wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek przedszkolny - trudne pytania - Śmierć

zina - 2012-04-10, 22:16
Temat postu: trudne pytania - Śmierć
Jako ze Klara nie ma jednej babci musialam jej powiedziec ze umarla bo ciezko chorowala.
Dzis przed snem zadala mi pytanie czy ja tez kiedys umre...
Najpierw nie wiedzialam co odpowiedziec a potem powiedzialam zgodnie z prawda ze wszyscy kiedys umrzemy.
Zaczela bardzo plakac ze strachu...
Pocieszalam ze na pewno jeszcze nie teraz ale jednak sama mialam gule a gardle.
Klara zaczela cos mowic o przemianie w kamien (chyba z bajki to wziela) a ze potem da sie to odczarowac na pewno.
Jak rozmawiac z przedszkolakiem na temat smierci?

Kaja - 2012-04-10, 23:01

Zina- uważam, że dobrze postąpiłaś mówiąc prawdę, ale fakt, dla dorosłych ten temat jest trudny a co dopiero dla dziecka. Sama pamiętam jak przez pewien czas właśnie w przedszkolu płakałam co wieczór podczas modlitwy kiedy padały słowa " teraz i w godzinę naszej śmierci"- mama mnie mocno przytulała i jakoś wtedy lepiej było- potem z wiekiem mi już przeszło.
Gudi - 2012-04-10, 23:09

zina, pytanie czy jesteście wierzące czy nie. Jeśli tak to można to tłumaczyć w sposób religijny, że to nie koniec, że idzie się do lepszego świata itp.

Jeśli nie to ja aktualnie sama nie wiem co bym powiedziała... Muszę przemyśleć...

dynia - 2012-04-11, 09:17

Zina to też teraz ,który bardzo nurtuje Ziemka,jakiś czas temu miał nawet coś w postaci egzystencjalnego doła,tłumaczymy jak umiemy ,w co wierzymy etc.Szczerze ale dość subtelnie.
priya - 2012-04-11, 09:35

To i tak późno zaczęła dociekać... U nas zaczęło się przed trzecimi urodzinami jakoś, jak umarła nasza papuga na oczach Natka. Tyle, że z naszym przyjmowaniem reinkarnacji i prawa karmy, nie miałam żadnego problemu by wytłumaczyć a Nat nie miał problemu by zaakceptować i zrozumieć. Czasem się wzrusza trochę gdy o umieraniu rozmawiamy, ale generalnie mam wrażenie, że jakoś sobie to poukładał w głowie.
Co ważne - staram się mówić bez tej właśnie "guli" w gardle. Tak, jakbym opowiadała o każdym innym etapie życia, o chodzeniu do szkoły czy dorastaniu. Wtedy dzieciak nie czuje, że to coś strasznego.
Tak czy siak, największy test przed nami jeszcze - gdy umrze ktoś nam/jemu bliski. Wtedy zapewne Natek już tak łatwo tego nie przełknie...

renka - 2012-04-11, 10:00

Moje dziewczyny czesto poruszaja temat smierci/umierania w roznym kontekscie.
Nie wiem jak to sie stalo, ale czesto ten temat towarzyszy im np. podczas zabaw (krolik umarl, mama umarla, siostra umarla etc.). W sumie dosyc czesto chadzalysmy na cmentarz na grob mojej babci i na tyle ile potrafilam opowiadalam im bardzo prosto o smierci poprzez pryzmat tego, jak ja to postrzegam (w stylu czlowiek sklada sie z ciala i duszy, w momencie smierci dusza z ciala ulatuje, na cmentarzu - w grobie - pozostaja z czasem same kosci etc.). Zaznaczam, ze nie ma tez monopolu odnosnie wiedzy, co sie dzieje po smierci, ze zalezy to od roznych wierzen. Dziewczyny czesto tez zadaja pytania o powody smierci - tak wiec tlumacze im, ze sa rozne przyczyny (smierc naturalna, wypadki, choroby etc.).
Ja tego tematu nie traktuje jako tabu - bardzo naturalnie ta kwiestie poruszamy. Pytaly sie tez, czy ja umre, czy one umra, czy babcia umrze etc. - odpowiadam zawsze wowczas, ze i owszem, ale mam nadzieje, ze niepredko, bo jest jeszcze duzo fajnych rzeczy na swiecie do odkrycia i poznania i ze fajnie jest jak najdluzej sie cieszyc soba wzajemnie i obserwowac zmiany w czyims zyciu (to juz bardziej odnosnie mojej smierci, ze bardzo bym chciala jak najdluzej byc uczestniczka i obserwatorka ich zycia, najczesciej konkludujac, ze chcialabym doczekac swoich wlasnych wnukow/-czat, co je niezmiernie cieszy ;-) ).

olgasza - 2012-04-11, 10:42

ech, u nas też temat mnie więcej od roku na tapecie, młoda dość często wypytuje o to "co będzie jak umarniemy", o cmentarze, o to jak poznać, czy ktoś nie żyje, wachlarz pytań jest szeroki.
Staram się w miarę normalnie o tym mówić, bez zmieniania tematu. Opowieść o reinkarnacji spotkała się z wielkim uznaniem, więc jesteśmy "umówione", że jakby co, to urodzimy się na nowo i gdzieś tam się jeszcze spotkamy. Myślę, że trochę już temat oswoiłyśmy, ale pierwsze tego typu pytania (a zwłaszcza odpowiedzi) były trudne...

zina - 2012-04-11, 10:55

Mam gule w gardle bo moja mama tak samo zreszta jak tato umarli dosc wczesnie, kiedy bylam jeszcze dzieckiem w sumie wiec dla mnie samej jest to nielatwy temat do rozmowy.
Mam poczucie ze cale zycie mi ich brakowalo niestety...
Tym bardziej ze Klary pyta ze jesli da sie odczarowac kogos z kamienia to dlaczego moja mama nie wyjdzie juz z ukrycia?
Staram sie byc bardzo delikatna i choc nie wierze w pieklo i niebo zawsze mowie ze moja mama jest w Niebie (dla mnie miejsce niekoniecznie zwiazane z Bogiem itp) i na pewno kiedys wszyscy sie spotkamy.
Poki co Klara chcialaby uslyszec ze da sie kogos odczarowac ze smierci i chyba to dosc przystaje to do tego o czym jej opowiadam.


