wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Off-topic - Zycie zawodowe forumowiczów

huanita - 2007-11-04, 10:26
Temat postu: Zycie zawodowe forumowiczów
Tak sobie myślę co miałabym robić w życiu i szukam natchnienia na forum. Co robićie na codzień lub co chcielibyście robić ?
bojster - 2007-11-04, 10:47
Temat postu: Re: Zycie zawodowe forumowiczów
huanita napisał/a:
Tak sobie myślę co miałabym robić w życiu i szukam natchnienia na forum. Co robićie na codzień lub co chcielibyście robić ?


Wstaję o siódmej, siadam na parę minut do komputera, potem jadę do pracy, siadam na parę godzin do komputera, wracam do domu, jem obiad, siadam do komputera, o pierwszej idę spać. Wszystko co w życiu robię – praca etatowa i wszystkie aspekty mojej działalności gospodarczej – kręci się wokół komputera. Nawet większość moich hobby jest komputerowych. Raczej nie polecam tej drogi, jeśli jeszcze masz wybór... :roll:

frjals - 2007-11-04, 10:50

huanita napisał/a:
Co robićie na codzień

ja sie codziennie dołuję, że nic nie robię (a powinnam) :-|

pao - 2007-11-04, 11:44

ja mam świat naokoło dziewczyn :) nakarmić, ubrać, odprowadzić do przedszkola, odebrać z przedszkola, pobawić sie , poczytać, wysłuchać poważnych problemów przedszkolnych, doradzić, napomnieć, dać buziaka na dobranoc...

a pomiędzy tym wszystkim:
zlecenia pantomimiczne, poi, wyjazdy, horoskopy, konsultacje feng-shui, komputer (na dobre pół etatu jak nie na cal ;) ), sesje rpg, pisanie, malowanie... oj sporo rzeczy upycham pomiędzy dziewczyny ;)

jedyne co mnie boli, to fakt, ze za większość tego co lubię biorę sie ostatnio jedynie gdy mi zapłacą... jest zlecenie to chwytam za pędzle, ale jak nie ma to myślę by to zrobić ale jakoś innymi rzeczami sie zajmuję (nie mniej miłymi zresztą ;) )

Malroy - 2007-11-04, 21:30
Temat postu: Re: Zycie zawodowe forumowiczów
jeżeli chodzi o zawodowe życie to mogę z bojsterem przybić piątkę. Szczerze kocham komputery, ale czasami mam ich serdecznie dosyć.
malina - 2007-11-04, 21:36

A ja kończę studia(pedagogika specjalna) ,właśnie biorę się za pisanie pracy o terapii ze zwierzętami.Raz w tygodniu prowadzę zajecia hipoterapii z dzieciakami,zapisałam się też na kurs w hospicjum.Myśle,że to jest to co chcę robić w życiu.
A moim marzeniem była zawsze medycyna...

hidi - 2007-11-04, 21:37

a ja jestem pracholiczka. i zycie zawodowe wypelnia mi 80 % zycia. nie polecam :)
bodi - 2007-11-04, 22:15

pao, a co malujesz na zlecenie? Wrzucisz jakąś fotkę albo linka?
Humbak - 2007-11-05, 00:09

1. A ja siedzę przy komputerze i chyba to lubię... :-P Robię korekty językowe różnych tekstów, polskich, angielskich i to niesamowite uczucie gdy ma się przed sobą książkę dobrą, której ktoś poświęcił czas, energię, pasję... uwielbiam takie książki - wkład w nie widać już po kilku pierwszych zdaniach... i ta świadomość że czytam to teraz zanim ktokkolwiek kupi i przeczyta potem... wiem wiem taka egoistyczna radocha :oops: Ale jako korektor bardzo często tak naprawdę nie zawsze mam czas przeczytać książkę, często musze ja jak najszybciej 'zczytać' żeby poszła dalej... i dlatego tak mi sie marzy ze bede kiedys prawdziwym ale tłumaczem, znajde czas na czytanie tego co robie a w dodatku w pewnym sensie 'odkrywanie' tego co czytam by moc przekazac sens tego dalej... moze sie uda?

2. A drugie moje marzenie to przedszkole montessori :-) o mało co niespełnione ale sie nie udalo trudno moze kiedys...

3. jest jeszcze cos co moze uda mi sie 'na starosc...' ;-) wrocław jest baaardzo nieprzyjazny dzieciom, poza kilkoma milymi wyjatkami... moze kiedys udaloby sie to zmienic jakas długotrwała działalnoscia... zobaczymy...

rebTewje - 2007-11-05, 00:35

praca zabija! dlatego ja koncze z praca zawodowa, za miesiac. na jakis czas ;)
gosiabebe - 2007-11-05, 07:27

niestety nie pracuję zawodowo, obecnie zajmuję się dzieckiem i domem.Powiem szsczerze ,że mam już dość :/
pao - 2007-11-05, 09:05

Cytat:
pao, a co malujesz na zlecenie? Wrzucisz jakąś fotkę albo linka?


tych zleceniowych nigdy nie fotografowałam. ogólnie nigdy nie fotografowałam moich prac zatem dokumentacji nie mam...

na DA dałam teraz dwie prace (jedna była już tu ukazana hxxp://paochang.deviantart.com/art/salvadore-68657776
a druga hxxp://paochang.deviantart.com/art/personal-angel-68834614 )

ale planuję porobić jeszcze fotki tym które mam w domu (ale niewiele tego)

teraz właściwie nie maluje/rysuję dla siebie choć noszę się z takim zamiarem...

Izzi - 2007-11-05, 10:11

A ja pracuję w 3 miejscach i ..powoli mam tego dosyć!
Pracuję w 2 szkołach podstawowych i szkole językowej i dlatego od rana do nocy jestem zalatana i zabiegana itp :roll: :-P
..moim marzeniem jest znaleźć sobie pracę jedną - ale porządną :!:

A wolnych chwilach pstrykam zdjęcia, czytam książki, kręcę poikami, tulę się do D, jem, śpię .. :mrgreen:

pao łał :-D

Lily - 2007-11-05, 10:18

Zajmuję się czymś podobnym do tego, co Humbak, ale ostatnio jest krucho. Poza tym wytwarzam kwiatki na szydełku. No i gotuję :>
- 2007-11-05, 10:25

dla mnie teraz najważniejsze są dzieci toteż nie realizuję się zawodowo, na jakąś fajną pracę czas przyjdzie. Narazie w ramach samo-utrzymania prowadzimy z Jacem stoisko z biżuterią, na które robię też kolczyki :) co sprawia mi dużo frajdy. Pracujemy tam pół na pół dzięki czemu każde z nas może siedzieć równą ilość czasu z dzieckiem, a Jacowi dokończyć studia. Nam to pasuje :)

a co ja chciała bym robić? Najlepiej coś związanego z tworzeniem, najlepiej rękami, to mnie najbardziej kręci. Ale praca nigdy nie będzie moim życiem, raczej koniecznością by godnie żyć.

zina - 2007-11-05, 11:15

U mnie to co chwile cos nowego niekoniecznie fascynujacego jakbym sobie to wyobrazala :roll:
Po 2 letniej pracy jako niania obecnie pracuje z dziecmi niepelnosprawnymi ale nie jest to niestety szczyt moich marzen...Chcialabym pisac i robie to w wolnych chwilach, wyklejac kolaze, bawic sie w sztuke i sztuka. :-D
Marzy nam sie otworzenie swojej malej galerii z wege jedzonkiem i wlasnymi wypiekami. Moj A. jest bardzo kreatywny i chcialabym Mu pomoc w propagandzie Jego sztuki czyli byc kims rodzaju mecenasa sztuki. Pomalu przygotowujemy plany...
Wierze ze kiedy sie bardzo czegos chce w koncu sie to osiaga. Nie boje sie ciezkiej, kreatywnej pracy bo jakos nauczylam sie juz ze nic nie przychodzi ot tak, bez wysilku ;-)

alcia - 2007-11-05, 19:53

Ja narazie zajmuję się dziećmi, trochę pracuję, ale nic to ciekawego, więc chwalić się nie mam czym.
Marzy mi się już od wielu lat prowadzenie własnej restauracji. Nie wiem, czy kiedykolwiek to zrealizuję, bo potwornie dużo kasy bym potrzebowała...
Ostatnio coraz częściej dociera do mnie, że średnio mam ochotę pracowac pod kimś. Zdecydowanie wolałabym jakiś swój biznesik. Pomysły różne czasem chodzą po głowie... Ale w tej chwili moje dzieciaki najważniejsze, więc nie mam żadnych poważniejszych planów. Później zobaczę, jak się życie potoczy (jak Lenka pójdzie do przedszkola).

stokrotki - 2007-11-05, 20:56

Ja podobnie jak Ań ;-) . Jak na razie praca jest na ostatnim miejscu - przede wszystkim liczy się Zośka i to właśnie jest moja "kariera" :-) zawodowa . Owszem chodzę do pracy ( 10 godzin tygodniowo ) kręce irlandzkie ciasteczka :-) nie narzekam ale to nie moje marzenie .
A ostatnio myslę żeby zapisac sie do szkoły i uczyć się perfekto języka angielskiego , no a jak mi sie to uda to moze jakieś studia tutaj bym zaczeła ..... marzy mi się coś twórczego :mrgreen: , może coś z malarstwem , może fotografia ....... czas pokaże :D

majaja - 2007-11-05, 21:28

Z wykształcenia historyk, siedzę w cyferkach i przepisach, i co śmieszniejsze mnie to bawi. Moja przyjaciółka z ogólniaka jeszcze, stwierdziła że jeszcze niedawno rękę dałaby by sobie uciąć że ja nic podobnego robić nie będę. Życie zaczyna się po trzydziestce :mrgreen:
ewatara - 2007-11-05, 22:16

malina"]A ja kończę studia(pedagogika specjalna) ,właśnie biorę się za pisanie pracy o terapii ze zwierzętami.

A wiesz co po specjalnej można robić? bo ja ją też skończyłam (między innymi), i wiem, że w szkole specjalnej (trzeba jeszcze oligofreno zrobić) nie można pracować i zastanawiam się gdzie????????? tym bardziej, że widzę, że nadal takie studia są.... ja wiesz to napisz proszę :lol:
Ta zooterapia to super sprawa też bym chciał coś takiego robić i myślałam, że tak niewiele już brakuje... ale niestety nie wyszło, a od niedawna znów o tym myślę ;-)

malina - 2007-11-05, 22:37

ewatara napisał/a:
A wiesz co po specjalnej można robić? bo ja ją też skończyłam (między innymi), i wiem, że w szkole specjalnej (trzeba jeszcze oligofreno zrobić) nie można pracować i zastanawiam się gdzie????????? tym bardziej, że widzę, że nadal takie studia są.... ja wiesz to napisz proszę :lol:


Pedagogika specjalna - a dokładnie u mnie nazywa się to rewalidacja upośledzonych umysłowo(wczesniej oligofrenopedagogika).Czemu nie można pracować w szkole specjalnej??Pierwsze słysze,tym bardziej,ze mielismy praktyki w specjalnej,integracyjnej itd.Mozna jeszcze we wszystkich osrodkach,przedszkolach,poradniach - możliwości jest dużo.

ewatara - 2007-11-05, 23:11

Weszła ponoć nowa ustawa :-( :-( :-( i to dawno temu...
Ja pracowałam jakieś 4 lata temu w szkole specjalnej i wtedy mniej więcej porobili te zmiany
I można niby nadal pracować jeśli ma się oligofreno podyplomowo jako dodatkowe studia... może Ty masz na swoich studiach odpowiednią ilość oligo (sprawdź) i może Ciebie to nie dotyczy (oby- bo to kolejne studia). Jak po specjalnej pytałam w szkołach, ośrodkach , przedszkolach itd wszędzie mi mówili o oligo :-( Dlatego potem zrobiłam kolejne 2 kierunki, ale nie oligo (dlatego Cię o to dopytuję, bo już straciłam nadzieję, że cokolwiek można...). Ale i tak niech Ci wykładowcy powiedzą, jaka jest aktualna ustawa na ten temat- tzn jaki będziecie mieć uprawnienia i daj proszę znać ;-)
Mogę tylko dodać jeszcze, że oprócz pracy i wiadomości na temat upośledzonych to mieliśmy odrobinkę o reso i wybitnie zdolnych, więc co można po tym robić jak nie z upośledzonymi pracować ???? - totalny bezsens- ale nowa ustawa, zmusza wielu ludzi do kolejnych (najczęściej płatnych) studiów- więc kasa im leci i o to im chodzi :-/ :evil:

[ Dodano: 2007-11-05, 23:13 ]
Też mieliśmy w tych ośrodkach praktyki , które wymieniasz, ale jak pytałam o pracę, to od razu jak usłyszeli specjalna to zaraz mi o tej zakichanej ustawie mówili.... więc sama jestem ciekawa co można, bo jak się domyślasz trochę mnie te ich podejście złości :evil:

malina - 2007-11-05, 23:15

ewatara napisał/a:
I można niby nadal pracować jeśli ma się oligofreno podyplomowo jako dodatkowe studia...


No ale własnie ja to studiuje - tylko jest inna nazwa od niedawna(zmieniona z oligofrenopedagogiki).Ja miałam przez 2 lata ogólna pedagogike,póżniej wybierało się specjalizacje.Moje 2 kolezanki po tym kierunku pracuja już - jedna w przedszkolu specjalnym,druga w szkole integracyjnej.

[ Dodano: 2007-11-05, 23:17 ]
ewatara napisał/a:
Też mieliśmy w tych ośrodkach praktyki , które wymieniasz, ale jak pytałam o pracę, to od razu jak usłyszeli specjalna to zaraz mi o tej zakichanej ustawie mówili


Kurcze,pierwsz słysze!U nas kilku osobom po praktykach zaproponowali już staż po obronie!

ewatara - 2007-11-05, 23:31

No to super, może u was będzie lepiej ze względu na samą nazwę, ale jak dasz radę i będziesz na studiach to popytaj o to kogoś kompetentnego jak to jest na dziś, czy nazwa się liczy czy ilość, i jaka ma być, żeby pracować w tych ośrodkach...

[ Dodano: 2007-11-05, 23:34 ]
Możliwe, że zrobili Wam to specjalnie (uratowali Wasze możliwości), ja już byłam po więc czasu nie mogą cofnąć i nazwy nie zmienią choć mogłyby te przepisy odpowiednio sprecyzować też tym, że ci co skończyli kiedyś mogą nadal pracować w zawodzie, a nie takie numery robić ludziom, że nie wiesz co możesz i zastanawiasz się po co Ci te studia do szczęścia były ... kucie, pieniądze, nadziej na prace... a potem nic???

malina - 2007-11-05, 23:38

ewatara napisał/a:
kucie, pieniądze, nadziej na prace... a potem nic???


Niestety,nasza rzeczywistość :evil:

Christa - 2007-11-05, 23:56

Ja jestem obecnie na urlopie macierzynskim, ale tylko do marca/kwietnia 2008. Pozniej wracam do pracy, a pracuje dla jednej z wiekszych europejskich lini lotniczych. Ale nie latam, tylko siedze w biurze przed kompem i nadzoruje dzial sprzedazy i rezerwacji bieletow. Plus pracy dla lini lotniczej jest taki, ze mam prawie darmowe bilety, ale nie mam ich kiedy wykorzystac, bo zawsze "zbieram" dni urlopowe na przyjazd albo moich rodzicow, albo rodzicow Rafala. Wychodzimy z zalozenia, ze my PL i Europe znamy jak wlasna kieszen, a oni niekoniecznie moga to powiedzieco o Australii, dlatego tez staramy sie, zeby to oni nas odwiedzali.

Pomimo iz lubie swoja prace, aktualnie doksztalcam sie w zupelnie innym kierunku, ale o tym na razie cicho szaaa. A z zawodu jestem etnologiem i antropologiem kultury, ale chyba niestety nigdy nie dane mi bedzie jako etnolog pracowac. Zwlaszcza w AU, gdzie najwiecej pracy jest w klimatach okoloaborygenskich, ale preferuje sie osoby takiego tez pochodzenia.

pepper - 2007-11-06, 01:32

Wstaję o 6, siadam na chwilę do komputera, idę do pracy na 7, układam warzywa i owoce na półkach w supermarkecie, wracam o 19, siadam na chwilę do komputera, idę spać, wstaję o 6...
A wolałbym wstawać o 9, iść na chwilę do mojego sklepu, patrzeć jak inni układają warzywa i owoce w moim sklepie, potem spędzać czas z rodziną, siadać do komputera, chodzić po lesie, robić zakupy, iść na chwilę do mojego sklepu patrzeć jak...., bawić się z dziećmi, mieć czas na wszystko, pieniądze na to, co chcę kupić i robić co mi się podoba.

rebTewje - 2007-11-06, 05:32

pepper napisał/a:
A wolałbym
kombinuj w te manke, ja chetnie poukladam warzywa w Twoim sklepie ;-)
Malroy - 2007-11-06, 07:51

pepper a ile kasy byś potrzebował na otwarcie swojego sklepu?
taniulka - 2007-11-06, 08:06

U nas obecnie Nadia na pierwszym miejscu a oprócz tego zaczynam już sobie pracować jako konsultant feng-shui i to mnie baaardzo kręci.
Karolina - 2007-11-06, 12:09

Siedzę w domu, wykształcenie ogólne, nigdy nie zarabiałam :oops: Dziecko jedno za drugim zaraz na poczatku studiów. Taka moja historia. Staram się nie zwariować, wierzę, że jeszcze przyjdzie mój czas i może dostane się na nowe studia a potem zostanę architektem. Na razie maluję sobie.
Capricorn - 2007-11-06, 12:44

and I teach English ;-)
ifinoe - 2007-11-06, 13:10

Capricorn napisał/a:
and I teach English ;-)


me too - aktualnie przerwa na byice dosawcą mleka ;)

Capricorn - 2007-11-06, 13:13

ifinoe napisał/a:
Capricorn napisał/a:
and I teach English ;-)


me too - aktualnie przerwa na byice dosawcą mleka ;)


mnie się te funkcje udawało zgrabnie łączyć - ale oczywiście nie wtedy, gdy dziecko miało dwa tygodnie ;-)

ifinoe - 2007-11-06, 13:17

też mam plan 2w1 od drugiego semestru...chociaz odczuwam pokusę zmian i jeśli tylko wymyślę coś nowego...
rosa - 2007-11-06, 13:22

karolina ja też urodziłam dzieci na studiach dziennych, pamiętam jaka to frajda, wieczny stres i brak czasu.
przetrwałam jakoś, z tym, że zawsze miałam swoja kasę :-) . na studiach miałam styp. naukowe, potem na chwilę się zatrudniłam na 1/2 etatu, firma padła to ja na wychowawczy, płatny bo w świetle prawa jestem samotna matka. jak sie wychowawczy skończył to po wakacjach F do przedszkola a ja do pracy. i w tak zwanym międzyczasie robiłam różne rzeczy na sprzedaż. niestety, w kraju naszym rękodzieło w cenie nie jest, więc pójście do pracy prawdziwej było konieczne, a szkoda, bo ja bym chętnie nie pracowała, tzn pracowała w domu robiąc to co lubię
moja praca jest niespecjalnie fajna, ale dobrze płatna. coraz częściej jednak zastanawiam się na rzuceniem tego wszystkiego (uczucie duszności)

jak czytam co napisałam to zawsze się dziwię jakim cudem udało mi się skończyć szkołę. kompletny chaos.

dynia - 2007-11-06, 14:31

Ja jak na razie pełnie etat kury domowej ;-) I dobrze mi z tym. :D .Pit.pracuje zdalnie także jest cały czas w domciu,czyli dzieci maja nas na okragło.Marzy nam sie zrobienie animowanej bajki.Pierwsze kroki już oczynilismy ale co z tego wyjdzie...Z wykształcenia jestem filologiem czeskim ;-)
pepper - 2007-11-06, 14:45

Malroy napisał/a:
pepper a ile kasy byś potrzebował na otwarcie swojego sklepu?

To był tylko przykład, nie myślałem jeszcze o tym.

zina - 2007-11-06, 16:37

dynia napisał/a:
Z wykształcenia jestem filologiem czeskim ;-)

Ale mi zaimponowalas! :mryellow:

dynia - 2007-11-06, 17:20

zina napisał/a:
dynia napisał/a:
Z wykształcenia jestem filologiem czeskim ;-)

Ale mi zaimponowalas! :mryellow:

No proszę Cię,na około (gl.w rodzinie) wszyscy się ze mnie nabijali :roll:

zina - 2007-11-06, 17:29

dynia napisał/a:
No proszę Cię,na około (gl.w rodzinie) wszyscy się ze mnie nabijali :roll:

No wiesz,ja to autentycznie napisalam :->
Moj czeski ciagle taki sobie a marze Hrabala z latwoscia w oryginale przeczytac ;-)
Pewnie jak zamieszkamy kiedys w Czechach nie bede juz miala wyjscia :-D

Lily - 2007-11-06, 18:02

dynia napisał/a:
Z wykształcenia jestem filologiem czeskim ;-)
Wow, super! Ja bym strasznie chciała czeski znać, ale nie tak "do sklepu", ale naprawdę...
Karolina - 2007-11-06, 18:05

Tymek po czesku rozmawia. Mówi "Halo", "Ahoj". Wszystko przez Krecika:)
Lily - 2007-11-06, 18:08

Może jeszcze "na shledanou" :)
YolaW - 2007-11-06, 18:25

a ja pracuję w szkole podstawowej na pół etatu i uczę tam angielskiego a popoludniami mam drugie pół etatu w szkole językowej, ale w sekretariacie (mam problemy z głosem i lekarz kazał ograniczyć mówienie). Ciągle mnie nie ma w domu i na nic nie mam czasu, bo mam cały dzień rozwalony...
Praca jest dla mnie koniecznością i teraz kiedy oczekuję na Maluszka postanowiłam dać sobie czas na bycie w domu z Dzidzią i przemyślenie co chciałabym robic w życiu...najchętniej pracowałabym w domu, coś wytwarzała artystycznego...Niekoniecznie wiążę przyszłość z angielskim...

