wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Nasze zdrowie - Gdy życie nie cieszy...

Lady_Bird - 2008-03-05, 11:37
Temat postu: Gdy życie nie cieszy...
nie cieszy już to co tak niedawno dawało radość...
buzia jest ciągle smutna...
a myśli jakie nawiedzają głowę to jedna wielka porażka,
i nic nie pomaga by zmienić ten stan. Ludzie wokoło mowią, że bedzie dobrze - ale dobrze nie jest i nie chce sie juz nawet tego słuchac.
Jak życzenia świąteczne, które sie niegdy nie spełniaja.

Czy to pora odwiedzić lekarza?
Jakiego?

Jagula - 2008-03-05, 11:50

Dobrego psychiatrę...nie ma co się szczypać i wstydzić...jeśli na prawdę czujesz, że takiego stanu nie da się samodzielnie ogarnąć .hxxp://www.depresja.waw.pl/about/]Depresja może być niebezpieczna...
Mirka - 2008-03-05, 11:55

Lady_Bird napisał/a:
nie cieszy już to co tak niedawno dawało radość...

Zależy, jak bardzo nie cieszy. Może zajrzyj na Forum Wsparcia na Przyjaciele.org.
Często zderzenie własnych problemów z problemami innych ludzi pozwala się trochę do siebie zdystansować.
Na tym forum również wspomagają innych osoby, którym wsparcie innych forumowiczów pozwoliło wyjść z problemów.
Jest też grupa psychologów, którzy włączają się do sprawy, jeśli ona tego wymaga.

Lily - 2008-03-05, 13:04

Lady_Bird, może psychologa? w Krakowie mieszkasz?
malina - 2008-03-05, 13:31

Jagula napisał/a:
Dobrego psychiatrę...nie ma co się szczypać i wstydzić...jeśli na prawdę czujesz, że takiego stanu nie da się samodzielnie ogarnąć .Depresja może być niebezpieczna...


Dokładnie!Jesli nie jestes sobie w stanie sama pomóc(ani nie potrafi tego zrobic nikt bliski) nie ma sensu sie męczyć i zagłębiać w takim stanie.

Lady_Bird - 2008-03-05, 13:57

Dziekuję za odzew.
Tak, wkrótce odwiedzę lekarza, bo sama nie poradze.
Lily nie ma mnie teraz w Krakowie.

Czym się różni pomoc psychologa od psychiatry?

frjals - 2008-03-05, 13:58

Jagula napisał/a:
Dobrego psychiatrę...

psychiatra głównie przepisuje leki czy prowadzi jakąś terapię?

Lily - 2008-03-05, 14:04

Psychiatra, w polskich warunkach, przepisuje zazwyczaj leki i papa. Psycholog leków nie przepisuje, ale można pogadać. Na mój gust lepiej iść do psychologa, a on oceni, czy trzeba do psychiatry również, czy sama terapia wystarczy. Ja chodziłam tylko do psychoterapeutki, ale moje wychodzenie z depresji miało... różne aspekty. Dużo zależy od przyczyny zresztą.
quatrolibro - 2008-03-05, 14:31

Od jakiegos czasu chodzę do psycholożki (z inicjatywy Frjals) ale nie jest mi od tego lepiej. Psycholożka próbuje namówić mnie na przywrócenie łączności z męskimi przodkami, żebym czerpał z nich siłę, ale oni są dla mnie tylko trupami. Wieczorami mam sobie wyobrazać że stoja za mną i daja mi siłę, to jest obce, zupełnie obce. Jest jedna radość z tych spotkań: rozmowa i to że Ona mnie słucha. Wszystkich bebechów jeszcze nie wywaliłem na stół, jak bym się bał że popsuję tym przyjemność płynacą z tych spotkań.
pao - 2008-03-05, 14:37

z psychologami jest jeden minus: trudno trafić na dobrego... a dobry to nie tyle ten co pomoże, ale ten, który skieruje do takiego co pomoże.

nie ma człowieka który ma metodę na wszystkie bolączki, nie ma metody uniwersalnej która pomoże każdemu, ludzie są różni i różnymi metodami do nich sie dociera. zatem warto szukać tych dróg, które dla nas są najkorzystniejsze.

niemniej warto pogadać z psychologiem. psychiatra w grę wchodzi gdy mamy styczność z zaburzeniami psychicznymi, choć pewnie niejeden uznałby że ja takowe posiadam ;) no ale tu znów kwestia indywidualnego podejścia ;)

Lily - 2008-03-05, 14:37

Zawsze można zmienić psychologa. Często nawet trzeba. Ale tak naprawdę pomagamy sobie sami, psycholog jest tylko "narzędziem", katalizatorem, lustrem...

[ Dodano: 2008-03-05, 14:38 ]
pao napisał/a:
psychiatra w grę wchodzi gdy mamy styczność z zaburzeniami psychicznymi,
depresja to w psychiatrii choroba - i psychiatrzy leczą ją farmakologicznie (aczkolwiek nie jestem zwolenniczką tego ostatniego, choć wiele osób uważało, że powinnam leki brać)
pao - 2008-03-05, 15:03

tylko o tym czy to już depresja czy też dopiero jakieś osłabienie które może do niej doprowadzić to psycholog umie (przynajmniej w teorii) określić :)
quatrolibro - 2008-03-05, 15:13

pao napisał/a:
zatem warto szukać tych dróg, które dla nas są najkorzystniejsze


Drogę to ja umiem znaleźć w lesie, w nocy. To o czym piszesz dotyczy kontaktu z innymi ludźmi i właściwie posunięcia przeciwko sobie - jak się nie ma nadzieji. A więc Lily, zmienić nie jest łatwo a czasem nawet nie jest to mozliwe. Można tylko zrezygnować i dalej udawać że się żyje.
Przepraszam za ten pesymizm ale już dwa pracowe wyjazdy samochodem dzisiaj miałem a to pobudza moja wyobraźnie w bardzo negatywnym kierunku. Na szczęście wracam na nogach, to mi robi dobrze, na chwilę...

ina - 2008-03-05, 15:56

quatrolibro napisał/a:
ale nie jest mi od tego lepiej. Tylko wiekszą mam śmiałość w negatywnym myśleniu i łatwość stwarzania konfliktów - to prawie wszystko co mi te spotkania dają.


quatrolibro skoro te spotkania nie dają nic dobrego, powinieneś je zakończyć. Spróbuj może spotkać się z innym psychologiem, pao fajnie napisała:

pao napisał/a:
nie ma człowieka który ma metodę na wszystkie bolączki, nie ma metody uniwersalnej która pomoże każdemu, ludzie są różni i różnymi metodami do nich sie dociera. zatem warto szukać tych dróg, które dla nas są najkorzystniejsze.

dort - 2008-03-05, 15:57

ja zdecydowanie polecam psychologa, bardziej tu pomoże, niż tabletki

i jest tak jak pisze Lily - nie można sie zrażać jak pierwszy nam nie odpowiada to trzeba szukac tego swojego - psycholog tez człowiek, wiec bywają rózni ;-)

quatrolibro napisał/a:
A więc Lily, zmienić nie jest łatwo a czasem nawet nie jest to mozliwe. Można tylko zrezygnować i dalej udawać że się żyje.

biorąc pod uwagę to co napisałam powyżej, nie zgodze sie z tobą - wszystko jest możliwe i nic nie musimy udawać :-P

Lily - 2008-03-05, 16:11

Rzecz w tym, że trzeba znaleźć takiego "swojego" terapeutę - przy czym nie zawsze to musi być psycholog, czasem jest to coś/ktoś zupełnie inny. To trudne, ale może się udać.
Jagula - 2008-03-05, 17:34

Radykalnie pomyślałam o psychiatrze bo osobiście widziałam skutki zaniedbania depresji...z psychologami faktycznie jest tak ,ze trzeba trafić na dobrego...mi się nie udało .

