wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek przedszkolny - Idę do przedszkola

Wicia - 2007-06-05, 13:16
Temat postu: Idę do przedszkola
Byłam na pierwszym zebraniu rodziców w przedszkolu. Całe dyskretnie przepłakane. Pani dyrektor opowiadała jak dzieci przeżywają, jak się "cofają" w rozwoju, jak się moczą, płaczą, przestają mówić itd itp. Być może moja córka jest już gotowa, ale ja raczej nie :( Mam głębokie poczucie, że przedszkole to wymysł dzisiejszych czasów i coś wielce nienaturalnego. Zatęskniło mi się za pierwotną wspólnotą, gdzie dzieci kuzynów, ciotki i cała rodzina w jednej gromadzie żyją i tworzą takie naturalne przedszkole. Albo jak u Indian wszyscy pod jednym dachem ze strzechy, bez pokoi i innych wydzielonych miejsc :-)
pao - 2007-06-05, 14:47

niestety ale teraz, jeśli dzieci mają sie nauczyć relacji społecznych to właśnie w przedszkolu... niewiele jest rodzin wielodzietnych, a relacje z innymi członkami rodziny często wyglądają zupełnie inaczej niż byśmy chcieli...

społeczności dawne miały naturalny podział ról i "przedszkola" były czymś czego nie można było tak nazwać. ot dzieci wychowywane były razem, najczęściej przez najstarsze osoby, które niewiele więcej w społeczność wnieść mogły. teraz kto z nas oddał by dzieci, szczególnie grupę babciom, dziadkom, czy innym ludziom, którzy mają swoje, niekoniecznie zgodne z naszymi przekonania?

ja pamiętam, ze na początku byłam przerażona. generalnie nie było jakiś strasznych rzeczy, ale dziecko mi sie początkowo uwsteczniło. krzyczała, usiłowała wymuszać płaczem a ja głupiałam. moje dziecko, nauczone dyskusji, rozmowy, nie podnoszenia głosu nagle zaczęło działać w zupełnie inny sposób. nawet myślałam o tym, by ją zabraz z przedszkola, ale przetrzymałam ten czas.

po prostu mam świadomość,z ę sama jestem skrajnym indywiduum i ciężko mi dostosować sie do większości. Bartek tez jest aspołeczny jak i ja. z takim przykładem gabiśka by więcej straciła niż zyskała. a tak? pogadałam z wychowawczyniami, zwróciłam uwage co mi sie nie podoba i wszystko wróciło do normy.

Gabi kocha przedszkole. ma tam dzieci, koleżanki, kolegów i uczy sie życia wśród ludzi, szanowania ich i ich odmienności i bronienia swoich racji. w domu miała by jednak zbyt jednostronnie pokazany świat.

a "przedszkola" pierwotne: tak, piękne, ale juz nierealne... nie w mieście przynajmniej.

Dominika - 2007-06-05, 15:14

Ciekawe, jak to będzie z moim nieśmiałym dzieckiem? Gabiśka jest taka przebojowa! :-D Dużo zależy od temperamentu malucha. Ronja wcale nie nauczyłaby się teraz walczenia o swoje prawa tylko by się cofnęła właśnie. Więc my czekamy jeszcze i dobrze, że nie muszę teraz tego przechodzić!

Wicia, będzie dobrze! Dzieci czasem potrafią rodziców zaskoczyć, zapewne Karolinka szybko się zaadoptuje!!!

pao - 2007-06-05, 15:20

wiesz, w Gabryśce narosła w przedszkolu solidna frustracja:
w domu nauczona rozmowy i argumentacji w przedszkolu była pomijana i ignorowana. panie nie słyszały co ona mówi i reagowały niemal wyłącznie na wrzeszczące dzieci.

coś sie działo, gabi chciała sprawę wytłumaczyć, wyjaśnić a tu krzyk i awantura ze strony drugiego dziecka. dla Gabi to był szok. wielki. miała wtedy 2,5 roku!!

zorientowałam sie o co chodzi, jak mi sie pożaliła, że pani nie daje jej pić. spytałam czy prosi panią o wodę. gabi potwierdziła i powiedziała, zę pani jej nie słucha. to wystarczyło bym zaskoczyła o co chodzi. pogadałam z kobietami, powiedziałam jak gabi jest wychowywana i od tamtej pory nie było kłopotu. panie po prostu były w szoku, że 2,5 letnie dziecko może prosić, dyskutować, czekać a nie krzyczeć.

zatem początki bywają rózne, ale warto je przetrwać :) w końcu w życiu nasze dzieci też spotkają sie z różnymi ludźmi, reakcjami, zachowaniami, zatem dobrze by jak najszybciej wiedziały jak reagować :) to potem bardzo im pomoże :)

kamma - 2007-06-05, 16:23

Cytat:
"przedszkola" pierwotne: tak, piękne, ale juz nierealne... nie w mieście przynajmniej

A właśnie, że w mieście bardziej realne niż gdzie indziej! Sama prowadziłam w tym roku takie mini-przedszkole, z dwójką, a czasem trójką dzieci. Nie wiem, czy słyszałyście, że w Toruniu powstała taka inicjatywa, nazywała się bodaj "domowe przedszkole" i polegała na tym, że kilka niepracujących matek przeszkoliło się pedagogicznie i przyjmowało dzieci w swoich domach. 5 dzieci na jedną matkę, kameralne przedszkole. Jest to inicjatywa eksperymentalna, ale moim zdaniem bardzo pomysłowa i przyszłościowa. Ja sama marzyłam o założeniu takiego przedszkola, żeby Irmy nie posyłać do zwykłego, gdzie nie wiadomo jak z posiłkami będzie. Ale w miasteczku, do którego się przeprowadzam, raczej nie znajdę czwórki wegusków w wieku przedszkolnym, a matki jedzące inaczej pewnie też wolałyby karmić dzieci mięsem.