[ Dodano: 2007-11-06, 18:26 ]
No i pracuję na razie, ale ze świadomością, że już niedługo więc straszna niemoc mnie dopada...

dynia - 2007-11-06, 18:39

zina napisał/a:

No wiesz,ja to autentycznie napisalam :->
No jasne,ze tak ale zaskoczył (i ucieszył równoczesnie)Twój entuzjazm bo zazwyczaj jak mówie im o wykształceniu bohemistycznym robią dziwne miny.Chyba nie traktują tego zbyt powaznie.Zrobiłam te studia nie po to żeby zarabiac jakąs niebotyczna kaske lub ustawić się w życiu zawodowym tylko dla przyjemnosci ale dla wielu to jest chore podejscie :-? Nie sądziłam,ze Ciebie tez ten temat interesuje ,tym bardziej się cieszę :mrgreen:
olgasza - 2007-11-06, 19:28

ja tez jestem bohemistka, ja tez! ;-) i nawet staram sie pracowac w zawodzie, czyli robie tlumaczenia jak sie da, ale srednio to ciekawe. Wlasnie siedze nad tlumaczeniem "systemow informatycznych kolei czeskich" - trudne i nudne zarazem, czyli kiepska kombinacja ;-(
Poza tym wyzyc sie z tych tlumaczen nie da, wiec od roku jestem raczej na garnuszku u bliskich.
Natomiast wczesniej pracowalam jednoczesnie w kilku rolach - jako lektorka polskiego, tlumaczka, sprzataczka, sekretarka, telemarketerka i garderobiana w teatrze, z czego to ostatnie bylo najciekawsze.
dynia, a gdzie konczylas bohemistyke?

dynia - 2007-11-06, 20:08

olgasza napisał/a:

dynia, a gdzie konczylas bohemistyke?
O proszę !!!Robi się coraz ciekawiej :-D
Moze założymy jakięs nieformalne kólko czechofilów ;-)
Co do studiowania to wrocławski uniwerek ;-)

majaja - 2007-11-06, 21:50

Ja wykształcenia czechofilskiego nie mam, ani małżonek, ale jak tylko wyjdziemy z długów to będziemy się rozglądać za korepetytorem :)
ewatara - 2007-11-06, 21:58

"rosa"
moja praca jest niespecjalnie fajna, ale dobrze płatna. coraz częściej jednak zastanawiam się na rzuceniem tego wszystkiego (uczucie duszności)
a co to za praca jeśli można spytać? bo też bym chciał zarobić?? :) )

Pepper
Wiem co to za praca w Anglii byłam zaiwaniałam do 7 miesiąca ciąży na magazynie nawet po 12 godzin (kilkakrotnie dostałam biurkiem w brzuch (a w to biurko uderzały wózki widłowe ), i nawet nie mogłam się doprosić o barierkę, która gdzieś sobie leżała, ale nie można było ją przed biurkiem wkręcić :-x , wcześniej wrzucałam kosz, a ręce tak mnie bolały i były popękane (palce), że jak kończyłam to nie potrafiłam ręki podnieść , żeby zawiesić kurtkę na haku...
Już tam wracać nie chcę i innym raczej też odradzam, chyba, że na wakacje lub jak mają jakiś specjalny fach i super mówią po angielsku, bo tak to nie ma żadnej różnicy, tu też można chatę z innymi wynająć i tak zaoszczędzić... Ale jak już człowiek wyjedzie, wpakuje kasę w to co się z takim wyjazdem łączy, tego trzeba odrobić...

Mam pytanie szczególnie do osób, które mieszkają w innych krajach/ kontynentach, ale też w większych miastach; są jakieś ciekawe interesy, których nie ma zbyt często w Polsce? lub w mniejszych miastach? coś interesującego z czym żeście się spotkali, a w co warto byłoby zainwestować tu, coś otworzyć, stworzyć itp? a jeszcze idealniej, żeby mało trzeba było zainwestować w otwarcie? bo też chciałabym pracować na swoim :)

rosa - 2007-11-07, 08:32

ewatara
pracuję w firmie zajmującej się wyrobem rzeczy z blach cienkich. jestem sekretarką, wystawiam faktury, prowadzę kasę, kadry, liczę pracownikom pensje (mam ich 50), piszę zlecenia na produkcję, itp
pracuję z samymi mężczyznami, znaczna większość to pracownicy fizyczni. przebywanie z nimi zmieniło mój sposób patrzenia na świat. :-)
skończyłam politechnikę, robotykę przemysłową, a po MUL-u jestem instruktorem rękodzieła, więc jak widać w zawodzie nie pracuje :-)

Misscubitus - 2007-11-07, 09:33

Ja ze względów finansowych i pewnie innych ograniczeń (trochę z tchórzostwa) pracuję na etacie w wieeeelkiej firmie i mam przez to nieco wypaczony obraz rzeczywistości :-? Wstaję przed 6 czasem przed 5, ale pracuję 7 godzin więc jestem w domu przed 15:00. Zarabiam chyba nieźle, ale okupione jest to stresem, którego nie życzę nikomu. Śmieję, że jestem z wykształcenia menadżerem (jak spora część społeczeństwa po zarządzaniu) chociaż nie było to moim marzeniem...i de facto menadżerem nie jestem! Przez kilka lat byłam samotną, bezrobotną mamą, ale to już raczej za mną ;-) Podziwiam osoby, które same kierują swoim życiem i tzw kaierą, ja trochę za bardzo poddaję się temu co przychodzi i nie walczę o swoje :-( Coraz częściej myślę, że domek na wsi, cisza i roześmiane dzieci to było by to! Ale jak to się mówi: trzeba z czegoś żyć. Moim marzeniem jest praca w domu i duuuużo dzieci. Na dzień dzisiejszy jest dwoje cudownych dzieci, a na resztę przyjdzie czas... Pozdrawiam wszystkie mamy pracujące na pełnym etacie w domu – to najlepsza i najbardziej odpowiedzialna praca ...
zina - 2007-11-07, 10:30

dynia napisał/a:
Moze założymy jakięs nieformalne kólko czechofilów ;-)

Zglaszam sie bardzo chetnie!!! :mryellow: Czeskie ksiazki i filmy i bajeczki ("widzial ktos "Fanfarum"?) to dla mnie bohemistyczne arcydziela!!! :-D
Obecnie sluchamy duzo czytanych ksiazek zgranych z internetu wiec sie doksztalcam i zaczynam myslec po czesku ;-)

ewatara a jakie masz wykszatlcenie i co bys sobie wyobrazala robic?

frjals - 2007-11-07, 14:21

zina napisał/a:
dynia napisał/a:
Moze założymy jakięs nieformalne kólko czechofilów

o, to ja też! czeski jest taki ładny! swego czasu namiętnie czytałam Ladislava Fuksa, bardzo go lubię.
zina napisał/a:
sluchamy duzo czytanych ksiazek zgranych z internetu

po czeskiemu??? skąd się je bierze?

dynia - 2007-11-07, 14:27

frjals napisał/a:

o, to ja też! czeski jest taki ładny! swego czasu namiętnie czytałam Ladislava Fuksa, bardzo go lubię.

Cos Ty ja własnie z jego twórczosci pisałam prace licencjacką ,tez mi przypadł jego styl do gustu ;-)

frjals - 2007-11-07, 14:37

dynia napisał/a:
z jego twórczosci pisałam prace licencjacką

łał, ale fajnie! nawet sobie przywiozłam kiedyś z Pragi "Śledztwo prowadzi radca Heumann" w oryginale. Kiedyś przeczytam ;-)
Na razie czytamy czasem książeczki dla dzieci po czesku, to bardziej rozumiem. :mrgreen:

Malinetshka - 2007-11-07, 14:48

ifinoe napisał/a:
Capricorn napisał/a:
and I teach English ;-)


me too

No i ja też ;)
YolaW napisał/a:
Niekoniecznie wiążę przyszłość z angielskim...

Właśnie, ja podobnie........

dynia - 2007-11-07, 15:03

frjals napisał/a:

Na razie czytamy czasem książeczki dla dzieci po czesku, to bardziej rozumiem. :mrgreen:

Super :-D

Lily - 2007-11-07, 16:14

zina napisał/a:
dynia napisał/a:
Moze założymy jakięs nieformalne kólko czechofilów ;-)

mogę sie przyłączyć? jestem całkowitą amatorką, ale ten język mnie rozwala, jak idziemy do Czech to od razu mi się gęba śmieje :lol:

ewatara - 2007-11-07, 21:34

"zina"]ewatara a jakie masz wykszatlcenie i co bys sobie wyobrazala robic?
mam wykształcenie wyższe pedagogiczne i podyplomowo psychologii jeszcze troszkę ruszyła

Myślałam o prywatnym przedszkolu,
krytej sali zabaw dla dzieci,
ośrodku dla uzależnionych (- bo to też moje zainteresowanie- trochę jeździłam po monarach...),
ośrodku zooterapii dla dzieci upośledzonych umysłowo
mini zoo takim rodzinnym i przyjaznym dla zwierzaków :)
... tylko na to wszystko potrzeba górę kasy :-(
...
chociaż może mogłoby to być coś zupełnie innego... szukam inspiracji, pomysłów :->

puszczyk - 2007-11-08, 10:57

Od 10 lat pracuję jako agent ubezpieczeniowy w pewnej dużej firmie. :mrgreen: Może nie jest to realizowanie moich marzeń, ale cieszę się z kontaktu z ciekawymi ludźmi np. nawiązując do czeskiego tematu w tym wątku, wczoraj byłam u polsko-czeskiego małżeństwa i wymienialiśmy się przepisami na dania z soczewicy. :lol:

A pracowałam już np. czyszcząc sprzęt komputerowy (wytrzymałam aż dwa tygodnie), sprzedając holenderskie piwo, w lumpeksie, w biurze rachunkowym itp. 8-)

Malroy - 2007-11-08, 13:54

puszczyk napisał/a:
A pracowałam już np. czyszcząc sprzęt komputerowy (wytrzymałam aż dwa tygodnie), sprzedając holenderskie piwo, w lumpeksie, w biurze rachunkowym itp. 8-)


moje dawniejsze prace to miedzy innymi:
- sprzątacz w dużej firmie sprzątającej, sprzątający jeszcze większe firmy :) Ciężko było, stosunek wielu ludzi do osób, które dbają o to aby im pracowało/żyło się lepiej jest godny pożałowania. Dzięki tej pracy naczynia w domu myłem jedną ręką w ciągu paru minut :P Taki byłem wyćwiczony :)
- sprzątacz hardcorowy - czyli czyściłem rzeczy, których inni czyścić nie chcieli :P Dla przykładu wielkie metalowe rury, w które wchodziłem i od środka szorowałem z rdzy, po kilku godzinach roboty w ciemności, duchocie, wszędzie latającej rdzy wyglądałem jak lis :P Inne harcorowe sprzątania to było mycie okien na wysokościach, bez trzymanki, znaczy z prowizorycznymi zabezpieczeniami w stylu zwykłych lin.
- rozklejacz plakatów - też ekstremalne zajęcie, bo czasami trzeba było rozklejać w nielegalnych miejscach i na szybcika, a mandaty dostawałem ja osobiście, a nie firma
- sklep ezoteryczny - ha! tu dopiero był fun. Wahadełko, masaże, kursy, spotkania z ludźmi będących w innych stanach świadomości... super robota, sklep niestety padł.
- restauracja wegetariańska, nie green way - od tamtego czasu, to było jakieś 6 lat temu rozpoczeła się moja świadoma przygoda z wegetarianizmem. Przyjowałem zlecenia, podawałem jedzenie, pomagałem w kuchni.
- później jakieś mniejsze robótki i w końcu wciągnęły mnie wielkie firmy komputerowe, obleciałem wszystkie największe na terenie Torunia, po kilka lat w każdej.
- teraz prowadzę własną z kapitałem zagranicznym...

Najchętniej zostałbym w tym barze :P

YolaW - 2007-11-08, 15:51

niezłe masz doświadczenie Malroy :) Ale pewnie procentuje teraz...
pao - 2007-11-08, 19:42

moje dawniejsze|:
2 lata jako kurier rowerowy
kilka lat współpracy z teatrami jako aktor i reżyser
współpraca z agencjami artystycznymi jako aktor, reżyser, mim, tancerz, organizator i cholera wie co jeszcze ;)
rok prowadzenia impresji

i pełno różnej maści zleceń

agaw-d - 2007-11-08, 21:26

Ja obecnie jestem z Marcelką w domu i tak pozostanie chyba przez jakiś rok jeszcze. W międzyczasie pracuje jako kurator społeczny, ale tak jak sama nazwa mówi to praca społeczna, więc nie dla kasy to robię. W tym roku skończyłam studia i myślałam coś o pracy jako nauczyciel sztuki, ale ostatnio stwierdziłam, że to nie dla mnie (chyba, że dostanę jakąś ciekawą propozycję ;-) ). Mam plan, żeby ten rok poświęcić na douczenie się i za rok zacząć pracę w biurze reklamy. A moim marzeniem jest zarabianie na życie sprzedając swoje obrazy, mmm... to by było piękne :mrgreen:
Lily - 2007-11-08, 21:38

A ja kiedyś wtykałam reklamy do gazet i przyklejałam płytki gorącym klejem, nie polecam :)
malina - 2007-11-08, 21:40

ewatara napisał/a:
ośrodku dla uzależnionych (- bo to też moje zainteresowanie- trochę jeździłam po monarach...),
ośrodku zooterapii dla dzieci upośledzonych umysłowo
mini zoo takim rodzinnym i przyjaznym dla zwierzaków :)
... tylko na to wszystko potrzeba górę kasy :-(
...


Niekoniecznie.Dobrze napisany projekt i jest duża szansa na dotacje

bajka - 2007-11-08, 21:45

Psychiatria dzieci i młodzieży, jak na razie uwielbiam swoją pracę. Jest czymś, co chciałam robić. Droga nie była prosta, zakręciłam na moment na neurologię, ale szybko uciekłam... ;-)
ewatara - 2007-11-08, 22:45

malina napisał/a:

Niekoniecznie.Dobrze napisany projekt i jest duża szansa na dotacje

niby tak już też o to pytałam , ale mimo to kasa jaką trzeba by zainwestować jest bardzo duża (budynek, kursy szkolenia, bo same studia tu nie wystarczą, choć mam 3 kierunki), to w tym fachu trzeba dalej się kształcić)
Z ośrodkami zooterapeutycznymi sprawa wygląda podobnie... tyle, że tu jeszcze trzeba doliczyć kilka tysięcy na zwierzaka i pare następnych na kurs dla niego choć niekoniecznie ukończy się je pomyślnie ( czy człowiek czy też zwierze)...

zina - 2007-11-11, 18:51

frjals napisał/a:
zina napisał/a:
sluchamy duzo czytanych ksiazek zgranych z internetu

po czeskiemu??? skąd się je bierze?

Z internetu ;-) Jesli jestes zainteresowana przegraniem napisz na priv :-)

Jagula - 2007-11-11, 19:10

z wykształcenia jestem animatorem społeczno-kulturalnym ale animuje raczej hobbystycznie ;-)
Do tej pory sprzedawałam biżuterię (od ręcznie robionej , artystycznej po zwykłe gold-wisiory), obrazy, prowadziłam galerię oraz byłam barmanką. Byłam mamą na wychowawczym , opiekunką dzieci a za granicami sprzątałam bo jakoś sądziłam,że nie musze się uczyć angielskiego bo wszyscy się uczą i wybrałam sobie inne języki...
A zamiłowanie do wszystkiego co czeskie skutkuje tym ,że mieszkamy sobie w Czechach a ja mogę się zastanawiać co dalej zrobić ze swoim życiem i pracą zawodową :mryellow:

Chciałabym mieć smaczną i przytulną wege-knajpkę, szkoda,że to takie nakłady...

Eliza - 2007-11-12, 00:40

Ja też robiłam wiele rzeczy w różnych miejscach, a oficjalnie zawodów mam trzy: masażystka, technik hotelarz i pielęgniarka. Aktualnie pracuję przede wszystkim jako pielęgniarka na psychiatrii, którą uwielbiam. Wciąż też jeszcze studiuję.

Bajka - podziwiam. Co dokładnie robisz? Zastanawiałam się wielokrotnie, jakby to było pracować z dziećmi dotkniętymi, powiedzmy, schizofrenią (wśród dorosłych to moi ulubieni, choć chyba najtrudniejsi, pacjenci), ale nawet jak 18-latek trafia do mnie w ciężkim stanie, to trudno mi nad tym przejść do porządku dziennego, a co dopiero w przypadku dzieci :-? ...

Karolina - 2007-11-12, 22:18

Bajka, a co byś zdiagnozowała u osoby, która słyszy głosy i ma wizje? :->
ina - 2007-11-13, 08:08

Karolina napisał/a:
Bajka, a co byś zdiagnozowała u osoby, która słyszy głosy i ma wizje? :->


Ja nie bajka, ale uczyłam się trochę psychiatrii. Omamy i urojenia to typowe objawy schizofrenii.

Malinetshka - 2007-11-13, 10:29

...
pao - 2007-11-13, 11:26

Cytat:
Omamy i urojenia to typowe objawy schizofrenii.


często tak, ale są też przypadki osób, które Widzą (patrz ja) i tylko (a może aż) nie potrafią sobie z tym poradzić...

myślę że szczególnie często dotyczy to dzieci.

pao - 2007-11-13, 19:12

mam nadzieję że niczyje nie wygląda tak ;)

hxxp://www.koreus.com/video/bad-day-office.html

ewatara - 2007-11-13, 19:49

ina napisał/a:
Karolina napisał/a:
Bajka, a co byś zdiagnozowała u osoby, która słyszy głosy i ma wizje? :->


Ja nie bajka, ale uczyłam się trochę psychiatrii. Omamy i urojenia to typowe objawy schizofrenii.


ja co prawda psychologię podyplomowo robiłam,( i nie wszystko omawialiśmy), ale też sądzę, że to pewnie o schizofrenię chodzi

[ Dodano: 2007-11-13, 20:10 ]
Pao dobry filmik :lol:
Szczególnie podobało mi się, jak facet pisze na komputerze i patrzy w ekran, którego nie ma :shock: :shock: :shock:

Eliza - 2007-11-14, 15:37

Nie przesadzajmy z tym diagnozowaniem ;-)
Po tych samych dwóch objawach nikt nie stwierdzi zaraz schizofrenii, choćby dlatego, że istnieje jeszcze mnóstwo innych zjawisk podobnych do niej. Jest poza tym trochę osób, które słyszą głosy innych bytów, a nawet widzą rzeczy, których większość nie widzi, a daleka bym była od nazwania ich chorymi :lol: . Do tego osobiście uważam, że niektórzy po prostu za mocno otwierają się na inne energie, nie potrafiąc ich selekcjonować, ani radzić sobie, gdy już się "podczepią".
Dużo zależy od tego, co to za głosy, jak sobie ta osoba z tym radzi, jakie inne objawy występują, jak dana osoba funkcjonuje wśród ludzi itp. Swoją drogą, schizofrenia występuje częściej niż większość z nas myśli - według statystyk co setna znana przez nas osoba choruje na nią (a gdyby dorzucić osoby z zaburzeniami podobnymi do schizofrenii statystyki jeszcze by znacznie podskoczyły) i jest chorobą, która, kontrolowana, często nie uniemożliwia normalnego życia.
Pozdrawiam!
Eliza

Karolina - 2007-11-14, 19:40

Dodam, że nie chodzi o jawę, tylko o stan relaksu przed zasnięciem. Może schiza, może...
marcyha - 2007-11-15, 02:42

Ja pracuję w drukarni na kompie. Nawet fajna robótka - szczególnie, że ludziska rewelacyjni :mryellow: . Ale wolałabym nie pracować poza domem. Chciałabym prowadzić gospodarstwo rolne - o! Sad mianowicie. I przy okazji szkółkę ekologiczną dla dzieci i warsztaty ceramiczne, o! I sobie siedzieć i garnki lepić i szkliwić i wypalać, koszyki wyplatać wiklinowe i takie tam różne... I tak będzie, HOWGH! :mrgreen:
A po czesku to umiem powiedzieć: "hodinki se mi zastawili" i "hlawa se mi toczi" (kiedyś natknęłam się na rozmówki i se przyswoiłam :mryellow: )

puszczyk - 2007-11-15, 11:24

Karolina napisał/a:
Dodam, że nie chodzi o jawę, tylko o stan relaksu przed zasnięciem. Może schiza, może...

Ja tuż przed zaśnięciem widzę rózne dziwne rzeczy, ale raczej w wyobraźni, to taki półsen.
A co konkretnie widzisz i słyszysz? :shock:

Lily - 2007-11-15, 11:34

hxxp://www.eioba.pl/a70885/paraliz_senny
hxxp://www.paranormalium.pl/artykul.php?id=633
może chodzi o coś takiego?

pao - 2007-11-15, 12:14

co do schiz przed zaśnięciem: jako dziecko panicznie ich sie bałam. były koszmarne, niewyobrażalne i nie miałam pojęcia co to. wyparłam to z siebie i przez pewien czas nie było, jednak z czasem poskładałam pewne rzeczy i obrazy wróciły. teraz jednak wiem czym są i nie przerażają mnie, choć niektóre mocno smucą...

na szczęście moje opowieści brane były za wybujałą wyobraźnię zatem nikt nie pchał mnie do psychiatrów bo zapewne dziecko z takimi wizjami nie było by uznane za w pełni normalne...

teraz nad większością umiem panować zaś te które i tak sie zjawiają uznaję za kluczowe które po prostu miały sie pojawić. choć pewnie w oczach niejednego psychiatry należało by mnie na leczenie wysłać ;)

Lily - 2007-11-15, 14:03

Pao, wszystko zależy od tego, jak się z tym funkcjonuje na co dzień :) Jeśli odloty przeszkadzają w codziennych czynnościach no to trzeba sie pewnie leczyć, a jeśli nie, to i po co :)
pao - 2007-11-15, 14:21

tylko, że jeśli otoczenie wywiera presję te odloty zaczynają być postrzegane jako choroba psychiczna lub w najlepszym razie przekleństwo... a tak naprawdę może być to niesamowity dar. rzecz w tym, że przeciętny zjadacz chleba nie jest na taki dar przygotowany nawet jeśli zdarzył sie obok...

moje dziewczyny mają o tyle dobrze (a może i nie ;) ) że kumam o co chodzi i jak mi gabryśka na byty reaguje to wiem co sie dzieje i możemy o tym spokojnie pogadać :)

ja często mam dziwne dla otoczenia reakcje, bo widzę coś czego oni nie widzą i reaguję na to :) ci co mnie znają dopytują tylko co sie dzieje inni patrzą podejrzliwie ;)

orenda - 2007-11-15, 16:21

Właśnie mi się przypomniało, że mi jako dziecku przed snem przydarzały się dziwne stany, pamiętam jakieś miasta, jakieś postaci, ale zupełnie nie umiałabym sobie teraz przypomnieć, a tym bardziej opowiedzieć. Spróbuję nad tym popracować, żeby coś wróciło. To było coś niesamowiego... :roll:
Tobayashi - 2007-11-15, 20:30

Się OT z wizji zrobił :mryellow: To ja pamiętam z wczesnego dzieciństwa kotki, małe kotki, które wychodziły spod poszewki kołderki. To nie był sen; kotki wyglądały jak hologram.

