wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek poniemowlęcy - najbardziej wkurzające rzeczy, jakie mówią do waszych dzieci

MartaJS - 2012-10-17, 12:53
Temat postu: najbardziej wkurzające rzeczy, jakie mówią do waszych dzieci
Wątek ma na celu rozładowanie negatywnych emocji spowodowanych przez teksty wygłaszane do naszych latorośli przez różne, najczęściej spokrewnione osoby, zwykle w najlepszej wierze :-)

Moja lista na początek (dziecko - lat niecałe 2):

"Weź kredkę/łyżeczkę do prawej rączki!"

"Kto to lata z gołą pupą? Ładnie to tak?"

"To brzydko tak krzyczeć!"

"To jest be be"

kamma - 2012-10-17, 14:18

dorzucam tekst osób obcych, widzących, że dziecko płacze albo odmawia podążenia za rodzicielem:

"To ja cię zabiorę", "Pójdziesz ze mną?"

maharetefka - 2012-10-17, 14:28

"Pocaluj bozie" ]:-> wyciagajac w strone dziecka plastikowa butelke-maryjke po wodzie swieconej z Czestochowy ;-) :roll:
Anja - 2012-10-17, 14:47

U lekarza / pielęgniarki podczas jakiegoś nieprzyjemnego badania, zabiegu: "No i czemu tak krzyczysz? Przecież to wcale nie boli!" (Oczywiście to zawsze bardzo "pomaga" ;-) )
mimish - 2012-10-17, 15:08

maharetefka, Pocaluj bozie przypomnialo mi jak babcia kazala mi pocalowac sygnet na wielkiej lapie ksiedza..
Illea - 2012-10-17, 15:54

Ja nie cierpię tekstów:
"jaki Ty tłuściutki jesteś" (moje dziecko jest na dolnej granicy siatki percentylowej, ale ma okrągłą buzie :-/ )
"trzeba jeść wszystko"
"trzeba jeść mięso, nie słuchaj głupot"
No i w ogóle nienawidzę jak babcie wpychają syf w moje dziecko, "żeby był zdrowy" albo "bo on chce"
" a kogo bardziej lubisz?"

żuk - 2012-10-17, 16:14

a teksty do całkiem małych dzieci się liczą? (wiecie, takie mówione niby do dziecka a żeby matka usłyszała..). np: 'na pewno Ci zimno bez czapeczki/skarpetek/w krótkim rękawku, jak to Cię mamusia lekko ubiera..' :evil: :evil: grrr
riku17 - 2012-10-17, 16:35

mnei najbardziej wku*rwia text mojej matki podczas trzymania Eryka na rękach: "Oni piją sobie kawę a Tobie jakąś niedobrą wodę dają. Zrób mu herbatki!" :evil: :evil: :evil:
gemi - 2012-10-17, 16:39

dołączam się:
"nie masz powodu, żeby tak płakać. Jest przecież babcia, dziadek, mama..."
"nie biegaj tak, bo się spocisz"
"niegrzeczne dzieci chowa się do wora i zabiera" ( :shock: skąd ludzie biorą pomysły na takie teksty?) Pawełek przejął się z początku, lecz na szczęście udało mi się nawiązać do jednej z ulubionych zabaw - chowania się do dużego kartonu / walizki i to go jakoś uspokoiło.
"zobacz, twoja siostrzyczka już zjadła, a ty się ociągasz"
"nie rób tego/siamtego/owego bo mama będzie krzyczeć"
"biedny ty! że nawet wafelka zjeść nie możesz"

c.d.n. z pewnością 8-)

martusza - 2012-10-17, 16:47

dzieci co prawda nie mam, za to pamietam jak mi kazano na imprezach rodzinnych cala rodzine obcalowywac...
no pocaluj ciocie (pierwszy raz babsztyla widze na oczy) na powitanie... brrrr :evil:

ana138 - 2012-10-17, 17:32

żuk napisał/a:
wiecie, takie mówione niby do dziecka a żeby matka usłyszała..). np: 'na pewno Ci zimno bez czapeczki/skarpetek/w krótkim rękawku, jak to Cię mamusia lekko ubiera..' :evil: :evil: grrr

o taaaaak!!! to mnie wk....najbardziej - a nie za lekko cię mamusia ubrała? bez sweterka w taka pogodę? a nie za malutki ty jestes żeby tak siedzieć? (jak jezdził na brzuchu w gondoli)
albo - znajoma mojej mamy - ja bym ci dała bułeczkę, ale mama nie pozwala.... :evil: :evil:
no i oczywiście teksty "mięsne". teściowa, wczoraj - oj...jak przyjedziesz do babci to spróbujesz pysznego kotlecika schabowego :evil: :roll:

reagujecie?

riku17 - 2012-10-17, 18:01

Cytat:
reagujecie?


Ja nie reaguję i w przyszłości raczej nie będę bo nie ma po co z moim w ogóle na jakiekolwiek tematy dyskutować :-/

Maple Leaf - 2012-10-17, 18:17

Ja tam dzieci nie mam, ale strasznie mnie wkurzają teksty typu: "bądź grzeczny/nie krzycz, bo przyjdzie piesek i Cię zje!". Skąd to się ludziom bierze wogóle...? :roll:
śliwka - 2012-10-17, 18:23

Maple Leaf napisał/a:
Ja tam dzieci nie mam, ale strasznie mnie wkurzają teksty typu: "bądź grzeczny/nie krzycz, bo przyjdzie piesek i Cię zje!". Skąd to się ludziom bierze wogóle...? :roll:
mnie też. Albo gdzieś na spacerze, kiedy mijany jest pies "nie dotykaj pieska, bo Cię ugryzie".
Panie w przedszkolu do moich dzieci: " Jedzcie, bo mama będzie smutna, jak nie zjecie".

ana138 - 2012-10-17, 18:23

no właśnie....;/
kuzynka mojego męża mówiła do syna: "bądź grzeczny, bo przyjdzie pan" ( :shock: :shock: :shock: ) no i potem chłopak się bał wszystkich facetów. jak jakiś chłop przechodził ulicą, to uciekał do mamy. masakra :evil:

Mikarin - 2012-10-17, 18:43

Albo pokazowe zmuszanie dziecka do opowiadania wierszyków na wiecach rodzinnych. Masakra :(
Kaja - 2012-10-17, 19:12

u nas też teksty na temat mięsa "mama Ci nie daje biedaku?" "Może jednak spróbujesz?" i te o zabieraniu dziecka cholera wie bo jest niegrzeczne.

Co do mijanych psów to Lila garnie się do każdego ale nie pozwalam i tłumaczę że nie znamy psa i może ugryźć z różnych powodów, więc trzeba się zapytać właściciela..

priya - 2012-10-17, 19:12

A ja się boję czytać ten wątek ;-) Już znalazłam kilka tekstów, które mnie samej zdarzyło się do dzieci powiedzieć :-P

euridice, tak z ciekawości: co złego jest w namawianiu dziecka by podzieliło się zabawkami z kolegą? Ja moich czasem zachęcam.

Kaja - 2012-10-17, 19:14

priva- myślę, że właśnie chodzi o formę wypowiedzenia owej zachęty, inaczej brzmi "jak chcesz to możesz się podzielić" niż w formie rozkazu- też często to zauważam w piaskownicowych dialogach.
śliwka - 2012-10-17, 19:29

Kaja napisał/a:
raniu dziecka cholera wie bo jest niegrzeczne.

Co do mijanych psów to Lila garnie się do każdego ale nie pozwalam i tłumaczę że nie znamy psa i może ugryźć z różnych powodów, więc trzeba się zapytać właściciela.
no właśnie, a nie z góry zakładanie, że na pewno ugryzie. Takie wmawianie dzieciom, że pies, czy inne zwierzę jest złe prowadzi tylko do lęków (co psy później wyczuwają), nieumiejętności odczytywania zwierzęcych sygnałów oraz agresji i nienawiści wobec zwierząt. Mnie rodzice nigdy nie chronili przed psami i nawet te podobno najbardziej agresywne mnie uwielbiały. Czasem jakiś mnie pogryzł (zwykle takie małe) ale nie zrobiło to na mnie wrażenia i nadal uwielbiam psy.
Capricorn - 2012-10-17, 19:30

maharetefka napisał/a:
"Pocaluj bozie" ]:-> wyciagajac w strone dziecka plastikowa butelke-maryjke po wodzie swieconej z Czestochowy ;-) :roll:


jak dla mnie - wygrywasz! :) na razie :)

go. - 2012-10-17, 19:33

Capricorn napisał/a:
maharetefka napisał/a:
"Pocaluj bozie" ]:-> wyciagajac w strone dziecka plastikowa butelke-maryjke po wodzie swieconej z Czestochowy ;-) :roll:


jak dla mnie - wygrywasz! :) na razie :)


dla mnie też to no.1 :lol:

żuk - 2012-10-17, 20:24

a ostatnio w spożywczym jakoś mi się kilkakrotnie rzuciło na uszy jak szłam z Młodym w chuście, a on jak zwykle spał: 'spójrz, dzidzia tak ładnie śpi a Ty taka/taki niegrzeczny".. mówione do żywiołowego dwulatka.
skąd tym ludziom się bierze że jak dziecko śpi, to grzeczne, a jak robi cokolwiek innego to niegrzeczne? :-/

MartaJS - 2012-10-17, 20:34

żuk napisał/a:
a teksty do całkiem małych dzieci się liczą? (wiecie, takie mówione niby do dziecka a żeby matka usłyszała..). np: 'na pewno Ci zimno bez czapeczki/skarpetek/w krótkim rękawku, jak to Cię mamusia lekko ubiera..' :evil: :evil: grrr


A to nie tylko do małych dzieci się mówi. "Powiedz mamie, niech ci jakieś spodenki ubierze, bo kataru dostaniesz" :-| i tak dalej.

maharetefka, ]:-> :lol:

Cytat:
reagujecie?


Ja różnie. Jak jest okazja do spokojnej rozmowy, to tak, jak czuję, że uwaga sprowokuje awanturę i kwas przy dziecku, to nie, więcej szkód niż korzyści. Tyle że Stach coraz bardziej kumaty i chyba coraz częściej będzie konieczność reakcji, zwłaszcza jak ktoś będzie robił mu wodę z mózgu.

- 2012-10-17, 20:36

Cytat:
Albo pokazowe zmuszanie dziecka do opowiadania wierszyków na wiecach rodzinnych. Masakra
o to to. mi to się kojarzy z tresowaną małpką :evil:

ja zawsze reaguję na głupi teksty. Z reguły upominam geniusza który tekst wysuwa

biały lis - 2012-10-17, 20:41

Jak ktos mówi w jego imieniu...Mamusiu zrób mi to albo tamto .. wrrr
jagodzianka - 2012-10-17, 20:55

F często kiedy jest na plecach z radości życia klepie mnie rączkami po barkach (wygląda jak by grał na perce :P ). Ostatnio kiedy robił tak w kolejce na poczcie jakaś baba do niego szeptała z uśmiechem "bij mamę, bij mamę". Byłam w takim szoku, że nie zareagowałam. :shock:
Kiedyś też szturchnął młodszego kuzynka, na co jego babcia "pięknie, bij Wiktorka" :shock:
Wciskanie słodyczy i innych syfów.
W ogóle nienawidzę słowa "grzeczny". Co to w ogóle znaczy? "Spełniający oczekiwania dorosłych i nie sygnalizujący swoich potrzeb"?

Mikarin - 2012-10-17, 21:28

jagodzianka, ja Filipowi gdzieś tam zaproponowałam bułe, ale ja tak wszystkim :-? Ale baba namawiająca dziecko do bicia - eeeeeee....................... :shock:
Cytat:
W ogóle nienawidzę słowa "grzeczny". Co to w ogóle znaczy? "Spełniający oczekiwania dorosłych i nie sygnalizujący swoich potrzeb"?
Nie. Grzeczny to taki, który siedzi w jednym miejscu i nie robi NIC, zjada wszystko, co mu podetkną pod nos i na zawołanie macha rączkami, żeby dorośli mogli się z niego pośmiać.
Ale moja teściowa zwykła mawiać - "Był grzeczny: wszystko zjadł i w ogóle nie płakał." Zawsze chce mi się z niej śmiać po takim tekście...

zina - 2012-10-17, 21:34

Denerwuje mnie powiedzenie ze rodzice sa od wychowania a dziadkowie od rozpieszczania co oznacza w tym przypadku rozpieszczanie slodyczami, ktore poki co cale szczescie nie sa jakos nagminie u nas przemycane :-)
jagodzianka - 2012-10-17, 21:35

Mikarin napisał/a:
jagodzianka, ja Filipowi gdzieś tam zaproponowałam bułe, ale ja tak wszystkim :-?

No co ty, Mikarin przecież buła to nie trucizna, mi chodziło o syfy. :P Po za tym, ty jesteś dobra ciocia Kornela, a nie jakaś obca baba w autobusie.

jagodzianka - 2012-10-17, 21:35

A jeszcze mnie wkurwia jak obce osoby chcą go brać na ręce.
dżo - 2012-10-17, 21:40

"Bądź grzeczny" (na to mam największą alergię)
"Nic się nie stało"

i jeszcze usilne namawianie do zrobienia czegoś na co dziecko wcale nie ma ochoty

zina - 2012-10-17, 21:44

B. w wozku, nareszczcie sie odzwyczail od noszenia, kiedys w koncu musi :roll:
Kat... - 2012-10-17, 21:51

Na wspomniane wcześniej mówienie do dziecka zbyt małego np ooo a ile mamy latek? Jak się nazywasz? do roczniaka w autobusie nigdy nie reagowałam. Jak ktoś powtarzał patrząc na mnie bardziej wymownie mówiłam zgodnie z prawdą, że on jeszcze nie mówi więc taka rozmowa może być utrudniona :-) Co innego kiedy ktoś mnie pyta :-)
No ja też tu w kilku tekstach widzę siebie np na spotkaniu rodzinnym proszę Z żeby powiedział wierszyk :-D

MartaJS - 2012-10-17, 21:58

Kat... napisał/a:
Na wspomniane wcześniej mówienie do dziecka zbyt małego np ooo a ile mamy latek? Jak się nazywasz? do roczniaka w autobusie


O ggggrrrrrr, tego nienawidzę ]:-> Obce osoby to jedno, ale moja babcia (Stacha prababcia) wali do niego takie teksty za każdym razem jak go widzi i jeszcze dodaje "a jesteś chłopcem czy dziewczynką?" :roll:

jarzynajarzyna - 2012-10-17, 22:05

:mryellow: :mryellow:
opowiadałam to ostatnio dziewczynom jak u mnie były, jedna facetka lat temu dawno jechała z synkiem wówczas małym busem i jakaś stara baba do niego: "a jak ty masz na imię, chłopczyku?" odp. synka: "a chuj"
]:-> ]:-> ]:-> ]:->

Agnieszka - 2012-10-17, 22:32

W sumie to większość olewam natomiast nie znoszę pytania byłaś grzeczna bo jak tak to coś tam (nagroda), masz być grzeczna, masz zjeść wszystko/do końca i jeszcze wciskania cukierków/lizaków w nagrodę (za cierpliwość u fryzjera, w sklepie....) - to akurat mało nasza opcja i dzieć nie bierze ale można np. naklejki itp
ana138 - 2012-10-17, 23:46

jarzynajarzyna, umarłam :lol: :lol: :lol:
Sylwia8 - 2012-10-18, 00:08

jarzynajarzyna napisał/a:
:mryellow: :mryellow:
opowiadałam to ostatnio dziewczynom jak u mnie były, jedna facetka lat temu dawno jechała z synkiem wówczas małym busem i jakaś stara baba do niego: "a jak ty masz na imię, chłopczyku?" odp. synka: "a chuj"
]:-> ]:-> ]:-> ]:->


ahahahahahahahahahahahahhaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! rozwaliło mnie!!!!!!!!!!!!!

jarzyna moja idolka :)
Kat... też moja idolka - każda Twoja odpowiedź jest tak dobrze wyważona... ja czasem nie wytrzymuję ciśnienia i oddaję coś na ostro a potem myślę, że przecież mogłam zareagować mądrzej czyli na spokojnie... ech.

Ostatnio właśnie jedna baba tak mnie wk..!

Siedzę na placu zabaw, Maja się huśta, Sara cyca, idzie babcia z wnuczką i przez pół placu woła "patrz lalunia, tam pani ma dzidziusia małego, idziemy zobaczyć, chcesz zobaczyć dzidziusia? choć idziemy do pani" i cały czas tak trajkocze i wali prosto do mojej ławki; jak już była wystarczająco blisko powiedziałam "nie, dzidziuś teraz je i proszę mu nie przeszkadzać" - oczywiście warczenia w moim tonie nie powstydziłaby się żadna psia mama; pani zatoczyła piękny łuk przed nami i poszła dalej a dziecko zdziwione, że babcia obiecała pokazać dzidziusia no i gdzie ten dzidziuś qrwa?!

Pomijam to, że ona wiecznie mówi do wnuczki LALUNIA a do wnuczka SYNUŚ, wrrr!

Taaaaaa...

"Nie biegaj bo się spocisz" - do dziecka na placu zabaw, mój ukochany tekst.

Tak samo "... bo się pobrudzisz" - aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Teksty o zimnych nóżkach mojego dziecka doprowadzają mnie do szału w tym samym stopniu jak pytanie czy Maja zje rosołku...

No i sztandarowe pytanie o dziecko w chuście: "czy temu dziecku na pewno jest tak wygodnie??!"

Ostatnio jednak krew mnie zalała wyjątkowo: "ile TO ma?" - ja na to "to DZIECKO" i zabiłam babę wzrokiem, mąż dopowiedział uprzejmie "to DZIECKO ma 3 miesiące" - chyba muszę zacząć medytować...

Illea - 2012-10-18, 08:14

Jeju, wszystkie teksty są niezłe, prawie każdy przerobiliśmy. Moja teściowa jest mistrzem głupoty i ciągle nas raczy swoimi mądrościami. Wpienia mnie jak nie pozwala dziecku płakać. Na absolutnie każdy kwęk małego jest u nas w domu, wyrywa mi go i robi wszystko, żeby biedak nie płakał bo jej go szkoda. Zaznaczę, ze moje dziecko ma prawie 3 lata :-/
jarzynajarzyna, genialne! :mryellow:

Mikarin - 2012-10-18, 08:28

Sylwia8 napisał/a:
Pomijam to, że ona wiecznie mówi do wnuczki LALUNIA a do wnuczka SYNUŚ, wrrr!
Teściowa do mnie wali "Córeczko kochana", do Kuby "precelku", "kluseczko" (na to odstaję alergii). Nie wiem, skąd ludzie biorą takie określenia. I oczywiście też wali do mnie tekstem jakby Kubusia: "Mamo, bo ja jestem taki mały! Zrobiłem kupę, a teraz daj mi jeść!" Powiedziałam, że sobie nie życzę takich tekstów,bo mi się po tym niedobrze robi.
A co do karmienia dziecka syfami: sprawdziła w jakiejś tabeli, że 7 miesięcy,tomożna dać banana, a ja kupiłam tego dnia wariatowi jego drugi w życiu soczek z Gerbera (spróbować, czy mu posmakuje). Dała mu banana bez mojej wiedzy i zgody - ja przychodzę, a on zasikany, bo wmusiła w niego cały soczek z tekstem: "Bo tak ładnie pił, a chciał spać, to mu dałam butelkę i pięknie wypił wszystko!" A że Kubę po tym świństwie czyściło do kolejnego dnia rano to już ja nie interesowało...

dynia - 2012-10-18, 08:43

Eeee tam sama mówię''Kluseczko'' do mojej progenitury i uwielbiają to wszyscy :-P
Evergreeny powiedzonek to:
''Jesteś niegrzeczny'' tudzież ''Bądź grzeczny''
i ''Nie biegaj tak'' :-?

MartaJS - 2012-10-18, 08:48

dynia napisał/a:
i ''Nie biegaj tak'' :-?


O tak! "Nie biegaj" rządzi.
I "nie krzycz tak bo gardziołko cię rozboli", hehe.

Jadzia - 2012-10-18, 08:49

priya napisał/a:
A ja się boję czytać ten wątek ;-) Już znalazłam kilka tekstów, które mnie samej zdarzyło się do dzieci powiedzieć :-P

uff...nie tylko ja ;) Mówię czasem w 3.osobie do dziecka, ale to dlatego, że Jagna tak mówi. np od jakiś 2 miesięcy nie jest Jagną tylko "dzidzi".
A z tekstów, które mnie drażnią:
-wszelkie połączenia: jak zrobisz "x" to będziesz grzeczną dziewczynką.
- Jagna płacze np w parku, a przechodząca pani: "a może pójdziesz ze mną" ]:->
- częstowanie dziecka czekoladką, lizakiem, ciastkiem przez panie sprzedawczynie. Oczywiście bez pytania rodzica :roll:
- "a paciorka już ją uczysz?" prababcia do mnie, Jagna miała wtedy rok i 7 miesięcy.
- "kiedy ty przestaniesz męczyć tą mamę" pradziadek do Jagny w kwestii zakończenia karmienia piersią
- "czemu to dziecko jest bez czapki?", obcy przechodnie. Ileż ja się tego nasłuchałam w ubiegłym roku, teraz Jagna jest większa więc jej goła głowa aż tak nie razi ;)

Sylwia8 - 2012-10-18, 08:50

No to jeszcze mogę dorzucić do teściowych - 7 miesięczna Maja, pierwszy miesiąc dostaje coś innego niż cyc a teście - może chciałaby ciasteczko? albo paluszka? albo skórkę od chleba, zobacz jak ją dziąsełka swędzą... no co jej zaszkodzi, niech sobie pochrupie... I tłumaczenie w kółko przez kolejnych 5 miesięcy, że nie, Maja nie może tego ciasteczka/paluszka/chrupeczka/czekoladki/ani żadnych słodyczy do roczku minimum. Zgroza

I moja własna mama (o matko!) - to nawet żadnej herbatki jej nie dasz???!!!! a jak jej chce się pić??? (dziecko 6 miesięcy karmione WYŁĄCZNIE piersią)

Muszę jednak powiedzieć coś, co już stwierdziłam ostatnio - one gadają takie głupoty bo tak zostały poinstruowane w czasach, gdy same miały nas, małe dzieci i w głowie im się nie mieści, że inna prawda może być prawdziwsza ;)
Ja już teraz biorę głęboki oddech i spokojnie tłumaczę, że kiedyś może było tak ale teraz uważa się tak i ja robię tak a tak... Oczywiście każdej obcej babie tłumaczyć nie mam cierpliwości, tylko tym "normalniejszym" czasem...

Jadzia - 2012-10-18, 08:51

MartaJS napisał/a:
I "nie krzycz tak bo gardziołko cię rozboli", hehe.

był okres, że tak do Jagny mówiłam ;) Po tym jak sobie faktycznie krzykiem (długim, trwającym niemal pół dnia) tak zdarła gardło, że ledwo mówiła na drugi dzień.

Sylwia8 - 2012-10-18, 08:57

ooooooooooooooo, brak czapki na głowie niemowlęcia - to wstrząsa ludźmi strasznie...
MartaJS - 2012-10-18, 09:00

Jadzia, Stach też tak miał parę razy, że darł się aż do zdarcia, ale nie sądzę, żeby moje gadanie cokolwiek tu pomogło ;-)
renka - 2012-10-18, 09:12

MartaJS napisał/a:
I "nie krzycz tak bo gardziołko cię rozboli", hehe.


Ja moze nie identycznie, ale mowie w podobnym stylu do Fiony, bo ma zdiagnozowane guzki spiewacze (masakrycznie czesto chrypi) i laryngolog powiedziala, ze w jej przypadku krzyczenie nie jest wskazane. Niestety jej ekspresyjnosci w tym (i innym) zakresie nie udaje mnie sie "temperowac".

Co do biegania to tez momentami zwracam jej uwage, a wiaze sie to ze zbyt czestymi wizytami na ostrym dyzurze :->

Mnie wkurza najbardziej: "bo babcia bedzie plakac albo bedzie sie gniewac" (np. nie przywitasz sie ze mna?, nie przyjdziesz do mnie? etc.).

go. - 2012-10-18, 09:15

"w przedszkolu i tak będziesz jadł mięso" :mryellow:
Jabłania - 2012-10-18, 10:08

Jak tak sobie poczytałam, to aż się boję co mnie czeka :mrgreen: :mrgreen: :mryellow:
kamma - 2012-10-18, 10:23

oj, tak, renka, szantaże emocjonalne to jest to ]:->

Mnie wkurzają jeszcze różne "pieszczotliwe" przezwiska nadawane dzieciom. Na przykład moja mama kiedyś mówiła na Tymka "dudek". Pytam: "Ale dlaczego DUDEK?"
"Bo on tak wygląda, no zobacz, taki dudek". Ale po tym moim zapytaniu, pełnym zdumienia, dudek powoli odszedł w zapomnienie, uff.

bronka - 2012-10-18, 10:59

maharetefka napisał/a:
"Pocaluj bozie" ]:-> wyciagajac w strone dziecka plastikowa butelke-maryjke po wodzie swieconej z Czestochowy ;-) :roll:

mój hit !!!
Nawet sobie wyobraziłam Francika w takiej sytuacji. Na bank by pocałował z namaszczeniem a wodę wypił :lol:

dynia napisał/a:
sama mówię''Kluseczko'' do mojej progenitury

ja też :-D

Kilka hitów sama mówię :-P :-P :-P :-P

Illea - 2012-10-18, 12:19

Mnie się jeszcze przypomniało, ze zawsze jak chodzimy z Alem po górach to słyszymy teksty typu: "to trzeba mieć w głowie nasrane", "biedne dziecko", "ludzie są nienormalni, żeby z takim małym dzieckiem w góry".
madam - 2012-10-18, 12:25

"Chcesz CIU-CIU?"
Durne, jak dla mnie drobnienie od czegoś bez źródłosłowu.
Białej dostaję gorączki, choćby było to-to z mąki razowej orkiszowej i bez cukru. ]:->

maharetefka - 2012-10-18, 14:35

bronka napisał/a:
maharetefka napisał/a:
"Pocaluj bozie" wyciagajac w strone dziecka plastikowa butelke-maryjke po wodzie swieconej z Czestochowy


mój hit !!!
Nawet sobie wyobraziłam Francika w takiej sytuacji. Na bank by pocałował z namaszczeniem a wodę wypił


Josh calowal :-> , wody juz nie bylo. Nawet nie komentowalam, bo wiedzialam, ze i tak wyjezdzamy. Gdyby nie to, nie pozwolilabym ]:->

No i niestety sama serwuje dziecku kilka z w/w kwiatkow :lol: :roll:

żuk - 2012-10-18, 14:36

Illea napisał/a:
"to trzeba mieć w głowie nasrane", "biedne dziecko", "ludzie są nienormalni, żeby z takim małym dzieckiem w góry".

o, znam to. Wchodząc na Gubałówkę zza pleców usłyszałam 'jeszcze choroby wysokościowej dostanie'.. 8-) :mrgreen:

bronka - 2012-10-18, 15:02

madam napisał/a:
"Chcesz CIU-CIU?"

ale ciu-ciu to chyba cukierek :mrgreen:
Fakt, ze masakra. Ogólnie jak ludzie tak gadają do dzieci to wymiękam :lol:


maharetefka napisał/a:
Josh calowal :-> , wody juz nie bylo

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Chichram się jak głupia :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Poli - 2012-10-18, 15:06

ha ha , ale sie usmialam :lol: to ja jakas "szczesciara" chyba ;-) , z babciami widzimy sie tylko 3 razy do roku i po tygodniu mam juz dosc ,pamietam jak lila miala 3 miesiace to babcia darla sie jak oszalala ze dlatego placze, poniewaz glodne , "zrob temu biednemu dziecku mm a nie je glodzisz" :evil: .
Co do ludzi , jakos nie gadaja tylko chca czestowac cistkami, lodami haribo itp :-/ zaczelo sie jak lila miala 6 miesiecy, i jak odmawiam to sie dziwia i mysla znowu "biedne dziecko" :->
"matka fanatyk zywieniowy nie da nawet skosztowac cukru i bialej maki " :mrgreen:

semoilna - 2012-10-18, 15:36

Malo kreatywne te nasze babcie, ciocie itd bo u nas takie same teksty padaja :) Na szczescie widzimy sie nie czesciej niz 4 razy do roku i to na krotko.
Robi - 2012-10-18, 15:53

My na szczescie tez babcie widzimy raz w roku. Ale za kazdym razem jest: za cienko go ubierasz, a dlaczego on nie ma czapeczki itp. Ale co mnie najbardziej wkurza, tu na miejscu, babcie zagadujace i dotykajace. Maly mial taka faze, ze bardzo bal sie obcych. A tu w autobusie, zawsze jakas babcia musiala go zagadnac i jeszcze dotknac, no i mialam juz do konca drogi placz :-(
jagodzianka - 2012-10-18, 20:32

Cytat:
A tu w autobusie, zawsze jakas babcia musiala go zagadnac i jeszcze dotknac, no i mialam juz do konca drogi placz :-(

Ciekawe co taka baba zrobi jak widzi, że wystraszyła dzieciaka? Pewnie dalej się głupio uśmiecha. Mi dzisiaj też jedna pogłaskała F, on lubi obcych puki jest na moich kolanach więc było ok, ale miałam ochotę ją odgłaskać, ciekawe co by powiedziała.

kamma - 2012-10-18, 20:35

Przypomniała mi się taka śmieszna (że aż strach) historia z czasów, gdy Irma miała coś około 1,5 roku. Niosłam ją na rękach i opowiadałam o wszystkim dookoła. Miałyśmy przejść przez ulicę, więc opowiadam jej o tym, że teraz czerwone światło, więc nie możemy przejść, a za chwilę zapali się zielone i wtedy przejdziemy. Tu zrobiłam pauzę dla zaczerpnięcia tchu, a jakaś babcia stojąca nieopodal mówi do mnie: "To małe jest, to nie rozumie..." ]:->
Mikarin - 2012-10-18, 20:37

jagodzianka napisał/a:
ale miałam ochotę ją odgłaskać, ciekawe co by powiedziała.
Trzeba było :D
lilias - 2012-10-18, 20:43

kamma napisał/a:
... a jakaś babcia stojąca nieopodal mówi do mnie: "To małe jest, to nie rozumie..." ]:->


hłe, hłe, chciałaby ]:-> te różnice pokoleniowe trudne są

struna - 2012-10-18, 22:31

o rzucili cie na podłogę, już cię biorę - babcia do dziecka położonego na macie i ciągłe przykrywanie nóżek dziecka bo mu np centymetr łydki wychodzi między skarpetką a spodniami - doprowadza mnie do pasji
madam - 2012-10-18, 22:51

bronka napisał/a:
ale ciu-ciu to chyba cukierek :mrgreen:

Bronka, ja nie wiem co to za wynalazek jest. Może być cukierkiem. :mryellow: Wydawało mi się, że mogłoby to być coś słodkiego - ogólnie.
bronka napisał/a:
Ogólnie jak ludzie tak gadają do dzieci to wymiękam :lol:

Przyszło mi na myśl, że możnaby po pocałowaniu bozi przekąsić ciu - ciu i pójść buju - buju. ]:->

Jadzia - 2012-10-19, 08:31

Co do wczoraj usłyszałam przebiło wszystkie dotychczasowo usłyszane teksty .
Najpierw krótki opis sytuacji: Jagna wpadła w histerię, wyje, zachodzi się płaczem itd. Nie jestem w stanie temu zaradzić, po kolejnej próbie siadam przy niej i płacząc dzwonię po wsparcie do męża. W tym czasie przechodzący obok pan z psem do Jagny:
"jak nie przestaniesz płakać to mój pies Cię ugryzie" :shock:
Byłam w takim stanie psycho-fizycznym, że nie potrafiłam mu odpowiedzieć, tylko odruchowo przytuliłam Jagnę ramieniem. Zresztą ona w tym stanie raczej nic nie usłyszała z tego debilnego tekstu.

priya - 2012-10-19, 08:48

No, takie coś co Jadzia opisała to rzeczywiście przyprawia o dreszcz. Sytuacja, w której znalazła się kamma z Irmą też by mnie zirytowała. I oburzenie związane z chodzeniem z maluchem na wycieczki mnie szokuje :shock:
Ale muszę wyznać, że wiele z opisanych przez Was tekstów kompletnie mnie nie rusza, niektórych sama używam ;-) I teraz to już boję się powiedzieć cokolwiek do jakiejkolwiek mamy i jej dziecka, po tym, co tu czytam :-P
Jeszcze więcej powiem - czasem, nawet jak nie mówią nic mądrego - te starsze panie są naprawdę miłe, a ich intencje są bardzo czyste i ciepłe. Staram się rozróżniać między tymi, którzy chcą nawiązać kontakt ze mną czy z moim dzieckiem, a tymi, którzy chcą je nastraszyć czy w niefajny sposób zwrócić uwagę.

kofi - 2012-10-19, 09:05

kamma napisał/a:
"To małe jest, to nie rozumie..." ]:->

T O :evil:
To jest w ogóle tragedia to traktowanie małego dziecka albo niemowlęcia jak nie- człowieka tylko jakiejś istoty niewiadomo skąd, która nie rozumie, ma inną temperaturę ciała, inaczej czuje itp.
Na zmianę chichoczę i powtarzam w myślach "Cccco zzzza debil/ka" o autorach niektórych tekstów.
Ja czasem używam słowa "grzeczny" ale bardzo się pilnuję, żeby nie wyrażać się w sposób oceniający dziecko/rodzica, bo niedobrze mi się robi od tekstów dot. wege mojego dziecka i mojego sposobu wychowania obu.

śliwka - 2012-10-19, 09:10

priya napisał/a:
Jeszcze więcej powiem - czasem, nawet jak nie mówią nic mądrego - te starsze panie są naprawdę miłe, a ich intencje są bardzo czyste i ciepłe. Staram się rozróżniać między tymi, którzy chcą nawiązać kontakt ze mną czy z moim dzieckiem, a tymi, którzy chcą je nastraszyć czy w niefajny sposób zwrócić uwagę.
ja tak samo. Często mnie bawią i ciekawią te teksty a nie denerwują. Chyba, że bardzo szkodzą dzieciom, ale my raczej nie mamy z takimi do czynienia jeśli chodzi o nieznajomych. Częściej coś głupiego moje dzieci słyszą od moich rodziców.
MartaJS - 2012-10-19, 09:25

Ja też od obcych raczej nie słyszę głupich tekstów, raczej od rodziny właśnie.

Stach też miał taką fazę, że bał się obcych i nawet spojrzenie jakiejś osoby mogło doprowadzić go do ryku, no ale nie można ludziom zabronić patrzeć i uśmiechać się :-) Za to wkurza mnie "daj rączkę", wtedy mówię zaraz, że on nie daje rączki. I kiedyś usłyszałam, że "no to trzeba nauczyć" :roll: Stach miał wtedy rok.

A "to" często z mężem mówimy, że "czy TO już wstało" itp. ale to raczej pieszczotliwie :-) Tak samo jak "ty mały potworze" i inne czułości ;-)

bronka - 2012-10-19, 11:17

madam napisał/a:
Przyszło mi na myśl, że możnaby po pocałowaniu bozi przekąsić ciu - ciu i pójść buju - buju. ]:->

i lulu ( bądź tej hahasiu) ]:-> ]:-> ]:->

bronka - 2012-10-19, 11:19

priya napisał/a:
Jeszcze więcej powiem - czasem, nawet jak nie mówią nic mądrego - te starsze panie są naprawdę miłe, a ich intencje są bardzo czyste i ciepłe

też tak często podchodzę. Oczywiście nie mówię o straszeniu dzieci psami/ panami/ innymi opałami.
Sama też często wymiękam na widok małych dzieci i muszę się hamować :-P :lol:

riku17 - 2012-10-19, 11:33

Cytat:
"czy TO już wstało"


hahaha my też tak mówimy :mryellow:

Kawonka - 2012-10-19, 14:52

Mikarin napisał/a:
Teściowa do mnie wali "Córeczko kochana", do Kuby "precelku", "kluseczko" (na to odstaję alergii).

Do osobistej córki i o niej często mówię per klucha ;) . Mąż wymyślił kiedyś, trzymał małą na ręku i z rozczuleniem stwierdził, że taka mała z niej klusia. Klusię starszy brat kluchy szybko przerobił na obecną ksywkę.

A do białej gorączki doprowadza mnie stwierdzenie teściowej, że synek na pewno przechodzi bunt 2-latka. Słyszę to od dwóch lat (synek ma ponad 3) za każdym razem, kiedy głośno wyraża swoje niezadowolenie lub sprzeciw.
I nie lubię piaskownicowej "pochwały": "O jaki grzeczny chłopczyk", gdy dzieli się zabawkami, oraz nagany: "O, jaki niegrzeczny chłopczyk". Bardziej denerwuje mnie jednak pochwała 8-)

Cytat:
W ogóle nienawidzę słowa "grzeczny". Co to w ogóle znaczy? "Spełniający oczekiwania dorosłych i nie sygnalizujący swoich potrzeb"?

Świetna definicja słowa "grzeczny". Kradnę i sprzedam jednej znajomej mamie, która bardzo lubię, ale która grzeczny odmienia przez wszystkie przypadki i rodzaje ;-)

żuk - 2012-10-20, 07:42

o, jeszcze te zdrobnienia i słowa-nie-wiadomo-skąd wzięte: pajuniać, papusiać, hasiać, purkać.. Zgadujcie znaczenie ;-)
Mikarin - 2012-10-20, 08:24

żuk napisał/a:
pajuniać, papusiać, hasiać, purkać..
papusiać = zajadać, ale reszty ni w ch... :?
jagodzianka - 2012-10-20, 08:25

Pajuniać i hasiać jest fajne. :D
Pajuniać kojarzy mi się z paleniem zioła. :mrgreen: Ale podejrzewam, że to nie to.
Hasiać to pewnie od hasanie czyli biegać i tp.
A ja ostatnio też strasznie zdrabniam, doszło do tego, że zamiast pogoda wpisałam w googlach pogodzia. :P

moony - 2012-10-20, 08:26

żuk napisał/a:
hasiać

Biegać?

priya - 2012-10-20, 09:44

jagodzianka napisał/a:
Ale podejrzewam, że to nie to.
:lol: :lol: :lol: ]:->
Lily - 2012-10-20, 09:49

Iść ajci już było? :P
Mnie prawdę mówiąc drażnią te dziwaczne określenia, jakby nie można było do dziecka normalnie mówić. Jakiś czas temu oglądałam program, w którym była mowa o badaniach nad mózgiem zwierząt i dzieci - chodziło o reakcję na ludzki głos, i wyszło, że bardziej reagują na zwykły ton niż na celowe zdrabnianie, "spieszczanie" itd. Bo przecież przez większość czasu taki właśnie głos słyszą, który nie wiedzieć czemu zmienia się w bezpośrednim kontakcie...

MartaJS - 2012-10-20, 10:28

Na psy "piszczenie" działa pobudzająco, czasem używa się tego w szkoleniu, żeby psa trochę podkręcić, bardziej pochwalić. Ale nadmiar działa raczej negatywnie. Niektóre psy na coś takiego "zamykają się w sobie" i już nic nie chcą robić ;-)

"A co ty jesz? GRUSZKĘ??? Brzuszek będzie cię bolał!!" ]:->

bronka - 2012-10-20, 11:09

hahasiu znam jako pójść spać. Bardzo logiczne ]:->

Kiedyś u teściów mąż kładł naszego syna na drzemkę na co żona jego brata mówi: cio? idziesz hahasiu?
Na co mąż mój: NIE. On jest normalnym człowiekiem i idzie SPAĆ ]:->

jagodzianka - 2012-10-20, 11:29

bronka napisał/a:

Kiedyś u teściów mąż kładł naszego syna na drzemkę na co żona jego brata mówi: cio? idziesz hahasiu?
Na co mąż mój: NIE. On jest normalnym człowiekiem i idzie SPAĆ ]:->

:lol: :lol: :lol:

martika - 2012-10-20, 11:40

Też bym nie wiedziała co to hasiać, ale kiedy Ida miała 3 miesiące to spotkałam znajomą na spacerze i ona mówi "o jak sobie hasiulka" - więc chyba chodzi o spanie :)
żuk - 2012-10-20, 13:13

pajuniać i hasiać to spać 8-) ewentualnie hasiać do starszego to biegać. a papusiać to jeść. Zatem brawa martika, moony i Mikarin ;-) a purkać to puszczać bąki. masakra jakaś.

jagodzianka, mistrzowskie skojarzenie :mryellow:

kitteh - 2012-10-20, 13:26

Wiecie, dziewczyny, ja nei mam dzieci, ale nei przeszkadza mi to pomstować na:
-baby, które dają maleńkim dzieciom lizaki, wafelki czy inne badziewie
-zdrabnianie, gaworzenie do dziecka (dam se łeb uciąć, że larwa wtedy myśli "co to za palant?")
-wmuszanie jedzenia, dosładzanie wszystkeigo, dokładanie masełka czy innych "pożywnych" składników
- to samo do dziwacznych określeń i tworzenie z tego swoistego idiolektu dziecka (jak ono potem porozumie się z kimś innym?)
- bardzo nie lubię, jak np. małe idzie z babcią, a ja z psem (joreczek) i tamta małe zachęca do głaskania. Nie chodzi mi już o to, że pies może pogryźć (yorki, choć nie mój, to wredoty), ale opiekunowi może się to nie podobać, a przede wszystkim psu. Mój się boi nieokrzesanych dzieci i nie mam zamiaru robić mu terapii szokowej.

Ale matką nie jestem i raczej nie będę, więc chyba nei powinnam się wtrącać

Jabłania - 2012-10-20, 13:30

Uważam, że dziecko powinno być tak nauczone, by zawsze pytać właściciela (nie lubię tego słowa -właściciel :-? ), czy może pogłaskać psa. Wczoraj np. gdy szliśmy z naszym Smykiem (pieskiem) mała dziewczynka głośno mnie zapytała, czy może go pogłaskać :) Mnie natomiast wkurzyło, jak kiedyś, jeszcze jako nastolatka, szłam sobie z moim wcześniejszm psem (taki pospolity kundelek z zakreconym ogonem) i dziecko radośnie do niego biegło, piesek też już się cieszył, a matka dziecka woła do dziecka na cały głos: "Czyś ty zwariował? Chodź tutaj, nie dotykaj jakiegoś zapchlonego kundla!!!". No byłam bardzo zbulewrsowana, ale jeszcze zbyt młoda i nieśmiała, by coś odpowiedzieć :shock: Także kij ma dwa końce, tak samo mogą wkurzać teksty rodziów, wygłszane głośno dzieci o innych osobach, zwierzętach. Teksty wygłaszane przez inne osoby do dzieci są jeszcze przede mną, ale już z przerażeniem o nich myślę, gdy czytam ten wątek :mryellow: Najbardziej obawiam się tych dotyczących mięsa....
priya - 2012-10-20, 14:01

Ja akurat słowa "purkać" używam od dawna jako eufemizm. Gdy nie chcę bezpośrednio mówić o pierdzeniu ;-) Nie myślałam, że to jakiś wq...wiający kogoś słowny wynalazek :shock: Widzę, że człowiek może sobie nagrabić u innych, choćby się nie wiem jak starał :-P
Co do głaskania psów, zawsze czekam na zachętę ze strony właściciela, choć czasem Mikoś jest szybszy ode mnie ;-)

MartaJS - 2012-10-20, 14:09

[quote="Jabłania"]Uważam, że dziecko powinno być tak nauczone, by zawsze pytać właściciela (nie lubię tego słowa -właściciel :-? ),

...przewodnik, opiekun...

Cytat:
czy może pogłaskać psa.


Tak samo powinien pytać człowiek dorosły. I rzeczywiście nie głaskać, kiedy się odpowie, że nie, proszę nie głaskać, pies tego nie lubi. Bo ma prawo tego nie lubić. Wiele razy zdarzyło się, że prosiłam, ostrzegałam, mimo to łapska szły w ruch, pies warczał, kłapał zębami i zaraz było oburzenie i pretensje.

Mam zresztą wrażenie, że dziecko też jest w tej kwestii jakimś nie-człowiekiem, wszystkim się wydaje, że mogą go dotykać, mimo że ono wyraźnie tego nie chce. Jak ja idę podwórkiem, to sąsiad jakoś nie rzuca się na mnie, nie szarpie mnie za rękę "daj cześć", nie tarmosi itp. A na dziecko można?

Jabłania - 2012-10-20, 14:22

MartaJS napisał/a:

Mam zresztą wrażenie, że dziecko też jest w tej kwestii jakimś nie-człowiekiem, wszystkim się wydaje, że mogą go dotykać, mimo że ono wyraźnie tego nie chce. Jak ja idę podwórkiem, to sąsiad jakoś nie rzuca się na mnie, nie szarpie mnie za rękę "daj cześć", nie tarmosi itp. A na dziecko można?
Trafne spostrzeżenie :)
ana138 - 2012-10-20, 15:17

jagodzianka napisał/a:
Pajuniać i hasiać jest fajne. :D
Pajuniać kojarzy mi się z paleniem zioła. :mrgreen:

hahahah :lol:
hasianie mogłoby byc w takim razie paleniem haszyszu ;-)
jeszcze mi się przypomniało, jak mnie strasznie wkurzało, kiedy moja mam zabierała M na spacer i mówiła: idziemy da da. normalnie szlag mnie trafiał. walka z tym to jak walenie głową w mur.
MartaJS napisał/a:
A na dziecko można?

no własnie.... ;/

Anja - 2012-10-20, 15:23

priya napisał/a:
Widzę, że człowiek może sobie nagrabić u innych, choćby się nie wiem jak starał :-P

No niestety. :-) priya, podobało mi się, jak napisałaś
priya napisał/a:
Staram się rozróżniać między tymi, którzy chcą nawiązać kontakt ze mną czy z moim dzieckiem, a tymi, którzy chcą je nastraszyć czy w niefajny sposób zwrócić uwagę.

Dla mnie też nie tyle słowa są ważne (choć i owszem), ale to, czy ktoś jest agresywny, chce mnie lub moje dziecko pouczać, wychowywać itp. Np. starsze pokolenie - oni są inaczej sformatowani przecież. Pierwsze ich skojarzenia w przypadku złego zachowania dziecka to najczęściej klaps, albo "zabiorę cię" itp. Często jednak wystarczy chwilę z nimi pogadać, wyjaśnić i... spuszczają z tonu. Nam też się kiedyś dostanie - nasi potomkowie z pewnością będą się dziwić naszym tekstom i wychowawczym wizjom; jestem tylko ciekawa, co konkretnie obśmieją. ;-)

priya - 2012-10-20, 15:40

Anja, dzięki za to co napisałaś, myślę podobnie.
kitteh - 2012-10-20, 19:38

Dorośli oczywiście też powinni pytać, strasznie mnie denerwuje jak tego nie robią (czasem marzę, żeby mój pies miał wtedy biegunkę, jak boga noga). Ale wiecie, to nie jest tak, że ja warczę na wszystkich; jak do mnie podchodzi takie małe i pyta, czy może pogłaskać, to proszę, żeby bardzo spokojnie wyciagnął/ęła rączkę, ja biorę psa na ręce i wtedy - jaka radość. Szczególnie, kiedy moje psię poliże małemu rękę. Jednak jakbym miała chociaż cień przypuszczenia, że dziecko może zostać pogryzione, nawet dla zabawy, albo że mój pies wyjdzie z tego znerwicowany, nie zgodziłabym się.
Jabłania - 2012-10-20, 20:18

Ale to też zależy od sytuacji. Gdy np. idę ulicą i podbiega do mnie obcy pies, który ewidentnie ma przyjazne zamiary, to nie pytam, czy mogę pogłaskać, tylko głaszczę :) Tak samo jak np. mój pies bawi się z innym i ten drugi podchodzi do mnie machając ogonem, to też głaszczę. Ale chyba odbiegamy od tematu wątku ;)
kitteh - 2012-10-20, 20:38

och! i jeszcze strasznie mnie denerwuje, jak ktoś usiłuje jakoś useksualniać dzieciństwo, że "ma w przedszkolu narzeczoną", że (kij z tym, że noworodki, ale) będą brały ślub. dzieciństwo to dzieciństwo. mi taką krzywdę zrobiły zakonnice, parę lat nie odzywalam się do kolegi, a on do mnie, bo tak nam było wstyd swatania w przedszkolu (a my chcielismy tylko pograc na cymbalkach, do cholery!)
kitteh - 2012-10-20, 20:40

Jabłania napisał/a:
Ale to też zależy od sytuacji. Gdy np. idę ulicą i podbiega do mnie obcy pies, który ewidentnie ma przyjazne zamiary, to nie pytam, czy mogę pogłaskać, tylko głaszczę :) Tak samo jak np. mój pies bawi się z innym i ten drugi podchodzi do mnie machając ogonem, to też głaszczę. Ale chyba odbiegamy od tematu wątku ;)


nie chciałam zbaczać z kursu, tylko zaznaczyć to, że najpierw jakiś debil zachęca dziecko do "zabawy" (=drażnienia) psa, a jak małe dostanie z zęba, to obrywa opiekun, zło tej ziemi;P

kamma - 2012-10-20, 21:13

kitteh napisał/a:
"ma w przedszkolu narzeczoną",

ha, u mnie w rodzinie panował pewien nieznośny (oczywiście zależy, dla kogo ;) ) zwyczaj. Gdy przychodził do mnie kolega, wszystko jedno w jakim celu, np. zapytać, co zadane, rodzina zawsze wołała konspiracyjnym szeptem:
"Kama! NARZECZONY do ciebie!"
A gdy przychodziło kilku? Zaden problem!
"Kama! Narzeczeni!" ]:->
Jestem pewna, że to słyszeli ]:->

kitteh - 2012-10-20, 22:38

kamma napisał/a:
kitteh napisał/a:
"ma w przedszkolu narzeczoną",

ha, u mnie w rodzinie panował pewien nieznośny (oczywiście zależy, dla kogo ;) ) zwyczaj. Gdy przychodził do mnie kolega, wszystko jedno w jakim celu, np. zapytać, co zadane, rodzina zawsze wołała konspiracyjnym szeptem:
"Kama! NARZECZONY do ciebie!"
A gdy przychodziło kilku? Zaden problem!
"Kama! Narzeczeni!" ]:->
Jestem pewna, że to słyszeli ]:->


a to akurat śmieszne:)
dużo śmieszniejsze niż pingwiny trzymające władzę na siłę parujące cię z kolegą i skandujące niemalże "gorzko!gorzko!"

kamma - 2012-10-20, 22:40

nie no, pewnie, zawsze podchodziłam do tego z odpowiednim dystansem ;)
Co nie zmienia faktu, że rodzinka piekielna ;)

Mia - 2012-10-21, 00:35

maharetefka napisał/a:
"Pocaluj bozie" ]:-> wyciagajac w strone dziecka plastikowa butelke-maryjke po wodzie swieconej z Czestochowy ;-) :roll:
OMG :shock: ]:->
hit nad hity!
a możesz opisać kontekst?

czytam kolejne strony i łapię się za głowę!

maharetefka - 2012-10-21, 10:29

Kontekst? A podczas wizyty u mojej babci. Siedzimy, ja pije kawe, gadka szatka, dziecko sie bawi. W pewnym momencie Josh pokazuje to cudo palcem i mowi, zeby mu dac lale. No to babcia zrywa sie z fotela... No a reszte juz znasz...heheh.
Dodam, ze babcia porocz takich zachowan bardzo pozytywna, jedyna z rodziny, ktora mnie nie wyklela ;-)
Wspanialy watek by the way :-)

maga - 2012-10-21, 12:00

kamma, fajne :)
maharetefka, ja też uważam, że macie pierwsze miejsce :lol:
Mnie starsznie wkurza, gdy Ziomas wrzaskiem próbuje coś wymusić, a ktoś (najczęściej dziadek A.) mówi - "no daj mu to, to się uspokoi!"
No i jeszcze to, że babcie mają jazdę, że dziecku jest zimno :evil: Jedna ciągle twierdzi, że go przewieje, drugiej przeszkadza bieganie na golasa po domu, bo przecież JEST zimno. Nie pomagają tłumaczenia, że Ziomek wie sam, kiedy mu zimno i potrafi o tym powiedzieć.

Jabłania - 2012-10-21, 16:08

Kitteh, zgadzam się z Tobą :)

kitteh napisał/a:
och! i jeszcze strasznie mnie denerwuje, jak ktoś usiłuje jakoś useksualniać dzieciństwo, że "ma w przedszkolu narzeczoną", że (kij z tym, że noworodki, ale) będą brały ślub. dzieciństwo to dzieciństwo.
Dokładnie tak!

Czasem słyszę jak ludzie pytają małe dzieci "a masz narzeczonego/narzeczoną" ? i chociaż to nie o moje dzieci chodzi, to wydaje mi się to denerwujące.

moony - 2012-10-21, 16:13

Myślałam, że nie mam się czym chwalić, a tu proszę, kwiatek z wczoraj - starsza pani do Bartka: "Skoro mama nie chce ci pozwolić [na ponowne siedzenie w autku w sklepie], to chodź ze mną, mama niedobra" :shock: Powinnam coś odpowiedzieć, ale zatkało mnie, na przyszłość będę mądrzejsza.
Jabłania - 2012-10-21, 20:36

moony napisał/a:
"Skoro mama nie chce ci pozwolić [na ponowne siedzenie w autku w sklepie], to chodź ze mną, mama niedobra"

:shock: No to już szczyt....
A jak Bartek zareagował?

jagodzianka - 2012-10-21, 20:44

Ciekawe co by babsztyl zrobił jakby poszedł. :P
maga - 2012-10-21, 21:47

Dziś na spacerze po Piotrkowskiej mijaliśmy pomnik misia Uszatka. Ziomas jak zwykle poszedł się z nim przywitać, pooklepywać, poprzytulać itp. Było sporo ludzi, wtem jakiś pan, mniej więcej w moim wieku, powiedział do niego: "Zrób misiowi cacy!" Ziomas zbaraniał. Nie miał pojęcia, co ma niby temu misiowi zrobić ;-)
ana138 - 2012-10-21, 21:50

maga, dobre :lol:
moony, matko kochana....ręce opadają :-/

maharetefka - 2012-10-21, 22:26

''cacy'' to moj faworyt! ]:->
KasiaQ - 2012-10-21, 22:33

świetny wątek ]:->
kilka zadań słyszałam, kilka wypowiedziałam ( :roll: ), ale maharetefka i dla mnie jest nr 1 :mryellow:
mnie strasznie wkurza, jak na wydzierającą się Alę "pytającym krzykiem" reagują moja mama i mąż "no i czemu tak krzyczysz?!" uhhhrrrrr :-x

Poli - 2012-10-21, 22:53

maharetefka napisał/a:
''cacy'' to moj faworyt! ]:->


A co wy dziewczyny czepiacie sie do cacy ]:-> , moja dzieki cacy , nauczyla sie nie wyrywac siersci kota, tłuc psa i wyrywac kwiatkow z doniczek :-P

riku17 - 2012-10-22, 10:04

Mój teść ostatnio: "OO!! Erunia zrobiła PRUT!". Kto u licha tak zdrabnia słowo Eryk, poza tym chyba nigdy nie zrozumiem tego rozczulania się wszystkim nad pierdzącym dzieckiem...... :roll: :roll:
MartaJS - 2012-10-22, 10:15

Poli napisał/a:
A co wy dziewczyny czepiacie sie do cacy ]:-> , moja dzieki cacy , nauczyla sie nie wyrywac siersci kota, tłuc psa i wyrywac kwiatkow z doniczek :-P


Cacy jako głaskanie, tak? To ja myślałam, że głaskanie jest aja. Cacy to że ktoś jest dobry, tzn. przeciwieństwa: be i cacy.

Cytat:
Mój teść ostatnio: "OO!! Erunia zrobiła PRUT!". Kto u licha tak zdrabnia słowo Eryk, poza tym chyba nigdy nie zrozumiem tego rozczulania się wszystkim nad pierdzącym dzieckiem......


Ja ostatnio powiedziałam do Stacha "o, chyba burza idzie" i strasznie się śmiał, czasem mnie zaskakuje jakie dojrzałe ma poczucie humoru ;-)

lilias - 2012-10-22, 10:24

cacy na pewno od głaskania. u nas sie słyszało "cacy, cacy, pac po glacy" :-)
Sylwia8 - 2012-10-22, 10:25

riku17 napisał/a:
Mój teść ostatnio: "OO!! Erunia zrobiła PRUT!". Kto u licha tak zdrabnia słowo Eryk


A co powiesz na to: "ELUNIA już dzisiaj ma dość" - żona o mężu (siedzącym obok) o imieniu Eligiusz

Też bym miała dość :evil:

kamma - 2012-10-22, 10:40

MartaJS napisał/a:
Cacy jako głaskanie, tak? To ja myślałam, że głaskanie jest aja. Cacy to że ktoś jest dobry

dokładnie, a jeśli ktoś jest dobry, to się go głaszcze. Ty tak nie robisz? ;)

riku17 - 2012-10-22, 10:55

Cytat:
A co powiesz na to: "ELUNIA już dzisiaj ma dość" - żona o mężu (siedzącym obok) o imieniu Eligiusz


hehe :-P Aczkolwiek ja tam o moim mówię często "dzidziuś" albo "cipciuś" więc.... :mryellow:

kamma - 2012-10-22, 11:12

co innego zdrobnienia czy pieszczotliwe określenia używane między partnerami, a co innego użycie ich wśród ludzi. To są intymne sprawy, a wyciągając je "na zewnątrz" możemy niechcący (lub chcący ;) ) partnera ośmieszyć.
Poli - 2012-10-22, 14:45

MartaJS napisał/a:
Cacy jako głaskanie, tak? To ja myślałam, że głaskanie jest aja. Cacy to że ktoś jest dobry, tzn. przeciwieństwa: be i cacy.


Tak tak, cacy od glaskania, a takiego okreslenia jak aja to nigdy nie slyszalam ;-)

go. - 2012-10-22, 14:53

Sylwia8 napisał/a:
: "ELUNIA już dzisiaj ma dość" - żona o mężu (siedzącym obok) o imieniu Eligiusz


loool padłam :mrgreen:

majaja - 2012-10-22, 15:00

MartaJS napisał/a:
Cacy jako głaskanie, tak? To ja myślałam, że głaskanie jest aja. Cacy to że ktoś jest dobry, tzn. przeciwieństwa: be i cacy.
jedno i drugie, i szyderczo ktoś jest taki cacany :)

A w temacie to ja nie słyszę wkurzających rzeczy, albo malo co mnie wkurza :) , tylko nadmiar zachwytów mnie czasami męczy :) Znaczy wiecie, minuty nie można postać na przystanku by ktoś nie zaczął: a jakie to śliczne.

majaja - 2012-10-22, 15:07

jagodzianka napisał/a:
Ciekawe co by babsztyl zrobił jakby poszedł.
wziąłby dziecko za rękę i poszedł w swoja stronę. Przerabiałąm takie akcje ze starszym.
moony - 2012-10-22, 22:37

Poli, ale co innego powiedzieć "cacy" do dziecków 2011 :mryellow: , a co innego do zioma, który jest już dużym chłopem.
Lily - 2012-10-22, 22:39

Sylwia8 napisał/a:
A co powiesz na to: "ELUNIA już dzisiaj ma dość" - żona o mężu (siedzącym obok) o imieniu Eligiusz
Może to i lepsze niż "tatuś" lub "dziadek" o mężu :P
go. - 2012-10-23, 11:29

moony napisał/a:
ale co innego powiedzieć "cacy" do dziecków 2011 , a co innego do zioma, który jest już dużym chłopem.


u nas zamiast cacy jest "głasku" ;) Ale to sam mój Bąk wymyślił, bo jak go z książeczki uczyłam
Jak robi kotek -amm (w sensie miau),
Jak robi piesek? łałałał,
Jak robi baran?-beee
(dalej kreatywne dziecko samo odp)
Jak robi kaczka? -kacz kacz.
Jak robi ryba?- ryb ryb ryb :mrgreen: no i na "pogłaszcz bada" robi "glask głask" własnie :mryellow:

Mikarin - 2012-10-23, 16:10

A moja koleżanka nie uczyła robić pieskowi/kotkowi/koledze "CACY", tylko tłumaczyła, ze mamę/tatę/kolegę/pieska etc. trzeba ukochać - w sensie przytulić, pogłaskać, ale żadne CACY :P
neina - 2012-10-23, 17:22

Ja przypominam sobie tylko jedną wkurzającą sytuację względem mojego dziecka. Otóż Franio ma około 2 lata, plac zabaw w Ostródzie, bawimy się, obok stoi różowy rowerek jakiejś dziewczynki, Fra podchodzi i sobie na niego grzecznie patrzy, nagle wyskakuje do niego jakaś baba i wrzeszczy - Nie dotykaj, to nie twoje! :evil:
Natomiast dziś zszokowało mnie zachowanie pewnej pani. Z dwójką dzieci - chłopiec ok 2 lata w wózku i dziewczynka ok. 5 lat - pani kupuje warzywa na targowisku miejskim, chłopiec budzi się, zaczyna płakać, trzęsie się, na to baba do niego na całe gardło - Zamknij się! Za chwilę dziewczynka pyta o jabłka, dokładnie nie usłyszałam, na to jej mama - A ty się nie interesuj, odsuń się!
I potem ludzie się dziwią, dlaczego te dzieci takie niegrzeczne i brzydko się odzywają? Już sobie wyobrażam, co mówi do nich, jak nikt nie słyszy :roll:

AZ - 2012-10-23, 21:51

ana138 napisał/a:
kuzynka mojego męża mówiła do syna: "bądź grzeczny, bo przyjdzie pan" ( :shock: :shock: :shock: )

chociaż jestem bezdzietna to wpiszę, bo mnei to ostatnio spotkało

jadę sobie w tramwaju czy innym autobusie z kolegą, oboje mamy niemałe tunele w uszach, kolczyki w nosie, kolorowe włosy i tym podobne upiększacze, a ponadto jechaliśmy na koncert, więc się poubieraliśmy w "przebrania panków" ;-) i jakaś baba (pomarszczona purchawa, więc obstawiam, ze babcia) do dziecka ok 3lata (późno było to i dzieciak już marudny) "jak będziesz się tak zachowywał to ci państwo cię zabiorą"
nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale niewiele myśląc znacząco zerknęłam na towarzysza podróży, zczaił o co mi chodzi i odpowiedziałam do dziecka, olewając babę, że u nas jest bardzo fajnie, wymyślamy fajne zabawy i ogólnie to by nie żałował i jak chce to my go chętnie możemy pożyczyć. uśmiechając się pięknie i życzliwie.
dzieciak nie wiedział jak się zachować, ale raczej się ucieszył, stara baba się zamieniła w oburzoną purchawę, cośtam jeszcze burknęła pod nosem, ale już nie dosłyszeliśmy co.

no i jak wysiadaliśmy to nie mogłam się powstrzymać i pokazałam jej język, na co się nadęła tak bardzo, że myślałam, że pęknie.

ja nie wiem co jest nie tak z tymi ludźmi, rozjeżdżałabym czołgiem.

neina - 2012-10-23, 22:00

AZ, super historia :-) Może dzięki Wam odechce się tej pani straszenia dziecka ;-)
Tanpopo - 2012-10-23, 22:41

A ja zawsze dostaję cholery, kiedy słyszę jak ktoś pyta dziecko, czy chce usiąść komuś obcemu na kolanach. Np. "Chcesz na usiąść na kolanach temu panu?" do kilkuletniej dziewczynki w autobusie. :>
ana138 - 2012-10-23, 23:27

AZ, świetna historia.a kto wie, może młody punkiem zostanie? ;-)
jagodzianka - 2012-10-24, 08:58

AZ, :lol: :lol: :lol:
Co do tramwajów to przypomniała mi się sytuacja, też stara baba i mała dziewczynka. Dziecko trzyma w ręku jakąś gazetkę dla dzieci, w tejże gazetce "tatuaże" takie jak z czipsów co się nakleja. Dziecko mówi coś o tych tatoo, na to baba do niego "nie mów tego słowa bo cię oddam do domu dziecka".
:shock: :shock: :shock:

Jabłania - 2012-10-24, 10:58

jagodzianka napisał/a:
AZ, "nie mów tego słowa bo cię oddam do domu dziecka".
:shock: :shock: :shock:
:shock: :shock: :shock: :shock:
sunflower_ren - 2012-10-24, 12:11

jagodzianka, wow :lol:
MartaJS - 2012-10-24, 12:19

AZ napisał/a:
nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale niewiele myśląc znacząco zerknęłam na towarzysza podróży, zczaił o co mi chodzi i odpowiedziałam do dziecka, olewając babę, że u nas jest bardzo fajnie, wymyślamy fajne zabawy i ogólnie to by nie żałował i jak chce to my go chętnie możemy pożyczyć. uśmiechając się pięknie i życzliwie.
dzieciak nie wiedział jak się zachować, ale raczej się ucieszył, stara baba się zamieniła w oburzoną purchawę, cośtam jeszcze burknęła pod nosem, ale już nie dosłyszeliśmy co.


Genialne :mryellow:

biały lis - 2012-10-24, 14:15

"Chodź do pani, rosół to nie mięso, "
i jescze jedno
nienawidze poprostu nie znosze jak obcy ludzie łapią mi dziecko za rączki. Szału dostaje!

MartaJS - 2012-10-24, 14:28

biały lis napisał/a:
nienawidze poprostu nie znosze jak obcy ludzie łapią mi dziecko za rączki. Szału dostaje!


Ja też. Mam sąsiada, który uparcie nagabuje Stacha "daj cześć, daj cześć" mimo że Stach chowa się za mną i jeszcze rączki daje do tyłu. Kilka razy mówiłam mu już uprzejmie, ale chyba następnym razem popsuję stosunki sąsiedzkie i powiem tak że zrozumie.

jarzynajarzyna - 2012-10-24, 15:07

a mnie z kolei wpienia, jak ktoś mówi do mojej "jesteś śliczniuchna, słodziutka" :-x tzn. nie chcę, żeby mówili, że jest wstrętna, ale ogólnie nie podoba mi się takie chwalenie w kategoriach cech zewnętrznych. z jednej strony dobrze wzmacniać u dziecka pozytywne zdanie o sobie, ale mimo wszystko wolałabym, żeby słyszała, że jest mądra, bystra, pomysłowa... ale może czepiam się :roll:
jagodzianka - 2012-10-24, 17:55

Ja tam pękam z dumy jak mówią jaki ten Filip śliczny, duży, silny i tak dalej. :P Mam zawsze ochotę odpowiedzieć "to dzięki wegańskiemu żarciu", ale się powstrzymuję przy obcych.
Kat... - 2012-10-24, 18:34

jarzynajarzyna, no ale pani w sklepie nie zna Twojej córki, nie wie, że jest pomysłowa i mądra, chwali to co widzi.
jarzynajarzyna - 2012-10-24, 21:28

no ja wiem, że oni nie chcą źle... znam po prostu przypadek, gdzie też się tak zachwycali i wyrosła z tego próżna lala. z drugiej strony - jakby miała mieć kompleksy, że nikt jej nie chwalił za urodę, to też źle... po prostu wolałabym, żeby wygląd nie był sprawą kluczową, tym bardziej od małego.
jagodzianka - 2012-10-24, 21:45

jarzynajarzyna napisał/a:
znam po prostu przypadek, gdzie też się tak zachwycali i wyrosła z tego próżna lala.

Eeee oni wszystkimi się zachwycają, a próżnych lal jest tylko połowa populacji. :P

KasiaQ - 2012-10-24, 21:50

jarzynajarzyna, jak ja cię rozumiem... mam to samo z teściową, zamiast pochwalić Alę, że jest np. mądra, jak wyrzuci do kosza zużytą przez siebie chusteczkę, to wciąż ten sam komentarz: "jaka ty jesteś śliczna dziewczynka" albo "jak ślicznie" , ale w sumie też myślałam, że może się czepiam :roll:
koko - 2012-10-24, 21:59

Super wątek!
Byłam świadkiem sytuacji, gdy mama wraz z córką (ok 8 lat) stały przy kasie w sklepie. Mama płaci, córka pakuje zakupy do toreb, ale nie bardzo jej wychodzi, coś wypadło jej na podłogę. Mamunia do córki: -Boże.... ale ty niedoje*ana jesteś....
A co do mojego prywatnego dziecka - wypisałyście już wszystkie standardy, które mnie wkurzają. Aż nie chce mi sie wierzyć, że w całym kraju pokutują toćka w toćkę te same teksty! Ale niedawno usłyszałam jeszcze w stosunku do mojego synka: "Jaki ślicny jeśtem, powiedz mamunia zawiąż mi czerwoną wstążeczkę, żeby mnie kto nie zauroczył" :->

lilias - 2012-10-24, 22:02

koko, oż w mordeczkę, co za kołtun :evil:
bojster - 2012-10-24, 22:05

Mnie wkurza jak co parę dni ktoś mówi do Franka / o Franku, że śliczny jak dziewczynka. Tak jakby chłopcy nie mogli być śliczni. :-P
lilias - 2012-10-24, 22:08

bojster, potwierdzam :-) chłopcy mogą być śliczni :mryellow: koko bez tych "pitu,pitu" ale z czerwoną wstążeczką tekstu sama używam ;-) :-P
moony - 2012-10-24, 22:09

jagodzianka napisał/a:
próżnych lal jest tylko połowa populacji.

A druga połowa ma bardzo niskie poczucie wartości ;) Widać ciężko znaleźć złoty środek .

koko, :-x :-x :-x

MartaJS - 2012-10-24, 22:17

Ja muszę chyba Stachowi te złote loki z tyłu obciąć, bo już mnie diabli biorą, jak po raz kolejny słyszę "a włoski ma jak dziewczynka! jesteś dziewczynka czy chłopczyk? zawiąż mi mama kokardkę albo zapnij spineczkę" i to od osób w pełni świadomych jego płci.
Illea - 2012-10-25, 09:21

bojster napisał/a:
Mnie wkurza jak co parę dni ktoś mówi do Franka / o Franku, że śliczny jak dziewczynka. Tak jakby chłopcy nie mogli być śliczni. :-P

O dokładnie! Ja tez to słyszałam milion razy o Alu. Nie dość tego, absolutna większość obcych osób uważa go za dziewczynkę :-/ Nie mam pojęcia dlaczego, zawsze ma chłopięce ciemne ubranka, typowe dla chłopców buty, czapki, nie wiem o co chodzi. Chłopcy z założenia chyba mają być brzydcy albo nie mogą mieć włosów jasnoblond.

jagodzianka - 2012-10-25, 09:37

Kiedyś moja mama idąc z moim najmłodszym bratem usłyszała "ale ma pani ładną wnuczkę". Zresztą to było dawno, teraz chłopak ma 11 lat i dalej go biorą za dziewczynę. :roll:
priya - 2012-10-25, 09:54

O mikośkowych włosach i urodzie też wszyscy w kółko pieją jakie cudne, śliczne, że jak dziewczynka i w ogóle. Ale ja w takim razie chyba jestem oazą spokoju ( ]:-> ), mnie to nie drażni ani nie denerwuje ani nic. Nawet lubię tak sobie pogadać z ludźmi obcymi czasem. No i fajnie, że im się moje dziecko podoba ;-) I po raz trzeci w tym wątku stwierdzam: boję się Was ]:-> :-P :mrgreen:
Mikarin - 2012-10-25, 10:32

No słuchajcie (a propos wstążeczki): jak się Kuba urodził moja mama osobiście mu takową przyniosła i zawiesiła w wózku,zaraz obok przyszyła mu medalik. Jak to zobaczyła mama J., to z kazamatów swojego mieszkania wyciągnęła dwa medaliki, które J. przyszyła do wózka jego prababcia - i nakazała Kubie przyszyć koło maminego.
A jak kolega mój wpadł (Kuba miał 2 miesiące) i usłyszał,ze dziecko w chuście noszone - tomi wstążeczkę do chusty przyszył :mrgreen:

MartaJS - 2012-10-25, 10:40

Mikarin napisał/a:
No słuchajcie (a propos wstążeczki): jak się Kuba urodził moja mama osobiście mu takową przyniosła i zawiesiła w wózku,zaraz obok przyszyła mu medalik.


Hehe, a to się nie wyklucza? Albo chrześcijański medalik, albo kabalistyczna wstążeczka ;-)

bojster napisał/a:
Mnie wkurza jak co parę dni ktoś mówi do Franka / o Franku, że śliczny jak dziewczynka. Tak jakby chłopcy nie mogli być śliczni. :-P


No nie, chłopcy mają być dzielni, silni i nie płakać ;-)

bojster - 2012-10-25, 11:06

MartaJS napisał/a:
Mikarin napisał/a:
No słuchajcie (a propos wstążeczki): jak się Kuba urodził moja mama osobiście mu takową przyniosła i zawiesiła w wózku,zaraz obok przyszyła mu medalik.