Przyjmowanie leków zawsze można z lekarzem przedyskutować (przynajmniej tak byc powinno) bo nie o to chodzi żeby funkcjonować na bazie zmulaczy czy rozweselaczy



Czy lekarz psychiatra i psycholog to to samo?
Oczywiście nie. Psychiatra jest lekarzem, czyli osobą, która ukończyła studia medyczne i posiada ogólną wiedzę lekarską. Psychiatria zaś jest wybraną przez niego dziedziną medycyny, w której się specjalizuje. Psychiatra jest lekarzem, dlatego w centrum jego zainteresowań znajduje się diagnozowanie i leczenie zaburzeń i chorób psychicznych. Tylko lekarz może stosować leczenie farmakologiczne, czyli przepisywać leki. Takiej możliwości nie ma psycholog. Psycholog nie jest lekarzem. Jest to specjalista o wykształceniu uniwersyteckim, zajmujący się również zjawiskami psychicznymi człowieka, ale pod nieco innym kątem. Nie wszyscy psychologowie specjalizują się w zaburzeniach i chorobach psychicznych - często zajmują się zjawiskami fizjologicznymi, takimi jak psychologia pracy, psychologia społeczna itp.

Zarówno lekarz psychiatra, jak i psycholog mogą zajmować się psychoterapią i po przejściu odpowiednich szkoleń posługiwać się tytułem psychoterapeuty.

hxxp://www.odnalezcsiebie.pl/przew.asp?por=1]całość artykułu

Lily - 2008-03-05, 17:40

Jeśli lekarz psychiatra nie ma przygotowania psychoterapeutycznego to tez nie ma wielu możliwości pomocy poza farmakoterapią. W Polsce niestety nie jest z tym za ciekawie, o psychoterapię trudno albo cholernie droga, lekarz w przychodni ma dla pacjenta 5 minut - dlatego warto popytać najpierw o kogoś sprawdzonego, kto już komuś pomógł, żeby się na początek nie sparzyć niepotrzebnie.
Jagula - 2008-03-05, 18:31

Jasne...w grę wchodzi tylko sprawdzony lekarz.
dort - 2008-03-05, 22:31

ale nikt nie powiedział, że jest to depresja, która trzeba leczyć farmakologicznie - nie każdą depresję się tak leczy, poza tym trudno diagnozować przez internet od tego są spotkania ze specjalistami twarzą w twarz - psycholog chociaż nie może przepisywać leków zawsze może skierować to psychiatry (jeżeli zaistnieje taka potrzeba), aby ten wypisał leki


Jagula napisał/a:
Nie wszyscy psychologowie specjalizują się w zaburzeniach i chorobach psychicznych - często zajmują się zjawiskami fizjologicznymi, takimi jak psychologia pracy, psychologia społeczna itp.

jasne, tylko w przychodni czy poradni nie pracują psycholodzy społeczni czy pracy, a jeżeli juz to napewno nie zajmują sie terapiami

nitka - 2008-03-05, 23:09

Lady_Bird, niekoniecznie leczenie farmakologiczne... dobry psycholog, niekoniecznie prywatny!!!
to uczucie o którym piszesz jest tak znajome jak dobra koleżanka z klasy. Dasz radę kochana!

renka - 2008-03-05, 23:52

Ja takowe uczucia mialam praktycznie dzien w dzien po urodzeniu Ronki. Wszyscy wokol stukali sie w glowe: "Dziewczyno, jak Ty mozesz pograzac sie w takim stanie, jak urodzilas taka sliczna i zdrowa coreczke". A jednak moglam. Szczegolnie, ze juz wtedy w osobach, od ktorych tak bardzo potrzebowalam wsparcia, nie otrzymywalam niczego budujacego, a wrecz przeciwnie. Udalam sie wiec do panstwowego psychologa, bo po roznych konsultacjach i programach w TV stwierdzilam, ze byc moze mam depresje poporodowa. Jak predko tam poszlam, tak predko stamtad wyszlam i juz nie wrocilam. Tak nerwowej i niepoukladanej kobiety dawno nie spotkalam, stwierdzilam wiec, ze skoro psycholozki potrafia byc takie, to ja sama potrafie wziac sie w garsc, nie korzystajac z tak negatywnej energetycznie pomocy. Bylo roznie - generalnie albo doliny, albo wyzyny, ale dawalm rade.
Gdy bylam w drugiej ciazy praktycznie zostalam poslana przez mojego ex partnera na psychoterapie, gdyz twierdzil, ze to we mnie tkwi zrodlo naszych konfliktow i tego, ze miedzy nami sie nie uklada. Ze to przez to, iz nie potrafie sie odciac od rodziny (glownie matki), ze musze dojsc do zrodla swojej rodzinnej niewoli i zamykania w klatce, ktora powoduje, ze na mej twarzy rzadko kiedy blyszczy prawdziwy usmiech etc. Ja w to uwierzylam - zaczelam chodzic na psychoterapie, ktora kosztowala srednio 70 zl za wizyte. Dla mnie to bylo bardzo duzo, ale tak bardzo wierzylam w skutecznosc tych spotkan, gdyz bardzo zalezalo mi na zbudowaniu zdrowego zwiazku, a to przeciez "przeze mnie" wszystko co negatywne miedzy nami". Moj ex partner po kilku takich spotkaniach powiedzial, ze zadnych efektow nie widac, ze ciagle nic w sobie nie zmieniam i jest to wyrzucanie pieniedzy w bloto (sam zreszta zawsze twierdzial, ze jakbym bardziej jego sluchala i wcielala "dobre rady" w zycie, to bym byla w pelni szczesliwa).Tak wiec zaprzestalam wizyt, mimo, iz sama czulam, ze bardzo mi pomagaja.
To tak w bardzo wielkim skrocie.

Tak naprawde to przez cale 3 lata tej znajomosci - mimo, iz urodzilam dwojke wspanialych i slicznych dziewczynek - moge stwierdzic, ze zycie nie cieszylo...

I chyba dopiero teraz - jak powoli odcinam sie od tej relacji i stopniowo oddalam sie emocjonalnie od tej toksycznej wiezi miedzy nami powoli zycie zaczyna cieszyc.

Bo mimo, iz jestem sama ze swoimi dziewczynkami, to w koncu znow czuje, ze po prostu JESTEM. A przez tych kilka lat zupelnie siebie zatracilam, bo tak bardzo uwierzylam w "milosc" i "dobro", ktore tak bardzo zabijalo mnie od wewnatrz.

