wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dziecko i cywilizacja - wspólny pokój dla rodzeństwa

strzyga - 2014-12-17, 18:25
Temat postu: wspólny pokój dla rodzeństwa
Zakładam temat bo ciekawa jestem Waszych opinii. Otóż teraz mamy mieszkanie, w którym są dwie sypialnie. Syn ma swój pokoik, drugą sypialnię zajmujemy my, jest w niej także łóżeczko córki (która zresztą i tak śpi jeszcze z nami). Pojawiła się przed nami możliwość zmiany mieszkania. Znajduje się ono w fajnej dzielnicy, w której mieszkaliśmy 10 lat, i za którą bardzo tęsknimy. Nowe mieszkanie byłoby większe ale pokój dzieciaków i tak byłby wspólny (tylko większy).

No i teraz moja wątpliwość. Czy to dobry pomysł aby dzieciaki (brat i siostra, różnica wieku 2 lata) miały jeden wspólny pokój? Jakie są dobre i złe strony takiego rozwiązania - macie jakieś doświadczenia? No i jak długo mogłyby tak mieszkać - kurczę no, nie wiem jak to określić - bez uszczerbku dla zachowania ich intymności? Na pewno mniej wątpliwości bym miała gdyby chodziło o dzieci tej samej płci, a tak nie wiem czy to rozwiązanie nie byłoby mocno tymczasowe. Dodam, że w obu mieszkaniach oprócz sypialni jest jeszcze pokój dzienny, taki "salon" połączony z kuchnią, w którym i tak spędzamy większość czasu.

zlotooka - 2014-12-17, 18:43

strzyga, ja mogę powiedzieć tylko z własnego dziecięcego doświadczenia. Sama mam starszego brata (3 lata różnicy), i jak większość rodzeństw w tamtych czasach, mieszkaliśmy we wspólnym pokoju.
Ja to wspominam super! Bawiliśmy się razem, budowaliśmy z klocków, ścigaliśmy się resorakami, bawiliśmy się lalkami w dom, a jak już wszystkie zabawy się nam znudziły, to chodziliśmy w tę i z powrotem po obu stronach wymyślonej "granicy" połówek pokoju i jej pilnowaliśmy :-P
Problemy zaczęły się we wczesnym wieku nastoletnim, jakoś jak mój brat kończył podstawówkę chyba. Ale nie ze względu na intymność, nic takiego nie pamiętam, po prostu słuchaliśmy innej muzyki, chodziliśmy o różnej porze spać, itd. To był kryzysowy okres dla naszego rodzeństwa :-> Na szczęście potem udało się rodzicom powiększyć mieszkanie i kryzys minął :-)

Ale myślę, że dla małych dzieci to jest super opcja, zawsze jest towarzystwo, no i dzieci uczą się dzielić wspólną przestrzeń i szanować brata / siostrę.

Fatty - 2014-12-17, 19:46

Ja dzieliłam mały pokój coprawda z babami ale z 2 ;) Problem był gdy jedna sobie przyprowadziła chłopaka i zabarykadowała sie z nim w pokoju a my koczowałyśmy na korytarzu... :lol: U kuzynostwa, 2 kobiałki + 1 rodzynek też się bez problemu w jednym pokoju wychowało

Cytat:
ale pokój dzieciaków i tak byłby wspólny (tylko większy).

można by zrobić taki podział pokoju, jakby przegrodę meblami - nie, żeby calkiem odseparować ale żeby zaznaczyć, że to jest część jego a tu część jej - kiedyś to może być ważne.

zlotooka - 2014-12-17, 20:06

Fatty napisał/a:
można by zrobić taki podział pokoju, jakby przegrodę meblami - nie, żeby calkiem odseparować ale żeby zaznaczyć, że to jest część jego a tu część jej - kiedyś to może być ważne.


O, o, tak zrobił mój tata, jak się zaczęły walki o muzykę i gaszenie światła :-> Mieszkaliśmy tak przez parę lat (czasy liceum mojego brata, moja późna podstawówka).

Kat... - 2014-12-17, 20:18

Ja mam między dziećmi różnicę 4 lata i mieszkają razem. Nie mam zamiaru oddawać im swojej sypialni :-) Mój mąż też ma takie dylematy ale ja myślę, że płeć rodzeństwa nie ma nic do tego. Ja się z siostrą lałam do wieku licealnego a i różnica między nami mniejsza była. Wojny też były o porządek, światło, muzykę, tv. O wszystko. Są i takie rodzeństwa, które się w miarę dogadują ale nie oszukujmy się, dzieciaki się wiecznie o coś kłócą, a jak wkraczają w wiek dojrzewania, to już w ogóle. Póki są dziećmi, myślę, że wspólny pokój to cudowna sprawa. Tylko głośna :-)
agus - 2014-12-17, 20:54

Nie wiem, czy porównywanie czasów mojego dzieciństwa (lata 80) z dzisiejszymi ma sens, bo oczekiwania i standardy chyba są trochę inne. Ja się wychowałam w domu 2- a potem 3-pokojowym (po przeróbce), bez żadnego pokoju dziennego, w 6-osobowej rodzinie (dziadkowie, rodzice, ja i brat) i miło wspominam. Wiek nastoletni to było trochę poszukiwanie niezależności, ale wtedy rodzice często pracowali za granicą, więc brat okupował ich pokój. Myślę, że moment pójścia do szkoły średniej może zmienić odczucia rodzeństwa względem wspólnego pokoju - ale Wasze dzieci malutkie, do tego czasu sporo może się zmienić albo jakieś rozwiązanie wpadnie Wam do głowy. :)
Kamyk - 2014-12-17, 21:22

strzyga, tak jak dziewczyny moge napisac tylko z wlasnego doswiadczenia. Mam brata dokladnie 2 lata starszego i mieszkalismy razem, az ja wyjechalam do szkoly (ja mialam 16, on 18 lat). Wspominam super. Szczegolnie w pamieci utkwilo mi zasypianie: na zmiane opowiadalismy sobie historie i kazdy chcial zasnac jako pierwszy, bo pozniej samemu robilo sie STRAAAASZNIE :lol: wiec wspolczuje Mlauchom, ktore maja STRAAAASZNIE :lol: kazdego dnia. A tak juz powazniej to rodzice przedzielili nam pokoj meblami jakos w polowie podstawowki, ale to bylo chyba bardziej ich nastawienie niz realna potrzeba, bo ja jakis szczeglonych ciagat do wlasnego terytorium nie pamietam.
kml - 2014-12-18, 00:04

