wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - Jak przekonać męża do weganizmu żony?

Mikarin - 2012-10-05, 09:11
Temat postu: Jak przekonać męża do weganizmu żony?
Zapowiedziałam, czy raczej bąknęłam koleżance dietetyczce do telefonu, że chciałabym przejść na weganizm. Na co mój mąż i teściowa zareagowali taką agresją, ze to się w głowie nie mieści. Dobrze, że moja mama jeszcze o tym nie wie...
A jakie teksty się sypały. Że zwichnę sobie zdrowie. Że jestem nieodpowiedzialna, bo skoro karmię dziecko cyckiem, to na diecie wegańskiej to dziecko zagłodzę. Że nasza dieta regionalna nie jest dostosowana do braku mięsa, a ja stąpam po cienkim lodzie. Że nie będę mieć w tej diecie niczego wartościowego. Że czytam wybiórczo i zwracam uwagę tylko na te aspekty diety, które są dla mnie wygodne. I NIE WAŻNE, ŻE POD OKIEM DIETETYKA. Będę chorować, żebym była tego świadoma, poza tym - on się ZGODZIŁ na mój wegetarianizm, ale na weganizm już nie, bo to jest chore - a tak to mam nie liczyć na to, że mi jakikolwiek obiad przygotuje, jak nie będę miała czasu, i już!
Cóż... takiego wybuchu agresji się nie spodziewałam. A szłam na ustępstwa, nawet mu to mięso jego przynosiłam do domu, już gotowe, żeby sobie odgrzał, co najmniej raz na kwartał jakiegoś kotleta dostał albo od teściowej, albo z garmażerki - żeby nie było, że nie jestem tolerancyjna...
Campbella mu streściłam niemal całego, robiłam przysmaki, przysmaczki i frykasy wege i wegan, a i tak skończyło się agresywnie. Bo on się tego po prostu boi... co ja mam zrobić? Jakieś sugestie od wprawionych weganek?

Capricorn - 2012-10-05, 09:49

Tobie nie są potrzebne wypowiedzi doświadczonych weganek, tylko obrońców praw człowieka. W głowie mi się nie mieści, że to dla Ciebie normalne, żeby osoby z założenia równorzędne wobec Ciebie musiały wyrażać zgodę na to, co wkladasz do buzi. Litości.
MartaJS - 2012-10-05, 09:52

Mikarin, a po co im o tym oznajmiasz? To chyba Twoja sprawa, co kładziesz na kanapkę. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż miał wtrącać się do tego, co jem. Tak jak ja się nie wtrącam do tego, co on je, nawet jak kupuje sobie kiełbachę (zwykle na wyjazd).
mimish - 2012-10-05, 10:00

Podpisuje sie pod Capricorn. Kurcze Mikarin, Jestes dorosla baba i dlaczego oni maja Ci mowic co masz jesc..ja staram sie zrozumiec ich komentarze pochodzace w ich mniemaniu z troski o Ciebie ale czy Ty mowisz im ze dzis maja pomidorowa wsuwac a nie szczawiowa bo cos tam..
Szczerze to najbardziej wkurza mnie twoja tesciowa, bo co ona ma tutaj do powiedzenia ?
Jesli twoj dietetyk moze to niech porozmawia z mezem, moze to go przekona.

Mikarin - 2012-10-05, 12:38

Kurcze, spokojnie, J. panikuje, bo nie wie, co ma gotować, jak już idzie do kuchni. Dla niego dieta wege to kosmos i facet się wystraszył jak diabli. teściowa... cóż... zbyłam ja milczeniem, nie skomentowałam, bo mam baby dość.
Natomiast zastanawiam się, jakich argumentów użyć, kiedy usiądziemy do wspólnego obiadu, a nagle się okaże, że nie zjem tego,tamtego i owamtego, bo jajka i mleko. Znów zaczną się wyzwiska od hrabiego Monte Christo :/

[edit]
Dla mojej rodziny to, ze jestem wegetarian od 14 lat to jakaś fanaberia. Mama moja tego w ogóle nie akceptuje, ale też nie komentuje, natomiast vegan już teraz ma łatkę choroby psychicznej. Może dlatego, ze teściowa wszystko robi na maśle, zabiela i dosładza... A mówimy o ludziach z wyższym wykształceniem.

Natomiast dietetyczka... cóż... ;) chciała mnie w ciąży zmusić do jedzenia ryb i kurcząt, na co definitywnie odmówiłam. Ułożyła mi dietę kompetentnie, dietę wegańską też mi kompetentnie ułoży, ale z J. wolałabym, żeby nie rozmawiała...

MartaJS - 2012-10-05, 12:43

Mikarin, jeśli chłop gotuje, to faktycznie musicie pogadać na spokojnie. Może spróbuj jakoś stopniowo, nagłe decyzje zwykle są trudne do zaakceptowania.
Capricorn - 2012-10-05, 12:48

mimish napisał/a:

Jesli twoj dietetyk moze to niech porozmawia z mezem, moze to go przekona.


Sorry, ale to bez sensu, podobnie jak np:
A pracodawca męża Mikarin niech porozmawia z Mikarin i powie jej, żeby go zachęcała do większego wysiłku. (wymyślone dla porównania)

dorośli ludzie nie powinni potrzebować takich akcji, dla mnie to po prostu żenujące.

