wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek przedszkolny - Jedzenie ograniczone czasem?

bajka - 2008-01-06, 15:54
Temat postu: Jedzenie ograniczone czasem?
No własnie. Od dawna borykam się z Gabrysi jedzeniem. Dziadkowie ją długo karmili, więc długo sama nie potrafiła jeść. Teraz ma rzadszy dużo kontakt z dziadkami, więc się za nią"wzięłam" ;-) Umie jeść, jak się okazuje, tylko wielu rzeczy nie lubi, warzywa surowe nie istnieją dla niej itp....ale nie o tym chciałam pisać. Je bardzo długo, w pewnym momencie zaczyna się bawić jedzeniem. Najpierw zabierałam jej talerz, gdy się zaczynała bawić( po uprzednim ostrzeżeniu)- był ryk, a teraz stosuje metodę minutnika- pokazuję jej na zegarze, do której ma czas na jedzenie i zabieram. Przewaznie zbieram, niestety, bo nie zdąży zjeść, gdyż jedzenie zajmuje jej najmniej czasu przy stole( tak to jest bębnienie palcami, kręcenie się itp.). Widzę jednak, ze często się napina, jest nerwowa, gdy wie, ze ma jakiś czas wyznaczony na jedzenie. czasem szybko wpycha"na chama" dużą ilośc jedzenia do buzi i potem ryczy, bo nie może przemielić i połknąć....
No i pytanie- jeśli nie zje CAŁEGO obiadu, to nie ma podwieczorku itp? Czy jeśli zje jakąś ilość to można? Jakie Wy macie metody? Bedę wdzięczna za rady

kamma - 2008-01-06, 16:07

U nas podobny problem, ale na razie jeszcze się za niego nie biorę. Najpierw chcę, żeby Irma nauczyła się w ogóle brać odpowiedzialność za swoje odżywianie.
Wiesz, z jedzeniem to jest tak, że wszelkie naciski są szkodliwe i łatwo mogą prowadzić do znielubienia tej czynności. Proponuję metodę łagodną - nagradzanie za zjedzenie w określonym czasie. Powiedz Gabrysi, że jeśli zje w ciągu 20-30 minut (sama wybierz, ile czasu jest jej naprawdę na to potrzebne), to uzyska nagrodę w postaci (czegoś tam). Gdzieś na forum był cały temat o stosowaniu nagród, tablic motywacyjnych itp. Jeśli nie zje w tym czasie, nie zabieraj jej talerza, ale poinformuj, że w dniu dzisiejszym nagrody nie dostanie.
U nas pomaga pytanie: "Najadłaś się?" zadawane w momencie, kiedy Irma przestaje się interesować jedzeniem. Przenosi to odpowiedzialność na nią, a nie na nas, i to jest właściwe. Jeśli Irma mówi, że się najadła, to raczej nie namawiamy jej na zjedzenie więcej, a proponujemy, żeby odeszła od stołu. Jeśli mówi, że się nie najadła, przedstawiamy jej nasz punkt widzenia sytuacji, czyli pokazujemy, że zabawa jedzeniem nie jest właściwa. Przeważnie zaczyna jeść.

bajka - 2008-01-06, 16:09

kamma napisał/a:
Powiedz Gabrysi, że jeśli zje w ciągu 20-30 minut (sama wybierz, ile czasu jest jej naprawdę na to potrzebne), to uzyska nagrodę w postaci (czegoś tam). Gdzieś na forum był cały temat o stosowaniu nagród, tablic motywacyjnych itp. Jeśli nie zje w tym czasie, nie zabieraj jej talerza, ale poinformuj, że w dniu dzisiejszym nagrody nie dostanie.

