wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dla maluchów - Dlaczego Danonki według Was są beee

Malroy - 2007-09-06, 18:32
Temat postu: Dlaczego Danonki według Was są beee
Jeżeli możecie przedstawić mi konkretne argumenty będę wdzięczny, moja teściowa z uporem maniaka nieproszona kupuje tego typu przekąski :/ Chciałbym z nią pogadać, ale oprócz tego, że jest tam mleko, które samo w sobie nie jest zdrowe, nie wiem za bardzo co powiedzieć. Będę wdzięczny za pomoc.

Dzisiaj przyniosła Monte, podam skład:
mleko (49,5%), śmietanka, cukier, krem mleczno-karmelowy(1,7%)(mleko, syrop karmelowy), skrobia modyfikowana:E 1422, zagęstniki:karagen, mączka chleba świętojańskiego, orzechy laskowe, substancja wzbogacająca:cytrynian wapnia, aromat naturalny i identyczny z naturalnym (a jak pachnie naturalne Monte?)

Kitten - 2007-09-06, 18:53

* mleko - jak napisałeś, samo w sobie niezdrowe
* cukier rafinowany - złodziej wapnia, winowajca próchnicy, przyczyna otyłości, pożywka dla Candidy i innych pasożytów. Osłabia odporność, po zjedzeniu daje krótkotrwałego 'kopa', a potem przychodzi 'zjazd' i zmęczenie. Uzależnia.
* syrop karmelowy, j.w.
* skrobia modyfikowana - dodawanie jej w ogromnych ilościach do wszystkiego, to jedna z głównych przyczyn epidemii otyłości w USA. Ciężkostrawna, dosłownie zakleja przewód pokarmowy, utrudniając wchłanianie innych składników. Tuczy!
* wszelkie aromaty sztuczne i identyczne z- niewskazane, przytępiają zmysł smaku, który potem nie potrafi doceniać produktów naturalnych... Ich smaki wydają się mdłe.

A wzbogacanie tego wszystkiego w wapń to kompletne nieporozumienie - biorąc pod uwagę straty tego składnika podczas trawienia mleka i cukru, bilans pewnie nawet nie wychodzi na zero :roll:

Mam nadzieję, że trochę pomogłam ;-)

YolaW - 2007-09-06, 20:27

Kitten dzięki. Pokażę siostrze - ona jest wrażliwa na tego typu argumenty.
pao - 2007-09-07, 16:16

jakiś rok temu czytałam wyniki badań nad popularną żywnością pod kątem właśnie szkodliwości.

niewiele pamiętam z tego poza faktem że na 1 miejscu była kawa (mokate chyba) a danonki znajdowały się w pierwszej czwórce. danonki to żywa tablica mendelejewa, ostatnia rzecz jaką należy podawać komukolwiek, a w szczególności dziecku...

taniulka - 2007-09-07, 18:39

pao napisał/a:
anonki znajdowały się w pierwszej czwórce. danonki to żywa tablica mendelejewa, ostatnia rzecz jaką należy podawać komukolwiek, a w szczególności dziecku...


Mamusiu wytłumacz tatusiowi dlaczego danonki są niezdrowe ;-)

Humbak - 2007-09-07, 18:45

Mnie z kolei fascynuje reklama danonków - coś w stylu: naukowcy mówią... że nawet codzienne jedzenie nabiału nie zapobiega ubytkom wapnia... dlatego jedzmy danonki... hehe że też ludzie nie łapią tego...
gosiabebe - 2007-09-07, 18:52

Humbak napisał/a:
dlatego jedzmy danonki... hehe że też ludzie nie łapią tego...


niestety mam w rodzinie taki przypadek :-| danonki są zdrowe bo mają więcej wapnia,cukierkii nimm2 bo w przeciwienstwie do innych maja witaminy,kinder czekoladki bo jest w nich szkalnka naaaajzdrowszego mleka ,ble,ble ble takie są powody dla których ludzie karmią tym swoje dzieci niestety :roll:

Ania D. - 2007-09-07, 18:55

Warto wiedzieć, że jeśli Danonki nie powinny być podawane dzieciom poniżej 3-go roku życia, oczywiście nie ma tej informacji na kubeczkach, ale podają jak się zadzwoni do nich na infolinię.
Humbak - 2007-09-07, 19:07

Ania D. napisał/a:
Danonki nie powinny być podawane dzieciom poniżej 3-go roku życia

:shock: a konkretnie czemu? tzn wg nich?

Ewa - 2007-09-07, 19:17

Ania D. napisał/a:
ale podają jak się zadzwoni do nich na infolinię

Poważnie? No to w szoku jestem. Może paru mamusiom zaproponuję telefon do nich ;-)

YolaW - 2007-09-07, 19:17

Humbak napisał/a:
Mnie z kolei fascynuje reklama danonków - coś w stylu: naukowcy mówią... że nawet codzienne jedzenie nabiału nie zapobiega ubytkom wapnia... dlatego jedzmy danonki... hehe że też ludzie nie łapią tego...

tak a na dodatek nie wiedzą, że te ubytki wapnia to właśnie od mleka, które wypłukuje wapń z organizmu...

Ania D. napisał/a:
oczywiście nie ma tej informacji na kubeczkach, ale podają jak się zadzwoni do nich na infolinię.

to mnie akurat nie dziwi - typowe dla wielkich firm: byle zarobić. Tylko, że tu na szali stawiają zdrowie dzieci :!:

Lily - 2007-09-07, 19:54

YolaW napisał/a:
Tylko, że tu na szali stawiają zdrowie dziec
- właśnie o to chodzi, rodzic dla dobra dziecka wszystko kupi, na wszystko zaszczepi itp.
marysia - 2007-09-07, 19:59

Ania D. napisał/a:
Danonki nie powinny być podawane dzieciom poniżej 3-go roku życia

O matko... Powiem chyba mężowi i teściowej.

Marzenusia - 2007-09-07, 20:39

Danonki, to reklama, a na pewno nie zdrowie jak powinno być.
Mleko krowie niemodyfikowane plus rafinowany cukier plus inne dodatki to nie jest naturalna żywność ale produkt producenta co nabija swą kasę.
Ale jako łakocie, słodycze można potraktować, bo mało które dziecko obejdzie się ze słodyczy, bo dostanie od życzliwego itd.

Na pewno ograniczać jak nie wyeliminować.
Ale z serów słodkich i tak wolę te niż Danio, czy z żelatynami cudka mleczne.
Mojej małej nie odmawiam jak prosi w sklepie, kupuję na 1-2 dni i koniec na jakiś czas...

kamma - 2007-09-08, 10:31

A jeszcze chyba na dodatek nie są wege, bo zawierają D3, prawda?
gonya - 2007-09-08, 23:58

Marzenusia napisał/a:

Ale jako łakocie, słodycze można potraktować, bo mało które dziecko obejdzie się ze słodyczy, bo dostanie od życzliwego itd.


Jako rodzice chyba mamy wpływ co nasze dzieci jedzą i co dostają od tzw. "życzliwych". Czyż nie? Poza tym uważam, że jest mnóstwo lepszych łakoci i zdrowszych słodyczy od tego czegoś...

A jeśli chodzi o ciśnienia jakim podlegają dzieci oglądając reklamy, to myślę , że spokojnie już w wieku 3 lat można zacząć je edukować i uświadamiać czemu służy reklama i o co tu chodzi.

Taka edukacja w połączeniu z alternatywnymi łakociami, jakie może otrzymać od nas dziecko powoduje, iż maluch w coraz mniejszym stopniu ma ciśnienie na "towary przy kasie" i staje się bardziej odporny na konsumpcyjno-reklamową indoktrynację. Potwierdzone w życiu.

malina - 2007-09-09, 00:43

gonya napisał/a:
A jeśli chodzi o ciśnienia jakim podlegają dzieci oglądając reklamy, to myślę , że spokojnie już w wieku 3 lat można zacząć je edukować i uświadamiać czemu służy reklama i o co tu chodzi.


Dokładnie!Zuzia(2,5 roku) jak widzi reklame np nimm2 to krzyczy - dzieci nie powinny jesc cukierkow,od tego psuja sie zęby!Witaminy są w owocach i warzywach!
Ostatnio prababcia wciskała dziciom cukierki(kuzyn Zuzi od razu zjadł i pytał o nastepne :roll: ),Zuzia wprawiła prababcie w niezłe zdziwienie bo jak ta chciała jej koniecznie dac powiedziała z pobłażliwym usmiechem-jakby musiała tłumaczyc rzecz oczywista -"Prababciu,ja tego nie jem,od cukierkow
Marzenusia napisał/a:
A najfajniejsze jest to,ze mnie nie było w pokoju,sama zadecydowała - jak ja jestem zawsze pierw patrzy na mnie...

Ale jako łakocie, słodycze można potraktować, bo mało które dziecko obejdzie się ze słodyczy, bo dostanie od życzliwego itd.
psuja sie zeby.Moje cukierki to morele i rodzynki" :mryellow:
Wiec jednak sie da ;-)

Tobayashi - 2007-09-09, 09:32

Obawiam się, że firmie produkujacej danonki udało się wbić wielu rodzicom do głów, że ten ich produkt jest zdrowy. Ja nie mam telewizorni, więc się nie orientuję za bardzo, ale w radio słyszałam jakis czas temu, że niby jakieś danonki-pierdołki ( :-D :-D :-D , nie pamiętam nazwy) jedzone przez dwa tygodnie podnoszą odporność dziecka. mam koleżankę, która dawała je dziecku i stwierdziła, że to rzeczywiście działa. Nie wiem, jak to stwierdziła, ale uwierzyć uwierzyła. To może danonowi nobla przyznać za takie osiągi?

Nota bene, kiedyś studiowaliśmy z mężem skład różnych serków i jogurtów. Męża zaciekawiła niejaka koszenila. Ładna nazwa. Tutaj można poczytać jak nieładna za nią się kryje historia: hxxp://www.food-info.net/pl/colour/cochineal.htm . To jest straszne oszukiwanie ludzi, którzy kupują serek, bo wierzą, że od tego będą zdrowsi, a jedzą zabite mszyce.

gosiabebe - 2007-09-09, 10:01

Tobayashi, link nie działa bo chyba brakuje literki l na końcu ;-)

[ Dodano: 2007-09-09, 10:01 ]
choć z l też nie działa to nie wiem :-P

marysia - 2007-09-09, 10:48

gosiabebe napisał/a:
Tobayashi, link nie działa bo chyba brakuje literki l na końcu ;-)

[ Dodano: 2007-09-09, 10:01 ]
choć z l też nie działa to nie wiem :-P

Link jest dobry, tylko w adresie nie może być kropki na końcu.

Tobayashi - 2007-09-09, 10:51

hxxp://www.food-info.net/pl/colour/cochineal.htm


U mnie działa. Zresztą, wystarczy w wyszukiwarce wpisać 'koszenila'.

Wstawiam krótki tekścik:

Koszenila naturalna E 120
(kwas karminowy, karmin)

Barwnik naturalny uzyskiwany z wysuszonych żeńskich owadów Dactylopius coccus cacti, hodowanych na kaktusach w Ameryce Środkowej i Południowej. Głównym składnikiem jest kwas karminowy.

Właściwości
Naturalny czerwony barwnik chinolinowy. Zawiera głównie kwas karminowy. Odporny na działanie światła, temperatury (<150C), utlenianie i SO2, stabilny w środowisku kwaśnym. Bardzo dobrze rozpuszczalny w wodzie.

Barwa
Pomarańczowa/czerwona/fioletowa

Funkcja technologiczna
Barwnik naturany

Postać/ koncentracja
Oferujemy gatunki wodno rozpuszczalne w postaci płynu i proszku, także w różnych stężeniach barwnika- 4%,5%,8%,50% (na życzenie klienta również inne koncentracje).
Dostępne są także gatunki stabilne w środowisku o bardzo niskim pH (1-9), deklarowane głównie producentom napoi.

Zastosowanie
Wsady owocowe do jogurtów, dżemy, marmolady, lody, desery mleczne, polewy cukiernicze, owocowe nadzienia cukiernicze, napoje gazowane i nie gazowane, wyroby piekarskie i cukiernicze. Stosowany również w przemyśle mięsnym.

« Powrót

pao - 2007-09-09, 11:32

to już wiadomo dzięki czemu takie kolorki...:/
Lily - 2007-09-09, 11:47

a betanina? jest z buraków?
kamma - 2007-09-09, 17:16

Tobayashi napisał/a:
że niby jakieś danonki-pierdołki ( , nie pamiętam nazwy) jedzone przez dwa tygodnie podnoszą odporność dziecka

Hasło reklamowe brzmiało dokładnie tak:
Że zrobiono jakieś badania i że dzieci przez dwa tygodnie jadły danonki i że po tych dwóch tygodniach stan zdrowia tych dzieci został oceniony jako dobry lub bardzo dobry. Ani słowa o wpływie danonków, zauważcie! Ich stan zdrowia nie był LEPSZY niż przed spożywaniem danonków, był po prostu DOBRY! Ale wielu ludzi daje się na to nabrać i pozwala się przekonać, że dzieci zawdzięczają to danonkom.

Ewa - 2007-09-09, 17:56

kamma napisał/a:
Ich stan zdrowia nie był LEPSZY niż przed spożywaniem danonków, był po prostu DOBRY!

Czyli po dwóch tygodniach danonki jeszcze nie zdążą zaszkodzić ;-)

kamma - 2007-09-09, 18:08

:mrgreen: dobre :mrgreen:
zojka3 - 2007-09-09, 18:11

Nie pamiętam kto przeprowadzał te badania, chyba świat konsumenta, w których przebadali m.in. danonki. Chcieli się przekonać na ile są prawdziwe hasła padające w reklamach. I doszli do wniosku, że danonki nie nadają się dla małych dzieci, bo mają za dużo cukru. Oczywiście, że mleko im nie przeszkadzało ale chodzi o to, że nie tylko weganie (w sensie odmieńcy hihi) dyskwalifikuje je ale także ci "normalni".
Jagula - 2007-09-09, 19:51

yhhh a większość babć i cioć i tak znosi :evil:
majaja - 2007-09-09, 20:52

Na stronie bodajże federacji konsumeckiej był duży artykuł o actimelu, których m.in. było, że we Fracji (ojczyźnie Danona) całkowicie zakazano im takiej reklamy.
Wicia - 2007-09-10, 08:11

Cytat:
Niemieckie laboratoria na prośbę „Świata Konsumenta” przebadały także inne rekomendowane produkty, w tym Danonki i Morlinki polecane przez Instytut Matki i Dziecka. Okazało się, że zarówno serki Danonki, po których, jak głosi reklama, dzieci mają „mocne kości”, jak i parówki Morlinki, po których „rosną w siłę”, powinny być podawane maluchom sporadycznie.
– Parówki z założenia są dla dzieci za tłuste – uważa, podobnie jak eksperci „Świata Konsumenta”, Bogusława Karłowska z Państwowego Zakładu Higieny. Za tłuste są również dla warszawskiego sanepidu, który zakazał podawania parówek dzieciom w przedszkolach.


– Danonki z kolei są zdecydowanie zbyt słodkie, by stosować je w codziennej diecie dziecka – twierdzi doktor Jolanta Mikołajewicz, znany warszawski lekarz pediatra. – Nadmiar cukru, zwłaszcza w połączeniu z mlekiem i jego przetworami, może zrujnować zdrowie malucha. Cukier to jedna z najbardziej szkodliwych substancji dla człowieka, a szczególnie dla małego człowieka.


hxxp://www.konsumenci.kalisz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=80&Itemid=31]źródło

alcia - 2007-09-13, 18:19

zojka3 napisał/a:
I doszli do wniosku, że danonki nie nadają się dla małych dzieci

A tam, od razu, że się nie nadają... ;)
Dzisiaj w przychodni rozmawiałam z Panią-mamą półroczniaka, który to nie lubi kaszek na mleku (tych bobovita, rzecz jasna). Pluje nimi, że hej! (mądre dziecko...)
Ale Pani mama się nie przejmuje, bo za radą lekarza zaczęła mu podawać danonki, a te mu baaardzo smakują (i zdrowe - w końcu lekarz zalecił) :roll:

Ewa - 2007-09-13, 18:23

alcia napisał/a:
Ale Pani mama się nie przejmuje, bo za radą lekarza zaczęła mu podawać danonki, a te mu baaardzo smakują (i zdrowe - w końcu lekarz zalecił)

Kurcze, ja to bym chyba parsknęła w tym momencie śmiechem. Ostatnio jakoś mnie naprawdę już tylko śmiech ogarnia, jak słyszę takie rzeczy.

pao - 2007-09-13, 18:29

Cytat:
Ale Pani mama się nie przejmuje, bo za radą lekarza zaczęła mu podawać danonki, a te mu baaardzo smakują (i zdrowe - w końcu lekarz zalecił)


czysta groteska: nie wiadomo czy się śmiać czy płakać...

martka - 2007-09-13, 20:05

z rodziców można się pośmiać, mniej śmieszne okaże się to dla tych dzieci..
pao - 2007-09-13, 20:24

tylko efekty widać za wiele lat kiedy to nikt tego z danonkami łączyć nie będzie...
Lily - 2007-09-13, 22:09

Chyba większość rodziców i w ogóle konsumentów nie wgłębia się w składy produktów spożywczych. Ja mojemu niemężowi ciągle coś ględzę, on na pewno ma już tego dość, bo jest wielbicielem zupek w proszku i wszelkich szybkich i łatwych dań.
Iwona - 2007-09-14, 01:10

Lily napisał/a:
Chyba większość rodziców i w ogóle konsumentów nie wgłębia się w składy produktów spożywczych.


Też tak myślę, to my jako ci świadomi i czytający etykiety jesteśmy uważani za wariatów, no bo po pierwsze "jak coś jest w sklepie, to przecież nie może być szkodliwe", a po drugie "chemia jest wszędzie, nie da się bez niej obejść" i takie tam.

Lily napisał/a:
Ja mojemu niemężowi ciągle coś ględzę, on na pewno ma już tego dość,


Ja też pewnego czasu tak robiłam, ale mój jest odporny na takie rzeczy, on to nawet parówki je i tylko mówi, żebym mu nie obrzydzała (bo nieraz wzięłam taki produkt i czytałam skład hi hi hi)

Lily - 2007-09-14, 11:12

Iwona napisał/a:
"jak coś jest w sklepie, to przecież nie może być szkodliwe"

głupi to argument, wszak papierosy też są w sklepie :)
podobnie mówiła Jagna Marczułajtis hxxp://integra.xtr.pl/teksty/PijMleko.htm]TUTAJ

gonya - 2007-09-14, 13:03

Niech ona już lepiej tylko na desce jeździ...
kamma - 2007-09-14, 17:15

alcia napisał/a:
zojka3 napisał/a:
I doszli do wniosku, że danonki nie nadają się dla małych dzieci

A tam, od razu, że się nie nadają... ;)
Dzisiaj w przychodni rozmawiałam z Panią-mamą półroczniaka, który to nie lubi kaszek na mleku (tych bobovita, rzecz jasna). Pluje nimi, że hej! (mądre dziecko...)
Ale Pani mama się nie przejmuje, bo za radą lekarza zaczęła mu podawać danonki, a te mu baaardzo smakują (i zdrowe - w końcu lekarz zalecił) :roll:

Heheee
Ja też miałam zalecenie podawania nabiału Irmie. Miały to być serki heterogenizowane, choć niekoniecznie danonki. To jeszcze było przed czasami wegan, ale tuż-tuż. No i moja mądra córa pluła na pół pokoju! A jej mądra mama po prostu uznała, że skoro córa sobie nie życzy, to na siłę wciskać nie będzie :)

kasienka - 2007-09-14, 17:56

Dziś gadałam ze znajomą, która ma 4,5 miesięcznego synka. Nie karmiła piersią, bo był wcześniakiem i nie nauczono jej dobrze przystawiać w efekcie pokarm zanikł. Patrze na małego i duży jest...A jego mama na to, że niby jeszcze za mały na swój wiek...Ja jej mówię, żeby go bez sensu nie tuczyła, bo będzie miała problem, a wygląda spoko...No i zaczęłyśmy gadać o jedzeniu, ona daje mu już warzywka ze słoiczka, ale mały jeszcze nie za bardzo kuma...i wczoraj dała mu danonka, smakowało :shock: :shock: :shock: 4,5 miesiąca!!!Ale powiedziałam jej o tych badaniach, że do tzreciego roku życia dzieci nie powinny w ogóle tyle jeść i trochę pogadałyśmy o cukrze i stwierdziła, że dobrze, że jej powiedziałam...Nie wiem, jak to wyjdzie w praktyce, bo jak pediatra jej powie, że danonki sa spoko, to pewnie będzie dawać, ale co tam ;)
Capricorn - 2007-09-14, 18:26

Lily napisał/a:

podobnie mówiła Jagna Marczułajtis hxxp://integra.xtr.pl/teksty/PijMleko.htm]TUTAJ


o tak, to był hicior.

Lily - 2007-09-14, 19:39

W ogóle dziecko przynajmniej do pół roku nie powinno jeść nabiału, bo to grozi uszkodzeniem komórek trzustki i cukrzycą. Nawet jeśli rodzice nie chcą go wychowywać na weganina.
dżo - 2007-09-14, 21:32

kamma napisał/a:
serki heterogenizowane
kamma, a nie homogenizowane? ;-)
Lily - 2007-09-14, 21:33

homo to wiadomo, patologia ;)
pao - 2007-09-14, 21:36

dżo, przecież to niepoprawne politycznie ;)
przecież nawet ludzie to teraz hetero sapiens ;)

dżo - 2007-09-14, 21:38

:-D lubię Was czytać moi drodzy, to lepsze niż wizyta u psychoanalityka :mrgreen:
dort - 2007-09-14, 21:41

Lily napisał/a:
przynajmniej do pół roku nie powinno jeść nabiału


ja bym powiedziala, ze co najmniej do roku, a najlepiej to dopiero podac w drugim roku, gdy jelita sa juz bardziej rozwiniete, wiem cos o tym, bo niestety poddalam sie naciskom i podalam malemu w 6-tym m-cu mieszanke dla niemowlat (ktora oczywiscie zawiera mleko) co spowodowalo uszkodzenie jelit i wywolalo alergie na mleko u Oskara - najprawdopodobniej do konca zycia

Lily - 2007-09-14, 21:43

moja siostrzenica po podaniu mleka Enfamil dostała biegunki i wysypki...
kamma - 2007-09-15, 07:55

Irmę wysypało jak miała 2 miesiące, a ja sobie płatki na mleku zjadłam i przez cyca jej podałam! Od tego czasu jestem weganką :)
YolaW - 2007-09-19, 21:21

Dzisiaj kuzynka powiedziała mi, że niedługo zbankrutuje bo nie może karmić piersią więc wydaje całe stówy na słoiczki i Monte, które Mały (7 m-cy) zjada codziennie, czasami nawet po 2!! :shock: :shock:
Dodam, że była to stypa i jej 8 letni syn siedział koło mnie. Na talerz nałożył sobie kotleta i kapeczkę ziemniaków, wszystko zapił colą i spritem i zajadł 2 kawałkami ciasta z kremem i galaretką!! na moją sugestię, że może by nałożył sobie surówki (były smaczne) skrzywił się z odrazą i powiedział, że nie cierpi. Dla kuzynki zawartość jego talerza nie budziła zastrzeżeń. Doczepiła się za to do mnie, że w tym moim wegetarianiźmie galaretki bym mogła jeść i nie przesadzać :shock: Piszę o tym w tym wątku, bo ten starszy syn też był chowany na monte (czasami tylko to jadł przez cały dzień!!) i takie teraz tylko rzeczy na talerzu toleruje. Tragedia!

