wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek przedszkolny - Czy dać dziecku mięso do spróbowania?

Wirginia - 2015-09-16, 21:35
Temat postu: Czy dać dziecku mięso do spróbowania?
Mam taki problem... mój synek ma 5 lat, chodzi do przedszkola i od dwóch tygodni domaga się... spróbowania mięsa! Wege jest od urodzenia, zresztą tak samo jak ja, mój mąż jest wege od ponad 10 lat, dziadkowie z obydwu stron też.... ogólnie ten pomysł nie wyszedł od rodziny. Synek mówi, że sam chce spróbować jak smakuje mięsko, bo jego to ciekawi. Próbowałam dawać zamienniki - nie. Tłumaczyłam, że na mięso morduje się zwierzątka, pokazałam kiilka delikatniejszych zdjęć, ale on nadal jest pewny, że chce go spróbować. Dochodzi do tego, że w sklepie on chodzi obok lodówek z mięsem i się pyta czy może sobie coś wybrać z kiełbasem itp.... Wiem, że on ma tylko 5 lat i myślałam, że po dwóch dniach się znudzi ale nie! Oszukiwałam nawet kupując coś dziwnego, że to mięso, ale on się oszukać nie dał...
zojanka - 2015-09-17, 10:03

przy tak małym dziecku chyba bym nie ulegała - jest jeszcze za małe, żeby o sobie decydować. Zawsze jest ryzyko, że zje u kolegi, no ale jest jednak różnica w zrobieniu czegoś po kryjomu, ze świadomością, że to coś złego, a robieniu czegoś przy pełnym poparciu rodziców - papierosa byś mu nie dała, choćby długo prosił. Starszemu dziecku można pokazać mniej delikatne i bardziej drastyczne filmy i wtedy dać wybór - ale sama się zastanawiam, jaki jest na to odpowiedni wiek, zwłaszcza odkąd mniejsze dzieci posyła się do szkoły...
koralina1987 - 2015-09-17, 12:35

Wirginia, a ja bym w takiej sytuacji dala sprobowac u kogos z rodziny czy znajomych z zaznaczeniem ze nawet jesli bardzo mu posmakuje to wy mu miesa kupowac nie bedziecie. Porownywanie jedzenia miesa do palenia papierosow jest moim zdaniem troche pojechane. Fajnie ze go uswiadamiasz, rozmwiaj z nim nadal i mysle ze zbierzesz plony ale nawet jakby syn zdecydowal jesc mieso no to przecież to osobny byt moze podejmowac swoje decyzje...wowczas moze byc np.tak ze w domu nie je miesa ale np.u znajomych czy w restauracji tak. Tylko walczylabym o to ze w domu nie wymysla tylko zjada co dajecie ;)
Ka.ja - 2015-09-17, 19:44

Wirginia, u mnie była podobna sytuacja -z tym że u nas jest trudniej, bo tata i dziadkowie jedzą mięso; w domu mięsa nie ma (mąż je tylko poza domem) i dziecko wie, że w naszym domu nie dostanie.
Dużo mu tłumaczę; czytaliśmy mnóstwo pro-wege książek; wie, że trzeba uśmiercić zwierzę, żeby było mięso itd. - nie widzę, żeby jakieś większe wrażenie to na nim robiło:( Chyba jeszcze jednak do końca nie rozumie, co to śmierć i cierpienie.
Pozwoliłam próbować mięsnych rzeczy u dziadków; pozwoliłam próbować w przedszkolu (donosiłam swoje kotleciki, ale wiem, że próbował np. wędlin) i niestety powoli oswajam się z myślą, że moje dziecko wege nie będzie - chociaż wciąż mam nadzieję, że to wszystko, co teraz tłumaczę, wróci za kilka lat i może jednak coś się zmieni

kml - 2015-09-17, 21:14

Ka.ja, moja duuuzo młodsza siostra 17 lat jadła mięso i nagle została wegetarianką. Twierdzi, że przeze mnie ;) Nic na siłę, według mnie zmuszanie dziecka do bycia wege zaowocuje odrzuceniem od idei w dorosłym życiu. Także moje dziecko będzie mogło próbować mięsa jeśli będzie chciała. Wierzę, ze wybierze dobrze :)
Poli - 2015-09-18, 00:08

Ja kupilabym sojowe parowki czy wedline i dala sprobowac ;-)
Alispo - 2015-09-18, 06:50