I jeszcze z bloga zorro, moze sie komus przyda bo ja juz wybralam pare pozycji dla siebie
hxxp://znak-zorro-zo.blogspot.co.uk/2010/11/stara-smierc.html]Stara przyjaciolka smierc

zina - 2012-04-11, 14:05

Jak postrzegają śmierć dzieci w wieku 3-5 lat

Dla dzieci starszych, w wieku 3- 5 lat śmierć jest czymś odwracalnym. Dzieci w tym wieku często błędnie interpretują dostarczane im informacje. Nie potrafią pojąć, że śmierć jest procesem nieodwracalnym.
Człowiek, który umiera, nie ma kolejnego życia jak ulubiony bohater z jego kreskówki.

Często na pytania dziecka „Gdzie jest babcia?” rodzice odpowiadają „Poszła do nieba”. Powinniśmy, być wtedy przygotowani na dalsze pytania dziecka: „-Kiedy, babcia wróci? Czy ma tam swój domek?”. Dla tak małego człowieka śmierć bowiem jest czymś konkretnym.
W tym wieku może również pojawić się u dziecka obawa, że jego mama umrze. Powinniśmy pamiętać, że to nie jest odpowiedni czas, abyśmy zabierali dziecko na pogrzeb. Jest zdecydowanie za małe na taką uroczystość, która może spowodować u niego lęki.
Pamiętajmy, aby rozmawiać z naszym dzieckiem. Nie unikajmy odpowiedzi na zadawane przez niego pytania. Nie ukrywajmy przed nim swoich emocji. Mówmy o swoim smutku otwarcie. Przy okazji będzie to dla niego doskonała lekcja zachowania określonej postawy.
Przytulaj swoją pociechę jak najczęściej, aby czuło twoją obecność i miłość!


Czyli wszystko sie zgadza w Klary wieku 4 lat
hxxp://dziecko.wieszjak.pl/wychowanie/294222,2,Jak-rozmawiac-z-dzieckiem-o-smierci.html]stad

KasiaQ - 2012-04-11, 23:44

najlepiej jest, aby odpowiadać szczerze i nie wykraczać poza pytania dziecka, bo ono może nie być na tyle dojrzałe, aby zrozumieć zbyt rozwiniętą odpowiedź
Czarowniczka - 2012-04-12, 00:07

W naszej rodzinie 5 lat temu wydarzyła się tragedia - moja bratowa zginęła w wypadku samochodowym, a bratanica Julia (wówczas 2 lata i 9 m-cy) została w bardzo ciężkim stanie przetransportowana helikopterem do szpitala w Olsztynie. W czasie pierwszych dni, gdy Julcia dochodziła do siebie ja szukałam informacji co jej powiedzieć jak "oprzytomnieje" (była na silnych środkach przeciwbólowych, nie wiedzieliśmy też czy będzie "normalnie" funkcjonować - m.in. silny uraz głowy - ogólnie masakra). Jak powiedzieć małej dziewczynce, że mama nie żyje? Julcia w tym wieku normalnie już rozmawiała. Nawet nie można jej było porządnie przytulić, bo leżała z nogami i ręką w gipsie - cała posiniaczona, obdrapana i opuchnięta. Kurcze aż cała się trzęsę jak o tym piszę. Poszłam do psycholog w szpitalu, która przyznała, że nie miała takiego doświadczenia (tzn. ten wiek dziecka i taka informacja do przekazania) - no, ale ustaliliśmy, że można to ująć w ten sposób: Najpierw zapytać Julci czy pamięta co się stało? Powiedzieć, że był wypadek, że mama ucierpiała bardzo, że w wyniku tego wypadku CIAŁO mamy przestało pracować. Tam na miejscu Pan Bóg zdecydował, że DUSZA mamy pójdzie do nieba. Dusza mamy jest w niebie z Panem Bogiem - widzi, że Juleczka tutaj leży, ale nie może przyjść. Powiedzieć, że jest mi bardzo smutno z tego powodu, bo wiadomo, że będą łzy u obojga - powiedzieć popłaczmy. Kiedyś wszystkie ciała przestaną pracować i wtedy wszystkie dusze - i Juleczki i mamy i taty i moja będziemy razem z Panem Bogiem w niebie. Chodziło przede wszystkim o to żeby powiedzieć prawdę i rozdzielić ciało od duszy. Pamiętam tak dokładnie, bo znalazłam notatki w starym notesie. To co wyżej napisałam przekazałam całej rodzinie, bo nie wiadomo było kiedy Julcia zapyta o mamę i kto z nią wtedy będzie. Mój brat jednak stwierdził, że on pierwszy chce Julci powiedzieć prawdę, a sytuacja była taka, że cała rodzina mieszka ponad 100 km od Olsztyna, w tamtych okolicach był wypadek (bratowa jechał jako pasażer ze znajomymi z pracy - mojego brata tam nie było) tam był pogrzeb i wiadomo brat jeździł tam i z powrotem przez te dni zanim odbył się pogrzeb. Jeszcze w takim stanie psychicznym, że szkoda gadać - wiadomo. Ja i moja mama byłyśmy non stop na miejscu a reszta rodziny kursowała. Ja czekałam kiedy Julcia zapyta gdzie jest mama? a ona (nie pamiętam w którym dniu - za dużo emocji) pamiętam, że się rozpłakała i powiedziała chcę do mamy. Nie pamiętam dokładnie - ale jakoś ją pocieszałam - nic nie wspomniałam , że mama nie żyje tylko ominęłam temat i mówiłam, że jestem tu ja, babcia i tata zaraz przyjdzie coś w tym stylu. To było straszne. Mój brat przekazał jej to mniej wiecej w takiej formie jak wyżej napisałam. Powiem wam, że bardzo trudne było przełamanie się i powiedzenie prawdy, bo później każdy z rodziny musiał się z tym zmierzyć w rozmowie z Julcią (niektórzy w ciągu kilku dni, inni miesięcy) powiedzenie tych słów, że ciało mamusi przestało pracować - nie żyje. Z rozmów wiem, że niektórzy jak Julcia coś wspominała o mamie - to milczeli, ale to jest naprawdę ciężkie - przełamać się. Jak już się przełamało to później normalnie mówi się o śmierci - już bez tej guli w gardle tzn. tak było w moim przypadku. Pamiętam, że ważne było, żeby nie mówić - czegoś w stylu, że mama zasnęła, że wyjechała - trzeba mówić prawdę, ale przekazać to w odpowiedni dla wieku dziecka sposób. Pan Wojciech Eichelberger powiedział mi w bardzo krótkiej rozmowie, żeby uważać mówiąc dzieciom o niebie, bo mogą chcieć się do tego nieba dostać. Rozmawiać o śmierci jak umrze np. zwierzątko np. chomik, ale to logiczne. Może z tego mojego doświadczenia coś wam się przyda, bo ja wtedy 5 lat temu nie mogłam znaleźć takich informacji ani w necie, a znalazłam z książek dla brata tylko jakieś bajki terapeutyczne o śmierci - ale to dla starszaków. Ja kościołowa nie jestem, ale reinkarnacjowa też nie. Sama muszę ogarnąć sobie w głowie jeszcze co w przyszłości mówić Lilce, ale wtedy takie rozwiązanie wydawało mi się dobre - Julcia ochrzczona rodzice jej wierzący i ja chociaż nie chrzczę to z rozmową o Bogu nie mam problemu, bo jaka jest prawda nikt z nas nie wie. Sama jestem ciekawa co w takiej sytuacji życiowej powiedzieliby ateiści - napewno też znaleźliby odpowiednie słowa żeby jak najmniej zranić niespełna 3-letnie dziecko.
zorro - 2012-04-12, 00:45

