wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ogólne rozmowy - 101 powodów by być weganinem

Sylwia8 - 2012-12-04, 01:06
Temat postu: 101 powodów by być weganinem
[mod] wydzielone z wątku o filmie: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=13336

W życiu nie ma czegoś takiego jak "przypadek"... Robiłam do tego filmu 3 podejścia, wreszcie udało mi się obejrzeć go do końca (jest dość długi i dopiero w nocy nikt mnie nie odciągnął od oglądania...) - i ciekawe, że akurat dziś, kiedy od kilku tygodni zastanawiam się nad pójściem o krok dalej czyli od wege do vegan a dziś od rana to już w ogóle totalnie podejrzliwie i z niechęcią patrzę na nabiał w lodówce... Też najchętniej rozesłałabym ten film do wszystkich w mojej skrzynce mailowej ale... zacznę od siebie. Prawdopodobnie będę potrzebować pomocy w pierwszych chwilach (naleśniki bez jajek i mleka, pieczywo itd.) ale... od czego mam WD? :) No i największe moje szczęście w życiu - mąż, z którym idziemy zawsze razem w tym samym kierunku, więc można by rzec - "... 2 go vegan" ;)

theloudestsound - 2012-12-04, 15:07

Sylwia8 napisał/a:
kiedy od kilku tygodni zastanawiam się nad pójściem o krok dalej czyli od wege do vegan a dziś od rana to już w ogóle totalnie podejrzliwie i z niechęcią patrzę na nabiał w lodówce...
Ja natomiast powoli przechodzę na wegańską stronę mocy za sprawą wykładu Gary'ego Yourofsky :D Ubolewam, że w polskich szkołach nie prowadzi się tego typu wykładów i spotkań..
Sylwia8 - 2012-12-04, 23:12

też nad tym ubolewam... przestałabym jeść mięso wiele lat wcześniej...
dundunkini - 2012-12-22, 03:32

Bardzo podobala mi sie ta koncowka, zwlaszcza wypowiedz tej czarnoskorej kobiety - miala przeciez lzy w oczach i lamal jej sie glos.

Ja bym chciala wreszcie podjac decyzje i przejsc na weganizm. Juz teraz jem glownie wegansko, ale ostatnio znowu zaczelam pic mleko krowie w kawie (bo niby dla gosci, wiec po co kupowac i krowie i sojowe? Poza tym moje ulubione ryzowo-orzechowe jest za drogie, w cenie 3 litrow krowiego mleka, a sojowe czy owsiane mi nie podchodza), czasami siegam po ser, zwlaszcza haloumni, no i nieszczesne ruskie, No i czekolada, i Baileys. No i jajka od czasu do czasu. Nie wiem, czy wytrwam, ale moze nie bede juz tak bardzo ulegala jak teraz, moze drastycznie ogranicze np. do jednego nieweganskiego produktu tygodniowo w okresie przejsciowym (bede musiala dobrze wybrac ;) ). Nie wiem, czemu jest mi tak z tym ciezko.

Kat... - 2012-12-22, 09:14

dundunkini, ja od siebie powiem tylko, że robiłam ruskie z tofu a raz też z samym kefirkiem z grzybka tybetankiego i wyszły absolutnie idealne a ostatnio gdzieś na facebooku przewinął się przepis na wegańskiego Baileysa :-)
dundunkini - 2012-12-22, 12:15

Kat..., dzieki. Jesli chodzi o ruskie, to zazwyczaj kupuje gotowce, ale tez nie czesto. No wlasnie u mnie jedzenie bylo do niedawna tak w 95% weganskie, ostatnio sie tylko opuscilam i jakos latwiej mi przychodzi kupowanie czegos nieweganskiego. Musze sie poprawic.

Moze jak zaczne nazywac jajko 'kurzym okresem' to latwiej mi bedzie? ;)

Sylwia8 - 2012-12-28, 22:22

dundunkini napisał/a:


Moze jak zaczne nazywac jajko 'kurzym okresem' to latwiej mi bedzie? ;)


No, ten tekst ryje mózg bardzo :)
Ja mam problem trochę właśnie, bo podobnie jak Ty próbuję przejść na weganizm już całkiem ale nie wychodzi mi zbyt dobrze. Jajka jeszcze kupiłam bo tak - kupuję je z fermy kur wolnowybiegowych (przywożą mi do domu raz na tydzień) - latem latają se po trawce wokół kurnika, zimą w zadaszonym kurniku ale luzem też. PODOBNO. Nie wykluwają się tam koguciki, które poszłyby na pasztet bo nie wykluwają się tam żadne jajka - mają same nioski, które kupują. No i teoretycznie jajka są ok (a na pewno są smaczne bardzo) ale od tego tekstu o kurzej miesiączce już nie jem 4 jajek na raz co drugi dzień, w ogóle nie mam ochoty na ugotowane czy jajecznicę, używam już tylko do naleśników, ciast, itp. czyli już baaaardzo mało. Żeby przestać używać całkiem, muszę popróbować robić te rzeczy bez jajek - hm...

Druga sprawa to mleko - ja osobiście mleka nie cierpię całe życie, jedyne co używałam to zagęszczone niesłodzone do kawy i znowu do naleśników, ciast itd.
Naleśniki zaczęłam robić bez mleka - żaden problem i żadna różnica jak się okazało -, do ciast pewnie też nie jest potrzebne, kawę zaczęłam pić znowu czarną, jak kiedyś a jestem blisko tego, żeby przestać pić w ogóle. No ale właśnie, co z gośćmi? Że już mięsa u mnie nie dostają to wiadome i normalne ale jak nagle im mleka do kawy odmówić? A sojowe próbowałam i zwykłe i waniliowe i jak dla mnie to ochyda totalna, wylałam 2 kartoniki po 8 zł do zlewu...

Sery, jogurty itp. przestałam kupować i w ogóle za nimi nie tęsknię, więc spoko ale znowu miałam problem przez święta - makówki, Mam super przepis na boskie makówki, które robi się po pierwsze na bułce mlecznej, po drugie ze śmietanką 30%. Jak to zastąpić?

No i jeszcze czekolada :( Może nie jem jakoś maniacko ale czasem do kawy lubię jakieś merci zagryźć, no i druga sprawa to dziecko - jak mu wytłumaczyć, że nagle czekolada jest be? Już dopiero co przeżyło szok, że w miśkach ukochanych jest żelatyna ze świni (a przestała jeść mięso już całkiem, nawet w przedszkolu, z czego skaczę pod sufit po prostu), a tu znowu mam wyskoczyć z czekoladą, pizzą itp.

Acha, no i masło :(

Chyba to temat na osobny wątek, pt. Weganie, pomóżcie przejść na weganizm :)

Ogólnie jednak 90% naszego jedzenia to wegańskie posiłki, więc i tak jest dobrze chyba...

Alispo - 2012-12-29, 00:02

"dobre fermy" nie istnieja jak na to popatrzec szerzej..mlek poza sojowym jest wiele(a sojowe czy inne w kawie to jak najbardziej ok dla gosci,roznica chyba niewielka..),zamiennikow do przepisow jest sporo,ale przede wszystkim jest sporo pysznych weganskich przepisow:) a czkeolady weganskie istnieja:) chciec to moc:) na forum znajdziesz sporo inspiracji,i w ogole internet teraz daje tyle wiedzy ze ho ho,jak zaczynalam ponad 10lat temu to znalam jedna strone o weganizmie,z ktorej dowiedzialam sie po co to wszystko i mnie oswiecilo,teraz nawet przecietny Kowalski czesto rozumie slowo weganizm;)
malva - 2012-12-29, 00:14

ja na weganizm przeszłam nagle ,gwałtownie i histerycznie :mryellow:
i bardzo niedawno
( po 20 latach wegetarianizmu)
jestem przeszczęśliwa
razem z nabiałem wywaliłam w cholerę pszenice -wiec jest gruubo chwilami :D
w życiu się tak wspaniale nie czułam
u mnie uzależnienie od nabiału sprzęgnięte było z uzależnieniem od pszenicy -szkodziło mi to i to

zou - 2012-12-29, 00:18

malva, super, cieszę sie, że tak wspaniale sie czujesz! (ja też wegan od miesiąca i też mnie nosi energia).
malva - 2012-12-29, 00:21

zou, he to przybij piątkę :mryellow:
zou - 2012-12-29, 01:04

piona, piona yeah, haha!
bojster - 2012-12-29, 01:44

Wydaje mi się, ale może to tylko subiektywne odczucie, że o ile decyzja o przejściu na wegetarianizm wymaga pewnego poziomu świadomości i wewnętrznej gotowości, o tyle krok do weganizmu może być już zrobiony pod wpływem dowolnego impulsu, nawet najdrobniejszego. To jest też bardziej (moim zdaniem) kwestia wygody niż czegokolwiek innego - weganizm jest jednak dużo, dużo bardziej upierdliwy jeśli chce się go przestrzegać "radykalnie". Jest multum przetworzonych produktów bezmięsnych, ale zupełnie "bezodzwierzęcych" tylko garstka. Podobnie z daniami w restauracjach. Dużo prościej jest z produktami świeżymi - wystarczy pójść na ryneczek i prawie wszystko jest wegańskie. ;-) A więc podsumowując - przejście z wegetarianizmu na weganizm wymaga jedynie pewnej decyzji, pewnego wewnętrznego zobowiązania, przestawienia pewnej zapadki w mózgu i może przyjść zupełnie znienacka, czasem nawet nie wiadomo skąd - bo grunt pod to jest gotowy już od dawna.
Sylwia8 - 2012-12-29, 22:53

bojster napisał/a:
A więc podsumowując - przejście z wegetarianizmu na weganizm wymaga jedynie pewnej decyzji, pewnego wewnętrznego zobowiązania, przestawienia pewnej zapadki w mózgu i może przyjść zupełnie znienacka, czasem nawet nie wiadomo skąd - bo grunt pod to jest gotowy już od dawna.


Dokładnie tak jest. Mój mąż cały czas twierdzi, że jak przestaliśmy jeść mięso to mieliśmy od razu na wegan się nastawić bo sam wegetarianizm jest owszem, dużym krokiem do przodu ale tak naprawdę nie ma sensu jeśli jednym z powodów były względy etyczne bo na końcu zawsze jest rzeźnia, czy to mięso czy mleko.
Śmiejemy się teraz, że pewnie skończymy na RAWie, chociaż najpierw może wyprowadzka do Tajlandii by sie przydała ;)
Tak się teraz zastanawiam dlaczego w takim razie wegetarianie poprzestają na wege, bo przecież prędzej czy później zaczyna Ci ta zapadka w mózgu pracować i raczej nie da się tego ignorować, nam zajęło to rok a to też tylko dlatego, że moja ciąża po drodze i niechęć do eksperymentowania z dietą w takim okresie. Chyba ma rację bojster, że to kwestia wygody, trzeba na wszystko zwracać uwagę, więcej się skupiać itd. Dużo jeszcze przed nami - chemii nie używam prawie wcale, kosmetyki głównie firm nietestujących na zwierzętach (chociaż właśnie zostałam oświecona na temat nivea :( ) ale pewnie dużo jeszcze zasadzek czyha na początkujących wegan w tym pokręconym świecie, gdzie żelatynę dodaje się już nawet do śmietany czy chleba (!) a mleko w proszku jest wszędzie...

malva - 2012-12-30, 13:05

Sylwia8, to jest nie tylko kwestia wygody..j a strasznie lubiłam ser żółty i bez niego byłam nieszczęśliwa- uważam , że trzeba robić tyle na ile nas stać.. :-D
przez tyle lat ,będąc wegetarianką,mimo jedzenia nabiału, kilka wieprzków ocaliłam :-D
po za tym wegetarianizm to dobra okazja do rozmowy o jedzeniu z niewege- weganizm jest, dla osoby bardzo nie-w- temacie, radykalny :mryellow:
uwielbiam być radykalna :mryellow: , od niedawna ;-)

pałczi - 2012-12-30, 13:22

malva napisał/a:
j a strasznie lubiłam ser żółty i bez niego byłam nieszczęśliwa-
ja też, a któregoś dnia wstałam, zjadłam kanapki z serem i mi nie smakowały... autentycznie to był przełom :lol: :mryellow:
malva - 2012-12-30, 17:09

pałczi napisał/a:
malva napisał/a:
j a strasznie lubiłam ser żółty i bez niego byłam nieszczęśliwa-
ja też, a któregoś dnia wstałam, zjadłam kanapki z serem i mi nie smakowały... autentycznie to był przełom :lol: :mryellow:

no własnie
u mnie się zbiegło -jedna historia z życia osobistego- nie będę w nią wnikać ;)
plus to
hxxp://www.youtube.com/watch?v=rLUr6umbEm0&feature=BFa&list=UUP8wqLAt5qYMmOwMB7-mvTQ]weganwarriors
jakoś weganie mi się jawili jako nieco słabowici
no to już się nie jawią :mryellow:
zakochałam się w chłopakach :-P

kofi - 2012-12-30, 18:42

malva napisał/a:
zou, he to przybij piątkę :mryellow:

Też nieśmiało przybijam. Jak u malvy - pomyślałam sobie niedawno "to może od dzisiaj" i już. Zrezygnowałam z pozostałego kawałka ciasta, bo nagle stał się niejadalny. :mrgreen:

malva - 2012-12-30, 19:41

kofi, jeeeeeeeeeeee siostro, to przybijam, ale fajnie,suuper :mryellow:
seminko - 2012-12-30, 19:49

malva, kofi, :-D
Sylwia8 - 2012-12-30, 22:35

No z tym żółtym serem to jakaś podejrzana sprawa jest, ja nie wiem, jakieś psychoaktywne substancje tam pchają czy co, ja też miałam na jego punkcie totalnego zajoba, jadłam go do wszystkiego prawie. Aż raz otwarłam ser w kostce, taki zafoliowany, niby porządnej marki, chciałam sobie zetrzeć do makaronu - i jak mi zajechało jakimś chlorem czy inną chemią to się prawie porzygałam... I obrzydł mi się ten żółty ser już chyba na zawsze, bo nawet na pizzy mi nie smakuje tak jak kiedyś. Dzisiaj właśnie pierwszy raz od niepamiętnych czasów kupiłam kilka plasterków na jutro dla gości (właściwie pod presją córki głównie) ale wiecie co? To ostatni ser żółty w moim życiu, na bank. A z pizzą też się chyba żegnam, bo już też mi nie podchodzi.

Nie macie takiego wrażenia, że im dalej w las tym organizm jakby bardziej chce się oczyścić i sam woła o niejedzenie pewnych rzeczy?...
Druga substancja psychoaktywna w moim życiu - czekolada - ostatnio ŻADNA mi nie smakuje, nawet jak mam ochotę spróbować kawałek, nie jestem w stanie tego przełknąć. Za to banany umiem zjeść 4 na raz :)

bojster - 2012-12-31, 00:21

Też byłem wielkim fanem żółtego sera, na kanapkach gościł u mnie codziennie. W podstawówce przezywali mnie "serek", bo zawsze miałem kanapki z serem zamiast np. z szynką. A teraz mi śmierdzi. :P
bodi - 2012-12-31, 00:35

o kooofiiii :) :) :) przybijam :)
dundunkini - 2012-12-31, 03:39

No wlasnie sama nie wiem, co mi najbardziej przeszkadza w przejsciu na weganizm. Chyba zachcianki. Grzechy glowne: mleko w kawie, Baileys, czekolada, haloumni (jak jestem w tureckiej knajpie, bo jakos falafele mi ostatnio zbrzydly), czasami feta, jajka, coraz rzadziej, ale jednak. No i jak mnie ktos czyms czestuje.

Ale stopniowo mi sie zmienia - kiedys tez kochalam ser zolty i wszelkie sery francuskie, teraz prawie nie kupuje, nie mam ochoty. Jogurty (moze poza dipem tzatziki jak jem na miescie) moglyby dla mnie nie istniec, nie pamietam kiedy jadlam.

Ostatnio tez jakos nie moge patrzec na slodycze, wiec moze uda mi sie uniknac czekolady (zobaczymy na jak dlugo).

W przepisach mi nie przeszkadza brak jajek czy mleka, bez problemu uzywam sojowego, a pieke zazwyczaj po wegansku, wiec to nie jest dla mnie problem.

Zobaczymy jak bedzie, postaram sie poprawic.

pałczi - 2012-12-31, 08:43

dundunkini, no ale przecież do kawy mleko można wlać jakiekolwiek inne, a czekolady niektóre są wegańskie (tyle, że głównie te gorzkie).
Jak mnie ktoś częstuje - tzn np mama mi popakowała po świętach jakieś słodycze w mlecznej czekoladzie, czy Daegurth nie spojrzał na skład i przyniósł syrop z koszenilą - to generalnie uznaję, że mniej eko będzie wyrzucić... ale niektóre rzeczy po prostu nie przechodzą mi przez gardło. Np sałatkę jarzynową z jajkiem zjadłam w te święta raz i cały dzień powstrzymywałam się przed rzyganiem ;]

Alispo - 2012-12-31, 13:10

Sylwia8 napisał/a:

Nie macie takiego wrażenia, że im dalej w las tym organizm jakby bardziej chce się oczyścić i sam woła o niejedzenie pewnych rzeczy?...

Nie,to chyba w glowie siedzi(np.jak ktos patrzy ze tamto bylo niezdrowe-ja nie),i odzwyczaja sie czlowiek.Mnie nic nie obrzydza,chociaz juz mocno zmienily sie smaki.

dundunkini - 2012-12-31, 16:00

pałczi napisał/a:
dundunkini, no ale przecież do kawy mleko można wlać jakiekolwiek inne, a czekolady niektóre są wegańskie (tyle, że głównie te gorzkie).


No ale wlasnie o to chodzi, ze mi inne mleko, np. owsiane czy sojowe, nie smakuje, a te, ktore mi smakuja, np. orzechowe, migdalowe czy kokosowe, sa dla mnie niestety za drogie. Z czekolada to tez chodzi o mleczna, nie przepadam za gorzka, rzadko kupuje, to nie jest dla mnie substytut czekolady. Ale tak jak powiedzialam, ostatnio wcale nie mam ochoty na slodkie, nie ciagnie mnie do czekolady, wiec moze to juz nie bedzie problem. Postaram sie nie jesc najdluzej jak potrafie, a jak juz nie bede mogla wytrzymac, zrobie jakis czekoladowy deser na bazie avocado, kakao i syropu daktylowego.

Z czestowaniem slodyczami nie mam problemu - nietrudno odmowic, to latwo zrozumiec, gorzej jest jak ktos mnie zaprasza do domu i serwuje cos wegetarianskiego, ale nie weganskiego. Nie jestem jeszcze weganka, wiec nie mam powodu odmawiac, zwlaszcza jak ktos sie postaral i ugotowal cos specjalnie dla mnie.

Ale z reguly odmawiam jogurtow i majonezu, bo tego naprawde mi nie potrzeba!

malva - 2012-12-31, 16:37

Alispo napisał/a:
Sylwia8 napisał/a:

Nie macie takiego wrażenia, że im dalej w las tym organizm jakby bardziej chce się oczyścić i sam woła o niejedzenie pewnych rzeczy?...

Nie,to chyba w glowie siedzi(np.jak ktos patrzy ze tamto bylo niezdrowe-ja nie),i odzwyczaja sie czlowiek.Mnie nic nie obrzydza,chociaz juz mocno zmienily sie smaki.

a ja tak mam włąsnie jak Sylwia pisze-- jakby to moje ciało czegoś juz nie chciało :)
np kawą już się nie opijam
jak jestem głodna to wsłuchujęsię w siebie, pytam się co bym zjadła i to jem a są to różne rzeczy-a to warzywko, a to owoc, a to coś na ciewpło..
wcześniej tak nie miałam, jadłąm raczej bezrefleksyjnie

pałczi - 2012-12-31, 17:22

malva napisał/a:
np kawą już się nie opijam
o to to! któregoś dnia się skończyła i nie kupiliśmy 8-)

malva napisał/a:
pytam się co bym zjadła i to jem
to ja tak miewam na zakupach z kolei.

dundunkini, pewnie się da zrobić wegańską mleczną i to lepszą ;) ale mi by się nie chciaaaałooo.

Alispo - 2012-12-31, 17:24

da sie za to kupic,nawet białą.ale po czasie juz sie chce tylko gorzką;)
pałczi - 2012-12-31, 17:27

Alispo, gdzie takie dają? to znaczy, na razie nie zamawiałam nic z internetowych sklepów, wystarczały mi działy ze zdrową żywnością w PiPie i mały sklepik z dobrociami (gdzie zwykle przychodzę z listą, więc nawet nie wiem, czy mają takie rzeczy). Na razie widziałam tylko bezcukrową opcję z Wawela chyba za 8 zł :oops:
Alispo - 2012-12-31, 17:34

poza netem to nie wiem
dundunkini - 2012-12-31, 19:15

pałczi, masz racje, ale mi sie w tej chwili nie chce w ogole jesc czekolady i oby to trwalo jak najdluzej! Chociaz nabieram juz ochoty na ten moj deserek czekoladowy z avocado, przed chwila, mimo ze nawet nie myslalam o czekoladzie, przyszlo mi do glowy, ze mozna by jeszcze zmielonych orzechow dodac... wiec powoli mysl o czekoladzie wraca...

a miala nie wracac... :oops:

zou - 2013-01-01, 17:10

Fajnie tak się zgadać. Każdy inaczej na to patrzy. Fajnie tak poczytać, o tych różnych podejściach.
W weganiźmie w moim przypadku dwie rzeczy mnie utrudniały krok, jedna to, że pchaja te 1 % białka kurzego np. do chałwy, albo inne tego typu niewegańskie dodatki, ktore psują produkt (w moim odczytaniu oczywiście). I upierdliwość tych własnie spraw ...jak pisał Bojster.
No ale to jedynie niewygoda. I po prostu, kazdy dzien jest dobry by zacząć (jak z tym kawałkiem ciasta...)
A druga sprawa, ale ta już łatwa do przejścia to fakt, że w moim odczuciu weganizm to ciagłe targanie zakupów ;) Tzn. dla 5 osobowej rodziny, gdy teraz gotuję, a nie jestem zmotoryzowana, to na rynek z wózkiem jeżdżę co 2 dzień, i to jest zawsze około 8-10 kg zakupów lekko. Jednak nie chodzi tylko o wzrost spożycia warzyw i owocoów, które mają większą objętość, czy ciężar...lecz o to, że w nie przystosowanej kuchni nie ma odpowiedniego miejsca na przechowywanie tych produktów. (np ziemniaki, marchew, buraki, w kilogramach muszą u nas leżeć na podłodze za szafką, poupychane bo nie ma miejsca.
Tak sobie właśnie marzę, ze jak juz sie urządzę na swoim, to będe miała kuchnię, w której będzie miejsce na produkty surowe, takie osobne, duże i wygodne. Nie jakaś pseudoszuflada w lodówce, albo jakiś koszyk do ktorego trzeba kękac aby coś wyjąć pod stołem. :-/
Mam też nadzieję, że pewne sprawy się da uprościć dawnymi sposobami tzn. np. zamawianiem np 100kg ziemniaków na jesieni do piwnicy... Dla mnie samej, to spoko rowerem daję rade natargać zakupów, ale na 5 osób (tym bardziej że zawsze wszystko wieczorem jest zjedzone, rzadko coś zostaje na dwa dni, no chyba, ze zamrożę), to naprawdę jest spora zmiana w gotowaniu.
Ale jak mówię, to moze dlatego, ze nie jestem u siebie i za dużo tych zmian nie moge dokonywać takich strategicznych. Np porozstawiać nasiona na namoczenie, u siebie to bym zostawiła ze 3 garnki jedne z podkiełkowanym orkiszem, inne z czym innym, aby sobie to uprościć np. w zrobieniu placuszkow wiecej, albo gołąbków do zamrożenia itd...czy farszów, ale to trzeba w pełni władać lodowką, i miejscem w kuchni, odpowiednio wielkim garnkiem, itd...
Fajnie opisała taki plan zakupowo- przygotowawczy aby dania przechodziły jedne w drugie, pani Bożena Żak - Cyran w jednej ze swoich książek. Wtedy gotowanie to taki samograj, a nie loteria i popłoch...Chodzi też o czas dla siebie, a nie że od rana znow na rynek i do kuchni, ale aby z jednego gotowania były 2 lub 3 dania. Np jak gotować ryż czy kasze to większą ilośc, na zupę, na sniadanie i na krokiety czy farsz...Uwielbiam takie gotowanie. jest niesamowicie inspirujace! Normalnie jakbym wygrywała w porządną, mozgożerną grę strategiczną ;) A nie przegrywała w Arkham Horror ;)

pałczi - 2013-01-01, 19:03

zou napisał/a:
plan zakupowo- przygotowawczy aby dania przechodziły jedne w drugie
rozwiniesz wątek? ;)
zou - 2013-01-01, 19:33

Chętnie lecz nie mam akurat tutaj tej ksiażki...
Zdaje mi się że porady na ten temat są w tych dwu, taki plan tygodnia, spis podstawowych produktów (pewnie każdy może sam to napisać z głowy, ale warto porównać czy się nie pominęło czegoś, typu glony, albo miso, by często wskakiwały do dań, albo własnie kiszonki domowe (żródlo bakterii wspomagających trawienie, a z dodatkiem świeżego ananasa to jeszcze z enzymami wspomagającymi trawienie)).
hxxp://merlin.pl/Odnowa-na-talerzu_Bozena-Cyran-Bozena-Zak-Cyran/browse/product/1,605798.html;jsessionid=CA7C58312C64BEE29352DD78282F19C5.LB6
hxxp://merlin.pl/Energia-zycia-energia-pozywienia_Bozena-Zak-Cyran/browse/product/1,633061.html;jsessionid=CA7C58312C64BEE29352DD78282F19C5.LB6

Np. radzi aby esencjonalny wywar z warzyw robic raz na 3-4 dni, można go przechowac w lodowce i stannowi baze innych dań, chodzi też o namaczanie grubych kasz czy strączków na zapas i podkiełkowywanie zbóż, także o to, że z wywaru można zrobić zupe, z warzyw- pasztet, a z resztek pasztetu na 3 ci dzień znów- krokieciki z dodatkiem kilku marchewek i tak się kręci a nikt nie musi przez 3 dni jeść nagotowanego jednego dania, które zbrzydnie. Poza tym w taki rotacyjny sposób uwzglednia sie też różnorodnośc zbóż i strączków, podobnie ze śniadaniami np, jesli robimy owsiankę, to część dania przed dodaniem np suszonych owoców odkładamy, jako baze na sos typu beszamel na przykład, itd... Każdy wedle fantazji. Dużo tego typu rad, pomyslów, także przepisów na dania, przykładowe listy składników, także jadlospisy np. zgodne z porami roku...Tym bardziej, że na polskie warunki klimatyczne.
Trochę rozdzialów temu poświęconych jest też w tej ksiażce, którą mam przy sobie akurat:
hxxps://www.galaktyka.com.pl/product,,553.html,
Chodzi też o sporządzanie domowych kiszonek, np. kapusty w słoju, ktora dobra jest juz po 2-3 dniach , a służy jako baza do surówek zimą, podobnie posypki z siemienia czy sezamu, (aby o nich nie zpominać, jak nie mamy akurat słoiczka z omegami, to zcasem się nie nadaży z blenderem, a jak raz na 3-4 dni zmielimy, to jest ok)... Chodzi tez o komponowanie posiłków aby nie powodowały one niedoborów witamin i mikroelementów, bo o bialko to raczej martwic się tak nie trzeba...Jak dojade do drugiego domu, to zrobie fotke tych kartek z ksiażek...W sumie te informacje przeplatają się przez wszystkie ksiązki tej autorki, jak ktoś ma dostęp do Empiku, to ostatnio widziałam sporo tych książek, obok Campbella 8-)

pałczi - 2013-01-01, 20:08

zou, dzięki. my generalnie raczej nic nie wyrzucamy, jak mi zostaną warzywka z zupy, to je wmiksuję zawsze w jakieś kotlety albo zjem tak o. a jak zrobię wielki gar bulionu to i tak pomidorówka na nim schodzi w 2 dni :lol:
zou - 2013-01-01, 20:48

pałczi - dokładnie, też chodzi o niemarnowanie.
Ale nie wiem jak to jest u Was?, bo u mnie jak gotuję dla 1-2 osób np. regularnie, czy wyłącznie dla siebie (to juz pikuś ), to w ogóle nie ma problemu, lecz gdy już dla 5 regularnie, to właśnie waga tych zakupów się wielokrotnie wzmaga i codzienne nanoszenie i robienie dan w dużych ilościach jest tak czasochłonne. (Inaczej gar zupy litrowy inaczej 3 litrowy, inaczej zapiekanka w naczyniu wielkości talerza a inaczej w brytfannie o pojemności 5 litrów...itd.). To wszystko więcej waży, dłużej trwa gotowanie, więcej obrobka (obieranie)..itd. Nie mówiąć juz o zmywaniu, które pochlania ze 40 minut w ciągu calego dnia. Przy weganiźmie przynajmniej ja to mocno odczuwam względem wysiłku. Dlatego dla mnie podstawą jest dobry malakser do cięcia w plastry, tarcia, past, pasztetów, blender żyrafa, mikser koktailowy, młynek. Przy tempie życia w mieście, to reczne sprawienie tych wszystkich czynów, (np obranie ze skórki i pokrojenie ręcznie w plasterki przykładowo tych3 kg ziemniorów i 1 kg marchwi - to dla mnie dzień w dzień tak - to jakiś hardkor. Jestem zajebiście zakochana w sprzetach AGD :) . W które inwestuję mocno i nie żałuję. (Jak policzylam oszczędności na żarciu z 2 lat wege, to postanowilam nabyć niebawem vitamixa i suszarkę lepszą niż ta do grzybów, która ma tylko 5 małych sitek, czyli Sedonkę ;) ale to jeeeszcze za jakis czas. Marze o tym swoim kuchennym królestwie i optymalizacji, aby to wszystko było wydajnie i oszczędnie i jakoś z pomyślunkiem. Co nie znaczy, ze nie doceniam pieprzu tłuczonego w możdzieżu czy domowej masali - ale własnie na te detale mam ochotę manualnie a nie na urobienie się po łokcie dzień w dzień...

pałczi - 2013-01-01, 21:20

zou, no my jesteśmy tylko we dwoje, a i tak czasem jak mam zatargać zakupy to popołudnie zmarnowane. także rozumiem. przez jakiś czas mieliśmy ze współlokatorami układ, że jak gotujemy, to dla wszystkich, ale niedługo potrwało jak miałam dosyć targania ]:->
a nie możesz jakoś bardziej zaangażować rodziny w przygotowanie posiłków? nie wiem, jaki tam macie układ, ale zawsze jedno obierze ziemniory, drugie pokroi, trzecie w tym czasie coś... zawsze milej i szybciej to wszystko schodzi. nam się wspólne gotowanie nie zdarza jakoś szczególnie często :P , ale bardzo to lubię.

Alispo - 2013-01-01, 21:27

zou napisał/a:
Przy weganiźmie przynajmniej ja to mocno odczuwam względem wysiłku.

To raczej nie zalezy od weganizmu(ja nigdy tego w kazdym razie nie odczuwałam) tylko od tego na ile pracochłonne rzeczy sie jada.

zou - 2013-01-01, 21:36

pałczi - mam taki moment, że jak przyjeżdzam do domu rodzinnego to podejmuję się gotowania. Wszyscy pracuja od rana do nocy. Jak jestem w Gd. to nie pracuję.W gotowaniu na chacie Siostra robi ze mną zakupy też. To raczej ja z kuchni wyganiam innych ;) . Raczej pisałam o tym aby porównać, że nakupiwszy serów i ryb np za 150zl (gdyby zakupy robil tato, to ono mieści się w lodowce i jest 5-6 obiadów, a jak ja nakupię na raz warzyw za 150zł i owoców, to już do kuchni nie da się wejść ;) a zostana pożarte w 2-3 obiady. Tylko takie różnice z kuchnią wegańska/niewegańską widzę, i to jest pewna różnica w tych gabarytach zakupów. Ale ja to uwielbiam! Tylko lubię zorganizowac sobie. Ale jak skoncze remont, to będe rządzić i wszystko robić u siebie i będzie domowy catering ;) bo ja tam mam u siebie 30 sloików na rożne kasze, strączki, mam spiżarkę wypasiona w szafce a po remoncie wygospodaruje cale pomieszczonko male, więc tylko siadam na zydlu i wymyślam co zrobię...tylko po kilka rzeczy musze wyjść kupić. No i surowizny...Wspólne gotowanie uwielbiam, tak samo jak wspólne spozywanie posiłków. Celebrujemy to z Siostą moją kochaną, a Rodzice i babcia to w róznych chwilach i innym rytmie trochę...
Ech wspólne gotowanie wegańskie to jedna z największych radości życia! Gotujemy jedno i juz planujemy nastepne menu! Zupełnie jak Jamie Olivier i Jenarro! :)
Alispo - własnie moim zdaniem, w mojej kuchni, to zależy od weganizmu, bo o wiele więcej jest rzeczy ciężkich - surowych, do dostarczania do domu i ich obrobienia, niz jak kupowałam mięso. A sytość i lekkość jedzenia jest mniej obciążająca, więc biorą dokładki, cześciej, nie tak jak przy mięsie...i wszystko szybciej schodzi...Przynajmniej tak jest u mnie. Tak samo jak patrzę jakie zakupy maja ludzie w koszykach w sklepie, ci co biora nabial i mięso mają mniej niż my (mamy zawsze caly wózek wypachany), a wystarcza na krócej niż gdyby tyle samo nawieżć mięsa. Ale tak, jak pisze - to moje prywatne spostrzeżenie, ktore bynajmniej nie jest żadnym narzekaniem na weganizm.

Alispo - 2013-01-01, 21:54

zou napisał/a:
Ale tak, jak pisze - to moje prywatne spostrzeżenie, ktore bynajmniej nie jest żadnym narzekaniem na weganizm.

mam inne przez to,ze kupuje duzo przetworzonych rzeczy,a nie prawdziwe warzywa i owoce :roll: -ale nawet zamierzam to zmienic,a nawet chłop chyba bardziej niz ja sie obudził,zeby zaczac lepiej jesc ;-)

zou - 2013-01-01, 22:26

Alispo - jak dla samej siebie gotuje, to też korzystam z półproduktów, spoko. Jedank moje gotowanie w domu rodzinnym miało na celu obudzenie, głównie w tacie - zdrowia, naturalnych smaków i tego, by po kilku miesiącach odczuł nie smakowo, ale odczuł oddziaływanie naturalnego jedzenia na siebie, bo żywil sie fatalnie. Przez pół roku było to wegetariańskie a teraz od 1,5 mieś wegańskie. To przyniosło skutek, pierwszy latem- Tata schudł, ale też jak w końcu poszedł po zakupy, to wrocil z refleksją że go "półki w sklepie przerażaja, ile tam jest świnstwa w tych sklepach" :) , zauwazył W KONCU róznicę między pomidorami zimowymi a letnimi. Mama i siostra sa intuicyjnie wegetariankami, nigdy nie 'lubily" mięsa. A babcia - to z powodu 86 lat, staram się gotować jak bardziej naturalne. Dlatego gotuje, że tak powiem " z oddaniem", bo mi zależy aby rodzina załapała to dobrodziejstwo nie tyle smakowo, co aby przez te kilka miesięcy, jak tu jestem, aby zdążyło naturalne jedzenie zadziałać na ciało. Zresztą jak pojechali na święta do kolejnej części rodziny, gdzie siostra opowiadała jak na stół wjeżdzały kolejne mięsa i mięsa, to wszystkim było słabo, a mama nawet...zwymiotowała, tak jej zaszkodziło. Pochorowala się od tego spozycia ciężkich potraw, fakt że miała jeszcze przeziębienie, w ogóle je mało, ale to juz było ponad siły organizmu, tym bardziej po naszej kuchni domowej. A po tamtej wigilii wszyscy narzekali, że nie mogą się wypróżnić, ale nikt nie wiązał tego z tym co było spożyte... :roll: . Ja wrócili do domu, to dwa trzy dni i znów wszystko bylo ok. Stąd te tony warzyw...mam taki cichy plan, aby sobie te rośliny oddziaływały na organizmy ludzi, nawet bez ich świadomości i wiedzy ;) Bo potem jak się "wróci" do smieciowego żarcia, to sie odczuwa ten dyskomfort. I tak jest lepiej, tata juz nie przynosi z zakupów zimą szklanych warzyw, a np. pomarańcze i mandarynki, a maslankę zamienił na sok pomidorowy.
malva - 2013-01-02, 13:57

zou, bardzo fajne podejście
i bardzo trafne spostrzeżenia!
ja kupuje mało przetworzonych rzeczy i rzeczywiście zakupy są duże objętościowo..
w kółko ziemniaki.. marchewa...( równiez dla psów)
banany- codziennie na śniadanie jem 3 banany plus łyżeczka kakao ( zmiksowane) taki mam odjazd- nikt w rodzinie go nie podziela :-P
jabłka-kilo na dwa dni
mandarynki -to ze względu na enzym roslinny do czyszczenia wszystkiego :-D
z przetworzonych rzeczy kupuję tofu, lubię takie smażone w głębokim tłuszczu i polane sosem sojowym

kofi - 2013-01-02, 14:08

malva nie wierzę, że tak dużo jesz. ;-)
Się upasiesz normalnie, jak tak dalej pójdzie (tofu smażone w głębokim tłuszczu - pycha! ) ]:->
No właśnie - zakupy to ciężka sprawa, szczególnie jak się lubi ziemniaki. ;-)

bronka - 2013-01-02, 14:22

zou napisał/a:
Raczej pisałam o tym aby porównać, że nakupiwszy serów i ryb np za 150zl (gdyby zakupy robil tato, to ono mieści się w lodowce i jest 5-6 obiadów,

nie rozumiem. Do tej ryby/ sera i tak trzeba nagotować kaszy/ ziemniaków i jakieś warzywo podać- prawda?

Alispo - 2013-01-02, 15:21

malva napisał/a:

z przetworzonych rzeczy kupuję tofu, lubię takie smażone w głębokim tłuszczu i polane sosem sojowym

oł yes,też kocham
za to banany z kakao nie(tzn.kocham,ale staram sie fairtrade'owo jesc,a nie wiem gdzie banany znalezc..),ostatnio zrobilam wyjatek do ciasta,a tak dlugo juz nie jadlam wcale....przestalam po jakims filmie tematycznym..podobnie ananasy,od kiedy kolega uswiadomil mnie na temat produkcji nerkowcow to czasem tylko fair-trade..ech,lajf...z kawą nie tak,z czekoladą nie tak,olej palmowy dawno w odstawke poszedl,jak i koncernowe zarcie..i dobrze byloby lokalnie,eko...jak to moja matka mowi : ograniczenia a nic w zamian-w sumie nieprawda,jemy przeciez rzeczy o ktorych przecietny Kowalski nie ma pojecia(czesto nie ma pojecia o ciecierzycy czy soczewicy nawet ;-)
Ale przydalaby sie wieksza oferta etycznych produktow,tylko najpierw musi byc popyt..

Też nie rozumiem,tak jak i bronka-przeciez nie je sie samej ryby?no chyba ze... ;-) ale to na pewno nie moze nazywac sie obiadem :-P

O co chodzi z mandarynkami?

malva - 2013-01-02, 15:44

pytanie broni w sumie logiczne -wlasnie dumałam nad odpowiedzią i owym swoistym paradoksem przez cały czas jak byłam w kuchni :mrgreen:
to ja podam przykład .... no tak ..bananów ...eheheheheheheheh]
jak jadłam na śniadanie 3 kromki chleba z czymś to to objętościowo wypada dużo mniej niż 3 banany,( bo tak ,owszem tak jadłam, nienawidzę jaglanki ) a że zakupy robię co 3 dni to już na samo śniadanie muszę kupić sobie 9 bananów :mrgreen:
bananów się czepiłam bo oprócz tego że mi smakują to zaczęłam też ćwiczyć kalistenikę ,a mięsnie trzeba z czegos zbudować ( tzn tak naprawdę to dopiero robię wstęp do tego sportu..bo miękka buła ze mnie!)
kto czytał 'Hotel New Hampshire" to na pewno pamięta jak młody biegał po schodach codziennie i jadł banany :-P
mandarynki na enzym- rzucam tu linka hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=12971&start=0]enzym
-absolutna rewelacja -równiez dlatego że hołduję hasłu "przecz z plastikiem ,a wszelki płyny do czyszczenia to plastik) , ja i tak płyn mam w domu, czasem go sobie użyję ,ale generalnie to jadę enzymem wszystko co się da
o fair trade napiszę później bo mam pewne przemyślenia na ten temat .i to nie od dziś :mryellow:

malva - 2013-01-02, 18:50

esli chodzi o produkty fair trade to kupuję je od czasu do czasu tzn uściślając- raz na około 6 miesięcy wybieram sobie jakiś fair trade produkt , taki co wiem ,ze mi starczy na długo i go nabywam.. bo chcę pokazać ,ze wspieram ideę ,ale w tym momencie wolę pieniądze przeznaczyć na coś innego..
naszym obowiązkiem jest-jako weganie/wegetariania i wogle ludzie przyszłosci :mrgreen: powinnismy śwecić przykładem i dobrym samopoczuciem :mryellow: ,jeśli jakieś jedzenie -czujemy to jest dla nas korzystne i nie wiąże się z cierpieniem ( ale np nie jest eko) to trzeba jesć 8-)
wogle myśle ze najważniejsze jest być szczęśliwym ze swoją dietą, tak dobracćsobie jedzenie by naprawdę dobrze się czuć
lepszy szczęśliwy wegetarianin niz nieszczęsliwy weganin
chociaż najlepszy to szczęśliwy weganin :-P
a teraz będzie bezpośrednio do Alis:
moja droga- ty ze swoja wiedzą , dośiwadczeniem, odwagą i wytrwałością jesteś na zupełnie innym levelu niz ja - i nie wiem czy kiedykolwiek do ciebie dotrę :mryellow: , bardzo cię podziwiam i tyle i myślę że mimo rezygnacji z wielu rzeczy to co zyskałąś to spokój sumienia ( oraz fajne ,niezaśmiecone różnymi rzeczami ciałko :D )

zou - 2013-01-02, 20:38

malva - dzięki, staram sie pomóc ile mogę tutaj.
bronka - u mnie w domu obiadki sa przynoszone przez mamę z przedszkola, bo tam m.in. pracuje. Wszyscy pracuja od rana do nocy w dwóch albo i trzech pracach, i nie stołują się razem. Mama je w przedszkolu, a Tata, to co przyniesione z zeszłego dnia z przedszkola. Tata jadł glównie na noc. Generalnie własnie nie dodawał niczego do mięs/ryb/serów, bo...sie odchudza. Dlatego "odstawił pieczywo", nie je ryżu bo tuczy, nie je makaronu - bo od tego będe gruby jak Włoszka ;) , itd itp. Zatem - Tata jadł głównie białko zwierzece i tłuszcz (np. był w stanie na noc wyjadac majonez ze słoika, nawet pół duzego słoika, i zjeśc całego cammemberta z ręki zanim doszedł z kuchni do pokoju, jak wilk kłap, kłap zebem i po serze. Tak samo śledzie np. lisnera w śmietanie caly pojemnik na raz (ma 1000kcl ten mały pojemniczek- łodeczka, to a'propos). Więc nawet jeśli, ktoś gotuje w miarę zdrowo czyli daje ksze ryż i warzywo, to co tam takie 2 woreczki ryżu, i jakas marchewka z groszkiem horteksu z zamrażalnika - wsyp i po robocie! Przywiezione z marketu! A ten ryż zostawał, i tylko mięso było zjadane, ewentualnie ogórek w occie. Wśród tych obiadków sa dobre rzeczy jak surówki i warzywa, ale zazwyczaj utytłane, mocno rozgotowane na miekko albo jakims dressingu jogurtowym a tego tata nie je, bo "takie błoto". Więc wcinał mięcho i mięcho. I kiełbasę, kabanosa..itd itp. Nawet jeśli inni ludzie robią tradycyjne polskie obiady typu "3 elementy na talerzu", to jest tego roślinnego jest przynajmniej o połowe mniej niż gdy obiad jest wegański, a ja mówię o niezdrowych zwyczajach mego Rodziciela. Teraz to wygląda inaczej, np. od wczoraj znikneła z lodówki kutia z makiem z orkiszu, ze świeżym kremem kokosowym (juz druga po wigilignej, tak tamta z pszenicy zasmakowała, szok normalnie). I nagle Tacie nie przeszkadza, że to zboże, że to słodkie, że wygląda jak deser. Na dodatek ugotowałam ja po skiełkowaniu al dente, myślałam, że nikt nie ruszy! Tata zjadł, a babcie poprosiła by jej zmielić ;) Po prostu organizm się budzi i sięga po wartości odżywcze, mam nadzieję, że Tata odzyska intuicję i wyzwoli się z kręgu bialko- tluszcz- białko- tłuszcz...(Gdyby był na Dukanie pewnie by tym swoim sposobem schudł...), ale niestety...
Niestety u mnie w rodzinie było tak, że najbardziej niezdrowe osoby żywiły sie tym co powinno być do diety dodatkiem, mimo, że jedli mniej, to i tak było kaloryczne i nieodżywcze. Pokutowały dawne teorie diet populaarnych "dieta bez weglowodanów: banan nie, kasza nie, ryż be, makaron tuczy", potem beztłuszczowe "więc light", a na koniec zatem - kurczak, kurczak. A przetworzona żywność ma mnostwo kalorii, jak ten lisner sledź łodeczka wielkości dłoni tysiąc kilokalorii!... Przecież w warzywach 1000 kcl to jest cały stół pożywienia! A mój Tato potrafil zjeść na noc cały słoik śledzi w oleju (tam sa zazwyczaj 4 płaty, cóż to dla faceta ;) , nawet nie odsączyć, tylko tak na szybko, bo przeciez ryba to zdrowie :roll: Itd, Itp...
Alispo - też się tego ucze (nie ignoruję) aby przynajmniej wiedzieć które koncerny itd...i w mairę możliwości się staram nie kupować. Czasem fakt, że to jest takie smutne... Tym bardziej, że czasem człowiek sam chce hodować, jak ja np. mialam ogród, wielka szara piekna renete, orzecha... mogłam obdarowywac ludzi, tyle rodzila jabłek, kiedyś mowiłam dla freeganów tu na forum, że aż leżą na ścieżkach można tylko brać i zbierać...ale mi ścieli...To znaczy nowi sąsiedzi, nie freegusy ;) I znów człowiek musi kupować...

kofi - 2013-01-02, 21:06

malva ja też nie znosiłam jaglanki, ale smaki się zmieniają, od roku lubię. A już taką z figami, makiem i mlekiem sojowym (kokosowym) to już bardzo. Tylko, że R. i D. nie chcą jej jeść rano - Daniel nie lubi, R. twierdzi, że wychładza. :roll: Jak nie nastawię w wolnowarze, to rano nie daję rady ugotować, ale chętnie bym jadła codziennie. :->
U nas też je się za dużo chleba, chociaż i tak mniej niż kiedyś.

Alispo - 2013-01-02, 21:09

malva-dzieki za miłe słowa,akurat co do zasmiecenia ciałka to niestety nie masz racji;)
Dobrze piszesz,bardzo wazne jest tez zebysmy pokazywali,ze weganizm jest prosty,osiaglany dla kazdego,ze nie trzeba kupowac w zdrowej zywnosci czy 10x drozszych produktow czy jakis tajemniczych tworow o dziwnych nazwach.To jest chyba najwazniejsze,zeby pokazywac ze to wszystko jest"dla ludzi",ze w budce przy Centralnym mozna zjesc falafla, w Rosmanie kupic szampon Alterry,a zwierzaki adoptowac.

zou - 2013-01-02, 21:36

malva - kalikstenikę? I bedziesz tak jak ci faceci umiała? Szacun! Trzymam kciuki za zdrowie i wytrwałość! I radość z ruchu! Wyglada to jakby było czynione bez wysiłku! Pewnie, ze najlepsza to szczęśliwa weganka, oby Ci się wszystko układało i w zdrowiu!
Fajnie napisałaś o tym fair trade, każdy mały dobry czyn jest ważny, a wiedza swoje.
Alispo - czyli co z tymi nerkowcami? O bananach wiedziałam, widziałam film...a jednak czasem kupuję, staram sie nie chiquita ale pewnie to tak samo... Zgadzam się z Toba bardzo mocno, że proste rzeczy są najlepsze, i nie trzeba "lajfstylu" by...by cokolwiek. Na szczeście to jest taki ukryty temacik weganski, że nie narobi poruty samemu weganizmowi ;) i mam nadzieję, że moge tu poszaleć z tymi kuchennymi marzenami i ponarzekać na wózek rynkowy i wage produktów, ale to jest takie miłe narzekanie... W końcu u nas po wegańsku dopiero od miesiąca, to jeszcze mózg kombinuje na gorąco...
kofi - to ciekawe z tymi zmieniającymi sie smakami? Moze to organizm tak sobie steruje co mu niezbędne na to przychodzi smak? Jak kupowałyscie wolnowary, to i ja zrobiłam jaglanke ale mi wyszła jak polenta, od tego czasu nie próbowałam, ale zawsze tak smakowicie opisujecie Wasze śniadania...)

malva - 2013-01-02, 22:46

zou napisał/a:
malva - kalikstenikę? I bedziesz tak jak ci faceci umiała? Szacun! Trzymam kciuki za zdrowie i wytrwałość! I radość z ruchu! Wyglada to jakby było czynione bez wysiłku! Pewnie, ze najlepsza to szczęśliwa weganka, oby Ci się wszystko układało i w zdrowiu!

dzięki za życzenia :mryellow:
no do formy jaką ma Frank Medrano to chyba nie dojdę , on ćwiczy przez 6 dni w tygodniu po dwie godziny dziennie
tak szczerze mówiąc te ćwiczenia w pewnym sensie robione są bez wysiłku ;) bo ćwiczysz ze swoja masa ciała- nie zrobisz sobie w ten sposób krzywdy
niemniej podstawa to robić nawet " głupie" brzuszki prawidłowo! wiedza to potęga :mrgreen: ,
ja zaczynałam od dosłownie 3 minut ćwiczeń ( bo tempo też ważne) i to na łóżku bo wiedziałam ,że na podłodze mi bedzie za twardo :mryellow:
teraz ćwicze 9 minut dziennie a w rok chcę dojechać do godziny, więcej nie planuję
po 3 tygodniach ćwiczeń plus dieta- jak się dzisiaj w lustrze zobaczyłam to zrobiłam :shock: z podziwu w porównaniu do tego co było :mryellow:

a co do prostoty w podejściu do tematu odzywiania to mnie natchnął ( w kontekście weganizmu) NoelVegan Fitness Star
to dzieciak jeszcze ale robi swoje w sposób nieco naiwny i bardzo prosty własnie- jego misją jest roprzestrzeniać pozytywne fluidy weganizmu na całym świecie :mryellow: ., więc rozprzestrzenia : kręci takie supeer krótkie proste filmiki -typu to jem na śniadanie , i minuta filmiku z paczką suchych bananów i avocado, takie niby nic ,ale to własnie fajne, nie robi wielkiego halo, nadaje ze swojego pokoju - ja to bym pewnie uznała ,ze trzeba zrobić nie wiem jakie porządki albo że tło nie takie :-P
,a on poprostu robi swoje
( osobiście mnie najbardziej rozczula filmik jak Noel pisze "message" do dziewczyn -wszystkie jesteście piękne i żaden make up nie jest potrzebny.
No i czy on nie jest słodki ? ;) )

dundunkini - 2013-01-03, 00:32

Bardzo madrze wszystkie tu piszecie, nie zagladalam przez jakis czas i juz jestem do tylu.

Fair Trade i etyczne zakupy tez mnie mocno interesuja, ciagle szukam nowych rozwiazan (m.in. kupuje ciuchy przede wszystkim w second handach i charity shopach - w ogole chyba bedziemy sami zakladac jeden ze znajomymi). Produkty fair trade w Angli nie sa takie drogie, jak moge to kupuje, mam takie ulubione produkty, ktore zazwyczaj nabywam w sklepie Oxfamu (pyszne suszone owoce, zwlaszcza banany, rozne czekolady, maslo orzechowe itd.). Najbardziej mnie wkurza, ze tyle rzeczy nie wiemy odnosnie tego, co wielkie koncerny robia na calym swiecie, a takze to, ze jednak jest tez bardzo mala swiadomosc i zainteresowanie u ludzi (z doswiadczenia wiem, ze malo kto wie o bananach czy o Shellu i ludziach Ogoni w Nigerii itd). Czytam teraz taka ksiazke o Afryce autorstwa Joan Baxter "Dust From Our Eyes - an Unblinkered Look at Africa" i sama sie wielu rzeczy dowiedzialam... Chcialabym kupowac wszystko etycznie, wspierajac male lokalne biznesy czy prywatne osoby, ktore np. same szyja ubrania, ale to niestety laczy sie czesto z kosztami.

Zrobilam krok ku weganizmowi - pozegnalam sie w Sylwestra z czekolada, serem haloumi, tzatziki i Baileys, teraz bede unikac jak moge, zobaczymy na jak dlugo . Alkoholu chyba rowniez (choc znalazlam kilka weganskich przepisow na Baileys i kusza bardzo!).

Sprobuje tez ten roslinny enzym zrobic, brzmi bardzo ciekawie :) Ja potrzebuje czegos do sprzatania, co bedzie dobre dla moich obitych o beben, przesuszonych rak...

malva, lece spojrzec na NoelVegan Fitness Star!

zou - 2013-01-03, 11:28

dundunkini - a nie korzystałaś z wywaru z orzechów piorących (gotuje się w wodzie 15 minut i przelewa do psikaczki) do sprzatania oprócz właśnie enzymu? Na ręce są dobre kompresy z ciepłej oliwy (obłożyć gazą dłonie z oliwą i w woreczek foliowy oraz w ciepły recznik na 5 minut).

Chyba każdy z nas ? ma/miał te kilka produktów, z którymi poczatkowo niełatwo się rozstać? Miałam tak z serami, nawet mam jeszcze na kompie wielki podrecznik domowego wyrobu serów np. korycinskich ( z trudnem zdobyty przez neta od prywatnego wytwórcy tychże serów, coś obłędnego sery w otoczce z wina czerwonego itd), chcialam się za to zabrać jak już będe po remoncie, robić sery, kupować mleko niepasteryzowane...ale nie zdążyłam, nawet nie zdążyłam spróbować sera haloumi...! Co niegdys było nie-do-pomyslenia! :) A już jem tylko roślinki... :lol: tak to jest, że jest super jak jest prosto, tak jak mówicie o Noelu ! ale za to z drugiej strony, weganizm nie oznacza tez rezygnazji z czary mary ;) w kuchni. Jako takie "drugie skrzydlo" w kuchni, już takiej zaawansowanej kombinacyjnie (oczywiście to nie jest nikomu niezbędne w codziennym weganiźmie ale ja to zwyczajnie lubię, cóż :roll: ) odkryłam np. książki o serach wegańskich i programy tv Miyoko Schinner, jej eksperymenty kuchenne są super. Też nie wykluczają alchemii w kuchni, więc na pewno ten wegański Bayleys jest pyszny i da się zrobić! Chociaż nie wiem, jak Wy, ale i ja i ma siostra od jakiegoś czasu nie możemy spożyć potraw symulujących dania mięsne, tzn w konsystencji jak mięsień (ostatnio w Biowayu była tortilla wegatariańska z kotletem sojowym tak podobnym do miecha, ze az zamarłam czy ktos nie zrobił kawału i nie dał kurczaka, a siostrę biedną po chwili tak zemdliło, że pobladła, cóż wyciagneła te kawałeczki, ja je zeżarłam bo mi szkoda marnowac jedzenia, ale naprawdę bez przekonania (oczywiście fajnie,z e takie zamienniki sa dla tych którym brakuje takich smaków, ale tym razem to było ZA podobne...) i wtedy obie skonstatowałyśmy, że coś się zmieniło (smaki, odczucia). Oczywiście obie zakochałyśmy sie w tofu, m.in. z przepisu Edysqi na tofu marynowane smażone w nori, miałyśmy wariację tego przepisu na wigilię, az obie po sobie spojrzalysmy jaki to wybuch smaków! Istny kulinarny zakakujący aromat i smak! Nic się z tym nie równa! Tooofu rządzi teraz! (I oczywiście pragnę niemożebnie zrobić własne, domowe tofu!)

Malva - ale masz fajnie, ze znalazłas coś dla siebie co Ci tak odpowiada! ! A jak na to trafiłaś?

bronka - 2013-01-03, 12:00

zou, generalnie to nadal nie zgadzam się z Twoim tokiem rozumowania. Zgodzę się natomiast, ze dieta oparta na dużej ilości warzy i owoców jest upierdliwa w realizacji dla dużej rodziny ze względu na ciężar i rozmiary zakupów.

Ale nie chodzi tutaj tylko o dietę wegańską. Jedząc mięso/ nabiał/ jajka również można jeść dużo ciężkich wagowo i trudnych objętościowo produktów roślinnych.

Z kolei będąc na diecie wegańskiej również można jeść wyłącznie frytki i smażone tofu plus 2 tabliczki gorzkiej czekolady i paczkę cukierków. I można również jeść niezdrowo.

zou - 2013-01-03, 14:38

bronka - ja nie rozumuję tylko w rękach czuję ile więcej nanoszę ;) Opisałam swoje wrażenia po miesiącu i po tym jak sobie patrze w wózki zakupowe np. stojąc w kolejce w sklepie. Czesto o tym mylę, bo mam taki system zakupów w stulu Wystarczająco Dobrej Pani Domu..., że mam porównanie bo robię zakupy strategicznie i pamiętam jak było u mnie przed a jak jest po, i tylko to chciałam powiedzieć. A co do zdrowia, to mi umkneło z tą interpretacja zdrowo/niezdrowo - weganie/nieweganie...Nie bardzo kumam, ja cosik snułam na ten temat?
bronka - 2013-01-03, 15:00

Cytat:
Nie bardzo kumam, ja cosik snułam na ten temat?

nie nie :->

Tak porównałam:
zou napisał/a:
lisner sledź łodeczka wielkości dłoni tysiąc kilokalorii!(...) A mój Tato potrafil zjeść na noc cały słoik śledzi w oleju (tam sa zazwyczaj 4 płaty, cóż to dla faceta ;) , nawet nie odsączyć, tylko tak na szybko

do tofu smażonego w tłuszczu głębokim.

Na diecie wegańskiej też można się beznadziejnie żywić. Nie jest to domeną mięsożernych.

Ja też targam niesamowite ilości warzyw do domu. Rodziną mam czteroosobową w tym dwójkę maluchów więc jak bym gotowała dla 3 dorosłych.
Nie widzę różnicy w targaniu na obiad wegański czy wegetariański. Zawsze ręce do ziemi ;-)
A pochodzę z pięcioosobowej ( też gotowałam jakiś czas) więc wiem ile to zachodu :mrgreen:
No ale w perspektywie będę miała za jakieś 10 lat minimum dwóch nastolatków do wykarmienia 8-) Dobrze, ze lubią kasze. Obierać nie trzeba :-P

malva - 2013-01-03, 15:18

zou napisał/a:


Malva - ale masz fajnie, ze znalazłas coś dla siebie co Ci tak odpowiada! ! A jak na to trafiłaś?

rozpierała mnie energia , na forum veg jest o sporcie dział a tam temat o kalistenice- obejrzałam filmik na youtubie ,zaczęłam czytać i poczułam że to jest to
lubię też biegać ,ale o urazy kolan na niewłaściwym podłożu nietrudno ,tu się ma większa kontrolę nad wszystkim

dundunkini - 2013-01-03, 17:32

zou napisał/a:
dundunkini - a nie korzystałaś z wywaru z orzechów piorących (gotuje się w wodzie 15 minut i przelewa do psikaczki) do sprzatania oprócz właśnie enzymu? Na ręce są dobre kompresy z ciepłej oliwy (obłożyć gazą dłonie z oliwą i w woreczek foliowy oraz w ciepły recznik na 5 minut).


Nie probowalam jeszcze, ale wreszcie wyprobuje. Jesli chodzi o rece, to problem jest z suchoscia - mam na to maslo shea, ale tez chodzi o to, by zastapic srodki czystosci czyms bardziej naturalnym, najlepiej domowym, by im bardziej nie szkodzic. Jak kiedys uzywalam czegos eko, chyba Ecover, to nadal nie bylo dobre dla moich rak.

