wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - Nie daję wyboru?

feminka - 2012-01-02, 16:43
Temat postu: Nie daję wyboru?
Mam do Was pytanie.
Oczywiście przy okazji Świąt Bożego NArodzenia w dalszej rodzinie wypłynął temet mojego i syna wegetarianizmu. Nic nowego i odkrywczego, ale zastanawia mnie jedna sprawa. Czy jeśłi syn w wieku powiedzmy 15 lat powie stanowczo, że chce jeść mięso to czy będzie mógł? Nie mam na ten temat dużej wiedzy, ale na innym forum ktoś kiedys napisał, że jeśli się nie wprowadzi mięsa w 1/2 roku życia to nie wykształcają się bakterie gnilne i taki człowiek nie będzie mógł jeść mięsa.
Macie wiedzę na ten temat?
Oczywiście mam nadzieję, że mój Julek takiej decyzji o porzuceniu wegetarianizmu nie podejmie, ale chcę wiedzieć, czy faktycznie nie pozostawiam mu wyboru.
Acha, nie wiem czy to ma znaczenie, ale jesteśmy laktoowo.

Agnieszka - 2012-01-02, 17:41

Nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie. Moje dziecko ma lat 10 i nie jest zainteresowana mięsnymi potrawami. Co będzie później też nie wiem ale jeśli będzie chciała jeśc mięsnie nie stanę na drodze ale także nie będę jej szykowac takich potraw.
Znam wege którzy po latach wrócili do tradycyjnego sposobu odżywiania, zatem widac można.

jaskrawa - 2012-01-02, 17:45

hm... ja się za bardzo nie znam, ale z tego, co wiem, bakterie gnilne po prostu rozkładają białka. chyba te same będą rozkładać białko pochodzące z mleka czy jajek, co i mięsa? to chyba nie są jakieś inne bakterie, więc jeśli białka zwierzęce generalnie trawicie, to czemu "mięsne" miałyby się różnić od tych "mlecznych" w procesie trawienia?
gdybyście byli weganami to może ważne by było, że inaczej są rozkładane białka pochodzenia roślinnego i wtedy byłby jakiś "problem"?
nie piszę tego na podstawie jakiejś wiedzy, raczej sama "głośno" sobie dedukuję :)

MartaJS - 2012-01-02, 18:00

O ile wiem, nie ma podstaw do takiego twierdzenia. To jeden z częściej powtarzanych mitów - myślę, że mitów. Ja słyszałam to w wersji, że niby nie wytwarza się jakichś enzymów. Dla mnie bzdura na resorach.

Bakterie gnilne nie służą do trawienia mięsa, są to bakterie żerujące na niestrawionych resztkach pokarmu w jelitach. W nadmiarze są chorobotwórcze. Nie żerują wyłącznie na mięsie, generalnie na białku i wszyscy mamy ich jakąś tam ilość, mniejszą lub większą. Mięsożercy mają więcej, bo mięso jest ciężkostrawne i ma dużo białka, ale nie jest to żaden powód do chluby, bo duża ilość bakterii gnilnych to nic dobrego.

Co do enzymów itp., nie mamy specjalnych enzymów do trawienia mięsa. Mamy enzymy służące do trawienia białek ogólnie i kwas solny, który je ścina (dzieci mają jeszcze reninę do ścinania mleka), mamy enzymy służące do trawienia tłuszczy i odpowiednie emulgatory. Te enzymy nie odróżniają białka zwierzęcego czy roślinnego, po prostu - najprościej mówiąc - tną białko na małe kawałeczki, odcinają aminokwasy.

Oczywiście każdy pokarm ma jakąś tam swoją specyficzną strukturę, specyficzny skład i nasze organizmy muszą się przystosować do ich trawienia. Ktoś, kto nie jest przyzwyczajony do strączkowych, wali po nich bąki, aż miło. Tak samo pewnie byłoby z wegetarianinem, który nagle objadłby się mięsem. Na pewno trudno byłoby to strawić na początku. Ale nie jest tak, że coś tam się nie wytwarza czy zanika.

Mikarin - 2012-01-02, 18:46

feminka, mnie się wydaje, że nie chodzi o to, czy dziecko będzie miało czym trawić mieso czy nie, ale o sam fakt dawania dziecku wyboru. Tak, jak nie daje się wyboru religii człowiekowi ochrzczonemu za małego, tak samo nie daje się wyboru dziecku, z którego diety wyklucza się dany pokarm.
Podkreślę jednak, ze jakkolwiek mięso jadałam kiedyś i czasami mi się zdarza - tak jet, przyznaję się bez bicia, choć teraz wchodzę raczej w etap, gdzie brzydzę się jajek (mam takie skoki co jakiś czas..) - uważam je za skrajnie niezdrowe z powodu naddatków w stylu hormony, antybiotyki itp. Niby teraz od niedawna tuż przed ubiciem taka kurka ma przechodzić kurację, żeby w mięsie nie zostawały te specyfiki, jakąś oczyszczającą czy coś, ale do mnie to w ogóle nie przemawia.
Wegetarianizm/weganizm to w większości z tego, co obserwuję, świadoma decyzja wegetarianina/weganina, i obojętnie, jakiego by się argumentu za tym nie podało, od "nie smakuje mi" po "solidaryzuję się z zabijanymi zwierzętami, morderca nie jestem", to i tak pozostaje to w decyzji osoby, która nie jada mięsa/nabiału/odzwierzęcych.
Ja bym spojrzała na całą sprawę pod kątem moralnym, tzn. na ile dajemy dziecku wolności uniemożliwiając mu choćby spróbowania tego kawałka martwego zwierza, na ile wpajamy mu zdrowy styl życia, a na ile go ograniczamy, na ile uświadamiamy mu kwestię szanowania zwierząt, a na ile wymuszamy na nim to właśnie szanowanie.
To jest dylemat, który mam sama - czy dawać dziecku mięso czy nie? Czy dawać mu te alergenne ryby, czy nie? Na ile nauczę go tolerancji czy na ile zawężę jego światopogląd w tej kwestii? W sumie to każdego z nas można w tym momencie potraktować jako mięsożercę na odwyku - nie jadam, podobnie jak nie ćpam, nie piję alkoholu - wszystko to w końcu szkodzi.

Nie umiem się opowiedzieć za żadną ze stron, chociaż każda ma swoje plusy i każda ma minusy. Chciałabym tylko zarysować, że z mojej perspektywy to kwestia pozostająca w sferze dylematów moralnych/etycznych, a nie biologicznych. Sama widziałam dziecko, które płakało w głos w autobusie, jak mały potworek, krzycząc do mamy: "Daj mi mięso, ja chce już! Daj mi mięso!" (wyszłam z autobusu i puściłam pawia :oops: ), a sama byłam dzieckiem, które płakało nad talerzem, jak je zmuszali to zjedzenia tego świństwa.

Alispo - 2012-01-03, 09:37

Mikarin napisał/a:
Na ile nauczę go tolerancji czy na ile zawężę jego światopogląd w tej kwestii?.

tolerancji dla zabijania....
feminka-raczej bedzie"mógł"fizycznie,tak jak pisala Agnieszka ,ludzie po latach wracaja do jedzenia miesa,pewnie oczywiscie liczy sie umiar,wiadomo,sa przyzwyczajenia itd.,ale nie ma zadnych naukowych podstaw,ze sie nie bedzie trawilo itp,to bzdury.A czy bedzie chcial jesc-moze byc roznie,niektorzy sobie tego nie wyobrazaja wchodzac w doroslosc,inni przechodza bunt ktory obejmuje tez tą sferę;)Gwarancji nie ma,a doroslej osobie juz nie zabronisz,w pewnym momencie idzie swoja drogą,czy nam ona sie podoba czy nie..
o własnie tak;) hxxp://www.youtube.com/watch?v=KdV9dWos0po]hxxp://www.youtube.com/watch?v=KdV9dWos0po

Pipii - 2012-01-03, 09:37

no, ja nie radzę, aby ktoś mial w jelicie bakterie gnilne, beztlenowe.. heh :-|
Na pewno, jeżeli ktoś całe życie nie spożywal LAKTOZY i KAZEINY brak jest podpuszczki, enzymu, który TRAWI laktozę w dwunastnicy, jednakże - nigdy, przenigdy nie słyszałam, o szczególnym enzymie, ktory TRAWI wyłącznie mięso. Organizm nie rozpatruje jedzenia, które w niego wrzucamy pod kątem - mięso / niemięso. Po prostu - węglowodany są trawione już w jamie ustnej, dzięki m.in amylazie, białka w żołądku, są ścinane kwasem solnym, tłuszcze sa emulgowane dzięki żółci z pęcherzyka żółciowego i lipazie, która jest w dwunastnicy.. czy to z roślin, czy to z mięsa - nie ma róznicy dla enzymów. Natomiast z lektozą i kazeiną to inna sprawa, gdyż już w 3. roku życia nasz organizm nie wytwarza w naturalnych warunkach podpuszczki. Dlatego też - mogą wystapić u osoby, która od urodzenia, albo nawet od poczęcia jest weganinem, objawy nietolerancji laktozy, czyli - krótko mówiąc - biegunki, zaparacia, albo objawy skórne.

MartaJS - 2012-01-03, 09:43

Pipii, nawet jeśli ktoś spożywał laktozę i kazeinę, może nie mieć podpuszczki (która nie trawi, tylko ścina), bo ona może zanikać po okresie dzieciństwa.
jarzynajarzyna - 2012-01-03, 09:50

MartaJS napisał/a:
Dla mnie bzdura na resorach.

dla mnie tez, ale ja się tym często podpieram w dyskusjach z upierdliwą rodziną, do której moralne tłumaczenia nie trafiają. "nie jem, nie trawię, zachorowałabym" i już. w przypadku dziecka tez zamierzam tak wkręcać potencjalnych częstujących/. w końcu zdrowia malucha nikt celowo nie "narazi", nie? 8-)

Mikarin napisał/a:
"Daj mi mięso, ja chce już! Daj mi mięso!"

:shock:

Kat... - 2012-01-03, 09:59

feminka napisał/a:
chcę wiedzieć, czy faktycznie nie pozostawiam mu wyboru.
nie pozostawiasz. Tak samo jak w innych kwestiach. Trudno żeby głęboko wierzący rodzice nigdy nie wspominali o wierze przy dziecku żeby broń boże nie zawęzić jego światopoglądu. No przekazujemy dzieciom to, co sami uważamy za słuszne, dla mnie to logiczne.
Moi rodzice karmili mnie tak, żebym wg ich wiedzy była zdrowa, dawali mięso. Nie mam żadnego żalu. Robili to w trosce o mnie i zgodnie ze swoim sumieniem i wiedzą.
Równie dobrze mogłabym mieć pretensje, ze nie dali mi wyboru i zmuszali do jedzenia mięsa i teraz jestem mordercą (widziałam coś takiego kiedyś na jakimś forum). Mogłabym się wkurzać o chrzest i milion innych ich wyborów. Ale po co?
Ja się liczę z tym, że jak dzieci będą mieć swoje pieniądze, to je będą wydawać niekoniecznie na rzeczy, które pochwalam. No ale mi rodzice też nie pozwalali palić i co? I jakoś cichaczem, w tajemnicy to robiłam.
Ja mam nadzieję przekazać im dlaczego ja tego nie robię, dlaczego nie pochwalam i nie dam nigdy. Ile w nich z tego zostanie? Nie wiem. Ja jestem inna niż by chcieli tego moi rodzice ale mimo tego mnie kochają. I taki mam plan właśnie :-)

diancia - 2012-01-03, 10:57

Miałam się wypowiedzieć, bo temat pewnie kiedyś będzie u mnie aktualny i od czasu do czasu zastanawiam się nad tym, ale Kat... tak zgrabnie ujęła to, co mam w głowie, że tylko napiszę: zgadzam się z przedmówczynią :)
feminka - 2012-01-03, 11:55

Dziękuję Wam za wszystkie wypowiedzi :-) Teraz mam większe pojęcie o tym, czy Julek kiedyś będzie mógł zmienić mojąobecną decyzję o swojej diecie. Tylko o to mi chodziło, bo teraz nie mam wątpliwości. Zawsze mówię, że rodzice muszą decydować za dziecko, bo ono samo tego nie zrobi. Chrzcić czy nie, szczepić czy nie, dawać do jedzenia mięso/słodycze/nabiał czy nie? I jestem zwolenniczką poglądu, że przekazuję dziecku to, co sama uważam za dobre. Skoro jestem wegetarianką z przekonania to dlaczego miałabym dawać dziecku coś, co sama uważam za świństwo?
Jednakże zdaję obie sprawę, że w dorosłym życiu on może (oby nie!) zechcieć zostać mięsożercą. Dlatego chcialąm wiedzieć, czy będzie mógł taką decyzję podjąć. Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję za odpowiedzi.

margot - 2012-01-03, 14:45

mój siostrzeńcy są wegetarianami od zawsze , siostrzenica ma pretensje ,że przez miesiąc na polecenie lekarza dostawała tran , ma 21lat i po za tym tranem nic innego nie jadła zwierzęcego typu mięso (nabiał je , miodu i jajek nie je , jej to wybór , kiedyś jadła) i raczej będzie pełną weganką niż zacznie jeść mięso

siostrzeniec ma 17 lat i w tamtym roku (zamieszkał w internacie) sporadycznie jadł mięso i nic mu nie było fizycznie , teoretycznie twierdzi ,że on może jeść mięso w praktyce prawie wszystko co mięsne mu smerdzi i woli teraz dojeżdżać do szkoły niż mieszkać w internacie , tak ,że dziecku( a to było dziecko co jadło w dzieciństwie strasznie monotonnie 3 produkty na krzyż ,ale zdrowe produkty) nie jedzącemu mięsa później ono nie szkodzi ,a czy zasmakuje to inna sprawa :mrgreen:

moritura - 2012-02-11, 15:06

Już to za bardzo nic do dyskusji nie wniesie ;) , ale mój kuzyn był wegetarianinem od urodzenia i zaczął jeść mięcho w ramach nastoletniego buntu. Także - niestety - da się.