Wszystko zależy od tego właśnie, czy rozmawia się o śmierci teoretycznie, czy zmaga z konkretną sytuacją. Tak jak wspomniałaś, dzieciom trzeba powiedzieć prawdę od razu. Tzn. nie od razu, czyli w pierwszej minucie, gdy otworzą oko, tylko TERAZ, w momencie, w którym bliska osoba umarła. Inaczej dziecko nie przeżyje do końca żałoby tak, jak powinno i rozłoży się to na raty. Czasem druga rata może nadejść po latach. Akurat ''przerobiliśmy'' z dziećmi wszystkie rodzaje umierania w zeszłym roku - i ze starości, i samobójczą, i rakową, więc starszy syn już wie, że nie jest to takie proste, czyli ''umierają tylko starsi'', nasilił się strach przed śmiercią, choć nie jest on do końca werbalizowany - mam wrażenie, że on nawet nie wie, jak to sformuować, albo wie, jaka jest prawda i nie chce tego głośno usłyszeć (''nie znasz dnia, ani godziny''). Zresztą podobno w tym wieku (9-lat) dzieci stawiają to pytanie raz jeszcze. Lęki trzylatka, o ile nie podkręcane, można uśmieszyć (oczywiście w rozmowie teoretycznej). Moje przemyślenia po zeszłym roku: bardzo potrzebny jest ktoś (rodzaj ''towarzysza śmierci"), kto pomagałby umierającym umierać, a rodzinie się z tym oswajać. Niestety u nas trudna to rola, bo różnice światopoglądowe bardzo to utrudniają. Ja mówię, że nie wiem, gdzie są umarli, bo żyję, a tego można dowiedzieć się tylko po śmierci. Podkreślam rolę pamięci.
Pipii - 2012-04-12, 08:05

Śmierć jest trudnym tematem, dla dorosłych również. Każda śmierć jest inna i - nie da się wg mnie do śmierci przygotować, uodpornić się na nią. Pamiętam, jak byłam małą dziewczynką (jeszcze nie chodziłam do szkoły ani do przedszkola) i umarłą moja ciocia-babcia (siostra Babci), ale bardzo blisko z Nią byłyśmy. Umarła po chorobie. Byłam na pogrzebie. Szczerze mówiąc - nie rozumiałam, że Jej już nie będzie, śmieszyła mnie ta trumna.. dziwiło mnie to, że wszyscy płaczą. Dopiero po jakimś czasie, kiedy DOTARŁO do mnie, że Jej nie ma, że nie wyjechała na kilka dni, tylko NA ZAWSZE - zaczęłam się bać. No i niestety - jakiś głęboki lęk jest we mnie do tej pory, gdy sobie to wszystko przypomnę. Pamiętam, że rodzina rozmawiała ze mną na temat śmierci, że po śmierci idzie się do nieba, że tam jest św. Piotr i takie sprawy.. to było jak bajka, tylko jeszcze mniej realne. Bo przecież Ciocia LEŻAŁA pod ziemią, zakopali ją - to było dla mnie najstraszniejsze, uzmysłowienie sobie, że JĄ ZAKOPALI. Także - moja propozycja - nie zabierać dzieci na pogrzeby, na cmentarze, bo jak dla mnie widok spuszczanej trumny do dołu, a potem wrzucanie na to ziemi był najstraszniejszy. Do tej pory, a byłam niestety na bardzo wielu pogrzebach, również moje przyjaciela, który zginął tragicznie w wieku 16 lat - obraz spuszczanej do dołu trumny ... powoduje panikę. Niestety, pomimo tego, iż kiedyś byłam BARDZO głęboko wierzącą Katoliczką - nie potrafiłam sobie wytłumaczyć, że to.. inny świat, lepszy.. Nie potrafiłam oddzielić "ciała od duszy".. że ciało zasypane, rozkłada się.. brr.. a dusza w lepszym świecie.
Aha, jeszcze jedno - pamiętam, że ktoś powiedział mi, że ciało ZJADAJĄ ROBAKI. Mam w skutek tego traumę do dzisiaj - szczególnie jak widzę robaka w brokule czy kalafiorze zaraz kojarzy mi się z tym.. no wiecie..

zorro - 2012-04-12, 22:40

Widok trumy spuszczanej do grobu nie spowodował traumy u moich dzieciach. Ja jestem ZA zabieraniem na pogrzeby. To część żałoby, to towarzyszenie ludziom w odchodzeniu. A śmierci boi się każdy. W pewnym sensie napędza to kulturę i w ogóle człowieka do działania.
zina - 2012-04-12, 22:43

Pipii, niestety trumna opuszczana w dol do dolu do dzis tkwi mocno i w mojej glowie...

Klara co wieczor pyta sie mnie o smierc i mowi ze musimy byc jak najdluzej zdrowi.
Nawiazuje wiec do tego i rozmawiamy co musimy na temat tego zdrowia zrobic, jak sie odzywiac itp :-)

Poczulam ze przerobilysmy naprawde bardzo wazna lekcje.

Pamietam piekny pogrzeb mojej babci (mialam ok 3 lat wlasnie)
Trumna lezala w domu na miejscu lozka, swiece, atmosfera doniosla, litanie...
Potem pochod spod domu na sam cmentarz, jak u Hrabala.

Smierc zawsze istniala kolo zycia tylko wspolczesna kultura ja zaglusza i sprawia ze sie jej boimy bardziej nic kiedykolwiek.

excelencja - 2012-04-19, 17:41

Mój tato zmarł jak Li miała 2 lata, dziadek był kimś bliskim dla niej, przede wszystkim był atrakcyjnym towarzyszem - wyjątkowo.
Oczywiste było dla mnie, że pójdzie na pogrzeb, bo jak pisze zorro, to część żałoby i dziecko też ma do niej prawo.

Widok opuszczanej trumny jest też dla mnie przerażający, wyobraźnia pracuje.
Ale mój ojciec został skremowany (tak chciał i mówił mi o tym odkąd miałam 4 lata :D ) i pogrzeb urny jest naprawdę przyjemny - jak na pogrzeb- nie ma tego pola dla wyobraźni.

