wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ciąża i poród - Tatuś przy porodzie

Capricorn - 2007-08-25, 23:17
Temat postu: Tatuś przy porodzie
Dla mnie to naturalna kolej rzeczy - skoro tak się zdarzyło, ze był przy poczęciu, to dlaczego nie miałby być przy porodzie? Ale czytam sobie tutaj dzisiaj, że nie dla wszystkich to takie oczywiste. Ciekawa jestem argumentów, jakich używają panowie, aby nie brać udziału w narodzinach swoich dzieci.
Lily - 2007-08-25, 23:24

Osobiście nie mam takich doświadczeń, ale ponoć panowie nabywają seksualnego obrzydzenia do swoich żon, jeśli zobaczą, jak z ich krocza wychodzi zakrwawiony noworodek.
A część zwyczajnie boi się patrzeć na krew, na cierpienie.
A tak na marginesie to mam koleżankę, byłą położną, która z sentymentem wspomina reakcje tatusiów, to, jak są szczęśliwi i wzruszeni, jak często płaczą, mimo że normalnie to się im nie zdarza itp.

taniulka - 2007-08-25, 23:56

Lily napisał/a:
ponoć panowie nabywają seksualnego obrzydzenia do swoich żon


Osobiście też nie spotkałam. Przecież facet nie ogląda krocza kobiety tylko stoi przy jej głowie. Leżałam z kobieta której maż wymiękł i wyszedł podczas porodu, nie mógł patrzeć jak jego żona cierpi.
A jak chodzi o Sebę to był naprawdę super :)

Lily - 2007-08-26, 00:00

hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=15128&w=30025907&v=2&s=0
na temat...

- 2007-08-26, 08:05

jak dla mnie to trzeba szanować uczucia mężczyzny i tyle.Mój mąż akurat od początku chciał być przy porodzie i cały czas dzielnie towarzyszył :)
gosiabebe - 2007-08-26, 08:18

Tomek nie był przy porodzie,własciwie nie wiem do dziś dlaczego bo na moje pytanie odpowiadał pokrętnie coś w stylu "bo nie" ,ale ,że zazwyczaj wychodze z założenia ,że łaski nie potrzebuje to zakonczyłam temat i więcej nie pytałam.Poród miałam bardzo ciężki ,a popłakałam się tylko raz- kiedy zobaczyłam inne rodzące na korytarzu z kroplówkami i swoimi troskliwymi mężczyznami przy boku.
- 2007-08-26, 08:28

gosiabebe, być może sam sobie nie radził z tym, ze nie miał siły być tam z Tobą. To widać dla Niego był trudny temat i nie wiedział jak się zachować. Przecież to delikatna sprawa a facet nie zawsze potrafi się przyznać do słabości
Ania D. - 2007-08-26, 10:25

Ze mną był Alo i było to dla mnie wspaniałe. Od początku mówił, że chce być ze mną, a mi bardzo zależalo na jego obecności - gdyby był niezdecydowany, to bym go bardzo o to prosiła. Chciałam, by od razu mógł zobaczyć swoje dziecko i nie chciałam być sama w takich trudnych chwilach, gdy nie bedę w stanie o nic poprosić czy się bronić przed czymś. Jego obecność była dla mnie wspaniała, pomógł mi bardzo. Mówił, że podczas porodu nie widzi się tej krwi, ale jest to wspaniałe przeżycie, gdy widać pojawiącą się główkę. Dla mnie moment, gdy rodzi się dziecko jest niesamowity i cudownie jest, gdy oboje rodzice mogą przy tym być.
tomek - 2007-08-26, 10:33

Capricorn napisał/a:
Ciekawa jestem argumentów, jakich używają panowie, aby nie brać udziału w narodzinach swoich dzieci.

Może boją się, że zemdleją w trakcie i będzie to dla nich kompromitujące.

taniulka - 2007-08-26, 10:36

Cytat:
Tomek nie był przy porodzie


Przykro mi rozumiem, że musiało być Ci ciężko :(

gosiabebe - 2007-08-26, 10:41

, ja romumiem ,że mógł nie czuc się na siłach tylko za dobrze go znam.Domyslam się ,że po prostu było mu tak wygodniej.On jest osobą która bardzo nie lubi gdy coś trwa za długo lub gdy nie wie kiedy sie coś skonczy,a do tego opowieści typu "z ciemnej krypty" jego "życzliwych" kolegow wyrobiły mu zdanie na ten temat. Szkoda ,że tak wyszło choc ma to też drugą stronę- ja poczułam się silniejsza i wiem ,ze zawsze dam sobie radę sama bez niczyjej pomocy.
Lily - 2007-08-26, 10:44

gosiabebe napisał/a:
ja poczułam się silniejsza i wiem ,ze zawsze dam sobie radę sama bez niczyjej pomocy.

Ciężko jest być taką Zosią-samosią, z jednej strony dobrze, a z drugiej to smutne...

gosiabebe - 2007-08-26, 10:51

Lily napisał/a:
Ciężko jest być taką Zosią-samosią, z jednej strony dobrze, a z drugiej to smutne...


Jestem przyzwyczajona ;-) od dziecka raczej nie miałam wsparcia rodziców i z wszystkim musiałam sobie radzic sama ,a do tego wpajano mi ,że "to moje życie więc rób z nim co chcesz"

Lily - 2007-08-26, 10:52

W pewnym sensie wiem, jak to jest, choć jestem niesamodzielna to nigdy nie szukam pomocy, zawsze sobie sama próbuję radzić, choć kiepsko...
agaw-d - 2007-08-26, 11:35

Mój M był przy porodzie i od początku tego chciał. Dla mnie to było bardzo ważne i dla niego chyba też! Ja nie jestem silną osobą, poza tym mam złe wcześniejsze doświadczenia z podobnych sytuacji i sama to bym na pewno nie poszła rodzić.
Wydaje mi się, że to zależy od faceta i są tacy którzy nie chcą, tacy co stoją przy głowie i tacy co muszą widzieć jak ich dziecko przychodzi na świat i wkładają głowę między nogi kobiety ;-) (jak M ;-) )
Teraz mojego M siostra jest w ciąży i jej mąż nie chce być przy porodzie, Ona go namawia ale chyba On się nie da namówić, więc co ma zrobić przecież nie obrazi się na niego bo to i tak nic nie zmieni. Pozostaje tylko rodzić z kimś innym.

gosiabebe - 2007-08-26, 11:40

agaw-d napisał/a:
Pozostaje tylko rodzić z kimś innym.


w szpitalu w którym rodziłam mogł być tylko ojciec,nie mozna było wziąc kolezanki,babci czy cioci :-?

kasienka - 2007-08-26, 11:42

U nas można osobę towarzyszącą...

Moe tak poprosić czyjegoś męża, ciekawe jak własny by zareagował wtedy ;)

gosiabebe - 2007-08-26, 11:43

kasienka napisał/a:
Moe tak poprosić czyjegoś męża, ciekawe jak własny by zareagował wtedy


czemu na to wczesniej nie wpadłam :lol: :lol:

Asłan - 2007-08-26, 11:51

My z Kasią od początku nie braliśmy pod uwagę (i nie bierzemy oczywiście teraz) innej opcji jak wspólny poród.Dla mnie na pewno pomocna była szkoła rodzenia prowadzona przez teściową,wogóle polecam wzięcie udziału w SR wszystkim parom,planującym pierwszy wspólny poród.Co do samego porodu,to niezapomniane przeżycie...
Co nie znaczy,że wszyscy moi znajomi przeżywają to wspólnie.Co chwilę słyszę opowieści kolegów: "no,co ty zwariowałeś,ja przy porodzie???".
Może to kwestia relacji w związku?Inna sprawa,że dużo kobiet po prostu nie chce żeby ich facet był wtedy razem z nimi...

agaw-d - 2007-08-26, 12:05

Lily napisał/a:
nabywają seksualnego obrzydzenia do swoich żon, jeśli zobaczą, jak z ich krocza wychodzi zakrwawiony noworodek.

