wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - Smaki, zapachy, kolory

Cytrynka - 2007-08-20, 07:55
Temat postu: Smaki, zapachy, kolory
Właśnie rozpakowałam zakupy. Warzywne i owocowe. Ułożyłam w lodówce pomarańczową marchew, białego kalafiora, zielone: pora i seler naciowy oraz brokuły i cukinię. W specjalnym pojemniku stojącym na podłodze zaś brązowe ziemniaki i złotą cebulę. Do dwóch innych mieseczek włożę jabłka i pomidory - czerwone. Od zapachu kręci mnie w nosie.
Do pojemników przesypałam (kupione wcześniej) kasze i mąki (zainspirowana wątkiem o robalach).
A teraz do rzeczy:
Nie rozumiem dlaczego mając do wyboru tyle darów natury: tak kolorowych, pachnacych i smacznych warzyw i owoców, zbóż, ludzie wybierają śmierdzące, brzydkie zwłoki?????????????????
Ja wiem, że wielu mięsożerców jada także owoce i warzywa, ale te są tylko dodatkiem do obiadu ("marchewkę możesz zostawić, zjedz kotlecika") :evil: .

- 2007-08-20, 08:24

Cytrynka, smacznie opisane i zgadzam się z Tobą w zupełności :D
dort - 2007-08-20, 11:37

świetny opis :-D widze to przed oczami :lol:
bojster - 2007-08-20, 11:46

Podpisuję się pod tym, wege dania są po prostu piękne - tak w trakcie przyrządzania, jak i na talerzu. A mięsne? Nie bez kozery do ich dekoracji używa się różnych warzyw i przypraw. ;-)
kamma - 2007-08-20, 14:33

Billboardy reklamujące promocję na jakieś mięso w jakimś supermarkecie. To mięso zawsze leży na jakimś liściu, a na pierwszym planie zazwyczaj znajdują się smakowite pomidorki albo ogórki. Czyżby próba pozytywnego uwarunkowania na gołe mięśnie martwych zwierząt? Połóżmy coś okropnego, co przecież TRZEBA JEŚĆ, tuż obok czegoś ładnego i smacznego. Po odpowiedniej liczbie ekspozycji ludzie zaczną spostrzegać to okropne jako ładne :)
Lenka - 2007-08-20, 14:35

Zgadzam sie ;)
Jak robie owocowa salatke czy gotuje sobie warzywa na parze sa naprawde piekne, kolorowe. Zupe warzywne kremy i soki maja piekne, naturalne kolory. Uwielbiam biel naturalnego jogurtu i twarogu. Lubię robić domowy ciemny chleb.

Z kolei jak widze jak moi niewegetarianscy rodzice wybieraja kurczaka na tacce, zawinietego w folii, czerwone, surowe mięso, kielbase, wedline... Niedobrze mi, gdy widze, że tato szykuje noz do krojenia miesa... Jak robie mamie kanapki do pracy to tylko smaruje maslem czy serkiem, ukladam rozne warzywa, posypuje kielkami i sola ziołową... W sklepach nie patrze na stoisko miesne... Jak czuje zapach gotowanego/ smazonego miesa to dostaje mdlosci... Ale tez gdy widze jak kolezanki, ktorym wystaja oponki tluszczu wsuwaja czipsy i slodycze, pija kolorowe napoje to tez mi slabo.. ;)
Moze przesadzam, ale naprawde nie moge patrzec jak ktos zajada sie chemikaliami.. Jak jestem u babci, ktora wie, ze jestem na diecie ( candida), a podsuwa mi krakersiki i paluszki mowiac : zjedz to nie jest slodkie, na pewno mozesz! Jak mowie, ze nie moge, to szykuje mi szybko kanapeczke z bialego chleba z Biedronki z najtansza margaryną, szyneczką po przecenie i złotym serkiem... Potem marudzi mojej mamie ,ze MADZIA nic nie je ;) I chociaz juz jest lepiej, bo kupuje (specjalnie dla mnie)pestki slonecznika, rodzynki,wafle ryzowe i owoce to i tak nie moze zrozumiec czemu nie chce biszkopcika czy czekoladowych płatkow sniadaniowych. Mimo, ze byla nauczycielka i czyta duzo (darmowych) gazetek o zdrowiu to mowi, ze cukier jest zdrowy, bo krzepi i ze musze czasami jesc ciasteczko. Uwaza, ze wedlinka jest potrzebna, a slodki deser mleczno waniliowy (taki jakby gotowy budyn) ma wapn dla kosci... Byla zszokowana, ze kupuje codziennie takie drogie owoce. No, bardzo dziwne, ze wydaje ok 10 zł na nektarynki, pomidory, pomarancze i kiwi, nie lepiej mi trzymac na lody? babcia mi da jabluszka z podworka ;) Jak jej powiedzialam, ze na sniadanie jem 2 pomidory do kanapek, to ona " Oj, to trzeba brac przyklad z babci i jesc tylko plasterek" na co ja odparłam " nie, to wlasnie ja robie lepiej, bo warzywa sa zdrowe, a my na jedzeniu nie oszczedzamy" Zatkalo ja... Eh, troszke zboczylam z tematu... Ale dodam : wcale nie czuje sie poszkodowana, gdy moi rodzice zajadaja budyn z torebki czy lody, a ja wsuwam jogurt naturalny z muesli, owocami i orzechami czy salatke owocowa. Moja siostra kupuje sobie batoniki i herbatniki, a ja zaopatruje sie w kiwi i banany... Mi o wiele bardziej smakuje "moje jedzenie" :)

Lily - 2007-08-20, 14:35

Nikt by nie chciał jeść surowego, nie przyprawionego trupa
a marchewkę można jak najbardziej :)

zojka3 - 2007-08-20, 16:36

Lenka a dlaczego puszczasz oczko, że babcia da jabłuszek z podwórka? Moim zdaniem to one są dużo zdrowszwe, smaczniejsze i tańsze niż importowane kiwi, mandarynki....
Z reszta wypowiedzi zgadzam się w całej rozciągłosci ale jabłuszka z podwórka sam miód :-D

Capricorn - 2007-08-20, 17:18
Temat postu: Re: Smaki, zapachy, kolory
Cytrynka napisał/a:

Nie rozumiem dlaczego mając do wyboru tyle darów natury: tak kolorowych, pachnacych i smacznych warzyw i owoców, zbóż, ludzie wybierają śmierdzące, brzydkie zwłoki?????????????????


W sumie to tak naprawdę nie jest do nas pytanie. Trzeba by spytać tych, co wybierają.

Są na ten temat teorie naukowe i pseudonaukowe, chociażby teoria jedzenia zgodnie ze swoją grupą krwi, czy teoria zawartych w mięsie substancji powodujących uzależnienie.

Nie zbawimy całego świata, nie ma wątpliwości. możemy jednak pomóc niektórym osobom zobaczyć inną drogę. Gdybym jadła mięso, na pewno nie zostałabym wegetarianką po czyimś łzawym wystąpieniu, że "jak ty możesz jeść zwłoki?" itp. nie jestem kaznodzieją. nie nauczam publicznie. Ale jeśli ktoś mnie zapyta, odpowiadam zgodnie z przekonaniami i posiadaną wiedzą. Ale nie na zasadzie: "musicie" czy tez "nie wolno wam" , tylko: "robię tak, a nie inaczej, dlatego, że..." Czasem zaproponuję przeczytanie tego i owego. Po czasie dowiaduję się, ze ktoś tam, dzięki informacjom ode mnie zdobytym, przechodzi na wegetarianizm. I zawsze są to osoby, po których bym się tego nie spodziewała :D

Trzeba się pogodzić z tym, że jesteśmy prekursorami.

