| |
wegedzieciak.pl forum rodzin wegańskich i wegetariańskich |
 |
Ogólne rozmowy - Co przestaliście kupować będąc wege i wegan...?
zou - 2013-11-26, 16:05 Temat postu: Co przestaliście kupować będąc wege i wegan...? Mam pytanie,
Jakie "flagowe" produkty np. z reklam ale nie tylko, bo też typowe "sklepowe" lub jakich marek przestaliście kupować na diecie wegetariańskiej oraz wegańskiej, a wcześniej były one u Was bardzo często w koszyku i lodówce?
Słowem - czego już nie kupujecie będąc wege/wegan?
dynia - 2013-11-26, 16:47
Od lat chyba 17 nie kupuję już niczego z glutaminianem sodu,żadnej Vegety ni tym podobnego Kucharka
go. - 2013-11-26, 16:57
| dynia napisał/a: | Od lat chyba 17 nie kupuję już niczego z glutaminianem sodu,żadnej Vegety ni tym podobnego Kucharka |
i ja +żadnych jogutów, czy to na żelu czy na pektynie, i 90% sklepowych słodyczy, białej mąki, soków sklepowych (poza jednodniówkami niefiltrowanymi), coli i w ogóle chadzam do sklepów raczej po półprodukty niż gotówki. I to większość raczej jak przechodziłam na antylakto-zdrowo, a nie na wege
bojster - 2013-11-26, 17:02
Milkę.
Kat... - 2013-11-26, 17:08
| Cytat: | | Jakie "flagowe" produkty np. z reklam | nie wiem bo nie oglądam reklam
Ja po prostu nie kupuję niewegańskich rzeczy. Kupuję alkohol, słodycze o ile mają spoko skład, białą mąkę do mieszania z pełnoziarnistą bo tak wolę, gotowce: frytki czy gulasz sojowy, mrożonki czasem też.
Zupełnie inaczej bym odpowiedziała na to pytanie 4 lata temu. Teraz jestem mniej radykalna. I 9kg grubsza
zou - 2013-11-26, 17:27
O! Dziękuję, jak dużo wpisów!
No właśnie, chodzi mi o takie marki jak Vegeta, Milka, Coca-Cola, Kucharek....
Bo ja np. przestałam kupować a kiedyś kupowałam... Np. teraz jak patrzę np. u znajomych co jest w lodówce, to w większosci są rzeczy niejadalne teraz dla mnie, mimo, że renomowanych marek I kiedyś też miałam 'kolorowy wózek" w sklepie. I ogólnie jednak teraz nie kupuje produktów w jednorazowych pojemniczach po 100g, typu serki do smarowania, jogurciki itd - przez to jest mniej śmieci.
Ja dawniej kupowałam a przestałam np.
Morliny parówki
Łaciate mleko 3,2
Piątnica serki
Płatki Nestle miodowe
kabanosy Tarczyński
Kefir i jogurt
Danio Dani-Milk czekoladowe
Princessa
Lisner śledzie w śmietanie
co tm jeszcze często kupowałam...hmm...Snickersa
Chipsy Laysy
Milki Waya
O kurde...Camemberta przeciez tonami i Lazura
Chodzi mi o to, ze jak dostaję w łapy gazetki do skrzynki, albo widzę w TV, to jestem na to kompletnie odporna, w sensie, ze reklama straciła target I Byłam ciekawa jakie firmy, produkty i marki straciły klientów. Abstrachując od tego, ze dawniej uważałam, ze kupuję rzeczy zdrowe.
np. Mąkę białą pszenna Lubella
Cukier przecież!
Masło Jagr...
Teraz nawet nie pamiętam, ale co rusz mi się przypomina, ten wybór, który przecież nie był moim wyborem tylko naśpaniem do głowy przekonań co do tego co na półkach. Inna sprawa jakie marki zyskały w nas klientów Na pewno też sporo garmażu nie kupuję z gotowców z marketów np. placków ziemniaczanych, pierogów z kapustą ale marki nie pamiętam...
A jogurty np. kupowałam nagminnie a przestałam o smaku toffi TSMleczraskiej.
malwiska - 2013-11-26, 18:13
ja przede wszystkim wraz z przechodzeniem na wege zaczęłam czytać etykiety, patrzę na skład, nie na markę. Często przecież taki sam, a nawet lepszy skład mają dużo tańsze produkty. Czasem skuszę się na coś niezdrowego , ale co do zasady kupuję "krótkie składy" no i mniej przetworzone produkty.
Fatty - 2013-11-26, 18:17
Większość żelek
Kiedyś byłam straszny serko- i jogurtojad, łasuch na wszelkie desery mleczne(danio, monte, paule itp)- wegan nie jestem ale mocno obcięłam nabiał, i jak już zachodzę do lodówek to jakiś naturalny wrzucę, od czasu do czasu.
Część rzeczy nie odrzuciłam z powodu, ze się zwegetarianizowałam, ale po prostu zaczęłam inaczej jeść i zmieniły mi się upodobania kubków smakowych- kiedyś bym sie dała pochlastać za słodkie, teraz ochota na "coś słodkiego" dopada mnie bardzo rzadko, namiętnie wpierniczałam Bake Rolls, teraz mnie nie nęci wcale
Niestety, paczuchę chipsów w dalszym ciągu z dziką podnietą opierniczę, ale staram się trzymać z dala jak idę na zakupy to jeden skok, na dział z kaszami/grochami, drugi na warzywniak i daje dyla nie rozglądajac sie na boki, bo a nuż jakieś chipsy mnie wołają
Z nie-spożywki, zaczęłam zwracać uwagę na to czy coś jest skórzane, czy nie - skórzanych butów już nie kupię z powodu "bo mi się podobają", o torebce ze skóry naturalnej mowy nie ma.
Maple Leaf - 2013-11-26, 19:35
| Kat... napisał/a: | Teraz jestem mniej radykalna. I 9kg grubsza |
Jakbym czytała o sobie...
Ogólnie, jak przeszłam na wege, to przez pierwsze kilka miesięcy (a może nawet rok?) jadłam jak typowy Polak, który nagle porzucił mięso. Tak więc zestaw obiadowy ziamniaczki+surówka były na porządku dziennym. A potem odkryłam wegedziaciaka i moje życie się zmieniło
Skończyły się białe buły z Nutellą na śniadanie (chociaż szczerze kocham to smarowidło, to jednak teraz nie widzę go w roli pełnowartościowego posiłku, a raczej jako guilty pleasure ), a pojawiły owsianki i jaglanki. Zagościły suszone owoce, których wcześniej nienawidziłam, a także orzechy i pestki. Tak więc tak, jak Fatty w domu gotuję (pomijając słodycze, rzecz jasna) wegańsko. Poza domem bywa różnie. Ale ogólnie nauczyłam się czytać składy, analizować czy warto to czy tamto zjeść i stałam się świadoma tego, co jem. Nawet, jak zjadam coś niezdrowego, to wiem o tym. I nie łudzę się, że batonik musli kupiony w kiosku jest zdrowy, bo nie jest
Od pewnego czasu zwracam uwagę na kosmetyki. Żeby nie były testowane (o czym przez długi czas nie miałam pojęcia ale znowu- wd ratuje życie) i jak najbardziej naturalne. Staram się też zastępować niektóre kupne domowymi (np. olej kokosowy na włosy czy skórę).
Ciuchy właściwie od początku są wege, bo wszelkie skóry, futra i inne zamsze jeszcze długo przed świadomością ich rzeczywistego pochodzenia i przejścia na wege mnie po prostu brzydziły
majaja - 2013-11-26, 20:18
| dynia napisał/a: | | Od lat chyba 17 nie kupuję już niczego z glutaminianem sodu,żadnej Vegety ni tym podobnego Kucharka | Gdy przestałam jeść mięso, to w Polsce takich cudów jeszcze chyba nie było, albo jak były to nie było mnie stać. Coca coli nie pijam od jakiś 10 lat, bo okazało się że moja wątroba jej nie znosi nawet z bardzo dobrą whisky, trochę szkoda, ja ja whisky to niestety tylko z colą. Zreszta różnych rzeczy nie ejm z różnych powodów, np, nie jadam żadnych winiar nawet gdy wege odkąd ich nestle wykupiło. Od czasu cyrków z trzustką nie kupuje krowiego mleka, kawa z krowim przestała mi smakować. A poza tym mam wrażenie, że te reklamowe się strasznie spsuły w stosunku to np. 10 lat temu, kiedyś chyba łatwiej było kupić jogurt bez żelatyny. Jakieś akceptowalne produkty znikają z rynku wyparte przez szajs, ostatnio maślanki polskiej firmy na R.
Dla ścisłości - nie jestem weganką.
Sylwia8 - 2013-11-26, 20:27
ło matko!! mnie chyba łatwiej byłoby wymienić czego NIE przestałam kupować - 90% moich zakupów przestało być moimi zakupami... A tak z ciekawości zou - dlaczego o to pytasz?
moony - 2013-11-26, 20:34
Dołączam do frakcji "wegedzieciak odmienił moje źycie" będąc najpierw wagę oprócz odrzucenia wszelkich produktów z elementami zwierzęcym, jak żelatyna, zaczęłam zwracać uwagę przede wszystkim na (nie)etyczne postępowanie firm - dlatego jak majaja nie kupuję tego, co zrobiło lub wykupiła Nestlé (napisałam z małej litery, a telefon od razu zmienił mi na dużą i dodał to francuskie e, szpiedzy to ) czy danone. Do tego doszły kosmetyki o jak najkrótszym składzie. Rodzinie kupuję nabiał i staram się, żeby to były polskie firmy.
kofi - 2013-11-26, 20:51
Jak zaczęłam przygodę - to tak jak majaja pisze - nie było żadnych cudów - więc nigdy nie zaczynałam ich kupować, ale od paru lat żadnych danonów, chociaż niestety Daniel sporo tego w kilku pierszych latach życia zjadł, kosmetyki - głównie kremy - sama robię, dużo chemii gospodarczej omijam szerokim łukiem, słodyczy bardzo mało kupuję - ale to od niedawna, od czasu jak się zradykalizowałam na wegan. Staram się nie kupować koncernowych karm dla zwierząt, ale jeszcze nie przeszłam na wegańskie (tzn. suka zjadła 1 worek, ale porażka).
No i skóry, buty, torebki, itp.
qetrab - 2013-11-26, 21:01
Ja to w sumie przestałem kupować wszystko co występuje w postaci przetworzonej
czasem jeszcze chleb kupuje, jak mi się nie chce piec
ostatnio to często kupuje bo często mi się nie chce
Sylwia8 - 2013-11-26, 21:25
No to wygląda na to, że wszyscy jesteśmy zdrowo p... Fajnie!
Piszę to jedząc kolację - placki-chlebki z mąki ciecierzycy, którą sama sobie zmieliłam, zmieszałam z kupnym mlekiem sojowym i wodą z brity, zrobiłam na suchej patelni; do tego mam prosty twarożek z nerkowców (nerki, cytryna i sól) oczywiście hand made i herbatę z pokrzywy - kupną. No to ze sklepu - biedronka - mam tylko mleko i herbatę z apteki, no i sól
Dla porównania - wcześniej to mógłby być chleb z masłem extra spółdzielni mleczarskiej, która już na mnie nie zarabia, z serkiem wiejskim Piątnica czyli drugą spółdzielnią mleczarską, która już na mnie nie zarabia, popijane wszystko jakąś herbatką Lipton np.
margrete - 2013-11-26, 22:29
| Fatty napisał/a: |
Niestety, paczuchę chipsów w dalszym ciągu z dziką podnietą opierniczę, ale staram się trzymać z dala jak idę na zakupy to jeden skok, na dział z kaszami/grochami, drugi na warzywniak i daje dyla nie rozglądajac sie na boki, bo a nuż jakieś chipsy mnie wołają
|
Jakbym o sobie czytała... te chipsy to jest jakieś przekleństwo totalne... Ja już widzę siebie w takiej grupie wsparcia "Nazywam się Małgorzata i nie jem chipsów już 5 dni" - Anonimowi Czipsożercy
I mimo, że w domu jestem w stanie zrobić lepsze i zdrowsze sama, to jednak ta sklepowa opcja jest szybsza po prostu. Ale! staram się kupować jedyne dostępne bez glutaminianu, czyli wszystkie (prze)solone lub czosnkowe z Lidla .
A co do zmian zakupowych: przede wszystkim czas zakupów się skraca, bo ilość działów do "obejścia" zmniejszyła się totalnie. I zamiast kupować w markecie paczkowaną kaszę, orzechy itp., kupujemy te produkty na bazarku na wagę, w większych ilościach. Poza tym - składy czytane skrupulatnie. I podobnie, jak większość tutaj - omijamy produkty konkretnych firm (tylko, że to robiliśmy jeszcze przed wege), typu Nestle, a chętniej zwracamy uwagę na jakichś lokalnych producentów, prosty naturalny skład.
Nie wiem czy to ma związek z wege, ale w momencie, kiedy zaczęliśmy się zdrowiej odżywiać chętniej kupujemy produkty zapakowane w szkło i papier. Podobnie, jak kupuję coś na wagę w hipermarkecie, staram się nie ładować każdej rzeczy w foliówkę.
Choć ostatnio dowiedziałam się, że to podobno papier jest bardziej szkodliwy i mniej eko, więc jestem w kropce.
A co do marek konkretnych - na pewno odpadła Vegeta, płatki śniadaniowe Nestle, wody mineralne wypuszczane przez Coca-Colę czy Pepsi, czekolady Milka, herbaty Lipton i właściwie tylko to przychodzi mi do głowy ..
uf.
Alispo - 2013-11-26, 22:50
| margrete napisał/a: | Podobnie, jak kupuję coś na wagę w hipermarkecie, staram się nie ładować każdej rzeczy w foliówkę.
Choć ostatnio dowiedziałam się, że to podobno papier jest bardziej szkodliwy i mniej eko, więc jestem w kropce. |
Papier jest zdecydowanie bardziej eko..ale najbardziej eko jest wielorazowosc.
lesiakubajek - 2013-11-26, 23:16
Chyba nie ma takich rzeczy.
ZA niewege czasów niewege jedzenie raczej kupowano dla mnie.
A, po przejściu na wegetarianizm mocno ograniczyłam ilość jogurtów i serków wiejskich, które wcześniej były podstawą mojeje diety
Teraz po kilku latach kupuję zupełnie inne rzeczy, ale to wynika chyba z większej świadomośći, wskazań lekarskich, i większego zainteresowania tym, co jem, bo kiedyś gotowanie było dla mnie mega nudne.
Za to lista rzeczy, ktore zaczełąm kupować, byłaby dużo dłuższa. Na pierwszym miejscu oczywiśćie kasza jaglana (za sprawą podczytywania WD)
P.S. Skórzane buty!
kml - 2013-11-26, 23:30
U mnie lista jest skromna, bo jedzenie wówczas kupowała mama W tamtych czasach zaopatrywałam się w timotei i Lady Speed Stick. A no i nivea.
