wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Nasze zdrowie - Macierzyństwo bywa trudne

Karolina - 2008-01-15, 12:23
Temat postu: Macierzyństwo bywa trudne
czy tylko dla mnie?
majaja - 2008-01-15, 12:32

Nie tylko dla ciebie, choć przyznam że spodziewałam się że będzie gorzej, za to trudności organizacyjnych i zawodowych z tym związanych jest więcej niż oczekiwałam.
gosiabebe - 2008-01-15, 12:52

nie tylko dla ciebie ;) tylko ja w przeciweństwie do Majaji myślałam,że będzie łatwiej :P
Karolina - 2008-01-15, 13:08

Wszędzie wizerunki mam i słodkich dzieciaczków, kosumpcja macierzyństwa w lukierowanej, słodkiej otoczce.
Alispo - 2008-01-15, 13:16

kiedys juz mielismy dyskusje na ten temat.to bylo na kropkowcu?chyba sie zaczelo od tekstow Chylińskiej na temat macierzynstwa,a w kazdym razie przewijalo sie to w tamtym temacie.wiadczen w tym temacie nie mam,ale jestem pewna,ze tak jak Karolina pisze- jest taki kult macierznstwa,ze wszystko dla dziecka,ze mamusia musi byc dla niego zawsze usmiechnieta i ze dziecko to sama radosc,zero klopotow.A to kazdy wie,ze nie zawsze jest rozowo.I faktycznie to moze w mamach tylko wzbudzac wyrzuty sumienia,i zachecac do nie do konca przemyslanego macierzynstwa"bo dzieci sa takie slodkie".
pao - 2008-01-15, 13:17

macierzyństwo bywa trudne, to fakt, ale mnie daje taką ilość radości i szczęścia, ze ten trud jest wielokrotnie wynagrodzony. zresztą ja lubię wyzwania zatem te "trudy" na swój sposób mi sie podobają ;)
Alispo - 2008-01-15, 13:18

Karolina napisał/a:

Kasia pisze, ze nie lubi bawić sie z Zuzią, czuje się wyobcowna.

I czuje sie złą mamą..Bezpodstawnie!

taniulka - 2008-01-15, 13:34

Dostałam od mojej mamy książkę. Thomas Gordon "Wychowanie bez porażek". Zaczęłam dopiero , ale już się zakochałam. Wskazuje na to, iz nie jesteśmy my (rodzice) chodzącymi cyborgami tylko ludźmi z uczuciami i zmianami nastrojów i by sobie na to pozwolić bo taka jest nasza ludzka natura.
majaja - 2008-01-15, 13:35

gosiabebe napisał/a:
nie tylko dla ciebie ;) tylko ja w przeciweństwie do Majaji myślałam,że będzie łatwiej :P

Moja najmłodsza siostra na polecenie posprzątania swoich zabawek reagowała 1,5 godzinną histerią, na wszelkie inne polecenia albo nawet sugestie podobnie. Mój brat był wrednym, złośliwym bachorem, który wszystko wiedział najlepiej. Ja mając jakieś 8 - 9 lat miałam obowiązek usypiać ich w weekendy (2 - najmłodszej jeszcze nie było), a ponieważ nie chcieli spać to ich lałam, bo jak się zmęczyli płaczem to zasypiali.
Przy moim rodzeństwie Miron to istny anioł. ewentualnie wszystko jeszcze przede mną.

Za to przyznam, że nie sądziłam, że godzenie pracy zawodowej z macierzyństwem będzie tak skomplikowane. Nie za bardzo też wcześniej rozumiałam, że faktycznie po urodzeniu dziecka moja praca zawodowa będzie mniej pewna, że ciągle będę musiała się tłumaczyć, że mam dziecko itd.

malina - 2008-01-15, 13:39

Cytat:
macierzyństwo bywa trudne, to fakt, ale mnie daje taką ilość radości i szczęścia, ze ten trud jest wielokrotnie wynagrodzony.


U mnie dokładnie tak samo :-) Na szczęscie tych trudnych chwil jest mało,czasem przychodzi znużenie ale mam to szczęscie,że moi rodzice i brat zawsze chętnie zostają z Zuzią,ja w tym czasie moge gdzies wyjsc - nie dopada mnie rutyna.Dziecko daje mi ogromną siłe,potrafie się o wiele lepiej zmobilizować i zorganizować niż kiedyś.
Od 5 msc jestem na kursie w hospicjum,to tez zmieniło moje spojrzenie i podejscie - zdrowe dziecko było dla mnie oczywistą kwestią,teraz jak po zajeciach wracam do domu i patrze na Nią to po prostu jestem szczęsliwa,że jest zdrowa i nic więcej mi nie trzeba.Wiem,że czasem wystarczy chwila by wszystko stracic,dosc napatrzyłam sie tam na prawdziwe tragedie - nie widze sensu,żeby niepotrzebnie sie dołować,szkoda mi na to czasu.

kamma - 2008-01-15, 13:51

Myślę, że to, jak nam jest z macierzyństwem, zależy przede wszystkim od naszych oczekiwań i stopnia ich rozbieżności z rzeczywistością.
Ja miałam mieszane uczucia. Nastawiałam się, że noworodek będzie dużo płakał, że będę non stop zmęczona... A początki były przecudowne! Potem dopiero zaczynają się schody. Dziecko potrzebuje coraz więcej uwagi, jest coraz bardziej absorbujące, a jeśli nie ma się pracy, to można dosłownie zgłupieć.
2-3 miesiące temu mogłam ryczeć w poduszkę, że "na co mi to było". Teraz mam pracę, nieregularną wprawdzie, ale tam odżywam.
Tak, bywa ciężko. Ale mam też wiele skarbów - chwil, w których po prostu frunę wśród chmur z radości i dumy macierzyńskiej.

majaja - 2008-01-15, 14:14

kamma napisał/a:
A początki były przecudowne! Potem dopiero zaczynają się schody. Dziecko potrzebuje coraz więcej uwagi, jest coraz bardziej absorbujące,

To odwrotnie niż u mnie, koszmarny początek, po którym na skrzydłach wracałam do pracy by odpocząć, no i teraz duuuużo mniej absorbujące dziecko, z którym da się pogadać i można się dogadać. Owszem bywa ciężko i straszno, w czasie godzinnej operacji plus wybudzanie, ja prawie godzinę ryczałam uwieszona na mężu, ale uświadomiłam sobie, że już nie wyobrażam sobie życia bez mojego łobuziaka, że życie bez niego byłoby puste i niepotrzebne. Nie zmienia to oczywiście faktu, że po kilku godzinach ciągłego : mama ... buduj/nie buduj, czytaj/nie czytaj, mama to mama tamto trafia mnie szlag i zaczynam warczeć, no ale w końcu to nie o to chodzi, żeby spędzić życie wpatrzonym w dziecko jak w ikonę, bo to można krzywdę zrobić i egoistę nieczułego wychować.

Kamm - 2008-01-15, 15:08

Ja cos pięknego zaobserwowalam wczoraj w podejsciu Alci do Kaji , dla niej macierzystwo to spelnienie ( przynajmniej tak mi sie wydaje ) , zalezy to jednak w podejsciu do tego czego sie oczekuje i co jest najwazniejsze ...

Jednak mimoo wszytko fajnie poczytac sobie ze nie zawsze jest kolorowo , mysle jednak ze warto ! :-)

rosa - 2008-01-15, 15:17

dla mnie macierzyństwo było cholernie trudne, przy F juz było nieco łatwiej
chociaż miałam dzieci spokojne, śpiące, zdrowe, jedzące w miarę, to i tak bywało kiepsko

teraz są inne problemy i z jednej strony jest łatwiej, a z drugiej masakra
cudownie jest mieć dzieci nie kłócące/tłukące się ze sobą, mi sie nie trafiły takie egzemplarze :-D ale za to spędzają dużo czasu ze sobą i się dobrze dogadują

kiedy dzieci są małe złościmy się bo nas potrzebują, a kiedy dorastają złościmy się bo my ich potrzebujemy :-D

renka - 2008-01-15, 15:25

Ja mysle, ze macierzynstwo byloby o wiele latwiejsze, gdyby w tych tzw. "trudnych" chwilach kobieta moglaby bez skrepowania wyrzucic z siebie prawdziwe odczucia na dana chwile, bez strachu, ze zostalaby odebrana jako "zla i wyrodna" matka. Ja czasami mam wrazenie, ze szczegolnie od kobiet wymaga sie samych superlatyw odnosnie bycia matka (chocby przez wzglad na noszenie tych malenstw przez 9 miesiecy wewnatrz siebie). A kazda z nas-matek wie, ze czasami nie wszystko tak kolorowo wyglada.
Ja na poczatku sie balam w domu upubliczniac z tym, ze czasami jestem okropnie zmeczona swoimi dziecmi spedzajac z nimi 24h na dobe. Jak tylko cos o tym napomykalam to zaraz czulam na sobie niefajne spojrzenia. Ale teraz mam za przeproszeniem gdzies, co ktos sobie o mnie pomysli i jak jest mi zle to nie boje sie o tym glosno powiedziec.
W koncu tez poza byciem matka (od ktorej czasami wymaga sie heroizmu w swej roli) jestem czlowiekiem, ktory ma prawo rowniez do slabosci.