Dla mnie brak własnego pokoju był okropnym przeżyciem. Problemy zaczęły się jak zaczęłam się czuć dziewczynką, potrzebowałam intymności (jakoś 8 lat?), ale już wcześniej mnie brat wkurzał jak chciałam zaprosić koleżanki itp.
Do tej pory mam uraz z tego powodu i już rwę włosy z głowy żeby moja córka nie miała swój zanim kończy 5 lat.

dynia - 2014-12-18, 08:09

Moje dzieci córka i syn 3 lata różnicy,zawsze miały razem pokój.Potem nastąpił czas rozdziału ale same chciały powrotu do wspólnoty.Teraz mają wielki pokój razem ale przedzielony szafami także wyjście idealne ,razem a jednak osobno i intymnie.Jagę, starszą czasem wkurza młodszy brat, który niestety życia poza siorą nie widzi :roll:
go. - 2014-12-18, 10:50

ja na razie nie wniosę nic sensownego do tematu, ale mam takie same rozkminy jak Ty strzyga. Będę śledzić, zastanawiać się z Tobą i wymieniać spostrzeżeniami i nabywanymi na bieżąco doświadczeniami :-)

Macie już jakoś w miarę urządzony pokój dzieciaków w którymś z mieszkan? Albo chociaż pomysł?

Lady_Bird - 2014-12-18, 11:07

Mamy podobnie: 2 pokoje i kuchnię z salonem. Póki dzieci małe to myśle, że wspólny pokój jest dobrym pomysłem. Teraz nasze życie i tak toczy się w salonie (który stał sie bawialnią :lol: ).
Możemy z tego salonu zrobić kiedyś osobny pokój, ale poki co nie chcę i nie widzę sensu.
Ja miałam pokój z bratem, mimo, że jeszcze 2. pokoje były puste. Nie lubiłam być sama. :)

strzyga - 2014-12-18, 11:32

Z tego, co widzę, Wasze doświadczenia we wspólnym zamieszkiwaniu są raczej pozytywne (z jednym wyjątkiem). Myślę, że z 10 lat można by tak spokojnie pociągnąć.

dynia, a możesz napisać ile lat miały dzieciaki, kiedy zapragnęły się rozdzielić?

go., no tu gdzie mieszkamy pokój Antosia jest fajnie urządzony, ma ładne mebelki i wszystko, czego potrzebuje, jednak pokój nie jest za duży (340x340 cm) i nie bardzo widzę dokooptowanie tam jeszcze Frani z jej łóżeczkiem, szafą, zabawkami, gdy przyjdzie czas wyeksmitowania jej z naszej sypialni. W tym drugim mieszkaniu (jeszcze go nie kupiliśmy, dopiero się zastanawiamy) pokój dzieci byłby większy.

Najrozsądniej byłoby po prostu kupić mieszkanie z trzema sypialniami ale my nie jesteśmy rozsądni :mryellow:

Dziękuję wszystkim za opinie. Jeśli przyszłoby Wam coś jeszcze do głowy, to piszcie.

kamma - 2014-12-18, 12:34

U nas oddzielne pokoje były koniecznością, bo dzieciaki różne jak ogień i woda. Zresztą, gdy jedno z dzieci jest w wieku szkolnym i nadchodzi czas odrabiania lekcji, to oddzielne pokoje są błogosławieństwem. Ale przed okresem szkolnym wspólny pokój może dać radę. Dużo zależy od charakterów dzieci, od różnicy wieku, płci... U nas wszystko sprzysięgło się przeciw. Ale ja np. miałam wspólny pokój z siostrą (niecały rok różnicy) i świetnie nam się żyło razem. W okresie szkolnym schody - ja musiałam mieć włączoną muzykę do odrabiania lekcji, a siostra potrzebowała ciszy. To było trudne. Ale te wieczorne rozmowy... :)
W wieku 15 lat potrzebowałam własnego pokoju, mimo dobrych relacji z siostrą. Zaanektowałam jadalnię :mryellow:

rosa - 2014-12-18, 13:03

jak mieszkaliśmy w bloku to moi chłopcy mieli pokój razem (2,5 roku różnicy), tylko, że sypialnie to były klity, więc całe zycie toczyło się w salunie
wg dla małych dzieci wspólny pokój jest fajny, poza tym dzieciaki się muszą jakoś ze sobą dogadać w problematycznych sytuacjach, szukać kompromisów albo alternatywnych rozwiązań

dynia - 2014-12-18, 16:42

strzyga napisał/a:

dynia, a możesz napisać ile lat miały dzieciaki, kiedy zapragnęły się rozdzielić?
e.

