wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - syn chce mięso

Deseodeseo - 2013-12-21, 11:59
Temat postu: syn chce mięso
Wczoraj mój prawie 5-letni syn przyszedł do mnie i oświadczył, że on chce jeść mięso w domu. Wypytywał czemu u innych mięso jest, w przedszkolu jest a u nas nie.

Nie wiem co robić, mąż jest mięsożercą choć w domu bardzo stara się nie jeść.
Tłumaczyłam mu dlaczego nie ma u nas mięsa w domu, ale on jakoś tego nie kuma albo nie chce zrozumieć. Co mu powiedzieć więcej?

Dodam jeszcze, że ta fascynacja mięsem to od niedawna, jakieś pół roku temu zaczęła się. Wcześniej był nawet w przedszkolu na diecie wegańskiej. Potem mąż przejął nad nim większą opiekę z racji urodzenia się u nas maluszka i zaczął go podkarmiać jakimiś kiełbasami i śledziami. W tym roku w przedszkolu jest już na diecie tylko bezmlecznej bo nie chciał wersji wege tylko mięsną.

Czy ktoś z Was ma doświadczenia w takim temacie?

alken87 - 2013-12-21, 12:10

może książka "dlaczego nie jemy zwierząt"?

a jakie są Twoje odczucia w tym temacie? jak będzie się upierał to dasz mu to mięso czy raczej kategorycznie odmówisz ?
myślę, ze może być tak że jest zdezorientowany, bo tato mu dawał, w przedszkolu je, u kogoś, i jest OK, a w domu nie może.

qetrab - 2013-12-21, 12:56

-usunięty-
koko - 2013-12-21, 13:28

qetrab napisał/a:
no ja bym dał dziecku wybór, jak moja córka kiedyś do mnie przyjdzie i powie, że chce jeść mięso, akceptując przy tym, skąd pochodzi mięso, to ja nie będę jej tego zabraniał. Po prostu będę jej kupował mięso z hodowli ekologicznych....

Też bym tak zrobiła pewnie.

jagodzianka - 2013-12-21, 14:05

Ja bym chyba była bardziej uparta i powiedziała, że jak sobie zarobi to może sobie kupić.
niedzielka - 2013-12-21, 14:14

Ja podobnie jak koko i qetrab. Pięciolatek to nie roczniak, który będzie miał do wyboru to co mu damy. Poza tym możliwe, że to chwilowa fascynacja mięsem, jak wiele upodobań w tym wieku.
qetrab - 2013-12-21, 14:28

-usunięty-
jagodzianka - 2013-12-21, 14:44

qetrab napisał/a:

jagodzianka napisał/a:
Ja bym chyba była bardziej uparta i powiedziała, że jak sobie zarobi to może sobie kupić.


uważaj, bo kiedyś zarobi i przyjdzie do domu z kawałkiem mięcha :D

spoko, jago sprawa. w każdym razie ja ręki nie przyłożę. :P

Anja - 2013-12-21, 15:19

Deseodeseo, a czy on tak naprawdę wie, jak to jest z tym mięsem? Artek swego czasu bardzo chciał mięsa próbować, więc ja mu opowiadałam, jak to się dzieje. Nie raz. Książkę "Dlatego nie jemy zwierząt" mamy, ale rzadko czytamy, bo Artek stwierdza, że jest smutna. Poza tym aktywnie uczestniczymy w różnych prowege wydarzeniach - prawa zwierząt są w naszym domu częstym tematem.
Inna sprawa, że ja się po prostu na to nie zgadzam, tak samo, gdyby chciał iść kraść itp.
Dla małych dzieci mięso to często produkt spożywczy. Po prostu. I niby bagatelizują sprawę, ale tak dokładnie nie wiedzą, co się dzieje (nie tylko odnośnie śmierci, ale i beznadziejnego zycia tych zwierząt).

Lily - 2013-12-21, 15:24

Deseodeseo, a czy on zna inne wege dzieci, czy tak solo "praktykujecie"?
Ja bym w domu mięsa nie przyrządzała dla nikogo, ale ja nie mam dzieci i oczywiście Ty możesz mieć inny pogląd na takie sprawy.

alken87 - 2013-12-21, 16:39

qetrab napisał/a:
no ja bym dał dziecku wybór, jak moja córka kiedyś do mnie przyjdzie i powie, że chce jeść mięso, akceptując przy tym, skąd pochodzi mięso, to ja nie będę jej tego zabraniał. Po prostu będę jej kupował mięso z hodowli ekologicznych....


a przyrządzisz? bo ja, choćbym nie wiem jak chciała "dać wybór" to nie tknę trupa, z resztą zawsze miałam z tym problem, nawet jako niewege.

żuk - 2013-12-21, 18:20

długo się zastanawiałam nad tym no i to standardowe zagranie mięsożerców- a co, jak zechce?
no i ja jednak tak jak jagodzianka- ręki nie przyłożę, w domu nie ma i już, i zarazem tak jak Anja- nie zgadzam się, a w takim wieku nadal ja decyduję ]:->

renka - 2013-12-21, 18:43

koko napisał/a:
qetrab napisał/a:
no ja bym dał dziecku wybór, jak moja córka kiedyś do mnie przyjdzie i powie, że chce jeść mięso, akceptując przy tym, skąd pochodzi mięso, to ja nie będę jej tego zabraniał. Po prostu będę jej kupował mięso z hodowli ekologicznych....

Też bym tak zrobiła pewnie.


Ja już gdzies pisalam, ze tak mialam z Fiona. Dalam wybor, ze moze jesc mieso, jesli ma ochote, ale jasno zaznaczylam, ze ja jej miesa przyrzadzac nie bede, bo moja kuchnia jest wegetarianska. I jak dalam przyzwolenie to automatycznie cisnienie i chrapka na mieso zminimalizowalo sie (czasami w szkole cos miesnego skubnie , zeby sprobowac i rzadko w domu z kuchni mojej mamy).
Tez mnie ciekawi, czy faktycznie przyrzadzilibyscie mieso. Bo ja np. miesa bym nie tknela.


Anja - Fiona doskonale wie, w jaki sposob mieso trafia do konsumpcji ludzkiej i jakos nie szczegolnie ja to rusza na tym etapie jej istnienia.

qetrab - 2013-12-21, 19:25

-usunięty-
sylv - 2013-12-21, 19:34

qetrab napisał/a:
poza tym nie rozumiem obrzydzenia do ciała martwego zwierzęcia,

to jest obrzydzenie do JEDZENIA i przygotowywania w celach spożywczych martwego ciała. dość chyba oczywiste dla wegetarianina czy weganina, nic dziwnego w tym nie widzę.

Jeżeli mój syn zechce jeść mięso, babcie będą zapewne zachwycone możliwością spełnienia zachcianki. w naszym domu natomiast mięsa nie ma, podobnie jak papierosów i prochów i np. nasi goście wiedzą o tym, że pewne rzeczy nie mają wstępu za nasz próg. i wydaje mi się to zupełnie normalne.

a to,że dziecko jest pełnoprawnym członkiem rodziny nie oznacza, że rodzic musi się zmuszać do obróbki martwego ciała wbrew sobie - oczywiście, jeżeli dla Ciebie to nie problem, to fajnie, ale dla wielu wege rodziców tak i szacunek dla dziecka nie ma tu nic do rzeczy. Ja szanuję mięsożernych członków rodziny, ale gotować dla nich mięsa nie zamierzam - a oni to respektują, bo z kolei szanują mnie. potrzeby i przekonania swojego dziecka zamierzam szanować i od niego będę oczekiwała tego samego.

