wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Na słodko - Czy znacie jakiś przepis na zdrowe lizaki?

karulka - 2008-02-17, 18:42
Temat postu: Czy znacie jakiś przepis na zdrowe lizaki?
Hi hi może to nieralne ale dlaczego nie zapytać.Moją mała ostatnio fascynują lizaki(zobaczyła w bajce o kreciku hihi ) Może znacie jakiś zdrowy pyszny przepis na takie cudeńko :mryellow:
eenia - 2008-02-17, 19:18

Ja czasem kupuję w zdrowej żywności bio lizaki bez cukru na syropie kukurydzianym.
karulka - 2008-02-17, 21:02

No własnie tylko ze u Nas w Bio Avenie nie mają takich :-( ale zapytam czy mogli by sprowadzić.Tylko tak sobie myśle jeszcze nad kwestią ząbków bo na czym by nie były robione to jak coś słodkiego długo w buzi..... :-/ ??Hmmmm.....
Lily - 2008-02-17, 21:16

A może hxxp://www.ksylitol.com/main.html]ksylitolki?
taniulka - 2008-02-17, 22:10

Z tego co wiem to dzieci i ksylitol ponoc nie bardzo.
Ania D. - 2008-02-17, 22:19

Karulka, lizaki (nawet "zdrowe") nie są polecane dzieciom. Długi kontakt słodkiego (obojętne, jaki to słodzik) z ząbkami prowadzi do próchnicy. Poza tym jeden dodatek w miarę zdrowy nie powoduje, że produkt końcowy też taki jest.
pao - 2008-02-17, 22:35

Cytat:
Długi kontakt słodkiego (obojętne, jaki to słodzik) z ząbkami prowadzi do próchnicy.

ksylitol ma inne właściwości i pomaga przy zadbaniu o zęby.

a co do podawania go dzieciom: walne by nie przesadzać z ilością, zatem taki ksylitolowy lizaczek raz kiedyś może być świetnym pomysłem.

Karolina - 2008-02-17, 23:20

Zdrowy lizak to martwy lizak 8-)
Marcela - 2008-02-18, 06:03

Karolina, :mryellow:
puszczyk - 2008-02-18, 07:48

To jest dylemat, bo podobnie gdy podamy dziecku nawet sporadycznie np. parówkę sojową, może nabrać ochoty na taką mięsną. Dostanie ksylitolka, to będzie chciało zwykłego lizaka z cukru. Chociaż to raczej dotyczy to maluchów, z moim pierwszakiem można się dogadać. :mrgreen:

[ Dodano: 2008-02-18, 07:49 ]
taniulka napisał/a:
Z tego co wiem to dzieci i ksylitol ponoc nie bardzo.

Producent podaje na opakowaniu, że może powodować biegunki.

malina - 2008-02-18, 08:10

puszczyk napisał/a:
To jest dylemat, bo podobnie gdy podamy dziecku nawet sporadycznie np. parówkę sojową, może nabrać ochoty na taką mięsną. Dostanie ksylitolka, to będzie chciało zwykłego lizaka z cukru.


Pomyslałam o tym samym własnie.Albo jak dziecko gdzies bedzie - np w przedszkolu to jak odróżnic zwykłego lizaka od tego drugiego??To samo np z żelkami :roll: U nas Zuzia na razie po prostu nie je takich rzeczy.

pao - 2008-02-18, 08:18

cóż, ja daje gabryśce żelki i inne takie, ale gabryśka jest już tak duża, ze wie iż my jemy inne niż większość. na urodziny w zeszłym roku do prezentu załączona była paczka żelków . od razu przybiegła do mnie i pyta co ma z tym zrobić, bo przecież nie zje ;) poradziłam poczęstować gości ;)

a z maluszkami to najlepiej w ogóle nie podawać słodyczy. ja niestety popełniłam ten błąd przy gabryśce, przy uli już nie popełnię ;)

Lily - 2008-02-18, 08:24

Cytat:
a z maluszkami to najlepiej w ogóle nie podawać słodyczy. ja niestety popełniłam ten błąd przy gabryśce, przy uli już nie popełnię ;)

właśnie szkoda, że tak jest, że rodzicom często się wydaje, iż dziecko strasznie tęskni za słodyczami - bo przecież jeśli nie zna smaku rafinowanego cukru to mimo że dzieci lubią słodkie, to wystarcza to, co naturalnie słodkie - owoce, słodkie warzywa typu marchewka czy buraczek
tak się zastanawiam, bo czasem widzę w rodzinie jak ktoś wpycha dziecku słodycze nawet jeśli ono nie bardzo chce, no bo przecież dzieci muszą lubić słodkie i byłyby bardzo nieszczęśliwe gdyby ciastka czy czekoladki nie dostały - ale to chyba efekt spaczonego smaku rodziców...

malina - 2008-02-18, 08:27

pao napisał/a:
ale gabryśka jest już tak duża, ze wie iż my jemy inne niż większość. na urodziny w zeszłym roku do prezentu załączona była paczka żelków . od razu przybiegła do mnie i pyta co ma z tym zrobić, bo przecież nie zje ;) poradziłam poczęstować gości ;)


No własnie.Zuzia ostatnio ktos poczęstował ciastkami i na jej pytanie czy są bez cukru odp,że tak co nie było prawdą :evil: Niestety,na tym etapie Zuzia nie jest w stanie sama odróznic jeszcze co jest dobre,a co nie,a jak widać do ludzi tez nie mozna miec zaufania :roll:

pao - 2008-02-18, 10:10

Cytat:
a jej pytanie czy są bez cukru odp,że tak co nie było prawdą

przeraża mnie taki brak szacunku dla małego człowieka :evil:

PiPpi - 2008-02-18, 10:23

Lily napisał/a:
Cytat:
a z maluszkami to najlepiej w ogóle nie podawać słodyczy. ja niestety popełniłam ten błąd przy gabryśce, przy uli już nie popełnię ;)

właśnie szkoda, że tak jest, że rodzicom często się wydaje, iż dziecko strasznie tęskni za słodyczami - bo przecież jeśli nie zna smaku rafinowanego cukru to mimo że dzieci lubią słodkie, to wystarcza to, co naturalnie słodkie - owoce, słodkie warzywa typu marchewka czy buraczek
tak się zastanawiam, bo czasem widzę w rodzinie jak ktoś wpycha dziecku słodycze nawet jeśli ono nie bardzo chce, no bo przecież dzieci muszą lubić słodkie i byłyby bardzo nieszczęśliwe gdyby ciastka czy czekoladki nie dostały - ale to chyba efekt spaczonego smaku rodziców...

no dokładnie, później dochodzi do tego, że dzieciom brak zainteresowania ze strony rodziców rekompensuje słodycz w buzi, a w dorosłym życiu, człowiek sobie osładza zły dzień, poprawia nastrój...