Juz chyba niejeden taki temat był, wydaje mi się ze w mówieniu czemu mięsa nie należy jeść i równoczesnym przyzwoleniu na jedzenie go jest niekonsekwencja i nic dziwnego, ze ten temat nie jest później przez dziecko traktowany poważnie.
A przy maluchu który nie rozumie to juz w ogóle tylko niepotrzebne budowanie mięsnych nawyków na własne życzenie.

maga - 2015-09-18, 07:32

Alispo, a nie będzie czasem tak, że bardzo silna potrzeba spróbowania mięsa i konsekwentna odmowa ze strony rodziców (jakkolwiek mądrze i cierpliwie tłumaczona) zaowocuje w przyszłości buntem i jeszcze silniejszym parciem na mięso? Nie wiem, zastanawiam się nad tym. Na szczęście u nas mięso jest traktowane ze wstrętem, nie ma chęci spróbowania. Gorzej z nabiałem i słodyczami... Ser, masło, jajka niestety były jadane za naszymi plecami u babci (nie mówiąc już o słodyczach). Początkowo dużo o tym gadaliśmy, uświadamialiśmy, wyrażaliśmy jasno swoje stanowisko w tej sprawie, nie dając przyzwolenia. Nie dało to nic poza jeszcze większą chęcią i konspiracyjnym podjadaniem za naszymi plecami. Spowodowało napiętą i zakłamaną atmosferę. Odpuściliśmy trochę. U nas tego nie dostanie, ale dogadaliśmy się, że nie ma ukrywania - jeśli chce zjeść u babci lub "w gościach", niech sobie zje, ale nie zataja i nie okłamuje nas. Sytuacja się trochę rozluźniła i mam wrażenie, że to silne parcie na ser czy jajko zmalało. On wie, jakie jest nasze stanowisko, wie że w domu tego nie dostanie, ale też ma świadomość, że nie będziemy na niego źli, jeśli zje u babci kanapkę z serem czy jajko. No i mam wrażenie, że już tyle tego nie je, bo brak ciśnienia na tę kwestię spowodował rozluźnienie napięcia - nie rzuca się na ser jak tylko znikniemy za progiem babcinego domu. No i mówi nam o tym, że zjadł, a wtedy wykorzystujemy okazję do porozmawiania o tym, ale bez ciśnienia.
Myślę, że z parciem na mięso może być podobnie, ale mam nadzieję, że nie będziemy musieli się o tym przekonać...

kofi - 2015-09-18, 10:29

maga, myślę, że nie będzie. Co innego dziecko 4-5 letnie, niezbyt jeszcze świadome co to znaczy zwłoki, a co innego 7-8 letnie. Daniel nigdy nie miał parcia i nie chciał spróbować, on jest raczej konsekwentny. Nabiał je i jajka, ale to mu nawet sama radzę, bo on często wyjeżdża i nie miałby czasu na poszukiwanie wegan jedzenia, ale ja gotuję tylko wegańsko i jest OK. On ma już 14 lat i jak opowiada o swoich kontaktach ze znajomymi to pytam czy nie ochoty spróbować mięsa.; Bardzo go te pytania dziwą, bo nie ma.
zojanka - 2015-09-18, 10:29

akurat z podjadaniem u dziadków to jeszcze inna sprawa, bo to często wynika z potrzeby dziadków, by podważyć metody wychowawcze rodziców. Oczywiście co innego w związkach mieszanych, gdzie jedno z rodziców je mięso, a co innego w typowo wegetariańskich, gdzie dziecko jest wychowywane w jednych wartościach, a dziadkowie mają wybujałe ego i chcieliby wprowadzić inne - zresztą podobnie jest z namawianiem do słodyczy czy zabieraniem do kościoła. W takich sytuacjach trzeba dobrze wyważyć - z jednej strony nie powinno się dziadkom zabraniać kontaktu z wnukiem, ale z drugiej dziadkowie nie mogą też podważać autorytetu rodziców, a ustępowanie im w kwestiach wychowawczych właśnie taki autorytet podkopuje.
majapiotr - 2015-10-17, 11:50