Natomiast znam przypadek wegetarianki, która przez pomyłkę zjadła kotleta rybnego (nieświadomie, chyba nie znała smaku) i go praktycznie od razu, khm, zwymiotowała (zanim ktoś jej powiedział, co to było).

Nie wiem już, ile razy mi się śnił koszmar, że z jakiegoś powodu przestałam być wegetarianką i jem mięso... I nagle do mnie to w tym śnie dociera, niespodziewanie, co ja gryzę i połykam, okropność. Inna wersja, to że zapomniałam, że nie jem mięsa, albo że nie zapytałam, co jest w czymś tam, i przez pomyłkę zjadam mięso, brrr...

Figa - 2012-02-12, 23:52

moritura napisał/a:
i go praktycznie od razu, khm, zwymiotowała


to musialam byc ja :oops: moja tesciowa w dobrej wierze zrobila mi pierogi z farszem "weganskim" ( w jej rozumieniu, mimo, ze jej wytlumaczylam), ryba byla tak chytrze ukryta, ze sie nie kapnelam. zreszta rybe to ja moze w zyciu dwa razy jadlam, jak babcia kazala :evil: Haftowalam caly dzien i cala noc. Nie polecam.

Kwestia wyboru pojawia sie dosc czesto w rozmowach z moimi znajomymi, ktorzy w wiekszosci sa miesozerni. Podzielam tu wypowiedz Kat, wiec nie bede powtarzac. Dodam tylko, ze niejedzenie miesa w kontekscie zabijania to tylko jeden z wielu aspektow tego zagadnienia. Zawsze nalezy to umiescic w szerszej perspektywie. Im lepiej dziecko jest poinformowane odnosnie motywow naszych decyzji, tym latwiej bedzie mu podejmowac wlasne, kiedy dorosnie. Wiedza, informacja - to jest klucz. Dotyczy to kazdej dziedziny zycia, nie tylko diety.

Jestem pewna, ze w jakims momencie zycia moje dzieci wyfruna z gniazda i zaczna eksperymentowac ze swoja wolnoscia. Mam nadzieje, ze beda podejmowac takie wybory, po ktorych beda mogly spokojnie spac w nocy. Wolnosc zawsze idzie w parze z odpowiedzialnoscia, cale szczescie.

neina - 2012-02-13, 12:38

Znałam kilku Hindusów i jednego "nie - Hindusa", którzy jako dzieci nie jedli mięsa a potem zaczęli. Nic mi o tym nie wiadomo, czy mieli z tego tytułu jakieś nieprzyjemności ze strony organizmu, ale z mięsa nie zrezygnowali.
Myślę, że bez względu na sposób w jaki wychowują nas rodzice na którymś etapie zawsze możemy podejmować własne decyzje.

hymeneal - 2012-03-05, 11:04

Bakterie nie "powstają" a zazwyczaj są wprowadzane do organizmu. Dlatego wyjeżdżając na inny kontynent możemy dostać niemiłej przypadłości, związanej z zasiedleniem jelita przez inne miejscowe szczepy. Flora jelit składa się także z pierwotniaków, grzybów ale chyba nie mają większego znaczenia. Zdrowe jest jedzenie probiotyków, wprowadzających bakterie (kefir najlepszy z tego co pod mikroskopem można zobaczyć) do naszego organizmu.

Osoba wege zaczynająca jeść mięso można co najwyżej dostać paru wzdęć przez pierwsze dni, u najbardziej wrażliwej do 2 - 3 tygodni aż flora jelitowa zbilansuje się względem diety.

Inną sprawą jest przyzwyczajenie do diety czy też odkrycie nowych smaków.

Dzidzileyla - 2012-03-06, 11:26

Bardzo ciekawy temat, ja jako dziecko jadałam tylko ryby, ale to też mięso przecież. Potem będąc w szkole podstawowej zostałam zapisana na stołówkę, bo miałam znaczną niedowagę (którą mam do dziś) i musiałam jeść mięso, bo wszyscy zgodnie twierdzili, że zapobiegnie to anemii i niedowadze. Nie bardzo chciałam to jeść, ale musiałam i to też w pewnym sensie brak wyboru. Potem zaczęłam mieć dość mięsa, zaczęłam się źle czuć, ostatnim razem jak zmuszono mnie do kotleta to pamiętam, że prawie go zwymiotowałam. Wydaje mi się, że żołądek się odzwyczaja.
malinka - 2012-04-03, 09:59

Tez mam takie wrazenie, że odzywaczaja się. Kompletnie mi nie smakuje. Teraz nie dla miesa z etycznych i smakowych.
Jako rodzic powinno się wskazywac dziecku drogę. A to tyczy się ograniczeniem wyboru. Innaczej nie da się ukształtować kregosłupa moralnego u dziecka. No wiec nic w tym złego. Czy coś złego jest w tym, że chce się dla dziecka dobrze?

diancia - 2012-04-03, 10:13

malinka napisał/a:
Tez mam takie wrazenie, że odzywaczaja się
mój mało mięsożerny Mąż po ponad 2 miechach bez mięsa spróbował pod presją imprezy rodzinnej (ma w sobie duży opór, żeby powiedzieć stanowczo rodzinie, że nie chce jeść zwierząt... może za słabo "nie chce" :roll: ) kiełbasy ze wsi i cały następny dzień źle się czuł. 2 dni później już chyba z ciekawości bardziej zjadł rybę i znów żołądek mu rozwala. Mam nadzieję, że to go czegoś nauczy, że całe ciało buntuje mu się przed jedzeniem zwierząt.
smazone.tofu - 2012-09-01, 16:49

dziecko znajomej wegetarianki kiedys zjadlo na wycieczce hamburgera w mcdonaldzie i potem caly tydzien chorowalo :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
Mada95 - 2012-09-01, 18:47

bo hamburgery ogólnie są nie za zdrowe ;)
jagodzianka - 2012-09-01, 20:43

wali tu smażonym trolem. :P
moritura - 2012-09-01, 21:24

No, przy poprzednich postach myślałam, że to jakiś szalony neofita się dorwał do forum - ale teraz już raczej nie mam wątpliwości.
Mikarin - 2012-09-03, 07:39

diancia napisał/a:

malinka napisał/a:
Tez mam takie wrazenie, że odzywaczaja się
mój mało mięsożerny Mąż po ponad 2 miechach bez mięsa spróbował pod presją imprezy rodzinnej (ma w sobie duży opór, żeby powiedzieć stanowczo rodzinie, że nie chce jeść zwierząt... może za słabo "nie chce" ) kiełbasy ze wsi i cały następny dzień źle się czuł. 2 dni później już chyba z ciekawości bardziej zjadł rybę i znów żołądek mu rozwala. Mam nadzieję, że to go czegoś nauczy, że całe ciało buntuje mu się przed jedzeniem zwierząt.
A ja mu współczuję. Ból żołądka wywołany złym jedzeniem to straszna sprawa, może się przerodzić nawet w migrenę :(nie prześpisz, nie zbijesz lekami... nie wypłuczesz... Współczucie dla męża. Tak po prawdzie to wolałabym, żeby ludzie rezygnowali z mięsa z wyboru, a nie zmuszeni przez jakiś ból - oczywiście uważam, ze im więcej wegetarian i wegan na świecie tym lepiej, dieta jest zdrowa, kłody pod nogi koncernom wykorzystującym zwierzęta - ale wiem też, czym jest ból brzucha i współczuję człowiekowi...
smazone.tofu napisał/a:
dziecko znajomej wegetarianki kiedys zjadlo na wycieczce hamburgera w mcdonaldzie i potem caly tydzien chorowalo
Moja koleżanka zjadła tortillę w McDonaldzie i wymiotowała 3 dni, a dziewczyna normalnie mięso jada. Po prostu mięso na hamburgery w McDonald's jest po rozmrożeniu zdatne do zjedzenia przez 24 godziny ;) Co za tym idzie... co musi w tym być...? wolę nie wiedzieć...
diancia - 2012-09-03, 07:57

Mikarin, nauczka którą miałam na myśli ma dotyczyć asertywności a nie niejedzenia mięsa - on nie chce jeść mięsa z własnej woli, nikt go do niczego nie zmusza, zresztą je i pije wiele rzeczy nawet, jeśli potem źle się czuje, więc ból nie jest tu żadnym sygnałem dla Niego :roll: po prostu wtedy nie miał jeszcze w sobie tyle odwagi, żeby powiedzieć całej swojej rodzinie wprost: żyję inaczej i nic wam do tego. Teraz już odwagę ma, z czego się cieszę i jestem dumna, bo wiem, ile to kosztuje w takiej sytuacji..
Mikarin - 2012-09-03, 14:54

diancia napisał/a:
Teraz już odwagę ma, z czego się cieszę i jestem dumna, bo wiem, ile to kosztuje w takiej sytuacji..
:) mój niestety mięsożerca, ale potulnie wcina moje wegańskie ekstrawagancje i nie marudzi :D diancia, w takim razie cieszę się, że mąż Twój nabrał aż tyle pewności siebie :)
diancia - 2012-09-03, 19:04

Mikarin, ja też zadowolona i odetchnięta, że te zmagania ma już za sobą :) może i Twój stopniowo zamieni się w weganina? Mojemu transformacja zabrała 7 lat ;) Powiedz mu, że weganizm jest sexi :D
sylv - 2013-08-25, 13:45

Jak zapowiedziałam- przenoszę ;-)

koko napisał/a:

kml napisał/a:
Ja oczywiście bym chciała żeby moje dziecko nie jadło mięsa, ale zastanawiam się czy to będzie w ogóle możliwe i nie będzie krzywdzące dla dziecka?

Jak to krzywdzące??
kml napisał/a:
Moje zwierzaki jedzą mięso, więc tym trudniej mi podjąć decyzję w tej sprawie.

Rozumiem, że hodujesz mięsożerne zwierzęta? Nie bardzo czaję, co do tego ma dieta dziecka.

kml - 2013-08-25, 14:09

Myślę, że jeśli moje dziecko będzie jako jedyne nie jadło mięsa w całej "grupie", to istnieje ryzyko, ze będzie się przez to czuło wyobcowane. Już nie wspominając, że zdarzają się takie przypadki rodziców eliminujących "odmieńców" z najbliższego towarzystwa swojego dziecka, nie zapraszając na urodziny i wygłaszając różne mądrości w obecności dziecka :roll: Być może moje spojrzenie jest błędne. Znam tez dzieciaki, które sobie świetnie z "innością" radzą, ale nie wszystkie dzieci są takie.

Jeśli chodiz o zwierzaki, to jeśli nie odmawiam mojemu psu mięsa, to mam odmawiać dziecku? Jakoś optymistycznie nie zakładam, ze dziecko będzie się brzydzić mięchem od najmłodszych lat ;)

excelencja - 2013-08-25, 14:51

Dostrzegam pewne różnice między dzieckiem a psem.

Mojej córce od początku tłumaczyłam czym jest mięso, nigdy nie miała pomysłu, żeby spróbować choćby.
Dla niej to naturalne i oczywiste, że nie jemy zwierząt, mleka, jaj, miodu i tyle.
Dodatkowo staram się spotykać z wege rodzinami, żeby miała świadomość, że nie jest sama.