eenia - 2008-02-18, 12:41

Franek dowiedział się i istnieniu lizaków z książki którą czytaliśmy, wypytał mnie co i jak i ustaliliśmy że lizaki są zrobione z cukru w związku z tym nie zdrowe i że my takich nie jemy, kiedy jednak odkryłam te "zdrowe" lizaki kupiłam i wyjaśniłam, że to są lizaki ze zdrowej żywności i od czasu do czasu, można takiego zjeść. Pewnie, że na zęby nie jest najlepszy, ale też nie demonizujmy, jeśli dziecko zje takiego lizaka raz czy dwa w miesiącu to nie ma problemu, wolę kupić czasem takiego lizaka, niż patrzeć jak przykro jest mojemu dziecku że inni jedzą a on nie może. O to, czy nie będzie chciał sięgac po te zwykłe się nie boję, nie raz zdarzyło się że dostał od kogoś i zawsze mówił że my takich nie jemy i odkładał gdzieś.
Ania D. - 2008-02-18, 14:00

Eenia, myślę, że to nie jest sprawa demonizowanie czegos, tylko wyboru. Dla mnie kupowane przetworzone rzeczy nie są zdrowe, na pewno nie dla dzieci. To, że kupuje się cos w zdrowej żywności nie ma znaczenia, bo to nie są zdrowe słodycze. Sprawa ewentualnej przykrości dziecka - dlaczego dziecko zrozumie, że takiego lizaka z cukru nie jada i jest ok, ale już jak jest inny lizak, to byłoby mu przykro, gdyby go nie dostało?
Dzieci wege rozumieją dużo więcej niż inne dzieci, które "muszą" jeść cukierki, pączki, batoniki. One i tak wielu rzeczy nie dostają i dla mnie nie ma konieczności dawania im substytutów lizaka, bo takie maluchy mogą dostawać wiele innych, zdrowych rzeczy, które nie są znane dzieciom jedzącym tradycyjnie.

neuro - 2008-02-18, 14:12

Tak się ostatnio zastanawiam, na ile to jest zdrowe dla dzieci, gdy tak angażuje się je w sprawy jedzenia. Jak 4-latek musi pilnować, czy paróweczka jest sojowa, czy mięsna. Że sam z własnej woli odmawia sobie słodyczy, bo rodzice kładą na to duży nacisk. Jeśli tyle wokół niego mówi się o jedzeniu, kładzie duży nacisk na zdrowe odżywianie, silnie reaguje na te tematy. Czy nie boicie się, że dzieciaki potem będą miały problemy z naturalnym, spontanicznym odżywianiem się?
To nie zaczepka, tylko ciekawość, do razu uprzedzam :)

Ania D. - 2008-02-18, 14:33

Nuro, u nas nie ma psychozy. Pawełek czasem o coś pyta i próbuje mnie mówiąc, że on je mięso. Wtedy mówię, że jak będzie starszy, to sam będzie decydował o tym, co zje. Na razie staram się dać mu jak najlepsze podstawy. Po co uczyć dziecka jedzenia skoncentrowanego cukru? To jet tylko przyzwyczajanie do takiego koncentratu, nic poza tym nie daje. Poza tym ja robię ciekawe słodycze, np. do jego ulubionych należą kuleczki chałwowe z ciemnego sezamu, siemienia i słodu.
U na nie jada się parówek sojowych, sama nigdy tego nie jadłam i nie jest mi to potrzebne, zresztą jest tam masa chemicznych dodatków. Nie muszę się więc martwić, czy dziecko rozróżni sojowe od mięsnego.
Obserwuję Pawełka na placu zabaw, w przedszkolu. Nie jest w ogóle zainteresowany tym, co jedzą na podwieczorek inne dzieci (dodam, że są to tylko pączki, drożdżówki, cukierki, czipsy, nie zdarzyło mi się widzieć czegoś zdrowego). Natomiast inne dzieciaki patrzą co Pawełek zjada i bardzo im się to podoba. Zdarza się, że coś dostaje od ludzi, lizaka, cukierki. Jest wtedy bardzo zadowolony, ale nigdy tego nie rozpakowuje i nie zjada. Ja mu nie zabieram, nie zabraniam, mówię, że ja tego nie jadam.
U nas nie mówi się ciągle o jedzeniu, że coś jest zdrowe czy nie, my po prostu tak staramy się żyć. Jeśli dziecko o coś pyta, to mu odpowiadam zgodnie z własnymi przekonaniami. Moja zdanie jest takie, że fatalną rzeczą jest dawanie dzieciom kupowanych słodyczy, bo tylko wszczepia się w nie umiłowanie cukru i potrzebę jedzenia cukru. Nie łudzę się, że moje dzieci nigdy nie będą jadły kupowanych słodyczy, ale jak długo dam radę, to nie chcę kilkulatkowi sama tego podsuwać. Zależy mi też na tym, by robić zawsze smaczne i ładnie wyglądające domowe słodkości np. z suszonych owoców, razowej mąki etc.
Myślę, że właśnie stawianie na naturalne smaki, bez podawania cukru, jedzenia z chemicznymi dodatkami moża dać otwartość smaku u dziecka. Cieszę się sama jak widzę, że Pawełek chętnie jada zupełnie nowe dla niego rzeczy, a jego rówieśnicy często nie ruszają rzeczy nieznanych. Z mojej obserwaji wynika, że problemy mają te dzeci, które były karmione monotematycznie (parówki, bułeczki, słodycze), bo są przyzwyczajone tylko do tych podstawowych smaków, często z chemicznymi dodatkami. Jak tego brakuje, to dziecko nie zje posiłku. Zresztą nowe dla nich to niedobre. Nie znają, to nie spróbują.

adriane - 2008-02-18, 15:00

Cytat:
Obserwuję Pawełka na placu zabaw, w przedszkolu. Nie jest w ogóle zainteresowany tym, co jedzą na podwieczorek inne dzieci (dodam, że są to tylko pączki, drożdżówki, cukierki, czipsy, nie zdarzyło mi się widzieć czegoś zdrowego). Natomiast inne dzieciaki patrzą co Pawełek zjada i bardzo im się to podoba. Zdarza się, że coś dostaje od ludzi, lizaka, cukierki. Jest wtedy bardzo zadowolony, ale nigdy tego nie rozpakowuje i nie zjada. Ja mu nie zabieram, nie zabraniam, mówię, że ja tego nie jadam.


Karolinka często przynosi do szkoły orzeszki i wiem, ze dzieci jej podjadają. Kiedyś koleżanka Karolinki chciała pokazać swojej mamie jakie orzeszki by chciała żeby mama jej kupiła (nerkowce). Karolinka wyjeła je z tornistra na co ta mama krzyknęła zniecierpliwiona, że nic jej nie kupi, bo ciągle chce jakieś słodycze. Nawet nie spojrzała o jakie orzeszki chodzi....

