wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Nasze zwierzaki - Kozy

koko - 2009-08-12, 16:23
Temat postu: Kozy
Chciałam się z Wami podzielić moimi wątpliwościami i wysłuchać Waszych opinii. Chodzi mianowicie o kozy.
Kozy to moja wielka miłość. Uwielbiam z nimi przebywać, pielęgnować je, zajmować się nimi. Mam sporą praktykę w hodowli tych zwierząt. Umiem też przetwarzać mleko kozie, co również sprawia mi ogromną frajdę.
Teraz, kiedy sama mam już możliwość realizacji marzenia, żeby założyć własne stado, wrócił temat wątpliwości z tym związanych.
Chodzi o to, że żeby móc hodować kozy i robić kozie sery konieczne jest oczywiście pozyskanie mleka. To z kolei wiąże się z tym, że rodzą się koźlęta (jak nie trudno się domyślić :-) ), w większości niestety koziołki. Piszę "niestety", bo o ile kózki można hodować dalej i dołączyć do stada, to małe kozły przeznacza się na rzeź. Innego sposobu nie ma - albo mleko i rzeź koźlaków, albo zero mleka i serów.
Sprzedaż na rzeź jest dla mnie nie do przyjęcia, ale rezygnacja z kóz i serów to rezygnacja z marzenia.
Co zrobiłybyście na moim miejscu? Może macie jakieś pomysły na rozwiązanie tej sytuacji?

Wrzucam Wam zdjęcie małych słodkich kózek, to nie pomaga, o nie...

Amanii - 2009-08-12, 16:37

ja widzę jedno (i tak pewnie wątpliwe moralnie dla niektórych) - mieć tyle środków i miejsca, żeby stać cię było na wyżywienie i opiekę nad koziołkami do końca ich koziołkowego życia. Po prostu nie sprzedawać ich na rzeź, tylko zostawiać w stadzie. Jak rozumiem, nie jest to dochodowe, ale jeśli chcesz to robić dla własnej przyjemności a nie głównie dla kasy, to może się da.

z ciekawości - po co się zabija te kozły? Bo z tego co babcia mówiła (też hodowała kózki) mięso capków śmierdzi, i raczej nie jest do jedzenia... Myślałam że wszystkie idą na rozród.. o, święta naiwności! :(

Ewa - 2009-08-12, 16:46

Może przyda Ci się ten wątek: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=806&highlight=kozy
koko - 2009-08-12, 17:27

Amanii, przy stadzie 30 - 40 kóz rodzących 60% koziołków w każdym miocie co roku... nie da się ich wszystkich utrzymywać do śmierci.
Co do mięsa - śmierdzi dopiero wtedy, kiedy kozioł zaczyna dojrzewać. A i tego ludzie pozbywają się kastrując dorosłe samce jakiś czas przed rzezią.
Ewa, zaglądam w wątek.

Amanii - 2009-08-12, 18:28

koko napisał/a:
przy stadzie 30 - 40 kóz rodzących 60% koziołków w każdym miocie co roku...
no ale może można chyba rozważyć np. mniejsze stado, albo rzadsze rozmnażanie.. tylko wtedy mniej mleka, więc zyski mniejsze. No i trzeba je utrzymywać, więc pewnie wychodzi się na zero.
Zależy od tego, czy chcesz to traktować jak spełnienie marzeń i przyjemność z opiekowania się kozami (jak sama opisałaś), czy jak źródło zysku. Jeżeli to drugie, to jak sama wiesz, innej możliwości niż regularne zapładnianie i sprzedaż na rzeź nie ma.

To jest właśnie trudne w hodowli.. powołujemy do życia zwierzęta tylko dlatego, że są nam potrzebne, a kiedy przestają być środkiem do celu - przestają nas obchodzić i trzeba "coś z nimi zrobić".. Ja bym się chyba nie podjęła takiej hodowli.

elvie - 2009-08-14, 10:30

koko, przepraszam jeśli to głupie pytanie, bo nie znam się na hodowli kózek, ale czy nie można sprzedawać koziołków jako reproduktorów? Czy nie ma aż takiego zapotrzebowania?

Ciężka sprawa..

A zwierzaki śliczne! Zawsze mi się podobały kozy, bo są takie śmieszne i zadziorne;)

Capricorn - 2009-08-14, 10:42

elvie napisał/a:
czy nie można sprzedawać koziołków jako reproduktorów? Czy nie ma aż takiego zapotrzebowania?


jeden kozioł spokojnie i z dużą satysfakcją "obsłuży" kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, kóz. 95% koziołków nadal będzie zbędne.

koko - 2009-08-14, 11:18

Tak, jest właśnie tak jak mówi Capricorn. 2 kozły na 40 kóz wystarczą.
Niestety, kozioł poza tym, że jest reproduktorem nie znajduje praktycznie żadnego innego "zastosowania" w gospodarstwie.
Owszem, pracowałam w miejscu, gdzie 2 koziołki były reproduktorami a 1 był towarzyszem konia i nie robił poza tym nic innego, jednak przy kilkunastu koziołkach urodzonych na rok sprawa się komplikuje...

maryczary - 2009-08-14, 12:55

koko, nie wiedziałam, ze tak jest :( czy z krowami jest podobnie? a właściwie z bykami?

no i zawsze mnie zastanawia zachodzenie w ciążę kur? kiedy to się dzieje? czy co miesiąc? czy jak? to dla mnie jakaś magia :mryellow:

Capricorn - 2009-08-14, 13:08

maryczary napisał/a:
koko, nie wiedziałam, ze tak jest :( czy z krowami jest podobnie? a właściwie z bykami?


oczywiście. I z ludźmi też. jesteśmy ssakami.

Cytat:
no i zawsze mnie zastanawia zachodzenie w ciążę kur? kiedy to się dzieje? czy co miesiąc? czy jak? to dla mnie jakaś magia :mryellow:


KURY są ptakami. Nie zachodzą w ciążę. Znoszą jajka. Mogą znieść jajo zaplodnione, jesli wcześniej przeleci je kogut, lub niezapłodnione, jeśli kogut nie ma możliwości pobzykania.

BTW, kobiety i inne ssaki też wydalają niezapłodnione komorki jajowe.

maryczary - 2009-08-14, 13:16

Capricorn, dobra z tą kurzą ciążą to przesadziłam :mryellow: ale przynajmniej dowiedziałam się co nieco. Ale jak często jajeczkują kury? Przecież jajka zbiera się codziennie, chyba że nie :oops:
Capricorn - 2009-08-14, 13:20

maryczary napisał/a:
Ale jak często jajeczkują kury? Przecież jajka zbiera się codziennie, chyba że nie :oops:


No bardzo często jajeczkują, jeśli nie codziennie, to na pewno co 2-3 dni.

maryczary - 2009-08-14, 13:22

Capricorn napisał/a:
bardzo często jajeczkują, jeśli nie codziennie, to na pewno co 2-3 dni
współczucia :-P
Capricorn, dziękuję za odpowiedzi na moje infantylne pytania.

Lily - 2009-08-14, 14:39

maryczary napisał/a:
Ale jak często jajeczkują kury?
raczej nie codziennie, ale tak też bywa w pewnych okresach, tyle że kura nie zawsze ma nastrój na bycie matką ;) zresztą "kwoczenie" dość łatwo rozpoznać po zachowaniu kury, w innym przypadku taka kurka wolno żyjąca składa jajko gdzieś w krzakach i zapomina o nim ;)
koko - 2009-08-14, 14:41

maryczary, kura w normalnych warunkach "jajeczkuje" :-) co jakieś 2 dni, czasem 3, ale w warunkach fermowych musi codziennie znieść jajko. Jeśli tak się nie dzieje - jest mało produktywna i leci na rzeź (z mało produktywnych albo "starych" niosek robi się karmy dla zwierząt).
Trzeba też pamiętać, że w naturalnych warunkach ptaki mają przerwę w składaniu jaj (słyszałaś o lęgach zimą?), natomiast w hodowlach mają specjalne programy światła, które imitują im długość dnia wiosennego i stymulują do ciągłego znoszenia jaj...

Co do byczków - tak jak pisze Capricorn, kastracja, 2 lata tuczu i rzeźnia.

maryczary - 2009-08-14, 14:55

Lily napisał/a:
kura nie zawsze ma nastrój na bycie matką ;)
co to oznacza? (rozumiem puszczenie oczka, ale nie wiem o co cho do końca)
1. jak zapłodni ją kogut, to ona wtedy wie że ma wysiadywać?
2. a jak nie zapłodni ją kogut, to ona potrafi zostawić jajko zbędne w krzakach?

Czyli jajka wolnej kury niezapłodnione są hmm jak to powiedzieć... "wegetariańskie" :-D ? Czyli nic nikomu się nie dzieje, bo kura i tak znosi jajko, a jest niezapłodnione i i tak nie będzie z niego kurczaczka.

A jak wiedzieć czy kura jest zapłodniona?
Lily napisał/a:
"kwoczenie" dość łatwo rozpoznać po zachowaniu kury
inaczej się wtedy zachowuje, tak? Tzn, robi gniazdo?
A jak
Lily napisał/a:
ma nastrój na bycie matką ;)
to wtedy się też dziwnie zachowuje? I szuka koguta?

No nie kapuje tego, co jest pierwsze? Kogut sie rzuca na kurę? A może kura decyduje że chce być matką? :-P Strasznie mnie ciekawi ten "proces"

Lily - 2009-08-14, 15:11

maryczary napisał/a:
to wtedy się też dziwnie zachowuje? I szuka koguta?
chodzi, gdacze, dziwnie wygląda i dąży do wysiadywania jaj, natomiast co do koguta to, hmm, jak jest kogut w stadzie to tak czy siak od czasu do czasu wskakuje na jakąś kurę ;) ale jak konkretnie dochodzi do zapłodnienia to ja nie wiem, bo naukowych podstaw nie mam, natomiast wychowałam się z kurami (do 10. roku życia), ze wsi jestem ;) (zazwyczaj nie pozwalaliśmy kwoce na wysiadywanie jaj, bo ilość przychówku mogłaby być zatrważająca, kupowało się tylko czasem na wiosnę same kurczęta - kurki)
tu chyba coś o tym hxxp://ppp-eko.webpark.pl/kury6.html

bojster - 2009-08-14, 15:22
Temat postu: Re: Kozy
koko napisał/a:
Co zrobiłybyście na moim miejscu? Może macie jakieś pomysły na rozwiązanie tej sytuacji?