Szczególnie, jeśli maluch ma niedużą odporność albo jest chudziutki, trzeba mu dać te możliwość.. przekonania przekonaniami, ale zdrowie jest najważniejsze i w niektórych przypadkach, jeśli dieta nie jest odpowiednio skonstruowana, to właśnie mięso uratuje zdrowie :(
Veronique - 2015-10-17, 12:10

majapiotr napisał/a:
Szczególnie, jeśli maluch ma niedużą odporność albo jest chudziutki, trzeba mu dać te możliwość.. przekonania przekonaniami, ale zdrowie jest najważniejsze i w niektórych przypadkach, jeśli dieta nie jest odpowiednio skonstruowana, to właśnie mięso uratuje zdrowie :(


Od kiedy mięso ratuje zdrowie? Cześciej sie słyszy, ze zaleca sie zaprzestanie jedzenia mięsa by wrócić do zdrowia, np Lech Wałęsa, Bill Gates czy Einstein tak zrobili...bo doprowadzili sie do ciężkiego stanu spożywając produkty odzwierzęce...

Salamandra*75 - 2015-10-17, 14:01

nie znam nikogo kto wyzdrowiał po mięsie :shock:
Lily - 2015-10-17, 14:56

Nieraz na Planete czy innych tego typu programach słyszę o badaniach, z których wynika, że mięso należy raczej mocno ograniczać, jeśli się chce zachować zdrowie. I nie jest to żadna "wege propaganda", tylko tak wynika z badań.
Uratować kogoś mięso pewnie może, ale jeśli ten ktoś głoduje i to na pewno nie jako pierwszy posiłek. Mięso to kopniak dla układu pokarmowego, wymaga sporo energii do strawienia. Kot, który jest typowym mięsożercą, spędza wiele godzin we śnie lub półśnie, bo ma taki metabolizm z racji swej diety właśnie.

Fatty - 2015-10-17, 16:08

Nawet gdy zrobić szybkie rozeznanie po dietetykach - z mięs polecają przeważnie drób (nie z chowu przemyslowego) i ryby i tyle :P I to wcale nie często a inne rodzaje raczej okazyjnie.


Fakt, utarło się takie przekonanie że to mięso jest pożywne- aż mi sie przypomniała rozmowa mojej koleżanki z jej córką w kwestii obiadów w szkole - jak nie ma ochoty to ziemniaki może zostawić, surówki moze zostawić ale męsko trzeba zjeść bo ma' witaminki i jest pożywne :P :P

Lily - 2015-10-17, 18:07

Cytat:
jak nie ma ochoty to ziemniaki może zostawić, surówki moze zostawić ale męsko trzeba zjeść bo ma'
Moja droga, to jest klasyka :)
cieciorka - 2015-10-18, 19:30

Cytat:
jak nie ma ochoty to ziemniaki może zostawić, surówki moze zostawić ale męsko trzeba zjeść bo
Cytat:
ma'
Moja droga, to jest klasyka :)


Taak, kiedyś takie coś usłyszałam z ust wegetarianki - sama będąc wege, nakłaniała syna do zjedzenia kotlecika (bynajmniej nie sojowego...).

A wracając do tematu, ja bym pozwoliła spróbować u kogoś z rodziny czy znajomych. Może mały zaspokoi ciekawość i na tym poprzestanie.

Veronique - 2015-10-28, 12:13

I tu o zdrowotnych właściwościach mięsa:

m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105407,19091455,wedliny-powoduja-raka-mieso-prawdopodobnie-tez-ostrzega-who.html?utm_source=m.gazeta.pl&utm_medium=testbox&utm_campaign=najpopularniejsze

Cyra - 2015-12-05, 14:49

Myślę, że w takim wieku wystarczy pokazać, skąd się bierze mięso. Bardzo podoba mi się sytuacja przedstawiona w tym artykule:
hxxp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,14719832,Podwojne_zycie_kurczakow.html?disableRedirects=true

kamma - 2015-12-05, 18:59

Cyra, padłam :) Muszę sobie ten artykuł koniecznie zapisać :)
tmq - 2015-12-25, 12:32

Temat stary ale napiszę od siebie.
Dziecko jak dziecko wiadomo samo nie wie co dobre. Tak czy inaczej zakazywanie mięsa nie jest najlepszym pomysłem takie przysłowie: "zakazany owoc najlepiej smakuje". Młody się poczuje jak "w kajdanach" więc będzie próbował się z nich wyrwać.

