wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - Nasze relacje po urodzeniu dziecka

Christa - 2007-09-20, 15:13
Temat postu: Nasze relacje po urodzeniu dziecka
Kochani,

nie wiem, jak u Was, ale ja po urodzeniu sie Maxa stalam sie strasznie zazdrosna. Mam wrazenie (choc wiem, ze to bezpodstawne, bo Rafal non stop mnie zapewnia, ze tak nie jest), ze jednak poszlam troche w odstawke i dla niego najwazniejszy jest teraz Max. Wiem, ze to pewnie normalne, jak sie ma tygodniowe Malenstwo, ktore by sie najchetniej samemu schrupalo, bo takie jest slodkie, ale jakos to mnie zaczyna denerwowac. Z jednej strony uwielbiam na nich patrzec i rozczula mnie widok meza wpatrzonego w swego synka jak w obrazek, a z drugiej tez bym chciala nadal byc tym obrazkiem... ;-)

Czy u Was duzo sie zmienilo po pojawieniu sie Dzieciaczka w Waszym zyciu i jesli tak, to co?

mada - 2007-09-20, 15:23

hej Wiosenna Mamo:) a u nas było zgoła odwrotnie- to ja po jakimś czasie zorientowałam się, że ciut za dużo uwagi poświęcam mojemu maluchowi, a za mało Radziowi:) ale od razu postarałam się to nadrobić:)) A jeśli chodzi o relacje między nami, to na dłuższą metę rzeczywiście sporo się zmieniło- raczej na dobre na szczęście:) choć niedospana i zmęczona bywam strasznie marudna i czepiająca się drobnostek:((
Christa - 2007-09-20, 15:27

Hej mada, ja tez zauwazylam, ze troche sie czepiam, ale moze to ma kazda mama (tzn. ze wydaje jej sie, ze sama zrobilaby cos lepiej ;-) ). A z drugiej strony mam w moim partnerze totalne oparcie i bez niego byloby mi strasznie ciezko. Autentycznie nigdy nie musze mu mowic, co ma byc zrobione, bo sam sie za wszystko bierze, jakby czytal w moich myslach :-) .
- 2007-09-20, 15:55

Christa napisał/a:
dla niego najwazniejszy jest teraz Max.
zwykle jest tak, ze facet jest zazdrosny, albo czuje się odtrącony bo kobieta w pełni poświęca się maleństwu.
co doradzić-rozmowa, rozmowa, rozmowa :) On może nie zdawać sobie sprawy, ze tak to odbierasz, jak Mu powiesz o swoich uczuciach napewno postara się abyś czuła się dopieszczona :D

Capricorn - 2007-09-20, 16:03

W poradnikach zazwyczaj piszą, że to tatuś czuje się odtrącony, gdy mama skupia swoją uwagę na dziecku ;-)

Spróbuj popatrzec na to z nieco innej strony - to fantastycznie, że tatuś tak wspaniale zajął się budowaniem swojej więzi z synem. Tatuś Pomocny i Opiekuńczy to dużo lepszy model niz Tatuś Bierny. Przecież opiekując się waszym synem, pozwala tobie odpocząć, spokojnie wziąć prysznic czy odespać - to też sposób na to, żeby pokazać Ci, jak bardzo Cię kocha.

DagaM - 2007-09-20, 16:09

ań napisał/a:
zwykle jest tak, ze facet jest zazdrosny, albo czuje się odtrącony bo kobieta w pełni poświęca się maleństwu.
Otóż to. Nie spotkałam się z sytuacją odwrotną. A nie jest u Was przypadkiem tak, że Twój mąż więcej zajmuje się Maxiem? Jeżeli tak, stąd może być Twoje poczucie bycia z boku.

Ja wielokrotnie pytałam się Piotrka czy nie czuje się zazdrosny, ale to było widać po nim, że nie. Natomiast byłam zaskoczona inną reakcją swojego męża. Otóż zachowywał się w stosunku do mnie jakby był mi wdzięczny, że zajmuję się "jego" dzieckiem :lol: W związku z tym pomagał mi we wszystkim, i karmił i przynosił co chciałam, dbał o mnie (i nadal dba oczywiście), byleby "jego" dzieciątko miało jak najlepiej, bo wiadomo, najedzona i wypoczęta mama, to zadowolone i najedzone dziecko :mryellow:

Jeśli chodzi o mnie, na początku miałam poczucie zagrożenia, gdy ktoś przychodził do mnie. Jednak najbardziej czułam się sparaliżowana, gdy moja mama brała Ninę na ręce. Czasami wręcz wyrywała mi Ją. Do tej pory źle wspominam pierwszy miesiąc od porodu.
Według mnie Nina mogła być na rękach tylko moich i Piotrka, a całej reszcie dziękujemy.