Ja widzę dwa wyjścia:
1. Odpuścić marzenie o rozpłodzie kóz i znaleźć sobie inne.
2. Zagłuszyć dylematy moralne tłumacząc sobie że przecież tak musi być, że koziołki to tylko produkt uboczny i do niczego się nie nadają, więc jak się je zarzyna to im się robi przysługę, bo po co miałyby wieść nędzny żywot na tym łez padole.

nika - 2009-08-14, 17:12

Ja bym się nie zdecydowała, nie mogłabym tak żyć ze świadomością losu tych Koziołków, strasznie się przywiązuję do zwierząt.
Może sery jakieś z mleka sojowego, albo twarogi z ziaren, jakby to fajnie zrobić to napewno znaleźli by się chętni i nikt by nie ucierpiał.
Kózki to raczej w celach towarzyskich bym trzymała, bo są strasznie kochane i mądre.

bojster - 2009-08-14, 21:06

nika napisał/a:
Może sery jakieś z mleka sojowego


Świetny pomysł, w Polsce nikt tego nie robi, a jak człowiek ma poczucie misji i się przyłoży, to międzynarodowy sukces czeka za progiem. Dowód: hxxp://www.buteisland.com/

maryczary - 2009-08-14, 21:18

bojster napisał/a:
nika napisał/a:
Może sery jakieś z mleka sojowego


Świetny pomysł, w Polsce nikt tego nie robi, a jak człowiek ma poczucie misji i się przyłoży, to międzynarodowy sukces czeka za progiem. Dowód: hxxp://www.buteisland.com/
ja bym na pewno od ciebie kupowała sery jako polskiego producenta i sprzedawała w sklepie no i samabym jadała- to przede wszystkim!
maga - 2009-08-15, 10:39

koko, ja mam takie samo zdanie jak bojster, i euridice. Niestety w niektórych sytuacjach nie ma złotego środka.
Ja kozy też uwielbiam i moim marzeniem jest posiadanie jednej kózeczki. Ale to dopiero jeśli będę mieć do tego warunki (więc nie prędko zapewne :-( )

neina - 2009-08-15, 19:07

Tez chcialabym miec koze, w celach towarzyskich.
A nie ma takiej mozliwosci kupic (jesli nie calego stada na ras, to sukcesywnie dokupowac) kozek juz mlecznych? Moze ktos bedzie sie z jakichs powodow pozbywal?
W ogole to smutny troche ten watek. Biedne te kury, byczki i koziolki :-(

Lily - 2009-08-15, 19:09

neina, ale prędzej czy później taka koza straci mleko i znów musi urodzić, żeby je odzyskać...
Capricorn - 2009-08-15, 19:31

Lily napisał/a:
neina, ale prędzej czy później taka koza straci mleko i znów musi urodzić, żeby je odzyskać...


identycznie, jak mają to kobiety,i każde inne ssaki.

Może przykleić gdzieś do góry post: skąd się bierze mleko? Bo to temat - bumerang, normalnie.

bojster - 2009-08-15, 20:17

Capricorn napisał/a:
Może przykleić gdzieś do góry post: skąd się bierze mleko? Bo to temat - bumerang, normalnie.


W ogóle przydałoby się jakieś wegetariańskie FAQ, jak ktoś ma zapał to niech robi i kto może będzie aktualizował. ;-)

Capricorn - 2009-08-15, 20:30

bojster napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Może przykleić gdzieś do góry post: skąd się bierze mleko? Bo to temat - bumerang, normalnie.


W ogóle przydałoby się jakieś wegetariańskie FAQ, jak ktoś ma zapał to niech robi i kto może będzie aktualizował. ;-)


ja już tyle razy pisałam o podobieństwach pomiędzy krowami / kozami i kobietami, że chętnie się podejmę tego fragmentu. ;-)

Humbak - 2009-08-16, 01:09

Capricorn napisał/a:
Mogą znieść jajo zaplodnione, jesli wcześniej przeleci je kogut, lub niezapłodnione, jeśli kogut nie ma możliwości pobzykania.
Capri, uwielbiam Cię :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

[ Dodano: 2009-08-16, 01:10 ]
ten wątek mnie przekonał że nie powinnam jeść produktów kozich... :-/

neina - 2009-08-16, 14:16

Humbak napisał/a:
ten wątek mnie przekonał że nie powinnam jeść produktów kozich... :-/

Niestety nie jest tak tylko z kozami, wszystkie produkty zwierzece sa okupione cierpieniem niestety. Kazde zwierze jak juz odda co mialo do oddania idzie na rzez (oczywiscie bywaja wyjatki jak np. farmy Hare Kryszna).

Capricorn - 2009-08-16, 15:09

Humbak napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Mogą znieść jajo zaplodnione, jesli wcześniej przeleci je kogut, lub niezapłodnione, jeśli kogut nie ma możliwości pobzykania.
Capri, uwielbiam Cię :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


dziękuję, dziękuję, i nisko się kłaniam. ;-) Pedagog musi wcześniej czy później wypracować sobie skuteczne metody komunikacji, ja lubię dosadność ;-)

Cytat:

ten wątek mnie przekonał że nie powinnam jeść produktów kozich... :-/


hodowla kóz niczym nie różni się od hodowli owiec, czy krów.

koko - 2009-08-16, 15:45

Właśnie, też troszkę mnie zaskoczyło, że panuje dość szeroko przekonanie o tym, że jak krowa czy koza raz już rozpocznie dawać mleko, to to trwa i trwa i trwa....
Niestety, tak nie jest. Ssak to ssak - ciąża, dziecko, laktacja, zasuszenie, tak już jest.
Owszem, warunki odchowu młodych i prowadzenia laktacji w różnych gospodarstwach są różne (np. w gospodarstwach eko bardzo często młode ssą matkę dopóki ona sama na to pozwala), ale to nie zmienia faktu, że na jakimś etapie w końcu pojawiają się "niepotrzebne" samce, które idą na rzeź.

Swiatelko - 2009-08-19, 20:27

a jak jest w farmach hare kriszna ?
koko - 2009-08-20, 11:51

nie mam pojęcia, może inne dziewczyny coś wiedzą?
Alispo - 2009-08-20, 12:02

teoretycznie sie nie sprzedaje...albo tylko farmom HK,ale w praktyce to srednio mozliwe,w kazdym razie HK rzadko potrafia to wytlumaczyc :roll: juz kiedys byla dyskusja o tym,chyba jeszcze na kropkowcu..
excelencja - 2009-09-14, 14:27

Alispo, a jak to jest z hormonalnym (sztucznym) pobudzaniem laktacji?
Alispo - 2009-09-14, 15:47

Raczej sie nie stosuje,ale na kozach się srednio znam;)
koko - 2009-09-14, 22:48

excelencja, w stadach ekologicznych możesz zapomnieć o takich atrakcjach jak podawanie hormonów.
biechna - 2009-09-16, 20:17

koko napisał/a:
Niestety, tak nie jest. Ssak to ssak - ciąża, dziecko, laktacja, zasuszenie, tak już jest.

No to właśnie ku memu zdumieniu odkryłam, że tak nie jest :roll: Babcia mojego męża ma 2 kozy, żadna nie miała nigdy małych, żadna nie była nigdy w ciąży, bo są u niej od urodzenia, obie dziewczynki, kozła niet. I co? Jedna daje mleko. Babcia ma mleko, robi sobie sery.
Kiedyś miała też krowę, którą również miała od malusieńkiej, nigdy krowa w ciąży nie była, a mleko dawała. No to jak? Na pewno babcia jej nie dawała żadnych hormonów, sama się zdziwiła, jak odkryła, że może sobie zwierzynę wydoić.

biechna - 2009-09-16, 20:55

euridice, ja nie wiem, babcia jest w pełni władz umysłowych a i jej dzieci ją często odiwedzają i kózek małych tam nigdy nie było, kozy przygarnęła od jakichś sąsiadów jak się urodziły i tyle, raz wymyśliła, żeby podoić i jednej nic nie poleciało, a drugiej coś tam kapnęło, a potem poszło i tak trochę leci mleka :roll:
neina - 2009-09-16, 21:37

Ja gdzies kiedys slyszalam, ze zdarza sie, ze jalowki daja mleko, moze koz tez to sie tyczy. Po co niby ktos mialby zmyslac takie historie?

[ Dodano: 2009-09-16, 20:37 ]
A moze mialy ciaze urojona? Moja suczka kilka razy miala i zawsze przy tym mleko.

neina - 2009-09-17, 01:24

euridice napisał/a:
Grunt, że krowy w wielkich, mlecznych hodowlach RODZĄ aby dawać mleko, cielaki są częścią mleczno-mięsnego biznesu i jest to niezaprzeczalny fakt.

No niestety...

martika - 2009-09-27, 12:46

koko napisał/a:
nie mam pojęcia, może inne dziewczyny coś wiedzą?


W Polsce istnieje tylko jedna farma HK w Czarnowie niedaleko Kamiennej Góry. Woły pracują przy zajęciach gdzie zwykle na wsi pracują konie czyli przy orce, ciągnięciu wozu itd. Zresztą krów nie ma tam aż tak dużo żeby był problem co z nimi zrobić.

Z tego co mi mówił bhakta mieszkający obok farmy, są krowy które faktycznie dają mleko tylko podczas odchowywania cielaków ale są też tam takie które dają mleko non stop, bez podawania hormonów w celu wymuszenia laktacji.

martika - 2009-09-27, 13:37

euridice napisał/a:
martika napisał/a:
są też tam takie które dają mleko non stop, bez podawania hormonów w celu wymuszenia laktacji.