A zaczęłam słodkie. Kiedyś nie jadłam
Sylwia8 - 2013-11-27, 08:09
Z konkretnych marek Nivea u mnie odpadła tak najdobitniej, w sensie, że była dla mnie największym zaskoczeniem; teraz też niestety Yves Rocher, nad czym ubolewam jeszcze bo lubiłam te kosmetyki i ZAPACHY a oni se postanowili w Chinach sprzedawać...
Ogólnie wiadomo - marki koncernów (pasty colgate, szampon wasch&go); również Nestle - płatki, kakao, słodycze; Wedel czekolady, bez których nie wychodziłam z żadnego sklepu; no Milka też niestety i ogólnie KRAFT FOOD, Coca Cola oczywiście; już nie wspomnę o całym nabiale - Piątnica, Zott, itp. Knorr, Lipton też.
Jakby wszyscy przestali kupować to co my, dzisiejszy świat stanąłby na głowie...
Jeszcze Haribo, słodycze Kinder i w ogóle prawie wszystko od Ferrero Rocher Dobrze że chociaż mon cheri mi zostało...
Najgorsze jest to, że jak już człowiek niby świadomie wybierze co kupuje a czego nie, to jeszcze pozostają takie sytuacje jak np.żel pod prysznic Original Source - kusi cię z półki znaczkiem "Vegan" a to przecież marka koncernu PZ Cussons, który cały taki vegan już nie jest... To co, Puszcza Białowieska? Czasem mnie to załamuje, jaki ten świat się zrobił pogięty...
zou - 2013-11-27, 11:40
Ale fajnie sie Was (Nas) czyta!
Sylwia8 - czemu - ano motywacyjnie... Jak się spojrzy czasem na siebie z oddali, jak było dawniej (albo całkiem niedawno wręcz) a jak jest teraz to mozna coś zobaczyć dobrego.
Ja widzę jak dużo dobrego zrobiliśmy...Jakie marki nie zarabiają a jakie może małe, może lokalne- zaczęły dzieki naszym regularnym wyborom zarabiać na siebie i swoje rodziny. Że ten rynek, tez dzięki nam się poszerza o miejsce na półkach np. też i owszem - marketów - choc one nie sa dobre w sensie globalnym- ale o inne produkty, dla innych diet. Jest to krok by obok siebie na półce leżał wybór dla konsumenta. Wtedy mniej jest wymówek, bo masz obok siebie a nie gdzieś w necie, albo w modnym green sklepie w galerii.
Ja wiem, że teraz "oni" łapią ten nurt w lot i np. SoyaDream- mleko sojowe, jest produkowane przez koncern powiązany z Monsanto , alebo że Original Source to Cussons..., - no na pewno będzie i tak, że koncerny, które niszczą nie przegapia takiej okazji. Albo że olejek Dabur, który kupiłam jechał do mnie z 10.000km...:(Tak samo słodkie ulepki z Rossmanna, ale czasem można znaleźć cos co nie karmi największych firm i koncernów, np. maki, oleje - ale o tym chce inny wątek, o dobrych markach, które poznaliśmy. Byłam tez ciekawa, czy sie posuwamy dalej, że jak to ogarniemy to patrzymy np. na chemię w kosmetykach, albo na skórę w odzieży...
Inna strona, że jak się rozmawia z wegetarianami i weganami- to zazwyczaj łatwiej jest myśleć i wypowiadać się - co kupuję teraz, a nie czego nie kupuję- zaraz się uśmiechy na twarzach pojawiają, że że np. kasze, strączki, maki, albo sami mielimy, rzeczy proste, chemii mniej, ogólnie - jakoś tak każdy prawie widzi jak sobie dobrze radzi, jakie to jest ogarnięte i w sumie rzeczy - łatwe, zbilansowane i z czasem - tańsze przecież.
Ciekawiło mnie właśnie to jaka zwyczajna radość jest z tych naszych wypowiedzi, nie że "oj tak trudno było" tylko że jednym ruchem wszystko siup ze stołu, a na to miejsce weszło tyle przewspaniałych produktów i to robionych szybko samemu...a nikoniecznie w tysiącach pudełeczek, pokrywek, papierów, opakowań...
Że bez tych rzeczy wciskanych nam przez marki jako zdrowe (actimelek) jako pożywne (mleczna kanapka, mleczny start) obiadowe (pomysł na zmieszamy z wodą ) hehe - owszem weganie tez mieszają z wodą! , ale straczki, kasze, warzywa - itd, na kolacje berlinki, te wszystkie rzeczy, co wypełniają domy zmeczonych zabieganych ludzi, co nie widzą z tego wyjścia. bo co zamiast...co do chleba, co na odporność, co na serce, co na cholesterol, co na włosy, na paznokcie, co na zapachy intymne, itd itp...
Więc po prostu jak to czytam to mam satysfakcję, bo tez już nie kupuje Nivea, nie kupuje Persila też, szamponu Dove....
malwiska - 2013-11-27, 11:56
A właśnie, wszystkie testowane odpadły. I chemia! Przecież mamy ocet i sodę! A chipsy... mam to samo, czasem wsunę paczkę, ale potem długo długo zagryzam jabłka i omijam chipsowe półki
I jak mówię, że tak jest, to ludzie twierdzą, że zwariowałam, bo czytać trzeba, tyle produktów odpadło, ze to trudne.. Trudne może być dla człowieka, który nagle miał by zacząć kupować tak jak my, bo z hasania między półkami i wrzucania do koszyka co wpadnie w oko, trzeba by było czytać?! Ale dla nas to jest tak naturalne sprawa, że wiemy już co omijać itd. Jednak bardzo jest mi z tym źle jak wiele pułapek na nas czyha. Że trzeba bać się zwykłego jogurtu bo czai w nim żelatyna. Jak by się nie dało zrobić dobrze i bez syfu, to mnie smuci...
Sylwia8 - 2013-11-27, 15:41
zou... Nic dodać, nic ująć
Kat... - 2013-11-27, 17:20
Przepraszam ale nie rozumiem niekupowania czegoś wegańskiego firmy tylko dlatego, że coś innego tej samej firmy jest niewegańskie. To tak jakby nie jeść w knajpie bo mają też niewegańskie rzeczy, nie kupować w supermarketach nic, no bo przecież tam są działy mięsne i nabiałowe.
Ja kupuję wegaśkie rzeczy firm, które produkują też inne rzeczy. Dokonuję wyboru konsumenckiego, stwarzam popyt i daję sygnał, że na takie rzeczy są chętni. Marzę o tym, żeby te koncerny widząc takie tendencje przestawiły produkcje.
Poza tym weganizm nie jest równoznaczny z jedzeniem tylko kasz i warzyw, nieużywnaiem cukru i myciem octem. Można być weganinem używającym nietestowaną chemię, kupującym wegańskie, sklepowe słodycze, używającym kosmetyków, których jest coraz więcej a nie tylko oleju kokosowego (tak tak piszę o sobie). Piszę to dlatego, że dla osób zastanawiających się nad weganizmem taki obraz może być przeszkodą przed podjęciem decyzji. Tu na forum jest wszytsko takie piękne, naturalne ale ja wiem, w różnych miejscach ludzie mieszkają, pracją, różna jest dostępność produktów (ja mieszkam w takim miejscu, że do bazaru mam 2 przystanki i asz i strączków tam niewielki wybó, kupuję w supermarkecie), ilość czasu. Łatwo powiedzieć dla chcącego nic trudnego ale nie oszukujmy się, większosć ludzi tu ma małe dzieci co wiąże się z tym, że w domu spędza więcej czasu. I ten czas miedzy pieluchą a książeczką mozna poświęcić na wstawienie do moczenia, gotowanie itd. Jak się jest osobą spędzajacą dużo czasu poza domem to inaczej to wygląda. Nie mówię, że się nie da, jest inaczej.
priya - 2013-11-27, 17:39
Kat..., dzięki za Twój głos. Właśnie czytając ten wątek uderzył mnie fakt, że wychodzi na to, że weg(etari)anie to tylko takie bio/eko/organic i w dodatku zdrowe, nieprzetworzone, bez cukru itp. kupują. Ja dla równowagi napiszę, że jedyne na co zwracam uwagę, to żeby było wege (w mojej opcji dokładnie laktowege lub wegan). No, może jeszcze staram się unikac Nestle i kilku innych producentów, ale też nie w 100% przypadków.
bojster - 2013-11-27, 18:03
| Kat... napisał/a: | | Ja kupuję wegaśkie rzeczy firm, które produkują też inne rzeczy. Dokonuję wyboru konsumenckiego, stwarzam popyt i daję sygnał, że na takie rzeczy są chętni. Marzę o tym, żeby te koncerny widząc takie tendencje przestawiły produkcje. |
To wg mnie bardzo ważne. Nie oszukujmy się, na globalny rynek żywności mają wpływ w 99,9% globalne koncerny. Jeśli Kraft czy Nestle uznają, że jest wystarczający popyt na wegańskie produkty, to skorzystają na tym weganie w dziesiątkach krajów. Oczywiście nie mówię, że nie warto wspierać lokalnych firm - jak najbardziej warto i trzeba (szczególnie jeśli mają dobre produkty), ale tym świata nie zmienimy. Co do marzeń, to od lat powtarzam, że marzę o dniu, kiedy w sklepie znajdę wegańską Milkę. Póki co wciąż czekam.
Sylwia8 - 2013-11-27, 18:42
Kat... No właśnie napisałam, że tak się nie da, bo pozostałaby tylko puszcza...
Moim zdaniem ważna jest świadomość i NA ILE SIĘ DA dostosowywanie swoich wyborów do tej świadomości. Ja staram się unikać tego, o czym wiem, że jest niefajne (jeśli mam wybór) ale to wcale nie znaczy, że nie kupuję już absolutnie nic; nie jestem w stanie wielu rzeczy sobie sama wyprodukować a poza tym, nie chcę zwariować analizując każdy produkt po jego drzewie genealogicznym czy jest wegański or fair trade or nie wiadomo jaki jeszcze, bo... puszcza.
Dlatego kupujemy normalne banany z targu, normalną kawę, taką, jaka nam smakuje i nie sprawdzam czy piekarz, który piecze chleb dla "mojej" piekarni ma mąkę bio/srio/czy jeszcze inną; kupuję ten chleb bo jest dobry, na zakwasie, i będę go kupować, bo już tak mało go jemy, że naprawdę wolę zamiast tego (własnej produkcji chleba) sama namieszać ciasto do piekarnika albo zbudować domek z klocków lego... Zdrowy rozsądek też trzeba włączyć, wiadomo.
bojster - milka, jak sama nazwa wskazuje... Ale - życzę Ci
qetrab - 2013-11-27, 18:46
| Cytat: | | A co do zmian zakupowych: przede wszystkim czas zakupów się skraca, bo ilość działów do "obejścia" zmniejszyła się totalnie |
Ja byłem zachwycony jak zmieniali aranżację lokalnej biedronki, warzywa zawsze były na samym końcu, a teraz są przy wejściu, więc od razu ładuję do koszyka co trzeba i do kasy
katka3 - 2013-11-27, 18:46
Wege zostałam ponad 20 lat temu, więc po drodze zaprzestałam nabywania baaardzo wielu rzeczy, których używałam, kiedy wege nie byłam (a byłam wtedy dzieckiem małym zupełnie) - testowane kosmetyki, buty ze skóry, serki, do których zaczęto dodawać żelatynę itd. W ostatnim czasie najwięcej straciło na mnie na pewno Yves Rocher. Przez kilka lat zaopatrywałam się tam właściwie we wszystkie kosmetyki (dla siebie i na prezenty), potrafiłam kilka razy w roku odebrać upominek za ostemplowanie trzech stroniczek na karcie lojalościowej:), ale odkąd wjechali do Chin - zero, niks, null:/
Lily - 2013-11-27, 19:18
Wiele takich rzeczy było, np. jogurty Bakoma jak zaczęli do ich dodawać żelatynę (a bardzo je lubiłam). Teraz nie jem jogurtów wcale.
Margaryna (tż je).
Sosy w proszku.
W sumie to więcej zmiana nastąpiło, jak zamieszkałam "na swoim" niż wcześniej, bo wtedy żywiłam się "po studencku", czyli marnie.
U mnie chyba zmiana nastąpiła głównie w tym, co kupuję, a nie w tym, co przestałam
Sylwia8 - 2013-11-27, 19:33
qetrab - a sok pomidorowy?
No właśnie - Yves Rocher to mój największy zawód w tym temacie, jestem autentycznie zła... Też się przyzwyczaiłam do fajnych kosmetyków za 50% ceny, prezentów, ładnych zapachów itd. Świństwo
qetrab - 2013-11-27, 20:36
Sylwia8, sok pomidorowy ?, że taki do zupy pomidorowej ?
jak w lecie są tanie pomidory to kupuję duużo i robię w słoiki
| Cytat: | | Wiele takich rzeczy było, np. jogurty Bakoma jak zaczęli do ich dodawać żelatynę (a bardzo je lubiłam). Teraz nie jem jogurtów wcale. |
No właśnie ja ostatnio byłem w szoku jak do pracy mi przysłali nowy jogurt grecki firmy Kri-Kri i był aż zbyt sztywny, patrzę na skład a tam żelatyna
bojster - 2013-11-27, 20:46
| Cytat: | bojster - milka, jak sama nazwa wskazuje... Ale - życzę Ci |
No dokładnie o to chodzi.
kofi - 2013-11-27, 20:47
| Sylwia8 napisał/a: |
No właśnie - Yves Rocher to mój największy zawód w tym temacie, jestem autentycznie zła... Też się przyzwyczaiłam do fajnych kosmetyków za 50% ceny, prezentów, ładnych zapachów itd. Świństwo |
Mój też. Do tej pory nie znalazłam lepszego zapachu, niż moje ulubione z YR, poza tym mnie się bardzo podobała ich estetyka, te serie na święta mandarynkowe, na lato owocowe, itp. w sumie nadal mi się podoba, chociaż kolorówkę mieli byle jaką. Tylko tusze kupowałam. I podkłady.
Sylwia8 - 2013-11-27, 20:51
Ja też, tusz i podkład, nic innego nie używam i tak... I to da się zastąpić ale żele pod prysznic i zapachy... WŚCIEK!
Kofi - OT - napisałam Ci na blogu o kominie szarym
zou - 2013-11-28, 08:59
Kat..., priya, - co do unikania pewnych koncernów, mnie chodziło o te sytuację, że czasami sie wilk przebiera za kapturka. Np. nic nie kupie co jest od Monsanto, a zaczynają robić mleko sojowe Soya Dream, RiceDream z kłamliwą, podłą reklamą jaki to świat jest DREAM...aby miec PR. Jakby było po 1 zł albo za darmo to nigdy nie kupię. Nie wierzę, zę ta akurat firma dozna oświecenia i zrezygnuje z patentów gmo, na rzecz Diet for a Small Planet. Po prostu teraz każdy ch... musi mieć obecnie (za moment) coś flagowego bio, eko, wegan...ale bez przesady, aż taka głupia to nie jestem. Tak samo bym nie chciała aby jakas spersonifikowana postać tego giganta kłamała mi w żywe oczy, a ja łyknę. NEVER! No frajerką nie jestem. Tak samo Original Source jest z koncernu testującego na zwierzętach, a do tego nadal zawiera rakotwórczy środek spiniający cocamide DEA, więc to, że jest vegan jest na plus ale ma nadal dwa na minus, ale obok na półce można kupić w Rossmanie Alterrę by Rossmann, lub Rval de Loop, lub dezodoranty z ałunu, - bo na szczęście w sieciówce zaczyna być wybór, o czym też trabię na lewo i prawo znajomym, i pomału zaczynają na próbe kosmetyki nie reklamowane w TV kupować, np. po 1 szamponie na próbe, i jak narzekają, że np. alterra siemniej pieni, to mowię czego nie zawiera, co jest lepsze dla zdrowia. Kupuje też polskie kosmetyki np. ziaja.