Ania D. - 2007-06-05, 16:55

Kamma, a możesz napisać coś więcej o pomyśle domowego przedszkola? Bardzo mnie to interesuje.
pao - 2007-06-05, 16:56

ale to nie jest to samo.
pierwotne "przedszkola" były jedną wielką społecznością, plemię było rodziną, ludzie byli wzajemnie zależne, nikt nikomu nie płacił, nikt nie miał wymagań, wszyscy mieli te same wartości i cele. Cała społeczność mówiła jednym głosem. w mieście tego sie nie osiągnie.

nawet tworząc grupę podobnie myślących i tak będzie to grupa odstająca od społeczeństwa, bowiem miasto jest zbyt dużą społecznością by było inaczej. zatem pierwotnych "przedszkoli" nie odtworzymy. możemy co najwyżej stworzyć bardziej, lub mniej sprzyjające warunki do rozwoju naszych pociech. pytanie tylko, czy wychowanie w środowisku homogenicznym rzeczywiście nauczy dzieci życia w naszym mocno zróżnicowanym świecie?

JAgniecha - 2007-06-05, 17:15

Hejho! :-D

NO wlasnie co z przedszkolem? Pao- co twoje dziecie je w przedszkolu (bo rozumiem ze dziecko wege). To chyba musi wiele zachodu kosztowac- ustalenie wszystkich warunkow i menu dla vegedziecka...
-i czy jest pewnosc ze dziecku nie podaje sie zupki tej co wszystkim?
Ja niedzieciata i nawet nieplanujaca :-> ale ciekawam jak sobie z tym fantem radzicie rodzicielki...

Pozdrawiam!!

pao - 2007-06-05, 17:22

od początku było ustalone co do diety :)

pani intendentka kupiła dla gabrysi mały rondelek i patelnie do kuchni, by nie mieszane były jej potrawy z innymi.

kucharki zupy robią same (kiedyś sie na mnie obraziły jak zupkę przyniosłam ;) ) zaś zamiennik drugiego gabi sobie sama do przedszkola przynosi. choć ostatnio coraz częściej kucharki eksperymentują i same coś jej robią (np gołąbki bez mięsa :) )

kłopotu na kuchni nie ma, choć początkowo panie miały spore obawy. teraz jest już spokój i w kwestii żywienia obaw okołoprzedszkolnych nie mam :)

Agnieszka - 2007-06-05, 19:58

Ja też powiem, że przedszkolnie można się dogadać (u nas przynajmniej w 2 placówkach na 3)
Oczywiście przeżywałam początki ale wszystko poszło gładko.

Mag.fr - 2007-06-05, 21:27

Hej hej. To ja tez sie pochwale ze zapisalam Teosinskiego do... szkoly od wrzesnia. Mysle ze te dwa lata i trzy miesiace spedzone z mama wyszly mu na dobre: jest bardzo samodzielny i bardzo rwie sie do dzieci. Wczoraj zwiedzalismy szkole, bardzo mu sie podobalo i nie chcial z nami isc do domu. Myslalam wczesniej ze bede trzymala go przy sobie jak dlugo sie da ale teraz widze ze zrobilabym mu krzywde. Nie znamy tu zadnych maluchow a jemu potrzebne jest towarzystwo. O menu narazie nic nie wspominalam bo Teos bedzie w szkole tylko rano, na obiadki bedzie przychodzil do domu. Taka mala kameralna wiejska szkolka z krowami za plotem :)
Wicia - 2007-06-05, 21:40

pao napisał/a:
dziecko mi sie początkowo uwsteczniło. krzyczała, usiłowała wymuszać płaczem

No to mnie pocieszyłaś....

pao napisał/a:
panie po prostu były w szoku, że 2,5 letnie dziecko może prosić, dyskutować, czekać a nie krzyczeć.

Serio? :shock: Myślałam, że takie zachowanie u 2,5 latka to norma, a panie przeszkolone w tym kierunku nie powinny się dziwić :!:

Ania D. napisał/a:
Kamma, a możesz napisać coś więcej

Dołączam się do prośby.