Inna historia: Karolinka miała bal w szkole. Kiedy po nią przyszłam była w połowie jedzenia najzwyklejszego lizaka, takiego ze sklepu. Spytałam sie jej czy wie, że je sam cukier i czy wie, ze my takich rzeczy nie jadamy. Spytałam jej czy może wyrzucić tego lizaka. Nie odezwała się do mnie, ale łapczywie lizała dalej, w końcu wyrzuciła, ale bardzo niechętnie. Była obrażona na mnie przez następne pół dnia.
A Wy jak byście zareagowali na moim miejscu na taki widok? To był jej jeden z nielicznych lizaków w życiu.
Dodam, że np. pączków Karolinka nie tknie i uwielbia powtarzać mi, jak widzi, ze ktoś je pączka, ze ona by nigdy czegoś takie nie zjadła, bo to jest wstrętne, bo takie bardzo slodkie...

orenda - 2008-02-18, 15:10

Cytat:
Obserwuję Pawełka na placu zabaw, w przedszkolu. Nie jest w ogóle zainteresowany tym, co jedzą na podwieczorek inne dzieci
U nas ostatnio był płacz, bo nie pozwoliłam Liwii zjeść Danio, które dostała od mamy małej dziewczynki, z którą się bawiłam. Ostatnio mój tata poczęstował ją czekoladą i choć lubi suszone owoce jako przekąski, poznała już smak normalnych słodyczy. Próbowała też takiego "zdrowego" lizaka, dostała od pani w sklepie ze zdrową żywnością i pewnie jest to słodycz, ale wolę, żeby zjadła takiego lizaka niż zwykłego.
Znam też historię takiego dziecka, które w domu przy rodzicach wege jest poprawne politycznie, bo zna zdanie rodziców, a kiedy chodzi na drugie podwórko do dziadków zjada wszystko czego w domu jej nie wolno.
adriane napisał/a:

A Wy jak byście zareagowali na moim miejscu na taki widok?
Ja bym chyba pozwoliła dkończyć tego lizaka.
malina - 2008-02-18, 16:15

pao napisał/a:
Cytat:
a jej pytanie czy są bez cukru odp,że tak co nie było prawdą

przeraża mnie taki brak szacunku dla małego człowieka


Własnie :evil: Zuzia zupełnie nie pojmuje tego,ze ktos może ją okłamac.W tej sytuacji tez zadowolona powiedziała,ze dostała takie specjalne ciastka bez cukru,a gdy okazało sie,ze to nieprawda było jej po prostu smutno...
Ostatnio bylismy na urodzinach gdz\ie dla maluchów był tort z cukierni - wszyscy dostali po kawałku,Zuzia tez - polizała łyżeczke i odłożyła,na tym sie skonczyło.Jak gdzies idziemy to zawsze staram sie jej cos zabrac,robimy jakies ciastka itd,to jej w zupełnosci wystarcza bo bardzo je lubi,nie chce tego co jedza inne dzieci.Wie,ze 'normalne' słodycze nie są zdrowe,czasem dostanie kawałek gorzkiej czekolady.
Ja nie moge pojąc czemu ludzie na siłe chca ja uszczesliwiac słodyczami :roll: i zaczyna mnie to powoli wkurzac.

Ewa - 2008-02-18, 17:08

adriane napisał/a:
uwielbia powtarzać mi, jak widzi, ze ktoś je pączka, ze ona by nigdy czegoś takie nie zjadła, bo to jest wstrętne, bo takie bardzo slodkie...

Obawiam się, że to może być mówione pod Ciebie lub przekonuje samą siebie. Gabryś nie rusza słodyczy, czasem jak widzi ciastka jakieś to pyta czy może. Słodycze typu żelki czy lizaki zupełnie go nie ruszają. Zdarzało się, że dostawał od kogoś lizaki, to przynosił mi i wrzucał do plecaka, bo on tego nie je. Raz kolegę na podwórku częstował ciasteczkiem owsianym, to ten nie chciał wziąć, za to przyniósł sobie żelki. Gabryś zadowolony po powrocie do domu stwierdził, że miała oba ciastka dla siebie, bo kolega wolał jeść jakieś "klejące coś" (miał przy tym taką minę, jakby kolega jadł coś strasznie obrzydliwego ;) ). Nie przekonuje mnie o nie jedzeniu słodyczy, mięsa. Za to przy mnie bardzo zarzeka się, że zabawa bronią jest niefajna, zwraca uwagę kolegom itp. Gdy ja nie widzę, to u sąsiadki najchętniej łapie za pistolet. Zauważyłam już, że jak dużo o czymś mówi przy mnie, przekonuje, podaje różne argumenty, zarzeka się, to jest to pode mnie ;-)
A propo lizaków, to przypomina mi się sytuacja, gdy byliśmy u Bajki. Byliśmy na placu zabaw, Gabrysię przyprowadził tata, mała miała lizaka w buzi. Gabryś zdziwił się czemu ona to je, przecież to niezdrowe. Lizak wylądował w koszu na śmieci. Jaka Bajka była zdziwiona ;-) . Czyli najlepiej działa przykład innego dziecka. Kolega jest bardziej przekonywający niż mama, która pewnie wiele razy tłumaczyła, że to niezdrowe.

Ania D. - 2008-02-18, 19:42

orenda napisał/a:
Znam też historię takiego dziecka, które w domu przy rodzicach wege jest poprawne politycznie, bo zna zdanie rodziców, a kiedy chodzi na drugie podwórko do dziadków zjada wszystko czego w domu jej nie wolno

Orenda, ale tak może być i w przypadku mięsa. Każde dziecko jest inne, więc nie ma tu jedynie słusznej drogi postępowania.
U nas nie ma mocnego zabraniania, bo w zasadzie nie ma dostępu do takich słodkości. W domu nie mamy, w rodzinie przy nas rzadko ktoś jada cos takiego. Chcę wyrobic Pawełkowi smak, by chciał jeść to, co ja przygotuję i by było to dla niego atrakcyjne. Był moment, że Pawełek chciał w restauracji spróbować cukru z cukierniczki, więc sobie trochę wziął. Nie chcę zabraniać wszystkiego za wszelką ceną, ale tak długo jak mogę dawać dobre jedzenie, to chcę o to dbać. Nie muszę malucha przyzwyczajac do chemicznego, słodzonego cukrem badziewia, którym się zajadają dzieciaki.

orenda - 2008-02-18, 20:17

Ania D. napisał/a:
Orenda, ale tak może być i w przypadku mięsa
tak, ten przypadek odnosi się do mięsa i do słodyczy. Dokładnie nie wiem ile ma lat, ale ponad 10 na pewno.
Mala_Mi - 2008-02-18, 20:44

Jagódka przez pierwsze 2-3 lata życia nie jadła kupnych słodyczy. Teraz okazjonalnie je, tak samo zresztą jak i my. Mamy taki układ, że niedziela jest dniem "słodkim". Zwykle jemy wtedy jako deser po śniadaniu czy obiedzie chałwę (kupną) albo sezamki. Ale w niedzielę Jaguś może też czasem zjeść jakiegoś cukierka, którego sobie przyniesie z przedszkola. W jej przedszkolu dzieci mające urodziny częstują innych cukierkami, umówiłyśmy się, że Jagódka cukierkiem się częstuje, ale nie zjada go od razu, tylko odkłada do śniadaniówki. W domu odkładamy go do szafki, wyjmujemy w niedzielę i zwykle dzielimy między wszystkich (poza Kalinką, bo za mała). W różne święta pozwalamy sobie na inne słodycze - ciastka, czekoladę. Ostatnio Jaguś w liście do św. Mikołaja poprosiła o czekoladę, dostała pod choinkę, bardzo jej smakowała. Teraz nie prosi o czekoladę, bo wie, że je się ją tylko w święta albo inny szczególny dzień.
Jaguś ma nawet takie wyrażenia: chałwa na niedzielę, lody na wakacje, czekolada na święta, tort na urodziny (tortem może być wszystko, byle ze świeczką - zwykle jakieś razowe ciasto. Ostatnio na moich urodzinach były razowo-miodowe rogaliki ułożone na talerzu, w tym środkowym była świeczka ;-) ).
Wydaje mi się, że taki układ jest dla nas OK. Jagódka uczy się, że pewne rzeczy można jeść, ale w niedużych ilościach i nie codziennie. Mam nadzieję, że jej tak zostanie :-)