[ Dodano: 2012-04-19, 17:44 ]
Książki też się przydają
'Czy umiesz gwizdać Joanna' - doprowadza mnie do dzikiego łkania. Lubię 'Małą książeczkę o śmierci' - co gorsze wtedy, kiedy mój tata umarł - zamówiłam ją na kilka dni przed śmiercią, a jego śmierci się absolutnie nie spodziewałam. I listonosz ją przyniósł chyba 2 dni po...

A - i od początku mówiłam całą prawdę- moją ateistyczną. Li miała początkowo propozycje żeby wykopać dziadka, bo on tam przecież wcale nie chce być, tylko woli nad stawem, albo że dziadek u niej był i jej powiedział, żeby go stamtąd zabrać, ale teraz jest ok.
Ale na cmentarzu prawie nie bywamy. Ja w ogóle nie czuję potrzeby. Bo tam nie ma mojego ojca.

maga - 2012-04-19, 20:43

excelencja napisał/a:
od początku mówiłam całą prawdę- moją ateistyczną

Co konkretnie mówisz?

excelencja - 2012-04-19, 22:49

Że każdy kiedyś umiera, mamy dane życie, ono ma określoną długość, w pewnym momencie się kończy, z różnych przyczyn, nasz organizm nie daje rady, nie ma siły, przestaje działać, umieramy. Nie tylko my, rośliny, zwierzęta, sąsiedzi... i tu przykłady z życia, często łazimy po krzakach, zatem zwłoki to codzienność. Też kiedyś umrę pewnie, ale jak Li będzie bardzo dużo najprawdopodobniej.
I mówię o tym jak o robieniu śniadania, normalnie.
Fajna książeczka "Kto kogo zjada' - lekko wspomina o umieraniu 'ryś umarł, bo był bardzo stary' i życie kołem się toczy.

I to jest dobre wyjście do tematu śmierci, umieramy, a w to miejsce rodzą się nowi, inaczej nie byłoby miejsca.

A co mówiłam o dziadku? Że zakopujemy go bo taki jest zwyczaj, że skremowaliśmy i jest popiół, w innym wypadku ciało by się rozkładało, a dziadek tego nie chciał (dobra, tak naprawdę miał schizę, że obudzi się w trumnie), że był i go nie ma, ale my o nim pamiętamy i to najważniejsze.

No tak more less.

maga - 2012-04-20, 10:14

U nas jeszcze temat śmierci nie był dogłębnie wałkowany, choć była ku temu okazja - zdechł pies babci. Może Ziomas był na to jeszcze za mały (miał niecałe 2 lata)? Pytał o Bola, więc tłumaczyliśmy, że był chory i tak słaby, że zmarł. Nie drążył tematu. Byliśmy też na cmentarzu w Zaduszki, więc wspominaliśmy o grobach, śmierci, pamięci, ale Ziomas nie podchwycił. Sądzę, że jako-takie pojęcie o śmierci ma, a na ile sobie zdaje sprawę - czas pokaże.
mono-no-aware - 2012-04-25, 21:15

Maja też czasami krąży w okolicy tematu śmierci. My my Kto kogo zjada i również polecam tę książkę. Oprócz tego Basia i kolega z Haiti, gdzie jest pokazane, że ludzie giną nie tylko z powodu starości. Ostatnio umarł pies naszych znajomych, Majka pytała potem dlaczego, mówiliśmy, że był bardzo stary. Majka kiedyś pytała mnie, gdzie była zanim pojawiła się w "brzuszku", a że ja nie jestem osobą wierzącą (agnostycyzm) to powiedziałam jej, że dokładnie nie wiem, ale chyba nasze dusze dryfowały gdzieś w przestworzach kosmicznych, tak samo chyba odpowiem jak zapytam o to, co się stanie po naszej śmierci. To jest trudny temat, ale dla mnie bardziej trudniejsza to odpowiedź na przykład na dzisiejsze pytanie mojego dziecka "do czego służy czołg?". Bo odpowiedź jest przecież banalna - do zabijania ;( ...
zina - 2012-05-01, 18:58

Znalazlam taka ksiazke

Linda Goldman. Jak rozmawiać z dziećmi kiedy ktoś umiera.
hxxp://www.dobreksiazki.pl/b19614-jak-rozmawiac-z-dziecmi-kiedy-ktos-umiera.htm

Niekiedy w obliczu pytania dziecka o śmierć ogarnia nas panika, która sprawia, iż możemy świadome lub nieświadome wysyłać sygnały powstrzymujące dalszą rozmowę.
Jeśli dorośli odpowiadają w sposób bardziej zawiły niż to konieczne, dzieci mogą poczuć się zdezorientowane.
Jeśli odpowiadają zaś zdawkowo lub wcale tego nie robią, dzieci otrzymują wiadomość: „Śmierć to temat zamknięty. Nie pytaj więcej".

malva - 2012-05-04, 01:25

ja mówiłam mojej córce gdy była młodsza tak:gdy umieramy nasze ciało przestaje działać,idzie do ziemi i zamienia się w przyrodę ,jesli popatrzysz na piękne drzewo to mogę być ja.. i nie martw się ,że umrę bo jeśli kogoś się bardzo kocha to ta miłość zostaje razem z tobą i nigdy nie będziesz sama.
Bo ja w to wierzę.
moja córa ma temat przerobiony, jak moja mama chorowała na raka to córę przeciągnęłam po szpitalach, do opieki , mama była dwa razy w szpitalu na naświetlaniach, a tak to w domu cały czas,po śmierci też mamę widziała ( miała wtedy 12 lat) jedyne czego jej oszczędziłam to widoku rany ,a tak to wszystko widziała
jak ryczałam przy niej mówiłam "pamiętaj Kalina ja tak rozpaczam bo to moja mama, nie bierz do siebie tego ogromnego żalu , bo pewnie po mnie też będziesz płakala, ale pamiętaj- póki co mamę wciąż masz" i to się sprawdzało,raz nawet mi córa powiedziała ,"wiesz ja tak bardzo nie płaczę jak ty bo to moja babcia, dobrze ,że ciebie mam", jakoś musiałam Kalinę uszykowac bo bardzo z babcią była związana. I jak juz moja mama była bardzo chora to pogadałam z córą i jej powiedziałam, że babcia jest już bardzo chora, nie będzie długo żyła, tak naprawdę nie wiem ile,ale jeśli będzie umierać to powiem ( bo nie chciałam by córa chodziła i zastanawiała się czy to już.) Ja jej też powiedziałam na czym choroba polega ,co się z ciałem mojej mamy dzieje, to też pomogło córce niejako "puścić" temat śmierci i życia, jak sama przyznała-ona by nie chciała tak się męczyć.
I też tłukłam jej do głowy ,że jak kiedyś przyjdzie na mnie czas to pewnie będzie jej smutno ,ale taka jest kolej rzeczy i nie ma sensu pogrążać się z tego powodu w żałobie na niewiadomo ile
Ja mam spokojny i niemalże surowy stosunek do śmierci- śmierć jest częścią życia towarzyszy nam od początku, gdy się rodzimy ona rodzi się razem z nami, bez życia nie ma śmierci, bez śmierci nie ma życia.
Ale nie wiem czy bym udźwignęła taką sytuację-powiedzieć dziecku o śmierci matki, lub odwrotnie..
i jakby się mojemu dziecku..nawet tego nie napiszę ,ale tego ..po prostu to by było ponad moje siły

zorro - 2012-05-18, 01:47

excelencja napisał/a:

