wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Off-topic - reinkarnacja

pao - 2007-08-22, 23:15

Cytat:
Nie wiem, czy jest Wam znana taka ezoteryczna teoria, że samy przed narodzinami wybieramy sobie rodziców


dla mnie to oczywiste :)

Lily - 2007-08-22, 23:16

a dla innych to jakieś gusła i obraza uczuć religijnych ;)
pao - 2007-08-22, 23:17

lily, ja sie przyzwyczaiłam, ze odstaję od normy ;)
YolaW - 2007-08-22, 23:20

Jest tyle ciekawych teorii, a każda ciekawa. Ja np. wierzę, że zostałam raczej przysłana do moich rodziców odgórnie w jakimś celu :)
(a tak na marginesie to ojca bym sobie takiego sama nie wybrała :-P )

Dzięki Lily

pao - 2007-08-22, 23:22

a bo i to, kogo wybieramy tez jest w jakimś celu :)

a co do ojca kiedyś tez tak myślałam, teraz wiem że tatę świetnego sobie wybrałam (mimo wielu niedociągnięć ;) )

Lily - 2007-08-22, 23:24

A kto Cię przysłał? Nigdy tak naprawdę nie wiadomo, kto decyduje, choć niektórzy twierdzą, że Bóg... ;)
Swoją drogą dorastanie np. w wielodzietnej rodzinie to musi być wyzwanie dla rozwijania indywidualności - jak tu się przebić w tłumie ;)

pao - 2007-08-22, 23:28

wedle teorii karmicznych to jaki mamy wybór jest zależne od tego jaką karmę na sobie niesiemy. zatem wybieramy sobie najlepszych rodziców, przy których możemy przepracować pewne sprawy i tyle :) im więcej mamy przepracowane tym szerszy wybór :) jeśli jednak coś wymaga przejścia to niestety ale krąg potencjalnych rodziców się nam zawęża... niemniej mamy najlepszych rodziców na świecie, choć możemy być tego kompletnie nieświadomi...


a dodając jeszcze jedną teorię (która uwielbiam) to nie my uczymy dzieci, ale dzieci uczą nas :) my mamy im pokazać jakie sa prawa w realiach w jakich sie narodziły, nauczyć relacji społecznych, podstaw życia itp ale mądrość jaka mają w sobie, jeśli jej nie zabijemy sami, bedzie nasza latarnia i wiele dobrego nam przyniesie :)

mnie moja córa wiele nauczyła i pewnie jeszcze więcej nauczy :)

YolaW - 2007-08-22, 23:29

Lily napisał/a:
A kto Cię przysłał? Nigdy tak naprawdę nie wiadomo, kto decyduje, choć niektórzy twierdzą, że Bóg...

Ja wierzę, że właśnie Bóg.
Ale obie teorie da się powiązać: może Go poprosiłam, żeby mnie posłał własnie tam?

Lily - 2007-08-22, 23:31

Może, tego nie wiem...
Ja generalnie nie jestem ateistką, ale co do Boga to nie wiem też, kim/czym on jest. Ale offtopic się robi :P

hans - 2007-08-22, 23:33

Pewnie jest facetem skoro to on :-P
pao - 2007-08-22, 23:35

Cytat:
Ale obie teorie da się powiązać: może Go poprosiłam, żeby mnie posłał własnie tam?


generalnie jeszcze nie spotkałam teorii, których nie da sie powiązać ;) kwestia tylko jak dalece i głęboko sie je rozpatruje :)

a co do OT, to chyba niekoniecznie, bo nadal piszemy o planowaniu rodziny ino w aspekcie duchowo-ezoterycznym :D

hans - 2007-08-22, 23:41

Lily napisał/a:
może być Bogini, wtedy będzie ona :)

i o to chodzi...jeśli gdzieś jest to nie wiadomo czy w ogóle ma płeć...więc czemu On a nie Ona...a może po prostu To i już ;-)

Lily - 2007-08-22, 23:46

No ja myślę, że nie ma płci :)
magdusia - 2007-08-22, 23:58

oczywiście że to my wybieramy sobie rodziców :-)
pao napisał/a:
mądrość jaka mają w sobie, jeśli jej nie zabijemy sami, bedzie nasza latarnia i wiele dobrego nam przyniesie

oj tak :-)

- 2007-08-23, 00:18

pao napisał/a:
a dodając jeszcze jedną teorię (która uwielbiam) to nie my uczymy dzieci, ale dzieci uczą nas :) my mamy im pokazać jakie sa prawa w realiach w jakich sie narodziły, nauczyć relacji społecznych, podstaw życia itp ale mądrość jaka mają w sobie, jeśli jej nie zabijemy sami, bedzie nasza latarnia i wiele dobrego nam przyniesie :)
widzę, że poglądy w tej kwestii mamy identyczne :D
Lily - 2007-08-24, 20:51

szkoda, że ja lepiej nie wybrałam :(
sylv - 2007-08-27, 09:03

Cytat:
Cytat:
Nie wiem, czy jest Wam znana taka ezoteryczna teoria, że samy przed narodzinami wybieramy sobie rodziców


dla mnie to oczywiste


jakos mi sie wydaje, ze to teoria trafiajaca do tych, ktorzy w dziecinstwie byli szczesliwi...

Malinetshka - 2007-08-27, 10:05

sylv napisał/a:
Cytat:
Cytat:
Nie wiem, czy jest Wam znana taka ezoteryczna teoria, że samy przed narodzinami wybieramy sobie rodziców


dla mnie to oczywiste


jakos mi sie wydaje, ze to teoria trafiajaca do tych, ktorzy w dziecinstwie byli szczesliwi...

Bo tu raczej (niestety) nie chodzi o bycie szczęśliwym tylko o to co napisała pao...
pao napisał/a:
wedle teorii karmicznych to jaki mamy wybór jest zależne od tego jaką karmę na sobie niesiemy. zatem wybieramy sobie najlepszych rodziców, przy których możemy przepracować pewne sprawy i tyle :) im więcej mamy przepracowane tym szerszy wybór :) jeśli jednak coś wymaga przejścia to niestety ale krąg potencjalnych rodziców się nam zawęża... niemniej mamy najlepszych rodziców na świecie, choć możemy być tego kompletnie nieświadomi...

kasienka - 2007-08-27, 10:16

Jak już to sama mogłaś się wkopać w poprzednim wcieleniu ;)
sylv - 2007-08-27, 10:40

Ciekawe, co w poprzednim wcieleniu zrobily "dzieci z beczek"... :evil: sorry, ze jestem drastyczna, ale ta teoria mnie mierzi.
pao - 2007-08-27, 10:44

Cytat:
A kto mnie wkopał w taką karmę, że latami maltretowały mnie dwa potwory?


wiesz, wolę nie wiedzieć co sama niegdyś na rozrabiałaś ;)

w karme nikt nikogo nie wkopuje, po prostu ponosimy konsekwencje (zarówno te miłe jak i te niemiłe) naszych wszystkich dokonań. w tej chwili tez budujemy swoją karmę. zarówno tę na teraz jak i na przyszłość :)

Capricorn - 2007-08-27, 10:57

sylv napisał/a:
Ciekawe, co w poprzednim wcieleniu zrobily "dzieci z beczek"... :evil: sorry, ze jestem drastyczna, ale ta teoria mnie mierzi.


Biorąc na logikę - pewnie zajmowały się zabijaniem noworodków lub dzieci nienarodzonych.

