wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dziecko i cywilizacja - Wakacje bez dziecka

thor66@op.pl - 2013-07-25, 13:08
Temat postu: Wakacje bez dziecka
witam, chciałem odświezyc temat,
coprawda nie jestem tym złym mężem który zmusza dziecko do mięsa, nawet sam zostałem wege ale dla mojej rodziny jest to straszne
i uważam że nawet pomimo faktu że mały miał zeby przy 4 miesiącach i zaczał chodzić mając równo 10, jest zdrowy i śliczny to czuję, że oni uważają że jakby jadł mięso to zęby miałby mając 3 miesiace a chodził mając 6:))

i obawiam się że jak zostanie z nimi sam to będą próbowali podać, podobnie już było z czekoladą:)

nastraszyłem już ich że jak mu dadzą to więcej do nich nie przyjedzie, że go nie ochrzcze i inne rodzinne tragedie :) ale nadal mogą probować w tajemnicy

i teraz przechodząc do zasadniczego pytania ...

Czy są jakieś badania krwi lub moczu po których można stwierdzić czy dziecko nagle dostało mięso??

oczywiście nie mam zamiaru nic takiego robić ale chce ich nastraszyć że jest taka mozliwośc i nie chcę rzucać słów na wiatr, są starzy ale z google potrafią korzystać:)))

dodam że jedziemy na wakacje i 3 tygodnie mały zostaje z dziadkami sam na sam

Alispo - 2013-07-25, 13:13

nie ma.nie strasz tylko rozmawiaj dlaczego to wazne..
thor66@op.pl - 2013-07-25, 13:24

szkoda,

rozmawiać rozmawiam i są pewne postępy ale do ideału jeszcze daleka droga
a ważne to jest dla nas, oni uważają że robimy źle dlatego nie jest to dla nich ważne
a zastraszanie to jednak skuteczna metoda,
trudno będę musiał uzyć innych argumentów:) dzieki za szybka odpowiedź

Alispo - 2013-07-25, 13:26

thor66@op.pl napisał/a:
a zastraszanie to jednak skuteczna metoda,

no nie wiem,na pewno nie sluzy porozumieniu..

neina - 2013-07-25, 15:10

Alispo, jestem daleka od popierania zastraszania, ale z niektórymi ludźmi nie da się niestety porozumieć przy pomocy dialogu i logicznych argumentów.
alken87 - 2013-07-25, 16:35

może nawkręcaj im że dzieci nie karmione mięsem nie mają jakichś enzymów i może się ostro pochorować po mięsie czy coś ;) z reszta istnieje duże prawdopodobieństwo że mały sam nie będzie chciał zjeść bo mu będzie dziwnie pachnieć i wyglądać.
Capricorn - 2013-07-25, 17:11

ja bym - po prostu - nie zostawiła dziecka osobom, wobec których nie mam zaufania.

I w ogóle - nie wyobrażam sobie nie zabrać dziecka na wakacje.

Alispo - 2013-07-25, 17:24

Capricorn napisał/a:
ja bym - po prostu - nie zostawiła dziecka osobom, wobec których nie mam zaufania.

I w ogóle - nie wyobrażam sobie nie zabrać dziecka na wakacje.

I z tego co czytam dziecko ma jakis rok... ja sie moze nie znam,ale...

jaskrawa - 2013-07-25, 18:17

Hm...
Sorry, ale uważam, że niepotrzebnie stwarzasz sobie problem w głowie.
Jeśli nawet Twoje dziecko będzie przez trzy tygodnie jadło mięso, czy stanie się przez to coś złego? Czy w jakiś sposób stanie się "nieczyste"? Czy później nie będzie mogło już być prawdziwym wegetarianinem (czy weganinem)?

Normalnie się nie wtrącam w życie innych, ale skoro sam prosisz o radę... to się wtrącę ze swoim zdaniem - małe dziecko zazna o wiele większych szkód będąc pozbawionym kontaktu z rodzicami przez 3 tygodnie niż jedząc przez 3 tygodnie mięso... Ot co.
Uważam, że jeśli się zostaje rodzicem, to trzeba ponosić naturalne konsekwencje tego faktu i wyjazdy, na które nie można zabrać dziecka, odłożyć na później - do czasu, gdy dziecko będzie już można zabrać - lub wysłać sobie w tym czasie na kolonie - bez szkody dla niego.
Nie twierdzę, że oboje rodziców mają dzień w dzień wspólnie zajmować się potomkiem. Sama miałam tej wiosny jechać na kilka dni z siostrą, bez dziecka, na wypad w góry (nie pojechałam, bo jestem w ciąży i akurat wtedy, gdy miałyśmy jechać, zaległam z mdłościami), ale młoda miała zostać wtedy z jej tatą - czyli domownikiem, którego widzi na co dzień i darzy zapewne tak silnym uczuciem jak mnie. Poza tym - to tylko cztery dni. Nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy oboje zniknąć z jej życia na trzy tygodnie.
Uważam, że taki przypadek mógłby wystąpić tylko wtedy, gdyby istniała jakaś absolutna konieczność naszego wyjazdu - np... nie wiem... na jakieś leczenie któregoś z nas albo coś w tym rodzaju. Ale wakacje?

Tym bardziej mnie dziwi Twój post, że - z Twoich innych postów wynika, że jesteś odpowiedzialnym i fajnym tatą, tak dbającym np. o żywienie synka. Więc kurczę... wybacz, ale... doprawdy nie rozumiem!
Zanim pojawiła się młoda, planowaliśmy wyjazd do Nepalu. Cóż, nie zdążyliśmy pojechać, ale przecież za kilka lat Nepal nadal będzie istniał... (przynajmniej wiele na to wskazuje).
Pozdrawiam.
Nie gniewaj się na mnie za tę opinię, ale po prostu... może nie przemyśleliście sprawy?

alken87 - 2013-07-25, 18:36

tak mi przyszło do głowy, trochę offtopowo, a propos zabierania/nie zabierania dziecia na wakacje, fantastyczny blog family without borders, o ludziach którzy zaczeli podróżować po świecie gdy ich pierwsza córka miała pół roku (teraz mają dwie, 2lata i 3,5)
hxxp://thefamilywithoutborders.com/our-girls-different-2013-06-21/#more-4187 tu fajnie piszą jak ich sposób zycia wpływa na córki. dzieci nie mam i nie przepadam ale jakbym potrafiła takie fajne zrobić i wychować to bym się nawet skusiła ;)

jaskrawa - 2013-07-25, 18:59

alken87 - Dzięki za fajny link! Ekstra rodzinka :D .
No właśnie - zamiast się wymądrzać (jak ja ;) ), wrzucasz inspirujący link. Super.

Inna sprawa, że różnie bywa z tym podróżowaniem - ja też miałam założenie, że mała wszędzie ma z nami jechać i być takim cygańskim dzieckiem - nie do końca to zagrało. Od początku była cholernie ruchliwa i źle znosiła unieruchomienie w foteliku samochodowym... Podobnie było z nosidłem w górach - nasz wyjazd w Tatry - totalna porażka. Ale wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone, może mój dzieć potrzebuje trochę czasu, by pokochać góry :D

alken87 - 2013-07-25, 19:04

a tam wymądrzasz się, sporo racji masz moim zdaniem. ale ja może jestem kopnięta bo nawet zwierzaka bym nie zostawiła na dłużej niż tydzień, po prostu bym się dobrze nie bawiła i myślała ciągle czy mu na pewno dobrze itp.
evel - 2013-07-25, 19:09

thor66@op.pl napisał/a:


Czy są jakieś badania krwi lub moczu po których można stwierdzić czy dziecko nagle dostało mięso??



Wystarczy obserwacja kupy, jej nie oszukają! :P

Lily - 2013-07-25, 19:11

Kurczę, ja też bym takiego małego dziecka nie zostawiła na 3 tygodnie. Na 3 dni bym się zastanawiała...
Alispo - 2013-07-25, 19:33

alken87 napisał/a:
a tam wymądrzasz się, sporo racji masz moim zdaniem. ale ja może jestem kopnięta bo nawet zwierzaka bym nie zostawiła na dłużej niż tydzień.

Nie jestes,nie jestem w stanie i na weekend zostawic rodzinie,tylko facetowi w tej kwestii ufam,bo je wystarczajaco zna.

Agnieszka - 2013-07-25, 20:39

Nie wnikam czemu te wakacje bez dziecka bo różne są sytuacje. Niemniej nie zostawiłabym z kimś, do kogo nie mam zaufania. Mam tradycyjnie jedzącą rodzinę ale jak córka zostawała z moim bratem, rodzicami nie miałam większych problemów. Ja wiele lat jestem bezmięsna i bliscy przywykli i lubią, jadają to co robię. U nas też opcje bardziej restrykcyjne ze względu na alergie ale próba nabiałowa dziadków i problem. Wakacje spędzam z dzieckiem (góry też zaliczyłyśmy choć nie ukrywam, że woda i piasek bardziej kręci moje potomstwo).
Macie małe dziecko może jakoś te wakacje da się przeorganizować, może część rzeczy zrobić na zaś, coś kupić jeśli dziadkowie mają problem co podać. Rodzice drugiej strony też wspominają o dokarmianiu w sposób przez Was nieakceptowany? A na przyszłość może jacyś znajomi z dziećmi w podobnym wieku, podobnie wychowujący/jedzący, u mnie sprawdzał się ten wariant ale nie na tak długi czas.

neina - 2013-07-25, 22:24

Kurczę, nie doczytałam o tych wakacjach :oops: Ja bym nie zostawiła dziecka mając najmniejsze przypuszczenia, że ktoś może nakarmić mięsem, to raz, 2, że to może być dla małego trauma, chyba, że dziadków zna jak Was i już to przerabialiście. Ale może ja jestem po prostu nadopiekuńczą matką :-?
qetrab - 2013-07-25, 23:26

Ja zgadzam się z jaskrawą i innymi, na jeden dzień bym dziecka nie zostawił... a już na pewno nie z teściami, którzy tylko czekają by małej wepchnąć herbatniczka czy czekoladkę (mięso to pikuś, ale nie chcę by miała styczność ze słodkim) :P
KasiaQ - 2013-07-25, 23:53

rok temu musieliśmy zostawić młodą pod opieką babci - na cały dzień - mimo pełnego zaufania do niej i zostawienia jedzenia na tenczas, dzwoniłam kilka razy w tym czasie, a to żeby zapytać, czy nie płacze za nami, a to czy miała drzemkę i generalnie mieliśmy nie lada wyrzuty sumienia, że nie zdążyliśmy (jak planowaliśmy) wrócic, żeby wspólnie zjeść kolację i samemu ją wykąpać :-? Co prawda czytanie bajki zaliczyliśmy, ale i tak ocierając łzy smutku i żalu córci, obiecałam sobie, że jak znów nie będe zmuszona, więcej na tak długo jej nie zostawię, nie kosztem jej uczuć. Jak tu wspomniano, czym innym sa tzw. sytuacje bez wyjścia, ale osobiście nie wyobrażam sobie nawet 1 doby bez swojego dziecka, a co dopiero niemal miesiąca :shock: Ile was w tym czasie rzeczy ominie, toż to kawał czasu jest...
thor66@op.pl - 2013-07-26, 11:25

tak jak ktoś wyżej napisał nie stanie się mu żadna krzywda jak dadzą mu mięso:) tym bardzeij że będą to sladowe ilości,
chodzi o zasady poprostu jeżeli ja im mówie że mają nie dawać to maja nie dawać
a jeżeli dadzą to odbije sie na ich dalszym życiu czyli braku kontaktu, a wolałbym żeby jednak maly miał super kontakt z dziadkami tak jak ja miałem.
dlatego chcę ich zastraszyć dla ich wlasnego dobra, o kupkach i brzuszku już mówiłem i ogolnie wydaje się że to rozumieją ale ja znam ich ponad 30 lat i im poprostu nie ufam:)))

a co do wyjazdu to zgadzam się z wami jesteście nadopiekunczymi matkami:))
bez urazy nie mówie tego złośliwie tlyko poprostu tak świat wyglada, ze mamy takie są.
moja dziewczyna też przed ciążą dużo mówiła jaką będzie mamą a teraz się okazało że mówiła:)) i nie widzi świata poza tym bekartem:)

ja od małego spędzalem wakacje u babci ciotek itd i traumy zadnej nie mam, za to mam super kontakty z calą rodziną

młody już raz został z dziadkami na 4 dni jak pojechaliśmy na deske i nawet nie zauważył naszej nieobecności :) coprawda został u siebie w domu a to dziadkowie przyjechali a teraz jedzie do dziadków ale też nie mamy zamiaru podjechać autem, przerzucić przez płot i odjechać z piskiem opon, tylko jedziemy na kilka dni wspólnie dla aklimatyzacji i dopiero wyjedziemy

a co do zabierania to moja dziewczyna chce go zabrać ale ja sie kategorycznie nie zgadzam bo uważam że mniejsza krzywda mu sie stanei u dziadków nawet jak spadnie ze schodów niż może mu się stać w birmie
ale za rok jak już bedzie miał 2 lata to będziemy go zabierac

a co do traumy myślę ze będzie ale po naszej stronie:) młody będzie miał do dyspozycji wielki dom z ogrodem, basenem i piaskownicą itd to nawet nie zauważy naszej nieobecności, tak jak na placu zabaw nie wie kim jestem :P P

no i jest jeszcze nowoczesna technika, wlasnie testujemy skypa jak bedzie na nas reagował w magicznym pudełku:)

martusza - 2013-07-26, 12:00

-kiedy bylam mala (pierwszy raz kiedy mialam kilka miesiecy- jakies 6-7) moi rodzice wyjezdzali czesto - czasem na kilka miesiecy. Zostawalam wtedy u dziadkow. Nie mam zadnej traumy. Bylo to dla mnie calkowicie naturalne. Za to moi rodzice wspominaja to jako koszmar (byly to czasy kiedy rozmowy byly kontrolowane a moi dziadkowie nie mieli telefonu, wiec pamietam wycieczki na poczte zeby porozmawiac z mama i tata). Mam za to wrazenie ze nigdy nie bylam dzieki temu dzieckiem uwiazanym przy maminej spodnicy. Wiedzialam zawsze, ze jak rodzicow nie ma to tak naprawde sa tylko gdzie indziej... wrecz uwielbialam jak mnie gdzies podrzucali:)

-jesli chodzi o zostawienie z dziadkami miesozernymi dziecka wege... tez bym miala obawy- i to jedyny powod dla ktorego nie wyobrazalabyml sobie zostawic swojego (hipotetycznego) dziecka mojej przemycajacej we wszystkim mieso... po prostu dla zasady!

Mnemozyne - 2013-07-26, 12:50

thor66@op.pl no to gratuluję jeśli dziewczyna będzie się dobrze bawić na tych wakacjach. :-/ Sorry, ale nóż mi się w kieszeni otwiera jak czytam, że matka chce zabrać ze sobą dziecko, a ty "zabraniasz". Wybacz, że tak dosadnie, ale chyba to Ty nabawiłeś się jakiejś traumy przez to, że cię dziecko nie poznaje na placu zabaw, a może za rzadko cię widuje? Obchodzi cię w ogóle twoje dziecko? Bo to co piszesz... nawet w kwestii diety, nie robisz tego dla dziecka, tylko bo ty tak powiedziałeś to tak ma być. Przychodzi mi do głowy tylko jedno słowo na d... :-(
Alispo - 2013-07-26, 13:01

thor66@op.pl napisał/a:
młody będzie miał do dyspozycji wielki dom z ogrodem, basenem i piaskownicą itd to nawet nie zauważy naszej nieobecności, tak jak na placu zabaw nie wie kim jestem :P P

Jasne.. Tu nie chodzi o nadopiekunczosc tylko o to,ze male dziecko potrzebuje bliskosci rodzicow,zaden basen tego nie zastapi,to jeszcze nie ten wiek ;-)
No chyba ze rzeczywiscie jest do ciebie nieprzywiazany co po twoich slowach moze nie dziwic..za to pewnie z matką inaczej-mam nadzieje,ze sie nie zgodzi,zebys ograniczal jej kontakt z dzieckiem..

Kat... - 2013-07-26, 13:14

Mnemozyne, a jak to matka się na coś kategorycznie nie zgadza? Np na dawanie słodyczy? Każdy z rodziców ma prawo się na coś nie zgadzać. Również dziewczyna thor66@op.pl (przydałoby się odmieć ale nie podejmuję się) na to, żeby jechać bez dziecka. Jeśli jedzie to znaczy, że jej to pasuje.
Ja też spędzałam zawsze wakacje z dziadkami od urodzenia po 2-3 miesiące i mam wyłącznie dobre wspomnienia ale prawda jest taka, że przecież pamięć moja sięga tylko czasów przedszkolnych. Co czuje roczne dziecko jak nagle znikają rodzice i ich nie ma wolę nie myśleć. To nie jest tak, że dziecko nie zauważy, na pewno zauważy. A to, że zajęte na placu zabaw nie chce się bawić z tatą tylko badać sprzęty jest normalne.
W tej chwili nie wyobrażam sobie żebym mogła zostawić co nie znaczy, ze skrycie o tym nie marzę.

thor66@op.pl - 2013-07-26, 13:15

Mnemozyne napisał/a:
thor66@op.pl no to gratuluję jeśli dziewczyna będzie się dobrze bawić na tych wakacjach. Sorry, ale nóż mi się w kieszeni otwiera jak czytam, że matka chce zabrać ze sobą dziecko, a ty "zabraniasz". Wybacz, że tak dosadnie, ale chyba to Ty nabawiłeś się jakiejś traumy przez to, że cię dziecko nie poznaje na placu zabaw, a może za rzadko cię widuje? Obchodzi cię w ogóle twoje dziecko? Bo to co piszesz... nawet w kwestii diety, nie robisz tego dla dziecka, tylko bo ty tak powiedziałeś to tak ma być. Przychodzi mi do głowy tylko jedno słowo na d...


w zasadzie nie powinienem odpisywac na takie emocjonalne wynurzenia bo to do niczego nie prowadzi i tak wiesz lepiej, a szukam tutaj pomocy jak coś załatwić a nie analizy psychoanalityków jaki to jestem ale .. dla Twojej wiadomości spędzam z dzieckiem więcej czasu niż 99% tatusiów, zajmuje się nim jak moja dziewczyna jest w pracy, gotuje, ubieram, piorę prasuje karmie kąpie i wychodze na plac zabaw
a to ze dziecko "mnie nie poznaje" to dlatego że się super bawi a jest osobnym człowiekiem i robi to co chce a ja mu tego nie zabraniam


nie wiem gdzie wyczytałaś że ograniczam kontakt matki z dzieckiem?
czy ja zmuszam ją do wyjazdu?

dziecko jest bardzo do nas przywiązane ale wie ze czasami znikamy ale zawsze wracamy, poprostu nie jest mamisynkiem

martusza dzięki za głos rozsądku :)

Lily - 2013-07-26, 15:09

martusza napisał/a:
moi rodzice wyjezdzali czesto - czasem na kilka miesiecy. Zostawalam wtedy u dziadkow
Zapewne dziadkowie stanowili dla Ciebie "rodziców", dlatego nie masz traumy. Ale gdybyś na co dzień była tylko z rodzicami i nagle zostawiliby Cię z kimś, kogo widujesz np. od święta, to już niekoniecznie byłoby OK. To normalna właściwość psychiczna dziecka, że się przywiązuje do jednego lub dwóch opiekunów, których widzi stale.
jaskrawa - 2013-07-26, 15:17

Koleżanka, która ma dziecko w podobnym wieku, co ja, w zeszłym roku wróciła do pracy (jej córeczka miała wtedy jakieś 10 mcy). Niestety, ze względów logistyczno-ekonomicznych zmuszona była zostawiać dziecko na kilka nocy u dziadków - w innym mieście - w inne dni z dzieckiem do Warszawy przyjeżdżał jej mąż.
Po niecałych dwóch miesiącach - koleżanka wróciła na wychowawczy, bo dla dziecka rozstanie na kilka nocy z matką było na tyle traumatyczne, że zaczęło chorować, stało się strasznie marudne, ogólnie w kontakcie z mamą wyraźnie wszystko się popsuło - nie będę już opisywać szczegółów. Dość powiedzieć, że wszystko przeszło, gdy koleżanka na ten wychowawczy wróciła (niestety nie było innej opcji - albo opieka w innym mieście albo konieczność zatrudnienia opiekunki w Wawie, co czyniłoby cały powrót do pracy totalnie nieopłacalnym - pensja opiekunki zjadłaby pensję koleżanki... ).
To, że malutkie dziecko potrzebuje kontaktu z rodzicami, wcale nie znaczy, że jest maminsynkiem. Sądzisz, że dzieci wypowiadających się tu osób są maminsynkami, bo ich mamy nie wyobrażają sobie tak długiego wyjazdu bez nich?
Ja wcale nie uważam się za nadopiekuńczą. Mimo że idea rodzicielstwa bliskości jest mi bliska, nie realizuję jej tak totalnie i ortodoksyjnie. Krytykowano mnie tu (nie wprost, ale jednak trochę) za stawianie dziecka w kącie... Nie powiem też, że nawet na jeden dzień dziecka bym nie zostawiła (bez przesady, mój facet nie raz wyjeżdżał z młodą na weekend beze mnie - i nie wydaje mi się, aby to była dla niej jakaś trauma).
Ale trzy tygodnie - bez żadnego rodzica - my w życiu byśmy się na to nie zdecydowali (Birma może poczekać rok, dwa czy trzy, skoro sam piszesz, że dwulatka już byście zabrali - btw nie wiem, co to za różnica - dwulatek czy roczniak - już bym zrozumiała, gdyby noworodek, ale roczne czy dwuletnie - to już na jedno wychodzi jeśli idzie o bezpieczeństwo czy odporność). Co innego zostawienie u dziadków kilkulatka... Ale roczniaka? Sorry, ale dla mnie to skrajny egoizm. I - właśnie - żaden basen czy piaskownica nie zastąpią mamy czy taty. Porównywanie tego do wizyt na placu zabaw gdy dziecko się dobrze bawi i wydaje Ci się, że nie zwraca na Ciebie uwagi czy "nie poznaje Cię"... bez komentarza.
Cóż, bezpiecznego wyjazdu.