To było prostsze niż myślałam :)

koko - 2013-08-25, 15:18

kml, wiesz, myślę, że to przedwczesny i wydumany problem zwłaszcza, gdy dziecko jest małe, nie ma 15 lat i nie jest zaproszone na ognisko z kiełbaskami.
Nigdy nie słyszałam o towarzystwie, które eliminuje spośród siebie dziecko dlatego, że nie je mięsa. A jeśli to robi - kij im w oko, chyba nie warto rozczulać się nad rozstaniem z takimi ludźmi ;-)
No i tak jak excelencja dostrzegam różnicę między żywieniem psa a dziecka.

Alispo - 2013-08-25, 15:47

To moze zacznij odmawiac psu?:P My tu czasem odmawiamy i wtedy masz pełną konsekwencję ;)
kml - 2013-08-25, 15:58

Trochę mnie to przeraża, bo w moim otoczeniu jestem osamotniona w swoich poglądach.

Tez widzę różnicę między dzieckiem, a psem. Raczej łatwiej mi narzucać psu moje wybory, bo nie ma świadomości tego i nigdy się nie usamodzielni.

excelencja napisał/a:
Mojej córce od początku tłumaczyłam czym jest mięso, nigdy nie miała pomysłu, żeby spróbować choćby.

Jeśli można wiedzieć, co jej mówiłaś?
A nie pytała dlaczego tatuś/babcia/kuzynka/dzieci w przedszkolu jedzą mięso?

koko napisał/a:
kml, wiesz, myślę, że to przedwczesny i wydumany problem zwłaszcza, gdy dziecko jest małe, nie ma 15 lat i nie jest zaproszone na ognisko z kiełbaskami.
Nigdy nie słyszałam o towarzystwie, które eliminuje spośród siebie dziecko dlatego, że nie je mięsa. A jeśli to robi - kij im w oko, chyba nie warto rozczulać się nad rozstaniem z takimi ludźmi ;-)

Ja mam inne doświadczenia. Wśród nastolatków inność jest częściej cool. problemy widzę w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, kiedy dziecko nie potrafi powiedzieć "kij", bo ma ogromną potrzebę akceptacji. A nie wiem właśnie czy to jest tak hop siup przestawić dziecko z wege na mięso.

Alispo napisał/a:
To moze zacznij odmawiac psu?:P My tu czasem odmawiamy i wtedy masz pełną konsekwencję ;)

Och, to jest kolejny temat pełen wątpliwości ;-)

koko - 2013-08-25, 16:17

kml napisał/a:

Ja mam inne doświadczenia.

To masz już jedno wege dziecko?

Kat... - 2013-08-25, 16:43

kml napisał/a:
excelencja napisał/a:
Mojej córce od początku tłumaczyłam czym jest mięso, nigdy nie miała pomysłu, żeby spróbować choćby.

Jeśli można wiedzieć, co jej mówiłaś?
A nie pytała dlaczego tatuś/babcia/kuzynka/dzieci w przedszkolu jedzą mięso?
nie do mnie pytanie ale odpowiem. Ja mówiłam, po prostu, że oni jedzą a my nie. I tu podawałam jeszcze z 3-4 rzeczy, które nas różnią np: oni mają telewizor a my nie, oni mają samochód a my rowery, nasza rodzina składa się z innych osób niż u tych "innych" itd. Zawsze podkreślałam, że ludzie sa bardzo różni, różne rzeczy są dla nich ważne, różnie postępują. Czasem z wygody, czasem dlatego, że po prostu mają inne zdanie, uważają inaczej.
Jak czasem jest coś niewegańskiego co Z chce to się z nim umawiam, że spróbuję znaleźć to w wersji wegańskiej albo zrobić coś bardzo podobnego. I tyle.
Wiem, że dzieci są różne ale jeśli się nie robi z tego jakiejś wielkiej podszytej poczuciem winy sprawy, to myślę, że dziecko potraktuje to jako naturalną różnicę.
kml napisał/a:
Wśród nastolatków inność jest częściej cool. problemy widzę w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, kiedy dziecko nie potrafi powiedzieć "kij", bo ma ogromną potrzebę akceptacji.
zgadza się ale nie możesz jako rodzic zgadzać się na wszystko, nawet na te rzeczy, które kłócą się z Twoim światopoglądem bo dziecko ma potrzebę. A jak będzie chciało cały dzień grać online w jakieś durne gry i się w ogóle nie ruszać albo jeść ciągle słodycze bo wszyscy tak robią to co? Albo będzie nalegało na buty za 4 stówy bo w innych obciach chodzić? Albo iść do cyrku bo wszyscy już byli?

Jako rodzice musimy nauczyć się tłumaczyć ze swoich decyzji. Przecież nie wszystko się dzieciom podoba (mam nawet wrażenie, że w pewnym wieku to nic) ale po to jesteśmy.

A jak przyjdzie czas na ogniska to polsoja zrobiła roślinne kiełbaski :-)

kml - 2013-08-25, 18:49

koko napisał/a:
To masz już jedno wege dziecko?

Nie, nie mam dzieci, jedynie na czym bazuję to sporo młodsza siostra <teraz się borykamy się z jej okresem dojrzewanie :roll: > i tak to widzę w innych niż wege kwestiach. Typu do I komunii bardzo chciała iść, bo wszyscy idą, a do bierzmowania jako jedyna nie przystąpiła.

Kat... napisał/a:
Ja mówiłam, po prostu, że oni jedzą a my nie.

Czyli nic z tych rzeczy, ze my nie jemy, bo nie chcemy zjadać zwierzątek?

Kat... napisał/a:
Jako rodzice musimy nauczyć się tłumaczyć ze swoich decyzji. Przecież nie wszystko się dzieciom podoba (mam nawet wrażenie, że w pewnym wieku to nic) ale po to jesteśmy

może ja jestem zbyt przewrażliwiona, bo mnie całe życie zmuszali do kotleta i nad talerzem odchodziły różne sceny ;) więc ja bardzo nie chciałabym zmuszać moje dziecko do jedzenia czegokolwiek, chociaż nie wiem czy tak się da :-/

A najgorsze jest to, że mój mięsożerny mąż stwierdził, że dziecko nie musi jeść mięsa, chyba żeby baaardzo chciało. Także decyzja spadła na mnie ;) Po cichu się boję, że nie uda mi się odpowiednio zadbać o odp. zbilansowanie diety i że jak dziecko zechce jeść mięso, to może mieć problemy z trawieniem (szukam info o tym, jakiś badań itp.).

Alispo - 2013-08-25, 19:38

Mysle że martwisz sie na wyrost,możliwe że żadnych z tych problemow akurat nie będzie.Co do przejscia na mięsną dietę to rewolucji nie będzie jakby co.
Kat... - 2013-08-25, 19:47

kml napisał/a:

Kat... napisał/a:
Ja mówiłam, po prostu, że oni jedzą a my nie.

Czyli nic z tych rzeczy, ze my nie jemy, bo nie chcemy zjadać zwierzątek?
jak pytał dokładnie dlaczego nie jemy to mówiłam, że ja uważam, że skoro da się nie jeść i być zdrowym to nie chce się przyczyniać do ich zabijania. On wie, że trzeba zabić zwierzę żeby je zjeść ale ja nie jestem miłośniczką zwierzątek więc nie tłumaczę, że ich nie jemy bo tak strasznie je kochamy, tylko raczej, że czuję, że nie mamy prawa.
Ale to ja tak uważam, inni mają na ten temat inne zdanie. Może nie wiedzą, że da się być zdrowym? Mówię, że kiedyś uważano inaczej i jeszcze nie wszyscy w ogóle słyszeli o tym, że da się żyć bez mięsa. Albo z jakiegoś innego powodu.

kml napisał/a:
bardzo nie chciałabym zmuszać moje dziecko do jedzenia czegokolwiek, chociaż nie wiem czy tak się da :-/
nie da. Jeśli będzie jadło to co musi żeby się dobrze rozwijać bez grymaszenia to pewnie będzie trzeba na siłę zapodawać lekarstwa.
jagodzianka - 2013-08-25, 20:03

kml napisał/a:
więc ja bardzo nie chciałabym zmuszać moje dziecko do jedzenia czegokolwiek, chociaż nie wiem czy tak się da :-/

ale do jedzenia czego ty chcesz go nie zmuszać? poza tym to poczytaj trochę o baby led weaning.
kml napisał/a:
i że jak dziecko zechce jeść mięso, to może mieć problemy z trawieniem

wydaje mi się, że ktoś na forum pisał o wege dziecku co zaczęło jeść mięso i nie miało jakiś wielkich problemów. znałam też jednego chłopaka wychowanego wege i jedzącego mięso po kryjomu (w wieku 13 lat) i nie miał problemów, ale nie wiem czy on w od niemowlęctwa był wege i jak to było kiedy pierwszy raz zjadł mięcho.

Alispo - 2013-08-25, 20:29

Kat.. -podoba mi się Twoje podejście :-)
kml - 2013-08-25, 20:57

jagodzianka napisał/a:
ale do jedzenia czego ty chcesz go nie zmuszać? poza tym to poczytaj trochę o baby led weaning.

Np. warzyw, bo ja znam masę dzieciaków, które na widok zielonego (natka pietruszki, brokuły, brukselka) nabierają powietrza w usta. I myślę tu o starszych dzieciach, przedszkole/wczesna podstawówka.
Czytałam, ale nie o ten etap mi chodzi.

Wychodzi na to, że mam zbyt bezstresowe podejście do wychowania ;)

excelencja - 2013-08-25, 21:21

kml napisał/a:
Jeśli można wiedzieć, co jej mówiłaś?

prawdę- cała prawdę.

Pytała czemu inni jedzą mięso, wtedy mówiłam, że inni nie wiedzą, że można nie jeść mięsa, nigdy o tym nie pomyśleli albo po prostu mają w nosie zwierzęta- tj ich etyka wygląda inaczej niż nasza.

kml, no to nie będzie jadł zielonych warzyw... i co z tego? Nie musi jeść brokułów w wersji zielonej, może jeść warzywa w kotletach, pierogach, sosach, dipach, pastach, zupach, kremach, koktajlach, pizzach blablablablabla.

Trochę luzu robi dobrze na głowę :)

Sylwia8 - 2013-08-25, 23:55

A czy nasi rodzice dali nam wybór? Dopiero jako dorośli ludzie mogliśmy zdecydować o tym, że jednak mięsa jeść nie będziemy...

Tak sobie Ciebie czytam kml i mnie też się wydaje, że trochę za bardzo martwisz się na wyrost... Jasne, jesteś w ciąży i to pierwszej, hormony szaleją, chciałabyś już teraz poukładać dobrze świat dla swojego dzieciątka, wiele spraw jest jedną wielką niewiadomą a tu jeszcze trzeba zmagać się z trudnymi decyzjami. Na pewno nie ułatwia Ci sprawy fakt, że Twój partner mięso nadal je i jak wspomniałaś, w swoim otoczeniu jesteś w swoich poglądach osamotniona. I chyba tu tkwi podstawa tego "problemu", który próbujesz rozwiązać już teraz - chociaż on jeszcze nawet się nie pojawił i być może wcale nie pojawi - że nie czujesz się pewnie w tej sytuacji. Martwisz się, czy będziesz umiała dziecko dobrze odżywić, czy nie będzie mu czegoś tam brakowało - przecież jeśli nie jesz mięsa w ciąży to chyba wiesz, co jeść, żeby dziecko dobrze się rozwijało? Więc to samo będziesz jadła potem, kiedy będziesz je karmić i to samo będziesz mu podawać, kiedy zacznie już samo jeść. Jeśli dobrze się za to zabierzesz, będziesz mieć dziecko wcinające brokuły, buraki i inne "paskudztwa" bo dla niego to będzie NORMALNE tak, jak dla innych dzieci "mięsko". Tak naprawdę, dopóki nie pójdzie do przedszkola to Ty będziesz panować nad jego jedzeniem a do tego czasu już dawno wyrobisz się w kwestii nie zgadzania się na to, żeby Twoje dziecko było karmione mięsem, jeśli tego nie chcesz. Inna sprawa, że dziecko, które zaczyna samo jeść, jest bardzo zainteresowane wszystkim, co Ty masz na talerzu, więc jak Ty masz brokuła, ściąga Ci z talerza brokuła, jak tatuś będzie miał kotleta, ściągnie mu z talerza kotleta... Ale też wiadomo - jak mam wino w kieliszku czy kawę w filiżance to odmawiam dziecku, chociaż wyciąga do tego rączki. Więc albo potraktujesz to tak samo i nie pozwolisz (a właściwie tatuś i z nim to musisz sobie raz jasno ustalić - najlepiej, jakby dla Waszego wspólnego dobra też przestał jeść mięso :-P ) albo pozwolisz dziecku spróbować tak samo jak marchewkę i brokuła, nie robiąc z tego wielkiego problemu - może sprawdzi, wypluje i będzie spokój. A może zje i wyciągnie rączki po jeszcze, tego nigdy nie wiesz. Najważniejsze to chyba odpowiedzieć sobie na pytanie - dlaczego nie jem mięsa tak naprawdę? Czy głównie dlatego, żeby nie zabijać czy głównie dlatego, żeby sobie zdrowia nie rujnować? I dlaczego chcę tego samego dla mojego dziecka?