Ja robie zakupy i gotuje przede wszystkim tylko dla siebie, a i tak mi sie wydaje, ze duzo tego przynosze. Choc czasami jak porownuje koszyki, to wydaje mi sie ze nie jest tak zle - u mnie nie ma zapasu jogurtow, slodyczy, slodkich platkow, chipsow, coca coli czy napojow gazowanych i sokow. Nie kupuje wielu wegetarianskich rzeczy tego typu, ktore wiekszosc ludzi kupuje.

U mnie jakies przestawienie tez zaobserwowalam - mam nadzieje, ze nie jest to zwiazane tylko z nowym rokiem i ze nie przejdzie szybko. W ogole nie mam ochoty na slodycze, nieweganskie rzeczy, alkohol itd (w Sylwestra bardzo skromnie pod tym wzgledem bylo). Choc dzis sobie poogladalam rozne weganskie i drogie czekolady z mysla, ze to sobie kupie jak juz nie bede mogla wytrzymac ;)

Mam w ogole szczescie, bo tu gdzie mieszkam, nie jest trudno byc weganinem. Mam fajnie zaopatrzony sklepik u Krisznowcow doslownie trzy minuty od domu, mala weganska restauracyjke po drugiej stronie ulicy, i raz w tygodniu farmer's market z ekologicznymi warzywami i owocami 20 min autobusem. Trzeba wreszcie zaczac z tego korzystac.

Alispo - 2013-01-03, 17:53

Co do nerkowcow-teraz nie moge nie znalezc,chodzi o obrobke,ktora jest niebezpieczna dla pracownikow,gdy nie sa odpowiednio zabezpieczeni,tu jest link o pracy dzieci tez.. :/ i w komentarzach jest o tym wspomniane tez:
hxxp://www.ekonsument.pl/a66476_tysiace_dzieci_pracuje_na_farmach_orzechow_nerkowca_.html]hxxp://www.ekonsument.pl/a66476_tysiace_dzieci_pracuje_na_farmach_orzechow_nerkowca_.html

dundunkini - 2013-01-03, 17:57

Swietna strona, Alispo, ja juz przegladam. Dzieki.
ropuszka - 2013-01-20, 05:22

i ja idę w stronę wegan :->
myślałam o tym i tamtym i doszłam do wniosku, że trzeba się wyrwać z terroru ruskich pierogów ;-)

mam to szczęście, że np. jogurtów nie jadałam, bo kiedyś głupio dietowałam i żarłam te jogurty aż pewnego dnia otworzyłam lodówkę i poczułam wielkie NIE
żółty ser jadałam, ale nigdy nie mogłam zapamiętać, który to jest ten co mi smakuje, więc czasami nie mogąc sobie przypomnieć nie kupowałam wcale
akurat to co lubię najbardziej czyli wędzony i fetę można najłatwiej zastąpić tofu :-)
fancy sery były zwykle poza moim zasięgiem budżetowym ;-)

jakoś chciałam to odkładać itp. ale wolę zrobić teraz póki mam silną motywację ( jajka podrzuciłam współlokatorom, awaryjny sos serowy w torebce dostanie kolega :-P )

nawet uskuteczniłam szczwany plan na tymczasowe unikanie sklepów: kasze, strączki, makarony i różne rzeczy co mogą długo stać (czy to w szafce czy lodówie) zamówiłam online w tesco ;-) dobra sprawa, bo dźwigać nie trzeba no i pokusy mniejsze (tylko gorzka czeko i popcorn :-P )
a na bieżąco będę kupowała tylko warzywa i owoce oraz pieczywo :mryellow:

jedyne co mnie nie napawa optymizmem, to to, że już prawie nic gotowego sobie nie kupię (wiadomo, że gotowce niezdrowe, ale jednak) - lubię gotować, ale czasami chciałabym usiąść za stołem i po prostu dostać ciepły obiad ;-)

Alispo - 2013-01-20, 11:43

ropuszka napisał/a:


jedyne co mnie nie napawa optymizmem, to to, że już prawie nic gotowego sobie nie kupię (wiadomo, że gotowce niezdrowe, ale jednak) - lubię gotować, ale czasami chciałabym usiąść za stołem i po prostu dostać ciepły obiad ;-)

ee..nieprawda..nie wiem wprawdzie jakie masz konkretnie na mysli,ale spokojnie znajdziesz chinska zupke czy pierogi.

pałczi - 2013-01-20, 18:14

Alispo napisał/a:
spokojnie znajdziesz chinska zupke czy pierogi

O babo, daj mi patent na kupienie gotowych vegan pierogów. Miałam problem ze znalezieniem WEGETARIAŃSKICH :-|

ropuszka - 2013-01-20, 18:43

pałczi napisał/a:
Alispo napisał/a:
spokojnie znajdziesz chinska zupke czy pierogi

O babo, daj mi patent na kupienie gotowych vegan pierogów. Miałam problem ze znalezieniem WEGETARIAŃSKICH :-|


no właśnie, wszędzie ten szmalc :-x
w społemowskich garmażerkach są składy na karteczkach i teoretycznie można znaleźć tam coś wegetariańskiego - czy wegan nie wiem, tylko zastanawia mnie jedna rzecz: czy tłuszcz którym smarują pierogi, żeby się nie sklejały musi być w składzie? czy tłuszcz w którym smażą samosy musi być w składzie?

Alispo - 2013-01-20, 19:08

Powinien być w składzie.
Pierogi-z Biedronki,z kapustą i grzybami.
Tu jest troche gotowcow: hxxp://weganskiepysznosci.blogspot.com/search/label/DANIA%20GOTOWE?max-results=20
i np.też zupki vifona sa w wiekszosci ok(nawet te "z kurczakiem",chociaz nie wiem czy na pewno wszystkie)Inozynian w Vifonie jest ok,sprawdzony.

Sylwia8 - 2013-01-20, 19:34

ropuszka, super :)

Ja po 3 tygodniach jestem dalej bardzo bardzo na TAK, jest super, prawie wszystkie moje "problemy" z brakiem tego czy tego dawno umarły, dzisiaj uskuteczniłam z Maja przepyszne wegańskie babeczki bananowo-orzechowe dla babci i dziadka na święto a ostatnio zamówiliśmy sobie pizzę z tej naszej ulubionej pizzeri, bez sera (dzwoniłam pytać o ciasto, cienkie jest bez mleka :) a tylko na cienkim jemy) i wiecie co, ta pizza była pyszna, LEPSZA niż z serem, cudownie chrupiąca i tylko sosik i pieczarki, mniam! :)

To a propos gotowców - też czasem chcę usiąść i jeść, chociaż raczej wszystko robię sama...

A wegańskich czekolad jest od cholery jak się okazuje w zwykłych sklepach, tak że dla mnie bomba, niczego mi nie brak, póki co :)

ropuszka - 2013-01-20, 19:48

Alispo, dzięki :-) , jednak biedronkowe pierogi zawsze warto sprawdzać, bo zmieniały kiedyś producenta
zou - 2013-01-20, 19:54

P pyzy ziemniaczane kupne jecie? Takie zwykłe z ziemniakami i mąką ziemniaczana, na wodzie? Ja smaże cebule do tego na oleju i na te pyzy hajda, i w sumie już żadnych ruskich nie chcę. Kak komuś brak białego to moze pokruszyć tofu na to...To wtedy wygląda tradycyjniej...
adriane - 2013-01-20, 23:51

Alispo napisał/a:
Pierogi-z Biedronki,z kapustą i grzybami

Ja kiedyś kupiłam w Tesco (w Polsce) krokiety z kapustą i grzybami, których skład wydawał się ok. Kiedy jadłam tego krokieta, to znalazłam kość w kapuście :evil:
Widocznie czasem gotują kiszoną kapustę na kościach i tego na pewno nie ma w podanym składzie... Od tego momentu nie kupuję już takich gotowców niestety.

ropuszka - 2013-01-26, 12:29

tak mi dobrze szło, nie mam nawet ochoty na niewegan jedzenie, a tu zaproszenie od dawno niewidzianej koleżanki na imprezę... motyw przewodni: gofry :-x

mam przyjść z własnym ciastem czy co? :lol:

pałczi - 2013-01-26, 13:06

ropuszka, ale jeśli będziecie robić te gofry na miejscu, no to po prostu sama się zabierz do robienia ciasta :P
ropuszka - 2013-01-26, 13:12

pałczi napisał/a:
ropuszka, ale jeśli będziecie robić te gofry na miejscu, no to po prostu sama się zabierz do robienia ciasta :P


cała zabawa ma polegać na robieniu, bo koleżanka ma gofrownicę w kształcie myszki miki :lol: myślę jednak że opcja z dwoma ciastami jest najlepsza, bo jednak nie każdemu mogą moje gofry smakować - ale mam jeszcze trochę czasu, żeby popróbować przepisów na wegan gofry :lol:

Mikarin - 2013-01-26, 16:50

powoli chyba ja też będę wegan... Jogurty wywaliłąm dawni, maślankę też - kiedy na studiach kupiłam sobie taką maślaneczkę i coś mi nie podeszło w smaku - patrzę na skład, a tam żelatyna...
Co do zmiany smaku to prawda - zresztą sama zakładałam temat "Jak przekonać się do kaszy" :D teraz mam jaglaną, kukurydzianą, jęczmienną w domu, właśnie pożarłam samosy z nadzieniem z granoli, i jest fajnie 8-)
jakoś nie brakuje mi mleka, sera żółtego... jogurtów... gdzieś oglądałam, chyba na Polsacie, jak się laska wypowiadała, że do jogurtów dodają środek przeciwko pleśni, toksyczny dla ludzi, więc jak jeszcze kiedyś jadłam takie, to mi przeszło :)
Jedyna przeszkoda to mój chłop, bo kasz nie lubi, więc muszę gotować dwa obiady, ale jakoś teraz nie ma to dla mnie różnicy. Za nabiałem i jajami nie tęsknię. Zdąży mi się wprawdzie jeszcze zjeść takie naleśniki z jajkiem czy ruskie z serem, ale coraz rzadziej, i bardzo się z tego cieszę :)
I gotowe słodkie produkty już mi nie smakują, alleluja, coca-colę ledwo co przełknę, a kiedyś byłam od niej uzalezniona, więc udaje się, udaje :D :mryellow:

dundunkini - 2013-01-28, 02:25

No u mnie tez jest lepiej. Nie jestem wegan 100%, ale na mleko nie moge juz patrzec, sery, poza haloumni, ktorego nie jadlam od Sylwestra, nie kusza, jajka (o dziwo!) tez nie. W tym roku jadlam tylko raz kanapki z serem i jajkiem na szkoleniu - bo nie bylo niczego innego i pilam raz Baileys, no i zdarzylo mi sie zjesc nieweganskie ciasto.

Jestem na etapie nie kupowania nabialu i jajek i jedynie jedzenia czegos, co ma je w sobie jak mnie ktos czestuje, ale bardzo rzadko sie to zdarza.

Sylwia8 - 2013-01-28, 17:52

U nas podobnie, żadnego absolutnie nabiału już nie kupujemy, produktów ze składnikami takimi też nie (tylko cholera mleko w proszku cisną WSZĘDZIE :( więc trzeba sprawdzać nawet rzeczy, o którym by się nie pomyślało, że mogą je mieć), kawę pijemy czarną, w gościach częstujemy się "mieszanką krakowską" :-P lub gorzką czekoladą, innych rzeczy - niewiadomych - nie jemy, po prostu dziękujemy.
Niczego nam nie brakuje, za niczym nie tęsknimy, czujemy się coraz lepiej, mamy coraz więcej energii i uśmiechu na twarzy na widok tego, co na talerzu :)

Zrobiłam wyjątek raz, u mojej 80-letniej babci, która już i tak - chwała Jej za to! - zrozumiała, że nie jem mięsa więc nie chcę Jej szokować teraz za bardzo tym weganizmem - zjadłam ciasto, które na bank było z mlekiem i jajkami, no ale już trudno...

Bardzo fajnie czyta się, że u innych też do przodu, to daje taką siłę, że razem jest nas wiele i coraz więcej :)
Nasza 4-letnia córka też zaczęła bardzo dużo kumać w tym temacie i wielu rzeczy nie je już, nie upomina się o masło np. itp., z czego jestem przeszczęśliwa.

Wszystko jest dużo bardziej proste, niż wyglądało na początku, jak już wspomniałam gdzieś wcześniej, pewnie skończy się na raw ;)

Gdzieś widziałam taki podpis w stopce: "Nad Europą ciąży widmo - widmo weganizmu" - PIĘKNE! :lol:

Pozdrowienia dla wszystkich początkujących wegan(ek)!

dundunkini - 2013-01-28, 20:13

Super, Sylwia8, ciesze sie, ze tak dobrze u Was idzie i tyle radosci to sprawia.
malva - 2013-01-28, 20:22

dundunkini, dla mnie to jesteś weganką
najważniejsze to NIE KUPOWAĆ i nie wspierać tego przemysłu...

Mikarin - 2013-01-28, 20:30

I nagle się okazuje, ze zrobienie sycącego obiadu dla 3 osób bez sera, jajek i mleka jest łatwiejsze i - UWAGA - tańsze. Czy tylko mnie to dotyczy...? Bo mogę robić sałatki, ciecierzyce na 10 sposobów, soczewicę do wszystkiego, jakies gulasze, warzywa w sosach, placki, kluseczki, pyzy... słowem rewelka, nie-mąz się cieszy strasznie :)
A ja się cieszę, że mi mleko nie stoi w lodówce i nie śmierdzi :) I jakoś tak świeżej w kuchni :)
Bo tak na marginesie, jak w kuchni jest mięso - czyjejś, nie mówię, że mojej - ta ma ona taki specyficzny zapach... nie lubie go :/ Też tak macie, ze przechodząc koło stoiska z jajkami was odrzuca? Jakby odczuwanie zapachów i klasyfikacji na jadalne/niejadalne się zmieniła...

Sylwia8 - 2013-01-28, 21:42

Mikarin, wszystko co napisałaś - TAK! DOKŁADNIE!

I jeszcze co - mam wrażenie, że nie dość, że oczyszcza się ciało, to umysł też; mam jakąś taką świeżość patrzenia i myślenia, do tego wstaję rano i banan od ucha do ucha tak po prostu. A myślałam, że jestem pozytywną osobą... Teraz dopiero wiem, co to prawdziwy pozytywizm :) Śmiejemy się z mężem, że nawet nasz pies patrzy na nas z jeszcze większą miłością, że już nie robimy krzywdy jego braciom mniejszym. Co do karmienia jego samego - jeszcze mamy dylematy - całe życie jedzie na suchej, dość dobrej, ponoć zdrowej dla niego karmie i nie wiemy teraz czy to jego życie też wywalać do góry nogami czy już zostawić... Chociaż wczoraj myślałam, że padnę, jak zaczął wylizywać podłogę dookoła krzesełka, w którym Sara jadła marchewkę z żurawiną - wszystko posprzątał :lol:

I co jeszcze, o czym wspomniałaś - ta wrażliwość na smaki i zapachy - coraz mniej rzeczy w naszym odczuciu nadaje się do jedzenia - też tak macie?
Obżeramy się owocami, jemy warzywa, soczewicę, fasolę, kasze, ryże, makarony, orzechy, robimy mleczka wegańskie, pieczemy ciasteczka z farfocli po produkcji mleka, itd. i coraz więcej rzeczy wydaje się nam niejadalne...
Dużo rzeczy przygotowujemy sami i pomału dochodzimy do wniosku, że taki Kaufland jest nam do niczego nie potrzebny, bo prawie wszystko kupujemy na targu a w markecie już 3/4 sklepu omijamy bo nie mamy tam co kupić... Lady z mięsem omijamy z daleka już dawno, teraz lady nabiałowe, do tego w wielu rzeczach jest to cholerne mleko w proszku czy serwatka w proszku czy inne coś takiego, więc chwilami naprawdę przeraża mnie, że nie ma już prawdziwej żywności w sklepach :shock: Jeszcze chwila i zacznę sama mąkę mielić bo nie wiadomo czy do gotowej nie dodają mleka w proszku :-/

Sylwia8 - 2013-01-28, 21:45

dundunkini napisał/a:
Super, Sylwia8, ciesze sie, ze tak dobrze u Was idzie i tyle radosci to sprawia.


Dzięki i nawzajem, jak dla mnie to też jesteś już weganką, grunt to nie kupować, świadomie nie wybierać itd. A bardzo szybko idzie to w parze z tym, że się po prostu nie umie takich rzeczy jeść, nawet jak ktoś częstuje...

dundunkini - 2013-01-28, 21:49

malva, dzieki :) No w sumie tak. Najwazniejsze jest to, ze nie kupuje nabialu. W styczniu jeszcze mialam jakies wpadki, ale teraz sprobuje inaczej.

Jutro bedzie u mnie moj chlopak, z ktorym sie dlugo nie widzialam, bo wyjechal. On pije mnostwo herbaty w angielski sposob, czyli z mlekiem i cukrem. Mam nadzieje, ze mleko ryzowe z migdalami i orzechami laskowymi mu bedzie smakowalo.

Mikarin, racja, u mnie tez w kuchni lepiej, swiezej i milej. Strasznie sie ciesze ze wzgledu na jajka - bo naprawde uwielbialam gotowane i jajecznice i czesto mialam bardzo ochote. A teraz przeszlo zupelnie, wiec jesli jajka udalo mi sie wyrzucic, to teraz juz bedzie z gorki. I to jest fajne tak jak opisujesz, bo wyrzucajac nabial zmieniamy nawyki w sensie ze nie "musimy" juz zawsze miec w lodowce mleka, sera czy jajek, a to otwiera nas na nowe mozliwosci i probowanie nowych przepisow. Mi od poczatku tego roku towarzyszy ksiazka "Salads and side dishes from around the world" i chociaz nie jest to ksiazka weganska ani nawet wegetarianska (po prostu dodatki i salatki sa na ogol wege), to nie ma tam ani jednego przepisu z miesem czy ryba, a poza tym jest tylko niewiele z jajkami czy jogurtem (bo jak jest mleko to przeciez zaden problem by uzyc roslinnego). Strasznie mi sie podoba, ze sa takie ogromne ilosci przepisow do wyprobowania i wlasciwie nie mam juz problemu "co ugotowac" jak wtedy, gdy odzywialam sie bardziej konwencjonalnie. Teraz mam problem pt. "Kiedy ja znajde czas by wyprobowac te wszystkie przepisy"! :)

Sylwia8 - 2013-01-28, 21:58

dundunkini napisał/a:


Jutro bedzie u mnie moj chlopak, z ktorym sie dlugo nie widzialam, bo wyjechal. On pije mnostwo herbaty w angielski sposob, czyli z mlekiem i cukrem. Mam nadzieje, ze mleko ryzowe z migdalami i orzechami laskowymi mu bedzie smakowalo.


To może daj mu do obejrzenia ten film, w temacie którego piszemy? :-D

Chociaż u nas, przyznać to muszę, kropką nad "i" okazał się ten:
hxxp://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM

Ja też miałam dylematy co podam gościom do kawy, w tej chwili mam to gdzieś :) Mam w lodówce mleko ryżowe waniliowe (bardzo dobre, z którym sama czasem piję kawę bo tak to czarną już teraz), jakby nie smakowało - sorry...
Wiadomo, jak chłopak, to nie ma sorry, tylko chciałoby się dopieścić :) Ale ja bym spróbowała pokazać mu, że to mleko tylko mu szkodzi...

ropuszka - 2013-01-29, 00:15

u mnie kropka nad "i" zapadła jak sobie po prostu leżałam przed snem
bez okresu przejściowego i żegnania się z jakimś produktem - po prostu tak wyszło i czuję się z tym dobrze i tak jakby to było ;-)

bardzo się też cieszę, że zorganizowałyśmy się w tym wątku :->

dundunkini - 2013-01-29, 00:46

Sylwia8, sprawa z moim chlopakiem nie jest wcale taka prosta. Nie jestesmy jeszcze po pierwsze razem dlugo, dopiero jakies 4 miesiace. Po drugie on jest z zupelnie innej kultury - pochodzi z Gambii, jest muzulmaninem. Kupuje wylacznie mieso halal w sklepach arabskich, tureckich czy afrykanskich. Akceptuje moj weg(etari)anizm, zwlaszcza po tym jak wytlumaczylam mu, ze dla mnie niejedzenie miesa jest jak dla niego niepicie alkoholu - szanujemy to u siebie nawzajem. W tej chwili nie czuje, zeby byl to odpowiedni czas na takie rozmowy czy przekonywanie. On dobrze gotuje, po gambijsku, i raczej nie bedzie z tym problemu - stwierdzil: "Mozemy jesc po wegetariansku, ale ja co pare dni bede gotowal cos z miesem". Ale nie mowie nie, zobaczymy jak bedzie - on mieszka w Anglii dopiero od jakiegos czasu i nie wiem, czy sie orientuje w tym, w jaki sposob na Zachodzie produkowane jest mieso i nabial. Na pewno nie przekonam go do wegetarianizmu, ale moze bedzie inaczej na to patrzyl. Ciagle mi mowi o tym, jak to jedzenie w Anglii jest nieswieze - chodzi o warzywa i owoce- nawet na bazarach - w Gambii wszystko z ogrodka trafia od razu na targ i jest zawsze swieze, on wyczuwa te roznice. Moze zrozumie w takim razie tez to, ze produkcja miesa na Zachodzie to zupelnie inna bajka niz tam.

Mikarin, fajna ta ksiazka, dzieki :)

Mikarin - 2013-01-29, 07:56

dundunkini napisał/a:
Ciagle mi mowi o tym, jak to jedzenie w Anglii jest nieswieze - chodzi o warzywa i owoce- nawet na bazarach - w Gambii wszystko z ogrodka trafia od razu na targ i jest zawsze swieze, on wyczuwa te roznice.
holy truth...
A książkę bierzcie, bo jutro post wygasa ;)

Alispo - 2013-01-29, 09:52

dundunkini napisał/a:
Ale nie mowie nie, zobaczymy jak bedzie - on mieszka w Anglii dopiero od jakiegos czasu i nie wiem, czy sie orientuje w tym, w jaki sposob na Zachodzie produkowane jest mieso i nabial.

Przynajmniej jest mniej miesa halal,co do uboju nie ma chyba nic gorszego..(o ile mozna mowic o stopniowaniu okrucienstwa)
Dziewczyny-fajnie was czytac,ostatnio tyle wokol mnie pozytywnych przemian,optymistycznie jakos patrze na swiat(w odroznieniu od mojego faceta marudzacego ciagle-"i jak tu przekonac ludzi do weganizmu","i tak wszyscy chca jesc mieso bo maja w d..' itd,blabla bla ;-)

Mikarin - 2013-01-29, 11:05

Alispo, może i tak, ale jak mój chłop poszedł wczoraj oddać krew (grupa 0 Rh-, więc w PCK go kochają) powiedział lekarzowi, że ostatnio go nie dopuszczono, bo miał za mało hemo, do tego powiedział, że ja jestem wege i on z musu niemal też - na co UWAGA - lekarz wzruszył ramionami i odparł, że do jedzenia mięsa nie namawia, można je zastąpić strączkami, to nie jest problem. Ha! i wyszło na moje :)
J. chciał mi udowodnić, że ten spadek hemo to z powodu braku mięsa i powiedział, ze będzie jadł mięcho codziennie/co drugi dzień. Wruszyłam ramionami, bo to w końcu jego sprawa. Nie jadł go częściej niż raz w tygodniu, czyli tak samo jak do tej pory, ale za to ja gotowałam z uporem maniaka - i hemo mu podskoczyła z 10,5 do 13,7 :D 8-) ]:->

dundunkini - 2013-01-29, 11:11

Alispo napisał/a:

Przynajmniej jest mniej miesa halal


No wlasnie. Troche odbiegam od tematu, ale z jednej strony ciesze sie z jego dosc surowego islamu, bo w Afryce mieso jest drogie i raczej nie jada sie go czesto. Emigranci z Afryki w Anglii zaczynaja go pochlaniac wiecej, bo jest tanie i ogolnie dostepne i niestety czesto jadaja to najgorsze mieso z supermarketow. Muzulmanie jedzacy halal maja troche mniej wyboru.

Sorry za tak miesny temat.

Mikarin - 2013-01-29, 11:19

dundunkini, ale w Chinach na przykład taka typowa zupa tez jest z mięchem, ale to są takie ścineczki i kawałeczki, że kawałkiem 150 g naje się cała rodzina i jeszcze zostanie. To Europa i USA wynaturzyły nawyk pochłaniania mięsa - SS jedli mięso 3 razy dziennie jako podstawę posiłku! W "Wiecznej Treblince" ciągle się o tym wspomina... Więc chyba przerobienie faceta Twojego na wege nie powinno być problemem. Włacz mu wzmiankowany wyżej wykład, to kijem przez szmatę założę się.
Sylwia8 - 2013-01-29, 13:06

Mikarin napisał/a:

A książkę bierzcie, bo jutro post wygasa ;)


Wzięłam :) Bardzo fajna, dzięki

dundunkini - 2013-01-29, 13:15

Mikarin, no wlasnie o tym mowie odnosnie zachodniego jedzenia.
Nie jestem pewna co do weganizowania mojego chlopaka, najlepiej pewnie bedzie "przez zoladek do serca", po prostu przekonam go przynajmniej do smacznych potraw wege, co nie jest trudne. Bo jak on robi swoja narodowa potrawe - sos z orzechow ziemnych z warzywami i miesem, do tego ryz jollof z papryka, pomidorami i warzywami, to mieso jest tylko mala czescia tego posilku. Dlatego wydaje mi sie tez, ze wbrew pozorom (inna kultura i religia) latwiej mi sie z nim dogadac niz jakbym miala zyc z Polakiem jedzacym ciagle schabowe i kielbase czy parowki :mrgreen:

Ksiazke pobralam :)

Sylwia8 - 2013-01-29, 13:17

dundunkini, rozumiem Cię oczywiście, nie można nikogo zmieniać na siłę, zwłaszcza jak związek świeży i faktycznie różnice kulturowe spore... Ale co mi przyszło na myśl - niezależnie od kultury, w jakiej zostaliśmy wychowani, wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, mamy te same uczucia, empatię, tak samo kochamy i tak samo cierpimy, i pewnie tak samo współczujemy zwierzętom, tylko wszędzie tak samo wciska nam się ten kit, że mięso jest nam potrzebne do życia i wielu ludziom ciężko pomyśleć inaczej... Ja jestem daleka od agitowania kogokolwiek (chociaż z drugiej strony mam ochotę zawalić skrzynki wszystkim, których znam linkami vegan)) ale myślę, że jak jest się z kimś blisko to można sobie pozwolić na trochę więcej... Życzę Ci, żeby tego gotowania z mięsem było u Was jak najmniej a w końcu może i wcale :)
Sylwia8 - 2013-01-29, 13:25

ropuszka napisał/a:


bardzo się też cieszę, że zorganizowałyśmy się w tym wątku :->


Ja też :) Nawet wczoraj mówiłam mężowi, że na WD kilka osób w tym samym czasie przechodzi na vegan i że ma się podobne wrażenia, myśli i takie pozytywne nastawienie i to jest zajebiste :)

W Stanach jest już ponoć 7 mln wegan, ciekawe ilu u nas...

Sylwia8 - 2013-01-29, 13:26

Mikarin napisał/a:
To Europa i USA wynaturzyły nawyk pochłaniania mięsa - SS jedli mięso 3 razy dziennie jako podstawę posiłku!


OMG!! to jak w naszym przedszkolu :evil:

Mikarin - 2013-01-29, 14:15

Sylwia8 napisał/a:
Ja jestem daleka od agitowania kogokolwiek (chociaż z drugiej strony mam ochotę zawalić skrzynki wszystkim, których znam linkami vegan))
Zagituj mnie, nie pogardzę :) a jak czegoś nie będe znała to zaspamuję linkami ciebie ]:->
Sylwia8 napisał/a:

Mikarin napisał/a:
To Europa i USA wynaturzyły nawyk pochłaniania mięsa - SS jedli mięso 3 razy dziennie jako podstawę posiłku!
OMG!! to jak w naszym przedszkolu
A myślisz, że czemu wojska niemieckie podczas II wojny rekwirowały cały żywy inwentarz? Bo jedli nadziewane przepiórki na śniadanie, jakieś ogromne potrawki z dwóch zwierzy na obiad i pieczyste na kolację, jak chcesz, mogę Ci znaleźć wzmiankę. też mnie to dziwi, ale ponoć to był sposób na redukcję stresu u tych pracujących w obozach - podniesienie stopy życiowej przez "pasienie" ich mięsem. Część z tej wałówki mogli np. wysłać swoim rodzinom na święta, jakieś gęsi czy coś... W jakimś opracowaniu, które ostatnio oglądałam było nawet o tym, że jak w Norwegii SS zarekwirowało wszystko, cały żywy inwentarz (kury, krowy, świnie - wszystko), to nagle spadła umieralność na zawały i miażdżyce. Wyjechali Niemcy, poziom wrócił do stanu poprzedniego i powoli się podnosi...
Poza tym jak tylko mój dostanie wypłatę muszę zdonatować TO: hxxp://www.worldgoveganweek.org/vegan_kit_order.htm bo sobie zamówiłam u nich papierową wersję - przeczytam i zaniosę do Świnek Trzech we wro, niech się inni edukują;
a tu jest wersja do druku: hxxp://www.worldgoveganweek.org/resources.html
A tu jest fajny artykuł: hxxp://www.idausa.org/campaigns/vegan/vegan.html
A pomyśleć, że kiedyś wegan było dla mnie nie do pomyślenia. Jak zaczęłam czytać, to stwierdziłam, że to oszołomstwo i koniec, jakieś zbiorowe pranie mózgu, bo sami skrajni aktywiści... a potem doszłam do wniosku, że jeżeli my nie będziemy aktywni do skrajności, to nic z tego całego dbania o zwierzęta nie będzie... więc chyba, jak powiedziała Jagodzianka, "w naturalny sposób ewoluować" :) :mrgreen: Jeny, cieszę się, że siedzimy w tym razem :)

ropuszka - 2013-01-29, 14:26

Mikarin napisał/a:
W jakimś opracowaniu, które ostatnio oglądałam było nawet o tym, że jak w Norwegii SS zarekwirowało wszystko, cały żywy inwentarz (kury, krowy, świnie - wszystko), to nagle spadła umieralność na zawały i miażdżyce. Wyjechali Niemcy, poziom wrócił do stanu poprzedniego i powoli się podnosi...


Forks Over Knives - i chyba chodziło też o nowotwory

malva - 2013-01-29, 16:57

dundunkini,
ale nie ma co się poddawać ;)

dundunkini - 2013-01-29, 23:09

malva, no wlasnie dlatego nie bede P. przekonywac do niczego ani zmieniac, jedynie smacznie (mam nadzieje :-) ) gotowac. Ale ciesze sie, ze udaje nam sie pomimo roznic siebie akceptowac pod wzgledem zywieniowym i ze P. jest otwarty na jedzenie bez miesa i ze dobrze gotuje.

Tez mi pomaga ten watek :)

dundunkini - 2013-01-30, 00:52

malva, wlasnie mi sie przypomnialo - mozesz dopisac jeszcze jednego muzulmanina, ktory jest wege - moja przyjaciolke Miriem - Francuska algierskiego pochodzenia :)

Wcale nie bronie muzulmanow pod wzgledem ich praktyk zwiazanych ze zwierzetami, ale tak sobie mysle, ze przeciez nasze zabijanie karpia na Wigilie tez odbywalo sie czesto na oczach dzieci (przynajmniej u mnie w domu tak bylo i wiem, ze nie tylko u mnie). Tam ten baranek jest w dodatku oddawany biednym. Na wsi u mojej rodziny zabijanie swini, kurczakow czy krolikow tez nie jest na ogol ukrywane przed dziecmi. Nawet zabijanie psow - zdarzylo sie na wsi, gdzie mieszkalam jako nastolatka - oddalismy szczeniaka sasiadom, ktorzy mieli 11-letnia corke, kilka tygodni pozniej szczeniak sie znudzil i go po prostu zabili... Ona o tym dobrze wiedziala i byla wtedy w domu. O topieniu szczeniat czy kociat tez dzieci czesto wiedza.

Okej, ponuro sie zrobilo, wrocmy do weganskich tematow.

Mikarin - 2013-01-30, 08:43

Dzisiaj na obiad seler w trzech odsłonach - sałatka, placki i smażony w panierce dla mojego chłopa :) Nie wiem... nigdy mi jeszcze warzywa tak nie smakowały jak teraz. Co nie zmienia faktu, ze jak teściowa przyniosła wczoraj Ptasie Mleczko z Wedla to pierwsza pochłonęłam :oops: Mam nadzieję, że jeszcze trochę i minie mi uzależnienie od słodyczy. A problem ten pojawia mi się najczęściej na jesieni - z jednej strony wpieprzam słodycze ile wlezie, a z drugiej strony ciągle jest w domu leczo, gulasze, tony jarzyn - no i w boczki słodycze idą :lol: Człowiek normalnie nie wie, co ma jeść, a jadłby codziennie i cały czas :)
Czekam wiosny, bo na razie mały wybór, a na przednówku to już w ogóle...

A tak z innej beczki - naoglądałam się tego Duriana Ridera i tak mi chodzi po głowie wprowadzenie na lato ogromnej ilości surowizny do jadłospisu :) Koleżanka mnie nakręciła, ze fajnie byłoby spróbować. Taki epizod raw. Brzmi ciekawie :)

seminko - 2013-01-30, 09:42

Mikarin napisał/a:
a jadłby codziennie

Hmmm... ;-)

Mikarin napisał/a:
A tak z innej beczki - naoglądałam się tego Duriana Ridera i tak mi chodzi po głowie wprowadzenie na lato ogromnej ilości surowizny do jadłospisu Koleżanka mnie nakręciła, ze fajnie byłoby spróbować. Taki epizod raw. Brzmi ciekawie

Ja polecam, spróbuj. Mnie służy poza sezonem zimowym ;-) Choć może i w zimie spróbuję. Przyszłej ;-)

Sylwia8 - 2013-01-30, 12:17

Mikarin, tyle na raz chcę powiedzieć teraz, że nie wiem od czego zacząć ale ok, po kolei:

- co do ataków na słodycze - też tak miałam, mój chłop też i chyba większość ludzi tak ma. Przeszło nam wiesz kiedy? Jak przeszliśmy na weganizm płynący w kierunku raw :-D i teraz:

- też kocham Duriana :-P Mąż nie jest zazdrosny bo razem go kochamy :mryellow:

Biorąc to wszystko do kupy cuzamen, po pierwsze - odrzucając nabiał a głównie mleko, odrzucasz ogromne ilości dostępnych słodyczy, bo wszędzie pchają to cholerne mleko w proszku. Zostają więc domowe wypieki, gorzkie czekolady - które są znacznie smaczniejsze! ale których nie da się zjeść w takiej ilości jak mlecznych, a przede wszystkim - my poszliśmy mooooocno w stronę owoców i TO JEST TO! Nie ciągnie Cię do słodyczy W OGÓLE!

Powiem Ci tak, ja jestem całe życie chuda i nie umiem przytyć, mój mąż całe życie walczy w wagą i oponą. Od niecałego miesiąca naszej wegańskiej diety jemu zmienia się SYLWETKA z dnia na dzień bez utraty wagi a ja przestałam chudnąć w oczach (co przy karmieniu piersią idzie u mnie atomem). Wygląda na to, że oboje zmierzamy w kierunku WŁAŚCIWEGO wyglądu bez jakichkolwiek starań. Co robimy? Jemy z radością wegan płynących w kierunku raw :) Konkretnie wygląda to mniej więcej tak:

- owoce pociskane owocami a na to owoce :) Od rana do popołudnia

- warzywa do obiadu ale głównie takie, które nie wymagają zbyt wielkiej obróbki (ziemniaki normalnie gotowane owszem, ale przede wszystkim brokuły, szpinak, papryka, cukinia, pieczarki, itd - tylko i wyłącznie wrzucone na chwilkę na patelnię, przemieszane z czymś tam (przyprawami albo sosem albo pestkami albo co tam mi przyjdzie do głowy) i od razu zdjęte - żadnego wielkiego gotowania, smażenia, pieczenia! to jest tylko trochę ogrzane, żeby wyrównać do temperatury ugotowanego makaronu, kaszy, ryżu czy czegoś tam; marchewka głównie starta na tarce, czasem lekko podgotowana do zielonego groszku

- strączki głównie w postaci past do chleba (który JESZCZE jemy) albo soczewica czerwona podgotowana lekko

- orzechy głównie w postaci zajebistych wegańskich mleczek a z farfocli pieczemy ciasteczka :)

- jemy PROSTO - to już zresztą od dłuższego czasu - wyznajemy zasadę, że prościej znaczy lepiej (nie tylko w jedzeniu ale TEŻ) - czyli jak najmniej mieszania składników, jak najmniej mieszania przypraw, jak najmniej przetwarzania jedzenia - kurde, to jest kwestia na osobny wątek :) gotujemy tylko to, co trzeba ugotować czyli makaron, kasze, ryż, ziemniaki, strączki, NIE PRZERABIAMY niczego ugotowanego na kotlety (czyli ugotować coś, pomieszać z czymś, opanierować i jeszcze usmażyć - NIE)

- od dłuższego czasu nie mieszamy białka z węglowodanami (no z wyjątkiem tego chleba z pastą ale jak inaczej zjeść zajebisty "smalec" z białej fasoli?) - a to jest główny powód tycia ludzi (więcej na ten temat opowiada fajnie Michał Tombak, nie wiem czy znasz gościa - jedni uważają go za oszołoma, inni wierzą w niego jak w Boga, my przeczytaliśmy książkę, uznaliśmy, że wiele ma racji, wiele pokrywa się z zaleceniami innych zdrowych diet i wprowadziliśmy w życie podstawowe zasady - od razu lepiej!)

- no i najważniejsze, o czym mówi nasz kochany Durian - WĘGLE, WĘGLE i jeszcze raz WĘGLE! Zaczynamy dzień od węgli, ładujemy cały dzień, do tego trochę tłuszczu i na koniec, na wieczór białko, które w nocy ma czas spokojnie się przetworzyć (o czym też mówi Tombak).

- ciepły posiłek jemy tylko raz i to jest obiad, odchodzimy nawet od jaglanki, którą kochaliśmy na śniadanie na rzecz bananów z daktylami :)

I nie, nie tyje się od owoców ani od makaronu, tyje się od złego łączenia produktów.
Mirek w tej chwili "jedzie" na bananach, ananasach, orzechach, makaronie czyli wszystkim tym, co jest wszędzie podawane jako zło totalne przy odchudzaniu i... chudnie w oczach i to nie z głodu :mryellow:

Kwestia zimna, o czym wspomina seminko - też się o to bałam trochę, zwłaszcza, że do tej pory starałam się żywić nas zgodnie z 5 przemianami, jeść rozgrzewające zimą a ochładzające latem itd. Ale jak nie spróbujesz to nie wiesz, i wiecie co - po zjedzeniu 4 bananów i kilku ciastek owsiano-orzechowo-kokosowych na śniadanie jeszcze teraz nie jestem głodna, nie ciągnie mnie do słodycza żadnego i jest mi tak ciepło, jakbym przed chwilą zjadła gorącej zupy a siedzę w fotelu i mała wisi na cycu :) W ostatnie mrozy wychodziłam na dwór w bluzce bawełnianej i ciepłej kurtce i czułam mróz tylko po nosie, swetry są mi zupełnie niepotrzebne bo jest mi normalnie ciepło. Mirek też miał zawsze problemy z marznięciem ciała, pierwszy raz w życiu nie jest mu zimno i w zasadzie to zima nam nie przeszkadza.

Rozpisałam się straszliwie i przepraszam ale wiem, że nic tak nie przemawia do mnie jak konkretne przykłady na konkretnych ludziach więc może coś z tego co napisałam ktoś wykorzysta też w swoim życiu... Teraz zresztą mam taki power, że mogę o tym jedzeniu gadać i gadać :) Pozdrowienia!

Mikarin - 2013-01-30, 12:51

Sylwia8, normalnie wchodzę na ten wątek z wypiekami na twarzy :D
Co do dużej ilości przetwarzania - zapamiętam i wprowadzę w życie. Tylko jak ja teraz krokiety zrobię :P
Co do diety niełączenia - za mało wiem na ten temat, ALE dietetyczka moja kiedyś mi wspomniała, że to faktycznie ma silne podstawy naukowe, więc pewnie się doedukuję w najkrótszym czasie :)
Białko na wieczór - A I OWSZEM, bo regeneracja ubytków w organizmie naszym zachodzi w nocy i właśnie białko się do tego wykorzystuje, więc jedzenie białka na noc tylko wzmaga proces regeneracji organizmu :mrgreen:
Sylwia8 napisał/a:
- orzechy głównie w postaci zajebistych wegańskich mleczek a z farfocli pieczemy ciasteczka
Nie umiem zrobić takiego mleczka :( próbowałam z ryżu i dupa - całość opadła na dno i no prostu okropnie to smakowało.
Sylwia8 napisał/a:
- warzywa do obiadu ale głównie takie, które nie wymagają zbyt wielkiej obróbki (ziemniaki normalnie gotowane owszem, ale przede wszystkim brokuły, szpinak, papryka, cukinia, pieczarki, itd - tylko i wyłącznie wrzucone na chwilkę na patelnię, przemieszane z czymś tam (przyprawami albo sosem albo pestkami albo co tam mi przyjdzie do głowy) i od razu zdjęte - żadnego wielkiego gotowania, smażenia, pieczenia! to jest tylko trochę ogrzane, żeby wyrównać do temperatury ugotowanego makaronu, kaszy, ryżu czy czegoś tam; marchewka głównie starta na tarce, czasem lekko podgotowana do zielonego groszku
A to wprowadzę w życie, bo chyba dobra rada :) Zresztą smacznie brzmi 8-)

Taki hint teraz, rozmawiałam wczoraj z kolegą moim, chemikiem. Powiedział mi, ze ludzie dzielą na dwa typy (jego zdaniem): jeden, który lubi zjeść raz, konkretnie, mało i kalorycznie oraz drugi, który może wpierdalać na potęgę i najlepiej niskokaloryczne, żeby nie wyglądać jak beczka. On jest wysoki i chudy niby szkielet, ja mam 172 cm wzrostu i ważę 80 kilo ( cóż...) i faktycznie - ja lubię się najeść konkretnie, czyli surówka moim przyjacielem, a on lubi jeść mało i konkretnie - czyli smażone, pieczone, wysokokaloryczne. I spytałam się, co sądzi o jajkach w proszku, mleku w proszku, serwatce w proszku (tak, jest coś takiego) - to sie mnie spytał, czy chcę, żeby sieć telefonii komórkowej szlag jasny trafił, bo jak on wiązankę puści, to żadna sieć tego nie wytrzyma :mrgreen: :mryellow:
Sylwia8 napisał/a:
Kwestia zimna, o czym wspomina seminko - też się o to bałam trochę, zwłaszcza, że do tej pory starałam się żywić nas zgodnie z 5 przemianami, jeść rozgrzewające zimą a ochładzające latem itd. Ale jak nie spróbujesz to nie wiesz, i wiecie co - po zjedzeniu 4 bananów i kilku ciastek owsiano-orzechowo-kokosowych na śniadanie jeszcze teraz nie jestem głodna, nie ciągnie mnie do słodycza żadnego i jest mi tak ciepło, jakbym przed chwilą zjadła gorącej zupy a siedzę w fotelu i mała wisi na cycu W ostatnie mrozy wychodziłam na dwór w bluzce bawełnianej i ciepłej kurtce i czułam mróz tylko po nosie, swetry są mi zupełnie niepotrzebne bo jest mi normalnie ciepło. Mirek też miał zawsze problemy z marznięciem ciała, pierwszy raz w życiu nie jest mu zimno i w zasadzie to zima nam nie przeszkadza.
O tak, tak! Jak jadłam nabiał marzłam strasznie - im więcej żółtego sera zapychało mi żyły tym więcej swetrów na siebie musiałam zarzucać. Zrezygnowałam z nabiału i całą zimę przy -12 śmigałam w cienkim swetrze, bo było mi GORĄCO... Albo zakładałam bluzkę na długi rękaw i na to kurtkę/płaszcz i koniec - a i tak się grzałam. Coś w tym jest :)
Mikarin - 2013-01-30, 12:52

Sylwia8 napisał/a:
kurde, to jest kwestia na osobny wątek
to załóż :oops:
ropuszka - 2013-01-30, 13:03

Mikarin napisał/a:
ja mam 172 cm wzrostu i ważę 80 kilo ( cóż...)


nie pytaj ile ja mam przy moim 159cm :roll:
ja bym była całkiem zadowolona z mojego odżywiania gdyby nie SMAŻENIE :oops:
trochę mnie powstrzymuje cena oleju z pestek winogron którego używam, ale wciąż to smażenie na oleju

słodyczowa jestem jak są słodycze - słodyczy nie ma (kupiłam dwie gorzkie czekolady 1,5 tyg temu - znikły i kolejnych nie ma)
gorzej ze słonymi przekąskami, no ale jakoś mniej ostatnio - tylko ten popcorn z mikrofali :oops:

pałczi - 2013-01-30, 14:00

Mikarin napisał/a:
Taki epizod raw. Brzmi ciekawie

Też mam zamiar, strasznie tęsknię za surowymi warzywami i owocami sezonowymi! ]:->


Sylwia8 napisał/a:
od dłuższego czasu nie mieszamy białka z węglowodanami

Ja z kolei czytałam, że połączenie białek z pełnoziarnistymi produktami zbożowymi to najlepszy sposób na dostarczenie wszystkich potrzebnych aminokwasów.
U nas zazwyczaj przybiera to formę warzywnego sosu ze strączkiem i kaszy, zgodnie z piramidą żywienia Desmond.

Mikarin - 2013-01-30, 14:02

pałczi napisał/a:
Ja z kolei czytałam, że połączenie białek z pełnoziarnistymi produktami zbożowymi to najlepszy sposób na dostarczenie wszystkich potrzebnych aminokwasów.
ALE u osoby dorosłej przerwa między dostarczeniem strączka a kaszy czy orzecha może wynosić nawet do 12 godzin, u dziecka 6. Więc - 12 godzin to wystarczający czas na co najmniej dwa posiłki.
pałczi - 2013-01-30, 14:20

Mikarin, no to tego już nie doczytałam. Dzięki ;)
dundunkini - 2013-01-31, 00:03

Tez mi sie ten watek coraz bardziej podoba. Sylwia8, super pomysl z tym, by nie przetwarzac warzyw za bardzo tylko lekko podgrzewac. Ja niestety czesto, zwlaszcza zima, mam ochote na smazone, czy to sie laczy z kalorycznoscia pokarmu?

Mam wrazenie, ze wlasnie u mnie kalorycznosc tego, co na ogol jem jest niewystarczajaca. Uzywalam ostatnio tego:
hxxps://www.supertracker.usda.gov
by przeliczac kalorie (ja mam problem z niedowaga, chociaz przy tym mam tez niefajnie wystajacy brzuch...). Link wzielam ze strony filmu Forks over knives, ale jest nietrafiony, bo wg amerykanskich zalecen zywieniowych. Nie wszystkie produkty mozna tam znalezc, w dodatku np. soczewice i inne straczki zaliczaja do warzyw a nie produktow bialkowych - efekt byl taki, ze wedlug tego food trackera jem za duzo warzyw i owocow, a za malo bialka, weglowodanow, nie wspominajac juz o nabiale (czyli zrodle wapnia wedlug nich :-? ). Traktuje wiec to z przymruzeniem oka, ale problem niskokalorycznosci (i czasami bywam glodna nawet jak caly czas cos jem) pozostaje...

ropuszka - 2013-01-31, 00:12

dundunkini, jak wpiszesz w google " gain weight vegan" wyskakuje dużo stronek, może znajdziesz jakieś porady/przepisy dla siebie - a na brzuch przy byciu ogólnie szczupłym też są cwiczenia ale nie pamiętam jak je znaleźć
dundunkini - 2013-01-31, 00:37

ropuszka, dzieki, znajde te stronki o przybieraniu na wadze przy wegan diecie. O cwiczeniach dobrze wiem, nie potrzebuje nawet linkow do stron, mam jedynie problem z zabraniem sie za te cwiczenia... :oops:

Musze chyba w ciagu dnia jesc wiecej orzechow i pestek przede wszystkim.

ropuszka - 2013-01-31, 00:47

dundunkini napisał/a:
Musze chyba w ciagu dnia jesc wiecej orzechow i pestek przede wszystkim.


najlepiej w formie płynnej - organizm podobno "zapomina" liczyć to co wypiliśmy i domaga się kalorii biorąc pod uwagę tylko to co jedliśmy

nie jest to pewna informacja, ale warto spróbować ;-)

Maple Leaf - 2013-01-31, 09:53

dundunkini, załóż sobie konto na cronometer.com- tam można sobie ustawić, czy chcesz przytyć, schudnąć czy utrzymać wagę; wylicza Ci dzienne zapotrzebowanie na kalorie; wpisujesz też swoją aktywność fizyczną, wzrost, wagę, płeć i co najważniejsze- rodzaj diety. Możesz na przykład sobie wpisać, że jesteś na 80/10/10 albo zwykłe vegan i na tej podstawie wylicza Ci, czy dostarczyłaś wszystkiego, co potrzeba. Moim zdaniem przydatne, choć czasem różne śmieszne rzeczy wychodzą (mi na przykład zawsze za dużo miedzi chyba czy czegoś tam) ;-)
Sylwia8 - 2013-01-31, 09:57

Mikarin napisał/a:
Sylwia8, normalnie wchodzę na ten wątek z wypiekami na twarzy :D


mnie też podoba się coraz bardziej :-D

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:00

Mikarin napisał/a:

Co do dużej ilości przetwarzania - zapamiętam i wprowadzę w życie. Tylko jak ja teraz krokiety zrobię :P


Od czasu do czasu czemu nie, ja też CZASEM robię kluski ziemniaczane czy kotlety sojowe ale głównie jemy wszystko w podstawowej postaci czyli patrzysz na to i wiesz co jesz a nie zastanawiasz się, z czego tym razem ten klops namieszany? ;)

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:04

Mikarin napisał/a:

Co do diety niełączenia - za mało wiem na ten temat, ALE dietetyczka moja kiedyś mi wspomniała, że to faktycznie ma silne podstawy naukowe, więc pewnie się doedukuję w najkrótszym czasie :)


W telegraficznym skrócie chodzi o to, że węglowodany i białko trawią się w różnym czasie i potrzebują różnych soków trawiennych, więc organizm męczy się z trawieniem jedzenia zamiast czerpać z niego energię potrzebną do pracy np. Druga sprawa że te szybciej strawione węgle popychają niestrawione jeszcze białko dalej i te resztki gniją w jelitach zanim zostaną wydalone, stąd kłopoty z brzuchem, wagą i choróbska.
Dużo gadania, najlepiej przeczytać - "Jak żyć długo i zdrowo" Michał Tombak.
My wątroby sobie nie czyścimy ;) ale zasady żywieniowe wprowadziliśmy w dużej mierze i to naprawdę ma sens. O białku mówi dokładnie to co napisałaś.

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:14

Mikarin napisał/a:

Sylwia8 napisał/a:
- orzechy głównie w postaci zajebistych wegańskich mleczek a z farfocli pieczemy ciasteczka
Nie umiem zrobić takiego mleczka :( próbowałam z ryżu i dupa - całość opadła na dno i no prostu okropnie to smakowało.


Przyznam się, że z ryżu nie robiłam jeszcze bo mi się nie chce stać przy garnku 2 godziny. Idę do Rossmanna i kupuję kartonik ryżowego waniliowego za 6 zł i mam to na tydzień. Ale robimy takie:

- z orzechów włoskich lub laskowych - moczysz orzechy przez noc (im dłużej tym są słodsze), rano płuczesz, blendujesz z wodą mineralną (taka ilość wody jaka konsystencja mleka Cię interesuje, zazwyczaj 1:4), odcedzasz przez gęste sitko, gazę, pieluszkę, co tam masz i pijesz :) Ludzie dodają do tego jeszcze tłuszcz, cukier ale ja się pytam PO CO?

- owsiano-kokosowe - moczę płatki owsiane górskie i wiórki kokosowe, dalej tak samo jak z orzechami tylko do tego akurat daję mniej wody 1:1 i mam prawie jak zagęszczone z kartonika. Oczywiście można rozcieńczać dowolnie, można dosłodzić cukrem trzcinowym albo rozgotowanymi daktylami ale znowu PO CO? :) takie nam smakuje.

- nie robiłam jeszcze z migdałów i nerkowców bo ostatnio na targu nie mieli, jutro mam zamiar kupić i zrobić, ponoć boskie

Orzechowe jest pyszne, owsiano-kokosowe też pyszne i tańsze, no i nie trzeba łupać orzechów. Ale ponoć takie mleko orzechowe szklanka wieczorem i nie musisz jeść żadnego innego białka (!) i masz to traktować jak posiłek a nie napój. Dzieciom daje się 2x po pół szklanki.

Lily - 2013-01-31, 10:16

Ale to niełączenie dotyczy głównie węglowodanów i białek zwierzęcych. Bo taka np. soczewica ma w sobie sporo i węglowodanów, i białka - jak tego nie łączyć? :)
pałczi - 2013-01-31, 10:20

Maple Leaf napisał/a:
Możesz na przykład sobie wpisać, że jesteś na 80/10/10 albo zwykłe vegan


Założyłam i nie ma zwykłego vegan - można sobie ustalić po prostu preferowany stosunek tłuszczy do węglowodanów i białek.

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:43

Lily napisał/a:
Ale to niełączenie dotyczy głównie węglowodanów i białek zwierzęcych. Bo taka np. soczewica ma w sobie sporo i węglowodanów, i białka - jak tego nie łączyć? :)


Nie, białek w ogóle. Patrzysz na to, czego ma NAJWIĘCEJ i tak jak mówisz - soczewica jest super źródłem białka ale jest głównie węglowodanem. Więc spokojnie sobie jesz z kaszą i warzywami :)

ropuszka - 2013-01-31, 10:46

ja też sobie założyłam konto na cronometer.com :D
Sylwia8 - 2013-01-31, 10:47

Mikarin napisał/a:

Sylwia8 napisał/a:
- warzywa do obiadu ale głównie takie, które nie wymagają zbyt wielkiej obróbki (ziemniaki normalnie gotowane owszem, ale przede wszystkim brokuły, szpinak, papryka, cukinia, pieczarki, itd - tylko i wyłącznie wrzucone na chwilkę na patelnię, przemieszane z czymś tam (przyprawami albo sosem albo pestkami albo co tam mi przyjdzie do głowy) i od razu zdjęte - żadnego wielkiego gotowania, smażenia, pieczenia! to jest tylko trochę ogrzane, żeby wyrównać do temperatury ugotowanego makaronu, kaszy, ryżu czy czegoś tam; marchewka głównie starta na tarce, czasem lekko podgotowana do zielonego groszku
A to wprowadzę w życie, bo chyba dobra rada :) Zresztą smacznie brzmi 8-)



No, jest smacznie :)

Ja to robię tak, że w garnku gotuje się makaron czy kasza czy ryż (makarony razowe, ryż brązowy, kasze różne) i jak to już zaczyna się gotować rozgrzewam patelnię, na suchą wrzucam warzywa (są opłukane albo wyjęte z zalewy jak oliwki, więc przynajmniej mi nie tryska woda z tłuszczem po sufit) - kroję te najtwardsze, wrzucam na patelnię, kroję następne, dorzucam i mieszam, kroję trzecie i ostatnie, polewam łyżką oleju, mieszam, w międzyczasie jakieś przyprawy ale jak najmniej (sól zawsze), zależy co, DO TEGO TROCHĘ WODY ŻEBY SOS SIĘ ZROBIŁ, odcedzam to co w garnku i na talerze, na to mieszanka z patelni, jakieś pestki ale nie zawsze i smacznego :)
Olej w ten sposób nie dymi mi się na patelni tylko jest dodany jako tłuszcz do potrawy tak jak do zupy czy sosu czy coś a jedzenie nie jest ani suche ani usmażone :)

Mam w ten sposób obiad węgle + warzywa (+ tłuszcz); robię go max pół godziny od wstawienia wody w garnku, wszystko jest minimalnie przetworzone i smakuje tak jak smakować powinno, moim zdaniem oczywiście. Ale mój mąż potwierdza, że jedzenie nigdy nie było tak smaczne jak teraz.

Jakbyś chciała konkretne przykłady to chyba naprawdę założymy osobny wątek :mryellow:

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:49

dundunkini napisał/a:


Musze chyba w ciagu dnia jesc wiecej orzechow i pestek przede wszystkim.


WIECZOREM :) mleczko z orzechów albo miska słonecznika albo co tam lubisz - wieczorem

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:50

Mikarin napisał/a:
Sylwia8 napisał/a:
kurde, to jest kwestia na osobny wątek
to załóż :oops:


chyba wszystko do tego zmierza, haha!

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:54

Mikarin napisał/a:
pałczi napisał/a:
Ja z kolei czytałam, że połączenie białek z pełnoziarnistymi produktami zbożowymi to najlepszy sposób na dostarczenie wszystkich potrzebnych aminokwasów.
ALE u osoby dorosłej przerwa między dostarczeniem strączka a kaszy czy orzecha może wynosić nawet do 12 godzin, u dziecka 6. Więc - 12 godzin to wystarczający czas na co najmniej dwa posiłki.


No dokładnie tak :) czyli jemy strączki i jemy pełne ziarno ale OSOBNO.
Czyli strączki z warzywami. Kasze, makarony razowe z warzywami. Tez trzeba patrzeć, np. soczewica to węglowodan w przewadze, nie białko, chociaż oczywiście jest to super źródło białka :)

Sylwia8 - 2013-01-31, 10:59

Maple Leaf, ropuszka - i co, jak Wam się przydaje ten cronometer? Bo zainteresowałyście mnie tym, chętnie sprawdziłabym jak się ma to co jem codziennie do moich ponoć potrzeb...
Sylwia8 - 2013-01-31, 11:04

Jeszcze a propos mleczek wegańskich - produktem ubocznym jak wspomniałam u nas są ciastka.
Jednego dnia robimy z orzechów włoskich, papka po odciśnięciu idzie do lodówki (wygląda jak wielka kula lodów orzechowych :mryellow: ), następnego dnia z laskowych, druga kula do lodówki, trzeci dzień owsiano-kokosowe i wtedy mieszam farfocle wszystkie 3, dodaję mąkę z proszkiem do pieczenia, cukier trzcinowy, olej, wodę, nakładam łyżką na blachy do piekarnika i po 15 minutach mamy na następne 3 dni wielki talerz zajebistych ciastek :) Acha, połowę ciasta mieszam z kakao a połowę zostawiam jasną, naprawdę pyszne.

Sylwia8 - 2013-01-31, 11:09

Fajnie, że powstał nam osobny wątek :) Może więcej osób przyłączy się do rozmowy.
Chociaż już teraz się zastanawiam kto dzisiaj zrobi coś w tym domu skoro ja napierniczam w klawiaturę od śniadania 8-)

ropuszka - 2013-01-31, 11:09

Sylwia8, dopiero założyłam - wygląda obiecująco, przyda się przy chudnięciu, żeby nie zrobić sobie krzywdy przy okazji ;)

Sylwia8 napisał/a:
Jeszcze a propos mleczek wegańskich - produktem ubocznym jak wspomniałam u nas są ciastka.


ja pulpę z migdałowego dodałam do placków ziemniaczanych ( tzn starte na dużych okach ziemniaki, mąka pszenna, pulpa - bez odciskania )

Sylwia8 - 2013-01-31, 11:23

ropuszka napisał/a:
Sylwia8, dopiero założyłam - wygląda obiecująco, przyda się przy chudnięciu, żeby nie zrobić sobie krzywdy przy okazji ;)

Sylwia8 napisał/a:
Jeszcze a propos mleczek wegańskich - produktem ubocznym jak wspomniałam u nas są ciastka.


ja pulpę z migdałowego dodałam do placków ziemniaczanych ( tzn starte na dużych okach ziemniaki, mąka pszenna, pulpa - bez odciskania )


Ja bym chciała PRZYTYĆ :-P

A ja przy owsiano-kokosowym jeszcze mam "krem do rąk" - odciskam zawsze w rękach w takiej chusteczce tetrowej (niebielonej) i to co mi zostanie na rękach wcieram sobie w dłonie, ekstra. Ale człowiek ma pojechane czasem... :lol:

Maple Leaf - 2013-01-31, 11:37

Sylwia8, ja cronometer uwielbiam :-D Jak sobie założyłam w lato konto, to skrupulatnie wszystko wpisywałam i strasznie mnie rajcowało, że wiem, ile czego zjadam (w sensie składników odżywczywczych, ale nie ukrywam, że jak coś za Ciebie kalorie spożyte, a przede wszystkim spalone liczy, to jest miło). Teraz wpisuję sporadycznie- jak mi się przypomni albo jak mam poczucie, że już gorzej się odżywiać nie można 8-) Fajnie to motywuje do tego, żeby jednak zdrowiej jeść, bo aż mi czasem wstyd przed samą sobą, że coś takiego muszę tam wpisać.