Jaga 8, Ziemek 5.

go. - 2014-12-20, 22:28

Myślałam o tym przez pryzmat siebie. Z siostrą 7 lat różnicy. I pewnie to i przez różnicę wieku, i total inne chakaktery u nas wspólne mieszkanie skończyłoby się pewnie tragicznie ;) Nigdy się specjalnie nie dogadywałyśmy. Ogień i woda. Jak byłam mała to nawet rodzice mówią, że ona mnie podpuszczała, żebym ją lała i ostatecznie, żeby wszystko wyglądało jakbym ja była ta zła. Weźcie, jakbym tak miała mieć z bobasami i w 1 pokoju je trzymać to bym zbzikowała. Przyjęliśmy strategię, że początkowo 1 pokój (wątpię, że teraz by się chciały rozdzielać. Poza tym afera by była kogo mama ma pierwszego przykryć, albo kogo tata TERAZ ma przytulić), a potem się zobaczy. W 3 pokojowym mieszkaniu zawsze szansa na rozdzielenie jak nastanie kryzio ;)
strzyga - 2014-12-21, 10:09

Ja swoje doświadczenia mam podobne. Mój brat jest młodszy ode mnie o 11 lat, rodzice próbowali go ulokować w moim pokoju ale nie zakończyło się to powodzeniem :-P Teraz u Ciebie, go. taka sama różnica między dzieciakami, jak u mnie, i też starszy brat i młodsza siostra - no ciekawa jestem, jak to się ułoży. A teraz jak mieszkacie?
go. - 2014-12-21, 12:43

strzyga, teraz jeszcze przez maks rok (uff :D ) mieszkamy u rodziców w domu, także miejsca więcej. Ale generalnie mamy jeden pokój-sypialnię na patrerze, tam śpimy z dzieciakami. Drugą sypialnię na piętrze- tak śpi któreś z nas jak jest chore/zmęczone/albo po prostu uczy się do egzaminów. Nie ma problemów na razie z wspólny pokojem. Czasem tylko takie akcje, np. S. miał nad łóżkiem z 20 naklejek z książki "Auta". Kiedyś mu się chyba nie chciało spać tak myślę, bo rano Gaja się obudziła cała obklejona tymi zdrapanymi naklejkami ze ściany. A innym razem S. jej wszystkie jej pieluchy wrzucił do łóżka, zakopana jak chomik w trocinach była ;) A teraz przyszły takie czasy, że G. nie pozostaje dłużna. Na szczęście nie za często się to zdarza, tylko jak młode nie są zajechana na maska :mrgreen:
- 2014-12-21, 19:12

u nas dzieci mają wspólny pokój i łózko piętrowe. I tak wszyscy siedzą na kupie w salonie. Za jakiś czas zamieniamy sie pokojami, dzieciaki dostaną większy, bo we trójkę tam zamieszkaja. Trochę się boje że będzie hardkor, bo jednak jedna Jaga (lat 10) plus dwóch młodszych braci (7 i 3 lata) to może być różnie... na razie widzę to tak, zeby zrobić im łóżka na antresolach tak aby jednak każdy miał swój azyl w łóżku. A na dole biurka.. muszę sobie to dobrze przemyśleć. Myślę,z e wspólny kont do nauki to akurat spoko rzecz, sama mieszkałam w internacie i potem we wspólnym mieszkaniu z 3 dziewczynami na studiach to zawsze wspólna nauka dawała radę i mobilizowała. Trochę u nas nie ma wyjścia bo mamy specyficzne mieszkanie - spory salon połączony z kuchnią oraz dwa pokoje. Nie wyobrażam sobie abyśmy mięli sami władować się ze spaniem do tego salonu bo jednak to w połowie jest kuchnia i w ogóle wszyscy tam siedzą non-stop i wszystko sie tu dzieje, więc jeszcze spania tu kurde brakuje...też potrzebujemy przecież jakiegoś azylu... ogólnei jestem dobrej myśli co do tego wspólnego ulokowania całego rodzeństwa, choć nie spodziewam się, ze będzie sielana ;)
jaskrawa - 2014-12-21, 21:46

Ja, widzę, że jak większość z Was, dzieliłam pokój z rodzeństwem - aż o siedem lat starszą siostrą. Ale trudno to porównać do Waszej sytuacji, strzyga, bo u Was jest jeszcze pokój dzienny, u nas był tak zwany duzy pokój, de facto również sypialnia rodziców (jak w wielu domach). Z perspektywy czasu patrząc, myślę, że jednak dobrze jest, jeśli małe dzieciaki, do czasu gdy staną się nastolatkami, mieszkają razem. Są wspólne zabawy, gadanie po nocach, zasypianie itd.. U nas akurat tak się złożyło, ze zbudowaliśmy dom i wiadomo, jest tyle pokoi, że każde z dwojga dzieci ma swój (choć póki karmię małego, ja śpię z nim w jego pokoju na dużym materacu). I szczerze mówiąc trochę mi szkoda dzieciaków, że nie będzie tego wspolnego pokoju, ale z drugiej strony "będziesz miała zupełnie swój pokoik" było takim argumentem - pocieszaczem dla młodej, która trochę przeżyła przeprowadzkę (w starym mieszkaniu nie miała swojego pokoju, tylko wydzieloną połowę pokoju - sypialni) no i teraz byłoby nie fair wkomponować w to brata, dla którego przecież inny pokój jest przeznaczony.
Z drugiej strony - nastolatki, zapraszane koleżanki... U nas to był mega problem, niestety. Ja zawsze chciałam prowadzić nocne życie, gralam w gry na kompie, nocami nawijałam na gadu gadu, miałam stałego chłopaka, z ktorym oczywiście chciałam się gdzieś odizolować od rodziców, więc pokoj moj i siostry okupowaliśmy. I moja biedna siostra na tym cierpiała strasznie, bo musiała siedzieć ze "starymi". A gdy wcześniej ona miała jakiegoś tam stałego chłopaka, to raczej do niego chodziła, bo mama trochę jej potłumaczyła, że ja jestem mała, muszę wcześniej iść spać, wczesniej lekcje odrobić itd.. więc potem, gdy sytuacja była odwrotna, to było nie fair w stosunku do niej, że ja teraz mogę, ona nie mogła. No ale - nie mieliśmy pokoju dziennego, więc sytuacja, jak napisalam, nieporównywalna. Poza tym u Was różnica wieku malutka, inaczej też teraz wygląda "osprzętowanie" ;) , każdy dzieć może mieć w sporym pokoju swoje biurko z kompem, laptopa, można taki pokój przedzielić... A my dzieliłyśmy mega malutki pokoik, gdzie bylo miejsce tylko na jedno biurko (nie bylo wtedy tych zajebistych wynalazków made by ikea, gdzie biurko na dole, lozko na gorze itp.), komp to był luksus i był tylko jeden, odtwarzacz plyt był jeden... Teraz każde może się, nawet w wieku lat nastu, walnąć na swoje wyrko, zaslonięte szafą, ze sluchawkami na uszach z jakiegoś ajpoda i mieć gdzieś, że brat czy siostra chce sluchać czegoś innego. Gorzej tylko z zapraszaniem tak zwanej "sympatii" ;) ... Ale teraz są inne czasy, młodzi się chyba tak w domu już nie kiszą, jak za moich czasów, gdy kasy nie było notorycznie by iść choćby na herbatę gdzieś na miasto, zresztą, zawsze rodzeństwu zostaje jeszcze ten pokoj dzienny, ostatecznie sypialnia starych, jesli chce się odizolować czy pouczyć. Więc ja bym się na Twoim miejscu nie martwiła. Ostatecznie - teraz przewidujecie zmianę mieszkania. Za dziesięć lat, jesli stare już dzieciory stwierdzą, że nie chcą mieszkać razem, można znowu pomyśleć o zmianie, czemużby nie?
Ja jak zwykle wywód, sorry, ale musialam dokonać analizy :D