Moja propozycja, nie wiem czy najlepsza ale proponuję Ci kupić jakieś mięso i chłopaka po prostu zrazić do niego. Poświęć się ugotuj jakieś płucka lub nerki, żołądki też prosto popsuć a wątpię by komukolwiek posmakował "gumo-flak". Gotowana pierś z kurczaka bezsmakowy papierowy wiór.
Mi za dziecka matula wpychałą na siłę mortadele więc może to być dobry pomysł (specyficzny smak)


Veronique napisał/a:
I tu o zdrowotnych właściwościach mięsa:

m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105407,19091455,wedliny-powoduja-raka-mieso-prawdopodobnie-tez-ostrzega-who.html?utm_source=m.gazeta.pl&utm_medium=testbox&utm_campaign=najpopularniejsze


Proszę Cię, to tak samo jak stwierdzić o "zdrowotnych właściwościach" warzyw na podstawie chips'ów XD

Niezdrowo odżywiać można się i bez mięsa.

Zosia90 - 2016-08-16, 09:35

tmq napisał/a:
Temat stary ale napiszę od siebie.
Dziecko jak dziecko wiadomo samo nie wie co dobre. Tak czy inaczej zakazywanie mięsa nie jest najlepszym pomysłem takie przysłowie: "zakazany owoc najlepiej smakuje". Młody się poczuje jak "w kajdanach" więc będzie próbował się z nich wyrwać.

Moja propozycja, nie wiem czy najlepsza ale proponuję Ci kupić jakieś mięso i chłopaka po prostu zrazić do niego. Poświęć się ugotuj jakieś płucka lub nerki, żołądki też prosto popsuć a wątpię by komukolwiek posmakował "gumo-flak". Gotowana pierś z kurczaka bezsmakowy papierowy wiór.
Mi za dziecka matula wpychałą na siłę mortadele więc może to być dobry pomysł (specyficzny smak)


Veronique napisał/a:
I tu o zdrowotnych właściwościach mięsa:

m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105407,19091455,wedliny-powoduja-raka-mieso-prawdopodobnie-tez-ostrzega-who.html?utm_source=m.gazeta.pl&utm_medium=testbox&utm_campaign=najpopularniejsze


Proszę Cię, to tak samo jak stwierdzić o "zdrowotnych właściwościach" warzyw na podstawie chips'ów XD

Niezdrowo odżywiać można się i bez mięsa.


Ciekawa propozycja :) Można jeszcze wołowinę zrobić, jak ktoś nie umie - wychodzi obrzydliwa podeszwa :D

Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby moja mała chciała zjeść mięso. Na szczęście nie ma jeszcze takich pomysłów. Ale co będzie w przyszłości... Powiem szczerze, że trochę się boję.

kira - 2016-08-19, 21:38

tmq napisał/a:
Temat stary ale napiszę od siebie.
Dziecko jak dziecko wiadomo samo nie wie co dobre. Tak czy inaczej zakazywanie mięsa nie jest najlepszym pomysłem takie przysłowie: "zakazany owoc najlepiej smakuje". Młody się poczuje jak "w kajdanach" więc będzie próbował się z nich wyrwać.

Moja propozycja, nie wiem czy najlepsza ale proponuję Ci kupić jakieś mięso i chłopaka po prostu zrazić do niego. Poświęć się ugotuj jakieś płucka lub nerki, żołądki też prosto popsuć a wątpię by komukolwiek posmakował "gumo-flak". Gotowana pierś z kurczaka bezsmakowy papierowy wiór.
Mi za dziecka matula wpychałą na siłę mortadele więc może to być dobry pomysł (specyficzny smak)


uśmiałam się :mrgreen: w dzieciństwie nigdy nie smakowało mi mięso, ale jak w dorosłym życiu zobaczyłam jak i co matka i babka gotują :-> :-> to już wiem, czemu mi nie smakowało :-P ;)

Anja - 2016-08-20, 15:59

Cytat:
Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby moja mała chciała zjeść mięso. Na szczęście nie ma jeszcze takich pomysłów. Ale co będzie w przyszłości... Powiem szczerze, że trochę się boję.