Ja nie jem mięsa z wielu względów ale nawet gdyby to było tylko ze zdrowotnych, to już wystarcza - przecież nie dam dziecku czegoś, co sama uważam za szkodliwe dla mnie?

Ja mam dzieci 2 - jedno urodzone i wstępnie odchowane jako mięso jedzące i drugie, wege od poczęcia i vegan od 6 miesiąca życia czyli samo do ust nie zdążyło wziąć nic z mięsa ani nabiału itd. I powiem Ci tak, tak naprawdę, nie masz problemu żadnego, jeśli Ty sama już teraz mięsa nie jesz a Twój partner zgadza się na to, żeby dziecko nie jadło też. Nie jecie tego, nie pozwalasz dziecka częstować, Ty decydujesz o tym, koniec tematu. Jak podrośnie, będzie dla niego NORMALNE a nie dziwne, że mięsa nie jecie i tyle. Ja musiałam przejść (i ciągle jeszcze przechodzę) przez te kwestie z dzieckiem, które wszystkiego już spróbowało i wierz mi, że to dopiero jest problem ale nawet z takim można sobie poradzić, jeśli mocno stoi się na własnych nogach i jest się pewnym za siebie i swoje poglądy. Dziecko we wszystkim chce nas naśladować, więc nawet moja starsza córka, która zdążyła pokochać miśki haribo i lody mleczne, teraz odmawia innym dzieciom kiedy ją częstują mówiąc po prostu, że ona tego nie je. Polubiła lody wodne i lody bananowe made by mama, jak jesteśmy w sklepie większym, gdzie jest mięso, już nie ciągnie mnie do lady z szynkami i serami tylko mówi "mama chodź szybciej bo tu śmierdzi". Ugruntowuje się w niej, że my już tego wszystkiego nie jemy i koniec. I tak, wie dlaczego - nie jemy mięsa bo trzeba zabić zwierzę, żeby je przerobić na szynkę a my już nie chcemy do tego się przyczyniać; nie pijemy mleka bo jest dla ludzi niezdrowe; kiedyś jedliśmy bo o tym wszystkim mało wiedzieliśmy; inni ludzie jedzą bo też jeszcze o tym nie wiedzą, itd. My dużo o tym rozmawiamy na codzień i ona już teraz wyskakuje z tekstami, że chciałaby, żeby wszyscy ludzie na świecie byli weganami, żeby nie zabijali zwierząt... Myślisz, że będę mieć jakiś problem jak pójdzie kiedyś na ognisko z kiełbasami? To rodzice innych dzieci będą mieć problem, jak je moja Maja uświadomi :)
Jeśli uda Ci się przekonać nie-męża, że dla niego również nie jedzenie mięsa będzie zdrowsze, to będziecie dla swojego dziecka najważniejszym przykładem i w tym momencie problemu nie macie żadnego. Takiemu małemu brzdącowi to rodzice kreują jego rzeczywistość. Mojej młodszej córki nikt CZYMŚ TAKIM nie częstuje, bo wszyscy wiedzą, że nie jemy i koniec. A jak ktoś nie wie to uprzejmie dziękuję tłumacząc dlaczego i też koniec. Zero problemu.

Życzę Ci dużo pewności siebie w tej sprawie i zdrowego bobasa rosnącego w zielonym ;)

kml - 2013-08-26, 08:09

Sylwia8 napisał/a:
A czy nasi rodzice dali nam wybór? Dopiero jako dorośli ludzie mogliśmy zdecydować o tym, że jednak mięsa jeść nie będziemy...

Właśnie w tym tkwi problem, bo ja uważam, że to było nie w porządku i ja tak swojego dziecka wychowywać nie chcę - zmuszać go do jakiejkolwiek diety.
Sylwia8 napisał/a:
Martwisz się, czy będziesz umiała dziecko dobrze odżywić, czy nie będzie mu czegoś tam brakowało - przecież jeśli nie jesz mięsa w ciąży to chyba wiesz, co jeść, żeby dziecko dobrze się rozwijało?

Ja to jednak jestem dorosła i jeśli wiem, że coś zjeść muszę, to zaciskam zęby i zjadam. A najczęściej szukam zamiennika.
Sylwia8 napisał/a:
Tak naprawdę, dopóki nie pójdzie do przedszkola to Ty będziesz panować nad jego jedzeniem

Czyli wcale nie będę panować, bo jak nie będzie z babcią, to pójdzie b. szybko do żłobka.

Alispo - 2013-08-26, 08:52

kml napisał/a:
Sylwia8 napisał/a:
A czy nasi rodzice dali nam wybór? Dopiero jako dorośli ludzie mogliśmy zdecydować o tym, że jednak mięsa jeść nie będziemy...

Właśnie w tym tkwi problem, bo ja uważam, że to było nie w porządku i ja tak swojego dziecka wychowywać nie chcę - zmuszać go do jakiejkolwiek diety.

Za małe dziecko zawsze będziesz decydowac w różnych kwestiach,nie da się inaczej.

bronka - 2013-08-26, 09:19

kml napisał/a:
Właśnie w tym tkwi problem, bo ja uważam, że to było nie w porządku i ja tak swojego dziecka wychowywać nie chcę - zmuszać go do jakiejkolwiek diety.

hmmmmmmmmm
Mam nadzieję, ze na diecie czekoladkowo-chrupkowo-mlecznej będzie w stanie egzystować w jakikolwiek sposób. Bo jeśli dasz dziecku wolny wybór to tak najprawdopodobniej jego dieta skończy.

Jako Matka masz OBOWIĄZEK moralny i prawny dbać o dziecko, jego wychowanie, dietę, higienę itp.
Nie wyobrażam sobie dawać dziecku mięsa z powodów zdrowotnych ( nie chcę mojemu dziecku szkodzić i powodować chorób ze spożywania mięsa wynikających) ani etycznych ( tak dziecko - mama nie je mięsa bo uważa, ze to okropne i niemoralne, ale Ty jedz :roll: )

Tak naprawdę to Twój wybór i najbliższe lata Ty będziesz decydowała JAK wychowywać swoje dziecko, jaki system wartości mu przedstawiać, jak go żywić , jak tłumaczyć Świat.

diancia - 2013-08-26, 09:31

bronka napisał/a:
Tak naprawdę to Twój wybór i najbliższe lata Ty będziesz decydowała JAK wychowywać swoje dziecko, jaki system wartości mu przedstawiać, jak go żywić , jak tłumaczyć Świat.
dokladnie tak. Możemy wychowywać dzieci w poczuciu tolerancji dla innych obyczajów, kultur, ale to też jest już JAKIŚ wybór (tolerancja vs szowinizm). Otoczenie zawsze będzie miało 100tysięcy dobrych rad i często inne poglądy na temat wychowania,pielęgnacji itd. Po prostu przekaż dziecku te wartości, które dla Ciebie są wazne i będzie dobrze :)
lenka86r - 2013-08-26, 12:48

kml napisał/a:
Myślę, że jeśli moje dziecko będzie jako jedyne nie jadło mięsa w całej "grupie", to istnieje ryzyko, ze będzie się przez to czuło wyobcowane. Już nie wspominając, że zdarzają się takie przypadki rodziców eliminujących "odmieńców" z najbliższego towarzystwa swojego dziecka, nie zapraszając na urodziny i wygłaszając różne mądrości w obecności dziecka :roll: Być może moje spojrzenie jest błędne. Znam tez dzieciaki, które sobie świetnie z "innością" radzą, ale nie wszystkie dzieci są takie.

Jeśli chodiz o zwierzaki, to jeśli nie odmawiam mojemu psu mięsa, to mam odmawiać dziecku? Jakoś optymistycznie nie zakładam, ze dziecko będzie się brzydzić mięchem od najmłodszych lat ;)


kml mniej więcej wiem o co Ci chodzi, niestety nie znam nikogo kto wychowuje dzieci wegetariańskie, a szkoda :( na pewno łatwiej jest pogadać na żywo, podyskutować, zaczerpnąć jakieś pomysły, przepisy, dania,

ja nie jestem wegetarianką, jem mięso duża rzadziej niż inni, ale jem, okolicznościowo lub jak ma na coś ochotę, był czas że nie jadłam go wcale, w mojej rodzinie jadło się codziennie szynkę na śnaidanie i kolację, a na obiad kotleta, jak przestałam jeść mięso nasłuchałam się nieźle... ale to inny temat, ja PLANUJE ( bo pewnie czas pokarze czy tak będzie) mojemu dziecku na początku nie dawać mięsa ani mleka krowiego ze względu na jego szkodliwość, sztucznych jogurtów, słodyczy, chrupek itp. a po pewnym czasie wprowadzać nabiał poza mlekiem oczywiście i raz na jakiś czas mięso tylko białe, ryby bo sama jem ryby.

Zapewne dużo osób się zastanawia co ja robię na tym forum :) otóż jest na nim wiele cennych i praktycznych rad, pzrepisów, sposobów, wskazówek które już od kilku lat śledziłam pomimo że nie zawsze byłam wegetarianką, ale dużo przepisów podkradłam od Was, zarazilam moją rodzinę wieloma fajnymi pomysłami na wegetariańskie dania, przekąski itp. mój mąż nigdy nie przejdzie na wegetarianizm, ale je ze mną dania wegetariańskie, czasami robię wegetariańskie dla mnie a jemu dodaje kotleta lub coś innego jak ma na to ochotę, ostatnio oglądaliśmy reportarz o szczepionkach w drobiu i sam powiedział mi że muszę mu podawać zamienniki bialka, bo nie bedziemy tego kupować :) małe postępy, ale są

kml - 2013-08-26, 14:35

diancia napisał/a:
dokladnie tak. Możemy wychowywać dzieci w poczuciu tolerancji dla innych obyczajów, kultur, ale to też jest już JAKIŚ wybór (tolerancja vs szowinizm). Otoczenie zawsze będzie miało 100tysięcy dobrych rad i często inne poglądy na temat wychowania,pielęgnacji itd. Po prostu przekaż dziecku te wartości, które dla Ciebie są wazne i będzie dobrze :)

Jest to dla mnie jasne, ale dzieci w pewnym wieku zaczynają podejmować swoje decyzje, czasem będące porażką wychowawczą rodziców. Pytanie tylko kiedy dziecku pozwolić decydować o tym czy wolno mu jeść mięso. Czy w ogóle wolno mi zabraniać jeśli dziecko zechce spróbować i będzie się domagało kotleta? Tłumaczyć, zachęcać do innych dań tak. Ale czy zabraniać? Ja sobie tego absolutnie nie wyobrażam. Mogę kontrolować ilość, jakość, formę i częstotliwość, ale nie zmuszać dziecko do bycia wege*.

buraczara - 2013-08-26, 14:55

kml napisał/a:
Czy w ogóle wolno mi zabraniać jeśli dziecko zechce spróbować i będzie się domagało kotleta?

To chyba zalezy od tego, w jakim wieku jest dziecko. O ile zakazalabym sprobowania kotleta trzylatkowi, to mojemu siedmiolatkowi probowalabym co najwyzej wyperswadowac. Mlodziak od dawna wie, czym jest mieso i ze zwierzeta nam go nie "daja", ale jak by sie upieral mimo wszystko- pozwolilabym. Z wielkim bolem serca...

bronka - 2013-08-26, 15:00

kml napisał/a:
Czy w ogóle wolno mi zabraniać jeśli dziecko zechce spróbować i będzie się domagało kotleta? Tłumaczyć, zachęcać do innych dań tak. Ale czy zabraniać? Ja sobie tego absolutnie nie wyobrażam. Mogę kontrolować ilość, jakość, formę i częstotliwość, ale nie zmuszać dziecko do bycia wege*.

jakąkolwiek decyzję podejmiesz- będzie to Twoja decyzja.
Do pewnego wieku musimy decydować za nasze dzieci. Nie są w stanie same MĄDRZE decydować o sobie do pewnego wieku.

kml napisał/a:
Czy w ogóle wolno mi zabraniać jeśli dziecko zechce spróbować i będzie się domagało kotleta?

a jak zacznie domagać się czekolady zamiast posiłku? Albo łyka piwa od Taty? Wolno Ci będzie? Czy to już ograniczanie i zmuszanie :roll: ?

kml - 2013-08-26, 16:17

bronka napisał/a:
a jak zacznie domagać się czekolady zamiast posiłku? Albo łyka piwa od Taty? Wolno Ci będzie? Czy to już ograniczanie i zmuszanie :roll: ?