Mikarin - 2012-10-05, 12:49

MartaJS, właśnie dlatego najpierw go uprzedziłam, ze dojdzie do mojego przejścia na vegan, żeby się z tą myślą oswoił. Wegetariańskich książek kucharskich mam już w chacie na pęczki, jest z czego wybierać. Ale on się boi... i to jak diabli, dlatego tak skoczył :( nie mam dla niego argumentu, moich oklepanych już nie przyjmuje.
Tłumaczyłam mu, ze zwierzęta trzymane na mleko i jajka lądują potem w rzeźni. Powiedział, ze "na pewno nie wszystkie". Olśniło go dwa czy trzy dni temu, jak w wiadomościach ukazał się reportaż ludzi z fundacji Viva! i materiał nagrany ukrytą kamerą na nielegalnym targu zwierząt. Był w szoku. Niestety, nie przeszkadzało mu to zjeść kotleta na obiad... Argumenty jakoby mleko miało szkodzić tez do niego nie trafiają. Uważa, ze mleko jest pełnowartościowe, zdrowe, POTRZEBNE DZIECKU (sic!), a ja i moje badania naukowe to jednostronne baje i wybiórcza wiedza.
Powinnam uderzyć w niego z innej strony, ale zupełnie nie wiem, z której... Żeby nie rzucał się jak wesz, kiedy mówię mu, ze tylko ja na tej diecie będę (ale że syn jest wege i będzie wege jeszcze mu nie powiedziałam, wtedy by się pewnie rozpętało piekło...)

MartaJS - 2012-10-05, 12:52

Mikarin, ale czego on się boi właściwie? Że Ty się rozchorujesz? Czy co? A może trochę zaufania? ;-)

Mleko jest potrzebne dziecku przez jakiś czas, ale niekoniecznie krowie :-)

Lily - 2012-10-05, 12:57

Mikarin, a to nie chodzi o to, żebyście byli tacy jak wszyscy? Faceci bardzo przywiązują wagę do tego, jak są widziani na zewnątrz, zazwyczaj oczywiście, nie mówię, że każdy.
Ale takiej reakcji i tak nie rozumiem... a przynajmniej uważam, że nie możesz się tym wymogom podporządkować. Rób jak Ci serce dyktuje.

jagodzianka - 2012-10-05, 13:03

Mikarin, ja na początku nie mówiłam, że jestem wegan, po prostu nie mam ochoty na maślankę. :P
Jak dla mnie masakra, czemu ci ze wszystkim robią ci problemy? Gorzej niż moi.
Może powiedz chłopu, że najpierw miesiąc próby, nie będzie brzmiało jak wyrok, a po tym czasie chłop zobaczy, że nie taki diabeł straszny. :mrgreen:

Mikarin - 2012-10-05, 13:33

MartaJS napisał/a:
Mikarin, ale czego on się boi właściwie?
I tu jest pies pogrzebany - nie wiem...
MartaJS napisał/a:
ale niekoniecznie krowie
Ponoć właśnie krowie jest konieczne. Ale że moja siostra ma cukrzycę insulinozależną m.in. z powodu tego mleka to jego zdaniem kwestia przypadku, bo na mleku udzie rosną duzi i zdrowi...
Lily napisał/a:
Faceci bardzo przywiązują wagę do tego, jak są widziani na zewnątrz, zazwyczaj oczywiście, nie mówię, że każdy.
Ale ja mu kiełbasy jeść nie bronię...
euridice napisał/a:
Wegan zupa? Włoszczyzna dowolnie pokrojona (marchew, pietruszka, seler, por), sól, pieprz, olej i np. ryż + przecier, jeśli chcemy mieć pomidorową. Ewentualnie jakieś zioła (prowansalskie, dajmy na to), czosnek. Proste
Dorzuć jeszcze chili, sos piri piri albo łychę pieprzu cayenne, to się da pokroić za taką zupę i będzie ci wierny jak pies ;) Jednak bardziej jest zaniepokojony pierogami ruskimi (biały ser, a na tofu przerzucić się nie dał)...
Capricorn - 2012-10-05, 14:11

Mikarin napisał/a:

MartaJS napisał/a:
ale niekoniecznie krowie
Ponoć właśnie krowie jest konieczne.


"Ponoć", czyli - wg Twojego męża, tak? A jakie ma na to dowody?

To ja, w takim razie, twierdzę, że Ponoć stosunek seksualny z długowłosym motocyklistą chroni przed przeziębieniem i grypą ;-)

Kat... - 2012-10-05, 14:38

Capricorn napisał/a:
Ponoć stosunek seksualny z długowłosym motocyklistą chroni przed przeziębieniem i grypą
to skąd mój katar? ;-) :mryellow:
Capricorn - 2012-10-05, 14:49

Kat... napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Ponoć stosunek seksualny z długowłosym motocyklistą chroni przed przeziębieniem i grypą
to skąd mój katar? ;-) :mryellow:

może to alergiczny? ;-)

Gudi - 2012-10-05, 16:36

natchnęłaś mnie do zapytanie mego czy hipotetycznie jakbym przeszła na wegan to co by powiedział. Stwierdził, że ja ok, ale z J by się buntował chyba, bo uwaga..... co on miałby powiedzieć dlaczego on je mięso, mleko, jajka itp. :P Na szczęście na jej bycie wege się zgadza...
Mikarin, moim ulubionym argumentem jest to czy T uważa, że jestem tak nieodpowiedzialna, że chciałabym krzywdę zrobić sobie, albo dziecku? że gdybym miała choć cień wątpliwości to bym nie podjęła takiej decyzji i musi mi ufać.

Kat... - 2012-10-05, 16:54

Gudi napisał/a:
co on miałby powiedzieć dlaczego on je mięso, mleko, jajka itp.
to jest trudna sytuacja żeby nie zrobić z ojca bezwzględnego mordercy/z matki przewrażliwionej miłośniczki zwierząt (och jak ja nie lubię tego określenia, ono tak bardzo do mnie nie pasuje :-> ).

Jak już tu jestem- Mikarin przykro mi, że jesteś w takiej sytuacji, ja zawsze trafiałam na ludzi, którzy nie wygłaszali podobnych uwag na głos mimo iż najprawdopodobniej myśleli to co Twoja teściowa i mąż.

