wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ogólne rozmowy - "Nowoczesne zasady odżywiania" Campbella

Mikarin - 2012-02-21, 20:47
Temat postu: "Nowoczesne zasady odżywiania" Campbella
Przekopuje się przez to tomiszcze. Ciężko się czyta...
A już kilka razy natknęłam się w kilku miejscach na forum, że więcej osób ma/czyta/zna pozycję. Wasze odczucia? Bo mnie wkręciły te jego badania, i to dość mocno...

bodi - 2012-02-21, 22:56

czytałam i cenię :)
Poli - 2012-02-21, 23:06

Jedna z lepszych, stoi na ten samej pozycji u mnie co ksiazka dr grahama 80/10/10 ;-)
Pipii - 2012-02-22, 07:09

rewelacja. Otwiera oczy wielu niedowiarkom. Jak dla mnie - pozycja pod hasłem "biblia".
maga - 2012-02-22, 07:28

Napiszcie proszę coś więcej o tej książce. Czy przekaz jest w stanie dotrzeć do zatwardziałego sceptyka, który twardo tkwi przy swoich utartych poglądach (czytaj: przyzwyczajeniach) i nie da rady go żadną siłą naprowadzić na lepszą drogę :-/
Muszę coś mojemu ojcu podrzucić, bo jego zdrowie jest w fatalnym stanie a nie przyjmuje do siebie żadnych propozycji zmiany diety. Jego guru - Montignac, tak namieszał mu w głowie, że nie je prawie w ogóle węlowodanów. Co prawda warzyw je sporo, ale do tego mega dawki białek. A nie chudnie, bo słabo przestrzega diety.
Starsznie mi przykro patrzeć, jak się pogrąża w złym stanie zdrowia. Ale twardo stoi przy swoim - to nie wina diety a starości :-(

Pipii - 2012-02-22, 08:35

maga powiem Ci wprost - Campbell pisze bardzo bezpośrednio - ogólnie można streścić tę książkę w taki sposób "jesz produkty odzwierzęce - umrzesz na 99,9% na choroby cywilizacyjne". Moi rodzice pomimo wielu moich próśb Campbella nie chcą przeczytać, nie dochodzi do nich, że się zatruwają i chorują poprzez złą dietę. Także - uważam, że jeżeli ktoś jest otwarty to Cambell na pewno mu pomoże. Jeżeli ktoś jest zatwardziały.. ehh.. nie wiem. Przypadek ojca Jenny jest dosyć mocny - chyba był przed zawałem czy nawet miał zawał i się "nawrócił".. także - uważam, że zawsze JEST szansa i trzeba wiercić dziurę w brzuchu non stop. Przeczytaj sama tę książkę, warto!
Mikarin - 2012-02-22, 09:45

Mnie się ta książka wkręciła o tyle, że siedziałam tydzień i tak pi-razy-oko sprawdzałam, ile potraw sama przygotowuję w kuchni, a które zawierają jakieś produkty odzwierzęce - mleko, jajka etc. No, właśnie, okazało się, że niemal do wszystkiego te produkty są dodawane: mleko do kawy, jajka do naleśników, białe sery, jakieś jogurty (mój facet uwielbia pikantne), jajko w panierce... wariactwo. ja sobie nie wyobrażam, ze statystycznie Amerykanin pije co najmniej litr mleka. Ja po wypiciu kawy z mlekiem po przeczytaniu POŁOWY tej książki dostałam psychicznej zgagi (bo mnie nic nie bolało, ale jakoś sumienie mi zaczęło przeszkadzać, jakby spuchło i zaczęło stukać w szybkę). Na jajecznicę patrzeć nie mogę, ale mojemu ostatnio zrobiłam... Bleeee.....

[ Dodano: 2012-02-22, 09:49 ]
maga, mi się wydaje, że ta książka będzie za ciężka i zbyt dosadna... Może spróbuj podsunąć tacie (oczywiście, odpowiednio przefiltrowane) opnie lekarzy, a zacznij od tego, ze z wiekiem (dokładnie!) nalezy ograniczyć spożycie mięs, przede wszystkim czerwonych (to już jakiś krok do przodu). Na większość ludzi to działa. Z Campbella możesz mu podsunąć fragment o diecie Atkinsa: która miała przecież normować ciśnienie krwi, odciążać serce, poprawiać sylwetkę i wyrównywać wagę... a której twórca miał nadwagę zmarł na zawał ;)

mono-no-aware - 2012-02-22, 10:14

ja już o tej książce kiedyś wspominałam, ale widzę, że i tutaj pomyliłam trochę tytuł ;) . Ciąglę mi się to trafia.

hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=11608&highlight=nowoczesne+zasady+%BFywienia

Ja polecam sceptykom, bo jest oparta na badaniach naukowych. Mój mąż właśnie ja pożyczył koledze w pracy i go wciągnęła. Wiadomo, ilość informacji z zakresu biochemii żywienia może przytłoczyć, ale przecież nie trzeba tego przeczyć w ciągu 1 dnia ;)

Mikarin - 2012-02-22, 10:40

mono-no-aware napisał/a:
ja już o tej książce kiedyś wspominałam, ale widzę, że i tutaj pomyliłam trochę tytuł . Ciąglę mi się to trafia.

hxxp://wegedzieciak.pl/vi...sady+%BFywienia
To dlatego na opcji "Szukaj" wyświetliło mi się ponad 200 czy 300 wyników i nic związanego z tytułem... :)
Ale to u Ciebie też taka schiza poszła na te odzwierzęce? Bo ja teraz szperam po necie za czymś wegańskim, bo jak mam świadomość dodania do placków chociaż jajka, to mi się jeść odechciewa...

Pipii - 2012-02-22, 10:47

Mikarin właśnie taka drastyczna wg mnie pozycja jest najlepsza, opinie lekarzy? Przecież lekarze żyją i jedzą jeszcze gorzej od nie-lekarzy. Niestety..
Wg mnie - jeżeli komuś zależy na swoim zdrowiu powinien przeczytać Campbellów. Koniec. Kropka. Drastyczne? Owszem, ale prawdziwe. Fakty mówią za siebie.
Aha, nie ma sensu ZMNIEJSZAĆ spożycia nabiału, mięsa, itd - trzeba to WYELIMINOWAĆ gdy są jakieś początki chorób cywilizacyjnych. Nie ma mocy o ograniczaniu ilości mleka czy nabiału, to nic nie da. Przedłuży tylko mękę. Takie jest moje zdanie, niestety. Albo wóz albo przewóz.

Lily - 2012-02-22, 10:51

To weganie nie umierają? :) Nie żeby nie wierzyła w te hipotezy o szkodliwości białka odzwierzęcego, ale radykalizm mnie nie przekonuje, zwłaszcza w wersji "musisz".
Pipii - 2012-02-22, 11:04

Lily tutaj chodzi głównie o osoby z chorobami cywilizacyjnymi jak miażdżyca naczyń wieńcowych, rak, cukrzyca typu II, stwardnienie rozsiane itd - w takich przypadkach WYELIMINOWANIE całkowite produktów odzwierzęcych zatrzymywał lub wręcz cofał chorobę. Ograniczenie spożycia w.w produktów nic nie dawało.
Gdy człowiek jest zdrowy i czasami je produkty odzwierzęce to nie szkodzi aż tak, jak w przypadku chorób cywilizacyjnych.
Weganie też umierają :-)

Mikarin - 2012-02-22, 11:17

Pipii napisał/a:
Weganie też umierają
Nosz kurde, wszyscy kiedyś umrzemy ;)
Ale serio? Wolałabym nie umrzeć na raka czy coś podobnego i męczyć - bo te ostatnie momenty życia to po prostu męczarnia, rzyganie, leki przeciwbólowe na bazie morfiny, naświetlania, konsultacje u onkologa i ta świadomość, ze nie wiadomo, czy ten dzień będzie ostatni, a to tak cholernie boli... Mój teść umiera na raka wątroby... Jego stan się poprawił, jak jego zona przestała do wszystkiego dodawać masło i śmietanę, placki przestały ociekać tłuszczem etc., ale wywiązała się żółtaczka i przerzuty były wszędzie :( Wtedy dopiero zaczęło się kombinowanie z siemieniem lnianym, warzywami etc. Ale co z tego? Jedyne, co udało się jej osiągnąć, to podnieść mężowi poziom hemoglobiny na tyle, żeby mógł chodzić na chemioterapię. Odstawiono ją trzy miesiące temu i wdrożono leczenie paliatywne.
Ale jak mówiłam, (jak jej kurde wszyscy mówili), że ma kuchnię tłustą, ciężkostrawna i w ogóle, to mówiła, ze się nie znamy. Jak zmieniła tylko odrobinę nawyki kulinarne - nawet choremu mężowi polepszyły się wyniki. Zresztą...
Moja siostra po samym ostawieniu mięsa zaobserwowała, że nie ma problemu z utrzymaniem poziomu cukru. A skakał jej z 45 rano do czasami 300 w południe. Mnie tyle wystarczy. Ah, siostra ma cukrzycę typu I; wprawdzie nie cofnie jej - trzustka siadła, ale już nie musi brać tyle insuliny co wcześniej. I chyba właśnie o to chodzi Campbellwoi - o zmniejszenie medykalizacji :)

Lily - 2012-02-22, 11:21

Mikarin, ja wierzę, że dieta zmniejsza ryzyko. Ale gwarancji niestety nie daje... Poza tym czynniki ryzyka takie jak np. otyłość, brak ruchu czy palenie papierosów nie są obce także weganom. Nie można też zapomnieć o "głowie".
Mikarin - 2012-02-22, 11:35

Lily, jasne, zgodzę się :) ryzyko istnieje zawsze.
Mnie tylko zaciekawiło na początku książki (to w sumie najcięższe do przejścia chyba) badanie laboratoryjne na szczurach, które karmiono kazeiną. W sumie jest tam wynik taki, żeby tylko 10% energii pochodziła z białka zwierzęcego - czyli że trzeba zmniejszyć ilość odzwierzęcych w diecie (ja to tak odebrałam) i wyniki już się mogą poprawić. Ale ja tam nie znalazłam nawoływań, żeby "bezwzględnie ograniczyć" czy wręcz wyeliminować. Jeżeli można zrobić coś, żeby łykać mniej leków i czuć się dobrze/mieć dobre wyniki nawet przy chorobie, to chyba gra warta świeczki :roll: Ja zaryzykowałam z mięsem - jak już kiedyś pisałam - wyśmiano mnie, ale nie łykam sterydów. Więc niech się śmieją :-D Tym bardziej jestem w stanie zrozumieć, że dietą można wiele rzeczy zmienić - zatrzymać - wyleczyć. Wystarczy zaryzykować.

Lily - 2012-02-22, 11:38

Ludzie, którzy żyją ponad 100 lat, zazwyczaj jedli w swoim życiu niewiele mięsa, zapewne mieli też okresy głodu (wojny itd.). Znam też (pośrednio ;) ) osobę, która praktycznie wyleczyła się z RZS (reumatoidalne zapalenie stawów) dietą bez składników odzwierzęcych, mimo że lekarze oferowali jedynie sterydy, przeciwbólowe i prognozowali wózek w krótkim czasie.
mono-no-aware - 2012-02-22, 12:12

Mikarin napisał/a:
To dlatego na opcji "Szukaj" wyświetliło mi się ponad 200 czy 300 wyników i nic związanego z tytułem... :)
Ale to u Ciebie też taka schiza poszła na te odzwierzęce? Bo ja teraz szperam po necie za czymś wegańskim, bo jak mam świadomość dodania do placków chociaż jajka, to mi się jeść odechciewa...