Ale na cmentarzu prawie nie bywamy. Ja w ogóle nie czuję potrzeby. Bo tam nie ma mojego ojca.

Cmentarz to symbol pamięci. Bywam czasem, żeby moje dzieci wiedziały, gdzie szukać swoich przodków.

zina - 2012-06-25, 21:05

Z zapowiedzi
Czarne życie Amandy Eriksson

hxxp://ryms.pl/ksiazka_szczegoly/1184/czarne-zycie.html

Prosiaque - 2012-08-12, 22:22

"Żegnaj Panie Muffinie" - ta książka jest cudowna, pozwala zblizyć się do tematu smierci.piekne rysunki. uniwersalna treść.hxxp://www.eneduerabe.eu/index.php/ksiki/17-egnaj-panie-muffinie
orenda - 2012-08-15, 00:07

artykuł z WO hxxp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,6629787,Kiedy_umrzec_znaczy_zasnac.html?as=1&startsz=x
neon.ka - 2012-10-16, 18:58

Ja trafiłam na blog, na którym znalazłam opis książki w tym temacie. Nie czytałam jej, więc nie wiem, jak brzmi rzeczywiście, ale recenzja jest bardzo zachęcająca.

hxxp://czytanki-przytulanki.blogspot.com/2011/11/jarosaw-mikoajewski-kiedy-kiedys-czyli.html]Jarosław Mikołajewski "Kiedy kiedyś, czyli Kasia, Panjan i Pangór"

karmelowa_mumi - 2012-10-16, 20:12

neon.ka, aż mnie skręciło, by ją przeczytać. Wpisuję na listę
kasienka - 2012-10-17, 07:47

Też zapamiętam, dzięki neon.ka :)
neon.ka - 2012-10-24, 15:19

Proszę bardzo. Sobie też zapisałam.
Poli - 2012-10-26, 14:07

neon.ka ksiazka brzmi fajnie tylko jak czytam recenzje jest to wytlumaczone w odniesieniu do religii.

Ja jakos nie mialam wiekszych problemow z wytlumaczeniem filipowi smierci, ale ogolnie ja wierze w reinkarnacje i mu tlumaczylam od tej strony , ze zmieniamy tylko opakowania a zycie w jednym opakowaniu to jak jedna przejażdżka w wesolym miasteczku itp.

Sama takze nie lubie chodzic na cmentarze i ta chwila spuszczanis trumny brrr az ciary przechodza po plecach. Same wyobrazenie ze tam ktos bliski jest zakopany pare metrow pod ziemia gdzie jest ciemno , zimno i robale , a fuj :-> .
Dla mnie cmentarz kojarzy sie tylko z negatywnymi emocjami, placzem i rozpacza i tak szczerze nie chce tak wsominac osoby , ktora odeszla.
Takze nie zabieram dzieci na cmentarz bo po co . Lepiej pielegnowac wspomnienia w sobie niz w powiazaniu w cmentarzem :-) . Takze jestem zwolenniczka kremacji, wole miec bliskiego na półeczce w domu niz 3 metry pod ziemia :-)

olgasza - 2012-10-29, 23:56

i jeszcze: hxxp://czytanki-przytulanki.blogspot.com/2012/10/smierc-ksiazki-oswajajace.html
KasiowaMama - 2012-12-23, 22:38

To oczywiście bardzo trudny temat, ja sama miałam problem opowiadać moim maluchom jak umarł ich dziadek i babcia.
Znalazłam kiedyś artykuł o tym, czytałam go przy okazji Wszystkich Świętych, ale może i teraz komuś się przyda...

Ściskam Was na Święta!

zina - 2013-07-21, 17:21

olgasza, dziekuje za linka.
Jovana - 2013-07-21, 21:26

pracuje z małymi dzieciakami, w ciągu dwóch lat straciliśmy niespodziewanie dwoje dzieci, sytuacja do łatwych nie należała, co już wiem na 100%: najpierw się uporać z własnym lękiem przed tematem, nie bać się mówić i dać zielone światło na pytania, pozwolić dzieciakom mówić/rysować/pisać, cokolwiek do pozwoli im się wypowiedzieć, pozwolić przeżyć żałobę - zaakceptować własną bezradność wobec łez maluchów, u nas bardzo się sprawdziły spotkania pożegnalne z niebieskimi balonikami, dzieciaki robiły rysunki, zdjęcia chłopców, których straciliśmy stały na półce - czasem jeden z drugim maluch przystawał, patrzył, czasem cukierka przy zdjęciu położył albo ciastko...wiele się wtedy od nich nauczyłam...

ps. w rozmowach bardzo pomogła mi książka "Nagle zrobiło się cicho"

Aries - 2013-07-22, 10:05

Z naszych doświadczeń widzę, że w temacie śmierci dzieci jakby lepiej przyjmują to, że kiedyś wszyscy umrą, jak się im mówi o reinkarnacji. Młody pierwszy raz jak zapytał o śmierć, to mu wytłumaczyłam najlepiej jak wtedy potrafiłam, tak po katolicku, ale był przerażony i nie chciał się z tym pogodzić, że tak musi być, że babcia kiedyś umrze, że mama umrze i że on też umrze. Pojęcie duszy było dla niego zbyt abstrakcyjne. Z trudem udało mi się go uspokoić i odwrócić jego uwagę od tego tematu. Później było moje odejście od katolicyzmu i zmiana światopoglądu. Reinkarnacja brzmi sensownie, tym bardziej, że są na świecie ludzie, którzy "pamiętają" swoje poprzednie wcielenia. Więc kolejnym razem, gdy pytał o umieranie opowiedziałam mu o reinkarnacji. Że kiedyś pewnie znowu się urodzi i będzie miał nową mamę i tatę, a nas pewnie nie będzie pamiętał, tak jak nie pamięta co było zanim się teraz urodził. I od tej pory nie ma problemu z mówieniem o śmierci, nie histeryzuje, nie płacze. Jakby mu ulżyło, że zawsze będzie mógł tu na ziemię wrócić, że to nie jest koniec. Nawet jak mu się ostatnio śniła śmierć młodszej siostry (nie wiem skąd on ma takie sny), to jak o tym opowiadał, to był w miarę spokojny, mówił tylko, że mu było smutno jak ona umarła i że płakał
Malati - 2013-07-22, 13:23