Mikarin - 2012-10-05, 20:48

Okazało się, że jest przerażony kwestią gotowania... :( MartaSJ miałaś rację... Oj, będzie orka na ugorze...
Kat... - 2012-10-05, 20:56

Mikarin, to zrób mu folder, do którego będziesz wrzucać przepisy. Możesz je tematycznie pogrupować na śniadania, kolacje, obiady, specjalne okazje. W ogóle warto mieć miejsce, w którym są na wszelki wypadek zgromadzone te najczęściej używane i sprawdzone. Zawsze można zmodyfikować przepis, udoskonalić.
Wiesz, taka domowa książka kucharska.

MartaJS - 2012-10-05, 21:17

Mikarin, moim zdaniem jeśli to on gotuje, to trzeba podyskutować na spokojnie. Bo w takiej sytuacji on zmuszony jest albo gotować 100% wegańsko, albo robić dwa obiady. Nie możesz tego wymagać, tak samo jak moim zdaniem ludzie mieszkający z rodzicami nie mogą wymagać od nich, żeby gotowali dla nich wege. Moim zdaniem - chcesz jeść inaczej niż reszta, nie pasuje Ci taki zestaw potraw jak serwuje rodzic/współmałżonek, to gotuj sobie sam/a. On nie ma prawa mówić Ci co masz jeść, a czego nie, ale Ty nie możesz też wymagać, żeby gotował w określony sposób. Wtedy szacunek jest z obu stron. Tak to widzę :-)
jagodzianka - 2012-10-05, 21:18

Kat... napisał/a:
W ogóle warto mieć miejsce, w którym są na wszelki wypadek zgromadzone te najczęściej używane i sprawdzone. Zawsze można zmodyfikować przepis, udoskonalić.

Ja takie coś mam, fajna sprawa, naprawdę pomaga.

koko - 2012-10-06, 09:51

Capri, love :* :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Podpisuję się pod wszystkimi twoimi postami w temacie.
Mikarin, nie bardzo czaję, w czym masz problem? W tym, że nie wyrażą zgody (o boże!) na twój weganizm? W tym, że się nasłuchasz? Czy w tym, że nie przekonasz ich do pokochania wegańskiej diety?

go. - 2012-10-06, 14:14

Capricorn, :lol: :mrgreen: :lol: :mrgreen:

Mikarin, po prostu rób swoje i nie gadaj o tym za dużo :mryellow:

Agnieszka - 2012-10-06, 14:32

Mikarin: rozumiem, że dziecko stanowi "własność wspólną" ale i tu trzeba wypracować kompromis, który bywa, że ulega zmianie bo samo potomstwo wybiera z czasem inną drogę niż my chcemy. Podpisuję się pod Capri (Capri big love). Może z perspektywy wieku inaczej patrzę, jestem bardziej asertywna, inaczej wyznaczam granice. Co do gotowania przez męża to np. kasza, surówka a pesto czy sos robisz Ty nie jest rozwiązaniem. Wiele jest potraw wegan np bigos, barszcz nawet w tradycyjnej kuchni polskiej. Sadzę, że wiele wariantów znajdziecie. Wtrącania się teściowej zupełnie nie rozumiem. A gdybyś chciała zmienić pracę, edukować się, uprawiać sport.... też rodzina będzie wyznaczać kierunki tych działań.
MartaJS - 2012-10-06, 14:35

Jest też sporo potraw, do których można na końcu dodać mięso, po odłożeniu weg(etari)ańskiej porcji. Do pierogów ruskich można zrobić dwa nadzienia (teraz w ciąży ja nie toleruję twarogu za bardzo, ruskie to jedna z niewielu potraw jakie mój A. robi i po prostu przed dodaniem sera odkładamy część nadzienia i dodajemy np. szpinak).

Przy dziecku polecam podejście kompromisowe. Stach dostaje czasem kawałeczek mięsa do spróbowania jak jesteśmy gdzieś w gościach, ale nie ode mnie. Zresztą nie pała entuzjazmem, zwykle nie domaga się więcej.

Każdy człowiek jest istotą wolną i od niego zależy, co, kiedy i ile zjada.

lilias - 2012-10-06, 16:29

Capricorn napisał/a:
Kat... napisał/a:
Capricorn napisał/a:
Ponoć stosunek seksualny z długowłosym motocyklistą chroni przed przeziębieniem i grypą
to skąd mój katar? ;-) :mryellow:

może to alergiczny? ;-)


Zachwyciłam się :mrgreen: mam dylemat alergia na motocyklistę czy na motor ;-) :mrgreen:

Wykorzystam pomysł z folderem, bo świetny :-)
Mikarin trzymam kciuki za dogadanie sprawy, a tak w ogóle to trochę szkoda, że tak ważny temat poruszyłaś z zaskoczenia przy mężu i teściowej :roll: niepotrzebny stres i wysłuchiwanie

Mikarin - 2012-10-06, 16:39

lilias napisał/a:
a tak w ogóle to trochę szkoda, że tak ważny temat poruszyłaś z zaskoczenia przy mężu i teściowej niepotrzebny stres i wysłuchiwanie
Z teściową to wyszło przez mój długi ozór, jak mi zaczęła suszyć głowę o to, że z jakiejś wsi gołąbki będzie Kubie sprowadzać :shock: Powiedziałam, że dziecku mięsa nie będę dawać, a sama raczej jestem wegan niż wege... i się zaczęło.
A mąż... cóż... jedna kuchnia, jeden obiad, tak? Tym bardziej, że Jędrzej też gotuje i trochę po chamsku by było, jakby się znów narobił 4 godziny, a ja mu na to - "nie zjem, bo zabielane". Więc to też nie jest tak, ze on musi wyrazić zgodę - on musi przyjąć do wiadomości, a to już trudniej. O zgodę go nie pytałam 14 lat temu jak przechodziłam na wegetarianizm, bo się jeszcze wtedy nie znaliśmy ;) Tylko że przechodziłam już związek, w którym koleś chciał mnie "leczyć" z wegetarianizmu. Wolałabym, żeby tym razem obyło się bez niespodzianek, typu jajecznica na obiad w momencie, kiedy ja przejdę na wegan.