Mój M twierdzi, że w takich chwilach nie patrzy się na kobietę zastanawiając się czy wygląda ładnie, estetycznie itp.
gosiabebe napisał/a:
w szpitalu w którym rodziłam mogł być tylko ojciec,nie mozna było wziąc kolezanki,babci czy cioci :-?

Bezsens! My właśnie namawiamy siostrę M, żeby rodziła z kimś innym bo nie chce sama, M powiedział, że może z nią iść, ale nie ustosunkowała się do tego, zobaczymy.
Asłan napisał/a:
Co chwilę słyszę opowieści kolegów: "no,co ty zwariowałeś,ja przy porodzie???".

Mój M też mi mówił, że niektórzy koledzy jego tak reagowali i że pierwsze pytanie to czy byłeś przy porodzie i jak było, ciekawscy ;-)

Lily - 2007-08-26, 12:06

agaw-d napisał/a:
Mój M twierdzi, że w takich chwilach nie patrzy się na kobietę zastanawiając się czy wygląda ładnie, estetycznie itp.

Ale ponoć seksuolodzy znają przypadki,kiedy facet przeżył traumę i koniec seksu w tym związku. To dobrze, że masz rozsądnego męża.

agaw-d - 2007-08-26, 12:13

Lily napisał/a:

Ale ponoć seksuolodzy znają przypadki,kiedy facet przeżył traumę i koniec seksu w tym związku.

Pewnie są różni faceci i jak nie chce to chyba nie można namawiać bo to może nie wyjść na dobre, choć znam przypadek, że facet był namawiany w końcu się zgodził i był pomocny a później chodził dumny, że był przy porodzie :-) To wszystko sprawa indywidualna, chyba ;-)

pao - 2007-08-26, 12:39

bartek pierwszy poród niemal zawetował. na pytanie czy chce być przy porodzie rzucił mi takie spojrzenie, że coś strasznego. ja tam szanuję zdanie innych więc machnęłam ręką i rzuciłam to samo pytanie mamie :) rzecz jasna mama była szczęśliwa.

gdy teraz pytać bartka dlaczego tak wtedy zareagował, to mówi ze nie wie. rzecz w tym, ze wie. on właściwie całą ciąże negował. dla niego dziecko nie istniało póki go nie zobaczył. ciąże przechodziłam sama, bez jego obecności, poród podobnie. nawet po porodzie chwile trwało nim się pojawił w szpitalu. bał się jak cholera, tylko duma nie pozwalała mu sie przyznać. wtedy nie był dojrzały do roli ojca. zmieniło sie to gdy zobaczył te mała czarną czuprynkę :)

bartek, mimo kiepskiego początku okazał sie świetnym tatą. dojrzewał stopniowo ale skutecznie. jednak został w nim żal, że te pierwszą ciążę zaniedbał. bardzo pragnął drugiej, by móc się "zrehabilitować" za poprzednie błędy.

teraz, zupełnie inaczej do tego podszedł. dla niego było oczywiste że będzie przy porodzie, choć tym razem ja miałam drobne zastrzeżenia. co prawda nie tyle do samego porodu, co do bartkowych zapędów pouczania wszystkich i wszystkiego. na szczęście odpowiednio wcześniej powiedziałam mu o tym i opanował te szczurze zapędy ;) co prawda im bliżej było porodu, tym bardziej się stresował, a jak już siedzieliśmy w domu odliczając skurcze to solidnie zbladł.

w szpitalu jednak był dzielny i doskonale dał sobie radę. mimo, ze oboje byliśmy niewyspani i obolali. i przekonana jestem, że to był wyjątkowy dla niego dzień, mimo niemałego wyczerpania fizycznego ;)

kamma - 2007-08-26, 12:43

Rzeczywiście, psychologii znane są przypadki traumy opisane przez Lily. Ja znam jeszcze inny przypadek: Pewien facet bardzo chciał być przy porodzie swego dzecka. No i był... Dosłownie wszędzie! Pouczał położną, kontrolował przebieg porodu, ale w chwili, gdy pojawiła się główka dziecka, facet wymiękł, stracił przytomność, upadając uderzył głową w jakąś szafkę, dostał drgawek i wylądował na intensywnej terapii. Autentyk!

Tak sobie myślę, że nie każdy mężczyzna ma w sobie dość siły, żeby przeżyć asystowanie przy porodzie. Niektórzy boją się bólu, krwi i to ich może dyskwalifikować. Niektórzy, niestety, nie są zbyt blisko ze swoimi żonami. Ale są i tacy, którzy uczestniczą i stają na wysokości (trudnego, jak by nie patrzeć) zadania. Dlatego też jestem zdania, że nie należy zmuszać mężczyzny do udziału w porodzie. Jeśli jest dość dojrzały, sam podejmie odpowiednią decyzję.

Ja miałam cesarskie cięcie i bardzo chciałam, żeby M był przy mnie. On też chciał. Ale okazało się, że na cc nie wpuszczają, bo jest traktowane jako operacja, więc nie może być osób postronnych. Chociaż słyszałam, że jest możliwość uczestnictwa ojca w cc, ale podejrzewam, że za to trzeba zapłacić.

Bardzo brakowało mi M podczas zabiegu. Czułam się samotna, zostawiona sama sobie. Nie wiedziałam, co się dzieje, a sama nie byłam w stanie tego sprawdzić (okazało się, że Irma miała bezdech w 3 minucie życia). M byłby bardzo potrtzebny w tamtych chwilach.

orenda - 2007-08-26, 12:45

U nas było tak, że Piotr bał się porodu i na początku nie chciał być z nami. Bał się właśnie tego aspektu seksualnego, ale już pod koniec ciąży jednak doszliśmy do wniosku, że będzie ze mną, choćby dlatego, żeby nam krzywdy w szpitalu nie zrobili i jak zaczęła się akcja porodowa nie było żadnych wątpliwości, że zostaje ze mną do końca. Dla mnie poród to najpiękniejsze wydarzenie w moim życiu i wiem, że dla Piotra też jest bardzo ważne.
pepper - 2007-08-26, 13:28

Chyba panowie nie biorący udziału przy porodzie to z reguły wyjątkowi twardziele albo zwykłe mięczaki.
Lily - 2007-08-26, 13:33

orenda napisał/a:
choćby dlatego, żeby nam krzywdy w szpitalu nie zrobili

no właśnie, ja mam takiego faceta, który raczej by się o to nie umiał zatroszczyć, on się o nic nie upomni, choć na pewno mięczakiem bym go nie nazwała...

kasienka - 2007-08-26, 13:35

Ja nie chciałam, żeby Marcin wędrował w dolne rejony jak już będę rodzić i niby tak się umawialiśmy, choć nie jakoś stanowczo...no i jak położna powiedziała, że widać główkę, to oczywiście tatuś zaraz udał się ową główkę zobaczyć ;) Ale chyba jakaś szczególna trauma nie została, pewnie to zależy od osoby...Ja sama nie chciałabym tego widzieć np., niektóre kobiety chcą zobaczyć w lusterku itp, ja wolę nie widzieć siebie w tym momencie...Ale jeśli dla M. to nie był problem, to ok, choć teraz też racze wolałabym, żeby sie tam nie ładował w czasie ostatnich skurczy...