strzyga - 2014-12-22, 09:55

Tak właśnie myślę, że to byłoby mieszkanie na około 10 lat, potem trzeba by poszukać czegoś innego. I dlatego się waham. No, ale może to jest jakieś wyjście.
kml - 2014-12-22, 12:20

strzyga napisał/a:
Mój brat jest młodszy ode mnie o 11 lat, rodzice próbowali go ulokować w moim pokoju ale nie zakończyło się to powodzeniem :-P

To u nas zdecydowanie lepiej sprawdził się wspólny pokój z kilkanaście lat młodszą siostra, niż półtorej roku młodszym bratem. Zdecydowanie łatwiej podporządkować sobie i swoim planom malucha ]:->
strzyga napisał/a:
Tak właśnie myślę, że to byłoby mieszkanie na około 10 lat, potem trzeba by poszukać czegoś innego. I dlatego się waham. No, ale może to jest jakieś wyjście.

My kupiliśmy mniejsze mieszkanie właśnie z myślą, ze na 10 lat. I trochę mnie to denerwuje, bo musimy oszczędzać kasę na nowe, a marzy mi się remont łazienki itp. A szkoda w tymczasowe lokum pakować kasę :-/ Takze ja bym teraz brala wieksze ;)

jaskrawa - 2014-12-22, 12:43

No ale większe przecież jest droższei juz teraz trzeba ponieść ten koszt, a w tych w starszych blokach często, jeśli jest więcej pokoi, są małe i nieustawne. Poza tym kasa wydana na remont, nie jest zmarnowana - wyższy standard mieszkania sprawi, że później, przy ewentualnej sprzedaży, różnica w cenie starego i nowego będzie mniejsza. Wszystko to tez kwestia wielu warunków, oferty mieszkaniowej w danym mieście itd. Nie można powiedzieć, że lokum na 10 lat to tylko tymczasowo i nie warto w nie wiem inwestować, moim zdaniem może być nawet odwrotnie, pod warunkiem że nie robimy złotych kibli i marmurow.
strzyga - 2014-12-22, 12:51

Cytat:
Takze ja bym teraz brala wieksze

No właśnie, kml, rozsądek też nam tak podpowiada. Tylko w tej dzielnicy, w której chcemy mieszkać, większych już chyba nie ma. Tzn. są, ale rozkład mają niefajny (długi korytarz przez środek, nie da się kuchni z pokojem połączyć) albo okna wychodzą na północ a ja muszę mieć słońce bo bez niego wpadam w depresję :-P

kml - 2014-12-22, 18:36

jaskrawa napisał/a:
Nie można powiedzieć, że lokum na 10 lat to tylko tymczasowo i nie warto w nie wiem inwestować, moim zdaniem może być nawet odwrotnie, pod warunkiem że nie robimy złotych kibli i marmurow.

Tylko mnie nie stać żeby na wejściu zrobić cale mieszkanie. Mieszkamy tu 6 lat, rok temu doszliśmy do łazienki, ale ja już myślami jetem w nowym lokum ;) I niestety w remont mieszkania wpakować trzeba sporo kasy, a przy sprzedaży nawet polowy się nie odzyska. A meble i inne ruchomości nie zawsze pasują do nowego mieszkania. Kwestia tez jak się będą kształtować ceny mieszkań.

strzyga napisał/a:
Cytat:
Takze ja bym teraz brala wieksze

No właśnie, kml, rozsądek też nam tak podpowiada. Tylko w tej dzielnicy, w której chcemy mieszkać, większych już chyba nie ma. Tzn. są, ale rozkład mają niefajny (długi korytarz przez środek, nie da się kuchni z pokojem połączyć) albo okna wychodzą na północ a ja muszę mieć słońce bo bez niego wpadam w depresję :-P

