wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Śpiewnik wegusa - niewegetarianskie piosenki, wierszyki

Christa - 2007-10-12, 03:53
Temat postu: niewegetarianskie piosenki, wierszyki
Rodzice przyslali mi kilka ksiazeczek z wierszykami polskich autorow i ku mojemu zaskoczeniu czesc ma tak miesozerne teksty, ze az nie wiem, co z tymi ksiazeczkami zrobic. Np. wierszyk o chorym kotku:
("Pan kotek byl chory i lezal w lozeczku (...)
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta:
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!”
— „A myszki nie można? — zapyta koteczek —
Lub z ptaszka małego choć z parę udeczek?"
— „Broń Boże! Pijawki i dyjeta ścisła!
Od tego pomyślność w leczeniu zawisła”.
I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki
Nie tknięte, z daleka pachniały mu myszki")
albo slynna Kaczka Dziwaczka ("az wreszcie znalazl sie kupiec: 'na obiad mozna ja upiec'"), albo w ogole jak sobie przypomne jakies takie wierszyki z przedszkola: "chodzi lisek kolo drogi, nie ma reki ani nogi" :shock: , albo "przyszla mama kotka zbila :shock: , a skorupki wyrzucila"), to az mi wlosy deba staja, ze dzieci ucza sie takich tekstow.

Czy Wy eliminujecie takie wierszyki? Bo ja chyba bede.

honey - 2007-10-12, 04:41

hehe
to ty jestes matka...
tu sie zaczyna rola rodzica...

Humbak - 2007-10-12, 06:53

Czasami odpowiedź przychodzi sama:
Christa napisał/a:
tak miesozerne teksty
Christa napisał/a:
wierszyk o chorym kotku:
kotki SĄ mięsożerne bo są drapieżcami... ;) ale my nie kotki...
a czasami zmieniam np. miałam w wierszyku 'sroczka kaszkę warzyła' 'a ostatniemu nic nie dała łebek urwała i frrr poleciała' (!! tak tak...) zamieniłam na 'ogonkiem pomachała' i już.

Mama poetka to jest coś... :-P ;-)

Christa - 2007-10-12, 08:48

Nie, no wiadomo, ze kotki sa miesozerne! ;-) . Nie o to mi chodzilo. Mialam na mysli te wszystkie miesne terminy: kilbaski, kiszki, sloninki, udeczka z ptaszkow... Chyba wolalabym oszczedzic takiemu maluchowi tlumaczen, co to takiego.
Ewa - 2007-10-12, 08:53

Humbak napisał/a:
'a ostatniemu nic nie dała łebek urwała

U nas była zawsze wersja "a ostatniemu nic nie dała, tylko frrrrr poleciała". Nie wiem skąd rodzice biorą te makabryczne wersje ;-)
A co wierszyków. Hm, przecież dziecko i tak wcześniej czy później dowie się co jadają kotki, pieski i inne zwierzątka. Gabryś np. jest zafascynowany zwierzętami drapieżnymi i zawsze jak pozna jakieś nowe to pyta "a nas może zjeść?". Wygląda na to, że dla niego zwierzę, które może zjeść człowieka, to zwierzę dzikie, reszta, to łagodne :-D . Jeżeli natomiast w książeczce, wierszyku lub bajce jest motyw zjadania zwierząt przez człowieka, wykorzystuję to do rozmowy na temat inności ludzi, ich diety i tolerancji. Tak więc nie unikam takich fragmentów, ale też nie pomijam ich milczeniem.
Chociaż czasem dziecko samo unika. Pamiętam jak Gabryś kiedyś dostał od mojego brata puzzle z Kubusiem Puchatkiem, który łowi ryby. Odmówił układania, bo misiu jest niegrzeczny i on takiego układać nie będzie :-D

Humbak - 2007-10-12, 09:11

Christa napisał/a:
wolalabym oszczedzic takiemu maluchowi tlumaczen, co to takiego
dlaczego? taki jest świat ;) niektórzy to jedzą bo muszą, my na szczęście nie musimy, ufff... ;)
Christa - 2007-10-12, 09:22

Ja akurat nie jem, bo nie chce, a nie ze nie musze. Nic nie musze :-P .
Karolina - 2007-10-12, 11:28

A Tymek zna na pamięć wierszyk o kotku, i recytuje co drugie słowo.
rosa - 2007-10-12, 12:08

nie cenzurowałam wierszyków ani innych opowiadań. czasami opuszczałam jakieś nudy, albo zastępowałam słowa bardziej zrozumiałymi
chłopcy po prostu niektórych nie chcieli słuchać, to nie czytałam.

nie ma co martwić się na zapas, może za jakiś czas stwierdzisz, że Ci te wierszyki nie przeszkadzają, a może mały nie będzie chciał tego słuchać, albo oddasz książki komuś innemu a dla Was kupisz takie które Ci bardziej odpowiadają

frjals - 2007-10-12, 15:30

Myśmy czytali jak leci, szczególnie, że niektóre wierszyki (Brzechwa!) to moim zdaniem mistrzostwo świata. :mryellow:
Wszystkie te słowa typu kiełbaska, pasztecik itp istnieją, a nawet są używane jako nazwy potraw wegetariańskich, nie wydaje mi się, żeby dziecko po takiej lekturze zachciało jeśc mięso...
Poza tym to jednak kanon, znają to wszystkie dzieci, a ta znajomość tworzy jakąś wspólnotę kulturową. :-)

Tobayashi - 2007-10-12, 16:27

A poza tym, co wyżej napisano - nie unikniemy tego słownictwa i ba, myślę, że dziecko powinno je znać. I powinno wiedzieć co jest co, bo kiedyś ktoś je może poczęstować jakąś kiełbaską i dziecku powinno się zaświecić światełko i zapytać "z czego jest ta kiełbaska?" Powinno wiedzieć, że są kiełbaski wegetariańskie, ale większość jest jednak z mięsa :-/
kamma - 2007-10-12, 18:25

W "Chorym kotku" najbardziej odrzuca mnie ten klimat zachwytu nad kiełbaskami, kiszkami itd. Ale tej bajki to akurat raczej nie czytamy. Natomiast w wielu innych przypadkach zmieniam pojedyncze słowa, np. w bajce Wawiłow o ptaszkach i robaczkach, gdzie bawią się w berka, ostatecznie "Połknął Piotr Emilka, a Paweł Kacperka". Zmieniam "połknął" na "złapał" i spoko. Irma jest bardzo wrażliwa i zaczyna płakać, gdy coś niedobrego się w wierszyku dzieje. "Kaczka Dziwaczka" najlepszym przykładem.
Ale z drugiej strony nie unikamy rozmów o mięsie, drapieżnikach i różnicach dietowych między ludźmi. Na drapieżniki jeszcze do niedawna płakała, ale powoli zaczyna to akceptować. I tak fajnie mówi, że "My nie jesteśmy drapieżnikami" :)

martika - 2007-10-13, 21:18

Dla mnie najbardziej masakryczna jest piosenka która wciąż śpiewana jest w przedszkolach:

"chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi..."

okropność.....

adriane - 2007-10-13, 21:59

martika napisał/a:
Dla mnie najbardziej masakryczna jest piosenka która wciąż śpiewana jest w przedszkolach:

"chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi..."

okropność.....


No bo lisy maja łapy, a nie rączki i nóżki :mrgreen:

arete - 2007-10-13, 22:39

W wielu bajkach jest okrucieństwo i chyba, jak we wszystkim w bajkach, jest w tym jakiś sens. Myślę, że pomagało to dzieciom oswoić się ze złem, z przemocą. Poza tym, kiedyś dzieci miały prościej - wilk był groźny w rzeczywistości i taki też był w bajce, świat baśni i świat wokół były spójne. W dzisiejszych czasach już tak nie jest. No a rodzice wegetarianie mają z tym największy kłopot. Myślę, że cenzura nie ma sensu, choć pomysły, żeby zmienić jedno słowo gdzie się da, są fajne; gdzie się nie da - w końcu jak wilk ma nie zjeść babci? - opatrzyć bajeczkę komentarzem, jak sugeruje Ewa.
Ewa - 2007-10-13, 22:57

arete napisał/a:
w końcu jak wilk ma nie zjeść babci?