Dla mnie było baardzo ważne, że był wtedy ze mną, czułam się o wiele pewniej, podawał mi wodę i masował plecy...Wtedy chodzilismy do szkoły rodzenia, więc jakoś czułam, że się choć troche tematem porodu interesuje...Teraz przed długi czas starałam się nie naciskać, ale w końcu przymusiłam do przeczytania trzech rozdziałów książki...Jakiegoś szczególnego zainteresowania nie widzę, ja mam pewnie teraz wygórowane oczekiwania...z tamtego porodu mam dość dobre wspomnienia ale parę rzeczy chciałabym zmienić i może za dużo wymagam...

W każdym razie, nawet gdyby pobyt Marcina na sali porodowej ograniczał się do obecności i trzymania za rękę, to i tak dla mnie jest ogromnie ważne i ciężko mi sobie wyobrazić, by mogło być inaczej.

A gdyby M.nie chciał być przy porodzie, o myślę, że rozmawialibyśmy o tym, jakbym czuła, że to faktycznie dla niego problem to nie naciskałabym. Poprosiłabym pewnie mamę albo przyjaciółkę(choć szczerze mówiąc to jedną, no, max dwie bym widziała ewentualnie na tym stanowisku) albo poszła radzić sobie sama ;) Nie chciałabym zmuszać faceta do tego.

Lily - 2007-08-26, 13:36

kasienka napisał/a:
Ja sama nie chciałabym tego widzieć np., niektóre kobiety chcą zobaczyć w lusterku itp, ja wolę nie widzieć siebie w tym momencie...

Ja kiedyś oglądałam film z porodu, nie jest to miły widok szczerze mówiąc...

kasienka - 2007-08-26, 13:37

Ja też oglądałam filmy, widziałam zdjęcia w książkach. Z resztą Marcin mówił, że gdyby nie to, że widział na filmie kilka porodów i jak to w rzeczywistości wygląda(bo ciężko to sobie wyobrazić tak-o) to mogłoby być kiepsko ;) Ale siebie bym wolała nie widzieć.
Lily - 2007-08-26, 13:39

Ja mam taką niechęć do cielesności w ogóle, a do takich naturalistycznych fragmentów w szczególności, że nie chciałabym na pewno...
kamma - 2007-08-26, 13:41

Myślę, że wspólny poród i przygotowania do niego bardzo zbliżają parę, a to ważne, bo gdy pojawia się maleństwo, mama chcąc nie chcąc jest nim bardziej zaabsorbowana niż partnerem.
Bardzo mi smutno, że byłam sama w czasie cesarki.

Capricorn - 2007-08-26, 15:28

Z tym "obrzydzeniem seksualnym" to dla mnie żaden argument, sorry. Przecież gdyby którakolwiek Pani twierdziłam, że nabrała seksualnego obrzydzenia do Pana, bo podejrzała jak on siusia (czyli ujrzała nieseksualną funkcje organu płciowego), to nikt by tego nie traktował jako uszkodzenie psychiczne.

Pan kocha Panią, Pan chce mieć dziecko z Panią, ale jest zbyt delikatny / ma zbyt wysokie poczucie estetyki, aby jej towarzyszyć w porodzie?

Rozumiem, że może się tak zdarzyć, że Pani sobie nie życzy męża przy porodzie, bo się krępuje. Wtedy Pana na siłę przyciągac nie nalezy. Ale jeśli Pani daje Panu do zrozumienia, że będzie go potrzebowała, to wycofanie się, bo "będzie nieelegancko", "zemdleję" itp, jet po prostu nie na miejscu.

Każda Pani powinna Panu uświadomić, ze zanim zacznie się poród musi ona przejść przez etap rozwierania się szyjki macicy, że ten etap potrafi być długi, średnio przyjemny, a jednocześnie nie wymaga stałej obecności personelu. Pan jest potrzebny po to, żeby potrzymać za rękę, służyć jako wieszak, gdy Pani spaceruje, i ma mocny skurcz, albo do snucia opowieści o ostatnich / następnych wakacjach. No i do informowania personelu, że z Panią dzieje się coś niepokojącego. Ma być wsparciem.

nie znam Panów, którzy podczas parcia ustawiają się obok położnej, bo tam nie są potrzebni. Ale nie uważam, że należy im zabronić "tam" zaglądać - chce, niech patrzy ;-) w końcu to Natura.

Po tym, co piszecie, jeszcze bardziej doceniam fakt, iż mój bardzo niedoskonały mąż towarzyszył mi dwukrotnie od momentu wejścia do szpitala do chwili, gdy powiedziałam "no jedź wreszcie do domu" :D Przecinał pępowinę, szedł z dzieciątkiem na ważenie, mierzenie i badanie, po czym mi je przynosił i zachwycał się, jak taki maluszek łapczywie pije mleczko. A też niby taki twardziel :D

Pewnie to jest tak, że jak jakiś Pan towarzyszy Pani podczas narodzin dziecka, to trudniej jest mu po prostu spić się z kolegami do nieprzytomności "z radości". Bo takie zostanie tatusiem ma chyba nieco inny wymiar, wymusza odpowiedzialność. Co nie oznacza, ze tatusiowie nie odbierający porodów nie są odpowiedzialni. Ale startują z innego poziomu.

Lily - 2007-08-26, 15:30

Capricorn napisał/a:
Z tym "obrzydzeniem seksualnym" to dla mnie żaden argument, sorry. Przecież gdyby którakolwiek Pani twierdziłam, że nabrała seksualnego obrzydzenia do Pana, bo podejrzała jak on siusia (czyli ujrzała nieseksualną funkcje organu płciowego), to nikt by tego nie traktował jako uszkodzenie psychiczne.

Ale to są fakty, niektórzy faceci uważają kobiety za istoty, które mają wyłącznie ładnie wyglądać, być stale podniecające i kuszące, a nie mogą one być po prostu ludźmi...
Podejrzewam, że to ci sami, którzy nie mogą kobiety zobaczyć w maseczce, bo już nie będą jej chcieli...

kasienka - 2007-08-26, 15:54

Plusem tego, że facet jest przy porodzie jest też fakt, że niektórym się wydaje, że kobieta idzie do szpitala z brzuchem a wychodzi z dzieckiem. A reszta jak na filmie, trochę postęka i już...Dobrze, jak zobaczą jaki to wysiłek i ból...Potem myślę, że łatwiej im wyręczać nas w niektórych obowiązkach domowych i rozumieją dlaczego ona nie powinna może kucać żeby wyjąć jego gacie z pralki tydzień po porodzie ;)

Ale jestem za opcją, że nie można zmuszać...Ani mężczyzny do uczestnictwa w porodzie, ani kobiety do przyjęcia tej asysty, gdyby wyraźnie sobie tego nie życzyła...