A co do kariery zawodowej, to obecnie jestem mamą 24/7. Przed ciążą przez kilka dobrych lat uczyłam angielskiego. Później równolegle pracowałam w schronisku i z czasem to drugie zajęcie (nota bene wolontarystyczne) zaczęło zabierać większość czasu. To była moja pasja. Bardzo mi tego brakuje. Teraz w sobotę jadę odwiedzić stare kąty i trochę popracować. Ach, jak się cieszę :mryellow:

daria - 2007-11-19, 22:20

...
k.leee - 2008-01-11, 08:02

Ja tak jak mam w opisie jestem listonoszem na wylocie, za tydzień minie 8 lat pracy w tym zawodzie. Obecnie zajmuję się produkcją postów na wegedzieciaku. Między jednym postem a drugim zajmuję się dziecmi, żoną, gotowaniem, praniem i sprzątaniem co mi baaardzo odpowiada. Praca listonosza była moją wymarzoną pracą , niestety warunki i zasady jakie proponuje mój pracodawca nie pozwalają mi na dalszą współpracę. Teraz mam sporo pomysłów na życie, jeden opisałem powyżej czyli gospodarz domowy. Najbardziej ambitny, wymagający sporo kasy, czasu i energii ale i najbardziej jak się wydaje satysfakcjonujący to otwarcie baru. Pomysł najmniej ambitny, bez energii i bez kasy (na koncie) a także bez satysfakcji to praca w zawodzie wyuczonym czyli jako pracownik socjalny. Myślę też o tym, żeby wyprzedac na allegro milion przedmiotów, które mam, które mi są do niczego nie potrzebne a które kurczowo trzymam przy sobie. Za 2-3 lata gdy zamieszkamy na wsi, chcę prowadzic niewielką agroturystykę i niedużą eko uprawę. Zapomniałem, zawsze marzyłem, żeby pisac i to póki co robię na forum :-P
kasienka - 2008-01-11, 10:18

A my nie mamy pomysłu...kompletnie...M z zawodu tez jest pracownikiem socjalnym, pracuje jako terapeuta i koordynator projektów, ale wypruwa sobie flaki za niezbyt duże pieniądze, a na pewno nie takie, które by pozwalały na utrzymanie rodziny...Jedyne oferty pracy w ngo są w Warszawie, i , kto wie, może czeka nas przeprowadzka :/ Ja zupełnie nie mam pomysłu na dalsze życie w tej chwili, chciałabym zająć się studiami i dziećmi przez jakiś czas, ale nie wiem, czy to będzie mi dane...Może macie jakiś pomysł na pracę, którą można wykonywać w domu? :roll: Jak pójdę teraz do pracy to nie wiem, czy dam radę poradzić sobie ze wszystkim...Myślę o jakimś call center, bo można w miarę elastycznie ustalać sobie godziny, a ja nie chcę takiego małego Emila oddawać do żłobka, więc w grę wchodzi tylko praca popołudniami i wieczorem... :roll:

[ Dodano: 2008-01-11, 10:20 ]
k.leee, szkoda, że nie mieszkamy w tym samy mieście, też chciałabym mieć bar, mam nawet kilkuletnie doświadczenie w prowadzeniu gastronomii...ale co z tego, skoro tutaj rynek jest przeładowany, strach inwestować w coś(tym bardziej, że trzeba by się zadłużyć jeszcze bardziej...) :roll:

puszczyk - 2008-01-11, 10:31

kasienka, może bar dla mam karmiących i alergików. ;-) :mrgreen: Takiego czegoś jeszcze nie ma. Fajnie by było coś otworzyć, mogła bym piec wegańskie ciasta i gotować dania ekperymentalne. :lol:
ina - 2008-01-11, 10:34

kasienka, a może poszukaj jakiś ofert telepracy, w Poznaniu realizowali projekt dla rodziców małych dzieci
hxxp://www.hrc.pl/index.php?dzid=48&did=593

Może warto coś poszukać w tym kierunku.

[ Dodano: 2008-01-11, 10:37 ]
hxxp://telepraca-equal.pl/

pao - 2008-01-11, 10:50

Cytat:
Za 2-3 lata gdy zamieszkamy na wsi, chcę prowadzic niewielką agroturystykę i niedużą eko uprawę.


:mryellow:

a my nadal szukamy ziemi. ostatnio znalazłam cudne ogłoszenie: las, pola i w środku jezioro :D ale niestety 90 ha to jednak są koszty ;)

Malinetshka - 2008-01-11, 11:21

Jeśli chodzi o coś "dla ludzi" (np. bar) to grunt to pomysł. To co proponuje puszczyk jest super :) Ja też kiedyś miałam myśli o stworzeniu jakiegoś świetnego wege-miejsca.. i wiem, że tutaj jest "parę" osób, które o tym myślały/myślą. Niektórzy z Was mieszkają blisko siebie, w jednym mieście. Może naprawdę warto byłoby opracować (i dopracować) pomysł na takie miejsce. Wiem, że trzeba mieć kupę kasy na rozkręcenie.. ale najpierw chyba trzeba mieć projekt dopięty na ostatni guzik - przynajmniej w głowie ;)
Znacie się dobrze, lubicie się bardzo.. to podstawa do stworzenia miejsca z klimatem. A w ilości głów - siła! ;)

Malroy - 2008-01-11, 11:29

jak będzie pomysł dobry i szansa na zyski - kasa się znajdzie. To prawda.
biechna - 2008-01-11, 14:40

...
magdusia - 2008-01-11, 14:47

kasienka napisał/a:
Może macie jakiś pomysł na pracę, którą można wykonywać w domu? :roll:

pisanie bajek dla dzieci :-D
chciałabym kiedyś spróbować :-)

k.leee - 2008-01-11, 14:58

magdusia napisał/a:
kasienka napisał/a:
Może macie jakiś pomysł na pracę, którą można wykonywać w domu? :roll:

pisanie bajek dla dzieci :-D
chciałabym kiedyś spróbować :-)

Mąż jednej z naszych forumowych koleżanek, ma na koncie napisaną i wydaną bajkę ( jedną na pewno )
pao napisał/a:
Cytat:
Za 2-3 lata gdy zamieszkamy na wsi, chcę prowadzic niewielką agroturystykę i niedużą eko uprawę.


:mryellow:

a my nadal szukamy ziemi.

My też jeszcze nie mamy ale mam nadzieję, że myślicie o nas i jednak wylądujecie bliżej naszych rejonów. :-D

magdusia - 2008-01-11, 15:01

czy mozna prosić o więcej szczegółów k.leee :-)
k.leee - 2008-01-11, 15:08

hm, gdybyś nie odwołała wyjazdu to też byś wiedział ;-)
pao - 2008-01-11, 15:09

jasne ze myślimy Sławku, bliżej nas to już by coś się znalazło, ale my tak bliżej was szukamy ;)

a te 90 ha bardzo kusiło, ale na to to potrzeba by było chyba całego wegedzieciaka ;)

ja tam sobie widzę was jako sąsiadów :)

alcia - 2008-01-11, 19:02

k.leee napisał/a:
Mąż jednej z naszych forumowych koleżanek, ma na koncie napisaną i wydaną bajkę ( jedną na pewno )

o tak, nawet dostaliśmy egzemplarz :)

k.leee - 2008-01-11, 19:56

pao napisał/a:
ja tam sobie widzę was jako sąsiadów :)
No to się cieszę, bo parę miesięcy o tym nie gadaliśmy i myślałem, że coś się zmieniło z Waszej strony :-D (Sorry za OT :oops: )
pao - 2008-01-11, 22:27

wiesz sławek, jakoś poza spotkaniami live to my niewiele gadamy ;)

ale to nie znaczy, że o was nie pamiętamy :)

ja oferty zbyt daleko od 3city odrzucam ze względu na was niemal wyłącznie :)

bajka - 2008-01-12, 10:22

Eliza napisał/a:
Bajka - podziwiam. Co dokładnie robisz?

Pracuję w Klinice. Trafiają do nas często dzieci na obserwację, u których podejrzewa się chorobę psychiczną, czasem dzieciaki z nawrotami choroby. Od zaburzeń zachowania, ADHD, poprzez zaburzenia odżywiania( anoreksja, bulimia...), na depresjach, schizofreniach kończąc.

Karolina napisał/a:
Bajka, a co byś zdiagnozowała u osoby, która słyszy głosy i ma wizje?

Urojenia, omamy to objawy psychotyczne- mogą być w schizofrenii, depresji psychotycznej, psychozie alkoholowej i in.

k.leee - 2008-01-12, 11:21

k.leee napisał/a:
pao napisał/a:
ja tam sobie widzę was jako sąsiadów :)
No to się cieszę, bo parę miesięcy o tym nie gadaliśmy

pao napisał/a:
wiesz sławek, jakoś poza spotkaniami live to my niewiele gadamy ;)

Wiesz ale zdarzało się, że właśnie na forum puściliśmy sobie między jednym zdaniem a drugim, info o naszym sąsiedztwie. ;-)

pao - 2008-01-12, 19:39

no i nadal puszczamy :) jeśli tylko jest sposobność ;)
kasienka - 2008-01-12, 20:03

bajka napisał/a:
Karolina napisał/a:
Bajka, a co byś zdiagnozowała u osoby, która słyszy głosy i ma wizje?

Urojenia, omamy to objawy psychotyczne- mogą być w schizofrenii, depresji psychotycznej, psychozie alkoholowej i in.

ja nic nie sugeruję, ale pao sama wspominała że ma wizje ;) w dodatku widzi jakies kolorki wokół ludzi :mrgreen: To chyba nie zawsze choroba, co?

pao - 2008-01-12, 20:09

kasieńka :mryellow: :mryellow: :mryellow:
Cela - 2008-01-17, 12:40

Kolorki wokół ludzi, to normalna sprawa - Pao widzi ich aurę. Niektórzy widzą też myślokształty, więc zupełnie niczego nie da się przed nimi ukryć :lol: A co do schizofrenii, to w niektórych językach choroby psychiczne nazywa się po prostu "chorobami ducha".

Co do mojego życia zawodowego, to mam to szczęście i pracuję w domu. Tutaj mam swoją pracownię i zajmuję się grafiką komputerową, fotografią i takimi tam różnymi ...

pozdrawiam.

[ Dodano: 2008-01-17, 12:43 ]
Pao, a widzisz aurę swoich dzieci?

pao - 2008-01-17, 13:09

myślokształty są tak gęste że bardzo łatwo jest je zobaczyć ;) grunt to ich się nie przestraszyć za pierwszym razem ;)


a aurę dziewczynek widzę :)

Cela - 2008-01-17, 13:41

Przed moją Małą nie da się ukryć nawet tego, że w zupie jest marchewka, której nie znosi. Bynajmniej nie patrzy wtedy na zupę, tylko na mnie. Muszę się nieźle sprężać ;-)

Pao, no to pewnie, skoro Twoje maluchy wybrały sobie taką wrażliwą mamę, to pewnie same mają aurę w kolorze indygo?

pao - 2008-01-17, 14:21

gabi jest różowa a ula fioletowa :) jak sie rodziła cała porodówka była w fiolecie :)

moje małe mistrzynie :)

Cela - 2008-01-17, 14:55

No, wiedziały dokąd przyjść. Swoją droga miały szczęście.

Nie zawsze takie dzieci dobrze trafiają - patrz ADHD. Jest ich dziś coraz więcej, ale wciąż jest też za dużo nieświadomych ludzi. Łatwiej jest określić nową jednostkę chorobową, niż poszukać prawdziwej przyczyny. Wiecie co się robi w Stanach z dziećmi, u których zdiagnozowano ADHD? W szkołach Waldorfskich nie ma takich problemów (nie dzieci) - to kwestia zrozumienia i podejścia. Rudolf Steiner miał niesamowitą wiedzę i wrażliwość (widział i wiedział znacznie więcej, niz przeciętny człowiek). Polecam jego ksiązki - te o wychowaniu i nie tylko ...

Lily - 2008-01-17, 15:34

Cela napisał/a:
patrz ADHD. Jest ich dziś coraz więcej, ale wciąż jest też za dużo nieświadomych ludzi.
ponoć ta epidemia jest związana z dodatkami do żywności - głównie wini się barwniki...
moja teściowa, która przez lata była przedszkolanką, mówi, że nigdy nie spotkała w swojej pracy takiego dziecka, a teraz jest ich pełno...

Cela - 2008-01-17, 16:06

Cała ta chemia dodawana dziś do żywności, wzmacniacze smaku, jak glutaminian sodu (obecny nawet w klasycznej vegecie), sztuczne barwniki, konserwanty, ale również i cukier rafinowany, czy tzw. junk food ... To nasila objawy. Ale faktem jest, że dziś rodzi się coraz więcej dzieci bardziej wrażliwych na świat pozazmysłowy. Jeśli nie trafiają w miejsca, gdzie są zrozumiane i odpowiednio pokierowane, to stwarzają "problem". Aplikuje im się różne leki, które maja je poskromić, albo nawet operuje mózgi, żeby na zawsze go "rozwiązać".
pao - 2008-05-09, 17:36

Cytat:
jeżeli chodzi o urojenia.. powiem szczerze, że bardzo nie podoba mi się sposób leczenia osó b ze schizofrenią... :( .. akurat wiem co mówię, bo ten temat nie jest mi obcy.. niestety.. Bajko, przepraszam, że to powiem, ale akurat ci psychiatrzy, u których się leczy TA osoba, zniszczyli ją.. pozbawili ją jej osobowości i indywidualności.. :( ... źle trafił..


tak w ramach ciekawostki:
ponoć pewna osoba (nie wymienię nazwiska) publiczna w poprzednim wcieleniu leczyła prądem ludzi z myślenia że są aniołami, teraz te osoby które są aniołami mają do pana awersję ;)


ale poważniej: z punktu widzenia psychiatrii ja pewnie tez bym sie kwalifikowała. różnica tylko taka, ze ja umiem z tym żyć a pacjenci psychiatrów już nie. rzecz w tym, że w wielu przypadkach pomoc mogłaby wyglądać inaczej i mogła by być o wiele bardziej skuteczna, jednak medycyna akademicka opiera sie na farmacji.

scambojohny - 2008-05-09, 19:51

kurcze niesamowite rzeczy robicie ludzie!!! ;-)
ja ogrodami sie zajmuje,w ziemi grzebie ogólnie
i dbam by roslo co ma rosnác
polecam prace na dworze
...nawet w irlandii...

Lily - 2008-05-09, 19:55

pao napisał/a:
rzecz w tym, że w wielu przypadkach pomoc mogłaby wyglądać inaczej i mogła by być o wiele bardziej skuteczna, jednak medycyna akademicka opiera sie na farmacji.
no tak, bo to, co wykracza poza ramy "normalności" można by włączyć przynajmniej częściowo w resztę życia, a tymczasem próbuje się to siłą odciąć... a leki niestety mają masę skutków ubocznych...
Alispo - 2008-05-10, 12:35

jak zwykle duzo artystow wsrod tych wegusow:) chyba to kwestia wrazliwosci i indywidualnosci :-)
Ja jestem lekarzem weterynarii,wlasnie zaczynam staz w przychodni,a czasem moze i 2 przychodniach,typowo,pieski,kotki,ale tez gryzonie,zajeczaki,zwierzeta egzotyczne czyli taki troche moj konik-te mniejsze niedoceniane zwierzeta..w sumie dr z tej przychodni leczy tez pszczoly,wiec moze i tego tematu liznę ;-)

w sumie zawsze zarabialam w swoim zywiole,pracowalam w sklepie zoologicznym(bardziej bedac doradca niz typowym sprzedawca-genialnie sie w tym spelnialam :-) ,jezdzilam tez po wsiach i leczylam swinie na platnych praktykach-oj ma sie tam swiadomosc jak wiele wbrew pozorom mozna zmienic bedac takim lekarzem..tak jak i w sklepie..bardzo bardzo wiele zalezy od ludzi.

Ciekawa jestem co mi przyjdzie robic juz po stazu,pomyslow mam pelno i wierze ze bede robic cale zycie cos pozytecznego w tym zawodzie,oby sie udalo:)

- 2008-05-10, 12:54

Alis, jakoś poczułam się z Ciebie dumna :)
magdusia - 2008-05-10, 13:04

scambojohny napisał/a:
ja ogrodami sie zajmuje,w ziemi grzebie ogólnie
i dbam by roslo co ma rosnác
polecam prace na dworze

dla mnie to co Ty robisz to jest właśnie super sprawa :-D

pidzama - 2008-05-10, 13:46

A ja jestem typowy inzynier i lubie piosenki ktore juz kiedys slyszalam :-)
yolin - 2008-05-10, 14:14

a ja jestem z wyksztalcenia i ZAMILOWANIA artystka- grafikiem,
Grafika to moje zycie, gdyby nie to to nie wiem co bym robila ;-) od kiedy pamietam, zawsze chcialam studiowac grafike. Jestem jak van Gogh, moge chodzic w podartych spodniach, a za ostatnie pieniadze kupie farby drukarskie... 8-)

kamma - 2008-05-10, 19:03

To ja też się oficjalnie pochwalę. Mam dwie wspaniałe prace: jestem kuratorem sądowym i nauczycielem akademickim. Uwielbiam obie, ale żeby nie było tak "sucho", to nieśmiało dodam, że ambicje artystyczne mam także. Piszę wiersze.
ewatara - 2008-05-10, 19:23

kamma napisał/a:
Piszę wiersze
ale fajnie, to może pochwalisz się- na talenty forumowiczów "sztuki wszelakie" ??? :) kiedyś ze dwa wiersze napisałam, o ile to można wierszami nazwać w ogóle.
A co wykładasz psychologię czy się mylę?
ja chętnie bym poczytała Twoje wiersze i założę się, że nie tylko ja :)

Karolina - 2008-05-10, 19:42

Yolin a gdzie się uczyłaś?
- 2008-05-10, 20:01

kamma napisał/a:
Piszę wiersze.
pochwal się!! Ja tez pisałam kiedyś, mam gdzieś 5 notesów zapisanych. to bylo w czasach LO i trochę na studiach.
yolin - 2008-05-10, 20:44

Aisha,..... ach ,.... Fabriano Rosaspina ... ostatnio wydalismy FORTUNE na ten papier he, he.. ale co zrobic taki los artysty,
meine liebe, ja siedze bardziej w drzeworycie (moja absolutnie ulubiona technika) i druku wkleslym
Kammo, pochwal sie koniecznie, !!!!!

kamma - 2008-05-10, 20:48

Ej, no, chciałam się pochwalić tomikiem już wydanym ;) Ale jeszcze takowy nie istnieje...
Kiedyś (LO, a jakiże ;) ) pisałam spore ilości wierszy przygnębiających o bólach dojrzewania, obecnie wreszcie dojrzałam i piszę głównie dla dzieci, ale "dorosłe" wiersze też mi się zdarzają.

yolin - 2008-05-10, 21:03

dokladnie tak myslalam Kammo, ale nie zdazylam tego napisac ;-)
Cela - 2008-05-12, 09:15

magdusia napisał/a:
scambojohny napisał/a:
ja ogrodami sie zajmuje,w ziemi grzebie ogólnie
i dbam by roslo co ma rosnác
polecam prace na dworze

dla mnie to co Ty robisz to jest właśnie super sprawa :-D


Dla mnie także !!!

Podczas prac w swoim ogrodzie odkryłam, jak niesamowicie oczyszczająca jest taka praca z naturą.
Ludzie wykonują dzisiaj całą masę wirtualnej pracy, która fizycznie nie ma żadnej racji bytu - jeśli kiedyś jakaś zmiana pola magnetycznego wyczyści wszystkie komputery, to co zostanie z tej pracy? Żaden dokument, żadne pieniądze nie będą miały już wartości. Będzie liczyło się tylko to, co namacalne.
Póki co dziś wszystkim tworzącym ten wirtualny świat proponuję wziąć za szpadel i przekopać parę "grządek", a później zadbać o to, by wyrosło na nich coś rzeczywistego (poza chwastami ;-) ) Czyli trochę prawdziwej pracy - w pocie czoła (wszelakiej) :-D Wtedy dopiero człowiek docenia to, co robi i to, co dzięki temu ma. Nie szacuje niczego na wyrost i nie ma coraz to większych oczekiwań przy minimalnym wysiłku.

magcha - 2008-05-12, 09:48

Cela - chciałabym czasem pogrzebać w glebie :mryellow: niestety okazja nie trafia się często. Ja zajmuję się kształceniem podyplomowym pielęgniarek i położnych (liczę, że uda się coś zmienić i poprawić ochronę zdrowia - taka naiwna jestem :oops: ) mamy np kurs o homeopatii. Piszę programy nauczania, przeprowadzamy egzaminy państwowe i nadzoruję organizatorów kształcenia np akademie medyczne. Taka trochę biurwa jestem :oops: 8-)
Lily - 2008-05-12, 09:50

Cela napisał/a:
Póki co dziś wszystkim tworzącym ten wirtualny świat proponuję wziąć za szpadel i przekopać parę "grządek"
bardzo chętnie, tylko gdzie?
Cela - 2008-05-12, 10:22

Nie musi to być szpadel dosłownie. Chodzi o to, że czasem dobrze jest zająć się czymś, co wyciśnie z nas pot, tzn. co wymaga od nas pełnego zaangażowania (intelektualnego i fizycznego). Gdy tworzymy plany, koncepcje, dokumenty, systemy ... itd. angazujemy się tylko intelektualnie. Dymi się z głowy i pot pojawia się co najwyżej na tle nerwowym, bo tak naprawdę to wszystko istnieje poza nami. Nie mamy nad tym ani kontroli, ani wpływu.

Mam więc na myśli pracę, w której człowiek prawdziwie ogląda efekty swoich wysiłków. Kiedy pokłada się z braku sił fizycznych, ale wciąż ma na twarzy uśmiech, bo czuje, że zrobił coś, co jest dobre i czego efekty będzie mógł ujrzeć na własne oczy.

Wszyscy żyjemy w takim wirtualnym świecie i niestety jesteśmy jego częścią. Ale już od dziecka pamiętam, że pracę umysłową należy skontrować pracą fizyczną. Cokolwiek by to zatem nie było, chodzi o pracę, której efekt jest namacalny. Taką pracą jest właśnie praca w ogrodzie, czy chocby na balkonie. Albo poprostu jakakolwiek inna ... Podobno przy drzeworytach pot także zalewa czoło :-)

Ja znalazłam ogród, dlatego o nim mówię. Być może jednak Wy możecie odnaleźć "to" w innych zajęciach ... Cokolwiek by to nie było, polecam Wam gorąco taki wysiłek ;-)

Lily - 2008-05-12, 10:23

No wiesz, ale jeśli ma się jedynie możliwość zrobienia gruntownych porządków, których się nie cierpi... :)
Cela - 2008-05-12, 10:59

No nie, jasne, że chodzi o coś, co przyniesie Ci radość ;-)

Lily jest tyle rzeczy, które przy odrobinie wysiłku moga sprawić przyjemność ... Efektów gruntownych porządków nie poobserwujesz zbyt długo :-/ Ja także ich nie lubię.
Pomyśl sobie, co mogłyby dać Ci taką satysfakcję i namacalny efekt. Jest coś takiego? Ja także nie wiedziałam, że ogród może mnie tak oczyścić i dac mi tyle radości, dopóki się z nim po raz pierwszy nie zetknęłam. I wiesz co, do tego momentu wydawało mi się również, że nie mam czasu kompletnie na nic. Czułam się taka "zajęta" :-? Wszystko przez to, że miałam zbyt zajętą głowę. Wręcz zaśmieconą tym wszystkim, co pakowało się do niej zarówno za, jak i bez mojego przyzwolenia. To, co odkryłam, to właśnie możliwość wyczyszczenia głowy, myśli dzięki takiej pracy. Nagle okazało się, że czasu mam wielokrotnie więcej niż mi się zawsze wydawało ...