Zamiast zjeść, może babcię zamknąć w szafie, a Czerwonego Kapturka uratują zwierzątka, dla których ona wcześniej była bardzo dobra. Powaga, mam taką wersję do oglądania na płycie :mryellow:

arete - 2007-10-13, 23:21

Ewa napisał/a:
Zamiast zjeść, może babcię zamknąć w szafie, a Czerwonego Kapturka uratują zwierzątka, dla których ona wcześniej była bardzo dobra. Powaga, mam taką wersję do oglądania na płycie :mryellow:

Ja kiedyś zadałam swoim uczniom przerobienie tradycyjnej bajki na politycznie poprawną wersję. Była z tego kupa śmiechu, ale chyba małe dzieciaczki by nie zrozumiały dlaczego Jaś daje się spalić w piecu Babie Jadze (ups, znowu drastycznie), bo zrozumiał, że zjadanie dzieci jest częścią jej tradycji i kultury. ;-)

Tobayashi - 2007-10-14, 23:34

Cytat:
W wielu bajkach jest okrucieństwo i chyba, jak we wszystkim w bajkach, jest w tym jakiś sens. Myślę, że pomagało to dzieciom oswoić się ze złem, z przemocą.


Hm, a mię się wydaję, że nie do końca tak. Przynajmniej u mnie tak było, że ten nierealny świat bajek i jego zagrożeń nakładał mi się na życie realne i bałam się tego, co usłyszałam w bajkach, czyli tego, czego nie ma i co mi tak naprawdę nie zagrażało. Bajki wcale nie przygotowały mnie na tzw. zło w realnym świecie, nie oswoiły ze śmiercią, niczego nie wyjaśniły. Raczej tylko wystraszyły :-(

dort - 2007-10-15, 09:01

adriane napisał/a:
martika napisał/a:
Dla mnie najbardziej masakryczna jest piosenka która wciąż śpiewana jest w przedszkolach:

"chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi..."

okropność.....


No bo lisy maja łapy, a nie rączki i nóżki :mrgreen:


ja tak samo to tłumaczę ;-)

ale wiekszość tych starych piosenek jest masakryczna - moja babcia sporo śpiewa Oskarkowi i wcześniej nie zastanawiała się nad tymi starymi piosenkami dopiero po moich uwagach zmienia teksty lub śpiewa inne
poza wspomnianą sroczką i łepkiem np. coś o wronie bez oka i tym podobne :-/
niemal jak dzisiejsze filmy akcji

kamma - 2007-10-15, 09:42

To ja Wam przytoczę tekst pioseneczki, którą dziadek mi śpiewał w dzieciństwie, a teraz śpiewa Irmie:
"Poleciał pieseczek po drzewo do boru,
powrócił niebawem całkiem bez humoru.
Siekierkę mu wzięto,
Ogonek obcięto.
Pamiętaj, pieseczku, że w niedzielę święto!
Pamiętaj, pieseczku, że w niedzielę święto!"

Niezła indoktrynacja, co? ]:->

Tobayashi - 2007-10-15, 09:45

Cytat:
niemal jak dzisiejsze filmy akcji


No dokładnie ]:->

Wiesz co, christa, dzięki Ci za ten temat :-D Właśnie coś sobie uświadomiłam w temacie wierszyków i zabaw :-?

[ Dodano: 2007-10-15, 22:46 ]
Znalazłam na dziecięcym forum:

"Bierzemy muchy w paluchy"
Bierzemy muchy w paluchy (szczypiemy powietrze przed sobą - 3 razy)
Robimy z muchy placuchy (klaszczemy - 3 razy)
Kładziemy muchy na blachy (klepiemy łapkami o brzuszek - 3 razy)
Wypowiadamy jak najszybciej:
I mamy radochy po pachy (rączki podkurczamy pod paszki i kręcimy ciałkiem)

Smacznego, nie ma co :-/

[ Dodano: 2007-10-15, 22:55 ]
Cytat:
Niezła indoktrynacja, co? ]:->


Indoktrynacja i w dodatku znęcanie się nad zwierzętami :evil: .


No właśnie tak się zastanawiam czy jest jakiś związek z rymowankami, nad którymi mało kto się zastanawia i bezmyślnie przekazuje dzieciom, a indoktrynacją. I odklepywaniem modlitw... których dzieci także nie rozumieją. Mój mąż przez lata deklamował "ukrzyżowany pod Pączkiem (wymawiał: ponczkiem) Piratem" i zastanawiał się kto to był ten Pączek Pirat. Dorośli go zbywali i nigdy nie wyjaśnili o co chodzi.

Mala_Mi - 2007-10-22, 21:19

martika napisał/a:
"chodzi lisek koło drogi, nie ma ręki ani nogi..."

Ja też tak pamiętam z dzieciństwa, a w przedszkolu Jagódki śpiewa się:
"chodzi lisek koło drogi, cichuteńko stawia nogi"
Dużo fajniej :-)

Capricorn - 2007-10-22, 22:53

Cytat:

Znalazłam na dziecięcym forum:

"Bierzemy muchy w paluchy"
Bierzemy muchy w paluchy (szczypiemy powietrze przed sobą - 3 razy)
Robimy z muchy placuchy (klaszczemy - 3 razy)
Kładziemy muchy na blachy (klepiemy łapkami o brzuszek - 3 razy)
Wypowiadamy jak najszybciej:
I mamy radochy po pachy (rączki podkurczamy pod paszki i kręcimy ciałkiem)

Smacznego, nie ma co :-/



no ja znam w innej wersji:

Lapiemy muchy w paluchy, kładziemy muchy na blachy,
robimy z muchy wybuchy, uciechy mamy po pachy

rosa - 2007-10-23, 09:20

Carpi, a stosowałaś w praktyce ten wierszyk?
Capricorn - 2007-10-23, 15:32

taaaaaaaaaaaaaaaaa, miliony razy ;-)
rosa - 2007-10-24, 08:32

tak właśnie myślałam, wyglądałaś mi na kogoś takiego ;-)

franek teraz czyta Rolada Dahla "Charliego i fabrykę czekolady", nie polecam dla dzieci które nie spożywają słodyczy :-) :-) :-)

Marcela - 2007-10-24, 08:56

Ja właśnie przerabiam z moją córeczką "kosi kosi łapci" (pojedziem do babci, babcia da nam serka a dziadek cukierka, od babci do cioci - ciocia da łakoci, od cioci do mamy mama da śmietany) Strasznie niewegańskie! :mryellow:
Iwona - 2007-10-24, 09:43

Tobayashi napisał/a:
No właśnie tak się zastanawiam czy jest jakiś związek z rymowankami, nad którymi mało kto się zastanawia i bezmyślnie przekazuje dzieciom, a indoktrynacją. I odklepywaniem modlitw... których dzieci także nie rozumieją. Mój mąż przez lata deklamował "ukrzyżowany pod Pączkiem (wymawiał: ponczkiem) Piratem" i zastanawiał się kto to był ten Pączek Pirat. Dorośli go zbywali i nigdy nie wyjaśnili o co chodzi.

Hmm, nie sądzę, aby bezmyślne przekazywanie dzieciom rymowanek miało coś wspólnego z indoktrynacją, a to z prostego względu - ja rozumiem indoktrynację jako świadome i celowe wpajanie komuś "jedynie słusznych" poglądów i pozbawianie wiedzy o przeciwnych kierunkach, taka propaganda. To są bajki czy rymowanki, nad którymi ludzie się często nie zastanawiają, po prostu je czytają.
A odnośnie odlepywania modlitw i indoktrynacji. Ja uważam, że to nie jest indoktrynacja, a po prostu wychowywanie w wierze i nie chodzi o nazewnictwo. Każdy rodzic wychowuje swoje dziecko w jakiejś wierze, nawet gdy jest to ateizm (wtedy wychowuje w wierze, że nie ma Boga). A jeśli rodzic uczy tylko odklepywania modlitwy, a nie istoty wiary, jeśli nie tłumaczy poszczególnych słów, zdań, to znaczy, że sam niewiele wie o swojej wierze lub że nie wie jak wytłumaczyć pewne rzeczy. Szkoda, że dorośli nie wytłumaczyli Twojemu mężowi, co to znaczy, ale to tylko chyba dowód na to, że sami nie wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi.

taniulka - 2007-10-24, 09:52

To taki lekki off ale pamiętam jak mi onegdaj zaśpiewano u cioci na wsi i potem śpiewałam tę piosenkę

Ewa spadła z drzewa
połamała sobie krzyże
a kto jej głowę wyliże?

Adam!

Czytając ten watek uświadomiłam sobie, iż spiewano mi tak chorą piosenkę!