Lily - 2007-09-19, 21:23

Monte? Niemowlakowi? Boże, jacy ludzie są głupi! A potem się dziwią, że chorują i znowu majątek na leki muszą wydawać :|
pao - 2007-09-19, 21:33

Cytat:
i takie teraz tylko rzeczy na talerzu toleruje.

cóż, przyzwyczajenia żywieniowe to poważniejsza przyczyna chorób niż cokolwiek innego...

Ania D. - 2007-09-20, 14:04

Neo, wystarczy wspomnieć Klemarczyka, który uważa, że nie można żyć bez cukru, bo przecież człowiek go potrzebuje i zawsze go potrzebował. Wiedza lekarzy na temat zdrowej diety jest niewielka. Widzę to wszędzie dokoła, patrzę na maluchy wsuwające stale drożdżówki, pączki, cukierki, białe buły z wędliną i czipsy, popijają to gazowanymi napojami lub "zdrowymi" soczkami. Nie widzę nigdy, by te dzieciaki jadły owoce (bardzo sporadycznie banan, ale to raz na wiele tygodni widzę), warzywa, razowe pieczywo.
- 2007-09-20, 16:25

Ania D. napisał/a:
bardzo sporadycznie banan
oczywiście, bo nasze sezonowe owoce są niedobre :roll:
alcia - 2007-09-20, 16:51

ań napisał/a:
oczywiście, bo nasze sezonowe owoce są niedobre :roll:

a mi się podoba, jak Kaja wcina jabłka działkowe, które są przez wszystkich uważane za zbyt kwaśne i mięsiste :)

A a'propos wiedzy pediatrów - moja właśnie zaproponowała mi wprowadzenie Lence soczków :mryellow:

pao - 2007-09-20, 17:32

Cytat:
że nie można żyć bez cukru, bo przecież człowiek go potrzebuje i zawsze go potrzebował


cóż to prawda, rzecz w tym, że dla większości społeczeństwa cukier = sacharaza. inny nie istnieje a w owocach to już w ogóle...

Humbak - 2007-09-20, 23:12

alcia napisał/a:
a'propos wiedzy pediatrów - moja właśnie zaproponowała mi wprowadzenie Lence soczków

przeczytałam właśnie że jabłkowy już od 4 miesiąca, wraz z... gruszkowym...
co więcej, moja połozna mówiła mi że teraz już są zalecenia by od wczesnych miesięcy serwować gluten, co ma niby zadziałać jak szczepionka... :-/
świat wariuje... :-?

dżo - 2007-09-21, 07:25

Ania D. napisał/a:
nie można żyć bez cukru, bo przecież człowiek go potrzebuje i zawsze go potrzebował. Wiedza lekarzy na temat zdrowej diety jest niewielka

niestety nie tylko lekarzy,
dietetycy i wykładowcy kształcący ich również uważają, że czysty cukier (sacharoza) jest niezbędna w codziennym jadłospisie, na moje pytanie jaki to ma sens, jedna z pań prowadzących wykład powiedziała, że należy tym uzupełnić kaloryczność posiłku tak aby dzienne zapotrzebowanie na kalorie było zgodne z podanymi normami :shock: , czyli nieważne zdrowie, najważniejszy jest dzienny bilans energetyczny,
poza tym żaden z wykładowców nie uważa aby cukier szkodził ze względu na pozbawianie organizmu witamin i minerałów, teoria "rabunkowa" przez słodycze to niedorzeczność nie mająca fizjologicznego uzasadnienia,

Pat - 2007-09-21, 11:11

Humbak napisał/a:
co więcej, moja połozna mówiła mi że teraz już są zalecenia by od wczesnych miesięcy serwować gluten,
no właśnie... Wczoraj byłam z Leo u pediatry i ona też powiedziała, że zgodnie z nowymi zaleceniami, skoro Li skończy za 2 tygodnie 5 miesięcy to powinnam Mu wprowadzić gluten: kaszkę manną... Co o tym sądzicie?
alcia - 2007-09-21, 11:55

Pat napisał/a:
kaszkę manną... Co o tym sądzicie?

co o tym sądzę?? : :lol:

Pat - 2007-09-21, 14:37

Chodzi mi o to, DLACZEGO wszędzie (poradniki dla rodziców, lekarze-pediatrzy tacy jak moja) trąbią o Wielkiej Zmianie Schematu Żywienia czyli o wcześniejszym wprowadzaniu glutenu. Do tej pory mówiono, żeby nie podawać absolutnie a teraz żeby podawać i to tak wcześnie. Przecież nie stoją za tym "Wielkie Koncerny" ;-)
Lily - 2007-09-26, 00:44

Pediatra mojej siostrzenicy to samo mówiła, ale moja siostra do dziś nie daje glutenu - mała ma 11 miesięcy. Nie wiem, ja bym się trochę bała zaniku tych kosmków jelitowych, bo to potem są problemy z wchłanianiem i nie wiem co jeszcze, ale chyba masakra. Nie wiem, czy mnie samej tym nie "urządzili" + mleko w proszku.
CJ Warlock - 2007-09-26, 01:02

Pat napisał/a:
Chodzi mi o to, DLACZEGO wszędzie (poradniki dla rodziców, lekarze-pediatrzy tacy jak moja) trąbią o Wielkiej Zmianie Schematu Żywienia czyli o wcześniejszym wprowadzaniu glutenu. Do tej pory mówiono, żeby nie podawać absolutnie a teraz żeby podawać i to tak wcześnie. Przecież nie stoją za tym "Wielkie Koncerny" ;-)


Witam. To mój pierwszy post na tym forum. Postanowiłem się zarejestrować aby Ci odpowiedzieć.

Interesuje sie tematem i myślę, że może Cię zainteresować co mam do powiedzenia.

Od początku: kiedyś były u nas w kraju inne zboża, zwłaszcza pszenica, ale ponoć zaklejały maszyny, więc sprowadzono pszenicę "durum", która bodajże (tutaj już nie pamiętam) miała też więcej glutenu.

Mąka i wyroby mączne to głownie wielocukry, które w przewodzie pokarmowym rozkładają się na cukry proste. Dlatego po pszennych bułach ktoś może być podobnie "naćpany" jak po sacharozie i podobnie ich łaknąć jak słodyczy.

Gluten występuje w produktach będących wielocukrami.

I to ostatnie zdanie wystarczy, reszty już się chyba domyślasz...


Dokończę jednak. Mi to od razu śmierdzi zaplanowaniem cwanej strategii rynkowej i wypraniem mózgów lekarzy przez korporacje, które przewidziawszy boom anty-cukrowej akcji informacyjnej, szykują przedpole aby wepchać cukier dzieciom - przyszłym konsumentom - inną drogą, i to utajoną! Przewidzieli upadek pozycji cukru i podmienili go na inny cukier, w działaniu bardzo zbliżony do sacharozy.

Glutenowe wielocukry (manna, kaszki, mąka pszenna, buły pszenne, itp.) zakwaszają organizm, co skutkuje rozwojem bakterii i grzybów i obniżeniem odporności i to znacznym. Słodkie zakwasza (dlatego organizm zużywa wapń - by się odkwasić), kwaśne odkwasza. Nie mówię aby jeść mannę z cytryną (chociaż z pomarańczą jest do rzeczy, ale nie w zimie, bo cytrus wychładza), ale zakwaszające należy neutralizować spożywaniem odkwaszających, najlepiej w proporcji wagowej 1:2, chyba że w specyficznym przypadku można mniej.

Poza tym musicie bardzo uważać, gdyż to mogło być modyfikowane genetycznie. A co jeśli kaszka jest z ziarna, które (celem zwiększenia zbiorów) miało dodany gen odpowiedzialny za produkcję toksyn zabijających szkodniki? "Smacznego!" wypada powiedzieć tym, którzy takim czymś karmią swoje dzieci... Wszystko, co robi Nestle jest z GMO i cukrem w bardzo dużej ilości.


Mannę sam spożywam czasem, ostatnio długo nie, i zbadałem, że gdy jednego dnia jem głównie słodką masę na bazie manny to kontrola pH moczu następnego ranka wskazuje aż 6.8 - 7.2! To jest bardzo duży skok jak na organizm człowieka (normalnie powinno być 5.5 z ew.małymi wahaniami).

Rzeczy z glutenem to najczęściej wielocukry, więc zakwaszają i kradną wapń oraz uzależniają. Skutki, myślę, każdy tu zna (osłabiona odporność - chorowitość, flegma w gardle, próchnica, łaknienie słodkiego i zmiany nastroju).

Wiele rzeczy wnikliwie przetestowałem na sobie, ponad to moja matka jest z tych mądrzejszych wege pediatrów i od niej trochę się dowiedziałem przez te wszystkie lata odkąd tylko zainteresowała się demaskowaniem korporacyjnej ściemy, dzięki niej też przeczytałem parę demaskujących ten biznes i rzeczowo informujących książek.


To tyle. Mam nadzieję, że pomogłem. Z góry przepraszam za ew.błędy, bo pisałem na szybko. Pozdrawiam!

rebTewje - 2007-09-26, 03:20

CJ Warlock, witaj! I najlepiej zamelduj sie w watku powitalnym, bo czuje ze bedzie nam razem dobrze na wegedzieciaku ;)
dort - 2007-09-26, 07:31

to ja jeszcze dodam to manny, ze to jest tak bardzo oczyszczone ziarno pszenicy, ze nic juz tam wartosciowego nie ma, tylko taki zapychacz


witaj CJ Warlock :-D

Lily - 2007-09-26, 10:48

A ja jakieś 7 lat na mannie na mleku żyłam...
elenka - 2007-09-26, 10:54

Lily mi też mama wciskała kaszki jak byłam mała :roll:

Witaj CJ Warlock, będę bardzo wdzięczna jak podasz tytuły i autorów książek, o których piszesz :-)

pao - 2007-09-26, 10:57

a ja byłam szczęśliwym dzieckiem bo nie było mannej czy zup mlecznych :D mama jako dziecko nienawidziła to i swego dziecięcia nie chciała męczyć ;)

ale efekt był taki, że jak na obiad była gryczana to mama nie mówiła że kasza ale że ziarenka. na słowo kasza mówiłam veto na obiad :D ale ziarenkami zajadałam sie jak dzika ;)

Lily - 2007-09-26, 11:00

Moja babcia miała krowę, więc całe dzieciństwo przeżyłam na mleku i grysiku. Lubiłam, tylko że okropne kolki towarzyszyły mi do wieku lat kilkunastu - dopiero teraz podejrzewam, że to mógł być skutek mleka. I ten wypukły brzuch to pewnie rozwalone jelita, a jako niemowlak byłam przez jakiś czas na diecie bezglutenowej, bo rzekomo to mi szkodziło. Mama mnie karmiła przez 3 tygodnie, ale je powiedzieli, że to przez to wrzeszczę, przestawili mnie na mleko w proszku i wrzeszczałam jeszcze bardziej.
Ania D. - 2007-09-26, 13:19

CJ Warlock, witaj, ja tez bardzo proszę o tytuły książek. Bardzo mnie interesują. Mam też nadzieję, ze z nami zostaniesz.
YolaW - 2007-09-26, 21:28

CJ Warlock napisał/a:
ponad to moja matka jest z tych mądrzejszych wege pediatrów

CJ Warlock może podasz namiary na mamę? Brakuje wege przyjaznych i wege lekarzy, może ktoś chętnie skorzysta? No i witaj :)

Alispo - 2007-09-26, 21:34

CJ Warlock napisał/a:


Wiele rzeczy wnikliwie przetestowałem na sobie, ponad to moja matka jest z tych mądrzejszych wege pediatrów i od niej trochę się dowiedziałem przez te wszystkie lata odkąd tylko zainteresowała się demaskowaniem korporacyjnej ściemy, dzięki niej też przeczytałem parę demaskujących ten biznes i rzeczowo informujących książek.

pisz nam jak najwiecej:)

majaja - 2007-09-27, 19:38

Ania D. napisał/a:
Neo, wystarczy wspomnieć Klemarczyka, który uważa, że nie można żyć bez cukru, bo przecież człowiek go potrzebuje i zawsze go potrzebował.

Cukry cukrom chyba nierówne, w owocach też są cukry, w miodzie itd. W każdym razie nam Klemarczyk wręcz zakazał dawać Mironowi soczki, by nie przywyczajać go do słodkiego i w ogóle po co (to cytat) :)

Ania D. - 2007-09-27, 19:40

Ale on mówił o cukrze białym, słodzonych kaszkach, podpierając się tym, że kiedyś ludzie jedli miód i potrzebują takiego słodycza. Nie o owocach.
pao - 2007-09-27, 19:49

no ale miód to zupełnie inna sprawa niż sacharoza... dosładzanie kaszek miodem może mieć sens, sacharozą nie ma żadnego...
YolaW - 2007-09-29, 19:49

majaja napisał/a:
W każdym razie nam Klemarczyk wręcz zakazał dawać Mironowi soczki, by nie przywyczajać go do słodkiego i w ogóle po co (to cytat)

znam kilkoro dzieci pijących od małego wodę (a nie soczki) i gdy mają wybór zazwyczaj to wodę właśnie wybiorą. Z drugiej strony znam dziecko czteroletnie, które od małego było pojone soczkami i ma tak zaawansowaną próchnicę, że 4 górne zęby (obie jedynki i dwójki) już nie istnieją i spróchniały na proch (zostały tylko zgniłe korzenie :shock: :shock: ). Pozostałe zęby ma czarne. Ma już poważną wadę wymowy i ludzie się z niego śmieją, że wygląda jak wampirek (jak pójdzie do przedszkola to pewnie przeżyje gehennę). No i codzień lata z butlą soku cukrowanego. Problem jest tak poważny przede wszystkim dlatego, że budził się po kilkanaście razy w ciągu nocy i na zaśnięcie dostawał butlę słodzonego soczku.

zojka3 - 2007-09-29, 20:01

Taak moja bratowa poiła od małego swojego synka wodą z glukozą i na nic na świecie nie można jej było przemówić do rozumu. Zobaczymy jak zęby bratanka będą wyglądały ale jego mama nie jest najlepszą zapowiedzią :-(
pao - 2007-09-29, 20:05

ale cukier to nie tylko zęby: cukier to okradanie organizmu z substancji odżywczych, to niedobory, to kłopoty z trzustką. tyle cholerstwa idzie za tym przeklętym nałogiem a ludzie dalej sie i innych tym karmią w ilościach morderczych...
Tobayashi - 2007-09-29, 20:09

Cytat:
tyle cholerstwa idzie za tym przeklętym nałogiem a ludzie dalej sie i innych tym karmią w ilościach morderczych...


No właśnie na tym polega nałóg :-/ . Straszne dziadostwo.

alcia - 2007-09-29, 20:19

Ale starsi ludzie uważają, że dziecko musio pić słodkie. Nieraz jak gdzieś proszę o wodę dla Kai, to normalnie szok - woda dziecku?!?! Sadystka ze mnie itd. A Kaja nie kuma o co im chodzi, wodę lubi i już. Choć soczki też, ale to dla nas rzadkość, tak na zasadzie słodycza od święta.
Lily - 2007-09-29, 21:17

pao napisał/a:
ale cukier to nie tylko zęby: cukier to okradanie organizmu z substancji odżywczych, to niedobory, to kłopoty z trzustką. tyle cholerstwa idzie za tym przeklętym nałogiem a ludzie dalej sie i innych tym karmią w ilościach morderczych...

a ja głupia ciągle to swojej rodzinie próbuje tłumaczyć, a zwłaszcza siostrze,żeby dziecku nie dawała słodzonych herbatek z granulatu... ale ona nie kuma :-|

PiPpi - 2007-11-20, 13:50

argumetem dla rodziny wciskającej produkty z białego cukru i mleka typu danonki, może być fakt, ze oba te składniki są przyczyną alergii i przeziębień u dzieci.po prostu.nie wzmacniaja jak mówi starodawny tekst"cukier krzepi", tylko okradają organizm z cennych zapasów minerałów.
YolaW - 2007-11-24, 11:52

nie będzie o Danonkach ale też "dziecięcym" produkcie. Otóż mój mąż kupił sobie wczoraj litr Kubusia i nalałam sobie trochę (że niby marchewka itp.), ale to było tak do bólu słodkie, że się tego wypić nie dało. Oni tam dają chyba tonę cukru. I to niby zdrowe dla dzieci!! Musiałam to dobrze rozcieńczyć wodą, żeby było zjadliwe :(
A najdziwniejsze jest to, że kiedyś jeszcze na studiach (jakieś 8-9 lat temu) piłam jeden mały dziennie i jakoś nie zauważałam żeby było za słodkie... Na pewno nie dam tego "soku" dziecku.

[ Dodano: 2007-11-24, 11:55 ]
a co do cukru jeszcze: wczoraj na TVN Style pokazywali kobietę z okropną dietą (spożywała ogromne ilości cukru i alkoholu). Dietetycy kazali jej to ograniczyć (inne niezdrowe rzeczy też) i bez żadnych leków zniknęła jej grzybica paznokci u stóp!!

Karolina - 2007-11-24, 12:32

YolaW napisał/a:
piłam jeden mały dziennie i jakoś nie zauważałam żeby było za słodkie...

nie ma to jak siła przyzwyczajenia...mi wystarczył dwudniowy pobyt na porodówce bez słodzenia i solenia, zeby przekonać się jak nasz smak jest na codzień otępiany...

Kreestal - 2007-11-24, 12:38

Moja znajoma piła przez parę miesięcy 2 Kubusie dziennie i przytyła (normalnie odżywiając się przez ten czas) 3 kilo :) Również mam wrażenie, że te soczki składają się w 1/2 z cukru, a niby takie zdrowe i wspomagają odporność :lol:

Cytat:
a co do cukru jeszcze: wczoraj na TVN Style pokazywali kobietę z okropną dietą (spożywała ogromne ilości cukru i alkoholu). Dietetycy kazali jej to ograniczyć (inne niezdrowe rzeczy też) i bez żadnych leków zniknęła jej grzybica paznokci u stóp!!


Ja to widziałam na Clubie. Eh, brak słów.

Lily - 2007-11-24, 12:46

Moja mama pije Kubusie. Ma ze 20 kg nadwagi, przytyła po rzuceniu palenia. Nie chce schudnąć. Kocha białą mąkę i cukier, a do tego ma ciągle problemy z jelitami. Gadać do niej nie ma sensu, bo się tylko denerwuje i wścieka na mnie.
Ania D. - 2007-11-24, 14:00

"Zdrowe" Kubusie mają syrop słodzący, bodajże glukozowo-fruktozowy, w sumie na jedno wychodzi, czy to cukier (sacharoza) czy nie. Producent reklamuje jednak Kubusia jako zdrowy dla dzieci, bo bez cukru. Nie ma zdrowych, produkowanych na dużą skalę produktów żywieniowych, które mają długo czas przydatności do spożycia.
Alispo - 2007-11-24, 14:06

Na forum Veg chyba akub pisal,ze jakas jego koleznka badala Kubusie -niby "bez konserwantow" i oczywscie wyszly same konserwanty,a dodatku beta-karotenu brak,czemu jakos mnie to nie dziwi :roll: :-?
Lily - 2007-11-24, 16:17

Alispo napisał/a:
i oczywscie wyszly same konserwanty
podobne podejrzenia mam co do słoiczków dla dzieci - czy coś niekonserwowanego mogłoby stać miesiącami w ciepłym sklepie i nie psuć się?
Alispo - 2007-11-24, 16:21

Przy pasteryzacji to bywa mozliwe,przy zachowaniu specjalnych opakowan itp.
Lily - 2007-11-24, 16:22

...i przy odpowiednim przechowywaniu, ale w sklepach tego nie ma...
alcia - 2007-11-24, 17:02

Lily napisał/a:
czy coś niekonserwowanego mogłoby stać miesiącami w ciepłym sklepie i nie psuć się?

a owszem, akurat w tym wypadku bez problemu :)
jak to i owo stoi np. w mojej kuchni...

[ Dodano: 2007-11-24, 17:03 ]
Ale słodkie napoje w plastikach?? W to już nie wierzę...

asior - 2008-09-04, 23:14

WITAM
wprawdzie nie jestem wegetarianką, ale przeczytałam ten temat i koniecznie musze napisać, więc się zarejestrowałam ;)

Podziwiam niektóre mamy, ze tak odważnie serwują tak małym dzieciom LODY, DANONKI i dorosłe zupy, plus przyprawy i cukier....
Naprawde, to, ze im nic nie jest teraz, nie znaczy, ze nie odbije się to na nich później....
Ja niewiem czemu mamy tak entuzjastycznie podają danonki....Skoro to jeden z najgorszych serków na naszym rynku... reklamy są przekłamane.... Było już mnóstwo publikacji nt temat... są...przereklamowane i nie ma w nich żadnych wartości odżywczych. Do tego dawka wit D jest jak dla 3-latka...
To fragnment wypowiedzi jednej z uzytkowniczek "gazety"
"Są to najgorsze, najbardziej śmieciowe jogurty. One nawet koło owoców nie leżały
- np. jogurt o smaku waniliowym jest żółty, a jakiego koloru są laski i ziarnka
wanilii? Czarne. Ten żółty kolorek to czysta, "żywa" chemia niestety.
W sumie jest to trochę jogurtu naturalnego, cukier i mnóstwo chemii zamiast owoców.
No ale dziesiątki milionów wydane na reklamę robią swoje. A zauważyłyście, że w reklamach tych produktów nie ma nigdy małych dzieci?"
Niestety większość mam nie wie,że danonki są polecane nawet przez samego producenta od 3 r.ż.
Wiele matek jest jednak mądrzejsza od dietetyków i podaje danonki już 6 mies i nie biorą pod uwage tego, że dawka witaminy D którą zawiera danonek jest dla 3 letniego dziecka a nie niemowlaka.
"danonek truskawkowy nie ma nawet soku truskawkowego w swoim
składzie, ma za to sok z buraków"
A oto cytat ze strony danonki.pl
"Wprowadzanie produktów mlecznych do diety małego dziecka trzeba zawsze konsultować z lekarzem prowadzącym, który zna dziecko i może pomóc dostosować dietę do indywidualnych potrzeb, a tym samym wykluczyć indywidualne przeciwwskazania (np. alergia na białko mleka krowiego, skaza białkowa). Danonki, tak jak wszystkie fermentowane produkty mleczne polecane są dla dzieci od trzeciego roku życia."
Ja na komputerze mam tylko w tej chwili jeden "fajny" artykuł o actimelu, ale postaram sie poszukac tych o danonkach...

a to ten artykuł o actimelu:

Cytat:
To sie w glowie nie miesci jak rozne firmy dla zysku sa w stanie nas zabic

ACTIMEL

Aspekty, które trzeba mieć na wsględzie.