Mój syn w wieku ok. 3 lat miał silne parcie na mięso i zwyczajowe tłumaczenia - które działały u dzieci naszych wege znajomych - nie dawały efektu, dalej o tym gadał. Jak się okazało, mieliśmy trudniejszy przypadek. ;-)
My jednak zadecydowaliśmy, że nie będziemy dawać mięsa tak małemu dziecku ("na spróbowanie"), które nie ma najmniejszego pojęcia, co się dzieje w rzeźniach i jak działa przemysł mięsny.
Co innego, kiedy świadomy nastolatek podejmie taką decyzję, jednak dla takiego malucha mięso to tylko jeden z wielu produktów spożywczych.
Jeszcze bardziej zaczęliśmy tłumaczyć synowi, dlaczego nie jemy mięsa. A dla nas to bardzo ważna kwestia moralna. Do tego wprowadziliśmy mu do diety substytuty mięsa, aby nie czuł się taki "bidny", że mu "nie wolno". Chciał spróbować kiełbasy, dostawał, chciał szynkę - prosze bardzo. I zaznaczałam, że to tak samo smakuje, tyle że żadne zwierzę przy tym nie zginęło.
W wieku 3.5 roku syn stał się zdeklarowanym wegusem i tak mu zostało.
Może kiedyś będzie chciał jeść mięso, zobaczymy. Ale chcemy, by świadomie o tym decydował.

zojanka - 2016-08-22, 10:03

warto też uwzględnić, że dzieci, którym pozwala się jeść mięso u dziadków czy w przedszkolu nie traktują wegetarianizmu jako wyboru etycznego, a jako ciekawostkę - coś na zasadzie mama lubi sport, tata komputery, a ja będę interesować się dinozaurami jak moja koleżanka. Co innego dziecko starsze, chociaż ciężko określić, w którym wieku przebiega granica.
majczi - 2016-08-22, 11:47

Wszystko komplikuje sie w momencie, gdy jeden z rodziców je mięso. Mój syn na razie jest wege, ale martwię się jak to będzie dalej wyglądać, mój facet twierdzi, ze nie będzie można mu zabraniac spróbowania mięsa jesli będzie chcial (poza domem, bo w domu jemy wegetariańsko), ja się z tym oczywiście nie zgadzam, ale z drugiej strony faktycznie moze być ciężko wytłumaczyć fakt, ze mama nie je mięsa, tata je, a on nie je, bo tak chce mama? Oczywiście będę starala sie tłumaczyć, opowiadać, tak żeby bylo to dla niego naturalne, ale jesli on mimo to będzie chcial tego mięsa spróbować czy je jeść, to chyba przegram :-(
zojanka - 2016-08-22, 13:57

W małżeństwach mieszanych siłą rzeczy jest inaczej, bo i mama i tata są dla dziecka autorytetami. Znam przypadek, w którym wegetarianka gotuje mięso dla swojego dziecka i męża, więc mięso poza domem nie jest imho złym kompromisem.
kml - 2016-08-22, 14:33

majczi napisał/a:
to chyba przegram :-(

Oj tam zaraz ;) Może akurat nie będzie miało parcia na mięso. Poza tym to nie zawody. Dziecko prędzej czy później pójdzie swoją drogą, trzeba się na to przygotować.

Mnie bardziej zastanawia kiedy zacząć tłumaczyć dziecku z jakiego powodu nie jemy mięsa. Moja córka na razie zauważyła, że tata i babcia jedzą "kiełbaskę", a my nie. Ale nie pyta o nic, to nie widzę sensu jej opowiadać.

Anja - 2016-08-22, 20:08

majczi napisał/a:
Wszystko komplikuje sie w momencie, gdy jeden z rodziców je mięso.

Rzeczywiście z reguły dziecko podąża śladem mięsożernego taty, ale ja znam jeden przypadek, gdzie syn był wege tak jak mama (bardzo smacznie gotujaca). W domu mięsa nie było. Trzymam kciuki. :)

Veronique - 2016-08-22, 21:25

kml napisał/a:

Mnie bardziej zastanawia kiedy zacząć tłumaczyć dziecku z jakiego powodu nie jemy mięsa. Moja córka na razie zauważyła, że tata i babcia jedzą "kiełbaskę", a my nie. Ale nie pyta o nic, to nie widzę sensu jej opowiadać.