Mi tez ta teoria nie pasuje, no ale ja nawet w energię nie wierzę, a co dopiero w byty karmiczne.

pao - 2007-08-27, 11:27

jeśli sie w nią nie wierzy to się nie wnika i tyle :)

teorie mają to do siebie, ze mają zwolenników i przeciwników. to naturalne :)

biechna - 2007-08-27, 11:33

...
sylv - 2007-08-27, 11:33

pao napisał/a:
jeśli sie w nią nie wierzy to się nie wnika i tyle :)


nooo, ale nie zawsze jest tak, ze akceptujesz teorie od razu. czasem najpierw sie troche wnika, kreci nosem i marudzi, a potem np. przyjmuje. a czasm teoria nam super pasuje, ale po jakims czasie i przemysleniach - rezygnujemy.

pao - 2007-08-27, 11:40

wiesz, dla mnie w tej teorii coś było. i tyle. jakos mi paskowała i zaakceptowałam ja jako prawdopodobną.

dopiero gdy urodziłam gabryśkę i stanęłam na oddziale noworodków i spojrzałam na aury śpiących tam dzieci zrozumiałam, ze to nie tylko teoria. te aury były tak wyraźne, tak mocne i tak sprecyzowane, że można było określić z kim ma sie styczność. które dzieci są młode a które już wielokrotnie tu były.

jeszcze mocniej sie utwierdziłam widząc i czując energię i mądrość zawartą w spojrzeniu, które ponoć jeszcze jest nierozumne.

wtedy dla mnie to przestało być teorią. ale to dla mnie. inni mają swoja Drogę :)

generalnie gdy nabrałam pełnego przekonania, to pewne aspekty, do tej chwili dziwne czy niewyjaśnione stały sie tez oczywiste. ale to moja Droga ;)

sylv - 2007-08-27, 12:11

pao napisał/a:
dopiero gdy urodziłam gabryśkę i stanęłam na oddziale noworodków i spojrzałam na aury śpiących tam dzieci zrozumiałam, ze to nie tylko teoria. te aury były tak wyraźne, tak mocne i tak sprecyzowane, że można było określić z kim ma sie styczność. które dzieci są młode a które już wielokrotnie tu były.


nie wiem, czy to nie jest zbyt prywatne pytanie, ale jak jest z aura Twoich dzieci?

Nova - 2007-08-27, 12:13

Dla nas jako Dusz nie istnieje dobro ani zło. Z perspektywy duszy wszystko jest doświadczeniem.Trudno nam to pojąć tu na Ziemi to my sobie wybieramy nasze wcielenie, rodziców ,to jakie będziemy mieć życie.A więc ja jako Dusza patrzę sobie na swoje wcielenia i myślę tak : no, księżniczką już byłam, aaa... na stosie mnie już spalili, hmmm... niewolnik był, artystą też byłam, to teraz zobaczę jak to będzie wcielić się w Polsce jako córka mięsożernych robotników o wąskich horyzontach.. ale będzie zabawa!
Oczywiście jest to ogromne uproszczenie :lol: Każde wcielenie jest nam potrzebne do rozwoju duszy i w każdym czegoś się uczymy.
pao napisał/a:
jeszcze mocniej sie utwierdziłam widząc i czując energię i mądrość zawartą w spojrzeniu, które ponoć jeszcze jest nierozumne.

Pao wiem o czym mówisz...

pao - 2007-08-27, 14:36

Cytat:
nie wiem, czy to nie jest zbyt prywatne pytanie, ale jak jest z aura Twoich dzieci?


bardzo odmiennie. gabi i ula są bardzo różne, choć obie mocne.

Jak urodziłam gabi to wiedziałam, że wiele sie od niej nauczę. jest bardzo inna niż ja, bardzo materialna i skupiona na sobie i to w formie mocno przyziemnej. była dla mnie sporym wyzwaniem i to od początku. szczególnie, że swoja postawą uderza mocno w moje obciążenie karmiczne, czym może albo prowokować konflikt albo mnie mobilizować do pracy nad sobą (rzecz jasna idę wersja 2 ;) ) gabi jest generalnie różowa, energią obejmuje sporą przestrzeń, wibracje ma wysoką, choć materia jest jej planem działania.

teraz przez wychowanie ma ładnie rozwinięte kwestie serca, tak by jej naturalnej materialności nie naruszyć. zobaczymy jak pójdzie dalej, bo jednak ma zapędy dogmatyczne i nie pojmuje pewnych subtelności, choć ją interesują.

Ula zaś to fiolet. i ewidentnie tybet/nepal czy inne takie. mąż sie śmieje że jakiś lama nam sie inkarnował ;)
ula to sfery empatii i to bardzo daleko posuniętej. jednak nie biernej ale w pełni świadomej, takiej dojrzałej. to oaza spokoju, która choć w materii lekko osadzona to jednak nie oderwana od niej. ma w sobie niesamowity spokój, taki jaki widuje sie u świadomych i pewnych siebie ludzi.

oki, lama wzywa, owca idzie karmić ;)

kasienka - 2007-08-27, 15:07

Jestem ciekawa, jakie my mamy aury :-)

pao napisał/a:
mąż sie śmieje że jakiś lama nam sie inkarnował

czy aby miał pozwolenie chińskiego rządu ;) ?

Capricorn - 2007-08-27, 15:21

"trochę" odbiegliśmy od tematu. I z karmą, i z duszami ludzkimi chodzi o to samo - przekonanie o nieśmiertelności.
pao - 2007-08-27, 16:10

kasienka napisał/a:


pao napisał/a:
mąż sie śmieje że jakiś lama nam sie inkarnował

czy aby miał pozwolenie chińskiego rządu ;) ?


tutaj chyba nie będą tego sprawdzać ;)

Capri: w pewnym sensie tak, ale z drugiej strony wcale nie odbiegliśmy... no ale tu znów kwestia różnego podejscia do tematu. niemniej postaram sie wydzielić.

Capricorn - 2007-08-27, 16:25

pao napisał/a:

Capri: w pewnym sensie tak, ale z drugiej strony wcale nie odbiegliśmy... no ale tu znów kwestia różnego podejscia do tematu. niemniej postaram sie wydzielić.


aha. juz kumam: rzeczywiście, te dzieci planują się jak najbardziej naturalnie.

pao - 2007-08-27, 16:40

Cytat:
szukanie tu winy w samym sobie, podpierając się teorią o poprzednich życiach, też mi się nie podoba, z jednej strony może spychać winę ze sprawcy na "ofiarę" zła, a z drugiej jakoś wydaje mi się zwyczajnie patogenna, coś w rodzaju "to całe gówno mi się należy, bo kiedyś narozrabiałam" - cóż, takie osobiste odczucia, pierwsza wpadająca do głowy myśl. z resztą, o kwestiach wiary dyskutować się nie da, możemy co najwyżej poczytać wzajemnie o swoich przekonaniach :-)


rzecz w tym, że nie chodzi o szukanie winy w sobie. tu nie ma pojęcia wina/kara. kat poniesie konsekwencje swych czynów a jeśli nie pojmie co poczynił "źle" czeka go kolejna lekcja i kolejna i kolejna póki nie pojmie prostych zalezności: żyj i daj żyć innym.