Mag.fr napisał/a:
Taka mala kameralna wiejska szkolka z krowami za plotem

ALE ZAZDROSZCZĘ :!: CHYBA SIĘ DO PARYŻA PRZENIESIEMY :mryellow:



pao napisał/a:
ostatnio coraz częściej kucharki eksperymentują i same coś jej robią (np gołąbki bez mięsa

Wow! Byłoby super gdyby dla mojej Karolinki też panie tak gotowały. Dzięki Pao za dzielne przecieranie szlaków. Dziś byłyśmy na pierwszej imprezie w tym przedszkolu. Było przedstawienie o lisie który porzera gąskę a na koniec dzieci dostały danonki w prezencie :shock: To był pierwszy w życiu danonek skonsumowany przez moje dziecko :-|

oliviolina - 2007-06-05, 21:41

Wicia napisał/a:
Być może moja córka jest już gotowa, ale ja raczej nie :(

witaj Wicia. ja chyba też nie jestem gotowa, by posłać moją córę. jak czytam te posty to żabki buszują mi w jelitach. na razie Daria kojarzy przedszkole z fajną zabawą. Nie chciałabym, aby się rozczarowała. Z drugiej strony jestem ciekawa jak moje dziecko zareaguje na nowe wyzwania, nie mając mamy u boku? Już niedługo się okaże... :shock:
och Wicia, zazdroszczę ci tych przetartych szlaków...

Wicia - 2007-06-05, 21:44

No właśnie, te matczyne stresy... Twoja córcia jest starsza więc sobie lepiej poradzi. Ja dzisiaj zobaczyłam mega różnicę w rozwoju dwu i trzylatków :-(
oliviolina - 2007-06-05, 21:46

Wicia napisał/a:
Twoja córcia jest starsza więc sobie lepiej poradzi.

właśnie tym się pocieszam. z drugiej strony skoro ja strachliwy człowieczek poradziłam sobie w wieku 2,5lat to...... :-/

Wicia - 2007-06-05, 21:48

Właśnie przyjrzałam się waszemu pięknemu zdjęciu! Twoja córa jest już DOROSŁA przy mojej (zajrzyj do albumu) :-(
Mag.fr - 2007-06-05, 21:55

Wicia napisał/a:
ALE ZAZDROSZCZĘ CHYBA SIĘ DO PARYŻA PRZENIESIEMY


Wiciu Wiciu! Ja z Paryza ucieklam. Tu sa krowy, tam sa policjanci! I mnozy sie tego na potege. Tam nie mialabym szansy na szkole, kolejki sa nieziemskie i przyjmuja od trzeciego roku zycia. A tu wszyscy sie ciesza z naszej obecnosci, nabijamy im liczbe dzieci w szkolce.

pao - 2007-06-05, 22:16

Cytat:
pao napisał/a:
dziecko mi sie początkowo uwsteczniło. krzyczała, usiłowała wymuszać płaczem

No to mnie pocieszyłaś....

pao napisał/a:
panie po prostu były w szoku, że 2,5 letnie dziecko może prosić, dyskutować, czekać a nie krzyczeć.

Serio? :shock: Myślałam, że takie zachowanie u 2,5 latka to norma, a panie przeszkolone w tym kierunku nie powinny się dziwić :!:


gabiska bardzo mocno odstawała od grupy. panie były święcie przekonane ze jest najstarsza w grupie i były bardzo zaskoczone że wręcz odwrotnie.

a co do uwstecznienia, to tylko czasowe. gdzie by nie poszło dziecko i kiedy, to i tak wcześniej czy później znajdzie sie w tak odmiennym środowisku :) zatem przy mądrym rodzicu to tylko przejściowe i szybko mija :)

Cytat:
Było przedstawienie o lisie który porzera gąskę a na koniec dzieci dostały danonki w prezencie :shock: To był pierwszy w życiu danonek skonsumowany przez moje dziecko :-|


niestety te danonki i inne takie sa zmora przedszkoli... fajnie przynajmniej, że dzieci nie dostają tak często słodyczy jak kiedyś i dieta nieco sie polepszyła. wszystko jednak przed nami. ale panie wiedzą co gabrysia je a czego nie i jakoś daje sie przetrwać :) szczególnie, ze gabryśka sama tez nie chce takich rzeczy jeść :)

kasienka - 2007-06-05, 22:19

pao napisał/a:
fajnie przynajmniej, że dzieci nie dostają tak często słodyczy jak kiedyś i dieta nieco sie polepszyła.

Pytam Zuzi co jakiś czas:
"co było na drugie śniadanie"
i często gęsto otrzymuję odpowiedź:
"princessa", "pączek", "drożdżówka" :roll:

pao - 2007-06-05, 22:21

no i tak jest w większosci przedszkoli...

u nas jest: marchewka, truskawki, jabłuszko a słodycze tylko w piątki :)

niestety sa tez mleczka w kartoniku i danonki, ale wtedy gabryśka nie je tego co w przedszkolu a ja rekompensuje jej to czymś dobrym w domu :)

- 2007-06-05, 22:24

pao napisał/a:
u nas jest: marchewka, truskawki, jabłuszko a słodycze tylko w piątki
w sensie gabi tylko to dostaje czy wszystkie dzieci?
pao napisał/a:
niestety sa tez mleczka w kartoniku i danonki, ale wtedy gabryśka nie je tego co w przedszkolu a ja rekompensuje jej to czymś dobrym w domu
teraz zdradź jak to uzyskałaś :)
pao - 2007-06-05, 22:28

ań napisał/a:
pao napisał/a:
u nas jest: marchewka, truskawki, jabłuszko a słodycze tylko w piątki
w sensie gabi tylko to dostaje czy wszystkie dzieci?


