wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek poniemowlęcy - niejady

MartaJS - 2013-11-03, 09:05
Temat postu: niejady
W innym wątku powstała potrzeba takiego tematu, więc zakładam ;-) Tu można wylewać frustracje ;-)

Ze Stachem było tak, że do ok. 1,5 roku jadł wszystko, a potem przestał.
Mieliśmy dość krótki okres zmuszania go, tzn. wtłaczania przed ekranem, a był to czas, kiedy głód wywoływał u niego napady furii, płaczu i wściekłości trwające nawet godzinę, o byle co. Więc woleliśmy karmić, niż to znosić. Teraz już nie zmuszamy, Stach je przez większość czasu bardzo mało i w większości byle co. Zakładam, że wie co robi. Rośnie, rozwija się itp.

Generalnie mam teorię, że niejadztwo w tym wieku u dzieci ma uzasadnienie ewolucyjne. W społeczeństwach zbieracko-łowieckich, kiedy dziecko było już w wieku, że łaziło na nóżkach tu i tam, oddalało się od dorosłych, ale jeszcze głupiutkie - raczej przeżywało to, które jadło mało i kilka sprawdzonych rzeczy, niż to żarłoczne próbujące po drodze każde kolorowe jagódki i każdego ślicznego grzybka w kropki. Ale to taka moja hipoteza :-)

Bardzo bardzo polecam:
hxxp://www.mamania.pl/ksiazki/moje-dziecko-nie-chce-jesc,42
Uspokaja.

go. - 2013-11-03, 09:44

jaaaaa! dzieki Ci za temat!
My też mamy dramat! Zaczęło się jak Gajos miała ze 2 miesiące i bardziej już z nią wyszłam z pokoju, zmiejszyliśmy ilość kangurowania na rzeczy chustowania i robienia wszytskiego z S., ogarnęliśmy trochę młodej alergię pokarmową. S. wtedy zobaczył, że ją się karmi i zażądał tego samego. I jest coraz gorzej. Myślałam już nawet , że to skutek uboczny BLW, nie był karmiony łyżeczką (poza kilkoma razami) i teraz nadrabia zaległości :oops: :roll: ;-)

MartaJS - 2013-11-03, 10:07

U Stacha w sumie było jakiś czas nieźle, ale właśnie teraz przy stole siedzi z nami ten obrzydliwy Tymo, który rozwala jedzenie, rozgniata, smaruje, rozmazuje, wypluwa, a Stachowi to po pierwsze burzy porządek świata, a poza tym zwyczajnie go brzydzi. Jak Tymo coś wypluje, to on ma odruch wymiotny i odchodzi od stołu. Nie wiem co z tym zrobić, prawdę mówiąc.
Jadzia - 2013-11-03, 10:11

Nie mam tego problemu, ale bardzo chętnie poczytam Wasze uwagi...bo w rodzinie mam dziecko, które z takiego niejadka zamieniło się w chorobliwego niejadka-latami jadło kilka tylko rzeczy, a spróbowanie czegokolwiek innego nie wchodziło w grę. Skończyło się na psychologu, w sumie teraz jest w miarę ok. Bariera żeby nie próbować niczego nowego jest nadal (choć dziecko ma już 13 lat...i przestaje być dzieckiem), ale zakres jedzonych rzeczy powiększył się. I jeszcze taka ciekawostka: przez cały czas pomimo tego niejedzenia dzieciak miał dobre wyniki morfo, wapnia itd itp. Wysnułam sobie nawet taką teorię, że organizm zmuszony do wyżycia z tak nieróżnorodnego jedzenia posiadł jakąś mega zdolność przyswajania wszystkiego w 100%.
Także chętnie poczytam, żeby w razie "W" być mądrzejszą mamą dla ew. (odpukać ;) ) niejadków.

jagodzianka - 2013-11-03, 13:13

MartaJS napisał/a:

Generalnie mam teorię, że niejadztwo w tym wieku u dzieci ma uzasadnienie ewolucyjne. W społeczeństwach zbieracko-łowieckich, kiedy dziecko było już w wieku, że łaziło na nóżkach tu i tam, oddalało się od dorosłych, ale jeszcze głupiutkie - raczej przeżywało to, które jadło mało i kilka sprawdzonych rzeczy, niż to żarłoczne próbujące po drodze każde kolorowe jagódki i każdego ślicznego grzybka w kropki. Ale to taka moja hipoteza :-)

Ja myślę podobnie. Zauważyłam, że F jak dostatnie coś nowego to za pierwszym razem nie je albo jeden malutki kawałek, za drugim trochę więcej i tak dalej. Jak by testował jadalność.

ana138 - 2013-11-03, 18:01

melduję się i ja - mama śwaitłojada :roll:
jedzenie mogłoby nie istnieć. wszelkie próby przegłodzenia kończą się jedynie moją frustracją. przed tv oczywiście jako tako wchodzi, ale z tego rozwiązania happy nie jestem.

kiedyś jadł, aż mu się uszy trzęsły. teraz wychudł - wszystkie portki lecą z dupy. morfologii mu nie zrobię, bo mogłoby się to skończyć nagłym zgonem moim i pielęgniarki (już przy podaniu syropu jest ostro, a co dopiero wbicu igły w rękę czy tam w palec).
no i martwię się. staram się myślec, że przecież się nie zagłodzi, a jednak się martwię :-(
a mogłybyście opisać mniej więcej ile i co wasze niejady jedzą?
czy są jakieś potrawy, które lubią?

MartaJS - 2013-11-03, 18:12

ana138 napisał/a:
a mogłybyście opisać mniej więcej ile i co wasze niejady jedzą?
czy są jakieś potrawy, które lubią?


Tak.
Lubi makaron, co oznacza, ze zje kilka makaronów bez sosu. Z sosem są brudne. Chyba że sos osobno, to może sobie zamoczy, albo i nie.
Lubi ziemniaki, tzn. zje jednego ziemniaka pokrojonego na kawałki, zwłaszcza jeśli ma możliwość maczania go w śmietanie :-P
Lubi tempeh i tofu :shock: w ilości 1-3 niedużych kosteczek, takich 2x2 cm albo mniejszych.
Nawet lubi kalafior i brokuły, ilości podobne, 2-3 małe różyczki.
Bardzo lubi owsianki, jaglanki itp. paciajki, jeśli mają dużo rodzynek lub innych extrasów, najlepiej jeśli jeszcze są posłodzone. Na śniadanie zjada w każdym razie, bywa że to jedyny sensowny posiłek w ciągu dnia.
Kanapki z masłem orzechowym (nie zawsze, ma takie fazy)
Wafle ryżowe, banany - jw.
Na jajka musi mieć fazę, czasem zje i domaga się następnego, a czasem nie ruszy.
Oliwki.
Pieczarki i w ogóle grzyby. Ser żółty czasem.
Czekoladę.
Ciasteczka.
Ciasto trochę, ugryzie i zostawi.
Najchętniej żywiłby się mlekiem z butelki i wodą z (domowym) sokiem.
Aha, no i jeszcze owoce. W sezonie jadł wszystko prosto z krzaka co było w ogrodzie. Teraz chętnie je owoce z kompotu, dżemy.

Dzisiejszy jadłospis:
butla z kozim mlekiem
jaglanka z rodzynkami i masłem (ok. 1 dużej łyżki stołowej)
pół kromki chleba z tempeh
1 ziemniak
2 kostki czekolady, 1 łyżeczka miodu :roll:
na kolację jeszcze zobaczymy, może jajko, może kanapka, może nic, na pewno butla z mlekiem.

Agnieszka - 2013-11-03, 18:26

Byłam takim rodzicem niejada. Odstawiłam gluten i cukier (każda jego postać w każdym wydaniu) i diametralna zmiana smaków, apetytu itd chwilami wymiękałam bo wiecznie głodna. Nabiał uczulał więc nie nasze, teraz gości bo 12 ma swoje opcje. To nie jest tak, że moja córka jada wszystko, są rzeczy których nie tyka a przemyt jak coś duży musi być i czymś kuszę np. oliwkami (cukinia, kabaczek w gładkości konsystencji z dodatkiem).
kasienka - 2013-11-03, 18:33

Bardzo mi się podoba ta teoria ewolucyjna ;)

Mnie ostatnio pocieszyła siatka centylowa. Ciągle uważałam, że E jest za chudy (w rzeczywistości - jest bardzo szczupły, wygląda jak przecinek albo dziecko z obozu :( ). Ale zerknęłam w siatkę i okazało się, że jest minimalnie poniżej 50 centyla. Czyli totalna norma. Morfologia ok.

E je podobnie jak Stachu, ziemniaki i makaron (ofc czysty), trochę nabiału, warzywa i owoce - niewiele i wybrane. Pierogi, naleśniki, kluski - chętnie. Poza tym jest na mnóstwo rzeczy uczulony, jajka odpadają zupełnie, soja i przetwory jej też (strączki właściwie też inne). Mięsa nie je z wyboru, gdyby chciał to by dostał, ale nie chce (poza tym na większość i tak ma alergię). Mam nadzieję, że prana mu służy, bo nie daję rady latać za nim i mu wciskać żarcie...

ana138 - 2013-11-03, 18:53

Marta, to u nas podobnie, oprócz owoców. jako tako zjada makaron - kilka, naleśniki z twarogiem albo warzywami i fetą - kilka gryzów, ziemniaka, frytki - jedną, dwie, pierogi - zdarzało się, że zjadł dwa całe. lubi szpinak :shock: mówi, że to kapusta. lubi ser kozi i tofu (w podobnych ilościach), morele suszone, wafle ryżowe z jogurtem ("okrągłe koła" - zżera z nich jogurt), oliwki, ser żółty czasem, na jajka musi miec fazę, no i oczywiście czekoladkę ("może być trzy" ]:-> )
wszystkiego oczywiście po troszeczku. lubi zupę pomidorową i krupnik, ale sam nie chce jeśc. przy tv zjada cały talerz.
nowe rzeczy błeeee.....

tę książkę musze sobie zakupić koniecznie.

MartaJS - 2013-11-03, 19:17

O, naleśniki też nawet lubi, jeśli z dżemem.

Książka jest naprawdę super, od noworodka po starsze dzieci.
Ja stosuję jedną praktyczną radę stamtąd - nakładam dziecku mniej więcej połowę tego, ile zwykle zjada.
W ten sposób wszyscy mają komfort psychiczny - i dziecko (nie przytłoczone ogromną porcją, bez presji - nawet nie wyrażonej wprost! - że ma to zjeść) i rodzice (zjada wszystko z talerza i nawet prosi o dokładkę ]:-> ) ;-)

aga40 - 2013-11-03, 20:42

u nas to glownie wszystko jada, ale w roznych proporcjach. czasem zje mniej, czasem wiecej.
jaglana to nawet zimna z lodowki w wersji naturalnej wyjada. lubi nalesniki, makarony, wszystkie kasze. ze straczkow: szparagowka i czasem soczewica (z ta nie mozna przeginac). owoce je, ale fazowo. o dzis faza na banany, a jutra sa niedobre. uwielbia sojowe jogurty (nie chcialam jej dawac, ale rozdziciel numer dwa powiedzial: jak chce to kup). raz posmakowala i nie odpuszcza. nabialu wogole nie jada - mowi, ze nabial to dla taty ;) opija sie litrami mlek roslinnych z wapniem (srednio 3 kartony na tydzien). czasem jakies ciastko, ale rzadko. tonami pozera chleb. nie lubi zup,ale jak sie zupa kasze poleje, to zje ;) w sumie nie moge narzekac ;) wazy 13 kilo, spodnie z tylka leca... ]:-> ]:-> ]:->

Kat... - 2013-11-03, 21:06

aga40, no tak, to faktycznie masz niejada ;-)

Zygmunt też jadł mało, zaczął więcej niż 3 łyżeczki jak miał równo dwa lata, czyli miesiąc po odstawieniu od piersi. Wcześniej 2 łyżeczki kasz jaglanej, kilka łyżek zupy, makaron i wafle ryżowe z masłem orzechowym albo suche.
Ja mu nie dawałam kupnych słodyczy i rzeczy, które uważałam za nieodpowiednie np drugi banan- nie chciałam żeby się zapychał bo obiadu nie zje a potem i tak nie jadł. Teraz bym na większym luzie podchodziła i dawała więcej rzeczy. Z młodszą tak robię i jest spoko ale ona już praktycznie nie jest karmiona i zjada takie ilości, że mi szczęka opada po takim doświadczeniu z bratem. Ja im nakładam tyle samo w tej chwili. Czasem jedno zostawi więcej, czasem drugie. Kaszy czy zupy jedzą tyle samo.

Albertyna - 2013-11-03, 21:34

MartaJS, u nas podobnie- rzędzi- jajo, ryż, makaron i ziemniaki. widocznie taki czas, ja jestem wyluzowana i ufam Niuni. :-)
jagodzianka - 2013-11-03, 22:33

Dziewczyny, a układacie menu pod te ich zainteresowania kulinarne czy bardziej gotujecie różnorodnie i oni po prostu jedzą w te dni co akurat się trafi ich przysmak?
F też uwielbia makaron i ziemniaki, a mi się zawsze wydawało, że to mało wartościowe żarcie i starałam się żeby nie było często. On ma dosyć duże spektrum tolerowanych pokarmów (tfu, tfu nie zapeszając), ale jak jest makaron to bankowo zje dużo.

Humbak - 2013-11-03, 22:39

No my staramy się wyjść z jadłowstrętu, już trzeci rok... :roll:
Niestety muszę mu nakazać zjedzenie obiadu, inaczej jadłby nadal suchy chleb. :roll:
Trochę chcę wykorzystać tośka, może rozszerzając jemu dietę uda mi się trochę choć rozszerzyć dietę kuby... :-|

Tosiek zjadł już jabłko i też jabłko jest jedynym owocem, które kuba zje, w ilości 1-2 plasterków.
Tosiek zjadł już też marchewkę, ale narazie ta nie przechodzi, w żadnej formie ani surowej ani gotowanej ani startej ani w całości. Szczerze mówiąc nie wiem jak mam go do niej przekonać :roll:
Z warzyw zjada ziemniaki (sukces ogromny bo od kilku miesięcy w innej formie niż frytki).

Ja chyba sobie tą książkę też kupię, choć szczerze mówiąc u nas w domu do czasu jego leczenia nie było rzeczy o których się wspomina w tekstach typu "jak wychować niejadka". Nas do jedzenia doprowadził przerost migdałków - im były większe tym mniej kuba jadł, z czego ani my nie zdawaliśmy sobie sprawy ani żaden lekarz na to nie wpadł - poza jednym, który dopiero uświadomił nas z czym mamy do czynienia i jak to nalezy ugryźć. Ja szczerze mówiąc musiałam nauczyć się wmuszać jedzenie kubie i budzi to nadal ogromne opory, co sam kuba często wykorzystuje :oops: Ale próbuję stanąć na wysokości zadania i nie dawać się ;-)

Albertyna - 2013-11-03, 22:45

jagodzianka napisał/a:
Dziewczyny, a układacie menu pod te ich zainteresowania kulinarne czy bardziej gotujecie różnorodnie i oni po prostu jedzą w te dni co akurat się trafi ich przysmak? :mryellow:
F też uwielbia makaron i ziemniaki, a mi się zawsze wydawało, że to mało wartościowe żarcie i starałam się żeby nie było często. On ma dosyć duże spektrum tolerowanych pokarmów (tfu, tfu nie zapeszając), ale jak jest makaron to bankowo zje dużo.


U nas- jedzenie jest różnorodne, z tym, że Panna sobie wybiera, jak coś nie pasi- wypluwa, albo w ogóle do buzi nie bierze, potrafi tez paluszkami wybrać to co lubi z mieszanej potrawy.

ana138 - 2013-11-03, 22:50

yo, aga wpadła nas powkurzać ]:-> :mryellow:
Jagoda, staram sie tam zawsze wkomponowac w tygodniowe menu rzeczy, które on lubi, ale tez nie robic wszystkiego tylko pod niego.

mariaaleksandra - 2013-11-03, 23:05

Ja bym mogla Jage nazwac niejadem ale po przeczytaniu "moje dziecko nie chce jesc" jestem osrozna w slowach. Po za tym J jest mega cycoholikiem i nie moge od niej wymagac by sie ieszcze dopychala nie cycowym jedzeniem. Zreszta pediatra nam powiedziala ze widocznie J jest typem ktore zacznie rozszerzac diete jak sie odstawi od piersi i mam nadzieje ze tak bedzie... Bo sporo sie namartwilam ze ona niewiele chce, niewiele je. Miewam dni ze odwracam jej uwage i ograniczam cycka i cos tam.wtedy wiecej skubnie ale jak mi sie nie chce to potrafi caly dzien na cycu.
Ma sporo walkow, nie jest wychudzona, jest zywa, energiczna i co do jej prawidlowego rozwoju nie mam watpliwosci.
I tez se nie raz wkurze jak nagotuje gar ekologicznych warzyw czy naskupie sie mpgdalow na mleko a ona noe chce i juz, ale wdaje mi soe ze jednak to ile ja bym chciala zeby zjadla to wygorowane porcje... Porownuje to do swoich i dziele powiedzmy na jedna trzecia, ale ja jem za duzo, lubie jesc, na szczescie jeszcze mam w miare dobry metabolizm, a ona widocznie nie kest jakims smakoszem i jadatle co dla zdrowia i przezycia potrzebne.
I tak skubnie na porcje:
2-3 lyzki ryzu.
5-10 makaronow.
3-7 winogron.
3 lyzki jogurtu.
5 gyzow brokula (akurat lubi)
3 lyzki zupy.
To sa takie ilosci na porecje... Znikome :/ poki jest cycek sie nie martwie.
I staram sie nie rozmawiac o moich roztrrkach zwiazanych z jej zywieniem z innymo przy niej.
Ani nie wmuszam, nie wciskam. Choc uparcie proponuje i proppnuje...
Nawet pstatnio wystawilam jej stolik do rysowania i nie sadzam jej w krzeslku (jej chyba nie robi ze je w towarzystwie reszty rodziny, ze siedzi przy stole i ma to samo na talerzu...) tylko podrzucam jej w ciagu dnia rozne rzeczy na tym stoliku i cos tam sobie zjada...
Choc i tak ma teraz faze ze nawet wsadzi do buzi, pogryzie i... Wypluwa :/

aga40 - 2013-11-04, 07:32

ana ej tam gadasz powkurzac. przy zebowaniu, bo jeszcze 2 zebow brakuje zje lyzke i juz nie chce, ale potem nadabia, tzn. za kilka dni: zje swoja porcje, polowe od matki, polowe od ojca i jeszcze z gara wyjada jak zostaje. czasem na sniadanie zje tylko kromala chleba i zapije mlekiem roslinnym.
ja robie tak jak ana niespecjalnie pod dziecko, ale z uwzglednieniem jej gustow czasem.
poza tym z makaromem mozna zrobic duzo wartosciowych rzeczy. zawsze kupuje te pelnoziarniste albo bezglutenowe. najczesciej miksuje surowe warzywa z pestkami i przyprawami.
ostatnio hicior dziecka to miksowana surowa dynia z kleksem przecieru pomidorowego, pietruszka i migdalami. drugi hicior ostatnich dni to gryczana niepalona, fasolina szparagowa, natka, czosnek, sezam i sos sojowy.

MartaJS - 2013-11-04, 07:47

jagodzianka napisał/a:
Dziewczyny, a układacie menu pod te ich zainteresowania kulinarne czy bardziej gotujecie różnorodnie i oni po prostu jedzą w te dni co akurat się trafi ich przysmak?


Ja gotuję różnorodnie, ale trochę dopasowuje, np. nie mieszam makaronu z sosem przed podaniem, gotuje warzywa czy pyry osobno zamiast robić eintopf itp. Czasem dokładam składnik jadalny, jeśli pozostałe są raczej niejadalne, np. do warzyw na patelni dodaje tofu. Żeby coś tam zjadł. Najwyraźniej to "coś tam" wystarcza.

nemain - 2013-11-04, 08:45

jezuuu dzięki Wam!
a myślałam, że to tylko u mnie...
ostatnio mam myśli w stylu, że jestem wyrodna matka bo nie umiem nakarmić własnego dziecka. Igor robi dwa gryzy czegokolwiek i starcza mu to na cały dzień. nic nie daje gotowanie specjałów, smakołyków etc. nie je i już.
nawet pomyślałam, ze to z racji buntu na braciszka ale w sumie on nigdy nie był jakiś super łasuch.

a jeszcze ostatnio na uczelni uraczono mnie tekstem, że dawanie chłopcom soi to jak kastrowanie ich. A mój Igi jeśli już coś zjeść to właśnie soję :/ nie żeby dużo ale średnio raz w tygodniu dostaje czy to mleko sojowe czy pasztet czy parówkę :roll:

go. - 2013-11-04, 14:57

nemain napisał/a:

a jeszcze ostatnio na uczelni uraczono mnie tekstem, że dawanie chłopcom soi to jak kastrowanie ich. A mój Igi jeśli już coś zjeść to właśnie soję :/ nie żeby dużo ale średnio raz w tygodniu dostaje czy to mleko sojowe czy pasztet czy parówkę :roll:


ale co- o impotencje chodzi? Czy coś jeszcze?
Bo mój dziad też się ostatnio w pracy nasłuchał od jakiegoś klienta, a on też soje uwielbia. Ale go zbiłam mówiąc, że więcej jadłby lecytyny sojowe w mięchu niż raz na jakiś czas w w kotletach salami sojowym :P ;) ;)

U nas problem przeanalizowałam i chyba wygląda to tak, że
1) nie umie się skupić na tak nudnej, monotonnej czynności
2) woli się bawić
3) woli pić niż jeść, ciągle jak jest głodny to sępi picie

ad 1&2 - test wykazał: karmienie łyżeczką podczas zabawy- zjadł obiad większy niż mój, a sam nie chciał :roll:

jagodzianka - 2013-11-04, 15:52

go., mamy to samo co w pkt 1 i 2. Do tego jest dużo osób w domu, dużo się dzieje i wszystko go rozprasza. Pomaga oglądanie książeczek przy jedzeniu, zresztą u nas czytanie przy stole to norma, wszyscy tak robią więc dlaczego F nie miałby. :P Ostatnio jadł jakiś kawałek jabłka to sam sobie siadł do stołu i książkę otworzył.
A jak woli pić niż jeść to jakieś koktajle i te sprawy nie wchodzą w grę?

żuk - 2013-11-04, 19:48

W chyba też pasuje do wątku :roll: Je bardzo fazami, jeden dzien spoko jeden całkiem nic, no i tak jak u mariaaleksandra duż cyca. no i co mnie wkurza- jak u go.- karmiony lub na sępa z nszych talerzy zjada więcej lub w ogóle cokolwiek niż gdy ma swoją porcję i siedzimy przy stole jak ludzie :roll:
nemain - 2013-11-05, 21:32

go. napisał/a:
nemain napisał/a:

a jeszcze ostatnio na uczelni uraczono mnie tekstem, że dawanie chłopcom soi to jak kastrowanie ich. A mój Igi jeśli już coś zjeść to właśnie soję :/ nie żeby dużo ale średnio raz w tygodniu dostaje czy to mleko sojowe czy pasztet czy parówkę :roll:


ale co- o impotencje chodzi? Czy coś jeszcze?


impotenecje i niepłodność
i ogólnie problemy z pożądaniem

Kat... - 2013-11-05, 21:53

nemain, mam nadzieję, że to powiedział jakiś niedouczony student i to żartem. Nie słuchaj tego bo to obalony już jakiś czas temu mit.
nemain - 2013-11-06, 04:45

Kat... no właśnie niestety wypowiedź z ust wykładowcy. znanej i dobrej pani seksuolog.
lilias - 2013-11-06, 07:56

jednak ludy azjatyckie jakoś sprawnie się rozmnażają jak na spożywanie produktów sojowych :-P ;-)
p.s. fermentowane oczywiście najzdrowsze

MartaJS - 2013-11-06, 08:02

Podobno całe to zamieszanie wokół soi potencjalnie szkodlwej dla facetów jest spowodowane jednym jedynym artykułem, dodatkowo sponsorowanym przez branżę mięsną. Wszystkie inne powołują się na to jedno jedyne źródło. Nie wiem, nie sprawdzałam tego, ale jest gdzieś na forum wątek o tym.

Na pewno soja zawiera fitoestrogeny, które korzystnie wpływają np. na kobiety w okresie menopauzy, w ogóle soja jest super w tym okresie ze względu na wapń (osteoporoza). Ale negatywny wpływ tych fitohormonów na męskość nie jest wcale oczywisty.

go. - 2013-11-06, 10:27

Dziewczyny, a co na śniadania proponujecie swoim brzącą?
Szukam inspiracji, bo kanapki z paprykarzem warzywnym i jaglanka z cynamonem i owocami już się mojemu nudzi, a wszystko co mi wpadnie innego do głowy jest jak kulą w płot :roll: Gada, że chce "am" i kupa no :roll: :roll:

Kat... - 2013-11-06, 10:31

go., ja czasem ale rzadko robię ciasto na naleśniki wieczorem i wkładam do lodówki i rano smażę i podaję np z dżemikiem z jabłek/śliwek- co tam mam z daktylami albo kupnym dżemem ]:->
dorothea - 2013-11-06, 11:18

go., u nas w tygodniu ciepła jaglanka z owocami, kasza kuku z owocami lub płatki ryżowe. W weekend nie ma już ochoty na takie rzeczy więc zwykle zjada jakieś kanapki, czyli na przykład chleb moczony w jakimś oleju (do niego dodaje wyciśnięty ząbek czosnku i posypuje natką pietruchy lub zielonej cebulki), do tego tofu naturalne, pomidor. Ostatnio przy śniadaniu wysępił od nas parówkę sojową, strasznie mu zasmakowała :D
go. - 2013-11-06, 11:18

Kat..., ale jak się uda zjeść naleśniki na śniadanie to co będzie na obiad? :mrgreen:
Dżem omijam szerokim łukiem, bo wiem, że jak się rozsmakuje to znów nie będzie chciał nic innego :-| Na razie co właśnie cynamonem "oszukuję" :roll:

ana138 - 2013-11-06, 11:26

dorothea napisał/a:
Ostatnio przy śniadaniu wysępił od nas parówkę sojową, strasznie mu zasmakowała :D

u nas parówy to prawdziwy hit. je to bez hipnozy telewizyjnej, sam, w dowolnych ilościach. co oni tam dają???? ]:-> ]:->
Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?

go. - 2013-11-06, 11:29

ana138 napisał/a:

Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?


nie :mryellow:

dorothea - 2013-11-06, 11:39

ana138 napisał/a:
Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?


niee :)

devil_doll - 2013-11-06, 11:47

nie :) albowiem restauracja nie jestem .
Kat... - 2013-11-06, 12:25

go., no u nas dżem pojawił się jakoś chyba po 3 roku życia, wcześniej i teraz jak tylko się uda rozgotowuję daktyle z owocami i redukuję robiąc własny dżemik. Czasem nawet bez daktyli jak owoce słodkie.

A jak naleśniki na śniadanie to zupa na obiad albo makaron z sosem warzywno-pomidorowym. To za czasów totalnego dziubania i niejedzenia przechodziło właściwie zawsze. Tylko koniecznie świderki.

bronka - 2013-11-06, 12:29

nemain napisał/a:
impotenecje i niepłodność
i ogólnie problemy z pożądaniem

:mrgreen:
Że tez jeszcze ludzie takie rzeczy powtarzają. Mit juz dawno obalony. Może się Pani dr nie dokształca. Wstyd.
W parówkach sojowych jest mniej soi niż w mięsnych chyba. Glutenu jest dużo. Pisze o polsoji.
Poza tym przeciętny mięsożerca je więcej soi w wędlinach mięsnych i przetworach niż my.

MartaJS - 2013-11-06, 14:17

ana138 napisał/a:
Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?


Generalnie nie. Czasem jak np. nie chce sosu do ziemniaków czy kaszy, tylko domaga się masła, to daję. On w ogóle mógłby jeść masło łyżkami.

Kat... - 2013-11-06, 14:55

ana138 napisał/a:

Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?
nie ale biorę pod uwagę na następny raz. Kiedyś nawet zrobiliśmy wspólnie tabelkę jadalne/niejadalne i wyszło, że np jadalna jest smażona cebula ale surowa już nie, odwrotnie marchewka a pietruszka w ogóle. Obiecałam rzeczy niejadalna robić rzadko bo on nie lubi a on troszkę ich jeść jak już będą. I kombinowałam.

U nas pomagało na zupy miksowanie. Mówił że nie może to pytałam czy zmiksować i mu w tej misce miksowałam na jego oczach i zjadał wszystko.

Na stole mamy zawsze czosnek, sól i pieprz i jak coś jest średnie to sobie czosnkuje.

Ale teraz już pisze o starszym dziecku, które już je. Mało chyba ale je. Rzuca się tylko na niezdrowe i słodycze :roll:

jagodzianka - 2013-11-06, 15:04

ana138 napisał/a:
Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?

Ja nie robię nic innego, ale u mnie w chacie zwykle są ze 3 obiady bo każdy robi sobie coś innego i jak akurat jest coś tolerowanego przez nas (ziemniaki) to mu dam.

ana138 - 2013-11-06, 15:07

devil_doll napisał/a:
albowiem restauracja nie jestem .

no właśnie :mrgreen:
mam problem z babcią, bo ona oczywiście reprezentuje nurt paniczny -" O Boże, on nie je!!! " i lata z tymi talerzami, podaje kolejne dania, wymysla kolejne potrawy. oczwiście, jak jestem w poblizu, gonię towarzycho, no, ale nie zawsze jestem :evil:
podoba mi się pomysł kat z rzeczami jadalnymi i niejadalnymi. w przyszłości na pewno zastosuję.

masło u nas tez łyżkami.

a czy wspólne przygotowanie posiłku jakos u was pomaga?

ps. u nas dziś na obiad nalesniki, wiec duża szansa, że coś zostanie zjedzone :mrgreen:

koko - 2013-11-06, 15:30

ana138 napisał/a:

Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?

Jeśli robię coś, czego on zwyczajnie nie lubi, to przygotowuję mu osobne danie. Jeśli robię jedno danie i on tego nie chce, to pytam, co by zjadł. Jeśli to rzecz która nie wymaga wielu przygotowań, to robię. Jeśli mimo wszystko nie chce to mówię, żeby się cmoknął.
Często pytam go przed posiłkiem, co przygotować. To najlepsza opcja.

go. - 2013-11-06, 16:59

S. dzisiaj zgłodniał! Właśnie wsunął 3/4 gara pęczaku. Fakt, że samego z wody, ale porcje na dwie dorosłe osoby. Co za wytrawny gust :lol:
MartaJS - 2013-11-06, 17:02

Ja w sumie robię podobnie jak koko. Staram się tak gotować żeby każdy miał przynajmniej jedną rzecz którą lubi.

Ostatnio jak pytam S. co chce na obiad, to odpowiedź jest zawsze ta sama - płaskie grzybki ;-)

koko - 2013-11-06, 18:48

MartaJS napisał/a:

Ostatnio jak pytam S. co chce na obiad, to odpowiedź jest zawsze ta sama - płaskie grzybki ;-)

Co to są płaskie grzybki? :mryellow: Bo u nas też często pada odpowiedź: "kasza z kurkami".

MartaJS - 2013-11-06, 18:56

Płaskie grzybki to pieczarki - pokrojone w plasterki :-)
Ale leśne grzybki też mogłyby być.

żuk - 2013-11-06, 18:58

dajecie dzieciom grzby? uff, to nie jestem jedyna ]:-> :roll: u mnie w rodzinie panuje jakaś paranoja że do 7., 12. czy któregośtam roku nie wolno i z dzieci tylko W. je grzyby.
aga40 - 2013-11-06, 20:48

pieczarki podaje juz od dawna. nawet gdzies w markecie widzialam sloiczki z pieczarkami chyba od 8 miesiaca. innych grzybow nie daje, bo poprostu nie mam.
ana138 u mnie jak dziecior probuje albo nie i mowi, ze nie chce, wystarczy udawac, ze sie wola tate, wystarczy jego imie ;) i obiad znika w 5 minut i jeszcze sie domaga...
u was maslo a u nas to kroluje przecier pomidorowy ]:->
sojowe rzeczy kocha ponad wszystko. u mnie rozwiazaniem na wszystko jest sezam, czosnek i sos sojowy.

Albertyna - 2013-11-06, 21:04

ana138 napisał/a:
dorothea napisał/a:
Ostatnio przy śniadaniu wysępił od nas parówkę sojową, strasznie mu zasmakowała :D

u nas parówy to prawdziwy hit. je to bez hipnozy telewizyjnej, sam, w dowolnych ilościach. co oni tam dają???? ]:-> ]:->
Dziewczyny, a jak robicie, kiedy podajecie np obiad, a wasz niejad protestuje, że on TEGO jeśc nie będzie. dajecie coś innego czy nie?


Daje:-) bo i tak do obiadu mam jakis "zapychacz"- ziemniaki, ryz, lub kluski, to daje jak chce. :-)

Widze, ze nie tylko u nas MAAAASLOOO!!! Tylko jakos nie szaleje z jego ilością. ..

W ogole im dluzej czytam ten watek tym bardziej widze, ze dieta Niuni nie jest niezwykla- jest taka jak u wielu z Was :-)

koko - 2013-11-06, 22:13

żuk napisał/a:
dajecie dzieciom grzby? uff, to nie jestem jedyna ]:-> :roll: u mnie w rodzinie panuje jakaś paranoja że do 7., 12. czy któregośtam roku nie wolno i z dzieci tylko W. je grzyby.

No bo niby nie można... Ja daję grzyby leśne, ale w małej ilości. Za to kurek ile chce - mam wrażenie, że one są jakieś takie inne, młody bardzo dobrze je trawi.
Co do pieczarek - nie daję, albo w bardzo małej ilości i sporadycznie. Wiem, jak wygląda hodowla tego ustrojstwa i niestety mało jest tak strasznie intensywnych upraw, jak właśnie one. Sami jemy pieczarki tylko w pizzy raz na ruski rok. Naprawdę odradzam wam ten szajs.

mariaaleksandra - 2013-11-06, 22:17

Koko nie wiedzialam o pieczarach... :/ co zlego?
koko - 2013-11-06, 22:26

Mariaaleksandra, no po pierwsze to bardzo intensywne, przemysłowe uprawy a po drugie - pieczarki najsilniej ze wszystkich grzybów które zwykle jadamy kumulują w sobie metale ciężkie, kadm, ołów a także rtęć...
MartaJS - 2013-11-06, 22:30

koko, a boczniaki?

Ja pieczarki rzadko kupuję, ale właśnie ostatnio raz zrobiłam i młody się niesamowicie rozsmakował.
Grzyby leśne daję, tzn. teraz pierwszy sezon. Nie jakoś kilogramami, ale parę małych podgrzybków które sam nazbierał, dobrze ugotowane - czemu nie?

Cytat:
Za to kurek ile chce - mam wrażenie, że one są jakieś takie inne, młody bardzo dobrze je trawi


Kurek się chyba zasadniczo nie trawi, tzw. grzyby wielokrotnego użytku, wychodzą w formie niezmienionej ;-) ale może mu to nie przeszkadza ;-)

ana138 - 2013-11-06, 22:35

koko, a jakby były eco? widziałam gdzieś.
ja uwielbiam pieczary :roll: :->
u nas dziś na kolacje kapusniak, więc poszedł pięknie.

a próbowałyscie jakichs syropów czy innych takich, na poprawę apetytu?
teściowa mi cos takiego próbowała wcisnąć ostatnio dla młodego ale odmówiłam, bo nie wiem co to i z czego zrobione.

koko - 2013-11-06, 22:35

MartaJS, z boczniakami podobna historia. Ale mniej źródeł do czytania i osobiście uprawy nie widziałam, więc na 100% nie powiem.
Co do trawienia grzybów, to z tego, co wiem, trypsyna trzustkowa uczestniczy w trawieniu białka z grzybów a wydalamy tylko niestrawną chitynkę ;-) Jest sporo źródeł mówiących o tym, że mitem jest, że grzyby są dla człowieka bezwartościowe pokarmowo. Mnie osobiście bardzo to odpowiada, bo jestem wielką fanką grzybów. Świeżych, suszonych, marynowanych, każdych!
ana138, nie dawałam syropów na poprawę apetytu i nie zamierzam tego robić mimo wszystko.
Co do eko pieczarek - nigdy nie spotkałam. Ale myślę, że to by było coś!