Ciężki orzech do zgryzienia macie.
Ja bym chciala ucuiec z wielkiej plyty, ale w okolicy nic ciekawego nie ma, a przeprowadzka w odleglego miasta nie bardzo mi pasuje :/ Osobna kuchnia mi sie marzy :-)

mariaaleksandra - 2014-12-23, 00:20

Ja mam siore 5 lat starsza, przez pierwsze chyba 1,5roku mieszkalismy w kawalerce, potem mialysmy 1,5roku wspolny pokoj, potem juz oddzielnie, dobrze.to wspominam. Wydaje mi sie, ze potrzebny byl kazdej wlasny kat. Zycie sasiedzkie kwitlo, wiec czesto ktos nocowal w ramach atrakcji i nie brakowalo nocnego gadania.
Minusem jest to, ze nie wyobrazam sobie zycia w akademiku czy z kolezanka w wynajmowanym mieszkaniu, jednym pokoju (moi znajomi tak mieszkali na studiach). Czuje sie bezpiecznie jak mam tylko bardzo bliskich wokol i nie lubie jak ktos mi wchodzi w moje codziennie rzeczy. Moze to moja cecha charakteru, a moze rozpieszczenie wlasnie swoim katem?niewiem. Chociaz na obozach za mlodu nie mialam problemu z integracja, ale to max 2-3tyg.
Jerz i Jagna maja oddzielnie, choc narazie pokoj mlodego sluzy za suszarnie i graciarnie. Mamy na tyle cienkie sciany, ze i tak beda mogli gadac spokojnie wieczorem :) jezeli wyraza chec, to beda mogli miec razem, nie planuje specjalnie. Moze beda chcieli spac na jednym duzym materacu? Zobaczymy. Niestety pokoje na tyle male (ok 11m) ze ciezko byloby zaadaptowac tak, zeby sie zmiescily dwa lozka, o dwoch biurkach niewspiminajac..

zojanka - 2014-12-24, 13:07

jaskrawa napisał/a:
Poza tym kasa wydana na remont, nie jest zmarnowana - wyższy standard mieszkania sprawi, że później, przy ewentualnej sprzedaży, różnica w cenie starego i nowego będzie mniejsza.

Właśnie niekoniecznie. Mieszkania remontowane mają to do siebie, że z czasem, mimo dbania o nie, także niszczeją. My robiliśmy remont jakieś 4 lata temu, a już podłogi wymagałyby wymiany (panele się zniszczyły, niektóre kafelki w kuchni obtłukły-nie wiadomo czemu), ściany odmalowania, a w łazience na łączeniach zebrał się brązowawy osad. Zawsze można wprawdzie zainwestować w najdroższe materiały i dobrą ekipę, ale wtedy koszt remontu raczej się nie zwróci przy sprzedaży mieszkania.

go. - 2014-12-24, 13:46

Ja też wolę nie brać pod uwagę przeprowadzki za 10 lat. I ze względów finansowych, problematyczno-czasowych i po prostu wyrosłam już chyba z funu z przeprowadzek. Ostatnio łatwo przywiązuję się do sąsiadów i jakaś potrzeba stabilizacji mi się włączyła. A takie dalekosiężne plany jednak gdzieś w podświadomości dostawiają ślad, że to miejsce tymczasowe. Jak już to wolę spontaniczne decyzje ;)
kml - 2014-12-26, 16:31

zojanka, go. dobrze gadacie :)

Poza tym pozostaje jeszcze kwestia jak dziecko zniesie przeprowadzkę i zmianę szkoły. W życiu przeprowadzałam się kilka razy i zmieniałam szkole ponadprogramowo. O ile jako 5 czy 15 latka zniosłam to bez problemu, to jako 7 już kiepsko :/ 8-10 lat to jeszcze takie wiek kiedy nie pościmy dzieciaka autobusem na drugi koniec miasta, a już nie tak automatycznie nawiązuje się przyjaźnie <?>

mariaaleksandra - 2014-12-27, 12:32

Kml, ja zmienialam szkole jako 8 latka i 13 latka- nadprogramowo, wlasnie przezprzeprowadzke. I ta pierwsza zmiane duzo lepiej przeszlam, nie ma zasady. Zycie, niektorych rzeczy nie da sie przewidziec, zaplanowac.

Co do mieszkania, a raczej remontu to zalezy od rynku. W ciagu ostatnich lat w bliskiej rodzinie troche kupowalismy/sprzedawalismy, bo rozwod rodzicow, siostra na swoje, babcia zmarla itd. I przy mieszkaniu w kiepskim stanie, ktore trudno bylo sprzedac, po remoncie (nawet takim oszczednym) udawalo sie sprzedac z nadwyzka (tzn po odjeciu kosztow remontu), raz nawet 30%.
Ae jak pisze, to zalezy od miasta. U nas duzy ruch w nieru homosciach i nieraz sie trafia kupiec ktory chce JUZ, nawet drozej, byle do wprowadzenia.

kml - 2014-12-27, 14:07

Nie ma co porównywać remontu tuz przed sprzedażą i 10 lat wcześniej ;)
arahja - 2014-12-27, 16:33

My z siostrą mieszkałyśmy razem, dopóki się nie wyprowadziłam, a teraz dzielimy pokój tylko podczas świąt. Nie znosiłyśmy się, nie możemy razem w tym pokoju wytrzymać i do dziś wiecznie się kłócimy. Różnica wieku niecałe 1,5 roku. Charaktery mamy totalnie inne, a pokój ma tylko 8m2.
jaskrawa - 2014-12-27, 18:15