go. - 2012-10-06, 16:44

Mikarin napisał/a:
14 lat temu jak przechodziłam na wegetarianizm


rany, ja byłam pewna, że Ty kiedyś gadałaś, że pół roku jesteś dopiero :shock: :oops:

MartaJS - 2012-10-06, 17:06

Ja to sobie w ogóle nie wyobrażam, jak teściowa z mężem mogą trzymać front przeciwko żonie. Tzn. wyobrażam sobie o tyle, że to częsta sytuacja, ale moim zdaniem patologiczna, oznacza że coś jest nie tak w związku. Ja sobie nie wyobrażam występować z moim ojcem albo mamą przeciwko mężowi (choćby nie miał racji - wtedy bronię go "publicznie", a potem sami omawiamy temat).

Ale może ja dziwna jestem.

Capricorn - 2012-10-06, 17:08

MartaJS napisał/a:
Ja to sobie w ogóle nie wyobrażam, jak teściowa z mężem mogą trzymać front przeciwko żonie. Tzn. wyobrażam sobie o tyle, że to częsta sytuacja, ale moim zdaniem patologiczna, oznacza że coś jest nie tak w związku. Ja sobie nie wyobrażam występować z moim ojcem albo mamą przeciwko mężowi (choćby nie miał racji - wtedy bronię go "publicznie", a potem sami omawiamy temat).

Ale może ja dziwna jestem.


no ja sobie też nie wyobrażam awantur przy stole, podczas jedzenia, o jedzenie. tzn wyobrażam sobie, ale na pewno w czymś takim bym nie tkwiła, przyzwalając na to poprzez trwanie w takim układzie.

Mikarin - 2012-10-06, 18:04

gosia z badylem napisał/a:

Cytat:
Mikarin napisał/a:
14 lat temu jak przechodziłam na wegetarianizm

rany, ja byłam pewna, że Ty kiedyś gadałaś, że pół roku jesteś dopiero
Em... że od pół roku interesuję się tym w takiej raczej globalnej formie - wykorzystywanie zwierząt, rzeźnie, produkty odzwierzęce w kosmetykach... Ale mięsa nie jem od 14 lat. Na chwilę obecną mam 28, czyli równo połowę swojego życia jestem wege :D
MartaJS, to nie jest trzymanie sztamy przeciwko mnie... trak się akurat złożyło, że kobieta ma takie a nie inne pojęcie o wegaństwie jako o diecie wpędzjacej w chorobę. Jędrzej po prostu nie będzie gotował - co mi zapowiedział, ale wiem, ze jest światełko w tunelu - głaskanie i uspokajanie, że ruskie będą, gzika będzie, mleko do kawy też. Tylko on się boi gotować wegan... A że ich negatywne zdanie się zazębiło... cóż... eh... widac mam pod górkę. Chociaż pamiętam do tej pory schody, jakie mi robiono, jak miałam naście lat. Na obiad kasza/ziemniaki/makaron, a do tego mięso i wodnisty sos... To był koszmar. Przychodzi człowiek po 12 godzinach na uczelni zmęczony, a tutaj tylko padlina... Wtedy też było pod górkę.
I chyba zrobię tak, jak radzicie, że kupię ze dwie książki wegańskie, wydrukuję listę zamienników z innego wątku i pogadamy na spokojnie, jak radzi MartaSJ...

Może ktos coś jeszcze podsunie, jakieś rozwiązanie...? Jakieś sugestie?

Mikarin - 2012-10-06, 18:10

lilias napisał/a:
Zachwyciłam się mam dylemat alergia na motocyklistę czy na motor
Na długie włosy u faceta ]:->
majaja - 2012-10-06, 19:29

Mikarin napisał/a:
rzychodzi człowiek po 12 godzinach na uczelni zmęczony, a tutaj tylko padlina...
marudzisz ;) , u mnie to była wersja przychodzi człowiek ze szkoły, głodny, zmęczony otwiera lodowkę a tam światło i nic poza tym.
Mikarin napisał/a:
gzika będzie
co to jest gzik?
Mikarin napisał/a:
głaskanie i uspokajanie, że ruskie będą, gzika będzie, mleko do kawy też.
to zostajesz weganką czy jesz ruskie, gziki i mleko krowie do kawy? Bo ja nic z tego nie rozumiem. I przyznaję, że jakby mi kto tak marudził jak ty, to też nie chciałabym mu gotować (no chyba że małemu dziecku) :mrgreen:
Agnieszka - 2012-10-06, 19:56

majaja: pyry (chyba pieczone) z gzikiem a owy gzik jak mniemam to okrasa zrobiona z twarogu, śmietany i dodatków (wersje ma różne bo dodatki: cebula, szczypiorek...) - lubię Makłowicza i pamiętam z jakiegoś programu o kuchniach w PL i to chyba była wielkopolska.
Capricorn - 2012-10-06, 20:01

gzik jest z wielkopolski :) twaróg na słono, szczypior, cebulka, rzodkiewka, śmietana.
Agnieszka - 2012-10-06, 20:16

a gzik odmienia się? będzie gzika, jakoś mi nie pasuje
Lily - 2012-10-06, 20:18

Gzik jest rodzaju męskiego wg mnie, ale może gdzieś ktoś mówi inaczej, niektórzy pomarańczę nazywają pomarańczem ;)
O, tu występują 2 formy hxxp://f.kuchnia.o2.pl/temat.php?id_p=4781

lilias - 2012-10-06, 20:25

Mikarin napisał/a:
lilias napisał/a:
Zachwyciłam się mam dylemat alergia na motocyklistę czy na motor
Na długie włosy u faceta ]:->