popadanie w opisaną wyżej patologie nie pozwala sie rozwijać, raczej powoduje powtórzenie lekcji. to tak jak ze sprawdzianem z chemii, poprawiasz, poprawiasz i poprawiasz... najwyżej powtórzysz klasę. różnica tylko taka, ze szkoły Życie nie można rzucić :)

podejście jakie opisałaś jest spotykane, ale to kompletny brak pojęcia zasady przyczyny i skutku. takie osoby zapętlają sie w swojej karmie zamiast ją przepracować.

i co ważne, karme przepracowujemy (lub nie) niezależnie od tego czy w nią wierzymy czy nie. zatem uważając ze reinkarnacja nie istnieje ale pracując nad sobą i swoim życiem (w imię swoich dowolnych idei) i tak przepracowujemy swoja karmę :) i odwrotnie: wierząc w jej istnienie wcale nie gwarantujemy sobie niczego :) bo sama wiara to za mało, tu liczy sie czyn :)

DagaM - 2007-08-27, 17:06

Cytat:
i co ważne, karme przepracowujemy (lub nie) niezależnie od tego czy w nią wierzymy czy nie. zatem uważając ze reinkarnacja nie istnieje ale pracując nad sobą i swoim życiem (w imię swoich dowolnych idei) i tak przepracowujemy swoja karmę :) i odwrotnie: wierząc w jej istnienie wcale nie gwarantujemy sobie niczego :) bo sama wiara to za mało, tu liczy sie czyn :)
_________________

Coś w tym jest...sama też tak czuję i uważam, że gdybym miała innych rodziców, być może nie pracowałabym tak nad sobą jak teraz.

A tak przy okazji, pao, jak Ty to robisz, że widzisz aury?! Ja co prawda nie mam takiej umiejętności, ale za to mam w sobie taką jakby intuicję do ludzi. Oceniam ludzi po ,jak to ja nazywam, fluidach, po energii itp. Zazwyczaj sprawdza się.

YolaW - 2007-08-27, 18:02

biechna napisał/a:
szukanie tu winy w samym sobie, podpierając się teorią o poprzednich życiach, też mi się nie podoba, z jednej strony może spychać winę ze sprawcy na "ofiarę" zła, a z drugiej jakoś wydaje mi się zwyczajnie patogenna, coś w rodzaju "to całe gówno mi się należy, bo kiedyś narozrabiałam" -

biechna zgadzam się z Twoją opinią. Po prostu nie przemawia to do mnie i wierzę, że jeśli doświadczam czegoś złego to nie dlatego, że byłam okropna w poprzednim życiu. Moja wiara jest taka, że jestem na ziemi tylko raz, mam jedną szansę i jeśli to życie dobrze wykorzystam przeniosę się w lepszy byt.
No i podzielam Twoje zdanie, że:

[ Dodano: 2007-08-27, 18:03 ]
biechna napisał/a:
o kwestiach wiary dyskutować się nie da, możemy co najwyżej poczytać wzajemnie o swoich przekonaniach

i wzajemnie swoje przekonania szanować :)

[ Dodano: 2007-08-27, 18:10 ]
Ale podziwiam Twój dar pao. No i po raz kolejny widzę, że można różne sposoby podejścia pogodzić :
pao napisał/a:
i co ważne, karme przepracowujemy (lub nie) niezależnie od tego czy w nią wierzymy czy nie. zatem uważając ze reinkarnacja nie istnieje ale pracując nad sobą i swoim życiem (w imię swoich dowolnych idei) i tak przepracowujemy swoja karmę i odwrotnie: wierząc w jej istnienie wcale nie gwarantujemy sobie niczego bo sama wiara to za mało, tu liczy sie czyn

pao - 2007-08-27, 18:26

Cytat:
Oceniam ludzi po ,jak to ja nazywam, fluidach, po energii itp. Zazwyczaj sprawdza się.


bo jedni widza inni czuja a jeszcze inni słyszą :) nie ma różnicy w jakości odbioru i z czasem pole doświadczenia może sie rozszerzyć :)
kiedyś tez tylko czułam :)

Cytat:
biechna napisał/a:
o kwestiach wiary dyskutować się nie da, możemy co najwyżej poczytać wzajemnie o swoich przekonaniach

i wzajemnie swoje przekonania szanować


bez szacunku nie ma dyskusji :)

w jednym z wywiadów któryś dalajlama rzekł:
"gdyby wszyscy byli mnichami i każdy chciał tylko kontemplować nie wiem jaki byłby świat, ale wiem ze budda powiedziałby:
ruszcie sie do roboty" (to taka luźna interpretacja bo dosłownie nie pamiętam) ;)

to tak odnośnie wierzenia a działania :)

YolaW - 2007-08-27, 18:31

pao napisał/a:
bo jedni widza inni czuja a jeszcze inni słyszą nie ma różnicy w jakości odbioru i z czasem pole doświadczenia może sie rozszerzyć
kiedyś tez tylko czułam

Ja odczuwam tylko to, że przebywanie z niektótymi ludźmi dobrze mnie nastraja, dają mi jakąś radość życia, a niektórzy sprawiają, że źle się przy nich czuję...może to właśnie namiastka Twojego widzenia aury pao? Ja wyczuwam to bardziej intuincyjnie podobnie jak DagaM.

pao - 2007-08-27, 18:39

zaraz znów będę dzielić: reinkarnację od aury ;)

bo energia jest łatwo wyczuwalna. zwróćcie uwagę choćby na powiedzenie:
atmosfera gęsta że można by siekierę powiesić.
to nic innego jak opis odczucia gęstej, ciężkiej energii jaka towarzyszy spięciom, konfliktom i awanturom. jeśli wejdziemy do pomieszczenia w którym sie kłócono a teraz samego aktu nie ma, to energia jednak pozostaje i postronni, niewtajemniczeni tez mimo wszystko ja czują.

na początku najczęściej odczuwa sie wibracje lekkie i wysokie (one albo nas przyciągają, czujemy sie w nich bezpieczni, albo przerażają, choć ciągnie nas do nich często) oraz te bardzo niskie, ciężkie wręcz duszące.

gdy intuicyjne odczuwanie zmienia sie w fizyczne te lekkie odczuwamy niemal jak powiew świeżego powietrza te ciężkie zaś jak wchodzenie do smoły. jeśli różnice w wibracji (naszej a otoczenia, drugiego człowieka, miejsca) są duże (nie ważne czy plus czy minus) możemy czuć duży dyskomfort i podświadomie od nich uciekać.

podobnie z energią mieszkań: są takie gdzie wchodzimy i już czujemy sie doskonale, są takie gdzie niechętnie przekraczamy próg, a nawet takie, gdzie sama myśl nas zniechęca do gościny. nawet jeśli fizycznie nie widzimy powodów ku temu. (albo je wynajdujemy na siłę ;) )

generalnie to nie jest trudne i absolutnie każdy tego doświadcza, tylko, że racjonalizując wiele sami uniemożliwiamy sobie przejście dalej. ale wszystko w swoim czasie :) nic na siłę :)

YolaW - 2007-08-27, 18:47

Dzięki za wyjaśnienia pao :)
U mnie właśnie problemem jest to, że za dużo racjonalizuję. Może kiedyś się tego pozbędę.
Byłam kiedyś u kobiety, która dawała energię i leczyła reiki - i o ile dobrze się po tym czułam i pomogła mi to zniechęciłam się, kiedy padło słowo "kosmici". Twierdziła, że widziała jak kosmici budowali Stonehenge we Francji, a kiedy powiedziałam, że Stonehenge jest w Anglii zaprzeczyła. To mnie najbardziej zniechęciło, a szkoda, bo pomogła wielu osobom z mojej rodziny (min. mojej mamie z ciężką migreną). Ona też mówiła o aurach i dzieciach indygo, których ponoć teraz się dużo rodzi. I chyba zraziłam się po prostu do wszystkiego co mówiła, choć tak jak powiedziałaś wiele reczy odczuwam intuicyjnie.