Jeśli są często i regularnie dojone, to z pewnością może tak być. Niemniej jest to bardzo obciążające dla organizmu zwierzęcia (a już szczególnie taka sztucznie wydłużona laktacja!), matki karmiące coś o tym wiedzą.



Pieluch zmieniać nie muszą, mężowi obiadu gotować też nie, stać w kolejkach i biegać po lekarzach również.

Tak właściwie to żadnych zajęć nie mają oprócz pasania się i dawania mleka

Ja się tam na zdrowiu krow za bardzo nie znam ale na jakoś szczególnie obciążone czy wycieńczone to te krowy nie wyglądają i myślę sobie ze niejeden rolnik mógłby się od bhaktów nauczyć jak wygląda czysta, zadbana i dobrze traktowana krowa:

hxxp://picasaweb.google.co.uk/tHomeK74/GauraPurnima2007#5038052136139003298

Capricorn - 2009-09-27, 13:44

martika napisał/a:
euridice napisał/a:
martika napisał/a:
są też tam takie które dają mleko non stop, bez podawania hormonów w celu wymuszenia laktacji.

Jeśli są często i regularnie dojone, to z pewnością może tak być. Niemniej jest to bardzo obciążające dla organizmu zwierzęcia (a już szczególnie taka sztucznie wydłużona laktacja!), matki karmiące coś o tym wiedzą.



Pieluch zmieniać nie muszą, mężowi obiadu gotować też nie, stać w kolejkach i biegać po lekarzach również.

Tak właściwie to żadnych zajęć nie mają oprócz pasania się i dawania mleka



jaaaaaaaaaaaaaaaaasne.

wiesz co, ja urodziłam trójkę dzieci, każde z nich karmiłam ponad rok, a wszystkie razem, łącznie 60 mcy, miałam więc dużo czasu na laktacyjne przemyślenia. I - jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało - wolałabym jednak zmieniać pieluchy czy zajmować się domem (aczkolwiek mój mąż potrafi sobie sam przygotować posiłek, a kolejki to już dawno nigdzie nie widziałam ;-) ) niż zaakceptować sztuczne rozkręcanie laktacji w celu wykarmienia kilku osobników obcego dla mnie gatunku, nawet gdyby nagrodą było nicnierobienie. akurat ja fizycznie odczuwałam ewidentne osłabienie organizmu związane z długą laktacją.

martika - 2009-09-27, 14:41

Bardzo dziękuję za przypomnienie mi że nie jestem jeszcze mamą i że z tego powodu muszę mieć nikłe pojęcie o temacie.

Mam również nadzieję, że zawsze będę chciała widzieć w temacie ochrony zwierząt oraz w każdym innym aspekcie życia "szklankę do połowy pełną" a nie "do połowy pustą". Czego sobie samej i Wam z całego serca życzę.

Judyt - 2009-09-27, 19:36

Martika, warto przeczytać "Szalonego kowboja". Pisał m in o wielkiej osteoporozie u krów. To, że czegoś nie widać nie znaczy, że tego nie ma. Produkcja mleka u zwierzęcia czy człowieka bardzo eksploatuje organizm, a na pewno w wielkim stopniu taki, który mleko daje całe swoje życie. Mówienie o szczęsliwych krowach to po prostu mydlenie oczu, by mieć dobre samopoczucie i nie dostrzegać problemu.
martika - 2009-09-27, 22:01

Judyt napisał/a:
Martika, warto przeczytać "Szalonego kowboja". Pisał m in o wielkiej osteoporozie u krów. To, że czegoś nie widać nie znaczy, że tego nie ma. Produkcja mleka u zwierzęcia czy człowieka bardzo eksploatuje organizm, a na pewno w wielkim stopniu taki, który mleko daje całe swoje życie. Mówienie o szczęsliwych krowach to po prostu mydlenie oczu, by mieć dobre samopoczucie i nie dostrzegać problemu.


Ciekawe czy tak surowa jesteś także wobec siebie, gdy np. jesz chleb z pszenicy czy też żyta, którego uzyskanie jest okupione śmiercią ogromnej ilości gryzoni, zajęczaków i ptaków podczas żniw.

A może przy tym mydlisz sobie oczy by pozostać w dobrym samopoczuciu, bo jak widać weganizm nie jest doskonały i jest również kompromisem.

Moim zdaniem warto docenić każdą osobę która zrobiła minimalny wysiłek by nie zadawać cierpienia innym żywym istotom.

Ale oczywiście można także ich krytykować, że tak naprawdę to są "tam gdzie stało ZOMO"...

Capricorn - 2009-09-27, 22:32

martika napisał/a:
Bardzo dziękuję za przypomnienie mi że nie jestem jeszcze mamą i że z tego powodu muszę mieć nikłe pojęcie o temacie.


warto podejść do tematu od strony przyziemnej, czysto fizjologicznej, a nie wyłącznie poprzestawać na wykładni religijnej Twojego wyznania.

martika - 2009-09-27, 22:39

Capricorn napisał/a:
martika napisał/a:
Bardzo dziękuję za przypomnienie mi że nie jestem jeszcze mamą i że z tego powodu muszę mieć nikłe pojęcie o temacie.


warto podejść do tematu od strony przyziemnej, czysto fizjologicznej, a nie wyłącznie poprzestawać na wykładni religijnej Twojego wyznania.


A mi wydaje się że warto podejść do człowieka od strony czysto ludzkiej a nie wyłącznie postrzegać go poprzez pryzmat jego wyznania i stanu rodzinnego.

Capricorn - 2009-09-27, 22:46

martika napisał/a:
Capricorn napisał/a:
martika napisał/a:
Bardzo dziękuję za przypomnienie mi że nie jestem jeszcze mamą i że z tego powodu muszę mieć nikłe pojęcie o temacie.


warto podejść do tematu od strony przyziemnej, czysto fizjologicznej, a nie wyłącznie poprzestawać na wykładni religijnej Twojego wyznania.


A mi wydaje się że warto podejść do człowieka od strony czysto ludzkiej a nie wyłącznie postrzegać go poprzez pryzmat jego wyznania i stanu rodzinnego.


ja i do ludzi, i do krów podchodzę dokładnie tak samo: uważam, że sztuczne nakręcanie laktacji jest koszmarem zdrowotnym. kropka.

Judyt - 2009-09-27, 23:40

martika napisał/a:
by pozostać w dobrym samopoczuciu

Jak coś jem, to zdaję sobie sprawę z tego, jak zostało wyprodukowane. Mleka i jaj nie muszę jeśc, bez zbóż nie przeżyję. Tu jest różnica. Nie chodzi o krytykę wegetarian, ale o to, że zachowują się oni tak, jak osoby jedzące mięso - jesli pokaże się im skutki picia mleka (osteoporoza u krów i ich wielki wysiłek laktacyjny przez całe ich życie) to reagują tak, jak osoba jedząca mięsa która usłyszy, że zwierzęta cierpią w hodowlach i rzeźniach. Od razu atak na rozmówcę, że się czepia, że sam przyczynia się do cierpienia zwierzątk (czy roslin, jak niektórzy głoszą itd).
Czy to jest krytyka czy stwierdzenia jak sprawy wyglądają?

bojster - 2009-09-28, 00:24

Judyt napisał/a:
zachowują się oni tak, jak osoby jedzące mięso - jesli pokaże się im skutki picia mleka (osteoporoza u krów i ich wielki wysiłek laktacyjny przez całe ich życie) to reagują tak, jak osoba jedząca mięsa która usłyszy, że zwierzęta cierpią w hodowlach i rzeźniach. Od razu atak na rozmówcę, że się czepia, że sam przyczynia się do cierpienia zwierzątk (czy roslin, jak niektórzy głoszą itd).


Też to zaobserwowałem. I jeszcze argument że „u dziadka widziałam/em krowy i wyglądały na szczęśliwe”. Ok. Tyle że ten jogurt z supermarketu raczej nie jest zrobiony z mleka krów dziadka... :roll:

Ewa - 2009-09-28, 07:33

martika napisał/a:
Moim zdaniem warto docenić każdą osobę która zrobiła minimalny wysiłek by nie zadawać cierpienia innym żywym istotom
Ha, jeden zrobi minimalny wysiłek i uważa, że jest super, drugi zrobi minimalny wysiłek i uważa, że zawsze może zrobić więcej, najwyżej obecnie go na to z jakiś względów nie stać. I tu jest różnica. Żeby nie było, nie jestem weganką, jem sery i jogurty ze sklepu. Nie czuję się obecnie na siłach przejść na weganizm, ale czy to znaczy, że muszę wszystkim udowadniać, że śmieszni są ze swoimi poglądami, bo ja postępuję inaczej. Zgadzam się z racjami wegan, myślę, że kiedyś weganizm zagości w moim domu, a nawet jeżeli nie, nie znaczy to, że mam zamykać oczy na pewne rzeczy, żeby mi było łatwiej, bo to i tak niczego nie zmienia.
Jednego jednak jestem pewna, pewnych ludzi się nie przekona ;-)

lilias - 2009-09-28, 09:13

Ewa napisał/a:
..., drugi zrobi minimalny wysiłek i uważa, że zawsze może zrobić więcej, najwyżej obecnie go na to z jakiś względów nie stać. I tu jest różnica. Żeby nie było, nie jestem weganką, ... Zgadzam się z racjami wegan, myślę, że kiedyś weganizm zagości w moim domu, a nawet jeżeli nie, nie znaczy to, że mam zamykać oczy na pewne rzeczy, żeby mi było łatwiej, bo to i tak niczego nie zmienia.
Jednego jednak jestem pewna, pewnych ludzi się nie przekona ;-)

martika - 2009-09-28, 09:29

Ewa napisał/a:
Ha, jeden zrobi minimalny wysiłek i uważa, że jest super, drugi zrobi minimalny wysiłek i uważa, że zawsze może zrobić więcej, najwyżej obecnie go na to z jakiś względów nie stać.