Ewa - 2008-02-18, 21:05

To u nas podobnie jak u Małej_mi. Tyle, że dniem słodycza jest sobota i jest to jeden słodycz, najczęściej batonik musli lub paczuszka sezamków. Myślę, że to dobre nauczenie dzieci, że słodycze są dla ludzi, tylko z głową. Obawiałabym się, że gdybym zawsze na słodycze mówiła "nie", to kiedyś rzuciłyby się na wszystko co słodkie, jak tylko mama nie widzi. A szkoła w końcu już w tym roku :roll: . Za to domowe słodycze, ciasta czy ciasteczka, na razowej mące, bez cukru - ile chcą. Takie słodycze mają swoje plusy, bo np. nie muszę się przejmować, że dzieci nie chcą kolacji, bo najadły się np. ciasteczkami owsianymi z rodzynkami, pestkami dyni i słonecznika. No bo cóż to za problem, po prostu zjedli pieczoną owsiankę ;)
orenda - 2008-02-18, 21:10

Mi się podoba rozwiązanie kwestii słodyczy jak jest u Malej_Mi i Ewy, będę chciała coś takiego wprowadzić i u nas.
Lily - 2008-02-18, 21:10

Ewa napisał/a:
Tyle, że dniem słodycza jest sobota i jest to jeden słodycz, najczęściej batonik musli lub paczuszka sezamków. Myślę, że to dobre nauczenie dzieci, że słodycze są dla ludzi, tylko z głową.

pamiętam czasy gdy ja byłam dzieckiem a słodycze kupowało się na kartki - w lodówce leżała torebka czekoladek i od czasu do czasu przymilałam się do kogoś o "coś dobrego" - dostawałam jedną i muszę powiedzieć, że wspominam te czasy z sentymentem, bo to była przyjemność, może pół kilo albo kilo można było kupić na miesiąc i dla mnie to było delektowanie się - potem, jak już można było mieć ile się chciało przestało to być takie fajne, choć uzależniające...

dort - 2008-02-18, 21:52

Lily ja pamietam smak kasztanków, ktorymi czestowala nas mama - mniej wiecej raz na dwa tygodnie po jednym - to bylo świeto :-D
Lily - 2008-02-18, 21:57

dort napisał/a:
Lily ja pamietam smak kasztanków, ktorymi czestowala nas mama - mniej wiecej raz na dwa tygodnie po jednym - to bylo świeto :-D
a ja najbardziej lubiłam takie z orzechowym czymś w środku, coś jak Michałki chyba ;)
Karolina - 2008-02-19, 18:34

Tymek uwielbia słodkości, rzuca się na nie. Nie wiem z czego to wynika, bo nigdy mu nie dajemy, czasem dostanie Digestiva (tylko takie kupujemy). Cokolwiek upiekę to jest szał, dziki szał. To samo z z pieczywem - buła to dla niego najsmaczniejsza rzecz pod słońcem.
Lily - 2008-02-19, 18:36

Karolina napisał/a:
To samo z z pieczywem - buła to dla niego najsmaczniejsza rzecz pod słońcem.
moja siostrzenica potrafi zjeść 2 kromki chleba z masłem, choć ma ledwie 15 miesięcy - nie jest to jej posiłek, po prostu jak widzi kogoś jedzącego kanapki to już ma buzię otwartą...
Ania D. - 2008-02-19, 20:25

Ewa napisał/a:
Myślę, że to dobre nauczenie dzieci, że słodycze są dla ludzi, tylko z głową. Obawiałabym się, że gdybym zawsze na słodycze mówiła "nie", to kiedyś rzuciłyby się na wszystko co słodkie, jak tylko mama nie widzi.

Ewo, że starszymi dziećmi pewnie tak, zwłaszcza, jak mają wielką ochotę spróbować, bo wszyscy dookoła jedzą. Ale po co malucha, który ma rok czy dwa, "uszczęśliwiać" batonikiem, lizakiem czy czyms podobnym? Na placach zabaw widzę dzieci, które mają po 8, 10 miesięcy i wcinają słodycze. To jest tylko przelewanie na dzieci swoich pragnień, bardzo niezdrowych zresztą. To nie dzieci się tego domagają, to sami rodzice wyrabiają w nich te pragnienia, nawyki i skojarzenia, że coś słodkiego (ze sklepu) musi być.

Ewa - 2008-02-19, 22:39

Ania D. napisał/a:
Ale po co malucha, który ma rok czy dwa, "uszczęśliwiać" batonikiem, lizakiem czy czyms podobnym?

Tu się zgadzam. Gabryś miał wprowadzony "dzień słodycza" dopiero w zeszłym roku. Rozumie już o co w tym chodzi, no ale skoro starszy dostaje to młodszy też i widać, że Nati jeszcze nie do końca rozumie. Bywały takie dni, że codziennie dopominał się o batonika, jednak powoli zaczyna kumać. W tą sobotę nie było słodycza, bo dzień wcześniej rzucali się obranymi dla nich mandarynkami, a później wyrzucili do śmieci. Skoro tak potraktowali owoce, nie było pieniędzy na batonika. Widać było, że mały zrozumiał, bo sam później przypominał o mandarynkach na wspomnienie batonika. Tak więc, powoli do przodu ;-)

A tak przy okazji, u nas kwestia batonika musli zaistniała, gdy Gabryś był mniej więcej w wieku Nataniela. Dostał od naszej dalszej znajomej (która była, że tak powiem niewtajemniczona ;-) ) wafelka w czekoladzie. Nie dość, że słodkie, to jeszcze czekolada. Zaproponowaliśmy małemu, że wafelka zje tatuś, bo on kakao może, a Gabryś dostanie od taty batonika musli. Mały na to chętnie przystał. Co ciekawe, później jak coś dostawał z czekoladą oddawał nam, ale wcale nie domagał się batonika w zamian. Doszedł jedynie do wniosku, że jak będzie dorosły, to też będzie mógł czekoladę, bo dorośli nie mają alergii ;-)

karulka - 2008-02-20, 09:22

No proszę jak się temat rozbujał :lol: Ledwo opuściłam dom na 2 dni a tu...... Aniu.D Podaj mi proszę przepis na te ulubione kuleczki chałwowe ;-)
eenia - 2008-02-20, 09:49

Franek też pierwszego "zdrowego" lizaka zjadł jak miał jakieś 3 lata. Jestem przeciwna słodkościom jakimkolwiek, poza naturalnymi ( owocami susz itp) dla maluchów. I tak jak u Ewy z Mią już było inaczej, zaczęła wcześniej ze względu na starszego brata niestety. Ale ogólnie u nas problem słodyczy nie istnieje ( dla nas), dzieciaki nigdy nie jadły jakis kupnych zwykłych słodyczy,ot czasami ( raz dwa w miesiącu) kupię im coś w zdrowej żywności ( oczywiście i tam czytam etykiety). Myślę, że problem może się pojawić jak F pójdzie do przedszkola, ale może sie mylę..zobaczymy.
dynia - 2008-02-20, 15:43