Hehe, a to się nie wyklucza? Albo chrześcijański medalik, albo kabalistyczna wstążeczka ;-)


No jak, przecież tyle się mówi, że nie powinno się dziecku ograniczać wyboru. :P

Mikarin - 2012-10-25, 11:42

bojster napisał/a:
No jak, przecież tyle się mówi, że nie powinno się dziecku ograniczać wyboru.
Więc miał do wyboru trzy medaliki i cztery w rezultacie wstążeczki, każde inne ]:->
śliwka - 2012-10-25, 13:00

Mikarin napisał/a:

bojster napisał/a:
No jak, przecież tyle się mówi, że nie powinno się dziecku ograniczać wyboru.
Więc miał do wyboru trzy medaliki i cztery w rezultacie wstążeczki, każde inne
zawsze to większe prawdopodobieństwo, że zadziała ;-)
koko - 2012-10-26, 15:10

Może nie tekst, ale kilka(naście?) razy moje dziecko było częstowane cukierkiem, nawet jako siedzące niemowlę, bez pytania rodzica, co on na to. I wbrew mojej prośbie, żeby nie dawać. I wbrew temu, że mówiłam, że ten cukierek to dla niego tylko przykrość, bo zaraz mu go odbiorę.
Jabłania - 2012-10-26, 16:03

koko napisał/a:
kilka(naście?) razy moje dziecko było częstowane cukierkiem, nawet jako siedzące niemowlę, bez pytania rodzica, co on na to. I wbrew mojej prośbie, żeby nie dawać.
To chyba wynika z tego, że wielu ludziom, nawet obcym (a może zwłaszcza obcym?) wydaje się, że wiedzą lepiej co jest dobre dla dziecka. Lepiej, niż jego rodzice. Mnie, gdy jestem teraz w ciaży, wkurzają np. teksty mojej koleżanki: "ubierz kurtkę, teraz odpowiadasz za dwoje", "musimy porozmawiać o ( np. głodówce Twojego meża), bo wiesz, to chodzi o świadome rodzicielstwo", "musisz jeść pomidory, tego Ci nie odpuszcze, bo to potas" (a nawiasem mówiąc pomidorów jem sporo, bo je uwielbiam ;) ) itd. Takie teksty sugerują, jakbym była jakąś kompletnie nieodpowiedzialną kretynką :) A jeszcze bardziej mnie wkurza, gdy słyszę od obcych osób o konieczności jedzenia mięsa, a już obowiązkowo podawania go dziecku.... wrrrr.... :evil:
bodi - 2012-10-26, 16:30

MartaJS napisał/a:

Hehe, a to się nie wyklucza? Albo chrześcijański medalik, albo kabalistyczna wstążeczka ;-)

no wiesz, panu bogu świeczkę i diabłu ogarek ;)

majaja - 2012-10-28, 16:33

bojster napisał/a:
Mnie wkurza jak co parę dni ktoś mówi do Franka / o Franku, że śliczny jak dziewczynka. Tak jakby chłopcy nie mogli być śliczni. :-P
Wiesz, może to taka sugestia, że to nie po tatusiu ta uroda :P ;)
lilias - 2012-10-29, 08:24

majaja napisał/a:
bojster napisał/a:
Mnie wkurza jak co parę dni ktoś mówi do Franka / o Franku, że śliczny jak dziewczynka. Tak jakby chłopcy nie mogli być śliczni. :-P
Wiesz, może to taka sugestia, że to nie po tatusiu ta uroda :P ;)


:lol: :lol: :lol: :mrgreen: oplułam monitor. dzięki majaja potrzebowałam czegoś takiego :mryellow:

alcia - 2012-10-29, 15:27

Mikarin napisał/a:
No słuchajcie (a propos wstążeczki): jak się Kuba urodził moja mama osobiście mu takową przyniosła i zawiesiła w wózku,zaraz obok przyszyła mu medalik.

o RANY całkiem słusznie. Kiedyś pewna salowa z przedszkola opowiadała mi, że zapomniała powiesić dziecku na wózku wstążeczkę (była młoda mamą, nie znała się jeszcze na tym) i potem trzeba było odczarowywać (od_uroczać) dziecko - doświadczone baby z sąsiedztwa się zlazły, przyszykowały odpowiednią miksturę i trza to było niemowlakowi wmusić dla jego bezpieczeństwa. Także lepiej dmuchać na zimne.
:roll: :lol:

anyanka - 2012-11-09, 18:35

Bardzo często moja matka mówi do mojego synka:
Biedny jesteś, mama nie daje ci mięska/nie ochrzciła cię/nie ubiera na różowo/ że masz taką matkę... :evil:

Jabłania - 2012-11-10, 20:01

anyanka napisał/a:
Biedny jesteś, mama nie daje ci mięska (...)
I tu zostaje podważony autorytet Mamy :(
Właśnie takich tekstów się boję, gdy już nasz dzieciaczek bedzie na świecie. Kiedyś nawet my usłyszeliśmy (ale nie od mojej Mamy): "Biedni jesteście, że nie jecie mięsa. Tak, to bym kaczkę Wam zrobiła..."

anyanka - 2012-11-13, 13:58

Usłyszałam od babci co również było skierowane do mojego dziecka:
B: kim on (mój synek) jest dla mnie jak ty jesteś moją siostrzenicą??
Szczęka mi opadła... zatkało mnie... Z drugiej strony wkurzyłam się bo zabolało...
Ja: babciu to jest twój prawnuczek a ja jestem twoja wnuczką!
B: tak? acha...
:evil: :evil: :evil:

Powiem tak w skrócie: moi dziadkowie nigdy nie chcieli zeby ich syn a mój tata (ś.p) miał drugie dziecko. Ale pojawiłam się ja, na dodatek nie do końca zdrowy noworodek. Przez pierwsze 8 lat mojego życia nawet do mnie nie podeszli, nie przyznawali się że mają 2 wnuczki. Zresztą do tej pory mówią że mają jedną (moją siostrę). A ja sroce spod ogona wypadłam :-(
Sorki musiałam to z siebie wyrzucić

neina - 2012-11-13, 14:12

anyanka, przykre to bardzo, współczuję :-( Ale na szczęście na dziadkach świat się nie kończy, głowa do góry :-) Myślę, że przyjdzie taki dzień, że będą żałować tego, jak Cię traktowali.
lilias - 2012-11-13, 14:34

anyanka, pewno skleroza pożarła co swoje, ale rzeczywiście przykrość wielka :roll:
krewni czasem popieprzeni są i nic na to nie poradzisz. najważniejsze, że Twój tata wiedział co robi, a dorobił się drugiej córci :-) :-P całkiem udanej jak widać :mryellow:

pieprzyć sklerozę i widzimisię staruszków :-D

mariaaleksandra - 2012-11-13, 22:14

Ja wczoraj uslyszalam od tesciowej:
"matka stoi jak żandarm i juz mi Cie zabiera"
"na podlodze pizdzi"
"cos tam bachnelo"
"jabluszka jej nie dajesz? Dobrze by jej zrobilo"

Wszystko przy jednej wizycie. Mam nadzieje ze nie wymaga juz mojego komentarza...
po za tym przy obiedzie rodzinnym (j miala 4,5m)
"ona nadal nic po za mlekiem nie dostaje?!"
"kiedy ona wreszcie cos zacznie jesc?"
"a masz wage?" "yyy..po co?" "no zeby ja wazyc po jedzeniu"

dżo - 2012-11-13, 22:16

"A chodzisz do przedszkola?" - ostatnio obsesyjnie wciąż się o to pyta mojego syna :evil:
jarzynajarzyna - 2012-11-13, 22:38

anyanka, a może to jakaś postać demencji?? :shock:
anyanka - 2012-11-13, 23:14

neina raczej juz za późno dla nich żeby czegoś żałować szczególnie że uważają się za nieomylnych
jarzynajarzyna i lilias na pewno to miażdżyca trwająca całe ich życie...[/b]

zuzinkas - 2012-11-14, 17:11

Super watek.. ale sie usmialam..
ja nie mialam az takich doswiadczen, chociaz tez mi sie zdazylo ze zwrocono mi uwage ze ilustam miesieczna Amy nie miala czapki, ale zwrocila mi te uwage dziewczyna ze Sri Lanki wiec jakos malo zwrocilam na to uwage..
za to czasami mam nerwy na wlasna mame.. a to ze przekladala kredki/lyzki z lewej do prawej reki.. akurat u amy ktora jest praworeczna a u Hektorka jeszcze jakos nie zdazyla a zapowiada sie leworeczny..
a to jak jej zwracam uwage zeby nie mowila tak czy siak o Amelce w jej obecnosci to slysze "a ona i tak nic nie rozumie" (dodam ze miala chyba z 1,5 roku - na wytlumaczenie moge chyba dodac ze miala watpliwosci czy mala po PL rozumie ale chyba nie ma watpliwosci ze tak)
a to na moje pytanie dlaczego pytaja tylko co kupic amelce a hektorkowi nie to slysze ze przeciez on sie jeszcze nie umie bawic (mial 10 miesiecy)...
ah...

Jabłania - 2012-11-15, 13:51

zuzinkas napisał/a:
a to jak jej zwracam uwage zeby nie mowila tak czy siak o Amelce w jej obecnosci to slysze "a ona i tak nic nie rozumie"
Heh, ja do dziś pamiętam taką sytuacje. Byłam maleńkim dzieckiem. Byłam w kojcu, a obok kojca mój brat bawił sie jakimś samochodem. Oj... a ja tak chciałam też się tym pobawić. Mój brat wtedy zapytał Mamy: "mogę się tym pobawić z Anią?", na co Mama "nie, bo Ci popsuje". No tak to zapamiętałam :D Strasznie poczułam się wtedy urażona i jakoś to zapamiętałam :)
Jadzia - 2012-11-15, 14:30

dżo napisał/a:
"A chodzisz do przedszkola?" - ostatnio obsesyjnie wciąż się o to pyta mojego syna :evil:

Chodź moja J. jest o rok młodsza to też już słyszę te pytania. Aż się boję co będzie za rok :evil: (parcia na posyłanie niespełna 3latki do przedszkola nie mam)

MartaJS - 2012-11-15, 14:56

zuzinkas napisał/a:
a to jak jej zwracam uwage zeby nie mowila tak czy siak o Amelce w jej obecnosci to slysze "a ona i tak nic nie rozumie" (dodam ze miala chyba z 1,5 roku - na wytlumaczenie moge chyba dodac ze miala watpliwosci czy mala po PL rozumie ale chyba nie ma watpliwosci ze tak)


Wiesz, moja ciotka mówi o swojej 13-letniej córce w jej obecności w trzeciej osobie np. "Kasia nie ma jeszcze miesiączki, czyli jeszcze urośnie" i różne takie, przy gościach... Zresztą o 80-letnim wujku którego ma pod opieką mówi w ten sam sposób, wujek jest mocno zdemenciały ale rozumie wszystko co wokół niego się dzieje, smutno się robi jak się tego słucha...

k.leee - 2012-11-16, 00:47

zuzinkas napisał/a:
ale zwrocila mi te uwage dziewczyna ze Sri Lanki wiec jakos malo zwrocilam na to uwage..
bo mówiła w nieznanym języku?

Nie wiem czy było ale mówienie do dziewczynek per "laleczka" jakoś mi podnosi ciśnienie.
Domyślam się, że to ma być komplement - piękne jak lalka.

MartaJS - 2012-11-16, 08:49

k.leee napisał/a:
Nie wiem czy było ale mówienie do dziewczynek per "laleczka" jakoś mi podnosi ciśnienie.
Domyślam się, że to ma być komplement - piękne jak lalka.


Piękne, wystrojone i grzecznie siedzi w kąciku...
Też by mi to podnosiło ciśnienie, szczególnie że to mi się kojarzy z taką zaczepką raczej do dorosłych dziewczyn "ej, lala" i tak dalej. Kobieta to nie lala, dziecko to nie laleczka.

zuzinkas - 2012-11-16, 10:36

k.leee napisał/a:
zuzinkas napisał/a:
ale zwrocila mi te uwage dziewczyna ze Sri Lanki wiec jakos malo zwrocilam na to uwage..
bo mówiła w nieznanym języku?


nie, mowila po wlosku ale u nich jest cieplej niz w ITA i moglo jej byc zimniej niz mnie wychowanej w chlodniejszym klimacie..

kamma - 2012-11-16, 11:37

k.leee napisał/a:
mówienie do dziewczynek per "laleczka" jakoś mi podnosi ciśnienie.

a do chłopca? ]:-> (byłam świadkiem)

bojster - 2012-11-16, 11:52

Mnie wkurza, jak ludzie uczą swoje dzieci mówić na inne dzieci "lala". Zero szacunku dla żywego człowieka.
koko - 2012-11-16, 14:40

bojster napisał/a:
Mnie wkurza, jak ludzie uczą swoje dzieci mówić na inne dzieci "lala". Zero szacunku dla żywego człowieka.

:mryellow: Pierwsze słyszę. W każdym razie chyba się czepiasz, "lala" i "dupa" to przecież wyrażanie szacunku, a przynajmniej zachwytu ;-)

dort - 2012-11-16, 14:55

koko napisał/a:
bojster napisał/a:
Mnie wkurza, jak ludzie uczą swoje dzieci mówić na inne dzieci "lala". Zero szacunku dla żywego człowieka.

:mryellow: Pierwsze słyszę. W każdym razie chyba się czepiasz, "lala" i "dupa" to przecież wyrażanie szacunku, a przynajmniej zachwytu ;-)


oczywiście, kwintesencja szacunku po prostu :-P

lilias - 2012-11-16, 15:51

co się czepiacie? a jak taki maluch zagaja "kupa" z nadzieją w głosie? ;-) :-D
jaskrawa - 2012-11-22, 19:49

fajny wątek :)
też słyszałam tę "lalę". jakiś facet do swojej córki o mojej córce tak powiedział. zobacz, lala też wchodzi na zjeżdżalnię. o, lala daje ci łopatkę. kurwa, jaka lala? nic nie powiedziałam, bo byłam za bardzo zbaraniała :D
rodzina mojego faceta ciągle puszcza jakieś idiotyczne teksty do dzieci, zwłaszcza "ich" synka/wnusia. straszenie "panem" jest nagminne. ale dla mnie najgorsze jest "dawanie przykładu". zobacz, Jaś ładnie je, a ty? to przecież działa zupełnie odwrotnie!!!!

martika - 2012-12-11, 10:02

Body dla dziecka, ucinające pewne głupie teksty:

hxxp://www.delimama.pl/moda/dziecko/nie-nie-jestem-glodny-biale-body-krotki-rekaw-z-nadrukiem.html

MartaJS - 2012-12-11, 10:05

martika, ha ha, genialne :lol:
jagodzianka - 2012-12-11, 10:14

O nie, muszę to mieć! ]:->
martika - 2012-12-11, 17:04

Są jeszcze takie body i śpioszki:

hxxp://www.delimama.pl/moda/dziecko/moja-mama-dziekuje-za-rady-biale-spioszki-z-nadrukiem.html

ale moim zdaniem gorsze, bo napis można dwuznacznie zrozumieć ;-)

KaliszAnka - 2012-12-13, 23:51

O bożeno, wiele z moich tekstów wypowiadanych do dziecioka jest na tej czarnej liście :P Nigdy bym nie pomyślała, że mogą kogokolwiek drażnić a tu proszę :D Mnie generalnie ciężko jest z równowagi wyprowadzić tekstem skierowanym do mojego dziecioka, bo ja jakoś naiwnie pozytywnie się do ludzi nastrajam (babciowo parkowe teksty np. uwielbiam) ale jak już mam wymieniać to na pewno:

Taki ładny, zupełnie jak dziewczynka! - i wszystkie inne sugerujące, że długowłosy blondynek to jakieś kuriozum w świecie ogolonych na jeżyka chłopców, ewentualnie, że jak ładny to tylko dziewczynka, bo chłopcy przecież skąd?! Zresztą widzę, że nie tylko ja mam z tym problem :)

I najgorsze ze wszystkich: A kogo bardziej lubisz mamę/tatę/babcie Le/babcię Basie etc.

Zawsze mówię Kubołowi, żeby na takie pytanie nie odpowiadał :/ Co właściwie ma takie pytanie udowodnić i komu?! Grrr...

Co do wierszyków, to sama zachęcam i ostatnio w efekcie Kuba uraczył prababcię wierszykiem "wlazł kotek na płotek po żerdzi, najadł się kapusty i pierdzi" :P Na szczęście babcia nie zrozumiała do końca, ale już mi się odechciało zachęcać do deklamacji :D

"Pocałuj bozię" wygrywa :)

koko - 2012-12-14, 08:15

KaliszAnka napisał/a:


"Pocałuj bozię" wygrywa :)

:mryellow:

Jola Gorgol - 2012-12-26, 11:04

jagodzianka napisał/a:
Cytat:
A tu w autobusie, zawsze jakas babcia musiala go zagadnac i jeszcze dotknac, no i mialam juz do konca drogi placz :-(

Ciekawe co taka baba zrobi jak widzi, że wystraszyła dzieciaka? Pewnie dalej się głupio uśmiecha. Mi dzisiaj też jedna pogłaskała F, on lubi obcych puki jest na moich kolanach więc było ok, ale miałam ochotę ją odgłaskać, ciekawe co by powiedziała.


To jest super pomysl. Jak sie nadarzy okazja to wyprobuje i dam znac :D

MartaJS - 2012-12-26, 22:11

Jola Gorgol napisał/a:
To jest super pomysl. Jak sie nadarzy okazja to wyprobuje i dam znac :D


Ja mam czasem ochotę macać po brzuchach ludzi, którzy mnie po ciążowym brzuchu macają. Niestety mam za mało tupetu.

W świątecznym repertuarze tekstów nie mogło zabraknąć wokółjedzeniowych "jedz szybko bo ktoś ci zje", ewentualnie "jedz szybko bo piesek ci zabierze" :-)

KasiaQ - 2012-12-27, 00:40

MartaJS napisał/a:
"jedz szybko bo ktoś ci zje", ewentualnie "jedz szybko bo piesek ci zabierze"
o tak! i jeszcze: "zjedz wszystko, bo nie urośniesz" albo "zjedz wszystko, bo się pogniewam/ mama będzie zła"
ostatnio podsłyszałam, jak teściowa powiedziała Ali, że w pokoju jest groch z kapustą i ma szybko posprzątać pokój, bo mamuśka dostanie szału :shock: nie skomentowałam, i w duchu zaczęłam się śmiać wyobrażając sobie ten szał :-P

Fatty - 2012-12-27, 19:46

Pracuję w sklepie z zabawkami i często słyszę "O Pani się patrzy! podejdzie i w dupe Ci da! będziesz widział!" "Pani zaraz Cie zbije! Zobaczysz!" ;) Nieraz mam ochotę się zapytać- serio, mogę? :P ;)

Ale to nic, pewnego razu babcia już chciała iść a wnuk wiedział na ile sobie może pozwolić więc babcię olewał ;) To standardowy tekst "Patryk! bo pani Cie pobije! bo Pani Cię okrzyczy!" Patryk nic, więc rozeżlona babcia uderzyła do mnie "Pani tam natychmiast pójdzie i na niego nawrzeszczy!" :lol:

jagodzianka - 2012-12-27, 23:09

Fatty napisał/a:
Nieraz mam ochotę się zapytać- serio, mogę? :P ;)

Albo jak byś bez pytania zbiła. :mrgreen:

koko - 2012-12-27, 23:14

Fatty napisał/a:
Nieraz mam ochotę się zapytać- serio, mogę? :P ;)


Gorzej gdy taka babcia powie: "uważaj, bo pani cię zabierze" :->

AZ - 2012-12-28, 00:34

koko napisał/a:
Gorzej gdy taka babcia powie: "uważaj, bo pani cię zabierze" :->

"fajnie ci u mnie będzie, ja się umiem bawić w ciekawe zabawy" i uśmiech do dzieciora. działa ;-)

jagodzianka napisał/a:
Albo jak byś bez pytania zbiła. :mrgreen:

kiedyś usłyszałam ojciec-dziecko "jak się będziesz tak zachowywał to cię tu spiorę po dupie" wysyczane do ucha, ale na tyle głośno, że wyraźnie usłyszałam.
więc podeszłam do pana, stanęłam za nim w kolejce w markecie i mu wysyczałam do ucha "że jak się tak będzie zachowywał to CIĘ tu spiorę po dupie" całkowicie na głos.
minę miał wybitną :mrgreen:
żona też :lol:
ale nic nie powiedzieli.

EDIT: OCZYWIŚCIE CHODZIŁO O SPRANIE PANA, NIE DZIECIAKA, wkradł się błąd ;-)

tcioflove - 2012-12-28, 01:09

pracowalam wtedy jeszcze w macu i wyslali mnie zebym przemopowala na sali. jade wiec z mopem a tu siedzi babka z dracym sie i ryczacym dzieckiem. babka krzyczy na dziecko zeby sie uspokoilo i w ogole a gdy zobaczyla mnie z tym mopem to : " oj poczekaj , poczekaj! jak sie nie uspokoisz to zobaczysz jak ci ta pani z mopa pociagnie!!!! " :shock:
bojster - 2012-12-28, 01:21

Znam wprawdzie piosenkę "wszystkie dzieci nasze są", ale chyba za bardzo odbiegacie od tematu wątku. :P
paulina - 2013-01-02, 16:52

babcia "jedz zupkę, bo inaczej babci bedzie bardzo przykro i babcia będzie płakac" - do 6-letniego wnuka. popatrzył jak na stukniętą :D
lamialuna - 2013-02-07, 19:49

"good boy" wyprowadza mnie z rownowagi - kazde dziecko jest dobre, a juz szczegolnie robiac zwykle rzeczy...
mariaaleksandra - 2013-02-10, 23:13

Nie wiedzialam gdzie zapytac, wiec pytam tutaj. Ilekroc moje dziecko sie zakrztusi badz jej siostra cioteczna tesciowa krzyczy "raczki do gory"... Wkurza mnie to. Czy podnoszenie rak do gory przez krztuszace sie dziecko ma jakiekolwiek uzasadnienie medyczne?!
MartaJS - 2013-02-10, 23:30

Do mnie też tak zawsze ciotki wołały ;-) Podobno to nic nie pomaga, a może nawet zaszkodzić, bo ciało obce może wtedy wpaść głębiej.
Mimmi90 - 2013-02-11, 10:13

Na studiach miałam zaawansowany kurs pierwszej pomocy i nic o podnoszeniu rąk do góry nie wspomniano.
Należy tylko zachęcać dziecko do kaszlu, a kiedy kaszel staje się nieefektywny stosować na zmianę uderzenia między łopatkami i uciśnięcia nadbrzusza.

Anja - 2013-02-11, 15:20

Mimmi90 napisał/a:
Należy tylko zachęcać dziecko do kaszlu, a kiedy kaszel staje się nieefektywny stosować na zmianę uderzenia między łopatkami i uciśnięcia nadbrzusza.

Też mi tak mówiono na kursie 1 pomocy dla dzieci. Te rączki do góry to mit. :->

koko - 2013-02-11, 15:25

U nas wczoraj jakiś dziwny tekst padał cały czas z ust jednej z dziewczyn z rodziny: kiedy synek właził do ciemnego pomieszczenia, ona mówiła "uważaj, uciekaj stamtąd, tam jest baba!" :roll: :->
Synek nie zakumał, że ktoś go straszy (bo nigdy się z czymś takim nie spotkał) i zrozumiał, że chodzi o jego babcię siedzącą przy stole ;-)

maharetefka - 2013-02-11, 20:03

koko napisał/a:
"uważaj, uciekaj stamtąd, tam jest baba!

Tak mi sie przypomnialo, jak mala bylam, moja babcia zawsze mowila: "Nie idz do kuchni, tam jest ziąb!". No i ja sie potem tego Ziąba balam i do kuchni sama nie chodzilam :lol: :roll: .

mimish - 2013-02-11, 20:10

Bedzie troche off ale a propos Pana Ziaba przypomnial mi sie inny Pan..
Mialam 8 lat i lezalam w szpitalu z powodu zapalenia pluc. Czesto egza.inowali mnie lekarze w asyscie studentow. Po wizycie-badaniu wpada do sali pielegniarka z pytaniem do mnie:
-Leki wziete?
-tak
-a stolec byl?
-hmm byl byl zmierzyl temperature i powiedzial ze jeszcze wroci... ;-)

kamma - 2013-02-11, 20:21

mimish, padłam :lol: :lol: :lol:

moja babcia miała na mnie niezawodny sposób, gdy nie chciała, żebym gdzieś zaglądała. Otóż kładła w tym miejscu... kłaczek waty. Podobno w dzieciństwie tak bardzo brzydziłam się waty, że uciekałam z dreszczem. To nie offtop, to było naprawdę wkurzające... dla mnie ;)

maharetefka - 2013-02-11, 20:36

mimish, mistrz <3 :mrgreen:
koko - 2013-02-12, 10:34

maharetefka napisał/a:

Tak mi sie przypomnialo, jak mala bylam, moja babcia zawsze mowila: "Nie idz do kuchni, tam jest ziąb!". No i ja sie potem tego Ziąba balam i do kuchni sama nie chodzilam :lol: :roll: .

Boskie :mrgreen:
Ja pamiętam jak matka kładła mnie spać i mówiła: "a teraz już ani mru mru" i ja się tego strasznie bałam, ale nie wiem, czemu.
Z głupot to jeszcze straszyli mnie, że jak będę się przeglądać w lustrze, to mi się diabeł ukaże, oraz że jak będę nosić czapkę w domu, to wyłysieję.

Mikarin - 2013-02-12, 10:36

koko napisał/a:
jak będę się przeglądać w lustrze
Mi wkręcali to samo :evil:
koko - 2013-02-12, 10:44

Mikarin napisał/a:
koko napisał/a:
jak będę się przeglądać w lustrze
Mi wkręcali to samo :evil:

Ale wiesz, po latach mi się w sumie ukazał, jak tak teraz spoglądam, w dodatku ten diabeł tkwi w biodrach :mrgreen:

madam - 2013-02-12, 10:50

koko napisał/a:
w dodatku ten diabeł tkwi w biodrach :mrgreen:

Koko, co on TAM robi??? (Tkwi w szczegółach???) :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Mnie nikt nic takiego nie mówił, a diabeł wciąż się pokazuje i kusi! ]:->

priya - 2013-02-12, 10:57

Przypomniałyście mi hasło dziadka mojego (bardzo go lubiłam tak poza tym ;-) ), że mi ręka zwiędnie (gdy chciałam w złości w coś/kogoś uderzyć czy popchnąć). Nigdy nie wiedziałam czy mówi serio, ale trochę się bałam, ze tak.
MartaJS - 2013-02-12, 11:08

priya, u nas to stała gadka była, że jak się mamę albo tatę uderzy, to ręka uschnie. Z jednej strony wiedzieliśmy, że to żart, z drugiej - siedziało w głowie i chyba siedzi do tej pory.

Właśnie to jest ciekawe w takich tekstach - że dziecko nie do końca wie, czy to jest na serio, wydaje się że nie, ale jednak w głowie zostaje.

Kiedyś rodzice kupili szybę do założenia nad drzwiami, ta szyba stała jakiś czas oparta o szafę, a nam powiedzieli, że tego nie wolno dotykać, bo jest żrąco-palące. Tak dokładnie powiedzieli. Jakiś czas temu - stara już byłam ;-) - były jakieś porządki przed świętami i miałam umyć tę szybę, no i był we mnie wyraźny opór, żeby ją dotknąć, chociaż przecież wiedziałam, że to bzdura :lol:

Ja przyznam się szczerze, że czasem lubię wkręcać takie różne głupoty Stachowi i widzę, że on nie do końca w to wierzy, widzi że ja żartuję, ale jednak trochę wierzy, w każdym razie robi to na nim wrażenie. Czasem to są takie rzeczy, które po prostu są metaforą zrozumiałą dla dzieciaka - typu że w kontakcie jest prąd, który odgryza paluszki. Ale wczoraj przy obiedzie - nie wiem co mi odbiło - powiedziałam, że jak będzie jadł dużo szpinaku, to mu urosną takie rogi jak ma koza. Zjadł cały szpinak i jeszcze wziął dokładkę, bo jemu kozie rogi bardzo imponują. No i było mi trochę głupio :-P

Kurde, mam książki teraz w kartonach, ale jeśli ktoś czyta Pratchetta, to jest taki kawałek, chyba "Trzy wiedźmy", o tym że odrobina bezsensownej grozy jest koniecznym elementem dzieciństwa ;-)

Humbak - 2013-02-12, 15:14

maharetefka napisał/a:
"Nie idz do kuchni, tam jest ziąb!". No i ja sie potem tego Ziąba balam
padłam :mryellow: :mrgreen: :mryellow:

MartaJS napisał/a:
w kontakcie jest prąd, który odgryza paluszki.
Ja nie lubię wymyślania i straszenia, ale akurat z prądem to nie przelewki i ja powiedziałabym cokolwiek byle nie traumatycznie, ale skutecznie :-> Pamiętam, że żadne z moich dzieci nie rozumiało, że prąd kopie (no bo to może i nawet być ciekawe, one też kopały różne rzeczy i nic wielkiego się nie stało) albo że będzie bolało i trzeba będzie jechać do lekarza (bo akurat lekarza też mama zadbała, żeby się dzieci nie bały... i sama sobie dołek wykopała ]:-> ) W końcu musiałam się nieźle napocić przy każdym tłumacząc, bo kontakty przez długi czas były dla nich ciekawe... pal licho te co się dało zabezpieczyć, gorzej z tymi otwartymi, od których kable odchodziły... :->
tcioflove - 2013-02-12, 17:53

koko napisał/a:
jak będę się przeglądać w lustrze, to mi się diabeł ukaże


u mnie tak samo i do tej pory boje sie luster. mowili mi tez ze jak bede niegrzeczna to wyjdzie baba jaga z pieca albo ze mi rogi urosna. i ja pozniej siedzialam przed lustrem i sprawdzalam czy juz nie zaczely przypadkiem.

MartaJS - 2013-02-12, 18:13

tcioflove napisał/a:
albo ze mi rogi urosna. i ja pozniej siedzialam przed lustrem i sprawdzalam czy juz nie zaczely przypadkiem.


Hehe, a moje dziecko chce mieć rogi. Często sobie dorabia z kredek albo takich długich chrupek kukurydzianych. Kto ma rogi, ten ma władzę ]:->

Fatty - 2013-02-12, 19:04

Mnie się wryły w pamięć ostrzeżenia aby nie oglądać TV "przez głowę" bo będę mieć oczy na kolanach :P

Natomiast gdy leżałam np. na dywanie albo na łóżku a ktoś przeze mnie(w sensie, że nad ; ) ) przechodził, mama podnosiła wrzask "Nie przechodź przez nia bo nie urośnie!!" - do tej pory odczuwam dyskomfort gdy rozwalę się na podłodze do czytania książki a ktoś nade mną przejdzie :lol:

gemi - 2013-02-12, 21:35

Fatty, też miałam bojawki, jak ktoś nade mną przełaził. Ale to chyba niewiele pomogło, bo dobiłam do 175 cm :-P
MartaJS - 2013-03-01, 12:29

Przyszła do nas prababcia. Poszłam do kuchni zrobić herbatę i słyszę taki oto monolog:

- Nie wchodź... nie wchodź na to bo spadniesz... spadniesz i głowę rozbijesz, i co będzie? Nie będzie Stasia... I mama będzie płakać, i tata... Albo przyjedzie pogotowie... i cię zabierze do szpitala, a tam nie będzie mamy, nie będzie taty... będzie tylko taka pani, i będzie robiła zastrzyki...

]:-> ]:-> ]:->

kamma - 2013-03-01, 14:19

dżizas...
koko - 2013-03-01, 15:33

MartaJS, ale prababcia miała jazdę :mrgreen:
MartaJS - 2013-03-01, 16:28

No, to dla niej taka dość standardowa seria. Zastanawiam się, czy to typowe dla tego przedwojennego pokolenia i czy tak samo mówiła do mojego ojca, do mnie (bo zajmowała się nami bardzo dużo jak byliśmy mali), i jaki niesamowity jest ludzki umysł, że mimo to zachowujemy wszyscy jeszcze jako taką równowagę psychiczną... albo nie zachowujemy, w sumie ;-)
lilias - 2013-03-01, 16:30

MartaJS, wierz mi, że tak samo. na 100% :->
nemain - 2013-03-01, 18:48

moja mama mnie rozwaliła totalnie niedawno. ona ogólnie jest zdolna i często mam ochotę zatopić jej zęby w szyi ale tym razem przeszła samą siebie:

jestem z młodym u mamy i mówię jej właśnie, że jestem w ciąży, na co ona zwracając się do Igora:
- widzisz, już Cię mamusia nie kocha, zrobiła sobie nowe dziecko i teraz będziesz u babci dużo czasu spędzał
(zatykam uszy i mówię dalej spokojnie)
- możliwe, że będą bliźniaki
- o proszę (znów zwracając się do młodego) to i tatuś też Cię nie kocha, nie będą teraz dla Ciebie czasu już mieli

WRRRR jeszcze żeby ona rzeczywiście jakaś wyrywna do opieki nad wnukiem była :/
:evil:


a... no i jeszcze toczona odkąd Igi skończył 4 miesiące awantura o herbatkę uspokajającą, której ja uparcie nie chce podać, ale nasłuchać się muszę
- no daj mu tej herbatki, popatrz jak on się wierci/biega/rzuca zabawkami/płacze/nie moze spać (wstaw cokolwiek chcesz a co jest oznaką życia) po herbatce zaraz się uspokoi
- to dziecko na pewno ma ADHD a Ty nie chcesz mu dać lekarstwa! lepiej by było gdyby pospał spokojnie niż ma tak .... (wstaw co chcesz)


:evil:

priya - 2013-03-01, 18:53

nemain napisał/a:
już Cię mamusia nie kocha, zrobiła sobie nowe dziecko
:shock: :shock: :shock: Ze wszystkich rzeczy jakie przeczytałam w tym wątku ta jest chyba najgorsza. Tzn. nic jak dotąd mnie nie ruszyło. Ale Twoja mama jest mistrzynią :evil:
kamma - 2013-03-01, 18:53

nemain, nie do wiary :shock:
jagodzianka - 2013-03-01, 19:18

nemain, MA-SA-KRA!
Sylwia8 - 2013-03-01, 19:38

kamma napisał/a:
nemain, nie do wiary :shock:


to samo pomyślałam, szok...

nemain - 2013-03-01, 19:59

wiecie, to niby taki żarcik... ale niesmak mi duży pozostał.
Sylwia8 - 2013-03-01, 20:10

No spoko, my dorośli możemy sobie tak "pożartować" ale wytłumacz to potem dziecku... A 1,5 roczne dziecko słyszy i zapamiętuje więcej, niż nam się wydaje czyż nie? Mama na pewno nie miała złych intencji ale pojechała po bandzie :-P
koko - 2013-03-01, 20:15

nemain napisał/a:
wiecie, to niby taki żarcik... ale niesmak mi duży pozostał.

Żarcik nie żarcik, słowa w pamięć mogły zapaść. Przykre to.

nemain - 2013-03-01, 20:16

Sylwia, no właśnie, Igi też zrobił oczy jak pięć złotych. poza tym... kiepski to był żart, zwłaszcza że powtórzyła go potem jeszcze dwa razy aż w końcu zabrałam jej dziecko i pojechałam do domu z mocnym postanowieniem szybkiego nie powrotu.
MartaJS - 2013-03-01, 20:22

nemain, niezła mamuśka, nie ma co.
go. - 2013-03-01, 20:23

nemain, sorki, że tak dosadnie, ale stare a głupie :shock: :-?
bodi - 2013-03-01, 21:13

O zesz,nemain... Ja w takiej sytuacji powiedzialabym bardzo wyraznie dziecku,ze I mama I tata bardzo je kochaja,a babcia zartowala ]:-> a babci powiedziala stanowczo ze nie zycze sobie takich tekstow :evil:
Kat... - 2013-03-01, 22:49

bodi napisał/a:
Ja w takiej sytuacji powiedzialabym bardzo wyraznie dziecku,ze I mama I tata bardzo je kochaja,a babcia zartowala ]:-> a babci powiedziala stanowczo ze nie zycze sobie takich tekstow :evil:
o tak. Ja w takich sytuacjach (no ok, tak hardkorowej nie miałam ale podobnych) mówię dziecku, że to był taki głupi żart. Z akcentem na głupi.
bojster - 2013-03-02, 04:30

Zgadzam się, że jak ktoś dziecku coś głupiego mówi, to trzeba od razu prostować, przy tej osobie - żeby i ona, i dziecko wiedziało że gada głupoty. Oczywiście (w zależności od charakteru / stopnia egocentryzmu) może się bronić że to "tylko taki żart", ale co z tego - dziecku się wryje w pamięć, a dziecko w tym wieku nie ma innego obrońcy przed głupotą innych niż rodziców.
priya - 2013-03-02, 08:24

Kiedy byłam w drugiej ciąży, teściowa też powtórzyła Natowi kilka razy, że mama teraz nie będzie mieć dla niego czasu. I to już było duże nadużycie. Na szczęście o deficycie miłości nic nie wspomniała ;-)
- 2013-03-02, 08:43

Cytat:
Zgadzam się, że jak ktoś dziecku coś głupiego mówi, to trzeba od razu prostować, przy tej osobie - żeby i ona, i dziecko wiedziało że gada głupoty.
dokładnie
elenka - 2013-03-02, 09:02

nemain współczuję.
Jestem ciekawa jak zdiagnozowała ADHD u dziecka 1,5 roku ]:-> :roll:

lamialuna - 2013-03-25, 21:13

nemain, ja pier.... no ja jestem agresor, wyszlabym i tyle by mnie rodzicielka widziala...
a na spokojnie... trzeba prostowac, ze babcia glupoty opowiada...

Moja rodzicielka ostatnio na skypie zapodala tekst: to co, to kupisz mu pieska i bedzie raj...
mowie, ze ze sza bo B rozumie dokladnie co znaczy to zdanie i sie obrazila. mlody podlapal tylko na sekunde i potem niby zapomnial. ale jak sie w nocy obudzil to zadal mi pytanie: to kupisz mi pieska?

kazda rzecz zostaje zakodowana - glosno wszystkich trzeba wyprostowywac, ja niestety nie jestem z najmilszych i najsympatyczniejszych wiec jade prosto z mostu

Fatty - 2013-05-01, 14:38

Nie moje dziecko, a i dziecko jeszcze jest w środku - ale cięzarna kuzynka pozaliła mi się czego sie ostatnio osłuchać musi :P

Gdy chciała iść na basen, jej babcia na nią nakrzyczała, że w ciąży nie można pływać bo... utopi bobasa :P A gdy bolało ją w krzyżu i plecami aby ból uśmierzyć oparła sie o piec zaraz babcia, leciała z wrzaskiem, że cóż ona wyczynia, wszak zaraz ugotuje dziecko! ;)

qetrab - 2013-05-23, 14:41

Teść do mojej, na szczęście jeszcze nie wiele rozumiejącej córki
"Jedz krupnioki to wyrośniesz na porządnego człowieka"

Miał szczęście, że mnie nie było w pobliżu jak to mówił.... chociaż wtedy pewnie by nie powiedział :P

wegankawkuchni - 2013-06-16, 20:11

Tekst z dzisiaj (pisze żeby odreagowac ofkors):
Babcia do M., która nie chciała pójść do niej na ręce: no chodź na kolanka, bo Babcia nie wie jak długo jeszcze pozyje i potem możesz już nie zdążyc.
Na co mój przytomny szwagier odparowal: nikt nie wie jak długo jeszcze pozyje.


No ręce mi opadają, naprawdę... :-/

maharetefka - 2013-06-16, 21:59

wegankawkuchni napisał/a:
Babcia nie wie jak długo jeszcze pozyje i potem możesz już nie zdążyc

He, he, babcie to chyba to maja do siebie, albo trafil sie nam podobny model ]:-> , moja do tej pory:
ja: kupilam bilety do Polski, spotkamy sie w przyszlym miesiacu...
babcia: oj, nie wiem czy dozyje... :roll:

kamma - 2013-06-16, 22:09

taaaa, znamy i kochamy ;) Mój dziadek od dwudziestu lat opowiada, że "już go święty Piotr do siebie woła"...
Ale taka gadka do dzieci jest chwytem poniżej pasa :-/

qetrab - 2013-06-16, 22:10

To chyba wszystkie babcie tak mają....
MartaJS - 2013-06-16, 22:11

A moja babcia ma odwrotnie, nie tylko nie wierzy że jest stara - kompletnie to wypiera, to jeszcze zachowuje się jakby miała żyć wiecznie. Przede wszystkim gromadzi rzeczy.
Ale najbardziej chyba gotuje się we mnie, jak słyszę tekst typu - nie płacz, ale jesteś beksa, kto to widział tak płakać, zobacz Tymuś taki mały i nie płacze, a ty taki duży chłopak i płaczesz...

go. - 2013-06-16, 22:12

MartaJS, u nas jest to samo!
Albo jeszcze "taki duży chłopak i jeszcze mięska nie próbował? :shock: " i versja 2: "taki duży chłopak nie jadł jeszcze mięsa i rośnie, iżyje :shock: ?" :roll:

bojster - 2013-06-16, 22:22

Narzekacie na babcie, a większość z nas po przekroczeniu wieku xx lat będzie tak samo biadolić. :P Ja bym chciał tak sobie ponarzekać jak Wy, ale dziadkowie obaj umarli zanim się urodziłem, jedna babcia jak miałem 6 lat, a druga jak miałem 11. Więc dużo racji na pewno jest w tym "nie wiem czy dożyję" itd. Ale jak widzę co jakiś czas wypadki / skutki wypadków na drogach, a i sam niedawno miałem nieprzyjemność brać w jednym udział (dzięki idiocie, który postanowił "zdążyć" na czerwonym), to z ww. szwagrem też się zgadzam w całej rozciągłości...
qetrab - 2013-06-16, 22:30

bojster, czyli co, jak jakaś babcia narzeka, że nie wie czy dożyje to mamy mówić? "No tak babciu, kostucha tuż za rogiem..." :P

Ja nie narzekam, ja się śmieję :P

bojster - 2013-06-16, 22:33

qetrab napisał/a:
bojster, czyli co, jak jakaś babcia narzeka, że nie wie czy dożyje to mamy mówić? "No tak babciu, kostucha tuż za rogiem..." :P

Ja nie narzekam, ja się śmieję :P


"Babciu, nie ma się co spieszyć, miejsca nie zabraknie"? :P

go. - 2013-06-16, 22:35

świry :mrgreen: :lol: :lol:
MartaJS - 2013-06-17, 13:52

A wiecie może, czemu starsze pokolenie ma taki odpał na punkcie paluszków w buzi? Kurde, dziecko 3 miesiące, to gdzie ma niby te paluszki trzymać? A tu już którąś taką osobę spotykam, nie powie że dziecko duże albo małe, ładne albo nieładne, nie zauważy że się śmieje albo nie śmieje, tylko główny temat - paluszki w buzi. Jak to nieładnie trzymać paluszki w buzi, a fe, brzydko tak trzymać paluszki w buzi, itd.
ana138 - 2013-06-17, 14:42

MartaJS, aż mną wzdrygnęło ]:->
teściowa do M też ciąglez paluszkami wyjeżdzała, naprawdę nie kumam, o co im chodzi???? co to za schiza??
natomiast moja mama mnie powalała momentami czymś takim:
ja - Marcelku, co to za zwierzątko?
babcia: - Krowa!!!!
ja - Marcelku, a jak piesek robi?
babcia - hau, hau !!!
jak nadgorliwy pierwszoklasista ....
:roll: ]:-> ]:->

KasiaQ - 2013-06-17, 14:55

MartaJS, pamiętam, że u mnie z kilkoma osobami też tak było. Przykre to :-/
ana138 napisał/a:
jak nadgorliwy pierwszoklasista .

cudowne skwitowanie :mryellow:
p.s.
moja babcia robiła dokładnie tak samo :roll: :-P
gdyby to była moja mama, przy trzecim pytaniu zapytałabym już nie np.Alu a jak robi konik? / TYLKO: babciu a wiesz jak robi konik? ]:->

bronka - 2013-06-17, 15:01

MartaJS napisał/a:
o gdzie ma niby te paluszki trzymać?

hehe
Moi najczęściej w gaciach trzymają jak nie wiedzą gdzie ]:->

koko - 2013-06-17, 15:13

bronka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
o gdzie ma niby te paluszki trzymać?

hehe
Moi najczęściej w gaciach trzymają jak nie wiedzą gdzie ]:->

No, mój najpierw w gaciach, potem w kurach, potem w widłach od gnoju, a potem w buzi. I też go proszę, żeby jednak tych paluchów w buzi nie trzymał. No, ale on ma ponad 2 lata, a nie 3 miesiące.
Co do odgłosów zwierząt, to moja przyjaciółka za dzieciaka była nauczona tak:
-jak robi krowa?
- pac, pac, pac.

aga40 - 2013-06-17, 15:38

babcia ci zrobi wolowinke jak u niej na wakacjach bedziesz i nie sluchaj mamy
ana138 - 2013-06-17, 17:05

KasiaQ napisał/a:
już nie np.Alu a jak robi konik? / TYLKO: babciu a wiesz jak robi konik? ]:->

heheheheh :mrgreen: dobre. ja mówiłam : uwaga, teraz pytanie do MArcela !!! ]:-> ]:->
aga40 napisał/a:
babcia ci zrobi wolowinke jak u niej na wakacjach bedziesz i nie sluchaj mamy

uuu....tu to już bym się poważnie wk......... :evil: :evil: :evil:

aga40 - 2013-06-17, 17:23

ana138, powiedzialam jej, ze jest zlosliwa i skapa(to za cos innego); to mi powiedziala, ze ona juz sie przyzwyczaila do tego, ze tak mowia do niej wlasne dzieci
jagodzianka - 2013-06-17, 18:33

A moja babcia, co prawda nie do dziecka tylko o nim: jak będzie tak dużo się ruszał to będzie miał problemy z sercem! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :lol:
żuk - 2013-06-17, 19:22

Ja to nie wiem czy się śmiać czy płakać z niektórych tekstów :-? MartaJS, z tymi palcami coś jest, to fakt, jak W był mały to ciągle ktoś o tym gadał albo komentował że głodny jest na pewno :evil: :roll:
Mnemozyne - 2013-06-17, 20:34

Jak Niunia miała 4 miesiące to jakaś lekarka się na mnie rzuciła, że absolutnie mam Jej zakazać ssania kciuka, bo zrobię Jej ogromną krzywdę, bo ona ostatnio widziała 10-letnie dziecko ssające kciuka...

No mega wkurzające jak natychmiast znajduje się ktoś kto powie, że dziecko na pewno głodne, bo ssa paluszek. :-/
Ale już się do tego przyzwyczaiłam, tak jak do "o jaka ty jesteś malutka" i pytań czy jest wcześniakiem, jak mówię Jej wagę urodzeniową(urodziła się po terminie).

Kiedyś w poczekalni do alergologa siedzimy. Młoda w chuście, totalnie znudzona godzinnym już czekaniem, wydaje z siebie coś pomiędzy lekkim popłakiwaniem, a marudzeniem, obok wiekowa pani nawija: "co? niewygodnie Ci? niewygodnie Ci tu? niewygodnie Ci?... wie pani mnie się wydaje, że tam jest otwarte okno, przeziębi się jak tam wejdzie... o głodna jesteś? głodna? na pewno jesteś głodna... takie ładne to na pewno chłopczyk?" :evil:

aga40 ja bym w tym momencie dała babci natychmiastowego bana na widzenie wnusi, no ale u nas są inne układy...

qetrab - 2013-06-17, 21:34

Idziemy raz z mała przez miasto, mała w nosidle. I jakiś facet:
- Ona to ma niedobre
- Wręcz przeciwnie, wygodnie jej.
- Nie, niedobre to jest.
- Nieprawda
- Nie, niedobre - dodał jeszcze, bardziej już do siebie, pokręcił głową i poszedł.

aga40 - 2013-06-18, 07:24

Mnemozynesama sobie daje bana, bo mimo, ze mieszka 100 km dalej, to i tak widzi ja max 3 razy w roku
żuk - 2013-06-18, 08:44

qetrab, ach, nieprzychylne/ karcące teksty o noszeniu w nosidle/chuście to byłby materiał na osobny wątek :roll: :lol:
kamma - 2013-06-18, 19:17

qetrab, ale jazda z tym "specjalistą" ]:->
AzjaB - 2013-06-29, 00:54

U nas ciągły tekst - "głodna - daj jej butelkę"... Płacze - "głodna, daj jej butelkę", cmoka paluszki - "głodna...", nie śpi - "głodna...", marudzi - "głodna..." itd. Dodam, że karmię piersią.
Albo - dlaczego nie dasz jej herbatki? Widzisz ma czkawkę - dałabyś herbatkę i by było po sprawie (albo "głodna..."). Ślini się - a może herbatki? (czy raczej "głodna...").
Teksty do Małej (ma 3 miesiące) - babcia ugotuje Ci rosołek... Na co ja powiedziałam - Babcia ugotuje i sama go zje :)
A ze zdrobniałych słów to u nas jest jeszcze - SI SI (zna ktoś?) :) Ała, ała, nu nu (jakby nie można było powiedzieć NIE)...

kitteh - 2013-06-29, 03:16

AzjaB napisał/a:
U nas ciągły tekst - "głodna - daj jej butelkę"... Płacze - "głodna, daj jej butelkę", cmoka paluszki - "głodna...", nie śpi - "głodna...", marudzi - "głodna..." itd. Dodam, że karmię piersią.
Albo - dlaczego nie dasz jej herbatki? Widzisz ma czkawkę - dałabyś herbatkę i by było po sprawie (albo "głodna..."). Ślini się - a może herbatki? (czy raczej "głodna...").
Teksty do Małej (ma 3 miesiące) - babcia ugotuje Ci rosołek... Na co ja powiedziałam - Babcia ugotuje i sama go zje :)
A ze zdrobniałych słów to u nas jest jeszcze - SI SI (zna ktoś?) :) Ała, ała, nu nu (jakby nie można było powiedzieć NIE)...


jezu, jak moja mama do mojego psa (serio!): goni go z KAWAŁKIEM SERKA NA WIDELCU ALBO ŁYŻECZCE (no bo głodny, nie?), mały chce się pobawić - "głodny", szczeka - "głodny"... a zamiast na spacer "wychodzi z nim sisi", "nu nu nu!" to "nie wolno"
to prawda, że ludzie traktują yorki jak dzieci
(przepraszam za porównanie, ale jestem przerażona, w sumie nie wiem, czym bardziej: czy tym, że z dzieci robi się głupków, czy z tego, że yorki traktuje się jak dzieci i robi z nich głupków, czy z tego, że ktoś naprawdę sądzi, że to wygląda poważnie)

AzjaB - 2013-06-29, 09:56

U nas SI SI - wcale nie oznacza sikania ;)

A przypomniało mi się z durnowatych zdrobnień - EE...

Tak, czy inaczej żałosne...

evel - 2013-06-29, 10:23

Znam si si! ;)
kitteh - 2013-06-29, 12:59

AzjaB napisał/a:
U nas SI SI - wcale nie oznacza sikania ;)

A przypomniało mi się z durnowatych zdrobnień - EE...

Tak, czy inaczej żałosne...


Uświadom, błagam! :D

AzjaB - 2013-06-29, 13:33

SI SI - to ostrzeżenie przed gorącym...

EE - to kupka... (Mnie osobiście jedyne skojarznie dlaczego akurat EE to problemy z zaparciami)

evel - 2013-06-29, 16:39

AzjaB napisał/a:
SI SI - to ostrzeżenie przed gorącym...



U nas też - dziecko podchodzi do kuchenki, a moja mama - uważaj, Stasiu, bo będzie SI!

wegetable - 2013-06-29, 16:59

jak osoby rozmawiają do dziecka w sposob bardzo zdrobnialy i piskliwym glosem
jagodzianka - 2013-06-29, 17:47

A znacie "źazi"?
qetrab - 2013-06-30, 00:30

wegetable napisał/a:
jak osoby rozmawiają do dziecka w sposob bardzo zdrobnialy i piskliwym glosem


zawsze mnie to dobijało... ja w ogóle nie cierpię tworzenia jakiegoś dziwnego dzieciowego języka i do swojej Zosi mówimy normalnie. Mała zaczyna już nazywać rzeczy, ale ciężko jej jeszcze stworzyć całe słowa, więc wymawia tylko pierwsze sylaby i np. kotek jest ko :)
(na ptaszki mówi tam, bo ptaszki zwykle są tam :D )

ale oczywiście przyjedzie babcia i od razu:
- zobacz! kici!
i na nic tłumaczenie...

kitteh - 2013-06-30, 01:25

jagodzianka napisał/a:
A znacie "źazi"?

czyżby synonim "ała'?

Fatty - 2013-06-30, 08:33

"ziazi"- "ziazia" ja znam :P Synonim zranienia - używam do tej pory :P : "ziazi mam"
ana138 - 2013-06-30, 12:46

nienawidzę wszelkich ziaziów, sisiów, eeów :mrgreen:
moja mama jeszcze do młodego mówiła - idziemy da da, nawet nie wiem, co to znaczy dokładnie, coś z pójściem na dwór?

dynia - 2013-06-30, 14:04

ana138 napisał/a:

moja mama jeszcze do młodego mówiła - idziemy da da, nawet nie wiem, co to znaczy dokładnie, coś z pójściem na dwór?

Może wybierali się na wystawę słynnego dadaisty Marcela Duchampa :-P

Pisząc poważnie też mam alergię na wszelkiego rodzaju dziwaczne zdrobnienia ,brrrr ]:->

koko - 2013-06-30, 14:05

Kurna, też nie znoszę tego kretyńskiego języka. Ostatnio u teściowej króluje: "Chcesz ciururku?" (tzn. czy chce się odlać, siku znaczy).
żuk - 2013-06-30, 14:14

ja do kogoś ostatnio powiedziałam 'nie mów do W że to be bo on nie wie o co chodzi' ]:->
jagodzianka - 2013-06-30, 15:10

kitteh napisał/a:
czyżby synonim "ała'?
Cytat:
"ziazi"- "ziazia" ja znam :P Synonim zranienia - używam do tej pory :P : "ziazi mam"

U nas na wiosce to synonim parzy. W życiu bym nie wpadła jak usłyszałam pierwszy raz.
koko napisał/a:
"Chcesz ciururku?" (tzn. czy chce się odlać, siku znaczy).
:shock: :lol:
dynia napisał/a:
Może wybierali się na wystawę słynnego dadaisty Marcela Duchampa :-P

Prędzej po pieluchy do Biedry. ;p

AzjaB - 2013-06-30, 15:34

Ziazia, czyli "buba" lub "ała" ;)
Chodź kochanie będzie "amu amu" a potem "nyny" do łóżka ;)

ana138 - 2013-06-30, 15:43

dynia napisał/a:
Może wybierali się na wystawę słynnego dadaisty Marcela Duchampa :-P
jagodzianka napisał/a:
Prędzej po pieluchy do Biedry. ;p

hahahah, dobre :mrgreen:
AzjaB napisał/a:
Chodź kochanie będzie "amu amu" a potem "nyny" do łóżka ;)

AzjaB, aż mną zatelepało ]:->

Fatty - 2013-06-30, 16:13

AzjaB napisał/a:
będzie "amu amu" a potem "nyny" do łóżka


Tak mi sie skojarzył taki kawał otóż pewnego dnia Śmierć przyszła po gościa, ten widząc ją zwiał na oddział noworodkowy i udaje noworodka. Śmierć znalazła go i tam i skonsternowana pyta:
-Co Ty robisz??
-Papusiam sobie- odpowiada facet ssąc buteke
-aaaa! to papusiaj, papusiaj, bo zaraz idziemy ajci!

evel - 2013-07-01, 17:58

ana138 napisał/a:

moja mama jeszcze do młodego mówiła - idziemy da da, nawet nie wiem, co to znaczy dokładnie, coś z pójściem na dwór?


dokładnie! wczoraj koleżanka moja powiedziała do Stasia - "idziemy dada?" a my oczywiście :shock:

AzjaB - 2013-07-04, 10:58

To jeszcze w temacie dziwnych zdrobnień... Dziś rano, rozmawiam z koleżanką przez telefon, ona opowiada, w tyle słyszę jej partnera:
-Am, no am, am... Chcesz dydy?
Tu nastała pauza, jak się domyślam, przeszłoroczniak pije...
-No to teraz am, no am... Amciaj szybciutko to pójdziemy dada i będzie husiuhusiu...
Pomyślałam sobie, że to chyba jakiś tajny szyfr rodzinny ;)

A tak serio - wysoko wykształceni ludzie, a robią z dziecka idiotę...

idalianna - 2013-07-05, 22:29

U nas też mówią "idziemy dada", dla mnie dziwne. A na gorące HHHH!!, zostałam uświadomiona że to skrót od "HOT" hahaha :lol: :lol: :lol:

Ja tylko jakieś zdrobnienia stosuję, piciu, siusiu, dla mnie oczywiste :-P No i czasem przy jedzeniu się wymyka mi "am", chyba mam to mocno wbudowane.. Ale żadnych dada dydy ziazia nyny... Ale że coś jest "fuj" to zna, przecież dorośli też na coś mówia "fuu".
Ale ja sama jestem taki dzieciak i sama dużo zdrabniam :mrgreen: :mrgreen:

go. - 2013-07-05, 22:37

Mnie teraz dopiero przy dziewczynce kurw bierze, jak jakieś stare babska śmierdolące czosnkiem pochylają się nad nią, chcą łapać za policzek mówiąc "ale LALA/ale LALECZKA" :evil: Ja je walę po łapach, a A. im opowiada "sama jesteś laleczka... voodoo" ]:->
idalianna - 2013-07-05, 23:51

gosia z badylem napisał/a:
"ale LALA/ale LALECZKA"

:shock:

U nas jest jeszcze często coś takiego, że ktoś tam coś gada do swojego dziecka o Tymku:
- o zobacz jak się dziewczynka ładnie bawi.
ja: - to nie jest dziewczynka
<zdziwienie> ooo, no zobacz.
...mija chwila...i znów coś
- ale popatrz dziewczynka się przewróciła i nie płacze
ja: - mówiłam już że to nie jest dziewczynka
<AUTENTYCZNE ZDZIWIENIE> - jak to NIE JEST dziewczynka?!?!
:-P :-P

evel - 2013-07-06, 07:49

U nas aż takiego zdziwienia nie ma, jak mówię, że mężczyzna, ale też często biorą Stasia za babę...
Widocznie chlopcy nie mogą być ładni :P

Fatty - 2013-07-08, 17:41

gosia z badylem napisał/a:
jak jakieś stare babska śmierdolące czosnkiem pochylają się nad nią, chcą łapać za policzek mówiąc "ale LALA/ale LALECZKA"


moja mama nie taka stara i nie śmierdząca, ale cos podobnego chciała zrobić - włącza jej się instynkt "babcierzyński" momentami :P - i oburzona oraz urażona była gdy matka dziecka powiedziała, ze sobie nie życzy ;) Strasznie to w domu przeżywała potem.


A podchwytując temat o specyficznym slangu 'dodzieciecym': ilez to razy przyszedł do mnie do pracy klient(osoba dorosła) po jakieś fajne "Ijo ijo" czy pluszowe "aua"
Teraz już wiem, ze "ijoijo" to karetka a "aua" to pies :P Ale nie wiem czy osoby stosujące te słowa załapały iż przeniosły je z dialogu do dziecka do dialogu ze mną ;)

kamma - 2013-07-09, 08:57

Fatty, może chcą być żartobliwe, może używają "kodu dziecinnego" jako takiego poufałego mrugnięcia okiem między osobami, które mają do czynienia z dziećmi (lub tak im się wydaje).
priya - 2013-07-09, 12:15

To "dziubdzianie" do dzieci nie musi być złośliwością. Może być wyrazem rozczulenia. Mnie np. czasem się wymskinie coś w podobnym tonie. Do dziecka, do psa, a nawet do moich roślinek sporadycznie ;-) To takie narturalne czasami, samo "się mówi". Oczywiście takie z d... wzięte hasla typu "idziemy dada" też mnie dziwią,a nawet wkurzają, ale uważąm Waszą krytykę za momentami przesadzoną ;-)
Podobnie zresztą z braniem chłopca za dziewczynkę. Dlaczego mam oczekiwać, że wszyscy dookoła rozpoznają w moim synu chłopca? Goły nie chodzi ;-)

Humbak - 2013-07-09, 12:52

priya napisał/a:
To "dziubdzianie" do dzieci nie musi być złośliwością. Może być wyrazem rozczulenia.
Też tak myślę :) Mnie tam takie dziubdziania śmieszą nie gniewają. My tak nie rozmawiamy, niani bym też nie pozwoliła, a że ktoś do moich dzieci tak mówi... chyba od tego się nie umiera... :->

Dotykać nie pozwalam, a gdy widzę że ktoś już-już łapie mojego synka, nawet babcia, to przerywam w stylu "a czy możesz umyć najpierw ręce?". Skutkuje zawsze :-) Raz dodałam "bo nieszczepiony i nie chcę żeby coś złapał" i kobiecina odskoczyła jak poparzona ]:->

Fatty - 2013-07-09, 16:08

kamma napisał/a:
Fatty, może chcą być żartobliwe, może używają "kodu dziecinnego" jako takiego poufałego mrugnięcia okiem między osobami, które mają do czynienia z dziećmi


możliwe - ale ja tego kodu nie łapię ;) Chyba że z czymś już sie wcześniej spotkałam to tak.
Ogólnie nie rozumiem dzieci - nieraz proszę rodzica aby mi przetłumaczył co jego maluch chce.

kamma - 2013-07-10, 09:34

Fatty, generalnie rodzice rozumieją tylko swoje dzieci, do innych też często potrzebują tłumacza.
MartaJS - 2013-07-10, 09:38

priya napisał/a:
To "dziubdzianie" do dzieci nie musi być złośliwością. Może być wyrazem rozczulenia.


No właśnie, poza tym Tymuś tak strasznie lubi, jak się do niego tak gada :-) U Stacha tego nie pamiętam, może zapomniałam? W każdym razie im więcej "ti ti ti ti maluni śliczniusi Tymuniek" itp. piszczenia, tym szerzej się buźka śmieje, a uśmiech ma naprawdę przesłodki i w ten sposób uwarunkowuje nas na dalsze "titanie", jak to nazywa Stach ;-)

Fatty, ja czasem Stacha tłumaczę nawet mężowi i rodzicom. On generalnie mówi dość wyraźnie jak na dziecko w tym wieku, ale ktoś z zewnątrz na pewno miałby problem ze zrozumieniem. Kiedy ktoś z nim rozmawia, często powtarzam to co on powiedział, żeby ułatwić komunikację :-)

go. - 2013-07-10, 11:03

idalianna, co za ludzie :lol: U nas się ostatnio babeczka dziwiła, jak byliśmy na placu zabaw, S. szalał, z G. spała w chuście, tak się wtuliła w cyce, że wystawały tylko skarpetki ze spidermanem po S. i babeczka chciała pogadać o chuście i pytała ciągle ile różnicy jest między synami, potem przeszła na moment na rodzaj żeński, a potem znów "młodszy to lubi, a starszy też tak spokojnie w chuście sypiał?" i też tak kilka razy. Heh, jak to skarpetki o płci mogą przesądzać :-P

Humbak napisał/a:
to przerywam w stylu "a czy możesz umyć najpierw ręce?". Skutkuje zawsze :-) Raz dodałam "bo nieszczepiony i nie chcę żeby coś złapał" i kobiecina odskoczyła jak poparzona ]:->


Humbak, mistrzu! ]:->

priya - 2013-07-10, 11:05

gosia z badylem, ale chyba nie masz za złe nikomu, że płci niemowlaka nie potrafi rozpoznac. co? ;-) (wiem, ze nie masz, tak tylko piszę bo czasem w tym wątku dziwi mnie co potrafi Was zdenerwować u innych :-P )
MartaJS - 2013-07-10, 11:20

gosia z badylem napisał/a:
jak to skarpetki o płci mogą przesądzać :-P


Tymek nosi różowe z hello kitty ;-)

go. - 2013-07-10, 11:27

priya, nie, ale jesli juz 3 razy powtarzam, ze to baba, a ktoś ciagle ją na faceta przerabia to albo mnie nie słucha albo przesadnie ulega pierwszemu wrażeniu ;-)
idalianna - 2013-07-10, 14:48

priya, chodzi o to, że ktoś już wie, że to chłopak, raz się temu zdziwił, a po chwili nagle znów myśli, że dziewczynka. :-P
priya - 2013-07-10, 15:17

gosia z badylem, idalianna, no tak... to rozumiem ;-) Czasem ludziom trudno uwierzyć, że mamy synów. Wiem, doświadczyłam ;-)
Fatty - 2013-07-10, 17:24

priya napisał/a:
Czasem ludziom trudno uwierzyć, że mamy synów.


z kolei moja znajoma miałaa odwrotnie - jej córę ustawicznie brano za chłopca ;) Dziewczę po którymś zachwycie nad "ślicznym" chłopcem przemogło swoją niecheć do różu, falbanek etc(małą najczęściej w khaki widywałam) i nieco zmieniło młodej kolorystyke ubraniową i nastąpiła poprawa ;) Teraz młoda i na buzi sie zmieniła, widać, że kobita :P

AZ - 2013-07-10, 17:35

mnie też zawsze mylili z chłopakiem.

wiąże się z tym dość dramatyczna dla mnie historia, a mianowicie: byliśmy z rodzicami i z siostrami w skansenie w tokarni, na jakimś skansenowym festynie. miałam może z 10-11lat, jakieś krótkie spadkowe bojówki (które bardzo lubiłam z resztą) i luźną koszulkę, bo pamiętam, że gorąco było strasznie. i jakaś stara babowinka plotła(?) nici(?) na kołowrotku (takim jak śpiąca królewna, jarałam się strasznie) i można było spróbować to zrobić. najpierw spróbowała marta, najmłodsza, później kaśka, a jak przyszła kolej na mnie to ta purchawa stwierdziła "nie,nie, to nie dla chłopców" :evil:
przykro mi było strasznie i mam żal do rodziców, że wtedy nie nagadali tej czarownicy. do tej pory jak sobie to przypomnę to mi przykro.

a w tamtych czasach byłam mistrzem polski czirliderek, żeby było zabawniej :lol:

Fatty - 2013-07-10, 17:50

AZ napisał/a:
"nie,nie, to nie dla chłopców"


oooj... jak nie należę do dzieciolubów tak tutaj bym zainterweniowała empatią kierowana.

kamma - 2013-07-10, 19:55

Ostatnio Tymek pomykał z wózeczkiem przed oczami całej rodziny. Oczywiście zaraz znalazł się ktoś, kto stwierdził, że "to dla dziewczyn". Ów ktoś usłyszał ode mnie to, co powinien ]:->
ana138 - 2013-07-10, 20:25

kamma, u nas to samo :mrgreen:
a ostatnio młodego pradziadek na skype z wózkiem zobaczył i oczywiście oburzenie. trochę mi nie wypadało go opier....., bo chłopina ma 90 lat. ale wkurzył mnie, nie powiem :evil:
jeszcze a propos "titania"(Stach - piękne określenie ;-) ) to też mnie to nie denerwuje jakoś specjalnie, jeśli nie jest przegięte bardzo oczywiście. ale nie trawię, jak ktos tu ładnie napisał - ( Azja ? ) - robienia z dziecka wariata ( a to nieszczęsne "dada" jakos najbardziej mnie wkurza ]:-> )
priya napisał/a:
tak tylko piszę bo czasem w tym wątku dziwi mnie co potrafi Was zdenerwować u innych :-P )

a co na przykład? z ciekawości pytam, nie, że się czepiam ;-)

dort - 2013-07-10, 21:19

to specyficzne mówienie do dzieci ma fachowe określenie w psychologii :-P to "język nianiek" - mnie też to wkurza jak ktoś się tak do dziecka zwraca, ale to po prostu chyba ludziom się wydaje, że dzieci normalnego/dorosłego języka nie rozumieją 8-)
Kamyk - 2013-07-11, 07:42

Do mnie mowiono i dada i sisi i na wariatke nie wyroslam (mam nadzieje :mryellow: ) oraz bardzo szybko mowilam pelnymi zdaniami (juz bez "kuku" "amam" itd)
Zupelnie mi to nie przeszkadza.
Cyt."When the baby's first attempts at verbalizing are exactly mimicked by another, it is a wonderful feeling for the baby", hxxp://www.youtube.com/watch?v=X2KV3il-dBs
Pozniej przychodzi czas echolalii, czyli powtarzania sylab, i ten jezyk na ktory tyle osob sie tu oburza to wlasnie te echolalie. Wydaje mi sie, ze dla malucha moze byc bardzo frustrujace, ze nie potrafi powtorzyc za rodzicem "Mamusiu, czy mozemy prosze pojsc na dwor?" ok, ok, ze nie potrafi powiedziec "na dwor" czy "na pole" ;-) Za to juz 8 miesieczny brzdac jest w stanie wyartykulowac "dada" co moze mu przyniesc mnostwo satysfakcji. Jesli tylko dorosli wokol rozmawiaja ze soba normanie to z pewnoscia nie wyrzadza krzywdy maluchowi majac dla niego jeszcze pare dodatkowych slow, ktore jego gardzialko jest w stanie wyartykulowac.

dort - 2013-07-11, 09:14

Kamyk pewnie, że żadna krzywda nikomu się nie stanie, bo to nieszkodliwe całkiem jest

mi bardziej chodziło o takie zdrobnienia wszystkiego i takie specyficzne mówienie tylko do dziecka np. innym "specyficznym" głosem, nie wiem czy umiem dokładnie to teraz opisać ;-)

priya - 2013-07-11, 09:24

ana138, ogólnie rzecz ujmując, z setek rzeczy, które Was denerwują i piszecie o nich w tym wątku, mnie drażni jedynie kilka. Tych, które mnie nie ruszają (a czasem wręcz sama stosuję) jest całe mnóstwo. NIe przeszkadza mi np. gdy inni zwracają uwage, że moim dzieciom może być za zimno/ciepło. niewygodnie itp. Mówienie w 3 osobie nie jest wg mnie przestępstwem. Pytanie niemowlęcia o imie czy wiek jest zabawne a nie wkurzające. Proszenie o zaśpiewanie publicznie piosenki? Moje dzieci poporstu odmówią jak nie mają ochoty. "Nie biegaj", "bądź grzeczny, ", "nic się nie stało" - sama używam. Lalunie i synusie, pieszczotliwe przezwiska mnie nie ruszają i zwykle mam wrazenie, że osoba używająca chce być miła. Mogłabym wymieniac do wieczora :-P
rosa - 2013-07-11, 09:47

Kamyk napisał/a:
Jesli tylko dorosli wokol rozmawiaja ze soba normanie to z pewnoscia nie wyrzadza krzywdy maluchowi majac dla niego jeszcze pare dodatkowych slow, ktore jego gardzialko jest w stanie wyartykulowac.

dokładnie mam takie samo zdanie
nie nadużywam, ale używałam zdrobnień, neologizmów, przekręconych słów i innych takich wplatając w normalny słowotok (dużo gadam) a dzieci mam elokwentne i to nawet bardzo

co do brania za dziewczynę, to Fra jeszcze w zeszłym roku, czyli mając 14 lat dostał na basenie opaskę do damskiej szatni :mrgreen: teraz na szczęście ma 1,90 wzrostu i już go za córeczkę mamusi nie biorą

go. - 2013-07-11, 10:28

rosa napisał/a:
ając 14 lat dostał na basenie opaskę do damskiej szatni :mrgreen:


no w tym wieku to już mu się pewnie taka zamiana podobała? ]:-> ;-)

No i na czasie, wczoraj mnie baba w sklepie skutecznie ukróciła, biorąc znów G. za chłopaka, po wyprowadzeniu jej z błędu mówi "dziewczynka bez przekłutych uszu to nie dziewczynka" :shock: ALe mi kopara opadła. Jak to ludzie umieją mnie jeszcze zaskoczyć :roll:

ana138 - 2013-07-11, 10:51

ja tez nie sądzę, że ten język jest szkodliwy. ale wolę mówić normalnie. jak inni tak mówią, ale nie przesadzają, to tez zdzierżę. no ale taki dialog to juz dla mnie lekka przeginka ]:-> :mrgreen:
AzjaB napisał/a:
Am, no am, am... Chcesz dydy?
Tu nastała pauza, jak się domyślam, przeszłoroczniak pije...
-No to teraz am, no am... Amciaj szybciutko to pójdziemy dada i będzie husiuhusiu...

a młody swoje własne skróty może sobie stworzyć ( i stwarza, to dopiero jest fun ;-) )
priya napisał/a:
Mogłabym wymieniac do wieczora :-P

dawaj :mrgreen:
gosia z badylem napisał/a:
"dziewczynka bez przekłutych uszu to nie dziewczynka" :shock:

ahahahaha :lol: :lol: :lol: padłam

Humbak - 2013-07-11, 14:03

gosia z badylem napisał/a:
po wyprowadzeniu jej z błędu mówi "dziewczynka bez przekłutych uszu to nie dziewczynka"
no i do tego blond włoski pusto we łbie i wypisz-wymaluj - dziewczynka jak się patrzy! ]:-> :evil:
Fatty - 2013-07-11, 18:25

Moje uszy w życiu igły nie zaznały i kolczyka- ja też nie dziewczynka?


Musze sie z Wami podzielić czymś co nie do końca pasuje do tematu- bo powiedziane do matki noworodka. Ot , młoda mama, wszyscy wiedzą lepiej, doradzają, besztają - prababcia malucha stwierdziła, że maleństwo trzeba koniecznie dokarmiać, bo jego matka je zagłodzi z racji iż ma niewielkie sutki- a wszak wiadomo,że przez mała brodawkę sutkową leci tylko woda, a "ser" zostaje w środku...