Agnieszka - 2007-08-20, 17:53

a ja postawiłam w swoim remontowym bałaganie na widoku: dynie, żółtą paprykę, bakłażana cukinię wyglądają ślicznie, aż szkoda jeść
Camparis - 2007-12-29, 00:23

Agnieszka napisał/a:
wyglądają ślicznie, aż szkoda jeść

Ale w cieple dosyć szybko się psują, więc jest dodatkowy powód aby je szybko wsunąć :)

Ja mam w kuchni wielką drewnianą tacę na której rozkładam wszystkie moje warzywne zakupy. Jeśli brakuje tam kolorów, to zaczynam się czuć nieswojo, jakby mi czegoś brakowało :) A żeby nie było to mam: czerwone: paprykę i pomidory, zielonego ogórka, dwie cukinie i duży szczypior (ale pachnie!!!!) do tego brązowe cebule, stos kolorowych jabłek i żółciutkie banany. Aż oczy się cieszą, jak patrzy się na tyle naturalnych kolorów!

magdusia - 2007-12-29, 12:06

ja częśto układałam kupione warzywa/owoce w koszu wiklinowym lub na paterze i mówiłam że to moja 'martwa natura'
Tasak - 2009-09-14, 10:37

bojster napisał/a:
wege dania są po prostu piękne - tak w trakcie przyrządzania, jak i na talerzu. A mięsne? Nie bez kozery do ich dekoracji używa się różnych warzyw i przypraw.
Otóż to. Ile razy zastanawiałam się patrząc na rodzinny obiad czemu 'oni' nie zjedzą tego co ja (przecież z niedoboru nie umrą od jednego bezmięsnego obiadu ;D). Bo te 'ich' talerze, to takie mdłe. Jakieś jasne mięso, biały ryż i polane to białym sosem, a u mnie na talerzu kolorowo. I ile razy słyszałam w takich sytuacjach skierowane do mamy słowa ojca 'czemu ja nie jem/nie mam takiego fajnego?'.
tęczówka - 2009-12-04, 18:24

Tasak napisał/a:
'czemu ja nie jem/nie mam takiego fajnego?

:mryellow:
noszę codziennie do szkoły pojemnik z jedzeniem plus termosik,gdy jest zimno.
i wierzcie albo nie :-P ,ale na początku wszyscy patrzyli na mnie jak na wariata,pytali:"co tak śmierdzi"(no wiecie,brokuł śmierdzi,kiełki śmierdzą,kasza śmierdzi :mrgreen: ) a teraz dopytują się co dzisiaj przyniosłam,podżerają marchewki,kiełki,brokuły.
ludziska widzą,że ich jedzonko(zazwyczaj słodkie bułki albo biały chleb z szyną) to pikuś z porównaniu z warzywami i owocami,ale z lenistwa nie chce im się robić dla siebie jedzenia...
ale kto wie,może za parę lat zmądrzeją? ;-)

arahja - 2009-12-04, 20:08

tęczówka napisał/a:
ludziska widzą,że ich jedzonko(zazwyczaj słodkie bułki albo biały chleb z szyną) to pikuś z porównaniu z warzywami i owocami,ale z lenistwa nie chce im się robić dla siebie jedzenia...


To ja odwrotnie - jak czasem zapałam miłością do białej buły poznańskiej (czy wrocławskiej, różnie nazywają) z dżemem + kakao (na sojowym) - wtedy smakuje bosko! ;)

KaliszAnka - 2009-12-07, 12:32

U mnie w domu rodzinnym królowały zawsze warzywa (czyli ta ferria zapachów i smaków o których wspominasz) + mięso. To nie jest tak, że mięsożercy mają w domu i lodówce same mielone, schabowe, kiełbachy i kaszanki i jedzą na śniadanie, obiad, kolację i deser wędliny lub mięso (a przynajmniej u mnie tak nie było) :)

Poza tym mięsożercy też potrafią zachwycać się posiłkiem - bo dla nich mięso to przede wszystkim posiłek a nie zwłoki (nawet jeśli są świadomi tego co jedzą). Tak samo jak my/wy napawamy się widokiem kolorowego risotto ze świeżymi ziołami, tak samo widzę jak mój tata patrzy z zachwytem w szybkę piekarnika w którym piecze się nadziewana jabłkami kaczka z złocistą skórką.

U mnie w domu rodzinnym zwracało się gigantyczną uwagę na jakość mięsa czy wędlin, na to czym są przyprawione, na smak na zapach. Nad kuchenką do dziś suszą się kabanosy czy dojrzewające salami które mój ojciec uwielbia podjadać. A w dalszej rodzinie te wszystkie "specjały" robi się do dziś samemu co też ma dla mięsożerców nie mniej uroku i smakowej ekscytacji co dla wegusiów pożeranie własnoręcznie wyhodowanych warzyw czy domowego pasztetu z soczewicy.

No i przede wszystkim czytając pierwszego posta mam wrażenie, że świat mięsożerców dla niektórych wege to mięso + sos + ziemniaki. Dla mnie to było zawsze wszystko to co mam w wege + mięso co pewnie sprawiło, że znacznie trudniej jest mi obecnie porzucić mięso a i to robię z powodów etycznych a nie smakowych.

Nie chcę, żeby wyszło że bronię mięsowej racji bytu, bo nie o to mi chodzi, ale jako nie do końca wege (wśród wege) wydaje mi się, że choć trochę mogę odpowiedzieć na pytanie :

Dlaczego mając do wyboru tyle darów natury: tak kolorowych, pachnących i smacznych warzyw i owoców, zbóż, ludzie wybierają śmierdzące, brzydkie zwłoki?

Kilmeny - 2009-12-08, 21:32

A ja nie lubię mięsa. Zapach to jeszcze, z wyjątkiem ryb, ale smaku to już po prostu nienawidzę. A poza tym w mięsie jest coś takiego... Że mi się wydaje niejadalne. Nic dziwnego, że mój posiłek wydaje mi się bardziej apetyczny od typowo mięsożernej reszty rodziny, bo u nich większość obiadu to mięso :roll: . Ale ja się nie czepiam, mam własne zmartwienia, jeśli chodzi o to, co na moim talerzu. Chociaż faktycznie jakiś bardziej kolorowy, zazwyczaj.
gemi - 2009-12-10, 23:21

kamma napisał/a:
Billboardy reklamujące promocję na jakieś mięso w jakimś supermarkecie
one mnie zawsze rozwalały na łopatki. Albo 2 strony mięs i wędlin w ulotce osiedlowych marketów... No widok powalający i wywołujący ślinotok..


...u mojego kota.. :roll:

Ikona - 2010-04-06, 09:50

Cytrynka napisał/a:
Nie rozumiem dlaczego mając do wyboru tyle darów natury: tak kolorowych, pachnacych i smacznych warzyw i owoców, zbóż, ludzie wybierają śmierdzące, brzydkie zwłoki


Nawyki. Po prostu nawyki jedzenia wtłaczane przez pokolenia. Dlatego, tak bardzo omotanym ludziom, okropnie trudno jest przestać jeść mięso.

alken87 - 2010-04-07, 16:56

Ikona napisał/a:
Cytrynka napisał/a:
Nie rozumiem dlaczego mając do wyboru tyle darów natury: tak kolorowych, pachnacych i smacznych warzyw i owoców, zbóż, ludzie wybierają śmierdzące, brzydkie zwłoki


Nawyki. Po prostu nawyki jedzenia wtłaczane przez pokolenia. Dlatego, tak bardzo omotanym ludziom, okropnie trudno jest przestać jeść mięso.


ja bym dodała jeszcze do tego uzależnienie, przekonanie, że mięso jest zdrowe i daje siłę, oraz, że dieta wege jest koszmarnie droga a przygotowywanie niemięsnych potraw- czasochłonne.

u mnie w domu zawsze była przewaga warzyw nad mięsem (choć kuchnia dośc monotonna) ale przerażona byłam (nawet jako jeszcze nie- wege) domem mojego TŻ, gdzie codziennie jest mięso (poza piątkiem) do tego ziemniaki i ew. jakaś surówka, której i tak połowa rodziny nie je, a jedynym zielonym elementem obiadu jest szczypiorek/ koperek w ziemniakach, którego też połowa rodziny nie jada bo "fuj"
nie muszę mówić że w owe bezmięsne piątki wszyscy autentycznie cierpią (zawsze się zastanawiałam jakie to jest niby wyrzeczenie, jeden dzień kotleta nie zjeść, ale najwyraźniej ogromne :roll: )
mi się po odstawieniu mięsa tak kubki smakowe "odetkały" że wszystko smakuje ze zdwojoną siłą :lol: choć zawsze miałam w porównaniu z innymi dość wyostrzony smak.

zou - 2011-01-18, 12:33

Hm...Odnawiam ten wątek...bo sama zauważam, jak trzeba zmienić całą strategię gotowania. Szczególnie jeśli chodzi o nieustający fizyczny dowóz świeżych produktów. Cóż...od czasu jak mam działkę i tak wożę z niej w tzw. "babcinym wózku"- taka siatka na kółkach z ramą. Można na raz kupić na rynku 5 czy 7 kg warzyw i owoców i ładować a ona się nie przewraca.
Gdy warzywa nie są dodatkiem kolorystycznym, to jednak te 7 kg to co to jest? Kilo cytryn, kilo jabłek, kalafior, ziemiaki już jest 4 kg, śliwki, włoszczyzna, marchew- mamy 7 kg. I wg mięsożerców=wciaż nic do jedzenia nie ma :) Dawniej wystarczył 1 kg kabanosów i bułki plus 1 pomidor i byla "fura" jedzenia.