Jeśli jada się "prosto" i nie korzysta z gotowców, to jest ok. Trudniej jest coś przetworzonego tam wpisać, bo jednak lista produtów bazuje na tym, co dostępne głównie w Stanach, Kanadzie, czasem jakieś Włochy się trafią. A wiadomo- w USA na przykład te same produkty, co u nas mają znacznie więcej cukru czy tłuszczu albo chemii (np. Oreo u nich jest wegańskie, ale taki syf tam ładują, że lepiej kijem nie tykać). Ja miałam przykładowy problem, żeby wpisac muffinki warzywne, które sama upiekłam, bo nic, co było na liście mi nie pasowało. Więc jakoś tam sobie to uśredniałam itd.

Ale generalnie- cronometer rządzi :mryellow:

Lily - 2013-01-31, 11:40

Ja też używałam przez pewien czas Cronometera, fajne to było, tylko zawsze miałam za mało żelaza, wapnia (ile bym nie zjadła produktów z tymi składnikami - może jakbym zjadła pół kilo pestek z dyni i 15 pęczków pietruszki to by wyszło OK) i witaminy E..., za dużo witaminy K i miedzi. No i faktycznie trzeba się nakombinować, żeby dodać np. kawałek szarlotki :P
Mikarin - 2013-01-31, 11:47

Sylwia8 napisał/a:
A ja przy owsiano-kokosowym jeszcze mam "krem do rąk" - odciskam zawsze w rękach w takiej chusteczce tetrowej (niebielonej) i to co mi zostanie na rękach wcieram sobie w dłonie, ekstra. Ale człowiek ma pojechane czasem...
A ja ci powiem tak, ze jesteśmy niewolnikami lodówki. Serio. Dwa razy w życiu zdarzyło mi się, że musieliśmy się przeprowadzić i na żadnym mieszkaniu nie było lodówki - sery, smarowidła, masło, jakieś dodatki psuły się tak szybko, że nie szło wyrobić, dużo się wyrzucało ... Teraz w lodówce mam w większości warzywa, żeby się nie popsuły, a cała reszta jedzenia jest sucha, pozamykana w słoiki. I staram się gotować tylko tyle, co jesteśmy w stanie zjeśc na raz i nie podgrzewać wieczorem czy kolejnego dnia. Zapychać się do końca warzywami, owocami... :) I powiem, że to niewolnictwo lodówkowe trochę mija, bo już nie chomikuję nie wiem jakich ilości jedzenia, co się potem psuje, trzeba przerabiać/wyrzucać i inne takie - a kolejne przerobienie np. zupy pomidorowej na sos do warzyw już się wiąże z podgrzewaniem, czasami z pół godziny etc, więc mimochodem wychodzi znów produkt wysokoprzetworzony. Jak gotuję kaszę, staram się ją zjeść na raz, najwyżej na dwa razy, najczęściej z synem.
I też mam w kuchni ile mogę pełnoziarnistych, brązowych... tylko mój chłop ich nie lubi. próbował i mu nie smakują (Szkoda, syn wcina na potęgę).
Sylwia8, postaraj się pisać w jednym poście, co? Bo spamujesz :P piszesz fajne rzeczy, ale wchodzę na wątek, a tam 3 strony twoich postów, trochę trudno się połapać...

A jak wygląda zjazd cukrowy? Wiem jak wygląda zjazd cukrzyka, któremu skoczył cukier (cóż, uroki ciąży), ale taki typowy zjazd po słodyczach... ile taki cukier trzyma, czego się można spodziewać... czy zjazd może dopaść po 5 godzinach? Wie ktoś...?

Edit:
O! Bojster wydzielił temat, suuuper :mryellow: :mrgreen:

Alispo - 2013-01-31, 11:53

Mikarin napisał/a:
A ja ci powiem tak, ze jesteśmy niewolnikami lodówki. Serio. Dwa razy w życiu zdarzyło mi się, że musieliśmy się przeprowadzić i na żadnym mieszkaniu nie było lodówki - sery, smarowidła, masło, jakieś dodatki psuły się tak szybko, że nie szło wyrobić, dużo się wyrzucało ... Teraz w lodówce mam w większości warzywa, żeby się nie popsuły, a cała reszta jedzenia jest sucha, pozamykana w słoiki.

My prawie z lodówki nie korzystamy,zwykle mamy mało żarcia w domu,i kupujemy i zjadamy na bieżąco,zwykle może ze 2 produkty w tej lodówce siedzą.Pewnie lepiej byłoby odłączyc,jest maleńka ale marnotrastwo to niezłe na pewno..

Mikarin - 2013-01-31, 12:01

I jeszcze z takich moich obserwacji... całkowicie inaczej się zmywa. Zauważyłyście? Nagle nie trzeba doszorowywać patelni, zmywać ton tłuszczu, nóż czasami wystarczy opłukac i jest czysty, bo się tylko coś szybko poszatkowało. Mniej płynu, może więcej wody, ale te naczynia jakieś czystsze moim zdaniem :mrgreen:
pałczi - 2013-01-31, 12:05

Co do Cronometera, to jednak mnie nie zachwyca. Mam wrażenie, że chce ode mnie strasznie dużo tłuszczu (łyżka orzechów, łyżka siemienia, łyżka pestek, a to dopiero połowa zapotrzebowania). Z drugiej strony, ich zdaniem spożywam 330% zapotrzebowania na węglowodany - jedząc kaszę na śniadanie i obiad :mrgreen:
Lily - 2013-01-31, 12:06

pałczi napisał/a:
Z drugiej strony, ich zdaniem spożywam 330% zapotrzebowania na węglowodany - jedząc kaszę na śniadanie i obiad :mrgreen:
O tak, ja po 2 kromkach chleba razowego na śniadanie byłam już na granicy ;)
Sylwia8 - 2013-01-31, 12:44

Mikarin napisał/a:

Sylwia8, postaraj się pisać w jednym poście, co? Bo spamujesz :P piszesz fajne rzeczy, ale wchodzę na wątek, a tam 3 strony twoich postów, trochę trudno się połapać...


Ok, tylko jak mam robić kilka cytatów w 1 poście to mnie coś trafia... Ale postaram się :)

Mikarin napisał/a:
też mam w kuchni ile mogę pełnoziarnistych, brązowych... tylko mój chłop ich nie lubi. próbował i mu nie smakują (Szkoda, syn wcina na potęgę).


Może źle zaczął? My próbowaliśmy już różnych firm i niektóre pyszne a niektórych zjeść się nie da z przyjemnością. Gdybym zaczęła od takiego "trudnego" też bym powiedziała, że to niedobre....

O zmywaniu racja - w kuchni jest ogólnie świeżej i czyściej... Lodówka powoli przestaje mi być potrzebna, teraz będziemy się przeprowadzać - kupujemy najmniejszą jaką się da.

dundunkini - 2013-01-31, 13:09

Maple Leaf, dzieki za tego cron-o-metera, przydaje sie. Juz nie wychodzi mi, ze mam niedobor bialka i wapnia :)
pałczi - 2013-01-31, 13:19

Sylwia8 napisał/a:
Lodówka powoli przestaje mi być potrzebna, teraz będziemy się przeprowadzać - kupujemy najmniejszą jaką się da.

U nas wręcz odwrotnie. Wprawdzie szafka zapchana kaszami, mąkami, strączkami, orzechami i pestkami, ale i warzyw trzeba sporo, żeby zapchać zapotrzebowanie kaloryczne. A że zakupy robimy raz w tygodniu, to lodówka jest pełna.

ropuszka - 2013-01-31, 14:40

Maple Leaf, CRON-O-Meter już podbił moje serce :mrgreen: wpisałam mój dzisiejszy śmieciowy jadłospis i okazał się wcale nie taki zły :-P
głównie chodzi mi o pilnowanie witamin, a proporcje tłuszczy i węgli na razie mnie nie interesują, zwłaszcza, że tam są różne do wyboru

bronka - 2013-01-31, 14:41

Sylwia8 napisał/a:
ily napisał/a:
Ale to niełączenie dotyczy głównie węglowodanów i białek zwierzęcych. Bo taka np. soczewica ma w sobie sporo i węglowodanów, i białka - jak tego nie łączyć? :)


Nie, białek w ogóle. Patrzysz na to, czego ma NAJWIĘCEJ i tak jak mówisz - soczewica jest super źródłem białka ale jest głównie węglowodanem

nie ma produktów, które składają się GŁÓWNIE z białka :roll:

Poli - 2013-01-31, 15:01

Takze polecam Cronometer , genialne urzadzenie :!:

Ja przeszlam na weganizm surowy od razu na głęboka wode w 2008 , przeszlam taki masakryczny detoks ze nigdy tego nie zapomne ;-)

Jak zaszlam w ciaze to zaczely sie mdlosci, i wszystko o intensywnym smaku i zapachu wywolywalo wymioty, moglam jesc tylko pomarancze i pomidory :roll: . Wiec postanowilam zaczas jesc cos gotowane aby nie zaglodzic sie i TO BYL MOJ BLAD :-( .
Jak zaczelam znowu jesc chleb to dostawalam przez pierwszy tydzien normalnie skretu kiszek, po tygodniu wprowadzenia gotwanego zachorowalam na grype , nigdy nie przechodzilam tak ciezko grypy. Moj system odpornosciowy podupadł, to samo bylo u syna.

Obecnie nie moge rzucic gotowanego :cry: dodatkowo zaczelma jesc jajka , bo tesciowa przynosi , ma kurnik i podjadam czasem ser od ktorego mnie boli brzuch , a i czekolade :evil: Chyba jestem sadystka , znecam sie nad wlasnym cialem :roll:

Tak tesknie za surowym, ale nie mam sily aby sie zebrac , tak sobie mowie ze to przez to ze karmie piersia to moje hormony jeszcze sa nie na tym miejscu co trzeba.

Nie tylko tesknie za lekkoscia , brakiem wzdec, plaskim brzuchem i chudoscia, czysta , nawilzona cera ! ale za "sprawnoscia umyslowa" , niesamowita klarowność , czystoc, czuje jak przeplywa tysiace mysli i rewelacyjna pamiec. Teraz jak ide do sklepu to musze robic sobie liste, poniewaz polowe zapominam , w domu to samo , mialam cos zrobic , ale zapomnialam co :-/

Ratunku :!:

Lily - 2013-01-31, 17:34

bronka napisał/a:
nie ma produktów, które składają się GŁÓWNIE z białka :roll:
Jeśli są jakoś przetworzone, to czemu nie? Tofu? Choć tak naprawdę pewnie jest w większości z wody :P
Mikarin - 2013-01-31, 17:36

Poli, to ciekawe co mówisz... a ile trwał ten detoks? Bo nie wiem, ile wytrzymać na takiej diecie, żeby sobie krzywdy nie zrobić :roll:
Powoli przechodzę na wegan, ale powoli... słodycze moim wrogiem :evil: mam ten nałóg do rzucenia, więc zobaczymy.
Na poprzednie wakacje obiad miałam np. full raw, tzn. kupowałam sobie kilo śliwek i wciągałam na obiad. Pycha było, ale się sezon skończył...
A miałaś może zjazd cukrowy? Jak to wygląda?

bronka - 2013-01-31, 17:37

Lily napisał/a:
Tofu?

około 10% białka

Sylwia8 - 2013-01-31, 17:49

pałczi napisał/a:
Sylwia8 napisał/a:
Lodówka powoli przestaje mi być potrzebna, teraz będziemy się przeprowadzać - kupujemy najmniejszą jaką się da.

U nas wręcz odwrotnie. Wprawdzie szafka zapchana kaszami, mąkami, strączkami, orzechami i pestkami, ale i warzyw trzeba sporo, żeby zapchać zapotrzebowanie kaloryczne. A że zakupy robimy raz w tygodniu, to lodówka jest pełna.


To fakt, jak raz na tydzień się kupi to jest pełno ale 2 dni i już więcej światła ;) Chodziło mi o to, że teraz potrzebuję pół półki na przechowanie "smalcu" z fasoli, paprykarza własnej produkcji, mleka i czegoś tam jeszcze, bo to są rzeczy, które szybko trzeba zjeść a resztę lodówki zajmują warzywa i niektóre owoce, bo większość owoców leży na parapecie. Kiedyś lodówka wypełniona była nabiałem i w skąpej części warzywami bo nie było już na nie miejsca.
Staramy się kupować warzywa 2 razy w tygodniu, żeby nie jeść przywiędłych a i tak czasem coś się wyrzuci niestety :( Dlatego wydaje mi się, że lepiej kupować częściej mało niż raz dużo. Nie mogę się doczekać wiosny i lata, będę codziennie po świeże na targ latać :)

Mikarin - 2013-01-31, 17:54

Sylwia8, ja mam zieleniak pod domem i wspaniałych ludzi tam. Babke sobie urobiłam, żeby mi jaglankę i kukurydzianą sprowadziła, bo nei chce mi się na drugi koniec miasta latać. Sprowadziła i zachwycona, bo ludzie do niej z połowy osiedla przyszli po tę jaglankę, jedna babka aż cztery przecznice, bo dla dziecka potrzebowała :D :lol: więc świeże zaopatrzenie 10 metrów od domu mam :D :lol: :mryellow: :mrgreen:
Mikarin - 2013-01-31, 18:18

Jestem na tym:hxxp://cronometer.com/#_=_ zapisana i jak podałam swój jadłospis to się okazało, że przekroczyłam tłuszcze trans i węglowodany ponad trzykrotnie :roll: w reszcie mam niedobory...
Malati - 2013-01-31, 18:45

Poli, a jak długo byłas na surowiźnie. Napisz coś więcej proszę w tym temacie. Ja sama myślę o 100 % raw w przyszłości i chętnie poczytałabym o Twoich doświadczeniach i ewentualnych wskazówkach. :-)
malva - 2013-01-31, 20:18

Mikarin napisał/a:
Poli, to ciekawe co mówisz... a ile trwał ten detoks? Bo nie wiem, ile wytrzymać na takiej diecie, żeby sobie krzywdy nie zrobić :roll:
Powoli przechodzę na wegan, ale powoli... słodycze moim wrogiem :evil: mam ten nałóg do rzucenia, więc zobaczymy.
Na poprzednie wakacje obiad miałam np. full raw, tzn. kupowałam sobie kilo śliwek i wciągałam na obiad. Pycha było, ale się sezon skończył...
A miałaś może zjazd cukrowy? Jak to wygląda?

spróbuj odstawić na raz nabiał ,pszenicę i słodycze,może się okazać ,ze nie ma nałogu -serio to mówię
ale trzeciego dnia jak się organizm oczyszcza może byc fatalny ból głowy- myślałam że zejdę

Mikarin - 2013-01-31, 20:40

malva, no właśnie ja po jakimś tygodniu miałam tak, że mnie ścięło z nóg, byłam tak zmęczona, wypompowana i w ogóle, ale za to najedzona kaszy i surówki z jabłka i marchwi, że musiałam się położyć spać, zupełnie jak cukrzyk, jakieś koszmary mi sie śniły, obudziłam się otumaniona i nie wiedziałam, co się dzieje :/
Ale jadłam tego dnia to chrzanione ptasie mleczko, więc nie wiem... :/

Sylwia8 - 2013-01-31, 21:11

Mikarin napisał/a:
malva, no właśnie ja po jakimś tygodniu miałam tak, że mnie ścięło z nóg, byłam tak zmęczona, wypompowana i w ogóle, ale za to najedzona kaszy i surówki z jabłka i marchwi, że musiałam się położyć spać, zupełnie jak cukrzyk, jakieś koszmary mi sie śniły, obudziłam się otumaniona i nie wiedziałam, co się dzieje :/
Ale jadłam tego dnia to chrzanione ptasie mleczko, więc nie wiem... :/


Może ptasie mleczko z trutką na szczury :evil:

To taki głupi żart ale jak to usłyszałam to stwierdzam, że jest jakiś sens w jedzeniu tylko tego, co wygląda tak, jak urosło... Fakt, nasze marchewki też nie są super extra zdrowe jak kiedyś ale jest szansa, że nikt mi do niej trutki na cokolwiek nie dosypie, wybielacza nie doleje i nie napluje na dokładkę.

Sylwia8 - 2013-01-31, 21:20

Mikarin napisał/a:
Bo nie wiem, ile wytrzymać na takiej diecie, żeby sobie krzywdy nie zrobić :roll:


No jak to ile, całe życie :lol:

Mnie się wydaje, że Poli krzywdę sobie zrobiła tym, że zaczęła znowu jeść trochę po staremu. Nie znam szczegółów ale na koniec postu sama mówi o tym, jak wspaniale się czuła wcześniej a jak źle czuje się teraz, to jest chyba najlepsza odpowiedź.

Poza tym - patrz na Duriana, czy on wygląda jakby se krzywdę robił? :-P

Mikarin - 2013-01-31, 21:26

Sylwia8, Durian jest szaleńcem (ale w tym szaleństwie jest metoda :lol: ). W kązdym razie wolałabym sobie po raz kolejny nie rozregulować metabolizmu, bo juz raz to zrobiłam i źle się to skończyło - mogłam jeść czekoladę, smażone itd. kilogramami albo się głodzić tydzień i waga nie drgnęła w jedną ani w drugą stronę ... :(
Malati - 2013-01-31, 21:56

Ja czasami myślę że najlbardziej optymalną dla mnie dietą jest jeden gotowany posiłek a reszta na surowo. I oczywiście całkowite wywalenie z diety cukru,białej mąki i przetworzonego żarła. Ja ostatnio pozwolłam sobie na więcej słodyczy bo ciągle były jakieś imprezy ze znajomymi i od razu poczułam się gorzej. U mnie to pogorszenia są mocniejsze w sferze psychiki niż ciała. Ja im więcej jem śmieciowego żarcia tym jestem bardziej rozdrażniona,ponura jęcząca itp :roll: Dlatego postanowiłam ograniczyć życie towarzyskie do czasu az nie zapanuje nad nałogiem cukrowym ]:->
Sylwia8 - 2013-01-31, 22:07

czarna96 napisał/a:
Ja czasami myślę że najlbardziej optymalną dla mnie dietą jest jeden gotowany posiłek a reszta na surowo.


I tak właśnie my jemy w tej chwili - tylko obiad jest gotowany, nie licząc ugotowania fasoli, żeby zrobić z niej smalec, no i tradycyjnie co niedzielę jemy naleśniki na śniadanie :) Czasem jeszcze jaglankę na śniadanie ale już raczej odchodzi do lamusa, bo jak porównam energię po jaglance a po bananach to wybieram banany a i orzechy wolę w postaci mleka wieczorem i ciastek potem.
I też mam wrażenie, że tak jest dla mnie najlepiej, zresztą można to porównać do fazy przejściowej do raw, gdzieś ta dziewczyna Duriana mówiła, że to może trwać tydzień, miesiąc albo całe życie.

Sylwia8 - 2013-01-31, 22:18

Ło matko!!!!! Założyłam CRONO, wpisałam wszystko co jadłam dziś, łącznie z wodą - czy zauważyłyście, że mają tam do wyboru wodę "Poland Spring"? :) - i powiem tak:

- za dużo czasu zajęło mi wpisanie wszystkiego i już z tego powodu nie wyobrażam sobie pisać tego codziennie - czy ja tak dużo jem czy tak długo się zastanawiam jak jest po angielsku kasza gryczana niepalona, nie wiem

- po całym dniu, w którym uważam, że za mało dzisiaj zjadłam, jak na moje potrzeby wyszło mi 160% energia i ogólnie wszystkiego więcej niż niby potrzeba, z witamin brak tylko D i w połowie zapotrzebowania omegi 3,6

Nie wiem, czy te hamerykańskie normy są inne niż nasze czy co ale - chociaż ogólnie jest to fajne, dam se spokój :)

P.S. Założyłam dietę 80/10/10 i wyszło mi dziś prawie idealnie. Czyli mogę spać spokojnie, że chyba wiem co jem...

Lily - 2013-01-31, 22:22

Sylwia8 napisał/a:
- za dużo czasu zajęło mi wpisanie wszystkiego i już z tego powodu nie wyobrażam sobie pisać tego codziennie - czy ja tak dużo jem czy tak długo się zastanawiam jak jest po angielsku kasza gryczana niepalona, nie wiem
Z czasem nabiera się wprawy, a produkty się zapamiętują w programie. Polecam przez parę tygodni pisać, człowiek nabiera rozeznania, czego ma za mało, czego za dużo i próbuje dorównać ;)
Mikarin - 2013-01-31, 22:23

Sylwia8, a mi się to nie podoba... jakoś tak nie widze tego. Węglowodany przekroczyłam trzykrotnie, a ty? i witamina K jakieś dziwne wyniki, 400 % normy :shock:
Sylwia8 - 2013-01-31, 22:33

Mikarin napisał/a:
Sylwia8, a mi się to nie podoba... jakoś tak nie widze tego. Węglowodany przekroczyłam trzykrotnie, a ty? i witamina K jakieś dziwne wyniki, 400 % normy :shock:


Ja węgle 169% ale przy mojej niedowadze w ogóle się tym nie przejmuję.
Ale mam coś czego nie masz na pewno - 20836% b12, buhahahahahahahhaaa, normalnie ryczę :mryellow: A wzięło się to pewnie stąd, że łykam normalnie 1 tabletkę B12 (naturelli) a do tego od dawna jem codziennie 10 tabletek spiruliny (natura vitalis).

No my, świadomi weganie 8-) , wiemy że wit b 12 z alg to nie to, crono tego nie wie.

Ciekawe jak się zmieni mój wykres jak wpiszę zaraz paczkę wegańskich czipsów i pół flaszki wina, które mam zamiar zaraz wciągnąć w ramach wieczoru na luzie ;)

Sylwia8 - 2013-01-31, 23:47

A propos lodówki :)

hxxp://rebelianci.org/473962/Lodowka

malva - 2013-02-01, 01:15

Mikarin napisał/a:
malva, no właśnie ja po jakimś tygodniu miałam tak, że mnie ścięło z nóg, byłam tak zmęczona, wypompowana i w ogóle, ale za to najedzona kaszy i surówki z jabłka i marchwi, że musiałam się położyć spać, zupełnie jak cukrzyk, jakieś koszmary mi sie śniły, obudziłam się otumaniona i nie wiedziałam, co się dzieje :/
Ale jadłam tego dnia to chrzanione ptasie mleczko, więc nie wiem... :/

ale jak przez parę godzin tak było i przeszło to był taki "kryzys ozdrowieńczy"
lub zatrułaś się ptasim mleczkiem
ja od kiedy jestem weganką raz zjadłam chleb z żółtym serem- grzankę - i następnego dnia myślałam że oszaleję -tak się strułam, bół głowy ,ciemno przed oczami ,cala zmulona

dundunkini - 2013-02-01, 01:31

Mikarin, ja tez tak mialam z witamina K. Mi wychodzi z jutrzejszego dnia (mam zaplanowane jedzenie), ze za malo wapnia, mimo ze w planach pomarancze, brokuly, figi i suszone morele... i tahini nawet. Nadal wychodzi tylko troszke ponad 50% dziennego zapotrzebowania...

Jakis czas temu jadalam tylko owocowe sniadania, spore (zazwyczaj 2 banany, pol melona, jakies dwie kiwi czy pare liczi czy winogrona - to bylo zima, stad ta egzotyka), bez kawy. Jadlam sniadanie okolo 7.30, przerwe w pracy mialam o 10.20 i nie bylam glodna, tylko kawe pilam, spokojnie mnie trzymalo do obiadu. Fajne to bylo, musze kiedys do tego wrocic.

Juz jestem uzalezniona od tego watku (i w ogole od Wegedzieciaka)...

Tez mam fajnie, bo sklepik Krisznowcow 2 minuty od domu, sklep cypryjski swietnie zaopatrzony warzywnie-owocowo (plus pyszne oliwki na wage i fajny turecki chleb) jakies 6 minut od domu. Kupowalabym organiczne warzywa i owoce u Krisznowcow, ale raz ze drogo, dwa - maja dostawe tylko raz w tygodniu, wiec nie zawsze jest swieze. Bede chyba robic wieksze warzywne zakupy raz w tygodniu na Farmer's Market i zamrazac to, czego nie dam rady zjesc - juz teraz mam zamrazarke pelna marchewki, selera naciowego, kapusty i brokulow (wszystko pokrojone).

Madź - 2013-02-01, 03:14

Obejrzałam ten film.

Jak długo nosiłam się przejściem z wegetarian na vegan, tak teraz chyba faktycznie coś mniue straszyć będzie - te jajka zwłaszcza :lol:

Zwłaszcza, że odkąd sama mieszkam, to się nie vegan rzeczy pojawiają u mnie najczęściej jako jogurt naturalny i jakaś czekolada, którą od babki dostanę, tak to raczej nic. Jak sama kupuję to właśnie warzywa, owoce, pestki... więc czzemu nie być konsekwentną jużdo końca.

Swoją drogą, nie myslałam wcześniej oi róznicy między wegetarianinem a weganinem w ten sposób hxxp://rebelianci.org/473982/Roznica

Ps. JA się tak pojawiam i znikam na tym forum :lol: Może w końcu zostanę na stałe 8-) 8-)

theloudestsound - 2013-02-01, 10:23

Madź A oglądałaś ten wykład: hxxp://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM ? odkąd ja obejrzałam nie tknęłam mleka w czystej postaci (potrafiłam wypijać litr dziennie! :shock: , teraz nie tykam już również w słodyczach i w ogóle jestem coraz bardziej na wegan drodze, tylko miód jem.
Mikarin - 2013-02-01, 10:25

A powiem wam tak, że ja mam kłopot z jedzeniem pod tym kątem, że się lubię najpeirw przegłodzić, a potem nawpier***ć i nie kontroluję, ile zjadłam :roll: :oops: I mam inny program, polski, do liczenia kaloryczności posiłku etc i okazało się, ze od tego tyję :lol: Cóż, trza się zweryfikować :)
Lily - 2013-02-01, 10:26

dundunkini napisał/a:
za malo wapnia, mimo ze w planach pomarancze, brokuly, figi i suszone morele... i tahini nawet. Nadal wychodzi tylko troszke ponad 50% dziennego zapotrzebowania...
Mnie tak cały czas wychodziło, mimo że nie jestem weganką i nawet czasem kawałek sera był... I witaminy K po kilkaset % - wystarczy zjeść np. kapustę czy jakieś inne liście zielone i od razu są straszne ilości.
Maple Leaf - 2013-02-01, 11:10

Sylwia8, jak masz za dużo kasy, to możesz sobie pobrać aplikację na telefon za jedyne 10zł i wtedy wpisujesz na bieżąco :-> Chociaż ja tam nie wiem, jak się cronometer w tej formie sprawdza, bo dychy na zbyciu nie mam i korzystam z wersji komputerowej. Z resztą, jak napisała Lily, po kilku wpisach będziesz szła, jak burza ;-)
Poli - 2013-02-01, 13:19

Mikarin napisał/a:
Poli, to ciekawe co mówisz... a ile trwał ten detoks? Bo nie wiem, ile wytrzymać na takiej diecie, żeby sobie krzywdy nie zrobić :roll:

A miałaś może zjazd cukrowy? Jak to wygląda?


Moj detoks 1 faza ;-) : zimne poty, osłabienie, zawroty, zmeczenie, bole glowy, raczej nie dalo sie normalnie funkcjonowac, najlepiej to polozyc sie i odpoczywac. A druga faza to oczyszczanie jelit, ale to zaczelo sie jak zaczeam jesc glownie owoce, mega biegunka, jeden dzien, od rana do nocy i spokoj pozniej :->

Nie wiem co sie rozumie pod pojeciem zjazd cukrowy, ale zapewne to bylo w pierwszej fazie detoksu i trzęsłam sie na mysli o czekoladzie , tak jej pragnelam , caly czas myslam tylko o czekoladzie.


Sylwia8 napisał/a:
Mnie się wydaje, że Poli krzywdę sobie zrobiła tym, że zaczęła znowu jeść trochę po staremu


Wlasnie,obecnie to ja znecal sie nad moim organizmem :oops:

czarna96 napisał/a:
Poli, a jak długo byłas na surowiźnie. Napisz coś więcej proszę w tym temacie. Ja sama myślę o 100 % raw w przyszłości i chętnie poczytałabym o Twoich doświadczeniach i ewentualnych wskazówkach. :-)


Czarna nie wiem co sie dokladnie interesuje , bylam na surowym 3 lata, na poczatku na zwyklej a pozniej przeszlam na 80/10/10.

Co moge doradzic to uwazac na tluszcze i jesc na wieczor , a w ciagu dnia owoce + warzywa zielone, typu szpinak , jarmuz czy brokul.
Jak cie intersuje to mam ksiazke 80/10/10 na chomiku , tam jest wszystko wytlumaczone ,podane takze menu, tylko jest po angielsku, ale zawsze mozna wrzucic do google translator :-)


dundunkini napisał/a:
Jakis czas temu jadalam tylko owocowe sniadania, spore (zazwyczaj 2 banany, pol melona, jakies dwie kiwi czy pare liczi czy winogrona - to bylo zima, stad ta egzotyka), bez kawy. Jadlam sniadanie okolo 7.30, przerwe w pracy mialam o 10.20 i nie bylam glodna, tylko kawe pilam, spokojnie mnie trzymalo do obiadu. Fajne to bylo, musze kiedys do tego wrocic.


Dundunkini to jest za malo jak az do obiadu, za malo energii i witamin, mineralow.

Co do cronometrka i ze przekracza sie normy o nawet 2000 to nie ma co sie przjemowac, naturalnych witamin nie da sie przedawkowac :-)

Madź - 2013-02-01, 14:07

Mikarin napisał/a:
A powiem wam tak, że ja mam kłopot z jedzeniem pod tym kątem, że się lubię najpeirw przegłodzić, a potem nawpier***ć i nie kontroluję, ile zjadłam
jno ja ogólnie wolę mało zjeść, bo generalnie bulimia obcami nie jest :-? :-? i tak naprawdę przechodzenie na weganizm jest jednym z jakichś środków zaradczych. Bo wege jestem od, żeby nie skłamać 14 lat.

theloudestsound napisał/a:
A oglądałaś ten wykład: hxxp://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM ? odkąd ja obejrzałam nie tknęłam mleka w czystej postaci (potrafiłam wypijać litr dziennie! , teraz nie tykam już również w słodyczach i w ogóle jestem coraz bardziej na wegan drodze, tylko miód jem.
dziś na dobranoc obejrzę na bank ;-)
ropuszka - 2013-02-01, 16:55

właśnie wybieram się na imprezę, o której wspomniałam w tym wątku i zrobiłam próbnego gofra z tego przepisu hxxp://mniammniamvege.blogspot.com/2011/07/najprostsze-weganskie-gofry.html
najlepszy domowy gofr jaki kiedykolwiek jadłam! :mrgreen:

a i jeszcze jedno: zawsze się dziwiłam czemu niektórzy uważają mleko sojowe z biedry za za słodkie. po dłuższym czasie używania mlek robionych w domu i kartonie mleka z rossmana oraz natumi użyłam naturalnego biedronkowego mleka do koktailu i jest TAKIE słodkie (to nie może być tylko kwestia mega dojrzałego banana :-P )

Madź - 2013-02-01, 17:12

ropuszka napisał/a:
zawsze się dziwiłam czemu niektórzy uważają mleko sojowe z biedry za za słodkie.

no dla mnie ono zaaawsze ZA słodkie było ;-) ale wanioliowe jako baza do koktajlu daje radę, zwłaszcza z ananasem i kiwi :mryellow:

malva - 2013-02-01, 17:23

Madź napisał/a:
ropuszka napisał/a:
zawsze się dziwiłam czemu niektórzy uważają mleko sojowe z biedry za za słodkie.

no dla mnie ono zaaawsze ZA słodkie było ;-) ale wanioliowe jako baza do koktajlu daje radę, zwłaszcza z ananasem i kiwi :mryellow:

bo jest za słodkie :mryellow:

Lily - 2013-02-01, 17:41

Oj, jest strasznie słodkie. Idealne na budyń, nie trzeba dosładzać :P
zou - 2013-02-02, 08:39

W książce Campbella było o tym, że normy amerykańskie są inne od tych dla pozostałych krajów. Jest tam rozdział o tym jak zawyżają one polecane dzienne spożycie białka, cukru itd. aby były legalnie nazywane "zdrowymi" pewne produkty na półkach sklepowych i podawane na nich % spożycia dzienne danego składnika. Więc pewnie ten program także moze zawyżać propozycje, jeśli stosuje te normy - stąd róznica w Waszym subiektywnym odczuciu własnego organizmu a tym co jako "zdrowe" zalecają Amerykanie... oficjalnie. Campbell pisał nawet o tym, że USA próbowały wymusić te normy do zaakceptowania przez WHO, ale na zgromadzeniu WHO dla Europy to nie przeszło, mimo nacisków polityków i lobbystów z amerykańskich firm. (szczególnie jesli chodzi o dzienne wskazane spożycie białka i cukrów i tłuszczu.
Lily - 2013-02-02, 08:48

Czyli nawet 2 kromek chleba dziennie nie można zjeść? :)
zou - 2013-02-02, 09:09

Można jeść właśnie zbyt dużo pewnych składników (głównie za dużo tłuszczu i białka, oraz przetwożonego cukru a za mało proponują węglowodanów), wg norm amerykańskich, aby się sprzedawały produkty zawierające te dodatki.
Europejskie wskazania są niższe w wielu aspektach, o czym pisze Campbell - przestrzegając osoby spoza USA, ze na opisach produktów w % ujęciu znajda inne normy niz na tych produktach w Europie.

Co do samej aplikacji liczącej składniki - sie nie wypowiadam bo tej akurat nie używam, ale czasem tu padły słowa zdziwienia, że wskaźniki pokazują, że trzeba jeszcze i jeszcze wg dziennego wskazania, albo że wegli za dużo - więc może być może to ta różnica o której pisze Campbell? Ale tylko tak mi przyszło do głowy...co do przyczyny.

Korzystałam daaawno temu z programu Mój komputerowy dietetyk, ale tam też trzeba było przeliczać jego sugestie na swoje własne potrzeby. Jednak każdy organizm jest inny, inny tryb życia, aktywność, waga, wiek, choroby... Pieszcie o wadze, to ja schudłam 19 kg od czasu jak jestem na wegedzieciaku i wróciłam do wegetarianizmu - ustapiła poważna depresja (taka z zaniedbaniem się, nie wychodzeniem z domu, bóle ciała), schudłam a teraz gdy od kilku miesiecy przeszłam na żywienie wegańskie, - nastapił z kolei odczuwalny taki aktywny przypływ energii, jakby też z zewnatrz. Poczucie nie zuzywania sił, a produkowania sił z siebie i emanowania nimi. (Jakby z biorcy się stać znów napowrót dawcą). Inny niż tylko poprawa ogólna stanu zdrowia. Mam wrażenie też że metabolizm w końcu zaczął pracować na bieżąco, już nie jest wstrzymany ciagłym wahaniem, niejedzeniem w dzień a jedzeniem na wieczór. I myśle, że Durianraider miał tu swój wkład co do utwierdzenia w przekonaniu, że węglowodany nieprzetworzone (czy wg. diety surowej - owoce, czy gotowanej- z kasz, ryżu itd) sa tutaj jednym z najważniejszych elementów stabilności metabolizmu i pełnej pracy systemu i przyswajania i uwalniania energii do organizmu. Nie wiem jakie sa wskazania programu ,ale rzeczywiście organizm sam dobrze podpowiada co jeść, czego łaknie, bo nie jest zagłuszony śmieciowym jedzeniem, dieta nie jest przebiałczona itd. Jest takie chińskie przysłowe "chi bao" - jedzenie aby napełnić brzuch, z głodu; "chi hao" - jedzenie dużo i dla smaku, "chi qiao" - jedzenie umiejetnie.

Malati - 2013-02-02, 09:40

Poli napisał/a:
Czarna nie wiem co sie dokladnie interesuje , bylam na surowym 3 lata, na poczatku na zwyklej a pozniej przeszlam na 80/10/10.


Jestem ciekawa jak się czułaś,czy miałaś duże ciągotki do gotowanego,jak jadłaś zimą i generalenie jak wyglądał twój dzienny jadłospis. Co jadłaś i w jakich ilościach.? :-)

Ja jak zjemna śniadanie miskę sałatki owocej to też mi starcza do obiadu. :->

Mikarin - 2013-02-02, 10:09

zou napisał/a:
Co do samej aplikacji liczącej składniki - sie nie wypowiadam bo tej akurat nie używam, ale czasem tu padły słowa zdziwienia, że wskaźniki pokazują, że trzeba jeszcze i jeszcze wg dziennego wskazania, albo że wegli za dużo - więc może być może to ta różnica o której pisze Campbell? Ale tylko tak mi przyszło do głowy...co do przyczyny.
Ta sama dieta wpisana w inny program polskiego autora wykazała przekroczoną ilość witaminy K na dzień (to się pokrywa), ale węglowodanów nie było 300% tylko 134% dziennego zapotrzebowania. Więc różnice, choćby w węglowodanach, są duże.
zou napisał/a:
Jest takie chińskie przysłowe "chi bao" - jedzenie aby napełnić brzuch, z głodu; "chi hao" - jedzenie dużo i dla smaku, "chi qiao" - jedzenie umiejetnie.
Fajne, zapamiętam :)
Sylwia8 - 2013-02-02, 13:42

Ktoś wie jak usunąć konto na cronometerze?
Maple Leaf - 2013-02-02, 17:49

zou, odnośnie tego, co napisałaś o normach amerykańskich- ostatnio czytałam bardzo ciekawy artykuł o tzw. "leanwashing". Czyli w bardzo dużym skrócie o tym, jak to producenci robią ludziom wodę z mózgu, wmawiając, że coś jest zdrowe, a tak na prawdę napakowane jest chemią, kaloriami, tłusczem etc.
Podany był między innymi przykład tłuszczu w sprayu (do pieczenia albo innego użytku). Praktycznie jest to po prostu tłuszcz, tyle że z jakąś tam pompką, żeby się fajnie i "mało" psikało. Ale na opakowaniu jest informacja, że jest to produkt... pozbawiony tłuszczu. Otóż według prawa amerykańskiego, jeśli zalecana przez producenta porcja zawiera mniej niż ileś-tam procent tłuszczu to uznaje się to za produkt beztłuszczowy. I producent tego sprayu uważa, ze porcja to jedno psiknięcie, które tak na prawdę trwa mikrosekundę -> co za tym idzie, fizycznie niemożliwe jest, by "zalecana porcja" była wogóle możliwa do osiągnięcia czy jakiegokolwiek użytku. Ale ludziska wierzą, że to jest takie zdrowe i wogóle... ;-)

Tak samo śmieszy mnie reklama płatków z A.Przybylską, którą teraz emitują, gdzie aktorka mówi, że porcja zawiera mniej niż 9g cukru. A maluteńkim druczkiem, że porcja to 30g :roll:

Sylwia8 - 2013-02-02, 21:17

bronka napisał/a:

nie ma produktów, które składają się GŁÓWNIE z białka :roll:


ale np. orzechy czy słonecznik mają więcej białka niż węglowodanów

malva napisał/a:

ja od kiedy jestem weganką raz zjadłam chleb z żółtym serem- grzankę - i następnego dnia myślałam że oszaleję -tak się strułam, bół głowy ,ciemno przed oczami ,cala zmulona


Ja też tak miałam raz - przyznam się teraz do hańby - będąc w ciąży, po jakimś pół roku nie jedzenia mięsa dostałam chcicy totalnej na tuńczyka w puszce - ale normalnie myślałam, że oszaleję, dzień w dzień przez tydzień łaził za mną ten tuńczyk, aż w końcu go kupiłam, od razu 2 puszki i oczywiście zjadłam :oops: Słuchajcie, w nocy myślałam że umrę po prostu, czułam się tak źle jak jeszcze nigdy w życiu chyba, miałam wrażenie, że mój organizm zareagował jak na truciznę i nie był w stanie tego tuńczyka przetrawić, koszmar! Nie zapomnę tego nigdy i na pewno nigdy więcej!!! Podejrzewam, że teraz miałabym tak samo z żółtym serem właśnie.

Madź napisał/a:
Swoją drogą, nie myslałam wcześniej oi róznicy między wegetarianinem a weganinem w ten sposób hxxp://rebelianci.org/473982/Roznica


Jak przechodziliśmy z Mirkiem na wegetarianizm to On od razu chciał na vegan bo stwierdził, że wege jest tylko półśrodkiem, że na końcu i tak zawsze jest rzeźnia. Ja się bałam trochę zmienić dietę tak nagle diametralnie i dlatego odbyło się to stopniowo - dzisiaj żałuję, że nie posłuchałam chłopa 8-) No i takich obrazków właśnie i takich filmów jak "101 reasons..." nie oglądałam a szkoda... No nic, lepiej późno niż wcale.

theloudestsound napisał/a:
Madź A oglądałaś ten wykład: hxxp://www.youtube.com/watch?v=t3DPCQjlanM ? odkąd ja obejrzałam nie tknęłam mleka w czystej postaci (potrafiłam wypijać litr dziennie! :shock: , teraz nie tykam już również w słodyczach i w ogóle jestem coraz bardziej na wegan drodze, tylko miód jem.


No i właśnie Młoda Damo - w tym miejscu chcę Ci publicznie podziękować, że gdzieś wcześniej już wspomniałaś o tym wykładzie - obejrzeliśmy go pod koniec roku i głównie dzięki niemu zdecydowałam się ja (bo mój mąż chwilę wcześniej sam od siebie), że jednak tylko weganizm ma prawdziwy sens.
"Kurza miesiączka" i mielenie kogucików skutecznie zniechęciło mnie do jajek, słodyczy z mlekiem w proszku nie umiem zjeść bo od razu widzę cierpiące dojone ponad miarę krowy i żadna przyjemność z takiej czekolady a miód - rzygowiny pszczół - no i właśnie chciałam Cię zapytać - dlaczego jesz miód? Ja też lubiłam czasem kromkę chleba z miodem ale teraz normalnie nie mogę na niego patrzeć a dziecku wytłumaczyłam też, że pszczoły robią ten miód dla siebie i my nie mamy prawa im go zabierać.

Maple Leaf napisał/a:
Sylwia8, jak masz za dużo kasy, to możesz sobie pobrać aplikację na telefon za jedyne 10zł i wtedy wpisujesz na bieżąco :-> Chociaż ja tam nie wiem, jak się cronometer w tej formie sprawdza, bo dychy na zbyciu nie mam i korzystam z wersji komputerowej. Z resztą, jak napisała Lily, po kilku wpisach będziesz szła, jak burza ;-)


Dzięki, te 10 zł mogę wydać ale ja tradycjonalistka jestem i dla mnie telefon jest do dzwonienia a komputer do całej reszty. Miałam wczoraj otwarty crono cały dzień i wpisywałam mniej więcej na bieżąco, ale utwierdziłam się tylko w tym, że nie będę tego prowadzić. Normy amerykańskie zupełnie nie przystają do naszych, o czym piszą dziewczyny dalej zresztą; ogólnie jestem przekonana, że wiem co jem i jem raczej dobrze (zwłaszcza od miesiąca :-P ) i naprawdę szkoda mi czasu na patrzenie w te tabelki. Ale nie neguję przydatności aplikacji w ogóle - owszem, można fajnie podglądnąć ile czego w czym się znajduje itd. ale to po prostu nie dla mnie.

zou - lubię Cię czytać :)

bronka - no widzisz, różne źródła podają różne wartości (i też m.in. dlatego nie biorę tak bardzo do siebie tego co wspomniany wyżej cronometer podaje) i w wielu jednak orzechy i słonecznik mają więcej białka niż węglowodanów. Tombak uważa je za białko i wg niego 10 dkg orzechów zaspokaja dobowe zapotrzebowanie na białko; w wątku o mleczkach wegańskich też ktoś wspomniał, że szklanka mleka orzechowego zaspokaja całkowite zapotrzebowanie na białko. Co jest dla Ciebie nielogiczne w tym co mówię?

Lily - 2013-02-02, 21:18

Sylwia8 napisał/a:
ale np. orzechy czy słonecznik mają więcej białka niż węglowodanów
Ale chyba najwięcej tłuszczu?
bronka - 2013-02-02, 21:37

Lily napisał/a:
Ale chyba najwięcej tłuszczu?

tak

Orzechy składają się głównie z tłuszczu.

laskowe białko-12.7 g węgle- 18.0 g
nerkowce białko-15.0 g węgle- 33.0 g

Włoskie i reszta chyba bardziej białkowo wypadają. Chociaż muszę sprawdzić.

W sumie to głównie białkowo chyba wypada większość wodorostów. Ale tego się raczej osobno nie jada ( fuj :-P ).

bronka - 2013-02-02, 21:44

migdały- białko- 21 węgle -22
słonecznik wg różnych źródeł 20 białko-23 węgle inne 21 białko- 20 węgle.

Przy tym wszystkim soczewica (sucha) mająca 25 g białka wcale nie wypada jako świetne lepsze źródło węglowodanów niż białka.
Sorry, ze tak drążę, ale dla mnie to jest mega nielogiczne co piszesz.

an - 2013-02-02, 21:59

Myślę, że to nazywanie produktów "białkowymi" wzięło się z wskazywania tych, które procentowo /ilościowo/ najbardziej pokrywają zapotrzebowanie na białko, np w 100 g orzechów lub strączkowych będzie tego białka więcej niż (chyba) w większości roślin (?)
seminko - 2013-02-02, 22:01

bronka napisał/a:
wodorostów. Ale tego się raczej osobno nie jada ( fuj ).

Moje dziecko jada glony :-P Ja czasem też ;-)

Lily - 2013-02-02, 22:05

No dobra, ale dla mnie to stawia pod znakiem zapytania ideę niełączenia, skoro trudno znaleźć wegańskie produkty, które mają przewagę białka i niewiele węglowodanów...
Zdaje się Gillian McKeith pisała, że wegetarianie mają łatwiej, bo mogą łączyć.

bronka - 2013-02-02, 22:05

an napisał/a:
Myślę, że to nazywanie produktów "białkowymi" wzięło się z wskazywania tych, które procentowo /ilościowo/ najbardziej pokrywają zapotrzebowanie na białko, np w 100 g orzechów lub strączkowych będzie tego białka więcej niż (chyba) w większości roślin (?)

an ja też tak to odbieram. Natomiast kilka stron wcześniej Sylwia8 pisze co innego. Dlatego podjęłam dyskusję

bronka - 2013-02-02, 22:07

Lily napisał/a:
No dobra, ale dla mnie to stawia pod znakiem zapytania ideę niełączenia, skoro trudno znaleźć wegańskie produkty, które mają przewagę białka i niewiele węglowodanów...

dokładnie się pod tym podpisuję

seminko - 2013-02-02, 22:13

Ale ja nie traktuję glonów jako uzupełnienie diety w białko, raczej urozmaicenie, wzbogacenie w mikroelementy :-)
bronka - 2013-02-02, 22:27

seminko, rozumiem. chciałam tylko sprostować swoją własną wypowiedź, ze nie ma produktów składających się głównie z białka. Są- wodorosty.
Sylwia8 - 2013-02-02, 22:28

Lily napisał/a:
No dobra, ale dla mnie to stawia pod znakiem zapytania ideę niełączenia, skoro trudno znaleźć wegańskie produkty, które mają przewagę białka i niewiele węglowodanów...
Zdaje się Gillian McKeith pisała, że wegetarianie mają łatwiej, bo mogą łączyć.


Lily, ja wspomniałam o tej idei niełączenia W OGÓLE w żywieniu a nie konkretnie w diecie wege czy wegan i jak słusznie zauważyłaś wcześniej, dotyczy to głównie białek zwierzęcych - np. bez sensu jest jedzenie chleba z jajkiem, naleśników z twarogiem czy ziemniaków z mięsem i 100 innych przykładów można podać. W naszym przypadku tych głównych źródeł białka jest mniej więc i problemów z łączeniem w zasadzie nie ma, nie wiem czemu w ogóle rozpisujemy się na ten temat bo wspomniałam o tym tylko przy okazji. Jeżeli mamy rozkminiać teorie co z czym jeść a czego nie proponuję wydzielić osobny wątek :-P

Lily - 2013-02-02, 22:31

Sylwia8 napisał/a:
problemów z łączeniem w zasadzie nie ma
A wyżej zdaje się zakwestionowałaś tę tezę ;)

Cytat:
Lily napisał/a:
Ale to niełączenie dotyczy głównie węglowodanów i białek zwierzęcych. Bo taka np. soczewica ma w sobie sporo i węglowodanów, i białka - jak tego nie łączyć? :)


Nie, białek w ogóle. Patrzysz na to, czego ma NAJWIĘCEJ i tak jak mówisz - soczewica jest super źródłem białka ale jest głównie węglowodanem. Więc spokojnie sobie jesz z kaszą i warzywami :)

bronka - 2013-02-02, 22:35

Lily, znów mi pozostaje się tylko pod Twoim postem podpisać.
Dokładnie powyższa wypowiedź Sylwi8 wzbudziła moją ciekawość co do sensu tej teorii.

Sylwia8 - 2013-02-02, 22:39

Ło matko, no to nie wiem czy ja to tak źle wyraziłam czy gdzieś się niedorozumiałyśmy - wiadomo, że jak soczewica ma i białko i węglowodany to nie będziemy dzielić ziarna na pół, żeby rozdzielić :) Chodzi o to, żeby taką soczewicę odpowiednio zakwalifikować - wg mnie do węglowodanów bo w 100 g mam 48,6 węgli i 25,4 białka (ale wg Bronki do białek :-P ) i nie łączyć z białkami czyli czymś, co ma więcej białek, niż węglowodanów. Czy teraz wyraziłam się lepiej?

Aaaaa, chyba chodzi o to, że napisałam "nie, białek W OGÓLE" - chodziło mi o to, że nie tylko zwierzęcych ale roślinnych też. Dziewczyny, niedogadanie :)

bronka - 2013-02-02, 22:40

Sylwia8 napisał/a:
nie łączyć z białkami czyli czymś, co ma więcej białek, niż węglowodanów

a co ma?

Sylwia8 napisał/a:
ale wg Bronki do białek :-P

ja nie stawiam takich sztucznych podziałów

Dla mnie soczewica po prostu jest równie świetnym źródłem białka jak orzechy czy pestki.

Nie klasyfikuję jej ze względu na szóste miejsce po przecinku poz względem stosunku białka do węglowodanów. Dla mnie to jakaś bzdura.

Sylwia8 - 2013-02-02, 22:52

A dla mnie soczewica dostarcza głównie węglowodanów dlatego jem ją na obiad. Orzechy i słonecznik natomiast dostarczają głównie białka i tłuszczy dlatego jem je wieczorem. Jeśli dla Ciebie to bzdura totalna to po co w ogóle się nad tym pochylasz? Jeżeli dla mnie coś jest totalną bzdurą to nie tracę ani minuty na gadanie o tym. Trzymajmy się tematu może (czyli o przechodzeniu na weganizm) bo są tu jeszcze inne osoby, które już pewnie się nudzą.
bronka - 2013-02-02, 22:56

Sylwia8 napisał/a:
Jeśli dla Ciebie to bzdura totalna to po co w ogóle się nad tym pochylasz? Jeżeli dla mnie coś jest totalną bzdurą to nie tracę ani minuty na gadanie o tym.

Nie pochylam tylko podejmuję dyskusję. Staram się nie ograniczać do swoich starych życiowych prawd i poznawać również nowe. Twoje też mnie zainteresowały. Piszesz niekonsekwentnie. Raz tak, a raz inaczej. Dlatego nadal nie do końca rozumiem tą ideę.
Ale -ok. skoro nie masz ochoty dalej ciągnąć tego wątku to nie musimy przecież.

Mikarin - 2013-02-02, 22:58

eeeee..... Sylwia8, to może zamiast gdybać jakieś wiarygodne źródło? Po co zaraz atakować bronkę? Kwach się robi...
A dowiedziałam się, że mój chłop boi się wegan, bo nie wie, co wtedy będzie mógł gotować :lol:

Poli - 2013-02-02, 23:08

czarna96 napisał/a:
Jestem ciekawa jak się czułaś,czy miałaś duże ciągotki do gotowanego,jak jadłaś zimą i generalenie jak wyglądał twój dzienny jadłospis. Co jadłaś i w jakich ilościach.? :-)

Ja jak zjemna śniadanie miskę sałatki owocej to też mi starcza do obiadu. :->


Na sniadanie pijalam i pijam dalej smoothies i staralam sie aby jeden posilek stanowil ok 800 kalorii - 1000 kalorii, teraz zmniejszylam do 400- 500 poniewaz mam 6 kg za duzo po ciazy :-?
Moje ulubione polaczenie to banan- ananas - jarmuz , banan- pomarancza- jarmuz , albo typowo owocowe, np malina , banan. Zawsze do szejka, 2 orzechy brazylijskie ( selen ) i lyzka chia ( omega 3). Na drugie sniadanie jadlam owoce w calosci, np 10 nektarnek czy świeżych fig, zalezy na co jest sezon :-)

Obiad byl glownie warzywno - orzechowy, zaczynalam od szejka albo zupy z dodatkiem owocow ( kalorycznosc) + jakas salatka z sosem orzechowym. Zaznacze za kobieta powinna zjadac dziennie ok glowke salaty aby dostarczyc sobie odpowiednia ilosc mineralow.
Kolacja owoce swieze albo suszone.

Co do zachcianek, oczywiscie ze mialam , co dziwne np. na hot-doga jak bylam na miescie :-o Czy jak bylam w sklepie to na czekolade. Mpja rada to wychodizc na miasto zawsze sytym z pelnym brzuchem czy takze do sklepu, w razie czego miec w torebce jakies owoce , moga byc takze suszone.

Co do zimy to tak widze ze z perspektywy czasu w zimie ciagnelo mnie bardzije do tluszczy wiec zawsze milasm cos z orzechow czy avokado do obiadu, w lato czesto wogole nie mialam nic tluszczow. Takze zaleca sie zwiekkszenie przyjmowania kalorii w zime i oczywiscie mozna przeciez podgrzewac i pic cieple szejki czy zupy.

Co do tej salatki owocowej i ze bylkas syta, to jest dlatego ze nasze zoladki sa pokurczone, poniewaz jemy malo, ale sporo kaloryczne posilki. Na surowym trzeba zjesc o wiele wiecej, aby dostarczyc sobie odpowiednia ilosc kalorii i takze ze wzgledu aby nie nabawic sie nieboborow. Np jedzac taka sama ilosc blanszowanego szpinaku co surowego dostarczymy sobie wiekszosc ilosc skaldnikow odzywczych, poniewaz surowe ma wieksza objetosc.

Sylwia8 napisał/a:
. W naszym przypadku tych głównych źródeł białka jest mniej więc i problemów z łączeniem w zasadzie nie ma,


Jest jedno polaczenie problematczne produkt wysoko tluszczony z wysoko cukrowym, np przech z owocem suszonym :->

an - 2013-02-02, 23:15

hmm, a mnie ta dyskusja aż natchnęła do tego by porównać pewne składniki i doszłam do wniosku, że w zasadzie nie powinniśmy brać pod uwagę składu suchych nasion np soczewicy (lub innych strączków) bo tego nie da się zjeść na sucho, nikt takiego nie jada,
dlatego lepiej porównać skład ugotowanych 100g
i wtedy takie 100g soczewicy wypada raczej bardziej lekko-strawnie niż orzechy, kotlety z proteiny sojowej itp (i inne - ja głównie owo-wege z quornem jako znaczącym źródłem białka)
rozumiem cały sens tak, że lepiej te najdłużej trawione jadać osobno, na końcu (jakiś czas po trawieniu poprzednich)

Sylwia8 - 2013-02-02, 23:17

bronka napisał/a:
Sylwia8 napisał/a:
Jeśli dla Ciebie to bzdura totalna to po co w ogóle się nad tym pochylasz? Jeżeli dla mnie coś jest totalną bzdurą to nie tracę ani minuty na gadanie o tym.

Nie pochylam tylko podejmuję dyskusję. Staram się nie ograniczać do swoich starych życiowych prawd i poznawać również nowe. Twoje też mnie zainteresowały. Piszesz niekonsekwentnie. Raz tak, a raz inaczej. Dlatego nadal nie do końca rozumiem tą ideę.
Ale -ok. skoro nie masz ochoty dalej ciągnąć tego wątku to nie musimy przecież.


Ale dlaczego "raz tak a raz inaczej"?
wytłumaczyłam już w poście wyżej, skąd mogło się wziąć to niedogadanie:

"no to nie wiem czy ja to tak źle wyraziłam czy gdzieś się niedorozumiałyśmy - wiadomo, że jak soczewica ma i białko i węglowodany to nie będziemy dzielić ziarna na pół, żeby rozdzielić Chodzi o to, żeby taką soczewicę odpowiednio zakwalifikować - wg mnie do węglowodanów bo w 100 g mam 48,6 węgli i 25,4 białka (ale wg Bronki do białek ) i nie łączyć z białkami czyli czymś, co ma więcej białek, niż węglowodanów. Czy teraz wyraziłam się lepiej?

Aaaaa, chyba chodzi o to, że napisałam "nie, białek W OGÓLE" - chodziło mi o to, że nie tylko zwierzęcych ale roślinnych też. " - w odniesieniu do postu Lily, że chodzi chyba o białka zwierzęce.

Jak jeszcze inaczej mam to wyjaśnić?

Mikarin, ja też nie lubię takich kwasów, no ale kto tu kogo atakuje? Źródło podałam, zasadę wyjaśniłam, kto chce może sobie poczytać więcej, a to nieporozumienie dot. podziału też już zauważyłam skąd mogło się wziąć i też już to wyjaśniłam, co jeszcze mogę więcej powiedzieć??

Sylwia8 - 2013-02-02, 23:59

bronka napisał/a:

Ale -ok. skoro nie masz ochoty dalej ciągnąć tego wątku to nie musimy przecież.