U nas nie działa. Wypróbwane.... :-/

kamma - 2008-01-06, 16:11

Więc spróbuj z przeniesieniem odpowiedzialności.
dynia - 2008-01-06, 16:14

Osobiscie nie próbowałam jeszcze ale widziałam taki sposób z minutnikiem do gotowania jajka(w supernaini bodajże).Mama umowiła sie z dzieckeim ,że np 15 min bedzie miała na zjedzenie posiłku,mała taka 4 latka zaakceptowała to i ,ta nastawiła jej minutnik na ten kwadrans,po czym dziecko zaczeło jesc,najpierw ochoczo ,potem zaczęła sie bawić tym jedzeniem etc.Czas minął ,więc matka zabrała jej talerz z tym co na nim zostało.Dziewczynka była w ogromnym szoku.Przy nastepnym posiłku zastosowała ten sam sposób.Za trzecim razem mała zjadła cała porcje przed czasem,zanim minutnik zaczłą brzęczeć.
Ta metoda osobiscie wydaje mi sie miec sens,myslę ze zstosuje ten sposób do jagodowych kapieli.Dzieci uwielbiaja w pewnym sensie taka rywalizacje,lubia też wszelkie testy sprawnosciowe itp.dlatego ten sposób może być skuteczny ;-)

[ Dodano: 2008-01-06, 16:18 ]
Mi osobiscie zabranie talerza po upłynięciu czasu wydaje sie słuszne.W ten sposób dziecko może zrozumieć ,ze jezeli zależy jej na owym smacznym posiłku,zje go w wyznaczonym czasie w innym przypadku straci taka mozliwośc ;-)

kasienka - 2008-01-06, 16:29

Warto pamiętać, że sa też dzieci, które potrzebują duzo czasu na jedzenie...Ja zwykle jadłam dość wolno, ale to jest nic w porównaniu z moim kuzynem, który zawsze jadł najwolniej ze wszystkich(u dziadków zawsze trzeba było siedzieć masakrycznie długo przy stole, bo nie wypadało wstać, zanim wszyscy nie skończą :mrgreen: ).Do dziś G.je bardzo długo, jak go czasem gościmy i podam jakieś ciasto, to ja zwykle wciągam trzeci kawałek, kiedy on jest w połowie pierwszego ;) Najpierw myślałam, że mu nie smakuje, ale w domu jest tak samo, mimo, że jego mama genialnie gotuje ;) Aha, G.ma teraz 26 lat ;)
Moja siostra też bardzo powoli jadła...
Pośpiech w jedzeniu jest niewskazany, o czym chyba wszyscy wiemy, Chińczycy zalecają wielokrotnie przeżuwać każdy kęs i, to chyba nie ulega wątpliwości, jest sensowne...
Ja bym nie stosowała minutnika chyba...Chyba, że gdzieś bym się spieszyła, to może wtedy pomóc dziecku kontrolowac czas...
Bardziej podoba mi się sposób kammy z przenoszeniem odpowiedzialności, ostatnio tez tak robię...A jeśli Z.już nie chce jeść, wymyśla, zostawia, to mówię, że następne jedzenie będzie na kolację i trzymam się tego...(Czasem są inne sytuacje, np.widzę, że coś jej wybitnie nie smakuje, wtedy pozwalam jej zjeść coś innego, kanapkę, ale w tym przypadku nie mówię, że jedzenie będzie dopiero na kolację).

Myślę, że we wszystkim trzeba znaleźć złoty środek, wczuć się w dziecko, zobaczyć kiedy faktycznie ma powody do odmowy zjedzenia posiłku, a kiedy jest to spowodowane fochami czy rozkojarzeniem. I stosownie do tego reagować.

dynia - 2008-01-06, 16:40

Jasne,że pospiech jest niewskazany.Ale trzymanie sie pewnych reguł co do posiłku juz tak.Jagoda bardzo czesto zaczaya sie zabawiac przy jedzeniu,zajmuje sie wszystkim tylko nie spozywanie go.W rezultacie wcina lodowatą zupe itp.Wydaje mi się,ze taki wystudzony posiłek(tudzież jedzenie sniadania do godź.11) w pewnym sensie mija sie z celem(...Przeznaczenie kwadransu na spozywanie było tylko przykładem,czas można dostosowąc do indywidualnych potrzeb dziecka.
Martuś - 2008-01-06, 19:02