MartaJS - 2013-11-06, 22:44

Ja lubię przede wszystkim świeże grzyby, jak był wysyp to codziennie zbierałam i robiłam. Zresztą młody też zbierał ze mną, niezły jest.

U mnie babcia dziecku jedzenia nie wciska, chociaż czasem jak nie zje obiadu to wysyłam go do niej, ona robi czasem jakieś naleśniki, racuchy, różne rzeczy na słodko (mój chłop nie uważa tego za obiad), więc czasem coś tam wsunie :-)

kamma - 2013-11-07, 08:50

Irma była straszny niejad. Wystarczyło w porze obiadowej zawołać: "Irmuuuś!", a ona odpowiadała automatycznie: "Nie jestem głodna!"
Miała tylko kilka sztandarowych potraw, których potrafiła zjeść ogromne ilości, ale przecież nie robiłabym pierogów codziennie, żeby tylko dziecko coś zjadło.
Wszystko zmieniło się mniej-więcej w wieku 6-7 lat. Irma nagle - sama, bez sztuczek, bez interwencji ludzkiej czy boskiej - zamieniła się w odkurzacz ;) Obecnie zjada dużo więcej różnych dań, choć ma swoje antypatie, co staram się szanować. Także - jest nadzieja dla wszystkich niejadów :mryellow:
Tymek natomiast od urodzenia wciągał jak odkurzacz, a w zeszłym roku mu się odmieniło. Zdesperowana, zacisnęłam zęby i wróciłam do karmienia go. Jakoś, powoli się rozkręcił, choć dąsy przy jedzeniu nadal są. Ale jakoś żyje, ma dużo energii - zatem czekam spokojnie na kolejny cud ;)

Obecnie jest maniakiem tofu wędzonego, więc to jest nasz sposób na wszystko ;)

kml - 2013-11-07, 09:09

Moja mama gotowała to co uznała za stosowne na obiad. Do tej pory mogę w ogóle nie jadać obiadów, jem bardzo monotematycznie. Taki nawyk żywieniowy wyrobiony w dzieciństwie. Także nie wiem czy nie lepiej jest gotować to co dziecko lubi? Może inaczej jest z niejadkami, ale u mnie to się odbiło na nas.
go. - 2013-11-07, 10:08

No, my grzybów w ogóle nie dajemy. Dokładnie raz się zdarzyło, że młody zjadł nasze kotlety gryczano-pieczarkowe.
W pieczarkach przemysłowych jak koko pisze, sam shit. Takiej ilością pestycydów antypleśniowych chyba nigdzie poza pieczarkarniami się nie stosuje...

Ja wróciłam z S. do lakto :roll: Wcina z chęcią biojogurty, do których dosypuje amarantusa i otręby najróżniejsze. Serki z jaglanki już mu w ogóle nie wchodzą :(

ana138 - 2013-11-07, 10:26

hxxp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,14825130.html
dorothea - 2013-11-07, 11:12

"Proszę rozejrzeć się po parku. Większość mam i babć ma ze sobą przekąski. Bez przerwy wkładają dzieciom coś do ręki. A one nie mają szansy poczuć głodu, uświadomić sobie, że chciałyby coś zjeść. Zanim o tym pomyślą, już mają coś w ręku. Jeśli dziecko się przewróci i zapłacze, dostaje "na pocieszenie" jedzenie. Nawet jeśli to nie będzie lizak, tylko zdrowa przekąska - znów dziecko je, chociaż nie jest głodne, i kojarzy słodki smak z pocieszeniem, uczy się "zajadać" emocje" .
oj dużo prawdy. Moja teściowa to samo z Tymkiem robi :( zawsze muszą być chrupki kukurydziane, jakiś rogalik maślany itp. do wózka na spacerek. Ostatnio sąsiadka która też spaceruje ze swoim wnukiem podsunęła jej paluszki junior...

bronka - 2013-11-07, 11:16

koko napisał/a:
Mariaaleksandra, no po pierwsze to bardzo intensywne, przemysłowe uprawy a po drugie - pieczarki najsilniej ze wszystkich grzybów które zwykle jadamy kumulują w sobie metale ciężkie, kadm, ołów a także rtęć...

a ja czytałam odwrotne informacje- że kumulują w organizmie i dzięki temu się wydala.
Pieczarki dzieciom podaję. Grzyby bardzo sporadycznie w potrawach.
koko napisał/a:
Co do eko pieczarek - nigdy nie spotkałam

Ja kupuję, ale drogie pioruństwo jest :-|

go. - 2013-11-07, 11:24

dorothea, u nas na szczęście babcia nic nie bierze na spacery. My też nie, ale okrutnie mnie wkurza jak inni rodzice/babcie chcą dokarmiać mojego bobasa na placu zabaw. Co to za zwyczaje w ogóle? :evil: Niech się dzieci dzielą zabawkami, a nie parówkami czy cukierkami :evil: :evil:
ana138 - 2013-11-07, 12:01

go., o Dżizas....ale masakra. jeszcze się nie spotkałam z tym na szczęście.
za to mnie wkurwia, jak w sklepie wciskają MArcelowi lizaki przy kasie, nawet nie pytając mnie dyskretnie, czy może.
no i u lekarza obowiązkowo lizak. a to taki syf.. :evil:
dorothea, no własnie, własnie...moja mama by robiła to samo. długo z tym walczyłam, ale i tak po mu wciskała, jak nie patrzyłam.
kuzynka za to synkowi chrupki kuku jak tylko cos zamarudził. normalnie wielka paczka dziennie im szła. tragedia :evil:

aga40 - 2013-11-08, 07:43

ana u nas doktor daje takie plastikowe bajerki (chinska bizuteria plastikowa ;) ) lub naklejki. tam, gdzie sa slodycze, to zazwyczaj sie pytaja. w sklepach, a chodze zazwyczaj do kooperatyw z dzieckiem (moze brac do reki, probowac itp i nikt nie robi z tego afery), to daja przy kasie owoce lub kawalek ciasta "domowego" (sklad bez E).
nemain - 2013-11-08, 08:01

go. napisał/a:
No, my grzybów w ogóle nie dajemy. Dokładnie raz się zdarzyło, że młody zjadł nasze kotlety gryczano-pieczarkowe.
W pieczarkach przemysłowych jak koko pisze, sam shit. Takiej ilością pestycydów antypleśniowych chyba nigdzie poza pieczarkarniami się nie stosuje...
(


ech.. no my sporo pieczarek jemy. Igi też dostaje i lubi.
za to totalny odwrót od kasz jest :/ wcześniej przynajmniej miche owsianki z jabłkiem zjadał na śniadanie a teraz absolutnie nie chce tknąć. przemycamy mu co się da w domowo pieczonym chlebie (płatki jaglane, owsiane, otręby, amarantus, siemie lniane etc.) ale i tak są czasem dni, że zje tylko dwa gryzy tego chleba :/

a wczoraj uraczyła mnie telefonem teściowa bo jej się przypomniało coś tam a przy okazji musiała mi powiedzieć, że Igor to jednak musi mieć stałe pory posiłków i to źle, że on tak nic je bo chudy jest bardzo a takie małe dziecko to jeść powinno :evil: jakbym kurcze sama tego wszystkiego nie wiedziała i specjalnie syna głodziła wrrr

a co do spacerów to w życiu Igora był taki okres, że jedynie na spacerach jadł więc wkładałam go do wózka, kaszke czy zupke ładowalam do słoika i karmiłam po parkach, sklepach etc. ;)

Albertyna - 2013-11-08, 11:30

Tiaaa... lizaków to ja mam całą kolekcję na lodówce, bo Niunia mi oddaje nie wiedząc co z tym zrobić. ]:->
ana138 - 2013-11-08, 12:43

nemain napisał/a:
to źle, że on tak nic je bo chudy jest bardzo a takie małe dziecko to jeść powinno :evil:

ooo...jakbym moja mamę słyszła.
Marcel tez te lizaki liżnie z dwa razy i oddaje. ale sam fakt mnie wkurza. o, własnie naklejki, jak Aga pisze, powinny byc u lekarza, a nie jakies ciulstwa.
najlepsze, że jak młody miał wysypkę, to się najpierw pytał, czy dziecko przypadkiem nie je jakichś sztucznych słodyczy ]:-> :roll:

MartaJS - 2013-11-08, 13:29

My w sumie tak rzadko do lekarzy chodzimy, że te lizaki to taki nawet miły akcent jest.

Wczoraj mój syn miał dzień jedzenia :-) dziś odrabia.

jagodzianka - 2013-11-08, 13:35

go. napisał/a:
:roll: Wcina z chęcią biojogurty, do których dosypuje amarantusa i otręby najróżniejsze.

Ja filipowi kupuję sojowe i też jest szał. Jak usłyszy jogurt to biegnie go lodówy z okrzykiem "ogurt! ogurt!". A potem tylko "jeszcze! drugi!" :P A ostatnio kupiłam w Ewy jagodowy to już było mistrzostwo świata.

go. - 2013-11-08, 13:37

jagodzianka napisał/a:
A ostatnio kupiłam w Ewy jagodowy to już było mistrzostwo świata.


rany, ja je kupowałam przez evergreena, ale mu się znudziły, no i jest jak jest. Cieszę się chociaż, że z fajnym wsadem je wcina :)

ana138 - 2013-11-08, 15:24

MartaJS napisał/a:
My w sumie tak rzadko do lekarzy chodzimy, że te lizaki to taki nawet miły akcent jest.

noo...... ale mogliby na jakies zdrowsze dawać, bo te, co nasz znachor rozdaje, to jest narawdę jakiś najsyfniejszy syf.

Albertyna - 2013-11-08, 21:25

Wiecie co jeszcze jada Niunia? Słoiczki. Daje Jej od czasu do czasu i w 90% jest to trafiony pomysł! W sytuacji awaryjnej- polecam. Tylko skład trzeba czytać, ale to na tym forum, jak mniemam- norma. 8-)
jagodzianka - 2013-11-09, 08:38

Hahah, jak raz dałam Filipowi i pluł na odległość. Najgorsze, że było to w pociągu.Jeszcze taki owocowy to może by przełkną bo w sumie podobne do koktajlu, ale warzywny niever.
go. - 2013-11-09, 10:23

Ja słoiczków nie daję, się boję, że jakby posmakował to potem w sklepi by mi chciał je ciągle kupować niczym "zakazany owoc".
U nas wczoraj udało się, S. zjadł cały obiad (fakt, że o 19) ale z garnka, chyba dlatego, że to nowość, z talerza = nudy :roll:

Dzisiaj za to rano zarządał kanapkę "z dżemajem", potwierdziłam, "już robię"- dostał z hummusem i zjadł :shock: ]:-> ]:->

koko - 2013-11-09, 12:15

Też nie daję słoiczków. Na początku jak był mały dostawał czasem suszone śliwki z Gerbera, ale potem mu przeszło. Żadnego innego słoiczka zresztą nie chciał (trudno się dziwić, to smakuje jak niedoprawiony sos z pulpetów ze słoika w latach 80.)

U nas wczoraj była męska rozmowa o zdrowym żywieniu podparta argumentem o włączeniu dobranocek dopiero po zjedzeniu NORMALNEJ kolacji (a nie suchego chleba). Poskutkowało (niezjedzona zupa z obiadu - parę łyżek + jogurt + pestki słonecznika). Dziś sam upomniał się o dyniówkę z razowym makaronem na śniadanie (zjadł całą porcję :shock: ) a następnie poprosił o chleb z miodem i mleko różowe (czyli ryżowe) - co też przyswoił. Szok!!

nemain - 2013-11-13, 12:41

jakaś dobra passa chyba na wegedziaciaki padła :)
Igor wczoraj zżarł kawałek domowej pizzy, dwie kromki z paprykarzem, 4 placki dyniowe z cukinią i pół banana.
a dziś zaczął dzień od kromki z pasztetem sojowym i miski zupy jesiennej.
jestem w szoku :mrgreen:

MartaJS - 2013-11-13, 12:43

Stach zjadł dzisiaj na śniadanie omleta! Całego! Takiego na cały talerz normalnie. Z konfiturą wiśniową.

Ale fakt, że przed śniadaniem przegoniłam go po lodowatej mżawce przez godzinę ]:-> Jak wracał to marudził że jest głodny ]:-> ]:-> ]:->

go. - 2013-11-13, 13:29

Cytat:

jakaś dobra passa chyba na wegedziaciaki padła :)


nemain, nie mów tak publicznie poza forum, bo od razu będzie diagnoza "bo chcą mięso", tudzież "znudziłya im się już ta soja" :lol: :lol:

MartaJS, no gratki :D
Mój po dwóch godzinach na biegowym też mówi, że "chce do mu, am", ale jak przychodzi do ddomu i chcę mu dać coś jeść to mówi "teraaas nie" i się czymś innym zajmuje :roll:

jagodzianka - 2013-11-13, 13:51

Cytat:
Ale fakt, że przed śniadaniem przegoniłam go po lodowatej mżawce przez godzinę ]:->

Widzę, że zdesperowana chwytasz się brzytwy. :P

nemain - 2013-11-14, 08:47

go. napisał/a:
Cytat:

jakaś dobra passa chyba na wegedziaciaki padła :)


nemain, nie mów tak publicznie poza forum, bo od razu będzie diagnoza "bo chcą mięso", tudzież "znudziłya im się już ta soja" :lol: :lol:


jakiś czas temu byliśmy u znajomych mięsożernych. na stole oprócz serów i sojowych przysmaków znalazł się też talerz z wędlinami.
Igor w chwili naszej nieuwagi wdrapał się na stół. dorwał do żarcia. złapał plaster szynki i już myślałam, że wsadzi go do dzioba... a on powąchał, wyprostował rękę i z wyrazem pogardy na twarzy rzekł "feeeee"
]:-> ]:-> ]:->

myślę, że rzeczywiście mu śmierdziało ;)

MartaJS - 2013-11-14, 09:05

Słuchajcie, a może te nasze dzieciaki mają rację? Może wcale nie trzeba tyle jeść, a normy zalecane przez dietetyków są wywindowane, żeby napędzać konsumpcję? Może one mają jeszcze zdrowy metabolizm, a my już nie, dlatego nie wystarczają nam małe ilości? Co sądzicie o takiej spiskowej teorii? ;-)
go. - 2013-11-14, 09:17

MartaJS napisał/a:
Może one mają jeszcze zdrowy metabolizm, a my już nie, dlatego nie wystarczają nam małe ilości? Co sądzicie o takiej spiskowej teorii? ;-)


ja do tej pory myślałam, że zdrowy metabolizm jest w drugą stronę ;) ale to gdybanie nałogowej odchudzaczki :P

koko - 2013-11-14, 09:33

No wiecie, moim zdaniem to, że normy są wywindowane, to jedno (zresztą dla dorosłych też są - zjadacie tych 5 posiłków? wypijacie litr mleka?), a to, że mamy niejady - to drugie.
Teraz nagle nasze dzieciaki wszystkie nakręcone na jedzenie, gadałam z aną138, u nich to samo właśnie, padł pomysł, żebyśmy sprawdziły, jak to się ma do fazy księżyca ;-) Bo teraz właśnie księżyc przybiera (w niedzielę pełnia), ana138 powiedziała, że może nie tylko księżyc właśnie przybiera ;-)

MartaJS - 2013-11-14, 09:36

Stach właśnie zjadł 4 kanapki na śniadanie :shock:
Jadzia - 2013-11-14, 09:40

koko napisał/a:
ana138 powiedziała, że może nie tylko księżyc właśnie przybiera ;-)

Niezła teoria.
A ja jednak myślę, że metabolizm i przybieranie to sprawa indywidualna. Moja je dużo (w porównaniu do Waszych niejadków to wciąga jak odkurzacz), ale nie waży sporo-14,5kg przy ponad 100cm wzrostu. Mam wrażenie, że jakby zmniejszyła ilość jedzenia to zaczęłaby znikać z oczu.

Kat... - 2013-11-14, 13:29

MartaJS, ja jestem wręcz pewna, że w teorii coś jest. No bo żyjemy sobie w Europie i jemy dużo a na reszcie planety, w mniej zepsutych cywilizacją społecznościach jedzą mniej. Nie mówię o miejscach gdzie jest głód i nie ma jedzenia, mówię o niezepsutych ludziach którzy jedzą żeby żyć a nie odwrotnie. Pamiętam, że kiedyś w którymś ze swoich programów Cejrowski mówił o zdziwieniu ludzi po co tyle jedzenia, oni jedzą tyle ile się mieści w garści i starcza.
mama oli - 2013-11-15, 15:09

Skąd znam ten problem.Moja mała ma 20 m.Od dnia narodzin nie zapłakała ani razu na głód.Było karmienie przez sen i w aucie i ryk na widok piersi.Wszystko było.Jak dziecko nie je to jest tragedia dla matki.Serce płacze.Do dnia dzisiejszego nie jest lepiej. :-( :-(
MartaJS - 2013-11-15, 16:14

mama oli, nie obraź się za to co napiszę teraz, nie chcę Cię urazić, tylko przywrócić sprawie proporcje. Czy Twoje dziecko jest chore? Upośledzone? Nie rozwija się? Nie, z tego co czytałam, jest super zdrową, wesołą dziewczynką, która po prostu nie je tyle ile Ty chcesz, żeby jadła - jak wiele innych dzieci w jej wieku. I to jest tragedia? Przynajmniej może nie będzie gruba, jak większość dzieci w dzisiejszych czasach, może nie będzie miała cukrzycy, może nie będzie miała miażdżycy w wieku 35 lat.

Oczywiście, dziecko wybredne i małojedzące to problem, bo trzeba się bardziej nagimnastykować, żeby cokolwiek zjadło, ale czy rzeczywiście trzeba z tego powodu rozpaczać?

Jedno jest pewne: im bardziej serce matki płacze, im więcej skakania wokół jedzenia, namawiania, karmienia przez sen, tym większy jest problem z jedzeniem i tym większy będzie. I nie będzie lepiej, dopóki nie wyluzujesz. To jedyny sposób. Innego nie ma.

mama oli - 2013-11-15, 16:34

Wiem o tym.Masz rację,jak jesteśmy w CZD i widzę jakie tam są przypadki jak dziecko cierpi To moj problem to za przeproszeniem gówno nie problem.Mija parę dni i człowiek nie pamięta to co widział i znów jego problem jest olbrzymi.Myślę że mnie prześladuje myśl taka (nie śmiejcie się) Gdzieś tam sobie wmówiłam że jak nie będzie jadła to nie będzie rosła,że nie dostaje wszystkich potrzebnych wartości odżywczych a to dla mnie = ze złym rozwojem,jakimś upośledzenie.Tak sobie ubzdurałam.
MartaJS - 2013-11-15, 17:54

mama oli napisał/a:
Gdzieś tam sobie wmówiłam że jak nie będzie jadła to nie będzie rosła,że nie dostaje wszystkich potrzebnych wartości odżywczych a to dla mnie = ze złym rozwojem,jakimś upośledzenie.


Chyba każda osoba, która ma niejada, tak sobie czasem myśli. Ale Twoja córka od 20 miesięcy udowadnia Ci, że jest inaczej ;-)

aga40 - 2013-11-15, 19:04

moja od wczoraj karmi chyba tasiemca. caly rondel jaglanki na sniaganie zjadla!!!!
koko - 2013-11-15, 19:08

MartaJS napisał/a:
mama oli napisał/a:
Gdzieś tam sobie wmówiłam że jak nie będzie jadła to nie będzie rosła,że nie dostaje wszystkich potrzebnych wartości odżywczych a to dla mnie = ze złym rozwojem,jakimś upośledzenie.


Chyba każda osoba, która ma niejada, tak sobie czasem myśli. Ale Twoja córka od 20 miesięcy udowadnia Ci, że jest inaczej ;-)

Też niekoniecznie... w rodzinie S. są dzieci, które jedzą WYŁĄCZNIE biały chleb, słodycze, mięso mielone i wędliny (parówki dokładniej). Rosną, bo co mają zrobić, ale nie wierzę, że nie mają niedoborów i że są zdrowe. Choroba to nie tylko coś spektakularnego, jak grypa (chociaż odporność mają skopaną i łąpią infekcję za infekcją). Rozwijają się bardzo dobrze.
Myślę, że nie można się w takim podejściu "od 20 m-cy udowadnia, że jest inaczej" zasklepić, w końcu ile jest osób, które palą pety przez 30 lat i też "nic im nie jest", są zdrowe. Do czasu. Albo do dokładniejszego badania.
Dla mnie od ilości jest ważniejsza jakość tego, co zje. Jeśli przez cały dzień zje garść orzechów, trochę jogurtu i trochę kaszy to jestem o wiele bardziej spokojna, niż gdy napchnie się stosem naleśniczków z białej mąki i sześcioma bułami z masłem.

koko - 2013-11-15, 19:08

MartaJS napisał/a:
mama oli napisał/a:
Gdzieś tam sobie wmówiłam że jak nie będzie jadła to nie będzie rosła,że nie dostaje wszystkich potrzebnych wartości odżywczych a to dla mnie = ze złym rozwojem,jakimś upośledzenie.


Chyba każda osoba, która ma niejada, tak sobie czasem myśli. Ale Twoja córka od 20 miesięcy udowadnia Ci, że jest inaczej ;-)

Też niekoniecznie... w rodzinie S. są dzieci, które jedzą WYŁĄCZNIE biały chleb, słodycze, mięso mielone i wędliny (parówki dokładniej). Rosną, bo co mają zrobić, ale nie wierzę, że nie mają niedoborów i że są zdrowe. Choroba to nie tylko coś spektakularnego, jak grypa (chociaż odporność mają skopaną i łąpią infekcję za infekcją). Rozwijają się bardzo dobrze.
Myślę, że nie można się w takim podejściu "od 20 m-cy udowadnia, że jest inaczej" zasklepić, w końcu ile jest osób, które palą pety przez 30 lat i też "nic im nie jest", są zdrowe. Do czasu. Albo do dokładniejszego badania.
Dla mnie od ilości jest ważniejsza jakość tego, co zje. Jeśli przez cały dzień zje garść orzechów, trochę jogurtu i trochę kaszy to jestem o wiele bardziej spokojna, niż gdy napchnie się stosem naleśniczków z białej mąki i sześcioma bułami z masłem.

MartaJS - 2013-11-15, 19:31

Zgadzam się. Ale mama oli pisała w innym wątku, że mała miała chyba wszystkie możliwe badania i wszystko jest ok, tyle że jest dość drobna. O to mi chodziło.
jaskrawa - 2013-11-15, 19:48

Świetny wątek. Krzepiący. Melduję się i powiem tak - od dłuższego czasu nie martwię się.
Moje dziecko je mało i monotematycznie.
Lubi na przykład chleb z masłem. Głównie biały chleb.
Placki
Kotlety - czasem
Zupy ostatnio przestała jeść w ogóle.
Kalafior zjada (nazywamy go drzewkami i chyba to sprawia, że wzbudza jej sympatię).
Zielone świeże ogórki w ilości kosmicznej
Surową marchewkę
Ziemniaki (najbardziej w postaci frytek ale zje też gotowane)
Jabłka i gruszki, czasem banany
Pistacje (ilości kosmiczne)
Orzechy włoskie
Jogurt naturalny z rodzynkami (ładuję doń też siemię i inne pestki, toleruje, ale jeśli przesadzę z ilością to już kręci nosem)
Mleko ryżowe
Smażone tofu
Jajecznicę

Żadnej kaszy, makaron najwyżej na sucho i to niewiele...

Oczywiście gdyby mogła żywiłaby się lodami i frytkami.

Mam problem, bo ja uwielbiam kasze/ryż/makaron z wszelkimi sosami warzywnymi oraz zupy i za cholerę nie wiem, co tu robić na obiad (poza ziemniakami z kalafiorem), by zjadła cokolwiek ciepłego...
No ale co? Nic. Ostatnio przy okazji pobytu w szpitalu (podejrzenie epilepsji po omdleniu - które - jak podejrzewam było jakimś gigantycznym przypadkiem, wynikiem hiperwentylacji może..., opisywałam w wątku ciążówkowym 2014, ostatecznie wypuścili nas ze szpitala bez stwierdzenia czegokolwiek niepokojącego) robiliśmy badanie krwi i wszystkie wyniki, łącznie z wapniem, hemoglobiną i takimi tam - idealne.
Przypuszczam, że nadrabia tymi orzechami...

Przestałam wierzyć już w to, że istnieje jakaś wzorcowa dieta dla dziecka, przestałam czytać poradniki, dział "co dziś jadło moje dziecko" omijam szerokim łukiem, po co się stresować? Córka mi rośnie, rozwija się, gada coraz piękniej, energiczna, wspina się sprawniej niż niejeden czterolatek, nie choruje (najwyżej katar co jakiś czas).
Tyle w temacie niejadów ode mnie :)
Ciekawe czy syn też taki będzie. Nawet jeśli - trudno się mówi :D Przestał to być dla mnie jakikolwiek problem (poza sprawą organizacji życia domowego, w którym każdy członek rodziny żre coś innego, co bywa frustrujące dla mnie jako matki, która bardzo chciałaby wszystkich nakarmić, a jest to trudne).

go. - 2013-11-15, 19:55

to mój kasze i makarony razowe jeśli już je- to je bez problemu
Ale placków czy naleśników żadnych nawet nie tknie :shock:

jaskrawa - 2013-11-15, 20:29

go. - a moja uwielbia naleśniki, aż się dziwię ilościom, jakie potrafi w siebie wcisnąć - najchętniej zżera placki z jabłkami.

tylko że przez te placki zyskałam świadomość, że jej żołądek WCALE NIE JEST TAKI MAŁY i trudniej mi zaakceptować fakt, że zupy zjada np. dwie łyżki :mrgreen: - a kiedyś mogłam sobie tłumaczyć to właśnie w ten sposób - że przecież jest mała i ma mały żołądek.
no a teraz wiem, że WCALE NIE :mrgreen:

no ale trudno, taki lajf, nic na siłę nie zmienię. tyle tylko, że śmiać mi się chce nieco z idei BLW, która miała rzekomo sprawić, że moje dziecko niejadkiem nie będzie. cóż, jest :D
tylko co z tego?

ana138 - 2013-11-15, 20:31

aga40 napisał/a:
moja od wczoraj karmi chyba tasiemca. caly rondel jaglanki na sniaganie zjadla!!!!

Aga, ja tylko przypominam, że my tu o niejadach :mrgreen: :mryellow: ]:->
koko napisał/a:
Dla mnie od ilości jest ważniejsza jakość tego, co zje. Jeśli przez cały dzień zje garść orzechów, trochę jogurtu i trochę kaszy to jestem o wiele bardziej spokojna, niż gdy napchnie się stosem naleśniczków z białej mąki i sześcioma bułami z masłem.

o tak, zgadzam się.
mamooli rozumiem cię, bo ja tez się martwię i nie umiem wyluzowac.
tę książkę gonzaleza muszę koniecznie kupić.
jaskrawa napisał/a:
dział "co dziś jadło moje dziecko" omijam szerokim łukiem

tez tam ostatnio nie zaglądam. bo co mam napisać - zjadł trzy łyżki kaszy, ziemniaka i pół kromki chleba? to ci menu ]:-> ]:->

jaskrawa - 2013-11-15, 20:38

hahaha, skąd ja to znam! też się czasem zastanawiam, co miałabym tam napisać :D
dziewczyny o rozmaitych jaglankach, zupkach, cudach. a ja co?
worek pistacji
ziemniak
wielki zielony ogórek
pajda chleba z masłem :D

a na obiad co? ano nic :D :D tzn. ziemniak :D

ana138, koniecznie kup tę książkę. gościu jest mistrzem. w dodatku fajnie się to czyta, bo dobrze napisane, nie tylko pod względem merytorycznym, ale literackim, powiedziałabym.

aga40 - 2013-11-15, 20:45

ale ana moje dziecko fazuje! czasem przechodza tylko 4 lyzki jaglanki lub innego jedzenia lub jedze gryz chleba albo jeszcze opije sie mlekiem zbozowym i nic nie chce. jak wchodzi w faze, to az sie boje gotowac, bo zawsze malo i trzeba kombinowac, co tu jeszcze do brzucha jej wrzucic
koko - 2013-11-15, 21:08

No właśnie po to jest ten wątek, żeby można się było bezstresowo wypisać, czego moje dziecko dziś NIE zjadło ;-)
Otóż mój nie zjadł dziś śniadania, obiadu i kolacji, które ugotowałam.
Zjadł za to:
- biały naleśnik
- kilka ziaren bobu
- 1 (słownie: jeden) gryz chleba
- parę łyków soku
- i.... kawałek serniczka ]:-> (jest z wizytą u babci, wiecie, jak jest) .
Teraz oczywiście ma czkawkę głodową, przez którą nie będzie mógł zasnąć.

MartaJS - 2013-11-15, 21:41

Mój chleje rano i wieczorem kozie mleko i myślę, że to go trzyma przy życiu.
Poza tym zjadł:
- kilka łyżeczek jaglanki
- wafel ryżowy, zwany białym kółkiem
- pół kromki białego chleba z masłem orzechowym
- 1 rodzynkę
- 1 kopytko
- znów pół kromki białego chleba z masłem orzechowym
- 2 racuchy z jabłkami u babci i podejrzewam, że również ciasteczka zwierzątka

ana138 - 2013-11-15, 22:15

o jaaaa.....to jest myśl, niech sobie tam szczesliwe mamy jadków piszą o talerzach jaglanki, owocach, zupach i gulaszach warzywnych. a my tu - łyżka kaszy, gryz chleba, jedna rodzynka :!: to jest to ]:-> ]:->
mój dziś:
na sniadanie kilka łyzek kaszy.
lunch: frytka z ketchupem, gryz zielonej fasolki (i tak jestem w szoku, że w ogóle ją ugryzł :shock: )
obiad: kilka gryzów nalesnika z kaszą gryczaną i twarogiem
kolacja: mleko, pół śliwki suszonej

Marcel tez lubi mleka, wszelakie i chyba dzięki nim się trzyma jakoś :roll:
jak mam zjedzie do Pl, to zaraz książkę zakupię i niech wysyła ;-)

go. - 2013-11-15, 23:06

rany, to widzę że u nas źle nie jest.
Mój dzisiaj
5 kanapek chleba kukurydziano-jaglanego z hummusem i ziarnami prażonego słonecznika
potem po drzemce mu powiedziałam, idziemy na rower i plac zabaw, dzisiaj obiadu nie będzie. Była g.15. Ucieszył się szyderczo. Wróciliśmy o 18, zjadł pół szklanki soczewicy zielonej i całym burakiem i połową korzenia pietruszki i wychlał szkalankę mleka owsianego

jaskrawa - 2013-11-15, 23:06

ana138 napisał/a:
o jaaaa.....to jest myśl, niech sobie tam szczesliwe mamy jadków piszą o talerzach jaglanki, owocach, zupach i gulaszach warzywnych. a my tu - łyżka kaszy, gryz chleba, jedna rodzynka :!: to jest to ]:-> ]:->


racja! to będzie NASZ wątek :D
moje dziecko: śniadanie - kawałek żytniej bułki z masłem
parówka (Marysia czasem je mięso - gdy jest raz na jakiś czas u babci i skusi się na coś, co jej babcia wciśnie/gdy jej tata czasem dostanie parówki bez konserwantów w realu - lubi je, ale nie zawsze je mają w sklepie/gdy dziabnie gryza kotleta jedzonego przez ojca)
jabłko (ze 3/4)
gryz świeżej papryki (szok!) z mojej kanapki - zainteresowała się tym po raz pierwszy
trochę pistacji
obiad: kawałek ziemniaka plus kawałek gotowanego kalafiora (je to 2-3 razy w tygodniu, czasem ziemniak jest pieczony, często robię do tego tofu w panierce albo po prostu smażone jajko - cóż, chyba lubi proste dania... )
dużo mleka ryżowego
kawałek czekolady (bo byliśmy na mieście i strasznie MI się zachciało, więc ona też dostała)

Kat... - 2013-11-15, 23:08

Ej dziewczyny ale worek pistacji, naleśnik czy pół kromki chleba z masłem orzechowym to jest porządny posiłek przecież!
jaskrawa - 2013-11-15, 23:27

Kat, tak. Ale u nas nie zawsze jest tego tak dużo, jak dzisiaj. Poza tym - już dawno przestało mi chodzić o ilość, ale raczej problemem jest "monodietyzm". W sensie - na okrągło to samo, ciągle te ogórki, pistacje, mleko ryżowe... Czuję się, jakbym miała w domu jakieś zwierzątko, a nie człowieka :D . Bo - musimy pilnować, by dla kota był zapas karmy suchej i mokrej - i kot nic innego w sumie nie je. A Marysia musi mieć orzechy (pistacje + włoskie), ogórki, jabłka (lub gruszki), rodzynki, marchewkę, mleko ryżowe. O te rzeczy prosi sama. Do niedawna był też niezbędny twaróg, ale ostatnio jedynie jogurt naturalny. Taka karma dla Marysi :D
I trochę to boli, że robię pyszną zupę albo jakieś risotto albo kaszę... A toto nawet nie ruszy kęsa. I sobie teraz wymyśl obiad, często po prostu nie biorę jej pod uwagę przy wymyślaniu (tak jak rzeczonego kota), bo przecież jestem w ciąży i MUSZĘ dbać o siebie - a nie mogę jeść na okrągło pyrów... a warzyw z kaszą młoda i tak nie zje, więc olewam ją i robię dla siebie. ją częstuję np. jajecznicą (żeby coś ciepłego), smażonym tofu, gotowanym ziemniakiem albo kupuję frytki (mamy stołówkę w tym budynku, w którym mieszkamy). czasem skusi się na trochę zupy, wtedy normalnie szaleństwo.
w sezonie jeszcze na okrągło była gotowana fasolka lub kukurydza. o.

Gdyby nie to, że je nabiał i czasem mięso, można by powiedzieć, że jest dobrym materiałem na witariankę, skoro najchętniej żarłaby orzechy plus surowe ogórki.

mama oli - 2013-11-16, 08:19

Myślicie że geny mają tu znaczenie? Ja sądzę że tak.Mój mąż 180cm i 63kg (jemu do szczęścia wystarczają tylko słodycze) Ja jak byłam mała faszerowali mnie lekami na apetyt,śmieję się że dopiero teraz zaczęły działać.Któregoś razu jadę windą i wchodzi matka z 2 dzieci,(jedno ok.3 lat drugie 6-7 lat).Matka myślę że ok.100kg albo i lepiej , dzieci też już takie okrągłe buziaki.
jagodzianka - 2013-11-16, 10:03

jaskrawa napisał/a:
Gdyby nie to, że je nabiał i czasem mięso, można by powiedzieć, że jest dobrym materiałem na witariankę, skoro najchętniej żarłaby orzechy plus surowe ogórki.