Ogólnie spoko, dlaczego nie? Takie wymiany myśli zazwyczaj są konstruktywne. Ale rozwlekać coś, że niby jest bez sensu zamiast zwrócić mi od razu uwagę, że może źle przekazałam? Zanim sama się zorientowałam o co może chodzić zdążyłyśmy zapisać 2 strony...


an napisał/a:

rozumiem cały sens tak, że lepiej te najdłużej trawione jadać osobno, na końcu (jakiś czas po trawieniu poprzednich)


No właśnie w tym tkwi sedno nie łączenia białek i węglowodanów - że białka trawią się długo (np. 7 godzin) a węglowodany krócej (np. 2 godziny) i żeby razem nie jeść tych rzeczy, np. makaronu posypanego serem czy chleba z twarogiem itd.
Z wegańskich produktów - fasoli, bobu, orzechów, bakłażanów (produktów z przewagą białek) lepiej nie łączyć z kaszami, ziemniakami, makaronami, cukrem ogólnie (produkty z przewagą węglowodanów). Można za to łączyć białka z tłuszczami i warzywami oraz węglowodany z tłuszczami i warzywami.
Jeśli chcecie mogę udostępnić plik pdf. z książką "Czy można żyć 150 lat" M. Tombaka, gdzie jest to wszystko fajnie wyjaśnione.

an - 2013-02-03, 00:06

Sylwia8 napisał/a:
Z wegańskich produktów - fasoli, bobu, orzechów, bakłażanów (produktów z przewagą białek)

Tylko z tym bakłażanem to pomyłka, może o awokado chodziło? ;) w sensie że awokado to dużo więcej tłuszczu
A konkretnie to bakłażan nie jest rośliną wysokobiałkową

Sylwia8 - 2013-02-03, 00:21

Hm, też mnie to teraz zastanowiło, może błąd w tłumaczeniu książki? Generalnie bakłażan to głównie woda :)
theloudestsound - 2013-02-03, 11:08

Sylwia8 Jem miód bo mam spore zapasy kupione od sprawdzonego pszczelarza, czasem dostaję też od pradziadka, który ma swoje ule, chociaż w sumie masz rację pszczoły wytwarzają miód dla siebie a nie dla ludzi.. muszę to sobie przemyśleć jeszcze..
cama.s - 2013-02-03, 11:14

[quote="zou"]Chętnie lecz nie mam akurat tutaj tej ksiażki...
Zdaje mi się że porady na ten temat są w tych dwu, taki plan tygodnia, spis podstawowych produktów (pewnie każdy może sam to napisać z głowy, ale warto porównać czy się nie pominęło czegoś, typu glony, albo miso, by często wskakiwały do dań, albo własnie kiszonki domowe (żródlo bakterii wspomagających trawienie, a z dodatkiem świeżego ananasa to jeszcze z enzymami wspomagającymi trawienie)).
hxxp://merlin.pl/Odnowa-na-talerzu_Bozena-Cyran-Bozena-Zak-Cyran/browse/product/1,605798.html;jsessionid=CA7C58312C64BEE29352DD78282F19C5.LB6
hxxp://merlin.pl/Energia-zycia-energia-pozywienia_Bozena-Zak-Cyran/browse/product/1,633061.html;jsessionid=CA7C58312C64BEE29352DD78282F19C5.LB6

Hej, dawno mnie nie było na foum,ale właśnie to przeczytałam,możecie polecić

, którą książkę kupić Żak-Cyran,żeby było w niej najwięcej porad praktycznych typu jadłospisy przykładow przerabiania jednego w drugie?:)

surtsey - 2013-02-03, 11:33

Dziewczyny dzięki za założenie watku, śledze codziennie :-) a jestem poczatkująca ;-)
Mikarin - 2013-02-03, 12:24

Sylwia8, dawaj tego Tombaka, proszę :)
No, ja na razie mam coraz większe problemy z wytrwaniem w tym wegan, ale powoli, powoli do przodu. podłamałam się trochę, bo zaczął mi skakać cukier - po jednym posiłku musiałam się położyć spać, bo czułam się taka zmęczona... i co się okazało? Cukier mi szaleje... Bo się nagle okazało, ze po prostu jem w śmieciowy sposób, eh... i nawet nie chodzi o niełaczenie czy unikanie nabiału - ale mam duużo do poprawienia w sposobie jedzenia :)

ropuszka - 2013-02-03, 13:21

Mikarin napisał/a:
mam duużo do poprawienia w sposobie jedzenia


ja też. jest mnóstwo niezdrowego wegańskiego jedzenia. a to chipsy/popcorn a to gorzka czekolada, a to tona pieczarek smażonych w panierce na głębokim tłuszczu

a w ogóle dzisiaj idę na urodziny małego kuzyna i mam przeczucie, że będzie materiał na wege-niewege dialogi :lol: :lol:

dundunkini - 2013-02-03, 14:19

ropuszka napisał/a:


a w ogóle dzisiaj idę na urodziny małego kuzyna i mam przeczucie, że będzie materiał na wege-niewege dialogi :lol: :lol:


To my czekamy w tamtym watku :mrgreen:

Ja tez jem miod, jeszcze. Ciepla woda z miodem, imbirem, gozdzikami i cytryna to moj ulubiony sposob na zimne wieczory lub jak zmarznieta wracam do domu i czuje, ze mnie cos bierze. Miod kupuje jakis dobry, nie najtanszy w supermarkecie. Myslalam tez zeby kupic manuke i trzymac na wlasnie takie domowe leczenie, ale moze rzeczywiscie jeszcze to przemysle i znajde inny sposob.

Juz od dawna nie choruje, katar trzyma sie mnie jeden wieczor, na drugi dzien jest juz ok. Moja siostra i wpóllokator, z ktorymi mieszkam, sa bardzo miesozerni i nabialowi (ale jedza tez sporo pelnoziarnistego domowego chleba, warzyw i owocow) i ciagle choruja. W dodatku jak tylko czuja, ze "cos ich bierze" albo nawet jak wracaja zmarznieci, ale nie maja zadnych symptomow, to od razu funduja sobie jakis fervex czy inny lek. Jak mowie wieczorem, ze mnie cos bierze i chyba bede chora i ze dlatego robie sobie moj ulubiony imbirowy napoj, moja siostra na drugi dzien dzwoni i pyta czy jestem chora, ja zazwyczaj na to odpowiadam, "Chora??" bo juz zdazam zapomniec, ze dzien wczesniej sie zle czulam. Ona zazwyczaj nawet mimo fervexu jest na drugi dzien chora. Razem z naszym współlokatorem patrza na mnie i na moje prawie weganskie jedzenie i leczenie sie imbirem i cytryna z niedowierzaniem i jakos nie przychodzi im do glowy zeby cos zmienic u siebie...

Sylwia8 - 2013-02-03, 21:15

Eeeeeee, tu nie można dodać pliku pdf.
Mikarin, podaj mi może adres mailowy to wyślę Ci obie książki w minutę. Może być na PW jak nie chcesz tutaj.

Poli - 2013-02-03, 22:33

Czarna jeszcze sie pofatygowalam i wygrzebalam z dysku jakie zakupy trzeba robic jak jest sie na surowym veganizmie niskotluszczowym, po porstu kupuje sie kartonami ;-) To byla moja kuchnia, obecnie takze jest wysokoowocowa ale nie az tak ekstremalnie.
Wiadomo ze jeszcze w lodowce sporo brokulow , salat i innych warzyw.

dundunkini - 2013-02-03, 22:42

Wow, Poli, i to był jeden z powodów, dla których ja ograniczałam się tylko do surowych śniadań - wynajmując tylko jeden niewielki pokój i dzieląc kuchnię z 8 innymi współlokatorami (choć szczęście miałam, bo niewielką lodówkę dzieliłam z weganinem z Japonii) nie mogłam sobie pozwolić na takie ilości jedzenia...
Malati - 2013-02-03, 23:26

Poli, dziękuję za wszyskie informacje i zdjęcia :-) Na jak długo starczały ci te wszystkie owoce i warzya? I to było jedzenie tylko dla ciebie? Mam wrażenie że bycie tylko na surowym jest kosztowniejsze? To prawda?
Poli - 2013-02-03, 23:41

czarna wiec bylo to na 3 osobowa rodzine, ale musze zaznaczyc ze moj maz nie byl na 100 % surowce, jadal jajka , chleb i ser, moj syn takze czasem. Ale sniadania i obiady wspolne rodzinne byly 100 % surowe. Zakupy robilam raz w tygodniu bezposrednio od importera , zakup byl tylko mozliwy dzieki uprzejmosci szefa mojego meza i kupowalismy na jego firme.

To co na zdjeciach nie zjadalismy w tydzien wszystkiego, na tydzien potrzebujemy karton bananow + inne owoce sezonowe. Wiadomo ze nektarynki, arbuzy, banany, pomarancze czy winogrona, jagody pojda w jeden tydzien. Natomias ananasy, mango starczaly mi na dluzej.

I tak, bedac na surowce kosztuje nas to drozej, ale trzeba kombinowac, np znalezc roznych farmerow i kupowac np taniej kartonami jablka czy gruszki, po przecenach owoce w marketach, hodować w sezonie salaty czy pomidory i jakos da sie obnizyc koszty.

Tutaj inna osoba na surowym daje takze wskazowki:

<object width="420" height="315"><param name="movie" value="hxxp://www.youtube.com/v/Is7ahDAvCTI?version=3&hl=da_DK"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="hxxp://www.youtube.com/v/Is7ahDAvCTI?version=3&hl=da_DK" type="application/x-shockwave-flash" width="420" height="315" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></object>

Jasminka - 2013-02-05, 17:14

Witam i ja :mryellow:
Na początek dziękuję dundunkini za zaproszenie :-)
Wątek czytam już od tygodnia, ale tyle postów tutaj narosło, ze dopiero dzisiaj skończyłam.

Wegetarianką jestem już od dosyć dawna, mój partner w niedługim czasie po mnie również przeszedł na wege.
W międzyczasie miałam jakieś epizody wegańskie, ale zawsze w końcu się łamałam.
Co prawda w mojej diecie nie było zbyt dużo produktów pochodzenie zwierzęcego, bo od czasu do czasu jakiś ser, raz na trzy miesiące jogurt, trochę masła.
Jajka już dawno temu przestały mi smakować. Chyba po kilku miesiącach na wege zrobiłam sobie jajecznicę, trzy dni czułam te jajka na żołądku.
Od wtedy max 2 sztuki/miesiąc np. w naleśnikach i w tym co częstują inni. ;-)

Zdecydowanie lepiej się czuję na diecie typowo roślinnej.
Za to mój Partner ostatnio postanowił przejść na jedzenie śmieciowe, czyt. buły z serem zagryzione czekoladą. A na obiad to jakiś mielony by się przydał. :shock:
A jak jeszcze jakiś MD się napatoczy po drodze to już w ogóle super. ]:->
Dodam, że jest świeżo po operacji i ma jeść zdrowo i lekko.
W tamtym tygodniu było oglądanie filmików z tego wątku, potem wykład na temat zbóż. Wychwaliłam orkisz, grykę i proso pod niebiosa. :mryellow:
No i się postawiłam, że sera i buł więcej nie kupię. Raz niby poszłam a wróciłam z waflami ryżowymi. Jak chce czekoladę to wyszukuję taką 90% kakao-wegan ]:->
Tylko chipsy zostały w jego jadłospisie (w towarzystwie herbatki z pokrzywy - lubi i sam sobie robi :mryellow: ), ale niech ma jakąś radość z życia, może jak pobędzie trochę na zdrowej diecie to przestaną smakować.

W każdym bądź razie wiem, że jak ja tego nie zrobie, to sam o siebie nie zadba. A dla mnie jest to powód do spięcie pośladów i przejścia całkowicie na wegan.
Spinam się mocno, bo dzisiaj przytargałam od rolnika z bazaru wielki plecak owoców, warzyw, kasz, strączków i przypraw. Dowiedziałam się, że za tydzień pan rolnik przywiezie ten wysławiony przeze mnie orkisz :-> No i działam.
Generalnie moje starania i wykłady pomogły, bo ostatnio potrawa jednogarnkowa z fasoli była pycha, a zawsze wszystko wegan uznawał za FUJ :roll:
Codziennie zajada owsiankę - czasami dwa razy dziennie :shock:
Są postępy.
Ja też o wiele lepiej się czuję bez nabiału. Nagle spłaszczył mi się brzuch, nie ma wzdęć i znikły pryszcze z twarzy. Moja zmora w ostatnim czasie, wiedziałam doskonale od czego to mam.
Cukier odstawiłam już dawno, słodkie mi nie smakuje.
Odeszła też ochota na słone przekąski. Teraz jest soczek marchewkowy, szejki jabłkowo-nasionowe, owsianki i inne tego typu "słodycze".

theloudestsound - 2013-02-05, 17:35

Jasminka brawo! Szczególnie podziwiam dbałość o dietę Twojego męża ;) Powodzenia
Mikarin - 2013-02-05, 20:10

A ja powoli żegnam się z nabiałem definitywnie. Jakieś czekolady ograniczam (jestem uzależniona, niestety...), ale powoli się zbieram w sobie. Udało mi się kupić nawet mąkę żytnią razową do wypieku chleba typ 2000 i już mi się buzia cieszy, cieszy! Syn mój lubi ciebettę, ostatnio mu kupiłam - to nie dość, ze było nadmuchane, to jeszcze słodkie do wymiotów. Nie zjedliśmy, schnie z kuchni...
Za to mam takie parcie na owoce, że szok. I na słodkie, ale w postaci mojej nieśmiertelnej jęczmiennej z pestkami i suszonymi owocami. Bez tego ani rusz - jak nie zjem czegoś mi brakuje... Ale skutecznie wyleczyłam się z nabiału :D :mryellow: Rzucę jeszcze słodycze i juz będzie fajnie...
Jasminka, witaj wątku! A jaką operację przeszedł Twój partner? Mi usunęli woreczek żółciowy 15 lat temu.

Sylwia8 - 2013-02-05, 23:22

Mikarin napisał/a:

A dowiedziałam się, że mój chłop boi się wegan, bo nie wie, co wtedy będzie mógł gotować :lol:


Jak to co, MAKARON! :lol:

Jak widzę ile mam do nadgonienia w tym wątku to szok - ale pięknie się nam rozwinął, ja również witam wszystkie nowe osoby :)

Poli, Twoja dawna kuchnia to moje obecne marzenie... Na dzień dzisiejszy jednak pozostajemy przy 1 gotowanym posiłku dziennie (obiad), 1-2 razy w tygodniu naleśniki na śniadanie a czasem i ciepła kolacja się zdarzy, bo ja po prostu teraz tego nie widzę - ani zakupów, ani gdzie to wszystko trzymać, itd. Jak kupujemy 5-6 kg bananów co drugi dzień to i tak jest już lepsze spożycie, niż 5-6 SZTUK co nie? ;) Generalnie parapet w kuchni mamy zawalony owocami a 90% lodówki warzywami ale póki co makaron/kasza/ryż/ziemniaki na obiad rządzą :lol:
Ale też w drugą stronę - 4-5 bananów na śniadanie lepiej mi robi niż jeszcze niedawno jaglanka z orzechami i owocami. A jak robię się głodna to kolejne banany zawsze są pod ręką :lol:

theloudestsound,, ja też mam jeszcze słoik miodu "porządnego" ale normalnie nie umiem... I wspomnienie "produkcji" miodu tak mnie nie odrzuca nawet (przecież do tej pory mi to nie przeszkadzało) ale właśnie ta myśl, że pszczoły nie robią miodu dla ludzi tak jak krowy nie DAJĄ mleka ludziom. Zostawiam ten słoik jeszcze gdyby się dziecko ewentualnie upomniało ale raczej go nie zjemy już.

dundunkini, to co napisałaś o chorowaniu - u nas też to zauważyliśmy, że od przejścia na wege nawet jak coś nas "brało" to na drugi dzień było po temacie (pomijając, że może raz się zdarzyło w ciągu roku tak w ogóle) i u mnie też do tej pory sposobem na "zimno" był rumianek z miodem i wygrzać się w łóżku; teraz został mi sam rumianek ALE wiesz co sobie pomyślałam? że prawdopodobnie nie będą nam potrzebne te nowe sposoby bo już w ogóle nie będziemy chorować :) nawet dzisiaj gadaliśmy o tym z Mirkiem - w zeszłą zimę jeszcze, jak co roku, gardło bolało go cały czas a zimno mu było zawsze, nawet w domu przy kaloryferze; w tej chwili super odporność (dookoła wszyscy chorują a my tfu! tfu! zdrowi), CIEPŁO nawet w mrozy, tak że w ogóle nam ten miód niepotrzebny :)

I jeszcze - też zauważyłam, że najwięcej do powiedzenia w kwestii "czy aby na pewno sobie nie zaszkodzicie tym niejedzeniem" mają ci, którzy mają najwięcej problemów zdrowotnych, taka przewrotność, której oni zupełnie nie widzą, nie?

Mikarin, Ty nie żegnaj się z tym nabiałem powoli tylko raz dwa! i po temacie :) Z czym tu się "żegnać"? Ja Cię rozumiem, słodycze, wszyscy kochamy lub kochaliśmy kiedyś słodycze ale jest przecież tyle wegańskich słodyczy i to w normalnych sklepach. Ja, uzależniona kiedyś od czekolady tak jak od żółtego sera, nie umiem już zjeść czekolady mlecznej żadnej. Nawet jak mi się zdarzyło jeszcze w międzyczasie poczęstować się taką, to staje mi w gardle jak tylko pomyślę o tym mleku w proszku w niej i o tym, jak to mleko powstało, ile się ta biedna krowa musi nacierpieć dojona ponad miarę, żeby nam to mleko "DAĆ", i o płaczącym cielaczku i ryczącej za nim matce, i o całym tym syfie dodawanym do mleka - NIE, DZIĘKUJĘ, nie umiem już znaleźć przyjemności z takiego jedzenia. Jest tyle gorzkich czekolad dobrych, są super czekolady w Rossmannie, belgijskie - pomarańczowa i miętowa są wegańskie. Wspominana już przeze mnie kilka razy "mieszanka krakowska" WAWEL - wegańska galaretka w wegańskiej czekoladzie; jest bardzo dobra wegańska "nutella" też Rossmannie, są pyszne wegańskie konfitury wiśniowe, jagodowe w Biedronce, itd...

Mikarin napisał/a:
Za to mam takie parcie na owoce, że szok. I na słodkie, ale w postaci mojej nieśmiertelnej jęczmiennej z pestkami i suszonymi owocami.

No właśnie - im więcej owoców będziesz jadła od rana tym mniej parcia na słodkie będziesz miała. Zresztą kasza też fajnie działa (ale właśnie, jesz na słodko JĘCZMIENNĄ? :shock: nie JAGLANĄ?)
A jak Cię całkiem naciśnie z samego rana - zapraszam na wegańskie szaleństwo - naleśniki z mąki pszennej razowej, posmarowane kremem czekoladowym ener bio i konfiturą wiśniową z biedry (RAZEM - patent mojego chłopa, normalnie kosmos), popite kubkiem kawy - po takim śniadaniu nic mnie nie rusza, banan od ucha do ucha :mryellow: I po co nam te jajka i mleko krowie niby?...

A propos Biedronki to jeszcze coś powiem tak trochę OT ale w związku. Dzisiaj byłam tam po "mieszankę" właśnie i potwierdziłam swoje podejrzenia, które miałam wcześniej - ta mieszanka z Biedronki, oznaczona "magnetic" (ale też WAWEL oryginalny) jest a) większa - większy cukierek jest b) świeższa, pachnąca jeszcze czekoladą c) smaczniejsza niż ta "normalna" - ktoś wie o co chodzi?

Generalnie do Biedronki chodzę ostatnio częściej niż kiedyś, bo mi otwarli pod nosem i co stwierdzam jeszcze? Mają pyszne mleko sojowe (spróbowałam dzięki Wam, ktoś wspomniał, że dobre do budyniu - faktycznie, nie trzeba słodzić :) ) - wcześniej piłam inne i było dla mnie obrzydliwe i oczywiście wszędzie 2 zł droższe. Wypróbowałam pod kątem mleka do kawy dla gości - idealne w smaku a wygląda jak zagęszczone. Inne nasze odkrycia tam - prażona cebulka 3 razy tańsza niż prymatu a tak samo dobra - wiem, wiem, nic zdrowego ale i my czasem jemy takie rzeczy ;) Do smalcu z fasoli niezastąpiona. Co jeszcze - pyszne placki do tortilli, WEGAŃSKIE :) Sok pomidorowy, na bazie którego robimy zupy i sosy już od roku chyba. No i ta "mieszanka" :mryellow: Aaa, jeszcze chipsy solone, jakby ktoś chciał zaszaleć - wegańskie i wcale nie takie słone :-P

Tak myślę, że już pierwszy miesiąc za nami, może by zrobić małe podsumowanie? Na zachętę dla innych i utwierdzenie się w słuszności wyboru. Kto pierwszy? :)

dundunkini - 2013-02-05, 23:41

Jasminka, witaj w tym wątku. I gratulacje - świetnie Ci idzie dbanie o partnera :)

Sylwia8, ja też nie chorowałam, ale teraz jestem chora :( Ale wszyscy do okoła chorzy, zwłaszcza moja siostra (zatoki, gardło). Ze mną nie jest najgorzej, ale boli gardło trochę i głowa i tak grypowo się czuję, strasznie zmęczona. Ale nie poddaję się i nie zażywam żadnych leków - wczoraj tylko wzięłam ibuprofen, bo strasznie mnie głowa bolała i nie mogłam wytrzymać (to jest właśnie coś, z czego nie potrafię zrezygnować - ibuprofen na ból głowy - rzadko - i jak mam okres - częściej). Zrobiłam sobie taką miksturę znalezioną gdzieś na facebooku: cały ananas, sok z 3 cytryn, trochę wody, pół główki czosnku, sporo imbiru, pieprz cayenne i właśnie miód. Zblendowałam i do lodowki i kilka szklanek dziennie (dziś wypiłam już trzy). Tylko dałam za dużo pieprzu chyba i wyszło bardzo ostre, dolewam więc wody i dodaję jeszcze miodu (mam caly sloik, zobaczymy czy kupię jak się skończy). Na razie mi przeszedł katar, zobaczymy jak się będę czuła jutro.

Mikarin - 2013-02-06, 07:50

Sylwia8 napisał/a:
(ale właśnie, jesz na słodko JĘCZMIENNĄ? :shock: nie JAGLANĄ?)
Tak, coś w tym dziwnego? Jaglanka na słodko mi nie smakuje, a jęczmienną z pestkami mogę się zajadać :) Kupiłam sobie w Biedrze całe kilo i mam ochotę szaleć - W KOŃCU LUTY, NO NIE? :mryellow: Kilka razy bolało mnie gardło tej zimy i raz się pochorowałam, ale jeszcze na wakacjach, bo byłam osłabiona po porodzie. Generalnie czuję się świetnie, zmienia mi się smak i coraz częściej mam ochotę na warzywa, a na 'chemiczne' serki do smarowania chleba nie mogę patrzeć. Co dziwniejsze, wyczuwam chemiczne dodatki w chlebie :roll: I piję wodę, dzięki czemu waga trochę mi skacze, jak jem w śmieciowy sposób, ale jak się pilnuję to pięknie spada, może nawet na tym weganiźmie uda mi się osiagnąć moje wymarzone 70 kilo. Tym bardziej, że w ciąży skakał mi cukier, ostatnio jak się zapchałam też podskoczył, więc muszę uważać i nauczyć BHP spożywania posiłków.
A jak u Was? :lol: :mryellow: :mrgreen:

Alispo - 2013-02-06, 09:30

euridice napisał/a:
Ale Wam zazdroszczę tych początków... aż by się chciało przejść na weganizm jeszcze raz ;)

no nie?taka fascynacja ;-) ja juz nie pamietam jak to bylo.

Jasminka - 2013-02-06, 15:54

Cytat:
Jasminka, witaj wątku! A jaką operację przeszedł Twój partner? Mi usunęli woreczek żółciowy 15 lat temu.


Mikarin, jakoś na początku lipca zaczął słabiej widzieć na lewe oko. Poszedł do okulistki dała krople i okulary i po sprawie. Do września tak się pogorszyło, że praktycznie nic na to oko nie widział.
Stanęło na tym, że trzeba ciąć :-( No i cięli :-?
Niby nie związane z układem pokarmowym, ale dieta musi być.

Jeśli chodzi o chleb to nie wiem, czy wyczuwam chemię.
Czasami jest tak, że jeden mi smakuje a drugi nie. Albo ma dziwny zapach.
Za to po roku na wege zaczęłam wyczuwać chemię w nabiale. :shock:
Na pierwszy rzut poszedł serek homo Danio.
Otwieram, a tam zapach słodkiego ulepa i ... chloru :?:
Nie wiem co to było, ale nie dałam rady przełknąć.

Mikarin - 2013-02-06, 16:45

Alispo napisał/a:
euridice napisał/a:
Ale Wam zazdroszczę tych początków... aż by się chciało przejść na weganizm jeszcze raz ;)

no nie?taka fascynacja ;-) ja juz nie pamietam jak to bylo.
Przejdź na raw, będziesz miała powtórkę z fascynacji ]:-> został ci też frutrianizm, a potem czekam na info, czy na pranie mozna żyć ]:->
surtsey - 2013-02-06, 17:08

Jasminka napisał/a:
Na pierwszy rzut poszedł serek homo Danio
od dnia porodu nie jem, tak chemią wali, a teraz juz kompletnie żadnego nabiału od jakiś 3 -4 tygodni
Alispo - 2013-02-06, 17:28

Mikarin napisał/a:
Alispo napisał/a:
euridice napisał/a:
Ale Wam zazdroszczę tych początków... aż by się chciało przejść na weganizm jeszcze raz ;)

no nie?taka fascynacja ;-) ja juz nie pamietam jak to bylo.
Przejdź na raw, będziesz miała powtórkę z fascynacji ]:-> został ci też frutrianizm, a potem czekam na info, czy na pranie mozna żyć ]:->

nie,dzięki,póki co stoję na stanowisku chyba typowym dla ruchu prozwierzęcego,że promocja powyższych odwraca uwagę od praw zwierząt.Chyba musiałabym wyskoczyć z własnym raw ze wzgledow etycznych,to też nie byłoby głupie ;-) .Ale jesli w jakims kierunku chcialabym pojsc to byc blizej freeganizmu niz mi sie to zdarza ostatnio..
sorry za offtop.

Lily - 2013-02-06, 19:23

A ja mam pytanie do witarianek: czy słyszałyście coś o wpływie witarianizmu na chorobę zwyrodnieniową stawów? Czy to działa leczniczo/zapobiegawczo?
Mikarin - 2013-02-06, 20:08

Lily, terapia Gersona: hxxp://www.youtube.com/watch?v=Ld80PhAsdnM
Lily - 2013-02-06, 20:12

Nie chce mi się oglądać :) A terapia Gersona za skomplikowana ;) Tak ogólnie pytam. Zresztą o ile pamiętam Gerson każe pić jakieś soki z wątroby czy innych fragmentów zwłok...
Mikarin - 2013-02-06, 20:30

Lily, zrezygnowaliz tego, bo wszedł zakaz. Zresztą, sam Gerson na początku jadł tylko jabłka, surowe, i mu pomogła. Z filmu wynika, że surowa dieta bogata w nieprzetworzone produkty eko jest w stanie cofnąć czy zatrzymać wiele chorób.
Więc tak, teoretycznie surowa dieta pomaga :)

jarzynajarzyna - 2013-02-06, 21:43

Cytat:

Ale Wam zazdroszczę tych początków... aż by się chciało przejść na weganizm jeszcze raz ;)

a ja ani trochę, to była męczarnia :mryellow: byłam bardzo mlecznym zwierzem :mryellow:

Poli - 2013-02-06, 22:31

Lily napisał/a:
A ja mam pytanie do witarianek: czy słyszałyście coś o wpływie witarianizmu na chorobę zwyrodnieniową stawów? Czy to działa leczniczo/zapobiegawczo?


Tak, mam reumatyzm i znam inne osoby ktore mialy problemy z koscmi i stawami, dieta wysoko-owocowa alkalizuje caly organizm i to powoduje ze dziala leczniczo, syndromy choroby znikaja.
Jak mi zaczynaja dokuczac bole kosci i stawow to wiem ze jadlam dosc mizernie w ostatnim czasie :oops:

dundunkini - 2013-02-07, 00:40

Alispo, mnie tez freeganizm interesuje, i w ogole jak najtansze zycie bez zbytniego konsumowania.

Co do serkow Danio i innych tego typu wynalazkow i jogurtow, a takze serkow do smarowania pieczywa - ja juz bardzo dawno takich rzeczy nie jadlam. Nawet wtedy, gdy nie myslalam jeszcze na serio o weganizmie czyli wtedy gdy sadzilam, ze bez jajek i serow haloumni i feta i moze tzatziki i czekolady nieweganskiej i innych slodyczy i mleka krowiego w kawie gdy nie ma innego sie nie da - nawet wtedy nie kupowalam. Nadal nie jestem zupelnie wegan, bo ciagle czyms niedozwolonym sie czestuje - dzis bez problemu zajadalam sie delicjami w sklepie Oxfamu. Ale zeby pojsc do sklepu i nakupowac jogurtow i serkow - to mi nawet do glowy juz nie przychodzi. Uswiadamiam sobie to, jak jestem w polskim sklepie i wiekszosc rzeczy, ktore sprzedaja, nie nadaje sie dla mnie do uzytku. W tej chwili w sklepie polskim kupuje tylko kiszonki, chleb od czasu do czasu, kasze i moze kotlety sojowe, jakas herbate i czasami slodycze, ale to juz naprawde coraz rzadziej. Moze jeszcze mrozonki - bob czy jakies warzywa na patelnie. Mam sklep polski bardzo blisko, jest dlugo otwarty, wiec ide tam jak mi czegos zabraknie i nie chce mi sie isc dalej. A jeszcze pamietam czasy sprzed 4-5 lat jak musialam jechac do polskiego sklepu (bo nie bylo tam gdzie mieszkalam) by kupic jogurty Jogobelli, kefir lub maskanke, Princessy i ser wedzony...

zou - 2013-02-07, 08:21

dundunkini - też zauważam to w zakupach. I w workach na śmieci - po zakupach nie ma pełnego worka pudełeczek, kartoników, opakowań...Przy wegetrianiźmie często lodówa była napchana tymi popakowanymi porcyjkami...
Teraz zima na wegan z kolei więcej stoi słoików np. z kiszonkami: ogórki, sałatki szwedzkie, papryka marynowana, buraczki, ogólnie też surówki w lodówce...
No a tortille vegan z Biedronki nie raz ratowały nam fast-foodowy domowy, zimowy obiad ( czerwona fasola z puszki, suszone pomidory w oleju, pasta z ryżu, tabasco, czasem wędzone tofu i zawijamy...generalnie różne resztki w nie zawijamy)

Mikarin - 2013-02-07, 09:45

A ja widze coś innego - że zawsze w domu mam coś do zjedzenia :) na wegetarianizmie tak nie było - były składniki na kanapkę i koniec. Gdybym jeszcze miała u siebie miejsce na odpady bio (bo neistety, polska pod tym kątem, a Wałbrzych w szczególności, są 100 lat do tyłu) ilość śmieci generowanych w kuchni spadłaby mi drastycznie, bo na kartony i plastik już znalazłam kontenery.
Właśnie to jest zastanawiające...
A wczoraj pojechałam do koleżanki (prosiła o pomoc z ogromnym bólem brzucha :( ). Jak zajrzałam do jej lodówki miała tam samo mięso, pasztety, parówki... I strasznie bolące, aż promieniujące na inne narządy jelita. Powiedziałam tylko tyle, zeby choć na tydzień odstawiła mięso :( Ale mimo zapchania lodówki po żaróweczkę nie było tam nic konkretnego - jakaś mrożonka, pasztet i parówka - przecież to wystarczy na kanapkę pod warunkiem, że masz w domu chleb.
A u mnie w domu marchew, selery, kilka jajek (mąż i dziecko jedzą), kasze, ryże, od biedy jakaś tapioka, jabłka... żyć nie umierać :)

moony - 2013-02-10, 09:02

\hm, włączyłam, zaczynam oglądanie... (btw, miałam dziś sen, że jakaś ciocia-babcia w futrze z norek, w butach z futrem z norek, dawała mi na obiad zupe z norek. Pomidiry na talerzu, zamiast bulionem, zalałam wodą z czajnika i zaczęłam wrzeszczeć, że nie widzę różnicy pomiędzy psem/ świną/ norką i się poryczałam ;) )
Mikarin - 2013-02-10, 10:04

Nie dałam rady tego obejrzeć...
dundunkini - 2013-02-10, 13:44

euridice, ja chyba też nie obejrzę. Tzn. obejrzeć może obejrzę, ale nie będę się zastanawiać nad ubojem halal czy koszernym (to jednak troche różne sprawy, kosher to nie halal mimo że sposób uboju jest podobny). Po prostu nie chcę w tej chwili roztrząsać tych spraw, Islam jest bardzo ważny dla mojego chłopaka, to część jego tożsamości i w tej chwili nie potrzebujemy takich rozmów. Ważna i wystarczająca jest dla nas akceptacja i zrozumienie naszych różnic kulturowych i religijnych. Dużo się przy tym uczę sama o sobie.

Weganizm idzie mi tak sobie, raz lepiej raz gorzej, ale nadal sama nie kupuje żadnych wegańskich produtkow i cieszę sie z tego bardzo, zwłaszcza z faktu nie kupowania jajek, co jeszcze w zeszłym roku wydawało mi się niewykonalne. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz je kupiłam, ale na 100% nie było to w 2013 więc poczatek tego roku mogę uznać za początek mojego niekupowania jajek :) Zobaczymy jak będzie.

moony - 2013-02-10, 14:53

Obejrzałam na razie do 20 minuty, w towarzystwie męża m-żernego. Potem obudziło się dziecko, więc przerwaliśmy. Kiedy były sceny z ubojem rytualnym, mówiłam mężowi: "patrz", ale bardziej na zasadzie, żeby zobaczył jak to wygląda, bo nie wiedział wcześniej. a on mi na to: "ale o co ci chodzi?!", czyli chyba uznał, że atakuje jego m-żerność. Do tej 20.minuty oglądał z zaciekawieniem, słuchał moich komentarzy (nie za dobrze zna angielski). Nie wiem, co w nim zostało, czy coś drgnie, zobaczymy, sam musi o tym zadecydować.
Scena z psem będzie mnie prześladować do końca życia... (podobnie jak wyobrażenie sceny, o której czytałam i dzięki której zostałam wege)

theloudestsound - 2013-02-10, 15:51

Ja póki co też nie dałam rady obejrzeć, jak zwykle przy oglądaniu tego typu filmów popłakałam się..
Sylwia8 - 2013-02-10, 18:37

euridice napisał/a:
Ale Wam zazdroszczę tych początków... aż by się chciało przejść na weganizm jeszcze raz ;)


EURIDICE, a ja czasem chciałabym nie mieć tych problemów, których Ty nie musiałaś mieć ze swoim wegańskim od zawsze dzieckiem - np. jajko niespodzianka, lody w kawiarni, itp. Ale w trudnych chwilach zawsze sobie myślę, że Matka-Weganka daje radę już 10 lat :) ) dzięki za wsparcie :)

Mikarin napisał/a:
I piję wodę, dzięki czemu waga trochę mi skacze, jak jem w śmieciowy sposób, ale jak się pilnuję to pięknie spada, może nawet na tym weganiźmie uda mi się osiagnąć moje wymarzone 70 kilo.


Jak patrzę, co się robi z moim mężem to jestem przekonana, że tak, uda Ci się :) ) Muszę Go poprosić, żeby się tu wypowiedział w kwestii przejście na wegan=pierwszy raz w życiu strata wagi bez wysiłku...

Jasminka napisał/a:
Za to po roku na wege zaczęłam wyczuwać chemię w nabiale.
Na pierwszy rzut poszedł serek homo Danio.
Otwieram, a tam zapach słodkiego ulepa i ... chloru
Nie wiem co to było, ale nie dałam rady przełknąć.


Też tak miałam, w pewnym momencie zaczęły mi jechać chlorem wszelkie serki, jogurty itp. Danio już dawno nie jadłam, przecież tam jest żelatyna :evil: Niedawno Mikarin wrzuciła link do programu TVN Uwaga o mleku - tam jest dokładnie o tym powiedziane, co dodaje się do serków i jogurtów, żeby nie pleśniały :shock: Zresztą, przypominam sobie, że moja przyjaciółka, która pracowała kiedyś przy produkcji serków homo mówiła mi zawsze "Sylwia, nie wnikaj w szczegóły ale proszę cię, nie jedz tego" więc...

[guote="euridice"]Rozsiewajcie linki, może ktoś zostanie uswiadomiony.[/quote]

No właśnie ja mam z tym problem trochę. Film na pewno obejrzę ale nie dziś (boję się zasmucić wieczór) ale co do rozsyłania linków - ja kiedyś byłam punk's not dead :-P i najchętniej zawaliłabym wszystkich linkami, plakatami, ulotkami itd. Z drugiej strony jednak jestem już NIECO starsza niż wtedy i mam trochę inne myślenie, nie lubię wchodzić w czyjeś życie z butami, narzucać komuś moich racji, nie chcę nikomu sugerować, że jest gorszy bo je mięso.Wypracowałam sobie w tym temacie taki złoty myślę środek - nie zarzucam argumentami nikogo bez powodu ale jeśli ktoś jest zainteresowany z rozmowy, proponuję, że mogę mu przesłać coś do obejrzenia/przeczytania/przemyślenia i wtedy wysyłam. Z jednej strony wiem, że to takie ostrożne jest, z drugiej strony widzę, że to dobrze działa na moje relacje - nikt nie czuje się przeze mnie zwegowany na siłę a z drugiej strony już kilka osób interesuje się coraz bardziej i nawet ktoś tam próbuje nie jeść mięsa od kilku tygodni więc pomału do przodu :)

Euri a mam pytanko do Ciebie tak poza tym - od kiedy dawałaś Łucji B12? Ja Sarę karmię nadal głównie piersią, dostaje pomału różne inne rzeczy do jedzenia ale raczej próbuje jeszcze niż je większe ilości, wiadomo. Zaczęłam jej dawać pół tabletki (naturell) rozpuszczonej w wodzie i się zastanawiam czy faktycznie dawać już czy nie dawać?...

Pozdrowienia dla wszystkich!

ropuszka - 2013-02-10, 18:49

Czy komuś się wyostrzył węch na wegan :?: :!:
Mikarin - 2013-02-10, 20:16

ropuszka, dzisiaj spróbowałam pójść na zakupy do Biedry. Kupiłam Original Source :D Na półce z jajkami śmierdzi.... cuchnie niemiłosiernie.
I po przejściu na wegan całkowicie mi się odwróciły smaki :roll: jeszcze nie wiem na jakie, ale teraz bez owoców w czasie dnia nie dam rady przeżyć... Bez zieleniny na kanapce nie zjem, i inne podobne :)

pałczi - 2013-02-10, 20:20

Mikarin napisał/a:
Kupiłam Original Source
ale one są od Cussons :(

Co to wyostrzenia węchu, jak współlokatorzy robią coś z mięsem, to okna muszą być otwarte w całym mieszkaniu, w lodówce wali...

śliwka - 2013-02-10, 20:26

ropuszka napisał/a:
Czy komuś się wyostrzył węch na wegan :?: :!:
ja nie zauważyłam tego u siebie, ale mąż mówi, że mu się wyostrzył.
A propos szerzenia propagandy - niedawno memu kuzynowi podrzuciłam linka do filmu "101 reasons to go vegan", a potem jeszcze wykład Gary'ego Yourofsky'ego i od tego momentu nie chce patrzeć na mięso, mleko itd. Gotuje sobie warzywka, wymyśla sam potrawy, kupuje jakieś kiełbaski Lindy McCartney (w UK obecnie jest) i się cieszy mi na gadulcu z każdego dnia bez zabijania :) Jestem z niego dumna.

Jasminka - 2013-02-10, 20:58

To jest ten film z pokazanym przemiałem psa :cry:
Oglądałam ten film na początku swojego wegetarianizmu. I nigdy więcej nie chcę do niego wracać. Z resztą we wszelkiego rodzaju filmach/wykładach pomijam filmiki z elementami drastycznymi. Naoglądałam się tego na początku swojego wege i nie ma potrzeby do tego wracać. A stresuję się i smucę niesamowicie jak to oglądam.
Scena z psem pozostanie w mojej pocięci na zawsze.
Teraz kliknęłam link od Euri (nie pamiętałam, że to oglądałam - nie skojarzyłam tytułu), trochę przewinęłam i znowu trafiłam na tą nieszczęsną scenę z psem :-|
Ja podziękuję.

Kiedyś mój facet polecił ten film swojemu koledze z pracy. Pamiętam, że ostro się zastanawiał nad byciem wege po obejrzeniu. Nie wiem, czy w końcu został, czy o filmie szybko zapomniał. Ale mocny element zastanowienia był. :-D

Cytat:
Zresztą, przypominam sobie, że moja przyjaciółka, która pracowała kiedyś przy produkcji serków homo mówiła mi zawsze "Sylwia, nie wnikaj w szczegóły ale proszę cię, nie jedz tego" więc...


Mój wujek kiedyś pracował przy produkcji wędlin.
Od wtedy nie kupuje żadnych wędlin. Zawsze mówił, że lepiej nie wiedzieć co tam się wkłada i co czasami do takie masy mielącej się wpada. A przecież nie wyrzuci się kilkuset kilogramów, bo wpadło coś co wpaść nie miało. :-?

moony - 2013-02-10, 21:12

Jasminka, podejrzewam, że ta scena ruszy każdego.
Też nie lubię podobnych obrzów i daleko mi do wyszukiwania w necie krótkich filmów o wierzętach. Ten co chwila gdzieś się przewija na fbm Joaquin Phoenix w tle... Sama pewnie bym się nie odważyła, ale jak pisałam wyżej mąż siedział obok i chciałam mu trochę przeprać mózgownicę.

Sylwia8 - 2013-02-10, 22:08

ropuszka napisał/a:
Czy komuś się wyostrzył węch na wegan :?: :!:


Mnie. Bardzo. Jak coś śmierdzi to podwójnie a jak pachnie to też bardziej. Nie tylko węch zresztą, smak też, mam wrażenie, że wszystko smakuje bardziej wyraziście. Poza tym mam jaśniejszy umysł i bystrzejsze spojrzenie, moja skóra jest zdrowsza itd. itd. pewnie to brzmi dziwnie dla kogoś z boku ale takie mam obserwacje właśnie. Go vegan :)

śliwka napisał/a:
A propos szerzenia propagandy - niedawno memu kuzynowi podrzuciłam linka do filmu "101 reasons to go vegan", a potem jeszcze wykład Gary'ego Yourofsky'ego i od tego momentu nie chce patrzeć na mięso, mleko itd. Gotuje sobie warzywka, wymyśla sam potrawy, kupuje jakieś kiełbaski Lindy McCartney (w UK obecnie jest) i się cieszy mi na gadulcu z każdego dnia bez zabijania Jestem z niego dumna.


Bossssssko :mryellow:
Ja właśnie "pracuję" z przyjaciółką, której mąż, ogromny mięsożerca, poszedł na jogę, dowiedział się od babki prowadzącej zajęcia, że nie je mięsa bo człowiek jest wtedy lepiej rozciągnięty, wrócił do domu i stwierdził, że trzeba spróbować. Dostali więc filmy, lekturę i pełne wsparcie z naszej strony i jest szansa, że zostaną po jaśniejszej stronie mocy :)

Z tego co piszecie o tym filmie to aż się zastanawiam czy w ogóle go oglądać... Bo z kierunku vegan już nie zawrócę nigdy i nie potrzebuję dodatkowych argumentów a takie drastyczne obrazy wstrząsają mną strasznie i zazwyczaj długo siedzą mi w głowie, co nie jest takie dobre...

zou - 2013-02-10, 22:24

Cóż, pewnie jak wiekszość, też widziałam ten film, gdy się uświadamiałam co do ferm wielkoprzemysłowych. Wtedy byłam tak nim poruszona, że wysłałam link mailem koleżance, która znam od 25 lat, a przez parę lat byłyśmy po przejściach i przerwie ale akurat wtedy znowu sie pokolegowałyśmy. Tzn. znowu się dzieliłyśmy sprawami przeżyć moralnych, intymnych dośc rozmów osobistych. No z wyrzutem mi powiedziała, że powinnam ją uprzedzać co wysyłam, bo miała całą niedzielę zawalona, od rana, wymiotować jej się chciało itd. Potem już o tym nie rozmawiałyśmy (nie nawracałam) ale druga przyjaciółka mi powiedziała po kilku miesiacach, że wtedy akurat siostra tej koleżanki wzięła w ajencję Delikatesy Gzella (mięso, kiłbasy), a ja nie wiedziałam!, że oni prowadza nagle AŻ sklep mięsny! Załamka nie? Niezła wtopa, jak gruba aluzja...No ale nigdy do tego nie wróciłyśmy...a ona mi też nigdy tego o siostrze nie powiedziała. Dodam, że sklep im splajtowal - chyba go źle umiejscowili, albo był za drogi... Ale powiem Wam co innego, ten raz spowodował, że ciężko mi pogodzić się z tym, że bliskie mi osoby, które to wiedzą już a jednak jedzą zwięrzeta nadal....jakoś mnie to w nich niepokoi, jak można to spuścić w kiblu sumienia? Dlatego innym znajomym już nie wysyłam. Nie informuję, jak chcą to sami zapytają o co w tym chodzi. Inaczej jakby trochę się oddalam od ludzi, którzy to wiedza a mają w dupie...A tak to sie łudze, ze żyją w nieświadomości, bo sami nie są tym zainteresowani na tyle by coś zrobić ku wiedzy. A wiadomo- nie chcę się rozczarować co do osób z bliskiego otoczenia...tym wyparciem. Bo ono mnie smuci i zatruwa mi ufność w ludzi, że skoro to potrafią zakłamać w sobie, to resztę innych istotnych spraw znaczy- też?

A co do węchu- jaaasne! Wyczulenie na 102 :) I - ja to nazywam zapachami intuicji - że wyczuwa się zapachy odstręczające, jako niejadalne, martwe albo sztuczne. Delikatnie obudzona intuicja na świeżość. Jakby przywrócone ostre i jasne, precyzyjne posługiwanie się węchem. Także w chorobach zimowych np. zapachu z ust, albo kataru, gdy ma się przeziębienie - czuć czy to zziębniecie czy jakaś bakteria grasuje. Na dodatek, nie iem jak u Was, bo to zależy chyba od oczyszczania organizmu, ilości nawodnienia itd pot już zupełnie ładnie pachnie, nawet jak się używa tylko kryształu, to wystarcza na 24h lekko. Jest jakby bezwonny taki mineralny, no nie wiem jak to wytłumaczyć, że nie capi ;)

theloudestsound - 2013-02-10, 22:59

Ja natomiast wyłączyłam po scenie zabijania świń kiedy ten rzeźnik mówił do nich ,,darling" okropne.. A co do węchu- nie potrafię przejść bez zatkania nosa koło stoiska mięsnego, czasem aż robi mi się od tego słabo..
ropuszka - 2013-02-10, 23:30

theloudestsound, zou, Sylwia8, pałczi, Mikarin, dzięki ;-)

bo zastanawiałam się jakim sposobem czuję mięso w biedrze skoro stoję koło konserw (tych w sreberku, nie puszce)
a z pozytywnych - czułam grejpfruta na foliowym woreczku, o mocy porównywalnej z samym owocem

TinaM - 2013-02-11, 01:15

zou napisał/a:
Ale powiem Wam co innego, ten raz spowodował, że ciężko mi pogodzić się z tym, że bliskie mi osoby, które to wiedzą już a jednak jedzą zwięrzeta nadal....jakoś mnie to w nich niepokoi, jak można to spuścić w kiblu sumienia?

Mam podobne odczucia. Chociaż sama czuję się nie w porządku, bo nie potrafię się zdecydować jeszcze na 100% weganizm..
Dzisiaj poprosiłam mojego chłopaka o obejrzenie Earthlings, obejrzał fragmenty, łącznie może pół godziny, bo było już późno. Widziałam, że był wstrząśnięty, ciekawe czy trafi to do niego na dłużej i spowoduje jakąś zmianę..

A co do węchu to myślę, że zmienia się podobnie do smaku, bo przecież te zmysły są nierozerwalnie związane ze sobą. No i niejadalne rzeczy teraz po prostu śmierdzą. :-)

Mikarin - 2013-02-11, 08:53

Ten film o dodawaniu środków grzybobójczych i antypleśniowych do jogurtów to i tak guzik w porównaniu z tym, że w stanach mięso dezynfekuje się amoniakiem, bo krowy karmione kukurydzą mają w żołądkach mutacje niebezpiecznej bakterii Coli, która może spowodować śmierć. Muszę jeszcze pogrzebać na ten temat, bo dla mnie sprawa jest bardzo kontrowersyjna, ale cóż...
Jak przestałam pić mleko po obejrzeniu jakiegoś reportażu, którego nazwy nie pamiętam (podobnie jak ty, Jasminka, pamiętam treść, ale tytuł jakoś wypada z pamięci, szczególnie, jak się ogląda hurtem) i całkowicie pozbyłam się mleka i pochodnych. To było jakieś trzy tygodnie zanim w ogóle w ten wątek się narodził. Pech chciał, ze znalazłam jakieś fajne jogurty na promocji i kupiłam sobie i facetowi swemu - miały jeszcze długa datę przydatności do spożycia i były z jakimiś owocami (taaaa...). Zjadłam sobie takiego na wieczór, mały był, jak pół szklanki, chyba 150 ml. Żołądek bolał mnie pół nocy, czyli dopóki nie położyłam się spać w okolicach 00:30. Nigdy więcej nie ruszyłam, i jakoś na samą myśl mnie odrzuca...

zuzinkas - 2013-02-11, 17:44

Ja jestem wegan w 80% mniej wiecej.. bo pomimo ze nie jemy miesa i wedlin, to zdaza sie zjesc jajka, ser (glownie mozzarella na pizzy robionej w domu) i sushi.. wlasciwie to moznaby powiedziec ze przepisy ostatnio czerpie najczesciej z ksiazek o makrobiotyce a tam sa te produkty dopuszczone.. nie jemy za to nigdy jogurtow, mleka, miesa, wedlin, niczego co zawiera cukier czy biala make.. a zaczelismy tak sie odzywiac po przeczytaniu Antyraka Davida Servana-Sreiber'a, potem wloskich ksiazek o leczeniu nowotworow i no przypieczetowal wszystko Campbel...
plus widzialam kilka filmow..
szkoda tylko ze nie moge wybrac diety moich dzieci w zlobku/przedszkolu bo wyboru nie ma.. jedyne co to nie daja parmezanu na makaron/zupe/ryz na moja prosbe i nie dostaja jogurtow/budyniow na podwieczorek tylko owoce..

Lily - 2013-02-11, 17:52

zuzinkas napisał/a:
sushi
Tzn. rybę?
zuzinkas - 2013-02-11, 19:08

Lily napisał/a:
zuzinkas napisał/a:
sushi
Tzn. rybę?

wiem ze was to skandalizuje ale tak.. jak napisalam chyba najbardziej zblizamy sie do diety makrobiotycznej a ta pozwalana jedzenie ryb od czasu do czasu eliminujac np. kompletnie nabial i cukier.. zaczelismy sie tak odzywiac ze wzgledow zdrowotnych a wykorzystywanie/zabijanie zwierzat nie jest dla nas tematem obojetnym..

Tanpopo - 2013-02-11, 19:26

Ja nigdy nie ogladałam żadnego z polecanych filmów, kiedyś widziałam niezbyt wyraźne zdjęcia... Może gdybym obejrzała fim, to wyleczyłabym sie ze swoich nerwic żywieniowych od razu i zwegetarianizowała się w 1,5 godziny, a nie kilka miesięcy?

zuzinkas, jesteś na diecie makrobiotycznej, a nie "rybnym wege", to czemu miałabyś wywoływać skandal? Z tego, że jesz ryby możesz tłumaczyć się przed sobą i przed rybami. ;)

TinaM - 2013-02-11, 19:34

Lily napisał/a:
zuzinkas napisał/a:
sushi
Tzn. rybę?


A po co jeść z rybą? Wegańskie najlepsze! :-)

Mikarin - 2013-02-11, 19:47

zuzinkas, daj spokój, przecież nie piejesz peanów na temat schabowego czy filetów z czegoś innego, więc wiesz ;) Jak pisała Tanpopo, to kwestia Twoja i ryb, czy raczej Twojego sumienia i ryb. I tak samo jak TinaM polecam wegańskie - pyyyyycha :D
żuk - 2013-02-11, 20:18

zuzinkas, tylko skoro jesz rybę, to nie pisz
zuzinkas napisał/a:
Ja jestem wegan
To tak jak z ciążą- albo się jest albo się nie jest. Nie można być trochę w ciąży, jak i nie można być weg(etari)aninem w 80%. Wybacz czepialstwo.
Lily - 2013-02-11, 22:03

zuzinkas napisał/a:
wiem ze was to skandalizuje
Tzn. bulwersuje? Nie, tylko że wtedy nie można powiedzieć, że:
zuzinkas napisał/a:
Ja jestem wegan w 80% mniej wiecej

Ja nie jestem vegan wcale, jestem tylko wege. Chociaż często jem np. wegański obiad, jakoś tak wychodzi.

dundunkini - 2013-02-11, 22:59

Ale można powiedzieć, tak jak ja mówię, że moja dieta jest w 90% wegan, prawda?
Lily - 2013-02-11, 23:02

Zawsze można codziennie zaczynać od początku ;)
ropuszka - 2013-02-11, 23:14

dundunkini napisał/a:
Ale można powiedzieć, tak jak ja mówię, że moja dieta jest w 90% wegan, prawda?


jasne :) dieta może być w %

chociaż u Ciebie chyba już 99,9% jest :-P

Sylwia8 - 2013-02-12, 00:17

A ja mam problem jeden, z odmówieniem komuś w takiej sytuacji:

- babcia ma urodziny, kupuje ciasto z galaretką, opowiada mi, że poszła po nie wcześnie rano ale babka kazała jej przyjść później po świeże, no to poszła jeszcze raz a mieszka na 3 piętrze i ma problemy z nogami - i jak ja mam jej powiedzieć, że nie zjem tego ciastka? No to mówię, wiesz babcia, nie jem mięsa i nie jem galaretek z żelatyną ale wiem ile Cię kosztowało kupienie dla mnie tego ciastka więc je zjem (i jeszcze pochwaliłam, że faktycznie świeżuteńkie).

- dzwonimy do teściów, że wpadniemy na kawę, dostajemy do kawy jabłecznik, podobnie jak galaretka u babci, "świeżuteńkie" - wiem, że teść przed chwilą leciał po te ciasto specjalnie dla nas - galaretki już nie kupił, bo wie, że nie jemy ale o przejściu na wegan jeszcze nie wie - i co mam powiedzieć, że nie zjem bo nie jem już nawet jajek ani mleka?

No i taka trudna strasznie sytuacja dla mnie się stwarza bo ani nie chcę tego jeść ani nie umiem takiemu człowiekowi odmówić... Jeśli jest to ktoś znajomy, młody i w pełni sił to mówię otwarcie, sorry, wiem, że kupiłeś specjalnie dla mnie ale muszę Ci podziękować ale w przypadku tych babć i teściów tak mi ciężko sprawić im przykrość, zwłaszcza, że szanują nasze wybory i naprawdę starają się nam dogodzić jakoś...

dundunkini - 2013-02-12, 00:27

ropuszka, ostatnio to nie bardzo. Dziś współlokator zrobił faworki, w sklepie w Oxfamie było tylko mleko krowie i mnóstwo herbatników mlecznej czekoladzie itd itp. Więc jakoś mi ten weganizm nie wychodzi... Ale nadal sama nie kupuję.

Sylwia8, no właśnie ja w takich przypadkach zazwyczaj ulegam...

Mikarin - 2013-02-12, 10:13

Sylwia8, ja lojalnie uprzedziłam, że jestem w formie testowej na wegan. Teściowa nie zarejestrowała i się obraziła, ze nie zjem pizzy z serem. Zjadłam herbatę, pomarańcza, obiad z Kubą na pół (razowy makaron i czerwona soczewica na marchwi, wyszła średnio...), jakoś wszyscy przełknęli, ona się wściekła - ale lojalnie uprzedzałam ją cztery razy w różnych odstępach czasu, ze jestem teraz vegan. Nie zarejestrowała, cóż, uprzedzałam.
I staram się nie ulegać, ale tez często mi nie wychodzi, jeżeli chodzi o słodycze czy czekoladę, czyli takie produkty, gdzie ten nabiał jest ukryty... Jakoś powoli jestem w stanie coraz lepiej to kontrolować - i mam nadzieję, ze do końca lutego nie tknę nic z ukrytym nabiałem.
Wiem, hipokryzja, ale usprawiedliwię się 1. uzależnieniem od słodkiego, 2. za małą wiedza na temat poukrywanych składników w produktach przetworzonych, 3. walczę z tum i coraz lepiej mi idzie ;)

Lily - 2013-02-12, 10:14

Mikarin napisał/a:
za małą wiedza na temat poukrywanych składników w produktach przetworzonych
Nie jedz grahamek :P
Kat... - 2013-02-12, 10:23

Lily napisał/a:
Mikarin napisał/a:
za małą wiedza na temat poukrywanych składników w produktach przetworzonych
Nie jedz grahamek :P
coooo? No błagam, tylko nie grahamki!
Mikarin - 2013-02-12, 10:26

Lily napisał/a:
Nie jedz grahamek
pierdolisz.... :shock: Sorry za słownictwo, ale tam się nie spodziewałam!
Lily - 2013-02-12, 10:27

Ponoć często dodają do nich mleko w proszku, ale to już trzeba konkretnych piekarzy pytać. Ja jak poczytałam składy pieczywa kiedyś w sklepie (był zeszyt ze składami), to się dowiedziałam, że w niektórych chlebach jest smalec... Na szczęście nie w tym, który kupowałam. Ale on wbrew nazwie nie był wcale żytni (nie w 100%).
Alispo - 2013-02-12, 10:37

hxxp://forum.empatia.pl/viewtopic.php?f=1&t=616
Mikarin - 2013-02-12, 10:47

Kto kliknie Alispo "pomogłam"? :)
Alispo - 2013-02-12, 11:08

nie trzeba ;-)
btw-lubie czytac starocie gdy niejaki Adam G. jeszcze zwracal sie do mnie nickiem :mrgreen: ;-)

dort - 2013-02-12, 15:33

ta zmiana smaku i węchu a raczej ich wyostrzenie jest wynikiem przede wszystkim odstawienia konserwantów i sztucznych dodatków, tak naprawdę wtedy zmysły mają możliwość się oczyścić (np. kubki smakowe) i odzyskujemy w pełni nasze zmysły wcześniej zamulone sztucznościami :-P
zou - 2013-02-12, 15:42

dort - to też prawda, ale moim zdaniem, już na wegetariańskiej diecie przez 2 lata nie jadłam nic sztucznego a nabiał tak. I teraz na wegan - to jest jeszcze inne odczucie węchowe. Po prostu nabiał (nawet ten bez E itd) brzydzi, jest mdły, skisły, serwatkowaty...no słowem jest wydzieliną stermizowaną a nie czymś apetycznym, roślinnym, wonnym, pozywnym, lekkim. Nabiał odrzuca, chociaz kiedyś myslałam, że "sie nie da gotować smacznie bez sera " :roll:
Teraz jak przez pomyłke wzięłam gryza tortilli z serem, to zaśmierdziało jak starą skarpetą z kalosza...FUUUU. To miał być mój ulubiony dawniej posiłek? ;) Nos mi teraz mówi co innego.

Tanpopo - 2013-02-12, 15:59

zou, tofu też Cię brzydzi? Piszesz o nabiale roślinnym, więc nie bardzo rozumiem...
Sylwia8 - 2013-02-12, 16:03

Mikarin napisał/a:
Kto kliknie Alispo "pomogłam"? :)


Ja oczywiście :-D
Właśnie wróciłam do domu i pierwsze co czytam to ten wątek, to zaczyna mieć cechy uzależnienia 8-)

zou - 2013-02-12, 16:08

Piszę, że wzięłam przez pomyłke gryza tortilli z serem, nie z tofu-tofu pycha :) - czemu o to pytasz, czy gdzieś piszę o nabiale roslinnym?
(Zawiajałam w folię i do piekarnika dla siebie roślinne tortille i dla siostry, ktora jest wegatarianką - z zółtym serem). Wszyskie w folii i do piekarnika i jak rozdzielełam na talerze, to sie pomylilam...stąd mam porównanie, ze to co kiedyś smakowało jako przysmak krowi ser zółty - teraz mnie zemdliło i było mdłe i nieapetyczne w smaku, ciagnacy tłusty ser...a jak się odpakowuje to nie widac, bo ser był w głębi, cała kuchnia i tak pachniała, nie dało sie wyczuc spod folii, a ja się daaaaleko wgryzłam, myślałam ze kłapne zebami i utne a to sie nagle o zgrozo ciagnie! :evil: ;) i natychmiast pożałowałam tego gryza. Cóż czasem sie zdarza pomyłka. Się zaraz zamieniłam z siostrą na swoją tortille. Z tego doświadczenia wynikło moje spostrzeżenie smakowo-węchowe.