Tanpopo - 2013-07-26, 16:06

Pamiętam, że mając 4 lata zostałam u babci, którą uwielbiałam na miesiąc - rodzice mieli dużo ciężkiej pracy, a potem nagle zmarł przyjaciel taty. Bardzo przeżyłam ten okres, a potem mimo, że wiedziałam, że kocham dziadków, w pierwszym odruchu chowałam się do kąta kiedy przyjeżdżali w odwiedziny.
Mnemozyne - 2013-07-26, 20:08

Kat... ze słów thor66@op.pl(też się nie podejmuję odmiany) nie wynikało dla mnie, że matka ma swobodę wyboru, raczej widzę tu próbę narzucenia swojej woli wszystkim dookoła, stąd moja odpowiedź, z resztą tego co napisałaś zgadzam się.

thor66@op.pl też nie wiem gdzie, bo ja nie napisałam, że ograniczasz kontakt matki z dzieckiem, chyba Ty zareagowałeś emocjonalnie i połączyłeś dwa różne posty. ;-)
Napisałam to co napisałam, bo tak uważam, z Twoich wypowiedzi bije despotyzm(tak, to jest to słowo na d..), nie wiem jaki jesteś na co dzień, ale tutaj tak się zaprezentowałeś. Chwała, że spędzasz czas z dzieckiem. Obraźliwe i egoistyczne jest pisanie, że jak niemowlę(bo roczniak to dopiero co byłe niemowlę przecież) chce być przy rodzicach to jest mamisynkiem, nie wprost, ale to sugerujesz. Wszystko co robimy wpływa na dzieci nawet jeśli nie dają tego po sobie poznać. Kiedyś gdy masowo zabierano noworodki po porodzie na kilka dni na oddział z daleka od mamy, śmiertelność sięgała nawet 70% mimo, że dzieci były zdrowe i miały zapewnioną opiekę, wszystko oprócz bliskości i ciepła mamy, bo to tak elementarna potrzeba u dziecka jak oddychanie czy jedzenie. W Twoich wypowiedziach wszystko kręci się wokół ciebie, twoich potrzeb i przekonań. Nie odezwałabym się, ale zszokowało mnie, że wetujesz spędzenie wakacji z dzieckiem mimo, że matka wyraziła taką chęć( i nie wynika z Twoich wypowiedzi że ma możliwość wyboru). To ona przecież ponosiła trud noszenia waszego dziecka przez tyle miesięcy, a Ty nie chcesz zabrać dziecka na wakacje, dlaczego? obawiasz się, że zamiast wypoczywać będzie się nim trzeba opiekować? bo wybacz, ale bezpieczeństwo to żaden argument, co za problem pojechać gdzieś indziej. Zresztą co takiego grozi tam dziecku co jest gorsze niż upadek ze schodów, który może się skończyć kalectwem? A nawet jeśli jest aż takie niebezpieczeństwo to narażacie się jako rodzice ryzykując, że pozbawicie dziecko rodziców na bardzo długo lub nawet na zawsze? :roll: Nie kumam Twojej logiki, ot co.

No ale w temacie, dla mnie najprostszym rozwiązaniem jest zostawić dziecko po prostu u kogoś komu bardziej ufacie, z tego co piszesz chyba macie jeszcze czas aby kogoś poszukać? Rozumiem twój odruch aby zastraszyć kogoś z kim nie da się dyskutować. Też mam rodziców, którym można tłumaczyć a i tak oleją że na coś się nie zgodziłam. Ja mam na to jedną receptę, moja mama już pokazała, że jest skłonna lekceważyć moją wolę jako matki, więc nie zostanie prawdopodobnie nigdy sama z wnuczką. Myślę, że nie mamy prawa zmieniać nikogo na siłę. A Ty chyba chcesz żeby dziecko zostało z dziadkami i żeby nie dawali mu mięsa, bo sobie tego nie życzysz, tak? Myślę, że tego nie da rady zrealizować, jeśli dziadkowie tego nie zechcą. Sam musisz zdecydować czy ograniczyć córce kontakt z dziadkami, jeśli nie szanują Twoich decyzji, czy może przymknąć oko na to, że będzie tam dostawać mięso bo ważniejsze jest dla Ciebie żeby ten kontakt był dobry. Reasumując myślę, że najlepszym straszakiem jest realne odcięcie kontaktu. Bo są ludzie, którzy nawet jeśli udowodnisz im przewinienie, to powiedzą ci na beszczelnego: "tak zrobiłam tak, i co z tego?". I wtedy można tylko załamać ręce. ;-)

Anja - 2013-07-26, 21:24

Swego czasu ludzie się emocjonowali Martyną Wojciechowską, która zostawiła 8-miesięczną córkę i pojechała gdzieś na drugi koniec świata.

Co do zarzutu nadopiekuńczości, to się zdecydowanie nie zgadzam. Pogadaj z jakimś psychologiem, jeśli nam nie wierzysz, też powie Ci, że to nie ten czas. Za małe dziecko. A kontakty przez skype'a tym bardziej mogą pogorszyć jego niezrozumienie sytuacji i tęsknotę.

Co do mięsa, to fajnie by było nie tylko nie podawać go dziecku, ale i dbać o jego dietę, by miało "zdrowe zastępniki" - Twoi rodzice się mniej więcej na tym znają?

qetrab - 2013-07-26, 22:17

Mnemozyne, jaskrawa, touche :D
thor66@op.pl - 2013-07-27, 00:35

odmienia się normalnie thor czyli ze słów thora:)
mnemozyne - tego o ograniczaniu kontaktu z dzieckiem nie pisałem do ciebie tylko do Alispo, ale nie ogarniam jeszcze zbyt dobrze tego cytowania na forum, a muszę w jednym poście odpisać na kilka-kilkanaście postów różnych osób

cały problem polega na tym że dyskusja zbacza tutaj z głównego tematu a większość osób wypowada się na tematy poboczne czepiając się jednego zdania lub słowa i dorabia do tego historie typu despota albo egoista nie myślący o dziecku itd, najczęściej na podstawie własnych negatywnych doświadczeń swoich rodzin

dziecko - syna nie córkę:) zostawiam z dziadkami(najbliższą możliwą rodziną poza rodzicami) czyli osobami którym całkowicie ufam co do kwesti rozwoju i bezpieczeństwa dziecka, którzy kochają i uwielbiają małego i jeżeli my umrzemy to będą się nim zajmować, chcę tylko doprecyzować kwestię mięsa

z tą śmiertelnością 70% to chyba trochę przesadziłaś :) tak chyba było w średniowiecznej francji:)) ale zgadzam się że to był błąd odstawianei noworodków od rodziców

Anija rodziców szkolę co do diety i dostaną zestaw przepisów czym mają karmić o to się nie boję, tym bardziej że moja dziewczyna jest wegetraianką a ja tylko nie jem mięsa, także mają cały nabiał i jaja

jaskrawa - a ja ma koleżankę która ma dziecka w podobnym wieku i nie zostawiała dziecka nawet na 5 minut a dziecko jest bardzo chore .. to żaden argument bo każde dziecko jest inne i każda sytuacja jest inna

mnemozyne- co do mojego despotyzmu to moja dziewczyna ma fioła na punkcie wyjazdów i zanim sie mały urodził ciągle mówiła że nie zrezygnuje z wyjazdów nawet jak bedzie dziecko i od 10 lat mówiliśmy o tym że dziecko na wakacje będzie jezdzic do moich rodziców aż dziecko się urodziło i wszystko sie zmieniło i chce zabierać, a niezgadzam sie na wyjazd(na ktory bilety juz mamy kupione i zmienic sie za bardzo nie da) dlatego że birma to syf i bród, i dlatego tam nie pojedzie jednoroczniak, a w przyszłym roku pojedziemy pewnie do tajlandi gdzie już dziecku niewiele grozi
a noszenie dziecka przez 9 miesięcy to slaby argument, moja matka tak czasem gadała "ja ciebie urodziłam, piersią karmiłam a ty taki jestes" nikt nikogo nie zmuszał a już na pewno nie ja

lily - zapewne moi rodzice też będą dla niego stanowić "rodziców"
ja swoich dziedków widywałem od świeta bo mieszkali ponad 400 km od nas i pomimo tego są ludzmi ktorych najbardzeij kocham na świecie

Kat - bardzo dobry argument .. w Polsce mamy tak że matka może wszystko tylko dlatego że ma macice a ojciec to pijak i chu... strasznie mnie wkur.. jak idziemy do lekarza i przewaznie starsze panie ostentacyjnie pomijają mnie i zwracają się tylko do matki z pytaniami , nawet jak ja trzymam małego na rękach i stoje przy biurku a matka stoi za nami=//

już nie pamietam kto to napisał ale doradzanie poszukania jakiś znajomych zamiast rodziny pomijam:))

mnemozyne- Obchodzi cię w ogóle twoje dziecko? - wyobraź sobie że tak i prawie wszystko co robię robię dla niego:)
-nawet w kwestii diety, nie robisz tego dla dziecka, tylko bo ty tak powiedziałeś to tak ma być - dalej sobie wyobraź że całego zdrowego odzywiania uczę się dla niego i to ja przestałem jeść mięso, z różnych powodów ale głównie żeby nie było w domu jak młody będzie dorastać
i raczej dlatego że tak poweidziała moja dziewczyna bo to ona jest tutaj despotką ale to jeż temat na kolejną dyskusję..:)

dobra mam nadzieję że na wszystko odpowiedziałem teraz do tematu:
jak najbardziej ograniczę ich kontakty jeżeli jednak dadzą mu mięso ale wolałbym tego uniknąć, dlatego staram sie zapobiegać a nie leczyć.

a teraz pozwolę sobie na małą uwagę, przeczytajcie cała tą dyskusję jeszcze raz tylko zastąpcie słowo wyjazd słowem mięso i wyjdzie wam dokładnie taka sama rozmowa jaką mieliśmy z naszymi matkami ciociami i babciami na temat nie jedzenia mięsa
podpierając się głównie "argumentem " że ja bym tak nie zrobiła udowadniacie że macie racje a ja robię źle i jestem potworem

natomiast ja widzę to trochę inaczej, mój syn jest już młodym niezależnym człowiekiem chłonącym świat każdym otworem swojego ciała, i uważam że takie wakacje z dziadkami mu nie zaszkodzą a co więcej pozwolą mu rozwinąć wiele wiele nowych umiejętności, nowe środowisko, nowe zapach smaki, posenki ksiązeczki zabawy itd itp
rzeczy których by nie miał u nas w domu bo z dzieckiem jest jak z małzenstwem .. popada sie w rutynę
a może taki wyjazd zamiast wpędzić go w traumę na całe życie rozwinie jego osobowość, umiejętności, stosunki społeczne i kreatywność? ja tak uważam

kolejna sprawa uważam że krótkie rozłąki wzmacniają miłość a nie osłabiają (od razu napiszę ze 3 tygodnie to dla mnie krotko, moj ojciec jest marynarzem i czasami nie widzialem go kilka miesiecy )

na jakiej podstawie twierdzicie że roczniak jest za mały a 1,5 roczniak czy 3 latek jest już akceptowalny ? jakieś badania ? czy nie podważalny argument że "ja bym tak nie zrobiła"?

qetrab - 2013-07-27, 00:56

Ha!
1:1

thor66@op.pl napisał/a:

z tą śmiertelnością 70% to chyba trochę przesadziłaś :) tak chyba było w średniowiecznej francji:)) ale zgadzam się że to był błąd odstawianei noworodków od rodziców


no to faktycznie przesada
w 1950 roku umieralność wynosiła 12% teraz jakieś 1,5%

Cytat:
mój syn jest już młodym niezależnym człowiekiem chłonącym świat każdym otworem swojego ciała

rozwaliło mnie to :D

no, ale wracając do tematu... jak chyba ktoś zauważył wcześniej, nie możesz stwierdzić, czy dziecko jadło mięso czy nie. Wydaje mi się, że jedyne na co możesz liczyć to porozmawianie z dziadkami i wyjaśnienie konsekwencji, u mnie to np. teściowie są na celowniku, którzy tylko czają się z czekoladą za rogiem :P i już im wyjaśniłem, że jak dadzą słodycze dziecku to koniec kontaktów, a jestem człowiekiem stanowczym więc wyluzowali (czytaj przestraszyli się mnie :P ) (skąd będą wiedział zapytali - "będę wiedział", odparłem stanowczo i ze śmiertelną powagą, wystarczy powiedzieć coś z odpowiednim przekonaniem i zadziała :D )

Więc chyba po prostu musisz wyjaśnić co i jak i liczyć, że posłuchają.

Mnemozyne - 2013-07-27, 02:23

Nie przesadziłam, to są konkretne dane(możliwe, że plus minus kilka procent, ale chodziło o rząd zjawiska), tylko pamiętajcie, że to nie jest procent liczony od populacji. ;-)

thor ja się zdecydowanie nie odnajduję w Twojej logice. ;-) bo co z tego, że 10 lat mówiła co innego? jak mówią, tylko krowa nie zmienia poglądów. I nie chodzi, że jak matka to wszystko może, tylko zwyczajnie zanim się dziecko nie urodziło może sama nie wiedziała co mówi, bo nie wiedziała jak to będzie. A z noszeniem dziecka i karmieniem nie chodzi tyle o to że się naharowała tylko to buduje więź i inaczej się na pewne rzeczy patrzy. Mnie nie chodzi o to, że zostawiacie(bo to moja osobista sprawa, że ja bym nie zostawiła), że na tak długo(tak, to kwestia względna, nie działa na mnie argument, że "moim rodzice wyjeżdżali na kilka miesięcy i żyję" bo to nie powód aby fundować to też swoim dzieciom). Tylko zszokowało mnie, że "tak powiedziałem i tak ma być", ustalone, więc dziecko nie jedzie, nic nie szkodzi, że może zje kilka razy mięso, ważne, że ja tak powiedziałem to tak ma być, no ale to kwestia podejścia, więc już się nie czepiam.

thor66@op.pl napisał/a:
ale to jeż temat na kolejną dyskusję..:)

ot co ; )

thor66@op.pl napisał/a:

kolejna sprawa uważam że krótkie rozłąki wzmacniają miłość a nie osłabiają (od razu napiszę ze 3 tygodnie to dla mnie krotko, moj ojciec jest marynarzem i czasami nie widzialem go kilka miesiecy )

Ale mamę w tym czasie widziałeś? Bo jeśli tak, to to zupełnie inna sytuacja. Racja, krótkie rozłąki wzmacniają miłość, ale po pierwsze dziecko ma inną skalę, mniejszą, a po drugie tak małe dziecko kocha jeszcze na tyle, że nie ma co wzmacniać, zwyczajnie nie zaznało jeszcze rutyny.

thor66@op.pl napisał/a:
na jakiej podstawie twierdzicie że roczniak jest za mały a 1,5 roczniak czy 3 latek jest już akceptowalny ? jakieś badania ? czy nie podważalny argument że "ja bym tak nie zrobiła"?

Myślę, że tak samo też jest "za mały". Myślę, że po prostu im dziecko jest mniejsze tym jest mniejsze, jeśli ktoś rozumie co mam na myśli.. ;-)

qetrab - 2013-07-27, 03:22

Mnemozyne napisał/a:
Nie przesadziłam, to są konkretne dane(możliwe, że plus minus kilka procent, ale chodziło o rząd zjawiska), tylko pamiętajcie, że to nie jest procent liczony od populacji. ;-)

a możesz przytoczyć te dane ?

bo ja znalazłem takie (źródło GUS)


Jeżeli umieralność faktycznie sięgała 70% to musiało być wcześniej, ale takich danych nie znalazłem.

thor66@op.pl - 2013-07-27, 12:39

qetrab napisał/a:
Cytat:
mój syn jest już młodym niezależnym człowiekiem chłonącym świat każdym otworem swojego ciała

rozwaliło mnie to :D


nie ma sie co śmiać:)) jak każdy porządny młody chłopiec zabawia się już swoim siusiakiem, jak tylko nie ma pieluszki :) a ostatnio po zabawie na placu wydłubywałem tony błota z dupci nosa uszu itd:))

Cytat:
Nie przesadziłam, to są konkretne dane(możliwe, że plus minus kilka procent, ale chodziło o rząd zjawiska), tylko pamiętajcie, że to nie jest procent liczony od populacji. ;-)
ja rozumiem co to jest 70% dzieci i nadal wydaje mi sie to niemożliwe:) ja mój brat i 8 moich kuzynów razem 10, rodzeni na przełomie lat 70-80 wszyscy byli zabierani od matek zaraz po urodzeniu i jakoś nadal żyje cała 10 :)
poza tm nawet gdyby to była prawda że 70% dzieci umierało to kto powiedział że dlatego że były zabierane od matek, a nie dlatego że położnik nie umył rąk po wyjściu z kibelka czy prosektorium:) albo z braku szczepionek ?

przy śmiertelności 70% mielibyśmy spadek populacji a w tamtych latach był największy wzrost

w całej mojej rodzinie były tylko 2 przypadki śmierci dzieci 85 lat temu, na wsi dzieci rodzone w domu i nie rozstawały się nigdy z matką..

qetrab napisał/a:
którzy tylko czają się z czekoladą za rogiem :P i już im wyjaśniłem, że jak dadzą słodycze dziecku to koniec kontaktów, a jestem człowiekiem stanowczym więc wyluzowali (czytaj przestraszyli się mnie :P ) (skąd będą wiedział zapytali - "będę wiedział", odparłem stanowczo i ze śmiertelną powagą, wystarczy powiedzieć coś z odpowiednim przekonaniem i zadziała :D )

po pierwsze z teściami jest dużo łatwiej bo to obcy ludzie, a moja matka dalej traktuje mnie jak małe dziecko, ale zgadzam się że zastraszenie to najlepsza metoda na niektorych ludzi, tylko że chciałem mieć jakąś podkładkę pod "będę wiedział"
ale i tak wiem że to wyjdzie, bo albo zrobią zdjęcie, albo sąsiadka sie wygada, albo młody sam mi powie a już na pewno moja matka nie bedzie w stanie utrzymac tajemnicy i kiedyś sie wygada

Mnemozyne napisał/a:

thor ja się zdecydowanie nie odnajduję w Twojej logice.


nie przejmuj się ja też się nie odnajduje w kobiecym braku logiki:))

Mnemozyne napisał/a:
Tylko zszokowało mnie, że "tak powiedziałem i tak ma być", ustalone, więc dziecko nie jedzie, nic nie szkodzi, że może zje kilka razy mięso, ważne, że ja tak powiedziałem to tak ma być, no ale to kwestia podejścia, więc już się nie czepiam.


tak jak pisałem czepiasz sie jednego wyrwanego zdania, to ni ejest tak ze ja powiedziałem i tak jest (bo mam naprawde niewiele do powiedzenia;) ale sie poprostu na to kategorycznie nie zgadzam i tyle, ale bylo to poprzedzone wieloma dyskusjami i rozmowami

Alispo - 2013-07-27, 12:51

Mam caly czas wrazenie ze piszesz o kilkulatku a to jest jeszcze male dziecko potrzebujace bliskosci niezaleznie od przyzwyczajenia,stąd te kontrowersje.
MartaJS - 2013-07-27, 13:02

Ludzie, zejdźcie z człowieka.