Moim zdaniem raz, że porównanie nie trafione, ja widzę ogromną różnice między mięsem a piwem. Poza tym pisałam, ze na pewno kontrolowałabym porę itd. że nie zabraniałabym w ogóle, ale nie ulegała każdemu "daj".
Ale jeśli nawet to bym nie zabroniła, tylko np. zaproponowała czekoladę po obiadku, tak jak mięsko jak zje zupkę :roll:

Alispo - 2013-08-26, 16:35

No to jest Twoja decyzja i raczej kazdy musi sam rozstrzygnac jakie ma podejscie do mięsa.
jagodzianka - 2013-08-26, 16:46

kml, a wolno ci zabronić dziecku spróbować fajek?
jaskrawa - 2013-08-26, 17:01

podpisuję się pod tym, co Alispo napisała. Tu nie ma, moim zdaniem, uniwersalnej zasady.
Ja pozwalam dziecku jeść mięso, bo zanim zaczęła je jeść, nie jadła prawie nic (teraz wiem, że tak mi się tylko zdawało i że niepotrzebnie się martwiłam, no ale to już się stało i nic nie poradzę). Więc gdy dostała u babci kotleta i zaczęła zajadać ze smakiem - w gruncie rzeczy cieszyłam się, że W OGÓLE je. Inna sprawa, że tata dziecka jest mięsożerny. Więc "izolowanie" małej od mięsa i tak by nie wyszło na dłuższą metę - bo mogłoby się wiązać z codzienną niemal walką i jej prośbami o możliwość spróbowania, a potem jedzenia mięsa.
Więc myślę, że w takiej sytuacji, gdy ojciec mięso je, gdy mięso nie jest jakąś abstrakcją, która zdarza się tylko u innych ludzi, okazyjnie gdzieś, ale leży sobie w plasterkach w lodówce, dostępne - naturalną sprawą jest próbowanie przez dziecko mięsa. Chociaż rozumiem też, jeśli jest inaczej - i np. wege mama, mimo mięsożernego partnera, jest w stanie przekonać dziecko by TEGO nie jadło - być może (myślę, że nawet na pewno) jest to też możliwe, zwłaszcza przy dzieciach, które już rozumieją, czym jest mięso i chętnie godzą się przyjmować filozofię wege-rodzica.


Rozumiem natomiast rodziców, którzy są wegańscy/wege oboje, w ich domu mięsa nie ma i nie życzą sobie, by ktokolwiek je przynosił, ba, w ogóle unikają mięsnych okazji, sytuacji, mają sporo (lub wręcz tylko) wege przyjaciół - że w sytuacji "kontaktu" dziecka z mięsem zabraniają go. Tym bardziej jeśli wyznają jakąś wegetariańską religię. Sama, gdybym miała to szczęście i wege-partnera zapewne też inne zasady wprowadziłabym w moim domu. Wtedy zapewne mięso na talerzu małej nie pojawiłoby się i już, bo też miałabym większe wsparcie by zabronić teściowej czy mojej mamie częstowania mięsem mojego dziecka.
Bardzo uogólniam te dwie sytuacje, ale mam nadzieję, że oddałam, o co mi chodzi - chodzi mi o to, że to wszystko kwestia względna.

kml - 2013-08-26, 17:33

jagodzianka napisał/a:
kml, a wolno ci zabronić dziecku spróbować fajek?

Nie wiem czemu się tak przy tym upieracie. Idąc tym tropem, to powinnam sobie zadać pytanie czy wolno mi zabronić dziecku wejść po samochód? ;)

Martuś - 2013-08-26, 17:48

Kluczowe w tym dylemacie nie wydaje mi się konkretnie, czym zapełnić dziecku talerz, ale raczej, jak wychować dziecko na pewnego siebie człowieka. Najważniejszym jest tu bycie samemu asertywnym i pewnym swoich decyzji. Można z dziecka zrobić szarego, przezroczystego ludzika, który będzie bał się odezwać i będzie przytakiwał każdemu, kogo napotka na swej drodze w obawie, by nie być 'innym'. Można spróbować chować dzieciaka wedle światopoglądu babci/sąsiadki/statystycznego Polaka, generalnie każdego, tylko nie swojego własnego. Ale do czego to prowadzi?
To, czy dziecko będzie się dobrze czuło samo ze sobą i ze społeczeństwem nie ma nic wspólnego z tym, co je. Każdy znał jakąś szkolną 'ofiarę' i klasowego lidera. To, co ich zwykle różni, to nic innego, niż pewność siebie i umiejętność 'sprzedania się' grupie. Wszystko może być zarówno wadą i zaletą, dziwactwem lub oryginalnością. Jeśli dzieciak jest słaby, wycofany, to WSZYSTKO może być pretekstem do drwin - nie taki wzór na koszulce, nie taki kolor włosów, nie taka okładka zeszytu.

Alispo - 2013-08-26, 18:14

kml napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
kml, a wolno ci zabronić dziecku spróbować fajek?

Nie wiem czemu się tak przy tym upieracie. Idąc tym tropem, to powinnam sobie zadać pytanie czy wolno mi zabronić dziecku wejść po samochód? ;)

No,kwestia co jest dla ciebie dopuszczalne.

neina - 2013-08-26, 19:28

kml, tak jak już zostało napisane - zadaj sobie pytanie - dlaczego nie jesz mięsa i jak ważne jest dla Ciebie, żeby Twoje dziecko go nie jadło. Jedni myślą, że mięso nie jest fajne i lepiej go nie jeść, inni, że pozyskiwanie mięsa jest skrajnym okrucieństwem, a mięso samo w sobie zabitym ciałem, które w żaden sposób nie kwalifikuje się jako pożywienie. Decyzję będziesz musiała podjąć, taka rola rodzica ;-)
Agnieszka - 2013-08-26, 19:49

jaskrawa: jestem sama mama, ob wege ale rozstaliśmy się jak młoda była maleńka a sprawy potoczyły się tak, że ja o wszystkim mogę decydować (jedzeniowo nie byłoby sprzeciwu a jak żyje nie mam pojęcia i nie jest to dla mnie ważne). Może mam wyjątkowe dziecko jeśli chodzi o rozumienie ale idąc do przedszkola a nie miała 3 lat doskonale kumała jedzenie (nie jadała nic co wzbudzałao wątpliwości oraz kopytek, gołąbków = nazwy). Rodzinnie też siadaliśmy/siadamy do stołu i my inaczej jadamy ale stół wspólny. Bym wolała utrzymanie wariantu bliżej wegan ale wyjście z koleżankami na pizzę to inna bajka niż domowy wyrób a mam 12 latkę i czas na określenia/ dojrzewanie itd. My zawsze rozmawiałyśmy, rodzina przywykła w większości i tak moje gary na imprezy rodzinne ale też jest wieś i wie co mieszka w garach i skąd pochodzi = pełna świadomość.
Mam w rodzinie wege dziecko i wie, że my ta sama frakcja ale poza domem nie jada no chyba, że słodycze. Starałam się, dogadywaliśmy, czytanie składów i nie. Tak czy siak fajny jest ale nie jestem w stanie przeskoczyć (rodzice zestaw jedzeniowy mieszany)

To co napisała Martuś bdb mi się podoba i odmienność można unieść. To unosi moje dziecko, fan koni i jeżdżące a koleżanki fanem shoppingu, kosmetyków, gadżetów wszelakich itd.

kml - 2013-08-26, 20:47

neina napisał/a:
kml, tak jak już zostało napisane - zadaj sobie pytanie - dlaczego nie jesz mięsa i jak ważne jest dla Ciebie, żeby Twoje dziecko go nie jadło. Jedni myślą, że mięso nie jest fajne i lepiej go nie jeść, inni, że pozyskiwanie mięsa jest skrajnym okrucieństwem, a mięso samo w sobie zabitym ciałem, które w żaden sposób nie kwalifikuje się jako pożywienie. Decyzję będziesz musiała podjąć, taka rola rodzica ;-)

Ja wiem czemu nie jem mięsa i absolutnie nie uważam, że dobrze zbilansowana dieta z mięsem jest niezdrowa, a wręcz łatwiej wszystko zbilansować.
Szczególnie jak dziecko popatrzy na rodziców, tata nawet do dentysty nie musi chodzić, a lekarza oglądał na badaniu okresowym nastolatków i komisji wojskowej, a mama może sobie spokojnie kartę stałego klienta w przychodni i szpitalu wyrobić i zbierać punkty :-P to już dziecku nie będę mówić, ze wege zdrowiej.

Chciałabym żeby dziecko nie jadło mięsa, ale nic na siłę. Będę się starać, tylko nie bardzo mam na razie wizję, co mówić i robić, ale jedno wiem: zabranianie odnosi odwrotny skutek. Szczególnie jeśli go będę wychowywać na asertywnego człowieka, to pewnikiem się mi postawi prędzej czy później :mryellow: No i nie powiem też dziecku, ze tata je mięso, bo jest okrutnym egoistą niewrażliwym na cierpienie zwierząt.

lilias - 2013-08-26, 20:54

Martuś napisał/a:
... Jeśli dzieciak jest słaby, wycofany, to WSZYSTKO może być pretekstem do drwin - nie taki wzór na koszulce, nie taki kolor włosów, nie taka okładka zeszytu.


wystarczy, że "dzieciak" jest wrażliwy, empatyczny, żeby został ofiarą. dziecko taran to nie moja bajka, ale rozumiem, że niektórzy starają się nawet w ten sposób upodobnić do siebie swoje dziecko. odniosłam się do tego zdania bo mi utkwiło przed oczami.

co do fajek czy innych używek, nie liczcie na to, że ich nie spróbują tylko dlatego, że im zabronicie ;-) :-P cała sztuka polega na tym, żeby na tym spróbowaniu się skończyło.

MartaJS - 2013-08-26, 20:58

Ja nie zabraniam. Kilka razy spróbował, szału nie było.

Moi znajomi mają syna, od urodzenia wege, który w wieku 11 lat powiedział rodzicom, że chce jeść mięso. To był dla nich szok. Napisał im nawet wypracowanie z uzasadnieniem.

sylv - 2013-08-26, 21:12

Tak czytam i w sumie nie rozumiem Twojego dylematu, kml - bez złośliwości to piszę, po prostu skoro
kml napisał/a:
absolutnie nie uważam, że dobrze zbilansowana dieta z mięsem jest niezdrowa, a wręcz łatwiej wszystko zbilansować

to nad czym właściwie się zastanawiasz? Uważasz, że mięso jest ogólnie zdrowe i nie chcesz narzuca dziecku wyboru, co może jesc (moim zdaniem "nienarzucanie" jest nierealne, ale to nie o tym dyskusja). Dlaczego w takim razie nie decydujesz się na mięsną dietę dziecka?

Cytat:

jagodzianka napisał/a:
kml, a wolno ci zabronić dziecku spróbować fajek?

Nie wiem czemu się tak przy tym upieracie.

dlatego, że osoby porównujące mięso do używek uważają, że jest ono niezdrowe i dlatego nie akceptują podawania go swoim dzieciom przez mięsożerną częśc rodziny i nie serwują go dziecku, podobnie jak np. piwa. oczywiście, jak pisała lilias
lilias napisał/a:
co do fajek czy innych używek, nie liczcie na to, że ich nie spróbują tylko dlatego, że im zabronicie
i wtedy to jest problem, z którym wege rodzic przekonany o szkodliwości zdrowotnej mięsa musi się zmierzyc, ale nikt nie daje dziecku piwa od urodzenia, bo jak będzie miało 13 lat to i tak upije się na imprezie...
Podpisuję się pod bronką:
Cytat:
jakąkolwiek decyzję podejmiesz- będzie to Twoja decyzja.
Do pewnego wieku musimy decydować za nasze dzieci. Nie są w stanie same MĄDRZE decydować o sobie do pewnego wieku.

MartaJS napisał/a:
Moi znajomi mają syna, od urodzenia wege, który w wieku 11 lat powiedział rodzicom, że chce jeść mięso. To był dla nich szok. Napisał im nawet wypracowanie z uzasadnieniem.

Wow, chętnie bym przeczytała :) Mam kolezankę raw vegan, wege była od urodzenia. w ramach buntu nastoletniego oczywiscie wciągnęła parę hamburgerów i na tym się skończyło :lol:

Martuś - 2013-08-26, 21:28

lilias napisał/a:
wystarczy, że "dzieciak" jest wrażliwy, empatyczny, żeby został ofiarą. dziecko taran to nie moja bajka, ale rozumiem, że niektórzy starają się nawet w ten sposób upodobnić do siebie swoje dziecko.