----.
priya - 2013-07-22, 19:27

U nas bardzo podobnie jak u czarnej. A o śmierci Nat chce rozmawiać dość często. Nie wyczuwam przerażenia, wręcz spokój i zrozumienie.
lives - 2013-07-22, 22:04

ja również zaprowadzam swoje dzieci na grób matki, by wiedziały wszystko. Niczego nie chce przed nimi ukrywać. Pozdrawiam.
priya - 2013-07-23, 07:13

Wczoraj akurat w jednej z części "Piaskowego wilka" czytaliśmy bardzo przyjemny rozdzialik pt. "Śmierć". Umieranie, jako normalna konsekwencja życia, śmierć przyjemnie spersonifikowana. Choć można jendnak z tego akurat tekstu wyciągnąc wniosek, że umierają wyłącznie starzy i/lub chorzy, a więc mija się trochę z prawdą.
sylv - 2013-07-23, 07:55

Czarowniczka napisał/a:
Sama jestem ciekawa co w takiej sytuacji życiowej powiedzieliby ateiści - napewno też znaleźliby odpowiednie słowa żeby jak najmniej zranić niespełna 3-letnie dziecko.

No właśnie ja nie wiem, a ostatnio dużo o tym myślałam :-( Do mnie samej nie przemawia ani reinkarnacja, ani "niebo", nic z tych rzeczy, może niestety.... Chciałabym z przyczyn oczywistych wierzyć, że śmierć nie jest końcem, ale cóż... nie wierzę, przecież się nie zmuszę.
zorro napisał/a:
Ja jestem ZA zabieraniem na pogrzeby. To część żałoby, to towarzyszenie ludziom w odchodzeniu.

Zgadzam się. u mnie w domu śmierć była dla dzieci tematem trochę tabu - na pogrzebie byłam po raz pierwszy w wieku 25 lat, to był mój dziadek, po raz drugi na pogrzebie babci w wieku lat 28 i po raz pierwszy widziałam w tamtym roku nieżywą bliską osobę - ciotkę mojego D., do trumny babci już nie byłam w stanie podejść. Mam z tym mega problem, ja sama, uciekam od tematu umierania bliskich. Nie wiem, jak kiedyś zmierzę się ze śmiercią rodziców :-/

kamma - 2013-07-29, 16:44

Tymek zaczął ostatnio zgłębiać temat śmierci. I o ile Irma przyjęła to łatwo, jakoś tak naturalnie, to Tymkowi jest trudno. On jakoś bardzo szeroko pojmuje ten temat, mam wrażenie, że rozumie bardzo wiele konsekwencji śmierci: że już nie można się spotkać, pogadać, pobawić z tą osobą, że jej ciało obumiera itd. Ostatnio prawie się popłakał na cmentarzu. Rzeczywiście ateistom trudno jest rzeczowo i uspokajająco wyjaśnić problem śmierci dziecku. Ważne jest to, w co się wierzy, jak pojmuje się świat, życie. Powiem szczerze, że gdy przestałam wierzyć po katolicku, problem sensu życia (i śmierci) był największym, z jakim przyszło mi się zmierzyć. Musiałam sama jakoś uporządkować to sobie w głowie. I zainteresowałam się problemem życia jako energii, świadomości jako energii, która przecież nie może tak po prostu zniknąć. Podobnie, jak nasze organizmy tworzy energia i materia pochodząca z całego Kosmosu, po śmierci ta energia nadal gdzieś jest, jakoś jest. Kiedyś będziemy to lepiej rozumieć.
Wracając do ostatniej sytuacji cmentarnej, wyjaśniłam Tymkowi, że umarło tylko ciało, a esencja osoby (w tym przypadku babci) jest wszędzie. Tymek zapytał pocieszony: "Nawet tutaj?", odparłam: "Tak, wszędzie wokół", a on się uśmiechnął i już było ok.
sylv, ja zawsze miałam poczucie, że nigdy nie będę w stanie spojrzeć na zmarłą bliską osobę. Zawsze mnie to przerażało, nie chciałam spojrzeć na babcię czy dziadka (w wieku 17 i 24 lat). Podobnie myślałam dwa lata temu, gdy zmarła moja kochana teściowa. Stałam z dziećmi na dworze, za drzwiami kaplicy. Ale w pewnym momencie jakaś siła pchnęła mnie do kaplicy, podeszłam do trumny. To było dla mnie bardzo trudne, ale i ważne przeżycie. Pomogło mi zrozumieć, że to się stało naprawdę, że teraz będzie inaczej i nie odstanie się. Pomogło mi pożegnać się z nią.
Co do dzieci na pogrzebach, trzeba ich uważnie słuchać i obserwować, pozostawić swobodę, do niczego nie zmuszać, ale i nie odsuwać przesadnie. Potrzeba dużo wyczucia, delikatności.

qetrab - 2013-07-29, 20:33

no nie można mówić o śmierci nie zagłębiając się w przekonania religijne... jeszcze mam trochę czasu zanim będę musiał zmierzyć się z tym tematem, moja córka dopiero wymawia pojedyncze słowa ;)

No i faktycznie ateistom może by trudniej, zwłaszcza takim... hmmm... czysto mechanicznym ?, którzy wierzą, że po śmierci nie istnieje zupełnie nic

Najtrudniejsze w problemie śmierci jest to, że trzeba zmierzyć się z nim samodzielnie....

frjals - 2013-07-30, 00:14

qetrab napisał/a:
No i faktycznie ateistom może by trudniej, zwłaszcza takim... hmmm... czysto mechanicznym ?, którzy wierzą, że po śmierci nie istnieje zupełnie nic

nie rozumiem tego. Najtrudniej jest tym którzy nie mają żadnych poglądów, jeżeli ktoś jest ateistą to potrafi tak samo dobrze wytłumaczyć swoją filozofię życiową jak wierzący w dowolną religię. Nie ma nic złego w rozkładzie - tak ten świat działa.
Dla mnie zakopywanie w ziemi jest pozytywnym procesem - ciało wraca do źródła życia, łączy się z Boginią, bo ziemia jest jednym organizmem, a ludzie tylko małymi komórkami tego organizmu. Człowiek zakopany w ziemi wydaje mi się taki, no, bezpieczny.
Ja nie mam oporów przed rozmawianiem z dzieckiem o śmierci, ten temat zawsze był moim konikiem :-> i prawdę mówiąc czasami sama jestem zaskoczona otwartością z jaką W. ten temat traktuje. Ale, może to wcale nie jest dobrze.

kamma - 2013-07-30, 08:40

frjals napisał/a:
Dla mnie zakopywanie w ziemi jest pozytywnym procesem - ciało wraca do źródła życia, łączy się z Boginią, bo ziemia jest jednym organizmem, a ludzie tylko małymi komórkami tego organizmu.