ACTIMEL dostarcza organizmowi bakterię zwan L.CASEI. Ta substancia jest wytwarzana w naturalny sposób przez 98%
organizmów, lecz kiedy dostarcza się jej dodatkowo przez dłuższy czas, organizm przestaje j produkować i stopniowo
"zapomina", co musi robić i jak robić, przede wszystkim u osobników poniżej 14 lat.

W rzeczywistości (actimel) pojawił się jako lek dla tych niewielu ludzi, którzy nie wytwarzaj tej bakterii, ale ilość tych osób okazała się tak niewielka, że lek ten okazał się nieopłacalny. By go zrobić opłacalnym sprzedano
jego patent firmom żywnościowym.

Departament Zdrowia zobowi zał ACTIMEL (firmę produkującą ) do zaznaczenia w swoich reklamach, że produktu tego nie należy spożywać przez dłuższe okresy i firma ta dopełniła tego obowi zku, ale w formie tak zakamuflowanej, że żaden z konsumentów nie zauważy tego ostrzeżenia. (W każdym kraju wykorzystuje się inne kruczki językowe...przypisek mój)

Jeśli któraś matka decyduje się na uzupełnienie diety żywnościowej swojego dziecka ACTIMELEM, nie zauważy żadnego ostrzeżenia o niestosowności jego użycia i nie dowie się, że może powodować poważn krzywdę w przyszłości, spowodowan manipulacjami reklamowymi, aby powiększyć zyski producentów


nic dodać nic ująć ;)

adriane - 2008-09-04, 23:26

Cześć asior. Dobrze piszesz :) Może chcesz tu zostać z nami? Zapraszamy :)
asior - 2008-09-04, 23:29

no ale czy przyjmujecie też nie wegetarianki :roll: ??
Malati - 2008-09-04, 23:34

Cytat:
no ale czy przyjmujecie też nie wegetarianki ??


pewnie że tak ;-)

adriane - 2008-09-04, 23:46

czarna96 napisał/a:
Cytat:
no ale czy przyjmujecie też nie wegetarianki ??


pewnie że tak ;-)


Mamy już nie jedną :mryellow:

asior - 2008-09-04, 23:59

aa no to bardzo mi miło będzie ;)
Ewa - 2008-09-05, 07:08

asior napisał/a:
no ale czy przyjmujecie też nie wegetarianki :roll: ??
Zawsze jest szansa, że się wegetarianizmem zarazisz, dlatego chętnie przyjmujemy do swej sekty kolejne potencjalne ofiary ;-) :mrgreen:
asior - 2008-09-05, 08:05

ee chyba nie.... Uwielbiam mięso :oops:
Ale nie myślcie, ze jestem bez serca... Jestem wolontariuszem w schronisku... Pomagam jak mogę :roll:

kofi - 2008-09-05, 08:22

No, ale jak widać masz zdrowy stosunek do zdrowego jedzenia. ;-)
A propos Danonków od kiedy Daniel ich nie je - nie choruje. To jest argument dla rodziny i dla niego, jak ma ochotę kupić bo jest fajny magnes, albo inny duperel.

asior - 2008-09-05, 09:09

ja niestety pierwszemu synowi (10 lat) dawałam danonki, bo wtedy nic nie wiedziałam na ten temat.... a lekarz sam mowił, zeby dawać.. i co dziwne, on był alergikiem na mleko a po danonkach go nie wysypywało.. no ale rzeczywiście, jak teraz na to patrze to widze, że moze przez to chorował.... Nie było miesiąca bez jakiegoś cholerstwa :roll:
arahja - 2008-09-05, 10:28

Trochę na obrzeżach tego tematu powiem, że znam jedną rodzinę, która karmi malucha danonkami na zmianę ze słodkimi (!) słoiczkami. Mały nie je nic poza kupnymi rzeczami, a matka funduje mu non stop słodkie deserki. Dzieciaczek nie ma jeszcze dwóch lat i wszystkie mleczaki z próchnicą. :( Co gorsza, ząbki go bolą i teraz w ogóle ciężko mu podać coś, co nie jest papką. :( Na szczęście tutaj nie trzeba nikomu przypominać, że rodzicielstwo to odpowiedzialna rzecz, nie jakaś zabawa na odwal się...
dżo - 2008-09-05, 10:32

arahja napisał/a:
to odpowiedzialna rzecz, nie jakaś zabawa na odwal się

czasami rodzice w dobrej wierze podają dzieciom takie posiłki, ufając bezgranicznie reklamie, lekarzom, niekoniecznie z ich strony jest to zabawa, są poprostu niedoinformowani,

asior - 2008-09-05, 11:06

no ale trzeba mieć troszkę zdrowego rozsądku przecież.. bo ja rozumiem że ktoś może nie wiedzieć, ze danonki sa be, ale słodkie podawać w takich ilosciach :( ??
Ja nawet soczki daje raz na sto lat bo wyczytałam ostatnio, ze to puste kalorie, ale że młody nie chcer za nic pić samej wody to jakoś musze mu ją podawać....
Albo gluten.. niewiem czemu, ale jakoś nie mam zaufania do tych nowych norm żywieniowych.... Dlaczego przedtem gluten powodował celiakie jak się go podawało przed 10 m-cem a teraz nie powoduje.. :roll: ja tam wole poczekać.. i o ile daje mu czasem pociumkać skórkę od chleba czy bułki to glutenu nawet w tej dawce ekspozycyjnej , nie daje!!!

Karolina - 2008-09-05, 11:12

asior napisał/a:
o ile daje mu czasem pociumkać skórkę od chleba czy bułki to glutenu nawet w tej dawce ekspozycyjnej , nie daje!!!

nie rozumiem - jednak umożliwaisz mu kontakt z glutenem.

asior - 2008-09-05, 11:16

tak, ale do tej pory dawałam mu to 3 może 4 razy, mały kawałeczek a ma 8 m-cy i powinien regularnie dostawać dawkę ekspzycyjną
arahja - 2008-09-05, 12:26

Cytat:
czasami rodzice w dobrej wierze podają dzieciom takie posiłki, ufając bezgranicznie reklamie, lekarzom, niekoniecznie z ich strony jest to zabawa, są poprostu niedoinformowani,


Pewnie tak - tylko w tym konkretnym przypadku nie widzę innego wytłumaczenia niż niedbalstwo. Moja mama opiekuje się czasem tym małym i razem z mamą tej dziewczyny przypuszczały już ataki na te sposoby żywienia. (Obie są pigułami ;) ). Młodzi wiedzą lepiej, bo maluch nie chce jeść niesłodkich rzeczy. :( Dają mu to, o czym wiedzą, że wciągnie.

arete - 2008-09-05, 18:12

dżo napisał/a:
czasami rodzice w dobrej wierze podają dzieciom takie posiłki, ufając bezgranicznie reklamie

Albo po prostu nieuważnie słuchają/czytają reklamy,w których często jest powiedziane, że takie danonki czy inne serki mają akceptację np. Instytutu Matki i Dziecka, a to znaczy tylko tyle, że dziecko jak to zje to się nie otruje.

Salamandra*75 - 2008-09-05, 18:31

Humbak napisał/a:
Mnie z kolei fascynuje reklama danonków - coś w stylu: naukowcy mówią... że nawet codzienne jedzenie nabiału nie zapobiega ubytkom wapnia... dlatego jedzmy danonki... hehe że też ludzie nie łapią tego...



kurcze dokładnie to samo pomyslałam sobie oglądając reklame w gazecie,że też ludzie nie sa wrzaliwi na taie niuanse i gry słowne:)

YolaW - 2008-09-05, 20:28

dżo napisał/a:
czasami rodzice w dobrej wierze podają dzieciom takie posiłki, ufając bezgranicznie reklamie, lekarzom

moja koleżanka zacznie niedługo wprowadzać stałe posiłki i pediatra oczywiście, że najlepsze słoiczki, kumpela, że ona ma warzywka sprawdzone uprawiane przez mamę na wsi, niepryskane, a pediatra, że słoiczki lepsze :shock: :shock: No i kumpela będzie kupować słoiczki bo ufa tej lekarce (która za taką reklamę pewnie na niejednych wczasach była) :evil:

asior - 2008-09-05, 21:18

aa no to rzeczywiście mądra... Jakby jej pediatra kazała skoczyć z okna bo nic się jej nie stanie to też skoczyła by??? :roll:
zojka3 - 2008-09-06, 11:58

Niestety znam mamuśkę, która daje dzieciom danonki czy słoiczki z wygody i nie obchodzi jej, że może niekoniecznie to dobre dla zdrowia....tak jakby CHCIAŁA ufać temu co mówią reklamy. Była sytuacja kiedy jej dzieci dostały u babci świeży posiłek i się przestraszyła żeby się za bardzo nie przyzwyczaiły, bo co ona później zrobi! (dużo pracuje i nie ma czasu na gotowanie).

Inna traktuje zdrowe żywienie jak jakąś fanaberię. Jej dzieci jedzą prawie same słodycze a na obiad potrafią dostać zupę z torebki (taką dla dorosłych)! Nawet nie ma co zaczynać dyskusji, bo jest jak grochem o ścianę.

Zawsze mi się wydawało, że każda matka chce jak najlepiej dla dziecka ale patrząc na te dwa przykłady przestaję rozumieć o co chodzi, bo tu nie ma tematu "dobro dziecka" a jest wygoda rodziców.

Tobayashi - 2008-10-17, 20:51

Rozmawiałam niedawno z wykładowcą Akademii Medycznej, mikrobiologiem, który wyraził swój sprzeciw wobec namawiania ludzi do jedzenia danonków i innych takich produktów, które zmieniają naturalną florę bakteryjną jelit. Powiedział, że na pewno nie jest to zdrowe, a wręcz szkodliwe. Owszem, uzasadnione jest podawanie probiotyków, jeżeli istnieje do tego wskazanie (np. antybiotykoterapia), ale nie tak bez powodu, na co dzień. Doktor bolał nad tym, że teraz przemyca się już taką "wiedzę" nawet studentom medycyny. Sam powiedział, że chodzi tylko o sprzedaż produktu i kasę.
YolaW - 2008-10-17, 22:12

Tobayashi napisał/a:
Owszem, uzasadnione jest podawanie probiotyków, jeżeli istnieje do tego wskazanie (np. antybiotykoterapia), ale nie tak bez powodu, na co dzień.

Dzisiaj zauważyłam maleńką niteczkę krwi w kupie Olafa (cieniutką, że prawie trudno zauważyć, długą na 3 mm) i pediatra kazała probiotyk podawać :shock: Wg. mnie to nieuzasadnione.

neina - 2008-10-18, 01:12

YolaW, ja bym chyba zaufala w kwestii probotyku. (Tylko czywiscie takiego z apteki a nie w postaci danonkow ;) ) Sa rozne bezmleczne i podaje sie je tylko przez jakis czas, w celu wzmocnienia dobrej flory baktryjnej.
asior - 2008-10-18, 20:16

Tobayashi napisał/a:
Owszem, uzasadnione jest podawanie probiotyków, jeżeli istnieje do tego wskazanie (np. antybiotykoterapia), ale nie tak bez powodu, na co dzień.

w kwestii probiotyków to absolutnie się nie zgodzę... Bo podaję Dicoflor to probiotyk i daję go od początku prawie, czyli od ok 8 m-cy. Zalecany jest on ( i nie tylko on, ale wszystkie probiotyki), żeby podawać go niemowlętom ze skłonnością do alergii. Odkąd zaczęłam go podawać synkowi wyregulowały się kupki, i wszelkie rewolucje jelitowe..
Dlatego absolutnie się nie zgodzę z tym, ze probiotyki należy podawać tylko przy antybiotykoterapii.

Tobayashi - 2008-10-18, 21:51

asior napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
Owszem, uzasadnione jest podawanie probiotyków, jeżeli istnieje do tego wskazanie (np. antybiotykoterapia), ale nie tak bez powodu, na co dzień.

w kwestii probiotyków to absolutnie się nie zgodzę... Bo podaję Dicoflor to probiotyk i daję go od początku prawie, czyli od ok 8 m-cy. Zalecany jest on ( i nie tylko on, ale wszystkie probiotyki), żeby podawać go niemowlętom ze skłonnością do alergii. Odkąd zaczęłam go podawać synkowi wyregulowały się kupki, i wszelkie rewolucje jelitowe..
Dlatego absolutnie się nie zgodzę z tym, ze probiotyki należy podawać tylko przy antybiotykoterapii.


Ja też się z tym nie zgodzę :mryellow: Bo wcale tak nie napisałam. Antybiotykoterapię podałam tylko jako przykład. Są różne wskazania do podawania probiotyku, w tym alergia.

asior - 2008-10-18, 22:33

Aaaaaano, chEba, że tak :mrgreen:
YolaW - 2008-10-19, 20:44

neina napisał/a:
YolaW, ja bym chyba zaufala w kwestii probotyku. (Tylko czywiscie takiego z apteki a nie w postaci danonkow ) Sa rozne bezmleczne i podaje sie je tylko przez jakis czas, w celu wzmocnienia dobrej flory baktryjnej.

wiem, że są bezmleczne, ale kupki są czyste a więc był to jednorazowy incydent, no i nie wiem co by mogło tą równowagę Olafkowi zaburzyć (nic nigdy nie zażywał..). Kupki robi regularnie, nie męczy się z tym...Sama nie wiem, ale czy organizm bez probiotyku nie potrafi funkcjonować (pomijam np. antybiotykoterapię itp. sytuacje...)?

Kitten - 2008-10-19, 21:36

YolaW, ja bym nie dawała, jeśli incydent się nie powtórzy. Lekarze mają to do siebie, że wypisują leki 'na odczepnego' przy najbłahszej dolegliwości. Raz poszłam do rodzinnej po receptę na tabletki... Byłam trochę przeziębiona, to o tym wspomniałam. Wypisała mi tonę śmieci - rutinoscorbin, witaminy, lek przeciwwirusowy (?), krople do nosa i coś tam jeszcze. Nic z tego nie kupiłam, wyleczyłam się jak zwykle czosnkiem i jaglanką.

Myślę, że warto ufać bardziej organizmowi niż lekarzom :-)

asior - 2008-10-20, 01:38

co to jest jaglanka :roll: ???
k.leee - 2008-10-20, 02:36

asior napisał/a:
co to jest jaglanka :roll: ???

Najbardziej trendy posiłek na WD czyli kasza jaglana :-D
Bogowie WD przechodzą na monodietę jaglaną, czyli nie jedzą nic, oprócz jaglanki. :-D

asior - 2008-10-20, 02:48

i to leczy :shock:
da sie na tym wyżyć??? :shock:
sory, ze tak wypytuje, ale jam nie wegetarianka i dlatego :lol:

k.leee - 2008-10-20, 03:02

Hmmm, nie trzeba być wege, żeby jeść jaglankę. Kawał, zdrowego dobrego jedzenia.
asior - 2008-10-20, 03:05

nieee, no ja wiem, bo ja też czasem lubie wtrząchnąć kasze z sosikiem, ale zeby tylko tym się żywić :roll:
ale chyba offtopujemy :roll:

Kitten - 2008-10-20, 08:46

k.leee napisał/a:
asior napisał/a:
co to jest jaglanka :roll: ???

Najbardziej trendy posiłek na WD czyli kasza jaglana :-D
Bogowie WD przechodzą na monodietę jaglaną, czyli nie jedzą nic, oprócz jaglanki. :-D

k.leee, jesteś bossski :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


asior, bo to jest tak ;-) : Jeśli dopadnie Cię infekcja, a nie możesz (bo np karmisz piersią) lub po prostu nie chcesz brać leków, przechodzisz na dietę - jesz tylko kleik jaglany i pijesz ziółka (nie herbatę!) aż do ustąpienia objawów. Wiele osób tutaj może zaświadczyć o skuteczności ;-)

Osobiście, z równym powodzeniem leczyłam powyższym sposobem niestrawność i kaca ;-)

Warto też zrobić sobie parę dni 'jaglanych' jesienią i na wiosnę, w celu oczyszczenia organizmu.

Wiem, że to brzmi egzotycznie, ale naprawdę najprostsze produkty potrafią kryć zadziwiający potencjał :-)

kofi - 2008-10-20, 09:37

Kitten napisał/a:

Warto też zrobić sobie parę dni 'jaglanych' jesienią i na wiosnę, w celu oczyszczenia organizmu.

Wiem, że to brzmi egzotycznie, ale naprawdę najprostsze produkty potrafią kryć zadziwiający potencjał :-)

Offtopując nadal - dojrzewam, powoli, bardzo powoli do systematycznego spożywania jaglanki.
Na razie uwielbiamy ją w klopsikach wg Ani D. i ciasteczkach, również wg przepisu Ani. Robię też budyń, ale niestety zjadam go sama.
Asior jak nie chcesz startować od razu z harcorowym kleikiem ;-) , pogrzeb w dziale kuchnia, tam jest mnóstwo fajnych rzeczy z tą kaszą jaglaną, np. ciasteczka jaglano-marchewkowe. Poza tym nie muszisz jej robić na wodzie - ja gotuję wprawdzie na wodzie, ale potem dodaję takiego proszkoweanego mleka kokosowego, albo jakiegoś sojowego, np.

asior - 2008-10-20, 22:12

osz kurde.. zaintrygowałyście mnie...
Karmię nadal więc chyba warto poczytać ;)
Tyle, ze doszłam do wniosku, ze to co ja wtrzącham z sosem, to nie jagialnianka a kasza jęczmienna :D a jagielnianki w takim razie nie jadłam :)

YolaW - 2008-10-21, 00:07

Kitten masz rację. Nie zamierzam dawać Olafowi probiotyku, zwłaszcza, że kupki ok :) Myślę, że Jego flora jelitowa ma się całkiem dobrze i nie chcę rozleniwiać organizmu w tworzeniu jej :) Probiotyk jest potrzebny, ale kiedy jest to wskazane.
Masz rację, że lekarze przepisują tony lekarstw na odczepnego i bez potrzeby często.

alcia - 2008-10-21, 09:44

asior napisał/a:
co to jest jaglanka :roll: ???

kasza jaglana (z prosa)

DagaM - 2008-10-21, 14:30

k.leee napisał/a:
Najbardziej trendy posiłek na WD czyli kasza jaglana :-D
Bogowie WD przechodzą na monodietę jaglaną, czyli nie jedzą nic, oprócz jaglanki. :-D
k.leee jesteś rewelacyjny, jakbym czytała jakiegoś wizażystę/ stylistę, uwielbiam Twoje poczucie humoru :mryellow: :mryellow: :mryellow:
Amanii - 2008-10-21, 15:16

to ja jestem w takim razie bardzo trendi, bo jaglana to mój fav dodatek do obiadu. jak mam do wyboru ryż, ziemniaki, makaron, inna kasza czy kasza jaglana, to prawie zawsze wybiore jaglana.
za to niecierpie jaglanej na słodko, kiedyś próbowałam się przemóc, jedynie z bananami i jabłkami jakoś tam mi wchodzi, ale dużo lepsza jest w wersji obiadowej :) albo jako składnik kotlecików różnych, albo jako kasza + warzywka + sos
inne kasze mogą dla mnie nie istnieć. no, może jeszcze gryczana :D

powaga, ze działa na kaca? :mrgreen:

DagaM - 2008-10-21, 15:23

Amanii napisał/a:
powaga, ze działa na kaca? :mrgreen:
odkwasza organizm :-)
Amanii, a jak gotujesz kasze jaglaną? Pytam, bo ja nie moge wycelowac z odpowiednia ilością wody i najczęściej wychodzi mi papka. W ogóle wsiąkłam w te wszystkie papki dziecięce i zapomniałam jak się normalnie gotuje :oops:

Amanii - 2008-10-21, 18:35

ja daje 2 razy wiecej wody niz kaszy, ale podczas gotowania jak widze ze za szybko wyparowalo to dolewam jeszcze wody. ja wszystko robię w ogole na oko, więc ciężko mi powiedzieć :)
jak wyjdzie papka to dla mnie nie szkodzi i tak ją na talerzu mieszam z sosem więc papka powstaje tak czy tak :)
mogłabym w ogóle być niemowlakiem, uwielbiam wszelkie papki jednolite i zupy-kremy. kiedyś wszystkie zupy które mama robiła ja sobie miksowałam. obojętnie czy byly z ryżem, czy z makaronem w środku :D

a co do tego odkwaszania/zakwaszania to w ogóle się nie orientuję w tym, muszę się doedukować na WD :)

haha i zrobił nam się wątek "jaglana królowa kasz", zamiast o danonkach :D

asior - 2008-10-21, 21:59

noo i od danonków przeszliśmy do jaglanki :lol:
Kitten - 2008-10-21, 22:51

asior, offtopy to norma na tym forum, przyzwyczajaj się :mrgreen:

btw, zdrowy kierunek, jakby nie patrzeć :mrgreen: :mrgreen:

asior - 2008-10-21, 23:12

aaaaa cheba że tak.... :mrgreen:
to pooftopujmy o czymś jeszcze :)

Lenka - 2008-10-23, 20:42

A ja wroce do Danonków... Jestem jednak bardzo naiwna... WIem, że te serki są nieciekawe, kiedyś czytałam ich skład w sklepie i dziwiłam się jak to można maluchom dawać... Ale widziałam reklamę w gazecie, że jest serek pół na pół z musem owocowym. Myslałam, że to taki mus jak np deserki Gerber dla dzieci, po prostu owoce... Jak przeczytałam skłas MUSU, że niby ma wartośc swiezego jabłka... Ehh... cukier, syrop glukozowy...
Tobayashi - 2008-10-23, 21:10

To dobry patent na sukces komercyjny: wmówić mamom, że toto zdrowe, a posłodzić tak, żeby dzieciom smakowało jak cukierki i żeby same ręce po toto wyciągały. I mamy zadowolone i szczęsliwe, że kupują dzieciom coś zdrowego, a pociechy tak chętnie toto jedzą :roll:
alcia - 2008-10-23, 22:12

Tobayashi, fakt, przerażające... Mam koleżankę, bardzo mądra kobita, na prawdę. Ale serwuje dzieciom codziennie po 2 danonki z rana. Zamiast śniadania, bo nie chcą nić rano jeść. "Bo są niejadki, a 2 danonki, to jak 2 szklanki mleka, więc zawsze coś jakieś wartości odżywcze im przemycę."
I to jest dopiero masakra. Ale właśnie takich bzdur ludzie dowiadują się z reklam. A przecież "nie mówiliby tak w telewizji, gdyby to nie była prawda, bo nikt nie dopuściłby takiego spotu na wizję".

hezer - 2008-10-23, 23:09

alcia napisał/a:
gdyby to nie była prawda, bo nikt nie dopuściłby takiego spotu na wizję".

tez kiedyś byłam taka naiwna...

Lily - 2008-10-23, 23:14

alcia napisał/a:
A przecież "nie mówiliby tak w telewizji, gdyby to nie była prawda, bo nikt nie dopuściłby takiego spotu na wizję".
ha, a papierosów i alkoholu to już nie można reklamować? zdrowe są? idiotyczny argument dla myślącej osoby...
hezer - 2008-10-23, 23:44

Lily napisał/a:
alcia napisał/a:
A przecież "nie mówiliby tak w telewizji, gdyby to nie była prawda, bo nikt nie dopuściłby takiego spotu na wizję".
ha, a papierosów i alkoholu to już nie można reklamować? zdrowe są? idiotyczny argument dla myślącej osoby...

w telewizji chyba nie można, ale głowy nie dam...