I mysle tez, ze macierzynstwo byloby tez o wiele latwiejsze i przyjemniejsze, gdyby rola ta rozkladala sie na dwie osoby. Z podziwem i z nutka tesknoty patrze na tatusiow, ktorzy z takim cieplem i z wielkim oddaniem opiekuja sie swymi dziecmi.

pao - 2008-01-15, 15:30

ja mam tyle dobrego, że nie boję sie "niefajnych spojrzeń". jakoś nieczęsto je zauważam (co nie znaczy, że ich nie ma) zatem i robię po prostu to co uważam za słuszne i tyle. najtrudniej jest gdy dopadnie zmęczenie, takie psychiczne, wtedy cierpliwość siada... ale i na to są sposoby ;)
Marcela - 2008-01-15, 15:34

pao napisał/a:
najtrudniej jest gdy dopadnie zmęczenie, takie psychiczne, wtedy cierpliwość siada... ale i na to są sposoby

Oj Pao, zdradź chodź jeden, bo ja już dzisiaj ledwo żyję ;-)

pao - 2008-01-15, 15:38

na przykład wyjść do innego pomieszczenia (a dzieci niech sobie popłaczą, 10 minut im nie zaszkodzi) jak najdalej od wszystkiego i spokojnie pooddychać. a jak już trochę emocje opadną to przypomnieć sobie kilka przyjemnych chwil i to dlaczego tak kochamy nasze dzieciaczki :)

i wracamy do dziecka/dzieci z uśmiechem :)

Marcela - 2008-01-15, 16:01

Pao, daj jeszcze jakiś !
Bo moje dziecko przez 10 minut spokojnie robi demolkę i jeszcze krzywdę sobie...

bajka - 2008-01-15, 16:04

ja mam tez ostatnio kryzys macierzyństwa. gabrysia mnie często wnerwia, irytuje, też mi się z nią czasem nie chce bawić...i też się czuję z tym fatalnie :-?
Często tez mam ochotę, by jej tatuś zabrał ją na kilka tygodni( choć wiadomo, ze w życiu bym nie dała- tydzień maks. bez niej wytrzymuję i to w tęsknocie), by widział jej fochy, nerwy, histerie, leki i koszmary nocne itp...a nie tylko przyjedzie na weekend czy weźmie ją na weekend i jest tak cudownie...Ech, trudno być matką, a bez ojca dziecka to jeszcze trudniej.
Rozumiem was dziewczyny doskonale.
często też mam ochotę iść na jakiś fajny koncert, robić coś dla siebie...Cieszę się, że teraz mam Marcina, który siedzi z gabrysią, gdy ja 3 razy w tyg. idę na 1.5 godz. na siłkę :-) :mrgreen:

renka - 2008-01-15, 16:18

pao napisał/a:
na przykład wyjść do innego pomieszczenia (a dzieci niech sobie popłaczą, 10 minut im nie zaszkodzi) jak najdalej od wszystkiego i spokojnie pooddychać. a jak już trochę emocje opadną to przypomnieć sobie kilka przyjemnych chwil i to dlaczego tak kochamy nasze dzieciaczki :)

i wracamy do dziecka/dzieci z uśmiechem :)


Ja wlasnie podobnie staram sie dzialac :)

pao - 2008-01-15, 16:56

no cóż marcela: jeśli się wzajemnie nakręcacie to ja bym nie liczyła na to że dziecko pierwsze zmądrzeje ;)

ja jak mogę to wszystko załatwiam spokojem i rozmową, jak nie mogę to znaczy że trzeba się uspokoić ;)

- 2008-01-15, 17:12

u mnie macierzyństwo jest takim właśnie spełnieniem o którym wspominała Kamm. I mogę się tylko podpisać pod słowami pao
pao napisał/a:
macierzyństwo bywa trudne, to fakt, ale mnie daje taką ilość radości i szczęścia, ze ten trud jest wielokrotnie wynagrodzony. zresztą ja lubię wyzwania zatem te "trudy" na swój sposób mi sie podobają

Ale to nie znaczy, ze nie bywam w ogóle zmęczona. Są chwile, gdy chciałabym zwiać ;) W tych trudnych chwilach pomaga mi wychodzenie do innego pokoju-to o czym pisała pao; posiedzenie na forum :P ; co jakiś czas wyrwanie się samotne z domu celem załatwienia jakichś spraw, bądź celem spotkania z koleżanką. Albo zwykłe podrzucenie Jagody Jacowi ;) Jak mam deficyt cierpliwości, to odrazu proszę Go by przejął pałeczkę. Aha, świetnie też odstresowuje mnie gotowanie :) Codzienne działanie w kuchni działa na mnie jakoś tak jak bym ładowała akumulatory, ja przy tym po prostu odpoczywam, nie dziwota więc, ze rzadko miewam kryzysy macierzyństwa skoro codziennie mam taki czas swojego działania w ciszy i spokoju.

Pozatym ważne jest też w jakich warunkach zdarzają się nam chwilowe załamania- u mnie to bywa tylko w stresujących warunkach-jak czas mnie goni a Jaga akurat robi histerię o różowa kurtkę, albo jak zwyczajnie mam jakiś zły dzień i opadam z sił, lub jak mam jakiś drążący umysł problem i po prostu nie mam siły na nic a już napewno nie na uśmiechanie się i ciągłe dialogi :roll:

ważne jest by pamiętać, ze mamy być "wystarczająco dobrymi matkami" a nie ideałami-cyborgami. Myślę, ze dla dziecka to tez cenne widzieć mamę w różnym stanie, bo odrazu patrzy jak mama sobie z tym radzi i uczy się. Trzeba sobie babeczki odpuszczać, bo byśmy powariowały. Poza tym nie wolno tez nic porównywać, bo każdy ma inną sytuację, inne dzieci, każdy robi co może bo kochamy nasze dzieciaki i to się w tym wszystkim liczy. Zresztą całe życie się uczymy, nie rodzimy się z gotowymi patentami jak być dobrą mamę. Naszych dzieci uczymy się całe życie i cały czas budujemy relację z Nimi. Nie łudźmy się, to nie jest proste. Ale nic poza relacjami ludzkimi w życiu nie ma głębszego sensu

zina - 2008-01-15, 17:26

Przylacze sie do dyskusji choc mam jeszcze miesiac czasu ;-)
Wyidealizowanie spolecznie macierzynstwo daje w skore szczegolnie mlodym, niedoswiadczonym matkom. Ja podchodze do tego tak, bedzie jak ma byc, nie prosciej, troszke trudniej ale na pewno nie nudno :-)
Podobnie jak pao uwielbiam nowe wyzwania i mysle ze bede mogla sie odnalezc w stosie nowych obowiazkow.
Nie oczekuje naglego objawienia i odcinam od nagrody aureoli dla idealnej matki.
Jestem jaka jestem i bede starala sie robic wszystko najlepiej jak potrafie pamietajac o swoich przyjemnosciach i nie zatracajac bez konca siebie samej :-)

pao - 2008-01-15, 17:37

Cytat:
Jak mam deficyt cierpliwości to odrazu proszę Go by przejął pałeczkę.

tak, to doskonała metoda, tylko, że dla nas okresowo niewykonalna ;) ale jak bartek jest na lądzie to korzystam jak mogę :D

Karolina - 2008-01-15, 17:54

Dziewczyny ale skąd tu brać energię jak się nie śpi w nocy?
- 2008-01-15, 17:59

Karolina napisał/a:
Ań ciążowe hormony dodają skrzydeł
może i tak, ja tam ostatnio przez ciążę raczej czuję się obolała i wkurzam się, że utrudnia mi to zabawy z Jag, bo nie daję rady "łazić" lalką po mieszkaniu za Nią, puzzli na podłodze też juz nie ułożę..generalnie najlepiej wychodzą mi zabawy statyczne a przy Jadze to ciężka sprawa bo ma za dużo energii i ciągle chce żebyśmy sie przemieszczały :roll:
pao - 2008-01-15, 18:24

Cytat:
Dziewczyny ale skąd tu brać energię jak się nie śpi w nocy?