Widziałam kiedyś dokument o producentach żywności ekologicznej i wegańskiej wprowadzanej jako nowe marki do dużych sieciówek w USA, że generalnie ekolodzy sa im przeciwni, bo wożą tysiacami km produkty z jednego miejsca na drugie, co przyczynia się do dewastacji środowiska, ale z drugiej strony trudno przegapić własnie taki rynek i się zdecydowali na to by wprowadzać do dużych sieci. Np. w Tesco w Anglii jest ogromny wybór, albo w Rossmanie w Berlinie. To jest super!
Mnie np. nie jest - w dłuższej perspektywie ponadosobistej - nie jest obojetne kto na mnie zarabia, i czasami, jak już ochłone od pierwszego ogarnięcia sie z tymi zakupami, skłądnikami- to z czasem zaczynam sie interesowac też tym, kto za czym stoi - i czasem zadam sobie więcej trudu by kupic coś lokalnie, albo sezonowo, w ogóle się tego nauczyć.
Do dzis pamietam jedna swoją wypowiedż zima na forum, że własnie zabrałam się za wekowanie papryki, a ktoś mi zwrócił uwage że to nie sezon na papryke - a ja "jak to przecież jest w sklepie"
Lily- dokłądnie, do słodyczy zaczęli dawac agar, to żelatyna zaczeła lądować w jogurtach i w chlebie
Sylwia8 - ja się np. staram jak kupuje produkty, kupowac te na kóre mnie stać, a do tego jednak po np. 1 paczce własnie np. bio - czy to kaszę jaglana wezmę, innym razem ciecierzycę, innym brązowy ryż. Ale patrze na kraj pochodzenia, bo np. ostatnio były płatki jaglane- ok, ale pochodzenie USA! Ileż one musiały jechać! paranoja! Poszukałm innych obok na półce w sklepie, i były by Ukraina To już się staram kupować chociaż te codzienne rzeczy by Europa! A rarytasy to z indii (np. przyprawy sie zdarzą, czy olejek Dabur, ale to wystarcza mi na 2 lata).
Bojster - zgadzam się, właśnie o tym był ten program dokumantalny na Planette TV o ekologicznej (ta dla mnie jest "normalną" nazywana) żywności wprowadzanej do wielkich Sieci sklepowych w USA. Faknie jakby było tak jak piszesz, ale także aby właśnie mniejsi producenci wchodzili do tych większych dystrybutorów. Tak jak piałam kupuje np. 80% tego na co mnie stać, tzn nie bio, ale czasem kupuje do tego 1 szt. np. bio. Zauważyłam, ze ten rynek sie poszerza i jest coraz więcej na półkach i coraz nie tak drogo.
Maple Leaf - 2013-11-28, 09:32
To ja jeszcze dorzucę swoje trzy grosze
Utworzyła się tutaj dyskusja na temat wyższości produktów lokalnych. I zgodzę się z tym, ze właśnie takie należy kupować. Zastanówcie się tylko, gdzie Wy te lokalne produkty kupujecie. W wielu wypowiedziach padło Tesco, Biedronka i inne markety. A to też są globalne koncerny, nawet gorsze od tych, o których piszecie (moim zdaniem). Bo co z tego, że kupicie w jakimś Realu czy innym Auchanie budyń firmy Cykoria zamiast Dr Oetkera, skoro przez utworzenie takiego marketu miejsca pracy straciło kilku albo i kilkunastu mniejszych LOKALNYCH przedsiębiorców. Jasne, dużo wygodniej jest podjechać raz w tygodniu do marketu, wrzucić wszystko, co potrzebne do wóżka, zapłacić i mieć spokój na długi czas. Ale czy nie lepiej dać na prawdę zarobić właścicielowi małego sklepiku na osiedlu, dla którego to jedyne źródło utrzymania rodziny, zamiast karmić i tak bogatych prezesów wielkich koncernów? A skoro padło tutaj o popycie na produkty wegetariańskie/wegańskie, to uwierzcie mi, że tacy mali przedsiębiorcy na Waszą prośbę sprowadzą Wam takie produkty, jakie tylko sobie zażyczycie. Czy to będzie tofu, czy mleko ryżowe, czy kasza orkiszowa- włożą wysiłek w to, by zyskać Wasze zaufanie i "zatrzymać" stałego klineta. I czy nie będzie Wam miło wpaść do sklepu, porozmawiać z Panią Krysią o tym, że to smakuje Wam bardziej, a to mniej? A może nawet swoją postawą pokażecie, że da się normalnie żyć i nie wyglądać jak śmierć jedząc tylko rośliny? Wiem, że pewnie wielu z Was przytoczy też argument finansowy- w marketach jest taniej. Owszem, ale doliczcie proszę do tego koszt dojazdu i fakt, że nie zawsze ma się na tyle silną wolę, by chcieć kupić tylko banany i wyjść z marketu jedynie z bananami. A w osiedlowym sklepiku produkty są zazwyczaj nieco droższe, tylko prawda jest taka, że mali przedsiębiorcy na prawdę nie mogą zejść z tych cen, jeśli chcą COKOLWIEK zarobić. Bo faktem jest też to, że obowiązują zupełnie inne ceny handlowe dla marketów i dla "reszty", niestety. Walka z marketem dla małego i średniego przedsiębiorcy już na starcie jest nierówna.
To tyle. Mam nadzieję, że o tym też pomyślicie przy następnych zakupach.
qetrab - 2013-11-28, 09:57
| Cytat: | | W wielu wypowiedziach padło Tesco, Biedronka i inne markety. A to też są globalne koncerny, nawet gorsze od tych |
Ja nie kupuję w biedronce z powodu wygody, w naszej obecnej sytuacji finansowej mamy około 200 zł na wszelkie wydatki na tydzień, kupujemy w biedronce bo jest taniej i nie mamy po prostu wyboru
Bardzo bym chciał iść na targ i wszystkie warzywa kupić u rolnika co ma gospodarstwo ekologiczne, ale obecnie mnie nie stać
| Cytat: | | Wiem, że pewnie wielu z Was przytoczy też argument finansowy- w marketach jest taniej. Owszem, ale doliczcie proszę do tego koszt dojazdu |
Chodzę piechotą
| Cytat: | | tylko prawda jest taka, że mali przedsiębiorcy na prawdę nie mogą zejść z tych cen, jeśli chcą COKOLWIEK zarobić |
Rzeczywistość nie jest taka cukierkowa, a ludzie prowadzący sklepy osiedlowe nie tacy zupełnie kryształowi, nieopodal mojego bloku jest warzywniak - w sumie jedyny w tym mieście, a że jest to miasto turystyczne to ów warzywniak ma OGROMNĄ sprzedaż zwłaszcza na owocach... i co? obniża ceny bo dużo sprzedaje? Wręcz przeciwnie Podnosi bo i tak sprzeda.
PS: warzywa pospolite (marchew, seler itp.) mają tanio bo tego turysta nie kupi więc to akurat kupuję u nich
bojster - 2013-11-28, 10:02
| Maple Leaf napisał/a: | | Ale czy nie lepiej dać na prawdę zarobić właścicielowi małego sklepiku na osiedlu, dla którego to jedyne źródło utrzymania rodziny, zamiast karmić i tak bogatych prezesów wielkich koncernów? |
Nie wszystko jest takie czarno-białe jak piszesz. Jasne, że mały sklepik na osiedlu może zaoferować "niszowe" produkty i miłą obsługę, ale czy zawsze? W sklepiku koło mnie jedna (z dwóch) sprzedawczyń większość czasu spędza paląc pod sklepem, a klienta traktuje jako przeszkadzacza w tej jakże zajmującej czynności. Jakoś nie motywuje mnie to specjalnie by dać jej zarobić na "utrzymanie rodziny", czy raczej nałogu. Druga rzecz, o której piszesz - że właściciel chętnie by sprowadził dany produkt by dogodzić klientowi. Być może jest to prawda, ale ja bym się nigdy na taką prośbę nie zdecydował, bo potem czułbym się zobligowany do wykupowania tego towaru (no bo skoro sam - i pewnie tylko ja - o niego prosiłem...), a przecież nie zawsze muszę mieć ochotę, pieniądze, czy w ogóle być w domu. Jeszcze gdyby było to na zasadzie składania zamówienia parę dni wcześniej, to mooooże, ale jaki to ma ogólnie sens? Już lepiej zamówić ze sklepu internetowego, a pewnie i taniej wyjdzie (btw nawet lepiej - bo dajemy zarobić na utrzymanie rodziny jakiemuś wegusowi i utwierdzamy go w przekonaniu że warto wege sklep prowadzić ). Nie, to nie dla mnie, dużo lepiej czuję się w markecie, wiedząc że mogę kupić co chcę (wybór x100), a jednocześnie nic nie muszę. Nie znaczy to, że nie korzystam ze sklepiku - kupuję tam świeże bułki (z piekarni - nie to co w lidlu czy stokrotce), czasem warzywa, owoce (chociaż to akurat wolę na bazarku, bezpośrednio od rolników) itp. itd. Chodzi mi po prostu o to, że lokalny sklepik w roli dostawcy wege produktów "na zamówienie" nie ma jakiegoś głębszego sensu dla mnie.
Kamyk - 2013-11-28, 10:16
zou, nie chce podwazac Twojej wiary w Twoje wybory, niemniej juz na pierwszy rzut oka widac, ze Rossman, oraz jego marka Alterra to tez nic innego niz korporacja. Na stronie startowej Rosmana przeczytasz, ze maja prawie 3 tys sklepow, 40 tysiecy pracownikow, sprzedaz 6bn EUR - przy takiej skali to typowa korporacja z jej pozytywami oraz negatywami. Ponadto latwo tez odszukac, ze w 2004 40% akcji Rossmana zakupionych zostalo przez A.S. Watson jednego z najstarszych I najlepiej znanych dystrybutorow, z siedziba gdzie? W Hong Kongu, czyli ukochanych przez wielu tutaj Chinach Firma nie jest juz tak chetna do podzielenia sie z nami, gdzie znajduja sie ich zaklady produkcyjne. Ja akurat do korporacji nic nie mam, spedzilam w nich wieksza czesc swojej kariery zawodowej I wedlug mnie maja duzo wiecej plusow, niz lokalni iwestorzy. Oczywiscie sa pasjonaci, ale takich jest garstka, wiec ja sie przychylam do zdania bojstera, ze warto probowac zmieniac korporacje, wymagac od nich innych zachowan I nie negowac ich wysilkow tylko dlatego, ze probuja zaspokoic tez potrzeby innych niz my konsumentow.
Co do dystrybutorow to mam identyczne zdanie jak Maple Leaf, oni potrafia wykonczyc nawet inne korporacje, nie mowiac o malych firmach. Towary biora z odroczana platnoscia, czego nie sprzedadza to oddaja producentowi, itd, itp, wciaz sie zastanawiam, jak im sie udaje podpisywac takie kontrakty.
Alispo - 2013-11-28, 10:16
Oczywiscie fajnie jest wspierac niszowych eco-vegan-lokalnych producentow czy sklepy.Ale w ten sposob nigdy nie wejdziemy w mainstream,a mysle,ze wielu z nas o to chodzi by te sprawy propagowac a nie tylko samemu byc"czystym".Dlatego uwazam,ze warto dbac o to by coraz czesciej np.sojowe produkty byly w marketach,stawaly sie tansze itd.,mimo ze tez nie kupuje koncernowych produktow to uwazam,ze warto z koncernami rozmawiac i zaznaczac,ze chcemy weganskich itp.produktow,niemal nic nie zyskamy bojkotem konsumenckim,nie na tak mala skale,a do duzej skali daleko.
qetrab - 2013-11-28, 10:45
| Cytat: | | ja sie przychylam do zdania bojstera, ze warto probowac zmieniac korporacje, wymagac od nich innych zachowan |
Ja w to nie wierzę, może jeszcze 10 lat temu wierzyłem w ludzi i w to, że można zmienić zachowanie korporacji, ale już mi przeszło. Duże firmy, ba wszystkie firmy kierują się tylko i wyłącznie kryterium zysku. Żywność i produkty eko pojawiają się w tych sklepach tylko dlatego, że pojawił się konsument i otworzyło się źródło zysku. ''Mentalność" tych firm dalej pozostanie bez zmian, Monsanto dalej działa jak działało mimo wprowadzaniu produktów wegańskich, jak pisała wcześniej zou.... To jest tylko złudzenie, że wpływamy jakoś na koncerny, bo pojawiają się pewne produkty, marketing i nic więcej.
Kiedyś nawet czytałem, że największe korporacje chciały przeforsować jakieś ustawy w UE by do żywności eko można było stosować niewielkie ilości środków chemicznych, w celu dłuższego przechowywania
Alispo - 2013-11-28, 10:48
O o to wlasnie chodzi by korporacjom oplacaly sie"nasze" produkty=wtedy bedzie ich wiecej i przecietny Kowalski czesciej siegnie po roslinny produkt.Nie bedzie tak gdy sie odetniemy i zamkniemy we wlasnym swiatku dziwakow.
zou - 2013-11-28, 11:19
Maple Leaf - zgadzam się , w okolicy do której sie sprowadziłam, sa 2 sklepiki osiedlowe, w jednym nawt były wege pasztety, soczewica, pumeks sojowy i sojowe mlekow proszku. Jak byłam w remoncie to tam kupowałam, ale przebitka - pasztecik sojowy- 6.99 a czasem nawet 8 zł...Oczywiście byli za pazerni- i teraz ja wykupiłam ostatecznie wszystko, teraz już mam kuchnie i sama robie "psztecik", a oni już nie zamawiają tego bo poz mną nikt nie kupował tego. Drugi sklep jest rewelacyjny- ale to warzywniak prowadzony od 4 pokoleń - zamówią co chce z targu, jak poproszę, kupuję u nich przejrzałe banany itd. Także warzywa kupuje u nich, czyli "na dzielni". Chociaz sa ciut droższe niż w markecie, ale po odjęciu biletu na tramwaj- no, niech by było, ze ciutke na mnie zarobią Ale ciutkę A jest tego sporo sporo kg, bo na 5 osób gotuję. Raczej im zostawiam koło 300- a latem ok 500zł miesięcznie, jako nowy klient, ale często też dają wtedy zniżki, np. dla mnie banany 50%, albo kupuje resztkę fasoli jak im zostaje ze skrzynki 2 kg, to biore całość (zmieniam plan obiadowy) a facet daje upust za branie całej resztki. I to daje czasem 50%! Sam jest gruby jak beka, bo oszczędny i sam mówi, że przejada wszystkie resztki, ale nie daje rady i jeszcze darmowo daje biednym o 6 rano, resztki i koncowki. Wspaniali serdeczni ludzie! A jak potrafia zagadać o tych warzywach Także zgadzam sie i bardzo wspieram, bo bo mili i pracowici a do tego prawdziwie handlujący ludzie. Z kolei ten drugi sklepik- jest pazerny i tam nie chodze. Mimo, że wyczuli "trend" sprzedają mąkę pełnoziarnistą i mają nawet gryczaną Melvitu...Ale nie po 10 zł bede kupowac, litości, poza tym sama sobie mielę już ...A żadna stara babcia (to dzielnica 80% staruszków jest) z emerytury nie kupi w takiej cenie...