Jaga raz na ruski rok dostanie takiego włąsnie eko lizaka na drewnainym patyku ;-) Nie mają one w sobie cukru a ich smak jest bardzo intensywny,potrafi jesc takiego przez 3 dni.Polize kilka razy odłozy na talerzyk,po kilku godzinach znowu sobie przypomni i polize ,dlatego wystarcza jej na tak długo.Pierwszy jej kontak z takim lizakiem był jakos po 3 urodzinach i nie uważam ,ze robie jej tym jakąs ogromna krzywde.Ciągle mam przed oczami zabawną sytuacje .Blizniaki mojej koleżanki wtedy 5 l.chowane bardzo zdrowo,zero cukru,zero telewizji i jestesmy wszyscy na kinderbalu u innej kumpeli ,konsternacja blizniaki zniknęły, i znalazły sie po chwili skitrane w kącie przed bajką lecąca w tiwiaku z ogromna micha cukierów i ciastek i buzka pełna nich :mryellow: Jakiez było zdiziwnie ich mamuski ;-)
Ania D. - 2008-02-20, 18:03

Nie sądzę, żęby dzieci chowane bez cukru jadły duzo więcej słodyczy niż inne dzieciaki. Wystarczy popatrzeć na przerwach w szkole jak dzieci jak szalone biegną do sklepiku i kupują, co się da: lizaki, batony, cukierki etc. Patrzę też na dzieci osiedlowe, które w lecie jedzą słodycze na tony. Spożywanie cukru prowadzi do jeszcze większego spozycia cukru i dotyczy to w takim samym stopniu dzieci, które jedzą na stałe słodycze, jak i maluchów, które ich nie znają.
Mala_Mi - 2008-02-20, 18:51

A ja myślę, że jeśli dziecku zabrania się czegoś całkowicie, może to sobie w którymś momencie zacząć rekompensować, przesadzając.
Pamiętam taką sytuację, kiedy siedmiolatek chowany bez kupnych zabawek (rodzice dbali o niego bardzo miał bardzo dużo naturalnych, zwykle robionych przez rodziców i siebie zabawek z materiałów naturalnych - z patyków, drewna itp.), na wakacjach siedział pod stołem wspólnej jadalnio-bawialni ze stertą przeróżnych plastikowych samochodzików, klocków i czego tam jeszcze, nie dopuszczając do siebie innych dzieci.
Jak będzie w przypadku naszych dzieci, nie wiadomo.
Jeśli chodzi o Jagódkę, to mieliśmy i pozytywne sytuacje, i takie nie bardzo.
Sytuacja pierwsza - Jaguś w niedzielę po śniadaniu zabiera się do jedzenia misia żelka (nie wnikałam z czego zrobionego), którego przyniosła sobie w tygodniu z przedszkola (z urodzin jakiegoś dziecka). Najpierw podzieliła go na pół, potem jedną połowę rozdzieliła na nas troje (Kalinka na słodycze jeszcze za mała), a drugą schowała na następną niedzielę. Swój kawałek (kilkumilimetrowy) jadła dobrych paręnaście minut, to wkładając do buzi, to wyjmując :mrgreen:
Sytuacja druga - przed jej urodzinami w przedszkolu ustalamy, co kupić, żeby poczęstować dzieci. Na moją propozycję - morele, figi i inne "zdrowe" słodycze, Jaguś prosi, żeby były prawdziwe słodycze, takie, których normalnie nie jadamy. Kupiłyśmy więc cukierki i ciasteczka. Jagódka w przedszkolu najpierw zapytała, czy ona też może się częstować, kiedy jej pozwoliłam, wzięła sobie dwie garście cukierków i próbowała prawie na raz wepchać je wszystkie do buzi. Musiałam interweniować, część z tego schowałyśmy na niedzielę. Leżą do tej pory w szafce, zdążyła o nich zapomnieć.

- 2008-02-20, 18:51

jak dla mnie przekazywanie zdrowych nawyków jest najlepszym wyjściem, jednak trzeba się liczyć z tym, że dziecko może w przyszłości różnie na takie kupne słodycze zareagować. Generalnie dobrze jest trzymać rękę na pulsie.

Mala_Mi, no właśnie, trudno przewidzieć jak dziecko będzie się zachowywało niestety. Jagoda nasza pierwszy kupny słodycz dostała jak miała 2 lata-czekoladę gorzką. Przez długi czas dostawała słodycze kupne tylko w takiej formie-2 kostki max. Potem miała okazję sprobować inne rzeczy bo sami jemy słodycze więc Ona też dostaje, zawsze staramy się by było tego tylko troszkę, sama jem zwykle dokładnie taką ilość jak Ona.
Generalnie jest ok, ale zdarzają się czasem sytuacje gdy próbuje kilka razy wyprosić więcej, więc mniemam, że gdyby miała swobodny dostęp to mogła by się w takiej sytuacji "rzucić" na słodycze...

dynia - 2008-02-20, 20:15

Mala_Mi napisał/a:
A ja myślę, że jeśli dziecku zabrania się czegoś całkowicie, może to sobie w którymś momencie zacząć rekompensować, przesadzając.
.

I ja mam podobne odczucia ,własnie ten wybryk z bliźniakami był taka formą przesadzonej mocno rekompensaty , przynajmniej w moim odczuciu.Dlatego ja niczego Jadze kategorycznie nie zabraniam tylko dawkuję zdroworozsądkowo ;-)

Ania D. - 2008-02-20, 20:25

Ale kto tu mówi o kategorycznym zabranianiu? Czy zabraniamy kategorycznie naszym dzieciom np. jedzenia mięsa? Ja nie robię scen, gdy Pawełek dostaje cukierka czy lizaka. Zawsze słuzy on do zabawy, nigdy nie był zjadany. Ja niczego mu nie zabraniam, uczę go zdrowych smaków i uczy się sam przez obserwacje nas samych. To jest rzeczywistość, w której żyjemy. Nie chcę walczyć z dzieckiem i wyrywać mu czegokolwiek, moje zdanie jest takie, że nie ma potrzeby i nie jest rozsądne, by dawać dziecku wczesnie słodycze, by się nauczyło je jadać. Ze wszystkim zdąży. Jeśli będzie chodziło np. do przedszkola, to może być jeden słodki dzień w tygodniu, w którym zje to, na co ma ochotę - jeśli tak zdecyduje i taka będzie potrzeba. Na razie tak mu wyrabiam kubki smakowe, by najlepsze smakołyki to były te domowe.
- 2008-02-20, 20:33

Ania D., całkowicie rozumiem Twoje zdanie. To jasne, że dziecko odżywia się tak jak Wy i dajesz Mu to co najlepsze. W Waszej obecności to naturalne, ale jak ktoś daje Mu kupny słodycz-np. lizak czy cukierek to przecież mówisz Mu, żeby nie jadł. Ja tak robię jak ktoś daje Jadze lizaki bądź cuksy, mówię jej, ze tego nie jemy, że są lepsze słodycze i jeśli ma ochotę to kupuję Jej coś wzamian, żeby nie było Jej przykro.
Ania D. - 2008-02-20, 20:43

ań napisał/a:
W Waszej obecności to naturalne, ale jak ktoś daje Mu kupny słodycz-np. lizak czy cukierek to przecież mówisz Mu, żeby nie jadł.