:lol: :lol: :mrgreen:

chyba ten wątek powinien mieć tytuł "Jak przekonać męża do mojego weganizmu". zrozumiałam, że Mikarin nie będzie chłopinę brać głodem nabiału i mięsiwa jeno negocjuje gotowanie bez tegoż i dodawanie na końcu, czyli tak jak dziewczyny radzicie :-)

"gzik" jest mi bliżej nieznany, twaróg na słono ze szczypiorkiem i rzodkiewką jest mi bliski od dzieciństwa :-D

Capricorn - 2012-10-06, 20:36

gzik jest męski, ten gzik, nie ta gzika.
Agnieszka - 2012-10-06, 20:41

Chyba mocno odeszliśmy od tematu. Gizk fajnie gdyby zagościł w dziale kulinarnym.
Mikarin: konsensu dzieciowego, przychylnego męża, teściowej co nie buntuje i poukładania wszystkiego wegańskiego

Mikarin - 2012-10-06, 20:46

lilias napisał/a:
zrozumiałam, że Mikarin nie będzie chłopinę brać głodem nabiału i mięsiwa jeno negocjuje gotowanie bez tegoż i dodawanie na końcu, czyli tak jak dziewczyny radzicie
ufff TAK :mryellow:
No bo sorry, oboje jemy a ja nie chcę zmuszać nikogo do zmieniania diety razem ze mną, a pogodzenie się w kuchni z facetem kochającym biały ser jest trudne.
Gzika to dla J. twarożek ze szczypiorkiem i cebulką, na ostro/słono etc. Uwielbia chłop, ja niezbyt...

Lily - 2012-10-06, 21:40

Mikarin napisał/a:
No bo sorry, oboje jemy a ja nie chcę zmuszać nikogo do zmieniania diety razem ze mną, a pogodzenie się w kuchni z facetem kochającym biały ser jest trudne.
A z jedzącym mięso oznacza, że też trzeba jeść?
MartaJS - 2012-10-06, 21:44

Nie mówi się gzika, tylko gzik. To jest poznańskie. Pyry z gzikiem, czyli z takim dość rzadkim twarożkiem, może być z cebulką, rzodkiewką itp. Może być też po prostu z solą i pieprzem. Ja lubię.
hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Gzik

majaja - 2012-10-06, 21:55

Lily napisał/a:
Mikarin napisał/a:
No bo sorry, oboje jemy a ja nie chcę zmuszać nikogo do zmieniania diety razem ze mną, a pogodzenie się w kuchni z facetem kochającym biały ser jest trudne.
A z jedzącym mięso oznacza, że też trzeba jeść?
no właśnie dlatego pisałam, że nie rozumiem o co jej chodzi. Jeśli twaróg sprawia, że związek jest trudny to co będzie przy poważnych różnicach zdania, chorobach, czy jakiś nieszczęściach czy obsuwach najróżniejszych.
lilias - 2012-10-06, 22:10

dogadać się można zawsze, byle obie strony chciały i nie miały za dużo radzących czy podpuszczających w najbliższym otoczeniu bo to dla związku niezdrowe.

Lily napisał/a:
Mikarin napisał/a:
No bo sorry, oboje jemy a ja nie chcę zmuszać nikogo do zmieniania diety razem ze mną, a pogodzenie się w kuchni z facetem kochającym biały ser jest trudne.
A z jedzącym mięso oznacza, że też trzeba jeść?


nie zrozumiałam tego tak. myślę, że nie można zabronić lub nakazać komuś jeść ser, czy cokolwiek innego. póki co każdy z nas ma wolną wolę. czyli Mikarin sera nie jeść, a jej małż jeść. i tyle. tak to rozumiem. z resztą mam podobną sytuację w domu i da się tak żyć, bez większych spięć aktualnie.

Lily - 2012-10-06, 22:12

lilias napisał/a:
czyli Mikarin sera nie jeść, a jej małż jeść. i tyle.
Ja też tak to widzę, przecież tak naprawdę to nie koliduje.
rosa - 2012-10-06, 22:28

Mikarin, ja jestem weganka w wegetariańskiej rodzinie, (ziemek je masło i lodzika czasmi więc wegan do końca nie jest) jajek nie jem od 12 lat, a nabiału od prawie 6-ciu (no dobra w ciązy pogrzeszyłam sobie), nie konsultowałam tej decyzji z partnerem, dziećmi, ani tym bardziej z rodzicami czy tesciami :-) z tym, ze u nas to ja gotuję, obiady są zawsze wegańskie, a resztę posiłków każdy sam sobie robi
rosa - 2012-10-06, 22:29

majaja napisał/a:
Jeśli twaróg sprawia, że związek jest trudny to co będzie przy poważnych różnicach zdania, chorobach, czy jakiś nieszczęściach czy obsuwach najróżniejszych.