Iwona - 2007-10-24, 11:22

taniulka napisał/a:
Ewa spadła z drzewa
połamała sobie krzyże
a kto jej głowę wyliże?

:shock: :shock:

Capricorn - 2007-10-24, 13:47

ale dlaczego akurat głowę? ;-)
frjals - 2007-10-24, 14:15

rosa napisał/a:
franek teraz czyta Rolada Dahla "Charliego i fabrykę czekolady", nie polecam dla dzieci które nie spożywają słodyczy

kurcze właśnie zaczęliśmy ją czytać... już po pierwszej stronie zorientowałam się, że może to nie najlepszy wybór... :-> Prawdę mówiąc wypożyczyłam ją dla siebie...
Przeczytaliśmy wcześniej "Zaczarowany palec" tego samego autora, ta książka jak najbardziej - antypolowaniowa.

rosa - 2007-10-24, 14:50

u nas chłopcy bardzo lubili Roalda Dahla, wszystkie książki
a Charli jest bomba
w niedzielę był film w tv, też niezły

Tobayashi - 2007-10-24, 22:18

Iwona napisała:
Cytat:
nie sądzę, aby bezmyślne przekazywanie dzieciom rymowanek miało coś wspólnego z indoktrynacją


Racja, racja. Niewłaściwie użyte słowo. Indoktrynacja jest celowa i świadoma :-D

Rzeczywiście chodziło mi o coś innego: o bezmyślność pewnych ludzi (nie wszystkich, prosze się nie obrażać :lol: ) w przekazywaniu dzieciom wątpliwej spuścizny kulturowej w postaci pewnych wierszyków i rymowanek (o jakich tu mówimy) oraz podobną bezmyślność w niby wychowywaniu dzieci w wierze, ograniczającym się tak naprawdę do przyuczania ich do rytuałów, bez refleksji, właśnie bez wyjaśniania znaczenia modlitw, nie mówiąc już o bardziej złożonych kwestiach. Mój mąż nie poznał znaczenia słów, które wypowiadał i nie został skorygowany, kiedy gadał bzdury, ponieważ jego rodzicom nie zależało na tym, żeby cokolwiek zrozumiał, miał grzecznie chodzić do kościoła i klepać modlitwy. Ja bym tego nie nazywała wychowaniem w wierze, jedynie przyuczaniem do rytuałów. I tak mi się to skojarzyło z wierszykami...

Iwona - 2007-10-25, 09:58

Tobayashi napisał/a:
o bezmyślność pewnych ludzi (nie wszystkich, prosze się nie obrażać :lol: )

ależ ja się nie obrażam :-)

Tobayashi napisał/a:
bezmyślność w niby wychowywaniu dzieci w wierze, ograniczającym się tak naprawdę do przyuczania ich do rytuałów, bez refleksji, właśnie bez wyjaśniania znaczenia modlitw, nie mówiąc już o bardziej złożonych kwestiach. Mój mąż nie poznał znaczenia słów, które wypowiadał i nie został skorygowany, kiedy gadał bzdury, ponieważ jego rodzicom nie zależało na tym, żeby cokolwiek zrozumiał, miał grzecznie chodzić do kościoła i klepać modlitwy.

Niestety tak się często zdarza, rodzice chcą, aby dzieci chodziły potulnie do kościoła, bo: "tak wypada" "inni idą, a ty nie" itd., ale unikają tłumaczenia im sensu wiary, bo często sami za bardzo nie wiedzą o co chodzi. Przykre to jest, zwłaszcza z punktu widzenia osoby zaangażowanej i zdającej sobie sprawę, że to nie chodzi o zewnętrzne "praktyki".
Ale zrobił się nam off-topic :-)

Marcela - 2007-10-25, 10:34

Mój mąż do dzisiaj zna na pamięć wierszyk, którego nauczyła go babcia gdy był bardzo mały:
Rano wstaję do pracy, modlę się w pokorze
Spraw, abym się nie lenił, dobry Panie Boże
Abym - jeśli wieczorem umrzeć mi wypadnie
Pozostawił robotę skończoną dokładnie

:shock:
I co wy na to? Wyobrażacie sobie kilkulatka recytującego to cudo?

kamma - 2007-10-25, 10:58

powiem Ci, Marcela, że to nie jest aż takie złe. Ten wierszyk może dzieci oswoić z tematem śmierci. Ale równie dobrze może śmiertelnie przerazić, więc wszystko zależy od tego, czy dziecko czuje się bezpiecznie i jaką ma wiedzę na temat śmierci.
Iwona - 2007-10-25, 11:02

Marcela napisał/a:
Spraw, abym się nie lenił, dobry Panie Boże

To by też mi się przydało, bo czasem mam wieeeeelkiego lenia

Marcela - 2007-10-25, 11:13

Mnie tu przerażało raczej przedłożenie tej ślicznie skończonej roboty ponad wszystko. Robota jako sens życia dla kilkulatka - to pomysł całkiem absurdalny.
pao - 2007-10-25, 11:14

Cytat:
Rano wstaję do pracy, modlę się w pokorze
Spraw, abym się nie lenił, dobry Panie Boże
Abym - jeśli wieczorem umrzeć mi wypadnie
Pozostawił robotę skończoną dokładnie

motto życiowe dla Bawołów w odmianie wierzącej ;)

rosa - 2007-10-25, 11:23

Marcela napisał/a:
Mój mąż do dzisiaj zna na pamięć wierszyk, którego nauczyła go babcia gdy był bardzo mały:
Rano wstaję do pracy, modlę się w pokorze
Spraw, abym się nie lenił, dobry Panie Boże
Abym - jeśli wieczorem umrzeć mi wypadnie
Pozostawił robotę skończoną dokładnie

:shock:
I co wy na to? Wyobrażacie sobie kilkulatka recytującego to cudo?


a czy Twój mąż ma jakąś traumę z tego powodu?

Tobayashi - 2007-10-25, 11:56

A ja się pytam PO CO? Po co uczyć dzieci takich wierszyków? Jaki przyświeca temu cel?
gosiabebe - 2007-10-25, 12:02

taniulka napisał/a:
Ewa spadła z drzewa
połamała sobie krzyże
a kto jej głowę wyliże?


miałam w podstawówce koleżankę Ewę i pamiętam jak dzieci wołały do niej "Ewa -mewa spadła z drzewa na kamyczki i połamała sobie cycki" :shock:

Ewa - 2007-10-25, 12:06

pao napisał/a:
motto życiowe dla Bawołów w odmianie wierzącej ;)

O rany, dobrze, że ja nie z tej odmiany :mryellow:

Karolina - 2007-10-25, 13:23

Marcela napisał/a:
"kosi kosi łapci" (pojedziem do babci, babcia da nam serka a dziadek cukierka, od babci do cioci - ciocia da łakoci, od cioci do mamy mama da śmietany)

U nas jest
"kosi kosi łapci
pojedziem do babci
a od babci do dziadka
po koszyczek na jabłka":) ( inna wersja - "po korzuszek z kudłatka")

[ Dodano: 2007-10-25, 13:27 ]
A to cytat z ulubionej książeczki Tymka:
" Pośpiesz się Jacku! Oka mgnienie
I już zajmują dom płomienie.
-Jacku, powstrzymaj katastrofę!
-Julio, wytrzymaj jeszcze trochę!
Aż nagle woda z węża wytrysła
I ugasiła ogień natychmiast."

Wychowanie seksualne dla dwulatków... Nie wiem czy dorośli specjalnie piszą takie ksiażeczki czy to my mamy chore umysły...

kamma - 2007-10-25, 13:37

Karolina, :shock: :shock: :shock:
Marcela - 2007-10-25, 14:34

rosa napisał/a:
czy Twój mąż ma jakąś traumę z tego powodu?

No, "robotny" chłopak jest, nie powiem. A kończy zwykle ładnie :mryellow:

rosa - 2007-10-25, 14:35

Marcela napisał/a:
rosa napisał/a:
czy Twój mąż ma jakąś traumę z tego powodu?