Przedwczoraj gadałam z kumpelą, która pół roku rodziła drugi raz. Przy pierwszym porodzie był mąż. Przy drugim nie-w szpitalu była jakaś bakteria, wpuszczali tylko rodzące...Ale ona się z tego cieszyła. Bo stwierdziła, że za pierwszym razem to on siedział i nóżka mu chodziła, bo długo to trwało(4,5 h od początku ;) laska szybko rodzi...) A ją to wkurzało, bo oczekiwała, że jakoś się nią zajmie, poda wody, obetrze twarz itp...Za drugim razem już nie miała ochoty na jego obecność. Mówiła, że skupiła się na sobie i tym co się dzieje, nikt jej nie rozpraszał, nie nawiedzały ją myśli w stylu"teraz mógłby mi podać wodę, a teraz coś tam". Jak będzie jeszcze rodzić to raczej tez bez męża. Poza tym, niektórzy twierdzą, że kobiety zawsze rodziły z kobietami, że facet na sali porodowej to obcy element, że to nie jest miejsce dla niego ;) Ja tak nie myślę, bo czasy się zmieniły i relacje społeczno związkowe też...Ale nie wszyscy muszą...

pao - 2007-08-26, 16:51

Cytat:
wyjątkowi twardziele albo zwykłe mięczaki.


jak dla mnie to to samo ;)

a co do naturalności:
jak poznałam bartka to byliśmy kompletnie odmienni. dla mnie to co naturalne po prostu istnieje i tyle, dla niego wiele naturalnych rzeczy było obrzydliwych. czasem jak mu coś proponowałam to był oburzony... właściwie w prawie każdej sytuacji wychodziły takie różnice.

jednak przez te lata bartek się zmienił, przyjął inne spojrzenie i tez stara się iść w zgodzie z naturą. teraz myślimy podobnie, zatem tym razem do porodu podszedł w inny sposób. nie było to już obrzydliwe, niestosowne czy jakiekolwiek, ale po prostu naturalne :)

to jak patrzymy na naturalność, cielesność i tego typu aspekty bardzo wpływa na nasze podejście do porodu chociażby. zresztą jest to bardzo mocno widoczne

Asłan - 2007-08-26, 18:05

Nie znam statystyk,ale myślę,że i tak mniejszość par rodzi wspólnie.Szpitale nie zachęcają do tego,wprowadzając idiotyczne opłaty za "porody rodzinne" (nieraz kilkaset złotych).Do tego dochodzi brak edukacji (jestem ciekawy czy w kościołach na naukach przedmałżeńskich księża o tym nauczają... :mryellow: )
Ogólnie też nie jestem zwolennikiem przymusu w tym przypadku,choć pewnie paru kozakom taka lekcja pokory wobec kobiety i życia by się przydała.

DagaM - 2007-08-26, 19:49

kasienka napisał/a:
Plusem tego, że facet jest przy porodzie jest też fakt, że niektórym się wydaje, że kobieta idzie do szpitala z brzuchem a wychodzi z dzieckiem. A reszta jak na filmie, trochę postęka i już...Dobrze, jak zobaczą jaki to wysiłek i ból...Potem myślę, że łatwiej im wyręczać nas w niektórych obowiązkach domowych i rozumieją dlaczego ona nie powinna może kucać żeby wyjąć jego gacie z pralki tydzień po porodzie ;)

U nas tak było. Piotrek, gdy zobaczył jak bardzo bolało mnie (choć nie skarżyłam się, ani nie krzyczałam przy skurczach), pomyślał, że już nigdy nie zdecyduje się na drugie dziecko, bo nie chce abym znowu tak cierpiała. Ciekawa sprawa, że ja tez tak pomyślałam w czasie porodu, że już nigdy więcej :lol: ( w ogóle często mamy te same myśli, aż zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma między nami telepatii).
I właśnie po powrocie do domu, Piotrek robił dosłownie wszystko co chciałam, gotował, sprzątał, wyprowadzał psa na tyle minut ile poprosiłam itd.

W czasie porodu był bardzo dzielny; czytał mi książkę, szukał metod na uśmierzenie bólu, mierzył mi czas do końca każdego skurczu. Przy skurczach partych trzymał mnie za rękę (mówi, że co mało nie zmażdzyłam mu dłoni :mryellow: ), a na koniec przeciął pępowinę, przygotowal ubranka do ubrania Ninki, zrobił kilka poruszonych :-> fotek. A gdy przyniósł mi na ręce Ninę, a cała drużyna medyczna wyszła, Piotrek zasnął na podłodze. Był bardziej wyczerpany niż ja :-P

A co do osoby towarzyszącej, na początku Piotr nie chciał być przy porodzie. Powiedział wprost, że to nie jest na jego nerwy i tu przyszła mi z pomoca koleżanka z mężem, którzy zaproponowali mi, że jej mąż będzie mi towarzyszył. Nie powiem, przystojny z niego gość, ale jako towarzysz do porodu...poczułam się z lekka zażenowana i tu wszedł do akcji mój mąż, który podjął męską decyzję, żeby jednak ze mną być :mrgreen:
Bardzo się cieszy, że był przy porodzie.

gosiabebe, dzielna z Ciebie dziewczyna :!:

Capricorn - 2007-08-26, 21:32

Lily napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Z tym "obrzydzeniem seksualnym" to dla mnie żaden argument, sorry. Przecież gdyby którakolwiek Pani twierdziłam, że nabrała seksualnego obrzydzenia do Pana, bo podejrzała jak on siusia (czyli ujrzała nieseksualną funkcje organu płciowego), to nikt by tego nie traktował jako uszkodzenie psychiczne.

Ale to są fakty, niektórzy faceci uważają kobiety za istoty, które mają wyłącznie ładnie wyglądać, być stale podniecające i kuszące, a nie mogą one być po prostu ludźmi...
Podejrzewam, że to ci sami, którzy nie mogą kobiety zobaczyć w maseczce, bo już nie będą jej chcieli...


Chcąc być z takim facetem nie należy absolutnie podejmować decyzji o ciąży. Fryzjer, kosmetyczka, siłownia, solarium, wybielanie zębów, odsysanie tłuszczu, makijaż permanentny - takie myśli powinny skupiać uwagę kobie, które trwają przy takich partnerów. Ciąża? - a fe, brzuch po ciąży jest ohydnie nieapetyczny.

marcyha - 2007-08-26, 21:32

Mój mąż z początku nie chciał, mówił, że od wieków kobiety rodziły same itp. Teściowa utwierdzała go w przekonaniu, że nie powinien rodzić ze mną (biedny synek, do czego ja go chcę zmusić, ojejej!) Zaciągnęłam go na szkołę rodzenia siłą. Od razu "wciągnął się" i był bardzo aktywnym słuchaczem. A jego pytania najczęściej dotyczyły zgonów przy porodzie i takich tam :shock: Wyjaśniłam mu, że chcę by był przy mnie i pomagał mi. W momencie parcia może sobie wyjść. I tak się umówiliśmy. Podczas porodu Maciek jednak tak się zaangażował, że został do końca, zrobił mi sporo dość kontrowersyjnych fotek :mrgreen: , podawał wodę w przerwach między skurczami partymi, przecinał pępowinę, obfotografował Misiaczkę podczas badania, ważenia (mówił, że chce mieć dowód, gdyby coś źle zrobili i uszkodzili dziecko :shock: :-> ). Maciek jest zadowolony z tego, że był ze mną, chociaż, jak mówi, patrzenie na moje cierpienie było dla niego przeżyciem dramatycznym. Uważa, że tatusiowie, którzy zamiast być z żoną, siedzą z kumplami i "opijają" potomka - są żałośni i nie zdają sobie sprawy z wagi zdarzenia, jakim jest poród, przyjście na świat nowego człowieka.
A jeśli chodzi o "te widoki" - rodziłam w wodzie - niewiele widać :mryellow:

pao - 2007-08-26, 22:17

ja o "widokach" nawet nie myślałam. ot normalna sprawa i tyle...

a ze bartek ratownik i niejedno widział to tym bardziej przez myśl mi nie przeszło.

raczej obawiałam się, że zacznie mnie pouczać co mam robić, lub będzie opieprzał lekarzy że mnie boli. na szczęście obie wersje nie zaistniały bo bym go osobiście wywaliła :D

Capricorn - 2007-08-26, 22:25

marcyha napisał/a:
Mój mąż z początku nie chciał, mówił, że od wieków kobiety rodziły same itp. Teściowa utwierdzała go w przekonaniu, że nie powinien rodzić ze mną (biedny synek, do czego ja go chcę zmusić, ojejej!)


no, moja teściowa, gdy dowiedziała się, ze jej pierworodny był przy narodzinach (ba, nawet przeciął pępowinę! ;-) ) mało trupem nie padła. Gdy juz doszła do słowa, jedyne pytania jakie potrafiła zadać to: "nie denerwowałeś się? nie było ci słabo? nie brzydziłeś się?" Pewnie, po co pytać o kondycję maluszka, o jego matce nie wspominając.