kasienka - 2007-09-20, 17:06

Christa, pamiętaj, że przy porodzie wyleciało z Ciebie mnóstwo hormonów razem z łożyskiem...I pewnie to też jest przyczyną Twojego dziwnego samopoczucia trochę ;) Ja np. ryczę bez przyczyny ;)

Na pewno przy pierwszym dziecku trzeba przestawić całe życie trochę do góry nogami i to może być trudne. Ale na pewno z czasem się dotrzecie :)

Ja to bym chciała, żeby M.wokół mnie skakał i nie marudził, ale nie zawsze ma się co się chce ;) Ale sporo robi w domu, więc nie jest źle. I rozczula mnie jak patrzę na niego i Emila, są tacy słodcy obaj, moi dwaj faceci...o jery, znowu ryczę, mówię Ci, to hormony :lol:

Czy pod relacje można podciągnąć seks? Bo właśnie się zastanawiałam kiedy można po porodzie, już nie pamiętam. Niby mówią że 6 tygodni, ale to chyba za długo :roll: :oops:

taniulka - 2007-09-20, 17:39

kasienka napisał/a:
Christa, pamiętaj, że przy porodzie wyleciało z Ciebie mnóstwo hormonów razem z łożyskiem...I pewnie to też jest przyczyną Twojego dziwnego samopoczucia trochę


Dokładnie Christa, bądź dla siebie wyrozumiała :)

Jagula - 2007-09-20, 19:02

Christa- ja się wręcz obawiałam kiedy mąż sie zorientuje ,że nieodwracalnie spadł na drugą pozycję i będzie zazdrosny..a ja z kolei nie mogłam spokojnie patrzeć jak teściowa zajmuje sie małym (i dlaczego go to bawi....)
Z czasem wszystko sie unormowało

agaw-d - 2007-09-21, 01:21

kasienka napisał/a:
Na pewno przy pierwszym dziecku trzeba przestawić całe życie trochę do góry nogami i to może być trudne. Ale na pewno z czasem się dotrzecie :)

Pewnie tak, ja ze względu na to, że musiałam zmienić swój aktywny tryb życia na spokojny, a hormony szalały, dostawałam szału i wszystko odbijało się na M. Najważniejsze to rozmawiać ze sobą i wówczas sami sobie wszystko poukładacie!
A te hormony to według mnie :shock: :shock: :shock:

Malroy - 2007-09-21, 09:17

kasienka napisał/a:
Czy pod relacje można podciągnąć seks? Bo właśnie się zastanawiałam kiedy można po porodzie, już nie pamiętam. Niby mówią że 6 tygodni, ale to chyba za długo :roll: :oops:


Podobno po okresie połogu, czyli po 3 msc.

Capricorn - 2007-09-21, 09:24

Malroy napisał/a:
kasienka napisał/a:
Czy pod relacje można podciągnąć seks? Bo właśnie się zastanawiałam kiedy można po porodzie, już nie pamiętam. Niby mówią że 6 tygodni, ale to chyba za długo :roll: :oops:


Podobno po okresie połogu, czyli po 3 msc.


e, spokojnie można po 6 tygodniach, a jesli kobieta rodziła bez nacięcia, to i wcześniej.

puszczyk - 2007-09-21, 09:27

Malroy napisał/a:
Podobno po okresie połogu, czyli po 3 msc.

A połóg nie trwa przypadkiem 6 tygodni? :shock:

kasienka - 2007-09-21, 09:27

Nie wytrzymam 6 tygodni :shock:
Malroy - 2007-09-21, 09:49

puszczyk napisał/a:
Malroy napisał/a:
Podobno po okresie połogu, czyli po 3 msc.

A połóg nie trwa przypadkiem 6 tygodni? :shock:



no masz rację, sprawdziłem - tylko dlaczego nasz lekarz mówił inaczej ? :O

martka - 2007-09-21, 09:51

Malroy napisał/a:
tylko dlaczego nasz lekarz mówił inaczej ? :O

sie dałes wkręcić Malroy ;-)

pao - 2007-09-21, 12:11

Cytat:
e, spokojnie można po 6 tygodniach, a jesli kobieta rodziła bez nacięcia, to i wcześniej.


nawet jak nacinana to wcześniej ;) indywidualna sprawa :)

bajka - 2007-09-21, 15:41

Ja się chyba wypowiadać w tym temacie nie powinnam, bo nasze relacje zmieniły sie na tyle, że się rozwodzimy :-/ ...ale to akurat głębszy problem... i nic więcej nie napiszę, bo ekshibicjonizm by się włączył :mrgreen:
Nova - 2007-09-21, 20:45

bajka napisał/a:
Ja się chyba wypowiadać w tym temacie nie powinnam, bo nasze relacje zmieniły sie na tyle, że się rozwodzimy