Nie czuje obecnie koniecznosci skorzystania z jakiejs fachowej pomocy, bo zaczynam odczuwac wewnetrzna sile i moc w sobie. To ogromny, lecz ukryty potencjal.
I wiem, ze tak naprawde to my wybieramy to, jak sie czujemy/chcemy czuc. I duza moc sprawcza w naszych myslach.

Zycie jest zbyt pieknie, by przezyc je dolujac sie.

Lady_Bird - trzymam mocno kciuki, bys jednak potrafila dostrzegac jak najwiecej promykow i wybierala droge, gdzie zycie jednak bardziej cieszy niz smuci :)
Naprawde szkoda czasu na doly.

Mi duzo pomaga ogolnie rozmowa z ludzmi - jak masz ochote sie wyzalic lub cokolwiek innego - pisz na prv :)

Swoja droga to wiem z doswiadczen moich znajomych, ze czasami niefachowa "fachowa" pomoc moze bardziej zaszkodzic, niz pomoc. Dlatego tez, jezeli chce sie juz skorzystac z pomocy specjalisty to warto dobrze poszukac.

Mi ta panstwowa psycholozka praktycznie na wejsciu od razu zaoferowala wizyte u psychiatry, gdzie "dostane lekarstwa, ktore poprawia moje samopoczucie i nastroj". Byc moze to jest niektorym potrzebne, ale ja dziekuje - nie wyobrazam sobie bowiem, ze to, czy moje zycie bedzie szczesliwe czy nie ma byc uzaleznione od pigulki (zawsze w tym momencie przypomina sie mi moj kolega, ktory leczyl depresje farmakologicznie - zawsze, gdy mial tabletki - czul sie swietnie, jak tylko konczylo sie opakowanie - od razu maxymalne pogorszenie nastroju; maxymalne uzaleznienie, ktore wg mnie nie jest pozytywne).

ina - 2008-03-06, 09:08

renka fajnie że się tym podzieliłaś. Dużo mądrości piszesz :-)
ewatara - 2008-03-06, 09:31

renka napisał/a:
Ja takowe uczucia mialam praktycznie dzien w dzien po urodzeniu Ronki. Wszyscy wokol stukali sie w glowe: "Dziewczyno, jak Ty mozesz pograzac sie w takim stanie, jak urodzilas taka sliczna i zdrowa coreczke". A jednak moglam. Szczegolnie, ze juz wtedy w osobach, od ktorych tak bardzo potrzebowalam wsparcia, nie otrzymywalam niczego budujacego, a wrecz przeciwnie.

właśnie- tak niestety reaguje ogromna część społeczeństwa, tym bardziej dołując taką osobę, bo czuje się niezrozumiana ...

renka napisał/a:
Jak predko tam poszlam, tak predko stamtad wyszlam i juz nie wrocilam. Tak nerwowej i niepoukladanej kobiety dawno nie spotkalam

- tu kolejny problem, który dotyczy wielu psychologów, ale naprawdę warto próbować, nie pasuje jeden psycholo, szukajcie innego gdy tylko jest szansa, bo można w końcu znaleźć kogoś dobrego, kto naprawdę pomoże ;)
psychiatra to leki, najlepiej szukać pomocy najpierw u psychologa, żeby nie zaczynać od leków, chyba , że sytuacja jest już naprawdę baaardzo trudna.

Karolina - 2008-03-06, 09:54

Mam kontakt na dobrą psycholog w Krakowie, pomogła mojej siostrze.
Christa - 2008-03-06, 12:14

Lady_Bird, wiem, ze pewnie nie mozesz juz sluchac zdan typu "wszystko jakos sie ulozy", wiec nie bede Ci smecic, ale jesli masz ochote pogadac (zwlaszcza w nocy mozna na mnie liczyc :-) ), to moje uszy stoja otworem (choc psychologiem niestety/stety nie jestem).
eenia - 2008-03-06, 13:48

Karolina podaj mi na pw kontakt do tej psycholożki, proszę.
Kamm - 2008-03-07, 09:39

Tez mialam takie stany , moze niekiedy nawet miewam teraz ... Jednak zalezy gdzie tkwi przyczyna takiego stanu rzeczy ? U mnie to byly negatywne relacje z męzem ... Na psychiatrie bym sie nie zdecydowala jesli proponowalby mi leczenie pigulkami ... unikam takich swinstw jak moge i nie wyobrazam sobie zeby moj dobry czy zly dzien mial zalezec wlasnie od nich ...

Najpierw do psychologa poszedl mąz ... opowiedzial o calej sprawie ( ktora powinna jezyc wlos na glowie ) jednak na pani psycholog nie zrobilo to zadnego wrazenia ... pszepisana tabletki uspakajające do lykania w chwilach nerwowych dla męza , aby pomagaly sie mu uspokajac . Oczywiscie nie skutkowalo bo jak ktos wpadnie w furie i nie panuje nad sobą to jak w tym czasie moglaby pomoc tabletka , moze trzebaby ją brac wczesniej ... tylko skad wiedziec kiedy ?

Poszedl do drugiego psychologa i ten wysluchal i powiedzial ze zaleca terapie malzenską albo rozstanie bo inaczej sobie tego tak dalej nie wyobraza ... ( dostalismy namiary wlasnei na malzestwo psychoterapeutow od terapi malzenskiej w krakowie )

Z terapi nie skorzystalismy bo w tym czasie ja zaczelam podczytywac sporo literatury na ten temat , otworzylam sie bardziej , troszke bardziej siebie zrozumialam i postanowilam rowniez isc do psychologa ... poszlam ... wizyty to glownie takie pogaduchy ktore pomogly mi zrozumiec przyczyne takiego modelu mojego reagowania na ktore pozniej reagowal moj mąz i kolko sie zamykalo to taki schemat byl ... Przyczyna tego tkwi w moim dziecinswtie , "rodzicach " itd Gdy mąz zrozumial o co chodzi jest lepiej ... Tzn ja juz sie nie zamęczam i chyba moge powiedziec ze mi lzej bo bylam ciezko przybita tymi sytuacjami i czylam sie jak 80-letnia babka ...

Uwazam ze jesli Sami sobie nie pomozemy nie chcemy , to nikt inny za nas tego nie zrobi ..