Większość z nas tutaj wychowuje swoje dzieci w duchu rodzicielstwa bliskości (nawet jeśli tego tak nie nazywamy). Uważamy, że to jest dla nich i dla nas najlepsze. Coraz więcej ekspertów na całym świecie tak uważa, coraz więcej rodziców ten model rodzicielstwa przyjmuje. Ale nie wszyscy.

Zostawienie tak małego dziecka z dziadkami na wiele tygodni nie jest szczególnie zgodne z nurtem rodzicielstwa bliskości, choć wyobrażam sobie, że nie musi się wykluczać. Ale generalnie dr Sears pewnie by odradzał. Ale to nie znaczy, że to musi być zbrodnia i krzywda dla dziecka. Sądzę, że wielu rodziców tak robi. Karmią butelką, oddają do żłobka, wracają szybko do pracy, wyjeżdżają do roboty za granicę. Źli ludzie, wyrodni rodzice? Mylą się, źle robią? No niekoniecznie. Robią inaczej. Po prostu inaczej niż my.

Jesteśmy wege, jesteśmy inni niż większość, z tego powodu mnóstwo ludzi wjeżdża na nas, że głodzimy siebie i dzieci, że robimy im krzywdę. Robią to z całym przekonaniem i są pewni, że mają rację. Nie róbmy tego samego innym.

Dziękuję za uwagę :-P

Kat... - 2013-07-27, 13:02

Z tą śmiertelnością to chodzi chyba o domy dziecka? Coś mi świta, że umieralność tak była ogromna mimo, że dzieci były dobrze odżywione i pielęgnowane.
qetrab - 2013-07-27, 13:12

thor66@op.pl, no właśnie jak napisałeś, wcześniej czy później się dowiesz, więc tego się trzymaj ;)

i poprę też MartęJS, niech każdy wychowuje dziecko jak uważa, że jest dla niego najlepsze, nie mam zamiaru nikogo pouczać i nie strawił bym gdyby ktoś chciał mnie pouczać :P
Jeżeli mały ma dobry kontakt z dziadkami to nie umrze od rozłąki

a co do umieralności na poziomie 70% to proszę o dane, wyżej wkleiłem wykres z Głównego urzędu statystycznego, gdzie jak widać umieralność zaraz po wojnie wynosiła niecałe 12% na wsi i trochę ponad 10% w miastach

jaskrawa - 2013-07-27, 14:25

Jasne, że zostawienie dziecka z dziadkami to nie zbrodnia.
Bez przesady.
Każdy wychowuje dziecko jak chce - też jasne.
Z drugiej strony - tak czy owak pisząc na forum musimy liczyć się z tym, że ktoś wyrazi swoje zdanie o naszych sposobach postępowania z dzieckiem.
MartaJS - ostatnio pisałaś o tym, co ja robię per "takie metody" i że Ty ich nie stosujesz - pisałaś też dlaczego (bo wg Ciebie, z tego, co zrozumiałam są niepotrzebne i bez sensu - w skrócie ujmując). Więc mówiąc "zejdźcie z człowieka" wydajesz mi się nieco niekonsekwentna, bo ja, w tamtym poście, też nie prosiłam nikogo o wyrażenie zdania na temat moich "metod". A jednak zrobiłaś to. I uważam, że miałaś prawo wyrazić swoje zdanie, jak najbardziej. I tak naprawdę - mimo że poczułam się może nieco urażona - dzięki temu, że to napisałaś, serio zaczęłam się zastanawiać nad Twoimi słowami - czy rzeczywiście nie masz racji. Generalnie - dla mnie cudza krytyka to jednak, ostatecznie inspiracja - i motywacja do weryfikacji sensu wlasnego postępowania. Dlatego myślę, że warto się z nią spotykać w życiu, bo inaczej kręcimy się w kółko, często wokół własnych błędów.
:) . Dlaczego zatem w tym wątku "odbierasz" innym prawo do krytyki faceta, skoro sama też wyrażasz swoje zdanie? Zwłaszcza - że - ja nie piszę "Facet, robisz bardzo źle, nie rób tego", tylko, że sama nie wyobrażam sobie takiej sytuacji na moim podwórku, a co gość zrobi, to oczywiście jego sprawa i tyle.
A to, co napsizemy na forum to nasza sprawa. Chodzi przecież o to, by dowiedzieć się, co myślą inni.

qetrab - 2013-07-27, 14:46

Proponuję walkę w błocie...
... idę po popcorn ;)

polena - 2013-07-27, 16:08

Jejku, Mnemozyne, jaskrawa, zejdźcie z tego człowieka... Czytam posty thora i zupełnie nie widzę nic złego w jego nastawieniu do dziecka i całej sytuacji... Ok, nie mam dzieci ale nie wydaje mi się, że zostawienie dziecka z jego własnymi (kochającymi) dziadkami na 3 tygodnie jakąś zbrodnią. Sama spędzałam takie wakacje w dzieciństwie, mój brat i moi kuzyni też. Nikt nie miał traumy. A jak czytam opowieści, że ktoś nie wytrzymałby 24h bez swojego dziecka to czuję się lekko przerażona wizją rodzicielstwa :) Nigdzie nie wyjechać samemu, bo nie zdążę umyć dziecku ząbków wieczorem?
Bez przesady. Na temat mięsa się nie wypowiem bo je jem.
No i nazwałyście thora despotą - w ogóle nie wiem dlaczego. Dla mnie fakt, że ktoś się kategorycznie na coś nie zgadza nie oznacza, że trzyma dziewczynę na łańcuchu w piwnicy. Serio :->

lilias - 2013-07-27, 17:53

thor66@op.pl napisał/a:
...
Mnemozyne napisał/a:

thor ja się zdecydowanie nie odnajduję w Twojej logice.


nie przejmuj się ja też się nie odnajduje w kobiecym braku logiki:)) ...


nie podoba mi się to stwierdzenie, chyba, że to miał być ciężkawy żarcik :roll:

proponuję, żebyście chociaż przed wyjazdem ustalili z prawnikiem kto pod nieobecność (czy na wypadek śmierci) rodziców jest opiekunem prawnym dziecka. życie jest jakie jest i jeżeli zabezpieczyliście się na wypadek kłopotów zdrowotnych np.poza granicami kraju (czyli poza miejscem zamieszkania) to również powinniście zabezpieczyć dziecko od każdej możliwej strony

w sumie to nie sądzę żebyś zerwał kontakty z dziadkami dziecka, nawet jeżeli podadzą mu mięso. straciłbyś niezłą metę dla dziecka na czas własnych eskapad podróżniczych.

koko - 2013-07-27, 18:47

qetrab napisał/a:
Proponuję walkę w błocie...
... idę po popcorn ;)

Właśnie, ten klimat meczu chyba przestał mi odpowiadać. Też idę po popcorn i nie wracam :-P

KasiaQ - 2013-07-27, 22:31

polena napisał/a:
Ok, nie mam dzieci

dlatego nie potrafisz zrozumieć :->
polena napisał/a:
Nigdzie nie wyjechać samemu, bo nie zdążę umyć dziecku ząbków wieczorem?

jeżeli dziecku obiecujesz, że je wspólnie umyjesz - to dotrzymujesz słowa. M.in. tak się buduje zaufanie i poczucie bezpieczeństwa.

co do śmiertelności niemowląt, to Kat ma rację, szczegóły tu: hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Dom_Podrzutk%C3%B3w_w_Warszawie

bronka - 2013-07-27, 22:37

Nadałam tytuł roboczy- jeśli ktoś ma sensowną propozycję- proszę pisać
qetrab - 2013-07-27, 22:48

no to macie przerąbane, przyszed szefu (szefowa) i teraz po kątach was porozstawia :P

Ja proponuję tytuł: walka w błocie, bierzcie popcorn

bronka - 2013-07-27, 22:55

Moim skromnym zdaniem ten OT zaszedł już stanowczo za daleko.
Wydzieliłam tylko dla porządku ;-)

jaskrawa - 2013-07-28, 00:23

A dajcie spokój, nie ma o czym gadać.
Ktoś pisze "zejdźcie z gościa"... Przecież ja na nim nie siedzę :) Nie dzwonię na policję ani do opieki społecznej, niech robią co chcą, nie łamią prawa, nie popełniają zbrodni.
Wcale też nie nazwałam nikogo despotą.
Też spadam z tego wątku, bo nie odpowiada mi klimat "wyraziłem/am własne zdanie, ale jak macie inne, to już znaczy, że błoto i popkorn.

qetrab - 2013-07-28, 00:32

oj tam, oj tam... nie bulwersuj się :P taki żart :P
MartaJS - 2013-07-28, 11:43

jaskrawa, ja mam takie samo zdanie jak Ty, ale rozumiem, że ktoś może mieć inne.

Cytat:
ostatnio pisałaś o tym, co ja robię per "takie metody" i że Ty ich nie stosujesz - pisałaś też dlaczego (bo wg Ciebie, z tego, co zrozumiałam są niepotrzebne i bez sensu - w skrócie ujmując). Więc mówiąc "zejdźcie z człowieka" wydajesz mi się nieco niekonsekwentna, bo ja, w tamtym poście, też nie prosiłam nikogo o wyrażenie zdania na temat moich "metod".


I ja nie wyrażałam zdania, tylko zapytałam, jak robisz, że dwuletnie dziecko postawione do kąta stoi w nim i nie zwiewa - bo trudno mi to sobie wyobrazić. I tyle. Nie krytykowałam Cię personalnie ani tego co robisz, użyłam sformułowania "takie metody" bez zamiaru oceniania ich, ale ponieważ to Cię uraziło, przeprosiłam i przepraszam jeszcze raz, bo widzę, że nadal jest problem, skoro po kilku tygodniach do tego wracasz. Napisałam też jak ja robię - na Twoją prośbę, w odpowiedzi na Twoje pytanie.

Tutaj gość zadał całkiem inne pytanie, nie znamy jego relacji z dzieckiem, nie znamy relacji z dziadkami, nie znamy okoliczności, nie wiemy czy wyjazd za parę lat byłby możliwy, nic w sumie nie wiemy. A zrobił się niemal klimat publicznego linczu ;-)

Też bym nie zostawiła dziecka w tym wieku na tak długo. Ale np. moja kuzynka wychowywała się z dziadkami, rodziców widywała w weekendy. Rodzice prowadzili na wsi knajpę, taką wiejską pijalnię piwa i nie chcieli, żeby dziecko wychowywało się w takim miejscu. Rozważyli za i przeciw i tak wybrali. Ktoś nie znający okoliczności też mógłby ich oceniać nieciekawie.

ana138 - 2013-07-28, 12:35

jaskrawa z tego, co pamiętam, dyskusja w dzieckach 2011 na temat kar była normalną, luźną rozmową, w której każdy wyraził swoje zdanie i tyle. natomiast tu padło za duzo niemiłych słów i atmosfera zrobiła się bardzo nieciekawa.
też bym nie zostawiła dziecka, (a jak ja to planowałam - młody do babci, a my na woodstock, do ostródy, do znajomych.....taaaaa....), ale rozumiem to, że ktoś ma inne zdanie.
koko napisał/a:
Też idę po popcorn i nie wracam :-P

i ja też. i chyba naprawdę sobie zrobię, bo narobiliście mi smaka :-P

bajka - 2013-07-28, 14:06

Kurczę, a moja Gabi prawie 3 tygodnie u dziadków na wakacjach...i wracać nie chce ;-)
Lily - 2013-07-28, 14:15

bajka napisał/a:
Kurczę, a moja Gabi prawie 3 tygodnie u dziadków na wakacjach...i wracać nie chce ;-)
Ale ma trochę więcej niż rok :P
bajka - 2013-07-28, 19:43

To prawda...Choć zdarzało się w jej wczesnym wieku z konieczności na kilka dni ją podrzucać do dziadków...Na pewno dzięki temu też ma z nimi fantastyczny kontakt...
jaskrawa - 2013-07-29, 09:43

MartaJS napisał/a:
jaskrawa, ja mam takie samo zdanie jak Ty, ale rozumiem, że ktoś może mieć inne.

Ja też to rozumiem, to wydaje mi się dość oczywiste, że obie to rozumiemy :)

Cytat:
ostatnio pisałaś o tym, co ja robię per "takie metody" i że Ty ich nie stosujesz - pisałaś też dlaczego (bo wg Ciebie, z tego, co zrozumiałam są niepotrzebne i bez sensu - w skrócie ujmując). Więc mówiąc "zejdźcie z człowieka" wydajesz mi się nieco niekonsekwentna, bo ja, w tamtym poście, też nie prosiłam nikogo o wyrażenie zdania na temat moich "metod".

I ja nie wyrażałam zdania, tylko zapytałam, jak robisz, że dwuletnie dziecko postawione do kąta stoi w nim i nie zwiewa - bo trudno mi to sobie wyobrazić. I tyle. Nie krytykowałam Cię personalnie ani tego co robisz, użyłam sformułowania "takie metody" bez zamiaru oceniania ich, ale ponieważ to Cię uraziło, przeprosiłam i przepraszam jeszcze raz, bo widzę, że nadal jest problem, skoro po kilku tygodniach do tego wracasz. Napisałam też jak ja robię - na Twoją prośbę, w odpowiedzi na Twoje pytanie.


Marto, to nie jest żden problem, po prostu mi się przypomniało przy okazji Twoich wypowiedzi. Nie czuję się też (już ;) urażona, nie musisz mnie przepraszać dwa razy, bo i nie masz za co (właśnie o to mi chodzi m. in. - że nie napisałaś nic, co mogłoby kogoś urazić). Sama napisałam wtedy, że poczułam się urażona pewnie dlatego, że przewrażliwiona jestem (wybacz, wiesz, jak to jest w ciąży, chociaż nie chcę zwalać tylko na ciążę).

Jeśli chodzi o personalną krytykę (ana138, również Tobie odpowiadam w tym akapicie)- no właśnie, ja jej tu nie uprawiam i wcle nie uważam, że Ty ją kiedykolwiek uprawiałaś. Nazwałam zachowanie faceta egoistycznym, co nie znaczy, że nazwałam go egoistą (aa sama i myślę, że każdy z nas czasem zachowuje się egoistycznie, nie czyni z nas to egoistów w ogóle). Nie znam gościa, zresztą, daleka jestem od takiego sposobu oceniania ludzi (zwłaszcza przez internet). To nieuprawnione. Mogę zaś (uważam, że mam prawo) powiedzieć co myślę o takim postępowaniu. Tylko postępowniu, nie człowieku. To dla mnie różnica. I właśnie dlatego uważam, że w moich wypowiedziach daleko do klimatu "błoto".


Cytat:
Tutaj gość zadał całkiem inne pytanie, nie znamy jego relacji z dzieckiem, nie znamy relacji z dziadkami, nie znamy okoliczności, nie wiemy czy wyjazd za parę lat byłby możliwy, nic w sumie nie wiemy. A zrobił się niemal klimat publicznego linczu ;-)

Masz całkowitą rację co do naszej nieznajomości okoliczności. Mimo wszystko - pewne fakty znamy - ludzie jadą na wakacje i zostawiają dziecko pod opieką dziadków. Ja nie zrobiłabym tak i tylko o tym piszę, ot co. Co robią inni - ich sprawa. Ich sprawą jest też, co napiszą o moim postępowaniu, nieco mnie tylko zirytował tekst Thora o maminsynku....


qetrab - spoko, no offence :)

Kamyk - 2013-07-29, 10:41

Skoro powstal nowy temat to i ja dorzuce swoje trzy grosze.
Wakacji bez dziecka sobie nie wyobrazam i mialam szczescie byc zawsze wszedzie z rodzicami zabierana. Urlop to czas, gdy jestesmy bardziej zrelaksowani mamy wiecej wolnego czasu i chce go spedzac z najblizszymi, z parnerem dopoki jestesmy we dwoje, z rodzina, jak nam przybedzie dzieci :-D
Jako, ze dzieci maja zwykle wiecej wolnego niz rodzice to nie wykluczam, ze jesli beda chcialy beda tez zostawac same z dziadkami, jak beda w stanie taka decyzje podjac i miec swiadomosc konsekwencji, czyli pewnie gdzies kolo 4 roku zycia.
Co do usamodzielniania dzieci, przyklad z pierwszej reki. Ja do wieku 6 lat nie dalam sie zostawic mamie w kolejce, gdy ta chciala stanac w drugiej (czasy komuny, ktorych pewnie wiekszosc z Was nie pamieta ;-) ). Nigdy nie zgodzialam sie zostac u dziadkow, czy u cioci na wsi, nawet jako nastolatka, a opuscialam dom rodzinny i nigdy do niego nie wrocilam w wieku 16 lat. Dodam, ze do dzis swoja mame ubostwiam i sadze, ze nie ma na swiecie lepszej. Za to moj brat zostawal wszedzie, a siedzial na garnuszku rodzicow do wieku 28 lat :lol:

Malati - 2013-07-29, 11:24

----
Anja - 2013-07-29, 12:38

Kamyk napisał/a:
czasy komuny, ktorych pewnie wiekszosc z Was nie pamieta ;-)

Oj zdziwiłabyś się. ;-)

neina - 2013-07-29, 13:26

czarna96, Fra jest teraz w PL, cenię sobie bardzo ten czas, choć dużo pracuję i nie są to dla mnie wakacje. Ale obydwoje - ja i F byliśmy na to gotowi, F nie narzeka, dobrze się bawi z babcią i resztą rodziny, ja też dojrzałam emocjonalnie do czasowej rozłąki. Ale jak był malutki to nawet jak byłam w pracy tęskniłam za nim okropnie, z wzajemnością. Wasze dzieci, moim zdaniem, są już w jak najbardziej odpowiednim wieku na wakacje z babcią/dziadkami, więc jakby co, to nie miej skrupułów ;-) :-P
P.S. ja też się czaję na Indie od jakiegoś czasu, może się uda w przyszłym roku.

thor66@op.pl - 2013-07-29, 14:20

5. Dzieci potrzebują od nas zaspokojenia przede wszystkim ich potrzeb emocjonalnych – miłości i bezpieczeństwa.

Jednym z najbardziej wymownych dowodów są statystyki szpitalne z USA, gdzie zaraz po II wojnie światowej umieralność niemowlaków pozostawionych na oddziałach szpitalnych bez rodziców sięgała 80-90%, pomimo braku konkretnych przyczyn, chorób oraz przy zapewnieniu im niezbędnego odżywiania. Po tych doświadczeniach, konsylium medyczne wraz z psychologami wprowadziło nakaz noszenia na rękach i przytulania niemowlaków, po którym ich umieralność spadła praktycznie do zera…


chyba znalazłem te badania:) można by coprawwda wyciągnąć wniosek że nie ma znaczenia kto nosi byle być noszonym ale dzieci na pewno takie nie są:)

ja to się boje bardziej że jak odbiorę mlodego po wakacjach to bdzie tak rozpieszczony że będe go musiał cały czas na rekach trzymać:)

thor66@op.pl - 2013-07-29, 14:23

polena napisał/a:
Jejku, Mnemozyne, jaskrawa, zejdźcie z tego człowieka... Czytam posty thora i zupełnie nie widzę nic złego w jego nastawieniu do dziecka i całej sytuacji... Ok, nie mam dzieci ale nie wydaje mi się, że zostawienie dziecka z jego własnymi (kochającymi) dziadkami na 3 tygodnie jakąś zbrodnią. Sama spędzałam takie wakacje w dzieciństwie, mój brat i moi kuzyni też. Nikt nie miał traumy. A jak czytam opowieści, że ktoś nie wytrzymałby 24h bez swojego dziecka to czuję się lekko przerażona wizją rodzicielstwa Nigdzie nie wyjechać samemu, bo nie zdążę umyć dziecku ząbków wieczorem?
Bez przesady. Na temat mięsa się nie wypowiem bo je jem.
No i nazwałyście thora despotą - w ogóle nie wiem dlaczego. Dla mnie fakt, że ktoś się kategorycznie na coś nie zgadza nie oznacza, że trzyma dziewczynę na łańcuchu w piwnicy. Serio


skoro nie masz dzieci i jesz mięso to co cie sprowadza na forum wege dzieciak????:)))) i fakt jak nie masz dzieci to niebardzo możesz mówić co by było gdyby bo tak jak wczesniej pisałem jak sie dziecko pojawia to można zapomnieć o wiekszości wcześniejszych planów i postanowien:))

Alispo - 2013-07-29, 14:41

No tak,nie masz dzieci-nie masz głosu,dawno sie ten argument na forum nie pojawiał :roll:
neina - 2013-07-29, 14:46

Mam wrażenie, że thor pisał to z przymrużeniem oka, ale mogę się mylić ;-)
thor66@op.pl - 2013-07-29, 14:59

Alispo, strasznie negatywnie jesteś nastawiona, nie pisałem że nie masz dziecka to nie masz głosu tylko na podstawie doświadczen mojej dziewczyny stwierdziłem że nie możesz mówić jak bedziesz się zachowywac i co robić jak już sie takowe pojawi

albo np moja koleżanka zazekała się na wszystkie świętości ze po 6 mc maciezynskiego wraca na 100% do pracy, bo nie wyobraża sobie tyle w domu siedzieć i to będąc już w ciązy, a zaraz będą 3 lata jak siedzi w domu :)

u faceów też sie to zmienia, nie tak bardzo jak u kobiet ale ja np nigdy nie myślałem że będę każde ziarenko oglądał 10 razy zanim mu podam:))

neina, masz dobre wrażenie:)

koko - 2013-07-29, 16:25

czarna96 napisał/a:
Marze o wakacjach bez dzieci, Marzę o jednym dniu chociaż bez ich towarzystwa. ]:->

Marzę o 30 minutach bez dziecka. I doskonale rozumiem twoje podejście w kwestii wyjazdu do tych Indii. Powodzenia, mam nadzieję, że wypoczniesz!
Mnie do tej pory udało się spędzić najwięcej 5 godzin bez dziecka, to był rekord. Zdarzyło się to tylko raz. Chętnie sprzedałabym małego którejś babci, ale niestety nie mam możliwości (moja mama mieszka daleko, mama S. ma to w dupie).

polena - 2013-07-29, 17:15

thor66@op.pl napisał/a:


skoro nie masz dzieci i jesz mięso to co cie sprowadza na forum wege dzieciak????:)))) i fakt jak nie masz dzieci to niebardzo możesz mówić co by było gdyby bo tak jak wczesniej pisałem jak sie dziecko pojawia to można zapomnieć o wiekszości wcześniejszych planów i postanowien:))


Oł łel,to ja Cię bronię a Ty do mnie tak... ;)

Co mnie sprowadza? Zdrowe odżywianie. Może kiedyś przestanę jeść mięso. I może będę miała dzieci.