Lily - 2008-05-12, 12:41

No to nie widzę, co mogłoby tyle wysiłku wymagać, żebym czuła to przyjemne zmęczenie i widziała efekty. Bardzo bym chciała mieć ogródek, ale cóż... mam tylko balkon.
magdusia - 2008-05-12, 12:45

Cytat:
mam tylko balkon.

ja też ,więc w planach tylko ziółka,i to dobre :-)

Lily - 2008-05-12, 12:46

U mnie kwiatki rosną na razie, jakoś w osiedlowym sklepie nie ma ziemi, a nieść 2 km z miasta mi się nie bardzo chce....
majaja - 2008-05-13, 21:07

Zrzędzisz Lily ;) , ja nawet balkonu nie mam i za mało parapetu, rozmaryn mi ostanio pięknie rośnie, jak go lekko trącić go rozsiewa zapachy na cały pokój. Choć ja generalnie grzebania w ziemi bardzo nie lubię.
Lily - 2008-05-13, 21:08

majaja napisał/a:
Zrzędzisz Lily ;)
zejdź ze mnie, ok? ;)
rosa - 2008-05-14, 09:25

Tobie to zawsze kłody pod nogi :-) ciężkie masz życie
neuro - 2008-05-14, 11:47

A ja się zgadzam z Celą. Moja praca jest wybitnie wirtualna i szczerze mówiąc mam wrażenie, że "nic nie robię". Jak byłam w górach i szłam granią do schroniska to zdałam sobie sprawę, jak bardzo sztuczne jest takie życie. 8 godzin przy komputerze, wszystko w okienkach, wordach, exelach, jakieś umowy, jakieś faktury, kreacje, mediaplany, a wyłączam zasilanie, wyłączam monitor i wszystko robi "pff".
Jeszcze 3 lata do skończenia studiów i wyjeżdżam w góry paść owce :D

rosa - 2008-05-14, 11:52

Neuro! mój F marzy o pasieniu owiec, coś w tym musi być :-)
pao - 2008-05-14, 12:10

ja jako owca wyrażam sprzeciw! ;)

ja ostatnio to zawodowo:
gotuje obiady, maluje i pisze horoskopy... no czasem jakieś pantomimiczne zlecenie się trafi ;)

neuro - 2008-05-14, 13:39

Cytat:
Neuro! mój F marzy o pasieniu owiec, coś w tym musi być :-)

W takim razie dajmy sobie jeszcze 8 lat i możemy założyć minifarmę w Beskidach ;)

majaja - 2008-05-14, 13:54

Jak będziecie potrzebować kogoś do cyferek to dajcie znać, tylko odpowiednio wcześniej, bo nie znam się na dotacjach europejskich i musiałabym się wyszkolić. Ja tam akurat lubię się napracować intelektualnie, fizycznie to odpoczywam i się relaksuję. :)
yolin - 2008-05-14, 20:13

Karolino, studiowalam w Niemczech....
chcialam w Poznaniu ale nie wyszlo i w sumie nie zaluje :-)

Tez lubie grzebac w ogrodku, i jako malpa marzy mi sie wypas owiec ;-) , ach marzy mi sie.... moze jeszcze jakies koniki i takie tam zwierzaki :-D

magcha - 2008-05-15, 08:39

neuro napisał/a:
Cytat:
Neuro! mój F marzy o pasieniu owiec, coś w tym musi być :-)

W takim razie dajmy sobie jeszcze 8 lat i możemy założyć minifarmę w Beskidach ;)

Ja też chcę - mam nawet kawałek pola w Beskidach! :mryellow:

Alispo - 2008-05-15, 08:46

i bedziecie zyc z jagnieciny?:P
magcha - 2008-05-15, 08:54

Będziemy obserwować jak owce bawią się ze stadem moich kotów norweskich leśnych (o stadzie kotów na razie marzę ale jednego już mam na początek :lol: ) :mryellow:
neuro - 2008-05-15, 09:49

Cytat:
i bedziecie zyc z jagnieciny?:P

Nie, z wełny i oscypków :]
Magcha, to kiedy zagospodarowujemy to Twoje pole? :)

rosa - 2008-05-15, 09:53

ale tej wełny to tylko trochę, nie tak do goła :-)
dowiedziałam się jeszcze że F planuje tak ze dwa koniki, i mnóstwo kotów (Wiola W.)

magcha - 2008-05-15, 09:53

:lol: Można już :lol: Na razie kłębią się tam bażanty :lol:
neuro - 2008-05-15, 10:18

Bażanty mogą być naszymi maskotkami :) Się wybuduje domek z drewna, oporządzi pole, zasadzi ziemniury i 5 owiec na początek starczy ;) Ja mogę się zająć potem promocją i PRem naszego stada :D
Alispo - 2008-05-15, 10:28

neuro napisał/a:
Cytat:
i bedziecie zyc z jagnieciny?:P

Nie, z wełny i oscypków :]

niewiele lepiej ;-)

neuro - 2008-05-15, 10:45

No bez przesady :P
magdusia - 2008-05-15, 11:30

Alispo, przecież owieczki będą w dobrych rękach ;-) :->
yolin - 2008-05-15, 17:04

Alispo napisał/a:
neuro napisał/a:
Cytat:
i bedziecie zyc z jagnieciny?:P

Nie, z wełny i oscypków :]

niewiele lepiej ;-)


dlaczego ???
przeciez tym owcom nic sie nie stanie, zyja bezstresowo i to az dio smierci (naturalnej oczywiscie) bo nie podejrzewam, ze skoncza jako pieczen ;-)

Lily - 2008-05-15, 17:05

hmm, tylko skąd u nich ciągła laktacja?
neuro - 2008-05-16, 08:37

Jaka ciągła? Jak się nie stymuluje sztucznie płodności to owce/krowy itd normalnie dają mleko. Naskakiwanie na hodowlę zwierząt w warunkach nieprzemysłowych to już lekkie przegięcie. Moim zdaniem to działa tak - ja opiekuję się zwierzęciem, daje mu schronienie i pastwisko, chronię przed chorobami i drapieżnikami, a ono mi w zamian daje mleko. Normalna wymiana. Nie trzymałabym krowy po to, żeby się na nią patrzyć...
bojster - 2008-05-16, 08:50

neuro napisał/a:
Jaka ciągła? Jak się nie stymuluje sztucznie płodności to owce/krowy itd normalnie dają mleko


„Cykl reprodukcyjny owiec nie pozwala na pozyskiwanie mleka przez cały rok. Cenny surowiec, stosowany m.in. do produkcji serów, dostępny jest jedynie wiosną i latem.”
„Żeby owca mogła produkować mleko, musi urodzić jagnięta. Potem jest okres odłączenia jagniąt i pozyskiwania mleka.”
Więcej: hxxp://www.eduskrypt.pl/sezon_na_owce-info-5627.html

Faktycznie, zero związku z rozrodem... :roll:

Cytat:
Moim zdaniem to działa tak - ja opiekuję się zwierzęciem, daje mu schronienie i pastwisko, chronię przed chorobami i drapieżnikami, a ono mi w zamian daje mleko.


Chyba będziesz musiała zweryfikować swoje zdanie, żadna kobieta mimo najszczerszych chęci nie da ci mleka w zamian za schronienie i pastwisko.

rosa - 2008-05-16, 09:05

bojster napisał/a:
Chyba będziesz musiała zweryfikować swoje zdanie, żadna kobieta mimo najszczerszych chęci nie da ci mleka w zamian za schronienie i pastwisko.

nie byłabym tego taka pewna, chociaż ty pewnie lepiej się znasz na kobiecej psychice

Malati - 2008-05-16, 09:10

Cytat:
Chyba będziesz musiała zweryfikować swoje zdanie, żadna kobieta mimo najszczerszych chęci nie da ci mleka w zamian za schronienie i pastwisko.

nie byłabym tego taka pewna, chociaż ty pewnie lepiej się znasz na kobiecej psychice
_________________


Dokładnie ;-)

W tutejszej świątyni ludzie opiekują się krowami.Obecnie są 3 cielaki już odstawione od matki i mimo tego krowy nadal mają laktacje i to nie tylko te które ostatnio urodziły.Myślę że działa tutaj po pierwsze mechanizm pobudzasz receptorów wydzielane są hormony i produkcja mleka trwa,tak jak i u kobiet ;-) Ponadto krowy te żyją w spokoju ,bez stresu maja rozległe tereny do wypasu są kochane i to też wydłuża cały proces.O innych czynikach nie wpomnę bo mnie spalicie na stosie ;-)

Lily - 2008-05-16, 09:24

Ciekawe, która kobieta by chciała być latami dojona, tylko dlatego, że laktację można pobudzić... ale ja już milczę, wszak jem ciągle sery.
neuro - 2008-05-16, 09:31

bojster napisał/a:
Cykl reprodukcyjny owiec nie pozwala na pozyskiwanie mleka przez cały rok. Cenny surowiec, stosowany m.in. do produkcji serów, dostępny jest jedynie wiosną i latem.”
„Żeby owca mogła produkować mleko, musi urodzić jagnięta. Potem jest okres odłączenia jagniąt i pozyskiwania mleka.”
Więcej: hxxp://www.eduskrypt.pl/s...-info-5627.html

Faktycznie, zero związku z rozrodem... :roll:


Mówiąc o sztucznej stymulacji miałam na myśli ciągłe zapładnianie samic w celu pobudzenia laktacji. Jeśli moje hipotetyczne owce dawałyby mleko dwa razy w roku przy okazji jagnienia (jest takie słowo?), to ok. Jeśli ich organizmy przyzwyczaiły się do regularnego dojenia i dawałyby mleko poza okresami rozrodu, to jeszcze lepiej.
Nie wiem, jak wygląda biologiczny mechanizm tego zjawiska.

I Bojster, na litość, nie miałam na myśli intencjonalnego dawania mleka przez krowy ;)
Chodziło mi o obustronną korzyść. Dla mnie jako hodowcy i zwierzęcia jako zwierzęcia.

Karolina - 2008-05-16, 10:56

Kiedyś już był taki tema ale o kozach. Co z małymi, które się rodzą? Rodzi się więcej samców, które zapładniają kolejne owieczki.
Lepiej założyć królikarnię :lol:

Kamm - 2008-05-16, 11:05

Kroliki to by się dopiero rozmnozyly w espresowym tempie :mryellow:
magcha - 2008-05-16, 11:12

Mówiłam, że jeszcze stado kotów norweskich leśnych. Wyczesywać (a nawet wystarczy zbierać) i robić z sierści szaliki :mryellow: -
neuro - 2008-05-16, 11:22

Cytat:
Lepiej założyć królikarnię :lol:

Ale króliki po co? Skoro robienie z nich pasztetów siłą rzeczy odpada, to mieć stado dla samej przyjemności posiadania stada? Jakoś mój altruizm nie jest aż tak szeroki ;)
Magcha, hehehe :D Norweskie leśne sa niesamowite. Od razu robiłyby za psy pasterskie :D

Nimrodel - 2008-05-16, 11:43

w off-topicu zrobił się oftopik ;-)
arete - 2008-05-16, 11:47

rosa napisał/a:
chociaż ty pewnie lepiej się znasz na kobiecej psychice

Ta zgryźliwość to po coś/za coś czy tak bezinteresownie, bo czemu by nie?
Lily napisał/a:
Ciekawe, która kobieta by chciała być latami dojona, tylko dlatego, że laktację można pobudzić...

Właśnie, laktator to żadna przyjemność, z dojarką pewnie jest podobnie. :-/

rosa - 2008-05-16, 12:19

arete napisał/a:
rosa napisał/a:
chociaż ty pewnie lepiej się znasz na kobiecej psychice

Ta zgryźliwość to po coś/za coś czy tak bezinteresownie, bo czemu by nie?
Lily napisał/a:
Ciekawe, która kobieta by chciała być latami dojona, tylko dlatego, że laktację można pobudzić...

Właśnie, laktator to żadna przyjemność, z dojarką pewnie jest podobnie. :-/


to nie było po złości, po prostu zastanawiam się skąd b. wie że żadna kobieta by na to nie poszła. ja jestem zdania że znalazłoby się na świecie całe mnóstwo takich które by oddały swoje mleko za jedzenie, spanie i poczucie bezpieczeństwa
po drugie w temacie złośliwości to b. jest akurat biegły i pewnie sam by się potrafił odgryźć

bojster - 2008-05-16, 12:26

rosa napisał/a:
to nie było po złości, po prostu zastanawiam się skąd b. wie że żadna kobieta by na to nie poszła. ja jestem zdania że znalazłoby się na świecie całe mnóstwo takich które by oddały swoje mleko za jedzenie, spanie i poczucie bezpieczeństwa


Już widzę te tłumy kobiet z radości tryskających mlekiem na myśl o drewnianej szopie ze świeżym siankiem.

Odróżnij psychologię od biologii, oddawanie mleka od dawania mleka. No chyba że chodzi ci o to, że te kobiety zgodziłyby się rodzić co pół roku młode, a potem je odstawiać (sprzedawać na mięso?) i karmić mlekiem rodzinę swojego dobroczyńcy. To przecież nie jest wykluczone.

PS. Rozumiem, że toczy się w mojej sprawie jakieś postępowanie, i dlatego piszesz o mnie per „b.”?

rosa - 2008-05-16, 12:39

myślę że zachodzi tu lekkie nieporozumienie, nie napisałam o karmieniu kobiet sianem i trzymaniu w szopie, ani o zabijaniu młodych.
nie jestem również biegła ani w psychologii ani w biologii. masz rację. dzięki że mi przypomniałeś bo bym żyła nadal w nieświadomości
rzadko się wdaję w tego rodzaju nie prowadzące do niczego dywagacje, dzisiaj mam słabą kondycję psych.

neuro - 2008-05-16, 12:42

bojster napisał/a:
uż widzę te tłumy kobiet z radości tryskających mlekiem na myśl o drewnianej szopie ze świeżym siankiem.


Ale czemu zaczęliśmy porównywać owcę do kobiety? To trochę nieadekwatne.

Wydaje mi się, że dla zwierzęcia możliwość mieszkania w bezpiecznej stodole i stały dostęp do jedzenia jest dużo lepszą alternatywą do biegania po lesie, głodzenia się w zimie i niepewności, czy przypadkiem nie zostanie pożarte. Mówimy o hodowli na małą skalę i w odpowiednich warunkach.

bojster - 2008-05-16, 12:46

Spróbujmy jeszcze raz.

rosa napisał/a:
bojster napisał/a:
Chyba będziesz musiała zweryfikować swoje zdanie, żadna kobieta mimo najszczerszych chęci nie da ci mleka w zamian za schronienie i pastwisko.

nie byłabym tego taka pewna, chociaż ty pewnie lepiej się znasz na kobiecej psychice


Napisałem, że kobiety nie dają mleka w zamian za schronienie. Nie dają, nie nie oddają. Bo gdyby akurat dawały (np. karmiłyby dziecko), to może i by część oddały. Ale żeby dawać, trzeba mieć dziecko, nie daje się mleka tylko dlatego że ktoś ci zapewni schronienie.

Zasugerowałaś, że taka sytuacja jest możliwa. Czy podtrzymujesz swoją opinię, czy po prostu nie zrozumiałaś tego co napisałem?

Oczywiście pisałem o kobietach dowolnego gatunku, niekoniecznie ludzkiego. Mogłem napisać „samice”, ale wtedy psychologicznie wykluczyłyby się z tego kręgu wszystkie samice człowieka, więc napisałem „kobiety” w nadziei, że obejmę wszystkie gatunki. Widocznie się nie udało.


@neuro: Super, ale co to ma do dawania mleka? Moja kotka miała ciepło i pyszno, a nie widziałem żeby jej coś ciekło po brzuchu z radości.

Karolina - 2008-05-16, 13:15

Hodowla to hodowla, i nie łudźmy się, że nowo narodzone jagnię o niej marzy. Na wełenkę to jeszcze zrozumiem ale ciągłe dojenie to już jawna eksploatacja zwierzęcia. A jak skraca mu życie.
Lily - 2008-05-16, 13:45

Kozę to można mieć do sprzątania :D
vegAnka - 2008-05-16, 15:24

Ja jestem sekretarka i pracuje z japonczykami ;-) Firma japonska, mala ale maja biura na calym swiecie…
A my jestesmy siedziba na Europe. Oczywiscie wszelkie decyzje czekamy na odpowiedz z Tokyo ;-)

Nigdy nie marzylam o takiej pracy, jedyny plus jest taki ze mam baaaaaardzo duzo czasu (tzn malo pracy) i zero stresu. Dlatego zajmuje sie obecne tlumaczeniem stronki Ekopedia na polski.

Kiedys chcialam byc styliska ale rodzice nie chcieli bo “-co to z zawod?”.

Bardzo lubie rysowac i malowac, od wrzesnia sie zapisuje do szkoly artystycznej na lekcje w soboty rano a potem co i czy cos z tego wyjdzie to sie okarze…

Grzesiek jest informatykiem, ale tez nie zbyt lubi...

YolaW - 2008-05-18, 18:19

bojster napisał/a:
nie daje się mleka tylko dlatego że ktoś ci zapewni schronienie

odbiegając od tematu hodowli zwierząt a patrząc na ludzi to nie jestem pewna czy tak się nie zdarza, a na pewno się zdarzało: przecież kiedyś zupełnie normalne bylo zatrudnianie przez bogate rodziny mamek, które karmiły im dzieci w zamian za schronienie właśnie i wyżywienie. Wiadomo, że taka kobieta oczekiwala czego innego niż zwierzę...nie można tu porównywać tego co stanowi komfort dla krowy czy kobiety... Nie jestem pewna tylko czy taka kobieta musiała najpierw urodzic swoje dziecko...logika mówi że tak, ale jak czyta się książki czy ogląda filmy to rzadko coś o tych mamkowych dzieciach jest powiedziane...Może decydowaly się na to np. biedne kobiety, które miały nieślubne dzieci, może te dzieci zmarły, a takie zatrudnienie dawalo im jakiąś możliwość przetrwania...nie wiem...
Ale to tak na marginesie, nie włączam się do dyskusji nad etyką dojenia krów czy owiec :)

bojster - 2008-05-18, 19:09

Takie kobiety zawsze najpierw miały swoje dziecko/dzieci, a dopiero potem były zatrudniane w charakterze mamek, czasem dość znacznie wydłużając okres laktacji karmiąc cudze potomstwo. A czy w zamian za schronienie? Raczej nie, częściej bywało tak, że dzieci były oddawane (nawet na kilka lat) na wychowanie do mamki niż że mamka była zapraszana w tym celu do bogatego domu.
Capricorn - 2008-05-18, 19:18

Mamki nie tylko w bogatych domach funkcjonowały. Najstarsza siostra (przyrodnia) mojego ojca od urodzenia karmiona była przez mamkę/mamki, jako, że jej biologiczna matka nie przeżyła porodu. Na tym pomagała sąsiedzka pomoc, po prostu. A na wsi zawsze były jakieś kobiety karmiące, karmiły swoje dziecko, a potem dostawiały cudze.
Lily - 2008-05-18, 19:23

Mi się wydaje, że mamki były raczej dochodzące - ktoś ze wsi przychodził do dworu nakarmić dziecko pani itp... były to raczej kobiety, które miały dość mleka, żeby i swoje i czyjeś jeszcze nakarmić.
babaaga - 2008-05-18, 21:58

z tego, co pamiętam ze studiów, mamki raczej dostawały dzieciaki na przechowanie na parę lat, najczęściej miały po kilka ich, w biedzie chowane, wiele z nich umierało..ale nikt się tym za bardzo nie przejmował, dzieci często umieraly w pierwszych latach zycia. to tak jak z wikingami, ich dzieci dostawały imiona dopiero przy ukonczeniu 5 lat, wcześniej nie mialo to sensu...
majaja - 2008-05-19, 05:53

babaaga napisał/a:
z tego, co pamiętam ze studiów, mamki raczej dostawały dzieciaki na przechowanie na parę lat, najczęściej miały po kilka ich, w biedzie chowane, wiele z nich umierało..

Tak naprawdę to była forma aborcji po, na dużą skalę funkcjonowało we Francji, ale nie wyklucza to oczywiście występowania sąsiedzkiej pomocy.
Babaaga, historię studiowałaś?

Nimrodel - 2008-05-20, 09:32

Proponuję wrócić do tematu ;-)

[ Dodano: 2008-05-20, 10:45 ]
Cela napisał/a:
magdusia napisał/a:
scambojohny napisał/a:
ja ogrodami sie zajmuje,w ziemi grzebie ogólnie
i dbam by roslo co ma rosnác
polecam prace na dworze

dla mnie to co Ty robisz to jest właśnie super sprawa :-D


Dla mnie także !!!

Podczas prac w swoim ogrodzie odkryłam, jak niesamowicie oczyszczająca jest taka praca z naturą.
Ludzie wykonują dzisiaj całą masę wirtualnej pracy, która fizycznie nie ma żadnej racji bytu - jeśli kiedyś jakaś zmiana pola magnetycznego wyczyści wszystkie komputery, to co zostanie z tej pracy? Żaden dokument, żadne pieniądze nie będą miały już wartości. Będzie liczyło się tylko to, co namacalne.
Póki co dziś wszystkim tworzącym ten wirtualny świat proponuję wziąć za szpadel i przekopać parę "grządek", a później zadbać o to, by wyrosło na nich coś rzeczywistego (poza chwastami ;-) ) Czyli trochę prawdziwej pracy - w pocie czoła (wszelakiej) :-D Wtedy dopiero człowiek docenia to, co robi i to, co dzięki temu ma. Nie szacuje niczego na wyrost i nie ma coraz to większych oczekiwań przy minimalnym wysiłku.


Takoż i ja uważam!
Inżynier Ogrodnik przed Wami, ze się pochwalę. :-P

Rodzice koniecznie chcieli, żebym zrobiła studia, a ja uważałam że studia nie są potrzebne. Kiedy się zaparli, wybrałam ogrodnictwo, właśnie z powodów wymienionych wyżej.
Nigdy nie chciałam "przekładać papierków", lubiłam za to wysiłek fizyczny, pracę na świeżym powietrzu no i rośliny - to moja pasja!
I studia były bardzo ciekawe, wiedza bardzo konkretna (nie jak np na socjologii - brrr - wydumane teorie - wiem bo studiowałam półtora roku).
Niestety, w małym mieście nie jest łatwo znaleźć pracę w moim zawodzie, a za grzebanie w ziemi nie chcą płacić inżynierom :mryellow: , taniej wziąść dofinansowanych bezrobotnych z UP.

Trochę żałuję, że nie poszłam na jakieś artystyczne studia, ale wszyscy uważali, ze z tego się nie wyżyje, a teraz sztuka, a zwłaszcza sztuka użytkowa zrobiła się modna, a co najważniejsze, taka praca umożliwiła by bycie w domu z dzieckiem :-> .