Agnieszka - 2007-08-27, 19:15

a ja zgadzam sie z Pao
wierzę w reinkarnacje, energie i wiem że można widzieć pewne rzeczy

Lily - 2007-08-27, 19:20

YolaW, chyba czasem ktoś ma dar uzdrawiania, ale może to nie iść w parze z podbudowa teoretyczna, z rozwojem intelektu, racjonalnego myślenia. Może to być niebezpieczne, ale chyba nie musi. Aczkolwiek oficjalna medycyna, psychiatria reaguje na to jak przysłowiowy diabeł na święconą wodę...
Btw., znacie książkę "Miłość, medycyna i cuda"? Bardzo polecam!

pao - 2007-08-27, 19:22

ludzie są różni i słowa jakie wypowiadają to tylko ich słowa. możemy sie z nimi nie zgadzać, możemy polemizować ale polemizujemy nie z Prawdą ale z człowiekiem :)

każdy z nas ma w sobie wiele mądrości i Prawdy, ale i wiele uprzedzeń, stereotypów i nadinterpretacji. kwestia ujrzeć to co jest nam potrzebne a resztę po prostu tolerować.

każdy ma swoja Drogę :)

biechna - 2007-08-27, 19:37

...
Lily - 2007-08-27, 19:39

A czy nasze karmy się nie splatają? Czy czasem nie udaje nam się pomóc takiemu dziecku i czy to nie jest dla nas jakaś lekcja? Bo może to dla nas lekcja, a nie dla tego dziecka?
biechna - 2007-08-27, 19:45

...
Malinetshka - 2007-08-27, 19:52

pao, jak Cię czytam to najczęściej w myślach uśmiecham się i przytakuję.. bo czuję podobnie :-) A na pewno w tym temacie.

A jeśli chodzi o ludzi zajmujących się ezoteryką to niestety jest tak, że jest wiele osób, które nie są na tą wiedzę gotowi, a próbują ją posiąść...
pao napisał/a:
każdy ma swoja Drogę :)

To prawda. Ale niektórzy próbują wejść na wyższą mimo braku gotowości.. a to może być niebezpieczne.
Myślę sobie, że właśnie to odstrasza wiele osób od świata energii i od pojęcia energii w ogóle.
Dlatego chyba najtrafniejszym jest życie w zgodzie ze sobą i obserwacja - siebie i świata wokół. I jeśli intuicja ma dojść do głosu - dojdzie. Jeśli zmiany mają przyjść - przyjdą :-)
pao napisał/a:
kwestia ujrzeć to co jest nam potrzebne a resztę po prostu tolerować.

Dokładnie tak..
Widzimy to, na co jesteśmy gotowi :-)
I nikt nie jest lepszy/gorszy bo widzi więcej czy inaczej. Widzi jak widzi :-) na tę chwilę, w tym miejscu.

honey - 2007-08-27, 20:27

osobiscie wierze w wiele rzeczy ..ktorych zobaczyc golym okiem nie mozna....
po prostu nie neguje czegos tylko dlatego ,ze ja osobiscie nie mam o tym zielonego pojecia...
jedyne co mnie zniecheca to wlasnie ludzie ,ktorzy probuja zrobic na tym kase.. :roll:
dlatego ,wiec podchodze do takich rzeczy ostroznie... chociaz podejrzewam jak kazdego bardzo mnie to fascynuje.bo sa to rzeczy niesamowite...
cos o czym nawet filozofom sie nie snilo....
mimo tego , ze mamy 21 wiek.. to nie mamy nadal pojecia co znajduje sie na tej planecie..w kosmosie w naszych cialach i naszym umysle....
lekarze i naukowcy nie sa w stanie wytlumaczyc jak pewne zjawiska dzialaja mimo tego, ze nie mozna nie przyznac ze istnieja... wiele rzeczy ..i nauki opiera sie na zalorzeniach...ktore po jakims czasie zostaja obalone by wprowadzic nowe lepsze teorie...:)

reinkarnacja..? czemu nie...

pao - 2007-08-27, 20:29

Cytat:
a to może być niebezpieczne.


dla kogo? wszak to ich Droga. najwyżej jeszcze kilka razy odrobią te lekcję ;)

każdy odpowiada tak na prawdę tylko za siebie :)

biechna, masz podejście zdroworozsądkowe i niewątpliwie wiele w tym racji. nawet bardzo dużo.

najwyraźniej inne słowa bardziej Ciebie prowadza i dobrze. nie ma jedynej i słusznej ;) a skoro takie rozumienie karmy spotkałaś to tylko jedna ze stron, a czy chcesz poznać inną to już twój wybór. być mozę nie jest Ci to w ogóle potrzebne :)

Malinetshka - 2007-08-27, 20:39

pao napisał/a:
Cytat:
a to może być niebezpieczne.


dla kogo? wszak to ich Droga. najwyżej jeszcze kilka razy odrobią te lekcję ;)

każdy odpowiada tak na prawdę tylko za siebie :)

Mam na myśli oszołomów, którzy nie radzą sobie z poznawaniem świata energii, jak również mogą próbować szkodzić tym innym.
I tak jak Ty widzisz więcej, wyczuwasz - możesz się 'odciąć' od takiego działania jakiegoś oszołoma i ze spokojem dalej 'robić swoje' ;-) , tak ktoś inny może nieświadomie dać się zmanipulować..

pao - 2007-08-27, 21:27

Cytat:
tak ktoś inny może nieświadomie dać się zmanipulować..


cóż taka karma ;)

generalnie pośród wielu teorii jest jeszcze taka, ze nic sie nie dzieje bez nasze zgody. rzecz w tym, że na wiele rzeczy zgodę mamy podświadoma i sami nawet o niej nie wiemy.

kłaniają sie tu nawet powiedzenia potoczne:
"podobne przyciąga podobne" - czyli rzecz o wizualizacji i myślokształtach.
"na złodzieju czapka gore" - czyli rzecz o intencjach

i jeszcze by sie inne znalazły w tym i karmiczna :)

i co ciekawe, choć pisze o teoriach, dla mnie to raczej praktyka. energie są widoczne i zarówno myśloksztalty jak i intencje też, zatem wiele rzeczy widać jak na dłoni. co ciekawe świat, nazwijmy go, subtelny podlega tym samym prawom fizyki co materia :) rzecz jasna nikt nie musi wierzyć mi na słowo, jendnak warto pomyśleć nad tym, ze przecież może być tak, iz od zbadania tego dzieli nas tylko i wyłącznie brak odpowiednio czułych narzędzi. przecież badając coś na poziomie atomów nie stwierdzimy czy to szafa czy krzesło, jak i badając bez mikroskopu nie dojrzymy wielu codziennych cudów naszego ciała.

ale wracając do reinkarnacji, to w tym aspekcie mówi sie o więziach karmicznych. czyli na przykład: ileś tam czasu temu ktoś zobowiązał sie utrzymywać kogoś. okolicznosci jakieś zaszły i tyle. teraz po latach te same dusze sie spotykają i choć o samym fakcie nie pamiętają świadomie to podświadomość działa i taki "zobowiązany" pozwala się wykorzystywać. związki karmiczne mogą mieć różny wydźwięk, mogą być równie kreatywne co destrukcyjne i to niezależnie od intencji z jakimi były nakładane. zatem osoby które kiedyś sie kochały i poprzysięgły sobie wieczną miłość teraz mogą sobie życie uprzykrzać. stąd czyszczenie karmy to też uwalnianie sie z takich właśnie związków :)

to tak w uproszczeniu :)

zatem taki oszołom kiedyś mógł być czyimś mistrzem, tylko sam sie zapętlił w swojej karmie i teraz jego uczniowie choć cieszą się że go znaleźli i choć sami w swojej karmie gdzieś sie ruszyli, to jednak relacji karmicznej mogę nie umieć zdjąć.