... ja padłam :P

neina - 2013-07-11, 18:58

Fatty, to prababcia widać ma dobry wzrok, że tak fachowo potrafi określić rozmiar sutkow :-P
bajka - 2013-07-11, 19:00

Juz teraz wiem dlaczego mój Oluś sie nie najada :lol:
Jabłania - 2013-07-11, 19:17

Fatty napisał/a:



Musze sie z Wami podzielić czymś co nie do końca pasuje do tematu- bo powiedziane do matki noworodka. Ot , młoda mama, wszyscy wiedzą lepiej, doradzają, besztają - prababcia malucha stwierdziła, że maleństwo trzeba koniecznie dokarmiać, bo jego matka je zagłodzi z racji iż ma niewielkie sutki- a wszak wiadomo,że przez mała brodawkę sutkową leci tylko woda, a "ser" zostaje w środku...
... ja padłam :P


Kto wie, czy kiedyś tak nie uczono, bo Prababcia Amelki mówiła, że ona nie mogła karmić piersią ze względu na maleńkie sutki :roll:

A moja Teściowa powiedziała kilkakrotnie o Amelce "pomyśleć, że z tego będzie człowiek".

ana138 - 2013-07-11, 19:31

Jabłania napisał/a:
"pomyśleć, że z tego będzie człowiek".

słów mi zabrakło, więc tylko zrobię :evil: :evil: i :roll:

Fatty - 2013-07-11, 19:45

...a ja bym tego źle nie odebrała :P Pewnie chodzi o to, że to takie maciupkie, nieporadne i przez to "inne" ;)
priya - 2013-07-11, 19:57

Jabłania napisał/a:
"pomyśleć, że z tego będzie człowiek".
też mnie czasami taka refleksja nachodzi gdy patrzę na moje dzieci ]:->
ana138 - 2013-07-11, 20:06

może i macie racje, a ja przewrażliwiona jestem ]:->
KasiaQ - 2013-07-11, 20:48

Jabłania napisał/a:
A moja Teściowa powiedziała

ach te teściowe ]:-> moja mnie zaś wkurza jak mówi o Ali "dzieciok" :evil:

idalianna - 2013-07-11, 22:32

Grrr a ja dziś wkurzona na nieteściową, ale jakoś nie mam odwagi/siły jej nic mówić. :-/

Tymo ostatnio ma coś takiego, że leje mnie ręką po twarzy i od razu wtedy daje buzi. Tłumaczę mu, że nie chcę, że boli, takie tam, a ona mi dziś powiedziała, że na takie coś to trzeba delikatnie uderzyć go po rękach, bo słowami nic nie zrozumie... :roll: I jak tu go z nią zostawiać...

ana138 - 2013-07-11, 22:41

idalianna, moja ma takie same poglądy, tylko pominęłabym słowo "delikatnie" :evil:
strasznie sie z nią pożarłam ostatnio, bo ciągle mi sugerowała, że nie da się dziecka wychować bez bicia i straszyła M laniem :evil: :evil:

KasiaQ - 2013-07-11, 22:46

u nas straszenie przez teściową na porządku dziennym, nawet wtedy, kiedy miała sikać na trawkę "a nie boisz się, że cię mrówka ugryzie?" :shock: :evil:
MartaJS - 2013-07-11, 23:12

Hehe, to Stacha ciągle prababcia straszy "nie rób tego i tego, bo spadniesz/przewrócisz się/cokolwiek innego i będzie płacz!"
A Stach kończy płynnie - "i zgrzytanie zębów" :lol:

KasiaQ - 2013-07-11, 23:42

MartaJS napisał/a:
A Stach kończy płynnie - "i zgrzytanie zębów"

mistrzuniu ]:->

priya - 2013-07-12, 07:40

MartaJS napisał/a:
"i zgrzytanie zębów"
:lol: :lol: :lol:

A mnie też zdarza się ostrzegać młodzież gdy np. biegnie pędem po kamieniach - lepiej zwolnij bo znów zedrzesz kolano (czyli będzie bolało, będziesz płakał). I to kolejna rzecz w której nie widze nic złego. Ot, przypomnienie o niebezpieczeństwie.

MartaJS - 2013-07-12, 08:03

priya napisał/a:
A mnie też zdarza się ostrzegać młodzież gdy np. biegnie pędem po kamieniach - lepiej zwolnij bo znów zedrzesz kolano (czyli będzie bolało, będziesz płakał). I to kolejna rzecz w której nie widze nic złego. Ot, przypomnienie o niebezpieczeństwie.


Ja mówię tylko "uważaj". Moim zdaniem mówienie co się stanie to samospełniające się przepowiednie. Podobno takie rzeczy podświadomie odbiera się jako oczekiwania, szzczególnie dzieci tak to mogą rozumieć. Mama ciągle mówi o spadaniu, no to spadam... A opne przecież wiedzą, co się może stać, a jeśli jeszcze nie wiedzą, to gadanie nic nie pomoże. W sumie nie chciałabym jeździć samochodem z kimś, kto w kółko mi wali teksty typu "uważaj bo wjedziesz w drzewo" albo "zwolnij bo wjedziesz pod tira na czołówkę" albo "uważaj bo jak będzie wypadek i złamiesz kręgosłup to będziesz do końca życia jeździć na wózku" :roll:

priya - 2013-07-12, 08:10

Cytat:
W sumie nie chciałabym jeździć samochodem z kimś, kto w kółko mi wali teksty typu "uważaj bo wjedziesz w drzewo" albo "zwolnij bo wjedziesz pod tira na czołówkę" albo "uważaj bo jak będzie wypadek i złamiesz kręgosłup to będziesz do końca życia jeździć na wózku" :roll:
_________________
no tak, ten argument mnie przekonuje, ale pierwsza część tego co piszesz nie. Gdy ostrzegam dzieci, że zaraz spadną one mówią "Nie spadnę" i nie spadają ;-) :lol:
go. - 2013-07-12, 09:47

priya napisał/a:

A mnie też zdarza się ostrzegać młodzież gdy np. biegnie pędem po kamieniach - lepiej zwolnij bo znów zedrzesz kolano (czyli będzie bolało, będziesz płakał). I to kolejna rzecz w której nie widze nic złego. Ot, przypomnienie o niebezpieczeństwie.


ja jeszcze swoje spostrzeżenie dołożę- np w sklepie dopóki babeczka przy kasie nie powie "ale jesteś grzeczny, nie uciekasz mamie"/"nie uciekaj mamie" to S. stoi w miarę grzecznie, a jak tylko usłyszy ten pomysł to szyderczo się uśmiecha i... w nogi :evil:
Tak samo w lesie, np jeśli wziął do ręki rozbite szkło (jak leży sterta śmieci/gruzu to zawsze znajdzie tak jakieś błyszczące kawałki szkła, sroka pieprzona!) i jeślibym mu powiedziała "tylko nie wkładaj stłuczonego szkła do dzioba"- to obstawiam, że właśnie skutek byłby dokładnie odwrotny :mryellow:

priya - 2013-07-12, 09:51

gosia z badylem, :lol: :lol: U nas nie ma takiej przekory.
MartaJS - 2013-07-12, 09:54

gosia z badylem, dokładnie, to jest podpowiadanie. Prababcia celuje w tekstach typu "tylko nie siadaj w tej kałuży". I to nie jest moim zdaniem przekora, tylko tak funkcjonuje mózg dziecka, nie wiem do jakiego wieku - do 3 rż? Dłużej? Jeśli mu się powie "nie wychylaj się przez okno", to usłyszy, przyswoi głównie "wychylaj okno". Jeśli mu się powie "nie wspinaj się bo spadniesz" to usłyszy "wspinaj spadniesz". I wykona polecenie ;-)

Naprawdę nie pamiętam teraz, gdzie o tym czytałam, ale to nie są moje wymysły, tak to działa po prostu :-)

Cytat:
Tak samo w lesie, np jeśli wziął do ręki rozbite szkło (jak leży sterta śmieci/gruzu to zawsze znajdzie tak jakieś błyszczące kawałki szkła, sroka pieprzona!) i jeślibym mu powiedziała "tylko nie wkładaj stłuczonego szkła do dzioba"- to obstawiam, że właśnie skutek byłby dokładnie odwrotny


No dokładnie. Bez Twojej pomocy by na to nie wpadł, a na pewno nie tak od razu. A u dziecka jest myśl - jest wykonanie, refleksja przychodzi z wiekiem ;-) a jeszcze jak mama o czymś mówi, to już na pewno trzeba zaraz zrealizować.

priya - 2013-07-12, 10:02

MartaJS, napisałam przekora w sensie robienie odwrotnie a nie w sensie robienie na złość. Tak czy siak u moich chłopców widać inaczej mózg funkcjonuje/ował bo nie przypominam sobie tego typu akcji.
żuk - 2013-07-12, 10:25

MartaJS, racja, gdzieś czytałam że 'nie' powinno występować tylko pojedynczo żeby działało.
a z tym 'pacnąć po łapkach' to jak w tej historii- chłopiec uderzył w piaskownicy drugiego, n to przybiega ojciec i lejąc go po tyłku krzyczy 'może to cie nauczy że nie bije się mniejszych' :evil: :roll:

kamma - 2013-07-12, 11:12

MartaJS napisał/a:
I to nie jest moim zdaniem przekora, tylko tak funkcjonuje mózg dziecka, nie wiem do jakiego wieku - do 3 rż? Dłużej? Jeśli mu się powie "nie wychylaj się przez okno", to usłyszy, przyswoi głównie "wychylaj okno"

dokładnie tak to działa, zresztą chyba już w kilku miejscach na forum dyskutowaliśmy na ten temat. Dzieci interpretują w pierwszej kolejności słowa kluczowe, nacechowane treścią. Im starsze dziecko, tym lepsza integracja treści niesionych przez poszczególne słowa zawarte w zdaniu. Dlatego w przykładzie z oknem lepiej powiedzieć np. "odejdź od okna" , "zamknij okno" lub inny pozytywny przekaz.

kamma - 2013-07-12, 11:17

a swoją drogą, to mam takie różne refleksje na temat przekory dzieciaczków w wieku 3-4,5 lat. Widziałam kiedyś w piaskownicy tatusia, który zachęcał synka do zabawy następująco: "Nie dasz rady zrobić babki, na pewno nie zbudujesz zamku" itd. Miałam wtedy tylko jedno dziecko, i to ledwie 2-letnie, toteż zrobiłam :shock: i zaczęłam zastanawiać się nad wpływem takich tekstów na motywację dzieci.
Ale teraz już to rozumiem i sama od czasu do czasu posługuję się programową przekorą. Grunt to nie przegiąć.

MartaJS - 2013-07-12, 11:23

kamma napisał/a:
Widziałam kiedyś w piaskownicy tatusia, który zachęcał synka do zabawy następująco: "Nie dasz rady zrobić babki, na pewno nie zbudujesz zamku" itd. Miałam wtedy tylko jedno dziecko, i to ledwie 2-letnie, toteż zrobiłam :shock: i zaczęłam zastanawiać się nad wpływem takich tekstów na motywację dzieci.
Ale teraz już to rozumiem i sama od czasu do czasu posługuję się programową przekorą. Grunt to nie przegiąć.


Nieźle działa "tylko nie jedz tej sałaty!" ]:->

jagodzianka - 2013-07-12, 13:23

U nas czasem działa nie, np. "nie chodzi po kałużach bo zabrudzisz butki". Filip nienawidzi mieć brudnych buciorów i płacze jak tylko mu się przyczepi trochę błota. :roll: Z drugiej strony jak mu powiem "tylko nie wylewaj tej wody ze szklanki" to na bank mam kałużę do pościerania. Ogółem- myślę, że rozumie, ale nie zawsze słucha.
idalianna napisał/a:

Tymo ostatnio ma coś takiego, że leje mnie ręką po twarzy i od razu wtedy daje buzi. Tłumaczę mu, że nie chcę, że boli, takie tam, a ona mi dziś powiedziała, że na takie coś to trzeba delikatnie uderzyć go po rękach, bo słowami nic nie zrozumie... :roll: I jak tu go z nią zostawiać...

Miałam taką jedną koleżankę co się brała do dawania klapsów kiedy F ją ciągnął za włosy bo "przecież powinnaś mu postawić granice".

żuk - 2013-07-12, 14:01

jagodzianka napisał/a:

Miałam taką jedną koleżankę co się brała do dawania klapsów kiedy F ją ciągnął za włosy bo "przecież powinnaś mu postawić granice".

no tutaj na forum też ktoś oddawał dziecku jak biło :-(

kamma - 2013-07-12, 16:00

jagodzianka napisał/a:
Miałam taką jedną koleżankę co się brała do dawania klapsów kiedy F ją ciągnął za włosy bo "przecież powinnaś mu postawić granice".

wyobrażacie sobie celników stawiających w ten sposób granice państwowe? ]:->
MartaJS napisał/a:
Nieźle działa "tylko nie jedz tej sałaty!"

o, tak :mryellow:

ana138 - 2013-10-21, 14:58

wczoraj na skype moja ciotka do Marcela:
Oooo ...jakiego masz ładnego braciszka!! Ale ładny!! Chyba go zabiorę!! Coo??? Marcelku, zabrać ci braciszka??

Witki mi opadły :roll:

koko - 2013-10-21, 15:48

ana138, no, dobrze że nie jest aż tak śliczny, że chyba go zje ;-)
go. - 2013-10-21, 16:13

koko, :mrgreen:
MartaJS - 2013-10-21, 16:41

ana138 napisał/a:
wczoraj na skype moja ciotka do Marcela:
Oooo ...jakiego masz ładnego braciszka!! Ale ładny!! Chyba go zabiorę!! Coo??? Marcelku, zabrać ci braciszka??


I co Marcel? Ucieszył się? ;-)

Stacha prababcia postraszyła ostatnio, że jak będzie niegrzeczny to mama go odda, przyjdzie pan z torbą i go zabierze.

ana138 - 2013-10-21, 16:50

koko :mrgreen: :mryellow:
Moja matka widziała moja mine i pospiesznie zapodała jakis inny temat.
a Marcel mine tez mial dziwna. chyba faktycznie nie mogl uwierzyc w swoje szczescie ]:->

skad ludziom takie glupoty sie biora w glowach :roll: :?:

malina - 2013-10-25, 21:26

hxxp://pl.dawanda.com/product/52566883-Body-9-12M-Moja-mama-nie-potrzebuje-twoich-rad :mryellow:
MartaJS - 2013-10-25, 21:33

Widziałam podobne z napisem "Nie jestem głodny, nie jest mi zimno, moja mama wie co robi" ;-)
koko - 2013-10-26, 13:57

malina, świetne :mryellow:
ana138 - 2013-10-26, 15:05

świetne :mrgreen: :mrgreen:
go. - 2013-10-26, 15:30

malina, no, rewelka ]:-> ]:->
żuk - 2013-10-26, 16:39

przed chwilą na spacerze baba do dwu- trzylatka któremu ciągle skręcał rowerek: 'łee, słaby kierowca' :shock:
matka do córki :'nie po to ci kupuje TAKIE DROGIE SOKI żebyś je rozdawała dzieciom których nawet nie znasz!! nic ci przez miesiąc nie kupię! ty masz 6 lat czy 4?!' :-(

Jovana - 2013-10-26, 19:49

żuk napisał/a:
przed chwilą na spacerze baba do dwu- trzylatka któremu ciągle skręcał rowerek: 'łee, słaby kierowca' :shock:
matka do córki :'nie po to ci kupuje TAKIE DROGIE SOKI żebyś je rozdawała dzieciom których nawet nie znasz!! nic ci przez miesiąc nie kupię! ty masz 6 lat czy 4?!' :-(

a potem będzie narzekanie: ten mój syn to taka ciamajda, już 40 a on ze mną w domu, ta moja córka taka nieczuła, nie zadba o starą matkę

Jovana - 2013-10-26, 19:51

u nas synu słyszy najczęściej: biedne dziecko, mięska ci nie dają, ciasteczek nie dostajesz, biedny jesteś, w nóżki ci pewnie zimno co? :mryellow:
koko - 2013-10-26, 23:23

Żuk o rany, ale tekst :-|
Ja byłam kiedyś świadkiem takiej sceny w markecie:
mama płaci za zakupy przy kasie, córka - jakieś 7-8 lat - pakuje wszystko do toreb. Coś tam jej się z torby wysypało, czy torba pękła (już nie pamiętam), na co matka (z wyglądu nie patologia): "Boże, ale ty jesteś niedo*ebana"

bojster - 2013-10-26, 23:30

koko napisał/a:
Żuk o rany, ale tekst :-|
Ja byłam kiedyś świadkiem takiej sceny w markecie:
mama płaci za zakupy przy kasie, córka - jakieś 7-8 lat - pakuje wszystko do toreb. Coś tam jej się z torby wysypało, czy torba pękła (już nie pamiętam), na co matka (z wyglądu nie patologia): "Boże, ale ty jesteś niedo*ebana"


Pisałaś rok temu. ;-)
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=550657#550657

Ale wcale się nie dziwię, ja też takie "zasłyszane" rzeczy długo pamiętam. :roll:

koko - 2013-10-26, 23:36

bojster napisał/a:
koko napisał/a:
Żuk o rany, ale tekst :-|
Ja byłam kiedyś świadkiem takiej sceny w markecie:
mama płaci za zakupy przy kasie, córka - jakieś 7-8 lat - pakuje wszystko do toreb. Coś tam jej się z torby wysypało, czy torba pękła (już nie pamiętam), na co matka (z wyglądu nie patologia): "Boże, ale ty jesteś niedo*ebana"


Pisałaś rok temu. ;-)
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=550657#550657

Ale wcale się nie dziwię, ja też takie "zasłyszane" rzeczy długo pamiętam. :roll:

Ja pamiętam do tej pory, mimo, że akcja miała miejsce już naprawdę ładnych parę lat temu. Mam nadzieję, że jednak tej dziewczynce nie wbiło się to w głowę tak mocno, jak nam (i to nie z tego powodu, że przywykła do takich tekstów). Masakra.

qetrab - 2013-10-27, 03:53

Ja kiedyś, jak nie miałem pracy to dorabiałem sobie pracując na kasie w Tesco... po prostu ile się nasłuchałem jak rodzice zwracają się do dzieci.
najbardziej utkwiło mi coś takiego:
Ojciec z synem, towar się kasuje i mały stoi obok, ojciec po chwili
- No pakuj do tych toreb, a nie stoisz jak tuman! Ile ty masz lat, że wszystko ci muszę mówić?!

ana138 - 2013-10-27, 12:40

Porażka... :evil:
ja w ogóle jestem niestety osobą raczej bluzgającą :oops: ale uzywanie słów niedo..any, ku..., spier... itd w rozmowie z dzieckiem to maks porazka, chyba jeszcze gorsza niz "klaps" :-/
zresztą wyzywanie od tumanów też sie we łbie nie mieści.
ja byłam świadkiem, jak matka wydarła sie na córkę, która ją niechcacy (albo i chcący?) uderzyła: "Zuzia...no kur....wypier.... ! :shock: :shock:

nemain - 2013-11-04, 06:55

akcja z wczoraj:
byliśmy u dziadka na obiedzie, była też przyszywana ciotka i jak wychodzi to mówi Igorowi "chodź, wezmę cię ze sobą" i łapie go na ręce, na co on w ryk i się wyrywa. a ona mu w ucho nawija "no chodź, fajnie będzie, wezmę cię od mamy i się będziemy bawić" a mój mały walczy z nią na całego. podchodzę więc, zabieram go od niej i mówię "po co go stresujesz? chciałabyś żeby jakiś obcy dorosły złapał cię i powiedział że właśnie cię porwie i zabierze od osób, które kochasz?" na co usłyszałam tylko, że jestem przerważliwiona i ona się przecież tylko z nim bawi :/ a kobieta ma wykształcenie pedagogiczne!

Sylwia8 - 2013-11-04, 09:40

I tak byłaś grzeczna, ja bym pojechała po bandzie pewnie, bo głupota mnie wk... a w stosunku do moich dzieci takie akcje - NO WAY!
bojster - 2013-11-04, 10:07

nemain napisał/a:
"no chodź, fajnie będzie, wezmę cię od mamy i się będziemy bawić"
(...)
a kobieta ma wykształcenie pedagogiczne!


To wiele tłumaczy, przecież przedszkolanki tak muszą(?) robić z co drugim dzieckiem na początku jego edukacji przedszkolnej.

priya - 2013-11-04, 10:11

Przypomniałyście mi historię sprzed chyba 5 (lub ewentualnie 4) lat. Zresztą może już nawet wspominałam. Nat miał 2 lub 3 latka. Do sąsiadów przyszedł znajomy, szedł do ogrodu z piłą spalinową. Natek zapytał co to, a on na to, że piła, którą można ciąć. I można też obciąć natkową głowę, po czym wykonał ruch mający udawać obcinanie tejże. Obserwowałm wszystko z daleka, więc zanim dobiegłam Nat oczywiście rozpłakał się z przerażenia. Najgrzeczniej jak byłam w stanie zwróciłam uwagę znajomemu sąsiadów, a on na to, że mam przewrażliwionego syna, że on się tak ciągle bawi ze swoim wnukiem :roll:
go. - 2013-11-04, 10:19

Jeden sąsiad, kumpel do S. odnośnie wegetarianizmu "a wiesz, że zwierzęta nie produkują tlenu, nie dają cienia tak jak rośliny? To krzywdzisz planetę jedząc rosliny".
Myślałam, że go pierdzielnę z kalosza w dziób, bo wie, że mamy problemy z jedzeniem :-?

Albo nienawidzę jak ktoś, kto jest dla mnie obcą osobą, ale rodziną dla S. i G. gada "a przyjedziesz do mnie?"- jakby dziecko w tym wieku umiało świadomie podejmować decyzje i mi to trochę wali szantażem emocjonalnym. Ale nie wiem, obiektywna nie jestem i może przewrażliwiona? :-|

ana138 - 2013-11-04, 12:35

bojster napisał/a:

To wiele tłumaczy, przecież przedszkolanki tak muszą(?) robić z co drugim dzieckiem na początku jego edukacji przedszkolnej.

pracuje w przedszkolu, a jakos by mi nie przyszło do głowy takie głupoty robić.
go., mnie też takie teksty nieadekwatne do wieku dziecka wkurzają. tesciowa tak rozmawia z MArcelem. doprowadziła do tego, że w ogóle nie chce z nią gadać i jak dzwoni na skype to zwiewa. i dobrze ]:-> ]:->

bojster - 2013-11-04, 12:45

ana138 napisał/a:
bojster napisał/a:

To wiele tłumaczy, przecież przedszkolanki tak muszą(?) robić z co drugim dzieckiem na początku jego edukacji przedszkolnej.

pracuje w przedszkolu, a jakos by mi nie przyszło do głowy takie głupoty robić.


To co robisz z dziećmi, które rozhisteryzowane trzymają mamę za nogę i nie chcą zostać w przedszkolu? Z ciekawości pytam.

Fatty - 2013-11-04, 13:41

nemain napisał/a:
"no chodź, fajnie będzie, wezmę cię od mamy i się będziemy bawić" a mój mały walczy z nią na całego.


mnie samej, utkwił w pamięci mojej babci facet - "bawił" się ze mną, straszac mnie, że pozabiera mi wszystkie zabawki. Ja do zabawek przywiązana bardzo(wszystkie miśki całowałam na dobranoc i kładłam je spać). Każdą wizytę tego gościa kojarzyłam z permanentnym stresem, chowałam zabawki i niczym cerber pilnowałam ich w pokoju, jak wchodził to podnosiłam larum, a ten udawał, że szuka zabawek aby mi pozabierać... lol, aż się spociłam na samo wspomnienie :P

MartaJS - 2013-11-04, 14:26

priya, moja mama ma takie wspomnienie z dzieciństwa, siedziała w wózku, jej matka chyba weszła do sklepu, przyszedł jakiś facet z nożycami do żywopłotu, zobaczył że ona ssie palec i powiedział że jej ten palec utnie. Wpadła w taką panikę że przewróciła się razem z wózkiem i rozbiła sobie głowę.
jagodzianka - 2013-11-04, 14:44

U nas ostatnio moda na pytanie z nadzieją "ma katar?". Kupuje chusteczki w sklepie- sprzedawczyni pyta, kupuję w aptece coś zupełnie nie związanego z katarem- koleś w kolejce to samo.
Albo idziemy z F ulicą, on się przestraszył i trochę płacze, ale nie jakoś strasznie, jakiś typ wychodzący z domu do mnie "co on tak płacze? wywrócił się?" tonem jak by był co najmniej jego ojcem...

koko - 2013-11-04, 15:59

jagodzianka, o fuck! "Wszystkie dzieci nasze są".
Ja miałam taką sytuację:
J. czasami macha tak głową na boki jakby robił "nie", tylko 100 razy szybciej i mocniej (albo kręci się dookoła własnej osi, robi to wszystko po to, żeby mu się kręciło w głowie bo to jest super śmieszne). No więc jedziemy, on siedzi w wózku (co uwielbia) i macha tą głową. Z przeciwka idzie baba.
Baba: on nie chce jechać w wózku
ja: Chce.
Baba (tonem: ta, dobra dobra): Nie chce nie chce.

ana138 - 2013-11-04, 18:22

bojster napisał/a:
To co robisz z dziećmi, które rozhisteryzowane trzymają mamę za nogę i nie chcą zostać w przedszkolu? Z ciekawości pytam.

chodziło mi, że tak nie gadam do dzieci znajomych, tk jak nemain pisała, w stulu - chodź, zabiorę cie od mamy, pobawimy się :mryellow:
a w robocie tez unikam odciagania dziecka od mamy na siłę. prosze mamę, żeby została z dzieckiem, poczekała, aż się uspokoi, zajmie czymś. czasem zadziała. no a czasem jest tak, że rodzic ma to w d..i po prostu chce, żeym wzięła dziecika na siłę :-?

MartaJS napisał/a:
moja mama ma takie wspomnienie z dzieciństwa, siedziała w wózku, jej matka chyba weszła do sklepu, przyszedł jakiś facet z nożycami do żywopłotu, zobaczył że ona ssie palec i powiedział że jej ten palec utnie. Wpadła w taką panikę że przewróciła się razem z wózkiem i rozbiła sobie głowę.

Dzizas!!!!
koko, jak ja kocham takie porady :mrgreen: ]:->

Fatty - 2013-11-04, 20:18

jagodzianka napisał/a:
jakiś typ wychodzący z domu do mnie "co on tak płacze? wywrócił się?" tonem jak by był co najmniej jego ojcem...


bo pewnie ma dziecko w rodzinie i mu się rozhulały uczucia opiekuńcze- niektórzy tak mają ;) Moja koleżanka odkad sama została matką strasznie się zrobiła wrażliwa na punkcie płaczu dzieci, co usłyszy jakiegoś rozpaczajacego malucha to niepokój na twarzy jakby to jej pisklę było, biegnie pocieszać, doradzać etc... Nie każdy sobie życzy aby obca baba mu do dziecka dolatywała, więc się hamowac stara, ale niestety: silniejsze od niej.

jagodzianka - 2013-11-04, 20:32

koko, co by te nasze dzieci zrobiły bez sąsiadów, przechodniów i innych osób trzecich. :-P
Fatty, ja też odkąd jestem mamuśką to jestem jakaś uwrażliwiona, ale staram się powstrzymywać bo wiem, że to wkurwia. Czasem mi strasznie żal jak dziecko płacze strasznie, a mądra mamuśka stoi i gada w najlepsze z koleżaneczką "ależ ona wymusza/popisuje się/chce zwrócić uwagę, olejmy ją to się sama uspokoi".
Wnerwia mnie też taki zwyczaj mówienia przy dziecku w osobie trzeciej jakby go nie było. Sama to mam bo w naszym społeczeństwie to jest takie nagminne, że jakoś tak wychodzi, ale staram się pilnować. Np widziałam jak jedna typka wszystkim na około się żaliła jak to jej córa nie może się nauczyć lać w pieluchy, a ta mała aż się popłakała, oczywiście nikt nie wiedział o co chodzi.

go. - 2013-11-05, 10:12

dushka napisał/a:

to licho skierowane bardziej na Ciebie, być może te osoby wiedzą że byś niechętna do wyjazdu takiegoż była i próbują wywołać w tobie poczucie krzywdy dzieci, bo co z rodzina sie nie spotkają? phi


może być i tak. Ja tam udaję, że tego nie słyszę, bo inaczej przestałoby być cenzuralnie :evil:

qetrab - 2013-11-06, 08:50

priya napisał/a:
Najgrzeczniej jak byłam w stanie zwróciłam uwagę znajomemu sąsiadów, a on na to, że mam przewrażliwionego syna, że on się tak ciągle bawi ze swoim wnukiem :roll:


No cóż ja bym zaczął od słów ostrzejszych, a sąsiad od tej pory zaczął by udawać, że mnie nie zna...

Cytat:
Nie każdy sobie życzy aby obca baba mu do dziecka dolatywała, więc się hamowac stara, ale niestety: silniejsze od niej.


ode mnie w najlepszym wypadku można by usłyszeć "Za mało problemów ma pan/pani w życiu?" :P

Jabłania - 2013-11-15, 19:35

Była dziś u mnie koleżanka ( bezdzietna) i jakoś tak wspomniałam, że Amelka śpi z nami, na co ona tonem osoby, która wie lepiej "nie może spać z wami, bo się potem tak przyzwyczai, źle robicie. Do dziecka trzeba być konsekwentnym. Ja czasem się opiekuję 2 letnim dzieckiem i ostatnio 45 minut płakała, a ja poszłam do drugiego pokoju, a ona tam siedziała i 45 minut wyła. W końcu po tych 45 minutach przyszła i mnie przeprosiła. Jak kiedyś wracałam z nią z parku to też szła za mną i płakała całą drogę, aż się ludzie oglądali. Ale ja mam takie metody wychowawcze". Wkurza mnie, że ktoś, zwłaszcza osoba, która sama nie ma dzieci, nawet nie wysłucha dlaczego ja robię tak, a nie inaczej, tylko od razu zaczyna pouczać.
Jabłania - 2013-11-16, 14:26

Najgorsze jest to, że takie osoby są przekonane o swojej absolutnej słuszności :-?
Chętnie podarowałabym jej jakąś książkę o dzieciach, żeby zachwiać jej poczuciem pewości względem swoich "metod wychowawczych", tylko nie bardzo wiem na jaką się zdecydować :-> Ona nawet jest zdania, że noworodek terroryzuje płaczem...

MartaJS - 2013-11-16, 16:46

Może jakiegoś Jespera Juula?
Jabłania - 2013-11-16, 19:12

Marta, a jaką np byś poleciła? "Przestrzeń dla rodziny", "Twoje kompetentne dziecko", "Twoja kompetentna rodzina" ? Myślałam też, żeby podrzucić jej coś Korczaka...
Kat... - 2013-11-16, 21:50

Ja teraz czytam Dziecko z bliska Agnieszki Stein i uważam, że to powinna być obowiązkowa lektura dla wszystkich rodziców dzieci w każdym wieku.
koko - 2013-11-16, 23:12

Jabłania napisał/a:
Najgorsze jest to, że takie osoby są przekonane o swojej absolutnej słuszności :-?
Chętnie podarowałabym jej jakąś książkę o dzieciach, żeby zachwiać jej poczuciem pewości względem swoich "metod wychowawczych", tylko nie bardzo wiem na jaką się zdecydować :-> Ona nawet jest zdania, że noworodek terroryzuje płaczem...

Myślisz, że książka by pomogła?
Może warto spytać, czy inne bliskie osoby również traktuje w ten sposób?

Jabłania - 2013-11-17, 13:20

Koko, ona uważa, że dzieci należy traktować w ten sposób właśnie dlatego, że są dziećmi. Jest przekonana, że robi dobrze, że w ten sposób wychowuje... Kat dzięki :)
ana138 - 2013-11-17, 14:11

Jabłania,może jej się odmieni jak będzie miała swoje ???
smutne, że ludzie w ten sposób myślą o dzieciach :-(

Jabłania - 2013-11-17, 16:34

Możliwe, ale póki co to żal tamtego dzieciaka... Jak można 2 latka zostawić płaczącego na 45 minut, nie przejmować się tym i wyjść do innego pokoju, kazać się przepraszać? :( Takie odizolowanie się na 45 minut, pozostawienie dziecka samego w rozpaczy -jak to długo dla 2 latka. A co jeśli zaniosłaby się płaczem, gdyby doszło do bezdechu, albo gdyby ten płacz nagle stał się z innej przyczyny, bo w międzyczasie coś by sobie zrobiła? Denerwuje mnie też jej określenie "wyła 45 minut". W tym kontekście to takie lekceważące dla uczuć dziecka. O dorosłym by tak nie powiedziała. Przypominają mi się tu słowa Korczaka:
"Bo dorosłemu nikt nie powie: ‘Wynoś się’, a dziecku często się tak mówi. Zawsze jak dorosły się krząta, to dziecko się plącze, dorosły żartuje, a dziecko błaznuje, dorosły płacze, a dziecko się maże i beczy, dorosły jest ruchliwy, dziecko wiercipięta, dorosły smutny, a dziecko skrzywione, dorosły roztargniony, dziecko gawron, fujara. Dorosły się zamyślił, dziecko zagapiło. Dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze. Niby żartobliwy język, a przecież niedelikatny. Pędrak, brzdąc, malec, rak – nawet kiedy się nie gniewają, kiedy chcą być dobrzy. Trudno, przyzwyczailiśmy się, ale czasem przykro i gniewa takie lekceważenie."

frotka - 2013-11-18, 17:26

No koleżanka też ostatnio stwierdziła, że wychowując dziecko należy posługiwać się takimi samymi metodami jak w tresurze psa :shock: . Książki o tej tematyce już ma z racji posiadania psa, więc cieszyła się, że będą jak znalazł, gdy pojawi się dziecko (w grudniu tego roku) :-/ Podyskutowałam trochę (więcej było osobników o takich poglądach), ale większość miała ze mnie polewkę, bo i tak już od dawna myślą, ze jestem obłąkaną dziwaczką, która oprócz wydziwiania z jedzeniem i targania dziecka na plecach nic więcej nie robi
Jabłania - 2013-11-19, 11:01

:shock: Niektórzy ludzie nie powinni się nawet zbliżać do dzieci, a co tu mówić o własnych... Dziwić się, że potem jest tylu dorosłych z problemami emocjonalnymi, psychicznymi, nerwowymi, jeśli w dzieciństwie są tresowani... Może jeszcze jej się odmieni, gdy dziecko przyjdzie na świat, chociaż z drugiej strony wielu jest szurniętych rodziców. Ludzie lubią popadać w przesadę, albo tresura, albo bezstresowe wychowanie. No i często mylą wychowanie w bliskości z bezstresowym. Proponuję poradzić koleżance żeby zachowała te książki -skoro są takie uniwersalne przydadzą się jej dziecku, gdy ona sama zdziecinnieje na starość i będzie trzeba ją trochę podtresować ;)
qetrab - 2013-11-19, 15:42

Jabłania napisał/a:
Była dziś u mnie koleżanka ( bezdzietna).....


Ja uwielbiam takich ludzi! :D

Dzieci oczywiście nie mają, ale są ekspertami cudzych :) Mógłbym słuchać ich rad godzinami, lepsze niż wszystkie polskie kabarety razem wzięte :D

Jabłania - 2013-11-19, 17:39

Nigdy nie wiem jak reagować gdy ktoś kto nie ma dzieci mnie poucza :) Najchętniej bym powiedziała coś w stylu, że pogadamy jak będzie mieć własne, ale z drugiej strony wydaje mi się to niedelikatne, jeśli jest to bezdzietna panna bez partnera... jej gadanie wkurza mnie coraz bardziej, ale z tego co czasem mówi, zorientowałam się, że inne mamy, które zna, też poucza :)
Kat... - 2013-11-19, 20:37

Jabłania, mnie dobre rany, pouczenia, opieprzanie ze strony ludzi kiedyś strasznie denerwowało i dotykało ale nauczyłam się naprawdę nie przejmować tym co mówią i zakładać, że mieli dobre intencje tylko taktu zabrakło. Ja po każdej takiej sytuacji uśmiecham się i mówię "mam inne zdanie ale dziękuję za zwrócenie uwagi" czasami jeszcze dodaję "przemyślę to". I już. Ja się nie wkurzam, ta osoba się cieszy, że mi pomogła a ja robię swoje. Sami wygrani.
Mikarin - 2013-11-20, 14:15

Wstyd się przyznać, ale ja kiedyś miałam takie pojęcie o dzieciach, że wypłakujemy, trenujemy, stosujemy techniki dobre dla psa i kota (tutaj chodziło o wzmocnienia pozytywne wykorzystywane przy tresurze) - dopóki nie zweryfikowałam się po zajściu w ciążę, a potem po urodzeniu Kuby - i dziękuję losowi, że nigdy nie wprowadziłam tego w życie na żadnym dziecku, bo pewnie bym zrobiła krzywdę na całe życie.

Dopiero jak się naczytałam "Drogi mlecznej" i podobnych poradników ("Nie placz, maleństwo" nie wpadło mi w ręce, niestety) olśniło mnie, że przecież Kuba to nie dziecko - to człowiek. I już potem niczym więcej nie zaprzątałam sobie głowy, wszystko przymierzając do tego jednego zdania, weryfikując swoje zachowanie i swój szacunek do dziecka czy jest ono równe z szacunkiem do reszty ludzi. (i wyszło mi rodzicielstwo bliskości....)

Dlatego z jednej strony rozumiem tę kobietę, a z drugiej szok dla mnie, że pozwoliła dziecku płakać, olewała je, ignorowała - przecież to jest przemoc psychiczna! Przez dwa ogromne P!@

Jabłania - 2013-11-20, 14:40

Mikarin , myślę, że wiele osób ma nieco inne pojęcie o wychowaniu dzieci, gdy jeszcze nie ma swoich ;)
Niestety, ale to jest osoba, która ma silne przeświadczenie o swojej nieomylności i nie da sobie nic powiedzieć. Wg niej, to że dziecko po 45 minutach samotnego płaczu w odizolowaniu przeprosiło ją, tak jak sobie tego życzyła, ona uznaje jako dowód na to, że postąpiła właściwie :-/
Mikarin napisał/a:
olśniło mnie, że przecież Kuba to nie dziecko - to człowiek.

"Nie ma dzieci – są ludzie; ale o innej skali pojęć, innym zasobie doświadczenia, innych popędach, innej grze uczuć." Janusz Korczak ;)

kml - 2013-11-20, 15:40

Mikarin napisał/a:
Wstyd się przyznać, ale ja kiedyś miałam takie pojęcie o dzieciach, że wypłakujemy, trenujemy, stosujemy techniki dobre dla psa i kota (tutaj chodziło o wzmocnienia pozytywne wykorzystywane przy tresurze) - dopóki nie zweryfikowałam się po zajściu w ciążę, a potem po urodzeniu Kuby - i dziękuję losowi, że nigdy nie wprowadziłam tego w życie na żadnym dziecku, bo pewnie bym zrobiła krzywdę na całe życie.

Mi się tam dalej widzi, że jednak wychowanie psa i dziecka ma wiele wspólnych punktów. Aleeeee 8-) nie będę wychowywać dziecka jak psa, raczej staram się wychowywać psy w oparciu o więź i zaspokajanie ich psich potrzeb. Nie tresuję ich, to słowo jest obrzydliwe. Uczę bawiąc się z nimi. Itd. ;)

Ponieważ nie mam własnych dzieci, to staram się nie rzucać uwagami, bo jednak zdaję sobię sprawę, że wszystko się zmieni. Ale w dobie pozwalania dzieciakom na wszystko, aż mnie czasem język świerzbi... szczególnie jeśli rzecz się dzieje na moim podwórku.

Zobaczymy za jakiś czas :mrgreen:

Jabłania - 2013-11-20, 17:02

kml napisał/a:

Ponieważ nie mam własnych dzieci, to staram się nie rzucać uwagami, bo jednak zdaję sobię sprawę, że wszystko się zmieni. Ale w dobie pozwalania dzieciakom na wszystko, aż mnie czasem język świerzbi... szczególnie jeśli rzecz się dzieje na moim podwórku.
Bo tu trzeba zaznaczyć, że wychowywanie w bliskości i szacunek dla uczuć i emocji dziecka, to nie jest to samo co bezstresowe wychowywanie. Dziecko może i powinno usłyszeć czasem "nie", ale równocześnie powinno czuć, że rodzic/opiekun jest blisko, nigdy np. nie być pozostawione sam na sam z emocjami, z którymi sobie nie radzi.

dushka napisał/a:

Wiem że jeśli mojemu dziecku bedą wmawiać coś, a to że zabiorą, że biedny bo i mięska nie je , słodyczy też nie , ukatrupie ]:-> b ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:->

Na pewno znajdą się tacy, musimy się na to przygotować ]:->

MartaJS - 2013-11-20, 17:35

Ja nie spotkałam rodziców, którzy pozwalaliby dzieciom na wszystko.
go. - 2013-11-20, 17:53

MartaJS napisał/a:
Ja nie spotkałam rodziców, którzy pozwalaliby dzieciom na wszystko.


a jak tak :shock: Ale to młoda mama (od yyy z 8 miesięcy). Za najpóźniej rok zacznie niepozwalać pewnie mocno stanowczo, bo inaczej utopie w gruzach :mryellow:

neon.ka - 2013-11-20, 21:00

dushka napisał/a:
JA zachodzę w głowę jak wychowywać, iść obok, pozwalać eksplorować, poznawać jeśli poznawać nowe czy chronić , bo stare porzekadło mówi jak sie nie przewróci to się nie nauczy, ale wtedy co stać i biernie się przyglądać jak płacze bo się uderzyło, gdzie postawić granice, żęby nie zafałszować siebie, relacji, żeby nie zamknąć w sztywnym schemacie czy nauczyć by w razie co umiało się odnaleźć w świecie, i tysiąc innych pytań niepewności w głowie mam.
O, dushko, szkoda, że dopiero teraz przeczytałam, bo akurat dzisiaj był w przedszkolu na Woli wykład 'Jak uczyć dziecko samodzielności' - i może byś się wybrała... Ja byłam, w 98% mi się podobało i zdecydowanie polecam [to był już drugi wykład na którym byłam - wcześniej o buncie w życiu dziecka (zresztą w piątek będzie znów, tym razem na Żoliborzu: 22 listopada, godz.18.30, ul.Popiełuszki 13 (budynek Ogniska Pracy Pozaszkolnej)]. Oni zdaje się powtarzają te wykłady, więc monitoruj na stronie pomocrodzicom.pl. Tam w ogóle parę ciekawych inicjatyw jest.
MartaJS - 2013-11-20, 21:05

go. napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Ja nie spotkałam rodziców, którzy pozwalaliby dzieciom na wszystko.

a jak tak :shock: Ale to młoda mama (od yyy z 8 miesięcy). Za najpóźniej rok zacznie niepozwalać pewnie mocno stanowczo, bo inaczej utopie w gruzach :mryellow:


Ee, to ja nie wiem, jak można pozwalać/nie pozwalać na cokolwiek takiemu maluchowi, co to jeszcze nic nie kuma. To raczej kwestia chowania niebezpiecznych rzeczy i tyle ;-)

kml - 2013-11-20, 22:38

MartaJS napisał/a:
Ja nie spotkałam rodziców, którzy pozwalaliby dzieciom na wszystko.

Na wszystko to może faktycznie nie, bo nie pozwalają dzieciom wchodzić na ulicę pod koła jadącego samochodu :-P ale jeśli tylko szkoda dla dziecka jest mała lub żadna, to nie zważając na nikogo innego nie kontrolują tego co robi ich pociecha - cała masa rodziców :roll: Moje dziecko będzie odludkiem, bo ja z takimi rodzicami nie wytrzymam :-P

MartaJS - 2013-11-20, 22:43

Hmm, a ja właśnie raczej widuję takich ludzi, którzy co chwilę dziecko upominają, strofują, nie rób tego, nie rób tamtego.

Cytat:
JA zachodzę w głowę jak wychowywać, iść obok, pozwalać eksplorować, poznawać jeśli poznawać nowe czy chronić , bo stare porzekadło mówi jak sie nie przewróci to się nie nauczy, ale wtedy co stać i biernie się przyglądać jak płacze bo się uderzyło


Pozwolić się przewrócić, a potem przytulić ;-)

Jakbym miała polecić jedną jedyną książkę o rodzicielstwie, która wyraża mój punkt widzenia, to byłaby ta:
hxxp://www.mamania.pl/ksiazki/dziecko-z-bliska,29

kml - 2013-11-20, 23:02

MartaJS napisał/a:
Hmm, a ja właśnie raczej widuję takich ludzi, którzy co chwilę dziecko upominają, strofują, nie rób tego, nie rób tamtego.

Ano, tez bywa... szczególnie przy obcych żeby nie było, że się dziecko nie słucha :lol: Gadają a dziecko i tak robi swoje - a to jest pozwalanie i udawanie, że się nie pozwala ;)

Fatty - 2013-11-21, 08:33

Ja w pracy mam problem z dewastacją towaru przez dzieciaki- bo rodzic nie widzi nic złego, w ty iż mały wózkiem dla dla lalek typu parasolka napiernicza po regałach, matka stoi i się przygląda i niby do mnie, a bardziej do siebie, dywaguje czy chłopiec może się bawić wózeczkiem bo widzi, że mu się podoba... ;) Albo maluchy złapią 2 rolki papieru ozdobnego do pakowania i bebnią nim, lub uprawiaja pseudo nordic walking a rodzic nie widzi w tym nic złego, gdy interweniuję(wszak pomnie, zniszczy i co ja zrobię) to nieraz słysze obruszenie, ze przecież tak ładnie się bawił... ;) ) Są też tacy co za wszystko piorą po łapach młodego, gdy chce coś oglądnąć i tego też nie lubię :P
rosa - 2013-11-21, 08:57

Jabłania napisał/a:
Nigdy nie wiem jak reagować gdy ktoś kto nie ma dzieci mnie poucza :) Najchętniej bym powiedziała coś w stylu, że pogadamy jak będzie mieć własne, ale z drugiej strony wydaje mi się to niedelikatne, jeśli jest to bezdzietna panna bez partnera... jej gadanie wkurza mnie coraz bardziej, ale z tego co czasem mówi, zorientowałam się, że inne mamy, które zna, też poucza :)

ja mówię, że dziękuję za rady, ale nie jestem zainteresowana i w zasadzie olewka
ale przy pierwszym dziecku szlak mnie trafiał okrutnie jak mi ktoś wciskał swoje złote myśli

MartaJS napisał/a:
Ja nie spotkałam rodziców, którzy pozwalaliby dzieciom na wszystko.

takich co na wszystko to też chyba nie spotkałam, ale takich co na dużo pozwalają mam spoko do okoła

kml - 2013-11-21, 09:09

Dzieci i ich zachowanie w sklepach to masakra. Oczywiście dzieciakom się nie dziwię, tylko zastanawia mnie czy to ma sens? Czy to dzieciaka coś uczy lub wpływa na rozwój? ;) Wiadomo, że czasem dziecko trzeba zabrać na zakupy, ale czy koniecznie muszą to być każde, szczególnie duże=długie zakupy? Często widuję oboje rodziców na takich zakupach z malutkimi dziećmi, które po prostu mają dość. Nie lepiej żeby jedno z rodziców zostało z nimi w domu czy zabrało na spacer?
go. - 2013-11-21, 09:12

MartaJS napisał/a:
go. napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Ja nie spotkałam rodziców, którzy pozwalaliby dzieciom na wszystko.

a jak tak :shock: Ale to młoda mama (od yyy z 8 miesięcy). Za najpóźniej rok zacznie niepozwalać pewnie mocno stanowczo, bo inaczej utopie w gruzach :mryellow:


Ee, to ja nie wiem, jak można pozwalać/nie pozwalać na cokolwiek takiemu maluchowi, co to jeszcze nic nie kuma. To raczej kwestia chowania niebezpiecznych rzeczy i tyle ;-)


można. Jakby chciał siedzie przy wywalonym wszystkim z szafek kuchennym i naparzać pół dnia marakasem w gary. ALbo jeść rzeczy, który powodują początkową (na szczęście tylko, ale na pewno może się to rozwinąć...) reakcję alergiczną "bo jak odmówić jak chce"

żuk - 2013-11-22, 10:42

kml, a ja np myślę że dziecko też człowiek i niech uczestniczy w życiu (w tym sklepy, kina, koncerty wyjścia etc., a nie szklana banka pt. spacerki i obiadki).
MartaJS - 2013-11-22, 10:48

Fajny artykuł m.in. o pozwalaniu i niepozwalaniu
hxxp://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/bezstresowe-wychowanie-czyli-jakie/xrwx3

kml - 2013-11-22, 11:39

żuk napisał/a:
kml, a ja np myślę że dziecko też człowiek i niech uczestniczy w życiu (w tym sklepy, kina, koncerty wyjścia etc., a nie szklana banka pt. spacerki i obiadki).

Oczywiście, tylko czy te wyjścia nie powinny być dostosowane do możliwości i zainteresowań dziecka oraz szeroko rozumianego humoru w danej chwili? ;) Ewentualnie próbować dziecku zorganizować jakoś czas żeby nie musiało z nudów zająć się dekoracją wnętrza ;)

jagodzianka - 2013-11-22, 21:33

kml, ja myślę podobnie jak żuk. i jestem przekonana, że owszem chodzenie z dzieckiem na zakupy uczy je i wpływa na rozwój. uczy oczywiście robienia zakupów, przebywania wśród ludzi, że jak się wpadnie pani pod nogi to trzeba powiedzieć przepraszam, że nie możemy brać wszystkiego co nam się spodoba i jeszcze miliona innych rzeczy o których nawet nie wiemy, że trzeba się ich nauczyć. myślę, że lepiej brać dziecko od małego kiedy nie ma ono jeszcze takich zdolności i dzikich pomysłów niż potem uganiać się za pięciolatkiem,. druga sprawa to taka, że niektórzy po prostu lubią spędzać czas we troję, a może nie mają go dużo i nawet ta godzinka zakupów jest cenna.
MartaJS - 2013-11-22, 22:41

A wracając do tematu, wkurza mnie niemożliwie, jak ktoś poprawia wymowę mojego dziecka. Trzyletniego.
idalianna - 2013-11-23, 00:27

go. napisał/a:
ALbo jeść rzeczy, który powodują początkową (na szczęście tylko, ale na pewno może się to rozwinąć...) reakcję alergiczną "bo jak odmówić jak chce"

Raz Tymi chciał (mocno, darł się :P ) się nażreć pieprzu, to pomyślałam, że trochę mu pozwolę i zapamięta, że to zły pomysł. Ale nie... nie nauczył się, zawsze jak widzi pieprz na stole to je a potem płacze. :-P

A co do sklepów to dla mnie często zakupy z Młodym są po prostu strasznie męczące - ten nie chce siedzieć w wózku, biega, zrzuca, ucieka, to zdecydowanie nie jest "naturalne środowisko" dla małego człowieka. :->

żuk - 2013-11-23, 08:59

jagodzianka napisał/a:
jestem przekonana, że owszem chodzenie z dzieckiem na zakupy uczy je i wpływa na rozwój. uczy oczywiście robienia zakupów, przebywania wśród ludzi, że jak się wpadnie pani pod nogi to trzeba powiedzieć przepraszam, że nie możemy brać wszystkiego co nam się spodoba i jeszcze miliona innych rzeczy o których nawet nie wiemy, że trzeba się ich nauczyć. myślę, że lepiej brać dziecko od małego kiedy nie ma ono jeszcze takich zdolności i dzikich pomysłów niż potem uganiać się za pięciolatkiem,. druga sprawa to taka, że niektórzy po prostu lubią spędzać czas we troję, a może nie mają go dużo i nawet ta godzinka zakupów jest cenna.

się zgadzam co do joty. szczególnie z tym cennym czasem we troje- ja np tak mam, że chłop w domu rzadko, najczęściej nocami gdy W śpi, więc jeździmy razem w różne dziwne i niedladzieci miejsca by być razem jak najwięcej.

teksty wkurzające najnowsze- baba na poczcie do W trącego oczy 'co, nie dali się wyspać? obudzili?'.
Ale mam wrażenie że dużo ludzi nie myśli po prostu co gada do dziecka albo że ono to rozumie :roll:

Kat... - 2013-11-23, 11:12

MartaJS napisał/a:
wkurza mnie niemożliwie, jak ktoś poprawia wymowę mojego dziecka. Trzyletniego.
o to ja miałam odwrotnie, mnie wkurzało jak ktoś rozmawiając z nim go nie poprawiał. Mówię o bliskich- mężu, dziadkach.

Ja też zabierałam małą D na zakupy. Po pierwsze czas rodziną, po drugie wyjście jakiekolwiek z domu a po trzecie ja G nie zrobię listy bo nie wiem co jest w sklepie, a sama nie pójdę bo jak nakupuję to nie udźwignę. Przy okazji załatwiamy spacer. Nie uważam, że to jest dobre miejsce dla dzieci ale czasem chodzimy. Teraz jest ciężej ale się ogarnęliśmy i już wiemy co gdzie jest, bo po przeprowadzce to pierwsze zakupy były ciężkie.

kml - 2013-11-23, 11:53

Nie wiem jak to jest już z dzieckiem, ale jak dla mnie czas spędzony w markecie na pewno nie można nazwać spędzonym we troje, rodzinnie. Szczególnie, że myślę o przypadku dziecko uryczane, umęczone, rodzicom para z uszu idzie, ale ostro zostają kolejną godzinę w sklepie mając w nosie co robi dziecko ;) Jak widzę, ze dzieciak marudny, to nie biorę go na zakupy. Jak zaczyna mieć dość już w sklepie, to któreś z nas kończy zakupy, a drugie idzie gdzieś z dzieciakiem itd. Może tak do tego podchodzę, ze sama dostaję białej gorączki, jak muszę za długo chodzić między regałami i rozumiem te biedne dzieci ;)
Mam to szczęście, że mój mąż ogrania zakupy mimo iż jest mięsojadem, nawet jak mu napiszę "coś na obiad" :P Cały pierwszy trymestr chodził na zakupy tylko on.

moony - 2013-11-23, 12:34

Bartek dostaje histerii jak jest głodny, a akurat jesteśmy poza domem (nie wiem, czemu nie mówi, że chce jeść :roll: ). Wczoraj taka sytuacja, zanim zdążyłam wyciągnąć cokolwiek z torby, podchodzi Starsza Pani i mówi:
- Obserwuję was od kilku minut, dziecko jakby się nie może zdecydować czego chce... A pójdziesz ze mną? Będziesz gąski pasła... Aaa, to chłopiec? No dziewczynce to jeszcze można wybaczyć niezdecydowanie, ale chłopcu?
Ja p*******...

ana138 - 2013-11-23, 12:41

MartaJS napisał/a:
A wracając do tematu, wkurza mnie niemożliwie, jak ktoś poprawia wymowę mojego dziecka.

mnie też !!!

żuk napisał/a:
Ale mam wrażenie że dużo ludzi nie myśli po prostu co gada do dziecka albo że ono to rozumie :roll:

tak, dokładnie. moja mama np. mówi do MArcela - czemu ty taki niedobry jesteś? ja - nie mów mu, że jest niedobry. matka: eeeee.....myslisz, że on rozumie? :roll: :evil:
co do zakupów - ja jak zwykle na stanowisku, że każdy robi, jak mu pasuje :-> jesli rodzina ma mało czasu dla siebie, fajnie wykorzystać każdą chwilę, żeby byc razem. jeśli dziecko męczy się w sklepie, nie ma sensu go tam targać.
Marcel np uwielbia zakupy. ma swój mały wózek, swoją listę zakupów (narysowany banan, jabłko, bułki itp...), lata po tesco jak oszalały :mryellow:
a w ogóle to mnie wkurza podejście do dzieci w sklepach zabawkowych własnie - że nie mogą nic ruszać. walenie rolkami do prezentów o ziemię to wiadomo, że nie. ale dotykanie, próbowanie zabawek? czemu nie? skąd dziecko ma wiedzieć, co mu przypasuje? w Irl w Smithsie mozna sobie pojeżdzić samochodzikami, wleżć do domku, na ślizgawkę i wszystkiego popróbowac. potem takie rzeczy z wystawki sprzedaja taniej. i to moim zdaniem jest zajebiste.
moony masakra !!!!!

malwiska - 2013-11-23, 12:48

ana138 napisał/a:
ja - nie mów mu, że jest niedobry. matka: eeeee.....myslisz, że on rozumie? :roll: :evil:
Moja babcia mówi coś przy G. (no nie pamiętam przykładu, )ale mówię jej, żeby nie mówiła tak przy nim, na to ona, że przecież on nic nie rozumie, a za chwilę mówi, że go kocha i jest przekonana, iż to dotarło z pełnym zrozumieniem ;-)
jagodzianka - 2013-11-23, 13:22

moony napisał/a:
- Obserwuję was od kilku minut, dziecko jakby się nie może zdecydować czego chce... A pójdziesz ze mną? Będziesz gąski pasła... Aaa, to chłopiec? No dziewczynce to jeszcze można wybaczyć niezdecydowanie, ale chłopcu?

Co za babko! A tak poza wszystkim to nie wiem jak można pomylić Bartka z dziewczynką. :roll:
ana138 napisał/a:
Moja babcia mówi coś przy G. (no nie pamiętam przykładu, )ale mówię jej, żeby nie mówiła tak przy nim, na to ona, że przecież on nic nie rozumie, a za chwilę mówi, że go kocha i jest przekonana, iż to dotarło z pełnym zrozumieniem

O to to to! Gdzie tu logika?
Moja babcia do tego, jak chce mu dać do jedzenia coś na co się nie zgadzam zaraz mówi "myślisz, że on to ugryyyzie?" np kawałek ciasta. Wszystko je, ale tego akurat nie jest wstanie ugryźć, a już na pewno połknąć.

MartaJS - 2013-11-23, 13:47

Ja w sklepie wsadzam Stacha w wózek-samochodzik i w ten sposób ograniczam ściąganie do minimum. On w tym autku wyprawia akrobacje, jedzie na wisząco głową w dół, na stojąco, w różnych pozycjach, ludzie ciągle krzyczą że wypadnie :-P , non stop gada, ale raczej nic nie ściąga (tzn. ze mną, jak jest z tatą to bardziej). Ja zresztą cały czas gadam do niego i razem wybieramy różne rzeczy. Natomiast niesamowite jest dla mnie, że większość dzieciaków w tych wózkach po prostu siedzi :shock: Tak samo w kościele - dzieci siedzą nieruchomo w ławkach. Początkowo myślałam, że moje dziecko jest wyjątkowo ruchliwe, ale teraz skłaniam się do teorii, że te "niegrzeczne" siedzą w domu :-P

Ostatnio jednego nieruchomego chłopczyka zdemoralizowaliśmy złym przykładem ]:->

kml, tak czytam to co piszesz i przypominają mi się różne moje opinie i poglądy sprzed urodzenia dziecka ]:->

Cytat:
Jak widzę, ze dzieciak marudny, to nie biorę go na zakupy.


I nie ma obiadu :-P

margrete - 2013-11-23, 14:02

Cytat:
Ja zresztą cały czas gadam do niego i razem wybieramy różne rzeczy. Natomiast niesamowite jest dla mnie, że większość dzieciaków w tych wózkach po prostu siedzi :shock: Tak samo w kościele - dzieci siedzą nieruchomo w ławkach. Początkowo myślałam, że moje dziecko jest wyjątkowo ruchliwe, ale teraz skłaniam się do teorii, że te "niegrzeczne" siedzą w domu :-P


Też jestem zadziwiona tymi "spokojnymi" dziećmi. I za każdym razem zastanawiam się jak to możliwe - mam mieszane uczucia co do tego, bo nie wiem czy to kwestia wychowania, usposobienia, charakteru dziecka, silnego autorytetu zakazującego rodzica... [/quote]

MartaJS - 2013-11-23, 14:10

margrete, pewnie różnie z tym jest. Mamy taką koleżankę, która w wieku 1,5 roku posadzona przed domem w leżaczku siedziała sobie pół godziny i tylko się rozglądała. I nadal jest spokojna, teraz ma 4 lata, jak coś jej nie pasuje, to płacze cichutko i marudzi - takie sytuacje, w których bardziej żywiołowe dziecko zrobiłoby scenę. Nie jest wychowywana jakoś autorytarnie, taki charakter. Więc to nie zawsze tak jest, że dziecko zastraszone. Ale pewnie czasem tak.
jagodzianka - 2013-11-23, 14:18

Ja mam jednego takiego brata, nigdy nie widziałam, żeby się wkurzył porządnie. A cała nasza reszta potrafi, ojj potrafi... Tylko ten jeden taki dziwny egzemplarz, a wychowywany tak samo.
A te samochodo- wózki to super wynalazki, też korzystamy namiętnie. Za to wnerwiają mnie takie stojące auta itp co trzeba wrzucić kasę i grają, brzęczą, skaczą. Chyba już od dawna wiadomo, że to bardziej zniechęca rodziców niż zachęca do odwiedzenia danego centrum handlowego. Trzeba przy tym stać nie wiadomo ile i czekać aż młodzież się nacieszy, a potem i tak jest protest jak go zabieram.

kml - 2013-11-23, 16:58

MartaJS napisał/a:
kml, tak czytam to co piszesz i przypominają mi się różne moje opinie i poglądy sprzed urodzenia dziecka ]:->

Żałuj, że nie miałaś okazji poznać moich poglądów zanim byłam w ciąży :mrgreen:
Dzieci są różne, ja mam doświadczenia z takim potocznie zwanym niegrzecznym lub niewychowanym, więc się szykuję i mam zamiar pozytywnie rozczarować;) Oj trzeba się było nagimnastykować umysłowo ;)

Kat... - 2013-11-23, 18:49

kml napisał/a:
Jak widzę, ze dzieciak marudny, to nie biorę go na zakupy.
nie zawsze się tak da. A jak jesteś sama z nim? A jak trzeba kupić coś wspólnie? Akurat dzisiaj wybieraliśmy lodówkę, no jakoś sobie nie wyobrażam wysłania męża z listą, na której jest napisane lodówka ;-) Jezu ile ja się naganiałam za tą małą diablicą. No ale co zrobić? Nie kupić lodówki bo sklep to nie miejsce dla dziecka?
Nas ratują bułki i te samochodziko-wózki ale też nie zawsze. Poza tym jak to jest duży sklep, w którym jest milion działów to wolę zmęczyć siebie i dzieciaki raz i załatwić duże zakupy niż potem w tygodniu codziennie chodzić po kilka rzeczy i tak do tego samego dużego sklepu, u nas nie ma osiedlowych, do wyboru mam biedronkę, carrefoura i tesco.

A jeśli chodzi o te spokojne dzieciaki, to Zyga taki jest. Szaleje tylko po cukrze. Da się z nim dogadać, nie biega jak oszalały, potrafi siedzieć w miejscu jak trzeba. Za to ta mała nie bardzo. Wychowanie więc raczej odpada.

qetrab - 2013-11-23, 19:17

ja kupiłem lodówkę przez allegro, tak samo inne sprzęty :D
kml - 2013-11-23, 20:08

Kat... napisał/a:
nie zawsze się tak da. A jak jesteś sama z nim? A jak trzeba kupić coś wspólnie?

To zakupy przedkładam na dzień następny/inna porę dnia, a po chleb wpadam na chwilę. Lodówkę i tego typu inwestycje zawsze wybieram w necie, często tez tam kupuję, bo taniej. Jedyna rzecz jaką musielibyśmy kupić wspólnie jest dom i auto (i to tylko jeśli byłoby wspólne), wszystko inne dajemy rade osobno, więc nie widzę problemu i mam nadzieję go nie zaznać :) Mam plan móc wychodzić z domu sama i chcę go zrealizować ;)

MartaJS - 2013-11-23, 20:10

kml, życie zweryfikuje wiele Twoich planów ]:->
Sylwia8 - 2013-11-23, 20:23

moony napisał/a:

Ja p*******...


Ja też!!!

A co do dzieci w marketach - dzieciaki są naprawdę różne, jedne znoszą mniej, inne więcej, chyba nie ma co wrzucać do jednego worka. I też dużo zależy od wieku dziecka i konkretnych sytuacji - np. jedni uważają, że kilkumiesięczne dziecko + market = wysłać takiego rodzica do piekła. A ja brałam małą do chusty, w której smacznie przespała tę godzinkę zakupów, kupiłam spokojnie co trzeba, młoda budziła się zazwyczaj już poza sklepem - no i co w tym złego? Starsze dziecko już gorzej - potrafi się wynudzić i zmęczyć i zmuszać takie do wspólnych zakupów to właśnie bezsens. Chyba że chętnie bierze w tych zakupach udział, wkłada rzeczy do koszyka, wie co gdzie jest, jakie rzeczy kupujemy, uczy się cen, pieniędzy itd. to może być właśnie fajna nauka.

My mamy teraz taki sposób na markety - nie używać :-D Raz-dwa razy w miesiącu IDZIEMY pieszo do jednego, bo mamy dość blisko, młodsza w chuście/nosidle, starsza na nogach, wszyscy mamy fajny spacer; w sklepie spędzamy poniżej godziny - owoce i warzywa omijamy bo mamy z targu, bierzemy oliwę, przyprawy, idziemy dalej, higienę omijamy bo kupuję w Rossmannie, sprzątanie omijamy bo sprzątam octem i sodą, puszki omijamy bo są w Biedronce, ogórki/oliwki omijamy bo są w Biedronce, bakalie omijamy bo mam z targu, kasze omijamy bo mam z targu, spędzamy chwilę na makaronach, których nie ma w Biedronce, bierzemy kawę i jakieś herbaty, mięso omijamy, nabiał omijamy, na słodyczach bierzemy mon cheri i jakieś gorzkie czekolady, chrupki kukurydziane dla dzieci, których nie ma w Biedronce, napoje omijamy bo wodę mamy z Brity a sok pomidorowy... z Biedronki :mryellow: , chwilę marudzimy przy wyborze najlepszych kolorowanek i... już jesteśmy przy kasie. Nie stoimy 3 godziny przy każdej półce, 3/4 sklepu omijamy, dzieci nie zdążą się zmęczyć ani znudzić, my mamy wszystko, co potrzebujemy kupić właśnie tam, spowrotem idziemy znowu pieszo, chyba że mamy ciężkie zakupy to taksówką za 10 zł, jeszcze dziecko ma frajdę. A do Biedronki :mryellow: którą widzę z balkonu wchodzę po drodze z przedszkola, biorę co mi tam potrzeba i tyle. Wszelkie tzw. wielkie zakupy skończyły się u nas z początkiem weganizmu. Może to jest wypowiedź bardziej do wątku "101 powodów..." :-P Ale chodziło mi generalnie o udział dzieci w zakupach :mrgreen:

idalianna - 2013-11-23, 21:25

Cytat:
kml, życie zweryfikuje wiele Twoich planów ]:->

Nie słuchaj jej! ]:-> Ja wychodzę sama, spotykam się ze znajomymi, studiuję, jestem w kole naukowym, działam tam, różne wyjazdy, teraz jadę na kilka dni do Warszawy na kurs, na zakupy czasem chodzimy razem, ale nigdy nie ma przymusu, jedno do sklepu, a drugie z dzieciakiem, czytam książki, bawię się z dzieckiem, codziennie gotuję i sprzątam. Generalnie robię dużo różnych rzeczy, a jakoś nadal wydaje mi sie, że mnóstwo czasu marnuję. Czasem dopadają nas takie myśli, ale tak naprawdę to wg mnie wszystko kwestia organizacji i nastawienia. Ot! :-P

Co do zakupów - jak nie ma w domu obiadu to... i tak zawsze się znajdzie coś, z czego można zrobić spoko obiad.
Ja ostatnio kupowałam pralkę, oczywiście przez neta. :mrgreen: Przynieśli, ustawili, zabrali starą, no i jeszcze było taniej niż w sklepie..

Kat... - 2013-11-23, 21:50

idalianna, z jednym dzieckiem się da, z innym nie. Ja też kiedyś myślałam, że każde dziecko może być takie łatwe jak Z jak tylko się odpowiednio do tego podejdzie, zorganizuje. No niestety to tak nie wygląda. Sama wiesz, że na wiele rzeczy nie masz wpływu. Przy jednym dziecku można robić imprezy, inne budzi sikanie sąsiada, jedno je co mu dajesz, przy innym siwiejesz bo żyje powietrzem itd. To samo dotyczy zostawiania na wyjście do sklepu, kina czy wyjazdowe kursy.
idalianna - 2013-11-23, 22:11

Hmmm ważne to luz chyba. Moje dziecko nie jest wcale specjalnie łatwe. Ma już prawie 2 lata a dziś żeby zrobić obiad musiałam go nosić w chuście na plecach, bo inaczej to się na mnie wiesza i jęczy. :-P I w sumie poza kilkoma rodzynkami i ciastkiem nic nie zjadł cały dzień. A wieczorem żeby zasnął rozkazuje mi że mam się z nim kłaść do łóżka bo inaczej krzyczy. Trudno, mówię, że mogę z nim posiedzieć chwilę, ale potem idę, nie będę z nim teraz spać. Cóż. Każdy ma tu swoje potrzeby i są one tak samo ważne. A jeśli o sklep chodzi to chyba pobycie razem przez godzinę nie jest więcej warte niż zarówno nasze jak i dziecka samopoczucie?
MartaJS - 2013-11-23, 22:24

idalianna napisał/a:
Cytat:
kml, życie zweryfikuje wiele Twoich planów ]:->

Nie słuchaj jej! ]:->


Nie chodziło mi o to, że się nie da i że trzeba ze wszystkiego zrezygnować. Ale nie wszystko można zaplanować, nie wszystko wychodzi tak jak by się chciało. Kiedyś patrzyłam na dzieci biegające po kościele, wrzeszczące na podłodze na środku sklepu, oglądające kreskówki, kiedy matka gotuje obiad, łomoczące czym popadnie i robiące niemożliwy hałas, włażące w różne niebezpieczne miejsca itd. lista może być długa - i myślałam sobie: o nie, co za okropne dziecko, co za nieudolni rodzice, MOJE BĘDZIE INNE, ja wychowam, nauczę, nie pozwolę na to czy tamto. A tymczasem dziecko to człowiek z określonym charakterem, nie da się go tak łatwo ukształtować, ulepić jak z plasteliny, szczególnie jeśli przyjmiemy, że chcemy szanować to, jakie jest, nie niszczyć tego, co w nim odrębne i cenne. I od noworodka to widać. Planujemy sobie, że będzie spać w łóżeczku, jeść według zegarka, że będziemy używać wielorazówek, codziennie wychodzić na spacery i nie wiem co jeszcze. A życie to weryfikuje, dziecko to weryfikuje, jako odrębny człowiek, który kształtuje nas w takim samym stopniu jak my jego ]:->

Mam nadzieję, że jasno się wyraziłam.

ana138 - 2013-11-23, 22:57

MartaJS, bardzo jasno. podpisuję się.
tak samo i ja kiedys myslałam.. ach, jak te mamy, które kiedys w duchu krytykowałam, mogłyby mi się teraz śmiać prosto w twarz ]:->

idalianna - 2013-11-23, 23:01

Zgadzam się w 100%. Z moich obserwacji wynika, że właśnie dlatego nie warto się przywiązywać do tych swoich planów, tylko po prostu żyć i robić to, co życie przynosi. Teraz już wiem, że przy kolejnym dziecku po prostu warto... nie mieć za dużo planów. ;-)
A jeśli tak, to tylko takie które dotyczą mojej własnej osoby, a nie zachowań innych ludzi.
* Nie chcesz jeść obiadu? Ok, nie jedz.
* Nie chcesz dać buzi? Spoko.
* Nie chcesz spać dziś w swoim łóżku? Ok, idziemy do mnie LUB nie, śpisz tutaj, ja chcę dziś spać sama u mnie. :->

kml - 2013-11-24, 00:12

MartaJS znam to wszystko znam... niestety. Mam dużo młodsza siostrę, oj jakie to kochane dziecko było jak się urodziło. Pamiętam, że na jednym z wesel była ok. 2-4 letnia dziewczynka... raczej diablica :-P Patrząc na nią wymieniłyśmy tylko z mamą porozumiewawcze spojrzenie. Cóż... nasz kilkomiesięczny wówczas aniołek, za kilka miesięcy zamienił się w jeszcze gorszego małego diabła i na kolejnym weselu to my była wówczas byliśmy w centrum potępienia :mrgreen: Ale nie chcę zakładać, że moje dziecko też takie będzie. Mam kilka planów w tym sensie, że chcę je spróbować zrealizować (np. "uzależnić" dziecko od ojca, zamiast od matki... hihihi), a jak się nie uda, to... eee uda się ;)
Kamyk - 2013-11-24, 09:49

Jako bezdzietna przychylam sie do postawy kml :lol:
Dla mnie w domu niech dziecko robi sobie co chce, jesli to nie przeszkadza jego rodzicom, jednak jesli pojawiamy sie w przestrzeni publicznej to fajnie jak dziecko uczy sie zachowan spolecznych i np. nie kopie i nie wiesza sie na innych, nie zrzuca rzeczy z polek, a jesli nawet zacznie to rodzic probuje mu tlumaczyc, ze tak sie nie powinno, a nie spokojnie zajmuje sie swoimi rzeczami 5 alejek dalej. Mnie sie wydaje, ze czesto to nie jest kwestia dzieci, a bardziej rodzicow. O biala goroczke doprowadzaja mnie kilkuletnie dzieci z butami w srodku wozkow marketowych, nie jest to jednak nijak wina dzieci, a raczej bezmyslnych rodzicow, ktorzy czesto w przestrzeni publicznej pozwalaja dzieciom na wiecej niz w domu, jakos ciezko mi sobie wyobrazic, zeby Ci sami rodzice we wlasnym domu pozwalali dziecku wkladac buciki do chlebaka, czy na polki kuchenne.