cudne, problemowy twaróg made my day

moony - 2012-10-06, 22:33

Miakrin, rozumiem Cię doskonale.
Dla wielu z Was może się to wydawać dziwne i nierealne, że mąż musi "wyrażać zgodę" na weganizm żony. Dla mnie jakoś nie. Moje doświadczenia nie są aż tak skrajne, ale też musiałam się nasłuchać. Na początku byłam wege, spoko, poprzednia wieloletnia dziewczyna też, da się przeżyć. Potem zaszłam w ciążę i zainteresowałam się weganizmem, usłyszałam, żeby mi nic do głowy nie strzeliło i żebym nie została weganką. Od tego momentu minęły prawie dwa lata, weganizowłam sobie, teraz od niemal 4 miesięcy jestem weganką. Wszyscy machnęli na to ręką, bo wiedzą , że jak się uprę, to nie ma siły :P No i trochę czasu minęło, więc zdołali się przyzwyczaić.
Teściową się nie przejmuję, bo jest daleko (nie każdy ma to szczęście). A mąż? Uważam, ze jesteśmy jednym zespołem, komórką na resztę życia i nie chcę, żeby coś pomiędzy nami powodowało konflikty. Faceci są inni niż my i niekoniecznie musza rozumieć nasze pobudki. Wydaje mi się, że podstawą jest wypracowanie jakiejś wspólnej płaszczyzny porozumienia.

Gdybym była w takiej sytuacji gotowałabym przez miesiąc sama, żeby pokazać, ze się da. I tak jak ja, drążyłabym skałę, aż by postawili na mnie krzyżyk
:mryellow:

Każde z naszej trójki je inaczej. czasami jest ciężko, ale udaje mi się to pogodzić - bo to ja gotuję. Nie ma rzeczy niemożliwych.

Co ciekawe, moja teściowa pewnie wiele sobie o mnie myśli, ale nic nie mówi. Za to jestem atakowana przez ludzi, których znam od 17 lat :-/

moony - 2012-10-06, 22:35

majaja napisał/a:
Jeśli twaróg sprawia, że związek jest trudny to co będzie przy poważnych różnicach zdania, chorobach, czy jakiś nieszczęściach czy obsuwach najróżniejszych.

W naszym przypadku i przy chorobie Bartka wszystko inne przestało mieć znaczenie. Wydaje mi się, że dopiero wtedy ludzie widzą priorytety, a kwestie mniej istotne, jak to, co kto je, schodzą na drugi plan.

rosa - 2012-10-06, 22:41

moony napisał/a:
A mąż? Uważam, ze jesteśmy jednym zespołem, komórką na resztę życia i nie chcę, żeby coś pomiędzy nami powodowało konflikty. Faceci są inni niż my i niekoniecznie musza rozumieć nasze pobudki. Wydaje mi się, że podstawą jest wypracowanie jakiejś wspólnej płaszczyzny porozumienia.

konfliktów się nie uniknie, wypracowana płaszczyzna porozumienia tez może ewoluować w stronę nie do końca akceptowalną, dla mnie wspólna płaszczyzna dotyczy rzeczy które są wspólne, czyli głównie dzieci, nie wyobrazam sobie że mój partner ma mi za złe że coś jem bądź nie jem, ja się nie czepiam tego co on spożywa
ogólnie gdyby moje problemy dotyczyły talerza to życie byłoby mało skomplikowane :-)

Lily - 2012-10-06, 22:43

moony napisał/a:
Faceci są inni niż my i niekoniecznie musza rozumieć nasze pobudki.
A my ich pobudki? :)
Ja sądzę, że nawet mąż, w tym wypadku mąż Mikarin, nie powinien robić z igły wideł, i tyle, bo to tylko żarcie jakby nie było. Co innego, gdyby Mikarin się chciała odżywiać chipsami i piwem, wtedy mógłby się martwić o jej zdrowie, co już bardziej pojmuję.

moony - 2012-10-06, 23:07

Lily napisał/a:
nie powinien robić z igły wideł,

Też mi się tak wydawało ( i w sumie powinno tak być), ale moje doświadczenie jest inne, bliższe doświadczeniom Mikarin, więc rozumiem, że nawet o żarcie można drzeć koty.
Też kiedyś uważałam, że weganizm nigdy, nie da się itd. Więc ze swojej perspektywy mogę powiedzieć tylko tyle, że trzeba czasu. Dla obydwu stron - na zrozumienie, na przekonanie do swoich racji.

(strasznie nie lubię się wdawać w dyskusje internetowe, bo nie do końca umiem przekazać co mam na myśli)