No, "robotny" chłopak jest, nie powiem. A kończy zwykle ładnie :mryellow:

więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;-)

Karolina - 2007-10-27, 14:25

Przepraszam jeśli kogoś uraziłam.
Tak mi po prostu do głowy przyszło. Czytałam ciekawą książkę na temat schematów ról płciowych, zachowań, kodów postępowania ukrytą właśnie w bajkach dla najmłodszych. Takie podświadome uczenie dziecka przyszłej roli społecznej. Nie wiem może jestem przewrażliwiona...

stokrotki - 2007-10-27, 23:22

A ja sobie myslę że jakby człowiek miał tak wszystko rozszyfrowywac i szukać podtekstów to by zwariował . Ja czytam Zosi duzo , kupując ksiązki zwracam uwagę na treść ale bez przesady . Uważam że w dużej mierze zależy to w jaki sposób dziecu przekazujemy daną treść , na ile dziecko na ufa i jak mu to tłumaczymy ..
To takie moje osobiste odczucie .

Tobayashi - 2007-10-28, 11:14

A mnie się wydaje, że właśnie na tym polega socjalizacja (poniżej wklejam definicję), żeby stworzyć w miarę jednolitą społeczność, która przyjmuje obowiązujące zasady bez specjalnego buntu.
Nasze społeczeństwo je mięso - a przecież my się buntujemy, nie przyjmujemy bezmyślnie ogólnie przyjętej normy. Żeby zdecydować się na wybór takiej drogi musieliśmy przyjrzeć się bliżej "produkcji mięsa", musieliśmy szerzej otworzyć oczy, jesteśmy czuli na tym punkcie i dlatego drażnią nas pewne piosenki, wierszyki dla dzieci :shock: I nadal nie możemy zrozumieć, i 'dziwujemy się wiecznie' jak inni mogą tak bezrefleksyjnie brać udział w rzeźni milionów zwierząt i przygotowywać do tego swoje dzieci.

Naiwnością byłoby sądzić, że oprócz kwestii zwierząt cała reszta zasad społecznych jest ok i można już wyłączyć myślenie krytyczne. Wręcz przeciwnie - skoro nasze społeczeństwo może być tak ślepe w jednej kwestii, trzeba bacznie przyglądać się reszcie. Można zwariować, jasne :mrgreen:

**************************************************************************

Socjalizacja (łac. socialis = społeczny) to proces (oraz rezultat tego procesu) nabywania przez jednostkę systemu wartości, norm oraz wzorów zachowań, obowiązujących w danej zbiorowości. Socjalizacja trwa przez całe życie człowieka, lecz w największym nasileniu występuje, gdy dziecko rozpoczyna życie w społeczeństwie. Największą rolę na tym etapie odgrywają jego rodzice, później także wychowawcy i rówieśnicy oraz instytucje (takie jak szkoła czy kościół).

Na drodze socjalizacji człowiek uczy się podstaw interakcji społecznych, poznaje społeczne normy postępowania, wartości, nabywa umiejętność posługiwania się przedmiotami i kształtuje swoją osobowość.

majaja - 2007-10-30, 07:37

pao napisał/a:
motto życiowe dla Bawołów w odmianie wierzącej

Bawoły ciężko jest zdenerwowaĆ CZY WYPROWADZIĆ Z równowagi, ale jak już się uda... widziałaś kiedyś wściekłego bawoła ;) . Mnie babcia powtarzała: kto nie pracuje ten nie je. Co poniektórym trochę etosu pracy by nie zaszkodziło.
a kosi kosi znam w wersji: babcia da pierożka a dziadek tabaki z rożka :)

pao - 2007-10-30, 09:39

bawołom etosu pracy nie trzeba wmawiać, one maja to genetycznie ;)

ale narzucenie go np owcy czy małpie zamęczy danego człowieka bo zabije jego własna naturę. choć rzecz jasna każdego warto tej wartości nauczyć :)

co do wściekłego bawoła... bardzo rzadki widok i całe szczęście ;)


co do samych wierszyków to ja na szczęście jakoś w swym rozwoju niewiele ich spotkałam. jeśli już to przeróbki czynione przez kolegów ;)

Tobayashi - 2007-10-30, 19:48

Moje dziecię żyje bez jakichkolwiek wierszyków. Jedynie 'kosi łapki' mu wprowadziłam i to ciężko się zastanawiając co to do jasnej ciasnej znaczy: kto lub co kosi te łapki? :shock: Teraz i tak mówimy na to "brawo". Jak mamy nastroje odpowiednie, to sami małemu rymujemy :mrgreen: Stawiamy na oryginalność :lol:
Alispo - 2007-10-30, 23:02

To ja troche pozytywniej: przyjazne bajki: hxxp://www.wegetarianie.pl/Article1656.html]hxxp://www.wegetarianie.pl/Article1656.html
kamma - 2007-10-31, 09:37

Tobayashi napisał/a:
Jak mamy nastroje odpowiednie, to sami małemu rymujemy Stawiamy na oryginalność

U nas było tak:

Idzie, idzie Taz przez las
podśpiewując cały czas.
Idzie idzie, śpiewa śpiewa,
a wokoło szumią drzewa.

Szumią drzewa, a Taz śpiewa.

Idzie, idzie Taz przez las
podśpiewując cały czas.
Idzie idzie, spotkał kotka.
Kotek ziewa sobie słodko.

Kotek ziewa, szumią drzewa, a Taz śpiewa.

Idzie, idzie Taz przez las
podśpiewując cały czas.
Idzie idzie, spotkał kurkę,
gdakającą złotopiórkę.

Kurka gdacze, kotek ziewa, szumią drzewa, a Taz śpiewa...

I tak dalej, za każdym razem musiałam wymieniać coraz więcej zwierząt wykonujących różne czynności. Doszłam może do 10 :)

Tobayashi - 2007-10-31, 14:04

Fajne, fajne :-D Muszę zacząć spisywać swoje :-D
Lily - 2007-10-31, 18:50

U mnei pod blokiem bliźniaki śpiewały kiedyś "Pajączek, pajączek, nie ma nóżek ani rączek, przybili go do deski za pomocą pinezki".

A z mniej brutalnych o zwierzątkach znam: Idzie wąż wąską dróżką, nie porusza żadną nóżką, poruszałby gdyby mógł, lecz wąż przecież nie ma nóg.
Fajny łamaniec języka :)

kamma - 2007-11-01, 13:57

Skojarzyło mi się:
Pajączek, pajączek bez nóżek, bez rączek
i cieszy się: cha, cha! że główkę jeszcze ma :shock:
Ale to akurat między dorosłymi usłyszałam, dziecku nikt tego nie serwował.

Karolina - 2007-11-11, 14:35

"Muskułów to ja nie mam. Nie. Ręce mam tak cienkie, cienkie...Cały jestem cienki. I chudy. I jestem najmniejszy w naszej zerówce (...)
Jest mi przykro. Piję dużo mleka. Jem także mnóstwo klusek i chleba, że aż mi brzuch pęka. Bardzo chce być większy. Ale jakoś nic nie pomaga."
"Kurczak" Małgorzata Musierowicz - cieniutka książeczka dla dzieci

strzeszynek - 2008-01-16, 01:05

Karolina napisał/a:
"Muskułów to ja nie mam. Nie. Ręce mam tak cienkie, cienkie...Cały jestem cienki. I chudy. I jestem najmniejszy w naszej zerówce (...)
Jest mi przykro. Piję dużo mleka. Jem także mnóstwo klusek i chleba, że aż mi brzuch pęka. Bardzo chce być większy. Ale jakoś nic nie pomaga."
"Kurczak" Małgorzata Musierowicz - cieniutka książeczka dla dzieci

Czytałam :) Lubiłam tę bajkę. Pamiętam w ogóle serię "Poczytaj mi mamo", różne tam bajki były, nierzadko dramatyczne. Kilka sobie nawet zachowałam do dziś :) Wszystkie wspominam z sentymentem, np. bajkę o królewnie, która na wszystko kręciła nosem. A do dziś pamiętam bajkę (nie mam jej już, niestety) o smoku, którego nikt nie mógł się pozbyć z królestwa, aż przyszedł do niego kulturalny rycerz i po prostu grzecznie zapytał, czy ten mógłby opuścić królestwo. I smok się zgodził , bo "kiedy ktoś ładnie prosi, odmawiać nie wypada". Nawet mi żal tego smoka było, bo opuszczał królestwo z łezką żalu w oku :cry:
Jak dla mnie największy hardcore odchodzi u Andersena: syrenka, którą pozbawiono języka; matka, której Śmierć zabrała dziecko, a ta, pragnąć je odzyskać oddała m. in. oczy (rany, kiedyś mnie to tak nie ruszało, a teraz sama się przestraszyłam!); no i niegdyś moja ulubiona, co ojciec czy brat zabił dziewczynie ukochanego, a jego głowę wsadził do doniczki i zasadził tam kwiatka :-| Coś atm się dalej działo, nie pamiętam już, ale podobało mi się, bo nie czytałabym czegoś tak długiego, w dodatku drobnym maczkiem...
O, bajka Grimm'ów o Jagience (czy jak jej tam), co ją czarownica zamknęła w wieży, a ta ukochanemu włosy spuszczała, a czarownica potem jej lub jemu oczy wyłupiła... O dziwo, nie bałam się tych scen straszliwych...
Tak czy inaczej, przykłady można mnożyć...