Fif też ma prawie surowe dni. Tyle, że on nie jada orzechów w ogóle. Np jego śniadaniem może być kawałek papryki i surówka z kiszonej kapusty.
Właśnie się wnerwiam bo zrobiłam mu śniadanie mistrzów wg Scotta Jurka- quinoa, mleko kokosowe, grucha, banan i siemię. Wybrał 3 plasterki banana i koniec. :evil:
Doskonały pomysł z tymi jadłospisami, też bym wpisała, ale ja jestem nieogarem i zwykle zapominam już pod koniec dnia co jedliśmy. Zresztą Fif tylko czasem jest niejadkiem.

aga40 - 2013-11-16, 15:38

sniadanie: szklanka mleka ryzowego....
go. - 2013-11-16, 16:17

aga40 napisał/a:
sniadanie: szklanka mleka ryzowego....


identiko!

koko - 2013-11-16, 23:06

go. napisał/a:
aga40 napisał/a:
sniadanie: szklanka mleka ryzowego....


identiko!

U nas tak wyglądała kolacja, tylko że to było pół szklanki :-P
A pozostałe posiłki:
-śniadanie: 3 łyżeczki od herbaty zacierek na mleku
-obiad: 5 łyżeczek od herbaty ziemniaków z mizerią
No, to tyle na dziś.

ana138 - 2013-11-17, 14:14

koko, czyli jednak teoria księzycowa nie działa?

M ma gorączkę i paradoksalnie - apetyt mu się poprawił. zjadł miskę kaszy na śniadanie i jeszcze poprosił o kanapkę "z synecką" ]:-> ]:-> (sojową)
a temp. 39.3 :shock: :shock:

MartaJS - 2013-11-17, 14:44

Mleka to akurat Stach wypija sporo. Wieczorem 250-300 ml, czyli butlę, a potem jeszcze trochę, a rano różnie, czasem nic, czasem cała butlę, czasem pół.

Jakby miał pić z kubka, byłoby pewnie mniej. On w ogóle jest nałogowiec butlowiec i nie wiem co z tym zrobić. Chyba kiedyś wyrośnie.

Ale tylko kozie, wyjątkowo (np. na wyjazdach) ryżowe. Żadne migdałowe itp. wynalazki nie wchodzą w grę.

mama oli - 2013-11-17, 15:59

U nas też rano i wieczorem butla z kaszą.Chociaż już nie powinno być butli.Jeśli nie dam butli to nie zje.Rano dziś był 180 kaszy,potem 100g jabłka i do teraz nic.
koko - 2013-11-17, 16:05

mama oli, ale jak to butla z kaszą? I jaka kasza? Jaglana? Gryczana? Robisz z tego jakiś napój, czy w jakiej formie to podajesz?
mama oli - 2013-11-17, 20:36

Kupuję taką z hippa albo holla.Jaglane albo musli ,7 zbóż. Dostaje to w formie płynnej.3-4 łyżki stołowe kaszy na 210-250 ml mleka.
MartaJS - 2013-11-17, 20:38

mama oli, to konkretne, sycące śniadanie i konkretna kolacja, sama bym po czymś takim nic nie jadła pół dnia :-)
koko - 2013-11-17, 20:59

MartaJS napisał/a:
mama oli, to konkretne, sycące śniadanie i konkretna kolacja, sama bym po czymś takim nic nie jadła pół dnia :-)

No właśnie.
Osobiście nie jestem fanką takich kaszek instant właśnie (i nasz syn nigdy ich nie dostawał, mleka z proszku też zresztą nie). Kojarzy mi się to właśnie z zapychaczem. No i nie wiem, czy w takiej ilości (codziennie 2 razy) to nie jest tworzenie dziwnego nawyku żywieniowego. Może nie mam racji, ale przeczuwam, że tak jest.
U nas dziś:
śniadanie: - 5-6 łyżeczek kaszy gryczanej z olejem, pół kromki razowca z masłem i miodem
obiad: pół szklanki dyniówki z makaronem i posypanej żółtym serem
deser: kawałek makowca
kolacja: to samo co na obiad, ale cała szklana i bez sera.
Do picia było mleko ryżowe. Czyli jestem w sumie zadowolona z tego dnia.

MartaJS - 2013-11-17, 21:36

U nas dziś:
- mleko kozie 150 ml
- łyżeczka ryżu
- 2 łyżeczki jajecznicy
- pół talerza pomidorowej, ale to tata wtłoczył przed ekranem, nie popieram, ale zrobił to dziecko, więc ma prawo :-P
- kawałek szarlotki
- kilka wiśni z konfitury
- mleko kozie 250 ml

Kat... - 2013-11-17, 21:38

mama oli, ja akurat przy tym dziecku (nie wierzę, ze się do tego na forum przyznaję ale co tam) daję i mleko z proszku (sojowe) i kaszki instant. Weź sobie zobacz ile to tak naprawdę jest. 250 ml to jest pełna po brzegi miseczka. Cała szklanka. I to jeszcze z kaszką. To naprawdę wypełnia brzuch i syci, to nie woda. Ja też się nie dziwię, że Twoja córka nie chce już jeść, jak się budzi i dostaje butelkę to już jest najedzona. Jestem pewna, że jakby nie jej nie dostała to poczułaby głód i coś zjadła. Nie w takiej ilości, może nie za pierwszym razem ale by zjadła.
go. - 2013-11-18, 10:14

mamy patent na S., mam tylko nadzieję, że zaraz mu się nie znudzi :roll:
Na talerzu przez środek jedzenia robię drogę, na śordku drogi "wysypuję" kupę (jedzenia), która zagradza drogę. Mówię do S., że na drodze leży przeszkoda i auto nie da rady przejechać. Jak on szybko wtrynia to kupsko :mrgreen:

mama oli - 2013-11-18, 15:44

Moi drodzy ja wam napisałam jak tą kaszę się robi.Mój błąd że nie napisałam Wam ile z tego moja Olka je -max 150ml.Nie wiem czy te kasze to takie zapychacze,pewnie tak.Jak byliśmy w CZD nic nam o nich złego nie powiedziano.Ale wiecie może i robię źle,doświadczenia nie mam bo to nasze pierwsze dziecko.Co do mleka to przez długi czas siedziałam i ściągałam mleko dla małej (na widok piersi był krzyk).Teraz dostaje sztuczne ponieważ tak naprawdę nie wiem jakie inne mleko ma tyle wartości itd. jak to.

Nasze dzieci jedzą jako tako ale jedzą.Ja w CZD widziałam dziewczynkę co na dźwięk mieszania mleka w butelce albo dźwięk odkręcanego słoika wymiotowała. Mama tej dziewczynki strasznie to przeżywała.

bronka - 2013-11-18, 15:51

koko napisał/a:
Osobiście nie jestem fanką takich kaszek instant właśnie (i nasz syn nigdy ich nie dostawał

wydawało mi się, żę używałaś Nominali (?)

mamo oli, wydaje mi się, że Holle czy inne bezcukrowe ( nawet rozpuszczalne kaszki) to nie taki hard core jak bebikowe czy sinlac, co się w większości z cukru składają.
Nie wiem co tak dziewczyny psy natychmiast powiesiły :->

malina - 2013-11-18, 16:10

bronka napisał/a:
wydaje mi się, że Holle czy inne bezcukrowe ( nawet rozpuszczalne kaszki) to nie taki hard core jak bebikowe czy sinlac, co się w większości z cukru składają.
Nie wiem co tak dziewczyny psy natychmiast powiesiły :->


No dokładnie - przykładowy skład kaszki Holle: mąka z prosa z pełnego przemiału, witamina B1.Używaliśmy,z różnymi dodatkami i super się sprawdzały,szczególnie na wyjazdach.

koko - 2013-11-18, 16:26

bronka napisał/a:
koko napisał/a:
Osobiście nie jestem fanką takich kaszek instant właśnie (i nasz syn nigdy ich nie dostawał

wydawało mi się, żę używałaś Nominali (?)

Nawet nie wiem, co to jest ;-) Nie, nie używaliśmy.
Za to cyckałam go jeszcze miesiąc temu :-P

bronka - 2013-11-18, 16:27

koko napisał/a:
Nawet nie wiem, co to jest

:lol:
no to pamięć mam dobrą :mrgreen:

MartaJS - 2013-11-18, 17:10

bronka napisał/a:
wydawało mi się, żę używałaś Nominali (?)


To ja.

A czy u was też posiłki wyglądają tak jak u nas?

Pomidorowa z makaronem, czyli w zasadzie ulubiona zupa z ulubionym dodatkiem, duża szansa że coś tam zje.
Wrócił z podwórka głodny, siedzi i czeka. Nakładam makaron na talerz.
S: (jęczy) Gorące!! Te makarony są gorące!!
M: Nie, są w sam raz. Spróbuj.
S: Są gorące! Mama podmuchaj!
Dmucham. Próbuje, no, faktycznie, zjada jednego. Nalewam trochę zupy.
S: Nieeeee! Zupa nie!! Same makarony!!!
No dobra, już nalałam, ale zamieniam talerze, bo sobie nie nalałam jeszcze. Je makaron.
S: Chcę picie!
Nalewam picie.
S: Nie w kubku! Chcę w butelce!
Wrrrrrrrrrr.
S: Chcę w butelce! W mojej butelce sokowej! Mama daj mi picie w butelce! Z kubka się rozleje! Będę miał mokrą koszulkę! Będzie wszystko klejące!
No dobra, myślę sobie, niech będzie, tylko błagam, przestań zawodzić. Przelewam do butelki.
S: Więcej soku!
Kurwa mać.
M: Jest dużo soku. Wystarczy.
S: Mało soku! Sama woda! Maaaamaaaa! Sooookuuuu!
Dolewam soku.
Zaczyna rozgarniać rękami makaron.
S: Nie ma zupy! Ja szukam zupy! Nie ma zupy w moim talerzyku!
M: No bo nie chciałeś...
S: Nie ma zupy! Szukam zupy, nie widzę zupy...
M: No dobra. No to nalewam. Trochę.
S: Za mało!
M: No to masz więcej.
S: Tu jest pietruszka!!! Nie chcę pietruszki!!!
M: Już nie ma. Wyjęłam.
Butelka z sokiem spada na podłogę. Podnoszę.
S: Zakłaczy się! Moje picie z kłakami!
M: Wcale nie. Odkurzałam, nie ma kłaków. Zobacz, że nie ma.
S: Maaamaaa! Kłaki są, będę miał w buzi kłaki! Mama umyć!
Myję.
Miesza łyżką zupę.
S: Gorące!
M: Nieprawda. Zimne.
S: Gorące!
M: ...
Zaczyna jeść. Zjada jedną łyżkę, może drugą, po czym znów wyjada makaron.
S: Nie mam już makaronów!
M: Ale już nie ma więcej. Zjedliśmy wszystko. Jedz zupę.
S: Ja chcę makaron! Ja chcę makaron!
M: Ale już nie ma... chyba że... w naszych talerzach.
A: No dobra, to masz mój.
Ojciec odejmuje sobie od ust i nakłada dziecku.
Dziecko zjada jeden makaron i odchodzi od stołu.
KURTYNA
;-)

jagodzianka - 2013-11-18, 17:31

malina, ja też uważam, że nominal i holle są spoko i byłabym zadowolona jak by f to jadł, od czasu do czasu, żeby nie musiała za każdym razem stać przy garach. ale, rzeczywiście taki posiłek z mlekiem może być sycący.
MartaJS, OMG! u nas z tego repertuaru jest tylko wiecznie za gorące.

malina - 2013-11-18, 17:59

Cytat:
ale, rzeczywiście taki posiłek z mlekiem może być sycący.

A to na pewno - i gdyby moje dziecko nie chciało poza tym jeść nic innego to na pewno bym się zastanowiła,a już na pewno nie przemawia do mnie taki posiłek podawany z butelki...

malina - 2013-11-18, 18:02

hxxp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,14825130,Za_mamusie__za_tatusia__leci_samolocik.html - nie wiem czy czytałyście więc wrzucam
ana138 - 2013-11-18, 21:26

MartaJS, hahahha..... kłaki najlepsze :mrgreen: u nas podobnie.
ja tez jestem fanką nominali ;-)
go niezły patent :mryellow:
my mielismy kiedys taki, ze do zupy dawałam chleb (chleb to jego ukochane jedzenie ) i liczylismy pięc łyżek zupy - 1, 2, 3, 4,5 i na chlebek znów mam chęc ]:-> - gryz chleba)
ostatnio nie działa, bo przeważnie na 5 łyżkach sie kończy :roll:

u nas dziś:
sniadanie: kasza, w całości, ale na hipnozie telewizyjnej ...;/
lunch: cztery makarony z zapiekanki
obiad: kilka łyżek zupy ogórkowej
kolacja: mleko, kilka gryzów chleba z masłem i serem.

no a własnie się was miałam jeszcze pytac. jest sytuacja - obiad paruje na stole, wszyscy zasiadają, młode sie bawi w najlepsze i oczywiście nie! i nie jest głodne! i nie chce!
co robicie?? namawiacie? odpuszczacie? a może macie jakies magiczne patenty? ;-)

koko - 2013-11-18, 22:14

ana138, my namawiamy, żeby z nami przynajmniej posiedział, jeśli nie chce jeść. Zwykle chwilę siedzi, potem zaczyna absorbować nas swoimi sprawami, ale jesteśmy na niego głusi i powtarzamy mu, że skoro nie chce z nami siedzieć, to trudno, ale teraz jest obiad, jemy i że ma nie przeszkadzać, pobawimy się z nim czy coś tam dopiero, gdy w spokoju skończymy jedzenie.
U nas dziś:
-śniadanie: bulion warzywny, w tym trochę pociapanych warzyw i makaron - jakieś pół -3/4 szklanki.
-obiad: 1 gryz placka ziemniaczanego i 2 łyki kefiru
-kolacja: 3 gotowane ziemniaki z olejem (które sobie zażyczył), parę łyżek jogurtu.

mama oli - 2013-11-19, 18:54

Dziś na śniadanie (6 rano tradycyjnie) dałam córce same mleko bez kaszy.Chcę zobaczyć i sprawdzić czy będzie jadła więcej w ciągu dnia .Zobaczymy jak to będzie. Do tej pory zjadła
150ml mlek
7 łyżeczek barszczu czerwonego
ćwiartkę średniego jabłka

ana138 - 2013-11-19, 18:58

koko napisał/a:
my namawiamy, żeby z nami przynajmniej posiedział, jeśli nie chce jeść.

no włąśnie my tez, ale przeciez owsik w dupsku nie pozwala wysiedzieć 5 minut :-?

u nas dziś obłedny obiad:
kawałek ogórka kiszonego pożuty i wypluty + jeden gryz jajka sadzonego, po czym gromkie: skończyłem!!! :roll:

biały lis - 2013-11-19, 21:57

U nas z tym jedzeniem i niejedzeniem różnie bywa. Teraz jest już całkiem nieźle. Opracowałam kilka patentów dzięki którym zawsze zje coś zdrowego. Podstawową kwestią jest to ,iż moje dziecko jest oczywiście makaronojadem. Zauważyłam, ze tak jak wszystkie dzieci uwielbia pomidorową. Wpadłam na pomysł, żeby do każdej zupy dodać mu troszkę makaronu. I od tej pory nie ma takiej zupy co by nie zjadł. Wszystkie bez wyjątku. Barszcz, kapuśniak, żurek, krupnik, ogórkowa, kalafiorowa, pieczarkowa, cebulowa, brokułowa i tak dalej. Gdyby nie makaron to kilku z nich napewno nawet by nie chciał spróbować.

Zdziwi się jak w przedszkolu dostanie zupę bez makaronu ;)

Z warzywami nie jest najlepiej. Pomidory pochłania bez umiaru. Po kilka dziennie, do wszystkiego. Ale poza nimi to już tylko fasolka i groszek bo reszta go brzydzi :/ Czasem pochrupie marchewkę albo paprykę ale trociny wypluwa :/

Na owoce nie mogę narzekać bo nie ma takiego który by mu nie smakował.

Największa zmora- nie chce pić wody. Woli wcale nie pić jak widzi wodę. Nie wiem jak go przekonać. Nie chce go odwodnić wiec zawsze ulegam i podaje herbatki lub rozwodniony soczek :/

koko - 2013-11-19, 22:27

ana138 napisał/a:

u nas dziś obłedny obiad:
kawałek ogórka kiszonego pożuty i wypluty + jeden gryz jajka sadzonego, po czym gromkie: skończyłem!!! :roll:

O rany, jakie to znajome ]:-> Z tym, że u nas tym tekstem po jednym gryzie jest: "już najadłem!"
Oczywiście też nie wysiedzi 5 minut przy stole, kiedy nie je. No, chyba że robi jakieś konstrukcje z żywności, albo upycha je w przyczepach traktorów.

Acha, a prospos przypomniała mi się taka sytuacja z kiedyś tam nie tak dawno.
Siedział na dobranockach, dałam mu kanapkę z serem. Zjadł (!), więc miałam radość. Poprosił o drugą i też zjadł! Potem poszedł się myć, a ja odkryłam jedną z tych kanapek ukrytą pod poduszką na krześle, a drugą - uwaga - przeżutą i upchniętą na maksa w przenośnej lampce w miejscu na baterie, które wyciągnął i odłożył gdzieś na bok. No.

Za to dziś:
- śniadanie: trochę płatków owsianych z płatkami migdałowymi (nie wiem ile, stary karmił, mówi, że "trochę")
- obiad: 4 niewielkie kartofle z niczym
- kolacja: kilka łyżek jogurtu.
Na przekąski kilka orzechów znalezionych pod łóżkiem u mojej matki (koty się nimi bawiły i zagoniły je tam łapami)

jagodzianka - 2013-11-19, 23:06

u nas dzisiaj;
śniadanie- nic
na spacerze niecały banan
na obiad zupa, ale nie wiem ile bo nie ja karmiłam
kolacja- prawie cały jogurt sojowy

dopiero jak to spisałam, to zobaczyłam, że on serio mało zjadł. ;p

ana138 - 2013-11-20, 00:03

koko napisał/a:
Z tym, że u nas tym tekstem po jednym gryzie jest: "już najadłem!"

:lol: :lol:
koko napisał/a:
Siedział na dobranockach, dałam mu kanapkę z serem. Zjadł (!), więc miałam radość. Poprosił o drugą i też zjadł! Potem poszedł się myć, a ja odkryłam jedną z tych kanapek ukrytą pod poduszką na krześle, a drugą - uwaga - przeżutą i upchniętą na maksa w przenośnej lampce w miejscu na baterie, które wyciągnął i odłożył gdzieś na bok. No.

:lol: :lol: :lol:
koko napisał/a:
Na przekąski kilka orzechów znalezionych pod łóżkiem u mojej matki (koty się nimi bawiły i zagoniły je tam łapami)

:lol: :lol: :lol: :lol:
jagodzianka, no nie?? jak się to napisze, to wygląda fatalnie.

mama oli - 2013-11-20, 16:53

U nas dziś porażka,Olka dziś żyje tylko na 200 g budyniu.Dopadł na katar.
ana138 - 2013-11-20, 21:41

u nas kasza z orzechami dwa razy zjedzona do połowy. o obiedzie nawet nie bede się wypowiadac :evil:
MartaJS - 2013-11-20, 21:55

U nas rano i wieczorem butla mleka, a poza tym...
śniadanie: jaglanka - całkiem sporo + pół banana
3 długie chrupki kukurydziane
obiad: plasterek ziemniaka, kawałek jajka sadzonego wielkości znaczka, 2 plasterki pieczarek
kolacja: kaszka ryżowa Nominal z sokiem domowym - nieduża filiżanka, karmione przez tatę w zabawie klockami.

koko - 2013-11-20, 21:55

U nas dziś lepiej, aż boję się pisać:
-śniadanie: pół kromki razowca z twarogiem, pół szklanki kakao
-potem przekąski: 3 herbatniki otrębowe z nasionami, garść migdałów
-obiad (o 18.00 dopiero, ale jednak): zupa brokułowa, myślę, że 1/2-3/4 szklanki
-kolacji nie chciał, ale zjadł crumble z banana i jabłka z płatkami migdałowymi, też ze 3/4 szklanki i znowu garść migdałów.
Pił dużo wody.

jagodzianka - 2013-11-21, 16:19

MartaJS napisał/a:
kawałek jajka sadzonego wielkości znaczka

to poszalał chłopak. :-P

koko - 2013-11-21, 18:30

Dzisiaj znowu dobry dzień!
śniadanie: pół szklanki jaglany z olejem sezamowym i wiórkami kokosowymi
przekąska: dostał śliwkę w czekoladzie w sklepie z agronarzędziami, żal nam mu było zabierać
obiad: (poprosił sam!): wczorajsza zupa brokułowa, 3/4 szklanki, 1 ziemniak z olejem lniankowym i troszeczkę mizerii, pół białka jaja na twardo.
kolacja: 3 grzanki z serem.
Może jeszcze coś wsunie za godzinę, lubi nażreć się przed snem.

Jak u was???

jagodzianka - 2013-11-21, 18:58

U nas rano pół kanapki z awokado, łyk koktajlu i jakaś masakryczna ilość mleka sojowego, ze 150ml.
Potem kawałek buły.
A teraz wtrynił m3/4 miski (takiej dorosłej) zupy jarmużowej. Co prawda siedzimy przy kompie, ale sam się dopominał jak mu podjadałam.
całkiem spoko.

MartaJS - 2013-11-21, 19:32

przedśniadanie: butla mleka, wafel ryżowy
śniadanie: nie zjadł jajecznicy
2 biszkopty
obiad: 3 suszone grzyby (tzn. ugotowane w zupie) i 2 kostki ziemniaka z zupy grzybowej
chrupki kukurydziane
kolacja: kaszka ryżowa Nominal (robię Tymowi i on też chce), 1/3 szkl
butla mleka.

...tyle.

ana138 - 2013-11-21, 20:07

koko moze to dzieki starowi tak się apetyt poprawił ;-) Jerz szaleje !! :mrgreen:
u nas dziś jaglanka rano, kilka łyżek.
jogurt
2 kostki czekolady
ziemniak, kotlet i trochę kapusty kiszonej - ale na hipnozie bajkowej :-/
twaróg z awokado - kilka łyżek

Jabłania - 2013-11-21, 20:07

Myślałam, że nas ten problem jakimś cudem ominie, a pojawił się i to tak wcześnie :) Taka byłam z siebie zadowolona, że oprócz mojej piersi Amelka zjada, ze ma zbilansowane obiadki... A tu proszę. Od czasu zapalenia oskrzeli nabrała wstrętu do gotowanego jedzenia. Najpierw myślałam, że nie chce z powodu choroby. Ale choroba minęła, a apetyt nie wrócił. Dość szybko złapała inwekcje wirusową, z której już się wyleczyła. A z jedzeniem wciąż kłopot. Od tego czasu mniej przybrała na wadze. Jedyną rzeczą jaką chce jeść oprócz mojego mleka są surowe owoce zmiksowane z natką pietruszki albo jarmużem. Nic więcej. Herbatek też pić nie chce, ale to pal sześć. No i martwię się :->
MartaJS - 2013-11-21, 20:15

Jabłania, w tym wieku jeszcze nie masz się co martwić, większość zapotrzebowania pokrywa jej mleko cycowe. Tymo też nic prawie jeszcze nie je.
Jabłania - 2013-11-21, 20:28

To mnie trochę pocieszyłaś :) Mam nadzieję, że to minie i jak skończy rok to zacznie coś więcej wcinać ;) Zaskoczyło mnie to, bo do tej pory chętnie zjadała oprócz mojego mleka zupkę i deserek, a tu nagle nie :) I to jeszcze robi tak, że ja się zbliżam z łyżeczką, a ona mocno zaciska usta i kiwa głową na "nie nie nie". Taka sama reakcja jest na butelkę. Ale cyc to zawsze i wszędzie :)
koko - 2013-11-21, 20:40

Jabłania, no proszę cię, ona ma 9 miesięcy! W ogóle zapomnij o tym wątku na dłuższy czas.

PS. U nas jeszcze dożarł pół buły z masłem i pół jogurtu. Oraz - uwaga - gryz jabłka!
Ciekawe, kiedy znowu czeka nas taka szczęśliwa passa.
ana138, bardzo możliwe, że to dzięki Starowi! Teraz żałuj, że się go tak łatwo pozbyłaś ]:->

jaskrawa - 2013-11-21, 21:15

koko napisał/a:
ana138, my namawiamy, żeby z nami przynajmniej posiedział, jeśli nie chce jeść. Zwykle chwilę siedzi, potem zaczyna absorbować nas swoimi sprawami, ale jesteśmy na niego głusi i powtarzamy mu, że skoro nie chce z nami siedzieć, to trudno, ale teraz jest obiad, jemy i że ma nie przeszkadzać, pobawimy się z nim czy coś tam dopiero, gdy w spokoju skończymy jedzenie.


U nas jest podobnie. Proszę ją, by posiedziała z nami przy stole. Zazwyczaj siedzi jakieś 15 sekund, ale siedzi. Gdy potem wyciąga mnie od stołu, bym szła się z nią bawić, olewam ją, tłumacząc, że jemy teraz obiad.

Trochę to śmieszne, że u nas dziecko jest osobą, której obiad jakby nie dotyczył... Ona ma swoje "pasze", my mamy obiadki :D . Je z nami tylko wtedy, gdy są pyry (oczywiście najchętniej frytki)/niektóre rodzaje kotletów/placki.

Trochę lepiej jest ze śniadaniem (chleb, masło, ogórek... :D ), bo jemy razem na jej stoliczku. W sprawie obiadu stoliczek nie działa.
Ostatnio zrobiłam takie makaroniki nadziewane ryżem z soczewicą... Byłam w szoku, bo SPRÓBOWAŁA (!!!). Oczywiście wypluła wszystko, ale i tak wielki sukces :)

eMka - 2013-11-21, 21:41

ja swoją 4latkę karmię jak niemowlę, bo inaczej śniadanie je 1,5 h i z tego udziobie ledwo połowę.... W przedszkolu nie dość, że je co innego niż dzieci, to panie dają jej zupę trochę wcześniej, bo też je w mocno zwolnionym tempie.
Podczas posiłku kręci się, wstaje, odchodzi, siada, chce pić, nie to, co innego, nie w tym kubku, siada, wstaje, bo siku, wraca, siada na podłodze, Luiza usiądź na krześle, siada, bierze łyżkę do ręki i zamiera na jakiś czas, Luiza jedz!, nabiera na łyżkę, na dziubek łyżki, trafia do ust, odkłada łyżkę i wchodzi za stół, Luiza usiądź, wraca, siada, nabiera łyżkę, zjada, Luiza następna łyżka, bierze następną łyżkę, trafia do ust, w drodze powrotnej do talerza zamiera z łyżką, gada, pyta, gada, gada, Luiza jedz nie gadaj, nakłada na łyżkę, wysypuje jej się, bo zsunęła się z krzesełka.... I tak cały posiłek.

pierdolca idzie dostać. a jak była młodsza to tak ładnie jadła...

koko - 2013-11-21, 22:13

jaskrawa napisał/a:

Ostatnio zrobiłam takie makaroniki nadziewane ryżem z soczewicą...

Wrzucisz przepis? Mam jakieś zdobyczne cannelloni i nie wiem, co z nim począć poza szpinakiem...

ana138 - 2013-11-23, 23:00

co za dzień :!: :!:
śniadanie co prawda bida - gryz kanapki, którą sam zrobił, ale potem - dwa pierogi z soczewicą na obiad i micha twarogu z awokado na kolację :shock: :shock:

jagodzianka - 2013-11-23, 23:37

Dziewczyny, a jak u was się ma rozkład dnia do posiłków?
Bo ja bym chciała wykorzystać, że niby po spacerze więcej zjada, ale kurna jak zje to potem o wiele później zasypia (po 15) i śpi do 18, a potem idzie spać o 1 w nocy. Chociaż chyba tylko się łudzę, że ma to jakiś wpływ bo dzisiaj spał 13-16 i właśnie ogląda teletubisie. :roll:
Więc u nas standardowo jest tak: śniadanie koło 9, potem przekąska koło 11 na dwiorze, potem kima i obiad 16-18, a kolacja to jakoś w miedzyczasie.

ana138 - 2013-11-23, 23:42

jagodzianka, u nas w sumie rozklad podobny. sniadanie ok, 8:30, 12:30 lunch w przedszkolu, obiad ok. 15:30 - 16, kolacja ok. 19.
tyle, że Marcel w dzień juz nie spi, wiec pada mi wieczorem ok 20-21.

MartaJS - 2013-11-23, 23:56

Umarłabym, gdyby moje dziecko łaziło do 1 w nocy.

U nas jest tak, że wstaje 6-7 :evil: i wtedy jest butla z mlekiem. Czasem budzi się jeszcze wcześniej niestety i upiera się na tę butlę, a potem śpi jeszcze, no to wtedy rano nie ma. Potem ok. 9 jest jakieś konkretniejsze śniadanie, zwykle kasza. Czasem robię jeszcze drugie śniadanie, ale różnie, zależy czy gdzieś z tatą jadą, czy nie, czy tylko na podwórko itp. Obiad jest ok. 14. Kolacja ok. 18, ok. 19-20 powtór pije mleko i śpi :mryellow: Czasem jeszcze coś między obiadem i kolacją.

koko - 2013-11-24, 11:59

No, nasz potwór też już nie śpi w dzień, a pada o 22.00, czasem 23.00....
Śniadanie ok.9.30, czasem coś przekąsi koło południa, obiad ok. 15-16.00 i kolacja ok. 19.00
Ogólnie przez cały dzień raczej nic nie je i jedzenie z całego dnia skupia między 17.00 a 19.00
Wczoraj:
- śniadanie: kanapka z sojową parówką
- obiad - ze 2 kosteczki kartofla z zupy
- ok. 16.00 garść twarogu u babci
- wieczorem: trochę makaronu z olejem, kilka łyżek jogurtu, w wannie (!!) prażona kukurydza (tak z półtorej szklanki).

jaskrawa - 2013-11-24, 14:53

koko napisał/a:
jaskrawa napisał/a:

Ostatnio zrobiłam takie makaroniki nadziewane ryżem z soczewicą...

Wrzucisz przepis? Mam jakieś zdobyczne cannelloni i nie wiem, co z nim począć poza szpinakiem...


A tam, żadne cudo, czysty spontan. Ryż z zieloną socze, ugotowany ze sporą ilością kminku i garam masali i dodaną zeszkloną na oliwie cebulą był farszem. Dość dużo pieprzu. Plus trochę startego żółtego sera, ale wydaje mi się, że Ty vegan, nie? Bez sera będzie pewnie podobne w smaku, może można prostu więcej oliwy, żeby nie było suche.
Surowe caneloni nabiłam tym i posmarowałam sosem pomidorowym (musi być mokre, żeby się upiekło i było miękkie). Sos był ze słoika sklepowego, jakiś prosty, pomidorowy, a la bolognese - taki, do którego piszą, żeby jeszcze mięso dodać...). Musiałam zużyć, bo poprzedniego dnia nie miałam czasu na gotowanie obiadu i wyciągnęłam jakiś awaryjny słoik, a że byłam sama - zużyłam tylko pół). W wersji niewegan można posypać serem jeszcze na wierzchu, piec ok. pół godziny. Bardzo proste żarcie, dupy nie urywa, ale zjeść można. Osobiście wolę ryż i soczewicę zawijać w zwykłe naleśniki, mniej roboty z nabijaniem.

jagodzianka, u nas było to samo - jak spała w dzień, to trzy godziny, tez między 15 a 18, a potem hasała do późna w nocy.
teraz jest u nas tak jak u koko - nie śpi w dzień, pada po 22. zero czasu dla siebie, zero. żeby zrobić obiad/wykąpać się/usiąść na moment na tyłku - puszczam jej klub myszki miki lub jakiegoś misia uszatka albo daję puzzle do układania (lubi robić to mniej więcej sama - w sensie - że nikt jej nie pomaga, musi udowodnić wszystkim, że sama umie).

nie rozumiem tego dziecka. dzisiaj od śniadania (gryz bułki, kilka plasterków ogórka, pół jajka) nie jadła jeszcze nic i najwyraźniej wcale nie ma ochoty na nic). nie je, nie śpi, ma więcej energii niż ja i chłop razem wzięci.

koko - 2013-11-24, 14:57

jaskrawa, dzięki za ten pomysł! W sumie faktycznie nic spektakularnego, ale jakoś nie wpadłam, żeby coś takiego przyrządzić.
Ja nie wegan ;-)

jaskrawa - 2013-11-24, 15:08

koko napisał/a:
jaskrawa, dzięki za ten pomysł! W sumie faktycznie nic spektakularnego, ale jakoś nie wpadłam, żeby coś takiego przyrządzić.
Ja nie wegan ;-)


No ja też bym nie wpadła, w planach było zjedzenie po prostu czegoś ciepłego - więc wstawiłam sobie ryż z soczewicą. Potem pomyślałam, że zrobię naleśniki, to młoda się ucieszy (i tak zje suche). Ale odkryłam, że mąka mi się skończyła, została tylko sama amarantusowa, chyba z samej się naleśniki raczej nie skleją... Więc pogmerałam w szafce, a tam te canelloni, stoją chyba od ponad roku i też nie miałam pomysłu, co z nich zrobić :D . Więc poszło trochę :D Tylko że nabicie z dziesięciu makaroników trochę mi zajęło (nie mam wprawy) i w sumie w trakcie jedzenia już nażarłam się farszem, wiec byłam raczej zła, że w ogóle zaczęłam się w to bawić :D

lilias - 2013-11-24, 17:54

sprawdza się, że dziecki kochają kluski i zdecydowane smaki :)
ana138 - 2013-11-24, 18:18

dokładnie. u nas kluski i kwaśne ;-)

koko napisał/a:
Wczoraj:
- śniadanie: kanapka z sojową parówką

tak, tak, wiemy - parówkowa lornetka ;-)

ja dzis nie narzekam. na śniadanie pół miski kaszy, na obiad trochę spaghetti z cieciorką. kolacja jeszcze przed nami.

koko - 2013-11-24, 18:50

ana138 napisał/a:

tak, tak, wiemy - parówkowa lornetka ;-)

Tak naprawdę to parówowa nornetka ;-)

MartaJS - 2013-11-24, 19:02

Dziś nieźle.
Oprócz mleka rano i wieczorem:
- kasza jaglana - taka kopiata łyżka stołowa
- warzywa z zupy (brokuł, marchewka, pietruszka) pływające w śmietanie (zanurzenie rzeczy w śmietanie zwiększa szanse na ich zjedzenie o 300%)
- ziemniaki pieczone, a jakże, ze śmietaną
- u babci kawałek ciasta i zapewne ciasteczka literki albo ciasteczka zwierzątka, którymi babcia go raczy
- jaglanka instant na kolację.

koko - 2013-11-24, 20:28

U nas też dziś super.
-śniadanie: jaglanka (z pół szklanki)
- II śniadanie (!!): reszta tej jaglanki (kolejne pół szklany)
- obiad: 2 szklanki (!!!!) dyniówki z razowym makaronem
- kolacja: jogurt i kanapka

koko - 2013-11-25, 15:43

Widziałyście tę rozmowę w wątku "co jadło dziś moje dziecko"? "6 jajek, 9 jajek..." Phi!
jaskrawa - 2013-11-25, 19:29

ja tam nie zaglądam.
u nas dziś beznadziejnie. wczoraj na obiad zjadła dość sporą porcję panierowanych boczniaków, dzisiaj nic. na śniadanie trochę twarożku, kawałek jabłka, potem znalazła paczkę tik taków i zdołała od nas wysępić nieco, bo dzisiaj ogólnie mamy kryzys i doła (ja mam znaczy się). garść pistacji. teraz znowu je jabłka.
Boże, tutaj chyba też przestanę zaglądać. Wasze dzieci jedzą jaglankę... moje kaszy nie ruszy żadnej, żadnej, chyba, że zrobię kotlety z niej, ale ostatnio nawet to przestała.

koko - 2013-11-25, 19:42

jaskrawa, moje dziecko nie je żadnych surowych warzyw i żadnych (suszonych, surowych, duszonych, pieczonych) owoców. Także jabłka twojej córki z kolei dla mnie są dołujące, tak samo, jak awokado Marcela. Staram się przywyknąć ;-)
go. - 2013-11-25, 22:23

koko, wygłodniał chyba :mryellow:
MartaJS - 2013-11-25, 22:48

jaskrawa napisał/a:
Wasze dzieci jedzą jaglankę... moje kaszy nie ruszy żadnej, żadnej, chyba, że zrobię kotlety z niej, ale ostatnio nawet to przestała.