Co ja tam wiem, gdyż nie mam dzieci :roll: Więc zdaję sobie sprawę, że wszystko się przewartościowuje itd. Chciałam tylko powiedzieć, że nie lubię przesady i nadopiekuńczości. Ale może jak będę miała dziecko to ogarnę (vel zrozumiem co to prawdziwe życie).

qetrab - 2013-07-29, 20:13

thor66@op.pl napisał/a:

chyba znalazłem te badania:)


Ja bym jednak chciał zobaczyć te wyniki w jakiejś faktycznej statystyce (są urzędy, które się tym zajmują). Napisać, że po wojnie była taka, a taka umieralność to można, ale poproszę o faktyczne dane :)

Ja marzę o jednym dniu albo przynajmniej 3 godzinach spędzonych tylko z małżonką :D
Niestety dziadkowie jedni są zbyt daleko, a drudzy nie zajmą się dzieckiem choćby nie wiem co...

majaja - 2013-07-29, 22:15

thor66@op.pl napisał/a:
ja to się boje bardziej że jak odbiorę mlodego po wakacjach to bdzie tak rozpieszczony że będe go musiał cały czas na rekach trzymać:)
i przestanie być niezaleznym młodym człowiekiem :mrgreen: tylko będzie do dzioba włoż, tyłek podetrzyj (to przy następnej okazji), na rękach zanieś i w ogóle jak to ja sam ma to zrobić, przecież babcia to robi
Albertyna - 2013-07-29, 22:47

thor66@op.pl napisał/a:
tak jak ktoś wyżej napisał nie stanie się mu żadna krzywda jak dadzą mu mięso:) tym bardzeij że będą to sladowe ilości,
chodzi o zasady poprostu jeżeli ja im mówie że mają nie dawać to maja nie dawać
a jeżeli dadzą to odbije sie na ich dalszym życiu czyli braku kontaktu, a wolałbym żeby jednak maly miał super kontakt z dziadkami tak jak ja miałem.
dlatego chcę ich zastraszyć dla ich wlasnego dobra, o kupkach i brzuszku już mówiłem i ogolnie wydaje się że to rozumieją ale ja znam ich ponad 30 lat i im poprostu nie ufam:)))

a co do wyjazdu to zgadzam się z wami jesteście nadopiekunczymi matkami:))
bez urazy nie mówie tego złośliwie tlyko poprostu tak świat wyglada, ze mamy takie są.
moja dziewczyna też przed ciążą dużo mówiła jaką będzie mamą a teraz się okazało że mówiła:)) i nie widzi świata poza tym bekartem:)

ja od małego spędzalem wakacje u babci ciotek itd i traumy zadnej nie mam, za to mam super kontakty z calą rodziną

młody już raz został z dziadkami na 4 dni jak pojechaliśmy na deske i nawet nie zauważył naszej nieobecności :) coprawda został u siebie w domu a to dziadkowie przyjechali a teraz jedzie do dziadków ale też nie mamy zamiaru podjechać autem, przerzucić przez płot i odjechać z piskiem opon, tylko jedziemy na kilka dni wspólnie dla aklimatyzacji i dopiero wyjedziemy

a co do zabierania to moja dziewczyna chce go zabrać ale ja sie kategorycznie nie zgadzam bo uważam że mniejsza krzywda mu sie stanei u dziadków nawet jak spadnie ze schodów niż może mu się stać w birmie
ale za rok jak już bedzie miał 2 lata to będziemy go zabierac

a co do traumy myślę ze będzie ale po naszej stronie:) młody będzie miał do dyspozycji wielki dom z ogrodem, basenem i piaskownicą itd to nawet nie zauważy naszej nieobecności, tak jak na placu zabaw nie wie kim jestem :P P

no i jest jeszcze nowoczesna technika, wlasnie testujemy skypa jak bedzie na nas reagował w magicznym pudełku:)


Jako kobieta i jako matka odpowiem ci jedno, jezeli to co wytłusciłam w Twojej własnej wypowiedzi, nie daje Ci do myslenia- to powinno.
Być może Twoja dziewczyna z Toba wyjedzie, ale czy sprawi Jej to przyjemność? Ten wyjazd ma być dla niej koniecznościa, przykrym obowiązkiem, czy przyjemnościa? Może skoro nie stać Cię na empatię wobec rocznego dziecka zdobedziesz się na nią względem dziewczyny, która (chyba?!) kochasz.

lilias - 2013-07-29, 23:55

majaja napisał/a:
thor66@op.pl napisał/a:
ja to się boje bardziej że jak odbiorę mlodego po wakacjach to bdzie tak rozpieszczony że będe go musiał cały czas na rekach trzymać:)
i przestanie być niezaleznym młodym człowiekiem :mrgreen: tylko będzie do dzioba włoż, tyłek podetrzyj (to przy następnej okazji), na rękach zanieś i w ogóle jak to ja sam ma to zrobić, przecież babcia to robi


love :mrgreen:

Malati - 2013-07-30, 00:04

Albertyna, ale o co ci chodzi? bo ja nie kumam? ]:-> ;-)
lilias - 2013-07-30, 07:54

mogę pisac na co ja zwróciłam uwagę, czyli na komunikację w stylu "ja chcę, ona musi" i na czułości typu "bękart". myślę, że ten właśnie tata jakoś niezdrowo rywalizuje z dzieckiem, ale oczywiście mogę się mylić i jest to tylko jakiś feler komunikacyjny.
jaskrawa - 2013-07-30, 08:44

Ja też czasem mówię bękart :D . Oczywiście nie do dziecka, ale gdy rozmawiamy sami z chłopem, to tak ironicznie nazywamy młodą "tym bękartem". Np. pod nosem "kiedy ten bękart spać polezie" (gdy jest 23., a ona nie zdradza najmniejszych przejawów senności).
Mówimy też często o sobie nawzajem per konkubent/konkubina, mimo że ludzie mają raczej pejoratywne skojarzenia (mówią, że to jak z kroniki kryminalnej).
Po prostu trochę się nabijamy w ten sposób z tych społecznych "norm".

Lily - 2013-07-30, 10:04

qetrab napisał/a:
Ja marzę o jednym dniu albo przynajmniej 3 godzinach spędzonych tylko z małżonką :D
O rany, jeśli Wasze dziecko znosi obcych, to na te 3 godziny mogę się nim kiedyś zająć :P
Malati - 2013-07-30, 10:44

jaskrawa napisał/a:
Ja też czasem mówię bękart


Ja na swoich chłopaków reguralnie mówię bachorki, lubię to słowo dla mnie ma odźwięk pieszczotliwy :-P

ana138 - 2013-07-30, 11:33

mam znajomych, małżeństwo, które mówi do siebie tak, że przeciętnemu słuchaczowi więdną uszy. a są bardzo kochającą się parą i fajni z nich ludzie.
O Marcelu mówię per "dziad", (moja matka się oburza). bękart by mi nie przeszło przez gardło chyba ]:->
jesteśmy różni i czasem nawyki czy język innych wydają nam się dziwne a nawet okropne.
A propos zmuszania do wyjazdu - dziewczyny, czy jesli naprawdę nie chciałybyście jechać bez dziecia, a chłop by się "kategorycznie sprzeciwiał" to co? ustąpiłybyście? bo ja w życiu. jedź se sam i cześć. Nie byłoby dyskusji po prostu.
Lily napisał/a:
O rany, jeśli Wasze dziecko znosi obcych, to na te 3 godziny mogę się nim kiedyś zająć :P

qetrab uważaj, bo dziecko do domu niechybnie z kotem wróci ;-) :mrgreen:

qetrab - 2013-07-30, 11:44

Lily napisał/a:
O rany, jeśli Wasze dziecko znosi obcych, to na te 3 godziny mogę się nim kiedyś zająć :P

Takich zupełnie obcych to się boi, ale szybko się przyzwyczaja i jak kogoś polubi to już jest ok ;)

ana138 napisał/a:
qetrab uważaj, bo dziecko do domu niechybnie z kotem wróci ;-) :mrgreen:


mam już dwa, trzeciego nie chce :D

Cytat:
Ja na swoich chłopaków reguralnie mówię bachorki, lubię to słowo dla mnie ma odźwięk pieszczotliwy :-P

Ja do córki zwracam się per ''porąbańcze" (od porąbaniec) i już nawet zaczęła na to reagować :P

neina - 2013-07-30, 12:11

O rany, coraz bardziej lubię ten wątek :lol:
KasiaQ - 2013-07-30, 12:15

ana138 napisał/a:
czy jesli naprawdę nie chciałybyście jechać bez dziecia, a chłop by się "kategorycznie sprzeciwiał" to co? ustąpiłybyście? bo ja w życiu. jedź se sam i cześć. Nie byłoby dyskusji po prostu

dokładnie tak, skoro zdecydowałam się na dziecko, to teraz biorę za nie odpowiedzialność ;-) a wakacje? Dla mnie wspólny wyjazd na kilka dni jest jak najbardziej relaksujący i spędzony świetnie. Bo i czym miałyby się różnić wakacje "z" a "bez" dziecka? Uchlaniem się czy wyskoczeniem na dyskotekę?? Nie, dziękuję, wyrosłam z tego już dawno :-P

qetrab napisał/a:
Ja do córki zwracam się per ''porąbańcze" (od porąbaniec) i już nawet zaczęła na to reagować

:lol:
ja mówię czasem "czarownico", ale jak mi nadepnie na odcisk, to wystarczy "Alka" - samo w sobie nie jest pozytywne i wystarczy ;-)
bękart również nie przeszedłby mi przez gardło - pewnie dlatego, że nikt nigdy w moim kręgu tak nie mówił, no i ma dla mnie negatywny wydźwięk, ale co region, to inaczej się pewne określenia odbiera :->

żuk - 2013-07-30, 12:17

lilias napisał/a:
mogę pisac na co ja zwróciłam uwagę, czyli na komunikację w stylu "ja chcę, ona musi" i na czułości typu "bękart". myślę, że ten właśnie tata jakoś niezdrowo rywalizuje z dzieckiem, ale oczywiście mogę się mylić i jest to tylko jakiś feler komunikacyjny.

podzielam
poza tym nie podoba mi się tekst typu
thor66@op.pl napisał/a:
jak każdy porządny młody chłopiec zabawia się już swoim siusiakiem,

a jak się nie zabawia, to nieporządny?? To chyba też był niesmaczny żart.
uważam że tak czarna jak i bajka mają całkowicie inną sytuację, bo mają starsze dzieci. Roczniak dużo kuma, ale taka rozłąka naprawdę byłaby dla niego bolesna. Może tego nie okazać i tzw traumy potem nie mieć, ale co pocierpi to jego. Poza tym- ja już gdzie o tym tu pisałam- mamy dziecko, zajmujemy się nim sami, a nie podrzucamy i jedziemy do Birmy. Trzeba ponosić konsekwencje swoich zachowań, także prokreacyjnych, a dziadkowie wnukiem zająć się MOGĄ, jeśli CHCĄ, a nie ładnie moim zdaniem jest wtłaczać ich w opiekę, do tego opiekę tylotygodniową i na warunkach żywieniowych rodziców.
No i zawsze można jechać na wakacje do Rowów przez kilka lat, Birma nie zając.
Po prostu po raz kolejny- różni ludzie, różne potrzeby i różne priorytety, niestety.

lilias - 2013-07-30, 12:21

"bękart" ma dla mnie znaczenie obraźliwe, czego nie mogę powiedzieć o "bachorku". dziad, brzydal, porąbaniec, potępieniec, ... również jakoś daje się żartobliwie powiedzieć i odebrać. za to bękart jest poniżające i to bez względu na to co dziecko zrobi, czy nie zrobi, dotyczy samego istnienia człowieka wg klasyfikowania postepowania jego rodziców. no nie trawię tego słowa w stosunku do kogokolwiek.

co do "kategorycznego sprzeciwu" mam jak ana138 jedź se sam załatwiłoby sprawę :-P

żuk - 2013-07-30, 12:30

lilias napisał/a:
"bękart" ma dla mnie znaczenie obraźliwe, czego nie mogę powiedzieć o "bachorku". dziad, brzydal, porąbaniec, potępieniec, ... również jakoś daje się żartobliwie powiedzieć i odebrać. za to bękart jest poniżające i to bez względu na to co dziecko zrobi, czy nie zrobi, dotyczy samego istnienia człowieka wg klasyfikowania postepowania jego rodziców. no nie trawię tego słowa w stosunku do kogokolwiek.

agree

Lily - 2013-07-30, 12:33

ana138 napisał/a:
qetrab uważaj, bo dziecko do domu niechybnie z kotem wróci ;-) :mrgreen:
Hmm, ale ja nie rozdaję kotów...
bronka - 2013-07-30, 12:34

Lily napisał/a:
qetrab napisał/a:
Ja marzę o jednym dniu albo przynajmniej 3 godzinach spędzonych tylko z małżonką :D
O rany, jeśli Wasze dziecko znosi obcych, to na te 3 godziny mogę się nim kiedyś zająć :P

:mrgreen:

a potem będą 2 porzucać ;-) To tak działa :-P

Lily - 2013-07-30, 12:38

Za daleko na podrzucanie ;)
qetrab - 2013-07-30, 12:57

Lily napisał/a:
Za daleko na podrzucanie ;)


uważaj, bo już się zdeklarowałaś ;) raz zapisane w internecie zostaje na zawsze :mryellow:

Lily - 2013-07-30, 12:58

Tak, na 3 godziny :D
qetrab - 2013-07-30, 13:03

wiesz jak to jest, korki itp. łatwo się spóźnić :D a potem nagle bam! 3 tygodniowe wakacje w nepalu
neina - 2013-07-30, 13:55

qetrab, :lol:
Malati - 2013-07-30, 20:26

-----
koko - 2013-07-30, 20:38

KasiaQ napisał/a:
skoro zdecydowałam się na dziecko, to teraz biorę za nie odpowiedzialność ;-) a wakacje? Dla mnie wspólny wyjazd na kilka dni jest jak najbardziej relaksujący i spędzony świetnie. Bo i czym miałyby się różnić wakacje "z" a "bez" dziecka? Uchlaniem się czy wyskoczeniem na dyskotekę?? Nie, dziękuję, wyrosłam z tego już dawno :-P

No, męża też przysięgałaś nie opuszczać do śmierci, a chyba spędzasz też czas bez niego? Co ma do tego odpowiedzialność? Czy jeśli ktoś wraca do pracy po macierzyńskim to też jest nieodpowiedzialny?
Dzieci są różne, dla niektórych wyjazd z dzieckiem jest relaksem, dla innych - wręcz przeciwnie. Uchylanie od obowiązków i nastolackie zabawy nie mają tu nic do rzeczy. Poza tym, że jesteś matką, jesteś jeszcze człowiekiem, kobietą, żoną, sobą. Podziwiam, że masz siłę na wyjazd z dzieckiem, ja chyba bym się ze szczęścia poryczała za dzień bez niego.

Dla dziecka to też zdrowe spędzić jakiś czas bez rodziców zwłaszcza, jeśli ma ich codziennie w domu (jak u nas - ja na wychowawczym, tatko pracuje w domu).

Kamyk - 2013-07-30, 21:11

Czas bez dziecka ok, ale czy on musi byc na naszym urlopie? Na wakacjach?
Zwykle urlop spedzamy w fajnym, innym miejscu. Jestesmy bardziej zrelaksowani. Jak nie chciec tego dzielic z dzieckiem? Dla mnie takie zachowanie wydaje sie egoistyczne.
Powtorze sie: mnie na wszystkie wakacje zabierano i wiecie co? Jak doroslam to ja zaczelam zabierac ze soba mame, bo jest wspaniala kobieta i chcialam dzielic sie z nia switem, "co wlozycie do walizki to z niej wyjmiecie".

qetrab - 2013-07-30, 21:26

Kamyk, no już nie przesadzaj są rożnie ludzi i różne dzieci.
Jak ktoś ma ochotę spędzić więcej czasu bez dziecka to aż taka tragedia się dzieje, że trzeba ich wyzywać od egoistów?
Ja też nie wyobrażam sobie jechać na wakacje bez dziecka (choć kilka godzin spokoju zawsze się przyda :D ), to jednak nie mam zamiaru wyzywać innych od egoistów tylko dlatego, że myślą inaczej...

Kamyk - 2013-07-30, 21:28

qetrab, moja ocean byla zachowania nie osoby ;-)
Jak widac nawet doroslym czasami ciezko wyczuc roznice ;-)

qetrab - 2013-07-30, 21:32

chcesz mi powiedzieć, że osoba, która zachowuje się egoistycznie nie jest egoistą ? :P
wyjaśnij mi więc proszę, jak nazwać osobę, która zachowuje się egoistycznie ? :)

qetrab - 2013-07-30, 21:36

ujmę to tak:
osobę, która zachowuje się chciwie nazywamy chciwą
osobę, która zachowuję się narcystyczne nazywamy narcyzem
osobę, która zachowuję się nieobliczalnie nazywamy nieobliczalną
osobę, która zachowuję się egoistycznie nie nazywamy egoistą bo ???

Kamyk - 2013-07-30, 21:37

qetrab, tak uwazam, ze jest roznica pomiedzy zachowaniem a osoba.
Mozna zachowawac sie glupio i nie byc glupkiem. Mozna zachowywac sie smiesznie i nie byc clownem. Mozna zachowywac sie egoistycznie i nie byc egoista.
Zachowanie odnosi sie do sytuacji i nad zachowaniem mozna panowac, mozna je zmienic, jest do nas zewnetrzne. Drugie to przymiotnik opisujacy osobe, oczywiscie tez mozna go zmienic, aczkolwiek jest z ta osoba duzo bardziej inegralny, jakoby wewnetrzny,

qetrab - 2013-07-30, 21:39

nie do końca

Jeżeli jakaś osoba zachowuje się egoistycznie to w tej chwili (tego działania) jest egoistą, czyż nie ?

idąc Twoim tokiem rozumowania nie istnieje ktoś taki jak egoista, bo nie ma wiecznych egoistów, są tylko ludzie, którzy czasami zachowują się egoistycznie.

tak jak samo jak ów clown, którego wspomniałaś, powiedzmy występujący w cyrku.... czy w domu, gdy z żoną siedzi przed telewizorem możemy go nazwać clownem? oczywiście, że nie, ale w cyrku jeżdżąc na monocyklu i żaglując maczugami jak clownem...

tak samo jak osoba, która zachowuje się egoistycznie, jest przynajmniej na ten moment nazwana egoistą
i możesz twierdzić, że nieee ja nie nazywam cię egoistą, ja tylko mówię, że zachowujesz się egoistycznie... ale to jest ze sobą powiązane ale cóż
Cytat:
Jak widac nawet doroslym czasami ciezko wyczuc roznice ;-)

arahja - 2013-07-30, 21:42

Kamyk napisał/a:
Powtorze sie: mnie na wszystkie wakacje zabierano i wiecie co? Jak doroslam to ja zaczelam zabierac ze soba mame, bo jest wspaniala kobieta i chcialam dzielic sie z nia switem, "co wlozycie do walizki to z niej wyjmiecie".