[ Dodano: 2008-01-16, 01:08 ]
Co do "kosi, kosi": wujek serwuje małemu taką oto wersję:
kosi kosi łapci
pojedziem do babci
babcia ma podwórze
kwadratowe, duże

osobiście nie cierpię tej wersji. sama znam jakąś o mleczku i ciasteczkach :)

901 - 2008-02-20, 22:32

Alispo napisał/a:
To ja troche pozytywniej: przyjazne bajki: hxxp://www.wegetarianie.pl/Article1656.html]hxxp://www.wegetarianie.pl/Article1656.html



Proszę, proszę, Katarzyna Dowbor bajeczki ekologiczne wymyśla. A jeszcze jakiś czas temu reklamowała mięcho w telewizji i robiła błogą minę na widok wędlin :evil:

strzeszynek - 2008-02-21, 18:22

901 napisał/a:
Proszę, proszę, Katarzyna Dowbor bajeczki ekologiczne wymyśla. A jeszcze jakiś czas temu reklamowała mięcho w telewizji i robiła błogą minę na widok wędlin

Hmm... A może to jest tak, że co innego płatnie, a co innego społecznie. Za pieniądze można wszystko, ale liczy się to, co się robi z sercem... :-P Może dam dziwne porównanie: pamiętam, jak Michał Wiśniewki szkalował Andrzeja Leppera, co nie przeszkadzało mu później promować jego partii... Dla kasy można zawieszać przekonania, na to wychodzi :-/

901 - 2008-02-21, 19:56

Ja myślę Strzeszynek, że ta baba to nie ma żadnych idei. Ona po prostu pojawia się tam, gdzie będą o niej mówić. Poza tym zauważ że wiele osób jedzących mięso chroni dziką przyrodę. Ot, to taka wybiórcza miłość do zwierząt. Po prostu zwierzęta hodowlane to jest żywiec i tyle. O nie się "troszczą" hodowcy. I Dowbor, jestem przekonana, w najlepszym przypadku właśnie tak pojmuje świat.

Co do wierszyka "Chory kotek", o którym wcześniej tu pisano, to ja tu widzę pozytywne przesłanie dla naszych dzieci. Otóż - kotek nażarł się mięsa i dlatego jest chory :) To takie oczywiste!

majaja - 2008-02-24, 21:27

strzeszynek napisał/a:
Jak dla mnie największy hardcore odchodzi u Andersena

Dzieci chyba lepiej rozumieją mity, archetypy, symbole i alegorie. A potem człowiek idzie do ogólniaka i całą wyobraźnie szlag trafia ;)

strzeszynek - 2008-02-24, 23:05

majaja, a ja to czytałam jako dziecko jeszcze ;-) Chociaż tam i tak jest granie na emocjach. No np. "Brzydkie kaczątko", które widząc łabędzie, kuli się, by je zabiły. Możem tępa, ale alegorii tu nie widzę, nawet metafory. Całość, jako bajka, nosi pewne przesłanie, ale nie w każdym miejscu to jest dla dzieci.
Kitten - 2008-02-25, 22:44

strzeszynek, 'Brzydkie Kaczątko' to genialna przypowieść o podróży inicjacyjnej i szukaniu własnej tożsamości... I, jak wiele 'klasycznych' (mających źródła w ustnej tradycji) baśni, kryje w sobie więcej, niż widać na pierwszy rzut oka :-) . Można sie o tym przekonać między innymi dzięki hxxp://merlin.pl/frontend/browse/product/1,508274.html;jsessionid=5EF7268859906D0821856521EC7CB9A9.LB3?gclid=CO-QmaGk4JECFQYJZwod31lxWg]tej książce. Inna sprawa, ze Andersen był neurotykiem, i nigdy nie przepadałam za jego twórczością... wolałam Braci Grimm ;-)

Co do dzieci, to myślę, że podstawą jest indywidualne podejście. Jeśli dziecko boi się 'okrutnych' bajek, ma po nich koszmary, wtedy nic na siłę. Ale nie wolno przegiąć w drugą stronę, zamknąć dziecko w wychuchanym, sielankowym świecie. Rzeczywistość nie jest sielankowa, i psychika dziecka, wbrew pozorom, też nie :roll: A mądrze dawkowane, archetypiczne historie, w których jest chaos i okrucieństwo, ale na końcu zwycięża dobro, to znakomita forma oswajania lęku. Piszę to z doświadczenia, bo nieźle pamiętam moje dzieciństwo mola książkowego ;-)

Jestem ogromnie wdzięczna rodzicom, bo niczego mi nie zabraniali. Oprócz mnóstwa książek, bezpiecznych nawet dla nadwrażliwego dziecka ;-) miałam i książeczki Disneya, i nieocenzurowanych Braci Grimm (których uwielbiałam czytać jako 6latka ;-) ), i baśnie rosyjskie - jeszcze większy hardkor ;P. Zanim nauczyłam się czytać, poznałam komiksy z serii 'Thorgal', 'Imię Róży' obejrzałam z rodzicami chyba w 4 klasie podstawówki (byłam zachwycona ;-) ). Rola rodziców polega na byciu, obserwowaniu, rozmowie... I tak, od niechcenia, nauczyli mnie odróżniać sztukę od tandety, fikcję od rzeczywistości, a nawet wyhodowali kręgosłup moralny (później się ciut zwichnął, ale to inna kwestia :-P

Nie bałam się okrutnych scen w książkach, a jedynym potworem, który 'prześladował' mnie przez dłuższy czas, była Buka. Ten chłód, ta samotność... przeraza mnie chyba do dziś :roll:

Nie wiem, może jakimś nietypowym dzieckiem byłam, czy coś ;-) Ale z własnym dzieckiem, w przyszłości, zamierzam postępować podobnie.

strzeszynek - 2008-02-26, 00:11

Kitten napisał/a:
strzeszynek, 'Brzydkie Kaczątko' to genialna przypowieść o podróży inicjacyjnej i szukaniu własnej tożsamości...

Ale to mądrze powiedziane :) Kitten, ja nie o całej baśni mówię, ale właśnie o takich fragmentach, uryweczkach. Gdyby to wspomniane kaczątko nie pomyślało, że je za chwilę zabiją, baśń nie straciłaby od razu sensu, prawda?

A wiesz, że ja mam podobne doświadczenia? Czytałam na potęgę, właściwie wszystko, co mi wpadło w ręce:) "Bajarka opowiada" czy "Książę jakiśtam zamieniony w niedźwiedzia" jeszcze podobało :) Komiksy też, Kajko i Kokosz, Asteriks, Thorgal :) , Rork (uwielbiam), Baranowski... Mickiewicza czytywałam jako dziecko ("Ballady i romanse").Nadal uwielbiam czytać, róznorodnie. I zawsze jestem w szoku, jak można nie lubić :mrgreen: No, na studiach to miałam sporo możliwości... Ale np. Micińskiego sobie odmówiłam, za dziwne dla mnie.
PS> Buka też mnie przerażała, jakoś tak podświadomie. Mówiąc mądrze - nie analizowałam własnych lęków ;-)

Kitten - 2008-02-26, 00:33

strzeszynek napisał/a:
Kitten, ja nie o całej baśni mówię, ale właśnie o takich fragmentach, uryweczkach. Gdyby to wspomniane kaczątko nie pomyślało, że je za chwilę zabiją, baśń nie straciłaby od razu sensu, prawda?