Może ludzie zniechęcają się z tego powodu ciągłego przynoszenia i donoszenia tych świeżych ilości? Obierania ich, parowania, krojenia no i czasochłonnego zjadania, koniecznie na talerzu a nie "w biegu" jak kanapka, itd wydaje się to strasznie czasochłonne. No i na szpilkach niełatwo przynieść te wszystkie warzywa, a kure w siatce plus pęczek klapniętej włoszczyzny łatwo. Nawet po drodze z pracy. Wkłada się ze skórą do garnka i już lub 1,3 kg ieczeni. Do piekarnika i jest. Jest jedzenia na kilka dni.

Ugotowane warzywa trzeba robić zas na bieżąco.

Jak ktoś na początku tej drogi nie ma a) parowaru, b)robota szatkującego lub oraz młynka do mielenia c) piekarnika, to nie bardzo wie jak ma się zabrać za to wszystko, nie doliczając do czasu gotowania przynajmniej godziny dziennie dodatkowo. I po 2 dniach tarcia na tarce, lub kalafiora " z wody" traci wenę. Lub tego ze nie wie jak ma ten sezam dodać (niezmielony)...poddaje się...

Do tego nie bardzo jest sens podtrzymywać metodę danonka, metody na głoda, warto by nastawiać własny jogurt naturalny...Tyle pracy, tyle zachodu a wciąż...nic do jedzenia.

Bo moim zdaniem warto kupić ze 30 litrowych zwykłych słoików i użyć ich (stwożyć sobie spiżarkę) do przechowywania i nasypać do nich: kaszę pęczak, ryż biały, czarny, czerwony,słodki, grykę, jaglankę, fasole czerwoną, czarną, zieloną, białą (nawet jeśli nie wie się co nimi się robi na razie), ciecierzycę, groch, soję, kolorowe soczewice, płatki owsiane, ryżowe, gryczane, ziemniaczane, suszoną włoszczyznę, suszone buraczki, suszone pomidory,mąkę gryczaną, mąkę kukurydziana, mąke razową, mąke białą, makarony w różnych kształtach na łazanki, na świderki, pióra gryczane, wstążki ryżowe, sojowe nitki, kilka rodzajów brązowego cukru, słód, melasę, i wszystko to ustawić by syciło oczy. Do tego przeciery pomidorowe, mleko kokosowe, wiórki kokosowe, orzechy ziemne, laskowe i inne, migdały, daktyle, śliwki, suszone, rodzynki, i mniejsze słoki z dodatkami: sezam, siemie lniane, pestki dyni i słonecznika, i małe słoiczki z przyparawami" cynamon w laskach, kardamon, zioła, agaragar, tu do woli, najlepiej mieć jeszcze moździeż i kupować jak najbardziej całe przyprawy. Do tego zadbać o zdrowe tłuszcze: oliwa z oliwek, olej lniany surowy do sałatek, olej z pestek winogron, olej sezamowy.
Aby zaspokoić potrzebe pikantności kupić sosy z kuchni japońskiej, chińskiej czy indyjskiej (ale czytac małym druczkiem)

I zaplanować menu na cały tydzień: kiedy rosotto z groszkiem i pestkami dyni, kiedy zupa z soczewicy z mlekiem kokosowym, kiedy ćwiartki ziemniaków pieczone z olejem ryżowym i rozmarynem oraz furą surówki, kiedy zapiekankę -pasztet z fasoli z brokułami czy brukselką itd itp.

Na początek, wyeliminuje to codzienną panikę i koniecznośc wymyślania co na obiad.
Całe takie zakupy kosztują około 300- 400 zł. Zapasów jest na miesiac albo i niektrych skłądników na wiele dłużej. Pozostaje kupowanie surowizny, a niemal cała reszta "do jedzenia" jest w domu. Tylko to wszystko powinno być na początku pod ręką, być dostępne, aby móc zrobić racuchy z mieszanej mąki kukurydziano orzechowej, a nie z białej naleśniki z nutellą, albo z czym..nic nie ma w lodówce... :roll: Itd itp. Aby móc stanąć przed szafą i pomyśleć: dziś biore te 3 słoiki, plus te dwa dodatki plus tę przyprawę.

A dania w wyobraźni sobie pogrupować na kuchnie świata: makarony z sosami (pesto warzywne), zapiekanki, tortille i naleśniki, kluski i makarony, kotlety, krokiety; oraz zdrowe desery-słodycze. Czy wg tam innego klucza, jaką tam człowiek ma w głowie "mapę" kuchni ...nie będe wszystkiego wymieniac bo nie skoncze tego posta nigdy ;)

Do tego mieć w mniejszych słoiczkach mąki ze strączków, siemię, sezam i pestki, aby dodawać je do każdej potrawy po łyżeczce.

Na początek taka decyzja o stworzeniu domowej spiżarki może pomóc w zmianie, ponieważ jak się w domu nic nie ma oprócz kartoniku ryżu w woreczkach, czy białej mąki, lub makaronu do spagetti- to nie bardzo jest z czego wymyślić zróżnicowane dania. Od biedy można siąść przed taka otwartą szafką na krześle i podumać na co się ma ochotę: )posłuchać organizmu - dla tych co jeszcze nie umieją tego zrobić instynktownie w myśli).

Oprócz tego pytać siebie czy to ma być danie: smażone i cięższe (chrupiące, ostrzejsze- wtedy krokiety, warzywa w cieście, kulki strączkowe z sosem tzatziki i surówką itd) , lekkie i świeże (sałatka warzywna, surówka, gotowane warzywa z dipami z ziołami), czy ciepłe i sycące (zupy dahl, fasolowe, jarzynowe z zacierkami itd). Czego organizm potrzebuje. Czasem cięższe czasem lekkostrawne i surowe.

Cóż więcej rad nie mam dla początkujących wegetarian, w każdym razie trzeba się przestawić i zaryzykować używanie różnych składników, różnych typów dań - bo w każdej kulturze są np. placki: tylko u nas są ziemniaczane i nalesniki, na węgrzech węgierskie, w Rosji- bliny, w hiszpanii tortille, w indiach pitta chlebek...w Japonii ryżowe sajgonki i na kształt sushi z ryżu i alg. We wszystkie te składniki, w kazdej kulturze zawija się jakiś farsz. Co stoi na przeszkodzie aby samemu przerobić w swej kuchni wszystkie rodzaje przez pół roku? Na you tube wystarczy wpisać tortilla how to - ma się filmiki jak zrobić domowe tortille z mąki kukurydzianej! A racuszki: ze wszystkimi sezonowymi owocami? Cała jesień w kuchni pełna słońca i smaków. A ile rodzajów mąk tyle rodzajów racuszków.

Wtedy też poczytywać książki wegetariańskie o składnikach w diecie i z czasem komponować coraz lepsze kompozycje, z pełniejszą przyswajalnością białek, z pełnym łąńcuchem aminokwsaów. Lecz sądze że po miesiącu żywienia się z tej własnej "spiżarki" - nie grozi nagła żywieniowa choroba, anemia, głód, a na pewno poprawi się trawienie, cera, cholesterol...A to na ten czas przejściowy jest najważniejsze.

Za zaoszczędzoną kase z zaprzestanych zakupów mięsa i wędlin, można zbierać na dobry mikser, zwykły parowar, blender czy robot do szatkowania, mielenia...lub na frykasy typu syrop klonowy, ocet balsamiczny odparowany czy olej z orzechów włoskich...

