wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - zgrzyty w rodzinie

- 2008-01-15, 17:50
Temat postu: zgrzyty w rodzinie
eh...
nie wiedziałam gdzie za bardzo umieścić ten temat, ale chyba tu najlepiej.
Jestem wkurzona i smutna. Jak było do przewidzenia, zaczęły się jazdy na temat imienia dla naszego syna. Moja teściowa wczoraj waliła morały mężowi, że krzywdę dziecku robimy :roll: , podawała przykłady kolesi którzy nosili to imię w historii i że niby same masakry itd itp :evil: Jeszcze 3 dni temu jak jej powiedzieliśmy o imieniu to wiadomo, powiedziała, ze Jej się nie podoba, ale powiedziała, ze to nasze dziecko itd. ale jak widać wcale nie miała tego na myśli i łudzi się, ze wpłynie na nasz wybór :-/
Postanowiłam, że zamykam temat imienia przed dziadkami aż do narodzin Lwa i zarejestrowania Go w urzędzie. Oszczędzi mi to nerwów i bezcelowych dyskusji :roll:
Tłumaczyłam Im już chyba z 3 albo 4 razy skąd się biorą imiona dal naszych dzieci, że dla mnie to nie jest akt nadania imienia jakie mi się tam podobało całe życie, albo kwestia dobrania imienia które dobrze brzmi z nazwiskiem. Uważam, ze dziecko przychodzi na świat z imieniem i jeśli ktoś chce się na to otworzyć to pozna to imię. Tak było z Jagodą i tak było teraz z Lwem.
Ale dupa, nie rozumieją mnie, pewnie myślą, ze jestem jakaś dziwna :roll:


ogólnie mam teraz doła, bo już przesyt mam tych uwag o imieniu (przecież nie nazywamy Go Belzebub :evil: ) i ogólnie czuję się atakowana niewerbalnie za to, że jesteśmy tacy inni-nie chrzcimy, nie jemy mięsa, nie pijemy i jeszcze syna chcemy Lew nazwać!

mam ochotę zapakować moją rodzinę w auto i wyjechać gdzieś daleko. Chyba potrzebuję urlop od tego wszystkiego.

też macie takie akcje?

kamma - 2008-01-15, 18:04

ań napisał/a:
też macie takie akcje?

Mowa!
Myślisz, że imię "Irma" spodobało się moim rodzicom? Mama zaraz mi podsunęła słownik imion, a tata wyjechał z dobrym przykładem mojej siostry, która dała synowi swojskie, słowiańskie imię. Nie ma się co przejmować. Twój synek jest w tym wszystkim najważniejszy i jedyne, o co musisz zadbać, to żeby się dobrze czuł ze swoim imieniem. My z imieniem dla Irmy nosiliśmy się przez ładnych parę miesięcy ciąży. Wszyscy pytali: "A jak będziecie zdrabniać?" , "Czy to nie za surowe imię?" itede, itepe. Nie miałam odpowiedzi na te pytania. Przyniosło je życie. I okazało się, że nawet mojej mamie z łatwością przechodzi przez gardło "Irmuś" czy "Irmi" i nie ma problemu.
Dobrze robisz, że się od tego odcinasz. To nie jest sprawa Twoich rodziców czy teściów.

- 2008-01-15, 18:17

kamma napisał/a:
To nie jest sprawa Twoich rodziców czy teściów.
też tak uważam, smutno mi tylko, ze nie jest tak, ze rodzina czeka na to imię i przyjmuje je z radością, albo przyjmuje po prostu.
Z imieniem Jagoda też nie było łatwo, też było kręcenie nosem a teraz nie wyobrażają sobie Jej z innym imieniem :roll: kurczę, przecież nie wybieram imienia by zrobić Im na złość, albo żeby było jak najbardziej udziwnione. Bardzo ładne imię, które normalnie funkcjonuje a tu się okazuje, ze my krzywdę dziecku robimy, że wybraliśmy "ośmieszające imię" :shock: :roll:
Nikt nie słucha jak mówię, ze to nie ja wybierałam imiona dla moich dzieci, to One same z nimi przyszły.

Irma to jest śliczne imię, pamiętam jak zobaczyłam fotki u Alispo i homo vegetusa ze spotkania veg forum i tam "poznałam" Irmę, bardzo mi się spodobało Jej imię i bardzo do niej pasuje. Nie rozumiem dlaczego ktoś się Was czepiał...

pao - 2008-01-15, 18:21

Cytat:
też macie takie akcje?


na szczęście nie. babcia kręciła nosem na urszulę, tata marudziła filipa ale imiona przyjęli bez większych ansów.

ań, pakuj sie i na "urlop" do nas ;)

martka - 2008-01-15, 20:03

ań napisał/a:
też macie takie akcje?

na szczęście takich akcji nie mamy. nikt z rodziców w zasadzie nie skomentował, czy im się podoba - stwierdzili, że to nie ich sprawa i każdy nasz wybór będzie najlepszy.

mną tylko zachwiało delikatnie, kiedy usłyszałam teksty sugerujące, że powinniśmy jednego nazwać po moim bracie. no tak - mamy ich przecież dwóch to przynajmniej jednego... :-/ (i nie usłyszałam tego od moich rodziców). dla mnie to za świeża sprawa i za duże obciążenie dla dziecka.
generalnie tematu nie rozgrzebywałam i nie wrócił, więc...

nie daj się , nie dawaj się wciągnąć w takie dyskusje w miarę możliwości. trzymaj się :-)
to wy wiecie najlepiej jakie imię powinien nosić wasz synek

malina - 2008-01-15, 20:17

Moja mama do dziś czasem komentuje drugie imie Zuzi(Guernica) - już widze co by było gdyby miała tak na pierwsze,a była taka opcja :roll: Z resztą osób spokój na szczęscie.
A ja miałam w liceum kolege Lva :-)

majaja - 2008-01-15, 20:28

ań napisał/a:
też macie takie akcje?

Nie, na myśl na nie przyszło by się tłumaczyć z nadanego Mironowi imienia, zresztą zdziwiło nas, gdy okazało się że imię odbierane jest jako dziwne, wydawałoby się że Białoszewski jest powszechnie znany. Generalnie wszelkie dyskusje ucinaliśmy, śtwierdzeniem że nam się podoba. A Lew jest w kalendarzu, więc nie wiem nad czym tu dyskutować ;) .

Humbak - 2008-01-15, 20:28

kuba nie spodobało się nikomu - wszyscy przemilczeli a mama po jednym telefonie gdy jeszcze był w brzuszku zakończyła rozmowę 'ale jeszcze macie czas żeby to zmienić' - gdy się urodził nikomu się nie podobało dalej. Teraz każdy skupia się na osobie i nie rozmyśla już nad imieniem. Nie ma o co się obrażać. Oni myślą to, co myślą i fajnie że Wam o tym powiedzieli, dobrze jeśli poważnie te uwagi potraktujecie i rozważycie. Jeśli wtedy nadal będziecie przekonani do Lwa, spokojnie radzę odrzucić argumenty i ew. skracać rozmowy 'braliśmy to pod uwagę/myśleliśmy już nad tym czy aby nie macie w tym racji/zastanawialiśmy się czy to nie jest słuszne - ale jednak zdecydowaliśmy i jesteśmy pewni. I koniec kropka. Nie ma co przekonywać do imienia bo jak komuś się nie podoba to nie, ale to Wy dajecie mu imię. Na szczęście. ? :-P
Alispo - 2008-01-15, 20:36

Humbak napisał/a:
kuba nie spodobało się nikomu - wszyscy przemilczeli a mama po jednym telefonie gdy jeszcze był w brzuszku zakończyła rozmowę 'ale jeszcze macie czas żeby to zmienić' - gdy się urodził nikomu się nie podobało dalej.

A to dziwne,bo to najpopularniejze imie wg statystyk,no to jakie maja sie podobac?;)

- 2008-01-15, 20:40

Humbak, tu nie chodzi o obrażanie się, ja jestem najzwyklej w świecie zmęczona, bo nikt nie słucha co mówię. To Oni złoszczą się o to imię. Zauważ, ze jestem w 6 miesiącu już a że od początku mieliśmy wyraźne przeczucie, ze to chłopak to wsłuchiwaliśmy się od początku jakie ma imię. Jac odrazu czuł Lwa, ja czekałam na większą pewność az nie miałam żadnych wątpliwości. Nie ma tu kwestii, ze rozważamy Ich rady, bo są dla mnie bzdurne argumenty typu "musi dobrze brzmieć z nazwiskiem" :roll: Mam wrażenie, ze główny problem to "co na to powiedzą inni" :roll:

ale nie chodzi tylko o imię, co jakiś czas dostajemy sygnały (zwłaszcza od jacowej mamy), ze jesteśmy jacyś dziwni, inni, nie tacy jak wszyscy, chodzimy dziwnie ubrani, mamy dziwne fryzury, nie chcemy chrzcić naszych dzieci, mamy dziwną chatę itd itd.
Jestem tym na dzień dzisiejszy zmęczona.

Tobayashi - 2008-01-15, 20:50

Aniu Kochana, szkoda energii na przekonywanie kogokolwiek do swojego zdania. Tak, jesteś bardzo dziwna, że dajesz dziecku imię Lew, i taka pozostań :mryellow: Jak dla mnie, to możesz być nawet jeszcze dziwniejsza :-D

My byliśmy bardzo ostrożni i imienia naszego dziecka nie wyjawiliśmy (chyba) nikomu, a na pewno nikomu z rodziny, do momentu, aż mały przyszedł na świat. Przewidywałam wprawdzie, że raczej będzie się podobać, ale nie miałam ochoty na wysłuchiwanie ja-kich-kol-wiek komentarzy. Uważam, że rozwodzenie się na temat imienia dziecka przez osoby trzecie nie powinno mieć miejsca.
Jeżeli ktoś nas pytał, mówiliśmy, że damy małemu jakieś dobre, sprawdzone psie imię, na przykład Kajtek albo Max :mryellow: A jak ktoś był bardzo upierdliwy, mówiliśmy, że może Azor lub Reksio :mrgreen:

kasienka - 2008-01-15, 20:55

ań, pamiętasz jak pisałam o tym, jak moja teściowa ciągle mówiła "Eeeemil, tak brzydko???" i Zuzię przez telefon podkręcała, żeby nas namówiła na zmianę? Teraz spoko jej Emilek przez usta przechodzi, musze się jej spytać, czy wyobraża go sobie z innym imieniem ;)
- 2008-01-15, 21:01

Tobayashi napisał/a:
Jeżeli ktoś nas pytał, mówiliśmy, że damy małemu jakieś dobre, sprawdzone psie imię, na przykład Kajtek albo Max :mryellow: A jak ktoś był bardzo upierdliwy, mówiliśmy, że może Azor lub Reksio
jesteście the best! :mrgreen: kasienka, pamiętam dobrze ;) spytaj, jestem ciekawa co powie
pao - 2008-01-15, 21:10

Cytat:
ale nie chodzi tylko o imię, co jakiś czas dostajemy sygnały (zwłaszcza od jacowej mamy), ze jesteśmy jacyś dziwni, inni, nie tacy jak wszyscy, chodzimy dziwnie ubrani, mamy dziwne fryzury, nie chcemy chrzcić naszych dzieci, mamy dziwną chatę itd itd.

całkiem jak moi teściowie i szwagierka ;) ale my na szczęście widujemy ich tak rzadko, że prawie wcale ;)


Cytat:
My byliśmy bardzo ostrożni i imienia naszego dziecka nie wyjawiliśmy (chyba) nikomu, a na pewno nikomu z rodziny, do momentu, aż mały przyszedł na świat.

ja tak zrobiłam przy gabrysi ;)

sylv - 2008-01-15, 21:13

malina napisał/a:
Moja mama do dziś czasem komentuje drugie imie Zuzi(Guernica)


Córka znajomego mojego męża ma tak na pierwsze :D (też z Gdańska, może się znacie?) :lol: I uważam, że ma piękne imię. Podobnie jak Lew :)

Tobayashi - 2008-01-15, 21:19

A zauważyłyście, że w ogóle wiele wegedzieciaków ma nietuzinkowe, oryginalne imiona? I bynajmniej nie są to "Brajany" ani "Kewiny" :mryellow:

[ Dodano: 2008-01-15, 21:23 ]
Aniu, specjalnie dla Ciebie cytat z Nietzsche:
To, co czynimy nie jest nigdy rozumiane, tylko chwalone lub ganione.