Lily - 2008-03-07, 15:57

Kamm, ale czasem jest już tak źle, że próby samodzielnego podniesienia się nie skutkują i nie ma sensu kogoś na to namawiać, bo on nie ma tej "garści", w którą ma się wziąć. Do tego naciski ze strony otoczenia powodują, że człowiek czuje się winny, że jest z nim źle, nie potrafi sobie poradzić i spada coraz niżej, czuje się odcięty od ludzi, od energii, od wszelkich dobrych stron życia. Taka sytuacja może trwać tygodniami, miesiącami. Wiem, bo sama przez to przechodziłam kilkanaście lat temu, to jest jak bycie w głębokiej studni i siła woli nie ma tu nic do rzeczy. Trzeba szukać pomocy, choć niekoniecznie chemicznej, wg mnie to ostateczność - chemię mózgu poprawia się też przez odpowiednią dietę, suplementy, przebywanie na świeżym powietrzu - słońce jest tu niezmiernie ważne, bo osoby depresyjne często mają skłonność do siedzenie po ciemku z zasuniętymi zasłonami, a to źle wpływa na każdego, ruch, choćby prostu spacer codziennie - ale często do tego wszystkiego potrzebna jest osoba, która towarzyszy, zachęca, nie zmusza. Tu gdzie mieszkam w szpitalu chyba jest taka grupa w której uczestniczą osoby depresyjne, wspólnie gotują, spotykają się, wspierają - osobiście nie widziałam, ale czytałam artykuł w gazecie. Myślę, że grupy wsparcia to dobry pomysł, choć wiem, że trudno znaleźć, bo to mało popularne.
hxxp://www.depresjastop.pl/ - ciekawa strona, może komuś się przyda

dort - 2008-03-07, 16:14

Cytat:
Uwazam ze jesli Sami sobie nie pomozemy nie chcemy , to nikt inny za nas tego nie zrobi ..


oczywiście, i też nie od tego jest psycholg czy psychiatra, psycholog ma towarzyszyć, wspierać Cię w Twojej drodze, a nie mówić dokąd masz iść

jeżeli chodzi o nieudane spotkania z psychologami, to tak jak w każdym zawodzie są lepsi i gorsi specjaliści, poza tym psycholog, ktory bedzie dobry dla jednek osoby, dla drugie może być zupełnym nieporozumieniem

Kamm - 2008-03-07, 16:20

Lily napisał/a:
Kamm, ale czasem jest już tak źle, że próby samodzielnego podniesienia się nie skutkują i nie ma sensu kogoś na to namawiać, bo on nie ma tej "garści", w którą ma się wziąć.


A gdzie napisalam o jakims namawianiu kogos itd ? 8-)

Chodzi mi o to ze jesli sami nie chcemy to chodzbysmy dostawali tysiac roznych metod z roznych stron to i tak nic z tego ..

neuro - 2008-03-07, 16:54

Lily napisał/a:
Myślę, że grupy wsparcia to dobry pomysł

Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Znam osoby, które chodzą na takie terapie i grupy przez parę lat. Następuje poprawa, ale tu pytanie - czy to jest kwestia grupy/psychologa, czy główny czynnik odgrywa upływ czasu?
Im dłużej studiuję i im dłużej mam do czynienia z psychologami, tym bardziej jestem sceptyczna. Dobry psycholog potrafi bardzo pomóc, ale rzetelnych specjalistów jest niewielu (to nawet stwierdza moja wykładowczyni prof. Greszta, którą szanuję za podejście i profesjonalizm). A niefachowy psycholog potrafi poczynić spustoszenia dużo większe, niż sama choroba...
Byłam na jednym wyjeździe grupy wsparcia. Atmosfera była taka, że uciekłam po tygodniu. Z drugiej strony można bardziej otworzyć się na ludzi i ich problemy, uwrażliwić, stać się bardziej empatycznym.

Lily - 2008-03-07, 16:59

Tak, upływ czasu i stabilizacja sytuacji życiowej to podstawa... tyle że to czasem strasznie długo trwa, warto to próbować przyspieszyć. Terapia nie jest zła, natomiast o dobrych specjalistów w Polsce bardzo trudno. NFZ zazwyczaj finansuje tylko terapie grupowe, a to nie jest dla każdego, poza tym terminy są długie. Natomiast prywatne wizyty bardzo drogie...
dort - 2008-03-13, 11:06

neuro napisał/a:
Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Znam osoby, które chodzą na takie terapie i grupy przez parę lat. Następuje poprawa, ale tu pytanie - czy to jest kwestia grupy/psychologa, czy główny czynnik odgrywa upływ czasu?


i kto to pisze :-P

neuro napisał/a:
Byłam na jednym wyjeździe grupy wsparcia. Atmosfera była taka, że uciekłam po tygodniu.


ja zarówno w trakcie studiów, jak i poza nimi uczesniczyłam w wielu takich grupach i wynosiłam z każdej z nich całymi garściami :-D

neuro - 2008-03-13, 14:21

dort napisał/a:
neuro napisał/a:
Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Znam osoby, które chodzą na takie terapie i grupy przez parę lat. Następuje poprawa, ale tu pytanie - czy to jest kwestia grupy/psychologa, czy główny czynnik odgrywa upływ czasu?


i kto to pisze :-P

neuro napisał/a:
Byłam na jednym wyjeździe grupy wsparcia. Atmosfera była taka, że uciekłam po tygodniu.


ja zarówno w trakcie studiów, jak i poza nimi uczesniczyłam w wielu takich grupach i wynosiłam z każdej z nich całymi garściami :-D


Widać co osoba to inne doświadczenie :)
Moi znajomi "z problemami" też dzielą się na tych, którym psychoterapie i grupy pomogły i takich, którzy się czuli po nich tak samo albo i gorzej. Widać najwięcej zależy od grupy, prowadzącego, i co najważniejsze nastawienia.
Wiesz, też sporo z grupy wyniosłam, ale nie to, co chciałam. Lepiej potem rozumiała ludzi, nauczyłam się nie oceniać, wyraźnie i jasno komunikować swoje uczucia i potrzeby itd. Ale jeśli chodzi o problem, z którym tam pojechałam, to nic a nic się nie ruszyło...

A że studiuję psychologię to nie znaczy, że nie mogę mieć do niej podejścia krytycznego :)

k.leee - 2008-04-17, 01:41

Od mądrej osoby usłyszałem, że przy stanach depresyjnych dobrze jest wieczorem przed zaśnięciem przypomnieć sobie dwie malutkie dobre rzeczy, które wydarzyły się tego dnia.
Jeśli ciężko znaleźć dobre, to warto przypomnieć sobie te najmniej dołujące czyli te najbliżej powierzchni. Przypomnieć sobie i pozostać, pobyć w tym stanie, żeby choć na chwilę poczuć się trochę lepiej.Może po jakimś czasie uda się znaleźć już 3 dobre rzeczy i rozsmakować się w tym przyjemniejszym stanie.
Co do niekompetencji psychologów, terapeutów to nie ma ludzi doskonałych. Pytanie na ile to oni są niedoskonali a na ile do głosu dochodzi nasz opór wobec zmian terapeutycznych. Zdarzyło mi się uczestniczyć w terapii niejako "wbrew" sobie tzn miałem ochotę wyjść z terapii albo iść na wojnę z terapeutą ale jednak tego nie robiłem. Miałem w głowie wklejoną formułkę, że jestem tam po to, żeby zdrowieć pomimo błędów i przejawów niekompetencji prowadzącego. Z perspektywy czasu widzę jeszcze wyraźniej te błędy, ale widzę też, że potrafiłem dużo od niego wziąć. Gdybym zrezygnował nie wiem czy byłbym w miejscu w którym jestem. Wątpię.