Sensu może od razu nie, ale coś ważnego straciłaby na pewno. Jestem przeciwna demonizowaniu takich 'uryweczków', czy o zgrozo, pisaniu ocenzurowanych wersji klasycznych baśni (tak, tak, są takie... ). Śmierć i lęk przed nią pojawiają się w świadomości dziecka bardzo wcześnie, i paskudnym błędem są próby zmiatania tego pod dywan.

p.s: Micińskiego lubiłam kiedyś bardzo, teraz mniej :-) Ale wciąż mam wielki sentyment do hxxp://www.poema.art.pl/site/itm_48389.html]tego wiersza ;-)

strzeszynek - 2008-02-27, 01:37

No, ten wiersz to ładny. Ja pamiętam utwór "Koloseum" (bodajże), który chciałam analizować, ale po przeczytaniu zmieniłam zdanie ;-) Za to zanalizowałam sobie hxxp://www.poema.art.pl/site/itm_7120.html]to . Ciut makabryczne :-P
O nie, bez przesady, by cenzurować, po coś ta przemoc jest (przynajmniej na ogół). Mnie to nie przerażało, ale się przejmowałam strasznie i te łabędzie w związku z kaczątkiem to był dla mnie gwóźdź do trumny ;-) Mimo że wiedziałam, iż będzie happy end. Taka bardziej przewrażliwiona jestem ;-) Ale, o dziwo, to się tyczyło tylko niektórych bajek.

[ Dodano: 2008-02-27, 01:41 ]
a tak "apropopos" ;-) hxxp://www.poema.art.pl/site/itm_65776.html]mój ukochany wiersz :-)

Kitten - 2008-03-08, 16:54

strzeszynek napisał/a:
a tak "apropopos" ;-) mój ukochany wiersz :-)

Widzę, ze mamy podobny gust :-) Również przepadam za tym wierszem, i w ogóle za tym poetą 8-)
Przepadam też za tym hxxp://www.poemhunter.com/poem/and-death-shall-have-no-dominion/]wierszem Dylana Thomasa

Piękny literacki offtop żeśmy wyprodukowały ;-)

A wracając do...

Pamiętam, z jednej książeczki, wierszyk taki:

Coś tam w lesie trzasnęło, coś tam w lesie huknęło
(...)
A to komar z dębu spadł
Złamał sobie w krzyżu gnat


Zaśmiewałam się do łez z tego komara, mała okrutnica ;-)

strzeszynek - 2008-03-11, 00:43

Kitten napisał/a:
Przepadam też za tym wierszem Dylana Thomasa

Niestety, mój angielski nie jest chyba aż tak dobry...
Za to przypomniało mi się hxxp://web.pertus.com.pl/~mysza/straszy.html]coś innego . Szkoda, że bez genialnych obrazków Butenki, ale próbka jest hxxp://www.cartoon.com.pl/butenko2.html]tu . Uwielbiam do dziś. Jakiś czas temu przypomniał mi się fragment: wielki wiatrak zrobił trach i upadła Zosia w piach :-P

Kitten - 2008-03-11, 00:52

strzeszynek napisał/a:
Niestety, mój angielski nie jest chyba aż tak dobry...

hxxp://www.poema.art.pl/site/itm_16827.html]Tutaj masz przekład :-) Co do mnie, angielski jest jedynym obcym językiem, który znam w miarę dobrze, zatem staram się czytać anglojęzyczną poezję w oryginale (z francuską, niestety niezbyt daję radę :-> )

Podobno tłumaczenie jest jak kobieta: albo piękne, albo wierne ;-)

strzeszynek napisał/a:
coś innego

O, tak, znam te wierszyki z dzieciństwa... Są takie uroczo makabryczne. Miszcz! :mrgreen:

strzeszynek - 2008-03-11, 01:16

Dzięki :) Akurat chwilowo nie jestem w nastroju na taką tematykę, jakoś mnie na Poświatowską wzięło :)hxxp://www.poema.art.pl/site/itm_36197.html]np. :D Swego czasu nauczyłam się na pamięć kilkunastu jej wierszy, bo musiałam wreszcie oddać tomik do biblioteki, a żal mi było się z jej wierszami rozstawać tak bezpowrotnie :-)
Kitten - 2008-03-11, 20:38

Wspominany przeze mnie wiersz D. Thomasa, pewna moja znajoma Autorka wykorzystała jako motto w przepięknym, przyprawiającym o ciarki opowiadaniu... Ryczałam przy lekturze jak bóbr, co niewątpliwie wpłynęło na siłę mojego sentymentu do wiersza ;-) (choć obroniłby się u mnie i bez tego). Jeśli masz ochotę, hxxp://free.polbox.pl/i/ignite/freak.htm]tu jest trochę jej twórczości... Choć może być za bardzo 'dark' dla niegotyckich gustów ;-)

Poświatowską też lubię :-)

Ale, nawet ulubionych wierszy, nie uczę się na pamięć (trauma ze szkoły? :-P ). Choć niektóre, czytam tak wiele razy, że same mi 'wchodzą' :-)

strzeszynek - 2008-03-13, 22:02

Przeczytałam fragment, jak na razie. Fajny klimat, lubię takie :-) Mamy podobne gusta literackie :-D
Kitten - 2008-03-14, 08:36

strzeszynek napisał/a:
Mamy podobne gusta literackie :-D

Fantastiko :-D Cieszę się, że Ci sie podoba. Opowiadanie z mottem D. Thomasa mam na kompie, jeśli zechcesz, daj maila na pw, to podeślę ;-)

wookie - 2008-04-26, 18:23

fragment książeczki którą Oli dostał w "spadku" po dziecku koleżanki. Książeczka to " czerwony kapturek" " Wszedł przez okno i rzucił się na chorą staruszkę, która krzyknęła z przerażenia: -Mój boże to zły wilk!
- Jesteś zbyt stara i żylasta, żeby cię zjeść- powiedział wilk bezceremonialnie- wolę młode mięso: jest świeże i mięciutkie... i kłapnął paszczą ponieważ ślinka mu pociekła na samą myśl o czerwonym kapturku. Potem zamknął babcię w wielkim kufrze."
na szczęście kapturek nie zostaje pożarty a wilk ucieka, spłoszony przez leśniczego, do lasu.

Karolina - 2008-04-27, 16:00

no a co nieprawda ;-)
orenda - 2008-04-29, 12:32

Nie dokładnie w temacie, ale ostatnio zgrałam od Kreestal z chomika piosenki dla dzieci. I oniemiałam jak wsłuchałam się w tekst piosenki: "Co powie tata"...
jest tak: co powie tata? czy znów się wykręci czy dziecko zniechęci...? :shock: :-P Mało pozytywny obraz ojca w dziecięcej piosence, a na koniec jest "on śpi..." (samo życie ;-) )

strzeszynek - 2008-04-29, 12:54

orenda, jakie to życiowe... A jaki samokrytycyzm ojca Natalii :P Z tego, co pamiętam, on jest autorem piosenek.
kofi - 2008-06-12, 09:31

Właśnie wczoraj usłyszałam, jak Pani Sąsiadka z działki śpiewa słodkim głosikiem swojej kilkumiesięcznej wnusi: "Uciekaj myszko do dziuryyy, bo ciebie złapie kot buryyy, a jak cię złapie kot buryyy, to cię obedrze ze skóryyyy". Urrrocze ;-)
Tobayashi - 2008-06-12, 22:15

Dlaczego ludzie wybierali/wybierają takie tematy na piosenki dla dzieci?????? Czy w innych tematach nie mogli rymów dobrać??????
babaaga - 2008-06-12, 22:29

a tam, my kacprowi zawsze jakas niepedagogiczną literaturę czytalismy,( też jasiowi śpiewam dziwne piosenki, a sama jako dziecko czytalam straaaszne ksiażki..i jest ok, dla mnie to sposób oswojenia niefajnych rzeczy, które są jednak bardzo interesujace :-)
Tobayashi - 2008-06-12, 22:35

To zależy jakim się jest dzieckiem. Wrażliwym nie polecam straszenia :-P
Kitten - 2008-06-13, 08:23

Ale przydałoby się uchwycić subtelną różnicę między niestraszeniem, a chowaniem dziecka pod kloszem. Właśnie wrażliwe dzieci, szczególnie potrzebują oswojenia z 'niefajnymi rzeczami'... Inaczej, prędzej czy później, czeka je brutalny szok rzeczywistości.

babaaga napisał/a:
a tam, my kacprowi zawsze jakas niepedagogiczną literaturę czytalismy,( też jasiowi śpiewam dziwne piosenki, a sama jako dziecko czytalam straaaszne ksiażki..i jest ok, dla mnie to sposób oswojenia niefajnych rzeczy, które są jednak bardzo interesujace :-)