Alispo - 2008-01-15, 21:26

chyba jestesmy uodpornieni na innosc ;-) ale nie tą w stylu Brajanów(chociaz nic nie mam do nikogo kto sie tak nazywa,bo o gustach sie nie dyskutuje)..jednym sie podoba,innym nie,tak jest z kazdym imieniem,albo zbyt dziwne,albo zbyt popularne,albo za dlugie albo za krotkie,bez sensu to wszystko.wiec sie nie dajcie ań. :-)
- 2008-01-15, 21:30

Alispo napisał/a:
wiec sie nie dajcie ań
dzięki :) w ogóle wszystkim za wsparcie, chyba było mi tego trzeba ;)
Tobayashi napisał/a:
I bynajmniej nie są to "Brajany" ani "Kewiny"
;-) :lol:
sylv napisał/a:
Podobnie jak Lew
:mrgreen:
malina - 2008-01-15, 22:39

sylv napisał/a:
Córka znajomego mojego męża ma tak na pierwsze :D (też z Gdańska, może się znacie?) :lol:


Sary i Michała(Bełta)??Jak tam to sie znamy ;-)

rosa - 2008-01-15, 22:39

ań, to wasze dziecko i wasza decyzja i trzymajcie się jej :-)
mieli szansę przy wyborze imion dla swoich dzieci, teraz niech się nie angażują

Humbak - 2008-01-15, 22:52

Tobayashi napisał/a:
A zauważyłyście, że w ogóle wiele wegedzieciaków ma nietuzinkowe, oryginalne imiona? I bynajmniej nie są to "Brajany" ani "Kewiny"
tiaaaa... natalia - najbardziej popularne imię roku 2001, kuba - roku 2007 ]:->

, to chyba wogóle nie ma po co dyskutować... :-|
Tobayashi napisał/a:
Jeżeli ktoś nas pytał, mówiliśmy, że damy małemu jakieś dobre, sprawdzone psie imię, na przykład Kajtek albo Max A jak ktoś był bardzo upierdliwy, mówiliśmy, że może Azor lub Reksio
boskie :mrgreen:
zina - 2008-01-15, 23:06

U nas chyba do dzis nie bylo pewne jak bedzie miala nasza coreczka na imie.
Jak mowilismy ze Rebeka to raczej malo osobom przypadlo do gustu ale nikt nas nie atakowal w jakis szczegolny sposob.
Oboje z A. lubimy imiona mocno brzmiace a wiadomo ze dla dziewczynki to musi byc sama slodycz i koniecznie ze zdrobnieniem ;-)

uwazam ze Wasz wybor i tak zostanie w koncu zaakceptowany bo jak to zazwyczaj bywa dziadkowie kochaja bezwarunkowo swoje wnuki i nie nie chca pamietac dlaczego tak bardzo wtracaja sie do zycia swoich dzieci :-)
Z akceptacja czy bez WASZ synek bedzie mial naprawde Lwia misje do spelnienia ;-)

Malati - 2008-01-16, 01:16

Ja szczerze powiedziawszy ciesze się ze rodzice mojego męża (bo to zazwyczaj oni maja problemy z akceptacja naszego stylu zycia) mieszkaja daleko i kontakt jest żadki ale przez to bardziej zyczliwy ;-) U nas nie było problemu z imieniem Filip, tylko z akceptacją imienia duchowego mojego synka,którego my uzywamy cały czas, częsciej niz imienia które ma w dokumentach. Nie wymagamy aby reszta rodzina, nazywała go inaczej aniżeli Filip, ale mimo tego oni maja problem że ma inne, nie polskie, nie spotykane w kalendarzu,związane z inną religia niz katolicka imię. Ja po prostu nie wdaje sie w dyskusje na ten temat bo to dla mnie strata czasu i energii. My jestesmy rodzicami i mamy prawo nadawać takie imiona własnym dzieciom jakie nam odpowiadają, a reszcie nic do tego ;-)
gosiabebe - 2008-01-16, 07:31

moim zdaniem Ań wybraliście super imię !!! a docinkami sie nie martw ,nas się czepiali niektórzy o Maję choć to raczej popularne imię :P a moja siostra niedawno urodziła synka i wszyscy się zastanawiają jak mogła nazwać go Konrad bo przecierz nie wiadomo jak mówić do małego dziecka o takim imieniu :shock: takimi durnymi gadkami nie ma się co przejmować ,najlepiej jak wejdą jednym ,a wyjdą drugim uchem :)
Christa - 2008-01-16, 07:45

Tobayashi napisał/a:

Jeżeli ktoś nas pytał, mówiliśmy, że damy małemu jakieś dobre, sprawdzone psie imię, na przykład Kajtek albo Max :mryellow:


No to teraz to mi sie przykro zrobilo... :-(

Jak bede miala psa, to go w takim razie nazwe Tobi :-P

PiPpi - 2008-01-16, 08:24

rozumiem Twoje zmęczenie doskonale, niestety...nam rodzinka zafundowała tortury z powodu niewzięcia ślubu kościelnego, chwilowe zawieszenie broni skończy się gdy urodzę bejbe i zrobią nam mega ciśnienie na chrzest, jeśli urodziłby się chłopczyk, całą sobą czuję, że dałabym Mu imię Odys. tak mi się podoba, czuję, że to imię 100%faceta ;-)
moja mama zniesmaczona, kazała zmienić na Karol, skoro Karolcia nam się dla dziewczynki spodobała...szkoda gadać o tych argumentach...
To Wy tworzycie rodzinę! A Ty, Jac, Jaga to już duża siła :mryellow: do tego Lew, i na pewno odeprzecie atak, wydaje mi się, ze najlepszą metodą jest puszczanie tego typu tekstów kątem ucha, na zasadzie: pierdziel, pierdziel, ja posłucham :mrgreen: potem kilka głębszych oddechów, relaks i powrót do siebie ;-)
a mamę Jaca kojarzę z Waszych zdjęć ślubnych i ni chcę żeby to źle zabrzmiało, ale nie jestem zaskoczona, że to Ona jest prowoderką tych akcji..

Ewa - 2008-01-16, 08:32

Czarna, mogę z ciekawości zapytać jakie synek ma imię duchowe?
frjals - 2008-01-16, 11:06

Co tu dużo mówić, niech żyją imiona odzwierzęce! :mrgreen:

Myśmy powiedzieli o imieniu po urodzeniu, wtedy zdecydowałam się ostatecznie. Reakcję moich rodziców najlepiej przedstawia ikonka: :-> .
Nacisków nie było, o ile pamiętam, ale moi rodzice chyba już wiedzą, że jak mi się coś uroi to już tak będzie... ;-)
Babcia poinformowana o fakcie spytała: "a dlaczego nie po dziadku?" :shock: (nie wiem skąd jej się to wzięło? jakoś nie ma u nas tradycji nadawania imienia po kimś... :roll: )

Lew jest fajnym imieniem. A na reakcje ludzi trzeba się przygotować... u nas często (a własciwie zawsze :-? ) jak ktoś się pyta W. jak ma na imię, to trzeba powtarzać... Ale w końcu, po chwili szoku przyzwyczajają się ;-)
Fajnie macie, że przyszedł do was Lew... :-D

renka - 2008-01-16, 11:19

Moi rodzice tez nie chcieli zaakceptowac poczatkowo imion moich dzieci. Jak sie urodzily to slyszalam tylko: "daj to DZIECKU", "MALA placze" etc. Niejednokrotnie slyszalam, jak krzywdze dzieci nadajac im takie imiona. Ale to ja jestem matka i ja decyduje (z W. mielismy taki uklad, ze ja nazywam dziewczynki, a jakby byl chlopiec to on). Nie mam gwarancji, ze w przyszlosci moje dzieci beda zadowolone z takich czy tez innych (bardziej "normalnych" jak to moja mama mowi) imion. Teraz sie juz przyzwyczaili i chyba nikt sobie nie wyobraza, ze moglyby miec inaczej na imie :)
Ale np. zdarza sie, ze zaczepia mnie ktos na ulicy i na wiesc, ze Fionka ma na imie Fionka robi szerokie oczy i mowi :"to tak jak ta brzydka od tego brzydkiego Shreka"? Ja zostawiam to bez komentarza i ide dalej.

Co do Ronki to moja "najlepsza" kolezanka, jak tylko Ronka sie urodzila i moj pomysl na imie stal sie faktem pierwsze co wpadla do szpitala i obwiescila, ze jakas tam jej znajoma ma psa o imieniu Ronja. No coz, ja mialam kiedys swinke morska, ktora nazywala sie Kaska (nie musze pisac, jak ta kolezanka ma na imie) ;)

Swoja droga nie wiem czy moi rodzice nadajac mi imie Renata przewidzieli, ze niektorzy rymowali moje imie ze slowem "szmata". Mile? Niekoniecznie...

Malati - 2008-01-16, 11:27

Ewa napisał/a:
Czarna, mogę z ciekawości zapytać jakie synek ma imię duchowe?


Harivenu co znaczy wieczny przyjaciel Kryszny :-) (według naszej religii Kryszna to główne imie Boga ;-) )

kasienka - 2008-01-16, 13:47

Christa napisał/a:
Tobayashi napisał/a:

Jeżeli ktoś nas pytał, mówiliśmy, że damy małemu jakieś dobre, sprawdzone psie imię, na przykład Kajtek albo Max :mryellow:


No to teraz to mi sie przykro zrobilo... :-(

Jak bede miala psa, to go w takim razie nazwe Tobi :-P
:lol:
renka - 2008-01-16, 14:28

Przyklad zgrzytow w mojej rodzinie (ale to chyba przezywa kazdy wege rodzic, gdy mieszka ze swoimi miesozernymi rodzicami).

Niedziela. Babcia (czyli moja mama) miala mnie chwile odciazyc i zajac sie Ronja. Wchodze do kuchni, ta tlucze kotlety, ja bez slowa biore Ronje i wychodze. Zaraz awantura, ze zabieram dziecko, na co ja spokojnie, ze moje dziecko nie bedzie patrzylo na tego typu obrazki (czyli babcie walaca tluczkiem w kawal czerwonego miesa) i ide na gore do swojego pokoju. I tylko slysze rozmowe mojej mamy z ojcem, ze mi juz calkowicie odbija...

Ewa - 2008-01-16, 16:29

czarna96 napisał/a:
Harivenu

Super! :-)

Spotkałam się już kilkakrotnie z duchowymi imionami i muszę powiedzieć, że brzmią zazwyczaj ślicznie.

- 2008-01-16, 16:59

czarna96 napisał/a:
Harivenu
piękne imię...

kurczę, rozumiem dobrze co pisze frjals i renka
dzięki raz jeszcze wszystkim za miłe słowa :)

Magda, cóż, nikt nie jest idealny ;) nawet taka fajna babka jak mama Jaca ma swoje jazdy, które mnie męczą. Ale chyba najbardziej dlatego, ze moim rodzice jednak zawsze zostawiają wybór mi, mogą coś powiedzieć od siebie, ale zawsze w atmosferze że i tak zrobię co uważam, bo to moje życie. Zawsze tak było i byli niejako przyzwyczajeni do wszelkich moich wybryków i inności. Jednak odkąd pojawiły się "problemy" typu nieochrzczone dziecko itd to mam wrażenie, ze mama Jacka jakoś na moją mamę nieciekawie wpływa, ze Ona zaczyna się zachowywać wobec mnie tak jak wcześniej nie robiła...na taty akceptację na szczęście zawsze mogę liczyć i na to, że mnie wesprze, bo wie, ze i tak zrobię co chcę. Natomiast z teściową już nie tak, Ona do znudzenia wraca do tematu i męczy nas niejako...nie wiem czy nie zauważa, ze i tak zawsze podążamy swoją drogą...

kamma - 2008-01-16, 17:19

frjals, muszę to powiedzieć, uwielbiam imię Twojego syna! Nie miałam pojęcia, że takie imię w ogóle istnieje, ale gdy je po raz pierwszy usłyszałam, zabujałam się.... :oops:
martika - 2008-01-16, 17:20

frjals mój mąż jest zachwycony imieniem Twojego synka, zresztą chyba mówił Ci o tym :)

My się poważnie zastanawiamy czy nie dać naszym przyszłym dzieciom, jeżeli się pojawią imion "duchowych" już w dowodzie, dla dziewczynki ewentualnie mamy ale dla chłopczyka ciągle myślimy... Ale znając nas to jeszcze długo na pociechy trzeba będzie czekać i jeszcze się nam z dziesięć razy zmieni.