A ja jak czytam o tej metodzie to mam bardzo mieszane uczucia.. Jedzenie to niezwykle delikatna kwestia i stosując nieodpowiednie metody dla danego dziecka można mu zafundować traumę i zaburzenia odżywiania na całe życie. Kasia bardzo mądrze napisała, ogólnie najważniejsze jest, żeby dostosować metody do konkretnego dziecka, bo co na jedno zadziała motywacyjne, a drugiego może przynieść katastrofalne skutki. Ja, gdyby mi ktoś powiedział, że mam określony czas i mam się trzymać minutnika, to bym chyba w ogóle jedzenia odmówiła :roll: Możesz Gabi powiedzieć, jakie to jest dla Ciebie ważne, jak się martwisz, no i właśnie przenosić na nią odpowiedzialność za to, co robi. Poza tym ogólnie stosowanie systemu nagród i kar (na zasadzie jeśli zjesz, to dostaniesz, a jak nie, to nie dostaniesz - brak nagrody w tym przypadku, to już kara) to też kwestia wymagająca wielkiego wyczucia, bo to tak, jakby dziecko nagradzać czy karać za to, że mogło / nie mogło zrobić kupy czy spać spokojnie..
bodi - 2008-01-06, 21:59

bajka, mi też sposób kamm wydaje się najlepszy, ten z pytaniem czy sie najadła. Jesli tak, to prosta sprawa, koniec posiłku. jeśłi nie - to niech je, a nie się bawi. Jeśłi dalej się bawi, to znaczy że jednak nie jest głodna.
nie bardzo podoba mi się pomysł z minutnikiem, bo naprawdę każdy ma własne tempo jedzenia, sama jestem z tych wolniej jedzących. Trzeba bytu rozdzielić dwie kwestie, wolne jedzenie to jedno, a zabawa jedzeniem to drugie.
A sprawdzałaś, ile trwa to jedzenie gabrysi, tak z zegarkiem?

pao - 2008-01-06, 22:04

kiedyś przeczytałam (książka "wódz słońce" czy jakoś tak to było) że matka podawała posiłki tylko w porach posiłku. wtedy jedli ile chcieli, bez przymusu, bez nakazów, zakazów. jesli jednak nie zjedli posiłku (a mogli) do następnego nie było nic. kuchnia była pusta i nie dało sie nic zjeść. to szybko uczyło dzieci by jednak zjadać posiłki.

generalnie stosuję podobna zasadę. niejako nadmierny apetyt gabrysi ja na mnie wymusił, ale widzę ze sie sprawdza i co istotne nie tylko dla gabi ale i dla nas. jeśli dziecko zje mało to do kolacji/podwieczorku będzie głodne. następnym razem przy obiedzie zje więcej ;) ważne jednak by dziecku nie wyliczać i kazań nie prawić, by nie czułe tego jako karę. niech będzie to naturalne i spokojne a wtedy łatwiej zaskoczyć te konsekwencje, no i łatwiej je zaakceptować :)

bajka - 2008-01-06, 22:07

Skończyłam z jedzeniem na czas...Za bardzo ją to stresowało, napinało, mnie też. Zjadła dziś na kolację dwie kanapki, zawsze je jedną, zapytałam ją, ile uszykować, powiedziała, ze dwie. W szoku byłam...Początkowo chciałam z zegarkiem, ale widziałam już napięcie u małej...postanowiłam więc dać jej wolną rekę- zje ile będzie chciała. fakt, była to pora bajki, jadła oglądając ją i zjadła obie kanapki. po pierwszej zapytałam, czy się najdła, powiedziała, że jeszcze nie...Zjadła ładnie.
bodi napisał/a:
A sprawdzałaś, ile trwa to jedzenie gabrysi, tak z zegarkiem?