Tak samo było ze mną w dzieciństwie, i tak samo postąpię ze swoim dzieckiem. Bez przegięc, ale i bez cenzury 8-)

Tobayashi - 2008-06-13, 09:19

Myślę, że cały sekret polega na tym, by dziecka nie okłamywać, nie robić w ... bambuko (normalnie mówię dosadniej), nie straszyć rzeczami i stworami nierealnymi, tylko przedstawiać rzeczy takimi jakie są, w sposób dostosowany do wieku. Zaprowadzenie 4 letniego dziecka do trumny zmarłej staruszki, która wyglądała jak upiór z najgorszych bajek, bez cienia wyjaśnienia - nie pomaga w oswojeniu się ze śmiercią :-| Ciągłe rozmawianie o tym, kto ostatnio umarł i na co, też nie :-/ Moja babcia była czaderska, nie ma co :mrgreen:
strzeszynek - 2008-06-14, 14:35

Ja też czytywałam koszmarne historie, horrory lubiłam bardzo (jakoś po porodzie mi przeszło) i nic. Za to rodzina mnie kiedyś nastraszyła, że jak będę biegać po korytarzu, to mnie jakiś groźny facet porwie. efekt tego taki, że bardzo długo bałam się sama wracać z łazienki (łazienka na korytarzu właśnie, nie w mieszkaniu).
Hmm... Sama zrobiłam podobny nr okropnej córeczce kuzyna. Miałam ok. 10 lat, bawiłam się z sąsiadką na korytarzu, a dorośli nam co chwilę tego bachora podrzucali (nieładnie tak mówić, ale koszmarna była, naprawdę). Pod wpływem lektury hxxp://www.cartoon.com.pl/butenko2.html i w akcie desperacji nastraszyłam ją tym krawcem. Wtedy chyba nawet nie podziałało, ale dziewczyna do parunastu lat bała się zostać sama :-| Szatan ze mnie ]:->

Ewa - 2008-06-14, 14:42

strzeszynek napisał/a:
Pod wpływem lektury hxxp://www.cartoon.com.pl/butenko2.html
:shock: :shock: :shock:
Karolina - 2008-06-14, 17:46

Strzeszynek...zryłaś jej psyche do końca życia... :-/
Alispo - 2008-06-14, 20:50

o,to moja ulubiona ksiazeczka z dziecinstwa ;-) serio,to bylo STRASZNIE fajne. ;-) Ale juz chyba nie bylam taka malutka by sie bac,raczej fascynowalo mnie to.
Capricorn - 2008-06-15, 10:58

najlepszy ten akt kobiecy z winogronami wiszący nad juleczkiem :D
Pat - 2008-06-15, 12:29

no tak, znam historię Juleczka i nożyczek. Moze nie z własnego dzieciństwa ale już to słyszałam. Kurczę, a nie jest tak, że nas-dzieci w pewnym etapie rozwoju fascynowała taka tematyka? krew, skaleczenie, śmierć, coś "okropnego", "obrzydliwego", lichy, robaki? w pewnym wieku chyba ma się takie ciągoty.. Oczywiście wszystko zależy od "egzemplarza" - dla jednego Malucha historia o Juleczku będzie fascynująca a dla innego będzie traumatyczna i przez parę tygodni nie będzie mógł spokojnie zasnąc... Ja np. do dziś mam ciekawość rozkładu ciała. Serio, zostało mi to z dzieciństwa właśnie - pogrzeby ptaszków, chomików a potem dociekanie co też się z ciałem dzieje... Bez traum ;-P
magdusia - 2008-06-16, 15:27

Capricorn napisał/a:
najlepszy ten akt kobiecy z winogronami wiszący nad juleczkiem

tak,też na niego zwróciłam uwagę,
jakoś tak naturalnie wpisuje się w całość ;-) :roll:

frjals - 2008-06-17, 21:48

Łał, ale fajne ]:->
Boski ten krawiec odbierający ciasteczko od panimatki :mrgreen:
Pat napisał/a:
do dziś mam ciekawość rozkładu ciała

lubisz ten film Greenawaya, jak mu tam... "Zet i dwa zera" ? :lol:

taniulka - 2008-06-17, 22:28

frjals napisał/a:
ubisz ten film Greenawaya


Po oglądnięciu jednego z jego filmów nie mogłam do siebie dojść przez 3 dni. Zresztą jak do tej pory sobie przypomnę to mi się słabo robi. A była to u nas "lektura"obowiązkowa.

frjals - 2008-06-18, 09:40

A co oglądałaś? Rzeczywiście niektóre filmy są... hm, mocne :-> .
taniulka - 2008-06-18, 09:42

Dzieciątko z Macon brrrr
frjals - 2008-06-18, 11:12

AAAA! :-x
Tak myślałam. To jest film, co do którego jestem pewna, że już go więcej nie obejrzę :roll: . Ale inne mają klimat i porażają wizją, chętnie bym sobie "Wyliczankę" zabaczyła. Znowu oftop :roll:

Karolina - 2008-06-18, 12:36

Teraz też można znależć podobne książczki - nawet oststnio w empiku się natknęłam na książeczkę o śmierci z ilustracjami i dokładnymi opisasmi.
hxxp://www.jsantorski.pl/inf.php?id=nr387

magdusia - 2008-06-18, 12:57

Karolina napisał/a:
nawet oststnio w empiku się natknęłam na książeczkę o śmierci z ilustracjami i dokładnymi opisasmi.

i jakie wrażenia?
ja natknęłam się na tą o kupie,ale chyba nie zajrzałam do niej.

taniulka - 2008-06-18, 19:00

frjals napisał/a:
Tak myślałam. To jest film, co do którego jestem pewna, że już go więcej nie obejrzę :roll: . Ale inne mają klimat i porażają wizją, chętnie bym sobie "Wyliczankę" zabaczyła. Znowu oftop :roll:


Tak się zraziłam po dzieciątku, że wymiękłam. Ale koleżanka mnie namówiła (mówiąc ,że to komedia) i i poszłyśmy na "Kucharz, złodziej jego żona jej kochanek". Po tym filmie powiedziałam KONIEC :) Nikt mnie już nie namówi na Greenawaya. ;-) Sorry za of

frjals - 2008-06-18, 20:30

(ciągnąc ofa ]:-> )
taniulka napisał/a:
"Kucharz, złodziej jego żona jej kochanek"

eee, to jeden z moich ulubionych, acz masakryczny miejscami i raczej nie wege :-> Facet jest kompletnie szalony :roll:

taniulka - 2008-06-18, 21:39

frjals napisał/a:
eee, to jeden z moich ulubionych, acz masakryczny miejscami i raczej nie wege


O nie, ja wymiękłam jak wjechał na tacy miałam dosyć :shock:

Karolina - 2008-06-19, 14:26

magdusia napisał/a:
nawet oststnio w empiku się natknęłam na książeczkę o śmierci z ilustracjami i dokładnymi opisasmi.


i jakie wrażenia?


właściwie nie wiem co o tym myśleć. Nie wiem dla jakiego dziecka się ona nadaje. Były opisy dziecka, które umiera przy porodzie, książak sama w sobie nie jest zła, ale nie wiedziałabym jak ją zastosować...

frjals - 2008-06-19, 21:04

A czy trzeba mieć okazję, żeby mówić o śmierci? :->
Kitten - 2008-06-20, 00:09

Ja znałam historyjkę o Juleczku ale bez tych zarąbistych ilustracji :mrgreen: Wrażenia specjalnego na mnie nie zrobiła. Bałam sie natomiast Buki, ale za nic bym się nie wyrzekła lektury 'Muminków' ;-) Btw, byłam dzieckiem honorowym, i nie przyszło mi do głowy przyznanie się rodzicom, ze się boję ;p . W ogóle byłam twarda baba - spałam od zawsze po ciemku, szybko się przeniosłam na 'dorosłe' łóżko, i nigdy nie chciałam spać z rodzicami... może dlatego, ze tata chrapie jak ciągnik Ursus :mrgreen:

Stwierdzam teraz, że mam bardzo mądrych rodziców... Prawdy o śmierci, narodzinach, seksie i innych takich sprawach, przekazali mi tak naturalnie, że nawet nie potrafię powiedzieć, kiedy dokładnie to było :-)

kofi - 2008-06-20, 09:50

No Buka jest straszna, chociaż właściwie nic nie robi, tylko stoi, wyje i mrozi.
Ta historyjka o Juleczku trąci Jachowiczem, to nie jego przypadkiem? I czy to miało być naprawdę dla dzieci?
Zauważyłam że dzieci dużo łatwiej oswajają się z przemocą i różnymi strasznymi rzeczami w klasycznych baśniach, takich że od początku do końca wiedzą, ze to zmyślone. Gorzej z takimi książkami np. przygodowymi - Gdzieś pisałam o Tomku Wilmowskim, który strzela do zwierząt często oraz Arkadym Fiedlerze, któy tak kocha zwierzęta, że aż je morduje, wypycha i wysyła do muzeów coby rodacy poznali dzikie gatunki :evil: Mam na myśli troszkę starsze dzieci - takie od 6 lat wzwyż.

ulapal - 2008-10-10, 22:14

Ewa napisał/a:

U nas była zawsze wersja "a ostatniemu nic nie dała, tylko frrrrr poleciała". Nie wiem skąd rodzice biorą te makabryczne wersje


najpierw nic mu nie dała a potem jeszcze leb urwała- ja uzywam obu na raz, bo fajnie za palucha sie kreci jak sie ten łeb urywa, małemu się podoboba.