Teraz jestem na macierzyńskim a co potem?
Nie chcę zostawiać Małej :-(
Zresztą połowa pensji poszłaby na opiekunkę, a to już zupełnie nie ma sensu.
Obecnie intensywnie poszukuję nowych perspektyw i jestem dobrej myśli ;-)

frjals - 2008-05-26, 10:43

Nimrodel, gdzie studiowałaś? Ja studiowałam ogrodnictwo cały jeden semestr w Poznaniu :oops: . A potem (nie zaliczyłam chemii) poszłam w kierunku artystycznym i w sumie nie wiem czy to był dobry wybór... :roll:
Nimrodel napisał/a:
wszyscy uważali, ze z tego się nie wyżyje

w moim przypadku mieli rację :roll:

Nimrodel - 2008-05-26, 10:50

frjals napisał/a:
Nimrodel, gdzie studiowałaś? Ja studiowałam ogrodnictwo cały jeden semestr w Poznaniu :oops: . A potem (nie zaliczyłam chemii) poszłam w kierunku artystycznym i w sumie nie wiem czy to był dobry wybór... :roll:
Nimrodel napisał/a:
wszyscy uważali, ze z tego się nie wyżyje

w moim przypadku mieli rację :roll:


Ja studiowałam na SGGW w W-wie. Chemia była dla mnie też cięzka - 4 lata przerwy w kontakcie z chemią (najpierw poszłam na socjologię - ble)

Z artystycznymi rzeczami miałam trochę kontakt, m.in. sprzedawałam obrazy znajomym i szło nieźle, dlatego myślę, że na tym też można robić pieniądze, ale najtrudniej jest dotrzeć do klienta :-/

frjals - 2008-05-26, 11:06

Nimrodel napisał/a:
dlatego myślę, że na tym też można robić pieniądze

e, no pewnie, że można. Może trzeba mieć po prostu talent? :->

topcia - 2008-05-26, 11:31

dynia, filmy czeskie są super. Te takie stare :-D
Flippi - 2008-05-26, 13:06

A ja jestem z wykształcenia artysta grafik, natomiast od lat pracuję w żmudnym i nudnym fachu grafika komputerowego :-?
Robiłam też okładki do "dziewczyńskich" książek i bardzo to lubiłam, ale ostatni życiowy kryzys pozbawił mnie tego źródła satysfakcji i dochodów :-( Zawaliłam termin i przepadło...
Historycznie: kreśliłam w architektonicznym biurze projektów (to był czas przedploterowy i przedkomputerowy, wszystko robiło się ręcznie), uczyłam w szkole przez 1 semestr, byłam barmanką przez 1 dzień, pakowałam baterie i płyty CD, rysowałam storyboardy, ilustrowałam książki...
A chciałabym żyć z własnej sztuki, ale jestem leniwym tchórzem... :roll: :oops:
Albo mieć knajpę wegetariańską...
Ostatnio udało mi się wziąć udział w wystawie. Jeśli ktoś z Wrocka chciałby zobaczyć, zapraszam do muzeum ASP przy Traugutta. Uwaga: czynne pon-pt od 10 do 16. Chyba do końca maja wystawa będzie wisieć.

k.leee - 2008-05-29, 02:42

Flippi napisał/a:
żmudnym i nudnym fachu grafika komputerowego
ciekawe, Ania wykonuje ten sam zawód i bardzo to lubi.
Flippi napisał/a:
A chciałabym żyć z własnej sztuki, ale jestem leniwym tchórzem... :roll: :oops:
Ejjj Flippi, przydało by się trochę łagodności dla swojego wewnętrznego dziecka, jesteś za surowa dla siebie. :->
Flippi napisał/a:
Albo mieć knajpę wegetariańską...
Nie tylko Ty ;-)
mossi - 2008-05-29, 11:21

Flippi napisał/a:
Albo mieć knajpę wegetariańską...
wszyscy chcą mieć, a nikt nie robi! Ja bym chętnie odwiedzała no i jadła jadła!! :mryellow:
sylwas - 2008-05-29, 13:31

no to i ja się odezwę - rzadko bo rzadko ale się odzywam ;)

pracowałam już jako:
- malarz ozdób choinkowych (znaczy się zdolności -artystyczno-malarskie jakieś były) - w okresie gdy pao była w żłobku i w wieku ok 2 lat,
- salowa (w przychodni stomatologicznej ]:-> ) - gdy pao chodziła do przedszkola i mała ze 4 lata
- florystka w kwiaciarni (wtedy takiego ładnego terminu nikt nie znał :-P ) - tutaj pao chodziła do szkoły i była w wieku gabi,
- prowadziłam z mężem sklep z odzieżą (w tzw. ajencji)
- prowadziłam z mężem restaurację (z osobną piwiarnią) - pao już w liceum :mryellow: ,
- sekretarka w kancelarii prawniczej
jednak przez całe swoje życie związana byłam z muzyką i śpiewaniem, więc pracowałam w różnych formacjach muzycznych jako solistka i wyjeżdżałam na weekendy do Niemiec.

Obecnie:
od 10 lat mam swój własny zespól z którym świadczę usługi muzyczne (czyli śpiewam na różnych okolicznościowych imprezkach - w tym i wesela) i tak naprawdę to jest od wieeelu lat moje podstawowe źródło utrzymania. niezależnie od tego od blisko roku ponownie pracuję w kancelarii adwokackiej na stanowisku sekretarka/asystentka, którą to pracę ogromnie lubię i świetnie się w niej odnajduję.
mam zmysł organizacyjny więc od razu zrobiłam porządek ze sprzętem komputerowym i biurowym (wszystko mamy nowe :mryellow: ) ku uciesze własnej i moich pracodawców.

pracuję po 6-7 godzin dziennie a w weekendy (piątki i soboty) śpiewam. miałam jeszcze drugą grupę wokalną (covery Boney M) taką typowo koncertową - występowaliśmy często jako support przed ,,gwiazdą'' na koncertach plenerowych, lecz zawieszona z powodu wyjazdu jednej z koleżanek za granicę.

chodzę dwa razy w tygodniu na angielski a niedzielę spędzam zazwyczaj z rodzinką - czyli odpoczynek po sobotniej imprezie z pao, bartusiem, gabi i uleńką - przy częstytm udziale mego męża/taty/teścia/dziadka. :mrgreen:

bojster - 2008-05-29, 13:54

mossi napisał/a:
Flippi napisał/a:
Albo mieć knajpę wegetariańską...
wszyscy chcą mieć, a nikt nie robi! Ja bym chętnie odwiedzała no i jadła jadła!! :mryellow:


Taaa. Niech każdy wegus założy własny wegebar, a potem będziemy chodzić do siebie nawzajem. :D

Ania D. - 2008-05-29, 14:34

Nie wszyscy chcą mieć :-P , dla mnie byłaby to okropna opcja. Interes trudny, do tego absolutnie nierodzinny ze względu na godziny otwarcia lokalu.
Capricorn - 2008-05-29, 15:41

Ania D. napisał/a:
Nie wszyscy chcą mieć :-P , dla mnie byłaby to okropna opcja. Interes trudny, do tego absolutnie nierodzinny ze względu na godziny otwarcia lokalu.


a w mojej wersji zgadzasz sie na przeprowadzenie kursu gotowania wege/vegan dla kucharzy i pozostałych pracowników mojej sieci wege-restauracji. ;-)

Ania D. - 2008-05-29, 19:47

Capricorn, jeszcze kilka lat i chętnie. Bardzo mnie to pociąga i czasem o tym myślę, ale jeszcze muszę się sporo nauczyć. Bardzo ciekawe i pouczające są dla mnie rozmowy i gotowanie ze znajomymi. Czasem cos, co dla mnie jest automatyczne i oczywiste, jest dla kogoś zaskoczeniem, bywa też, że ja się pytam, dlaczego ktoś robi cos w określony sposób.
Na razie pytałam znajomych, czy wzieliby udział w czymś takim (za jakiś czas 8-) ).

mossi - 2008-05-29, 19:57

bojster napisał/a:
Taaa. Niech każdy wegus założy własny wegebar, a potem będziemy chodzić do siebie nawzajem. :D
wystarczy, że chociaż ktoś, bo każdy gada, a nikt nic nie robi :-P
Kitten - 2008-05-29, 20:26

Ania D. napisał/a:
Na razie pytałam znajomych, czy wzieliby udział w czymś takim (za jakiś czas 8-) ).

Aniu, wszystkimi 4 łapkami dopisuję się do listy chętnych! :-) Tym bardziej, żem na miejscu, w Lublinie ;-)

Chciałabym umieć gotować choć w połowie tak dobrze, jak Ty :-D

Ania D. - 2008-05-29, 20:29

Kitten, dziękuję :-D . Na razie to jeszcze sprawa przyszłości, bo sama się zastanawiam, jaką droga pójdziemy i co na naszej drodze się znajdzie.
Kitten - 2008-05-29, 20:43

Aniu, w każdym razie, pamiętaj o mnie ;-) Bo czuję, ze kolejkę chętnych będziesz miała dłuuugą ;-)
Bananna - 2008-05-29, 23:00

Aniu ja też przyjadę, ja też! :)

..na razie jestem po maturze i nie robię nic. później studia - kulturoznawstwo lub socjologia (w krk na agh mają fajne te kierunki bo związane z mediami, co mnie kręci) chciałabym pracować jako fotoreporter lub fotograf, ogólnie foto to moja pasja..
ale co z tego będzie to czas pokaże ;)

k.leee - 2008-05-30, 01:09

mossi napisał/a:
wystarczy, że chociaż ktoś, bo każdy gada, a nikt nic nie robi :-P

a masz 100 tysia?

mossi - 2008-05-30, 07:43

k.leee, ja? Biedny student! :lol: ledwo żyje czasem, a o takich pieniądzach nie marze... ;-)
Flippi - 2008-05-30, 08:51

k.leee napisał/a:
ciekawe, Ania wykonuje ten sam zawód i bardzo to lubi.

To chyba zależy od tematyki wykonywanych projektów. Okładki też robiłam na kompie, a mimo to praca nad nimi sprawiała mi przyjemność... Czasem trafi się przyjemny temat, ale w większości wypadków nuuuda...
k.leee napisał/a:
Ejjj Flippi, przydało by się trochę łagodności dla swojego wewnętrznego dziecka, jesteś za surowa dla siebie. :->

Nie, k.leee, ja z czułością akceptuję swoje wady ;-)
k.leee napisał/a:
Nie tylko Ty ;-)

Ja myślę, że w końcu stworzymy jakąś sieć, chyba nawet nie tylko ogólnopolską, ale ogólnoświatową (no bo forumowicze rozsiani są po całym świecie!) - pod szyldem "Wegedzieciak Food". Tylu jest chętnych, że w końcu te intencje muszą przekształcić się w rzeczywistość ;-)

Nimrodel - 2008-05-30, 09:01

k.leee napisał/a:
mossi napisał/a:
wystarczy, że chociaż ktoś, bo każdy gada, a nikt nic nie robi :-P

a masz 100 tysia?


Tyle trzeba mieć otwierając na franczyzie np greenweya, a startując samemu, jeszcze trzeba wziąć pod uwagę zwiększone ryzyko upadku interesu i mieć jakiś zapas choć na trzy miesiące :-/ - i ja myslałam o restauracyjce lub barze wege...

devil_doll - 2008-08-28, 01:11

a ja z wyksztalcenia filolog (pracuje jako lektor ang w firmach i tlumacz ). Obecnie tlumacz kiedy dziecko spi :-? wkrotce wroce na kursy tak na pol etatu.
olgasza - 2008-08-28, 07:13

devil_doll, to witaj w klubie filologow tlumaczacych, kiedy dziecko spi...
zina - 2008-08-28, 07:17

Czy trzeba miec jakies wyksztalcenie zeby tlumaczyc?
Tez chetnie bym to robila choc moje dziecko tak rzadko spi :roll:

olgasza - 2008-08-28, 07:21

zina, to zalezy. Jak znajdziesz klienta indywidualnie, to raczej nikt sie nie bedzie ciebie pytal o dyplom z filologii. A tlumaczenia przysiegle to w ogole inna bajka (egzamin panstwowy trzeba zdac). Jednak tlumaczac dla roznych biur tlumaczen, papier sie przydaje. Najczesciej wysylaja ci wtedy teksty probne, a jesli wypadna dobrze, to zaczynasz dostawac zlecenia (marnie platne). I juz ;-)
zina - 2008-08-28, 07:29

Dziekuje, olgasza :-) Cos poszukam moze...
devil_doll - 2008-08-28, 17:01

zina mozesz poszukac w necie po biurach tlum :) tak jak pisala oglasza najpierw dostajesz tekst do tlum na probe a potem normalne zlecenia. czesto tez trzeba okreslic w jakich dziedzinach sie poruszasz etc :) zycze powodzenia :) moja znajomy tlum z i na francuski chociaz nie jest po filologii :D
Jovi - 2008-08-29, 21:40

W samą porę się dopisze hehe :-)
Też pracuję jako tłumacz ustny i pisemny oraz lektor języka angielskiego i polskiego.

Zina, teoretycznie papiery trzeba mieć ale w praktyce... ;-) Tak jak piszą dziewczyny, pogrzeb w necie.
www.proz.com - poczytaj sobie, jest też dział praca. Dużo zleceń jest dla zarejestrowanych użytkowników ale nie wszystkie. Powodzenia :-)

Kashmiri - 2008-08-30, 16:46

Właśnie ostatecznie odrzuciłam pomysł pisania doktoratu i czuję niesamowitą ulgę :mryellow: Została mi jeszcze do napisania recenzja pewnej książki, która byłaby interesująca, gdyby nie fakt, że muszę ją przeczytać, i to już koniec czytania, cytowania i wypisywania głupot :-P
Z doświadczeń zawodowych, to się głównie obijałam przez całe życie :oops: Ostatnie dwa lata mniej więcej pracowałam w pewnej brytyjskiej organizacji pomagającej osobom ze schizofrenią - pracowałam w ośrodku, gdzie staraliśmy się pomóc ludziom wychodzącym ze szpitala wrócić jakoś do świata, a innym pomóc do tegoż szpitala nie trafić. Z różnym skutkiem. I mimo, że kiedyś marzyłam o takiej właśnie pracy, to zmęczona już byłam bardzo. Głównie własną bezsilnością w walce z systemem...
A za 81 dni otwieram bar mleczny - niestety przewidziany tylko na jednego klienta, a właściwie klientkę ;-)

caroline - 2008-09-06, 17:30

ja własnie w tym roku podjęłam decyzję o rozpoczęciu studiów doktoranckich... wreszcie... jak to okreslił mój mąż.. bo już 2 rok mu trułam że już idę a w rezultacie nie szłam... pracuję sobie w wojsku jako logistyk ratownictwa chemiczno- biologicznego- radiacyjnego... podoba mi sie ta praca, bo przesiaduję przed biurkiem... wcześniej jeździłam na misje medyczne...
bajka - 2008-09-06, 17:35

Kashmiri napisał/a:
A za 81 dni otwieram bar mleczny - niestety przewidziany tylko na jednego klienta, a właściwie klientkę

+ - :-)

koko - 2011-07-24, 13:17

Podbijam wątek :-)
kofi - 2011-07-24, 15:17

koko napisał/a:
Podbijam wątek :-)

To się rozwiń może. ;-)
Mnie chyba nie było, ale wszyscy wiedzą, że ja prosta bibliotekarka. :->

koko - 2011-07-24, 15:33

kofi napisał/a:

To się rozwiń może. ;-)

Racja ;-) Chociaż z rozwojem na razie u mnie słabo, bo dupię na macierzyńskim a wkrótce pewnie i na wychowawczym. Studiowałam rolnictwo (ekologiczne zresztą), pracuję w organizacji ochrony przyrody, gdzie zajmuję się monitoringiem ptaków. Kiedyś dorabiałam sobie jako wysyłacz smsów na czacie smsowym w gazecie "Dziewczyna" ;-)
Niedługo myślimy założyć własną działalność na bazie sławkowego gospodarstwa.

kofi - 2011-07-24, 15:52

koko napisał/a:
kofi napisał/a:

To się rozwiń może. ;-)

Racja ;-) Chociaż z rozwojem na razie u mnie słabo, bo dupię na macierzyńskim

No, ale jeśli przejrzałaś wątek (ja przejrzałam, chociaż chyba kiedyś tu zaglądałam), to pewnie zauważyłaś ile osób pisało, że nie pracuje, a teraz - pracują i to z sukcesami.
A pomysł na działalność fajny - życzę powodzenia.

koko - 2011-07-24, 16:00

Wiesz, właściwie to nie pomysł, bo sprawa już działa, ale żeby móc zwiększyć wytwarzanie, trzeba założyć firmę.
Tak, przeczytałam cały wątek. Wiem, że wiele osób było i jest w sytuacji podobnej do mojej. Nie skazałam się jeszcze na zawodową zagładę, o nie. Na razie w całości jestem dla syna, na pracę przyjdzie czas. Co nie zmienia faktu, że czuję, jak podupadłam intelektualnie przez czas ciąży i siedząc z synem w domu ;-)

excelencja - 2011-07-27, 06:44

koko, no cóż - upadek intelektualny jest raczej normą :) Ja dopiero teraz zaczynam wracać do moich pasji :) Właśnie zastanawiałam się jak pogodzisz pracę w 'organizacji ochrony przyrody' z bytowaniem na sławszczyznie :)
Chociaż pewnie da się by net. Ściskam Twój intelekt

koko - 2011-07-27, 07:02

exce, pogodzi się sławczyznę z pracczyzną ;-) Ja myślałam, że aktualnie to masz jedną pasję :mryellow:
Coś słabo mi wyszło podbicie wątku. Wywnętrzyłam się, a tu brak jak to mówią komunikatu zwrotnego ;-)

sunny - 2011-07-27, 08:27

koko ja mam taką sytuację, że od kilku lat prowadzę z mężem firmę. Z uwagi na to, że zaczynaliśmy naprawdę od zera (pierwszy magazyn był w naszym garażu) moje doświadczenia z biznesem są takie, że zainwestowaliśmy w niego mnóstwo czasu (od 5 lat nie byliśmy na wakacjach dłuższych niż przedłużony weekend, nasza podróż poślubna trwała 2 dni) i środków - głównie oszczędności i kasy pożyczonej od rodziny, trafiła się też jakaś dotacja, ale niestety nie każda dotacja jest dla każdego, więc jak przychodzi co do czego, to czasem trudno pozyskać środki na potrzebne akurat rzeczy. Brak środków na rozwój to wg mnie największa bariera dla małych firm, ale to temat na osobną dyskusję.
W tej chwili zaczynam organizować sprawy tak, żeby po urodzeniu dziecka pracować jak najwięcej w domu, co wiąże się z zatrudnieniem kolejnego pracownika. Jak to wyjdzie? Zobaczymy. Do tej pory zajmowałam się głównie organizowaniem pracy całego tego bałaganu, więc jak znam życie i mojego męża, który jest lekko niezorganizowany, a sprawdza się za to na innych polach, to 2 dni po porodzie będę przez net i komórkę gasiła pożary :-? Myślę, że jak dziecko będzie miało kilka miesięcy, a któraś z babć się zgodzi pomagać, to będzie przychodziła na kilka godzin, żebym ja mogła w spokoju popracować w pokoju obok.
Życie w sumie pisze różne scenariusze, jak kończyłam studia, to w życiu nie przypuszczałam, że będę prowadziła firmę, ale tak wyszło i w sumie to na razie nawet się z tego cieszę mimo pewnych minusów - np. między innymi ze względu na rozwój firmy odkładaliśmy plany dzieciowe i pewnie nadal byśmy odkładali, ale już 30-stka mi puka do drzwi :roll:

olgasza - 2011-07-27, 19:06

koko napisał/a:
Coś słabo mi wyszło podbicie wątku.

Może wszyscy myślą o wakacjach :-)
U mnie na przykład niewiele się zmieniło... Nadal tłumaczę jak dziecko śpi albo jest w przedszkolu (nowość). Założyłam własną działalność, ale pewnie niebawem ją zamknę, bo nie będę w stanie płacić wyższego niż preferencyjny ZUSu.. I znów będę szukać pracy na etacie, z którego znów po roku ucieknę, żeby znów założyć działalność :-)

excelencja - 2011-07-28, 08:50

koko napisał/a:
Ja myślałam, że aktualnie to masz jedną pasję

one się łączą :D :D

maga - 2011-07-28, 13:27

excelencja napisał/a:
no cóż - upadek intelektualny jest raczej normą

Doświadczam tego w trójpaku :->
Obecnie jestem na wychowawczym i trzęsę portkami, co potem. Nie mam zupełnie pomysłu na siebie... Miałam kilka na działalność, mocno się napalałam, ale koniec końców dochodziłam do wniosku, że są nieadekwatne do moich możliwości finansowych, kompetencyjnych itp.
Jestem z wykształcenia socjologiem, ale nigdy nie parałam się tym zajęciem.
Moja historia zawodowa nie napawa zbyt optymistycznie :-?
Po studiach pracowałam kilka miechów w ZUSie, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie. Ponieważ nie mogłam znaleźć roboty zgodnej z wykształceniem, postanowiłam zająć się tym, co lubię i zaczęłam karierę w gastronomii. Zaczynałam od pomocy kuchennej, później awansowałam na kucharza (wolę męską formę ;-) ). Pracowałam ponad siły za grosze w różnych knajpach w Łodzi i Wrocławiu (głównie na czarno :-> ), później prowadziłam małą gastronomię, której właścicielem był mój obecny mąż. Potem przerwa, jakieś kursy, wyjazd na wyspy. W Irlandii byłam kucharzem w 2 restauracjach (francuskiej i irlandzkiej), a następnie załapałam się na wykopaliska jako archeolog :mryellow: Praca tam była bardzo niesympatyczna, w śniegu, wietrze, deszczu; po kolana w błocie, z kilofami i łopatami. Gdyby chociaż ciekawych znalezisk było więcej.... No i tak przetrwałam pierwsze 5 miesięcy ciąży. Później skończył nam się kontrakt i nie było żadnych perspektyw na horyzoncie, więc wróciliśmy do Polski (w planach był wyjazd do Francji, ale ze względu na komplikacje ciążowe musieliśmy to przesunąć o pół roku). W 6 miesiącu ciąży udało mi się załapać do pewnej firmy na stanowisko "specjalista d/s umów i ofertowania" ;-) No i jestem sobie teraz takim specjalistą na wychowawczym i muszę szybko wymyślić, co dalej :->

sunny - 2011-07-28, 14:09

maga ja też jestem socjologiem z wykształcenia, miałam zostać na doktoracie, ale... no cóż nagle znalazło się kilku "lepszych" kandydatów nie wiadomo skąd. W sumie to już na studiach zaczęliśmy działać z firmą, więc jakoś się to dobrze ułożyło. Większość moich znajomych pracuje na stanowiskach związanych z marketingiem, parę osób robi audyty w bankach, czy pracuje w firmach badawczych lub związanych z mediami.
W sumie to stwierdzam, że studia humanistyczno-społeczne są do bani zorganizowane. Same w sobie są bardzo często ciekawe, ale ciężko się jest po nich zagospodarować większej ilości osób. Może połączycie siły z mężem i razem jakąś działalność rozkulacie?

devil_doll - 2011-07-28, 14:34

ja wciaz tlumacze jak dziecko spi, na szczescie od wrzesnia wroce na pare godz do starej fuchy (korporacyjny lektor business eng) to sobie chociaz na pre godz wyszkocze z domu. firme jako taka mam od ponad 10ciu lat i nie wyobrazam sobie fuchy na etacie ale to ja.
Wiola hajda - 2011-07-28, 18:52