Nie martw się. Moje nie je żadnych kotletów.

Dzisiaj:
- mleko rano
- ćwierć kanapki z masłem orzechowym
- 2-3 łyżeczki jajecznicy
- odrobina warzyw z zupy, ziemniak
- śmietana i masło (siedział przez 15 minut nieruchomo na krześle, przez cały czas kiedy my jedliśmy obiad, on wyjadał łyżeczką resztki śmietany z pudełka, a potem przerzucił się na masło, po trzeciej łyżeczce zabrałam, bo nie mogłam na to patrzeć),
- kaszka instant jaglana z sokiem

koko - 2013-11-25, 23:40

MartaJS napisał/a:

Nie martw się. Moje nie je żadnych kotletów.

Moje też ;-)

KasiaQ - 2013-11-26, 10:13

Syn kumpeli też ma takie żywieniowe gusta... Potrafi przez cały dzień żyć na kilku winogronach, gryzie chleba i kubku mleka. Nie zazdroszczę Wam, choć z drugiej strony Ala jest wciąż żarłokiem i to też nie jest dobrze... Grunt to samemu nie dać się zwariować, ja już powoli wychodzę na prostą ;-) ]:->
jagodzianka - 2013-11-26, 14:19

ojaa, to wasi wszyscy już nie śpią w dzień? ja w ogóle nie wiem jakbym to ogarnęła, ale w sumie może byłabym bardziej przytomna i dałoby radę. bo chyba nie dobrze, że f ma tak nierówno miernie rozłożone.
u nas ostatnio były tłuste dni, sam o zupę prosił i te sprawy, a dzisiaj w kółko mleko (dawno nie było ryżowo0migdałowo-orzechowego i teraz musi nim się chyba nacieszyć) i banany.

jaskrawa - 2013-11-26, 16:12

no ja wiem, gdyby moja mloda jadla jaglanke, to juz w ogole nie mialabym powodow do narzekania :-)
u nas dzis kawalek chleba z maslem, kawalek ogorka, garsc migdalow i mleko ryzowe - jakie 150 ml na sniadanie - szokujaca ilosc!
potem dlugo nic poza woda.
obiad - oliwka plus kilka rurek penne - suchy oczywiscie. i migdaly.

MartaJS - 2013-11-26, 16:23

U mnie dziś naprawdę nieźle, chyba zima idzie... a wymrażamy go na dworze sporo, więc pewnie ma zapotrzebowanie większe na energię?

mleko kozie
jaglanka - kilka łyżeczek
wafel ryżowy
ćwierć słoika masła orzechowego, złapał słoik, łyżeczkę i zaszył się w kącie
pół ziemniaka
pół krążka panierowanej cukinii
sporo kiszonej kapusty, po prostu szok, bo ostatnio wszelka surowizna to złoooooo
zaraz idziemy do koleżanki Elizy, więc pewnie jakieś ciastko zaliczymy, to i na kolację nic poza mlekiem nie wejdzie.

KasiaQ - 2013-11-26, 16:28

jagodzianka napisał/a:
ojaa, to wasi wszyscy już nie śpią w dzień?

Ala dopiero od kilku tygodni nie śpi, z jakieś 1 - 1,5 miesiąca ;-) Przeważyło to, że nie mogła wieczorem zasnąć, z tym, że mam luz, jak jest w przedszkolu, więc rozumiem, że mogłabyś bez drzemki mieć ciężko..

koko - 2013-11-28, 21:29

O rany, dziś powinnam wypisać się w wątku "Co ZJADŁO moje dziecko", może nie będę was stresować :-)
MartaJS - 2013-11-28, 21:48

Ja tak samo. Nie odzywam się.
Może mrozy idą.

ana138 - 2013-11-28, 22:20

ej......u nas też lepiej. na kolację zjadł tyle, że mało nie padłam z wrażenia. coś wisi w powietrzu ;-)
ana138 - 2013-11-28, 22:21

a - i jeszcze, zapodaję żarło, a ten - "lubię obiadek" i sam zasiadł do stołu.....szok :shock: :shock:
nemain - 2013-11-28, 22:36

a ja normalnie głową w mur zacznę walić w temacie jedzenia :/ chyba na bretarianizm (breatharianizm? czy jak to napisać) mi dziecko postanowiło przejść.

dzisiaj w bólach zjadł 1/3 banana, dwa kęsy kotleta ziemniaczanego i dwie łyżki kaszki :evil:

jaskrawa - 2013-11-29, 12:11

mnie wczoraj mloda zabila tekstem - nie lubie odiadku. obiadki sa ble. wczoraj tez duzo zjadla. ciastek. no cz, mielismy slodkozernych gosci, ja tez mialam faze na ciacha, pogoda taka... eh.
za to dzisiaj juz duzy kawal buly z maslem i trzy czwarte gotowanego jajka :-)

ina - 2013-11-29, 12:15

Wydaje mi się że bardzo często dzieci w wieku 2-3 lat tak mało jedzą. Moja 5-latka też miała taką fazę że na głowie staliśmy żeby cokolwiek zjadła, ale minęło jej.
jagodzianka - 2013-11-29, 12:32

U nas wczoraj było kiepsko bo tylko mleko i ziemniaki.
Za to dzisiejsze śniadanie mnie zszokowało, zjadł ponad 1,5 szklanki budyniu który totalnie mi nie wyszedł i był obskurwiałą breją z glutami. :P

żuk - 2013-11-29, 12:53

jagodzianka napisał/a:
był obskurwiałą breją z glutami

brzmi bosko :mrgreen: :mrgreen:

Kat... - 2013-11-29, 13:29

ina napisał/a:
Wydaje mi się że bardzo często dzieci w wieku 2-3 lat tak mało jedzą. Moja 5-latka też miała taką fazę że na głowie staliśmy żeby cokolwiek zjadła, ale minęło jej.
ooj tak, ja też miałam mega niejada a teraz jest spoko. Nie ma przegięcia w drugą stronę, jest normalnie.
koko - 2013-11-29, 14:53

No nasz akurat odkąd je cokolwiek, to tak dziobie bardzo.
Ale ale, przedwczoraj poprosił o jabłko!

jaskrawa - 2013-12-01, 18:16

Ja ostatnio rozmawiam z matką przez telefon, gdy nagle podchodzi do mnie młoda i coś tam gada o jedzeniu - żeby jej dać - wymieniła ze trzy rzeczy na raz!!! (nie pamiętam już co to było, ale jakiś chleb i coś tam, w każdym razie nie ciastka).
Ja do matki - Mamo! mamo! Poczekaj, muszę kończyć, bo mnie dziecko o jedzenie prosi!
Mama - aaa, no dobra, to kończymy, leć tam do niej.

Święto normalnie, nie mogłam tego przegapić.

Ja wiem, że niejadkostwo przejdzie. Sama byłam niejadkiem, tylko że w innym wieku (gdy miałam właśnie jakieś 5 - 7 lat). Wtedy nie jadłam nic i wychudłam strasznie, potem już do dorosłości byłam szkieletem.

Dla mnie to niejedzenie młodej nie jest powodem do martwienia się, raczej upierdliwym kłopotem logistycznym - z wymyślaniem, co zrobić na obiad, by jednak cokolwiek zjadła itd... Poza tym łapię się na tym, że nie mam motywacji do wymyślania, kombinowania, sama jem w kółko to samo, siłą rzeczy dostosowując się do niej. Gdyby jadła bardziej różnorodnie - byłoby po prostu FAJNIE - pichcić coś dla nas, cieszyć się wspólnym jedzeniem, razem gotować...

Dzisiaj nie jadła obiadu, wczoraj jadła suchy makaron. Mimo że obiad mieliśmy ekstrancki, bo mieliśmy gościa, więc zrobiłam tagliatelle ze szpinakiem, a na pierwsze zupę dyniową. A ona oczywiście nic z tego nie ruszyła. I to takie smutne jest, po prostu smutne :-/

jagodzianka - 2013-12-01, 18:32

jaskrawa, mam to samo. :P Wiem, że jemu to jakoś nie szkodzi, ale odbiera mi to radość gotowania i zjadania. A w ogóle to wywołujesz w moim dziecku skojarzenia jedzeniowe bo jak zobaczył twoje suwaczki to powiedział, że jeden kotek jest "kolada", a drugi "badziąga" (czekolada i banan jakby kto nie zrozumiał).
jaskrawa - 2013-12-02, 09:44

:)
fakt, kotki mają takie bananowo-czekoladowe kolorki, pewnie podświadomie sobie takie sprawiłam :mrgreen:

jaskrawa - 2013-12-03, 16:47

Nasz niejad dziś JE. Rano jajo (bez żółtka... żółto potrafi w całości wyjąć i daje mi do zjedzenia...), pajda chleba z masłem (spora), jak zwykle ogórek, trzy mandarynki (ma fazę na nie ostatnio). Potem kubek mleka ryżowego.
Śniadanie jadłyśmy mega późno, więc obiad też był późno, do obiadu nic nie jadła, tylko wodę piła. I efekt tego "przegłodzenia" jest taki, że zjadła dwa grube panierowane plastry tofu i sporą kupkę ziemniaków potłuczonych z brokułami (samych brokułów nie ruszy), masłem, oliwą i odrobiną soli. Wrąbała ze trzy duże łychy.
Byłam tak zachwycona, że dałam jej jeszcze "w nagrodę" dwie łyżki czekoladowych lodów na deser (lody z lidla, są niestety boskie i czasem nie możemy się powstrzymać i kupujemy).

anza - 2013-12-04, 18:27

Ja polecam środek homeopatyczny silacea - 15 ch.
jaskrawa - 2013-12-04, 19:31

Ale na co polecasz ten środek?
ana138 - 2013-12-06, 18:37

ej........będę musiała się chyba wypisać z wątku i przenieść do "co jadły nasze dzieci" ]:-> :mryellow:
jaskrawa - 2013-12-06, 21:24

Ja też :D
Dzisiaj moje dziecko po prostu ŻRE WSZYSTKO :D

lilias - 2013-12-06, 21:25

ana138 napisał/a:
ej........będę musiała się chyba wypisać z wątku i przenieść do "co jadły nasze dzieci" ]:-> :mryellow:


zostań :) grupa wsparcia pomaga

mariaaleksandra - 2013-12-06, 22:13

Moje dzis nie chcialo nic. Chyba przechodzi zalobe odstawieniowo-piersiowa. Nawet suchy makaron (ulubiony) nie. A ze dzis mikolajki, i dookola pelno slodyczy bylo, skusilam sie zaproponowac slodyczez ktorymi J na codzien zycie by oddala. Wzgardzila kolorowymi mmsami, lindorem, chupa chupsem... Moze powinno mnie to cieszyc, ape nie cieszy :(
jagodzianka - 2013-12-07, 20:18

mariaaleksandra napisał/a:
Wzgardzila kolorowymi mmsami, lindorem, chupa chupsem

łał, musi mieć silną wolę. :P
U nas ostatnio całkiem spoko więc też się nie odzywam żeby nie zapeszyć.

koko - 2013-12-07, 20:26

jaskrawa napisał/a:
Ja też :D
Dzisiaj moje dziecko po prostu ŻRE WSZYSTKO :D

I moje... :!: :!: :!:

żuk - 2013-12-08, 06:46

a moje przedwczoraj DWIE rodzynki. Przez cały dzien. :evil: :roll:
koko - 2013-12-08, 08:28

żuk napisał/a:
a moje przedwczoraj DWIE rodzynki. Przez cały dzien. :evil: :roll:

O fuck, rekord :-|

Albertyna - 2013-12-08, 11:14

ana138 napisał/a:
ej........będę musiała się chyba wypisać z wątku i przenieść do "co jadły nasze dzieci" ]:-> :mryellow:

jaskrawa napisał/a:
Ja też :D
Dzisiaj moje dziecko po prostu ŻRE WSZYSTKO :D


U nas też- zjada porcję dorosłego! :lol:

anza - 2013-12-08, 19:29

jaskrawa napisał/a:
Ale na co polecasz ten środek?

na apetyt. Moja córka odmawiała w wakacje jedzenia - nawet jak nie było upału - jadła tylko owoce tropikalne:)...i nic innego, więc sięgnęłam po ten środek i zaczęła prawidłowo przybierać na wadze. Je ładnie, bez przesady, ale nie ma z nią problemów. A stosowałam miesiąc. A o dokładne dawkowanie, to trzeba się własnego homeopaty zapytać.

nemain - 2013-12-09, 09:30

słuchajcie a podajecie niejadom jakieś witaminy? bo ja się zastanawiam... :roll: i w sumie sama nie wiem czy dać czy nie dać.
koko - 2013-12-09, 13:19

nemain napisał/a:
słuchajcie a podajecie niejadom jakieś witaminy? bo ja się zastanawiam... :roll: i w sumie sama nie wiem czy dać czy nie dać.

Ja od 2 tygodni podaję Floradix Kindervital ( hxxp://www.doz.pl/apteka/p22682-Floradix_Kindervital_plyn_250_ml ), w sumie jedyne coś co wydało mi się naturalne w składzie dość... A podaję dlatego, że mój młody nie je żadnych owoców, ani świeżych, ani surowych, żadnych surówek, wyłącznie gotowane warzywa i to też nie wszystkie.
Stwierdziłam, że skoro 1. odstawiłam go od cycka niedawno, 2. mamy okres jesienno-zimowy 3. nie je owoców/warzyw, 4. będziemy mieć w domu noworodka, to wspomogę go czymś.
Wprawdzie ten syrop jest od 3 roku życia, ale po prostu zamiast 10 ml podaję mu 5-7 i tyle.

jagodzianka - 2013-12-09, 13:35

nemain, ja daję d i b12 bo my wegańscy, nie z powodu niejadkostwa.
jaskrawa - 2013-12-09, 21:22

anza napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
Ale na co polecasz ten środek?

na apetyt. Moja córka odmawiała w wakacje jedzenia - nawet jak nie było upału - jadła tylko owoce tropikalne:)...i nic innego, więc sięgnęłam po ten środek i zaczęła prawidłowo przybierać na wadze. Je ładnie, bez przesady, ale nie ma z nią problemów. A stosowałam miesiąc. A o dokładne dawkowanie, to trzeba się własnego homeopaty zapytać.


A :)
Hm.. na razie się wstrzymuję z podawaniem, mała rośnie ładnie, jeść też ostatnio zaczęła, myślę, że się z czasem samo unormuje.
Tak czy owak dzięki :)

koko - 2013-12-09, 21:41

A u nas znowu niejedzenie.
ana138 - 2013-12-10, 00:05

u nas też :-/
jaskrawa - 2013-12-11, 09:53

U nas nadal jest ok. Wczoraj zjadła nawet brokuły (smażone w cieście naleśnikowym). Szok i niedowierzanie, bo nie znosi brokułów.

Nie łudzę się jednak, że to będzie trwało długo, już nie raz mieliśmy takie okresy, że zaczynała jeść normalnie...

nemain - 2013-12-12, 12:05

dzieki za odpowiedzi co do witamin. ja się zdecyduje na tem syropek jednak.. igi tak tragicznie mało je, a jeszcze ma te wysypki, że nie wierze, że dostarcza sobie w diecie wszystkiego co mu potrzebne.

no i u nas niejedzenie jest ciągłe. a jutro jedziemy do teściowej i znów będą dobre rady :evil: że ja źle mu gotuje, że nie ma stalych pór posiłków, że może mięska mu dać :evil:

jaskrawa - 2013-12-12, 13:16

nemain napisał/a:

no i u nas niejedzenie jest ciągłe. a jutro jedziemy do teściowej i znów będą dobre rady :evil: że ja źle mu gotuje, że nie ma stalych pór posiłków, że może mięska mu dać :evil:

o rany, skąd ja to znam. współczuję serdecznie. też już się nasłuchałam nie raz - u nas najczęstszy zarzut jest taki, że my NIE DBAMY by młoda zjadła (w sensie - nie umiemy jej przekonać i pracować nad nią, by jadła - ŁADNIE - łyżka za łyżką, łyżka za łyżką).

nemain - 2013-12-19, 06:55

jaskrawa dobre to ŁADNE jedzenie ;) ja to się ciesze jak młody zjada cokolwiek, a u babci i tak jada więcej niż w domu :P
ana138 - 2013-12-28, 23:00

u nas na wigilii zjedzony kawałek chleba i dwa gryzy pieroga :roll:
a właśnie sobie oglądałam filmik z pierwszej wigilii Marcela - wszamał pasztecika, dwa pierogi z soczewicą, kotleta i jabłko ]:-> ach...piękne czasy :mrgreen:
czytam Gonzalesa. świetny jest.

MartaJS - 2013-12-29, 07:23

jaskrawa napisał/a:
też już się nasłuchałam nie raz - u nas najczęstszy zarzut jest taki, że my NIE DBAMY by młoda zjadła


O, to ja teraz nie dbam podobno, żeby Tymo jadł. Bo Tymo jest niejad do kwadratu, od urodzenia. No i wg mojej mamy powinnam skakać wokół niego i zabawiać go, byle więcej wtłoczyć.

Stach też w święta mało co jadł, tylko pierogi i ciasto oczywiście. I trochę barszczu w drugi dzień świąt. No i rybę :-? czasem myślę, że gdyby on miał możliwość jedzenia mięsa bez ograniczeń, to lubiłby i właśnie byłby takim dzieckiem, co to tylko mięsko. A może nie.

A co do witamin, ja podawałam Stachowi zwykły Vibovit w okresie zimowo-wiosennym w zeszłym roku, bo mu paznokcie się łamały. Wtedy jak taka długa zima była do połowy kwietnia. A poza tym nic.

koko - 2013-12-29, 08:41

U nas u babci jest niejedzenie, a tak się składa, że jesteśmy tu od 16 grudnia i będziemy jeszcze przez miesiąc.
Na wigilię zrobiłam mu pierogi z białym serem więc zjadł, no i to tyle. Z obiadów, które do tej pory ugotowałam zjadł dwa razy dyniówkę i dwa razy gołe kartofle. To tyle. Poza tym żywi się niczym i energią z telewizora.

mariaaleksandra - 2013-12-29, 09:29

U nas tez totalne niejedzenie. Od okolo miesiaca J zupelnie odstawona od piersi. Myslalam ze zacznie jesc... Zaczela duzo pic soku jablko-burak, na tyle duzo ze nie byla glodna. Po za tym dostala takiej swedzawki nie wiadomo po czym, ze wyladawalysmy w szpitalu i juz boje sie cokolwiek jej dawac do zarla :(
koko - 2013-12-29, 15:47

mariaaleksandra, ale twoja córka ma 5 m-cy, co robisz w tym wątku dziewczyno w ogóle? :shock:
Jadzia - 2013-12-29, 15:51

koko napisał/a:
mariaaleksandra, ale twoja córka ma 5 m-cy, co robisz w tym wątku dziewczyno w ogóle? :shock:

koko, ale Jagna nie ma 5m-cy , tylko 5 m-cy do drugich urodzin :P

jagodzianka - 2013-12-29, 16:54

:mrgreen: koko, Widze że ciolizm ciazowy pełną geba. :-P
koko - 2013-12-29, 17:23

jagodzianka napisał/a:
:mrgreen: koko, Widze że ciolizm ciazowy pełną geba. :-P

Achaś :D Ja mam już tak zryty beret, że ostatnio jak miałam się podpisać w urzędzie to nie wiedziałam, jak mam na nazwisko (w sierpniu brałam ślub), po czym gdy sobie przypomniałam, to napisałam je z błędem :roll:

jaskrawa - 2013-12-29, 18:56

koko :mrgreen:

mariaaleksandra, serdecznie współczuję. naprawdę, wiem, że choćby nie wiem jak człowiek wiedział, że kiedyś będzie lepiej, to jednak są momenty, że i tak się martwisz, zwłaszcza, gdy się szpital pojawia...

u nas nadal jest problem z obiadami... nie mogę non stop gotować ziemniaków, na robienie codziennie kotletów nie mam już siły.
w ogóle przyznaję, że moje dziecko ostatnimi czasy w ogóle nie je żadnych obiadów, najwyżej suchy makaron albo odsmażone pierogi zesrem od babci.

MartaJS - 2013-12-30, 08:10

Moje dziecko je wszystko ze śmietaną. Co chcesz na obiad? Makaron ze śmietaną. Albo naleśniki ze śmietaną. Ewentualnie ziemniaki ze śmietaną. Mogą być placki ziemniaczane, ale koniecznie ze śmietaną. Ostatnio udaje mi się w placuszkach przemycać różne bardziej wartościowe rzeczy i jest szansa, że trochę zje, ale wszystko musi pływać w śmietanie.
devil_doll - 2013-12-30, 09:15

koko zakupilam Twoj preparat moze jakos nas wspomoze :) u nas poprawy nie ma, je marnie . ma ciut lepsze okresy ale szalu nie ma :/
dorothea - 2013-12-30, 09:59

a u nas odwrót, nie tknie kasz, owsianek- do tej pory wcinał chętnie na śniadanie, teraz jak tylko zobaczy kasze jaglaną lub owsiankę to jest stanowcze eee!
Na śniadanie jadłby tylko chleb :-/ w ogóle chleb jadłby zawsze i o każdej porze :D

Maciek jakieś pomysły na śniadania? kurcze jakoś moja wena się skończyła. aaa on jeszcze uwielbia do tego chleba sinclac :( dziś rano przemyciłam mu w sinlacu trochę jaglanki i zjadł :D do tego oczywiście chleb z hummusem nawet zjadł.

priya - 2013-12-30, 10:12

jaskrawa napisał/a:
na robienie codziennie kotletów nie mam już siły.
może zrób dużą ilość i zamroź część? Rozumiem, że to nie to samo co świeże, ale w takim przypadku lepiej niech zje mrożone niż żadne, a ty się nie wykończysz robiąc codziennie od nowa.
lilias - 2013-12-30, 10:55

jaskrawa, w rozgniecionych ziemniakach można sporo przemycić :) moje marudy reagujące do dzisiaj alergią na natkę wcinają puree z natką drobno posiekaną i (jak mam) ze świeżym olejem lnianym lub z czym innym. takie ziemniaczki można zapiekać na warzywach, na soczewicy, na czym chcesz :) z ziemnaczków z orzechami można zrobić krokieciki Alci
MartaJS - 2013-12-30, 11:14

lilias napisał/a:
jaskrawa, w rozgniecionych ziemniakach można sporo przemycić :) moje marudy reagujące do dzisiaj alergią na natkę wcinają puree z natką drobno posiekaną i (jak mam) ze świeżym olejem lnianym lub z czym innym. takie ziemniaczki można zapiekać na warzywach, na soczewicy, na czym chcesz :) z ziemnaczków z orzechami można zrobić krokieciki Alci


"Mama, te ziemniaki są brudne" i koniec rozmowy ;-)

ana138 - 2013-12-30, 23:47

u nas w ziemniakach przemycanie jakoś idzie. czasem ogląda, cos mu nie pasuje, ale je.
dorothea, u nas też chleb. zawsze i wszędzie.
a twaróg jecie? bo u nas to tez przemycacz. najlepiej wchodzi z awokado.
lubi też jajka od czasu do czasu. czasem na śniadanie na szybko naleśnik albo pita z pastą jakąś.

koko - 2013-12-31, 08:32

No u nas niestety nie da się przemycić niczego i w niczym. Zawsze wyczuje. Nawet jak ma kartofle polne olejem to wie, jaki to olej. Wydrapuje z makowca jedną rodzynkę, lekko zabarwiony czymś ziemniak odpada.
No i dalej niejedzenie.

go. - 2013-12-31, 10:08

koko napisał/a:
No u nas niestety nie da się przemycić niczego i w niczym. Zawsze wyczuje. Nawet jak ma kartofle polne olejem to wie, jaki to olej. Wydrapuje z makowca jedną rodzynkę, lekko zabarwiony czymś ziemniak odpada.
No i dalej niejedzenie.


jak chce komuś (zazwyczaj konkubentowi) coś przemycić, to wrzucam do tego tonę porów. Nie wyczuwa wtedy nawet, że olej lniany jest zepsuty :lol: :lol:

lilias - 2013-12-31, 16:42

MartaJS, ała... ;) czyścioch jeden, no ;)
jaskrawa - 2013-12-31, 19:32

priya napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
na robienie codziennie kotletów nie mam już siły.
może zrób dużą ilość i zamroź część? Rozumiem, że to nie to samo co świeże, ale w takim przypadku lepiej niech zje mrożone niż żadne, a ty się nie wykończysz robiąc codziennie od nowa.


wiem, to doskonały pomysł, ale ja nigdy nie jestem w stanie zmobilizować się i narobić tyle, by nie wyżreć na góra dwa razy :D

zwłaszcza, że takie kotlety z kasz/warzyw najlepsze są na drugi dzień (tzn. dla mnie tak jest - właśnie za takimi prosto z patelni wcale nie przepadam) i zjadam je jednego po drugim na zimno ]:->

lilias napisał/a:
jaskrawa, w rozgniecionych ziemniakach można sporo przemycić


fakt - i przemycam. ale nie mogę przesadzić z tym. w takiej ilości, jaką jest w stanie zjeść, zmieści się może pół łyżki pestek i różyczka brokuła... jak nawalę więcej brokułów, nie ruszy :-/ to zawsze jest loteria.


ana138
, u nas też twaróg do niedawna doskonale się sprawdzał (pestki, siemię). ale jakoś ostatnio nie chce go jeść, w ogóle nie chce jeść nabiału - poza jajami.

ana138 - 2014-01-02, 14:29

jaskrawa, a jakby pastę z jajek zrobić? też mógłby być przemycacz. czy jajka tylko w całości wchodzą?
u nas, o dziwo, przy ospie poprawa apetytu :shock: nie, że tam jakaś strasznie wielka, ale zawsze coś.

a jak u was jest z piciem? jakies pokrzywy, roibosy dają radę? woda?
bo u nas tylko sok jest pyszny (przemycam pokrzywę, rozrobioną pół na pół), woda zawsze z kręceniem nosem. mleko w każdej ilości, ale nie chcę mu dawać za dużo, bo potem nie chce jeść.

jagodzianka - 2014-01-02, 14:57

u nas z piciem średniawka, wiadomo sok najlepszy, wodę jak dam to łyknie, herbatę tylko od babci z kubka (mówi, że nie słodzona, ale jak kiedyś spróbowałam to się okazało inaczej "tak tylko żeby herbata się zębów nie czepiała :roll: ), dobry pomysł z tą pokrzywą i sokiem wypróbuję.
A puki co to nie powinnam nawet zerkać na ten wątek bo Fi po 2 tygodniach sraki i niejedzenia wciąga wszystko jak leci.

jaskrawa - 2014-01-02, 15:29

jagodzianka napisał/a:

A puki co to nie powinnam nawet zerkać na ten wątek bo Fi po 2 tygodniach sraki i niejedzenia wciąga wszystko jak leci.


No to ekstra :D
W sumie nie ma tego złego, co nie? ;)

ana138 - pasty z jaj próbowałam. żadnego mazidła nie ruszy :(

ale dobra, dzisiaj jest całkiem nieźle :)
od rana - prawie cały jogurt pełen zmielonych pestek plus potem kawałek ogórka, na obiad placki z dyni (ze stołówki obok :D całkiem znośne, mi się już nic nie chce robić - zresztą, nie mam z czego, bo na zakupach nie byliśmy), ziemniaki i kalafior - wciągnęła sporą ilość, do tego rąbie jabłka, mandarynki i orzechy.

jagodzianka - 2014-01-02, 17:11

Oczywiście ledwo się zdążyłam pochwalić to już zaczął wybrzydzać. :evil:
jaskrawa napisał/a:
od rana - prawie cały jogurt pełen zmielonych pestek plus potem kawałek ogórka, na obiad placki z dyni (ze stołówki obok :D całkiem znośne, mi się już nic nie chce robić - zresztą, nie mam z czego, bo na zakupach nie byliśmy), ziemniaki i kalafior - wciągnęła sporą ilość, do tego rąbie jabłka, mandarynki i orzechy.

To całkiem sporo, orzechy to już w ogóle czad (przynajmniej na moje standardy)

ana138 - 2014-01-03, 15:50

Na obiad poszła jedna frytka i dwa malutkie kawałeczki ogóra kiszonego :evil:
najgorsza jest presja babki. ja się dodatkowo stresuję, a Marcel, mam wrażenie, im więcej sie krąży wokół tematu, tym mniej je :evil:

jaskrawa - 2014-01-03, 17:36

jagodzianka napisał/a:
Oczywiście ledwo się zdążyłam pochwalić to już zaczął wybrzydzać. :evil:
jaskrawa napisał/a:
od rana - prawie cały jogurt pełen zmielonych pestek plus potem kawałek ogórka, na obiad placki z dyni (ze stołówki obok :D całkiem znośne, mi się już nic nie chce robić - zresztą, nie mam z czego, bo na zakupach nie byliśmy), ziemniaki i kalafior - wciągnęła sporą ilość, do tego rąbie jabłka, mandarynki i orzechy.

To całkiem sporo, orzechy to już w ogóle czad (przynajmniej na moje standardy)


Taa, to chyba jakieś prawo Murphy'ego - jeśli tylko zaczynamy chwalić nasze dzieci z jakiegoś powodu, wszystko się zmienia :D

Myślę, że Mańka właśnie dzięki orzechom nadrabia zaległości w jedzeniu obiadów - bo białko, tłuszcz, omegi... No i może też przez te orzechy nie ma już poza tym dużych potrzeb jeśli chodzi o kalorie. Dla takiego dziecka większa garść to może być już dzienna dawka :D

ana138, u nas dzisiaj na obiad ze trzy frytki...
ale zjadła też dwie gruszki, jedną po drugiej...

ana138 - 2014-01-03, 20:25

jaskrawa, noooo...trzy fryty to juz zajebisty posiłek !!!!! :mrgreen: :mryellow:

a ja ponarzekałam i na kolacje wszamał całego nalesnika z twarogiem i bananem, ze zmielonymi pestkami. o . chyba będę częściej narzekać ]:->

MartaJS - 2014-01-03, 21:09

Jest wyprzedaż outletów w Mamanii, m.in. "Moje dziecko nie chce jeść", polecam.
jagodzianka - 2014-02-16, 18:35

Jak tam u was?
F dzisiaj na widok zupy wybuch płaczem, po czym zażądał: awokado (dostał nie zjadł), chleb z awokado (nie zdążyłam zrobić już zmiana zdania), bułka z awokado- łaskawie zjadł kawałek i dokończył resztę buły już bez awokado. Drugie danie oczywiście mogłam sobie wsadzić, pociągnął tylko łyka sosu sojowego. :roll:

MartaJS - 2014-02-16, 20:53

U nas ostatnio nieźle. Tfu, byle nie zapeszyć. Ale coś tam je. Niewielki wybór akceptowalnych rzeczy, ale można z tego skomponować jakąś dietę.

No i przyznam się, że całkiem niewegetariańsko polubił paluszki rybne, więc mu je daję :oops:

Poza tym chleb z masłem orzechowym, kaszka jaglana instant z sokiem, makaron, czasem śladowe ilości brokułów, no i niektóre zupy - pomidorowa, wege rosół (czyli zupa gwiazdkowa, z makaronem "gwiazdki"). Suszone owoce, czasem kawałek jabłka czy jakieś owoce z kompotu. No i mleko kozie. I tyle.

jaskrawa - 2014-02-16, 21:40

MartaJS napisał/a:
U nas ostatnio nieźle. Tfu, byle nie zapeszyć. Ale coś tam je. Niewielki wybór akceptowalnych rzeczy, ale można z tego skomponować jakąś dietę.

No i przyznam się, że całkiem niewegetariańsko polubił paluszki rybne, więc mu je daję :oops:

Poza tym chleb z masłem orzechowym, kaszka jaglana instant z sokiem, makaron, czasem śladowe ilości brokułów, no i niektóre zupy - pomidorowa, wege rosół (czyli zupa gwiazdkowa, z makaronem "gwiazdki"). Suszone owoce, czasem kawałek jabłka czy jakieś owoce z kompotu. No i mleko kozie. I tyle.


ooo, ekstra, że zupy je!
moja jedzie głównie na bułach i orzechach. na obiady mamy dwie opcje - panierowane tofu albo frytki ze stołówki (nie mam kiedy gotować poza weekendami). chociaż z przerażeniem zauważyłam, że nawet frytek ostatnio nie chce (nie sądziłam, że dożyję tego dnia, że będę się martwić ignorowaniem przez nią frytek... zgroza)
ciekawe, czy Mańka jadłaby paluszki rybne... pewnie tak, bo lubi kotlety w panierce. Marta, może jeśli Stach paluszki je to zjadłby też tofu w panierce?


jagodzianka, eh... łączę się w bólu. kiedyś im musi przejść, co nie?

koko - 2014-02-16, 21:51

MartaJS, całkiem różnorodna dieta.
U nas ziemniaki z olejem, jogurt, orzechy, crunchy bio z Rossmana (musimy wydłubywać wszystkie owocki i fragmenty owocków) i "czerwona zupa" (włoszczyzna, burak, ziemniak, makaron razowy), czasem opchnie puszkę fasoli i parówkę sojową. Dzisiaj zjadł owsiankę i miskę popcornu mu zrobiłam. Żadnych warzyw, zup, kotletów, owoców.
Generalnie gdyby mógł, jadłby to, co Marysia jaskrawej (czyli buły i orzechy) + słodycze.

ana138 - 2014-02-16, 22:11

i u nas paluszki zostały spróbowane i posmakowały. nie wiem, co w nich jest takiego, dzieciaki w przedszkolu tez je uwielbiają, nawet największe niejady.
no i czasami tez jest całkiem nieźle. a są dni, że zupełnie nic nie je. gonzalesa przeczytałam i próbuję się luzować ]:-> ]:->

jaskrawa - 2014-02-16, 23:06

koko napisał/a:
MartaJS, całkiem różnorodna dieta.
U nas ziemniaki z olejem, jogurt, orzechy, crunchy bio z Rossmana (musimy wydłubywać wszystkie owocki i fragmenty owocków) i "czerwona zupa" (włoszczyzna, burak, ziemniak, makaron razowy), czasem opchnie puszkę fasoli i parówkę sojową. Dzisiaj zjadł owsiankę i miskę popcornu mu zrobiłam. Żadnych warzyw, zup, kotletów, owoców.
Generalnie gdyby mógł, jadłby to, co Marysia jaskrawej (czyli buły i orzechy) + słodycze.


koko, no jak to żadnych warzyw? a fasola, włoszczyzna, burak i ziemniak to co? :)

i co to znaczy "gdyby mógł"? znalazłaś jakiś sposób na niego - w sensie - że jakoś go "zmuszasz"? (tzn. doskonale wiem, że nie pakujecie w niego żarcia jak w tuczną gęś, ale chodzi mi o to, czy jednak jakoś zjada mimo że w sumie to nie bardzo by zjadł gdyby nie coś tam :D )

MartaJS - 2014-02-16, 23:07

jaskrawa napisał/a:
Marta, może jeśli Stach paluszki je to zjadłby też tofu w panierce?