Lily - 2008-10-23, 23:50

hezer napisał/a:
w telewizji chyba nie można, ale głowy nie dam...
piwo jak najbardziej można
alcia - 2008-10-24, 00:38

Lily napisał/a:
a papierosów i alkoholu to już nie można reklamować? zdrowe są?

to jest zawsze mój argument w takich sytuacjach. Ale niewiele daje. :roll:

maga - 2008-10-24, 18:51

alcia napisał/a:
Lily napisał/a:
a papierosów i alkoholu to już nie można reklamować? zdrowe są?

to jest zawsze mój argument w takich sytuacjach. Ale niewiele daje. :roll:

No właśnie, tym bardziej, że na fajkach są napisy o szkodliwości palenia a o alkoholu sporo się mówi, że nie zdrowy....

asior - 2008-10-29, 18:09

nie uwierzycie

Cytat:
Śnieżnobiałe lastriko

Na zlecenie miesięcznika konsumenckiego niemieccy analitycy przebadali wodę Żywiec Zdrój. Instytut Matki i Dziecka właśnie ten produkt poleca w żywieniu najmłodszych. Badania przeprowadzono dwukrotnie, z rocznym odstępem. W obu przypadkach okazało się, że w wodzie Żywiec Zdrój jest więcej bakterii niż w tej z kranu. – Gdyby to była kranówa, sanepid odciąłby jej dopływ – uważa doktor Hałat, były główny inspektor sanitarny. Epidemiolog dodaje, że wodę z tak wielką ilością bakterii można podawać niemowlętom wyłącznie po przegotowaniu. Ale o tym na etykiecie butelki nie było i nadal nie ma słowa.
Agnieszka Dunal z Wrocławia, mama trzyletniego Jasia, o bakteriach w wodzie Żywiec Zdrój dowiedziała się niedawno. Wcześniej przetestowała popularne deserki dla niemowląt. Na podłodze z lastriko. Długo i z niedowierzaniem wpatrywała się w podłogę, na której kilka godzin wcześniej rozbiła niewielki słoik. Był w nim deser owocowy dla niemowląt znanej firmy.
– Nie mogłam uwierzyć! Podłoga w miejscu, gdzie rozlał się smakołyk, stała się śnieżnobiała – opowiada matka. – Zaczęłam się zastanawiać, czy to jabłko, morela, czy może dodatek witaminy C zachował się jak środek wybielający? I jaki wpływ może mieć ten cudowny wybielacz na organizm mojego dziecka?
Na etykiecie deseru Agnieszka Dunal nie doczytała się, ile witamin znalazło się w słoiczku, doczytała się za to, że skład produktu został uzgodniony z Instytutem Matki i Dziecka, który reklamuje się na swej stronie internetowej jako „ekspert w opiece nad rodziną”. Postanowiła pisemnie poradzić się eksperta. Na pierwszy list Instytut nie odpowiedział. Na drugi, w ostrzejszym już tonie, przyszła odpowiedź.
– Dowiedziałam się, że za jakość produktu i jego rzeczywisty skład odpowiada producent – dziwi się Agnieszka Dunal. – Czyli że naukowcy w ogóle nie badali, co znajduje się w deserze, na którym się podpisali. Oświecono mnie jeszcze, że dzięki witaminie C dzieci w Polsce nie mają szkorbutu.
– Rzeczywiście wiemy na pewno, że witamina C zapobiega szkorbutowi – zapewnia Wojciech Matusewicz, ale dodaje: – Poza tym niewiele więcej wiemy. Nie ma żadnych poważnych badań, które potwierdzałyby popularną tezę, że witamina C na przykład zapobiega przeziębieniom lub je łagodzi. A dodaje się ją dziś, zwłaszcza dzieciom, do wszystkiego. Jest w kaszkach, zupkach, serkach i napojach. Tymczasem nadmiar witaminy C, także wbrew obiegowej opinii, jest szkodliwy – powoduje kamicę nerkową.
Agnieszka Dunal na wszelki wypadek postanowiła bojkotować produkty rekomendowane przez Instytut Matki i Dziecka.
Nie udało nam się dowiedzieć, czy uczyniła słusznie. Sławomir Janus, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka, jest zbyt zajęty, by rozmawiać z dziennikarzami. Trzeba długo czekać, by pisemnie odpowiedział na pytania, a efekt tego oczekiwania jest niejednoznaczny. „Rekomendując dany produkt spożywczy, [Instytut Matki i Dziecka – przypis autora] bierze pod uwagę jego skład, wartość odżywczą i jakość zdrowotną” – czytamy w piśmie od Sławomira Janusa, a „rekomendacje Instytutu otrzymują tylko te produkty, które produkowane są zgodnie z dobrą praktyką produkcyjną i dobrą praktyką higieniczną, w zakładach pracujących w systemach zabezpieczających jakość produkcji i gwarantujących bezpieczeństwo produktu finalnego”.


całość tu:

hxxp://www.przekroj.pl/wydarzenia_kraj_artykul,1387.html

alcia - 2008-10-29, 19:07

A owszem, uwierzymy. To już dosyć stare. Dlatego nie ufam już od dawna takim mocno promowanym i opieczętowanym różnymi instytutami wodom. Nie że innym ufam bardziej, po prostu mam świadomość, że to wszystko może być g. warte, a my tego nie jesteśmy w stanie sprawdzić. Dlatego czajnik w ruch, a wody w butelkach awaryjnie.

[ Dodano: 2008-10-29, 19:12 ]
Cytat:
„rekomendacje Instytutu otrzymują tylko te produkty, które produkowane są zgodnie z dobrą praktyką produkcyjną i dobrą praktyką higieniczną, w zakładach pracujących w systemach zabezpieczających jakość produkcji i gwarantujących bezpieczeństwo produktu finalnego”.

A co do tego jeszcze, kiedy afera z Żywcem wypłynęła po raz pierwszy (ze 2, 3 lata temu?), IMiD tłumaczył się, dlaczego woda ta ma ich atest w mniej więcej taki sposób, że oni przydzielają atesty na podstawie wyników badań danego produktu, dostarczonych przez ich producenta :roll: :evil: A dlaczego? Bo sami nie mają odpowiednich warunków, by badać takie produkty.
Po prostu żenada.
I jeszcze jedno. Jakoś po wypłynięciu tych wyników badań na wierzch, atest IMiD-u nie zniknął z tej wody.

dżo - 2008-10-29, 19:13

asior napisał/a:
a „rekomendacje Instytutu otrzymują tylko te produkty, które produkowane są zgodnie z dobrą praktyką produkcyjną i dobrą praktyką higieniczną, w zakładach pracujących w systemach zabezpieczających jakość produkcji i gwarantujących bezpieczeństwo produktu finalnego”.

niezły fragment :lol: :lol: :lol:
wychodzi na to, ze kazdy produkt spożywczy mógłby być rekomendowany przez tenże instytut, bo Dobra Praktyka Higieniczna (GHP) i Dobra Praktyka Produkcyjna (GMP) to systemy obowiązujące w każdym spożywczym zakładzie produkcyjnym, bez nich żaden zakład nie otrzyma pozwolenia przez sanepid na produkcję,
mozna zatem wyprodukować byle co, mieć potwierdzenie, że stosuje się GMP i GHP i Instytut Matki i Dziecka za odpowiednią kwotę zapewne wystawia rekomendację,

neina - 2008-10-29, 19:57

I pomyslec, ze niektore mamy karmia swoje malenkie dzieci tylko sloikami. Znam takie osobiscie :-/
A wode pijemy z kranu (przegotowana). Nie sadze, zebysmy cos istotnego przez to tracili.

asior - 2008-10-29, 20:05

ja to samo :) mimo iż mam tak zakamienioną wodę, że musze przelewać ją przez filtr do kawy to i tak podaje taką...
kociakocia - 2009-01-07, 12:03

WAŻNA UWAGA JEŚLI CHODZI O WODĘ

mój maz pracuje w koncernie wodowym, ze tak powiem i to co powinno sie z woda robic, zanim sie ja wypije to: najpierw butelkę zamrozić, nastepnie pić tylko i wyłącznie wode rozmrozona, bo po zamrozeniu i rozmrozeniu jej zmienia sie jej struktura na bardziej przyswajalna dla czlowieka!!!

zamroz 2 dni wode i ja rozmroz, zobacz ze powstanie delikatny osad w butelce z wody

my juz mamy wieksza lodowke, zamrazalnik jest zawsze wypelniony kilkoma butlami wody, rozmrazaja sie w zlewie

duzo zdrowia zycze:)

Jattaveien - 2009-01-07, 17:22

Ciekawa uwaga - dzieki :-D - dobrze wiedziec kociakocia
kociakocia - 2009-01-07, 18:46

PROSZĘ BARDZO, JEŚLI TYLKO BEDE WIEDZIALA COŚ MĄDREGO I JA MAM NADZIEJE SIE TU PRZYDAĆ:)
Karolina - 2009-01-07, 18:59

Lepiej mrozić na balkonie - woda z lodówki ma zmienioną jonizację przez pole elektrmagnetyczne :-)

[ Dodano: 2009-01-07, 19:06 ]
Współczesne technologie przetwarzania wody w bezwzględny sposób niszczą jej życiodajne i energetyczne właściwości. Wszechobecna chemia i ścieki przemysłowe w ogromnym stopniu zanieczyszczają źródła wody pitnej. Niemal na każdym kroku można znaleźć chemiczne wysypiska, składowiska materiałów toksycznych, pola opryskiwane herbicydami i pestycydami – wszystko to spływa i skaża jeziora, rzeki i podziemne zbiorniki wodne.
Co roku przemysł emituje do atmosfery miliony ton zanieczyszczeń i chemikaliów, które potem z deszczem spadają na ziemię, przenikają do wód gruntowych, skąd trafiają do ujęć wody pitnej. Użyta i zanieczyszczona przez człowieka, wraca rurami do środowiska. Pobieramy z natury czystą wodę, a zwracamy ją zabrudzoną.
Chyba nie ma miasta, w którym woda nie byłaby dezynfekowana i sterylizowana poprzez dodawanie do niej chemikaliów. Najczęściej są to związki chloru lub fluoru. Kiedy pijemy taką wodę, wówczas w naszym ciele musi również zachodzić proces identyczny do tego, jakiemu poddajemy wodę dezynfekując ją.
Kiedy rozpuszczony w wodzie chlor czy fluor styka się w organizmie z materia organiczną, powstaje wiele różnych związków chemicznych, które mogą wywoływać różne stany chorobowe. Pijąc chlorowaną wodę, sterylizujemy naszą krew, przygotowując w ten sposób nasz organizm na przyjęcie chorób.
Likwidowanie szkodliwych informacji zawartych w zabrudzonej wodzie i przywracanie jej oryginalnego stanu powinno odbywać się w sposób naturalny. Zasadniczą rolę w tym procesie rewitalizacji wody odgrywa przyroda, a nie chemiczne oczyszczanie. Woda, jako nośnik życia, musi sama być utrzymana przy życiu, inaczej nie będzie spełniać przypisanej jej przez naturę funkcji."

Można kupić także płytę Barbary Ciereszko - "Woda poddana działaniu tego pola zmienia swoją strukturę, skład chemiczny i podnosi poziom pH. Po 24 godzinach staje się krystalicznie czysta zmieniając się w wodę heksagonalną. Obniża się w niej poziom szkodliwych metali ciężkich (żelazo, ołów, kadm, rtęć), a podnosi korzystnych lekkich (magnez, wapń, potas, sód). Spada obecność toksycznych azotynów - wzrasta nieszkodliwych azotanów. Obniżają się dioksyny. Im dłużej woda stoi na płytce, tym silniejsze jest jej działanie. Po trzech dobach osiąga energetycznie najwyższy poziom, zbliżony siłą do wody Grandera. Mierzony w skali Bovisa wynosi 9850 jednostek. Dla porównania woda Grandera, najwyższa woda energetyczna na Ziemi, ma 10 tys. jednostek."

kociakocia - 2009-01-07, 19:06

mieszkam na 3 pietrze, za oknem było dziś w nocy -18C ale niestety to co bylo na balkonie nie zamarzlo
co do jonizacji mam w pokoju solną lampke, wieć wszystko sie wyrównuje :mrgreen:

[ Dodano: 2009-01-11, 23:28 ]
znalzlam fajny artykulik hxxp://www.polki.pl/rodzina_niemowle_artykul,10009512.html?print=1

el_mano - 2009-10-05, 22:20

Witajcie.

Żona podesłała mi linka do Waszej dyskusji na temat zdrowych i niezdrowych rzeczy, bo zdzwiły ją niektóre opinie. Przeczytałem, co piszecie, podrapałem się po głowie i stwierdziłem, że nie wytrzymam, muszę się zarejestrować i sprostować.

Po pierwsze: co do witaminy C. Witamina C, inaczej kwas L-askorbinowy, jest - co zapewne wiecie - substancją bardzo rozpowszechnioną w przyrodzie, zarówno wśród fauny, jak i flory. Jest jednym z silniejszych znanych organicznych reduktorów, organizmy biologiczne wykorzystują ją m.in. jako broń przeciwko utleniaczom i wolnym rodnikom. W związku z tym nie jest możliwe (jeśli nie wierzycie, spytajcie jakiegokolwiek magistra chemii, który przykładał się do nauki), że wysoka zawartość witaminy C w produkcie powoduje blaknięcie sztucznych barwników, bo działanie wybielające mają głównie utleniacze, a na pewno nie reduktory tego typu.

Jej ilość wahać się może w organizmie człowieka w bardzo szerokim zakresie i dostarczanie dużych, a nawet ogromnych dawek nie jest szkodliwe, bo organizm ich po prostu nie przyswaja po osiągnięciu pewnego progu, a jej obecność w przewodzie pokarmowym nie szkodzi mu. Generalnie przyjmowanie przez zdrowego człowieka notorycznie, dzień w dzień, miesiącami po kilka gram wit. C jest całkowicie niegroźne. Są na to liczne badania, o czym później.

Wbrew przytoczonej opinii jakiegoś lekarza-roztropka, podawanie regularnie nawet dużych dawek witaminy C nie wpływa na zwiększenie ryzyka wystąpienia kamicy nerkowej.

Co do kamicy nerkowej: choroba ta polega na odkładaniu się w nerkach bardzo trudno rozpuszczalnych w wodzie i tworzących zbrylone skupiska soli. Biorąc pod uwagę dietę i metabolizm człowieka, taka sól może być w przypadku człowieka bez zaburzeń metabolicznych tylko jedna, jest to szczawian wapnia, którego rozpuszczalność w wodzie jest ekstremalnie mała (znacznie niższa od np. uważanego za całkowicie nierozpuszczalny siarczan wapnia), nawet w warunkach lekko kwaśnego środowiska w nerkach, i nie jest stamtąd wypłukiwany. Szczawian wapnia odpowiada za ok. 80% przypadków kamicy, za większość pozostałych odpowiada odkładanie się kwasu moczowego w ciężkim zaburzeniu metabolicznym, jakim jest hiperurykozuria. Tak się składa, że ani hiperurykozuria, ani odkładanie się szczawianu nie jest wywoływane przez nadmiar witaminy C.

Szczawian wapnia pojawia się w nerkach z bardzo prostego powodu: wtedy, gdy zjadamy/podajemy do jedzenia jednocześnie (w małych odstępach czasu) kwas szczawiowy (który w większych ilościach znajduje się w niektórych roślinach, np. szczawiu czy rabarbarze) i sole wapnia (sery, mleko itp). Taka mieszanka powoduje najzwyczajniejsze w świecie strącanie się z wodnego roztworu nierozpuszczalnego szczawianu wapnia.

Kwas szczawiowy jest też produkowany (w niewielkich ilościach) w organizmie na drodze różnych procesów metabolicznych, ale akurat metabolizm witaminy C o niego nie zahacza, przynajmniej w przypadku większości ludzi. Spekuluje się, że jest pewna bardzo mała grupa ludzi z bezobjawowymi zaburzeniami metabolicznymi, w przypadku których szczawian może się pojawić jako metabolit wit. C - wtedy oczywiście podawanie dużych dawek tej witaminy razem ze źródłami jonów wapnia mogłoby być niebezpieczne, ale z tego, co mi wiadomo, nie stwierdzono jeszcze u nikogo na 100% takiego "dziwnego" metabolizmu w warunkach klinicznych.

Co najważniejsze z czysto praktycznego punktu widzenia (mógłbym to napisać w sumie na samym początku, oszczędzając nudnej teorii), nikt nigdy nie potwierdził w badaniach wpływu znacznego (albo ogromnego) podwyższenia dawek wit. C na występowanie kamieni nerkowych. A badania pod tym kątem były prowadzone latami na kilkudziesięciotysięcznych grupach ludzi.

Wybór, komu wierzyć, należy do Was.

Co do źródeł: przeczytajcie hxxp://www.orthomolecular.org/resources/omns/v01n07.shtml

PS. Nie chcę zachęcać do podawania nadmiernych dawek witaminy C, czy jakichkolwiek innych substancji, chciałem po prostu rozwiać formującą się panikę. Oczywiste jest, że podawanie normalnych dawek (zgodnych z typową dietą) nie będzie gorsze od nadmiernej suplementacji. Sęk w tym, że nie koniecznie suplementacja musi być czymś złym, nawet jeśli jest bardzo intensywna.
PPS. Nie jestem związany w żaden sposób z żadnymi firmami farmaceutycznymi ani w ogóle z tą branżą. Po prostu dużo czytam. Lubię wiedzieć. Lubię mieć informacje potwierdzone z więcej, niż jednego źródła, szczególnie jeśli tym źródłem jest nie poparta niczym konkretnym opinia.

[ Dodano: 2009-10-05, 22:30 ]
Karolina napisał/a:
Lepiej mrozić na balkonie - woda z lodówki ma zmienioną jonizację przez pole elektrmagnetyczne :-)


Szanowna Pani ma na to jakieś dowody? (o tą sprawę z polem elektromagnetycznym).

Co do samego mrożenia wody - świetny pomysł, niska (szczególnie poniżej minus 20 st C, ale takie zimy niestety już u nas rzaaaadko) temperatura działa równie wyniszczająco na bakterie, jak wysoka. A polami magnetycznymi, elektrycznymi, pamięcią wody i innymi takimi to bym się nie przejmował :)

Acha, no i tak jak ktoś wyżej napisał - najlepsza, najczystsza woda jest oczywiście z kranu (koniecznie zimna). Zawartość rdzy ze starych rur wpływa dodatkowo odkażająco :) (tlenki żelaza katalizują utlenianie). Uważajcie natomiast na jedną sprawę: fluor w wodzie. W niektórych miastach (Wrocław? nie pamiętam; na pewno nie Warszawa na szczęścię) wodę się fluoruje, podobnie jak w innych chloruje i ew. ozonuje. Fluor jest be przy spożyciu. Bardzo be. Mutagenny, teratogenny, zaburza funkcje o.u.n. itd.

kamma - 2009-10-05, 22:54

el_mano napisał/a:
Szczawian wapnia pojawia się w nerkach z bardzo prostego powodu: wtedy, gdy zjadamy/podajemy do jedzenia jednocześnie (w małych odstępach czasu) kwas szczawiowy (który w większych ilościach znajduje się w niektórych roślinach, np. szczawiu czy rabarbarze) i sole wapnia (sery, mleko itp). Taka mieszanka powoduje najzwyczajniejsze w świecie strącanie się z wodnego roztworu nierozpuszczalnego szczawianu wapnia.

Robi się offtop, ale jakże interesujący ;) Skoro el_mano, jesteś taki oczytany, to pozwolę sobie wycisnąć z Ciebie tej wiedzy więcej ;) Otóż tłucze mi się w pamięci taka rzecz: zaleca się, aby szpinak jeść razem ze źródłami wapnia, czyli serami, a także jajkami. Ma to zapobiegać osteoporozie, do której "wysokoszczawianowe" pokarmy podobno się przyczyniają. Ale według Twoich słów, fundujemy sobie w ten sposób kamicę nerkową, czy tak?
Czyli tak źle i tak niedobrze? Wniosek - odpuścić sobie szpinak, botwinkę, rabarbar?
Ciekawi mnie chemiczna strona tych procesów.
el_mano napisał/a:
Nie jestem związany w żaden sposób z żadnymi firmami farmaceutycznymi ani w ogóle z tą branżą.

]:-> 8-) ;-)

el_mano - 2009-10-05, 23:03

Chciałbym odnieść się do jeszcze jednej kwestii. Co prawda poruszona dawno temu (równo 2 lata), przez niejakiego CJ Warlock'a w tym wątku, ale sprawa też wymaga sprostowania, żeby zredukować szum informacyjny.

Nieszczęsny gluten.

CJ Warlock napisał/a:
Od początku: kiedyś były u nas w kraju inne zboża, zwłaszcza pszenica, ale ponoć zaklejały maszyny, więc sprowadzono pszenicę "durum", która bodajże (tutaj już nie pamiętam) miała też więcej glutenu.


Zapewniam Państwa, że w Polsce jest w uprawie i handlu mnóstwo innych zbóż, niż pszenica durum. Z resztą zapewne to wiecie, bo kwestia jest powszechnie znana: głównym producentem pszenicy durum są Włochy, a uprawia się ja i używa nie z powodu zawartości glutenu, tylko zwyczajnie dlatego, że makaron z pszenicy durum jest znacznie lepszej jakości. Kto porównywał Lubellę z produktami chociażby Barilli, ten doskonale rozumie różnicę :) W Polsce, z tego, co mi wiadomo, pszenicy durum się za bardzo nie sieje, bo warunki klimatyczne nie za bardzo pozwalają.

CJ Warlock napisał/a:
Mąka i wyroby mączne to głownie wielocukry, które w przewodzie pokarmowym rozkładają się na cukry proste. Dlatego po pszennych bułach ktoś może być podobnie "naćpany" jak po sacharozie i podobnie ich łaknąć jak słodyczy.


Nieprawda; czy ktoś z Państwa miał kiedykolwiek miły "trip" po bochenku chleba? Nikt? A po kostce chałwy albo torebce cukierków? Ja miewałem. Moja żona też, a nie sądzę, żebyśmy byli odmieńcami. Cała kwestia rozbija się o prędkość metabolizmu.

CJ Warlock napisał/a:
Dokończę jednak. Mi to od razu śmierdzi zaplanowaniem cwanej strategii rynkowej i wypraniem mózgów lekarzy przez korporacje, które przewidziawszy boom anty-cukrowej akcji informacyjnej, szykują przedpole aby wepchać cukier dzieciom - przyszłym konsumentom - inną drogą, i to utajoną! Przewidzieli upadek pozycji cukru i podmienili go na inny cukier, w działaniu bardzo zbliżony do sacharozy.