? dla ciebie świat jest czarno-biały? nie mozna być silnym i wrazliwym jednocześnie? bo ja taka jestem. i moje dziecko tez. dzieci-tarany sa tak samo wyobcowane towarzysko, jak dzieci - milczki. 'sukces spoleczny' nie polega na taranowaniu ludzi.

kml - 2013-08-26, 21:35

sylv napisał/a:
to nad czym właściwie się zastanawiasz? Uważasz, że mięso jest ogólnie zdrowe i nie chcesz narzuca dziecku wyboru, co może jesc (moim zdaniem "nienarzucanie" jest nierealne, ale to nie o tym dyskusja). Dlaczego w takim razie nie decydujesz się na mięsną dietę dziecka?

Bo jednak jestem przekonana o tym, ze ludzie nie muszą jeść mięsa i nie jestem zwolenniczką sprawiania cierpienia zwierzakom <szczególnie bezcelowego lub w imię pustych uciech> i chciałabym to na pewno wpoić mojemu dziecku. A rodząc dziecko, któremu będę dawać mięso do jedzenia, to aktywnie się przyczynię do zabicia większej liczby zwierzaków.

sylv napisał/a:
dlatego, że osoby porównujące mięso do używek uważają, że jest ono niezdrowe i dlatego nie akceptują podawania go swoim dzieciom przez mięsożerną częśc rodziny i nie serwują go dziecku, podobnie jak np. piwa.

Ja tak nie uważam, więc dla mnie porównania nie trafne. Szczerze mówiąc to porównywanie mięsa do używek jest dla mnie dość szokujące. słodyczek, fast foody tak, ale mięso?

Humbak - 2013-08-26, 21:49

...
Sylwia8 - 2013-08-26, 21:50

sylv :) podsumowałaś tak, jak właśnie chciałam to zrobić, nic dodać, nic ująć... Magia tego samego imienia? ;)

kml - jak już wcześniej genialnie odezwała się excelencja - "trochę luzu..."
Gdzieś czytałam Twoją wypowiedź, że ostatnio pracujesz nad zaklinaniem rzeczywistości - skoro tak, to zaklinaj ją sobie pozytywnie, co? Po co stwarzać sobie problem, kiedy nawet jeszcze nie ma na świecie dziecka, którego ten EWENTUALNY problem miałby dotyczyć... WSZYSTKO JEST W GŁOWIE, pamiętaj :)

Inna sprawa, że skoro Ty widzisz dietę mięsną jako całkiem zdrową i zbilansowaną to wracamy do punktu wyjścia - dlaczego nie jesz mięsa i dlaczego Twoje dziecko miałoby go nie jeść? Bo moje dzieci nie mają jeść mięsa głównie dlatego, żeby nie zatruwały się jedzeniem bezwartościowego odżywczo, nafaszerowanego antybiotykami, hormonami i chemią martwego ciała, gnijącego potem w ich małych brzuszkach i powodującego wszystkie możliwe choroby a dopiero w drugiej kolejności, żeby nie zabijać dla nich innych zwierząt. Dla Ciebie natomiast chyba ten wzgląd etyczny ma znaczenie pierwsze a problemu zdrowotnego nie widzisz raczej wcale więc też wrócę do myśli, że chyba sama nie czujesz się pewnie z tym poglądem odnośnie żywienia dziecka i stąd te dylematy...

Sylwia8 - 2013-08-26, 21:54

kml napisał/a:
Szczerze mówiąc to porównywanie mięsa do używek jest dla mnie dość szokujące. słodyczek, fast foody tak, ale mięso?


A słyszałaś już o tym, że żółty ser uzależnia?

kml - 2013-08-26, 22:20

Humbak napisał/a:
Wegetarianie nie zrobili nic złego, po prostu wypowiadali swoje opinie, do czego każdy ma prawo, ale moje mięsożerne dziecko tak to odebrało i od tamtej pory nie było mnie i pewnie nie będzie na wegedzieciakowych spotkaniach, niestety :->

Tak jak mięsożercy wygłaszają swoje poglądy o wege, a jednak większość z nas czuje się nieswojo/zdenerwowana/zaszczuta itp.
Sylwia8 napisał/a:
Dla Ciebie natomiast chyba ten wzgląd etyczny ma znaczenie pierwsze a problemu zdrowotnego nie widzisz raczej wcale więc też wrócę do myśli, że chyba sama nie czujesz się pewnie z tym poglądem odnośnie żywienia dziecka i stąd te dylematy...

Oczywiście, cały czas o tym piszę :) i nie stwarzam sobie problemów, tylko tak chciałam podumać nad tym, poznać zdanie innych.
Sylwia8 napisał/a:
A słyszałaś już o tym, że żółty ser uzależnia?

Być może.

Alispo - 2013-08-27, 09:51

kml napisał/a:
No i nie powiem też dziecku, ze tata je mięso, bo jest okrutnym egoistą niewrażliwym na cierpienie zwierząt.

I dobrze.Kat.. czy Exce juz pisaly jak mozna o tym mowic,nadal uwazam,ze niepotrzebnie zajmujesz sobie tym glowe,bo mozliwe ze Twoje dziecko nie bedzie chcialo miesa,poza tym teraz na pewno nie ustalisz w jakim wieku pozwolisz mu na ewentualny wlasny wybor,nie da sie z gory przewidziec tego czasu ;-)

malwiska - 2013-08-27, 10:47

ciekawy wątek. Ja sama mam kilka obaw, podobnie jak kml już teraz zastanawiam się jak to będzie np. wśród rówieśników, co mówić dziecku, dlaczego nie jemy mięsa.. bo to, że chcę wychować małego wegetarianina jest oczywiste, jednak liczę się z tym, że on kiedyś może pójść inną drogą (w kierunku mięsnego :-/ ) choć bardzo bym tego nie chciała.. Ale to wszystko samo przyjdzie w swoim czasie i wtedy będę zastanawiać się, rozmawiać, wyjaśniać. Nie ma co teraz myśleć nad tym- teraz trza pieluchy zmieniać :mryellow:
Nie bardzo jednak łapię kml o co Ci chodzi.. nie chcesz podawać mięsa nie podawaj, to Ty podejmujesz decyzję, a dziecko kiedyś samo stwierdzi czy decyzja mamy była dobra czy zła- wtedy ono dokona wyboru. -Jak ze wszystkim, wpajaj to co uważasz za dobre na wszystkich płaszczyznach, to kiedyś albo zaowocuje albo nie, trzeba mieć jednak nadzieję, że wychowamy dobrego człowieka. Co do rozmów, mów dlaczego Ty nie jesz mięsa- jeśli nie chcesz porównywać mięsa do piwa- nie rób tego, jeśli dla Ciebie jedzenie mięsa jest nieetyczne mów, że tak jest, jeśli, że nie zdrowe- mów o tym. Dziewczyny tu bardzo mądrze gadają. I wyluzuj.

buraczara - 2013-08-27, 11:05

Cytat:
I dobrze.Kat.. czy Exce juz pisaly jak mozna o tym mowic,nadal uwazam,ze niepotrzebnie zajmujesz sobie tym glowe,bo mozliwe ze Twoje dziecko nie bedzie chcialo miesa,poza tym teraz na pewno nie ustalisz w jakim wieku pozwolisz mu na ewentualny wlasny wybor,nie da sie z gory przewidziec tego czasu

Chyba wszystko zostalo juz napisane, ale jeszcze dodam, ze jak sie duzo i szczerze z dzieckiem rozmawia, tlumaczy, to jest duza szansa, ze nie bedzie chcialo miesa probowac mimo nadarzajacej sie okazji. Wielokrotnie ktos probowal czestowac moje dziecko posilkiem (odwiedziny u klasowych kolegow), godziny rozmow skutkowaly jednak tym, ze nie jadl zanim nie dopytal czy na pewno nie ma tam nic, czego nie jemy.

bronka - 2013-08-27, 11:18

Ja też myślę, ze wszystko już zostało napisane.

To co dziecko wynosi z domu jest zazwyczaj jego normą.
Jeśli jest przemoc- dziecko myśli, ze tak już w życiu jest, jeśli jest miłość- dziecko myśli, że każdy tak w domu ma, jeśli rodzice nie jadają w domu mięsa, ze smakiem jadają zielone warzywa- dziecko przyjmuje to za normę.
Oczywiście piszę o małych dzieciach, których system wartości się kształtuje, tych z pustą niezapisaną jeszcze kartką.
To MY decydujemy od pierwszych chwil jak chcemy je wychować. Potem-wiadomo- przyjdzie konfrontacja ze światem zewnętrznym. Do tego też musimy je przygotować.

Moje dzieci mięsa się brzydzą. Nasz pies je mięso ( w postaci karmy). Znajomi jedzą, ich przyjaciele jedzą, ukochane babcie jedzą. Ich tata poza domem jada mięso. A oni ( na razie) nie chcą i już.

adamiko - 2013-08-27, 12:08

nie wiem czy to pomoże, ale ja jestem praktycznie od urodzenia wege. Jak miałam 1 rok, moja mama przeszła na wegetarianizm- razem ze mną:) jestem najstarsza, moje kolejne rodzeństwo siostra i dwóch braci już całkiem od urodzenia byli wege, razem z wege ciążami. Więc moja mama dokonała za nas wyboru i powiem Wam tak: to była jedna z najlepszych rzeczy jakie mogła dla nas zrobić, oprócz wielkiej miłości i wsparcia. Ja myślę, że warto! Naprawdę!
I to samo chcę dać/daję mojemu dziecku :)

Kat... - 2013-08-27, 13:17

U nas godzin rozmów nie było, ja sama z siebie nie zaczynałam tematu tylko odpowiadałam na pytania. Nie chciałam go właśnie jakoś niechcący źle nastawić do ludzi, którzy mięso jedzą. No ale wtedy byliśmy sami, ja i syn (plus mięsożerni rodzice,z którymi mieszkaliśmy). Teraz mam córkę, jej tata od początku to mięso je, co prawda nie pojawia się ono podczas żadnego posiłku na stole ale on tak je sobie podjada i nie wiem jak będzie. Syn czasem pyta ludzi dlaczego jedzą mięso, mówi, że tak nie wolno. A na to odpowiadam, że wolno, prawo na to pozwala. Mi się to nie podoba i ja tego nie robię bo uważam, że tak być nie powinno i gdyby to ode mnie zależało prawo by tego zabraniało i nikt nie mógłby tego robić. I mówię, ze im nas będzie więcej tym więcej będziemy mieć głosu. Ale jest też tak, że innym też się jakieś rzeczy we mnie nie podobają np nie chodzę do kościoła. Cały czas podkreślam, że wszyscy jesteśmy różni.
jagodzianka - 2013-08-27, 13:21

jaskrawa napisał/a:
Więc "izolowanie" małej od mięsa i tak by nie wyszło na dłuższą metę - bo mogłoby się wiązać z codzienną niemal walką i jej prośbami o możliwość spróbowania, a potem jedzenia mięsa.
Więc myślę, że w takiej sytuacji, gdy ojciec mięso je, gdy mięso nie jest jakąś abstrakcją, która zdarza się tylko u innych ludzi, okazyjnie gdzieś, ale leży sobie w plasterkach w lodówce, dostępne - naturalną sprawą jest próbowanie przez dziecko mięsa.

u mnie w domu mięso-jajo-nabiło żerców jest 6, ja i f veganie. jeśli powiem, że czegoś nie jemy to nie je i koniec. wyjątkiem jest makaron jajkowy który kiedyś moja mama mu dała i on teraz go chce jeść jak widzi. to czego nigdy nie spróbował i mu na to nie pozwalam określa jednym słowem 'fuuuuuuuuuu".

lilias - 2013-08-27, 13:44

Martuś napisał/a:
lilias napisał/a:
wystarczy, że "dzieciak" jest wrażliwy, empatyczny, żeby został ofiarą. dziecko taran to nie moja bajka, ale rozumiem, że niektórzy starają się nawet w ten sposób upodobnić do siebie swoje dziecko.

? dla ciebie świat jest czarno-biały? nie mozna być silnym i wrazliwym jednocześnie? bo ja taka jestem. i moje dziecko tez. dzieci-tarany sa tak samo wyobcowane towarzysko, jak dzieci - milczki. 'sukces spoleczny' nie polega na taranowaniu ludzi.


jakoś nie zauważyłam przez całe lata, że dla matek, czy ich pociech wzorem może być dziecko które dużo czyta, pięknie rysuje lub tańczy czy pisze wiersze. to są mile widziane zalety "dodatkowe". z kolei dla mnie nie istnieje coś takiego jak "sukces społeczny" jeżeli toleruje się wyobcowanie innych ludzi/ dzieci, przyzwalając w taki sposób (lub co gorsza w tym uczestnicząc) na robienie z nich "ofiary". rozumiem, że jednych lubi się mniej, innych bardziej, ale uczucia mają wszyscy i jeżeli ktoś posiada wrażliwość to powinien jej używać.

można być silnym i wrażliwym, ale tylko kiedy najpierw używa się posiadanej wrażliwości, a dopiero potem siły. odwrotnie to już nie to samo.