Wyszukiwarka wg mnie na WD jest kiepska, ale może ja się nie znam na jej obsłudze ;) .

Ja swego czasu byłam weganką przez 5 lat, potem wróciłam do wegetarianizmu z naleciałościami z przeszłosci, teraz z racji tego, że mąż jest weganinem to praktycznie jadam tylko masło (gotowanie każdemu osobno byłoby zbyt obciążające). Ja wierzę w to, że ok. 10 proc. białka odzwierzęcego w diecie nie szkodzi, w tej książce też jest o tym mowa. Ale na to wszystko wiadomo składa się wiele aspektów (stres, środowisko w którym żyjemy, strefa klimatyczna itp.). Weganizm to dla mnie kwestia etyczna i tyle.

A żeby było wesoło, to ostatnio jedna babka mi powiedziała jak usłyszała, że jestem wege, że są badania naukowe, że wegetarianie częściej zapadają na nowotwory. To się w głowie nie mieści. Następnym razem jak ją zobaczę to poproszę o źródło.

Lily - 2012-02-22, 12:23

mono-no-aware napisał/a:
jak usłyszała, że jestem wege, że są badania naukowe, że wegetarianie częściej zapadają na nowotwory
Na nowotwory jelita grubego. Na inne rzadziej. Na wd wysnuto/wysnuliśmy przypuszczenie, że to przez zwiększone spożycie nabiału.
Jadzia - 2012-02-22, 12:23

Muszę przeczytać koniecznie tą książkę. Na razie czekam czy nie pojawi się w najbliższym czasie w bibliotece, potem pomyślę o kupnie.
Chciałabym żeby moja mama, której dieta jest hmm...mocno odzwierzęca (kanapki z serem jajkiem albo mięsem, obiadu chyba nigdy nie zrobiła wegańskiego, kasze je raz na miesiąc, nawet będąc u mnie odmówiła zjedzenia jaglanki, choć wszyscy oprócz niej jedli) przeczytała tą książkę. Ale jestem na 99,99% pewna, że tego nie zrobi. Kiedyś kupiłam jej książkę "antyrak", dzięki której jej kuzynka pokonała raka-myślałam, że chociaż to przeczyta: nie mam tam mowy o stricte wegańskiej czy też wegetariańskiej diecie, ale książka nie została nigdy otworzona. Moja mama chyba się boi, że jeszcze przez przypadek by wyszło, że jej dieta jest zła, a jeszcze nie daj Bóg mogłoby się okazać, że jej córka, zięć i o zgrozo wnuczka nie są na drodze ku chorobom, lecz wręcz przeciwnie.

jaskrawa - 2012-02-22, 13:44

Lily, czy znalazłaś może informację, dlaczego tak się dzieje (chodzi mi o ten nowotwór jelita grubego)? nie udało mi się tego znaleźć, a bardzo jestem ciekawa.
Pipii - 2012-02-22, 14:15

jaskrawa Campbell właśnie dużo pisze o kazeinie (białku mleka) i raku.
serenatta - 2012-02-22, 15:18

dla mnie ta książka to potwierdzenie tego wszystkiego co od nastu lat uważałam za słuszne w diecie, a zawsze się takimi rzeczami interesowałam, trochę na moim blogu jest sprawdzonych przepisów i wymyślonych przeze mnie, mamy wegańskie dzieci, polecam też spirulinę nawet dzieciom w ramach wit.B12, ja dodaję do porannego smothiesa taką sproszkowaną, bo tabletki 10miesięczniak nie połknie. Książkę polecam każdemu na każdym etapie życia... czytam też ostatnio "zdrowi stulatkowie" gdzie też duzo jest potwierdzeń do Campbella, pozdrawiam :)
alken87 - 2012-02-22, 17:26

a to nie jest tak ze spirulina zawiera analogi b12 ktore sie nie przyswajają i zaburzają przyswajanie tej wlasciwej b12?

właśnie się zastanawiam nad kupieniem campbella mamie, żeby wreszcie przestała wymyślać bzdury na temat mojej diety i każdy problem ze zdrowiem zrzucać na wegetarianizm.
może mojej cioci też by to przemówiło do rozumu bo w sumie to jak przestałam jeść mięso to ona też przestała, ze względów zdrowotnych, najpierw była zachwycona ale potem złamała rękę, wyszło jej że ma osteoporozę (jest po menopauzie) i stwierdziła ze to na pewno przez niejedzenie mięsa :-/

a campbell pisze skąd się bierze osteoporoza. kiedyś mi ciśnienie krwi podniosła na facebooku ekostraży jakaś nawiedzona wegetarianka która stwierdziła ze weganizm to samobójstwo, osteoporoza i połamane kości murowane (a temat był o tym że jest koza do adopcji tylko dla wegan)

bronka - 2012-02-22, 17:52

serenatta napisał/a:
polecam też spirulinę nawet dzieciom w ramach wit.B12,

spirulina nie zawiera wit B12!

alken87 napisał/a:
spirulina zawiera analogi b12 ktore sie nie przyswajają i zaburzają przyswajanie tej wlasciwej b12?


TAK. Tak właśnie jest

Lily - 2012-02-22, 17:52

alken87 napisał/a:
a to nie jest tak ze spirulina zawiera analogi b12
Owszem, tam nie ma B12. Ale analogi się też przyswajają, tylko nie spełniają funkcji B12 i zaniżają poziom tej prawdziwej, maskują w badaniach itp.
jaskrawa napisał/a:
Lily, czy znalazłaś może informację, dlaczego tak się dzieje (chodzi mi o ten nowotwór jelita grubego)?

Nie, nawet nie szukałam...

alken87 - 2012-02-22, 18:32

no właśnie wiedziałam że coś jest z nią nie tak ;)
jaskrawa - 2012-02-22, 19:40

dzięki za info dziewczyny
Mikarin - 2012-02-22, 20:08

Dla mnie w sumie też pozycja rozjaśnia i to dużo - przynajmniej jestem o tyle spokojniejsza, że moje dobre wyniki we wszystkim są potwierdzeniem na skuteczność diety wegetariańskiej. I mam na to dowód :D :mrgreen: Tylko chłop się ze mnie śmieje, że nie mogę patrzeć na nabiał i jajka, bo mnie trochę mdli. Cóż... i tak starałam się czytać tę pozycję krytycznie i się "nie dać" wpuścić w maszynkę - bo wiadomo, że nawet poruszając dobry temat można wcisnąć kit. Ale ja tam kitu nie widzę czy nie wyczuwam. Ale z kuchnią wegańską zaczęłam na ostro dopiero po tej pozycji :D
serenatta - 2012-02-22, 21:52

właśnie tu na forum dowiaduję się ze tak jest z tymi analogami...
fylwia - 2012-02-23, 00:17

Nie znam polskiego wydanie, nie wiem jak jest napisane, czy rzeczywiście ciężko się czyta. Po angielsku czytałam kilka miesięcy temu i byłam pod wielkim wrażeniem. Pewnie gdybym jeszcze wtedy nie była weganką ta książka by mnie ostatecznie przekonała, że dieta wegańska to jest to, czego chcę dla siebie i swojej rodziny. Miałam ochotę wszystkich naokoło oświecać, że weganizm jest wysoce wskazany dla zachowania zdrowia, ale sami wiecie jakie szanse powodzenia mają takie "nawiedzone" wywody ;) . Szkoda, że wyniki badań Campbella nie są znane wszem i wobec... Cieszę się, że jest już polskie wydanie tej książki - nie wiem tylko jak sprawić, żeby osoby, których zdrowie leży mi na sercu chciały ją przeczytać :-? .
Pipii - 2012-02-23, 07:22

Campbella w polskim wydaniu czyta się bardzo łatwo i bardzo przyjemnie wg mnie. Na pewno nie jest to książka naukowa, z wynikami badań, wiele jest wtrąceń od samego autora, wiele przykładów z życia, co bardzo ułatwia lekturę.
mono-no-aware - 2012-02-23, 10:30

Lily napisał/a:
mono-no-aware napisał/a:
jak usłyszała, że jestem wege, że są badania naukowe, że wegetarianie częściej zapadają na nowotwory
Na nowotwory jelita grubego. Na inne rzadziej. Na wd wysnuto/wysnuliśmy przypuszczenie, że to przez zwiększone spożycie nabiału.



O, dobrze wiedzieć. W sumie dla mnie nabiał w diecie to nic dobrego (no chyba, że spożywany z dużym umiarem, tylko w nielicznych formach i w niektórych porach roku). Dużo by o tym pisać, ale pewnie gdzieś indziej na WD jest wątek na temat szkodliwości mleka w diecie.

Mikarin - 2012-02-29, 13:21

Dzisiaj była moja siostra (dziewczyna ma cukrzycę insulinozależną typu 1) i tak zaczęłyśmy rozmawiać na temat tej książki (bo się dopytywała). Autor właśnie coś tam bąknął o tym w jakimś podrozdziale, że choroby autoimmunologiczne, do których należy właśnie taka cukrzyca jak ma J. jest wrażliwa na białko zwierzęce, które powinno się w diecie ograniczyć do 10%, nawet mniej (i unikać jak ognia mleka). Szczęka mi opadła (J. nie wiedziała o tej książce i jej nie czytała), kiedy dziewczyna opowiedziała mi, ze była u swojej diabetolog i ona TEŻ zaleciła jej ograniczenie mięsa do minimum albo przejście na umiarkowany wegetarianizm (zostają tylko ryby w niewielkiej ilości), bo to pomaga w jej przypadku utrzymać cukier na odpowiednim poziomie i ograniczyć ilość przyjmowanej insuliny... :shock: No, nie spodziewałam się, zę jakiś lekarz, w takiej dziurze jak Wałbrzych zaleci WEGETARIANIZM JAKO DIETĘ ZALECANĄ W DANYM SCHORZENIU. Szczękę do tej pory mam na podłodze :mryellow:
maharetefka - 2012-02-29, 13:37

tez czytala, jest tam potwiedzenie wszystkiego, co zawsze podswiadomie czulam, doskonala robota wykonana przez Campbela, polecam goraco. jest pisana przystepnym jezykiem, szybko sie czyta. ciekawy jest rozdzial na temat blokowania wynikow badan przez lobby miesno-mleczarskie i koncerny farmaceutyczne, zwlaszcza dla "przecietnego zjadacza chleba".
Pipii - 2012-02-29, 13:55

Mikarin tylko się cieszyć :-)
Może pani diabetolog też Campbella czytuje? Pod biurkiem :-)

Mikarin - 2012-02-29, 14:04

Pipii napisał/a:
Może pani diabetolog też Campbella czytuje? Pod biurkiem
A może :mrgreen:
Najważniejsze dla mnie jest to, że coraz więcej przesłanek z różnych źródeł wskazuje na jedno - odzwierzęce szkodzą. Ciesze się z tego jak głupia, bo nareszcie ludzie w moim otoczeniu przestają traktować mnie jak ufo. Dziś dałam J. do spróbowania pasty z groszku z czosnkiem :D przekonuje się dziewczyna - daje radę. Wyniki badań dały jej tak po czapie, że przeszła na wege. Na razie jest jej ciężko, ale lekarze ją wspierają.