Dziewczyny, niestety, trochę się znam na nieruchomościach i musżę powiedzieć, że się mylicie (chociaż przy sprzedaży tak naprawdę o wiele ważniejsza jest lokalizacja np. i trudno tu generalną zasadę ustalić). Mieszkanie takie "do zamieszkania od razu" jest najłatwiej sprzedać - przez co uzyskujemy najkorzystniejszą cenę. To działa prosto - jeśli zainwestujemy w lokal sporo i mamy mieszkanko jak "spod igły", naturalne, że chcemy odzyskać zainwestowaną kasę - cena będzie więc spora. Niestety, zmniejsza to zakres potencjalnych nabywców. Poza tym - jeśli ktoś zobaczy świezo zrobioną łazienkę o kolorze płytek, które totalnie nam się nie podobają, raczej nie skusi się na takie mieszkanie - bo będzie musiał drożej zapłacić za nie, a więc nie będzie go stać na remont od razu - i będzie "musiał" mieszkać w lokalu, który de facto nie do końca mu się podoba. Z kolei mieszkania, w których od wielu, wielu lat żadnego remontu nie było - sprzedawane są za cenę "okazyjną", ze stratą dla właściciela, niestety. Źle się prezentują, wiadomo, że trzeba do nich doliczyć koszt minimalnego remontu, by w ogole do nich "wejść". Jeśli zaś mamy mieszkanie nawet nieco "przykurzone", ale w dość dobrym stanie, nie sprawiające przykrego wrażenia, zadbane i miłe - najłatwiej je sprzedać i uzyskać dobrą cenę, gdyż mamy szeroki zakres nabywców - i oni od razu moga mieszkać, ewentualnie zrobią sobie mały remont - np. wymienią tylko podłogę w jednym pomieszczeniu, bo gdzieś tam się zniszczyła, czy coś tam odmalują, bo sciany nie pierwszej czystości. Dlatego warto dbać o mieszkanie, po prostu, ale jesli planujemy je za kilka lat sprzedać, nie trzeba wcale zakładać, że w ogóle nie warto w nie inwestować. Warunek jest tylko taki, by nie robić np. kontrowersyjnych, czarnych płytek w łazience czy kuchni w kolorze zielonego groszku, która nie każdemu się spodoba.
Poczytajcie sobie na ten temat, pogadajcie z doradcami rynku nieruchomości.
Co do przeprowadzki - ja uwielbiałam się przeprowadzać.
Zmiana szkoły? Niekoniecznie. Jeśli chodzi o dzieci w wieku gimnazjalnym - a nie przeprowadzimy się na drugi koniec miasta (wlasnie - jakiego? wiele zależy od tego gdzie mieszkamy i jakie są możliwości na lokalnym rynku), to przecież i tak często dojedzają np. autobusem.

W ogóle wyznaję filozofię, że wszystko jest w ruchu - i to, co teraz jest dla nas dobre, nie musi być dla nas dobre za chwilę. Dlatego wolałabym zmieniać mieszkanie w zależności od potrzeb, niż z góry starać się przewidzieć jak będzie za 10-15 lat. Teraz zbudowaliśmy dom, ale wcale nie zakladamy, że spędzimy tu resztę życia. Może dzieciaki nie będą chciały mieszkać na wsi? Sprzedamy wszystko w cholerę i kupimy sobie M4, jesli będą chciały :D .
Na pewno mając do wyboru miezkanie TU I TERAZ w mieszkaniu czteropokojowym, ale takim, gdzie pokoje są kiszkowate i nie ma mozliwości przebudowy itd., i generalnie wiele rzeczy mi się nie podoba, tylko dlatego, że dzieciory za jakieś 12 lat mogą potrzebować swoich pokoi, to ja dziękuję bardzo. Wolę założyc, że "kiedyś sobie zmienimy", niż teraz łykać coś, z czego jestem niezadowolona. A co jesli "rozwiodę się" ;) ze starym i ten dodatkowy pokoj wcale nie będzie potrzebny, bo sobie wykroję malutką sypialnię np. z salonu, a dwa dodatkowe oddam dzieciom, a wazne będą dla mnie raczej koszty utrzymania niż wielkie lokum...?
Co kto lubi :)

kml - 2014-12-27, 19:18

jaskrawa napisał/a:
Dziewczyny, niestety, trochę się znam na nieruchomościach i musżę powiedzieć, że się mylicie

Co nie zmienia faktu, ze kasy włożonej w mieszkanie nigdy nie odzyskam, a pewne rzeczy posłużyłyby mi znacznie dłużej niż te 10 lat ;) Na szczęście łazienka nie ruszona :-)

Moze masz racje, ze nie ma co się zastanawiać co będzie za X lat. Ale! wówczas nie kupowałabym mieszkania, tylko wynajęła. Tylko zastanawiam sie czy z dzieciarnia łatwo wynajac? Z psami b. ciezko.

strzyga - 2014-12-27, 19:24

Podoba mi się Twoja filozofia, jaskrawa. Chyba nie ma co planować za bardzo do przodu. 10 lat można spokojnie pomieszkać, a potem zobaczymy, może trzeba będzie rozejrzeć się za czymś większym.

Moje podejście do remontów jest takie, że nie jest dla mnie priorytetem, żeby się zwrócił przy ewentualnej sprzedaży mieszkania. Robię go po to, żeby przyjemnie i wygodnie mieszkać. Jedyny problem jest taki, że oboje z chłopem lubimy robić "remonty totalne", a to niestety jest dość kosztowne :-P

zojanka - 2014-12-28, 18:07

kml napisał/a:
Tylko zastanawiam sie czy z dzieciarnia łatwo wynajac? Z psami b. ciezko.