ano wszystkie dzieci :) gabi słodyczy w piątki też nie je, bo ona ustanowiła swój słodyczowy dzień na sobotę, lub niedzielę (by móc zjeść coś słodkiego z dziadkiem :) )

Cytat:
pao napisał/a:
niestety sa tez mleczka w kartoniku i danonki, ale wtedy gabryśka nie je tego co w przedszkolu a ja rekompensuje jej to czymś dobrym w domu
teraz zdradź jak to uzyskałaś :)


naturalnie :) gabi nie je, panie wiedzą więc nie dają (ale zawsze zapytają czy aby na pewno ;) ). czasem, (jeśli pamiętam) gabryska bierze sobie jakaś przekąskę do przedszkola i kiedy dzieci zapychają sie danonkami ona zajada swoje :) dziecko nie czuje pokrzywdzenia, a przynajmniej nie mam najmniejszego powodu podejrzewać że jest inaczej :)

Wicia - 2007-06-05, 23:06

Dołączam się do pytania Ań, możesz napisać więcej szczególów. Ja kiedy mówię Karolince, że piwo pije tylko tata to potem przez tydzień mnie męczy:
- a tata mosie a ja nie?
- a mama tes mosie?
- a babcia ... a ja nie?
Czuję się wtedy ... podle.

pao - 2007-06-05, 23:16

kurcze, u nas jakoś nie było takich kłopotów...

kwestia piwa:
-to jest alkohol a alkoholu dzieci nie piją.
na początku wystarczyło, potem zaczęła pytać dlaczego. wszystko wyjaśnione na spokojnie, że to jest dla ludzi, ale trzeba umieć z kulturą i z umiarem. zatem jak gabi widzi wino, piwo czy cokolwiek to wie, ze to dla dorosłych i sie nie interesuje. a ze tego u nas nie ma duzo, to i wzór ma przyzwoity ;)

kiedyś nawet, w ramach jakiejś super kolacji bartek nam otworzył wino, a gabrysi nalał do kieliszka soku. inny kolor, inny zapach, ale gabi nam taką awanturę wtedy zrobiła... wypiła dopiero, gdy zobaczyła, ze tata na prawdę sok nalał. no i wtedy też wyjaśniłam jej, że kieliszek jest takim eleganckim szkłem i przy ważnych wydarzeniach można napić sie soku z kieliszka :)


w kwestii mięsa
gabi wciąż jest w szoku, że niektórzy jedzą mięso. nie potrafi zrozumieć dlaczego babcia i dziadek jedzą. (moja babcia kłamie, zatem wzór paskudny daje...).
gabi ma wytłumaczone co to jest, wie dlaczego my nie jemy. z resztą decyzję o tym, ze nie będzie jadła ryb podjęła samodzielnie, zatem trwa w niej a jeszcze innych poucza ;)

podobnie było ze słodyczami. zaczęła mnie o nie wypytywać: co zdrowe a co nie. czemu jedna słodka rzecz jest dobra a druga nie. i w końcu stwierdziła,z e chce być zdrowa. a jako, ze wiem, że słodycze lubi, to zaproponowałam jej, by sobie wybrała słodyczowy dzień (ale słodyczowy oznacza 1 słodycz a nie obżarstwo) a wtedy sama zdecyduje jaki słodycz chce zjeść.

gabrysi sie idea spodobała i wybrała sobie dzień. no i cały tydzień czeka z wytęsknieniem na umówiony deserek w sobotę. a najczęściej jest to czekolada do picia :D

generalnie wychodzę z założenia, ze dzieci sa mądre i same potrafią podejmować decyzje. zatem staram sie jej zjawisko jak najlepiej przedstawić, wyjaśnić a ona sama podejmuje decyzje. efekt taki, zę potem w nich trwa, bo przecież nie ma zakazu/nakazu. to jest jej wola :)

Wicia - 2007-06-05, 23:21

Niesamowite, że taka wytrwała w decyzjach! Zobaczymy jak to u nas będzie.
pao - 2007-06-05, 23:23

wiesz, patrząc na jej horoskop była bym zdziwiona gdyby było inaczej... uparte to to, wytrwałe a i doskonale umie tak wymanewrować, że i tak wyjdzie na swoje ;)

co jak co, ale o nią nie mam co sie martwić, przedszkole, szkoła, cokolwiek, a gabi i tak da sobie rade :)

byle bym ja jej nie "zepsuła" ;)

Wicia - 2007-06-05, 23:24

Super! To ja też zamawiam taki horoskop u Ciebie ;-)
pao - 2007-06-05, 23:26

pogadamy o tym w piątek :)

a forumowe wrócą jak sie sekretarka odnajdzie ;)

Ewa - 2007-06-05, 23:29

pao napisał/a:
gabrysi sie idea spodobała i wybrała sobie dzień

Nio, Gabryś do znudzenia powtarza, że jak się dieta skończy, to on będzie jadł batonika musli w sobotę tak jak Gabrysia ;-)