Ań, ja mu tak nie mówię, bo sami nie jadamy takich rzeczy i nie widział, by to ktokolwiek z nas rozwijał coś i jadł. On się tym bawi i tyle, nie rozwija tego sam i nie próbuje, ani przy nas, ani wtedy, jak jest sam. To są tylko zabawki, podobnie jak było z Mikołajami z czekolady (dostał ich chyba z 10). Jaka to było super zabawa, jeździły sobie przyczepką, tworzyły rodzinę etc.
Chociaż przypominam sobie, że widział kiedyś na zajęciach, jak dzieci jadły lizaki (wszystkie dostały od pani prowadzącej zajęcia :-? ), ale sam swojego nie rozwijał, tylko służył mu jako pałeczka do stukania. Często nas pyta o coś w sklepie, zwykle o mięso, sporadycznie o ciastka. Mówię, że my z tatusiem tego nie jemy i tyle. Nie narzucam mu tego, co ma jeść, nie mówię, że nie wolno. Stwierdzam, że będzie sam decydował, jak dorośnie. Na razie niczego się nie domaga i u znajmomych też nie ma problemu. Zjada ze smakiem to, co ja przygotuję.

- 2008-02-20, 20:57

Ania D., my też nie jemy lizaków ani cukierków a mimo to jaga zakumała jak dostała na wakacjach od pani w restauracji lizaka, nie chciałam żeby go zjadła i powiedziałam Jej o tym.
Ania D. napisał/a:
Zjada ze smakiem to, co ja przygotuję.
u nas też tak jest, ale Ona bezbłędnie rozpoznaje co jest słodyczem a co nie i jest ciekawa, nigdy nie bała się nowych smaków więc chce próbować, mam patrzeć jak to robi?
Karolina - 2008-02-20, 21:29

Szczerze Wam się przyznam - moje podejście do takich rzeczy się nieco rozlużniło. Osobiście nie kupiałbym dziecku slodycza. Smakołykiem jedynym jest sok niesłodzony Hortex (wiem, że bez wartości) w kartoniku. Gryzek chałwy. Wiem jak mało potrzeba aby dziecko poczuło się INNE. Sama to przerabiałam - do dzisiaj mam negację dla każdego gestu w moją stronę. Gdy ktoś mnie czymś częstuje zawsze odruchowo odmawiam chociaż mam ochotę. Spójżmy tak na te sytuację z perspektywy szerszej, takiej społecznej. Wiadomo, ze lepiej jesli dziecko dostanie jakiegoś owoca "w prezencie" od osoby, jesli mam na to wpływ. Ale jeśli ktoś daje znienacka lizaka...sama nie wiem to jest takie symboliczne zdarzenie...może powinno się w ten sposób na to popatrzeć. Moim zdaniem trzeba przyjąć ten prezent, podziękować ale dalej co z tym prezentem...? Wywalić? Dać troszkę aby dziecko wiedziało co to? Dla mnie same znaki zapytania...
malina - 2008-02-20, 21:33

U nas jak Zuzia była mniejsza nie zgadzałam sie by ktos dawał jej lizaki czy cukierki - teraz często ją czestuja,juz kilka razy dostała od pań w kiosku czy warzywniaku.Nie bierze,odpowiada,nie dziekuje.Jak ktos pyta czemu nie chce to mówi,że tego nie je,jak drążą dalej to mówi,ze robią sie od tego dziury w zębach(jakiś czas temu słyszała jak koleżanka opowiadała o traumatycznych przejsciach syna u dentysty - miał dziure w zębie- je duzo lizaków i cukierków).Teraz w warzywniaku dostaje mandarynke albo banana :-) Wczoraj sąsiadka poczęstowała ją cukierkami,podziękowała,powiedziała,że nie je - ale,że bardzo lubi gruszki(zauważyła na stole w pokoju) :->
ań napisał/a:
nigdy nie bała się nowych smaków więc chce próbować, mam patrzeć jak to robi?

To tak jak Zuzia - po prostu mówie jej ,że czegoś nie jemy i tyle.Zreszta ona przewaznie pyta czy może.

[ Dodano: 2008-02-20, 21:36 ]
Karolina napisał/a:
Dać troszkę aby dziecko wiedziało co to


Ja własnie nie chciałam do tego dopuscic jak Zuzia była mniejsza i nie rozumiała,ze to swinstwo po prostu.Teraz nie zna smaku i odmawia bez żalu,myżle,ze gdyby znała smak i przypadłby jej do gustu byłoby trudniej.

gosiabebe - 2008-02-20, 21:49

Maja od jakiegoś czasu jest "zasypywana" słodyczami.Dostaje od dziadków ,cioć itd. Ja jako ,że nie należę do osób asertywnych ,czasami dla świetego spokoju przyjmuję te "dary" a potem ich po prostu Majce nie daje do jedzenia.Mam inny problem bo odkryłam,że tata Majki daje jej słodycze,nie wiem jak długo to ukrywał przedemną. Strzasznie mnie to smuci bo wiem ,że nawet jeżeli powiem mu zeby tego nie robił i tak jej będzie dawać,a z tego co zauważyłam to ona uwielbia słodkie i do tego jest niejadkiem co pogłębiło sie od kiedy jada słodycze tzn, obiadku nie chce ale jeżeli w sklepie zobaczy cos słodkiego to ,aż piszczy ,potem tatuś wezmie ja na spacer i napycha ja czekoladą :(
malina - 2008-02-20, 22:02

Cytat:
Strzasznie mnie to smuci bo wiem ,że nawet jeżeli powiem mu zeby tego nie robił i tak jej będzie dawać,a z tego co zauważyłam to ona uwielbia słodkie i do tego jest niejadkiem co pogłębiło sie od kiedy jada słodycze tzn, obiadku nie chce ale jeżeli w sklepie zobaczy cos słodkiego to ,aż piszczy ,potem tatuś wezmie ja na spacer i napycha ja czekoladą :(


Kurcze,ja mysle,że powinnaś porozmawiać o tym z Jej tatą - przeciez tu chodzi o Jej zdrowie.Sprawa jest poważna - od dawna widze co dzieje sie u mojej kolezanki,która ma 4letnie dziecko.Mały nie chce nic jesc,ma 3 potrawy które od biedy,karmiony zje(kulki na mleku,paluszki rybne i mrozone,kupione pierogi).Warzyw w ogóle,czasem sucha biała bułke,owoców tez nie.Za to frytki,drożdzówki,zelki itd jak najbardziej.To błędne koło bo nie chce jesc,w koncu aby zjadł cokolwiek dostaje to co chce i nic dziwnego,że potem nie chce jesc normalnych rzeczy.Jakiś czas temu byłysmy z Zuzia w szoku jak zobaczyłysmy jak nakarmiony kilkoma łyżkami zupy wszystko zwymiotował.Powiedział "Przepraszam mamusiu ale to nie mój przysmak" Na pytanie co nim jest odpowiedział - żelki...

Ewa - 2008-02-20, 22:18

Karolina napisał/a:
Ale jeśli ktoś daje znienacka lizaka...