Miał taki moment, że jadł tofu chętnie, zwłaszcza w panierce albo smażone nawet bez panierki. A potem przestał. Może spróbuję znowu. Generalnie rzeczy w panierce wchodzą nieźle.

Cytat:
nie wiem, co w nich jest takiego


No właśnie nic, w tych co ja kupuję nawet glutaminianu sodu nie ma. Magia chrupiącej panierki, jak sądzę.

ropuszka - 2014-02-17, 11:39

MartaJS, nuggetsy z Kauflanda smakują jak paluszki rybne

nie wiem jak robisz tofu w panierce, ale ja marynuję w przecierze i sosie sojowym - też trochę "rybnie" smakuje

arahja - 2014-02-17, 18:46

ropuszka napisał/a:
MartaJS, nuggetsy z Kauflanda smakują jak paluszki rybne


serio? dziś je jadłam i smakowały mi jak... zupełnie nic, co znam. :-)

jaskrawa - 2014-02-17, 19:14

ja robię taką prostą panierkę - jajo, buła tarta plus troszkę przyprawy "złoty kurczak" :mrgreen:
nie ma w niej gluta, same przyprawy typu jakieś tam papryki plus sól.
jedzą to, nawet mięsożerny niemąż (rany, z tym też jest zawsze jakiś problem, bo to niedobre, tamto też, kurna, córeczka się w tatusia wrodziła). niedawno zaniosłam im do pokoju talerz takich kotletów. wracam za 15 minut, nic nie ma (dla mnie nic nie zostało :-/ ).

jak się staram, kasze, ryże, warzywa, potrawki różne, zupki kremy, to nie chcą jeść, a te kotleciska, takie w sumie nic - bo przecież posolone tofu z jajem - to szamają.
eh. to są po prostu urodzeni mięsożercy i muszą mieć swoją panierkę (w genach po mojej teściowej miłość do schabu najwyraźniej)

koko - 2014-02-17, 21:19

Panierka, frytki... rany, J. tego też nie je.
jaskrawa, no, zjada czerwoną zupę z warzyw, ale on nie je jej codziennie i na każdy posiłek. Chodzi o to, że w ogóle ją jada, a nie o to, że siedzi i je.
Ostatnio ma taką nową modę: bierze do ust kęs jedzenia, które sobie zażyczył, chwilę trzyma w buzi i wypluwa gdzie popadnie. Oczywiście nie je dalej.
A dzisiaj zjadł tak:
- crunchy (z wydłubanymi owockami) - jakieś 2 łyżki stołowe, na sucho
- pół banana (!)

jagodzianka - 2014-02-17, 21:31

koko napisał/a:
Ostatnio ma taką nową modę: bierze do ust kęs jedzenia, które sobie zażyczył, chwilę trzyma w buzi i wypluwa gdzie popadnie. Oczywiście nie je dalej.

U nas podobnie tylko, że zwykle jest tak: pierwszy kęs zjada, ja robię w głowie wielkie uffff smakuje, a następny już wraca na talerz lub moją rękę.
O tak, panierki u nas też działają cuda, zaczęłam robić nawet kotlety sojowe, a paluszki tofu to nasze danie na wynos więc jada też kilka razy w tygodniu. Zawijam w nori i też są rybne. Kupiłam właśnie crynchy w rossie jakieś zobaczymy co będzie, bo na jaglankę to już nawet nie spojrzy. A i jeszcze dobre są takie preparowane ziarna orkiszu w melasie z mlekiem.
Z zup to je chętnie tylko taką z ziemniakami i kukurydzą.
Ale w sumie nie mogę narzekać bo np owoce je chętnie. Niestety nie takie jak bym chciała (sezonowe, lokalne) tylko kiwi, mandarynki, banany. Surówki też mu czasem wchodzą, o dziwo. także może nie jest źle.

mariaaleksandra - 2014-02-17, 21:38

U nas tez plucie, a ostatnio nawet jak jej nie podchodzi cos co wlozyla do buzi to rzyga... dzis zjadla kes brokula i ze 3 makarony. czekam wciaz na lepsze czasy...
Jabłania - 2014-03-03, 18:54

U nas wszystko zaczęło się chrzanić po pierwszym antybiotyku, który zasiał spustoszenia w organiźmie, przez co tak spadł apetyt, że już jest anemia. Drugi antybiotyk jeszcze pogorszył sprawę z apetytem. Zelazo było 2,2, teraz na szczęście jest 3,7, więc idzie do góry. Ale gdzie tam do 6.6. A mówiłyście mi, że nie mam czego szukać na tym wątku i żebym wróciła tu za kilka lat ]:-> ;-) I to jest błędne koło, bo jeść nie chce, bo ma anemię, a ma anemię, bo jeść nie chce. Juz strzykawką jej podaje np barszcz i herbatę z pokrzywy. Jedynie co chce jeść to chleb, banany i moje mleko. Dodatkowo wyszła jej anizocytoza. No i mam zmartwienie :(
MartaJS - 2014-03-03, 19:42

koko napisał/a:
Ostatnio ma taką nową modę: bierze do ust kęs jedzenia, które sobie zażyczył, chwilę trzyma w buzi i wypluwa gdzie popadnie.


Stach ma teraz tak, że z jedzeniem musi mieć spokój, musi być wypoczęty, nie wściekle głodny, no i musi być to coś z rzeczy w miarę akceptowalnych. Wtedy zje. Jeśli wszystkie te warunki są spełnione, to nawet zje z nami przy stole. Jeśli tylko część, to jęczy, że chce jeść sam w drugim pokoju, z zamkniętymi drzwiami i bajką. Zwykle to jest jakiś film przyrodniczy. Jak nie ma sępiącego psa, mamlącego i rzucającego jedzeniem Tyma, to jakoś lepiej mu wchodzi.

Plucie zdarza się często, ale to kiedy coś mu obrzydzi. A może to być cokolwiek. Na przykład mama jedząca kanapkę. Wcale nie obrzydliwą...

Jabłania, Tymo też poza cycem je naprawdę niewiele. Makaron, kaszę jaglaną, chleb, wafle ryżowe, chrupki kukurydziane... czasem odrobinę jakiejś zupy czy śladowa ilość warzywa. Nie wiem, czy ma anemię, ale nie wygląda, żeby miał. To chyba nie jest tylko kwestia jedzenia, ale też przyswajania i innych czynników. Współczuję :-(

go. - 2014-03-03, 19:45

S. pluje gotowaną marchewką jak wyczuje czy w zupie czy gdziekolwiek. Surową uwielbia, zawsze jak pytam czy chce marchew to mówi "ale duzią!" :mryellow:
Jabłania - 2014-03-03, 20:20

MartaJS , może faktycznie o przyswajanie chodzi... :-? No i te płytki krwi mnie martwią, ale to podobno może być powiązane ze sobą. Suplementujecie takim maluszkom B 12? W sumie w moim mleku powinna mieć :roll: Amelka energii ma za dwoje, ale jest blada i ma białe uszy. Od endokrynolog dowiedziałam się, że niedobory żelaza można poznać po bieli uszu -ciekawe czy to prawda ;-)
Jabłania - 2014-03-04, 11:47

Mamy skierowanie do poradni hematologicznej i na USG brzuszka.
jagodzianka - 2014-03-04, 15:35

Jabłania napisał/a:
jest blada i ma białe uszy. Od endokrynolog dowiedziałam się, że niedobory żelaza można poznać po bieli uszu -ciekawe czy to prawda ;-)

A bez anemii to niby jakie człowiek ma uszy?

jaskrawa - 2014-03-04, 15:50

To jakaś lipa z tymi uszami. Ja całe życie jestem blada, więc uszy też mam białe jak córka młynarza, moje dziecko też. Żadna z nas nie ma anemii.
Jabłania - 2014-03-04, 19:15

jagodzianka napisał/a:
Jabłania napisał/a:
jest blada i ma białe uszy. Od endokrynolog dowiedziałam się, że niedobory żelaza można poznać po bieli uszu -ciekawe czy to prawda ;-)

A bez anemii to niby jakie człowiek ma uszy?

Ostatnio obserwuje uszy innych dzieci i dorosłych i z tego co widzę są lekko różowe lub lekko czerwone. U Amelki białe jak papier. Podobno to chodzi o ten brzeg ucha. Ona twierdzi, że twarz można mieć białą, bo to sprawa karnacji, ale że uszy nie powinny być zupełnie białe ;-)

MartaJS - 2014-03-04, 23:12

Moje potwory mają uszy różowe. Uff...

Nie wiem, jak uszy, ale jak miałam solidną anemię po ostatnim porodzie, to miałam niesamowicie białe dłonie.

jaskrawa - 2014-03-21, 21:15

Mania ma raczej blade uszy, ale zawsze takie miała. Gdy jej robiliśmy morfologię w szpitalu, w październiku, wyszła świetnie. O dziwo.

U nas postęp - czasem zje gryz brokuła :mrgreen:

W ogóle teraz to już mi wszystko jedno ile je i co. Mamy z nią inne problemy, o wiele bardziej upierdliwe niż żarcie. Żarcie jakoś zeszło na drugi plan.

lilias - 2014-03-22, 16:17

bardzo blade dziąsła, blade pod powiekami, blade ręce i pod paznokciami. anemia to redny potwór. jestes niedotleniony na maksa :/
jaskrawa - 2014-04-03, 16:21

mam dylemat.
młoda dość często nie chce jeść obiadów - tzn. klasykę mamy - usiądzie, chapnie dwa kęsy czegoś tam albo wcale i zwiewa do zabawek.
nie wiem, jak się zachować.
olewać?
to jednak ma swoje konsekwencje - młoda za godzinę od obiadu jest jednak głodna i żąda swoich przekąsek (głównie orzechy lub mleko ryżowe). ok, orzechy jeszcze spoko, ale mleko ryżowe zaczęła pić w takich ilościach, że zastępuje jej to jedzenie. mleko ryżowe niezła rzecz, ale to prawie same węglowodany, coś jak te soczki z kartonika. niby niesłodzone, ale jednak słodkie.
więc aby zapobiec tego typu sytuacjom mogę zrobić dwie rzeczy - albo w jakiś sposób zmusić ją by zjadła chociaż trochę albo nie dawać jej potem gdy zgłodnieje tego, co chce.
żaden z tych sposobów mi się nie podoba, bo nie chcę, żeby potem głodna chodziła (jest wtedy wkurzająca na maksa, zła i zupełnie psuje nam to resztę dnia).
a namawianie ją na zjedzenie chociaż paru kęsów obiadu to wiadomo jak wygląda. zmuszanie żeby siedziała przy stole albo bieganie z talerzem po pokoju, bleeeeee, nigdy jakoś nie widziałam się w roli kochanej babusi, która ściga wnusię z kotletem.
patowa sytuacja.
mogę oczywiście to olać, jakoś przeżyje na orzechach i ryżowym (może w sumie to dla niej dobre jest właśnie? zamiast ziemniorów i brokuła lub zupy pomidorowej). tylko że już to mnie naprawdę wku...wia, że nie je obiadów z nami przy stole, że w sumie nie jest już niemowlęciem tylko małym ludziem, który musi się w końcu nauczyć jakichś społecznych zachowań typu "rodzina w środku dnia zazwyczaj je coś ciepłego razem, w miarę możliwości". oczywiście są dni, że jest inaczej, jasne, ja nie jestem usztywniona w tym temacie, ale chodzi mi o jakieś minimum normy ogólnej ;)
a może to jest mój problem, że mam wdrukowany jakiś imperatyw, że trzeba jednak coś ciepłego zjeść, że obiad ma być (chociaż nigdy nie byłam zasadniczą tradycjonalistką, u której obiad to świętość, nierzadko nam się zdarzało jeszcze zanim dzieci się urpodziły jeść na obiad np. lody, bo nam się gotować nie chciało :mrgreen: )
ale jak jestem matką, to obiad ma być.
co powiecie? odpuścić jej czy jednak trochę namówić

koko - 2014-04-03, 17:00

U nas jest dokładnie to samo. Problem pogłębia to, że idzie sobie do dziadków a oni z uporem maniaka mimo naszych stanowczych próśb dają mu ciastka albo biały chleb (zachowują się jak uparte debile, ale to na osobny wątek). Ja nie daję przekąsek bo wiem, że on jest sobie w stanie doczekać bez jedzenia do tej przekąski i tym sposobem żywić się tylko podskubując orzechy właśnie, crunchy i - jaskrawa, o zgrozo, tak, jak u was - mleko ryżowe.
Tym sposobem zmniejsza się w ogóle repertuar, właściwie je tylko jogurt i ziemniaki.
Wczoraj przewietrzyliśmy dziada ostro na głodniaka i o 19 ze smakiem zjadł soczewicówkę, której nawet nie tknął na obiad. Niestety, działa u nas tylko ten sposób.

jagodzianka - 2014-04-03, 17:11

Tak, tak, przegłodzenie i przewietrzenie jest najlepsze. u nas też 19 to najlepsza pora na obiad po całym dniu na dworze.
ale, ale ja przyznam się bez bicia, że jak widzę, że f po prostu nie może skupić uwagi to oglądamy sobie przy jedzeniu książeczki i w dupie mam całe blw i te sprawy. oczywiście nie wsadzam mu tego jedzenia na siłę. Sama też często czytam przy jedzeniu, my to chyba mamy w genach, że szkoda nam czasu na spokojne zjedzenie.
Próbowałyście zmieniać mleko? My używamy rotacyjnie.

koko - 2014-04-03, 17:18

jagodzianka napisał/a:

Próbowałyście zmieniać mleko? My używamy rotacyjnie.

Tak, uwielbia wszystkie, poza sojowym.
Bywa, że też karmimy go na jakiejś bajce, bo normalnie to on nie wysiedzi, jakby mu się woda w dupie gotowała.

jaskrawa - 2014-04-03, 18:14

koko napisał/a:

Bywa, że też karmimy go na jakiejś bajce, bo normalnie to on nie wysiedzi, jakby mu się woda w dupie gotowała.

parsknęłam śmiechem tak głośno, że się Kalisz przy cycu obudził :mrgreen:


jagodzianka napisał/a:

ale, ale ja przyznam się bez bicia, że jak widzę, że f po prostu nie może skupić uwagi to oglądamy sobie przy jedzeniu książeczki i w dupie mam całe blw i te sprawy.


we no daj spokój, jasna sprawa. jeśli na obiad chapnie parę kęsów to jej odpuszczam, ale jeśli np. jednego gryza albo nic to też pakuję jej obiadek przed bają albo gdy się bawi kolejką np.. oczywiście też nie zmuszam, sama otwiera dziób. jej się po prostu NIE CHCE jeść, ale nie w sensie "nie jest głodna", tylko ma zajęte łapy i umysł czymś bardziej pasjonującym niż machanie łychą czy widelcem. blw to się chyba sprawdza (czasem) przy młodszych dzieciach, dla któryś nowością jest jakiś rozciapany ziemnior a nie przy takich starych wygach jak nasze :mrgreen:

też tak się staram - na spacer nic nie bierzemy (jesteśmy po kilka godzin) i od śniadania nic nie ma w dziobie, a i tak na obiad nie ma ochoty. no ale też muszę jej ograniczyć przekąski nieco.
mleko lubi tylko ryżowe, sojowego nie.
muszę jeszcze z migdałowym spróbować.

MartaJS - 2014-04-03, 18:44

koko napisał/a:
Bywa, że też karmimy go na jakiejś bajce, bo normalnie to on nie wysiedzi, jakby mu się woda w dupie gotowała.


Stach też siedzi tylko przy bajce. Często sam prosi żeby mu dać jedzenie do drugiego pokoju, włączyć bajkę i on tam sobie sam je godzinę. Jak je przy stole, to jest w ciągłym ruchu, na krzesło, z krzesła, na poręcz krzesła, na wisząco, na klęcząco, na kolanach moich, na kolanach taty, przy Tymku itp. i oczywiście mało co zje przy tym.

Niestety przegłodzenie u nas działa tak, że pacjent wpada w histerię głodową i wtedy nic poza mlekiem albo wodą z sokiem nie wejdzie.

jaskrawa - 2014-04-03, 19:41

MartaJS, no u nas dokładnie to samo. Z krzesła pod stół, na krzesło, na mnie, na kolana itd..
Rany, to popularna choroba widać.

Teraz wróciła z drugiego spaceru. Powiedziała, że jest głodna i chce miodek.
:evil:

Powiedziałam jej, że miodek jemy na śniadanie, a teraz może zjeść to, czego nie zjadła na obiad.
No i nie zje pewnie nic tylko przed pójściem spać oczywiście wychlipie mleko.

U nas nie ma głodowej histerii tylko jest głodowa bomba tykająca. Wszystko ją wkurza i tylko szuka pretekstu by zrobić nam o coś awanturę (np. że to ona chciała zapalić światło w pokoju albo otworzyć lodówkę albo inna bzdura).

MartaJS - 2014-04-03, 21:48

jaskrawa napisał/a:
U nas nie ma głodowej histerii tylko jest głodowa bomba tykająca. Wszystko ją wkurza i tylko szuka pretekstu by zrobić nam o coś awanturę (np. że to ona chciała zapalić światło w pokoju albo otworzyć lodówkę albo inna bzdura).


U nas to samo.

I też miodek :-P

jaskrawa - 2014-04-03, 21:57

Kurde, czy to, że oni wszyscy zachowują się tak samo świadczy o tym, że są normalni? :mrgreen:

Poszliśmy na kompromis. Odpuściła sobie miodek, ja odpuściłam jej obiad. Na kolację zjadła chleb z masłem.
Facepalm...

Zrobiłam dziś ogórkową, ciekawe czy jutro zje :D

MartaJS - 2014-04-03, 22:04

jaskrawa napisał/a:
Kurde, czy to, że oni wszyscy zachowują się tak samo świadczy o tym, że są normalni? :mrgreen:


Chyba tak. Ale i tak można cholery dostać.

moony - 2014-04-03, 22:05

jaskrawa napisał/a:
Kurde, czy to, że oni wszyscy zachowują się tak samo świadczy o tym, że są normalni?

Chciałabym wierzyć, że tak.
B. jest zdecydowanym jadkiem, ale też nie usiedzi. Do tego nie chce jeść sam, trzeba go karmić, co uważam za swoją wychowawczą porażkę.

ana138 - 2014-04-03, 22:15

jaskrawa napisał/a:
Kurde, czy to, że oni wszyscy zachowują się tak samo świadczy o tym, że są normalni? :mrgreen:

]:-> :mryellow: :mrgreen:
u nas jest to samo. nie wysiedzi. a przy bajce zjada naprawde duzo. siedzi godzinę i memla. odpusciłam i pozwalam. jak by mi kiedyś ktos powiedział, że pozwole dziecku jeśc przy tv to bym sobie reke dała uciac, że nigdy w życiu ]:-> ]:->
aa..i u nas przegłodzenie działa. jak sie zapcha przekąskami i mlekiem, to nie je nic innego. jak przegonie po dworze na głodniaka, o 19 wsunie wszystko.

jak u was ze słodyczami? dajecie? jakie?

MartaJS - 2014-04-03, 22:16

Stach umie jeść sam, ale często jęczy w stylu "jestem małą dzidzią, nie umiem jeść, trzeba mnie karmić". On w ogóle często jest małą dzidzią...
jagodzianka - 2014-04-03, 23:14

ana138 napisał/a:
jak u was ze słodyczami? dajecie? jakie?

Staram się żeby nie było, ale jak już są to daję jak sobie zażyczy- gorzka czekolada, paluszki (to czasem sama kupię jak gdzieś jesteśmy i nie mam żarcia), wafelki w gorzkiej czekoladzie. I z soczkami mamy masakrę- jeden dziennie musi być, a czasem to i 3. Dobrze, że chociaż ostatnio weszło dużo niesłodzonych. A ostatnio zapragnął uwaga! orenżady hellena. Ja sobie pomyślałam, że taki syf w dodatku gazowany na bank mu nie posmakuje więc kupiłam. Chyba nie muszę pisać jaki był skutek... :roll:
MartaJS napisał/a:
Stach umie jeść sam, ale często jęczy w stylu "jestem małą dzidzią, nie umiem jeść, trzeba mnie karmić". On w ogóle często jest małą dzidzią...

U nas akurat zabawa w dzidzie objawia się smokiem i wózkiem (których jako dzidzia nie używał:P), ale też doskonale umie jeść sam, jednak lubi być karmiony, najlepiej przez babcię.

jaskrawa - 2014-04-04, 08:26

To samo Mania, prosi czasem, by ją karmić :) . W ogóle gdy jest karmiona potrafi zjeść cały obiad bez szemrania.

Jedzenie przy bajce... ta.. też miałam różne postanowienia i wyobrażenia.
W ogóle z tymi bajkami to jest beznadzieja, ale są po prostu niezbędne.
Np. do szantażu. Generalnie staram się tego unikać jak mogę, raczej tłumaczę, coraz częściej rozumie i coraz rzadziej buntuje się. Ale są momenty gdy broi mimo tłumaczenia, a są to rzeczy, których absolutnie nie mogę znieść (albo są dla niej niebezpieczne np. skakanie na główkę z fotela na materac) ani czasem zapobiec im fizycznie bo np. karmię. Wtedy uciekam się do ostateczności - słuchaj, jeśli nie przestaniesz robić tego gdy cię proszę, to ja nie właczę ci bajki gdy mnie poprosisz. działa jak zaklęcie.

co do słodyczy - gdy mamy gosci i stawiamy na stole jakieś wafelki cz ciasteczka (raczej staramy się, aby były jak "najzdrowsze" czyli jakieś owsiane, sante itd.) to pozwalamy jej jeść. albo jak sami gdzieś jesteśmy w gościach.
poza tym tak jak napisała jagodzianka kupuję jakieś paluszki np. gdy nie mam żarcia gdzieś na zewnątrz, ale ostatnio to się prawie nie zdarza. albo czasem gdy wyjątkowo była współpracująca i bardzo mnie prosi to kupuję jakieś jajo niespodziankę nawet (ale to bardzo rzadko).
czasem kupimy też lody do domu (ostatnio nie mogę, bo nabiał odstawiłam, wiec nie ma od dłuższego czasu). też je. albo gdy z tatą jedzie na zakupy i jest bardzo grzeczna, to też kupuje jej jedną kulkę. one chyba nieźle gardło hartują (i picie mleka z lodówki), bo ani razu tej zimy i jesieni nie była chora, tylko ostatnio katar miała.
jednak nagradzanie słodyczami za dobre zachowanie to nie jest u nas coś codziennego czy nagminnego, tylko w różnych niecodziennych sytuacjach, o, np. jak była z tatą po mnie w szpitalu gdy urodziłam i cierpliwie czekała nie brojąc, aż ja zejdę z młodym na dół -coś tam wtedy dostała słodkiego ze szpitalnego sklepiku itp.
osatnio się wkurzyłam, bo babcia kupiła jej lizaka. lizaków unikamy jak ognia i onajuż wie, że od nich psują się zęby i poucza o tym obcych ludzi na dworze :D

MartaJS - 2014-06-20, 18:23

Co tu tak pusto? Wszystkie dzieci jedzą? ;-)

Przedstawiam oficjalnie w wątku Tyma.
Dziś powiedział swoje pierwsze zdanie.
Brzmiało ono "AM NIE" :-P
Bardzo charakterystyczne ]:->

koko - 2014-06-21, 10:30

MartaJS napisał/a:
Co tu tak pusto? Wszystkie dzieci jedzą? ;-)

Jasne jasne. Dużo czasu zajęłoby wypisywanie tego, czego nie zjadł.

jagodzianka - 2014-06-21, 11:36

Filip przechodził mega okres niejadztwa, że szkoda było słów, same ziemniaki i makaron i bułki. Ale ostatnio mu przeszło (tfu, tfu) i nawet czasem sałatę skubnie.
Polecam odcinek świnki peppy "podwieczorek u dziadków" czy jakoś tak.

go. - 2014-06-25, 13:25

Dziewczyny, czy któraś z Was czytała "moje dziecko nie chce jeść"? Czy jest to książka tylko dla maluszków podczas rozszerzania diety? Czy dla trzy- i więcej-latka też są porady? O niejadztwie wtórnym? :P
mariaaleksandra - 2014-06-25, 13:52

Go. Ja mysle ze warto. Pozyczylam sasiadce mamie 4 latka i ja uspokoila ta ksiazka bardzo
go. - 2014-06-25, 13:56

mariaaleksandra, dzięki!
Ja trochę nie rozumiem mojego trzylata. Ma takie tygodnie, że nic nie chce jeść, a potem taki okres (też kilka tygodni zazwyczaj), że zjada 2x tyle co ja :shock: Nie kumam czemu tak jest, dodatkowo biorąc pod uwagę, że ruchy ma sporo codziennie, niezależnie czy to okres jedzeniowy, czy nie :roll:

jaskrawa - 2014-07-24, 14:34

Jak tam Wasze niejady? Miałam ogromną nadzieję, że po trzecich urodzinach Mary jakoś się ogarnie z tym żarciem. Niestety. Jest kiepsko, a nawet gorzej niż kiedyś. Młoda chce jeść kilka rzeczy, nie wiem już co jej dawać na obiad. Nie chce jeść już żadnych kotletów, z orzechami też gorzej (najwyzej bardzo małe ilości i to nie zawsze). Na obiad zjada najwyżej ziemniaki (lub frytki, ale te daję tylko raz na jakiś czas) i trochę jajecznicy.
Z warzyw - z wielką łaską zje brokuła czy kalafiora lub fasolkę. Na wszystkie takie muszę namawiać ją godzinę i przekupować bajkami albo miodkiem.
Z owoców głównie jabłko, sezonowych za bardzo nie chce. Proszę ją by próbowała, zje gryza, nie chce dalej. Aż trudno w to uwierzyć, ale nie smakują jej ani super słodkie czereśnie ani truskawki. Kiedyś rzucała się na arbuza, teraz zje może kawałek.
Właśnie - miodek. To mogłaby jeść non stop w każdej ilości. I chlebek z miodkiem.
Obawiam się jednak, że takie ilości jakich żąda, mogą jej szkodzić. (daję jej trochę, skoro tak bardzo chce, ale ciągle są o to wojny, przez cały dzień potrafi błagać o miodek) od tygodnia ma kaszel - ale taki mokry, z gardła. I dostała koszmarnej ciemieniuchy. Podejrzewam alergię na miód albo orzechy (oby to pierwsze!).
No i to tyle. Nabiału za bardzo nie chce. Wapń to tylko mleko ryżowe u nas, nic więcej nie chce. Raz na dwa dni trochę jogurtu naturalnego z siemieniem.

Poza tym jest jakaś trochę zdechła... Obawiam się anemii przy takim beznadziejnym jedzeniu. Zrobić morfo muszę.

dżo - 2014-07-24, 18:15

jaskrawa, nie czytałam całego wątku stąd pytanie: a zupy Marysia jada? kremy?
jagodzianka - 2014-07-24, 18:56

jaskrawa, a jabyś pogniotła ziemniaki z marchewką?
jaskrawa - 2014-07-24, 22:01

dżo, zup nie chce żadnych :(
jagodzianka, nie zje. żadnych papek, zupek, mieszanin.

to jest tak, że ona coś tam zjada na ten obiad, ale to są bardzo małe ilości. np. wczoraj zrobiłam naprawdę proste banalne "leczo" - podduszony pomidor, troszkę podduszonej cebulki, cukinia, papryka, odrobina bazylii, troszkę soli i to wszystko. wyszło łagodne, słodkawe... z kolorowym makaronem. zjadła dwa makaroniki (bo ją prosiłam), trzeci wypluła i mówi, że jej nie smakuje. i tak jest ze wszystkim co proponuję - kasza, zupy, kotlety warzywne... mówi "mamo, ale mi to nie smakuje". nie mam sumienia jej zmuszać, namawiać, prosić, ale z drugiej strony boję się o nią. koleżanka zauważyła, że młoda ma podkrążone oczy :( . fakt, że ona jest dość blada, ale ma cerę po mnie wyraźnie - jasną, bladą wręcz. i sama już nie wiem co robić. jestem rozdarta między poczuciem obowiązku nakarmienia własnego dziecka zdrowym i pożywnym jedzeniem a świadomością, że nie mogę zmuszać dziecka do jedzenia rzeczy, których nie chce jeść.
cały repertuar nasz (wszystkie rzeczy ogólnie, które godzi się zjadać bez wypluwania i kategorycznego sprzeciwu, nie liczę oczywiscie słodyczy, które dajemy przy rozmaitych okazjach takich jak wycieczka gdzieś tam czy jakieś upalne wyjścia ze mną do sklepu - ograniczamy się do lodów i rzadziej czekolady, żadnych żelków, chrupków, chipsów itd., słodycze mogłaby jeść w dowolnych ilosciach oczywiście, gdybyśmy jej pozwolili ):

1. chleb (podstawa - staram się dawać różne - pełnoziarniste i orkiszowe, ale najbardziej wchodzi oczywiście biały lub żytnie bułki) z masłem - i najlepiej miodem.
2. ziemniaki na obiad - gotowane, czyste - z odrobiną masła.
3. brokuły - zjada niechętnie ze dwie różyczki na obiad - tyle dobrego, że nie wypluwa
4. kalafior - jak brokuły
5. fasolka szparagowa - jest w stanie zjeść maks cztery - pięć, potem już jęczy, że nie chce, nie smakuje... odchodzi od stołu, proszę ją, by posiedziała z nami, jeszcze zjadła, ale robi wszystko by zwiać do zabawy. gdy się bawi to w ogóle nie chce jeść. albo prosi by ją karmić - a gdy to robię, zaraz zwiewa, pozwoli sobie wpakować może jeden kęs.
6. ogórki świeże - każde ilości
7. orzechy - ostatnio raz na kilka dni ma ochotę na kilka orzechów, najchętniej nerkowce. migdały zje może ze dwa.
8. szklanka mleka ryżowego przed snem plus z pół szklanki rano
9. jogurt nat. - z pół zje raz na dwa-trzy dni (taki dowapniony kupuję, żeby chociaż tyle...). częściej nie ma ochoty.
10. jajecznica - zje z jedno jajko, czasem pół.
11. surowa marchewka - trzy gryzy raz na kilka dni
12. jabłko - zje całe małe pokrojone codziennie.
13. kawałek arbuza
14. parówki - ze dwie raz dziennie gdy są, potem parę dni przerwy, gdy nie ma :D - bez konserwantów i glutaminianu - mięsożerny stary takie wynalazł - dawno bym je wywaliła z repertuaru, gdyby ona jadła normalnie. ale to jedna z nielicznych rzeczy, które lubi
poza tym mięso je okazyjnie, gdy jest u babci raz na sto lat. zje je, jeśli jest pod postacią panierowanego kotleta. robiłam jej często tofu w panierce z jaja i buły, ale przejadły jej się i teraz zjada tylko po namowach i w towarzystwie marudzenia, że jej nie smakuje :-/

WSZYSTKO inne jest komentowane "nie smakuje mi", "mamo, już dziękuję". nie mam sumienia jej zmuszać, gdy mówi mi prawie ze łzami w oczach "mamo, nie smakuje mi".
a potem po paru kęsach "obiadu" przychodzi i prosi o "śniadanko" czyli chlebek z miodkiem. i wtedy dylemat - dać jej chlebek z miodkiem czy nie dać jej nic albo rozkazać zjeść resztę obiadu, który jej nie smakował i patrzeć jak chomikuje godzinami każdy, zimny już kęs (koszmar z dzieciństwa, co nie? mam jej go fundować?).

dodam, że próbowałam już wycinania warzyw w rozmaite kształty, makaronu w kształcie zwierzątek (znudził się szybko), wspólnego z nią gotowania. ostatnio pocięła mi warzywa, pokawałkowała brokuła itd., potem razem wrzucałyśmy do garnka. ma frajdę z gotowania, a potem i tak nie je.

generalnie jest zdrowa, ale ostatnio plączą nam się właśnie jakieś upierdliwe dolegliwości - kaszel rano i glut (daję sobie rękę uciąć, że to od miodu), ostatnio trze też oczki ciągle (miała zapalenie spojówki jakiś czas temu i od tamtego czasu co jakiś czas oczko swędzi) i ta ciemieniucha teraz.

i nie wiem już co robić.
jest żywym dzieciakiem, sprawnym. rosnie raczej przeciętnie (spadła z ponad 75 centyla na 50 przez ostatni rok), mimo że my nieprzeciętnie wysocy oboje. ale ostatnio coraz częściej mówi, że nie chce iść na dwór itd.. najchętniej oglądałaby cały dzień bajki (oczywiście też wydzielane, o co też są ciągle prośby i ględzenie - mamo, a może pooglądamy itd.. ciągle jej muszę odmawiać - miodku, bajek, czekolady).
szybko się uzależnia od byle czego, łącznie z syropkami na kaszel (też ciągle chce, by jej dawać, nie wiem czy ściemnia, mówi, że ją boli gardło, byle dostać słodki syropek).

co mam zrobić, żeby jadła więcej (nawet nie ilościowo, tylko bardziej różnorodnie)? dodam, że na początku było BLW... i moja ogromna wiara, że jeśli nie będę jej zmuszać i namawiać i przyzwyczaję od początku do jedzenia warzyw i kasz, to bęzdzie je jadła. no i niestety, przeliczyłam się.

dżo - 2014-07-24, 22:13

jaskrawa, a kasze? jaglanka na słodko? może zmiksowana z owocami w formie koktailu by weszła, można w nim przemycić zmielone ziarna.

U nas też kiepsko z jedzeniem warzyw(choć Tymon nie jest niejadkiem), więc uprawiam przemyt na wielką skalę. Robię gofry lub naleśniki z mąki orkiszowej lub owsianej i zmielonej kaszy gryczanej + zmielone ziarna sezamu, siemienia, orzechów; babeczki z warzywami na słodko , ostatnio z cukinią, wyszły pyszne, nie czuć było warzywa, zielone koktajle, kluski ziemniaczane z dynią/szpinakiem. Wszystko musi być na gładko, wyczuwalne cząstki warzyw są nie do zaakceptowania, więc tak gotuję aby było i gładko i zdrowo.

mariaaleksandra - 2014-07-24, 22:43

Jskrawa, Twoja to chyba ten sam typ co J... moge Cie tylko poecieszyc, ze moze w przedszkolu sie poprawi. J zaczela jesc jak czlowiek, po pierwsze JE, po drugie SAMA. I rzeczy, ktorych w domu nie tykala. Nie wierzylam paniom, to mi filmy nagrywaly jak zmiata zupe z talerza. Gorsza wiadomosc, ze w domu wciaz niewiele jada, a teraz na wakacjach tez cyrki, ale przynajmniej wiem, ze to przedszkole ma sens ;)
jaskrawa - 2014-07-25, 01:06

dżo napisał/a:
jaskrawa, a kasze? jaglanka na słodko? może zmiksowana z owocami w formie koktailu by weszła, można w nim przemycić zmielone ziarna.

żadnych szans. już próbowałam wszelkich koktajli (z mlek różnych, łącznie z kokosowym, z bananem i bez lub słodzone cukrem trzcinowym - nie wypije niczego, co nie jest idealnie gładkie i rzadkie jak woda. jeśli pływają jakiekolwiek nawet malutkie cząstki np. sezamu czy pestek - nie wypije. "nie smakuje mi". i zblendowanych kasz z owocami - i niezblendowanych też próbowałam - od jaglanki oczywiście zaczęłam, ale były też inne, łącznie nawet z tą nieszczęsną manną.

dżo napisał/a:
U nas też kiepsko z jedzeniem warzyw(choć Tymon nie jest niejadkiem), więc uprawiam przemyt na wielką skalę. Robię gofry lub naleśniki z mąki orkiszowej lub owsianej i zmielonej kaszy gryczanej + zmielone ziarna sezamu, siemienia, orzechów; babeczki z warzywami na słodko , ostatnio z cukinią, wyszły pyszne, nie czuć było warzywa, zielone koktajle, kluski ziemniaczane z dynią/szpinakiem. Wszystko musi być na gładko, wyczuwalne cząstki warzyw są nie do zaakceptowania, więc tak gotuję aby było i gładko i zdrowo.