...nam też się posypało :cry:

kasienka - 2007-09-21, 23:24

Jagula napisał/a:
ja się wręcz obawiałam kiedy mąż sie zorientuje ,że nieodwracalnie spadł na drugą pozycję i będzie zazdrosny..

a dla mnie to nie do pomyślenia...(nie chodzi o to, że oceniam Ciebie czy kogoś innego, mówię o sobie)...Jakoś zupełnie nie wyobrażam sobie, żebym mogła być bardziej"zakochana" w dziecku niż w mężu...żeby on przez to zszedł na dalszy plan...Oczywiście, obowiązki dochodzą, nie ma co oczekiwać, że będzie tak samo jak przedtem, że tyle samo czasu będzie można sobie poświęcić...Ale to nie znaczy, że facet musi spadać na dalszy plan...czy kobieta...dzieci to dzieci, a partner to partner...dzieci kiedyś odejdą, a ze sobą będziemy do końca życia, warto dbać o tą relację...bo potem często okazuje się, że jak gniazdo pustoszeje to nie zostaje juz nic... :-/

zojka3 - 2007-09-22, 05:07

Podpisuję się pod słowami Kasieńki w całej rozciągłości.
Co prawda nie mam dzieci więc mogę się tak na suchara mądralować ale jeśli mąż schodzi na plan dalszy to gdzie tu partnerstwo i szacunek. Dziecko zorientuje się przecież w tych relacjach i jak ma tą drugoplanową osobę traktować "poważnie"?
No i dzieci wychowujemy dla ludzi a partner jest dla nas i (oby) na całe życie.

pao - 2007-09-22, 08:50

Cytat:
Oczywiście, obowiązki dochodzą, nie ma co oczekiwać, że będzie tak samo jak przedtem, że tyle samo czasu będzie można sobie poświęcić...


szczególnie, że jeśli tymi obowiązkami strony się dzielą to dziecko może łączyć zamiast rozdzielać ;) (bywa czasem i tak, ze mama jest zazdrosna o dziecko gdy tatuś się ładnie z obowiązków wywiązuje ;) )

nas ewidentnie gabi złączyła. jestem przekonana, ze bez niej nasze dwa indywidua, mimo uczucia w końcu poszły by swoimi drogami.

po dziecku sporo sie zmienia, ale nie ma jednego kierunku. po prostu pojawiają sie inne okolicznosci i trzeba sie w nich odnaleźć :) ja sie odnajduje świetnie :)

Humbak - 2007-09-22, 09:11

Pytanie jakie relacje hehe... u nas chyba nie ma relacji... :roll: narazie nam to nie przeszkadza, czujemy się po prostu zmęczeni... ale jak odpoczniemy to może o tym pomyślę... ;)

Nie wyobrażam sobie że mąż mógłby być na drugim planie... nie wyobrażam sobie, żeby dzieci były na drugim planie... tak jak kiedyś już pisałam... moja rodzina jest jak moja ręka, każdy z paluszków równie ważny... ;)
a że dzieci pójdą w świat? no, cóż taka kolej rzeczy. Ale cała rodzina jest dla mnie najwspanialsza, najukochańsza... to mi przypomina pytanie Natalii 'mamo, to teraz Kuba jest najważniejszy?' odpowiedziałam, że nie 'to teraz Kubie poświęcamy więcej czasu' ale ważni jesteśmy wszyscy :-D

DagaM - 2007-09-22, 12:01

pao napisał/a:
nawet jak nacinana to wcześniej ;) indywidualna sprawa :)
zgadzam się, a czas połogu to 6-8 tygodni, chociaż u mnie już po 3-4 tygodniach było po wszystkim :->
Humbak napisał/a:
to mi przypomina pytanie Natalii 'mamo, to teraz Kuba jest najważniejszy?' odpowiedziałam, że nie 'to teraz Kubie poświęcamy więcej czasu' ale ważni jesteśmy wszyscy :-D
pieknie powiedziane :-D

Nas miłość do dziecka jeszcze bardziej zespoliła.