A ja bym ani nie chciała jeździć z rodzicami na wakacje, ani ich ze sobą zabierać (no, moimi wakacjami są góry, więc i tak nie pojadą). I wizja zabierania ze sobą dzieci na urlop mnie jakoś przeraża od pewnego wieku dzieci. Każdy potrzebuje odetchnąć - dzieciaki też. ;)

Kamyk - 2013-07-30, 21:55

Dzieci maja dwa miesiace wakacji, plus ferie zimowe... chyba, tak bylo za moich czasow. Jest czas aby pojechaly na oboz, do rodziny i na super urlop z rodzicami. Izolowanie sie od dzieci podczas tych 26 wolnych dni dla mnie jest trudne do zrozumienia. Nie mniej oczywiscie kazdy wybiera co to najlepsze dla niego i jego rodziny.
KasiaQ - 2013-07-30, 21:59

czarna96 napisał/a:
No jak to czym? Świętym spokojem. 8-) Nikt nic od ciebie nie chce

jakby nie spojrzeć - 1:0 dla Ciebie :-P ]:->
koko napisał/a:
No, męża też przysięgałaś nie opuszczać do śmierci, a chyba spędzasz też czas bez niego?

akurat nie :-P nawet pracujemy razem ]:->
koko napisał/a:
Czy jeśli ktoś wraca do pracy po macierzyńskim to też jest nieodpowiedzialny?

czym innym jest dla mnie w/w sytuacja, a zupełnie inaczej sprawa ma się do długiego odpoczynku od dotychczasowego życia, w tym od dziecka (mam na myśli właśnie te 3 tyg.) :->
koko napisał/a:
Podziwiam, że masz siłę na wyjazd z dzieckiem, ja chyba bym się ze szczęścia poryczała za dzień bez niego.

mam, choć są dni, że jak mąż bierze młodą na godzinę - dwie, to nie wiem co z radości ze sobą począć :-P
koko napisał/a:
Dla dziecka to też zdrowe spędzić jakiś czas bez rodziców zwłaszcza, jeśli ma ich codziennie w domu

oczywiście, że tak, dlatego jak tylko nadarzy się okazja - zostaje sama chwilkę u kuzynki, czy pod opieką mojej mamy, jeśli już się widzimy. To dla nas moment ładowania baterii i możliwości zatęsknienia za sobą.
qetrab napisał/a:
Ja też nie wyobrażam sobie jechać na wakacje bez dziecka (choć kilka godzin spokoju zawsze się przyda :D )

o tak, idealnie to ująłeś ;-)

arahja - 2013-07-30, 22:11

Kamyk napisał/a:
Dzieci maja dwa miesiace wakacji, plus ferie zimowe... chyba, tak bylo za moich czasow. Jest czas aby pojechaly na oboz, do rodziny i na super urlop z rodzicami. Izolowanie sie od dzieci podczas tych 26 wolnych dni dla mnie jest trudne do zrozumienia. Nie mniej oczywiscie kazdy wybiera co to najlepsze dla niego i jego rodziny.


Fajnie mieć kasę na wysłanie dzieciaków na obóz i jeszcze na zabranie na wakacje ze sobą. :) Nas odstawiano do dziadków, najczęściej na zmianę (ja u jednej babci, siostra u drugiej), i naprawdę nie chciałabym z rodzicami spędzać tych dni, mimo że zasady u babci były trochę surowsze niż w domu. Ale istotnie podejrzewam, że to zależy mocno od stosunków w rodzinie. U nas po prostu każdy potrzebuje przestrzeni i swojej dawki świętego spokoju.

Edit
Rozpisałam się, a nie powiedziałam najważniejszego. No, rodzice też muszą mieć czas na rozwijanie swojego związku, mieć trochę swojej intymności, niezakłóconej rytmem codziennego dnia.

majaja - 2013-07-30, 23:43

KasiaQ napisał/a:
ana138 napisał/a:
czy jesli naprawdę nie chciałybyście jechać bez dziecia, a chłop by się "kategorycznie sprzeciwiał" to co? ustąpiłybyście? bo ja w życiu. jedź se sam i cześć. Nie byłoby dyskusji po prostu


dokładnie tak, skoro zdecydowałam się na dziecko, to teraz biorę za nie odpowiedzialność a wakacje? Dla mnie wspólny wyjazd na kilka dni jest jak najbardziej relaksujący i spędzony świetnie. Bo i czym miałyby się różnić wakacje "z" a "bez" dziecka? Uchlaniem się czy wyskoczeniem na dyskotekę?? Nie, dziękuję, wyrosłam z tego już dawno
kompletnie nie rozumiem co jest nieodpowiedzialnego w wakacjach u kochających dziadków, choćby na podtuczenie warto (moja nie da mięsa, ale już mleko tak), naprawdę myślaby ktoś że do domu dzicka na przecowanie dają. Dla mnie trzy tygodnie to za dużo, ale dzieciak ma być pod opieką kochających i rozpieszczających dziadków.
Wakacje bez dziecka mogą róznić sie też tym, że przejdziesz radośnie 25 km, a nie 10 wysłuchując "nogi mnie bolą", wycia itd albo w przypadku młodszego mniej tachania na plecach, nie każdy kręgosłup na loterii wygrał. Mniej martisz się o żarcie bo twoja wątroba tydzień czy dwa na pizzy przezyje, dwulatka niekoniecznie, no i seks, nie oszukujmy się, przyjemniej jest bez nasłuchiwania obudził się czy nie. I nie mów że można odłożyć na później, ja wampirem nie jestem wiecznie zyć nie będę, i tak na Rysy pewnie już nie wejdę, bo dzieci za małe a potem ja za stara

majaja - 2013-07-31, 00:04

ana138 napisał/a:
A propos zmuszania do wyjazdu - dziewczyny, czy jesli naprawdę nie chciałybyście jechać bez dziecia, a chłop by się "kategorycznie sprzeciwiał" to co? ustąpiłybyście? bo ja w życiu. jedź se sam i cześć. Nie byłoby dyskusji po prostu.
notorycznie ustępuję, mąż uważa, że na spływ kajakowy to minium 4 lata skończone trzeba mieć, a ja daję sie przekonać. Teoretycznie rzecz biorąc w każdej chwili można zadzwonić i poprosić by nas stąd zabrali, ale od telefonu do transportu jest parę długich godzin.
Kamyk napisał/a:
Zwykle urlop spedzamy w fajnym, innym miejscu. Jestesmy bardziej zrelaksowani. Jak nie chciec tego dzielic z dzieckiem?
to co jest relaksujące dla nas niekoniecznie jest dla dziecka, dla mnie 10 godzin na wodzie w kajaku to szczyt relaksu, dla malucha, jakoś wątpię. Nie każdy lubi smażyć sie na plaży nad morzem
qetrab - 2013-07-31, 00:09

majaja napisał/a:
no i seks, nie oszukujmy się, przyjemniej jest bez nasłuchiwania obudził się czy nie

seks? ja już nie pamiętam co to jest :shock: :-/

KasiaQ - 2013-07-31, 00:39

majaja napisał/a:
kompletnie nie rozumiem co jest nieodpowiedzialnego w wakacjach u kochających dziadków

wiek dziecka oraz zaufanie lub jego brak do dziadków (zresztą stąd się wzięła cała ta dyskusja) to dla mnie pierwsze wytyczne, które zaważyłyby o urlopie i jego długości. Jeśli masz bobasa o ściśle określonej diecie i opiekunów, którym nie ufasz, a mają prawie miesiąc zajmować się twoim dzieckiem - sprawa dla mnie wygląda dość jasno i jednak okazuję się być wampirem :-P ]:->

idalianna - 2013-07-31, 00:49

Może nie do końca na temat, ale... :->

Tymu ma rok i 7 msc, niedawno przestałam go karmić. Do tej pory zostawał u mojej mamy często na dwie noce nawet, z tym że przybywałam na trochę go nakarmić (np w czasie sesji :-P ) i wszystko było w porządku, karmi go mniej więcej tak jak chcę, sama jest wege (Tym czasem coś skubnie u dziadków tzn np szpinak z serem, od mojego ojca, który daje Małemu np kiełbasę powąchać i z nim samym bym go nie zostawiła na dłużej...). No ale teraz wakacje, trochę się porozjeżdzaliśmy i przez miesiąc Tymo się nie zobaczy z Babcią. I tu mam dylemat, miałam jechać na wyjazd z jogą na 5 dni i zostawić Małego z moją Mamą, ale się zastanawiam...(to będzie ok 10 dni po tym jak wszyscy już będziemy "na miejscu" - mieszkamy niedaleko).
Ostatnio Tymek jest cały czas ze mną (wcześniej w żłobku spędzał trochę czasu), więc się przyzwyczaiłam, ostatnio na 5 godzin był w żłobku (żeby nie zapomniał) i strasznie tęskniłam :-P ... także emmm.

Na 3 tygodnie bym nie zostawiła roczniaka, to dla takiego dziecka jest bardzo dużo czasu, na 5 dni mam duże wątpliwości, bo chcę zrobić coś dla siebie, ale z drugiej strony... :->

Co do mięsa - my wegan jesteśmy i myślę że moja mama tak karmi Małego. Ale druga babcia (teściowa), niekoniecznie :-/ Mówi mi że nabiał jest potrzebny, zdrowy itp i ostatnio jak Tymek był u niej na kilka godzin to mu zrobiła pomidorową z lanymi kluskami (z jajek). Powiedziałam jej żeby tego nie robiła, ale ona na to, że ona nie wie jak inaczej można (mimo że jej wcześniej powiedziałam że może mu np jaglankę zrobić do pomidorowej - wie co to i ma w domu) i tyle, może mu mięsa nie dawać, ale resztę będzie. Także tu mam wątpliwości, nie potrafię tak mega stanowczo powiedzieć, że się posłucha albo Mały nie będzie u niej sam. Emmm, nie zostawiłabym z nią Tymka na 5 dni na pewno.

Ja sama zostałam z Babcią na 2 czy 3 msc jak miałam coś koło 1,5-2 lat. Rodzice pojechali za granice pracować, bo musieli. Nie mam żadnych wspomnień z tamtego okresu, ale według zeznać było bez problemów... Hmmm.
Ale Mama mi też opowiadała, że jak miałam niecały rok chyba to byłam w szpitalu na oddziale zakażnym na 2 tygodnie, całkiem odseparowana. Jak po mnie wróciła to jej nie poznałam....

Anja - 2013-07-31, 00:49

majaja napisał/a:
Kamyk napisał/a:
Zwykle urlop spedzamy w fajnym, innym miejscu. Jestesmy bardziej zrelaksowani. Jak nie chciec tego dzielic z dzieckiem?
to co jest relaksujące dla nas niekoniecznie jest dla dziecka, dla mnie 10 godzin na wodzie w kajaku to szczyt relaksu, dla malucha, jakoś wątpię. Nie każdy lubi smażyć sie na plaży nad morzem

Dokładnie.
Kamyk, za dużo wniosków wyciągasz tylko na podstawie swojej relacji ze swoimi rodzicami.
I tak na marginesie, ja też mam swietną matkę, a jednak i ona, o wyrodna(!), czasem mnie posłała na obóz czy do rodziny. I to były rewelacyjne, bardzo wiele mnie uczące wyjazdy (dziecko inaczej funkcjonuje bez tej nadopiekuńczej mamusi pochylającej się nad nim), zwł. bratające mnie z rówieśnikami, czy kuzynami.

majaja - 2013-07-31, 06:49

KasiaQ napisał/a:
wiek dziecka oraz zaufanie lub jego brak do dziadków (zresztą stąd się wzięła cała ta dyskusja) to dla mnie pierwsze wytyczne, które zaważyłyby o urlopie i jego długości.
gdy pierwszy raz zostawiałam syna u babci (nie miał roku) byłam przekonana, że mu coś przemyci, okazało się szczytem "przestępstwa" było zrobienie mu "kompociku" bez cukru, że gadanie gadaniem, ale w czyn nie wprowadza. Czasami trzeba zaryzykować i zaufać jednak, i rozumieć, że ta opieka będzie inna niż nasza. Dzieku to dobrze zazwyczaj robi. A juz powołynie się na wskaźniki śmiertelności z placówek i czasó gdzie dzieci w ogóle się nie nosiło i nie przytulało to głęboko nie fair jest.
koko - 2013-07-31, 08:06

KasiaQ napisał/a:
[ dlatego jak tylko nadarzy się okazja - zostaje sama chwilkę u kuzynki, czy pod opieką mojej mamy, jeśli już się widzimy. To dla nas moment ładowania baterii i możliwości zatęsknienia za sobą.

A widzisz, u nas nie ma takich momentów i takich okazji. Jeszcze NIGDY nie było okazji, żeby zatęsknić za młodym. Jest rozpaczliwa walka o 10 minut spokoju, bez niego (zwłaszcza, że nie bawi się zwykle sam a jeśli już - bez przerwy potrzebuje kontaktu, publiczności, gadania).
Co do tego urlopu: czym innym jest zostawienie dzieciaka w domu z opiekunką i długa na Seszele, a czym innym zapewnienie mu atrakcji w postaci babci, kuzynów, itd. których nie ma na codzień i którzy zorganizują mu rozrywkę podczas gdy rodzice odpoczywają na wyjeździe. Myślę, że w wieku 2-5 lat takie trzytygodniowe rozdzielenie może być za długie (chociaż... może zależy to od dziecka?), ale dla starszych dzieci to może być fun.
Myślę też, że to działa na zasadzie sprężynki - im mocniej się rozciągnie, tym silniej się do siebie przyciąga. Nie przez cały czas musimy odgrywać wyłącznie rolę rodzica.
Czas przeznaczony dla siebie żeby odpocząć i naładować baterie może jest egoizmem, ale jest to zdrowy egoizm ]:->

żuk - 2013-07-31, 08:16

czarna96 napisał/a:

żuk napisał/a:
mamy dziecko, zajmujemy się nim sami, a nie podrzucamy i jedziemy do Birmy.


Mi podrzucanie komuś dziecka kojarzy się z sytuacją kiedy robi się to wbrew woli tych osób. Ale jeśli dziadkowie sa chetni zająć się wnukiem nie widzę w tym problemu, i nie wiem co ma do tego odpowiedzialność i ponoszenie konsekwencji :roll: . Kiedy ja zostawię swoje dzieci na 3 tyg z babcią też bede wymagala żeby nie dostały mięsa za dużo słodyczy i nie spędzały wielu godzin przed tv. Chyba to normalne ze jak zostawiasz dzieciaka z ludzmi ktorzy nie mieszkaja z nim na codzień to przedstawiasz jego tryb życia jego nawyki ,rytuały co lubi czego nie itp. :?:

ja miałam na myśli właśnie sytuację gdy dziadkowie niekoniecznie są chętni. a sytuacje takie niestety znam.
a odpowiedzialność i konsekwencje- po prostu mam dziecko w wieku niestosownym by je na 3 tyg zostawić- nie zostawiam go. A rok to dla mnie właśnie taki wiek.

W oggóle myślę, że temat zostawiania na wakacje rozbija się o wiek dziecka. W okresie przedszkolnym- wakacje u dziadków może, w szkole- kolonie i obozy, ale niemowlęta i zaraz-po-niemowlęta- jednak z rodzicami.

a w ogóle to zgadzam się z KasiaQ

Kamyk - 2013-07-31, 09:29

Anja, mysle, ze wszyscy kierujemy sie troche wlasnymi doswiadczeniami. Moja mama jest dla mnie idolem i chcialabym byc takim rodzicem jak ona.
Bycie blisko dziecka niekoniecznie musi sie wiazac z nadopiekunczoscia, czy wychowywaniem mamisynka. Majac 4 latka wraz z 6 latnim bratem przejechalam na rowerku caly Szczecin (13km) od babci do naszego mieszkania - tata lekko sie zdziwil jak nas zobaczyl, w tym samym wieku spedzialm 3 miesiace na pokladzie kontenerowca (tata mechanic okretowy) i pomimo, ze za raczke nikt nas nie trzymal do morza nie powpadalismy, w wieku 7 lat z 9 latnim bratem zaczelismy chodzic po Pieninach sami, bo chodzilismy wiecej niz rodzice. Ciocia mowila, ze jestesmy z selekcji naturalnej. Zawsze wiedzialam jednak gdzie jest mama i moglam sie do niej przytulic gdy tego potrzebowalam, a do tego bylam z bratem. Sama wsrod obcych ludzi nie stanelam w drugiej kolejce. W wieku 6 lat z podejrzeniem zapalenia opon mozgowych spedzilam tydzien w szpitu i bylo to dla mnie mega traumatyczne.
Ciezko mi takze zrozumiec szantazowanie kogos kto wyswiadcza nam przysluge. Dziecko moze dobrze sie bawic podczas trzy tygodniowego pobytu u dziadkow, ale tez nie padnie jak zje przyslowiowa parowke. Grozenie komus zerwaniem kontaktow bo nie podziela naszego swiatopogladu wydaje mi sie dosc okrutne. Przyszedl mi na mysl taki cytat "Happiness is only real when shared" z filmu Into the Wild.

qetrab - 2013-07-31, 10:35

koko napisał/a:
A widzisz, u nas nie ma takich momentów i takich okazji. Jeszcze NIGDY nie było okazji, żeby zatęsknić za młodym. Jest rozpaczliwa walka o 10 minut spokoju

Skąd ja to znam ;)

thor66@op.pl A może warto pójść na kompromis, skoro nie ufasz, czy będą dawać mięso czy nie ? Np. ustalić, że może być ryba... albo mięso tylko ekologiczne... zawsze to już lepiej żeby dziecko zjadło coś zdrowszego, niż potajemnie otrzymało parówkę z MOM'u

ana138 - 2013-07-31, 11:58

idalianna, jedż, jedż. Tymo dobrze zna babcię a ty sie zrelaksujesz. jakby co, to wrócisz i już.
majaja napisał/a:
że gadanie gadaniem, ale w czyn nie wprowadza.

też mi się tak wydaje. moja mama np bałaby się, że M sie "pochoruje" po mięsie, skoro nigdy nie jadł. zrzędzi, że powinien jeśc, ale myślę, że by się jednak nie odważyła mu dać. Szczególnie teraz, jak już mógłby mi naskarżyć ;-)
majaja napisał/a:
Czasami trzeba zaryzykować i zaufać jednak, i rozumieć, że ta opieka będzie inna niż nasza. Dzieku to dobrze zazwyczaj robi.

tu tez się zgadzam.
majaja napisał/a:
A juz powołynie się na wskaźniki śmiertelności z placówek i czasó gdzie dzieci w ogóle się nie nosiło i nie przytulało to głęboko nie fair jest.

i tu też. ktoś tu ostro pojechał (już nie pamiętam kto).
również myślę, że wszystko tu się rozbija o wiek dziecka. dla mnie - roczniak nie, dwulatek - już na 3-4 dni tak, starsze dziecko - jak najbardziej.
ale - kazdy ma inne podejście, każda sytuacja jest inna i każde dziecko jest inne, dlatego niech każdy robi tak, jak uważa.
a z tą dziewczyną thora66 chodziło mi o to, że przecież on jej nie przywiązuje do walizki i siłą nie ciągnie, jakby naprawdę nie chciała, to by nie pojechała. Wyraził swoje zdanie (aczkolwiek stanowcze), że chce spędzić wakacje bez syna. nazywanie go despotą jest również przegięciem wg mnie.
jaskrawa napisał/a:
Sorry, ale dla mnie to skrajny egoizm.

jaskrawa napisał/a:
Nazwałam zachowanie faceta egoistycznym, co nie znaczy, że nazwałam go egoistą

jaskrawa napisał/a:
Jeśli chodzi o personalną krytykę (ana138, również Tobie odpowiadam w tym akapicie)- no właśnie, ja jej tu nie uprawiam

hmmmm...... proponuję brać odpowiedzialnośc za swoje słowa. naprawdę.
qetrab, widzę, że powracamy do problemu zasadniczego w tym wątku ;-)
ja bym jednak tak nie zrobiła. bałabym się, że to zadziała na zasadzie - jak dasz palec, to może i całą rękę. zaczęło by się od eko kurczaka, a skończyło na schaboszczaku i parówce

qetrab - 2013-07-31, 11:59

ana138, jest takie ryzyko ;)