U mnie to też przechodzi - placki z różnych mąk ze zmielonymi pestkami. Ale gdy przesadzę z ilością zmielonego "wsadu" to nie chce jeść. A ponieważ nie zjada tego dużo, to i pestek niewiele wychodzi. Tyle że to smażone, a smażone to akrylamid i te inne syfy. Wolałabym nie dawać jej tego za często (czyli na pewno nie codziennie. a zjedzenie raz na kilka dni kilku gramów zmielonego sezamu nie rozwiąże problemów. chociaż to ZAWSZE COŚ).

Placków z cukinią nie zje. Klusek nie lubi.
Koktajli jw.

Żadne babeczki, tarty, nic na czym wyraźnie widać warzywa albo co ma zielonkawy kolor.
Najgorsze jest to, że ona nie znosi próbować nowych rzeczy. Musi być to, co lubi, a jeśli jest coś innego to krzywo patrzy. Przy cukinii np. tłumaczę jej, że to taki inny ogórek. Ale nie daje się nabrać, mówi, ze chce normalny ogórek i tyle.

Najgorsza jest świadomość, że może gdybym jej codziennie smażyła panierowane kotlety z mięsa to może poprawiłaby się kwestia żelaza (bo jestem prawie pewna, że ma niedobory - bo one też źle wpływają na apetyt i koło się zamyka). Bo innych źródeł za bardzo już nie znam poza powszechnie znanymi takimi jak orzechy czy warzywa (których zjada cholernie mało).
No ale over my dead body. W razie czego jakiś suplement podamy po prostu. W końcu moja mała lekomanka uwielbia brać lekarstwa.


mariaaleksandra
, eh... dlaczego one tak mają? też liczę na przedszkole, ale już wolę sobie nie robić nadziei.
i życzę Ci, żeby Twój Nowy Syn :mrgreen: był takim żarłokiem jak mój Jasio na razie. mówię Ci, to jest dopiero jazda mieć dziecko-które-je :mrgreen: i mając sześć miesięcy zjada na obiad więcej niż trzyletnia siostra. widok nieprzeciętny.
(aha, uprzedzam pytania - nie porównuję młodej do Jasia i nie rzucam komentarzy w stylu "zobacz, Jasio je, a ty nie") :mrgreen:

MartaJS - 2014-07-25, 08:38

jaskrawa, wiem, że łatwo powiedzieć, ale odpuść. Ona naprawdę i tak nieźle je w porównaniu do Stacha kiedyś.
A teraz Stach właściwie przestał nadawać się do tego wątku. Przychodzi i mówi "jestem głodny!". I waży prawie 20 kg, normalnie dla mnie to aż za tłusty jest. Nie je wszystkiego, wiadomo, ale dużo.

Za to mam drugiego, więc wątku nie opuszczam. Trudno mi psychicznie odpuścić, bo jest po chorobie, więc wiadomo - jedzenie to odporność. Ten dla odmiany je niemal wyłącznie kasze. Do tego tempeh, tofu, czasem jakieś placki ociekajace tłuszczem - takie jak ziemniaczane, to jedyny sposób na przemyt warzyw. Pije soki typu Kubuś i je deserki alpro soja ]:->

koko - 2014-07-25, 09:47

jaskrawa, masakra. Znam to z tym, że u nas miodek też nie, surówka nie, itd. Wprawdzie od paru dni ma ciąg, jestem mega zaskoczona (nawet zjadł kawałek jabłka, ostatnio jabłko jadł w listopadzie a wcześniej w czerwcu 2013, zjadł też kotlet z soczewicy).
My byliśmy z tym u pediatry tak przy okazji, będąc z Marychą. Ped powiedział, że jego menu (ziemniaki, jogurt i orzechy - tyle) na dobrą sprawę jest dość wartościowe jak na trzylatka (trzylatki mają ostre jazdy z jedzeniem) i trzeba przeczekać.
Ofkors nie mówię, że u was jest tak samo. Ale ja na twoim miejscu umówiłabym się jednak z ludzkim pediatrą. Najwyżej was uspokoi i każe wyluzować.
Zaocznie nie podpowiadałabym ci, żebyś to olała, bo jednak mówisz, że wygląda źle i że się martwisz.

jaskrawa - 2014-07-25, 10:44

Dziewczyny, dzięki! Marta, mówisz, że wazy 20 kg? Rany, Marysia tyle będzie ważyć zapewne około osiemnastki :mrgreen: . A kiedy u Was zrobiło się lepiej?
koko, uśmiałam się z jabłka niejedzonego od 2013 :D .

Eh, wiecie co, zrobię tak - na razie pediatry niet. No chyba, że uda nam się dostać do tej naszej (która jest trochę szalona, ale raczej w pozytywnym sensie), ale ona jest na pół etatu i co zadzwonię to jej nie ma. Ta druga zaś jest beznadziejna.
Naprawdę-nasz pediatra bierze stówę za wizytę i wzywam go tylko wtedy, kiedy młodą trzeba porządnie osłuchać i dostać receptę na fajne leki :) . Po skiero na morfo nie będę go wzywać. Myślę, że pójdę sobie do prywatnej przychodni w pobliżu domu, zrobię jej morfologię + wapń, potas, magnez i może coś tam jeszcze.
Mogłabym iść w sumie do państwowej pediatry, tej lichej, skiero by pewnie dała i miałabym za darmo, ale wtedy musiałabym jechać do dalszej przychodni, gdzie spacerkiem nie dotrę (do naszej przychodni, gdzie badań nie robią też nie), a to są już dwie samotne wycieczki samochodem z dwójką młodych, ble. Wolę zapłacić i iść tylko na pobranie w ramach spacerku.
Młoda już się zgodziła na badanie krwi. Z tym że wynegocjowała w zamian paczkę krówek ]:->
Jak morfo wyjdzie w miarę w normie, to odpuszczę jej i nie będę się gryźć.. Jak nie wyjdzie no to lekarzyna.
Pocieszam się, że niecały rok temu, gdy była w szpitalu, wyniki wyszły bardzo dobre, mimo że wtedy z żarciem wcale nie było lepiej.
Wiecie, to nie tak, że ja panikuję, ale czasem gdy patrzę jak inne dzieciaki jedzą to coś się we mnie łamie :D . No i jakby tego.. wydaje mi się ciągle, że takie niejadkowstwo powinno z czasem minąć, a u nas jest cały czas kiepsko, a czasem wręcz coraz gorzej.
Poza tym mam cały czas "kompleks złej synowej". Ostatnio pożarłam się z teściową (o Jasia i to, że oczywiście źle się nim zajmuję...) i mam poczucie, że jeśli zaniedbam zdrowie Marysi, to wyjdzie, że ona ma rację (że powinnam jej wciskać żarcie jak tucznej gęsi) i trafi mnie jasny szlag ]:->

Jagula - 2014-07-25, 11:07

jaskrawa napisał/a:
Poza tym mam cały czas "kompleks złej synowej"
czytałam wątek i chciałam coś napisać, potem doczytałam uspakajające posty powyżej i miałam już nie pisać nic ale ;-) no właśnie, przechodziłam podobne katusze ze swym starszym i o ile potrafiłam wszystko racjonalizować to komentarze babci wyprowadzały mnie z szeroko pojętej równowagi. Z perspektywy lat- odczekaj, obserwuj, karm ( bo faktycznie ten jadłospis nie wygląda najgorzej) zachowując spokój i nie popełniaj tego błędu co ja- nie przekupuj dziecka słodyczami ;-) i nie przejmuj się teściową 8-)
MartaJS - 2014-07-25, 11:28

jaskrawa napisał/a:
Dziewczyny, dzięki! Marta, mówisz, że wazy 20 kg? Rany, Marysia tyle będzie ważyć zapewne około osiemnastki :mrgreen: . A kiedy u Was zrobiło się lepiej?


Kilka tygodni temu. Nie mówię, że tak będzie zawsze, ale póki co jest na tyle żarłoczny, że jak mąż zostawił bez nadzoru kanapki z pasztetem (mięsnym), to mu je zjadł :-P Chyba myślał że to patifu.

A w ogóle to moje dzieci z jakiegoś powodu uważają, że jeśli coś jest czerwone, to jest słodkie, za mało czerwone - za mało słodkie. Do jaglanki, owsianki czy do wody trzeba lać nie wiadomo ile soku, żeby była odpowiednia - bo jak jest za blada, to krzyk. A ja się wycwaniłam i dodaję sok z buraków ]:-> a słodkości minimalnie, i pasuje im to ]:-> a przy okazji zdrowotność buraczana się przemyca.

Jadzia - 2014-07-25, 13:12

MartaJS,20kg? Niezły wynik. Moje żarłoczne dziecko "tylko" 16 ;)
jaskrawa, o jedną rzecz chciałam jeszcze spytać: czy Marysia wcina również słodycze domowe? Czy pisząc, że słodycze może jeść w każdej ilości miałaś na myśli tylko kupne? Bo w domowych można sporo przemycić ;)
Twoja historia przypomina mi moja sis. Pierwsze dziecko-okropny niejadek, lęk przed wzięciem do buzi czegokolwiek innego niż te 3rzeczy na krzyż które jadła (słodyczy się to nie tyczyło), drugie dziecko: jadek do potęgi (tak jak zapowiada się Twój Jaś). Na pocieszenie dodam, że choć to pierwsze dziecko jest już nastolatką i nadal jada wybrednie to jednak menu szersze niż jak miała 3lata, a wyniki krwi świetne, nie choruje itd. Myślę u Marysi z wynikami może być podobnie...jej organizm może świetnie przyswajać z tej niewielkiej ilości jedzenia-wiesz taka strategia organizmu żeby przetrwać ;)
A może jak zobaczy jak brat wszystko wcina to też zacznie więcej i różnorodniej jeść?

koko - 2014-07-25, 13:46

Nasz waży ok. 14kg i mierzy 101cm.
mariaaleksandra - 2014-07-25, 14:13

Tez bym rzekla zeby sie nie martwic, ale J na przyklad doprowadza sie do mega glodu, zjesc nie chce i zaczyna sie okrutna histeria glodowa, w ktorej w ogole ciezko jej cos dac. Wiec jak tylko wiem, ze uplynelo 3-4h i sie zaczyna to trzeba dzialac. Przyznam ze po dlugim karmieniu cyckiem jest to upierdliwe bo trzeba miec zawsze cos pod reka, i nie wystarczy 'cos', tylko musi byc wybor bo inaczej to nie. Ona biedna jeszcze nie laczy faktu, ze brak jedzenia=glod...
No i przyznaje bez bicia, jej numerem jeden jest kurczak, innych mies wlasciwie nie jada, a kurczaka potrafi zjesc ogromna porcje. Ja nie walcze, bo wole to niz nic.
A sposob na slodycze mam taki, ze ma do nich otwarty dostep, do wszystkich i wyglada to tak ze wlasciwie ich nie je. Czasem zyczy sobie paczke cukierkow i zje jednego, albo loda, liznie i koniec, ale pewnie nie u kazdego dziecka sie to sprawdzi...

jaskrawa - 2014-07-25, 15:34

u nas słodycze domowe nie bardzo. cóż, szczerze mówiąc to się dziwię jej - nie chce jeść domowych normalnych ciach. no chyba, że jest to jakieś ciasto typu tort z bitą śmietaną i te sprawy (owoców nie zje z niego).

niestety czasem nieprzekupowanie słodyczami oznacza, że nie zje nic :(
wiem, że tak się NIE ROBI, ale wszystkie moje postanowienia i założenia dot. jedzenia mojego pierwszego dziecka dawno wzięły w łeb. jedyne, czego się trzymam to niezmuszanie jej na siłę ]:-> i na "prawie siłę" tzn. nie wkręcam jej rzeczy typu "jak nie zjesz to kara będzie" itp.

wiecie, gdybym czasem jej nie przekupowała, to ten jadłospis skróciłby się do chleba z miodem, parówek i ogórków. tzn. najczęściej udaje się bez obietnicy deseru, ale są takie dni, że nie mam siły jej inaczej przekonywać, bo tak bardzo nie chce nic zjeść (najczęściej gdy parę dni z rzędu nie jadła nic poza chlebem).

mariaaleksandra
, współczuję tych ataków głodowych. pocieszasz mnie z tym kurczakiem, choć brzmi to okropnie. ja mam wyrzuty sumienia, że daję jej parówki, ale gdy policzę choćby ilość zjadanego białka to wychodzi o wiele za mało przy zestawie - rano chleb z masłem i miodem, na obiad dwa kawałki ziemniaka plus różyczka brokuła, pół jajka, kilka łyżeczek jogurtu z pestkami na kolację. wychodzi niestety za mało. ja wiem, że bardzo trudno jest o niedobory białka i że to mit, że wege dzieci te niedobory mają, ale jednak.

MartaJS, sprytny zabieg z tym burakiem. gdyby tylko Marysia jakieś kasze jadła... najgorsze jest to, że ona nie lubi za bardzo kombinowanych potraw. nawet te placki - chętnie zjada tylko takie z głównie białej mąki i bez dodatków (tzn. z jabłkami lubi), ale jak czegoś dosypuję do ciasta to już kręci nosem.

Jadzia, oby i u nas tak było!

Jagula, co do teściowej - niestety - przyznam się, że teraz, gdy pomiędzy nami wisi siekiera i nie dzwonimy do siebie, jest tak fajnie :D . mam pretekst, by do niej nie jeździć ]:-> i nie słuchać tego ględzenia. ona jest "miła" i "łagodna", ale to taki człowiek-problem. wszędzie widzi problem. bo Marysia taka chudziutka. Bo ja taka chora. Bo na dziecko to tak bardzo trzeba uważać. Bo może my za mało tego i srego. Wszystko mówi w takim tonie, jakbyśmy wszyscy właśnie umierali na raka i w ogóle dookoła wojna. Bo ona to się martwi, że my. Podniesionym głosem prawie ze łzami: "Nie możesz tak go zostawiać samego w pokoju, przypinaj go do fotelika." Ostatnio o to poszło. Powiedziała, że skoro raczkuje, to nie mogę go spuścić z oka, żeby SIĘ NIE UDERZYŁ :mrgreen: i mam go za każdym razem przypinać do fotelika właśnie, gdy wychodzę np. do łazienki czy kuchni. próbowałam obrócić to w żart (nie jakiś ostry - powiedziałam jej, że jak mi znajdzie dobrą pomoc domową, to ja wtedy nie spuszczę Jasia z oka), to się obraziła i prawie popłakała, że ona się o nas martwi, bo dwoje dzieci wychowała sama i wie jaka to odpowiedzialność ogromna, a ja do niej w taki sposób się odzywam. przeprosiłam ją, powiedziałam, ze nie chciałam jej urazić, a raczej załagodzić sytuację, ale że mi też przykro, że uważa mnie za taką beznadziejną matkę i puszcza mimo uszu wszelkie moje prośby o to, by nie robiła mi ciągle uwag.
nie doczekałam się żadnej refleksji z jej strony, pojechaliśmy do domu i nie zatrzymywała nas. chyba czeka, aż zadzwonię do niej i będę się kajać. tyle że nie wiem za co.
więc skorzystam z wojny i nieprędko tam się pojawię... :/

koko, o, Jerz przerósł Mary! No ale to facet :D Ona ma coś koło 97 i waży ok. 13.

Dzisiejszy obiad - trzy frytki plus maleńka różyczka kalafiora.
Śniadanie - chleb (bez miodu, robię jej odwyk, bo rano ma gluta w gardle ciągle) z masłem plus połowa brzoskwini typu "ufo" (zajebiście słodkie są) plus mała parówka.
plus oczywiście ogórek (gruntowy).
Ale dzisiaj jest jakaś "lepsza", nie taka zdechła glizda. Może nie jest z nią tak źle...

koko - 2014-07-25, 15:49

jaskrawa, u nas dziś nieźle (tzn., że w ogóle jadł): śniadanie - kilka łyżek jaglanki, kilka migdałów, obiad - półtora ziemniaka z jogurtem.
Acha, zapomniałam dodać - kiedyś brałam wszystko na przeczekanie, wiedziałam, że dziecko przecież samo się nie zagłodzi. Otóż wcale nie jestem tego taka pewna. Dzieko potrafi nie jeść kilka dni, mieć jak to mariaaleksandra napisała histerie głodowe, potem popada w takie jakieś otępienie, ma wory pod oczami i zasypia siedząc. Jaki jest następny etap? Na pewno nie zjedzenie posiłku, jak już sprawdziłam.

jaskrawa - 2014-07-25, 16:57

koko, gdy to czytam, to nachodzi mnie smutna refleksja. Za dobrze mają te małe smrody. Gdyby NAPRAWDĘ głód im w oczy zajrzał (w sensie - wiedzieliby, że w lodówce tylko światło, a i w sklepach także) to inaczej by gadali.
ja lubię jeść. lubię się obżerać, niestety. jakbym chciała zrekompensować sobie całe moje dzieciństwo i lata osiemdziesiąte, gdy naprawdę jadło się w kółko to samo - bo nic innego nie było. a za słodycze uchodził cukier i jakaś podróba czekolady raz na jakiś czas.

a oni mają dobrobyt. matki starają się jak mogą, byle tylko coś żarli. może trzeba to odwrócić jakoś... nie wiem... mentalnie. powiedzieć im - wiesz, nie ma nic do jedzenia dzisiaj, nie mam pieniędzy na jedzenie. bo oni stosują te swoje głodówki, bo podświadomość (raczej nie świadomość...) podpowiada im, że w razie czego wystarczy otworzyć lodówkę i jeść.

lilias - 2014-07-25, 17:09

anemia tez może być przyczyną braku łaknienia (tak i jak np. zaparcia, lamblie). wiem, ze byłam niejadkiem, za cholerę nie pamiętam szczegółów, ale do dzisiaj wiem, ze bałam się pór jedzenia, konieczności "wyczyszczenia" talerza i stania nade mną roztrzęsionego dorosłego. teraz (od dłuższego czasu) po drugiej stronie barykady wiem, że jedno z największych zmartwień to chore, niejedzące lub przejadające sie dziecko.

dzieci też mają zaburzenia jedzenia, które mogą się zmieniać (odmowa i przejadanie się, potem głodzenie, żeby schudnąć, ...). sa takie same jak my, dorośli tylko mogą narobić sobie więcej szkód bo ich organizmy dopiero się kształtują. mi zostały do dzisiaj problemy m.in. z wchłanianiem, nawroty anemii

mogę tylko podpowiedzieć, zeby robić badania i byc czujnym. jeżeli uda się wykluczyć sprawy zdrowotne to może jakiś specjalista by się przydał, jakiś psycholog. nie wiem czy to jakieś pocieszenie, ale z dwojga złego podobno ten kto nie dojada żyje dłużej niż ten co się przejada. dla mnie cukier to jeden z największych wrogów jedzeniowych. oszukuje każdy organizm.

trzymajcie się dziewczyny. jako stary/ dawny niejad czytam ten wątek bardzo często

kira - 2014-07-25, 17:54

a nie macie problemów z zaburzeniami integracji sensorycznej? ja wg matki byłam koszmarnym niejadkiem, a nie jadłam jako dziecko, bo:
- wszystko okropnie ostro pachniało
- chleb się kruszył w palcach, co mnie niesamowicie brzydziło
- mięso śmierdziało na kilometr
- wszystko było paćkane, do dzisiaj nie jem paciek (pure ziemniaczane, żurek, kisiel brzydzą mnie maksymalnie do teraz, a np. ziemniaki młode gotowane w całości lubię, frytki i pieczone ziemniory wielbię)
- miałam odruch wymiotny przy połykaniu rozmokniętego chleba, bułek, ratunkiem okazały się płatki na zimnym mleku, bo się aż tak nie paćkały
- pamiętam, że z tych najgorszych czasów jedzeniowych (wiek 3-12 lat) lubiłam niewiele rzeczy: suche płatki, kapustę gotowaną, niektóre warzywa gotowane/surowe, napoje gazowane, pasztet mięsny. ciężko jadło mi się rano (odruchy wymiotne), jeszcze gorzej w szkole wśród dzieci, najlepiej już w domu popołudniami/wieczorem. w restauracjach do dzisiaj nie jem, bo się brzydzę ;) szkoda, że mnie zmuszali i dostawałam po dupie, zamiast szukać przyczyn/pomocy :(

edit.
ach, mimo wszystko nigdy nie miałam anemii, w przeciwieństwie do reszty bardzo mięsnej rodziny!

koko - 2014-07-25, 17:55

jaskrawa, ja też uwielbiam jeść, obżerać się mniej, bo potem jednak czuję, jak wszystko idzie w biodra. Lubię wszystko. I lubiłam też w latach 80. Bieda? No proszę cię! A blok czekoladowy? A lody Calipso? A torcik wedlowski? W ogóle czekolady Wedla? Ja nawet bardzo lubiłam obiady w szkole, przedszkolu (no, może poza wątrobą). Myślę, że to nie jest kwestia tego, że dzieci mają za dobrze lub mają problemy psychologiczne związane z jedzeniem (choć i takie na pewno się zdarzają, nie ma co ukrywać). Myślę jednak, że to jest kwestia rozwojowa, że oni dojrzeją do normalnego jedzenia. To nie jest tak, że sadzamy dziecko i wmuszamy mu, że boi się pór posiłków, że reaguje jakoś negatywnie. On po prostu mówi ee, nie, dzięki i robi swoje.
lilias - 2014-07-25, 18:29

koko, a nie je czegoś w zamian? lizaki, chipsy, batoniki (te to potrafią zapchac na długo)? wiesz, jak dziecko nie zje czegoś normalnego, zdrowego to przecież nie musi być równoznaczne z tym, że w ogóle niczego nie zjadło. oglądałam kilka miesięcy temu program o terapii/ leczeniu m.in. dzieci z problemów żywieniowych. jedna z dziewczynek jadła tylko i wyłącznie czekoladę, inny (dorosły) tylko pizzę. straszne to było, ale rozumiem, ze to były specyficzne przypadki
koko - 2014-07-25, 20:38

lilias, no proszę cię... przecież na to, że jak nawpierdziela się chipsów lub batonów to nie zje nic innego sama bym wpadła, jeszcze nie jest ze mną tak źle. On takich rzeczy w ogóle nie je. Jak piszę, że NIC NIE JE, to nie znaczy, że je przekąski i rzeczy mało wartościowe, tylko że nie je NIC.
kira, czytałam o tej integracji sensorycznej, coś w tym jest, ale jednak mój dzieć do tych opisów nie pasuje.
No i - jak piszę - u nas na razie jest lepiej.

jaskrawa - 2014-07-25, 21:04

koko napisał/a:
jaskrawa, ja też uwielbiam jeść, obżerać się mniej, bo potem jednak czuję, jak wszystko idzie w biodra. Lubię wszystko. I lubiłam też w latach 80. Bieda? No proszę cię! A blok czekoladowy? A lody Calipso? A torcik wedlowski? W ogóle czekolady Wedla?


Jak byłam bardzo mała to mieszkaliśmy u babci na dalekich przedmieściach, prawie wieś. Babcia nic takiego nie kupowała, ciast nie piekła. Moja mama też nie (pracowała i nie chciało jej się, a kupować gotowych w cukierni babcia jej nie pozwalała "bo kto to słyszał, żeby na takie rzeczy pieniądze wydawać") Z dzieciństwa, z czasów 1-6 pamiętam tylko jakąś koszmarną czekoladę podróbę plus cukier wyjadany łyżeczką z cukiernicy.
Potem jak już wynieśliśmy się od babci i mieszkaliśmy bliżej cywilizacji to z kolei byliśmy tak biedni, że jak mama kupiła nam michałki to było dla każdego po dwa-trzy raz na tydzień albo rzadziej. To samo z czekoladą.
Raz na jakiś czas mama piekła murzynka. To było coś.
Chodziło mi o to, że wszystko było tak straszliwie wydzielane, tak mało i tak rzadko.
I dlatego potem, gdy już zerwałam się ze smyczy pierwszą rzeczą którą zrobiłam było przytycie 20kg i życie niemal wyłącznie na słodyczach, pączkach, czekoladzie, batonach itd..
Chociaż może ja jestem jakoś genetycznie obciążona ogromnym apetytem na słodycze (podobnie jak moje dziecko nr 1). Zjedzenie kilograma koszmarnie słodkich krówek to dla mnie żaden problem.

lilias - 2014-07-26, 14:52

koko, ok. nic znaczy nic=zero=null :) nie denerwuj się, u różnych ludzi "nic" niekoniecznie znaczy to samo ;) moja Ma "nic" nie je a przypomina już jabłuszko na dwóch nogach :roll: ech.
jaskrawa - 2014-07-28, 09:57

poszłam z nią dzisiaj na morfologię (+ wapń, potas, magnez). jutro wyniki, zobaczymy co wyjdzie. jak wyjdzie ok to wyluzuję :mrgreen:
dobrze jej robią takie posty (chociaż oczywiście ona przecież nic nie wie, że piszę w necie o jej "niejedzeniu" :D ). wczoraj dużo zjadła, przedwczoraj też :) .

go. - 2014-07-28, 10:54

jaskrawa, kciuki i daj znać!

Ja właśnie dorwałam "moje dziecko nie chce jeść" (mimo, że moje do niejadów nie należą, szczególnie Gajos, Bast ma okresowo), nocą zabieram się za lekturę :)

faf - 2014-07-28, 11:20

Hm, ja dzisiaj odebrałam wyniki krwi z akademii. Początkowo się ucieszyłam, że hemoglobina "już w normie", ale potem jak porównałam z wynikami szpitalnymi sprzed 2m-cy, to się okazało że jeszcze spadła. Wtedy w szpitalu mówili o anemii w wyniku infekcji, teraz zdrowa ma hemo na granicy 11,3. :roll:
jaskrawa - 2014-07-28, 12:14

faf, a 11,3 to jeszcze norma?

go., świetna lektura. przeczytałam jednym tchem. no i ja po przeczytaniu tej książki wyluzowałam już dawno i nie przejmowałabym się tak bardzo, tyle że młoda ostatnio rzeczywiście wygląda gorzej. cienie pod oczami itd.. być może nie jest źle i "taka jej uroda", ale z drugiej strony - wolę się upewnić. kłucie trwało chwilę, Mary była bardzo dzielna i po wszystkim dostała ode mnie paczkę krówek :mrgreen: w nagrodę, a od pani w przychodni mini puzzle i pierścionek z misiem :) . więc pozytywnie.

diancia - 2014-07-28, 12:16

a ja was ppodczytuję bo mój Fistaś jada różnie, oj bardzo różnie, zależnie od humoru, nastroju, a są okresy kiedy się głównie jedzeniem bawi, a energię czerpie tylko z mleka. Nie wiem kiedy dzieci zaczynają jeść głównie stałe pokarmy, mój ma ten etap jeszcze przed sobą ]:->

jaskrawa, jesteś naprawdę dzielną matką! Kciuki za morfo!

go., daj znać czy książka Cię urzekła :)

faf, o ja... ale Ninka już chyba wszystko wcina czy coś się zmieniło?

jaskrawa - 2014-07-28, 15:45

diancia napisał/a:
Nie wiem kiedy dzieci zaczynają jeść głównie stałe pokarmy, mój ma ten etap jeszcze przed sobą ]:->

Obawiam się, że Marysia też :mrgreen: . Czekam na to od dwóch i pół roku. Tyle, że ona już mleka nie pije :/
Dziś znowu licho, ale to zapewne efekt pożarcia tony krówek. Ja zjadłam drugie pół paczki. Ale dziś chrzanię to - dziś jest "Dzień Krówki". Cóż, jest takie powiedzenie - Jaka mać taka nać. No, to o nas :D , jeśli chodzi o zamiłowanie do słodyczy.

Cytat:
jaskrawa, jesteś naprawdę dzielną matką! Kciuki za morfo!


Oczywiście, że jestem dzielna :mrgreen: . Też się dziś kłułam, dla przykładu. Zbadałam sobie moje szalejące Ft4 przy okazji.

Dobrze, że chociaż zęby w porządalu u młodej. Byliśmy niedawno na sprawdzeniu - wszystko super zdrowiutkie, bardzo byłam z niej dumna, sama usiadła na fotelu (nawet nie chciała ze mną na kolanach), otworzyła paszczę na tak długo, jak było trzeba, a potem dała się namówić na lakierowanie czy tam lakowanie zabezpieczające zęby przed próchnicą (a wcześniej my daliśmy się namówić dentystce :mrgreen: i naciągnąć na sto dwadzieścia złotopolskich ).

faf - 2014-07-28, 19:03

Cytat:
faf, o ja... ale Ninka już chyba wszystko wcina czy coś się zmieniło?

no ona nie jest typowym niejadem, raczej cyklojadem - bywały momenty, że rąk jej brakowało do jedzenia i nurkowała prosto dziobem do talerza, a są momenty takie jak teraz, że tylko chrupki kuku (czyli w moim pojęciu nic ;-) ). Ostatnio jest jakby lepiej - ma chwilową gastrofazę na krągłe-czerwone (paprykę, pomidory, śliwki, maliny) do tego stopnia, że ostatnio rozgryzła czerwona piankową piłkę do kąpieli i potem pluła wiórami.
Cytat:
faf, a 11,3 to jeszcze norma?

już sama nie wiem. w szpitalu norma był ustalona m. 12 a 15. jak nin spadła trochę poniżej 12, to lekarze pocieszali, że infekcja, apetytu nie ma, wyzdrowieje, słońca chwyci i się hemo podniesie. Generalnie staram się młodej w talerzu nie mieszać, ale od wyjścia ze szpitala zaczęłam sumiennie dodawać b12, wit. d, cebion i herbatę z pokrzywą. I dupa. Dostałyśmy w szpitalu skierowanie do poradni hematologii na kontrolę po 6 tygodniach czyli na teraz. W laboratorium przy poradni przedział jest m. 11 a 14., i pomimo że hemo spadła w tym czasie o kolejne 0.5, nin w cudowny sposób się znalazła się w normie :P No, ale na poważnie, chyba kurde jest się o co martwić.

jaskrawa - 2014-07-30, 12:18

faf, no czy ja wiem. norma to norma. fakt, że dół, ale jednak. staraj się ją karmić zielonymi :D

wczoraj odebrałam morfo. 12,1 (norma od 11 do 14 czy jakoś). szału nie ma, ale przecież taki wynik w przypadku niejada to całkiem spoko. ja kurde nie wiem skąd ona to żelazo czerpie, chyba z chleba :mrgreen:
widocznie organizm przyswaja wszystko, co tylko dostaje.
wapń i inne też całkowita norma.

więc spoko, nie martwię się.

Jadzia - 2014-07-30, 13:14

jaskrawa, pięknie :)
Anna40x - 2014-07-31, 15:21
Temat postu: Migdały
Wapń ?
Moje dziecko nie pije mleka nigdy nie chciała tzw. modyfikowanego, przymierzałam się do migdałowego obawiam się jak wyjdzie na razie chciałabym kupić, ale nie wiem które jest w kartoniku najbardziej naturalne.
Moje pytanie ile migdałów może zjeść dziennie 2 letnie dziecko, chcę jej przemycić sproszkowane w innym jedzeniu, chociaż taki z niej się ostatnio robi niejadek, że już nawet nie wiem w czym.

Jakie wg Was są najlepsze źródła wapnia ?

Anna40x - 2014-07-31, 15:26

szukam szukam i nie mogę doszukać się przepisów dla dzieci (2 latka) poproszę o wskazanie :-)
dżo - 2014-07-31, 15:46

Anna40x, 2 latek je już wszystko, nie ma na forum działu z przepisami dla dwulatków.
Panuje zasada, że nie można zjeść więcej niż 70 migdałów dziennie.

gosia_w - 2014-07-31, 21:29

dżo napisał/a:
nie można zjeść więcej niż 70 migdałów dziennie
ale to chyba miara dla dorosłego?
Ja małemu dziecku nie dawałam więcej niż 10 dziennie.

MartaJS - 2014-07-31, 21:41

A co myślicie o tym, że dziecko żywi się głównie owsianką? Jest taki pogląd, że owsianka odwapnia organizm, ale w innych źródłach wyczytałam, że to mit i nawet zawiera wapń, który ładnie się przyswaja. Bo to jedyna rzecz którą mój niejad wpieprza tak że aż miło, i krzyczy "am niam niam!" jak robię.
jagodzianka - 2014-07-31, 22:01

MartaJS, ja czytałam (w książce "Odżywianie dla zdrowia" chyba), że owsianka owszem zawiera dużo kwasów fitynowych, ale można je rozłożyć poprzez moczenie przez noc.
MartaJS - 2014-07-31, 22:46

No to będziemy moczyć :-)
Anna40x - 2014-07-31, 23:12

dżo napisał/a:
Anna40x, 2 latek je już wszystko, nie ma na forum działu z przepisami dla dwulatków.
Panuje zasada, że nie można zjeść więcej niż 70 migdałów dziennie.


Ja akurat zaznaczyłam, że moja córka ma 2 lata, ale ogólnie czy są na tym forum przepisy dla dzieci ?

jagodzianka - 2014-07-31, 23:19

Anna40x, jasne, że są. :) Wystarczy poszukać.
Anna40x - 2014-07-31, 23:36

napisałam, że jakoś nie udaje mi się znaleźć i poprosiłam osoby, które znają to forum i często bywają o podpowiedź gdzie mogę znaleźć przepisy, ale rozumiem, że jednak na pomoc nie mam co liczyć więc cierpliwie sama doszukam się.
jaskrawa - 2014-08-01, 00:00

Anna40x, wszystkie przepisy (dla dzieci i dorosłych) znajdziesz w dziale "Kuchnia" czyli tu
hxxp://wegedzieciak.pl/index.php?c=10

(lub wystarczy zjechać kawałek w dół forum :) ) żeby ten dział znaleźć.

jest tam "poddział" zatytułowany Dla maluchów, na pewno zobaczysz. ale w nim raczej są wyliczanki, co jedzą dzieci, a nie przepisy. przepisy są w wyżej wymienionym dziale "Kuchnia", a że dwulatek w zasadzie może już jeść wszystko, to kieruj się intuicją - czyli wiadomo - jeśli w przepisie jest dużo np. soli czy smażenie w głębokim tłuszczu, wiadomo, że niespecjalnie to będzie zdrowe dla dziecka (nie wiem nawet czy jest ryzyko, że ktoś coś takiego by wrzucił... no chyba, ze z zaznaczeniem - uwaga niezdrowe). ale ogromna większość wrzucanych tam potraw spokojnie można podawać dzieciakom :)

Anna40x - 2014-08-01, 00:16

Dziękuję za pomoc :-)

To przy okazji przypomnę jeszcze swoje zapytanie o ilość migdałów jaką 2 latek może zjeść dziennie i też będę wdzięczna za konkretną odpowiedź.

jaskrawa - 2014-08-01, 10:34

my regularnie jemy i kupujemy migdały i nie wiem, ile można dziennie podać, ale z moich obserwacji wynika, że dziecko i tak nie zje kilkudziesięciu migdałów na raz. moja zjadała zawsze kilka, góra kilkanaście. żyje. nie zjada ich też przecież codziennie, są takie okresy, że nie je wcale, wiadomo, gdy się skończą, a potem przez jakiś czas nie jesteśmy na zakupach.

jeśli dorosły ważący 70 kg może zjeść 70 to dwulat ważący 12 niech zje 12 :D .
trzeba pamiętać, że od większej ilości orzechów czy migdałów dzieć może dostać biegunki. nam się raz to przytrafiło. młoda raz zjadła jakoś wyjątkowo dużo (ze 20) i potem przez pół dnia siadała na nocniku mniej więcej tyle razy, ile było sztuk migdałów :mrgreen: . ale nie skarżyła się na ból brzucha, bawiła się normalnie, zadziwiające są te dzieci.
i niesamowite było też to, ze zawsze zdązyla usiąść, mimo że byla świeżo odpieluchowana.