Hmm, ja myślę że ten spisek jest bardzo stary i sięga korzeni osiadłej cywilizacji ludzkiej. Już wtedy ci wredni, knujący rolnicy zaczęli siać te podstępne zboża, żeby ubezwłasnowolnić i otępić resztę populacji ;)

CJ Warlock napisał/a:
Glutenowe wielocukry (manna, kaszki, mąka pszenna, buły pszenne, itp.) zakwaszają organizm, co skutkuje rozwojem bakterii i grzybów i obniżeniem odporności i to znacznym. Słodkie zakwasza (dlatego organizm zużywa wapń - by się odkwasić), kwaśne odkwasza.


Pół prawdy, pół bzdury. Duże ilości wszelkich cukrów, a szczególnie złożonych, rzeczywiście zakwaszają organizm i sprzyjają rozwojowi grzybów, ale nieprawdą jest, że organizm zużywa wapń, by się odkwasić. Nadmiar kwasów usuwany jest po zmetabolizowaniu do prostych związków organicznych (w przypadku kwasów organicznych), natomiast nadmiar kwasu solnego jest rozkładany w dwunastnicy na chlorek sodu usuwany z moczem i dwutlenek węgla, ulatniający się tu i ówdzie ;) Organizm ogólnie broni się dość zaciekle przed utratą wapnia, bo jest to jeden z cenniejszych minerałów i dopiero znaczne zaburzenie równowagi (znaczny nadmiar wapnia w diecie) powoduje jego usuwanie z wydzielinami.

CJ Warlock napisał/a:
Wszystko, co robi Nestle jest z GMO i cukrem w bardzo dużej ilości.


Nie tylko nestle. Pretensje należy kierować raczej do rolników, którzy jedzą z dłoni Monsanto, a że jest to układ obustronnie intratny i pośrednio finansowany przez Unię... no cóż... jest jak jest. Finalne ogniwa tego łańcucha, jak Nestle, są akurat najmniej uwikłane w tą sprawę, oni skupują z rynku to, co akurat lokalnie się w danym kraju produkuje.

CJ Warlock napisał/a:
Mannę sam spożywam czasem, ostatnio długo nie, i zbadałem, że gdy jednego dnia jem głównie słodką masę na bazie manny to kontrola pH moczu następnego ranka wskazuje aż 6.8 - 7.2! To jest bardzo duży skok jak na organizm człowieka (normalnie powinno być 5.5 z ew.małymi wahaniami).


Interesujące, że pan Warlock skarży się na zakwaszenie organizmu po tym, jak mu pH skoczyło lekką ręką o 1,5 w górę. Dla tych, co zapomnieli z podstawówki: wyższe pH - bardziej zasadowe, niższe pH - bardziej kwaśne.

CJ Warlock napisał/a:
Rzeczy z glutenem to najczęściej wielocukry, więc zakwaszają i kradną wapń oraz uzależniają.


Nie kradną wapnia. Zakwaszają i uzależniają, ale nie przez gluten, tylko najczęściej sacharozę i cukry proste. Skrobia nie uzależnia. Widzieliście kogoś uzależnionego od ziemniaków albo bułek?

kamma - 2009-10-05, 23:08

el_mano napisał/a:
Widzieliście kogoś uzależnionego od ziemniaków

ja widziałam ]:-> dwie osoby ]:-> ;-)

el_mano - 2009-10-05, 23:15

kamma napisał/a:
Robi się offtop, ale jakże interesujący ;)


To cieszy :)

kamma napisał/a:
Skoro el_mano, jesteś taki oczytany, to pozwolę sobie wycisnąć z Ciebie tej wiedzy więcej ;) Otóż tłucze mi się w pamięci taka rzecz: zaleca się, aby szpinak jeść razem ze źródłami wapnia, czyli serami, a także jajkami. Ma to zapobiegać osteoporozie, do której "wysokoszczawianowe" pokarmy podobno się przyczyniają.


To jest dość logiczne. Podanie nadmiaru kwasu szczawiowego będzie powodowało wypłukiwanie wapnia, bo kw. szczawiowy nie jest rozkładny. Zwiększy to oczywiście ilość odkładanego szczawianu wapnia w nerkach i narazi na ryzyko kamicy. Nie cały dostępny szczawian i nie cały dostępny wapń się wytąci, bo w filtracie nerek są inne sole, stabilizujące rozpuszczalność szczawianu wapnia. Ale na pewno nic dobrego to nie jest.

kamma napisał/a:
Ale według Twoich słów, fundujemy sobie w ten sposób kamicę nerkową, czy tak?
Czyli tak źle i tak niedobrze? Wniosek - odpuścić sobie szpinak, botwinkę, rabarbar? Ciekawi mnie chemiczna strona tych procesów.


W dużych ilościach, jako jedyny posiłek, na pusty żołądek - na pewno :)

Natomiast jest jeszcze taka kwestia, jak buforowanie i inne kwasy utrudniające strącanie szczawianu wapnia. Jeśli szczawian nie jest głównym kwasem w żołądku (no, oprócz solnego oczywiście) to te inne kwasy mogą znacznie utrudnić jego strącanie. Nie wiem do końca, jak to jest na drodze od żołądka do układu moczowego i w którym miejscu co się rozkłada, ale wydaje mi się, że w nerkach w filtracie przechodzą z żołądka octan i mleczan, albo białka kompleksujące wapń, które będą taki roztwór stabilizowały. Ale tutaj już trzebaby było zasięgnąć info od kogoś z doktoratem z biochemii, a nie takiego amatora, jak ja. Poza tym wtedy kwestia rozbija się o liczby: konkretne stężenia, stężenia czynników stabilizujących wapń w roztworze itd.

[ Dodano: 2009-10-05, 23:17 ]
kamma napisał/a:
el_mano napisał/a:
Widzieliście kogoś uzależnionego od ziemniaków

ja widziałam ]:-> dwie osoby ]:-> ;-)


Dobra, kajam się i składam samokrytykę. Ja też znam jedną - teść mega-fan ziemniaków :D

Nie, ale serio, to nie jest tego typu uzależnienie, co mają fani słodyczy, z towarzyszącymi skokami/niedoborami endorfin itp.

[ Dodano: 2009-10-05, 23:38 ]
Jescze jedna sprawa, o której już wspominałem, a wydaje się tutaj powracać jak bumerang: opinia, jakoby węglowodany "kradły" wapń z organizmu. Proszę, rzućcie okiem na ten abstrakt:

hxxp://jcem.endojournals.org/cgi/content/abstract/70/4/1007a

(przyznam - nie czytałem całości). Pozwolę sobie przetłumaczyć fragment (mam nadzieję że to nie faux pas):

Cytat:
Pomimo trwale podwyższonego poziomu insuliny w osoczu w przypadku diety bogatej w węglowodany w porównaniu z dietą wysokotłuszczową u pacjentów zarówno zdrowych, jak i z cukrzycą nieinsulinozależną. nie stwierdzono zmian w poziomie wydalanego z moczem wapnia czy też jakichkolwiek innych substancji podejrzewanych o związek z kamicą żółciową. Ponadto nie stwierdzono zmian w absorpcji wapnia Ca-47 w jelicie (...) dochodzimy do wniosku, że długotrwałe podawanie dużych ilości węglowodanów nie prowadzi do nadmiernej utraty wapnia z organizmu (...)
[/quote]
Amanii - 2009-10-06, 07:40

kamma napisał/a:
el_mano napisał/a:
Widzieliście kogoś uzależnionego od ziemniaków

ja widziałam ]:-> dwie osoby ]:-> ;-)

to już 3 :) najbardziej rządzą w swoich najmniej zdrowych formach, typu: czipsy, prażynki(!), frytki, placki ziemniaczane(!)

potato No. 1 fan :)

kofi - 2009-10-06, 08:42

el_mano napisał/a:
Monsanto, a że jest to układ obustronnie intratny i pośrednio finansowany przez Unię

Yyy, pozwólcie, że pociągnę OT - czy w Pl. wolno uprawiać GMO? I w całej Unii? Do tej pory jakoś mnie to niespecjalnie interesowało, ale po tym jak obejrzałam końcówkę filmu o Monsanto włosy stanęły mi dęba.

el_mano - 2009-10-06, 09:10

kofi napisał/a:
czy w Pl. wolno uprawiać GMO? I w całej Unii?


Tak. Tak. W Polsce jeszcze w małych ilościach, ale baaaardzo szybko rośnie. Do poczytania:

hxxp://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20010760811
hxxp://www.dziennik.pl/polityka/article318488/Jemy_zmutowana_zywnosc.html
hxxp://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=ww&dat=20090304&id=ww13.txt
hxxp://www.rp.pl/artykul/9137,327502_Zielone_swiatlo_dla__genow__.html

Lily - 2009-10-06, 14:38

el_mano napisał/a:
Widzieliście kogoś uzależnionego od ziemniaków albo bułek?
może nie ściśle od tego, ale sama jestem uzależniona od węglowodanów i nie mam tu na myśli cukru :> (od wszystkiego można się uzależnić, także psychicznie)
Judyt - 2009-10-07, 13:18

el_mano napisał/a:
dochodzimy do wniosku, że długotrwałe podawanie dużych ilości węglowodanów nie prowadzi do nadmiernej utraty wapnia z organizmu (...)

Piszesz o prostych czy złozonych węglowodanach, bo dla mnie to wielka różnica? Biała mąka i razowa mąka to nie to samo, choć ta sama grupa.

el_mano - 2009-10-07, 17:06

Judyt napisał/a:
el_mano napisał/a:
dochodzimy do wniosku, że długotrwałe podawanie dużych ilości węglowodanów nie prowadzi do nadmiernej utraty wapnia z organizmu (...)

Piszesz o prostych czy złozonych węglowodanach, bo dla mnie to wielka różnica? Biała mąka i razowa mąka to nie to samo, choć ta sama grupa.


Po pierwsze, głównym składniekiem pokarmowym zarówno razowej, jak i białej mąki jest skrobia, która jest węglowodanem jak najbardziej złożonym, a nawet bardzo złożonym :)

Po drugie, nie ja piszę, tylko panowie badacze naukowce. Abstrakt gdzieś wywiało i się nie pokazuje... hmm... będę musiał poszukać.

Nie wiem, jaką tam dietę konkretnie badali, ale przypuszczam, że podwyższona ilość węglowodanów dotyczyła zarówno prostych, jak i złożonych. To też jeszcze muszę sprawdzić.

maryczary - 2009-10-07, 17:40

el_mano napisał/a:
najlepsza, najczystsza woda jest oczywiście z kranu (koniecznie zimna). Zawartość rdzy ze starych rur wpływa dodatkowo odkażająco :) (tlenki żelaza katalizują utlenianie). Uważajcie natomiast na jedną sprawę: fluor w wodzie. W niektórych miastach (Wrocław? nie pamiętam; na pewno nie Warszawa na szczęścię) wodę się fluoruje, podobnie jak w innych chloruje i ew. ozonuje. Fluor jest be przy spożyciu. Bardzo be. Mutagenny, teratogenny, zaburza funkcje o.u.n. itd.
bardzo mi się to spodobało, bo ja i Ada pijemy często wodę "z nocy" jak mi poradził pewien Ojciec Grande - bonifrata. Tzn. nalewam wodę wieczorem do garnka, rano przelewam ja do dzbanka a garnek dobrze myję. Czasem mam wrażenie ze woda jest jakaś hmm zagloniała w smaku, no wyraźnie inna niż ta z butelki plastikowej. Sebastian jej nie piję, bo mówi że są w niej bakterie, które mogą powodować choroby. Ja tez chcę wykorzystać twoją wiedzę i zapytać czy to prawda, ze woda z kranu ma jakieś bakterie, bo z brudnych rur itp.?
el_mano - 2009-10-07, 18:05

maryczary napisał/a:
bardzo mi się to spodobało, bo ja i Ada pijemy często wodę "z nocy" jak mi poradził pewien Ojciec Grande - bonifrata. Tzn. nalewam wodę wieczorem do garnka, rano przelewam ja do dzbanka a garnek dobrze myję. Czasem mam wrażenie ze woda jest jakaś hmm zagloniała w smaku, no wyraźnie inna niż ta z butelki plastikowej.


Woda z butelki plastikowej jest specyficzna w smaku przez specyficzny skład mineralny. Dlatego też każda praktycznie marka wody inaczej smakuje. To, że jakaś woda smakuje inaczej, niż ta z butelki, nie musi znaczyć, że jest brudna. Ma po prostu inny skład. Inne ujęcie - inne w okolicy są skały, z których wymywane są i unoszone w wodzie sole.

Co do wody "z nocy" - no mikrobiologicznie czysta to ona na pewno nie jest, a wynika to przede wszystkim z tego, że daleki od sterylności jest garnek, nawet gdy go myjesz, jak Ci się wydaje - dokładnie. Wiesz, sterylizatory w laboratoriach nie stoją bez potrzeby. Jak by się dało wyczyścić sprzęt "ręcznie", to by w sterylizatory nie inwestowali :)

Ale nie demonizowałbym tego. Bakterie, jakie tam się mogą dostać przez jedną noc, w normalnym, czystym pomieszczeniu - np w kuchni - nie będą szkodliwe bardziej, niż to, co jesz razem z przygotowywanymi w kuchni innymi posiłakim, np. na chlebie czy owocach.

Co do smaku "zaglonionego", to może wynikać z dwóch rzeczy. Po pierwsze, "śliski", jakby "lepki" na języku smak może być skutkiem wysokiego pH (twarda woda). Jeśli woda ma podobny smak przed zostawieniem jej na noc - to to jest pewnie powodem. Jeśli nie, no to mogą być algi; algi są wszechobecne w każdym naturalnym środowisku o dostatecznej wilgotności i bardzo łatwo migrują do zbiorników z wodą, też przez powietrze. Ale na 99,9% nie jest to nic groźnego, algi żyjące w naszych okolicach i mogące się rozprzestrzeniać w kuchni są niegroźne dla zdrowia, aczkolwiek oczywiście niemiłe w smaku.

maryczary napisał/a:
Sebastian jej nie piję, bo mówi że są w niej bakterie, które mogą powodować choroby. Ja tez chcę wykorzystać twoją wiedzę i zapytać czy to prawda, ze woda z kranu ma jakieś bakterie, bo z brudnych rur itp.?


Każda woda zawiera bakterie, jeśli nie była w sterylizatorze w hermetycznym pojemniku. Kwestia jest tylko mniej czy więcej. Woda z rur, w których często przepływa woda - czyli z kranów normalnie używanych - zawiera mało bakterii, no, chyba że gdzieś na drodze między ujęciem a kranem jest jakiś np. zator w rurach "zagospodarowany" przez drobnoustroje. Na 99% jednak woda z normalnie używanych kranów jest czystsza, niż wszelkiego rodzaju butelkowana ze sklepu.

adriane - 2009-10-07, 19:27

A co myślicie o wodzie, którą ja nalewam z kranika z głębionowego ujęcia? Piję na surowo, ja i dzieci przez 2-3 dni :mryellow:
DagaM - 2009-10-07, 19:45

adriane, dobre pytanie, sama kiedyś tak piłam :-) Teraz natomiast piję wodę oligoceńską z ujęcia u nas na osiedlu, ale przegotowaną. U nas woda stoi nie dłużej niż 1-2 dni, a bezpośrednio przed piciem przegotowujemy, studzimy i taką wodę pijemy. Czy to jest ok?
el_mano - 2009-10-07, 19:58

Nie mam pojęcia, jak to tak naprawdę jest z wodą z ujęć publicznych. Kilka takich ujęć, które widziałem i z których kiedyś korzystałem, wyglądało na dość brudne i zaniedbane, ale nie wiem, czy to jest jakiś poważny problem, czy tylko efekt wybujałego wzrostu alg.
DagaM - 2009-10-07, 20:00

W każdym razie woda oligoceńska z naszego ujęcia ma zdecydowanie lepszy smak niż kranówa, która jest po prostu niesmaczna.
el_mano - 2009-10-07, 20:05

Tutaj: hxxp://www.halat.pl/woda.html jest sporo ciekawych informacji. Ciekawsze fragmenty:

Cytat:
NIK zbadała stan wody pitnej w 20 aglomeracjach miejskich. Kontrola dotyczy lat 1999-2000 (...) 2/3 wody dostarczanej odbiorcom nie odpowiada wymogom jakościowym wyznaczonym przez Ministerstwo Środowiska (...) w świetle obowiązujących przepisów UE dotyczących jakości wód powierzchniowych ujmowanych do celów pitnych, Polska praktycznie nie posiada wód, które mogłyby być wykorzystywane do tego celu (...) Ujmowane wody powierzchniowe i podziemne przeznaczone do spożycia powinny być I klasy czystości. Z kontroli wynika, że tylko w 8 ujęciach wód podziemnych występowały wody tej klasy. W 25 ujęciach (65 proc. skontrolowanych) wody miały III klasę czystości lub były pozaklasowe. (...)


Także, przynajmniej jeszcze 8-9 lat temu, z ujęciami publicznymi było bardzo kiepsko. Jest tam też sporo mrożących krew w żyłach informacji o wodociągach, ale należy wziąć poprawkę na to, że chlorowana i/lub ozonowana woda w wodociągu i tak zawsze będzie lepsza, niż z byle jakiego ujęcia publicznego, z powodu właśnie chloru i/lub ozonu, które działają silnie bakteriobójczo.[/quote]

[ Dodano: 2009-10-07, 20:07 ]
DagaM napisał/a:
W każdym razie woda oligoceńska z naszego ujęcia ma zdecydowanie lepszy smak niż kranówa, która jest po prostu niesmaczna.


No właśnie niestety to nie musi mieć związku z czystością wody.

Przypuszczam, że ta wasza kranówa ma i tak lepszy smak, niż czyściutka chemicznie woda destylowana. A jeśli tak nie jest, to rzeczywiście macie coś bardzo nie halo z wodociągami.

maryczary - 2009-10-07, 21:18

el_mano napisał/a:
Na 99% jednak woda z normalnie używanych kranów jest czystsza, niż wszelkiego rodzaju butelkowana ze sklepu.
jak to możliwe skoro:
el_mano napisał/a:
sterylizatory w laboratoriach nie stoją bez potrzeby
więc te butelkowe są "sterylne.
Chyba, ze ja mylę pojęcia :(

Aha a co do smaku kranówy "z nocy" to ma ona czasem taki metaliczny, żelazny, cięzki, gorzkawy smak. No ciężko to opisać i ten smak dominuje nad glonowatym, o którym pisałam wcześniej. Czy to przez rury?

el_mano - 2009-10-07, 21:32

maryczary napisał/a:
el_mano napisał/a:
Na 99% jednak woda z normalnie używanych kranów jest czystsza, niż wszelkiego rodzaju butelkowana ze sklepu.
jak to możliwe skoro:
el_mano napisał/a:
sterylizatory w laboratoriach nie stoją bez potrzeby
więc te butelkowe są "sterylne.
Chyba, ze ja mylę pojęcia :(


Butelkowe absolutnie nie są sterylne. Gdyby były, to nie kosztowałyby 2 zł za butelkę, tylko z 10 albo 20, bo sterylizacja i utrzymanie sterylności na wszystkich etapach produkcji jest trudna. Woda w butelkach jest lana generalnie prosto z ujęcia (w niektórych przypadkach, oczywiście oficjalnie nikt tego nie potwierdzi, ale wiem z dobrego źródła - prosto z kranu) do butelek plastikowych i zakręcana, bez żadnego wcześniej odkażania ani samej wody, ani butelek, ani nakrętek.

Logicznie rzecz biorąc: coś, co wypływa ze źródła, jest przechowywane ileś tam dni i tygodni w niesterylizowanym pojemniku, potem otwierane, przechowywane bez uszczelnienia i ileś tam godzin później pite, nie może być czystsze biologicznie niż to, co pijesz prosto u źródła, albo z kranu z pośrednictwem stacji uzdatniania (chlorowanie itd).

maryczary napisał/a:
Aha a co do smaku kranówy "z nocy" to ma ona czasem taki metaliczny, żelazny, cięzki, gorzkawy smak. No ciężko to opisać i ten smak dominuje nad glonowatym, o którym pisałam wcześniej. Czy to przez rury?


No to ja nie wiem. A z praniem nie masz problemów? Nie musisz używać dużych ilości zmiękczacza do wody?

maryczary - 2009-10-07, 21:39

el_mano napisał/a:
Nie musisz używać dużych ilości zmiękczacza do wody?
A bo ja wiem czy muszę?
Po prostu piorę, ciemne w orzechach piorących a jasne w płynie piorącym normalnym i nic więcej, nie leje więcej niepotrzebnej chemii i mam normalne ubrania... chyba, no nic dziwnego i nieprzyjemnego nie zauważyłam, a często leje bardzo mało płynu do prania, mniej niz zalecane.
I niestety nie wiem jaka w Legnicy jest twardość wody, jak to można sprawdzić wiarygodnie? Może ktoś ma linka do konkretnej strony?

el_mano - 2009-10-07, 21:48

maryczary napisał/a:
Po prostu piorę, ciemne w orzechach piorących a jasne w płynie piorącym normalnym i nic więcej, nie leje więcej niepotrzebnej chemii i mam normalne ubrania... chyba, no nic dziwnego i nieprzyjemnego nie zauważyłam, a często leje bardzo mało płynu do prania, mniej niz zalecane.


Jeśli tak jest, to prawie na pewno woda nie jest zbyt twarda. Ale sprawdzić dokładnie nie zaszkodzi. Jak - nie wiem 8-)

Już wiem, doszperałem się na forach akwarystycznych. Są do tego specjalne testy gdzie twardość mierzy się zmianą koloru przy miareczkowaniu jakiegoś odczynnika. Tutaj np. takie testy do kupienia: hxxp://www.spam/szukaj/test-twardo%C5%9Bci.html

maryczary - 2009-10-07, 22:02

el_mano, dzięki za doszperanie się :)
No dobra ale czy istnieje jakś zależność pomiędzy twardością wody a jej zdrowotnością. W sensie czy jak twarda to jest mniej zdrowa od nietwardej ;)

Lily - 2009-10-07, 22:08

a propos hxxp://momo-japonia.blog.onet.pl/1,AR3_2008-07_2008-07-01_2008-07-31,index.html ;)
el_mano - 2009-10-07, 22:15

maryczary napisał/a:
No dobra ale czy istnieje jakś zależność pomiędzy twardością wody a jej zdrowotnością. W sensie czy jak twarda to jest mniej zdrowa od nietwardej ;)


Nic mi nie wiadomo o tym, żeby twarda była mniej zdrowa.

alcia - 2009-10-08, 10:15

maryczary napisał/a:
No dobra ale czy istnieje jakś zależność pomiędzy twardością wody a jej zdrowotnością. W sensie czy jak twarda to jest mniej zdrowa od nietwardej ;)

Im bardziej miękka tym lepiej. Twarda woda, to dużo węglanu wapnia i innych soli. Czyli dużo osadu po zagotowaniu, czyli kamienie na nerkach itp.
Twardość wody możesz sprawdzić dzwoniąc do zakładu komunalnego, tam udzielą Ci informacji.

el_mano napisał/a:
Woda w butelkach jest lana generalnie prosto z ujęcia (w niektórych przypadkach, oczywiście oficjalnie nikt tego nie potwierdzi, ale wiem z dobrego źródła - prosto z kranu) do butelek plastikowych i zakręcana, bez żadnego wcześniej odkażania ani samej wody, ani butelek, ani nakrętek.

to zależy jaka woda. Czy mineralna, czy źródlana.. i czy firma jest OK, czy są to oszuści pakujący w butelki kranówkę. Nie generalizuj, że woda buletkowana, to woda z kranu, bo to już się mocno mija z rzeczywistością.
nie znam się na "produkcji" wody butelkowanej, ale namnażanie bakterii zaczyna się w momencie otwarcia butelki i narasta lawinowo dopiero wtedy.

