wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ogólne rozmowy - Samotne mamy weganki

CrystalMaiden - 2014-06-21, 20:01
Temat postu: Samotne mamy weganki
Postanowiłam przejść na weganizm. Niestety nie znam osobiście żadnego wegana. Otrzymałam od moich mięsożernych znajomych taki oto challenge:

"Znajdź samotną matkę wegankę, która jest na swojej diecie przynajmniej 5 lat. Zarabia do 2000zł i przy takiej kwocie stać ją na wegańską dietę i życie. Poza tym matka i dziecko czują się dobrze i nie chorują"

Czy znacie takie osoby ? Czy jest to możliwe ? Jeśli taką osobę znajdę bardzo chciałabym z nią porozmawiać.

go. - 2014-06-21, 20:11

a co ma do tego bycie samotną? Skąd takie kryteria? :shock:

Poza tym nie rozumiem o co chodzi z kasą, skoro to mięso i nabiał są najdroższe. Mój mięsożerny konkubent zawsze się śmieje, że jest rzadko-mięsny, bo za kasę oszczędzoną na porządnym żarciu zawsze w miesiącu można sobie coś ładnego kupić :mryellow:

kamma - 2014-06-21, 21:11

CrystalMaiden napisał/a:
"Znajdź samotną matkę wegankę, która jest na swojej diecie przynajmniej 5 lat. Zarabia do 2000zł i przy takiej kwocie stać ją na wegańską dietę i życie. Poza tym matka i dziecko czują się dobrze i nie chorują"

a czego to ma niby dowieść? To Twoja sprawa, Ty decydujesz, Ty masz także prawo w każdej chwili zmienić zdanie.

Lily - 2014-06-21, 21:13

CrystalMaiden napisał/a:
Otrzymałam od moich mięsożernych znajomych taki oto challenge:
W jakim celu? Dlaczego chcesz się podjąć takiego zadania?
Coś mi tu niestety nieładnie pachnie.

CrystalMaiden - 2014-06-21, 21:21

Moja przyjaciółka obecnie wychowuje dziecko bez ojca, mieszka z rodzicami dlatego że nie byłaby w stanie utrzymać siebie i dziecka, które ma alergię pokarmową a ona sama ma problemy ze zdrowiem. Wywiązała się między nami rozmowa na temat weganizmu, dziewczyna twierdzi że nie stać by jej było na taką dietę i nie wierzy w to, że byłaby przy tym zdrowa. Ja dopiero zaczynam i nie jestem mamą, nie jestem w żaden sposób wiarygodna jeśli chodzi o doświadczenia.

Dlaczego samotna ? Twierdzi, że weganką może być tylko kobieta, która ma bogatego męża lub obydwoje w związku pracują - inaczej nie będzie ją stać na dietę tego typu.

Dlaczego kasa ma znaczenie? Twierdzi, że samotna matka jak ona nie jest w stanie temu podołać i musiałaby zarabiać o wiele więcej.

Obalam mity i wierzę, że jest to możliwe.

arahja - 2014-06-21, 21:31

CrystalMaiden napisał/a:
Dlaczego samotna ? Twierdzi, że weganką może być tylko kobieta, która ma bogatego męża lub obydwoje w związku pracują - inaczej nie będzie ją stać na dietę tego typu.


Nie mam dzieci, ale na wyżywienie siebie przeznaczam miesięcznie od 250 do 350 zł, w zależności od tego, ile jem poza domem. Dzieciak chyba je mniej niż dorosły (do pewnego momentu), więc koszt jego jedzenia będzie niższy. Nie trzeba mieszkać z rodzicami, żeby ogarnąć takie kwoty.

CrystalMaiden - 2014-06-21, 21:31

Lily napisał/a:
CrystalMaiden napisał/a:
Otrzymałam od moich mięsożernych znajomych taki oto challenge:
W jakim celu? Dlaczego chcesz się podjąć takiego zadania?
Coś mi tu niestety nieładnie pachnie.


Dokładnie od jednej osoby, którą opisałam, jest to samotna matka. Podjęłam się tego zadania dlatego, że mi na niej zależy.

arahja - 2014-06-21, 21:32

CrystalMaiden napisał/a:
Dokładnie od jednej osoby, którą opisałam, jest to samotna matka. Podjęłam się tego zadania dlatego, że mi na niej zależy.


Chcesz ją namówić na weganizm czy siebie? O co w ogóle chodzi? :D

Kat... - 2014-06-21, 21:33

CrystalMaiden, ja byłam samotną matką weganką i zarabiałam malutko. Oboje byliśmy i dalej jesteśmy zdrowi. Sama robiłam mleka, sama piekłam chleb jeszcze wtedy. Wstawałam wcześniej żeby przygotować nam śniadanie i sobie coś do pracy a jemu do żłobka, pewnie dłużej stałam w kuchni wieczorami ale dało się.
Teraz nie mam bogatego męża i też jest dobrze. Jak się bazuje na nieprzetworzonych, zdrowych produktach to można bardzo tanio zbilansować wegańską dietę. Ja się teraz zaopatruję wyłącznie w supermarketach, nie pamiętam kiedy byłam w ekosklepie ostatnio, pewnie z dwa lata temu. Kupuje duże opakowania kasz, makarony pełnoziarniste, strączki, nawet suszone owoce, pestki (o ile nie zamawiam och przez internet raz na jakiś czas), czasem tofu jak jest, reszta na bazarku. Czego więcej trzeba? Jak się nie kupuje mięsa, nabiału, gotowców, słodyczy to się nagle okazuje, że na wegańskie życie spoko starcza.

CrystalMaiden - 2014-06-21, 21:37

arahja napisał/a:
CrystalMaiden napisał/a:
Dlaczego samotna ? Twierdzi, że weganką może być tylko kobieta, która ma bogatego męża lub obydwoje w związku pracują - inaczej nie będzie ją stać na dietę tego typu.


Nie mam dzieci, ale na wyżywienie siebie przeznaczam miesięcznie od 250 do 350 zł, w zależności od tego, ile jem poza domem. Dzieciak chyba je mniej niż dorosły (do pewnego momentu), więc koszt jego jedzenia będzie niższy. Nie trzeba mieszkać z rodzicami, żeby ogarnąć takie kwoty.


Dziękuję, bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło. Mi niestety wychodzi o wiele więcej, może dlatego że nie mam jeszcze doświadczenia

CrystalMaiden - 2014-06-21, 21:41

Kat... napisał/a:
CrystalMaiden, ja byłam samotną matką weganką i zarabiałam malutko. Oboje byliśmy i dalej jesteśmy zdrowi. Sama robiłam mleka, sama piekłam chleb jeszcze wtedy. Wstawałam wcześniej żeby przygotować nam śniadanie i sobie coś do pracy a jemu do żłobka, pewnie dłużej stałam w kuchni wieczorami ale dało się.
Teraz nie mam bogatego męża i też jest dobrze. Jak się bazuje na nieprzetworzonych, zdrowych produktach to można bardzo tanio zbilansować wegańską dietę. Ja się teraz zaopatruję wyłącznie w supermarketach, nie pamiętam kiedy byłam w ekosklepie ostatnio, pewnie z dwa lata temu. Kupuje duże opakowania kasz, makarony pełnoziarniste, strączki, nawet suszone owoce, pestki (o ile nie zamawiam och przez internet raz na jakiś czas), czasem tofu jak jest, reszta na bazarku. Czego więcej trzeba? Jak się nie kupuje mięsa, nabiału, gotowców, słodyczy to się nagle okazuje, że na wegańskie życie spoko starcza.


Bardzo dziękuję za odpowiedź, czyli naprawdę się da ! Tak właśnie twierdziłam, że to nie wege produkty są drogie a bio i eko

dżo - 2014-06-21, 21:41

Wielokrotnie z mężem będąc z markecie i zaglądając tradycyjnie jedzącym ludziom do wózków zastanawiamy się ile trzeba zarabiać, aby pozwolić sobie na takie bogate zakupy :) .

Akurat mięso i sery należą do jednych z najdroższych produktów. Kupując produkty nieprzetworzone, kasze, warzywa i owoce (bez estrawagancji) wydaje się o wiele, wiele mniej pieniędzy.
Ważne, aby nie kupować śmieciowego jedzenia.

CrystalMaiden - 2014-06-21, 21:48

arahja napisał/a:
CrystalMaiden napisał/a:
Dokładnie od jednej osoby, którą opisałam, jest to samotna matka. Podjęłam się tego zadania dlatego, że mi na niej zależy.


Chcesz ją namówić na weganizm czy siebie? O co w ogóle chodzi? :D


Mnie nie trzeba namawiać :D Jestem już zdecydowana. Akurat ta jedna osoba jest mi bardzo droga. Czy chcę ją namówić to może zbyt mocne słowa, chcę jej po prostu pokazać że jest inaczej niż myśli - że weganki są zdrowe i dają radę ! Reszta niedowiarków niech myśli co chce, może z czasem sami zmienią zdanie.

kamma - 2014-06-21, 21:50

CrystalMaiden, moja najdroższa przyjaciółka jest bardzo cięta na mój ( i moich dzieci) wegetarianizm, trochę mi smutno z tego powodu, 18 lat przyjaźni i nic jej nie przekonało. Czasem trzeba odpuścić. Obecnie mam strategię nieporuszania tego tematu.
CrystalMaiden - 2014-06-21, 21:56

kamma napisał/a:
CrystalMaiden, moja najdroższa przyjaciółka jest bardzo cięta na mój ( i moich dzieci) wegetarianizm, trochę mi smutno z tego powodu, 18 lat przyjaźni i nic jej nie przekonało. Czasem trzeba odpuścić. Obecnie mam strategię nieporuszania tego tematu.


Właśnie my też jesteśmy przyjaciółkami od wielu lat, wiele przeszłyśmy razem. Nigdy na ten temat nie rozmawiałyśmy, akceptowała mój wegetarianizm, ale do weganizmu jest nastawiona sceptycznie i zszokowała ją moja decyzja, dlatego zaczęłyśmy o tym rozmawiać. Jeżeli to jej nie przekona zrobię dokładnie to samo co Ty i nie będę poruszać więcej tego tematu.