Lily - 2014-08-01, 10:51

Anna40x napisał/a:
To przy okazji przypomnę jeszcze swoje zapytanie o ilość migdałów jaką 2 latek może zjeść dziennie i też będę wdzięczna za konkretną odpowiedź.
Tyle, ile mu się w garści mieści, to podobno najbardziej odpowiednia miara :)
gosia_w - 2014-08-01, 11:15

Cytat:
To przy okazji przypomnę jeszcze swoje zapytanie o ilość migdałów jaką 2 latek może zjeść dziennie i też będę wdzięczna za konkretną odpowiedź.
przecież napisałam wyżej
MartaJS - 2014-08-24, 21:33

W tym momencie Tymo zjada codziennie dwa posilki: rano i wieczorem jest owsianka. Nie zawsze to jest owsianka z owsa, czasem płatki jęczmienne, czasem jakieś inne domieszane, ale za bardzo się nie może różnić. Zjada tego sporą porcję - szklanka wody + 1,5 garści płatków. Do tego łyżeczka masła, domowa słodka galaretka porzeczkowa albo sok wiśniowy.
Poza tym przez cały dzień chrupie wafle ryżowe, pije soki - jabłkowy, marchwiowy, domowe albo nie. Takie typu bobofrut. Dodaję do tego czasem sok z buraka albo pomidora. Teraz chcemy się ostrzej wziąć za domowe soki z warzyw.
Uwielbia kogel mogel. Co drugi dzień zjada z dwóch żółtek. Zjadłby więcej, gdyby było.
I tyle. Lubi jeszcze tempeh, ale nie mogę karmić go tempehem, do cholery. Zwłaszcza że tylko wędzony.

Mimblabla - 2014-08-24, 22:24

MartaJS, przy owsiance jeszcze przyswajanie żelaza jest mniejsze.
lilias - 2014-08-25, 11:40

MartaJS, te diabelne chrupy ryżowe i bobofruty skutecznie zniechęcają do jedzenia czegokolwiek innego. żołądek wypełniony po brzegi, wartości odżywcze sama wiesz. może ogranicz to zacznie być głodny i w porach posiłków coś zje

może spróbuj z kluskami, albo z naleśnikami. łatwiej coś przemycić i można ze wszystkim zjeść. przeważnie klusek dzieciaki nie odmawiają

faf - 2014-08-25, 13:34

No ja patrzę na menu Tyma i zastanawiam się czy może w sumie nie odpuścić trochę. Bo młodej podaję kaszę jaglaną, zieleninę, ziarna itd., a ona to czasami skubnie, a zwykle nie. ogórek, biała buła i pomidor ok, "albo nie. pomidor dzisiaj nie." I co z tego że podaje się zdrowe, jak dziecko nie chce tego jeść. Może niech je cokolwiek niż nic.
MartaJS - 2014-08-25, 15:18

lilias, te rzeczy dajemy dopiero po długim czasie, po porze posiłku. Kiedy chodzi głodny, sfrustrowany.
Zresztą soki już teraz tylko domowe.
Klusek żadnych, naleśników żadnych. Nie ma opcji.
Dzisiaj zjadł chleb - święto ]:->

Naprawdę zawsze wierzyłam w "będzie głodny to zje". Teraz już wiem, że nie zawsze to działa.

Mimblabla, czemu mniejsze? Przecież płatki owsiane mają b.dużo żelaza.

On ma zresztą żelazo bardzo dobre, nie wiem z czego. W ogóle wyniki ma ekstra.

koko - 2014-08-25, 15:26

MartaJS napisał/a:

Mimblabla, czemu mniejsze? Przecież płatki owsiane mają b.dużo żelaza.

Wydaje mi się, że mogło chodzić o otręby?

gosia_w - 2014-08-25, 15:56

a może chodzi o duże ilości kwasu fitynowego, który utrudnia wchłanianie żelaza?
terra - 2014-08-25, 16:15

U nas musi być słodko. Z zupy wypije co najwyżej samą wodę. Wzięłam się więc dziś na sposób- ugotowałam zupkę, osobno płatki ryżowe z suszoną morelą i daktylem. Odlałam trochę zupy, a troszkę warzyw wyjęłam i rozgniotłam z tymi płatkami. No i coś ta skubnął. Zjadł też w sumie całe żółtko (które miało być na miękko, a jak zwykle wyszło na twardo ;-) ) i odrobinkę pomidora z awokado. Tak więc można powiedzieć mamy dziś obiadowy sukces ;-)
mariaaleksandra - 2014-08-26, 07:42

MartaJS napisał/a:
lilias, te rzeczy dajemy dopiero po długim czasie, po porze posiłku. Kiedy chodzi głodny, sfrustrowany.
Zresztą soki już teraz tylko domowe.
Klusek żadnych, naleśników żadnych. Nie ma opcji.
Dzisiaj zjadł chleb - święto ]:->

Naprawdę zawsze wierzyłam w "będzie głodny to zje". Teraz już wiem, że nie zawsze to działa.
a.

Dopoki nie mialam dziecka to mialam duzo do powiedzenia na temat zlego zywienia dzieci. Ale trafil mi sie totalny niejad i milcze. Frustracja glodowa jest straszna, jak u cukrzykam usze miec cos zeby ew zapchac, bo jal sie zrobi zbyt glodna to juz nic nie zje a zlosc narasta, a jak zawczasu probuje dac, to nie zjada.
Przerabialam rozne produkty, ale ona po prostu jak wrobelek skubnie.
Uwazam ze dz8ecko powinnojesc zdrowo i wartosciowo, ale uwierzcie, czasem sie trafia takiego dziecko, ze czlowiek sie modli zeby zjadlo COKOLWIEK...

Choc nie zapeszajac, musze przyznac, ze malenkimi kroczkami, jest ciut lepiej, potrafi zjesc cale jajko na miekko, sporo brokula, fasolki szparagowej, ryzu, kaszy gryczanej. Ale to przez co przeszlismy to krew, pot i lzy... przedszkole duzo dalo.

Mimblabla - 2014-08-26, 08:30

Marta i koko, chodzi na pewno o płatki owsiane, choć pewnie nie są jedynym produktem o którym można to powiedzieć. To prawda, że zawierają dużo żelaza, ale jednocześnie dużo fitynianów i błonnika, a one wchłanianie żelaza utrudniają.
W diecie przy niedokrwistości trzeba na to zwracać uwagę.
Ktoś napisał o moczeniu płatków przed gotowaniem w celu pozbycia się tych fitynianów - też o tym słyszałam, a chętnie dowiem się więcej - znacie jakieś źródło? - Z ciekawości ;)

Piszesz też Marta o tym, że mimo niejedzenia ma dobre wyniki - mam w rodzinie identyczny przypadek, widziałam podczas wakacji, że dziecko przez 2 tygodnie nie jadło absolutnie nic poza fytkami i łykiem jogurtu naturalnego od czasu do czasu (rodzie jedzą bardzo rozsądnie) a wyniki super.

koko - 2014-08-26, 08:59

Mimblabla, poza moczeniem płatków, kasz czytałam jeszcze (u Żak - Cyran) o ich zakwaszaniu w celu pozbycia się tych fitynianów. Można dodać parę kropel soku z cytryny.
I przy okazji znalazłam taki artykulik o blokerach wchłaniania żelaza, jakby co:
hxxp://www.pfm.pl/baza_chorob/mineraly-w-ustroju/blokery-pokarmowe-hamujace-wchlaniania-zelaza/971

Mimblabla - 2014-08-26, 09:35

Dzięki koko:)
ana138 - 2014-08-26, 10:53

koko, gdzie ona o tym pisze? jakoś mi to umkneło. ten sok z cytryny w którym momencie się dodaje?
terra - 2014-08-26, 13:29

Znajoma dietetyczka powiedziała, że już samo gotowanie osłabia działanie fitynianów, dlatego właśnie płatki należy trochę pogotować. Do gotowania można dodać np. suszoną morelę albo pod koniec gotowania dodać żółtko. Tzn. dodać żółtko, zamieszać i wyłączyć.
MartaJS - 2014-08-26, 14:35

Ja dodaję często do owsianki wapno, tzn. zmielone skorupki jajek. Jako suplement, ale może ogranicza też trochę negatywny wpływ fitynianów. I jemy zawsze z domowym sokiem porzeczkowym, który jest słodki, ale też taki kwaskowy, myślę, że zakwasza odpowiednio.

Stach miał okresy totalnego niejadztwa, ale on zawsze jednak pił kozie mleko litrami. Tymo nie wypije nic co jest białe.

fila - 2014-08-27, 00:20

O, ciekawy ten art, koko.

MartaJS
, a może zabarwisz mleko burakiem? :) A owsianki na mleku nie zje?

O fitynowym, bardziej radykalnie tu: hxxp://www.akademiawitalnosci.pl/mit-produktow-pelnoziarnistych/ W kwestii kwaszenia wypowiada się o chlebie na zakwasie.

U nas płatki owsiane w formie wafelków firmy Ania przełożonych masłem sezamowym, ale doczytałam, że ciasto fermentowane.

Marta, ale w sumie to całkiem nieźle u Tyma ilościowo, bo Jonek skubie róznie, ale malutko. Łyżka jaglanki, wafel, pół banana, łyżeczka awokado, kluska, kawałek pomidora, żółtko całe rzadko, banan, kilka łyżek zupy. Dziś mnie zszokował i zjadł z pół szklanki jogurtu z poppingiem i posłodzone daktylami, a później pół kubeczka mleka owsianego, a na kolację plasterek tempeh, smażony. A co jest złego w tempeh, żeby T nie dawać. Że wędzony?
W ogóle jak u Tyma z rozmiarami, rośnie?
Bo ja popatrzyłam na siatki centylowe i jeszcze rok temu /j był tak między 50 a 75, a teraz jakiś 10.

Poli - 2014-08-27, 09:35

Aby pozbyc sie fitynianow dodaje soku z cytryny do namaczania , takze przeczytalam to w ksaizce Zak-Cyran ;-) .

MartaJS ja takze nie wypije nic co ma kolor bialy , sam zapach mleka zbiera mnie na wymioty, pamietam katusze z przedszkola jak muslelismy jesc kasze manne na mleku :-/ blee. Wogole zle sie czuje po produktach mlecznych, wiec przypuszczam ze moze mam nietolerancje laktozy, wiec moze i u Tymka ten wstret do bialego nie jest bez powodu :?:
Na pewno nie zmuszalabym ani nie przemycala tego mleka, poniewaz moze miec jakas nietolerancje.


Za to Lila pije mleko roslinne litrami ;-) Filip jak byl maly mleko prosto z kartonu :shock:

jaskrawa - 2014-08-27, 10:18

heh, podpisuję się pod tym, co napisała mariaaleksandra. zanim Marysi zaczęłam rozszerzać dietę miałam mnóstwo wyobrażeń nt. jej przyszłego menu.
a teraz żadnych kasz nie je, zup nie znosi, warzywnych sosów, pomidorów... nic.
biała buła i ogórek rządzą. ciemne pieczywo zje, ale często ponadgryza, masło wyliże i zostawi.
ale nawet w pszenicy jest żelazo. :mrgreen: wyniki ma dobre.
w ogóle myślę teraz, że te wszystkie wymuskane diety to przesada. oczywiście, jeśli dziecko jest jadkiem, to spoko, czemu nie, ale jeśli jest niejadkiem i ma chodzić głodne, to też jestem zdania, że lepiej by zjadło prawie-cokolwiek niż nic. nie mówię, że w tym cokolwiek mieści się czekolada czy danonki.
ja się staram po prostu, żeby jak najmniej dostawała przetworzonych produktów, utwardzanych tłuszczy itd. nie je żadnych chipsów, batonów, ciastka tylko w gościach czy w ogóle okazyjnie gdy już koniecznie ktoś "życzliwy" częstuje. cukier ograniczam, ale gdy robię kakao na sojowym, to dosładzam jej cukrem trzcinowym, niesłodzonego nie wypije. do picia głównie woda, soczki okazyjnie, wywaliłam w ogóle soki, bo przez nie rzeczywiście nic nie jadła, ale z drugiej strony nie przesadzam z tym wywalaniem, czasem sama mam ochotę na taki sok, więc czasem kupujemy. najczęściej pozwalamy sobie na lody, tak ze słodyczy. ale ona tak poza tym mleka nie pije, co kilka dni je jogurt naturalny.

na razie ząbki ma zdrowiutkie, żadnego ubytku, mimo że trochę czasem tych słodyczy zjada. wapń ok, badałam.
rośnie i jest zdrowa, jeśli choruje czasem, szybko przechodzi, antybiotyków żadnych nie było. a ona naprawdę je tak zupełnie normalnie. dobrze wracać czasem do lektury Gonzaleza, gdy się człowiek za bardzo zafiksuje.
i muszę stale sobie przypominać, że nic się nie stanie, jeśli nie je śliwek ani sezonowych owoców tylko jabłka i gruszki na okrągło. :mrgreen:

lilias - 2014-08-27, 13:36

z tymi wynikami też nie ma co dyskutować. jedni mają silniejszy organizm, lepszą odporność po przodkach, a inni zdechłą, pod tzw. psem i muszą dbac przez całe życie o to zdrowie co takie przekichane mają (jak ja o hemoglobinę, cholera :evil: ).

MartaJS a co gdyby dać mu jakiś wybór? np. ryż z takim sosem, czy z innym, na surówkę ogórka, czy marchewkę, żeby sam sobie na talerzyk nałożył? dzieci są mądre (a z zaburzeniami jedzenia szczególnie). wie, że jak nie zje tego co dajesz to za chwilę dostanie co chce. może lepiej dawać mu te rzeczy w porze jedzenia? te chrupy czyms (np. hummusem z kiszonym ogórkiem) posmarowane?, żeby zaskoczył rytm, że jak jest posiłek to razem coś jecie. :->

p.s. naleśników z dżemem, albo leniwych na słodko naprawdę nie zje? :->

MartaJS - 2014-08-27, 14:08

lilias napisał/a:
MartaJS a co gdyby dać mu jakiś wybór? np. ryż z takim sosem, czy z innym, na surówkę ogórka, czy marchewkę, żeby sam sobie na talerzyk nałożył?


Ma wybór. Jak my jemy, cały czas może wybierać z tego co my mamy.

Cytat:
dzieci są mądre (a z zaburzeniami jedzenia szczególnie). wie, że jak nie zje tego co dajesz to za chwilę dostanie co chce. może lepiej dawać mu te rzeczy w porze jedzenia?


Nie za chwilę. Kiedy już mu odbija z głodu.

Cytat:
η te chrupy czyms (np. hummusem z kiszonym ogórkiem) posmarowane


Nie ruszy.

Cytat:
p.s. naleśników z dżemem, albo leniwych na słodko naprawdę nie zje? :->


Nie zje :-)

Co do centyli, zawsze był drobny, ok. 10 centyla, teraz zjechał poniżej. Ale jest za to długi. No i dość aktywny.[/quote]

lilias - 2014-08-27, 19:57

MartaJS, no to chyba trza przeczekać. wystawiać na stół wsio co tam masz i nie naciskać. ale te chrupy i soki przecierowe bym mu wyeliminowała. wiem, wiem, wredna jestem. moje nie jadły chipsów i nie piły koli chyba do ok 12 roku życia, słodycze głównie u dziadków. no i ten zły policjant to byłam ja ]:->
MartaJS - 2014-08-27, 20:24

lilias, moje dzieci też nie znają coli i chipsów. "Chrupy" to pełnoziarniste wafle ryżowe, zwane też styropianem, i raz na jakiś czas chrupki kukurydziane. Soki w większości domowe, świeże, robione z marchwi i jabłek z naszego ogrodu, czasem kupię bobofrut czy inny kubuś, zwykle jak wyjeżdżam i wiem że mąż nie zrobi świeżego soku. To chyba nie jest najgorsza możliwa opcja.

A co myślicie o płatkach jęczmiennych? Bo książę zaakceptował ;-)

jaskrawa - 2014-08-27, 21:08

MartaJS, u mnie to samo ze smarowaniem i w ogóle przemycaniem. Niektóre dzieci po prostu nie zjedzą "upapranego" jedzenia. Naleśnik zawierający coś w środku jest przecież be. I chleb z posypką też.
Daj spokój, jak wyniki ma dobre to nic nie zmieniaj.
Ja sobie powtarzam, że przecież KIEDYŚ ZACZNĄ JEŚĆ JAK LUDZIE. Póki co żyją, niech sobie będą chudzi, na zdrowie im. Myślę, że im bardziej ją namawiam tym bardziej ona nie chce. Błędne koło.
Wolę mieć zdrową i sprawną chudzinę jadącą na suchej bułce i na 10. centylu (wagowo) niż grubasa z cukrzycą i krzywymi nogami (brutalne, ale prawdziwe).

lilias, masz rację - jeśli wyniki słabe no to siła wyższa. Myślę, że wtedy to mus, trzeba kombinować i wywalać, przechytrzać i cwaniaczyć z dzieciem. Ale skoro wyniki ma dobre, a chrupy je pełnoziarniste to o co chodzi? Co za różnica czy zje chrupy czy chleb czy kaszę? To przecież też zboże, węglowodany i trochę białka. Mam coraz silniejsze przekonanie, że jedzenie w kółko tego samego wcale nie musi być "złe".

lilias - 2014-08-28, 08:54

jaskrawa, przewód pokarmowy przyzwyczaja się do trawienia ciągle tego samego. im dłużej trwa taka "dieta" eliminacyjna tym większe prawdopodobieństwo pewnych dolegliwości (dyskomfortu), kiedy zje sie coś innego, nawet z definicji lekkostrawnego. poza tym z założenia wege musi być urozmaicone, żeby dostarczyć tych wszystkich witamin i mikroelementów.
jeżeli już wspomniałaś jako przykład dziecko "... grubasa z cukrzycą i krzywymi nogami..." to, z tego co wiem, cukrzyca w tym wieku nie jest zależna od wagi hxxp://www.diabetyk.pl/zycie-z-cukrzyca/dla-rodzicow-szkola/cukrzyca-w-wieku-0-6-lat-1/ .

MartaJS, super, ze młody otwiera się na "nowości" :D płatki jęczmienne są smaczne i wysokokaloryczne, czyli energii młody dostanie hxxp://www.ofeminin.pl/zdrowy-styl-zycia/platki-jeczmienne-wlasciwosci-s603987.html a ryż, quinoa, gryka wchodzą? czy całkiem, całkiem be? pisałaś, ze lubi soki przecierowe, a zupy przecierowe też? tak sobie pomyślałam, że Twój synek lubi te płatki, które dają uczucie sytości, są wskazane dla nerwusów (np.owsiane), łatwo się je trawi i lepiej wydala ;) jedyny minus owsianych to dużo szczawianów.
próbowałaś go niepedagogicznie podejść suszonymi morelkami, czy daktylami/ (zawsze to nowe smaki, nie?) załapałam od początku, że pisałaś o ryżowych chrupach :)

mariaaleksandra - 2014-08-28, 10:48

Jaskrawa, niekoniecznie KIEDYS ZACZNIE JAK CZLOWIEK. Za przyklad mam meza, ktory mnie tak wkurza swoim ograniczonym menu, ze szlag trafia. Mam wrazenie ze wraz z wiekiem sie.to zaostrza :) no ale moze to wyjatek...

U nas jeszcze bardzo pomaga wspolne gotowanie. Wynajduje przepisy gdzie jest.duzo krokow manualnych, J sie.bardzo podoba, lepi pierogi, piecze ciasto, obkraja fasolke (do niezlej wprawy juz doszla!, tepym nozem :) ), miesza, przyprawia, moglaby stac w kuchni godzinami. Potem duzo chetniej i odwazniej probuje tego co zrobimy i innych rzeczy tez.

terra - 2014-08-28, 13:53

No właśnie tak się zastanawiam, jeśli młody je bardzo mało warzyw, ale za to je owoce (ze szczególnym uwzględnieniem banana oczywiście), jaglankę, płatki ryżowe, suszone daktyle i morele, zmielony sezam, słonecznik, migdały, kaszkę Holle 3 zboża (pełnoziarniste- ryż, proso, kukurydza), awokado, właściwie codziennie żółtko, amarantus, quinoa (rzadziej, ale je), wprowadzam też teraz płatki owsiane, żytnie i jęczmienne, no i jest na moim mleku- to chyba nie jest tak źle, co? Przyznam bez bicia, że dostaje też czasem po jedzeniu rarytas w postaci ciastek orkiszowych babydream dla niemowląt albo pełnozairnisty chrup kukurydziany. Pije rooibos i czasem inne dziecięce eko herbatki. Kombinuję, żeby wprowadzić domowe soki warzywno-owocowe.
koko - 2014-08-28, 14:33

mariaaleksandra napisał/a:
Jaskrawa, niekoniecznie KIEDYS ZACZNIE JAK CZLOWIEK. Za przyklad mam meza, ktory mnie tak wkurza swoim ograniczonym menu, ze szlag trafia. Mam wrazenie ze wraz z wiekiem sie.to zaostrza :) no ale moze to wyjatek...

:mryellow:
terra, repertuar jest super, na twoim miejscu byłabym bardzo zadowolona.

jaskrawa - 2014-08-28, 15:59

lilias napisał/a:
jaskrawa, przewód pokarmowy przyzwyczaja się do trawienia ciągle tego samego. im dłużej trwa taka "dieta" eliminacyjna tym większe prawdopodobieństwo pewnych dolegliwości (dyskomfortu), kiedy zje sie coś innego, nawet z definicji lekkostrawnego. poza tym z założenia wege musi być urozmaicone, żeby dostarczyć tych wszystkich witamin i mikroelementów.
jeżeli już wspomniałaś jako przykład dziecko "... grubasa z cukrzycą i krzywymi nogami..." to, z tego co wiem, cukrzyca w tym wieku nie jest zależna od wagi hxxp://www.diabetyk.pl/zycie-z-cukrzyca/dla-rodzicow-szkola/cukrzyca-w-wieku-0-6-lat-1/ .



Ale piszesz i wrzucasz link do info o cukrzycy I typu. Nie wiem, czy wiesz, ale są dwa typy cukrzycy. I typ to typowa choroba autoimmunologiczna, w której organizm (przeciwciała) atakuje własną trzustkę i sprawia, że staje się ona niewydolna w wydzielaniu insuliny. Ten typ choroby, jak się powszechnie i tradycyjnie uważa, nie zależy od wagi i czynników środowiskowych, chociaż np. Campbell pisał, że cukrzyca typu I, podobnie jak inne choroby autoimmuno może być wywoływana przez zbyt wczesne wprowadzenie (czy w ogóle wprowadzenie) do diety mleka krowiego.
Natomiast c. typu II to choroba jak najbardziej zależna od diety, b. często współwystępująca z otyłością - i to nawet u dzieci. Powszechnie mówiło się do niedawna, że u dzieci występuje tylko cukrzyca typu I, jednak wraz ze wzrostem liczby otyłych dzieci zauważa się, że one również chorują na II typ.
Tyle w temacie.
Tu pierwszy lepszy link nt. temat:
hxxp://dzieci.pl/kat,1033669,title,Dzieci-masowo-choruja-na-cukrzyce-typu-II,vid,16696447,video.html?smgputicaid=613587

Oczywiście nie miałam na myśli tego, że niejadkostwo jest super, bo jadek=otyły żarłok :mrgreen: Wcale nie. Wiadomo, że wszystko zależy od tego, co ów żarłok je. Jeśli je zdrowo to wiadomo, że nie będzie ani otyły, ani chory :D (przynajmniej na pewno nie na II cukrzycę czy inne choroby wynikające ze złej diety)

Co do trudności w trawieniu nowości - hm... skąd te dane? Pewnie może tak być, ale ja w swoim życiu tego nie zauwazyłam i nie znam nikogo, kto zauważył. Może to przypadki zależne od indywidualnych predyspozycji, a nie zasada? Dorastałam w PRL, kiedy wielu produktów nie było albo jadło się je sporadycznie - w dodatku pierwsze kilka lat życia mieszkaliśmy u babci, która żywiła mnie monotematycznie bardzo, bo sama pochodziła ze wsi i tam się tak jadło - na okrągło ten samy biały chleb, rosołek na niedzielę, ziemniaki i marchewka, a jeszcze w dodatku byłam niejadkiem , a w późniejszym czasie nie zauważyłam dyskomfortu gdy zaczęłam mnóstwo innych rzeczy jeść. Przykład - banany, owoce morza (miałam okazję być w Stanach zanim zaczęłam być wege i przez kilka miesięcy jadłam je, bo w miejscu gdzie byłam, były tanie i świeże, nic mi po nich nie było), oliwki etc.. No i kasza jaglana, komosa i inne "nowozdrowe" wynalazki też :mrgreen: Pewnie mnóstwo innych rzeczy.
Są też ludzie (moja siostra np.), która przez wiele lat nie jadła mięsa, a potem zaczęła. Nic jej nie było nawet po pierwszym zjedzeniu. To samo z dziećmi, które od urodzenia były wege, a potem jednak zaczęły jeść mięso. Trawią je, jak inne białka. Oczywiście, jeśli nagle ktoś zacznie się nagle zażerać tłustą golonko, to lekko się i zdrowo raczej nie poczuje...
Dyskomfort i problemy trawienne pojawiły się u mnie wtedy, gdy jakoś gdy przestałam w ogóle zwracać uwagę na to, co jem, żywiłam się słodyczami, chipsami i frytkami.

Poza tym - cóż, moje dziecko je niezbyt wiele rzeczy, ale co ja mogę zrobić? Stale proponuję nowe rzeczy, w nadziei, że jej coś posmakuje. Nie wepchnę jej przecież, jeśli nie chce. Boję się, ze w ten sposób raczej odwrotny efekt osiągnę.

mariaalekandra, piąteczka. Mój chłop taki sam. Wyobraź sobie, że przez prawie dwa tygodnie wakacji, gdy chodziliśmy do knajpy, na okrągło jadł pizzę hawajską?
W ogóle, gdy jedzie np. gdzieś za granicę, to zamiast poznawać nowe smaki tych krajów, najchętniej odwiedza pizzerie i je pizzę, ciągle tą samą. Dla mnie to normalnie choroba psychiczna.
I wiecie co? On BYŁ zmuszany przez mamę do jedzenia. Sama mi mówiła (zarzut, że ja tak nie robię). Zupa musiała być zjedzona i koniec. Łycha za łychą aż do dna.
Stary do dziś nienawidzi zup. W ogóle ma awersję do wielu potraw "tradycyjnie polskich" czyli dokładnie tego, co musiał jeść w domu - nie znosi gotowanych ziemniaków, zup, buraczków itp..
Ale on i tak je przecież więcej rzeczy niż młoda. Nie znam nikogo dorosłego, kto jadłby tak monotematycznie jak ona :D . Więc jestem przekonana, że chociaż trochę się poprawi.
Zresztą, są też ludzie, którzy po prostu nie lubią jeść i tyle. Nie celebrują jedzenia. Jedzą, bo muszą, niewielkie ilości. Moja kuzynka taka jest. Super szczupła i wysoka panna, figura modelki :D . W sumie to jej trochę zazdroszczę ]:->

A co do wspólnego gotowania - o tak, gdy mam czasem czas, też staram się z nią przygotowywać. Niestety, o ile uwielbia mi pomagać (ostatnio kroiła mi cukinię :D ), to potem i tak nie je.

Poli - 2014-08-28, 16:56

A wiecie co moja obecnie zje tylko na obiad ? suche ziemniaki, ryz albo makaron :-/ A z warzyw to tylko zielony groszek, kukurydza i swiezy ogorek . To jest jej menu obiadowe :roll:

A i oczywiscie pizza, pizza z sosem pomidorowym i z groszkem na wierzchu....

aga40 - 2014-08-28, 17:50

Poli u nas jest podobnie tylko groszek zastapiony oliwkami, glonami i siemieniem, ale ogolnie to nie narzekam. pojawil sie wstret do nowosci.
mariaaleksandra - 2014-08-28, 18:40

Jaskrawa, jak poznalam mojego meza to jego dieta sie.opierala glownie na makaronie i ketchupie (jednej konkretnej firmy). Nie chce.na niego narzekac, bardziej w ramach ciekawosci. Ale ostatnio mu wyszla nietolerancja/alergia na gluten/pszenice i juz w ogole jest masakra. Co do zrodel problemu, tez bym sie doszukiwala bledow w dziecinstwie, zmuszania itd. Np panie w przedszkolu wmuszaly w niego nabial na ktory byl uszulony, mimo ze mama mu przynosila bezmleczne rzeczy. Ale mama, patrzac jak czasem dokarmia wnuczki, tez robi samolociki, zmusza i szantazuje wciskajac na sile, wiec to moze.byc zrodlop roblemow.
jaskrawa - 2014-08-28, 20:52

mariaaleksandra napisał/a:
Jaskrawa, jak poznalam mojego meza to jego dieta sie.opierala glownie na makaronie i ketchupie (jednej konkretnej firmy).


Dobra, przyznaję, Twój wygrał :mrgreen:

zlotooka - 2014-08-28, 21:33

Coś jest z tym zmuszaniem... Mój brat był niejadkiem wybrzydzającym i całe dzieciństwo cała moja rodzina miała misję "przemycania" różnych rzeczy, których nie lubił i namawiania - zwłaszcza dotyczyło to grzybów. Efekt jest taki, że wybrzydza nadal, a grzybów nie tknie.
ana138 - 2014-08-28, 22:55

mariaaleksandra napisał/a:
no ale moze to wyjatek...

he he....chyba nie. mój jest taki sam ]:->
terra, noo....piekne menu!! przy pierwszym też takie mniej więcej miałam ]:-> a tak serio, to myślę, że jest bardzo ok.
jaskrawa napisał/a:
Niestety, o ile uwielbia mi pomagać (ostatnio kroiła mi cukinię :D ), to potem i tak nie je.

oo..ooo...właśnie. u nas to samo ;/
ale dobra, nie narzekam. apetyt się MArcelowi nieco poprawił. nawet zaczął jeśc kalafiora i fasolkę szparagową. pierwszy raz, jak po nia sięgnął w czasie obiadu, mało zawału nie dostałam.

lilias - 2014-08-28, 23:30

jaskrawa, mam wrażenie, że piszemy o dzieciach w różnym wieku. w wieku Twoich, czy MartyJS cukrzyca II typu raczej nie występuje. założyłam, że są zbliżone wiekowo.
co do trawienia to każdy ma inną wrażliwość przewodu pokarmowego. jeżeli osobie na diecie lekkostrawnej (niekoniecznie z przymusu) zaserwujesz smażeninę czy majonez, albo weganinowi mleko krowie (czy ser żółty) może sie to różnie skończyć i nie tylko tzw. "wiatrami". oczywiście przyjmuję do wiadomości, ze są tacy co mają żołądek azbestowy, wątrobę i trzustkę jak dzwon Zygmunta, ale aktualnie takich nie znam :)

nie ma nic gorszego od zmuszania. byłam niejadkiem, pamiętam, własnym dzieciom tego nie zrobiłam. jak już pisałam wyżej wrednie izolowałam od słodyczy i zapychaczy za młodu, wprowadziłam rytuały posiłkowe (np. przynajmniej jeden posiłek wspólny, popijanie dobrą chwilę po jedzeniu), potem było trochę łatwiej (bo były nieprzyzwyczajone), a potem trochę gorzej bo wystąpiły presja rówieśników i element uniezależniania się.

cukinia się rozpada na paćkę (te kawałki takie rozciapciane są w środku i bardzo neutralne w smaku), u mnie wchodzi w postaci placków, smazonych plastrów a la kotlet i w postaci masy startej do sosów z pestkami.

jaskrawa - 2014-08-29, 23:58

lilias napisał/a:
jaskrawa, mam wrażenie, że piszemy o dzieciach w różnym wieku. w wieku Twoich, czy MartyJS cukrzyca II typu raczej nie występuje. założyłam, że są zbliżone wiekowo.

A nie, ja tak ogólnie sobie powiedziałam, na luzie, nie mając na myśli Marysi teraz, raczej za kilka lat właśnie - jeśli nie zacznie jeść - że wolę, by była chudziną, niż grubasem, o. Tak z dwojga złego - o to mi chodziło.

Cytat:
co do trawienia to każdy ma inną wrażliwość przewodu pokarmowego. jeżeli osobie na diecie lekkostrawnej (niekoniecznie z przymusu) zaserwujesz smażeninę czy majonez, albo weganinowi mleko krowie (czy ser żółty) może sie to różnie skończyć i nie tylko tzw. "wiatrami". oczywiście przyjmuję do wiadomości, ze są tacy co mają żołądek azbestowy, wątrobę i trzustkę jak dzwon Zygmunta, ale aktualnie takich nie znam :)


No tak, ale przecież to wynika nie tyle z dotychczasowej diety tej osoby co z właściwości potraw niezdrowych. Poza tym - cóż, moje dziecko, jeśli już to miałaby o niej mowa być, na diecie lekkostrawnej nie jest i jada pokarmy z różnych grup - nabiał (jogurty nat., czasem twaróg) toleruje bez problemów, smażone rzeczy też. Ale przecież to oczywiste, że nie serwuję jej smażeniny często i regularnie ;) , żeby przyzwyczaić jej żołądek do takich wysiłków w przyszłości, przecież żadna normalna matka tego nie robi :D .
Wydaje mi się, że masz rację jeśli chodzi o jakieś totalne monodiety czyli np. gdyby dziecko jadło przez kilka pierwszych lat życia tylko jakieś zboża np., nie wiem, coś w tym rodzaju. I wtedy miałoby, poza rozmaitymi niedoborami, jeszcze problem ze strawieniem np. owoców (nie wspominając o nabiale, ale przecież weganie też nie dają dzieciom nabiału i to celowo i większość z nas nie widzi w tym nic złego)
No i tak samo jeśli dieta opiera się prawie wyłącznie na przetworzonych produktach - i w tym sensie jest monotematyczna. Kanapki z nutellą, potem danonek i nugetsy na obiad.
Cóż, jest takie dziecko w mojej dalszej rodzinie. Już nie wiedzą, jakie antybole przepisywać, bo odpornosć równa się zero i żadne leki nie działają. Co jakiś czas szpital.

fila - 2014-09-08, 23:19

Hej, a rosną Wam te Wasze niejadki?

Ja jestem w kropce. Mam cały czas nadzieję, że się rozkręci z jedzeniem, ale młody jest uzależniony od mleka chyba. Teraz u dziadków to kilka razy dziennie ciągnął. Jadł jak ptaszek. Z drugiej strony o odstawieniu nie myślę, bo jak przestanie mleko pić i przestanie jeść to już nie wiem co robić.

jagodzianka - 2014-09-09, 08:33

fila, tym się nie przekuj, jak odstawisz to będzie jak ciutkę więcej prawdopodobnie. Ale też nie ma sensu odstawiać żeby zaczął jeść.
koko - 2014-12-09, 13:12

Zemdlało wam kiedyś dziecko z głodu? :roll:
jagodzianka - 2014-12-10, 09:19

koko, nie... brawa dla Jerza.
koko - 2014-12-10, 11:10

jagodzianka napisał/a:
koko, nie... brawa dla Jerza.