Mikarin - 2013-02-12, 16:14

dort, a to się zgadza, bo wczoraj siotra chłopa miała urodziny i poczęstowała czekoladką z bombonierki. Zjadłam pół i resztę oddałam chłopu, za słodkie było, tłuste i w ogóle... dziwne... ble. Kiedyś smakowały inaczej :P
Tanpopo - 2013-02-12, 20:30

zou, mam na myśli to zdanie:
Cytat:
no słowem jest wydzieliną stermizowaną a nie czymś apetycznym, roślinnym, wonnym, pozywnym, lekkim


Nie wiedziałam, czy chodzi Ci o nabiał-nabiał, czy tofu udające nabiał. :D Pomyłka dotyczyła zwykłego sera, to wiem, ale czasami niechęć smakowa przenosi się na wegetariańsie i wegańskie wersje lubianych wcześniej potraw (tak jak niecheć do meat fake'ów). ;)

zou - 2013-02-13, 09:27

Tanpopo - to też zauważyłam, a szczególnie moja siostra, która mało mi nie zemdlała w BioWay, jak przeżuła tortille wegetariańską z tym sojowym kotletem, z tymi wóknami, zupełnie jak mięsień...Ja też już bardzo mało gotuje "podróbek" np. już nie wchodzi nam makaron bolonese z tym suszem sojowym ala mielone, albo "kotlety" sojowe...Niepokoi i odrzuca konsystencja - bo po co az tak przerabiać soję. Tak samo nie wchodzi domowy seitan, który siostra sama zrobiła na wielkanoc a jej się zrobiło słabo jak to miałą ukroić na talerzu. Za to tofu - uwielbiamy w kazdej postaci! I mleka roślinne.
Mikarin - 2013-02-13, 15:14

Ja nigdy przesadnie nie jadłam tych sojowych przeróbek... jakoś tak wyszłam z załozenia, ze skoro nie lubię kiełbasy czy wędliny, to sojowej też nie tknę... Sojowe kotlety potrafią leżeć u mnie w szafce dopóki im sie data ważności nie skończy albo jest na granicy, wtedy się zjada, ale rzadko kiedy kupuje kolejne... Tak samo zastępniki sera są mi znane, ale jakoś też mnie do nich nie ciągnie. Czasami od wielkiego dzwonu zjem tofu, ale to musi wielki dzwon zabrzmieć (czyt. promocja, święto, mąż gotuje i nie ma pomysłu ;) )
I właśnie poprawiłam sobie humor. Za małego uwielbiałam ogórki - konserwowe, kiszone.... SŁOIKAMI! To sobie kupiłam cały słój i mam zamiar go pożreć bez dzielenia się. A co :)

zou - 2013-02-13, 16:53

Mikarin - Ty, masz rację! Rzeczywiście teraz można sobie kupić i zjeśc jako posiłek to, co niegdyś było tylko dodatkiem. Wczoraj wcięłam półtora pomello wieczorem do tv, myślałam, że pęknę ;) A dziś, o zgrozo, zjem resztę :-P Bo ja sie zwsze nabieram jak jest w biedronce cena 3,99zł - to myslę że za sztukę i biorę trzy, a to jest za kilogram :oops: no ale płacę. A za pół roku- to samo :shock: przy kasie. Jakieś wyparcie ;) mam.

Smacznego słoja!

dundunkini - 2013-02-13, 22:07

W UK jest taka knajpka, która się kiedyś nazywała Thai Veg, teraz nazywa się inaczej. Wszystko jest wegan, wszystko jest z soi (poza warzywami, makaronem czy ryżem oczywiście). I wszystkie potrawy tam nazywają się "soya duck", "soya beef" itd i nawet przypominają wyglądem to, co mają udawać. Kiedyś nawet widziałam sojowe krewetki, które wyglądały jak krewetki... To knajpa w formie bufetu, jesz ile chcesz, na deser dostaje się owocową sałatke też z dokładkami, herbatę zieloną z darmowymi dolewkami itd. Nie często tam chodzę, ale generalnie nawet jest okay i takie bardzo mięsopodobne jedzenie mi smakuje. Ale takie pakowane sojowe wędliny czy wegański ser to już inaczej smakuje i raczej nie kupuję.
jarzynajarzyna - 2013-02-13, 22:43

a ja lubię, o ile nie smakuje jakoś obleśnie jak te kotlety w proszku z paczki. lubię kiełbasy z pszenicy, sojowe parówki od czasu do czasu, wędlinę też. sery nie bardzo, bo mało serowe i takie nijakie. ale za jogurt alpro dam się pociąć :-P
i nie mdlą mnie mięsne zapachy, tzn. jakieś takie surowe w markecie to obrzydzają, ale np. zapach kurczaka z rożna - bym chętnie zjadła na jego podstawie, gdyby nie to, że to zdechły ptak, któremu ktoś najpierw uciął łeb. chyba kwestia przypraw i tego, że smażenie czy rożen ogólnie wzmagają woń.

Lily - 2013-02-13, 22:47

jarzynajarzyna napisał/a:
o ile nie smakuje jakoś obleśnie jak te kotlety w proszku z paczki
A mnie smakują :)
W ogóle ja chyba jestem dziwna, brzydzi mnie tylko cebula, pory i zwłoki ;)

jarzynajarzyna - 2013-02-13, 23:21

haha :mryellow:
ja akurat jestem fanką cebuli, ale dużo rzeczy mnie obrzydza, między innymi czoch, awokado, bakłażan i okresowo soczewica (czerwona stale, bo kiedyś strasznie po niej rzygałam, a zielona teraz).

Mikarin - 2013-02-14, 00:21

A mnie brzydzi... moja szwagierka. Przepraszam... :oops: Laska ma uczulenie na pomidory, owoce drobnopestkowe, pietruszkę, selera i marchew, i cholera jeszcze co... Normalnie nie wiem,laska ma 30 lat i nic nie może jeść, i się tym szczyci, bo w zamian za to wcina mięso... Ble :/
Za to ja uwielbiam selera - mogłabym jeść kilogramami :D ubóstwiam. Cebulę jak najbardziej, na kanapce i duszoną też, surową... mniam :)
Soczewica też może być, gotowana, duszona, ciecierzyca, na kilogramy :)
Por w sałace z jabłkiem, rewelka.
Ale sojowe przeróbki są nieatrakcyjne.

dundunkini - 2013-02-14, 00:41

Mnie też z roślin nic nie obrzydza. No, może jedynie nie cierpię gotowanej pietruszki w zupie i gotowanego czosnku (ale duszony, smażony czy surowy to co innego). Zapach pieczonego mięsa też mnie nigdy nie raził, choć ostatnio jestem bardziej wyczulona.
evel - 2013-02-14, 08:11

Dla mnie najgorszym smrodem na świecie jest smażone mięso mielone. Nie wiem, z czego to robią, ale żadne inne mięcho mnie tak nie obrzydza.

A takie potrawy jak te z bufetu, o których pisała dundunkini, są chyba atrakcyjne dla osób nie będących wege. Jeśli przyciągają ich to uważam, że takie "udawanie" jest jak najbardziej słuszne. :-)

Mikarin, gdybym miała taką szwagierkę to bym jej szczerze współczuła. Jak można żyć bez jedzenia pomidorów?! ;-)

Mikarin - 2013-02-14, 10:48

evel napisał/a:
Mikarin, gdybym miała taką szwagierkę to bym jej szczerze współczuła. Jak można żyć bez jedzenia pomidorów?!
Ale o dziwo dziewczynie nei przeszkadza, że nie może jeść warzyw i owoców - i nie ma zamiaru nic z tym robić... Nie wiem... nie rozumiem tego. Narzeka dziewczyna, że gruba, ale jak siedzi w domu, nie pracuje i szama rzy posiłki dziennie na białym pieczywie, białym makaronie, białym ryżu, ziemniakach i dużej ilości tłuszczu, i zachodzi w głowę, czemu. Zawsze jak do nich jedziemy z nie-mężem na wakacje to wracam trzy kilo cięższa - po trzech-czterech dniach! Ostatnio jak pojechaliśmy, ważyłam 79 kilo, jak wróciliśmy i stanęłam na wagę, jak zobaczyłam 85 to się popłakałam. A wcale dużo się nie jadło... Normalnie więcej jak po porodzie.
Dlatego chyba tak mnie namawiały, żeby do nich pojechała, bo B. ciągle próbuje wrzucić kilka kilo i nie może, one się dziwią, czemu tyją, a ja jeżeli znów miałabym się przenieść na ichniejszy wikt chybabym dostałą depresji i wścieku, bo one uwielbiają serki typu Tartarre, gotowe do posmarowania, serki topione i wszystko jest na maśle/śmietanie.
Jak o tym myślę, mój weganiz dwakroć bardziej mi smakuje, naprawdę.

Maple Leaf - 2013-02-14, 11:33

evel napisał/a:
Dla mnie najgorszym smrodem na świecie jest smażone mięso mielone. Nie wiem, z czego to robią, ale żadne inne mięcho mnie tak nie obrzydza.

To chyba dlatego, że do takiego mielonego to wrzucane jest wszystko, co nigdzie indziej nie dało się upchać. Jak to się mówi, "pies zmielony z budą" :-P

Ja osobiście nie mam ciągot do tych mięsopodnych produktów. Raz na pół roku zachce mi się kiełbasy sojowej do żurku na przykład albo jak jest jakaś mega promocja cenowa, to sobie kupię wędlinę. Tylko potem wmuszam ją w siebie przez tydzień albo kończy się na tym, że połowę zamrożę, żeby się nie zmarnowało. A te sojowe tektury to właściwie w domu są awaryjnie (jak od dzwona nie mam czasu ugotować czy nic nagle nie ma w lodówce) i bardziej jednak dla Mamy, która robi mi z nich lazanię :-)

Za to ostatnio myślałam, że padnę, jak Brat przyniósł do domu chipsy jakieś szynkowe czy inne bekonowe. Chyba 10 razy czytałam skład, zero zwierzęcych składników, nawet mleka i serwatek nie było, a smierdziało to to mięsem na kilometr :shock:

zou - 2013-02-14, 11:54

Tak czytam i się teraz zastanawiam...gdy wróciłam do wegetarianizmu, to owszem na początku znów gotowałam na zasadzie 3 elementów na talerzu czyli surówka, ryż albo pyry i "to trzecie". To jak refern pytanie mięsojadów o obiad "ale ziemniaki z surówką i Z CZYM? No to gotowałam z sojowym kotletem, albo bolonese z suszem własnie, albo makaron to chociaż " z serem" a nie "sam", robiłam różne warzywne pieczenie które leżały na talerzu w miejscu tego "a z czym?"... Jakby pyszny sos domowy na makaronie czy kaszy to było "sama kasza". Teraz na wegańskim podejściu juz nie odczuwam tej presji przyzwyczajenia...bo warzywa, zboża, strączki są pełnoprawną częścią posiłku, tak samo pestki, sezam jako posypka, dobra oliwa czy oleje tłoczone na zimno...Słowemm ten 102 powód przejścia na wegan jest w sumie bonusem, bo pojawia sie później- np. czuję że się kulinarnie rozwinęłam, wyszłam ze schematu talerza 2+1, że w sumie zupełnie inaczej komponuję dania i posiłki.Może to być jeden składnik (np. pomello na kolację), albo może być curry z 10 składników, a jak jest kasza z warzywami też jest pysznie i sycąco. I nie mam poczuca braku czegoś, wzwiązku z róznorodnym kształtem dań i zmienną składników dania na talerzu.

I jeszcze lenistwo- na wegańskiej diecie coraz mniej mi się chce 'psuć" skądniki długa obróbką. Ja się natrudzę - a one utracą część wartości? Jaki to sens...? ;) W sumie chyba robie więcej prościej, a więcej surowizny też.

Mikarin - 2013-02-14, 12:27

zou, ja już dawno nie mam takich dylematów. Bo długo królowały u mnie w domu na obiad pierogi, naleśniki, tortolle domowej roboty... więc kwestia 2+1 gdzieś się rozmyła, a to dla mnie za dużo roboty jak na raz. Kiedyś trzaskałam taki obiad codziennie, teraz robię sobie 1+1, np. kasza i warzywa w jakieś postaci, ew. zupę. I tyle, i jestem szczęśliwa.
Poza tym tak mi sie wydaje, ze na wegan jest mniej robot w kuchni, bo człowiek mniej się musi napodgrzewać/rozrobić/ubić/doprawić i to wszystko, co się robi z mięsem czy serami na przykład.
A wam tez kiedyś wytknięto, ze jesteście dziwni, ze nie macie tłuczka w domu? Bo mnie koleżanka zwymyślała kiedyś, że kuchnia bez tłuczka nie moze być - to podstawowe narzędzie pracy. No popatrz, a ja potrzebuję deskę, nóż i kilka misek - i jestem szczęśliwa :)

martusza - 2013-02-14, 13:28

dla mnie ostatnio taki trzyskladnikowy obiad byl totalnym odkryciem. od wielu lat tak nie jadlam a niedawno byla u mnie znajoma wege.. i kiedy ja bylam w pracy ona gotowala. Pierwszego dnia stwierdzilam ze to tak fajnie, po polskiemu- domowemu przeniesc do czasow dziecinstwa- mimo ze takich tekturowych sojowych kotletow nie lubie (a gotowanych ziemniakow wieki nie jadlam), ale po tygodniu codziennego zestawu ziemniak+kotlet sojowy lub parowa sojowa+ surowka lub ogorek szczerze mi takie zestawy obrzydly!
a tluczek ostatnio podarowala mi mama- jest swietny do rozdrabniania orzechow , migdalow itp ]:->

Cytat:
Dla mnie najgorszym smrodem na świecie jest smażone mięso mielone. Nie wiem, z czego to robią, ale żadne inne mięcho mnie tak nie obrzydza.


mielone, steki i bekon- fuuuj! to przez ten smrod zawsze wybieram miejsce przy oknie/drzwiach/wentylacji jedzac w "normalnych" restauracjach... inaczej odruch wymiotny gwarantowany!

Alispo - 2013-02-14, 13:33

martusza napisał/a:
dla mnie ostatnio taki trzyskladnikowy obiad byl totalnym odkryciem.

wiem o czym mówisz,tez czasem mi się to zdarza(ale bardzo rzadkooo tak jadam)

bronka - 2013-02-14, 13:33

Mikarin napisał/a:
A mnie brzydzi... moja szwagierka

to nie jedz :mrgreen: :-P

zou - 2013-02-14, 13:36

Jak myślę o swoich narzędziach do ćwiartowania to się czuję jak po "Krew znaczy farba'...mam te wielkie nożyce do ćwiartowania po prababci i wielki tasak z tłuczkiem z drugiej strony...Teraz mamy remont u Rodziców i jak to wszystko zostao wyjęte to naprawdę mi się zrobiło głupio. Jak można to miec domu i nie widziec jakie to są straszne narzędzia! Do ćwiartowania ciała, chrupania kości, te nożyce, z ząbkami...Normalnie widzę te pamietną scenę pod łóżkiem z Rambo ;) I to ma być posiłek? Ja piernicze jakie to smutne wszystko...
Mikarin - 2013-02-14, 13:56

bronka napisał/a:

Mikarin napisał/a:
A mnie brzydzi... moja szwagierka

to nie jedz
Uwierz mi, nie mam zamiaru. Kością mi w gardle stanie ]:->
zou napisał/a:
mam te wielkie nożyce do ćwiartowania po prababci i wielki tasak z tłuczkiem z drugiej strony
Normalnie wiesz co? Właśnie odkryłaś wspaniały prezent dla kogoś ze swoich mięsożernych przyjaciół/znajomych/ich dalszej rodziny. Szkoda, ze już po Bożym Narodzeniu :lol:
A tak serio to faktycznie - normalnie jakby do sekcji w prosektorium :(

A propos: Niebieszczańscy zostali wyrzuceni przez sieć Biedronka na bruk (firma ma w ofercie mięsa/wędliny/garmażerka), pech chciał, ze u mnie wprowadzili się do jedynego dużego wolnego lokalu i tak oto na Mijace, dużym skrzyżowaniuna dzielnicy mojej żeby dojść na przystanek muszę minąć 3 mięsne - czwarty jest 20 metrów dalej. Moją ulubioną garmażerkę tego dnia zamknęli i wracając z miasta nadawałam z J. przez telefon. Mówię mu, ze pierogów nie będzie, bo moja garmażerka jest zamknięta, a ten do mnie, żebym do Niebieszczańskich poszła. Jak się wydarłam na niego, że w taki smród nie wejdę, bo tam trupem jedzie i kostnica to nie miejsce dla dziecka to się tak zdziwił, ze dopiero po chwili zrispotował.
Ale naprawdę - jakby tak na to spojrzeć, to każdy mięsny jest taką kostnicą - lodówki i krew :(
Jak go uświadomiłam, czym jest kaszanka (kiedyś lubił) to aż musiał wejść w net, żeby mnie zweryfikować. Stwierdził, ze więcej nie tknie - i nie tknął :)

bronka - 2013-02-14, 14:02

Mikarin, wierzę ]:->
tora - 2013-02-14, 14:11

A jeśli już jest temat jedzenia...to zapytam o trawienie. Czy po przejściu na weganizm zwiększa się ilość wypróżnień? Nie wiem czy to norma, ale u mnie trzy kupy dziennie to pewniak.
zou - 2013-02-14, 14:19

Mikarin... :lol: taaaa...najgorsze jest, że ja je (te nożyce) chciałam TAK STRASZNIE odziedziczyć dawniej. I w ogóle te teksty do dzieci "uważaj bo tym można obciąc sobie paluszki!".(Zawsze myślałam, że CZŁOWIEKA jest straszliwie cięzko przeciąć a tylko JEDZENIE te nożyce tną tak łatwo, bo jest do jedzenia). Teraz jak o tym myślę, że to taka sama tkanka kostna, to cięzko mi pojąc jak ja jako dziecko najwyraźniej umiałam sobie sama ukształtowac tak rozdzielną świadomosć w moim dawnym umyśle, ze człowiek to jest niezniszczalny i jakiś INNY od innych żyjących tworów, które tak łatwo pociąć na kawałki, bo sa do jedzenia.
Alispo - 2013-02-14, 14:26

Mikarin napisał/a:
A propos: Niebieszczańscy zostali wyrzuceni przez sieć Biedronka na bruk (firma ma w ofercie mięsa/wędliny/garmażerka), pech chciał, ze u mnie wprowadzili się do jedynego dużego wolnego lokalu i tak oto na Mijace, dużym skrzyżowaniuna dzielnicy mojej żeby dojść na przystanek muszę minąć 3 mięsne - czwarty jest 20 metrów dalej.

oj tam,masz na mijance chyba jeszcze warzywniak mojego ex-teścia ]:->

Mikarin - 2013-02-14, 14:34

Alispo napisał/a:
oj tam,masz na mijance chyba jeszcze warzywniak mojego ex-teścia
A który? Bo sa już trzy ]:-> Jeżeli chodzi o ten całkowicie na rogu, to tak, raczej tak :) taka fajna pani tam prowadzi, blondynka, zawsze się dziwi, czemu seler biorę na kilogramy, a nie maleńkie kawałeczki co by do zupy wrzucić :D
Mikarin - 2013-02-14, 14:36

tora napisał/a:
A jeśli już jest temat jedzenia...to zapytam o trawienie. Czy po przejściu na weganizm zwiększa się ilość wypróżnień? Nie wiem czy to norma, ale u mnie trzy kupy dziennie to pewniak.
Ja mam kiepską perystaltykę jelit, ale po rzuceniu nabiału skończyły sie zaparcia. teraz już nei musze się "spinać" w kibelku, po prostu siadam, robię, spłukuję, wychodzę i jest cacy. A większa ilośc wypróżnień to fajnie :) ponoć same warzywa trawią się co około dwóch godzin, więc prawidłowo powinniśmy się wypróżniać po każdym posiłku. gdzieś miałam link jak babeczka dietetyk opowiada o trawieniu i właśnie robieniu kupy, że "popychanie" to już oznacza problemy, a dla mięsojadów to w większości norma... :( :/
martusza - 2013-02-14, 14:41

Cytat:
Czy po przejściu na weganizm zwiększa się ilość wypróżnień?

moze az trzy razy to nie, ale zdecydownie jest z tym u mnie lepiej niz w erze przedweganskiej! no chyba ze sie vegan-pizza lub bialym pieczywem zapcham...:)

AZ - 2013-02-14, 15:49

evel napisał/a:
. Jak można żyć bez jedzenia pomidorów?! ;-)

można, ohydne paskudne śmierdziele :evil:


nienawidzę. :mrgreen:

theloudestsound - 2013-02-14, 16:04

tora napisał/a:
A jeśli już jest temat jedzenia...to zapytam o trawienie. Czy po przejściu na weganizm zwiększa się ilość wypróżnień? Nie wiem czy to norma, ale u mnie trzy kupy dziennie to pewniak.
Ja codziennie dwie, ale nie wiem czy to przez wegańską dietę czy przez to, że piję dużo więcej wody?
Jagula - 2013-02-14, 16:40

tora napisał/a:
Nie wiem czy to norma, ale u mnie trzy kupy dziennie to pewniak.
u mnie taka ilość na luzie , u domowych wegetarian karmionych wegańsko również :-P
Tanpopo - 2013-02-14, 20:43

AZ napisał/a:
evel napisał/a:
. Jak można żyć bez jedzenia pomidorów?! ;-)

można, ohydne paskudne śmierdziele :evil:


nienawidzę. :mrgreen:


Ja już zniosę niedobre zimowe pomidory, byleby tylko jakiś pomidor był. Musi smakować naprawdę okropnie, żebym wzgardziła. :D

Co do kiełasek i wędlin wege, to wyrabiam sobie podejście, że to po prostu soja, skrobia albo pszenica w formie kiełbaski lub plasterków - może to efekt mojej sympatii do przetworów? Gdybym miała przydomową wędzarnię to pewnie obok warzyw, owoców, czy tofu wędziła wege kiełbaski. Jest to wygodne i można napakować mnóstwo składników odżywczych - kasze, suszone pomidory, fasolę, przyprawy... u siebie zauważyłam już "brzydliwe" reakcje na zapach mięsa, ale to samo w wersji wege kusi. Raczej nie będę przenosić swojej niechęci na niewinne białka roślinne.

dundunkini - 2013-02-14, 22:29

evel napisał/a:

A takie potrawy jak te z bufetu, o których pisała dundunkini, są chyba atrakcyjne dla osób nie będących wege. Jeśli przyciągają ich to uważam, że takie "udawanie" jest jak najbardziej słuszne. :-)


Racja, chociaż sporo jest tam też wegan (no bo przynajmniej nie ma problemu z wegańskim jedzeniem). W sumie dobre miejsce na wspólne wyjście z mięsożercami, żeby nie było aż tak dziwnie. Chyba muszę tam zabrać mojego chłopaka.

Moja prawie już 20-letnia siostrzenica, która została wychowana prawie na samym McDonaldzie i innym fastfoodzie (nic nie przesadzam, to było stałe, codzienne jedzenie), ma teraz straszne alergie. Nie wiem, czy to ma związek z jej dietą w dzieciństwie czy nie, bo ona od małego miała jakieś alergie, ale w tej chwili, mimo że lubi już "normalne" jedzenie, ma alergię na większość świeżych warzyw i owoców. Poważną alergię, grożącą szokiem anafilaktycznym (który już przeżyła, raz np. po drinku, w którym były jakieś owoce). Okropne to jest, dla mnie trudne do wyobrażenia.

Mikarin - 2013-02-15, 08:54

dundunkini napisał/a:
ma alergię na większość świeżych warzyw i owoców
Widać ma tak zniszczony organizm, że ten ma problem z przyswajaniem zwykłych witamin i składników odzywczych :( smutne :(
Podobnie jest w przypadku rzucenia palenia po wielu wielu latach trucia - organizm w wielu przypadkach tak się przyzwyczaja do swojej dawki nikotyny, która dostaje np. od 30 lat, że doznaje szoku przy odstawieniu - i zaczynają się wylewy, drgawki, krwotoki z nosa, których nie da rady zatrzymać. Serio mówię, rozmawiałam z facetem, który dostał takiego krwotoku po rzuceniu palenia, ze w szpitalu wylądował.
Organizm nauczył się funkcjonować na małej dawce wszystkiego, więc teraz taki np. beta-karoten z marchwi w czystej postaci działa na nią niemal jak trucizna. Tlen w nadmiarze tez moze zabić.
To moga sobie podać rękę z moją szwagierką. Niby ta zdrowo się odżywia, warzywa, owoce etc, a też alergia pokarmowa na warzywa i owoce, na szczęście u niej kończy się katarem.

[edit] tak to przeczytałam i taka myśl mnie naszła, ze czlowiek jest trochę jak karaluch. Jak trzeba to i trutkę nauczy się jeść :shock:

Alispo - 2013-02-15, 09:44

są różne powody alergii,nie ma co wszystkiego zrzucać na te osoby..
Pipii - 2013-02-15, 10:15

dundunkini napisał/a:

Moja prawie już 20-letnia siostrzenica, która została wychowana prawie na samym McDonaldzie i innym fastfoodzie (nic nie przesadzam, to było stałe, codzienne jedzenie), ma teraz straszne alergie. Nie wiem, czy to ma związek z jej dietą w dzieciństwie czy nie, bo ona od małego miała jakieś alergie, ale w tej chwili, mimo że lubi już "normalne" jedzenie, ma alergię na większość świeżych warzyw i owoców. Poważną alergię, grożącą szokiem anafilaktycznym (który już przeżyła, raz np. po drinku, w którym były jakieś owoce). Okropne to jest, dla mnie trudne do wyobrażenia.

zdecydowanie ma związek z odżywianiem w dzieciństwie. Skąd jest ta dziewczyna? Dobrze byłoby, aby poszła do dobrego terapeuty TCM, bo tutaj trzeba znaleźć przyczynę alergii i ją wyleczyć. Jeżeli chcesz - napisz mi na PW skąd jest ta dziewczyna, jeżeli z Polski - mogę pomoc dając namiar do sprawdzonych terapeutów. Jeżeli oczywiście będzie chciała się leczyć..
To może być również dobry homeopata - po prostu - osoba, która holistycznie spojrzy na organizm tej pani i będzie w stanie jej pomóc.

NJ - 2013-02-15, 15:30

Dokładnie, Alispo ma rację - różne są przyczyny alergii, nietolerancji i innych zaburzeń. Nie zawsze osoba, która źle się odżywia, może to sama zmienić (ryzykując gwałtowne reakcji organizmu przyzwyczajonego do innego jedzenia), to może być naprawdę długa i trudna droga, i nie zawsze taka zmiana będzie możliwa do końca. Ja też mam wśród bliskich osobę, o której myślę, że pomogłoby jej surowe odżywianie, tymczasem ona nie jest w stanie jeść większości surowych pokarmów (mówię tu o poważnych chorobach, nie o jej widzimisię). Myślę, że po dłuższym czasie pracy pod okiem doświadczonego lekarza byłaby w stanie to zmodyfikować, ale jej się wydaje, że to za duży wysiłek, ma ogromną ilość problemów na głowie - i ja to rozumiem. Nienachalnie podpowiadam różne rzeczy i cieszę się z jej małych kroczków, na przestrzeni 2, 3 lat, i życzę jej jak najlepiej. Potrafię sympatyzować z "frustracją neofity", osoby, która przeszła na wegan, odczuła poprawę zdrowia, przypływ energii, i teraz chciałaby ten wspaniały dar przekazać całemu światu. Pamiętajcie jednak, że tu trzeba dużo taktu, wyczucia i delikatności, żeby nie zrobić krzywdy osobie, która i tak jest już wystarczająco skrzywdzona przez jej problemy zdrowotne. Choroby mają miliony przyczyn, niestety większości z nich ciągle nie znamy, toteż nie jest uzasadnione naukowo ładowanie wszystkiego do worka z napisem "dietozależne". Zbyt blisko jest tu moim zdaniem do wyjątkowo niefajnego mechanizmu "obwiniania ofiary".
AZ - 2013-02-15, 16:01

NJ napisał/a:
Potrafię sympatyzować z "frustracją neofity", osoby, która przeszła na wegan, odczuła poprawę zdrowia, przypływ energii, i teraz chciałaby ten wspaniały dar przekazać całemu światu. Pamiętajcie jednak, że tu trzeba dużo taktu, wyczucia i delikatności, żeby nie zrobić krzywdy osobie, która i tak jest już wystarczająco skrzywdzona przez jej problemy zdrowotne. Choroby mają miliony przyczyn, niestety większości z nich ciągle nie znamy, toteż nie jest uzasadnione naukowo ładowanie wszystkiego do worka z napisem "dietozależne". Zbyt blisko jest tu moim zdaniem do wyjątkowo niefajnego mechanizmu "obwiniania ofiary".
dokładnie. jakbyś mi z ust wyjęła...

dużo wyczucia, dużo taktu. zawsze. i do każdego.

dundunkini - 2013-02-15, 20:39

No właśnie nie do końca wiadomo, skąd się ta alergia wzięła i chociaż chciałoby się obwinić złą dietę, nie jest to takie oczywiste. Od małego miała alergię na pyłki, kurz, sierść niektórych zwierząt, poźniej rozwinęło się to właśnie w stronę jedzenia. Smutne jest to, że ona jadła to co jadła w dzieciństwie, kiedy mogła by odżywiać się lepiej, a teraz nie może ze względu na alergię.

Pipii, dzięki za rady. Ona była u wielu lekarzy, ale oczywiście zawsze warto spróbować czegoś nowego. Mieszka na Górnym Śląsku.

Mikarin - 2013-02-15, 22:04

Ale ja nie chce tutaj nikogo obwiniać - alergia to alergia, niska tolerancja organizmu i tyle. Szkoda mi tylko takich osób, bo np. kupnej sałatki już nie bardzo może zjeść, bo alergia, tamtego nie może, bo alergia... i nic z tym nie mozna zrobić nawet, jak się chce...
Bo szwagierka moja ma kota I uczulenie na kota - i mogłaby się odczulić, ale lekarz powiedział, ze odczulanie na kota mając kota w domu to będzie dla niej samobój (nie wiem, na czym to polega, ale masakra...)
Inna moja koleżanka, tez uczulona na wszystko pokarmowe była na odczulaniu i schudła 20 kilo, wyglądała jak szkielet...

To tak jak ja tłumaczyłam, że nie mogę mięsa, bo mnie żołądek boli do nieprzytomności - i nikt nie chciał uwierzyć :/

ropuszka - 2013-02-19, 14:34

to już miesiąc :mrgreen: juhu :mrgreen:
Poli - 2013-02-19, 16:05

ropuszka napisał/a:
to już miesiąc :mrgreen: juhu :mrgreen:

Ropuszka, gratulacje, teraz bedzie z gorki ;-)

dundunkini - 2013-02-20, 16:36

ropuszka napisał/a:
to już miesiąc :mrgreen: juhu :mrgreen:


Gratulacje!

A mnie się ciągle nie udaje, ciągle jakieś mleko w kawie, ser u kogoś, ciastko...

Jasminka - 2013-02-21, 16:26

Trafiłam dzisiaj w necie na "reportaż" na temat modnego wegetarianizmu.
No cóż, społeczeństwo mięsożerne wyniosło z tego informacje, że:
dieta wegetariańska jest droga, jedzenie paskudne i w bliżej nieokreślonym kształcie, w dodatku ta soja GMO :-?

hxxp://dziendobry.tvn.pl/video/tajemnice-kotletow-sojowych,1,newest,77128.html

Szkoda, że podeszli do tematu w ten sposób.
Chyba niewielu wegetarian jada to co na filmiku pokazano.
Mięsożercy też od czasu do czasu jadają w fast foodach jedzenie, które ma bliżej nieokreślony kształt i jest o wiele droższe (licząc na wagę) niż gdyby sobie sami to w domu zrobili.
I co to za porównanie Bosackiej: kilogram mięsa do kilograma gotowego produktu wegetariańskiego.
Albo niech to mięso porówna do kilograma soi, soczewicy (czy czegoś innego, z czego te kotlety się robi) albo porówna te kotlety sojowe do kotletów mięsnych, ale już gotowych.
Wtedy jej wyjdzie co jest tańsze.
Kilogram soczewicy w zależności od rodzaju kosztuje: 7-9 zł.
W pobliskiej restauracyjce 100 g kotleta schabowego kosztuje 9 zł (kilogram 90 zł) - drożej niż jakikolwiek wege gotowiec :->


Znowu mięsożercy się naoglądają i będą mieli wypaczone pojęcie na temat wegetarianizmu.
A przecież wege to nie tylko specjalistyczny i strasznie drogi sklep wege i drogie działy z gotowcami w sklepach.
To jest ogromny dział z owocami i warzywami, kasze, strączki, bakalie i same wiecie co jeszcze.
Lokalne bazarki - robiąc tam zakupy za te reportażowe 20 złotych przynoszę ogromny plecak i jeszcze reklamówkę jedzenia.
A ile kupi mięsożerca za 20 złotych? :-/

Zdenerwowałam się ]:-> :roll:

Maple Leaf - 2013-02-21, 16:54

Jak dla mnie reportaż bardzo stronniczy i z góry nastawiony na krytykę wege. Nawet pani dziennikarka-weganka nie wystarczyła za odpowiedni przykład, że można "normalnie" funkcjonować bez mięsa. Nie wspominając o tym, że trwali przy tych gotowcach i soi, jako głównym składniku naszej diety, a prawda jest taka, że przechodząc na wegetarianizm/weganizm większość ludzi odkrywa nowe smaki, nowe produkty i nie można poczuć, że jada się ubogo. A co mnie zaciekwiło, to zdziwienie p. Bosackiej dot. ceny mięsa ("ciekawe skąd ono takie tanie?")- myślę, że wolałaby raczej nie wiedzieć, skąd taka niska cena i jaki to ma wpływ na środowisko (tak apropos wycinki lasów).

Ja się zastanawiam, skąd to przekonanie, że dieta bezmięsna jest droższa? Tak, jak napisałaśJasminka, chyba kilogram fasoli czy innego strączka jest tańszy od mięsa, a nasyci na równie długo...

martusza - 2013-02-21, 17:04

to troche tak jak w tym artykule:
hxxp://fakty.interia.pl/new-york-times/news/weganie-nie-maja-latwego-zycia,1792045,6806
weganizm to jedne wielkie pasmo wyrzeczen, zycie uslane cierpieniem i walka z wlasnymi kubkami smakowymi!

dlatego uwielbiam dialogi: jestes vegan?ojoj ja bym nie mogl/mogla- nie lubie soi!
ale ja prawie wcale nie jadam soi!
- :?: :?: :?: :shock:

naprwade mam wrazenie ze wszyscy miesozerni sa przekonani ze bez soi wege nie ma racji bytu, a kuchnia bez kielbachy i kotletow (chociazby sojowych) to nie kuchnia

no i jak przy takim podejsciu mediow wytlumaczyc komukolwiek (tak zeby uwierzyl) ze weganizm to wyzwolenie, lekkos i pelnia kuchennego szczescia?

Jasminka - 2013-02-21, 17:20

Rozbawiła mnie też informacja o soi GMO.
Pani Bosacka z poważną miną mówi, jaki ogromny procent soi to GMO i że to szkodliwe dla ludzi i trzeba uważać. W dodatku ta soja taka droga, bo przecież mięso takie tanie w porównaniu do niej.
Potem drastyczna informacja, że pod uprawy soi wycina się lasy amazońskie.

Tylko zapomnieli powiedzieć, że soję się modyfikuje żeby było jej więcej dla zwierząt a nie dla ludzi. Zapomnieli tez dodać, że przeciętny mięsożerca zjada więcej tej modyfikowanej soi (właśnie w mięsie) niż przeciętny wegetarianin. Takie drobne szczególiki :lol:

Cytat:
no i jak przy takim podejsciu mediow wytlumaczyc komukolwiek (tak zeby uwierzyl) ze weganizm to wyzwolenie, lekkos i pelnia kuchennego szczescia?


Jeśli ktoś nie chce zrozumieć to nie wytłumaczysz nawet jeśli staniesz na głowie.
Jakiś czas temu próbowałam na innym forum. Nawet jeśli argumenty zdrowia, niższej ceny, itp. jakoś przejdą to i tak na koniec zastosowany jest argument: "ale ja lubię mięso", "uwielbiam ryby", "uwielbiam kurczaka", itp. Nie wytłumaczysz.
A najbardziej rozbrajają mnie argumenty: "podobno weganizm jest niezdrowy", "podobno dzieci mogą być na wege diecie, ale weganizm jest już dla nich niezdrowy".
Taki żaden argument nie oparty na niczym, ale wkurza niesamowicie. Jedna osoba wypaliła z pytaniem i oburzeniem: "po co weganie szukają zamiennika mleka? Skoro nie potrzebują mleka krowiego to po co szukają czegoś czym można je zastąpić?" :lol:

Także nie pocieszę Cię. Jeśli ktoś chce zrozumieć to nie potrzebuje zbyt wielu argumentów. A jeśli ktoś nie chce to zawsze znajdzie coś przeciwko, nawet jeśli będzie to coś maksymalnie durnego. :mrgreen:

dundunkini - 2013-02-22, 00:37

No dla mnie najlepszy cytat z tego "dokumentu" to ten o tym, że "jak już decydujemy się na niejedzenie mięsa, to trzeba uzupełniać witaminę C i żelazo rybami i warzywami... " No comment. Ciekawe z jakiego mięsa mięsożercy czerpią tę witaminę C, skoro wegetarianie muszą jej szukać w warzywach...

Jasminka, mnie też takie argumenty pt. "Podobno..." rozbrajają. Ale to nie tylko jeśli chodzi o weg(etari)anizm, to po prostu brak chęci by wgłębić się w temat, czegoś dowiedzieć, coś zrozumieć.

Jasminka - 2013-02-22, 03:59

dundunkini napisał/a:
No dla mnie najlepszy cytat z tego "dokumentu" to ten o tym, że "jak już decydujemy się na niejedzenie mięsa, to trzeba uzupełniać witaminę C i żelazo rybami i warzywami...


:lol: Też zwróciłam na to uwagę. Moja pierwsza reakcja :shock: "wtf? witamina C w mięsie" :lol:

Pewna polska aktorka 2-3 lata temu (również w tym programie) w rozmowie na temat wegetarianizmu stwierdziła, ze ona i jej dziecko nie mogą być wege ponieważ od urodzenia cierpi na niedokrwistość i musi jeść mięso :roll: Kurcze, no przecież jakby jej to mięso pomagało to by już dawno się wylezyła z tej niedokrwistości. :roll:

A kwas foliowy ta pani czerpie z mięsa :lol:
Ryba według tej pani to nie mięso.

Tutaj można sobie obejrzeć
hxxp://dziendobry.tvn.pl/video/wege-dzieci,1,newest,6453.html

Poli - 2013-02-22, 13:51

Pani Bosacka ekspert żywienia, ktora jest otyla :mrgreen: kocham takich ekspertow :-P

Co do tej wit C parodia , chyba nawet dziecko wie ze najlepszym zrodlem tej witamin sa owoce i warzywa.

Ja w zyciu swoim nie jadlam takiego kotleta sojowego czy innego wynalazku , przeciez to jest jak fast food , wysoko przetworzone jedzenie a oni podaja jako norme, ze my to jemy.

I z tym gmo i lasami hmmmm, to jest wybiorcza wiedza , soje gmo jedza glownie zwierzeta hodowlane a ona pisze jakie to niebezpieczne jesc soje jako wegetarian :roll:

Edit
I porownywanie wagi miesa do wagi szpinaku takze bezsensowny :roll:

zou - 2013-02-22, 14:01

Poli- bez przesady, p. Kasia może ma pewną nadwagę, ale na pewno do otyłości jej daleko ;)
Pipii - 2013-02-22, 14:27

zou napisał/a:
Poli- bez przesady, p. Kasia może ma pewną nadwagę, ale na pewno do otyłości jej daleko ;)

poza tym - mam wrażenie, że zapytano ją co myśli o sojowych wynalazkach, a nie o diecie wegetariańskiej, stąd taka jej odpowiedź. Ogólnie - p. Kasia jest bardzo OK, a jej waga wg mnie dodaje Jej uroku ;-)
W końcu, kochani - chudość nie znaczy zdrowie :-)

Kat... - 2013-02-22, 15:00

Ej z tą witaminą C to raczej chodzi o to, żeby się żelazo wchłonęło. Uwierzcie mi ale są ludzi, którzy nie jedzą żadnych surowych rzeczy nawet nie jedząc mięsa więc to jest rzecz, na którą trzeba uważać i o której należy przypominać.
Alispo - 2013-02-22, 15:06

też o tym pomyślałam..
Lily - 2013-02-22, 16:05

Poli napisał/a:
Pani Bosacka ekspert żywienia, ktora jest otyla :mrgreen:
Sorry, ale Ty chyba otyłej osoby nie widziałaś :/
ropuszka - 2013-02-22, 16:28

Pipii napisał/a:
p. Kasia jest bardzo OK


też tak uważam :-P widziałam jej kilka odcinków wiem co jem i wg mnie całkiem dobre informacje przekazuje np co może siedzieć w składzie różnych produktów

bronka - 2013-02-22, 16:35

Lily napisał/a:
Sorry, ale Ty chyba otyłej osoby nie widziałaś :/

dokładnie. Mnie też to rozbroiło :->

dundunkini - 2013-02-22, 21:44

Kat... napisał/a:
Ej z tą witaminą C to raczej chodzi o to, żeby się żelazo wchłonęło. Uwierzcie mi ale są ludzi, którzy nie jedzą żadnych surowych rzeczy nawet nie jedząc mięsa więc to jest rzecz, na którą trzeba uważać i o której należy przypominać.


Pewnie tak, ale to co powiedzieli w programie brzmiało dokładnie tak jak przytoczyłam. Można zadać sobie trud by domyśleć się, co autor miał na myśli, ale można też zrozumieć to tak, jak powiedział. Ja w tej chwili jestem złośliwa tak jak oni w tym dokumencie i nie chce mi się zadawać takiego trudu ;-) :mrgreen:

Poli - 2013-02-22, 22:59

A no sorry dziewczyny nie jest otyla, tylko z nadwaga :roll: naprawde wieeelka roznica, nie wiem jak ktos niedbający o wlasne zdrowie ( zle sie odzywiajacy) moze byc ekspertem w odzywianiu - przykladem do nasladowania :shock:
Ale to moze ja jestem jakas inna........i wymagam zbyt duzo od "ekspertów".

Alispo - 2013-02-22, 23:05

Poli napisał/a:
nie wiem jak ktos niedbający o wlasne zdrowie ( zle sie odzywiajacy)

skad to wiesz? :-/
poza tym ona nie jest zadnym ekspertem w tych programach.poza tym teraz bedzie gadac w tv zamiast o jedzeniu to o dzieciach,bo czwarte w drodze.

jarzynajarzyna - 2013-02-22, 23:12

Jasminka napisał/a:
hxxp://dziendobry.tvn.pl/...west,77128.html

obejrzałam - żenada 8-)

Poli - 2013-02-22, 23:25

Alispo napisał/a:
skad to wiesz? :-/


hmmm... swiadczy o tym nadwaga ???

Alispo - 2013-02-22, 23:27

Swiat nie jest stereotypowo czarno-bialy,serio.
Kat... - 2013-02-22, 23:50

No właśnie. A niedowaga to niedożywienie i meganiedobory?
Alispo - 2013-02-23, 00:10

Pamietam,ze gdy jeszcze mieszkalam z rodziną nie rzadko jadalam wiecej(i moze tez gorzej)niz moja mama czy brat,ktorzy maja znaczna nadwage.A moja babcia,chudzinka jak ja,przez pare lat zywila sie bialym chlebem z wedliną i serkami Danona,a wczesniej dlugo zupkami w proszku,i tak ciagnela do 92 lat ;-) .
excelencja - 2013-02-23, 01:39

Najobrzydliwszy odcinek dot wege jaki kiedykolwiek widziałam. Aż mi się ciśnienie podniosło.
Taki drobiazg - zapomnieć powiedzieć, że ta soja jest dla tej soczystej krowy a nie ludzi.
I kolejny drobiazg- zapomnieć powiedzieć, że nikt nie żywi się codziennie kupnymi kotletami.

Agrrrr

A ta Kasia to ona przecież w ciąży jest - tzn tak sądzę.

Pipii - 2013-02-23, 07:07

excelencja napisał/a:
A ta Kasia to ona przecież w ciąży jest - tzn tak sądzę.

i stąd jej otyłość :-) proszę bardzo, sama się przyznaje :
hxxp://www.fakt.pl/Prezenterka-TVN-Katarzyna-Bosacka-ciaza-nie-jest-choroba,artykuly,201206,1.html

zou - 2013-02-23, 08:27

Na pewno znacie ten program, jest rzetelniejszy...no i ta sama stacja TV daje kase na realizację...Obejrzawszy ten, o którym pisałyście pomyslałam, że oni nigdy nie zrobia porządnego programu, ale jednak p. Kasia Bosacka naprawde porządnie robi programy o diecie typowo polskiej. I tak dużo obnaża, i zaprasza przecież ekspertkę, która nie namawia do jakichś hektolitrów mleka a z umiarem i oszczędnie. Z resztą przecież Campbell tez mówił, ze jesli nabiału to jest mniej niz 10% w diecie to nie jest tak zabójczy jak wtedy gdy sie zaczyna te 8-10% mocno przekraczać...Więc o ile nie każdy ma motywację do wege cze wegan, to programy p. Kasi sa moim zdaniem bardzo porządnie zrobione. A co myslicie o tym reportażu o weganach w pl? hxxp://uwaga.tvn.pl/46949,news,,weganie_zyja_dluzej,reportaz.html
jarzynajarzyna - 2013-02-23, 10:36

excelencja napisał/a:
Najobrzydliwszy odcinek dot wege jaki kiedykolwiek widziałam. Aż mi się ciśnienie podniosło.
Taki drobiazg - zapomnieć powiedzieć, że ta soja jest dla tej soczystej krowy a nie ludzi.
I kolejny drobiazg- zapomnieć powiedzieć, że nikt nie żywi się codziennie kupnymi kotletami.

dokładnie, teraz wypadałoby pojechać do takiego dzień dobry tefałenie i urządzić im vegan gotowanie na ekranie - ciekawe, co by na efekty powiedział ten pajac i wszyscy ci, którym jego brednie to woda na młyn :evil: ]:->

moony - 2013-02-23, 16:18

Chciałam sobie tę Bosacką obejrzeć, ale po "uśmiechającym się mięsie" wyłączyłam :-> Żenujące.
idalianna - 2013-02-23, 16:19

Chyba w "Dzień dobry tvn" raz w tygodniu (?) jest wege gotowanie. ;-)

Moja prababcia, a Tymka praprababcia (!) żywi się białym chlebem z masełkiem i serem lub szynką. Do tego zupki chińskie. :mrgreen: No i typowe polskie obiady: mięcho+ziemniaki+surówka. Codziennie też kawka. Do picia herbata. Typowa dieta. Ma 89 lat i nadal dobrze się trzyma. ;-)
Ale ostatnio mi zdradziła, że codziennie rano ćwiczy! Tzn... siedzi i macha nogami. Pajacyki :lol: i przysiady... Naprawdę jak to sobie wyobrażam to śmiesznie to wygląda... :-P

Jasminka - 2013-02-23, 22:17

idalianna napisał/a:
Chyba w "Dzień dobry tvn" raz w tygodniu (?) jest wege gotowanie. ;-)


Zgadza się :-) W prawie każdy czwartek jest gotowanie wege. Gotują na zmianę Monika Mrozowska i Maciej Szaciłło.
Właśnie w czwartek był emitowany powyższy "reportaż". Po jego emisji prezenterzy podeszli do gotującego Maćka i on krótko odniósł się do wyemitowanego materiału. ;-)

Tutaj są fragmenty:
hxxp://dziendobry.tvn.pl/video/smaczne-dania-wegetarianskie,1,newest,77134.html

zou - 2013-02-24, 09:27

Ale zrobiłyście śledztwo, jak Salander ;)
tcioflove - 2013-02-26, 23:26

martusza napisał/a:

to troche tak jak w tym artykule:
hxxp://fakty.interia.pl/n...ia,1792045,6806
weganizm to jedne wielkie pasmo wyrzeczen, zycie uslane cierpieniem i walka z wlasnymi kubkami smakowymi!

dlatego uwielbiam dialogi: jestes vegan?ojoj ja bym nie mogl/mogla- nie lubie soi!
ale ja prawie wcale nie jadam soi!
-



tytul artykulu "Weganie nie maja latwego zycia". I to jest prawda. Nie mamy latwego zycia wlasnie przez takie artykuly. Jakis miesiac temu zrobilam sobie probny weganski tydzien i ... przedluzylo mi sie do teraz :) Tez myslalam ze bedzie ciezko bo zawsze bylam bardzo "mleczna" ale teraz wydaje mi sie ze jadam i smaczniej i bardziej urozmaicenie. Wiec nie wiem dlaczego ludziom wydaje sie weganie nie maja co jesc i musza "wyrzekac" sie wielu rzeczy...

Lily - 2013-02-27, 10:01

Jak ktoś nie lubi warzyw to ma ciężko. Ja akurat lubię wszystkie oprócz porów i cebuli ;)
Alispo - 2013-02-27, 10:32

Lily napisał/a:
Jak ktoś nie lubi warzyw to ma ciężko.


ee,weganizm moze miec tyle roznych wersji ;-)

Lily - 2013-02-27, 10:45

Alispo napisał/a:
ee,weganizm moze miec tyle roznych wersji ;-)
No tak, można jeść chleb z chlebem :) I tofu :P Albo parówki sojowe ;)
Alispo - 2013-02-27, 10:50

Soja te warzywo ;-) Juz predzej chleb z dżemem ;-) ale też np.z twarożkiem orzechowym ;-) albo pastą z boczniaków ;-)
Malati - 2013-02-27, 11:25

można przejść na surowy weganizm i jeść tylko owoce orzechy i inne pestki :-)
Lily - 2013-02-27, 14:10

czarna96 napisał/a:
można przejść na surowy weganizm i jeść tylko owoce orzechy i inne pestki :-)
Zdaje mi się, że surowy weganizm też zawiera warzywa?
Malati - 2013-02-27, 14:16

Ale mozna je wykluczyc jesli ktos nie lubi i zostac przy owocach. O to mi chodzilo. ;-)
Tanpopo - 2013-02-27, 15:33

Ja się zastanawiałam co zrobić z moją niechęcią do strączków (czy kiełki, tofu, grzyby, orzechy i wysokobiałkowe warzywa takie jak bakłażan wystarczą), ale kupno blendera na pasty załatwiło problem. ;)

Czy ktoś wie które proste zestawienia roślinek dostarczą od razu wszystkich aminokwasów egzogennych? Niby zróżnicowanie źródeł białka w różnych wariacjach powinno to zapewnić bez zbędnego główkowania, ale myślę, że fajnie byłoby wiedzieć coś takiego i ewentualnie powiedzieć zwolennikowi "białka zwierzęcego", że np. cieciorka z makiem i słonecznikiem w pełni zaspokaja potrzeby organizmu. Quinoa, amarantus i tempeh odpadają, tu chodzi o coś, co każda babuleńka zdobędzie bez problemu w spożywczaku.

dundunkini - 2013-02-27, 15:58

A ja się w ogóle nad tym nie zastanawiam, działam bardziej w myśl zasady, by codziennie jeść jakieś białkowe jedzenie, czasami jakoś tak się zdarza, że nie jem w prawie wcale, ale chyba to nie problem jeśli od czasu do czasu mam dzień ze śladowymi ilościami białka? Jeszcze nie jestem w pełni wegan, ciągle jakieś wpadki mi się zdarzają, ale ogólnie bardziej się obawiam o żelazo i wapń, więc zwracam uwagę by np. przy jedzeniu czegoś z żelazem jeść produkty bogate w witaminę C i często nadrabiam wapń suszonymi figami, migdałami czy pomarańczami. Ale jak wiem, że jem np. masło orzechowe (bardzo u mnie popularne) czy trochę fasoli w ciągu dnia, to się zbytnio o to białko nie martwię. Czy to bardzo żle?
moony - 2013-02-27, 16:13

dundunkini napisał/a:
Czy to bardzo żle?

Moim zdaniem wcale ;) Białko jest ostatnim składnikiem odżywczym, o jaki się martwię. Najbardziej interesuje mnie zaś wapń...

jagodzianka - 2013-02-27, 19:01

moony napisał/a:
Najbardziej interesuje mnie zaś wapń...

I ja przez ciebie też załapałam na to schizo.
Ale ostatnio dolewam sobie do śniadania melasy z karobu która ma go podobno sporo i mam czyste sumienie.

Alispo - 2013-02-27, 19:25

moony napisał/a:
dundunkini napisał/a:
Czy to bardzo żle?

Moim zdaniem wcale ;) Białko jest ostatnim składnikiem odżywczym, o jaki się martwię. Najbardziej interesuje mnie zaś wapń...

no i to jest racjonalne podejscie.Ja nie mysle o tym co jem raczej,ale na wapn w pierwszej kolejnosci bym spojrzala.

Poli - 2013-02-27, 19:50

Tanpopo napisał/a:
Czy ktoś wie które proste zestawienia roślinek dostarczą od razu wszystkich aminokwasów egzogennych?


Tanpopo nie musimy dostarczas naszemu organizmowi wszystkich aminokwasów podczas jednego posilku, jest to mit powtarzany , nie majacy nic wspolnego z prawda, co smutne nawet przez dietetykow.

Pipii - 2013-02-27, 19:51

Poli napisał/a:
Tanpopo napisał/a:
Czy ktoś wie które proste zestawienia roślinek dostarczą od razu wszystkich aminokwasów egzogennych?


Tanpopo nie musimy dostarczas naszemu organizmowi wszystkich aminokwasów podczas jednego posilku, jest to mit powtarzany , nie majacy nic wspolnego z prawda, co smutne nawet przez dietetykow.

zgadzam się w 100% ;-)

Alispo - 2013-02-27, 19:58

Tanpopo napisał/a:
Niby zróżnicowanie źródeł białka w różnych wariacjach powinno to zapewnić bez zbędnego główkowania, ale myślę, że fajnie byłoby wiedzieć coś takiego i ewentualnie powiedzieć zwolennikowi "białka zwierzęcego"

Tylko po co,troche jak utrwalanie tego mitu...zwolennikowi powiedz prawdę ;-)

dundunkini - 2013-02-28, 00:54

No to dobrze, że się nie robię niczego złego :) Instynktownie tak czułam. Czasami tylko zdarza mi się, że jak nie jem za dużo białka, to czuję się głodna, tak jakbym spożywała za mało kalorii. Ale nie wiem, czy to ma związek.

Właśnie ja też martwię się najbardziej o wapń i trochę mniej o żelazo. Nie jestem dobra w jedzeniu dużej ilości zielonych warzyw, tak samo w jedzeniu pestek. Nad tym przede wszystkim muszę popracować i powinno być wtedy lepiej.

Poli - 2013-02-28, 14:28

Pipii napisał/a:

zgadzam się w 100% ;-)


No Pippi chociaz raz sie w czyms zgadzamy :mryellow: ;-)


dundunkini napisał/a:
Czasami tylko zdarza mi się, że jak nie jem za dużo białka, to czuję się głodna, tak jakbym spożywała za mało kalorii. Ale nie wiem, czy to ma związek.


Ma zwiazek :-) trzeba zjesc po prostu wiecej kalorii :->

Pipii - 2013-02-28, 17:00

Poli napisał/a:
Pipii napisał/a:

zgadzam się w 100% ;-)


No Pippi chociaz raz sie w czyms zgadzamy :mryellow: ;-)

nieźle, nieźle ;-) ) :*

Tanpopo - 2013-02-28, 18:52

Nie chcę rozpowszechniać mitu (co to, to nie), jednak wątpiącym i początkującym taka wiedza zapewniłaby więcej psychicznego komfortu, że niczego się nie przegapi. Ja się mimo wszystko trochę martwię, że mi zabraknie jakiegoś ważnego choć mało znanego składnika, bo np. nie lubię i nie jadam jakiegoś warzywa. :C
Poli - 2013-02-28, 22:39

Tanpopo napisał/a:
że mi zabraknie jakiegoś ważnego choć mało znanego składnika, bo np. nie lubię i nie jadam jakiegoś warzywa. :C


To ściągnij sobie cronometer i wpisuj co jadlas codziennie i zobaczysz czarne na bialym czy ci czegos brakuje :-)

Mikarin - 2013-03-01, 00:09

Tanpopo, ja jadam różnorodnie na ile mogę, szukam jakichś urozmaiceń, udziwnień, zajadam się ogórami i jest mi dobrze :-> Mało prawdopodobne, żeby sobie narobić niedoborów. Chyba musiałbyś jeść watę :P
Sylwia8 - 2013-03-01, 21:40

Jesu, co tu się porobiło! Dziecko miało ferie w przedszkolu = matka szlaban czasowy na komputer i normalnie nie nadążam czytać! A chciałam się podzielić moim pierwszym podsumowaniem - 2 miesiące za nami :-D

Generalnie mogę powiedzieć tak - jest super, nie zamierzam zawracać. Życie nabrało nowego wymiaru i sensu, jakkolwiek to może brzmieć... Mam poczucie, że moje ciało jest czyste, wolne od wielkiego syfu, patrzę w lustro i widzę siebie - nie siebie, młodszą, z błyskiem w oku :-P Już w ogóle nie pamiętam jak to jest mieć nabiał w lodówce, na wspomnienie żółtego sera mam ciasno na gardle, czekolada mleczna - ostatnio zjadłam tabliczkę milki, której nie kupiłam lecz dostałam od kogoś i... tak, smakowała mi :evil: ale miałam normalnie wyrzut sumienia potem :shock: Jest tak dużo wegańskich SMACZNYCH słodyczy dostępnych w zwykłych sklepach, że ostatni bastion w moich oczach padł...
2 miesiące temu pytałam o tyle rzeczy, które ciężko było mi wyobrazić sobie inaczej, dziś te wszystkie sprawy przestały mieć znaczenie, po prostu przestały istnieć dla mnie; jeśli można zrobić naleśniki bez jajek to reszta jest totalnie nieistotna :-P

To dopiero 2 miesiące albo już 2 miesiące, nie wiem, ale dziś mówię głośno - weganizm jest łatwy :-D

Doświadczam trudności jednej - nie ma dla mnie jedzenia na mieście. Frytki i surówka, pizza bez sera, nic więcej. Generalnie chętnie gotuję w domu ale czasem człowiek lata cały dzień i zjadłby obiad gdzieś po drodze - nie ma szans. Najbliższy wege lokal jest w Katowicach, to jest 15 km dla mnie. I ok, jeżdżę w tamte strony często ale żeby specjalnie tam jechać coś zjeść - nie dla mnie takie coś. Tak więc tu mamy pod górę. M. zauważa z kolei, że ma problem kupić sobie coś na szybko do pracy, jak nie zdąży przygotować jedzenia do wzięcia ze sobą. Może kupić banany albo... no właśnie, ciężko kupić coś dobrego wegańskiego na śniadanie.

Kwestia bycia w gościach. O ile nie jest to babcia, odmawianie przychodzi mi zdumiewająco łatwo. Często nawet przyznaję się dlaczego czegoś tam nie chcę zjeść i to zazwyczaj zaczyna rozmowę na ten temat. Dużo osób słucha z ciekawością i ... zaczyna się zastanawiać :-D
Nawet jeśli taki ktoś od jutra nie przejdzie na weganizm to może zacznie trochę inaczej myśleć o żywieniu siebie i swoich dzieci - pozytywnie.
Mamy już "na koncie" zaprzyjaźnioną parę, która właśnie transformuje z total mięsożerców na wege-wegan? I to jest piękne.

Co do niedoborów - w ogóle się o nie nie martwię. Nie mam tabelek, nie piszę co jem, nie sprawdzam ile czego co ma, w ogóle nic. Nie chcę tu wyjść na jakąś totalną ignorantkę ale zakładam, że po pierwsze - NIE SZKODZIĆ. Więc jeśli nie jem mięsa, mleka itd. to już z tego powodu na pewno odżywiam się lepiej, niż kiedyś. Po drugie - jeśli wiem, co każdy wege/wegan jeść powinien i te produkty przewijają się przez moją lodówkę i szafkę jakoś tam regularnie, to zakładam, że wszystkiego po trochu sobie dostarczam. Nie boję się o wapń po odstawieniu przetworów mlecznych bo w końcu ile tego wapnia w wodzie zabarwionej na biało było? I czy jedząc "normalnie" (chociaż dla mnie to już "normalnie" nie jest) ktokolwiek z nas przeliczał ile dziennie zjadał wapnia czy żelaza? Idę o zakład, że nikt... A jak wiemy, wartości odżywcze odstawionych produktów raczej marne.
Mikarin świetnie to powiedziała powyżej, porównując do waty. Na milion procent jemy lepiej niż przeciętny mięsożerca czy mlekopijca i nie mamy się o co obawiać, takie jest moje zdanie. Cała moja rodzina łyka codziennie B12 i to jest jedyne, co specjalnego robimy teraz, nic więcej.

Sorry za tak długi post, trzymam kciuki za wszystkich, pozdrowionka :)

ropuszka - 2013-03-02, 00:38

Sylwia8 napisał/a:
Tak więc tu mamy pod górę. M. zauważa z kolei, że ma problem kupić sobie coś na szybko do pracy, jak nie zdąży przygotować jedzenia do wzięcia ze sobą. Może kupić banany albo... no właśnie, ciężko kupić coś dobrego wegańskiego na śniadanie.


jedyne co mi przychodzi do głowy to jakieś otręby z suszonymi owocami,orzechami pestami (a nawet kawałkami czekolady :-P ) i mlekiem wegan w proszku - można wcześniej przygotować 2-3 porcje w woreczkach lub pojemniczkach i trzymać na wszelki wypadek - a potem tylko zalać wrzątkiem ;-)

Alispo - 2013-03-02, 14:47

Z takich szybkich do pracy to mi sie zdarzalo kupowac np.wafle ryżowe czy mieszankę studencką.no i czekoladę ;-) .Musli jak najbardziej,nawet na wrzatku mozna zrobic jak jest fajne.Nie mowiac juz o chinskich zupkach;)Ja widze coraz wiecej rzeczy takich bardziej dla nas ,ktore mozna kupic do pracy,ale to jest jednak centrum Wawy...
Odnosnie mlecznej czekolady-niedlugo przestanie Ci smakowac i bedzie niezjadliwie za słodka :mryellow: ,smaki zmieniaja sie niesamowicie.