kamma - 2007-09-22, 18:02

DagaM, nie mogę się napatrzeć na Twoją Ninkę. Nie do wiary, że ma już 3 miesiące!
Wracając do tematu, u nas cała uwaga skupiła się na dziecku. Trochę chorowała, trzeba ją było dużo nosić. W zasadzie pierwsze trzy miesiące życia spędziła na rękach. Ale nie oddaliliśmy się od siebie. Uwielbialiśmy patrzeć na śpiącą Irmę, trzymając się za ręce, i myśląc, że teraz wreszcie jesteśmy w komplecie. Po prostu mieliśmy w tamtym czasie inne przyjemności ;)
Muszę Wam jeszcze powiedzieć, że w pierwszym półroczu po urodzeniu Irmy zrobił się ze mnie jakiś cyborg! Karmiłam ją w nocy po 3 razy, przewijałam, odkładałam do łóżeczka. Budziłam się rano o 6 bez pomocy budzika i zabierałam się za prasowanie pieluch! Miałam mnóstwo energii. A M i Irma spali sobie słodko, a mi było miło na to popatrzeć. Nie czułam się wrzucona w te pieluchy i inne rodzicielskie obowiązki. Podejmowałam je z ochotą i nie miałam do M pretensji, że tylko ja się tym zajmuję. On natomiast kąpał Irmę, często również przewijał, bawił się z nią. Byliśmy jak jakiś zgrany mechanizm, ale to wszystko było zgodne z naszymi potrzebami jako osób oraz jako rodziny. Teraz sobie odbijamy :D

majaja - 2007-09-24, 19:48

kasienka napisał/a:
żebym mogła być bardziej"zakochana" w dziecku niż w mężu...

Też sobie nie wyobrażam, zwłaszcza że zazwyczaj to oznacza, że staje się między ojcem a jego dzieckiem. A ja to już obsesję mam, bo jak widzę mamuśki spacerujące z dumnymi babciami (zazwyczaj swoimi mamusiami) to ciarki mnie przechodzą. A to taka frajda patrzec na tatusiów takich dumnych i szczęśliwych, gdy świętnie się dogdaują i radzą sobie z dziećmi. Gdy mąz zostaje w domu z chorym Mironem ja iwem, że w ogóle nie muszę sie martwić, nikt tak sobie nie poradzi jak tata. Gdy patrzyłam jak Miron dzielnie, sam conajmniej połowę drogi wdrapywał się na Łysicę to wiem że warto było. W końcu dziecko potrzbuje swoje ojca , mamy i babć, im więcej kochających dorosłych ma wokół sibie tym lepiej się rozwija.

kasienka - 2007-09-24, 19:55

majaja napisał/a:
A ja to już obsesję mam, bo jak widzę mamuśki spacerujące z dumnymi babciami (zazwyczaj swoimi mamusiami) to ciarki mnie przechodzą.

to samo...albo z babcią do lekarza, kurde, dorosłe baby, matki swoich dzieci, a mamusia musi z nimi wszędzie łazić :shock:

pao - 2007-09-24, 20:00

Cytat:
to samo...albo z babcią do lekarza, kurde, dorosłe baby, matki swoich dzieci, a mamusia musi z nimi wszędzie łazić :shock:


wiesz, to samo mogli by powiedzieć o mnie lekarze jak gabi rodziłam...

kasienka - 2007-09-25, 07:37

pao, myślę, że poród to coś innego...Wiadomo, że wiele kobiet chce mieć przy sobie wsparcie w postaci kogoś bliskiego, u Ciebie padło na mamę...Ale to nie znaczy, że Twoja mama ma wychowywać Twoje dzieci...Czy sylwas chodziła z Tobą na każdą wizytę do pediatry i mówiła za Ciebie? Bo to często wygląda, jakby ta babcia była mamą, albo uważała, że jej córka sie na matkę nie nadaje i ona musi wziąć sprawy w swoje ręce dla dobra wnuczka...Córka się w ogóle nie odzywa...i chyba jest z tym pogodzona , skoro tak to wygląda...

OT. podziwiam sylwas...jak byłam w szpitalu i zobaczyłam matkę, ktora czekała aż jej córka urodzi, a darła się w niebogłosy, mama czekała wprawdzie na korytarzu..nie wiem, czy dałabym radę być z Zuzią kiedy ona będzie rodzić...patrzeć jak cierpi i nie móc jej pomóc... :-|

DagaM - 2007-09-25, 08:09

Wiecie co, a mi się wydaje, że to jest tak, że te wszystkie mamuśki dalej czują się mamuśkami dla swoich córek i chcą kontrolować jak córka zajmuje się swoim dzieckiem, bo a nóż coś zrobi nie tak, a one mamuśki (babcie) wiedzą lepiej, bo przecież same wychowały dziecko/dzieci.

Na początku tuż po porodzie to i może jest pomocna obecność matki przy córce, ale później już nie. Babcie aż lgną do swoich wnucząt i chciałyby zajmować się nimi jak własnymi dziećmi. Kwestia jest tylko tego typu, czy córki pozwalają na większą lub mniejszą ingerencję.

Moja matka akurat zaczęła wchodzić mi na głowę. Już był moment, że normalnie myślałam, ze wyciągnie swojego suchego cyca dla Niny. Pogoniłam ją ]:-> .
Natomiast moja szwagierka do tej pory trzyma się mamusinej spódnicy, pomimo, że jej dziecko ma już 6 lat. W tym przypadku myślę, że kieruje się raczej wygodą, bo babcia zajmie się wnusią, ugotuje obiad itd, a szwagierka ma czas dla siebie.