Może wtedy? ktoś? się zachwyci, i przestanie wybierać mięso zamiast kolorowych warzyw, strączków i wcale nie zrezygnuje z pachnących przyparaw. Wegetarianizm też może być chrupiący, miec zrumienioną skórke i pachniec tak, że na klatce schodowej wszystkim cieknie ślinka :) A tego często na początku bardzo brakuje, i ludzie wracają "do mięsa" ...

gosia_w - 2011-01-18, 13:10

zou, moim zdaniem biały ryż, biała mąka i brązowy cukier są zbędne w zdrowej kuchni. Myślę też, że nie warto kupować aż tylu strączków na raz - starczają na długo, jeśli się używa w umiarkowanych ilościach.
BTW - ja mam pestki słonecznika i dyni w dużych słoikach w lodówce ;-)

zou - 2011-01-18, 14:12

heh, ja nie mówię aby słoiki napełniać na maksa produktami, ale z doświadczenia wiem, że do półlitrowych nie zawsze mieści się całe opakowane a nawet 250gram, czy 400gram (objętość).
Ja osobiście używam jednakowych słoików 0,8 i 0,5 litra, a tylko niektóre rzeczy (mąka, makarony mam w litrowych. :) Wygląda to naprawde pieknie. Od samego patrzenia człowiek zdrowieje :)
Zachwyciłam się spiżarnią z programu Domowy Kucharz z Kuchnia TV i zapragnęłam mieć takie właśnie królestwo :) Jest inspirująca :) A produkty nie sa podpisane, już wszystkie umiem na pamięć (jazda co nie?, taka prosta rzecz a cieszy :lol: ) Jak będę budować dom, to będę mieć osobny pokój koło kuchni z samymi półkami na spiżarnię, w której można normalnie wejść obrócić się a nie klitkę, i osobną piwniczkę z 8-12 C do domowych serów :) i przetworów. Można pomarzyć, a co :)

Słoikomanię mam od czasu inwazji moli spożywczych z domowego podarowanego suszonego majeranku. No w końcu mole to motyle,ćmy - więc naturalnie szuszone zioła były dla nich w przyrodzie idealnym legowiskiem - niekoniecznie dla mnie. Od tego czasu mam słoiki i spokój.Ale oczywiście nikogo nie namawiam - mi pomogło to uwolnić się od nawet myśleniu o kuchni mięsnej. Tyle jest wspaniałych przepisów i inspiracji wegetariańskich, że nie żal mi wcale, a gotować lubię. I jeść oczami też.

Białą mąkę mam, tak samo cukier brazowy, (ale też np. fruktoze z laską wanilii) jeszcze z przyzwyczajemnia, bo czasem mam jeszcze ochotę na "dawne " smaki. Raz - dwa razy w miesiącu.

maga - 2011-01-18, 14:16

zou, co to są pióra gryczane? :roll:
mamka_klamka - 2011-01-18, 14:48

Zou, pomysł super, tylko gdzie to wszystko postawić, jak sie nie ma gdzie? Też mi się marzy spiżarnia na miliony słoików z przetworami i innymi smakołykami. Narazie utykam gdzie się da kiszone ogórki i domowe dżemy. A suche produkty na kupie trzymam, bo gdybym do słoików poprzesypywała to by mi szafkek nie starczyło ;)
zou - 2011-01-18, 16:35

maga Ach pióra gryczane - no, makaron takie rurki ścięte na skos, gryczany jest i razowy... :lol: Tak moja Babcia mówi.
mamko_klamko Wbrew pozorom nie zajmuje tak dużo miejsca. Słoiki są w takich wymiarach i bez ozdóbek, że mniejsze stoją na większych. Także szczelnie wypełniają szafki, ale poukładane "kontekstowo"... Ale fakt to zależy od tego ile wolnych szafek się na to przeznaczy. Ja mam ich 4 półki. Plus osobną na przyparawy.
A jak usunę kombiwar to będzie jeszcze jedna wielka na przetwory :mryellow:

Jak ładnie posprzątam to może wstawię zdjęcie :)

Lily - 2011-01-18, 16:50

Ja nie przechowuję takich ilości jedzenia, a nawet to, co mam, zalega dość długo (mam na myśli produkty suche - kasze, fasola itp.). Z warzywami gorzej, bo po pierwsze bardzo szybko pleśnieją, a po drugie nawet nie mam gdzie kupić normalnych (nie zmutowanych) i nie zepsutych marchewek chociażby. Tak więc w sumie zazwyczaj kupuję to, co akurat wygląda jadalnie i najwyżej na 2-3 dni. Nie stanowi to dla mnie wielkiego problemu, żeby iść i kupić, natomiast bardzo bym chciała mieć gdzie to zrobić ;)
bronka - 2011-01-18, 17:29

Planuję posiłki na 2-3 dni. Tak też robię zakupy. Nie wyobrażam sobie robić zapasów na całą spiżarnie i drżeć ze strachu przed molami i innymi szkodnikami.
Zawsze mam w domu jakąś kaszę, jakieś strączki, ale nie wszystko na raz.
Jak planuję fasolkę po bretońsku ( akurat dziś mam na obiad :-P ) to kupuję paczkę fasoli, tofu, cebulę, pieczarki, pomidory z piwnicy przynosi szanowny małżonek i już.

W sumie nie robię większych zapasów odkąd poznałam mole i wołki :->

Jagula - 2011-01-18, 19:51

zou lubię tak wyglądającą kuchnię :-P i możliwość wymyślenia posiłku w każdej chwili po otwarciu swojej spiżarni. Warzyw za to nie przechowuję i nie kupuję na dłużej jak 2-4 dni.
zou - 2011-01-19, 00:23

Witajcie!
Nie chciałabym aby ta moja wypowiedż miała być kijkiem w mrowisko w dyskusję nad wyższością któregoś z systemów. [Pamiętam na Wystarczająco Dobrej PD, zażartą dyskusję na temat częstpotliwości prania ręczników - jedni piora po jednym użyciu inni raz na 2 tyg... :lol: ).
Zatem część osób lubi spiżarki i to ułatwia im kuchniowe strategie inni wolą by przechowywał towar za nich sklep, bez narażania siebie na stresy, wołki i inne szkodniki i kupują na bieżąco.

Lily- a co masz na myśli "zmutowanych"?

bronka - ja wręcz odwrotnie, marzę by mieć pod stołem czarodziejskie drzwiczki i tam po drugiej stronie zamek ze spiżarnią większy od mieszkania :) Na razie mam sklepy koło domu, ale tam tak nie cieszy to mych oczu jak we własnej :) przesypanej, kolorowej, dżwięczącej o szkło słoika, półproduktowej wałówce. A każdy słoik woła: nas wybież nas, albo mnie dziś do limonek dodaj, mnie... :) i wiem, skąd zaraz odezwie się kurkuma, i że skromne, proste soczewice nigdy się nie pchają przed szereg ;) i że to im się należą kokosy :) (no powiedzmy - mleczko kokosowe ;) haha.

Jagula - pewnie! jest kolorowo- jak w temacie wątku! Poza tym to nie są jakieś tony, ot 10 kilo...

Ale czytałam, że i inni kupują czasem na alleg... np 5 czy 10 kilo ryżu, albo zboże od młynarza. Mnie po prostu zaczarowała ta kuchnia z "domowego kucharza", i ta pewność z jaką on sięgał po produkt, oliwy, sosy, przyprawy - bez nalepek. Myślałam, że to naprawdę musi być wspaniała wirtuozeria - tak potrafić komponowac posiłek. Jakby z zamkniętymi oczami. (oczywiście ja tak nie umiem, tyle że nie piszę na fasoli Jaś a na zielonej mung i nie mylę jej z soczewicą :mrgreen: )

Na początku to było jak ruchy tektoniczne, niemal słyszałam pomruk "wszechświata" jak zwoje w mózgu pracują ;) kombinując...

Dawniej dostałam w prezencie książkę o przyprawach i odkąd mam dwa moździeże - zawsze krusze grube bryły soli na bieżąco, a w drugim świeże produkty. Jak pierwszy raz sama zrobiłam (odwazyłam się) na masalę, to przeszło to moje oczekiwania! Przyprażone przyprawy do moździeża, utłuczone, jaki aromat! Jaka pełnia, zamknać oczy i człowiek zapomina o zimie i docenia jakie to było odkrycie, gdy w średniowieczu zostały one przywiezione do Europy. Sam pieprz - ileż barw, ciepła, aromatu! ... I wtedy sens ma post.

śliwka - 2011-01-19, 10:04

zou, powinnaś napisać książkę :)
moony - 2011-01-19, 12:02

Inspirujący pomysł z tą spiżarnią... mam taka przyszywaną ciocię, jej kuchnia (mimo że rodzina mięsożerna) to istne królestwo. Suszone kwiaty, zioła porozstawiane, zapachy ciast, przypraw, ciężkie drewniane misy. Ona uśmiechnięta pomiędzy tym wszystkim. I tez miała taką małą spiżarnię. Kiedy byłam dzieckiem uwielbiałam tam siedzieć.
zou - 2011-01-19, 12:37

Iw - kłaniam się nisko. Dziękuję za piękny komplement. (troche się zawstydziłam, że taaakie długie posty tu wysmażam o sobie...a tak, to mi strasznie miło się zrobiło. Dziękuję. :oops:

moony och Twoj post o Twojej Cioci jest inspirujący! Eh..i pewnie Ciocia mieszka gdzieś poza miastem? O! o! Właśnie jako dziecku- spiżarnia wydaje się tajemnicza, zagadkowa, obiecująca...Coś wspaniałego! Zazdroszczę Ci pozytywnie tego wspomnienia!
No i - jeśli można - ukłony dla Cioci i jej Królestwa Kuchni. Zawsze podziwiam te Osoby, którym udaje się wychodować zioła w domu. Mnie ZAWSZE klapną, padną, po 3 dniach ich nie ma.
Wyjątkiem był rozmaryn, ale to było bardzo upalnego lata. Rósł i rósł i wyobrażałam sobie jak on biedaczyna, rozbitek globazlimu, zamiast na kamienistej ziemi neapolitańskiej, stoi w kubku (o zgrozo!) na lodzie polskiego parapetu, a za oknem słyszy ryk tirów, wiozących równie niszczszęśliwe jak on, oliwki. Zawekowane, i Bóg wie dokąd.