qetrab - 2013-12-21, 19:41

-usunięty-
sylv - 2013-12-21, 19:43

Jest 1000000000000 możliwości i miejsc, gdzie 5latek może spróbować mięsa, ja nie muszę ani go kupować, ani gotować, ani nawet na to patrzeć. i nie zamierzam.To, że dziecko "wymaga pomocy" nie oznacza, że każda zachcianka ma być z automatu spełniona i to w 100%. Nie zamierzam wyrywać mu kotleta z gardła, jeżeli się uprze, ale też nie będę też naginać systemu wartości z powodu zachcianki 5latka. Rodzina je mięso, może zjeść u nich, skoro bardzo chce. W domu nie i ja nie będę robić. Nie sądzę, aby była to oznaka braku szacunku dla jego potrzeb - dziecko gdzieś też musi się nauczyć, że jego wolność kończy się tam, gdzie zaczyna cudza i nie zawsze dostanie dokładnie to, na co ma ochotę i moim zdaniem od tego właśnie jest dom rodzinny.
Natomiast jest to moja wizja dotycząca prowadzenia mojego domu i wychowywania mojego syna, każdy z nas ma prawo do swojej - i ci, którzy kategorycznie odmówią i te osoby, które kupią cielęcinkę.

go. - 2013-12-21, 20:36

sylv napisał/a:
Rodzina je mięso, może zjeść u nich, skoro bardzo chce.
sylv, nie wiem jaką masz rodzinę, ale w wielu, myślę, że dla rodziny byłaby to "przegrana" rodziców czy tam wymysłów matki na zasadzie czystej złościwości, blee :-|
sylv - 2013-12-21, 20:45

go. napisał/a:
sylv, nie wiem jaką masz rodzinę, ale w wielu, myślę, że dla rodziny byłaby to "przegrana" rodziców czy tam wymysłów matki na zasadzie czystej złościwości, blee

oj nie, akurat w tym względzie są naprawdę spoko. ale nie wątpię, że jest często tak, jak piszesz. na szczęście są jeszcze mięsożerni znajomi i restauracje, więc myślę, że wyjście zawsze się znajdzie.

dżo - 2013-12-21, 20:57

Deseodeseo, A Bruno powiedział dlaczego chce jeść mięso?
Czy kwestia typu: chcę jeść to co wszystkie dzieci wchodzi w grę?
W podobnej sytuacji nie zgodziłabym się na podawanie mięsa, choć u nas w domu mięso jest bo mąż i pies jadają.
Natomiast musiałabym zastanowić sie jak to rozegrać ponieważ Tymon jest dzieckiem, któremu im bardziej czegoś nie wolno tym bardziej się tego domaga.
Czy u Bruna nie jest podobnie? Może bardzo pragnie tego czego dostać nie może i nie chodzi tu o kwestię mięsa, ale bardziej o zakazany owoc.

jaskrawa - 2013-12-21, 21:01

Moje dziecko też raczej lubi mięso (z tym, że jest o wiele młodsze i nie ma zielonego pojęcia, skąd się mięso bierze). Je u babć (raz na kilka tygodni, chociaż nie zawsze chce) i jeszcze ze 2-3 razy w tygodniu w postaci niekonserwowanych parówek kupowanych przez mojego mięsożernego faceta (który mięso je sobie głównie w stołówce w robocie, ostatnio ograniczył nawet wędliny). Te parówki to jedna z nielicznych rzeczy, które młoda lubi, a ponieważ ja w ciąży nie czuję się jakoś super dobrze - idę na łatwiznę i jeśli parówki w lodówce są - daję jej do łapy, niech je.
Ale na pewno nie zacznę - ani jej ani chłopu - robić nagle w domu kotletów. Zdarzyło się to może ze 3 razy w ciągu wielu lat - bardzo mnie prosił, bym mu jakąś tam rybę usmażyła, gdy był super zarobiony, przemęczony... Kilka razy się zgodziłam, na zasadzie - dobra, mogę, nic mi nie będzie. Ale na pewno nie chcę, by to się stało jakąś normą, nie wspomnę o tym, że nie ma mowy, by codziennością. Zresztą, nie zdarzyło się to już od dość dawna, gość chyba sam jakoś zrozumiał, w czym rzecz, zna mnie i nawet nie muszę mu tłumaczyć.

Ja bym postawiła sprawę tak jak niektórzy moi przedmówcy - i tak mam właśnie zamiar robić, gdy Marysia nadal będzie to mięso okazyjnie jadła - powiedzieć jej jakoś tak - słuchaj, nie lubię przyrządzać mięsa, to dla mnie zbyt trudne. To są martwe zwierzątka, czułabym się, jakbym smażyła na patelni naszego kota. Nie proś mnie o to. Jeśli chcesz jeść mięso - owszem, możemy nadal czasem kupować parówki (do marketu, gdzie je sprzedają, głównie jej tata jeździ) bierz je sobie sama z lodówki, Twoja sprawa. Możesz jeść mięso w przedszkolu czy u babci, to Twój wybór. Ale moim wyborem jest to, że nie robię kotletów. Bo nie lubię tego robić i nie możesz tego ode mnie wymagać. Ty też nie lubisz wielu rzeczy (dajmy na to - brukselki), a ja nie wymagam, byś ją jadła.

Humbak - 2013-12-21, 21:15

Mój Kuba jakieś ponad pół roku temu chciał jeść, pozwoliłam mu. On wie, że to zwierzę, przeżywa narazie walkę sam ze sobą, ja się do tych rozterek nie wtrącam. Czasem zjada z natalką "nuggetsy" (bo moja natalka jest mięsożerna), czasem odmawia, bywa różnie. Jest duży, wie, co to mięso, widzi nas, widzi natalkę. Może za rzadko ma kontakt z innymi dziećmi nie jedzącymi mięsa (właściwie nie ma żadnego, raz-dwa razy w roku spotyka się z wegańskimi dziećmi bajaderki, to wszystko), po okresie jadłowstrętu został mu też dystans do jedzenia warzyw, muszę mu "kazać" je zjeść, inaczej by nie ruszył, więc to trochę napędza go do mięsa...
zobaczymy.
Ale 5 latek to wystarczająco duży chłopak, żeby zostawić mu decyzję. Jeśli nie jesteśmy w stanie mięsa przygotowywać w domu, to też mi się wydaje naturalnie powiedzieć dziecku, że jeśli chce to dobrze, ale my mu tego mięsa nie przygotujemy. Tylko warto się zastanowić co wtedy - ja miałam córkę chodzącą do sąsiadki po jedzenie... tak, żeby mama nie wiedziała, bo będzie krzyczeć, że prosi o mieso... rozumiesz dlaczego zaczęłam robić jej w domu

frjals - 2013-12-21, 22:23

Mam takie podejście jak sylv, szczęściem póki co nie zanosi się na chęć zmiany diety. Na pewno pomaga zgodność rodziców co do nie jedzenia mięsa, w przypadku kiedy jedno je i mięso jest w domu to może być rzeczywiście trudne :-> . Ale myślę, że gdyby 5 latek chciał jeść mięso to bym się nie zgodziła - tak samo jak na inne niezdrowe rzeczy - picie coli, jedzenie słodkich płatków na śniadanie itp, w końcu dziadkowie też nie mogli go paść słodyczami do woli. Takie zasady.
Deseodeseo - 2013-12-21, 22:35

Bruno doskonale wie skąd jest kotlet na talerzu. Latem wypytywała kto zabija świnkę na kiełbasę i czy to tata, bo on je. Tłumaczyłam.
Potem w przedszkolu zaczął jeść mięso i pytał czy mi smutno, że zjadł. Odpowiadałem szczerze, że tak ale bez obwiniania go. Tłumaczyłam.
Od jakiegoś czasu syn odmówił jedzenia obiadów, żyje na kanapkach z różnymi maślanej orzechowymi. Pocieszam się, że chleb piekę sama i ostatni to połowa mąki jaglanej i sporo pokrzywy. Teraz on mi tłumaczy, że moje obiady są niedobre bo on marzy o kotleciku obiadowym. Ja stety lub niestety mięsa w domu nie dam rady i zwyczajnie nie chcę zrobić

Deseodeseo - 2013-12-21, 22:36

On kocha jeszcze kanapki i chleb.
Deseodeseo - 2013-12-21, 22:39

Anja, może odbierając gryzak Jeremiego pożyczę książkę?