ja spałam w każdym możliwym momencie i kładłam sie spać o 21 ;) no i byłam wyspana :) teraz na szczęście mam aniołka to i nie potrzebuje specjalnych zabiegów w tym względzie, choć o 17 zazwyczaj mnie ścina i robię sobie choć pół godziny drzemki ;)

Capricorn - 2008-01-15, 18:34

Alispo napisał/a:
jest taki kult macierznstwa,ze wszystko dla dziecka,ze mamusia musi byc dla niego zawsze usmiechnieta i ze dziecko to sama radosc,zero klopotow.A to kazdy wie,ze nie zawsze jest rozowo.I faktycznie to moze w mamach tylko wzbudzac wyrzuty sumienia,i zachecac do nie do konca przemyslanego macierzynstwa"bo dzieci sa takie slodkie".


ten stereotyp matki poswiecajacej się dla dzieci jest niezwykle mocno zakorzeniony, jestem tego przykładem, niestety. Decyzja o dzieciach była bardzo przemyślana i podjęta z całą świadomością tego, ze dzieci właśnie potrafią wcale nie być słodkie. Stając się matką nie stałam się innym człowiekiem, ale dużo straciłam jeśli chodzi o mój "odrębny byt". Dzieci najpierw, potem praca, studia. A dla siebie, swojej psyche - nic. Strasznie trudno jest, po wielu latach, przestawić się na takie myślenie, żeby zrobić coś dla siebie. Matka poświęcajaca się jest matką średnio szczęśliwą, dziecku przyda się czasem matka radosna i zadowolona z życia.

U mnie niestety nadal z tym różnie, nawet jak sie wyrwę gdzies bez dzieci, to czym prędzej wracam do nich, nie potrafię wyluzować. A z kolei z trójką na koncercie czy an wystawie może być bardzo różnie. Na szczęście oferta kulturalna "dla dzieciatych" jest niemała.

Zaraz tu pewnie przyjdzie jakaś mądrzejsza matka, która napisze, że wszystko u niej przebiegało harmonijnie i naturalnie, ale nie do tej grupy kieruję swoją
wypowiedź. ;-)

kamma - 2008-01-15, 18:36

Karolina napisał/a:
Z mlekiem uchodzi ze mnie życie...

Wytrzymaj jeszcze troszkę, potem wrócą Ci siły. To nie pocieszanie, tylko proroctwo :P

wiecie co, tak sobie myślę, że macierzyństwo to ciężka praca. Na dwa pełne etaty. Dzień i noc. Owszem, praca ta może być bardzo satysfakcjonująca, ale wypalenie grozi w każdym zawodzie.
Dziewczyny, które siedzicie w domu z dziećmi. Wyobraźcie sobie, że za swoją pracę otrzymujecie wynagrodzenie pieniężne, zwykłą pensję. Uważam, że byłoby to sprawiedliwe.

Lily - 2008-01-15, 18:39

kamma napisał/a:
Na dwa pełne etaty.
na 3, 3 razy po 8 :P
Karolina - 2008-01-15, 18:59

Capricorn napisał/a:
Dzieci najpierw, potem praca, studia. A dla siebie, swojej psyche - nic. Strasznie trudno jest, po wielu latach, przestawić się na takie myślenie, żeby zrobić coś dla siebie.

No własnie!

Kamm - 2008-01-15, 19:13

Karolina napisał/a:
Zresztą moja Totorka też się zdołowała, leży na swoim materacyku i leży. Mam nadzieje, że to nic grożnego...


Kroliki duzą czesc dnia spędzają na wylegiwaniu sie , drzemianiu ... A jak lezy na pieska ? zabe ? czy na kure ? ;-)

Humbak - 2008-01-15, 20:18

...
- 2008-01-15, 20:54

mi pomagają takie proste rzeczy w ciągu dnia dla siebie - typu prysznic w samotności łazienki(jak mi żaden kot ani dziecko nie włazi co chwila), albo dobra herbata lub kawa inka i np. czytanie gazety/książki/pisanie listu. Dobrze jest sobie wyrywać (jak się da oczywiście) takie chwile dla siebie.

ważne jest też nastawienie. Wiele moich znajomych raczej teraz o dzieciach jeszcze nie myśli i chca inwestować w siebie, zwiedzać świat, osiągnąć coś itd itd, uważają, ze dziecko to przekreślenie siebie. A ja tak nie myślę, ja teraz mam czas na dzieci, chcę teraz realizować siebie w ten sposób, a na inne rzeczy przyjdzie czas- przecież dzieciaki wyrastają i fruna z domu. Wtedy ja będę się zajmowała sobą. Wszystko w swoim czasie :)

pidzama - 2008-01-15, 20:57

Karolina
Dzieki ze zalozylas ten watek; od kilku dni mlody strasznie marudzi i ciagle placze; mysli ze jestem najgorsza matka na swiecie bo nie daje rady go uspokoic caly czas mnie gnebily; tym bardziej ze w jak probowalam znalezc w gazetach jakies usprawiedliwienie placzu to wszedzie pisali zeby przytulic maluszka a on na pewno poczuje sie bezpiecznie w ramionach mamy.......GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!

Tobayashi - 2008-01-15, 21:13

Cytat:
ja odkryłam jeszcze jeden mit konsumpcyjny ktory zdolal popsuć niejedną chwilę macierzyństwa z natalią - '5 minut tylko dla mamy' 'mamo miej chwile dla siebie' - dostawałam furii że tej nie miałam, złościłam się i zdarzało mi się tę złość przelewać na natalię... rzucałam rzeczami i miałam pretensje cemu ja tak nie mogę.


Ale dlaczego ma to być mit? Uważam, że to konieczność. Trzeba o te 5 minut walczyć. Jak lwica. Co to jest 5 minut wobec wieczności macierzyństwa? Godzina dla mamy, to moje motto :mryellow: Inaczej pisałabym posty z zakładu zamkniętego, o ile można stamtąd pisać :mryellow: Humbak, jeżeli przetrwałaś bez 5 minut dla mamy, chylę czoła i biję pokłony :lol:

majaja - 2008-01-15, 21:24

pidzama napisał/a:
jak probowalam znalezc w gazetach jakies usprawiedliwienie placzu to wszedzie pisali zeby przytulic maluszka a on na pewno poczuje sie bezpiecznie w ramionach mamy.......GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!

:D :D To znaczy owszem poczuje się bezpiecznie i w związku nie chce z tych ramion wyjść, najlepeij wtedy gdy: ci się przypala, dzwoni telefon, albo woda z wanny ci się wylewa, a Mirona jak zaraz nie pójdzie spać to czymś ciężkim w łeb walnę ]:->

- 2008-01-15, 21:31

Tobayashi napisał/a:
Inaczej pisałabym posty z zakładu zamkniętego, o ile można stamtąd pisać
:mryellow: :lol:
bajka - 2008-01-15, 21:38

a ja kilka godzin temu wywaliłam gabrysi tacie, który stwierdził, ze płakanie Gabrysi i mówienie o tym, ze tęskni za tatusiem jest normalne, po takim cudownym weekendzie( pół dnia w sobote i tyleż samo w niedzielę, z nim i jego dziewczyną)...od razu mu wygarnęłam i zapytałam, co by mówił po jej dniu pt." focha mam itp.", czy przy lęku nocnym, gdy nie można jej uspokoić...Ech, do d...to czasem jest.
A moja kochana Gabi słodko śpi. Kocham ją nad życie, przykro mi jest, że podobnie jak kasienkę, "nie rajcują" mnie zabawy z dzieckiem...tzn. mogę się bawić, lubię to, ale do pewnego momentu. Gabi ma taka przypadłość, że lubi cały dzień się bawić w to samo.... :-?

ewatara - 2008-01-15, 23:09

Mi też jest często trudno .... inaczej sobie wszystko wcześniej wyobrażałam ... łatwiej ...
Poukładało się tak, że choć nie jestem -to żyję jak samotna matka, bo K. za granicą (które to samotne matki naprawdę szczerze podziwiam, nie wiem jak sobie ze wszystkim dają radę).
szczęście, że mam mamę, która mi pomaga ... jednak wracam z pracy i znowu zostaję sama z małą, pomniejszona o 3/4 sił niż było ich z rana... bo ciągnę dwa etaty, ponieważ muszę ... niestety ;( , z czego wynikają potem doły, że mało jestem dla dziecka, no i oczywiście to że nie mam na nic siły, że często praca "wypłukuje" ze mnie dużo cierpliwości i wewnętrznego spokoju, który tak bardzo potrzebny jest przy dziecku ...
A dołączając do tego lęk jak będzie potem bo pracę mam na zastępstwo to znowu załapuję doła... Kiedyś myślałam, że jak urodzę to posiedzę w domu i będę tylko dla dziecka z 2 lata, jednak głupia decyzja 1 osoby czasem zmienia życie do góry nogami przynajmniej 3 innych...
Bogu dzięki, że mała jest zdrowa i że chociaż ciągle lubi pomarudzić to również się uśmiecha i śmieje ... i chociaż wtedy zapominam na chwilę o zmęczeniu ... i wszystko wydaje się prostsze :->