Wtedy gdy sie tym tematem zainteresuje.
Moja zna pojęcie "mięso", wie ze tata i reszta rodziny je jedza. Nie cechuje tego negatywnie ani pozytywnie, zawsze słyszała ze niektórzy jedza mięso a niektórzy nie. I ze ona i ja nie jemy Czasem mowi: tata lubi mięso! W sklepie przechodząc obok półek z mięsem (choć unikam i nie znoszę zapachu wiec uciekam stamtąd nie rozglądajac sie) mowi: to jest mięso taty! Kiedys zabrał ja na wegetarianskiego burgera, ktory wyglądał na "mięsnego" - powiedziała ze tego nie chce i nie ruszyła (a lubi z tata rozne rzeczy jesc).
Nie mam spiny ze MUSI byc wege, to moje "pobożne" zyczenie, mowie jej jak jest odkąd tylko poruszam tematy jedzeniowe z nia. Gdy zapyta mnie co to jest mięso powiem prosto i prawdziwe ze to zabite zwierzeta. Oszczędzę jej drastycznych przekazów ale nie bede ściemniać.
A jesli bedzie chciała mimo wszystko sprobowac to bedzie mi wewnętrznie smutno ale niech decyduje sama o sobie. Na razie ciezko mi to sobie wyobrazic, mam wrażenie ze to ze nie jemy mięsa u niej mieści sie w tych samych prawdach życiowych jak fakt ze mama i tata ja kochaja, tata ma czarne oczy a ona ma na imie Danika...
No ale w pewnym wieku wiele rzeczy stawia sie na głowie wiec zobaczymy...

Zosia90 - 2016-08-26, 08:55

Rozmawiałam ostatnio z przyjaciółką o tym właśnie. U mnie po ciężkich przebojach jakoś rodzina zaakceptowała, że Matylda nie je mięsa. Choć dalsza rodzina patrzy na nas jak na zwyroli :D
Ale u nas oboje jesteśmy wege. U przyjaciółki tylko ona - plus mieszka w pobliżu rodziców, którzy także jedzą mięso. I prawdopodobnie wszyscy by chcieli temu maluchowi coś wcisnąć. Na szczęście to czysto teoretyczne rozważania. No ale jak sobie z tym radzić?

zojanka - 2016-08-28, 20:16

przede wszystkim nie zostawiać sam na sam z dziadkami, chyba że w ostateczności i już nie ma innego wyjścia. Ale jeśli mieszka w pobliżu rodziców, to pewnie ma też w okolicy jakieś zaufane koleżanki
Zosia90 - 2016-08-30, 14:03

Własnie nie. To jest wieś, gdzie od domu do domu jest przynajmniej kilometr. Do miasta ma +/- 20 km. A rodzice mają dom na tym samym podwórku.
neina - 2016-08-30, 15:09

Mój syn (8 lat) jest wege, pomimo, że jego tata jadł mięso. Tylko, że od kilku lat nie jesteśmy razem i więcej przebywał zawsze ze mną niż z tatą.
Veronique - 2016-08-31, 13:25

U nas cała rodzina jest mięsożerna (ze strony meza tylko jedna z 5 sióstr jest weganka) i problemów nie mamy. Raz najstarsza siostra meza stwierdziła : Danika powinna jesc mieso. . Zanim zdążyłam cos powiedziec w obronie stanął brat meza mowiac, ze jest zdrowa, silna i swietnie sie rozwija na diecie wege (to fakt, Danika jest mega sprawna fizycznie i intelektualnie) Babcia z dziadkiem (moi rodzice) stają na głowie by gotowac jak najzdrowsze i jak najlepiej zbilansowane posiłki wege. Maz uważa ze ta dieta jest bardzo zdrowa i sam chetnie je co mu z Danika przygotowujemy (a częściej jest to nawet weganskie niz wegetariańskie jedzenie)
Także rodzina mięsożerna w tym druga połówka nie musza oznaczac problemow.

dort - 2016-09-01, 08:37

u nas rodzina bliższa i dalsza je mięso, mój L. również, jedynie ja i chłopcy nie jemy mięsa, do tego również nabiału i chłopcy jakoś nie mieli większych trudności z tym, że nie jemy zwierząt, czasami starszy zastanawia się jak ono smakuje i mówi, że może się kiedyś zdecyduje spróbować, żeby właśnie sprawdzić smak - a rodzina na początku walczyła, broniła się, ale już po tylu latach zaakceptowała nasz sposób jedzenia (ale to był długi i bolesny dla wszystkich proces :-P )
z_grzywką - 2016-09-06, 12:24