[ Dodano: 2012-02-29, 14:07 ]
maharetefka napisał/a:
ciekawy jest rozdzial na temat blokowania wynikow badan przez lobby miesno-mleczarskie i koncerny farmaceutyczne, zwlaszcza dla "przecietnego zjadacza chleba".
Właśnie się w niego zagłębiam i powiem, że racja święta. I tym bardziej ciesze się, że wśród tych wszystkich malwersacji znajdują się jeszcze lekarze, którzy starają się pomóc. Już uprzedzili J., że to decyzja NA CAŁE ŻYCIE, ale laska chce się leczyć i ograniczyć ilość przyjmowanej insuliny do minimum. Taki żywy przykład z tej książki.
jaskrawa - 2012-02-29, 16:09

aż sobie kupiłam. może to przekona mojego niemęża o tym, że warto dziecka mięsem nie psuć :(
bo jak nie to, to już nie wiem co :(

edysqa - 2012-02-29, 21:44

Dla mnie też tak książka była potwierdzeniem tego co wcześniej czytałam, myślałam itd.
Ale nie na każdego to działa. Moja koleżanka z pracy (po 50, nie wege) z którą dużo rozmawiam nt. odżywania (dzięki temu bardzo zmieniłą swoją dietę i zmniejszyłą ilość mięsa), też sobie kupiłą tą książkę. Przeczytała i na początku się przeraziła a później stwierdziła że we wszystkim trzeba mieć umiar i jeść wszystko ale w "rozsądnych" ilosciach. Jak widze książka ta jej nic nie dała, myślę że się przestraszyła że teraz powinna zmienić styl odżywiania w domu (swój i Męża) i wytłumaczyłą to sobie jak widać :(
Już chyba zresztą zapomniała co czytała bo widzę jak codziennie wcina ser biały, kanapki z sere żółtym, wędliną, ostatnio też ma "fazę" na serki homogenizowane. Stwierdziłam że już nie będę z niątego tematu poruszała bo wie na własnym przykładzie że jak przestałą jeść mięso i nabiał to je cholesterol spadł i się lepiej czuła a robi co innego.
Myślę więc że odbiór tej książki zalezy od człowieka, jak ktoś będzie chciał mieć "zamknięty umysł" to nie ma na niego rady :(
Moja Teściowa obejrzała np wykład Garego Yourofsky nt. weganizmu. Postanowiła po nim że zmienia dietę i co? Na pierwszym obiedzie u moich rodziców obajdała się golonką i oczywiście nadal je mięso.

Figa - 2012-03-09, 00:02

jaskrawa, wyobrazam sobie jak ciezko moze byc przekonac o niejedzeniu miesa bliska osobe, ktora mieso je i lubi. ja z mezem roznimy sie zdaniem na temat chyba wszystkiego oprocz miesa, ktorego nie jemy obydwoje (od dwoch lat F jest dla mojego towarzystwa vegan). Gdybysmy sie jeszcze mieli o mieso klocic...masakra.
edysqa, twoja kolezanka przypomina mi niemal kazdego czlonka mojej rodziny blizszej i dalszej. najpierw czytaja, kopary im opadaja, postanawiaja poprawe a za dwa dni zapominaja. ciezko ludziom jest przyznac sie do tego, ze zyli wedlug nie tych co trzeba zasad cale zycie, bo pojawia sie wowczas niepewnosc, co do tego, co dotychczas zbudowali, kim sa. Okazuje sie, ze nie wiedza jak gotowac (bo do tej pory tez tak naprawde nie wiedzieli, gotowali tak jak ich mama, babcia-ziemniole i kotlet).
Na moim przykladzie, niestety, moge powiedziec, ze zmiana diety wiaze sie niejednokrotnie z utrata pewnych znajomych, poluzowaniem sie wiezow przyjazni...predzej czy pozniej znajomi zaczna dyskusje, ktora ma na celu nie tyle pozyskanie informacji co do motywow takiego a nie innego jedzenia, a raczej przekonania do ich racji.
przypomina mi to sposob, w jaki lapie sie malpy. do klatki wklada sie banana. w klatce jest otwor duzy na tyle,zeby malpka wlozyla lapke i zlapala owoc, ale juz go nie wyjmie. malpka lapie za banana, probuje go wyjac. wtedy przychodza klusownicy i spokojnie odnosza klatke z malpka wciaz sciskajaca tego nieszczesnego banana.
niektorzy ludzie tak wlasnie sciskaja swoje racje, jak banany, ktore im niemal tryskaja w twarz, ale nie puszcza, nie przyznaja sie do tego, ze ktos inny moze wiedziec lepiej.

jaskrawa - 2012-03-20, 16:21

Figa, no właśnie. my się generalnie zgadzamy, a co do mięsa ni hu hu :(

czytam Cambella. wkręciłam się :D
mój chłop, gdy mu czytam na głos kawałek o tym, że po przejściu na weganizm raki się przestają rozwijać:
- no to jak dostanę raka, to wtedy przestanę jeść mięso :P

gosia_w - 2012-03-20, 16:47

jaskrawa napisał/a:
jak dostanę raka, to wtedy przestanę jeść mięso
Ale to chyba tylko z mlekiem tak działało. I do tego u szczurów.
jaskrawa - 2012-03-20, 16:51

no tak, z mlekiem, z kazeiną w przypadku szczurów, ale generalnie chodziło mu o białko zwierzęce. zresztą, nie pamiętam, czy powiedział "mięso" czy "mięso i nabiał", to zresztą nieistotne. nabijam się z podejścia - w stylu "aha, jestem zdrowy, to wszystko mi wolno, jak będę chory, to się zastanowię :D
gosia_w - 2012-03-20, 16:52

jaskrawa, tak właśnie Cię zrozumiałam :-D
alken87 - 2012-03-20, 17:52

gosia_w napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
jak dostanę raka, to wtedy przestanę jeść mięso
Ale to chyba tylko z mlekiem tak działało. I do tego u szczurów.


i nie na wszystkie typy nowotworu. moje szczury od 3 pokoleń (nie, ja ich nie rozmnażam, to tylko takie moje okreslenie na szczury przygarnięte wcześniej, pozniej i najpozniej) nie jedzą nabiału a i tak miewają gruczolaki ;)
z resztą z nowotworami to bardziej skomplikowana sprawa, są różne czynniki wywołujące, przyspieszające i sprzyjające pojawianiu się...

jaskrawa - 2012-03-20, 19:10

alken87, no właśnie, moja przyjaciółka też miała szczury i wszystkie prędzej czy później dostawały raka... a jadły chyba wszystko, oni nie są wege.
to chyba ona mi mówiła, że szczury hodowlane są po prostu często genetycznie zmodyfikowane, by mieć raka, wiele z nich wywodzi się właśnie z laboratoriów, gdzie prowadzono badania "rakowe" i potem te geny przekazują. czy jakoś. nie wiem, czy to prawda, trochę mi się to dziwne wydaje. no ale może coś w tym jest.
Campbell pisze tam chyba tylko o jednym rodzaju raka w przypadku tych szczurów karmionych karmą z kazeiną... poza tym, rzeczywiście, czasem inne czynniki są tak silne, że nawet dieta nie pomoże. no ale warto chyba zminimalizować ryzyko...

alken87 - 2012-03-20, 21:59

jaskrawa napisał/a:
szczury hodowlane są po prostu często genetycznie zmodyfikowane, by mieć raka, wiele z nich wywodzi się właśnie z laboratoriów, gdzie prowadzono badania "rakowe" i potem te geny przekazują. czy jakoś. nie wiem, czy to prawda, trochę mi się to dziwne wydaje.
'
to prawda, są różne rodzaje szczepów laboratoryjnych które są wyhodowane by być podatnym na różnego typu choroby, nie tylko nowotwory, także choroby płuc, serca, otyłość itp. szczury ktore mamy w domu to cała mieszanka wybuchowa różnych chorych genów :-(
ale z kolei szczury dzikie tez są bardzo podatne na nowotwory.

a co eksperymentu ze szczurami to warunki laboratoryjne nigdy nie odzwierciedlają rzeczywistości, więc bym się tak mocno nie podniecała faktem zatrzymania wzrostu nowotworu po odstawieniu kazeiny. szczury mają szybszy metabolizm niż ludzie, a sztucznie wywołany nowotwór to nie to samo co pojawiający się spontanicznie u człowieka, powodowany czasem bliżej nieokreślonymi czynnikami.
wiadomo jednak że chory na raka chwyta się różnych sposobów ratowania życia a odstawienie nabiału, który sam w sobie nie jest zbyt zdrowy (hormony, antybiotyki, sterydy, zakwaszanie organizmu) wydaje się rozsądne i może pomóc.

jaskrawa - 2012-03-20, 22:23

alken87, racja, gdyby z ludźmi było jak z tymi szczurami z eksperymentu, to żaden weganin nie chorowałby na raka. a przecież tak nie jest. tzn. osobiście żadnego chorującego nie znam, ale nie oszukujmy się - osobiście znam bardzo niewielu wegan (na palcach jednej ręki można by ich policzyć...).
jednak dietetyczka, u której kiedyś byłam, chwaliła się, że jej mąż, który przeszedł na dietę wegańską, wyleczył się z nowotworu. i to ze stanu, w którym lekarze zalecali mu już jedynie leczenie paliatywne :)
myślę, że kazeina po prostu jest z czynników zwiększających ryzyko nowotworów. u szczurów z eksperymentu (właśnie przez to o czym piszesz - warunki laboratoryjne, które ograniczają ilość czynników do skończonej liczby - i wszystkie te czynniki są znane badającemu) poza podaniem kancerogennej substancji i karmieniem kazeiną (i być może uwarunkowaniem genetycznym, tego nie pamiętam), nie było zapewne innych czynników sprzyjających rakowi, zatem jeśli wykluczono kazeinę, nowotwór mógł przestać się rozwijać u wszystkich z tej grupy, bo jeden czynnik (ta substancja.. nie pamiętam jej nazwy, a nie chce mi się teraz w książce szukać) widocznie nie wystarczył raczkowi. a w naturze tych "przyjaciół raka" może być więcej - wdychanie zanieczyszczonego powietrza, mieszanka genów, szkodliwe substancje w pożywieniu (w roślinach też przecież są), papieroski, alkohol, działanie promieni słonecznych, przewlekłe stany zapalne, etc., etc...

Mikarin - 2012-03-21, 09:02

jaskrawa napisał/a:
a w naturze tych "przyjaciół raka" może być więcej - wdychanie zanieczyszczonego powietrza, mieszanka genów, szkodliwe substancje w pożywieniu (w roślinach też przecież są), papieroski, alkohol, działanie promieni słonecznych, przewlekłe stany zapalne, etc., etc...
Dorzuć do tego brak ruchu, brak świeżego powietrza, zmagazynowane środki kancerogenne w organizmie i ciągłe pchanie w siebie leków... nie wszystko można zatrzymać dietą, ale można się wyleczyć z różnych takich małych uporczywych świństw, a wiadomo, ze jak małego syfu się pozbędziesz, to dużego z czasem zacznie być mniej.
Słyszałam o wielu przypadkach ludzi, którzy radykalnie zmieniali swój tryb życia - zmieniali dietę, zaczęli uprawiać sport (nawet spacery pół godziny dziennie codziennie), ograniczali używki i wychodzili z ciężkich chorób. Dieta jedna z cegiełek, które się składają na nasze zdrowie - oczywiście nie wszystko zależy od diety, ale czasami warto te cegiełki sobie poskładać do kupy w jedną sensowną całość, prawda?

Pipii - 2012-03-21, 11:35

Mikarin napisał/a:
Dieta jedna z cegiełek, które się składają na nasze zdrowie - oczywiście nie wszystko zależy od diety, ale czasami warto te cegiełki sobie poskładać do kupy w jedną sensowną całość, prawda?