Też mam niezłą kolekcję hardcorowych zdjęć z porodu :D Do ostatniego mieliśmy dwa aparaty :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

hans - 2007-08-26, 22:35

Ja oczywiście witałem naszą córcię osobiście i nie wyobrażam sobie inaczej :mrgreen:
Azja dostała całe wsparcie jakie byłem w stanie jej dać, przez kilka dni potem to czułem :lol:

pao - 2007-08-26, 22:39

Cytat:
przez kilka dni potem to czułem


bartek nadal chodzi do tyłu :D a jutro do pracy zatem tez nie odpocznie biedaczek...

niemniej bardziej sie martwi czy ja sobie poradzę. no ale to przemilczałam, w końcu chciał być miły ;)

Malinetshka - 2007-08-27, 16:12

Capricorn napisał/a:
Z tym "obrzydzeniem seksualnym" to dla mnie żaden argument, sorry.

Dla mnie też... to wyjątkowo smutne :-(
Inne 'powody' jestem w stanie zrozumieć.. Jakiś chorobliwy lęk przed krwią czy inne takie.. ale tego nie :-| To jak to jest.. Poczęcie w porządku, a poród już nie, bo jest "fuj"? ech... wiecie, strasznie mi smutno gdy myślę, że niektórzy tak mają..
Tacy panowie chyba nie chcą pamiętać, że oni też wychodzili na ten świat z krocza swoich matek... (no taaaaak, ale własna matka to nie własna żona, matka nie musi być seksi.. :-/ )

W ogóle uważam, że oddzielanie sfery seksualnej od naturalności (która bywa nieestetyczna) jest ogromnie przykre..
Capricorn napisał/a:
Chcąc być z takim facetem nie należy absolutnie podejmować decyzji o ciąży. Fryzjer, kosmetyczka, siłownia, solarium, wybielanie zębów, odsysanie tłuszczu, makijaż permanentny - takie myśli powinny skupiać uwagę kobie, które trwają przy takich partnerów. Ciąża? - a fe, brzuch po ciąży jest ohydnie nieapetyczny.

Tia. :-?

Lily - 2007-08-27, 16:17

Tylko że czasem ten brzuch pojawia się "przypadkiem", albo dlatego, że to kobieta chce mieć dziecko, a dla faceta to zbędny, nie dający spać balast...
Ale też myślę, że jak się chce z kimś być na serio to trzeba brać pod uwagę wszelkie aspekty, w tym rzyganie, biegunki i porody... takie życie.

Malinetshka - 2007-08-27, 16:37

Lily napisał/a:
Tylko że czasem ten brzuch pojawia się "przypadkiem", albo dlatego, że to kobieta chce mieć dziecko, a dla faceta to zbędny, nie dający spać balast...

No tak.. Czyli ewidentne oddzielenie sfery seksu od tego do czego on służy ;-) Jestem również za tym, aby seks był dopełnieniem związku, a nie tylko drogą do poszerzania rodziny, ale takie totalne oddzielenie tych dwóch spraw jest dla mnie smutne... Tak jakby ludzie zapominali, że zawsze istnieje możliwość zrobienia dzidziusia (mimo wielu zabezpieczeń) i łudzili się, że może jednak do tego nie dojdzie.. a jak dojdzie to uciekać(!) bo to "fuj"...

rosa - 2007-08-27, 20:02

czasem bywa na odwrót, mój kolega bardzo chciał być przy narodzinach swojego synka, ale jego małżonka była kategorycznie na nie, i nie dała się przekonać. chciała być sama

my rodziliśmy razem

gosiabebe naprawdę jesteś bardzo dzielna, może przy następnym Twój facet się przełamie ;-)

malina - 2007-08-27, 21:45

xyz
Cytrynka - 2007-08-29, 18:50

My za każdym razem "rodziliśmy razem". Kiedy rodziłam Julcię byłam wystraszona (obcy kraj, nieznajomość języka) i obecność P. bardzo mi się przydała. Dwa kolejne porody nie były dla mojego męża tak atrakcyjne jak pierwszy, ale był przy mnie jak go potrzebowałam (jak nie potrzebowałam czytał książkę). Za drugim i trzecim razem przeciął pępowinę, za pierwszym razem kręcił film.
Z tego co wiem nadal jestem dla niego atrakcyjna, chyba, że włożę spodnie moro, które uwielbiam a on nie cierpi ;-)

Momo - 2007-08-31, 11:55

Marcyha, fajnego masz męża :-)
Ja się zastanawiam wlaśnie jak jak wpłynąć na B żeby był w tym momencie przy mnie, bo narazie się wzbrania. Szkoła rodzenia odpada bo najbliższa 30 km od domu i nie ma czasu na dojazdy. Ale znając nasze życie i tak wszystko "wyjdzie w praniu". Nawet jeszcze nie wiem gdzie urodzę, opcji jest trochę, noi i muszą przestać strajkować :) )

Capricorn - 2007-08-31, 12:09

Momo, mój dał radę bez szkoły rodzenia. Grunt to nastawienie ;-)
pao - 2007-08-31, 15:25

Momo, mój Bartek tez bez szkoły rodzenia poszedł. ważne jednak w kilku kwestiach chłopa uprzedzić by nie spanikował w trakcie (o ile ma takie tendencje ;) )
martka - 2007-08-31, 19:39

nawet nie pomyslalam, ze ktos moglby nie chciec byc przy porodzie... :roll:
dla Piotrka to oczywiste, ze bedziemy rodzic razem. na wszelkie badania chodzi ze mna i nie wyobraza sobie inaczej. ja tez

rebTewje - 2007-08-31, 20:08

Capricorn napisał/a:
Ciekawa jestem argumentów, jakich używają panowie, aby nie brać udziału w narodzinach swoich dzieci.

np: o kurcze! musze leciec! zostawilem kartofle na gazie!

Malinetshka - 2007-08-31, 20:14

rebTewje napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Ciekawa jestem argumentów, jakich używają panowie, aby nie brać udziału w narodzinach swoich dzieci.

np: o kurcze! musze leciec! zostawilem kartofle na gazie!

ehe ;-)
Tylko ciekawe dla kogo te kartofle skoro żona w szpitalu... :roll:

Capricorn - 2007-08-31, 20:21

Malinetshka napisał/a:
rebTewje napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Ciekawa jestem argumentów, jakich używają panowie, aby nie brać udziału w narodzinach swoich dzieci.

np: o kurcze! musze leciec! zostawilem kartofle na gazie!

ehe ;-)
Tylko ciekawe dla kogo te kartofle skoro żona w szpitalu... :roll:


bratowa mojego męża miała cięzki poród. Położna wyprosiła tatusia z sali porodowej - to on wsiadł w samochód, i pojechał do domu. czekał, aż żona zadzwoni, i powie, ze już po wszystkim. Ani nie nalegał na to, ze zostanie z żoną, ani nie poczekał w szpitalu (za drzwiami, gdziekolwiek). pewnie też zapomniał o ziemniakach.

gosiabebe - 2007-08-31, 20:23

Capricorn napisał/a:
Ani nie nalegał na to, ze zostanie z żoną, ani nie poczekał w szpitalu (za drzwiami, gdziekolwiek). pewnie też zapomniał o ziemniakach.