A co do tego:
el_mano napisał/a:
Logicznie rzecz biorąc: coś, co wypływa ze źródła, jest przechowywane ileś tam dni i tygodni w niesterylizowanym pojemniku, potem otwierane, przechowywane bez uszczelnienia i ileś tam godzin później pite, nie może być czystsze biologicznie niż to, co pijesz prosto u źródła, albo z kranu z pośrednictwem stacji uzdatniania (chlorowanie itd).

tu też "logika" może zawodzić. To temat-rzeka i nie moje dziedzina, ale...
Ze stacji uzdatniania do naszego kranu też jest długa droga. I w niektórych miejscach tak hadrdcoreowa, że wierz mi, lepiej do ust takiej wody nie brać. Wszystko zależy od stanu rur i ujęcia. U mnie np. ujęcie jest b. dobre, można powiedzieć, że mam w kranie wodę prosto ze studni. po przeciwnej stronie rzeki - w tym samym mieście - nie dość, że ujęcie dużo gorsze, znaczna ilość chloru, to jeszcze w dodatku bardzo kiepski stan rurociągów, ilość rdzy przekraczająca wszelkie normy. żeby to zniwelować, dodają ogromne ilości chemii, która ma tą rdzę neutralizować, nie spełniając podstawowych warunków użycia tych środków - zbyt mała ilość czasu mija od wrzucenia tej chemii, do wypłynięcia wody z kranu. rezultat taki, że rdza nadal tam jest, do tego jest też ten cały syf, który nie zdążył się jeszcze rozłożyć (nie wiem, jak to się określa, ale trzeba to wrzucić odpowiednio wcześnie, bo potrzebny jest jakiś tam okres karencji).
Mieszkając po drugiej stronie rzeki korzystałabym tylko z wody butelkowanej. I zapewne byłaby lepsza niż kranówka.

el_mano - 2009-10-08, 10:42

alcia napisał/a:
to zależy jaka woda. Czy mineralna, czy źródlana.. i czy firma jest OK, czy są to oszuści pakujący w butelki kranówkę. Nie generalizuj, że woda buletkowana, to woda z kranu, bo to już się mocno mija z rzeczywistością.


Przecież napisałem wyraźnie, że tak jest w niektórych przypadkach. Nie wydaje mi się, żeby to była nawet większość wytwórni. Ale jest kilka takich czarnych owiec.

alcia napisał/a:
Ze stacji uzdatniania do naszego kranu też jest długa droga. I w niektórych miejscach tak hadrdcoreowa, że wierz mi, lepiej do ust takiej wody nie brać. Wszystko zależy od stanu rur i ujęcia. U mnie np. ujęcie jest b. dobre, można powiedzieć, że mam w kranie wodę prosto ze studni. po przeciwnej stronie rzeki - w tym samym mieście - nie dość, że ujęcie dużo gorsze, znaczna ilość chloru, to jeszcze w dodatku bardzo kiepski stan rurociągów, ilość rdzy przekraczająca wszelkie normy. żeby to zniwelować, dodają ogromne ilości chemii, która ma tą rdzę neutralizować, nie spełniając podstawowych warunków użycia tych środków - zbyt mała ilość czasu mija od wrzucenia tej chemii, do wypłynięcia wody z kranu. rezultat taki, że rdza nadal tam jest, do tego jest też ten cały syf, który nie zdążył się jeszcze rozłożyć (nie wiem, jak to się określa, ale trzeba to wrzucić odpowiednio wcześnie, bo potrzebny jest jakiś tam okres karencji).
Mieszkając po drugiej stronie rzeki korzystałabym tylko z wody butelkowanej. I zapewne byłaby lepsza niż kranówka.


Ogólnie się z Tobą zgodzę, ale chciałbym zwrócić uwagę, że rdza i chlor nie stanowią w zasadzie zagrożenia dla zdrowia. No, może trochę chlor, ale jego ilość nie jest duża w żadnej wodzie, bo muszą się trzymać norm. Obecność chloru i rdzy wpływa pozytywnie na czystość biologiczną wody, bo o takiej czystości była mowa. A że woda mętna, czy nawet brązowa od rdzy - to nie musi być nic złego.

alcia - 2009-10-08, 10:58

el_mano napisał/a:
rdza i chlor nie stanowią w zasadzie zagrożenia dla zdrowia

nie zgadzam się z Tobą. Na wszystko są normy, jednak często przekraczane nie tylko kilkukrotnie. Wiesz co leci z Twojego kranu? Nawet jak masz tyle szczęścia co ja i wiesz, to masz szczęście.. nie wszyscy mają taką możliwość :)
el_mano napisał/a:
bo muszą się trzymać norm

bo muszą, a się nie trzymają :-/
el_mano napisał/a:
A że woda mętna, czy nawet brązowa od rdzy - to nie musi być nic złego.

nie nie, ja nie pisałam o wyglądzie, tylko o składzie chemicznym, który jest tam MASAKRYCZNY. I rdza nie wpływała na czystość biologiczną wody, skoro panicznie ją silną chemia próbują neutralizować. Zresztą nie tylko o rdzę chodziło, ale nie jestem chemikiem i nie pamiętam nazw innych związków, więc tylko tak ogólnikowo piszę (jak na laika przystało ;) ).
Po prostu z przerażeniem myślę o wielkich miastach z rurociągami o wiele starszymi niż ten nasz przykładowy, i jeszcze bardziej zaniedbanymi.

[ Dodano: 2009-10-08, 10:59 ]
el_mano napisał/a:
Przecież napisałem wyraźnie, że tak jest w niektórych przypadkach

a przepraszam, nie doczytałam :)

maryczary - 2009-10-08, 12:52

No dobra, w tej sytuacji wypadałoby mi sprawdzić skład mojej wody która wypływa z mojego kranu w kuchni. Czy ktoś wie jak się do tego zabrać?
alcia - 2009-10-08, 13:19

maryczary napisał/a:
Czy ktoś wie jak się do tego zabrać?

spróbuj zadzwonić do zakładu komunalnego i pogadać o tej Waszej wodzie - jaka jest jakość ujęcia, jaki stan rurociągów, co myślą o czystości tej wody i czy mogą Ci udostępnić dane dot. badań itp. lub ew. skierować do innej instytucji która takie dane posiada.

Właśnie nie kojarzę, czy mają taki obowiązek podawać takie dane, wydaje mi się, że nie. Ja miałam do tego dojście innym źródłem.

maryczary - 2009-10-08, 13:22

alcia napisał/a:
spróbuj zadzwonić do zakładu komunalnego i pogadać o tej Waszej wodzie - jaka jest jakość ujęcia, jaki stan rurociągów, co myślą o czystości tej wody i czy mogą Ci udostępnić dane dot. badań itp.
tyle ze mi nie chodzi o teorie ale o praktykę bo jak sama wspomniałaś normy sobie a życie sobie :-/
alcia - 2009-10-08, 13:41

dlatego gdyby Ci udostępnili dane, mogłabyś poczytać jak u Ciebie jest.

Albo można by też inaczej.. Wiem, że jak ludzie kopią sobie studnię, oddają później próbki wody do analizy żeby się dowiedzieć w jakim stanie ona jest. To trochę kosztuje.. ale jak Ci zależy mogłabyś sobie coś takiego zrobić. Nie wiem jedynie, czy te badania są b. dokładne, czy tylko pod kątem pewnych czynników (tak jakieś drobnoustroje i pestycydy przykładowo) - ale to zawsze możesz się dowiedzieć.

majaja - 2009-10-13, 07:06

maryczary napisał/a:
Czy ktoś wie jak się do tego zabrać?
Mnie się wydaje że takie dane powinnien posiadać sanepid i je udostępniać, przynajmniej kiedyś tak było.
bijeta - 2009-10-21, 09:10

na jaki miły offtop trafiłam :-)
i dodam parę słów od siebie - z punktu widzenia technologa oczyszczania ścieków i, w mniejszym stopniu, uzdatniania wody oraz z punktu widzenia rodzica borykającego się z zaburzoną gospodarką wapniowo-fosforową swego potomka. Żałuję, że wcześniej się nie włączyłam, bo ilość wątków poruszanych i interesujących mnie jest spora, więc zacznę od tych ostatnich. Tak wybiórczo.

majaja napisał/a:
maryczary napisał/a:
Czy ktoś wie jak się do tego zabrać?

Mnie się wydaje że takie dane powinnien posiadać sanepid i je udostępniać, przynajmniej kiedyś tak było.


Miasta, których zakłady mpwik (lub podobna nazwa - wrzucić w googla) mają strony internetowe, publikują okresowo wyniki badań wody uzdatnionej i podawanej do sieci.
Np. w mojej rodzinnej Świdnicy: hxxp://www.spwik.com.pl
Jak ktoś pisał, można zadzwonić do mpwik czy sanepidu i spytać gdzie i jak dowiedzieć się o jakość naszej wody. Muszą je udostępnić każdemu śmiertelnikowi ;-)
Czy takim wynikom można wierzyć? Nie przesadzłabym z teoriami spiskowymi. Ale różnie jest - awarie i opóźniona na nie reakcja wodociągów np., stan wodociągów (nie zawsze idący w parze z wiekiem - patrz porządne wodociągi, które przejęliśmy w spadku po naszych zachodnich sąsiadach ]:-> )

Chlor i inne dezynfektanty: Zasada jest taka, że do wody na początku wodociągu dodaje się tyle dezynfektanta, żeby na końcu nitki pozostała normowana ilość, zapewniająca bakteriobójczość. Jesteśmy na to skazani.
Nie dodaje się nieczego, by "usunąć" rdzę. Można sobie w domu wodę przefiltrować, by zmniejszyć tę uciążliwość.


el_mano napisał/a:
No dobra ale czy istnieje jakś zależność pomiędzy twardością wody a jej zdrowotnością. W sensie czy jak twarda to jest mniej zdrowa od nietwardej

O ile człowiek jest zdrowy, nie ma to znaczenia. Twardość usuwa się dla wody technologicznej- np. kotły CO i ciepłowody z twardą wodą obrosłyby kamieniem - patrz nasze czajniki i wylewki :) (do usuwania kamienia polecam zwykły ocet - bez wywalania pieniędzy na chemię gosp :) )
W domu pijemy kranówę przepuszczoną przez prosty filtr węglowy (taki w dzbanku). Pozbywamy się w ten sposób twardości i niemłych zapachów i smaków, jeśli takowe są. Ten sam efekt otrzymamy gotując wodę, tyle że nam czajnik "zarośnie". Jeśli gotujemy przez parę minut od zawrzenia, pozbywamy się dodatkowo gazowego chloru - części tego z dezynfekcji. No i oczywiście bakterii. Więc, kto się boi bakterii - niech gotuje wodę.
Mineralnej nie kupujemy, bo szkoda na nią pieniędzy. Nie jestem pewna ile z tego namiaru dobrotliwych jonów możemy w rzeczywistości przyswoić :)

Dla Igora -kranówkę gotujemy. Nie dostaje on wody mineralnej, bo ta ma podwyższoną mineralizację i dodatkowo zaburzałaby i tak jego rozchwianą równowagę Ca/P. Dla takich osób twardość wody może mieć znaczenie. Dlatego zaleca się gotować ją dwa razy.

To tyle. i tak długi ten post. :-P

alcia - 2009-10-21, 11:02

bijeta napisał/a:
Chlor i inne dezynfektanty: Zasada jest taka, że do wody na początku wodociągu dodaje się tyle dezynfektanta, żeby na końcu nitki pozostała normowana ilość, zapewniająca bakteriobójczość. Jesteśmy na to skazani.
Nie dodaje się nieczego, by "usunąć" rdzę. Można sobie w domu wodę przefiltrować, by zmniejszyć tę uciążliwość.

No nie wiem.. Jak pisałam wcześniej - ja się na tym nie znam, nie moja dziedzina.
Ale moja siostra skończyła na PW ochronę środowiska - kierunek oczyszczanie wód (jakoś tak) i pisała pracę magisterską na temat naszej wody w Oświęcimiu.. Miała dostęp do absolutnie wszystkich danych (i nie zgadza się z tym co Ty podałaś na ten temat - nie do wszystkiego mają dostęp "zwykli" śmiertelnicy - tzn. może do danych sanepidu owszem, czy tam jak pisałam wcześniej - danych komunalki - tu nie była pewna.. ale do danych oczyszczalni już nie bardzo). I może teoretycznie na początku nitki dodaje się coś by na końcu pozostała normowana ilość, jednak w praktyce było inaczej, wyniki jej badań były wręcz wstrząsające. Nie wiem jak z tą rdzą (ja to tak pamiętam), ale na pewno próbowali coś neutralizować i ani nie zneutralizowali (bo środki były dodawane za późno), ani ilość chemii na końcu nie mieściła się w normach (z tego samego powodu). Więc w efekcie woda była jeszcze bardziej zasyfiona niż przed interwencją.
Podałam to tylko jako przykład tego, że wcale nie musi być różowo tylko dlatego, że są na coś normy. Bo w praktyce normy mogą być olewane i stan wody może być różny. Ja się cieszę, że u mnie jest super...

Lily - 2009-10-21, 11:04

bijeta napisał/a:
Więc, kto się boi bakterii - niech gotuje wodę.
jak dla mnie jest oczywiste, że wodę z kranu się gotuje... nie wypiłabym surowej wody z kranu :roll:
bijeta - 2009-10-21, 11:34

alcia napisał/a:
i nie zgadza się z tym co Ty podałaś na ten temat - nie do wszystkiego mają dostęp "zwykli" śmiertelnicy - tzn. może do danych sanepidu owszem, czy tam jak pisałam wcześniej - danych komunalki - tu nie była pewna.. ale do danych oczyszczalni już nie bardzo


oczywiście, że ma rację i tak tez to napisałam:
bijeta napisał/a:
Jak ktoś pisał, można zadzwonić do mpwik czy sanepidu i spytać gdzie i jak dowiedzieć się o jakość naszej wody. Muszą je udostępnić każdemu śmiertelnikowi

Dowiemy się tylko o jakość wody dla nas. Nikt nie poda danych oczyszczalni osobie z ulicy :) i nie wpuści jej na obiekt. zwłaszcza do zakładu uzdatniania wody - w końcu można zatruć kawał miasta wlewając coś do urządzenia :)

Pewnie, że nie jest różowo :) wszystko zależy od głowy operatora - jak reguje za późno, albo głupio, to cóż różowo nie jest.... A często posady są obsadzane z innego klucza niż kompetencje :)

Więc chyba nie ma uniwersalnej recepty na "zdrową" wodę. Jak powiedział któryś z filozofów: "Cokolwiek uczynisz, będziesz żałował". Miał pewnie na myśli dylematy bardziez zbliżone do moralnych, ale mnie się to zawsze nasuwa przy roztrząsaniu różnych problemów. Nawet jak wybieram kolor ściany w pokoju :D

alcia - 2009-10-21, 11:53

bijeta napisał/a:
A często posady są obsadzane z innego klucza niż kompetencje :)

no niestety...

cremebrule - 2009-11-10, 22:31

asior napisał/a:
w kwestii probiotyków to absolutnie się nie zgodzę... Bo podaję Dicoflor to probiotyk i daję go od początku prawie, czyli od ok 8 m-cy. Zalecany jest on ( i nie tylko on, ale wszystkie probiotyki), żeby podawać go niemowlętom ze skłonnością do alergii. Odkąd zaczęłam go podawać synkowi wyregulowały się kupki, i wszelkie rewolucje jelitowe..
Dlatego absolutnie się nie zgodzę z tym, ze probiotyki należy podawać tylko przy antybiotykoterapii.


Przepraszam, ze odgrzebuje, ale asior najpierw wstawiasz artykul o szkodliwosci podawania długiego actimelu, ktory zwiera lactobacillus casei, a potem piszesz ze podajesz probiotyk od poczatku prawie (od poczatku czego?) i jak rozumiem zamierzasz go podawac ciagle bo pomaga natomiast w skladzie dicloforu jest wlasnie lactobacillus - generalnie bakerie kwasu mlekowego... to o co tu chodzi?

neina - 2009-11-12, 19:46

asior chyba Ci nie odpowie, ostatnio byla na forum ponad rok temu ;-)
cremebrule - 2009-11-18, 23:05

nic nie szkodzi, niepotrzebnie wyciagam stare sprawy, ale dzieki za odpowiedz :-)
Kilmeny - 2009-12-08, 21:45

A, ja kiedyś jadłam Danonki. Ale nigdy nie myślałam, że mogą być niezdrowe (zresztą skąd miałam wiedzieć, jak mając te kilka lat nie znałam się na składach?). A nikt mnie nie uświadomił, dopiero przeczytałam ten wątek, już jakiś czas temu, i mnie olśniło na temat tego typu produktów. Za to nie przypominam sobie, by mi ktoś kazał jeść to "niby zdrowe" czy mówił, że "przydałoby się".
nika - 2009-12-09, 21:46

Ja też kiedyś jadałam i dziecku dawałam (nawet mam takie zdjęcie jak mała wcina danonka :oops: ). Niestety moja edukacja żywieniowa przebiegała dosyć wolno, ale odkąd podłączyłam się do sieci, znalazłam WD i mnóstwo innych informacji na temat żywienia, to nie umiem sobie nawet wyobrazić sytuacji, w której musiałabym użyć tego rodzaju produktu.
KaliszAnka - 2009-12-11, 17:00

Smakowo produkty danone oceniałam zawsze raczej dobrze a nie zależy mi specjalnie na zdrowym żywieniu (raczej jestem jedzeniowym śmieciuchem) ale co mnie odstraszyło od firmy danone to opinie z pierwszej ręki o fatalnym stanie sanitarnym ich fabryk.

Mój tata pracuje w urzędzie kontrolującym także pod względem sanitarnym różne związane z jedzeniem fabryki (przetwórnie może powinnam napisać ?) i opowiadał, że bardzo był zdziwiony poziomem sanitarnym Danona - bo po dużej firmie naiwnie spodziewał się lustrzanej czystości. Rzeczywistość jednak była taka że aż strach pisać. Brudno, szczury etc. Od tego czasu produktów danone unikamy...

Dodam, może dla ścisłości, że chodzi o rejon wielkopolski gdyż nie wiem jak to się ma w innych regionach.

anielka174 - 2010-02-01, 12:38

Moja koleżanka karmi danonkiem z pokruszonym herbatnikiem swojego 7 miesięcznego synka,teraz wydaje mi się to po prostu bezwartościowym zapychaczem,pomyśleć że niecałe 5 lat temu czasem aplikowałam to mojemu synkowi :-( :-( :-(
z_grzywką - 2010-05-19, 21:47

Nie mogłam się powstrzymać! :)
Weszłam na jedno forum, na którym padło pytanie - "Dlaczego Danonki są takie straszne?"

Jako jedna z pierwszych padła odpowiedź, cyt:
"fanatyczki żywieniowe zaraz cię uświadomią jakie te danonki straszne i siejące
śmierć.." :mrgreen:

Lily - 2010-05-19, 21:55

Cała rzecz w tym, że danonki to nie jest coś, od czego robią się mocne kości, tylko po prostu słodki deser, a tym, jak wiadomo, lepiej nie przesadzać - z różnych względów ;)
z_grzywką - 2010-05-19, 22:01

Ja o tym wiem. Tylko straszną nagonkę zrobiono na jedną osobę, która broniła swe dziecko przed Danonkami i Monte.
Bo przecież to źródło nabiału a nabiał to cenny wapń ( :-P )

Rozbawiły mnie te "fanatyczki żywieniowe". To my? :)

Pączuś - 2010-05-20, 16:34

z_grzywką napisał/a:
Nie mogłam się powstrzymać! :)
Weszłam na jedno forum, na którym padło pytanie - "Dlaczego Danonki są takie straszne?"

Jako jedna z pierwszych padła odpowiedź, cyt:
"fanatyczki żywieniowe zaraz cię uświadomią jakie te danonki straszne i siejące
śmierć.." :mrgreen:


na gazecie to widziałaś?? Bo mi tam gdzieś przemknął taki watek o matkach-fanatyczkach, których biedne zagłodzone dzieci w przyszłości rzucą się szaleńczo na chipsy ;)

z_grzywką - 2010-05-20, 16:43

Pączuś - bingo :)
Pączuś - 2010-05-20, 21:15

Ten watek to masakra była :) mamy broniły Danonków i parówek jak Kmicic Częstochowy ;) i podawanie niezdrowego żarełka dla maluchów to powód do dumy, nie to co te podłe mamy co zmuszają dzieci do zdrowego jedzenia :mryellow:
ag - 2010-06-17, 18:00

euridice napisał/a:
"Danone zmienia krytykowaną strategię reklamową

Nareszcie!

z_grzywką - 2010-06-17, 21:08

ja też pomyślałam - jupi! ale czy uważacie, że to na prawdę otworzy oczy konsumentom? skoro większość i tak uważa, że nabiał jest zdrowy i wzmacnia kości.
kociakocia - 2010-06-17, 21:10

z_grzywką napisał/a:
większość i tak uważa, że nabiał jest zdrowy i wzmacnia kości.
smutne to i prawdziwe. wczoraj z babcią 87 lat rozmawiam, mówi mi: wiesz, przestałam jeść słodycze, koniec, a ja mówię, że jeszcze przydałoby sie nabiał pognać precz, a ona mi na to, że przeciez nie może, bo ma osteoporozę, a w nabiale jest wapń :-/ ... chyba nic więcej dodawać nie muszę...
maga - 2010-06-18, 11:45

No dobra, a co z samymi danonkami? Może i za to by się wzięli :-?
gemi - 2010-06-18, 16:19

z_grzywką napisał/a:
ja też pomyślałam - jupi! ale czy uważacie, że to na prawdę otworzy oczy konsumentom?
z_grzywką, nie mam pojęcia. Mimo tego będę obstawać za podawaniem rzetelnych informacji. Dobrze, że coś się w tej sprawie ruszyło :-)
lidia.grz - 2010-08-15, 11:03

postanowiłam się zarejestrować i zapytac o pare rzeczy:)

pzreczytałam troche ten watek i mam straszny mętlik w głowie. rzeczywiście tak jest że człowiek albo slepo patrzy w reklamy,nie czyta opakowań i sam siebie oszukuje ze to wcale nie jest takie niedrowe... znalazłam ten watek odnośnie kaszki manny i danonków:) mój Adrian ma 7 miesięcy i już wiem że napewno mu ich nie dam;) nad kaszą manna sie zastanawiam czy ma ona wogóle jakies wartości odżywcze czy jest tylko zapychaczem??? :-|


do tej pory kupowałam mu soczki z bobowity i rozcieńczałam z woda tak 1/3 soku reszta wody. ale on i tak bardzo mało pije bo nie chce. i ja głupia nie wpadłam na poczatku na to żeby dawac mu sama wode! :oops: pomyślałam że może wy mi cos popowiecie bo jesteście bardziej obeznane w temacie zdrowego odzywuiania i chciałabym wchłonąć wiecej dobrych informacji :-P :lol:

mimish - 2010-08-15, 11:19

lidia.grz, Witaj !