A na miescie-jeszcze chociazby makaron z pomidorowym sosem ;-) falafel,pita z warzywami itp.,tez w zaleznosci od regionu.

Maple Leaf - 2013-03-02, 15:53

Sylwia8, a skąd dokładnie jesteś? Bo jeśli do Kato Ci nie po drodze, to może do Sosnowca bliżej- tam jest Złoty Osioł nieopodal filologii UŚ ;-)
Tanpopo - 2013-03-02, 15:59

Alispo napisał/a:
Odnosnie mlecznej czekolady-niedlugo przestanie Ci smakowac i bedzie niezjadliwie za słodka ,smaki zmieniaja sie niesamowicie.


Ja już czuję, że niektóre rzeczy są dla mnie za słodkie, np. Nestea, mimo że jeszcze się nie zweganizowałam. ;>

Sylwia8 napisał/a:
Mamy już "na koncie" zaprzyjaźnioną parę, która właśnie transformuje z total mięsożerców na wege-wegan? I to jest piękne.


Mam koleżankę, która wcześniej wojowała z wegetarianami, potem zaczęła wykazywać zainteresowanie formami przejściowymi między mięsożerstwem a wegetarianizmem. W końcu została wege, a od niedawna jest wojującą weganką. :D

theloudestsound - 2013-03-02, 16:41

A jak to u was jest z pieczywem? Kupujecie jak leci, czy jeśli nie jesteście pewne składu unikacie?
evel - 2013-03-02, 20:30

theloudestsound napisał/a:
A jak to u was jest z pieczywem? Kupujecie jak leci, czy jeśli nie jesteście pewne składu unikacie?


Kupuję tylko jak znam skład, zawsze sprawdzam.

jagodzianka - 2013-03-02, 21:18

Kurcze, ja muszę się przyznać, że pieczywa składu nie sprawdzam jak nie ma. Pytałam tylko znajomego piekarza czy do bułek dodaje się jajaka i tp.
zou - 2013-03-02, 21:29

Dodatki do pieczywa to to co mnie wnerwia, bo niecierpię zakłamania, i wciskania czegoś cpod pozorem innego, wiec niestety sprawdzam, sprawdzam, ostatnio nawet w markecie namówiłam Panią abysmy razem na tych workach z mieszanki przeczytały skład m.in. w Bomi ta piekarnia. Pani bardzo miła, przyniosla worek z zaplecza i sobie zakodowałam które bułki są ok. (chyba ciabatta i dyniowe). Kupiłam nawet ksiażkę "Wszystkie dodatki do żywnosci" i po prostu sprawdzam co co znaczy taki spis tabel z EEE inumerkami i typem pochodzenia (rosl. i zwierz). Najtrudniej jest z mono i diglicerydami kwasów tł. bo moga być albo zwierzęce ( i wegetariańskie lub z uboju) albo roślinne, no ale wtedy trzeba do producenta, a na to na razie nie mam czasu ani głowy. Na pewno jeszcze nie jest to taki dokładny ideologicznie weganizm, no ale strasznie mnie wnerwia to że w typowo roslinnych rzeczach może być napchane coś z uboju. A ne chce wspierac tych firm finansowo, bo sa przeciez inne, tylko trzeba je znaleźć i ich produkty. Fajna jest ta strona hxxp://weganskiepysznosci.blogspot.com/ jak coś znajduję to też wysyłam tam...
sunflower_ren - 2013-03-03, 10:12

ja pieczywo staram się sprawdzać, ale i tak rzadko kupuję, gł. pieczemy na zakwasie i te kupne już mi tak nie podchodzą :roll:
go. - 2013-03-03, 10:59

jagodziana,z jajcami w pieczywie to bym nie dramatyzowała, wydaje mi się, że jak już są to bardzo rzadko, bo to by przedrażało koszt produkcji ;) Z kwasiorami tłuszczowymi- racja. Nasycone są w chyba z 3/4 żarciu sklepowym, odzwierzęce...
Ja osobiście raczej bym zwróciła uwagę na te wszystkie chemiczne spulchniacze w hipermarketowych ciabatach :-P

evel - 2013-03-03, 13:54

Na szczęście czasem jest podana nazwa piekarni, nawet, jak nie ma skladu. I mozna sprawdzić na stronie, czasem tak robię, żeby wiedzieć, co kupić następnym razem. 😊
jagodzianka - 2013-03-03, 14:03

gosia z badylem napisał/a:
Ja osobiście raczej bym zwróciła uwagę na te wszystkie chemiczne spulchniacze w hipermarketowych ciabatach :-P

Ciabat to nie ruszam bo właśnie wydaje się chemiczne i nie znam konwencjonalnego składu. Jak już sklepowe to klasyczne buły z ziarnami czy coś.

theloudestsound - 2013-03-03, 16:11

Ja osobiście kupuję jak leci, z pominięciem oczywistych niewegańskich produktów tzn. nie kupuję wszelkich drożdżówek, pączków, bułek maślanych itp..
evel - 2013-03-03, 17:13

theloudestsound napisał/a:
Ja osobiście kupuję jak leci, z pominięciem oczywistych niewegańskich produktów tzn. nie kupuję wszelkich drożdżówek, pączków, bułek maślanych itp..


Zdziwiłabyś się, ile nawet niewegetariańskich e-ileśsettam jest w pieczywie, które możemy uważać za wegańskie... Mam w portfelu ściągawkę z niewegańskimi E- i jest bardzo przydatna.

Maple Leaf - 2013-03-03, 17:32

evel napisał/a:
Mam w portfelu ściągawkę z niewegańskimi E- i jest bardzo przydatna.

A mogłabyś wrzucić tutaj taką ściągawkę? Przyznam, że z różnych E to pamiętam tylko koszenilę i dwutlenek siarki, więc staram się nie jadać rzeczy z E- problem z głowy. Ale jednak warto skorzystać z Twojego patentu i nosić w portfelu ;-)

olgasza - 2013-03-03, 17:34

evel napisał/a:
Mam w portfelu ściągawkę z niewegańskimi E- i jest bardzo przydatna.


Pojawiła się darmowa aplikacja na smartfony - ściąga z dodatków do żywności: hxxp://ulicaekologiczna.pl/zdrowy-styl-zycia/aplikacja-efood-czyli-wiesz-co-jesz/

Dla starszych typów telefonów też jest: hxxp://appsisle.com/ekody

ropuszka - 2013-03-03, 18:20

olgasza, dziękuję :D już wrzuciłam na telefon - przyda się :-P
Sylwia8 - 2013-03-03, 22:02

Maple Leaf - z Rudy Śl. więc do Katowic jednak mam bliżej i ogólnie sekund pięć i jestem tam ale np. żeby wyjść z domu i pójść czy podjechać gdzieś w 5 min. a nie 25 to nie mam szans, chyba że sama sobie wege bar otworzę... No nic, muszę w końcu tego Osła w K-cach zaliczyć co go tak wszyscy chwalą a poza tym trudno, zawsze zostaje pizza bez sera (otworzyli u nas filię Drewnianego Bociana z Chorzowa- moim zdaniem najlepsza pizza w Polsce ;) i wiem, że ciasto na cienką u nich jest bez mleka).

Co do pieczywa - my kupujemy już tylko jeden chleb, "od Poloczka" - z piekarni, która piecze chleb wg starej receptury, na zakwasie, ludzie stoją w kolejkach po niego. Czasem też kajzerki, bo dzieć lubi bułkę z czymś tam. Wszelkie rogaliki, chałki i chleby "rozmaitości" w których oprócz mnogości ziaren jest też to nieszczęsne mleko w proszku albo serwatka albo coś - odpuściliśmy.

Olgasza - dzięki, super!


Ja chciałam dodać jeszcze jedno, co może przyda się komuś z problemem AZS. Jakiś czas temu, przed moim przejściem na weganizm, moja młodsza zaczęła mieć problemy ze skórą. Suche czerwone placki, skóra jak papier ścierny, w zgięciu pod kolanem wręcz ranka, chropowate błyszczące policzki - typowe objawy jak przy AZS. Nic nie pomagało, kąpiele w emolientach, smarowanie balsamami specjalnymi, krochmale, itp. NIC. A ja zamartwiałam się z dnia na dzień przerażona coraz bardziej, co temu dziecku tak szkodzi, czy może jem za dużo orzechów/cytrusów/bananów/kakao/czy czegokolwiek uważanego powszechnie za alergizujące. Wierzcie mi lub nie, po pierwszym miesiącu porzucenia nabiału Sara ma skórę elastyczną, gładką, aksamitną, bez ani jednej krostki/kropki/plamki czy czegokolwiek, mimo że nadal jem orzechy/cytrusy/banany/kakao/itp.
I w sumie jak tak pomyśleć ile ludzi/dzieci na świecie ma alergię na mleko krowie to ja mam wrażenie, że natura woła o to, żebyśmy go nie spożywali, że organizm w taki sposób broni się przed tym cholernym mlekiem...
Teraz troszkę ponad 2 miesiące na vegan, dziecko 8-miesięczne wcina kawałki pomarańczy osobiście i... NIC. Tadaam!!! Go vegan :)

P.s. Dziś zostaliśmy zaproszeni przez naszych świeżo upieczonych wege przyjaciół (nie przyjaciół w ogóle tylko wege) na obiad - matko, dawno mnie nikt tak nie rozpieścił jedzeniem :) Nie jedzą mięsa od miesiąca a takiego obiadu to u mnie chyba nigdy jeszcze nie było :) Może razem pomyślimy o otwarciu tej wege knajpy... Pozytywnie :)

zou - 2013-03-04, 08:33

Olgasza - dzięki!
Sylwia8 - super z tym Twoim Dzieckiem! A z obiadem- nooo...nie ma to jak nowonawróceni wegetarianie! ;) jeszcze ten etos jest i się chce! ;)

Maple Leaf - 2013-03-04, 12:05

Sylwia8 napisał/a:
chyba że sama sobie wege bar otworzę...

Otwórz, otwórz! Ja się na mieście za często nie stołuję, ale mam wrażenie, że na Śląsku strasznie mało wege kanjp mamy :-/

Sylwia8 - 2013-03-12, 00:48

O mamma mia! właśnie odkryłam że Mon Cheri jest wegańskie! :mryellow:
ropuszka - 2013-03-12, 12:14

Sylwia8 napisał/a:
O mamma mia! właśnie odkryłam że Mon Cheri jest wegańskie! :mryellow:


aaaaaaaaaaaaaaa :mrgreen: jaka dobra wiadomość :mrgreen:

moony - 2013-03-12, 16:30

Dziewczyny, za kilka miesięcy w Katowicach planuje się otworzyć organiczna wege knajpa o nazwie "Nono".
strzyga - 2013-03-12, 17:03

Super wiadomość :lol: A nie wiesz przypadkiem pod jakim będzie adresem?
moony - 2013-03-12, 17:11

Nie mam pojęcia, ale mogę zapytać :)
strzyga - 2013-03-12, 17:18

Ciekawa jestem czy będę miała blisko :-P
moony - 2013-03-12, 17:24

Wysłałam wiadomość do założycielki - jak tylko odpisze, dam znać.
Maple Leaf - 2013-03-12, 17:26

moony napisał/a:
Nie mam pojęcia, ale mogę zapytać :-)

Mhm :mryellow: Please ;-)

theloudestsound - 2013-03-13, 10:51

Polecam wam tę animację, w prosty sposób obrazuje stosunek człowieka do otaczającego go świata, myślę, że można też pokazać dzieciom.. hxxp://vimeo.com/56093731
bojster - 2013-03-13, 11:20

theloudestsound napisał/a:
Polecam wam tę animację, w prosty sposób obrazuje stosunek człowieka do otaczającego go świata, myślę, że można też pokazać dzieciom.. hxxp://vimeo.com/56093731


Mocny filmik, tylko końcówka głupia - moim zdaniem byłby lepszy gdyby się kończył na scenie z tronem. Dla dzieci to nie wiem czy się nadaje, generalnie dzieci mają skłonność do odtwarzania zachowań które widziały w filmach/animacjach (kiedyś widziałem na placu zabaw jak dzieci ~8-9 lat bawiły się w podrzynanie gardła, które widziały w filmie Apocalypto), więc nie wiem czy warto im zaszczepiać obraz deptania i strzelania do zwierząt.

zuzinkas - 2013-03-13, 15:28

moony napisał/a:
Wysłałam wiadomość do założycielki - jak tylko odpisze, dam znać.

ja tez czekam na to info to moze latem wpadne z rodzinka zobaczyc co serwuja..

theloudestsound - 2013-03-13, 16:08

bojster może i masz rację, mój umysł robi równanie zabijanie zwierząt+strzelanie itd..= destrukcja, ale dzieci lubią naśladować to co zobaczą szczególnie na ekranie
theloudestsound - 2013-03-15, 10:11

I kolejny pro wege filmik ;) hxxp://www.youtube.com/watch?v=NsXGwaFM3qI
Cednik - 2013-03-15, 12:42

Na pewno nie jedząc produktów mięsnych jesteśmy o wiele bardziej zdrowsi poprzez mniejszy cholesterol choćby nawet, a filmiki świetne.
Poli - 2013-03-15, 13:52

Filmik zajebisty :-D juz rozesłałam :-P
ropuszka - 2013-03-28, 00:42

właśnie się trochę podłamałam...
do tej pory średnio zastanawiałam się nad pieczywem, myślałam że kupując tylko zwykły chleb i kajzerki jest ok...

dzisiaj obejrzałam chleb który leży w domu: margaryna, jakieś emulgatory :evil: nawet nie wiadomo czy on wegetariański jest :evil:
zjadłam ciabatę z tej samej piekarni (pewnie też z jakimś syfem, ale mi wykręcało żołądek), która przy okazji była czymś barwiona i przypalona

jestem zła i smutno mi :-/

jagodzianka - 2013-03-28, 13:14

ropuszka, margaryny zwykle maja D3.
ropuszka - 2013-03-28, 13:49

jagodzianka napisał/a:
ropuszka, margaryny zwykle maja D3.


no właśnie dlatego się zdenerwowałam, że w margarynie to może być i D3 i pochodne mleka i niewiadomoco :-|

a dzisiaj byłam w biedronce i założyli tam karteczki ze składami nad bułkami i spokojnie mogłam wybrać takie "ok" ;-)

jagodzianka - 2013-03-28, 14:00

A teraz zrozumialam! To w chlebie byla margaryna?!
Lily - 2013-03-28, 14:02

W chlebach często jest margaryna. Wystarczy składy poczytać. Czego tam nie ma... A powinna być mąka, woda, drożdże/zakwas, sól i ewentualnie dodatki typu słonecznik czy kminek.
bojster - 2013-03-28, 14:03

jagodzianka napisał/a:
ropuszka, margaryny zwykle maja D3.


Bardzo wątpię aby "przemysłowe" margaryny miały dodatki typu D3 - obowiązek dodawania witamin itd. jest tylko dla margaryn sprzedawanych w sklepach, a piekarnie kupują je w blokach po kilka, kilkanaście kilogramów, np.
hxxp://www.ztkruszwica.pl/pl/nasze-produkty/produkty-profesjonalne/margaryny
hxxp://www.bielmar.pl/produkt/koneser-margaryna-cukiernicza/
więc trzeba by poczytać skład na takich "dużych" opakowaniach, najlepiej pewnie pójść do konkretnej piekarni i zapytać czego używają. część rzeczy mogą nawet na smalcu robić, jak pączki czy kruche ciasteczka (ale one akurat i tak nie są wegańskie, więc niech się wegetarianie martwią :P ).

Lily - 2013-03-28, 14:08

Ja nie kupuję z margaryną głównie dlatego że to niezdrowe.
lenka86r - 2013-04-05, 23:11
Temat postu: im więcej czytam tego bloga tym bardziej się załamuję
brakiem mojej wiedzy i błędami żywieniowymy, po oglądnięciu filmiku w którym Pan opowiada o vegananach, dopiero tak naprawdę zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi, nigdy nie rozumialam dlaczego nie jecie jajek i nie pijecie mleka i jego przetworów - ja mam alergię na mleko od 7 lat i go w czystej postaci nie pije, ale pije kefir tybetański codziennie wieczorem na jelita, zastanawiam się nad jego modyfikacją ;/,
:?: co do jajek to sama nie wiem, bo ja ich jeść nie muszę, ale czasem do dania - ciasta itp by się przydały, mięsa nie jadłam kilka lat bo też dostałam alergii i jakoś żyłam, ale ostatnio na indyka mnie tak ciągnie, że nie mogę sobie z tym poradzić, ale to kwestia czasu i znowu wrócę do swojej diety ;) ale... np kebab - niby wiem jak się go robi, ale on jest taki dobry i jak poczuje jego zapach to mnie ciągnie... czasem jak sobie przypomnę jak się go robi to wtedy mnie obrzydza i nie mam ochoty jeść, ale te zapachy tak działają, musze chyba jakieś drastyczne filmy pooglądać, bo to na mnie działa :roll: co do ryb to zawsze je jadła, bo lubię, nie wiedziałam o rtęci... obecnie jem ich bardzo mało ze względu na ropę, lubię czasem zjeść łososia, jak czytam Wasze posty to Was podziwiam że macie tyle mądrości życiowej, wiecie jak coś fajnego, smacznego przyrządzić :-) zaczerpnełam poranną jaglankę od kogoś z forum i jem sobie codziennie na śniadanko jaglankę z owocami suszonymi tylko zblenderowaną, bo taka mi bardziej smakuje, pozdrawiam wszystkich :->

arahja - 2013-04-05, 23:58

lenka86r napisał/a:
kebab - niby wiem jak się go robi, ale on jest taki dobry i jak poczuje jego zapach to mnie ciągnie... czasem jak sobie przypomnę jak się go robi to wtedy mnie obrzydza i nie mam ochoty jeść, ale te zapachy tak działają, musze chyba jakieś drastyczne filmy pooglądać, bo to na mnie działa


Ale wiesz, zapachy to w większości przypadków przyprawy. Ja tego smaku nie znam, ale może podobna mieszanka przypraw dodana do usmażonej kostki sojowej jakoś by ten smak poudawała? Pewnie ktoś tu na forum zaraz podrzuci pięć różnych przepisów na to samo :-)

Kat... - 2013-04-06, 01:23

hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=13057&highlight=kebab]niby-kebab wg koko

hxxp://www.mojeorico.pl/zcms2/pl/produkty/dania-orientalne/kebab-danie-sojowe]kebab sojowy z pudełka Orico. Mam w szafce, jeszcze nie próbowałam.

Lily - 2013-04-06, 09:09

Hmm, mogę dodać, że mnie nieraz kebab pachniał, mimo że nigdy nie jadłam ;) Ale jakoś wywoływał we mnie skojarzenie z pizzą, a pizzy jestem wielką fanką :P Może dlatego że w jednym miejscu sprzedawali obie rzeczy (choć akurat pizzy stamtąd też nie jadłam).
theloudestsound - 2013-04-06, 11:44

A ja muszę się pochwalić! Mój kolega (wcześniej nawet nie wegetarianin!) między innymi za sprawą wykładów, które mu wysłałam, stara się być od kilku dni weganinem i jest mocno zmobilizowany! ;D GO VEGAN!
lenka86r - 2013-04-06, 15:38

pomysł z kebabem bardzo fajny :) muszę kiedyś spróbować zrobić taki myk na moim ogromnie mięsożernym mężu, chociaż raczej się skapnie że coś w tym kebabie niekebabowe ;p,
mnie tak w domu nie ciągnie do kebaba, tylko jak gdzieś wyjdziemy na miasto albo jakiegoś baru ze znajmomymi i wszyscy coś zamówią a mi praktycznie nic nie pozostaje, bo na większość rzeczy jestem uczulona i jak już się zdecyduje zjeść jakiegoś "śmiecia" to sobie czasem zamówię, ale później zazwyczaj odcierpię to w nocy,
mam też pytanie jak sobie radzicie poza domem z jedzeniem, chodzi mi o np wyjazd na cały dzień, co wtedy jecie?prowadzę działalnośc gospodarczą i wyjeżdzając po towar na całą noc i dzień to wtedy popełniam najwięcej grzeszków :-|

jagodzianka - 2013-04-06, 21:35

lenka86r, ja prawie wszędzie znajdę coś wegańskiego. Pomaga mi w tym ten blog hxxp://weganskiepysznosci.blogspot.com/
Ale staram się brać ze sobą jedzenie i nie kupować nic, choć często mi nie wychodzi.

Mikarin - 2013-04-06, 23:51

A ja niestety chwilowo znowu wege :/ wpadłam w drugi już pod rząd ciąg słodyczowy i dzień zaczynam o tablicznki czekolady :(
Najgorsze chyba jest to, że im dłużej jestem na vegan (skończyło się na 1,5-2 miesiąca) tym cięższe są te jazdy na słodycze :( i większy stres z tym związany dla wszystkich wokół mnie... więc poczekam sobie do lata i jak już będzie dużo dużo dużo owoców wtedy idę na ścisły odwyk ]:->
Na razie ovo-wege, ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni...
Jedyne pocieszenie to takie, ze dieta vegan faktycznie wyciąga świństwa z organizmu. Szkoda tylko, że w moim przypadku w taki a nie inny sposób :(

Alispo - 2013-04-07, 10:25

a weganskie słodycze ci nie pasują?
Lily - 2013-04-07, 10:59

Mikarin napisał/a:
wpadłam w drugi już pod rząd ciąg słodyczowy i dzień zaczynam o tablicznki czekolady
Ja nie wiem, ale może Ty powinnaś jednak zrobić jakieś dokładniejsze badania? To co piszesz o ciągu na słodycze jest trochę niepokojące. A czekolady bezmleczne np. z bakaliami też są przecież dostępne dość powszechnie ;)
Szura - 2013-04-07, 11:32

W Kauflandzie jest pyszna czekolada wegańska, tylko 45% kakao, więc dość łagodna i słodka. Poniżej 2zł za tabliczkę. Niestety firmy nie pamiętam.
sunflower_ren - 2013-04-07, 12:12

Ja też przez kilka dni mogę opychać się czekoladą i to więcej niż tabliczką:P
Cukier miałam na czczo to wyszedł ok, ale u mnie to sprawa psychiki raczej, bo mogę przerwać ciąg cukrowy, ale jak mam gorsze chwile to znów zażeram emocje, stres..
Obecnie od 2.04 bezsłodyczowo i bezchipsowo i mam zamiar do końca miesiąca najmniej, bo w majówkę wyjazd i trzeba jakoś wyglądać, a mimo szczupłej sylwetki to opychanie się śmieciami doprowadziło do odłożenia się trochę na boczkach i udach i wyglądam jakoś nieproporcjonalnie :evil: Strach pomyśleć jakbym wyglądała gdybym nie ćwiczyła :roll:

Alispo - 2013-04-07, 12:53

Tez codziennie pochlaniam czekolade,ale weganskie sa pycha!taki Ritter sport marcepanowy np.,albo z Leclerca z orzechami(nazwy nie pamietam)
Mikarin - 2013-04-07, 13:09

Lily napisał/a:
Ja nie wiem, ale może Ty powinnaś jednak zrobić jakieś dokładniejsze badania?
Ha, pewnie powinnam, ale musze poczekac miesiąc, aż moja mama wyzdowieje i teściowa też dojdzie do siebie, wtedy będę latać po lekarzach. Bo właśnie najgorsze jest to, ze weszłam na fullvegandiet i zaczęły się jazdy na słodycze. Póki miałam dostęp do dużej ilości owoców nie było źle, ale zdażało się, ze jechałam na owocach cały dzień. Jak już się zrobiło zimno i już był mniejszy wybór zaczęły mi się jazdy na słodycze WSZELKIEJ MAŚCI, wegańskie, niewegańskie, w takiej ilości, że bywały dni które jechałam na dwóch kanapkach i np. dwóch paczkach ciastek, pączku, dwóch tabliczkcach czekolady, totalnie niewegańskim cappuchino, które na początku veganizmu totalnie mi cuchnęło, normalnie ciąg niemal narkotyczny jak u bulimika - nie ważne co, ważne, żeby było słodkie i w dużej ilości :( To przerażajace jak się o tym pisze, ale gorzej, jak się chce to słodkie odstawić - zaczynają się nerwy, krzyki, takie zwielokrotnione PMS wręcz nie do opanowania. A funkcjonować w ten sposób nei można.
Do tego doszły jakieś kłopoty z krążeniem, bo ciągle czuję takie upierdliwe mrowienie w małym i serdecznym palcach lewej ręki - ani draństwa rozmasować, chyba że w okolicy pleców i przy kręgosłupie, wkurzające i niepokojące.
A co do wegańskich słodyczy - musiałabym kupować zgrzewkami... I na razie odpuściłam sobie wegan, bo jezeli to ma tak wyglądać, że dostaję berserkera na samą myśl o tym, z enie mam słodyczy w domu czy w ogóle że jedm coś, co nie jest słodkie bądź nie jest owocem to wolę już być spokojniejsza na niezdrowym zarciu i jak się unormuje (czy na wynikach dojdziemy do tego, co to jest i jak to leczyć) zacząć od nowa.
Przy rzucaniu fajek czy tytoniu nie miałam takich jazd :/ więc jestem trochę zdezorientowana.

Alispo - 2013-04-07, 14:22

Mikarin napisał/a:

A co do wegańskich słodyczy - musiałabym kupować zgrzewkami...

A nieweganskich nie?Masakryczne te Twoje ciągoty,oj ,mam nadzieje,ze to tylko zachcianki,nie jakis problem,sciskam.

renka - 2013-04-07, 15:48

Lily napisał/a:
Mikarin napisał/a:
wpadłam w drugi już pod rząd ciąg słodyczowy i dzień zaczynam o tablicznki czekolady
Ja nie wiem, ale może Ty powinnaś jednak zrobić jakieś dokładniejsze badania? To co piszesz o ciągu na słodycze jest trochę niepokojace


A co moze oznaczac taki ciag na slodycze? I jakie badania warto zrobic?
Ja mam podobny problem - zdarza mnie sie, ze dzienny stosunek slodyczy do reszty pozywienia wynosi 1:1. Zwalalam zawsze to na stres.

Ala - nieweganskie slodycze sa tansze w porownaniu do weganskich i w zwyklym sklepie wiadomo, ktorych jest wiecej...

Alispo - 2013-04-07, 16:07

Mam na mysli zwykle sklepowe slodycze weganskie czyli taniocha.Jest mniej,ale są:)
theloudestsound - 2013-04-07, 16:30

Ja jak mam ochotę na coś słodkiego to jem wafle kukurydziane z dżemem, i wydaje mi się, że mniej wtedy grzeszę.. ;) A ostatnio w kauflandzie była promocja na kartofelki/jaja marcepanowe vegan.
zou - 2013-04-07, 17:21

Odpowiedzia na słodyczowy pociąg może byż zwiększenie kaloryczności potraw wegańskich (bo często na początku jemy po prostu za mało pod tym względem i się pojawia takie jojo słodyczowe). Mówił o tym w jednym filmie Durianrider, jako o tym czynniku, który odkrył po wielu latach dociekań na własnym organizmie. Po prostu wegańskie dania muszą też mieć swoją moc w cukrach, węglowodanach wtedy nie ma "efektu jojo" jak na diecie z "liściem sałaty" a potem słodycze. Może to to?
renka - 2013-04-07, 19:02

Zou - moze w innych przypadkach tak, ale ja nie jestem weganka, a przesadny pociag do slodyczy mam juz od dluzszego czasu i zaczyna to byc meczace...

U mnie sezon wiosenno-letni jest bardziej zweganizowany i bardzo rzadko siegam wowczas po nabial. Pewnie ma na to wplyw zwiekszona roznorodnosc owocowo-warzywna oraz inne zapotrzebowanie energetyczne organizmu.

Maple Leaf - 2013-04-07, 19:12

Mikarin, o ile nie chodzi o jakieś zdrowotne kwestie, to zgadzam się z zou- może zaczęłaś jeść mniej kalorycznie, a najprostszym dla organizmu źródłem energii są przede wszystkim tłuszcze. Więc jak niedojadasz, to automatycznie pierwszym, czego łakniesz są słodycze, czyli cukier i tłuszcz w najprostszej postaci. Spróbuj przede wszystkim "napakować" się dobrymi węglami, czyli kaszami, owocami świeżymi i suszonymi, warzywami (najbardziej sycące są ziemniaki i korzeniowe). Ja wiem doskonale, co to ciąg słodyczowy z własnego doświadczenia, bo zdarzało mi się to nieraz. Odkąd zwiększyłam ilość węglowodanów i zwracam uwagę na to, żeby jeść regularnie, żeby było odpowiednio dużo watościowych kalorii, takie straszliwe ciągoty na słodkie minęły. Teraz to już jest po prostu jedzenie dla przyjemności i z pasji, zamiast niekontrolowanych napadów ;-)
Sylwia8 - 2013-04-08, 18:18

Dawno mnie nie było, poczytałam wszystko i dokładnie wszystko, co przyszło mi do głowy w temacie słodyczy zostało już powiedziane - trzeba więcej węglowodanów jeść ogólnie - makaron, makaron, makaron :) ziemniaki, kasze i wszystko inne dobrze nam znane, do tego banany i owoce inne, banany, bananyyyyy! :) , a jak się dalej chce słodyczy to prawdę mówi Alispo - naprawdę pełno jest w zwykłych sklepach czekolad wegańskich, czekoladowych cukierków, galaretek i innych słodyczy; osobiście też polecam na śniadanie naleśniki z mąki razowej (z mlekiem sojowym) posmarowane gorzką czekoladą i konfiturą wiśniową - MNIAM! Można też upiec wegańską a jak najbardziej słodką babkę czy inne ciasto i zjeść je całe w ciągu dnia :)

Ja jak wychodzę z domu na dłużej mam zawsze w torbie kilka bananów, jak mnie najdzie myśl o jedzeniu nie szukam rozpaczliwie czegoś na mieście czy w sklepach tylko wciągam 3 banany i spokojnie doczekuję do powrotu do domu. Mam bardzo przykre doświadczenie z ostatniej próby zjedzenia czegoś w restauracji, chyba całkiem przestanę myśleć o jedzeniu poza domem. W skrajnych przypadkach kupuję w pierwszym lepszym sklepie wafle kukurydziane cienkie (nie są tak suche jak ryżowe moim zdaniem) i popijam wodą.

Tłuszcz jest bardzo ważny jak jest zimno zwłaszcza, ja daję olej/oliwę do każdego posiłku; teraz jak robię kanapki z sałatą, ogórami, rzodkiewkami, paprykami itd. to chleb smaruję najpierw olejem lnianym albo tahini - bardzo dobrze smakuje a tahini to sam tłuszcz :) Przez całą zimę nie poczułam ani razu, że mi zimno i tęskno za czymś tam, wręcz przeciwnie, cały czas jest mi przyjemnie ciepło i mam więcej energii niż kiedykolwiek, a jak mnie już ciągnie do słodkiego i jem całą czekoladę na raz albo pół bombonierki merci do jednej kawy albo coś w tym stylu to zazwyczaj wtedy, kiedy zjem liche śniadanie i mało owoców w ciągu dnia, więc to na pewno jest prawda.

Ja mam po drodze wpadkowy tydzień zaliczony - w okolicach świąt ciasta u babci/teściów, sałatka warzywna z majonezem od mamy/teścia, lody normalne, i ten nieszczęsny obiad w knajpie wcześniej - żałosna historia, kiedyś Wam opowiem - i powiem tak - mam dość raz na zawsze a moje dziecko miało znowu suche placki na ciałku, więc jestem już w 100% pewna, że to nie od zupy pomidorowej czy czegoś tam tylko właśnie od mleka/śmietan itd. Więc KONIEC.

Miałam też gwoździa w postaci prośby dziecka o jajka na zrobienie pisanek - bo wszystkie dzieci w przedszkolu będą miały pisanki przecież - więc z braku czasu na kombinowanie czegoś innego kupiłam 10 jajek od chłopa co zawsze nam przywoził i sobie Maja zrobiła pisanki. Ale nie zjadłam ani jednego jajka bo nie mogłam znieść ich zapachu; za rok będą drewniane chyba... Upiekłam za to najwspanialszą wegańską babkę cytrynową na świecie i jak w sobotę upiekłam ją to w niedzielę rano piekłam szybko drugą bo tamtej już nie było :)

Pozytywnego coś jeszcze - odkryliśmy sklep VegAnka w Chorzowie, w którym kupiliśmy na święta przepyszne i o dziwo nie rozpadające się kiełbaski sojowe, smaczne tofu z algami, i przepyyyyyyszne miśki dla dziecka. Do tego tahini, masło migdałowe prażone i seitan (w końcu wiem co to jest ale następnym razem raczej zrobię sama...). Wszystko pyszne z czeskiego Cieszyna - więc chyba sama zacznę jeździć tam po towar :mryellow:

theloudestsound - super doświadczenie z takim kolegą :)

Mój kolejny problem, o którym pisałam w innym wątku - buty - właśnie wczoraj sam się rozwiązał, kupiłam dziecku buty syntetyczne, na próbę 2 różne pary, bo to były buty "najpiękniejsze" jak stwierdziła moja córka - w Deichmannie. Zobaczymy co z tego będzie, cenowo te wegańskie buty rewelacja :) Dla siebie też kupiłam 4 pary w cenie 1 więc może nawet będzie fajnie z tym wegańskim obuwiem :) Zobaczymy, spróbować można, zawsze można wsadzić ewentualnie skórzane wkładki czy coś...

Podsumowując - to mój 4 miesiąc i już w zasadzie nie zastanawiam się nad niczym, jestem jak najbardziej pozytywnie nastawiona na przyszłość, i trzymam mocno kciuki za wszystkich tutaj tak samo początkujących jak ja, bo moim zdaniem naprawdę warto, życie jest lepsze, lepsze, lepsze!!! :lol: No i wiosna idzie :-D

ropuszka - 2013-04-08, 23:54

Sylwia8, w Deichmanie buty są niekoniecznie wegańskie, bo klej może mieć różny skład, ale ja kupuję, bo przynajmniej nieskórzane no i cena bardzo dobra, a poza tym weganizm to unikanie składników pochodzenia zwierzęcego w miarę możliwości

ja z Deichmanowskiego obuwia byłam zawsze zadowolona, biegałam intensywnie w czółenkach na obcasie (7cm) z 2-3 sezony i kupiłam parę dni temu nowe tylko dlatego że tamte się obtarły z wierzchu i nieładnie wyglądają
mam też tramki i platformy imprezowe - też wygodne

Mikarin - 2013-04-09, 00:55

Zapraszam do wyrażenia swojej opinii:

hxxps://www.facebook.com/szynszylowa.mama/posts/398358666929077?comment_id=2112281&offset=0&total_comments=21&ref=notif&notif_t=share_comment

bojster - 2013-04-09, 00:56

"Przepraszamy, ta strona jest niedostępna
Kliknięty link mógł być uszkodzony lub strona mogła zostać usunięta."

Mikarin - 2013-04-09, 08:51

bojster, i nei mogę tego odblokować...
w wielkim skrócie dowiedziałam się, ze protest przeciw fermie norek to z mojej strony hipokryzja, bo przecież prąd, na którym gotuję swoje "wegańskie" posiłki wegański i ekologiczny nie jest, cały świat robi pod siebie, a ja się wkurzam o kilka szczurów, a przecież 25 osób znajdzie pracę na tej fermie - w dobie kryzysu powinniśmy się cieszyć, że jest inwestor etc... . Hm...

bojster - 2013-04-09, 09:12

Ogólnie życie jest totalnie nieekologiczne, bo zużywamy więcej zasobów niż zwracamy do ziemi po śmierci. A jak ktoś planuje się poddać kremacji, to już totalny eko-egoizm. :P
Alispo - 2013-04-09, 09:32

Mikarin napisał/a:
a ja się wkurzam o kilka szczurów.

oj tam tylko 185 tysiecy jesli patrzec tylko na ta 1 ferme(a nie tylko o to chodzi przeciez) ;-) luz ;-)

Sylwia8 - 2013-04-09, 14:41

ropuszka napisał/a:
weganizm to unikanie składników pochodzenia zwierzęcego w miarę możliwości


No właśnie, w miarę możliwości, unikam jak mogę ale pewnie o wielu rzeczach jeszcze nie mam świadomości... Ale grunt to się starać

ropuszka napisał/a:
ja z Deichmanowskiego obuwia byłam zawsze zadowolona


Ja ogólnie też, tyle że kupowałam skórzane; kiedyś daaaaaaawno temu nieskórzane i też pamiętam je dobrze; tutaj na forum ludzie ich buty chwalą, tak że jestem dobrej myśli. Co do dziecięcych to się dopiero okaże ale pani sprzedająca mówiła, że swojemu dziecku tylko takie kupuje i ewentualnie skórzane wkładki jeśli but jest bardzo zamknięty i wszystko jest zawsze ok, prędzej dziecko z butów wyrasta niż zdąży się coś zniszczyć...No zobaczymy.

TAAAK, nasze życie na tej planecie jest w ogóle nieekologiczne, bo prąd, bo woda, bo produkcja różnych rzeczy itd., więc po co się przejmować, lepiej mieć wszystko w d... Po co się starać, skoro to i tak niczego nie zmieni w skali globu, tak myśli wielu ludzi. Nieważne, że ziarnko do ziarnka itd. Ale przyznacie sami, że łatwiej jest żyć mając wszystko w d... Im więcej wiedzy i świadomości, tym większy ból istnienia i większa trudność życia w zgodzie z wszystkim wokół. Z jednej strony człowiek cieszy się, że się stara, że robi coś dobrego a z drugiej ból rośnie, że to wszystko kropla w morzu, że trzeba znacznie więcej... Ja mówię sobie, że WSZYSTKIEGO sama nie zmienię ale jeśli ja i moja rodzina na tyle, na ile nas stać, stara się żyć chociaż trochę lepiej, niż totalnie bezmyślnie, to przekładając to na miliony podobnych rodzin na świecie ma to jednak jakiś sens. Moje dzieci będą kształtowały swoje dzieci już w lepszy sposób i może moje wnuczki nie będą miały problemu z bycia wegan w przedszkolu i szkole, itd. No chyba, że na przekór rodzicom będą miały wszystko w d... ? Trzymam się kurczowo myśli, że jednak nie...

moony - 2013-04-09, 15:18

Czy ja tu pisałam o eko knajpie w Katowicach? Dostałam w końcu wiadomość, że chyba sprawa się trochę przedłuży w czasie. Znam lokalizację, ale to nic pewnego, więc nie będę zdradzać. Pozostaje nam trzymać kciuki.
strzyga - 2013-04-09, 16:39

No to trzymam.
semoilna - 2013-04-10, 13:20

Sylwia8 napisał/a:


ropuszka napisał/a:
ja z Deichmanowskiego obuwia byłam zawsze zadowolona


Ja ogólnie też, tyle że kupowałam skórzane; kiedyś daaaaaaawno temu nieskórzane i też pamiętam je dobrze; tutaj na forum ludzie ich buty chwalą, tak że jestem dobrej myśli.

Serio?? Ja kupuje u nich od jakis 10 lat i za kazdym razem obiecuje sobie, ze to ostatni raz. Dluzej niz 3 meisiace nigdy ich obuwia nie ponosilam. I wlasnie przypomnialo mi sie zeby zajrzec do watku butowego, bo tym razem do Deichmanna nie chce isc.

martusza - 2013-04-19, 13:38

po miesiacu surowego jedzenia, przechodzilam dzis obok swiezo skoszonego trawnika i pomyslalam: "mmm jak pieknie pachnie.... jedzeniem ]:-> "
czy to juz zboczenie? :lol:

zou - 2013-04-22, 09:13

Martusza....choćby po to warto spróbować miesiąca weganizmu...Idzie człowiek, uśmiecha się do trawnika, zaraz ma lepszy humowr....
zou - 2013-05-23, 09:08

U mnie podsumowanie - nie trzymałam się wegańskiego żywienia ostatnio- kilka razy, parę zjadłam masło w sumie przez tydzień kostkę do ciemnego chleba jadłam (potem zamieniłam na oliwę już)- po nim dostałam strasznego trądziku, aż Babcia zauważyła. Druga wpadka to był ser camembert - po nim totalne rozwolnienie, a kolejna u Ciotki, straszie długo siedziałam i chciałam kawy a miała tylko mleko krowie - dolała mi około 2-3 cm w kubku - luuudzie! Jak mnie rozbolał brzuch! Jakbym miała oleistą kulę, nie dałam rady wypić tej kawy. Ciśnięcie w brzuchu utrzymywało się około 14 godzin, natychmiast p o pierwszym łyku zjawiło się uczucie mdłości. Chociaż i tak wypiłam pół kawy, to samopoczucie złe i tak wyraziste mnie zaskoczyło! Mleko było w tym najgorszym produktem.

Wnioski mam takie: dopiero oczyszczony organizm odczuwa te subtelne zmiany w samopoczuciu, że po czymś mi źle. Dawniej jak na co dzien jadłam wegetariańsko, po odstawieniu mięsa już czułam się lepiej i było to dla mnie jak szczyt marzeń. Dopiero na kilkumiesięczym weganiźmie miałam przypływ energii, brak przygnebienia, ale czasem (z tym brakiem kuchni na razie) - no nie dopilnowałam i wróciłam do paru wegetariańskich nawyków, ale jak widac powrót już mi kompletnie nie służy. Czasami mam jeszcze jakieś produkty, te bardziej ukryte wegetariaskie (jakies mleko w proszku, albo sos do kanapek Heinza, ale już sie uczę robic sojonezy i vegan sosiki). Najgorsza była reakcja organizmu, dosłownie od natychmiastowej do utrzymującej sie kilka dni (wysypka)...Także przygnębienie, takie zasnucie, jakby przygarbieie, zmęczenie po tym serze, myślałam, ze sie nie dowlokę do domu.

Teraz czytam książkę o rownowadze PH w organizmie (R.Younga)...i dociera do mnie, że obecnie u mnie to łatwo odczuć, bo już przywykłam do zielonych koktaili, odstawiłam wiekszość przetworzonej żywności ( z cukrem, konserwantami, aromatami), i organizm jakby na bierząco odpowiada na zmiany w diecie (jakby po największym detoksie już). Zauwazyłam, że żywiąc się wczesniej kilka miesięcy wegańsko teraz bardzo łatwo mi wyczuć swój organizm na bieżąco niemal natychmiast. Szybko da sie odczuć co nam szkodzi (u mnie produkty wegetariańskie odpadają jednak, może to nietolerancja laktozy? - objawy książkowe).
Odczuwałam oprócz zmęczenia, także napięcie, drażliwość po tych produktach nabiałowych. I nienasycenie, bo organizm ie dostał tego czego łaknął a co innego, coś co frustruje.
Ina sprawą były...pączki. (parę razy pod rząd... :-/ , bo jak zaczełam to wpadłam w błędne koło- do pracy pączki i kawa). Czyli cukier i tłuszcz. Też - totalna zmęczeniówka. Samopoczucie przypominające "stare czasy": na nic ie mam siły, jestem zmęczona, co za dzień... Masakra jakaś. Pisze to aby tylko powiedzieć, że sprawdziłam i nie żałuję, bo teraz znam swój orgaizm na 100% odczułam u mnie niekorzystne działanie nabiału w sensie zdrowotnym. Po prostu organizm odrzuca to. Nie sądziłam, że tak niewielkie ilości mogą dać tak w kość. :idea:

ważne dla osób z podejrzeniem nietolerancji laktozy a na diecie mięsnej

Nie bardzo też wierzyłam w tę nietolerancję laktozy bo: dawniej pożerałam ogromne ilości miesa, sera i b. mało warzyw, i miałam "dobre trawienie" i żadnych zparć itd. Ale teraz wiem :!: , że to nie wynikało z dobrego trawienia tylko z nietolerancji laktozy powodującej rozwolnienie, balansowała ona brak błonnika i dlatego nie miałam zaparć pod diecie mięsno-serowej. Dawniej - myślałam, że tak ma być, że to ok i jeszcze byłam dumna z "trawienia". :roll: (jak jeszcze jadłam mięso). Ile osób jest może w takim błędzie? Tego nie da się odczuć, póki się nie przstanie jeśc mięsa, i też - nabiału, i nie zobaczy jak dziala naprawdę dobrze działający system trawienia i wydalania, oparty na roslinnej diecie z naturalnym błonnikiem a bezmlecznej.

Taki paradoks, ale części osób na diecie mięsnej może dać do myslenia, taki eksperyment - też tak mają?

martusza - 2013-06-05, 00:34
Temat postu: maly wegetarianin z wyboru
hxxp://www.tvn24.pl/ciekawostki-michalki,5/maly-wegetarianin-doprowadzil-matke-do-lez-i-podbil-serca-internautow,330474.html

pewnie wiekszosc z was juz widziala(mnie tym linkiem ostatnio atakuja wszyscy znajomi, szkoda ze tylko uwazaja ze to slodkie, ale i tak wcinaja te swoje schaby, nozki, piersi i inne kawalki)

mam nadzieje ze matka tego chlopca bedzie respektowac jego zybor dlugoterminowo, a nie tylko w efekcie wzruszenia...
a maly kolezka sam sobie znalazl powody do bycia wege!o!!! ]:->

ropuszka - 2013-06-19, 10:33

to już pół roku :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
TinaM - 2013-06-19, 12:37

ropuszka napisał/a:
to już pół roku :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Super! :-D Gratki Ropuszka!!! :-D

moony - 2013-06-19, 19:50

O rany, a u mnie wczoraj minął rok! Zapomniałam :oops:
Sylwia8 - 2013-06-19, 20:57

ropuszka, przybij! :lol: u nas tak samo :-D

Już sobie nie wyobrażam inaczej i często żałuję, że tak późno ALE - lepiej późno niż wcale! Wiele spostrzeżeń i przemyśleń zebrało się przez ten czas, w wolnej chwili podzielę się a i sama też ciekawa jestem jak u Innych... Pozdrowienia!

theloudestsound - 2013-07-18, 01:18

U mnie to juz jakies 5 miesiecy ;) (bez wpadek) Niesamowite jak zmienia sie sposob postrzegania roznych spraw, powoli rowniez w zyciu prywatnym.
malva - 2013-07-18, 15:07

zou,w pełni rozumiem twoje przygody dietowe, no ja na wegansko jadę, z tym że czasem użyję masła. jest ono w domu bo córkę mam niewegańską , masła używamy bardzo mało ,jedna kostka na miesiąc starcza swobodnie ,ja wyjątkowo -tzn konkretnie do żóltej gotowanej fasolki zastoswałam dwa razy
mleko mi szkodzi bardzo, zresztą mleka się brzydzę straszliwie, kawy ze zwykłym mlekiem bym nie wypiła ,brrr ( a rok temu myslałam że czarnej kawy to ja nigdy w zyciu nie wypiję i mleko musi być :-P )
a jeszcze raz u koleżanki jadłam dwie czy trzy kromki chleba z serkiem topionym ,smaczne..a i też w czasie tego wyjazdu zjadłam pizzę
i w czasie tego samego wyjazdu zjadłam u kolegi kanapki z serem camembert ,w w efekcie potem 3 dni głowa mnie bolała, bleah, mnie nabiał nie tyle uczula co zatruwa. Widzę że niedługo będę miała tak jak z miesem ,ja nie jem mięsa bo przestało być dla mnie pokarmem ,tak jak nie zjem martwego człowieka tak nie zjem martwego zwierzęcia widzę , że z nabiałem też tak idzie w tą stronę
p. s oczywiście mięsa nie jem z powodów etycznych również, nie tylko dlatego że się brzydzę :D

TinaM - 2013-07-18, 16:30

malva napisał/a:
a rok temu myslałam że czarnej kawy to ja nigdy w zyciu nie wypiję i mleko musi być

haha to ja wlasnie mam dokladnie tak samo w tym momencie, kawy z mlekiem zwierzecym juz nie wypije, wole nie pic wcale lub czarna :)
Ja tez ide w TĘ stronę. :) Nie nazwe sie jeszcze weganka, ale de facto ostatnio jem prawie wylacznie wegansko (wpadki byly). Od ok. pół roku praktycznie nie ma w mojej diecie nabiału, a to co wydawalo mi sie najtrudniejsze (odstawienie sera), okazalo sie zupelnie bezproblemowe, az sama jestem w szoku. Najwiekszy problem mam z róznymi ciastami itp., na ktore miewam ochote, a o weganskosc ich nie podejrzewam. :roll:

moony - 2013-07-19, 17:47

TinaM napisał/a:
najtrudniejsze (odstawienie sera)

Po roku weganizmu żółty ser mój najukochańszy najzwyczajniej w świecie mi śmierdzi.
Wiem, że sama z siebie nie wrócę nawet go wegetarianizmu.

zou - 2013-07-19, 19:47

Gratulacje!
theloudestsound - 2013-07-19, 23:07

Zou mniemam, ze mi gratulujesz? Dziekuje, ale nie ma czego, weganizm to czysta przyjemnosc! (no okej pomijajac pare spiec rodzinnych..)
zou - 2013-07-19, 23:14

theloudestsound tak, i moony , TinaM, malva no tak mnie naszło - wszystkim tu pogratulować ...no w sensie pożegnania sera bez sentymentu ;) Wielu osobom przed weganizmem właśnie ser stał na drodze i mnie również niegdyś wydawało się że ...bez sera...? Ale... bez sera? A teraz - dokładnie tak jak piszesz -nawet powiedziałabym szrzej- nabiał śmierdzi.

Dodam, że mnie dziś kurier powiedział (spisując dane z dowodu) że wyglądam na 15 lat mniej niż mam. Niezłe ;) Były programy w TV10 lat mniej ale 15 ;) Wpisuję to, subiektywne wszak wrażenie pana, do dokonań weganizmu na żywym organiźmie ;)

moony - 2013-07-19, 23:25

zou napisał/a:
...bez sera...? Ale... bez sera?

A wcześniej - "bez kiełbasy z grilla?" ;)

zou, pamiętam historię sprzed kilku lat, kiedy któraś forumowiczka zagadnięta na ulicy przez radio czy telewizję, na pytanie czemu zawdzięcza urodę czy młody wygląd odpowiedziała przytomnie, że diecie wege.
Błagam, niech mnie ktoś poprawi, jeśli pamięta, a ja coś przekręciłam.

Mała Mi - 2013-11-13, 22:21

Fajny wątek więc odświeżę :) Jak tam Wasze dalsze zmagania z weganizmem? Ja po 20 latach wegetarianizmu postanowiłam zrobić sobie prezent urodzinowy i zrobić krok dalej :) Przez długi czas zanim podjęłam ostateczną decyzję wydawało mi się że nie dam rady bez kawy z mlekiem. Ale za każdym razem jak kupowałam mleko gryzło mnie sumienie coraz bardziej (wtedy już zdawałam sobie sprawę z tego jak wygląda przemysł mleczarski). I nagle z dnia na dzień powiedziałam sobie dość! A teraz jestem uzależniona od kawy z mlekiem sojowym czekoladowym :mryellow: I od 7 miesięcy jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu :-D
Sylwia8 - 2013-11-13, 23:36

No to ja, jako prawie założycielka wątku (ahahahahhahaa!) ;) powiem tak - dla mnie weganizm to nowe życie i to na wielu płaszczyznach! Bardzo szybko przestałam mieć jakiekolwiek problemy z czymkolwiek, o czym nawet mogłam tu wspominać w swoich początkach; bardzo szybko poczułam się pewnie ze swoim wyborem i w odniesieniu do siebie i do dzieci, zdążyłam już przekonać parę osób w tym samym kierunku :-D , zaczęłam pisać wegańskiego bloga, przymierzam się do otwarcia wegańskiego sklepu internetowego, potem restauracji, potem ośrodka wypoczynkowo-szkoleniowego nad morzem :-P Weganizm dał mi spokój wewnętrzny, dał mi siłę, dał mi nowe pomysły na życie i codziennie cieszę się tym wyborem i dziękuję wszystkiemu, co naprowadziło mnie WRESZCIE na właściwy tor. Nie jest dla mnie problemem brak wielu rzeczy w sklepach, dużo potrafię zrobić sobie sama, nie lubię już mlecznych czekoladek i innych takich "smakołyków", w mojej kuchni jest zawsze świeżo i kolorowo, jestem coraz starsza a wyglądam coraz młodziej, seks jest jeszcze lepszy, niż był a był i tak dobry :mryellow: , moje dziecko nie buntuje się a wręcz mówi, że wszyscy ludzie powinni być weganami... Co jeszcze mogę dodać... Zbliża się pierwsza rocznica a ja mam wrażenie, że to już całe życie. No tak, całe - NOWE, LEPSZE :)

Trzymam za wszystkich kciuki bo naprawdę warto!

kml - 2013-11-14, 09:12

Sylwia8 a masz jeszcze czas na coś innego niż stanie przy garnkach? ;) Kilka ładnych lat temu próbowałam przejść na weganizm, ale poległam na robieniu tak wieeeeelu rzeczy sama. A wtedy nie miałam rodziny i tylu obowiązków.
śliwka - 2013-11-14, 09:51

kml, ja przeszłam na weganizm mając dzieci. Właśnie rodzina, dzieci dały mi jeszcze większą motywację, żeby przejść na weganizm. I mam czas też na inne rzeczy, nie stoję cały czas przy garach. Myślę, że tyle samo co ten kto gotuje tradycyjnie. Chyba, że ktoś na co dzień żywi się gotowymi daniami ze sklepu. Jak mi się czasem nie chce w ogóle gotować to i wegańskie dania gotowe się znajdą w sklepie albo kuskus, tofu + surowe warzywa i też jest ok.
kml - 2013-11-14, 10:03

śliwka napisał/a:
Myślę, że tyle samo co ten kto gotuje tradycyjnie.

Jak gotujesz tradycyjnie, to ni musisz przygotowywać sobie nic do chleba sama przecież.
Motywacji mi nie brakowało, tylko czasu.

Sylwia8 - 2013-11-14, 10:12

kml - dokładnie tak jak śliwka uważam, że dzieci dają jeszcze większą motywację. I nie, nie stoję cały dzień przy garach, dużo nie ma mnie w domu, dużo innych rzeczy robię... Co to za wielka robota, moczy się coś samo w nocy, potem blender i koniec roboty. A obiady u mnie proste - jedna rzecz w garnku, druga na patelni, potem jedno na drugie, posypać czymś albo polać i już. O tym staram się pisać na blogu, że weganizm jest prosty właśnie. Ja nie wyobrażam sobie już innego jedzenia, ja nawet jeśli jestem już w jakimś sklepie to nie mogę patrzeć nawet na mięso i nabiał a co dopiero myśleć o jedzeniu tego... Cieszę się, że z drugim dzieckiem nie będę musiała przerabiać problemu miśków i mlecznych czekoladek czy lodów, bo to jest dziecko nieskażone :)

Jak mi się nie chce gotować albo nie mam czasu to gotuję makaron spaghetti razowy, do tego sos z soku pomidorowego z przyprawami i olejem, jakieś oliwki i tyle, nie martwię się, że umrzemy z niedożywienia :-P

śliwka - 2013-11-14, 10:22

kml napisał/a:
Jak gotujesz tradycyjnie, to ni musisz przygotowywać sobie nic do chleba sama przecież.
wegańskich smarowideł w sklepach też jest wybór. A jeśli nie, to można coś na szybko zmiksować np. groszek z puszki z czosnkiem, oliwą, oregano, ew. chilli. Albo tofu naturalne z oliwkami lub suszonymi pomidorami, albo twarożek ze szczypiorkiem z niego. To się robi 10 minut najwyżej. Jak się nie ma czasu na gotowanie strączków to można użyć tych z puszki, wariacji na pasty na chleb z ciecierzycy, fasoli jest mnóstwo. Można też z namoczonych pestek słonecznika. Albo pasta ze zmielonego siemienia, pestek słonecznika, sezamu+ płatki drożdżowe i oliwa i jest pycha żarło. Ja nie znoszę długo stać przy garach, nie mam też na to czasu za wiele ale da się, naprawdę.
rosa - 2013-11-14, 10:42

kml napisał/a:
Motywacji mi nie brakowało, tylko czasu.

jak ma się dobrą motywację to i czas się znajdzie :-)

kml - 2013-11-14, 10:54

Sylwia8 napisał/a:
O tym staram się pisać na blogu, że weganizm jest prosty właśnie.

Czytam i się zachwycam, że da się tak szybko nawet takiemu kulinarnemu beztalenciu jak ja ;) A zupy - jak doprawiasz? Jak gotuję same warzywa bez jogurtu itp., to mi woda z warzywami wychodzi :roll: Kremów mam serdecznie dość :-/ A panierki na pseudokoteta?

śliwka napisał/a:
wegańskich smarowideł w sklepach też jest wybór.

Ale przecież piszę o robieniu samemu ;) Nie mam na to czasu, a jak mam czas to brak ochoty ;) Piszę to z perspektywy "mi się nie udało", a nie "na pewno nie dam rady". Orzechy, pestki... to mnie przeraża.

Aktualnie mam wstręt na nabiał, dobry czas. Tylko tyle mam teraz do przeczytania, wchłonięcia :roll: choć czasu więcej jak przed ciążą.

rosa napisał/a:
jak ma się dobrą motywację to i czas się znajdzie :-)

Widać jestem nieudolna.

rosa - 2013-11-14, 11:04

kml napisał/a:
Widać jestem nieudolna.

to nie o udolność chodzi, nie każdy od razu jest mistrzem gotowania (wiem cos o tym) ale mozna się nauczyć
ja mam 3 dzieci, pracuję zarobkowo, codziennie gotuję prawie hurtowe ilości wegańskich obiadów, więc brak czasu to marny wykręt :mrgreen:

tutaj świetny wątek o zupach hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=9376

śliwka - 2013-11-14, 11:08

kml, to nie wiem o co Ci chodziło z tym:
kml napisał/a:
Jak gotujesz tradycyjnie, to ni musisz przygotowywać sobie nic do chleba sama przecież.

rosa napisał/a:
ja mam 3 dzieci, pracuję zarobkowo, codziennie gotuję prawie hurtowe ilości wegańskich obiadów, więc brak czasu to marny wykręt
i do tego jaki pyszny chleb na zakwasie pieczesz i ciasteczka czekoladowe ;) I jeszcze na szycie czasu starcza. Dla mnie jesteś wzorem do naśladowania :)
kofi - 2013-11-14, 11:14

śliwka napisał/a:
kml napisał/a:
Jak gotujesz tradycyjnie, to ni musisz przygotowywać sobie nic do chleba sama przecież.
wegańskich smarowideł w sklepach też jest wybór. A jeśli nie, to można coś na szybko zmiksować np. groszek z puszki z czosnkiem, oliwą, oregano, ew. chilli. Albo tofu naturalne z oliwkami lub suszonymi pomidorami, albo twarożek ze szczypiorkiem z niego. To się robi 10 minut najwyżej. Jak się nie ma czasu na gotowanie strączków to można użyć tych z puszki, wariacji na pasty na chleb z ciecierzycy, fasoli jest mnóstwo. Można też z namoczonych pestek słonecznika. Albo pasta ze zmielonego siemienia, pestek słonecznika, sezamu+ płatki drożdżowe i oliwa i jest pycha żarło. Ja nie znoszę długo stać przy garach, nie mam też na to czasu za wiele ale da się, naprawdę.

Właśnie tak - tylko do tego dochodzi się po jakimś czasie. Mnie zajęło ok. pół roku, no może mniej - jak byłam wege to kupowałam raz na jakiś czas pastę/pasztet/tofu i jechałam na serach, potem - chwila pustki i konsternacja - przecież te pasty po piątaku za słoiczek są strasznie drogie, bo starczają na 1 dzień dla rodziny. No i robię sama. Wszystko teraz właściwie robię sama.
Co do zup - zwykle lekko podsmażam warzywa na oleju w tym garnku, w którym gotuję, potem dolewam wrzątku, to podkreśla smak warzyw, do większości zup wsypuję soczewicę albo kaszę jaglaną/kukurydzianą, no i przyprawy - oprócz soli :mrgreen: i pieprzu.