Martuś - 2013-08-27, 14:45

lilias napisał/a:
można być silnym i wrażliwym, ale tylko kiedy najpierw używa się posiadanej wrażliwości, a dopiero potem siły.

No zgadza się, i? "Sukces społeczny" napisałam nie bez powodu w cudzysłowie. Nie kumam o co ci chodzi, więc nie będę prowadzić bezsensownej dyskusji i robić OT.

jaskrawa - 2013-08-27, 18:19

jagodzianka napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
Więc "izolowanie" małej od mięsa i tak by nie wyszło na dłuższą metę - bo mogłoby się wiązać z codzienną niemal walką i jej prośbami o możliwość spróbowania, a potem jedzenia mięsa.
Więc myślę, że w takiej sytuacji, gdy ojciec mięso je, gdy mięso nie jest jakąś abstrakcją, która zdarza się tylko u innych ludzi, okazyjnie gdzieś, ale leży sobie w plasterkach w lodówce, dostępne - naturalną sprawą jest próbowanie przez dziecko mięsa.

u mnie w domu mięso-jajo-nabiło żerców jest 6, ja i f veganie. jeśli powiem, że czegoś nie jemy to nie je i koniec. wyjątkiem jest makaron jajkowy który kiedyś moja mama mu dała i on teraz go chce jeść jak widzi. to czego nigdy nie spróbował i mu na to nie pozwalam określa jednym słowem 'fuuuuuuuuuu".



No tak, ja w dalszej części postu napisałam - coś o tym, że jestem w stanie sobie wyobrazić, że MOŻNA "utrzymać" dziecko bez mięsa, nawet w domu mięsożerców. Mój post był o tym, że wszystko zależy od wielu czynników, przede wszystkim od tego jakie jest dziecko (moje na pewno nie mówi FU na wszystko, czego nie jem, wprost przeciwnie - przechodzimy nadal "bunt dwulatka" i jest raczej odwrotnie - gdy młoda widzi, że się czymś zajadam, tym bardziej często odmawia, z samej dziecięcej przekory), również od postawy innych członków rodziny, od tego, w jakiej sytuacji jest mama i jaką ma "wolę walki". I od priorytetów też. Nie chcę oceniać mam, które wolą podać mięso dla świętego spokoju, ani też tych, które nie podadzą dziecku mięsa nawet wtedy, gdyby dziecko błagało na kolanach (bo dla takiej mamy mięso jest gorsze od piwa czy fajek - i ok, ja to rozumiem, bo dla mnie też :) ). To są kwestie etyczne, moralne, światopoglądowe czyli indywidualne czysto. I na pewno nie tak bardzo istotne ostatecznie - mam na myśli to, że ani jedna sytuacja (zgoda na mięso) ani druga (kategoryczna i bezwarunkowa odmowa) nie sprawią, że dziecko będzie nieszczęśliwe. To tylko jedzenie. Na ocenę tego, jak ktoś wychowuje dziecko pozwalam sobie tylko wtedy, gdy widzę, że ktoś ewidentnie idzie w złą stronę w sprawie, która jest istotna dla bezpieczeństwa dziecka lub naprawdę ważna dla jego psychiki. Np. kilka miesięcy temu po prostu interweniowałam, widząc, jak ludzie wsiadają do samochodu (porządnego samochodu...) z niemowlęciem - bez fotelika. Dziecko po prostu zostało wzięte na kolana przez matkę jadącą z przodu, obok kierowcy. I tak pojechali. Osłupiałam, do ostatniej chwili miałam nadzieję, że mama po prostu jeszcze na parkingu odwróci się i wsadzi dziecko do tyłu, ale (mogłam ją długo widzieć, bo krążyli przez chwilę po parkingu przed marketem) ona najwyraźniej nie miała zamiaru zmienić pozycji. Po prostu wezwałam policję. Nie wiem, czy zrobiłam dobrze, to był impuls, ja wtedy byłam świeżą matką, strasznie przeczuloną na takie kwestie. No i krew mnie zalała.

Aha, u nas przez pierwsze rok z dużym okładem młoda też była wege. Mięsa nie chciała jeść, nawet gdy gdzieś tam jej babcie podtykały. Potem się to zmieniło, a ja nie protestowałam - z wielu różnych powodów. Obecnie młoda mięso je i bardzo je lubi, aczkolwiek ja jej go nie daję (chyba, ze okazyjnie niekonserwowane parówy, jak w chałupie nie ma nic do jedzenia :D , a chłop je wcześniej kupił dla młodej, nie zawsze uda mi się ogarnąć ze wszystkim wiadomo). Dlatego obiady zazwyczaj jada bezmięsne, lubi kotlety z kaszy np. Ja ją wychowuję jak wegetariankę, a jej tata czasem częstuje ją kanapką z wędliną (pilnuję, by nie za często, ze względu na syf w wędlinie) czy rzeczoną parówą. No i obiady babciowe - tam kotlety musowo. Na szczęście babcie są w innym mieście, więc taki obiad zdarza się średnio raz na dwa tygodnie.

Anja - 2013-08-28, 19:23

Kat... napisał/a:
A jak przyjdzie czas na ogniska to polsoja zrobiła roślinne kiełbaski :-)

A jak się mięsożercy dziwią, że my też sobie coś pieczemy. ;-)

Aries - 2013-08-30, 09:45

Porównanie mięsa do papierosów czy alkoholu wcale nie jest bezsensowne...

Cytat:

Mit diety zbilansowanej czyli uzależnieni od jedzenia


Czy zastanawiało Was kiedyś dlaczego jedne pokarmy są dla nas bardziej atrakcyjne od innych? Dlaczego ciągnie nas do potraw mięsnych, sera, ciastek, chrupiącego pieczywa i czekolady? To, że kawa nas uzależnia bo zawiera kofeinę to powszechnie znany fakt. Co nas uzależnia w diecie uważanej dzisiaj za jedynie słuszną, opartej na piramidzie żywieniowej i podstępnie nazwanej „dietą zbilansowaną”?

Czy nie przykuwa uwagi na przykład jaki nacisk kładzie się dzisiaj na białko? Potrzebujemy białka, dużo białka, białko syci i jest zdrowe! Białkomania jest tak powszechna, że gdy zapytasz po co mamy jadać mięso i nabiał to otrzymasz od każdego odpowiedź: dla białka, bo my potrzebujemy duuuużo białka. Jeśli inaczej skonstruujesz zapytanie – skąd człowiek czerpie białko, to znowu wszyscy jak zaprogramowane komputery odpowiedzą, że z mięsa i nabiału. Białka zwierzęce lądują w takiej czy innej formie na naszych talerzach najczęściej trzy razy dziennie, na śniadanie, obiad i kolację!

Podczas gdy wszystkie aminokwasy (nawet tych 8 egzogennych, których nasz organizm sam nie wytwarza) znajdują się również w pożywieniu roślinnym. Pożywienie roślinne jada się owszem dla witamin lub błonnika, ale dla białka? Niemożliwe! Niemożliwe? A jednak!

Przykładami jak bardzo ludzie łakną dużych ilości zwierzęcego białka nie zdając sobie sprawy z jego uzależniających właściwości oraz szkodliwości jego spożywania w masywnych ilościach są niektóre bardzo popularne ostatnio diety odchudzające, niektóre z nich robią niesamowitą wręcz furorę. W każdej z nich zaleca się zjadać olbrzymie ilości białka zwierzęcego: dieta Atkinsa, Kwaśniewskiego (polska odmiana Atkinsa), Dukana, Dieta Paleo. Ludzie owszem chudną na nich, ale tak przy tym zakwaszają organizm, że ich organy zamiast w zdrowej krwi o zasadowym odczynie 7,365 zanurzone są w kwaśnej zupie. Końcowe efekty tych działań można oglądać w zatłoczonych do granic możliwości przychodniach, szpitalach, a potem hospicjach. Kto latami wrzucał do swojego wnętrza martwe niech nie oczekuje, iż zasiał tam życie. Zasiał tam zgniliznę, kwas i śmierć. Prawa natury są nieubłagane – co zasiejesz to zbierzesz. Musi tylko minąć trochę czasu.

Czy wina leży po stronie człowieka? Nie tak do końca. Okazuje się, że białka zwierzęce działają na ludzki organizm jak narkotyk, zwyczajnie uzależniają. Taka ich natura, takimi je ona stworzyła. Podobnie jak alkohol czy papierosy – strasznie ciężko jest „to” rzucić! Jeśli trudno wam w to uwierzyć spróbujcie odstawić choć na kilka dni spożywanie wszelkich białek zwierzęcych (mięso, nabiał, jaja) i zapisujcie codziennie reakcje. Ja to zrobiłam, to Wy też możecie. Ostrzegam, że łatwo nie będzie. Zobaczycie jak niesamowita będzie reakcja organizmu: nerwowość, rozdrażnienie, ślinka na widok soczystej pieczeni albo dania z serem, przygnębienie, ssanie, ciągoty – czyli klasyczny zespół odstawienia (pomijam tzw. objawy Herxa z powodu oczyszczania się organizmu, to b. dobrze opisuje Dr Dąbrowska: bóle głowy, osłabienie, objawy grypopodobne itd., które mijają po paru dniach). Każde odstawienie substancji pobudzających w mózgu ośrodek przyjemności takie właśnie daje objawy.

Aby sprawdzić czy jesteśmy od czegoś uzależnieni czy nie – wystarczy po prostu odstawić, aby się przekonać. Tak, to jest takie proste. Potraktuj to jak dobrą zabawę. Polecam założenie „notesu odwykowego” i zapisywanie w nim wszelkich myśli, ciągot i innych reakcji. Obserwacja reakcji organizmu sprawia wiele frajdy, tym bardziej gdy raczej nie poświęcało mu się do tej pory zbyt wiele uwagi, traktując go jak maszynę, która ma chodzić „bo ja tak chcę”. Tymczasem to nie jest maszyna, to twór natury, podlegający w związku z tym jej niezmiennym prawom.

Podobnie uzależnia sacharoza, czekolada, pszenica, kawa, alkohol, tytoń, narkotyki, leki, potrawy smażone, seks, praca, gry komputerowe, internet, hazard i sporo innych rzeczy, więc eksperyment może dotyczyć czegokolwiek, zastanów się co to może być i… do dzieła! Odpowiedź z organizmu przyjdzie bardzo szybko i będzie widoczna jak na dłoni.

Co ciekawe pośród uzależniaczy pokarmowych nie ma ani jednej rzeczy, która działa na organizm pozytywnie czyli alkalizująco. Wszystkie te uzależniacze zakwaszają organizm. To mi daje dużo do myślenia, mam wrażenie, że Stwórca chciał nam przez to coś przekazać. Czy może być dla naszej ludzkiej natury dobre w nadmiarze cokolwiek, co ma właściwości uzależniające i wciąga nas w nałóg, otumaniając nasze mózgi tak, że tracimy nad tym co robimy kontrolę?

Nie daj Boże jak będąc „na odwyku” poczujecie zapach wędzonej kiełbasy lub co gorsza zapachy z grilla od sąsiada. Tak jak palacz gdy „rzuca” to jak tylko poczuje smród papierosa to mu się od razu marzy by jednak zapalić. Palacz czuje wtedy z tego smrodu przyjemność! Nawet wąchając ten smród. Zdrowe ciało (niepalącego człowieka) czuje tylko smród, z niczym mu się nie kojarzący – tak po prostu, ohydny smród dymiącego papierosa. Potrzeba jak szacują naukowcy ok. 3 tygodni aby synapsy w mózgu przestały reagować na bodźce. Teoretycznie po 3 tygodniach papieros będzie ohydnie śmierdział byłemu palaczowi, a smród grilla będzie tylko smrodem dla byłego mięsożercy. Z nałogu powrócą do… zdrowia, czyli do naturalnego stanu jaki natura dla nas przewidziała. Sprawdzone na własnej skórze – działa. :)

Co mamy dzisiaj: dla większości osób żywiących się tradycyjnie czyli wierzących w mit „zbilansowanej diety” opartej na oficjalnej piramidzie żywieniowej obiad bez mięsa to nie obiad, w przeciętnej restauracji 9 na 10 dań będzie z mięsem lub nabiałem, w szkolnych stołówkach oprócz piątku mięso lub nabiał jest serwowane dzieciom codziennie, na portalach kulinarnych królują przepisy z mięsem lub nabiałem, nawet przepisy na sałatki zawierają obowiązkowo białka zwierzęce (pierś z kurczaka, jajka, tuńczyka lub ser). Mięso- i nabiało-mania! Ma się po prostu wrażenie, że ludzie jakby zatracili swój instynkt samozachowawczy – tak działa jedynie narkotyk! Zwiększasz dawki, bo wciąż Ci jest mało. Gdy któregoś dnia naszła mnie ta myśl postanowiłam to eksperymentalnie sprawdzić na własnym organizmie i wyniki mnie przeraziły: mięso i nabiał działają jak wszystkie inne uzależniacze. Herx i typowe objawy odstawienne!