Malinetshka - 2007-08-27, 23:02

pao, myślę, że dobrze rozumiem o czym piszesz :-)
Najtrudniejsze są ludzkie emocje, które bolą i przez które często ciężko ludziom zobaczyć sens czegoś, a i wielokrotnie uwierzyć w odgórnie ustalony program.. plan.., na który sami wcześniej wyrazili zgodę. Ale to właśnie te trudy pomagają w czyszczeniu... (Peeling do ciała też musi być odczuwalny, żeby zetrzeć stary, brudny naskórek)

Lily - 2007-08-27, 23:03

mi jest najtrudniej patrzeć na cierpienie bliskich, nawet jeśli sami są sobie winni... to i tak boli...
pao - 2007-08-28, 11:46

bo emocje działają swoim własnym życiem. zespolenie ich z rozumem i doświadczeniem nie jest łatwe i dla wielu zdaje sie nieosiągalne. niemniej właśnie znalezienie tej równowagi pozwala przetrzymać różne sytuacje i pojąć ich sens (często po czasie) tak by nie były ciężarem ale nauką.
taniulka - 2007-08-28, 12:06

To, że dzieci wybierają sobie rodziców jest dla mnie również oczywiste. Samo to w jaki sposób Nadia przyszła do nas to był totalny kosmos i prawie że namacalny dowód, iż tak właśnie jest.

[ Dodano: 2007-08-28, 12:07 ]
Komunikowaliśmy się z nią na długo jeszcze za nim zaszłam w ciążę.

[ Dodano: 2007-08-28, 12:08 ]
Zrobiła mi tylko jeden numer, byłam przekonana, że jest chłopcem :)

- 2007-08-28, 13:59

taniulka napisał/a:
Zrobiła mi tylko jeden numer, byłam przekonana, że jest chłopcem
:lol:

poraz koleny mogę napisać tylko, że zgadzam się całkowicie z Pao

bajka - 2007-08-28, 14:00

taniulka napisał/a:
To, że dzieci wybierają sobie rodziców jest dla mnie również oczywiste. Samo to w jaki sposób Nadia przyszła do nas to był totalny kosmos a dla nas prawie że namacalny dowód, iż tak właśnie jest.

[ Dodano: 2007-08-28, 12:07 ]
Komunikowaliśmy się z nią na długo jeszcze za nim zaszłam w ciążę.

taniulka, napisz coś więcej... :-)

taniulka - 2007-08-28, 14:22

W ogóle napiszę, że mi sie specjalnie do posiadania dzieci nie spieszyło. Lekarz stwierdził, że szans u mnie takowych nie ma w związku z tym miałam zrobiona operację. W ciągu dwóch lat powinnam zajść w ciąże a po dwóch latach operacja musiałaby być powtórzona jeżeli nic by z tego nie wyszło. Po operacji siedzieliśmy sobie z Sebastianem na kanapie i rozmawialiśmy. Ustaliliśmy, że nie jesteśmy gotowi na to by mieć dzieci. Powiedziałam wtedy na głos coś w tym stylu. " Jeżeli jest jakiejś dzieciątko które chciałoby do nas przyjść to poczekaj trochę bo my jeszcze nie jesteśmy gotowi". I tak minęły dwa lata. Moje sprawy babskie totalnie sie rozregulowały, zresztą nie zawracałam sobie tym specjalnie głowy. Teoretycznie operacja powinna być powtórzona, w ciągu dwóch lat nic sie nie zmieniło, sprawy znów sie rozregulowały czyli szanse na dziecko równe prawie zeru. Moja bliska koleżanka urodziła synka. Bardzo zbliżyłam sie do tego chłopca i nagle zachciało mi się dziecka. Przyszła do domu i zapytałam Sebę, że może jednak fajnie by było mieć dzieciaczka. I wtedy znowu usiedliśmy i stwierdziliśmy, że w sumie dobrze nam jak jest teraz, ale jeżeli duszyczka chciałaby przyjść do nas to my jesteśmy gotowi. I zapomnieliśmy o tym.
Potem byłą jeszcze jedna niesamowita historia kiedy przyjechała do nas kobieta która prowadziła medytację. Ale o tym nie chciałabym pisać na forum bo to pewnie nie wszyscy zrozumieją co chce napisać i co widziałam podczas medytacji. W każdym razie otrzymałam przekaz ,że będę mieć dziecko, ale odebrałam ten przekaz tak ,że kiedyś tam w przyszłości będziemy mieli dziecko. Nie zawracałam sobie tym specjalnie głowy.
Okazało sie potem,że w dniu kiedy odbyła się medytacja to były pierwsze dni mojej ciąży, o ile nie pierwszy dzień. Następnie od słów które powiedzieliśmy, iż jesteśmy gotowi minęło niecałe dwa tygodnie a ja już miałam maluszka w brzuszku.
Potem była kolejna medytacja, ale to już inna historia :)
To tak pokrótce dla zainteresowanych :)

- 2007-08-28, 14:22

taniulka napisał/a:
Komunikowaliśmy się z nią na długo jeszcze za nim zaszłam w ciążę.
my czuliśmy coś na kształt obecności
przy tej ciąży też coś takiego miałam. Jakby ktoś już czekał

kasienka - 2007-08-28, 14:37

ań napisał/a:
Jakby ktoś już czekał

i to od ilu miesięcy :)

- 2007-08-28, 14:38

kasienka napisał/a:
ań napisał/a:
Jakby ktoś już czekał

i to od ilu miesięcy :)
:lol: ważne, że się doczekał :D
kasienka - 2007-08-28, 14:38

Najważniejsze :D
YolaW - 2007-08-28, 19:25

taniulka wspaniała historia... wzruszyłam się :)
taniulka - 2007-08-28, 20:00

Cytat:
taniulka wspaniała historia... wzruszyłam się :)


;-)

Malinetshka - 2007-08-28, 22:43

taniulka, ciary mnie przeszły, fajniutko.. :-)
Tobayashi - 2007-08-29, 00:08

No, niesamowite historie.
Ale wracając do reinkarnacji... Tak tutaj niektórzy z Was piszą, że 'wierzą' lub 'nie wierzą' w teorię reinkarnacji i "odrabiania karmicznych lekcji", a w sumie nie o wiarę czy niewiarę chodzi. Każdy buddyjski nauczyciel powiem Wam "Nie wierzcie mi na słowo, sprawdźcie sami", czyli praktykujcie (medytujcie). Na wiarę stawiają natomiast księża katoliccy - dopiero po śmierci i na sądzie ostatecznym się przekonacie. A do tego czasu, jeśli widzicie czyjeś cierpienie lub sami go doświadczacie - ufajcie, że Bóg ma wobec was jakiś plan, Bóg tak chciał, zdecydował itp. Takie teksty pamiętam z lat, kiedy uczęszczałam do kk i od czasu do czasu wciąż słyszę np. w radio. Idąc tym tropem można zaryzykować stwierdzenie, że wobec dzieci w beczkach Bóg także miał jakiś plan.