Może warto byłoby też dziadkom wyjaśnić dlaczego nie chcesz podawać dziecku mięsa, nie wiem, może taka rozmowa już się odbyła.
Pokazać jakiś filmik, o tym, ze szprycowane są hormonami itp...

ana138 - 2013-07-31, 12:04

z tymi hormonami mogłoby byc dobre, teraz temat na topie.
i jeszcze dodać, że od tych hormonów, to dziecko może dostać wysypki albo biegunki, jeśli nigdy nie jadło, niech mają stracha ]:-> ]:->

KasiaQ - 2013-07-31, 12:08

żuk napisał/a:
a odpowiedzialność i konsekwencje- po prostu mam dziecko w wieku niestosownym by je na 3 tyg zostawić- nie zostawiam go. A rok to dla mnie właśnie taki wiek.
W oggóle myślę, że temat zostawiania na wakacje rozbija się o wiek dziecka. W okresie przedszkolnym- wakacje u dziadków może, w szkole- kolonie i obozy, ale niemowlęta i zaraz-po-niemowlęta- jednak z rodzicami.

też tak myślę.
Mnie np.odkąd skończyłam 7 lat a brat 4,5 rodzice wysyłali na 2-3 czasem 4 tygodnie na wieś do dziadków, do tego jak skończyłam 8 lat co roku jeździłam na 2 tyg. kolonie nad morze i nie wyobrażałam sobie "nie jechać". No ale właśnie - jak sobie przypomnę siebie w tym wieku, a spojrzę choćby na swoją niemal 2,5 roczną córkę (nie mówiąc o roczniaku :-> ) to widzę niesamowitą przepaść ;-)
Zgodzę się, że odkąd mam dziecko nie tylko jestem matką, ale póki co jestem matką małego dziecka, które bądź co bądź mnie lub swojego taty potrzebuje najbardziej i nikt jej (nawet najbliższa babcia) nas nie zastąpi. (A wiem co mówię, Ala szaleje za moją mamą, jednak w chwili gdy np. się wywróci, to jak myślicie, kogo woła? i do kogo biegnie, żeby podmuchać? ]:-> )
Swoją drogą jak byłam w sanatorium w wieku prawie 6 lat i powrót do domu przeciągnął mi się o jakieś 2 miesiące, w dodatku spędzone w izolatce, bo wpierw złapałam ospę, a na jej koniec bodajże odrę, to ten czas bardzo mnie zmienił :-/ z wesołego, otwartego dziecka stałam się zamkniętą w sobie, poważną jak na swój wiek dziewczynką :-/ mama nie mogła się z tym pogodzić, no ale nie miała na to wpływu.. Z tym, że to już jest zupełnie inna historia, wiadomo, ja z tego najbardziej zapamiętałam brak możliwości kontaktu z innymi dziećmi, a nawet z rodzicami, do tego stopnia, że pielęgniara pozwoliła tylko mamie mnie dotknąć za rękę przez uchylone okno + do tego uczucie mega zawodu, kiedy wiedziałam, że mieli po mnie przyjechać (po ospie) i naszykowałam się na to, a tu dupa, bo musiałam zostać. Nikt mi nie wytłumaczył, co się dzieje i pamiętam tylko rozpacz i szloch mamy i swój. Do tego nie mogłam się do niej nawet przytulić - koszmar.
To już skrajny przypadek i czym innym są swobodne wakacje w gronie bliskich, a czym innym tyle tyg. wśród obcych ludzi, gdzie są sztywne zasady i dziwne reguły (jak np. rozbieranie się na korytarzu do majtek i czekanie na jakieś ohydne "ich" sukienki wśród wszystkich dzieci :roll: :evil: )
Oj, się rozpisałam ;-)

lilias - 2013-07-31, 12:35

na temat żarcia dla dziecka. w końcu zejdźcie z tych dziadków. albo przygotujcie zapasy (zakupy, słoiki i mrożonki własnej roboty plus zestaw szczegółowych przepisów) albo za przeproszeniem sami swoimi dziećmi się zajmujcie.

dziadkowie naprawdę nie maja takiego obowiązku, zwłaszcza, że przyjemniejszym jest przyjść pobawić się z dzieckiem, obetrzeć wąsy po kawie i wrócić do posprzątanego domu. swoje dzieci już wychowali.

współistnienie to kompromisy. jeżeli moje dorosłe dziecko spróbowałoby ze mna takich numerów to przepraszam, ale dziecka by u mnie nie zostawiło. właśnie dlatego, żebym nie była odpowiedzialna za "biegunki", "bóle brzucha", "alergie", "wymioty" i wiele wiele innych dolegliwości niesłusznie i nieprawdziwie przypiętych do (w tym przypadku) jedzenia mięsa. nie dość, że stres bo dzieckiem trzeba się zająć (zrezygnować z własnego czasu, wysypiania się i wolności), zaopiekować 24/24 to jeszcze narażać się na wymówki i "kary" jak bedzie mu niedobrze, albo po prostu złapie wirusa i bedzie miało trzydniówkę, co obudzi podejrzenia.

dziękuję bardzo za taki zaszczyt, który mnie wykończy, a moje dzieci sprowokuje do zerwania kontaktów.

mam koleżankę z czwórką wnuków. zostaje tylko i wyłącznie w sytuacjach awaryjnych czyli wyjście na wesele, czy szpital innego z dzieci. nie chce przejmowac obowiązków swoich dzieci i wcale się jej nie dziwię, chociaz nie wiem czy umiałabym być tak asertywna

sylv - 2013-07-31, 12:54

lilias, strasznie mi się podoba, co napisałaś :lol:

moi rodzice już mówią, pół żartem, żebyśmy nie rezygnowali ze swoich dzikich wyjazdów, bo oni się chętnie dzidziusiem zajmą, ale raczej zmienimy nieco profil i będziemy zabierać, chociaż tu dużo od samego dziecka zależy, wszystko wyjdzie w praniu. Nasi znajomi zabierali 9-miesięczne bliźniaki na Sri Lankę, rok później pojechali do Wietnamu, inni znajomi do Omanu z roczniakiem, jeszcze inni półroczniaka do Turcji, a w Pakistanie poznaliśmy parę z 2 latkiem, którzy byli tam od czasu jak mały skończył 6 miesięcy. Jesteśmy przygotowani na komentarze na temat naszej nieodpowiedzialności, bla bla bla ;-) Natomiast zostawianie roczniaka na 3 tygodnie, nawet pod opieką kochających dziadków? Ja tego nie widzę, podobnie jak nie kumam moich znajomych, kórzy od czasu urodzenia pierwszego dziecka 9 lat temu i drugiego 5 lat temu nigdzie nie byli sami, ale nie będę nikogo umoralniać, sama bym tego nie zdzierżyła. Dzieci są różne, różni rodzice i modele wychowania. Ja bym malucha nie zostawiła, większość moich znajomych natomiast nie wyjechałaby z roczniakiem dalej niż nad Bałtyk... Marta ma rację, rodzicielstwo bliskości nie jest jedynym dopuszczalnym modelemgwarantującym, że rodzice "naprawdę kochają" swoje dziecko...
Kamyk napisał/a:
Grozenie komus zerwaniem kontaktow bo nie podziela naszego swiatopogladu wydaje mi sie dosc okrutne

Tylko że szacunek powinien być w obie strony. Wydaje mi się obustronnie spoko wymaganie od dziadków szacunku dla swoich nawyków żywieniowych przy jednoczesnym przygotowaniu przynajmniej części jedzenia w słoikach, zakupieniu co "dziwniejszych" produktów i rozpisce co i jak. Ze strony dziadków natomiast rozumiem opór wynikający z niechęci do postawienia swojego życia na głowie i spędzenia czasu na nauce wege gotowania i czytaniu etykietek, natomiast nie czaję złośliwego podawania mięsa, żeby "postawić na swoim".

ana138 - 2013-07-31, 13:21

lilias napisał/a:
jeżeli moje dorosłe dziecko spróbowałoby ze mna takich numerów to przepraszam, ale dziecka by u mnie nie zostawiło.

no dobra...ale jeśli twoje dziecko prosiłoby - mamo, nie dawaj mojej córce mięsa (słodyczy, białego pieczywa..itd.itp..). to co byś powiedziała? że sorki, ale nie? bo ja właśnie o takich dziadkach mówię. dziadkach, którzy nie respektują naszego stylu życia, jedzenia itd. chcą się zajmować wnukiem, ale zupełnie po swojemu. współistnienie to kompromisy, ale obie strony muszą chcieć na ten kompromis pójść.
z moją teściową np nie ma rozmowy (nie wiem, ok, nie będę dawac czekolady, ale może zabiorę go na lody w niedzielę). jest - nie, ma być po mojemu, tak jak ja chcę i koniec :evil:

Lily - 2013-07-31, 13:24

No cóż, ale dziadkowie mogą się opiekować dziećmi swoich dzieci na swoich warunkach albo wcale. Mają do tego prawo, nie?
Inną sprawą jest oszukiwanie. Godzenie się na określone zasady, a potem łamanie ich po kryjomu. Tylko że to nie dotyczy tylko dziadków.

ana138 - 2013-07-31, 13:38

no oczywiście tyle, że dziecko ma wtedy tez prawo ograniczyć kontakty wnuczka z nimi. tak można w nieskończoność, a przecież to nie o to chodzi.
nie wiem, co gorsze. obie sytuacje wydają mi się zupełnie do D.

jaskrawa - 2013-07-31, 14:08

ana138 napisał/a:

jaskrawa napisał/a:
Sorry, ale dla mnie to skrajny egoizm.

jaskrawa napisał/a:
Nazwałam zachowanie faceta egoistycznym, co nie znaczy, że nazwałam go egoistą

jaskrawa napisał/a:
Jeśli chodzi o personalną krytykę (ana138, również Tobie odpowiadam w tym akapicie)- no właśnie, ja jej tu nie uprawiam

hmmmm...... proponuję brać odpowiedzialnośc za swoje słowa. naprawdę.


Już tu się pojawiła dyskusja na ten temat. Nazwanie zachowania egoistycznym - nie oznacza dla mnie personalnego obrzucania się błotem (którego nie uprawiam w necie, a w życiu to chyba w skrajnych przypadkach, gdy mnie ktoś obrazi). Nie napisałam "facet, jesteś egoistą/złym ojcem/głupkiem/jeszcze gorszy epitet". Napisałam, że wg mnie takie zachowanie jest egoistyczne, ot co. I tylko to zachowanie. Biorę odpowiedzialność za to, co piszę, zapewniam. Przyznam, że nie rozumiem Twojego zarzutu. Nazwanie kogoś egoistą byłoby dla mnie uprawnione chyba jedynie w przypadku, gdybym - po pierwsze - osobiście znała tę osobę - i wiedziała, że często lub z reguły zachowuje się w sposób egoistyczny. I miałabym dobry, wystarczający powód, by się z tym kimś aż tak pokłócić, by rzucać tak mocnymi słowami.

lilias - 2013-07-31, 14:17

Lily napisał/a:
No cóż, ale dziadkowie mogą się opiekować dziećmi swoich dzieci na swoich warunkach albo wcale. Mają do tego prawo, nie?
Inną sprawą jest oszukiwanie. Godzenie się na określone zasady, a potem łamanie ich po kryjomu. Tylko że to nie dotyczy tylko dziadków.


prawda "...nie dotyczy tylko dziadków."


ana138 nie umiem oszukiwać. zawsze można się dogadać, ale na zasadzie dobrej woli i jednak wzajemnego szacunku. dziadkowie po prostu muszą chcieć i czuć się na siłach do zaopiekowania się małym dzieckiem. nie wyobrażam sobie żadnego straszenia czy szantażowania starszych ludzi. sama niedowidzę to wiem, że składy niektórych produktów mogą być dla nich niedostępne. dlatego przygotowanie żarcia na zapas i przepisów to jest duże ułatwienie dla ludzi niewege. z kolei ze strony dziadków nie wyobrażam sobie świadomych działań dywersyjnych. jeżeli wiesz, że złośliwie (żeby ci dopiec) któreś z nich może dziecku podac mięso czy mleko to lepiej nie powierzaj mu dziecka. będziesz spokojniejsza i stosunki wam się do reszty nie zepsują. na przypadkowe "błędy" żywieniowe nie zwracałabym uwagi (przy następnej okazji zasugerowałabym lepszy wybór)

obie babcie moich dzieci nimi się nigdy nie zajmowały. nie chciały, co zapowiedziały zanim dzieci nadawały się, żeby je z kimkolwiek zostawić. miały takie prawo.

Kamyk - 2013-07-31, 14:31

lilias, bardzo podoba mi sie Twoje podejscie.
lilias - 2013-07-31, 14:38

Kamyk, miło mi bardzo, bo mam wrażenie, że dziwaczeję. jestem w takim wieku, że mi się kurczaki spod skrzydeł rozlazły :->
ana138 - 2013-07-31, 14:56

lilias, oczywiście, z zapasami super pomysł. tylko, żeby jeszcze babcie dziadkowie
chcieli z nich skorzystać. jeżeli da się dogadać, to jak najbardziej.
lilias napisał/a:
jeżeli wiesz, że złośliwie (żeby ci dopiec) któreś z nich może dziecku podać mięso czy mleko to lepiej nie powierzaj mu dziecka. będziesz spokojniejsza i stosunki wam się do reszty nie zepsują. na przypadkowe "błędy" żywieniowe nie zwracałabym uwagi (przy następnej okazji zasugerowałabym lepszy wybór)

zgadzam się, na małe błędy też bym nie zwracała uwagi. natomiast na celowe, złośliwe działanie juz tak. dlatego młodego z teściowa nie zostawiam nigdy.
lilias napisał/a:
obie babcie moich dzieci nimi się nigdy nie zajmowały. nie chciały, co zapowiedziały zanim dzieci nadawały się, żeby je z kimkolwiek zostawić. miały takie prawo.

postawa godna podziwu, naprawdę (twoja znaczy się) ja to taka jędza jestem, że bym się wkurzała na nie.

a z tym oszukiwaniem jeszcze. pracowałam z taką dziewczyną (w przedszkolu) która miała gdzieś to, o co prosili rodzice. jedna mama np chciala, żeby dziecku nie dawać słodyczy. a ta na zasadzie "ojojoj...jakiś ty biedny, taką masz straszną mamę" zawsze go czymś dokarmiała. jakby mama powiedziała, że dziecko ma uczulenie, bałaby się i nie dałaby nic. także myślę, że czasem takie małe oszustwa są dopuszczalne. dla dobra dziecka.

qetrab - 2013-07-31, 15:15

lilias, w sumie masz trochę racji, jakby ktoś do mnie przyszedł mówiąc, masz zajmij się dzieckiem i nie dawaj mu tego i tamtego... bo jak nie to więcej go nie zobaczysz! to bym powiedział, nie dziękuję, wynajmijcie sobie opiekunkę :P
jagodzianka - 2013-07-31, 15:34

ana138 napisał/a:

a z tym oszukiwaniem jeszcze. pracowałam z taką dziewczyną (w przedszkolu) która miała gdzieś to, o co prosili rodzice. jedna mama np chciala, żeby dziecku nie dawać słodyczy. a ta na zasadzie "ojojoj...jakiś ty biedny, taką masz straszną mamę" zawsze go czymś dokarmiała. jakby mama powiedziała, że dziecko ma uczulenie, bałaby się i nie dałaby nic. także myślę, że czasem takie małe oszustwa są dopuszczalne. dla dobra dziecka.

mojej koleżanki siostra bezglutenowa poszła pierwszy dzień do przedszkola, rodzice uprzedzili o wszystkim i tak dalej, oczywiście dostała to co wszyscy i wylądowała w szpitalu ledwo żywa. to było 15 lat temu, mam nadzieję, że teraz już coś się w tym temacie ruszyło, ale jak widać niektórym nawet alergia nie straszna. :evil:

qetrab - 2013-07-31, 15:37

jagodzianka napisał/a:

mojej koleżanki siostra bezglutenowa poszła pierwszy dzień do przedszkola, rodzice uprzedzili o wszystkim i tak dalej, oczywiście dostała to co wszyscy i wylądowała w szpitalu ledwo żywa. to było 15 lat temu, mam nadzieję, że teraz już coś się w tym temacie ruszyło, ale jak widać niektórym nawet alergia nie straszna. :evil:


ja bym rozerwał na strzępy :evil:

lilias - 2013-07-31, 16:28

qetrab napisał/a:
jagodzianka napisał/a:

mojej koleżanki siostra bezglutenowa poszła pierwszy dzień do przedszkola, rodzice uprzedzili o wszystkim i tak dalej, oczywiście dostała to co wszyscy i wylądowała w szpitalu ledwo żywa. to było 15 lat temu, mam nadzieję, że teraz już coś się w tym temacie ruszyło, ale jak widać niektórym nawet alergia nie straszna. :evil:


ja bym rozerwał na strzępy :evil:


podzielam uczucia :evil:

ana138 - 2013-07-31, 19:25

qetrab napisał/a:
lilias, w sumie masz trochę racji, jakby ktoś do mnie przyszedł mówiąc, masz zajmij się dzieckiem i nie dawaj mu tego i tamtego... bo jak nie to więcej go nie zobaczysz! to bym powiedział, nie dziękuję, wynajmijcie sobie opiekunkę :P

he he...faktycznie, w tej formie nie brzmi to ciekawie.. ale chyba nikt tak nie zaczyna rozmowy, to już jest raczej akt desperacji ;-)
lilias napisał/a:
podzielam uczucia :evil:

ja też :evil: :evil: :evil:
to u nas w pracy słowo alergia budzi postrach i działa. raz tylko jedna z dziewczyn dała przez pomyłkę chłopcu z alergią mleko. przyjemnie nie było. ale nie aż tak strasznie, jak u siostry twojej koleżanki jagodzianka :evil:

lilias - 2013-08-01, 00:02

ana138 napisał/a:
...
lilias napisał/a:
obie babcie moich dzieci nimi się nigdy nie zajmowały. nie chciały, co zapowiedziały zanim dzieci nadawały się, żeby je z kimkolwiek zostawić. miały takie prawo.

postawa godna podziwu, naprawdę (twoja znaczy się) ja to taka jędza jestem, że bym się wkurzała na nie.

...


bywałam u granic wytrzymałości (jak to z matkami bywa), ale nie miałam wyboru i jakoś poszło. wkurzyłam się na dobre raz jak uznały, że pomoga mi przy przeprowadzce :evil: dziećmi już odchowanymi na 1 dzień nie raczyły się zająć, za to przetrzepywaniem mi zawartości szaf i układaniem wedle własnego pomysłu i uznania to bardzo chętnie. nie mogłam odnaleźć się chyba ze trzy miesiące. tego im obu nie umiem zapomnieć.

idalianna - 2013-08-01, 01:15

Hmmmm no niby babcie nie muszą zajmować się wnukami, ale według mnie to jak najbardziej naturalne. Zawsze to one pokazywały młodym matkom jak zająć się dzieckiem, pomagały... Kiedyś przecież to właśnie one i inne kobiety z bliskiego otoczenia pomagały przy porodzie. Więc ja mimo wszystko myślę, że można nazwać to obowiązkiem.
Moja Mama na przykład mówi, że bardzo chętnie będzie zajmować się moimi dziećmi, bo pamięta jak moja babcia mną się zajmowała (jak pisałam zostałam z nią nawet na dłuższe wakacje jak rodzice pojechali pracować za granicą), ale jak była potem dwójka - ja i siostra to powiedziała, że to za dużo i moi rodzice nigdzie nie mogli sami wyjść wieczorem. Nigdy. Oczywiście moja mama czasem nie może/ nie ma czasu. Ale generalnie mówi, że wie jak jest ciężko jak nie można dziecka zostawić i dla własnego zdrowia czasem trzeba po prostu gdzieś wyjść bez dzieci.
Oczywiście małe dziecko nie zawsze można zostawić, to indywidualna sprawa. Ale Tym np ze mną NIGDY nie chce sikać na nocnik, a jak jest u babci to budzi się z suchą pieluchą i siku na nocnik, ZAWSZE... :-P Pfffi.