Najpierw skończyłam liceum odzieżowe, a potem zdobyłam dyplom pracownika socjalnego, obie szkoły kończyłam w Szczecinie, stąd mój ogromny sentyment do tego miasta i regionu.
Pracowałam w swoim zawodzie przez kilka lat w jednym z warszawskich ośrodków pomocy.
Potem zostałam dyplomowanym mediatorem od spraw karnych, i taki właśnie był główny profil mojej firmy. Potem przyszło dziecko i kłopoty zdrowotne i wycofałam się z życia zawodowego. W wolnym czasie hobbystycznie szyłam nosidełka. Od 3 lat pracuję w domu jako koder dla jednej z Warszawskich firm. Praca nieskomplikowana, wymaga komputera, pisania bezwzrokowego i rzetelności. Wielkim plusem jest to, że dostaję zlecenie i wiem, ile mam czasu na skończenie. Nikt mnie nie sprawdza, sama decyduję w jakim tempie pracuję. Mogę więc zająć się dzieckiem, a pracować wieczorem, albo wyjechac na parę tygodni i nadgonić po powrocie. Poza tym od niedawna przygotowuję się do wejścia na rynek z moimi nosidłami, marzy mi się połączenie pasji z pracą zawodową :)

renka - 2011-07-28, 19:06

Ja w lutym tego roku po ponad 5 latach "siedzenia" w domu na urlopach macierzynsko-wychowawczych wrocilam do swojej pracy (nawet awansowalam :-P ) ;-) i zarowno realizuje sie zawodowo, jak i rozwijam intelektualnie ;-) Uwielbiam swoja prace.
Ale dolaczam do klubu "zastalych intelektow" na urlopie wychowawczym :->

excelencja - 2011-07-28, 20:08

No to i ja rzucę moją spowiedź, mam nadzieję, że po raz pierwszy :)
Po LO poszłam za głosem serca, pasji i czegoś tam - i dotarłam na wymarzone studia - czyli leśnictwo :) Po 4 latach (no dobra- 5, bo pisanie pracy jest taaaaakie upierdliwe:P) zdobyłam tytuł inżyniera leśnika - potem sobie poszłam na 2 letnie magisterskie uzupełniające o innej specjalności (pierwsza to była ochrona przyrody i krajobrazu, a teraz leśnictwo wielofunkcyjne). No i skończyłam te moje mgr, tylko praca się jeszcze nie napisała - jak zwykle :)
Pracowałam różnie, ale absolutnie niezgodnie z wykształceniem. Kilka miesięcy temu otworzyłam własną firmę, która robi strony internetowe i takie tam (co miało dać mi niezależność i możliwość pracy wszędzie) - ale znów poszłam za głosem pasji i oprócz www zajęłam się edukacją przyrodniczo-leśną i prowadzę warsztaty przyrodnicze w przedszkolach. Mam milion planów na rozwój i dużą wiarę, że się uda! O! I wreszcie robię cos zgodnego z wykształceniem :)

moony - 2011-07-29, 10:50

Studiowałam kulturoznawstwo, po którym można robić wszystko i nic, jak głosiło jedno z naszych ulubionych powiedzonek. Przez studia opiekowałam się dwiema małymi Hiszpankami - szkoła życia za pieniądze, nic piękniejszego 8-) może tylko jakiś socjal by się przydał ;) Pod koniec studiów zaczęłam pracę w informacji turystycznej - a tu mydło i powidło: obsługa klienta, sprzedaż bezpośrednia, informowanie, szukanie noclegów, dokształcanie się z historii miasta, bukowanie noclegów, wystawianie faktur, szukanie reklamodawców, podpisywanie umów... Teraz jestem na rozdrożu. Mam pomysł, co dalej - na razie gorzej z realizacją.
Moje największe marzenie realizuje po części na blogu :D

z_grzywką - 2011-07-29, 11:55

Ja zaczęłam swoją edukację w liceum ekonomicznym. Nie wiem jak to się stało :) Potem jako dziecko we mgle poszłam na studia ekonomiczne, skończyłam, nie obroniłam się.
W tak zwanym międzyczasie rozpoczęłam swoją karierę zawodową ;) Najpierw jako 19to letnie dziewczę zaczęłam pracować w wydawnictwie ubezpieczeniowym jako pani od zarządzania prenumeratą i ściągania należności ]:->
Potem trafiłam do innego wydawnictwa, dużego międzynarodowego korpo, otarłam się o kilka sław, które wtedy jeszcze sławne nie były :) Tam przepracowałam 7 lat. Najpierw w redakcji (przynieś, zanieś, załatw), potem w marketingu gdzie mój były szef szkolił mnie na szpiega :) dzięki niemu jestem świetnym szperaczem, dowiadywaczem. Potem trafiłam do działu internetowego, nadzorowałam te wszystkie wkurzające kampanie reklamowe na stronach :) Byłam też takim tam redaktorem technicznym. Pracowałam z samymi chłopakami co latem, podczas upałów było trudne ... :roll:

Wtedy zaczęłam interesować się grafiką. znów się uczyłam, w fajnej fundacji, poznałam obecnego mego męża, który jest grafikiem z wieloletnim stażem. Pokazał mi coś, czegoś mnie nauczył, wspierał. Z korpo się rozstałam, poszłam na staż, znów się uczyłam :) W tej chwili pracuję w studiu graficznym, poza tą pracą współpracuję z różnymi firmami. Jakoś się kręci.

dundunkini - 2011-07-30, 13:31

Ja po LO myslalam, ze czeka mnie tylko jedno: angielski. Studiowalam w Nauczycielskim Kolegium Jezykowym UJ, studia bardzo praktyczne i dosc ciekawe, pracochlonne, ale nie bardzo trudne. Potem, zamiast pojsc na magisterskie uzupelniajace (bardzo wtedy balam sie wizji pracy w szkole), zaczelam socjologie tez na UJ-cie. Fascynowala mnie wtedy. Tzn. bardziej niz socjologia, fascynowala mnie antropologia kulturowa i kulturoznawstwo, ciagle bralam kursy na temat mniejszosci narodowych, tozsamosci etnicznej itd. Po 3 latach sie wypalilam... Socjologia mnie rozczarowala, cala reszta (kulturoznawstwo itd) ciekawily, ale w pewnym momencie wiedzialam, ze nie bardzo bede mogla znalezc po nich zajecie. Poza tym nasz kierunek zakonczyl wspolprace z kulturoznawstwem, wiec jako specjalizacje wybrac moglam sobie prace socjalna lub socjologie gospodarcza lub po prostu ogolna. A wybralam rzucenie studiow i wyjazd (na razie wakacyjny) do Francji. Tam przez 2,5 miesiaca bylam au pair, ale mentalnie i psychicznie i bardzo po cichu przede wszystkim przygotowywalam sie na emigracje. Wyjechalam do Londynu jesienia 2007 i teraz o wiele latwiej jest mi poznawac wszystkie kultury:)

Zawodowo, jeszcze na studiach filologicznych zarabialam oczywiscie na zycie korepetycjami z angielskiego. Lubilam uczyc indywidualnych uczniow, ale nie wyobrazalam sobie przyszlosci w polskiej szkole. W miedzyczasie mialam wakacyjna prace w call centrze Tele2 na Slowacji (koszmar, praca z ludzmi, ktorzy zabiliby tylko po to, by awansowac i zostac jakims tam malym superwajzerem) i juz wiedzialam, ze jesli pracowac, to tylko robic to, co sie lubi. W Anglii pracowalam przez ponad 2 lata najpierw jako niania - z dwojka wspanialych nigeryjskich dzieci i ich rodzina (ciagle jestesmy w kontakcie i to moja rodzina zastepcza tutaj:) Nie musialam sie martwic o kase, rachunki (bo mieszkalam z nimi), mialam duzo czasu by zastanowic sie nad soba. Zostalam wolontariuszka w przedszkolu, potem zrobilam kurs na asystenta nauczyciela, w miedzyczasie pracowalam z dzieckiem autystycznym (taka mala szkola zycia). W tej chwili pracuje w angielskiej szkole podstawowej jako asystentka nauczyciela - w zeszlym roku bylam w zerowce (4,5-5 latki), od wrzesnia bede w pierwszej klasie. Jest to bardzo nisko platna praca, ale mi to nie przeszkadza. Uwielbiam ja, a poza tym mam duzo wolnego czasu, co bardzo cenie. Jak juz pewnie wszyscy tu wiedza, w ramach mojej odwiecznej pasji poznawania roznych kultur, od jakiegos czasu gram na afrykanskim bebnie i wlasnie od wrzesnia zaczynam tez uczyc dzieci - nie bedzie to nic wielkiego, male zajecia/klub perkusyjny w naszej szkole, ale radosci sprawi mnostwo.

Sama nie wiem jeszcze co chce robic tak naprawde... Wiem, ze chce pracowac z dziecmi i plan jest na razie taki, zeby zostac za jakis czas nauczycielem w szkole podstawowej (tu w UK oczywiscie). Ale zobaczymy. Poza tym fascynuja mnie podroze, Afryka, i marze o podrozy do Afryki Zachodniej jako wolontariusz i pracy tam z dziecmi. Bylabym chyba najszczesliwsza osoba na swiecie gdybym mogla przez jakis czas tam podrozowac, pracowac z dziecmi i grac na djembe. W przyszlosci chcialabym polaczyc prace nauczyciela i podrozowanie polaczone z wolontariatem. Wiem tez, ze dopoki mam taka mozliwosc, nie chce zajmowac sie czyms co mi nie przynosi radosci.

z_grzywką - 2011-07-30, 15:18

dundunkini wiesz, jakoś się rozczuliłam, rozmarzyłam czytając Twoją historię. Upewniłam się również że do tej pory miałam strasznie nudne życie. Zobaczymy co będzie dalej :)
harengere - 2011-07-30, 17:27

Moje życie zawodowe dopiero się zacznie, nie licząc epizodów typu roznoszenie ulotek, praca przy zbiorach czy opieka nad dziećmi znajomych. Pierw mam zamiar skończyć technikum, w którym to znalazłam się pod wpływem chwilowego zaćmienia umysłu, bo inaczej wytłumaczyć się tego zdarzenia nie da. Potem, no właśnie co potem?! To mnie martwi, nie wiem czego chce i to w tym wszystkim jest najgorsze. Jak to u Was było drogie Panie/Panowie? Na jakiej zasadzie Wy wybieraliście swoją dalszą drogę?

dundunkini, wybrałaś jeden z najwspanialszych instrumentów na świecie!

dundunkini - 2011-07-30, 20:50

z_grzywką, na pewno nie mialas nudnego zycia! Wiesz, u mnie to jest bardziej wymarzone niz zrealizowane, moze moja wizja mojego wlasnego zycia jest ciekawa, ale tak naprawde jeszcze daleko mi do realizacji. Staram sie jednak zyc tu i teraz i cieszyc codziennoscia - kiedys popelnialam ten blad, ze ciagle myslalam, ze moje 'ciekawe' zycie zacznie sie dopiero za jakis czas - jak skoncze LO, jak skoncze studia, jak zaczne studiowac socjologie itd. Mysle tez, ze jesli wiesz, dlaczego robisz to, co robisz, wiesz, w jakim jestes momencie zycia to wszystko jest ok. Ja np. duzo w zyciu - w takim bardziej materialnym i namacalnym sensie - nie osiagnelam. Czasami trudno jest mi nie porownywac sie ze znajomymi np. z LO, ktorzy maja kariery czy rodziny. Ale wlasnie wtedy przypominam sobie, dlaczego robie to, co robie i juz nie czuje sie zle.

harengere, no ja wiem ze djembe to najlepszy instrument:) Jesli chodzi o wybieranie drogi zyciowej to ja sie kierowalam najpierw tym, co mi najlepiej wychodzilo (anglistyka), a potem tym, co mi sie wydawalo fascynujace. Wazne wg mnie jest to, zeby nie traktowac swojego zajecia (tak ja traktowalam socjologie i kulturoznawstwo) jako cos, co Cie definiuje, nie identyfikowac sie z tym, miec dystans. Ja niestety popelnilam ten blad i kiedy okazalo sie, ze socjologia to nie to, to czulam sie nieswojo. Praca niani (ponizej kwalifikacji i ambicji, ale dajaca mi duzo spokoju i czasu na przemyslenia) wlasnie takiego dystansu nauczyla.

agus - 2011-07-31, 08:52

Przejrzałam specjalnie cały wątek, żeby zobaczyć, czy się nie wypowiadałam, ale nie, więc zabiorę głos, choć nie wiem, czy z mojej zawodowej historii ktoś się czegoś będzie mógł nauczyć. Może tylko jak wyznaczać cele i do nich skutecznie dążyć, czego nie można było o mnie powiedzieć. ;) Kariery nie zrobiłam; po liceum ekonomicznym nie miałam pomysłu na siebie, wyszłam za mąż i podporządkowałam życie córce. Skończyłam zaocznie socjologię, którą uwielbiałam, bardzo rozszerzyła mi horyzonty, ale po latach w końcu rozczarowała metodologią. Raczej nie planuję iść dalej w tym kierunku.
Pomagałam mężowi prowadzić kawiarnię internetową, pracowałam trochę w księgarni (dzięki miłości do literatury), ale że nadal nie miałam konkretnych kwalifikacji, perspektywy pracy dla mnie w moim mieście były raczej marne. Wpadłam więc na pomysł wyjazdu do Anglii, gdzie zaczynałam od tzw. początku. Pracuję od 4 lat jako operator produkcji dla producenta soczewek kontaktowych, i za namową przyjaciela zaczynam wkrótce studia na inżynierii elektronicznej. Jeśli mi się powiedzie i to polubię, wreszcie moje życie zawodowe zacznie nabierać kształtu i kierunku, jaki dawno powinno było mieć. Jeśli nie - będę dalej szukać celu, nie zatrzymując się tam, gdzie jestem. :)

Warto też wspomnieć o wolontariacie w dziennym centrum dla starszych Azjatów, w który jestem zaangażowana od dwóch lat. Uczę się tam wielu rzeczy (tzw. 'transferable skills', które wykorzystać można w wielu zawodach), począwszy od prowadzenia warsztatów artystycznych, robotę papierkową, poprzez pracę z ludźmi różnych kultur, po organizację małych imprez.

Moim marzeniem jest raczej 'antykariera' niż typowo pojmowana kariera, z równowagą pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Mam nadzieję, że uda się zrealizować. :)

dundunkini - 2011-07-31, 09:15

agus, ja sie zgadzam i dla mnie tez tylko antykariera jest rozwiazaniem: robic to co lubie i jeszcze miec czas na inne rzeczy. Zaciekawil mnie Twoj wolontariat, to na pewno jest cos, co ja chcialabym robic. Zamierzam wlasnie od wrzesnia rozejrzec sie za czyms tu na codzien, ale pewnie pojde bardziej w strone rodzin i ich dzieci - moze rodzin z niepelnosprawnym dzieckiem, moze rodzin uchodzcow.
Ja zapomnialam jeszcze dodac prace jako lektor j. angielskiego w Krakowie - uczylam w przedszkolach i szkolach podstawowych. Chyba jednak praca z dziecmi, od ktorej kiedys chcialam uciec, jest mi pisana:)

Jagienka - 2011-07-31, 10:35

z_grzywką, a mnie się bardzo podoba Twoja droga zawodowa. Czytając pomyślałam, że ja też bym tak chciała.
slaw_mir - 2011-07-31, 15:36

Jestem kolejnym socjologiem, nie pracującym w zawodzie, tylko co to za zawód? Socjologia to "żmija wychowana na piersi filozofii" :-D
Studiów nie traktowałem jako sposobu na znalezienie zawodu - pracy. Zaczynając je miałem już konkretne zajęcie. Właśnie przejmowałem gospodarstwo rolne i przestawiałem je na metody ekologiczne, z czym wiązałem przyszłość i czym zajmuję sie aktualnie. Prosty chłop ze mnie a wiedza o życiu zbiorowym ludzi na pewno pomaga :-)

lilias - 2011-07-31, 16:11

agus napisał/a:
...Moim marzeniem jest raczej 'antykariera' niż typowo pojmowana kariera, z równowagą pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Mam nadzieję, że uda się zrealizować. :)


pięknie powiedziane :-)

powodzenia!

kofi - 2011-07-31, 16:33

slaw_mir napisał/a:
Jestem kolejnym socjologiem, nie pracującym w zawodzie, tylko co to za zawód? Socjologia to "żmija wychowana na piersi filozofii" :-D

Ulubiony dowcip mojego synka kochanego, który chciałby zostać filozofem:
Rozmawia dwóch maturzystów:
- Co chcesz studiować?
- Filozofię.
- A gdzie można po tym pracować?
- Oooo, wszędzie: na budowie, w supermarkecie, w McDonaldzie...

malva - 2011-07-31, 16:59

kofi, heheheh, znam ten dowcip w wersji dla geografów ;-)
dundunkini - 2011-08-01, 08:18

ja ten dowcip znam w wersji dla szerzej pojetego wydzialu filozoficznego UJ (Filozofia, Religioznawstwo, Socjologia, Psychologia itd). Duzo znajomych z tego wydzialu myslalo tez o pracy pasterza owiec w Irlandii...

A powaznie, wiedza z socjologii i pokrewnych dziedzin na pewno mi sie przydaje i ja nie przekreslam zupelnie tych 3 lat spedzonych na wydziale filozoficznym. Tylko ze w moim przypadku okazalo sie, ze to nie to.

sunny - 2011-08-01, 09:32

kofi u mnie w firmie była rok temu na praktyce dziewczyna, która kończyła filologię polską, ze śmiechem opowiadała, jak po maturze chciała w sumie iść na filozofię, bo wyobrażała sobie, że po tych studiach będzie "taka mądra, że przecież wszędzie ją zatrudnią" ;-)

W tej chwili niestety kierunki społeczno-humanistyczne się dość mocno zdegradowały, ale w sumie to jest cała masa zawodów/stanowisk pracy, w których bardziej potrzeba umiejętności miękkich - można skończyć cokolwiek, a okazać się np. dobrym zarządzającym zespołem ludzi.

MartaJS - 2011-08-01, 09:41

Ja w liceum rozważałam dwa skrajnie różne kierunki: polonistykę i biologię. Biologami, przyrodnikami są rodzice i zawsze mnie przyroda pasjonowała, z drugiej strony polonistyka też kręciła mnie bardzo, pisanie, czytanie, literatura. Brałam udział w olimpiadzie polonistycznej i biologicznej, aż okazało się, że eliminacje wojewódzkie są w tym samym dniu, o tej samej godzinie... Musiałam wybrać i wybrałam biologię, czego nauczycielka polskiego długo nie mogła mi wybaczyć.

Biologię skończyłam, w trakcie studiów zapisałam się nawet na zaoczną polonistykę, ale wkurzały mnie te wiecznie zajęte weekendy i przerwałam po niecałym roku. Potem doktorat, który w październiku mam nadzieję obronić. Właściwie przyrodnikiem zostałam zanim zaczęłam studiować, większości rzeczy które robię teraz nauczyłam się nie na studiach, ale jeżdżąc z różnymi mądrymi ludźmi, nosząc za nimi notatnik, notując, przepisując w kompa ich notatki (w ten sposób poznałam łacińskie nazwy roślin) itp.

Teraz mam własną firmę, póki co na preferencyjnym zusie, robię różne dokumentacje przyrodnicze, da się z tego żyć. Generalnie roboty i zleceń mam więcej niż jestem w stanie przerobić. Trochę bardziej chciałabym pójść w edukację, lubię pisać, jak miałam wielkie brzucho pod koniec ciąży, to trochę skręciłam w tym kierunku, opracowywałam materiały edukacyjne dla szkół o bioróżnorodności. Jak już ten doktorat zrobię, to może zaczepię się na jakiejś uczelni, a może nie, za duża zależność, jestem jednak wolnym ptakiem. Się zobaczy...

arahja - 2011-08-01, 09:52

Melduję się jako podglądaczka w tym wątku.
Praca magisterska rośnie, obroni się na końcu lata 2011, drugi kierunek rozgrzebany, ale z zamiarem skończenia w terminie. Melduję się tu też jako polonistka uwielbiająca swoje studia, z ciężkim sercem je opuszczam. :)
Swój zawód praktykowałam przez chwilę za granicą - uczyłam polskiego cudzoziemców, bardzo to lubię. Teraz rozważam emigrację na dłużej albo szukanie pracy, zapewne w korporacji, we Wrocławiu. Sama jestem ciekawa, gdzie będę za pół roku, za rok.

Kjójik - 2011-09-01, 19:21

No to może i ja wrzucę swoje trzy grosze...

Pracuje na 3/5 etatu - i bardzo mi to odpowiada bo nie widze siebie jako pełnoetatowej mamy..mam magistra z chemii i pracuje w laboratorium - badamy wodę ( kranówę, strumyczki, rzeczki, morze..ogólnie żaden zbiornik wody nam nie obcy :mrgreen: ) praca jest ciekawa choć czasem wpada sie w rutyne..ale to chyba dzieje sie wiekszości prac niestety..ogólnie jestem zadowolona..bo pomimo, że nie zarabiam kokosów godze macierzyństwo i jakąs tam karierę zawodową :-P

Wiele razy myslalam o zmianie profesji..mianowicie od zawsze chcialam być dentystką ( tylko powrót na studia mnie przeraża - 5 lat nauki i egzaminy..nie wiem czy mój mózg by to zniósł :-/ ) no i do tego jeszcze dochodzi czas ktory rezerwuje dla Alexa..więc sama nie wiem...drugim moim marzeniem zawodowym jest ..tylko sie nie smiejcie!!! odkad pamietam chcialam robić sekcje zwłok..dla mnie fascynujące wiem ze wiekszosc powie a fuuujjj..ale w końcu nic co ludzkie nie jest mi obce!!! Poza tym jeszcze interesuje mnie proces rozkładu ciała ludzkiego po smierci..wiem, że w USA jest taka 'farma ciał' gdzie ludzie 'oddają' swoje ciało po smierci i sa one przechowywane w róznych warunkach..by pozniej łatwiej móc określić gdzie dane ciało było przechowywane i jak długo..np. po morderstwie...

Teraz 100% Z Was pewnie sadzi, że jestem niezle pomylona ;-) ;-)

excelencja - 2011-09-01, 19:47

Kjójik, o matko, jesteś trzecia w 'moim otoczeniu', która ma zwłokowe fascynacje :P To mi na epidemie wygląda :P
arahja - 2011-09-01, 19:50

Kjójik, fascynujące!
Kjójik - 2011-09-01, 19:59

excelencja napisał/a:
Kjójik, o matko, jesteś trzecia w 'moim otoczeniu', która ma zwłokowe fascynacje :P To mi na epidemie wygląda :P


ha ha to w jakich kręgach dziwaków Ty sie obracasz 8-)

[ Dodano: 2011-09-01, 21:00 ]
arahja napisał/a:
Kjójik, fascynujące!


Wiem szkoda ze USA jest tak daleko no i wiza potrzebna bo bym juz tam dawno sie na 'zwiedzanie' zapisała :mrgreen:

Pipii - 2011-09-02, 06:45

praca ze zwłokami na prawdę nie jest przyjemna..
Wiele z Was nie wie jak często przywożą noworodki czy małe dzieciątka do sekcji zwłok.. to na prawdę jest NIEMIŁE..
albo młode dziewczyny po udanej próbie samobójczej.. ehh..
mało przyjemny zawód, mocno trzeba wódę lać..

sunny - 2011-09-02, 08:25

Pipii święta racja, moja siostra na studiach na pierwszej sekcji trafiła na 13. latka, który wypadł z okna, a na drugiej faceta zmiażdżonego przez pociąg. Robota niemiła, ale pomimo to np. koleżanka siostry nadal marzy, bo zostać koronerem.
Pipii - 2011-09-03, 09:28

no, niektórzy są mocno zboczeni ;-) (trochę żartobliwie..)
aczkolwiek chciałam zwrócić szczególną uwagę na to, iż praca "na trupach" na prawdę jest bardzo ciężka, męcząca i szalenie przygnębiająca..
poza tym - nawet do kogo gęby nie ma otworzyć ;-)

Kjójik - 2011-09-03, 11:08

Pipii napisał/a:
no, niektórzy są mocno zboczeni ;-) (trochę żartobliwie..)
aczkolwiek chciałam zwrócić szczególną uwagę na to, iż praca "na trupach" na prawdę jest bardzo ciężka, męcząca i szalenie przygnębiająca..
poza tym - nawet do kogo gęby nie ma otworzyć ;-)


ja tam znam koronera co gada do swoich 'pacjentów' nie wiem czy to śmieszne czy raczej przerażające... :-/

jest wiele takich prac, które nie są dla każdego a juz na pewno nie dla ludzi słabych psychicznie lub biorących 'wszystko do siebie', że sie tak wyraże..taki lekarz czy nawet pelęgniarka też nie maja 'ławto'..bo ja na przyklad nigdy bym nie potrafila komuś powiedziec, że ma przed soba 3 miesiace zycia i nic wiecej nie możemy dla niego zrobić..to dopiero jest tragedia..i z rodziną rozmowy itp to by byla dla mnie tortura psychiczna..Jeśli pracuje sie przy ciałach zmarłych to moim zdaniem trzeba sie skupic bardziej na przedmiotowości i patrzeć na to z punktu widzenia nauki ..wiem ze to ciezkie gdy na stole mamy małe dziecko ale nie można zaczać rozmyślać co by bylo gdyby..ile to dziecko miało przed soba itp bo sie zwariuje my mamy wykoać określona prace ..brzmi to bez zupelniej empatii..ale tak nie jest my po proastu musimy byc profesjonalni..i na tym moim zdaniem to polega co nie oznacza ze nie szkoda tej osoby ktora jeszcze mogłaby żyć a zamiast tego leży na stole....

excelencja - 2011-09-03, 19:15

ja tylko chciałam powiedzieć, że też spokojnie mogłabym z ciałami pracować, bo mnie to nie rusza jakoś szczególnie, potrafię się przełączyć na przedmiotowość, tak jak na studiach potrafiłam pracować na martwych zwierzętach, jedyne, co by mi uniemożliwiło grzebanie się w zwłokach - to zapach. Dla mnie nie do przejścia.
Pipii - 2011-09-03, 19:46

taaaa... rozkładające się zwłoki to nie perfuma ;-)
powiem tylko tak, iż człowiek się potem nawet do smrodu przyzwyczaić może..

frjals - 2011-09-04, 16:27

Pipii napisał/a:
praca ze zwłokami na prawdę nie jest przyjemna..

serio? :roll: jeżeli mówisz to z własnego doświadczenia to znaczy, że minęłaś się z powołaniem ;-) . A jeżeli nie pracowałaś w takich miejscach, to muszę ci powiedzieć, że dla niektórych jest. :-) .
Pipii napisał/a:
mocno trzeba wódę lać..

dziwi mnie to, niektórzy tak twierdzą i tak praktykują, ale zastanawiam się czy nie jest to tylko wymówką, żeby golnąć :-x .
To nie jest konieczne, naprawdę. A jeżeli jest to znaczy, że trzeba zawód zmienić.
Kjójik napisał/a:
ja tam znam koronera co gada do swoich 'pacjentów' nie wiem czy to śmieszne czy raczej przerażające... :-/

dla mnie ani jedno ani drugie, ale wiem, że nie wszyscy to rozumieją.
excelencja napisał/a:
jedyne, co by mi uniemożliwiło grzebanie się w zwłokach - to zapach. Dla mnie nie do przejścia.

racja, to akurat ta najmniej przyjemna strona... :-/ w tym wypadku szczęście, że nie należę do osób obdarzonych czułym węchem.

arahja - 2011-09-04, 16:31

Kjójik napisał/a:
ja tam znam koronera co gada do swoich 'pacjentów' nie wiem czy to śmieszne czy raczej przerażające...