Ja jeszcze dodam do tego, co pisała przedmówczyni - równowaga emocjonalna + dobry materiał genetyczny od przodków i zdrowie gwarantowane!

mono-no-aware - 2012-03-22, 12:56

Lily napisał/a:
mono-no-aware napisał/a:
jak usłyszała, że jestem wege, że są badania naukowe, że wegetarianie częściej zapadają na nowotwory
Na nowotwory jelita grubego. Na inne rzadziej. Na wd wysnuto/wysnuliśmy przypuszczenie, że to przez zwiększone spożycie nabiału.


Ostatnio mój mąż czytał książkę i dokładnie potwierdza to co wyżej. Campbell o tym pisze, ja już tego nie pamiętałam.

jaskrawa - 2012-05-04, 22:27

właśnie przeczytałam, że zmarł Adam Yauch z Beastie Boys. mimo przejścia na weganizm :(
cholerne choróbsko :(
gdy czytam takie newsy, to w głowie pojawia mi się pytanie "ciekawe, kiedy ja dostanę raka i jaki narząd pierwszy zostanie zaatakowany?"

arahja - 2012-05-20, 22:17

Czy ktoś z Wrocławia ma tę książkę, przeczytał i byłby skłonny pożyczyć na dwa tygodnie? Nie masakruję książek, nie otwieram zbyt szeroko, nie zaginam im kartek i nie wylewam na nie kawy. ;) W bibliotekach jeszcze nie ma.
oszum - 2012-05-21, 12:56

arahja, mogę Ci pożyczyć ale we Wrocu będę dopiero w przyszłym tygodniu.
Mikarin - 2012-05-21, 13:38

ja mam, ale ja nie wro :(
go. - 2012-05-21, 14:13

Mikarin, ale za 6 dni jesteś we Wro, pamiętasz? ;)
Mikarin - 2012-05-21, 18:37

gosia z badylem, dupa, moj ma delegacje do Poznania :(
arahja - 2012-05-21, 20:43

oszum napisał/a:
arahja, mogę Ci pożyczyć ale we Wrocu będę dopiero w przyszłym tygodniu.


Nigdzie się nie wybieram, więc jeśli nie zmienisz zdania, chętnie się do niej ustawię. :)

go. - 2012-05-21, 22:07

Mikarin napisał/a:
gosia z badylem, dupa, moj ma delegacje do Poznania :(


o żesz buu :-( :-( Już się chciałam na Wejherowskiej umawiać i pytać kto warszaty tym razem prowadzi... Tym bardziej smutny, że wczoraj z ucze mieliśmy wyjazd do filii botanicznych do wojtoszyc, henrykowa i do wałbrzycha własnie, ale odpuściłam, bo tu by ł wege-mecz na szpilkach :lol: z wege-grillem :-(

oszum - 2012-05-28, 17:36

arahja napisał/a:
Nigdzie się nie wybieram, więc jeśli nie zmienisz zdania, chętnie się do niej ustawię. :)

arahja, ja od jutra już we Wro, więc daj znać gdzie i kiedy pasowałoby Ci się umówić.

ina - 2012-05-29, 12:28

Czy ktoś mógłby mi pożyczyć na tydzień "Nowoczesne Zasady..." Staram się nie kupować książek w wersji papierowej, a niestety tego nie ma w formie e-booka. Oczywiście pokryje wszystkie koszty wysyłki i odeślę zaraz po przeczytaniu :-D
Mikarin - 2012-05-30, 12:22

ina, gdzie wysłać? :P
ina - 2012-05-30, 12:28

Mikarin, Dzięki wielkie! :-D
Piszę pw :-)

machok - 2012-05-30, 19:43

Witam!
Mnie ta książka przekonała do nieprzetworzonej żywności roślinnej.
Bardzo rzeczowa, pełna naukowych dowodów, zestawień, statystyk i objaśnień przemian biochemicznych.
Brzmi strasznie sucho i nudno, ale tak nie jest. Autor zabiera nas w podróż po wieloletnich badaniach nad skutkami zdrowotnymi diety i zmieniających się poglądach żywieniowych. To typowy amerykański cowboy, który przestał jeść mięso a potem nabiał.
Zaletą jest narracje pozbawiona z góry przyjętych założeń, choć wiemy, że autor nie je mięsa, nie czujemy narzucanej filozofii czy ideologii. Książka nie odwołuje się do emocji, co bardzo spodobało się mojemu męzowi. Też zmienił dietę.
Polecam.

maga - 2012-05-30, 20:34

Zachęcacie... Chyba kupię mojemu ojcu na imieniny.
jazgottt - 2012-05-31, 10:48

Książka jest świetna, dzięki niej i filmowi "forks over knifes" w końcu zdecydowałam się przejść na dietę w 100% wegańską i w większości wyleciały z tej diety oleje i niepełnoziarniste mąki bezglutenowe (glutenowych nie używam). Przynoszę też z zakupów duże ilości świeżych warzyw i owoców. Zawsze kupowałam świeże warzywa i owoce, jednak teraz jem ich bardzo dużo i dzięki temu świetnie się czuję i ładnie wyglądam:)

"Nowoczesne zasady odżywiania" zawiozłam rodzicom, mój Tata już czyta. Mam zamiar kupić jeszcze z 1 czy 2 egzemplarze i pożyczać znajomym i rodzinie, każdemu kto zechce przeczytać. Najchętniej zrobiłabym ogólnopolską akcję, powysyłałabym każdemu obywatelowi na adres zameldowania egzemplarz tej książki. Nie mam oczywiście możliwości zrobienia czegoś w tym stylu, więc chociaż staram się udostępniać tę książkę każdemu kto chce przeczytać.

mono-no-aware - 2012-05-31, 10:50

jazgottt napisał/a:
Mam zamiar kupić jeszcze z 1 czy 2 egzemplarze i pożyczać znajomym i rodzinie, każdemu kto zechce przeczytać. Najchętniej zrobiłabym ogólnopolską akcję, powysyłałabym każdemu obywatelowi na adres zameldowania egzemplarz tej książki. Nie mam oczywiście możliwości zrobienia czegoś w tym stylu, więc chociaż staram się udostępniać tę książkę każdemu kto chce przeczytać.


My mieliśmy podobny pomysł ;) . Może trzeba fundację założyć.

ropuszka - 2012-06-09, 22:32

właśnie "zdobyłam" anglojęzycznego ebooka...
ponad 400 stron do czytania na komputrze to trochę dużo... ale 50zł piechotą nie chodzi :mrgreen:

alken87 - 2012-06-09, 23:39

ropuszka napisał/a:
właśnie "zdobyłam" anglojęzycznego ebooka...
ponad 400 stron do czytania na komputrze to trochę dużo... ale 50zł piechotą nie chodzi :mrgreen:

a możesz się podzielić ;) ?

ropuszka - 2012-06-10, 10:14

alken87 napisał/a:
ropuszka napisał/a:
właśnie "zdobyłam" anglojęzycznego ebooka...
ponad 400 stron do czytania na komputrze to trochę dużo... ale 50zł piechotą nie chodzi :mrgreen:

a możesz się podzielić ;) ?


pw :mrgreen:

Poli - 2012-06-10, 22:10

jazgottt napisał/a:
Mam zamiar kupić jeszcze z 1 czy 2 egzemplarze i pożyczać znajomym i rodzinie, każdemu kto zechce przeczytać. Najchętniej zrobiłabym ogólnopolską akcję, powysyłałabym każdemu obywatelowi na adres zameldowania egzemplarz tej książki.


Tylko zeby jeszcze to przeczytali, ja dalam dla mamy i babci, i na 99% lezy nieprzeczytana, wiesz to jest najgorsze ze u nas polacy gadaja ze oni sie zdrowo odzywiaja :-? nie wanze ze maja nadwage i , nadcisnienie i cukrzyce, "przeciez to jest normalne z wiekiem" :-o

jazgottt - 2012-06-11, 23:47

Poli napisał/a:

Tylko zeby jeszcze to przeczytali, ja dalam dla mamy i babci, i na 99% lezy nieprzeczytana, wiesz to jest najgorsze ze u nas polacy gadaja ze oni sie zdrowo odzywiaja :-? nie wanze ze maja nadwage i , nadcisnienie i cukrzyce, "przeciez to jest normalne z wiekiem" :-o


Moi rodzice są już na etapie, że przy mnie nie powiedzą, że coś im dolega ze względu na wiek, bo wybiłam im to z głowy. Nie od razu oczywiście, lata mi to zajęło, ale w końcu z grubsza wiedzą, że choroby się same z siebie rzadko kiedy biorą:) i mają wagę "jak w młodości", bo starają się choć z grubsza jeść wg moich wskazówek:) Mój Tata lądował co jakiś czas w szpitalu, aż skorzystał z moich wskazówek (oczywiście nie w 100%;) i ma się względnie dobrze, omijając szpital:) Tata już przeczytał "Nowoczesne zasady odżywiania" i Moja Mama pożyczyła dalej tę książkę swojej koleżance po amputacji piersi (z powodu nowotworu). Mam nadzieję, że książka pójdzie dalej:) Drugą niebawem kupimy, mój chłopak jeszcze nie przeczytał, a chce przeczytać. Zacznie ją też pożyczać w swojej rodzinie. Siostra na pewno przeczyta, co do reszty, to zobaczymy. Jak obie pójdą w obieg i nadal będą chętni, to kupimy trzecią:)

Moi rodzice jadali głównie wieprzowinę, oczywiście sporo białej pszenicy, cukru, tłuszczu byle jakiego i nabiału. Gazowane napoje też były czymś normalnym. Bardzo powoli zyskiwali świadomość swojego zdrowia, jednak już ją z grubsza mają i nie stracą:) Mogą ją tylko pogłębiać. Nawet Babcia trochę na tym skorzystała i pomimo tego, że nikt nie zamęcza Babci nękaniem o zmianę nawyków żywieniowych, to i tak jada lżej niż kiedyś, sok z wolnoobrotowej wyciskarki i szejka też czasem "trzaśnie". Dostaje też wit. D i b12, co u starszych ludzi jest nawet ważniejsze niż w tzw. wieku średnim. Babcia ma się nieźle jak na swój wiek, przekroczyła już jakiś czas temu wiek, w którym dawno temu wróżka wywróżyła jej, że odejdzie. A tu taki psikus, ma się dobrze i lata lecą:)

Niestety dla mojej rodziny główną barierą dzielącą ich od nieskrępowanej konsumpcji warzyw i owoców są finanse. Gdyby nie to, żywiliby się lepiej.

gosia_w - 2012-06-12, 07:07

jazgottt, sezonowe owoce i warzywa są tanie, można w sezonie robić z nich przetwory. A do diety tradycyjnej trzeba przecież doliczyć koszty leków ;-)
jazgottt - 2012-06-12, 22:33

gosia_w napisał/a:
jazgottt, sezonowe owoce i warzywa są tanie, można w sezonie robić z nich przetwory. A do diety tradycyjnej trzeba przecież doliczyć koszty leków ;-)


Moi rodzice naprawdę mają strasznie niskie dochody, często muszą kombinować, żeby w ogóle mieć na jakiekolwiek jedzenie. Poza tym mówiąc przetwory, co masz imienniczko moja Gosiu na myśli?:)
Mi kojarzą się kwaszonki (z reguły bardzo słone), dżemy (jakby nie było produkt bardzo przetworzony) itp.. Sama nie czuję się zbyt kwitnąco jedząc na co dzień przetwory, nawet jakieś weki o w miarę zdrowym składzie. Ogólnie przetwory nie są tak zdrowe jak świeże warzywa i owoce. Mrożonki jeszcze w miarę przypominają świeże warzywa i owoce, ale też nie są jakieś super tanie. Proszę i błagam (kogokolwiek, kto ma taki pomysł), aby nie wyskakiwać z chińską ani inną mityczną medycyną w temacie mrożonek w odpowiedzi lub nawiązaniu do tego, co właśnie napisałam:) Aż boję się o mrożonkach i surowych owocach pisać;) Na wykładach o diecie w profilaktyce chorób krążenia i nowotworów było wyraźnie mówione, że najlepsze są świeże warzywa, mogą być gotowane lub mrożone (niejako w zastępstwie świeżych). Chodzi mi tylko i wyłącznie o "oficjalną" wartość odżywczą popartą stosownymi badaniami:)