W sumie to chciałabym, żeby moje dzieci były wege utrudni mi zaakceptować, że Bru uwielbia mięso:/

Deseodeseo - 2013-12-21, 22:40

Zaraz mnie szlag trafi na autokorektę w tym telefonie ;)
Anja - 2013-12-21, 22:40

Jasne. :-) Deseodeseo, odbierz pw. :-)
Anja - 2013-12-21, 22:59

Deseodeseo napisał/a:
moje obiady są niedobre

Polemizowałabym! Zazdroszczę Ci kulinarnego talentu! :-) A Artek chętnie wpierdziela to co zrobisz. :-) Tak więc... :-)
A co z podawaniem sojowych i nie tylko podróbek mięsa (ze względu na smak)? Było juz o tym w podobnym wątku, że to czasami pomaga. U nas zaspokaja ciekawość.

jaskrawa - 2013-12-21, 23:26

Nie mam nic mądrego do powiedzenia, ale... cholera, martwię się, że u mnie też tak będzie.
Też zazdroszczę wielu z Was wegetariańskich mężów.

Zwłaszcza, jeśli widzę, że córka "idzie w ślady ojca" i żre te głupie parówy.

Nie wiem, jak sobie z tym poradzę, na razie moim sposobem na smutek w tym temacie jest świadomość, że każdy z nas jest osobnym bytem - ma własne sumienie, własną karmę sobie zbiera, sam odpowiada za własne decyzje. Jeśli oni jedzą mięso, to ich sprawa. Może to jest jakiś sposób na ogarnięcie tego mięsożerstwa naszych dzieci.

alken87 - 2013-12-21, 23:46

qetrab napisał/a:


poza tym nie rozumiem obrzydzenia do ciała martwego zwierzęcia, tak samo jak szanuję żywe stworzenie, tak samo szanuję martwe, a nawet bardziej bo zwierzę oddało życie, by ktoś mógł się najeść.


a co ma obrzydzenie do fragmentów trupa do szacunku dla martwego ciała? nie brzydzę się martwego ciała człowieka, pochowałam własnoręcznie wiele zwierzaków, dotykałam ich martwych ciał, nie czułam obrzydzenia.
brzydzi mnie natomiast grzebanie we flakach, patroszenie, kawałkowanie, oddzielanie od kości i właśnie takie czynności to brak szacunku do martwej istoty. która wcale życia nie oddała, jak piszesz, tylko jej brutalnie je odebrano.


qetrab napisał/a:

PS: dla mnie dziecko jest pełnoprawnym i równym członkiem rodziny, jak przyjdzie i powie, że chce jeść mięso nie mam zamiaru ''pokazywać" jej, gdzie jest jej miejsce, że ja tu rządzę, bo to mój dom i tu się mięsa nie je.


no tylko akurat to JEST Twój dom, Ty tu rządzisz, i żyje się w nim na Twoich zasadach. może dla Ciebie niejedzenie mięsa nie jest aż tak ważną zasadą w życiu, ale na pewno są takie rzeczy, które byś ograniczał albo wykluczał, bo "w tym domu się tak nie robi".
------------
ciekawe jest to, że jak ktoś nie pozwala swoim dzieciom mieć burdelu w pokoju, palić papierosów, nocować u koleżanek/kolegów przeciwnej płci (mówię o nastolatkach, nie 5latkach ;) ), jeść ciastek przed obiadem, zmusza je do chodzenia do kościoła albo uczestniczenia w jakichś zajęciach dodatkowych czy wydziela czas na oglądanie tv to wszystko jest ok, bo przecież trzeba mieć jakieś zasady, a jak wchodzi w gre niejedzenie mięsa to zaraz trzeba "dać wybór".

Ka.ja - 2013-12-22, 01:44

Deseodeseo, mam podobną sytuację. Mniej więcej rok temu mój syn zaczął regularnie mówić o mięsie - że chce spróbować tego i owego, że chce jeść mięso - testował moje reakcje. U nas jest taka sytuacja - ja od ponad 20 lat wege, jego tata - mięsożerny, ale w domu mięsa nie ma - lodówka jest "koszerna" jak ja to nazywam:) Mąż kupuje sobie coś tam mięsnego tylko w pracy, no i je mięcho wtedy, kiedy gościmy u rodziny.
Młody przez kilka miesięcy miał parę okazji u babć, żeby mięsa spróbować, ale tego nie robił. Jak wyjechaliśmy nad morze i jeden raz w czasie pobytu poszliśmy do restauracji, gdzie M. zamówił sobie rybę - Młody spróbował od niego 2 kęsy i wystarczyło na zaspokojenie ciekawości. Przez kolejnych kilka miesięcy mieliśmy spokój (poza ciągłym mówieniem o mięsie) aż do września - w przedszkolu Młody uznał, że będzie jeść ryby i kurczaki - ostatecznie je "szynkę" - pod tym pojęciem kryją się różne wędliny, które niestety prawie codziennie pojawiają się na śniadanie. Spróbował ryby, spróbował kurczaka - ale stwierdził, że za tłuste i już nie chce tego jeść. Donoszę jakieś kotleciki wege i pani kucharka to dla niego podgrzewa.
Od początku zdecydowanie powiedziałam, że w naszym domu mięsa nie będzie - nie zabraniam mu jeść poza domem, choć robię to z bardzo ciężkim sercem. Na szczęście moje obiady zazwyczaj mu smakują, także nie ma za bardzo się przeciw czemu buntować:)
Wierzę, że za jakiś czas zrezygnuje z tego, co jada w przedszkolu - regularnie go indoktrynuję. Zna książkę "Dlatego nie jemy zwierząt", rozmawiamy o tym, skąd się bierze mięso itd. - no niestety na razie wybrał po swojemu - myślę, że jednak nie mieści się jeszcze w jego głowie, jak to wszystko naprawdę wygląda.

Pipii - 2013-12-22, 09:14

Rozumiem Was doskonale, że macie wstręt do mięsa - też mam.
Jednakże - zastanawia mnie jedna kwestia - wiele z Was pisze, że mięsa dziecku nie podają, bo nie chcą mieć styczności z martwymi ciałami (rozumiem to doskonale), nie chcą mieć krwi na desce do krojenia (mam to samo).. natomiast podajecie dziecku np parówkę czy wędlinę, czy nuggetsy, czyli największe świństwo z możliwych.
Moim skromnym zdaniem - gdy dziecko domaga się jedzenia mięsa - należałoby kupić kawałek ekologicznego mięsa, np kawałek kurczaka (można to zlecić np mięsojedzącej Babci) i prosić ją o przyrządzenie - ugotowanie, upieczenie bez tłuszczu. Wtedy dziecko pozna PRAWDZIWY smak mięsa, a nie doprawiane i dosmaczane substytuty, pełne chemii, glutaminianu sodu, konserwantów i .. które w ogóle się z mięsem nie kojarzą - parówka to parówka, a nuggets to śmieszny kawałek "czegoś" w grubej panierce.
Wiem, że dbacie o to, co wkładacie do garnka. Ograniczacie cukier, nabiał, białą mąkę - nie dawajcie więc dzieciom parówek czy nuggetsów. Zamiast tego - jeżeli chcą jeść mięso - kawałek ekologicznego mięsa, które wygląda JAK MIĘSO !! Bo tylko wtedy dziecko będzie w stanie ocenić czy chce jeść mięso, czy nie.
Powiem szczerze, gdyby ktoś zapytał się mnie, gdy miałam 5 lat, czy chcę jeść mięso, podając mi np nuggetsy, bez wątpienia bym się zgodziła.. przecież to kocha każde dziecko.. specjalnie tak jest to zaprojektowane..
Nie odbierajcie tego posta jako "czepianie" się do kogokolwiek. Po prostu - wyraziłam swoje zdanie.
Myślę, że dzieci mogą decydować o tym, co chcą zjeść, a co nie. Jeżeli chcą mięso - niech dostaną mięso..
ale potem będą chciały biały cukier, coca-colę, słodycze.. kiedyś granicę STOP trzeba postawić.. bo przecież wszystkie dzieci w przedszkolu jedzą Danonki... czy też podacie?

niedzielka - 2013-12-22, 10:06

alken87 napisał/a:
qetrab napisał/a:


poza tym nie rozumiem obrzydzenia do ciała martwego zwierzęcia, tak samo jak szanuję żywe stworzenie, tak samo szanuję martwe, a nawet bardziej bo zwierzę oddało życie, by ktoś mógł się najeść.