...a trzeci uważa że wie lepiej od pierwszego i drugiego na jakie wysiłki ich stać i w jaki sposób powinni żyć.

Judyt napisał/a:
martika napisał/a:
by pozostać w dobrym samopoczuciu

Jak coś jem, to zdaję sobie sprawę z tego, jak zostało wyprodukowane. Mleka i jaj nie muszę jeśc, bez zbóż nie przeżyję. Tu jest różnica.


To jest Twoje doświadczenie.
Znam paru witarian którzy są przykładem tego, że można jednak żyć w zdrowiu bez zboża.

Judyt napisał/a:
Nie chodzi o krytykę wegetarian, ale o to, że zachowują się oni tak, jak osoby jedzące mięso - jesli pokaże się im skutki picia mleka (osteoporoza u krów i ich wielki wysiłek laktacyjny przez całe ich życie) to reagują tak, jak osoba jedząca mięsa która usłyszy, że zwierzęta cierpią w hodowlach i rzeźniach. Od razu atak na rozmówcę, że się czepia, że sam przyczynia się do cierpienia zwierzątk (czy roslin, jak niektórzy głoszą itd).


W skrócie: wszystko jest w porządku jeżeli to Ty krytykujesz czyjś styl życia i robisz mu psychoanalizę zakończoną surowym osądem. Natomiast jeżeli ktoś zareaguje sugestią abyś sama zajrzała w to lustro to masz pretensje.

Hmmm, rozumiem.

lilias - 2009-09-28, 09:54

Jak tak sobie czytam to mam nadzieje, że nadal umiemy ze sobą rozmawiać (weganie i wegetarianie). Na nasze człowieczeństwo składa się chyba coś więcej niż sposób odżywiania (chociaż nam do siebie najbliżej), a przecież przez całe życie ewoluujemy i to w różnych, nie zawsze spodziewanych kierunkach.

A co do przekonywania kogokolwiek. Dajcie spokój, nas też kiedyś (i nadal) przekonuje się do "konieczności" jedzenia mięsa :-/

Judyt - 2009-09-28, 20:42

martika napisał/a:
W skrócie: wszystko jest w porządku jeżeli to Ty krytykujesz czyjś styl życia i robisz mu psychoanalizę zakończoną surowym osądem. Natomiast jeżeli ktoś zareaguje sugestią abyś sama zajrzała w to lustro to masz pretensje.

Ani nie mam pretensji ani nie robię osądów. Uważam, że mówienie, że krowy są takie happy, bo ludzie dają im jeść i "tylko" biorą od nich mleko jest fałszem. Nie osądzam innych, bo dlaczego mam to robić? Witarianką nie mogą być (na razie) bo nie mam wiedzy i znajomych takich również.
Powtarzam to, co napisałam. Wielu wegusów dziwi się bardzo, że jedzący mięso nie chcą słyszeć o tym, że zwierzęta cierpią. Dlaczego więc wege sami nie chcą słyszeć, że pobieranie mleka od krów to nie sama radość, ale eksploatacja zwierząt? Gdzie tu logika?
Jak styl zycia krytykuję? Żę krowy mają osteoporozę wywołaną laktacją trwającą całe ich życie?
Capricorn napisała krótko to, co ja myślę, nie ma co powtarzać. Chodzi mi o fakt, a nie o ludzi. Myslę, że jest to zrozumiałe i nie trzeba po raz kolejny tego tłumaczyć.
Tyle z mojej strony.

[ Dodano: 2009-09-28, 20:43 ]
lilias napisał/a:
A co do przekonywania kogokolwiek

A kto tu kogo chce przekonać? Piszemy o czymś, co jest dla nas faktem, a nie o tym, że ktoś ma robić tak, jak ja uważam. Każdy sam decyduje.

PiPpi - 2009-09-28, 20:59

nie ma to jak rozmowy wegan z wegetarianami ;-)
PiPpi - 2009-09-28, 21:05

albo, jeden ciul ;-)
lilias - 2009-09-28, 21:22

Magda Stępień napisał/a:
albo, jeden ciul ;-)


aha :mryellow:

PiPpi - 2009-09-28, 21:27

nie, no w sumie dwa :mrgreen:
koko - 2009-09-29, 20:38

Sztucznie przedłużane laktacje mamy też w intensywnym chowie krów. Różnica między farmami o których pisze martika a intensywnymi jest taka, że te pierwsze korzystają ze świeżego powietrza. Dla mnie taka eksploatacja zwierzęcia to paranoja, ale każdy może mieć swoje zdanie.
W sumie ludzie np. z nowotworami też bardzo długo wyglądają na zdrowych i szczęśliwych.

Dodam, że jeśli chodzi o kozy w chowie ekologicznym, to najczęściej odbywa się to tak: koźlak ssie kozę z jednego strzyka (bo tak po prostu ma), drugi pozostaje pełen. Koźlaki przebywają z matkami i ssą ją do woli. Jeśli nie będzie się ściągać mleka z drugiego strzyka (niewykorzystanego przez koźlaka), koza się po prostu zasuszy (używany strzyk wciąż będzie pełen). Kozę doi się więc z tego strzyka, który jest pełen lub także z drugiego jeśli koźlak zostawia mleko (mleka dla małego nie zabraknie, gwarantuję).
Kozę doi się do momentu, kiedy koźlak się odchowa i przestaje ssać. Zbiega się to z końcem sezonu pastwiskowego (od którego bardzo zależy wydajność laktacji).
Taki sposób jest mało wydajny, ale mało obciążający zwierzęta. Widziałam kozy czternastolatki w świetnej kondycji nadal wydające na świat potomstwo.
Nie wolno traktować zwierząt jak bidony z mlekiem, wszystko jedno, czy jest się HK, czy SmithField.
martika, osobiście uważam, że twoja reakcja na na słowa (w skrócie) "będziesz mieć dziecko to zrozumiesz" jest niewspółmierna do sytuacji. Naprawdę wygląda to tak, jakbyś miała z tym jakiś problem.

marcyha - 2009-09-30, 15:42

Właśnie - powiedzcie, bo nie mogę tego znaleźć w żadnej książce - ile żyje koza? w książkach nie piszą, bo wiadomo, że po iluś tam laktacjach koza jest mniej wydajna i idzie pod nóż. Doczytałam gdzieś, że kozice jakieś tam górskie żyją koło 20 lat, ale o samych kozach nie ma.
bojster - 2009-09-30, 16:13

Life expectancy for goats is between 15 and 18 years An instance of a goat reaching the age of 24 has been reported.

hxxp://en.wikipedia.org/wiki/Goat

marcyha - 2009-09-30, 16:58

Dzięki bojster. A ja gupia ksionszki kupuję :lol:
Moje koziczki nie są przeznaczone na mięcho ani na mleko ani na mnożenie. Zastanawiam się, jak będą się zachowywać wiosną. Czy nie będą agresywne albo co. A w razie czego - czy się na ten przykład kozy sterylizuje?
Zaraz sobie policzę, ile trzeba by mieć ziemi, żeby hodować kozy bez udziału rzeźni. Tylko znajdę ile toto potrzebuje pastwiska i jaki jest maksymalny limit obornika na hektar. Moje półtrora hektara pewno odpada hehe :lol: Teoretycznie, gdyby rozmnażać tylko część kóz tylko co np dwa lata, to możnaby nad tym zapanować. Chociaż zysku by z tego nie było na pewno :mryellow: , tylko mleszko bezkrawe :roll: .

Topolanka - 2009-10-22, 10:40

koko napisał/a:
Sztucznie przedłużane laktacje mamy też w intensywnym chowie krów. Różnica między farmami o których pisze martika a intensywnymi jest taka, że te pierwsze korzystają ze świeżego powietrza. Dla mnie taka eksploatacja zwierzęcia to paranoja, ale każdy może mieć swoje zdanie.
W sumie ludzie np. z nowotworami też bardzo długo wyglądają na zdrowych i szczęśliwych.

Dodam, że jeśli chodzi o kozy w chowie ekologicznym, to najczęściej odbywa się to tak: koźlak ssie kozę z jednego strzyka (bo tak po prostu ma), drugi pozostaje pełen. Koźlaki przebywają z matkami i ssą ją do woli. Jeśli nie będzie się ściągać mleka z drugiego strzyka (niewykorzystanego przez koźlaka), koza się po prostu zasuszy (używany strzyk wciąż będzie pełen). Kozę doi się więc z tego strzyka, który jest pełen lub także z drugiego jeśli koźlak zostawia mleko (mleka dla małego nie zabraknie, gwarantuję).
Kozę doi się do momentu, kiedy koźlak się odchowa i przestaje ssać. Zbiega się to z końcem sezonu pastwiskowego (od którego bardzo zależy wydajność laktacji).
Taki sposób jest mało wydajny, ale mało obciążający zwierzęta. Widziałam kozy czternastolatki w świetnej kondycji nadal wydające na świat potomstwo.
Nie wolno traktować zwierząt jak bidony z mlekiem, wszystko jedno, czy jest się HK, czy SmithField.
martika, osobiście uważam, że twoja reakcja na na słowa (w skrócie) "będziesz mieć dziecko to zrozumiesz" jest niewspółmierna do sytuacji. Naprawdę wygląda to tak, jakbyś miała z tym jakiś problem.