Co do panierek - siemie lniane mielone - można kupić, albo zmielić samemu zastępuje jajko, można używać bułki wymieszanej z płatkami drożdżowymi, płatków owsianych, sezamu, siemienia całego, mąki razowej grubo mielonej. Te płatki drożdżowe to w ogóle objawienie dla mnie - pierwsza paczka stała ze 3 lata, a teraz co najmniej paczka na miesiąc - one dają lekko serowy smak, w panierkach są genialne, ale dodaje też do past wszelakich, do posypek do chleba (tahinę się posypuje np. zmielonymi, albo i nie pestkami dyni/słonecznika, płatkami migdałowymi, sezamem, makiem, suszoną cebulą, czosnkiem z tymi płatkami. Można sobie zrobić taką mieszankę raz na jakiś czas i trzymać w słoiku.

śliwka - 2013-11-14, 11:24

kofi napisał/a:
Właśnie tak - tylko do tego dochodzi się po jakimś czasie. Mnie zajęło ok. pół roku, no może mniej - jak byłam wege to kupowałam raz na jakiś czas pastę/pasztet/tofu i jechałam na serach, potem - chwila pustki i konsternacja - przecież te pasty po piątaku za słoiczek są strasznie drogie, bo starczają na 1 dzień dla rodziny. No i robię sama. Wszystko teraz właściwie robię sama.
to fakt, drogie są, ale jak się czasem nie chce nic zrobić samemu to dobrze, że opcja z kupnem jednak jest.
Jeszcze zapomniałam o awokado napisać, np. guacamole z niego to już w ogóle mega szybko się robi.

kml - 2013-11-14, 11:45

rosa napisał/a:
to nie o udolność chodzi, nie każdy od razu jest mistrzem gotowania (wiem cos o tym) ale mozna się nauczyć

Uczę się już z 10 lat bez efektów :D
rosa napisał/a:
ja mam 3 dzieci, pracuję zarobkowo, codziennie gotuję prawie hurtowe ilości wegańskich obiadów, więc brak czasu to marny wykręt :mrgreen:

Brak czasu to faktycznie nie jest do końca, ale pytam czy jest czas na coś innego?
śliwka napisał/a:
kml, to nie wiem o co Ci chodziło z tym:
kml napisał/a:
Jak gotujesz tradycyjnie, to ni musisz przygotowywać sobie nic do chleba sama przecież.


Jem nabiał, to go kupuję po prostu, a Sylwia8 robi pasty, to musi postać nad garami choć chwilę... dłuższą lub krótszą.
kofi napisał/a:
Co do panierek - siemie lniane mielone - można kupić, albo zmielić samemu zastępuje jajko, można używać bułki wymieszanej z płatkami drożdżowymi, płatków owsianych, sezamu, siemienia całego, mąki razowej grubo mielonej.

A jak to przykleić do kotleta bez jajka?

śliwka - 2013-11-14, 11:52

kml napisał/a:
Jem nabiał, to go kupuję po prostu,
to można też pasty lub tofu lub nawet ser wegański po prostu kupić ;)
kml napisał/a:
A jak to przykleić do kotleta bez jajka?
przykleja się bez jajka. Ale można też zrobić ciasto naleśnikowe i w nim zamoczyć kotlet.
Alispo - 2013-11-14, 11:54

To nie kwestia weganizmu tylko sposobu w jaki chcesz sie zywic,ile rzeczy robisz sama,jestem weganką 11 lat i nie pamietam,zebym kiedys poswiecala na kuchnie wiecej niz 15 minut dziennie,to zupelnie nie zalezy od rodzaju diety,mozesz jesc chleb z serem albo chleb z dzemem,zamiast gotowej pizzy z serem zamawiasz bez sera,zamiast pierogow ruskich kupujesz z kapusta,itd. Jak robisz cos samemu to nawet chyba z weganskim mniej zazwyczaj roboty-makarony,ryze ,kasze +warzywa to chwila.Pasty robi sie w mig,wystarczy miec blender,jak chcesz miec szybko ze straczkowych to bierzesz puszkowane.Takze nie jest to wiekszy problem nawet jak chcesz wszytsko robic samemu,chyba najwiekszym bywa to,ze nie ma sie na poczatku pomyslow na takie rzeczy do zrobienia lub kupienia "na już",dla zapracowanych.
theloudestsound - 2013-11-14, 12:04

Ja akurat uwielbiam gotować i mogłabym całymi dniami siedzieć w kuchni, ale tak jak dziewczyny mówią, jeśli się tego nie lubi to oczywiście, że można raz ciach i gotowe, a moim najlepszym sposobem na panierkę jest zrobienie nieco gęstszego ciasta niż to naleśnikowe i najpierw zanurzam kotlety/krokiety/pulpety/warzywa w tym cieście a potem w bułce tartej.
O właśnie tak patrzę, że śliwka o tym pisała.

Stuknęło mi już jakieś 8 miesięcy :mryellow:

Sylwia8 - 2013-11-14, 12:54

Ja myślę, że dużo obaw i oporów może wynikać z nieświadomości, że to wszystko może być naprawdę łatwe. Warto podglądać innych, ludzie mają naprawdę fajne pomysły i fajne podejście... kml w kwestii zup - wszystko gotuję z warzywami, przyprawami (sól, trochę pieprzu, czasem curry, czasem listek i ziele angielskie, czasem czosnek, to zależy jaka zupa) do tego zawsze olej i już; w każdej zupie mam albo ziemniaki albo kaszę albo makaron albo ryż, często jak jest zupa gęsta to nie robię już drugiego dania tylko ciasto do kawy po zupie i już :)

A w temacie nieświadomości powiem Wam coś, może się pośmiejecie - byli u nas ostatnio znajomi, z którymi daaaaaaawno się nie widzieliśmy. Im coś tam się obiło o uszy, że nie jemy mięsa i nawet coś o weganizmie, ale widać niezbyt mocno BO - PRZYNIEŚLI NAM - UWAGA! UWAGA! - miód pitny a dla dzieci czekoladki kinder oraz inne mleczne z nadzieniem truskawkowym z barwnikiem e120 - ahahahahahahahahahahahhaa!!!!!!!! Normalnie jakbym nie miała uszu to by mi uśmiech okręcił się dookoła głowy, bo nie wiedziałam, co powiedzieć, więc tylko ten uśmiech...

kofi - 2013-11-14, 13:10

kml napisał/a:

kofi napisał/a:
Co do panierek - siemie lniane mielone - można kupić, albo zmielić samemu zastępuje jajko, można używać bułki wymieszanej z płatkami drożdżowymi, płatków owsianych, sezamu, siemienia całego, mąki razowej grubo mielonej.

A jak to przykleić do kotleta bez jajka?

Przepraszam - nie napisałam - łyżeczkę zmielonego zalewa się niewielką ilością gorącej wody- z tego powstaje taki żelowaty glut, który działa jak jajko.
Naprawdę trudno uwierzyć, że wystarczy zblendować odcedzoną fasolę z puszki z oliwą, czosnkiem i przyprawami - jakie lubisz) i wyjdzie pasta, ale spróbuj - niewielka inwestycja, a przekonasz się, że umiesz. :->
Sylwia mój mąż jest wegetarianinem od baaardzo dawna nie chce przyjąć do wiadomości, że miód jest niewegański i już. Ostatnio też kupił miód pitny, więc delikatnie zwróciłam uwagę, że tylko on będzie go pił - po raz n-ty się zdziwił. :roll:

Sylwia8 - 2013-11-14, 13:22

kofi, dawaj adres ;)

Najlepsze, że my tego NIGDY nie piliśmy...

kml - 2013-11-14, 14:06

Alispo napisał/a:
To nie kwestia weganizmu tylko sposobu w jaki chcesz sie zywic,ile rzeczy robisz sama,jestem weganką 11 lat i nie pamietam,zebym kiedys poswiecala na kuchnie wiecej niz 15 minut dziennie,to zupelnie nie zalezy od rodzaju diety,mozesz jesc chleb z serem albo chleb z dzemem,zamiast gotowej pizzy z serem zamawiasz bez sera,zamiast pierogow ruskich kupujesz z kapusta,itd. Jak robisz cos samemu to nawet chyba z weganskim mniej zazwyczaj roboty-makarony,ryze ,kasze +warzywa to chwila.Pasty robi sie w mig,wystarczy miec blender,jak chcesz miec szybko ze straczkowych to bierzesz puszkowane.Takze nie jest to wiekszy problem nawet jak chcesz wszytsko robic samemu,chyba najwiekszym bywa to,ze nie ma sie na poczatku pomyslow na takie rzeczy do zrobienia lub kupienia "na już",dla zapracowanych.

Masz rację, ale to dużo zależy gdzie się mieszka (jak są zaopatrzone sklepy) i od zasobności portfela. Tego się nie przeskoczy inaczej jak robiąc coś samemu, przy wegetarianizmie nie mam tego problemu. Tak jest np. z mlekiem, dla mnie wegańskie są po prostu za drogie.
Serio mozna zamówić pizzę bez sera? I smakuje to? :mrgreen:
Sylwia8 napisał/a:
Ja myślę, że dużo obaw i oporów może wynikać z nieświadomości, że to wszystko może być naprawdę łatwe. Warto podglądać innych, ludzie mają naprawdę fajne pomysły i fajne podejście... kml w kwestii zup - wszystko gotuję z warzywami, przyprawami (sól, trochę pieprzu, czasem curry, czasem listek i ziele angielskie, czasem czosnek, to zależy jaka zupa) do tego zawsze olej i już; w każdej zupie mam albo ziemniaki albo kaszę albo makaron albo ryż, często jak jest zupa gęsta to nie robię już drugiego dania tylko ciasto do kawy po zupie i już :)

Tak też cały czas robię, próbuję nowości i co udaje mi się wyrzucam z kuchni, ale nie wszystko potrafię ;)
A co do zup, to smakuje Ci taka woda z warzywami? Mi jakoś nie podchodzi, albo coś źle robię.

kofi - 2013-11-14, 14:24

kml zupa to nie jest woda z warzywami.
Znasz bloga hxxp://www.jadlonomia.com/]jadłonomii, zobacz jakie ona robi zupy.
Bo - jak sądzę na bloga hxxp://wszystkojestwglowie.blogspot.com/]Sylwii zajrzałaś - ostatnio robiłam tę z soku pomidorowego, bo nie miałam czasu - super jest. :-P
No i są tam przepisy na mleka roślinne - też nie wymagają dużo pracy.

Alispo - 2013-11-14, 14:34

kml napisał/a:

Masz rację, ale to dużo zależy gdzie się mieszka (jak są zaopatrzone sklepy) i od zasobności portfela. .

niekoniecznie,naprawde,wiele weganskich produktow to zwykla taniocha,ktora przez przypadek jest weganska ;-) zerknij chocby na bloga Weganskie Pysznosci.

theloudestsound - 2013-11-14, 15:19

A tak przy okazji słyszałyście o wegańskiej wymianie mikołajkowej? ;) hxxps://www.facebook.com/events/254260688058365/?ref=notif&notif_t=plan_edited
Agnieszka - 2013-11-14, 15:20

kml: dla mnie ma różnicy czasowej między wege a wegan (byłam przez wiele lat). Wg mnie to kwestia organizacji pracy w kuchni i wyboru potraw (nie jadamy na co dzień w wypasiony, wykwintny sposób) czy produktów. Mamy przeważnie coś tam gotowego kanapkowego np pastę bo nie zawsze chce mi się zrobić, nie zgrywam się z gustem smakowym córki danego dnia albo rano zmienia zdanie. Dla przykładu wczorajszy obiad to: zupa Minestrone (gotuję zupy na 2 dni) a kolacyjnie papryka faszerowana + ryż i surówka z kapusty (farsz papryki to pozostałość kaszy jaglanej z dnia poprzedniego z posmażoną cebulką, pieczarkami, sosem tamari i przyprawami - dzieć na wierzch dostał plaster sera. Gdy papryka się piekła wstawiłam ryż, którego dziś nadwyżki wykorzystam do czegoś jak chińszczyzna i skroiłam surówkę. Jak dzieć będzie głodny machnę szarlotkę ale taką prostą by dżo - jutro coś o zdrowym odżywianiu w szkole więc może się przydać ale o tym pewnie się dowiem znając moje dziecko około 19 ;-) )
Panierki możesz kupić gotowe, masa kotletowa wilgotna jest więc się przykleja bez problemu. Jeśli lubisz zupy zabielane są dostępne gotowe śmietany wegańskie a wiele potraw jak zupy z soczewicy, dyni dobrze się komponują z mlekiem kokosowym (warto szukać promocji w różnych nawet sieciówkach). Jest masa potraw nie tylko zup (bulion jarzynowy, krupnik, grochówka, kapuśniak, warianty barszczu czerwonego...) ale bigosy, łazanki, lecza, gulasze, jednogarnkowce z fasoli czy ciecierzycy, które nie potrzebują zabielania, dodatków serowych itp. Warto też postawić na przyprawy nawet gotowe mieszanki: masale, do gyrosa, dla wegetarian (by Dary Natury) czy proszkowaną wędzoną paprykę, kumin, czarnuszkę oraz zioła (ja mam na parapecie: bazylię, pietruszkę, majeranek, tymianek, macierzankę) i poeksperymentować.
Fajny instruktaż zupowy podała kiedyś Euri może ktoś odnajdzie w gąszczu forumowym. Super o kulinariach w wegańskiej ciąży napisała Ania D .
Nie będę umniejszać fajnym sprzętom bo niezależnie od preferencji kulinarnych ułatwiają pracę ale ja piekę w prodiżu z jedną grzałką (trochę dłużej i inaczej się piecze ale nie mam piekarnika czynnego), a na stanie jeszcze: Pan Braun, wolnowar, parowar i urządzenie, w którym można zrobić gofry/opiec kanapki.


Czy w swojej okolicy masz Rossmanna? Duże sklepy mają działy spożywcze i napoje zbożowe kupisz tanio (owsiane, sojowe, ryżowe) oraz wiele innych rzeczy nawet bio w dobrej cenie bywa. A może masz Lidl - również warto sprawdzać oferty bo wiele ciekawych rzeczy się pojawia.

Kat... - 2013-11-14, 15:44

kml, ja zupy robiłam zawsze gęste a jak jakaś była zbyt wodnista to część, około chochli, może dwóch odkładałam, miksowałam i dodawałam z powrotem do garnka. Czasem też niezależnie od ilości warzyw dosypywałam trochę takiej wegańskiej niby vegety, którą kupiłam w Evergreenie. A potem trafiłam na hxxp://ammniam.pl/zupa-ryzowa-wspomnienie-z-dziecinstwa/]ten przepis na zupę ryżową, którą zajadałam się codziennie przez miesiąc czy dwa ostatniej ciąży, i od tamtego czasu niektóre zupy traktuję zasmażką.
Jeśli chodzi o kotlety to ja używam najczęściej wody. Takie ulepione kotlety, które chwilę już poleżą biorę i ręką polewam wodą (stojąc przy zlewie). Jak już wszystkie są mokre, rozgrzewam patelnię i każdy przed wrzuceniem obtaczam w bułce tartej. Ale to jest wersja fast. Lepsza jest z glutem z siemienia ale trzeba go już mieć i to schłodzonego więc trzeba liczyć na szczęście, że akurat ma się w lodówce albo zacząć wcześniej.

I nie myśl o sobie, że jesteś nieudolna, ja jestem weganką od 5 lat a dopiero niedawno odkryłam idealną proporcję mleka z automatu, w zeszłym roku upiekłam pierwsze kotlety bo jakoś się bałam/ nie mogłam zebrać i mi się wydawało, ze nie wyjdą a teraz nawet takie wolę (polecam przepisy na burgery Jadłonomii), mam sobą pierwsze drożdżowe wypieki dopiero, nigdy jeszcze nie robiłam tofurnika. Ja w każdym półroczu odkrywam jakiś nowy, lepszy sposób, jakiś patent (np pomidorówka z soku- Sylwia kocham Cię :-) ). Na wszystko trzeba czasu.

gosia_w - 2013-11-14, 15:59

Kat..., podaj proszę tą idealną proporcję, bo mój automat stoi i się kurzy.
Kat... - 2013-11-14, 16:18

gosia_w, moja proporcja idealna to miarka migdałów i pół miarki ryżu. Oczywiście mierzone przed namoczeniem. Ja odkurzyłam jakiś czas temu automat i chodzi co 2 dni. Mam 1,3 litra mleka, które czasem mieszam z kartonowymi żeby tamte nie były tak słodkie ale nie bardzo rozwodnione.
gosia_w - 2013-11-14, 17:15

Kat..., dzięki, dobrze rozumiem, że to jest na tą większą ilość wody, tak?
Sylwia8 - 2013-11-14, 18:06

Po pierwsze - kml - chyba nie przeczytałaś dobrze co napisałam o zupach, moje zupy to nigdy nie jest woda z warzywami, tylko zawsze jest w nich jakiś konkretny, węglowodanowy dodatek i to jest zasadnicza część tej zupy nawet; po drugie, dawno dawno przed weganizmem zaczęłam gotować wg 5 przemian i dlatego również te zupy to nie jest woda z warzywami tylko energetyczny posiłek; po 3 nigdy nie zapominaj o tłuszczu; po 4 - jeśli ktoś lubi zupy zabielane to wcale nie trzeba kupować gotowej drogiej śmietany wegańskiej czy innych tego typu rzeczy - na moim blogu wpis o dipie czosnkowym = wykorzystanie tego samego tylko bez czosnku do zagęszczania sosów, więc zup też a ja za kilogram słonecznika łuskanego płacę na targu 9 zł... Super zagęszczają zupę też płatki owsiane górskie, dosypuję trochę w czasie gotowania i robi się fajna gęsta zupa-krem, tylko trzeba dowalić trochę soli :-P

Co do zupy pomidorowej z soku :mryellow: - też Was kocham, piszcie komentarze na blogu to będzie w ogóle miód na moje serce... Nie, nie miód, ahahahahhaaa, nie wiem co, wegański miód :-P

Też czasem kupuję gotowy pasztet sojowy Mai do przedszkola ale ogólnie spastowanie czegokolwiek to naprawdę żaden problem, nawet bez super blendera.

A propos - ktoś tu pytał jaki mam blender - Vitamix w tej chwili, król mojej kuchni :) ALE wcześniej miałam żyrafę Brauna z pojemnikiem mniejszym i też się dało dużo zrobić, dopóki nie padł po 5 latach... Oprócz blendera w kuchni mam 3 garnki, patelnię, kuchenkę gazową z piekarnikiem elektrycznym, czajnik do gotowania wody, deskę i nóż, wyciskacz do czosnku, tarkę do warzyw i jakieś sitko; i wcale nie uważam się za mistrza kulinarnego a ponoć moje jedzenie jest dobre... Dobre, bo proste, ot co!

Kotlety - ja kotletów z czegoś tam nie robię już długo, zresztą mam zamiar popełnić o tym kolejny wpis, dlaczego nie... Ale czasem jak mi przyjdzie ochota np. na panierowane głowy pieczarek to obieram je, solę trochę, żeby zmiękły i nabrały lepszego smaku, a potem podobnie do Kat - taplam je w wodzie pomieszanej z pieprzem i łyżką oleju, potem w bułce tartej albo mące razowej i na rozgrzany olej - jak jest dobrze ochlapane w tej wodzie, panierka dobrze się trzyma; szkoda mi marnować siemienia lnianego na takie coś, kiedy i tak w smażeniu ono straci wszystkie swoje właściwości... Dużo by gadać ale ogólnie - jak już takie myśli się pojawiają, warto w to iść, nawet jeśli na początku wydaje się, że to totalna masakra to za chwilę okazuje się, że jest nawet łatwiej a na pewno smaczniej!

kml - 2013-11-14, 18:50

kofi napisał/a:
Znasz bloga hxxp://www.jadlonomia.com/]jadłonomii, zobacz jakie ona robi zupy.

Same kremy, a ja pytałam o zupę z całymi warzywami, bo te mi nie wychodzą smaczne w wersji wegańskiej.
Alispo napisał/a:
niekoniecznie,naprawde,wiele weganskich produktow to zwykla taniocha,ktora przez przypadek jest weganska ;-) zerknij chocby na bloga Weganskie Pysznosci.

A jakieś konkrety? Oglądam tego bloga z niedowierzaniem - gdzie to wszystko niby jest? ;) Nawet ostatnio omawiana na forum smakowita pajda - ni ma. W rossmanie tez bardzo ubogie są działy z jedzeniem.
Kat... napisał/a:
kml, ja zupy robiłam zawsze gęste a jak jakaś była zbyt wodnista to część, około chochli, może dwóch odkładałam, miksowałam i dodawałam z powrotem do garnka.

O, to może się sprawdzić :) Zasmażki, to już nawet nie próbuję robić.
Sylwia8 napisał/a:
Po pierwsze - kml - chyba nie przeczytałaś dobrze co napisałam o zupach, moje zupy to nigdy nie jest woda z warzywami, tylko zawsze jest w nich jakiś konkretny, węglowodanowy dodatek i to jest zasadnicza część tej zupy nawet;

Przeczytałam, ale mi chodziło o co innego, ale chyba Kat... zrozumiała mnie dobrze i podsunęła rozwiązanie.

Jak Was czytam, że gotujecie zupę i potem jeszcze kolację lub robicie mleko z orzechów i przeciskacie przez gazę i to takie proste, to mi się wydaje jeszcze bardziej, ze nie dam rady. Teraz, a co dopiero dzieciem ;) Ale nic, idę coś popróbować ;)

A kotlety to ja robię sojowe z torebki, więc słabo się coś do nich klei ;)

Agnieszka - 2013-11-14, 19:16

Taką tekturę? Moje dziecko lubi skropione tamari, lekko w bułce i patelnia. Takich proszkowych ja nie lubię i nie robię. Jeszcze mi się przypomniał przepis Euri i miałam okazję jeść na jednym ze spotkań: kotlety z płatków jęczmiennych i na forum jest przepis.
Podobnie jak Sylwia lubię 5 Przemian i forumowo zamieszczała przepis gonya na zupę z czerwonej soczewicy może wato przetestować (nie jest kremem).

moony - 2013-11-14, 19:42

kml, jesli używasz tekturek sojowych, zakup krajankę i zrób wegański gyros. Robisz marynatę, potem wrzucasz na patelnię, do tego frytki i surówka. Raz na jakiś czas można zjeść.
Tylko nie pamiętam, skąd mam ten przepis na marynatę...

Alispo - 2013-11-14, 19:45

kml napisał/a:

A jakieś konkrety? Oglądam tego bloga z niedowierzaniem - gdzie to wszystko niby jest? ;)

a skad jestes?jesli masz jakies markety,to nie problem,z reszta sporo tez jest w roznych spolemach czy zwyklych osidlowych,jak nie ma-niech ci sprowadza,w ten sposob wiele osob zalatwia sobie zakupy w najblizszym spozywczaku.

Alispo - 2013-11-14, 19:46

moony napisał/a:
kml, jesli używasz tekturek sojowych, zakup krajankę i zrób wegański gyros. Robisz marynatę, potem wrzucasz na patelnię, do tego frytki i surówka. Raz na jakiś czas można zjeść.
Tylko nie pamiętam, skąd mam ten przepis na marynatę...

Granulat sojowy tez sie sprawdza do wielu rzeczy,np.do spaghetti,w mig sie robi,wystarczy zalac wrzatkiem(jak kuskus tez np. ;-) )

Sylwia8 - 2013-11-14, 20:06

kml, ok, jeden z następnych wpisów będzie o zupach :)

I a propos, może napisz, jak Ty robisz a my spróbujemy Ci wyczaić, czemu Ci nie smakują?

A druga sprawa - Ty jesteś ze Śląska ponoć, a skąd dokładnie? Bo może mogłybyśmy się spotkać i tak swobodniej przy kawie pogadać o tych wszystkich czarach-marach ;)

Mała Mi - 2013-11-14, 20:41

Co do gotowania to ja rzeczywiście trochę więcej czasu w kuchni teraz spędzam ale to dlatego że wcześniej prawie w ogóle nie gotowałam :) A teraz lubię zrobić coś dobrego np. raz w tygodniu dużą ilość pasztetu żeby mieć na cały tydzień na kanapki do pracy :)
No i niestety już wiem które słodycze są wegańskie :-/ i że jest ich dużo. Za dużo :-/ Przez pierwszy miesiąc prawie w ogóle nie jadłam słodyczy bo nie wiedziałam że są. Ale to się szybko zmieniło ;-)

Alispo - 2013-11-14, 21:11

Mała Mi napisał/a:

No i niestety już wiem które słodycze są wegańskie :-/ i że jest ich dużo. Za dużo :-/

Zdecydowanie ;) Dochodzi jeszcze taka kwestia,ze jarasz sie wszystkim co sie okazuje weganskie i chcesz probowac ciagle czegos nowego,szczegolnie nie sprzyjaja sklepowe wynalazki wszelkich krewnych i znajomych wegan ;-) ,no i te wszystkie blogi i fejsowe fanpejdże gdzie każdy pisze jak cos ciekawego wyhaczy,nowego albo akurat(szlag!) przecenionego ;-)

jagodzianka - 2013-11-14, 21:33

Tak i jak przechodzisz koło żabki to musisz wpaść po ten marcepan. ]:->
Alispo - 2013-11-14, 22:14

Albo/i markizy ;-)
Agnieszka - 2013-11-14, 22:36

bo najpierw trzeba odwyk cukrowy i potem mało co kręci albo zbyt słodkie i kolejnych prób nie ma ;-) :-)
śliwka - 2013-11-14, 22:50

Ja zawsze zupy typu ogórkowa, buraczkowa, z soczewicy, krupnik, pomidorowa, grochówka itp. robię tak, że najpierw w garze na oleju szklę cebulę i czosnek a potem wrzucam warzywa i zalewam wodą. Dodaje przyprawy: sól, ziele angielskie, liść laurowy, lubczyk, do tych strączkowych i buraczkowej majeranek i kminek. Robię te zupy na gęsto, z dużą ilością ziemniaków. Ogórki kiszone czy pomidory to wiadomo, że się daje jak już warzywa inne są prawie miękkie. Dodaje też jeszcze na koniec sporo czosnku wyciśniętego i pieprz oraz dużo ziół świeżych: natka, koperek, do pomidorowej bazylia. Zawsze są bardzo aromatyczne i pełne w smaku. I nigdy niczym nie zabielam, bo to popsułoby smak.
jagodzianka - 2013-11-14, 23:02

Zupa burakowa MarytJS to mistrzostwo świata!
Dodanie na końcu miso też często ratuje moje zupki przed wylaniem.

TinaM - 2013-11-14, 23:05

śliwka napisał/a:
Ja zawsze zupy typu ogórkowa, buraczkowa, z soczewicy, krupnik, pomidorowa, grochówka itp. robię tak, że najpierw w garze na oleju szklę cebulę i czosnek a potem wrzucam warzywa i zalewam wodą. Dodaje przyprawy: sól, ziele angielskie, liść laurowy, lubczyk, do tych strączkowych i buraczkowej majeranek i kminek. Robię te zupy na gęsto, z dużą ilością ziemniaków. Ogórki kiszone czy pomidory to wiadomo, że się daje jak już warzywa inne są prawie miękkie. Dodaje też jeszcze na koniec sporo czosnku wyciśniętego i pieprz oraz dużo ziół świeżych: natka, koperek, do pomidorowej bazylia. Zawsze są bardzo aromatyczne i pełne w smaku. I nigdy niczym nie zabielam, bo to popsułoby smak.


Robię dokładnie tak samo i moja mięsożerna rodzinka się zajada. ;)
A najlepsza jest buraczkowa z pieczonym czosnkiem, polecam spróbować!

Kamyk - 2013-11-15, 08:14

kml, ja co prawda ani wegan, ani nawet wege :oops: ale ostatnio odkrylam przepyszny wywar z warzyw, tak aromatyczny, ze mozna popijac samego, a mialam ten sam problem z zupami wegetarianskim, co Ty.
Sorry, ze tu, jakby cos przeniescie do odpowiedniego dzialu.
2 cebule umyte nie obrane, 3 marchewki, 2 pietruszki, maly fenikul, maly por, pol bulwy selera, galazka swiezego tymianku, kilka galazek zielonej pietruszki, dwa gozdziki, kilka ziarenek pieprzu, ziela angielskiego, listek laurowy, skorka z pol cytryny, 8 szklanek wody, zagotowac I pyrlic przez 35 minut - wychodzi piekny kolor, aromat, mniam, az sie zaslinilam :lol:

kml - 2013-11-15, 12:05

Uśmiałam się z tekturek sojowych :lol: Rozumiem, że to kupne kotlety sojowe. A co to tamari? Sprawia, że bułka lepiej się przykleja?

Z zupami, to nie chodzi o to, że one są bez smaku, bez przypraw itd. tylko ten wywar, w którym pływają warzywa i inne elementy zupy, jest za wodnisty dla mnie i mi taka woda nie smakuje, dlatego zabielam. Ale spróbuję podpowiedzi Kat... Myślę tu o zupach typu brokułowa czy kalafiorowa.

Marketów mam sporo w okolicy bliższej (Rybnik), ale są bardzo kiepsko zaopatrzone w tego typu produkty. Najczęściej są to rzeczy za drogie, typowo wege, dlatego Alispo pytam o tą taniochę będącą przy okazji wegan. Ja jestem w lepiej zaopatrzonym markecie, to robię mały zapas, ale nie starcza on na długo

A margaryna? Chleb?

moony - 2013-11-15, 12:22

kml napisał/a:
A co to tamari?

Sos sojowy, tamari jest bezglutenowy.

kml napisał/a:
A margaryna? Chleb?

masło/ margarynę można zastąpić smarowidełkiem ze słonecznika czy siemienia, chyba, że lubisz sam smak masła (jak ja :) ) - wtedy trzeba szukać w sklepach ze zdrową żywnością. Najlepszy jest Alsan, inne jak dla mnie za bardzo margarynowate.

A z chlebem co nie tak? Na kazdym jest (powinno być) wyszczególnione, co jest w środku. Na pewno nie kupuj w żadnym hipermarkecie, poziom syfu jest w nich niedopuszczalny ;) A w piekarni sprzedawcy powinni mieć zeszyt z wyszczególnionymi składami każdego wypieku.

Aries - 2013-11-15, 12:26

kml, Jeśli chcesz zabielane zupy, to możesz spróbować np tej "śmietany" ze słonecznika albo z nerkowców. Jest jeszcze jeden sposób: zmiksować część warzyw i dodać do zupy. Ale o tym wszystkim już dziewczyny pisały.
Ja robię zupy tak jak śliwka, na gęsto. Początkowo zupy bezmięsne smakowały tak "wodniście", teraz są bardzo smaczne, a te na wywarach mięsnych (czasem zdarza mi się taką zjeść u teściowej) są zbyt tłuste i mają ten posmak mięsny, którego już nie lubię.

"Jak ktoś chce - zawsze znajdzie sposób, jak ktoś nie chce - zawsze znajdzie wymówkę"

kml - 2013-11-15, 12:55

Aries napisał/a:
"Jak ktoś chce - zawsze znajdzie sposób, jak ktoś nie chce - zawsze znajdzie wymówkę"

Dobra znikam stąd, mnie takie gadanie wyprowadza z równowagi.

Alispo - 2013-11-15, 12:57

Zchlebem nie ma wiekszego problemu,wystarczy czytac sklad(w marketach tez jest,jesli nie na widoku to trzeba pytac,czesto wisi na piecach)
Margaryny czy masla nigdy nie uzywalam specjalnie i wczesniej,ale przy pastach na chleb nie widze potrzeby tym bardziej,jak ktos lubi to sa rozne opcje,tak jak pisze moony,czy wlasnie pasta/awokado,w Leclercu bywa Alsan i Vitaquel.
Taniocha wegan-a czego konkretnie szukasz?

ropuszka - 2013-11-15, 13:33

Aries napisał/a:
"Jak ktoś chce - zawsze znajdzie sposób, jak ktoś nie chce - zawsze znajdzie wymówkę"


i tu się nie zgodzę. nie ma co zaklinać rzeczywistości - weganizm jest trudniejszy od wegetarianizmu pod względem organizacji i czasochłonności.

we wrześniu i pażdzierniku miałam naprawdę mało czasu na cokolwiek, cały dzień na nogach i nie raz jadłam bułkę z bananem albo zupkę zalewaną, bo niewiele więcej można kupić po drodze do szkoły/pracy. będąc wegetarianką miałabym o wiele większy wybór. nie wspominając o gotowym (ciepłym) jedzeniu... :roll: gdybym miała w perspektywie dłuższy czas takiego trybu życia, to bym się poważnie zastanowiła nad czasowym powrotem do wegetarianizmu.

każdy robi tyle na ile w tym momencie go stać i na co jest gotowy

można pomóc podsuwając różne rozwiązania, ale zaprzeczanie temu, że czasem bywa trudniej, jest nie fair, a już zupełnie nie fair jest zarzucenie "niechciejstwa"

Lily - 2013-11-15, 13:37

ropuszka napisał/a:
można pomóc podsuwając różne rozwiązania, ale zaprzeczanie temu, że czasem bywa trudniej, jest nie fair, a już zupełnie nie fair jest zarzucenie "niechciejstwa"
Zawsze możesz wciągnąć zupkę na wywarze mięsnym, jak autor tej wypowiedzi ;)
Aries - 2013-11-15, 14:14

ropuszka napisał/a:
Aries napisał/a:
"Jak ktoś chce - zawsze znajdzie sposób, jak ktoś nie chce - zawsze znajdzie wymówkę"


i tu się nie zgodzę. nie ma co zaklinać rzeczywistości - weganizm jest trudniejszy od wegetarianizmu pod względem organizacji i czasochłonności.

A jak to zdanie ma się do tego, co napisałaś? Oczywiście, że weganizm może być trudniejszy pod względem organizacji, ale nie musi, co dziewczyny już wcześniej udowadniały. Nie dla każdego jest to problemem.
Cytat:
każdy robi tyle na ile w tym momencie go stać i na co jest gotowy

Dokładnie, więc trochę nie rozumiem o co to wielkie halo. Jeśli ktoś uważa, że weganizm jest zbyt trudny (na tę chwilę), to czego tak naprawde oczekuje? Że ktoś mu przytaknie?
Zostało już tu podanych mnóstwo inspiracji (bo z tymi pomysłami co z czym i jak to na początku najtrudniej), wystarczy chcieć z nich skorzystać.

I o to się rozchodzi - ktoś kto chce, mimo trudności zawsze znajdzie sposób, a ktoś kto nie chce, nawet jeśli będzie miał podane wszystko na tacy, to i tak znajdzie jakąś wymówkę.

BTW. Póki co nie jestem weganką (i chyba być nie zamierzam, skoro musiałabym wykluczyć miód), choć nabiału w diecie mam okazjonalnie i mogłabym z niego zrezygnować całkowicie, wegetarianką też się nie określam, choć nie jem mięsa. I nie robię afery z powodu zaserwowanej przez teściową 2 razy w roku zupy na wywarze mięsnym.

P.S. Nie chciałam nikogo urazić.

kofi - 2013-11-15, 18:25

Aries napisał/a:
Jeśli ktoś uważa, że weganizm jest zbyt trudny (na tę chwilę), to czego tak naprawde oczekuje? Że ktoś mu przytaknie?
Zostało już tu podanych mnóstwo inspiracji (bo z tymi pomysłami co z czym i jak to na początku najtrudniej), wystarczy chcieć z nich skorzystać.

Się podpisuję, kofi. ;-)

zou - 2013-11-16, 09:53

Się odezwę w temacie , bo jakiś czas temu, na starym blogu wywnętrzałam się z frustracji związanej z weganizmem...to było zeszłej zimy...Też dostałam reprymendę że weganizm jest prosty i łatwy, a ja się użalam nad sobą i "chcieć to móc"...

Powiem tak...moim zdaniem, i z mego doświadczenia wynika, że weganizm jest trudny niekiedy na etapie przechodzenia na weganizm. Teraz - już rok minął, - wydaje się banalny :) Jeśli chodzi o samo gotowanie- powstało tyle blogów, no i jest portal Puszka, Vegespot - że naprawde można poczytać o zupach jedno popołudnie, wydrukować sobie z 10 trafień i popróbować...
Inna sprawa, że nie zawsze nam smakuje to co na początku gotujemy, w sensie aby było wegańskie i "takie jak lubię"...No i tu się zaczynaja schodki, bo ja czasem miałam kilka dań, a chciało mi się "czegoś jeszcze"...może pikantniejszego, może zabielonego...itd. Stąd też powolna zmiana jest dobra, gdy się bardzo za jakims smakiem tęskni, to go zjeśc a w tym czasie sobie kulinarnie poszukiwać idealnego zastępnika - jak się go już znajdzie - to sie z wegetariańskiego rezygnuje...Ilez osób opisywało swoje kawy wegańskie, pożegnanie z serem, z sosikami czosnkowymi na falafelu itd. I się okazuje, ze każemu w roslinnej diecie tez co innego zastąpiło dawne smaki: jeden zrezygnował z kawy w ogóle, kto inny woli sojowe czekoladowe mleko do kazy, inny domowe ryżowe z wanilią, ja np. kupuję (wysyłkowo np. 10 paczek na raz, na pół roku mi wystarcza) ryżowe Zajic, w proszku, albo biedronkowe. Itd itp.
Poza tym jak parę razy np. nie wyjdą na początku placuszki bo za mało kleiste, i naleśniki (bo za rzadkie) i panierka z płatków odpadnie, mleko domowe się zwarzy w kawie, kasza się przypali lub ryż będzie twardy, cudowne ciasta bez pieczenia z nerkowców okażą się za drogie itd itp...a chleb w sklepie nawet nie wegetariański! To ja jako poczatkująca w weganiźmie a dodatku podczas remontu kuchni trwającego prawie rok, naprawdę miałam kilka powrótów do wegetarianizmu.

Ale teraz już się wszystko uspokoiło...Znalazłam swoje ulubione szybkie i proste potrawy codzienne weganskie, wypróbowuje (na spokojnie) te "nowości" typu ciasta, czy muffinki wegan, odnalazłam ekstra śniadania z jaglanych szejków, co mnie pasują zdrowotnie i smakują wspaniale, wręcz królewsko!, ale każdy ma jakieś inne przyzwyczajenia...które czasem są jak nałogi, "co do chleba" "na czym zupa"...

Umysł też potrzebuje chwili na dobre, nowe doświadczenia, na znalezienie tego co nie tylko jest wegańskie ale i zasmakuje nam, aby kuchnia znów była radością, gromadziła przyjaciół i rodzinę przy stole, aby ładnie pachniało, a każdy przytuptywał do kuchni co tak ładnie pachnie, co będzie itd. Itd itp.

Życzę powodzenia!

kml - 2013-11-16, 11:17

Aries, kofi jeśli Wy zadając pytania udajecie tylko, że poszukujecie rozwiązań, to może chociaz nie mierzcie innych swoja miarą.

Zauważcie, że zadałam konkretne pytanie, konkretnej osobie - nie bez przyczyny. Nigdzie nie napisałam też, ze chciałabym zostać weganką, a się nie da. Weganizm jest dla mnie szalenie trudny. Ze względu na moje zdolności kulinarne, upodobania, budżet i styl życia. Blog Sylwii mnie zainspirował i zszokował - że sobie z tym bez problemu radzę i mi smakuje i tanio :) Dlatego postanowiłam zapytać, bo może jest więcej prostych rozwiązań, na które ja nie wpadłam. I owszem padła tu masa rozwiązań, ale dla mnie ciągle jest wiele pytań bez odpowiedzi.

Prawda jest taka, że "jeśli ktoś chce uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie". Niektórzy widać potrzebują czasem dosolić innym :-P zamiast pomóc :)

Zou - o to to to to :)

Alispo - 2013-11-16, 11:35

kml-pytaj smialo:)
Sylwia8 - 2013-11-16, 11:54

kml, podpisuję się pod tym co napisała zou (jak zwykle mądre słowa), trzeba dać sobie trochę czasu, żeby znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązania... Też uważam, że nie masz stąd uciekać tylko właśnie czytać, pytać, jak najwięcej teraz, póki Dzidziuś jeszcze nie zabiera Ci całego czasu ;) Dzięki za to, co powiedziałaś o moim blogu, widzisz, dla mnie to jest najlepsza nagroda za te nocne klepanie w klawiaturę... Jeszcze niedawno sama byłam taka zielona w temacie jak Ty i też potrzebowałam znaleźć wiele różnych odpowiedzi na wiele różnych pytań i właśnie po to ten blog powstał taki a nie inny, żeby teraz trochę Ludziom pomagać... I żeby podpowiedzieć właśnie nie super przepisy, których wszędzie pełno, tylko te najprostsze rozwiązania, dostępne dla każdego, i finansowo, i "talenciowo" ;) bo sama też kiedyś stałam nad garnkiem wody z warzywami i się zastanawiałam, jak z tego zrobić dobrą zupę...

Jestem z Tobą :)

zou - 2013-11-16, 12:20

Dokładnie!
Tak naprawdę te wspaniałe, proste wegańskie dania przede wszystkim uwalniają np. mnie, od przymusu psychicznego, gotowania w taki czy inny wyuczony dawniej sposób. Oprócz bloga Sylwii8, jest tez super blog Smakoterapia, gdzie owszem sa i cuda z kaszy jaglanej, ale są też dania w duchu "zamiast kotlecików z kaszy, podaj kaszę"...To jest baza, podstawa. Ważne by się nie zagłodzić, nie zmarznać, nie narobić sobie niedoborów, tym bardziej, że teraz zima idzie.
Często pisałam na swoim blogu o moim wegańskim HALT (hungry, angry, lonely, tired)...Teraz zaś ograniam pomału to jak ja , tak na życie, chcę gotować i pomalutku wpadam w zimowy rytm, np. odkryłam dla siebie fajny sposób cyklicznego przygotowywania pieczonych warzyw na zapiekanki, lazanie jarzynowe, sałatki w kosteczkę itd. Nakupiłam suchych zakupów strączków i kasz, aby wszystko to było już w domu. Np. taka soczewica pod ręką aby była, aby sosik zrobić pyszny do gryczanej kaszy ;)

A co do samego weganizmu, - i czemu warto - to słuchajcie Ludziska! :) chyba największym moim sukcesem było znalezienie jaglanej kaszy( a wyszukałam ją nie dla siebie a dla Przyjaciółki co ma bezglutenowe dziecię) i tak naprawdę już nie tęsknię za moimi, wyzrzędzonymi na II śniadanie "panini" (zresztą ta budka już splajtowała :( . Wypijam rano szejka jaglanego, sporego tak z 500-600ml, i mam spokój do 15... Cuda, Panie, cuda... ;)

Do zabielania zup ja np. używam właśnie tego mleka w proszku co jest w wege sklepach netowych po ok 10 zł. (coś jak cremona, tyle że wegańskie). Nie rozwartwia się itd...uciągnie jak trzeba coś w starym stylu zrobić.

Agnieszka - 2013-11-16, 13:23

kml: ja mam zupę i coś na drugie/kolację bo: moja córka nie jada na szkolnej stołówce i często jest tak, że wpada do domu odgrzewa zjada i leci na zajęcia dodatkowe (gdyby nie było zupy zrobiłaby sobie grzanki z serem), a dodatkowo jako rosnąca nastolatka ma dni gdy pochłania wszystko, co mieszka w lodówce, stanie na drodze i jest jadalne przez nas.
Ja gotuję od lat więc może mi łatwiej lub inaczej organizuje pracę w kuchni (wiele rzeczy robię równocześnie) - staram się żeby każdego dnia była soczewica czy inny strączkowy, ryż, kasza bo nadwyżki bo potem można ją wykorzystać np: hxxp://matkaweganka.blogspot.com/2012/03/spahetti-bolognese-z-kasza-gryczana.html hxxp://matkaweganka.blogspot.com/2012/06/hummus-dla-leniwych.html
hxxp://matkaweganka.blogspot.com/2012/04/pulpety-z-kaszy-jaglanej-w-sosie.html
(polecam bloga)
Jeśli nie masz ograniczeń np. glutenowych to ciasto francuskie gotowe wegan też dostaniesz w marketach i czy tarta (wytrawna/słodka), czy rolady pieczone z różnym nadzieniem dasz radę.

kml - 2013-11-16, 23:26

Od dawna staram się wykluczać nabiał z menu. W zasadzie z obiadami mi idzie ok, ale problemem jest monotematyczność potraw. Kasze, tego nie ogarniam. Gorzej jak mąż gotuje, bo wtedy na ogół jakieś jako się przewija. No i mizeria, moja miłość.

Problem jest z moimi ulubionymi kanapkami, bo muszę mieć koniecznie podkład w postaci margaryny absolutnie do wszystkiego. I niestety różne wariacje serów i serków. Feta. Coś polecacie jako zamienniki do chleba oprócz pasztetów?

Dzis akurat byłam na zakupach w sąsiednich miastach i w szoku jestem jaki jest wybór i ceny. Mleko było za 4 zł z małym hakiem :roll: A to wcale nie są większe miasta, przez jakiś czas nie umiałam u mnie w 3! dużych marketach znaleźć ciecierzycy :shock:
Jakiś krater!

Dzięki za linki, zalałyście mnie wiedzą ;)

Alispo - 2013-11-17, 08:45

Warto sobie zamawiac niektorerzeczy przez internet,robisz wiekszy zapas i nie musisz szukac po sklepach,i wychodzi taniej.
Do chleba np. hxxp://www.evergreen.pl/sojakrem-topiony-promocja-p-2319.html (przy okazji-łapcie promo!)

theloudestsound - 2013-11-17, 09:27

Kml Oprócz pasztetów i past mogą być przeróżne dżemy i konfitury, masła orzechowe, rozgniecione avocado, smalec z fasoli, kotlet sojowy albo ze strączków (ale to już nie do posmarowania tylko tak po prostu, ja zwykle smaruję go wtedy jakimś sosem- pomidorowym, paprykowym, ajvarem), serek wegański, miód sztuczny, buraczki, serek z tofu, albo można władować do kanapki gotową tofucznicę, tofu wędzone z dżemem porzeczkowym albo żurawiną (mniam!), hummus, obsmażone parówki sojowe (powstaje coś a'la hot dog)
zou - 2013-11-17, 09:37

Zgadzam się z Alispo - zakupy netowe wegetariańskie/weganskie to jest TO.
Co prawda dopiero drugi raz zamawiałam, ale np. kupiłam 10 paczek po 0,5 kg kaszy jaglanej i 10 mlek sojowych w proszku. Upycham to w pawlaczu, ale oszczędzam na tym około 60zł w porównaniu ze sklepowymi, a przesyła darmowa, kurierem.
W przyszłości to będe kupować suche produkty chyba tylko wysyłkowo, bo mi szkoda dźwigania mojego...

Co do kasz: podstawy:
kasze bezglutenowe: z pełnymi aminokwasami: Quinoa (komosa ryżowa)
kasze bezglutenowe: jaglana- do wszystkiego cudnie sie klei, gryczana niepalona i palona
kasza bezglutenowa: kukurydziana - zmielona kukurydza na grubiej lub na drobniutko mielona (np. na polentę, ugotowana i rozlana na blachę jako "spód" pizzy)
kasze glutenowe: pęczak (prawie całe ziarno jeczmienia np. jak na kutię z makiem) a drobniejsze z jęczmienia zmielone to do zup; kasza manna: grysik z pszenicy, biała, słodkawa

Do mizerii można użyć śmietanki ryżowej:ciapaja z kleiku ryżowego z dodatkiem np. sojowego mleka w proszku i zmiksować - wyjdzie cudna śmietana wegańska :) o smaku smietankowym, bez posmaków ubocznych, słodkawa i aksamitna

Do chleba jest kilka margaryn wegan, są w wysyłkowych sklepach wege, teraz zima, mozna kupic 10 alsanów na raz, nie rozmarzna w transporcie i masz z głowy "masełko" na 2 miechy; co do serów i serków - zamiast fety...może mocno solona kaszka manna z nerkowcami zmiksowana, i zanurzona do oliwy w słoiczku w kostke z ziołami na 1-2 dni? Dobry jest kiszony serek z nerkowców (jak Philadelphia biały) poszukaj w necie wegan cheese albo twarożek wegański, ...w Sklepach wysyłkowych jest tez sporo takich serów wegan. No i do smarowania :Smakowita Pajda - smalczyk wegański cebulowy i ziołowy po ok 3-4 zł z Kruszwicy, był w Tesco i w różnych zwykłych sklepach...

Kasze moja siostra powiedziała, że nigdy nie lubiła takich " z wody"a jak kiedyś gryczana doprawiłam cebulka, kminkiem, i kilkoma suszonymi pomidorkami z oleju, drobno posiekanymi to lubi. Można robić albo peczak na wschodnio z czosnkiem, kuminem i oliwkami. Może po prostu na początek warto te kasze gotować sobie dzień wcześniej, wieczorem - tak jak ktoś już przed chwilą napisał, aby zawsze były, bo z takich odstanych kasz, ryżów, lepiej się lepi kotleciki ala mielone - troche kaszy, wczorejsze puree z ziemniaków, przyprawa do "mielonego" i pyszne kulki czy kotleciki gotowe. Tylko trzeba dzień wcześniej, np. wieczorem gotowac te kasze, ryże - aby było z czego robić....
Potem zupę Sylwii8 pomidorową, te puplety np. z kaszy manny do zupy - i gotowy 'kociołek" posypać pietruchą...

Warto też nakupić do zamrażarki np. ziemniaczanych, tanich pyz - do nich cokolwiek sie doda, to zaraz robi sie jesienne jedzenie- a to pieczarki, a to kiszonego z cebulką, parówkę sojowa, albo tofu wedzone i duża masa obiadu gotowa...Do tego wodnista zupa- ale do kubka dolana, do popicia - i może wtedy lepiej Wam pójdzie?

Agnieszka - 2013-11-17, 17:16

kml: kasze są ok a kiedyś nie lubiłam (smaki się zmieniają nie tylko dzieciom). Kiedyś Rama Olivio miała wegański skład a potem spaprali chyba dodatkiem maślanki ale wymieniany A jest bardzo smaczny. Może zamiast kanapek kupne tortille i smarowidło w opcji pesto, dip itp oraz dodatki warzywne. Dip fajny ag miałam okazję smakować: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=5778
My lubimy np favę hxxp://wegedzieciak.pl/printview.php?t=4755&start=25&sid=091edbbf566feb62aeff5d99b9f8310b ja z pieczywem (nie potrzebuję podkładu smarowidłowego) a dzieć z warzywami surowymi jak kalafior, kalarepa, marchew, papryka itd.
Do momentu gdy córka nie poznała smaku nabiałowego (sery) jako feta była ta baza ale zwykła biała: hxxp://www.evergreen.pl/weganski-wedzony-p-611.html pokrojona w kostkę i potrzymana w solance z przyprawami. Obecnie czuje różnice choć nie jest tak, że tych nie lubi bo lubi zwłaszcza wędzony wariant na kanapki, w panierce, zapiekance, pizzy domowej gości u nas.
Kaszę kukurydzianą b lubię: polenta, szarlotka sypana chocoloco (reglamentuję gluten) z tej drobnej polecam (kupisz w Lidl w 1 kg paczce pewnie 2-3 zł, w promocji płaciłam 1,80 zł).

kml - 2013-11-17, 20:05

Melduję, ze czytam i dumam. Z kaszami to jest tak, że mi nie smakują za bardzo w wersji w jakiej do tej pory przygotowywałam. Kiedyś lubiłam z sosikiem, ale nie umiem robić wege sosów poza pomidorowym. Zou - masz pod ręką linka do smacznych kotlecików z kaszy? Tak z opisu bez dokładnego przepisu, to chyba nic neo umiałabym ugotować ;)

Tak z ciekawości pytanie z serii głupich czy dżemy mogą być nie wegan? Wprawdzie nie jadam właściwie, ale jeśli już brałabym w ciemno jako wegan.

Tofu jest fuj ;)

Alispo - 2013-11-17, 20:17

Tofu jest fuj dopoki sie z niego nie zrobi pysznosci:) A z czasem jest pycha,nie fuj:)
Dżemy -raczej vegan,ale nawyk czytania etykiet i tak ci przyjdzie,poza tym nigdy nie wiadomo.

eMka - 2013-11-17, 21:19

Postanowiłam zrobić swoje drugie w życiu podejście do weganizmu. Niestety pierwsze po prawie roku zakończyło się fiaskiem (po powrocie do pracy, kiedy ilość czasu skurczyła się okropnie). Póki co mam przed sobą jeszcze 8 mcy "siedzenia" w domu- mam nadzieję, że w tym czasie na tyle mocno się wdrożę, że już nie wrócę.
zou - 2013-11-18, 08:58

kml - hxxp://vegespot.pl/szukaj/?q=kasza+burger&in_content=on
tam jest b. dużo pomysłów i zdjęć (wpisałam w wyszukiwarkę słowa : kasza burger)

te są prościutkie
hxxp://vegazone.blox.pl/2013/10/Burgery-z-kaszy-jaglanej.html
hxxp://www.olgasmile.com/kotlety-z-kalafiora-i-ryzu.html

u Olgi jest sporo nietrudnych:
hxxp://www.olgasmile.com/przepisy-tagi/kotlety-weganskie

Potrzebna jest jakaś główna, nie mokra "masa" np. kasza,ryż; jakieś lepiszcze np. puree: z ziemniaków, z marchewki, ze zmielonego siemienia LUB dobrze ugotowane strączki np. soczewica dobrze sie nadaje do burgerów, no i jakaś struktura (jeśli lubicie): pestki słonecznika, dyni, pokrojone drobno (na tarce, w kosteczke b. drobną) warzywa; a na koniec panierka: buka tarta, maka, lub np. w sezamie. No, a aby aby się nie rozpadały trzeba dodać jakieś lepiszcze sypkie np. łyżkę mąki pszennej, kukurydzianej, lub skrobii- ziemniaczanej, kukurydzianej - skrobia na bank zlepi kotleciki. To takie podstawowe 4 elemmenty kotlecików wegańskich. Jak są rozpadające się (za suche przy lepieniu) to dodać wody, a jak się na patelni rozpadają nie dają obrócić - to zagęścić ciasto. I tyle!

Co do dżemów- moga mieć barwnik koszenila, albo zawierać żelatynę zamiast pektyny - więc warto czytać składy.

Fatty - 2013-11-18, 09:07

Alispo napisał/a:
Tofu jest fuj dopoki sie z niego nie zrobi pysznosci:)


heh, ja tyle lat próbowalam je oswoić i doszłam jedynie do tego, że zeżrę je ze smakiem jedynie, w grubej, pikantnej panierce, ale zawsze mnie po tym brzuch boli :P Inne formy- fuj! Ale nadal kupuję, bo moja mama uwielbia- wcina kostkę jak batonika :shock:


kml napisał/a:
masz pod ręką linka do smacznych kotlecików z kaszy?


ja ostatnio w kółko robię burgery jaglano-buraczane :D
Szklankę kaszy jaglanej gotuję w 2 szklankach wody, ugotowaną łączę z 2 drobno startymi burakami, podsmażoną uprzednio cebulką, zioła, przyprawy, dodaję trochę oliwy a potem piekę ok 25 min na papierze do pieczenia w piekarniku nagrzanym do 200 st, przewracając gdzieś w połowie pieczenia- pyszota :)
Jak dotąd masa tak fajnie się kleiła, że nie potrzebowałam dodawać tam jakiegokolwiek innego lepiszcza :) a przy pieczonych i tak mniejsze ryzyko, ze się rozpadną.

jagodzianka - 2013-11-18, 17:57

Fatty, ale próbowałaś różnych producentów?
Fatty - 2013-11-18, 19:37

jagodzianka napisał/a:
Fatty, ale próbowałaś różnych producentów?


nie, jedynie polsoji - jedyne dostępne w mym miasteczku, w jednym sklepie a i to rzadko.

theloudestsound - 2013-11-18, 20:28

Najlepsze jest tej czeskiej marki, a wędzone to już w ogóle niebo ;) Można sobie przez internet zamówić
Fatty - 2013-11-18, 20:52

Musiałabym zadegustować gdzieś na miejscu aby decydować się pozniej na zakupy internetowe - cholera wi, czy podejdzie.
Ka.ja - 2013-11-19, 15:40

kml, to ja Ci polecę prościutkie kotleciki jaglano-soczewicowe, które najczęściej robię - z różnymi przyprawami, więc smak się nie nudzi

(z poniższej porcji mam kotleciki na co najmniej 2 obiady dla 3 osób)

1/2 szkl. suchej kaszy jaglanej
1/2 szkl. suchej czerwonej soczewicy
Przepłukuję jedno i drugie na sitku pod bieżącą wodą i do gara. Zalewam to mniej więcej 3 szklankami zimnej wody i gotuję na niewielkim ogniu do czasu aż woda będzie wchłonięta przez kaszę. Jak wody jest już bardzo mało i nie chcesz ryzykować przypalenia, po prostu wyłącz gaz i zostaw to na jakiś czas pod przykryciem aż woda będzie wchłonięta.
Do tego dodaję jarzynkę vega do smaku (musi być dobrze przyprawione), zmielone w młynku do kawy: siemię lniane, sezam, pestki dyni (powiedzmy po łyżeczce każdego) i słonecznik w całości. Na koniec dodaję zmielone płatki owsiane (pewnie z 1/2szklanki - nie wiem dokładnie - pakuję cały młynek do kawy:)), żeby ładnie się wszystko trzymało.

Do tego wrzucam dodatki w zależności od tego jaki chcę mieć smak np.:
wersja 1 - pokrojona cebula (1 duża lub 2 mniejsze) podsmażona na oliwie lub zeszklona w małej ilości wody + majeranek + trochę ostrej papryki
wersja 2 - czosnek wyciśnięty przez praskę + majeranek
wersja 3 - podsmażona cebula + przyprawa curry + trochę pieprzu ziołowego

Po wymieszaniu i ostygnięciu masy formujesz małe kotleciki, lekko je spłaszczasz i albo panierujesz albo od razu smażysz.
Ja panieruję zwykle w mieszance bułki tartej z jakąś przyprawą (albo ostra papryka albo majeranek albo niezmielony sezam)

Robi się to szybko i od razu na kilka obiadów - masę podstawową możesz podzielić na 2 albo 3 części i każdą doprawić osobno

Kotleciki są pyszne - tylko nie żałuj przypraw :mryellow:

jagodzianka - 2013-11-19, 23:14

Fatty, podejdzie, podejdzie. ja najbardziej kocham czeskie marynowane.
kml - 2013-11-20, 09:37

Dzięki za przepisy, w weekend będę szaleć :)
Jadzia - 2013-11-20, 14:09

Ka.ja, też wypróbuję Twoje kotleciki, przepis brzmi pysznie.
ana138 - 2013-11-20, 15:33

Ka.ja, też wypróbuję. zapowiada się niezle.
powracam do moich weganskich zamiarów znów, bo juz mi kiedys dobrze szło i w ciąży niestety powróciłam do dawnych nawyków :oops:
mam zamiar przewertowac cały wątek, tylko czasu trochę brak, więc mam takie pytanie na szybko - jakie szybkie pasty do chleba polecicie, takie wiecie, dla kogos,kto nie ma na nic czasu ]:->

Jadzia - 2013-11-20, 15:52

ana138 napisał/a:
jakie szybkie pasty do chleba polecicie, takie wiecie, dla kogos,kto nie ma na nic czasu ]:->

Hummus...u nas to najszybsza pasta. W wersji najszybszej: miksujesz puszkę cieciorki (+oliwa z oliwek), dorzucasz wyciśnięty czosnek, zmielony w młynku do kawy sezam i voila! Ew. można dodać trochę soku z cytryny. W wersji nie-najszybszej cieciorkę moczysz na noc, potem gotujesz do miękkości (ta wersja zawsze bardziej mi smakuje).

Albo ziarenka (słonecznik, pestki z dyni itd) mielisz w młynku do kawy, mieszasz z jakimś olejem/oliwą (ew. oliwa+trochę wody, żeby nie było masakrycznie tłuste)- i masełko do kanapki gotowe. Tylko takie masełka wchodzą mi tylko na świeżo, wyciągnięte później z lodówki średnio mi smakują :/

go. - 2013-11-20, 15:55

Jadzia napisał/a:
ana138 napisał/a:
jakie szybkie pasty do chleba polecicie, takie wiecie, dla kogos,kto nie ma na nic czasu ]:->

Hummus...u nas to najszybsza pasta. W wersji najszybszej: miksujesz puszkę cieciorki (+oliwa z oliwek), dorzucasz wyciśnięty czosnek, zmielony w młynku do kawy sezam i voila! Ew. można dodać trochę soku z cytryny. W wersji nie-najszybszej cieciorkę moczysz na noc, potem gotujesz do miękkości (ta wersja zawsze bardziej mi smakuje).