a co ma obrzydzenie do fragmentów trupa do szacunku dla martwego ciała? nie brzydzę się martwego ciała człowieka, pochowałam własnoręcznie wiele zwierzaków, dotykałam ich martwych ciał, nie czułam obrzydzenia.
brzydzi mnie natomiast grzebanie we flakach, patroszenie, kawałkowanie, oddzielanie od kości i właśnie takie czynności to brak szacunku do martwej istoty. która wcale życia nie oddała, jak piszesz, tylko jej brutalnie je odebrano.


qetrab napisał/a:

PS: dla mnie dziecko jest pełnoprawnym i równym członkiem rodziny, jak przyjdzie i powie, że chce jeść mięso nie mam zamiaru ''pokazywać" jej, gdzie jest jej miejsce, że ja tu rządzę, bo to mój dom i tu się mięsa nie je.


no tylko akurat to JEST Twój dom, Ty tu rządzisz, i żyje się w nim na Twoich zasadach. może dla Ciebie niejedzenie mięsa nie jest aż tak ważną zasadą w życiu, ale na pewno są takie rzeczy, które byś ograniczał albo wykluczał, bo "w tym domu się tak nie robi".
------------
ciekawe jest to, że jak ktoś nie pozwala swoim dzieciom mieć burdelu w pokoju, palić papierosów, nocować u koleżanek/kolegów przeciwnej płci (mówię o nastolatkach, nie 5latkach ;) ), jeść ciastek przed obiadem, zmusza je do chodzenia do kościoła albo uczestniczenia w jakichś zajęciach dodatkowych czy wydziela czas na oglądanie tv to wszystko jest ok, bo przecież trzeba mieć jakieś zasady, a jak wchodzi w gre niejedzenie mięsa to zaraz trzeba "dać wybór".


Co do pierwszego zgadzam się, przez obróbkę mięsa nie wyrażamy szacunku do zwierząt i na pewno zwierzę samo nie złożyło się w ofierze. Grzebanie w martwym ciele to dla mnie nic przyjemnego jak i dla większości z Was, ale...co do reszty się nie zgadzam. Dziecko to człowiek jak i dorosły, ma prawo wyboru, jeśli chce czegoś spróbować, niech spróbuje. Zakazany owoc smakuje najlepiej, więc im więcej zakazujemy tym więcej jest buntu i ukrywania się z testowaniem nowości. Warto zachować swoje granice, więc jeśli rzeczą niewykonalną jest obróbka mięsa, to można to zlecić np. babci czy dziadkowi lub mięsożernemu mężowi. Wyobrażam sobie, że to smutne dla wegerodzica, bo sama pewnie bym to przeżywała, ale warto dać prawo wyboru i przez to wyrazić szacunek do dziecka. Może spróbować jeszcze z sojowymi substytutami, seitanem, zbożowymi wędlinami?

jaskrawa - 2013-12-22, 11:06

Pipii napisał/a:

Moim skromnym zdaniem - gdy dziecko domaga się jedzenia mięsa - należałoby kupić kawałek ekologicznego mięsa, np kawałek kurczaka (można to zlecić np mięsojedzącej Babci) i prosić ją o przyrządzenie - ugotowanie, upieczenie bez tłuszczu. Wtedy dziecko pozna PRAWDZIWY smak mięsa, a nie doprawiane i dosmaczane substytuty, pełne chemii, glutaminianu sodu, konserwantów i .. które w ogóle się z mięsem nie kojarzą - parówka to parówka, a nuggets to śmieszny kawałek "czegoś" w grubej panierce.



Pipii, masz całkowitą rację. Przyznaję, że u mnie podawanie parówek (nuggetstów nie kupuję) wynika z wygodnictwa i mojej obecnej sytuacji zdrowotnej, że tak się wyrażę.
Gdy urodziłam dziecko, wyobrażałam sobie, że będzie jadło TYLKO zdrowe rzeczy, absolutnie żadnego mięsa, poza tym tylko kasze, warzywa i tak dalej. Zaczęłam rozszerzanie diety, proponowanie młodej zdrowych obiadków, zgodnie z ideą BLW.
Cóż, ideały sobie, a życie sobie, niestety. Moje dziecko nie chce jeść wielu zdrowych rzeczy (nie będę się rozpisywać, co je, bo już o tym pisałam w innych wątkach np. o BLW,, a całkiem niedawno w ciążówkach, nie chcę już robić kolejnego offtopu), jednak mimo to bardzo się staram. Jednak bywając u rodziny (z dziećmi mniej więcej w wieku Marysi), młoda miała okazję poznać właśnie smak parówek - bo jej kuzyn jadł, a że bawili się razem, zabranianie jej spróbowania byłoby dość trudne - każdy rodzic zna ten problem - dzieciaki siedzą obok siebie przy stole czy nawet gdzieś na dywanie i jedno drugie naśladuje... myślę, że dopiero gdy się ma dzieci, można zrozumieć, jak trudno jest utrzymać tutaj jakiś rygor, zwłaszcza jeśli ojciec dziecka też je mięso i ono w domu jednak się pojawia - dla mnie - być może komuś to wychodzi, ale u mnie nie wyszło - niemożliwe jest "chronienie" dziecka przed mięsem, chociaż w domu dużo go nie ma. Więc pojawiły się te parówki, na które mała dosłownie się rzuciła. To był niestety ten moment, gdy jadła bardzo bardzo mało - i jeszcze się tym wtedy mocno martwiliśmy. Parówki wciągała koncertowo. Zażądałam więc od faceta kompromisu - ok, niech je czasem te parówki, ale pod warunkiem, że kupi jakieś bez tych wszystkich azotynów. Znalazł takie konspolu - które nie są konserwowane, mięsa jest w nich dużo, generalnie widać, że firma postarała się i zrobiła produkt całkiem dobry jak na standardy wędlinowe. Glutaminianu chyba też tam nie ma, wydaje się, że najgorszą trucizną w tych parówkach jest samo mięso (bo nieekologiczne) i sól. Więc uznałam, że to nie jest najgorsze zło.
Podanie jej parówki (wyjęcie z lodówki, włożenie do ciepłej wody, żeby trochę ogrzać i wyłożenie dziecku na talerzyk) to jednak coś innego niż krojenie, kawałkowanie i obdzieranie ze skóry części ciał zwierząt, przyznasz chyba...

Jest jeszcze jedna kwestia. Zaszłam w ciążę i przez pierwsze kilka miesięcy praktycznie leżałam plackiem, naprawdę nie mając sił na zajęcie się kuchnią. Więc szczerze mówiąc - istnienie czegoś, co moje dziecko chciało jeść i przynajmniej dwa trzy razy w tygodniu rozwiązywało problem przekąski czy drugiego śniadania - czyli tej parówki - było dla mnie wręcz błogosławieństwem. I często po prostu cieszyłam się, że je cokolwiek, bo często było tak, że młoda nie chciała NIC, wychodziła z domu bez śniadania, a potem na spacerze widziała dzieci jedzące buły drożdżowe i musiałam je jej kupować, bo po prostu była głodna. Oczywiście zdrowe pieczywo zabrane z domu lądowało w piaskownicy.
To ja już zaczęłam woleć, by zjadała parówkę.
To zresztą temat rzeka - niejadkostwo, wyobrażenia sprzed czasów dziecka, realia, okoliczności rodzinne, dieta innych dzieci itd.