Dziś rano- kurier! Przywiózł resztę słoików kupionych na all. Po złotówce. Są piękne! No, to teraz czeka mnie ostateczne przesypywanie i porządki.

ps. moony własnie mi się przypomniało moje własne wpomnienie z dzieciństwa. W bloku 12 piętrowym, kiedyś na każdym piętrze były tzw. zsypy, pamiętacie? I u nas ten zsyp był na kluczyk a w nim my i sąsiedzi z pietra mieli zbudowane szafki na weki. (my mieliśmy tylko ogórki i kapustę kiszoną). I tam z przyjaciółką z podstawówki - zakradłyśmy i - pewnego dnia (za komuny) odkryłyśmy, że sąsiadka ma mały słoik skórki pomarańczowej w cukrze.(Mąż tej Pani był marynarzem). (Ja nie wiedziałam co to za frykas, bo u mnie sie tego nie robiło, ale przyjaciółka wiedziała, mnie ten słoik nigdy nie wzruszał aż pewnego dnia jak wyrzucałam smieci i ze mna poszła - mówi "o kurde, cykuta". - "co?" - "cykuta no, pomarańczowa. Chodź spróbujemy" "nie". Ale urabiana ciekawością i pamięcią przyjaciółki wieeelkich oczu jak to zobaczyła, jesnak dałam się namówić i pewnego dnia zakradłyśmy się tam, zamknęłyśmy od wewnątrz, i mocowałyśmy się z zakrętką. W końcu udało się, paluchem wzięłyśmy po jednym wielkim..czym..no nie wiem lizie? gryzie? - zakręciłyśmy i zwiałyśmy. Potem nas kusiło, ale już byłoby widać ubytek w słoiku. Nie wiem co dalej się z nim stało. Natomiast pamiętam, że niedługo potem wyrzucając smieci źle chwyciłam właz do zsypu i przytrzasnęłam sobie palec tak, że zszedł migranatowy paznokieć z kciuka. Kara Musi Być. 8-)

adriane - 2011-01-19, 13:18

Zou, mnie się podoba pomysł z taką spiżarnią. Kiedyś, w innym domu mieliśmy takie półeczki na słoiczki i słoiki ( na przyprawy, fasole, etc.). Może pewni forumowicze, którzy byli u nas w Otwocku pamiętają to. Faktycznie fajnie to wyglądało. Ja lubię mieć różne rzeczy w domu, że jak czegoś nam się zachce, to nie musimy do sklepu lecieć specjalnie po daną rzecz.
Czekam z niecierpliwością na fotkę Twoich zapasów, jak już poprzesypujesz i ułożysz je :)

edysqa - 2011-01-19, 22:57

Oj ja tez czekam na zdjęcie :-)
Również jestem z tych sloiczkowych :-) ale ponieważ kuchnia ciagle w remoncie to nie są jakoś uporzadkowane moje zapasy w jednym miejscu.
Zou, bardzo obrazowo piszesz :-) miło się czyta :-)

zou - 2011-01-20, 10:44

Wklejam fotki ale ją jakieś zmasakrowane graficznie - nic nie widać?
Niestety nie wiem jak wkleić zwyczajne kolorowe...Może ktoś może na pw mi poradzić a ten post byłby do usunięcia? Dziękuję...:)

Tasak - 2011-01-20, 10:48

zou, jak się kliknie na zdjęcie to widać dobrze :)

ADOPTUJ MNIE <3 chcę_taką_kuchnię_teraz_zaraz_już!
(swoją drogą Twoje opowieści i zdjęcie idealnie zgrywają się z moją depresją na temat wynajmowanego, beznadziejnego w każdym centymetrze mieszkania i panującego w nim syfu. teraz tym bardziej nie wytrzymam do wygaśnięcia umowy.. :D )


aż sobie ustawiłam to zdjęcie na tło pulpitu, ot masochizm :D

zou - 2011-01-20, 10:54

Tasak - czuj sie adpotowana :lol: , przynajmniej pocieszycielsko- informacyjnie - ja też mam wynajmowanie mieszkanie, też mi własciciel nie pozwolił przemalować szafek, które są majtkowo-łososiowe :-? , ale wyjęłam drzwiczki, wstawiając je do piwnicy i zrobiłam sobie tak:

[ Dodano: 2011-01-20, 10:57 ]
A tutaj jest półka, która zrobił jeszcze mój dziadek Alek, ju.z 12 razy się przeprowadzałam w zyciu,a wciąż pieknie i dzielnie mi towarzyszy, tym razem w kuchni. Oczywiście nie moge jej przykręcić do kafelek, aletego tak stoi...Ale ładnie wygladają w niej (tzn. mnie sie podoba) przyparawy i słoiki śniadaniowo-orzechowo-bakaliowo-płatkowo-pestkowe...

Tasak - 2011-01-20, 10:59

zou, och gdyby to była tylko kwestia mieszkania i właścicielki to jakoś bym przebolała.. współlokatorki mające znacznie inne pojęcie sprzątania niż ja - to zło :D
(chociaż wiem, że moje pojęcie sprzątania i tak jest dla wielu nawet sprzątających kosmosem, jednak w tym przypadku mam to na uwadze i sterylnej czystości nie oczekuję) - już, wyżaliłam się.

piękne słoiki i szafki. jak tylko się przeprowadzę na bardziej_swoje to bezczelnie będę się inspirować tym co tu pokazałaś/napisałaś :)

zou - 2011-01-20, 11:03

Tasaku- możesz kupić sobie słoiki, ja kupowałam takie używane po kawie, na all po 1 zł za sztukę :) . Do tego regał z obi drewniany za 29-40 zł i Masz spiżarkę słoikową, nawet w przedpokoju, na regał zasłonka z lumpa, koronka, czy roletka z bambusa i git! (No jeszcze zawartość słoików kosztuje, ale to z czasem można dosypać, pomalutku...).

Adriane- a już nie macie? Piszesz w czasie przeszłym? Na pewno była piekna, ciepła i apetyczna!

edysqa - dzięki za motywację, na poczatku tylko tak napisałam, że wkleję, ale teraz to juz musiałam dotrzymać słowa ;-)

Arielka.v - 2011-01-20, 12:29

zou, jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich zapasów.
Ja też od dłuższego czasu zbieram w słoikach różne produkty robiąc sobie taką właśnie spiżarniankę.
Słoików nie kupuję tylko zbieram od kawy rozpuszczalnej.
Wszystkie są takie same i mają fajny oryginalny kształt.
Mam też masę przypraw, które przesypuję z kolei do malutkich słoiczków po koncentratach pomidorowych.
Trzeba tylko ładnie pomalować nakrętki, podpisać słoiczek i gotowe.
Nawet mój narzeczony stwierdził ostatnio, że dla mnie najlepszy prezent to wiadro przypraw albo innych tego typu produktów. I chyba miał rację :mryellow:
Ostatnio trochę się w tym zaniedbałam ale zainspirowałaś mnie ponownie więc znowu zabieram się do pracy przy urządzaniu swojego królestwa. :mryellow:
Ja też na wynajętym i też nie bardzo mogę zmienić cokolwiek. W dodatku kuchnia jest bardzo mała. Ale za to przy wejściu do kuchni - w przedpokoju stoi ogromna szafa z drzwiami przesuwanymi i w niej są półeczki więc chyba tam urządzę sobie spiżarenkę :P
W kuchni już mam problem aby się pomieścić.
Jeszcze raz dziękuję za inspirację :mryellow:
PS. zou, jesteś wegetarianką czy weganką?