Humbak - 2008-01-15, 23:14

...
Malati - 2008-01-16, 01:00

Macierzyństwo bywa trudne i dla mnie to nie tylko trud wnikajacy z trudów dnia codziennego, ale równeż ogromna odpowiedzialnośc za rozwój tej drugiej osoby. Mnie czasami przerasta mysl, ze od tego jaką bede matka zalezy przyszłośc mojego dzicka, to jakim będzie człowiekiem, jakie bedzie miało relacje ze światem z ludzmi itp Widzę po sobie i po moim mężu ile problemów w doroslym zyciu przysparzaja nasze złe relacje z rodzicami.Dopiero kiedy zaczynam sie nad tm zastanawiać, analizowac dochodze do wnioskow jakie braki i wypaczenie na tle emocjonalnym, osobowościowym zmontowali mi rodzice.Najczęściej oczywiście nie swiadomie, nie obwiniam ich za to.Ale czy my będziemy lepszymi rodzicami? Czy bedziemy wstanie nauczyc dziecko postaw, zachowań, ktore w penym stopniu nam są obce? Pociesza mnie to, że to jakie będa nasze dzieci nie zależy tylko od nas, że wiele czynników ma na to wpływ.Bo ja nie uważam że rodzimy się jako czysta karta ;-)
Ponadto mi czasami czerpanie przyjemności z bycia mamą, odbiera ciągły strach o zycie i zdrowie Filipa.Ja po wypadku małego nie moge wyzwolić sie z tych obaw. :-( Dopóki nie spotkało nas nic złego, żyłam w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa( chyba jak większośc osób?) przez myśl mi nie przeszło ze może sie cokolwiek złego stać mojemu dziecku. Często mysle ze to co spotkało filipa było moją winną, że przez to jaka jestem on musiał cierpieć :-( Oki wystarczy nie chce za bardzo ładować tego watku negatywna energią ;-)

eenia - 2008-01-16, 12:38

Dla mnie jest bardzo trudne, nie radzę sobie z dwójką dzieci, nie lubię się bawić, chciałabym żeby już dorosły....potrzebuję przestrzeni tylko dla siebie :-(
PiPpi - 2008-01-16, 13:55

mnie trafia jak słyszę, że jakaś mama siedzi w domu..ile Ona sobie posiedzi?
moje dziecko jeszcze się nie urodziło, a jestem w domu i mało w nim siedzę, często mówię ludziom, że siedzę na Jastrzębiej( ośrodek Zen), a w domu siedzę od czasu do czasu, zwłaszcza teraz, częściej sprzątam, piorę, przygotowuję gniazdo itd.

renka - 2008-01-16, 14:15

Bywa bardzo trudne, szczegolnie w chwilach, takich jak dzis u mnie.

Jestem sama z dziecmi w domu. Szykujemy sie na dwor. Chce Ronce przebrac pampersa - zaczyna plakac i mowi,ze nie chce pampersa, nie chce isc na dwor etc. Placz sie rozkreca. Odpuszczam wiec sobie chwilowo spacer. Ronka placze i placze, nie moze sie uspokic. Do wtoru zaczyna plakac Fiona-chyba zeby pomoc siostrze w niedoli. Ja nie wyrabiam. Ronka chce na rece, Fiony tez nie moge tak zostawic placzacej, a "rece" mam jedne , choc podwojne. U obu placz sie nasila. Ja zamotana probuje uspokic to jedna to druga. Placz jeszcze bardziej sie nasila. Jestem u kresu wytrzymalosci nerwowej, czuje, ze jak tak dalej beda plakac to wybuchne. Wychodze z pokoju, zeby ochlonac. Jestem wkurzona na siebie, na dzieci, a najbardziej na W., ze zostawil mnie z tym wszystkim sama, ze ma to wszystko gdzies i teraz tapla sie w alpejskim sniegu, a ja nawet nie moge wyjsc na swieze powietrze, bo nie potrafie sie uporac z dwojka placzacych maluchow. Jednak zle sie czuje slyszac tak wielki placz u swoich dzieci, wiec wracam juz nieco uspokojona i probuje powtornie opanowac sytuacje. Po wielkich trudach udaje sie to polowicznie - Ronka zasnela. Fiona nadal szaleje. Chce sie bawic. Ja glodna i zla (bo glodna) nie moge jej nawet polozyc, bo jak tylko probuje to zrobic to znowu placz. Zabawiam sie wiec z nia. Ona raz sie smieje, raz placze. Piersi nie chce ssac. Po kolejnej godzinie w koncu zasypia. Ja odreagowuje wylewajac zale na wegedzieciaku i w koncu ide cos zjesc, choc nie wiem co, bo podczas spaceru mialam zrobic zakupy.Spacer nie doszedl do skutku, a ja teraz nie moge zostawic spiacych dzieci w domu samych, a w lodowce glownie trupy moich rodzicow...

Ale widok moich spiacych szkrabow, usmiechajacych sie przez sen, rekompensuje mi wszystko - uwielbiam ten widok :-P

Karolina - 2008-01-16, 14:37

Humbak czemu wykasowałaś swoje posty?
Mimo, że jesteśmy w domu razem, bo Mateusz pracuje w domu, czasem idzie na uczelnie to i tak jest nam ciężko - po prostu nie ma oddechu. Niby dwójka rodziców a i tak nie ma na nic czasu. Życie z dwójką bachorków bywa naprawdę uciazliwe.
Cud się jednak stał wczoraj i Mia wreszcie ma pierwszego zeba, drugi snuje się tu za nim. Boże, Tymkowi nawet nie wiedziałam, ze idą a Mia od miesiąc z rąk nie schodzi. Koszmar.

[ Dodano: 2008-01-16, 14:39 ]
Eenia, mamy chyba podobne charaktery, cholernie tęsknię za samotnością :-x

ewatara - 2008-01-16, 19:45

[quote="ewatara"]... Kiedyś myślałam, że jak urodzę to posiedzę w domu i będę tylko dla dziecka ...

[ Dodano: 2008-01-16, 19:45 ]
Magda Stępień napisał/a:
mnie trafia jak słyszę, że jakaś mama siedzi w domu..ile Ona sobie posiedzi?


o to chodziło Magda ?

Nie chodziło mi dosłownie "siedzi" czyli nie robi nic, tylko jest tam gdzie teraz jest najbardziej potrzebna i może sobie na to pozwolić ... a nie musi latać do pracy, to różnica i uwierz mi duża, bo ja oprócz tego że mam 2 etaty, które muszę ciągnąć .... obowiązki domowe również mam... same się nie zrobią, też muszę gotować, prać itd ... "Najlepsze " w tym wszystkim jest to, że w pracy usłyszałam kiedyś , że jestem "mało" - powinnam się starać częściej (z czego chodziłam nawet jak byłam chora..., kilka razy zostawałam dłużej jeśli ktoś mnie potrzebował) ale cóż ... , przychodzę do domu i tu z kolei słyszę: "czemu tak późno przyszłam", do tego dochodzą wyrzuty sumienia, że za mało z dzieckiem jestem (choć to nie przeze mnie wynikła takowa sytuacja), a potem od mojego niemęża słyszę, czemu nie chcę z nim dużej na skeypie lub tel gadać ... chociaż rozmawiam codziennie ...
dotego mała wydziwia z jedzeniem obojętnie co jej nieraz niezrobię, jakkolwiek nie doprawię i przy tylu obowiązkach nie daję rady robić 100 podejść i prób ...momo szczerych chęci..., nie da sobie też obciąć paznokci, nie chce zmienić pieluszki itd itd
nie wiem czyn to jakiś okres przed wczesnego buntu???? ale ja już padam ... jestem dentka ...

a gdzie czas dla mnie... tylko dla mnie?

PiPpi - 2008-01-16, 20:35

absolutnie nie pomyślałam o Tobie pisząc tego posta :!:
myślałam tylko o ludziach, którzy nie doceniają pracy jaką wkłada się w wychowanie dziecka i którym łatwo przez usta przechodzi stwierdzenie, ze ta oto mama siedzi sobie w domku, jakby ona faktycznie nic nie robiła tylko siedziała, i siedziała i siedziała, a dziecko się samo wychowywało, sprzątało po sobie, kapało się, karmiło itd.itp. rozumiesz mnie teraz?