- 2008-01-16, 17:35

dla mnie Wilkan też jest wielkim hitem :D
Alispo - 2008-01-16, 17:40

hxxp://www.digart.pl/praca/916221/ogier_arabski_Wilkan.html]hxxp://www.digart.pl/praca/916221/ogier_arabski_Wilkan.html :)
dynia - 2008-01-16, 18:11
Temat postu: post nr 666
ań napisał/a:



(przecież nie nazywamy Go Belzebub :evil: ) i

Dodam tylko,ze to mój 666 post :lol:
ja nauczona juz doświadczeniem z rodziną poprostu oznajmiam im jakięs kwestie ,nie wchodze w żadna dyskusję,bo nie uważam niestety ich za partenrów do takich dyskusji.My mamy swoje racje ,oni zas swoje ,ja szanuję ich poglady i tegoż samego oczekuje od nich!Jeżeli negatywnie reaguja na nasze wybory to mówi sie trudno w imie przysłowia''jeszcze sie taki nie urodził coby wszystkim dogodził''U nas tez oczywiscie były jakies pomruki względem wybieranych imion(jakt to może być ,że nie mają swoich św patronów ]:-> ) ale nie wchodziłam w takowa dyskusję .Już nie chce mi sie pisac jaka była reakcja o niechrzczeniu Ziema :-? My tez przez gremium rodzinne jestesmy uznawania za łagodnie mówiąc pdziwnych no ale cóż nie wszyscy musimy byc jednakowi (uff na szczęscie)!
Nic sie martw Lew zwycięzy!

[ Dodano: 2008-01-16, 18:35 ]
Dodam tylko,ze to kwękanie na nasze wybory to gł.ze strony tesciów :-? Moi rodzice w większosci kwestii akceptuja je bez pierdnięcia ;-)

Tobayashi - 2008-01-16, 19:03

Cytat:
Christa napisał/a:
Tobayashi napisał/a:

Jeżeli ktoś nas pytał, mówiliśmy, że damy małemu jakieś dobre, sprawdzone psie imię, na przykład Kajtek albo Max :mryellow:


No to teraz to mi sie przykro zrobilo... :-(

Jak bede miala psa, to go w takim razie nazwe Tobi :-P


Christa, kochana, mam nadzieję, że Twój piesek Tobi będzie bardzo fajny :mryellow: :mryellow:

No niestety MAX jest bardzo popularny wśród właścicieli psów :-D Tobi to także dość typowe psie imię i wszystko pasuje bo mój Tobiasz jest psem w chińskim horoskopie :-D

frjals - 2008-01-16, 23:09

kamma, martika, , dziękujemy!
kamma napisał/a:
Nie miałam pojęcia, że takie imię w ogóle istnieje

no ja też, dopóki go nie znalazłam, ale jest sporo imion o których sie nie słyszało (albo których jeszcze nie wymyślono ;-) )
dynia napisał/a:
jakt to może być ,że nie mają swoich św patronów

a własnie, coś takiego też było. Pan stroiciel pianin na wieść o imieniu zrobił wielkie oczy: " to jest taki święty???" :evil: Mnie zamurowało prawdę mówiąc :-? .

dynia - 2008-01-16, 23:19

Frajls mnie Wilkan jakos skandynawsko sie kojarzy,na porzadku dziennym sa tam imiona typu Niedzwiedz(Bjorn) .Mnie też imie Waszego syna tez bardzo sie podoba :-D
Powiem Wam jeszcze ,ze mam kumpla Saturnina i kolezanke Jemiołke (tak ,tak tu w Polszy ;-)

Cytrynka - 2008-01-17, 06:30

Uwielbiam takie niepospolite imiona. Pragnęłam nazwać Adasia imieniem Gracjan, ale mąż się nie zgodził, żeby "dziecka nie krzywdzić".
gosiabebe - 2008-01-17, 07:42

Cytrynka napisał/a:
Uwielbiam takie niepospolite imiona. Pragnęłam nazwać Adasia imieniem Gracjan, ale mąż się nie zgodził, żeby "dziecka nie krzywdzić".


niestety ,coś w tym jest moim zdaniem, jakiś czas temu poznałam Kasjusza-(mnie osobiście się podoba,zresztą tak jak Gracjan i inne takie nietuzinkowe imiona) zaraz po tym jak sie przedstawił powiedział "no możesz się pośmiać już sie przyzwyczaiłem :/ " mi nie wpadłoby do głowy ,żeby się śmiać (nawet jeżeli śmieszyłoby mnie jego imię to nie zrobiłabym tego )Ludzie maja problem z tolerowaniem inności nawet jeśli chodzi o imiona niestety :(

rosa - 2008-01-17, 08:44

byłam kiedyś z jednym Gracjanem na koloniach, chłopiec miał przesrane, koledzy śmiali sie z niego masakrycznie, przezywali

mi też podobają się imiona rzadko spotykane, ale pamiętając historię tego Gracjana, stwierdziłam, że oszczędzę dzieciom takich przyjemności

- 2008-01-17, 09:25

szczerze mówiąc każde imię może być skazane na wyśmianie przez rówieśników. Sama renka pisała, że przezywali Ja Renata-szmata :roll: A mnie nazywali Anka-skakanka, nazywali mnie "mała" czego niecierpiałam, ale jak bym miała się tym przejmować to w ogóle bała bym się wydać dzieci na świat ;)
gosiabebe - 2008-01-17, 09:32

Przypomniało mi sie ,że chodziłam do podstawówki z jedną Rozwitą :) nie podobało jej sie własne imię więc przedstawiała się Ania :) mało kto wiedział jak ma naprawdę na imię bo nawet nauczyciele mówili do niej Ania :)
Malroy - 2008-01-17, 09:46

z Aidą też nie było łatwo, Nadula była bliska zostania Dharmą, albo Darmą - ale jakoś nie wyszło. Tak czy inaczej uważam, że imiona dziewczynom bardzo pasują. A co do rodziców to normalne, że mają jakieś ale - babcia ostatnio mi mówiła, że walczyła z ojcem, bo mi dali na imię tak jak mam czyli Borys, a nie jakiś Marcin, Krzychu, czy franek - te wojny o imiona to chyba standard. Trzeba robić po swojemu i zgodnie z własnym sumieniem i wyborem.

Po urodzinach dzidzi każde, nawet bardzo egzotyczne imię będzie pasowało jak ulał :)

pao - 2008-01-17, 09:51

ja poznałam dwóch gracjanów, ale jednemu to jednak rodzice krzywdę zrobili, bo choć imię ładnie to głupio brzmiało z nazwiskiem Pietruszka.
dort - 2008-01-17, 09:54

to ja mogę się dołączyć do reszty, Wasze dziecko Wy decydujecie o nim, wiec rowniez o jego imieniu
u nas tez rodzina nie byla zadowolona jak im oznajmilismy po urodzeniu Oskarka ze to jest Oskar - moje babcie sie nawet na poczatku obrazily, ze nie uzgodnilismy tego z nimi, tylko wybralismy sami (nigdy takiego zwyczaju u mnie w rodzinie nie bylo, zreszta pare dni po mnie, urodziła syna moja kuzynka i oni też z nikim nie uzgadniali imienia dziecka i jakoś nikt nie widzial w tym problemu :-/ )

wszystkim jednak szybko przeszło i teraz juz nikt o tym nawet nie wspomina, bo Oskar sam wybronił swoje imie

u Was też pewnie tak bedzie, a jak na razie życze Wam jak najwięcej cierpliwości

- 2008-01-17, 10:06

Malroy napisał/a:
- te wojny o imiona to chyba standard. Trzeba robić po swojemu i zgodnie z własnym sumieniem i wyborem.

Po urodzinach dzidzi każde, nawet bardzo egzotyczne imię będzie pasowało jak ulał
mądre słowa, dzięki Malroy, :-)
Alispo - 2008-01-17, 10:14

A ja znam Gracjanę,i chyba dobrze jej z tym imieniem:) Cytrynka-Adaś tez jest sliczny :-D
zina - 2008-01-17, 11:10

Rodzice mojego A. powiedzieli ze nie beda sie wtracac do naszych wyborow imiennych bo to nasze dziecko :-)
Jakby bylo pieknie gdyby wszyscy tacy byli.
Ale tu trzeba byloby rozwinac osobny temat dlaczego inni uzurpuja sobie wladze nad nami i chca nam ograniczyc wlasne wybory.
Nie cierpie kiedy ktos za wszelka cene chce nasz uszczesliwic swoimi pogladami :-/

PiPpi - 2008-01-17, 11:31

Magda-sragda też pamiętam z dzieciństwa ;-) trudno, trzeba to olać i nadać imię w zgodzie z soba
malina - 2008-01-17, 11:45

A mnie strasznie wkurzało,że ludzie cały czas mylą moje imie.Byłam Marleną,Melanią,Mirellą itd :roll: Mój brat miałb mieć na imie Bożydar i dla niego byłaby to z pewnością wielka krzywda :mrgreen: ;-)
taniulka - 2008-01-17, 11:50

A ja wole nie mówić jak na mnie wołali. W każdym razie to Wasza sprawa i Wasz wybór. Szkoda tylko,ze rodzina nie ma co robic tylko wchrzaniać się w nie swoje sprawy :-| Trzymam kciuki :)
kofi - 2008-01-17, 11:50

Każde imię można jakoś przekręcć, jak znajdzie się ktoś złośliwy.
Tylko dodam, że moja mama wstydziła się przyznać swoim koleżankom, że jej starszy wnuk ma na imię Igor i kłamała, że to Damian (jego drugie imię) - kiedyś spotkałam jedną z tych pań i przywitała się z Igorem: Ooooo, cześć Damianku :shock:

Co do psich: mąż mojej siostry ma na imię Kuba, tak samo - pies sąsiadów moich rodziców i kiedyś ta sąsiadka spotyka mamę i mówi "Ale Kuba Dorotę wylizał" - chodziło jej o gorące powitanie siostry przez psa, mamie skojarzyło się z czym innym...

Cytrynka - 2008-01-17, 18:46

Jak wybierałam imiona dla dzieci, starałam się, by można je było bez problemu wymówić za równo w Stanach jak i w Polsce.
Co do przezywania, mam na imię Karina. Jak byłam młodsza - szkoła podstawowa i liceum, kiedy się przedstawiałam, słyszałam: o jak ten koń z filmu ;-) . Potem łączono moje imię z marką samochodu i czekoladą, albo po prostu mówiono na mnie Kalina (prze pomyłkę).