- 2007-06-05, 23:30

no właśnie też się zastanawiam jak to będzie u Jagody. Teraz widzę tylko tyle, że jak ma na coś fazę(ostatnio na płatki kukurydziane na sucho) to trzeba ograniczać bo jadła by i jadła tylko. Pozytywne jest to, że nie zawsze chce słodycz :) u nas jedyny słodycz kupny jaki Jag dostaje to czekolada-jak my jemy to też Jej daję max 2-3 kostki. Nie raz się zdarzyło, że nie chciała, co mnie cieszy :D bo to znaczy, że nie jest łasa na słodycze (mam nadzieję). Ale zastanawiam się jak to będzie w przedszkolu-czy jeśli zobaczy, że inne dzieci jedzą jakieś danonki, to czy zrozumie, czy nie będzie Jej przykro?? W sumie to ja robię cosik podobnego poprostu z owoców i sera białego, więc może da się wytłumaczyć argumentem zdrowia i że jak będzie miała ochotę to zrobię Jej w domu coś lepszego?
pao - 2007-06-05, 23:32

argument zdrowia przemawia do mojej gabryśki. niestety często jej podejście jest dogmatyczne, zatem mówi jedno ale oczy sie świecą... niemniej dostaję informacje z zewnątrz że jedyne czego nie przestrzega to brania dokładek...

to jest jedyna rzecz gdzie żadem argument nie działa ;)

Humbak - 2007-06-05, 23:34

Wicia napisał/a:
Czuję się wtedy ... podle.

Chyba nie ma powodu by się tak czuć - dzieci doskonale rozumieją hierarchię i podziały, jeśli się im to przedstawi jako coś naturalnego. Natalia oburzyła się jedynie kilka razy na to, że nie może piwa, potem było to dla niej oczywiste 'bo to jest dla dorosłych'
Widziała że jest to rzecz normalna to raz, a dwa, że my nie uginamy się pod prośbami bo jest to normalne że nie może, to dwa. I tyle ;-)

Jak jej kolażanka ma dzień słodyczowy a ona nie, to też pyta czy może zjeść batona, ja mówię że nie, ona się obraża na chwilę po czym zapomina i wraca do zabawy - ale wypróbować musiała. Im bardziej byłaby dla mnie ta odmowa nienaturalna, tym trudniejsze myślę że byłoby to też dla niej. A tak szybko przechodzi nad tym do porządku dziennego, zawsze jednak wypróbowując ile może... :-P

pao - 2007-06-05, 23:36

Cytat:
Jak jej kolażanka ma dzień słodyczowy a ona nie, to też pyta czy może zjeść batona, ja mówię że nie


ja nie mówię nie. ja sie powaznie na nią patrzę i pytam czy na prawdę tego chce :) a wtedy gabrysia mówi "nie" :)

Humbak - 2007-06-05, 23:50

pao napisał/a:
pytam czy na prawdę tego chce a wtedy gabrysia mówi "nie"

a wiesz że to się nazywa podświadomy szantaż emocjonalny? :->

Zauważyłam to też u Natalii i unikam jak ognia. Ktoś kto ma bardzo dobry kontakt z dzieckiem, a wygląda na to że tak jest u Ciebie, ma ogromny wpływ - nieświadomie - na jego decyzje. Zadając takie pytanie dzieciątko - natalia też - domyśla się, że wolałabyś by nie zjadła tego batona i odmawia bo jesteś dla swojej córeczki OGROMNYM AUTORYTETEM i w życiu na takie pytanie nie odpowie w sposób który by tobie nie odpowiadał.
Tobie się wydaje że dajesz jej wybór, a tak naprawdę wyboru nie dajesz... Ot taka mała psychologia ;-)

pao - 2007-06-05, 23:56

Humbak napisał/a:
pao napisał/a:
pytam czy na prawdę tego chce a wtedy gabrysia mówi "nie"

a wiesz że to się nazywa podświadomy szantaż emocjonalny? :->


ja bym tak tego nie nazwała. szczególnie w moim wykonaniu, bo nie raz gabi potrafiła podjąć inna niż ja bym chciała decyzje i zawsze była jej decyzja akceptowana. nie zwykłam oczekiwać od dziecka gdy daję mu wybór, tego sie Gabiska nauczyła już dawno :) po prostu ma ona jasno określone pewne rzeczy i zna ich konsekwencje, stąd tez pytanie.

z reszta dobrze pamiętam różne metody wychowawcze jakie na mnie stosowano i pamiętam ich skuteczność :)

czasem dana metoda pozornie może wydawać sie tożsama z inną, jednak intencje leżące u jej podstaw diametralnie zmieniają wydźwięk i charakter :)

zatem co jak co, ale gabryśka ma wybór i ma tego świadomość :) i wie też, ze ja jej wybór uszanuje, bo nie raz miała tego przykład :)

a co do autorytetu: niestety gabi ma tendencje do "zadowalania" otoczenia... skubana jednak nie poświęca jednak w tym siebie, ale manewruje tak by wyjść na swoje a i dzięki konkretnym zachowaniom jak najwięcej zyskać ... (wężyna jedna...)