Ewa - 2008-04-17, 08:38

Ja do psychologów mam bardzo sceptyczne podejście. W stanach naprawdę kiepskich proponowałabym jednak psychiatrę, ale koniecznie takiego, który jest jednocześnie psychoterapeutą. Ja do takiego chodziłam kilka(kilkanaście może) lat temu. U mnie dochodziła również farmakologia, ale to był już taki stan, że brano pod uwagę u mnie leki do końca życia, więc chyba nie było za wesoło. Leki odstawiłam po jakiś dwóch latach, dlatego uważam, że psychoterapia, to był strzał w dziesiątkę. Miałam ogromne zaufanie do swojego terapeuty, choć zdarzały się rozmowy, po których nie chciało mi się wracać. Ale moja psychoterapia wyglądała tak, że mój lekarz miał innego nad sobą i konsultował po każdej wizycie mój przypadek. To rewelacyjna sprawa, bo dawało się zauważyć, że jak coś nie grało między nami na jednej wizycie, to na drugiej już przybierał inny front, widać było od razu, że jest po rozmowie. Bardzo mi ta terapia pomogła, choć przydałoby się pewnie jeszcze cosik, ale i tak jest dobrze, bo potrafię już podjąć decyzję nie zastanawiając się ze strachem, co na to powiedziałby mój ojciec. Do tego jeździłam jeszcze do Wrocławia na hipnozę, choć z innym problemem. Fantastyczna sprawa i choć co ciekawe mój terapeuta był sceptycznie do tego nastawiony, to efekt go zadziwił. Sam później stwierdził, że jemu został już tylko jeden problem, bo hipnoza "załatwiła" drugi.
Zdarzyło mi się też dwa lata temu trafić do psychologa z Centrum Pomocy Rodzinie. Podczas chyba trzeciej, czy czwartej wizyty wyszłam w trakcie ze słowami "to może lepiej pójdę się powiesić". Psycholog zraził mnie już chyba definitywnie do tej specjalności. Kobieta po stracie męża, która szuka pomocy, żeby móc dalej żyć, funkcjonować i wychowywać dzieci usłyszała tekst, że albo się weźmie w garść albo jej te dzieci odbiorą i znajdą rodzinę zastępczą. No ja przepraszam, to się nazywa pomoc rodzinie :evil:

frjals - 2008-04-17, 11:19

Ewa napisał/a:
jeździłam jeszcze do Wrocławia na hipnozę

możesz napisać coś na ten temat? zastanawiałam się kiedyś czy by nie spróbować. Skąd wzięłaś specjalistę?

Pat - 2008-04-17, 12:31

k.leee napisał/a:
Zdarzyło mi się uczestniczyć w terapii niejako "wbrew" sobie tzn miałem ochotę wyjść z terapii albo iść na wojnę z terapeutą ale jednak tego nie robiłem. Miałem w głowie wklejoną formułkę, że jestem tam po to, żeby zdrowieć pomimo błędów i przejawów niekompetencji prowadzącego

hmmm mam podobne doświadczenia, chociaż ja zakończyłam taką terapię sama właśnie - po prostu nie poszłam na następna, bo paradoksalnie zła droga terapeuty do mnie sprawiła , że uświadomiłam sobie sama swój problem i wiedziałam już jak z niego wyjść.

Ewa napisał/a:
Kobieta po stracie męża, która szuka pomocy, żeby móc dalej żyć, funkcjonować i wychowywać dzieci usłyszała tekst, że albo się weźmie w garść albo jej te dzieci odbiorą i znajdą rodzinę zastępczą.
no nie mam słów... co za sk...

frjals napisał/a:
Ewa napisał/a:
jeździłam jeszcze do Wrocławia na hipnozę

możesz napisać coś na ten temat?
o właśnie..mnie też ten temat nęci..
Ewa - 2008-04-17, 12:58

frjals napisał/a:
Ewa napisał/a:
jeździłam jeszcze do Wrocławia na hipnozę

możesz napisać coś na ten temat? zastanawiałam się kiedyś czy by nie spróbować. Skąd wzięłaś specjalistę?

Ja jeździłam do Studium Edukacji Ekologicznej. Pan nazywa się Stanisław Sempel. Reklamuje się jako specjalista od nałogów, ale akurat u mnie to nie był problem nałogu i też bardzo mi pomógł.

Karolina - 2008-04-17, 14:36

Wydaje mi się, że bezpieczniejszy od hipnozy jest regresing niehipnotyczny, jednak nie jest ingerencją w żywa tkankę a na dodatek usuwa blokady. Hipnoza to chyba nie jest terapia - tylko dorażna pomoc. Reberthing to oczyszczenie, odszukanie i rozwiązanie problemu w tym miejscu w którym się pojawił. Przepraszam Ewa jeśli źle piszę ale moim zadniem terapia powinna być w całości przeżywana świadomie a po hipnozie po prostu się nic nie pamięta a tylko ktoś do głowy nowego wciska.
frjals - 2008-04-17, 14:46

Karolina napisał/a:
po hipnozie po prostu się nic nie pamięta

no właśnie, jak to wyglądało? Taki ktos cię programuje w czasie hipnozy? :->
I jeszcze ile razy tam byłaś zanim ci pomogło i ile to kosztowało. :->

Ewa - 2008-04-17, 15:02

Karolina napisał/a:
Reberthing to oczyszczenie, odszukanie i rozwiązanie problemu w tym miejscu w którym się pojawił. Przepraszam Ewa jeśli źle piszę ale moim zadniem terapia powinna być w całości przeżywana świadomie a po hipnozie po prostu się nic nie pamięta a tylko ktoś do głowy nowego wciska.

Nie do końca. Po pierwsze ja nie musiałam odszukiwać problemu, bo go znałam. Problem w tym, że nie umiałam żyć z przeszłością. Hipnozę pamiętam. To nie jest tak, że nie wiesz co się z Tobą dzieje i co ktoś do Ciebie mówi. Myślę, że większości z nas hipnoza kojarzy się odpływaniem w przyszłe wcielenia ;-) . Owszem dziwny stan umysłu, ja np. nie mogłam zapanować nad łzami, leciały ciurkiem jakby bezwiednie. Jednak pamiętam sugestie mi poddawane. Pamiętam moje zdziwienie i trochę chyba oburzenie (wtedy wolałam wszystko zapomnieć), gdy za pierwszym razem usłyszałam słowa, że będę przeszłość pamiętać, ale nie będzie ona miała wpływu na moje obecne i przyszłe życie. Ja miałam jak pisałam problem rozpracowany, znany, ale nie umiałam się od tego odciąć i dalej z tym funkcjonować, więc wystarczyła mi taka sugestia. Całości słów z hipnozy już nie pamiętam, ale główną sugestię pamiętam do dziś.
frjals napisał/a:
I jeszcze ile razy tam byłaś zanim ci pomogło i ile to kosztowało.