[ Dodano: 2007-09-25, 08:25 ]
kamma napisał/a:
DagaM, nie mogę się napatrzeć na Twoją Ninkę. Nie do wiary, że ma już 3 miesiące!
Dziękuję kamma, ja sama nie mogę nadziwić się jak Ninka szybko rośnie i jaka jest juz kontaktowa. Ani się obejrzę, a będzie miała już tyle co Twoja Irma, czas szybko płynie, prawda?
pao - 2007-09-25, 09:43

Cytat:
Czy sylwas chodziła z Tobą na każdą wizytę do pediatry i mówiła za Ciebie?


już ja widzę jakbym komukolwiek dała mówić za siebie ;)

do tej pory takie prawo mieli: adwokat i księgowa :) i też tylko w wybranych okolicznościach :mryellow:

Cytat:
patrzeć jak cierpi i nie móc jej pomóc...


to zależy od nastawienia. ja uważam że poród to nie cierpienie ale wysiłek. no i uważam też że można pomóc. :)

Cytat:
W tym przypadku myślę, że kieruje się raczej wygodą, bo babcia zajmie się wnusią, ugotuje obiad itd, a szwagierka ma czas dla siebie.


okj sporo takich widzę. oddają dziecko na wychowanie dziadkom a potem mają pretensje, że dziecko jest nieodpowiednio wychowane...

Malroy - 2007-09-25, 09:47

majaja napisał/a:
bo jak widzę mamuśki spacerujące z dumnymi babciami (zazwyczaj swoimi mamusiami) to ciarki mnie przechodzą.


No tak :) A nie pomyślałaś, że babcia przyszła pomóc wózek znieść z czwartego piętra, że spotkały się przypadkowo, że matka ma do odwiedzenia lekarza i chce aby babcia pozcekała z dzieckiem w poczekalni, że mąż w pracy i chce mieć towarzystwo, że w końcu babcia chce wyjść z wnuczką/wnuczkiem na spacer i mamie to najnormalniej w życiu nie przeszkadza? :)

Dodam, że duma babci też mi nie przeszkadza, mają chodzić zgaszone? :)

Inna kwestia to siłowa ingerencja w sfery gdzie babcia nie jest zapraszana, to już jest problem, ale wątpię, aby babcie chodziły na spacery nie zapraszane.

alcia - 2007-09-25, 09:57

Malroy napisał/a:
ale wątpię, aby babcie chodziły na spacery nie zapraszane.

no różnie bywa. Pewna babcia chciała przychodzić bez uprzedzenia, my wolimy się umawiać. Chciała, byśmy się o wszystko "radzili" u niej, my takiej potrzeby nie mamy. No i po babci. :roll:

Malroy - 2007-09-25, 10:05

alcia napisał/a:
Malroy napisał/a:
ale wątpię, aby babcie chodziły na spacery nie zapraszane.

no różnie bywa. Pewna babcia chciała przychodzić bez uprzedzenia, my wolimy się umawiać. Chciała, byśmy się o wszystko "radzili" u niej, my takiej potrzeby nie mamy. No i po babci. :roll:


no i jak napisałem wyżej tu zaczyna się problem, nie tylko babci, ale po części także matki, która powinna powiedzieć co i jak, postawić sprawy jasno, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest tak łatwo, szczególnie jeżeli chodzi o teściową.

Tak przy okazji Alcia, co z kojcem? :)

DagaM - 2007-09-25, 10:25

Malroy napisał/a:
no i jak napisałem wyżej tu zaczyna się problem, nie tylko babci, ale po części także matki, która powinna powiedzieć co i jak, postawić sprawy jasno, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest tak łatwo, szczególnie jeżeli chodzi o teściową.
Juz dawno dałam sobie spokój z "cykaniem się" czy powiedziec, czy nie. Jeżeli jest to dla mnie sprawa istotna lub mega denerwująca, wtedy nie oglądam się na to, czy mam do czynienia z własną matką czy z teściową.
Powiedziałabym wręcz tak, że takie sytuacje rozwiązują całokształt relacji, bo jeżeli matka lub teściowa będą chciały współpracować, to wszystko będzie "grać" Ja natomiast ze swojej strony staram sie przekazać swoje prośby i uwagi najbardziej asertywnie jak tylko potrafię.