Jako doświadczony hodowca kóz moze pomożesz mi rozwiazać problem zasuszania kóz. Moja kózka od maja daje mleko (po nieudanym porodzie gdzie koźlęta sie udusiły) oraz druga kózka, która od lipca z zazdrości dostała samoczynnej laktacji. Nie bardzo udaje mi sie je teraz zasuszyć. Wprawdzie daja juz znacznie mniej mleka i są dojone tylko raz dziennie ale mimo słabego dokarmiania i zdajania coraz mniej one wciąz mają pełne wymiona:) Moze znasz jakieś magiczne zaklęcia które podziałają:)

koko - 2009-10-22, 23:15

Doświadczony hodowca to jest po 20 latach, gdzie nam jeszcze :-)
Wiesz, czytałam coś kiedyś o tzw. kozach długolaktacyjnych, które dają mleko nawet przez 2 lata nieprzerwanie i jest problem z ich zasuszeniem.
Miałam do czynienia z kozą, która miała ciążę urojoną, po której dawała mleko (a raczej taką mleczną wodę). Trwało to rok (nie była dojona), po następnym kryciu i udanej ciąży rozpoczęła normalną laktację i problem się skończył.
Rozumiem, że nie będziesz kryć swoich kózek, chcesz je po prostu zasuszyć?
1 regularne dojenie to wciąż dużo, są hodowcy, którzy raz dziennie doją kozę nawet w szczycie laktacji.
Najprostsza metoda zasuszania to nie zdajanie mleka do końca, ale mówisz, że to nie działa. Można więc próbować opuszczać co któreś dojenie i nadal nie zdajać do końca.
Są też metody błyskawicznego zasuszania, tzn. raptownie przestaje się doić i ciśnienie w wymieniu nie pozwala na dalszą produkcję mleka, ale wtedy trzeba też stosować antybiotyk, bo wymię narażone jest na zapalenie. Nie sądzę, żeby było to naturalne i przyjemne dla kózki, a w dodatku jestem przeciwnikiem antybiotyków, odradzam takie dziwne praktyki :-)
Nie miałam takiego problemu jak Ty, tu pewnie dochodzi do głosu sfera psychiczna tych kózek. Może po prostu warto je pokryć i dalej normalnie poprowadzić ciążę?
Miały normalną ruję w sierpniu?

Lily - 2009-10-22, 23:17

A może ten środek homeo hamujący laktację u kobiet podziałałby też u kóz?
koko - 2009-10-22, 23:19

Lily, o laktacji kóz wiem więcej, niż laktacji kobiet ;-) Może masz rację i homeo podziała? Na pewno nie zaszkodzi...
Lily - 2009-10-22, 23:21

;)
BOIRON Ricinus Communis 30 CH ponoć 5 kulek dziennie przez 3 dni o stałej porze - dla ludzi, nie wiem, jak dla kóz ;)

koko - 2009-10-22, 23:34

Lily i jak sprawić, żeby kozy wyssały te kulki :mryellow:
Lily - 2009-10-22, 23:35

koko napisał/a:
Lily i jak sprawić, żeby kozy wyssały te kulki :mryellow:
nie wiem, a one nic nie piją? nie znałam żadnej kozy osobiście :P
maryczary - 2009-10-23, 00:07

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Topolanka - 2009-10-23, 08:39

koko napisał/a:
Lily, o laktacji kóz wiem więcej, niż laktacji kobiet ;-) Może masz rację i homeo podziała? Na pewno nie zaszkodzi...


Dziękuję za reakcję i odpowiedź.:)
Nie słyszałam nic o środku, który proponuje LIli ale pewnie dlatego ze o laktacji kobiet również wiem mniej niż kóz:). Napewno nie zastosuje raptownego zaprzestania dojenia bo wiem jak ciężko i długo leczy się stan zapalny, przechodziłam to u obydwu kóz. Spróbuje zastaosować metodę opuszczania co drugiego dojenia i zobaczymy co z tego bedzie. Nie chcę pokrywać kóz, trochę ze względu na zle doświadczenie zeszłego roku a trochę ze wzgledu na brak warunków do powiększanai hodowli. Nie prowadzimy zadnego gospodarstwa a poza kozami mamy tylko psa i kota:). Nie zauważyłam rui w sierpniu ale zaczyna sie teraz coś dziać. W zeszłym roku też były późno kryte bo dopiero w grudniu wiec myślę ze one wolą te zimowe ruje:) No coz w tym roku będą musiały obyć sie bez capa. Wracajac do tematu kozy która samoczynnie dostała mleko - jest ono pełnowartościowe u niej, smaczne i łuste:) Wiec chyba nie ma już żadnej reguły.
Pozdrawiam

koko - 2009-10-23, 08:49

Topolanka, albo po prostu napisz maila do Romana Niżnikowskiego z SGGW: roman_niznikowski[at]sggw.pl
Może on Ci coś poradzi?

PiPpi - 2009-10-23, 23:11

kulki trzebaby rozpuścić w wodzie, letniej może i podać im np. z butli ale aby homeo w pełni działały trzeba mieć naczynie idealnie czyste, plastikowe , i jedynie do tego celu przeznaczone. kulki są niezwykle wrażliwe na kontakt z jakąkolwiek inną substancja, oprócz wody i czystego (nowego) plastiku.
martika - 2012-04-02, 09:07

Ewa napisał/a:
Chodzi mi o fakt, a nie o ludzi.


Capricorn napisał/a:
ja i do ludzi, i do krów podchodzę dokładnie tak samo


Przeczytałem ten podlinkowany w "dzieciakach 2011" przez Euridice wątek i myślę że nikogo do tego nie musicie przekonywać.

Mąż Martiki.

MartaJS - 2012-04-02, 23:14

euridice napisał/a:
I o tym chciałam porozmawiać: czym różni się (jeśli w ogole czymś się różni), według konsumentów mleka i eko-mleka, ostateczny los krów (i byczków) w hodowli eko i nie-eko. Czym?


To zależy od hodowli.

Ostateczny los może się nie różnić niczym. Chociaż bywa różnie. Ja hoduję kury, ale ostatecznie ich nie zabijam. Są gospodarze, którzy traktują krowy jako źródło obornika albo hodują je "na dopłaty". Nie tylko "poświrowani ekolodzy", znam rolnika, który ma dwie krowy, które utrzymują mu pastwisko, on za to pastwisko bierze kasę (za zarośnięte by nie dostał), mleka nie ma gdzie sprzedać, jedna krowa jeszcze ma trochę mleka, które on wylewa.

Jednak ostateczny los to nie wszystko. Liczy się też jakość życia.

MartaJS - 2012-04-03, 08:43

euridice, wydaje mi się, że na tym forum nie musisz tego pisać, bo wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Nie wszyscy są i nie wszyscy będą weganami. Każdy ma swoją drogę, niekoniecznie taką samą. Ja nie wybrałam i pewnie nie wybiorę weganizmu, jak wiele osób na tym forum, jem jajka i sery, smaruję chleb masłem.

Nikt nie jest święty, żeby osądzać innych. Siedzisz przy komputerze? Czy masz prawo stawiać się ponad i zaspokajać swoje zachcianki niewolniczą pracą innych ludzi, którzy ten komputer wyprodukowali? Na pewno większość części pochodzi z Chin.

jazgottt - 2012-04-03, 13:30

Czy da się łatwo kupić w Polsce komputer, którego części nie zostały wyprodukowane w Chinach? Bo jeśli nie, to jednak jest duża różnica między korzystaniem z niezbędnego w sumie urządzenia, gdzie nie ma wyboru, jakie kupić, a jedzeniem, gdzie jest łatwo dostępny wybór - białko można pobierać przecież np. z soczewicy, zdrowiej i taniej niż z sera czy jaj. Jaja czy sery je się dla smaku czy z przyzwyczajenia, nie ma takiej potrzeby i łatwo je zastąpić. Co innego komputer - ciężko go czymś zastąpić.
Bycie wegetarianinem jest jak najbardziej ok, szczególnie jest to ważny krok w społeczeństwie, które pożera schabowe i kiełbasę częściej jak jabłko czy sałatę. Jednak przyganianie weganinowi, że korzysta z kompa to już zagrywka a'la mięsożerca, który oskarża o mordowanie marchewki. Jakoś tak niemądrze to wygląda i trąci argumentacją na siłę. Choć pytanie euridice "Czy będąc wege z powodów etycznych możemy ignorować hodowlę, produkcję, wyzysk..." jest też tak jakby zaczepne. Uważam, że nie mamy prawa stawiać się ponad innymi ludźmi i zwierzętami, ale póki co realne prawo obowiązujące w Polsce na to zezwala, więc warto docenić każdy krok w dobrym kierunku, skoro jest dobrowolny.

MartaJS - 2012-04-03, 13:40

jazgottt, ludzie przez tysiące lat żyli bez komputerów i jakoś żyli, nie są więc chyba niezbędne do życia :-)

Tak, oczywiście, pytanie było prowokacyjne. Wydaje mi się jednak, że na wegetariańskim, a nie czysto wegańskim forum rozmowa o ekologicznym mleku czy jajkach nie musi od razu spotykać się z oskarżeniami o hipokryzję, ignorowanie gehenny zwierząt itp.

yuka66 - 2012-04-03, 19:03

Marta, piszesz ze hodujesz kury - ciekawa jestem co robisz z kogutami? I nie pytam zaczepnie, po prostu chcę wiedzieć, bo sama mam dwie kury które mi pozostały z czasów bycia nie-wege i nie widzę możliwości dalszej hodowli bez zabijania kogutów.
excelencja - 2012-04-03, 20:48

euridice, myślę, że tak jak Marta napisała wszyscy są świadomi tego, że wykorzystywanie zwierząt jest nieetyczne i już.
Ale 'bardziej' nieetyczne jest zjadanie ich ciał niż 'manie' ich na mleko.

A z ciekawości- czemu Marto zakładasz, że nie dojdziesz do etapu weganizmu?
W sumie też tak mi się wydawało... zabrało mi to 10 lat :D

alken87 - 2012-04-03, 22:15

jazgottt napisał/a:
Jaja czy sery je się dla smaku czy z przyzwyczajenia, nie ma takiej potrzeby i łatwo je zastąpić. Co innego komputer - ciężko go czymś zastąpić.

no właśnie smaku nie zastąpisz, tak samo jak nie zastapisz innych wygód w życiu, które uzyskuje się dzięki niewolniczej pracy innych, wyzyskowi itp. nie każdy potrafi zrezygnować. i też nie znaczy to że ma coś głęboko w d..., nie mysli o tym, nie czuje dyskomfortu.