Co do alergii to mi się zdarza powiedzieć komuś, żeby nie dawać Małemu mleka, bo ma alergię...To ułatwia sprawę.

lilias - 2013-08-01, 08:07

idalianna, inaczej działały pewne zalezności kiedy mieszkało się razem czy blisko siebie. młode kobiety były wtedy inaczej wychowywane i łatwiej im szło pogodzić się z pewna zależnością od starszej kobiety w rodzinie. teraz praktycznie każda młoda kobieta ma w nosie zdanie starszej. w najlepszym wypadku wysłucha, wypuści drugim uchem i robi swoje izolując się od seniorki. mieszkające razem rodziny wielopokoleniowe poszły w zapomnienie. natomiast oddając opiekę w ręce starszej, czyli matki, babki, oddajesz w pewnym sensie część swoich uprawnień. nie można, jak teraz niektóre młodsze kobiety robią, żądać od starszych wykonywania uciążliwych i wyczerpujących obowiązków jednocześnie niczego z siebie nie dając, a przepraszam! pozwalając się babciom wykazać. :-> lepiej zrezygnuj z podejścia, że bycie babcią to obowiązek bo prędzej czy później czeka cię rozczarowanie. babcia żeby zajmowac się wnukami musi tego chcieć i czuć się na siłach (widzisz, jedną wnuczkę twoi dziadkowie ogarniali, opieki nad dwójką już się nie podjęli)

w dobie w miarę szybkich wyprowadzek ze wspólnego domu, tv i internetu wiele młodych kobiet szuka informacji dot. wychowywania dziecka poza domem rodzinnym, sugerując (prawdopodobnie mniej lub bardziej świadomie) jesteś stara, zacofana, ale jak ci pozwolę to możesz dla mnie popracować i tylko tak jak ja chcę. myślę, że takie podejście jest nie fair i wystarczy postawić się na miejscu takiej babci, żeby nie chcieć czegoś takiego dla siebie.

nie mam pojęcia jaką będę babcią w przyszłości. zobaczymy, ale mam nadzieję, ze będziemy jakoś umieli się dogadać, zwłaszcza, że to ja nie jem mięsa i mleka :-P :-D

qetrab - 2013-08-01, 08:37

Cytat:
jesteś stara, zacofana, ale jak ci pozwolę to możesz dla mnie popracować i tylko tak jak ja chcę. myślę, że takie podejście jest nie fair


Trochę tak trochę, nie... Niestety babcie bardzo często mają zakodowany właśnie staroświecki pogląd wychowywania, który nie koniecznie musi być dobry dla dziecka:
- Nie noś jej za dużo na rękach bo będzie rozwydrzone
- Kup jej ciężkie buciki z grubą podeszwą bo się nie nauczy stopy stawiać
- Musi spać osobo, bo nigdy nie będzie samodzielne
- Musi pić mleko żeby mieć mocne kości :P

I wiele innych, oczywiście babcia ma racje, bo w końcu trójkę dzieci odchowała

Ja bym nie oddał dziecka teściom nawet na jeden dzień, po prostu im nie ufam (i nie chodzi o mięso, a jak pisałem wcześniej o słodycze)

Szwagierka mieszka praktycznie z rodzicami swoimi (mają połączone domy) I babcia aktywnie bierze udział w wychowywaniu, do pierwszego roku faszeruje dziecko czekoladą i ciasteczkami, jak powiedziałem, że dziecku to lepiej owoce na deserek to usłyszałem "No ile można te owoce jeść"
Teraz córka szwagierki ma 2,5 roku i każda pora jedzenia to koszmar - nie chce jeść nic, za to czekoladkę czy herbatniczka to bardzo chętnie...

Dodam jeszcze, że dziecko ma nietolerancję glutenu i dziadkowie sobie ubzdurali, że z tego można wyjść.... podając dziecku gluten odpowiednio często :-/ ... Na szczęście już to zostało im wybite z głowy

lilias - 2013-08-01, 09:10

qetrab, trochę tak..., trochę nie... :-D racja. dlatego najważniejsza jest komunikacja i szacunek dla obu stron. bez tego ani rusz. lepiej wtedy rzeczywiście babciom dzieci nie powierzać, a nie je zmieniać, bo to się może nie udać 8-)
qetrab - 2013-08-01, 09:43

lilias, prawda :D Zawsze uważałem, że w każdej sprawie można dość do konsensusu, trzeba tylko rozmawiać, a wszystko da się wyjaśnić :)
Z podejściem "ja wymagam" niczego się nie osiągnie :)

eMka - 2013-08-02, 21:51

na 3 tyg. roczniaka bym nie oddała. ale na weekend na pewno. nawet dłuższy. do dziadków/ siostry, które dziecko bardzo dobrze zna, zna ich domy, oni znają dziecko, nasze zwyczaje i je szanują (np. to że nie jemy mięsa). ja kocham czas bez dziecka/ dzieci, wypoczywam jednocześnie tęskniąc, i zawsze, nawet po kilku godzinach rozłąki witam się z dzieckiem jak z kimś najbardziej wyjątkowym na świecie.
nie widzę nic złego w "podrzucaniu" dziecka do bliskich nam osób- wydaje mi się to bardzo naturalne- od wieków dziećmi opiekowały się całe pokolenia. dopiero teraz pozamykaliśmy się w swoich domach, a matki kiszą się z dziećmi 24 na dobę popadając w depresję. I nie widzę w podrzucaniu nic nieodpowiedzialnego czy niekonsekwentnego- nie żyjemy na bezludnych wyspach, tylko w społeczeństwie. wchodzimy w przeróżne związki z różnymi ludźmi. z panią z warzywniaka wymieniamy codzienne uwagi o pogodzie, a z dziadkami jemy niedzielne obiady i czasem zajmują się naszymi dziećmi (jeśli chcą oczywiście) i wszyscy mają z tego korzyść. dzieci zazwyczaj uwielbiają być u dziadków, rodzice mają chwilę świętego spokoju, a dziadkowie piszczą z radości, bo dzieciak pięknie zjadł pomidorową i razem podlewają kwiaty w ogrodzie.
co do potrzeb emocjonalnych to dziecko, szczególnie starsze dziecko potrzebuje osób do kochania. i nie zawsze są to rodzice. Oczywiście to się zmienia z wiekiem i jeszcze raz powtórzę: roczniak za mały na tak długą rozłąkę i ja bym się nie zdecydowała gdybym nie musiała.
Wakacje bez dziecka też mogą być dobrą okazją do zadbania o siebie, o związek i jestem pewna, że rodzice wracający po "bezdzietnym urlopie" często mogą dać swoim dzieciom więcej dobrej energii, miłości, cierpliwości, które niestety często gdzieś się zatracają w codziennym kieracie. Co oczywiście nie wyklucza dobrej zabawy również z dziećmi na wakacjach. co kto lubi. optymalnie byłoby mieć możliwość na kilka dni osamotnienia, a potem rodzinną wyprawę, ale wiadomo jak jest...

idalianna - 2013-08-03, 00:51

lilias, może to dlatego że ja z Tymkiem mieszkałam z moimi rodzicami do kiedy miał 1,5 roku prawie... a teraz teściowa mieszka piętro nad nami, a moi rodzice 10 minut autem...
lilias napisał/a:
teraz praktycznie każda młoda kobieta ma w nosie zdanie starszej. w najlepszym wypadku wysłucha, wypuści drugim uchem i robi swoje izolując się od seniorki.

Hmmm no nie wiem, ja jak jeszcze nie wiedziałam co i jak (np trudne początki karmienia piersią) to radziłam się mamy, cioci, babci. I słuchałam tego co mówią. Z resztą cały czas mam na uwadze zdanie mojej mamy, radzę się. Oczywiście czasem wiem, że mam rację i że teściowa głupoty gada jak twierdzi, że lane kluski są wiele zdrowsze od jaglanki albo jak ciotka mi mówi że moje mleko po 6msc nie ma żadnych wartości. Ale jak nie jestem pewna(!) mojego zdania to słucham, próbuję, jestem otwarta, wiem że inni mogą wiedzieć więcej, że mama czy babcia wychowały swoje dzieci i mają za sobą trochę więcej doświadczeń w wielu sprawach.

lilias napisał/a:
lepiej zrezygnuj z podejścia, że bycie babcią to obowiązek bo prędzej czy później czeka cię rozczarowanie.

Ale dlaczego? Jasne, że nie zawsze ma ochotę zająć się Małym i to rodzice w pierwszej kolejności zajmują się dzieckiem, ale jeśli np coś nam się stanie/będę w szpitalu, a D będzie zajęty to to chyba naturalne, że moja mama przejmie na siebie obowiązek zajęcia się moim dzieckiem? Według mnie w normalnym środowisku tak to wygląda.
Teraz np Tata Tymka ma brata 20 lat młodszego - ma 2 msc i wydaje mi się to normalne, że jeśli coś by się stało z jego rodzicami, zachorowaliby np, szpital/cokolwiek (a są już pod 50, więc to nie młodzi rodzice ;-) ) to my się nim zajmiemy, jeśli będzie taka potrzeba. Z resztą ja już zaproponowałam im że jeśli chcą odpocząć to my chętnie zabierzemy Małego na jakiś czas chociażby na spacer. Ludzie sobie pomagają i jak dla mnie pomoc rodzinie i wspólne zajmowanei się dziećmi jak najbardziej można nazwać obowiązkiem.

lilias napisał/a:
babcia żeby zajmowac się wnukami musi tego chcieć i czuć się na siłach (widzisz, jedną wnuczkę twoi dziadkowie ogarniali, opieki nad dwójką już się nie podjęli)

A to może dlatego, że babcie Tyma nie są babciami z drutami, bujanym fotelem itp. Moi rodzice mają po 40 lat, codziennie treningi, są aktywni.
Babcia z drugiej strony też w pełni sił, a dziadek Tymka właśnie został ponownie ojcem, jak wspomniałam, więc musi mieć siły żeby jeszcze zająć się swoim małym dzieckiem ]:->

eMka napisał/a:
rodzice wracający po "bezdzietnym urlopie" często mogą dać swoim dzieciom więcej dobrej energii, miłości, cierpliwości, które niestety często gdzieś się zatracają w codziennym kieracie

Całkowicie sie zgadzam!!! Ja jak siedzę z Małym 24 na dobę to mam go często dość, nie mam siły, jestem wkurzona, nie chce mi się z nim bawić. Ale jak zostawię go chociaż 2 razy w tyg w żłobku albo jak ktoś go zabiera na spacer, a ja sobie pójdę np na zajęcia jogi to potem od razu czuję się lepiej i mam ochotę się z Tymem bawić, wygłupiać, mam więcej siły i on przez to też czuję się lepiej.
Wakacje bez dziecka są jak najbardziej okej.
Chociaż dzieci są różne i mają różne potrzeby. ;-)

jagodzianka - 2013-08-03, 12:54

Wiecie co, a mi to by nawet nie przyszło do głowy jechać bez dziecka na wakacje. Od 10 roku życia jeździłam sama na obozy, ale zawsze też jakiś jeden wyjazd z rodzicami jeśli chciałam. Zawsze to było dla mnie naturalne i nie wyobrażałam sobie, że mogę pojechać bez dziecka gdzieś teraz. Jakiś weekendowy wypad, kilkudniowy festiwal to tak za rok może, ale takie główne wakacje tygodniowe czy dwu to nie, przynajmniej puki nie wyrazi młody nie wyrazi sprzeciwu.
No bo kurcze, teraz nie pracuję, ale jak pójdę do roboty to tak; 8 h w pracy, conajmniej godzina na dojazdy, to choćby dziecko chodziło spać o 22 to zostaje nam tylko kilka godzin razem, a jeszcze gotowanie, sprzątanie, sranie, czas dla siebie. Więc logiczne dla mnie, że chociaż wakacje będę chciała spędzić z nim.
Zresztą teraz też nie mam jakiegoś parcia żeby jechać gdzieś sama. Fajnie by było poszlajać się z plecakiem tu i tam, jak widzę stopowiczów przy drogach to mnie ściska z zazdrości, ale wiem, że nie czułabym się dobrze bez F.

lilias - 2013-08-03, 23:00

idalianna, wystarczy jedno "nie" i Twoje oczekiwania pozostaną oczekiwaniami. dobrze, ze jesteście blisko z rodziną, nie każdy ma takie stosunki i wsparcie. nie każdy ma ochotę słuchać drugiego człowieka i korzystać z tego co drugi człowiek może/ chce zaofiarować. kombinacja charakterów w rodzinach bywa nieoczekiwana. :)
jagodzianka - 2013-08-03, 23:21

lilias, chyba nikt nie oczekuje że babcia zajmować się będzie wnusiem na każde zawołanie.
Sylwia8 - 2013-08-03, 23:57

Ależ rośnie ten wątek!

Tak sobie czytam z ciekawości i w końcu już coś powiem chyba - po pierwsze, jeżeli "Birma to syf i brUd" to po co tam jechać na WAKACJE? :-?

Po drugie - roczne dziecko zostawić na 3 tygodnie - nie mieści mi się w głowie. Moja druga córka ma właśnie roczek, ja nie zostawiłabym jej samej na 1 noc a co dopiero na tyle czasu. Co ważne - MÓJ MĄŻ TEŻ NIE.

Starszą córkę pierwszy raz na noc zostawiliśmy dopiero jak miała 3 latka i to tylko dlatego, że sama chciała zostać - u ukochanej cioci, gdzie ma towarzystwo w swoim wieku a ciocia traktuje ją jak własne dziecko. Na kilka dni pojechała do babci jako 4-latka i wracaliśmy po nią znacznie szybciej, niż zakładała, bo tęskniła za nami tak bardzo, mimo że to ukochana babcia i krzywda na pewno jej się nie działa. Jest w stanie zostać gdzieś na noc, ale na dłużej jeszcze nie. Roczna córka nie została jeszcze nigdy z nikim innym, niż własnym tatą i jeszcze długo nie zostanie.

Nie uważam się za nadopiekuńczą matkę, pozwalam dzieciom na tyle swobody ile stosownie do swojego wieku potrzebują. Nie wyobrażam sobie jednak zostawić dzieciaka, zwłaszcza TAK MAŁEGO, na tak długo i pojechać sobie na wakacje, gdzie niby miałabym się świetnie bawić. HA. HA.

Większość wypowiadających się tu osób to matki, no i qetrab :) Ale rozmawiałam o tym właśnie z moim mężem - on sobie nie wyobraża tego tak samo jak ja (wakacji bez dzieci) - ani w odniesieniu do rocznego dziecka ani starszego. Dopóki nasze dzieci nie będą w wieku, w którym same będą chciały jechać gdzieś na dłużej bez nas (do babci, kuzynów, na obóz z koleżankami itd.), my nie pojedziemy na wakacje bez nich, oczywista oczywistość.

Zresztą - mamy w domu 7-letniego amstaffa, najbardziej rodzinnego psa na świecie i wierzcie mi, nie zostawiliśmy go samego nigdy nawet na jedną noc. Nasi znajomi zostawiają psa u rodziców, teściów, w hotelu dla zwierząt i lecą samolotem na wczasy. My nie wyobrażamy sobie nawet, żeby zostawić gdzieś psa, powiedzieć mu "bądź grzeczny, wrócimy za 2 tygodnie" i pojechać sobie na wakacje. Przecież ja nie umiałabym spać myśląc o tym, jak ten pies za nami tęskni a nie daj boże myśli, że może już do niego nie wrócimy. Dlatego odkąd jest z nami pies - nasze pierwsze dziecko :) - planujemy wszystko tak, żeby mieć na uwadze jego dobro i uczucia i dokładnie tak samo jest i będzie z dzieciakami. Wesele - czemu nie, jesteśmy do takiej godziny, do jakiej dzieci są w stanie wytrzymać bawiąc się/przysypiając na kolanach. Wyjazd gdzieś na noc - spoko, pies z nami. I nie ma innej opcji, żebyśmy wszyscy dobrze się czuli.

A moje najświeższe doświadczenie pokazało mi, że nawet starsze dzieci nie nadają się na dłuższe rozłąki z rodzicami - miałam przez tydzień u siebie dzieci mojego brata, 8-letnią dziewczynkę i 7-letniego chłopca. Dzieci lubią nas bardzo, świetnie bawią się z kuzynką a właściwie już z obiema, bardzo aktywnie i wesoło spędzaliśmy czas i wiecie co - po 3 dniach zaczęły się wieczorne płacze, bóle brzuszka bez powodu, apetyt już nie taki i załamania nastroju w ciągu dnia - tak bardzo dzieci tęskniły za rodzicami. I chciały u nas jeszcze być bo świetnie spędzały czas ale tak bardzo brakowało im mamy i taty, że jakby mogły to by poszły pieszo do domu. A wydawałoby się, że to już takie stare konie, że mogłyby siedzieć u nas miesiąc i nie zatęsknić.

Jeżeli do tego wszystkiego doszłaby jeszcze kwestia braku zaufania co do sposobu karmienia dziecka - ludzie, czemu sobie takie kuku robicie???

Prędzej zostawiłabym dziecko z qetrab'em niż z rodzicami/teściami, jeśli nie ufałabym im w takiej ważnej sprawie.

dynia - 2013-08-04, 11:46

Sylwia,dobrze ze napisałeś iż jest li i jedynie twój punkt widzenia.Mi zdarzyło się zostawić dzieci na tydzień z dziadkami, wszystkim to zrobiło bardzo dobrze.Kiedys musieliśmy zostawić psa w hotelu i tez dał radę.Czesto tez zostaje z moimi rodzicami.Jak widzisz da się, wyobrażam sobie etc.
idalianna - 2013-08-04, 12:14

lilias napisał/a:
wystarczy jedno "nie" i Twoje oczekiwania pozostaną oczekiwaniami

Dlaczego? Czasem moja mama mówi, że nie może, nie ma czasu, chce iść z moim ojcem do kina, na trening, że mogałby później albo wcześniej, jeśli mi pasuje, albo mówi że jest umówiona z przyjaciółkami na ten wieczór itd. Wtedy kombinuję inaczej, pytam moją siostrę/drugą babcię/trzecią babcię/czwartą babcią...piątą babcię (serio to w sumie ma 7 babć, ale tylko 3 bym się zapytała czy chcą się Młodym zająć, w tym tylko moją mamę na "dłużej"):mrgreen: Albo zmieniam plany, jeśli są bardziej luźne.
Przecież
jagodzianka napisał/a:
nikt nie oczekuje że babcia zajmować się będzie wnusiem na każde zawołanie.
... Ona ma swoje życie, ale JEŚLI MOŻE TO ZAWSZE CHĘTNIE ZAJMIE SIĘ MAŁYM...
jagodzianka - 2013-08-04, 13:25

Btw Ida zazdraszczam tylu opcji, ja mam tylko moją mamę i teściową na drugim końcu miasta do której jadę w jedną stronę ponad godzinę. Przez tą odległość Fi niezbyt ich tam wszystkich zna i zostaje tam w ostateczności. A moja mama niestety nie rozumie, że człowiek czasem chciałby zrobić coś dla siebie, ona chyba te potrzeby tłumi w sobie już ponad 20 lat, od kąt jest matką, i całkiem o nich zapomniała. Dlatego mogę sobie pomarzyć o wyjściach typu na jogę. Jedynie szkoła, prawko ewentualnie zakupy.
Sylwia8 - 2013-08-04, 13:47

dynia, właśnie tak, JA - MY sobie nie wyobrażamy co oczywiście nie znaczy, że nie można czy że potępiam; twierdzę tylko, że nie zawsze jest to możliwe, dzieci są różne, relacje rodzinne są różne, itd. Poza tym - czemu mówisz tylko do mnie? Zobacz, ile osób wcześniej powiedziało to samo...

ALE - przyznaj szczerze - ROCZNE dziecko byś zostawiła na tak długo??

Ja myślałam o tym jeszcze w takim kontekście, że taki roczniak to każdego dnia robi coś, co warto widzieć. Jak patrzę na moją młodszą - ma rok i 3 tygodnie - jednego dnia stawia pierwsze kroki, za 2 dni biega tam i spowrotem; wczoraj piła sama z kubka, dzisiaj już ze szklanki; wczoraj jadła łyżką, dzisiaj widelcem; wczoraj siedziała w piaskownicy, dzisiaj biega po całym placu zabaw - wiecie o co mi chodzi, że 3 tygodnie w życiu takiego dziecka to jest ogrom postępów w rozwoju i co, miałabym tego nie widzieć a w zamian oglądać "syf i brud" Birmy?

I jeszcze inna sprawa, że roczne dziecko to jeszcze pieluszki, ząbkowanie, patrzenie na każdy ruch, łażenie krok w krok, z jednej strony takie już samodzielne a z drugiej trzeba zwracać uwagę na wszystko, co robi; i miałabym takie dziecko zostawić komuś na tyle czasu a sama sobie jechać na wakacje?

Ja rozumiem, że każdy podejmuje swoje własne wybory ale w tej konkretnej sytuacji jest on dla mnie zadziwiający, zwłaszcza, że matka dziecka NIE CHCIAŁA go zostawiać...