własnie takie podejscie ma Tomek: "po co mam tu siedziec" :roll: "przecierz będę sie nudził" :evil:

Lily - 2007-08-31, 20:30

gosiabebe napisał/a:
"po co mam tu siedziec" :roll: "przecierz będę sie nudził" :evil:

to się nazywa empatia... :(

zina - 2007-08-31, 20:32

Moj niemaz z kolei we wszystko sie tak szalenie angazuje ze mielismy juz pierwsza "potyczke" na temat nadopiekunczosci i troche przystopowal :lol:
Porod oczywiscie we dwoje choc jestem troche przerazona sama sytuacja i boje sie swoich reakcji,hihi (potrafie "dac popalic") ;-)

rebTewje - 2007-08-31, 20:47

Malinetshka napisał/a:
rebTewje napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Ciekawa jestem argumentów, jakich używają panowie, aby nie brać udziału w narodzinach swoich dzieci.

np: o kurcze! musze leciec! zostawilem kartofle na gazie!

ehe ;-)
Tylko ciekawe dla kogo te kartofle skoro żona w szpitalu... :roll:


oho! detektyw sie w Malineczce obudzil! Dla kogo, dla kogo! A nie mozna tak bezinteresownie sobie kartofelkow nagotowac?

Wicia - 2007-08-31, 21:26

kamma napisał/a:
Autentyk!

Wiem, że to śmieszne nie jest ale nie mogę się powstrzymać :mryellow:

U nas na początku nie było mowy o wspólnym porodzie. Usłyszałam : to nie jest impreza dla facetów. Temat uznałam za zamknięty. Było mi trochę przykro ale uszanowałam jego wolę.
Tygonie mijały, brzuch mi rósł.... im był większy tym częściej otrzymywałam oznaki miłości :mryellow: Dosłownie jego uczucia do mnie wzrastały wprost proporcjonalnie do ilości przybieranych centymetrów w pasie :mrgreen: Pewnego dnia usłyszałam "idziemy do szkoły rodzenia!" :shock: Sama nie byłam przekonana, czy to nie wywalone pieniądze ale się zgodziłam. Decyzja ta jak się okazało potem była jednoznaczna z decyzją o wspólnym porodzie. Może kiedyś się odważę to wkleję opis naszego porodu. Po fakcie stwierdziłam, że nie wyobrażam sobie rodzić bez niego. Prędzej wstrzymałabym akcję porodową i wróciła do domu (trafiliśmy na delikatnie pisząc trudną położną). Wspólny poród był wydarzeniem mistycznym i bardzo regenerującym związek. Nie wiedziałam, że w takiej chwili można się zakochać w zakochanym wcześniej mężczyźnie ;-) Bardzo budujące, wzmacniające, wyjątkowe, wzruszające i....... mam ochotę to powtórzyć :mrgreen:

martka - 2007-08-31, 21:59

Wicia napisał/a:
mam ochotę to powtórzyć :mrgreen:

do dzieła ;-) :mrgreen:

Capricorn - 2007-08-31, 22:36

Wicia napisał/a:
[ Wspólny poród był wydarzeniem mistycznym i bardzo regenerującym związek.


U nas było tak samo, zwłaszcza, że gdzieś tam po drodze przytrafiały się nam dość duże kryzysy.

Malinetshka - 2007-08-31, 22:39

rebTewje napisał/a:
bezinteresownie sobie

:mryellow:
ofkorsik, że można, a jakże! :roll:
rebTewje napisał/a:
oho! detektyw sie w Malineczce obudzil!

A bo lubię :mrgreen:

Wicia napisał/a:
Wspólny poród był wydarzeniem mistycznym i bardzo regenerującym związek. Nie wiedziałam, że w takiej chwili można się zakochać w zakochanym wcześniej mężczyźnie ;-) Bardzo budujące, wzmacniające, wyjątkowe, wzruszające i....... mam ochotę to powtórzyć :mrgreen:

Wicia, cudnie czytać takie rzeczy :-)

Jagula - 2007-09-01, 22:25

Moja brzydsza połowa zawsze twierdziła,że nie ma mowy o wspólnym porodzie...przyszło co do czego i stało się - na szczęście inaczej. Bliska osoba, szczególnie ojciec dziecka to ogromne wsparcie dla rodzącej ...i po prostu wygoda ;-)
Mnie niestety po 17 godzinach musieli ciąć ale i tak wiedziałam i widziałam,że stoi pod salą operacyjną...potem pognał na noworodki...to też było wsparcie...
Myślę,że pzreżycie tego razem cementuje związek :mryellow:

siwa - 2007-09-02, 20:37

Mój Robert już się nie może doczekać kiedy pójdziemy na pierwsze zajęcia ze szkoły rodzenia. Jest oczywiste, że będzie rodził razem ze mną innej opcji nie bierzemy pod uwagę. To co mnie dodatkowo cieszy to fakt, że od szpitala a mojego domq dzieli mnie jedna ulica;) 3 min drogi i jestem na porodówce;)
kamma - 2007-09-03, 14:00

Siwcia tak w ogóle to gratulacje ogromne, bo do tej pory nie miałam okazji złożyć :)
Cytrynka - 2007-09-04, 05:34

Ja chodziłam do szkoły rodzenia sama, bo męża zesłano do Nikaragui w tym czasie. Poradził sobie :-)
Dla mnie bardzo ważne jest, by w takich chwilach była ze mną bliska osoba.
Teraz marzy mi się poród w domu, całkowicie naturalny, bez oksytocyny i znieczulenia. Niestety ciąży brak.

siwa - 2007-09-05, 21:18

Oooooooo Kamma jak Cie dawno nie było-grande buzior dla Irmy;) Dzięki wielkie:)
Kitten - 2007-09-13, 23:09

Lily napisał/a:
Osobiście nie mam takich doświadczeń, ale ponoć panowie nabywają seksualnego obrzydzenia do swoich żon, jeśli zobaczą, jak z ich krocza wychodzi zakrwawiony noworodek.
A część zwyczajnie boi się patrzeć na krew, na cierpienie.

Taaa... Faceci bywają dziwni pod tym względem :roll: . Mój zareagował paniką i obrzydzeniem na przypadkowe zetknięcie się z moją krwią miesięczną (była intymna sytuacja, a mnie się zaczęło wcześniej, niż zwykle). I jeszcze nie bardzo rozumiał, dlaczego zrobiło mi się przykro... :-/ . Tak, że na porodówce go sobie nie wyobrażam ;P

Ale nie planujemy dzieciaka dziś, ani nawet pojutrze, więc może jeszcze zdąży dorosnąć ;-) . Póki co, fizyczne aspekty kobiecości, wyraźnie go przerażają ;-)

Lily - 2007-09-13, 23:12

Kitten napisał/a:
Mój zareagował paniką i obrzydzeniem na przypadkowe zetknięcie się z moją krwią miesięczną (była intymna sytuacja, a mnie się zaczęło wcześniej, niż zwykle).
no cóż, zdarza się, powinien być na to przygotowany...
mój okazał obrzydzenie, jak powiedziałam, ze kobietom przy porodzie nacina się krocze i potem jest blizna, choć do brzydzących się byle czym nie należy...

pao - 2007-09-13, 23:45

mój mąż początkowo reagował obrzydzeniem an masę różnych naturalnych rzeczy... doszło do tego, że nim wyartykułowałam to co miałam powiedzieć to sie 5 razy zastanawiałam jak on to odbierze. teraz na szczęście natura mu bliska sie stała i jakoś poród przeżył :)
kasienka - 2007-09-13, 23:48

Lily napisał/a:
kobietom przy porodzie nacina się krocze i potem jest blizna,

tej blizny po pewnym czasie w ogóle nie widać ;) Przynajmniej u mnie, nie jestem w stanie jej zlokalizować nawet z lusterkiem ;)

Lily - 2007-09-13, 23:50

To chyba zależy jak mocno natną, nie?
kasienka - 2007-09-13, 23:51

Ja miałam z 8 szwów :/ sama jestem zdziwiona, że tego nie widać...
Malroy - 2007-09-14, 07:41

kurde, my też rodziliśmy wspólnie, tyle, że... nic nie pamiętam ;)
Capricorn - 2007-09-14, 08:49

Lily napisał/a:
To chyba zależy jak mocno natną, nie?


no i nie wszystkie nacinają...