Pięknie to ujęłaś :)

qetrab - 2013-07-30, 09:24

frjals napisał/a:

nie rozumiem tego. Najtrudniej jest tym którzy nie mają żadnych poglądów, jeżeli ktoś jest ateistą to potrafi tak samo dobrze wytłumaczyć swoją filozofię życiową jak wierzący w dowolną religię.


Nie o to mi chodziło, może źle się wyraziłem... bardziej mi chodziło o to, że dziecku będzie to trudniejsze do strawienia.
"co się dzieje po śmierci? nic, umierasz i Twoje ciało się rozkłada, nie ma Cię"

Cytat:
łączy się z Boginią

każdy wiara na łączenie się z czymś wyższym jest pewnego rodzaju pozytywem łagodzącym strach przed śmiercią. Ateista nie mówiłby o żadnej bogini, prawda?

Cytat:
Ja nie mam oporów przed rozmawianiem z dzieckiem o śmierci, ten temat zawsze był moim konikiem

Ja też nie mam oporów z rozmawianiem z dzieckiem o śmierci, ale moje jeszcze za małe by rozmawiać z nim o czymkolwiek :)

Cytat:
Dla mnie zakopywanie w ziemi jest pozytywnym procesem - ciało wraca do źródła życia, łączy się z Boginią, bo ziemia jest jednym organizmem, a ludzie tylko małymi komórkami tego organizmu.

Akurat mamy bardzo podobne podejście :)

arahja - 2013-07-30, 10:15

qetrab napisał/a:
"co się dzieje po śmierci? nic, umierasz i Twoje ciało się rozkłada, nie ma Cię"


Ej, ale to świetny punkt wyjścia do rozmawiania o pełnym życiu. Poza tym można podejść do tego agnostycznie: nie wiem i nikt tego nie wie, ale ja uważam, że życie po prostu się kończy. a ciocia Basia uważa, że...
Powiem wam, że mnie w ogóle nie przeraża, że mnie nie będzie. Dużo bardziej przerażają mnie ludzkie wizje tego, co się dzieje po śmierci.

Malati - 2013-07-30, 10:54

-----
qetrab - 2013-07-30, 11:08

czasem ludzie rozumieją nic, jako doświadczenie wiecznej ciemności... a kiedyś słyszałem fajne określenie śmierci
to tak jakby sen, w którym nic się nie śni, z którego nigdy się nie budzisz...
kojarzycie takie noce bez snów? kładziecie się spać i sekundę później otwieracie oczy, jest ranek, to doświadczenie pomiędzy zaśnięciem a pobudką, to właśnie to ''nic'' :)

MartaJS - 2013-07-30, 11:42

Dzisiejszy status "Dzikich dzieci" na FB

Cytat:
Takie przemyślenia wakacyjno-wyjazdowe. Ludzie zadają sobie różne pytania, egzystencjalne, filozoficzne. Czym jest śmierć, po co żyjemy, o co w tym chodzi...
Całe systemy filozoficzne i religijne opierają się na udzielaniu odpowiedzi na podobne pytania, na ciągłym ich zadawaniu i poszukiwaniach.
A jednak czasem, kiedy podobne pytania zadaje dziecko chcielibyśmy mieć dla niego krótką, prostą i zrozumiałą odpowiedź, która wszystko wyjaśni. Czy nie odbieramy dzieciom czegoś w ten sposób?

arahja - 2013-07-30, 11:46

czarna96 napisał/a:
Tylko że to pełne życie oznacza dla każdego coś innego. Niestety dla wielu ludzi zycie przepełnione jest krzywdzeniem siebie i innych. I jednak ta wizja ,czasami nie pewna ale jednak jej zarys lezy gdzies głeboko w kazdym z nas ,że po śmierci trzeba bedzie przeanalizowac całe nasze życie i poddać je ocenie może byc czynnikiem który wiele osób powstrzymuje przed robieniem głupich a także strasznych rzeczy.


Z jednej strony to rozumiem, z drugiej autentycznie mnie przeraża, że dla kogoś jedynym powodem, by nie krzywdzić innych, jest wizja pośmiertnego rozliczenia. Wolę nie myśleć aż tak źle o ludziach. Wydaje mi się, że zasada "nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe" jest świetna do wprowadzenia w "świeckim" życiu i nie trzeba się już zagłębiać w metafizykę, by wyjaśnić, że jeśli nie chcemy być bici/ okradani/ okłamywani sami nie powinniśmy tego robić.

qetrab - 2013-07-30, 12:03

nawet nie zliczę ile znam osób, dla których "żyj pełnią życia' znaczy narąbać się do nieprzytomności każdego dnia :P
bodi - 2013-07-30, 14:24

MartaJS,podoba mi sie ten cytat.mam podobne podejscie,mowie szczerze co wiem I czego nie wiem,a takze to ze jest wiele roznych zgadow ;) co do tego co bedzie z nami po smierci,a tak naprawde dowiemy sie jak umrzemy :P
Porownywanie do snu jest imho ryzykowne,bo dziecko moze sie zaczac bac zasypiania...

qetrab - 2013-07-30, 14:33

ja nie używa takich porównań :P tylko chodziło mi o opisanie doświadczania braku świadomości
poza tym czy strach przed śmiercią jest naturalny czy nie to niestety tego nie wiem, dowiem się jak moja pociecha zacznie się interesować tematem...