Kat... - 2014-06-22, 01:13

CrystalMaiden, jeśli jesteś z Warszawy albo możesz dojechać, to zapraszam Was obie do sobie na cały dzień.
Atrakcje:
- przegląd lodówki i spiżarki z komentarzem
- poznanie weganki z pięcioletnim stażem
- poznanie sześcioletniego weganina z sześcioletnim stażem
- poznanie dwuletniej dziewczynki z półtorarocznym wegańskim stażem
- wyżywienie z komentarzem i pokazem gotowania
- dużo uśmiechu i wegańskich tricków
- 0 zł :-)

kofi - 2014-06-22, 10:10

dżo napisał/a:
Wielokrotnie z mężem będąc z markecie i zaglądając tradycyjnie jedzącym ludziom do wózków zastanawiamy się ile trzeba zarabiać, aby pozwolić sobie na takie bogate zakupy :) .


Mam identyczne odczucia.

dżo napisał/a:
Akurat mięso i sery należą do jednych z najdroższych produktów. Kupując produkty nieprzetworzone, kasze, warzywa i owoce (bez estrawagancji) wydaje się o wiele, wiele mniej pieniędzy.
Ważne, aby nie kupować śmieciowego jedzenia.

I nie bazować na gotowcach. Bo te pasztety w słoiczkach i pojemniczkach aluminiowych są jednak dość drogie w porównaniu z tym, co można zrobić w domu. Moi znajomi nie kupują np. migdałów, bo uważają, że są drogie. Ale z 10 deko migdałów wyjdzie kilka litrów mleka roślinnego. To taniej, niż krowie. I tak z wieloma rzeczami. Moje ukochane wegańskie dania są naprawdę tanie - np. kotleciki z kaszy jaglanej, czy innych kasz, zupy z fasoli, czy soczewicy.
Mleka też robię sama, bo u nas bardzo dużo się używa, cudowny wynalazek ta maszyna do mleka roślinnego, chodzi u nas 2 razy dziennie, bo synuś wczoraj np. wypił chyba z półtora litra koktajlu - intensywnie trenował cały dzień (moje nowe wyzwanie - dieta wege dla sportowca).
A co do zdrowia dzieci - wielokrotnie tu o tym mówiono -jak dziecko wege zdrowe - to normalnie, jak chore to od diety. ]:->

Fatty - 2014-06-22, 19:53

dżo napisał/a:
zaglądając tradycyjnie jedzącym ludziom do wózków


tzw. socjologia koszyczka, też uprawiam ;) Ale nie tyle podliczam koszta co o ludziach dużo to mówi :P

jaskrawa - 2014-06-22, 20:55

CrystalMaiden napisał/a:
Tak właśnie twierdziłam, że to nie wege produkty są drogie a bio i eko

Otóż to, weganizm nie musi się równać eko czy bio. Jasne, że fajnie takie produkty kupować, ale to prawda, że droższe.
Ja tylko Marysi-niemowlakowi starałam się kupować eko, ale wtedy zjadała malutko i kilo ekologicznej marchewki starczało jej na bardzo długo (tzn. ja musiałam to zjadać też, bo inaczej by się zepsuła). To samo z rodzynkami czy jaglanką itd..

Pani D. - 2014-06-22, 21:33

Weganizm jest tani jak barszcz :) Tylko przetworzona wege żywnośc jest droga ale nie trzeba się na nią decydować. Pomyśl, ile zaoszczędzisz nie kupując w sklepie batoników i tego typu badziewia. Zima chyba najbardziej obciąża finansowo, ale też da się przeżyć. Zanim poznałam swojego męża byłam 7 lat na wegetarianiżmie, jak zamieszkaliśmy ze sobą to przeszłam na weganizm.Rezaultat jest taki, że mniej wydaję na słodycze na pewno i na leki, bo praktycznie nie choruję. Więc się opłaca :-) Dziecko mamy w drodze i diety absolutnie nie zmieniam :)
maryczary - 2014-06-22, 22:31

Kat... napisał/a:
CrystalMaiden, jeśli jesteś z Warszawy albo możesz dojechać, to zapraszam Was obie do sobie na cały dzień.
Atrakcje:
- przegląd lodówki i spiżarki z komentarzem
- poznanie weganki z pięcioletnim stażem
- poznanie sześcioletniego weganina z sześcioletnim stażem
- poznanie dwuletniej dziewczynki z półtorarocznym wegańskim stażem
- wyżywienie z komentarzem i pokazem gotowania
- dużo uśmiechu i wegańskich tricków
- 0 zł :-)
z chęcią bym Cię odwiedziła. Moja dieta jest w około 70% wegańska i jak na razie ciężko mi dobić do stówy... Ale ideologicznie bardzo mnie ciągnie :)
moony - 2014-06-23, 22:02

maryczary, zapraszam do nas, masz bliżej. Co prawda jedno dziecko niewegańskie, drugie jeszcze nie je, ale mi stuknęły dwa lata (minus dw miesiące ne bycie wege w ciąży).
rosa - 2014-06-23, 22:17

maryczary, a z czym masz największy problem? ja jestem weganka od 7 lat, w ciązy troche sobie nabiałowo poluzowałam, jajek nie jem od lat czternastu
ale za serami i bita śmietaną tęsknię bardzo :-) uwielbiałam nabiał

jagodzianka - 2014-06-23, 22:30

Ja też weganka i dziecko wegańskie i słomiana wdowa więc mogę dokonać prezentacji. :P Z tym, że młody rozpieszony- jogurciki sojowe, tofu, mleko z rossmana i awokado to jego ulubione rzeczy.
jaskrawa - 2014-06-23, 23:52

rosa napisał/a:
maryczary, a z czym masz największy problem? ja jestem weganka od 7 lat, w ciązy troche sobie nabiałowo poluzowałam, jajek nie jem od lat czternastu
ale za serami i bita śmietaną tęsknię bardzo :-) uwielbiałam nabiał


no ja niestety też, nie mogę żyć bez jogurtów - zwłaszcza, gdy są truskawy :( .
kurde, żal.pl czasem, że nie mieszkam w jakimś cywilizowanym kraju, gdzie obok zwykłych jogurtów stoją sojowe, w tej samej cenie.
w zasadzie to ja głównie jogurt jem z nabiału. i jaja, ale bez jaj spokojnie mogłabym się obyć w sensie smakowym, jem je bardziej ze względu na bialko, żelazo, witaminy, zwłaszcza, że od czterech lat jestem albo w ciązy albo karmię.
gdyby tak było to nie byłoby problemu z weganizmem. wcale tak badzo mnie nie ciągnie nie tyle do nabiału, co do tej łatwości zdobycia pożywienia, zwlaszcza na wakacjach. ja nie przepadam za staniem przy garach - zwłaszcza na wakacjach. całe to nieprzystosowanie "społeczne" mnie niestety od weganizmu odciąga.

majaja - 2014-06-23, 23:58

jaskrawa napisał/a:
co do tej łatwości zdobycia pożywienia, zwlaszcza na wakacjach. ja nie przepadam za staniem przy garach - zwłaszcza na wakacjach. całe to nieprzystosowanie "społeczne" mnie niestety od weganizmu odciąga.
uhm, u mnie dochodzi jeszcze reszta rodziny czyli chłopaki właściwie, a teraz i tak jem mniej
CrystalMaiden - 2014-06-24, 00:49

Jak ja się cieszę, że zapytałam ! Widzę tutaj tyle serdeczności i pozytywnej energii. Niestety rozmowa z przyjaciółką do niczego nie doprowadziła, fakt żeby było taniej - część rzeczy (np. mleko, pasztety, tofu, ew. chleb) trzeba robić w domu pozostał bez komentarza. Zdrowie też jest spychane na dalszy plan, za to ostatecznie na piedestał została wepchnięta własna wygoda, a co do etyki, po prostu "lepiej nie wiedzieć", "na pewno nie jest tak źle" i tyle. Tak - poddaję się i zajmuję od tej pory sobą. Chyba wszyscy przez to przechodzili, ale chciałam spróbować i naprawdę miałam nadzieję. Poza tym kierowałam się troską o tą młodą mamę, ma problemy ze zdrowiem.

Kat... napisał/a:
CrystalMaiden, jeśli jesteś z Warszawy albo możesz dojechać, to zapraszam Was obie do sobie na cały dzień.
Atrakcje:
- przegląd lodówki i spiżarki z komentarzem
- poznanie weganki z pięcioletnim stażem
- poznanie sześcioletniego weganina z sześcioletnim stażem
- poznanie dwuletniej dziewczynki z półtorarocznym wegańskim stażem
- wyżywienie z komentarzem i pokazem gotowania
- dużo uśmiechu i wegańskich tricków
- 0 zł :-)


Bardzo dziękuję za propozycję, jestem w szoku! Mieszkam daleko od Warszawy, okolice Zielonej Góry w województwie lubuskim. Reakcja przyjaciółki niestety mnie załamała i pozwólcie, że nie przytoczę jej słów... Swoją postawą pokazała po prostu za jakich ludzi ma wegan, obrażając mnie przy tym jednocześnie.

Nie ma absolutnie żadnych szans na odrobinę zrozumienia, jest mi strasznie przykro, moja wieloletnia przyjaźń została wystawiona na ciężką próbę. A "challenge" okazał się tylko fikcją, dała mi złudną nadzieję, że postara się to zrozumieć.

Bardzo chciałabym przyjechać i Was poznać. Dzieli nas 500km i może być ciężko :(

Fatty napisał/a:
dżo napisał/a:
zaglądając tradycyjnie jedzącym ludziom do wózków


tzw. socjologia koszyczka, też uprawiam ;) Ale nie tyle podliczam koszta co o ludziach dużo to mówi :P


Mam tak samo, patrzę po prostu na rzeczy w koszyku i dyskretnie na osobę, która koszyk prowadzi. Mnie spotyka to samo, moje zakupy wyglądają inaczej niż większość i widzę reakcję.