No to trudno by mi było, bo ona czasem nie chce prawie wcale jeść, tylko zje odrobinke i już się bawi albo mówi, ze nie chce, a czasem trochę dłużej je...dziś zjedzenie dwóch kanapek zajęło ok. 40 minut chyba.

pao - 2008-01-06, 22:15

z tym że bynajmniej mi nie chodziło o jedzenie na czas :) raczej o to, ze nie ma podjadania pomiędzy. jeśli dziecko nie chce to niech nie je ale niech poczuje z czym to sie wiąże. jeśli gabi potrzebuje więcej czasu na jedzenie niż macie do wyjścia na przykład, to powiedz jej że z tego powodu trzeba będzie pół godziny wcześniej wstawać by miała dość dużo czasu i tyle :)

po prostu daj jej tyle czasu ile potrzebuje, ale nie dokarmiaj pomiędzy posiłkami :)

bajka - 2008-01-06, 22:19

pao napisał/a:
z tym że bynajmniej mi nie chodziło o jedzenie na czas raczej o to, ze nie ma podjadania pomiędzy.

Jasne...i ja tez tak robiłam. gdy nie zjadła w określonym( długim dość) czasie, zabierałam talerz i nie było nic pomiędzy.
Teraz pomiędzy też nic nie będzie, ale czasu będzie miała więcej...
pao napisał/a:
jeśli gabi potrzebuje więcej czasu na jedzenie niż macie do wyjścia na przykład, to powiedz jej że z tego powodu trzeba będzie pół godziny wcześniej wstawać by miała dość dużo czasu i tyle

...ona rano, przed przedszkolem nigdy nie je :mrgreen: A w weekendy mamy luz i sie raczej nigdzie nie spieszymy... ;-)

alcia - 2008-01-06, 23:50

Kaja też potrafi jeść masakrycznie długo (tzn. jak dla mnie :) ). U niej problem jest taki, że bywa nieźle roztrzepana, czasem tak jej myśli gonią po głowie, chce mi coś pokazać, zaczyna coś opowiadać - co pół minuty zwyczajnie zapomina, że właśnie mamy posiłek :)
Po prostu spokonie przypominam, że teraz jemy.
A gdy widzę, ze zaczyna się bawić jedzeniem, albo kwitnie nad talerzem i nic nie robi, mówię stały tekst: "Jak skończyłaś już jeść, to powiedz 'dziękuję' i zanieś talerzyk do kuchni". Wtedy szybko bierze się za jedzenie. Często muszę to powtarzać kilka razy w czasie posiłku, ale uznałam, że lepsze to, niż powtarzane w kółko: JEDZ! Bo nie chcę jej do jedzenia przymuszać, staram się uczyć, że jedzenie to przyjemność; jemy, bo jesteśmy głodni.
Kiedy mówi "dziękuję" po zjedzeniu niewielkiej ilości, przypominam tylko, ze bęzie głodna. I że nie dostanie nic aż do następnego posiłku. Wtedy zazwyczaj kontynuuje jedzenie, jeśli nie - jest tak jak powiedziałam.

U nas się to świetnie sprawdza, wcześniej też "błądziłam" przez jakiś czas, nie wiedziałam jak rozwiązać takie problemy. W końcu obraliśmy taką drogę i jest bardzo skuteczna :)

A metoda z minutnikiem jest wg. mnie okropna! Nie podoba mi się traktowanie posiłku jako jakiegoś zadania do wykonania, tym bardziej na czas! Dla mnie ważne jest to, by jedzenie było przyjemnością, jak pisałam wcześniej - jemy, by zaspokoic głód. Ma to być czas spokoju, spędzany w miłej atmosferze. A takie metody to uniemożliwiają.

bajka - 2008-01-07, 07:00

alcia napisał/a:
A metoda z minutnikiem jest wg. mnie okropna!

Dla mnie też, dlatego zapytałam co o niej sądzicie...Sięgnęłam po nią, na krótko, bo nie wiedziałam juz co robić...Zobaczymy jak będzie dziś z jedzeniem po przedszkolu...

k.leee - 2008-01-08, 02:15

bajka napisał/a:
Dziadkowie ją długo karmili, więc długo sama nie potrafiła jeść. Teraz ma rzadszy dużo kontakt z dziadkami, więc się za nią"wzięłam" ;-)