A jeżeli jest to osoba pokroju mojej mamy, która wymaga bezwględnego stosowania jej poleceń (już nie nawet sugestii), wtedy też muszę ostrzej zareagować.
Dzięki Bogu, że wyleczyłam się z tych rodzinnych kompleksów i wiecznego poczucia winy. Nikomu krzywdy nie robię, a i sama nie czuję się stłamszona.

alcia - 2007-09-25, 10:26

Malroy napisał/a:
ale po części także matki, która powinna powiedzieć co i jak, postawić sprawy jasno, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest tak łatwo, szczególnie jeżeli chodzi o teściową.

nie, to nie tak. Dla mnie stawianie spraw jasno nigdy nie było problemem. Za to dla niektórych szanowanie cudzych poglądów, zasad, może być problemem nie do przejścia :)

A chodzik - zapomniałam. Chcemy, bierzemy na 100%, jeśli to nadal aktualne. Ostatnio mam taką gonitwę w życiu, że co chwilę o czymś zapominam, przepraszam...

DagaM - 2007-09-25, 10:30

alcia napisał/a:
Dla mnie stawianie spraw jasno nigdy nie było problemem. Za to dla niektórych szanowanie cudzych poglądów, zasad, może być problemem nie do przejścia :)
i bardzo dobrze, pewnych spraw nie przeskoczysz

[ Dodano: 2007-09-25, 10:32 ]
to znaczy bardzo dobrze, że potrafisz wyrażać jasno swoje sprawy, a trudno, że ktoś nie potrafi tego uszanować i w związku z tym, nie ma co sie oglądać za siebie i żyje się dalej :-)

pao - 2007-09-25, 10:37

Cytat:
Juz dawno dałam sobie spokój z "cykaniem się" czy powiedziec, czy nie. Jeżeli jest to dla mnie sprawa istotna lub mega denerwująca, wtedy nie oglądam się na to, czy mam do czynienia z własną matką czy z teściową.


i o to moja babcia wciąż sie dąsa ;) kochana kobita ale nie potrafi zrozumieć że uszczęśliwianie na siłę dale odwrotne efekty :)

czasem mi sie wydaje że poza gabi i ula wychowuje jeszcze kilka osób ;)

DagaM - 2007-09-25, 10:39

pao napisał/a:
i o to moja babcia wciąż sie dąsa ;) kochana kobita ale nie potrafi zrozumieć że uszczęśliwianie na siłę dale odwrotne efekty :)

czasem mi sie wydaje że poza gabi i ula wychowuje jeszcze kilka osób ;)
widocznie tak juz musi być ;-)
pao - 2007-09-25, 10:44

Daga, nic nie musi ;)
DagaM - 2007-09-25, 10:47

Ty to zawsze MUSISZ dodać swoje 3 filozoficzne grosze ;-)
pao - 2007-09-25, 10:51

Ja tym bardziej nic nie muszę :mrgreen:
DagaM - 2007-09-25, 10:53

:-D :-D :-D Nawet Nina śmieje się, patrząc na swoją uchachaną mamuśkę.
Humbak - 2007-09-25, 12:53

A wiecie a mi się teskni za babcią... chciałabym mieć wokół siebie kogoś kto wie więcej, służy doświadczeniem, kto opowie mi co przezywała ona kiedy była na moim miejscu, kto się uśmiechnie, a nawet pójdzie ze mną do lekarza.

Nie mówię o kimś, kto mówi za mnie, kogo 'muszę słuchać', kto 'wie lepiej bo jest starszy', kto zawsze jest obok bo nie wie, kiedy sie wycofać...

Tylko o kimś kto miłością będzie przy mnie - również fizycznie. Kto mnie zrozumie bo tak jak ja jest kobietą, a w dodatku związaną krwią ;) , kto mnie przytuli, poradzi, a nawet z kim pójdę na spacer i w kim znajdę ukojenie... wiem jestem dorosła, ale czasem chciałabym być córką... nie kimś do rozporządzenia, ale i nie kimś bezradnym, po prostu córką...

i dlatego tęsknię za babcią... bywa, że moja mama ma takie momenty i wtedy jest tak cudownie... szkoda że to tylko momenty ale też wiem, że babcia może być kimś kto może nam to niezależne nasze życie dopełnić... znacie takie babcie?

pao - 2007-09-25, 12:57

taka babcia to ideał. gdyby wszystkie mamy, babcie, ciocie spełniały te warunki to było by miodnie. ale nie spełniają wiec jest ciekawie i różnorodnie :)
alcia - 2007-09-25, 13:04

Moja mama byłaby taką babcią, niestety nie miała takiej możliwości.
kasienka - 2007-09-25, 13:54

Cóż, Humbaczku, chyba każdy by chciał taką babcię :)