[ Dodano: 2008-01-16, 20:38 ]
przykro mi, ze jesteś w takiej sytuacji i ciężko Ci znaleźć czas dla siebie, na pewno byłoby sto razy lżej gdybyś nie była zmuszona pracować...życzę ci żeby ta sytuacja sie odmieniła jak najszybciej

majaja - 2008-01-16, 20:43

ewatara napisał/a:
w tym wszystkim jest to, że w pracy usłyszałam kiedyś , że jestem "mało" - powinnam się starać częściej (z czego chodziłam nawet jak byłam chora..., kilka razy zostawałam dłużej jeśli ktoś mnie potrzebował)

Wiesz, (to taka OT uwaga), ale z moich doświadczeń wynika, że jeśli nie robię tego typu rzeczy to moja praca jest bardziej szanowana, a mój czas pracy traktowany jako bardziej cenny.
Ja osobiście od miesiąca kombinuję, kiedy wygospodarować trochę czasu na odrobinę ruchu dla siebie, na cokolwiek i nie mam kiedy, bo to byłoby kosztem rodziny, bo i tak mam mało dla nich czasu. A jak nie wygospodaruję to czarno widzę swoją kondycję i zdrowie.

ewatara - 2008-01-16, 20:50

Magda Stępień napisał/a:
absolutnie nie pomyślałam o Tobie pisząc tego posta :!:
myślałam tylko o ludziach, którzy nie doceniają pracy jaką wkłada się w wychowanie dziecka i którym łatwo przez usta przechodzi stwierdzenie, ze ta oto mama siedzi sobie w domku, jakby ona faktycznie nic nie robiła tylko siedziała, i siedziała i siedziała, a dziecko się samo wychowywało, sprzątało po sobie, kapało się, karmiło itd.itp. rozumiesz mnie teraz?
jasne rozumiem, często tak faceci myślą ... niestety też to przychodziłam... tylko jaby mieli się zamienić ... to już ich nie ma ...


[ Dodano: 2008-01-16, 20:38 ]
przykro mi, ze jesteś w takiej sytuacji i ciężko Ci znaleźć czas dla siebie, na pewno byłoby sto razy lżej gdybyś nie była zmuszona pracować...życzę ci żeby ta sytuacja sie odmieniła jak najszybciej
oby ... dzięki ;)
agaj77 - 2008-02-10, 17:03
Temat postu: mam dosć:(((
Kiedy dowiedziałam sie ze dzidzia ma przyjsc na swiat płakałam ze szczescia. Mój mąż równiez tak bardzo sie cieszył...Oboje przygotowywalismy sie na jej nadejście bo tak bardzo brakowało nam tupotu małych stópek...
Teraz mamy co chcielismy. Córka jest z nami juz miesiac a my zyjemy jakby w otchłani.
Nie mam siły jej bawic lulac i koic jej płaczu nie wiedzac o co jej chodzi. Moge to zrobic przez 15 min ale godzina jej usypiania czy wiecej nas wykancza (w cyklach kilki czy kilkinastu razy na dobe).
Nie mam do niej za grosz cierpliwosci i najchetniej to bym nia potrzasła a czasm krzycze razem z nia...
Jestem wyrodna matka, gdzie sie podział mój instynkt który jeszcze nie tak dawno był w pełni rozwinety - tak tkliwie zawsze patrzyłam na dzieci i ich pragnełam...
Jest tak cholernie nam trudno (początkowo pomagała nam moja mama ale sie skonczyło), tak tesknimy do czasów kiedy było nas dwoje...
Wiem ze moze to egoistyczne podejcie ale czuje sie bezrdana wobec tego małego człowieczka...Jest taka kochana, ale jak spi...
Mój maz bardzo mi pomaga ale mimo tego prawie codziennie chce mi sie wyc - nie tak wyobrazałam sobie zycie z dziecmi...
Juz nie moge sie doczekac kiedy mała bedzie kontaktowa, miała roczek albo dwa...
Czy to minie?
Prosze powiedzcie ze tak...

adriane - 2008-02-10, 17:42

Może powinnaś porozmawiać z psychologiem czy to aby nie depresja poporodowa? Wszystkie mamy mają kryzysy, bardzo cieżko może byc, z takim maluszkiem jest tyle pracy, więc rozumiem Twoje uczucia. Ale czy nie masz przyjacióki jakiejś dzieciatej, która mogla by Cie wesprzeć rozmową, pocieszyć, przyjśc na pogaduchy. Zawsze czyjś przykład, kto już przerobił takie kryzysy z małym dzieckiem może pomóc.
Malati - 2008-02-10, 19:02

agaj77 napisał/a:
Nie mam do niej za grosz cierpliwosci i najchetniej to bym nia potrzasła a czasm krzycze razem z nia..


adriane napisał/a:
Może powinnaś porozmawiać z psychologiem czy to aby nie depresja poporodowa?


Też myslę że to może być przyczyną.Warto byłoby porozmawiać ze specjalistą,zwłaszcza ze reakcje o których mówisz są według mnie dośc nie pokojące.To są dopiero początki waszego rodzicielsta i oczekiwanie na to że jak dzidzia bedzie wieksza to wy bedziecie mieli więcej do niej cierpliwości nie do końca musi się sprawdzić.Ale napewno trudne chwile miną,z czasem wasze wzajemnie relacje beda dla ciebie o wiele satysfakcjonujace.

DagaM - 2008-02-10, 19:23

Po wielu dniach nieobecności wpadam sobie na wegedzieciaka i widzę ten oto cudny wątek. :->

Od tygodnia zajmuję się dwójką dzieciaczków prawie w identycznym wieku (swoją rozrabiaką i bratanicą młodszą o 1,5 miesiąca od Niny) i powiem tak; czuję się więźniem obecnej sytuacji. Radzę sobie całkiem nieźle, ale żeby jeszcze znaleźć czas na oderwanie psychiczne dla siebie to już nie. (No kurka, dopiero co usiadłam przed komputer, a tu włączył się mój wyjec :-/ )

No to sobie popisałam....cześć dziewczyny, do następnej wolnej chwili.

ewatara - 2008-02-10, 20:21
Temat postu: Re: mam dosć:(((
[quote="agaj77"].
Jestem wyrodna matka, gdzie sie podział mój instynkt który jeszcze nie tak dawno był w pełni rozwinety - tak tkliwie zawsze patrzyłam na dzieci i ich pragnełam..."

- myślę, że nie wyrodna tylko bardzo przemęczona, rozumiem Cię, ja też miałam dosyć szczególnie w tym pierwszym okresie, tym bardziej, że mi nikt nie pomagał niestety, ale zobaczysz będzie lepiej, mała będzie dłużej spać, a tym samym Ty -będziesz dłużej spać...

"nie tak wyobrazałam sobie zycie z dziecmi..." - ja też myślałam, że jest z n a c z n ie łatwiej ;) dzieci tak słodko wyglądają, ja się je widzi godzinkę na dzię u innych i nie czujje się wtedy zmęczenia i nawału obowiązków, do tego nie wszystkie dzieci są takie same, jedne są spokojne i ciche, śpią w dzień, a inne nie - moja córeczka tez prawie nic nigdy w dzień nie spała poza spacerkami...


"Juz nie moge sie doczekac kiedy mała bedzie kontaktowa, miała roczek albo dwa..." u nas minął roczek- na pewno jest nieporównywalnie łatwiej, choć nadal dużo zmęczenia i mało czasu dla siebie, ale zobaczysz jest dużo łatwiej, z każdym miesiącem będzie lepiej ;)

olgasza - 2008-02-10, 20:28

agaj77 napisał/a:
Czy to minie?
Prosze powiedzcie ze tak...


to minie :-)
agaj77, jestes jeszcze swiezo po porodzie, hormony szaleja, daj sobie wiecej czasu. Ja tez po urodzeniu marianki czulam sie jak w innym swiecie ( i do dzis sie czasem tak czuje), niby szczescie, ale czemu tak cholernie zal dotychczasowego zycia i czemu lzy leca? To troche tak jak z porodem - niby wiedzialam, ze bedzie bolalo, ale nie przypuszczalam, ze az tak...
Z macierzynstwem to samo - wiedzialam, ze moze byc trudno ( przynajmniej na poczatku), ale bol cyckow przy karmieniu, nieprzespane noce, dni i tygodnie spedzane w towarzystwie kwekajacej pieluchy, to mnie troche przytloczylo.
Na szczescie z kazdym dniem jest lepiej, choc pewnie jeszcze niejeden kryzys przed nami.
Hm, chyba srednio mi wyszlo pocieszanie Cie, ale moze chociaz swiadomosc, ze nie jestes sama, Ci pomoze ;-)

Capricorn - 2008-02-10, 21:11
Temat postu: Re: mam dosć:(((
agaj77 napisał/a:


Juz nie moge sie doczekac kiedy mała bedzie kontaktowa, miała roczek albo dwa...


w takiej postawie jest ogromna pułapka. bo jak będzie "miała roczek albo dwa", to też będzie wymagała Waszego ogromnego zaangażowania. Trzeba będzie ją nauczyć bezpiecznie się poruszać w określonej przestrzeni, załatwiać potrzeby fizjologiczne, itp. Plus to, ze dwulatek jest jeszcze bardzo średnio komunikatywny, no i często przerabia pierwszy intensywny okres buntu. i wtedy być może będziesz mówiła, że już nie mozesz się doczekać, aż młoda pójdzie do przedszkola. A jak z przedszkola zacznie przynosić różne wirusy, i zachowania niepożądane, to znów zaczniesz czekać na kolejny etap, który tylko pozornie będzie łatwiejszy. I tak dalej, do wyfrunięcia z gniazda, albo jeszcze dłuzej. Nie tędy droga. Bo zakladam, że chcialabyś się cieszyć swoim macierzyństwem.