YolaW - 2008-01-17, 20:03

po rostu zróbcie co chcecie, a inni będą musieli się pogodzić z waszym wyborem i już. Nie ma co dyskutować czy przekonywać, bo starsze osoby często są pod tym względem zamknięte na inność niż wszyscy :)
Dużo uśmiechu w tym wszystkim wam życzę :)

Agniecha - 2008-01-18, 22:06

U nas to była tragedia cały czas nam mówiły babcie że upadliśmy na głowe. A ja wiedziałam od zawsze ,że jak bede miała synka to bedzie miał na imie Cyprian i nic nie mogło mi tego wybic z głowy mężowi tez się podobało wiec nie było problemu. Ale z Oliwcia to ja poszłam na ustępstwo chciałam aby miała na imie Kazia( Kazimiera ) albo Józia nikt nie chciał się zgodzić :(
ewatara - 2008-01-19, 01:27

ań napisał/a:
co jakiś czas dostajemy sygnały (zwłaszcza od jacowej mamy), ze jesteśmy jacyś dziwni, inni, nie tacy jak wszyscy, chodzimy dziwnie ubrani, mamy dziwne fryzury, nie chcemy chrzcić naszych dzieci, mamy dziwną chatę itd itd.

to spytaj czy byłoby milej dla nich jeśli pilibyście tak DUŻO jak większość w Polsce, zdradzali się jak wielu innych albo chodzili do Kościoła dzień w dzień a potem robili coś zupełnie odwrotnego ... mnie też takie docinki wkurzają ...
A można spytać skąd te imię Lew? ... bo pisałaś, że dzieci się z nim u Was urodziły co to znaczy jak to rozumiesz? w jaki sposób macie te przeczucie ;)
A co do imienia u nas to też słyszałam, co to za dziwne imię dajemy dziecku z rodzinki od str K., potem czy mam zamiar wyjechać z powrotem do Anglii, że tak dziecko nazwałam, potem że powinnam wstążeczkę czerwoną zawiązać na wózku czy gdzieś na małej (?), żeby jej ktoś nie zauroczył, albo nacierać szarym mydłem na mocne kości itd :shock: :?: ludzie to mają ....

quatrolibro - 2008-01-19, 02:13

Jak czytam o tych atakach i nietolerancji ze strony naszych rodziców to mi sie chce izolowac od nich wnuka. Jakis czas temu moja mama złapała WILKana za dredy i z obrzydzeniem powiedziała "jakie to ostre i nieprzyjemne w dotyku" czy coś podobnego i Wilk do końca dnia siedział w kapturze. Z dziadkami nigdy nie może być dobrze bo oni by chcieli sobie nasze dziecko przywłaszczyć i sami ulepić po swojej mysli, w końcu ich życie się już kończy i nie będą mieli innej szansy zdrabniać każde słowo czy sypać z rekawa słodyczem i chińskim samochodem. Uchy achy z kumoszkami nad wnuczuczusieńkiem .... a co w zamian Lew czy Wilk, jaki wstyd, toż to nawet przez gardło nie przelezie.

Nie wiem gdzie i kto ma problem ale jak słysze jak moja mama mówi Wilkan to jakoś mi się dziwnie robi, brzmi to dla mnie troche obco. Może dla tego że ja zawsze mówię Wilk ?

Lew to piekne imię, też bym takie chciał, tak jak Frjals, lubię odzwierzęce imiona. Mama do mnie Bartoszek a mogła by mówic Lewek ;-)

Mój imienny faworyt to Wukobrat, moze ktoś się skusi ?

renka - 2008-01-19, 14:56

quatrolibro napisał/a:
Jak czytam o tych atakach i nietolerancji ze strony naszych rodziców to mi sie chce izolowac od nich wnuka.


Nie kazdy niestety ma taka mozliwosc ;) (ale usilnie wizualizuje miejsce swoje i dzieci z dala od rodzicow - mysle, ze wtedy bedzie szansa na w miare zdrowe relacje miedzy nami). Mysle, ze tak naprawde akceptacja imienia przez dziadkow to jeden z mniejszych problemow (predzej czy pozniej to zaakceptuja, a jak ciagle beda miec jakies opory to juz ich sprawa). Gorzej, gdy nie potrafia oni zaakceptowac ogolnej filozofii wychowywania dziecka, ktora dani rodzice chca podazac w wychowywaniu swoich dzieci. I na maxa w nia ingeruja...

dynia - 2008-01-19, 17:42

quatrolibro napisał/a:
Uchy achy z kumoszkami nad wnuczuczusieńkiem .... a co w zamian Lew czy Wilk, jaki wstyd, toż to nawet przez gardło nie przelezie.


Wydaje mi sie niestety(bo to strasznie smutne),ze jest główny powód tych konfliktów,bo jakie ma znaczenia dla babci,ze do ukochanego wnuka bedzie mówic Lewku,Wilku czy Andrzejku,chyba nie stanowi to bariery do kochania i akceptacji bardziej własnie oczami trzeba bedzie świecic przed sąsiadka :roll:
Dodam tylko,ze przez ok 3 tyg mój tato zwracal sie do Ziemowita per Przemek(ale mu to wybaczam bo on strasznie roztragnionym człowiekiem jest) ;-)

magdusia - 2008-01-19, 17:57

Nadia -całkiem normalne(coraz bardziej popularne) imię,a jednak moja mama do tej pory mówi że mogłabym przecież jakieś normalne imię córce dać,na przykład Dorotka -takie piękne imię. :roll:
Bananna - 2008-01-20, 18:31

ań, to powiedz rodzinie, żeby się cieszyli, że mojego taty w rodzinie nie mają bo on chciał (nie wiedzieli czy urodzi się chłopak czy dziewczyna - ojciec liczył oczywiście na chłopaka) żeby moja siostra była Kościsławem a ja Ściborem (ot mania na pkt słowiańskich imion :D )

a tu na złość dwie dziewczyny (mama miała wybierać imiona dla dziewczyn a tata dla chłopaków- eh no miał pecha facet) - Natalia i Tatiana



...nie będę mówić co mówiły moje babcie i jak zadowolona była rodzina - zwłaszcza, że brat mojego taty dał jednej z córek na imię Linda - więc już w ogóle... potrójny szok rodzinny ;P

- 2008-01-20, 19:23

Bananna, Twój tato jest the best :)
renka, to ingerowanie w wychowanie to już jak dla mnie za ciężka jazda, na szczęście moi rodzice całkowicie szanuja moje metody i myślą podobnie jak ja, mama Jaca też nie ma raczej żadnych tego typu akcji, jak mówią coś co wg nas nie powinno być do dziecka powiedziane to natychmiast zwracamy Im uwagę i jest ok.
Niestety co do imienia to jak widać moje argumenty sa chyba w ogóle nie słyszane :roll: Na serio boję się powiedziec moim rodzicom jak ma na imie mój syn bo boję się kolejnej jazdy, ta z teściowa mnie wykończyła w temacie :/
quatrolibro napisał/a:
Lew to piekne imię, też bym takie chciał, tak jak Frjals, lubię odzwierzęce imiona. Mama do mnie Bartoszek a mogła by mówic Lewek
:-D
Kurcze, ale z tymi dreadami to przegięcie-dlaczego mama mówi takie teksty do Wilka, jak najwyraźniej ma zastrzeżenia co do tego, ze na to "pozwoliliście"? Smutno mi, że czasem takie osoby w ogóle nie myślą o uczuciach dziecka :(
Tak samo trochę czuję się jesli chodzi o to imię-już teraz jest mi po prostu smutno, że teściowa robi wielkie halo, bo chodzi o mojego syna... Pozatym jeśli w przyszłości będzie się dziwnie zachowywać w kwestii tego imienia to sorry, ale On przecież wyczuje Jej niechęć i kurdę wkurza mnie, że w takich sytuacjach ograniczenia biorą górę nad uczuciam idziecka, które moim zdaniem jest najważniejsze...

malina - 2008-01-20, 21:23

A mi dziś sie snilo,że drugą córke nazwałam Apostazja :mrgreen: To dopiero była by jazda ;-) :mryellow:
- 2008-01-20, 22:47

ewatara, pytałaś o wybór imion dla moich dzieci- u nas jest tak, ze uważamy, iż dzieci przychodzą z imionami, jeśli więc otwierasz się na tą wiedzę to ona przychodzi sama. W ten sposób ponad 3 lata temu przyszła do mnie świadomość, że dziecko rozwijające się w moim brzuchu to dziewczynka i ma na imię Jagoda a jak spytałam Jaca powiedział mi to samo nie znając mojej wersji :)
Tym razem Jac o wiele szybciej ode mnie odczytał imię Lew, ja natomiast nie byłam na to jakiś czas gotowa, bo mimo iż czułam że to imię jest "dobre" to nie bardzo na początku umiałam sobie wyobrazić jak miała bym się posługiwać tym imieniem. Ale cały czas pozostawałam całkowicie otwarta na tą kwestię i czekałam na tą konkretną świadomość aż pewnego dnia nagle przyszła, tak samo niespodziewanie jak przy córce.

Malati - 2008-01-20, 23:31

Ja przy wyborze imienia dla synka kierowałam sie intuicja i przekonaniem własnie ze to imie już jest ze zostało mu nadane wcześniej anizeli ja to zrobiłam.Muszę tylko poczuć które jest własciwe :-) Jego imie duchowe juz nie ja wybierałam, zostawiłam to profesjonalistom ;-)
YolaW - 2008-01-20, 23:37

U nas chyba jednak będzie Olaf (jakoś jeszcze przed poczęciem wiedziałam, że jesli będzie chłopczyk to właśnie Olaf) - jesteśmy po wizycie u teściowej i bardzo jej przypadło do gustu, mojej mamie zresztą też :)
Imię Lew ma w sobie moc i podoba mi się (Wilkan zresztą też tak mocno dla mnie brzmi), choć sama nie nazwałabym tak swojego dziecka, bo mi do Niego po prostu nie pasuje. Coś w tym musi byc co mówi , że dziecko przychodzi do nas z imieniem :) Trzeba tylko byc otwarty i to imię odczytać jakoś :)

- 2008-01-20, 23:45

YolaW napisał/a:
Trzeba tylko byc otwarty i to imię odczytać jakoś
czarna96 napisał/a:
Ja przy wyborze imienia dla synka kierowałam sie intuicja i przekonaniem własnie ze to imie już jest ze zostało mu nadane wcześniej anizeli ja to zrobiłam.Muszę tylko poczuć które jest własciwe
:-D
YolaW napisał/a:
jesteśmy po wizycie u teściowej i bardzo jej przypadło do gustu, mojej mamie zresztą też
pozazdrościć...
Martuś - 2008-01-21, 00:59

Ań, dziewczyny już wszystko napisały, najważniejsze, że Wy wiecie, jak ma na imię Wasz synek i nie chcecie działać wbrew jego woli, to bardzo cenne i jak widać rzadkie, żeby się tak otworzyć na to, co przekazuje nam nasze nienarodzone dziecko. A jak teściowa się obraziła, to tym lepiej w tym momencie, przynajmniej będziesz miała spokój jakiś czas, a ona to przeboleje.. Postaraj się ograniczyć z nią interakcje na jakiś czas do minimum, niech Jacek się nią 'zajmie' w końcu to jego matka, niech Cię jeszcze w ciąży nie niepokoi.. Jaś do nas przyszedł właśnie z takim imieniem, przed potwierdzeniem płci byłam pewna, że to chłopiec, właśnie dlatego, iż niesamowicie czułam to imię, możnaby się z kolei przeczepić, że zbyt pospolite, ale ja nikomu praktycznie nie mówię, jak On ma na imię, w ogóle staram się nie rozmawiać z ludźmi i nie odpowiadać im na różne debilne pytania, a co o tym imieniu myśli moja teściowa, to nawet nie wiem...
- 2008-01-21, 01:16

Martuś napisał/a:
a co o tym imieniu myśli moja teściowa, to nawet nie wiem...
;-)
dzięki Martuś

kasienka - 2008-01-21, 12:13

malina napisał/a:
drugą córke nazwałam Apostazja

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

na mnie mówili kasia grubasia(choć byłam chuda jak patyczek)

renka, mówiłam Ci, że moja siostra, piętnastoletnia(Stanisława-tez się wszyscy w głowę pukali ;) ) ma kumpelkę Fionę(jej tata jest Anglikiem, więc może stamtąd to imię im wpadło...) i nikt jej nie przezywa, nawet po wejściu do kina Shreka parę lat temu ;)

Tobayashi - 2008-01-21, 17:07

Cytat:
W ten sposób ponad 3 lata temu przyszła do mnie świadomość, że dziecko rozwijające się w moim brzuchu to dziewczynka i ma na imię Jagoda