Bardzo ciekawy był ten film na Planette TV o marketach i producentach wege i wegan (niekoniecznie bio) - taka własnie dyskusja między poglądem bojstera a qetrab-a
dlatego po przemyśleniu sprawy staram sie kupowac i u wegetarian/wegan w necie ale zcasem także pokazac, ze w markcecie tez kupie jako konsument, aby "inne gały" nie wegetariańskie, widziały, ze jest wybór w normalnym sklepie. To jest wazne przy przechodzeniu na wege, ze to jest w sklepach, pod ręką...
Kamyk- o! dokładnie o to mi chodzi! Jak już coś robię, to chce przynajmniej wiedzieć prawdę, nawet jak nie jestem doskonała w tych wyborach, (nie chodzi o bycie czystym i ok w sensie przymusu psych.) tylko ogólnie no "dla świata" aby było ok, i dlatego jak juz ogarnęłam np. cysteine, czy żelatyne w chlebie, to zaczynam miec czas i wolne na inne dociekania, bo po prostu chciałabym znać prawdę. Tzn. nie akceptuje krótkowzroczności, tzn. u siebie, bo mi to po prostu nie wystarcza. Dzięki za dogrzebanie sie w spr. Rossmana. Jednak tak jak inni tu piszą, cieszę się, ze wprowadzili produkt o zmniejszonej szkodliwości pod wzgl. chemii do sieciówki.
Także mimo, że wiedza i świadomośc nadal gorzka, co do prawdy, rośnie to jakby staram sie obie strony wspirać i świadomie loklanie coś kupowac, tzn włozyć ten wysiłek i doczytać, czy jak zamawiam wysyłkowo to sprawdzam, a zaarzem wspieram vegańskie serie tak jak pisze Alispo - także sieciówki, np. kosmetyczne...
Co do zaprzestania kupowania, to np. ja przestałam używć kosmetyków tzw. upiększających, bo nie mogłam tego ogarnąc, się zdecydowac wysyłkowo na kolory, nie chciałam używać testowanych, w sumie to nigdy nie lubiłam na sobie makijażu a teraz "czuję sie zwolniona" ...I kurcze - nie maluje się już w ogóle jak w dzieciństwie
Jednak widziałąm tez film na Planette TV o produkcji dzinsów w Bangladeszu dla H&M, C&A, i innych tych maek, co u nas....Jaka to jest masakra dopiero w tym Bangladeszu....A nie dawno schudłam te 25 kg i w końcu kupiłam sobie dżinsy nie z lumpeksu, tylko akurat te co były robione w tym filmie dokumentalnym, (nie wiedziałam of c.) a tam ten film i znowu kolejna wiedza...jak ludzie proszkuja te dżinsy strumieniem piasku i umieraja na płuca i na oczy, wzrok tracą. A ja nosze je codziennie, ale przynajmnoej znam te prawde, to juz znosze, tak samo czarne barwniki na odzieży z HM, lub bawełna "bio" w HM, a barwniki - toksyczne. Ale moim zdaniem trzeba wiedziec takie rzeczy, inaczej zawsze będziemy żyć w Matrixie. Np. torba lniana eko- czarna - chujówka panie...Najbardziej trujący dla środowiska barwnik to czarny, takze w tekstyliach typu bielizna np. dla Secret itd.
Lily - 2013-11-28, 11:31
U mnie w osiedlowym warzyw albo nie ma, albo są spleśniałe. Kupuję więc na targu (raczej u drobnych sprzedawców, a nie u "hurtowników", którzy mają warzywa i owoce z giełdy), ale w Biedronce też bywam. Generalnie popieram wspieranie lokalnych producentów, o ile to jest dostępne cenowo i logistycznie. A nie zawsze jest.
Alispo - 2013-11-28, 11:44
| zou napisał/a: |
Jednak widziałąm tez film na Planette TV o produkcji dzinsów w Bangladeszu dla H&M, C&A, i innych tych maek, co u nas....Jaka to jest masakra dopiero w tym Bangladeszu....A nie dawno schudłam te 25 kg i w końcu kupiłam sobie dżinsy nie z lumpeksu, tylko akurat te co były robione w tym filmie dokumentalnym. |
Czesto jest tez opcja kupna takiej samej uzywki na allegro itp.,wtedy tego nie wspierasz.Wlasnie,prawie nie kupuje nowych rzeczy,to tez sie zmienilo,chociaz w sumie nigdy specjalnie nie kupowalam..
Maple Leaf - 2013-11-28, 11:49
To wszystko, co napisałam wyżej nie jest wytworem mojej wyobraźni ani domysłów na temat tego, jak handlowa rzeczywistość wygląda. I nie patrzę wyłącznie w czarno-białych barwach, na zasadzie: market to samo zło, a mały sklepik to raj na Ziemii. Mam takie, a nie inne zdanie, bo wynika to z mojego doświadczenia. Akurat tak się składa, że moi Rodzice prowadzą nieduży sklepik na osiedlu średniej wielkości miasta od 20 lat. I odkąd jestem świadoma tego, co się wokół mnie dzieje, widzę jak bardzo wielkie koncerny wpłynęły na życie całej masy ludzi. Moi Roldzice- mali przedsiębiorcy- "dzięki" marketom przeszli przez takie fazy prowadzenia działalności, jakiej nie życzę na prawdę nikomu. A wokół takich małych sklepików poupadało wiele. Nie mówię, że markety nie dają pracy ludziom, ale trzeba spojrzeć na to, ile osób ją przez nie straciło. Wiem też, że nie każdego stać na to, by wszystko kupować w małych sklepikach. Niestety takie mamy w Polsce realia, że za najniższą krajową niełatwo jest utrzymać rodzinę. Ale nie rozumiem dlaczego ktoś, kto uważa się za tak świadomego konsumenta, że odrzuca produkty jakiegoś koncernu, te tak zwane "dobre" rzeczy kupuje w innym koncernie, niszczącym pracę wielu ludzi. A przy okazji też poniekąd naszą gospodarkę, bo markety niespecjalnie dokładają się do budżetu Polski- albo nie płacą wcale albo jakieś znikome podatki.
Nie chcę też wybielać właścicieli mnieszych sklepów. Tutaj też jest ogromna konkurencja i jak w życiu "prywatnym" można natrafić na takich, co mają serce na dłoni i takich, którzy się zadłużą i posuną do najgorszych metod, byle by wykończyć pana z naprzeciwka. Ale moją główną intencją było zwrócenie Waszej uwagi na to, że lokalne kupowanie to nie tylko sprawdzenie, czy kasza pochodzi z końca świata czy od sąsiada. Że jak się jest takim "w porządku" to do końca, a nie wybiórczo.
| Cytat: | | Druga rzecz, o której piszesz - że właściciel chętnie by sprowadził dany produkt by dogodzić klientowi. Być może jest to prawda, ale ja bym się nigdy na taką prośbę nie zdecydował, bo potem czułbym się zobligowany do wykupowania tego towaru (no bo skoro sam - i pewnie tylko ja - o niego prosiłem...), a przecież nie zawsze muszę mieć ochotę, pieniądze, czy w ogóle być w domu. |
Jasne, że takie obawy zawsze są. Też wolałabym nie sprawiać nikomu kłopotu. Ale prawda jest taka, że jeśli Ty nie zapytasz sklepikarza o dany towar, to on nie będzie wogóle wiedział o jego istnieniu albo zwyczaje nie kupi go, bo nie ma pewności, że ktoś to kupi, że jest takie zapotrzebowanie. Wystarczy, że powiesz, że od czasu do czasu kupiłbyś coś-tam i czy byłaby taka możliwość, że produkt będzie dostępny. Przecież większość z tych rzeczy ma dość długą datę ważności, spokojnie może sobie taki towar na Ciebie czekać. A może okazać się, że na osiedlu jest jeszcze ktoś, kogo taki zakup intereseuje, bo też jest wege albo ma jakąś alergię, ale też bał się zapytać. Poza tym nie sądzę, żeby ktokolwiek takie niszowe produkty kupował w wielkich ilościach (mam na myśli sklepikarzy). Kupuje się na próbę kilka sztuk, a nie cały karton, by sprawdzić, czy to się wogóle sprzeda. Podam Ci taki przykład: jakiś czas temu do sklepu moich Rodziców przyszła pani z osiedla z pytaniem, czy sprowadzą dla niej mleko kozie, bo jej pies (!) tylko takie pije. I teraz na stanie zawsze są ze 2 kartoniki takiego mleka, chociaż ta pani kupuje je raz na 2-3 tygodnie. Jak się zepsuje, zanim ktoś kupi- ryzyko zawodowe. Ale jak kupi, to można się tylko cieszyć. A zdarzy się, że komuś innemu się spodoba, ktoś kupi, bo mu nagle alergia wyskoczy albo dostanie zalecenie od lekarza itd.
Natomiast takiego myślenia:
| Cytat: | uż lepiej zamówić ze sklepu internetowego, a pewnie i taniej wyjdzie (btw nawet lepiej - bo dajemy zarobić na utrzymanie rodziny jakiemuś wegusowi i utwierdzamy go w przekonaniu że warto wege sklep prowadzić ). Nie, to nie dla mnie, dużo lepiej czuję się w markecie, wiedząc że mogę kupić co chcę (wybór x100), a jednocześnie nic nie muszę. |
kompletnie nie rozumiem
Alispo - 2013-11-28, 11:57
| Maple Leaf napisał/a: | | Ale nie rozumiem dlaczego ktoś, kto uważa się za tak świadomego konsumenta, że odrzuca produkty jakiegoś koncernu, te tak zwane "dobre" rzeczy kupuje w innym koncernie, niszczącym pracę wielu ludzi. A przy okazji też poniekąd naszą gospodarkę, bo markety niespecjalnie dokładają się do budżetu Polski- albo nie płacą wcale albo jakieś znikome podatki.: |
Zapewne wielu z nas odrzuca produkty koncernow ze wzgledu na konkretne sprawy jak testy na zwierzetach czy dewastacje srodowiska,niekoniecznie zawsze to sie wiaze z troska o gospodarke,z pewnoscia jestesmy rozni.Oczywiscie mozna kupowac tylko w weganskich sklepach ale wtedy wracamy do tematu niszy..
kml - 2013-11-28, 12:05
Osobiście nie widzę sensu kupowania w osiedlowych sklepikach. Raz jest tam za drogo. Dwa sami sklepikarze często zaopatrują się w produkty w tzw. promocji w markecie. Moim hitem było jak sprzedawcy z osiedlowego targowiska zaopatrywali się w warzywa i owoce w okolicznym markecie, oczywiście ceny były jak za produkty "z giełdy". Trzy - pracownicy i chodzi mi tu głównie o ilość zatrudnianych osób, ale też rodzaj umowy i wynagrodzenie. Już o takich oszczędnościach typu na ogrzewaniu nie wspomnę.
bojster - 2013-11-28, 12:17
| kml napisał/a: | | Osobiście nie widzę sensu kupowania w osiedlowych sklepikach. Raz jest tam za drogo. Dwa sami sklepikarze często zaopatrują się w produkty w tzw. promocji w markecie. |
Właśnie sobie przypomniałem, że na starym osiedlu był kiedyś "sklepik osiedlowy" o dźwięcznej nazwie Aro, którego 100% oferty stanowiły produkty Aro (tania marka z Makro).
Nieraz jest też tak, że sklepikarz mówi, że danego produktu nie ma i nie będzie, bo nie ma w hurtowni, która dostarcza towar do tego sklepu (też piszę z doświadczenia).
qetrab - 2013-11-28, 13:48
no właśnie bojster, tak mi się przypomniało, że raz słyszałem jak właściciel lokalnego sklepu wybierał się do marko po zaopatrzenie
dla mnie ani duże markety, ani sklepy lokalne nie są rozwiązaniem. Na ile mnie stać kupuję u lokalnych wytwórców żywności eko i uważam, że to jest ta droga. Ja nie chcę niczego uświadamiać korporacjom, ani rozwijać lokalne sklepy, chcę by mali rolnicy zaczęli zauważać, że warto wziąć się za produkcję żywności ekologicznej, bo jest na nią coraz większy popyt.
Kasze, strączki i orzechy kupuję w internecie (jak będzie mnie stać to też będę wybierał eko), chcę żeby sprzedaż tych produktów rozwiała się, bo to internet jest przyszłością i sklepy stacjonarne przegrywają w tym wyścigu. Wege sklep internetowy rozwijając się zacznie sprzedawać nowe produkty, a te których sprzedaje więcej z czasem będą tanieć. Pojawią się nowe sklepy jeżeli ta część rynku zacznie się rozwijać i to mogę wspierać.
Lokalne sklepy przegrywają z marketami, a ja marzę by supermarkety przegrały z internetowymi wege sklepami (przynajmniej na polu żywności i produktów ekologicznych)
korporacje nie zmienią myślenia, jeżeli sprzedaż jakiegoś produktu zacznie spadać to przekonają rządy, by rozpoczęły kampanię namawiającą do kupna tych towarów, jak np. bardzo znana kampania "pij mleko będziesz wielki", od razu skoczyła sprzedaż mleka
moony - 2013-11-28, 13:53
| bojster napisał/a: | | Nieraz jest też tak, że sklepikarz mówi, że danego produktu nie ma i nie będzie, bo nie ma w hurtowni, która dostarcza towar do tego sklepu (też piszę z doświadczenia). |
Poza tym firmy i hurtownie mają swoje minima logistyczne i jeśli nie zamówisz za 300-600 zł to nie ma towaru i już. Jednego pasztetu i trzech kostek tofu nikt nie przywiezie.
Zrozumiałam to dopiero będąc po drugiej stronie lady.
kofi - 2013-11-28, 14:39
| Sylwia8 napisał/a: |
Kofi - OT - napisałam Ci na blogu o kominie szarym |
Wełna.
Kolejna rzecz, którą przestałam kupować (sobie). Niestety większość swetrów mam wełnianych, więc uprzejmie donoszę, ale już nowych z wełny sobie nie robię. Trudne, bo najładniejsze włóczki są z wełną w składzie.
Maple Leaf - 2013-11-28, 14:44
| kml napisał/a: | | Moim hitem było jak sprzedawcy z osiedlowego targowiska zaopatrywali się w warzywa i owoce w okolicznym markecie, oczywiście ceny były jak za produkty "z giełdy" |
Sama widzisz, że ceny dla marketów są tak niskie, że sklepikarzom nie opłaca się czasem jechać na giełdę, bo dostaną towar droższy albo taki sam. A mały przedsiębiorca musi doliczyć przecież marżę, bo oprócz jego czystego zarobku ma też do opłacenia czynsz za wynajem lokalu, wszelkie opłaty typu woda i prąd, nierzadko dochodzi do tego jeszcze koncesja na alkohol i nie zapominajmy przede wszystkim o wypłatach dla pracowników.