Zależy od miasta i właściciela, ale generalnie trudniej - w sumie większość znajomych dzieciatych mieszkających w wynajmowanych lokalach mieszka tam od czasów "sprzed dziecka". Problem hałasu czy skarżących się sąsiadów jest przy psie i dziecku podobny, ale przy dziecku dochodzi jeszcze ochrona lokatorów - nie wiem, jak to dokładnie prawnie wygląda, ale niepłacącego studenta łatwiej się pozbyć niż matki z dzieckiem. Więc właściciele po prostu boją się ryzykować.

go. - 2014-12-28, 20:47

patrzcie, spodobało mi się wyjątkowo takie łóżko piętrowe, sciągnięte z jakiegoś profilu fb- pewnie trochę nie fear, ale fanpejdż w ustawieniam prywatności miał, że widoczne nawet jak opublikuję tylko dla fanów profilu :roll: A może i Was zainspiruje. W b.małym pokoiku
arahja - 2014-12-29, 16:31

Wielkość jak mojego i siostry. Ale do nauki średni układ - nawet gdyby kanapę zamienić na biurko, to daleko od światła.
go. - 2014-12-29, 16:58

arahja, ło rany! To mega maleńko miejsca miałyście. Jakoś w miarę komfortowo dałyście radę?
U nas pokój bobasów będzie większy, nawet z dwoma oknami, dzięki wykuszowi. I plan jest taki, że każdy bobas swoje biurko pod swoim oknem będzie miało. A jeśli się na takie rozwiązanie łóżka zdecydujemy to pod jednym (tym w poprzek) chyba zrobimy szafę

Kat... - 2014-12-29, 17:27

No ja gdybym tylko nie miała tak strasznie nisko sufitów, zdecydowałabym się na cos takiego

strzyga - 2014-12-29, 18:26

go., no u nas w tym nowym mieszkaniu w pokoju dzieciaków też byłyby dwa okna, więc możnaby tam było coś fajnie rozplanować.

Kat..., a jak wysoko jest u Ciebie? Tu, gdzie teraz mieszkam jest chyba 2,60, a w tym drugim 2,85. Na tych zdjęciach, które wkleiła go., rzuca się w oczy jak mało miejsca jest nad łóżkiem. Robi to na mnie klaustrofobiczne wrażenie. A pomijając już wysokość chyba bym się trochę bała, że dzieci z tego spadną (no chyba, że starsze mniej wierzgają...).

Kat... - 2014-12-29, 22:02

strzyga napisał/a:
Kat..., a jak wysoko jest u Ciebie?
chyba raczej jak nisko... mniej niż 2,50. Nie no starszy śpi na piętrowym więc się nie boję, młoda jeszcze nie, ale za kilka lat luzik. Śpią raczej nieruchomo (nie licząc wycieczek małej do mojego łóżka :-/ ) Problem tylko w tym, że ja oprócz niskiego sufitu, w dziecięcym mam jeszcze po obu stronach takie obniżenie, pewnie tam rury jakies idą, nie wiem jak to nawać.
Jeśli chodzi o mało miejsca, to mają jeszcze rozwiązanie bokiem
hxxps://www.youtube.com/watch?v=o66c1zORUSQ#t=28

arahja - 2014-12-30, 17:45

go. napisał/a:
arahja, ło rany! To mega maleńko miejsca miałyście. Jakoś w miarę komfortowo dałyście radę?


Nie bardzo, jak wyżej pisałam: kłótnie i brak swojej przestrzeni ciągną się za nami do dziś. :/

mariaaleksandra - 2014-12-30, 22:47

Fajne inspiracje sa n pinterescie, wpiszcie w google interesujace haslo np pinterest shared kids room, shared children room. J tak szukalam inspiracji przy urzadzniu pokoju Jerza.
Fajne lozka pietrowe i antresole robi firma flexa ,ale sa drogie. Jest tez cala seria przerobek lozka kira z ikea np hxxp://www.pinterest.com/minikim/ikea-kura-bed-ideas/ ludzie je super przerabiaja.
Tu jest jeszcze stolarz, ktory sam robi, fajne ma niekotre rzeczy hxxp://tomciostolarz.pl/meble10.html

majaja - 2014-12-31, 10:04

strzyga napisał/a:
strzyga napisał/a:
A pomijając już wysokość chyba bym się trochę bała, że dzieci z tego spadną (no chyba, że starsze mniej wierzgają...).
mój nigdy nie spadł, a on z tych wierzgających całe życie, łózko potrafi przesunąć, ale nigdy nie spadł. Gdzieś w tej głowie jest, że jest wysoko i ma za barierkę nie wyłazić. Śpi na antresoli od 4 roku zycia, siostra dołączy na łózko na dole gdzieś na wiosnę. Standardowe mieszkanie w bloku 2,5 m, chyba nigdy nie mógł na nim siedzieć co nie przeszkadzało się tam bawić z kolegą.
I w ogóle nie marudzcie, co ja mam powiedzieć jak w małym i nieustawnym pokoju będę musiała zmieścić młodą przedszkolaczkę i czwartoklasistę i dopilnować by jakoś sie nie pozabijali ;)

vanilia - 2015-02-08, 23:33

U mnie corka ma 8 a mlody 5, i tez mialam wielki dylemat jak byla decyzja jakie łóżko bo że sypialnia nasza na razie to wiadomo :)
Dlugo myslalam ze pietrowe ale po przewertowaniu i przeanalizowaniu na prawde wzdłuż i wszerz, wkoncu zdecydowałam że podwójne łóżko jedno pod drugim (dolne wysuwane nieco niżej) i to był strzał w 10! naprawde nie zmnieniłąbym juz na zaden z innych pomysłow jakie chodziły mi po główie a uklad sprawdza sie juz ponad rok.
Nie wiem do kiedy beda razem, życie pokaże, ale ja myślę że jak najdłużej, wiadomo, że są konflikty ale tak samo można powiedzieć że wspólny pokój zbliża. Maja w pokoju swoje strefy (oczywiscie niewielkie bo to wielka płyta)
W osobnych sie pozamykają i tyle sie beda widziec. Mam znajoma ktora zrobila parce osobne pokoje (dzieci mniej wiecej jak u mnie) a i tak w jednym przesiaduja :)

Trinity - 2015-06-29, 12:36

U nas też to nie jest kwestia wyboru, tylko musu. :) W salonie nikt nie śpi, potem jest sypialnia nasza i zostaje jeden pokój. Na razie wystarcza, bo dzieci 4 i 6 lat. Tylko już się boję, że za kilka lat to może być problem, ale już raczej mieszkania nie planujemy zmieniać. Może da się salon przerobić, albo jakoś pokój dzieci podzielić.
strzyga - 2015-06-29, 20:20