Alispo - 2012-04-04, 11:45

excelencja napisał/a:
[
Ale 'bardziej' nieetyczne jest zjadanie ich ciał niż 'manie' ich na mleko.

Z tym to roznie bywa.

MartaJS - 2012-04-04, 12:05

yuka66, na razie nie rozmnażałam sama kurek, tylko kupowałam. Zdaję sobie sprawę, że większość kogutków zostanie zjedzona. Wybieram amatorskie hodowle, w których pożyją one sobie przez pierwsze miesiące grzebiąc w piasku i chodząc po trawie, a nie zostaną zmielone żywcem w maszynce zaraz po wykluciu. Dla mnie to JEST różnica.

Gdyby nie były takimi opierzonymi pojemnikami z testosteronem, mogłabym ich trzymać więcej - a tak to max. 1-2.

Teraz planuję jeszcze mieć kozy i pojawia się problem koziołków - przy niewielkiej hodowli mogę je oddawać do celów ochrony przyrody - do wypasu chronionych łąk i muraw. Oczywiście gdybym chciała rozkręcić większą hodowlę, byłby problem...

Cytat:
A z ciekawości- czemu Marto zakładasz, że nie dojdziesz do etapu weganizmu?


Może kiedyś dojdę ;-) Bardzo lubię jajka i sery. Moim celem w tym momencie jest uniezależnienie się od przemysłowej hodowli zwierząt, tzn. nabiał i jaja tylko od zwierząt, które sama hoduję, karmię, sprzątam, wiem w jakich warunkach żyją, z prawem do emerytury itd :-) Ewentualnie od ludzi którzy mają podobne podejście.

Cytat:
excelencja napisał/a:
Ale 'bardziej' nieetyczne jest zjadanie ich ciał niż 'manie' ich na mleko.


Z tym to roznie bywa.


To prawda. Nie wiem, co jest bardziej nieetyczne, jedzenie mięsa (nawet niekoniecznie z "humanitarnej" hodowli) czy jedzenie jajek-trójek.

koko - 2012-04-04, 13:01

MartaJS, kozła jest się cholernie trudno pozbyć. Wiem, bo przy kozach pracowałam. Nie ma co sobie mydlić oczu świetlaną wizją przyszłości w parku czy rezerwacie, przy zgryzaniu trawy. Łatwiej jest z owcami, te jeszcze jako tako dałoby się upchnąć.
Dodatkowo - jeśli chcesz kozy trzymać na mleko (sery), to niestety musisz je rozmnażać, a kozłów rodzi się więcej, niż kóz (około 60%).
Z tych powodów zrezygnowałam z trzymania kóz, choć to moje ulubione zwierzęta.

MartaJS - 2012-04-04, 13:16

koko, ja już mam umówione miejsce gdzie mogę je oddać i gdzie kozy właśnie są używane do wypasu muraw. Takich projektów jest w Polsce coraz więcej.
koko - 2012-04-04, 13:19

MartaJS napisał/a:
koko, ja już mam umówione miejsce gdzie mogę je oddać

Ileś sztuk co roku? :roll: hm...

MartaJS - 2012-04-04, 13:21

koko napisał/a:
MartaJS napisał/a:
koko, ja już mam umówione miejsce gdzie mogę je oddać

Ileś sztuk co roku? :roll: hm...


Nie. Planuję małą hodowlę, dwie, może trzy kozy.

excelencja - 2012-04-04, 13:26

MartaJS napisał/a:
czy jedzenie jajek-trójek.

to już ekstremum...

acz takie właśnie są we wszystkich kupnych produktach...

[ Dodano: 2012-04-04, 13:27 ]
MartaJS napisał/a:
Bardzo lubię jajka i sery.

:) ja akurat jajek nie lubiłam.
Ale sery.... sery do wszystkiego dodawałam... o matko. Zapiekanki, pizze, smażony, pieczony, pleśniowy, topiony, twarożek, pierożek, naleśniczek.
Cóż :) )

MartaJS - 2012-04-04, 13:31

excelencja napisał/a:
to już ekstremum...


No właśnie to nie jest ekstremum, 99% ludzi je właśnie takie jajka. W całej naszej gminie dopiero od 1,5 roku można czasami kupić jedynki. Parę razy w roku pojawiają się w Intermarche.

Lily - 2012-04-04, 13:34

Cytat:
No właśnie to nie jest ekstremum, 99% ludzi je właśnie takie jajka.
Oczywiście, i jeszcze się awanturują, że podrożały. Nota bene 1 też podrożały u mnie o 16-17%, mimo że dla tych kur chyba nic się nie zmieniło (tzn. nie mają więcej miejsca na wybiegu). Ale każdy pretekst dobry dla handlowców jaki widać. Chociaż ja za sprawą wd jem coraz mniej jakichkolwiek produktów odzwierzęcych.
yuka66 - 2012-04-04, 13:39

MartaJS napisał/a:


Bardzo lubię jajka i sery.


Ja też kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez serów, szczególnie kozich. Ale po kilku tygodniach zapomniałem w ogóle, że coś takiego jak ser istnieje. Sama jestem zaskoczona, ze tak lekko mi to przyszło.
Co do jajek, to moje kury nie niosły się przez całą zimę dzięki czemu nauczyłam się żyć bez jajek i teraz jak zaczęły znowu nieść to prawdę mówiąc nie wiem co z nimi robić. Moja córka nie chce jeść kurzej menstruacji - jak to ona zwie, mężowi nie chcę dawać ze względu na cholesterol, pozostaje mi tylko pies.

excelencja - 2012-04-04, 17:00

euridice napisał/a:
My dear, zastanów się, CZEMU? Dlaczego 10 lat? Nie sądzę, żebyś przez całą dekadę nosiła się z zamiarem zostania weganką, mm? Może po prostu kiedy dowiedziałaś się o weganizmie, o tym z czym to się je, co, gdzie, jak i dlaczego, zaczęłaś to rozważać, pytać się "a czemu by nie?" itp., aż w końcu stało się, mm?


nie
po prostu przez te 10 lat miałam to w d... - świadomie

euridice napisał/a:
o tym nie pisali, to czy byłabyś dzisiaj weganką?

yyyy- tak

Tak samo jak wegetarianką - od nikogo o tym nie słyszałam, wynikało to z moich przemyśleń, ale może po prostu jestem wybitnie twórczą jednostką.

Nie mam fazy na mesjanizm :)

euridice napisał/a:
Czy mielibyśmy akcje typu "tydzień weganizmu", "tydzień wegetarianizmu"

ja nie widzę ich WIELKIEJ roli w krzewieniu idei- sorry.

euridice napisał/a:
potrzebujemy INFORMACJI.

tak, nie indoktrynacji

euridice napisał/a:
PS. Ale takim całkiem vegan-oszołomem to nie jestem, mm? ;)
_________________

ooooj chyba jesteś jednak :P :P

alken87 - 2012-04-04, 17:04

a deklarujący się ex-miłośnicy nabiału nie mieli żadnych problemów z hm, zachciankami?
nikt nigdy o tym nie pisze, nie mówi, wszyscy z dnia na dzień wkroczyli na drogę światłości i na niej już bezwzględnie pozostali, ukochany ser przestał istnieć?
jak przymierzałam się do weganizmu to podpytywałam, czy lepiej wykluczac po jednym produkcie, ludzie jak jeden mąż odpowiadali "wszystko od razu", że programy sa takie, 21 dni po wegansku i potem już na bank się nie bedzie potrzebowało i chciało nabiału.
no i skoro nabiału jadłam bardzo mało, to stwierdziłam że jestem gotowa na weganizm, i sobie weganizowałam tak przez prawie trzy miesiące, nabiału rzeczywiście mi nie brakowało, mnóstwo pysznego jedzenia sobie gotowałam, dopóki nie zaczęłam mieć zakrawającej na chorobę psychiczną zachcianki kefirowej, kiedy to myślałam i sniłam o kefirze, krążyłam jak sęp dookoła lodówki w supermarkecie, ba, miałam nawet objawy psychosomatyczne wskazujące na to, że jak nie zjem kefiru to mój układ trawienny odmówi posłuszeństwa, no i w końcu zjadłam ten kefir.
i tak się skończył mój weganizm, wróciłam do stanu "przed" czyli czasami jem nabiał (pewnych rzeczy nie jem w ogóle, np. mleka, masła, smietany, jogurtów owocowych,serków topionych itp), ale w 80%-90% wegańsko. a, oczywiście wszyscy się ucieszyli, że wróciłam do prawie normalności :P
i wcale nie jest mi z tym dobrze ale z drugiej strony nie widzę siebie podejmującej próbę nr 2 bo pewnie skończy się to tak samo i otoczenie bedzie miało uciechę i przykład, że weganizm jest absolutnie niemożliwy.

excelencja - 2012-04-04, 18:24

alken87 napisał/a:
a deklarujący się ex-miłośnicy nabiału nie mieli żadnych problemów z hm, zachciankami?

eeee- nie, bo to kwestia etyki a nie zachcianek :)

[ Dodano: 2012-04-04, 18:26 ]
Jedyną rzeczą nie do zastąpienia jest ser żółty.
Kefir robię z grzybka tybetańskiego.

MartaJS - 2012-04-04, 18:34

Ja zostałam wegetarianką z dwóch powodów - poznałam ludzi którzy są wege i dostałam książkę o kuchni wegetariańskiej Sarah Brown - pewnie wiecie którą. Potem jakiś czas dojrzewało to we mnie, aż pewnego wieczoru usiadłam sobie przy ognisku na pewnej imprezie z wege-znajomym, ja siksa lat 16, on chyba pod trzydziestkę, czyli - no wiecie, imponował mi trochę, pogadaliśmy i wtedy podjęłam decyzję ;-) ku rozopaczy rodziny.

Na wszelkie nawracanie niestety reagowałam zawsze zupełnie przeciwnie, najeżałam się raczej ;-) Dzięki wegedzieciakowi w mojej kuchni jest wiele wegańskiego jedzenia, ale to raczej kwestia fajnych przepisów, a nie wiedzy o wyzysku zwierząt. Tego jestem świadoma.