A makro to nie jest (przynajmniej w zamierzeniu) market typu Tesco czy Real. To jest coś pomiędzy hurtownią a marketem, która ma tą wyższość, że można kupić np. kilka opakowań fasoli zamiast całego kartonu. A ponad to kupujesz tylko za tyle, ile masz pieniędzy, w hurtowni zazwyczaj jest możliwość kupna towaru "na termin", czyli jakby na kredyt. Tyle, że wtedy właśnie obowiązują różne limity czy minimalna kwota zakupów, o czym pisała moony. Kiedyś Makro służyło głównie sklepikarzom. A dopiero od kilku lat (od kiedy większość klientów przejęły markety typu Biedronka, Tesco...) kierują swoją sprzedaż w dużej mierze na klienta indywidualnego, stąd te wszystkie sponsoringi przy Masterchefie czy innych medialnych atrakcjach. Tak więc to, że usłyszeliście od jakiegoś sklepikarza, że jedzie po towar do Makro nie znaczy wcale, że zaopatruje się "na promocji w markecie". To tak, jakby pojechał na zadaszoną i skomercjalizowaną giełdę.
Sylwia8 - 2013-11-28, 15:42
Jak to wszystko czytam to jeszcze bardziej doceniam swoje najświeższe szczęście - od wiosny mieszkamy w nowym miejscu, sąsiedzi z naprzeciwka handlują na targowisku. Latem zepsuł nam się samochód, nie mieliśmy jak pojechać po większe zakupy na targ, więc zapytałam ich czy by mi czegoś nie przywieźli od siebie jak będą wracać o domu. Jasne, nie ma sprawy, przecież dla nich to jeszcze jeden klient a jak miła sąsiadka to tym bardziej... Jak zobaczyłam towar od nich, to stwierdziłam, że pierdzielę, nie kupuję już nigdzie indziej i od tej pory codziennie lub co drugi dzień mam świeże owoce i warzywa, o których wiem, że pochodzą na pewno z giełdy od sprawdzonych przez lata dostawców. Co więcej, biorę od nich kaszę gryczaną niepaloną, jaglaną, ciecierzycę, soczewicę, ziarno soi, słonecznik łuskany, fasole, wiórki kokosowe, mak, sezam, wszelkie orzechy, rodzynki, żurawinę, suszone morele, figi itp. - wszystko na wagę. Oni to wszystko mają normalnie w sprzedaży na swoim "sztandzie", z wyjątkiem sezamu czy soi może. I z niczym nie mają problemu, jak zapytałam o morele suszone naturalnie - przywieźli, mogłam wziąć tyle, ile chciałam, resztę wystawili do sprzedaży i okazało się, że im to ludzie kupili i teraz wożą normalnie bo ludzie kupują to u nich. Przy czym wiadomo, nie robię im takich numerów jak "25 dkg kaszy" tylko kupuję wszystko na kilogramy. Ale jak chciałam jarmuż to przywieźli mi jarmuż, jak chciałam latem bazylię w doniczkach to mi przywieźli (takiej bazylii jeszcze w życiu nie miałam). Jak mieli dobre orzechy włoskie, to wzięłam cały worek 5 kg (w łupinach), to samo laskowe. I co jeszcze - oni mi to wszystko przynoszą do domu, a mieszkamy na 4 piętrze - ostatnim czyli bez windy. Zostawiam u nich co miesiąc kilkaset złotych ale już prawie nic nie kupuję w innych sklepach, pisałam o tym w innym wątku... Kilka stałych produktów w Biedronce, kilka (makaron, oliwa, itp.) w Kauflandzie, do których chodzę pieszo bo mam blisko.
Do czego zmierzam - jasne, nie każdy ma takich sąsiadów i taką możliwość
ALE - oni sprzedają normalnie na targu, prawie wszystkie te rzeczy mają normalnie w sprzedaży. Jeśli się taki fajny "sztand" znajdzie, to warto zapytać o inne rzeczy, których może nie mają w tej chwili ale przecież codziennie na tej giełdzie są i mogą przywieźć, jeśli tylko zobaczą, że jest fajny klient na stałe. To też idzie przecież w drugą stronę, taki sprzedawca będzie sobie dbał o klienta, który będzie do niego zawsze wracał tak?
Jak zapytałam o figi to mi Pan Piotrek powiedział, że ma jakieś ale żebym ich nie brała, bo to nie są figi i że mi przywiezie w przyszłym tygodniu. Ok, poczekałam, jak mi je przywiózł to wzięłam od razu całe pudełko 2 kg i obie strony były zadowolone tak? Chociaż nie musiałam, mogłam wziąć 10 sztuk gdybym chciała... A oni mogli mi sprzedać te co mieli, żeby się pozbyć towaru... I zawsze jak mają coś wyjątkowo dobrego Pani Ewa pyta czy bym chciała to czy tamto bo mają dzisiaj super albo - znając nasze skłonności do hurtowego pożerania bananów - w super cenie.
Tak naprawdę nikt nic nie musi - ja nie muszę u nich kupować, oni nie muszą mi przynosić skrzynek do domu ALE - przecież w tym układzie wszyscy jesteśmy zadowoleni, ja mam dobre towary z dobrej ręki w dobrej cenie, oni mają stałego klienta na lata... Nie jest dla nich problemem przywiezienie czegoś ekstra dla mnie i wcale sobie za to ekstra nie liczą. Ja z kolei nie nadużywam tego, nie wymyślam im rzeczy, których musieliby gdzieś specjalnie szukać.
Dla mnie jest radość, że wspieram rodzinny interes fajnych sąsiadów, oni widzą, że weganie to nie jacyś ebnięci ludzie tylko wesoła rodzinka zjadaczy kartofli
kml - 2013-11-28, 16:02
| Maple Leaf napisał/a: | Sama widzisz, że ceny dla marketów są tak niskie, że sklepikarzom nie opłaca się czasem jechać na giełdę, bo dostaną towar droższy albo taki sam. A mały przedsiębiorca musi doliczyć przecież marżę, bo oprócz jego czystego zarobku ma też do opłacenia czynsz za wynajem lokalu, wszelkie opłaty typu woda i prąd, nierzadko dochodzi do tego jeszcze koncesja na alkohol i nie zapominajmy przede wszystkim o wypłatach dla pracowników.
|
Tylko jaki ma sens kupowanie w takim układzie u lokalnego sklepikarza, a nie w markecie? I tu nie chodziło o nieopłacanie się, tylko o większy zysk. Kupowali w markecie, a sprzedawali jako super zdrowe z giełdy. To zwykłe oszustwo. Chyba nie po to ludzie biegają na targ, żeby kupować to samo co w markecie, tylko x razy drożej?
I nie, nie zaopatrywali się w makro.
Sylwia8 - 2013-11-28, 16:13
Dokładnie, z tym się zgadzam. Po te rzeczy, które kupuję w sklepach idę do Biedronki albo spacerkiem do marketu, bo osiedlowe sklepiki mają drogo a często gorszej jakości. Jak kupiłam raz ziemniaki bo mi zabrakło a potrzebowałam już teraz natychmiast to połowę wyrzuciłam do śmieci a cena jakaś kosmiczna jak za zwykłe kartofle. Jak jedliśmy jeszcze nabiał, poszłam po masło - przeterminowane. No to przykro mi bardzo, w tej sytuacji nie wspieram lokalnego sprzedawczyka...
Maple Leaf - 2013-11-28, 16:28
Hmm... nie sądzę, żeby te owoce z giełdy były jakoś "bardziej zdrowe", o ile nie mówimy o produktach eko. To wszystko to samo, jedne wyglądają ładniej, są staranniej wybrane, ale chemii mają po równo. Tylko market dostaje je na przykład po 2zł/kg, a lokalny sklepikarz po 2,5zł/kg. Więc, że tak powiem, z czym do ludzi? Na starcie jest się przegranym.
Zgadzam się z tym, że bywają sklepy osiedlowe tak tragicznie zaopatrzone i z taką obsługą, że aż się odechciewa wejść. I w dużej mierze jest to wina samych właścicieli i pracowników, którym się zwyczajnie nie chce starać. Ale czasem jest tak, że taki mały przedsiębiorca tkwi trochę w zamkniętym kole, z którego nie potrafi wyjść. Ma słaby towar, bo nie ma klinetów, którzy zostawią u niego kasę- nie ma kasy, więc nie kupi lepszego towaru i będzie opychał to, co mu zalega, byle by się tego pozbyć. Dlatego warto takiej osobie dać szanse, wspomóc i zobaczyć, czy tą wędkę od nas przyjmie.
A to, co w tym dłuższym poście napisała Sylwia8 dokładnie obrazuje, co mam na myśli i staram się Wam przekazać. Czasem warto zaryzykować, zapytać, a można na tym sporo zyskać- nie tylko wygodę i niezłe zakupy, ale i wdzięczność i sympatię małego przedsiębiorcy.
qetrab - 2013-11-28, 16:39
Maple Leaf, to prawda, wszystko to jest to samo, bo pochodzi od tych samych producentów, który nie ma żadnego wyboru jakich ilości nawozów/pestycydów/herbicydów musi stosować, wszystko określają dyrektywy (mój teść zajmuje się uprawą krzewów jagodowych i ma jasno określone kiedy musi jaki oprysk stosować i raz w roku ma kontrole czy wszystkiego przestrzega)
Więc o ile warzywa nie pochodzą z upraw ekologicznych lub od sąsiada z ogródka, który nie podlega żadnym regulacjom to wszystko jest jedno i to samo.
U mnie pod blokiem jest taki sklep, w którym skutecznie rozrasta się asortyment produktów "zdrowych", a czasami cenowo przebijają internet
No i co chwila jakaś pani sprzedawczyni pyta mnie o jakiś przepis, bo już wszystkie wiedzą, że ja taki eko jestem (ostatnio o zupę z soczewicy )
Kat... - 2013-11-28, 16:51
Ja rozumiem bojstera, kiedyś w osiedlowym sklepiku poprosiłam o mleko sojowe bo mi tylko na sklepowym kefir wychodził i faktycznie było, ale ja się czułam zobowiązana bardzo żeby je kupować i nawet jak byłam w jakimś innym sklepie i mieli tańsze to nie brałam. Wystarczyło żebym wyjechała na wakacje i się skończyło, przestali zamawiać.
Poza tym żeby zamówić, to trzeba znać. Ja wolę jak to pięknie określiła Alispo wejść z weganizmem do mainstreamu i iść do pierwszego lepszego sklepu, tam gdzie akurat jestem i sobie kupić i jeszcze mieć wybór między różnymi firmami. Czasem niespodziewanie jestem na mieście albo czegoś na szybko potrzebuję i sklepy internetowe nie wchodzą w grę.
Ja nie mam problemu, że firma, której mleko sojowe kupuję produkuje też krowie. Bo kupując sojowe daję znać, że tego chcę, to im się opłaca i oni inwestują więcej w sojowe. Może jak więcej osób dawałoby im znak to proporcje produkcji by się ze względu na zysk z sojowego by się zmieniły? Ja w tym widzę korzyść dla zwierząt. Nie wierzę w całkowite przestawienie produkcji ale drobnymi kroczkami chcę się im z moimi wyborami opłacać.
I tak samo sprawa wygląda z kosmetykami. Jak nie będzie popytu na kolorowe nietestowane to ich nie będzie. I dalej do mnie nie trafia niekupowanie ok rzeczy produktów kupując jednocześnie kosmetyki Ziai. Owszem ja ich lubię, nie testują, ok. Ale mają serię z kozim mlekiem. To już przestają być w porządku firmą?
Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie się między sobą różnią, mają różną zasobność portfeli, różne upodobania, miejsce zamieszkania, ilość czasu itd. I ja bym chciała żeby każdy miał szansę na weganizm a nie tylko dociekliwa garstka, która ma w sobie tyle woli i determinacji żeby jeździć specjalnie do jakiegoś dalekiego sklepu albo zamawiać przez internet. Dla zwierząt nie ma znaczenia motywacja kupującego. Fajnie by było jakby tych produktów było coraz więcej i żeby ceny w miarę podobne bo wiem, ze np moja babcia kupowałaby sojowe. Teraz kupuje w proszku bo kartonowe za drogie i mało dostępne a po krowim źle się czuje. Jak te rzeczy byłyby w sklepach co miałyby szansę być kupione nawet na próbę, nawet dla gości. A bojkotując je co można osiągnąć?
Osoby zainteresowane dietą być może by na nią przeszły jeśli miałby dostęp do wegańskich produktów. Nie mając mogą czuć, że ich to przerasta, że to trudne, zniechęcić się. Wygodniccy? Może część by tak ich określiła. Ale tacy są ludzie, lubię sobie upraszczać. Od kiedy mam gdzie kupić tofu, 3 rodzaje mleka, soczewice i ciecierzycę i nie muszę nigdzie po to specjalnie jeździć a jest w najbliższym tesco to życie jest dużo łatwiejsze. Zawsze można wyskoczyć jak czegoś nagle zabraknie a potrzebne. I myślę, że widząc to na półkach więcej ludzi będzie skłonnych w ogóle rozważyć niejedzenie zwierząt.
Alispo - 2013-11-28, 17:33
Dobrze napisane.
Sylwia8 - 2013-11-28, 17:46
Fajny wątek, ciekawie się rozrasta... BTW - już wiem kto będzie kupował w moim wegan sklepie internetowym jak go w końcu otworzę JEŚLI.
Maple Leaf - 2013-11-28, 17:56
qetrab, no widzisz. Ja mam podobną sytuację w osiedlowym warzywniaku. Raz jeden pan przywiózł dynie, ja ją kupilam i tak zaczęliśmy rozmawiać po co i do czego. Pan byl ciekawy, bo do tej pory znal tylko kompot dyniowy. Ja mu opowiedzialam do czego używam i teraz bardzo chetnie wymieniamy sie przepisami. A przy okazji okazalo sie, ze znalazlo sie kilku stalych klientów na dynie, czego ten pan wogole sie nie spodziewal. Win win
Lily - 2013-11-28, 18:01
| Maple Leaf napisał/a: | | Ma słaby towar, bo nie ma klinetów, którzy zostawią u niego kasę- nie ma kasy, więc nie kupi lepszego towaru i będzie opychał to, co mu zalega, byle by się tego pozbyć. | Ważne, żeby miał chleb i piwo. To najlepiej schodzi w osiedlowych. Po większe zakupy ludzie jadą do dużego sklepu.
Ja nawet chciałam jakoś ten miejscowy handel wesprzeć, ale ile razy idę, to się okazuje, że mogę tam kupić papier toaletowy, buraczki w słoiku, wodę mineralną i zazwyczaj na tym koniec dla mnie...