O depresji dziewczyny już pisały. Ja jeszcze polecam - zamiast oczekiwania, aż dorośnie - uważną obserwację dziecka. Kiedy płacze? w jakich okolicznosciach? Jeśli karmisz piersią, wyeliminowalabym z twojej diety wszelkie składniki drażniace (kawa, mocna herbata, cebula,czosnek, ostre przyprawy, nabiał, itd). Może w domu jest za głośno? zbyt duszno? za dużo światła? no nie wiem. A na uspokojenie REWELACYJNIE działają spacery - karmisz dzieciaka, w wózek, i na dłuugi spacer. Powinna się porządnie wyspać. I tak codziennie.

Marcela - 2008-02-11, 09:23

Capricorn napisał/a:
agaj77 napisał/a:


Juz nie moge sie doczekac kiedy mała bedzie kontaktowa, miała roczek albo dwa...



w takiej postawie jest ogromna pułapka. bo jak będzie "miała roczek albo dwa",

Myślę dokładnie tak samo. Moja córka ma już roczek i jest już bardziej kontaktowa, ale potrzebuje mnie tak samo (a momentami może i bardziej) jak wtedy, gdy była bardzo mała. Pojawia się np. lęk separacyjny i tuleniom nie ma końca.
Myślę, że może pomogłaby tu zmiana sposobu myślenia, zmiana oczekiwań (wiem coś o tym, też przechodziłam przez podobne klimaty na początku). No i nieoceniony byłby ktoś do pomocy, bo wyrwanie się z domu chociaż na godzinę może zdziałać cuda.

pidzama - 2008-02-11, 10:30

W sumie jeszcze za wczesnie na jakies rady z mojej strony ale nie ma co za bardzo wybiegac w przod; ja na poczatku tez czarno widzialam moje macierzynstwo; przed porodem mialam calkiem inny obraz macierzynstwa:) wiadomo ze sa lepsze i gorsze momenty; niedlugo corcia Twoja zacznie sie usmiechac, zaczepiac; zobaczysz jak wtedy wszystko co zle szybko mija...
poza tym polecam, podobnie jak dziewczyny spacery, wyjscie od czasu do czasu na zakupy do fryzjera. ja tez pije melise
pozdrawiam i zycze duuuuuzo cierpliwosci :mryellow:

malina - 2008-02-11, 10:52

W marcowym "Mamo to Ja" jest wywiad z psychiatrą "Czy mamie wolno sie smucić" zaczyna sie tak "Kiedy kilka lat temu urodziłam pierwszą córeczke,płakałam,nie miałam na nic siły,wszystko wydawało mi sie bez sensu,jakby moje życie własnie sie skończyło..." Dalej jest o tym jak co z tym robic,o tym ,ze taki baby blues moze zakonczyć się depresją poporodową...
eenia - 2008-02-11, 14:28

Zastanawiam się, czy inne matki dwójki i więcej dzieci się nie przyznają czy są aż tak niewiarygodne silne ( no tak, w sumie "powołanie" do macierzyństwa jeśli jest komuś dane może dawać siłę) ale dla mnie macierzyństwo jest cholernie trudne. Moje dzieci jak były maleńkie były "łatwe w obsłudze" spały, jadły, uśmiechały się i wydawało mi się, że i ja jakimś cudem mam to "powołanie". Ale teraz wiem, że żadnego powołania nie mam, od miesięcy myślę o tym i gryzę się, szukam jakiś możliwości żeby sobie pomóc, bo inaczej oszaleje. Każdy dzień to dla mnie "walka o życie", na okrągło tylko sprzątam po dzieciach, usługuje dzieciom, przebywam niemal stale w hałasie i wielkim zamieszaniu ( źle to znoszę bo lubię spokój) jestem na posterunku i muszę zawsze starać się je zrozumieć, wesprzeć, poratować... a kto mnie poratuje? ja nie mam prawa do tego żeby być wściekła, żeby źle się czuć, być chora, żeby nie mieć siły i ochoty, czuję się ograbiona ze wszelkich praw, moje odczucia i myśli się nie liczą, jestem ciągle na służbie, bo sprowadziłam te dzieci na świat i to mnie zobowiązuje do tego, żeby wychowywać je najlepiej jak się da. Próbuję tak reagować na humory dzieci , żeby pomóc im się uporać z ich emocjami a sama nie radzę sobie z własnymi.
Czekam aż urosną, aż odzyskam siebie. :-(

Marcela - 2008-02-11, 14:37

eenia, cieszę się, że to napisałaś.Też często widzę to w taki właśnie sposób. Nikt raczej o tym nie chce mówić, bo panuje dziecięcy hura-optymizm. Mamie nie wolno być zmęczoną, nie wolno rozpłakać się z bezradności, nie wolno - bo ma być zawsze bezgranicznie szczęśliwa. Tylko nie wiem czy to jest możliwe. Też mam jakieś plany i pasje - wszystko odłożyłam na później. Wierzę, że jeszcze się uda.
- 2008-02-11, 16:49

Marcela napisał/a:
Też mam jakieś plany i pasje - wszystko odłożyłam na później. Wierzę, że jeszcze się uda.
dziewczyny, każdy ma pasje, plany, ogólnie chce się rozwijać. Ja to widzę tak, ze wszystko ma swój czas. I nie dołuję się, że teraz praktycznie nie mam czasu dla siebie, bo dzieciaki naprawdę szybko wyrastają i pojawia się coraz to więcej i więcej czasu na inne sprawy.
Capricorn - 2008-02-11, 17:04

eenia napisał/a:
Zastanawiam się, czy inne matki dwójki i więcej dzieci się nie przyznają czy są aż tak niewiarygodne silne ( no tak, w sumie "powołanie" do macierzyństwa jeśli jest komuś dane może dawać siłę) ale dla mnie macierzyństwo jest cholernie trudne. Moje dzieci jak były maleńkie były "łatwe w obsłudze" spały, jadły, uśmiechały się i wydawało mi się, że i ja jakimś cudem mam to "powołanie". Ale teraz wiem, że żadnego powołania nie mam, od miesięcy myślę o tym i gryzę się, szukam jakiś możliwości żeby sobie pomóc, bo inaczej oszaleje. Każdy dzień to dla mnie "walka o życie", na okrągło tylko sprzątam po dzieciach, usługuje dzieciom, przebywam niemal stale w hałasie i wielkim zamieszaniu ( źle to znoszę bo lubię spokój) jestem na posterunku i muszę zawsze starać się je zrozumieć, wesprzeć, poratować... a kto mnie poratuje? ja nie mam prawa do tego żeby być wściekła, żeby źle się czuć, być chora, żeby nie mieć siły i ochoty, czuję się ograbiona ze wszelkich praw, moje odczucia i myśli się nie liczą, jestem ciągle na służbie, bo sprowadziłam te dzieci na świat i to mnie zobowiązuje do tego, żeby wychowywać je najlepiej jak się da. Próbuję tak reagować na humory dzieci , żeby pomóc im się uporać z ich emocjami a sama nie radzę sobie z własnymi.
Czekam aż urosną, aż odzyskam siebie. :-(


Ja czasem miałam podobne kryzysy. Z pewnych potrzeb zrezygnowałam, czy odłożyłam je na później. Inne realizuję kosztem np. snu.

Dla mnie akurat ważny był powrót do pracy - za każdym razem gdy dziecko miało ok 6 m-cy. W moim zawodzie jest ten komfort, ze można pracować po 3-4 godzinki dziennie, a zawsze jest to jednak "wyjście do ludzi". I choć sama siebie uważam za odludka, to taki kontakt z ludźmi dobrze mi robił i robi. A jeśli jestem z dziećmi w domu non-stop (np. podczas wakacji), to zapraszamy kogoś do siebie, najczęściej osoby z dziećmi.
No i nawet najbardziej poświęcajaca się matka potrzebuje czasu tylko dla siebie - chociażby po to, aby wyskoczyć do dentysty, na male zakupy, czy do kina. Bardzo ważne jest więc, aby mieć kogoś zaufanego, kto raz na czas zostanie z dziećmi pod nieobecnosć matki.