Polecam ci watek Schemat zywienia niemowlat : hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=214
To prawdziwa encykolpedia wiedzy.

Zapraszam tez do watku Powitan.

lidia.grz - 2010-08-15, 11:50

jaglaną? kurde nie wiedziałam że moge mu dac. rzeczywiście chyab wiecej mu da niż manna. szukam że tak powiem zamienników bo chciałabym jedno karmienie mlekiem modyfikowanym zastąpić czymś innym oprócz obiadku. myśle że już ejst na tyle duży:)

dzięki za dobre rady. idę poczytać :-P

priya - 2010-08-15, 14:03

lidia.grz, ja mam 9-cio miesięczniaka, więc jestem na pdobnym etapie. 7-mio miesięcznemu możesz jaglankę spokojnie dać. Da mu O WIELE więcej niż manna. W grę wchodzi też kasza kukurydziana i ryż. Ja dawałam też gryczaną niepaloną. Co do dań, zainspirujesz się może czytając wątek 'co dzisiaj jadły nasze dzieci': hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=3422
Miłej lektury! :-D

wookie - 2010-08-15, 19:20

ja ogólnie nigdy nie lubiłam wyrobów Danone, ich jogurty wyglądają strasznie sztucznie, ich wygląd mnie odrzuca nie wspominając już o smaku czy zapachu..... tylko że dziadkowie mają odmienne zdanie na ten temat :evil: jeżeli mam ochotę na jogurt to wybieram jogobellę, wydaje mi się bardziej zbliżony do normalnego jogurtu.... właściwie bardzo rzadko mi się zdarza konsumować takie rzeczy, moje dzieciaki "nauczone" przez babcię spożywać właśnie wyroby danona też przerzuciłam na jogobellę wydaje mi się że to mniejsze zło...
dynia - 2010-08-15, 19:56

wookie napisał/a:
wyroby danona też przerzuciłam na jogobellę wydaje mi się że to mniejsze zło...

Chyba jednak nie :-?
Ja już chcą takimi jogurtami paśc wnuki to jakiś dobry jogurt naturalny z rozciapanym bananem, uduszonym jabłkiem,truskawkami etc.wyjdzie chyba zdrowiej ;-)

mimish - 2010-08-15, 20:12

Zgadzam sie calkowicie z Dynia. Jesli juz koniecznie chcemy podacwac jogurt ze sklepu to raczej naturalny (bez cukru !) i najlepiej bio, do tego dodajemy owoce lub lyzke wlasnych konfitur, najlepiej nieslodzonych. Jesli juz musi byc slodko bo tak dzieci sa nauczone proponowalabym lyzeczke miodu, karobu lub suszone owoce.
Prosiaque - 2010-08-18, 16:35

lidia.grz, dawaj młodemu kaszke orkiszowa zamiast manny - to tylko gluten i puste kalorie..
wookie.... - w jogobelli naturalnej NAWET NIE MA BAKTERII JOGURTOWYCH. to taki kwasny kisiel. byłam tym zbulwersowana, jak przeczytałam etykietę :shock:

gemi - 2010-08-22, 15:17

jeśli już ktoś się zdecyduje podać swojemu dziecku sklepowy jogurt naturalny to proponuję poszukać takiego bez mleka w proszku. A niestety i Zott (czyli producent jogobelli) i danon do wszystkich swoich jogurtów dodają takie sproszkowane mleko.

Ja jestem przeciwna podawaniu dzieciom takiego przemysłowego nabiału. Po spróbowaniu jogurtu naturalnego po 1,5-rocznej przerwie (spowodowanej eliminacyjną dietą przy karmieniu Pawełka piersią) jestem jego jeszcze bardziej zagorzałą przeciwniczką. Siedział mi na żołądku jakieś 12 godzin i męczyłam się strasznie. O dziwo nie mam takich dolegliwości po produktach eko lub wykonanych z wiejskiego mleka od zaprzyjaźnionych rolników. I już sobie wyobrażam, co taki nabiał może zdziałać w organizmie maluszka :-|

Lenka - 2010-09-08, 21:44

Nie wiem czy to tylko o Danonkach, ale muszę coś opowiedzieć.
Jakiś czas temu złapałam rotawirusa. Na szczęście przechodzę to łagodnie, tylko ból brzucha i nudności. Poprosiłam tatę, żeby kupił mi miętę i koper włoski ekspresowe do zaparzania. Mięta - ok,ale koper kupił mi tato taki dla dzieci, granulowany. Pisze na nim "Żywienie z myślą o przyszłości", po 1 miesiącu. Napiszę Wam skład:
dekstroza, sacharoza, maltodekstryna, koper włoski(ekstrakt, olej) - 0,6%.
Jaką przyszłość Wy widzicie? Próchnica, nadwaga, przyzwyczajenie co cukru, karmienie candidy... Coś jeszcze? Parodia...

Katioczka - 2010-09-08, 22:03

Lenka, szok!
Najgorsze, że matki nie czytają etykiet, bo skoro napisane "dla dzieci",
to znaczy, że zdrowe...

maryczary - 2010-09-08, 22:05

Lenka napisał/a:
skład:
dekstroza, sacharoza, maltodekstryna, koper włoski(ekstrakt, olej) - 0,6%.
:shock:
Katioczka napisał/a:
Najgorsze, że matki nie czytają etykiet, bo skoro napisane "dla dzieci",
to znaczy, że zdrowe...
to chyba naprawdę w tym wszystkim jest najgorsze.

Ostatnio z ciekawości sprawdziłam skład wibowitowych żelek - bardzo podobny!

Lily - 2010-09-08, 22:06

Te herbatki dla dzieci prawie wszystkie mają taki skład - glukoza, sacharoza itp. - to ten granulat z niewielką ilością jakiegoś ekstraktu.
Lenka - 2010-09-09, 11:30

Tak, tak. Ja kiedyś w supermarkecie na wariata przeczytałam sobie skład jakiś deserów dla dzieci, biszkopcików itp. Nie pamiętam wszystkiego, ale oczywiście cukier, mleko itp to składniki główne. No i jakieś dodatki. Najgorsze jest to, że ludziom wystarczy napisać, że coś jest "bio", "zdrowe dla dzieci", posiada instytut jakiś tam albo ma witaminy i kochający rodzice kupią dziecku, bo myślą, że to jest ok. Smutne, że nasze prawo nie zabrania umieszczać takich fałszywych obietnic na etykietach. :-?
MartaJS - 2010-09-09, 12:29

Pomijając cukier, mleko, konserwanty, barwniki, aromaty - w większości jogurtów, szczególnie tych robionych przez duże korporacje, jak danone, wątpliwości mogą budzić same bakterie, jakie są dodawane do tych produktów. Jest to zwykle jeden lub dwa szczepy, wyselekcjonowane w laboratorium, prawdopodobnie też zmienione genetycznie. Bakterie może i są żywe, ale ich żywotność jest ograniczona (inaczej nie mogłyby stać tygodniami), właściwie się nie mnożą. Jak można się domyślić, nie mnożą się też w naszym przewodzie pokarmowym... więc nie pozostaje nam nic innego, jak zjadać kolejne porcje actimela czy danonków...

Powoli staje się jasne (choć chyba nie do wszystkich dociera), że jednym z warunków naszego zdrowia - a kto wie, czy nie sprawą najważniejszą - jest odpowiednie towarzystwo ;-) czyli flora bakteryjna i grzybowa, w jelitach i nie tylko. Nasze zaprzyjaźnione bakterie i grzyby pełnią mnóstwo ważnych funkcji, m.in. regulują nawzajem swoją liczebność (wiadomo - jak jest za mało bakterii, pojawia się za dużo grzybów, np. drożdżaków), nie dopuszczają też drobnoustrojów chorobotwórczych, wszystko to jest w równowadze i harmonii. Kiedy pojawia się antybiotyk, cała równowaga się wali, pojawiają się problemy zdrowotne, pokarmowe, grzybice, drożdżyce itp. Co wtedy radzi lekarz? Danonki, actimele i całe to paskudztwo. Dostajemy jeden gatunek osłabionych bakterii, którego zasoby musimy stale uzupełniać.

Osobiście uważam, że najlepsza i najzdrowsza flora bakteryjna i grzybowa to ta, która pochodzi z miejsca w którym żyjemy. Kiszone ogórki, kapusta, jeśli ktoś dopuszcza nabiał, to też zsiadłe mleko, lokalne jogurty i kefiry o krótkim terminie ważności, wszelkie domowe żury i zakwasy - to są nasze bakterie, "domowe", oswojone. Przyznam, że podchodzę sceptycznie również do wynalazków z drugiego końca świata, typu grzybek tybetański - to nie jest nasza rodzima mikroflora. Ale na pewno lepsze to niż bakterie danonowe.

kofi - 2010-09-09, 13:41

[quote="MartaJS"]Bakterie może i są żywe, ale ich żywotność jest ograniczona (inaczej nie mogłyby stać tygodniami), właściwie się nie mnożąquote]
Chyba rzeczywiście tak jest - próbowałąm zaszczepić zwykłe mleko - żadne UHT, takie świeżo od krowy, tylko gotowane - zaszczepić jakimś takim jogurtem (było napisane, ze zawiera żywe szczepy bla, bla) i nie bardzo wyszedł jogurt - mleko się zsiadło pewnie i niezbyt dobre to było, wylałam.

Malinetshka - 2010-09-09, 14:09

MartaJS napisał/a:
Przyznam, że podchodzę sceptycznie również do wynalazków z drugiego końca świata, typu grzybek tybetański - to nie jest nasza rodzima mikroflora.

Jakoś o tym nie pomyślałam :> Nie wiem czy dobrze myślę, ale jakoś tak czuję, że taki grzybek to przez zasiedzenie zrobił się tutejszy ;) Mimo wszystko wolę stosować grzybka, niż pozostawić mleko na działanie samego powietrza (i jego zawartości), bo już miałam kilka nieprzyjemnych doświadczeń (zepsuty zakwas w kolorze denaturatu, zaśmierdnięte mleko sojowe itp.), a tu mam takie podskórne przeczucie, że grzybek "naprostowuje" sprawę i produkuje tylko te dobre szczepy bakterii..
kofi napisał/a:
Chyba rzeczywiście tak jest - próbowałąm zaszczepić zwykłe mleko - żadne UHT, takie świeżo od krowy, tylko gotowane - zaszczepić jakimś takim jogurtem (było napisane, ze zawiera żywe szczepy bla, bla) i nie bardzo wyszedł jogurt - mleko się zsiadło pewnie i niezbyt dobre to było, wylałam.

A ja powiem ciekawostkę, że swego czasu robiliśmy takie szczepienie zwykłym jogurtem typu Danone, na mleku UHT - lepszej kombinacji nie ma, co? ;) W każdym razie jogurt jak najbardziej wychodził, ale smak jogurtu był tylko po pierwszej dobie, a po kolejnej szczepionce (tym nowo-powstałym jogurtem na słodkim mleku) już bardziej przypominało smak mleka zsiadłego.. Coś tam pewnie jednak "umierało" z tych bakterii jogurtowych, skoro potem było to zwykłe zsiadłe mleko...

MartaJS - 2010-09-09, 14:49

Jak najbardziej da się zrobić przyzwoity jogurt albo kefir z mleka "uchatego", tyle że z porządnego jogurtu albo kefiru - ogólnie obowiązuje zasada że im tańszy, im mniej kolorowe opakowanie i im bliżej do mleczarni, tym lepiej ;-)
Ja nie jestem jakąś wielką fanką takich mlecznych przetworów, ale mój mąż jest i był czas że często sobie robił kefir. Wlewał mleko UHT do nieumytej butelki ;-)

A co do grzybka - na pewno lepszy grzybek niż jakieś komercyjne wynalazki, bywa też że w miejskim zanieczyszczonym powietrzu odpowiedniej flory po prostu nie ma - ja w mieście za diabła nie mogłam wyhodować zakwasu :-(

Wciąż niewiele wiemy na temat naszych bakterii i grzybów. Teraz modne się robią na przykład różne takie wynalazki bakteryjno-grzybowe do polepszania gleby w ogródku. Idea ogólnie jest słuszna, działanie bardzo pozytywne, pozwala wyeliminować nawozy i inne sztuczne świństwa, nasze gleby są rzeczywiście coraz bardziej jałowe i to im pomaga. Tyle że często to są mikroorganizmy rodem z Azji albo z Ameryki. Sprowadzanie obcych gatunków roślin i zwierząt miewało i miewa często katastrofalne skutki dla naszej flory i fauny - a o grzybach i bakteriach w glebie wiemy tak niewiele, że wprowadzanie obcych elementów to właściwie ruletka... Podobnie może być z tymi które żyją w nas w środku.

kocham_tramwaje - 2010-11-06, 01:01

hxxp://actimelpogromcamitow.pl/ :-P
maryczary - 2010-11-08, 09:47

walaija, ło matko jedyna! Uśmiałam się :)
Arielka.v - 2010-12-16, 16:12

hxxp://finanse.wp.pl/kat,104128,title,Dannon-zaplaci-21-mln-dol-odszkodowania-za-Activie-i-DanActive,wid,12952098,wiadomosc.html
ag - 2010-12-16, 17:51

czytałam o tej karze.. ciekawe tylko do kogo trafi te 21 mln - mogliby je przekazac na konto jakiejś organizacji charytatywnej, czy badań naukowych...
Arielka.v - 2010-12-22, 10:24

Moim zdaniem kwota "kary" nie jest duża biorąc pod uwagę zyski jakie firma osiągnęła ze sprzedaży tych produktów.
Tym bardziej, że kara jest jednorazowa. W dodatku produkty te nadal są sprzedawane, reklamy emitowane, itd. :-/
Taki koncern jak Danone stać na kary o wiele większe. Czytałam ostatnio, ze w ciągu tego roku inny koncern spożywczy przekazał na cele charytatywne 89 mln euro.
Jak czytamy to nam się wydaje że to dużo, ale oni dysponują takimi kwotami że nawet pewnie za bardzo nie odczują tego :evil:
No właśnie nie wiadomo do kogo trafią te pieniądze :-/

Arielka.v - 2010-12-22, 10:24

Moim zdaniem kwota "kary" nie jest duża biorąc pod uwagę zyski jakie firma osiągnęła ze sprzedaży tych produktów.
Tym bardziej, że kara jest jednorazowa. W dodatku produkty te nadal są sprzedawane, reklamy emitowane, itd. :-/
Taki koncern jak Danone stać na kary o wiele większe. Czytałam ostatnio, ze w ciągu tego roku inny koncern spożywczy przekazał na cele charytatywne 89 mln euro.
Jak czytamy to nam się wydaje że to dużo, ale oni dysponują takimi kwotami że nawet pewnie za bardzo nie odczują tego :evil:
No właśnie nie wiadomo do kogo trafią te pieniądze :-/

Yzma - 2011-01-19, 05:53

aż się zarejestrowałam - podobnie jak kilka osób w tym temacie z tego co czytałam :P

mam pytanie, bo zostałam zabita argumentem w dyskusji notabene ciągnącej się już dość długo i nie wiem jak to zbić...

Cytat:
ja tam wole dac danonka niz cukierka i tak napewno w danonku mniej tego cukru a ma jeszcze wapn, bialko i jakies witaminy.


:roll:

moony - 2011-01-19, 12:12

hxxp://dziecisawazne.pl/gotowe-serki-i-jogurty-dla-dzieci-co-zawieraja/
(przepraszam, jeśli już było, nie czytałam całego wątku, a powinnam - ze względu na teściów :P )

ariama - 2011-03-09, 15:08

A ja jestem właśnie taką matką nieświadomką, a może staram się ją juz nie być po ostatniej wizycie u pediatry. Dziecko dopóki było karmione cycem okaz zdrowia, jak przeszła na modyfikowane katarki, smarki i coraz mniejszy apetyt. Tylko danonka i danonka by zjadała. A ja naiwna tym faszerowałam dziecko. Skończyło się tym, że teraz odkwaszamy organizm dwulatka, która od roku jadała danonki. Zachowuje sie jak narkoman na odwyku, jest tylko chcę danonka. Muszę być silniejsza od niej. Mała dostaje mleko orkiszowe, bo bardzo lubi mleczko ale nie chce kaszy. Osiwieje od tego. W żłobku jest przynajniej luz, bo daję swoje jedzenie i nie dokarmiają dzieci na własny sposób.
koko - 2011-03-09, 18:50

W jogurcie Danone Pyszny jest dodatkowo żelatyna wieprzowa.
grofaz - 2011-05-12, 12:11

Witam!
Na samym początku chciałbym podziękować ze wszystkie informacje jakie znalazły się w tym dziale. Czytając ten temat postanowiłem się zarejestrować na forum i jest to mój pierwszy post:). Co do danonków i innych tego typu "bzdetów" nie uznaję ich w diecie swojej a tym bardziej dzieciaka. Niestety ale siła reklamy robi swoje i dziecko chcąc nie chcąc dostaje te świństwa powiedzmy w prezencie. Niestety ale mamusia też uległa pokusie i spożywa Actimel twierdząc iż reguluje to pracę jej układu trawiennego. Cóż czeka mnie z nią poważna dyskusja ale dzięki informacjom tu zawartym myślę iż da się przekonać do moich racji.

adriane - 2011-05-13, 13:14

Hej grofaz. Zapraszamy do działu powitań i czekamy na dalsze posty :) Jesteście wege?
grofaz - 2011-06-28, 11:45

Witam
Przepraszam na początku za zwłokę w odp. ale problemy techniczne brak neta i brak czasu spowodowały moją dłuższą nieobecność na forum. Zaraz wskakuję do działu powitań:)

koko - 2011-06-28, 21:55

A do mnie przyjechali znajomi, którzy pracują w Danonku i... zgadnijcie co? Przywieźli mi w prezencie cały arsenał produktów. Nie można nie przyjąć prezentu, specjalnie wieźli to w jakiejś torbie chłodni i było trochę zachodu z przechowywaniem, ale teraz nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić?
Lily - 2011-06-28, 21:57

koko, ale dla kogo to, bo chyba nie dla Jerzyka? No nie wiem, masz jakiś dom dziecka w pobliżu? W takich miejscach to na pewno luksus...
kofi - 2011-06-28, 21:59

koko psu - jak masz - nie powinno zaszkodzić..., chociaż zdrowe to dla niego nie będzie...
koko - 2011-06-28, 21:59

Lily, to jest myśl, nie mam domu dziecka, ale mam świetlicę środowiskową. Zwizualizowałam sobie taką scenę: przychodzę, wręczam i mówię - weźcie, ja tego nie jem, bo to syf :mrgreen:
Tak serio - dobry pomysł, dzięki!

rosa - 2011-06-28, 22:19

mi też zaproponowała ;-) :-D
koko - 2011-06-28, 22:21

rosa napisał/a:
mi też zaproponowała ;-) :-D

Masz nastoletnich synów, oni zeżrą wszystko i przeżyją :-)

justyna1982 - 2011-06-29, 15:18

Dobre co do tych nastoletnich :) )) Co do tej świetlicy - dobry pomysł no ale fakt głupio trochę bo wiadomo, że to syf a tu szkoda jednak wyrzucić.
Katioczka - 2011-06-29, 15:21

justyna1982 napisał/a:
szkoda jednak wyrzucić

no właśnie...
jak raz zjedzą, nic się nie stanie...

bronka - 2011-06-29, 15:24

koko, co się martwisz- to ma pewnie taką datę gwarancji, ze Jerzyk spokojnie zdąży do szkoły zabrać :-P :-P :-P ;-)
YolaW - 2011-06-29, 19:01

justyna1982 napisał/a:
Co do tej świetlicy - dobry pomysł no ale fakt głupio trochę bo wiadomo, że to syf a tu szkoda jednak wyrzucić.

Ale dla dzieci ze świetlicy to jednak rarytas i na pewno ich ucieszy. A są starsze i i tak w domach jedzą gorsze rzeczy o ile w ogóle jedzą np. obiad codziennie. Ja bym dała bez oporów. W końcu to syf, ale i nie trucizna.

koko napisał/a:
Masz nastoletnich synów, oni zeżrą wszystko i przeżyją

Nastolatki nie takie rzeczy sobie serwują bez naszej wiedzy :)

koko, prezent faktycznie masakryczny, ale dla rocznej córki mojej sąsiadki znajomi przynieśli chrupki cheetos o smaku keczupowym. To jest dopiero hardkor :shock:

Katioczka - 2011-06-29, 20:48

YolaW, mój syn, kiedy miał roczek
dostał kinder czekoladę, żelki (czym miał je żuć, jeśli już??????)
oraz ubranko na 4 latka :roll:

YolaW - 2011-06-29, 20:53

Katioczka, z tym ubrankiem to jeszcze spoko, ja jak sie Diana urodzi to wole wieksze ciuszki dla niej, bo tych niemowlecych to mam az nadto :)
Koleżnka ostatnio jak wpadła do nas przyniosła Olafowi trzypak kinderniespodzianki. Udalo sie schować jedno, do dziś lezy w szafce czyli jakieś 3 m-ce. Masakra, co czasem ludzie przynoszą dzieciom :shock:

klakierzyca - 2012-01-03, 22:08

w pierwszym temacie przeczytałam, że mleko jest niezdrowe. Też jestem tego zdania ale co z modyfikowanym? Nie każdy ma to szczęście, że dziecko lubi pierś :(
Jattaveien - 2012-01-08, 21:22

klakierzyco nie jestem ekspertem ale nie mam 100% zaufania do modyfikowanego - a co z mleczkami zbozowymi. Moja corka nigdy modyfikowanego nie pila - uwielbia migdalowe np. myslalas o takim rozwiazaniu?
KasiaQ - 2012-02-17, 14:28

serdecznie polecam artykuł, jak w temacie, szczególnie dla osób (jak ja) mających trudności w przekonaniu np. teściów, żeby nie kupywali danonków i innych bakusiów :-/

hxxp://dziecisawazne.pl/gotowe-serki-i-jogurty-dla-dzieci-co-zawieraja/

wiele osób już o tym pisało, ale powiem, że skutkuje wydrukowane z podaniem autora i jego profesji ;-)

biały lis - 2012-07-02, 19:17

danonki, sam cukir z paskudztwami. Nic dziwnego, że dzieciaki to lubią. U nas dziś ogurt naturany z jagodami. Sezon jest! ;]
Co do upominków te nam też kinder czekolada sie przytrafiła . Zjadałam ja sama i po problemie! ;]
pozdrawiam ;]

Tanpopo - 2012-07-18, 12:31

Nie sądzę, by odrobina "syfu" od czasu do czasu komukolwiek zaszkodziła. Wegeżelki, Danonki raz na jakiś czas nie są trucizną, są za to bardzo smaczne ^^ Nie podoba mi się tylko przedstawianie tych słodkości jako bardzo zdrowych. Na Danonki łatwiej się niestety nabrać, bo wyglądają mlecznie i raczej niewinnie, no i reklamy lubują się w chwytach i hasłach, które zagiąć można wiedzą na temat składu oraz wartości odżywczych żarcia albo odrobiną wiedzy z dziedziny erystyki...
Poli - 2012-07-18, 14:11

Tanpopo napisał/a:
Nie sądzę, by odrobina "syfu" od czasu do czasu komukolwiek zaszkodziła.