Byłam 2 albo 3 razy, ale nie pamiętam ile to kosztowało. Zresztą to i tak nie byłyby aktualne ceny, bo minęło już naprawdę sporo lat (kilkanaście).

majaja - 2008-04-18, 05:57

Ewa napisał/a:
Ale moja psychoterapia wyglądała tak, że mój lekarz miał innego nad sobą i konsultował po każdej wizycie mój przypadek. To rewelacyjna sprawa, bo dawało się zauważyć, że jak coś nie grało między nami na jednej wizycie, to na drugiej już przybierał inny front, widać było od razu, że jest po rozmowie.
To zawsze powinno tak wyglądać, moja przyjaciółka jest psychoterapeutą. Tyle że są to ich wewnętrzne standardy i nie ma żadnego prawa (ustawy)pozwalającego egzekwować je od tych, którzy mają je w nosie. Do tego wykształcenie się na psychoterapeutę jest szalenie kosztowne, bo m.in. musisz odbyć swoją terapię, za którą płacisz z własnej kieszeni, a w państwowych ośrodkACH zarabiasz dobrze jak 800 zł.

[ Dodano: 2008-04-18, 07:01 ]
quatrolibro napisał/a:
Psycholożka próbuje namówić mnie na przywrócenie łączności z męskimi przodkami, żebym czerpał z nich siłę, ale oni są dla mnie tylko trupami. Wieczorami mam sobie wyobrazać że stoja za mną i daja mi siłę, to jest obce, zupełnie obce.
A próbowałeś jej mówić, że to ci nie leży, bo jak nie działa to powinna cię skierować do kogoś to stosuje inne metody, np. psychoanalizę.
PiPpi - 2008-04-18, 08:57

znam kilka osób, także w rodzinie, które korzystały, korzystają z "pomocy" psychiatry + farmakologia i dosłownie NIKT na tym dobrze nie wyszedł/ wychodzi. naprawdę dobry terapeuta powinien pomóc..

[ Dodano: 2008-04-18, 09:59 ]
dla mnie dobry tzn gestaltowiec, na pewno terapia krótkoterminowa, w niektórych sytuacjach ustawienia rodzinne Hellingera

Pat - 2008-04-18, 10:20

Ja nie potępiałabym jednak tej terapii u psych + farmakologii w 100proc. Pobyt w szpitalu psych pomógł wydostać się z m.in. anoreksji mojej koleżance. Było z nią strasznie. W szpitalu też nie było różowo (kontakt z psychopatami nie jest pięknym doświadczeniem). Ale choć teraz wciąż jest "prowadzona" przez lekarza psych i łyka leki to wyszła na prostą. Znalazła swoją drogę - anoreksja to przeszłość, problemy z własną przeszłością też, pracuje, pisze i publikuje, zaczęła studia - po prostu super!
Lily - 2008-04-18, 10:25

Ewa napisał/a:
W stanach naprawdę kiepskich proponowałabym jednak psychiatrę, ale koniecznie takiego, który jest jednocześnie psychoterapeutą.
no cóż, ja jestem przeszczęśliwa, że w takim stanie trafiłam do psychoterapeutki, a nie do psychiatry, który by mnie nafaszerował chemią, której absolutnie nie chciałam i być może po 5 minutach odesłał z gabinetu
terapeutka dawała mi czas na wypłakanie się, nic mi nie sugerowała, nie wmawiała, nie odsyłała do psychiatry,nie czułam się pod presją i chwała jej za to

[ Dodano: 2008-04-18, 11:26 ]
Cytat:
dla mnie dobry tzn gestaltowiec
moja była właśnie z tej opcji :)
Pat - 2008-04-18, 10:30

Lily napisał/a:
dla mnie dobry tzn gestaltowiec
moja była właśnie z tej opcji :)

a o co chodzi? nie znam się ..

Lily - 2008-04-18, 10:32

Pat napisał/a:
a o co chodzi? nie znam się ..
to taka koncepcja teoretyczna :) nie trzeba się znać, w każdym razie terapeuci z tej opcji są w Polsce dość dobrze szkoleni (moim zdaniem przynajmniej)

hxxp://www.gestalt.pl/czym_jest_gestalt.html
Podoba mi się w tym to, że ludzi się oficjalnie nie etykietuje, a pacjenta nazywa się klientem i człowiek czuje, że ma problemy, ale nie jest "chory psychicznie", jak może się wydawać gdy się chodzi do kogoś zorientowanego medycznie (choć nie zawsze, wiem)

Karolina - 2008-04-18, 10:51

Kontrola z zewnątrz nazywa się superwizja i warto o to zapytać przy wstępnej rozmowie.
Quatro ktoś polecał Ci dziwnę metodę wzorowaną na Hellingerze - ale to jakaś pomyłka, bo on nigdy nie zalecał wyobrażaia sobie tylko robił ustawienia.

[ Dodano: 2008-04-18, 11:56 ]
Acha - pychiatrzy bywają niezbędni - niestety z głębokiej depresji nie wyjdzie się samemu, a cotygodniowa wizyta u terapeuty to za mało. Jedna gorsza chwila i jest się już na innym świecie. Psychtropy to w takich sytuacjach niezbędna rzecz.

Martuś - 2008-04-18, 12:49

Karolina napisał/a:
Acha - pychiatrzy bywają niezbędni - niestety z głębokiej depresji nie wyjdzie się samemu, a cotygodniowa wizyta u terapeuty to za mało. Jedna gorsza chwila i jest się już na innym świecie. Psychotropy to w takich sytuacjach niezbędna rzecz.

Też tak myślę

Lily - 2008-04-18, 15:03

Karolina napisał/a:
Psychtropy to w takich sytuacjach niezbędna rzecz.
no cóż, ostatnio pojawiły się doniesienia, że Prozac nie działa, mimo że z 10 lat temu był wychwalany pod niebiosa
nota bene z depresji, nawet dość ciężkiej można wyjść bez leków, ale to trwa dosyć długo

Karolina - 2008-04-18, 15:36

Jeśli nie poderżniesz sobie wcześniej żył...niestety w takich chwilach myśli się bardzo impulsywnie i niewiele brakuje do samobóstwa...
Lily - 2008-04-18, 15:39

Karolina napisał/a:
Jeśli nie poderżniesz sobie wcześniej żył...niestety w takich chwilach myśli się bardzo impulsywnie i niewiele brakuje do samobójstwa...

różnie to bywa u różnych ludzi, ja np. bardzo chciałam wyjść z tej studni, nie wszyscy działają impulsywnie
myśli samobójcze mam od jakichś 20 lat, ale one sobie zazwyczaj tak tylko fruwają, daleko do realizacji - jak było najgorzej nie miałam takich planów

Karolina - 2008-04-18, 15:50

lepiej nie banalizować depresji...
Lily - 2008-04-18, 15:54

Karolina napisał/a:
lepiej nie banalizować depresji...
nie banalizuję, ale też nie wynoszę leków na piedestał
tak się składa, że znałam/znam sporo osób z depresją i wiem, że bardziej im nieraz potrzeba kogoś bliskiego, niż pięciominutowej wizyty u lekarza i zmiany leków
poza tym myślę, że często w depresji ma się problem nie tylko z psychiką, ale też z całym organizmem, ludzie wtedy jedzą świństwa albo nie jedzą nic, nie bywają na powietrzu i cały dzień siedzą przy zasłoniętych oknach, co wg mnie znacznie pogarsza ich stan - i tu potrzebny jest ktoś, kto zadba o te sprawy, bo samodzielnie zazwyczaj nie ma się na to siły, a lekarz też tego nie zrobi przecież
problem w tym, że od osoby depresyjnej ludzie często uciekają jak najdalej...