Ale też jestem za tym, żeby produkty wegańskie były dostępne w sieciówkach, ponieważ to daje dostęp w każdym miejscu w kraju, a nie tylko w nielicznych sklepach branżowych.
olgasza - 2013-11-28, 18:05
poniekąd na temat: hxxp://wlascicielepolski.pl/
qetrab - 2013-11-28, 18:12
| Sylwia8 napisał/a: | Fajny wątek, ciekawie się rozrasta... BTW - już wiem kto będzie kupował w moim wegan sklepie internetowym jak go w końcu otworzę JEŚLI. |
otwieraj, otwieraj
zou - 2013-11-28, 18:33
Kat..- Niestety co do wielkich sieci i marketów- rządzi nimi chec zysku a nie żadne dobro klienta. Był taki czas, że myslałam, że mam manię prze.sladowczą - co jakis produkt zaczynałąm kupować w stacjonarnych sklepach na stałe, to on znikał z asortymentu sklepu Bomi (pod domem nieco). I nie jest tak , że jak jakiś dobry i niedrogi produkt im ładnie schodzi, to oni go częściej i więcej zamówią - wręcz przeciwnie - NIE zamówią go a wycofają, bo on wypłasza klientów na inne droższe produkty. Jak tamtego nie ma - kupują te droższe - ergo zarobią więcej. Tak samo jest w restauracjach, barach itd z piwem, gdzie czasem najlepsze dla klienta nie jest najkorzystniejsze dla właściciela.
Kat...- naprawde myślisz, że do zamówień przez neta trzeba woli i determinacji? Ja zawsze myślałam, że to naleniwsze z możliwych i najprzyjemniejsze z zakupów? Siedzisz, sączysz latte sojowe i klikasz...a jak się robi duże i cięzki np. suchych czy chemii - to jeszcze darmowa przesyłka
Osobiście uwielbiam net i już 2 razy robiłam wegańskie zakupy w necie z czego jestem b. zadowolona (głównie bio jaglanka i mleko w proszku sojo i ryżo, sporo kg), ale planuję więcej, jednak może masz rację, troche na początku trzeba pokombinowac - trzeba po prostu planować to z wyprzedzeniem a o wymaga jednak czasu i nazbieranej kasy...
qetrab - 2013-11-28, 18:59
zou, no ja wszystkie suche produkty to tylko przez neta, wczoraj zrobiłem zapas 5kg migdałów (32zł za kg) i w takiej samej cenie nerkowce, gdzie na targu bym zapłacił minimum 10 zł drożej, do domu przyniosą, nigdzie nie trzeba się ruszać
| Cytat: | | poniekąd na temat: hxxp://wlascicielepolski.pl/ |
No właśnie i dochodzi jeszcze jedna sprawa, jak zaznaczyła olgasza, komu oddajemy swoje pieniądze i gdzie one wędrują, jeżeli zostaną w Polsce to wspomogą polską gospodarkę i rozwój polskich przedsiębiorców...
Kat... - 2013-11-28, 19:50
zou, myślę, że jeśli chodzi o takie rzeczy, których nie było a nagle są i schodzą, to je jednak zatrzymają jak np tofu czy galaretki na pektynie.
| zou napisał/a: |
Kat...- naprawde myślisz, że do zamówień przez neta trzeba woli i determinacji? | trochę tak. I pisząc to nie myślę o do końca o sobie bo ja też kupowałam przez internet. Ale czym innym jest usiąść do komputera i poświęcić czas na zrobienie specjalnych zakupów. No mi żeby wszystko obejrzeć to zajmowało jednak dużo czasu, a czym innym wziąć przy okazji będąc w sklepie jakieś tam rzeczy. Bo przecież kupując nawet większość przez neta jednak po niektóre rzeczy się fatygujesz do sklepu zwykłego prawda?
I nie zapominaj, że wśród starszych pokoleń jest dużo osób nietykających komputera, bojących się oszustów internetowych. No mają blokadę, co zrobisz? Moja babcia ledwo komórkę obsługuje a gdyby szła po chleb i karmę dla psa i zobaczyła tanie sojowe to wzięłaby na pewno.
Są jeszcze ludzie z mniejszych miejscowości, gdzie przesyłka jest droższa. Tak pewnie napiszesz o znajdowaniu ludzie do podziału, nie zawsze są chętni.
No i są też takie okresy w życiu człowieka (tak, mówię pierwszych latach macierzyństwa), w których pada się wieczorem na twarz i jedyne o czym człowiek marzy to się przespać a nie gotować na następny dzień do przedszkola inie ma się siły/czasu na to żeby wygospodarować godzinę na siedzenie w sklepie skoro można to kupić przy okazji już będąc w sklepie i tak te półki mijając.
Albo marzy się o zrobieniu zamówienia a dziecko się budzi co chwilę, może inni potrafią, ja tak nie umiem podejmować decyzji.
Wiesz to nie tak, że ja siedzę i marudzę, że się nie da, przecież się da. To forum jest na to żywym przykładem. Ja się dołączyłam do dyskusji tylko żeby zaznaczyć, że nie wszyscy weganie tacy są i tak myślą. Ja się zaopatruję w zwykłych sklepach, drogeriach (Rossmann górą!), od święta na bazarze jak akurat na jakiś sensowny trafię. Jem cukier, piję alkohol, maluję się. Mogłabym więcej, mogłabym bardziej, zawsze można. Ale uwierz mi, jeśli chodzi o promowanie weganizmu wśród otoczenia zdecydowanie lepiej mi to idzie żyjąc tak jak żyję teraz, niż tak jak żyłam wcześniej.
Moja nowa rodzina, panie w nowym przedszkolu, właściwie każda napotkana osoba jak ten temat wypłynie (ja sama z siebie nie zaczynam takich rozmów) zawsze jest zaskoczona i powtarza, ze myślała, że to takie trudne, że trzeba jakieś egzotyczne, dziwne, wymyślne, drogie składniki kupować czy myć się szarym mydłem a tu takie możliwości. Widzą, że żyjemy normalnie, nie jesteśmy ascetami, trochę inaczej ale tak spoko. To nie jest takie dalekie od ich życia. No bo jakże przepyszny amarantus , glony nori, agar, seitan czy mąka z tapioki to już nie bardzo.
Ja Ciebie rozumiem, mówię tylko, że każdy w swoich wyborach jednak kieruje się czymś innym. Dla każdego inne rzeczy będą łatwe a inne trudne.
Fatty - 2013-11-28, 19:51
Ja nigdy się w spożywkę nie zaopatrywałam netowo - czasami mam ochotę ale boję się kosztów Oraz tego, że ja z tych co zeżrą ile będą mieli, podejrzewam, że kilogramowy zapas czegos tam nie wytrwałby długo, bo myślałabym maniakalnie, że coś tam mam i że trzeba to zjeść.
Obecnie ok 300 zł na jedzonko mi idzie, spora część z tego, na banany bo ja żrę je nałogowo.
W co najczęściej zaopatrujecie się wegańsko-internetowo? oprócz nerkowców?
zou - 2013-11-28, 20:31
Kat - Dzięki za wyczerpująca odpowiedź. No tak masz rację, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...Byłoby fajnie, jakby i Twoja Babcia mogła być samodzielna w sensie polegać na sklepie i mieć towar, którego potrzebuje. Szkoda, że tak jeszcze nie jest, ale może to się zmieni. Może będzie np. jak w Anglii w Tesco- całe lodówy i szafy, az oczy wariuja taki wybór wegańskich gotowców, nie zdrowych, ale wegańskich, zwykłego garmażu....
Ja zdecydowanie jestem z typu "chomików" i kocham mieć spiżarnię jak w programie "domowy kucharz"... I tygodniami nanoszę zapasy tych cięzkich rzeczy, aby potem własnie nie mieć paniki. Gdy byłam jedna sama - to wyglądało to zupełnie inaczej, więc rozumiem Ciebie, że można naprawdę nie mieć tej chwili, aby się zatrzymać i zamówić np. netowo.
Ale też z czasem można kupowac w tych samych sklepach, sa koszyki na zalogowaniu co się brało poprzednio regularnie, i z czasem to jest to samo co wysłac kogoś z rodziny do sklepu niech szuka po półkach tego co napisaliśmy na kartce. A tak to klik to samo, tylko ilośc sztuk się zmienia. Bo na weganiźmie dla mnie pomału cudownie banalnym, jesli chodzi o zakupy własnie na tych produktach nieprzetworzonych, tej podstawie wyżywienia - to w kółko to samo- soczewica, ciecierzyca, fasola, ryże, kasza taka, kasza siaka, sezam, siemię, mleko i jeszcze parę typowych codziennych suchych składników i klik. I z głowy dżwiganie wielkie. A czasem jakieś nori stacjonarnie czemu nie Ale też niecierpię epatowania dziwnością i niezrozumiałością weganizmu. Sporo jednak teraz histrioników Choć dla młodości mam serce. Taki paradoks, bo to przecież taka prosta u podstaw i założeń, dieta.
Co do promocji weganizmu - jasne, zgadzam się. I o wiele więcej kompromisów, wobec innych.
Jedyna szajba moja to Vitek na razie ale to... nieuleczalne...♥ Ale do weganizmu on niepotrzebny. Ale z nim tak zaje...ście fajniej I szybciej. I łatwiej.
qetrab - 2013-11-28, 20:59
Po prostu najlepiej jest jak część ludzi zapatruje się w lokalnych sklepach, część w supermarketach, a część w internecie, tym sposobem promując weganizm i wegetarianizm wszędzie gdzie się da
a jakby ktoś był zainteresowany to tu jest sklep internetowy gdzie znalazłem najtańsze kasze/strączki/pestki i orzechy
hxxp://www.badapak.pl/
Oczywiście najlepiej wychodzi kupując worki 5kg (ja lubię mieć zapasy więc dla mnie jest super )
dla przykładu migdały i nerkowce 32/kg
pestki dyni 15/kg
słonecznika 6/kg
soczewica czerwona 7/kg
przy kupnie worków 5kg
nie, nie dostaję od nich prowizji Po prostu jest to najlepsza oferta jaką znalazłem w necie i może komuś się przyda
frjals - 2013-11-28, 21:16
A czemu Yves Rocher jest nie ok?
strzyga - 2013-11-28, 21:28
Maple Leaf, Twój punkt widzenia jest mi bliski. Też chętnie zaopatruję się u lokalnych, małych sprzedawców, wszelkie Biedrony i inne supermarkety staram się omijac szerokim łukiem.
katka3 - 2013-11-28, 21:48
| frjals napisał/a: | | A czemu Yves Rocher jest nie ok? |
Bo wszedł na rynek chiński, a w chinach testy na zwierzętach są obowiązkowe. przedstawicieli YR wielokrotnie proszono o ustosunkowanie się do pogłosek o testowaniu, ale odpowiedzi żadnej konkretnej nie otrzymano:(
frjals - 2013-11-28, 21:55
katka3, aaa, to takie buty... . Mają dobre szampony, właściwie tylko to kupuję.
Alispo - 2013-11-28, 22:25
| katka3 napisał/a: | | frjals napisał/a: | | A czemu Yves Rocher jest nie ok? |
Bo wszedł na rynek chiński, a w chinach testy na zwierzętach są obowiązkowe. przedstawicieli YR wielokrotnie proszono o ustosunkowanie się do pogłosek o testowaniu, ale odpowiedzi żadnej konkretnej nie otrzymano:( |
To akurat nieprawda,ze sie do tego nie odnosza.Odnoszą się pisząc,że w Chinach taka polityka i ubolewają nad tym,chcieliby cos zmienic,blablabla..no i co z tego..
Kat..-znow sie zgadzam.Dodam,że mimo to,że kupuję głównie przez neta-na roznych stronach=albo online w markecie(ostatnio zaczelam przez wzgląd na wczesniej opisany mainstream),czasem w netowym weganskim sklepie a czasem lokalne eko-warzywa i owoce,tez przez neta.
fila - 2013-11-29, 00:47
Ale ciekawy wąt powstał
U mnie czytanie etykiet zaczęło się przy kuchennym stole, bo tata to zawsze robił, on wszystko czyta, cały czas
Kiedy jadłam mięso, to i tak starałam się o jakieś lokalne wyroby. Teraz, nie jedząc nabiału klienta też straciły lokalne firmy. Ale też, np. producent rafaello ...oraz słodyczy sklepowych.
zou, to mnie zasmuciłaś tym soydreamem. Myślałam, że znalazłam spoko sojowe, niesłodzone, bio i najrozsądniejsze cenowo... O jakim filmie wspominałaś?
quetrab, ale czadowy sklep! Mają polską dynię i słonecznik z Ukrainy!
No właśnie, mnie męczy pochodzenie niektórych produktów i ostatnio mam opory przed kupowaniem bananów ( i tak mnie po nich brzuch boli), nerkowców (ze względu na warunki pracy ludzi, często dzieci przy nich pracujących) i quinoa.
A z tym Rossmanem też mam zagwozdkę, bo często na swoich produktach nie piszą nawet kraju produkcji. Tak samo w Lidlu.
Ale to Kamyk mogłaby opowiedzieć w osobnym wątku
A, i w tym miesiącu robię zestawinie ile kasy idzie na jedzenie, bo koleżanka męża twierdzi, że pewnie dużo kasy wydajemy. Swoją drogą 10% tego idzie pewnie na to mleko- trzeba coś z tym zrobić...
zou - 2013-11-29, 08:26
Fila - wiesz, teraz nie mogę znaleźć żródła tej informacji, nie wiem czy firma-marka została sprzedana czy jest powiązana z monsanto, albo ja coś źle pamiętam...Lub to było w filmie...Lecz pamiętam, ze wtedy oglądałam dużo filmów o monsanto, i zapadło mi w pamięć, bo tak mnie to zbulwersowało, ze zapamiętałam aby tego akurat nie kupić, chociaż własnie wszedł do Polski, ale teraz nie mogę znaleźć tego źródła, mógł to być film, (albo mi się coś pomieszało.) Także może kupuj, ja będe szukać, a jak sie upewnimy i znajdę źródło tej informacji, to wtedy napisze, a Ty zdecydujesz ok...?
Dobra, juz CHYBA kumam o co chodziło - ale tz z ostrożnościa to piszę, - bo jak mówię, nie pamiętam w którym filmie to było czy w Świat wg Monsanto, czy w Earthlings czy w innym na kanale Planette TV (czasem w nocy coś natrafię, a potem nie pamiętam tytułu, bo od środka oglądałam)
Chodzi o to, ze w tym raporcie na temat pochodzenia soi z której robi się niby bio produkty zawarte sa odpowiedzi i certyfikaty od prodycentów i marek bio i niby bio
hxxp://www.naturalnews.com/026294_Silk_soy_milk.html
tam na dole jest info, że
Westsoy / SoyDream (both owned by Hain Celestial Group) - Refused to share sourcing information.
Firma Hain Celestial Group - odmówiła podania pochodzenia swojej soi, w tym raporcie mozna wyczytać, ze niektóre firmy podają otwarcie, że biorą soję z Chin, itd.
No więc nie podają skąd biorą, a ja przypominam sobie, że w tym filmie było, że ona jest brana lub powiązana z Monsanto. Nie wiem czy jest gmo czy non gmo, ale wiem, przeżyłam bulwersację piatego stopnia, że tak to zapamietałam, żeby nie kupić.