MartaJS - 2013-11-24, 10:34

Kamyk napisał/a:
Dla mnie w domu niech dziecko robi sobie co chce, jesli to nie przeszkadza jego rodzicom, jednak jesli pojawiamy sie w przestrzeni publicznej to fajnie jak dziecko uczy sie zachowan spolecznych


To prawda, ale ono musi się ich jakoś nauczyć. Nie nauczy się ich siedząc w domu i czytając książki o savoir vivre. A taka nauka wymaga czasu i niestety trochę tolerancji otoczenia. Podam taki przykład. Kiedyś strasznie mnie wkurzały dzieci gadające, chodzące po kościele. Myślałam sobie, jak rodzice mogą im na to pozwalać, czy nie mogą usiąść z nimi, wytłumaczyć, powiedzieć im że mają być cicho? A teraz uczę moje dziecko zachowania w kościele. Gdybym kazała mu siedzieć cicho i nieruchomo, miałabym efekt odwrotny. Może kilka minut by posiedział, a potem by była taka scena, że wszystko by się trzęsło. Więc mówię, że w kościele trzeba być cicho, a głośno można być wtedy, kiedy wszyscy śpiewają. I ogólnie trzeba robić to co wszyscy. Początkowo było tak, że mówił "teraz ciiiicho, ciiiicho, a teraz GŁOŚNO GŁOŚNO!!!" - sprawdzał sobie przeciwieństwa :-) Nie ma mowy, żeby usiedział w ławce, więc pozwalam spacerować, zaglądać w różne zakamarki, oczywiście z wyjątkiem ekstremów typu włażenie na ołtarz. Czasem leży na podłodze, gada sobie coś pod nosem, ale obserwuje co ja robię. Wielu ludzi patrzy na nas z dezaprobatą, ale to jedyna droga, żeby się czegoś nauczył. Patrząc na mnie, biorąc przykład. Jakbym za nim ganiała i wrzeszczała, to uznałby, że to jest właściwe zachowanie w tym miejscu. Albo w ogóle zapierałby się przy wejściu.

Czasem rodzice pozwalają dziecku na coś, wydawałoby się, niewłaściwego, bo zamiast tego dziecko robiłoby coś dużo gorszego ;-) Dziecko nauczyło mnie nie oceniać innych, kiedy nie znam kontekstu, całości.

jagodzianka - 2013-11-24, 11:08

Kamyk napisał/a:
O biala goroczke doprowadzaja mnie kilkuletnie dzieci z butami w srodku wozkow marketowych, nie jest to jednak nijak wina dzieci, a raczej bezmyslnych rodzicow, ktorzy czesto w przestrzeni publicznej pozwalaja dzieciom na wiecej niz w domu, jakos ciezko mi sobie wyobrazic, zeby Ci sami rodzice we wlasnym domu pozwalali dziecku wkladac buciki do chlebaka, czy na polki kuchenne.

Oj zdziwiłabyś się. Zresztą czy ty uważasz, że te koszyki są na tyle czyste, że można tam wsadzić np. nie zapakowany chleb? Dla mnie nie są czystsze niż np. ławka w tymże markecie. Wyobrażasz sobie pchać wózek z dzieckiem i wózek marketowy? Nie każde dziecko daje się wsadzić do tego siedzonka w wózkach.
MartaJS napisał/a:
Dziecko nauczyło mnie nie oceniać innych, kiedy nie znam kontekstu, całości.

Podpisuję się!
I jeszcze jedno, Kamyk, współczuję. Jeśli do białej gorączki doprowadzają cię widziane przelotem, całkowicie obce dzieciaki, w obcym markecie to co będzie z twoim?

idalianna - 2013-11-24, 11:21

Kamyk napisał/a:
O biala goroczke doprowadzaja mnie kilkuletnie dzieci z butami w srodku wozkow marketowych

Co w tym złego? :-P

MartaJS napisał/a:
Jakbym za nim ganiała i wrzeszczała, to uznałby, że to jest właściwe zachowanie w tym miejscu. Albo w ogóle zapierałby się przy wejściu.

Gratulacje cierpliwości. ;-) Ja z Tymem co prawda nigdy nie byłam w kościele, ale gdybym do takowego chodziła to... oj, to by była trudna sprawa dzieckiem, mnie by męczyło to jak by Młody biegał po kościele, czułabym się winna, że przeszkadza i pewnie bym go nie zabierała. :-P Ale to fajnie że tak umiesz, bo rzeczywiście chyba powinno przynieść lepsze skutki.

priya - 2013-11-24, 11:30

jagodzianka, ;-) Własnie pomyślałam podobnie. Tzn. póki Nat był nieduży często wkładałam go do środka kosza marketowego (w butach, a jakże!), bo miejsce przeznaczone dla dziecka zajmował zwykle Mikołaj. Zdarzało się, że musiałam robić zakupy sama, z dwójką dzieci. Jak inaczej mogłabym sobie poradzić?? Dwa wózki brać? To naprawdę było najlepsze rozwiązanie dla wszystkich stron, w tym dla obsługi sklepu i innych kupujących ;-) :-P Jakoś nie wpadłam nigdy na to (i całe szczęście dla mnie), że kogoś tym mogę frustrować czy doprowadzać do białej gorączki. I nie mogę wpaść na to, co takiego możnaby do marketowego wózka wkładać co wymagałoby sterylnej czystości, generalnie kupuje się rzeczy w opakowaniach lub takie, które przed jedzeniem się myje (owoce, warzywa).

A w temacie (prawie) - wkurzyło mnie gdy niedawno jechałam z dziećmi autobusem i nagle ni z tego ni z owego w rączce Mikosia znalazł się cukierek :shock: Nie mam pojęcia kto i w którym momencie mu go wręczył. Na szczęście Miko nie wpakował zaraz do buzi tylko pokazał mi swoją zdobycz.

idalianna - 2013-11-24, 11:33

priya napisał/a:

A w temacie (prawie) - wkurzyło mnie gdy niedawno jechałam z dziećmi autobusem i nagle ni z tego ni z owego w rączce Mikosia znalazł się cukierek :shock: Nie mam pojęcia kto i w którym momencie mu go wręczył. Na szczęście Miko nie wpakował zaraz do buzi tylko pokazał mi swoją zdobycz.


Ja pamiętam jak kiedyś jakaś babka dała Tymowi siedzącemu w wózku cukierka - krówkę. Bez pytania mnie. Tymek miał coś koło pół roku...

jagodzianka - 2013-11-24, 11:54

Filipowi ostatnio jakaś baba chciała dać czekoladę, P 3 razy powtarzał żeby mu nie dawać bo on tego nie je, a ta i tak mu wcisnęła. Całe szczęście, że F nie je od innych ludzi i mi oddał, a ja jej. Ale myślałam, że ją ubiję.
Jabłania - 2013-11-24, 12:11

idalianna napisał/a:
Kamyk napisał/a:
O biala goroczke doprowadzaja mnie kilkuletnie dzieci z butami w srodku wozkow marketowych

Co w tym złego? :-P

Może to, że nawet jeśli produkt jest zapakowany, to później wypakowując zakupy zazwyczaj wyciąga się je na blat w kuchni, a w zarazkach z butów pełno syfu jest :-P A i niektóre produkty wystają ze swoich opakowań np. bagietki :-) Ja tam rozumiem, że może to wkurzać ;-)

idalianna napisał/a:

Ja pamiętam jak kiedyś jakaś babka dała Tymowi siedzącemu w wózku cukierka - krówkę. Bez pytania mnie. Tymek miał coś koło pół roku...
Chyba by mnie szlag trafił :mryellow:
MartaJS - 2013-11-24, 12:17

No właśnie, czasem jest do wyboru: albo wsadzić dziecko do wózka i doprowadzać tym ludzi do białej gorączki, albo puścić je "luzem" i doprowadzać ludzi do białej gorączki, albo... nie zrobić zakupów, siedzieć w domu i dostawać białej gorączki ;-) Czasem Stach np. głośno wrzeszczy w sklepie. Śpiewa sobie. Mogę mu powiedzieć, żeby "zaprzestał", ale on robi to po to, zeby zwrócić moją uwagę, więc efekt będzie odwrotny. On ma też tak, że albo wrzeszczy, albo biega (umie też obie rzeczy naraz), więc jak uda mi się uzyskać milczenie, to będzie mi wyłaził z autka (bardziej niż dotąd). Staram się racjonalizować i mieć w dupie to, co ludzie pomyślą i jakie robią miny. Gdyby to było miejsce, gdzie ludzie śpią, to co innego, ale ludzie robią tam zakupy, jest gwar, szum, gra jakieś radio, jeśli to komuś przeszkadza, to chyba ten ktoś ma problem.

Cytat:
Może to, że nawet jeśli produkt jest zapakowany, to później wypakowując zakupy zazwyczaj wyciąga się je na blat w kuchni, a w zarazkach z butów pełno syfu jest :-P A i niektóre produkty wystają ze swoich opakowań np. bagietki :-) Ja tam rozumiem, że może to wkurzać ;-)


Ale przecież te wózki są ogólnie brudne i klejące. Może i nie należy wkładać tam dziecka, żeby jakiegoś syfa nie złapało :-P

idalianna, jeszcze pół roku temu też nie było mowy, żebym poszła z S. do kościoła. Teraz zaczynam, próbuję. Dziś zresztą S. zrobił megascenę i odmówił w ogóle wyjścia z auta, odwiozłam go do domu i poszłam sama ;-) Już nie będę się chwalić ;-)

Jabłania - 2013-11-24, 12:25

MartaJS napisał/a:


Ale przecież te wózki są ogólnie brudne i klejące. Może i nie należy wkładać tam dziecka, żeby jakiegoś syfa nie złapało :-P
Może :-P :mryellow:
priya - 2013-11-24, 12:40

MartaJS napisał/a:
Ale przecież te wózki są ogólnie brudne i klejące. Może i nie należy wkładać tam dziecka, żeby jakiegoś syfa nie złapało :-P
Love :-D
temat wózków mnie nieco zdołował - zwariować można na każdym kroku zastanawiając się czy to co robimy/mówimy kogoś nie doprowadza do białej gorączki :roll:

ana138 - 2013-11-24, 13:01

Kamyk napisał/a:
O biala goroczke doprowadzaja mnie kilkuletnie dzieci z butami w srodku wozkow marketowych

no bez jaj :shock:
priya napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Ale przecież te wózki są ogólnie brudne i klejące. Może i nie należy wkładać tam dziecka, żeby jakiegoś syfa nie złapało :-P
Love :-D

love też :mryellow:
ja też olewam, jak Marcel krzyczy i spiewa. tak jak Marta pisze, zabronie tego, to wymyśli cos gorszego. zresztą - tu wszyscy to olewają ;-)

aga40 - 2013-11-24, 13:32

Cytat:
zresztą - tu wszyscy to olewają ;-)

u mnie podobnie. moj okaz raczej spokojny na zakupach, ale czasem sie mu zdarza okrzyki wojenne i nikt sie nawet nie obraca.

kml - 2013-11-24, 14:21

MartaJS napisał/a:
Gdyby to było miejsce, gdzie ludzie śpią, to co innego, ale ludzie robią tam zakupy, jest gwar, szum, gra jakieś radio, jeśli to komuś przeszkadza, to chyba ten ktoś ma problem.

Nie ma co porównywać szumu czy grającego radio do darcia się dziecka. Szczególnie płaczliwe przenikliwe długotrwałe darcie jest drażniące dla ucha, mnie to doprowadza do szału. To jest jak drapanie paznokciami po tablicy, styropian i głośne mlaskanie podczas posiłku w jednym ;) Jeśli moje dziecko będzie małym rozdarciuchem, to ja zwariuję :-/ albo kupię tłumik :P

Myślę, że niezrozumienie na linii rodzice-z-małymi-dziećmi a bezdzietni jest nie do rozwiązania, tak jak rowerzyści kontra kierowcy itd. Każda strona ma swoje racje, które ja na ogół rozumiem oprócz postawy roszczeniowej, która to mnie wkurza bardzo.

MartaJS - 2013-11-24, 14:26

kml napisał/a:
Szczególnie płaczliwe darcie jest drażniące dla ucha. Mnie to doprowadza do szału. To jest jak drapanie paznokciami po tablicy, styropian i głośne mlaskanie podczas posiłku w jednym ;) Jeśli moje dziecko będzie małym rozdarciuchem, to ja zwariuję :-/ albo kupię tłumik :P


Baaaardzo jestem ciekawa, co powiesz za pół roku :-)

Bo nie istnieją dzieci, które się nie drą.

kml - 2013-11-24, 14:29

Zobaczymy, może jakieś hormony zaleją mi mózg i przestanie mnie to drażnić :mryellow:
MartaJS - 2013-11-24, 14:43

Nie, hormony powodują raczej, że człowiek jest kilka razy bardziej czuły na takie dźwięki ]:->
kml - 2013-11-24, 14:58

W sensie, że reaguje się z większym uczuciem i opiekuńczością? :-P
Ty mnie nie strasz, musi być dobrze i wszyscy muszą to przeżyć ;)

MartaJS - 2013-11-24, 15:21

kml napisał/a:
W sensie, że reaguje się z większym uczuciem i opiekuńczością? :-P
Ty mnie nie strasz, musi być dobrze i wszyscy muszą to przeżyć ;)


Będzie dobrze :-) tylko po prostu trzeba pogodzić się z tym, że nie tylko Ty kształtujesz dziecko, ale też ono kształtuje Ciebie :-) I nie zawsze wszystko idzie tak jak się zaplanowało...

No dobra, korzystam z ciszy (potwory z tatą mokną na dworze, wywaliłam) i biorę się do pracy, zamiast na forum czas marnować ;-)

Kamyk - 2013-11-24, 15:24

Jestem bezdzietna, ale od dwoch lat dosc czesto mam pod opieka male dziecko. Jak zaczelysmy nasza wspolna przygode to miala 4,5 roku, teraz 6,5 i jakos bylam jej w stanie wytlumaczyc, ze w srodku w wozku sie nie jezdzi. Moze te wozki sa takie brudne i klejace bo ludzie pakuja do nich dzieci w opakowaniach i jeszcze w raczke chrupki i soczek :-P Chleba, czy w opakowaniu czy bez nie klade na lawce w parku, czy w piaskownicy. Ciekawa jestem jakbym miala wykonac menewr umycia rak, a pozniej wyjacia chleba z opakowania bez dotykania tego opakowania? Itd, itp.
Oczywiscie zgadzam sie z Marta, ze dziecko trzeba gdzies tych zachowan nauczyc i jak najbardziej jestem z prowadzaniem dzieci w rozne miejsca dla "doroslych", ale juz czysta obserwacje bez reagowanie trudnej mi zrozumiec. Moze to dziecko jest po prostu za male jesli nie mozna mu przetlumaczyc jakie sa akceptowalne zachowania w danym miejscu i moze rzeczywiscie lepiej odpuscic sobie chodzenie w nie, albo nie dostawac "bialej goraczki" na zachowania innych, jak komentarze, czy probe zamkniecia dziobka malego wrzaskunia cukierkiem podejmowanych przez innych uzytkownikow wspolnych przestrzeni ]:->

Kat... - 2013-11-24, 15:26

Kamyk napisał/a:
w przestrzeni publicznej to fajnie jak dziecko uczy sie zachowan spolecznych i np. nie kopie i nie wiesza sie na innych, nie zrzuca rzeczy z polek, a jesli nawet zacznie to rodzic probuje mu tlumaczyc, ze tak sie nie powinno, a nie spokojnie zajmuje sie swoimi rzeczami 5 alejek dalej.
nie zawsze najlepszym pomysłem jest tłumaczenie od razu, ja zostawiam tłumaczenie aż emocje opadną, wtedy to ma jakikolwiek sens. Tzn jeśli mówimy o jakiejś grubszej akcji z wrzaskami, jeśli jest spokojnie, to właściwie co tłumaczyć? ;-)
I jeszcze muszę stanąć w obronie rodziców, którzy pozornie nic nie robią, bo to nie zawsze jest tak. Ja często zostawiam dzieci z myślą, że nie widzę co robią albo kiedy zaczynają się rozkręcać idę w swoją stronę, zajmuję się swoimi sprawami i udaję, że nie wiem co za mną. To działa znacznie lepiej niż bieganie za nimi i wychowywanie pod publikę. Ja widzę, że często rodzice reagują tylko dlatego, że otoczenie on nich tego oczekuje, a nie dlatego, że czują, że to cokolwiek da. I ja też kilka razy tak zrobiłam. Bez sensu. Nie będę robiła jakichś dziwnych rzeczy, które tak naprawdę nic nie dadzą tylko po to żeby się ustrzec komentarzy.
I żeby było jasne: nie chodzi mi o to, żeby dzieciom pozwalać na wszystko co im się podoba i nigdy nie reagować. Uważam podobnie jak MartaJS, że trzeba im dać szansę się nauczyć. Chociaż sama nie mam żadnych doświadczeń, posłużę się tym kościelnym przykładem. Marta mogłaby nie brać dzieci do kościoła żeby nie przeszkadzać innym, zostawiać je w domu póki są małe. Ale czy siedząc w domu nauczą się jak się zachować w kościele? Czy pięciolatek, który nagle się znajdzie w tak nowym i nieznanym mu miejscu będzie sam z siebie wiedział, że można chodzić, biegać, zachowywać się głośno? Kiedy wstać, kiedy klęknąć? Myślę, że stojący obok pięcioletni Stach będzie spokojniejszy bo to będzie dla niego naturalna sytuacja i przetestował już dawno temu co można a czego nie. A tolerancja otoczenia na eksplorowanie przez dwulatka jest większa niż na takie samo zachowanie starszego dziecka.

MartaJS - 2013-11-24, 15:34

Podpisuję się w 100%.

Dzieci naprawdę niewiele sobie robią z tego co im się ględzi. O wiele bardziej dociera do nich obserwacja tego, co rodzic robi. I taki, który pozornie nic sobie nie robi z zachowania dziecka i po prostu robi swoje, może właśnie "wychowuje" swoje dziecko lepiej niż taki który - wychodząc naprzeciw oczekiwaniom oburzonych obserwatorów - daje się wkręcić w zabawę w berka między regałami ;-)

kml - 2013-11-24, 15:48

Mi się wydaje, że pięciolatek będzie przede wszystkim gotowy na takie wyzwanie jak siedzenie cicho w jednym miejscu przez tak długi czas. I o to mi od początku chodziło, czy nie lepiej dostosować naukę przebywania w tego typu miejscach do możliwości dziecka? Pomijam ludzi, których to denerwuje, choć też mają prawo do modlitwy w ciszy, bo po to tam idą w końcu. Ale czy dla samego dziecka nie będzie to lepsze? Przecież ono czy będzie chodziło do tego kościoła czy nie i tak wysiedzi tam cicho, dopiero jak będzie gotowe? A z maluchem chodzić jak nie ma mszy i pokazywać mu gdzie, co i jak oraz się pomodlić? Pięciolatka nie miała potrzeby chodzić po kościele, mimo iż tam nie bywała jako maluch.
Kat... - 2013-11-24, 16:14

kml napisał/a:
Ale czy dla samego dziecka nie będzie to lepsze?
a dla rodziny? Jeśli rodzice nie mają z kim zostawić dzieci to mają kilka lat nie chodzić albo rozwalać całą niedzielę i chodzić oddzielnie? Co to za rodzinny weekend kiedy całą sobotę oddzielnie bo trzeba duże zakupy zrobić a potem niedziela oddzielnie bo kościół. W sumie to samo dotyczy zakupów itd.
Dzieci wiele lat były zabieranie z przestrzeni publicznej, nie było ich tam w ogóle i ludzie nie są do nich przyzwyczajeni. Nie wiedzą co jest normalnym zachowaniem dziecka a co nie, kiedy należy interweniować a kiedy lepiej odpuścić. Z jednej strony rozumiem to, że dzieci czasem denerwują ale z drugiej mnie np czasem starsi ludzie wyprowadzają z równowagi albo psy, których nie znam, są bez kagańca i trącają mnie zimnym nosem, ja mam zawał a właściciele z uśmiechem mówią żebym się bała bo psiak niegroźny. I co z tą sytuacją zrobić? Żądać usunięcia starszych ludzi i zwierząt z miasta czy przyzwyczaić się do ich obecności i nauczyć z nimi żyć? Przecież to, czego dziecko doświadcza jako taki maluch ma duży wpływ na jego rozwój. Jeśli nie znajdzie się w różnych sytuacjach, nie zobaczy jak zachowują się w nich ludzie, rodzice, to mu się to nie wryje jako normalka. Bo wytłumaczenie już jakoś ukształtowanemu dziecku nie ma takiej mocy jak zobaczenie. Dzieci zwykle nie są takie jakie rodzice mówią im żeby byli, tylko tacy jak rodzice. Jak robią wszystko żeby nie przeszkadzać otoczeniu, nie bywają nigdzie żeby broń boże nie zwrócić na siebie uwagi normalnym dla dzieci zachowaniem, to mniej prawdopodobne jest to, że dziecko będzie odważne i będzie sobie radziło w różnych sytuacjach, że nowości nie będą go tak stresowały. To oczywiście nie tylko od tego zależy ale to na pewno pomaga.

kml - 2013-11-24, 17:07

W czasie kiedy mój mąż jest na zakupach, ja sprzątam. W ten sposób oszczędzamy czas żeby móc go spędzić naprawdę razem. A nie najpierw wybierając papier toalety, a później ja szorując piekarnik, a on kibel :P Nie dramatyzowałabym, to są 1-2 godziny z kilkunastogodzinnego dnia. Poza tym jeśli będziemy chcieli iść do kina na najnowszy thriller, to też mam tachać dziecko ze sobą, bo nie mam go z kim zostawić, a przecież nie będę nie chodziła do kina przez kilka lat? Mi się to baaardzo nie podoba, ale z pewnych rzeczy będę musiała zrezygnować lub szukać alternatyw (osobne wyjścia, opieka do dziecka itp.). I nie twierdzę, ze dziecko trzeba zamknąć w domu, bo przeszkadza, ale żeby go uczyć i stopniowo przyzwyczajać, dostosowując to do jego możliwości, a nie na siłę, bo mama i tata muszą razem 2h biegać po markecie. To mi się po prostu wydaje lepsze, a 3-4-5 latek to jeszcze nie jest ukształtowany człowiek i ciągle się czegoś uczy.
A co do psów, to moim nie wolno podchodzić samowolnie do ludzi (i się witać lub co gorsza wkładać głów do reklamówek ;) ), chyba że ktoś bardzo chce np. dzieci najczęściej nas zaczepiają. Uczę je, że nie wolno zaczepiać ludzi, psów też. Nie każdy musi kochać moje psy i ma prawo do nienaruszalności własnej przestrzeni osobistej i nie ma to nic wspólnego z tym co inni gadają, tylko uważam, że tak powinno być.

MartaJS - 2013-11-24, 17:45

kml napisał/a:
Poza tym jeśli będziemy chcieli iść do kina na najnowszy thriller, to też mam tachać dziecko ze sobą, bo nie mam go z kim zostawić, a przecież nie będę nie chodziła do kina przez kilka lat?


Hehehehehe ]:->
No ja nie byłam jeszcze od 2010.

Cytat:
a 3-4-5 latek to jeszcze nie jest ukształtowany człowiek


Nie zgadzam się z tym. Dziecko to też człowiek, tylko mały ;-)

Ja w ogóle wyznaję teorię, że dziecko to jest w naszym społeczeństwie OBCY do kwadratu. Ludzie nie tolerują różnych grup, Romów, niepełnosprawnych, czarnych, muzułmanów, ludzi którzy inaczej wyglądają, inaczej się zachowują itp. Różne są powody. A dziecko jest kompilacją tych cech. Inaczej wygląda, ma problem z poruszaniem się jak dorośli, mówi innym językiem, reprezentuje jakby inną kulturę. Wszystko dookoła jest dostosowane do dorosłych. I myślę, że to, jak traktujemy dzieci w przestrzeni publicznej, jest miarą naszej tolerancji w ogóle, naszego stosunku do inności.

ana138 - 2013-11-24, 18:13

noooo....muszę przyznać, że kilka razy zrobiłam wielkie oczy:
Kamyk napisał/a:
Moze te wozki sa takie brudne i klejace bo ludzie pakuja do nich dzieci w opakowaniach i jeszcze w raczke chrupki i soczek

:shock:
Kamyk napisał/a:
Moze to dziecko jest po prostu za male jesli nie mozna mu przetlumaczyc jakie sa akceptowalne zachowania w danym miejscu i moze rzeczywiscie lepiej odpuscic sobie chodzenie w nie,

:shock:
kml napisał/a:
I o to mi od początku chodziło, czy nie lepiej dostosować naukę przebywania w tego typu miejscach do możliwości dziecka? Pomijam ludzi, których to denerwuje, choć też mają prawo do modlitwy w ciszy, bo po to tam idą w końcu. Ale czy dla samego dziecka nie będzie to lepsze? Przecież ono czy będzie chodziło do tego kościoła czy nie i tak wysiedzi tam cicho, dopiero jak będzie gotowe? A z maluchem chodzić jak nie ma mszy i pokazywać mu gdzie, co i jak oraz się pomodlić?

:shock:
kml napisał/a:
a 3-4-5 latek to jeszcze nie jest ukształtowany człowiek

:shock:
Dziewczyny, co wy w ogóle mówicie? mam nie zabierać dziecka do sklepu, bo komuś przeszkadza, że jest za głośno, że siedzi w koszyku??? Albo do kościoła, bo biega? Naprawdę, jak słysze takie teksty, to ciesze się, ze jednak nie mieszkam w Polsce :evil: :evil:

Marta, bardzo mi sie podobają twoje słowa o dzieciach w społeczeństwe i i tolerancji.

kml - 2013-11-24, 18:28

MartaJS napisał/a:
Nie zgadzam się z tym. Dziecko to też człowiek, tylko mały ;-)

Ale już ukształtowany? Bo o to w tej wypowiedzi mi chodziło :roll:

I proszę Was, nie nadinterpretujcie.

Wyraźnie napisałam "Pomijam ludzi", cały czas się skupiam na dziecku i jego emocjach/potrzebach.

żuk - 2013-11-24, 18:30

Kamyk napisał/a:
O biala goroczke doprowadzaja mnie kilkuletnie dzieci z butami w srodku wozkow marketowych

o buddo w życiu bym ie pomyślała że moża tak o tym pomyśleć (ale ja to fleja chyba jednak jestem :P )
jagodzianka napisał/a:
I jeszcze jedno, Kamyk, współczuję. Jeśli do białej gorączki doprowadzają cię widziane przelotem, całkowicie obce dzieciaki, w obcym markecie to co będzie z twoim?

też współczuję Kamyk, może być Twojemu dziecku ciężko jak będziesz chciała tak dbać o samopoczucie otoczenia jego kosztem
kml napisał/a:
Nie ma co porównywać szumu czy grającego radio do darcia się dziecka. Szczególnie płaczliwe przenikliwe długotrwałe darcie jest drażniące dla ucha, mnie to doprowadza do szału. To jest jak drapanie paznokciami po tablicy, styropian i głośne mlaskanie podczas posiłku w jednym Jeśli moje dziecko będzie małym rozdarciuchem, to ja zwariuję albo kupię tłumik

aż mi się przykro robi jak to czytam, przecież to mały człowiek jest, któr w ten sposób manifestuje swoje potrzeby (i np jeszcze nie umie inaczej) albo chęci/niechęci/foch/własne wizje etc (i niestety/stety ma do tego pełne prawo). czego oczekujesz od rodzica płaczącego dziecka? że je natentychmiast zaknebluje?kupi co chce byleby sięzamknęło? zamknie sięz nim w domu? eh
Kat... napisał/a:
Ja często zostawiam dzieci z myślą, że nie widzę co robią albo kiedy zaczynają się rozkręcać idę w swoją stronę, zajmuję się swoimi sprawami i udaję, że nie wiem co za mną. To działa znacznie lepiej niż bieganie za nimi i wychowywanie pod publikę.

w rzeczy samej
Kat... napisał/a:
kml napisał/a:
Ale czy dla samego dziecka nie będzie to lepsze?
a dla rodziny? Jeśli rodzice nie mają z kim zostawić dzieci to mają kilka lat nie chodzić albo rozwalać całą niedzielę i chodzić oddzielnie? Co to za rodzinny weekend kiedy całą sobotę oddzielnie bo trzeba duże zakupy zrobić a potem niedziela oddzielnie bo kościół. W sumie to samo dotyczy zakupów itd.

i to też
MartaJS napisał/a:
I myślę, że to, jak traktujemy dzieci w przestrzeni publicznej, jest miarą naszej tolerancji w ogóle, naszego stosunku do inności.

pięknie ujęte Marta

kml - 2013-11-24, 18:37

Niczego nie oczekuję od rodzica, ale czy mnie nie może płacz/krzyk/pisk drażnić? Mojego ucha? Cóż na to mam poradzić? Zupełnie nie rozumiem braku tolerancji rodziców dzieci dla potrzeb innych. Jakoś jak nastolatki zachowują się w sposób adekwatny do wieku, to nikt się nie oburza na dezaprobatę otoczenia i nikt nie chce znosić ich wybryków ze zrozumieniem, a już szczególnie rodzice małych dzieci.
MartaJS - 2013-11-24, 18:57

kml napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Nie zgadzam się z tym. Dziecko to też człowiek, tylko mały ;-)

Ale już ukształtowany? Bo o to w tej wypowiedzi mi chodziło :roll:


Tak. Na swój sposób ukształtowany.
Noworodek jest w pełni ukształtowanym noworodkiem. Trzylatek jest w pełni ukształtowanym trzylatkiem.
Nie ma żadnego "stanu ostatecznego". Mając 20-40-50 lat, też się rozwijasz, zmieniasz.
Tak ja to widzę.

Owszem, ludzie (i nie tylko ludzie) przeszkadzają sobie nawzajem. Dzieci wrzeszczą, staruszki są powolne i obrzydliwie mlaskają, nastolatki chichoczą albo puszczają muzykę z telefonu, mieszczuchy w średnim wieku odpalają kosiarki od rana w sobotę, matki epatują gołym cycem i taranują wózkiem przechodniów, Romowie hałasują i chodzą wszędzie całymi rodzinami, bezdomni śmierdzą, pies sąsiada sra i szczeka, kot sąsiadki sika na klatce, w sumie trudno wyjść z domu, żeby nie napatoczyć się na... ludzi. I teraz są dwie drogi, żeby nie pozabijać się nawzajem. Pierwsza - wszyscy mają być tacy sami, a kto odstaje, niech się schowa. Druga - uznajemy, że każdy jest inny i szanujemy się nawzajem, szanujemy tę inność, stwarzamy taką przestrzeń, w której jakoś mieszczą się wszyscy. Optimum jest gdzieś pomiędzy tymi dwiema drogami :-) ale ja skłaniam się do tej drugiej opcji.

MartaJS - 2013-11-24, 19:17

A tak jeszcze polecam, bardzo w temacie
hxxp://www.edziecko.pl/rodzice/1,79361,14431828,_W_naszej_kulturze_jest_jakis_sztuczny__wyidealizowany.html#MT

Cytat:
Często spotykam się z opinią, że kiedyś lepiej wychowywano dzieci. Te współczesne są krzykliwe, rozpuszczone i nie potrafią się zachować w miejscach publicznych, a winę za to ponoszą ich rodzice.

Myślę, że to współcześni dorośli nie radzą sobie z dziećmi, bo sami byli źle wychowani. Mówi się na przykład, że dawniej dzieci były takie ciche, zajmowały się sobą, były takie grzeczne, prawda? A czemu teraz w naszym społeczeństwie jest taki procent depresji, zaburzeń i uzależnień? To wszystko dotyka ludzi w przypadku których w jakimś stopniu zawiodło wychowanie. Nawet jeżeli przyjmiemy, że część ludzi, którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo i super rodzinę, jest zagrożonych depresją, to jest to tylko pewien procent wszystkich przypadków.

Taka skala problemów psychicznych, jaka jest teraz, to na pewno skutek złego wychowania i tego, że autorytarne wychowanie jest tak naprawdę tworzeniem fasady: opiera się na tym, że mnie nie interesuje, co ty w środku przezywasz i o co ci chodzi, tylko to, że masz się ładnie pokazać na zewnątrz. Otrzymujemy pożądane zachowanie, które dzieci pokazują, ale nie idzie za tym umiejętność radzenia sobie z emocjami, budowania relacji i komunikowania się z ludźmi, mówienia o swoich oczekiwaniach i potrzebach. Jest tylko wzorzec zachowania, który trzeba - tak jak rolę teatralną, jak maskę - przyjąć. I o takim człowieku mówi się, że jest dobrze wychowany i socjalizowany.


Cytat:
Gdy przychodzą do mnie na konsultacje rodzice i opowiadają o różnych zachowaniach dzieci to w 90 proc. opowiadają o zachowaniach, które są powszechne i typowe dla danego wieku. Kiedy mówię im, że to jest typowe, to oni za każdym razem są bardzo zdziwieni. W naszej kulturze jest jakiś sztuczny, wyidealizowany model tego, jak się powinno zachowywać dziecko. Całkowicie fikcyjny, zupełnie niezgodny z rzeczywistością.

kml - 2013-11-24, 19:18

MartaJS zgadzam się z Tobą :) Chciałabym tylko zauważyć, że to, że nie lubię niektórych zachowań dzieci, dorosłych czy zwierząt, to nie znaczy, że ich nie toleruję. Nigdy mi się nie zdarzyło zwrócić uwagę rodzicom dziecka, sąsiadom też nie pukam w kaloryfer jak puszczają głośną muzykę. Tylko w naszym kraju nie można powiedzieć "nie lubię dzieci, denerwują mnie dzieci, denerwują mnie niektóre zachowania dzieci" jest to absolutnie nie tolerowane. Cóż za ironia :-P

A co myślicie o takim czymś - w okolicznym markecie były tzw. kulki i kącik malucha. Nie w galerii płatne, tylko za kasami na sklepie za darmo. Dla mnie super pomysł. Ogólnie podoba mi się, że w wielu miejscach jest coś dla dzieci - jakieś klocki, kredki itp.

Przypaliłam przez Was smalczyk :-|

Kamyk - 2013-11-24, 19:20

zuk, jagodzinaka nie musicie wspolczuc mi, ani Kalince ;-) Mysle, ze sie dogadamy. I tak, jak wytlumacze jej, ze nie mozna wsadzac paluszkow do kontaktu, co moze spowodowac morze lez, oraz potrzebe przytrzymania, przytulania, rozladowania emocji, i wielokrotnego powtorzenia tematu, tak i sprobuje jej wytlumaczyc, ze nie fajnie jest jezdzic w bucikach w sklepowym wozku, gdzie ludzie trzymaja jedzenie.
I tak, nie zabiore roczniaka do opery, jesli pojdziemy do restauracji do najpierw do takiej przyjaznej Malucha, a jak sie okaze, ze jest gotowa to pojdziemy do kawiarni dla "doroslych" gdzie ludzie przychodza wypoczac. Uwazam, ze szacunek i zrozumienie nalezy sie WSZYSTKIM, a nie tylko malym dzieciom.

priya - 2013-11-24, 19:27

Kamyk napisał/a:
sprobuje jej wytlumaczyc, ze nie fajnie jest jezdzic w bucikach w sklepowym wozku, gdzie ludzie trzymaja jedzenie.
dopóki będziesz miała ją jedną, to wytłumaczysz bez problemu, bo będziesz mogła ją wsadzić tam, gdzie dzieci powinny siedzieć. Jak będziesz musiała zrobić zakupy z dwójką - daj mi znać jak Ci poszło tłumaczenie.
Mnie obrzydzeniam napawają (większym niż buty) krwawe torby z rybami i kawałkami zwierząt wożone w wózkach, w których ja potem mam robić zakupy. Doprowadza mnie to do białej gorączki ]:->

MartaJS - 2013-11-24, 19:41

kml napisał/a:
A co myślicie o takim czymś - w okolicznym markecie były tzw. kulki i kącik malucha. Nie w galerii płatne, tylko za kasami na sklepie za darmo. Dla mnie super pomysł. Ogólnie podoba mi się, że w wielu miejscach jest coś dla dzieci - jakieś klocki, kredki itp.


Z jednej strony to jest fajne. Miłe. Są miejsca przyjazne dzieciom. Z drugiej - nie rozwiązuje problemu. A trochę też generuje nowe. Bo samego dziecka tam nie zostawię. Przed zakupami się pobawić? To go stamtąd nie wywlekę potem tak łatwo. Po zakupach? Zakupy z wyjącym maluchem domagającym się kulek... ;-) U nas jest jedno głupie autko w sklepie, a generuje więcej scen niż cały sklep razem wzięty ;-)

No i to jest jednak izolowanie. Miejsca dla dzieci i miejsca dla ludzi.

Cytat:
Przypaliłam przez Was smalczyk :-|


Też dziś robiłam i też przypaliłam. Taki jest lepszy :-)

No dobra, zamykam wd i wreszcie biorę się do pracy!

rosa - 2013-11-24, 21:14

przeczytałam z prawdziwym zaciekawieniem
sklepowe wózki to mój hit na dzisiaj, w życiu bym nie przypuszczała że to taki kontrowersyjny temat :lol: ja oczywiście z frakcji wożących w środku, a jakże

a są jeszcze gorsze rzeczy, np wysadzanie dzieciaka w parku, albo na mikroskopijnym kolmbiku przed rosmanem, to dopiero nieogarnięci rodzice są ;-)

MartaJS - 2013-11-24, 21:18

rosa napisał/a:
a są jeszcze gorsze rzeczy, np wysadzanie dzieciaka w parku, albo na mikroskopijnym kolmbiku przed rosmanem, to dopiero nieogarnięci rodzice są ;-)


Znaczy kupę? :-P

Sylwia8 - 2013-11-24, 21:20

Marta, miałaś brać się do pracy :-P

Tez czytam ten wątek z wyjątkowym zaciekawieniem :mryellow:

rosa - 2013-11-24, 21:28

MartaJS napisał/a:

Znaczy kupę?

no chyba, przecież siku to norma w każdym miejscu :-)

ana138 - 2013-11-24, 21:42

rosa napisał/a:

a są jeszcze gorsze rzeczy, np wysadzanie dzieciaka w parku, albo na mikroskopijnym kolmbiku przed rosmanem, to dopiero nieogarnięci rodzice są ;-)

:lol: :lol: :lol:
rosa poprawiłas mi humor, naprawdę :mrgreen:
my dzis własnie obsikalismy mikroskopijny klombik :-P
z tym wózkiem, to tez, do głowy by mi nie przyszło, że komus to przeszkadza :roll:
kml napisał/a:
Tylko w naszym kraju nie można powiedzieć "nie lubię dzieci, denerwują mnie dzieci, denerwują mnie niektóre zachowania dzieci" jest to absolutnie nie tolerowane

a mi się wydaje, że własnie w naszm kraju, bardzo duzo jest osób, które wszystko wkurza :-/

moony - 2013-11-24, 22:06

Zdarzyło się, że moje dziecko jeździło w wózku, bo nie mógł usiedzieć w wózkowym foteliku. Zgadzałam się tylko wtedy, gdy na dworze sucho i buty są czyste. A i tak kiedyś kasjer zwrócił mi uwagę - bo jemu takie pretensje zgłaszają klienci.

Moim zdaniem dwulatek w większej mierze uczy się przez doświadczenie, a nie przez słuchanie tłumaczeń rodzica. Potem, stopniowo, to się jakoś wyrównuje i dziecko wysłucha mojego gadania i zrozumie, zastosuje (dzięki bogom już jesteśmy na tym etapie).
Każdy 3-4-5-nasto-latek był kiedyś niemowlakiem, a potem wściekniętym dwulatkiem. Innej drogi nie ma. Mi też musiało kilka siwych włosów przybyć, żebym nauczyła się porozumiewania się z własnym synem, zrodzonym z mojego łona.

Kamyk, kml, życzę Wam (i to nie jest ironia), żeby Wasze dzieci były takie jak Wasze wyobrażenia o nich. Ja się trochę minęłam, pewnie popełniłam też kilka błędów.

kml - 2013-11-24, 22:26

MartaJS być może z powodów o których piszesz zlikwidowali ten kącik. Widać, że nie ma jeszcze doświadczenia, bo widziałam same plusy :-/
ana138 napisał/a:
a mi się wydaje, że własnie w naszm kraju, bardzo duzo jest osób, które wszystko wkurza :-/

Duzo jest osób, których wkurza coś. Zdarzają się frustraci, którym przeszkadza wszystko. Tak to widzę. Ale o niektórych rzeczach nie wolno mówić, bo się jest bardzo be :-P Nie wolno się przyznawać do swoich uczuć.

rosa, a kupa posprzątana? :-P

moony nie życz mi tak źle :-> Potemu o tych marketach piszę, bo obawiam się, że moje dziecię wezmę tam dopiero po 18tce :lol: Ale znam sporo grzecznych dzieci i nie przeczę, że chciałabym takie mieć.

moony - 2013-11-24, 22:37

kml, wierz mi, życzę Ci jak najlepiej :)
Wiem, że to nie do końca fajnie, ale ja lubiłam jeździć z bobasem po zakupy, bo po prostu musiałam jakoś wyjść z domu do ludzi (a ile można znajomym siedzieć na głowie?), pooglądać, podotykać, się pokręcić.
kml napisał/a:
Ale o niektórych rzeczach nie wolno mówić, bo się jest bardzo be Nie wolno się przyznawać do swoich uczuć.

To racja. Aczkolwiek momentami Twoje słowa brzmią jak słowa pewnych moich znajomych, które dzieci nie mają i nigdy mieć nie chciały, a nie jak słowa kobiety w ciąży ;)

Spokojne dzieci istnieją, opiekowałam się dwójką takich w czasie studiów. Pewnie dlatego, że takie spokojne, w ogóle nie pamiętam, jak przez 3 lata ogarniałam dwójkę :roll: :lol:

kml - 2013-11-24, 22:41

Jakby to powiedzieć żeby nie było stosiku dla kobiety w ciąży... :-> chyba nikogo nie zszokuje, że ja zdecydowanie z frakcji "dzieci-nigdy" ;-)
moony - 2013-11-24, 22:47

kml napisał/a:
chyba nikogo nie zszokuje, że ja zdecydowanie z frakcji "dzieci-nigdy"

To już się nie odzywam ;)

A kupę staramy się robić w miejscach ustronnych (choć pewnie nie wszędzie takie istnieją albo akurat nas w nich nie ma), mam ze sobą woreczek, w który łapię, a potem wyrzucam. Tylko pierwsza kupa, na którą w ogóle nie byłam przygotowana, została porzucona z racji swojej konsystencji.

Kat... - 2013-11-24, 22:59

Jeszcze o jednym pomyślałam. W momencie kiedy już to dziecko jest, to ono jest najważniejsze i czasem to, co pomyśli sobie otoczenie po prostu nie ma już takiego znaczenia jak kiedyś. To nie tak, że dziecko jest najważniejsze i może robić wszystko a resztę ma się w dupie. Po prostu ważniejsze będzie dla Ciebie zapewnienie mu zajęcia, zabawy, pobycie niż siedzenie i nieprzeszkadzanie innym.
Oczywiście nie można zapominać o pokazywaniu, że na klatce schodowej należy być cicho bo się przeszkadza ludziom w mieszkaniach, czy nie włazi w ubrudzonych butach na siedzenia w autobusie bo ludzie tam siadają w czystym ubraniu. Ale nie można też zapominać o tym, że to nie wystarczy raz pokazać czy powiedzieć. I to, że dziecku to się ma prawo nie podobać. A jak się nie podoba to to pokazuje jak potrafi.

ana138 - 2013-11-24, 23:04

wydaje mi się, ze opieka nad czyims dzieckiem a swoim to dwie rózne bajki. nie wiem, moze sie mylę. w każdym razie w robocie bez problemu ogarniam 22. w domu z jednym czasem nie daje rady :-?
kml napisał/a:
Ale o niektórych rzeczach nie wolno mówić, bo się jest bardzo be :-P Nie wolno się przyznawać do swoich uczuć.

calkiem mozliwe, aczkolwiek dośc kontrowersyjne masz poglady, więc sie nie dziw, że ludzie sie na nie oburzają. tez byłam bezdzietna i tez mnie dzieci denerwowały w pewnych sytuacjach, ale nigdy bym nie stwierdziła, że nie powinny chodzic do sklepu czy do kościoła.
moony napisał/a:
A i tak kiedyś kasjer zwrócił mi uwagę - bo jemu takie pretensje zgłaszają klienci.

o popatrz - to jednak wiecej jest takich higienicznych ]:->

moony - 2013-11-24, 23:09

ana138 napisał/a:
dośc kontrowersyjne masz poglady

ana, one są może dość kontrowersyjne dla nas, ale wydaje mi się, że nie dla większości polskiego społeczeństwa, gdzie wiele osób uważa, że moja racja jest najmojsiejsza.

O, mi kiedyś jeden pan (dokładnie w miejscu, gdzie zdarzyła się moja sytuacja z kobietą z przedwczoraj - może tam jakaś żyła wodna jest?) kazał "trzymać to dziecko", bo biegło sobie trzy metry przede mną :evil:

ana138 - 2013-11-24, 23:17

moony, faktycznie, masz racje. dołujące to trochę :-/
moony napisał/a:
może tam jakaś żyła wodna jest?

]:-> ]:-> :lol: :lol:

arete - 2013-11-24, 23:46

ana138 napisał/a:
wydaje mi się, ze opieka nad czyims dzieckiem a swoim to dwie rózne bajki

Absolutnie tak. Bo przy rodzicu dziecko czuje się bezpieczniej i może sobie pozwolić na testowanie różnych granic. Moje dzieci się inaczej zachowują gdy są tylko ze mną, a inaczej gdy są z tatą (że o obcych nie wspomnę) np. trzyletni Franek nawet na długich spacerach z tatą dzielnie maszerował, a gdy ja z nimi szłam, histerycznie domagał się noszenia na rękach. Jakiś czas temu Antek podczas badań gotowości szkolnej zachowywał się w mojej obecności bardziej niedojrzale niż zazwyczaj - sama nie wpadłam na to, że to ja na niego tak działam, była to obserwacja pani psycholog.

Marta JS, całkowicie się zgadzam z Twoją diagnozą dziecka jako obcego w przestrzeni publicznej, w kulturze. Jakiś czas temu czytałam książkę/pracę naukową pt. "Dzieciństwo. Doświadczenie bez świata", w której autorki opisują ten problem bardzo podobnie. Wg nich 'dzieci są ostatnią "mniejszością", która stanęła w kolejce po wolność; wyprzedziły je: proletariat, kobiety, mniejszości seksualne, a także zwierzęta.'

kml - 2013-11-24, 23:52

ana138 napisał/a:
calkiem mozliwe, aczkolwiek dośc kontrowersyjne masz poglady, więc sie nie dziw, że ludzie sie na nie oburzają. tez byłam bezdzietna i tez mnie dzieci denerwowały w pewnych sytuacjach, ale nigdy bym nie stwierdziła, że nie powinny chodzic do sklepu czy do kościoła.

Też tak nie twierdzę :roll: Jedynie zastanawiam się jaki to czasem ma sens i że dzieci mnie (i innych) czasem denerwują.

Kat... - 2013-11-25, 00:33

kml, mi się wydaję, że dzieci nas denerwują bo świat jest dostosowany do dorosłych i nie ma w nim miejsca dla dzieci, one przeszkadzają, nie zachowują się jak cywilizowani ludzie. Są miejsca na świecie gdzie dalej żyje się w wielopokoleniowych rodzinach, w społecznościach gdzie jest miejsce dla ludzi w każdym wieku i nikogo dzieci nie denerwują bo wszyscy wiedzą, że dzieci takie są, wyrosną. Szkoda, ze tak nie jest u nas, że dalej spotykam się z kartkami "zakaz wjazdu z wózkiem" na sklepie czy brakiem możliwości pójścia do lekarza jak jestem z dzieckiem.
Gadałam z kilkoma znajomymi i wszystkie mówiły mi, że jest im głupio chodzić na plac zabaw bo ich dziecko bije inne dzieci, zabiera zabawki i nie chce się dzielić. Ja się nasiedziałam na placach zabaw obserwując dzieci i mogłabym po samym stosunku do łopatek określać wiek. Każde dziecko przez to przechodzi i każde z tego wyrasta. Ale ludzie o tym nie wiedzą, wkręcają sobie, że to ich wina bo nie są widocznie dobrymi rodzicami, boją się oceny otoczenia i słusznie bo bardzo łatwo oceniać rodziców na podstawie zachowania ich dzieci. Ale to raczej jak się jeszcze nie ma takich problemów ale już i się o nich zapomniało.

Kamyk - 2013-11-25, 09:40

Ja akurat chcialam dziecko juz na poczatku studiow, ale zajelo mi dosc dlugo odnalezienie tatusia dla niego.
Tak, jak wszyscy mam swoje wady i zalety. W roznych sytuacjach takze wady okazuja sie zaletami oraz na odwrot. Lubie, gdy ludzie przestrzegaja roznych norm np. nie chodza w gory w szpilkach, czy klapkach, do opery w jeansach, podobaja mi sie drobne rytualy i roznorodonosc ktora z tego wynika. Lubie jak rzeczy sa uzywane zgodnie z przeznaczeniem (moze to obsesja wynikajaca takze z doswiadczenia zawodowego), w domu mam ksiazki i plyty poukladane tematycznie i alfabetycznie, ubrania kolorami - ok wiem, ze to nie jest do konca "normalne" ale tak to lubie. Ludzie sa rozni i pewnie dlatego mniej mi przeszkadza w dobrej wierze podanie dziecku krowki (tez nie padnie od paru gram cukru) niz te nieszczesne wozki, ktorymi wywolalam takie oburzenie :-P
To jak nasze wysilki wplyna na nadze dzieci dowiemy sie za jakies 30 lat, gdy bedziemy mogly zobaczyc czy sa szczesliwe, czy udalo im sie stworzyc fajne zwiazki, jak sobie radza w zyciu. Nie pokusilabym sie teraz na obstawianie, ze moj sposob jest najlepszy, cz wspolczucie innym dzieciom, ktore sa wychowywane inaczej, no chyba, ze ktos je leje, zneca sie psychiczne, itd.
Bede sie starala nie zabierac dzieci do supermarketow, bo nie wiedze wartosci dodanej dla nich, choc wiem, ze nie zawsze da sie tego uniknac, a i ze moge szybko zmienic zdanie. Moja przyjaciolka opowiadala mi, ze stroila sie na sobotnie zakupy w Realu, jak stroz w boze cialo, bo to byly jej jedyne wyjscia do ludzi, na ktrore czekala jak na zbawienie. Kto wie moze bede miala tak samo. W chwili obecnej wydaje mi sie, ze bede wolala zrobic zakupy przez internet, a z Mala pojsc nad jezioro, czy na sanki.
Jesli kogos urozilam moim komentarzem o wozkach przepraszam. Niemniej prosze o zrozumienie, tak jak Wy oczekujecie od innych, ze zrozumieja Wasza niechec do glaskania nozek slodkich bobasow, co jest niemal instynktowne, czy podzielenie sie paczka cukierkow, ktore trzymaja w rece.
Z kolejnym postem poczekam by nie robic OT i napisze jak ktos powie do Kalinki, cos co mnie wkurzy ;-)

Jabłania - 2013-11-25, 09:42

Też myślę, że opieka nad własnym, a nad cudzym dzieckiem to dwie różne bajki.:)

Myślę, że dziecko powinno uczestniczyć w życiu rodziny, także jeśli to są zakupy (ale krótkie), spotkanie z koleżanką, czy pobyt w kościele -to jest przecież część życia. Ale oprócz tego obowiązkowe są wizyty na placach zabaw, w parkach, lasach itd Jeśli chodzi o zachowania innych dzieci, to mnie np. denerwuje i stresuje, gdy "stare konie" grają w piłkę na skrawku trawy na ogrodzonym placyku zabaw dla małych dzieci, podczas gdy dosłownie obok jest wielka łąka. Zawsze mam schizy, że Amelka dostanie taką piłką w głowę.

Kamyk napisał/a:
Ludzie sa rozni i pewnie dlatego mniej mi przeszkadza w dobrej wierze podanie dziecku krowki (tez nie padnie od paru gram cukru) niz te nieszczesne wozki, ktorymi wywolalam takie oburzenie :-P

Myślę, że zmienisz zdanie w tej kwestii, gdy będziesz na etapie rozszerzania dziecku diety :D
Podanie bez pytania 6 mc dziecku czegokolwiek wkurzyłoby mnie bardzo. 6 mc najczęściej jest jeszcze tylko na cycu, rodzice dopiero zaczynają rozszerzać dietę, starannie dobierając produkty, najczęściej w formie zmiksowanej, zastanawiając się jak będzie najlepiej, czy zacząć od marchewki czy jabłka, na kiedy zaplanować pierwszy posiłek z glutenem itd . Tak malutkiemu dziecku krówka może zaszkodzić bardzo. Poza tym maluch może się zadławić czymś takim - i to w papierku, bo przecież sobie nie rozpakuje zanim włoży do buzi :) . Dziś to jest krówka, jutro będzie udko kurczaka (też podane w dobrej wierze), a pojutrze trucizna od jakiejś psychopatki. Dziecko nie powinno być nauczone brać jedzenia od obcych. Tak uważam :)

MartaJS - 2013-11-25, 10:28

arete napisał/a:
Jakiś czas temu czytałam książkę/pracę naukową pt. "Dzieciństwo. Doświadczenie bez świata", w której autorki opisują ten problem bardzo podobnie. Wg nich 'dzieci są ostatnią "mniejszością", która stanęła w kolejce po wolność; wyprzedziły je: proletariat, kobiety, mniejszości seksualne, a także zwierzęta.'


Dzięki, brzmi bardzo ciekawie, właśnie znalazłam w necie i kupię sobie na pewno, drogie nie jest, i poczytam. Wiedziałam, że ktoś musiał jeszcze na to wpaść :-)

go. - 2013-11-25, 10:49

rany, ja z kupami nie mam problemu, jak byliśmy w warszawce ostatnio i zapomnieliśmy nocnika to S. nie srał 2 doby, dopóki nocnika nie kupiliśmy. Jak mu kazałam zrobić gdzieś, a potem już w pieluchę to tylko ryk i tyle. Do kibla nie robi, bo raz wpadł i się boi :oops: Kupiliśmy nocnik i kupa była od razu po przyjściu do hostelu ze znaczącym "uff" :mryellow: Sikamy na dworze czasem, ale mu mówię, że ma trzymać do domy, bo jak będzie zima to mu siusiak zamaraznie, odpadnie i jakieś kundle go zjedzą. I chyba uwierzył, bo serio trzyma do domu. Tylko czasem jak siedzi w przyczepie to się zleje, ale to chyba przez pozycje (?), nie wiem
A generalnie ostatnio wyluzowałam z tekstami odnośnie dzieci, na rzecz nerwów odnośnie religii i że "robię z S. dziwaka, że nie będzie u komunii, co upośledzi jego dzieciństwo, bo mu odbieram takie wspomienia. I co będzie swoim dzieciom opowiadał? Poza tym nie będzie wiedział kiedy na pogrzebie uklęknąć" :shock: itp. :roll: :-| :-|

malwiska - 2013-11-25, 11:16

go. napisał/a:
Do kibla nie robi, bo raz wpadł i się boi :oops:
wybacz, ale bardzo mnie to rozbawiło, zarazem jednak współczuję "wpadki". ;-)

Mnie też czasem dzieci wrzeszczące drażnią, (i wiele rzeczy mnie drażni), ale tak jak Marta mówi, każdy z nas jest jakiś, jeden wrzeszczący drugi milczek, trzeba patrzeć na człowieka i na sytuację, wyluzować, zrozumieć, albo nie zwracać uwagi, bo od tych nerwów to można by było pie***lca dostać. ;-)

idalianna - 2013-11-25, 13:43

kml napisał/a:
Nie ma co porównywać szumu czy grającego radio do darcia się dziecka.

Ok, płacz dziecka czasem może być uciążliwy, mnie na długą metę też denerwował, ale to nie dlatego, że mnie wkurwiał po prostu, ale raczej dlatego, że nie wiem jak go ukoić. I to jak T. był mniejszy. Teraz też czasem mamy takie problemy, bo nie umie mówić i czasem ciężko się dogadać.
Jeśli chodzi o sklep - wsadzam do siedziska w wózku (podaję mu rzeczy i on wrzuca do wózka do tyłu - dot. takich jak makaron np, nie słoik:P) albo do nosidła (o wiele lepsza metoda, wtedy rzadko chce wyjść stamtąd, siedzi i patrzy i jest ok). Jak nie chce siedzieć w tym siedzisku to idzie do wózka, ale wtedy wywala rzeczy na ziemię i mnie to denerwuje, bo muszę zbierać je, a on ciągle testuje kiedy się wkurzę. ;) No i chce wyjść. Więc go wyciągam ale mówię że idziemy za rękę po markecie, bo nie chcę żeby mi się zgubił. Jak się buntuję i ucieka to kucam i mu wyraźnie mówię, że albo idziemy za rękę albo włazi do wózka. I albo się posłucha albo siedzi w wózku i się buntuje..
Ja w sklepie generalnie często właśnie zatykam go jakąś bułką :-/ bo mnie męczy "dowiadywanie się" czego T chce i jeszcze robienie zakupów. Ale to wynika z tego, że za zawsze za bardzo chcę mu... hm, dogodzić? I się wypytuję czy chce to czy tamto. No i staram się to zmienić, ale nie idzie łatwo, za dobra chcę być. ;-)

Ale ludzi też nie lubię naokoło denerwować. W ogóle zauważyłam, że jak mam Małego w nosidle/chuście to ludziom w zapchanych autobusach specjalnie to nie przeszkadza, ustępują miejsce, są mili. A jak jest wózek to tylko widzę to wkurzone spojrzenia, że gdzie baba się pcha z tym wózkiem, tyle miejsca zajmuje...

Kamyk napisał/a:
Jak zaczelysmy nasza wspolna przygode to miala 4,5 roku, teraz 6,5 i jakos bylam jej w stanie wytlumaczyc, ze w srodku w wozku sie nie jezdzi.

4-5 lat to trochę inny wiek, niż te 2-3 lata jednak i łatwiej wytłumaczyć pewne rzeczy, jak się w danym miejscu zachowywać. :->

Kat... napisał/a:
Dzieci zwykle nie są takie jakie rodzice mówią im żeby byli, tylko tacy jak rodzice.

No niestety tak właśnie jest w 100%. :mrgreen:
Dlatego jestem z siebie dumna, że moje dziecko zbiera po ojcu brudne skarpety po domu i zanosi do kosza na pranie. ]:-> I jak znajdzie jakiś śmieć np papierek to się patrzy na mnie, ja mówię "tak, do śmieci", on wędruje do kuchni, podchodzi do śmieci, patrzy pytająco, ja: "nie tutaj, to papierek, do papieru - środkowy kosz za lodówką (mamy 3 do segregacji ustawione pionowo na sobie)" i wywala. Mimo, że ja go jakoś specjalnie tych rzeczy nigdy nie uczyłam... sam jakoś tak robi, hah! :lol:

kml napisał/a:
a przecież nie będę nie chodziła do kina przez kilka lat?

ja na początku chodziłam z Tymim do Multikina (w środy o 12 są seanse gdzie można zabrać dzieci - przed ekranem są zabawki, maty edukacyjne, jest przewijak i pampersy ;-) ). A teraz albo oglądamy sobie filmy z VOD na tv. A jak byśmy chcieli iść do kina to byśmy Tyma zostawili np z babcią - rzadko chodzimy, ale jak chcemy to tak właśnie. W czym problem??

żuk napisał/a:

o buddo w życiu bym ie pomyślała że moża tak o tym pomyśleć (ale ja to fleja chyba jednak jestem :P )

No to ja mam tak samo, ale zdaję sobie sprawę, że przeginam w drugą stronę jedząc nawet coś jak mi an ziemię spadnie... :oops:

MartaJS napisał/a:
Nie ma żadnego "stanu ostatecznego". Mając 20-40-50 lat, też się rozwijasz, zmieniasz.

TAKTAKTAK!!! LOVE. :mryellow:

kml napisał/a:

A co myślicie o takim czymś - w okolicznym markecie były tzw. kulki i kącik malucha.

Duże dziecko - super, ale takie lepiej by zniosło zakupy niż maluch, którego samego nie zostawisz w takim miejscu. ;-)

priya napisał/a:
Jak będziesz musiała zrobić zakupy z dwójką - daj mi znać jak Ci poszło tłumaczenie.

Można jedno do nosidła drugie do wózka.. :->

moony napisał/a:
Mi też musiało kilka siwych włosów przybyć, żebym nauczyła się porozumiewania się z własnym synem, zrodzonym z mojego łona.

OMG :mrgreen: U mnie się właśnie zaczyna... ]:->

A jeśli chodzi o wożenie dzieci wózkach to ja się zgadzam, że nie powinno się tego robić, ale nie dlatego, że to kogoś wkurza, ale dlatego, że to własność sklepu, a gdzieś tam zawsze jest napisane/narysowane, że jest zakaz wożenia dzieci w środku. Więc ja tak robię czasem, bo
Kat... napisał/a:
ważniejsze będzie dla Ciebie zapewnienie mu zajęcia, zabawy, pobycie niż siedzenie i nieprzeszkadzanie innym.

ale zdaję sobie, że takie są zasady i generalnie powinno się ich przestrzegać.

Aha, no i chciałam jeszcze napisać, że ja bym dziecku nie pozwoliła biegać samopas po sklepie też nie ze względu na LUDZI, ale na to, że
1 bałabym się że się zgubi
2 zwali słoiki/coś na ziemię i będę mieć problem
3 nie lubię mieć oczu dookoła głowy, a moje dziecko jeszcze nie kuma, że jak szkło się zwali na ziemię to się potłucze i to stan nieodwracalny... :-P

mariaaleksandra - 2013-11-25, 14:07

Jej... W zyciu by mi nie przyszlo do glowy ze dziecka mam w wozku sklepowym nie wozic , ze mogloby to komus przeszkadzac... Chyba ew tylko ze wzgledu na bezpieczenstwo dziecka :/ ale higiena? Przeciez te wozki stoja na zewnatrz, nikt ich nie myje, nieraz bezdomni je odprowadzaja, rzeczy ze sklepowych polek tez noe sa sterylne, najpjerw staly w fabryce, potem w jakies sortowni/pafzkowni, potem w jakims tirze, potem jakis pracownik je dotykal zeby ustawic na polce itd przy tym dzieciece buciki to pestka chyba? Przeciez jedzenie i tak jest popakowane. Troche nie rozumiem...
priya - 2013-11-25, 18:51

idalianna napisał/a:
Można jedno do nosidła drugie do wózka.. :->
Ale w wózkach to siedzenie jest jakoś do 15kg, nie? Czyli młodszego do wózka a starszego do nosidła?? Jeśli ktoś daje radę - gratuluję. Ja wracałabym do domu na czterech kończynach raczej. (Przypomne tylko, że teraz mnie już to nie dotyczy, mój siedmiolatek oczywiście towarzyszy mi w czasie zakupów na własnych nogach; piszę o sytuacjach sprzed jakiś 3 lat)
kitteh - 2013-11-25, 19:28

Kat... napisał/a:
Jabłania, mnie dobre rany, pouczenia, opieprzanie ze strony ludzi kiedyś strasznie denerwowało i dotykało ale nauczyłam się naprawdę nie przejmować tym co mówią i zakładać, że mieli dobre intencje tylko taktu zabrakło. Ja po każdej takiej sytuacji uśmiecham się i mówię "mam inne zdanie ale dziękuję za zwrócenie uwagi" czasami jeszcze dodaję "przemyślę to". I już. Ja się nie wkurzam, ta osoba się cieszy, że mi pomogła a ja robię swoje. Sami wygrani.

Kurczę, ja bezdzietna, ale raz opieprzyłam matkę z bożej łaski. Biła dziecko i nazywała debilem. Nie wytrzymałam

frjals - 2013-11-25, 20:34

idalianna napisał/a:
jedząc nawet coś jak mi an ziemię spadnie... :oops:

a co, to się wyrzuca? :lol:

Jabłania - 2013-11-25, 22:13

kitteh, w takich sytuacjach to juz obrona słabszego jest, a nie wtrącanie się... Dobrze, ze zareagowałaś...
Sylwia8 - 2013-11-25, 22:21

Jabłania napisał/a:

Podanie bez pytania 6 mc dziecku czegokolwiek wkurzyłoby mnie bardzo. 6 mc najczęściej jest jeszcze tylko na cycu, rodzice dopiero zaczynają rozszerzać dietę, starannie dobierając produkty, najczęściej w formie zmiksowanej, zastanawiając się jak będzie najlepiej, czy zacząć od marchewki czy jabłka, na kiedy zaplanować pierwszy posiłek z glutenem itd . Tak malutkiemu dziecku krówka może zaszkodzić bardzo. Poza tym maluch może się zadławić czymś takim - i to w papierku, bo przecież sobie nie rozpakuje zanim włoży do buzi :) . Dziś to jest krówka, jutro będzie udko kurczaka (też podane w dobrej wierze), a pojutrze trucizna od jakiejś psychopatki. Dziecko nie powinno być nauczone brać jedzenia od obcych. Tak uważam :)


Podpisuję się pod tym 100%, do szału mnie doprowadza jak OBCY częstuje moje dzieci czymkolwiek, mam ochotę podgryźć gardło... Nawet moja mama czy teściu pytają się czy mogą małej podać to czy tamto bo nie wiedzą, na jakim etapie jedzenia jest i co mogą dać a czego nie życzę sobie a OBCY pakuje mojemu dziecku coś tam i się dziwi, że ja stanowczo odmawiam i oddaję...

Kiedyś jedna baba chciała mojej Mai oddać SWOJEGO NIEDOJEDZONEGO LODA "bo ona tak patrzy jakby chciała" - nie ma tu emotionikony na to, co we mnie wezbrało wtedy!!! Niektórzy ludzie są jebnięci, i piszę to tutaj na forum z pełną świadomością, że jestem po trosze osobą publiczną i ludzie z innych części internetu mogą tu na mnie trafić i na pewno nie powinnam się tak wyrażać - mam to gdzieś, w takiej sytuacji jestem wściekłą samicą psa :evil: To moja strona yin ]:->

kitteh - 2013-11-25, 22:56

Sylwia8 napisał/a:


Podpisuję się pod tym 100%, do szału mnie doprowadza jak OBCY częstuje moje dzieci czymkolwiek, mam ochotę podgryźć gardło... Nawet moja mama czy teściu pytają się czy mogą małej podać to czy tamto bo nie wiedzą, na jakim etapie jedzenia jest i co mogą dać a czego nie życzę sobie a OBCY pakuje mojemu dziecku coś tam i się dziwi, że ja stanowczo odmawiam i oddaję...

Kiedyś jedna baba chciała mojej Mai oddać SWOJEGO NIEDOJEDZONEGO LODA "bo ona tak patrzy jakby chciała" - nie ma tu emotionikony na to, co we mnie wezbrało wtedy!!! Niektórzy ludzie są jebnięci, i piszę to tutaj na forum z pełną świadomością, że jestem po trosze osobą publiczną i ludzie z innych części internetu mogą tu na mnie trafić i na pewno nie powinnam się tak wyrażać - mam to gdzieś, w takiej sytuacji jestem wściekłą samicą psa :evil: To moja strona yin ]:->


i co jeszcze?
gume do żucia też wyjmie z paszczy i komuś da "bo tak patrzy"?!?

Sylwia8 - 2013-11-25, 23:34

No dlatego napisałam co o tym myślę bo to się nie mieści w głowie po prostu...
mariaaleksandra - 2013-11-25, 23:55

Sylwia podobnie raz stara babcia w autobusie probowala dac J nadgryziony przez siebie rogal... Myslalam ze sie pozygam, a ona tal na powaznie...
Sylwia8 - 2013-11-26, 00:05

mariaaleksandra napisał/a:
Myslalam ze sie pozygam


Mam te same odruchy... I do szału doprowadza mnie tak samo jak OBCY macają moje dziecko, czy to po rączkach, czy po nóżkach, czy po główce czy po buzi, czy starszą czy młodszą bez znaczenia, pazury same mi się wysuwają... Wiem, że o tym tu już było, wiem, że niektórzy mają takie odruchy ale ja tego NIE-TRA-WIĘ-!!!

qetrab - 2013-11-26, 00:39

Cytat:
I jak znajdzie jakiś śmieć np papierek to się patrzy na mnie, ja mówię "tak, do śmieci"

Ja swojej 1,5 rocznej córce mówię, jak znajdzie jakiś śmieć na podwórku: "Zosiu, to są śmieci. Gdzie się wyrzuca śmieci?"
Ona wtedy się rozgląda za koszem na śmieci, podbiega, wrzuca do kosza, a potem bije sobie brawo :D

Cytat:
Podpisuję się pod tym 100%, do szału mnie doprowadza jak OBCY częstuje moje dzieci czymkolwiek, mam ochotę podgryźć gardło...


Najgorzej, że to zwykle jest jakieś ciastko...

priya - 2013-11-26, 07:46

Sylwia8 napisał/a:
I do szału doprowadza mnie tak samo jak OBCY macają moje dziecko, czy to po rączkach, czy po nóżkach, czy po główce czy po buzi,
Mikołaj został jeszcze mocniej zaatakowany na jednym ze spacerów - pewna starsza pani zaczęła go po prostu obcałowywać :shock: Reakcja na moje protesty: Ale ja zdrooowa jestem, pani, zdrowa!
gaba - 2013-11-26, 07:56

rosa napisał/a:
a są jeszcze gorsze rzeczy, np wysadzanie dzieciaka w parku, albo na mikroskopijnym kolmbiku przed rosmanem, to dopiero nieogarnięci rodzice są
a gdzie wysadzić dziecko jeśli dopiero nauczyło się robić kupkę do kibelka i nie umie długo wytrzymać, do domu daleko a w pobliżu toalety brak? Pytam z czystej ciekawości bo sama miałam niejednokrotnie ten problem, i mam mieszane uczucia ale z drugiej strony jeśli psy "robią" gdzie popadnie, na trawniku, pod oknem, na środku trawnika i nikogo to nie dziwi i nie bulwersuje to dlaczego dziecko? Sama nie wiem. :-?

Jeśli chodzi o wózki sklepowe to wożenie dzieci w środku jest po prostu zabronione a ja staram się przestrzegać jakiś ogólnospołecznych zasad i uczyć tego dzieci. Jestem w stanie zrozumieć mamę z dwójką małych dzieci bo wtedy pewnie sama złamałabym tę zasadę ale jeśli można inaczej to po co? ;-)

qetrab - 2013-11-26, 10:14

Cytat:
a gdzie wysadzić dziecko jeśli dopiero nauczyło się robić kupkę do kibelka i nie umie długo wytrzymać, do domu daleko a w pobliżu toalety brak?

Myślę, że wtedy jest to akceptowalne, ale ja np. wiele razy widziałem jak rodzić kazał dziecku "załatwiać się" dosłownie tuż przy drzwiach publicznej toalety.... tego nie ogarniam

KasiaQ - 2013-11-26, 10:22

priya napisał/a:
Mikołaj został jeszcze mocniej zaatakowany na jednym ze spacerów - pewna starsza pani zaczęła go po prostu obcałowywać :shock:

:shock: jak się cieszę, że mnie nie spotkały takie "atrakcje" :-? aż krew się gotuje :evil:

gaba napisał/a:
a gdzie wysadzić dziecko jeśli dopiero nauczyło się robić kupkę do kibelka

mnie też niedawno to spotkało, wzięłam młodą w najbardziej ustronne miejsce, no i cóż... cieszyłam się tylko, że miałam chusteczki przy sobie :-P a kupkę przykryłam liściami, bo i nie miałam niczego, w co mogłabym zgarnąć :oops:

malwiska - 2013-11-26, 10:26

qetrab napisał/a:
wiele razy widziałem jak rodzić kazał dziecku "załatwiać się" dosłownie tuż przy drzwiach publicznej toalety.... tego nie ogarniam
jeśli to płatna toaleta to sam wiesz, po co przepłacać ]:-> :evil:
MartaJS - 2013-11-26, 10:45

qetrab napisał/a:
Myślę, że wtedy jest to akceptowalne, ale ja np. wiele razy widziałem jak rodzić kazał dziecku "załatwiać się" dosłownie tuż przy drzwiach publicznej toalety.... tego nie ogarniam


A jak niby 2-3 latek miałby załatwić się w publicznej toalecie?

bojster - 2013-11-26, 10:51

gaba napisał/a:
a gdzie wysadzić dziecko jeśli dopiero nauczyło się robić kupkę do kibelka i nie umie długo wytrzymać, do domu daleko a w pobliżu toalety brak? Pytam z czystej ciekawości bo sama miałam niejednokrotnie ten problem, i mam mieszane uczucia ale z drugiej strony jeśli psy "robią" gdzie popadnie, na trawniku, pod oknem, na środku trawnika i nikogo to nie dziwi i nie bulwersuje to dlaczego dziecko? Sama nie wiem. :-?