Nie znam osobiście ani jednego wegetariana, na każdym kroku mnie zaskakujecie. Od jedzenia, pomysłowości, po empatię, otwartość i zrozumienie. To niecodzienne.

zlotooka - 2014-06-24, 08:25

jaskrawa, rozumiem Cię z tym "nieprzystosowaniem społecznym"... Moja rodzina, teściowa, znajomi zawsze szykują coś wegetariańskiego specjalnie dla mnie na wszelkich imprezach, ale jakbym teraz im oznajmiła, że ma to być bez jajek i nabiału... matko! Nie ogarnęliby na bank.
Więc ćwiczę moją "wegańskość" we własnej kuchni, do nabiału mnie raczej nie ciągnie, czasem podjem pół plasterka żółtego sera, trochę twarogu albo łyka kefiru. O jogurtach zapomniałam, bo u nas w lodówce ich nie ma.
No a poza domem to zazwyczaj hulaj dusza, jeśli chodzi o niewegańskie jedzenie :-P

maryczary - 2014-06-24, 11:51

jaskrawa napisał/a:
nie mogę żyć bez jogurtów - zwłaszcza, gdy są truskawy
ja truskawki jem ze śmietaną słonecznikową. To naprawdę działa!

Największym problemem jest to, że nie jestem jeszcze gotowa. W takim sensie, że skoro mi żal porzucić nabiał to znaczy, że idea jeszcze nie przeważa nad łakomstwem. Nie wiem czy to jasno wyraziłam. Np. nie jest mi żal nie jeść mięsa bo to dla mnie żadne wyrzeczenie, bo ja po prostu NIE CHCĘ tego jeść. Z nabiałem to tak jeszcze nie działa, choć proces już się rozpoczął ]:-> Jak zjem nabiał to mam wyrzuty sumienia...ale wciąż go czasem podjadam.
No nie mówię juz o reakcji mojej rodziny a już na pewno rodziny S.
Na razie i tak ne mogę jeść bo N. nie toleruje i póki karmię nie będą mnie krytykować. W S. mam wsparcie jakby co.

jaskrawa napisał/a:
bez jaj spokojnie mogłabym się obyć w sensie smakowym, jem je bardziej ze względu na bialko, żelazo, witaminy
Myślę, że na razie zostanę jednak przy jajkach, jem tylko takie ze wsi od kur wolnochodzących po podwórku. Czuję, że muszę, szczególnie, że jestem wiecznie niedospana i czasem nie dojadam.
Kat... - 2014-06-24, 13:58

maryczary napisał/a:
ja truskawki jem ze śmietaną słonecznikową
ja z ryżową (samoróbka z białego ryżu albo nawet płatków ryżowych). Polecam.
CrystalMaiden - 2014-06-24, 14:20

Kat... napisał/a:
maryczary napisał/a:
ja truskawki jem ze śmietaną słonecznikową
ja z ryżową (samoróbka z białego ryżu albo nawet płatków ryżowych). Polecam.


Kolejna rzecz, na którą sama bym nie wpadła :) a u mnie leży opakowanie płatków ryżowych od dawna i nie miałam pojęcia co z nimi zrobić...

Kat... - 2014-06-24, 15:36

CrystalMaiden, ja znalazłam hxxp://wegannerd.blogspot.com/2013/10/domowa-smietana-ryzowa.html]przepis jak już miałam ugotowany ryż, ale tak na szybko to genialne w swojej prostocie!
zlotooka - 2014-06-24, 16:43

Zrobiłam z kleiku ryżowego, konsystencja boska, smak... trochę ryżowy, ale z malinami było pycha!
No i robi się błyskawicznie :-)

moony - 2014-06-24, 17:14

Z płatków ryżowych robię biały ser do naleśników :mrgreen:
Poli - 2014-06-24, 17:59

jaskrawa napisał/a:

no ja niestety też, nie mogę żyć bez jogurtów - zwłaszcza, gdy są truskawy :( .
kurde, żal.pl czasem, że nie mieszkam w jakimś cywilizowanym kraju, gdzie obok zwykłych jogurtów stoją sojowe, w tej samej cenie.
w zasadzie to ja głównie jogurt jem z nabiału. i jaja, ale bez jaj spokojnie mogłabym się obyć w sensie smakowym, jem je bardziej ze względu na bialko, żelazo, witaminy, zwłaszcza, że od czterech lat jestem albo w ciązy albo karmię.
gdyby tak było to nie byłoby problemu z weganizmem. wcale tak badzo mnie nie ciągnie nie tyle do nabiału, co do tej łatwości zdobycia pożywienia, zwlaszcza na wakacjach. ja nie przepadam za staniem przy garach - zwłaszcza na wakacjach. całe to nieprzystosowanie "społeczne" mnie niestety od weganizmu odciąga.


Jaskrawa to ze weganizm rowna sie ze staniem przy garach akurat sie nie zgadzam. Oczywiscie jesli chce sie robic odpowiedniki zwyklych dan, kotlety i inne pierdoly nie wspominanac o golabkach, pierogach itp to tak bedzie sie stalo przy garach.

Ale weganizm takze moze byc prostym, nieprzetworzonych sposobem odzywinia, gdzie spedzamy totalne min w kuchni , na pewno mniej niz przy zwyklej diecie :-)
Ile czasu zajmuje wrzucenie owocow do blendera i mamy gotowe sniadanie ? Ile zajmuje ugotowanie ryzu i upieczenie/uparowanie warzyw ?
Nie trzeba robic na codzien skomplikowanych i wyszukiwanych dan. I mowie to ja , ktore nigdy w zyciu nie ulepila pieroga i zrobila golabka :mrgreen: Wiec wiem co mowie ;-)

W domu robie tylko mleko migdalowe dla dziecka, poniewaz te kartonowe smakuje jak zabarwiona woda z cukrem , takze przymierzam sie do jogurtu juz pol roku ( kupilam kultury bakterii) ale jakos nie moge sie zabrac :roll: .

Wiec wszystko sie da :-D Co do truskawek ze smietana czy jogurtem, po pierwsze raz na jakis czas mozna fundnac sobie jogurt sojowy , np kiedy jest sezon na truskawki , albo po prostu znalesc prosty przepis , Ten podany przez Kat rewelacyjny :idea: sama musze wyprobowac :-> .
Co do dostepnosci weganskich produktow, uwierz mi ale w Polsce sa dostepne w porownaniu do Danii , w Polsce pojde do osiedlowwego Piotra i Pawla i kupie jogurt sojowy czy tofu , tutaj zapomnij :!:

Co do "nieprzystowania spolecznego" , w żadnym wypadku nie czuje tego , w kazdej restauracji w koncu maja ziemniaki , czy ryz, makaron, jakis bar salatowy i czego wiecej potrzeba do szczescia, w gosciach to samo , jadam ziemniaki i salatke.
O nieprzystosowaniu spolecznym mozna dopiero mowiac jak jest sie na surowym veganizmie to dopiero hardkor , odczulam na wlasnej skorze bardzo dobitnie, szczegolnie jak ludzie robili na zlosc , szczegolnie tesciowa, ktora robila wszystko gotowane jak nas zapraszala :-/

A zdrowotnosc jajek to sprawa dyskusyjna ;-) Podobno juz wiekszosc zawiera komorki rakowe , no ale czemu tu sie dziwic, karmione byle czym i przechowywane w takich warunkach, polecam filmik:
<object width="560" height="315"><param name="movie" value="//www.youtube.com/v/eP6mKRBgQkw?hl=da_DK&version=3"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="//www.youtube.com/v/eP6mKRBgQkw?hl=da_DK&version=3" type="application/x-shockwave-flash" width="560" height="315" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></object>

kamma - 2014-06-24, 18:00

CrystalMaiden napisał/a:
Nie ma absolutnie żadnych szans na odrobinę zrozumienia, jest mi strasznie przykro, moja wieloletnia przyjaźń została wystawiona na ciężką próbę. A "challenge" okazał się tylko fikcją, dała mi złudną nadzieję, że postara się to zrozumieć.

niestety tak myślałam, że tylko o to chodziło. Ale mam nadzieję, że przejdziesz nad tym do porządku dziennego. Ludzie są różni, a w przyjaźni nie jest najważniejsze podobieństwo. Może Twoja przyjaciółka z czasem chociaż zechce uszanować Twój wybór.

A na marginesie, skąd Ty jesteś? Bo ja też lubuszanka, tyle że przesiedlona ;) Ale mam rodzinę w Żaganiu i w Żarach, często tam bywam.

gosia_w - 2014-06-24, 18:50

Poli, ale przez 2 tygodnie wakacji trudno jeść codziennie na obiad ziemniaki i surówkę. Zresztą niektórzy (np. ja) nie najadają się ziemniakami z surówką, wiec dla mnie nawet pojedynczy taki obiad jest niewystarczający.
Moim zdaniem weganizm w domu to prosta sprawa, natomiast weganizm poza domem jest trudny, a jeśli chce się jeść smacznie i zdrowo to bardzo trudny.

Lily - 2014-06-24, 19:06

Poli napisał/a:
Co do "nieprzystowania spolecznego" , w żadnym wypadku nie czuje tego , w kazdej restauracji w koncu maja ziemniaki , czy ryz, makaron, jakis bar salatowy
Nieprawda. Często są np. tylko frytki, a sałatki ze śmietaną/majonezem/jogurtem. Poza tym nie każdemu odpowiadają wyjazdy na ziemniakach z sałatą. Dla mnie to jeden z powodów, dla których nie jestem weganką - często wyjeżdżamy na jednodniowe wycieczki, a poza tym krewni też nam wegańskiego jedzenia nie przygotują. Już i tak dobrze, że akceptują bezmięsne. W domu to oczywiście nie problem.
gosia_w - 2014-06-24, 19:10

No tak, Lily słusznie zauważyła, że warzywa są zazwyczaj z dodatkiem mlecznym. Czasami są gotowane warzywa z mrożonki - mi taka opcja zupełnie nie pasuje.
olgasza - 2014-06-24, 21:35

gosia_w napisał/a:
Moim zdaniem weganizm w domu to prosta sprawa, natomiast weganizm poza domem jest trudny,

Właśnie to chciałam napisać. Na mieście i na wyjazdach bywa kłopotliwie...
I jeszcze, że dobrze jest lubić gotować albo przynajmniej chcieć próbować :-> A w kuchni mieć przynajmniej jeden dobry blender do miksowania tych wszystkich past :-)

A co do przyjaciółki, to jeśli któregoś dnia będzie bardziej otwarta na ekonomiczne argumenty (skoro zdrowotne nie przemawiają), to może sobie kiedyś przeliczyć, ile kasy tygodniowo wydaje na sery, mleko, jogurty, ciastka, czekoladę, masło i inne przetworzone produkty. A później niech przeliczy, ile by za to mogła kupić warzyw, owoców, grochu, kaszy, ryżu, makaronu...
Kiedyś wydawało mi się, że awokado za 3-5zł to zbytek, ale z drugiej strony dla mnie to pełnowartościowy posiłek (z kromką chleba i plasterkiem pomidora), którym się najem na kilka godzin. Za jogurt i bułę też bym tyle zapłaciła, ale jakoś w głowie miałam zakodowane, że awokado jest drogie i nie kupowałam :roll:

Poli - 2014-06-24, 22:09

gosia_w napisał/a:
Poli, ale przez 2 tygodnie wakacji trudno jeść codziennie na obiad ziemniaki i surówkę. Zresztą niektórzy (np. ja) nie najadają się ziemniakami z surówką, wiec dla mnie nawet pojedynczy taki obiad jest niewystarczający.
Moim zdaniem weganizm w domu to prosta sprawa, natomiast weganizm poza domem jest trudny, a jeśli chce się jeść smacznie i zdrowo to bardzo trudny.