U mnie było podobnie. Od początku wiedziałam, że to będzie syn. Co do imienia, to długo go szukaliśmy na zasadzie "wybierania", szperania w książkach i necie - sprawdzałam pochodzenie i znaczenie imienia. Ale nic mi nie pasowało. Jednym z kandydatów był także Lew :-D W końcu zostawiłam te poszukiwania i otworzyłam się na to, by imię samo do mnie przyszło. I pewnego dnia - przyszło. Sprawdziłam znaczenie dla formalności i oniemiałam: Tobiasz znaczy "Jahwe jest dobry". Jak na rodzinę ateistów/agnostyków i antyklerykałów nieźle, no nie? :mryellow:

- 2008-01-21, 18:30

Tobayashi napisał/a:
Jednym z kandydatów był także Lew
:mrgreen:
Tobayashi napisał/a:
Tobiasz znaczy "Jahwe jest dobry". Jak na rodzinę ateistów/agnostyków i antyklerykałów nieźle, no nie?
:lol: ;-)
kamma - 2008-01-21, 18:41

Ja też od początku wiedziałam, że mam w brzuszku Irmę. Michał się trochę martwił, jak to imię będzie odbierane społecznie, ale też je czuł. No i jest!
Z drugim imieniem trochę nie wyszło, bo ja czułam Kornelię, ale Michał miał kiedyś dziewczynę o tym imieniu i bał się, że go wszyscy znajomi wyśmieją. Jest Łucja - też ślicznie - po mojej babci.

renka - 2008-01-22, 00:30

Tobayashi napisał/a:
Cytat:
W ten sposób ponad 3 lata temu przyszła do mnie świadomość, że dziecko rozwijające się w moim brzuchu to dziewczynka i ma na imię Jagoda


U mnie było podobnie. Od początku wiedziałam, że to będzie syn.


Ja mialam tak przy Ronce. Od samego poczatku wiedzialam, ze to nowe zycie ksztaltuje sie jako Ronja -no i jest Ronja. Bez zadnych zawahan. Z Fionka juz niestety tak silnie tego nie czulam, ale byc moze to przez balagan wokol mnie, ktory nie pozwalal tak maxymalnie zaglebic mi sie w sama swiadomosc kolejnej ciazy i rozwijajacego sie we mnie kolejnego zycia.

- 2008-01-22, 00:49

Ja przy Lwie też miałam silne przeczucie od początku a nawet wcześniej. Co ciekawe- wczoraj czytałam notesik który założyłam jak urodziła się Jagoda gdzie zapisuję dla Niej jak się zmienia i we wpisie, gdy ma 2 tyg napisałam, ze mam przeczucie, ze Jej brat już nam towarzyszy :-)
renka - 2008-01-22, 00:56

ań napisał/a:
gdy ma 2 tyg napisałam, ze mam przeczucie, ze Jej brat już nam towarzyszy :-)


Ja tak odebralam tak szybka druga ciaze, bowiem moja ciaza z Ronka byla na poczatku blizniacza, lecz jeden zarodek widocznie nie byl gotowy, zeby dluzej sie we mnie zadomowic i poronilam go(dostalam bardzo silnego krwawienia), a Ronka sie utrzymala :) Jak wiedzialam juz, ze jestem w kolejnej ciazy to pierwsza mysl, jaka mi przyszla do glowy to wlasnie, iz siostra goni siostre (moze stwierdzila ta duszyczka, zem wcale nie taka zla jakby sie moglo wydawac i powtornie we mnie zasiedlic sie zechciala ;) ).

- 2008-01-22, 00:59

renka, :-D
kamma - 2008-01-22, 18:38

renka napisał/a:
byla na poczatku blizniacza,

Czasem zdarza się tak, że silniejszy bliźniak dosłownie zjada (wchłania) słabszego, nie w Twoim przypadku akurat, ale w moim chyba tak. Zostają potem zdwojone narządy. I powiem Wam, że od wielu lat mam takie dziwne uczucie, że nie jestem kompletna! Że powinna gdzieś istnieć jakaś moja druga połowa, nawet wyobrażałam sobie to bliźnię. Nasza (ludzka) psychika to niebywałe narzędzie!

frjals - 2008-01-23, 12:13

To dziwne. Może mi też pozostałości jakiegoś bliźniaka we łbie pozostały? :-/
YolaW - 2008-01-23, 19:21

renka, ań niesmowite to, co piszecie....
mr.wrong - 2008-02-05, 11:00

Lew? Fajne imię. U nas było tak: Mieliśmy gruby opasły tom z imionami i nie mogliśmy z żoną dojść do porozumienia. Co mi sie jakieś spodobało to żonie nie - i na odwrót. Zniechęcony, pomyślałem, że trudno niech sie dzieje co chce, odpuszczę sobie. A tu nagle żona rzuciła: a może dziewczynkę nazwiemy Lara? W ułamku chwili dotarło do mnie, że chyba mi to pasi - tym bardziej że nie jestem fanem tej gierki ani filmu. Zacząłem szukać w necie znaczenia tego imienia i okazało się że wszędzie na świecie funkcjonuje jako normalne i popularne imię. Znaczenie Lara to "wesoła, radosna". Kto powiedział że moja córa ma siedzieć w tym pokręconym kraju? Zaczęliśmy spekulować czy przejdzie to w urzędzie oraz co na to znajomi, którzy będą mylić Lara z Klara oraz Laura. Wtedy zrozumiałem, że właśnie dlatego musimy tak ją nazwać. Na drugie daliśmy Emanuela. Gdy ją tylko zobaczyliśmy w czasie porodu, stało się dla nas jasne że to imię jest dla niej - nie było innej możliwości. Żona powitała ją "Dzień dobry, Laruniu" - tak już zostało, a wszyscy tylko kręcą głowami - dlaczego ona wciąż się śmieje i do każdego uśmiecha. Gdybyśmy chcieli słuchać rodziny to byśmy chyba oszaleli. (To ruskie imię itd - nieprawda, jeśli już to z greckiej/rzymskiej mitologii). Zmówiliśmy się więc, że ani słowa o imieniu dziecka do chwili narodzin, a potem to już klamka zapadła, nazywaliśmy ją tylko w ten sposób.
- 2008-02-05, 12:03

mr.wrong, fajnie jest poczytać kogoś kto to rozumie :)

ja właśnie byłam u rodziny na weekend i wszyscy już wiedzą, że nasz syn ma na imię Lew. Obeszło się bez głupich komentarzy. Co najwyżej było lekkie zaskoczenie. Uf, już mam to z głowy :)

YolaW - 2008-02-05, 13:35

już wkrótce nikogo w rodzinie to imię nie będzie dziwiło.. Będzie brzmialo naturalnie, zobaczysz.
A tak wogole czy imię Starowicza kiedykolwiek zastanawialo kogoś, że jest dziwne? Dla mnie zawsze brzmiało dobrze i nie myślałam, że jest jakieś z kosmosu :)

mossi - 2008-02-05, 16:01

Yola! A jakie Ty imiona wybrałas?
gosiabebe - 2008-02-05, 16:45

krasnoludek ;) ?
mossi - 2008-02-05, 17:17

gosiabebe, :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
YolaW - 2008-02-05, 19:15

gosiabebe napisał/a:
krasnoludek ?

dobre, dobre :mryellow: :mryellow: choć dziecko ponoć duże to nie będzie pasowało :mryellow:
mossi napisał/a:
Yola! A jakie Ty imiona wybrałas?

Olaf Tomasz będzie najprawdopodobniej :)

- 2008-02-05, 21:30

YolaW, akurat Starowicz jest Zbigniew Lew-Starowicz ;)
no ale jest Lew Rywin i był Lew Trocki, Lew Tołstoj...

Alispo - 2008-02-05, 21:56

YolaW napisał/a:

Olaf Tomasz będzie najprawdopodobniej :)

duzo tu Olafów :-D tzn.statystycznie,bo to chyba nie jest zbyt popularne imie? i dobrze,ze duzo bo ladne:)

Agnieszka - 2008-02-05, 22:51

Moi rodzice też nie byli fanami imienia Ady (za krótkie, dziwne, może lepiej Agata, Adriana, Anna itp). Przyzwyczaili się choć mój tata i tak na którąś z nas najczęściej woła Aga, my się śmiejemy (choć jak komuś opowiada wie, że wnuczka to Ada)

Kłócimy się często, czasem ranimy, spieramy, mamy różne poglądy na świat, dietę itp ale w sumie mam fajnych rodziców i brata (szczególnie).

Kreestal - 2008-02-05, 22:59

A ja jestem ostatnio wielką fanką imienia Ronja (renka ;-) ), a i Lew coraz bardziej mi sie podoba :)
YolaW - 2008-02-05, 23:06

ań napisał/a:
YolaW, akurat Starowicz jest Zbigniew Lew-Starowicz

czyli u niego Lew to pierwsze nazwisko? Haha ale ze mnie gapa! :-)
ań napisał/a:
no ale jest Lew Rywin i był Lew Trocki, Lew Tołstoj...

no i nikogo to nie dziwi jakoś, że "wydziwiaste" imię mają, nie? ;-)
Alispo napisał/a:
duzo tu Olafów tzn.statystycznie,bo to chyba nie jest zbyt popularne imie? i dobrze,ze duzo bo ladne:)

też mam wrażenie, że na forum jest więcej Olafów niż ogólnie w Polsce :) Ja znam tylko dwóch (Lubaszenki nie liczę, choć wszystkim to z nim właśnie to imię się kojarzy). My zanim poczęliśmy naszego mówiliśmy, że jak kiedyś będziemy mieli synka to będzie Olaf właśnie :) I proszę - jest Olaf :)

Malinetshka - 2008-02-05, 23:24

YolaW napisał/a:
no i nikogo to nie dziwi jakoś, że "wydziwiaste" imię mają, nie? ;-)

No tak... Bo ludzie lubią i akceptują rzeczy, do których są przyzwyczajeni. Jest im dużo łatwiej je przyjąć jako normalne, gdyż nawet się nad nimi nie zastanawiają. Jest tak i już.
Ale jeśli ich zaskoczyć, wprowadzić coś innego, odmiennego od tego, co znają - to wielkie oczyska robią :shock:
Ja się pytam: co to jest norma? jakie jest to coś co się zwie "normalne"? gdzie są te granice? czy w ogóle są jakieś? i kto ma prawo je wyznaczać...?
Inność, nieznane - przeraża. Znane - jest ok, choćby było równie "dziwne" jak coś z tych nowości.
A kiedyś dumałam nad słowem "krokodyl". I wiecie co.. im więcej nad nim dumałam tym dziwniejsze mi się wydawało :) Czyli niejako odwróciłam sobie w głowie ten proces poznawczy.. Ot, pospolita nazwa gatunkowa "krokodyl", nikogo nie dziwi. A jak się tak skupić na jej brzmieniu.. rozłożyć na sylaby... jest wręcz zabawna :D zabawna..a za chwilę dziwaczna, .."dobitna" w wymowie, a pod koniec taka "stłumiona"... ;) Wszystko zależy od spojrzenia na sprawę :)
Dlatego popieram osobiste wybory imion dla Waszych pociech. Nie dlatego, żeby było oryginalnie, inaczej, buntowniczo.. Tylko właśnie, żeby było tak jak Wy sami to czujecie :)
Poza tym na ile bardziej oryginalnie może jeszcze być, wszystko się powtarza przecież... :) Cykliczność. Tylko te społeczne przyzwyczajenia... okresowe :roll:

Kreestal - 2008-02-05, 23:26

Cytat:
Cykliczność. Tylko te społeczne przyzwyczajenia... okresowe :roll:


Przypomniał mi się szał na punkcie imienia Izaura :lol:

Malinetshka - 2008-02-05, 23:41

Kreestal napisał/a:
Przypomniał mi się szał na punkcie imienia Izaura :lol:

;)