Albo ziarenka (słonecznik, pestki z dyni itd) mielisz w młynku do kawy, mieszasz z jakimś olejem/oliwą (ew. oliwa+trochę wody, żeby nie było masakrycznie tłuste)- i masełko do kanapki gotowe. Tylko takie masełka wchodzą mi tylko na świeżo, wyciągnięte później z lodówki średnio mi smakują :/


dokładnie! Na szybko coś z puszki/słoika jako baza, czy to groszek, ciecie, socze, fasolka, a czasem nawet kukurydza. Do tego zioła, oliwa, inny olej, siemie, słonecznik, sezam, suszone pomidory, cokolwiek masz, żeby dorzucić.
No i hummus z przepisu jadłonomi jest u nas hitem, jak S. mówi "mama, kanapkę z dżemajem" a dostanie z hummusem idealnym to różnicy nie widzi i wciąga bez fochów :-D :-D

theloudestsound - 2013-11-20, 16:52

tak jak mówi go. puszka jakiegoś warzywka zmiksowana z cebulą/czosnkiem przyprawami, albo jaglana z przyprawami i przecierem pomidorowym zmiksowana na papkę, ja uwielbiam też rozgniecione avocado ze smażonymi pieczarkami i pomidorem, albo tapenada ze zblendowanych czarnych oliwek, ew. można przeznaczyć jeden dzień na porobienie takich past i pasteryzowania ich w słoikach, chodzi mi taki pomysł po głowie od jakiegoś czasu, ale jakoś nie mogę się zabrać
ana138 - 2013-11-20, 19:33

Super, dzięki dziewczyny. az mi się jeśc zachciało od samego czytania :mryellow:
go gdzie znajde ten przepis jadłonomii? na jakims blogu czy u nas?

a powiedzcie mi jeszcze, czy mleko sojowe jest ok czy nie? bo różne opinie słyszałam, a to w sumie jedyne, które mi podchodzi do kawy :roll:

Alispo - 2013-11-20, 20:03

Co masz na myśli z tym mlekiem?
jagodzianka - 2013-11-20, 20:14

Z past to jeszcze uwielbiam prażony słoń zblendrowany z oliwkami i tymiankiem.
eMka - 2013-11-20, 21:36

ana138 napisał/a:
powracam do moich weganskich zamiarów znów

wracaj wracaj! będzie mi raźniej:)

dziś podjechałam do lidla po coś słodkiego i załamałam się, odrzucając kolejne ciastka. Ale w końcu dotarłam do chlebka marcepanowego. Pożarłam go jeszcze w samochodzie. :-)
co do past to mi niestety wszelkie strączkowe nie podchodzą, tzn. mi tak, ale mojemu brzuchowi nie za bardzo- jedynie soczewica czerwona. Dlatego robię ze wszystkiego innego: z papryki, cukinii, cebulowe, z pestek. Dużo przypraw, trochę oliwy i gotowe.

Alispo - 2013-11-20, 21:40

W Lidlu jest troche ciastek,popatrz w Weganskich Pysznosciach,jest za duzo ciastek ;-)
ana138 - 2013-11-20, 21:43

Alispo, cos mi się obiło, ze niezdrowe. :?:
eMka oooo.... nie wiedziałam, ze ty wegan ;-)
jagodzianka napisał/a:
prażony słoń

?? brzmi bardzo nie wegansko :-P :mryellow:

eMka - 2013-11-20, 21:52

Alispo napisał/a:
W Lidlu jest troche ciastek,popatrz w Weganskich Pysznosciach,jest za duzo ciastek ;-)

właśnie się dokształcam w temacie. Bez ciastek ani rusz :-)
ana138 napisał/a:
eMka oooo.... nie wiedziałam, ze ty wegan ;-)

taaa, robię kolejne podejście od soboty :mrgreen: tzn. w sumie nabiału w czystej postaci nie jem od dawna, ale w postaci przetworzonej, typu naleśniki, ciasta, słodycze owszem. teraz zdecydowałam się na ten krok naprzód.

mojemu B jakoś umknęło moje postanowienie i w sb wieczorem zadowolony podarował mi wielką paczkę delicji pomarańczowych, które chodziły za mną od dłuższego czasu. Nie uległam :-)

Alispo - 2013-11-20, 22:45

ana138 napisał/a:
Alispo, cos mi się obiło, ze niezdrowe. :?:

Kwestia względna,można powiedzieć,że te które mają kupę cukru są bardziej niezdrowe niż te bez itd.,ale ogólnie nic złego w sojowym mleku samym w sobie nie ma.

Alispo - 2013-11-20, 22:46

eMka-w Carrefourze sporo ciastek tez.
ana138 - 2013-11-20, 23:20

eMka napisał/a:
Nie uległam :-)

brawo, zuch ;-)
Alispo napisał/a:
ale ogólnie nic złego w sojowym mleku samym w sobie nie ma.

no i świetnie, bardzo mnie cieszą twoje słowa, bo mi do kawki elegancko podchodzi ;-)

Ka.ja - 2013-11-21, 02:07

ana138 napisał/a:
go gdzie znajde ten przepis jadłonomii? na jakims blogu czy u nas?


odpowiem, bo też uwielbiam ten hummus i od kiedy odkryłam ten przepis - robię wyłącznie taki:

hxxp://www.jadlonomia.com/2012/11/hummus-idealny.html

i w ogóle polecam pozostałe przepisy jadłonomii - wiele już wypróbowałam i są super:)

kml - 2013-11-21, 09:21

Jeszcze mam jedno głupie pytanie, też o mleku. Moja metoda na mleko, to unikanie. Ale na ostatnich zakupach znalazłam w okazyjnej cenie, więc w sumie naleśniki bym zjadła ;) Tylko zastanawia mnie czemu ono było takie tanie - tej samej firmy większość po >8 zł, a czekoladowe i naturalne po >4zł. Żadnego napisu promocja nie widziałam, termin ok. Tak bywa czy mam robić zapas póki tanie? ;)
zou - 2013-11-21, 09:55

Moim zdaniem tak bywa. Jak smakuje i skład ok pod względem, który uważszasz za istotny, to bym kupowała :)
Alispo - 2013-11-21, 10:34

Tak bywa ,sa ogromne roznice cenowe czasem.
Aries - 2013-11-21, 11:09

Co do past, to można zrobić jeszcze np. z pieczarek przesmażonych (zblendować), z pieczonych warzyw, z marchewki, z pieczonego bakłażana albo moja jedna z ulubionych: orzechy włoskie i pomidory suszone z czosnkiem i przyprawami - do ogórka idealna.
Można jeszcze z samego siemienia lnianego z olejem lnianym i cebulką (wtedy taka rybna wychodzi), a najczęściej to u nas gości słonecznik prażony i siemię, ewentualnie jakieś pasztety z soczewicy czerwonej albo zielonej.
Na Smakoterapii jest taki fajny farsz di pyz albo pierogów z czerwonej soczewicy z suszonymi pomidorami, który mój mąż uwielbia do kanapek :roll:
Zawsze jeszcze można posmarować masłem orzechowym albo migdałowym, olejem kokosowym albo masełkiem kokosowym, zrobić twarożek z migdałów albo nerkowców.

Na początku jest trochę ciężko, ale jak się zobaczy co jedzą ludzie z większym stażem, to wtedy już się łatwiej samodzielnie coś wymyśla.

akowal - 2013-11-21, 14:43

Też próbuję przejść na wegetarianizm, jednak obawiam się, że może to odbić się na moim zdrowiu, generalnie człowiek jest wszystkożerny.
zou - 2013-11-21, 14:56

To zrozumiałe, wielu z nas dba o zdrowie, dlatego trafiliśmy na dobre forum dla wegetarian i wegan :)
Pewnie, ze człowiek je prawie wszystko, nawet także zje to, co mu w nadmiarze zaszkodzi ;)
Ale wegetarianizm nie jest szkodliwy, nawet ostatnio w końcu potwierdzono go jako zdrową dietę dla dzieci i młodzieży w polskich przedszkolach i szkołach,
tutaj więcej - hxxp://wegemaluch.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1338:odpowiedz-na-petycje-ministerstwo-zdrowia&catid=113:newsy&Itemid=411 - więc się nie martw, że Ci zaszkodzi, bo nie zaszkodzi - tylko rozwijaj sprawdzoną wiedzę, gotuj pyszne jedzenie wegetariańskie a sama z czasem sie przekonasz, ze nic złego Ci w tej diecie nie grozi. A ten wątek jest o weganizmie czyli o żywieniu się wyłącznie roślinami.

ana138 - 2013-11-21, 15:28

Ka.ja, Dzięki ;-)
Aries napisał/a:
można zrobić jeszcze np. z pieczarek przesmażonych

ooooo...... uwielbiam pieczary :mryellow:
Aries, świetne pomysły, dzięki.
Aries napisał/a:
zrobić twarożek z migdałów albo nerkowców

o jaaa....poproszę przepis!!

Aries - 2013-11-22, 11:25

ana138, trzeba namoczyć migdały (obrać ze skórki) albo nerkowce, ja odlewam wodę, w której się moczyły, wsypuję do blendera, dodaje trochę wody i soku z cytryny albo wody z ogórków i miksujesz, potem solisz i doprawiasz do smaku, dodajesz szczypiorek albo na co tam masz ochotę.
W summie to taki twarożek można też z innych orzechów zrobić albo ze słonecznika.

A pieczarki to wystarczy podsmażyć (ja smażę aż się trochę przyrumienią) i zblendować, doprawić solą, pieprzem, można dodać natkę pietruszki posiekaną...

Gdzieś tutaj był wątek o pastach do smarowania i chyba na zdrowym przedszkolaku jakieś smarowidła były w przepisach (albo na jakiejś takiej podobnej stronie).

ana138 - 2013-11-23, 12:21

Aries, Dzięki jeszcze raz.
Ka.ja zrobiłam twoje kotleciki w wersji z curry. tylko cebuli nie dałam, bo teraz nie bardzo mogę. wyszły przepyszne. nawet moja sceptycznie nastawiona do wege kuchni mama się zajadała ;-)

Dziewczyny, a co z pizzą? zastępujecie czymś żółty ser? (tofu? ser wegańśki?) czy robicie bez sera po prostu?

oszum - 2013-11-23, 12:32

ana138, bez sera jak najbardziej daje radę! ale w przypływie gotówki można też zapodać wegański ser, niektóre naprawdę fajnie topią się na pizzy.
moony - 2013-11-23, 12:39

ana138, wegan ser najrzadziej stosuję (ekonomia), tofu wędzone dość często, częściej robię bez niczego lub z wegańskim beszamelem z płatkami drożdżowymi.
ana138 - 2013-11-23, 12:47

no i się wkopałaś moony, teraz musisz podac przepis na beszamel ;)
moony - 2013-11-23, 13:16

Wiedziałam ;)
Podgrzewasz masło wegańskie lub olej, dodajesz do tego łyżkę czubatą mąki i zalewasz mlekiem, mieszasz, aż mąka się połączy dobrze z mlekiem. Podgrzewasz, aż zgęstnieje. Doprawiasz. Na koniec dosypujesz płatki drożdżowe wedle uznania. Polewasz pizzę, a to się zapieka delikatnie.

jagodzianka - 2013-11-23, 13:25

ana138, bez sera jest zajebista! Ja sobie nie wyobrażam już po co ten ser. Czasem posypuję płatkami drożdżowymi.
A niedawno na zapiekankę dałam coś jakby beszamel z płatkami drożdżowymi i moja mama która wyciągała ją z piekarnika (mnie już nie było w chacie) zadzwoniła się zapytać czy dałam ser. :P

margrete - 2013-11-23, 13:44

Może dla niektórych to dość oczywista kwestia, ale dla mnie absolutnym odkrycie wegańskim było zlepianie wszelkich placków i kotletów warzywnych namoczonym siemieniem lnianym - kurcze, jajko nie miało takiej siły zlepczej :)

Jeżeli chodzi zaś o smarowidła do chleba, to u nas często lądują na nim pozostałości obiadowe. Jakieś sosy na bazie soczewicy, zapiekanki i kotlety warzywne itp. Uwielbiam na przykład razowy chleb z "sosem", który jemy zazwyczaj z kaszami lub ziemniakami - kapusta duszona z rozmarynem, pomidorami i pieczarkami mmm :)

Nie wiem czy ktoś już o tym pisał, ale ekonomiczną i wygodną opcją jest też zrobienie paprykarzu warzywnego z jaglanką i zapasteryzowanie go w słoiczkach.

Agnieszka - 2013-11-23, 14:14

Beszamel robię jak moony - orkiszowa mąka da radę, do zapiekanek dodaję do niego chrzan, albo zielsko: szczypiorek, koperek.... Do pizzy lubię ser wędzony z eg taki w kostkach jak tofu (przyjazny dla kieszeni i lepiej się rozpuszcza niż tofu). Płatki drożdżowe są super, omacka do fasolki, kalafiora itp zamiast bułki tartej przetestujcie popping z amarantusa (trzeba uważać żeby nie przypalić). Paprykarz też lubimy i pasty naprawdę można ze wszystkiego zrobić tylko kwestia doprawienia i znalezienia własnych połączeń smakowych.
Sylwia8 - 2013-11-23, 15:16

A propos pizzy - jak mamy ochotę, to zamawiam w pizzerii samo ciasto, bo pizze robią genialną i żaden domowy piec takiej nie zrobi a wiem, że mają ciasto wegańskie; w międzyczasie szykuję sobie pieczarki takie podsmażane z cebulką na patelni oraz pomidory z solą, oliwą, czosnkiem, bazylią; pizza przyjeżdża, na jednej lądują grubą warstwą gorące pieczary prosto z patelni, na drugiej pomidory, z pieczarami jemy od razu, w międzyczasie ta z pomidorami siedzi chwilę w piekarniku, żeby pomidory się ogrzały i... takiej pizzy nie znajdziemy w żadnej pizzerii :) )

A wcześniej, zamawialiśmy normalnie pizzę bez sera i też uważam, że zajebista, dużo lepsza, niż z serem; zresztą chłop, który tam piecze mówi, że też taką woli :)

Nie miałam jeszcze okazji jeść z tymi płatkami drożdżowymi, my w ogóle drożdży nie kochamy za bardzo i pewnie dlatego mnie do nich nie ciągnie ale zaręczam, że taka pizza po prostu bez sera i bez jakichś zastępników sera jest mega pyszna! Jak sobie teraz przypomnę jaką jedliśmy wcześniej pizzę w podwójnym serem to mi się dosłownie podnosi, mam takie wspomnienie mega tłuszczu tylko już, żadnego boskiego smaku sera, bez którego wcześniej nie wyobrażałam sobie życia... FUJ :)

Kat... - 2013-11-23, 18:56

Mi na początku troszkę brakowało sera ale dosyć szybko posmakowała mi taka goła pizza. Ja ją obficie przyprawiam i wychodzi boska. Mój mięsożerny mąż też taką bardzo lubi. I nieskromnie mówiąc wydaje mi się, że moja pizza jest lepsza niż z pizzeri. Da się zrobić idealną w domu. Tu nawet nie chodzi o przepis na ciasto ale wyrastanie i sposób pieczenia.
Sylwia8 - 2013-11-23, 20:12

Kat... Dawaj przepis, wypróbuję, żeby nie było... Chociaż jak płacę 6 zł za taką bez niczego, wyjętą 5 minut wcześniej z pieca pizzerii to czy mnie się chce to robić? :-P
eMka - 2013-11-23, 20:57

ot: Sylwia8 Ty masz takie króciutkie włosy czy związane?

co do pizzy to jeszcze jest dobra opcja bezserowa w postaci calzone. Dziś właśnie teściowa mnie uraczyła, ale chyba coś źle zrozumiała, bo niestety w środku był ser. "ale malutko dałam"... ślina mi ciekła aż do kolan, bo się już nastawiłam i ucieszyłam na pycha obiad... Mąż mi zrobił spaghetti na pocieszenie. też dobre.

Sylwia8 - 2013-11-23, 21:19

Nie są związane :mryellow:

No to twarda sztuka z Ciebie :) Zobaczysz, za miesiąc będzie Cię ten ser brzydził...

ana138 - 2013-11-23, 23:45

ja własnie uwielbiam ser i to moja najwieksza bolączka :oops: :roll:
Dzieki za porady pizzowe. mam nadzieje, że znajde tu gdzies płatki drozdżowe.

ana138 - 2013-11-26, 18:43

euridice, dzięki!!! ja tam jeszcze o sobie nie moge powiedziec, że jestem weganką. na razie rezygnuję z mleka, nabiału, szukam alternatyw.
a własnie, przechodziliście na vegan od razu czy stopniowo?
kurde....powiem wam, że łatwe to nie jest dla mnie. wegetarianizm to pryszcz ;-)

jagodzianka - 2013-11-26, 19:00

ana138, ja chciałam stopniowo, w ogóle to za jakiś czas, ale po obejrzeniu wykładu yourofskyego jakoś nie mogłam tego tknąć. Chociaż nie zgadzam się w kilki kwestiach z tym gościem to i tak nieźle mnie ruszył.
Fatty - 2013-11-26, 19:08

Ja się z powodzeniem mogę weganić w domu(90 % mojego wiktu domowego jest wegan), ale poza chałupą to cienko, oj cienko.
kml - 2013-11-26, 19:26

ana138 napisał/a:
euridice, dzięki!!! ja tam jeszcze o sobie nie moge powiedziec, że jestem weganką. na razie rezygnuję z mleka, nabiału, szukam alternatyw.

To tak jak ja :)

Zastanawiam się czy to dobry moment żeby całkiem odstawić nabiał.

Sylwia8 - 2013-11-26, 20:36

KAŻDY moment jest dobry, im szybciej tym lepiej, MOIM ZDANIEM.

Ja z wege na wegan przeszłam z dnia na dzień, nawet wywaliłam z lodówki pozostałe jogurty, masło i jajka bo nie byłam w stanie ich zjeść. Ale ja w ogóle taka jestem, palenie też rzuciłam z dnia na dzień, daaaawno temu i wszystko tak właściwie robię. U mnie nie sprawdza się metoda stopniowania, ja muszę mieć albo-albo; grunt to motywacja.

No i druga rzecz - emocje. Ja najpierw przez godzinę płakałam, potem 2 godziny myślałam a potem weganizm stał się oczywistością. Spędziłam tu trochę czasu na początku zadając różne zabawne pytania ale szybko poukładałam sobie wszystko i już nie wyobrażam sobie inaczej...

kml - 2013-11-26, 23:57

Sylwia8 napisał/a:
KAŻDY moment jest dobry, im szybciej tym lepiej, MOIM ZDANIEM.

Jak zaszłam w ciążę, to w panice szukałam jakichkolwiek info o wegetarianizmie & ciąży i obiło mi się o oka takie info, ze nie powinno się przechodzić na dietę bezmięsną w czasie ciąży, bo po odstawieniu mięcha z organizmu usuwane są toksyny, które (i tu dokładnie nie pamiętam gdzie i dlaczego szkozą dziecku). Po odstawieniu nabiału nic się nie dzieje?

ana138 - 2013-11-27, 01:23

jagodzianka, a co tak mniej więcej w tym wykładzie jest? (chodzi mi o to, czy nic drastycznego, bo ja potem nie moge spać :-| )
Kat... - 2013-11-27, 01:32

ana138, są momenty drastyczne ale nie z zaskoczki, on mówi kiedy. Ja od wielu lat nie jestem w stanie i nic praktycznie nie oglądam bo już bym do końca życia tylko ryczała i nigdy nie zasnęła.
Alispo - 2013-11-27, 08:22

kml napisał/a:
Sylwia8 napisał/a:
KAŻDY moment jest dobry, im szybciej tym lepiej, MOIM ZDANIEM.

Jak zaszłam w ciążę, to w panice szukałam jakichkolwiek info o wegetarianizmie & ciąży i obiło mi się o oka takie info, ze nie powinno się przechodzić na dietę bezmięsną w czasie ciąży, bo po odstawieniu mięcha z organizmu usuwane są toksyny, które (i tu dokładnie nie pamiętam gdzie i dlaczego szkozą dziecku). Po odstawieniu nabiału nic się nie dzieje?

Ani jedno ani drugie,to jakies teorie spiskowe.

Sylwia8 - 2013-11-27, 08:44

ana138 - sam wykład trwa ponad godzinę, scen drastycznych jest chwila i jesteś o nich uprzedzona, możesz pominąć jak się boisz... Ale na pewno warto wysłuchać tego, co w ogóle ma do powiedzenia, no i końcowe sceny z biegającą po trawie szczęśliwą krową - bezcenne :)

kml - pierwsze słyszę. Jak się pomyśli ile świństwa dostarcza się dziecku przy okazji z nabiałem... Ja też nie chciałam zmieniać diety w czasie ciąży, opijałam się wręcz zagęszczonym mlekiem, tak mi smakowało. A potem żałowałam, bardzo.

kml - 2013-11-27, 09:00

Mi nabiał w ogóle nie podchodzi w ciąży, więc mnie to dodatkowo motywuje i zastanawia (ale tez ciemne pieczywo i nerkowce są fuj). Jadłam trochę sera, na początku miałam fazę na lody jagodowe, ale wszystko smakuje jak stary kapeć: sery, jogurty.
Sylwia8 - 2013-11-27, 09:08

kml napisał/a:
ale wszystko smakuje jak stary kapeć: sery, jogurty.


Bo to tak "smakuje", haha!

Z tymi nerkowcami to ciekawe o co chodzi, moja starsza córka orzechy wszelkie lubi a tych nie tknie, nawet przerobionych na mleko, twarożek czy cokolwiek, wyczuje na kilometr i nie ruszy. No wiadomo, nie wszystko człowiek musi lubić ale jak dziecko czegoś nie tyka to TERAZ się nad tym zastanawiam trochę bo kiedyś nie chciała mięsa i jajek (jak już to tylko białko, absolutnie nie żółtko!)...

kml - 2013-11-27, 09:21

Z dzieciństwa mam takie dwa obrazki mnie płaczącej nad talerzem, w sumie to od rana. Pierwszy to była niedziela i schabowy, a drugi to śniadanie wielkanocne i jajko. Zimne jajko mnie prześladuje po nocach. Jajko w postaci nieutajnionej zjem jedynie na chlebie.

Także jak już mój organizm podjął decyzję za mnie, muszę jeszcze wymyślić coś na chleb zamiast margaryny, bo Alsan wyjdzie za drogo.

go. - 2013-11-27, 09:47

Cytat:

Z dzieciństwa mam takie dwa obrazki mnie płaczącej nad talerzem, w sumie to od rana. Pierwszy to była niedziela i schabowy, a drugi to śniadanie wielkanocne i jajko. Zimne jajko mnie prześladuje po nocach. Jajko w postaci nieutajnionej zjem jedynie na chlebie.


to ja mam tylko z dwóch razy taki obrazek: bialy, zimny ryż z truskawkami rozciapanymi i coś jeszcze bezmięsnego bankowo, bo jadłam tylko ryby i kurczaka od zawsze. W ogóle nazw mięs nie znam, polędwica ze słyszenia, wątróbka, bo to mój konkubent w święta zjada, golonka, bo popularne i tyle :mryellow:
A, i jeszcze jak byłam mała, mieliśmy domek nad jeziorem, poszliśmy na grzyby, zgubiliśmy się, doszliśmy do wiochy 15 kg dalej, musieliśmy wracać pieszo znów. Ja z 6 lat miałam. To po sezonie, więc w ośrodku wszystko pozamykane. Doszliśmy pod wieczór, w lodówce podobno były tylko flaki i je zjadałam z zapałem, jak reszta rodziny. Zawsze rodzice mi to wspominają jak chcą mi coś obrzydzić chyba :lol:
No i zapomniałam przez tą cholerną dygresję co rzeczowego miałam do przekazania, ale tyle tekstu się naprodukowało, że szkoda mi nie kliknąć "wyślij" :lol:

ina - 2013-11-27, 13:11

kml, teraz jest najlepszy moment na porzucenie nabiału. Przy karmieniu piersią nie zaleca się jeść nabiału, bo bardzo często uczula.
Sylwia8 - 2013-11-27, 15:53

kml, ja żadnego alsana nie kupiłam nawet ani razu, przestałam jeść masło zwykłe, nie chciałam niezwykłego, margaryn nie uznaję, więc - na początku polewałam chleb oliwą z oliwek albo olejem lnianym, teraz posypuję tylko zmielonym siemieniem lnianym (ale to też nie zawsze) i wszystkie pomidory,ogórki, sałaty itp. kładę na to a jak chleb ze smalcem/paprykarzem/pastą jakakolwiek/tahini/masłem orzechowym, migdałowym/konfiturą czy czymkolwiek takim to po prostu na suchy chleb i już. Nic nie jest suche,teraz mi się wręcz wydaje, że jakbym miała po drodze warstwę jakiegoś masła czy margaryny... Popróbuj. Na początek oliwa z oliwek fajnie się sprawdza, dobrze się komponuje smakowo z pieczywem.
Aries - 2013-11-27, 16:32

Zamiast masła można spróbować z olejem kokosowym - rafinowany tańszy i bezzapachowy, więc pewnie by się nie gryzł z innymi dodatkami. Na allegro bodajże za ok. 30zł/l można kupić.

Np. tutaj 2l oleju za 48,90 plus przesyłka hxxp://allegro.pl/ktc-4x500ml-100-czysty-olej-kokosowy-promocja-i3730248903.html
Na spróbowanie można kupić mniejsze opakowanie za kilka zł, ale olej kokosowy jest tak świetny do wszystkiego (do jedzenia i jako kosmetyk), że śmiało można brać więcej.

kml - 2013-11-27, 17:41

Dwa lata nie jadłam margaryny, to były zmarnowane lata ;) Także poszukam czegoś odpowiadającego, bo oliwy nie wącham nawet.
Sylwia8 - 2013-11-27, 18:50

Ja w Kauflandzie znalazłam oliwę z oliwek IONIS - pierwsza, która smakuje mi tak, jak oliwa, którą koleżanka z Włoch przysłała mi kiedyś wytłoczoną z własnych oliwek... Może spróbuj, może zmienisz zdanie; ja już nie kupuję żadnej innej, nie jest droga (poniżej 20 zł za flaszkę) a naprawdę pyszna. Są 2 rodzaje, jedna łagodna, jedna ostra, różnią się etykietą (ta łagodna czarno biała, ostra cała czarna), w takiej butelce z uchwytem. Przy okazji - do pomidorów, zupy pomidorowej, moczenia bagietki, tłuszczenia makaronów, sałatek - naprawdę smaczna.
kml - 2013-11-27, 20:30

Zgubiłam moją super listę z tymi wszystkimi E i sre :roll:
Jeśli w margarynie nie ma nic "mlecznego", to wit. D jest niewegańska czy jakiś ukryty składnik pod tajemnicza nazwą?

Teściowa mi kiedyś przywiozła kilka różnych oliw z Włoch, wszystkie oddałam.

Alispo - 2013-11-27, 20:41

Zwykle sprawa sie rozchodzi o witaminę D.
qetrab - 2013-11-27, 20:43

Cytat:
, zgubiliśmy się, doszliśmy do wiochy 15 kg dalej


W sensie była tak daleko, że idąc straciliście 15 kg ? :D

a co do margaryn to chyba Planta jest wegańska bo w składzie ma "oleje i tłuszcze roślinne, spulchniania azotem", ale nie wiem czy się nadaje do smarowania, ja smaruję kanapki pasztetem sojowym lub pastą z groszku :D

Sylwia8 - 2013-11-27, 20:47

qetrab napisał/a:
Cytat:
, zgubiliśmy się, doszliśmy do wiochy 15 kg dalej


W sensie była tak daleko, że idąc straciliście 15 kg ? :D


Kwiczę!!!! :lol:

kml - jak teściowa znowu Ci coś takiego przywiezie to podam Ci adres mój :mryellow:

zou - 2013-11-28, 08:20

kml - sorry że ja znwu o tej pajdzie, ale do smarowania jest teraz nowość testowana właśnie w wątku o nowościach i promocjach - Samowita Pajda z Kruszwicy, np. w tesco - smalczyk 100 % roślinny, może pasować pod kanapki niesłodkie albo jako omasta do ró żnych klusek, pierogów zkapustą itd. Gotowiec, ale czasem może przydatny...
kml - 2013-11-28, 12:12

Teściowa niestety już siedzi w PL na stałe ;)

zou - wiem, czytałam, widziałam bilbordy, w sklepie nie. I zdecydowanie pod takie rzeczy daję margarynę, a nie zastępuję jej tym.

Alispo - 2013-11-28, 12:36

kml napisał/a:
I zdecydowanie pod takie rzeczy daję margarynę, a nie zastępuję jej tym.

Od dziecka tego nie rozumialam :-)

zou - 2013-11-28, 12:54

ale pod co margarynę? :shock: pod smalec? :shock:
ana138 - 2013-11-28, 13:00

zou napisał/a:
ale pod co margarynę? :shock: pod smalec? :shock:

nooo....to nawet dla mnie, masłożercy okropnego, to jest jednak przegina ]:-> :mrgreen:

znalazłam ostatnio w tesco masło wegańśkie, w cenie normalnej, o smaku całkiem spoko i bardzo mnie to ucieszyło.

płatki drożdzowe to takie coś? (trochę mnie zmylił ten opis - nieaktywne ]:-> )
hxxp://allegro.pl/platki-drozdzowe-nieaktywne-150-g-i3725610597.html

kml - 2013-11-28, 13:08

ana138 napisał/a:
znalazłam ostatnio w tesco masło wegańśkie, w cenie normalnej, o smaku całkiem spoko i bardzo mnie to ucieszyło.

I się nie chwalisz jak to się nazywa? 8-) Podziel się dobrą informacją :)

Mam tak od dziecka. Mój brat jadł pasztet czy czekoladę do smarowania na suchym chlebie, a ja zawsze z podkładem, więc nie wiem skąd mi się to wzięło. Pod wszystkie serki do smarowania w tym topione, pasztety, dżemy i smalczyk daję margarynę :oops:

zou - 2013-11-28, 13:12

kml- to zainwestuj w Alsan, koło 6 - 8 zł za kostkę, taniej niz margaryny wegańskie, smak masła, wsyłkowo 10 na raz, jest zima - do świąt będziesz mieć "z głowy"... zakupy t łuszczyku, skoro tak lubisz i używacie. To chyba najprostsze rozwiązanie. Ja tak zrobie, jak tylko kase dostanę.

ps. ale offftooooppp sie zrobił :oops:

kml - 2013-11-28, 13:18

Niestety Alsan przerasta moje możliwości.
Aries - 2013-11-28, 13:30

zou napisał/a:
zainwestuj w Alsan, koło 6 - 8 zł za kostkę

Nie znam, ale olej kokosowy wyszedłby odrobinę taniej i na pewno lepsze korzyści zdrowotne ma niż jakikolwiek tłuszcz roślinny utwardzany.

ana138 - 2013-11-28, 14:33

kml, takie cós
hxxp://www.tesco.ie/groceries/Product/Details/?id=271895130
cena podobna do tego alsana, jak mówicie, że 6-8 zł. jak na Irl, to niedrogo.

moony - 2013-11-28, 14:40

Aries napisał/a:
olej kokosowy wyszedłby odrobinę taniej i na pewno lepsze korzyści zdrowotne

Ale nie ma smaku masła...

bronka - 2013-11-28, 15:03

Aries napisał/a:
Nie znam, ale olej kokosowy wyszedłby odrobinę taniej i na pewno lepsze korzyści zdrowotne ma niż jakikolwiek tłuszcz roślinny utwardzany.

Alsan nie ma tłuszczy utwardzanych

oszum - 2013-11-28, 15:40

bronka napisał/a:
Aries napisał/a:
Nie znam, ale olej kokosowy wyszedłby odrobinę taniej i na pewno lepsze korzyści zdrowotne ma niż jakikolwiek tłuszcz roślinny utwardzany.

Alsan nie ma tłuszczy utwardzanych

to czemu ma stałą konsystencję?

kml - 2013-11-28, 16:04

ana138 napisał/a:
kml, takie cós
hxxp://www.tesco.ie/groceries/Product/Details/?id=271895130
cena podobna do tego alsana, jak mówicie, że 6-8 zł. jak na Irl, to niedrogo.

To może i kiedyś do nas zawita :) Kupowanie takich rzeczy w normalnym sklepie ma przewagę nad zakupami w necie: nie trzeba wydawać na raz dużo kasy i nie trzeba tego magazynować.

bronka - 2013-11-28, 16:10

Bo składa się głównie z tłuszczy naturalnie stałych ( palmowy, kokosowy)
jagodzianka - 2013-11-28, 17:22

ana138 napisał/a:

płatki drożdzowe to takie coś? (trochę mnie zmylił ten opis - nieaktywne ]:-> )
hxxp://allegro.pl/platki-...3725610597.html

tak, to to. Nieaktywne bo chyba nie dobrze jeść takie żywe drożdże.

zou - 2013-11-28, 20:51

kml- sorki zatem, cóż...to może jednak zaryzykować i zmienić nawyki - to jest zawsze najtańsze :) Ja ta z wieloma sprawami zrobiłam, np. z serem - po prostu nie jem i mi się odechciało, nawet wegańskich :) Smak też się nam zmienia, często to jest po prostu nasze uzależnienie, a odwyk daje dobry rezultat, w końcu to tylko kanapka a nie poważna jakas sprawa :) Pamiętam jakim wielkim problemem był dla mnie sosik do grillowanej kanapki panini, chyba go opłakiwałam z kilka miesięcy, potem, że jeszcze panini bez sera, ok, ale bez sosiku czosnkowgo...? Uwierz- naprawdę nie sądziłam, że kiedyś będę się z tego śmiała i przekonywałą kogoś, że i jego nawyki mogą się kiedyś, kiedyś odmienić...A do tego czasu moze Tesco wprowadzi te linie wegańskich margaryn i będzie taniej? A może skoro od dziecinstwa tak spożywasz, to może Tówj organizm czegoś potrzebuje, ale niekoniecznie związanego ze smakiem pod kanapką, ale jakichś składników? Może Omegi 3 Ci brakuje, że tak Cie ciągnie do tłuszczu?
eMka - 2013-11-28, 21:17

kml a właściwie chcesz zostać tą weganką? No, nie ma co ukrywać, że po prostu trzeba zmienić nawyki żywieniowe przy weganizmie. Z pewnych smaków zrezygnować, nie wszystko da się zastąpić.. Tofu nie będzie smakować jak ser biały, a mleko migdałowe nie będzie mlekiem krowim. No i koniec.
I pewnie pierwsze tygodnie są trudniejsze, bo tęskni nam się za kanapką z masłem , serem i pomidorem. Otwierasz lodówkę i nie wiesz co zjeść. Ale to jest przejściowe i jeśli się decydujemy na zmianę, to po prostu zaciskamy zęby na jakiś czas. Szukamy inspiracji (tu i w internecie w ogóle ich nie brakuje), próbujemy. Jeśli z gór zakładamy, że ta decyzja nie będzie wymagała od nas żadnej zmiany podejścia, to się chyba nie uda... Nie wiem, może się mylę.

u mnie spoko. wczoraj tylko musiałam zjeść urodzinowy tort niespodziankę. nie potrafiłam powiedzieć "wiecie co, niespodzianka fajna, ale nie ruszę, bo niewegański". Ale poza tym bezproblemowo.

jagodzianka - 2013-11-28, 21:28

eMka napisał/a:
I pewnie pierwsze tygodnie są trudniejsze, bo tęskni nam się za kanapką z masłem , serem i pomidorem. Otwierasz lodówkę i nie wiesz co zjeść. Ale to jest przejściowe i jeśli się decydujemy na zmianę, to po prostu zaciskamy zęby na jakiś czas

Ja byłam wiecznie głodna przez pierwsze dni, ale może to dlatego, że zbiegło mi się z kryzysem laktacyjnym. Ale pamiętam, że byłam tak głodna, że chciałam jeść nieugotowany makaron. :P

kml - 2013-11-28, 23:07

zou pisałam, że dwa lata nie jadłam margaryny i się nie odzależniłam ;) Mnie nie ciągnie do tłuszczu chyba, tylko jak już jem kanapkę, to bez margaryny nie chcę. Ale może być jak piszesz, że czegoś brakuje.

eMka
- chcę, ale chcę też żeby mi jedzenie smakowało. Dlatego szukam. Raz już kilka miesięcy byłam na wegańskiej diecie, ale nie wytrzymałam jedzenia samych.. no płakać mi się chciało jak zasiadałam do obiadu ;) Wiele rzeczy już odstawiłam dawno, inne później, niektóre ostatnio - także na wyrzeczenia jestem gotowa. Ale nie na jedzenie tego co mi nie smakuje. No i zdecydowanie potrzebuję czasu żeby to ogarnąć. Na wegetarianizm przechodziłam bardzo długo, najpierw odstawiłam wędliny do kanapek, potem mięcho do obiadu, sporo później ryby, zupy na mięsie, a na koniec jak już miałam net wyczytałam, że nie jestem wegetarianką, bo jakieś E :lol: Smak mi się zmienił owszem, po jakiś 10 latach ;)

fila - 2013-11-29, 12:12

kml, jak Cię odrzuca od nabiału, to spoko, chyba możesz odstawić. Ja zrezygnowałam po porodzie. I już nie tęsknię. Nawet za serem na pizzy :) A przed porodem to często grzanki z serem robiłam. No i mąż serożer co wtranżalał cały pleśniak też się trzyma. Mieliśmy parę wpadek, ale to takie niezamierzone. Ale cały czas mam ochotę na masło. W ciąży dużo jadłam.
Z tymi serami, to jest tak, że są słone, dlatego smaczne (chodzi mi o żółte). Niesłone by takie nie były. Dlatego chrupki są dobre. I jak porządnie posolę smalec z fasoli, też jest smaczny, a moja mama jak robi ruskie z ziemniaków, też porządnie doprawi i nie czuć prawie różnicy.
Jednak wydaje mi się, że jest coś takiego, że się organizm oczyszcza, bo pokarmy odzwierzęce się długo trawią i podobno zalegają w jelitach. Takie przestawienie może nawet rok trwać.
No i toksyny mogą się uwalniać, bo się chudnie przeważnie będąc wegan, a większość syfu w tłuszczu się odkłada.
Ale z drugiej strony czytałam info o spirulinie, że się nie powinno podczas karmienia, a okazało się, że w badaniach u kobiet spożywających ją, w ich mleku spadła ilość zanieczyszczeń. Więc te mechanizmy nie są takie oczywiste...

Chciałam jeszcze dodać, że te drożdże są nieaktywne, czyli nie mają takich niekorzystnych właściwości jak żywe, a można korzystać z bogactwa składników w nich zawartych i z ich umami smaku:)

A jeszcze dodam, że w Aslanie są z lecytyną sojową tłuszcze stałe i płynne, więc nieutwardzane, i certyfikowane.

Ostatnio mnie naszła ochota na masło, to zrobiłam z tłuszczu koko i oleju, chyba rzepakowego zimnotłoczonego. W lodówce trzymam i ma fajną smarowność :)

ana138 - 2013-11-29, 16:53

jagodzianka napisał/a:
tak, to to. Nieaktywne bo chyba nie dobrze jeść takie żywe drożdże.

dzieki :mryellow: zakupione ;-)

a pasztet sojowy jest wegański? nie mam akurat na chacie, żeby sprawdzić. wiem, że to niezdrowe, ale uwielbiam od czasu do czasu ;-)

przypomniał mi się jeszcze pasztet z pestek dyni AniD. zawsze robię na święta, a przeciez można normalnie na co dzień. pyszne to takie, że nie wiem :mrgreen:

jagodzianka - 2013-11-29, 19:22

ana138 napisał/a:

a pasztet sojowy jest wegański?

To musisz sprawdzać bo pasztet pasztetowi nie równy.

kml - 2013-12-01, 00:00

fila napisał/a:
kml, jak Cię odrzuca od nabiału, to spoko, chyba możesz odstawić.

Poczekam sobie spokojnie do porodu skoro nie mam pewności. W każdym razie b. ograniczyłam nabiał i eksperymentuję w kuchni.

Dziś robiłyśmy naleśniki i wyszły wyśmienite, wszystkim smakowały. Dla mnie lepsze niż tradycyjne :) Teraz kombinuję co zrobić z mlekiem, tak się odzwyczaiłam od picia go. Cikawam ile dni mogę je trzymać w lodówce zanim się nie popsuje. W kazdym razie powinnam je przelać z kartonu do czegoś innego?

Sylwia8 - 2013-12-01, 11:24

Chodzi Ci o to mleko, które zostało po produkcji naleśników?
Ja trzymam normalnie w tym kartonie (jest zakręcany, gdyby nie był to bym przelała pewnie do butelki po frugo), przez kilka dni jest ok, u nas też nikt nie pije mleka tak po prostu (chyba że zrobię z orzechów to wypijamy je od razu ale po to jest zrobione), zużywam do następnych naleśników, do ciasta, dzieci do kulek zbożowych.

kml - 2013-12-01, 14:57

Coś mi się po głowie kołacze z tymi kartonami, muszę wyszukać. To samo pomyślałam, że niebawem trzeba będzie zrobić znów naleśniki :)
ana138 - 2013-12-01, 16:37

jagodzianka napisał/a:
To musisz sprawdzać bo pasztet pasztetowi nie równy.

no tak......muszę poczytać w takim razie.
kml jak te naleśniki robiłaś?

kml - 2013-12-01, 19:36

Jak Sylwia :mrgreen: hxxp://wszystkojestwglowie.blogspot.com/2013/08/weganskie-sniadanie-nalesniki-z-bananami.html
Tylko ja z lenistwa z dżemem, ale najważniejsze ciasto, a dodatek co kto lubi.

ana138 - 2013-12-01, 19:54

muszę się zakolegowac z tym blogiem ;-)
Sylwia8 - 2013-12-01, 21:26

Jaaaaa, ale fajnie :lol:

Kolegujcie się, kolegujcie, właśnie szykuję wpis na wypasione ciasto - padniecie ;)

eMka - 2013-12-01, 21:38

Sylwia8 ja ostatnio robiłam Twoją megaszybką pomidorówkę- pyszna i przede wszystkim robi się z prędkością światła.

co do ciast to to jest od dawna mój hit:
hxxp://pinkcake.blox.pl/2013/05/Przepis-na-proste-ciasto-bez-jajek-i-mleka.html
dla leniwych, z pustą lodówką. Niezmiennie zachwyca mnie i moich znajomych, szczególnie dobre na drugi dzień jak się przegryzie. Ostatnio robiłam z konfiturą truskawkową i polewą karobową.

ps. dziś na obiad "flaki" z boczniaków, mniam.

Sylwia8 - 2013-12-01, 23:28

Taaak, prędkość światła czasem ma znaczenie :) Cieszę się, że korzystacie :-D
Maple Leaf - 2013-12-10, 20:05

[Uwaga! Perfidna reklama :mryellow: ] Wrzuciałam na bloga przepis na wegański tort czekoladowo-chałwowy. W moim subiektywnym odczuciu pyszny :-> Może się komuś przyda ;-)

Przepis-> hxxp://maple-pie.blogspot.com/2013/12/tort-czekoladowo-chawowy-weganski.html

moony - 2013-12-10, 23:04

Ooo, mi się przyda, zrobię na święta, coby szczęki niektórym opadły.
jagodzianka - 2013-12-11, 03:24

Maple Leaf, dzięki, ja też wykorzystam, przynajmniej częściowo, bo planuję na urodziny Fifa czekoladowo-malinowy. :-D
Sylwia8 - 2013-12-11, 11:55

jagodzianka - o takiej godzinie Ty na wd siedzisz zamiast spać?! wpadnij do mnie jak cierpisz na bezsenność, posiedzisz przy mojej małej a ja się wyśpię przynajmniej :-P

nawiasem mówiąc - Twój nick niezmiennie kojarzy mi się z pyszną drożdżową bułą nadzianą jagodami, jaką jadłam kiedyś u znajomych na wsi, z pewnością niewegańską ale wspomnienie przesmaczne!

Kat... - 2013-12-11, 14:12

Sylwia8, zrobienie wegańskiej jagodzianki nie jest trudne. Ja już robiłam kilka razy (jak akurat w przedszkolu było żeby Z też miał) z jagódek na brzuch od rodziny :-)
jagodzianka - 2013-12-11, 14:43

Sylwia8, niestety to nie ja cierpię na bezsenność. F chory i musiał się w nocy pocieszyć Traktorem Tomem, a ja na drugiej połowie ekranu wd. :P
Kat..., dzięki, że mi przypomniałaś, jagody przeciwdziałają biegunce, nie? Mrożone też?

Maple Leaf - 2014-03-16, 19:55

hxxp://www.buzzfeed.com/expresident/reasons-to-try-veganism
eMka - 2014-03-17, 09:42

ktoś tu jeszcze walczy o wegańską stronę mocy?
u mnie spoko w 99%- raz na kilka tygodni zdarza mi się coś zjeść u kogoś. Ja sama zaczęłam gotować prościej- zrezygnowałam ze smażenia kotletów, kombinowania z panierką, itp. Jak już jemy jakieś kotlety to piekę solidną porcję w piekarniku i mamy je na 2-3 dni. W każdą niedzielę zajadamy się tofucznicą, a na co dzień rukolą w każdej możliwej kombinacji. Przestałam tęsknić za pizzą (i z tego się cieszę przeogromnie), niestety za dużo jest w sklepach wegańskich słodyczy ;-)

zlotooka - 2014-03-19, 23:34

To i ja coś dopiszę, chociaż bardziej w tonie marudzenia, bo weganką nie jestem i nie wiem, czy kiedykolwiek będę.
Umiem i lubię gotować wegańsko, właściwie wszystkie przygotowywane przeze mnie posiłki są wegańskie, nie mam problemu z porzuceniem jakichś codziennych nawyków. Nabiał przebywający w naszej lodówce nie kusi mnie, ale czasem zjem plasterek żółtego sera lub kromkę z masłem, no i w weekend jajko na śniadanie - to taki nasz śniadaniowy zwyczaj od lat...
ALE: moja dieta zawiera tyle odstępstw od weganizmu, że już trochę przestalam wierzyć, że kiedykolwiek będę tą weganką. A to w pracy ktoś przyniesie ciasto, czekoladę albo np. krówki (uwielbiam to paskudztwo). A to obiad / kolacja / śniadanie u teściowej, która zawsze tak się stara coś dla mnie ugotować, no ale wiadomo - ser, ser, ser... A już najtrudniejsze pod tym względem są wyjścia na miasto i wyjazdy -jedne i drugie bardzo lubię i nie chcę rezygnować. Zazwyczaj jest problem, żeby znaleźć coś wege, a co dopiero vegan...

No. To tyle w kwestii usprawiedliwiania pt. dlaczego nie jestem weganką :-) Ale biorąc to wszystko pod uwagę, czasami tak się zastanawiam - a może tak przestać się oszukiwać i dać sobie spokój z tym ograniczaniem niewegańskiego jedzenia (co uskuteczniam już od kilku lat) i wrócić na poważnie do tych wszystkich serów, serków, jogurtów i mlek... A tak takie niewiadomoco jestem...
Koniec końców przechodzę przez fazy mniej i bardziej wegańskie (aktualnie bardziej), ale jeszcze nigdy na 100% na dłużej niż parę-paręnaście dni.

maryczary - 2014-03-19, 23:46

Mi od dawna podoba się weganizm ale nigdy nie miałam odwagi :) Ale jak teraz ze względu na karmienie musiałam zrezygnować z nabiału i soi to okazuje się, że można i to nawet smacznie a do tego jak kolorowo! Na razie ogarniam. Jestem wegan + wioskowe jaja :)
Ale tęskniąc za smakiem sera pokusiłam się o kupienie wegańskiego. Dzisiaj dotarł - to nie to, co smak cheddara ale jako gorszy substytut dał radę :)

Alispo - 2014-03-19, 23:55

Zlotooka-Jakie nie wiadomo co,po prostu ograniczasz nabial I dobrze 😊 Pomysl,ze etykietki mniej wazne 😏 Co do serow-polecam Violife chocoaz podobno Wilmersburger jeszcze lepszy,ale drogi.
eMka - 2014-03-20, 07:37

zlotooka czy taka konieczna jest ta etykietka wegan? Sama jem podobnie, nie spinam się że kiedyś zrezygnuję z nabiału w każdej możliwej sytuacji, chociaż byłoby fajnie. Ale póki co to moje 99% mi odpowiada i cieszę się, że to 99 a nie 60 jak to było kilka lat temu.[/i]
arahja - 2014-03-20, 09:47

Nie wiem, czy w polskich sklepach jest coś takiego, kupiłam na spróbowanie "hraszkę", czyli unikatowy czeski pomysł, co zrobić z panierką, gdy nie można jeść jajek. Hraska jest mieszanką zrobioną z grochu, zbóż i przypraw, która służy właśnie do panierowania, zagęszczania zup, do ciast zamiast jajka. Wygląda na stronach producenta tak: hxxp://www.ceria.cz/index.php/produkty/hraska
Ja dziś testuję brukselkę w tej panierce :-)

Alispo - 2014-03-20, 18:25

Grochowa panierka to chyba tylko w sklepach ze zdrową,chyba kiedys w Evergeeenie kupowalam ale to jakas inna
zlotooka - 2014-03-20, 20:41

Wiecie co, macie rację. Myślałam jeszcze trochę o tym i dotarło do mnie, jak wielką ewolucję przeszłam od moich wege - początków. Byłam strasznym mlekołakiem :-) A teraz - prawie wegan. Więc rzeczywiście powinnam się tym cieszyć, a nie dołować, nie? Kilka kur, krów i cielaków może uratowałam?
kml - 2014-03-20, 22:10

U mnie porażka totalna. Ser mnie ogarnął :roll: Ale za to mój mlekołak dal się przekonać na spróbowanie sojowego i teraz tylko takie mleko u nas :)
Lily - 2014-03-20, 22:11

A ja w Billi czeskiej kupowałam inną panierkę z mąki ciecierzycowej, bezglutenową. U nas chyba nie ma takich wynalazków.
Alispo - 2014-03-20, 22:13

kml-moze ogarnij weganski ser,ale dobry :)
go. - 2014-03-21, 10:13

Alispo napisał/a:
kml-moze ogarnij weganski ser,ale dobry :)


u nas ser wegański nie przeszedł. Za bardzo przypomina niektórym topiony ;) jednak i tak czasem kupuję z ostrą papryką

eMka - 2014-03-21, 10:45

zlotooka napisał/a:
Wiecie co, macie rację. Myślałam jeszcze trochę o tym i dotarło do mnie, jak wielką ewolucję przeszłam od moich wege - początków. Byłam strasznym mlekołakiem :-) A teraz - prawie wegan. Więc rzeczywiście powinnam się tym cieszyć, a nie dołować, nie? Kilka kur, krów i cielaków może uratowałam?

dokładnie tak samo myślę. Po odrzuceniu mięsa jadłam głównie ser, popijałam mlekiem. Prawie nie jadłam warzyw, owoce do tej pory słabo toleruję, nasiona, pestki- o co chodzi? :shock:
teraz jest super.

zlotooka - 2014-03-22, 08:36

eMka napisał/a:
zlotooka napisał/a:
Wiecie co, macie rację. Myślałam jeszcze trochę o tym i dotarło do mnie, jak wielką ewolucję przeszłam od moich wege - początków. Byłam strasznym mlekołakiem :-) A teraz - prawie wegan. Więc rzeczywiście powinnam się tym cieszyć, a nie dołować, nie? Kilka kur, krów i cielaków może uratowałam?

dokładnie tak samo myślę. Po odrzuceniu mięsa jadłam głównie ser, popijałam mlekiem. Prawie nie jadłam warzyw, owoce do tej pory słabo toleruję, nasiona, pestki- o co chodzi? :shock:
teraz jest super.


No właśnie :-) Więc wybaczam sobie ten wczorajszy niewegański restauracyjny makaron i tony ciast i czekolad pożartych w tym tygodniu w pracy :-)
A teraz już po kubku kakao z samoróbnym mlekiem z orzechów laskowych. Lepsze niż z krowy, naprawdę :-)

moritura - 2014-03-22, 12:32

Co do serów i pizzy, to chyba nie ma co oszukiwać siebie i innych serożerców - NAJLEPSZY ser żółty wegański, jaki jadłam, był co najwyżej niewiele gorszy od bardzo przeciętnego krowiego. Żaden nabiałożerca nie przerzuci się ze względów smakowych na roślinne żółte sery. Ja się nieraz rozczarowywałam różnymi wyrobami seropodobnymi za kilkanaście plnów, o których w eko-sklepach zapewniali mnie, że są super i się topią, a w domu okazywało się, że smakują jak parafina i lądowały w koszu. Odkąd odkryłam violife'y, kupuję i używam głównie do pizzy (baaaardzo lubię domową, razową pizzę, z mnóstwem warzyw, pod warstwą stopionego sera, z domowym sosem pomidorowym - albo hawajską, czyli po prostu z wędliną sojową, ananasem i serem). I jest ok. Ale nie liczyłabym na to, że ktokolwiek się nie zorientuje. Po prostu, po dwóch latach bez żółtego sera lepszy rydz niż nic. Może jak ktoś robi ser sam, domowy, to wychodzi mu coś lepszego. Może gdzieś za granicą istnieją lepsze wyroby. Może.

Ja się po prostu pogodziłam z tym, że składam sery (żółte, pleśniowe) na ołtarzu weganizmu ;) (a lubiłam bardzo). Praktycznie wszystko poza tym jem smaczniejsze i bardziej urozmaicone niż za nabiałowych czasów, więc to mała cena.

Nie wiem, czy wspominałam o tym kiedyś tutaj, ale zostałam weganką dzięki wegedzieciakowi (na którego trafiłam przypadkiem, bo nie mam - i nie planuję - dzieci). Wcześniej wydawało mi się to kosmosem (choć pociągało od dawna), a raz nawet po 2-3 miesiącach musiałam zrezygnować (bo żywiłam się głównie kanapkami).

kulla - 2014-03-25, 10:14

U nas też weganizm zapoczątkowało pojawienie się Emila i jego skazy białkowej ;) Nie jest źle. Nawet bardzo za tym serem nie tęsknię... Chociaż na pizzy... Mam zamiar na dniach wypróbować ten, ale muszę zdobyć grzybek ;) hxxp://matkaweganka.blogspot.com/2013/11/ser-weganski-topiacy-sie-domowy.html
Janush - 2014-04-09, 18:47

Mnie namówiła żona bardzo zadowolony jestem z tego powodu. Koledzy z siłowni dziwią się, że na diecie wegańskiej spokojnie można mięśnie budować. :mryellow:
Sylwia8 - 2014-04-09, 21:52

O! :D
kot1401 - 2014-04-09, 22:43

102. Łatwiej kontrolować wagę ciała.
Sylwia8 - 2014-04-09, 22:53

Też to stwierdziłam - kto tył, nie tyje, kto chudł przesadnie, nie chudnie... Co za dzień ;)
Maple Leaf - 2014-04-28, 21:25

Słuchajcie, mam takie może trochę głupie pytanie, ale wolę je zadać niż się nieustannie domyślać, czy mam rację.

Czy kazeinian sodu jest wegański?

Na mój rozum nie jest (no kazeinian... heloł). Ale ostatnio na fb GO VEGE wrzucili zdjęcie "śmietanki roślinnej Milla", no i ja pamiętam, że jak czytałam jej skład w sklepie, to na liście ten kazeinian był. Zadałam pytanie na stronie, ale do tej pory bez odzewu. No więc... Byłoby miło, jakby rzeczywiście roślinna była, bo kosztowała poniżej 2zł i mam ją blisko domu :-D

Alispo - 2014-04-28, 21:44

Ne jest weganski,ale w przypadku prodktow czeskich jest juz roznie-np.kazeinian jest teraz w skladzie mleka Zajac,a to dlatego,ze tam "sladowe ilosci"od pewnego czasu musza byc wpisywane w rzeczywisty sklad.Wiec prodkty czeskie generalnie teraz trzeba sprawdzac w takich sytuacjach u producenta co sladowe a co nie(jesli ten nie zaznaczy jak sprawy stoją).Ale to chyba taki wyjatek,poza tym kazeinian weganski nie jest.
Maple Leaf - 2014-04-28, 21:59

Alispo, no to już wszystko rozumiem. Ta śmietanka chyba czeska nie jest, więc odpada. Dzięki za odpowiedź ;-)
Maple Leaf - 2014-05-09, 18:22

To ja znowu o śmietanie :-> Czy komukolwiek udało się ubić Natumi? Kupiłam taką: hxxp://vegekoszyk.pl/produkty/wega%C5%84skie-%C5%9Bmietany/%C5%9Bmietanka-sojowa-200ml-bio-natumi Co prawda nie reklamują się, jako śmietanka do ubijania, ale z tyłu opakowania jest napisane, że po schłodzeniu można ubić dodając stabilizator. No więc nawet się złamałam i nabyłam jakiegoś tam fixa, śmietana była bardzo dobrze schłodzona, ubijałam mikserem 10 minut z zegarkiem w ręku i nie wyszło mi nic więcej niż pianka, jak do latte :-P To tylko mi się tak trafiło czy mam sobie po prostu odpuścić i kupić jakiś Soyatoo?
Poli - 2014-05-09, 19:43

Maple Leaf u mnie mozna juz kupic gotowa bita smietane o taka:
hxxp://www.netspiren.dk/pi/Sojaskum-spray-alternativ-til-piskefloede-250-ml--23669-1483.aspx

do ubicia samemu ,z tej firmy :
hxxp://rikana-sundkost.dk/shop/soja-floede-til-508p.html

I ubijalam raz i sie udalo :-)

Jest jeszcze smietana do ubijania z Alpro , jest to nowosc, podobno najlepsza :-D

Poli - 2014-05-09, 19:44

I zapomnialam takze sie o cos spytac, zna ktos dobra veganska czekolade mleczna z rodzynkami i orzechami :?: :-)
Alispo - 2014-05-09, 21:09

No u nas tez jest ,juz wspomniana przez Maple,gotowa ubita Soyatoo :)
Maple Leaf - 2014-05-09, 21:19

Poli, nie mleczna, ale gorzka z bakaliami z Goplany wymiata :-> Tylko nie wiem, czy masz dostęp do pl produktów. No i takie cuś znalazłam, ale nie próbowałam, więc się nie wypowiem: hxxp://www.evergreen.pl/czekolada-ryzowa-orzechami-rodzynkami-p-2120.html
gosia_w - 2014-05-09, 21:53

Ja tą evergreenową lubię, choć dla mnie mogłaby być mniej słodka.
Poli - 2014-05-10, 21:52

Dzieki dziewczyny za namiary, no wlasnie tesknie za taka "prawdziwa" czekolada z bakaliami :->
aquella - 2014-09-03, 14:00

Super film i piękne zakończenie, ostatnio widziałam biegającą krowę gdy byłam dzieckiem, ale nigdy takiej biegającej z radości, raczej wściekłe ( pewnie, że cały dzień na łańcuchu).
U mnie weganizm zaczął się nietypowo - od porzucenia nabiału ( mięso jeszcze jadłam) : najpierw żółty ser którego porzucenie nie zrobiło mi żadnej różnicy, potem mleko - tylko, że kawa z mlekiem śniła mi się po nocach. A więc jak jednak postanowiłam się napić to nastał przełom bo poczułam taki smród od mleka, że aż mnie odrzuciło i potem już poszło, majonez potem jajka, po jednym jajku czuję cegłę w brzuchu i niedobrze mi jak widzę surowe, serki smarowne i kefiry a na końcu mięso ( ale i tak to była tylko porcja rosołowa - zupa bez jest tak samo pyszna bo to tylko kwestia przypraw) no i te parówki, przyznam szczerze, że jeszcze kilka dni temu zeżarłam dwie, i nie wiem czy to niedobory B12 czy żelaza czy przyzwyczajenie, że miałam ochotę na nie. Dodatkowo uruchomiła mi się chcica na kaszankę :oops: ale na szczęście nie jestem w stanie wejść już do mięsnego.
Potwierdzam także energie niespożytą - śpię nieraz 4 godziny i normalnie funkcjonuję, a od kiedy wyrzuciłam nabiał nie mam chrypki, kataru, nic sobie nawet z nosa nie wydłubałam :-P sory za bezpośredniość

Inga789 - 2014-09-24, 09:30

U nas nikt nie jada czekolady. A weganizm zaczął się zupełnie przez przypadek.
Mycha89 - 2014-10-01, 12:38

My długo nad się zastanawialiśmy, aż w końcu doszliśmy do wniosku, że to lepsza opcja dla nas wszystkich.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group