A czy ja pisalam o codziennym jedzeniu ziemniakow z salatka , byl to tylko przyklad ;-)
Jesli nie ma restauracji z bufetem to zawsze sos do salatek czy warzyw zamawiam osobno. U mnie jeszcze jest trudniejsza sytuacja ze jem niskotluszczowo. Wiec kazdy dressing zamawiam osobno. Jednego dnia mozna zjesc ziemniaki z salatka, drugiego zamowic pizze vegetarianska bez sera , trzeciego isc do chinskiej na ryz z warzywami parowanymi, a jeszcze nastepnego do wloskiej na makaron z sosem pomidorowym.

A jesli chce sie jest zdrowo na wyjezdzie to wogole nie ma co wyjezdzac na wakacje, poniewaz to jest nawet wyzwanie na zwyklej diecie, trzeba zostac w domu i włączyć discovery :mryellow:

I zapomnialam:

Ja zawsze przed wyjazdem obczajam resturacje, bary w tym rejonie gdzie bede sie urlopowala i zawsze juz z gory ustalam gdzie bede jadla, ogladam menu na stronach internetowych i wybieram najlepsza opcje dla mnie. Dzieki temu nie musze sie stresowac ze nie znajde żarcia dla mnie.

CrystalMaiden - 2014-06-24, 22:35

kamma napisał/a:
CrystalMaiden napisał/a:
Nie ma absolutnie żadnych szans na odrobinę zrozumienia, jest mi strasznie przykro, moja wieloletnia przyjaźń została wystawiona na ciężką próbę. A "challenge" okazał się tylko fikcją, dała mi złudną nadzieję, że postara się to zrozumieć.

niestety tak myślałam, że tylko o to chodziło. Ale mam nadzieję, że przejdziesz nad tym do porządku dziennego. Ludzie są różni, a w przyjaźni nie jest najważniejsze podobieństwo. Może Twoja przyjaciółka z czasem chociaż zechce uszanować Twój wybór.

A na marginesie, skąd Ty jesteś? Bo ja też lubuszanka, tyle że przesiedlona ;) Ale mam rodzinę w Żaganiu i w Żarach, często tam bywam.


Bardzo blisko :) jestem ze Szprotawy.

maryczary - 2014-06-24, 22:47

Już jako wegetariance ciężko jest jeść nad polskim morzem a co dopiero wegance.
Jako wegetarianka do wyboru jest klasycznie:
Pierogi (a i tak trzeba uważać, żeby nie polali skwarkami albo nie dodali ich do farszu, czy to ruskiego czy z kapustą),
Placki ziemniaczane (właściwie to dopiero teraz sobie o nich przypomniałam)
Frytki + surówka;
Suche ziemniaki/ryż/kasza (zazwyczaj polewają tluszczem zwierzęcym/sosem)
Warzywa z mrożonki (osobiście dla mnie niejadalne)

98% zup jest robiona na bulionie mięsnym.

Oczywiście w lepszych restauracjach można zamówić coś na życzenie ale to słono kosztuje...

Alispo - 2014-06-24, 23:36

Ja mam tak jak Poli,zupelnie nie widze dla siebie problemu,za to A.(tez vegan) z tych marudnych-a tym sie nie naje,a to ciagle falafele tylko wszedzie,blablabla..to w duzej mierze kwestia nastawienia i oczekiwan kulinarnych,moje sa niewielkie,gotowac z reszta tez zamiaru zbytnio nie mam i jakos na prostych potrawach jade w domu czy nie w domu.Jasne,ze na innej diecie latwiej,ale podobnie o wegetarianizmie pewnie wczesniej zdazalo nm sie myslec,a teraz to bulka z maslem(a moze byc z awokado ww. ;)
jaskrawa - 2014-06-24, 23:43

Poli, byłam weganką kiedyś i wiem jak to wygląda na wakacjach... Owszem, można jeść ziemniaki z surówką (zazwyczaj jakaś bez śmietany czy jogurtu się znajdzie), ale warzywa czy ryż to głównie węglowodany, niestety. A mi potrzebne jest białko, zwłaszcza przy chorobach tarczycy (tradycyjni lekarze w ogole mięso zalecają). Nie wspomnę o wapniu i fakcie, że karmię.
Zmiksowane owoce na sniadanie? No sorry, ale po takim moim sniadaniu mój niemowlak będzie robił kupkę co pięć minut. A ja dostanę po prostu wzdęcia. Inna sprawa, że na wakacje pod namiot blendera nie bierzemy...
Podjadanie nabiału (którego jem niewiele) jednak pomaga jakoś się trzymać. Niestety wegańska dieta jest bardzo bogata w węglowodany i komuś, kto prawie w ogóle nie może jeść strączków, może być trudno, niestety. I tak zawsze targamy ze sobą kartony z mlekiem roślinnym (w zwykłych sklepikach w małych miejscowościach często tego nie ma).
Pamiętam jak było ostatnio nad morzem. W tych cholernych knajpach nie pomyślą nigdy, że można ludziom nagotować sezonowej fasolki szparagowej... Wszędzie cholerna tarta marchewka z dodatkiem jakiejś śmietany albo inne surówki z majonezem czy śmietaną. Kotletów wege to wiadomo, że brak. Zupę strach zjeść. Zostają w zasadzie frytki i ziemniaki. Pierogi? Ruskie. Makaron? Zazwyczaj z sosem z mięsem.
Kaszy też nie uświadczyłam... Co jeść? Na mnie nawet dwa tygodnie takiego żarcia się odbijają - a jedząc nabiał w tych surówkach przynajmniej mam większą różnorodność.
Ja też na okrągło jadłam nad morzem zapiekankę warzywną, z brokułem, kalafiorem itd.. Niestety była z serem żółtym, a że w ogóle było to średnio smaczne, bez sera to już w ogóle smakowało fatalnie. I tak, nawet z wegetarianizmem czułam się jak jakiś męczennik, bo wszyscy jedli codziennie coś innego, a ja "dla mnie to co zwykle", bo repertuar szybko się kończył.

CrystalMaiden - 2014-06-25, 00:03

jaskrawa napisał/a:
Poli, byłam weganką kiedyś i wiem jak to wygląda na wakacjach... Owszem, można jeść ziemniaki z surówką (zazwyczaj jakaś bez śmietany czy jogurtu się znajdzie), ale warzywa czy ryż to głównie węglowodany, niestety. A mi potrzebne jest białko, zwłaszcza przy chorobach tarczycy (tradycyjni lekarze w ogole mięso zalecają). Nie wspomnę o wapniu i fakcie, że karmię.
Zmiksowane owoce na sniadanie? No sorry, ale po takim moim sniadaniu mój niemowlak będzie robił kupkę co pięć minut. A ja dostanę po prostu wzdęcia. Inna sprawa, że na wakacje pod namiot blendera nie bierzemy...
Podjadanie nabiału (którego jem niewiele) jednak pomaga jakoś się trzymać. Niestety wegańska dieta jest bardzo bogata w węglowodany i komuś, kto prawie w ogóle nie może jeść strączków, może być trudno, niestety. I tak zawsze targamy ze sobą kartony z mlekiem roślinnym (w zwykłych sklepikach w małych miejscowościach często tego nie ma).
Pamiętam jak było ostatnio nad morzem. W tych cholernych knajpach nie pomyślą nigdy, że można ludziom nagotować sezonowej fasolki szparagowej... Wszędzie cholerna tarta marchewka z dodatkiem jakiejś śmietany albo inne surówki z majonezem czy śmietaną. Kotletów wege to wiadomo, że brak. Zupę strach zjeść. Zostają w zasadzie frytki i ziemniaki. Pierogi? Ruskie. Makaron? Zazwyczaj z sosem z mięsem.
Kaszy też nie uświadczyłam... Co jeść? Na mnie nawet dwa tygodnie takiego żarcia się odbijają - a jedząc nabiał w tych surówkach przynajmniej mam większą różnorodność.
Ja też na okrągło jadłam nad morzem zapiekankę warzywną, z brokułem, kalafiorem itd.. Niestety była z serem żółtym, a że w ogóle było to średnio smaczne, bez sera to już w ogóle smakowało fatalnie. I tak, nawet z wegetarianizmem czułam się jak jakiś męczennik, bo wszyscy jedli codziennie coś innego, a ja "dla mnie to co zwykle", bo repertuar szybko się kończył.


Kiedy jechaliśmy nad morze (4 dorosłych + dwoje dzieci), wynajmowaliśmy apartament - dwa pokoje + kuchnia. Sami gotowaliśmy, są plusy i minusy takiej sytuacji. Wiadomo, że jedziemy nad morze po to, żeby odpocząć ale można wybierać proste i szybkie potrawy. Wtedy byłam wegetarianką, czasami jadłam na mieście. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać teraz :)

zlotooka - 2014-06-25, 00:08

Nad polskim morzem pamiętam, że jadłam codziennie frytki lub pizzę...
Ale ciekawie jest też nad morzem zagranicznym, np. hiszpańskim, gdzie wszystko na talerzach pochodzi z morza właśnie, pozostają ziemniaki z sosem keczupowym albo omlet z ziemniakami, no i pizza. Sałatki oczywiście z tuńczykiem (pod nazwą "ensalada vegetal").