Szczerze mówiąc - chciałabym, żeby author66 podzielił się z nami relacją po powrocie - jak było z dzieckiem, jak z dziadkami, i jak oni sami przeżyli ten wyjazd; może wszyscy dowiemy się czegoś ciekawego o takiej sytuacji...

Jeśli ktoś kocha podróże i nagle ma dzieci to jasne, że nie musi rezygnować z wyjazdów - tyle ludzi podróżuje z dziećmi i to w różne "dziwne" miejsca. Czemu nie zorganizować tego wyjazdu tak, żeby zabrać dziecko ze sobą?

Kwestię postawienia dziewczyny - mamy dziecka w sytuacji "jedziemy i koniec" i wtłoczenia dziadków w 3-tygodniową opiekę nad roczniakiem i to z wymaganiami typu "jak dasz mięso to już wnuka nie zobaczysz" pomijam już całkiem.

lilias - 2013-08-04, 16:27

idalianna, a bo Was jest całe stado :mryellow: i zawsze jest jakies inne wyjście :-P
qetrab - 2013-08-04, 17:43

Sylwia8 napisał/a:

Prędzej zostawiłabym dziecko z qetrab'em niż z rodzicami/teściami, jeśli nie ufałabym im w takiej ważnej sprawie.


Nie wiem czy mam to uznać za komplement czy nie :D

lilias - 2013-08-04, 18:28

qetrab, za komplement, a już na pewno w sferze kulinarnej :mryellow: :-P
Sylwia8 - 2013-08-04, 19:44

qetrab, no jasne że za komplement! Miałam na myśli, że prędzej zostawiłabym dziecko z kolegą/koleżanką z Twoim podejściem niż niby z rodziną, która miałaby gdzieś moje zdanie w kwestii traktowania mojego dziecka. Generalnie jak czytam Twoje wypowiedzi to mam zawsze bardzo dobre wrażenie...
qetrab - 2013-08-04, 23:13

:oops: :mryellow:
jagodzianka - 2013-08-04, 23:33

lilias, to chyba nie chodzi o to, żeby mieć opiekę zawsze kiedy się chce. Chyba bardziej o to, że ludzie w rodzinie pomagają sobie przy dzieciach i to jest takie normalne, chyba tak właśnie powinno być bo jak to się mówi żeby wychować dziecko potrzebna jest cała wioska.
Można się przekrzykiwać kto ma do czego prawo, babcia do odmowy, rodzice to szanowania ich sposobów wychowywania i żywienia, najlepiej stworzyć nowy kodeks życia rodzinnego żeby wiedzieć kto co i dlaczego może lub nie. Ale to chyba nie o to chodzi.

lilias - 2013-08-05, 00:12

jagodzianka, kto tu się z kim przekrzykuje? :shock: rozmawiamy sobie. a co do dzielenia sie obowiązkami 'rodzinnymi" kodeksu nie ma i nie będzie. jest wolna wola ludzi z tej "wioski" o której piszesz. trochę to bywa pokrętne, kiedy z jednej strony od tej samej osoby/osób oczekuje się uszanowania swojej odrębności (i swojej rodziny), a za chwilę uważa się za uprawnione decydowanie, że czas najwyższy zatrudnić starszyznę do tego i owego. również uważam, że matka czy teściowa może po prostu nie rozumiec się z córką/synową i nie chcieć wyręczać jej w obowiązkach. to też jest często unikanie konfliktów, a pomoc przy dzieciach to bardzo delikatna i drażliwa materia

możemy tylko pozazdrościć idaliannie bliskich więzi rodzinnych, naturalnych chęci pomocy jeden drugiemu i tego, że nikt nie odbiera tego uczestniczenia w życiu pozostałych jak zamachu na swoją niezależność i samostanowienie. wzajemna bezwarunkowa akceptacja to cos pięknego i niestety zbyt rzadkiego jak na moje potrzeby.

zajmowałam się swoimi dziećmi sama. było cięzko, ale dałam radę. ludzie nie zawsze pomagają sobie przy dzieciach, albo pomagają w określonym przez siebie zakresie i to tez trzeba umieć przyjąć, że tylko tyle, albo aż tyle chcą sie zaangażować. ale to wszystko pisałam już wczesniej

idalianna - 2013-08-05, 03:18

Dokładnie chodzi o pomoc rodzinie, również przy dzieciach. Na przykład: chciałam w tym roku jechać na Woodstock (z Młodym ;-) ) ale moi rodzice akurat są na obozie tanecznym :mrgreen: i zostałam u nich w domu, żeby zająć się ich chorym, a właściwie umierającym psem. I nie żałuję, Wood będzie też za rok, a ja przynajmniej siedzę chociaż trochę z biednym psiakiem..
I tu jest podobnie, ja w jakiś tam sposób się zajmuję Korą, nie jest to sposób taki jak by chciał mój ojciec. On trzyma psa, nawet chorego, na łańcuchu, uważa że to jest prawidłowe. Ja teraz się nią zajmuję i mam to generalnie gdzieś. Odwiązałam ją, siedzi sobie gdzie jej się podoba, wykopała sobie dziurę w jakimś kącie (ojciec będzie wściekły)... Myślę że to dla niej lepsze niż siedzenia na łańcuchu..
I ja uważam że robię dobrze, że zajmuję się nią prawidłowo, jak uważam za stosowne, mimo że mój ojciec robi to zupełnie inaczej, a to jego pies.
I według niektórych pewnie dawanie mięsa dziecku to właśnie zrobienie DOBRZE, na podstawie ich wiedzy to jest prawidłowe i korzystne. ;-)

lilias napisał/a:
nikt nie odbiera tego uczestniczenia w życiu pozostałych jak zamachu na swoją niezależność i samostanowienie. wzajemna bezwarunkowa akceptacja to cos pięknego i niestety zbyt rzadkiego jak na moje potrzeby.

Heh, jasne że tak do końca nie jest, że bywam wkurzona jak ktoś coś tak robi z Tymkiem co mi się nie podoba. Ale mówię to i mam nadzieję, że zostanie to zrozumiane. Mówię w sensie tłumaczę że tak nie chcę, nie podoba mi się, mówię z jakiego powodu i jak ja to widzę i chciałabym żeby tak to wyglądało. A druga strona mówi albo okej, no problem albo... albo dialog się toczy aż do czegoś dojdziemy. A jak nie dojdziemy - z tego są potem problemy.
Np z teściową ona mówiła że może mu mięsa nie dawać ale nabiał trzeba itp... i na tym się urwało, nie jest to wyjaśnione i widzę, że muszę w jakimś odpowiednim momencie z nią porozmawiać, bo inaczej nie będzie dobrze - ona twierdzi, że to dla Małego jest dobre i będzie mu to dawać, a ja się będę na nią niepotrzebnie denerwować. Więc najpewniej dam jej jakieś wskazówki co zamiast np tych nieszczęsnych lanych klusek itp, co może mu dać "słodkiego". I mam nadzieję że się dogadamy. I najczęściej i tak zawsze jej daję dla Tymka prowiant - owoce i jakaś zupa/kasza/coś do odgrzania w słoiku - i to jest dobre wyjście, jeśli jest to możliwe.

lilias - 2013-08-05, 08:01

idalianna, akceptujecie się , jesteście sobie życzliwi, rozmawiacie ze sobą, szanujecie sie. u Was to norma i to jest piękne. jeżeli kogoś nie akceptujesz to kompletnie nie przyjmujesz jego argumentów, drazni Cię i wkurza zamiast budzić uczucia opiekuńcze i chęć wzajemnej pomocy. ułomni jesteśmy :-)

p.s. teściowa wkurza Cię nabiałem, ale mam wrażenie, że nadal ją nawet lubisz i nie stawiasz jej w sytuacji "albo-albo". czy mi się wydaje, czy rzeczywiście nie masz w zwyczaju obrażać ludzi? (wybacz to pytanie,w końcu się nie znamy ;-) )

mariaaleksandra - 2013-08-05, 10:56

Nie czytalam dyskusji tylko tak przejrzalam, nie wiem czy bylp,ale polecam thefamilywithoutborders.com
jagodzianka - 2013-08-05, 14:49

lilas
lilias napisał/a:
dziadkowie naprawdę nie maja takiego obowiązku
Cytat:

No cóż, ale dziadkowie mogą się opiekować dziećmi swoich dzieci na swoich warunkach albo wcale. Mają do tego prawo, nie?
Cytat:

no oczywiście tyle, że dziecko ma wtedy tez prawo ograniczyć kontakty wnuczka z nimi.

o to mi właśnie chodziło, i jak zauważyła ana nie o to chodzi.
Jak umawiasz się z koleżanką na ploty to też nie znaczy, że oczekujesz od niej, że poświęci Ci czas i jak nie ma go akurat/nie ma ochoty to też nie jest jakaś tragedia i twoje oczekiwania nie pozostają oczekiwaniami tylko zaspokajasz potrzebę plotkowania jakoś inaczej. Na takiej zasadzie to działa raczej.
lilias napisał/a:
teściowa wkurza Cię nabiałem, ale mam wrażenie, że nadal ją nawet lubisz i nie stawiasz jej w sytuacji "albo-albo"

no właśnie chyba to jest normalne.
I też zazdroszczę idaliannie bo u mnie w sumie jest podobnie, ale na o wiele mniejszą skalę.

ana138 - 2013-08-05, 18:32

no ja właśnie nie do końca kumam te dyskusję ;-) no bo jak dziadkowie chcą, no to wiadomo, że się korzysta. ale trudno się zgadzać, żeby robili to na tylko i wyłacznie swoich warunkach, skoro rodzice dziecka mają inne zasady odżywiania, wychowania itp... nie wyobrażam sobie np opiekować się dzieckiem koleżanki (a załóżmy, że chcę, bo to np. dobry kumpel Marcela) i dawać mu czekoladę, mimo, że mama prosiła, by nie podawać mu słodyczy. dlaczego dziadkowie mają lekceważyć moje prośby?? (cały czas chodzi mi o sytuację, kiedy CHCĄ się wnuczkiem zajmować)

Sylwia8 napisał/a:
Starszą córkę pierwszy raz na noc zostawiliśmy dopiero jak miała 3 latka

Sylwia8 napisał/a:
Zresztą - mamy w domu 7-letniego amstaffa, najbardziej rodzinnego psa na świecie i wierzcie mi, nie zostawiliśmy go samego nigdy nawet na jedną noc.

roczniak zostawiony na trzy tygodnie, przegina w jedną stronę, pies nie zostawiony nawet na jedną noc, przegina w druga stronę ;-) chyba jednak najlepiej, jak zawsze, znależć zloty srodek gdzieś po srodku ;-)

Sylwia8 - 2013-08-05, 19:26

Ja wiem, ja wiem, my trochę popieprzeni jesteśmy i wcale nie twierdzę, że każdy ma tak mieć ale tak czy siak, roczne dziecko zostawione na 3 tygodnie to dla mnie przegięcie, jak by nie patrzeć...

Inna sprawa, że cały ten wątek powstał w ogóle w innej kwestii - możliwości sprawdzenia czy dziecko dostało mięso - i już dawno chyba wszyscy o tym zapomnieli, bo takie tu sobie ciekawe dyskusje rozwijamy o wakacjach bez dziecka, o zajmowaniu się dziećmi przez rodziców/teściów, itd. Rozmowy ludzi potrafią być fascynujące :)

lilias - 2013-08-05, 19:51

Sylwia8, skończyło się na "wakacjach bez dziecka" :mryellow:

jagodzianka, nie bardzo rozumiem co chcesz powiedziec przez te właśnie cytaty :roll: ale jak to mówią, nie muszę. wyrwane z kontekstu są na moje oko nieczytelne.

dziadkowie wobec naszych dzieci nie mają tego obowiązku co my. swoje dzieci już odchowali i moga się angażować w opieke nad wnukami w stopniu, który sami uznają za słuszny. jedni mniej, drudzy bardziej, ale to nadal jest ich wybór, a nie obowiązek. (w tym przypadku mówi się, że ktoś poczuwa się do obowiązku, a nie, że jest to jego obowiązek). szacunek i akceptacja dla dokonanych wyborów nie należą się wyłącznie młodym rodzicom. ich rodzicom należą się również :) nawet jeżeli te wybory wydają nam się nie takie jakich oczekiwalibyśmy.

kończę produkowac się w tym wątku bo powtarzam się, a to już średnia przyjemność.

jagodzianka - 2013-08-05, 19:53

lilias, no właśnie chodzi o to żeby nie gadać o jakiś obowiązkach. Wydaje mi się, że traktujesz to jakoś tak... formalnie.
lilias - 2013-08-05, 20:10

jagodzianka napisał/a:
lilias, no właśnie chodzi o to żeby nie gadać o jakiś obowiązkach. Wydaje mi się, że traktujesz to jakoś tak... formalnie.


piszę jak jest. opieka nad dzieckiem to nie tylko potrzeba serca, ale właśnie głównie obowiązek i cholerna odpowiedzialność. jak Tobie na spacerku potomek rozkwasi sobie nos to zaakceptujesz zdarzenie jako wypadek, jak to samo stanie się na spacerku z teściową to będzie to niedopatrzenie i nieodpowiedzialność. no i cały czas mam przed oczami teksty jak to dziadkowie albo się podporządkuja albo koniec z widzeniami wnuków. na szantaż źle reagowałam jako dzieciak i źle reaguję jako dorosła :->

Kamyk - 2013-08-05, 22:26

idalianna napisał/a:
Hmmmm no niby babcie nie muszą zajmować się wnukami, ale według mnie to jak najbardziej naturalne. Zawsze to one pokazywały młodym matkom jak zająć się dzieckiem, pomagały... Więc ja mimo wszystko myślę, że można nazwać to obowiązkiem.

Ja popieram lilias, w calej rozciaglosci. Opieka nad wnukiem nie jest obowiazkiem dziadkow. Wyswiadczaja nam przysluge. Fajnie jak o nia poprosimy i jestesmy za nia wdzieczni. Mysle, ze wszystkim stronom jest wtedy przyjemniej. A jesli jest to przysluga to mozemy poprosic by wygladala tak jak bysmy chcieli, a nie szantazowac kogos, kto chce nam ja wyswiadczyc.

idalianna - 2013-08-06, 01:08

lilias napisał/a:

p.s. teściowa wkurza Cię nabiałem, ale mam wrażenie, że nadal ją nawet lubisz i nie stawiasz jej w sytuacji "albo-albo".

No dokładnie, wkurza mnie czasem tym podejściem, że daje Małemu nabiał, że gada nam, że dziecku trzeba dawać słodycze... generalnie ma INNE podejście do tematu niż my. I mówię jej po prostu że sądzę inaczej i chciałabym żeby się zastosowała do moich zasad. Ale przecież nie zabronię się jej spotykać z Małym. Lubię ją i nawet czasem chodzę z nią np na zakupy. :-P
Chociaż gdyby ktoś naprawdę ostro przeginał i mimo moich próśb dawał mojemu dziecku np mięso albo FASZEROWAŁ słodyczami to bym pewnie powiedziała, że dopóki nie zastosuje się do pewnych zasad to niestety ale nie ufam mu na tyle żeby zostawić z nim dziecko samo.

lilias napisał/a:
czy mi się wydaje, czy rzeczywiście nie masz w zwyczaju obrażać ludzi?

Heh, ja nie mam w zwyczaju być uprzejma na siłę, jakoś specjalnie miła, żeby przypadkiem ktoś nie poczuł się urażony, ale też nie mam w zwyczaju kogoś obrażać, po prostu mówię co myślę bez udawania w jakąkolwiek stronę. Chociaż czasem nie potrafię powiedzieć "hej słuchaj, wkurza mnie to" i zdarza mi się dusić to w sobie. ;-)

Cytat:

Ja popieram lilias, w calej rozciaglosci. Opieka nad wnukiem nie jest obowiazkiem dziadkow. Wyswiadczaja nam przysluge. Fajnie jak o nia poprosimy i jestesmy za nia wdzieczni.

Hmmm... Ja zawsze proszę i jestem wdzięczna. Tak samo jak rodzic ma obowiązek np karmić dziecko, ale dobrze jak dziecko jest wdzięczne. Tzn mówię o takim już nastoletnim-dorosłym dziecku.
Mi np rodzice pomagają z kasą, inaczej byśmy sobie sami nie poradzili na razie, bo oboje studiujemy dziennie. I jak by nie patrzeć jest to OBOWIĄZEK moich rodziców utrzymywać mnie i moje dziecko, dopóki nie mam 24 lat i się uczę. Ale nie traktuję tego tak że MUSZĄ, ale że z dobrej woli mi pomagają i jestem im za to wdzięczna...

PS Boże ludzie, przecież to najbardziej naturalna rzecz na świecie że ludzie sobie pomagają i starają się żeby wszyscy czuli się dobrze :!: :!: :!: O czym my tu gadamy... :-P


:!: :!: :!:

jagodzianka - 2013-08-06, 13:39

lilias, nie prawda, jak ostatnio przyszłam po F do teściowej to miał pozdzierane kolana, łokcie i nawet nie spytałam co się działo. I też uważam, że szantaże, zakończenie WIDZEŃ (sory, mam awersję do tego słowa) to jakaś pomyłka.
Ja też popieram was w tym, że opieka nie jest obowiązkiem dziadków.
idalianna napisał/a:
oże ludzie, przecież to najbardziej naturalna rzecz na świecie że ludzie sobie pomagają i starają się żeby wszyscy czuli się dobrze :!: :!: :!:

Nie dla wszystkich naturalna, bo niektórzy spełniają tylko obowiązki (lub nie).
Też jestem wdzięczna, ale nie czuję, żeby taka sytuacja była jakąś nienormalna, przeciążająca, albo jak próbuje mi wmówić moja babcia, jestem wyrodną matką bo kilka razy w miesiącu zostawię F z jego babcią.

lilias - 2013-08-07, 07:05

idalianna napisał/a:
...
PS Boże ludzie, przecież to najbardziej naturalna rzecz na świecie że ludzie sobie pomagają i starają się żeby wszyscy czuli się dobrze :!: :!: :!: O czym my tu gadamy... :-P
:!: :!: :!:


rozmawiamy o tym, że ludzie są różni :) ile ludzi, tyle charakterów i sposobów na swoje życie rodzinne i nie tylko swoje :-P . nie dla każdego dorosłego dziecka rodzice (i swoi, i męża/partnera) to "jednostki zaprzyjaźnione" i odwrotnie. jak żyje się w bliskiej symbiozie ze swoją rodziną (i jest to dla wszystkich jej członków naturalne) to inny model rodziny wydaje się niepojęty i (znowu muszę użyć tego słowa) odwrotnie. praktycznie każdy z nas się przekona jak bardzo sprawa jest skomplikowana, kiedy jego dziecko zwiąże się z dzieckiem kogoś innego i będzie (przynajmniej przez jakiś czas) przeżywac rozterki czy to co mówię i robię to już ingerencja w związek dziecka i wkraczam na niebezpieczny grunt, czy jednak jestem obok i moja pomoc jest dla "dzieci" do przyjęcia. itd. np. ja jestem bliżej takiej sytuacji bo dzieci już mam na studiach, ale rozumiem, że dla większości z Was to jeszcze problem abstrakcyjny :->

świat byłby piękniejszy gdyby każdy był miły, życzliwy, pomocny i WYROZUMIAŁY. jak jest, każdy widzi. :)

Humbak - 2013-08-08, 22:13

dziwna ta dyskusja, bo wg mnie każdy zostawia na ile chce i na ile może...
ja tam bym chciała, żeby ktoś moje dzieci wziął, zazdroszczę tym z babciami... czasem mam dosyć tej samodzielności, od której nie ma ucieczki... :roll: Choć za dziećmi szaleję.

Nie wydaje mi się regułą, że jak zostawiamy dziecko na długo babci to dziecko dozna traumy. Wszystko zależy od tego kim jest babcia, jakie jest dziecko, kim jesteśmy my. Tylko żeby potem nie oczekiwać od dziecka że będziemy dla niego kimś kim nie będziemy przez brak czasu z nim spędzonego... odnosząc się do sławnych ludzi zostawiających dzieci - czytamy o nich artykuły, o tym, jak cudownych mają rodziców, jak dzieci się cieszą. No tak, bo rodzicem staje się babcia.
Czy to źle? A bo ja wiem? To zależy. Wszystko zależy. I bez sensu trochę wszystkie przypadki rozpatrywać bo pewnie co rodzina będzie inaczej.

Ale marzą mi się takie tygodniowe bez dzieci... miałam takie kiedyś, choć bez męża, i było cudnie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group