Lily - 2011-01-20, 12:34

zou napisał/a:
Lily- a co masz na myśli "zmutowanych"?
Wielkich jak cukinie ;)
Zapasy oczywiście śliczne, choć jak dla mnie to zdecydowanie za dużo, ale nas jest tylko 2.

gosia_w - 2011-01-20, 12:51

zou, wspaniale wygląda Twoja kuchnia! Aż chce się wejść i gotować :-)
A ten piecyk dla blacie to kombiwar, o którym pisałaś, czy ten nowy mini-piekarnik?

zou - 2011-01-20, 15:25

Arielka.v - obecnie żywię się wegetariańsko. Fajnie opisałaś swoją spiżarnie... Już widzę prawie,z ę wegetariański sklepik z półeczką na decoupage ;) Jak szafa nie za daleko- to pewnie! Przecież można spróbować poustawiać, a jak się nie sprawdzi to wrócić do poprzedniego ustawienia.
Arielka.v - a czym malujesz zakrętki i podpisujesz słoiczki? Jak skończysz rewolucję, może chciałabyś pokazać fotkę ręcznie malowanych słoiczków? To fantastyczny pomysł i inspiracja!
Lily - acha, rozumiem :-( Szkoda, że teraz czasem trudno i zwykłe, małe z wartościowe warzywa i owoce. Ja te zakupy zrobiłam "na raz" i z zamiarem, że będę wiedzieć na ile wystarczą. Bakalie, orzechy, płatki - to myślę, że pójdą w 2 miesiące. Strączki w dwa, a kasze i makarony, też w dwa lub 3 mieś. Daty ważności to mają do 12 2011... A suszone pomidory to czaem cały słoik na pesto idzie, daktyle też znikaja w oczach...odkąd kupiłam niesiarkowane - Gloria! Gloriia! Różowy Zachód Słońca :lol:
gosia_w - jo, jo- to jest ten minipiekarniczek :) Kombiwar jest więęększy.Tylko muszę jeszcze z 15cm nad piekarnikiem zbudować półeczkę, przedłużenie szafki czarnej, bo on się nagrzewa i nie powinno nic na nim stać jak piecze. A zestawiać - jestem za leniwa, to niepraktyczne. Ale już mam słupki, więc to kwestia weekendu :) O piekarniczku (mój obecnie Beniaminek ulubiony Niuniek, jakby miał policzki to dostałby całusa :lol: ) dopisałam już reckę w wątku o sprzętach agd :)
Pozdrawiam :)

Lily - 2011-01-20, 15:57

zou napisał/a:
Bakalie, orzechy, płatki - to myślę, że pójdą w 2 miesiące.
U mnie z bakaliami jest taka zasada, jak u niektórych z alkoholem - ile kupione, tyle zjedzone ;)
bronka - 2011-01-20, 16:05

Lily napisał/a:
U mnie z bakaliami jest taka zasada, jak u niektórych z alkoholem - ile kupione, tyle zjedzone ;)

:mrgreen:
Kupuję kilogramowe paczki orzechów, migdałów, daktyli, rodzynek, moreli i słonecznika. Dzielę opakowanie na 2-3 słoiki i chowam ;-) Tzn. zostawiam po jednym słoiku na półce gdzie sięgają maluchy i wzrok małżonka. Jak zobaczyli kilogram słonecznika to wciągnęli po filiżance :roll:

gosia_w - 2011-01-20, 16:57

U mnie, jak u bronki. Ja jeszcze kupuję kilogramowe figi i żurawinę. Dziecku "wydaję" ja, ale mąż bierze sam :roll:
zou - 2011-01-20, 18:54

Gosiu_w - a jeśli można spytać (tu albo na pw) jakiej firmy kupujesz figi i żurawinę? Tę ostatnią widziałam zawsze olejowane, a figi- wstyd przyznać ostatnio wyrzuciłam, wsypałam do słoika a po otwarciu go pachniało jakbym trzymała tam pudełka zapałek...Na szczęście było ich tylko 100g...Nie mam szczęścia do fig.

Haha, widzę, że nie tylko ja tak mam na bakalie. Ale ostatnio stosuje "sztukę przeżuwania"(widziałam taki tytuł książki) na raz biore do łapki 3 sztuki. A po kolejne muszę wstać do kuchni. Po 3-4 kursach wystarcza. Dawniej brałam słoik, no, na początku, jak organizm był spragniony zdrowej słodyczy :0

A jakie są Wasze ulubione bakalie? - ja optuje za daktylami bioplanet (tymi najmiększymi w paczce). Zawsze jest kilka takich sztuk, że niebo w gębie :-D

edysqa - 2011-01-20, 19:33

A ja wszelkiego rodzaju suche produkty trzymam dużych kwadratowych sloikach z żółta nakretką. Moi Rodzice kupują w nich kawę (w biedronce) i zbierali je dla mnie. Mam ponad 20 :-)
Przyprawy trzymam w małych z Ikei ;-)
Tez zazwyczaj kupuje w 1 kg opakowaniach, niektóre rzeczy w mniejszych :-)

gosia_w - 2011-01-20, 19:54

zou, różne figi kupuję - najczęściej Natu albo Żółty Cesarz. Jeszcze nie trafiły mi się kiepskie. Żurawinę kupuję eko słodzoną sokiem jabłkowym (Natu ma taką) - dla dziecka, a dla męża nie-eko Viands słodzoną cukrem (mają takie fajne paczki po 2,5 kg). Jedna i druga jest z olejem, ale w b.małej ilości i go nie czuć. Kiedyś kupowałam na bazarku na wagę, ale była mocno olejowa.
zou - 2011-01-20, 20:14

gosiu_w - dzięki za info, zawsze to jakiś rekomendowany trop...Ale mi się zamarzyła żurawina..Mmmm...Zawsze się chce tego czego akurat nie ma? :roll:
edysqa - dokładnie! Kochani Rodzice :-) Super są! dziś byłam w biedronce i też, przez przypadek oczywiście, zwróciłam na nie uwagę, że fajne! Zresztą niemal każdy kawowy-kakaowy-herbatkowogranulowano-słoik który mijałam "opukiwałam" wzrokiem lub dosłownie: a to czy szklany, a to czy zgrabny...Zboczenie słoikowe. :lol: Muszę przestać :lol: Już perzecież załatwiłam u siebie tę sprawę :lol:

moony - 2011-01-20, 21:18

Arielka.v napisał/a:
Mam też masę przypraw, które przesypuję z kolei do malutkich słoiczków po koncentratach pomidorowych.

robię to samo, tylko nie maluję nakrętek. Właśnie - czym to robisz? Naklejam tylko kolorowy pasek z opisem na słoiczek i wiem, co i gdzie jest. Próbuję przycisnąć męża, żeby mi zrobił jakąś fajną półeczkę na nie, bo na razie wszystko stoi w szafce nieuporządkowane.

Lily - 2011-01-20, 21:21

Ja często cierpię na nadmiar słoików, gdyby ktoś z Was przejeżdżał w pobliżu to służę :P
Arielka.v - 2011-01-21, 10:58

zou, chętnie zrobię zdjęcie i wrzucę aby pokazać ale dopiero jak wszystko sobie uporządkuję. Bo teraz delikatnie mówiąc jest nieład w mojej kuchni :lol:
Jak już wspominałam, kiedys się za to zabrałam ale potem straciłam zapał i większość znowu leży w opakowaniach a nie słoikach.

Nakrętki słoiczków maluję takimi farbkami jak do decoupage, można na to nakleić też jakiś element papierowy, kwiatek, owoc, itp. Albo gałązkę suszonego zioła. Pracochłonne to strasznie i wolno idzie ale może kiedyś skończę (aczkolwiek biorąc pod uwagę to, że ciągle wyszukuję nowych przypraw :roll: ). Zastanawiałam się ostatnio czy zamiast tego malowania nie porobić okrągłych serwetek na te słoiczki i nie przewiązać wstążką albo sznurkiem (tak jak babcine konfitury :lol: ) tez fajny efekt mógłby być.

moony napisał/a:
Naklejam tylko kolorowy pasek z opisem na słoiczek

dokładnie tak samo podpisuję.
Fajnie by wyglądało podpisane jakoś ozdobnie na tych kolorowych nakrętkach, ale do tego trzeba mieć chociaż odrobinę talentu, którego chyba nie posiadam :-?

zou - 2011-01-23, 12:46

Arielka.v - na pewno posiadasz :-P :lol:

To jak kiedyś będziesz miała ochotę pokazać, to ja jestem pierwsza, aby czekać aby zobaczyć :)

polena - 2011-03-09, 17:46

Pozwolę sobie wtrącić trzy grosze, z całym szacunkiem i sympatią :)
Wciąż nie jestem wegetarianką a przeczytałam właśnie ten topik i muszę stanąć w obronie wszystkożerców. Z niewiadomych przyczyn większość Was uważa, że jemy szaro-bure posiłki z mięcha, kartofli, sosu i od święta porcyjką surówki. Że żywimy się białymi bułami, batonami a najchętniej w ogóle jemy co popadnie.
Otóż - ja też znam różne kolory warzyw, owoców, faktury i zapachy. Z tym, że wśród nich jest też mięso tylko - choćby z szacunku do Waszego światopoglądu - nie zachwycam się nim w tym miejscu:) Nie jem go codziennie, warzywa to dla mnie nie tylko kolorowy dodatek do obiadu. Moje posiłki wyglądają pięknie-nawet jeśli zawierają mięso i produkty odzwierzęce. Chciałabym przejść w przyszłości na wege ale nie jest to zupełnie możliwe ale to inny temat. Chodzi mi o to, że zauważam wśród Was tendencję do przypisywania "mięsożercom" najgorszych nawyków żywieniowych i braku jakiejkolwiek elementarnej wiedzy o żywieniu. A to bardzo krzywdzące podejście.