Lily - 2007-09-14, 11:07

To jeszcze zależy gdzie Capricorn...
hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=548&w=53228006&a=68711804 - naturalny poród bez interwencji - zastanawiam się co oni mają z ta oksytocyną, za duże zapasy?

Capricorn - 2007-09-14, 11:12

już pisałam gdzie - we Wrześni :D
Lily - 2007-09-14, 11:13

nie wszyscy mieszkają w pobliżu Wrześni :)
Capricorn - 2007-09-14, 11:15

ja też nie do końca. :D ale dałam radę.

poznałam tam babkę z gorzowa wlkp, jak nic ponad 200 km jechała :D

Lily - 2007-09-14, 11:18

widocznie miała długi poród :)
pamiętam tak program w tv, gdzie mówiły matki i dzieci, które urodziły się w różnych dziwnych miejscach, bo mama nie zdążyła, i tak np. była dziewczyna, która urodziła się w Grocie Łokietka - byliśmy tam niedawno :)
byli też ludzie, którzy chcieli rodzić w domu pod lasem, ale bali się, że w razie czego nie zdążą do szpitala, bo mają dość daleko - a inna babka na to "wy się martwicie, że nie zdążycie, ja miałam 500 metrów i nie zdążyłam" :)

Capricorn - 2007-09-14, 11:20

Lily napisał/a:
widocznie miała długi poród :)


umiała się zorganizować. I chciała rodzić w dobrym miejscu.

pao - 2007-09-14, 17:29

raczej nacinają standardowo. :) ale faktycznie, u mnie tez prawie niewidoczna :) (ta pierwsza, nowa jeszcze nie daje o sobie zapomnieć ;) )
marysia - 2007-09-17, 09:35

Dlaczego to takie ważne czy blizna jest widoczna czy nie? Kto, na Boga, w łóżku ogląda blizny po nacięciu przy porodzie?! Ja tam w łóżku wolę poczytać... :-P
elenka - 2007-09-17, 09:47

Wiesz marysia ludzie mają różne hobby :mrgreen:
Pliszka - 2007-09-17, 11:24

miałam to szczęście, że mnie nie nacinali. Miałam dokładnie taki poród jaki sobie wymarzyłam- bez nacinania, bez oxytocyny, nawet bez wenflonu w ręce, żeby nikogo kroplówki nie kusiły :lol: za to z mężem i w wodzie. Leonka urodziłam praktycznie bez pomocy położnej, prosto w swoje ręce. Nie zabrano mi go nawet na chwilkę- ważony i mierzony był dopiero kiedy opuszczałam salę porodową, po trzech godzinach tulenia i karmienia maleństwa :mrgreen:
adriane - 2007-09-17, 11:57

Pliszka napisał/a:
Miałam dokładnie taki poród jaki sobie wymarzyłam


Pogratulować :)
A gdzie taki szpital jest, że nawet wenflonu nie zakładają?

Pliszka - 2007-09-17, 12:17

rodziłam w Warszawie w szpitalu św. Zofii. Mieliśmy swoją prywatna położną z którą ustaliliśmy wszystkie szczegóły, da zainteresowanych mogę podać jej namiary :mryellow: porody w wodzie propagowała nawet na zajęciach w swojej szkole rodzenia. Co do wenflonu, to wbrew szpitalnej procedurze obiecała mi, że go sobie darujemy ;-)
pao - 2007-09-17, 12:19

fajnie z taką położną rodzić :) choć ja na szczęście na moje ostatnie towarzyszki porodu narzekać nie mogę ;)
Alispo - 2007-09-17, 12:20

Wlasnie..ile taka prywatna polozna moze miec "wladzy",ciekawa jestem na ile mozna sie dogadac zeby bylo tak jak chcemy,pewnie zalezy od tych scislych procedur ktorych trzyma sie szpital :roll: :?:
Lily - 2007-09-17, 12:31

jak to pisała to położna z Opola, która przyjmuje domowe porody - wiele procedur jest stosowanych, bo "przecież nikt się nie skarżył"
wiele osób poddaje się szpitalnej rutynie, bo myśli, że tak ma być, do głowy im nie przyjdzie, żeby protestować...

adriane - 2007-09-17, 12:36

Cytat:
rodziłam w Warszawie w szpitalu św. Zofii.

Pliszka napisał/a:
Co do wenflonu, to wbrew szpitalnej procedurze obiecała mi, że go sobie darujem


Ja rodziłam w domu, ale rozmawiałam z ktorąś polozną z Żelaznej, że jakby coś się nie powiodło z tym rodzeniem w domu, to czy mogę rodzić z nią w szpitalu i właśnie mówiła mi, że ten wenflon tam każdej kobiecie zakładają i że takie maja procedury i musi sie do nich stosować... Ale to było w 2000 r, więc może teraz i to da się "załatwić". I dobrze. :mrgreen:

Lily - 2007-09-17, 12:38

adriane napisał/a:
że ten wenflon tam każdej kobiecie zakładają i że takie maja procedury

zdaje mi się, że pacjent zawsze ma prawo odmówić, nawet jeśli oni mają "takie procedury"
w razie czego zastrzyk można dać bezpośrednio ze strzykawki

Ania D. - 2007-09-17, 12:49

Ja mówiłam męzowi, że wolę już rodzić niż mieć zakładany wenflon, nie cierpię tego. Brr.
Pliszka - 2007-09-17, 13:03

ostatecznie nie uniknęłam wenflonu- pod koniec porodu (bardzo długiego- nie pozwoliłam przebić pęcherza płodowego żeby Leonkowi dłużej było wygodnie, przez co poród się ciągnął w nieskończoność)- dostałam kroplówkę wzmacniającą, ale przedtem wszystko żeby jej uniknąć: sole trzeźwiące, czekoladę :-P , akupresura (swoją drogą jako znieczulenie bardzo mi pomagała)
Lily, pacjent zawsze może powiedzieć "nie" i ja z tego prawa skorzystałam 8-) Zresztą podpisałam, że to moja decyzja i zwalniam moją położną od odpowiedzialności za nią, żeby się jej nikt nie czepiał za takie herezje :lol:

Alispo - 2007-09-17, 13:13

Chyba bym sie wenflonem akurat najmniej przejela,tak mysle(ale nie znam tego doswidczenia,stad pewnie ]:-> ) ,w sumie cos za cos,skoro ja zakladam to niech mam za swoje :lol:

hmm..prawa...ale problem w tym,ze o prawa trzeba walczyc,a powinny nam przyslugiwac po prostu... :-?

Pliszka - 2007-09-17, 13:37

Alispo, ]:->
Ewa - 2007-09-17, 14:03

adriane napisał/a:
wenflon tam każdej kobiecie zakładają i że takie maja procedury

No wiecie co, to ja w szoku jestem. Nawet nie wiedziałam, że przy porodzie wenflon jest do czegoś potrzebny, nie miałam przy żadnym :shock:
Alispo napisał/a:
problem w tym,ze o prawa trzeba walczyc,a powinny nam przyslugiwac po prostu...