Pipii, ja wiem, że Ty się nie czepiasz, ale muszę to powiedzieć - jeśli nie masz własnych dzieci, zawsze będziesz miała (prawdopodobnie) w głowie myśl, że Ty jako matka na pewno byś się na coś takiego nie zgodziła i Twoje dziecko jadłoby tylko zdrowo...
Bo ja takie założenia kiedyś miałam. Nie zakładałam też, że moje dziecko będzie niejadkiem. Nie zakładałam wielu innych rzeczy.
Cóż, nie zawsze można się trzymać założeń i dlatego robię wyjątek dla nieszczęsnych parówek.[b]

A, jeśli chodzi o kurczaka zrobionego przez babcię - co sugerujesz - problem w tym, że moje dziecko nie przepada wcale za smakiem mięsa upieczonego. Kotlety w panierce zje, mięso takie "zdrowe" z piecyka - z ziołami itd. już zna i nie lubi. Sto razy bardziej smakują jej parówki, czy tego chcę czy nie.

niedzielka - 2013-12-22, 11:16

jaskrawa, a próbowałaś dać jej sojowe parówki? Wiem, że może nie są szczytem marzeń o zdrowej żywności, ale przynajmniej nie mięso.
bronka - 2013-12-22, 11:19

Deseodeseo, sytuację komplikuje fakt, ze nie ma spójnego przekazu, ani w domu, ani Twojego ( w domu- nie, w przedszkolu-tak). Ale nie piszę tego w żadnym stopniu nikogo oceniając ( nie wiem jak to odczytasz) - rozumiem, ze tak wyszło.
Też przychylam się do zdania,że lepiej poprosić babcię/ męża o usmażenie kotleta z kawałka bio-zwierza niż podawać parówki.
Ja mam mięsożernego męża. Je poza domem i nie przy nas. W domu nie ma. Kropka.
Dzieci w przedszkolu nie jedzą. Wiedzą skąd jest mięso. Chyba się brzydzą.

Ja bym spróbowała na Twoim miejscu robić obiady bardziej tradycyjne ( przedszkolne) w weekendy np. Ziemniaki, kotlet mielony z soczewicy, buraczki ;-)
Porozmawiać- mój dom, moje zasady-proszę uszanuj.
W ostateczności ( jak już pisałam) wyręczyć się mamą/mężem w robieniu mięsnych obiadów np. raz w miesiącu/ tygodniu.

No i też myślę, ze to chwilowa fascynacja. Każda Twoja decyzja będzie słuszna. To Twoje dziecko i masz absolutne prawo wychowywać je wg swojego systemy wartości.

bronka - 2013-12-22, 11:22

jaskrawa napisał/a:
jeśli nie masz własnych dzieci, zawsze będziesz miała (prawdopodobnie) w głowie myśl, że Ty jako matka na pewno byś się na coś takiego nie zgodziła i Twoje dziecko jadłoby tylko zdrowo...
Bo ja takie założenia kiedyś miałam.

Nie możesz na swoim przykładzie tak ostro oceniać innych :-/

jaskrawa - 2013-12-22, 11:47

bronka napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
jeśli nie masz własnych dzieci, zawsze będziesz miała (prawdopodobnie) w głowie myśl, że Ty jako matka na pewno byś się na coś takiego nie zgodziła i Twoje dziecko jadłoby tylko zdrowo...
Bo ja takie założenia kiedyś miałam.

Nie możesz na swoim przykładzie tak ostro oceniać innych :-/


bronka, źle się wyraziłam. nie chciałam "oceniać" Pipii, raczej to ja się tłumaczę, dlaczego robię coś, czego w sumie nie chcę - bo chciałabym robić tak, jak Pipii sugeruje właśnie.
inna sprawa, że nie chciałam użyć argumentu w stylu "nie masz dzieci, więc nie wiesz jak to jest, ja też kiedyś nie miałam i nie wiedziałam". wcale nie uważam, że osoby nie mające dzieci nie mają prawa pytać czy dyskutować w takich wątkach, wprost przeciwnie.
napisałam tak, bo chciałam podkreślić, że rozumiem, dlaczego Pipii mogła właśnie tak sobie pomyśleć - zadać sobie takie pytania - dlaczego dajemy dzieciom te parówki czy tam nuggetsy - a nie było to w sensie "oceniającym" - że źle, że tak pomyślała czy coś w tym rodzaju :)

inna sprawa bronka, że chyba trochę przesadzasz, używając sformułowania "ostro oceniać". czy ja Pipii ostro oceniłam, sugerując, że mogła sobie pomyśleć, że ona nie dawałaby dzieciom tego czy tamtego do jedzenia? dla mnie to nie jest ostra ocena, to nawet nie jest ocena, raczej niepotrzebne przypuszczenie, źle przeze mnie wyrażone, jak już napisałam.
Pipii, jeśli też to odebrałaś jako "ostrą ocenę" to wybacz, zupełnie nie o to mi chodziło, ja nie odebrałam Twojego postu jako czepiania się, rozumiem, że po prostu pytasz o nasze motywy i tłumaczę się z tego.

jaskrawa - 2013-12-22, 11:49

IceTeaGreen napisał/a:
jaskrawa, a próbowałaś dać jej sojowe parówki? Wiem, że może nie są szczytem marzeń o zdrowej żywności, ale przynajmniej nie mięso.


Oj, pewnie, że bym wolała (mimo że to rzeczywiście ja szczytem zdrowia nie jest), ale ona nie chce. Szczerze mówiąc sama ich nie znoszę i nie dziwię jej się.

żuk - 2013-12-22, 12:03

jaskrawa, ja mam dziecko to się wypowiem :lol: a nie jesteś skłonna albo dawać sojowych parówek (w ramach Twego zmęczenia też mogą dać radę), jak już muszą byc parówki, albo postawić sprawę na ostrzu noża (nomen omen)? u mnie w domu w kwestii jedzenia sprawa właśnie tak wygląda: jedzenie jest zdrowe, chcesz to jesz a nie chcesz to nie jesz. Dziecko jak zgłodnieje to zje, samo się na własne życzenie nie zagłodzi. Dla mnie mięso w jakiejkolwiek postaci jest po prostu niezdrowe, szkodliwe, a czegoś takiego nie jadam i dziecku nie podaję. I to jest u mnie kluczowy argument od którego nie ma odstępstwa. To tak jak nie podaję zupek chinskich czy lizaków.
no i właśnie tago argumentu bym się trzymała w rozmowie z dzieciorem. Aczkolwiek jestem w stanie zrozumieć przekorę, 'ja chcę i już', zakazany owoc i takie tam. no ale nikt nie mówił że będzie łatwo :roll:
edit: już widzęże Ty byś chciała a Córka nie, więc cofam pytanie o sojowe

jaskrawa - 2013-12-22, 12:44

żuk, widzisz - z tym mam problem. z powiedzeniem NIE mięsu u dziecka - tak zupełnie. może mi brakuje asertywności. nie mam też wsparcia faceta w kwestii jedzenia, bo on mięso je (chociaż raczej na stołówce w pracy niż w domu) i uważa, że dziecko też powinno je jeść - nie dlatego, że nie wierzy w dietę wege jako wystarczającą, ale dlatego, że tak jest wygodniej - to jest konflikt między nami - nierozwiązany do dziś i niewyjaśniony. on uważa, że jeśli nasza córka będzie wegetarianką, nasze życie będzie po prostu trudniejsze - bo będzie trzeba jej przynosić żarcie do przedszkola i zwyczajnie czasu mi na to nie starczy - wyprowadzamy się niedługo poza miasto, ja po macierzyńskim z nowym dzieckiem wracam do pracy i sporo czasu zajmie mi dojazd do pracy do stolicy - chłop (myśląc realnie, muszę przyznać mu wiele racji) obawia się, że zwyczajnie nie dam sobie rady czasowo z przygotowaniem dla dziecka wegetariańskich kotletów/naleśników i innych, aby miało na każdy dzień na obiad do przedszkola i do tego zupy, bo przecież w przedszkolu będą na mięsie i tak. w miejscowości, gdzie będziemy mieszkać, nie ma wege przedszkola oczywiście (to wioska). potem dojdzie kwestia szkoły, szkolnych wycieczek, poza tym jemu się wydaje zupełnie niepotrzebne wywoływanie burzy w domu mojej czy jego mamy, gdy wszyscy (cała mięsożerna, bardzo mięsożerna rodzina, już kiedyś o tym zresztą pisałam) jedzą na obiad mięso - dajmy na to kotlet z kurczaka - i moje dziecko - nie chcące jeść naprawdę zbyt wiele - też chce jeść ten kotlet, a ja, jako jedyna tego mięsa nie jem (to moja sprawa i nie czepiają się mnie), zabraniam naszemu dziecku zjedzenia go, mimo że ono by chciało. dla niego to absurd, w sumie muszę przyznać, że dla mnie to też wygląda trochę absurdalnie. wszyscy jedzą kotleta, dziecko też chce go zjeść, jeden z rodziców też chce, by zjadło - a ja mam problem.
nie umiem tu się postawić, musiałabym w ogóle odciąć się od wizyt rodzinnych.
a skoro je poza domem...
i skoro są parówki, które wcina...

i tak dalej.

co do niezdrowego jedzenia - masz rację, że dziecko się nie zagłodzi. gdy mamy w domu obiad i dziecko odmawia, jasna sprawa, że nie ulegam mu i nie daję jej zamiast obiadu czekolady "żeby nie było głodne". mówię, że jak nie chce, to niech nie je, ale nie dostanie nic innego zamiast. po prostu omijamy ten posiłek, a jednak szanuję to, że młoda nie lubi większości rzeczy i po protu staram się, by na obiad zawsze była chociaż jedna rzecz, którą mała zje - choćby to miały być same ziemniaki, które bardzo lubi.