- 2007-06-05, 23:57

mi się tak w ogóle wydaje, ze nie można w tak dużym stopniu dawać dziecku wolnego wyboru. Dziecko które wiecznie samo decyduje traci poczucie bezpieczeństwa. To rodzice mają wiedzieć, są Jego drogowskazami. Choć wiadomo, bez przegięcia w żadną ze stron.
pao - 2007-06-06, 00:04

wiesz, gabi nie ma "za dużego" wyboru :)

ona ma spore kłopoty ze słowem konsekwencja. stara sie ze wszystkiego wyślizgać i umie robić to nad wyraz zgrabnie i inteligentnie... umie manipulować dosłownie każdym i chyba jako jedyna jeszcze nie wpadłam w jej sidełka (a przynajmniej tak myślę ;) )

stąd też konkretne zachowania wychowawcze: jasne granice, konkretne konsekwencje, pozwolenia na decyzję o sobie w konkretnym zakresie.

efekt taki, że nie ma kłopotu jeśli coś dzieje sie inaczej, nie ma żadnych problemów by coś wytłumaczyć, wyjaśnić. dziecko jest elastyczne i zdolne do dialogu. nie boi sie mówić co myśli, ale umie uszanować zdanie innych. przynajmniej jak na 5-latkę ;)

warto pamiętać,z e dzieci mają jednak różne temperamenty i charaktery i to co działa na jedno dziecko, będzie porażka przy drugim. no ale tu kłania sie wrażliwość, intuicja i wyczucie rodzica. bo wiedza tu jednak mniej przydatna jest...

[ Dodano: 2007-06-06, 00:05 ]
a poczucie bezpieczeństwa: pewna jestem, ze mojej gabrysi go nie brakuje :)

po prostu wszystko w swoim czasie :)

Humbak - 2007-06-06, 09:14

pao napisał/a:
bo nie raz gabi potrafiła podjąć inna niż ja bym chciała decyzje

skoro tak jest to jest ok :-D

Ja po prostu zauważyłam że często ton głosu powoduje, że Natalia nie wyraża siebie tylko bada mnie i podkłada swoje decyzje pode mnie... potworne uczucie i niezły ciężar... ja musiałam zmienić formę zwracania się do niej, by móc wreszcie zobaczyć co tak naprawdę w jej główce siedzi, co lubi i jak widzi pewne rzeczy...

pao - 2007-06-06, 10:37

po prostu słowo "nie" jest często nadużywane i nie poparte żadnym argumentem. sławetne "nie bo nie" chyba każdego do szału doprowadza.

gabi słyszy "nie" gdy mowa o wspólnie ustalonych zasadach, ale jeśli coś było jej wyborem, to decyzję zostawiam jej. efekt jest niesamowity.

wyobrażacie sobie, ze 5-letnia dziewczynka ma super porządek w pokoju i mama wcale nie musi o tym przypominać? wystarczyło, ze konsekwentnie oddaje jej jej rzeczy co sie u mnie walają, wytłumaczyłam, że porządek jest potrzebny jak będzie maleństwo i powiedziałam, że jak my coś zostawimy w jej pokoju to też ma nam zwracać uwagę. żebyście widzieli jej oczy jak to usłyszała :) dostała oficjalne pozwolenia na upominanie rodziców :mrgreen:

na każdego jest metoda, każdego można zmotywować :) kwestia poznać, zrozumieć, zaakceptować a potem szukać kompromisu :) nie ma jednej metody dobrej na wszystkich jak i nie ma jednej metody dobrej w każdej sytuacji :)

Maja111 - 2007-06-07, 20:08

Witajcie,

mam takie pytanie do Was, czy mialyscie problem z niejedzeniem miesa przez Wasze dziecko w przedszkolu? Ja mieszkam w malej miescowosci i strasznie boje sie tego momentu kiedy Oliwia bedzie juz na tyle duza i bedzie musiala isc do przedszkola, boje sie w kwestii niejedzenia miesa, wiem ze w duzym miescie latwiej jest znalesc przedszkole w ktorym nie bedzie problemu z "innym" jedzeniem. Wszyscy mowia mi ze krzywdze dziecko, ze bede miala problemy, sama nie wiem co robic...
Pozdrawiam.

pao - 2007-06-07, 20:23

Cytat:
Wszyscy mowia mi ze krzywdze dziecko, ze bede miala problemy, sama nie wiem co robic...


wiesz, zdaje mi się, że wszyscy choć raz spotkaliśmy sie z takim zarzutem...


ja problemu nie miałam. byłam pewna mego postanowienia i dyrekcja oraz przedszkolanki nie widziały kłopotu. jedynie kucharki w pewnym momencie chciały mnie nawrócić ale po moim wykładzie dały sobie spokój. a jak poskarżyły sie na mnie dyrekcji to jeszcze dyrekcja je opieprzyła, że wtrącają się w nie swoje sprawy.