Niestety nie zgodze sie z tym :-> W zyciu nie podalabym mojemu dziecku danonka czy innego smieciowego zarcia. To ni jest jedzenie wg mnie. Wystarczy ze juz smieci je na urodzinach, rozych imprezach czy obozach.

U nas zaczeli reklamowac danonki teraz jako produkt bez sztucznych barwnikow i o obnizonej ilosci cukru :lol:

mimish - 2012-07-18, 15:25

Tanpopo, Ja tez sie nie zgodze..po pierwsze to te rzeczy nie sa smaczne, po drugie na tej samej zasadzie powiedzialabym ze raz na jakis czas moje dzieci moga sobie setke wodki strzelic a co..
Lily - 2012-07-18, 16:07

mimish napisał/a:
po pierwsze to te rzeczy nie sa smaczne
Dla Ciebie. Założę się, że dla 99% dzieci są smaczne.
Ja też myślę, że od czasu do czasu i Danonek nie zabije, z tym że to jest słodzony deser, a nie zdrowe jedzenie, jak się usiłuje mówić w reklamach.

Tanpopo - 2012-07-18, 16:35

Porównanie Danonków do wódki mnie przeraziło :| Takie podejście jest równie szkodliwe jak przekonywanie ludzi o wysokich wartościach odżywczych Danonków w sentymentalnych reklamach.

P.S. mimish, a właśnie, że są i mnóstwo osób to potwierdzi! :D Ale tak na serio, o gustach nie ma co dyskutować. ;)

Maple Leaf - 2012-07-18, 18:03

Lily napisał/a:
z tym że to jest słodzony deser, a nie zdrowe jedzenie,

Albo jako śniadanie dla malucha, co jest jakąś plagą wśród matek, które znam :roll:

dżo - 2012-07-18, 18:30

Śniadanie, II śniadanie, podwieczorek, kolacja :roll:
Gudi - 2012-07-18, 19:02

dżo napisał/a:
Śniadanie, II śniadanie, podwieczorek, kolacja


i nie zapomnijmy o podjadaniu między posiłkami;>

Pipii - 2012-07-18, 20:04

Gudi napisał/a:
dżo napisał/a:
Śniadanie, II śniadanie, podwieczorek, kolacja


i nie zapomnijmy o podjadaniu między posiłkami;>


a na obiad MONTE (sorry za off top, ale tak często mam z tym styczność, że aż mnie :evil: )

Gudi - 2012-07-18, 21:20

Pipii napisał/a:
a na obiad MONTE


ale tuż po aktimelku! żeby nie było!

ja też przepraszam za off... :>

Malati - 2012-07-18, 21:27

Dziewczyny a ja nie rozumiem Waszych uszczypliwości? Jeżeli ktoś chce dawać swoim dzieciom monte danonki itp to sprawa tych osób. Wy nie chcecie aby Wasze dzieciaki to jadły Wasz wybór ale po co zaglądać innym do tzw talerza. Przez taką krytykę czujecie się lepsze? Bo nie rozumiem motywacji? :roll:
Tanpopo - 2012-07-18, 22:26

Wegetariańskie mamy za to okaleczają swoje dzieci, bo karmią je tylko sałatą. :roll:
ana138 - 2012-07-18, 22:30

czarna96, ja np czuje się osaczona zaglądaniem do mojego talerza. wszyscy naokoło czują się w obowiązku skrytykować mnie, bo nie daję dziecku mięsa. a wiec ja też zaglądam do ich "standardowego" talerza i stwierdzam, że to, co oni uznaja za wartosciowe, jest po prostu syfiaste.
MartaJS - 2012-07-18, 22:31

Lily napisał/a:
Ja też myślę, że od czasu do czasu i Danonek nie zabije, z tym że to jest słodzony deser, a nie zdrowe jedzenie, jak się usiłuje mówić w reklamach.


Dokładnie. Też trochę mnie ruszyło porównanie danonków do wódki. Moje dziecię co prawda danonków nie próbowało, ale dziś jadło cukier (polizać palec, dotknąć, zlizać to co się przykleiło ;-) ), jakiś czas temu spróbowało frytek w knajpie i nie czuję się z tego powodu jakąś strasznie złą matką.

Kawonka - 2012-07-18, 22:36

Z zasady nie zaglądam ludziom do talerza, gorzej, gdy talerz pcha mi się pod nos i widzę babcię na placu zabaw karmiącą monte/danonek/danio wnuczkę, która kilka minut wcześniej narzekała, jak to wnuczce nic nie smakuje. Żadnych warzyw ani owoców nie można jej wmusić. Babcia na serio sytuacją przejęta. Wtedy nie mam skrupułów, żeby powiedzieć, co o tym myślę, aczkolwiek kazania nie prawię, raczej odsyłam do lektury etykiety i zastanowienia się, jak składniki wpływają na apetyt wnuczki.
Fakt, dwa razy miałam taką sytuację.

jagodzianka - 2012-07-18, 22:43

Ja też mam często sytuacje, że aż się prosi żeby kogoś oświecić, ale nie chcę się wtryniać i trzymam japę na kłódkę. Nie wiem czy dobrze robię, może jak bym jakoś delikatnie podpowiedziała to ta osoba by to zmieniła. Ale pewnie i tak by pomyślała, że to ja jestem jakaś nie teges, nie jem mięsa i głoszę herezje, że danonki nie są zdrowe i dla dzieci.
Pipii - 2012-07-19, 08:24

czarna96 napisał/a:
Wasz wybór ale po co zaglądać innym do tzw talerza. Przez taką krytykę czujecie się lepsze? Bo nie rozumiem motywacji? :roll:

Nie, absolutnie NIE CZUJĘ się lepsza, po prostu - widzę na własne oczy jak takie odżywianie wpływa na zdrowie dzieci i jeżeli ktoś pyta się mnie - co ma zrobić, aby dziecko NIE CHOROWAŁO wiecznie, a mamusia podaje mi dokładnie taki jadłospis jak wyżej ktoś napisał - to zwracam uwagę, że to najprawdopodobniej od tych produktów, gdyż zdrowe to one nie są.

Maple Leaf - 2012-07-19, 08:54

Ja co prawda Matką jeszcze nie jestem, ale krytykując Matki podające swoim dzieciom danonki nie czuję się lepsza. Wyraziłam tylko swoje zdanie na ten temat. A moje zdanie jest takie, że jeśli poda się to dziecku od czasu do czasu, na deser, to nie ma w tym nic złego (sama święta nie jestem w kwestii odżywiania). Tylko mnie na przykład przeraża to, że Rodzice nie są świadomi, że taki danonek czy monte to nie jest wartościowy posiłek. To powinien swego rodzaju rarytas tak, jak np. słodzone ciastko. Nikogo nie przekonuję do swoich racji- rzadko mówię innym to, co wiem, bo mnie to też denerwuje, jak mnie ktoś krytykuje za bycie wege.
mimish - 2012-07-19, 09:03

Pipii, Podpisuje sie rekami i nogami. Wiele z moich znajomych narzeka ze dziecko jest niejadek, nie lubi warzyw, choruje..tylko ze to rodzice z lenistwa narzucili im w pewnym momencie danonki, monte, kindery, nutelle, kubusie i inne syfiaste rozwiazania. Ja nie mowie ze kazdy ma byc w stu procentach na medal, zycie byloby wtedy nieprzyjemna obsesja. Nie wiem czemu owe mamy, ktore wciaz pytaja ak zywic dziecko zeby nie chorowalo oburzaja sie tak gdy mowie im ze to od wysoko slodzonych i przetworzonych produktow. Oburzaja sie tak jakby mialy sobie za zle. Przeciez my tylko dyskutujemy, kazdy ma prawo do swojej opinii. Jesli ktos reaguje nerwowo to ja mam zawsze odczucie ze ta osoba zle sie czuje ze swoimi wyborami.
Porownalam takie jedzenie do wodki na wyrost dla niektorych, dla mnie to nie ma znaczenia. Wrzucam niezdrowe rzeczy do jednego worka, nie osadzam tych, ktorzy podaja je swoim dzieciom.

neina - 2012-07-19, 10:48

Ja danonki traktuję w kategorii słodyczy, czasem kupię, szczególnie jak F jest ze mną na zakupach i się domaga. Ale znam dzieci, które rzeczywiście jedzą takie deserki kilka razy dziennie, codziennie i rzeczywiście nie najlepiej z ich zdrowiem - alergie, ciągłe infekcje, trochę chłodniej się zrobi i już katar. F chodzi na boso, kąpie się w jeziorze, kiedy plaża pusta, a ludzie opatuleni patrzą się jak na wariata ;-)
Pipii - 2012-07-19, 11:18

MartaJS napisał/a:
moje dziecię co prawda danonków nie próbowało, ale dziś jadło cukier (polizać palec, dotknąć, zlizać to co się przykleiło ;-) ), jakiś czas temu spróbowało frytek w knajpie i nie czuję się z tego powodu jakąś strasznie złą matką.

Jest tylko zasadnicza różnica między tym, że pozwalasz CZASAMI dziecku zjeść coś niezdrowego i jesteś całkowicie świadoma tego, że nie jest to dobry pokarm dla dziecka, a podawaniem dziecku danonków i innych monte, nutelli i bycie PEWNYM, że żywi się dziecko zdrowo. Tutaj jest duży brak świadomości żywieniowej, absolutnie nie twierdzę, iż matki podające dzieciom danonki są złymi matkami - kochają często swoje dzieci nade wszystko - po prostu są ogłupiane przez TV, gazety, media, innych rodziców, reklamy...

MartaJS - 2012-07-19, 11:21

Pipii, oczywiście, ale dyskusja zaczęła się od stwierdzenia Tanpopo, że

Cytat:
Nie sądzę, by odrobina "syfu" od czasu do czasu komukolwiek zaszkodziła.


...z akcentem na "od czasu do czasu" ;-)

Pipii - 2012-07-19, 11:27

Bardzo wielu rodziców NIE zdaje sobie sprawy o szkodliwości homogenizowanych produktów mlecznych, o tym, że do danonków dodaje się CUKIER i syrop glukozowo - fruktozowy, że owoce z danonków są owocami mrożonymi, z tanich dostaw z Chin - nie tak, jak w reklamie - świeże, zdrowe truskawki :roll: witaminy (wit. D) z danonków praktycznie wchłania się w znikomym procencie - tak jak wszystkie syntetyczne witaminy, a połączenie słodkie + kwaśnie (produkt nabiałowy fermentowany + cukier, syrop glukozowo fruktozowy) powoduje stagnację treści pokarmowej w żołądku u dzieci, które układ pokarmowy mają słabszy niż dorośli.
Danonki są pyszne i będą coraz smaczniejsze, gdyż sztab naukowców pracuje nad tym, aby były przepyszne i smakowały nie tylko dzieciom.
Bada się wszystko - odczucia po włożeniu łyżeczki z serkiem do buzi, jak się rozpływa, jaka konsystencja jest po zmieszaniu ze śliną - wszystko to jest ściśle kontrolowane i na każdym etapie przebadane i przetestowane na .. dzieciach.
Poza tym - chyba najbardziej dla mnie denerwujące są reklamy, które bardzo oddziałują na psychikę młodych ludzi - śmieszny dinozaur, dużo zadowolonych dzieci, zawsze słoneczko.. wszyscy radośni.. zdrowo rosnę.. ehh..

neina - 2012-07-19, 11:36

Mnie też te reklamy doprowadzają do szału, danonki na równi z nutellą :roll:

[ Dodano: 2012-07-19, 11:38 ]
I jeszcze Nimm2, czy jak im tam.

kamma - 2012-07-20, 13:25

I Lubiś na śniadanie: "Tak wcześnie?!" :mryellow:
W sumie postawa rodziców napychających swoje dzieci takimi rzeczami bardzo często jest pochodną naszprycowania ich reklamami. Jeśli tyle razy słyszało się, że coś jest zdrowe, pożywne (to chyba najczęstsze określenie w reklamach) itp., to w końcu zaczyna się w to wierzyć, a źródło z czasem ulatuje z pamięci.

Mia - 2012-07-23, 10:19

o tak, Lubiś na śniadanie też mnie zszokował - o ile na danonki nieświadomi rodzice mogą się jeszcze nabrać, że to coś w rodzaju serka czy jogurciku, to Lubiś jest najzwyklejszym słodkim nadziewanym ciastkiem :shock: jak coś takiego można podać na śniadanie??
Pipii - 2012-07-23, 10:30

Mia napisał/a:
jak coś takiego można podać na śniadanie??

niestety można i to często jest praktykowane.. no bo przecież Nutella też jest słodka :( a ważne, żeby dziecko zjadło.. cokolwiek..

krzysztof - 2012-08-05, 18:03
Temat postu: Re: Dlaczego Danonki według Was są beee
WITAM :->

Danonki, Actimele i inne tego typu produkty to zwykły przekręt jakich sporo na rynku żywności - z tym ,że w ich przypadku to Instytut Żywności i Żywienia przyłożył rękę -bezczelnie kłamiąc, wprowadzając w błąd konsumentów - oczywiście nie za darmo.

Fragment z "Instytuty naukowej reklamy"
hxxp://www.zdrowie.annet.pl/zdrowie/instytuty-naukowej-reklamy-143-2.html
Cytat:
...Wzajemne korzyści
Niemieckie laboratoria na prośbę „Świata Konsumenta” przebadały także inne rekomendowane produkty, w tym Danonki i Morlinki polecane przez Instytut Matki i Dziecka. Okazało się, że zarówno serki Danonki, po których, jak głosi reklama, dzieci mają „mocne kości”, jak i parówki Morlinki, po których „rosną w siłę”, powinny być podawane maluchom sporadycznie.
– Parówki z założenia są dla dzieci za tłuste – uważa, podobnie jak eksperci „Świata Konsumenta”, Bogusława Karłowska z Państwowego Zakładu Higieny. Za tłuste są również dla warszawskiego sanepidu, który zakazał podawania parówek dzieciom w przedszkolach.
– Danonki z kolei są zdecydowanie zbyt słodkie, by stosować je w codziennej diecie dziecka – twierdzi doktor Jolanta Mikołajewicz, znany warszawski lekarz pediatra. – Nadmiar cukru, zwłaszcza w połączeniu z mlekiem i jego przetworami, może zrujnować zdrowie malucha. Cukier to jedna z najbardziej szkodliwych substancji dla człowieka, a szczególnie dla małego człowieka.
Danone wprowadził serki Danonki na polski rynek, gdy dowiedział się od ekspertów z Instytutu Żywności i Żywienia oraz Instytutu Matki i Dziecka, że w diecie polskich dzieci brakuje wapnia. Co więcej, koncern w zeszłym roku opłacił badania dotyczące zawartości wapnia w diecie najmłodszych Polaków. Badania prowadziły właśnie oba instytuty podległe Ministerstwu Zdrowia. – W zamian za wkład finansowy w badania Danone zwrócił się z prośbą o udostępnienie danych związanych ze spożyciem wapnia i witaminy D, aby upewnić się, czy aktualny poziom wzbogacenia Danonków w wapń i witaminę D jest zgodny z potrzebami żywieniowymi dzieci w wieku przedszkolnym w Polsce – tłumaczy Przemysław Pohrybieniuk, dyrektor do spraw relacji zewnętrznych firmy Danone.
Dyrektor Janus z Instytutu Matki i Dziecka nie widzi nic złego w takiej kooperacji: „Współpraca instytucji naukowych z partnerem przemysłowym jest częstą praktyką w różnych krajach świata, gdzie przemysł wspiera prowadzenie badań naukowych” – napisał. Zresztą – dodał – dla Instytutu samodzielne przeprowadzenie tych badań byłoby zbyt kosztowne.
Ale Piotr Koluch ze „Świata Konsumenta” nie podziela jego zdania: – Owszem, zdarza się także na Zachodzie, że prywatne firmy sponsorują badania naukowe, ale jest to zazwyczaj kilka konkurujących ze sobą koncernów. Finansowanie publicznego badania przez jedną firmę, która wykorzystuje wyniki naukowców dla własnych korzyści, to ewenement na skalę Europy.
Od dyrektora Janusa dowiedzieliśmy się jeszcze, że znak Instytutu Matki i Dziecka jest rozpoznawalny przez rodziców i cieszy się ich zaufaniem.

Pseudonaukowa ściema

Kilka lat temu powiązany z francuskim mlecznym koncernem Instytut Danone zaczął wydawać publikacje naukowców z Instytutu Żywności i Żywienia. Wysokość honorariów dla żywieniowców objęta została tajemnicą. Piotr Koluch ze „Świata Konsumenta” wspólną akcję IŻŻ i Danone uznaje za kompromitację naukowców.
– To wielka, pseudonaukowa ściema. To tak jakby komisję do spraw Orlenu sponsorował Orlen – oburza się.
– Ten rodzaj współpracy zakończyliśmy. Od pewnego czasu już nic w Instytucie Danone nie publikujemy – twierdzi doktor Lucjan Szponar, zastępca dyrektora do spraw bezpieczeństwa żywności w IŻŻ.
Ale logo Instytutu nadal widnieje na sztandarowym produkcie Danone – Actimelu. Dziś reklamowanym przez Tomasza Zubilewicza, gwiazdę programów pogodowych TVN. Zubilewicz zapewnia, że odkąd pije Actimel, zrobił się „pogodoodporny”. Wcześniej jogurt z dodatkiem bakterii Lactobacillus casei defensis reklamował w telewizji niby-lekarz. Podkreślając, że Actimel przetestowali specjaliści z Instytutu Żywności i Żywienia, zapewniał, że wystarczy pić cudowny jogurt przez dwa tygodnie, a poczuje się różnicę.
– To było bardzo śmieszne i... tylko śmieszne – mówi profesor Piotr Heczko, kierownik Katedry Mikrobiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Wiele wskazuje na to, że bakterie kwasu mlekowego, które znajdują się w jogurtach, sprzyjają zdrowiu, ale na poważne wnioski trzeba jeszcze z powodu braku odpowiednich badań poczekać. Wiemy jedynie na podstawie pełnych analiz klinicznych, że probiotyki, jak ten w Actimelu, łagodzą przebieg biegunek u dzieci.
Sporo na temat Actimelu można dowiedzieć się ze strony internetowej polskiej Federacji Konsumentów. Na przykład, że trzy lata temu Francuska Agencja do spraw Bezpieczeństwa Sanitarnego Żywności oceniła dowody naukowe, które miały potwierdzać zapewnienia o wspaniałym działaniu jogurtu umieszczane na jego etykiecie. Agencja uznała, że dziewięć na dziesięć twierdzeń Danone na temat Actimelu jest nieprecyzyjnych lub nieuzasadnionych naukowo.
– To dotyczyło Francji, a nie Polski – wyjaśnia Bogumiła Radwańska z firmy Danone.
Jednak według farmakologa Wojciecha Matusewicza na opakowaniach rekomendowanych w Polsce produktów można znaleźć sporo naukowo nieuzasadnionych twierdzeń. Jego niepokój budzi na przykład dodatek witaminy D w Danonkach. – Jej nadmiar może powodować poważne uszkodzenie nerek i serca, zwłaszcza u niemowląt i dzieci – grzmi. A witamina D dodawana jest z założenia do mleka dla najmłodszych, jest też często przepisywana przez pediatrów jako suplement diety. – Jeśli podamy dzieciom jeszcze serki wzbogacone w tę witaminę, zdecydowanie zwiększamy ryzyko przedawkowania.
Lucjan Szponar z Instytutu Żywności i Żywienia w piśmie do „Przekroju” zapewnia jednak, że IŻŻ udzielił firmie Danone pozytywnej opinii na temat danonków, uznając wzbogacenie serków w witaminę D w określonej ilości za potrzebną i bezpieczną.

Nie prać kota w pralce

– Czy przedawkowałam ochratoksynę A, pijąc trzy razy dziennie najzdrowszą ze wszystkich kaw? – zastanawia się Beata Wasilewska. – A jeśli tak, kogo powinnam za to winić? Jej producenta czy Instytut Żywności i Żywienia, który tak gorąco ją polecał? I komu właściwie powinnam dać w pysk, że tak bezczelnie mnie oszukał?
– Gdyby to zdarzyło się w Stanach Zjednoczonych, gdzie prawo oparte jest na precedensach, pani Beata miałaby zapewne spore szanse na odszkodowanie. Tam karze się nawet producenta pralki, jeśli nie ostrzegł klienta, że nie wolno w niej prać kota – mówi Aleksandra Frączek, prawnik z Federacji Konsumentów. – Ale przed polskim sądem nabywca musiałby wykazać, że poniósł z powodu picia skażonej kawy materialną szkodę, a nawet tę szkodę przeliczyć na pieniądze. Uzyskanie rekompensaty byłoby tu bardzo trudne.
Polskie prawo nie zabrania publicznym jednostkom naukowo-badawczym zawierania umów biznesowych z prywatnymi firmami. Dlatego rekomendacjami instytutów nie interesuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zainterweniował tylko raz, gdy firma Morliny, producent morlinek, użyła logo IMiD na etykietach innych produkowanych przez siebie parówek. Nie interesuje się nimi także Naczelna Izba Lekarska.
– Lekarze nie mogą reklamować swoim nazwiskiem żadnych produktów – mówi doktor Jerzy Umiastowski z Izby. – Na wodzie Żywiec Zdrój czy Danonkach nazwisk lekarzy nie znajdziemy.
Podejrzanymi rekomendacjami nie zajmuje się również sprawujący formalną pieczę nad instytutami minister zdrowia. – Skoro jest to zgodne z prawem, to jest dozwolone – twierdzi rzecznik ministerstwa Paweł Trzciński. Ale obiecuje, że minister się zorientuje, czy podległe mu jednostki rzetelnie badają produkty, które polecają.
– To się dzieje poza jakąkolwiek kontrolą, bo przecież nikt dotąd nie sprawdzał, czy rekomendowane produkty rzeczywiście są przez instytuty badane – denerwuje się Piotr Koluch ze „Świata Konsumenta”. Jego zdaniem nie są.
– Posługujemy się często dokumentacją przekazaną nam przez producenta – przyznaje Lucjan Szponar z Instytutu Żywności i Żywienia. – Jeśli badania wykonały akredytowane europejskie laboratoria, nie widzimy podstaw, by kwestionować wyniki.
Tyle tylko, że przeciętny konsument, widząc logo szanowanego instytutu na wodzie lub parówkach, jest przekonany, że ten instytut rzetelnie je przebadał. – Jest pewny, że to towar najwyższej jakości, że jest zdrowy i bezpieczny – dodaje Zbigniew Hałat.
Okazuje się jednak, że żywność z rekomendacją szanowanego instytutu bywa równie zdrowa jak rekin z Grenlandii.
Anna Szulc"Przekrój" nr 16/2006



POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :-o


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group