Kat... - 2012-04-04, 19:19

Wiecie co? Ja wypowiedzi Euridice nie odebrałam jako indoktrynującej i narzucającej. Odebrałam ją jako pytanie. Jak można dokładać się do tego? Tak samo jak pytanie do osoby kupującej mięso. I nie widzę tu zrównywania, oskarżeń o hipokryzję tylko próbę zrozumienia. A argumentu o komputerze nie będę komentować bo jak ktoś trafnie zauważył to coś w stylu roślinki też czują. I właśnie wydaje mi się, że pytanie było zadane z nadzieją, że tej świadomości nie ma. Niektórym wegetarianom też trudno zrozumieć jak można jeść mięso wiedząc w jakich warunkach są trzymane i i jak zabijane zwierzęta.
Ja sama pamiętam szok jaki przeżyłam jak po kilku latach wegetarianizmu natknęłam się na informacje o przyczynach weganizmu. I takie informacje są potrzebne bo nie każdy sam wpada na to jak wygląda przemysł, kiedy media kreują obraz szczęśliwych krów pasących się na trawie i słodkich, uśmiechniętych kurczaczków.
alken87 napisał/a:
a deklarujący się ex-miłośnicy nabiału nie mieli żadnych problemów z hm, zachciankami?
w moim przypadku było tak, że ja jedząc jeszcze nabiał bardzo go ograniczałam, od kilku lat jadłam tylko zerówki albo jaja ze wsi od sąsiadki, której kury szaleją po podwórku, domu. Na początku było ciężko bo decyzję nieodwołalną podjęłam ze względu na karmienie alergika ale trud polegał bardziej na nie ma odwrotu niż faktycznych trudnościach. Za nabiałem zaczęłam tęsknić po czasie, z pół roku temu czyli po ponad dwóch latach. Brakuje mi kefiru, zsiadłego mleka, twarożku, jogurtów, czasem bym zjadła kanapkę z żółtym serem ale wiedząc z czym wiąże się ich produkcja nie jem. Mogę to porównać do mojej miłości do piwa Perła. Uwielbiam, chętnie bym się napiła, czasem mi się śni ale jestem w ciąży i wybieram jej nie pić bo wiem z czym by to się mogło wiązać.
Nigdy nie zabielałam zup, nie piłam kawy z mlekiem, dopiero od kiedy przestałam spożywać nabiał mnie wzięło :-)
Staram się to traktować jako wybór: mogę to zjeść ale wybieram nie jeść.

excelencja - 2012-04-04, 19:40

Kat... napisał/a:
Tak samo jak pytanie do osoby kupującej mięso.

zadajesz takie pytanie jedzącym mięso?
Bo ja bym takiego pytania nikomu nie zadała.
Tak samo jak nie powiem wprost matce, która karmi dziecko Danonkami: "czy wiesz jak ogromną krzywdę wyrządzasz swojemu dziecku?"

Kat... - 2012-04-04, 19:47

excelencja, nie zadaje ale wyobrażam sobie, że wegetarianin mógłby je zadać mięsożercy. I byłam też świadkiem takich rozmów. Nawet tu na forum widziałam wypowiedzi pod hasłem jak można to robić spod ręki wegetarian. Ale nie odebrałam ich jako oskarżeń o morderstwo tylko zdziwienie.
excelencja - 2012-04-04, 20:03

Kat... napisał/a:
nie zadaje ale wyobrażam sobie, że wegetarianin mógłby je zadać mięsożercy.

a ja nie, bo takie pytanie z pewnością w mięsożercy nie wywoła pozytywnych skojarzeń i odniesiemy odwrotny efekt i zyskamy opinię narzucających się oszołomów- moim zdaniem.

alken87 - 2012-04-04, 20:41

excelencja napisał/a:
alken87 napisał/a:
a deklarujący się ex-miłośnicy nabiału nie mieli żadnych problemów z hm, zachciankami?

eeee- nie, bo to kwestia etyki a nie zachcianek :)
.

wow, to mnie zaskoczyłas :roll:

widocznie mam niskie morale :P

excelencja - 2012-04-04, 20:51

alken87 napisał/a:
widocznie mam niskie morale :P

no zdarza się :P

Nie no, widzisz, jak mam dość silny charakter i jak sobie coś postanowię to staje się to faktem i już. Zatem jak stwierdzę 'od dziś jestem weganką' to nią jestem.

alken87 - 2012-04-04, 20:55

mi tez się wydawało że mam silny, nie wiem, może ja jestem uzależniona od nabiału czy co? w kazdym razie od dziecka wpierniczałam niebotyczne ilości serów i mleka, prawie niczego innego nie jadłam chociaż byłam uczulona na białko mleka krowiego i cała w skazie białkowej przez to :P
dopiero jak przeszłam na wege to mocno ograniczyłam nabiał...

jagodzianka - 2012-04-04, 21:17

Ja mam bardzo słaby charakter i przez wiele lat bycia wegetarianką wiedziałam co nie co o tym jak produkuje się nabiał, a i tak go jadłam. A pewnego dnia doszło to do mnie tak mocno, że tak jak wcześniej nie mogłam nie jeść to nagle nie mogłam go już jeść. To się chyba wiązało też z tym że sama teraz produkuję mleko i poczułam się bardziej solidarna z krowami (:P). Jest pewna różnica między wiedzą, a świadomością.
alken87 może to po prostu nie ten moment. Może on kiedyś nastąpi, trybiki zaskoczą i pyk.
Zresztą nie wymądrzam się bo jestem vegan dopiero nie całe 3 miechy. I miewam zachcianki, ale radzę sobie z nimi np. tak: fuuu co za ochydna bita śmietana, jak wy możecie to jeść?! (nie chodzi o to żeby obrzydzić ją nabiałożercom, ale sobie).

Kat... - 2012-04-04, 21:39

jagodzianka napisał/a:
To się chyba wiązało też z tym że sama teraz produkuję mleko i poczułam się bardziej solidarna z krowami
u mnie był ten sam moment. Postawiłam się na miejscu krowy, która tak jak ja produkuje mleko dla swojego dziecka. Wyobraziłam sobie, że ktoś mi zabiera Z i zamyka mnie z laktatorem w małym pokoju. Jakoś nie mogłam już tego skojarzenia wygłuszyć.

Też jestem za rozmową i informacją. Ja nikogo nie zmuszam, nie napadam, nie nawracam, staram się robić dobre jedzenie i już widzę efekty. Po tym jak jakiś czas temu wrzuciłam zdjęcia jedzenia na FB, dzisiaj odezwała się do mnie koleżanka z pracy z prośbą o jakiś zdrowy przepis na obiad bo czuje, że za tłusto je. Bardzo mi się miło zrobiło. Na ostatnim spotkaniu ze znajomymi 3 osoby powiedziały, że koniecznie się muszą ze mną spotkać i pogadać o jedzeniu bo ja tyle wiem a czują, że muszę iść bardziej w stronę zdrowia. A te same osoby 4 lata temu przekonywały mnie, że urodzę chore dziecko bo nie jem mięsa. Gdyby nie widziały na moim i Z przykładzie, że się da jeść nie tylko zdrowo ale i smacznie i różnorodnie i że można wiele rzeczy obejść czy zastąpić to wątpię czy by się do mnie zwracały.

alken87 - 2012-04-04, 21:45

euridice napisał/a:
alken87, ja po prostu sobie robię zastępniki wszystkiego :)
Kefir = zdobywasz albo kupujesz grzyba tybetańskiego i jedziesz ;)

a to nie daje tekturą jak jogurty sojowe? czasem zamieniam zwykły jogurt na sojowy jak robie sos jogurtowy ale bez tony czosnku, przypraw i dokwaszenia cytryną jest dla mnie niejadalne. no może Sojade jest dość smaczny ale trudno dostępny.

MartaJS - 2012-04-04, 21:50

A ja nie lubię zastępników.
Nie lubię też produktów sprowadzanych z drugiego końca świata.
Lubię prawdziwe jedzenie. Możliwe lokalne i sezonowe.

Kat... - 2012-04-04, 22:01

MartaJS napisał/a:

A ja nie lubię zastępników.
Nie lubię też produktów sprowadzanych z drugiego końca świata.
ale tu nie musi być znaku równości przecież. Żeby sobie dolać mleka do kawy czy śmietany do zupy można sobie zastępniki małym kosztem zrobić samodzielnie w domu. Słonecznika czy owsa/migdałów nie trzeba sprowadzać z drugiego końca świata.
To zależy czy ma być identiko czy podobnie. Śmietana słonecznikowa nie smakuje identycznie sama w sobie do krowiej ale w zupie już nie czuć różnicy (zdanie osób spożywających śmietaną i pamiętających jej smak). Jeśli by się chciało jeść kanapki z serem to faktycznie jest problem.

alken87 - 2012-04-04, 22:06

euridice napisał/a:

Z Alpro nie daje, bo Alpro nie ma w sobie nic z sojowego smaku ;)

hm, a to dziwne, mi się zawsze wydawało że Alpro najpaskudniejsze, z resztą ich jogurty też. od dawna nie kupuję, chociaż dziś kupiłam karton niesłodzonego bo innego nie było,l zobaczę, może da radę. z niesłodzonych (bo tylko taki kefir czy jogurt bym zjadła) lubię Frias i Valsoję, natomiast słodzona Valsoja już mi nie smakuje. i biedronkowe lubię też, ale to raczej do owsianki i pieczenia. kiedyś naturalne było tylko lekko słodkie i można było majonez zrobić czy beszamel a teraz zaczęli walić cukru :roll:

excelencja - 2012-04-04, 22:12

euridice napisał/a:
Poza tym - hej, to nie ja zmuszałam niewegan-rodzinę do vegan-Wigilii ;) ;)


to uważaj, bo po traumatycznej wegan Wigilii przyjadą do mnie na jeszcze bardziej traumatyczną vegan Wielkanoc :D :D Mało tego, zadeklarowali się, że zrobią wegan dania :D
Mój dom= mój terror :P