teraz mam 5-letnią wegetariankę w przedszkolu, zadeklarowana i nikt nie powie, że jest do czegokolwiek zmuszana. niemniej początki były nieco trudniejsze. ale i to dało sie obejść :) w końcu tyle jest teraz alergików ;) generalnie przez pierwsze miesiące panie z kuchni były przeświadczone, że gabi nie je mięsa, bo nie może z racji alergii lub czegoś takiego. były bardzo zdziwione jak je wyprowadziłam z błędu :)

Kashmiri - 2007-06-08, 10:52

Maja111 napisał/a:
Wszyscy mowia mi ze krzywdze dziecko, ze bede miala problemy, sama nie wiem co robic...
niestety problemy w polskich przedszkolach są często :-( Ale to nie Ty krzywdzisz dziecko, krzywdzą je ci, którzy nie potrafią uszanować Twojej decyzji!
Pani w Jaskowym przedszkolu niby jest bardzo otwarta, deklaruje się, że oczywiście z niczym nie ma problemu, bo przecież tyle dzieci alergicznych itp, a w tym przedszkolu są jeszcze dzieci z dietą halal. Ale kiedy podpytuję Jaskę, co jadła, to czasem mam wątpliwości. Wydaje mi się, że wspaniale poradziła sobie Pao ucząc Gabrysię dokładnie rozpoznawać w czym mieso jest, a w czym nie. Jasmin kiedy widzi, że coś jest ewidentnie mięsem, to nie ruszy, ale też nie ma doświadczenia w rozpoznawaniu, i kiedy ktoś chce ją oszukać, może to bardzo łatwo zrobić, a ona ufa w prawdomówność dorosłych... Potem widzę, jak rzednie jej minka, kiedy się dowiaduje, że ta żółta zupka z makaronem to rosół i jest zrobiony z kury. To właśnie jest krzywdzenie dziecka - oszukiwanie go.
Wydaje mi się, że czasem trick z uczuleniem może lepiej podziałać - wtedy bardziej dbają, bo boją się konsekwencji.

Wicia - 2007-06-08, 12:23

Kashmiri napisał/a:
Wydaje mi się, że czasem trick z uczuleniem może lepiej podziałać - wtedy bardziej dbają, bo boją się konsekwencji.

W jednym z naszych przedszkoli zapytalam dyrektorkę czy przyjmują dzieci wegetariańskie. Usłyszałam stanowcze NIE i zobaczyłam w oczach DO WIDZENIA PANI.
Po chwili dodałam, że mała jest alergikiem. Paniusia zaczęła plątać się w zeznaniach, a na końcu stwierdziła, że to nie będzie dla nich problem :-|

pao - 2007-06-08, 12:41

Niestety świadomość wielu ludzi jest niska a to powoduje takie sytuacje...

pamiętam jak byłam pełna obaw jak szukałam przedszkola dla Gabryśki... na szczęście we wszystkich w których byłam, choć dyrekcja wyrażała obawy, to jednak byli zainteresowani. dwa lata wcześniej koleżanka szukała przedszkola (jej dziecko je ryby i sporadycznie drób, zatem obostrzenia żywieniowe dużo mniejsze) i przechodziła istną katorgę. zatem powoli, bo powoli, ale jednak coś sie zmienia :)

Wicia - 2007-06-08, 13:41

W prywatnych wogóle nie było problemu.
Kashmiri - 2007-06-08, 14:19

Jaskowe jest właśnie prywatne i to jest problem z prywatnymi, deklarują, że nie ma problemu, bo zależy im, żeby dziecko chodziło (płaciło), a w praktyce może być różnie. Ja się bardzo ostatnio zawiodłam, bo jakoś ufałam tej kobiecie. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś może tak postąpić wobec dziecka, stwarzać mu sytuacje, w których czuje się oszukane i jednocześnie winne. I to pani psycholog. (bo nie tyle chodzi mi o fizyczny fakt zjedzenia czegoś tam, ile o to, jakie taka sytuacja czyni szkody w psychice dziecka, burzy zaufanie, obraz własnej osoby i wprowadza konflikt przedszkole-dom).
pao - 2007-06-08, 15:14

Wicia napisał/a:
W prywatnych wogóle nie było problemu.


w prywatnych jest inny problem: wiele z nich to przechowywalnie-bawialnie i nic więcej... do takiej placówki nie chciała bym dawać dziecka, niemniej wiele właśnie tak działa. na szczęście sa wyjątki, gdzie dziecko nie tylko bawi się ale i uczy :)

dobrze ze Giertych nie wymyślił listy lektur obowiązkowych dla przedszkoli ;)

bodi - 2007-06-08, 15:35

Cytat:
wiele z nich to przechowywalnie-bawialnie i nic więcej

to chyba dotyczy również zwyklych przedszkoli...
a to co spotkało Jass to czystej wody skandal :evil: wspólczuję :-|

pao - 2007-06-08, 15:40

bodi napisał/a:
Cytat:
wiele z nich to przechowywalnie-bawialnie i nic więcej

to chyba dotyczy również zwyklych przedszkoli...


kierunkowe z założenia mają jakąś wiedzę, relacje, stosunek do świata przekazywać, zatem tutaj było by tragedią gdyby ich też sie to tyczyło.