(Nawiasem mówiąc dzisiaj przeczytałam na gazecie.pl, że mają być opublikowane listy Matki Teresy, z których wyziera zwątpienie w jej misję i Niego).

O ileż logiczniejsze, pozostając przy samej teorii, wydaje się uzasadnienie cierpień w danym wcieleniu czynami z poprzednich? Dzieci w beczkach, katowane zwierzęta, wypadki, choroby - przypadki? Boży plan? Karma.

kasienka - 2007-08-29, 00:23

Tobayashi napisał/a:
A do tego czasu, jeśli widzicie czyjeś cierpienie lub sami go doświadczacie - ufajcie, że Bóg ma wobec was jakiś plan, Bóg tak chciał, zdecydował itp.

no nie do końca mi się wydaje, żeby tak było...
ostatnio czytałam w wysokich obcasach bardzo fajny tekst-wywiad-z zakonnicą która zajmuje się wspieraniem prostytutek. Naprawdę fajnie przeczytać, że są w KK też ludzie otwarci na drugą osobę, nieoceniający...więc chyba nie jest do końca tak, że w kościele mówią, no cóż, Bóg tak chciał, taki krzyz itd...tez jest miejsce na praktykę i konkretne działanie...

sylv - 2007-08-29, 09:10

Tobayashi napisał/a:
O ileż logiczniejsze, pozostając przy samej teorii, wydaje się uzasadnienie cierpień w danym wcieleniu czynami z poprzednich? Dzieci w beczkach, katowane zwierzęta, wypadki, choroby - przypadki? Boży plan? Karma.


zapominasz, ze w teologii chrzescijanskiej jest jeszcxze Szatan i walka jego z Bogiem do dnia Sadu.

Karolina - 2007-08-29, 09:31

Pao a pamiętasz swoje wcielenia?

Wracając do Dzieci Indygo, to raczej nasze pokolenie, teraz rodzą się Kryształowe.

Tobayashi - 2007-08-29, 11:28

Cytat:
zapominasz, ze w teologii chrzescijanskiej jest jeszcxze Szatan i walka jego z Bogiem do dnia Sadu.


Ależ jak mogłabym zapomnieć :mrgreen: Przecież na kogoś trzeba zwalić wszystkie winy :-/

Że zacytuję mistrza Goethego:
Zapytajcie no księży, ile to im złota,
Napędziły do trzosów piekło i Golgota? :lol: :lol: :lol:

[ Dodano: 2007-08-29, 12:06 ]
Cytat:
Naprawdę fajnie przeczytać, że są w KK też ludzie otwarci na drugą osobę, nieoceniający...więc chyba nie jest do końca tak, że w kościele mówią, no cóż, Bóg tak chciał, taki krzyz itd...tez jest miejsce na praktykę i konkretne działanie...


Pewnie, że w KK mądrych ludzi garstka też się usypie. Znam osobiście... jedną osobę. Ale KK kieruje swoje przesłanie do prostych ludzi, więc siła najwyższa (i jej wola) oraz diabeł muszą być. :evil: Trudno nakreślić linię pomiędzy złem i dobrem w tej tradycji, że tak powiem. Dla mnie, jako dla wegetarianki jedzenie mięsa, a właściwie proceder jego "produkcji" i cierpienia zwierząt - gdybym była katoliczką - byłoby "sprawka szatana" . Ale już dla mięsożernych katolików - nie.

W teorii reinkarnacji i w ogóle filozofii buddyjskiej sprawa jest klarowna: jesteśmy twórcami swoich kolejnych wcieleń, wybieramy sobie środowisko, w którym będziemy żyć i spłacać swoje karmiczne długi. Ze zrozumienia tego rodzi się współczucie dla wszystkich istot. Czyż nie dlatego wielu ludzi zostaje wegetarianami z wyboru?

gonya - 2007-08-29, 12:44

biechna napisał/a:


pao napisał/a:
podejście jakie opisałaś [coś w rodzaju "to całe gówno mi się należy, bo kiedyś narozrabiałam"] jest spotykane, ale to kompletny brak pojęcia zasady przyczyny i skutku. takie osoby zapętlają sie w swojej karmie zamiast ją przepracować.


no własnie też tak mi się wydawało, ale takie podejście znam własnie dzięki rozmowom z osobami ze spotkań medytacyjnych, które określają siebie mianem "buddysta" i biernie przyjmują swój zły los jako swoje przeznaczenie. i jeszcze chciałam napisac, ze mi się to własnie bardzo nie podoba ;-)


To jeszcze 3 grosze ode mnie:
biechna, myślę jednak, że to jakieś nieporozumienie. W buddyzmie nie istnieje nic takiego jak przeznaczenie. Istnieje jedynie pojęcie karmy. Jaka jest różnica?
Przeznaczenie to skostniały twór, który jest jak czapka, której nie da się zdjąć czy zmienić. Karma natomiast jest AKTYWNOŚCIĄ. Znaczy to, że z jednej strony to co się wydarza "tu i teraz" jest wypalaniem się (realizowaniem się) wrażeń nagromadzonych przez nas w przeszłości, z drugiej strony możemy na daną sytuację jeszcze wpływać (tym samym znowu budując przyszłość). Najczęściej karmą możemy pokierować, choć w różnym stopniu. Zależy to od mocy danej karmy. I tu ciekawostka: są 4 czynniki wpływające na moc danej karmy:

1/ musimy WIEDZIEĆ, co robimy (świadomość)
2/ musimy CHCIEĆ to zrobić
3/ musimy to faktycznie "własnoręcznie" UCZYNIĆ
4/ cieszymy się z popełnionego czynu.

W zależności od tego ile z tych czynników jest obecnych, tworzymy silną lub słabszą karmę.

Podam nieco banalny przykład: Zabijanie owadów podczas jazdy różni się karmicznie od biegania z łapką na muchy po mieszkaniu w sposób zasadniczy.
W pierwszym przypadku często nie zdajemy sobie sprawy, że te owady zabijamy (czasem dostrzegamy to dopiero po wyjściu z auta i obejrzeniu maski samochodu), choć ten element może być dyskusyjny. 2. czynnik nie zachodzi - bo nie chcemy ich zabić. 3. faktor niestety zachodzi. No i przychodzi punkt 4. - nie cieszymy się z efektu, często wręcz przeciwnie - czujemy spory niesmak.
W drugim przypadku wszystkie cztery warunki są spełnione: efekt? Odbieranie życia własnoręcznie z takim nastawieniem zasiewa w naszym umyśle tendencje do chorób i skraca nam samym życie.

Podałam taki długi przykład bo wydaje mi się, że na konkretnych przykładach łatwiej pojąć działanie karmy.

Wracając do wypowiedzi biechny, takie podejście jakie prezentowali "buddyści" z którymi rozmawiałaś jest charakterystyczne dla popularnego hinduskiego pojmowania karmy: wszystko jest przeznaczeniem, więc jeśli przydarza Ci się coś niefajnego przyjacielu, to musisz to sam przecierpieć... i nic mi do tego. To twoja karma, nie moja.