Myślę, że Gabrysia potrzebuje czasu, cierpliwości i uwagi. Tobie jest trudno a jak ciężko musi byc dziecku z powodu zmian jakie zaszły (Wasze rozstanie, teraz jej "rozstanie" z dziadkami).To przekłada się również na jedzenie
bajka napisał/a:
czasem szybko wpycha"na chama" dużą ilośc jedzenia do buzi i potem ryczy, bo nie może przemielić i połknąć....
:cry: :cry: :cry:

Mam wątpliwości, żeby nagradzac za zjedzenie, zwłaszcza w określonym czasie.
W ten sposób, moim zdaniem , zaburza się istotę jedzenia. Je się wtedy dla nagrody a nie dlatego, że jest się głodnym. Jeśli dzieci zobaczą, że jedzeniem można żonglowac, zadowalac lub wku.wiac rodzica to zdobywają spore pole do manipulacji. To np takie jednostki które "nie są głodne" - ileż uwagi zdobywają niejedzeniem. Jest głodne - je , nie jest głodne, wierci się przy stole, zrzuca talerz, łyżkę - już dawno nie jest głodne. Nie ograniczamy jedzenia tylko do określonych pór, jeśli chcą jeśc 8 razy dziennie - jedzą. Śniadanie, obiad, kolację a w między czasie np jabłko, orzechy, chleb z oliwą, pieczywo chrupkie, chrupki z sosem :-> , ew. to co zostało z wcześniejszego posiłku. Zachęcamy do wspólnych posiłków, włączamy dzieci do przygotowywania dań, nakrywania do stołu. Widzę, że to nas łączy i zachęca do jedzenia :-D . Chyba jedyne ograniczenie to wtedy, kiedy jeśli pomimo solidnej kolacji, w porze przeznaczonej na spanie zaczyna się lista życzeń kulinarnych. Proponujemy wtedy szklankę wody i zapraszamy na śniadanie za np 8 czy 9 godzin.

Tobayashi - 2008-01-08, 20:33

Chyba w całości mogę zgodzić się z wszystkimi wypowiedziami promującymi luz i niestresowanie dziecka, zwłaszcza k.leee. Gdy pomyślę sobie, że ktoś nastawiałby minutnik i wyznaczał mi czas na zjedzenie posiłku, czuję, że potrzebowałabym potem specjalnej terapii :-P . Jednym słowem - dla mnie jakiś niezrozumiały stres. Ale potrafię sobie wyobrazić, że na kogoś, na jakieś dziecko, ta metoda może dobrze podziałać - teoretycznie. Na pewno jednak nie na dziecko wrażliwe, w trudnym okresie.

Nie za bardzo rozumiem jednak dlaczego wiele rodziców zakłada, że "nie można się bawić jedzeniem". Spotkałam się też z tym w mojej rodzinie. Nie można, bo co? Czy jedzenie jest takie śmiertelnie poważne? Sondra Ray w swojej książce "Jedyna dieta jaka jest" odkręca wszelkie traumy związane z jedzeniem i jako jedno z ćwiczeń podaje zabawę jedzeniem. Akurat w turlaniu kiełbasek nie widzę nic zabawnego, chociaż mogą być przecież sojowe od biedy, ale zaczynam rozumieć, dlaczego niektórzy ludzie mają kłopoty z jedzeniem i z właściwym, czyli naturalnym traktowaniem go. Więcej luzu :lol:

kamma - 2008-01-08, 20:58

bajka, z jedzeniem przy bajce jest taki problem, że dziecko nie jest świadome tego, że je. Nie jest więc w stanie świadomie stwierdzić, że się najadło. A i jedzenietraci swoje znaczenie, jest tylko czynnością marginalną. A tak być nie powinno.
Zdecydowanie lepiej, żeby dzieci były świadome tego, że jedzą. To również ma ogromne znaczenie dla ich poczucia odpowiedzialności za siebie.

bajka - 2008-01-08, 21:15

Ale to tylko kolacja(dodam, ze czasami) jest przy bajce...
magdusia - 2008-01-08, 21:30

myślę że k.leee mądrze napisał,
ja tak naprawdę nie za bardzo rozumiem w czym problem,
że Gabi się bawi zamiast jeść?
to może już się najadła i warto jej zaproponować ciekawszą zabawę.