Sama odżywiam się wg tych zasad, które były mi do głowy wtłaczane na wykładach oraz o których mowa w "Nowoczesnych zasadach odżywiania". Mam się świetnie, zdrowie kwitnie, wygląd promienieje:) Polecam:) Czasem użyję odrobiny oleju kokosowego, czy nażrę się że tak powiem za dużo pestek czy orzechów, ale to są wyjątki od reguły, a nie reguła:) Zresztą czuję się wtedy ciężko i ogólnie gorzej, więc coraz rzadziej tak jem, nie lubię źle się czuć:) Gdybym miała jakieś poważne choroby i tego by nie było.

gosia_w - 2012-06-13, 08:39

jazgottt, zrozumiałam z Twojej poprzedniej wypowiedzi, że wg rodziców owoce i warzywa są drogie w porównaniu do mięsa i nabiału. Jeżeli chodzi o przetwory, to w temacie dżemów się nie zgodzę - ja piekę w garnku owoce bez cukru czy też innego "słodzika", dodaję przyprawy (cynamon, kardamon, imbir, zależy co pasuje), wg mnie to nie jest produkt wysoko przetworzony, może być dodatkiem np. do kaszy śniadaniowej, do naleśników. Z warzyw robiłam pomidory w różnej postaci, cukinię, bakłażana, paprykę. Kiszę ogórki, cukinię, pomidory (jeśli robi się samemu można dać mniej soli niż w przemysłowych). Robiłam też kurki bez octu. Korzeniowe i kapusty zimą są tanie, można z nich wyczarować wiele smacznych potraw.
jazgottt - 2012-06-13, 11:51

gosia_w napisał/a:
jazgottt, zrozumiałam z Twojej poprzedniej wypowiedzi, że wg rodziców owoce i warzywa są drogie w porównaniu do mięsa i nabiału. Jeżeli chodzi o przetwory, to w temacie dżemów się nie zgodzę - ja piekę w garnku owoce bez cukru czy też innego "słodzika", dodaję przyprawy (cynamon, kardamon, imbir, zależy co pasuje), wg mnie to nie jest produkt wysoko przetworzony, może być dodatkiem np. do kaszy śniadaniowej, do naleśników. Z warzyw robiłam pomidory w różnej postaci, cukinię, bakłażana, paprykę. Kiszę ogórki, cukinię, pomidory (jeśli robi się samemu można dać mniej soli niż w przemysłowych). Robiłam też kurki bez octu. Korzeniowe i kapusty zimą są tanie, można z nich wyczarować wiele smacznych potraw.


Nie, one ogólnie są dla nich drogie, jak większość pożywienia. Kiedyś dawno temu były tańsze w stosunku do mięs. Teraz producenci mięsa czy mleka otrzymują subsydia rządowe, a producenci owoców czy warzyw nie bardzo. VAT na produkty nie przetworzone też mieli podnieść, być może to już jest zrobione, nie pamiętam, czy to weszło w życie. W lecie moi rodzice mają do dyspozycji swój ogródek, ale przejadają wszystko na bieżąco, nie jest duży. Mięs nie jedzą za wiele, drób raz czy 2 razy w tygodniu.

Dżemy stoją na półkach długo i jak każde jedzenie tego typu nie bardzo mi służą. Lekko podduszone jabłko to jakoś wchodzi, ale jedzenie ze słoików powoduje, że sama czuję się jak zawekowana;) po świeżych owocach i warzywach czuję się serio bardzo świeżo, widocznie powiedzenie, że jesteś tym, co jesz u mnie bardzo się sprawdza;)

Zresztą Tata jako cukrzyk więcej skorzysta na świeżych produktach, mają niższy indeks glikemiczny. Indeks glikemiczny to nie wyrocznia, ale też nie jest całkowicie bez znaczenia.

Moi rodzice właśnie jedzą głównie sezonowe owoce i warzywa, czyli zimą głównie kapustę, korzeniowe czy jabłka. Jednak zieleniny byłyby dla mojego Taty bardzo odpowiednie. Sama czuję, że mi czegoś brakuje, jak jem w kółko jabłka i nie mam zielska świeżego. Może jestem szympansem?;) W zimie kilogram pomarańczy rano trzyma mnie daleko od infekcji czy senności. Moi rodzice chętnie jedliby też więcej warzyw i owoców, jednak to dla nich nie osiągalne. Trochę im finansowo pomagam, jednak sama kokosów nie zarabiam.

Poli - 2012-06-14, 21:15

Jazgottt, to jak widac tylko moja rodzina jakas oporna :roll:
Co do zieleniny , jesli rodzice maja dzialke to polecam posadzic jarmuz, rosna w ogromne krzaki , moga stac wlasciwie caly rok w ziemi, ja zrywam przed mrozami i mroze , mam pozniej jak znalazl do szejkow czy takze robie z nich soki, przelwam tylko goraca woda pod kranem na sitku i gotowe do wyciskania ;-) jeszcze co do zieleniny w zimie mozna hodowac trawe pszeniczna , jest to mega latwe i takze tanie, wystarczy kupic zwykla pszenice :-)

jazgottt - 2012-06-15, 01:37

Trawy pszenicznej jakoś sama nie stosuję, tak samo zresztą jak i pszenicy. Moja Siostra ma też z tym problem (ze zbożami glutenowymi), a Tata się nie badał, choć sądząc z dolegliwości prawdopodobnie też zyskałby na rezygnacji z tych zbóż. Zresztą ani smakiem, ani sposobem stosowania sałacie czy roszponce "na świeżo" nie dorównuje:/ Wyciska się z niej soki, a my jemy głównie w całości warzywa i owoce, soki "od święta". Bez błonnika zielenina traci nieco ze swojej zdrowotności, jak wszystko. Jarmuż na surowo to nawet mi nie wchodzi, tylko młoda kapusta z kapustnych. Rzodkiewka też nie bardzo jest dla mnie, a nie miewam zapaleń trzustki i ogólnie prawie wszystko na surowo mi wchodzi bez problemu, Tata częściej źle trawi, znając do bałabym się mu jarmuż polecać. Jarmuż duszę, bo w szejkach mi trochę szkodził, jakoś mnie wzdęciował i dawał brzydki posmak w ustach, a zamawiam ekologiczny z vegeboxu., więc był świeży, dobrej jakości.

Gdybym z zieleniny musiała pół roku jeść tylko mrożony, i potem duszony jarmuż i sok z trawy pszenicznej, to by był dla mnie smutny i mało apetyczny rok, trochę taka "szkoła przetrwania";) Lubię jeść to, co mi smakuje i chciałabym, aby moi rodzice nie musieli tak się szczypać aby kupić sobie pomarańcze w sezonie, tzn. w zimie, albo jakąś zimową roszponkę. Choć co kilka dni.

Moi rodzice sobie jakoś radzą, nie narzekają, jak na ich możliwości jedzą zdrowo, płatki owsiane, len, jabłko, lokalne warzywa jedzą. Jednak czasem jedzą zbyt monotonnie i Moja Mama czasem zdradza objawy niedoborów, które się wyrównują po suplementach, więc urozmaicona dieta by im nie zaszkodziła. Najważniejsze jednak, że Tata przeczytał "Nowoczesne zasady odżywiania", bardzo ograniczył bezwartościowe, obciążające pokarmy i ogólnie ma się dość dobrze.

Sama mam komfort, że wchodząc do sklepu mogę kupić warzywa i owoce, na które "mam smaka", odkąd tak robię, nie mam problemu z jakimiś złymi reakcjami na warzywa i owoce, z reguły te, które wydają mi się najbardziej apetyczne mój organizm przyjmuje z chęcią:) Rodzice co prawda się nie żalą na swoją sytuację jakoś mocno, ale komfortu takiego nie mają.

Jagula - 2012-06-15, 02:03

jazgott jeśli się nie mylę to trawa pszeniczna jest bezglutenowa
jazgottt - 2012-06-15, 02:22

Mam taką książkę o trawie pszenicznej i tam w ogóle jest ten temat pominięty, czy ona ma gluten, przynajmniej tak twierdzi mój chłopak, bo póki co tylko on tę książkę czytał. Tak więc nie wiadomo, jak to jest. U mnie w ogóle jest nietolerancja raczej na skrobię pszenną lub ziarno jako całość, bo na sam gluten mi nic nie wyszło. Reakcji na trawę nie zbadam, bo nie ma jej na teście nietolerancji i w ogóle jej nie jadłam, choć powinnam powiedzieć nie piłam;)

Jakoś tak wolę się trzymać z daleka od pszenicy i wolałabym urozmaicić dietę rodziców jakoś bez zbóż glutenowych, bo póki co ich jedzą już aż nadto.

Aha, moi rodzice na szczęście też mają takie zwyczaje jak zrywanie czarnego bzu czy pokrzywy, a Tata lubi chodzić na grzyby, tak więc mają trochę zdrowego freeganizmu w sezonie;)

Poli - 2012-06-15, 19:34

jazgottt nie pisalam aby odzywiac sie cala zime jarmuzem ;-) , tylko podalam to jako tania alternatywe i urozmaicenie diety zimowej, co od trawy pszenicznej to jest bezglutenowa, gluten maja tylko ziarna.
jazgottt - 2012-06-16, 18:50

Mój Tata musiałby jarmuż dusić, na surowo byłby dla niego ryzykowny, i nie rozwiązałby problemu świeżej zieleniny w zimie. Tak więc kiepskie to by było urozmaicenie od szpinaku mrożonego, a potem duszonego, bo to jest główna zimowa zielenina mojego Taty;) Dla innych jednak mrożenie jarmużu i szejkowanie zimą może być dobrą radą:)

Sama kupuję sałatę itp. również w zimie. Może i nie jest taka super jak w lecie, ale jest i to jest dla mnie najważniejsze:) Cena, szczególnie ekologicznej, czasem powala, ale bez tych liści to nie jestem sobą;) Roszponkę zwłaszcza lubię:) Jarmuż jadam jak jest do kupienie w vegeboxie, ale duszę, bo mi szkodzi surowy i mi nie smakuje, a "przemycony" w szejku z owocami psuje smak szejka.

Czy są jakieś badania na to, że trawa pszeniczna wcale nie zawiera glutenu i nie uczula osób źle reagujących na pszenicę? Czy to jest tylko powtarzana przez wszystkich, ale nie do końca sprawdzona teoria?
Dla mnie podstawową wadą trawy jest to, że nie nadaje się do spożycia w całości, tylko sok. Podejrzewam też, że jest niesmaczna. Mam nietolerancję na pszenicę jako taką, nie na gluten, czyli mój organizm ma jej dość. Raczej więc nie będę jej próbować, bo już od jakiegoś czasu omijam pszenicę szerokim łukiem. Zresztą trawę pszeniczną trzeba chyba samemu uprawiać o ile się nie mylę, w sklepach przecież jej nie ma. To też wada dla mnie - bo zajmuje miejsce i trzeba o niej pamiętać;)

panikanka - 2012-06-27, 19:14

Ja trochę pominę tą dyskusję ostatnią a napiszę o wrażeniach z lektury, bo taki był chyba początkowy zamysł tego wątku.