Anja - 2013-12-22, 12:50

jaskrawa napisał/a:
IceTeaGreen napisał/a:
jaskrawa, a próbowałaś dać jej sojowe parówki? Wiem, że może nie są szczytem marzeń o zdrowej żywności, ale przynajmniej nie mięso.


Oj, pewnie, że bym wolała (mimo że to rzeczywiście ja szczytem zdrowia nie jest), ale ona nie chce. Szczerze mówiąc sama ich nie znoszę i nie dziwię jej się.


W evergreenie sa rozne pyszne parowki i kielbasy (oraz inne substytuty miesa), warto potestowac. Moj syn lubi tez kielbase biala z polsoi. Nie jemy tego duzo ale co jakis czas tak. W Warszawie sa tez rozne fajne wege knajpy, gdzie podaja pyszne rzeczy! Np w Marrakeshu takie troche a la miesne szaszlyki i kotleciki - Artek to uwielbia. :-) No i hit - burgery z krowarzywa - to lubia nawet miesozercy.

Dobrym patentem sa tez - jak ktos tu wspomnial - wege znajomosci. Moj syn zna od groma wegwdzieciakow i wege doroslych (no wiem, nam w Wawie latwiej z tym), wiec nie czuje sie wyobcowany ze swoim wegetarianizmem, tylko jest to dla niego normalne.

jaskrawa - 2013-12-22, 13:08

Muszę spróbować :)

Co do wege kanjp - eh... wiecie co, chodzimy regularnie na jakieś wege żarcie (serio to już mi się czasem nie chce w domu gotować, bo nie mam dla kogo poza sobą - mój facet nie lubi mojej kuchni - nie jestem jakąś super kucharką, ale np. moja siostra czy niektóre koleżanki, które bywają czasem u mnie na obiedzie zawsze chwalą to, co ugotuję i często pytają, jak zrobiłam, więc myślę, że gotuję jako tako - raz lepiej raz gorzej, ale może nie beznadziejnie...). Wiecie, jak to wygląda? koko przedwczoraj widziała... Moje dziecko jest uparte, z przekory nie chce wziąć do ust, nawet próbować czegoś, co mu proponuję.
Bez względu na to czy proponuję czy nie... nie je.

Ostatnio nawet byliśmy w vega barze, przy Jana Pawła. Mają tam dobre kofty na przykład. Kotlety też mieli niezłe (chociaż trochę za suche, ale wyglądały zachęcająco)
Wiecie, co zjadło moje dziecko? Kilka kęsów pieczonych ziemniaków, czyli jak zwykle :D
Ale generalnie w domu je kotlety kaszowe np., uwielbia też takie z dodatkiem tofu. Albo samo tofu, smażone.

Pipii - 2013-12-22, 15:20

jaskrawa absolutnie mnie nie uraziłaś swoim postem :-)
rozumiem, że możesz być w ciężkiej sytuacji - pod każdym względem, ale forum jest po to, aby czasami rzeczy, które wydają się "nie do ogarnięcia" - rozwiązać za pomocą rad innych osób, dlatego się odezwałam.
Nie mam swoich biologicznych dzieci, ale mam kontakt z wieloma nie - przeze mnie - urodzonymi, więc trochę tam wiem ;-)
Jasne, że każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, ale.. dla mnie parówka nigdy nie będzie kompromisem, bo to po prostu - żywność syfiasta, tak samo jak nutella, danonki czy serek topiony.

alken87 - 2013-12-22, 17:48

IceTeaGreen napisał/a:
Dziecko to człowiek jak i dorosły, ma prawo wyboru, jeśli chce czegoś spróbować, niech spróbuje. Zakazany owoc smakuje najlepiej, więc im więcej zakazujemy tym więcej jest buntu i ukrywania się z testowaniem nowości.


w teorii to brzmi fajnie, tylko że z reguły rodzic nie daje dziecku wyboru w przypadku czegoś co uważa za złe/nieodpowiednie dla dzieci i o ile jest to rzecz powszechnie uznawana za złą (powiedzmy papierosy) to nikt nie wnosi sprzeciwu, natomiast jeśli chodzi właśnie o mięso czy cukier to zaraz trzeba dac możliwość wyboru. dla mnie jedzenie mięsa jest "złe" mniej więcej na poziomie palenia papierosów, chociaż
jasne, jeśli dziecko pójdzie zjeść mięso u koleżanki albo kupi sobie hamburgera wracając ze szkoły to ja nic nie zrobię, tak samo jak nic nie zrobię jesli sobie zapali po wyjściu ze szkoły. ale to nie znaczy że pozwolę mu kurzyć na moich oczach, i tak samo nie będe chciała mieć truchła w lodówce, przyrządzac go, ani nawet żeby ktoś je przyrządzał zasmradzając mi dom, licząc na to że jak nie będzie miało zakazane to nie będzie tak tego pragnąć.

oczywiście mówimy tu o 5latku który za fajki się jeszcze nie bierze, a i nie kupi sobie sam parówek ani nie usmaży kurczaka ;) , ale ja bym brała po uwage jeszcze to, że skoro je mięcho w przedszkolu, na obiad, to pewnie spożywa je 4-5 razy w tygodniu, więc nie widzę powodu żeby miał je jeszcze jeść w weekendy. ze względów zdrowotnych chociażby, bo to już jest za dużo jesli mamy mówić o zrównowazonej diecie. chyba taki wybór jaki ma w tej chwili jest wystarczający.

jaskrawa - 2013-12-22, 18:12

Pipii napisał/a:
jaskrawa absolutnie mnie nie uraziłaś swoim postem :-)
rozumiem, że możesz być w ciężkiej sytuacji - pod każdym względem, ale forum jest po to, aby czasami rzeczy, które wydają się "nie do ogarnięcia" - rozwiązać za pomocą rad innych osób, dlatego się odezwałam.
Nie mam swoich biologicznych dzieci, ale mam kontakt z wieloma nie - przeze mnie - urodzonymi, więc trochę tam wiem ;-)
Jasne, że każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, ale.. dla mnie parówka nigdy nie będzie kompromisem, bo to po prostu - żywność syfiasta, tak samo jak nutella, danonki czy serek topiony.