Czy może martwisz się że nie zje tyle ile powinna?
Ja nie czuję potrzeby kotroli nad ilością zjadanego posiłku,
jak zje mało to nadrobi następnym razem.

bajka - 2008-01-08, 21:34

magdusia napisał/a:
ja tak naprawdę nie za bardzo rozumiem w czym problem,
że Gabi się bawi zamiast jeść?

Ponieważ ona często nie inicjuje jedzenia, tylko zabawę...albo juz po kęsie(mimo, ze niby jej ulubiona potrawa) zaczyna się bawić...często tez liczy bm ja ją karmiła.
magdusia napisał/a:
jak zje mało to nadrobi następnym razem.

Ona by czasem wcale nie jadła( czego nie widać po niej, o dziwo... :mrgreen: )

magdusia - 2008-01-08, 21:42

bajka napisał/a:
Ponieważ ona często nie inicjuje jedzenia, tylko zabawę...albo juz po kęsie(mimo, ze niby jej ulubiona potrawa) zaczyna się bawić

to może podaj posiłek kiedy Gabi wyraźnie o niego poprosi :-)

Humbak - 2008-01-08, 23:42

ooo przypadkiem u nas było 'najadłaś się' - potwierdzam skuteczność :-)
co do minutnika - u nas czasem do dzis jest tak, gdy sie gdzies spieszymy lub po prostu cos planujemy - pokazujemy jej zegarek taki ze wskazówkami i tłumaczymy gdy ta bedzie tu itd. przypominamy o czasie na 10 minut i 5 przed końcem. Dzieci nie maja wyczucia czasu i poczatkowo natalia sie buntowała, kwitowaliśmy że uprzedzaliśmy i ew. możemy wziąć kanapkę ze sobą. Po jakimś czasie zarówno się pilnowała jak i prosiła o kanapkę, jedno u nas nie zaprzeczało drugiemu, do dzis nie łapie upływu czasu ale wie że musi zjeść, bo na drogę co najwyżej przekąska.

A co do bajek - musza u nas być pod kontrola natalia nie kontroluje jedzenia gdy oglada bajki, gdy widzimy ze nie je tylko oglada popedzamy i juz ja zostawiamy, a po skonczonej bajce talerz zabieramy raczej, czasem sie oburza, czasem idzie spac i mowi ze głodna zawsze mówimy ze 'przeciez była kolacja czemu nie jadlas' 'jadlam ale sie nienajadlam' 'to czemu nie poprosiłas' - w ten sposob na noc kilka razy dalismy jej jabłko a po tych kilku razach krotko ucielismy ze tak byc nie moze bo bylo wczoraj i przedwczoraj i moze najwyzej wode... z czasem przestała prosić i o wode :-) powoli zaczyna sie pilnowac, prosi o dokładki, i wogole jakos mniej przywiazuje sie do obrazu, ostatnio go przestala ogladac i wylaczyla, bywa różnie, ale chyba nie ma co obwiniac dzidzie za brak umiejetnosci rozdwojenia sie ;-) lepiej bajkę wyłączyć

rosa - 2008-01-08, 23:52

ja Szymka - niejadka maksymalnego karmiłam przy bajce (kolacja), zabawiałam przy innych karmieniach
było masakrycznie, sam z siebie by nie jadł, NIGDY nie był głodny

dzisiaj ma 12 lat, zje co ma na talerzu, nawet jak niespecjalnie lubi to i tak zje, nie wybrzydza. lubi jeść

więc nie jest regułą, że karmienie przez zabawianie to błąd

dzisiaj pewnie bym się starała inaczej, ale wtedy nie zastanawiałam się, chodziło mi tylko o to żeby cokolwiek zjadł