Oczywiście - dla chcącego nic trudnego, i na pewno można na wegańskiej diecie zjechać cały świat, tyle że jest to spore utrudnienie (np. rajd po knajpach kończy się powrotem na kwaterę i ugotowaniem czegoś samemu w wielkim głodzie).

majaja - 2014-06-25, 06:38

CrystalMaiden napisał/a:
Kiedy jechaliśmy nad morze (4 dorosłych + dwoje dzieci), wynajmowaliśmy apartament - dwa pokoje + kuchnia. Sami gotowaliśmy, są plusy i minusy takiej sytuacji. Wiadomo, że jedziemy nad morze po to, żeby odpocząć ale można wybierać proste i szybkie potrawy.
morza akurat nie lubię, wolę góry i przyznaję, że nie wyobrażam sobie by schodząc z gór o tej 19 czy później z nogami w d.. miałabym jeszcze gotować, nawet proste i szybkie potrawy, to jest może i fajnie jak się wakacje na tyłku na leżaczku spędza.
Alispo napisał/a:
,a to ciagle falafele tylko wszedzie,
o marzę o falaflach wszędzie a tymczasem w Białymstoku nie mogę znaleźć (fakt szukam z czystej ciekawości, bo rzadko tam na mieście jadamy)
martusza - 2014-06-25, 10:06

jestem przekonana, ze dla kogos kto NAPRAWDE chce byc weganinem, jedzenie na miescie czy podczas wakacji nie bedzie wystarczajaca wymowka...
ZAWSZE jest jakas opcja... ja od pol roku podrozuje po swiecie, w krajach gdzie nikt nie mowi po angielsku, a kuchnia czesto jest bardziej miesozerna niz w polsce (serio!sprobujcie zamowic w lokalnej tajskiej knajpie zupe bez sosu rybnego i kawalkow wieprza!na migi!) a ja nie mam opcji gotowania praktycznie nigdy...
nie wiem jak to jest z dieta przy chorobach tarczycy (sama mialam lekka niedoczynnosc ktora wraz z przejsciem na weganizm zniknela- nigdy nie mialam lepszego poziomu hormonow!), ale na sniadanie mozna zawsze kupic chleb (lub porcje ryzu w krajach gdzie chleba nie ma) i zjesc go z warzywami... owoce to dobre przekaski, nie wierze tez ze az tak wielkim problemem jest np dostanie salatki greckiej bez fety (lub zamiana fety na inne warzywo). Zawsze mozna tez zastosowac trik i z wielkim, promiennym usmiechem stwierdzic ze ze wzgledu na chorobe jest sie na specjalej diecie i czy po zamowieniu np frytek, mozna sobie do tego dorzucic wlasne warzywa, owoce, muesli, orzechy itp.
A ja czasem po prostu wchodze do kuchni(za pozwoleniem) i pokazuje co moga mi dodac do jedzenia a czego nie- w polsce tez mi sie zdarzylo... wszystko zalezy od podejscia i jak milym jest sie dla kucharzy/obslugi! A jesli obsluga nie jest mila to w takiej knajpie po prostu nie jem!
Owszem zdarzaja sie czasem wpadki wynikajace z braku komunikacji... ale ogolnie nie widze wiekszych problemow w zywieniu sie na miescie!
Poza tym posiadajac zwykla grzalke do wody mozna baaardzo latwo zrobic ryz(namoczyc na noc a nastepnego dnia zalac wrzaca woda i zamknac w szczelnym naczyniu na 15-20 min)

a w gorach, na trekkingach itp nawet bedac nie wege jadalam kanapki, wiec zmiana jest zadna

Lily - 2014-06-25, 11:19

martusza napisał/a:
jestem przekonana, ze dla kogos kto NAPRAWDE chce byc weganinem, jedzenie na miescie czy podczas wakacji nie bedzie wystarczajaca wymowka...
Oczywiście, że dla chcącego nic trudnego, a dla innego jest to trudne ;) Dla mnie jest.
jaskrawa napisał/a:
W tych cholernych knajpach nie pomyślą nigdy, że można ludziom nagotować sezonowej fasolki szparagowej...
Dokładnie - nie spotykam naszych sezonowych fasolek czy kalafiorów w takich miejscach, a przecież mogłaby to być podstawa o tej porze roku.
maga - 2014-06-25, 11:27

No niestety, ale tradycyjne knajpy idą na łatwiznę ze względu na czas i kasę. Mrożone warzywa tylko wrzuca się do wrzątku, świeże trzeba najpierw przygotować, więc jest to ze względów ekonomicznych dla nich nieopłacalne (mrożonki kupowane w hurtowych ilościach są w cenach zbliżonych do świeżych a pracownikowi nie trzeba zapłacić za dodatkową pracę) :/
CrystalMaiden - 2014-06-25, 11:34

majaja napisał/a:
CrystalMaiden napisał/a:
Kiedy jechaliśmy nad morze (4 dorosłych + dwoje dzieci), wynajmowaliśmy apartament - dwa pokoje + kuchnia. Sami gotowaliśmy, są plusy i minusy takiej sytuacji. Wiadomo, że jedziemy nad morze po to, żeby odpocząć ale można wybierać proste i szybkie potrawy.
morza akurat nie lubię, wolę góry i przyznaję, że nie wyobrażam sobie by schodząc z gór o tej 19 czy później z nogami w d.. miałabym jeszcze gotować, nawet proste i szybkie potrawy, to jest może i fajnie jak się wakacje na tyłku na leżaczku spędza.


Oj góry to co innego :) Nie zdecydowałabym się tam gotować cokolwiek.

koko - 2014-06-25, 12:03

olgasza, tylko że jak rozumiem ta przyjaciółka właśnie robi wszystko, żeby nie przekonać się do weganizmu, więc nawet jeśli przeliczy sobie wszystko z kalkulatorem i wyjdzie jej, że przeznacza na zakupy więcej, niż wege, to i tak nie będzie to argumentem. To jest chyba takie nie bo nie. CrystalMaiden, ciężka sprawa...jeśli to twoja przyjaciółka taka naprawdę naprawdę, to po prostu może nie warto wchodzić na grząski grunt i przekonywać się wzajemnie do swoich racji. Temat tabu i tyle ;-)
CrystalMaiden - 2014-06-25, 12:33

koko napisał/a:
olgasza, tylko że jak rozumiem ta przyjaciółka właśnie robi wszystko, żeby nie przekonać się do weganizmu, więc nawet jeśli przeliczy sobie wszystko z kalkulatorem i wyjdzie jej, że przeznacza na zakupy więcej, niż wege, to i tak nie będzie to argumentem. To jest chyba takie nie bo nie. CrystalMaiden, ciężka sprawa...jeśli to twoja przyjaciółka taka naprawdę naprawdę, to po prostu może nie warto wchodzić na grząski grunt i przekonywać się wzajemnie do swoich racji. Temat tabu i tyle ;-)



Przy rozmowie już po prostu nie komentuję, zmieniam temat. Nie rozumiem po co wyszła z tą propozycją "pokaż mi a uwierzę", bo jak się okazało nie ma na to szans. Wychodzę z takiego założenia: zaczynam nowe życie, przechodzę na weganizm i uprawiam od niedawna sport (A6W + bieganie) :) Być może za jakiś czas, sama zmieni zdanie - a jak nie to trudno.

neina - 2014-06-25, 13:41

Pozwólcie, że nawiążę do jedzenia w knajpach, chociaż to trochę ot - zawsze po przyjeździe do PL przeżywam mały szok, że tak niewiele wege rzeczy jest dostępnych, w czasach, kiedy liczba wegetarian wciąż wzrasta, a część osób świadomie ogranicza mięso lub nabiał w diecie. Byłam bardzo zaskoczona po roku pobytu w moim małym mieście (od 2005 mieszkam w UK, w 2011 przyjechałam na rok do Polski), jak bardzo zmieniło się podejście ludzi do odżywiania, jak wzrosła ich wiedza i świadomość wpływu tego co jemy na nasze zdrowie. Okazało się, że kilkoro jest wege. Nie ma to w ogóle odzwierciedlenia w menu restauracji, jak było mięsno - majonezowo, tak jest.
Ja natomiast sama pracuję tutaj w restauracji. Myślę, że blisko połowa to dania bezmięsne, są też wegańskie, łącznie z deserami. I te dania cieszą się dużą popularnością, nawet wśród osób mięsożernych. Chyba do wyobraźni polskich restauratorów nie dotarł jeszcze pomysł, żeby iść z duchem czasu i dostosować się do zmieniających się potrzeb klientów. W związku z czym tym razem wybierając się nad polskie morze, wybrałam domek z aneksem kuchennym, bo frytki mi się przejadły ;-)

gosia_w - 2014-06-25, 14:06

Ja od kiedy zupełnie przypadkowo zapytałam na czym robiona kapusta w pierogach i usłyszałam, że na smalcu, to mam b.ograniczone zaufanie do miejsc, które nie są wege z założenia. Do wtedy myślałam, że pierogi z kapustą są ok. Z kolei innym razem zapytałam na czym ziemniaki pieczone i też był tłuszcz zwierzęcy. Sądzę, że i do frytek w niektórych miejscach używają zwierzęcego.
neina - 2014-06-25, 14:53

Kolejna rzecz tutaj, której w Polsce mi brakuje - w większości restauracji dania wegetariańskie są oznakowane i tyczy się to również składników takich jak nie wegetariański ser, żelatyna itp. - to znaczy, jeśli danie z pozoru wygląda na wege, to zawierając nie wegetariański składnik nie będzie jako wege oznaczone.
Lily - 2014-06-25, 15:30

Ja zauważyłam też tu na miejscu, że lokale oferujące dania wege jako jedną z opcji (np. w abonamencie), dość szybko się z tego wycofują, bo prawdopodobnie nie ma chętnych.
zlotooka - 2014-06-25, 16:04

He he, zrobił nam się z tego wątek "dlaczego nie jestem wegan" ;-)

Fakt, można to wszystko nazwać wymówkami, ja po prostu chyba jestem wystarczająco uparta i zdeterminowana, żeby być wege (a czasem ten upór i odmawianie sobie jest potrzebne), a zbyt mało, żeby zostać wegan. Chociaż chciałabym kiedyś do tego dojść, być może jak też świadomość ludzka trochę wzrośnie, bo na razie słyszę często przerażone: "ale jajka i mleko jesz?". No bo jak ktoś nie je, to już totalne dziwactwo i przegięcie.