Jakiś czas później miałam okazję wysłuchać wykładu Dr Neal’a Barnarda (założyciela działającego w USA Stowarzyszenia Lekarzy na Rzecz Odpowiedzialnej Medycyny), tam dowiedziałam się, że w istocie nie tylko tak polecane nam przez dietetyków w codziennej „zbilansowanej” diecie mięso, nabiał, pieczywo, ale też i nadużywane przez tak wielu ludzi słodkości (czekolada, ciastka) zawierają substancje opiatopodobne lub prowokują ich produkcję w ludzkim organizmie.

W mleku np. są kazomorfiny zawarte w białku mleka, kazeinie, służące po to, by cielę było spokojne, zawsze chciało następnej porcji pokarmu i nie uciekało za daleko od mamy. Zresztą kazomorfiny o bardzo zbliżonej budowie chemicznej są również w mleku kobiecym. Każde niemowlę ma taki błogi wyraz twarzyczki podczas karmienia, zauważyliście? A gdy płacze i nie pomaga ani przytulanie, ani smoczek, ani herbatka, to jedyna broń jaka mamie pozostaje na takiego płaksę to przystawić go do piersi, momentalnie jest cisza i spokój. A porady na bezsenność w kobiecych czasopismach? Gdy nie możesz zasnąć to wypij szklankę ciepłego mleka, prawda? Teraz już wiesz dlaczego.

Gliadomorfiny należą z kolei do rodziny egzorfin uwalnianych po trawieniu białka pszenicy (gliadyny), przy czym stare odmiany pszenicy (np. samopsza, a nawet młodszy od niej orkisz) mają uzależniającego białka mniej (a składników odżywczych więcej) niż nowoczesne hybrydowe odmiany pszenicy wyhodowane dla smaku i puszystości pieczywa. Te ostatnie mają więcej gliadyn, a składników odżywczych dużo mniej niż ich przodkowie. Osobom przyzwyczajonym do chrupiących bułeczek, pszennego chleba, makaronów, ciastek i ciasteczek w istocie ciężko będzie „rzucić” pszeniczną narkomanię. Jedzenie zalecanych przez dietetyków oraz piramidę żywieniową jako podstawę żywienia „zdrowych produktów pełnoziarnistych” – ciemnego chleba i pełnoziarnistych makaronów (zrobionych z pszenicy) nic tu nie pomoże, gliadyny są obecne również w mące z pełnego przemiału. Jedzenie mąki białej od pełnoziarnistej różni się więc tym samym co palenie papierosów z filtrem od tych bez filtra. Wiele uzależnionych osób (częściej kobiet) ma ponadto przy tym na pszenicę (zawarty w niej gluten, którego gliadyny są częścią) nietolerancję pokarmową (nie mylić z alergią) i nawet o tym nie wie. Odstawienie pszenicy redukuje nadwagę, polepsza stan zdrowia i jasność umysłu. Została wydana w języku polskim bardzo ciekawa książka „Dieta bez pszenicy” (The Wheat Belly) na temat niezwykle powszechnego w dzisiejszych czasach uzależnienia od pszenicy i mechanizmów jego powstawania. Napisał ją kardiolog Dr William Davis na podstawie obserwacji przeprowadzonych na swoich pacjentach.

Mięso ssaków i nabiał zawierają z kolei obcą ludzkiemu organizmowi substancję – kwas sialowy (N-acetyloneuraminowy), a konkretnie molekułę zwaną Neu5Gc (N-Glycolylneuraminic acid). Wykrywa się ją w… ludzkich komórkach zdegenerowanych nowotworowo, czyli aby się znaleźć w naszych zrakowaciałych tkankach musi być ona dostarczona wcześniej z zewnątrz. Organizm ludzki nie produkuje tej molekuły, u ludzi jest obecna tylko postać Neu5Ac. Problem polega na tym, że różnią się one między sobą niewiele.

Okazuje się, że obce czyli odzwierzęce molekuły Neu5Gc potrafią podstępnie wbudować się w tkanki człowieka namiętnie spożywającego białka zwierzęce, co doprowadza z biegiem czasu do przewlekłych stanów zapalnych w organizmie, a to z kolei do wielu schorzeń „cywilizacyjnych”. Działanie uzależniające na nasz mózg mają natomiast neurostymulanty zawarte w mięsie (m.in. hipoksantyna, kwas guanylowy, kwas inozynowy), które wywołują efekty podobne do kofeiny lub teobrominy (Dr George D. Pamplona-Roger, „Food That Heals”). Pozwól mi powtórzyć: co zasiejesz to zbierasz! Od tej reguły Matka Natura wyjątków nie czyni żadnych.

Również biochemik Dr Colin Campbell prowadzący w Chinach i Tajlandii szeroko zakrojone wieloletnie badania nawyków żywieniowych (zwane China Study) na próbie 6500 osób z 65 różnych prowincji dostarczył nam do ręki dowody naukowe, że spożycie nadmiaru białek zwierzęcych tworzy zdegenerowane komórki w naszym organizmie – nowotwory („Nowoczesne zasady odżywiania. Przełomowe badanie wpływu żywienia na zdrowie” – książka dostępna również w jęz. polskim). Zmniejszenie ilości białek zwierzęcych do zerowego poziomu powoduje zdrowienie komórek. Aby nie dopuścić do nawrotu zmian degeneracyjnych należy ilość spożywanych białek zwierzęcych trzymać na poziomie minimalnym.

Nikt nie wziął poważnie jego doniesień. Książka co prawda jest w sprzedaży, ale szału nie ma, nie została światowym bestsellerem, dietetycy nadal układając diety mają ją w d…użym poważaniu i dalej każą nam jeść według zbilansowanej diety opartej na oficjalnej piramidzie żywieniowej, czytaj: opartej w dużej mierze na pokarmach zawierających neurostymulanty – pełnej produktów zbożowych i białek zwierzęcych. To dlatego tak ciężko nam sobie wyobrazić nasze menu bez nich. Alkoholikowi też ciężko sobie wyobrazić życie bez codziennego klina, a palaczowi bez papieroska. Strach przed tym „jak to będzie bez” jest tak paraliżujący, że wielu z nich nigdy nie podejmie samodzielnej próby odejścia od nałogu. Będą sobie wmawiać, że to lubią i sprawia im to przyjemność bo fajnie się z tym czują. No właśnie…

Do niemal identycznych wniosków Jak Dr Campbell doszedł jeszcze wcześniej Dr Max Gerson, który zajmował się badaniami przez 30 lat i bardzo dokładnie opisał 50 przypadków wyleczeń dietą w swojej książce. On też został wyśmiany. Co nie przeszkadza jego córce Charlotte Gerson kontynuować działalności ojca. Oczywiście „w drugim obiegu”. Oficjalnie coś takiego jak leczenie dietą przecież nie istnieje. Są tylko „zalecenia dietetyczne” dla osób chorych na to czy na tamto, które najczęściej są stekiem bzdur, opartym na oficjalnej piramidzie żywieniowej.

Mamy również dowody naukowe i to nawet – a jakże! – poparte Nagrodą Nobla przyznaną w 1931 roku dla niemieckiego biochemika prof. Otto H. Warburga, który powiedział wprost: cukier karmi komórki nowotworowe, bo one są komórkami anaerobowymi – żywią się nie tlenem jak te zdrowe lecz cukrem – glukozą (profesor przestrzegał przed spożywaniem sacharozy, z której uwalnia się łatwo przyswajalna i natychmiast spalana glukoza). Cukier podobnie jak białka zwierzęce, pszenica, czy czekolada jest bardzo uzależniający, pobudzając ośrodek przyjemności w mózgu. Neurotoksyna jest nadal w sprzedaży bez ograniczeń wiekowych, mogą ją zakupić nawet małe dzieci.

Nie znam przy tym nikogo uzależnionego od jabłek lub marchewki, nikogo śliniącego się na widok pomidora czy szpinaku. I wy pewnie też nie. Bo prawdziwe jedzenie odżywia ciało, ale NIE uzależnia. Ja mam codziennie mnóstwo przyjemności z pysznego jedzenia, ale nie narkotyzuję się nim. Jego zadaniem jest odżywiać mój organizm, a nie powodować, iż stracę kontrolę nad tym, co robię czyli co wsadzam do gęby ;) – przepraszam za dosadność. To co uzależnia traktuję dokładnie tak jak na to zasługuje czyli jak używkę – spożywam niektóre z tych pokarmów okazjonalnie (i w ilościach minimalnych), odkąd przeprogramowałam swój organizm nie smakują mi nawet już tak bardzo jak kiedyś. Bardziej doceniam bowiem teraz smak Prawdziwego Pożywienia.

Hunzowie dożywający w zdrowiu i jasności umysłu późnej starości (często ponad stu lat) żywią się praktycznie w 80-90% dietą roślinną (alkalizującą organizm), jadają nabiału bardzo niewiele (głównie kozi i bardzo świeży, a nie krowi i przetworzony przemysłowo), a mięso od naprawdę wielkiego święta. Nie są przy tym zmanierowani, nie biorą tabletek z wit. B12, nie ma u nich emerytur od 65 lat ani NFZ-u, a żyją. I to tak, że większość „cywilizowanych”, opychających się codziennie białkami zwierzęcymi osób mogłaby tylko pozazdrościć im tężyzny, zdrowia i sprawności seksualnej – mężczyzna płodzący dzieci po 80-tce lub kobieta rodząca około 50-tki to u nich nic dziwnego.

W krajach „cywilizowanych” zjada się obecnie kilka razy więcej mięsa, nabiału i sacharozy niż jeszcze 100 lat temu. Jeszcze 100 lat temu szanse że zachoruje się na nowotwór były niewielkie, przez raptem 100 lat wzrosły kilkukrotnie. Co sprawia, że nasze ciała nagle na potęgę gniją nam od środka? Wmawia się nam od maleńkości, że powinniśmy się trzymać piramidy żywieniowej i żywić „dietą zbilansowaną” (ciekawe kto ją tak dla nas „zbilansował” w naszym imieniu?), bo rzekomo białka zwierzęce w takiej ilości są nam niezbędne „dla zdrowia” , co NIE jest prawdą, prawdą jest natomiast, że białko zwierzęce jest w nadmiarze dla naszego organizmu szkodliwe i rakotwórcze, a dowiodło to tylu naukowców (m.in. Dr Gerson, Dr Campbell, Dr Budwig, Dr Esselstyn i wielu innych), lecz prace wielu z nich zostały skazane na funkcjonowanie „w drugim obiegu” lub cichaczem zamiecione pod dywan, jak prace noblisty Otto H. Warburga sprzed 82 lat dotyczące szkodliwości cukru. A „leku na raka” nadal (za ciężkie miliony NASZYCH pieniędzy, oczywiście) „się szuka”.

Szkoda tylko, że nie tam gdzie trzeba.

hxxp://www.akademiawitalnosci.pl/mit-diety-zbilansowanej-czyli-uzaleznieni-od-jedzenia/

polena - 2013-08-30, 22:22

Sylwia8 napisał/a:
kml napisał/a:
Szczerze mówiąc to porównywanie mięsa do używek jest dla mnie dość szokujące. słodyczek, fast foody tak, ale mięso?


A słyszałaś już o tym, że żółty ser uzależnia?



Przepraszam za OFFTOP ale ???

jagodzianka - 2013-08-30, 22:26

polena, w mleku występuje substancja z grupy opiatów (opioidów?) dzięki której cielak trzyma się blisko matki. W żółtym serze ta substancja jest mocno skoncentrowana.
polena - 2013-08-31, 09:50

@jagodzianka, dzięki za wyjaśnienie :)
Niemniej jednak średnio to do mnie trafia. Jem ser żółty często. Ale mogę bez niego wytrzymać tydzień, miesiąc. Równie często kupuję twaróg, albo pomidory. Ale nie wiążę tego z uzależnieniem tylko tym, że lubię :)

Ok, end of offtop ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group