Jak znajdę to napisze. Swoją drogą teraz byłam drugi raz w zyciu na stronoe monsanto usa, i nie wiem czym z nimi walczyc - dizajn eko, wszystkie niemal słowa typu "naturalny" z "z ziemi" "zielony" " źródło zdrowia" popatentowane jako marki...Niedługo prawdziwi producenci zdrowej żywnosci będa musieli nazywac swoje marki " czupakabra "R "albo "dont eat this"R bo wszystko co jest "bio, eko, earth, green, source" będzie słownie opatentowanym pewnym 100% syfem....
A koncern Hain Celestial, oczywiście na zewnatrz popiera przejrzystość non gmo, głosuje niby za nią w Kongresie, ale do raportów odmówił podania nawet źródeł pochodzenia swojej soi!
Alispo - 2013-11-29, 09:45
| fila napisał/a: | | No właśnie, mnie męczy pochodzenie niektórych produktów i ostatnio mam opory przed kupowaniem bananów ( i tak mnie po nich brzuch boli), nerkowców (ze względu na warunki pracy ludzi, często dzieci przy nich pracujących) i quinoa |
No z tym jest kiepsko,ja wlasciwie przestalam kupowac ale tym samym w duzej mierze powyzsze jesc,bo tylko czasem mam ochote wydac duzo kasy na bio i fairtrade odpowiedniki,roznice sa ogromne..no ale to tez nie sa niezbedne produkty.
MartaJS - 2013-11-29, 10:11
Akurat mojemu przejściu na wege nie towarzyszyła jakaś wielka zmiana, bo miałam wtedy 16 lat i jednak większość zakupów wciąż robili rodzice. No i nie było też wtedy specjalnego wyboru, żadnych bio czy organic, nic z tych rzeczy, była radość jak się upolowało pasztet sojowy polgrunt, taki w okrągłej metalowej puszce. Ale w międzyczasie powoli, stopniowo wszystko się zmieniało.
W tym momencie myślę sobie, że kupowanie daje satysfakcję, wykorzystują to oczywiście producenci, ale jeszcze większy fun daje powstrzymywanie się od kupowania. Chodzę po sklepie i coraz więcej półek jest dla mnie jakby "wygaszonych", nie dotyczą mnie, nie zachodzę tam nawet. Przede wszystkim dotyczy to tzw. chemii gospodarczej i kosmetyków, ale dużej części żarcia też.
fila - 2013-11-29, 12:02
| MartaJS napisał/a: |
W tym momencie myślę sobie, że kupowanie daje satysfakcję, wykorzystują to oczywiście producenci, ale jeszcze większy fun daje powstrzymywanie się od kupowania. Chodzę po sklepie i coraz więcej półek jest dla mnie jakby "wygaszonych", nie dotyczą mnie, nie zachodzę tam nawet. Przede wszystkim dotyczy to tzw. chemii gospodarczej i kosmetyków, ale dużej części żarcia też. | Mam tak samo. Czuję się z tym wolna . Choć lubię kupować fajne jedzenie
zou, popatrzzyłam na karton, produkowane we Włoszech. Soja też certyfikowana z Italii, więc mam nadzieję, że nie kantują: hxxp://www.alinor.it/ Może tylko markę soydream mają...
bojster - 2013-11-29, 12:42
| MartaJS napisał/a: | | W tym momencie myślę sobie, że kupowanie daje satysfakcję, wykorzystują to oczywiście producenci, ale jeszcze większy fun daje powstrzymywanie się od kupowania. Chodzę po sklepie i coraz więcej półek jest dla mnie jakby "wygaszonych", nie dotyczą mnie, nie zachodzę tam nawet. Przede wszystkim dotyczy to tzw. chemii gospodarczej i kosmetyków, ale dużej części żarcia też. |
Potwierdzam, bardzo fajnie jest pójść do super/hipermarketu, przejść między wszystkimi półkami i wyjść tylko z paroma niezbędnymi produktami, bez żadnych słodyczy, przekąsek i innych pierdół. Szczególnie fajnie jest przejść się między półkami z ciastkami i czekoladą, a nic nie kupić. Czasem tylko w domu potem trochę żal.
Sylwia8 - 2013-11-29, 14:06
Zwłaszcza Milki...
Agnieszka - 2013-11-29, 14:28
Jak zaczynałam przygodę z wege podobnie jak Kofi niewiele było w sklepach. Generalnie czytam składy, słodycze mnie nie kuszą. Zakupy robię różnie i w markecie bywają ale idę po to co mi potrzebne i tyle. Lokalne sklepy popieram w zdrowej mam układ, że i tak coś trafia z mojego ulubionego sklepu gdy nie mam współtowarzyszy zamówienia (koleś zamawia dla mnie a inne rzeczy i tak kupię u niego). Bardzo lubię bazarki i choć zmieniam miejsca zamieszkania też mogę się dogadać np. na ogórki do przetworów z dobrego źródła (nie własnych obecnie).
bojster - 2013-11-29, 14:46
| Sylwia8 napisał/a: | Zwłaszcza Milki... |
Że Milki to oczywiste, ale jestem z siebie dumny jak przejdę przez sklep i nie nakupię jakiegoś wegańskiego junkfoodu.
Agnieszka - 2013-11-29, 16:51
Sylwia8: sklepy netowe lubię i robię zakupy zwłaszcza wyjazdowo bo zamawiam na miejsce wypoczynku/ obytu (lubię to co daleko od zgiełku) i nie muszę się zastanawiać czy mam prowiant w zapasie i nie taszczę go więc mogę poświęcić czas na lenistwo lub zwiedzanie okolic zamiast sklepów. Zależnie gdzie jestem dla mnie rozwiązanie stanowi wariant: paczka na mnie czeka albo dolatuje dnia następnego a tu często potrzebny bezpośredni i szybki kontakt ze sprzedawcą, który jest elastyczny (nie zawsze mam dostęp do netu, czasem czegoś zabraknie na stanie więc na gębę zmiana zamówienia itd).
kofi - 2013-11-29, 18:14
Mnie to zawsze dziwi, że ludzie kupują tyle niepotrzebnych rzeczy - w markecie, jak widzę co przede mną wykładają - milion jogurtów, batoników, czipsów, sosów i smarowidełek do chleba po 30 g, góra tego, ale do jedzenia - tak żeby obiad ugotować, to prawie nic. No, trochę takich mrożonych zapiekanek, albo jakieś kiełbasy w folii. Kurczę i to wszystko strasznie dużo kosztuje. Chyba jestem uboga, bo dziwi mnie to, że nie żałują pieniędzy na takie rzeczy.
No, ale jak Daniel był mały to też sporo jakichś gówien kupowałam, więc dziwię się również sobie z tamtego okresu.
Wracając do supermarketów - te karty lojalnościowe tesco - wg mnie ok - teraz przysyłają mi zniżki na te rzeczy, które rzeczywiście kupuję - ostatnio dostałam na awocado, brokuła, mąkę razową i nie pamiętam, ale raczej wykorzystam. Nie przysyłają mi na kiełbasę i czipsy. Kupuję tam, bo mam w drodze do domu i rzeczywiście tanie.
Lokalny warzywniak koło mojej pracy - od 20 lat tam kupuję, teraz zmienił właściciela, ma warzywa porządne i świeże, zwykle droższe, ale jak poproszę żeby panie mi coś przygotowały, odłożyły, wybrały, to mogę na nie liczyć. Miło. Jeszcze nie miałabym nic przeciwko jakiejś porządnej piekarni, bo nie zawsze mam czas/ochotę na pieczenie chleba, ale porządny jest strasznie drogi, a tańszy - paskudny.
A propos - kupujecie gdzieś mąki w większych opakowaniach? Tak po 5 - 10 kg, nie większych. Nie eko - takie zwykłę razowe i nierazowe.
żuk - 2013-11-29, 20:32
kofi, ja kupuję mąkę po 2,5 kg od Pana Młynarza typ 1850 graham a wszystko na niej się udaje jak na białej (ale zakwas/chlebek też, więc chyba nie ściema)
qetrab - 2013-11-29, 20:51
ja kupuję mąki w dużych opakowaniach, wychodzi około 2,50 za kilogram a więc dla mnie spora oszczędność bo mąki dużo zużywam:)
go. - 2013-11-29, 20:55
qetrab, jak dużych?
qetrab - 2013-11-29, 21:50
5kg, ale kupuję od razu sześć takich:D
Sylwia8 - 2013-11-29, 22:00
I GDZIE TY TO TRZYMASZ?? Pod wszystkimi łóżkami??
qetrab - 2013-11-29, 22:05
mam w salonie szafę 3 drzwiową z samymi półkami, taki mój mały magazyn:D
1 półka mieści właśnie takie 30kg mąki, a półek jest w sumie 15:D
margrete - 2013-11-29, 22:54
| qetrab napisał/a: | mam w salonie szafę 3 drzwiową z samymi półkami, taki mój mały magazyn:D
1 półka mieści właśnie takie 30kg mąki, a półek jest w sumie 15:D |
O mamo Mistrz!
Zazdroszczę, bo ja na swoich 34m2 musiałabym to chyba pod sufit podwieszać.
Poza tym, po wielu historiach z wyrzucaniem całej paczki mąki/kaszy/siemienia przyatakowanej przez mole obawiam się kupowania, szczególnie mąk, na zapas...
qetrab - ta kuchenna plaga nie atakuje Twoich zapasów?
fila - 2013-11-30, 00:31
No i mi przypomnieliście, że miałam do wujka Popcorna zgłosić się po mąki
qetrab - 2013-11-30, 01:07
margrete, mi do pracy jak przychodzą majonezy i inne sosy to są w takich plastikowych wiaderkach 3, 5 i 10kg, ja te wiaderka zbieram i wszystko trzymam w tych wiadrach, kiedyś na początku jak ''luzem'' leżało to się jeden mól przypałętał, ale teraz już problemu nie ma
Alispo - 2013-12-01, 14:41
namieszam ciekawostką o testujących koncernach
Oto korporacje prawdopodobnie najsilniej lobbujące za wprowadzaniem alternatyw do testów na zwierzętach(chociaż same testują)
hxxps://www.cosmeticseurope.eu/about-cosmetics-europe/cosmetics-europe-membership/active-corporate-members.html
hxxps://www.cosmeticseurope.eu/about-cosmetics-europe/cosmetics-europe-membership/supporting-corporate-members.html
Zeby bylo jasne ,nie uwazam,ze bojkot ww.nie ma sensu,ale chcialam zauwazyc,ze sam bojkot konsumencki nie jest kluczowy,kluczowa bywa wspolpraca w danej sprawie i nacisk spoleczny wyrazany tez inaczej niz "głosowanie portfelem".
zou - 2013-12-03, 08:14
Zamieszczam link z bloga Potomek kontra obiad i Damy radę
Jest to książeczka do wydrukowania z spisem wegańskich/wegetariańskich e-dodatków do żywności.
hxxp://s.myspot.pl/damy-rade/e-dodatki.pdf
ps. Dzięki Autorce za włożoną pracę!
qetrab - 2013-12-03, 11:51
super!, Dzięki
zou - 2013-12-16, 00:30
Ja zaprzestałam używania soi niesfermentowanej.
Niedawno jeszcze chciałam nawet kupić automat do mleka sojowego, które trzeba zagotowywać - ale już nie kupię
A inne mleka robie w blenderze.
Nie wiem co Wy zadecydujecie po lekturze, ale wk..rw mnie bierze na kolejne lobby z USA...I znów wciskają ludziom kit...tym razem o soi...
Małe ilości to rozumiem, ale żywienie się tym po 40-50 g dziennie w formie niesfermentowanej, to zdaje się być masakra....
hxxp://wolnemedia.net/zdrowie/produkty-sojowe-obietnice-i-zagrozenia/
qetrab - 2013-12-16, 09:30
no, my jemy soję, może raz czy dwa na miesiąc
go. - 2013-12-16, 10:00
| qetrab napisał/a: | | no, my jemy soję, może raz czy dwa na miesiąc |
ja częściej, jako mleko do kawy jak migdałów nie ma,
jako tekturkową-kostkę do gulaszy, i tofu wędzone do sałatek czasem
I tak dużo to lepsze niż tysiąc innych bardziej "standardowych" rzeczy
Alispo - 2013-12-16, 10:41
| zou napisał/a: | | Nie wiem co Wy zadecydujecie po lekturze |
Mam nadzieje,ze wiekszosc omija takie spiskowe portale..
zou - 2013-12-16, 11:08
To nie spisek, w artykule jest info - tofu fermentowane jest ok. Niefermentowane - ma więcej substancji kłopotliwych do strawienia lub szkodzących w nadmiarze organizmowi. W szczególności takiemu, ktory ma problemy np. z niedoczynnością tarczycy albo przy celiaklii - problemy z wchłanialnością np. wapnia i żelaza. Myślę,że warto najpierw przeczytać artykuł i przypisy (m.im Campbella) a wtedy nie oceniać "artykułu po portalu".
Myslenie nie boli aż tak, by wszystko wrzucać do jednego kosza na śmieci bez czytania, chociaż artykuł jest długi, rozumiem...Nie zaszkodzi nam szklanka mleka sojowego, ale mowa jest o wielkim przemyśle USA, który także z soi wyjmuje nie-całkości pokarmowe, i w formie niesfermentowanej oraz w ilości po ok 40 -50 g dziennie uznaje za produkt "żyłę złota" w nowym nurcie "helth" junk foodu...
Tak jak powyżej napisali Forumowicze - my nie jemy soi w takich ilościach (40-50g codziennie). Ale Ameryka to inny Konsument.
Alispo - 2013-12-16, 11:20
"powtorka z azbestu" i "pigulki antykoncepcyjne dla dzieci"-to mowi wiele.Soja ma swoje plusy i minusy jak kazdy inny produkt,ale tworzenie wokol tego sojowej paranoi czy, jak piszesz,masakry jest slabe.
moritura - 2013-12-16, 11:38
To wracając do tematu
Jako weganka przestałam kupować:
1) serki do chleba (Almette, Hochlandy w plasterkach i in.)
2) jogurty owocowe
3) mleko krowie (głównie do kawy)
4) smarowidła czekoladowe
Wegetarianizm nie zmienił moich nawyków zakupowych, bo miałam 14 lat i zakupami zajmował się kto inny.
W ciągu ostatniego roku całkowicie zrezygnowałam też z kawy rozpuszczalnej (na rzecz świeżo mielonej, fair-trade w miarę możliwości), prawie całkowicie z gotowych smarowideł do chleba (czasem się zdarzy jeszcze pasztet promaviki, jak nie ma czasu na nic innego, a ostatnio próbowałam też smalczyku).
Niestety chipsy wciąż się zdarzają, ech... Podobnie soki w kartonach.
zou - 2013-12-16, 11:42
No tak, to są slogany. Kto umie myśleć, ten przecież doczyta...
Przeciw wprowadzeniu lobbowania na rzecz produktów z niesfermentowanej soi mogą być zarówno - przemysł mięsny, mleczarski w USA, jak i ludzie, którzy mogą te skałdniki (jak białko, z którego soja słynie z pełnym łańcuchem amino)) wyciągnąć z czegoś innego, nie można się przestawiać tak jak to proponuje to lobby - soja niesfermentowana w formie tofu, mleka, burgerów, deserków - zamiast mięsa i nabiału. Niby to jet proste,ale nie jest dobre dla zdrowia. Pewnie będą przeciwnicy powielac te slogany co łatwo wpadną w pamięć...i Beda powtarzane (zreszta już były np. w programie Wiem Co Jem "Soja" K. Bosackiej).