Kurf.... daj spokój, po dobie niejedzenia niczego. Ale za to następnego dnia już jadł, bo chyba bał się, że TO się powtórzy.

diancia - 2014-12-10, 13:45

koko, o kurcze, nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co tam przeżywałaś :/ Może to był punkt zwrotny i już będzie lepiej...? Życzę Wam tego!
strzyga - 2014-12-10, 14:54

Poważnie nie jadł nic przez dobę? :shock:
koko - 2014-12-10, 15:54

strzyga napisał/a:
Poważnie nie jadł nic przez dobę? :shock:

No poważnie. Myślałam, że złamie się jak zwykle ok. 16-17, ale nic z tego. Oczywiście był głodny i chciał jeść, ale chciał tylko parówki sojowe i słodycze. Podanie mu tego to błędne koło.

strzyga - 2014-12-10, 18:57

Nieciekawie to brzmi... A szukaliście pomocy u jakiegoś specjalisty (kurczę, sama nie wiem jaki to miałby być - psychiatra, psycholog)?
diancia - 2014-12-10, 19:02

koko, dobrze robicie, że nie dostaje "śmieci" do jedzenia. Jeśli będzie miał do jedzenia tylko to, co wy chcecie mu dać, a co on akceptuje, choć nie jest to jego top of the top, to powinno załapać. A omdlenie... na serio myślę, że to taka granica dla niego, że może sobie uświadomił bardzo dobitnie co się dzieje, jak nic nie je...

strzyga napisał/a:
A szukaliście pomocy u jakiegoś specjalisty (kurczę, sama nie wiem jaki to miałby być - psychiatra, psycholog)?
no właśnie? Sami z tym jesteście, czy ktoś was wspiera?
mariaaleksandra - 2014-12-17, 14:10

Koko, jak u Was?
Jaga od tygodnia siedzi w domu i zjadla jedno jajko na miekko, ze 3 kluski, 3 kesy gruszki mniej wiecej byloby na tyle, na szczescie pije, ale ja nie wiem skad ona czerpie energie, nie chce.jesc nic. Nawet slodyczy.

lilias - 2014-12-19, 11:25

mariaaleksandra, a co pije?

koko, jeżeli pije i ma dobre hemo możesz się nie zamartwiać na śmierć, tylko bądź "kwarda". przytulam

mariaaleksandra - 2014-12-21, 00:31

Teraz wode, jak byla chora (co by moglo czesciwo tlumaczyc brak apetytu) to dawalam rozcienczony sok jablkowy taki metny, znajomy sam wyciska, ale baardzo rozcienczalam.
W tygodniu chyba zrobie jej morfologie krwi i sie okarze na czym stoimy.. wyczytalam, ze to moze z niedoboru zelaza byc...

lilias - 2014-12-22, 13:54

mariaaleksandra, zgadza się, może być z niedoboru żelaza. badanie na poziom żelaza jest odpłatne (przynajmniej u nas).
mariaaleksandra - 2014-12-22, 16:45

My mamy w przychodni watpliwej 'dobrosci' lekarzy, wiec nawet nie myslalam zeby do przez nich robic, morfologia jest tania, wiec od razu do laboratorium pojde. Tylko zastanawiam sie czy cos jeszcze badac, czy tylko takie podstawowe badanie (zeby nie kuc pare raze)?
lilias - 2014-12-23, 12:27

mariaaleksandra, może lepiej najpierw dostać się do jakiegoś lekarza? wiesz, może jakoś ukierunkuje badania? OB żeby sprawdzić czy nie ma nigdzie stanu zapalnego i parę innych rzeczy, czy krew jest w porządku. hemoglobina i żelazo to tylko szczegół, ważny, ale szczegół. trzeba być czujnym :roll:
mariaaleksandra - 2014-12-23, 14:05

Lilias, juz rano maz poszedl z mloda, bylo spoko. Zrobili jakas rozszerzona morfologie, dopiero z wynikami ew hdzies pojde. U nas jest tak, ze dobry lekarz to 140-200zl za wizyte (w sensie taki ktoremu w miare ufam) a za darmo to musze wyczekac na termin do dzieci zdrowych lub pchac sie i czekac w poczekalni z prychajacymi i trafiam do dr, ktora chce szczepic chore dziecko... nie chce, zeby zabrzmialo, ze chce zaoszczedzic, ale placenis zeby ktos nakierunkowal... mysle czy sie nie zapisac do jakiegos gastrologa z tym apetytem Jagny.
Od kiedy dajemy do picia tylko wode, jest lepiej. Piatki wychodza wiec dziasla mega spuchniete moze to to? Zobaczymy jutro, jak wyniki.

lilias - 2014-12-24, 10:11

mariaaleksandra, ból dzioba to jedna z głównych przyczyn niejedzenia :) miejmy nadzieję, że to tylko to
jaskrawa - 2014-12-31, 15:43

Poszłam na górę nakarmić młodego, na dole była moja mama z Marysią. mloda oglądała bajkę, siedząc na fotelu.
Wracam i widzę, że młoda... gryzie mój czepek na basen, taki gumowy (musiała wcześniej wyciągnąć z mojej szuflady, nie wiem kiedy). Mama nie zwracała na nią specjalnie uwagi, cóż, trzyletnie dziecko spokojnie siedzi w kątku, ogląda bajeczkę... Mama coś sobie do jedzenia w tym czasie zrobiła.
Stoję i patrzę na wygryzioną dziurę o średnicy mniej więcej półtora cm. Gumy z tej dziury nigdzie nie widzę. Chyba zjadła. Pytam - dlaczego gryzłaś mój czepek? Przecież będzie cię teraz brzuch bolał...
Właściwie nie wiem, co mam jej powiedzieć.
Młoda odpowiada - bo byłam GŁODNA.
Kurna, ręce mi opadły. Nie muszę dodawać, że wcześniej nic nie chciała jeść.

Myślicie, ze nic jej nie będzie po tej gumie? Trochę się martwię :/

neina - 2015-01-01, 00:36

jaskrawa, widać nie trafiasz w jej gusta kulinarne :mrgreen:
A tak na serio, to chyba powinna tą gumę wydalić, tak mi się wydaje.

xexaa - 2015-01-01, 01:13

Przepraszam jaskrawa, ja wiem, że nie jest Ci do śmiechu, ale mało nie spadłam z krzesła jak to przeczytałam :mryellow:
A serio to myślę tak, jak neina, nic jej nie powinno być. Co najwyżej może jakiś lekki ból brzucha, ale może nawet i to nie.

- 2015-01-02, 11:52

u nas największym wydziwiaczem kulinarnym jest Lefo. Reszta domowników nie narzeka na posiłki i do każdego przysiada z entuzjazmem. Natomiast Lefo prawie na każdą informację dot. składu posiłku, kręci nosem.Ma kilka rzeczy, które je bez marudzenia
-kasza jaglana z dżemem śliwkowym lub jabłkiem i miodem
-naleśniki z dżemem śliwkowym/jabłkowym
-jajecznica i jajko w każdej formie
-spagetti
-pomidorowa
-wege rosół
-ruskie pierogi
-ryż z soczewicą
-awokado
-ostatnio nawet pizza
-czarne oliwki
-grejfruty
-winogrona
-banany
-jabłka i gruszki, pomarańcze, eee.no w zasadzie owocowy jest bardzo
-sejtan
-kluski śląskie, trochę leniwe pierogi, ale bez szału
-boczniaki i grzybowa
-frytki...
-ryż/makaron mung z warzywami (tu o dziwo zeżre dziwactwa typu papryka, cebula itp)

wszelkie inne posiłki raczej są okraszone narzekaniem, marudzeniem
Niby jakoś kosmicznie źle nie jest, ale wpieniam sie ilekroć próbuję Mu podać coś a On wiecznie narzeka, nie chce spróbować i odrzuca i odrzuca i odrzuca... nie wiem już co mam z tym zrobić, czasem stosujemy jakieś triki, np pozwalamy Mu zrobic przerwę a potem dojada, albo Jacek czasem Go przekupuje wizją frytek w nagrodę.
Nie robię nic innego, jeśli nie chce zjadać obiadu, bo wychodzę z założenia, że bez jaj- nie będę każdemu robić obiadu osobno :roll: staram się, aby nie było podjadania między posiłkami za dużo, oczywiście zjadają jakieś drobne przekąski ale jest to zwykle raz i w kontrolowanej ilości i najczęściej jest to owoc lub wafle ryżowe/kukurydziane lub uwielbiane precelki. Słodycze raczej wypadają na deser po obiedzie.

o dziwo w szkole zjada praktycznie zawsze wszystko co Mu dam, a daję jakieś różności po troszkę i nie daję nigdy słodyczy.

w zasadzie najtrudniej poradzić sobie z własną frustracją, aby nie komentować z tego wszystkiego. Zwłaszcza w momentach kiedy się staram aby było coś z rzeczy które lubi a ten nie chce jeść lub narzeka...

jaskrawa - 2015-01-02, 15:46

ań, doskonale wiem, co czujesz.
wydaje się, że jadłospis Lefo nie jest wcale taki ubogi (lista wygląda na długą :) ), ale wszyscy wiemy, że menu NORMALNYCH ;) ludzi jest o wiele szersze i dobrze wiem, że nawet taka lista oznacza, że co chwila zdarza się obiad, którego nie zjada. i pojawia się ta frustracja... cóż, może kiedyś im minie i zaczną jeść.. ciągle w to wierzę.

melduję, że Marysi nic nie jest :D .
xexaa, sama się śmieję z tej sytuacji :)

koko - 2015-01-03, 15:13

, repertuar L. jest imponujący, zazdroszczę!
jaskrawa, nie zdążyłam odpisać w sprawie zeżartej gumy, kiedy już wszystko dobrze się skończło :-) Moja Mary zjadła jakiś czas temu kawałek folii aluminiowej, miałam stres, że pokaleczy się od środka, ale też wszystko dobrze się skończyło. Dzieci i pijaki są absolutnie poza konkurencją pod względem przetrwania.
J. nadal nie żre, menu ubogie. Jest blady i ma sińce pod oczami. Zachowuje się normalnie, dobrze śpi, ma siłę do zabawy. Weźmiemy go na morfo. Zapisujemy wszystko, co zjada, żeby sprawdzić, czy z tym "mało je", albo "nic nie je" to nie nasza schiza.

jaskrawa - 2015-01-03, 21:53

koko, sińce pod oczami to norma absolutna, mojej kumpeli córka tez je ma, mimo że jadek (zazwyczaj, bo bywa różnie) i zdrowa.
gdy piszesz o Jerzu, to widzę moją Mary.
zresztą ona tez ma sińce. w ogóle jest blada i wygląda jak rasowy anemik, ale wygląda tak zawsze, rowniez wtedy, gdy robiłam jej morfo i była dobra. ale zrób, zrób, przeżyje kujnięcie, a się przynajmniej uspokoicie. zresztą, po tym co przeczytałam o jego omdleniu (dopiero kilka dni temu zajrzałam na wątek), to myślę, że jednak się przyda, niezły hardkor i po przeczytaniu już chwyciłam za telefon, by do Was zadzwonić, ale potem skapnęłam się, że to już było kawałek czasu temu :D i generalnie żyjecie, więc nie chciałam Was napadać przy świętach.

pochwalę moją Mańkę - pierwszy raz w zyciu (nie liczę przedszkola, bo tam jak jest to tak naprawdę nie wiem), zjadła CALĄ ZUPĘ. był to bida-krupnik, niemal sama kasza, pyry i marchewka, popełniona dla Jasia, który jest chory, ma sraczkę i zapalenie oskrzeli. szok i niedowierzanie.
no właśnie, co z tego, źe ten mój mały gość JE, skoro dostał zapalenia oskrzeli (po świętach, kiedy przyjechalo do nas cholernie dużo gości) i już musiał antybola przyjąć, mimo że nie skończył jeszcze roczku, a ta chuda mała niejadka nigdy jeszcze nie miała, mimo że żyje jjuż poinad trzy i pół?

mariaaleksandra - 2015-01-03, 23:36

Jaskrawa, wspolczuje przejsc z mlodym. Cos czuje, ze moj mlody facet bedzie rowniez gorszego zdrowia niz siora, bo juz ma za soba dwie infekcje, zapalenie oskrzeli, a katar sie ciagnie od dwoch miesiecy... a moze to wina okresu chorobowego i tego ze J przywleka z przedszkola?

Co do zarcia zrobilismy morfologie, bylam tak wsciekla juz, bo jeden tydzien J spedzila wlasciwie caly w foteliku do karmienia, bo ja sie uparlam ze jej nie odpuszcze i ma zaczac jesc jak czlowiek, a j sie uparla ze nie odpusci... okropne, wiem, ale juz probuje co sie da, bo mam dosyc sytuacji...
ALE hemoglobina 11,9, wiec chyba bez dramatu, reszta paramterow bez odchypow, zelazo chyba 39 (w laboratoryjnej normie, dolna granica). I boje sie pisac, zeby nie zapeszac, ale ostatnio jakby lepiej. Dieta daleka od idealu, ale mysle ze mamy niejadkow zrozumia, ze d9chodzi sie do momentow byle dziecko zjadlo COKOLWIEK. W kazdym razie ja tak probowalak, bo J miala okresy, ze gardzila rowno wszystkim, lacznie z rarytasami, ktore otoczenie powrzechnke uznaje za atrakcyjne, a zdrose najczesciej nie jest.
I ostatnio potrafi zjesc w domu SAMA troche zupy, klusek. Chetnie probuje nowosci, lubi jaglana (zjada z 8-10lyzeczek od herbaty), lubi jajka, jogurty. Zjadla ostatnio muffina cukiniowego, wypila pierwszy raz w zyciu mleko (to moze nie powinno mnie cieszyc, a jednak cieszy...) pare razy zjadla pol miski owsianki z komosa, jagodami i bananem lub truskawkami. No jest lepiej. Staram sie nakladac duzo mniejsze porcje, takie symboliczne. Albo wrecz robie tak, ze nakladam sobie i mezowi a jej nie. I pare razy juz sie zdarzylo ze pytala: a ja?? A ja w szoku pytam, ty tez chcesz?! :) to chyba na nia dziala.
No i moja ulubionA pediatra uwaza, ze niejedzenie to narzedzie Jagny do mNifestowNia swojego jA i maky jej podWac, jak nie zje ma miec dostep do tego co wszyscy jedli i tyle. Wyniki badan ok, wiec podejrzewA podloze psycholog8czne i skierowAla do Agnieszki Stein, jezeli te zalecenia nie pomoga.

moony - 2015-01-04, 12:59

Mimo że mój B1 je, co prawda kilkanaście rzeczy na krzyż, a z warzyw jedynie marchew, papryka, ogórki kiszone, ziemniaków nie liczę, też ma sińce i jest blady, za to energii ma za swoje.
B2 za to wciąga wszystko i też nam się katar ciągnie, mieliśmy zap.krtani i zap.oskrzeli. Tak więc łączę się w bólu i też zastanawiam się skąd się te infekcje przywlekają. Obstawiam B1 i jego przedszkole lub to,że przeważnie odbieram B1 z młodym i łapie przedszkolne zarazki.

jaskrawa - 2015-01-04, 19:35

Hahaha, wychodzi na to, że te nasze małe żarłoki (mój Jasiol tez wciąga większośc tego, co dostanie) są gorszego zdrowia (piąteczka, u nas też katar-od-zawsze, już nie wierzę, że kiedykolwiek mu przejdzie, na szczęście sraczka się skończyła i zapalenie oskrzeli chyba też, po weekendzie idę do pediatry na kontrolę) są słabszego zdrowia niż niejady żyjące powietrzem :D .
chociaż fakt, to raczej "zasługa" przedszkolaków i tych wszystkich cholernych bakterii, które przynoszą. dzieci nr 1 nie miały takich atrakcji...

mariaaleksandra, czytając o tym, jak posadziłaś młodą i stwierdziłaś, że nie odpuszczę... eh... co tu rzec, rozumiem doskonale. mam to samo. takie zrywy. czasem macham ręką, olewam, niech nie je, a potem mam WKURWA, że jak to, nie może tak być, że ją "nauczę", mam po prostu co jakiś czas wrażenie, że ona nie je, żeby mi zrobić na złość.
nie zmuszam jej, ale namawiam, proszę i staram się po prostu, żeby wysiedziała przy stole i jeszcze trochę zjadła, trochę ją strasząc, że będzie słaba i chora (okazując dezaprobatę dla jej "postępków", co oczywiście nie daje żadnego efektu, ale nie panuję już nad sobą), jeśli nie zje. co, jak widac, jest gówno prawdą :D

koko - 2015-01-05, 09:17

OT: jaskrawa! nasza Mańka też miała zapalenie oskrzeli! Młody złapał od kolegi (przedszkolnego) i musiał dostać antybola, potem z Mańką poszliśmy do naszego pierwotnego pediatry i powiedział, że owszem, na to jest antybol ale spróbujemy ją wyciągnąć z tego bez leków. No i zaordynował.... okłady ze smalcu (bleeee). Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw zrobiliśmy jej tę ekhm.... "kurację". Przez 5 dni. I zapalenie oskrzeli przeszło, serio (po tygodniu gdyby nie przeszło mieliśmy wykupić antybola, ale recepta poszła do pieca ;-) )
Pediatra powiedział, że jakby co, to w razie kokluszu, kaszlu, zapalenia oskrzeli itp. zawsze najpierw okłady ze smalcu, a potem dopiero lekarz.

lilias - 2015-01-05, 09:21

najważniejsze pilnować hemoglobiny i braku stanu zapalnego w organizmie (to jeżeli chodzi o ciało). tzw. wkurw każdej matce nieobcy, ale lepiej z uporem maniaka izolować od cukru (słodycze, napoje i inne...) i zapychaczy. przechodzi w codzienność i nie ma potem walki o "chociaż jedno ciasteczko", "chociaż troszeczkę coli", itd, itp. wiadomo, ze w wiekiem dziecka i jego coraz częstszym przebywaniem poza domem tracimy kontrolę nad tym co w siebie wrzuca, ale zawsze jest szansa, ze chociaż część nawyków(!) z domu zostanie w głowie. tylko żeby to były nawyki to już potrzeba czasu (i cierpliwości) wcześniej :roll: kciuki trzymam

koko jak Ci się udało ocalić pościel i wszystko inne przed smalcem na dziecku?

koko - 2015-01-05, 10:10

lilias napisał/a:

koko jak Ci się udało ocalić pościel i wszystko inne przed smalcem na dziecku?

Dziecko - smalec - pergamin - folia spożywcza - tetra - śpiworek - koc - kołdra. Smród nieziemski, na szczęście wszystko się doprało.

Momo - 2015-01-05, 11:10

koko, ochydztwo :-/ ale może warto zapamiętać. Mówisz, że trzeba małe nasmarować na klacie smalcem (taki wege oczywiście nie wchodzi w grę?)? Na plecach też? Poowijać i uleczy? :-/
jaskrawa - 2015-01-05, 13:02

spoko, koko, dzięki! następnym razem (oby nie bylo nastepnego razu) spróbuję z tym smalcem (eh... no trudno).
w ogole dzięki za sposob z cytryną na gorączkę. gdy skoczyla mu do ponad 39, to zbilam na 38 :D cytryną pod kolankami, bez ibupromu :) . to naprawdę działa :) . stary myślał, ze zartuję, ale potem się przekonal, ze nie :)

ina - 2015-01-05, 13:05

A czy ten smalec nie można zastąpić olejem kokokosowym ?
koko - 2015-01-05, 13:28

Nie można zastąpić niestety, musi być smalec. Najlepiej gęsi, jeśli nie ma, może być świński. Smarujemy taką uczciwą pecyną plecy dziecka (bueee u mnie to robił mąż), owijamy na cebulkę na pół godziny tak, żeby dziecko mocno się spociło. I tak przez 3-5 dni. Przy delikatnym zdejmowaniu pergaminu widać krople potu na plecach dziecka, w miejscu najsilniejszego stanu zapalnego krople są największe. Po 2 dniach kaszel itd. może się nasilić (u nas tak nie było), a potem ustępuje całkowicie. Sposób jest obrzydliwy, ale skuteczny. My mieliśmy nad tym wege-rozkminkę, ale wyszło nam na to, że leki wcale nie są bardziej etyczne. Może mniej obrzydliwe tylko.
jaskrawa - 2015-01-05, 17:32

Ja też bym to zrobiła. Ale ostatnio mojemu staremu ktoś polecał bańki (bezogniowe). Podobno stosował na swoich dzieciach i bardzo skuteczne się okazały. Myslę, że może to ten sam efekt, co smalec?
- 2015-01-06, 01:07

ja bym chyba zamiast tego smalcu wolała dziecko wsadzić w saunę, efekt ten sam, tylko, ze wiadomo, nie może to być mowlak...

co do sińców - tropem czasami są niestety robale, ale niektórzy też mają niestety taką urodę

u nas szok - zrobiłam pasztet warzywny a Lefo - że on jest bardzo "lefny" przypomina Mu smakiem nasz ogród i mam Mu go robić zwłaszcza wiosna i latem jak jeździmy dużo na ogród. Wtrynił na kolację dwie duże pajdy wraz ze skórkami :shock:

(skórek od chleba nie jada)

koko, no wiem, ze On je całkiem całkiem, jest też starszy niż większość tu opisywanych niejadków. Że nie wspomnę iż w wieku Waszych maluchów zjadał wszystko, zresztą On ma od zawsze specyficzne smaki - uwielbia grejfruty np, jako ulubiony owoc. Od dawna kocha kapustę kiszoną.
W zasadzie u nas "problem" polega na tym, że On w kółko jadł by to samo...i że zanim spróbuje to najpierw nie chce nawet spróbować i leci po jakiś owoc.. No i po pierwsze jest mi z tym ciężko bo On nie miał tak od zawsze a po drugie - ponieważ pozostała czwórka je w domu wszystko co podają bez szemrania to ten jeden delikwent wyjątkowo dobija swoim narzekaniem...

koko - 2015-01-06, 12:39

, robale właśnie wykluczone. On niby ma taką urodę (zresztą sama mam podobną), jednak zwykle ma sińce a teraz - SIŃCE. Choć ostatnio jakby lepiej, bo jadł i kupiliśmy Floradix.
jaskrawa co do baniek, to nasz pediatra powiedział, żeby takiemu maluchowi nie stawiać, bo trzeba to zrobić bardzo umiejętnie - u takiego malucha może się na skutek nieumiejętnie postawionych baniek oddzielić coś tam od okostnej.... czy jakoś tak... i ponoć widział sporo takich przypadków.

dżo - 2015-01-06, 15:10

ań napisał/a:
W zasadzie u nas "problem" polega na tym, że On w kółko jadł by to samo

Jeśli je to co napisałaś to nie ma "problemu" (oprócz monotonni menu dla reszty rodziny).
Tymon ma podobnie, w zasadzie mógłby żyć na krupniku, zupie dyniowej, kanapkach i kluskach typu gnocchi.

lilias - 2015-01-06, 16:11

dżo napisał/a:
ań napisał/a:
W zasadzie u nas "problem" polega na tym, że On w kółko jadł by to samo

Jeśli je to co napisałaś to nie ma "problemu" (oprócz monotonni menu dla reszty rodziny).
Tymon ma podobnie, w zasadzie mógłby żyć na krupniku, zupie dyniowej, kanapkach i kluskach typu gnocchi.


w sumie na tej "diecie" czy "diecie" Lefa też bym mogła niezły kawałek czasu pociągnąć :D

dawaj przepis na pasztet bo próbuję różnych i smutno mi, że nie są takie jak trzeba (oczywiście wg moich kubków smakowych) :roll:

koko, skuteczne widać, ale choroba jak ja nie znoszę smalcu :->

- 2015-01-06, 23:21

lilias to pasztet z jadlonomii - przepis z grudnia, pasztet pieczeniowy
lilias - 2015-01-07, 13:38

, dzięki, poczytam
fila - 2015-01-12, 01:11

Pocieszam się jak to czytam, a z drugiej strony strach mnie bierze, jak to niejadkostwo ma tyle trwać... A ile Wasze dzieciaki ważą? U nas jest zabawnie, bo prawie rok młodsi kuzyni, wielkie jadki, zapaśnicy ważą 12,5 kg... Mój do tego ma anemię. Wyniki morfo na granicy, ale wyszły bardzo niskie ferrytyna i żelazo (już o tym pisałam, ale żelazo nie jest miarodajnym badaniem oceny zapasów żelaza w organizmie, a ferrytyna).
I jeszcze zęby mu się psują. Na początku nie byłam taka sumienna, ale teraz szoruję 2 razy dziennie przynajmniej.
Co do słodyczy- w domu nie ma słodyczy jako takich, albo bardzo rzadko, poza gorzką czekoladą. Ja nie jem, chyba, że zrobię coś z mało przetworzonymi słodzidłami. A Jo po prostu jak zobaczy ciastko i chce, to jest histeria. Mówię: możesz dostać, jak zjesz konkret, czasami pomaga, ale nie cieszy mnie jak te słodycze je... Choć rzadko zje całe. Herbatnik i biszkopt łatwo wchodzą...

koko - 2015-01-13, 10:04

fila, mój J. w kwietniu skończy 4 lata, waży w okresach jedzenia 16kg, w okresach niejedzenia 14-15kg. Mierzy 103cm. On jest chudy, ale ma rozbudowaną muskulaturę, jeśli można tak powiedzieć o 3-4 latku ;-)
lilias - 2015-01-14, 12:39

fila, u nas był problem ze szkliwem na mleczakach. doktor powiedział, że to prawdopodobnie dlatego, że w ciąży musiałam dostać antybol. zęby czerniały i się ścierały. od tamtego czasu pasty przeciwpróchniczne u nas na stałe. z tego co wiem ksylitol też ma działanie przeciw próchnicy więc polecam jeżeli już coś musi być słodkie :) co do anemii to może ta cholera być przyczyną problemów z łaknieniem, czyli może być powodem niejedzenia delikwenta (i tak kółeczko się zamyka). warto powalczyć o dobrą morfologię. krew bez hemoglobiny nie dotlenia organizmu jak trzeba, a to ma wpływ, że tak powiem, na wszystko. bez lekarza może być problem z wygrzebaniem dziecka z anemii.

p.s. wprowadź może zwyczaj deseru o konkretnej godzinie (np. 16-17) słodzonego najlepiej ksylitolem, albo melasą trzcinową (melasy mają sporo żelaza). wszystko co się da zakwaszać lekko cytryną (ułatwia przyswajanie żelaza) i pchać natkę do wszystkiego (nawet w wersji gotowanej związany nitką pęczek do gara czy do gotowania ziemniaków, zupy, czy sosu) wersja surowa jeszcze lepsza, ale dzieciom różnie wchodzi zielone, które pływa w jedzeniu. czytałam, że w formie szejka: natka, cytryna, woda dzieci piją i niektóe nawet lubią. sok z kiszonych buraczków szczerze polecam. nawet podawać jak syrop po jednej łyżce kilka razy dziennie byleby poprawić żelazo. powodzenia. aaaa. i żadnej czarnej herbaty (o słodkich napojach kupnych nie wspomnę)

mariaaleksandra - 2015-01-14, 12:58

A orientujecie sie jakie sa normy hemoglobiny i zelaza dla dwulatka?

Lilias, moja ostatnio pare razy wypila pol kubka zielonego szejku (banan i jarmuz albo natka pietruszki) co mnie cieszy baardzo. Ale widzialam jeszcze przepis na sok z pietruszki tzn natki, zmiksowac z woda i sokiem z cytryny i przelac przez gaze, mysle ze moze byc bardzo smaczne :)

fila - 2015-01-15, 01:35

lilias napisał/a:
fila, u nas był problem ze szkliwem na mleczakach. doktor powiedział, że to prawdopodobnie dlatego, że w ciąży musiałam dostać antybol. z tego co wiem ksylitol też ma działanie przeciw próchnicy

Ksylitol mamy nawet w paście, multiwitaminy, które chętnie zajada są ksylitolem dosładzane. Z tego co wiem to poniżej 3 rż. jest niepolecany, sama nie jestem przekonana po tym jak miałam dreszcze po zjedzeniu ciasta z ksylitolem.
Ale rzeczywiście, może moje zatrucie pokarmowe w ciąży i później w trakcie karmienia miało wpływ na utratę minerałów i nie dostał co trzeba, bo antybiotyków nie brałam.

lilias napisał/a:
co do anemii to może ta cholera być przyczyną problemów z łaknieniem, czyli może być powodem niejedzenia delikwenta (i tak kółeczko się zamyka). warto powalczyć o dobrą morfologię. krew bez hemoglobiny nie dotlenia organizmu jak trzeba, a to ma wpływ, że tak powiem, na wszystko. bez lekarza może być problem z wygrzebaniem dziecka z anemii.

Walczymy :) Już nie tylko witaminki, ale actiferol zaczeliśmy podawać. Za miesiąc skontrolujemy, to zobaczymy. Nam pediatra zaleciła poprawiać dietą, wątróbką najlepiej.
J. w miarę chętnie je żółtko w towarzystwie awokado, ale tak nie nadgonimy.


lilias napisał/a:
wprowadź może zwyczaj deseru o konkretnej godzinie (np. 16-17) słodzonego najlepiej ksylitolem, albo melasą trzcinową (melasy mają sporo żelaza). wszystko co się da zakwaszać lekko cytryną (ułatwia przyswajanie żelaza) i pchać natkę do wszystkiego (nawet w wersji gotowanej związany nitką pęczek do gara czy do gotowania ziemniaków, zupy, czy sosu) wersja surowa jeszcze lepsza, ale dzieciom różnie wchodzi zielone, które pływa w jedzeniu. czytałam, że w formie szejka: natka, cytryna, woda dzieci piją i niektóe nawet lubią. sok z kiszonych buraczków szczerze polecam. nawet podawać jak syrop po jednej łyżce kilka razy dziennie byleby poprawić żelazo. powodzenia. aaaa. i żadnej czarnej herbaty (o słodkich napojach kupnych nie wspomnę)
dzięki, melasę buraczaną stosujemy. Czasami jak zobaczy, to mu daję troszkę na łyżeczce. Wczoraj sobie zażyczył placuszków z melasą, to pogoniłam do kuchni i zrobiłam racuszki amarantusowe, z jabłkiem, nawet jeden zjadł :) Zielone szejki też chętnie próbuje- to chyba jego najobfitszy posiłek w ciągu dnie. Jeśli soki to tylko domowe z sokowirówki albo jednodniowe. Nawet lubi rooibos z pokrzywą i cytryną, ale to są mikroilości. Z tymi kiszonymi spróbuję. I jakąś porządną natkę muszę poszukać. Jarmuż na szczęście jest ;)
Lily - 2015-01-15, 10:44

A propos szkliwa, to istnieją takie preparaty, nie wiem, czy znacie: hxxp://sklep.dib.com.pl/p351,gc-tooth-mousse-melon-35ml-szkliwo-w-plynie.html
Ale to nie jest wegańskie, jakby co.

kalimba - 2015-01-15, 22:08

Witajcie Mamy "Niejadków"
Niestety nie działam regularnie na Forum, ale wracam po przerwie. Po pierwsze - mam w domu 8.miesięczniaka i chciałabym odświeżyć insiracje jedzeniowe, po drugie - starszak (w marcu 3 lata) od lata je mało. Bardzo mało.
Zrobiłam morfologię, żelazo, ferrytynę, wyników nie widziałam, ale lekarka twierdzi, że idealne.
I mam czekać, bo być może taki okres.

Nie przeczytałam jeszcze wszystkich stron w temacie, dajcie mi trochę czasu.

Na razie Was pozdrawiam i lecę czytać.

mariaaleksandra - 2015-01-17, 16:49

Moj 'niejad' zjadl dzis pol miski buraczkow i sporo peczkaku, a rano wypila sok z pietruszki, z miodem i cytryna (caly peczek). Cieszy mnie to ogromnie :)
lilias - 2015-01-18, 17:18

mariaaleksandra napisał/a:
Moj 'niejad' zjadl dzis pol miski buraczkow i sporo peczkaku, a rano wypila sok z pietruszki, z miodem i cytryna (caly peczek). Cieszy mnie to ogromnie :)


gratki :)

lilias - 2015-01-18, 17:19

fila, kciuki mocno trzymam
koko - 2015-01-18, 18:26

mariaaleksandra, wow! Graty!
A mój dzisiaj zjadł - uwaga uwaga - 3 "widelce" kapusty pekińskiej z olejem i czosnkiem!!!

lilias - 2015-01-18, 22:51

koko napisał/a:
mariaaleksandra, wow! Graty!
A mój dzisiaj zjadł - uwaga uwaga - 3 "widelce" kapusty pekińskiej z olejem i czosnkiem!!!


:roll: całkiem wszystkiego? a u dziadków sie nie dokarmia? cholera nic tylko głową w ścianę :( morfo jest ok?

kalimba - 2015-01-19, 09:50

Hej, fajnie, jak coś porządnego Dziecko zje, nie?
Co podajecie dzisiaj? Zainsirujecie nas?
Pozdrawiam!

fila - 2015-01-19, 23:58

lilias napisał/a:
fila, kciuki mocno trzymam

dzięki!

kalimba, to może informacja na jutro, ale dziś J wciągnął miseczkę zupy, gęstej- soczewica, dynia, przecier pomi, ze zmielonymi pestkami dyni, doprawiona orientalnie, niezbyt ostro.
Ogólnie jak mu powiem, że gdzieś jest melasa to spróbuje. Tak było z poranną owsianką, wyjadł z niej banana z siemieniem, a na kolacje, standard: żółtko, ziemniak, awokado. Poskubał, a najwięcej zjadł ziemniaka doprawionego wędzoną papryką, i osolonego solą ziołową samodzielnie ;) Nawet nieźle. Do tego witaminki.

koko - 2015-01-20, 18:52

lilias, nie, nie wszystkiego. Po prostu pierwszy raz w życiu spróbował surówki, więc byłam w pozytywnym szoku. Kiedy wkładał ją do ust, trącaliśmy się z mężem pod stołem nogami z niedowierzaniem. A u dziadków się nie dokarmia.
lilias - 2015-01-20, 19:01

koko, uffffffffffff :) źle zrozumiałam
Lily - 2015-01-20, 20:07

koko, no to sukces :) Znam dzieci, które nie zjedzą żadnych warzyw, a są znacznie starsze ;)
kalimba - 2015-01-22, 08:26

Fila z tego, co opisałaś, to Twoje dziecię do niejadków nie należy :) Borys, jak spróbuje, to zje. Najczęściej przeszkadza mu konsystencja, ale to od jakiegoś czasu... Tylko jak nakłonić, by spróbował...
fila - 2015-01-24, 00:13

No bo się chwaliłam, był dzień sukcesu, ale często tak nie jest. Mąż dziś godzinę z młodym ponoć bajki oglądał i karmił :( :/
kalimba - 2015-01-27, 21:07

Dzisiaj w porannym programie mądra pani mówiła m.in., że mamy dać działać neuronom zwierciadlanym. Usiąść i jeść, a dziecko przyjdzie samo, żeby nas naśladować.
:)
Oczywiście coś w tym jest. Borys przybiega, patrzy, wącha, ocenia - i odbiega :P czasem rzeczywiście skosztuje, ale to rzadko.
Iwuś za to bardzo chętnie, ale to taki fajny przykład 8.miesięczniaka - zdobywcy świata :)

koko - 2015-01-30, 15:01

kalimba, rozwalają mnie te mądre porady specjalistek. U nas te sposoby (włącznie z napisanym powyżej) nie działają. Jak nie chce jeść, to nie je, bez względu na wszystko.
majaja - 2015-01-30, 19:47

fila napisał/a:

Ksylitol mamy nawet w paście, multiwitaminy, które chętnie zajada są ksylitolem dosładzane. Z tego co wiem to poniżej 3 rż. jest niepolecany, sama nie jestem przekonana po tym jak miałam dreszcze po zjedzeniu ciasta z ksylitolem.
działa przeczyszczająco, w dużym ilościach może wywołac biegunkę

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group