W okresie, kiedy dany dzieciak chodził już bez pieluchy, ale nie umiał jeszcze wstrzymać się z kupą do domu, nosiłem na spacery zestaw woreczków + mokre chusteczki, wysadzałem go gdzieś na kawałku trawnika, po czym zbierałem co trzeba do worka i wyrzucałem do kosza na śmieci. Myślę że to dość rozsądny kompromis między próbą zdążenia do domu (która i tak skończyłaby się zrobieniem w majtki - poza tym jak się jest na spacerze z dwójką dzieci, to też przecież jednego nie można zostawić, a dwie sztuki pod pachy wziąć nie tak łatwo) a robieniem gdzieś pod krzakiem, gdzie ktoś może potem wdepnąć. :roll:

bojster - 2013-11-26, 10:52

MartaJS napisał/a:


A jak niby 2-3 latek miałby załatwić się w publicznej toalecie?


:shock: a od czego ma rodzica? hint: dziecko się trzyma nad muszlą, a ładunek leci w dół.

MartaJS - 2013-11-26, 11:03

Moje w życiu tak się nie załatwi. Raczej trzymałby do domu.

A że kupę trzeba posprzątać, tak po dziecku, jak po psie, to chyba oczywiste. Chyba że gdzieś w głuchym lesie, to wystarczy przykryć liśćmi/ściółką.

go. - 2013-11-26, 11:06

bojster napisał/a:

:shock: a od czego ma rodzica? hint: dziecko się trzyma nad muszlą, a ładunek leci w dół.


ee to też zależy, ja mam teraz przyczepy mięśni pod łopatą pozrywane i w życiu bym rady nie dała potrzymać nad klopem 14 kg.

go. - 2013-11-26, 11:13

Do moim ostatnio ze dwa razy "mama wam nosy wyszła odmrażać"/"z takimi małymi w takie zimno na dwór? co za pomysły" :shock: :shock:
Opowiedam, że: pewnie, że lepiej jakby przed kompem siedziały, ale musiałam wyjść dokupić trochę prądu :evil: W ogóle nie kumam po chuj się ludzie wtrącają

MartaJS - 2013-11-26, 11:17

Teraz zimno?? Rozumiem, jak -20, to można się zastanawiać, ale teraz? :shock:
go. - 2013-11-26, 11:23

no, +2 było. Jak ja nie lubię ludzi...
bronka - 2013-11-26, 11:57

go. napisał/a:
ale musiałam wyjść dokupić trochę prądu :evil:

do herbatki?

mariaaleksandra - 2013-11-26, 12:18

Go. Mi ostatnio tesciowa powiedziala ze teraz to juz niestety nie bedzie mozna wychodzic na spacery ipac zabaw. Czemu? "no przeciez zjezdzalnia taka zimna..."
gaba - 2013-11-26, 12:25

bojster napisał/a:
W okresie, kiedy dany dzieciak chodził już bez pieluchy, ale nie umiał jeszcze wstrzymać się z kupą do domu, nosiłem na spacery zestaw woreczków + mokre chusteczki, wysadzałem go gdzieś na kawałku trawnika, po czym zbierałem co trzeba do worka i wyrzucałem do kosza na śmieci. Myślę że to dość rozsądny kompromis między próbą zdążenia do domu (która i tak skończyłaby się zrobieniem w majtki - poza tym jak się jest na spacerze z dwójką dzieci, to też przecież jednego nie można zostawić, a dwie sztuki pod pachy wziąć nie tak łatwo) a robieniem gdzieś pod krzakiem, gdzie ktoś może potem wdepnąć
I tak właśnie zwykle robię, jeśli zachodzi taka konieczność, tylko w lesie zakopujemy pod ściółką i po kłopocie :mryellow:
bojster - 2013-11-26, 14:55

go. napisał/a:
ee to też zależy, ja mam teraz przyczepy mięśni pod łopatą pozrywane i w życiu bym rady nie dała potrzymać nad klopem 14 kg.


Można wymościć deskę papierem i posadzić. Wiem, wiem, jedne nie usiedzi, drugie ma opory psychiczne, a innym razem toaleta zbyt brudna. Ale to są wyjątki, ogólnie nie rozumiem zdziwienia, że 2-3 letnie dziecko miałoby się załatwiać w publicznej toalecie. Jeszcze rozumiem opór przed toitoiem stojącym gdzieś na budowie (choć i z takich korzystaliśmy, w opcji trzymania dziecka nad sedesem), ale gdzieś w galeriach handlowych itd. - nie widzę żadnego problemu, są czystsze niż w niejednym domu. :P

go. - 2013-11-26, 15:26

bojster napisał/a:
, ale gdzieś w galeriach handlowych itd. - nie widzę żadnego problemu, są czystsze niż w niejednym domu. :P



chyba męskie :mryellow:

bojster - 2013-11-26, 15:27

go. napisał/a:
bojster napisał/a:
, ale gdzieś w galeriach handlowych itd. - nie widzę żadnego problemu, są czystsze niż w niejednym domu. :P



chyba męskie :mryellow:


No tak słyszałem, że damskie są zawsze zas...yfione, ale osobiście nie sprawdzałem. :-P

Kat... - 2013-11-26, 15:52

Jak Z miał równo 3 lata byłam z nim na woodstocku i normalnie go wysadzaliśmy w toi toiu. Dobrze, że ważył jakieś 12 kg :-) Chustka na nos, zakaz dotykania czegokolwiek i potem mokre chusteczki po wyjściu. Ja wie, że to jest obrzydliwe ale nie wiem jakbym miała inaczej to załatwić. To samo w pociągu.
Ciekawe co powiem jak Dana będzie starsza. Jej nie powiem stój tak, żeby niczego nie dotknąć siusiakiem i rób ;-)

Fatty - 2013-11-26, 18:24

bojster napisał/a:
No tak słyszałem, że damskie są zawsze zas...yfione, ale osobiście nie sprawdzałem.


chłop widzi gdzie celuje, bo przodem stoi, baba ma gorzej - jeszcze jak próbuje "na małysza", i oscyluje tą dupiną dookoła, trafi czy nie trafi, a nie daj boziu ma słabe mięśnie nóg i ciężko jej utrzymac w jednej pozycji i dupina lata na boki... tak to sobie przynajmniej wyobrażam, w oniemieniu lustrując kabinę, zatrzymawszy się w progu i dziwując się "jak ona/one to zrobiły"

Sylwia8 - 2013-11-26, 20:21

Fatty, tarzam się!!! :mryellow:
bojster - 2013-11-26, 21:38

Fatty napisał/a:
bojster napisał/a:
No tak słyszałem, że damskie są zawsze zas...yfione, ale osobiście nie sprawdzałem.


chłop widzi gdzie celuje, bo przodem stoi, baba ma gorzej - jeszcze jak próbuje "na małysza", i oscyluje tą dupiną dookoła, trafi czy nie trafi, a nie daj boziu ma słabe mięśnie nóg i ciężko jej utrzymac w jednej pozycji i dupina lata na boki... tak to sobie przynajmniej wyobrażam, w oniemieniu lustrując kabinę, zatrzymawszy się w progu i dziwując się "jak ona/one to zrobiły"


Może będziesz w szoku, ale chłopcy też defekują na siedząco, przynajmniej ci, których znam. :-P Chociaż może "też" tu nie pasuje, bo z tego co piszesz, to dziewczyny bardziej na wisząco, a może nawet fruwająco, więc może być faktycznie trudniej celować. :-P

gaba - 2013-11-27, 08:23

Kat... napisał/a:
stój tak, żeby niczego nie dotknąć siusiakiem i rób


:mryellow: :mryellow: :mrgreen: to mój tekst przecież :lol: do tego stopnia, że młody wchodzi do toalety i pyta: "Niczego nie dotykać"? Ja: " Absolutnie niczego", na co on: "A siusiakiem?" :lol:

rosa - 2013-11-27, 09:07

gaba napisał/a:
rosa napisał/a:
a są jeszcze gorsze rzeczy, np wysadzanie dzieciaka w parku, albo na mikroskopijnym kolmbiku przed rosmanem, to dopiero nieogarnięci rodzice są
a gdzie wysadzić dziecko jeśli dopiero nauczyło się robić kupkę do kibelka i nie umie długo wytrzymać, do domu daleko a w pobliżu toalety brak? Pytam z czystej ciekawości bo sama miałam niejednokrotnie ten problem, i mam mieszane uczucia ale z drugiej strony jeśli psy "robią" gdzie popadnie, na trawniku, pod oknem, na środku trawnika i nikogo to nie dziwi i nie bulwersuje to dlaczego dziecko? Sama nie wiem. :-?

z mojej strony była to ironia, wysadzałam dzieciaki w najróżniejszych miejscach i zupełnie mnie nie bulwersuje kiedy ktoś inny też tak robi

go. - 2013-11-27, 09:15

rosa napisał/a:

z mojej strony była to ironia, wysadzałam dzieciaki w najróżniejszych miejscach i zupełnie mnie nie bulwersuje kiedy ktoś inny też tak robi


latem ja też i mnie też to nie obrzydza. Chociaż czasem jak widziałam reakcje kobiet, które nigdy by pewnie tak nie zrobiły... bo pewnie nie maja dzieci :lol:

ana138 - 2013-11-27, 12:30

rosa napisał/a:
z mojej strony była to ironia

odetchnęłam...bo po poście gaby przez chwilę pomyślałam, ze może jednak cię źle zrozumiałam?? ]:-> ]:->
do kupy mam nocnik w aucie. no a jak się zdarzy pod krzakiem, to trudno. sik absolutnie bez obciachu. młody trzyma do konca, az juz nie moze wytrzymac. często sika w ostatniej chwili. toaleta publiczna spoko, ale tez zalezy jaka. widywałam takie, do których z dzieckiem bym nie weszła ]:->

jaskrawa - 2013-11-27, 13:04

Fatty napisał/a:
bojster napisał/a:
No tak słyszałem, że damskie są zawsze zas...yfione, ale osobiście nie sprawdzałem.


chłop widzi gdzie celuje, bo przodem stoi, baba ma gorzej - jeszcze jak próbuje "na małysza", i oscyluje tą dupiną dookoła, trafi czy nie trafi, a nie daj boziu ma słabe mięśnie nóg i ciężko jej utrzymac w jednej pozycji i dupina lata na boki... tak to sobie przynajmniej wyobrażam, w oniemieniu lustrując kabinę, zatrzymawszy się w progu i dziwując się "jak ona/one to zrobiły"


Umarłam :D
Chociaż to wcale nie jest takie zabawne w ciąży, bo rzeczywiście trudniej jest z wielkim brzuchem wcelować "na małysza". A siku się chce non stop. Aczkolwiek gdybym rzeczywiście miała na tyle słabe te nogi, by dupina AŻ TAK latała, po prostu kladłabym sobie kilo papieru na deskę i siadała, trudno (tak robiłam, gdy byłam na początku ciąży i byłam mocno osłabiona rzyganiem i nie było mowy o żadnych małyszach).

AZ - 2013-11-27, 13:21

Fatty napisał/a:
chłop widzi gdzie celuje, bo przodem stoi, baba ma gorzej - jeszcze jak próbuje "na małysza", i oscyluje tą dupiną dookoła, trafi czy nie trafi, a nie daj boziu ma słabe mięśnie nóg i ciężko jej utrzymac w jednej pozycji i dupina lata na boki... tak to sobie przynajmniej wyobrażam, w oniemieniu lustrując kabinę, zatrzymawszy się w progu i dziwując się "jak ona/one to zrobiły"

W SAMO SEDNO. leżę i kwicze :lol: :lol: :lol:

swoją drogą zastanawia mnie zawsze jak można nie wytrzeć deski po sobie, jak się podczas tych, godnych światowej klasy skoczków narciarskich, wygibasów gdzieś przypadkiem rozchlapie :roll:

faf - 2014-01-28, 11:12

strasznie Cię lubię Fatty :-D
Jabłania - 2014-04-08, 20:02

Mnie wkurza, gdy dziecko zachowuje się nie w porządku wobec drugiego dziecka, a obserwująca zdarzenie mama nie reaguje. Np. gdy starsze dziecko wyrywa maluszkowi jakąś zabawkę, albo przezywa. Np dziś na placu zabaw Amelka czekała w kolejce na bujanego konika. Gdy tylko się do niego zbliżała, podbiegała wciąż ta sama ok 4 letnia dziewczynka i szybko go zajmowała przed Amelką. Gdy Amelka odchodziła, to ona też schodziła z konika. Ale to nic. Najbardziej zaskoczyło mnie, gdy ta dziewczynka nie wiadomo czemu zaczęła wołać za Amelką "Baba Jaga" :shock: A mamusia dziewczynki nic... :roll: Zastanawiam się jak najlepiej zareagować, gdy jakieś dziecko przezywa moje, a moje jest jeszcze za małe, aby samemu się obronić :D Miewacie takie sytuacje?
MartaJS - 2014-04-08, 20:42

Jabłania, ale właściwie czego oczekiwałabyś od mamy tej dziewczynki?

Czy Amelka wie, że "Baba Jaga" to coś złego? Czy przejęła się tym jakoś?

koko - 2014-04-08, 20:58

Jabłania, mnie się często zdarzają takie sytuacje, mój młody jest strasznie najarany na kontakty z dziećmi i jest bardzo przyjacielski. Spędza wiele czasu z dorosłymi, więc nie czai klimatów dziecięcych, no wiesz, dzieciaki często są cholernie aspołeczne, sama wiesz. Jak jesteśmy na placu zabaw, to często wygląda jak sierota po prostu. Ostatnio znowu starał się zachęcić do zabawy dziewczynki, powiedział: "cześć, pobawicie się ze mną?", dziewczynki (na oko po 6 lat) - nic. Więc powtórzył: "cześć, pobawicie się ze mną?", jedna z nich odpowiedziała: "spadaj". J. oczywiście usta w podkówkę, bo nie rozumie, w czym rzecz. No więc ja "dobra, chodź, te dziewczyny są jakieś głupie" i ogólnie sobie to między sobą obśmialiśmy. Sytuacji przyglądały się z ławki matki dziewczynek, całe towarzystwo ciężko się na nas obraziło. I wiecie co? Wali mnie to :-P Nie będę dzieciakowi ściemniać i usprawiedliwiać przed nim dziwnych zachowań innych. Dobra, wiem, niepedagogiczne. Wolę, żeby przymykał oko na takich ludzi i dystansował się do nich, a nie rozkminiał i przeżywał, do czego ma skłonności. Także - Jabłania na twoim miejscu rozmawiałabym po prostu z tym dzieckiem, a nie z jego matką. Może grzeczniej, niż ja to zrobiłam. Czasem to matka jest tłumok, a dzieciaka da się jeszcze odratować i coś mu wytłumaczyć po prostu.
dżo - 2014-04-08, 21:10

koko napisał/a:
Także - Jabłania na twoim miejscu rozmawiałabym po prostu z tym dzieckiem, a nie z jego matką

To wg mnie podstawowa kwestia. Zawsze rozmawiam z dzieckiem, gdy sytuacja dotyczy spraw dziecięcych. I nie oczekuję wtrącania się dorosłych (rodziców, opiekunów), wręcz przeciwnie. Dużo prościej i łatwiej porozumieć się z dzieckiem, wystarczy odrobina zrozumienia i obserwacji.
Jabłania, może ta dziewczynka w taki spsób próbowała nawiązać kontakt z Wami? U czterolatka nie doszukiwałabym się złośliwości.

bodi - 2014-04-08, 21:11

Dziewczyny mialy pelne prawo nie mieć ochoty bawić sie z malolatem ;) aczkolwiek swoim brakiem dobrych manier zasłużyły sobie w pełni na Twój komentarz, Koko :)

Tez w sytuacjach kiedy inne dziecko zachowuje sie nie ok rozmawiam bezpośrednio z nim a nie uderzam do matki,to jakoś naturalniejsze dla mnie.jesli uderzy mowie zeby nie biło,jesli sie przepycha, mowie ze teraz nie jego kolejka itp. W twojej sytuacji jablania,jesli widziałabym ze ta dziewczynka czai sie na zabawkę na ktora czeka.twoje dziecko,postaralabym sie zagrodzic jej drogę tak zeby bez kontaktu fiz uniemozliwic wepchniecie sie ;p ew zwróciła jej uwagę,normalnie,kulturalnie. w końcu calej wioski potrzeba zeby wychować człowieka na ludzi,co nie :)

Pardon za lakonicznosc ale pisanie z telefonu mnie dobija.

kamma - 2014-04-08, 21:16

bodi, każde słowo 100% :mryellow:
MartaJS - 2014-04-08, 21:29

koko, widzę że dzikie dzieci mają podobne problemy ;-) Ale ogólnie obserwuję, że ludzie zapisują dzieciaki do przedszkola czy żłobka, żeby się socjalizowały, a te dzieciaki bywają kompletnie aspołeczne właśnie.

Dla mnie opisana sytuacja to nie jest raczej powód to interwecji, chyba że moje dziecko ma z tym problem. Jeśli tak, wspieram moje dziecko. Nie znam innych dzieci, ich rodziców i ich sytuacji, staram się nie oceniać i nie oczekiwać.

jagodzianka - 2014-04-08, 21:30

koko napisał/a:
Jabłania, mnie się często zdarzają takie sytuacje, mój młody jest strasznie najarany na kontakty z dziećmi i jest bardzo przyjacielski. Spędza wiele czasu z dorosłymi, więc nie czai klimatów dziecięcych, no wiesz, dzieciaki często są cholernie aspołeczne, sama wiesz. Jak jesteśmy na placu zabaw, to często wygląda jak sierota po prostu. Ostatnio znowu starał się zachęcić do zabawy dziewczynki, powiedział: "cześć, pobawicie się ze mną?", dziewczynki (na oko po 6 lat) - nic. Więc powtórzył: "cześć, pobawicie się ze mną?", jedna z nich odpowiedziała: "spadaj". J. oczywiście usta w podkówkę, bo nie rozumie, w czym rzecz. No więc ja "dobra, chodź, te dziewczyny są jakieś głupie" i ogólnie sobie to między sobą obśmialiśmy. Sytuacji przyglądały się z ławki matki dziewczynek, całe towarzystwo ciężko się na nas obraziło. I wiecie co? Wali mnie to :-P Nie będę dzieciakowi ściemniać i usprawiedliwiać przed nim dziwnych zachowań innych. Dobra, wiem, niepedagogiczne.

Jak ja to dobrze znam! Ostatnio już nie wiedziałam co powiedzieć Filipowi więc wyrwało mi się chodź nie bawimy się z tym chłopcem bo ma jakieś krzywe zęby". Co za głupota, potem on dopytywał o te zęby,a mi było tak głupio że coś takiego palnęłam. I jeszcze pytał o inne dzieci jakie one mają zęby. :-P Wiadomo, rozumiem że nie wszystkie dzieci muszą mieć ochotę się bawić z moim synem, szczególnie te starsze. Z tym krzywozębym sytuacja była taka, że mały chłopiec mniej więcej w wieku F miał super śmieciarę i ten z zębami, widać, że starszy, od razu się przykolegował. Właściciela śmieciary jeszcze tolerował, ale innych dzieci już nie. Filip chciał się oczywiście z nimi bawić. I po tekście tego krzywego do właściciela "musimy zmieniać miejsce bo ten [F] za nami łazi" musiałam już zabrać moje biedne dziecię. To był akurat hardcore, ale często dzieci w ogóle nie reagują na jakieś zagadywanie, propozycję zabawy.

koko - 2014-04-08, 21:33

jagodzianka napisał/a:
wyrwało mi się chodź nie bawimy się z tym chłopcem bo ma jakieś krzywe zęby".
:lol:
mariaaleksandra - 2014-04-08, 22:31

Jablania, ja codziennie miewam.rozkminy na placu zabaw. ja raczej zauwazylam ze rodzice/opiekunowie maja tendencje do zbyt duzej kontroli zabawy dzieci, co skutkuje wodospadem zbednym komentarzy, typu daj, podziel sie, tak, nie tak, wolno, nie wolno, przepros, podziekuj, do przesady... uasne, czasem trzeba zainterweniowac, ale chyba wlasnie lepiej bezposrednio do dziecka. ja mam teorie, ze na placu zabaw jest mniej konfliktow jezeli dorosli zanadto nie interweniuja, choc oczywiscie starszaki potrafia.byc okrutne, wiec dobrze.jak.dorosly gdzies tam czuwa.

pamietam jak rok temu jakas idiotka oskarzyla mnie i J ze mamy wylacznosc na.zjezdzalnie, bo J sie przez minute przymierzala do zjazdu (wg niej zanadto blokujac kolejke...)

albo jak 3 dziewczynki w usa powiedzialy J jak weszla do.rury "we dont like babies like you". maz to uslyszal i srogim tonem trzykrotnie powtorzyl sylabujac "we dont like girls like you"- szybko uciekly :)

jak.dochpdzi do jakiegos trudniejszego sporu zabieram J z sytuacji, biore.na rece i ide pare metrow dalej. zazwyczaj pomaga, czasem dopowiem czemu, ale nieraz sie trafia.ciezki przypadek i to najlepsza opcja. a tak to mam tendencje do bycia matka wilczyca i bronienia jej, i dawania jej maksymalnej sqobody do zabawy dopoki nie robi krzywdy innym (nie zdarzylo sie) albo nie bawi sie kiepem czy innym tego typu cudem

ana138 - 2014-04-08, 22:47

jagodzianka i love you :mrgreen: :mryellow:
ja tez do dzieciaka uderzam. szczególnie, jesli jest starszy. i tez bywam niemiła ]:-> kiedys bylismy w pl na placu zabaw i jakis trzyosobowy klan dziewczyn ciagle ganiał taka młodszą bidulę. nie pozwalały jej zjezdzac na ślizgawce, wyganiały ja z domku, bo to ich. no nie mogłam sie powstrzymac, zeby nie zje..... ]:->
(mamy siedziały na ławce i paliły pety)
mariaaleksandra dokładnie. zbytnia interwencja też jest do d.

MartaJS - 2014-04-09, 08:23

mariaaleksandra napisał/a:
Jablania, ja codziennie miewam.rozkminy na placu zabaw. ja raczej zauwazylam ze rodzice/opiekunowie maja tendencje do zbyt duzej kontroli zabawy dzieci, co skutkuje wodospadem zbednym komentarzy, typu daj, podziel sie, tak, nie tak, wolno, nie wolno, przepros, podziekuj, do przesady... uasne, czasem trzeba zainterweniowac, ale chyba wlasnie lepiej bezposrednio do dziecka. ja mam teorie, ze na placu zabaw jest mniej konfliktow jezeli dorosli zanadto nie interweniuja, choc oczywiscie starszaki potrafia.byc okrutne, wiec dobrze.jak.dorosly gdzies tam czuwa.


Podpisuję się w 100%.
Poza tym dzieciaki muszą też nauczyć się same rozwiązywać konflikty. W praktyce. Niczego się nie nauczą, jeśli będzie im się cały czas mówiło, co mają robić.

koko - 2014-04-09, 08:29

ana138 napisał/a:
kiedys bylismy w pl na placu zabaw i jakis trzyosobowy klan dziewczyn ciagle ganiał taka młodszą bidulę. nie pozwalały jej zjezdzac na ślizgawce, wyganiały ja z domku, bo to ich. no nie mogłam sie powstrzymac, zeby nie zje..... ]:->
(mamy siedziały na ławce i paliły pety)

Rany, byłam świadkiem podobnej sytuacji - 3 laski po 12 lat na ławce, na huśtawki biegły 2 bliźniaczki, kiedy te z ławki wypatrzyły, że bliźniaczki biegną, namówiły się, że jedna z nich będzie okupować huśtawkę. Bliźniaczki prosiły i prosiły, żeby jeśli się nie huśta, odstąpić im huśtawkę, ale ta okupująca w ogóle nic nie odpowiadała, po prostu blokowała po chamie i już, patrząc w inną stronę z cynicznym uśmieszkiem. Baby bywają naprawdę bezinteresownie wredne.
Ja nie reaguję, jeśli dzieciaki się bawią, nie ma ewidentnego chamstwa, przemocy, itd. Ale jak mój dzieciak (o połowę młodszy, dodajmy) podchodzi od dziewczyn, wita się, grzecznie zadaje pytanie, czy może się pobawić to oczekuję, że sześciolatka jest w stanie odpowiedzieć "cześć, nie chcę się z tobą bawić", a nie "spadaj". Nie będę uczyć mojego dziecka, że to jest normalne. Nie zawsze też mam ochotę być misjonarką, po prostu dzieciak pod pachę i bez owijania mówię mu, że trafiłyśmy na dziwadła, czy chamstwo (mój J. przeżywa takie odrzucenie, więc ta metoda jest najlepsza). Nie będziemy zbawiać świata, chociaż wiem, że dzieci to nasze wspólne dobro itd. Ale też nie chcemy być Ananiaszem ;-)

lilias - 2014-04-09, 09:40

koko, to jest właśnie problem, że jedne dzieci są wrażliwe, a drugie kompletnie nie mają pojęcia co się dzieje z drugim dzieckiem jak są dla niego niedobre, albo są po prostu chamskie i cieszy je zrobienie komuś przykrości. tylko kto ma te dzieciaki nauczyć, wytłumaczyć skoro dorośli robią to samo co one, nie chcą ich wychowywać (bo kto ma być w domu tym "złym policjantem") i czekają, ze przedszkole albo szkoła je "wychowa". :roll: uodpornienie wrażliwca na chamstwo to ciężka sprawa, powodzenia :)
mariaaleksandra - 2014-04-09, 10:11

Lilias a to nie jest troche tak ze czesto te dzieci biora wzorce zachowania z domu? obserwujac relacje rodzicow, rodzica do dziecka itd? obserwujac znajome dzieci wiele z nich jest bardzo empatycznych i nieagresywnych i czesto ma to zwiazek z takowym wychowaniem: bez przemocy, agresji, z szacunkem i empatia wlasnie. Przeciez agresji take malo dziecko nie ma we krwi... owszem, w szkole to juz moze byc inaczej, zlq nauczycielka czy dzieci mogla zgladzic wrazliwca...
kamma - 2014-04-09, 11:14

mariaaleksandra napisał/a:
Przeciez agresji take malo dziecko nie ma we krwi

no, niektóre mają ;) Ale dużo da się załatwić pozytywnym przykładem.

Mimblabla - 2014-04-09, 11:39

Zasłyszane wczoraj wieczorem przez okno, matka do chyba 4-latka:

"Było mówione: Nie biegaj!" po chwili- "nie odzywaj się do mnie, mam cię dosyć dziś, nie chcę cię słyszeć!" dziecko: "Przepraszam" Matka: "Twoje przepraszam na mnie nie działa"

No straszne to... :(

A tu ostatnia sytuacja z dozorczynią, Jabłania świadkiem ;)

-Ile on ma? (na mojego syna)
-7, 5 miesiąca
- To co ty tak nic nie rośniesz???

kamma - 2014-04-09, 11:40

Mimblabla napisał/a:
To co ty tak nic nie rośniesz???

ale że co, że Ty nie rośniesz czy jak? :-P

Kat... - 2014-04-09, 12:45

mariaaleksandra napisał/a:
Jablania, ja codziennie miewam.rozkminy na placu zabaw. ja raczej zauwazylam ze rodzice/opiekunowie maja tendencje do zbyt duzej kontroli zabawy dzieci, co skutkuje wodospadem zbednym komentarzy, typu daj, podziel sie, tak, nie tak, wolno, nie wolno, przepros, podziekuj, do przesady... uasne, czasem trzeba zainterweniowac, ale chyba wlasnie lepiej bezposrednio do dziecka. ja mam teorie, ze na placu zabaw jest mniej konfliktow jezeli dorosli zanadto nie interweniuja, choc oczywiscie starszaki potrafia.byc okrutne, wiec dobrze.jak.dorosly gdzies tam czuwa.
właśnie! Ja mam zasadę, ze nie wtrącam się dopóki nie ma łez i krwi ;-)
Mimblabla - 2014-04-09, 12:54

kamma napisał/a:
Mimblabla napisał/a:
To co ty tak nic nie rośniesz???

ale że co, że Ty nie rośniesz czy jak? :-P


że on ;)

jagodzianka - 2014-04-09, 14:39

mariaaleksandra napisał/a:
Lilias a to nie jest troche tak ze czesto te dzieci biora wzorce zachowania z domu? obserwujac relacje rodzicow, rodzica do dziecka itd? obserwujac znajome dzieci wiele z nich jest bardzo empatycznych i nieagresywnych i czesto ma to zwiazek z takowym wychowaniem: bez przemocy, agresji, z szacunkem i empatia wlasnie. Przeciez agresji take malo dziecko nie ma we krwi... owszem, w szkole to juz moze byc inaczej, zlq nauczycielka czy dzieci mogla zgladzic wrazliwca...

Nie do końca się zgodzę. Jednak większość dzieci nie ma chyba potrzeby kontaktu z przypadkowymi rówieśnikami. Poza takimi jak mój i koko. Ciężko jest im też "uwolnić się od intruza" bo pewnie nie często ktoś im odmawia zabawy więc mogą po prostu nie wiedzieć jak to powiedzieć. I np przypomną sobie zasłyszane gdzieś przypadkiem "spadaj". Albo z agresją, biciem, Filip jest najlepszym przykładem. Nigdy nie został uderzony, ale leje innych równo.
Też mnie wkurzają przegięcia w drugą stronę, kontrola każdego ruchu dziecka i wpieprzanie między wódkę, a zakąskę. A najbardziej to uczucie kiedy czuję, że inna mama oczekuję, że jakoś zareaguję, a ja uważam, że reakcja nie jest potrzebna.

mariaaleksandra - 2014-04-09, 15:50

jagodzianka, uwielbiam te spojrzenia innych matek, babc czy opiekunek, czekajacy na reakcje w niestosownym wg mnie momencie :) jak wychodze z placu to mam wrazenie ze mnie palcami wytykaja :)

jeszcze uwielbiam komentarze ze moje dziecko to zimno chowane bo bez czapki czy miliona warstw (mowione na glos)

jagodzianka - 2014-04-09, 16:12

Nas na szczęście na wiosce już znają i jakoś się przyzwyczaili. Cieszę się niezmiernie, że mamy taki plac zabaw przychodzi stała ekipa i dzięki temu, że wszyscy się znają F i tak się odróżnia. :P Często np jedna opiekunka tłumaczy podopiecznej: Filip nie ma czapki bo on już jest przyzwyczajony, a ty musisz mieć. Albo: Filip tam wchodzi, ale ty tak nie rób bo spadniesz. :mryellow:
wegetomek - 2014-04-09, 18:39

U mnie niestety mama mojej żony nie podziela naszego punktu widzenia i uważa, że skrzywdzimy dziecko :cry:
koko - 2014-04-09, 18:51

jagodzianka napisał/a:
Często np jedna opiekunka tłumaczy podopiecznej: Filip nie ma czapki bo on już jest przyzwyczajony, a ty musisz mieć.

ha ha, znam to! Tylko słyszałam w wersji: "no taaak, ale twój jest odporny" (tak, jakby się z tą odpornością urodził).

żuk - 2014-04-09, 19:40

mariaaleksandra napisał/a:
Jablania, ja codziennie miewam.rozkminy na placu zabaw. ja raczej zauwazylam ze rodzice/opiekunowie maja tendencje do zbyt duzej kontroli zabawy dzieci, co skutkuje wodospadem zbednym komentarzy, typu daj, podziel sie, tak, nie tak, wolno, nie wolno, przepros, podziekuj, do przesady... uasne, czasem trzeba zainterweniowac, ale chyba wlasnie lepiej bezposrednio do dziecka. ja mam teorie, ze na placu zabaw jest mniej konfliktow jezeli dorosli zanadto nie interweniuja, choc oczywiscie starszaki potrafia.byc okrutne, wiec dobrze.jak.dorosly gdzies tam czuwa.

jak.dochpdzi do jakiegos trudniejszego sporu zabieram J z sytuacji, biore.na rece i ide pare metrow dalej. zazwyczaj pomaga, czasem dopowiem czemu, ale nieraz sie trafia.ciezki przypadek i to najlepsza opcja. a tak to mam tendencje do bycia matka wilczyca i bronienia jej, i dawania jej maksymalnej sqobody do zabawy dopoki nie robi krzywdy innym (nie zdarzylo sie) albo nie bawi sie kiepem czy innym tego typu cudem

MartaJS napisał/a:
Poza tym dzieciaki muszą też nauczyć się same rozwiązywać konflikty. W praktyce. Niczego się nie nauczą, jeśli będzie im się cały czas mówiło, co mają robić.

zgadzam się całkowicie wzbudzając tym poruszenie na placu : "no niech mu pani powie żeby nie rzucał żwirku na zjeżdżalnię!!!" :lol:

mariaaleksandra napisał/a:
uwielbiam te spojrzenia innych matek, babc czy opiekunek, czekajacy na reakcje w niestosownym wg mnie momencie jak wychodze z placu to mam wrazenie ze mnie palcami wytykaja

jeszcze uwielbiam komentarze ze moje dziecko to zimno chowane bo bez czapki czy miliona warstw (mowione na glos)


też to lubię, choć czasem mam już dość jak słyszę zza pleców "ale czapkę to mogłaby mu założyć"

jagodzianka - 2014-04-09, 22:01

żuk napisał/a:
"no niech mu pani powie żeby nie rzucał żwirku na zjeżdżalnię!!!" :lol:

O żeszzzz.... No bo przecież zaraz któreś zjedzie i ubrudzi sobie spodenki na pupie. :mrgreen:

mariaaleksandra - 2014-04-11, 11:09

Dzis jakis babor do mojego dziecka w piaskownicy: przekora czemu nam tu usiadlas? My tu robimy babki a ty nam tu usiadlas! (dodam ze J nie miala w tym specjalnego celu...)
koko - 2014-04-11, 11:12

Bo w piaskownicy się robi babki, a nie siedzi, phi!
Niech zgadnę... to raczej była babunia?

mariaaleksandra - 2014-04-11, 11:43

Albo opiekunka... ale masakra, ryj jej sie.nie zamykal, komentowala kazdy ruch swojego wychowanka i jeszcze polowy dzieci z piaskownicy...
jagodzianka - 2014-04-11, 16:05

Takie to są chyba najgorsze. :evil:
Mikarin - 2014-04-11, 17:15

Teściowa RAZ poszła z nami do piaskownicy i komentowała zachowanie każdego dziecka. Jak mnie spytała oz danie powiedziałam, że nie obrabiam dupy ludziom. Zamknęła się ekspresem ]:->
mariaaleksandra - 2014-04-11, 19:16

Zeby jeszcze lepiej zrozumiec niedorzecznosc takiego zachowania, pomyslcie ze idziecie do pubu ze znajomymi i stoi grupa ludzi ktora komentuje wasze rozmowy, ruchy, sposob w jaki siedzicie, to jak pijecie, no wszystko po prostu...

jeszcze smiesza mnie jak roczniakowi robia litanie ze ma kucac w piaskownicy a nie siedziec bo piach zimny... przeciez mozna dziecko cieplo ubrac i nie truc mu glowy...

Mikarin - 2014-04-11, 22:26

mariaaleksandra, eee... roczniak ma zwykle jeszcze pieluchę na dupie :roll: słyszałam kiedyś, że nie wolno siadać, bo "robaki do tyłka nalezą" (autentyk) - matka do dziecka już takiego czteroletniego.
koko - 2014-04-12, 08:20

Wiecie, na placu zabaw to w ogóle niewiele wolno, a przede wszystkim biegać i krzyczeć.
jagodzianka - 2014-04-12, 21:40

A najlepsze moim zdaniem jest jak mama trzymając dziecko (dwulatka na przykład) na kolanach opowiada "ostatnio on robi/chce to, ale my już mamy na niego sposób i w tedy mu mówimy to i to".
I po sposobie. :P

bodi - 2014-04-12, 23:21

Co Ty jagodzianka, przecież takie małe to wiadomo ze nic nie zrozumie ]:->
Fatty - 2014-04-13, 11:59

Ale czasami tak jest ... ostatnio podchodzi do mnie do kasy facet z chłopcem, ok 6 letnim , kłądą 2 zabawki i mi mówi, ze bierze te jedną a odnośnie tej drugiej mam młodemu powiedzieć, że jest popsuta i że nie mogę jej sprzedać.. zgłupiałam , wszak młody wszystko słyszy więc myślałam, że chłop sobie jaja robi, ale młody jednak nie zwracał na to uwagi. W końcu wymusił na mnie ośwadczenie, ze zabawka jest popsuta "Nie słyszysz, ze pani powiedziała, ze zabawka jest popsuta nei do sprzedaży? Prawda prosze pani?" przytaknęłam, mały sie rozpłakał i wyszli z jedną.
Mikarin - 2014-04-13, 14:39

Fatty napisał/a:
W końcu wymusił na mnie ośwadczenie, ze zabawka jest popsuta "Nie słyszysz, ze pani powiedziała, ze zabawka jest popsuta nei do sprzedaży? Prawda prosze pani?" przytaknęłam, mały sie rozpłakał i wyszli z jedną.
Sorry, ale zgłupiałam. Szczęka mi dosłownie opadła....
dynia - 2014-04-13, 14:55

O jacie.... :shock:
koko - 2014-04-13, 15:08

Moja teściowa a propos tego, że mało co dziecko w ogóle rozumie, kiedy J. miał rok stwierdziła, że niedługo J. zacznie mnie rozpoznawać i nie będzie mu wszystko jedno, z kim przebywa.
renka - 2014-04-13, 16:08

jagodzianka napisał/a:
żuk napisał/a:
"no niech mu pani powie żeby nie rzucał żwirku na zjeżdżalnię!!!" :lol:

O żeszzzz.... No bo przecież zaraz któreś zjedzie i ubrudzi sobie spodenki na pupie. :mrgreen:


To nie chodzi o to, ze sobie cos pobrudzi, tylko o to, ze zjezdzalnia jest zjezdzalnia przede wszystkim, sypac sobie dzieciak moze gdziekolwiek jak jest sam.
Mnie osobiscie irytuje takie rzucanie piasku/zwirku na zjedzalnie, gdy dzieciaki inne zjezdzaja i od sytuacji, gdy kiedys jakis oporny na uwagi dzieciak sypnal Fionie piaskiem w oczy podczas zjezdzania jestem ta "zla", ktora zawsze sie wtraca w takich sytuacjach.

jagodzianka - 2014-04-13, 16:10

Fatty, :shock: To dopiero przebiegły tatuś. :P
koko, ojaaaaaaa, no tak, przecież pewnie ok roku zaczął mówić mama. Logiczne, że jak nie woła to nie rozpoznaje. :P

jaskrawa - 2014-04-13, 17:33

Marysi też ostatnio jakaś kobita zwróciła uwagę, żeby nie wrzucała piasku na zjeżdżalnię.
Szczerze mówiąc opadła mi szczęka i nie wiedziałam jak się zachować.
Powiedziałam coś w stylu "przecież to jest plac zabaw, widocznie ma jakiś cel w tym wrzucaniu".
Kobita na to tekst, że potem dzieciaki się brudzą.
Kur... no, rzeczywiście, straszne.
Potem na zjeżdżalnię przyszedł rzeczywiście jej wnusio, w nowiutkich, ślicznych spodenkach prosto z drogiego sklepu. Kurczę, zrobiło mi się aż żal dziecia, ale potem poznałam w nim synka koleżanki, która jest też trochę snobką, ale wiem, że na codzienny spacer ubiera młodego w zwykłe ciuchy i pozwala mu normalnie się bawić w piachu itp..

Kilka dni temu rozwaliła mnie też rodzona matka, która generalnie jest niezłą babcią i ogólnie love, ale czasem jak coś palnie, to mnie bierze cholera.
Maryśka ma czasem ataki zazdrości i gdy ja muszę zająć się Jasiem, młoda nie pozwala nikomu innemu się z sobą bawić, podać żarcia itd.. W związku z tym zabroniła mojej mamie bawić się z nią drewnianą kolejką (chwilowo, zwykle jej potem przechodzi)
Moja mama: to ja zabiorę ci tę kolejkę i zawiozę Wojtusiowi (drugi wnusio).
Ja: mamo, co ty pieprzysz? :mrgreen:

Nie mogłam się powstrzymać :D

ana138 - 2014-04-13, 22:16

koko o dzizas !!! :shock: :shock:
jaskrawa, moja mama tez jest mistrzem takich tekstów. po świetach regularnie straszyła M zabraniem prezentów od Mikołaja. reagowałam mniej wiecej tak samo ]:->

żuk - 2014-04-14, 09:36

renka, no ja na zaczęty przeze mnie temat sypania mam właśnie takie zdanie:
jaskrawa napisał/a:
przecież to jest plac zabaw, widocznie ma jakiś cel w tym wrzucaniu

a nie podzielam podejścia Twojego, że
renka napisał/a:
zjezdzalnia jest zjezdzalnia

dla mnie plac zabaw ma być namiastką przyrody i swobody w rzucaniu piachem i taplaniu się w błocie (jeśli akurat nie mogę zapewnić dziecku do tego celu lasu, łąki czy bajora). Dla mnie place zabaw są beznadziejnie ograniczające inwencję i wyobraźnię, zjeżdżalnia do zjeżdżania, huśtawka do huśtania a innych zastosowań wprowadzać nie wolno :-> ale z braku laku dobry kit, więc chodzimy tam, przez co ciągle mnie wkurza, gdy ktoś chce zabronić mojemu dziecku robienia czegoś niezgodnego z konwencją (choć to przecież nikogo nie krzywdzi, on sypie na ślizgawkę, nie na dziecko).
a czemu Cię to irytuje tak właściwie?

Lily - 2014-04-14, 09:59

A ja myślę jak renka, zjeżdżalnia jest do zjeżdżania, tak jak nikt by nie chciał, żeby mu buty czy samochód polewać wodą czy posypywać piachem, bo pada czy jest brudno i i tak się ubrudzą. I nie lubiłam zjeżdżać po zasypanej piachem zjeżdżalni jak byłam dzieckiem ;) Inne dzieci też nie muszą tego lubić. Na kreatywność w sypaniu piachem jest dość miejsca w piaskownicy.
kamma - 2014-04-14, 10:53

ja jestem tego samego zdania, co renka i Lily. Może, gdyby to był nasz prywatny plac zabaw, nie miałabym obiekcji przeciwko sypaniu piaskiem na zjeżdżalnię, używaniu huśtawki jako równoważni, wchodzeniu na dach domku... Ale nie jesteśmy tam sami, dzieci uczą się przez obserwację, jakiś maluch może próbować tego samego i poważnie się potłuc. Albo jeszcze lepiej - wszystkie dzieci zaczną sypać piasek na zjeżdżalnię, aż w końcu zjeżdżalnia zniknie pod górą piachu ]:->
Trochę żartobliwie, ale reasumując - chcę nauczyć dzieci, że w przestrzeni publicznej są pewne reguły, których należy przestrzegać, żeby dobrze nam - ludziom - żyło się obok siebie.

Jadzia - 2014-04-14, 11:16

U nas a propos piasku na zjeżdżalni sama Jagna tego nie znosi. Złości się jak widzi, że jakieś dziecko to robi albo sama znajduje piasek albo jeszcze gorzej jakieś błocko na zjeżdżalni.
jaskrawa - 2014-04-14, 11:55

Rozumiem, że ktoś może tego nie lubić, ale idąc tym tropem musielibyśmy zabronić dzieciom wszystkiego.
Synek mojej siostry jest nadwrażliwcem jesli chodzi o głośne dźwięki - czy idąc na plac zabaw mają zabraniać dzieciakom krzyczeć? Absurd.
Poza tym wyraźna różnica jest w tym sypaniu - jeśli młoda sypałaby piachem wtedy, gdy ktoś chce zjeżdżać i robiłaby to w taki sposób, że groziłoby sypaniem w kogoś (szczególnie komuś w twarz), zwróciłabym jej uwagę. Tak samo jak zwracam jej uwagę, gdy przesadza z tym sypaniem w piaskownicy, uświadamiam, że może komuś trafić tym piachem w oczki, że to boli itd.. Jeśli chodzi o wszelkie zabawy zagrażające komuś, zawsze interweniuję, to chyba oczywiste.
Ale ona czasem sypie sobie piasek na wylot zjeżdżalni wtedy gdy nikt nie zjeżdża akurat. Gdy np. widzę, że sypie, a akurat jakieś dziecko chce zjechać i czeka, aż młoda się odsunie, a ona nie widzi tego - delikatnie jej uświadamiam - słuchaj, zobacz, kolega chce zjechać. I to działa póki co, jeśli kiedyś nie działało - po prostu zabierałam ją stamtąd, biorąc na ręce i starając się zainteresować inną zabawą, tak by nie odebrała tego jako mój atak.
A jeśli jakiemuś dziecku przeszkadza, że na wylocie zjeżdżalni jest trochę piachu, no to sorry, ja już nic na to nie poradzę, przecież plac zabaw jest generalnie miejscem "brudnym", dzieciory siadają w piaskownicy, włażą butami na rozmaite sprzęty, a potem siadają na tym i przecież nikt się nie skarży.
Ostatnio tylko zwróciłam uwagę dwóm kobitom na coś innego, w kwestii brudu - brud "organiczny" nie przeszkadza mi, ale na placyk przyszły dziewczyny z dzieciakami i confetti. I beztrosko zaczęły rozrzucać, ku uciesze dzieci, to confetti przy piaskownicy. Ja rozumiem, że to fajna zabawa, ale szczerze mówiąc nie bardzo spodobała mi się na naszym ulubionym placyku wizja hałdy pociętych papierków... I to ja byłam ta wredna i grzecznie poprosiłam panie o to, by sobie odpuściły to confetti, bo to przecież nic innego tylko papiery-śmieci. Posłuchały, przeprosiły, potem nawet zaczęłyśmy rozmawiać i spoko.
A porównywanie sypania na zjeżdżalni do sypania na samochód czy buty - no proszę Was, przecież na cudze samochody czy buty nie pozwalam dziecku sypać (a nawet dotykać obcych samochodów na parkingu), placyk zabaw to nie jest własność użytkowników, lecz wspólna przestrzeń.
Zaś co do błocka - tu nie rozumiem. Przecież jeśli jest mokro, błocko jest wszędzie, zjeżdżalnie są wtedy mokre. Ja albo po deszczu na plac zabaw nie chodzę, albo zakładam Marysi nieprzemakalne gacie z dekatlonu, na zwykłe spodnie. Pozwalam jej się upaprać ile wlezie, ale gdyby zaczęła znosić błoto na zjeżdżalnię to jednak poprosiłabym, żeby tego nie robiła (bez przesady). Zaś suchy piasek zjeżdża ze zjeżdżalni razem z pierwszym dupozjazdem jakiegoś dziecia (często samej Mańki), więc nie jest to trwały bałagan.

kamma, co do wchodzenia na huśtawkę jako równoważnię czy na dach domku - też się nie zgodzę. bo gdzie jest granica? na nasz placyk przychodzą często dzieciaki ze szkoły i beztrosko wchodzą na dach domku i siedzą sobie na nim. nie zabronię im, włażą tam bez trudu. jasne, że mogą się potłuc, ale cóż, takie jest dzieciństwo. te dzieciaki są już duże, nikt ich nie pilnuje, bo do szkoły idą same, same z niej wracają, rodziców nie ma przy nich non stop. jeśli zacznę im zwracać uwagę, by nie właziły na dach, pójdą na inny placyk albo na pobliskie drzewo. no chyba, że zobaczyłabym, że któreś naprawdę przesadza i robi coś, co ewidentnie grozi poważnymi uszkodzeniami, np. widząc, że jakiś duży dzieć skacze ze szczytu naprawdę wysokiego domku.
a że widzą to maluchy? i co z tego, przecież maluchy są pod opieką dorosłych, ja nie pozwalam Marysi włazić na dach (i tak nie wejdzie, jest zbyt niska, nie dosięgnie). próbuje czasem włazić na taką rurę do przełażenia, która jest dość wysoko. pomagam jej wtedy, trzymam, pozwalam, trzymając ją, posiedzieć na tej rurze i to jej wystarcza. nie widzę problemu. nawet gdyby dzieciaki nie widziały jak wysoko wchodzą te "stare" dzieci, i tak prawdopodobnie wpadłyby na to, że na tę rurę można wejść. dlatego właśnie małe dzieci chodzą na placyk z rodzicami/opiekunami, którzy chronią je przed skutkami dzieciowych pomysłów, bez względu na to czy są to ich własne pomysły czy starszych dzieci.

bronka - 2014-04-14, 12:07

jaskrawa napisał/a:
Marysi też ostatnio jakaś kobita zwróciła uwagę, żeby nie wrzucała piasku na zjeżdżalnię.
Szczerze mówiąc opadła mi szczęka i nie wiedziałam jak się zachować.
Powiedziałam coś w stylu "przecież to jest plac zabaw, widocznie ma jakiś cel w tym wrzucaniu".
Kobita na to tekst, że potem dzieciaki się brudzą.
Kur... no, rzeczywiście, straszne.

A moze ktoś poszedł na plac zabaw, a potem w gości? Nieważne. Może mama nie lubi chodzić z mega brudnym dzieckiem. Może dziecko ma schiz i natychmiast musi się przebrać, a mama nie ma już ósmych spodenek? ICH sprawa.
Nie znasz- nie oceniaj

A zjeżdżalnia jest do zjeżdżania, piaskownica do zabawy piaskiem
Nie rozumiem dlaczego z tego powodu takie dywagacje.

Mnie wkurza jak moje dzieci nie mogą zjeżdżać, bo akurat jakieś dziecko sobie piaseczek układa/ sypie żwir z zapałem itp :roll:

respektujemy zasady na placu zabaw- nie wchodzimy z psem, nie rozjeżdżamy maluchów rowerami, nie krzywdzimy innych dzieci...

kamma - 2014-04-14, 12:12

Cytat:
Rozumiem, że ktoś może tego nie lubić, ale idąc tym tropem musielibyśmy zabronić dzieciom wszystkiego.

to nie jest kwestia lubienia, a używania urządzeń zgodnie z przeznaczeniem oraz instrukcją. Może na placu zabaw wydaje się to bez sensu, ale jednak w dorosłym życiu i przy używaniu "dorosłych" sprzętów jest to istotne. Dlatego wolę, aby dzieci wyuczyły się tej zasady od razu, a nie - że teraz mogą, a już wkrótce będę im mówić, że nie, jednak nie mogą.
Poza tym pisałam też o bezpieczeństwie, a nie tylko o lubieniu.

kamma - 2014-04-14, 12:15

jeszcze dorzucę tak bardziej pozytywnie - fajnie jest spuszczać piłkę w dół zjeżdżalni. Można ją łatwo zabrać, gdy ktoś inny chce zjechać, można ją turlać w górę, a potem śmiać się, że jednak nie dojechała, dzieciaki mają ubaw, a kłopotu o wiele mniej niż z piaskiem.
MartaJS - 2014-04-14, 12:30

Dlatego ja nie przepadam za placami zabaw. Lubię niektóre, ale właśnie te, które pozwalają na nieszablonowe zachowania, gdzie piasek może wywędrować czasem poza piaskownicę itd. Fajne są place, które całe są piaskownicą. W codziennym życiu, w przestrzeni publicznej jest mnóstwo miejsc, gdzie ciągle czegoś nie wolno, gdzie trzeba się dostosować do reguł, w sklepie, w kawiarni, na ulicy, długo by można wymieniać. To nie jest łatwe dla dzieci, zwłaszcza tych młodszych, a te najmłodsze to już w ogóle nie kumają. Jeśli dziecko wychodzi z domu tylko na plac zabaw, to może to jest jakiś trening właściwych zachowań, ale wydaje mi się, że plac zabaw to miejsce... dla dzieci. A dziecięcy mózg jest raczej stworzony do badania i eksperymentowania, a nie podążania stałymi ścieżkami.

Myślę, że trzeba znaleźć złoty środek... trochę żwirku na zjeżdżalni chyba nikomu nie zaszkodzi. Można sobie wyobrazić zachowania faktycznie niebezpieczne i wtedy pewnie trzeba byłoby zainterweniować.

Jest pouczająca książeczka o rybce Mini Mini na placu zabaw, gdzie właśnie nie przestrzegali reguł (huśtali się w kilka osób... no, rybek - na huśtawce) i zakończyło się (niegroźnym) wypadkiem :-)

jaskrawa - 2014-04-14, 12:31

bronka napisał/a:

A moze ktoś poszedł na plac zabaw, a potem w gości? Nieważne. Może mama nie lubi chodzić z mega brudnym dzieckiem. Może dziecko ma schiz i natychmiast musi się przebrać, a mama nie ma już ósmych spodenek? ICH sprawa.
Nie znasz- nie oceniaj

bronko, zarzucasz mi, że kogoś "oceniam", ale ja tego nie robię. znajdź w mojej wypowiedzi jakąś "ocenę", to pogadamy.
jeśli czyjeś dziecko ma schiz - jak sama napisałaś "ICH" sprawa - dzieci mogą mieć różne schizy i ja o tym nie wiem. co mogę na to poradzić? gdyby moje dziecko takie miało, brałabym dziewięć par spodenek, bo nigdy nie wiem, w jaki sposób i gdzie się upaprze.
co do pójścia w gości po placu zabaw, zwlaszcza ubłoconym - rany, naprawdę sądzisz, że dziecko po wizycie na takim placyku będzie mniej brudne, jeśli akurat właśnie na zjeżdżalni nie będzie błota?
nie wiem jak inne mamy, ale ja, jeśli idę w gości, nie idę wcześniej na plac zabaw. a jeśli już tak plan dnia się ułoży - zabieram ciuchy na zmianę.



Cytat:
A zjeżdżalnia jest do zjeżdżania, piaskownica do zabawy piaskiem
Nie rozumiem dlaczego z tego powodu takie dywagacje.

myślę, że z tego powodu, że jednak, najwyraźniej, wiele dzieci wpada na taki pomysł, by sypać piasek w różne miejsca. z jakiegoś powodu to robią. dzieci chyba w ogóle lubią sypać piasek. dlaczego mam mojemu dziecku tego zabraniać na placyku zabaw czyli w miejscu przeznaczonym do swobodnej zabawy (oczywiście bezpiecznej, nie robiącej nikomu krzywdy).
Cytat:
Mnie wkurza jak moje dzieci nie mogą zjeżdżać, bo akurat jakieś dziecko sobie piaseczek układa/ sypie żwir z zapałem itp :roll:

nie przeczytałaś chyba mojej wypowiedzi poniżej, napisałam, że jeśli ktoś chce zjeżdżać, to ja mówię o tym mojej córce i ona wtedy przestaje sypać, ustępuje z drogi. często nawet sama zgarnia piasek, który nasypała...

Cytat:
respektujemy zasady na placu zabaw- nie wchodzimy z psem, nie rozjeżdżamy maluchów rowerami, nie krzywdzimy innych dzieci...

co to ma wspólnego z sypaniem? przecież nie mówimy o tym czy pozwolić dziecku krzywdzić inne dzieci czy sypać komuś w oczy. nie rozumiem po co przypominasz nam zupełnie oczywiste zasady, które można znaleźć w regulaminie placyków...

bronka - 2014-04-14, 12:37

jaskrawa napisał/a:
Synek mojej siostry jest nadwrażliwcem jesli chodzi o głośne dźwięki - czy idąc na plac zabaw mają zabraniać dzieciakom krzyczeć? Absurd.

absurdem jest zabieranie dziecka w miejsca o natężonym hałasie i oczekiwanie od otoczenia, że się dopasuje.

jaskrawa - 2014-04-14, 12:40

MartaJS napisał/a:
Dlatego ja nie przepadam za placami zabaw. Lubię niektóre, ale właśnie te, które pozwalają na nieszablonowe zachowania, gdzie piasek może wywędrować czasem poza piaskownicę itd. Fajne są place, które całe są piaskownicą. W codziennym życiu, w przestrzeni publicznej jest mnóstwo miejsc, gdzie ciągle czegoś nie wolno, gdzie trzeba się dostosować do reguł, w sklepie, w kawiarni, na ulicy, długo by można wymieniać. To nie jest łatwe dla dzieci, zwłaszcza tych młodszych, a te najmłodsze to już w ogóle nie kumają. Jeśli dziecko wychodzi z domu tylko na plac zabaw, to może to jest jakiś trening właściwych zachowań, ale wydaje mi się, że plac zabaw to miejsce... dla dzieci. A dziecięcy mózg jest raczej stworzony do badania i eksperymentowania, a nie podążania stałymi ścieżkami.


Otóż to, dziecko NIE WIE, że tylko w piaskownicy ma być piasek. Właściwie dlaczego tak ma być? Co mam jej powiedzieć? Nie syp piasku poza piaskownicę, bo co? Bo placyk się ubrudzi piaskiem? Przecież starsze dziecko, które już trochę umie argumentować i dyskutować, zapyta mnie "a czy ziemia nie jest bardziej brudna? a czy zjeżdżalnia na którą wchodzi się butami jest bardziej czysta jeśli nie ma na niej piasku?". I wcale nie będą to głupie pytania, a raczej obnażą to, jak absurdalne są nasze zasady.
Owszem, gdybym zobaczyła, że młoda bierze wiaderko i wysypuje z piaskownicy kilogramy piasku, mogę jej poweidzieć (i to moim zdaniem ma sens) "słuchaj jak zabierzesz cały piasek stąd, gdzie wszyscy będą się bawić jutro?".
MartaJS, zazdroszczę mieszkania na wsi i już nie mogę się doczekać, kiedy i my zamieszkamy. W mieście, zwłaszcza w centrum, jesteśmy trochę skazani na placyki - tylko tam mogę ją bezpiecznie "puścić" wolno, zwłaszcza, jeśli czasem muszę karmić małego na ławce - placyk jest przestrzenią zamkniętą, skupiającą inne dzieciaki, znajome mamy, które w razie czego pomogą mi - i w moim imieniu interweniują, jeśli młoda robi coś NAPRAWDĘ groźnego, a ja siedzę z cycem.

bronka - 2014-04-14, 12:42

MartaJS napisał/a:
trochę żwirku na zjeżdżalni chyba nikomu nie zaszkodzi.

jak wbije się pod skórę to owszem - zaszkodzi


jaskrawa napisał/a:
Cytat:
respektujemy zasady na placu zabaw- nie wchodzimy z psem, nie rozjeżdżamy maluchów rowerami, nie krzywdzimy innych dzieci...

co to ma wspólnego z sypaniem? przecież nie mówimy o tym czy pozwolić dziecku krzywdzić inne dzieci czy sypać komuś w oczy. nie rozumiem po co przypominasz nam zupełnie oczywiste zasady, które można znaleźć w regulaminie placyków...


zasadą również jest używanie sprzętów zgodnie z przeznaczeniem.

jaskrawa napisał/a:
nie wiem jak inne mamy, ale ja, jeśli idę w gości, nie idę wcześniej na plac zabaw. a jeśli już tak plan dnia się ułoży - zabieram ciuchy na zmianę.


a ja czasem po drodze pozwalam dzieciom poszaleć chwilkę na placu jak już przechodzimy obok. Trzy zjazdy, pięć minut bujania i lecimy dalej. O ile nie ma błota na zjeżdżalni i psiej kupy pod huśtawką to nadal wyglądamy do ludzi.

jaskrawa - 2014-04-14, 12:42

bronka napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
Synek mojej siostry jest nadwrażliwcem jesli chodzi o głośne dźwięki - czy idąc na plac zabaw mają zabraniać dzieciakom krzyczeć? Absurd.

absurdem jest zabieranie dziecka w miejsca o natężonym hałasie i oczekiwanie od otoczenia, że się dopasuje.


No właśnie. Jeśli moje dziecko bałoby się piasku, ta sama reguła by została zastosowana.
A jeśli jakieś dziecko widzi, że moje dziecko sypie piasek na zjeżdżalnię i zwyczajnie przeszkadza mu to, zawsze można pogadać z moją córką i poprosić o zepchnięcie tego piasku na ziemię (jeśli nie posłucha, mogę jej zaproponować, że robimy to razem czy coś w tym stylu. Nie widzę problemu.

bronka - 2014-04-14, 12:47

jaskrawa napisał/a:
No właśnie. Jeśli moje dziecko bałoby się piasku, ta sama reguła by została zastosowana.

z dzieckiem, które boi się piasku chodziłabyś do piaskownicy? :shock:
Trochę jazda jak dla mnie.

jaskrawa - 2014-04-14, 12:57

bronka napisał/a:

jak wbije się pod skórę to owszem - zaszkodzi


Nie widzę w jaki sposób żwirek miałby się na zjeżdżalni wbić bardziej niż ten na ziemi.
U nas na placyku akurat żwirku nie ma, jest jakaś rozdrobniona kora czy coś takiego. Rczej miękki materiał.
Sama mam żwirek w kolanach, od dzieciństwa, pochodzący z miejsca jak najbardziej używanego "zgodnie z przeznaczniem". Nie uchroniło mnie to przez brzydkimi bliznami.
Cytat:


zasadą również jest używanie sprzętów zgodnie z przeznaczeniem.



Przeznaczeniem wymyślonym przez dorosłych, jakoś kłóci się to często z tym, jakie zabawy wymyślają dzieciaki z naszego placyku, dodam, że wcale nie niebezpieczne, a jednak nie do końca przewidziane przez projektantów placyków.



Cytat:
a ja czasem po drodze pozwalam dzieciom poszaleć chwilkę na placu jak już przechodzimy obok. Trzy zjazdy, pięć minut bujania i lecimy dalej. O ile nie ma błota na zjeżdżalni i psiej kupy pod huśtawką to nadal wyglądamy do ludzi.

Psia kupa, której nie powinno być absolutnie na placu, to coś innego niż piasek, który jak najbardziej do placyku należy. Ja wychodzę z założenia, że jeśli jest błoto, to i tak będzie wszędzie i grozi nam ubrudzenie.

jaskrawa - 2014-04-14, 12:59

bronka napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
No właśnie. Jeśli moje dziecko bałoby się piasku, ta sama reguła by została zastosowana.

z dzieckiem, które boi się piasku chodziłabyś do piaskownicy? :shock:
Trochę jazda jak dla mnie.


Napisałam - ta sama reguła, co w przypadku dziecka bojącego się dźwięków - czyli - nie chodzimy w te miejsca, nie zrozumiałyśmy się najwyraźniej. Zatem - jeśli boi się piasku/ziemi/innych dzieci - raczej unikamy miejsc, gdzie możemy je spotkać...

jagodzianka - 2014-04-14, 14:23

Ja nie widzę nic strasznego w sypianiu piachem na zjeżdżalnie bądź huśtawki, ale jeśli komuś akurat to przeszkadza to nie pozwalam na to Filipowi bo właśnie jest to dobro wspólne. Ale nie podobają mi się postawy w stylu: "nigdy ziarnka piasku na zjeżdżalni" albo "sypiemy i mamy was w nosie". Tak samo czasem jak widzę, że jakieś dziecko usilnie naśladuje Fisia w jakimś (wg opiekuna tego dziecka) niebezpiecznym zachowaniu i widać, że to jest uciążliwe, to mówię mu żeby przestał i tłumaczę sytuację. Ale jak nie ma takich sygnałów to hulaj dusza piekła nie ma. :mrgreen:
Poza tym często łażę z psem na plac zabaw (o zgrozo) i zawsze pytam nie znanych mi osób czy im przeszkadza. Tylko raz usłyszałam, że tak i sobie poszłam po prostu.

jaskrawa napisał/a:
nie wiem jak inne mamy, ale ja, jeśli idę w gości, nie idę wcześniej na plac zabaw. a jeśli już tak plan dnia się ułoży - zabieram ciuchy na zmianę.

a ja idę z uwalonym

koralina1987 - 2014-04-14, 14:39

Pracuję w zerówce i nie pozwalamy dzieciakom sypać piachu na zjeżdżalnię, ani wchodzić po zjeżdżalni na górę, od tego są schody/drabinki. Nie wolno też siedzieć na oparciu ławki butami na miejscu gdzie normalnie powinna być pupa. A piach z piaskownicy nie powinien być z niej wynoszony/wyrzucany/ bo po kilku dniach go po prostu nie będzie. Jest wiele dzieci, które na zakazy reagują słowami "a mama mi pozwala" :) :) Trochę to niespójne dla dzieciaków, że z jednym dorosłym można, a z drugim już nie, no ale niestety life is brutal ;)
koralina1987 - 2014-04-14, 14:43

A apropos głównego wątku, wczoraj moja teściowa do swojego 3-letniego wnuka (syn szwagierki): Chłopaki nie płaczą, co ty baba jesteś? ale mazgaj... :evil: :evil: - dodam, że wnuczek nie płakał, tylko opowiadał, że jak go kolega w przedszkolu uderzył autem w głowę to się rozpłakał.... - musiałam interweniować, bo mnie szlag trafił.
jaskrawa - 2014-04-14, 14:59

jagodzianka napisał/a:
Ja nie widzę nic strasznego w sypianiu piachem na zjeżdżalnie bądź huśtawki, ale jeśli komuś akurat to przeszkadza to nie pozwalam na to Filipowi bo właśnie jest to dobro wspólne. Ale nie podobają mi się postawy w stylu: "nigdy ziarnka piasku na zjeżdżalni" albo "sypiemy i mamy was w nosie". Tak samo czasem jak widzę, że jakieś dziecko usilnie naśladuje Fisia w jakimś (wg opiekuna tego dziecka) niebezpiecznym zachowaniu i widać, że to jest uciążliwe, to mówię mu żeby przestał i tłumaczę sytuację. Ale jak nie ma takich sygnałów to hulaj dusza piekła nie ma. :mrgreen:


O właśnie, podpisuję się, jeśli widzę, że ona sypnie kilka kawałków tej kory-wyściółki na zjeżdżalnię i nikogo tam nie ma (na zjeżdżalni), to olewam i nie wiem dlaczego miałabym jej zabraniać, niech się bawi a właśnie w takiej sytuacji zwróciła jej uwagę jakaś babka, ona sobie spokojnie nakładała kawałki na wylot zjeżdżalni, żaden dzieciak tam się akurat nie kręcił, nie było też tego dużo i dlatego trochę mnie to zjeżyło, zwłaszcza, że powiedziała to jakimś autorytarnym tonem w stylu "nie wolno tak robić", jakby co najmniej kogoś pobiła), ale jeśli sypałaby duże ilości czegoś i to uniemożliwiłoby potem zjeżdżanie albo nakładała tonę błota albo robiła coś w tym stylu gdy dzieciaki chcą zjeżdżać to powiedziałabym dlaczego ma nie sypać i już.

bojster - 2014-04-14, 15:06

Ja również jestem przeciwny sypaniu piasku na zjeżdżalnię. Nie widzę problemu jeśli dziecko jest na placu / przy zjeżdżalni samo, bawi się w ten sposób, a potem posprząta(!), ale jeśli:
a) inne dzieci w tym czasie chcą zjeżdżać (= bawić się zgodnie z przeznaczeniem sprzetu)
b) zostawi po sobie syf, potem spadnie deszcz i zrobi się błoto
to jestem zdecydowanie na nie. Zabawa zabawą, ale plac zabaw to przestrzeń wspólna i należy szanować prawa innych jej użytkowników.

Do osób które "nie widzą nic złego", czy nie macie również nic przeciwko nalewaniu wody do piaskownicy albo robieniu zamków z błota na huśtawce?

jagodzianka - 2014-04-14, 15:25

bojster napisał/a:
Do osób które "nie widzą nic złego", czy nie macie również nic przeciwko nalewaniu wody do piaskownicy albo robieniu zamków z błota na huśtawce?

Przeciw nalewaniu wody nie mam (no chyba, że takiego żeby zalać całą piaskownicę), przeciw błotu na huśtawce mam bo tego już się tak łatwo nie wyczyści jak piachu.

żuk - 2014-04-14, 15:29

ja w dalszym ciągu jak jaskrawa i jagodzianka. i też idę z uwalonym :-P
bojster, zamki z błota na huśtawce nie, ale już w piaskownicy jeśli po prostu jest mokry piach/ kałuże- ok. Nalewać wody nie pozwalam bo to musiałaby by być nasza woda do picia, a nie będę potem znów iść do sklepu po picie.

jaskrawa - 2014-04-14, 15:30

bojster napisał/a:


Do osób które "nie widzą nic złego", czy nie macie również nic przeciwko nalewaniu wody do piaskownicy albo robieniu zamków z błota na huśtawce?


No sorry, chyba jest różnica. Nie lejemy wody do piaskownicy przede wszystkim dlatego, że w ogóle nie mamy wody na placyku (tzn. taką do picia tak, ale mój dzieć nie biega z tą wodą, tylko, gdy chce pić, przychodzi na ławkę albo do wózka Jasiowego, pije parę łyków i idzie się bawić. Gdyby zechciała lać wodę do piachu, nie pozwoliłabym jej na to tak jak nie pozwalam jej sypać piasku na inne dzieci - lejąc wodę łatwo mogłaby kogoś pozachlapywać itd., w suchy dzień, zwłaszcza gdy jest chłodno to byłoby przecież szkodzenie innym i tyle.
Zamki z błota na huśtawce? No proszę Cię...
Huśtawka jest zawsze okupowana :mrgreen: nie byłoby szans na żadną trwałą budowlę :P

A co do sprzątania - jako rzekłam - moja Mańka zgarnia cały ten "piasek" czy kawałki kory jednym dupozjazdem potem, a po niej odbywa się tam jeszcze kilkadziesiąt dupozjazdów zanim spadnie deszcz, więc nie widzę problemu. To nie są jakieś tony piachu czy ziemi, na takie coś nie pozwoliłabym.

jagodzianka - 2014-04-14, 15:39

To co wy robicie jak jest tak sucho, że nie sposób się dokopać do mokrego piachu żeby babkę zrobić? My bierzemy naszą wodę do picia i lejemy, ofc ostrożnie i nie dużo, może z pół szklanki. W sumie zdarzyło nam się to raz kiedy byliśmy sami więc nie było opcji żeby kogoś pochlapać.
jaskrawa - 2014-04-14, 15:42

jagodzianka napisał/a:
To co wy robicie jak jest tak sucho, że nie sposób się dokopać do mokrego piachu żeby babkę zrobić? My bierzemy naszą wodę do picia i lejemy, ofc ostrożnie i nie dużo, może z pół szklanki. W sumie zdarzyło nam się to raz kiedy byliśmy sami więc nie było opcji żeby kogoś pochlapać.


Łee, jakby nikogo nie było to pewnie też bym tak zrobiła, ale u nas w te dni kiedy jest sucho i na tyle gorąco, że piasek wysycha nawet ten pod spodem, zawsze jest dużo dzieciorów w piaskownicy. Gdybyśmy w takiej sytuacji zaczęły lać wodę to byłaby jazda... Wszystkie chciałyby lać, zrobiłby się jeden wielki bajzel, błoto, sodoma i gomora :mrgreen:

jaskrawa - 2014-04-14, 15:44

żuk napisał/a:
ja w dalszym ciągu jak jaskrawa i jagodzianka. i też idę z uwalonym :-P

Haha, to zależy w jakich "gości", jeśli do tych "normalnych" to też idę z uwalonym, ale jakieś urodziny, okazyja, wiadomo - wzięłabym ciuchy.

MartaJS - 2014-04-14, 15:47

bojster napisał/a:
Ja również jestem przeciwny sypaniu piasku na zjeżdżalnię. Nie widzę problemu jeśli dziecko jest na placu / przy zjeżdżalni samo, bawi się w ten sposób, a potem posprząta(!),


Albo rodzic posprząta. Bo to często są chyba małe dzieciaki, roczne, dwuletnie, te najbardziej machające łopatką.

Moim zdaniem dużo zależy od tego, czy faktycznie dany typ aktywności przeszkadza innym dzieciom. Ale dzieciom, a nie ich rodzicom czy opiekunom. Bo może być tak, że dzieci chętnie też porzucałyby piaskiem, a nie grzecznie zjeżdżać po raz n-ty :-P

Co do lania wody, hmm, a to nie jest tak, że z mokrego piasku lepiej się buduje? Jak jest suchy, to z babek i zamków nici. U nas w ogrodzie latem zawsze pod koniec dnia basenik i piaskownica wyglądają podobnie ]:-> ale to nasze prywatne miejsce.