Ja jestem wege, mój syn był wege, mąż je mięso. W przedszkolu Marcel jadł bezmięsnie ale ciekawiły go potrawy innych dzieci.
W szkole wszystko się zmieniło. Przygotowywałam mu obiady, zawsze takie aby pasowały do obiadów innych dzieci. Jeśli kotlet to kotlet, jeśli potrawka to potrawka, etc. Jednak w pewnym momencie okazało się, że moje obiady zaczęły wracać do domu a Marcel zaczął podjadać obiady szkolne.
Wie co to jest mięso i skąd się bierze, wie, że kiełbaska to zwierzę. Ale mimo to czasem chce jeść. Ma 7 lat, nie zabraniam mu.
Ostatnio przyznał, że niektórzy chłopcy się z niego śmieją, że je kanapki z pastą warzywną a nie np. kiełbasą. W głowie mi się to nie mieści.

zojanka - 2016-09-06, 13:20

Mieszkamy w Polsce, tutaj każda inność to powód do wyśmiewania. Niektóre szkoły (tam gdzie trafili nauczyciele z przypadku a nie z powołania) organizują nawet całodniowe wycieczki dla pierwszoklasistów, żeby wychwycić "odmieńców". Dziecko zawsze może powiedzieć, że po prostu nie lubi mięsa, ale rozumiem, że to nie dla każdego akceptowalne. Jedno co mnie zastanawia, to te obiady w szkołach - z tego co pamiętam na początku podstawówki jadała je połowa klasy, z czasem coraz mniej - w liceum na 37 osób tylko ja i koleżanka chodziłyśmy na stołówkę. Szkolne obiady to teraz jakiś przymus albo standard?
Lily - 2016-09-06, 15:02

zojanka napisał/a:
Szkolne obiady to teraz jakiś przymus albo standard?
Możliwe, że rodzice są mniej dostępni dla dzieci i rzadziej gotują, więc wykupienie obiadów jakoś wg nich załatwia sprawę?
Ja na szczęście nie musiałam jeść na stołówce, ale jadałam tam np. na półkolonii i na samą myśl o gulaszu z kotła mnie mdli...

Agnieszka - 2016-09-06, 19:25

Sądzę, że to decyzja rodziców i samego dziecka (zwłaszcza starszego, przy małym dziecku jestem zdania, że rodzice decydują i dobrze gdy są zgodni w poglądach). Oczywiście, są dzieci, które nęci talerz innych, eksperymentują i warto uwzględnić taki fakt. Często grupa rówieśnicza ma tutaj duży udział (zwłaszcza w okresie późniejszej edukacji), niestety nie zawsze odmienność np. jedzeniowa jest akceptowana wśród dzieci, i nie tylko jedzeniowa np. wyznaniowa.

Moja córka nie jadła, nie jada i w poglądach jest stała (może kiedyś chłopak, partner będzie miał wpływ na decyzje żywieniowe - pożyjemy, zobaczymy). Do pewnego wieku jadała wegańsko, potem sama chciała nabiał (ułatwia to relacje z rówieśnikami: urodziny, wycieczki, nocowania poza domem). Szkolnie nie jadała obiadów bo nie bardzo było co w oferowanym menu (potrawy mięsne albo opcje, których nie lubiła, no i regulacje: cały obiad, tylko zupa, tylko II danie). W pdst raz była na opcji wakacyjnej ale po pierwsze nie podobało jej się, a po drugie zamieszanie z papierami: dostarczanie zaświadczeń lekarskich, oświadczeń czemu rezygnujemy z posiłków itd.

Jako dziecko do pewnego momentu jadałam w szkolnej stołówce ale mi nie smakowało, rodzice uznali że lepiej dać mi kasę na bar mleczny, który się znajdował obok domu i mogłam sobie wybrać to. na co mam ochotę. W domu prawie zawsze była zupa, kolacje też często były na ciepło. Kiedy funkcjonowały duże zakłady to standardem były zarówno: żłobki, przedszkola przyzakładowe, hotele dla pracowników, stołówki i ludzie korzystali z tych opcji. Dla pracowników była niewielka odpłatność za posiłki albo nawet za darmo (to było chyba uzależnione od stanowiska, wykonywanej pracy) ale można było też wykupić posiłki dla rodziny (takie na wynos, termos obiadowy był potrzebny). Jak pamiętam w takiej stołówce były do wyboru 2 rodzaje zupy i 2 drugie dania. Można było wybierać jedno danie lub całość posiłku. Mój tata okresowo korzystał z takiej opcji np. gnając po pracy na działkę, do pasieki czy w sytuacji pobytu szpitalnego mamy. Potem już sama stawałam do garów. Prawie zawsze mieszkaliśmy rodzinnie blisko siebie więc i pomoc rodziny: babci, cioci miała miejsce.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group