No tak.. ale można by też do tego podejść w inny sposób.
Jest sobie moda na to imię. A co jeśli rodzice zapragnęli z jakichś (sobie tylko znanych powodów) aby właśnie tak córkę nazwać. Załóżmy, że podobnie jak u - dostali przekaz od samej istoty dziecka, że takie imię chce, by mu nadano.
Jak teraz mogą się ci ludzie "wybronić" od zalewu opinii osób trzecich, że na pewno nazwali tak dziecko wg mody i do tego "skrzywdzili" je tym imieniem... Tak się może dziać właściwie z każdym imieniem, każdą nazwą.
Zawsze istnieje 'niebezpieczeństwo' bycia ocenionym... właściwie to nieuniknione :roll:

W pewnym okresie mód na pewne imiona nazywa się dziecko pospolicie (zgodnie z modą)... źle... "bo to taaakie pospolite"... nazywa się 'oryginalnie'...też niedobrze, "bo robisz dziecku krzywdę" lub "robisz to na przekór światu, rodzinie etc."
A tak naprawdę Ty sam/a lepiej wiesz co Tobą kieruje w takim a nie innym wyborze... I cały świat winien to zaakceptować, a dzieje się różnie.

mr.wrong - 2008-02-06, 09:08

Debata ta odnosi sie do Polski - kraju "zamkniętego" na wszelkie nowości. W USA można dziecko sobie nazwać nawet "Kamień" albo "Piorun" - byleby nie było obraźliwie. Jesteśmy ograniczeni odgórnie jakimś kalendarzem ze spisem imion (ustanowionym przez debila), albo listą świętych. Mi wyjechał daleki znajomy (policjant) z tekstem : Nie możesz nazwać dziecka Lara, bo ksiądz go nie ochrzci. Oczywiście nie jest to prawdą, jednak takie ograniczenia ludzie na każdym kroku sobie wynajdują. Co zaś do szału na imię Izaura - to powiedzcie sami - znacie jakąś Izaurę? Myślę że to znowu jakaś rozdmuchana przez polskie media pojedyncza sprawa i próba oczywiście ośmieszenia, aby unormalnić sytuację, tak by każdy był Tomkiem albo Agatką i nikt nie odstawał od normy. Nietolerancja, głupota i wiejskie przesądy.
Malinetshka - 2008-02-06, 10:36

mr.wrong napisał/a:
W USA można dziecko sobie nazwać nawet (...)

A USA doznałam z kolei innych ograniczeń, z goła trudniejszych do zniesienia dla mnie...

mr.wrong - 2008-02-06, 10:44

Cytat:
A USA doznałam z kolei innych ograniczeń, z goła trudniejszych do zniesienia dla mnie...


Nie wątpię, ale myślałem że rozmawiamy o imionach dla dzieci

Malinetshka - 2008-02-06, 10:53

mr.wrong napisał/a:

Nie wątpię, ale myślałem że rozmawiamy o imionach dla dzieci

Ano ;) przepraszam za OT

kamma - 2008-02-06, 11:04

Cytat:
Jak teraz mogą się ci ludzie "wybronić" od zalewu opinii osób trzecich, że na pewno nazwali tak dziecko wg mody

Ano. Mnie ciągle ludziska pytają, czy "Irma" to z tej bajki o czarodziejkach. Raz mnie tylko ktoś zapytał, czy z "Pikniku pod Wiszącą Skałą" i to pytanie już mi się bardziej podobało. Ale choć uwielbiam film, to zapomniałam, że była tam Irma :)

Lily - 2008-02-06, 11:07

U mnie na roku była Irmina :)
mr.wrong - 2008-02-06, 11:13

Koleżanka brejdaka miała na imię Irma.
kamma - 2008-02-06, 11:16

Jak już o sławnych Irmach mowa, to niestety miała też tak na imię dziewczyna Jasia Fasoli, ale o tym dowiedziałam się długo po narodzinach mojej córy.
ina - 2008-02-06, 11:42

kamma napisał/a:
Jak już o sławnych Irmach mowa, to niestety miała też tak na imię dziewczyna Jasia Fasoli,


Na pewno miała wesołe życie ;-)

badba - 2008-02-09, 13:10

oboje z mężem dalismy synom imiona które bez problemów są przyjmowane w polsce i w kanadzie (bo mąż z eksportu). tak więc adam- spoko, ale jak młodszemu daliśmy kosma (kosmatek- tak na niego wołam) to były zgrzyty. szczególnie moi rodzice. byli pewni że syn będzie nosił jakieś dostojne polskie imię np, jan, tadeusz czy paweł, lub po dziadku. ale nam się bardzo to imię podobało. i co ważniejsze rodzina męża może bez problemu wymówić.
Malati - 2008-02-09, 13:27

badba napisał/a:
młodszemu daliśmy kosma (kosmatek- tak na niego wołam)


Super :-)

rosa - 2008-02-09, 21:36

czarna96 napisał/a:
badba napisał/a:
młodszemu daliśmy kosma (kosmatek- tak na niego wołam)

Super :-)

mi też się bardzo podoba :-)

degora - 2008-02-09, 22:12

badba napisał/a:
młodszemu daliśmy kosma (kosmatek- tak na niego wołam)

Poznawałam ostatnio pewnego chłopaka i wyglądało to mniej więcej tak:
(on) Cześć,jestem Kosma
(ja) Inga.
(on) INga? To takie imię?
(ja) Tak.
(on) Wiesz że moje to też imię ??
Kosma to naprawdę fajne imię... :lol:

kasienka - 2008-02-10, 09:14

degora napisał/a:
Wiesz że moje to też imię ??

:mrgreen:
Mi się Kosma też bardzo podoba :)

biechna - 2008-02-10, 11:38

...
mr.wrong - 2008-02-12, 10:32

Cytat:
Ach te rodziny, że też ludziom trudno się po prostu cieszyć :-)
U nas po ślubie (w USC był) rodzina i znajomi (tak tak, znajomi też) umawiali się już na kolejne wspaniałe spotkanie na chrzcinach naszych dzieci :shock: No to się spotkają! Ha! Takiego wała! ;-) Już mi się nawet nie chcę tym przejmować :roll:

Mi się wydaje, że to tylko szukanie pretekstu do wspólnego spotkania. Chrzest, komunia, małżeństwo, pogrzeb - tylko wtedy spotyka się rodzinę, dlatego jak ktoś to olewa jest "wykluczony" z rodziny. Ludzie chcą się spotykać, żeby mieć poczucie przynależności do "czegoś". Z braku laku pozostaje rodzina. Poza tym zastanów się jak często spotykasz jakiegoś tam wujka, stryja itd. Ano na weselichu, pogrzebie i tyle. :lol:

biechna - 2008-02-14, 14:48

mr.wrong napisał/a:
zastanów się jak często spotykasz jakiegoś tam wujka, stryja itd. Ano na weselichu, pogrzebie i tyle.


i tu się grubo mylisz :-)

va - 2008-02-16, 20:18

, to normalne, że dopóki się komuś wydaje, że może mieć na jakąś sprawę wpływ - będzie wracał do tematu, bo może miał swoją wizję; równie normalne to, że dla Ciebie pewne rzeczy są oczywiste i masz powyżej uszu gadek, że trawa jest fioletowa, a nie zielona. na szczęście już coraz bliżej porodu, pewnie się "dyskusje" nasilą, a potem się skończą na zawsze;)


tutaj też oświadczam, tekst o sprawdzonym imieniu dla psa przywłaszczam na tę ciążę!


w poprzedniej po prostu mówiliśmy, że nie wiemy, co było łatwiejsze o tyle, że nie znaliśmy płci dziecka, które miałam urodzić; może znaczące w tym kontekście jest to, że mieliśmy przygotowane tylko jedno imię, żeńskie, no i przyszła do nas właśnie Łucja :)

marcyha - 2008-02-18, 14:36

uffff, przypomniała mi się walka o Miśkę - teściowa i siostra moja osobista nie mogły przełknąć tego imienia (właśnie ze względu na "psowatość" :mryellow: ). Moja siora nawet poinformowała wszystkich, że urodziła się Zosia - potem musiała odszczekać, heh! Teraz - po roku - teściowa naciska na wszystkich, żeby nie wołali na Michalinę "Miśka". A ja właśnie tylko "Miśka" lub "Misiabąk" wołam (ale jakoś przy mnie temat nie jest poruszany). Przy okaji roczku dowiedziałam się też, że już najwyższy czas na chrzest (mimo, że wczeniej informowałam, że chrztu nie będzie).
hashira - 2008-03-25, 22:39

[quote="degora"]
badba napisał/a:
młodszemu daliśmy kosma (kosmatek- tak na niego wołam)

Poznawałam ostatnio pewnego chłopaka i wyglądało to mniej więcej tak:
(on) Cześć,jestem Kosma
(ja) Inga.
(on) INga? To takie imię?
quote]

I ja jestem Inga... i też z Olsztyna... U mnie to wygląda tak (przeważnie)
jak masz na imię?
Inga
Kinga?
Nie, Inga
Że jak....?
....

A i tak zostaję w końcu Kingą, Igą, Inką ... :)

gosiabebe - 2008-03-26, 08:27

znałam kiedys jedna Ingę :) bardzo fajne imię :)
kamma - 2008-03-26, 12:10

bardzo fajne :) Ja w ogóle lubię krótkie imiona na "I": Inga, Iga, Ina, Irma ;)
Ale Irena już nie :shock:

ina - 2008-03-26, 14:36

mi też się bardzo podoba to imię - mama chciała mi tak dać, ale ciotki siadły na nią że musi być święte imię i je uświęciła przez dodanie jednej literki ;-)
magcha - 2008-03-27, 13:43

Inga to świetne imię, a zastanawialiśmy się nad Kosmą ale wyszedł Mieszko.
Żaneta - 2011-03-07, 20:42

mam problem z rodzicami. Przeleciał trzeci rok mojego wegetarianizmu i postanowiłam, że to najwyższy czas, by przemianować się na wegana, nie chcę przyczyniać się do jakiejkolwiek krzywdzącej maszynerii, jesli nie muszę. Stwarzam dobre pozory - na tyle dobre, że rodzice nie wiedzą, że stałam sie weganką, ale... Dzisiaj miesięczne pasmo sukcesów zostało przerwane. Mianowicie, zmuszono mnie do zjedzenia połowy jajka. Pwiedziałam, że nie chcę, nie lubię, jadłam juz kolację itd... ale musiałam, mój tata przyjął zasadę "albo zjesz to pół jajka, albo będziesz jeść mięso". Cóż, poddałam się... i po chwili pobiegłam do wc, żeby, powiedzmy, zwrócic. Na dłuższa metę nie wydaje mi się to jednak dobrym pomysłem - bo 1. to niezdrowo, po 2. tyle ludzi nie ma co jeśc, a ja będę jajko zwracać? Moje osiemnaste urodziny przypadają dopiero w listopadzie, a nie wydaje mi się, żeby jakkolwiek zmieniły moje położenie. Pomocy :l
lilias - 2011-03-07, 21:06

Żaneta, moim zdaniem poczekaj odrobinę z weganizmem. Nie żebym miała Ciebie za osobę niedojrzałą, ale mieszkasz z rodzicami. Ich niepokój może być przyczyną nie tylko nieprzyjemnych sytuacji, ale p prostu niepotrzebnego zamartwiania się. Rodzice, rozumiem, akceptują Twój wegetarianizm, więc nie są szczególnie jacyś oporni. Może warto wypróbować ścieżkę jak przy przechodzeniu na wegetarianizm. Gotować smaczności wegan, brać profilaktycznie B12 i stopniowo przyzwyczajać do Twojego weganizmu. Szantaż z ich strony to nieprzyjemna rzecz, ale to przejaw bezradności i strachu o ciebie. Przyzwyczają sie, ale muszą widzieć, że dbasz o zbilansowaną dietę i o swoje zdrowie. Może przez okres przejściowy zdecyduj się na jajka eko, krakowskim targiem tak ze dwa w tygodniu, a potem pycha potrawy Twojego wegan wyrobu :-D celem oswajania rodzicieli.
arahja - 2011-03-07, 22:01

Żaneta, a oni Ci to mięso czy jajko siłą wpakują? Nie chcesz - nie jesz, przecież to proste. Powodzenia!
excelencja - 2011-03-07, 23:09

Żaneta, nikt nie ma prawa Cię zmuszać do jedzenia czegoś, czego nie chcesz. I nie chodzi o pełnoletniość, ale elementarny szacunek do drugiego człowieka.
Porozmawiaj szczerze z rodzicami, powiedz im dlaczego to Twój wybór, pokaż im artykuły o weganizmie, potraktuj ich też serio jeśli sama chcesz być serio traktowana.