Lily - 2011-03-09, 18:49

polena napisał/a:
Z niewiadomych przyczyn większość Was uważa, że jemy szaro-bure posiłki z mięcha, kartofli, sosu i od święta porcyjką surówki. Że żywimy się białymi bułami, batonami a najchętniej w ogóle jemy co popadnie.
Z wiadomych, zapamiętanych z domów rodzinnych, z obserwacji ludzi robiących zakupy w sklepach spożywczych itp. To uogólnienie, ale w dużej mierze słuszne. Oczywiście nie kwestionuję tego, że u Ciebie jest inaczej, bo wierzę, że jest.
Krokodyl - 2011-03-10, 02:04

KaliszAnka, cieszę się, że znajduje się czasami wśród wegów ktoś, kto potrafi docenić kuchnię "wszystkożerców" i nie wyraża się o niej z takim obrzydzeniem.

zou, twoje opisy są czarujące. Ja też mam manię słoikową. Zbieram sobie malutkie po przecierach i takie średnie, o sześciokątnej podstawie po produktach pewnej polskiej firmy i duże. Tylko problem, że ostatnio przeszłam na mniej przetworzone produkty. Np. już nie kupuję chilli papryczek w słoiczku, tylko świeże, jeśli są i mi słoików zaczyna brakować a nie mam jak ich uzupełnić :P
Mam też dość sporo pudełek plastikowych, ale muszę powiedzieć, że w szkle jest coś takiego, że w nich to wszystko bardziej smakowicie wygląda.

Mieszkam w malutkim wynajętym mieszkaniu, więc słoiki poupychane w szafkach i dużej spiżarni zrobić sobie nie mogę, ale mam w myślach obraz mojej wymarzonej kuchni, z dużym (bardzo dużym) parapetem na kota i zioła :)
I mnóstwo otwartych półek, wąskich, dopasowanych wysokością do słoików.

Lubię też mieć możliwość, jak mi się nie chce iść do sklepu odłożyć zakupy o dzień, lub dwa (bo ja w gruncie rzeczy nie lubię łazić po sklepach). Do tego właśnie potrzebne mi w domu takie rzeczy, z których zawsze cośtam można ugotować :)

Z bakaliami też mam problem, że za szybko znikają. Ostatnio zaczęłam stosować małą "sztuczkę", jak mam ochotę podjadać, to idę myć zęby, bo potem mi szkoda zmarnować tej pracy. :lol:

I lubiłam też mieć bez oznakowania, a te co mi się myliły, to wrzucałam małą karteczkę do środka, więc można było w razie czego sobie przypomnieć co też to było. :-D
Ale potem wprowadziłam naklejki ze względu na to, że nie tylko ja gotuję. ;)

Arielka.v, serwetki pewnie by ładnie wyglądały, ale tylko nad czymś, co się rzadko używa (może konfitury, albo jakieś własnoręcznie zrobione przetwory). W każdym razie nie wyobrażam sobie ciągłego zdejmowania i zakładania podczas gotowania.

Z tymi uogólnieniami to ja bym jednak była ostrożna.
Z moich obserwacji wynika, że starsze pokolenia gotują tradycyjną czeską kuchnię (w Czechach). W Polsce nie mam aż takiego rozeznania, ale sądzę, że będzie analogicznie. Znam polską rodzinę, gdzie pani w wieku ok 60 lat gotuje tradycyjnie, ale kolorowo, rozmaicie i smakowicie.
Średnie pokolenie to chyba najgorzej. Niektórzy tak, jak w domu się nauczyli a niektórzy jeszcze gorzej, z braku czasu jedzą w firmowych stołówkach, albo kupują same wysoko przetworzone szybkie dania itd.
Ale młodzież moim zdaniem zaczyna całkiem dobrze gotować. Nie dotyczy to wszystkich oczywiście, ale gotowanie ostatnio się stało modne (mnóstwo blogów kulinarnych), ostatnio wszyscy prześcigają się w tym, jakie egzotyczne dania potrafią robić (a tu krewetki, a tu sushi, itd.). Mnóstwo fajnych, zdrowych, kolorowych przepisów, nawet jeśli nieetycznych, bo z mięsem.

Jeśli zaś o wege kuchnię chodzi, sama do niedawno miałam w głowie stereotyp, że wegetarianie super dobrze się odżywiają i gotują super kolorowe i smaczne posiłki.
Im więcej czytam, tym więcej widzę, że to często jest prawdą, ale niezawsze. Zdarzają się tacy, co nie potrafią się odżywiać wystarczająco i są na granicy wychudzenia. Są też tacy, co na śniadanie zjedzą bułkę z serem, na obiad smażone warzywne kotlety z ziemniakami a na kolację znowu kanapkę, albo pizza, itp.

Po prostu czasami czytając mam wrażenie, że często widzicie wszystko czarno-biało. A przecież miało być o kolorach. :)

Na koniec dam linki do kilku blogów niewegetariańskich, które lubię. Niektórych dań nigdy bym nie zrobiła, niektóre próbowałam, albo nawet mam w planie jeszcze spróbować. W każdym razie podobają mi się kolory, kreatywność i podejście tych osób do gotowania i mnie to często inspiruje do gotowania. :)

hxxp://www.kwestiasmaku.com/index.html]Kwestia Smaku
hxxp://www.beawkuchni.com/]Bea w kuchni
hxxp://kuchennepogawedki.blogspot.com/]Kuchenne Pogawędki
hxxp://eksperymentalnie.blogspot.com/]Eksperymenty Kulinarne

I jeszcze taka ciekawostka. Są tam czasami przepisy na coś, czego ja nigdy nie jem i w rzeczywistości bym tego nie chciała nawet skosztować a mimo to te ich zdjęcia są takie, że wyglądają smakowicie (nawet jeśli wiem, że tego nie lubię).

Lily - 2011-03-10, 10:01

Krokodyl napisał/a:
Jeśli zaś o wege kuchnię chodzi, sama do niedawno miałam w głowie stereotyp, że wegetarianie super dobrze się odżywiają i gotują super kolorowe i smaczne posiłki.
Im więcej czytam, tym więcej widzę, że to często jest prawdą, ale nie zawsze. Zdarzają się tacy, co nie potrafią się odżywiać wystarczająco i są na granicy wychudzenia. Są też tacy, co na śniadanie zjedzą bułkę z serem, na obiad smażone warzywne kotlety z ziemniakami a na kolację znowu kanapkę, albo pizza, itp.
Hmm, nie wiem, czemu uważasz nas za jakąś odrębną "rasę" - owszem, wśród wegetarian jest więcej osób świadomych, zwłaszcza na takich forach jak to, ale generalnie nie różnimy się od reszty świata. I nie jesteśmy monolitem.
Krokodyl - 2011-03-10, 12:20

Nie uważam, was za odrębną rasę. :)
Co więcej, wydaje mi się, że wy bardziej dzielicie ludzi na wege i nie wege.
I le w tym wątku było postów w stylu "nie rozumiem czemu ONI chcą jeść trupy i to jeszcze takie gnuśne i niekolorowe, jednolite dania".
Czy to nie jest dzielenie na My i Wy?

Piszę o społeczności wegetarian, tak samo jak piszę (choć nie na tym forum) o społeczności chrześcijańskiej, śląskiej, informatycznej itd. I nie widzę nic gorszącego w wyodrębnianiu społeczności, bo te społeczności mają określoną charakterystykę. Coś je łączy. Do tego sami członkowie często świadomie się z tą społecznością identyfikują (jestem chrześcijaninem, internautą, weganinem).