Na sali operacyjnej lekarzom też się zdarza rozmawiać z pacjentami. ;) Zwłaszcza gdy w środku znajdą coś nieoczekiwanego. Ja bym powiedziała, że to jednak w normie, wentyl bezpieczeństwa.

Pipii - 2011-09-04, 16:33

arahja napisał/a:
Kjójik napisał/a:
ja tam znam koronera co gada do swoich 'pacjentów' nie wiem czy to śmieszne czy raczej przerażające...


Na sali operacyjnej lekarzom też się zdarza rozmawiać z pacjentami. ;) Zwłaszcza gdy w środku znajdą coś nieoczekiwanego. Ja bym powiedziała, że to jednak w normie, wentyl bezpieczeństwa.

częściej zdarza się zakląć siarczyście ;-)

[ Dodano: 2011-09-04, 17:35 ]
frjals napisał/a:
Pipii napisał/a:
praca ze zwłokami na prawdę nie jest przyjemna..

serio? :roll: jeżeli mówisz to z własnego doświadczenia to znaczy, że minęłaś się z powołaniem ;-) . A jeżeli nie pracowałaś w takich miejscach, to muszę ci powiedzieć, że dla niektórych jest. :-) .

w porę się opamiętałam i nie zabrnęłam za daleko :-) Każdy pisze to, co sam czuje - dla mnie praca ze zwłokami do przyjemnych należeć nigdy nie będzie, taka już jestem.
Pipii napisał/a:
mocno trzeba wódę lać..

frjals napisał/a:
dziwi mnie to, niektórzy tak twierdzą i tak praktykują, ale zastanawiam się czy nie jest to tylko wymówką, żeby golnąć :-x .

teraz wtopiłam jeszcze bardziej, iż w moim obecnym zawodzie picie (pardon - chlanie) alkoholu to normalność granicząca z codziennością ;-) więc chyba mam jakiś karmiczny problem z tym alkoholem, tym bardziej, iż osobiście abstynentką jestem, może dlatego tak na to zwracam uwagę..

excelencja - 2011-09-04, 19:00

frjals napisał/a:
w tym wypadku szczęście, że nie należę do osób obdarzonych czułym węchem.

bo masz mały śliczny nosek, moje bydle na pół twarzy i zdechłą muchę wyczuje :D

Pipii napisał/a:
teraz wtopiłam jeszcze bardziej, iż w moim obecnym zawodzie picie (pardon - chlanie) alkoholu to normalność granicząca z codziennością ;-)


a jaki masz zawód?

frjals - 2011-09-04, 20:06

excelencja napisał/a:
bo masz mały śliczny nosek

agrrr :evil: (sformułowanie "mały - śliczny -nosek" jest wewnętrznie sprzeczne, przynajmniej w odniesieniu do dorosłego człowieka ;-) )
Ale może Boginii miała w tym jakiś cel, obdarzając mnie takim nosem, jak również odpowiednio zwichrowaną psychiką i w końcu znajdę pracę w zakładzie pogrzebowym :roll:

excelencja - 2011-09-04, 20:25

frjals napisał/a:
agrrr :evil: (sformułowanie "mały - śliczny -nosek" jest wewnętrznie sprzeczne, przynajmniej w odniesieniu do dorosłego człowieka ;-) )

no w porównaniu z moim- nie :P

Z całego serca życzę Ci wymarzonej pracy - serio - i liczę na opis wrażeń.
Moja przyjaciółka, o której gdzieś Ci wspominałam, która ma podobne marzenie, chyba jednak je porzuciła, a raczej przestała wierzyć w powodzenie przedsięwzięcia - ku uciesze męża...hm :)

Agnieszka - 2011-09-04, 20:32

frjals: z nosem zgrabnym się zgadzam. Taka praca nie dla mnie ale z przyjemnością słuchałam jak opowiadałaś. Życzę spełnienia zawodowych marzeń. Ja po śmierci bym życzyła sobie kremacji ale znam osoby, które po odejściu marzą o super wyglądzie (zwłaszcza jak jest tradycja otwierania trumny czy dokumentacji foto z takiej uroczystości).
Pipii - 2011-09-05, 06:28

excelencja napisał/a:
Pipii napisał/a:
teraz wtopiłam jeszcze bardziej, iż w moim obecnym zawodzie picie (pardon - chlanie) alkoholu to normalność granicząca z codziennością ;-)
a jaki masz zawód?

grafik warsztatowy

maharetefka - 2011-09-05, 06:45

Pipii,
buahahaha, to wszystko jasne. od grafikow gaz wala bardziej rzezbiarze tylko :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Pipii - 2011-09-05, 07:01

maharetefka napisał/a:
Pipii,
buahahaha, to wszystko jasne. od grafikow gaz wala bardziej rzezbiarze tylko :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

:-D :mryellow: :lol:

madam - 2011-09-05, 09:17

maharetefka napisał/a:
od grafikow gaz wala bardziej rzezbiarze tylko :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

A rzeźbiarzy prześcigają archeolodzy.
I też zdarza się im w zwłokach (właściwie w kośćcu grzebać). :-P

Pipii - 2011-09-05, 13:34

ale nam się wątek alkoholowy zrobił ;-)
excelencja - 2011-09-05, 13:50

a tak naprawdę to i tak prym wiodą leśnicy i nikt nie udowodni, że jest inaczej bo nie jest :P
maharetefka - 2011-09-05, 14:08

u mnie na uczelni pan nauczyciel z pracowni rzezby ciezkiej wpadl do kadzi z gipsem, bo odlew robil. no i studenci go potem odkuwali :mrgreen:
madam - 2011-09-05, 15:55

excelencja napisał/a:
to i tak prym wiodą leśnicy i nikt nie udowodni, że jest inaczej bo nie jest

Pani leśniczko, a pamięta Pani jak to mi opowiadała o takim Panu jednym, co to na urlpoie - ile on tam dziabał? Osiem czy dziesięć browarów?
A Pani z jakimś jednym redsem niewypitym jeszcze podówczas? :mryellow: :mryellow: :mryellow:
I jakowyś głos wewnętrzny mi podszeptuje, że Pan ów to ani leśnik, ani archeolog, ani rzeźbiarz...

excelencja - 2011-09-05, 15:58

madam, :P :P:P
Ale moja droga - ja jestem wyjątkiem :) )) jednostką wybitną pod tym względem :)
Moi koledzy to na zajęcia o 8:00 rano przychodzili po 5 browarach, a Ty mi tu z moim sąsiadem z campingu wyjeżdżasz, który to zaledwie 10 walił dziennie ;P

rosa - 2011-09-05, 16:13

moim zdaniem klasa robotnicza przebija wszystkich
maharetefka - 2011-09-05, 16:48

rosa, co prawda, to prawda! :lol:
Pipii - 2011-09-06, 07:18

rosa napisał/a:
moim zdaniem klasa robotnicza przebija wszystkich

mam obecnie remont kamienicy. rosa ma rację. W poniedziałki o 7 wszyscy są tak wstawieni, że połowę odsyła się do domu, bo by z rusztowania pospadali.
U mnie na uczelni była kiedyś imprezka (dwóch profesorów miało urodziny), a że mamy taką piękną uczelnię, iż są balkony wewnętrzne czy jakoś tak (nie wiem jak to nazwać) to profesorowie stali na tym "balkonie" i na sznurze spuszczali nam (stojących w pracowni malarskiej) wina (całe butelki), a mojemu koledze z tego "balkonu" wprost do gębusi lali Metaxe ******* :-) oczywiście nikt nic nie namalował ;-) aczkolwiek zmalowane zostało dużo :-)

madam - 2011-09-06, 09:24

excelencja napisał/a:
jednostką wybitną pod tym względem

Tia, nie tylko pod tym. :-D
rosa napisał/a:
moim zdaniem klasa robotnicza przebija wszystkich

Pan sąsiad campingowy był zdaje się operatorem czegoś w rodzaju koparki.
A na wykopaliskach zatrudnia się panów do łopaty. Sezonowi robotnicy, poza sezonem alkoholicy. Jejuśku - co tam się nie działo!
Że oni nie oślepli od tych spirytusów licznie testowanych w godzinach pracy. :roll:
Że oni się nie pozabijali skacząc pomiędzy dołami na metry głębokimi...
Nigdy wcześniej, ani później nie widziałam, ażeby ktokolwiek pił więcej od nich. Miszczostwo.

majaja - 2011-09-06, 12:24

excelencja napisał/a:
a tak naprawdę to i tak prym wiodą leśnicy i nikt nie udowodni, że jest inaczej bo nie jest
gdy byłam sudentką ktoś robił badania statystyczne i wyszło mu wśród polskich studentów prym wiedzie: 1) filozofa 2) prawnicy (zaskakujace, pewnie dlatego, ze maja za co) 3) historycy, jakoś wątpię by wiele się zmieniło, może prawnicy mniej piją bo juz nie mają az tyle kasy
rosa napisał/a:
moim zdaniem klasa robotnicza przebija wszystkich
mojemu bratu, który jest klasa robotnicza w czystej postaci 6 browarów wystarczy by zacząć bredzić i robic z siebie głupka większego niż jest, mam kumpli, którzy po obaleniu w praę godzin kraty piwa (na głowę) nadal normalnie funkcjonują i gadają do rzeczy. Ale możecie wierzyć mi na słowo w Polsce nikt i nic nie przebije naszej kochanej armii, a raczej szarży oficerskiej, choc i oni są cieniasy przy armii ruskiej.
lilias - 2011-09-06, 13:03

majaja, przy armii ruskiej to reszta świata siada :-D najwięcej jednak spożywających nieustannie widuję pod sklepem całodobowym, zwanym pieszczotliwie "apteką". oni jednak już chyba do żadnej grupy zawodowej nie należą :->
majaja - 2011-09-06, 13:30

lilias napisał/a:
najwięcej jednak spożywających nieustannie widuję pod sklepem całodobowym, zwanym pieszczotliwie "apteką". oni jednak już chyba do żadnej grupy zawodowej nie należą
Mieszkam na osiedlu pełnym takich, "sieroty po hucie". wiecie to jeszcze kwestia definicji co znaczy wieś prym, łatwośc upojenia się (tu wiedzie prym moja przyjaciółka, której opary wystarczą ) czy umiejętność wypicia krowy w dwie godziny i powrót do domu bez zwracania na siebie uwagi?
Pipii - 2011-09-06, 13:32

przypomniałam sobie teraz, iż będąc raz na wyjeździe służbowym nocowałam w jednym pensjonacie ze ... strażakami, którzy mieli szkolenie - tak, tego to ja nigdy w życiu nie zapomnę, myślę, że to był już szczyt ;-) (p.s. dwóch się zgubiło w pensjonacie na 30 osób :roll: dopiero rano ich odnaleźli... w stanie mocno, na prawdę mocno nietrzeźwym) - po bardzo suto zakrapianym wieczorze + nocy (nie dało się spać) z samego rana na szkolenie tj. jeździć wozami strażackimi na sygnale i wykonywać zadania w terenie.. :-? dobrze, że nie spowodowali pożaru w tym pensjonacie, bo nie miałby go kto gasić :-)
Alispo - 2011-09-06, 17:05

No to nam sie temat poboczny rozwinal :lol:
Ja pracuje w Greenpeace,pijemy nieraz po pracy,z umiarem,najchetniej czeskie browary ;-) Przy -15stopniach zdarza nam sie ogrzewac herbatą z rumem,ale troszeczke ;-)

excelencja - 2011-09-06, 19:00

majaja, ewidentnie nie brali pod uwagę sggw :P
Jak szłam na juwenalia i legitymowałam się - ciągle słyszałam od bramkarzy 'o wydział leśny, najlepiej się pije z wami' :)

majaja - 2011-09-07, 11:47

Pipii napisał/a:
... strażakami, którzy mieli szkolenie - tak, tego to ja nigdy w życiu nie zapomnę, myślę, że to był już szczyt
tak wyglądają objazdy naukowe studentów historii, tyle że zwkle nikt się nie gubi, i nad ranem zwykle wszyscy trafiają do swoich łóżek, no mniej więcej swoich ;) , to znaczy raz nam sie zgubił kierowca wciągniety w imprezę i był problem, o ósmej rano miał byc wyjazd a kierowcy nie ma :) . W pięc dni schudłam pięć kilo, nie wiem skąd sie wzięła fama, że alkohol jest tuczący ...
excelencja napisał/a:
majaja, ewidentnie nie brali pod uwagę sggw
na sggw nie ma historii, co oni tam wiedzą o alkoholu :) poza tym wierzę, ze z leśnikami lepiej się chla, w końcu to mało przyjemne gdy taki bramkarz padł i leży pod stołem a towarzystwo otwiera kolejną flaszkę :P
bajka - 2011-09-07, 12:03

Pipii napisał/a:
przypomniałam sobie teraz, iż będąc raz na wyjeździe służbowym nocowałam w jednym pensjonacie ze ... strażakami, którzy mieli szkolenie - tak, tego to ja nigdy w życiu nie zapomnę, myślę, że to był już szczyt ;-) (p.s. dwóch się zgubiło w pensjonacie na 30 osób :roll: dopiero rano ich odnaleźli... w stanie mocno, na prawdę mocno nietrzeźwym) - po bardzo suto zakrapianym wieczorze + nocy (nie dało się spać) z samego rana na szkolenie tj. jeździć wozami strażackimi na sygnale i wykonywać zadania w terenie.. :-? dobrze, że nie spowodowali pożaru w tym pensjonacie, bo nie miałby go kto gasić :-)

Tę grupę zawodową akurat dość dobrze znam i potwierdzam- ochleje max, nawet gdy na drugi dzień służba, manewry itp...I to zarówno tacy"prości sikawkowi", jak i Ci po wyższej SGSP ;-)
...ale przyznać trzeba, ze jakoś regenerują sie błyskawicznie, w gotowości bojowej na dzień drugi, choćby na kacu, pełnej :mrgreen:

@Lilith - 2011-10-17, 13:05

A u mnie było tak: magisterkę z socjologii broniłam parę lat temu, potem doktoranckie których już pewnie nie skończę bo nie ma czasu i chęci, a głownie poczucia sensu ehhhh
Pracowałam przez całe studia, żeby się jakoś utrzymać, byłam barmanką ale jednocześnie chciałam się realizować, zdobywać doświadczenie i rozwijać, marzyłam o dziennikarstwie, zaczęłam od prasy, potem był Internet, miałam misję, pasję i cudnie się w tym dziennikarstwie odnalazłam ale... zarobki tragiczne.
Potem wskoczyłam w badania rynku / szkolenia, rozwojowe i ciekawe. Pracowałam jak wół, ciągnęłam doktoranckie, realizowałam inne pasje i bywało, że padałam na gębe.
W końcu dopadła mnie pustka, którą wypełniła Lila i zajęła drugi etat w moim życiu ;-)
Od kilku lat pracuję w jednej firmie, duuużej, zajmuję się marketingiem marki, PR-em. Lubię tę robotę. W ciąży siedziałam na zwolnieniu i umęczyłam się potwornie, deprecha. Nie potrafię usiedzieć w domu.
Życie zawodowe = niezależność finansowa, rozwój. Tak to czuję.
Nie wyobrażam sobie robić czegoś co mnie nie wciąga, nie daje satysfakcji ale kto wie jak życie się potoczy i do czego przyjdzie się dostosować.

ana138 - 2011-10-17, 13:52

ja skończylam filologe polska i resocjalizację, w kraju roboty nie mogłam znależc, a chcialam - he he - w szkole albo w wiezieniu ;)
teraz pracuje w przedszkolu (obecnie na macierzyńskim) i, choc cale studia powtarzalam, że wszystko, tylko nie przedszkole, musze przyznac, że to polubilam.
ale mnie fajny alkoholowy watek ominal! dopiero go odkryłam. z moich akademikowych doswiadczeń, moge potwierdzic, że
majaja napisał/a:
wśród polskich studentów prym wiedzie: 1) filozofa 2) prawnicy (zaskakujace, pewnie dlatego, ze maja za co) 3) historycy,
;-)
a tak w ogóle pisałam prace magisterska o spozywaniu alkoholu wsród studentów ;-)

@Lilith - 2011-10-17, 13:55

ana138 napisał/a:
a tak w ogóle pisałam prace magisterska o spozywaniu alkoholu wsród studentów ;-)

I co odkryłaś? ;-)

rosa - 2011-10-17, 14:03

ana138 napisał/a:
a tak w ogóle pisałam prace magisterska o spozywaniu alkoholu wsród studentów

mega temat :mrgreen:

ana138 - 2011-10-17, 14:04

było kilka poważnych przypadków nadajacych sie do leczenia, a tak poza tym, to nie było aż tak źle. ale własnie filozofia i historia przebijała wszystkich. prawnicy też dawali czadu. lesników niestety nie miałam w grupie badawczej ;-)

[ Dodano: 2011-10-17, 14:04 ]
rosa napisał/a:
mega temat

:lol: :lol: :lol: taki życiowy.... ;-)

madam - 2011-10-17, 14:33

ana138 napisał/a:
a tak w ogóle pisałam prace magisterska o spozywaniu alkoholu wsród studentów

Nieźle. :mrgreen:
Ja na filo pisałam (co prawda nie magisterkę) o paleniu tytoniu. ;-)
Strasznie dużo przy niej papierochów wypaliłam.
Pan prof. nie mógł mi tego darować, bo ponoć dwa dni przed lekturą rzucił palenie... Twierdził, że przy czytaniu nie mógł nie zapalić - no i nici z rzucania nałogu.

Kaja - 2011-10-17, 20:03

ja mam swoje zdanie na temat kto pije najwięcej a raczej najczęściej- stajenni :mryellow: i wszyscy związani ze światkiem jeździeckim :-P :-P
ana138 - 2011-10-17, 21:58

madam, :lol: :lol: :lol: biedny profesor...;)
tez ciekawy temat. a w jakim aspekcie o tym paleniu pisalaś?
Kaja napisał/a:
stajenni i wszyscy związani ze światkiem jeździeckim

:mrgreen: temat na kolejna pracę ;-)

M.Lilith - 2011-10-25, 17:47

Muszę zweryfikować siebie samą. Właśnie mnie zlikwidowali, w ramach zwolnień grupowych. W dużych firmach tak jest, że likwidują etat, wylatuje się bez własnej winy i nawet nikt nie powie że mu przykro. 6 lat za mną, co tam jeszcze przede mną :?: :->
seminko - 2011-10-25, 18:01

M.Lilith napisał/a:
Muszę zweryfikować siebie samą. Właśnie mnie zlikwidowali, w ramach zwolnień grupowych. W dużych firmach tak jest, że likwidują etat, wylatuje się bez własnej winy i nawet nikt nie powie że mu przykro. 6 lat za mną, co tam jeszcze przede mną :?: :->

M.Lilith, myślę, że najlepsze i najciekawsze przed Tobą.

Ja o sobie wspomnę za czas jakiś, jako, że chwilowo prawie nie mam życia zawodowego :->

Mikarin - 2011-10-25, 18:23

Oficjalnie od dwóch lat testuję telewizory pewnej znanej marki na P. w fabryce pod Wrockiem - nie kupujcie ich ;-) Uprzejmie poinformowano mnie, że umowa do porodu i papa. M.Lilith, wiem, co to znaczy wylecieć za darmo, więc się nie martw - nie ty jedna. Możliwe, że wszystkie najlepsze możliwości właśnie się przed Tobą otwierają :)
Pipii - 2011-10-25, 19:18

Mikarin napisał/a:
Oficjalnie od dwóch lat testuję telewizory pewnej znanej marki na P. w fabryce pod Wrockiem - nie kupujcie ich ;-)

szczerze powiem, że nie wyobrażam sobie na czym może polegać Twoja praca - przerzucasz pilotem z kanału na kanał?
Nie mam telewizora, ale czemu te na P. są złe? ;-)

Mikarin - 2011-10-25, 19:40

Tak, dokładnie, przerzucam z kanału na kanał, słucham, jaki jest dźwięk, czy obraz nie ma zakłóceń, czy oprogramowanie nie ma błędów, sprawdzam poprawność oprogramowania z programem sterującym płytą główną i inne pierdoły. 12 sekund na telewizor :D + HDMI :mryellow:
A czemu są złe? Jakby przy tobie technik poprawiał źle zamontowaną obudowę na zasadzie - pierdolnę i wskoczy też byś nie chciała takiego telewizora ;) Mogę przytoczyć wiele, wiele przykładów, bo przez 2 lata widziałam dużo i na montażu LG i w ej firmie produkującej P. :)

[ Dodano: 2011-10-25, 20:41 ]
I ja też nie mam w domu telewizora, bo mnie denerwuje już od kilku ładnych lat, a teraz wybitnie :D

koko - 2011-10-25, 20:04

ana138 napisał/a:
ja skończylam filologe polska i resocjalizację, w kraju roboty nie mogłam znależc, a chcialam - he he - w szkole albo w wiezieniu ;)

Jak Ola Lubicz z Klanu.
Mikarin, te telewizory na P, to są na F?