MartaJS napisał/a:
Lubię prawdziwe jedzenie

no tak, zależy co kto ujmie w kategorii 'jedzenie' :)

euridice,

być może mamy innych znajomych, ale moi z fb potrafią mi awanti zrobić za podlinkowanie artykułu o karmieniu piersią albo o weganizmie bo czują się gnębieni :D

Poza tym chciałam powiedzieć, że dwójka moich znajomych, którzy jeszcze niedawno pukali się w łeb na hasło wegetarianizm- przestali jeść mięso :)

jarzynajarzyna - 2012-04-04, 22:33

Kat... napisał/a:
A argumentu o komputerze nie będę komentować bo jak ktoś trafnie zauważył to coś w stylu roślinki też czują.

nieprawda. nie widzicie analogii między "made in china", a wyzyskiem zwierząt dla produkcji żarcia?

alken87 - 2012-04-04, 22:49

euridice napisał/a:
uuu, to Ty taka bezcukrowa jesteś? Zdrowo 8-)


no nie, całkiem to nie, ale się staram :P jak się wyda ponad tysiaka na różne naprawy w aparacie gębowym to ma się motywację :roll: słodycze czasem jem ale w normalnych posiłkach na słodko to ksylitolem się dosładzam.

to się może powymieniajmy na fejsie znajomymi, dawaj tych wegan a ja oddam moje 90% wszystkożerców (poza chłopem, tego jakoś zniesę) :P

arahja - 2012-04-04, 22:52

Akurat się kłócicie pod temat moich przemyśleń. Byle tak dalej. Moi współ sporo jedzenia wyrzucają. No i taki makaron z pesto wolę zjeść niż zobaczyć go rano w śmietniku. Ale z drugiej strony mięsa po nich nie dojem, mimo że wiem, że też skończy w śmietniku. I tak to się mi jakoś do kupy nie składa.

alken, ja zachcianek nie mam, ale nagle mnie uderzyło, że we wszystkim słodkim, co dotąd na mieście kupowałam dla zapchania, jest jajko. i teraz jem suche bułki na drugie śniadanie, jak zapomnę o jedzeniu. pełnia zdrowia. ;)

excelencja - 2012-04-04, 22:53

euridice napisał/a:
vegan-ptasim mleczkiem

jest takie coś?????????????

błagam, powiedz, że tak


euridice napisał/a:
Weź się zdecyduj, przechodzą na wege czy robią avanti? :mryellow:

no wiesz, mam więcej niż 2 sztuki znajomych :P różni są :D

euridice napisał/a:
Swoją drogą - ciekawą masz rodzinę


ja myślę, że to lenistwo, tak bardzo nie chce im się robić świąt u siebie, że już wolą przeboleć moje zboczenia :P

Malinetshka - 2012-04-04, 23:04

Bardzo ciekawa dyskusja, poproszę o jeszcze :) Może jutro dorzucę garść moich przemyśleń, bo dzisiaj padam na twarz.
PS: Co widzę ten temat to myślę o 'kozach' z innego :oops:

Kat... - 2012-04-04, 23:17

euridice napisał/a:
naszło mnie, idę do kuchni robić ptasie
ooooj chyba się do kogoś jutro wproszę na deser :-D
Alispo - 2012-04-04, 23:25

arahja napisał/a:
Akurat się kłócicie pod temat moich przemyśleń. Byle tak dalej. Moi współ sporo jedzenia wyrzucają. No i taki makaron z pesto wolę zjeść niż zobaczyć go rano w śmietniku. Ale z drugiej strony mięsa po nich nie dojem, mimo że wiem, że też skończy w śmietniku. I tak to się mi jakoś do kupy nie składa.

To sie sklada do kupy.To normalne,ze w pewnym momencie niektore produkty przestaja byc dla Ciebie"jedzeniem",obojetnie czy wyjmiesz je ze smietnika czy kupisz i przylozysz reke do nieetycznego zakupu.Mam tak samo,freegańskie nie-vegan jedzenie ląduje w żołądkach psów zazwyczaj(one też sa weganami,ale nie mają takich problemów ;-) )
Odnosnie swiadomosci,pisania na forum o weganizmie etc.-uwazam,ze zawsze warto..aczkolwiek ja mam od dluzszego czasu wrazenie,ze weikszy odzew na wszelkie pro-zwierzece sprawy jest gdziekolwiek indziej.

excelencja - 2012-04-04, 23:26

euridice, to zostaw dla mnie
kooooocham ptasie - a raczej kochałam...

[ Dodano: 2012-04-04, 23:27 ]
Alispo napisał/a:
aczkolwiek ja mam od dluzszego czasu wrazenie,ze weikszy odzew na wszelkie pro-zwierzece sprawy jest gdziekolwiek indziej.

a nie sądzisz, że dlatego, że uczestnicy forum którzy mają robić coś pro zwierzęcego to już dawno to robią?

arahja - 2012-04-04, 23:43

excelencja napisał/a:
a nie sądzisz, że dlatego, że uczestnicy forum którzy mają robić coś pro zwierzęcego to już dawno to robią?


Nigdy nie wiesz, co zaskoczy. Moje objawienie ma tydzień i sama zachodzę w głowę, jak duże bariery myślowe musiałam przeskoczyć, by dojść do punktu z dziś. Całe lata na wegeforach.

Alispo napisał/a:
To sie sklada do kupy.To normalne,ze w pewnym momencie niektore produkty przestaja byc dla Ciebie"jedzeniem",obojetnie czy wyjmiesz je ze smietnika czy kupisz i przylozysz reke do nieetycznego zakupu.Mam tak samo,freegańskie nie-vegan jedzenie ląduje w żołądkach psów zazwyczaj(one też sa weganami,ale nie mają takich problemów )


Dzięki za ten głos. Swoje zapasy wykończyłam w zeszłym tygodniu, nowych nie będę kupować, to chyba najlepszy moment na konsekwencję.

excelencja - 2012-04-04, 23:50

i niebawem do zobaczenia w kinie w Grójcu :P
hxxp://totylkozwierzeta.pl/pokazy.html

jazgottt - 2012-04-05, 00:14

Śpieszę z wyjaśnieniem, co konkretnie kłębiło mi się w głowie, kiedy pisałam, że komputer trudno czymś zastąpić. Po pierwsze, rzeczywiście nie można go zastąpić, i tu dyskusja na temat tego, czy jest niezbędny jest dziwna - nie jest niezbędny do przeżycia, nic takiego nie napisałam, że koniecznie trzeba go mieć, jednak jest też niezastąpiony - bo niby czym go zastąpić???. Dla mnie i mojego chłopaka komputer jest niezbędny, bo przez niego on pracuje, a ja niedługo zacznę. Jest to praca na własny rachunek, niemożliwa do wykonania bez dostępu do internetu. Dzięki niej mamy pieniądze na wszystko co niezbędne, w tym pomoc schorowanej rodzinie. Dla nas komputer jest niezbędny, dopóki nie nauczymy się funkcjonować bez pieniędzy;)
W mojej opinii funkcjonowanie bez komputera w obecnych realiach jest możliwe, jednak wtedy ciężko o dostęp do informacji. To poważny problem. Doprowadziłam swoje zdrowie do ładu dzięki swobodnemu dostępowi do informacji, który daje właśnie internet. Dowiedziałam się też tą samą drogą, że po przejściu na nisko tłuszczową wegańską dietę moje dolegliwości znikną i będę miała lepszą sprawność fizyczną i rzeczywiście tak jest. Przeglądać najnowsze badania naukowe też ciężko mi byłoby inaczej niż online. Kupilibyśmy z chęcią komputer w całości wyprodukowany w Polsce, oczywiście cena byłaby wyższa. Nie ma takiego z tego, co wiemy. Dlatego porównywanie wybierania produktów roślinnych zamiast odzwierzęcych do kupna komputera made in China, gdzie nie ma wyboru, jest argumentem na siłę i nieco bez sensu jak się głębiej nad tym zastanowić.
Teraz pochłaniam książkę "Nowoczesne zasady odżywiania" T. Colin Campbell Thomas M. Campbell. Dowiedziałam się o niej przez internet, tam ją kupiłam. To wiedza, którą już stosuję w praktyce, zamierzam być zdrowa i to samo moja rodzina, w tym schorowany (w sumie coraz mniej:) Tata. Komputer musi być - w moim przynajmniej przypadku okazał się niezbędny.

arahja - 2012-04-05, 09:41

euridice napisał/a:
arahja, widziałaś może film "To tylko zwierzęta"? Zainteresowałby Cię, tak sądzę.


Tu był komentarz o drastyczności scen, jednak widzę, że nieodpowiedni do treści filmu. To sobie obejrzę z przewinięciem niektórych momentów. ;)
Strasznie się boję wszystkiego z wegeprzekazem, bo od razu węszę krew, strach i okrucieństwo. A na to patrzeć nie chcę, wolę milion razy bardziej czytać.

Edit: Pamiętam, co mnie pierwsze w ogóle nakierowało na ideę weganizmu - to był oschły post Ali o tym, że przemysł mleczny jest nierozerwalnie związany z mięsnym, gdy jako dziecko ze wsi, okazałam genialną ignorancję w tej dziedzinie. :) Poczułam się dotknięta, ale sprawdziłam tę informację, która sobie leżakowała i była wyciagana od czasu co czasu w dyskusjach z mięsożercami.
(może wydzielimy?)

Alispo - 2012-04-05, 10:38

Obejrzyj,nie chodzi w tym filmie o epatowanie okrucienstwem,jest bardziej opowiadany,i o teorii,mniej praktyce zabijania etc.,no dobry po prostu,jak exce wczesniej pisala?bez histerii.bo nie o to chodzi,zeby przeryczec film,a potem zrobic jajecznice;)arahja?ciekawe jest to jak dochodzimy do zmian,nie?ach,temat na osobny watek,sa takie rozne historie..
arahja - 2012-04-05, 10:39

Zdublowałyśmy się ;)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group