Uf, cieszę się, że nie odebrałaś mojej wypowiedzi jako jakiegoś ataku!
absolutnie nie uważam, że nie powinnaś się odzywać czy cokolwiek w tym rodzaju - jeszcze raz podkreślam :)
co do parówek - cóż, trudno odmówić Ci racji, to żywność syfiasta, bez wątpienia. i, już nie wchodząc w dalsze szczegóły - mogę tyle powiedzieć - tak, czasem moje dziecko (jak również ja, mając rozmaite ciążowe chętki) jemy czasem żywność syfiastą. jednocześnie staram się, by było jej jak najmniej, by dziecko wyrastało w przekonaniu, że to jest żywność syfiasta właśnie - i tylko czasem można sobie na nią pozwolić. nie jestem ortodoksem, nigdy nie byłam i pewnie nie będę. tempo życia w mieście też ma tu swoje znaczenie, również otoczenie, znajomi, rodzina, wiele innych czynników.
Pipii, dlatego jestem na tym forum m.in. - żeby czytać rady m.in. Twoje. muszę przyznać, że pomysł "zlecania" babci robienia "zdrowego" mięsa jako jakiejś tam opcji dla mamy, która sama nie chce się bawić w robienie mięsa w domu, ale wolałaby podać właśnie takie, "domowe" mięso niż jakiś syfny półprodukt był bardzo dobry. babcia by się ucieszyła, że może pomóc, takie mięso zawsze można zamrozić przecież i mieć potem kilka obiadów np... u nas w sumie młoda za bardzo takich babciowych mięs nie lubi, ale to też się wszystko z czasem może zmienić. ma dopiero dwa lata, wiele w kwestii jej diety jeszcze z pewnością ulegnie zmianie.
ja mam szczerą nadzieję, że gdy już dorośnie do rozmów o parówkach - i dowie się, skąd się biorą, sama przestanie je jeść :)

niedzielka - 2013-12-22, 20:25

alken87 napisał/a:
pewnie spożywa je 4-5 razy w tygodniu, więc nie widzę powodu żeby miał je jeszcze jeść w weekendy. ze względów zdrowotnych chociażby


Ze względów zdrowotnych lepiej, żeby w ogóle nie jadł :D

alken87 - 2013-12-22, 20:49

IceTeaGreen napisał/a:
alken87 napisał/a:
pewnie spożywa je 4-5 razy w tygodniu, więc nie widzę powodu żeby miał je jeszcze jeść w weekendy. ze względów zdrowotnych chociażby


Ze względów zdrowotnych lepiej, żeby w ogóle nie jadł :D


a tu to też mam odmienne zdanie, jesli miałabym zabraniać dziecku jeść mięsa W OGÓLE to tylko ze względów etycznych. nie wierzę w niezdrowość mięsa jedzonego w rozsądnych ilościach. natomiast jeśli mimo indoktrynacji ]:-> będzie chciało je jeść, to wydaje mi się że jedzenie mięsa poza domem, a w domu wege to rozsądny kompromis. jedząc mięcho poza domem będzie mogło jeść to co lubi i nie będzie czuło się wykluczone w grupie.

chociaz nigdy nie wiadomo, może urodze kiedyś małego demona żywiącego się li i tylko padliną i będę musiała wszystko odszczekać :mryellow:

Agnieszka - 2013-12-23, 00:49

jeśli moje dziecko kiedyś powie fajne się zapowiada smakowo, chce sprawdzić , chcę jadać ,to obiady szkolne albo sama niech robi. Wychowuję sama ex był/ może jest wege ale by się nie sprzeciwił (nigdy sądownie nie mieliśmy opcji jedzenia i szacun tu dla niego) a w sumie i tak nie może. Natomiast moja 12 latka nie jest zainteresowana mięsem i nigdy nie była. Dokładnie wie z czego pochodzi (pół wiejskie jesteśmy) i siadamy do stołów to nasze a to mięsne i nie dla nas, nie ma u nas opcji konfliktów jedzeniowych. Warto przemyśleć wpis zarówno bronki i Pipii.
Nie wiem czy moje kiedyś nie zdecyduje inaczej o jedzeniu, jak będzie miało swoje dzieci też jej decyzja. Z własną rodziną nie mam problemów, ex teściowa też stawała na wysokości zadania a rodzinne gary moje wykonie w 90%.
Znamy dzieci już pełnoletnie albo prawie- wege, wegan. Moje dziecko kręci nabiał = sery. Nie bronię ale np na świętach nie będzie i akceptuje ten fakt i wie że nie ma takiej opcji jak i z czekoladą, miodem....
Sadzę, że dobrze poprowadziłam dziecia, dalsze jej wybory nalezą do niej. Pięciolatek to jeszcze decyzje rodziców/rodzica wg mnie. Ok może piszę z perspektywy osoby o ponad 20 letnim stażu więc i rodzina temat oswoiła i dziecko mam układne, może mam szczęście do bliskich, ludzi - nie wiem i nie zam odpowiedzi.

Agnieszka - 2013-12-23, 00:52

jeśli moje dziecko kiedyś powie fajne się zapowiada smakowo, chce sprawdzić , chcę jadać ,to obiady szkolne albo sama niech robi. Wychowuję sama ex był/ może jest wege ale by się nie sprzeciwił (nigdy sądownie nie mieliśmy opcji jedzenia i szacun tu dla niego) a w sumie i tak nie może. Natomiast moja 12 latka nie jest zainteresowana mięsem i nigdy nie była. Dokładnie wie z czego pochodzi (pół wiejskie jesteśmy) i siadamy do stołów to nasze a to mięsne i nie dla nas, nie ma u nas opcji konfliktów jedzeniowych. Warto przemyśleć wpis zarówno bronki i Pipii.
Nie wiem czy moje kiedyś nie zdecyduje inaczej o jedzeniu, jak będzie miało swoje dzieci też jej decyzja. Z własną rodziną nie mam problemów, ex teściowa też stawała na wysokości zadania a rodzinne gary moje wykonie w 90%.
Znamy dzieci już pełnoletnie albo prawie- wege, wegan. Moje dziecko kręci nabiał = sery. Nie bronię ale np na świętach nie będzie i akceptuje ten fakt i wie że nie ma takiej opcji jak i z czekoladą, miodem....
Sadzę, że dobrze poprowadziłam dziecia, dalsze jej wybory nalezą do niej. Pięciolatek to jeszcze decyzje rodziców/rodzica wg mnie. Ok może piszę z perspektywy osoby o ponad 20 letnim stażu więc i rodzina temat oswoiła i dziecko mam układne, może mam szczęście do bliskich, ludzi - nie wiem i nie znam odpowiedzi. Lecz wspólny front rodziców (fraljs o tym wspomina) akceptacja dziadków pomocne

sylv: jestem palacz, nikotynista. Natomiast jak mi dzieć powie chce spróbować marihuanę nie pozwolę na zakup z ulicy.

qetrab - 2013-12-23, 01:07

Agnieszka, wybacz, ale ja nie zrozumiałem ani jednego zdania z tego co napisałaś. To brzmi jakby było tłumaczone z translatora...
Agnieszka - 2013-12-23, 01:13

sprecyzuj
obecnie mam wege dziecko, kiedyś było wegańskie. Nie wiem jakich wyborów dokona kiedyś tam. Do tej pory mam 12 letnie dziecko, które nie jest zainteresowane potrawami mięsnymi. Przy 5 latku raczej ja bym decydowała. Używki...bym wolała by nie kupowała na ulicy.

Anja - 2013-12-23, 07:52

Agnieszka napisał/a:
Pięciolatek to jeszcze decyzje rodziców/rodzica wg mnie..

Wg nas tez.
Zastanawiam sie jeszcze - nie chcac wywolywac burzy i nikogo urazic - co to znaczy ze dziecko wie skad pochodzi mieso. Bo dzieciaki czesto bagatelizuja ten przekaz. Wlasnie dlatego ze nie wiedza dokladnie(!), nie tylko o smierci ale i o zyciu, (nie potrafia sobie wyobrazic, pewnie nikt filmikow na youtube im nie puszcza, choc przyznam ze mialam takie mysli), rodzic w tym wieku moze (jak kogo wola ofc) decydowac. Dla mnie i mojego partnera to na co wspolczesny swiat skazuje zwierzeta jest straszne, chore, niemoralne i Artek o tym wie.
Jesli kiedys z cala swiadomoscia bedzie chcial jesc mieso, ok, jego sprawa.