Jako, że mój temat został odgrzebany, napiszę tylko, że odpuściliśmy sobie zakup tamtego mieszkania. Szukać czegoś nowego będziemy gdy dzieciaki podrosną, z sypialniami osobnymi dla nich. Póki co pokój dziecięcy jest jeden (ale córa i tak śpi jeszcze z nami).
Trinity - 2015-06-30, 11:12

strzyga - i przez kilka lat spokojnie taki układ może trwać.
Jak myślicie, ile lat, to za dużo na dzielenie pokoju? Bo do 18, to raczej tak nie powinno wyglądać...
Sama dzieliłam pokój z siostrą przez całe dzieciństwo i wiem, że chciałabym czasami mieć więcej prywatności. :) Ale cóż - w sumie żyję.

zojanka - 2015-06-30, 14:36

Trinity - nie ma czegoś takiego, jak "za dużo" - wszystko zależy od warunków mieszkaniowych. Moja koleżanka mieszkała z matką i 3 lata młodszą siostrą w 1 pokoju do matury, inna wyprowadziła się z pokoju dzielonego z synem gdy ten był pełnoletni (akurat za mąż wtedy wyszła i udało się kredyt wziąć), a osób, które cały okres szkolny dzieliły pokój z rodzeństwem znam naprawdę dużo. Jak warunki mieszkaniowe pozwalają na osobne pokoje, to łatwo będzie zaobserwować, kiedy jest odpowiedni moment. Zawsze można przy okazji remontu zapytać, czy dzieciaki dalej chcą mieszkać w jednym pokoju, czy w osobnych.
Fatty - 2015-06-30, 17:38

Trinity napisał/a:
Jak myślicie, ile lat, to za dużo na dzielenie pokoju? Bo do 18, to raczej tak nie powinno wyglądać...


ja mam 27, moja siostra 37 - jakoś dajemy radę :lol: Z jednej strony taka to anegdotka , z drugiej strony - troszkę wstyd :P ;)

birrtor - 2015-11-01, 14:23

Nie da się tego ocenić. Ja sobie nie wyobrażam dzielić pokoju z bratem w żadnym wieku. Dzieciaki też potrzebują trochę prywatności, więc myślę, że w miarę możliwości powinny mieć osobne pokoje i tyle.
ludwik - 2015-12-04, 13:37
Temat postu: Re: wspólny pokój dla rodzeństwa
Czy nie da się któremuś z dzieci wydzieć w salonie choć 6m2 wydzielonego płytami GK?

Nie musi tam spac, ale chociaż zeby to starsze miało własny kąt?

Cyra - 2015-12-05, 14:51

W przypadku rodzeństwa takiej samej płci nie jest jeszcze tak źle. Ale trudno mi wyobrazić sobie nastolatka i nastolatkę w jednym pokoju.
Alispo - 2015-12-05, 19:30

Nie pamietam do kiedy, ale dlugo mieszkalam z bratem, mimo mozliwosci lokalowych. Na pewno to byly czasy mocno nastoletnie. Chetnie bym sie nie wyprowadzala od niego wcale, wiec kwestia rodzenstwa chyba.
zojanka - 2015-12-05, 23:37

Cyra, to akurat nie problem, mam wielu znajomych, którzy tak mieszkali - przecież wiele rodzin mieszka w 2pokojowych mieszkaniach, gdzieś spać muszą. Znajoma mieszkała z synem w 1 pokoju do jego 18ki, bo niby gdzie miała mieszkać - akurat tutaj wszystko zależy od możliwości finansowo - lokalowych, tu nie ma nic do wyobrażania.
frotka - 2015-12-06, 16:13

Zojanka - zgadzam się z Tobą. My akurat mamy wielki dom i miejsca jest dużo. u siostry jednak są dwa małe pokoje i siostrzenica z siostrzeńcem są razem. Nie stać ich na razie na nic większego, więc muszą to sobie jednak jakoś "wyobrażać". z resztą my z siostrą też byłyśmy razem, aż do mojego 20 r. ż. i bardzo cieszyłyśmy się z tego wspólnego pokoju, bo do 10 r. ż. to w ogóle miałyśmy pokój z rodzicami. Podobnie było u mojego męża. U wielu osób z mojego otoczenia dzieci mają wspólne pokoje i nie stanowi to jakiegoś strasznego problemu.
nkuc82 - 2016-03-04, 12:09

Moje dzieci też współdzielą pokój - na dodatek dość mały. Łóżko kupiliśmy im pietrowe, a cały pokój urządziliśmy na biało, podobnie do tego: hxxp://www.domzpomyslem.pl/wnetrza/galeria-wnetrz/pokoj-dziecka/styl-klasyczny/sypialnia-dla-rodzenstwa,ta7:23,in9975.html Wspólny pokój ma swoje wady i zalety, u nas to po prostu była konieczność metrażowa, ale okazało się, że dzięki temu dzieci są bardziej zaprzyjaźnione niż dzieci mojej siostry, które mają osobne pokoje.
katherine87 - 2016-11-03, 10:48

Fajnie, żeby na początku dzieci miały wspólny pokój - to jest ważne - dzięki temu mogą się nauczyć integracji i wyeliminować potencjalne egoizmy - to jest ważne, aby się starać, żeby dzieci się uczyły współpracy i myślenia o innych już na przykładzie własnego rodzeństwa :) .
Layla - 2018-08-31, 17:31

Jakis czas temu postanowiłem przeprowadzic remont salonu i wstawić kominek. Pomogła mi moja siostra , poniewaz poleciła mi strone [SPAM] . Znalazlem na niej wspaniała oferte wkładow do kominka w bardo dobrej cenie. Co sądzicie?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group