Gabryśkowi kiedyś pan w sklepie chciał dać lizaka. Powiedział, że nie je, ale za to lubi jabłka (stali koło skrzyni z jabłkami). Pan się uśmiał, a Gabryś wyszedł z jabłkiem w ręku :-D . Ogólnie nie mam problemu z Gabryśkiem, bo sam odmawia. Jak był mały, to było tak jak pisze AniaD., brał cukierka i nosił go bardzo zadowolony w kieszonce, ale nie przychodziło mu do głowy, że to do jedzenia. Pierwszy raz załapał jak miał już ponad 2,5 roku. Byli poczęstowani cukierkami z aptece i siostra swojego włożyła do buzi. Gabryś zauważył i też chciał. Stwierdziliśmy z mężem, że mu pozwolimy. Gabryś wziął cukierka do buzi, skrzywił się i natychmiast wypluł na papierek. Kazał sobie zawinąć i tradycyjnie nosił w kieszonce :lol:

Karolina - 2008-02-20, 23:03

Ewa napisał/a:
Gabryśkowi kiedyś pan w sklepie chciał dać lizaka. Powiedział, że nie je, ale za to lubi jabłka (stali koło skrzyni z jabłkami). Pan się uśmiał, a Gabryś wyszedł z jabłkiem w ręku

Tymek ostatnio w warzywniaku zjadł pieczarkę... :lol:

kofi - 2008-02-21, 08:33

Ewa napisał/a:
Gabryś wziął cukierka do buzi, skrzywił się i natychmiast wypluł na papierek. Kazał sobie zawinąć i tradycyjnie nosił w kieszonce :lol:

Cudny! :mrgreen:
Daniel niestety je słodycze i to - jak dla mnie - stanowczo za dużo (chociaż i tak dużo mniej niż inne dzieci w przedszkolu). Wczoraj mieli występ (dla prezydenta miasta - tego, podejrzanego o molestowanie urzędniczek 8-) ) i dostali po paczce cukierków.
Daniel zrezygnował ze swoich, ale strasznie mu było przykro, bo koledzy nieśli do domu i byli strasznie dumni, że od tak ważnej :lol: osoby dostali.
Okazało się, że D. przeczytał na opakowaniu zamiast " aromat identyczny..." - "aromat indyczy..." :lol: . Sprostowaliśmy ten błąd i nasz synek cały dumny wziął te cukierki do domu. Nawet musieliśmy zjeść po 1, bo strasznie mu zależało. Tofi z czekoladą.

adriane - 2008-02-21, 08:40

kofi napisał/a:
zamiast " aromat identyczny..." - "aromat indyczy..."


:mrgreen:

margot - 2008-02-21, 09:37

kofi napisał/a:
aromat identyczny..." - "aromat indyczy..."

:mrgreen: :mrgreen:
Ja też bym nie chciała niczego z takim aromatem :mryellow:

dort - 2008-02-21, 12:01

my Oskarkowi nie dajemy słodyczy, on wie, że nie je cukierkow, cukru czy czekolady - zawsze mowimy mu, ze nie moze bo ma uczulenie i dodajemy, ze poza tym to niezdrowe - on powtarza, ze mama tego nie je, babcia tego nie je, on nie je, ale tata i inni jedza ;-)

jednak ostatnio przylapalam go ja dorwal sie do czekolady, ktora Luka zostawil przez przypadek na wierzchu - bardzo sie przestaszylam, bo maly ma silna alergie na mleko i orzechy a to byla mleczna czekolada, raczej nie wiele jej zjadl, reszte mu zabralam tlumaczac, ze bedzie bolal go brzuch, bo przeciez nie moze takich rzeczy jesc :roll: - zadzwonilam do lekarza i szybko podalam mu leki, na szczescie (a moze nieszczescie) nie mial zadnych objawow alergii - no i teraz mam wrażenie jakby przestal wierzyc w tem moj argument z alergia i obawiam sie, ze kiedys znowu sprobuje, bo mu posmakowala, tylko zrobi to za moimi plecami, bo przeciez mama mowi, ze my takich rzeczy nie jemy :-/

frjals - 2008-02-21, 12:03

Ania D. napisał/a:
Ja niczego mu nie zabraniam, uczę go zdrowych smaków i uczy się sam przez obserwacje nas samych. To jest rzeczywistość, w której żyjemy. Nie chcę walczyć z dzieckiem

to jesteś pod tym względem szczęściarą. Ja też nie chcę walczyć z dzieckiem, ale rzeczywistość przedszkolna sporo zmieniła. W. nie dostawał słodyczy do 3. roku życia (więc czy smak miał wyrobiony?), poszedł do przedszkola, a tam słodycze są stale obecne (powinno to być zakazane :evil: ) dzieci przynoszą na urodziny, same panie rozdają, dzieci wokoło jedzą (nie mówiąc o tym że nie idą potem umyć zębów...).
W. czasami przynosi, wie że zostawiamy na sobotę. Często sam odmawia, co prawda przy mnie więc nie wiem jak jest jak mnie nie ma.
Zdarza się, że widząc kolejne szklaki czy lizaki mówię, że są lepsze słodycze, na to on, że dawali. Dawali więc wziął... I jak przychodzi sobota to widzę, że mógłby te słodycze jeść od rana do wieczora, choć czasami mówi, że coś jest za słodkie.

Tak więc niektórym się udaje, że dziecko się nie domaga, bo nie widzi dzieci jedzących, nikt im nie daje, ale w innej sytuacji chyba gdzieś granicę trzeba postawić.

loika - 2008-02-21, 12:09

Cytat:
Strzasznie mnie to smuci bo wiem ,że nawet jeżeli powiem mu zeby tego nie robił i tak jej będzie dawać,a z tego co zauważyłam to ona uwielbia słodkie i do tego jest niejadkiem co pogłębiło sie od kiedy jada słodycze tzn, obiadku nie chce ale jeżeli w sklepie zobaczy cos słodkiego to ,aż piszczy ,potem tatuś wezmie ja na spacer i napycha ja czekoladą :(


gosiabebe, Spróbuj jednak porozmawiać z tatą Majki, możecie wypracować jakiś kompromis, np. tak jak pisały dziewczyny wprowadzić jeden słodki dzień. Taka sytuacja ma negatywny wpływ nie tylko na zdrowie, ale też na psychikę dziecka. Jeden rodzic czegoś zabrania, a drugi tego nie respektuje.. to brak konsekwencji, który wpaja Majce negatywne wzorce zachowania.
Mój Synek jest w wieku Majki i też jest strasznym łasuchem, mógłby na okrągło jeść suszone i świeże owoce, jak widzi, że ktokolwiek je owoce, od razu krzyczy "daj". W domu owoce są pochowane, tak by Synek ich nie widział, gdyż inaczej nie chciałby nic innego. Dzięki temu je ze smakiem wszystko co mu zrobię, a owoce jako deser dostaje o określonych porach.