Cytat:
a to co spotkało Jass to czystej wody skandal :evil: wspólczuję :-|


niestety takich skandali jest więcej... czasem z premedytacją, czasem nieświadomie... ja sie kilkanaście razy upewniałam, że gabi na pewno ma oddzielnie robioną zupę i czy aby na pewno na miso... z ty, ze ja mam pewne ułatwienia by dojrzeć prawdy niemniej i tak prawie wszystko mnie niepokoiło.

szczególnie jak gabi mi kiedyś powiedziała, że dostała zupę a w niej pływało mięso. potem sie okazało, że lane kluski, niemniej trauma dla dziecka była...

bodi - 2007-06-08, 16:07

pao, a co to sa przedszkola kierunkowe?
pao - 2007-06-08, 16:09

przedszkola językowe, integracyjne, ekologiczne. po prostu przedszkola z profilem. tam ideologicznie jest jakieś założenie i tego dzieci są uczone od podstaw. większość z nich jest jednak droga i oblegana.
Wicia - 2007-06-08, 18:05

pao napisał/a:
większość z nich jest jednak droga i oblegana.

"Nasze przedszkole" od tego roku będzie językowe :mryellow: Ula/Filipek skorzysta napewno i w cenie państwowej :mryellow:

Agnieszka - 2007-06-08, 18:54

Zawsze mówię o diecie (o alergii na pewne potrawy i diecie wege ideologoicznej)
Nie w każdym przedszkolu nawet w dużym mieście są otwarci na dzieci wege na szczęście w 2 na 3 placówki były wegetariańskie dzieci.
Obecne przedszkole jest dietowe więc nawet nawet dieta candidowa jest honorowana (dostarczam zaświadczenie lekarskie o diecie, z bezmięsnośc też nie robią problemu)

Wszystkie nasze przedszkola były i są państwowe.
Obecne ma rozbudowany program muzyczny i w nazwie będzie to uwzględnione.

[ Dodano: 2007-06-08, 19:13 ]
szukałam wątku ze starego wd o doświadczeniach przedszkolnych ale nie znalazłam.
W jednej z placówek stałam sie niewygodna, zbyt wnikałam w jadłospis. Prawie wszystko donosiłam w termosach, podgrzewać nie chcieli zasłaniając się Sanepidem. Okazało się że kasze czy buraczki doprawiane były smalcem, skwarkami itp. Po prawie 2 miesiącach bytności powiedzieli żebyśmy zmienili placówkę. I tak zrobiłam. Innych rodziców nie interesowało co dzieci jedzą więc na zmianę jadłospisu otwarci nie byli

pao - 2007-06-08, 19:20

Wicia napisał/a:
pao napisał/a:
większość z nich jest jednak droga i oblegana.

"Nasze przedszkole" od tego roku będzie językowe :mryellow: Ula/Filipek skorzysta napewno i w cenie państwowej :mryellow:


oo, to nawet nie wiedziałam... a dodając ze żaczek jeszcze ma profil muzyczny... same plusy :)

oliviolina - 2007-06-13, 22:21

no, to ja nie mogę się doczekać spotkania-zebrania w nowym przedszkolu, (będzie we wtorek) i właściwie pierwszy raz będę mogła je wnikliwie obejrzeć i poznać kadrę. ciekawa jestem czy córze się spodoba??? ona ciągle pyta, czy będą tam klocki? choć w domu wcale się nimi nie bawi. nic nie rozumiem :roll:
Wicia - 2007-06-13, 23:01

Trzymam kciuki i z doświadczenia podpowiem... weź chusteczki ;-)
A klockami to pewnie lepiej w towarzystwie się bawić :-D

Humbak - 2007-06-13, 23:07

Wicia napisał/a:
A klockami to pewnie lepiej w towarzystwie się bawić

No jasne - i nie radziłabym konkurować z przedszkolem bo się dziecku zabawę popsuje ;-) :lol:

Wicia napisał/a:
weź chusteczki

towar wysoce pożądany :mryellow:

pao - 2007-06-14, 10:11

ja na spotkaniu przedszkolnym nie byłam. ot we wrześniu przyszłam z gabryską i tyle dziecko widziałam :) no ale to juz urok tego małego żywiołu ;)
oliviolina - 2007-06-14, 21:48

Wicia napisał/a:
weź chusteczki

kartonik wystarczy??? :lol: mam zawsze zapas w aucie...

[ Dodano: 2007-06-19, 22:47 ]
no i pierwsze koty za płoty. dziś byłyśmy pierwszy raz w naszym przedszkolu. bardzo miłe spotkanie. Daria nie miała ochoty iść do domu, bo na podwórku aż 3 zjeżdżalnie!!! Przywitała się z zaczarowanym ołówkiem ( taką nazwę ma przedszkole), pośpiewała, pobawiła się, zjadła ciastko (?) ku mojemu zaskoczeniu, poleżała na leżaczku, porysowała, umyła rączki. czyli w wielkim skrócie robiła to co dzieci robią w przedszkolu. niestety od lipca placówka ma urlop i na plac zabaw możemy przyjść na ostatnie 2tyg. sierpnia. Ale za to będzie film ze spotkania, oczywiście do codziennego oglądania przez wakacje. ciekawa jestem jak to wyszło.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group