Ale także druga strona - milczenie o wadach niesfermentowanej soi - nie jest przecież dobre.
Może nie zaszkodzi ona szybko zdrowej osobie, ale często przechodzą na wege lub wegan ludzie z powodu zaawansowanych chorób, swoich a czesto co gorsza - dzieci. I często już sa w bardzo trudnej sytuacji kruchego zdrowia i równowagi w organiźmie. Takim osobom przyda się wiedza, że można być wege z ograniczeniami co do soi nieprzefermentowanej.
Że powinna brać takie jak tempeh a nie takie jak tofu. Albo tofu jeszcze przerobić np. baktriami jogurtowymi, na serek...
Rozumiem, zeby ludzi nie zniechęcać do wege, a slogany trzeba demaskować i wytłumaczyć, czemu sa populizmem...a co jest w nich sensowne, tyle, że wyolbrzymione.
Ciekawe czy Ty byś się Alispo zastosowała sama do Amerykańskich zaleceń co do soi? Albo swoim dzieciom, którym zdiagnozowano bezkosmkowe jelita na biopsji, dawała ją w takich ilościach, jak oni proponują za zdrowe i nieszkodliwe, i to w cenach przewyższajacych setki razy wartość produktu...W nadziei, ze da dziecku zdrowe białko i poprawi wchłanialność, tak cennych skłądników, jak kazdy przemycony listek pietruszki u dziecka, które ma same obostrzenia...?
No własnie Alispo- a Ty ile soi niesfermentowanej spożywasz dzinnie? Te 40g? Od ilu lat?
Dodam, że w litrze mleka z biedry (które nie mal codziennie wciąga moja siostra w szkole) jest tylko około 7 g soi! Daleko temu spożyciu do 40-50 gram!
Ale łatwo sobie wyobrazić, ze wegetarianin lub weganin, pije litr mleka sojowego (a mógłby brac ryżowe z Rossmana w tej samej cenie - co z reszta już ja np. robię i kupuje siostrze), wcina 100g tofu w warzywach, innego dnia zje 2 parówki, kolejnego gulasz z suszu...I znów nastepnego deserki/jogurty sojowe/ sojburgery mrożone, na to wejdzie - bo się tego domagamy przeciez - - cały rynek produktów "garmażeryjnych" typu sery weganskie sojowe...ITD - i łatwo wejść w przyzwyczajenie, że z 7g zrobi się te 30-40 gramów dziennie.
A przeciez to nie jest konieczne dla zdrowego weganizmu, o wegetarianiźmie nie wspomnę...
Można zjeść inne rzeczy. Też dobre dla przyrody i zwierząt. Sa pasztety jaglane, sery bezsojowe, mleka roślinne - owsiane, ryżowe, migdaowe, parówki mozna zrobić sobie z fasoli i agaru...albo takie kupić.
A soję kupować w postaci pysznego tempehu. Lub jeść sporadycznie- 1-2 razy w tygodniu i nie przekraczać tych norm, które pwoodują problemy zdrowotne...lub nie pomoga osobom o pewnych typach dolegliwości (tarczyca niedoczynnośc, celiaklia w zaawansowanym stadium zaniku kosmek).
Moim zdaniem wiedza pozwala chociaż w minimum naszych mocy sterować rynkiem, także wielkich koncernów. I weganie też powinni rozmawiać o tym nawet na forum. A jak nie chcecie tutaj (jak napisałą Alispo gdzie indziej) takich artykułów to OK. Mam bloga i więcej nie będę wsadzać tu kija w mrowisko. Tylko poprosze wtedy,jak można - niech się Moderator wypowie, bo nie chcę kisić atmosfery na Forum. Ja uważam, że nie trzeba myśleć za innych wegan i wegetarian. Myślę że trzeba dyskutować na argumenty. I troche uwierzyc w ludzi, że ich optymizm nie wygaśnie, jesli się dowiedzą, żę soja nie będzie ich prostym "hallelujah"! Przynajmniej ja należę do takich typów osób, że mnie wkurzają te stopniowane weganskie prawdy. "Na razie nie mówimy za wiele bo się zniechecą ludzie". Mnie to odrzuca., bo ja sama nie chce być traktowana w ten sposób. Wiem, ze pewnie "społeczenstwo" woli ten inny matrix i chce miłych i odpowiednio łatwych rozwiązań. Ale jak się przekona, ze te rozwiązania nie sa cudownym remedium wszystko, to odwróci się ze zwiększoną agresją przezciw samej idei. Trzeba brać pod uwagę, ze takich ludzi jest mniej ale też są.
Kat... - 2013-12-16, 13:25
| zou napisał/a: | A przeciez to nie jest konieczne dla zdrowego weganizmu, o wegetarianiźmie nie wspomnę...
Można zjeść inne rzeczy. Też dobre dla przyrody i zwierząt. Sa pasztety jaglane, sery bezsojowe, mleka roślinne - owsiane, ryżowe, migdaowe, parówki mozna zrobić sobie z fasoli i agaru...albo takie kupić. | i o to się chyba cała rzecz rozbija. To są rzeczy, które można sobie zrobić ja się ma chęć i umiejętności (nie wyobrażam sobie człowieka, który pierwszy raz sobie gotuje i robi parówki z fasoli i agaru) i czas. Niby dla chcącego nic trudnego ale to nie zawsze tak wygląda. Zarówno wśród ludzi jedzących mięso jak i wegan są tacy, którzy wrzucają w siebie na szybko przetworzony junk food wiedząc, że jest niezdrowy, jak i tacy, którzy starannie wybierają składniki i poświęcają czas na przygotowanie jedzenia w domu od postaw. Na prawdę nie wszyscy weganie wybrali taki sposób jedzenia ze względu na zdrowie. Dla wielu wystarczy, że nie cierpi żadne zwierze i jest ok. Inni mogą mieć ograniczony dostęp do np tempehu. Myślę, że nie jest to stopniowanie wegańskiej prawdy, bo jak świetnie widać na forum każdy w obrębie swojego wegetarianizmy czy weganizmu postępuje inaczej, z innych przyczyn. To nie jest jakaś jednorodna grupa. Zdrowie jest ważne, z tym się zgadzam- ale każdy trochę inaczej to zdrowie pojmuje.
zou - 2013-12-16, 13:50
Kat zgadzam się. Ale z powodu nachalnej promocji tylko zalet soi i tofu w naszym środowisku wegan i wegetarian, jako produktu prozdrowotnego - ja sama poleciłam ją osobie z chorą niedoczynna tarczyca i jej dziecku ze zdiagnozowanymi powikłaniami celiaklii!!! Chorobami skóry, podejrzeniami o astmę, nieprzerwanym kaszlem itd. Gdzie liczy się każdy kęs zielonego, czy wapnia...aby dotlenić, odkwasić itd...Ale tez potrzebuje białka, a może to rzucenie się na sojowe niesfermetowane może powodować dalsze trwanie niedoborów i wycofanie sie z wege w ogóle i powrót do nabiału. A to dalej atopowość i koło się zamyka.
Dziewczyna ostawiła dzięki temu Forum także nabiał, wbrew durnym lekarzom, dziecku sie poprawia, ale martwiła się o białko. Dopiero takie artykuły jak ten, mnie uświadamiają że sojowe białko nie jest remedium dla każdego. Nie w ilościach które potem "jedzą" ludziea proporcja się zwieksza.
A przeciez na forum wpdają tez osoby poszukujące szans na uratowanie zdrowia swoich bliskich. Nie można promować jednego, kosztem moderowania drugiego.
Poza tym jak juz ktoś się uczy czegos nowego, to znów się go "naucza" jakichś szkodlwych nawyków, tzn. pchania soi gdzie się da - bo tak łatwiej. A potem znowu trzeba będzie to "odkręcać"...I znów mówić, że owszem, tak, ale jednek nie.
Jak mówię, ja nie jestem przeciw wegan junk foodom, sama je kupowałam - ale teraz nie jestem bezkrytyczna i kupuję mniej i czasem cos innego.
I znów jest pytanie do Firm produkujących jedzenie...Owszem nie sypnie agaru do fasoli poczatkujący. Aczkolwiek, to my tak myślimy- może by sypnął, i jeszcze sypnął nawet kaszy czy ryżu - wystarczyłoby tak samo promowac to, jak co innego. Tylko, że do tego trzeba by miec tego giga-koncerna ryżowego, albo agarowego, albo jakiegos giga producenta fasoli. A Takich nie ma. Gigantem natomiast jest produkcja jednego składnika- soi, może łączyć i łączy - producentów w wielkie lobba. Ale sama soja tez nie rozwiąże problemu - nadal ludzie będą chorować. Potem kupować suplementy, a na koniec się okaże że winna jest dieta wege i soja - bo rozumiem, że tego czarnego pi aru się boi Alispo - takich populistycznych haseł jak w tym artykule. ...Ale jak Amerykanie będa się zapasać soją jak teraz tkankami zwierząt, to ich sprawa.
Można i tak, ale mnie żal jest ludzi...też. Bo to ludzie decyduja o losie zwierząt. A jak sie okaże że to co maiło byc ich "zbawieniem" ich "ratunkiem" i do tego"pomaganiem światu"- że to jest przegiete promocyjnie i nie spełni oczekiwań, to co- myślicie, że ludzie zrobia pokornie kroczek dalej? I zrezygnują z soi w dużej mierze? Nie- bo jak im się naobiecuje i nie dotrzyma słowa, to się w..wią, i wróca do dmagania się mięsa i uboju ze zdwojoną siłą. No i nie kumam czemu o tym nie rozmawiać, jak już ktoś otworzył kolejnego "matrixa"...tym razem sojoeldorado...Tez sie okazuje nie takie "rado" ... Nie wiem, ja tylko chciałam pogadać czy kupujecie czy nie i dlaczego na weganiźmie, tak a nie inaczej robimy....
jagodzianka - 2013-12-16, 22:49
zou, w sumie nie wiem czym tu się tak bulwersować. Myślę, że jakieś sztuczne budowanie pr wegetarianizmu to w ogóle paranoja, jak ktoś chce to będzie, jak nie to nie- trudno. Bądźmy po prostu sobą, mówmy co myślmy.
Szczerze, to byłam pewna, że ten artykuł już gdzieś był wrzucany na to forum. Ja go w każdym razie kiedyś czytałam, nie bardzo podobał mi się sposób w jaki jest napisany, nie sugerowałam się portalem bo go nie znałam i w sumie unikałam przez jakiś czas soi, ale bez spiny. Niestety uwielbiam tofu, a tempeh jest dość drogi. Mleko sojowe czasem zdarzy mi się kupić. Tekturek i pasztetów nie tykam i jakoś nie jest mi żal. Jeszcze sos sojowy i miso muszę mieć zawsze w lodówie. No tak i jogurty.
Zdrowe żywienie polega na różnorodności i żaden pokarm nie będzie zbawieniem ani ratunkiem, nawet kasza jaglana.
qetrab - 2013-12-16, 23:24
mały offtop:
| Cytat: | | żaden pokarm nie będzie zbawieniem ani ratunkiem |
moja teściowa akurat tak uważa o chlebie
można nie jeść mięsa, ryb (bo ryby to nie mięso, więc zaznaczam osobno), serów, cukru, mleka nie pić, ale chleb ?
bez chleba się umiera
co z tego, że biały, chleb jest najważniejszy w żywieniu
zou - 2013-12-16, 23:27
Właśnie o to mi chodziło, żeby było rożnorodnie - i na talerzu i w rozmowie. I aby nie wykluczać, nie wykasowywać tematów - to mnie skonsternowało, taka sugestia, ze jak się wrzuci taki temat, to czas albo go wymoderować albo "spadać" z tego forum... Przywykłam tu przez parę lat do tego, że się rozmawia i nie ma tabu...
Zgadzam się z Tobą jagodzianka, nie ma cudownych opcji jak się przegina.
Po prostu dawniej chciałąm popróbować wszystkiego co jest "wege", niemal kolekcjonersko a teraz nie czuję potrzeby ponawiania pewnych zakupów także typowo wege. A jaglaną poznałam dopiero od miesiąca - jest moim zimowym odkryciem na zimowe śniadania, i spody do ciasta, no i jest bezglutenowa, a w ciągu dnia jem co innego, ale ona mnie najbardziej cieszy, bo świetnie się czuję do popołudnia na niej - może stąd ciągle o niej piszę na blożku , bo tez tak ładnie wygląda zawsze w szejku czy kremie. Ale fakt - może czas popróbować z ryżu...?
Ja też lubię sos sojowy i miso- i też z nich nie zrezygnuję. A tempeh jadłam pierwszy raz przedwczoraj, smaczny był. Ale jako dodatek. Tekturek, tak jak Ty też stopniowo zaprzestałam niemal do zera...bo mi/nam już nie smakują. I nowych nie kupuje...
fila - 2013-12-16, 23:59
| jagodzianka napisał/a: | | i żaden pokarm nie będzie zbawieniem ani ratunkiem, nawet kasza jaglana. | Ostatnio diancia przytaczała znajomych, którzy żartowali, żeby sobie na katar, do nosa aplikować
zlotooka - 2013-12-17, 09:33
Mój koszyk zakupowy nie zmienił się z dnia na dzień, przez naście lat mojego bycia wege przeszłam z typowej polskiej diety minus mięso (czyt. pierogi, słodkie naleśniki, mnóstwo rzeczy z serem itp) do diety prawie wegan (tzn we własnej kuchni prawie wyłącznie wegan, poza domem... różnie). Więc z mojej listy zakupów różne produkty znikały powoli.
Teraz jak idę do Biedronki, to mogłyby dla mnie nie istnieć półki z:
- mięsem oczywiście (na szczęście mój mąż też tam nie zagląda, jest za to rybożercą )
- rybami
- słodyczami (no, od wielkiego dzwonu kupię czekoladę)
- chipsami
- wszelkimi gotowcami typu coś w słoiku albo gotowe danie w paczce
- pieczywem (piekę sama - ze sklepowych czasem jem bułki + tostowy)
- do nabiału czasem zaglądam, mąż regularnie używa maślanki i serków, ja czasami jogurt nat bez żelatyny i twaróg. Ale jogurt z owocami czy serek homo nie pamiętam kiedy kupiłam ostatnio. Tak samo mleko i śmietana - właściwie nie istnieją dla mnie.
Generalnie nasz koszyk jest zawsze wypełniony owocami, warzywami, sokami, wodą + te rybo-nabiały. A, no i jeszcze mleko sojowe bywa oraz musli (prawie bez słodkich płatków).
Czasem patrzę, co tam ludzie wyciągają na taśmę przede mną, z zadziwieniem: 3 cole, 5 paczek szynki czy innych parówek, krojona gąbka chlebowa, i takie tam...
Oprócz tego kupuję dużo ziarenek, pestek, orzechów, strączków, mam całą spiżarnię Generalnie nie jestem typową konsumentką chyba, i gazetki marketowe oraz reklamy nie są adresowane do mnie.
|
|