No i jeszcze jedno. W sumie chyba ważniejsza od samej idei sypania żwirku na zjeżdżalnię jest forma tej uwagi, o której rozmawiamy (jeśli ktoś jeszcze pamięta). "Niech pani jej powie, żeby nie sypała". Jeśli dziecko jest już większe i kumate, to czemu babo sama nie powiesz? Jeśli całkiem małe, co pomoże mówienie? Można ewentualnie poprosić o posprzątanie.

jaskrawa - 2014-04-14, 16:15

Zauważyłam, że przeciwko sypaniu są rodzice nieco starszych dzieci niż moje i jagodzianki np..
Jasne, że sześciolatkowi można już wytłumaczyć, że takie sypanie to bez sensu, bo się robi bajzel itd.., trochę inaczej się jednak z sześciolatkiem rozmawia i trochę inne rzeczy sześciolatka bawią. Dwu-, trzylatek poznaje świat w inny jeszcze sposób, nie rozumie naszych dorosłych zasad. I tak ciągle muszę jej czegoś zabraniać, tego się tak nie robi, tamto się robi inaczej, a tamtego wcale nie wolno. Nie chcę ciągle upominać dziecka za coś, co nikomu żadnej krzywdy nie wyrządza. Nieco piasku na zjeżdżalni? Dajcie spokój... Kiedy te dzieci mają się swobodnie bawić i jak? W domu często nie ma na to warunków, a jak się mieszka w mieście to tak na co dzień tylko ten placyk zostaje...
U nas jest właśnie tak, jak pisze MartaJS - nie zdarzyło się, poza wspomnianym przeze mnie przypadkiem, żeby komuś przeszkadzało to sypanie. Najczęsciej jest tak, że sypie jedno, potem dołącza drugie, nasypią trochę suchego piachu, albo tej wyściółki placyku, bawiąc się przy tym doskonale, a potem zaraz im się nudzi i idą zjeżdżać - i za chwilę jest już "posprzątane". Nikt nie ma z tym problemu - gdyby ktoś podszedł do mnie i powiedział, tak żeby dzieci nie słyszały - np. "proszę im powiedzieć, żeby nie sypały tyle, bo zaraz będzie padać i zrobi się błoto" (realny i sensowny powód), zebralibyśmy dzieci w kupę i zaczęli spychać piasek ze zjeżdżalni (chociaż nie pamiętam, żeby kiedykowliek dużo go ktoś nasypał).
Gdybyśmy już jakimś cudem narobiły błotnego syfu, posprzątałybyśmy potem razem - ona jako winowajca, a ja jako rodzic, który jej pozwolił. Ale do tej pory nie zdarzyło jej się.

jagodzianka - 2014-04-14, 16:18

MartaJS napisał/a:
Moim zdaniem dużo zależy od tego, czy faktycznie dany typ aktywności przeszkadza innym dzieciom. Ale dzieciom, a nie ich rodzicom czy opiekunom. Bo może być tak, że dzieci chętnie też porzucałyby piaskiem, a nie grzecznie zjeżdżać po raz n-ty :-P

O tak. I jeszcze nie mogą za długo siedzieć na tej zjeżdżalni przed zjazdem bo torują przejście nawet jak nikogo za nimi nie ma.
MartaJS napisał/a:
"Niech pani jej powie, żeby nie sypała". Jeśli dziecko jest już większe i kumate, to czemu babo sama nie powiesz?

Ja bym jednak nie chciała, żeby obca osoba mówiła Filipowi co ma robić, a czego nie.

żuk - 2014-04-14, 16:54

MartaJS napisał/a:
W sumie chyba ważniejsza od samej idei sypania żwirku na zjeżdżalnię jest forma tej uwagi, o której rozmawiamy (jeśli ktoś jeszcze pamięta). "Niech pani jej powie, żeby nie sypała". Jeśli dziecko jest już większe i kumate, to czemu babo sama nie powiesz? Jeśli całkiem małe, co pomoże mówienie?
MartaJS napisał/a:
Ale dzieciom, a nie ich rodzicom czy opiekunom. Bo może być tak, że dzieci chętnie też porzucałyby piaskiem, a nie grzecznie zjeżdżać po raz n-ty

o to to, dokładnie to. Marta jak zwykle zgrabnie ubrała w słowa to co i ja miałam na myśli.
ja to w ogóle mam wrażenie, o czym już po części pisałam, że często rodzice 'ustawiają' dzieciom nadmiernie zabawę i chcą za nie załatwiać jakieś spraw, te wszystkie 'podziel się', zrób tak, nie rób tak', 'uważaj na chłopca', 'chodź idź zjedź zostaw'..to skutkuje brakiem komunikacji międz dziećmi a nadmierną czasem między opiekunami ]:->

bronka - 2014-04-14, 17:16

jaskrawa napisał/a:
Zauważyłam, że przeciwko sypaniu są rodzice nieco starszych dzieci niż moje i jagodzianki np..
Jasne, że sześciolatkowi można już wytłumaczyć, że takie sypanie to bez sensu, bo się robi bajzel itd.., trochę inaczej się jednak z sześciolatkiem rozmawia i trochę inne rzeczy sześciolatka bawią. Dwu-, trzylatek poznaje świat w inny jeszcze sposób, nie rozumie naszych dorosłych zasad.

Ale każdy sześciolatek miał kiedyś 2 i 3 lata.
Wówczas również uczyłam dzieci poszanowania cudzych rzeczy.

jagodzianka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
"Niech pani jej powie, żeby nie sypała". Jeśli dziecko jest już większe i kumate, to czemu babo sama nie powiesz?

Ja bym jednak nie chciała, żeby obca osoba mówiła Filipowi co ma robić, a czego nie.

ja też nie

jaskrawa - 2014-04-14, 17:22

Poszanowania tak, nie pozwalam jej niszczyć cudzych rzeczy i tłumaczę jej to w zasadzie od początku.
Jednak nie uważam nasypania garści pasku czy kawałków kory na zjeżdżalnię za brak poszanowania cudzych rzeczy. Zjeżdżalnia się od tego nie zniszczy ani też nikt nie ucierpi w żaden sposób od tego.

Jabłania - 2014-04-14, 20:04

Tak trochę z innej beczki, czy zdarzyło Wam się kiedyś żeby inna osoba, np babcia, dziadek, wujek czy ktokolwiek inny, dali klapsa Waszemu dziecku? U nas nic takiego na szczęście nie miało miejsca, ale pewnie takie rzeczy się zdarzają?
koko - 2014-04-14, 20:23

Jabłania napisał/a:
Tak trochę z innej beczki, czy zdarzyło Wam się kiedyś żeby inna osoba, np babcia, dziadek, wujek czy ktokolwiek inny, dali klapsa Waszemu dziecku? U nas nic takiego na szczęście nie miało miejsca, ale pewnie takie rzeczy się zdarzają?

Nie i nie słyszałam o podobnych przypadkach.

kml - 2014-04-14, 21:10

Byłam świadkiem takiej sytuacji. Ale była awantura.
ana138 - 2014-04-14, 21:27

moja tesciowa dała klapsa Marcelowi. nie było mnie przy tym. potem mi to sama opowiedziała, dając wyraznie do zrozumienia, ze tez tak powinnam robic, bo "on się nic nie słucha". oczywiscie była awantura, a ona stwierdziła, ze "przeciez to nie bicie tylko klaps". w każdym razie afera była taka, ze raczej juz nigdy tego nie zrobi. a jak zrobi, to jej oddam ]:-> ]:->
co do piasku - jeśli dziecko sypie, kiedy nikt nie zjeżdża a mama potem po nim sprzata, lub sprząta samo, to nie kumam, w czym problem.

kira - 2014-04-14, 22:03

moja ciotka do swojego wnuka (lat 9), który chodził po ogródku i wąchał kwiatki "co ty dziewczyna jesteś, że się kwiatkami zajmujesz?"

sama nie mam dzieci, ale masakra, co ludzie potrafią wygadywać :roll:

jaskrawa - 2014-04-14, 22:04

ana138 napisał/a:
eśli dziecko sypie, kiedy nikt nie zjeżdża a mama potem po nim sprzata, lub sprząta samo, to nie kumam, w czym problem.


ana138, ja np. nie sprzątam :mryellow: samo się sprząta, bo, jak już chyba z pięć razy się powtarzałam w tym wątku :mrgreen: gdy dzieciaki zjeżdżają (w tym moje), zwykle te 10 gramów piasku czy placykowego podłoża samo spada na ziemię i nikt nie zwraca na to uwagi.

co do klapsów - chyba też bym zagroziła, że oddam :D


kira, cytat tak genderowo, na topie :)


a co jeszcze głupiego mówią do naszych dzieci?
proszę bardzo - ja sama dzisiaj do młodej (codziennie od wielu dni jest namawianie, tłumaczenie, bajki o robaczkach-bakteriach (do niedawna to działało bez problemu, ale teraz znowu się zaczyna więc próbujemy już wszystkiego, łącznie z rysowaniem i pokazywaniem w necie zdjęć popsutych zębów :D :D więc krew mnie już zalewa i bezsilność)
więc mówię - jak nie będziesz chciała myć zębów, umyjemy ci je na siłę.
młoda: tak, tak! chcę na siłę!
kurtyna.

Kat... - 2014-04-14, 22:27

jaskrawa napisał/a:
- jak nie będziesz chciała myć zębów, umyjemy ci je na siłę.
młoda: tak, tak! chcę na siłę!
:mryellow:

Ja to tu na forum podejrzałam, już nie pamiętam dokładnie kto o tym pisał ale kilka razy jak Z nie chciał myć zębów to mówiłam, ok w takim razie, dzisiaj za karę idziesz spać z brudnymi zębami. To działa ;-) ;-)

mariaaleksandra - 2014-04-14, 22:32

Jablania synek kolezanki raz zostal klapniety w wieku ok 2 lat przez babcie i zaczal wszystkich dookola bic jak mu sie cos nie podobalo... trwalo to naszczescien8edlugo i udalo sie wszstko wytlumaczyc i ponaprawiac
Martuś - 2014-04-14, 22:46

jaskrawa, ja w obliczu oporu powiedziałam, że będzie ze skarbonki płacił za leczenie u dentysty, podziałało ;)
kamma - 2014-04-14, 23:09

Kat... napisał/a:
ok w takim razie, dzisiaj za karę idziesz spać z brudnymi zębami.

moje :)
Cieszę się, że działa ]:->
Moje dzieci wypowiedziały się stanowczo przeciwko sypaniu piaskiem na zjeżdżalnię. Tymek wyraził gotowość do poświęcenia się i sprzątania, natomiast Irma użyła słów, których przez grzeczność nie powtórzę. Zresztą, turlanie piłki jest fajniejsze niż piasku.

MartaJS - 2014-04-14, 23:31

jagodzianka napisał/a:
Ja bym jednak nie chciała, żeby obca osoba mówiła Filipowi co ma robić, a czego nie.


Nie co ma robić, tylko co jej przeszkadza. Chyba obca osoba może powiedzieć mojemu dziecku, że coś jej się podoba albo nie.

Cytat:
więc mówię - jak nie będziesz chciała myć zębów, umyjemy ci je na siłę.
młoda: tak, tak! chcę na siłę!
kurtyna.


:mryellow:
Stach mówi, że chce żeby mu powypadały i chce mieć jednego, jak Gargamel.

jaskrawa - 2014-04-15, 07:51

Kat... napisał/a:


Ja to tu na forum podejrzałam, już nie pamiętam dokładnie kto o tym pisał ale kilka razy jak Z nie chciał myć zębów to mówiłam, ok w takim razie, dzisiaj za karę idziesz spać z brudnymi zębami. To działa ;-) ;-)


O, u nas to nie działa, próbowałam. Padła odpowiedź "Ale przecież ja nie idę spać" :mrgreen:
MartaJS, tekst o Gargamelu powalił mnie na łopatki :D :D

Martuś, świetne, spróbujemy tego, chociaż nie wiem czy jest już w stanie zrozumieć. Może kiedyś. Ma świnkę-skarbonkę, ale jeszcze nie rozumie idei oszczędzania i tego, że wrzucone tam złotówki to jakaś skończona suma, która mogłaby zniknąć :D . Codziennie chciałaby wyciągać kasę, nie tylko wrzucać.

kamma, ale Twoje dzieci są sporo starsze (w tym wieku dwa lata to ogromna różnica moim zdaniem), jestem pewna, że jeśli za dwa-trzy lata zapytam Marysię, powie to samo.
starszaki są czasem przeciwne temu żeby maluchy w ogole wchodziły na zjeżdżalnię - nie raz usłyszałam tekst "niech on/ona tu nie wchodzi, bo za wolno zjeżdża i blokuje zjeżdżalnię" itd... fakt, patrząc z punktu widzenia starszego dziecka - gdy wchodzi na zjeżdżalnię flegmatyczny dwulat, może być to irytujące dla tych "szybkich", z reguły na górze zjeżdżalni, w domku, odbywają się małe wojny o domek - ponieważ np. chłopaki wymyślają, że to ich statek piratów, a dziewczyny, że to ich domek i kłócą się, bo nikt nie jest w stanie rozstrzygnąć, do czego właściwie domek ma służyć.
zresztą, gdyby jakiś starszak podszedł do nas i powiedział "niech nie sypie, bo zjeżdżalnia jest do zjeżdżania, nie do sypania", po prostu zgarnęłybyśmy piasek i po sprawie. żadnym maluchom (a głównie malcy do lat 3-4 zjeżdżają u nas, bardzo blisko jest placyk dla starszych dzieci, z o wiele wyższą zjeżdżalnią i bardziej odpowiednimi dla nich sprzętami) to nie przeszkadza, one tego piasku chyba nie widzą nawet, jadą i piasek spada razem z ich butami. jasne, gdyby było go na tyle dużo, że uniemożliwiłoby to zabawę, trzeba by sprzątnąć.

o, kolejna kwestia "sporna" to wchodzenie na zjeżdżalnię od strony zjazdu. chyba wszyscy wiemy, że to też świetna zabawa (skoro większość dzieci tego próbuje prędzej czy później). czy mimo to należy dzieciom tego zabronić? ja jestem zdania, że jesli akurat nikt nie zjeżdża, to zabraniać nie ma sensu, niech się dzieć bawi, wspina, próbuje (mimo że działa niezgodnie z przeznaczniem zjeżdżalni), ale jeśli ktoś przyjdzie i młoda w ten sposób przeszkadza "legalnym" zjazdom - mówię jej "dobra, zobacz, teraz ktos chce zjechać więc teraz trzeba się odsunąć od zjazdu". to samo z piaskiem, myślę.

rzucanie piłki to rzeczywiście fajna zabawa :) .

mariaaleksandra - 2014-04-15, 08:04

U nas czesto dzieci sie bawia w spuszczanie ze zjezdzalni zabawek, lalek, misiow czy pilek. Cel podobny co z piachem, ale nikt nie ma zastrzezen. J na razie nie wpadla na pomysl z piachem, ale jak sie tak zastanawiam to akurat na naszym placu jest drobny bialy piach ktory sie lepi i na pewno nie zjechal by na dol tylko upapral cala zjezdzalnie i zjezdzanie np w krotkich spodenkach bylo by mocno nieprzyjemne. Po za tym u nas dozorcy codziennie zamiataja piach z tartanu i byloby mi glupio robic dodatkowa robote... a piach mamy bialy, czysty i ubywa go mimo wszystko ciagle w8ec staram sie dbac zeby zostawal w piaskownicy. Mysle ze plaza jest fajnym miejscem na wszelkie eksperymenty piachowe. No i place gdzie zamiast tartanu jest wszedzie piach, czasem z J na taki chodzimy i tam naprawde piach jest wszedzie, wiec granice zabawy tez pewnie mozna przesunac...
Ale jej co za dyskusja... wydaje mi sie ze chyba za duzo uwagi zostalo skupione na sam piach albo ten piach przybral znaczenie symboliczne na ile mozemy pozwolic naszym dzieciom na placu zabaw. A tu pewnie tyle pogladow i zdan ile rodzicow

jaskrawa - 2014-04-15, 08:41

mariaaleksandra, ja bym tez powiedziała, że ile rodzajów piachu, tyle poglądów :D
bo może rzeczywście "kłócimy się" tu też dlatego, że każdy z nas chodzi na inny placyk i inaczej to wygląda, a nie ze względu na jakieś rzeczywiste różnice między nami. gdyby na placyku była np. zwykła czarna ziemia, też raczej zwróciłabym uwagę mlodej, żeby nie wrzucała, bo ziemia poprzykleja się do ciuchów, rączek i dzieciaki będą naprawdę ufajdane na tyle, że to moze być irytujące dla rodzica, który potem jeszcze musi wrócić kawał do domu, a dzieć upaprze tym wszystkim wózek itd.. poza tym rzeczywiście gdyby nagle spadł deszcz, a ziemia zostałaby na zjeżdżalni, błocko będzie beznadziejne.
to samo jeśli powierzchnia jest tartanowa i dzieci, aby sypać, musiałyby wynosić piasek z piaskownicy i przenosić w miejsce, gdzie tego piachu nie ma. niefajnie, ze względu choćby na tych panów sprzątających i jakąś ogólną estetykę placyku.
ale u nas jest taka wyściółka z drobno pokruszonej kory czy może drewna, to i tak jest wszędzie rozsypane, a jest na tyle miękkie, że nie drażni skóry przy dotyku, na pewno się tez nie powbija jak np. żwirek. poza tym nie przykleja się do zjeżdżalni.
u nas w okolicy jest też placyk, gdzie zjeżdża się prosto do piasku więc dzieci z reguły i tak wpadają tyłkiem do piaskownicy i, ponieważ wylot zjeżdżalni jest przez to jakby elementem piaskownicy, dzieciaki nagminnie sypią tam piasek na zjeżdżalnię, a nawet robią na niej babki. w takim miejscu raczej trudno byłoby im tego zabraniać. oczywiście, jeśli ktoś chce zjechać, mówimy dzieciakom, że trzeba się odsunąć, o ile same między sobą się nie dogadają. szczerze mówiąc słyszałam już wiele głosów rodziców, psioczących na zjeżdżalnię w ten sposób ustawioną, bo to jednak niebezpieczne - łatwo o wypadek gdy ktoś zjeżdża z całym impetem prosto na głowę malucha bawiącego się w piachu, jeśli akurat rodzic na moment się odwróci i nie zapobiegnie sytuacji.
więc cała ta dyskusja trochę bez sensu, bo każdy ma inne wyobrażenie o tym jak i czym te dzieciaki sypią i co ich irytuje.

koko - 2014-04-15, 08:57

jaskrawa, załóż wątek z tekstami Marysi :mryellow: Rozwala mnie.
kamma - 2014-04-15, 09:31

jaskrawa napisał/a:
kamma, ale Twoje dzieci są sporo starsze (w tym wieku dwa lata to ogromna różnica moim zdaniem), jestem pewna, że jeśli za dwa-trzy lata zapytam Marysię, powie to samo.

Tymek, gdy był w wieku Marysi, na placu zabaw angażował się w pierwszej kolejności w odpiaszczanie lokomotywy. Albo zjeżdżalni ;) Taki typ. Nawet gdy się lekko upaprze w czasie jedzenia, zaraz leci do umywalki, nawet nie próbuje oblizać paluszków. I był taki od zawsze, żeby nie było, że to ja zrobiłam z niego takiego neurotyka ;)
Czy wobec tego nie powinien chodzić na plac zabaw? Bo przecież wiadomo, że na placu zabaw porządku się nie utrzyma, a on boi się nieporządku. Nie ma problemu z piachem w piaskownicy, ale na zjeżdżalni już tak.
Dobra, właściwie nieważne. Ta dyskusja jest bez sensu.
MartaJS napisał/a:


Nie co ma robić, tylko co jej przeszkadza. Chyba obca osoba może powiedzieć mojemu dziecku, że coś jej się podoba albo nie.

zgadzam się. Podobnie chciałabym, żeby moje dzieci nie miały oporów z powiedzeniem obcej osobie, co im przeszkadza - np. palenie fajek na placu zabaw :evil: Albo jeszcze lepiej - na ławeczce tuż za płotkiem, przecież to już nie jest plac zabaw.

rosa - 2014-04-15, 09:45

tak jak czytam tą dyskusję to dziękuję bogom, że ominęło mnie regularne bywanie na dużych placykach :mrgreen:
jak mieszkałam w bloku to mieliśmy placyk pod oknami prawie, ale taki bardziej rootsowy, no i to pojedynczy blok więc dzieciaków niezbyt dużo i zawsze te same. I pompa też była, można było przynieść wody w wiaderku do piaskownicy i robić błoto :-)

jaskrawa - 2014-04-15, 09:59

kamma, a może Tymek się świetnie bawił odpiaszczając, tak jak dzieciaki zwykle się świetnie bawią robiąc bajzel? :mrgreen:
masz rację, dyskusja bez sensu. to moim zdaniem wszystko zależy od sytuacji - jeśli mi ktoś powie, że mu przeszkadza piasek, bo jego dziecko obawia się nieporządku, to pewnie, że zaczniemy sprzątać, pewnie wszyscy razem i jeszcze się z tego super zabawa zrobi.

koko, pewnie założę gdy się trochę rozkręci (rozkręca się :D ), do tej pory nie była tak kreatywna (jak np. Twój Jerz :D ) w wypowiedziach, zaczęłam się nawet "obawiać", że będzie cholernym introwertykiem jak jej stary :D .

o rany, palenie fajek obok placyku też mnie wkurza niemożebnie. masakra. stają na zewnątrz, oparci o płotek placyku i jarają, kurde, cały dym leci na nas.

a co do wolno-nie wolno na placu zabaw - przypomina mi się scena z placu zabaw w Łodzi, gdzie mieszka moja mama - dramat, myślalam, że policję wezwę. jakiś ojciec, z zachowania prymityw (kwadrat prosto z siłowni) wrzeszczał na swoją małą córeczkę (na oko ze dwa latka, pamiętam, że miała ciekawe imię - Kasjana), żeby zjeżdżała "normalnie" (bo mała chciała zjeżdżać na brzuchu - dodam, że zjeżdżalnia dla maluszków, tartanowa nawierzchnia, niewielkie szanse, ze dziecku stanie się krzywda). już nie chozdi o to, że jej zabraniał - mógł mieć powód, może mimo wszystko bał się, ze sobie coś zrobi, chociaż moim zdaniem to byłoby trochę bez sensu, ale gość po prostu ryczał na to biedactwo. gdy mała mimo to kolejny raz zjechała "źle", facet chwycił ją za rękę, gdy była na górze i za tę jedną rękę brutalnie podniósł dziecko, ściągając ją, już płaczącą, na dół i oznajmił, że idą do domu.
wahałam się, co zrobić. nic nie zrobiłam, niestety, chociaż potem wyrzucałam to sobie. ale gość był ogromny, ja byłam wtedy w ciąży, trochę się bałam, że zarobię w twarz, serio, wyglądał na zdolnego do przygrzania komuś z liścia...
koszmar.

żuk - 2014-04-15, 10:16

kamma napisał/a:
palenie fajek na placu zabaw Albo jeszcze lepiej - na ławeczce tuż za płotkiem, przecież to już nie jest plac zabaw.

och, jakże mnie to irytuje!! a potem moje dziecko spuszczone na sekundę z oka bawi się kiepem :evil:

Mikarin - 2014-04-15, 10:51

żuk napisał/a:
kamma napisał/a:
palenie fajek na placu zabaw Albo jeszcze lepiej - na ławeczce tuż za płotkiem, przecież to już nie jest plac zabaw.

och, jakże mnie to irytuje!! a potem moje dziecko spuszczone na sekundę z oka bawi się kiepem :evil:
Plac zabaw koło szkoły podstawowej, kot zagryzł gołębia i zostawił na środku trawnika. Utrzymanie terenu położyło ptaka koło drzewa tak, żeby nie było widać od strony placu, ale od strony ulicy już jak na dłoni. Dwie klasy podstawówki biegają po mikroskopijnym placu zabaw, część dzieci poszła na trawnik. Obsługa terenu oczywiście o tym wie, ze i plac postawiony za ciężką kasę z ministerstw, i że dzieci biegają. Podeszłam do wychowawczyni - powiedziałam, że leży martwe ptaszysko już od trzech dni. Zgarnęła dzieci, a potem zrobiła awanturę obsłudze. Dopiero wtedy truchło zniknęło. A wy się przejmujecie piaseczkiem.....
mariaaleksandra - 2014-04-15, 11:22

Musze sie wygadac... bylam dzis u ortodonty czy chirurga szczekowego (nie wiem dokladnie...) z J. Nie mam jej z kim zostawic. I tak to dl mnie stresujace, bo musze tam dojechac samochodem (J nie znosi) ponad 40 min w jedna strone, wiec jeki i ryk byl. A w gabinecie poprzednim razem zapielam ja w wozku i dalam tableta ale tym razem nie chciala. Dr powiedzial zeby sobie chodzila, spoko. Nalala sobie kubek wody z daru natury i ciut rozlala a juz po wizycie wziela moje pudeleczko z aparatem, ktore sie otworzylo i aparat upadl na podloge (trudno, umyje w domu). A dr p9d koniec mowi... przepraszam, ale musze to Pani powiedziec, to niedopuzzczalne zeby dziecku tak na wszystko pozwalac. Nie wiem czemu mnie to tak rozwalilo, jestem w kiepskiej formie, przez ciaze sie fatalnie czuje, nie mam sily a jak8s buc mi jeszcze najezdza na moje podejscie do dziecka, poryczalam sie w samochodzie z bezsilnosci :(
Mikarin - 2014-04-15, 11:35

mariaaleksandra, niech się baba cieszy, że Twój maluch taki grzeczny. I tak że tylko ciupkę wody rozlała, i tylko upuściła Twój aparat, a nie zdemolowała pół gabinetu, jak mój u pediatry ]:->
bez sensu się w ogóle baba przyczepiła i tyle.

jaskrawa - 2014-04-15, 11:41

Mikarin napisał/a:
mariaaleksandra, niech się baba cieszy, że Twój maluch taki grzeczny. I tak że tylko ciupkę wody rozlała, i tylko upuściła Twój aparat, a nie zdemolowała pół gabinetu, jak mój u pediatry ]:->
bez sensu się w ogóle baba przyczepiła i tyle.


to chyba chłop był, ale mniejsza o to :mryellow:
i w ogóle to palant, sam powiedział, żeby mała sobie chodziła... liczył na to, że małe dziecko stanie jak słup soli i nic nie będzie robić?

ana138 - 2014-04-15, 16:28

jaskrawa napisał/a:
ana138, ja np. nie sprzątam :mryellow:

o ty niedobra !! :mrgreen: jak 5 ziarnek to jasne, ze samo. myslałam o wysypaniu wiaderka np ]:->

MartaJS napisał/a:
Nie co ma robić, tylko co jej przeszkadza. Chyba obca osoba może powiedzieć mojemu dziecku, że coś jej się podoba albo nie.

zgadzam się. jakby uprzejmie powiedziała, to tez nie miałabym z tym problemu.

mariaaleksandra, o matko..... nic się nie przejmuj. mój najprawdopodobniej by tam wylal trzy kubki wody na podłogę i zeżarł aparat.
ten doktor młody? stary? (tak z ciekawosci pytam ;-) )

jaskrawa - 2014-04-15, 16:49

ja w sumie też nie miałabym nic przeciwko grzecznej interwencji obcej osoby, w sytuacji, gdy ja czegoś nie widzę albo nie mogę podejść. zdarzyło się ostatnio, że karmiłam Kalisza na ławce, a młoda coś tam "nabroiła" - sypała piachem (w PIASKOWNICY :D ) za mocno czy coś w tym stylu (nie specjalnie, jak zwykle "szukała skarbu", ale jednak trzeba było jej powiedzieć, żeby uważała nieco). kurde, nie bardzo miałam jak podejść i ją uświadomić, że zaraz jakiś malec dostanie w oko i będzie grubo (musiałabym się trochę wydrzeć, a nie chciałam młodego przestraszyć) . i wtedy jakaś pani jej powiedziała "kochanie, nie syp tak mocno bo sypiesz na inne dzieci". młoda od razu posłuchała. spoko, naprawdę nie miałam żalu do babki, wręcz przeciwnie, nawet jej podziękowałam potem za pomoc. baba widziała, że ja karmię, uśmiechnęła się do mnie. luz. nawet się cieszę, że tak reaguje, za kilka miesięcy przedszkole i przecież też jakaś inna baba (w sensie - nie ja) będzie jej musiała czasem coś takiego powiedzieć.
ana138 napisał/a:
mariaaleksandra, o matko..... nic się nie przejmuj. mój najprawdopodobniej by tam wylal trzy kubki wody na podłogę i zeżarł aparat.

o rany, umarłam :D , ciekawe co by zrobiła Maryśka, obawiam się, że ona zabrałaby panu doktorowi sprzęt do badania z ręki i zrobiła awanturę, że ona SAMA mnie zbada.

jagodzianka - 2014-04-15, 16:51

ana138 napisał/a:
MartaJS napisał/a:
Nie co ma robić, tylko co jej przeszkadza. Chyba obca osoba może powiedzieć mojemu dziecku, że coś jej się podoba albo nie.

zgadzam się. jakby uprzejmie powiedziała, to tez nie miałabym z tym problemu.

Jasne uprzejmie powiedziała. Wierzycie w to?
mariaaleksandra w ogóle się nie przejmuj, pewnie sam czy tam sama nie ma dzieci i nie wie na co stać takie stworzenia. Zresztą przecież ty wiesz dlaczego i na co jej pozwalasz, a na co nie, więc co cię opinia jakiejś ociemniałej. Niech się zajmie zębami.

ana138 - 2014-04-15, 16:55

jagodzianka napisał/a:
Jasne uprzejmie powiedziała. Wierzycie w to?

eee....czemu nie?
jaskrawa napisał/a:
obawiam się, że ona zabrałaby panu doktorowi sprzęt do badania z ręki i zrobiła awanturę, że ona SAMA mnie zbada.

:lol: :lol: :lol:

bojster - 2014-04-15, 17:01

mariaaleksandra napisał/a:
przepraszam, ale musze to Pani powiedziec, to niedopuzzczalne zeby dziecku tak na wszystko pozwalac


:shock: przecież to on pozwolił.

Ja nieraz muszę być u lekarza z dwoma chłopakami, mimo że tylko jeden ma wizytę. Co oni potrafią zrobić z gabinetem to jezusmaria, i to mimo że ich kontroluję, a nie siedzę na fotelu z chirurgiem w ustach. Ostatnio dwa razy łapałem (ratując przed upadkiem) taką wielką lampę z lupą - nie wiem jak się to ustrojstwo nazywa, a już na pewno wolę nie wiedzieć ile kosztuje. A jak w gabinecie albo chociaż na korytarzu stoi jakiś dar natury, to już masakra...

renka - 2014-04-15, 18:14

ana138 napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
Jasne uprzejmie powiedziała. Wierzycie w to?

eee....czemu nie?


Jasne. Sama niejednokrotnie jestem taka "obca" osoba,która szczególnie pierwsza uwagę wypowiada w sposób miły i uprzejmy ;)
Jeżeli jest to uwaga wypowiadana po raz któryś to różnie to bywa,ale rzadko tak się zdarza i najczęściej ma to związek z trudnym rodzicem.

jagodzianka - 2014-04-15, 18:56

Cytat:

jagodzianka napisał/a:
Jasne uprzejmie powiedziała. Wierzycie w to?

eee....czemu nie?

Bo cała dyskusja zaczęła się od przytoczenia uwagi która była średnio uprzejma. Jak do dorosłego ktoś mówi "niech mu pani powie żeby nie sypał na zjeżdżalnie" to jak powie do dziecka, o którym już mówi w osobie trzeciej w jego obecności?
Zresztą tu znowu wszystko zależy od sytuacji, czy rzeczywiście jest to uprzejme i sensowne jak np to o czym pisała jaskrawa i raczej w formie prośby/pytania.
A co byście zrobiły gdyby zupełnie obca osoba próbowała zabronić waszemu dziecku coś na co wy mu pozwalacie bez jakiegoś wyraźnego powodu?

jaskrawa - 2014-04-15, 19:10

jagodzianka napisał/a:

A co byście zrobiły gdyby zupełnie obca osoba próbowała zabronić waszemu dziecku coś na co wy mu pozwalacie bez jakiegoś wyraźnego powodu?


O, to u nas to było z sypaniem piasku na zjeżdżalnię (piasku, nie błota, nie ziemi, nie dużej ilości) :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: tak średnio uprzejmie powiedziane:D
Nie no, dobra, żartuję, nie wchodźmy w temat piasku już.
Ja zapytałabym "dlaczego uważa pan(i), że ma tego nie robić?". po prsotu zaczęłabym rozmowę. No chyba, że "zakaz" byłby totalnie absurdalny - np. ktoś zabroniłby mojemu dziecku biegać na placyku. Wtedy nie pytałabym juz dlaczego, tylko wyjaśniła, że placyk zabaw jest przecież od biegania i zabawy, a ruch na powietrzu to warunek prawidłowego rozwoju dziecka. I tyle.

MartaJS - 2014-04-15, 19:42

jagodzianka napisał/a:
A co byście zrobiły gdyby zupełnie obca osoba próbowała zabronić waszemu dziecku coś na co wy mu pozwalacie bez jakiegoś wyraźnego powodu?


Chyba zależy, co by to było. Myślę, że nie ma nic złego w tym, że dziecko widzi, że ludzie mają różne poglądy na różne sprawy. Chyba bym przede wszystkim pogadała z dzieckiem w stylu "pani chyba nie podobało się, jak robiłeś babki na huśtawce, ciekawe dlaczego". Sytuacja hipotetyczna, ja spotykam się raczej z tym że ktoś bliski (np. moja mama) zabrania czegoś na co ja pozwalam, tu jednak dochodzą inne emocje niż te w przypadku całkiem obcej osoby. Ale generalnie próbuję rozbrajać jakoś, rozmawiać z dzieckiem o tym że ktoś może mieć inny pogląd, inne potrzeby, coś może mu się nie podobać.

mariaaleksandra, przykra sytuacja, współczuję.

Jabłania - 2014-04-15, 20:25

kira napisał/a:
moja ciotka do swojego wnuka (lat 9), który chodził po ogródku i wąchał kwiatki "co ty dziewczyna jesteś, że się kwiatkami zajmujesz?"
A potem baby się dziwią, że dorośli mężczyźni tacy niewrażliwi są :) Mnie też coś takiego wkurza.

Mnie jeszcze wkurza, jak idę gdzieś z Amelką, pogoda kiepska, deszczowa, a obce kobity mówią do Amelki:
-w taką pogodę mama Cię wzięła żebyś zmarzła?
Itp :)

ana138 - 2014-04-15, 20:35

jagodzianka napisał/a:
Bo cała dyskusja zaczęła się od przytoczenia uwagi która była średnio uprzejma.

noooo.... w kazdym razie, jesli by było uprzejmie, nie mialabym nic przeciwko.(jezeli nie, miałabym). no i mysle, ze do małego dziecka jednak dorosły zwróciłby się raczej w stylu tej kobitki od jaskrawej. ale....byc moze juz za długo w PL nie mieszkam ]:->

jaskrawa - 2014-04-15, 20:47

ana138 napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
Bo cała dyskusja zaczęła się od przytoczenia uwagi która była średnio uprzejma.

noooo.... a ja powiedzialam, ze jesli by było uprzejmie, nie mialabym nic przeciwko.(czyt. jezeli nie, miałabym). no i mysle, ze do małego dziecka jednak dorosły zwróciłby się raczej w stylu tej kobitki od jaskrawej. ale....byc moze juz za długo w PL nie mieszkam ]:->


o, u nas rzeczywiście bywa różnie, chociaż muszę przyznać, że mieszkamy w raczej fajnej okolicy, gdzie ludzie są normalni, rzadko mamy do czynienia z jakimiś niezbyt kulturalnymi zachowaniami (no, czasem trafi się jakiś dziadzio palący petka przy ogrodzeniu, ale to wyjątkowo).
nieprzyjemne sytuacje zdarzają się naprawdę rzadko. ostatnio byłam świadkiem jak jakaś matka zwraca uwagę dzieciakowi, który przyszedł z młodziutką nianią i młodszym braciszkiem.
chłopiec - lat na oko ze cztery - prawdziwy ancymonek, żeby nie powiedzieć dosadniej. generalnie agresywny wobec dzieci, najpierw zepchnął kogos z karuzeli, potem przyczepił się do jakiegoś malucha i zabierał mu coś (mały zaczął płakać), na koniec rozpychał się na zjeżdżalni. i jakaś kobita mowi do niego "ty chyba powinieneś już do domu iść, nie umiesz się z innymi dziećmi bawić".
ja rozumiem, że mały rzeczywiście "trudny", najwyraźniej dziecko z jakimś problemem, ale sposób w jaki tamta baba się do niego zwróciła - rzeczywiście niezbyt uprzejmie.
współczułam tej niani, widać, że ma trzy światy z tym małym, ale naprawdę bardzo się stara jakoś go ogarnąć, tłumaczy itd., a tu jeszcze takie komentarze... przecież dziewczyna i tak doskonale wie, że sporo pracy przed nią... jeśli już tamta nie mogła się powstrzymać, mogła chociaż zwrócić uwagę niani (gdy dzieć nie słyszy), żeby bardziej go pilnowała czy coś w tym rodzaju.

jagodzianka - 2014-04-15, 21:04

jaskrawa napisał/a:
jeśli już tamta nie mogła się powstrzymać, mogła chociaż zwrócić uwagę niani (gdy dzieć nie słyszy), żeby bardziej go pilnowała czy coś w tym rodzaju.

Właśnie, czyli są jednak takie sytuacje które lepiej rozwiązać między dorosłymi.
Cytat:
Sytuacja hipotetyczna, ja spotykam się raczej z tym że ktoś bliski (np. moja mama) zabrania czegoś na co ja pozwalam, tu jednak dochodzą inne emocje niż te w przypadku całkiem obcej osoby.

U nas to częste więc może jestem przewrażliwiona też.
ana138 napisał/a:
byc moze juz za długo w PL nie mieszkam ]:->

]:->

Jabłania napisał/a:

Mnie jeszcze wkurza, jak idę gdzieś z Amelką, pogoda kiepska, deszczowa, a obce kobity mówią do Amelki:
-w taką pogodę mama Cię wzięła żebyś zmarzła?

Mam ochotę zabijać w takich momentach. :evil:

jaskrawa - 2014-04-15, 21:33

jagodzianka napisał/a:

Właśnie, czyli są jednak takie sytuacje które lepiej rozwiązać między dorosłymi.


w sumie to zależy od sytuacji, moim zdaniem. uważam, że babka jak najbardziej mogła zwrócić uwagę (akurat w tamtej chwili niania była zajęta młodszym, a dzieciak popchnął chyba małe dziecko tej kobity, więc w sumie rozumiem, że reagowała, zwłaszcza, że "poszkodowany" maluch był za mały by sam się bronić), ale nie w taki sposób, paskudny, oceniający. "nie umiesz się bawić z dziećmi". okropne.
no właśnie - dobre pytanie - gdy widzimy, że czyjś dzieć zachowuje się agresywnie, a rodzic nie reaguje (nie widzi/olewa/coś tam), to idziemy do rodzica czy próbujemy gadać z dzieckiem?
wydaje się, że lepiej łagodnie dziecku powiedzieć, ale z drugiej strony - może ktoś sobie tego nie życzy absolutnie? ale jednak może trochę na wyrost jest bieg do rodzica, np. na drugi koniec placyku, gdy wystarczyłoby być moze coś tam podszepnąć małemu urwisowi?
co Wy robicie w takich sytuacjach?

jagodzianka - 2014-04-15, 22:50

No właśnie z drugiej strony trochę głupio jak rodzić jest blisko i ewidentnie obserwuje zwracać uwagę dziecku.
Ja rzadko mam do czynienia z dziećmi całkowicie obcymi i nie bardzo przypominam sobie taką sytuację. Raz było (pisałam o tym już) jak F chciał się bawić z chłopcami śmieciarą, a jeden starszy komentował to dość nieprzyjemnie to zabrałam F zamiast próbować rozmawiać z tym chłopcem (rodziców nie było widać). Jak znajome dziecko to nie mam oporów w reagowaniu, ale też raczej oszczędnie i tylko jak rodzica nie ma w pobliżu.
Zresztą można się zastanowić w jakich przypadkach dorosłym zwrócilibyśmy uwagę i w jaki sposób? Jakby mnie bił to jasne że bym zareagowała, ale używał sprzętów własności publicznej niezgodnie z przeznaczaniem to już raczej nie.

MartaJS - 2014-04-16, 13:09

jagodzianka napisał/a:
No właśnie z drugiej strony trochę głupio jak rodzić jest blisko i ewidentnie obserwuje zwracać uwagę dziecku.


Dlaczego? Dziecko też człowiek :-P Jak dziecko robi coś co mi się nie podoba, to mówię do dziecka. Jak u mnie byli znajomi z dzieciakami i dzieci poszły zrywać kwiatki do ogródka sąsiada, to z nimi gadałam, a nie z mamuśką, żeby ona z kolei pogadała z nimi.

jagodzianka - 2014-04-16, 13:39

MartaJS napisał/a:

Dlaczego? Dziecko też człowiek :-P Jak dziecko robi coś co mi się nie podoba, to mówię do dziecka. Jak u mnie byli znajomi z dzieciakami i dzieci poszły zrywać kwiatki do ogródka sąsiada, to z nimi gadałam, a nie z mamuśką, żeby ona z kolei pogadała z nimi.

Ale to znajome dzieci i na twoim terenie dodatkowo. W takim przypadku to spoko. Ale jak dziecko całkiem nieznane robi coś co nie szkodzi bezpośrednio tobie, jeszcze na neutralnym terenie i widzisz, że rodzic na to pozwala (bo skoro nie reaguje, a widzi) to jakoś nie bardzo. Oczywiście fajnie porozmawiać, powiedzieć "hej, nie lubię kiedy zjeżdżalnia jest brudna"), ale nie podobałoby mi się gdyby ktoś obcy wyjechał np z tekstem "nie syp na zjeżdżalnie bo nie wolno" kiedy ja uważam, że wolno.

jaskrawa - 2014-04-16, 15:04

Może to mniej istotne czy zwracamy uwagę dziecku czy nie, ale bardziej chodzi o formę.
Gdy obca baba ochrzaniła moją M. o sypanie piasku na zjeżdżalnię, nie podobała mi się forma właśnie. Bo powiedziała coś w stylu "dziewczynko, nie wolno tu sypać piachu" albo "ty nie syp piasku na zjeżdżalnię", w jakiś taki nieprzyjemny sposób (styl starej guwernantki-dziewicy lat sześćdziesiąt :mrgreen: ). I to mnie trochę zirytowało, bo młoda zwyczajnie się przestraszyła i była zdezorientowana zupełnie. Nie miała pojęcia, o co chodzi. Gdyby kobita powiedziała "o, gdy sypiesz tu piasek, robi się brudno, może lepiej piaskiem bawić się w piaskownicy?" albo coś takiego, to nie miałabym z tym problemu.

Jeśli zdarza mi się (kiedyś się mi zdarzyło np. gadać z jakimś chłopcem, ktory nie chciał Maryśki wpuścić na zjeżdżalnię, ona wtedy była jeszcze zbyt mała, żeby sama mu coś powiedzieć sensownego) zwracać uwagę obcym dzieciom, to staram się robić to najłagodniej jak się da, tak, żeby nikt nie poczuł się urażony i tak, żeby rodzice nie mieli wrażenia, że ochrzaniam ich dziecko.

jagodzianka - 2014-04-16, 17:59

Czyli właśnie: sugestie, spostrzeżenia- tak. Mówienie co ma robić- nie.
Poza tym dziecko jest jednak (wg mnie) bardziej delikatne niż dorosły i w sumie nie wiem, jeśli całkiem go nie znam, czy nie powiem czegoś co je przestraszy albo coś w tym stylu. Często spotykam dzieci która na placu zabaw ewidentnie unikają kontaktu z nieznajomymi więc wolę się nie wtrącać jeśli to nie konieczne.

jaskrawa - 2014-04-16, 19:01

no, też staram się nie wtrącać.
a też macie tak, że macie straszliwą ochotę opieprzyć jakąś mamuśkę, ale wiecie, że to nie wasza sprawa więc nie robicie tego? :mrgreen: przyznajcie się :mrgreen:
bo ja czasem tak bardzo bym chciała móc :D jak widzę np. (na szczęście nie u nas) jarające petki matki, takie prosto z solary panieneczki, dzieciory lat co najmniej pięć - przyjechały w wózkach-spacerówkach wyposażonych w butelkę ze smoczkiem (!) - i jeszcze smoczek w buzi. i matki do tych dzieci:
"ku..a, jak mówię chodź tu to znaczy, że masz, ku... wa, przyjść!" albo "brajan, nie właź kur.. na tą zjeżdżalnię, to jest dla dużych dzieci".

ostatnio stary był z Jaśkiem w przychodni na kontroli bioderek, słyszał jak jakieś baby gadają o tym, że dzieci powinny jeść słodycze, bo jak nie jedzą to energia jest pobierana wtedy z mięśni :shock:
ja w takich sytuacjach się odzywam, serio. oczywiście nie mówię "co Wy pieprzycie", ale zagajam z uśmiechem na dziobie, że to nie do końca tak jest jak mówią :-D

jagodzianka - 2014-04-16, 19:24

Ja kiedyś próbowałam przemawiać, może nie do całkiem obcych, ale takich znajomych-spacerowych, albo takich z którymi zaczęłam rozmowę na inny temat i coś wypłynęło w stylu "na śniadanie daję mu mleczną kanapkę", a to mowa o 7 msc dziecku. Ale teraz nawet i to zlewam, byle od Fifka trzymały łapy z daleka.
A ochotę to mam. Mi pety jakoś szczególnie nie przeszkadzają, bluzgi też, ale np trzymanie za rękę kilkuletniego dziecka kiedy wchodzi na drabinkę. Albo darcie japy bez sensu i robienie czegoś na siłę. Z drugiej strony wiem już, że różne są dzieci i różne są dni. Mi kiedyś jedna kobieta zwróciła uwagę, że F płacze, a ja byłam już tak wściekła, że tylko ją wybluzgałam. :P

jagodzianka - 2014-04-16, 19:25

jaskrawa napisał/a:
"brajan, nie właź kur.. na tą zjeżdżalnię, to jest dla dużych dzieci".

I tak dobrze. Mogłoby być "brajan nie właź tam kur... bo tak powiedziałam i ch..."

ana138 - 2014-04-16, 21:30

jaskrawa napisał/a:
jak widzę np. (na szczęście nie u nas) jarające petki matki, takie prosto z solary panieneczki, dzieciory lat co najmniej pięć - przyjechały w wózkach-spacerówkach wyposażonych w butelkę ze smoczkiem (!) - i jeszcze smoczek w buzi. i matki do tych dzieci:
"ku..a, jak mówię chodź tu to znaczy, że masz, ku... wa, przyjść!" albo "brajan, nie właź kur.. na tą zjeżdżalnię, to jest dla dużych dzieci".

Dzizas....lałabym pasem po dupsku z największą radością ]:-> ]:->

tez raczej nie mówię nic, bo one i tak wiedza swoje i co ja im tam będę pieprzyć, od tego niejedzenia miesa mi sie we łbie powaliło.
kiedys dyskutowałam z jedną, kiedy oburzyła się tym, że nie chcę Marcelwoi chodzika kupić. Stwierdziła wtedy: no to jak ty chcesz, żeby twoje dziecko nauczyło się chodzić??? po tym zdaniu zakończyłam rozmowę na ten temat ]:-> i na inne też ]:-> staram sie unikac głupiutkich mamusiek, no ale cóz...nie zawsze sie da.

maryczary - 2014-04-16, 22:31

ana138 napisał/a:
no to jak ty chcesz, żeby twoje dziecko nauczyło się chodzić???
:shock:

Ja mam ochotę zwracać uwagę zawsze ale robię to tylko wtedy jak widzę szansę, że moje słowa mogą zostać w pamięci rozmówcy.

Kat... - 2014-04-16, 22:52

Ja nie czuję oporów żeby zwracać uwagę dzieciom nawet przy rodzicach. Być może nie wpadli na to, że komuś takie zachowanie może przeszkadzać. Nie robię tego złośliwie przecież sugerując, że z rodzicem coś jest nie tak. Zwyczajnie mówię, co mi się nie podoba. Tak samo jeśli Z robi coś niefajnego cieszę się jak ktoś zwróci mu uwagę. Jeśli uważam, że bez sensu, to później to mówię ale już jak jesteśmy sami.
żuk - 2014-04-17, 10:43

ja jako wiedźma mam wielką ochotę zwracać uwagę, ale coraz częściej gryzę się w język i w ogóle się nie odzywam, neguję/informuję czy co tam jedynie zapytana wprost. Albo ja jestem jakaś dziwna albo reszta, ale widzę/słyszę często takie kwiatki że aż się przykro robi, więc doszłam do wniosku, że jakbym umoralniała, to i tak raczej nie dotrze albo ktoś zignoruje z przekory. ale jak ktoś zapyta, to się nie pieprzę i walę kawe na ławe ]:->
jaskrawa - 2014-04-17, 11:41

jagodzianka napisał/a:
ale np trzymanie za rękę kilkuletniego dziecka kiedy wchodzi na drabinkę. Albo darcie japy bez sensu i robienie czegoś na siłę. Z drugiej strony wiem już, że różne są dzieci i różne są dni. Mi kiedyś jedna kobieta zwróciła uwagę, że F płacze, a ja byłam już tak wściekła, że tylko ją wybluzgałam. :P


No właśnie, mnie wkurza tylko to, co ewidentnie jest "zjawiskiem stale występującym" u danej mamusi. Nie włącza mi się alarm, gdy widzę np., że jakaś matka drze się na dziecia, po prostu. Wiem, że może być tak, że akurat młode wyprowadziło ją z równowagi i kobieta nie wytrzymała. Trudno, mnie też się zdarza, jeśli komuś się nie zdarza, to podziwiam szczerze.
Ktoś mogł o mnie tez tak pomyśleć - np. rok temu mieliśmy naprawdę drastyczne sceny, gdy na siłę wsadzałam młodą na sanki, by wrócić do domu, bo ona nie chciała wracać za żadne skarb. Nie pomagały żadne tłumaczenia, żadne groźby, prośby, nic, a wiedziałam, że jeśli zostaniemy na dworze na mrozie dłużej niż 3h to zamarzniemy :D ) i musiałam ją, już zupełnie zziębniętą, zatargać do domu wbrew jej woli, wyjącą w niebogłosy, niestety.
No ale czasem zdarzają się sytuacje, kiedy WIE SIĘ, ze matka popełnia jakiś gruby błąd i zapewne robi to nagminnie.
Ja w takiej sytuacji staram się zacząć rozmowę, jakby trochę z innej strony - nie tak prosto z mostu. Np. kiedyś widzę dziewczynę niosącą dziecko, może pół roczku, w jakimś nosidle twardym, przodem do świata. Więc z bananem na mordzie zagadałam coś w stylu "o, widzę, że maluchowi lepiej patrzeć na świat z wysokości mamy niż z wózka". Dziewczyna na to "tak, tak, zadowolony bardzo jest gdy się go nosi" czy coś tam. Wtedy ja "no, moja córeczka lubi wózek, ale też ją czasem noszę, tyle ze w chuście albo miękkim nosidle", a potem delikatnie wchodzę w temat nosideł i mimochodem wrzucam zdanie - "ale wie pani co, słyszałam, że dzieci nie powinno się jednak nosić przodem do świata".
Akurat wtedy dziewczyna mi na to odpowiedziała, że im takie właśnie noszenie zalecił ortopeda (trochę mnie to zaskoczyło, ale może są takie przypadki, nie mam pojęcia), jako korzystne w przypadku ich dziecka, więc podkuliłam ogon, pożegnałam się grzecznie i poszłam sobie, ale generalnie staram się właśnie w ten sposób reagować, o ile w ogóle.
No a z takimi matkami, po ktorych widać, że każda próba rozpoczęcia rozmowy moze skończyć się przywaleniem mi z liścia, no to odpuszczam, trudno, to chyba i tak bez sensu.

jagodzianka - 2014-04-17, 12:56

jaskrawa napisał/a:
Ja w takiej sytuacji staram się zacząć rozmowę, jakby trochę z innej strony - nie tak prosto z mostu.

A ty przebiegła! Ja to w ogóle nie umiem owijać w bawełnę, do tego nie umiem też powiedzieć tego co mam na myśli, w ogóle ciężko mi się z ludźmi komunikować. :P Więc dałam sobie już spokój.
A co robicie jak wasze znajome dają klapsy albo wiecie, że dają klapsy? Oczywiście "nie tak mocno, jego to tak naprawdę nie boli, inaczej się nie nauczy".
Aaaa wcześniej było pytanie o to czy naszym dzieciom ktoś próbował wlepić klapsa. Tak, miałam taką koleżankę co klepnęła w tyłek rocznego Filipa kiedy ten ją ciągną za włosy. Od tamtej pory nawet jej nie mówimy cześć, bo dziewczę zamiast przeprosić bo moim zwróceniu uwagi zaczęło wywody, że muszę mu postawić granice i ona zrobiłaby to jeszcze raz gdyby trzeba. :evil: Myślałam, że ją zadźgam plastikowym widelcem.

mariaaleksandra - 2014-04-17, 13:23

Jagodzianka ja zazwyczaj przy biciu to zamieram, wiem ze powinno sie zwrocic uwage, podobno takie zwrocenie uwagi duzo daje temu bitemu dziecku (w sensie ze slyszy ze to jest zle, to nie jego wina tylko problem rodzica itd) ale nie potrafie reagowac...
jaskrawa - 2014-04-17, 13:28

Ja jestem przebiegła, bo pracuję w korpo i tam mnie nauczyli gładkiej mowy i pieprzenia tak zupełnie naokoło o prostych rzeczach :D . A wcześniej miałam też niezłą szkołę (tego samego) na studiach filozoficznych. Lata praktyki i teorii :D

A co do klapsów, ja się nie odzywam. Delikatny temat. Wiem, ze moja dobra koleżanka-sąsiadka daje klapsy regularnie (chociaż niezbyt często). To jest dopiero problem. Ona tez nosiła dzieci w okropnym nosidle, w ogóle popełnia sto milionów błędów - przede wszystkim żywieniowych. Jej dzieci jedzą regularnie i dużo tych wszystkich koszmarnych serków słodkich, za dużo mięcha, słodycze, lizaki, wszystko, wszystko tak na co dzień. Młody już miał jakieś leczenie dentystyczne, mała ma nadwagę (jak i cała rodzina, prócz młodego), chociaż w sumie niedawno zaczęła chodzić i już jako bobas na cycu była ludzikiem michelin, więc może rozchodzi jakoś.
Problemem jest to, że dziewczyna jest osobą generalnie dobrą i poczciwą, po prostu wychowaną w takiej bardzo tradycyjnej "katolickiej" rodzinie, gdzie tata pije i bije, a mama cierpi. Wielokrotnie korzystałam z jej pomocy, gdy byłam w ciąży i padałam z wyczerpania rzyganiem albo z powodu migreny czy czegoś tam, podrzucałam jej Maryśkę (która bardzo lubi synka owej sąsiadki, rok starszego od Marysi), zostawiałam młodą z nimi na placyku, żeby móc skoczyć do sklepu np. (oczywiście odwdzięczałam się tym samym i opiekowałam się jej synkiem, gdy jej chłop w szpitalu wylądował itp.). No i jakoś nie umiem tak jej pouczać... Raz zdarzyło mi się coś tam jej chłopu - że niby żartem - gdy widziałam, jak mała w wózku beztrosko wsuwa wielką princessę rozmiar XXL - coś w stylu "boże, czym wy te dzieci karmicie", ale usłyszałam odpowiedź, ze ich dzieci jedzą to co lubią. Na to ja, że gdybym marysi na to pozwoliła, to jadłaby tylko czekoladę, na co chlop, że to przecież bardzo zdrowo (też żartem niby). I mam wybor - albo się mądrzyć (a przecież sama nie jestem święta, w związku z tym, co piszę poniżej) i ryzykować utratę dobrych relacji albo nic nie mówić, póki co wybieram gładkie gadki, ze niby mimochodem, że niby o Marysi (np. "zobacz, kupiłam na dniach norweskich w lidlu batoniki z daktyli, wiesz, dziecku się wtdy wydaje, że je batonika jak z czekolady i zadowolone, ale przecież tam w skladzie są same owoce").

Poza tym - popelnię teraz coming out (moze w necie nie powinnam o tym pisać) - mnie samej się zdarzyło dać klapsa - byłam wtedy w ciąży i miałam ataki wściekłości na Maryśkę, która akurat przechodziła naprawdę hardkorowy bunt dwulata. To był czas, że mała biła mnie regularnie (nie w wyniku owego klapsa - jej bicie było pierwsze :D ) i kiedyś, gdy zarobiłam od niej w twarz z całej siły (wyładowywała się na mnie prawdopodobnie po tym kiedy miałam dla niej mniej czasu i sił, gdy leżałam plackiem i rzygałam) po prostu oddałam jej odruchem bezwarunkowym. Mea culpa, wstydzę się tego, potem oczywiście poryczałam się i przepraszałam ją, snując długą rozmowę nt. tego, że bicie jest złem i że żadna z nas nie powinna tego robić.
Niestety, chyba paradoksalnie, na jakiś czas cała tamta sytuacja poskutkowała i mała przestała. Absolutnie jestem przeciwna przemocy fizycznej, ale przyznaję, że czasem można odnieść wrażenie, że to rzeczywioscioe w niektórych sytuacjach bywa skuteczne - młoda dowiedziała się jak to jest byc uderzonym (chociaż oczywiście nie uderzyłam jej mocno, raczej symbolicznie, resztki samokontroli jakoś zachowałam w tamtej sytuacji).
Jakiś czas potem to samo przytrafiło się staremu, też zarobił od niej, jakimś twardym, długim elementem zabawki, prawie mu nos złamała, a chłop, na co dzień mistrz zen prawie i oaza spokoju, gość, który nigdy nie krzyczy, wyciągnął rękę i dał jej klapa w tyłek. Dodam, że to było po setnym bezskutecznym upomnieniu i po miesiacach tłumaczeń, że bicie boli, że tak się nie robi, wychodzenia z pokoju od niej gdy się zamierzała na nas itp...
No ale po tych akcjach ustaliliśmy z chłopem, że nigdy więcej i koniec. Teraz nie jest agresywna, wiec mam nadzieję, że te akcje nie miały na nią jakiegoś straszliwego wpływu. Ale gdybym zobaczyła, że ktoś ją bije, to też zadziobałabym widelcem. Albo nawet patyczkiem do lodów :D

Aha, wiem, że brat mojego faceta też regularnie stosuje klapsy. I regularnie drze się na małego (brat to dokładne przeciwieństwo mojego faceta flegmatyka, bo totalny, książkowy choleryk). I to niestety widać po małym. Myślałam do niedawna, że to moja Mary jest diabełkiem wcielonym, ale co ostatnio zobaczyłam w wykonaiu jej kuzynka upewniło mnie w przekonaniu, że mam super dobre dziecko.
Próbowałam gadać ze szwagierką o tym, żeby przestali małego bić i krzyczeć na niego regularnie, ale wątpię, aby była w stanie wpłynąć na męża.
Jemu zaś nic nie można powiedzieć, bo wtedy obraża się śmiertelnie i jest gotów zrywać kontakty wszelkie.

bojster - 2014-04-17, 13:36

jaskrawa napisał/a:
Teraz nie jest agresywna


Bo już wie, że możecie oddać. :P

jaskrawa - 2014-04-17, 13:44

bojster napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
Teraz nie jest agresywna


Bo już wie, że możecie oddać. :P

:mrgreen:
Myślę, że po prostu minął jej (częściowo) trudny okres i że każdy człowiek ma w sobie jakieś pokłady agresji (a niektórzy chyba w genach mają takie skłonności - np. ja jestem wybuchowa i emocjonalna, Marysia wyraźnie po mnie odziedziczyła usposobienie i wyraźnie jest to umacniane przez moje wybuchy wkurzenia, błędne koło, na szczęście poza czasem ciąży jakoś nad tym panuję i nie krzyczę na nią, chociaż strasznie trudno mi się powstrzymać, ale mam już swoje techniki - wychodzę, liczę do dziesięciu, staram się zobaczyć siebie "w lustrze" itd.), które w tym trudnym czasie mogą "wyleźć na wierzch". sęk w tym by tego w dzieciach nie umacniać (sama doskonale wiem jakie to cholernie trudne by nie dać się wciągnąć w wojnę), to się chyba samo wypala. Poza kilkoma cy kilkunastoma akcjami totalnego wkurzenia (to był głównie ten czas gdy byłam w ciąży) gdy wydarłam się na nią (no i ten klaps) raczej ignorujemy jej ataki buntu i to działa najskuteczniej, chociaż oczywiście nie od razu, to są miesiące oczekiwania na efekty, niestety.

mariaaleksandra - 2014-04-17, 17:34

Jaskrawa czyli moge zwal8c moj brak cierpliwosci na ciaze? Trudno mi ostatnio zniesc niektore jazdy J, czesto placze razem z nia i nie wiem co sie ze mna dzieje...
jaskrawa - 2014-04-17, 17:58

mariaaleksandra napisał/a:
Jaskrawa czyli moge zwal8c moj brak cierpliwosci na ciaze? Trudno mi ostatnio zniesc niektore jazdy J, czesto placze razem z nia i nie wiem co sie ze mna dzieje...


Zwalaj na ciążę :D - poza tym J. wchodzi w TEN STRASZNY WIEK i u Ciebie, jak wcześniej u mnie, zbiegło się to z Twoją ciążą...

jaskrawa - 2014-04-18, 14:01

Może trochę nie na temat, bo to jedna z najbardziej wkurzających rzeczy, które mówią do mnie (apropos dziecka), a nie do dziecka, ale muszę się wygadać.
Skarżę się dzisiaj mamie, że Jasiol nie chce spać i jeśli nie uda mi się go zawinąć w chustę, to na spacer nie mam jak wyjść (bo on po minucie wózku nie chce zasnąć, ale ryczy).
Na to moja matka: musisz go nauczyć spać w wózku (sic!)
ja: no ale jak mam go nauczyć? mam go bić kijem gdy nie chce spać?
matka: no nie wiem, Ola (żona kuzyna) nauczyła dziecko spać w wózku, na spacerki z wózkiem codziennie chodzą.

kur#$@#$@# !!!! %#%#$!!!
powiedziałam jej, że jeśli ma ochotę "nauczyć" trzymiesieczne dziecko zasypiać samo w wózku to może przyjechać do mnie i to zrobić, a potem skończyłam rozmowę.

MartaJS - 2014-04-18, 15:54

jaskrawa, ja już w ogóle nie zwierzam się mamie z różnych trudności związanych z dziećmi. Oczekuję tylko wysłuchania czy empatii, a zamiast tego dostaję "dobre rady", pouczenia i krytykę. Niektóre mamy chyba po prostu tak mają ;-)
jaskrawa - 2014-04-18, 17:02

MartaJS, no właśnie z moją mamą jest taki problem, że ona jest nieprzewidywalna. z reguły WIE, że mam alergię na tego typu złote rady (nie znaczy, że na rady w ogóle), które nie zawierają w sobie nic mądrego. i to mnie zachęca jednak do zwierzeń, bo często dostaję od niej wsparcie i potrzebne mi poklepanie po pleckach - gdy już mam wszystkiego dość itd.. tym bardziej wkurza mnie, gdy czasem coś takiego palnie.
jeśli takie rzeczy plecie moja teściowa, nie robi to na mnie wrażenia, bo u niej to zupełnie typowe, więc puszczam mimo uszu i olewam.

kml - 2014-04-18, 20:42

Jaskrawa chyba byłaś zbyt "grzecznym" dzieckiem ;) Moja mama się w koło Iga zachwyca: jak usypia, jak się budzi, jak wyglądają kąpiele, spacery i mi serwuje jak to ze mną wyglądało ]:-> i wylicza ile minut spędziłam na spacerach w wózku itp. ;-) Za to teściowa miała jeszcze większego farta niż ja i mnie doprowadza do szału, szczególnie jak byłam w ciąży to miałam wrażenie, ze zupełnie nie rozumie jak się można źle czuć w ciąży :-/
jaskrawa - 2014-04-19, 19:06

kml napisał/a:
Jaskrawa chyba byłaś zbyt "grzecznym" dzieckiem ;)


To prawda, podobno byłam aniołkiem totalnym - nigdy nie płakałam, byłam grubym, słodkim bobasem, który tylko żre i śpi :D
Za to moja sio podobno diabeł wcielony, więc ona już chyba po prostu zapomniała jak to jest :mrgreen:

malina - 2014-04-19, 21:11

Ostatnio byłam świadkiem zabawy szwedzkich dzieciaków - to tak odnośnie sypania piaskiem na zjeżdżalnie :mrgreen: .Maluchy bawiły się świetnie ( tak,tak - te młodsze podczas kręcenia siadał na tym co nasypały),miło było popatrzeć - rodzice tylko kontrolnie zerkali od czasu do czasu
A kiedyś raz usłyszałam,żeby Młody nie sypał na zjeżdżalnie bo się zniszczy :-P .

Jabłania - 2014-04-26, 23:24

trochę mnie wkurza, jak ktoś traktuje moje dziecko jak tresowaną małpkę: -no zaklaszcz -no powiedz coś itp. Wkurza mnie też wmawianie mi przy Amelce, że "Amelka zyc mi nie daje"". Amelka ma 14 miesięcy, jesteśmy ze sobą mocno związane i słyszę np od jednej osoby "tak nie może być, co będzie jak ona pojdzie do przedszkola?". O i jeszcze "nie zwracaj uwagi, niech krzyczy, nie bierz jej na ręce itp":->
kamma - 2014-04-26, 23:57

Jabłania, zawsze się znajdą tacy, co "wiedzą lepiej". Olać.
Kat... - 2014-04-27, 01:34

Pamiętacie dyskusję o sypaniu piachu na zjeżdżalnię? Wybraliśmy się kilka dni temu na jakiś nieznany nam wcześniej osiedlowy placyk zabaw. Oto co zastaliśmy.

Zyga się chętnie przyłączył. Udało im się zasypać całą do końca. Żadna matka słowem nie pisnęła, wszyscy rodzice siedzieli sobie spokojnie na ławkach delektując się spokojem. Dzieci w wieku 2-7. Kilka sztuk. Nieźle nie? :-)

koko - 2014-04-27, 08:32

Kat, super! Ale jak znam życie nikt tego potem nie sprzątnął? Pozdrawiam pierwszą osobę, która przyjdzie na placyk po dzisiejszym deszczu...
Co innego zorganizowana zabawa, co innego, gdy jeden dzieciak chce zjeżdżać, a drugi sypie piachem.

Kat... - 2014-04-27, 10:00

Cytat:

Kat, super! Ale jak znam życie nikt tego potem nie sprzątnął?
no jak to? Jak na głos powiedziałam dzieciakom, że potem to oczywiście trzeba będzie odnieść do piaskownicy, to nagle się rodzice poderwali i zaczęli śpieszyć na kolację ale trochę posprzątali, więc ja im dużo pomogłam ale, ze mnie olali i zostawili samą ze sprzątaniem po swojej zabawie, to też sobie dałam spokój i zostało trochę piasku przy samym wylocie.
koko - 2014-04-27, 11:24

Kat, ale chamówa, nie? :-|
bojster - 2014-04-27, 21:41

Kat... napisał/a:
Żadna matka słowem nie pisnęła, wszyscy rodzice siedzieli sobie spokojnie na ławkach delektując się spokojem.


Bo to oni nasypali pewnie.

turkus - 2014-04-28, 22:04

Ostatnio stojąc z Młodym w kolejce, pewna starsza pani zaczęła się do niego przymilać. Na chuście byliśmy, więc dziecko na wysokości ludzi, więc takie gadki to normalka. Nie zwracam już zbytniej uwagi. "Tiu tiu, jaki śliczny chłopczyk! A jakie masz piękne oczka! I jaki jesteś grzeczny..." Aż tu nagle słyszę: "Oj, schowaj ten język, nie wypada tak!" Dodam, że do 15 miesięcznego dziecka :-D Nic to, pozostałam niewzruszona.Wyszliśmy ze sklepu, stanęliśmy przy przejściu i czekamy na zielone. Kątem oka widzę kolejne starsze panie, tym razem dwie, które zaczynają puszczać do Młodego oczka. I po chwili znowu usłyszałam: "Fuj, ale brzydki język, schowaj, nieładnie tak!" Miałam ochotę na kiepski żart, dobrze, że nic nie powiedziałam.
Dodam, że mój syn często chodzi z wywieszonym jęzorem :lol: Nie, żebym go tego uczyła. Logopedę mamy na dniach ;-) Ale jak mi lub dziecku ktoś następnym napomknie coś o języku, to powiem, że choć nie widać, to Mały ma zespól Downa i stąd ten jęzor na wierzchu. Dziwi mnie, że panom stójkowym pod kamienicą jakoś nikt nie zwraca uwagi, że spożywają trunki na widoku, lub co gorsza, pozbywają się zbędnych produktów ich przemiany w bramie :evil:

czindirela - 2014-04-28, 22:19

turkus, ja nie wiem, czemu wszystkie starsze panie czuja się uprawnione do wyrażania wszem i wobec swoich opinii i nawiązywania kontaktu z obcymi dziećmi, chyba taka ich natura. Młody uwielbia zaczepiać innych, kiedy jest w chuście, więc ciągle muszę "rozmawiać" z babciami. Dzisiaj jedna zapytała czy mu nie za ciasno i napomknęła coś o odkrytych uszach, a druga powiedziała " o jaki ty czerwony jesteś". Rzeczywiście był, bo jechaliśmy chyba z godzinę w nagrzanym autobusie, a Sebek spał przytulony do mnie, ale czasami naprawdę wkurzają mnie takie "niewinne" uwagi. A dwie panie poczuły na tyle bliską więź, że postanowiły pogłaskać go po policzku...
turkus - 2014-04-28, 22:41

Czindirelo, myślę, że dla starszych osób małe dzieci są jak maskotki - śliczne, małe, i do przytulania ;-) Z początku to mnie trochę wnerwiało, gdy obcy dotykali Miecha. Teraz, po tym wszystkim co ona sam dotykał i jadł, to wrzuciłam już na luz :mryellow: Jeśli ktoś komentuje chustę, to nawet lubię sobie wtedy pogadać. Najczęściej są to jakieś pozytywne reakcje ludzi, ewentualnie szczere zdziwienie, co z kolei dziwi mnie :-D Ale już komentowanie wyglądu/ubrania/zachowania dziecka uważam za przegięcie. No i te wszystkie rady... oby sprzed dekady ;-)
Mikarin - 2014-04-29, 10:38

Ja też mam jedną babkę ze sklepu u nas na dzielni, która ZAWSZE mi dziecko rusza, zawsze. Nie trawię tego. Ostatnio tez usłyszałam, jak baba do syna mego "Zabiorę cię, jak będziesz niegrzeczny i będziesz uciekał mamie" (wzięliśmy an deptak zdalnie sterowany samochód, młody szalał, w końcu porwał auto i chciał zanieść do fontanny, co by autko zobaczyło), no i usłyszałam. Odparłam babie, ze nie zgadzam się na takież wracanie się do mojego dziecka, bo moje dziecko jest bardzo grzeczne. I w długa za Młodym. Dziecko ma moim zdaniem obowiązek się wyszaleć, wybiegać w miejscu do tego dozwolonym, a ten deptak właśnie do biegania służy.

Zresztą, też głupia sprawa wyszła, bo byliśmy na spacerze w mężem i dwoma naszymi kolegami, w tym chrzestnym Kuby. Ja byłam w cienkiej bluzce, syn i mąz też, a chrzestny w bluzce, swetrze i kurtce. Pytałam, czy mu nie gorąco, ale stwierdził, ze nie. To uznałam, że skoro dorosły, to wie jak jest mu optymalnie. Że syn marudził, bo śpiący, to wzięłam na plecy i z jednym wujkiem samochodem jeździliśmy, an co przybiega mąż po nas, ze chrzestny zemdlał, a teraz jak się dobudził, to mu lewa strona ciała drętwieje. Ja za telefon, karetkę, bo się chłop zrobił blady i lał się przez ręce jak go podnosili z ławki.
Przyjechała karetka, sprawdzili wiek, obadali chłopaka, zabrali do szpitala. Jakbyśmy jeszcze chwilę poczekali, mielibyśmy odwodnionego chłopa z udarem cieplnym i mogłoby się źle skończyć.
Było ze 25 stopni, ale było też bardzo duszno.

Dziewczyny, uważajcie na dzieciaki swoje, bo jak dorosłemu koniowi się zdarzyło, to dziecku może też :(

jaskrawa - 2014-04-29, 17:45

Mikarin, ale historia. Jak się czuje chrzestny?
No właśnie, a te dzeiciaki poubierane jak na Syberię...