Ania D. - 2008-02-11, 20:59

Eenia, to naturalne odczucia. Mi tez jest czasem ciężko (mimo jednego dziecka), bo nie mam czasu na swoje pasje, na czytanie. Wiele rzeczy sobie odpuszczam, bo nie da się wszystkiego połączyć. Teraz jeszcze Pawełek ze zdwojoną siłą testuje moją wytrzymałość. Wiem, że przyjdzie jeszcze czas na to, żeby czytać tak duzo, jak kiedyś. Dobrze, że z dzieckiem można się spotykać ze znajomymi, tylko nie ma juz możliwości pogadania tak, jak kiedyś. Przyjmuję to naturalnie, że gdy dzieci są małe, to czas dla siebie jest po 20, jak maluchy spią (a samemu jest się zbyt zmęczonym, by coś robić sensownego :-P ).
Bardzo dużo dają mi wszelkie wyjścia z Pawełkiem na wiele godzin - do różnych bibliotek (najbardziej podobała mu sie biblioteka KUL i jazda windą), do znajomej, która ma dziecko, rówieśnika Pawełka, na cmentarz oglądać aniołki etc.

gosiabebe - 2008-02-11, 21:12

Eenia- moja babcia miała szóstkę dzieci,moja mama troję- i obie nie miały powołania :roll: ja mam jedno i więcej mieć nie zamierzam bo już jakiś czas temu stwierdziłam ,że to nie dla mnie. Kocham Majkę,a jednocześnie mam ochotę czasami uciec z mieszkania gdzie Ona robi bałagan,krzyczy,płacze. Kryzys nasz zaczął się jakiś czas temu i zamiast się skończyc to się nasila :( jestem zła na siebie za takie myslenie gdy ona śpi albo grzecznie się bawi ( co zdarza się chyba raz na tydzień) każdego wieczoru płaczę, a gdy widzę na ulicy osoby w moim wieku zastanawiam się co ja zrobiłam ze swoim życiem ,zazdroszczę im tej beztroski i czasami się wstydzę :( najgorsze jest to ,że wiem ,że humor majki jest uzalezniony w jakimś stopniu od mojego złego samopoczucia i tak to się nawzajem nakręca.Nikt w moim otoczeniu mnie nie rozumie, gdy opowiedziałam jednej osobie o moich odczuciach to powiedziała "no wiesz- jak ty tak możesz mówić przeciez to jest twoje dziecko powinnaś być szczęśliwa spędzając z nim czas i się poświęcać dla niej " ehhh
ewatara - 2008-02-11, 21:22

gosiabebe napisał/a:
gdy opowiedziałam jednej osobie o moich odczuciach to powiedziała "no wiesz- jak ty tak możesz mówić przeciez to jest twoje dziecko powinnaś być szczęśliwa spędzając z nim czas i się poświęcać dla niej " ehhh
współczuje, jeszcze takie oskarżycielskie hasło, na ochotę wygadania się i chęc zrozumienia, ludzie to potrafią wesprzeć człowieka, a to doprowadza jeszcze bardziej do tego, że młoda przemęczona matka czuje się winna (kiedy ma wszystkiego dość), a ma do tego święte prawo.
Mnie ostatnio dyrektor wkurzył: ogłaszał, że możemy zrobić kurs, który jest sponsorowany, więc spytałam ile trwa (bo wiadomo, że jako młoda matka nie mam "za dużo" czasu (wie też, że tatusia tutaj z nami nie ma, więc wszystko na mojej głowie). Dla mnie to ważne pytanie, bo dla pracujące matki, zaledwie rocznego dziecka jest różnica czy coś trwa np. 3 spotkania, czy 2 miesiące kilkugodzinnych spotkań itd. Odpowiedź padła:"zapisz się to zobaczysz" :shock: , a jakaś "mądra" osoba z boku dodała 2 lata hihi, jak mnie tacy "całkowicie nieempatyczni ludzie wnerwiają"- aż brak słów. :-(

Capricorn - 2008-02-11, 21:28

gosiabebe napisał/a:
Kocham Majkę,a jednocześnie mam ochotę czasami uciec z mieszkania gdzie Ona robi bałagan,krzyczy,płacze. Kryzys nasz zaczął się jakiś czas temu i zamiast się skończyc to się nasila :(


Gosiabebe, kryzys raczej trudno przeczekać, nad kryzysem trzeba popracować.

gosiabebe - 2008-02-11, 21:32

tylko ja już nie mam pomysłów "jak"
kofi - 2008-02-11, 21:39

Gosiu miałam podobnie jak Ty, daawno temu.
Mnie dowartościowały studia, nie wiem, na ile to możliwe w Twoim przypadku.
Okazało się, że wcale nie jestem tak beznadziejna, jak myślałam.

Capricorn - 2008-02-11, 21:43

gosiabebe napisał/a:
tylko ja już nie mam pomysłów "jak"


z dzieckiem w tym wieku u nas dobrze działało zmęczenie ;-) wiosna temu sprzyja. Wybiegać się porządnie na świeżym powietrzu (nasze dzieci w wózku jeździły bardzo krótko), pograć w piłke, cokolwiek. Najlepiej do domu wnosić dziecko, które już swiata na oczy nie widzi, i zasypia wchodząc do domu :D masz wtedy 2-3 godzinki tylko dla siebie, na swoje przyjemności, albo na sen. Polecam.

eenia - 2008-02-11, 22:17

Cytat:
Wybiegać się porządnie na świeżym powietrzu


no masz, nie jestem w stanie ogarnąć moich dzieci a zwłaszcza żywiołowego Franka a żeby dotrzymać mu kroku? zapomnij, brak mi energii :-| , Ty naprawdę tak potrafisz?

Capricorn - 2008-02-11, 22:32

eenia napisał/a:
Cytat:
Wybiegać się porządnie na świeżym powietrzu


no masz, nie jestem w stanie ogarnąć moich dzieci a zwłaszcza żywiołowego Franka a żeby dotrzymać mu kroku? zapomnij, brak mi energii :-| , Ty naprawdę tak potrafisz?


u nas jest tak: albo w samochód, i towarzystwo do lasu / nad jezioro, itp. Albo - na własnym terytorium, z "zabawek" odstresowujacych i jednocześnie męczących serdecznie polecam trampolinę.

A od wczoraj mamy jeszcze psa, zeby było wiecej biegania :D

majaja - 2008-02-11, 22:33

Capricorn napisał/a:
Najlepiej do domu wnosić dziecko, które już swiata na oczy nie widzi, i zasypia wchodząc do domu

Taaa Miron to by zasnął, następnego dnia :mrgreen: Ewentualnie przed wejściem do domu na barana, no i wejście i zdjęcie, powoduje natychmiastowy przypływ niesamowitej energii. Trzy godziny łażenia po lesie to rozgrzewka :mrgreen:

[ Dodano: 2008-02-11, 22:35 ]
agaj77 napisał/a:
Kiedy dowiedziałam sie ze dzidzia ma przyjsc na swiat płakałam ze szczescia.
Ja miałam koszmary, wszystkie lęki do mnie wróciły i to mnie uratowało, bo spodziewałam sie najgorszego.
agaj77 napisał/a:
Nie mam siły jej bawic lulac i koic jej płaczu nie wiedzac o co jej chodzi.

Mnie pomógł dopiero powrót - szybki - do pracy.

kofi - 2008-02-12, 08:52

Capricorn napisał/a:
A od wczoraj mamy jeszcze psa, zeby było wiecej biegania :D

Się pochwal psem :-) Szczeniak?

- 2008-02-12, 09:28

Gosiu, może to taki mały kryzys, każdego łapie. Staraj się myśleć raczej o tym, ze te beztroskie osoby tez kiedyś będą miały dzieci a Ty wtedy będziesz mogła poszaleć ;) na wszystko przyjdzie swój czas :) To nie jest tak, ze jest fajnie tylko jak mamy te 20, 20-parę lat, fajnie jest zawsze :)
eenia, Wy przecież macie wielki teren przed domem, wypuść dzieciaki i niech szaleją, spacery pod górę też powinny Je trochę wymęczyć, pozatym ta trampolina to świetny pomysł :D

eenia - 2008-02-12, 10:50

Tak, na pomysł z trampoliną wpadłam już, jak przyjdzie wiosna to sprawimy ;-) bo to raczej nie nadaje się do domu,prawda?
Ech..... co ja będę gadać :-|

Capricorn - 2008-02-12, 17:39

eenia napisał/a:
Tak, na pomysł z trampoliną wpadłam już, jak przyjdzie wiosna to sprawimy ;-) bo to raczej nie nadaje się do domu,prawda?


nie, w domu nie da rady.

i bierz największą średnicę, na jaką cię stać. My mamy 2,5 m, i to jest absolutne minimum.