W każdym razie wracając do tematu - CrystalMaiden, trzymam kciuki za Ciebie, z przyjaciółką temat przemilcz, ja zamiast namawiania polecam tzw. świecenie przykładem, u mnie zadziałało na mojej mamie po kilkunastu latach :-D A nigdy jej nie przekonywałam...

rosa - 2014-06-25, 18:02

ja na wyjazdach zawsze gotuję, albo jedziemy pod namiot, albo do miejsca gdzie jest taka mozliwość. jakbysmy się mieli stołować na miescie to wątpie czy byłoby nas stac na wyjazd. a po drugie, dla mnie to ważne żeby dzieci/dziecka miło w miare mozliwości ogarniety posiłek, a jak dla mnie i starego nie styknie to chleb z sojowym pasztetem, pomidor, ogórek, dopchać czeresniami i jest ok.
a teraz to juz mam na szczęście tylko jedno małe dziecko, ale na nieszczęście dwóch facetow jedzących po 3 obiady dziennie :mrgreen:

ja jestem jedzeniowo mało wymagajaca, a weganką jestem po prostu z wyboru, a nie dlatego że muszę, albo ze powinnam, wtedy pewne rzeczy są po prostu oczywiste

maga - 2014-06-25, 19:23

ja identiko jak rosa - jedziemy zawsze z mega wałówką i jak jest gdzie - gotuję. Po pierwsze - moja rodzina ma potężny spust i poszlibyśmy z torbami żywiąc się 'na mieście"; po drugie - moja rodzina jest wymagająca, lubi zjeść dobrze i rozmaicie, choć oba chłopy nie narzekałyby jedząc codziennie wegan pizzę (co mnie z kolei nie cieszy) ;)
rosa, ja nie wiem, jak Ty ogarniasz jedzeniowo swoich 4 chłopów, ja z 2 ledwo daję radę, takie mają spusty ;-)

xexaa - 2014-06-25, 21:23

zlotooka napisał/a:
bo na razie słyszę często przerażone: "ale jajka i mleko jesz?". No bo jak ktoś nie je, to już totalne dziwactwo i przegięcie.


No i w dupie można to mieć :mryellow:

Ja też przygotowuję się zawsze do wyjazdów. Zabieram wałówkę i po sprawie. Wszystko da się zorganizować.

Alispo - 2014-06-25, 22:18

Podoba mi sie to co pisze rosa,ze pewne rzeczy są oczywiste,tez tak to czuje,i jakoś tak po prostu nie zauważam ze mozna by mieć tu czy tam większy wybor,zauważam to co jest,to tez pewnie trochę kwestia stażu moze mieć znaczenie.
jaskrawa - 2014-06-26, 11:59

Dla mnie wyjazdy to tylko jedna z wielu wymówek :D
Rosa ma rację - albo to jest naturalne i wtedy - NIE JEM nabiału, bo to naturalne, tak jak dla reszty niejedzenie mięsa (przecież nie jemy mięsa na wakacjach, mimo że jest nam trudniej zdobyć wege-strawę). Albo się po prostu nie jest gotowym... Tak jak ja.
Mój weganizm przypadl na łatwe czasy, kiedy po pierwsze spotykałam się z facetem-weganinem, dzieci nie było. Sobie pichciliśmy razem i spoko. Gdyby się nam zdarzyło wtedy dziecko, też byłoby weganinem i wiem, że wtedy wszystko byłoby cacy. Zazdroszczę (oczywiście tak nieszkodliwie :) ) Wam, wegankom, będącym w takiej sytuacji. Gdybym miała tyle szczęścia to weganizm nie bylby dla mnie problemem.
Ale facet weganin wyjechał do buddyjskiego klasztoru, a ja mam dzieci z mięsożercą. I teraz już nie jest łatwo. Oczywiście, to do CrystalMaiden, jeśli jednak koleżanka znowu poruszy temat (chociaż moim zdaniem nie ma sensu przekonywać kogoś, kto i tak od początku jest na NIE), to mnie się wydaje, że weganizm przy dzieciach to nie tylko kwestia forsy co organizacji. Trzeba być zorganizowanym i tyle. Ja nie jestem. Gdy sobie zrobię vegan kotlety, które mają być na trzy dni, wyżeram zazwyczaj wszystko :( . Itd.

A co wynajmowania apartamentu czy domku wspólnie - świetny pomysł, oczywiście, pod warunkiem że ma się z kim jechać. Ja nie mam nikogusieńko, kto by ze mną ten vegan obiad zrobił, nie mówiąc już o zjedzeniu. Inna sprawa, że nawet jeśli jedziemy tylko z chłopem i dziećmi i mielibyśmy gotować, to też porażka, bo musiałabym robić dwa obiady. Niemąż nie lubi mojej kuchni i nic na to nie poradzę.
Ostatnio zrobiłam na grilla u ciotki wegańskie szaszłyki (bo ja w domu jem raczej wegańskie rzeczy, poza jogurtami naturalnymi (bo to jedyne źródło wapnia, które akceptuje moja córka - to i mleko ryżowe z wapniem) i jajkami czasem, chociaż kotlety dla siebie robię bez jajek, bo takie są lepsze :) . i masłem - ale nie jem raczej serów, śmietany, mleka krowiego, wolę roślinne itd.). I co? Sama je jadłam, mój facet się zlitował nade mną i zjadł kilka. A były naprawdę niezłe, po nocy moczenia w marynacie z ziół i sosu sojowego, z tofu, z warzywami... Generalnie reszta patrzyła na nie z pogardą, żrąc karkówkę.
Więc wakacje u mnie to naprawdę trudna kwestia. Bo wszyscy na plaży (też wolę góry, ale ze względu na dzieci ostatnio nad morze jeździmy), a ja musi9ałabym wracać wcześniej, z małym cyckowym dzieckiem, żeby sobie obiad zrobić... ).
Ale wiem, że się da, tylko że trzeba mieć do tego sporo samozaparcia, jeśli się jest otoczonym mięsożercami i gotowanie trzeba by odwalać tylko dla siebie.

Lily - 2014-06-26, 12:10

Ciekawe, czy pociągiem albo autobusem ktoś jedzie z garnkami i wałówką :P
Ja zresztą na wakacje nie jeżdżę, tak że u mnie są jedynie jednodniowe "wymówki", zazwyczaj staramy się wycelować w wege knajpy w Czechach albo jemy pizzę.

jaskrawa - 2014-06-26, 12:35

Lily napisał/a:
Ciekawe, czy pociągiem albo autobusem ktoś jedzie z garnkami i wałówką :P


Siostra mojej babci jeździła :D . Brała sobie na podróż zupę w garnku lub słoiku. To było z sześćdziesiąt lat temu :D , a to była wiejska baba, bez kasy, w czasach gdy w ogóle trudno było cokolwiek do jedzenia sobie zorganizować. A ona miała taką "chorobę" jak ja mam - jak jestem choćby trochę głodna to mi od razu słabo i mam mdłości (cukier mi spada czy coś tam, chyba to odziedziczyłam po tej ciotce :D ). Chociaż ta jej podróż miała trwać godzinę, musiała mieć ze sobą ciepłą zupę :)

maga - 2014-06-26, 12:38

Lily, teraz już nie, ale za czasów studenckich jeździliśmy z małżem w każde wakacje, stopem po Francji, 2-3 miesiące z butelką turystyczną i menachą w plecaku. I gotowaliśmy to, co się dało najprościej - najczęściej makaron z warzywami :)
bronka - 2014-06-26, 14:34

Lily napisał/a:
Ciekawe, czy pociągiem albo autobusem ktoś jedzie z garnkami i wałówką :P

My jechaliśmy 2 lata temu. Dwójka dzieci, duży pies, namiot, kuchenka, garnki, naczynia dla 4 osób, no i cała reszta ofc.
Było bardzo wesoło :-P
W nadmorskich miejscowościach nie jadam z założenia. Smażą na fryturze wszystko razem- ryby, kotlety, frytki. Ble...

CrystalMaiden - 2014-06-26, 14:43

Lily napisał/a:
Ciekawe, czy pociągiem albo autobusem ktoś jedzie z garnkami i wałówką :P
Ja zresztą na wakacje nie jeżdżę, tak że u mnie są jedynie jednodniowe "wymówki", zazwyczaj staramy się wycelować w wege knajpy w Czechach albo jemy pizzę.


Akurat w naszym przypadku w apartamencie były wszystkie naczynia/sztućce. Zdarzało się, że jechałam z wałówką ale były to pojemniczki z gotowym jedzeniem w środku, np przy wyjeździe na narty.

maga napisał/a:
Lily, teraz już nie, ale za czasów studenckich jeździliśmy z małżem w każde wakacje, stopem po Francji, 2-3 miesiące z butelką turystyczną i menachą w plecaku. I gotowaliśmy to, co się dało najprościej - najczęściej makaron z warzywami :)


Szalone :D Podziwiam.

Agnieszka - 2014-06-26, 17:42

bronka napisał/a:
Lily napisał/a:
Ciekawe, czy pociągiem albo autobusem ktoś jedzie z garnkami i wałówką :P

My jechaliśmy 2 lata temu. Dwójka dzieci, duży pies, namiot, kuchenka, garnki, naczynia dla 4 osób, no i cała reszta ofc.
Było bardzo wesoło :-P
W nadmorskich miejscowościach nie jadam z założenia. Smażą na fryturze wszystko razem- ryby, kotlety, frytki. Ble...


i ja jechałam z córką a wraz z nami kuchenka elektryczna :mryellow: - środek transportu PKS
Jeśli jestem w jednym punkcie bywa, że puszczam paczkę z tym co będzie potrzebne aby na miejscu czekała na nas.
Generalnie sprawdzam miejsca ale miałam przyjemność nad morzem spotkać miejsca, gdzie placki ziemniaczane nie są z torebki i jest oddzielne stanowisko do ich smażenia a surówki robione na miejscu i nie ma problemu z zamówieniem bez majonezu, sera itd.
Obecnie ja przeżyję a córka zdecydowała, że sery jeść będzie więc taszczyć, wysyłać nie muszę.
Natomiast na późniejszym etapie znalezienie miejsca na obóz, doprecyzowanie żywienia na wycieczce szkolnej nawet w wersji wege nie jest łatwe i często zwiększa koszta.