Przeczytałam już z 3/4 „Nowoczesnych...” i jestem zachwycona. Inne lektury poszły w kąt. Jak przeczytam chyba sobie ją oprawię w ramkę jako moją biblię :mryellow: i wszelkim zwykłożercom kpiącym z mojej diety będę cytować odpowiednie jej fragmenty 8-)

Co prawda o większości tez z książki już gdzieś tam słyszałam albo się ich domyślałam, ale tu są one usystematyzowane, jasno wytłumaczone i poparte mnóstwem badań i przypisów do naukowej bibliografii, że i tak szczena opada :!:

Niektóre badania Campbella miały ogólnie bardzo umiarkowane założenia, w tym sensie, że powiedzmy pacjentom z nadciśnieniem zalecał tylko ograniczenie spożycia produktów zwierzęcych, a po krótkim czasie mieli o niebo lepsze wyniki niż odżywiając się standardowo. Można więc się tylko domyślać, jak cudowne wyniki mieliby jedząc tylko rośliny. Tzn tu na wegedzieciaku się domyślać nie trzeba, bo tu wszyscy znają korzyści wegowania :lol:

No i ja też wpadłam na taki pomysł, jak tu wcześniej niektórzy, żeby kupować tą książkę wszystkim na prezent :-D Na pewno moi rodzice dostaną swój egzemplarz na najbliższą nadarzającą się okazję :mryellow: Choć traktują wegetarianizm jako taką ciekawostkę i kiedy ich spotykam pytają się czy nadal to ciągnę... Jedzą typowo i nie są okazami zdrowia, tzn. są okazami niektórych chorób :-| A jak dokończę, to wcisnę ją mojemu narzeczonemu, który jada mięso, pali papierochy i wypija hektolitry coca-coli dziennie i wpiernicza kilogramy słodyczy. Od czasu do czasu chce rzucić któryś ze swoich niezdrowych nałogów, ale coś ciągle brakuje mu wytrwałości, mimo m.in. nieprzyjemnej alergii która go męczy wiosną i latem. Mam nadzieję że ta książka go trochę zmotywuje i zacznie się lepiej prowadzać chłop :-)

Ogólnie to jestem zachwycona możliwości wyleczenia tylu chorób odpowiednim żywieniem, szacun dla natury :mryellow: :mryellow:

jazgottt - 2012-06-27, 21:07

panikanka, mnie też ta książka zachwyciła - tym, że jest taka konkretna i nie ideologiczna:) Twój narzeczony na pewno skorzysta na nawet częściowej likwidacji złych nawyków - sama mam (a właściwie chyba od tego roku powinnam powiedzieć, że miałam:) alergię nasilającą się wiosną i jeszcze kilka lat temu nie byłam w stanie normalnie funkcjonować wiosną, a teraz tryskam na wiosnę energią i objawy mam albo minimalne, albo wcale, a z nosa mi się kiedyś lało równo i to nie był jedyny objaw mnie męczący. Z roku na rok moje żywienie oraz ogólnie tryb życia stawały się zdrowsze i bardziej przemyślane, złe nawyki znikały jeden po drugim. Alergia z roku na rok słabła razem z tymi zmianami, więc trzymam kciuki, że i Twój narzeczony się za siebie weźmie, bo warto:)
maga - 2012-06-27, 21:49

A mój ojciec dostał ją na iminieny. Pobieżnie przejrzał i podsumował, że do dziś jeszcze zdarzają się jednostki obstające przy twierdzeniu, że Ziemia jest płaska :-? Wątpię, że dotrze do niego przekaz (jeśli w ogóle przeczyta...)
jazgottt - 2012-06-27, 22:07

Maga, tylko Twój Tata chyba się nie zorientował, że to on jest tym, który twierdzi, że Ziemia jest płaska;)

Moim zdaniem i tak dobrze, że miał styczność z tą książką - jak się np. zdarzy, że lekarz mu coś podobnego zaleci (zdarza się to, choć w Polsce bardzo rzadko wciąż), a potem np. obejrzy w TV jakiś reportaż na podobny temat to za którymś razem może mu coś tam w głowie zaskoczy. Potem może jakaś sąsiadka powie, że córka ją na taką nową dietę namówiła i tak się dobrze czuje i... Przy pierwszym zetknięciu się z tak inną od tego, do czego przywykł, wiedzą o żywieniu i zdrowiu pewnie jakiś dysonans poznawczy czy tego typu zjawisko się w jego głowie tworzy i na początku to normalne, że odrzuca tę wiedzę. Mój Tata gdyby nie kolejne wyniszczające wizyty w szpitalu byłby również mniej chętny stosować dietę w większości roślinną. Najtrudniejszy pierwszy krok:)

maga - 2012-06-27, 22:19

jazgottt, niestety, mój fada słabo reformowalny. Dietę ma nie taką znowu najgorszą, ale ślepo zaufał panu Montignacowi i unika węglowodanów jak ognia :-/ Nie mogę patrzeć, jak wciąga mięso z soczewicą i popija maślanką...
Reportaży widział już trochę, ale nie trafiają do niego. Zbyt silne zakorzenienia w tradycyjnym modelu odżywiania. Zobaczymy, czy książkę zechce w ogóle przeczytać. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy dotrze do niego, bo sama jeszcze nie czytałam (czekam, aż on pierwszy to zrobi, żeby pożyczyć ;-) )

ropuszka - 2012-06-27, 22:36

maga napisał/a:
Nie mogę patrzeć, jak wciąga mięso z soczewicą i popija maślanką...


Ja bym się cieszyła gdyby mój ojciec tak jadł. 2litry jakiejś chemicznej coli na dzień plus chleb z masłem na 2 milimetry mnie przeraża.

jazgottt - 2012-06-27, 22:43

maga, o ile Twój Tata ma się dobrze to pół biedy, mój miał się fatalnie. Jadł bez sensu, nawet Montignac jest super w porównaniu z niedbałą dietą mojego Taty kiedyś. Może kiedyś jeszcze przeczyta tę książkę, nigdy nie wiadomo. Próbować warto:)
go. - 2012-06-28, 08:04

ropuszka napisał/a:

Ja bym się cieszyła gdyby mój ojciec tak jadł. 2litry jakiejś chemicznej coli na dzień plus chleb z masłem na 2 milimetry mnie przeraża.


a mój popiłby to mięcho litrem tigera ;)
Choć wydaje mi się, że to trochę z przyzwyczajeń i lenistwa. Mięso w sosie własnym, kilo ziemniarów i albo coś z octu (grzyby, ryby, dynia), ew. raz jaakiś czas sałata w śmietanie + chałwa, batony czy jakieś inne słodycze obowiązkowo na podwieczorek. To to chyba akurat standardowe nawyki sportowców, żeby się "doenergetyzować" :lol:
Niedawno jak u nich byłam, zrobiłam swój obiad, dostali po szpinaku na czochu, i inną zieleniną i ojcu smakowała (mama jest bardziej otwarta, np. dostała przepis na zupę-krem z cukini i robi ją najlepszą na świecie :D ), ale sama z siebie po nic nowego (raczej) nie sięgnie...

Ja również mam zamiar jeszcze 2 egzemplarze "Nowoczesnych" zakupić i wręczyć, i tacie, i jeszcze jednej rodzince niedługo na urodziny :mryellow:

Maple Leaf - 2012-06-28, 13:30

maga napisał/a:
ślepo zaufał panu Montignacowi i unika węglowodanów jak ognia

Moja Mama tak samo :roll: Nie była może nigdy konkretnie na Montignacu, ale jak odchudzała się po ciąży z moim młodszym bratem, to naczytała się tych wszystkich cudnych książek, w których piszą, że wszystkie węgle są złe. Przyjęła to jako swoją "dietę życia". I teraz ziemniaka zje raz na pół roku, chleba też nie je, ale za to buła tarta do kotleta czy biały ryż są dla Niej jak najbardziej ok. Nie mówiąc o hektolitrach oleju, jakie zużywa na usmażenie tego kotleta :-/

maga - 2012-06-28, 20:28

jazgottt, właśnie się dobrze nie ma. Tak jak pisałam - nie jest najgorzej z jego dietą, ale nie jada prawie wcale kasz, ziemniaków, nawet gotowanej marchewki unika, bo ma wysoki indeks. Za to wali duże ilości oliwy, bo pan Montignac twierdził, że takie działanie jest ok :-/
jazgottt - 2012-06-28, 23:03

maga, są już badania na to, że im więcej tłuszczu się spożywa, tym bardziej rośnie oporność insulinowa komórek czy jakoś tak to się nazywa (nie chce mi się teraz szukać i sprawdzać). W każdym razie chodzi mi o to zjawisko, które polega na tym, że owoce i inne węglowodany są niegroźne dopóki procent kalorii pochodzących z tłuszczy nie przekracza 10%. Im bardziej zawartość kalorii z tłuszczu w diecie przekracza 10%, tym slabiej komórki reagują na insulinę i glukoza zostaje we krwi, zamiast trafić do komórek i zostać spożytkowana na szczytne cele;)

Dlatego Montignac poniekąd się nie mylił - dopóki żre się oleje itp. to lepiej spoglądać na indeks glikemiczny pokarmów i ograniczać węglowodany. Jednak nadmiar tłuszczy (jakichkolwiek) i białek, szczególnie białek zwierzęcych, pogarsza stan organizmu, nawet jeśli udaje się taką dietą względnie kontrolować stężenie cukru we krwi. Montignac, Dukan, Kwaśniewski itp. wszyscy szukają sposobu żarcia sporej ilości kalorii z tłuszczu i dużej ilości białka zwierzęcego, czyli próbują trafić w gust ludzi, którzy kupują ich książki, czyli ludzi lubiących mięso, jaja, sery... Udało się tym autorom tak obmyślić diety, że omijają węglowodany, które są dla nas podstawowym paliwem. Diety te działają, ale do czasu:/ Dopóki nerki, wątroba czy inny przeciążony organ nie powie dość. Lub zawał/wylew do drzwi nie zapuka, tak jak to się Atkinsowi przydarzyło biedakowi.

Dlatego do Mojego Taty dotarło, że ma jeść nie to, co lubi, a to czego do tej pory nie jadł za wiele, bo zrozumiał, że gdyby to, co lubił, dawało mu zdrowie, to by nie lądował w szpitalu z tego zdrowia... Ludzi w Polsce uwielbiają jeść tłusto, "konkretnie", czasem da się nawet osobom w wieku naszych rodziców wytłumaczyć, że nie tędy droga. Opornie idzie takie tłumaczenie, ale warto spróbować:)

maga - 2012-06-29, 10:25

jazgottt, nie wiedziałam o tej zależności tłuszczowo - węglowododanonowej.
Nie orientujesz się może, na co zmarł Montignac? Swego czasu niegdzie nie było wzmianki na ten temat, a bardzo mnie to ciekawi (mógłby to być argument na plus w dyskusji z moim papą :-P )
Jeśli chodzi o jedzenie tego, co się lubi, to tutaj mój ojciec się bardzo hamuje. Uwielbia węglowodany, szczególnie ziemniaki, ale nie je, bo Indeks... Nie wiem, jak przekonać go do kasz (bardzo je lubi, ale nie je, bo indeks :-/ ) i zmniejszenia ilości zjadanych białek.
Liczę na to, że książkę jednak przeczyta i weźmie sobie do serca.

Lily - 2012-06-29, 10:35

Skoro Montignac zmarł po długiej i ciężkiej chorobie, to można przypuszczać, że na raka. Niestety żadna dieta nie zagwarantuje, że na niego nie zachorujemy (ale można zmniejszyć ryzyko).

W ogóle to przecież Montignac nie zabraniał węglowodanów, tylko tych "białych" o wysokim indeksie.