Kat... cudne zdjęcie tej zjeżdżalni :D . Ale rzeczywiście, też uważam, że po TAKIM sypaniu trzeba jednak sprzątnąć, aczkolwiek super, że się tak świetnie bawili. To są fajne momenty, gdy dzieciaki znajdą sobie jakąś wspólną zabawę i zgodnie współpracują :D

Mikarin - 2014-04-29, 20:01

jaskrawa, chrzestny dostał w szpitalu kroplówkę, wrócił do domu i poszedł spać, w poniedziałek poszedł do pracy. Dzisiaj tez chodziłam, spojrzałam w kilka wózków i widziałam kurtki zimowe - a na dworze 19-22 stopnie... Powiem szczerze, że mnie samą zmroziło, jak Rafała powaliła temperatura. Myślałam, że to biadolenie o przegrzanych dzieciach kończy się co najwyżej przepoceniem i przewianiem, ale jak dorosły trzydziestoletni zdrowy chłop tak skończył, to ja może skończyć małe dziecko w kurtce, kocyku i wózku opatulonym po gardło.... :shock: Gorzej, że chciał iść do domu na piechtę cztery dzielnice, bo pogoda była ładna. Jakby zemdlał po drodze to mogłoby być grubo.
struna - 2014-04-29, 20:43

Dziś w piaskownicy spotkałyśmy tatusia w krótkich spodenkach i koszulce z roczniakiem, może ciut więcej w bluzie i bezrękawniku. Dziecko miało purpurę na twarzy. Korciło mnie żeby coś powiedzieć ale myślę sobie - później obsmaruje mnie w tym wątku :-P Czytając historię chrzestnego teraz mam wyrzuty sumienia bo szkoda dzieciaka.
MartaJS - 2014-04-29, 21:16

Jak ja się cieszę, że nam nikt nic nie powiedział wczoraj w sklepie, kiedy Stach uparł się na kurtkę zimową... i kalosze... :-P
czindirela - 2014-04-29, 21:22

Ta pogoda taka zmienna, że ja sama mam problem jak ubrać Sebka. Ale mam wrażenie, że jemu zawsze jest ciepło i w końcu wychodzi na to, że jest lżej ubrany ode mnie, bo ja jestem strasznym zmarzluchem. I oprócz tej sytuacji w aptece, to też ciągle słyszę pytania o to, czy mu nie zimno. Ale już się przyzwyczaiłam i tylko odpowiadam "nie" :-P .
jaskrawa - 2014-04-29, 21:23

MartaJS, młoda regularnie chce zakładać zimową czapę i kalosze. Na szczęście (póki co) działa na nią tłumaczenie, że jest za ciepło na takie ciuchy, a kalosze nosimy gdy pada(ło).
Obawiam się jednak, że faza na upory ubraniowe jeszcze przed nami, bo do tej pory tego nie było, a jakoś trudno mi uwierzyć, że miałoby nas akurat to ominąć :mrgreen:

jagodzianka - 2014-04-29, 21:25

A F na przykład ma różnie, często jest mu zimniej niż mi, a jak jest poniżej 10 stopni i bez słońca to chce rękawiczki. Bywa też, że ja jestem w bluzie, a on w t-shircie i jest mu ciepło lub szkoda czasu na ubieranie. W ogóle z takim 2 latem to podwójny problem bo żeby mu założyć/zdjąć bluzę to nieraz trzeba się nagimnastykować.
czindirela - 2014-04-29, 21:35

Mój brat, kiedy miał ok. 10 lat nosił kalosze przy 30 stopniowym upale i żadne tłumaczenia do niego nie przemawiały ]:->
MartaJS - 2014-04-29, 21:40

czindirela napisał/a:
Mój brat, kiedy miał ok. 10 lat nosił kalosze przy 30 stopniowym upale i żadne tłumaczenia do niego nie przemawiały ]:->


Stach biega w kaloszach, a jak mu gorąco, to po prostu je zdejmuje i lata w skarpetkach :roll: To są jedyne buty, które umie sam włożyć i chyba właśnie o to chodzi.

Chociaż dzisiaj "na miasto" udało mi się wbić mu adidasy, ale na placu zabaw i tak zdjął.

Tak więc jeśli chodzi o ubranie - nie oceniajmy rodziców pochopnie ;-)

Jabłania - 2014-04-30, 00:49

Amelka dzisiaj była w cieńkiej bluzie i rozpiętej kamizelce i nie było jej za gorąco :-)

Mnie wkurza jak ktoś mówi (np moja teściowa:) do Amelki "Nie dam Ci tego, bo dziadek będzie na mnie krzyczał". Jeszcze mnie wkurza jak słyszę, że powinnam już odzwyczajać Amelkę od piersi, albo że nie powinniśmy spać z Amelką. Moja teściowa powiedziała mi ostatnio, że nie możemy spać z Amelką, bo to jest niehigieniczne. No i tak jak już Ktoś pisał, wkurza mnie jeszcze, jak ja coś mówię do kogoś, oczekując wsparcia, np. "Amelka tak krzyczy, gdy coś chce", albo "nie mogę nic zrobić, bo Amelka od razu płacze". a słyszę coś w stylu "to jest Twoja wina, ja Cię ostrzegałam"

jaskrawa - 2014-04-30, 07:32

Rozwala mnie kawałek o niehigieniczności spania z dzieckiem.
Przytulanie i noszenie też jest niehigieniczne?
Spanie z własnym chłopem też jest niehigieniczne? Na pewno seks również... Z tym, ze bez niego nie byłoby dzieci :D
Eh, ci ludzie szukają chyba każdej okazji by się powymądrzać.

Co do ubierania dzieci w grube ciuchy na zewnątrz to jednak moim zdaniem są pewne granice, które trzeba postawić dziecku, właśnie ze względu na jego bezpieczeństwo i zdrowie. Sama przerabiałam moment, gdy młoda nie chciała się ubierać w ogóle i w ogóle nie chciała wychodzić, ale dla mnie to nie był jednak powód by pozwalać jej wyjść np. w piżamie na zimno (owszem, gdybyśmy mieszkali w domku, może pozwalałabym jej wyjść na kilka sekund na dwór, by sama się przekonała, że trzeba się ubrać, ale tutaj to jednak zapewne wzbudziłoby słuszną reakcję otoczenia - i w sumie nie dziwię się, jest tyle przypadków np. znęcania się nad dziećmi, że ktoś mógłby pomyśleć, że za karę wystawiam dziecko na mróz i wszelka reakcja byłaby moim zdaniem uzasadniona). A przecież przegrzewanie może mieć takie same skutki jak wychłodzenie (albo gorsze, jak w przypadku chrzestnego Kuby, synka Mikarin) choćby dlatego, że dzieć się spoci, potem dojdzie do wniosku, że jednak mu gorąco, rozbierze się i mniej odporna jednostka już jest chora. Pozwalam młodej na wiele rzeczy, często takie, na które inni rodzice nie pozwalają, bo chcę by poznawała świat przez doświadczenie, ale jednak czasem muszę powiedzieć "nie", ostatecznie jestem jednak rodzicem i moim obowiązkiem jest staranie się, by dzieć był żywy i zdrowy :)

Ale oczywiście jeśli się Maryśka strasznie uprze na coś, co jest tylko trochę nieodpowiednie czy bez sensu, to spoko - np. kalosze w suchy dzień czy wzięcie parasola :D

Mimo wszystko jednak do głowy by mi nie przyszło, by komuś zwracać uwagę w sprawie ubrania - zdaję sobie sprawę z tego, że są różne przyczyny, a np. gdy dziecko śpi w wózku, takim odkrytym jak spacerówka, to logiczne, że jest nieco cieplej ubrane albo może np. jest przeziębione.

bronka - 2014-04-30, 11:07

MartaJS napisał/a:
Jak ja się cieszę, że nam nikt nic nie powiedział wczoraj w sklepie, kiedy Stach uparł się na kurtkę zimową... i kalosze... :-P

]:->
Franek wyszedł z domu w krótkim rękawie i kominiarce.
Całe szczęście zanim dotarliśmy do przedszkola kominiarkę zdjął :-P

Uwielbiam komentarze obcych na temat zbyt ciepłego/ zbyt lekkiego ubioru nieswoich dzieciaków ]:->

MartaJS - 2014-04-30, 11:09

jaskrawa napisał/a:
Co do ubierania dzieci w grube ciuchy na zewnątrz to jednak moim zdaniem są pewne granice,


No są. Stach ostatnio bladym świtem chciał iść naprawiać furtkę, bo nie ugryzłam się w język w porę i powiedziałam że trzeba naprawiać - i już stał gotowy do wyjścia. Wyglądał tak: czapka, góra od piżamy, kalosze, skrzynka z narzędziami. I nic więcej :mryellow:

turkus - 2014-04-30, 20:59

Marta, to Ci rośnie niezły Stach Majster :mryellow:
Przy okazji powiem jak mi to opiekunka ubrała syna przy 20°C. To był jeden z pierwszych ciepłych dni tego roku, jeszcze w marcu. Ludzie na ulicach tego dnia ubrani byli i w puchówki i w sweterki, kozaki do kolan i trampki :-) Ja pojechałam do pracy w marynarce, opiekunka była w rzeczonej puchówce do kolan. Jak zawsze naszykowałam ubrania na spacer dla mojego dziecka. I na pewno nie było wśród nich dwóch kurtek (sic!), rajstop, zimowej czapki i dodatkowo koca do wózka :-P Musiałam mieć nietęgą minę, gdy spojrzałam na zapiętego pod samą szyję Miecha w wózku, podczas gdy ja zdjęłam marynarkę i byłam na krótki rękaw. Ja po prostu wolę lżej się ubrać. Stosownie do tego co na zewnątrz, a nie do kartki w kalendarzu czy przekonań.
Z tego co czytam odnośnie fantazji Waszych dzieciów, to jeszcze wieeele przede mną :-D
BTW Mieszkałam kiedyś na wsi, nad rzeką. Pływałam codziennie od marca do października, od października do marca głównie w weekendy. Co ja się wtedy nasłuchałam... ;-)

Jabłania - 2014-05-05, 20:52

Siedzę sobie dzisiaj w autobusie obok kobiety po 60. Amelkę trzymam na kolanach.
K: niewygodnie ci, mama ci wózka nie wzięła?
Minęła chwilka.
K współczująco: mama nie wzięła ci zabawki?
Minęła chwilka
K współczująco: mama smoczka ci nie wzięła?
Poinformowałam kobietę, że Amelka już dawno temu odrzuciła smoczek, na co ona...
K karcąco: a nie posoliła jej go pani? Dzieci nie chcą już smoczka jak się go posoli.
Mąż podał mi pudełko Amelki z jedzeniem. Kobieta ujrzała tam sam chlebek i kawałek banana.
K współczująco: sam chleb masz???
I tu otworzyła przed Amelką swoją torbę wypełnioną białymi bułkami i zaczęła częstować Amelkę. Amelka się rozpłakała, dałam jej pierś, a kobieta na szczęście już za niedługo wysiadła :)

kamma - 2014-05-05, 20:56

Jabłania, standard ]:-> i masakra, tak czy owak.
czindirela - 2014-05-06, 09:55

Jabłania, :evil:
Wczoraj wsiadłam do autobusu, w którym stały 3 wózki (błogosławię chusty) i był niezły ścisk, więc nawet nie mogłam się odwrócić, ale słyszałam jak jakiś dziadek powtórzył - 3 razy na pewno, ale może i więcej - a ty już jesteś duży, po co ci wózek, powinieneś na własnych nóżkach chodzić. Ciekawa jestem jaką minę miała mama tego dziecka, bo nie słyszałam żadnego komentarza z jej strony.

koko - 2014-05-06, 20:14

Zasłyszane dzisiaj, mama do córki (ok. 3 lata):
- Nie biegaj! Bo dostaniesz zastrzyk na uspokojenie!

MartaJS - 2014-05-06, 20:39

koko, :shock:

Moja mama regularnie straszy moje dziecko chorobą :roll:

jaskrawa - 2014-05-06, 20:48

jeszcze co do ciuchów za grubych/za cienkich - młoda neidawno ubrała się na spacer - szalik, czapka, buty.... ta... szkoda tylko, że poza tym nie miała NIC na sobie, chciała wyjśc goła jak swięty turecki :D


Jabłania, rany, ja bym chyba babie powiedziała, żeby się odfikała... albo znalazła jakiś "słaby punkt" (może baba gruba/ :D ) i powiedziała coś w stylu "mama pani nie powiedziała, żeby nie żreć tyle?" :D
nie no, dobra, tak szczerze mówiąc to nic bym nie powiedziała albo obróciła wszystko w żart... nie jestem w "realu" tak wyszczekana jak bym chciała :D

jagodzianka - 2014-05-06, 21:25

MartaJS napisał/a:

Moja mama regularnie straszy moje dziecko chorobą :roll:


Ale w sensie, że tłumaczy coś w stylu "jak nażresz się tej ziemi to będzie cię bolał brzuch, będziesz miał biegunkę i trzeba będzie do szpitala"? Ja tak robię i właśnie się zastanowiłam czy nie przesadzam.

majaja - 2014-05-06, 23:01

koko napisał/a:
Zasłyszane dzisiaj, mama do córki (ok. 3 lata):
- Nie biegaj! Bo dostaniesz zastrzyk na uspokojenie!

Jeśłi chodzi o kretyńskie straszenie to ja dzisiaj straszyłam rozbierającą się córę, że jak sie pochoruje to pojedzie do babci. Głupie, ale ona i tak kaszle, a skończyły mi się pomysły. :mrgreen: W każdym razie miny ludzi na przystanku bezcenne.

A co do wkurzania przez starsze panie - generalnie jestem cierpliwa i wyrozumiała, ale jak mi 3 zaczęła ... Młoda strzeliła mi focha na bazarze, chciała nieść torbę z sadzonkami pomidorów a ja z wiadomych domyślnym ludziom powodów nie chciałam by niosła. Odstawiła piekną scenę rozpaczy z tarzaniem się w piachu, wyciem, komplet. A statrsze panie oczywiście na mnie naskoczyły, że ją na pewno nózki bolą, ze biedne dziecko i itd. Fakt, wózka już nie uzywamy praktycznie (na 2 drugie urodziny), bo Młoda wyje w nim póki nie zasnie ze zmęczenia, ale bez przesady, że zaraz nózki bolą, bo 100 metrów małpiszon przejdzie.

majaja - 2014-05-06, 23:12

jagodzianka napisał/a:
MartaJS napisał/a:

Moja mama regularnie straszy moje dziecko chorobą :roll:


Ale w sensie, że tłumaczy coś w stylu "jak nażresz się tej ziemi to będzie cię bolał brzuch, będziesz miał biegunkę i trzeba będzie do szpitala"? Ja tak robię i właśnie się zastanowiłam czy nie przesadzam.
ale to działa? :shock:
jaskrawa - 2014-05-06, 23:13

Sorry, ale ja też młodą straszę gdy przesadzi.
dzisiaj wymemłała siarkę z zapałki. cały język niebieski. zapałka musiała mi gdzieś w kuchni wypaść na podłogę i nie zauważyłam...
więc mówię jej, by szybko wypłukała usta (większość siarki jeszcze oblepiała język gdy otworzyła przede mną paszczę). ona oczywiście nie. wiec wzięłam telefon i mówię do telefonu 'panie doktorze, proszę przyjechać po Marysię, zjadła zapałkę na pewno zaraz będzie bolał ją brzuszek, a nie chce wypłukać buzi". pobiegła do łazienki i plukała usta tak zapamiętale, że zaczęłam się obawiać o rachunek za wodę. :mrgreen:
No ale przecież to była prawda - trochę naciągana, bo raczej od jednej zapałki nic by jej nie było, ale gdyby rzeczywiście się zatruła, musiałabym dzwonić po lekarza i być może do szpitala - to w sumie chyba dobra lekcja dla niej by nie brać do dzioba nic poza żarciem.

Brat mojego faceta regularnie straszy swojego syna policją, gdy ten nabroi. To już jest absurd wg mnie.

jagodzianka - 2014-05-06, 23:31

majaja napisał/a:
A statrsze panie oczywiście na mnie naskoczyły, że ją na pewno nózki bolą, ze biedne dziecko i itd. Fakt, wózka już nie uzywamy praktycznie (na 2 drugie urodziny), bo Młoda wyje w nim póki nie zasnie ze zmęczenia, ale bez przesady, że zaraz nózki bolą, bo 100 metrów małpiszon przejdzie.

Takie gadanie powinno się nazywać "syndrom starej jędzy"
majaja napisał/a:
ale to działa? :shock:

O dziwo tak. Do niego często docierają takie logiczne argumenty, ale muszą być łatwo podane i realne. Czasem trzeba przypomnieć podobną sytuację i to co się w tedy zdarzyło. A akurat szpital z powodu sraki mamy zaliczony więc to dla niego realne, ale np to, że płatki śniadaniowe które je wujek są nie zdrowe już nie działa.

jagodzianka - 2014-05-06, 23:40

jaskrawa napisał/a:

Brat mojego faceta regularnie straszy swojego syna policją, gdy ten nabroi. To już jest absurd wg mnie.

Ja czasem pod nosem mruczę, że powinni go zamknąć w psychiatryku, ale to bardziej z bezsilności i pół żartem, nie jako "środek wychowawczy".

bojster - 2014-05-07, 00:19

majaja napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
MartaJS napisał/a:

Moja mama regularnie straszy moje dziecko chorobą :roll:


Ale w sensie, że tłumaczy coś w stylu "jak nażresz się tej ziemi to będzie cię bolał brzuch, będziesz miał biegunkę i trzeba będzie do szpitala"? Ja tak robię i właśnie się zastanowiłam czy nie przesadzam.
ale to działa? :shock:


Ja od kiedy pamiętam, ględzę młodemu, że jak będzie pił wodę po kąpieli (taką z brudem i pianą), to go będzie bolał brzuch. Ale nie boli, więc nie działa. :roll:

Kat... - 2014-05-07, 01:05

Ja zawsze jak robię ciasto daję michę z surowym do wyskrobania i wylizania. Jeśli ktoś przy tym jest ZAWSZE mówi, że brzuch będzie bolał. Za każdym razem pytam "a Ciebie kiedykolwiek po tym bolał?" ;-)

Ja w chwilach ostateczności jak nie chcą brać leków albo biegają na golasa jak jest zimno mówię, że proszę bardzo ale ja w szpitalu mieszkać nie będę. Będę przychodzić w odwiedziny i wracać na noc do domu. Raczej działa.

Nie nienawidzę straszyć ale czasem mi się bez zastanowienia jakieś głupoty wymykają.

MartaJS - 2014-05-07, 07:08

jagodzianka napisał/a:
MartaJS napisał/a:

Moja mama regularnie straszy moje dziecko chorobą :roll:


Ale w sensie, że tłumaczy coś w stylu "jak nażresz się tej ziemi to będzie cię bolał brzuch, będziesz miał biegunkę i trzeba będzie do szpitala"? Ja tak robię i właśnie się zastanowiłam czy nie przesadzam.


Wiesz co, wydaje mi się, że od czasu do czasu można, kiedy coś rzeczywiście jest niebezpieczne. Ja zwykle opowiadam o bakteriach, które wejdą do brzucha czy robalach, które zniosą tam jajeczka, jak nie będzie mył łap, bo to u nas trudny temat. Ale lekarzami czy szpitalem nie straszę. Ani dentystą. Sama mam fobię przed służbą zdrowia, więc staram się, żeby jej dziecku nie zaszczepić. Już wolę powiedzieć, że wypadną ci wszystkie zęby, jak nie będziesz mył, niż walnąć tekst o dentyście.

Ale moja mama ciągle opowiada o chorobie, o katarze, co wchodzi przez nóżki (Stach regularnie zdejmuje buty i lata boso), ja bym na miejscu dziecka dostała kataru od samego gadania :roll: Zwłaszcza że jakoś nie dostaje.

A od jedzenia ziemi jest biegunka? Moi jedzą ciągle, zwłaszcza Tymo w tym momencie pożera garściami, i poza piaskiem w kupie nie widzę konsekwencji ]:->

Cytat:
Sorry, ale ja też młodą straszę gdy przesadzi.


Dla każdego chyba "przesadzenie" jest czymś innym :-)

No i chyba to działa na chwilę. Ostatnio uwieszał się na bramce do kuchni, tak że łatwo mógłby spaść na kafelki na głowę (zresztą raz już spadł). Przypomniałam akcję ze spadnięciem, nic, przypomniałam koleżankę Elisę ze zszywanym łukiem brwiowym (widział ten szew) - ooo, to zrobiło wrażenie. Zlazł. Na minutę. Po czym wlazł znowu :-) Dzieci mają inaczej działające mózgi ;-)

priya - 2014-05-07, 07:44

Czasem tłumaczenie związków przyczynowo-skutkowych brzmi jak straszenie, ale przecież rodzic musi niektórych rzeczy nauczyć. Inna rzecz, na ile wyolbrzymiamy. Ja wyolbrzymiam czasem ;-) Ale zdarza się, że nie widzę innego środka do celu. Nat od zawsze bał się różnych zagrożeń i gdy np. mówiłam: tam nie wolno chodzić, tam jest studnia, do której możesz wpaść i nie będziesz umiał wyjść - traktował/ traktuje to bardzo poważnie i jest pewność, że nie pójdzie. Za to Miko odpowiada:'dobrze, dobrze, nie pójdę, wiem, wiem'. I jak nikogo nie ma w pobliżu to idzie :roll: Został niedawno przyłapany, więc wiem ;-) O tyle ciekawe to zjawisko, że patrząc na moich synów raczej chciałoby się orzec, że łobuzem nr jeden jest Nat, z dużą przewagą w tej dziedzinie nad Mikosiem :-P
kamma - 2014-05-07, 08:20

MartaJS napisał/a:
Ostatnio uwieszał się na bramce do kuchni, tak że łatwo mógłby spaść na kafelki na głowę

moje cwaniaki w takiej sytuacji włażą i tak, pobawią się trochę, po czym złażą i z triumfalną miną oznajmiają: "i co? Nie spadłem/am!"
Ja raczej nie straszę, chyba że czuję się doprowadzona do ostateczności (no, ale mam starsze dzieci, im łatwiej przemówić do wyobraźni). I raczej używam argumentów "odczuwalnych", że będzie coś boleć, swędzieć, że trzeba będzie leżeć w łóżku (znienawidzony bezruch) itp. Czasem, jeśli akcja jest naprawdę ostra, to dodaję, że może być konieczna operacja, o ile sytuacja rzeczywiście na to wskazuje.

MartaJS - 2014-05-07, 09:15

U mnie potwierdza się to co pisze Juul, że dzieci w minimalnym stopniu zwracają uwagę na nasze gadanie. Dużo większe znaczenie ma doświadczenie i przykład, obserwacja rodziców. Ja wciąż odruchowo mówię np. "przestań tak walić tą zabawką, bo rozwalisz", ale ostatnio hamuję się, bo widzę, że równie dobrze mogłabym mówić "kwiatki na łące tak wcześnie zakwitły w tym roku". I to nie wynika z tego, że dziecko jest uparte i złe, tylko po prostu inaczej działa jego mózg.
Można gadać dziecku, że jak wyjdzie na ulicę, to samochód je przejedzie. Dla trzylatka abstrakcja, nawet jeśli obrazowo wyjaśnimy. Stach nie wychodzi na ulicę, ale raczej nie dlatego, że ma gdzieś w głowie obraz zagrożenia stworzony przez nas, taki jak my mamy - gdzieś tam w głowie mamy obraz samochodu który na nas/na dziecko najeżdża. Dziecko nie tworzy chyba takich obrazów (chociaż potwory w sypialni na ścianie widzi ze szczegółami). Raczej instynktownie boi się tych wielkich łomoczących samochodów. Tak sądzę. Z tego samego powodu nasz pies Kacper nie wychodzi na ulicę, chociaż nikt mu nie ględzi o wypadku.

kamma - 2014-05-07, 09:30

MartaJS napisał/a:
"przestań tak walić tą zabawką, bo rozwalisz"

ja już tak nie mówię. To rzeczywiście tak samo, jakby mówić o kwiatkach (dobre :) ). Tu znowu - mam starszaki - łatwiej wskazywać dotkliwość konsekwencji. Doszłam do wniosku, że jak rozwali - to jego problem, nie mój. Mówię więc, że zepsutą zabawką nie da się bawić albo że zepsute zabawki wyrzucamy. A co on z tym zrobi - jego sprawa. Najczęściej zmniejsza siłę walenia - czyli nadal wali, ale zabawka się nie psuje - punkt dla niego ]:-> (tyle, że nie wie, że dla mnie też ;) )

gaba - 2014-05-07, 11:27

bojster napisał/a:
Ja od kiedy pamiętam, ględzę młodemu, że jak będzie pił wodę po kąpieli (taką z brudem i pianą), to go będzie bolał brzuch. Ale nie boli, więc nie działa.
hahahaha :mryellow: ja w każdej kąpieli powtarzam to młodemu a on patrzy na mnie jak na idiotkę i dalej pije, no bo skoro brzuch nie boli :mryellow:

Niestety zdarza mi się czasem nastraszyć młodego i to raczej z bezsilności, jestem zła na siebie za to ale czasem jest taki krnąbrny, że nie wytrzymuję a każde mówienie i tłumaczenie mu czegoś jest właśnie jak pogadanka o kwiatkach na łące. :-|

jaskrawa - 2014-05-07, 12:15

MartaJS napisał/a:

Cytat:
Sorry, ale ja też młodą straszę gdy przesadzi.


Dla każdego chyba "przesadzenie" jest czymś innym :-)


No jasne, bo i dzieci są różne. Sprawny czterolat może sobie włazić gdzieś tam, mama go zna i wie, że nic mu nie będzie, a nieruchawy dwulatek na sto procent spadłby, gdyby wlazł tamże :D

Ja mówię o przesadzie wtedy gdy chodzi o rzeczy "nienaturalne". Wiem, że jeśli młoda nażre się trochę ziemi to nic jej nie będzie, boso też biega nawet gdy nie jest super ciepło, ku przerażeniu innych. Ale ostatnio włożyła do dzioba jakąś niewielką zabawkę (na tyle dużą, że nie połknęłaby, ale do dzioba się zmieści). Zabawka utknęła w buzi na dobre, młoda się poryczała, stary w końcu jej to wyciągnął, ale był hardkor. Dobrze, że mnie przy tym nie było. kiedy widzę, że coś znowu bierze do buzi - plastikowego, niewielkiego itd. to jej przypominam tamto zdarzenie.
Chyba tak jest, że nasze słowa działają wtedy gdy odnoszą się do zdarzenia, które dziecko już przeżyło i przypominamy mu o tym. Mówienie o bólu brzucha po zeżarciu ziemi rzeczywiście jest bez sensu, bo młodej raczej nigdy brzuch nie bolał po ziemi ]:->
A w ogóle mówienie o bakteriach czy robakach to kompletna abstrakcja dla niej i w ogóle nie działa. Podobnie jak mówienie o zepsutych wypadających zębach. Ma to gdzieś, nigdy nie bolał jej ząb, wiec w ogóle to do niej nie trafia. Mogę jej zapytać, czy chce, by jej wypadły zęby, oczywiscie odpowie, że tak i gucio to da. Zaś lekarz czy szpital to już coś, co przeżyła (zwłaszza fakt, założenia wenflonu w szpitalu był dla niej dramatem). Ale nie "straszę" jej przy każdej okazji, tylko wtedy gdy już totalnie nie wiem co robić, a ona robi coś rzeczywiście stanowiącego zagrożenie (głównie chodzi mi o połykanie czegoś, czym może się serio zatruć, bo chemia, bo zadławienie itd.) i żadne tłumaczenie nie działa.

jagodzianka - 2014-05-07, 13:57

Nie no, ja tak mówię o tej ziemi, bo naprawdę mi się wydaje, że może od tego mu coś być. Cóż może powinnam wyluzować :P Zresztą to był taki przykład. Też mieliśmy pogadankę o samochodach jak F chciał na biegowym wyjechać na mega ruchliwą dwupasmówkę i dotarło do niego o dziwo. Nigdy samochód go nie potrącił, ale chyba jest w stanie to sobie wyobrazić, szczególnie, że mówię "uderzył", a nie "przejechał", wydaje mi się to łatwiejsze do wyobrażenia bo nie raz coś go uderzyło, a przejechało nigdy.
Ale to wszystko działa puki zagrożenie dotyczy jego. Teraz ma fiksa na rozwalanie kwiatków i nic nie daje tłumaczenie.
priya napisał/a:
Nat od zawsze bał się różnych zagrożeń i gdy np. mówiłam: tam nie wolno chodzić, tam jest studnia, do której możesz wpaść i nie będziesz umiał wyjść - traktował/ traktuje to bardzo poważnie i jest pewność, że nie pójdzie. Za to Miko odpowiada:'dobrze, dobrze, nie pójdę, wiem, wiem'. I jak nikogo nie ma w pobliżu to idzie :roll: Został niedawno przyłapany, więc wiem ;-) O tyle ciekawe to zjawisko, że patrząc na moich synów raczej chciałoby się orzec, że łobuzem nr jeden jest Nat, z dużą przewagą w tej dziedzinie nad Mikosiem :-P

F też jest łobuz i chyba rozumuje podobnie jak Nat. Jak widać łobuzy dbają o swoje tyłki. :mrgreen:

MartaJS - 2014-05-07, 13:59

jaskrawa napisał/a:
A w ogóle mówienie o bakteriach czy robakach to kompletna abstrakcja dla niej i w ogóle nie działa.


A Stach jak najbardziej wie że to istnieje, tylko jest tak maleńkie że nie widać, że trzeba by mieć duży mikroskop żeby zobaczyć. Dużo mu opowiadam o bakteriach :-)

Jabłania - 2014-05-07, 14:49

jaskrawa napisał/a:


Jabłania, rany, ja bym chyba babie powiedziała, żeby się odfikała... albo znalazła jakiś "słaby punkt" (może baba gruba/ :D ) i powiedziała coś w stylu "mama pani nie powiedziała, żeby nie żreć tyle?" :D
nie no, dobra, tak szczerze mówiąc to nic bym nie powiedziała albo obróciła wszystko w żart... nie jestem w "realu" tak wyszczekana jak bym chciała :D


No, była gruba :D I jeszcze wiozła pół torby pszennych bułek ;) Oj, ja też czasem chciałabym być w realu wyszczekana... albo chociaż bardziej asertywna ;)

Powiem Wam, że im Amelka jest starsza, tym bardziej drażni mnie mówienie do dziecka słów, które są skierowane do mamy, np właśnie coś w stylu, "oj biedna jesteś, mama ci nie wzięła wózka (zabawki/jedzenia/itd)", bo to tak jakby dziecku powiedzieć "mama o ciebie nie zadbała". Jak jakieś babsko koniecznie musi coś powiedzieć, co uważa, że ja powinnam zrobić, to niech to powie do mnie, a nie do dziecka. Moja teściowa też lubi w ten sposób mówić, że skierowane to jest do mnie, a mówi do Amelki. Jeśli się ma uwagę do mamy, a nie do dziecka, czemu jest to mówione do dziecka? Pewnie ludziom brak śmiałości żeby powiedzieć coś mamie wprost... a w sumie to jest gorsze wg mnie.


koko napisał/a:
Zasłyszane dzisiaj, mama do córki (ok. 3 lata):
- Nie biegaj! Bo dostaniesz zastrzyk na uspokojenie!


Mówicie o straszeniu, ale podejrzewam, że w tym wypadku nie było zagrożenia życia ani zdrowia, skoro Koko to wkurzyło :) Dziecko wyszaleć się gdzieś musi. Moja teściowa już kilka razy mi opowiadała, że "była zbulwersowana", gdy widziała, że dzieci w ogródku przedszkolnym "biegają, wspinają się, wchodzą na drabinki". Pewnie powinny siedzieć w kółeczku i czytać książeczki ;)

go. - 2014-05-07, 15:39

EE, jak mój hamule stopą na rowerze z pedałami to zawsze mnie wk*** bierze, bo 1) może pod pedałem sobie serio nogę przy nieumięjętnej takiej czynności na większej prędności złamać 2) 3 buty mają już porządną dziurę na czubku.
I mu mówię, że jak będzie tak hamował to w końcu przypadkiem urwie mu nogę a z 1 nogą nie będzie mógł jeździć. Działa na cały spacer :mryellow: Inne prośby i tłumaczenia o kant... ;)

Mi wczoraj dziad pod sklepem powiedział, że "jak chce sobie pani nosić tak dziecko to pani wybór, ja wolę na to nie patrzeć". To niech nie patrzy, po co w ogóle gdera :shock: i to nie baba, tylko nie taki stary gość- stawiam, że przed 50tką :shock:

Fatty - 2014-05-07, 17:45

go. napisał/a:
jak mój hamule stopą na rowerze z pedałami (...) buty mają już porządną dziurę na czubku.


z innej strony: parę razy przyniesiono mi takie buty do reklamacji :mryellow: Jedne sandały to już całkiem czubów nie miały(właściwie to z buta zostało 3/4), ewidentnie widać, że starte ale klientka twardo utrzymywała, że same odpadły i sie zgubiły :mryellow:

Jabłania - 2014-05-07, 19:02

go. napisał/a:

Mi wczoraj dziad pod sklepem powiedział, że "jak chce sobie pani nosić tak dziecko to pani wybór, ja wolę na to nie patrzeć". To niech nie patrzy, po co w ogóle gdera :shock: i to nie baba, tylko nie taki stary gość- stawiam, że przed 50tką :shock:

:shock:

koko - 2014-05-07, 19:34

Jabłania napisał/a:

Mówicie o straszeniu, ale podejrzewam, że w tym wypadku nie było zagrożenia życia ani zdrowia, skoro Koko to wkurzyło :)

Mnie to nie wkurzyło (chociaż taki jest tytuł wątku), raczej ostro zdziwiło. To tak, jak mówić kotu "nie oblizuj łapy" a psu "nie szczekaj".
Ej, też "straszę" syna. Że jak będzie robił coś tam (niebezpiecznego), to znowu coś mu się stanie i trzeba będzie jechać do Olsztyna (trafił tam z jarzębiną w nosie, zapuszczali mu sondę przez nos do gardła - pamięta doskonale, więc nie chce powtórki).

Martuś - 2014-05-07, 19:38

Ja widzę sporą różnicę między ostrzeganiem dziecka o prawdopodobnych konsekwencjach niebezpiecznego zachowania, a wymyślaniem głupot i to pierwsze nie ma dla mnie nic wspólnego ze straszeniem. Ja zawsze mówię dziecku prawdę, dzięki temu on traktuje to, co ja mówię poważnie (co nie znaczy, że zawsze słucha, ale kwestie szeroko pojętego bezpieczeństwa mamy już raczej opanowane).
Jabłania - 2014-05-08, 08:57

Martuś, też tak to widzę :)

A zdarza Wam się, że obca osoba na ulicy mówi o sobie do Waszego dziecka "baba" ? Mnie się wczoraj przydarzyło :shock: Baba to baba, tak jak mama i tata, jak ktoś obcy może tak na siebie mówić do nieznajomego dziecka ? :shock:

MartaJS - 2014-05-08, 08:59

Jabłania napisał/a:
A zdarza Wam się, że obca osoba na ulicy mówi o sobie do Waszego dziecka "baba" ? Mnie się wczoraj przydarzyło :shock: Baba to baba, tak jak mama i tata, jak ktoś obcy może tak na siebie mówić do nieznajomego dziecka ? :shock:


Przecież to są żarty :-)

Często się z tym spotykam. Nasza lekarka tak mówi "co biedaku, znowu wstrętna baba cię dopadła i ukłuła, no ale już dobrze, już po wszystkim" ]:->

Jabłania - 2014-05-08, 09:33

To nie było w kontekście żartu typu "wstrętna baba cię ukuła" :) To było tak jak babcia mówi do dziecka, "zobacz, ty masz buty i baba ma buty, pójdziesz z babą?".

Ja akurat jestem przeczulona jeśli chodzi o nazywanie zupełnie obcych, przypadkowych osób na ulicy babami, ciociami, wujkami itd (często to obserwuje), bo to usypia czujność dziecka i budzi zaufanie, co nie zawsze jest dobre. Baba to baba, a obca to pani :) Obcy facet na ulicy to nie żaden wujek czy dziadzio, tylko pan. Nie podoba mi się, jak na dosłownie wszystkie obce osoby, także takie których dziecko więcej na oczy nie ujrzy, mówi się do dziecka "ciocia, wujek". Często słyszę jak rodzice nazywają tak do dzieci obce osoby. Wg mnie to powinno być zarezerwowane dla rodziny i ewentualnie bliskich znajomych, którym się ufa. Czemu obca osoba nie powie o sobie pani tylko od razu się spoufala :-P :D

struna - 2014-05-08, 10:52

Moja Lusia 2latka na każdego napotkanego chłopa mówi "ujo", ja za każdym razem powtarzam: tak, pan idzie. Ale szczerze mówiąc zniosę tego "uja" Ignaś w jej wieku na wszystkich wołał tata :mryellow: zdarzały się sytuacje,ze czułam się z tym nieswojo.
U nas wujkowie i ciocie to rodzina i bliscy znajomi. Też mnie wkurza gdy ktoś się spoufala.

żuk - 2014-05-08, 11:32

Jabłania, to wyobraź sobie że w Szwecji dzieci w ogóle do wszystkich obcych mówią 'ciociu' i 'wujku' ]:->
bojster - 2014-05-08, 12:42

struna napisał/a:
Moja Lusia 2latka na każdego napotkanego chłopa mówi "ujo", ja za każdym razem powtarzam: tak, pan idzie. Ale szczerze mówiąc zniosę tego "uja" Ignaś w jej wieku na wszystkich wołał tata :mryellow: zdarzały się sytuacje,ze czułam się z tym nieswojo.
U nas wujkowie i ciocie to rodzina i bliscy znajomi. Też mnie wkurza gdy ktoś się spoufala.


Jakby do mnie ktoś powiedział "uju", to niekoniecznie bym to z wujkiem skojarzył. :mrgreen:

malwiska - 2014-05-08, 12:45

Jabłania napisał/a:
drażni mnie mówienie do dziecka słów, które są skierowane do mamy, np właśnie coś w stylu, "oj biedna jesteś, mama ci nie wzięła wózka (zabawki/jedzenia/itd)"
do G. często moja nieteściowa mówi: "kiedy przyjedziesz do babci?" skoro pytanie nie do mnie to ja nie odpowiadam. :-D
jaskrawa - 2014-05-08, 13:15

mnie wkurza, jak na moje dzieci ktoś mówi (do swojego dziecka) LALA.
jaka lala?
ostatnio jakaś kobita mówi dziecku pokazując na młodego "zobacz, pani tam ma lalę".
ja na to "to nie lala, to mój synek" :mrgreen:

bojster - 2014-05-08, 13:38

malwiska napisał/a:
Jabłania napisał/a:
drażni mnie mówienie do dziecka słów, które są skierowane do mamy, np właśnie coś w stylu, "oj biedna jesteś, mama ci nie wzięła wózka (zabawki/jedzenia/itd)"
do G. często moja nieteściowa mówi: "kiedy przyjedziesz do babci?" skoro pytanie nie do mnie to ja nie odpowiadam. :-D


Mam tak regularnie z teściową, też nie odpowiadam. ;-)

koko - 2014-05-08, 14:09

Jabłania, ale jest różnica między babą=babcią a babą=kobietą. Jak rozumiem, ludzie na ulicy w tym drugim kontekście używają tego określenia.
A czasem mówią też w takim trybie: "oj, jakie mam zimne łapki, powiem: mama, załóż mi rękawiczki!".

Jabłania - 2014-05-08, 17:12

żuk napisał/a:
Jabłania, to wyobraź sobie że w Szwecji dzieci w ogóle do wszystkich obcych mówią 'ciociu' i 'wujku' ]:->

Słowa nadużywane tracą na znaczeniu :D

koko napisał/a:
Jabłania, ale jest różnica między babą=babcią a babą=kobietą. Jak rozumiem, ludzie na ulicy w tym drugim kontekście używają tego określenia.


A czemu nie "pani"? :D Słowo pani wcale nie jest dłuższe, ani dużo trudniejsze. Myślę, że mówiąc o sobie "baba" do dziecka jednak ludzie się spoufalają :) Czy przypadkiem nie używają go kobiety, które rzeczywiście są w takim wieku, że mogłyby być babciami danego dziecka? :) Jestem przekonana, że ta sama kobieta, która mówi do obcego dziecka o sobie "baba", oburzyłaby się, gdyby np. jakaś obca mama pokazała na nią do swojego dziecka i powiedziała coś w stylu "zobacz jaka tam baba idzie" :)

Dla maluśkiego dziecka babcia to baba :) Maleńkie dziecko uczy się świata, po co mu to utrudniać i nazywać panie ciociami i babami :)

jaskrawa napisał/a:
mnie wkurza, jak na moje dzieci ktoś mówi (do swojego dziecka) LALA.
jaka lala?
ostatnio jakaś kobita mówi dziecku pokazując na młodego "zobacz, pani tam ma lalę".
ja na to "to nie lala, to mój synek" :mrgreen:


Moja teściowa mówi o Amelce, ze ja mam laleczkę, zabawkę. A potem dodaje "pomyśleć, że z tego będzie człowiek" :)

koko - 2014-05-08, 20:54

Jabłania napisał/a:
A potem dodaje "pomyśleć, że z tego będzie człowiek" :)

Haha o w mordę, mocne :mrgreen: Ale nie do końca prawdziwe, przecież z niej będzie kobieta, a nie człowiek :mryellow:

go. - 2014-05-08, 21:45

koko napisał/a:
Jabłania napisał/a:
A potem dodaje "pomyśleć, że z tego będzie człowiek" :)

Haha o w mordę, mocne :mrgreen: Ale nie do końca prawdziwe, przecież z niej będzie kobieta, a nie człowiek :mryellow:


koko, u made my... night :-P :mrgreen:

Jabłania - 2014-05-09, 17:46

koko napisał/a:
Jabłania napisał/a:
A potem dodaje "pomyśleć, że z tego będzie człowiek" :)

Haha o w mordę, mocne :mrgreen: Ale nie do końca prawdziwe, przecież z niej będzie kobieta, a nie człowiek :mryellow:

:mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow:

Mikarin - 2014-05-09, 23:16

Kuba, zachwycony, zasuwa po Szczawnie, truchcikiem :) Zadowolony zasuwa aż miło. Idzie sobie kuracjuszka z funfelami, wszystkie ze 50 na karku. jedna z nich do syna mego: "Zwolnij, bo się przewrócisz!", a że usłyszałam ten tekst tego dnia po raz setny odwróciłam się do baby i pełną parą: "Niech Pani tez zwolni, bo tez się wywróci!" Najpierw się zaśmiały, ale potem z deka obraziły ... nie wnikam.
Jabłania - 2014-05-12, 10:12

Mikarin napisał/a:
"Niech Pani tez zwolni, bo tez się wywróci!" Najpierw się zaśmiały, ale potem z deka obraziły ... nie wnikam.
:D :D

Przypomniało mi się, że jak po urodzeniu Amelki położna wychodziła od nas z domu po ostatniej wizycie, to w drzwiach obróciła się do mojego męża i ni z gruszki ni z pietruszki powiedziała "może następnym razem będzie chłopak". :shock:

Pipii - 2014-05-12, 10:36

Jabłania napisał/a:
Przypomniało mi się, że jak po urodzeniu Amelki położna wychodziła od nas z domu po ostatniej wizycie, to w drzwiach obróciła się do mojego męża i ni z gruszki ni z pietruszki powiedziała "może następnym razem będzie chłopak". :shock:

może to była 20 dziewczynka, którą widziała tego dnia ;-)

Lady_Bird - 2014-05-12, 10:40

Jabłania napisał/a:


Przypomniało mi się, że jak po urodzeniu Amelki położna wychodziła od nas z domu po ostatniej wizycie, to w drzwiach obróciła się do mojego męża i ni z gruszki ni z pietruszki powiedziała "może następnym razem będzie chłopak". :shock:


ciekawe co nie tak jest z dziewczynkami. :lol:

Moja położna na odchodne powiedziała, że do zobaczenia za dwa lata. Jakaś wróżka czy co? :-)

Jabłania - 2014-05-12, 13:52

Lady_Bird, gratuluję, nie wiedziałam :D :D
Lady_Bird - 2014-05-13, 08:29

Jabłania napisał/a:
Lady_Bird, gratuluję, nie wiedziałam :D :D


Jabłania, dziękuję! :-D

Jabłania - 2014-05-13, 18:19

Wprawdzie nie do dziecka...
Spaceruję z Amelką i naszym psem. Piesek taki po przejściach (ze schroniska), trochę pokraczny, chudy w pasie i barczysty w ramionach (od noszenia pieluszki po domu futro tak mu się uklepało, że ma talię ;) ) . Piesek sobie truchta, Amelka truchta, podchodzi do nas kobieta ze swoją wnuczką, wita się z Amelką. Nagle zauważa psa.
-A co to???
-To nasz piesek.
-Niech go pani uśpi! Niech go pani uśpi, bo się męczy. Niech go pani uśpi! Zwłaszcza, że jest dziecko.

Jak to łatwo niektórym przychodzi... widzi ktoś psa pierwszy raz i to przez niecałą minutę, nie zna jego historii, nie zna stanu zdrowia, nie jest weterynarzem, ale wie, że trzeba uśpić i jeszcze do tego namawia :)

kira - 2014-05-22, 16:20

takie moje luźne obserwacje - przychodzi do nas ciotka z wnukiem w wózku i to jest masakra: przykrywanie pieluchą skrawek nóżki, bo mu będzie zimno (my wszyscy w ciuchach na szelkach, bo upał), nie jeździj po wertepach, bo go będzie bolał brzuch, nie tam, bo go razi słońce, tam też nie, bo wieje wiatr, ucho mu wyszło z czapki, krzywi się bo do niego nie mówisz/mówisz za głośno... jak się zbliżam do wózka, to czuję się jak strofowana pięciolatka, więc już nawet nie wychodzę do ogrodu... nie mam własnych dzieci, więc się nie odzywam, ale kurde no, jak kiedyś będę mamą i ktoś mi sypnie takim tekstem, to opierdolę z góry na dół :->
Jabłania - 2014-05-22, 19:50

Też coś jeszcze dorzucę od siebie :)
Dziś wybrałam się z Amelką bez niczego, tzn Amelka szła na własnych nóżkach, a czasem ją niosłam. Wstąpiłyśmy do osiedlowej pasmanterii, bo potrzebowałam coś kupić.
Sprzedawczyni: -a mama wózka ci nie wzięła? Ona się cała zakurzy!
Ja: -nie chciała jechać w wózku
S: - To może trzeba inny wózek kupić?
J: - To nie o to chodzi, po prostu nie chciała w wózku.
S: - Niech pani kupi taki sportowy
J: - Mamy dwa wózki, parasolkę i terenowy, w żadnym nie chciała
Gdy trzymałam Amelkę na rękach, sprzedawczyni do niej podeszła:
S: -musisz jeździć w wózku!
A jak potem płaciłam za zakupy to znowu:
S: - niech jej pani inny wózek kupi.

Dodam, że ta konkretna pani, zawsze coś komentuje, gdy przychodzę, a to za lekko ubrana, a to w deszczową pogodę przyszłam z dzieckiem itd... :) Wiem, że sama jest babcią i czyjąś teściową ;)

Jabłania - 2014-06-09, 14:13

Pierwsze nie do dziecka i nie o dziecku, ale ciut irytujące :) )

Ciemnowłosa znajoma z którą dawno się nie widziałam: czemu uparłaś się na te okropne blondy?
Ja: to mój naturalny kolor, nie farbuję teraz. Wolę takie.
Ciemnowłosa znajoma: zrób sobie jasny brąz, musisz się podobać swojemu mężowi!
Ja: pytałam męża o zdanie i on też woli jak nie farbuję.
Ciemnowłosa znajoma: męża o takie rzeczy się nie pyta, ty kobiet słuchaj!

Matka dwójki dzieci: musisz ją już odstawić od piersi, twoje mleko już jej nic nie daje. karmisz tylko dla swojej przyjemności, bo ona już tego nie potrzebuje. Ja zrobiłam tak, że owinęłam piersi bandażem, strasznie bolało, potem odciągnęłam skisłe, zielone mleko, ale warto było!

Matka dwójki dzieci: zrobiła sobie z twojej piersi smoczek!

A to przecież najpierw była pierś, potem wymyślono smoczek, więc to raczej smoczki zastępują pierś, a nie odwrotnie ;)

maga - 2014-06-09, 14:41

Jabłania napisał/a:
odciągnęłam skisłe, zielone mleko, ale warto było!

mój faworyt :lol:

koralina1987 - 2014-06-09, 16:15

Jabłania napisał/a:
odciągnęłam skisłe, zielone mleko, ale warto było!


Mogła racuchy zrobić ;)

czindirela - 2014-06-09, 17:11

koralina1987, :mryellow: :mryellow:
Dialog z ciemnowłosą znajomą nadaje się do kabaretu :-P Czasami trudno żyć z ludźmi.

jaskrawa - 2014-06-09, 17:28

Przy tekście o blondach i mężu prawie spadłam z krzesła ze śmiechu :mrgreen:

W ogóle przednie kawałki puszczacie :D

U nas niedawno u prababci taka scenka (zgrane i oklepane, poza tym prababci można wybaczyć, tacy naprawdę bardzo starzy ludzie często nie mają zielonego pojęcia o czym rozmawiać z trzylatkiem, ale co tam):
Pra (trzyma na rękach Jasiulka): Marysiu, ja ci zabiorę tego Jasia, zostanie tu ze mną, dobrze?
Marysia (bez cienia wahania czy sprzeciwu): Dobrze.

strzyga - 2014-06-09, 19:01

A propos tego mleka zielonego: gdy odstawiałam A. od piersi to odciągane laktatorem mleko też miało wyraźnie zielonkawy odcień (skisłe nie było :mryellow: , A. pił je chętnie ze szklanki). Więc może nie jest to ściema tak do końca.
malwiska - 2014-06-09, 21:50

bo jak się wegetarianka trawy nażre to jakie ma być jak nie zielone? ;-)
czindirela - 2014-06-09, 21:51

Zielone mleko to prawda, ale pojawia się kiedy karmienia są już rzadkie i zmienia się skład. Bodajże zwiększa się ilość przeciwciał i stąd zielona barwa. A nie z powodu skiśnięcia :-P
jagodzianka - 2014-06-09, 22:36

No co wy, ja ostatnio odstawiłam ssaka i zielone nie było. A kilka dni przed ściągnęłam trochę do pojemnika to też było normalne.
maga - 2014-06-10, 11:04

No moje też nie było zielone. Do tej pory mogę wycisnąć kropelkę - bardziej żółtawe, jak siara, ale nie zielone
maryczary - 2014-06-10, 14:15

maga napisał/a:
Jabłania napisał/a:
odciągnęłam skisłe, zielone mleko, ale warto było!

mój faworyt :lol:
mój też!
Idiotka! Skąd ludzie czerpią taką (nie)wiedzę???

bojster - 2014-06-10, 14:46

maryczary napisał/a:
maga napisał/a:
Jabłania napisał/a:
odciągnęłam skisłe, zielone mleko, ale warto było!

mój faworyt :lol:
mój też!
Idiotka! Skąd ludzie czerpią taką (nie)wiedzę???


Wyssała z mlekiem matki (zielonym).

Jabłania - 2014-06-10, 20:04

Dziś był upał, ale gdzieś bokiem przeszła burza i popadało. Wyszłyśmy na popołudniowy spacer, Amelka goniła to po trawie, to po chodniku, inne dzieci głównie po trawie. Wszystkie w sandałach, a jedna dziewczynka całkiem malutka (mniejsza od Amelki) nawet na bosaka goniła po trawie. Ogólna radość. Trawa nie była mokra, może ciut wilgotna. A tu naraz ujrzałam dziewczynkę na rowerku (ok 8, 9 letnią) w towarzystwie swojej babci. Mała tylko chciała przejechać przez łąkę (trawa króciutka, skoszona) i aż mi się jej żal zrobiło, bo babcia od razu ją ofukała, że sandały ma a deszcz padał i tylko po chodniku może jeździć . Taką nieszczęśliwą minę miała ta mała, że naprawdę aż żal... Często widzę, że dzieci w towarzystwie niektórych babć dość krótko są trzymane. W parku widziałam raz taką scenkę, że szło dziecko, mama i babcia i babcia grała tam pierwsze skrzypce, a mama niewiele miała do powiedzenia i nawet nie próbowała się przeciwstawić :) Nie żebym miała coś do babć, ale czasem widzę takie scenki ;)
Kamyk - 2014-06-10, 21:24

Jabłania, dla rownowagi. Jak bylysmy z Gaba w parku to babcia z ok roczniakiem najpierw zachwycala sie nami karmiacymi piersia w tym samym czasie Maluchy I tak sie zapatrzyla na nas, ze roczniak zrobil "salto" przez klombik, otrzepal sie I poszedl dalej, a babcia w smiech, pozniej jeszcze raczkowal po trawce z pokaznymi zielonymi plamami na kolanach. Ciekawe czy mama tez taka wyluzowana.

A aby nie bylo zupelnie off topowo. To uslyszalam dzisiaj:
- Jej za goraco!
- Jej za zimno, koniecznie trzeba spodenki. Ma takie marmurkowe nozki!
- Dlaczego nie ma czapki?
- Pani: Chlopczyk? Ja:Nie dziewczynka. Pani: To dlaczego nie ma kolczykow :roll:
- Chyba ta chusta to ja cisnie w te nozki
Zeby nie bylo kazdy tekst od innej osby, a bylam tylko na dwoch pol godzinnych spacerach. Mam zamiar zaczac odpowiadac "Moj cyrk, moje malpy" ]:->

jagodzianka - 2014-06-10, 21:57

Kamyk, lepiej od razu wywieś sobie taką tabliczkę, co będziesz język strzępić. :P
Jadzia - 2014-06-10, 23:14

Kamyk, niestety standard :roll:
Ostatnio ponad 25 stopni w cieniu, musiałam z dziećmi wyjść ok 14 na pocztę. żal mi było małego, że tak gorąco, duszno. Pani od truskawek (zmęczona, spocona, widać, że ma dosyć siedzenia w tej temp) widząc, że dziecko ma na sobie tylko body: "ojej! Taki rozebrany. Czy jemu nie jest zimno?", moja odp: "a pani jest?" ]:->

ana138 - 2014-06-11, 00:26

Kamyk napisał/a:
Jak bylysmy z Gaba w parku to babcia z ok roczniakiem najpierw zachwycala sie nami karmiacymi piersia w tym samym czasie Maluchy I tak sie zapatrzyla na nas, ze roczniak zrobil "salto" przez klombik, otrzepal sie I poszedl dalej, a babcia w smiech, pozniej jeszcze raczkowal po trawce z pokaznymi zielonymi plamami na kolanach. Ciekawe czy mama tez taka wyluzowana.

Dżizas...jak się usmiałam :lol: :lol: :lol:

jak tak was czytam, to aż się boję wakacji w Polsce ]:-> ;-)

neina - 2014-06-11, 00:59

ana138, i słusznie ;-)
Pamiętam jak kiedyś - Fra miał jakieś niecałe 2 lata - poszliśmy na pobliski plac zabaw, gdzie zaparkowany był różowy dziewczęcy rowerek z różnymi bajerami. Franio podszedł i się przyglądał. Od razu podeszła babcia właśnie z tekstem ''nie ruszaj, to nie twoje!''.
Byłam bardzo zdziwiona, bo tutaj jest zgoła odmiennie - rodzice zachęcają swoje dzieci do użyczenia hulajnogi/rowerka/różnych zabawek innym dzieciom podczas zabawy.

Kat... - 2014-06-11, 01:26

neina napisał/a:
rodzice zachęcają swoje dzieci do użyczenia hulajnogi/rowerka/różnych zabawek innym dzieciom podczas zabawy.
ale to też może nie być fajne. Ja się wiele razy spotkałam ze zmuszanie oddania swojej zabawki bo trzeba się dzielić. A dzieciak ryczy bo jest mały i nie chce.
Ja zawsze uznaję, że porzucone rzeczy na pl zabaw są do użytku wszystkich. Jak ktoś nie chce żeby się inne dzieci bawiły jego zabawkami to niech je pilnuje albo zostawia w domu. I wkurza mnie jak widzę babcie/opiekunki (tak, jestem cięta bo rzadko widzę takie reakcje u rodziców) łażą za dzieckiem i pilnują żeby nic nie ruszało i bawiło się wyłącznie swoimi łopatkami/foremkami/rowerkami/piłkami nawet jeśli są niczyje-placowe. I na moje proszę bardzo niech się bawi, my teraz robimy coś innego, to taki wiek, że wszystko trzeba dotknąć, wszystkiego spróbować oburzono-zdziwione panie mówią, że przecież tak nie można i się nie nauczy jak mu się będzie na wszystko pozwalać. Ma swoje. Mhm. Mi się zawsze przypomina scena z filmu Galimatias czyli kogel-mogel II. A co to będą mówić, że nas na łazienkę nie stać?

bojster - 2014-06-11, 01:57

neina napisał/a:
Pamiętam jak kiedyś - Fra miał jakieś niecałe 2 lata - poszliśmy na pobliski plac zabaw, gdzie zaparkowany był różowy dziewczęcy rowerek z różnymi bajerami. Franio podszedł i się przyglądał. Od razu podeszła babcia właśnie z tekstem ''nie ruszaj, to nie twoje!''.


Ja właśnie wczoraj byłem świadkiem takiej sytuacji, po raz pierwszy w życiu. Kobieta była na placu z dzieckiem, bawiła się z nim w piaskownicy, a kawałek dalej stał ich rowerek. Dwoje dzieci (w tym jedno moje ;-) podeszło do rowerka i zaczęło włączać melodyjki. Na to kobieta wyskoczyła z piaskownicy, podbiegła do rowerka i zaczęła mówić podniesionym głosem teksty typu "kto wam pozwolił to włączać?" i "jak chcecie dotykać, to trzeba mnie najpierw zapytać". Na szczęście widziałem to z pewnego dystansu, więc mogłem ją bezpiecznie zignorować (nie zaczęła na szczęście latać po placu i pytać czyje to dzieci). :roll:

go. - 2014-06-11, 06:12

bojster napisał/a:
Na szczęście widziałem to z pewnego dystansu, więc mogłem ją bezpiecznie zignorować
:mrgreen: :mrgreen:
Jabłania - 2014-06-11, 08:31

Kamyk napisał/a:

- Pani: Chlopczyk? Ja:Nie dziewczynka. Pani: To dlaczego nie ma kolczykow :roll:

Właśnie mi się coś przypomniało :D Już kiedyś chciałam to napisać i zapomniałam :D

U fryzjerki. Fryzjerka czasem widuje mnie z Amelką:
Fryjerka: Pani ma chłopczyka?
Ja: Dziewczynkę
Fryzjerka: To nie przebiła jej pani uszu? Potem będzie ją boleć. Ja mojej przebiłam jak miała dwa miesiące, bo takie małe dziecko, noworodek jeszcze nie czuje bólu. Takie dziecko nie wie co to jest ból. Ono nawet nie rozumie słowa "ból". Jakby jej powiedzieć "będzie cię bolało" to nawet nie będzie wiedzieć o co chodzi.

No to się dowiedziałam :D
Kamyk napisał/a:

- Jej za zimno, koniecznie trzeba spodenki. Ma takie marmurkowe nozki!

marmurkowe nóżki :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

neina - 2014-06-11, 09:38

Jabłania, co za osobliwy tok myślenia :roll: Ja z kolei nie lubię widoku przekłutych uszu u niemowląt, bo to według mnie jest decyzja, którą dziewczynka sama powinna podjąć, mając odpowiednią świadomość. A poza tym (to mi kosmetyczka powiedziała) kształt uszu może się na tyle zmienić, że kolczyki wylądują w dziwnym miejscu.
Kat..., wiadomo, że przesada w żadną stronę nie jest dobra. Ale w tym kraju sytuacji z nadgorliwą babcią sobie nie wyobrażam.

koralina1987 - 2014-06-11, 10:17

Jako, że przy naszej szkole jest plac zabaw w opłakanym stanie chodzę z moimi zerówkowiczami na plac zabaw miejski - niektóre sceny wołają o pomstę ;p Na około 20 różnych babć/niań spotkałam tylko 1 "normalną", która ściąga wnukowi skarpetki i pozwala biegać po piasku, nie panikuje jak młody wywinie orła itd. Jest też jedna taka specyficzna, która nawet źle się kojarzy "moim" dzieciakom i jak widzą, że wchodzi ze swoją wnuczką na plac zabaw to nagle zaczyna się przyłażenie do mnie z pytaniami "psze pani kiedy idziemy do szkoły?" :shock: Wnuczka musi mieć zjeżdżalnie tylko dla siebie, piaskownice tylko dla siebie, moim dzieciom zwraca się uwagę żeby nie biegały bo "wnuczka" jest mała i mogą ją przewrócić, mają nie krzyczeć bo wnuczka jest mała i się będzie bała, mają jej dać swoje zabawki, bo ona jest mała i będzie płakała....a wnuczka jest uwaga o rok młodsza od "moich dzieci"....Kilka razy wchodziłam z ową babcią w dyskusję, ale od jakiegoś czasu wolę faktycznie wrócić do szkoły, bo rozmowy nie przynoszą żadnych efektów....
malwiska - 2014-06-11, 10:25

Kiedyś kiedyś, szliśmy sobie z G. w chuście i bez czapki (nosimy tylko jak mocno wieje na uszy albo od wielkiego słońca na czubek ;-) )
i Pan nas zaczepił i mówi: "Nie ma czapki? Nie zimno mu?" Ja odpowiedziałam "A panu nie zimno? Gdzie Pan ma czapkę?"

Ostatnio szliśmy w wózku i weszliśmy do parku poczekać chwilę na moją mamę, było ciepło bardzo. Wyciągnęłam G. z wózka i usiedliśmy na ławce, ale postanowiłam przenieść się na inną ławkę w cieniu, że G. już nie chciał wsiąść do wózka tylko w nim stać - to trzymał się ze mną poręczy i ja dodatkowo trzymałam go za ręce i pchałam wózek, a tu siedzą 2 starsze miłe panie i czuję jak mnie lustrują i jedna mówi do drugiej "zaraz jej to dziecko wypadnie" -usłyszałam, ale nic nie odpowiedziałam, bo miałam wtedy za dobry humor. Inaczej użyła bym sztandarowego hasła mojego taty "przecież do góry nie poleci".

Powinno się strzelać do takich pouczających,bez ostrzeżenia. Np. truskawką z procy.

kira - 2014-06-11, 11:00

malwiska napisał/a:
Np. truskawką z procy.


:mrgreen:

kiedyś w autobusie miejskim kobieta stoi z wózkiem, w środku ok. 2-letni chłopiec wierci się i marudzi. baba niby do niego, ale na cały autobus "no siedź grzecznie, NIENORMALNY jesteś?!" :shock:

jeszcze mi się przypomniało, jak lata temu, jako dziecko byłam w kościele z rodzicami. obok nas siedział babsztyl z dwójką dzieci. chłopiec niewiele młodszy ode mnie nie uklęknął, tylko sobie kucnął, a ta baba go pchnęła i syknęła głośno "UŁOMNY jesteś?!" już wtedy mnie to przeraziło, a przecież sama byłam dzieciakiem :-/

jazgottt - 2014-06-11, 11:54

To chyba ze mnie nie taka zła opiekunka, bo pozwalam zdejmować buty (nawet z Mamą dziecka pertraktuje aby tego nie zabraniać bo to zdrowe i wcale nie niebezpieczne. Opiekunce jest trudniej niż rodzicom czy nawet dziadkom bo musi część rzeczy robić nie po swojej myśli lub z niepewnścią.
Wracając do tematu - kiedyś moja podopieczna bawiła się w piaskownicy skacząc z iezbyt dużej wysokości do środka piaskownicy. Pilnowałam oczywiście aby nie skakała na dzieci;) Bezpieczna choć nietypowa zabawa. W dodatku skakała na bosaka;) ktoś tam wyraził swoje ubolewanie, że przez to inne dzieci też chcą skakać i to problem, bo nie mogą. Zresztą kiedyś też usłyszałam, że niedobrze, jak pozwalam dziecku zdejmować buty na pl. zabaw bo potem inne dziec też chcą:/ a to niebezpieczne bo mogą się skaleczyć. No tak - lepiej aby dziecko miało nerwicę bo skaleczenie (zresztą występujące głównie w teorii) to jest rzeczywiście igranie z życiem i zdrowiem...

Rozumiem jeszcze jakby ktoś sugerował, żeby nie karmić dzieci słodyczami bo inne dzieci też zechcą a nie mogą, bo to niebezpieczne dla zdrowia;)

mariaaleksandra - 2014-06-11, 12:01

Ja mam na podworku pare ulubionych opiekunek, i od niedawna jednego dziadka. Nieraz uszy bola, szczerze mam ochote czasem isc.do domu, bo im sie.geba nie zamyka. Moze to malo toksyczne, ale wczoraj jedna z nich w koncu wsadzila 15 miesiecznika do czystej, osiedlowej piaskownicy, mowiac "raz kozie smierc" :D
MartaJS - 2014-06-11, 12:08

Jabłania napisał/a:
Fryzjerka: To nie przebiła jej pani uszu? Potem będzie ją boleć. Ja mojej przebiłam jak miała dwa miesiące, bo takie małe dziecko, noworodek jeszcze nie czuje bólu. Takie dziecko nie wie co to jest ból. Ono nawet nie rozumie słowa "ból". Jakby jej powiedzieć "będzie cię bolało" to nawet nie będzie wiedzieć o co chodzi.


Boskie :mryellow:

A moje mleko też było chwilami takie żółte-zielonkawe przy odstawianiu. Zielonym bym go nie nazwała, ale faktycznie miało taki odcień.

Mimblabla - 2014-06-11, 12:25

Ja raz byłam nianią u babki, która zabraniała swojej córce ściągania butów i skarpet w piaskownicy. Upały były pow. 30 stopni, dziecko 4-letnie w pełnych butach musiało chodzić i w skarpetach,sandałów w ogóle nie mieli, bo jak twierdziła - w sandałach łatwo o skaleczenie :roll:
A czemu nie pozwalała latać boso? I obgadywała inne kobiety, które ściągają dzieciom buty? Bo twierdziła, że to prosta droga do GRZYBICY :D Grzybica z piaskownicy :D

U nas na placu od kilku dni masakra - mamy pod blokiem jedyny zacieniony plac zabaw, a tam tylko dwie hustawki dla maluchów... Wczoraj czekałam z B. 20min na wolną huśtawkę, jak już siadł, to zgromadził się wianuszek 5 bab, które koso patrzyły. Boguś jak jest zadowolony to sobie lubi mruczeć. I mruczał w tej huśtawce. A baby:
"To dziecko zaraz zaśnie w tej huśtawce! Jest zmęczone! Zaśnie i wypadnie! Niechże je pani wyciągnie i spać położy, niech inne się pohuśta!"

W kolejce po warzywa na placu : Bogdan śpi we wózku, niestety mamy taki,który nie rozkłąda się na płąsko, więc śpi na pół siedząco. A stara baba: Boooozie, jak się to dziecko umęczy, niech mu ta główka tak nie leci"

Nie mam siły na te komentarze...

jazgottt - 2014-06-11, 13:04

To ja słyszę często od swojej Mamy (a jestem po 30-ce), że jestem zmęczona, w złym humorze, biedna, śpiąca, jest to bardzo wkurzające i nigdy nie mówi tego w formie pytania lub gdybania lub pytania tylko zawsze w trybie oznajmiajAcym. Jak proszę aby tak nie robiła bo po pierwsze prawie nigdy nie jest tak jak mówi a poza tym to jest mało fajne tak komuś coś wmawiać nawet nie pytając to mówi, "nic nie można powiedzieć bo zaraz źle" lub "to taka ROZMOWA". Więc może czaem o to chodzi - ludzie chcą zagadać, ale nie potrafią tego zrobić inaczej niż takimi dziwacznymi tekstami?
Jabłania - 2014-06-11, 13:29

Mimblabla napisał/a:
A baby:
"To dziecko zaraz zaśnie w tej huśtawce! Jest zmęczone! Zaśnie i wypadnie! Niechże je pani wyciągnie i spać położy, niech inne się pohuśta!"

Pewnie im o to miejsce na huśtawce chodziło :D A nawet gdyby był śpiący (chociaż wiemy, że nie był :) ), to takie huśtanie mogłoby być dla dziecka bardzo przyjemne na ululanie ;) Trochę mnie denerwuje takie jawne ustawianie się w kolejce do huśtawki, człowiek zaraz zaczyna się czuć winny, że trzecią minutę dziecko huśta :)
Masakra z tymi komentarzami ludzi, to za ciepło, to za zimno, to znowu gdzie czapeczka :) A jak coś naprawdę się dzieje, ktoś kogoś katuje za ścianą, to nagle nikt nic nie słyszy i "to nie moja sprawa". Gdzieś w necie widziałam body z napisem "nie, nie jestem głodny, nie jest mi zimno, nie jest mi gorąco, moja mama wie co robi" oraz "moja mama nie potrzebuje twoich rad" -może któraś zdolna mama z wegedzieciaka zajmie się produkcją takich, to będziemy kupować ;)

czindirela - 2014-06-11, 18:14

Jabłania napisał/a:
Gdzieś w necie widziałam body z napisem "nie, nie jestem głodny, nie jest mi zimno, nie jest mi gorąco, moja mama wie co robi" oraz "moja mama nie potrzebuje twoich rad" -może któraś zdolna mama z wegedzieciaka zajmie się produkcją takich, to będziemy kupować ;)

Obwiesimy dzieci wszystkimi bodziakami, żeby była odpowiedź na każde pytanie. Mnie raczej rzadko spotykają takie denerwujące sytuacje, ale ostatnio jechałam autobusem i młody zaczął marudzić w chuście. Akurat pech chciał, że dosłownie co 10 minut wysiadała jakaś babcia, a następna wsiadała i przysiadała się koło mnie. I co chwile seria pytań, albo raczej stwierdzeń: oj chyba niewygodnie, oj nóżki ścierpły, a chyba ciasno, a gorąco, a chciałbym sobie poleżeć blebleble. Jakoś to wytrzymałam, ale nie dość, że mało komfortowe były jęki Seby, to jeszcze te baby....

ana138 - 2014-06-11, 22:22

neina napisał/a:
ana138, i słusznie ;-)

]:-> ]:-> ]:->
Mimblabla napisał/a:
"To dziecko zaraz zaśnie w tej huśtawce! Jest zmęczone! Zaśnie i wypadnie! Niechże je pani wyciągnie i spać położy, niech inne się pohuśta!"
Mimblabla napisał/a:
Boooozie, jak się to dziecko umęczy, niech mu ta główka tak nie leci"

czindirela napisał/a:
oj chyba niewygodnie, oj nóżki ścierpły, a chyba ciasno, a gorąco, a chciałbym sobie poleżeć blebleble

ej....naprawdę się boję.... ]:-> reagujecie jakoś? bo ja to zaraz pewnie będę pyszczyć, bo mnie zaraz szlag trafia :roll:

czindirela - 2014-06-11, 22:30

ana138 napisał/a:
reagujecie jakoś? bo ja to zaraz pewnie będę pyszczyć, bo mnie zaraz szlag trafia :roll:


Ja albo się nie odzywam, bo najczęściej te baby zwracają się bezpośrednio do Seby, więc nie będę się wtrącać ]:-> , albo mówię, że nic mu nie jest. Chociaż one powodują, że zaczynam się tłumaczyć... Musze mieć naprawdę zły dzień, żeby powiedzieć coś niemiłego, ale to pewnie dlatego, że nic mnie jeszcze nie wkurzyło tak naprawdę.

jagodzianka - 2014-06-11, 23:04

ana138, mi się kilka razy zdarzyło walnąć jakimś grubym tekstem, raz nawet wydarłam na jedną kobietę mordę żeby się wreszcie odpierdoliła (trafiła w jakiś hardcorowy dzień filipa kiedy byłam na granicy zbrodni). Ale w sumie częściej spotykałam się z pozytywnymi reakcjami np na chustę. Poza tym u nas na placu zabaw gdzie jest wszędzie piach większość dzieci lata boso i nie ma afery, z czapkami też nie zauważyłam jakiegoś szaleństwa (ale F lubi więc często nosi). Chyba zależy jak się trafi, bodź dobrej myśli. :)
A co do rowerków i tp to ja jednak uważam, że dobrze zapytać właściciela. Nie chciałabym żeby obca osoba zaczęła sobie bez słowa grzebać przy moim. Poza tym to też sposób nawiązania kontaktu i ćwiczenie interpersonalne dla maluchów.

Martuś - 2014-06-11, 23:22

ana138, trzeba robić groźną minę i patrzeć przed siebie ]:-> Ja mam chyba coś takiego w sobie, że nie daję sobie w kaszę dmuchać i ludzie to czują, bo nigdy się z takimi komentarzami poza jednym nie spotkałam, albo nie pamiętam ;) ten jeden raz to był z małym Jasiem w chuście typu kołyska, jakaś baba mnie zaczepiła w windzie, czy mu się kręgosłup nie powygina, to odwarknęłam jej, że jakoś mu się w macicy przez 9 mieś nie powyginał ]:-> potem do ostatniego piętra nic nie mówiła i wysiadła niepyszna ;) A co do komentów rodziny czy znajomych to trzeba się nauczyć jasno określać swoje granice i nie mieć z powodu chronienia siebie samego wyrzutów sumienia, nawet za cenę 'obrazy', innej rady na to nie ma. Pamiętam, już o tym kiedyś pisałam, że moja babcia do mnie zadzwoniła, jak Jaś miał z tydzień czy dwa, i koniecznie chciała dowiedzieć się, jak często je. Kiedy powiedziałam, że w sumie cały czas wisi na piersi, to zaczęłam być karmiona mądrościami typu 'dziecko nie może cały czas jeść'. Powiedziałam tylko "Może" ;) Babcia strzeliła focha, i trudno, potem jej przeszło, a nauczyła się, żeby mi się do dziecka nie wtryniać (a dodam, że jest osobą bardzo despotyczną, oczywiście nie była to jej pierwsza próba rządzenia mną, ale od kiedy skończyłam jakieś 18 lat, to przestałam się 'dawać').
ana138 - 2014-06-12, 18:27

jagodzianka napisał/a:
Chyba zależy jak się trafi, bodź dobrej myśli. :)
Martuś napisał/a:
ana138, trzeba robić groźną minę i patrzeć przed siebie ]:->

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Martuś, nie wiedziałam !!!! gratulacje !!!! ale super :mryellow: :mrgreen:

koko - 2014-06-12, 18:32

MartaJS napisał/a:

A moje mleko też było chwilami takie żółte-zielonkawe przy odstawianiu. Zielonym bym go nie nazwała, ale faktycznie miało taki odcień.