Ja przyznaję, że mam bardziej płynne postrzeganie tego podziału, są ludzie (a sama do takich należę, ale nie piszę tylko o sobie), którzy mięso jedzą np. dwa - trzy razy w roku.
Ja nie mam potrzeby siebie nazywać wegetarianką, ani semiwegetarianką, więc zazwyczaj piszę, że jestem "wszystkożerna", choć to też nie jest prawdą.
Za to na tym forum spotkałam wątki, gdzie ktoś siebie przedstawił jako semiwegetarianina a reakcje były jednoznaczne, że nie ma nic pośredniego, albo jesteś wege, albo nie.

bronka - 2011-03-10, 12:54

Krokodyl napisał/a:
albo jesteś wege, albo nie.

tu akurat się zgodzę

Krokodyl, kwestie wegetarianizmu są tutaj często poruszane bo to forum wegetarian :-> na katolickich pewnie poruszają tematy wiary katolickiej...

lilias - 2011-03-10, 13:46

bronka napisał/a:
Krokodyl napisał/a:
albo jesteś wege, albo nie.

tu akurat się zgodzę...


ja również. albo jest się wege, vegan, albo nie. nie ma po co nazywać się kimś, kim się nie jest. ludzi to drażni. to trochę jak kochanka męża, która nazywa siebie jego "duchową żoną", "drugą połówką tej samej duszy", itp. bzdurki. :-)

Krokodyl - 2011-03-10, 13:59

Eee, lubię oftopować, ale tylko wtedy, jak rozumiem o czym mówimy :mryellow:
Może ja niedołężna umysłowo dziś jestem.

Rozumiem potrzebę nazywania rzeczy po imieniu. Nawet w tym celu mam zamiar napisać w innym wątku, tylko jeszcze go nie przegryzłam do końca ;-)

Reagowałam na to:
Lily napisał/a:
Hmm, nie wiem, czemu uważasz nas za jakąś odrębną "rasę"

Więc zaczęłam się tłumaczyć, że nie odrębną rasę, ale społeczność a to nie jest przecież czymś złym...
Może zamiast tłumaczyć te niuanse powinnam była zapytać Lily, co ja takiego napisałam w tamtym poście, że to wyglądało, że uważam was za inną rasę? :)

Edit:
Przeczytałam trzy razy to, co napisałam ja i Ty. Czy chodziło Ci o to, że się przyznałam, że do niedawna miałam stereotyp dotyczący weg(etari)an?

Ja nie wiem, naprawdę nie pamiętam skąd mi się taki stereotyp wziął. Myślałam w taki sposób przez kilka lat, ale ja wtedy nie czytałam żadnych wegańskich for, ani żadnych innych o odżywianiu się.

Myślę, że sporo osób "wszystkożernych" (nie byłam wyjątkiem) postrzega weg(etari)an przez pryzmat jakiegoś stereotypu. Dotychczas spotkałam się z kilkoma stereotypami. Np. że weg* je ryby. Albo że je tylko trawę i karmę dla ptaków. Albo, że weg(etari)anie dobrze gotują i są bardzo obeznani w dziedzinie dobrego odżywiania się.

Edit2:
I to właśnie chciałam powiedzieć, że wydaje mi się, że Wy [społeczność weg(etari)ańska] też macie tendencję do podlegania pewnym stereotypom względem "wszystkożerców". :)

Lily - 2011-03-10, 14:32

Krokodyl napisał/a:
Czy to nie jest dzielenie na My i Wy?
A czemu by nie? Jeżeli kot jest kotem, a pies jest psem, to czemu kota nazywać "małym tygrysem", a psa "mini wilkiem"?

Zresztą zupełnie nie o to mi chodziło - raczej o to, że i wśród wegetarian jest wielu naprawdę różnych ludzi, np. są tacy, którzy nie zjedzą czegoś, co nie jest eko, albo tacy, którzy nie jedzą cukru, soi, białej maki, albo wszystkie warzywa muszą mieć gotowane na parze, albo na śniadanie jedzą wyłącznie kasze, albo jak ja - wyłącznie kanapki.

A wyraźne określenie, że ktoś jest wegetarianinem albo weganinem jest bardzo istotne w przypadku np. jedzenia poza domem - żeby nie dostać w ramach posiłku wegetariańskiego rybki albo pierogów z mięsem. Ja nie jestem akurat z frakcji, która twierdzi, że etykietki są zbędne ;)

Peace ;)

Krokodyl - 2011-03-10, 14:51

Lily napisał/a:
Zresztą zupełnie nie o to mi chodziło - raczej o to, że i wśród wegetarian jest wielu naprawdę różnych ludzi, np. są tacy, którzy nie zjedzą czegoś, co nie jest eko, albo tacy, którzy nie jedzą cukru, soi, białej maki, albo wszystkie warzywa muszą mieć gotowane na parze, albo na śniadanie jedzą wyłącznie kasze, albo jak ja - wyłącznie kanapki.

A czy ja napisałam coś innego?
Krokodyl napisał/a:
Jeśli zaś o wege kuchnię chodzi, sama do niedawno miałam w głowie stereotyp, że wegetarianie super dobrze się odżywiają i gotują super kolorowe i smaczne posiłki.
Im więcej czytam, tym więcej widzę, że to często jest prawdą, ale niezawsze. Zdarzają się tacy, co nie potrafią się odżywiać wystarczająco i są na granicy wychudzenia. Są też tacy, co na śniadanie zjedzą bułkę z serem, na obiad smażone warzywne kotlety z ziemniakami a na kolację znowu kanapkę, albo pizza, itp.


Czyli wg mnie obie piszemy, że wegetarianie są różni. I ja wtedy nie zrozumiałam kompletnie do czego się przyczepiłaś.

Ja tylko chciałam napisać, że "wszystkożercy" też są różni. I niektórzy gotują smaczne i kolorowe dania.

polena - 2011-03-10, 19:53

Generalnie chciałam tylko napisać, że wszystkożercy NIE są monolitem tak samo jak wegetarianie bo nawet na tym forum widac jak różnicie się w podejściu do żywienia. Jedyne co mnie raziło to kilka postów, które pokazują kogoś kto już je mięso jako jedzeniowego ignoranta.
Lily - 2011-03-10, 19:56

Krokodyl napisał/a:
I ja wtedy nie zrozumiałam kompletnie do czego się przyczepiłaś.
Wybacz, nie potrafię się komunikować (choć to żadne usprawiedliwienie).
Zresztą ten temat ma tak wiele aspektów, że można by dyskutować tygodniami.
polena napisał/a:
Jedyne co mnie raziło to kilka postów, które pokazują kogoś kto już je mięso jako jedzeniowego ignoranta.

Może chodzi raczej o specyficzny typ wszystkożercy - chipsowo-hamburgerowo-białobułkowy.

Capricorn - 2011-03-10, 20:13

lilias napisał/a:
nie ma po co nazywać się kimś, kim się nie jest. ludzi to drażni. to trochę jak kochanka męża, która nazywa siebie jego "duchową żoną", "drugą połówką tej samej duszy", itp. bzdurki. :-)


no kocham Cię :) :) :)

ps. mojej przyjaciółki były mąż zaangażował się w "mistyczny związek dusz" ;-)

lilias - 2011-03-11, 08:45

Capri, ja Ciebie też, niezmiennie :mryellow:

Lily napisał/a:
...
polena napisał/a:
Jedyne co mnie raziło to kilka postów, które pokazują kogoś kto już je mięso jako jedzeniowego ignoranta.

Może chodzi raczej o specyficzny typ wszystkożercy - chipsowo-hamburgerowo-białobułkowy.


o to, to, to.

bronka - 2011-03-11, 10:45

polena napisał/a:
co mnie raziło to kilka postów

kilka postów Cie raziło, a na tym forum jest postów tysiące

polena - 2011-03-11, 15:21

Że tak spytam: "no i?" Właśnie dlatego, że kilka na tysiące postów mnie razi, lubię to forum:)
bronka - 2011-03-11, 15:24

polena napisał/a:
Właśnie dlatego, że kilka na tysiące postów mnie razi, lubię to forum:)

cieszem siem :-D

W moim domu rodzinnym było mięso, ale były też strączki, warzywa, suróweczki, kolorowe obiadki, owocki, deserki i wszytko było piękne...

koko - 2011-03-12, 14:53

Jenny napisał/a:
My trzymamy ziarna w słojach za witrynkami z przeźroczystego szkła.
Zboczenie słoikowe znam. Zawsze zatrzymuję się przy słoikach.

Jenny ja też mam ogromną ilość słoiczków z przyprawami, mają swoją osobną szafkę.
Wystawiłam trzy słoiczki do zdjęcia, też w tym temacie jestem zboczuchem i chciałam się tym z tobą podzielić :-P

pomarańczka - 2011-03-12, 22:33

Krokodyl napisał/a:
wegetarianie są różni

to dobrze ;-)

Ptaszka - 2011-08-18, 14:03

zou....nie tylko zgadzam się w 100 % , ale siedzę też z silnym ślinotokiem

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group