Moja mama jakby dojrzewała do roli babci trochę, może ten poród ją tak ustawił, ale naprawdę pomogła nam, czego bym sie po niej nie spodziewała...Przywiozła położną do domu, wzięła Zuzię, zawiozła nas do szpitala, potem mnie ze szpitala odebrała...potem przyjechała dwa razy w pierwsze dni i ugotowała nam obiad :shock: i posprzątała...I pomogła mi z piersiami...więc szok, normalnie, szok...ale nie wiem, na jak długo jej starczy tych babcinych instynktów ;)

pao - 2007-09-25, 14:13

to nie jest istotne :) ważne ze jest dobrze a jeśli dacie jej do zrozumienia jak bardzo was to cieszy i jak piękna zaszła zmiana to może zagości na dłużej ;) (zmiana, nie mama ;) )
kasienka - 2007-09-25, 14:29

masz rację, powinnam jej to powiedzieć...
:)

pao - 2007-09-25, 14:35

tak właśnie czytając post kasi uświadomiłam sobie ze pojawienie sie gabrysi a teraz uli tez poprawiło pewną relację :) gabrysia oswoiła mojego tatę :)

proces który dla mnie był niewykonalnym i jedynie mogłam pewne podstawy stworzyć gabrysia wprowadziła w ruch zaś ula dopełniła całości. mój tata zaczął pokazywać swe cieplejsze oblicze które tyle lat skrywał. i co najpiękniejsze nie tylko w relacji z wnuczkami ale i z nami :)

i rzecz jasna ja mu gestów i słów pełnych ciepła i miłości nie żałuje, choć na razie nie umie ich jeszcze przyjmować i sie spina ;) ale wszystko w swoim czasie :)

alcia - 2007-09-25, 14:41

pao napisał/a:
mój tata zaczął pokazywać swe cieplejsze oblicze które tyle lat skrywał. i co najpiękniejsze nie tylko w relacji z wnuczkami ale i z nami :)

u mnie identycznie. Byłam w szoku, że maleńka Kaja go tak zmieniła.

DagaM - 2007-09-25, 14:56

No to mam nadzieję, że i u nas zajdą pozytywne zmiany. A póki co Nina uwolniła mnie od węzłów emocjonalnych z moimi rodzicami. Rodząc własne dziecko, pozbyłam się swojej "pępowiny".

Humbak, całkowicie rozumiem Cię. Tuż po porodzie, kiedy to przyjechała moja matka i zaczęła ustawiać mnie i zabierać mi Ninę, ryczałam co drugi dzień. Wykrzyczałam jej, że całe życie nie mogłam liczyć na jej wsparcie duchowe i teraz tym bardziej potrzebuję ciepła matczynego, że jest to czas kiedy naprawdę potrzebuję jej jako matki. Niestety nie zostało to zrozumiane. Po jej pobycie, gdy wyjechała, poczułam się jakbym narodziła się na nowo i w tym nowym życiu nie bardzo jest miejsce dla niej. Żeby nie brzmiało to tak tragicznie, czuję się z tym bardzo szczęśliwa. Widać, potrzebna mi była taka sytuacja, żeby przejść do następnego etapu swojego życia :-D

bajka - 2007-09-25, 15:16

Ja miałam taką cudowną babunię...brakuje mi jej bardzo.
A Gabrysi babcie, hmmm, kochają ją bardzo, ale prawdopodobnie przez nie Gabrysia przestanie być wegedzieciakiem :-/

DagaM - 2007-09-25, 15:19

bajka napisał/a:
ale prawdopodobnie przez nie Gabrysia przestanie być wegedzieciakiem :-/
no i znowu kłania się niedogadywanie się...może jest to urok starszych kobiet, że na starość nie dają sobie nic powiedzieć...
kamma - 2007-09-25, 15:34

DagaM napisał/a:
może jest to urok starszych kobiet, że na starość nie dają sobie nic powiedzieć...

Moja babcia akurat w kwestii wegetarianizmu dała sobie wszystko powiedzieć :) No, oprócz weganizmu, którego zrozumieć nie może. Natomiast są kwestie nie do przeskoczenia, choć akurat nie dotyczy to wychowania dzieci, a prowadzenia domu (babcia ma fioła na punkcie porządku).
Moja mama skarżyła mi się, że gdy została mamą, jej mama (czyli wyżej wymieniona babcia) nie interesowała się naszym losem. I dlatego moja mama zbzikowała gdy została babcią. Wszędzie jej było pełno! Sytuacja ta dotknęła moją siostrę tak mocno, że od roku mieszka w Anglii ;)
Natomiast moja mama chyba co nieco zrozumiała, bo w życie mojej rodziny już tak nie ingeruje jak w życie mojej siostry.

majaja - 2007-09-25, 20:56

Malroy napisał/a:
No tak A nie pomyślałaś, że babcia przyszła pomóc wózek znieść z czwartego piętra, że spotkały się przypadkowo, że matka ma do odwiedzenia lekarza i chce aby babcia pozcekała z dzieckiem w poczekalni, że mąż w pracy i chce mieć towarzystwo, że w końcu babcia chce wyjść z wnuczką/wnuczkiem na spacer i mamie to najnormalniej w życiu nie przeszkadza?