Buddyjski model karmy oparty jest na działaniu: mimo, że źle Ci się wiedzie kolego - pamiętaj że masz naturę buddy, a to co złego Ci się przydarza jest oczyszczeniem. To co dobrego jest z kolei błogosławieństwem, a ja jestem obok Ciebie po to, żeby w miarę moich możliwości pomagać przejść Ci przez to oczyszczenie. Fundamentem jest pogląd (np. o przyczynie i skutku i naturze buddy wszystkich istot), ścianami jest współczujące działanie oparte na mądrości, a dachem jest oświecony stan umysłu.

Buddysta myśli: Jeśli Twoją karmą jest cierpienie, moją karmą jest to żeby Ci pomóc.

I jeszcze jedno moje ulubione zdanie na temat karmy:
"Jeśli nie istniałaby zasada przyczyny i skutku, to równie dobrze poglibyśmy nalać do baku wody zamiast benzyny"
Z drugiej strony mówi się, że choć świadomośc prawa karmy pomaga wiele w życiu zrozumieć, to nawet jeśliby postawić znak zapytania na początku naszego życia i drugi znak zapytania na jego końcu - to również możliwy jest rozwój i praca z naszym umysłem.

pao - szacunek dla Twojego zrozumienia :)

kasienka - 2007-08-29, 13:01

gonya, jestem ciekawa, dlaczego wielu buddystów jada mięso? Mnie się wydawało, że to w buddyjskim pojęciu coś złego...Ale spotkałam się z tłumaczeniem, że tym zabitym zwierzętom będzie lepiej w następnym życiu, bądź, że negatywną energię śmierci zaawansowany buddysta może "przerobić" na pozytywną...a może chodzi o to
Cytat:
3/ musimy to faktycznie "własnoręcznie" UCZYNIĆ
4/ cieszymy się z popełnionego czynu.
?
gonya - 2007-08-29, 13:54

kasienka,
zdaje się, że był taki wątek dawno temu jeszcze na poprzednim forum. .

Buddyzm jest niedualistyczny. Tzn. nie ma czegoś takiego jak immanentnie istniejące dobro czy zło. Owszem są to faktory pojawiające się, ale tylko w kontekście wielu innych aspektów umysłu. Dobro i zło pojawiają się w umyśle - jak odbicia w zwierciadle, rozgrywają się w umyśle i rozpuszczają się w umyśle. Powaracają do przestrzeni. Jakości nie są same w sobie dobre lub złe. Mają taką samą wartość bezwzględną. W buddyzmie interesuje nas sam Przeżywający, sam umysł. A co ów Przeżywający może wykreować, to sprawa drugorzędna. To tak nawiasem.

Teraz sprawa mięsa. W buddyzmie jest wiele poziomów rozumienia i tłumaczenia przyczyn jedzenia mięsa. Jest to temat niewątpliwie dyskusyjny. Ale znowu pojawia się pojęcie karmy.
To, że zwierzę jest zabijane to związek przyczynowo-skutkowy między nim samym, a rzeźnikiem. Te istoty zabijają się nazwajem od wielu wcieleń. Kto zostaje rzeźnikiem? Kto ma takie tendencje i komu nie przeszkadza taki zawód? Ludziom o określonych tendencjach, wrażliwości, o określonej karmie. Jeśli taki człowiek wykonuje tę czynność bezmyślnie lub co gorsza z gniewem - to tym gorzej dla niego, jego karma zabijania i bycia zabijanym będzie trwała dłużej. Jeśli w którymś życiu pojmie wreszcie co czyni lub rozwinie w sobie wreszcie współczucie - to będzie krok naprzód. To samo z myśliwymi.

W buddyzmie do sprawy zjadania mięsa podchodzi się dwutorowo: z jednej strony Ci, którzy zjadają zabite już przez rzeźnika mięso mają taki pogląd, że nie chcą "zmarnować" mięsa istot które JUŻ nie żyją, nie chcą "zmarnować" ich "ofiary". Jakby to niezręcznie nie brzmiało - tak jest. Z drugiej strony dochodzi tu myślenie, że dzięki tej ofierze będą mogli przeżyć (tak jest w krajach, gdzie nie ma alternatywy dla białka mięsa) lub będą silniejsi, zdrowsi, będą mieli siłę życiową by pomagać tym, którym da się pomóc.
Niezmiernie ważny jest czynnik transformacji, o której piszesz kasienka. Świadomość jej jest bardzo istotna w buddyjskim podejściu. Siła tej transformacji jak wspomniałaś zależy od stopnia zaawansowania w praktyce. Wysoko urzeczywistnieni lamowie potrafią przenosić świadomość takiego zwierzęcia to czystych krain, inni przez recytację mantr i modlitw w intencji zwierzaka wpływają na jego karmę, by lepiej się odrodził, a my - zwykłe żuczki możemy mówić wyzwalające z cierpienia mantry w czasie jedzenia i w ten sposób choć trochę pomóc w tej sytuacji. Wtedy z zasadniczo kiepskiej sytuacji może powstać coś lepszego. Ważne jest dla tych, którzy jedzą mięso, by zwierzę nie było zabite bezpośrednio dla nich (są takie restauracje, gdzie konsument wskazuje paluszkiem żywą jeszcze rybę czy inne morskie zwierzę w akwarium, by za chwilę rozkoszować się jej smakiem na talerzu).

Ja naprzykład zawsze spotykam się ze zdziwieniem, kiedy ktoś z obsługi sklepu przyuważy, że gadam coś do ryb pływających w akwarium i przeznaczonych na patelnię :-? Albo gdy mijam lady z wędlinami, lub gdy wrzeszczę mantry przez otwarte okno samochodu, wymijając transport świń czy kurczków na ubój. :shock:

Oczywiście wśród buddystów jest spora grupa niejedzących mięsa, ale nie jest to religijne założenie, ponieważ sprawa mięsa ma o wiele głębsze przyczyny i uwarunkowania...

Osobiście nie należe do osób które wierzą, że możliwy jest świat bez jedzenia mięsa i że gdyby udało się jakimś cudem nakłonić miliardy ludzi do wegetarianizmu - to problem zabijania zwierząt by zniknął. Tacy ludzie zabijaliby i tak, może znaleźliby inne formy, tak silne są to tendencje. Dopóki nie wypali się karma istot nawzajem się zabijających - dopóty nie będzie to możliwe. Tak myślę, narażając się zapewne na gromy z ust niektórych... :roll:
Z drugiej strony - jeśli ktoś zapyta - nie jem mięsa z powodu własnej wrażliwości, z powodów zdrowotnych - nie kierują mną względy religijne. Po prostu robię to co uważam za stosowne.