Poli - 2014-06-26, 17:55

jaskrawa napisał/a:

Ale facet weganin wyjechał do buddyjskiego klasztoru, a ja mam dzieci z mięsożercą. I teraz już nie jest łatwo. Oczywiście, to do CrystalMaiden, jeśli jednak koleżanka znowu poruszy temat (chociaż moim zdaniem nie ma sensu przekonywać kogoś, kto i tak od początku jest na NIE), to mnie się wydaje, że weganizm przy dzieciach to nie tylko kwestia forsy co organizacji. Trzeba być zorganizowanym i tyle. Ja nie jestem. Gdy sobie zrobię vegan kotlety, które mają być na trzy dni, wyżeram zazwyczaj wszystko :( . Itd.

A co wynajmowania apartamentu czy domku wspólnie - świetny pomysł, oczywiście, pod warunkiem że ma się z kim jechać. Ja nie mam nikogusieńko, kto by ze mną ten vegan obiad zrobił, nie mówiąc już o zjedzeniu. Inna sprawa, że nawet jeśli jedziemy tylko z chłopem i dziećmi i mielibyśmy gotować, to też porażka, bo musiałabym robić dwa obiady. Niemąż nie lubi mojej kuchni i nic na to nie poradzę.
Ostatnio zrobiłam na grilla u ciotki wegańskie szaszłyki I co? Sama je jadłam, mój facet się zlitował nade mną i zjadł kilka. A były naprawdę niezłe, po nocy moczenia w marynacie z ziół i sosu sojowego, z tofu, z warzywami... Generalnie reszta patrzyła na nie z pogardą, żrąc karkówkę.
Więc wakacje u mnie to naprawdę trudna kwestia. Bo wszyscy na plaży (też wolę góry, ale ze względu na dzieci ostatnio nad morze jeździmy), a ja musi9ałabym wracać wcześniej, z małym cyckowym dzieckiem, żeby sobie obiad zrobić... ).
Ale wiem, że się da, tylko że trzeba mieć do tego sporo samozaparcia, jeśli się jest otoczonym mięsożercami i gotowanie trzeba by odwalać tylko dla siebie.


Jaskrawa daj spokoj , nie ma sensu , trzeba byc szczerym ze samym soba i powiedziec sobie: nie mam ochoty byc vegan, nie jestem gotowa i po sprawie , po co szukac wymowek ??? Szczerosc jest najlepsza.
Nie tylko Ty masz meza miesozernego , wiele z nas i ja takze , wszyscy moi znajomi takze miesozerki .I co ? , nie robie dwoch obiadow w domu , robie jeden weganski dla calej rodziny , a jak mezowi sie nie podoba to niech se ZROBI SAM !!! i kropka, a jak mu sie nie podoba to drzwi otwarte i szuka innej :-P
I mam to gleboko w 4 literach jak reszta na grillu żre zwłoki a ja kartofle z cebula :-D

arahja - 2014-06-26, 18:23

Lily napisał/a:
Ciekawe, czy pociągiem albo autobusem ktoś jedzie z garnkami i wałówką


Z garnkami to nie, bo posiadam jeden i jest za duży na wożenie, ale jeżdżę tylko komunikacją publiczną. Zdarzają mi się wpadki, głównie z niedopytania (pierogi z owocami bez jajków? bez jajków. to poproszę. i podają ze śmietaną :p), no ale też bez przesady, że się nie da. A, no i jeżdżę tylko w góry i zwiedzać miasta, to może odgrywać pewną rolę.

CrystalMaiden - 2014-06-26, 19:23

Poli napisał/a:
jaskrawa napisał/a:

Ale facet weganin wyjechał do buddyjskiego klasztoru, a ja mam dzieci z mięsożercą. I teraz już nie jest łatwo. Oczywiście, to do CrystalMaiden, jeśli jednak koleżanka znowu poruszy temat (chociaż moim zdaniem nie ma sensu przekonywać kogoś, kto i tak od początku jest na NIE), to mnie się wydaje, że weganizm przy dzieciach to nie tylko kwestia forsy co organizacji. Trzeba być zorganizowanym i tyle. Ja nie jestem. Gdy sobie zrobię vegan kotlety, które mają być na trzy dni, wyżeram zazwyczaj wszystko :( . Itd.

A co wynajmowania apartamentu czy domku wspólnie - świetny pomysł, oczywiście, pod warunkiem że ma się z kim jechać. Ja nie mam nikogusieńko, kto by ze mną ten vegan obiad zrobił, nie mówiąc już o zjedzeniu. Inna sprawa, że nawet jeśli jedziemy tylko z chłopem i dziećmi i mielibyśmy gotować, to też porażka, bo musiałabym robić dwa obiady. Niemąż nie lubi mojej kuchni i nic na to nie poradzę.
Ostatnio zrobiłam na grilla u ciotki wegańskie szaszłyki I co? Sama je jadłam, mój facet się zlitował nade mną i zjadł kilka. A były naprawdę niezłe, po nocy moczenia w marynacie z ziół i sosu sojowego, z tofu, z warzywami... Generalnie reszta patrzyła na nie z pogardą, żrąc karkówkę.
Więc wakacje u mnie to naprawdę trudna kwestia. Bo wszyscy na plaży (też wolę góry, ale ze względu na dzieci ostatnio nad morze jeździmy), a ja musi9ałabym wracać wcześniej, z małym cyckowym dzieckiem, żeby sobie obiad zrobić... ).
Ale wiem, że się da, tylko że trzeba mieć do tego sporo samozaparcia, jeśli się jest otoczonym mięsożercami i gotowanie trzeba by odwalać tylko dla siebie.


Jaskrawa daj spokoj , nie ma sensu , trzeba byc szczerym ze samym soba i powiedziec sobie: nie mam ochoty byc vegan, nie jestem gotowa i po sprawie , po co szukac wymowek ??? Szczerosc jest najlepsza.
Nie tylko Ty masz meza miesozernego , wiele z nas i ja takze , wszyscy moi znajomi takze miesozerki .I co ? , nie robie dwoch obiadow w domu , robie jeden weganski dla calej rodziny , a jak mezowi sie nie podoba to niech se ZROBI SAM !!! i kropka, a jak mu sie nie podoba to drzwi otwarte i szuka innej :-P
I mam to gleboko w 4 literach jak reszta na grillu żre zwłoki a ja kartofle z cebula :-D


Robię dokładnie tak samo ! Jest jeden, wegański obiad i tyle. Jak nie pasuje to do mamy won (mama gotuje mięso) :) Mój mąż zawsze zjada wege posiłki i nie marudzi. Najważniejsze dla niego jest to, aby było smacznie i syto - jakimi drogami do tego dojdę nie wnika :D

jaskrawa - 2014-06-27, 00:18

Poli napisał/a:


Jaskrawa daj spokoj , nie ma sensu , trzeba byc szczerym ze samym soba i powiedziec sobie: nie mam ochoty byc vegan, nie jestem gotowa i po sprawie , po co szukac wymowek ??? Szczerosc jest najlepsza.


Poli, po pierwsze, napisałam powyżej właśnie o tym, że nie ma we mnie tej gotowości. Tu się nie mylisz. Co do ochoty - tu się mylisz, bo we mnie od dawna była - i od dłuższego czasu chcę wrócić do weganizmu (co okresowo się udaje, a potem poddaję się i znowu dupa).
Co do niemęża - obiady jada głównie w stołówce w pracy, o dwóch obiadach pisałam jako problemie wakacyjnym, kiedy chodzi o to byśmy jedli razem i razem spędzali czas (mi zależy na tym), więc również posiłki. On nie przełknie tego, co ugotuję, więc, szukając sposobu na napelnienie żołądka, pójdzie do restauracji. A ja z nim, bo nie chce mi się stać samej przy garach nad obiadem, który potem będę sama jadła, podczas gdy cała reszta towarzystwa idzie na spacer/żarcie/lody/plażę/rowery itd.. O tym pisałam wcześniej - i na tym polega moja niegotowość - na niegotowości do tego typu poświęceń ( i do tego przyznałam się w poprzednim poście, więc nie wiem skąd "prośba o szczerość"). Tak samo mój facet nie chce się poświęcać i jeść kotletów z kaszy, których nienawidzi czy kaszy z warzywami.
Co do wymówek, to nie rozumiem - sądzisz, że się tłumaczę? Dlaczego miałabym? Zawsze lubiłam to forum właśnie dlatego, że tu się można szczerze wygadać - i m. in. ze swoich problemów. I napisałam to wszystko nie po to by przedstawić swoje "wymówki", ale szukając jakiegoś zrozumienia czy solidarności z tymi, które mają podobne problemy... Więc nie wiem po co Twój umoralniający post o szczerości... Jeśli chciałaś, by zrobiło mi się przykro, to Ci się udało. "Szczerość jest najlepsza"? Po co ta gadka? Właśnie dlatego mi przykro, bo to brzmi jak oskarżenie o nieszczerość...


Spadam z tego wątku.

zlotooka - 2014-06-27, 08:31

jaskrawa, ja się solidaryzuję. Też jestem za miętka i wygodna, żeby pójść w weganizm.
Ale staram się nie przejmować tym i cieszyć z sukcesów na tym polu, które mam - czyli taki weganizm na 80-90% :-)

Lady_Bird - 2014-06-27, 08:54

Lily napisał/a:
Ciekawe, czy pociągiem albo autobusem ktoś jedzie z garnkami i wałówką :P


my rowerami jeździmy z garnkami i kuchenką. :-) Na wyjazdach jakoś nigdy nie mamy problemu z jedzeniem. Zresztą lubimy proste jadło. A że wakacje mamy zazwyczaj aktywne to i zwykły chleb jest wtedy najsmaczniejszym rarytasem. :-)

Poli - 2014-06-27, 11:31

jaskrawa napisał/a:


Spadam z tego wątku.