Pewnie młody wykańczał złogi :mryellow:
Co do wpierdzielania się do dzieci, to moja sąsiadka, która nigdy nie uderzyła swoich dzieci nasłuchała się od rodziny, że tak nie można, że ich dzieci zawsze były bite i wspaniale na tym wyszli, bo dzięki temu dzieci w gościach siedzą na baczność, trzymają rączki na kolankach i pytają o każde poczęstowanie się ciastkiem. Pas zawsze wisi na szafie i wystarczy, że matka spojrzy, a dzieci już wiedzą, że robią źle. Nie muszę dodawać, że są z tego dumni. A sąsiadka jest be, bo dzieci rozpuszczone, bezczelnie biegają, bawią się i śmieją oraz częstują się ze stołu tak, jak dorośli. No horror, prawda?

Jadzia - 2014-06-12, 20:38

Jedziemy za tydzień do pradziadków. Już szykuje sobie w głowie asertywne, konkretne, ale nie obrażające odpowiedzi na ich "troskliwe komentarze" ]:->
Martuś - 2014-06-12, 21:05

ana138 napisał/a:
Martuś, nie wiedziałam !!!! gratulacje !!!! ale super :mryellow: :mrgreen:

Że robię groźne miny? ;) Dzięki :) Może dołączysz? ]:-> Na 2014 się nie załapiesz, ale 2015 stoi otworem ;)

ana138 - 2014-06-12, 22:43

Martuś, wypluj to ]:-> :mryellow: :mrgreen:
koko, no horror masakryczny ]:-> moja teściowa w podobnych klimatach - jak ty chcesz go wychować bez klapsów????

kml - 2014-06-19, 16:47

Strasznie denerwuje mnie mowienie rodzicom czegos prze dziecko. Ostatnio tesciowa do mlodej "kiedy przyjedziesz do babci?". Ja milcze, przeciez nie do mnie mowi, a chlop "jak sobie zrobie prawko".
koko - 2014-06-19, 19:10

kml, no tak, stały numer. Moją mamę za to wkurza jak idzie z wózkiem, spotyka kogoś znajomego i ten ktoś mówi: "no i co, babcia?". Mama wtedy odpowiada coś w stylu "nie przypominam sobie, żebym miała taką starą wnuczkę"
mariaaleksandra - 2014-06-19, 23:20

Moja tesciowa od kiedy bylam w pierwszej ciazy mowi do mnie/o mnie ciezarowka albo mamuska, juz zatracilam swoje imie... wkurzylam sie ostatnio, bo ta ci3zarowka pada wielokrotnie wt rakcie spotkania, bo ciagle mowi do J ciezarowka nie pozwala/pozwala/tam siedzi itd i mowie ze tego nie lubie. Na to ona: "dobra, mamuska".no rzesz kur.., przeciez nie jestem jej mamuska
moony - 2014-06-19, 23:27

Moja teściowa z okazji ciąż mówiła do mnie "grubasku". Kurde, z nas dwóch to nie ja ważę 100 kilo :roll:
koko - 2014-06-20, 09:11

O rany, dziewczyny, co za milusie teściowe :evil: Może zwracajcie się do nich babciu albo świekro ]:->
rosa - 2014-06-20, 11:55

ja do swojej mamy często mówię babciu :mrgreen: ale jej to wcale nie przeszkadza :-)
Jabłania - 2014-07-13, 09:00

mariaaleksandra, moony -o rany :-|
Ja za to wczoraj od swojej usłyszałam, że muszę lepiej wykarmić swojego męża (nie jest grubasem, ale jego ojciec też nie, więc gdybym miała więcej tupetu, powiedziałabym, że jego też ktoś powinien lepiej karmić ]:-> )

A mnie wczoraj po raz pierwszy zdarzyło się, że ktoś obcy nawrzeszczał na mnie na ulicy :shock: Normalnie poczułam się prawie tak, jakbym jakiejś przemocy doświadczyła :roll: A było to tak:
Byliśmy w Rynku w Zielonej Górze. Amelka biegała, ludzie uśmiechali się do niej. Na przeciwko dwóch kwiaciarni jest takie drzewo otoczone niskim murkiem, a w środku jest mnóstwo białych kamyczków. Dość duże jest to wszystko. Amelka usiadła na tym murku, ponieważ zawsze jak widzi coś na czym może usiąść, to siada. Dostrzegła kamyczki i podawała je mnie i mężowi. W między czasie z jednej kwiaciarni wyszla potężna kwiaciarka w słusznym wieku i zapytała drugiej:
-Sprzedałaś dziś jakieś kwiatki na ślub?
-Nie
-Ja też nie. Ta dziewucha sprzedała... - i wróciła niezadowolona do środka.
Po jakimś czasie chcieliśmy iść dalej, a Amelka nie, więc oddaliliśmy się trochę i wołaliśmy ją. Amelka ociągała się, w końcu wstała, wzięla kilka kamyczków do rąk i szła do nas. Po drodze jej się wysypały, więc wyzbierała je i poszła spowrotem wrzucić je na miejsce (taka porząna jest ;) ). Nagle z kwiaciarni wyszła przedstawiona wyżej kwiaciarka i zaczęla najnormalniej w świecie na mnie krzzyczeć, wszyscy na około musieli ją słyszeć. Krzyczała, że pozwalam małemu dziecku się tu bawić, a tam jest pełno kup (nie widziałam ani jednej ;) ) Długo krzyczała, czasem zwracała się do mnie bezpośredenio, czasem krzyczała o mnie w trzeciej osobie. Ignorowałam ją, ale że i tak chcieliśmy iść dalej, w końcu poszłam po Amelkę. A kwiaciarka nie przestawała. Jak już widziała, że idziemy, to zamiast o kupach zaczęła krzyczeć, że tych kamieni nie wolno brać... Swoją drogą Amelka nie wzięla ani jednego (za to ja miałam kilka w torebce, bo jak Amelka mi na samym początku podała, to schowałam ;) ) Nic się nie odezwałam, bo raz że byłam mocno zaskoczona, a dwa, że bałam się, że jak się odezwę zrobi się pyskówka i widowisko. Szkoda, że nie pokazałam na nią Amelce i nie powiedziałam spokojnie: -a to jest pani, która nie radzi sobie z emocjami, bo nikt nie chce kupić u niej kwiatka ;) W sumie nie wiem jak reagować na takie coś, bo każde słowo spowoduje, że taka osoba jeszcze bardziej zacznie się nakręcać :roll:

jagodzianka - 2014-07-13, 14:52

Jabłania, gratuluję dobrej reakcji, ja bym pewnie coś palnęła albo próbowała dyskutować i dopiero by była jazda.
Jabłania - 2014-07-13, 15:00

jagodzianka, był taki moment, że żałowałam, że nic nie odpowiedziałam, albo że nie wdałam się w dyskusję. Jednak na stówe była by pyskówka. No i w sumie potraktowałam babę jak powietrze ;) Zaskakuje mnie, że ktoś obcy może na człowieka nawrzeszczeć, bo coś mu się tam nie spodoba...
czindirela - 2014-07-13, 21:12

Jabłania, niestety niektórzy ludzie tak mają, że muszą wyładować swoje frustracje na innych. Co za babsztyl :roll:
Jabłania - 2014-07-15, 10:45

Jeszcze mnie wkurza, że moja Teściowa gdy mówi coś do Amelki o mojej Mamie, to zawsze z nazwiska, na zasadzie "Babcia Kowalska". Tak jakby dziecko rozróżniało babcie po nazwiskach :roll:
lilias - 2014-07-15, 13:39

Jabłania, zaproponuj teściowej, ze dziecku będziesz o niej mówiła per babcia (i tu nazwisko). może sie zreflektuje. albo się nie szczyp tylko przy dziecku (najlepiej przy ludziach, na spacerze) mów o niej babcia (i tu nazwisko). na reakcję możesz zareagować zdziwieniem, ze życzy sobie innego nazywania niż twoją mamę ]:->
bojster - 2014-07-15, 13:57

Moje chłopaki identyfikują babcie po miejscu zamieszkania, jest Babcia z Iksowa i Babcia z Ygrekowa ;-)
Jabłania - 2014-07-17, 23:23

Po miejscu zamieszkania, to jednak sympatyczniej niż po nazwisku :)
koko - 2014-07-19, 11:37

U nas są babcia i baba ;-)
Fatty - 2014-07-19, 15:55

koko napisał/a:
U nas są babcia i baba


u mojej koleżanki z pracy jedna babcia to "Babcia" a druga to .... "Mama " :P

Otóż oni mieszkają stadnie, młody słyszy jak jego matka, oraz jej siostry zwracają się do babci per "mamo", wiec on też uparcie "mamuje" babci ;)

Owa babcia zac hwycona, prawowita mamuśka nie za specjalnie :D

kamma - 2014-07-19, 16:17

U mnie było przyjęte bardzo dziwne nazywanie babć, ale dopiero, gdy pojawiło się w mojej rodzinie następne pokolenie, odkryłam, jakie to dziwne. O moich babciach mówiło się (i wymagało, aby wszystkie wnuki tak mówiły) ... "Babcia Nowakowa" i "Babcia Kowalowa" (nazwiska fikcyjne ;) ). Potem jedna z babć umarła i wystarczyło już mówić "babcia".
Natomiast następne pokolenie mówiło na swoje babcie "Baba Mała" (bo miała na imię Maja, więc tak dziecku przypadkiem wychodziło) i oczywiście samo nasuwało się "Baba Duzia" :)

Mikarin - 2014-07-19, 17:24

A czemu nie po imieniu? Na ciocie sie woła po imieniu, jest ciocia Bogna i ciocia Justyna - jest też babcia Ewa i babcia Danka :)
Jabłania - 2014-07-19, 23:17

Wydawałoby się, że to takie oczywiste, że jest np babcia Marysia, Babcia Stasia... A jednak jak widać nie dla wszystkich ;) Drażni mnie nazywanie mojej Mamy Babcią Kowalską, a Taty Dziadkiem Kowalskim (nazwisko fikcyjne ;) ), bo wychodzi na to, że jedna Babcia to jest Babcia Kasia, a druga to Babcia Kowalska...
Sowa - 2014-07-24, 18:48

No to nie musiałam długo czekać. Pani w sklepie na widok słodko śpiącej Alicji w chuście: "Ojej, a czy jej jest wygodnie? Taka cała pogięta..." Mała się poruszyła przez sen, a pani: "O, słyszy mnie, słyszy i mówi - mamo, niewygodnie mi!" :shock: Jestem pewna, że Ala właśnie to miała na myśli.
Jabłania - 2014-07-24, 23:05

Sowa , o kurcze :shock: Ależ mnie irytuje takie gadanie... Odpowiedziałaś coś, czy zbyłaś intruza milczniem? ;)
Sowa - 2014-07-24, 23:27

Po pierwszym tekście powiedziałam, że chyba wygodnie, skoro śpi, a później to mnie już zatkało i po prostu odeszłam. Będę się musiała uodpornić na takie komentarze, a po lekturze tego wątku wiem, że zapewne nie będzie łatwo, ech ;-)
amylee - 2014-07-25, 14:12

Jabłania napisał/a:
Wydawałoby się, że to takie oczywiste, że jest np babcia Marysia, Babcia Stasia... A jednak jak widać nie dla wszystkich ;) Drażni mnie nazywanie mojej Mamy Babcią Kowalską, a Taty Dziadkiem Kowalskim (nazwisko fikcyjne ;) ), bo wychodzi na to, że jedna Babcia to jest Babcia Kasia, a druga to Babcia Kowalska...


Też by mnie wkurzało. Zapewne nazwałabym babcię Marysię babcią Nowakową, jak napisała lilias nawet w obecności innych i może to by jej uświadomiło, że taki sposób tytułowania babci niekoniecznie jest najmilszy.

A u mnie chyba będą dwie babcie Basie hehe :mryellow:

A w temacie, to mała jeszcze się nie urodziła i daleko jej do tego, a już słyszę, że dla niej powinnam jeść mięso, a jak nie mięso to chociaż ryby (!), bo to źle dla niej, że nie jem, że powinnam z lekarzem porozmawiać (jakby nie wiedział - że niby się z tym ukrywam czy co?? :) ) - niezastąpione rady od znajomych - aż strach pomyśleć co będzie, jak zobaczą dziecko w chuście, bo oni to raczej mega konserwatywni są :mrgreen:

Jabłania - 2014-08-01, 22:06

Amylee , tak, to wkurzające, aż by się prosiło powiedzieć "właśnie dla dobra dziecka nie jem mięsa ani ryb". Po urodzeniu można takich troche gasić stwierdzeniem, że jakoś dziecko urodziło się zdrowe i teraz tak samo nie potrzebuje mięsa ;) Ale najlepiej chyba puszczać mimo uszu, bo i tak często ci "wiedzący lepiej', mają nikłą lub żadną wiedzę w temacie i nawet nie są zainteresowani poszerzeniem tej wiedzy. Powielają obiegowe opinie. No chyba, że ktoś lubi z takimi dyskutować :D

A moja teściowa oznajmiła mi (nie pierwszy raz, bo czasem słyszę to odkąd Amelka skończyła kilka miesięcy!), że już powinnam ją od siebie odzwyczajać, bo co będzie, gdy pójdzie do przedszkola. Obecnie ma półtora roku :) Może od urodzenia odzwyczajajmy od siebie dzieci, bo przecież pójdą (lub nie pójdą ;) ) do przedszkola, szkoły, a potem do pracy ;)
Wkurza mnie jeszcze, jak teściowa się śmieje, gdy Amelka z jakiegoś powodu płacze ze złości. Ciekawe, czy chciałaby, żeby ktoś się z niej śmiał, gdyby ona płakała ze złości ;-) Albo, gdy np. kogoś spotykamy, a ona od razu do Amelki "no uśmiechnij się... uśmiechnij się... no uśmiechnij się..." Ale najlepsze było, gdy spotkaliśmy sąsiadów, oni, "o jaka ładna dziewczynka", a teściowa od razu do Amelki "gdzie masz nos?" Jaknby jakąś małpką w cyrku była ;) No i denerwuje mnie gdy wygłasza teorie, że Amelka powinna jeść słodkie, a warzywa mocno doprawione, bo "przecież są bez smaku". Tak piszę o teściowej, bo jestem u teściów już trzy tygodnie ;) Ale niedługo wracam ;)

moony - 2014-08-01, 22:14

Jabłania, szacun, ja wytrzymuję max.3 dni (u swojej mamy też ;) ).
I też szczerze nienawidzę, gdy oboje teściowie tak robią - śmieją się, gdy B. się denerwuje. Albo jeszcze go drażnią jak jest wkurzony (a mamy z tym naprawdę trudny okres), robią mu na złość. Staram się łagodnie dochodzić z B. do porozumienia w takich sprawach, a potem słyszę, że daję sobie wejść na głowę :roll:

kamma - 2014-08-01, 22:53

Jabłania, uciekaj! ;-) :mryellow:
AzjaB - 2014-08-03, 12:26

No to w temacie teściowej, wkurza mnie jak mówi do M. "Ale jesteś brzydka, nie rób takich brzydkich min" (M. ma bardzo rozbudowaną mimikę twarzy), to samo jak płacze, też mówi jej że jest brzydką dziewczynką...
koko - 2014-08-03, 13:06

AzjaB, o rany :shock:
faf - 2014-08-03, 13:08

AzjaB napisał/a:
No to w temacie teściowej, wkurza mnie jak mówi do M. "Ale jesteś brzydka, nie rób takich brzydkich min" (M. ma bardzo rozbudowaną mimikę twarzy), to samo jak płacze, też mówi jej że jest brzydką dziewczynką...


ja pierdo... chcę wnuczkę w kompleksy wprowadzić czy o co cho?

Ostatnio dałam się namówić na diabelski młyn. Pierwsze pół okrążenia siedzę jedną ręką kurczowo trzymając się ławki, drugą ninę, zamknięte oczy i staram się nie panikować żeby młodej nie przestraszyć. Siedzi obok mnie 5 letnia Patrycja i wypytuje dlaczego się boję - to tłumaczę wzbijając się na wyżyny dyplomacji, żeby i jej nie wystraszyć ;) "a czy ona się też boi?", "nie" - odpowiada szybko mama Pat - "dzidzia nie ma świadomości". Odfukałam matce zaraz coś ostrzej, niż w normalnych warunkach bym sobie pozwoliła. Zapewne adrenalina musiała zrobić swoje. Kolejne okrążenia już siedziałyśmy z Niną spokojnie i podziwiałyśmy widoki. ;)

AzjaB - 2014-08-03, 19:51

Ech, no moja teściowa to wybitny element... Ale i ja nie bywam jej dłużna :) Po pierwszym takim nic nie powiedziałam, licząc że się zmiarkuje, po drugim - wymownie na nią spojrzałam... A po trzecim zwróciłam się do Magdy, że "nie dziwię się że nie chce się bawić z babcią..." No i oczywiście, że robi śliczne minki, w końcu jest podobna do tatusia ]:->

faf mimo wszystko podziwiam za odwagę :)

neon.ka - 2014-08-13, 20:49

Mnie ostatnio wkurzyło jak w czasie zabawy leciały w stronę T. teksty w moim odczuciu ograniczające Jego wyobraźnię. Kiedy np. wjeżdżał sobie autem wzdłuż ściany, słyszał, że 'nie, auta jeżdżą tylko po podłodze' itp. rzeczy, w których zabawkę można było wykorzystywać tylko zgodnie z ogólnie przyjętymi regułami. Albo jak pijąc ze szklanki mówił, że tam w środku jest autobus, to zaraz był sprowadzany na Ziemię stwierdzeniami, że 'nie, tam nic nie ma'... Ja tam lubię wchodzić w Jego sposób myślenia i tworzyć z Nim jakieś bajkowe klimaty wtedy.

AzjaB, totalna masakra dla mnie... :roll: :evil:

Jovana - 2014-08-13, 21:35

"biedne dziecko, mięsa nie je, telewizora nie ma, słodkiego mu nie dają, wegetarianin i ewangelik do tego, boże jakie wy mu życie gotujcie, pójdzie do przedszkola to go zjedzą"
mieszkamy w pipidówce, także szukamy przedszkola bez kanibali :mrgreen:

koko - 2014-08-14, 08:37

Jovana, a gdzie mieszkacie? (możesz dać znać np. na pw?)
go. - 2014-08-14, 08:43

Jovana, podpinam się pod zapytanie koko, :-)
Jabłania - 2014-08-16, 10:24

Jovana , my kiedyś usłyszeliśmy "biedni jesteście, że kaczki sobie nie możecie zjeść". A co do Amelki, to "przecież i tak jej nie uchronicie przed TV, przecież i tak będzie jeść słodycze itp".

Ja jeszcze nie lubię, jak ktoś obcy, widząc, że Amelka wcina żytnią bułkę z ziarnami, bez pytania mnie o zgodę częstuje ją białą, jako czymś lepszym. Dwa razy miałam taką sytuację. Ostatnio w piekarni, gdy kupiłam Amelce żytnią bułkę, druga pani podeszła i dała Amelce do ręki białą (gratis). Ale Amelka wolała żytnią :D Wielu ludzi wierzy, że białe buły są lepsze dla dzieci :-/
Zadziwia mnie, że czasem ludzie produkty pełnowartościowe i zdrowe postrzegają jako coś gorszego. Pamiętam, jak kiedyś wpadła do mnie mięsożerna znajoma, Amelka akurat jadła obiad. Zapytała co Amelka je, więc powymieniałam różne rzeczy, które miała na talerzu, a ona nic nie powiedziała, tylko wzniosła oczy do nieba. Zupełnie tak, jakby miała na talerzu jakieś gówno :-/
A zauważyłyście, że niektóre matki same wciskają swoim dzieciom słodycze? Widuje takie matki, które na placu zabaw wołają do siebie dzieci w wieku 1,5 - 2 lata "chodź dam ci lizaka".
A w temacie teściowych, moja gdy byłam u nich sama z Amelką (tak, już wróciłam :D ) powiedziała do Amelki "tata cię opuścił".

jaskrawa - 2014-08-16, 11:03

To prawda z tym wciskaniem. Jednak na naszych placykach zauważylam, że jeszcze bardziej niż słodycze, wciska się dzieciom słodzone serki. Serek - wiadomo - źródło wapnia ;) musi być w całości zjedzony, nie ma zmiłuj :mrgreen: . Nieważne, że opakowanie 200 gramów - w tym połowa to cukier, wychodzi dziecku uszami...
ana138 - 2014-08-16, 11:24

Jabłania napisał/a:
A zauważyłyście, że niektóre matki same wciskają swoim dzieciom słodycze? Widuje takie matki, które na placu zabaw wołają do siebie dzieci w wieku 1,5 - 2 lata "chodź dam ci lizaka".
jaskrawa napisał/a:
Serek - wiadomo - źródło wapnia ;) musi być w całości zjedzony, nie ma zmiłuj :mrgreen:

oj tak, oj tak....masakra.
miałam takiego chłopca w przedszkolu, którego matka przychodziła po niego juz z czekoladowymi kulkami w dłoni. rzucał się na nie normalnie. ledwo przezywał te 3,5 godz bez słodyczy !! raz matka zapomniała wyjąc te kulki, to normalnie torebkę jej zaczął wyrywać, wywalać z niej wszystko. :shock:

A w Polsce jakoś obyło się bez wkurzających tekstów i akcji typu - a gdzie czapeczka??? byłam w szoku :mryellow: za to denerwowało mnie, że wszedzie wciska się dzieciom lizaki, u lekarza, w knajpie, w małpim gaju, w kiosku, sklepie itd.... i - nikt nigdy mnie nie zapytał, czy może dać dziecku tego cholernego lizaka!!
Jabłania napisał/a:
"tata cię opuścił".

:roll: :roll: :roll:

jaskrawa - 2014-08-16, 12:11

ana138, ale najlepsze jest gdy PYTAJĄ :D - wyobraź sobie - pani wyciąga lizaka, pokazuje dziecku, mówi "chcesz lizaczka?" (dziecko już zaczyna się ślinić, to znaczy moje, niestety), po czym look na matkę i wtedy pytanie "mogę jej dać?" . miszczostwo świata normalnie.

bylam za to ostatnio w szoku we Fryzjerkowie, gdzie lizaki oczywiście były, ale pani bardzo dyskretnie zapytała mnie czy dziecku może dać. byłam tak szczęśliwa, że PIERWSZY RAZ ktoś mnie potraktował poważnie - a jednocześnie tak zadowolona z cierpliwości młodej podczs strzyżenia, że zgodziłam się na lizaka :D

ana138 - 2014-08-16, 12:49

jaskrawa napisał/a:
dziecko już zaczyna się ślinić, to znaczy moje, niestety), po czym look na matkę i wtedy pytanie "mogę jej dać?" . miszczostwo świata normalnie.

hahahahahahaha :lol:
Marcel na lizaki tez się ślini, niestety. W Polsce tyle ich zeżarł, że teraz będzie miał chyba z rok detoksu ]:->

AzjaB - 2014-08-16, 13:12

jaskrawa napisał/a:
Serek - wiadomo - źródło wapnia ;) musi być w całości zjedzony, nie ma zmiłuj :mrgreen: . Nieważne, że opakowanie 200 gramów - w tym połowa to cukier, wychodzi dziecku uszami...


Mojej znajomej syn (20 miesięcy) zjada 3 takie serki na jedno posiedzenie... Zjadłby i 4, ale to już by było za dużo, zdaniem znajomej :shock: No i oczywiście bulwers, bo ja nie daję "z czego to Twoje biedne dziecko żyje..."

Po za tym ostatnio jestem bardziej agresywna jeśli chodzi o wciskanie mojemu dziecku słodyczy przez inne osoby. Bo ja mówię "nie", a mądra pani na placu zabaw swoje "jedno nie zaszkodzi". Na moje szczęście, Magda co dostaje oddaje dla mnie, więc narazie jest ok. Podobnie było w knajpie, kelnerka usilnie próbowała dać małej coś słodkiego. Byłam tak zła na babę, że omal nie pokłóciłam się z koleżanką, tak jej dopiekłam w nerwach (oczywiście miałam rację). A było to tak - siedzimy we cztery dziewczyny, ja z M, koleżanka z nieco starszą córką, i dwie inne koleżanki z niemowlakami. Kelnerka przyjęła zamówienie i przyleciała z ciasteczkami dla dziewczynek. Odmówiłam, grzecznie. Kelnerka zachęca - ciastka darmowe! Odmawiam. Po chwili wraca z cukierkami... Odmówiłam, mniej grzecznie... A ta przyłazi z rurkami z czekoladą! Po całej scenie, moja koleżanka wypala "Nasza H. też nie dostaje słodyczy" (właśnie zjadła ciastko, cukierka i rurkę). Na co jej odpowiedziałam, "no tak bo, biszkopty, anyżki, kinderki, jajka niespodzianki, lody i danio to nie słodycze"... Koleżanka strzeliła buraka, kelnerka nie dostała napiwku, a ja otrzymałam łatkę wariatki ;)

Jabłania - 2014-08-16, 14:07

O tak, słodkie serki też :D Widuję czasem taką babcię, która wręcz biega za wnuczką z takim serkiem. Ostatnio było tak, że wnuczka była na huśtawce i za każdym razem jak huśtawka zbliżała się do babci to ta wpychała małej łyżeczkę serka.
dynia - 2014-08-16, 15:36

A najlepiej to zająć się własnym przychówkiem i nikomu w gary nie zaglądać .Nikt nie lubi jak mu się zwraca uwagę i nie ważne co pałaszuje :słodki serek z chemią czy też odtłuszczone ziarno ekspandowanego amarantusa z karobem :-P
koralina1987 - 2014-08-16, 17:38

A mnie jest ostatnio wstyd za teściową, która opowiada jak to nie może przejść obok takich małych dzieci, żeby nie zaczepić, bo one przecież takie fajne, i ona tak bardzo tęskni za wnukami (ma 4 w Londynie) i zawsze ma cukierka dla takich małych dzieci i w ogóle....szok.
No i wczoraj odbyła się kłótnia z moim mężem a jej synem...oczywiście o mięso. Młoda jeszcze w brzuchu, ale babcia już zapowiada, że ona lodówki na kłódkę zamykać nie będzie i jak Lilla (babcia mówi Lidzia, jakby to było to samo....) będzie chciała to ona jej mięsko da....no i tak wczoraj się dowiedziała, że w takim wypadku wnuczkę będzie widziała tylko na spacerach i to u nas (mieszkamy w miejscowości obok) ;) Oj będą jazdy....

Jabłania - 2014-08-16, 19:28

dynia, nikt nikomu uwagi nie zwraca, ale jak człowiek ciągle słyszy, jak to krzywdzi dziecko nie dając mu mięsa itd, to bardziej jest wyczulony na to, jaki syf dają do jedzenia swoim malutkim dzieciom osoby mięsożerne ;)
moony - 2014-08-16, 19:45

Wiecie, co? gdyby nie wegedzieciak, pewnie podawałabym dzieciom to samo, co większość społeczeństwa.
A jako że nie chce mi się strzępić języka, nie komentuję już wyborów innych, wolę raczej dawać przykład (chociaż jak B. miał zapalnie wątroby, to rodzina twierdziła, że to przez brak mięsa). Czasami ktoś się sam z siebie zaczyna usprawiedliwiać ;-)

jagodzianka - 2014-08-17, 16:42

Komentować jak też nie komentuję, ale dziwię się nadal jak mi coś się rzuci w oczy bo to samemu sobie rzucanie kłód pod nogi.
ana138 - 2014-08-17, 19:36

ja też nie komentuję. tu się tylko pożalę czasem, bo mnie telepie, jak to widzę.
jaskrawa - 2014-08-18, 09:29

otóż to, wyraźna jest różnica między robieniem komuś uwag i wtrącaniem się, a poględzeniem sobie na WD, wśród samych swoich...
ja się nikomu nie wtrącam, gdy widzę babcię/matkę wciskającą lizaka, nic nie mówię i odwracam wzrok. no chyba, że mnie ktoś o zdanie pyta.

Jabłania - 2014-08-27, 11:55

Nie do końca w tematyce wątku, ale zszokowała mnie dziś kobieta...
Płaciłam przy kasie za zakupy. Miałam Amelke na rękach i przy wyciąganiu pieniędzy poczułam jak wypada mi moneta. Nawet poczułam jak odbija mi się od stopy. Jako, że miałam na rękach dziecko, nie chciałam robić akrobacji zanim nie schowam w portfelu reszty pieniędzy. Pomyślałam, że za sekundę się schylę i podniosę. Obok kasy stała kobieta z ok 12 letnim synem. Czekała na niego, bo ciut się guzdrał. Nagle zobaczyłam jak ta kobieta robi krok w moją stronę, schyla się koło mnie i podnosi z ziemi mój pieniążek. Pomyślałam sobie, że jest miła i zaraz mi poda, bo pewnie zauważyła, że z dzieckiem na rękach niewygodnie mi się schylić. Patrzę na jej twarz z uśmiechem w gotowości dla niej, a ona bierze i wkłada mój pieniążek do swojego portfela :shock: Tak mnie to zdziwiło, że tylko popatrzyłam raz jeszcze na jej twarz, a ona zero zażenowania, powiedziała tylko do syna żeby się pospieszył :shock:

alcia - 2014-08-27, 14:29

wow... :shock:
go. - 2014-08-27, 14:48

Jabłania, ale bym ją zjechała :evil:
ana138 - 2014-08-27, 15:06

nic się nie odezwałas? ja bym nie wytrzymała ]:->
koko - 2014-08-27, 15:36

Jabłania :shock:
zlotooka - 2014-08-27, 16:06

No rzeczywiście szok :shock:

A ja dzisiaj pierwszy raz usłyszałam negatywny komentarz odnośnie chusty. Tak to słyszę same zachwyty, że taka śliczna mała dzidzia przytulona do mamy, a dzisiaj jedna pani (taka koło 50-60) najpierw spytała "ile to małe ma", a potem stwierdziła, że dla jej kręgosłupa to przecież niedobrze. Powiedziałam tylko "do widzenia" i wyszłam (to była klientka gabinetu kosmetycznego, gdzie się umawiałam).

Jabłania - 2014-08-27, 18:02

Tak mnie to zaskoczyło, że nie odezwałam się :oops: I tym bardziej mnie to wkurza. Bardzo żałuję, że się nie odezwałam, ale autentycznie mnie zatkało.

zlotooka, ludzie zawsze "wiedzą lepiej" ;) Zadziwia mnie, że tak bez skrępowania pouczają innych w tematach, na których się nie znają. Tylko na podstawie tego, że coś im się tam wydaje...

rosa - 2014-08-27, 21:15

a może ta babeczka nie zauważyła że Tobie wypadła moneta, tylko po prostu pomyślała że znalazła kasę. ja jestem tak nieogarnięta że w moim przypadku byłoby to mega prawdopodobne, zwłaszcza jakbym była zajęta poganianiem równie nieogarniętego syna.
Mikarin - 2014-08-29, 09:08

rosa, zgodze się, bo kiedyś znalazłam w ten sposób 50 zł, na ulicy, sobie leżało, obok nikogo. Potem 20 zł. I tez obok nikogo.
5 zł znalazłam w jakimś zoo na wakacjach. Obok full przemieszczających się ludzi. Czy poprzedni właściciel wyskoczył z tej kasy minutę czy pół temu, czy może już dawno sobie poszedł... nie wiem, ludzie tam ciągle chodzili w każdym kierunku.
Jabłania, ja bym się odezwała. Kiedyś faktycznie by mnie przytkało, ale przy dziecku nauczyłam się baaardzo dbać o swoje i mówić na głos. Jeżeli czyjeś dziecko na mnie nadepnie, to mówię dziecku wprost, czy może przestać po mnie deptać, bądź po prostu ze mnie zejść. Kiedy się przesunie, od razu dziękuję za współpracę.
Nauczyłam się od chodzenia z Młodym po urzędach. Sobie człowiek zajmuje kolejkę, a Młody zasuwa po całym kompleksie, i nie raz nie dwa było, że ktoś się wpychał przede mnie, posiłkując się argumentem, że mnie nie widział :) No tak, bo nie stoję w jednym miejscu korytarza i nie przypominam się co chwilę przy każdym nadchodzącym kolejkowiczu :)

priya - 2014-08-29, 16:28

rosa, dzięki za głos, miałam pisać to samo. Może pomyślała, że znalazła, albo nawet, że to jej wypadło - mnie mogłoby się zdarzyć.
zlotooka - 2014-08-30, 23:39

A mnie najbardziej wkurza, jak ktoś mówi na moją dzidzię (niespełna 2 m-ce) "terrorystka", a słyszałam to już w ustach kilku osób, z rodziny i spoza. ("już rodziców sobie ustawiła" itd)
Generalnie mam wrażenie, że w starszym pokoleniu wszyscy są przekonani, że dziecka nie należy nosić na rękach, tulić, itd, itp, że się rozpieści, przyzwyczai, wiecie o co chodzi.

Ostatnio mój tata stwierdził, że on na naszym miejscu by nie usypiał młodej na rękach, no ale "jak tak chcemy, to potem tak będziemy mieli" (w sensie, że ciągle będziemy ją nosić, do 18-ki pewnie 8-) ). No więc wzięłam parę głębokich oddechów, po czym spytałam go, cóż w takim razie on by zrobił. Miałam wrażenie, że mowę mu na chwilę odjęło :lol: po czym stwierdził: "wiesz... my to was zostawialiśmy w łóżeczku, aż przestawaliście ryczeć". Nie ma to jak złote rady :evil:

Najgorsze jest to, że jak człowiek to słyszy ze wszystkich stron, to czasem aż zaczyna wątpić, czy może coś w tym jednak jest...

koko - 2014-08-31, 12:59

zlotooka, ooo tak, cenny post! Dziecko, (a jeszcze lepiej noworodek)które chce, żeby ktoś je przytulił to najgorszy perfidny terrorysta w rodzinie!
zlotooka - 2014-08-31, 13:41

koko, tak sobie myślę, że to przekonanie o tym, że nie należy nosić i przytulać, jest tak silnie zakorzenione, że ciężko się go wyzbyć, zwłaszcza naszym mamom, babciom, tatom itd... I my też jakoś tym nasiąkamy chcąc nie chcąc.
MartaJS - 2014-08-31, 15:47

Hehe, pisałam o terroryzmie :-)
hxxp://www.kurazdoktoratem.blogspot.com/2014/06/terroryzm.html

terra - 2014-08-31, 23:42

Moja babcia pyta niemal za każdym swoim przyjazdem, czy dalej usypiam Natiego w TYM szaliku :mryellow: Standardem są również pytania w rodzaju: to on jeszcze śpi z tobą w łóżku?? To on nie śpi w łóżeczku???

Złotooka- przerabiałam to samo, nawet moja mama, dosyć otwarta nie mogła zrozumieć, dlaczego ja go tak ciągle noszę. Dopiero jak sobie przejrzała w "Głębi kontinuum" to zrozumiała co nieco. Słyszałam te same teksty co ty od niemal całej rodziny. Ale ty noś, noś i się w ogóle nie przejmuj :mryellow: A, no i oczywiście pojawiał się tekst, że dzieci po prostu muszą płakać, tak to z nimi po prostu jest :shock:

jaskrawa - 2014-09-01, 00:10

Pal sześć, gdy nasze matki i ciotki tak ględzą, ale mnie spotkało COŚ GORSZEGO :D .
Gdy nosiłam młodego codziennie w chuście, bo w wózku nie było opcji by pospał dłużej niż pięć minut, koleżanki "z placyku", które do tej pory miałam za naprawdę normalne :D , zaczęły się litować nade mną, że MUSZĘ go nosić. I się nasłuchałam "oj, a ty biedna znowu nosisz to dziecko". Albo "dziewczyno, kręgosłup sobie rozwalisz". Albo "kiedy będziesz mogła NORMALNIE na spacer iść?". I spojrzenia pełne współczucia. Dziewczyny w moim wieku już są świadome, że chusta dziecku nie szkodzi, ale wydaje im się, że noszenie to jakiś rodzaj "bycia sterroryzowanym" czy ulegania zachciankom "bachora". Czyli jakby ten... niewiele się zmieniło od czasów naszych matek. Noszenie dziecka (w ogóle fakt, że je dźwigam, nieważne, że chusta robi to przynajmniej częściowo "za mnie" ) to nadal uległość i frajerstwo, itd.

Mimblabla - 2014-09-01, 00:44

O tak, też się nasłuchałam, że "rozpieścimy","uzależnimy" no i jak to spi z nami? "A co z małżeństwem" - jak to co, kurde 8-)
W urodziny Małego dzwoni moja mama z życzeniami i mówi: "Pamiętam o nim! Powiedz, co by się Wam przydało dla niego, bo nie wiem jaki prezent kupić" - akurat na chwilę obecną nic mi nie przyszło do głowy i powiedziałam, że nie wiem, teraz ma wszystko co mu potrzeba, że mogę pomyśleć, a ona : "No to jak wiem, kołdrę i poduszeczkę do jego łóżeczka!" A ja: :"Mamo, ale my złożyliśmy łóżeczko, wolimy spać razem." No to w kółko: "No ale niedługo go będziecie uczyć spać w łóżeczku, to się wam przyda kołderka, no przecież nie może już zawsze z Wami." :lol: :lol: :lol:
No i cóż chęci pewnie dobre, ale nie lubię takiego wpychania się w decyzje, takich podchodów.
A, no i podobnie było jak przyszła koleżanka. Karmiłam Bogdana widelcem normalnym z ceramicznej miseczki, popijał z kubka zwykłego. A koleżanka: "Nic mu nie kupiłam, a przecież będą urodzinki. Czego mu potrzeba? Może jakieś talerzyki? Kubeczki dla niemowląt?
Błagam...

kml - 2014-09-01, 01:05

My z chłopem na nasza regularnie mówimy terrorystka :P Nic w tym złego nie widzę ;) i księżna :D

Moja mama jest inna, jak mi się pierwszy raz Iga rozpłakała w wózku na spacerze (przy mamie mojej) i ja w panice brać na ręce czy być twarda, stwierdziła "rób jak czujesz, a nie słuchaj głupot w stylu, bo się nauczy wymuszać płaczem". Ale to wyjątek, teściowa tez ostatnio pytała czy dalej ja usypiam na rękach. No jak się miało dzieci usypiające same w swoich łóżeczkach, to może ja to dziwić. Naprawdę chciałabym usypiać ja inaczej tylko właśnie "jak?" :roll: W ogóle to mam im czasem ochotę odpowiedzieć jak się tworzą więzi dzieci pomiędzy ludźmi, bo sami narzekają aktualnie na relacje z dziećmi, ale jak sie ich nie nosiło ]:-> Proste słowo na stwierdzenie Ja swoich nie nosiłam "Widać", ale byłaby obraza ;)

koko - 2014-09-01, 08:26

No właśnie, najgrzeczniej i najciszej zasypiają dzieci w ruskich sierocińcach. A co najważniejsze - każde w swoim łóżeczku.
jaskrawa napisał/a:
Noszenie dziecka to nadal uległość i frajerstwo, itd.

:mryellow: Super podsumowane.
Nas na szczęście nikt nie strofuje (nawet nie wzdycha znacząco ;-) ). Obie babki normalne.

malwiska - 2014-09-01, 11:35

K. mówi do swojej mamy, że kupiłam miseczki takie z duraleksu w carrefourze, do takie zwykłe ceramiczne G. wszystkie załatwił. A ona: "Jak to? To on nie ma plastikowej miseczki? Talerzyka? Dziecko musi jeść z plastikowych. Jak nie ma to ja mu kupię." I wiecie co? Ostatnio jak byliśmy to dawałam G, jabłko grillowane zwykłym widelcem (tzn. i tak wzgardził) to też źle- bo nie można mu dawać takiego widelca ruskiego, on jest za mały na widelec!
terra - 2014-09-01, 14:00

Nie tylko starsze pokolenie ma takie przekonania. Przykro przyznać, ale tatuś Natka też gustuje w tego typu tekstach. Nie rozumie, dlaczego chcę spać z dzieckiem zamiast z nim (od początku nie chciał spać z nami), dlaczego go tyle noszę, dlaczego nie dopuszczam do sytuacji, że musi dłużej płakać (dwa razy się zdarzyło, jak niania elektroniczna zawiodła i cały czas mnie to dręczy). Jak się dziś dowiedział, że jeszcze nie miałam jak pracować, to usłyszałam, żebym go wsadziła do łóżeczka :roll: Nati śpi teraz częściowo w łóżeczku głównie dlatego, że mamy niebezpieczne łóżko, raz niania nie wyłapała, że się obudził, to prawie zleciał. No i w ogóle uznałam, że już do tego dojrzał. Kilka godzin w nim prześpi, ale w nocy zawsze następuje taki moment, że nie daje się już do niego odłożyć.
xexaa - 2014-09-01, 14:19

zlotooka napisał/a:
A ja dzisiaj pierwszy raz usłyszałam negatywny komentarz odnośnie chusty. Tak to słyszę same zachwyty, że taka śliczna mała dzidzia przytulona do mamy, a dzisiaj jedna pani (taka koło 50-60) najpierw spytała "ile to małe ma", a potem stwierdziła, że dla jej kręgosłupa to przecież niedobrze.

Niedawno sama byłam świadkiem jak jakaś czarowna pani, też w wieku 50-60, spojrzawszy na kobietę z dzieckiem w chuście popatrzyła z politowaniem i kręcąc głową zapytała "jak TOTO w tym zasnęło?" :shock: Nic, tylko przywalić.

ana138 - 2014-09-01, 16:56

mimblabla hehehe....takie zawoalowane przytyki, że już powinien sam spac i jeść z dziecięcych talerzyków z myszką miki albo świnką pepa. uwielbiam to ]:-> ]:-> :roll:
koko napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
Noszenie dziecka to nadal uległość i frajerstwo, itd.
:mryellow: Super podsumowane.

o tak!!!
To jest chyba takie dążenie do tego, żeby dzieciak sam zasypiał, sam się bawił, sam oglądał tv, nie płakał, nie wymuszał, nic nie chciał. a my mamy święty spokój. a ty, jaskrawa, dziwaku, sama sobie przysparzasz roboty :mrgreen: :mryellow:
terra własnie, tez mi się wydaje, że nasze pokolenie nie lepsze. kilka razy usłyszałam tego typu uwagi od znajomych w moim wieku. (i młodszych, żeby nie było, bo ja to już w sumie stara jestem :mryellow: )
xexaa napisał/a:
"jak TOTO w tym zasnęło?" :shock:

ło matko :evil: :evil:

Kat... - 2014-09-01, 17:08

Ej wiecie co? Ja też jestem wygodna i jak jeszcze miałam wiele chęci przy pierwszym, tak przy drugim dziecku mi się już wielu rzeczy nie chce. Chociaż jestem młoda.
Naprawdę myślę, że duża część z tych rad jest z dobrego serca dawana. Ja nie lubię patrzeć jak się ktoś męczy (bo sama nie lubię) i chętnie bym podpowiedziała coś, co mogłoby rozwiązać w moim mniemaniu problem.

ana138 - 2014-09-01, 17:22

Kat... napisał/a:
Ja też jestem wygodna i jak jeszcze miałam wiele chęci przy pierwszym, tak przy drugim dziecku mi się już wielu rzeczy nie chce.

ja tak samo. ale trochę o cos innego mi chodziło. a złotych rad nie trawię. innym ich nie udzielam i też nie lubię, jak się udziela ich mi. jakoś czuję, że to nie jest chęć rozwiązania moich problemów ;-) ale - może przewrażliwiona jestem :mrgreen:

jaskrawa - 2014-09-01, 17:45

ana138 napisał/a:

To jest chyba takie dążenie do tego, żeby dzieciak sam zasypiał, sam się bawił, sam oglądał tv, nie płakał, nie wymuszał, nic nie chciał. a my mamy święty spokój. a ty, jaskrawa, dziwaku, sama sobie przysparzasz roboty :mrgreen: :mryellow:

:mryellow: Nic dodać nic ująć :D

Kat... ale ja też jestem wygodna i też mi się nie chce, ale trzeba rozróżnić, co i dlaczego. I ja np. nie robię miliona rzeczy, które inne matki robią (z różnych powodów robią - jedne po prostu chcą, bo im się chce i ja to rozumiem, a inne chciałyby tego nie robić, ale myślą, że muszą :mrgreen: ). Nie prasuję, nie wyparzam naczyń młodego, nie blenduję mu niczego, nie myję żadnych zabawek, chyba że się lepią, nie myję podłogi co drugi dzień (znam takie, które myją ją w kółko) tylko miejscowo gdy coś się wyleje lub żarcie pospada, dzieci kąpię razem, bo tak szybciej i weselej, nie smaruję ich kremem od słońca (tylko nad morzem ich smarowałam, bo spedzało się w słońcu o wiele więcej czasu). Młody na dworze raczkuje po ziemi, po trawie, nie trzymam go cały czas jęczącego na kolanach ani rękach, bo mi się nie chce :P . I tak dalej. Natomiast gdy moje dziecko płacze, to przytulam je jak najmocniej potrafię. I śpię z nim, właśnie m.in. dlatego, że tak mi wygodniej, jestem leniwa i nie chce mi się wstawać z wyra w środku nocy, by nakarmić ssaka. Robię WSZYSTKO, by było mi łatwiej, szybciej i wygodniej, ale gdy młode płacze, to i tak nie mogłabym znieść tego na dłuższą metę, nawet gdybym miała sumienie zostawić go w łóżeczku (gdyby nie było schowane do szafy).

malwiska - 2014-09-01, 20:33

jaskrawa, ooo to to to. Dobrze gadasz. Też jestem taka wygodna. :)
ana138 - 2014-09-01, 22:04

no własnie, jaskrawa. nie miałam czasu się rozpisywać, co uczyniłas, jak przeważnie zresztą, za mnie ;-)
Mimblabla - 2014-09-02, 00:08

ja też z tych wygodnych. I nie mających czasu na duperele.
Poli - 2014-09-02, 08:06

Ale wiecie co dziewczyny , jest i druga strona medalu , Lila ma juz skonczone 3 lata i nadal nie usnie sama :-/
Wczoraj wieczorem lezalam z nia prawie godzine czasu w naszym lozku. I tak wlasnie marnuje wieczory , pozniej sama ida za pozno do lozka , poniewaz jak ja uspie to musze duzo rzeczy zrobic , a gdzie czs dla mnie samej ? Nie ma ! Czasem zazdroszcze znajomej, ktora nauczyla zasypiac swoje dzieci same w lozeczku w wieku 3 miesiecy :shock: O 19 kladzie je w syspialni , mowi dobranoz, gasi swiatlo, wychodz i spia :shock: Tyle czasu dla siebie , normlanie zazdroszcze, a ja walcze z Lila kazdego wieczoru, poniewaz nie chce spac :roll:

kamma - 2014-09-02, 08:27

Poli, moje długo nie mogły zasnąć same... Irma aż do 7 r.ż. (ale ona jest specyficzna, bardziej wyjątek niż reguła), a Tymek próbuje od 4 r.ż, ale dopiero teraz mamy światełko w tunelu. Wcześniej gryzłam się z podobnymi myślami (no, teraz czasem też), ale gdy sobie pomyślałam, że kiedyś te maleństwa powiedzą mi, że mam czegoś nie robić, bo są na to za duże... Bo wiesz, trzymanie za rękę, przytulanie, całowanie, spanie razem itd... To mnie uspokoiło.
Ktoś kiedyś mi mówił, że najlepszym sposobem na taką frustrację jest zaprzestanie myślenia o tym, co nas czeka (czy to prace domowe, czy wieczór z małżonkiem) i skupienie się na tu i teraz. Wtedy się uspokajamy i zasypianie jakoś samo sprawniej idzie, nasz spokój spływa na malucha.

Ja tam się cieszę, że nosiłam dzieciaki (choć mój kręgosłup polemizowałby ;) ) i także uważam to za przejaw wygodnictwa ;)

jagodzianka - 2014-09-02, 08:51

Poli, a o której się kładziecie? Ja bardzo nie lubię długiego leżenia więc idziemy spać dopiero jak F zażąda.
Poli - 2014-09-02, 15:57

Mnie takze kregoslup boli ale od noszedzia dzieci a pracy ;-)

jagodzianka kladziemy Lile o 20 zawsze, w przedszkolu ma godzine lezakowania, nie musi spac. Wiadomo ze jak nie spi w przedszkolu to padnie nam sama ok 19 , ale jak nie spi to ryzykujemy ze usnie na siedzaco o 17, juz to przerabialismy ;-)

maga - 2014-09-03, 12:05

Poli, to może spróbujcie przesunąć godzinę spania w dniu, kiedy Lila ma przedszkolną drzemkę? Skoro ona przez godzinę usypia to nie potrzebnie się szarpiecie.
alcia - 2014-09-03, 18:43

A mnie wkurza, jak ludzie mówią o dzieciach "grzeczne", "niegrzeczne". Tzn nie jestem jakimś totalnym wrogiem tego pojęcia, człowiek grzeczny, to dla mnie człowiek kulturalny..
Ale jak można mówić, że niemowlak jest niegrzeczny, bo dużo płacze? Albo że dziecko jest grzeczne, bo szybko zjadło obiad, grrrrrrr....

A propos - widziałam w bibliotece fajny tytuł książki (nie czytałam jej, ale sam tytuł mi się zapamiętał, bo zgodny z moim podejściem do sprawy): "grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne dziewczynki idą tam gdzie chcą" :mryellow:

Jabłania - 2014-09-03, 19:38

Mnie się zawsze takie dziwne wydawało, jak ktoś się mnie pytał, czy Amelka jest grzeczna, gdy była maleńkim niemowlaczkiem. Właśnie -grzeczna- tzn jaka? Co ludzie przez to rozumieją? Nie płacze, nie chce na ręce? A może kupy rzadziej robi? ;)

Mam taką sąsiadkę, która zawsze jak niosę Amelkę to komentuje, że szkoda kręgosłupa itd. Albo jak teściowa, gdy Amelka tuli się do mnie, lub gdy biorę ją na ręce czy do piersi, zawsze mówi "ona cię zamęczy". Gdy teraz Amelka coraz więcej rozumie, nie chciałabym, by ktoś ją wpędzał w poczucie winy, dlatego, że się do mnie tuli :roll:

Czasem zaskakują mnie też reakcje rodziców na agresję. Dla przykładu, dziś widziałam jak 2,5 letni chłopczyk wytrącił z ręki swojej rówieśniczce kubeczek, do którego wcześniej nazbierała listki. Kubeczek spadł na ziemię, listki się rozsypały, dziewczynka posmutniała. Mama chłopca powiedziała mu, że tak nie wolno i że trzeba teraz to pozbierać i sama też zaczęła zbierać te listki, po czym oddała kubeczek z listkami pokrzywdzonej. Natomiast matka dziewczynki cały czas mówiła "niech pani nie zbiera, ona nazbiera sobie nowych". A przecież chodziło o to, że ta matka chciała czegoś nauczyć swojego syna. Z jednej strony nikt nie chce zaznawać agresji, a z drugiej, czasem w takich dziecięcych sytuacjach matka pokrzywdzonego dziecka przyjmuje postawę przyzwalającą na agresję wobec swojego dziecka. A taka dziewczynka ma prawo wobec takiej postawy poczuć się niesprawiedliwie potraktowana. Wytrącił Ci z ręki, to co nazbierałaś? Ok, miał prawo, idź sobie nazbierać nowe. Gdyby np. nam ktoś specjalnie wytrącił z ręki pieniądze, które zarobiliśmy, a ktoś by nam powiedział "miał prawo, idź sobie zarób nowe", jak byśmy się poczuli?

A powracając jeszcze do kwestii żywieniowych, widziałam jak mama dała swojemu ok 18 miesięcznemu dziecku do picia coca-cole z puszki :shock:

majaja - 2014-09-03, 20:04

Poli napisał/a:
Ale wiecie co dziewczyny , jest i druga strona medalu , Lila ma juz skonczone 3 lata i nadal nie usnie sama
ale to nie jest kwestai tego co wy robicie bądź nie robicie, dzieci są różne, po swoich widzę. Starszy często zasypiał o 22 po dwóch godzinach mordowania się naszego (leżelismy obok, spiewaliśmy kołysanki itd), a młoda już śpi, 20 min łącznie z czytaniem na sen, co więcej sama się domaga, że juz spać. Przy starszym "pocieszałam się", że podobnoż to genialne dzieci najczęsciej mają problemy ze snem, bo mało go porzebują; syn geniuszem nie jest, ale zdolny jest na pewno ;)
jaskrawa - 2014-09-03, 20:40

majaja napisał/a:
Poli napisał/a:
Ale wiecie co dziewczyny , jest i druga strona medalu , Lila ma juz skonczone 3 lata i nadal nie usnie sama
ale to nie jest kwestai tego co wy robicie bądź nie robicie, dzieci są różne, po swoich widzę. Starszy często zasypiał o 22 po dwóch godzinach mordowania się naszego (leżelismy obok, spiewaliśmy kołysanki itd), a młoda już śpi, 20 min łącznie z czytaniem na sen, co więcej sama się domaga, że juz spać.

Zgadzam się. Moja siostra nigdy się nie starała specjalnie, nie jest wcale zorganizowana, poukładana itd., a jej syn po prostu jest typem skowronka, czterolatek, idzie spać maks o 20tej, chwilę mu poczytają i koniec. Tyle że wstaje o 5:30. To ja już wolę moje dzieci, sowy :mrgreen: Starałam się, by chodziła wcześniej wstać i efekt jest wlasnie taki, że leży się z nią w łóżku godzinami, ta nie śpi, łazi po nas, zaczyna skakać po materacu... Rany, ile czasu tak zmarnowałam. Teraz sobie odpuściliśmy. Gdy jest śpiąca ok. 22giej, usypianie szybkie i śpi.
Myślę że to ma genetyczne podłoże raczej. Ja też jwstem typem sowy.

Mimblabla - 2014-09-03, 20:53

Niegrzeczne, niedobre.
Taka sytuacja:
Dziś odwiedziła nas teściowa. Bogdan ostatnio polubił gości w ogóle, bardzo się ekscytuje jak ktoś się pojawia. Radośnie bawił się autkiem, po chwili usiadł w kąciku i dale bawiąc się, przyglądał się nam. Nagle teściowa coś tam "gadając po dziecięcemu" do B. wyrwała mu autko z ręki :shock: Mały bardzo tego nie lubi, więc siłował się z nią i patrzył z przerażeniem co ona robi, a ona na siłę wyrywa. No to B. zaczął się złościć - a ona w śmiech i chowa autko, B. rozzłościł się naprawdę bardzo, więc oddała mu je, na co on rzucił autkiem w jej stronę (tak zwykle robi, jak przeżywa duże emocje) a ona na to - NIEDOBRY JESTEŚ!

Byłam tak zdumiona, wyrzucam sobie, że nie zareagowałam sensownie, ale wryło mnie w ziemię. Jak można drażnić dziecko żeby za chwilę wyśmiać jego złość i osądzić?

jagodzianka - 2014-09-03, 21:00

Mimblabla, o fuck.
MartaJS - 2014-09-03, 21:13

majaja napisał/a:
Poli napisał/a:
Ale wiecie co dziewczyny , jest i druga strona medalu , Lila ma juz skonczone 3 lata i nadal nie usnie sama
ale to nie jest kwestai tego co wy robicie bądź nie robicie, dzieci są różne, po swoich widzę.


Dokładnie. Stacha uśpić to zawsze był problem. Zawsze się bronił dzielnie. W tym momencie nawet nie próbujemy, po prostu ogląda bajki i przy nich zasypia. Ale jak miał np. tyle lat co teraz Tymo, to była jazda bez trzymanki, czytanie, śpiewanie, wyłażenie, skakanie, i tak godzina, a czasem dwie, nerwy...
A Tyma się ponosi minutę czy dwie śpiewając kołysankę, potem się go kładzie, pięć minut się poleży koło niego i już śpi.

Jabłania - 2014-09-03, 21:29

Mimblabla - o kurcze :shock:
alcia - 2014-09-03, 21:32

Mimblabla napisał/a:
NIEDOBRY JESTEŚ!

oo, też dobry tekst do dziecka :roll: I jeszcze w takiej sytuacji.

lilias - 2014-09-06, 20:13

majaja, podobno taka jest reguła, pierwsze dziecko- mordowanie się z usypianiem, drugie dziecko zasypia bez większego problemu. my się zmieniamy jako rodzice, inaczej reagujemy te milion pierwszych razy przy pierwszym to przy drugim idzie "normalniej" ;p :D wiem po sobie
majaja - 2014-09-08, 21:10

lilias napisał/a:
majaja, podobno taka jest reguła, pierwsze dziecko- mordowanie się z usypianiem, drugie dziecko zasypia bez większego problemu.
ale u nas to jest ogromna różnica, różne dzieci, Starszego cały czas jest ciężko zagonić do łóżka, a rano wygonić, a ta paskuda chodzi spać dopiero o 20 tylko dlatego że ja wczesniej nie wyrabiam się. Ona nie jest "grzeczniejsza", wprost przeciwnie pod pewnymi względami dużo paskudniejszym małpiszonem tyle, że spi a to od razu wszytko zmienia, inaczej się takie dziecko "znosi".
jagodzianka - 2014-09-09, 23:42

Dzisiaj byłam uczestnikiem dziwnej sytuacji, zastanawiałam się nawet czy wszystko ok z moją głową.
Szłam sobie z Filipem na plecach w tuli, spotkaliśmy jego kolegę z babcią. Kolega dzielnie popylał na swoich nóżkach, natomiast F używał moich.
Babcia do swojego wnuczka: Widzisz, Filipek ładnie idzie!
I do mnie (ton tłumacząco-narzekający, więc to raczej nie o F): Nie chce chodzić, leń!

wtf?

jaskrawa - 2014-09-10, 08:56

Miała rację ;)
Jabłania - 2014-09-20, 15:13

Na oko około 60 letnia babka ze sporą nadwagą, odpoczywała sobie na ławce po marszu z kijkami. Nie wątpię, że mogło jej być gorąco. No i przyczepiła się do mnie, że Amelce na pewno jest za gorąco w rajstopkach :roll: Nie było wcale aż tak ciepło (na pewno nie na gołe nogi u jeszcze chorej Amelki). Później zaczęła się mnie wypytywać, czy mam dla niej picie, a na koniec zapytała się mnie, czy to jest moja WNUCZKA :shock: :mryellow: No to wpędziła mnie baba w kompleksy :shock: A wydawało mi się, że nie wyglądam na swoje lata ;)
Fatty - 2014-09-20, 15:21

Jabłania napisał/a:
a na koniec zapytała się mnie, czy to jest moja WNUCZKA


ale się zapytała, a nie od razu nazwała babcia ;)


Takie wnuczkowanie to nieraz mylące;) Mam znajome klientki, matka i córka: obie trzasneły sobie po dzieciątku w tym samym roku. Tu ponoć dopiero odchodza akcje, jak owa matka(mowię o matce-matce :P ) wezmie swoje najmłodsze i wnuka na plac zabaw(4 latki)

maga - 2014-09-21, 21:02

Jabłania, aż spojrzałam sobie na Twój profil, który rocznik jesteś :lol:
Jadzia - 2014-09-21, 21:09

jagodzianka, może "nie chce chodzić" w sensie "nie chce chodzić grzecznie" ;-)

W sierpniu na plaży, I. śpi w chuście. Podbiega jakaś pani z mega uśmiechem na twarzy (więc myślałam, że coś miłego chce mi powiedzieć ]:-> ): "on ma takie sine nogi z zimna czy z niedokrwienia?". Zamurowało mnie, ale w porę oprzytomniałam i jej rzekłam, że ma takie nogi zawsze i jest to naturalne ]:-> Nie wiem co się babie ubzdurało, ale nogi miał normalne.

Fatty - 2014-09-22, 08:58

Ło matko, z tymi nogami :P


Do tematu nie pasuje bo szczęśliwie bezdzietna, ale wczoraj poczułam silną empatię względem pewnego kilkulatka.. matka wywoływała go z placu zabaw wołając

-Antolinku Fisiolinku! Antolinku okrąglinku! chodź już

Ja przechodząc z psem aż zwróciłam uwagę, ciut starsze chłopaki mało z huśtawek nie pospadały słysząc to. Mlody się ewidentnie zawstydził, nachmurzył, ale jego mama nie załapała, że mu zafundowała ujmę na honorze. Toć takie fisiolinkowanie od pewnego wieku to w zaciszu domowym, nie przy kumplach. Żal mi było bąbla! ;)

bojster - 2014-09-22, 10:11

Fatty napisał/a:
Mlody się ewidentnie zawstydził, nachmurzył, ale jego mama nie załapała, że mu zafundowała ujmę na honorze.


Ale przyszedł. Może wcześniejsze, normalne nawoływanie nie miało efektu. ;-)

jagodzianka - 2014-09-22, 11:20

bojster napisał/a:


Ale przyszedł. Może wcześniejsze, normalne nawoływanie nie miało efektu. ;-)

Też kiedyś mówiłam na F Fisiulinek Okrąglinek (jak był jeszcze okrąglutkim grubym niemowlakiem) . Może powinnam znów zacząć? ]:->

MartaJS - 2014-09-22, 11:36

bojster napisał/a:
Fatty napisał/a:
Mlody się ewidentnie zawstydził, nachmurzył, ale jego mama nie załapała, że mu zafundowała ujmę na honorze.


Ale przyszedł. Może wcześniejsze, normalne nawoływanie nie miało efektu. ;-)


Następnym razem może sie odwrócić i nie przyznawać do matki ;-)

bojster - 2014-09-22, 12:10

MartaJS napisał/a:
bojster napisał/a:
Fatty napisał/a:
Mlody się ewidentnie zawstydził, nachmurzył, ale jego mama nie załapała, że mu zafundowała ujmę na honorze.


Ale przyszedł. Może wcześniejsze, normalne nawoływanie nie miało efektu. ;-)


Następnym razem może sie odwrócić i nie przyznawać do matki ;-)


Ale póki nie jest w tym wieku, to matka korzysta. ;-)

Jabłania - 2014-10-04, 02:14

maga napisał/a:
Jabłania, aż spojrzałam sobie na Twój profil, który rocznik jesteś :lol:

Jakie to wszystko subiektywne jest :D Dla równowagi ostatnio inna babka upierała się, że na pewno mam 21 lat i nie możliwe, że więcej :D
A do irytujących rzeczy zaliczyłabym jeszcze sytuacje, w których obce kobiety zwracają się bezpośrednio do Amelki słowami: "mama nie może Cię tak nosić, kręgosłup mamie wysiądzie". Zdarza mi się też usłyszeć pytanie "a ona umie chodzić?" i zaraz pouczenia żeby sama szła. A akurat Amelka to bardzo dużo sama chodzi, jednak są sytuacje, że biorę ją na ręce, albo do tuli. Ciekawe, że jak dziecko jest w wózku, to nikt nie pyta, czy umie chodzić :)

Fatty napisał/a:
Mlody się ewidentnie zawstydził, nachmurzył, ale jego mama nie załapała, że mu zafundowała ujmę na honorze.


A ja jakiś czas temu byłam świadkiem takiej sytuacji, jak na przystanku matka bez skrępowania opowiadała jakiemuś znajomemu o problemach swojej ok 9 letniej córki (dla córki raczej krępujących). Gdy w końcu znajomy odszedł była wielce zdziwiona, dlaczego córka pokazała jej język i odwróciła się do niej plecami.

kamma - 2014-10-04, 09:37

Jabłania, to w dużym stopniu wyjaśnia zagadkę problemów tejże córki ]:->

Mnie z kolei bardzo wkurza, gdy ludzie chwalą/zachwycają się/ mówią różne pozytywy o jednym dziecku w obecności drugiego. Byłam ostatnio w poradni z dzieciakami, babka gadała z Tymkiem, po czym mówi mu: "ty jesteś REWELACYJNY!" No bomba. Zaraz dodałam coś podobnego o córce.

jagodzianka - 2014-10-04, 14:20

A mnie wkurzają takie komplementy któe od razu wiadomo, że wzięte z kosmosu.
Spotkaliśmy ostatnio mojego byłego, widział Fifa przez pół minuty i to z dużej odległości i już zaczął litanie: Jaki on inteligenty, ułożony itd. itd.
W ogóle ułożony to chyba dla mnie jednak nie komplement.

MartaJS - 2014-10-04, 17:35

Jabłania napisał/a:
A ja jakiś czas temu byłam świadkiem takiej sytuacji, jak na przystanku matka bez skrępowania opowiadała jakiemuś znajomemu o problemach swojej ok 9 letniej córki (dla córki raczej krępujących).


Moja ciotka bez żadnej krępacji doniosła nam, gdy wpadliśmy w gości, że jej córka już ma okres. Przy tejże córce, dwunastoletniej.

Cytat:
W ogóle ułożony to chyba dla mnie jednak nie komplement.


Dla psa owszem ]:->

majaja - 2014-10-04, 17:46

Jabłania napisał/a:
Ciekawe, że jak dziecko jest w wózku, to nikt nie pyta, czy umie chodzić
Mnie czasami kusi, ale boję się że akurat trafię na niepełnosprawne dziecko i będzie mega faux pas :P
MartaJS napisał/a:
Moja ciotka bez żadnej krępacji doniosła nam, gdy wpadliśmy w gości, że jej córka już ma okres. Przy tejże córce, dwunastoletniej.
Może dumna była, według mnie przegięcie w drugą stronę chyba jest gorsze, mojej matce słowo okres czy miesiączka przez gardło by nie przeszło i robiła z tego wstydliwą tajemnicę. Zastanawiam się czasami jak powinno się potraktować ten pierwszy okres córki i wydaje mi się że pomysł święta nie jest zły.
kamma - 2014-10-04, 17:57

majaja, u nas ten moment wyraźnie zbliża się wielkimi krokami. Dużo o tym rozmawiamy, no i umówiłyśmy się na babską imprezę, gdy TO już się stanie :) Jeszcze dokładnie nie obmyśliłam kształtu tej imprezy, wiem tylko, że będziemy we dwie, a chłopaki muszą w tym czasie zająć się sobą ;)
Irma jest zachwycona tą perspektywą.

rosa - 2014-10-04, 20:51

majaja, tutaj kilka sugestii hxxps://www.youtube.com/watch?v=NEcZmT0fiNM ;-)
Poli - 2014-10-05, 11:00

rosa napisał/a:
majaja, tutaj kilka sugestii hxxps://www.youtube.com/watch?v=NEcZmT0fiNM ;-)


Ha, ha niezle :mryellow: mojej mamie takze przez gardlo nie przechodzilo to slowo, wiec nie moglam z nia porozmawiac o tych sprawach , szkoda :-|

bodi - 2014-10-08, 22:10

Rosa, dzieki, usmialam sie :mryellow:
kitteh - 2014-10-09, 05:20

Mam znajomego, że niby poeta. Ma dwie córki, a córki mają dzieci, jedna ma synka, druga dwie córki. I
szlag mnie ostatnio trafił, bo dumny dziadek nie krył się z faworyzowaniem wnuczka: że jaki mądry, jaki inteligentny, jaki towarzyski, jak zabawia, jak mówi wierszyki iśpiewa piosenki, jak nie mówi "dzień dobry", tylko "niech będzie pochwalony"; o reszcie wnucząt za to wypowiadał się z najwyższą pogardą, że beznadziejne, bo ciche i nie biegają jak nakręcone. Plus, jak mówi o wnuczku ZAWSZE sepleni.
Tu pytanie - reagować? Nie reagować?
Ostatnio spuściłam na niego komentarz taki, że poszedł mu w pięty, ale gdzieś strasznie mnie uwiera, jak on się odnosi do tych dzieci.
Już kiedyś opi******łam innego gościa i zerwałam kontakt po tym, jak usłyszałam, że "babę to się powinno tłuc, żeby wiedziała, gdzie jej miejsce. I bachory też, coby nie fikały, a żaden j****y rząd nie powie jak się powinno wychowywać kobiete i dzieciaki" - chory sadysta.

AZ - 2014-10-10, 20:21

MartaJS napisał/a:
Moja ciotka bez żadnej krępacji doniosła nam, gdy wpadliśmy w gości, że jej córka już ma okres. Przy tejże córce, dwunastoletniej.

moja matka zrobiła tak samo przy swojej siostrze (mojej ciotce A.)
i ciotka A. w odpowiedzi na tę wieść pojechała do kwiaciarni, kupiła mi jakiś mały bukiet, pogratulowała i powitała mnie w Gronie Kobiet (nie pamiętam jak to zrobiła, ale do tej pory to doświadczenie piszę z dużych liter, bo naprawdę wspominam to bardzo podniośle)

Fatty - 2014-10-10, 22:46

Cytat:
Zastanawiam się czasami jak powinno się potraktować ten pierwszy okres córki i wydaje mi się że pomysł święta nie jest zły


święto fajne :) Ja pamiętam, że się czułam naznaczona, podminowana - taką skończoną 10 latką się czułam no ;) Potrzebowałam wsparcia, pogadać a było wstyd i nie było z kim(byłam chyba jedna z pierwszych w klasie)

Jabłania - 2014-12-10, 13:07

-Taka duża i płacze? -pan z banku do zniecierpliwionej Amelki.
koko - 2014-12-10, 15:56

Jabłania napisał/a:
-Taka duża i płacze? -pan z banku do zniecierpliwionej Amelki.

Taki stary i taki głupi? - koko do pana z banku.

ana138 - 2014-12-10, 17:05

koko napisał/a:
Taki stary i taki głupi? - koko do pana z banku.

xxxxxxxx :lol: :lol:

koralina1987 - 2015-01-02, 06:07

A mnie wkurza jak ktos mowi niby do Lili ale tak na prawde do mnie teksty typu "ojej ale ta mama cie cienko ubrala", "ojej co ty mamo mi robisz ze ja tak krzycze???", "ojej co ci rodzice tobie robia bija cie???", "mamooo...." - oczywiscie dobrze sie domyslacie to teksty tesciowej i niestety tez mojej mamy...brrrrr
zlotooka - 2015-01-02, 15:46

Moja teściowa od żartów o "terrorystce" przeszła do "manipulantki" ]:-> Aż mój mąż jej zaczął tłumaczyć, że dzieci w tym wieku nie manipulują. Ależ byłam z niego dumna :-P
ana138 - 2015-01-02, 19:22

koralina1987, o matko....rozumiem cię, bo moja teściowa tez tak mówi. chyba nic mnie tak nie wkurza ]:->
kalimba - 2015-01-15, 22:22

Hej :)
Moja cudowna, wspaniała teściowa (naprawdę wspaniała) zawsze mówi do malutkich dzieci (moich dwóch synów i szwagierki), że "to już jest cwaniaczek". Bo np. płacze albo uśmiecha się, gdy chce iść na ręce.
Niby w dobrej wierze, niby z uśmiechem,
ale nie lubię tego określenia baaaardzo.

Malena - 2015-02-04, 14:08

Byłam dziś na spacerze z synem. Chłopak delektował się wolnością, biegał, wspinał się na murki i krawężniki (na linii trawnik-chodnik). W pewnym momencie upadł, więc spytałam czy się pozbiera. Odpowiedział radosne "Taaaa" i wstał. Leci dalej, a do mnie starsza kobieta, która wręcz próbowała młodego objąć i zatrzymać (bardzo nieskutecznie):
K: Powinien się trzymać wózka, tu jest twardo (czyt. na chodniku)
M: Ale po co? Przecież dzieci się przewracają, ma do tego prawo.
K: Ale nie takie małe dzieci!
Odpowiedziała z oburzeniem. A ja, oczywiście jak zawsze taktowna i delikatna :-P tak parsknęłam śmiechem, że owa kobieta w odpowiedzi prawie mnie zabiła wzrokiem. Tak więc pamiętajcie, nienormalnym jest, że małe dzieci się przewracają, co innego duże, a najlepiej stare, prychające matki. ]:->

kira - 2016-01-30, 10:56

odwiedziła nas dalsza rodzina z córką 3-letnią.
robiłam sałatkę do obiadu (kapusta pekińska, pomidor, ogórek, kukurydza, smażone tofu - no wiecie ;) ) próbowałam jej, dziecko kręci się obok, zagląda do michy, więc pytam, czy mogę ją poczęstować, na co jej matka: "X, zostaw to! tam nie ma kurczaka..." tak, bez mięsa, to jeszcze by się struła :P

Mamamagda - 2016-02-03, 17:18

kira, o bosz, padlam :mrgreen:

wlasnie odkrylam na nowo ten watek i wielkie love :-)

niektore teksty smutne, ale niektore zabawne i znane z autopsji ]:->

kira - 2016-02-03, 23:03

na sali zabaw:
dziewczynka biega, bawi się, szaleje, krok w krok drepcze za nią babcia i powtarza "nie tak szybko, nie biegaj tak..." w końcu pyta "i co, mogę cię tu zostawić samą, mogę usiąść?", dziecko woła "tak babciu, idź", na co babcia "ale gdzie ja cię znajdę później?!" i z miną cierpiętnicy dalej drepcze za tym dzieckiem :P

pracuję tam miesiąc, a już tyle widziałam :P


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group