co do umierania to przypomniało mi się jeszcze jedno
co jest po śmierci? to samo co przed narodzinami :)

frjals - 2013-07-30, 17:09

qetrab napisał/a:
bardziej mi chodziło o to, że dziecku będzie to trudniejsze do strawienia.
"co się dzieje po śmierci? nic, umierasz i Twoje ciało się rozkłada, nie ma Cię"

no ja właśnie tego nie rozumiem. Dlaczego ludzie zakładają, że dziecku będzie trudniej zrozumieć nicość niż boskość, chyba tylko dlatego, że sami tego nie rozumieją. Wydaje mi się, że dziecko przyjmuje to co się mu powie, dopóki samo nie zacznie dochodzić do własnych wniosków. Skoro bezgranicznie wierzy w boga, którego nigdy nie widziało tylko dlatego, że opowiedzieli mu o tym rodzice równie dobrze może uwierzyć w to, że po śmierci nic nie ma, i że to jest ok.
Jeżeli mówisz o śmierci ze strachem, nawet jeżeli ci się wydaje, że się nie boisz to dziecko pewnie to wyczuje.
qetrab napisał/a:
każdy wiara na łączenie się z czymś wyższym jest pewnego rodzaju pozytywem łagodzącym strach przed śmiercią. Ateista nie mówiłby o żadnej bogini, prawda?

ależ to tylko kwestia nazewnictwa, ja mogę to nazywać Boginią, ale faktem jest, że fizycznie to ziemia, gleba, próchnica, to robaki, rośliny i inne zwierzęta które się nami pożywią, na zdrowie. Nie wydaje mi sie żeby to było straszniejsze.

qetrab - 2013-07-30, 17:26

frjals napisał/a:

no ja właśnie tego nie rozumiem. Dlaczego ludzie zakładają, że dziecku będzie trudniej zrozumieć nicość niż boskość, chyba tylko dlatego, że sami tego nie rozumieją.

Nie chodzi o zrozumienie, ale o strach, wielu ludzi się boi nicości i ten strach zaszczepiają dzieciom

Cytat:
Jeżeli mówisz o śmierci ze strachem, nawet jeżeli ci się wydaje, że się nie boisz to dziecko pewnie to wyczuje.


otóż to

Cytat:
ależ to tylko kwestia nazewnictwa, ja mogę to nazywać Boginią, ale faktem jest, że fizycznie to ziemia, gleba, próchnica, to robaki, rośliny i inne zwierzęta które się nami pożywią, na zdrowie. Nie wydaje mi sie żeby to było straszniejsze.


to nie tylko kwestia nazewnicta, bo nie każdy ateista uważa tak jak ty, może i się uważasz za ateistkę, ale ja miałem na myśli zupełnie inny rodzaj podejścia. Swego czasu obracałem się w środowisku mocno ateistycznym-wrogim-wszelkim-religiom-i-wierzeniom i takie podejście zostałoby przez nich wyśmiane... i o tego typu ateistach pisałem :P

Nie nie jest straszniejsze, jak pisałem, uważam podobnie :)

frjals - 2013-07-30, 18:00

qetrab napisał/a:
i ten strach zaszczepiają dzieciom

no właśnie - zaszczepiają wtórnie. Twoja wcześniejsza wypowiedź sugerowała coś innego - "że dzieci nie zrozumieją". Jeżeli ktoś boi się nicości to po co miałby opowiadzać o tym dziecku? Łatwiej wtedy wybrać wersję o niebie lub innej rzeczywistości nadprzyrodzonej. Mówiąc ateista mam na myśli kogoś kto ma przemyślaną swoją filozofię życiową, a więc odrzuca możliwość "pójścia do nieba"
qetrab napisał/a:
to nie tylko kwestia nazewnicta, bo nie każdy ateista uważa tak jak ty

chyba się nie rozumiemy :-? . Czy ateista nie uważa, że ciało po śmierci się rozłoży, zgnije i wróci do obiegu materii? :shock: Przecież o tym właśnie mówię. Istnienie duszy to też kwestia nazwy, zależy co dopasujemy do tej definicji.
Nie jestem ateistką, w pewnym momencie życia z łezką w oku musiałam porzucić tą definicję, aczkolwiek ktoś mógłby się ze mną spierać, bo to też zależy od tego jak rozumiesz pojęcie "boga".

qetrab - 2013-07-30, 18:04

nie mówię o procesie gnicia, a o
Cytat:
ciało wraca do źródła życia, łączy się z Boginią, bo ziemia jest jednym organizmem, a ludzie tylko małymi komórkami tego organizmu.

nie każdy ateista postrzega ziemię jako jeden organizm, o to mi chodziło

Cytat:
Twoja wcześniejsza wypowiedź sugerowała coś innego - "że dzieci nie zrozumieją".


przepraszam, źle się wyraziłem, piszę z pracy i robię to na szybko :D

frjals - 2013-07-30, 18:10

arrrgh :evil: . To może ja zacytuję dla przypomnienia całość
Cytat:
Dla mnie zakopywanie w ziemi jest pozytywnym procesem - ciało wraca do źródła życia, łączy się z Boginią, bo ziemia jest jednym organizmem, a ludzie tylko małymi komórkami tego organizmu.

kluczowe jest tu sformułowanie "dla mnie" :roll:

qetrab napisał/a:
piszę z pracy i robię to na szybko

to troche tłumaczy, aczkolwiek może warto postawić na jakość :->

qetrab - 2013-07-30, 18:29

frjals napisał/a:
arrrgh :evil: . To może ja zacytuję dla przypomnienia całość


ależ po co te nerwy:P
poza tym, zaczęło się jednak od kontry na moją sugestię, że ateistom, nie Tobie, tylko ateistom i to jeszcze o szczególnym podejściu może być trudniej wyjaśnić sprawy śmierci

wyglądało to tak

qetrab napisał/a:

No i faktycznie ateistom może by trudniej, zwłaszcza takim... hmmm... czysto mechanicznym ?, którzy wierzą, że po śmierci nie istnieje zupełnie nic

w odpowiedzi padło to:
frjals napisał/a:

nie rozumiem tego. Najtrudniej jest tym którzy nie mają żadnych poglądów, jeżeli ktoś jest ateistą to potrafi tak samo dobrze wytłumaczyć swoją filozofię życiową jak wierzący w dowolną religię. Nie ma nic złego w rozkładzie - tak ten świat działa. Dla mnie...


więc później tylko starałem się wyjaśnić co miałem na myśli, że ateistom może być trudniej, zauważ, że nie pisałem nic o Tobie :) Więc proszę się nie denerwować :D

Poza tym może się mylę, ale jak dziecko usłyszy odpowiedź na pytanie, co się dzieje po śmierci:
- Twoje ciało rozkłada się i zjadają cię robaki, ale spoko, materia wraca do obiegu...

to chyba może się przestraszyć... no ale jak pisałem może się mylę, bo nigdy nie testowałem.

Cytat:

to troche tłumaczy, aczkolwiek może warto postawić na jakość :->


Może i warto, ale w domu raczej nie korzystam w komputera :)

qetrab - 2013-07-30, 19:21

poza tym... wydaje mi się, że to jest bardziej kwestia, nie tego co się powie, ale jak się to powie :)
nie ? :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group