Jaskrawa nie spadaj tylko wracaj :-> Nie wiem jak inni , ale ja odczytalam kazdy Twoj post jako tlumaczenia i szukanie wymowek . A jak to napisalas sama tutaj nie musisz sie z niczego tlumaczyc i to jest bezsenzowne po prostu .
Co do szczerosci to mowilam o byciu szczerym w stosunku do samej Siebie a nie do Nas. My caly czas oszukujemy samych siebie na codzien i szukamy wymowek, podam prosty przyklad u mnie , powinnam codziennie cwiczyc rano a kazdego ranka szukam wymowek, a to brzuch mnie boli , a to dostalam okremu i jestem jakas slaba itp.
Co z tego ze chce , same checi nie wystarcza , trzeba miec naprawde silna motywacje i nad tym trzeba pracowac na codzien, a to jest najciezsze.

Co do meza , jak nawet kijem nie chce ruszyc Twojego jedzenia to jak najbardziej niech idzie jesc do restauracji jak go stac codziennie :?: Jaskrawa za dobra jestes :-)

Jeszcze cos dopisze :-D

"Czasem trzeba sie zastanowic , ze to my (ja) tu zyjemy na tej ziemi i to my (ja) decydujemy o sobie samym, nie nasze lenistwo , przyzwyczajenia, uzalezniena, nie nasz maz, rodzina czy znajomi. To MY rzadzimy samym soba , trzeba zwalczyc tych malych chochlików w sobie i powiedziec sobie zaraz zaraz , przeciez to JA decyduje co mam robic w swoim zyciu a nie nikt inny ! A Ja chce robic to i to , wiec dlaczego do cholery tego nie robie tylko szukam wymowek? Co mnie powstrzymuje ? moja czekolada w szafie ? Czy to co powiedza znajomi czy rodzina ??? "

Tak czesto sie wlasnie motywuje :oops:

Dobry motywujacy film, w odniesieni udo materialimu , ale naprawde warto ogladnac:
<object width="560" height="315"><param name="movie" value="//www.youtube.com/v/kNjNMxx3WDs?hl=da_DK&version=3"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="//www.youtube.com/v/kNjNMxx3WDs?hl=da_DK&version=3" type="application/x-shockwave-flash" width="560" height="315" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></object>


<object width="560" height="315"><param name="movie" value="//www.youtube.com/v/bXBTYSPRRrM?version=3&hl=da_DK"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="//www.youtube.com/v/bXBTYSPRRrM?version=3&hl=da_DK" type="application/x-shockwave-flash" width="560" height="315" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></object>

kofi - 2014-06-28, 15:00

Zrobiłam tę śmietanę z płatków ryżowych, zajebista.
Na jej bazie sos a'la Alfredo do makaronu. Plus płątki ryżowe i zioła. Poezja. Wszystko da się zastąpić. Jak się odważę zrobić bezy z gluta siemieniowego to dopiero będzie odlot.
Weganizm był odległy kiedyś ze względu na moją miłość do lodów, bitej śmietany i bez. ;-)
Co do jedzenia w knajpach niewegetariańskich, w Pl. nikomu nieeufam, raczej omijam z daleka. Nie rosnę, mogę nie zjeść na czas, a nie wierzę w zrozumienie u mięsożercy, poza tym ile razy o coś pytam i patrzę na tępy wyraz twarzy osoby pytanej zaczynam żałować, ze w ogóle tam przyszłam. Ostatnio w cukierni Sowa Daniel pił czekoladę i jadł dacquisa a ja siedziałam o suchym pysku, bo żałowałam 6 zł na herrbatę, a czekolada z mlekiem. :roll:

CrystalMaiden - 2014-06-28, 17:56

kofi napisał/a:
Zrobiłam tę śmietanę z płatków ryżowych, zajebista.
Na jej bazie sos a'la Alfredo do makaronu. Plus płątki ryżowe i zioła. Poezja. Wszystko da się zastąpić. Jak się odważę zrobić bezy z gluta siemieniowego to dopiero będzie odlot.
Weganizm był odległy kiedyś ze względu na moją miłość do lodów, bitej śmietany i bez. ;-)
Co do jedzenia w knajpach niewegetariańskich, w Pl. nikomu nieeufam, raczej omijam z daleka. Nie rosnę, mogę nie zjeść na czas, a nie wierzę w zrozumienie u mięsożercy, poza tym ile razy o coś pytam i patrzę na tępy wyraz twarzy osoby pytanej zaczynam żałować, ze w ogóle tam przyszłam. Ostatnio w cukierni Sowa Daniel pił czekoladę i jadł dacquisa a ja siedziałam o suchym pysku, bo żałowałam 6 zł na herrbatę, a czekolada z mlekiem. :roll:


Ja też zrobiłam tą śmietanę. Popełniłam tylko jeden ogromny błąd, dodałam porządną oliwę z oliwek, która zdominowała smak całej śmietany. Używam jej do gotowania i się super sprawdza przy sosach, ale samej nie zjem bo mnie skręca :) Następnym razem dam inny olej o neutralnym smaku i będzie jeszcze lepsza. Ma super konsystencję.

Jutro przede mną ciężki dzień, impreza urodzinowa szwagierki. Robię wegańską tartę kokosową i przytaszczę ją ze sobą. Oni jeszcze nie wiedzą, że nie tknę tam jedzenia i nie znają powodów :) (ciasto z żelatyną itd...).

gosia_w - 2014-06-28, 19:13

kofi, odważ się :-) Fajne bezy są :-)
CrystalMaiden - 2014-06-28, 20:16

Nie wiedziałam, w ogóle że takie cuda istnieją :) Czy da się na przykład użyć tej masy/piany do zrobienia wegańskiego torciku bezowego a'la pavlova ?
gosia_w - 2014-06-28, 20:29

CrystalMaiden, ja robiłam tylko takie małe bezy. W dodatku bez cukru, więc trochę miały inne właściwości i dość szybko miękły. Nie wiem, jak cukrowe.
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=14076&highlight=bezy

Humbak - 2014-06-29, 00:14

CrystalMaiden, szczerze mówiąc ja nie lubię niczego nikomu udowadniać. Zaczyna się wtedy życie na czyjąś modłę. Odnoszę też wrażenie że ona sobie strzeliła "warunki" a ty potraktowałaś to jako wyzwanie. Jeśli ona nie chce przejść na weganizm i nie chodzi o to, że chcesz ją przekonać że warto. Jeśli ona jedynie wypowiada własną opinię, to wydaje mi się, że udowadnianie komuś, że nie ma racji, zwłaszcza przyjaciółce, jest niepotrzebne...
ale to moje prywatne zdanie.

CrystalMaiden - 2014-06-29, 05:40

Humbak napisał/a:
CrystalMaiden, szczerze mówiąc ja nie lubię niczego nikomu udowadniać. Zaczyna się wtedy życie na czyjąś modłę.


Masz rację. Ja już też nie lubię i nie będę tego robić. Sama musiałam się o tym przekonać.

Didier - 2014-06-29, 10:32

majaja napisał/a:
, a tymczasem w Białymstoku nie mogę znaleźć (fakt szukam z czystej ciekawości, bo rzadko tam na mieście jadamy)


o żesz ty :mryellow: może to tylko jedno miejsce ale jest hxxps://www.facebook.com/flowfood

Gioia - 2016-07-28, 12:29

Nie czytałam wszystkich wpisów, ale ja jestem samotną matką weganką, zarabiającą do 2000 zł, no może nie mam stażu 5 letniego, ale czujemy się dobrze i nie chorujemy ! Pozdrawiam ;)
kordian - 2016-08-21, 19:24

Jestem weganka, ale dzieci w to nie angażuję. Staram się je odżywiać zdrowo, a później same podejmą decyzję.
Alispo - 2016-08-21, 20:12

Nie uważasz weganizmu za zdrowy?
arahja - 2016-08-21, 20:13

kordian napisał/a:
Jestem weganka, ale dzieci w to nie angażuję. Staram się je odżywiać zdrowo, a później same podejmą decyzję.


Jestem weganką, ale nick męski i płeć też męska, hm...

Jagula - 2016-08-23, 21:12

kordian napisał/a:
Staram się je odżywiać zdrowo
dlatego moje są "wegańskie" choć starsze samo podejmowało decyzję.
ajanna - 2016-08-24, 01:33

ja tez jestem samotna mama weganka. od ponad 23 lat (kiedy urodzila sie moja corka) jestem wege. kilkakrotnie probowalam przejsc na weganizm - w koncu udalo mi sie - nie pamietam dokladnie kiedy - bedzie jakies 12-13 lat. moi 9-letni synowie sa weganami od poczecia. i to w moim przypadku jest tak, jak napisala jedna z dziewczyn powyzej, po prostu w pewnym momencie produkty pochodzenia zwierzecego przestaly byc dla mnie czyms do jedzenia - tak samo jak wczesniej mieso. wg mnie, ani pieniadze, ani styl zycia nie maja tu nic do rzeczy. byl taki rok w moim zyciu, kiedy bylam sama z dwojka 3-letnich dzieci w obcym kraju, bez pracy, zasilku czy alimentow. jedyne w czym mi tutejsza opieka spoleczna mi pomogla to byl koszyk jedzenia z Caritasu raz na 2 tygodnie. ofc w takiej sytuacji - tzn idac do parafii po jedzenie - nie mowilam, ze jestesmy weganami, tylko, ze jestesmy na wszystko co od zwierzat uczuleni... i te dobre dusze nawet nam w koncu mleko sojowe zorganizowaly. wiem, ze to nie byla jakas mega ekstremalna sytuacja, ale jednak pokazala mi, ze nawet w trudnych momentach jak sie chce, to sie da :-> . btw moja 23-letnia corka-wegetarianka sama niedawno przeszla na weganizm :-D . ciekawe jak to bedzie z moimi synami, kiedy dorosna :->

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group