[ Dodano: 2008-10-10, 22:17 ]
magdusia napisał/a:
ja natknęłam się na tą o kupie,ale chyba nie zajrzałam do niej.


ta ksiażka o kupie to dla mnie rewelka, kiedys w wysokich obcasach polecana nawet, po prostu uczy po kupie rozpoznawac zwierzeta, co np przydaje sie w lesie- znasz kupe niedziedzia, sprawdzasz czy swieza, i wiesz czy brac nogi za pas juz czy jeszcze nie. :mrgreen:

maga - 2008-10-11, 11:06

kofi napisał/a:
Ta historyjka o Juleczku trąci Jachowiczem

Bo to jest właśnie autorstwa Jachowicza. Pamiętam jak miałam z 10 lat wychodziła gazetka "Skarb malucha" a na ostatniej stronie drukowano właśnie takie makabreski. Ja nie jestem zwolenniczką całkowitego odsuwania dziecka od przemocy i zła, bo można mu zrobić psychiczną krzywdę. Bajki typu "Czerwony Kapturek" są w/g mnie godne polecenia w oryginalnej wersji, bo dziecko poprzez symbole oswaja się z otaczającym światem. Nie można go chować pod kloszem, z dala od wszelkich informacji nt. zła, bo może ono mieć później problemy z przystosowaniem się do rzeczywistości, która kolorowa nie jest. Ważne jest tylko, żeby dziecku dawkowkować odpowiednio dobro i zło i dużo z nim rozmawiać nt. temat. Ale hxxp://web.pertus.com.pl/~mysza/straszy.html]takie historie jednak odpuściłabym sobie. Przynajmniej jeśli chodzi o dzieci ponizej 10 roku życia.

Jagula - 2008-10-22, 09:59

Jestem zdania,że z dziećmi należy rozmawiać o wszystkich, naturalnie nas otaczających rzeczach i sprawach- czy to kupa czy śmierć...Każdy zna swoje dziecko i wie jak mu dawkować i jak przekazać rzeczy bolesne , wstydliwe czy obrzydliwe.
Tasak - 2009-11-30, 20:15

A moją ulubioną książeczką z młodości jest "Kareta z piernika" Wandy Chotomskiej. Mama czytała mi po trzy razy dziennie i do końca życia pozostaną mi w głowie rysunki z tego konkretnego wydania (bardzo długo go szukałam, bo moja książka z dzieciństwa zaginęła a koniecznie chciałam ją nadal mieć - we wszystkich księgarniach dostępne tylko nowe wydania.. a to nie to - w końcu mam z allegro, no ale nie o tym miałam pisać). Napisane wierszem, bardzo przyjemne, a bohater nie idzie na łatwiznę tylko uczy się zdobywać potrzebne rzeczy pracą i pomocą innym.
Niewegański motyw zdobywania miodu od pszczelarza, ale poprzedzony prośbą skierowaną do pszczoły "pszczółko, pszczółko - przyjaciółko daj mi miodu troszkę bo jak miodu nie dostanę ciasto będzie gorzkie" więc chyba i tak wychodzi na plus ;)
uwielbiam! :)
Za to dostałam od mojego mężczyzny niedawno "Przedszkolak chodzi po mieście Łodzi" i oprócz zawartego tam świetnego pomysłu spędzenia niedzielnego popołudnia z rodzicami w Zoo (...) to szlag mnie trafił przy: "Jasiek uspokajał dziewczynę. Patrzył na jej złote warkocze, niebieskie oczy i czerwone jak maliny usta. Oj, ładna była ta dziewczyna! W sam raz na żonę dla rybaka. I w chacie miałby kto obiad ugotować!" Wszystko mi opadło łącznie z tą książką.

Trochę to w sumie mało na temat, bo książkę pierwszą podałam raczej wegetariańską a nie niewegetariańską, a druga mimo, że negatywna to raczej z niewegetarianizmem mało wspólnego ma (chyba, że Zoo) ale z tego co tu czytałam to i tak temat się dość luźny zrobił :)

Kitten - 2009-12-03, 10:00

Tasak napisał/a:
Oj, ładna była ta dziewczyna! W sam raz na żonę dla rybaka. I w chacie miałby kto obiad ugotować!

Patrzę, patrzę... I nie widzę w tym zdaniu nic bulwersującego. Jeśli zanegujemy wszystkie teksty kultury, w których są jakiekolwiek odniesienia do mięsożerności, to doprawdy niewiele zostanie :roll: .

Tasak - 2009-12-03, 10:18

No bo akurat nie chodziło mi o rybaka, zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś taki istnieje. Aczkolwiek dziwnie by mi było czytać dziecku, zwłaszcza chłopcu, że po pierwsze dziewczyna fajna bo ładna, a po drugie to tylko po to, żeby obiad gotować.. :)

zresztą napisałam, że druga książka akurat z niewegetarianizmem ma mało wspólnego

Kitten - 2009-12-03, 10:28

Tasak napisał/a:
No bo akurat nie chodziło mi o rybaka, zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś taki istnieje. Aczkolwiek dziwnie by mi było czytać dziecku, zwłaszcza chłopcu, że po pierwsze dziewczyna fajna bo ładna, a po drugie to tylko po to, żeby obiad gotować.. :)

To trochę zbliżone problemy ;-) - treści, które nam się nie podobają, ale występują powszechnie w kulturze. Dziecko i tak się z nimi zetknie, więc IMHO lepiej samemu je mimochodem z nimi zapoznać, z odpowiednim komentarzem w tle ;-)

Tasak - 2009-12-03, 10:34

Dlatego nie napisałam, że książkę należy wyrzucić a najlepiej spalić, bo pewnie gdyby zdarzyło mi się czytać ją dziecku to odpowiednio bym to skomentowała :) stwierdziłam tylko, że wszystko mi opadło czytając to, bo jestem na tym punkcie bardzo wrażliwa i niesamowicie mnie tego typu teksty denerwują ;) (może z tego wyrosnę :D )
Kitten - 2009-12-03, 10:39

Wyrośniesz - z czasem nabiera się dystansu ;-)

Cytat:
Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia;
Jest teraz w locie: dojrzałym dokolnym,
Jakim kołują doświadczone orły.

Bunt się uskrzydla tak-jak udorzecznia


;-) ;-) ;-)

Tasak - 2009-12-03, 10:53

Mam nadzieję, że za bardzo nie wyrosnę :)
W końcu jest to rzecz obecna w kulturze ale taka, z którą się nie zgadzam i której nie popieram (i uważam za złą) i.. którą chciałabym zmienić. Tak samo jak mięsożerstwo, konsumpcjonizm i takie inne.. na które głównym argumentem jest "bo tak jest urządzony ten świat" :) a to przecież my go urządzamy. Się troszkę chyba OT zrobił :oops:

Kitten - 2009-12-03, 11:00

Tasak napisał/a:
Się troszkę chyba OT zrobił :oops:

Eee tam :mrgreen:

Tasak napisał/a:
"bo tak jest urządzony ten świat" :) a to przecież my go urządzamy.

Naturalnie. Po prostu nie uważam, żeby kreowanie przyszłości wymagało obrażania się na przeszłość :-) (nie twierdzę, że akurat Ty tak uważasz).

[ Dodano: 2009-12-03, 11:01 ]
A o tym, co nam przeszło, a co nie, pogadamy za 10 lat :mrgreen:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group