Mikarin - 2012-10-07, 09:02

moony napisał/a:
(strasznie nie lubię się wdawać w dyskusje internetowe, bo nie do końca umiem przekazać co mam na myśli)
Ja generalnie też.
Dzięki, moony. Dla J. generalnie trudno było dla mnie zmienić swoje nawyki w kuchni. Od dwóch lat jesteśmy razem i to jest ten czas, kiedy J. gotuje wegetariańsko. Dla niego - kosmos, muszę zrozumieć też jego punkt widzenia. Przez 25 lat gotował z mięsem i nagle musiał się przestawić na wege. Na początku był tak skołowany, że jak zrobił kluski śląskie (i sypnął tyle mąki, ze wyszedł mu klajster, a nie potrawa), to zraził się do kuchni na dobry rok. Chodził tylko gotować wodę na herbatę i robić kanapki. Bo gotować potrafi świetnie - ale mięso. Jak robił dla rodziny czy znajomych - zawsze się zachwycali (no comment), a kwestia zrobienia np. naleśników, pyz czy innych to dla niego czarna magia była i zresztą nadal jest. Ostatnio nauczył się torfy i tarty robić, ale też mu to sporo czasu zajęło.
I teraz nagle spanikował, bo prawda taka, że w większości przepisów wegetariańskich jest to mleko i są te jaja. Nie dziwię się jego reakcji. Trudno jest mu nadal ogarnąć kuchnię wege, a kuchnia wegan to dla niego kosmos - więc zareagował agresją - CZYLI się bronił. Zresztą była to jednorazowa akcja, teściową już ustawił, że ma się nie wtrącać, bo to sprawa między nami.
Wystraszył się, że skoro ja przechodzę na wegan, to on po części też będzie musiał... (a wzięło się to stąd, że od kiedy ze mną zamieszkał mięsa nie jada już 5 dni w tygodniu tylko 5 razy w roku). To podobnie tak jakby do was ktoś przyszedł i powiedział, że od dziś przechodzi na dietę opierajacą się na źrebięcinie i od dziś w kuchni będą obiady ze źrebieciną (bo skoro ja chcę wyrzucić z diety mleko i jajka - to pierwsze skojarzenie jest takie, że nie będzie ich w daniach obiadowych). Wiem, ze porównanie kontrowersyjne, ale on to tak widzi - zupełnie jakbyśmy my wegetarianie nagle mieli zacząć mięso jadać.
Też tutaj podpowiedziała mi Rosa czy ktoś, żebym mu na pokaz gotowała przez miesiąc - zapewne tak zrobię. Obryję się w temacie, wydrukuję trochę przepisów i będziemy działać.
Najważniejsze jest dla mnie jednak to, żeby J. się nie spinał, bo on się po prostu boi. I też, jakkolwiek nie każdy się z tym zgadza - muszę uszanować to, ze maż jada jednak inaczej. Dlaczego ja mam zmuszać jego do zmiany diety, skoro on nie zmusza mnie do jedzenia mięsa? Przez te dwa lata ani razu nie zrobił mi żadnego świństwa typu wkładka w zupie czy kurczak w sałatce. Tym samym wiem, że zapewne liczy na te prawdziwe ruskie, a nie pierogi z tofu ;) Tak samo jak ja liczę na prawdziwą zupę a nie wywar z trupa.
Tutaj MartaSJ dała mi fajny pomysł, że część potraw można gotować pół na pół - czyli nabiał dodawać w końcowej części przyrządzania. Muszę poszukać tych przepisów...
A swoją drogą to śp. tata J. pochodził z Gostynia i tam ponoć mówi się gzika w formie żeńskiej. Nie wiem, słowa nauczył mnie dopiero J., wcześniej go nie znałam - ale skoro jest to TEN gzik a nie TA gzika to będę musiała poinformować męża, ze od dziś woli formy męskie :P

Mikarin - 2012-10-07, 09:06

moony, ode mnie ludzie się odwrócili jak powiedziałam, że w ciąży nadal będę wege. Po 14 latach tej diety nadal nie mogli zrozumieć, że to nie fanaberia. Ale lepiej było, jak koleżanka moja ze skazą białkową (ponoć się z tego wyleczyła) powiedziała mi, że mięso jest niezbędne, a wegetarianizm to tylko odpał, chwilowy wybryk, taki młodzieńczy bunt, i wszyscy musimy jeść mięso, bo jest nam niezbędne. I zaczęło się wieszanie psów... Po części wiem, co przeżywasz. I to trochę smutne, bo jeżeli ktoś nie jada krewetek - to OK, nie ma sprawy, ale jeżeli ktoś nie jada mięsa - jest dziwadłem. Weganin - to osobnik chory psychicznie... smutne to trochę...
MartaJS - 2012-10-07, 09:21

A ja nie rozumiem. Tzn. rozumiem, jak ktoś ma -naście lat, jest spotkanie rodzinne, wszystkowiedzące ciocie i wujki zrzędzą itp. Ale jeśli ktoś jest dorosły, jakoś tam plus minus wykształcony, ma rodzinę, pracuje, zarabia na życie, to czemu traktuje się go jako nieodpowiedzialnego głupka? Czemu pozwalacie się tak traktować? Czy wy też tak traktujecie rodzinę, znajomych? Mówicie im że są chorzy psychicznie i nieodpowiedzialni, bo jedzą mięso?
Mikarin - 2012-10-07, 09:25

MartaJS napisał/a:
to czemu traktuje się go jako nieodpowiedzialnego głupka?
Nawyk postrzegania dzieci jako dzieci, nawet jeżeli skończą 40 lat.
MartaJS napisał/a:
Czemu pozwalacie się tak traktować?
Ja się przy teściowej zaczęłam śmiać i podałam jej kilka tytułów książek "do zapoznania się". Co nie zmienia faktu, ze szpilę wbiła i to głęboko, i argumentów innych jak "tradycje żywieniowe naszego klimatu" przemawiające za mięsem i jajami do niej nie przemawiały...
Mimmi90 - 2012-10-07, 09:40

Mikarin napisał/a:
A swoją drogą to śp. tata J. pochodził z Gostynia i tam ponoć mówi się gzika w formie żeńskiej. Nie wiem, słowa nauczył mnie dopiero J., wcześniej go nie znałam - ale skoro jest to TEN gzik a nie TA gzika to będę musiała poinformować męża, ze od dziś woli formy męskie :P

Potwierdzam, moi dziadkowie z Gostynia tez mówią gzika, ale jakieś 20 - 30 km na północ obowiązuje już forma gzik :-P

MartaJS - 2012-10-07, 09:46

Mikarin, no to nie pozwalaj się tak traktować. Naprawdę nie ma znaczenia, ile argumentów jej podasz, jakie książki zalecisz. Uzna albo nie, przeczyta albo nie, pewnie nie. Ważne jest, że w ogóle musisz je podawać. Nie musisz! Z moją matką też próbowałam w ten sposób (głównie w kwestii dzieci), podsuwałam lektury itp. ale jeśli ktoś "wie swoje", to się mija z celem. Nie czyta albo czyta wybiórczo, wyrwane z kontekstu kawałki. O ile z mężem warto takie rozmowy prowadzić, to z teściową czy rodzicami moim zdaniem nie - chyba że faktycznie chcesz w wieku 40 lat być ciągle traktowana jak dziecko.