Malati - 2008-01-10, 10:18

U nas jest tak że filip nieje sam za chętnie. Je sam swoje ulubione potrawy np pierogi nalesniki jakieś kotleciki, to co może trzymac w reku.Ale np jakieś warzywa z kaszą czy ryżem nie ruszy,wiec go wtedy karmię, bo ja jestem z tych matek co nie zdzierża kiedy ich dziecko nie zje konkretnego posiłku ;-) Ostatni bylismy u znajomych ktorzy maja dwóch chlopców starszych od Filipa w wieku 6 i 11 lat.Siedzieli razem i jadli płatki i moj młody pierwszy raz nie chciał żebym go karmiła, jadł sam.Byłam z niego dumna :-) :-P
- 2008-01-10, 21:27

kasienka napisał/a:
jeśli Z.już nie chce jeść, wymyśla, zostawia, to mówię, że następne jedzenie będzie na kolację i trzymam się tego...(Czasem są inne sytuacje, np.widzę, że coś jej wybitnie nie smakuje, wtedy pozwalam jej zjeść coś innego, kanapkę, ale w tym przypadku nie mówię, że jedzenie będzie dopiero na kolację).
u nas jest tak samo
Unikam jak ognia strofowania dziecka przy jedzeniu bo nic dobrego to nie wnosi. Od początku zawsze mówiłam Jadze, ze je tyle ile ma ochotę, że jak nie chce to nie musi, ale nie dostanie nic w zamian, dop jak będzie następny posiłek. No chyba, ze widzę, ze ewidentnie nie smakuje(np. jest za ostre) to są wyjątki, kiedy może dostać coś innego.

Jagoda ma motyw, ze ciągle gada przy stole tracąc niejako czas przeznaczony na jedzenie-tj stygnie Jej. Dlatego przypominam co jakiś czas delikatnie by jadła zamiast gadać. Pozatym ma motyw z odchodzeniem od stołu po jakimś czasie i wtedy zawsze stawiamy sprawe jasno-tak jak Kamma- pytamy czy się najadła, jeśli mówi, ze tak, to zawsze zabieramy talerz-jeśli lamentuje to wraca do stołu i je, jeśli nie to znaczy, ze naprawdę się najadła i nie dostaje nic aż do kolejnego posiłku.

badba - 2008-02-17, 21:15

Ja nie sforuję młodego. Jak nie chce jeść to nie- zawsze za coś się złapie w międzyczasie. Moi rodzice to na siłę by "wpychali" byle tylko mały z głodu nie umarł, obiecują, opowiadają wierszyki, pokazują zabawki... i to do niczego nie prowadzi. Zawsze przed śniadaniem czy kolacją pytam się co by chciał zjeść i to próbuję mu przyrządzić- w miarę mozliwości (chyba że wymysla za dużo to je to co ja przygotuję). Wiem nierodzicielskie, ale... Stwierdziłam że lepsze to niż ślęczenie nad nim żeby zjadł do końca. Mamy taką niepisaną zasadę, że obiad jemy wspólnie wszyscy- nie ma wykrętów że tego nie zje, resztę dnia wedle uznania i humorów kucharki- czyli mnie!!!!
yolin - 2008-04-07, 10:32

o, widze ze to bardzo powszechny problem
nasz syn 8-letni tez je makabrycznie dlugo, i najbardziej lubi wszystko co surowe praktycznie nie ma mowy, zeby zjadl gotowane warzywa, o ziemniakach juz nie wspomne, ale jakos sie tym na szczescie nie przejmuje. Ostatnio znajoma (wege) patrzac na nasze dziecko tez powiedziala, ze nie trzeba sie tym przejmowac jezeli wyglada na zdrowego i jest zdrowy, widocznie jest to stara dusza, ktora w poprzednim zyciu potrafila nic nie jesc przez dwa tygodnie... i jest do takich min. porcji przyzwyczajony i wiecej nie potrzebuje... czerpie wiekszosc energii prosto z kosmosu,
ach, .. tez bym tak chciala...
zmuszanie do jedzenia czegokolwiek to najgorsze przestepstwo wg. mnie, sama nigdy nie bylam zmuszana do jedzenia / w miesozernej rodzinie bez problemu akceptowano i tolerowano moj wegetarianizm od kiedy pamietam

Karolina - 2008-04-07, 10:34

Tymek też najbardziej lubi surowe warzywa, przegryzanie kapusty, kalafiora i marchewki mniam...

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group