Mikarin - 2011-10-25, 20:11

ana138, koleżanka po filologicznym fachu... ;)
FIL.IPS :D a te, w których panele się odkształca przy pomocy zapalniczek to El-dżiki :)
Obydwu marek nie polecam, chociaż z tego, co wiem, jedynie model Berlinare jest dobry i jeszcze w miarę... ale nie wiem, czy na polskim rynku. My skręcaliśmy do Italii :)
To właśnie przy El-dźikach pracowałam w zimie dwa lata temu na montażu, 8 stopni celsjusza na termometrze, na magazynie dwa stopnie więcej, niż na zewnątrz, czyli ok. -20 stopni. Zero socjalu, praca we własnych ciuchach, po 10 godzin dziennie za 1300 zł, od poniedziałku do soboty. Na podfirmę, czyli z dnia na dzień nie przedłużą ci umowy i szukaj sobie innej, a za co przeżyjesz to nas ryba. Jak P. robi 1,5 tys sztuk dziennie, w L. robiło się 4,5 tys sztuk w tym samy, 8-godzinnym czasie. To nie była praca, tylko napierdalanka do bólu i płaczu. Oczywiście przyniesiesz L4, to od razu ci umowy nie przedłużą, bo jesteś 'niewydajny'. Autokary, którymi jechaliśmy do pracy albo były nieogrzewane, albo była tam sauna. Takie były realia w tamtym zakładzie. oczywiście wszystko się tuszuje, nawet pracę osób po wypadku i po utracie kończyn, które dwa dni później muszą przyjść do pracy, jak jej nie chcą stracić. Teraz już się trochę uspokoiło, ale 2 lata temu to była rzeź, nie praca.
Więc... nie kupujcie tych dwóch marek, jeżeli są montowane pod Wro.
I jeszcze jedno - wszystkie te firmy lecą na podzespołach LG :D Więc, nawet jak kupisz Filipsiora, to panel i płytę główną ma LG, a oprogramowanie swojej firmy :-D Ale nas robią w balona, nie? Bodajże Soniacze też u nich zamawiało :D

Ale ciii, ja nic nie mówiłam ]:->

wegedyniak - 2011-10-25, 21:09

Mikarin,
i tak Cie znajda przez google
... i zwolnia
Takie czasy, kontrola spoleczenstwa przez bylych komuchow i wojskowe słuzby informacyjne.
W polskiej krainie coraz wiekszy wyzysk a pracownikow traktuje sie jak baterie (jak sie zuzyje to do wymiany).
Teraz to sie zacznie
... jak banda nowych (p)osłów i inny im podobny element zacznie pasozytowac na spoleczenstwie.

Ja sie sam kiedys zwolnilem (uwolnilem).

Mikarin - 2011-10-25, 21:42

wegedyniak, ja JUŻ jestem zwolniona, ale póki mam brzuszek prawnie chroniona :D
Sub sole nihil novi est :D

helioza - 2011-10-25, 22:21

Proszę nie oczerniać archeologów :) Może i pijemy, ale więcej jeszcze piją moi pracownicy fizyczni. Ostatnio jeden wybełkotał: Pani, ja już nie mogę...i padł twarzą w hałdę ziemi. Byli też tacy, co bez tak zwanej "naliwy" od rana nie mogli pracować.
A jeśli chodzi o samą pracę archeologa...6 lat na umowach o dzieło. Zima, lato - w terenie. Żadnej stabilizacji. Już sobie wyobrażam, jak będę kopać z potencjalnym dzieckiem na plecach, jak kobiety w Afryce na swoich poletkach manioku :)No bo co innego.

Mikarin - 2011-10-26, 06:32

helioza, chociaż będziecie na świeżym powietrzu. Mnie zamknęli w pokoju audio - duszno, gorąco i 20 cm od ciężarnego brzucha włączony, promieniujący telewizor 47 cali... który jeszcze muszę o siebie oprzeć, jeżeli chce do niego wpiąć kable, bo jedzie ekranem skierowanym w moja stronę :D 4 godziny stania bez możliwości odejścia od stanowiska i napicia się czegokolwiek, a już tym bardziej klapnięcia sobie gdzieś, chociaż nogi ci już wchodzą do dupy.
Jak dla mnie remis :D

Pipii - 2011-10-26, 06:48

Mikarin wspólczuje! A teraz jestes na L4?
helioza - 2011-10-26, 06:54

No nie, to w ogóle już jest wyzysk i rozbój w biały dzień! Współczuję bardzo, ale dziwię się, że duża, znana firma nie przestrzega przepisów dotyczących kobiet w ciąży. Gdzie jest kodeks pracy?
Mikarin - 2011-10-26, 07:20

Dziewczyny, jestem na L4 od 7 tygodnia ciąży. Miałam do wyboru albo jeździć z mdłościami po gardło, albo siedzieć sobie na tzw. komponentach, ale na ogromnej niemal pustej hali na totalnym wygwizdowie, gdzie już raz się przeziębiłam 3 razy pod rząd.
A kodeks pracy... Nawet jak były zgłaszane wnioski do Inspekcji Pracy,, to na dokręcali śrubę, nagle się znajdowały ubrania robocze i buty, których rzadko kiedy można się było doprosić. Rękawiczek na szczęście było pod dostatkiem... I zawsze leciał ktoś z regularnych :D Z czym oczywiście nie kryto się na szkoleniu BHP - powiedziała baba WPROST, że firma nie jest pro-pracownicza, bo na 1 moje miejsce jest 35-45 innych osób. I co wy na to?
Mnie dano do wyboru - że moge podpisać z nimi umowę na kolejny rok czasu, ale muszę wrócić z L4 do pracy na jakieś dwa tygodnie. Więc zadzwoniłam do ZUS dowiedzieć się, co jest grane. Gdybym zeszła z L4 i wróciła do pracy byłabym dla nich niewiarygodna, a firma miałaby podstawy prawne, żeby mnie zwolnić z dnia na dzień (z końcem września kończyła mi się umowa o pracę).
Do tego musiałam ukrywać ciążę, bo "na zakładzie było za dużo ciężarnych", a do któregoś-tam tygodnia ciąża nie jest chroniona.
To tak a propo mojego życia zawodowego.
Ale były też ciekawe sytuacje: Przychodzi kolega z kontroli jakości skontrolować, czy mi już brzuszek rośnie i widzi mnie przytuloną do tego 47 cali. I w krzyk: "Co ty tutaj, kurwa robisz?! Na zwolnienie masz iść! Ty chcesz, zeby ci się dziecko urodziło nie z osobowością, a z oprogramowaniem Filipsa?!" Na co ja do niego - "Jak mi do niego dorzucicie akcesoria i pilota z przyciskiem OFF, to go sobie nawet sama zapakuję na wraping'u i rozpakuję w domu" :D Przecież napięcie jakoś rozładować trzeba, nie?

Fatty - 2011-10-26, 07:59

Ja od 5 lat pracuję w sklepie zabawkowo/papierniczo/obuwniczym + mebelki i akcesoria dla niemowląt.
Praca super, jetem wielkim dzieckiem, asortyment cieszy mnie niesamowicie, załoga zgrana, ale ludzie to chamciuchy straszliwe, objawy wypalenia zawodowego mam właśnie przez klientów, nieraz jak słyszę, ze ktoś idzie to już mnie skręca :(

Gdzie bym chciała? Nie wiem, bardzo lubię robić coś twórczego, siedzieć sama, rysować, lepić, wyklejać... tylko talentu ni ma :P Zdecydowanie nie handel, jak już to internetowy, bez bezpośredniej konfrontacji z klientem, chociaż ludzie z sieci tez potrafią dać w kość, tak, że aby kulturalnie odpisać na takiego maila muszę sobie chwilę poskakać :P

madam - 2011-10-26, 08:20

Fatty, ja siedzę w domu sama (w sensie - nie w pracy/biurze), projektuję. W domu siedzi mój niemąż i też sobie projektuje. W domu też siedzi mój synek i jest chyba w tym towarzystwie najbardziej twórczy. :-D
Jest dobrze, ale przez alienację dziczeję powoli. ;-)

helioza napisał/a:
.6 lat na umowach o dzieło.

Tiaa... U nas było 10 lat. :roll:

maharetefka - 2011-10-26, 08:32

Fatty napisał/a:
lubię robić coś twórczego, siedzieć sama, rysować, lepić, wyklejać... tylko talentu ni ma

dzialaj, dzialaj. im wiecej robisz, tym jestes lepsza. talent zapewne masz, skoro tworzysz! :-D

go. - 2011-10-26, 09:25

Mikarin, Ty rozumiem, że miałaś umowę o pracę na czas określony tak? Czyli macierzyński i ewentualny wychowawczy też Ci się chyba należą?
No my mamy podobną sytuację i mamy taki plan - wychowawczy już podpisany cały i pod koniec niego zrobić drugie bobo, wtedy nie będziemy się użerać z nowym pracodawcą ;-)
A generalnie teraz urlop daje mi szansę douczenia się ;) i stażu. Więc wieczorami grzeję tyłek w szkole językowej, a weekendami biegam po ogrodzie botanicznym , albo w ogóle całym dolnośląskim i robię jakieś dziwne inwentaryzacje terenów ;-) a poza tym mam kuuuppęę czasu dla dzidźki :D
Tylko nie wiem co będzie jak mi się szkoła i prakty pokończą. W sjo mam nadzieję zostać dłużej- chociażby żeby warsztaty od czasu do czasu organizować- generalnie w związku, że wychowawczy i zusu nie muszą płacić to jestem dobrej myśli, że do końca bycia z dzieciem zostanę tam. A co potem z etatem?
Mam pomysł na coś swojego (tylko standardowo bezpłatny wychowawczy unicestwi wszytskie wolne środki), albo z powrotem jako do jakiegoś sklepu sportowego jako doradca ds sprzętu :mryellow: W przeciwieństwie do Fatty, to nie miałabym nic przeciwko na jakiś czas. Praca w sklepie to kopalnia wiedzy socjologicznej :D Chociaż chodzi mi tu głownie o sklepy branżowe a nie masówkę, gdzie chadza cały przekrój społeczeństwa- np biedronkę czy kerfur... i trzeba się użerać z jakimiś dziwolągami o śledzie czy kartofle ;-) Tylko o ludzi ściśle zainteresowanych danym tematem :mryellow:

Mikarin - 2011-10-26, 09:46

Tak, miałam umowę na czas określony, teraz wlepili mi umowę z zapisem "od dnia XXX do dnia porodu", więc kombinuję, jakby tutaj przed terminem porodu pójść na macierzyński, a potem przeskoczyć na wychowawczy... Tylko to tak popierd****** firma, że wszystko może się zdarzyć... Jak pisałam wcześniej, propracownicza to onanie jest, wręcz przeciwnie, a mają tak zajebistych prawników, że jak będę chciała dochodzić swego, to jeszcze mnie pociągną do odpowiedzialności finansowej; trzy takie przypadki już były, więc normalnie się boję...
Fatty - 2011-10-26, 09:48

Cytat:
dzialaj, dzialaj. im wiecej robisz, tym jestes lepsza

kiedyś miałam z tego frajdę, dzisiaj łatwo się zniechęcam jak nie jest tak pikne jak sobie wymarzyłam.. ale popracuję nad tym .



gosia z badylem napisał/a:
Praca w sklepie to kopalnia wiedzy socjologicznej


pewnie.

Zdążyłam już zauważyć, że wszystkie dzieci, ale to wszystkie są wg. rodziców/cioć/wujków mądrzejsze od innych - "Wie pani, on ma 2 latka, ale jest taki mądry! nie to co inne dzieci" - i tak słyszę kilkanaście razy dziennie w rozmaitych kategoriach wiekowych :D

Dodatkowo nie wolno dać klientowi za dużego wyboru, jak się tego domaga to należy konsekwentnie zatrzymać go przy kilku rzeczach - bo jak ma za dużo to głupieje :P

Następnie ludzie co roku obiecują sobie, że prezenty na mikołaja zakupią wcześniej, ale jakoś im to wylatuje i w mikołaja mam tłumy a oni mi biadolą, że mieli takie postanowienia a wyszło jak wyszło...

Kolejne obserwacje: jak jest czegoś na półce dużo(chodzi o dany rodzaj produktu) to kręcą nosem, bo jak dużo to pewnie nie schodzi... :lol: Więc muszę trochę przerzedzić... ;)

Jak promocja to czemu promocja? Pewno wadliwe, chcę ich oszukać ;)


A! I PRL-owskie przyzwyczajenia... Dla mnie jako człeka który wyrósł już w obecnym ustroju oczywistym jest, ze jak chcę coś sprzedać to muszę mieć to wyeksponowane... a często się zdarza, że ktoś podchodzi do mnie, mruga i pyta czy pod ladą/na magazynie nie mam schowanego czegoś fajniejszego :lol:

W wypadku zakupów rodzinnych typu mama z ciociami, czy babciami do standardów należą przepychanki kto płaci(każdy chce przed kasjerem błysnąć, że jest sponsorem) najostrzej rywalizują 2 babcie... :P

Klient jest przekonany, że jest mądrzejszy, do błędu się nie przyzna - przy reklamacji zabawki ostro domaga się zwrotu gotówki, a jak się okaże, że po prostu źle włożył baterię następuje zmiana frontu aby ocalić honor, ze on już tej zabawki nie chce... ;)

PS. Jestem na 3 roku socjologii :D

Mikarin - 2011-10-26, 09:54

Fatty napisał/a:
najostrzej rywalizują 2 babcie...
... i laseczką przez główkę... ]:->
Fatty - 2011-10-26, 10:01

Przeważnie pieniążkiem :P Moja koleżanka ostatnio odzieciała i wśród babć rozgorzała rywalizacja, która więcej/drożej zasponsoruje, od której maluch będzie miał droższe czy fajniejsze sprzęty ;)

A i kolejna obserwacja:
Mama: Masz swoje pieniążki, możesz kupić sobie co tylko chcesz.
Dziecię wybrało, pokazuje mamie.
Mama-Takie?? Wybierz sobie to, albo lepiej to...


Rodzice kupują zabawki jakby dla siebie ;)

Pipii - 2011-10-26, 10:09

a ja sprzedaję mapy :-) takie turystyczne, samochodowe. Jeżdżę sobie w teren do klientów, głównie po Beskidach, zostawiam im mapek ile chcą. Jest to NAJCUDOWNIEJSZA praca na świecie :-)
alcia - 2011-10-26, 20:56

A ja nadal zajmuję się nosidełkami. Ale patrząc na to co się dzieje z polskim rynkiem.. boję się, że to mi kiedyś runie i jestem przerażona. Przecież ja nic innego robić nie potrafię, nie mam doświadczenia zawodowego, które byłoby coś warte dla jakiejkolwiek firmy. Studia bez papierka.. I nie wiem do czego bym się mogła nadawać, poza pracą w sklepie :-/
seminko - 2011-10-26, 21:03

alcia, to tak, jak ja...

Na szczęście (i nawet nie wiem, czy pisać, żeby nie zapeszyć), być może pojawi się jakaś szansa, by robić cokolwiek sensownego i być może utrzymać się na poziomie minimum... Być może wypali pewien pomysł hostelu z wege- kuchnią w naszym miasteczku, miałoby to ruszyć od stycznia, jeśli projekt się obroni, ale na razie ciiiiiii... :->
Trzy razy "być może" w jednym poście, to wystarczy ;-)

koko - 2011-10-26, 21:04

Alcia, masz świetny warsztat i coś, czego nauczyć się nie da - ogromny zmysł plastyczny. Poradzisz sobie zawsze i wszędzie.
Fatty :mryellow:
Pippi, jestem fanką kartografii i w ogóle systemów informacji przestrzennej. Imponuje mi twoja praca i też uważam, że jest wspaniała :-)

Lily - 2011-10-26, 21:09

Tantra napisał/a:
Być może wypali pewien pomysł hostelu z wege- kuchnią w naszym miasteczku, miałoby to ruszyć od stycznia, jeśli projekt się obroni, ale na razie ciiiiiii... :->
No proszę, a ja czekam, aż ktoś jakieś wege żarcie zacznie w Czeskim serwować, a tu nic i nic ;)

koko napisał/a:
Alcia, masz świetny warsztat i coś, czego nauczyć się nie da - ogromny zmysł plastyczny. Poradzisz sobie zawsze i wszędzie.
Też tak myślę :)
seminko - 2011-10-26, 21:31

Lily napisał/a:
koko napisał/a:
Alcia, masz świetny warsztat i coś, czego nauczyć się nie da - ogromny zmysł plastyczny. Poradzisz sobie zawsze i wszędzie.
Też tak myślę

I ja. (sorry, że się podczepiam, ale koko to sensownie ujęła, a po co mnożyć słowa?) :-)

[ Dodano: 2011-10-26, 22:35 ]
Lily napisał/a:
No proszę, a ja czekam, aż ktoś jakieś wege żarcie zacznie w Czeskim serwować, a tu nic i nic

Hm, to akurat CHYBA po polskiej stronie miałoby być, ale nie ciągnij mnie za język (klawisze :-P ), bo jeszcze niewiele wiem (nie jestem autorką projektu) i, jak już pisałam, nie chcę zapeszyć ;-)
Będzie coś pewne- napiszę :-)

Lily - 2011-10-26, 21:56

Tantra napisał/a:
Będzie coś pewne- napiszę :-)
No to czekam, bo na razie to pierogi ze szpinakiem mi zostają ;)
wegedyniak - 2011-10-26, 21:56

Lily napisał/a:
... w Czeskim serwować ...

e? O co chodzi?

A nie lepiej zamiast hostelu wege/wegan schronisko dla Ludzi?

Lily - 2011-10-26, 21:59

wegedyniak, powtarzasz się.
Sio!

seminko - 2011-10-26, 22:03

wegedyniak, ja nie pisałam "hotel"( :-P ), tylko "hoStel". Dyskusję, do której zmierzasz, uwazam za zamkniętą- w zalążku; dobrej nocy :-)

[ Dodano: 2011-10-26, 23:04 ]
Lily napisał/a:
Sio!

Jak do kota 8-)
Lily napisał/a:
No to czekam, bo na razie to pierogi ze szpinakiem mi zostają

Zobaczymy ;-)

Pipii - 2011-10-27, 07:53

koko napisał/a:
Pippi, jestem fanką kartografii i w ogóle systemów informacji przestrzennej. Imponuje mi twoja praca i też uważam, że jest wspaniała :-)

lubię Cię jeszcze bardziej :-D
alcia Ty w przeciwieństwie to wielu osób po studiach POTRAFISZ wymyślać, wykonywać i jeszcze to sprzedawać.. Niektóre zawody nigdy nie padną, wierz mi! Twoja firma wydaje mi się być wieczną póki dzieci się będą rodzić (a będą, wierz mi :-) )

alcia - 2011-10-27, 10:31

koko, zmysł plastyczny, czy tam zdolności manualne.. w jakiej pracy coś takiego się przydaje? Mi nic do głowy nie przychodzi :) Bo już w zawodach typowo plastycznych, woleliby zapewne kogoś z papierem przyjąć (sama znam sporo plastyków bez pracy).
malina - 2011-10-27, 10:47

alcia, a jakbys zrobiła kurs pedagogiczny?Potem mozesz z dzieciakami pracowac,jakies warsztaty itd,coraz wiecej tego jest wszedzie.
rosa - 2011-10-27, 11:40

do kursu pedagogicznego chyba trzeba mieć studia skończone
@Lilith - 2011-10-27, 13:04

Mikarin napisał/a:
M.LilithMożliwe, że wszystkie najlepsze możliwości właśnie się przed Tobą otwierają :)

Tak też myślę. Jakoś tak mam że mnie niepowodzenia szalenie motywują i dostaję pałera żeby działać. A poza tym kocham zmiany.
Czuję się jak spuszczona ze sznurka :mryellow:

Chyba się przez przypadek zalogowałam na stare konto bo wpisałam się pod innym nickiem o którym już zapomniałam:)

alcia - 2011-10-28, 13:02

rosa napisał/a:
do kursu pedagogicznego chyba trzeba mieć studia skończone
no to szkoda..
To byłoby rzeczywiście fajne, tym bardziej, że uwielbiam takie zabawy z dziećmi i czasem się czymś takim zajmuję (w ramach wolontariatu, oczywiście).
:-/

[ Dodano: 2011-10-28, 14:03 ]
mnie by nawet kręciło pracowanie w świetlicy szkolnej. Ale tam też sami pedagodzy...

Pipii - 2011-10-28, 13:33

alcia wydrukujemy Ci zaświadczenie o ukończeniu studiów, chcesz ? :-)
pomarańczka - 2011-10-28, 13:50

Pipii :mryellow:
koko - 2011-10-28, 15:47

Alcia, a w domu kulturwy? Albo czymś takim? Wszędzie jest potrzebne wykształcenie pedagogiczne?
alcia - 2011-10-28, 16:05

W domu kultury pewnie inne.. Przynajmniej osoby które znam, pracują tam po studiach jakicgoś kulturoznawstwa, animacji.. jakoś tak. I plastycy. A ja jestem nikt :) tzn. wykształceniowo..

Ale dobrze wiedzieć, że mogę to w każdej chwili zmienić, Pippi - zgłoszę się w razie czego :)

Póki co dobrze mi idzie z nosidełkami. Po prostu wiem że to kiedyś minie i nie wiem co w tedy ze mną będzie.. zaczyna mnie to mocno prześladować (ma się kredyty na karku :roll: )

rosa - 2011-10-28, 16:11

alcia, polecam hxxp://www.uniwlud.republika.pl/oferta.htm
Pipii - 2011-10-28, 16:13

rosa napisał/a:
alcia, polecam hxxp://www.uniwlud.republika.pl/oferta.htm

rosa Opłata za semestr wynosi 2100 zł. :shock:

rosa - 2011-10-28, 16:19

rzeczywiście dużo, myślałam że to za rok :-/
ja to kończyłam 10 lat temu, więc i kasa była inna

Pipii - 2011-10-28, 17:03

alcia napisał/a:
Ale dobrze wiedzieć, że mogę to w każdej chwili zmienić, Pippi - zgłoszę się w razie czego :)

no, masz to u mnie jak w banku :-) jakby co to pisz na PW ;-) :-P

[ Dodano: 2011-10-28, 18:04 ]
pomarańczka napisał/a:
Pipii :mryellow:

Kochana, też chcesz, mów pukim dobra ;-)

alcia - 2011-10-31, 11:00

rosa - wow, fajne!
Czesne rzeczywiście duże, ale jak studiowałam na polibudzie, nie było wiele niższe. A uwzględniając fakt, że tutaj masz jeszcze wyżywienie i zakwaterowanie w cenie, to już całkiem zmienia postać rzeczy (sam ten fakt mógłby wynosić drugie tyle na semestr).
Jak mój małż ogarnie się ze swoimi studiami, to ja pomyślę poważnie o czymś takim. Dzięki! :)

go. - 2011-11-03, 20:59

Cytat:
do kursu pedagogicznego chyba trzeba mieć studia skończone


kurs MENowy, żeby w szkolnictwie pracować -tak,
ale w oświacie można zrobić kurs pedagogiczny wychowawców- wyjazdowy (kolonie, zielone szkoły),
albo żeby pracować w jakiś placówkach typu ogniska, świetlice wystarczy kurs opiekunki środowiskowej (szkolenie zazwyczaj chyba tylko roczne)

kira - 2016-05-26, 11:29

dużo czasu minęło od ostatniego postu, więc ponowię pytanie :mrgreen:
czym się zajmujecie? co się u Was zmieniło w ostatnich latach?
(szukam pomysłów :P )
czy ktoś z Was zajmowałam się współpracą z jakimiś portalami, pisaniem tekstów? chciałabym zacząć robić coś takiego, ale nie mam pojęcia, jak to ugryźć :roll:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group