[ Dodano: 2012-06-29, 10:36 ]
hxxp://www.montignac.com/pl/michel-montignac/ tu piszą, że na raka prostaty.

[ Dodano: 2012-06-29, 10:38 ]
A propos, etiologia raka prostaty: hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Rak_prostaty#Etiologia
Oczywiście geny mogą mieć znaczący wpływ.

maga - 2012-06-29, 10:53

Lily, ja nie twierdzę, że zmarł z powodu złej diety. Nie wiedząc, na co zmarł, napisałam, że mógłby to być argumet w dyskusji. Atkins ponoć zmarł na zawał, a to już jest argunet za tym, że jego dieta była kiepska.
Montignac nie zabraniał niczego, jedynie nie zalecał tych węglowodanów, które mają wysoki IG (>50) czyli m.in. ziemniaki, gotowana marchew i buraki, kasza jęczmienna, owies itp. Mój tata za bardzo wziął sobie to do serca :->

jazgottt - 2012-06-29, 21:23

Można zawsze Tatę posłać do Desmond Małgorzaty czy kogoś równie obeznanego w temacie najnowszych badań nad żywieniem. Tylko to się wiąże z kosztami:/
Co do raka prostaty, to na wykładzie o profilaktyce chorób nowotworowych była mowa o tym, że mleko i jego pochodne zwiększają ryzyko raka prostaty. Diety ograniczające węglowodany z reguły zakładają spożycie zbyt dużej ilości białka, w tym mlecznego niestety. Im więcej białka zwierzęcego w diecie, tym większe ryzyko choroby nowotworowej. Oczywiście jakieś minimalne ryzyko jest nawet u osób, które nie palą, nie piją (przy czym palenie bardziej podnosi ryzyko), bazują na diecie roślinnej składającej się z nieprzetworzonych produktów. Tylko jest to o wiele mniejsze ryzyko. Jest też czynnik genetyczny, ale u większości osób ma dużo mniejsze znaczenie niż tryb życia.

Obecnie mamy tyle kancerogenów i innych syfów w środowisku, że musimy się bardziej starać z tym żywieniem niż nasi przodkowie, bo łatwiej nas choroby dopadają.

Z tymi kaszami czy owocami to jakiś obłęd - co teoria to zabrania jednych lub drugich lub obu, a to powinny być nasze podstawowe źródła kalorii w diecie:/ Przynajmniej wyniki badań tak wskazują. Tylko ani owoców, ani kasz nie powinno się raczyć tłuszczem, jeśli już, to małymi ilościami. No i lepiej ziarna i orzechy oleiste w całości jeść. Tak samo jak lepiej jeść owoce niż pić soki owocowe. I tak samo jak lepiej jeść pełnoziarniste mąki, a nie białe.

[ Dodano: 2012-06-29, 21:24 ]
a czy kasza jaglana nie ma czasem indeksu glikemicznego powyżej 50? albo banany. I to i to bardzo zdrowe, odżywcze jedzenie, a przez takiego Montignaca czy innego guru ludzie z tego rezygnują:/

Mikarin - 2012-06-30, 10:19

The China Study. Proszę tutaj: hxxp://www.hotmoney.pl/artykul/chinczycy-tyja-w-zastraszajacym-tempie-26099
fila - 2012-10-11, 18:25

Kupiłam książkę i myślę, że po przeczytaniu wstępu, jak się rozczytam- nie spocznę, póki nie skończę... Ratunku! ;) (fajnie, że trafiłam na wątek)
zou - 2012-12-07, 11:44

W koncu też kupiłam...Całą noc czytałam...Myślałam, że mi umysł eksploduje z oburzenia jak czytałam o tych koncernach i blokowaniu wyników badań, mleku dla dzieci, zawyżonych normach cukru w zaleceniach panstwowych...Podziwiam Campbella za jego przenikliwość i zimny upór przez te wszystkie lata by zdobyć finansowanie tak gigantycznych badań...i nie wyjawiać ich jako oszołom, tylko poświęcić całe swoje naukowe życie i jego współpracowników na to by rzetelnie wszystko udokumentować. dzisiaj buzia mi sie nie zamyka w domu...Mam nadzieję, że Tata ja przeczyta!!!
Zszokowal mnie też cały ustep o suplementach i redukcjonizmie i tym lobby suplementowym, że pojedyncza substancja nie działa leczniczo czy zapobiegawczo, osobno tylko w całościowym pożywieniu!
Też miałam myśl, aby wszystim ja porozdawać ;) .
A w empiku podmieniłam na półce pod nakładką bestseller- "Dukana" na Campbella... Już podczas mojego tam pobytu ktoś sie zainteresował. Magia promocji ;)

ropuszka - 2012-12-07, 20:24

Ja po przeczytaniu tej książki mam ochotę pożyczyć ją całemu mnóstwu osób,chociaż łatwiej chyba bedzie polecić najpierw "Forks over knives"
fila - 2012-12-07, 22:24

zou w jedną noc ?:)
Póki co pożyczyłam koleżance i jest pod wrażeniem!
Najchętniej kupiłabym różnym znajomym i rodzinie. Boję się, żeby nie traktowali mnie jednak jak neofitkę z niebezpiecznym błyskiem w oku :P Działam stopniowo.. Najbardziej chciałabym, żeby mąż przeczytał, ale broni się- chyba boi się tego, co może przeczytać...

zou - 2012-12-27, 09:13

fila, tak, dokładnie. Zaczęłam od środka od tego rozdziału o nauce, i tak mnie wciągnęło, że potem przeczytać początek to już był pikuś! To się czyta jak horror/kryminał! A fakt, że to prawda sprawia, że adrenalina skacze, bo jest opisane na zimno i w sumie zebranym opowiadaniem z całego toku życia Campbella, nie jakieś tam "nowości", tylko kilkadziesiąt lat...jak się to czyta na raz, to nie ma czasu na ochłonięcie, po prostu chciałam wiedzieć WSZYSTKO. Natychmiast. To i tak szok, że ta książka została wydana, ale włąśnie dlatego że sobie spokojnie stoi obok książek Dukana, .... sprawia coś takiego, że ludzie to banalizują, myślą "jakby to była prawda to rządy by coś zrobiły...". Tak samo jak czytałam w książce Weganizm, o tym, ze w USA przemysł mięsny ma od dziesięcioleci dotacje rządowe, w wys zwrotu około 60% kosztów produkcji i to z pieniędzy wszystkich podatników, co utrzymuje ceny na w miarę stałym, niskim poziomie a dla rolników nie ma żadnych rządowych dotacji! Czasami "poziom" zła jest tak duży, że ludziom wyskakuje bezpiecznik w głowie...i zaczynają myśleć "e...no nie to niemożliwe...", bo trzeba coś z tym zrobić, zmienić...wszystko. Trzeba mieć gotowość na to że to zło istnieje i jeszcze siłę by się mu oprzeć, i wiedzę, co robić nowego wobec tego wszystkiego. Myślę, ze wiele osób by to potraktowało jako "ciekawostkę" na dwa dni by odstawili mleko a potem by wyparli z umysłu. Z pewnością lepiej, jak jest jakieś inne przygotowanie do tej lektury. Choćby o żywności organicznej, bo to łatwiej zaakceptować chyba, aby wybrać jakieś tam bio z półki od czasu do czasu.
Zafira - 2013-01-04, 20:50

Wertując neta znalazłam wypowiedź lekarza:
"Leczenie chirurgiczne jest podstawową metodą leczenia raka odbytnicy.
Ryzyko nawrotu jest zależne od stopnia zaawansowania w klasyfikacji TNM (tabela1) [33]. Wczesne postacie raka mogą być leczone jedynie chirurgicznie. Bardziej zaawansowane wymagają leczenia uzupełniającego celem zwiększenia szansy wyleczenia".
Czytam teraz książkę Colina Campbella, który jest jednym z najwybitniejszych pionierów w dziedzinie badań nad rakiem i z jego książki wynika zupełnie coś przeciwnego, aniżeli to, co głosi standardowa medycyna.Polecam wszystkim jego książkę"Nowoczesne zasady odżywiania".Wynika z niej,że nowotwór można kontrolować przy pomocy diety, można go rozwijać, powstrzymać i wyleczyć, nawet zaawansowane postacie raka.W tej książce są przedstawione wyniki nowatorskich i kontrowersyjnych badań nad rozwojem raka, Campbell dostał dofinansowanie od rządu na ponad 70 lat badań, które były bardzo dogłębne, wieloaspektowe i obejmowały bardzo wiele populacji ludzi.
Książka daje do myślenia, jest przełomowa i kontrowersyjna,ale opiewa fakty z bardzo wielu badań.To, co mi osobiście dało do myślenia, to wyniki badań, w których jednoznacznie wykazano, iż tłuszcze nasycone, w tym kazeina będąca w mleku krowim, bardzo przyczyniają się do rozwoju komórek nowotworowych.Wszelkie rakotwórcze substancje, na których działanie jest poddawany człowiek praktycznie każdego dnia, nie mają aż takiego wpływu na rozwój raka, jak właśnie tłuszcze odzwierzęce.Im więcej ich w diecie, tym wzrasta ryzyko raka, im mniej-maleje.Tłuszcze roślinne nie mają takiego działania na rozwój nowotworu.
Bardzo ciekawa książka ;-) .

Mikarin - 2013-01-04, 21:17

Zafira napisał/a:
.To, co mi osobiście dało do myślenia, to wyniki badań, w których jednoznacznie wykazano, iż tłuszcze nasycone, w tym kazeina będąca w mleku krowim, bardzo przyczyniają się do rozwoju komórek nowotworowych.
Kazeina to białko ;)
Zafira - 2013-01-04, 21:20

Mikarin napisał/a:
Zafira napisał/a:
.To, co mi osobiście dało do myślenia, to wyniki badań, w których jednoznacznie wykazano, iż tłuszcze nasycone, w tym kazeina będąca w mleku krowim, bardzo przyczyniają się do rozwoju komórek nowotworowych.
Kazeina to białko ;)

Chodziło mi o tłuszcze zwierzęce i zwierzęce białko ;-) .

adriane - 2013-01-04, 21:33

Kazeina nie występuje w maśle. Masło też jest niebezpieczne?
pałczi - 2013-01-04, 21:37

orientujecie się, czy da się dostać tę książkę w którejś z poznańskich bibliotek? tzn. ja na razie jestem persona non grata i w uniwersyteckiej, i w raczyńskich, ale jak się powygrzebuję z długów, to bym wypożyczyła... :oops:
ropuszka - 2013-01-04, 22:00

pałczi napisał/a:
orientujecie się, czy da się dostać tę książkę w którejś z poznańskich bibliotek? tzn. ja na razie jestem persona non grata i w uniwersyteckiej, i w raczyńskich, ale jak się powygrzebuję z długów, to bym wypożyczyła... :oops:


Może ktoś z wegedziecia Ci pożyczy :->

k.leee - 2013-01-04, 23:05

Kozacka jest ta książka. Łatwo się ją czyta. Dla mnie, co najważniejsze, jest naukowa a nie ideologiczna (tej dużo wszędzie). Tezy oparte o wieloletnie, rzetelne badania. Campbell, jak dla mnie, to odważny facet, który pomimo n-krotnie silniejszego finansowo przeciwnika, robi swoje - pokazuje czarno na białym co służy zdrowiu.
krzysztof - 2013-01-05, 11:16
Temat postu: Re: "Nowoczesne zasady odżywiania" Campbella
Cześć :-o

The China Study” - Dukan nie mógł mylić się bardziej?

hxxp://forum.empatia.pl/viewtopic.php?p=11812#p11812

Rzeczywiście wreszcie został wydany polski przekład China Study , fachowe przystępne tłumaczenie , setki przypisów , itd. pozycja godna polecenia a co najważniejsze nie trzeba się już przebijać przez gąszcz trudnych wyrażeń, stwierdzeń medycznych z wydań angielsko jęz.)
hxxp://www.galaktyka.com.pl/news,,58.html
Cytat:
Po opuszczeniu MIT i objęciu posady wykładowcy w Virginia Tech zająłem się koordynacją działań związanych z ogólnokrajową współpracą techniczną w projekcie na rzecz niedożywionych dzieci na Filipinach. Celem projektu było dochodzenie w sprawie wyjątkowo wysokiej zachorowalności wśród tamtejszych dzieci na raka wątroby, chorobę występującą głównie u dorosłych. Uważano, że doszło do tego wskutek wysokiego spożycia aflatoksyn, toksyn pleśni tj. mykotoksyn, obecnych w orzechach ziemnych i kukurydzy. Aflatoksyny są najsilniejszym znanym czynnikiem rakotwórczym.