Przypomniało mi się jak miałam 14 lat i byłam świeżo upieczoną wegetarianką, a moja matka w akcie desperacji stanęła w drzwiach z kotletem w ręku (a bardzo mi zależało żeby wyjść bo robiliśmy remont a naszym pseudoskłocie) i oświadczyła, że jeśli nie zjem połowy kotleta to nie wyjdę :) )
boższ... dorośli zachowują się czasem koszmarnie...

[ Dodano: 2011-03-07, 23:10 ]
lilias napisał/a:
Może przez okres przejściowy zdecyduj się na jajka eko, krakowskim targiem tak ze dwa w tygodniu, a potem pycha potrawy Twojego wegan wyrobu :-D celem oswajania rodzicieli.


hmmm moim zdaniem coś takiego jak okres przejściowy nie istnieje jeśli decydujemy się na weganizm ze względów moralnych...

Krokodyl - 2011-03-07, 23:29

Nie popadaj w skrajność. To, że zwymiotujesz do kibla nikomu w niczym nie pomoże. Ani tym zwierzątkom, o które Ci chodzi.

Zgadzam się całkowicie z tym, co napisała lilias, rodzice zwyczajnie się o Ciebie boją. Może wstrzymaj się jeszcze z całkowitym przejściem na weganizm, albo porozmawiaj z nimi szczerze i dokładnie wyjaśnij w jaki sposób zapewnisz sobie wszystkie ważne pierwiastki, żebyś nie miała niedoborów. Że to jest przemyślana decyzja a nie "foch nastolatki".

excelencja napisał/a:
moim zdaniem coś takiego jak okres przejściowy nie istnieje jeśli decydujemy się na weganizm ze względów moralnych...

A moim zdaniem istnieje. Jeśli z powodów moralnych nie chce przyczyniać się do cierpienia zwierząt, to może ograniczać spożycie produktów zwierzęcych i zadbać o to, żeby jajka były z wolnego wybiegu, bo tam moim zdaniem kury mają się dużo lepiej, niż w kratkach i w ten sposób przyczynić się do zmniejszenia cierpienia.

I nawet taka zmiana jest moim zdaniem ważna. Kupowanie jaj z wolnego wybiegu da więcej, niż rzyganie tymi klatkowymi. IMHO

Alispo - 2011-03-08, 00:00

excelencja napisał/a:


hmmm moim zdaniem coś takiego jak okres przejściowy nie istnieje jeśli decydujemy się na weganizm ze względów moralnych...




względy moralne to nie "wolny"wybieg

Lily - 2011-03-08, 00:07

Gdyby mi ktoś kazał zjeść kawałek "eko" mięsa to też bym poszła zwymiotować. Tu pewnie podobnie z jajkiem, nie dziwi mnie to wcale...
Katioczka - 2011-03-08, 00:42

Krokodyl napisał/a:
w ten sposób przyczynić się do zmniejszenia cierpienia

wegetarianie przyczyniają się do zmniejszenia cierpienia,
nie weganie...przynajmniej z definicji

Krokodyl - 2011-03-08, 01:00

Alispo napisał/a:
względy moralne to nie "wolny"wybieg

radykalna jesteś, ale i tak Cię lubię :mryellow:
Teoria ładna, ale życie nie jest czarno-białe. Ja często muszę wybierać między większym i mniejszym złem. Rozumiem, że nie tolerujesz wegetarian, tylko weganie są ok?

Lily, a ile lat nie jesz mięsa? Czy ja mówiłam, że ona ma jeść mięso? Ona doniedawna jajka jadła i jakoś nie wymiotowała, więc chyba tak się strasznie nie brzydziła. Uważasz, że ma sens rodzicom nie mówić, potem jeść a potem wymiotować? Jaki to ma sens i komu tym pomoże? Ani sobie, ani tym zwierzakom, ani rodzicom, którzy jak zauważą, że wymiotuje, to się nabawią strachu, że na bulimię zachorowała i mogą nawet przestać tolerować wegetarianizm.

Katioczka napisał/a:
wegetarianie przyczyniają się do zmniejszenia cierpienia,
nie weganie...przynajmniej z definicji

Tego zdania nie rozumiem.

an - 2011-03-08, 01:32

Krokodyl napisał/a:
Katioczka napisał/a:
wegetarianie przyczyniają się do zmniejszenia cierpienia,
nie weganie...przynajmniej z definicji

Tego zdania nie rozumiem.

Ja rozumiem co autor chcial powiedziec, ale nie mozna się z tym zgodzic do końca -
zawrówno wegetarianizm jak i weganizm tylko przyczyniaja sie do ograniczania cierpienia, oczywiście weganizm w duzo wiekszym stopniu, ale i tak nie da sie zupełnie wyeliminować tego cierpienia, bo nawet przy uprawie roslin jakies zwierzeta beda gineły, albo i tak zabija sie pewne @pasożyty@ jakiekolwiek. Wiadomo - chodzi jednak o to, zeby jaknajbardziej ograniczac cierpienie, na miere swojej etyki/moralnosci - z tym , ze warto pamietac, że to powinno dotyczyc nie tylko zwierząt ale i innych ludzi ...
a bardzo wielu wege niestety krzywdzi innych ludzi i ma to gdzies

arahja - 2011-03-08, 10:03

Krokodyl napisał/a:
Może wstrzymaj się jeszcze z całkowitym przejściem na weganizm, albo porozmawiaj z nimi szczerze i dokładnie wyjaśnij w jaki sposób zapewnisz sobie wszystkie ważne pierwiastki, żebyś nie miała niedoborów. Że to jest przemyślana decyzja a nie "foch nastolatki".


O fochu nastolatki można mówić, jak 12-latka zmienia styl żywienia. Nie 18. Radykalność mojej opinii bierze się tylko i wyłącznie z informacji o wieku Żanety. Jeśli rodzice wpieprzają się w jej talerz (a inne produkty? każdy ma coś, czego nie tknie, to na takie fanaberie się pozwala, a na coś, co ma podłoże racjonalne już nie?), to gdzie jeszcze DOROSŁEJ córce będą dyktować, co ma robić?
Najlepiej gotować sobie samemu, co też robię za każdym razem w domu rodzinnym.

Capricorn - 2011-03-08, 10:16

Żaneta napisał/a:
mam problem z rodzicami.Przeleciał trzeci rok mojego wegetarianizmu i postanowiłam, że to najwyższy czas, by przemianować się na wegana, nie chcę przyczyniać się do jakiejkolwiek krzywdzącej maszynerii, jesli nie muszę. (...) Moje osiemnaste urodziny przypadają dopiero w listopadzie, a nie wydaje mi się, żeby jakkolwiek zmieniły moje położenie. Pomocy :l


arahja napisał/a:
O fochu nastolatki można mówić, jak 12-latka zmienia styl żywienia. Nie 18.


Gdyby relacje z rodzicami były zdrowe, szczere, oparte na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, a wybory dziecka byłyby akceptowane, to wiek nie miałby tu nic do rzeczy. Ukończenie 18 lat, czyli nabycie pełnej zdolności do czynności cywilnoprawnych, miałoby zmienić relacje z rodzicami? Jeśli rodzic swoje dziecko szanuje, wspiera, to pozwoli dziecku dokonywać rozsądnych wyborów niezależnie od wieku. Mój syn w wieku lat 12 podjął decyzję, że nie będzie uczęszczał na lekcje religii, i dla mnie ta decyzja nie jest fochem nastolatka. Nikomu pochopnie nie odmawiajmy inteligencji. Rodzice często kierują sie strachem, obawą o swoje dzieci, ale nie potrafią tego szczerze wyrazić, tylko narzucają swoje wzorce. U Żanety brakuje szczerości relacji z rodzicami, są one podszyte strachem z jej strony. Rodzice o skłonnościach apodyktycznych nie zmienią się tylko dlatego, że dziecko jest dorosłe. Współczuję.

Lily - 2011-03-08, 10:21

Krokodyl, ale to nie o to chodzi. Zgadzam się z Capri, że to kwestia szacunku, a wmuszanie komuś czegoś, czego ten ktoś nie chce, przynajmniej ociera się o przemoc (choćby psychiczną).
lilias - 2011-03-08, 11:15

Krokodyl napisał/a:
...
Katioczka napisał/a:
wegetarianie przyczyniają się do zmniejszenia cierpienia,
nie weganie...przynajmniej z definicji

Tego zdania nie rozumiem.


myślę, że chodzi o to, że wegetarianie korzystając z produktów pochodzenia zwierzęcego (np. jajka) są zainteresowani dalszą, jak najlepszą i najdłuższą egzystencją zwierząt. weganizm chcąc, nie chcąc dąży do ich redukcji (eliminacji, jak zwał, tak zwał, poprzez brak zapotrzebowania). Nie ma żadnego uzasadnienia dla utrzymywania zwierząt, więc idą do rzeźni szybciej niż przewidywałby to cykl życia zwierzęcia. to też jest rzeczywistość. czyli jak zawsze nic nie jest tylko czarne, ani tylko białe.

Lily - 2011-03-08, 11:29

lilias napisał/a:
Nie ma żadnego uzasadnienia dla utrzymywania zwierząt, więc idą do rzeźni szybciej niż przewidywałby to cykl życia zwierzęcia.
Tak naprawdę kura klatkowa czy nie, żyje jako nioska ok. pół roku - przynajmniej w pobliskiej hodowli, potem jedzie do rzeźni. Przypuszczam, że nie tylko tu.
lilias - 2011-03-08, 12:56

Nie podoba mi się ocenianie relacji rodzice Żanety- Żaneta przez pryzmat wyłącznie sposobu odżywiania. Stosunki rodzice-dzieci są przecież nieco głębsze i bardziej skomplikowane. doszukiwanie się od razu braku szacunku przy użeraniu się o połówkę jajka przy jednoczesnym braku informacji kto gotuje, jak wygląda dieta Żanety, i jak wygląda odpowiedzialność obu stron jest po prostu nie do końca w porządku wobec jej rodziców.

[ Dodano: 2011-03-08, 12:59 ]
p.s. sama popieram weganizm i ograniczam produkty pochodzenia zwierzęcego (nie mogę jeszcze napisać, że umiem je całkowicie wykluczyć i czy moja dieta jest zrównoważona, ale się staram). samo chcenie nie wystarczy, musi być niezła podbudowa w wiedzy.

hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Kura_domowa. jak oglądałam program o zwierzakach, to usłyszałam informacje, że kury-nioski trafiają pod nóż po ok. 3 latach, a w wiki piszą, że mogą znosić jajka do 13 lat. znam zresztą osobę, u której kury miały dożywocie w podziękowaniu za wieloletnią "pracę", ale to sa ludzkie wyjątki :-/

Alispo - 2011-03-08, 13:05

Krokodyl napisał/a:
Rozumiem, że nie tolerujesz wegetarian, tylko weganie są ok?