Pat - 2008-04-18, 20:31

Lily napisał/a:
problem w tym, że od osoby depresyjnej ludzie często uciekają jak najdalej...
to prawda, bo ile można namawiać do wyjścia z domu, na spacer, do kina.. Nie wiem jak wasze doświadczenia ale u mnie jedyną osobą, która była w stanie dosłownie fizycznie zmusić mnie do ruszenia się z łóżka była moja matka. Przyjaciele ograniczali się do słów-namawiania. Co do leków- ja jestem za bo mi pomogły, ale wiem że mogą szybko uzależnić :-(
Lily - 2008-04-19, 09:09

Aisha napisał/a:
natomiast antydepresanty starają się pobudzić serotoninę, tzn neurotransmitier radości i energii :) .. więc.. myślę, że gdybym miała wybrać na pewno postawiłabym na antydepresanty.. Tym bardziej, że depresja NIE JEST chorobą przewlekłą w większości przypadków i leki antydepr. odstawia się stopniowo po około kilku mięsiącach :) praktycznie bez nawrotów choroby pacjent powraca do zdrowia :)
no, tu też bym mogła dyskutować, ale oby, oby :) (są różne typy antydepresantów, te o których mówisz to chyba SSRI)
Ewa - 2008-04-19, 09:18

Przepraszam Cię Aisha, ale nie bardzo wiesz co piszesz. Leki przeciwdepresyjne, to również psychotropy. Wszystkie leki działające na psychikę pacjenta, to leki psychotropowe. Brałam przez dwa lata lek przeciwdepresyjny i przeciwlękowy i nie mogę powiedzieć, żebym egzystowała:
Aisha napisał/a:
pomiędzy kanapą, fotelem, telewizorem, a ekranem monitora.. Nie ma inspiracji, energii, by cokolwiek zrobić.. Nie wychodzi z domu..

Wręcz przeciwnie, ja dopiero wtedy zaczęłam funkcjonować.
Eks mojego męża jest chora psychicznie i prawidłowo funkcjonowała wyłącznie wtedy, gdy była na psychotropach, gdy odstawiła... tragedia.
Posiłkujesz się jednym przykładem swojego kolegi, a wypowiadasz się jak znawca psychiatrii :-|

Lily - 2008-06-09, 23:24

Lady_Bird, co z Tobą, jak się czujesz?
Flippi - 2008-06-12, 13:46

Dołączę się do dyskusji, bo dotyczy też mnie, niestety. Kilka lat temu brałam antydepresyjną fluoksetynę (czyli Prozac w tańszych wersjach) i bardzo mi pomogła. Ostatnio musiałam znów odwołać się do leków, mimo że, jako osoba uzależniona, staram się ich unikać. Jestem pod stałą opieką psycholożki i to ona poradziła mi wizytę u psychiatry i ewentualną kurację farmakologiczną. Uważam, że w moim przypadku leki to "mniejsze zło". Pewnie bardzo intensywna psychoterapia byłaby lepsza, ale nie mogę sobie na nią pozwolić, bo muszę chodzić do pracy i zarabiać pieniądze na życie. Jeśli nie mogę w miarę normalnie funkcjonować (spać, pracować, zajmować się dzieckiem i domem) i nie ma nikogo, kto to za mnie zrobi - to co? Czasem naprawdę szybka interwencja farmakologiczna jest jedynym wyjściem. Od kilku dni po kilkumiesięcznej przerwie znów biorę leki - tym razem antydepresant wspomagający sen. Po raz pierwszy od pół roku udało mi się przespać jednej nocy więcej niż dwie - trzy godziny. Czuję, że powoli odżywam.
k.leee - 2008-06-12, 14:20

Flippi napisał/a:
Pewnie bardzo intensywna psychoterapia byłaby lepsza, ale nie mogę sobie na nią pozwolić, bo muszę chodzić do pracy i zarabiać pieniądze na życie
Nie wiem Flippi w jakich godzin pracujesz ale z całych sił polecam Ci terapię. Ja w WOTUiW przeszedłem całą ścieżkę, łącznie z pogłębioną, razem to było na pewno ponad rok. Tam miałem też indywidualną ale niestety tak rzadko, czyli raz na 2 m-ce, że poszukałem innego miejsca. Znalazłem miejską poradnię gdzie na początku chodziłem raz w tygodniu a od pewnego czasu dwa razy w tygodniu, plus miting raz w tygodniu na mieście.
Kurcze Flippi trzymam za Ciebie kciuki! Nie ma co ukrywać, że jesteś mi szczególnie bliska :-D
Wygóglowało mi takie poradnie we Wrocku:

WOJEWÓDZKI OŚRODEK
TERAPII UZALEŻNIEŃ
I WSPÓŁUZALEŻNIEŃ
Wybrzeże J.Conrada
Korzeniowskiego 18
51-129 Wrocław
Sekretariat Ośrodka
tel. 071 7766281


Poradnia Terapii Uzależnienia
i Współuzależnienia od Alkoholu
ul. Reymonta 8
tel. 071 326 67 30


Specjalistyczny Zespół
Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej
wyb. J.C. Korzeniowskiego 18
50-226 Wrocław
tel. (71) 329-14-60 (centrala), 329-15-62
fax (71) 329-31-47
e-mail: szpoz@ists.pwr.wroc.pl
OśrodekTerapii Uzależnień i Współuzależnienia
tel. 071 329 14 60

Poradnia Terapii Uzależnienia
i Współuzależnienia od Alkoholu
ul. Podwale 13
53-676 Wrocław
tel. (71) 355-69-32
Poradnia Zdrowia Psychicznego
tel. 071 355 63 61

Flippi - 2008-06-12, 14:59

k.leee, jesteś kochany :-) Ja też przeszłam całą ścieżkę - podstawowa (3x w tygodniu) i pogłębiona (2x), chyba z półtora roku to trwało. Od 7 lat (z małymi przerwami) jestem w psychoterapii indywidualnej, korzystam też z różnych warsztatów. Wszystkie przez Ciebie wymienione poradnie znam, na Korzeniowskiego zaczynałam terapię, na Podwalu i Reymonta robiłam warsztaty, na Reymonta mam psycholożkę (sesja co dwa tygodnie, w najgorszych okresach bywałam u niej co tydzień). Niestety w pracy mam takie układy, że często i znienacka muszę zostawać po godzinach, więc wszystkie grupowe terapie biorą w łeb :-( Mam nadzieję zrobić jeszcze DDA, ale naprawdę nie wiem, jak to pogodzić z pracą :-( Na mityngu staram się bywać co najmniej raz w tygodniu (czasem się nie udaje, teraz np. MUSZĘ oglądać Euro :-> ), a w najgorszych momentach bywało, że ganiałam codziennie (i to było najlepsze lekarstwo, powiem Ci). Jak widzisz, obstawiam się, jak mogę - ale czasem nie daję rady :-( Czasowo, organizacyjnie.
Skoro już przy mityngach jesteśmy - to jakbyś był w najbliższą sobotę w okolicach Wrocławia, wpadnij na moją 7. rocznicę 8-)

majaja - 2008-06-12, 22:03

Zazdroszczę tej wiary i nadzieji, gd miałam 16 lat próbowałam się pani psycholog na matkę poskarżyć, usłyszałam że wina leży po obu stromach, tyle że ja akurat bardzo potrzebowałam wsparcia i jak zwykle zostałam sama i od tamtej pory szerokim łukiem łukiem omijam wszelkich psychologów, nie licząć mojej przyjaciółki która jest psychoterapetką, ale jako że jest świadoma mojegoo stosunku do swojej profesji.... ;)
k.leee - 2008-06-12, 23:20

majaja napisał/a:
Zazdroszczę tej wiary i nadzieji
W moim przypadku to nie wiara i nadzieja, to przede wszystkim efekty i lepsze samopoczucie. :-D
majaja - 2008-06-13, 05:48