Przez dziesięć lat naszym głównym celem na Filipinach było zmniejszenie poziomu niedożywienia biednych dzieci; był to projekt dofinansowany przez U.S. Agency for International Development (Rządowa Agencja Pomocy dla Krajów Rozwijających się). Udało nam się założyć około 110 centrów edukacji i „samopomocy” żywieniowej w całym kraju.

Cel naszych wysiłków na Filipinach był prosty: upewnić się, że dzieci spożywają jak najwięcej białka. Powszechnie uważano, iż większość przypadków niedożywienia dzieci na świecie spowodowana była niedoborami białka, w szczególności pochodzenia zwierzęcego. Uniwersytety i rządy na całym świecie wspólnie pracowały nad zmniejszeniem rzekomego „niedoboru białka” w krajach rozwijających się.

W trakcie tego projektu odkryłem mroczny sekret. Dzieci , których dieta zawierała największe ilości białka , najczęściej zapadały na raka wątroby! To były dzieci z najzamożniejszych rodzin.

Natrafiłem wtedy na dość prowokacyjny raport z badań przeprowadzonych w Indiach. Indyjscy naukowcy przebadali dwie grupy szczurów po 100 osobników. Wszystkie zwierzęta otrzymywały tę samą ilość rakotwórczej aflatoksyny, a następnie w jednej grupie stosowano dietę zawierającą 20% energii z białka, czyli na poziomie spożywanym przez wiele osób na Zachodzie, a w drugiej dietę zawierającą 5% energii z białka. Niewiarygodne, ale u wszystkich szczurów z grupy o wyższej zawartości białka wykryto ślady raka wątroby, natomiast nie stwierdzono zachorowania u żadnego ze zwierząt na diecie o zawartości 5% energii z białka. Był to wynik 100 do 0, co dowiodło, że sposób odżywiania przezwyciężył działanie najsilniejszego z kancerogenów w rozwoju nowotworu.
Nowoczesne zasady odżywiania. Przełomowe badanie wpływu żywienia na zdrowie (The China Study)T.Colin CambellThomas M. Cambell II
inne fragmenty :
hxxp://www.galaktyka.com.pl/news,,59.html
hxxp://www.galaktyka.com.pl/news,,60.html
opis
hxxp://www.galaktyka.com.pl/product,,497.htm

The China Study 6 – Osteoporosis
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/12/12/the-china-study-6-osteoporosis/
Cytat:
The China Study 6 – Osteoporosis
I’m continuing my discussion of T. Colin Campbell’s book, The China Study.

Americans consume more cow’s milk products per person than most other countries, and we’ve all heard that milk builds strong bones, so we must have the strongest bones, right? Actually not. A study published in 2000 (1) showed American women age 50 and over have one of the highest hip fracture rates in the world. The only two countries with higher hip fracture rates have higher consumption of cow’s milk.

Hip fractures, events which take you to the hospital, are a reliable, recordable indicator of osteoporosis, an often hidden condition which does not take you to the hospital. Osteoporosis is a bone disease that especially affects post-menopausal women, and is often said to be a result of insufficient calcium intake. We are urged to consume more calcium, which dairy products are rich in, but something is not working – the more dairy we consume, the weaker our bones get.

A 1992 study (2) suggests that the problem may again be animal protein. The mechanism is this: animal protein acidifies your body’s tissues. Plant protein acidifies it much less. The body corrects the pH using calcium, a very effective base. This calcium is pulled from your bones and then excreted in urine. Here’s another study: (3) Dr Campbell says this was first suggested in the 1880′s and documented in 1920. Check out his sources in the book, p. 205. These studies show that the amounts of animal protein consumed regularly in the U.S. can cause substantial increases in calcium excretion. Doubling animal protein intake from 35-78g/day will increase excretion of calcium by 50%. A study funded by the Atkins Center found that after six months, people on the Atkins Diet excreted 50% more calcium than before [the abstract of the study he references (4)does not indicate this, but I found references to that study that indicate it did conclude that. Here is the USDA(5) itself concurring based on another study6 - search for calcium loss].

Another study (7)followed 1,000 women 65 and older for seven years. Women with the highest ratio of animal to plant protein had 3.7 times more bone fractures and lost bone almost 4 times as fast as the women with the lowest ratios. Dr. Campbell points out that the women with lowest ratios still consumed about half their total protein from animal sources. Rural China’s ratio is about 10% animal to plant protein, and their fracture rate is one fifth the U.S. rate.

We are told that calcium-rich dairy products are a great source of calcium and good for our bones and teeth, but no one mentions that the high animal protein level of dairy products, even “healthier” fat-free ones, are robbing our bones of exactly that calcium, and it seems clear from the studies, making us much worse off. Here is a study(8) of ten countries which shows that as calcium levels increase, hip fractures increase. Surprised? Check out the chart on page two of the study. Osteoporosis probably increases not so much because calcium does, but because it is consumed with animal protein, as dairy.

That last study is now over 20 years old, and animal protein as a direct cause of calcium loss has been well established for a very long time (Dr. Campbell says the 1880′s), but had you ever heard of it? Dr. Campbell spends almost 100 pages discussing why you have not. I don’t plan to cover that, so check it out.

Dr. Campbell ends this section with three recommendations to avoid osteoporosis:

Stay physically active
“Eat a variety of whole plant foods and avoid animal foods, including dairy. Plenty of calcium is available in a wide range of plant foods, including beans and leafy vegetables. As long as you stay away from refined carbohydrates, like sugary cereals, candies, plain pastas and white breads, you should have no problem with calcium deficiency” [p.211].
Keep salt to a minimum.

Przypisy z oryginalnego tekstu są aktywne poniżej - wystarczy kliknąć (jedynie pogrubiłem tekst ), na oryginalnej stronie są aktywne w tekście.
1.
Worldwide Incidence of Hip Fracture in Elderly Women Relation to Consumption of Animal and Vegetable Foods

hxxp://biomedgerontology.oxfordjournals.org/content/55/10/M585.abstract
hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11034231
2.
Cross-cultural association between dietary animal protein and hip fracture: A hypothesis

hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/1739864
3.
Excess dietary protein can adversely affect bone.

hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9614169
Sherman HC: Calcium requirement of maintenance in man. J Biol Chem 44:21–27, 1920
hxxp://hwmaint.jbc.org/cgi/reprint/44/1/21.pdf
4.
Effect of 6-month adherence to a very low carbohydrate diet program.

hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12106620
5.
hxxp://www.health.gov/dietaryguidelines/dga2005/report/HTML/D2_Energy.htm
6.
Effect of low-carbohydrate high-protein diets on acid-base balance, stone-forming propensity, and calcium metabolism.

hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11124760
7.
A high ratio of dietary animal to vegetable protein increases the rate of bone loss and the risk of fracture in postmenopausal women. Study of Osteoporotic Fractures Research Group.

hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11124760
8
hxxp://jn.nutrition.org/content/116/11/2316.full.pdf
oraz
Urinary calcium and calcium balance in young men as affected by level of protein and phosphorus intake.
hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7205408
hxxp://jn.nutrition.org/content/111/3/553.long

Inne fragmenty :
The China Study 1 – Peanuts
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/11/20/the-china-study-1-peanuts/
The China Study 2 – Rats
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/11/21/the-china-study-2-rats
The China Study 3 – The Net Widens
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/11/22/the-china-study-3-the-net-widens/
The China Study 4 – The Chinese
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/11/23/the-china-study-4-the-chinese/
The China Study 5 – Heart Disease
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/12/07/the-china-study-5-heart-disease/
The China Study 7 – Diabetes
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/12/16/the-china-study-7-diabetes/
The China Study 8 – Studies I’m Not Interested In
hxxp://expandingcircle.wordpress.com/2009/12/20/the-china-study-8-studies-im-not-interested-in/


POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :->

Zafira - 2013-01-05, 15:06

Powiedziałam znajomej,że czytam tę książkę i wiele innych przeczytałam.Koleżanka jest wagi ciężkiej, ma dużą nadwagę, przy 180 wzrostu jakoś 120-130 kg.Wydaje mi się,że odkąd zainteresowałam się tematem diety, od tej pory ona się ze mną przestała spotykać.Teraz rozmawiamy bardzo rzadko, jedynie telefonicznie raz na jakiś czas i podczas jednej z takich telefonicznych rozmów, powiedziała mi,coś na zasadzie,żebym się tak nie fascynowała tymi zdrowymi dietami,żeby mi to wody z mózgu nie zrobiło, bo różne rzeczy są w książkach.A następnie powiedziała mi,żebym sobie lepiej jeszcze poczytała Atkinsa, Kwaśniewskiego i inne tego typu, bo tam jest coś zupełnie innego, niż to o czym mówię,że nie dla każdego jest dobra dieta bezmięsna itd.Generalnie wygląda na to,że koleżanka się odsunęła ode mnie, może stwierdziła,że jestem nawiedzona.. :-/
gosia_w - 2013-01-05, 16:01

Zafira, wystarczy w jednym miejscu napisać, nie ma potrzeby kopiowania postów
panikanka - 2013-01-06, 12:15

Cytat:
A w empiku podmieniłam na półce pod nakładką bestseller- "Dukana" na Campbella... Już podczas mojego tam pobytu ktoś się zainteresował. Magia promocji


zou, dobre ]:-> :!: :!:

Ja jakiś czas temu wysłałam książkę moim rodzicom. I teraz jak dzwonie to się zawsze podpytuje jak tam. Tata sobie wertuje i czyta wybiórczo. Jak na razie najbardziej wciągnął go cały ten wątek "spiskowy" i przytakuje, że rzeczywiście z ludzi robią idiotów :mryellow: Ale też mówił, że nie pije już prawie w ogóle mleka! Co prawda wtranżala mięcho równo, no ale od czegoś trzeba zacząć. Ja uważam to za mój mały edukacyjny sukces :lol:

buddaaa - 2013-01-06, 12:41

Witam Przejzalam co tu ciekawego napisaliscie i zaraz bede szukac tej ksiazki
Bo tematyka zywienia mnie bardzo interesuje wkoncu "jestesmy tym co jemy"
Ja polecam rowniez ksiazke Paul Pitchford odzywianie dla zdrowia. Jest dosyc obszerna.
Jesli znacie ksiazki Bozeny Zak -Cyran to ona odnosi sie w duzym stopi do autora tej ksiazki. JESL CHODZ O LECZENIE JEDZENIEM TO POLECAM film fOOD MATTERS. FILM W LINKU hxxp://www.youtube.com/watch?v=VEHwaO54x8k JEST W CZESCIACH.
Pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group