YolaW - 2007-08-29, 15:39

Karolina napisał/a:
Wracając do Dzieci Indygo, to raczej nasze pokolenie, teraz rodzą się Kryształowe.

a czym charakteryzują się Dzieci Indygo i Kryształowe?

pao - 2007-08-29, 15:40

Cytat:
Pao a pamiętasz swoje wcielenia?


ano pamiętam :) przynajmniej część :)

Cytat:

1/ musimy WIEDZIEĆ, co robimy (świadomość)
2/ musimy CHCIEĆ to zrobić
3/ musimy to faktycznie "własnoręcznie" UCZYNIĆ
4/ cieszymy się z popełnionego czynu.


no ja bym lekko zmodyfikowała, bo przecież nic nie musimy ;)


a co do buddyzmu i mięsa:
buddyzm zaleca ale nie nakazuje. powoduje to, że każdy te same prawa po swojemu interpretuje zatem znajdzie jakieś uzasadnienie tego co czyni. są oczywiście klasztory z ostrym w tym temacie podejściem, jednak to człowiek sam taki a nie inny klasztor wybrał. są bowiem tez związki kompletnie odjechane, wyuzdane i zdające sie przeczyć naukom buddy a jednak mimo to mieniące sie buddyjskimi.

zatem jak we wszystkim: interpretacja zależy od człowieka :)

gonya - 2007-08-29, 16:48

Chodziło mi oczywiście o to, że
1."wiemy"
2."chcemy"
3."czynimy"
4."czujemy satysfakcję"

A słowo "musimy" pojawia się w tym sensie, że aby działanie miało pełen mocy skutek "muszą" byż spełnione wszystkie czynniki.

kasienka - 2007-08-29, 16:51

gonya napisał/a:
Ci, którzy zjadają zabite już przez rzeźnika mięso mają taki pogląd, że nie chcą "zmarnować" mięsa istot które JUŻ nie żyją, nie chcą "zmarnować" ich "ofiary".

cóż, przecież wiadomo, że gdyby więcej ludzi przestało jeść mięso, to mniej by zabijano zwierząt...Popyt i podaż...
gonya napisał/a:
Z drugiej strony dochodzi tu myślenie, że dzięki tej ofierze będą mogli przeżyć

no, ale nie mówię o eskimosach, tylko np.o Polakach ;)

Do mnie to tłumaczenie nie przemawia, wydaje mi się, ze to trochę usprawiedliwianie siebie...Ale bardzo dziękuję, gonya, za tak obszerne wytłumaczenie :) Trochę mi się ta kwestia rozjaśniła ;)

pozdrawiam,
kasia

pao - 2007-08-29, 18:05

dzieci które rodzą sie z bardzo wysoka świadomością i pamięcią Wyższego Ja. to tak pokrótce.

co do buddyzmu: pamiętajmy że buddyzm nie jest religia, nie opiera sie na dogmatach, są pewne zalecenia jednak każdy sam interpretuje je i sam swojego życia doświadcza.

biechna - 2007-08-29, 18:32

...
pao - 2007-08-29, 18:46

słowa mają to do siebie że mówiąc jedno każdy co innego ma przed oczami. stąd nietrudno o nadinterpretacje, nieporozumienia aż wreszcie spory. tylko chęć porozumienia pozwala nam otworzyć oczy na to co może zdawać się nam dziwne, niepojęte i niezrozumiałe. jeśli jednak oczu nie otwieramy to tez dobrze, na wszystko jest bowiem czas :)

fajnie ze nasze maluszki nas sobie wybrały, co nie? ;)

sylv - 2007-08-29, 19:28

Tobayashi napisał/a:
zapominasz, ze w teologii chrzescijanskiej jest jeszcxze Szatan i walka jego z Bogiem do dnia Sadu.


Ależ jak mogłabym zapomnieć :mrgreen: Przecież na kogoś trzeba zwalić wszystkie winy :-/

Że zacytuję mistrza Goethego:
Zapytajcie no księży, ile to im złota,
Napędziły do trzosów piekło i Golgota? :lol: :lol: :lol:


nie wiem, co w samym zdaniu, ktore napisalam jest smiesznego, ale niech Ci bedzie... :-? :roll:

taniulka - 2007-08-29, 19:35

biechna napisał/a:
taniulka, przepiękna Wasza historia :-)


:)

Cytat:
fajnie ze nasze maluszki nas sobie wybrały, co nie? ;)

No dokładnie i na dodatek chciałabym sie podzielić pewna myślą. Zadziwia mnie stwierdzenie z jakim sie spotkałam, iz "Powinieneś być nam wdzięczny za to ,że się tobą opiekowaliśmy wychowaliśmy itd". Nie oceniam tego stwierdzenia tylko wyciągnęłam wnioski dla siebie. Nie rozumiem za co Nadia miałaby mi być wdzięczna? Na szczęście ja nigdy tego od moich rodziców nie usłyszałam. O ile m sens jakakolwiek wyliczanka to dość, że dzięki niej inaczej patrzę na życie, codziennie się uczę czegoś nowego, doznałam uczucia bezwarunkowej miłości, to jeszcze zmieniłam totalnie swoje nawyki żywieniowe, schudłam na razie 8kg. A Nadia ma dopiero 9 miesięcy:) To ja jej i Stwórcy jestem wdzięczna za to,że jest w naszym życiu. Za to po prostu, że jest :)

Malinetshka - 2007-08-29, 20:31

taniulka napisał/a:
To ja jej i Stwórcy jestem wdzięczna za to,że jest w naszym życiu. Za to po prostu, że jest :)

:,,,)

YolaW - 2007-08-29, 21:14

taniulka napisał/a:
To ja jej i Stwórcy jestem wdzięczna za to,że jest w naszym życiu. Za to po prostu, że jest

pięknie ujęte :)

pao - 2007-08-29, 21:22

Cytat:
Powinieneś być nam wdzięczny


powinność i wdzięczność... jakże silnie wiążą ludzi... karmicznie również jeśli w nie uwierzymy... szczególnie zaś w takim zestawieniu...

taniulka - 2007-08-29, 21:34

Wdzięczność jest piękna. Wdzięczność do Boga za piękny dzień, wdzięczność za to ,że się żyje, za cokolwiek. Ale taka płynąca z serca. Jednakhasło powinieneś i wdzięczność nijak się mają do siebie co nie?
Malinetshka - 2007-08-29, 21:50

taniulka napisał/a:
Wdzięczność jest piękna. Wdzięczność do Boga za piękny dzień, wdzięczność za to ,że się żyje, za cokolwiek. Ale taka płynąca z serca. Jednakhasło powinieneś i wdzięczność nijak się mają do siebie co nie?

Ano.
To trochę jak "powinieneś" i "kochać"...

pao - 2007-08-29, 21:55

Cytat:
Wdzięczność jest piękna


jeśli jest tylko uczuciem :) niestety najczęściej jest zobowiązaniem... a to już potężna różnica.

taniulka - 2007-08-29, 22:29

pao napisał/a:
eśli jest tylko uczuciem


Właśnie o to mi chodziło :)

[ Dodano: 2007-08-29, 22:30 ]
Cytat:
To trochę jak "powinieneś" i "kochać"...


tak...

puszczyk - 2007-08-30, 01:33

taniulka napisał/a:
To ja jej i Stwórcy jestem wdzięczna za to,że jest w naszym życiu. Za to po prostu, że jest

Do mnie dotarło to dopiero teraz. Gdy Kamil się urodził byłam na to ślepa...

- 2007-08-30, 09:23

biechna napisał/a:
ań napisał/a:
my czuliśmy coś na kształt obecności

o kurcze. my to teraz mamy. myślałam, że zwariowałam ;-) a tak poważnie, to fascynujące, to uczucie... i to, czego jest zapowiedzią... teraz to i mnie ciarki przeszły :-D
:) no to pięknie :) już ktoś czeka aż Go zaprosicie :)
pao - 2007-08-30, 16:11

puszczyk napisał/a:
taniulka napisał/a:
To ja jej i Stwórcy jestem wdzięczna za to,że jest w naszym życiu. Za to po prostu, że jest

Do mnie dotarło to dopiero teraz. Gdy Kamil się urodził byłam na to ślepa...


lepiej późno niż wcale ;)

nie ważne kiedy dociera świadomość, ważne że dociera :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group