Capricorn - 2008-02-12, 17:40

kofi napisał/a:
Capricorn napisał/a:
A od wczoraj mamy jeszcze psa, zeby było wiecej biegania :D

Się pochwal psem :-) Szczeniak?


szczeniak 9 tygodniowy, ważący 12 kg :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

kofi - 2008-02-12, 22:58

Capricorn napisał/a:
kofi napisał/a:
Capricorn napisał/a:
A od wczoraj mamy jeszcze psa, zeby było wiecej biegania :D

Się pochwal psem :-) Szczeniak?


szczeniak 9 tygodniowy, ważący 12 kg :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Yyyy :shock: , bernardyn? Leonberger? Nowofunland?
Prawie połowa mojej (tej lżejszej). :mrgreen:

Karolina - 2008-02-14, 13:44

Agaj wierz mi będzie lepiej.
eenia - 2008-02-14, 16:56

Capricorn napisał/a:
eenia napisał/a:
Tak, na pomysł z trampoliną wpadłam już, jak przyjdzie wiosna to sprawimy ;-) bo to raczej nie nadaje się do domu,prawda?


nie, w domu nie da rady.

i bierz największą średnicę, na jaką cię stać. My mamy 2,5 m, i to jest absolutne minimum.


dlaczego to minimum? myślałam o mniejszej.... czemu nie warto brać takiej 1,5 metra?

wookie - 2008-05-07, 15:39

eenia napisał/a:
Dla mnie jest bardzo trudne, nie radzę sobie z dwójką dzieci, nie lubię się bawić, chciałabym żeby już dorosły....potrzebuję przestrzeni tylko dla siebie :-(


mam dokładnie to samo... nie radzę sobie z dzieciakami a na dokładkę mam problemy małżeńskie

Gosiabebe w 100% Cie rozumiem. Zwłaszcza, że chyba jesteśmy w podobnym wieku... kiedy próbowałam pogadać o tym z koleżankami które mają dzieci to spotykałam się zawsze ze stwierdzeniem że one nie mają żadnych problemów, poświęcają się bez mrugnięcia okiem i takie myśli jak mi to by im w życiu do głowy nie przyszły...

daria - 2008-05-07, 16:40

wookie napisał/a:
mam dokładnie to samo... nie radzę sobie z dzieciakami a na dokładkę mam problemy małżeńskie


kurcze, jakoś pierwszy raz trafiłam na ten wątek i muszę przyznać, że jestem bardzo zaskoczona.. wydawało mi się, że większość z nas jest szcześliwa a Ci, którzy mają dzieci tym bardziej!

to przykre kiedy czyta się, że ktoś ma problemy, nawet ktoś kogo właściwie się nie zna..

mam nadzieję, że wszystkim ułoży się pomyślnie i będzie dobrze...

życzę wam tego z całego serca, bo sama pół roku temu zakończyłam pond półroczny kryzys małżeński.. już miał być koniiec.. ale udało się, więc jeśli szukacie rady, wsparcia albo po prostu wygadania się to służę pomocą!!

majaja - 2008-05-07, 16:51

ań napisał/a:
To nie jest tak, ze jest fajnie tylko jak mamy te 20, 20-parę lat, fajnie jest zawsze :)

Ań ma rację, życie zaczyna się po pięćdziesiątce ;)
hxxp://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53581,5155450.html

Lily - 2008-05-07, 16:59

daria napisał/a:
wydawało mi się, że większość z nas jest szcześliwa
ciekawe założenie...
eenia - 2008-05-07, 19:06

Skoro odkopałyście ten wątek to napiszę coś optymistycznego, dla odmiany ;-)
Od kiedy zaczęłam leczyć znów swoją depresję dzieci stały się jakieś takie grzeczniejsze i chwilowo kryzys zażegnany. Uffffff. Oby tak juz zostało. Teraz da się przeżyć 8-)

Capricorn - 2008-05-07, 19:11

a ja, dla odmiany, nieoptymistycznie: mój od-wczoraj-dziesięciolatek urządził dzisiaj publiczny super show z naciskiem an to, jaką to on ma fatalną matkę i jakim to jest strasznie nieszczęśliwym, smutnym dzieckiem. Łatwiej bym to zniosła, gdyby nie urządził tego na oczach mojej licznie zgromadzonej rodziny (pogrzeb mojej babci).
kofi - 2008-05-07, 19:19

Tej, co miała 99 lat?
Przykro mi...
Wczesne dojrzewanie?

Capricorn - 2008-05-07, 19:30

Dzieki, kofi.

99 skończone w grudniu 2007, wiec rocznikowo w zasadzie 100.

Mój syn od zawsze ma trudny charakter, po matce, sesese, dzisiaj, zdaje sie, sprowokował go kuzyn-dopiero-ośmiolatek, z tym, że nie przyznają sie do niczego, tamten robił za klauna, a moje dziecko strzelało fochy-giganty.

kamma - 2008-05-07, 19:39

eenia, super!
Capricorn, przykro mi, z powodu babci i akcji z Kacprem... Oby ostatnia taka...

Capricorn - 2008-05-07, 20:48

dzięki, kamma.

z Kacprem nie tak łatwo, on jest jak Etna - gdy jest spokojny, to tak naprawdę tylko udaje...

kamma - 2008-05-08, 19:24

Trudne czasy dla niego się dopiero zaczynają... Kurcze, cały okres dojrzewania przed Wami. Życzę Ci duuużo cierpliwości i dystansu, poczucia humoru i siły!
Capricorn - 2008-05-08, 19:59

on ma od urodzenia trudne czasy, myslę, ze jestem TROCHĘ przygotowana. Taki charakterek, po matce.
kofi - 2008-05-08, 20:02

No Koziorożec i Byk (nie mylę się?), to się będą bodły, co zrobić.
Capricorn - 2008-05-08, 20:06

kofi napisał/a:
No Koziorożec i Byk (nie mylę się?), to się będą bodły, co zrobić.


ano.

w sumie, to jest 2:2 - dwa koziorożce (ja i Olka) na dwa byki (Kacper i Wojtek). Męża mam dla zartu tylko (Panna :D )

alcia - 2008-05-08, 20:07

Capricorn napisał/a:
Taki charakterek, po matce.

o rany, to aż się boję czasów, kiedy moje zaczną dorastać...
eenia napisał/a:
Od kiedy zaczęłam leczyć znów swoją depresję dzieci stały się jakieś takie grzeczniejsze

o, to widzę, że i w Twoim przypadku moja teoria się potwierdziła ;)

majaja - 2008-05-08, 20:54

alcia napisał/a:
o rany, to aż się boję czasów, kiedy moje zaczną dorastać...

No właśnie, ja też dzieckiem byłam spokojnym a potem się zaczęło. Jaja będą jak za jakiś czas okaże się że Miron upór i arogancję odziedziczył po matce, a skłonność do "genialnych" pomysłów po tacie ;)
daria napisał/a:
to przykre kiedy czyta się, że ktoś ma problemy, nawet ktoś kogo właściwie się nie zna..

"Problemów się nie rozwiązuje problemy się przeżywa" że powtórzę za Poetą ;) . Nie bardzo rozumiem skąd myśl, że posiadanie dzieci może oznaczać brak problemów, u większości ludzi dopiero wtedy się zacznają, szczególnie problemy ze sobą, wyłażą często na wierzch stare przykurzone i dawno zapomniane traumy, i nie ma odwrotu, jak nie chcemy zrobić krzywdy dziecku w końcu musimy się z tym zmierzyć. W każdym razie ja to tak widzę ;)

Karolina - 2008-05-08, 21:09

majaja napisał/a:
u większości ludzi dopiero wtedy się zacznają, szczególnie problemy ze sobą,

otóż to!

Lily - 2008-05-08, 22:05

Karolina napisał/a:
majaja napisał/a:
u większości ludzi dopiero wtedy się zacznają, szczególnie problemy ze sobą,

otóż to!
podobnie w byciu z kimś... ludzie myślą, że się ich problemy rozwiążą, a tu lipa, przybyło :P
daria - 2008-05-13, 14:33

majaja napisał/a:
Nie bardzo rozumiem skąd myśl, że posiadanie dzieci może oznaczać brak problemów


miałam na myśli to, że wydawało mi się, że nie macie takich poważnych problemów.. że sprawy rodzinne są poukładane i pomimo różnych codziennych trudw, jesteście szczesliwe(i) :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group