Dokładnie. U nas, przy obu porodach, wbrew wszelkim procedurom mój mąż zostawał przy mnie przy szyciu, a nie wychodził z pielęgniarką i dzieckiem. Przy Gabryśku lekarz był tak zaskoczony obecnością W. gdy wszedł na salę, że słowem się nie odezwał do końca szycia ;) . Przy drugim porodzie powiedział nam (rodziliśmy z tym samym lekarzem), że na to się nigdy w tym szpitalu nie pozwala, no co mu powiedzieliśmy, że i owszem, raz się zezwoliło, 3 lata wcześniej i to również przy jego porodzie ;-) . Zamknął się, ale był wściekły. Tylko nas położna na szkole rodzenia już nastawiła, żeby się nie przejmować procedurami, bo na siłę niczego nie zrobią jak się uprzemy. No to się uparliśmy ;-)

kamma - 2007-09-17, 16:02

Rrrany! Ewa, a gdzie rodziłaś, jeśli mogę zapytać?
Ewa - 2007-09-17, 16:12

kamma napisał/a:
Ewa, a gdzie rodziłaś, jeśli mogę zapytać?

W Świebodzicach.

kamma - 2007-09-17, 16:16

Hehe, a już myślałam, że Dyrekcyjna :)
Którą nawiasem mówiąc, ostatnio zamknęli, bo za duży syf panował. I będą mi wpierać, że to ja zakaziłam moje dziecko, a nie oni!

Pliszka - 2007-09-17, 19:54

Mojego M też nawet na chwilę nie wyproszono z sali. Przez cały poród i po nim nie dobierał się do mnie żaden lekarz. Lekko pękłam, ale szyła mnie moja położna. M był przy mnie cały czas, nawet nie przyszło naszej pani Magdzie do głowy żeby go wypraszać- trzymał Leonka na rękach i zaraz po szyciu dał mi go do karmienia, tak przeleżeliśmy trzy godziny. Dopiero po tym czasie, kiedy musiałam się zbierać z sali porodowej, ubrać itd, Leo został szybko wzięty na warzenie i mierzenie :mrgreen: Najlepsze było to, że M mieszkał z nami w szpitalu- mieliśmy własny pokoik, którego mieszkańcy mogli się cieszyć niepodleganiem pod standardowe procedury i szpitalny regulamin :mryellow:
Momo - 2007-09-24, 20:58

Cudnie, Pliszka :roll: Tak to się nam wszystkim marzy...
Ale pocieszyłyście mnie dziewczyny, że to tak fajnie może się zmienić w podejściu partnera. Co prawda B nadal nie wnika, ale my zawsze idziemy na żywioł, więc może i tym razem tak będzie ]:->

Tobayashi - 2007-10-06, 22:01

Nie doczytałam jeszcze całego wątku, ale tak sobie pomyślałam, że faceci to jednak mają się łatwiej. Mogą nie być przy porodzie, a ich mądre kobiety jeszcze szanują ich decyzje i się "nie narzucają". Natomiast kobiet nikt nie pyta, czy chcą być przy porodzie :lol:
rosa - 2007-10-06, 22:18

:-)
pao - 2007-10-07, 19:38

niektóre nie chcą być i biorą cesarkę...
Capricorn - 2007-10-07, 19:42

Tobayashi napisał/a:
Nie doczytałam jeszcze całego wątku, ale tak sobie pomyślałam, że faceci to jednak mają się łatwiej. Mogą nie być przy porodzie, a ich mądre kobiety jeszcze szanują ich decyzje i się "nie narzucają". Natomiast kobiet nikt nie pyta, czy chcą być przy porodzie :lol:


No tak, ale są za to sprytne panie, które zapominają panom wspomnieć, iż Ci właśnie uczestniczą w poczęciu ;-)

Tobayashi - 2007-10-07, 20:10

Cytat:

niektóre nie chcą być i biorą cesarkę...


Wiedziałam, że to padnie :-/ A już chciałam zastrzec, że nawet jeśli kobieta ma cc, to i tak jest przy swoim porodzie i ponosi wszelkie konsekwencje i ryzyko związane z poważną operacją, łącznie z możliwością komplikacji czy śmierci w trakcie i strasznym bólem po takim porodzie. kobieta nie ma możliwości wyjścia z porodówki w trakcie, bo się słabo poczuła.

Alispo - 2007-10-21, 19:18

Posty o nacinaniu scaliłam z tematem"Jak uniknąć nacięcia krocza".
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=1595]hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=1595

agaw-d - 2007-11-04, 21:10

Ja właśnie pełniłam dziś rolę osoby towarzyszącej przy porodzie siostry mojego M. Ciężko tak patrzeć jak ktoś cierpi, chwilami było ciężko, ale pół godziny po szczęśliwa mamusia stwierdziła, że tak jak planowała za 2 lata urodzi drugie. :-)
Piękny chłopiec (a miała być dziewczynka), waży 2950 g. i mierzy 53 cm.

- 2007-11-04, 21:17

agaw-d, gratulacje dla rodziców i ciocio-wujków :)
ulapal - 2007-11-16, 23:39

jak tylko N. sie zgodzil na porod domowy, stalo sie oczywistym ze przy mnie bedzie. no bo co, mial na ten czas wyjsc z domu? i dzielil ze mna kazda chwile. jak zaciskal z bolu zeby, jak w jakims ponaddzwiekowym tempie polecial do szpitala po butle z tlenem, bo polozne przyniosly nienaladowane, dwa skorcze mialam i juz byl z powrotem, jak serwowal poloznym ciasteczka i parzyl herbatke, jak jedna reka trzymal mi ustnik od rurki z tlenem, a druga polewal woda, jak bylam w wannie, wreszcie jak sprawdzal naprzemian z polozna, czy juz widac glowke, i jak przecial pepowine. potem dopiero sie przyznal, ze mial jeden moment zawahania. kiedys w czasie ciazy przysnil mu sie horrorek, ze to nie jego dziecko, tylko jakiegos Murzyna. i jak zobaczyl czarna glowke od strony wloskow, to pomyslal ,ze ten horrorek wlasnie sie dzieje na jawie, ale po kolejnym parciu juz byl spokojny i tulil mnie i swego synka.
Potem jeszcze mial opor co do zdjecia koszulki by przytulic maluszka skora do skory. Bal sie ze wlosy z klaty mu beda przeszkadzac. ale ze byly wtedy z nami 3 polozne, to nie mial sily przebicia, i sciagnal. :-P
bylo to dla niego na tyle silne przezycie, ze z tego wszystkiego pomylil godziny i pojechal po moja mame na lotnisko o godzine za wczesnie.
wszystko dzialo sie tak naturalnie, i tak naturalnie wcielil sie w role sanitariusza-poloznika. hej, przyszli tatusiowie, glowa do gory, to jest prostsze niz wam sie wydaje.

Azja - 2007-11-17, 20:53

a taki poród domowy w Anglii jak się załatwia? i ile kosztuje? jak potem wyglądało zbadanie dziecka? pojechaliście do szpitala? pytam, bo nie wiem czy nas to nie będzie czekać...
- 2007-11-17, 21:31

Azja, szykujecie emigracje i dziecko? :D
Azja - 2007-11-17, 21:32

Emigrację - tak, dziecko -????
pao - 2007-11-17, 21:35

dziecko samo przyjdzie jak będzie czas ;)
- 2007-11-17, 21:36

pao napisał/a:
dziecko samo przyjdzie jak będzie czas
:mrgreen:
Azja - 2007-11-17, 21:38

Pao, coraz bardziej Cię lubię!
pao - 2007-11-17, 21:42

:mrgreen: :mryellow: :mrgreen:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group