Toteż piszę, że obsesję mam :) . Aczkolwiek to na moje wyczucie takie specyficzne dość sytuacje typu zgaszona mama pól kroku za babcią, która nikomu nawet spojrzeć nie da :) . Nie chodzi mi o każdą spacerująca babcię, bo generalnie uważam, że kochająca babcia to bardzo ważna rzecz, to taki specyficzny, absolutnie bezwarunkowy typ miłości (patrzę na moją teściową), ale pod warunkiem, że to prawidłowa realcja i babcia nie próbuje zastępować mamy, nie ma podejścia: faceci nie znają się i w ogóle nie podchodź, bo krzywdę zrobisz :)

malina - 2007-09-25, 20:58

pao napisał/a:
mój tata zaczął pokazywać swe cieplejsze oblicze które tyle lat skrywał. i co najpiękniejsze nie tylko w relacji z wnuczkami ale i z nami :)

U mnie to samo :-) A gdy Zuzia zaczęła mówic to dziadek totalnie oszalał na jej punkcie - jak się dowie,że Zuzia akurat jest u nich w domu to potrafi zajecia ze studentami odwołac :lol: żeby tylko ją zobaczyć.Mówi jej,że ją kocha - nie pamietam aby wcześniej to słyszała z jego ust...

A moja mama jest wspaniała babcia - ma tyle ciepła,cierpliwości,nigdy nie widziałam żeby zdenerwowała sie na Zuzie czy podniosła głos.Sama z siebie zaczęła gotowac wg pięciu przemian,gotując dla Zuzi nie używa białej mąki,cukru,niczego co ma konserwanty,sztuczne dodatki itd.gdy nie ma czasu potrafi przyjechać na chwile by przywieżć Zuzi Zupe i jej ulubione kluski orkiszowe lub pierogi z soczewicą - w termosie.Fakt,troche rozpuszcza Małą spełniając wszystkie jej zachcianki i kupując jej co chwila nowe zabawki ale takie jej prawo ;-)

majaja - 2007-09-25, 21:00

U mnie najfajniej patrzeć jak Miron wpływa na męża mojej teściowej, który jako emerytowany wojskowy osobowość ma specyficzną. Własne dzieci odsunęły go od wnuków (nie wiem o co poszło) i teraz jak może to wyżywa się jako dziadek Mirona. Taaacy kumple :)
DagaM - 2007-09-25, 21:09

malina napisał/a:
Sama z siebie zaczęła gotowac wg pięciu przemian,gotując dla Zuzi nie używa białej mąki,cukru,niczego co ma konserwanty,sztuczne dodatki itd.gdy nie ma czasu potrafi przyjechać na chwile by przywieżć Zuzi Zupe i jej ulubione kluski orkiszowe lub pierogi z soczewicą - w termosie.
Pozazdrościć nowoczesnej babci! Super! :-D Oby było więcej takich babć na świecie.
majaja napisał/a:
Własne dzieci odsunęły go od wnuków

Daje do myślenia... :roll:

majaja - 2007-09-25, 21:24

DagaM napisał/a:
Daje do myślenia...

Ja nie wyciągam żadnych wniosków, gdy rodzice się rozwodzą często zdarza się, że relacje z dziećmi obracają się w proch i pył, często to trudne sprawy, a to jest konsekwencja. Wszyscy tracą i tyle.
Miron ma trzy babcie i dwóch dziadków, bo mój ojciec nie zyje, a szkoda, bo byłyby świetnym dziadkie.

DagaM - 2007-09-25, 21:30

Domyślam się, ale chodzi mi o to, jakim człowiekiem jest, że nie potrafi naprawić swoich relacji (jako wojskowy, może być zbyt dumny na gest wyciągnięcia ręki). Podejrzewam, że może mieć poczucie winy, w związku z tym wobec Mirona będzie zachowywał sie tak, jakby chciał zrekompensować tamtą stratę...ale oczywiście to nie jest niczyja sprawa, tak sobie rozmyślam :->
bodi - 2007-09-26, 16:37

malina, to ja się uśmiecham o przepis na kluski orkiszowe :)
malina - 2007-09-26, 18:18

bodi napisał/a:
malina, to ja się uśmiecham o przepis na kluski orkiszowe :)


Z tego co wiem to są takie kluski lane - mąka orkiszowa,czesto dodatek np mielonych [estek dyni/siemnie lnianego i jajko.Ale zapytam o szczegóły .

majaja - 2007-09-26, 21:00

DagaM napisał/a:
jakim człowiekiem jest, że nie potrafi naprawić swoich relacji

Do tego tanga trzeba dwojga.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group