Inna sprawa, ze kiedy oboje rodzicow jest wege, latwiej jest byc twardym (i np. nazywac rzecz po imieniu). No bo jak tlumaczyc dziecku wegetarianizm, kiedy np. ukochany tata je mieso?

gosia_w - 2013-12-23, 08:55

Z tego co pamiętam, to dopiero ok. 8-9 r.ż dziecko zaczyna rozumieć, co to jest śmierć.
Agnieszka - 2013-12-23, 12:29

Anja: oczywiście, że jest łatwiej jeśli oboje rodzice mają podobne przekonania ale z tego co bronka pisała wcześniej jej rodzina jest mieszana dietowo a dzieci są wege. Bronka gotuje, robi przetwory itd i nie idzie na przysłowie skróty. Pipii natomiast wspominała że najłatwiej podać parówkę, gotowca ale jeśli zależy nam na zdrowiu dziecka a dziecko chce zjeść mięso, to czemu nie poprosić babci/cioci.... o zrobienie czegoś domowego mięsnego zamiast serwować owego gotowca.
gosia: teoretycznie tak a w życiu różnie to wygląda. My mamy zwierzęta m.in domowo świnki morskie. Z jednej zrobiło się kilka (adoptowałyśmy ciężarną), odchodziły = umierały i ma świadomość tego faktu. Podobnie jak tego, że u nas towarzysko a w innych krajach są przeznaczone do konsumpcji.

Wiele jest na forum rodzin, gdzie dzieci jadają tradycyjnie mimo faktu, że rodzic czy rodzice nie jadają mięsa. Moja córka jako alergik miała wykluczone z diety pewne produkty m.in nabiał. Obecnie z reglamentacją jeśli chodzi o ilość może jadać i chce jadać. Ma 12 lat jest świadoma ale też uważam, że gdybym zabroniła zjadłaby poza domem. Ja wolę wiedzieć co jada moje dziecko i do tego czasu udało mi się przekazać to, co dla mnie ważne. Dużo rozmawiamy, czyta etykietki jeździ np. na obozy w zachodnie- pomorskie bo tam mamy możliwość diety. Choć mam daleko, muszę zadbać o organizację, pieniądzę itd dla mnie nagrodą jest wybór, który bliski moim przekonaniom. Natomiast jakich wyborów dokona dalszych nie wiem a im będzie starsza może się okazać, że moje zdanie, poglądy nie są dla niej wyznacznikiem. Natomiast niezależnie od jej wyborów moje uczucia zmianie nie ulegną podobnie jak mojej rodziny do mnie a tu wyznacznikiem nie jest dieta.

adriane - 2013-12-23, 13:22

qetrab napisał/a:
Agnieszka, wybacz, ale ja nie zrozumiałem ani jednego zdania z tego co napisałaś. To brzmi jakby było tłumaczone z translatora...


Do stylu pisania Agnieszki trzeba się przyzwyczaić :) Ja też czasem nie łapię o co biega mimo lat czytania ;) Ale przecież każdy jest inny, nie?

A w temacie wątku. Mięsa bym nie podała u mnie w domu w żadnej postaci. Mój syn dorosły już, czasem jada, ale nie mnie się teraz mieszać do tego. Dziecko 5 letnie u mnie musiałoby jeść co jest czyli bezmięsnie. U dziadków itd. też chyba nie pozwoliłabym, choć akurat nie wiem, bo nigdy nie musiałam się zmagać z problemem, że dziecko chce, a ja nie pozwalam.

Deseodeseo - 2013-12-23, 20:38

Przyznaję bez bicia, że nie lubię soi i jej przetworów, a seitan mnie nie kręci jakoś.
Dylematem podzieliłam się z mężem. Usłyszał mnie choć nie do końca zrozumiał;) Mięsa w domu nie zrobię. Raz na jakiś czas mogą zjeść w domu śledzie z cebulą w oleju lnianym (nie mogę uwierzyć, że mój prawie 5-latek to lubi). Jak babcia zrobi gołąbki z ryżem/prosem i mięsem, to może zjeść.
Może uda się nam dotrzeć do Krowarzywa kiedyś choć z tym drugim moim maluszkiem to nie wiem kiedy to nastąpi:/
Zareklamuję jeszcze moje przedszkole, oni tam 4x tyg. mają ryż lub kaszę a tylko raz inne rzeczy. Robią też pyszne kotlety strączkowych lub warzywne, ale niestety mało dzieci chętnie jadło. Jak Bfu widzi, że koledzy wcinają kurczaki to też chce. Ech, jak zaczynał karierę przedszkolaka, to smucił się, że ptaszki są na obiad.

Deseodeseo - 2013-12-23, 20:39

Przyznaję bez bicia, że nie lubię soi i jej przetworów, a seitan mnie nie kręci jakoś.
Dylematem podzieliłam się z mężem. Usłyszał mnie choć nie do końca zrozumiał;) Mięsa w domu nie zrobię. Raz na jakiś czas mogą zjeść w domu śledzie z cebulą w oleju lnianym (nie mogę uwierzyć, że mój prawie 5-latek to lubi). Jak babcia zrobi gołąbki z ryżem/prosem i mięsem, to może zjeść.
Może uda się nam dotrzeć do Krowarzywa kiedyś choć z tym drugim moim maluszkiem to nie wiem kiedy to nastąpi:/
Zareklamuję jeszcze moje przedszkole, oni tam 4x tyg. mają ryż lub kaszę a tylko raz inne rzeczy. Robią też pyszne kotlety strączkowych lub warzywne, ale niestety mało dzieci chętnie jadło. Jak Bfu widzi, że koledzy wcinają kurczaki to też chce. Ech, jak zaczynał karierę przedszkolaka, to smucił się, że ptaszki są na obiad.

Deseodeseo - 2013-12-23, 20:40

Anja ma rację. Co tu powiedzieć dziecku, skoro ukochany tatuś je i bardzo lubi mięso.
Agnieszka - 2013-12-24, 14:14

Z pewnością prościej jak rodzice mają wspólne przekonania. Moje dziecko bez ojca ale dziadek, wujek istotny autorytet. My rozmawiamy dużo i zawsze tak było, córka nie była w prywatnej placówce przedszkolnej czy szkolnej. Gadamy o wszystkim i o różnicach: diety, religii, gustów muzycznych, o tym że ktoś woli koty a inny psy, dlaczego adoptujemy futrzaka zamiast kupić rasowego itd. Czasem muszę skakać nad dżdżownicami ale obiecałam i przestrzegam (nie mogą nadepnąć), czasem muszę pogłaskać owłosioną gąsienicę, pająki też są super.
Zobacz co wyniknie dalej, czasem dzieci zmieniają zdanie, nawyki jedzeniowe, smaki. Zarówno Twój synek na jakimś etapie może powiedzieć nie jadam od teraz mięsa, jak i moja córka będzie smażyła np. kotlety swojemu chłopakowi albo zacznie jeść mięso.
Kiedyś musiałam oswoić/ odczarować dziecku potrawy: kopytka, gołąbki bo nazwy się źle kojarzyły i odmawiała jedzenia.

kitteh - 2014-01-02, 02:30

gosia_w napisał/a:
Z tego co pamiętam, to dopiero ok. 8-9 r.ż dziecko zaczyna rozumieć, co to jest śmierć.

cos w tym jest.
pamietam, jak bylam malutka, do 6 lat moze, umialam patrzec na smierc. dziadek byl lesniczym, mial kurki i pszczolki. pamietam jak babcia zabijala i wyciagala kurom wnetrznosci, karpiom tez. jak robili kielbasy z dzika.
dopiero potem do mnie dotarlo, o co tak naprawde chodzi i od 12 roku zycia nie chcialam miec z tym nic wspolnego.
inna sprawa, ze przedstawiano mi to jako "cel zycia" tych zwierzakow

qetrab - 2014-01-03, 00:26

kitteh napisał/a:
gosia_w napisał/a:
Z tego co pamiętam, to dopiero ok. 8-9 r.ż dziecko zaczyna rozumieć, co to jest śmierć.

cos w tym jest.


jest i nie jest, zależy od dziecka
córka mojej kuzynki, mając 3 latka doskonale wiedziała co to jest śmierć i nie pozwalała nawet kwiatków ścinać w ogrodzie, bo to je zabija
a jak usłyszała chociażby, że ktoś zabił zwierzątko (nawet jak to było w dowcipie) to płakała

mięsa oczywiście nie chciała jeść, nie wiedziała raczej skąd pochodzi, ale mówiła, że jest trujące


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group