To nie ma znaczenia, czy ona uzna, że weganizm jest zdrowy, czy nie. Chodzi o to, żeby uznała Twoją autonomię i prawo do decydowania o sobie. A do tego nie przekonają jej nawet najmądrzejsze książki.

evel - 2012-10-07, 11:33

Mikarin napisał/a:
moony, ode mnie ludzie się odwrócili jak powiedziałam, że w ciąży nadal będę wege. Po 14 latach tej diety nadal nie mogli zrozumieć, że to nie fanaberia.


Ja się nawróciłam na weganizm (po 8 latach wegetarianizmu) 2 miesiące przed zajściem w ciążę. na początku był to oczywiście wieli problem bo jak to przecież dzidziuś potrzebuje jajeczka, ale kiedy odwiedziłam panią dietetyk, która mi doradziła co i jak, oraz oceniła, że w sumie dobrze jem i nie ma się czego czepiać, to się wszyscy zamknęli. Ta wizyta była pomysłem i rozkazem mojej mamy (zapłaciła za nią, więc już poszłam) i okazała się strzałem w 10 - miałam święty spokój.

Mikarin, ja Cię rozumiem, bo mój M. też trochę spanikował, kiedy zostałam weganką, ale chodziło mu bardziej o to, że jak to, nie zrobimy już naszego ulubionego ciasta i czegoś tam jeszcze. I zrobiliśmy, tyle że wersję wegańską, która wcale nie okazała się gorsza. Prawdopodobnie chłop potrzebuje trochę czasu, żeby się oswoić i tyle, potem będzie lepiej. Trzymam kciuki! :-)

jarzynajarzyna - 2012-10-07, 12:54

moony napisał/a:
Za to jestem atakowana przez ludzi, których znam od 17 lat :-/

Mikarin napisał/a:
ode mnie ludzie się odwrócili jak powiedziałam, że w ciąży nadal będę wege.

a co do tego mają postronne osoby? no bo facet - zrozumiem (Mikarin, ohajtaliście się w ogóle? co ja nic nie wiem? :-P ), teściowa - bez sensu, ale jakby członek rodziny, więc może to ją tłumaczy, ale jakieś inne osoby? a co ich to obchodzi?

Capricorn - 2012-10-07, 13:13

Jeśli teściowa daje lokum, czy forsę na utrzymanie, to istnieje bardzo niefajna zależność materialna, szczególnie, ze w jej przekonaniu takie wsparcie może usprawiedliwiać komentowanie wszystkiego, co się dzieje na jej terenie i za jej pieniądze.

Jeśli natomiast jest inaczej, i pani teściowa jest tylko gościem, to trzeba jej to kulturalnie, ale dobitnie zakomunikować, i poprosić, żeby ograniczyła się do zajmowania swoim terytorium.

Natomiast to, że przyjaciele po Tobie jeżdżą - sorry, ale czuję, że im na to po pozwalasz. Wolisz wyszydzanie od konfrontacji? Jeśli to są prawdziwi przyjaciele, to wystarczy im powiedzieć raz, że sposób, w jaki się do Ciebie zwracają i w jaki sposób o Tobie mówią, jest dla Ciebie krzywdzący. Jeśli nie zrozumieją - to nie są przyjaciele, tylko osoby, które potrzebują Ciebie tylko po to, żeby mieć ofiarę, na której mogą sobie poużywać.

moony - 2012-10-07, 13:33

jarzynajarzyna napisał/a:
a co do tego mają postronne osoby?

Nic :P Ja się zupełnie nie przejmuję teściową (o ile nie poda B. mięsa) i ludźmi dookoła. Obchodzi mnie mój własny mąż jedynie - a potrafiłam go przekonać, że nic mi się nie stanie. Wegan ciasta lubi, jak robię pizzę to on ma z serem, a ja z tofu itp. Staram się jakoś pogodzić gotowanie dla trzech różnych preferencji.
A reakcja faceta wydaje mi się być dyktowana strachem przed kolejnymi zmianami w życiu. I jesli zrozumiem ten motyw psychologiczny, wydaje mi się, że łatwiej będzie mi dobierać argumenty, słowa itp.

Agnieszka - 2012-10-07, 13:34

Co do menu: proponuje zapoznać męża ze stroną euri: hxxp://matkaweganka.blogspot.com/
prosto, smacznie, wartościowo, apetycznie i do tego ciekawe linki do innych blogów wegan.

lilias - 2012-10-07, 16:07

Agnieszka napisał/a:
Co do menu: proponuje zapoznać męża ze stroną euri: hxxp://matkaweganka.blogspot.com/
prosto, smacznie, wartościowo, apetycznie i do tego ciekawe linki do innych blogów wegan.


świetny pomysł :-) sama korzystam

Agnieszka - 2012-10-07, 23:17

lilias: ja miałam przyjemność konsumpcji :-) .
euri jw. i bez przesady, piegus to nawet mi wychodzi, czoko to coś, o co upomina się moja rodzina (ja robię na kukurydzianej drobnej) a nie mam serca do ciast bo nie lubię. Naleśniki (nie porywam się bo nie jestem fanem) zostawiam babci wegan też robi i zdziwiona, że wychodzą :-)

lilias - 2012-10-08, 08:16

Agnieszka napisał/a:
lilias: ja miałam przyjemność konsumpcji :-) .
.... :-)


chwalipięta :-P :mryellow: żartuję oczywiście :-D ale z przyjemnością bym pojadła w takim towarzystwie u źródeł :-D

Mikarin - 2012-10-08, 10:40

Dzięki, dziewczyny, ogromny buziol dla wszystkich was :D :mrgreen:
To, co mi jeszcze pozostało, to urobienie J. tak, żeby się z kuchni nie wycofał, ale to już raczej kwestia czasu i kilku proponowanych trików :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group