Lily - 2008-02-21, 12:11

W USA już widzą ten problem, jakim jest epidemia otyłości wśród dzieci i coraz częściej obowiązuje zakaz podawania w stołówkach szkolnych tuczących potraw i sprzedawania słodyczy. Może i u nas w końcu wpadną na to, zamiast alarmować, że 90% dzieci ma próchnicę. U mnie w przedszkolu jak byłam dzieckiem dawali nam szczoteczki do zębów w prezencie, ale na podwieczorek był kisiel z ciastkami. W ogóle mycie zębów poza domem budzi zdziwienie, pamiętam jak nasz nauczyciel angielskiego z UK mył zęby na przerwie i wszyscy się na niego gapili jak wychodził z łazienki ze szczoteczka i komentowali to, że jakiś dziwak.
kofi - 2008-02-21, 12:22

Daniel w przedszkolu tez ciągle coś dostaje, z reguły czyta spis składników na papierkach (no, ale to od kiedy umie czytać), nie bierze żelków, podejrzliwie sprawdza jogurty w kolorze czerwonym (w ogóle serki i jogurty, jak są z żelatyną czasem bierze dla piesków), niestety lubi słodycze - tak jak my. :roll: chociaz wie, że nie powinniśmy ich jeść zbyt wiele.
D. potrafi odmówić, zrezygnować w przedszkolu, w domu pyta, czy może - jak jest na widoku. Jak nie widzi, to mu się nie chce.

pao - 2008-02-21, 12:25

Cytat:
Jak nie widzi, to mu się nie chce.

ano...
i póki nie spróbuje jednego to da radę, ale po pierwszy to już ustać nie może...

neuro - 2008-02-21, 14:16

Młodsze dzieciaki myślą na zasadzie "złe jest to, co mama jako złe postrzega". Jeśli mówią, że coś jest niezdrowe, to nie dlatego, że same rozumieją wszystkie konsekwencje. Przyjmują reakcje rodziców, bezrefleksyjnie (nie twierdzę tu, że dzieci są głupie i bezmyślne, tylko że mają inny schemat poznania, nie mają wielu narzędzi psychicznych, które posiadają dorośli). Nic dziwnego, że jak mama znika z horyzontu, a dzieci wokół jedzą słodycze, to maluch taki też weźmie. Coś jest złe wtedy, kiedy jest za to kara. Jak kary nie będzie, to postępowanie jest dobre.
W zasadzie polecam przeczytanie teorii rozwoju moralnego Piageta i Kohlberga, tam jest wszystko ładnie wytłumaczone :)
Sama znam dzieciaki, które bez przerwy by jadły słodycze, i niestety bez przerwy te słodycze dostają. To smutne. A z drugiej strony znam dziecko, które dostaje w domu tylko zdrowe jedzenie, nie pozwala mu się jeść zwykłych słodyczy, ale jak tylko mama nie widzi, to się na nie rzuca. Przejawia duży lęk w temacie jedzenia, za duży nacisk się kładzie na to w domu i toniekorzystnie na niego wpływa. Już lepiej dla jego psychiki byłoby, jakby jadł czasem w domu "niezdrowe" jedzenie, a za to nie miał takiej presji związanej z odżywianiem.

magdusia - 2008-02-21, 16:57

Nadii też panie często w warzywniaku chcą coś podarować.
Pamiętam jak latem pani chciała dać jej brzoskwinię a Nadia dostrzegła pietruszkę(korzeń) i mówi że ona nie chce brzoskwini a pietruszkę :lol: Pani się zdziwiła,ja zresztą też :-)
Zapał Nadii minął gdy się okazało że pietruszka jest surowa a nie ugotowana-jaką Nadia lubi ;-)

dynia - 2008-02-21, 17:12

Zgadzam się z Neuro ostatnio czasy mam ochotę wielokrotnie zgadzać się z Twoimi wypowiedziami ;-)
dort - 2008-02-21, 18:31

neuro ja znam te teorie, ale to nie zawsze wygląda tak pięknie jak w tych teoriach, dzieci potrafia naprawde nas zaskakiwać :-P
neuro - 2008-02-22, 09:16

dort napisał/a:
neuro ja znam te teorie, ale to nie zawsze wygląda tak pięknie jak w tych teoriach, dzieci potrafia naprawde nas zaskawiwać :-P

Zdaję sobie z tego sprawę :) Dlatego, nie mając własnych dzieci, obserwuję inne i staram się jakoś te teorie porównywać z praktyką.
Nie mniej jednak badania nad umysłem dziecka pozwalają nam uświadomić sobie, że to nie są miniaturowe wersje dorosłych. Ich nauka przebiega ustalonymi etapami, których raczej nie przeskoczą. Trudno oczekiwać od pięciolatka świadomości pewnych konsekwencji, gdy ten jest na etapie egocentryzmu dziecięcego i dla niego czarne jest czarne, białe jest białe, a rodzice są bogami.
Dlatego też nie jestem zwolenniczką obciążania dzieciaków odpowiedzialnością za swoje żywienie. Trzeba się o to troszczyć, ale tak, żeby nie było to dla nich... problemem. Żeby nie jadły cukierków dlatego, bo im nie smakują, a nie dlatego, że potem się wstydzą albo muszą ukrywać ten fakt przed rodzicami.
Bardzo łatwo jest wpaść w zaburzenia odżywiania, a jak rodzina bardzo się koncentruje na tych kwestiach, to obawiam się, że jeszcze łatwiej.

Ewa - 2008-02-22, 09:29

dort napisał/a:
dzieci potrafia naprawde nas zaskawiwać

Dokładnie. U mnie widać różnice na przykładzie dwójki. Gabryś jest bardzo świadomy tego co je. Teraz ma już fazę "świadomego" wegetarianizmu. Ze słodyczami nigdy nie miałam problemu. Ja go ktoś częstował zwykłym ciasteczkiem czy ciastem domowej roboty, to sam pytał czy nie ma tam kakao albo orzechów. Pamiętam kiedyś jakąś imprezę urodzinową u znajomych, gdzie okazało się, że wszystkie ciasta zawierają albo kakao albo orzechy i Gabryś (wtedy miał 2 lata) nie mógł niczego spróbować. Znajomej się zrobiło bardzo przykro, że nie pomyślała, a Gabryś zapytał mnie tylko "a co mogę zjeść?". Powiedziałam, że może sałatkę ryżowo-jarzynową. Bardzo się ucieszył, wpałaszował niezłą porcję i pobiegł z powrotem bawić się z dziećmi. Ha ha, do dziś pamiętam ogłupiałą minę jednej z mamuś, której synek nie jadał właściwie niczego oprócz słodyczy 8-)
Z Natanielem już teraz widzę, że nie będzie tak łatwo.

wookie - 2008-03-20, 09:56

Ja nie rozumiem tylko zkąd wzięło się przekonanie, że dziecko nie może żyć bez słodyczy. Moja rodzina chyba uważa że jesteśmy z mężem sadystami, bo niedość, że nie zmuszamy dzieci do mięsa (mąż mięsożerny, ale postanowiliśmy że jak Olemu padlina nie będzie smakować to nie będziemy mu wciskać) to na dodatek zabraniamy dawania im słodyczy! Ale zauważyłam pozytywną zmianę :mryellow: po ostatniej sprzeczce na temat słodyczy moja mama teraz zamiast batonika przynosi owoce :-o :mryellow: niestety co do teściów mam podejrzenie że kiedy nie widzimy podają Olemu słodycze mimo naszych próśb :evil:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group