A skąd ten pomysł?Po prostu nie łudzę się,że istnieje"dobry"nabiał,wiec jestem za weganizmem.Tolerancja nie ma tu nic do rzeczy.

lilias
rzeczywistosc taka by byla jakby nagle wszyscy przeszli na weganizm ;-) Z reszta podejrzewam,ze wtedy nie mialby kto wyslac tych zwierzat do rzezni ;-)

Żaneta-masz 2 wyjscia,albo byc konsekwentną i zyc po swojemu(tak,to nie bedzie latwe,ale nikt nie mowil..) albo..zacisnac zeby i zmieniac sie krok po kroku.
To nie sa proste sprawy,sama przerabialam i pewnie wiekszosc wegan w Twoim wieku.Wazne,zeby zrozumiec rodzicow,nie robia Ci na zlosc,tylko obawiaja sie..udowodnij,ze nie maja czego sie obawiac![/b]

Krokodyl - 2011-03-08, 13:12

arahja napisał/a:
O fochu nastolatki można mówić, jak 12-latka zmienia styl żywienia. Nie 18. Radykalność mojej opinii bierze się tylko i wyłącznie z informacji o wieku Żanety.

Mówisz to do kogoś, kto się w 18 roku wyprowadził od rodziców, więc uwierz mi, że ja uważam 18 letnią pannę za dorosłą, ale ten wiek (18 lat) to też taki trochę umowny jest. W USA od 16 prowadzi się samochód a od 21 pije alkohol. Każdy w innym tempie dojrzewa. Są dojrzałe nastolatki a są dziecinnie naiwne dwudziestolatki (albo i starsze), więc opierać się wyłącznie na wieku jest trochę zwodnicze. I uwierz mi, że starsi ludzie nieraz strzelają "fochy nastolatków". To raz.

A dwa, że jeśli chodzi o relacje z rodziną a zwłaszcza dla rodziców (ale w moim wypadku także dla cioć) :P Nawet dochodząc do lat 30 jestem przez nich czasami traktowana jak dziecko. I bynajmniej nie mam im tego za złe, potrafię to zrozumieć (a że widuję ich tylko od święta, to mi to tak nie przeszkadza). Trudno się spodziewać, że z konkretną kalendarzową datą rodzice nagle zmienią stosunek do dziecka. Ta troska o zdrowie dziecka nie zniknie bo już ma 18 lat. Niektórym rodzicom trudniej przejść w tryb "nietroszczenia się", zwłaszcza, jeśli ich dziecko nadal z nimi mieszka.

arahja napisał/a:
Jeśli rodzice wpieprzają się w jej talerz (a inne produkty? każdy ma coś, czego nie tknie, to na takie fanaberie się pozwala, a na coś, co ma podłoże racjonalne już nie?)

Zauważ, że jej rodzice akceptowali jej wegetarianizm! To bardzo dużo w porównaniu do niektórych innych rodzin. I nie można zarzucać im kompletny brak szacunku dla jej wyborów.

Ona nic im nie powiedziała o weganiźmie i nagle przestała jeść kolejne produkty, które wcześniej jadła. W ogóle się nie dziwię, że jej rodzice się niepokoją, nie rozumieją tego i z troski o jej zdrowie próbują ją karmić tymi jajkami. I jakie podłoże racjonalne? Przecież ona im nie tłumaczyła racjonalnie co i dlaczego...

Wyobraźcie sobie, że nagle Wasze dzieci przestają bez racjonalnego powodu jeść wiele rzeczy, które uważacie za zdrowe. I będą np. jeść tylko jabłka (znałam taką dziewczynę). Nie będziecie się wtrącać? Naprawdę?

Lily, właśnie, że o to chodzi. Skąd rodzice mają wiedzieć, co to jest weganizm i skąd mają mieć pewność, że można być zdrowym odżywiając się wegańsko, skoro córka nawet im nie powiedziała?

I jeszcze więcej powiem, z szacunku do rodziców, jeśli się rozumie to, że oni troszczą się o zdrowie dziecka powinno się mówić więcej niż np. "nie chce to jeść, bo to pochodzenia zwierzęcego a ja nie chcę się przyczyniać do cierpienia zwierząt".
Czy taka odpowiedź uspokoi obawy rodziców o zdrowie dziecka? Moim zdaniem nie.
Trzeba wytłumaczyć dlaczego jajka nie i co w zamian, żeby zdrowie na pewno nie ucierpiało.

Gdzieś widziałam ciekawy pomysł robić okresowo badania i wyniki przykleić na lodówkę, żeby rodzice mieli na oczach, że córka zdrowa i nie ma niedoborów. Tylko już mi się wątki pomieszały i nie wiem kto wpadł na ten sympatyczny pomysł :)

Katioczka - 2011-03-08, 14:46

lilias napisał/a:
weganizm chcąc, nie chcąc dąży do ich redukcji

o to mi właśnie chodziło

Humbak - 2011-03-08, 14:51

arahja napisał/a:
Jeśli rodzice wpieprzają się w jej talerz
jako rodzicowi strasznie smutno czyta mi się takie wypowiedzi, mam nadzieję, że gdy na mnie przyjdzie pora i podobne dyskusje z córką, porozmawiamy z większą miłością o tym co jest dla nas ważne, a nie przez pryzmat "wpieprzania się", co też zresztą, jako rodzic, robię przecież cały czas, mniej lub bardziej, w różnych aspektach jej życia...

bardzo podoba mi się to, co pisze tu lilias, więc nie będę powtarzać wszystkiego.

Moja rada - porozmawiać z rodzicami, zrozumieć ich miłość, stopniowo dążyć do niezależności, licząc się z ich zdaniem i po (!) przemyśleniu robiąc tak jak uważa się za słuszne. Przemyślenie (a nie stawanie okoniem czy pretensjami) ich spojrzenia zazwyczaj bywa pomocne w dyskusji... moja córa nie raz dzięki takiemu podejściu mnie zagięła, bo zwyczajnie nie krzyczała na mnie, nie obrażała sie, ani zaprzeczała moim i swoim uczuciom, tylko rzeczowo dawała argumenty które mnie przekonywały.
Skutkuje.
Powodzenia!

Capricorn - 2011-03-08, 15:18

lilias napisał/a:
Nie podoba mi się ocenianie relacji rodzice Żanety- Żaneta przez pryzmat wyłącznie sposobu odżywiania. Stosunki rodzice-dzieci są przecież nieco głębsze i bardziej skomplikowane. doszukiwanie się od razu braku szacunku przy użeraniu się o połówkę jajka przy jednoczesnym braku informacji kto gotuje, jak wygląda dieta Żanety, i jak wygląda odpowiedzialność obu stron jest po prostu nie do końca w porządku wobec jej rodziców.


rozumiem, że to do mnie :)

napisałam, co napisałam, i z niczego się nie wycofuję, ale w pełni szanuję prawo kazdego z dyskutantów do odrębnej opinii :)

podobnie jak Humbak, patrzę z perspektywy rodzica - i nie bardzo wyobrażam sobie zmuszanie któregokolwiek dziecka do czegokolwiek (no, może z wyjątkiem porannego wstawania), jestem zwolennikiem rozmów na argumenty i rzeczowych negocjacji, czego w przypadku Żanety zabrakło.

arahja - 2011-03-08, 15:25

Humbak napisał/a:
jako rodzicowi strasznie smutno czyta mi się takie wypowiedzi, mam nadzieję, że gdy na mnie przyjdzie pora i podobne dyskusje z córką, porozmawiamy z większą miłością o tym co jest dla nas ważne, a nie przez pryzmat "wpieprzania się", co też zresztą, jako rodzic, robię przecież cały czas, mniej lub bardziej, w różnych aspektach jej życia...


Dla mnie postawienie niemal dorosłej córce ultimatum: "albo jajko, albo kotlet" jest dokładnie wpieprzaniem się w talerz. Nie mam tu na myśli zwykłej troski, zwykłego pytania o to, co i jak w diecie, ale zmuszanie do spożywania czegoś, czego dana osoba jeść nie chce. I wydaje mi się okropne, bardzo.

lilias - 2011-03-08, 16:00

Capri, chyba nie tylko ;-) :-D ale dobrze czasem porozmawiać.

arahja, samo "nie chcę" to trochę za mało, żeby być dorosłym i odpowiedzialnym, przynajmniej za siebie, człowiekiem. Nie znamy Żanety i nie wiemy jak to wygląda od środka. Jak wygląda jej wegetarianizm. Czy sama gotuje? czy układa swoją dietę? czy może pochwalić się dobrymi wynikami, np. krwi? Czy rozmawia z rodzicami? Nic nie wiemy, oprócz tego, że oddała zawartość żołądka po spięciu z rodzicami i konsumpcji tej nieszczęsnej połowy jajka. Sama nie wiem kto tu kogo próbuje zaszachować, albo zaszantażować :roll: Mało to takich tarć i spięć w życiu? Normalka i trzeba nauczyć się z tym sobie radzić. :roll: Dobrze zostawić sobie możliwość zachowania twarzy, a nie walczyć "na noże" i tu mam na myśli obie strony konfliktu(?).

arahja - 2011-03-08, 17:33

lilias napisał/a:
czy może pochwalić się dobrymi wynikami, np. krwi?


Ostatnie badania krwi sama robiłam ponad 10 lat temu, chyba jeszcze w podstawówce. I w miarę upływu czasu coraz mniej byłabym skłonna jestem je robić po to, by komukolwiek cokolwiek udowadniać.
Jasne, wiem że sporo osób maskuje problemy z odżywianiem wegetarianizmem. Ale ani jajko, ani kotlet nie są i w zdrowej diecie wszystkożercy najbardziej niezbędnymi składnikami.

MayoNika - 2011-03-08, 19:02

excelencja napisał/a:
Przypomniało mi się jak miałam 14 lat i byłam świeżo upieczoną wegetarianką, a moja matka w akcie desperacji stanęła w drzwiach z kotletem w ręku (a bardzo mi zależało żeby wyjść bo robiliśmy remont a naszym pseudoskłocie) i oświadczyła, że jeśli nie zjem połowy kotleta to nie wyjdę :) )
boższ... dorośli zachowują się czasem koszmarnie...


excelencja, I co wtedy zrobiłaś??

excelencja - 2011-04-10, 10:38

MayoNika napisał/a:
excelencja, I co wtedy zrobiłaś??

poszłam do pokoju, poczekałam aż mama od drzwi się odsunie i zwiałam :D :D

Mówicie o trosce rodziców - tak to jest troska, ale wybitnie nieudolnie wyrażona. Tego typu ultimatum jest kompletnie niedojrzałe, jakiś akt desperacji żałosny dość.
Nie wyobrażam sobie czegoś takiego... Czasem sama się łapie na tym, że mówię dziecku 'dopóki nie zjesz kaszy nie dostaniesz wafla ryżowego' - ups... ale ona ma 3 lata, mam nadzieję, że moje absurdalne text nie ewoluują do gorszego wariantu :shock:

Agnieszka - 2011-04-10, 16:06

Rodzinnie jesteśmy b specyficzni. Rodzice nie są fanami mojego sposobu życia, jedzenia... ale pierwszą książkę o wege dostałam od mamy. U mnie nie ma mięsa i szanują, imprezy jak komunia podobnie. Rodzinne imprezy też kulinarnie w dużej mierze obskakuję. Oczywiście myślą o wnuczce, że sama powinna dokonać wyborów, stawiam ją w trudnej sytuacji itd ale potrafimy razem funkcjonować, zasiąść do stołu, mogę zostawić im córkę pod opieką. Nie dostałam żadnego ultimatum mimo, że gdy zmieniłam dietę nie byłam osobą pełnoletnią. Nie jesteśmy rodzinnie idealni (daleko nam do tego) ale też szanujemy różne swoje wybory i bywamy bardzo niezależni (tyczy to różnych aspektów życiowych) więc może w tym zestawie łatwiej nam poszło.
Fabienne - 2011-04-11, 16:47

Hej,ja nie będę się rozpisywać,ale chyba każda/każdy z nas przeszedł już coś podobnego. Nie każdemu podoba się taka dieta a jesli chodzi o dziecko to już zbrodnia w biały dzień...wiele razy slyszalam od wlasnych rodzicow ze zle karmie dzieci,jakie to beda chore itd. Ale wzielam sie na sposob i zbijam ich argumenty. Zrobilam rodzicom kiedys wyklad (poparty artykulem w gazecie) o skladzie parówek,ktorymi namietnie chcą karmic moje dzieci. Trzeba byc dzielnym i nei dac sie.Glowa do gory :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group