Miałam wczoraj zły, moja szefowa doprowadza mnie ostatnimi czasy do szału

[ Dodano: 2008-06-13, 06:50 ]
Miałam wczoraj zły dzień, moja szefowa doprowadza mnie ostatnimi czasy do szału

neuro - 2008-06-13, 09:00

majaja napisał/a:
zerokim łukiem łukiem omijam wszelkich psychologów


Też zaczynam... Co jest dość trudne w kontekście moich studiów ;)
Dochodzę do wniosku, że w psychoterapii liczy się głównie to, że przychodzi się porozmawiać do osoby będącej "na zewnątrz", obiektywnej. A cała reszta... przerost formy nad treścią.

k.leee - 2008-06-13, 10:48

neuro napisał/a:
majaja napisał/a:
zerokim łukiem łukiem omijam wszelkich psychologów


Też zaczynam...
Tak, już pamiętam z innego wątku, że jest silne lobby antypsychologiczne. ;-)
neuro napisał/a:
A cała reszta... przerost formy nad treścią.
Co masz na myśli?
zojka3 - 2008-06-13, 11:29

neuro napisał/a:
Dochodzę do wniosku, że w psychoterapii liczy się głównie to, że przychodzi się porozmawiać do osoby będącej "na zewnątrz", obiektywnej. A cała reszta... przerost formy nad treścią.


Nie zgodzę się z tym, miałam kontakt z kilkoma terapeutami i jeden mi odpowiadał a drugi nie. A co za tym idzie jeden miał ze mną kontakt i wpływ a inny mnie wkurzał swoimi gadkami. Wszystko jest kwestią dopasowania, znelezienia osoby, która będzie umiała Ci pomóc.

Karolina - 2008-06-13, 12:40

majaja napisał/a:
gd miałam 16 lat próbowałam się pani psycholog na matkę poskarżyć, usłyszałam że wina leży po obu stromach

ja usłyszałam, ze powinnam z siostrą zrobić kolację dla ojca....
Fralj normalny psycholog w żcyiu by Ci tego nie powiedział, znam kilka osób, które tarapia wyciągnęła z prób samobójczych i depresji. M.in mojego ojca, który stara się odmienic sowje życie.

neuro - 2008-06-13, 12:47

Zojka, sama potwierdzasz, że to zależy od człowieka. Moim zdaniem właśnie to jest kluczowe - indywidualne predyspozycje danej osoby do wysłuchiwania i pomagania (nie - radzenia, tylko pomagania). Poparte owszem, wiedzą psychologiczną, ale głównie bazującym na doświadczeniu, empatii i mądrości.

Jeśli komuś psychoterapie pomagają, to cudownie. Na pewno jest pomocna np przy uzależnieniach i w problemach zdrowotnych.
Jednak z moich obserwacji na razie wynika, że osoby z którymi rozmawiałam albo "uzależniają" się od terapii i zamiast same stanąć na nogi, to przedłużają wizyty na kolejne lata, albo wykazują chwilową poprawę, a potem wracają do stanu wyjściowego, albo wręcz im się pogarsza.

Psycholog jest przeszkolony do tego, żeby widzieć więcej, patrzeć na problem z różnych perspektyw, nie oceniać, wspierać. Ale to wciąż jest tylko człowiek, który mimo nawet gruntownego wykształcenia, praktyki i superwizji, potrafi przez własne błędy doprowadzić pacjenta do jeszcze gorszych stanów.

k.lee - mówiąc o przeroście formy nad treścią mam namyśli stawianie psychologa w roli... jak by to dobrze ująć... lekarza dusz, jakiejś wyroczni, panaceum na problemy. Ogólnospołeczne ohy, ahy i "idź do psychologa z tym problemem". Mnie to niepokoi, bo to dość bezrefleksyjne oddawanie swojego zdrowia w ręce osób, które nie zawsze powinny się tym zajmować.

Sama moja prof. Greszta stwierdziła, że odsetek psychologów, którzy powinni pracować w zawodzie, jest niewielki...

Ogólnie mam bardzo ambiwalentny stosunek do psychologów. Nie całkiem negatywny, bo sama psychologię studiuję i wiem, jakie stoją przed nią szanse. Ale widzę też pewien mit, który na temat tego zawodu panuje... i OGROMNĄ niekompetencję absolwentów tego kierunku...

Karolina - 2008-06-13, 19:45

Neuro na szczęście w psychologach można wybierać, a prawda jest taka, że to tylko od pacjenta zależy czy chce z tego wyjść czy męczyć się latami. Ludzie lubią mieć problemy, złe emocje - bo się z tym utożsamiają jak wiesz. I moim zdaniem takiej osobie żaden psycholog nie pomoże. Dopiero jak dostanie kopa od życia to moze się weżmie za siebie.
ewatara - 2008-06-13, 20:56

Flippi, a czy w takiej sytuacji, kiedy nie pomaga do końca taka terapia jakiej próbujesz, to czy nie dałabyś rady pójść na terapię stacjonarną? Trwającą najczęściej kilka miesięcy? Pozostaje problem opieki nad dzieckiem- większość ośrodków nie daje możliwości przebywania tam z dzieckiem, więc musiałby ktoś się nim zająć (ale terapia w dobrym Ośrodku to na pewno inwestycja w Waszą przyszłość)- sama polecam Ośrodek w Pławniowicach koło Gliwic - terapia jest tam bardzo dobra, mają bardzo wysoką zaleczalność pacjentów - jak robiłam badania to mieli około 40%- kiedy gdzie indziej do 15% góra!, refundowana przez NFZ, więc nie ponosisz kosztów, a jeśli chodzi o pracę wzięłabyś chorobowe lub w najgorszej wersji zrezygnowała???a potem szukała czegoś od nowa)
To na pewno byłby trudny wybór, wymagający dużego przemyślenia, obgadania w rodzinie - jeśli miałabyś z kim zostawić dzieciaczko (- pamiętam, ze tam było sporo osób mających dzieci na zewnątrz), ale w sytuacji kiedy tak często jest Ci źle? kiedy znowu w grę zaczynają wchodzić leki...? Nie wiem jaką masz sytuację, ale pomyślałam, że może o tym wspomnę...
Nie wiem też czy jesteś uzależniona od alko czy od naroktyków, bo to też często przekłada się na czas terapii (przy alko są krótsze, 3 miesięczne terapie).
A niestety często ambulatoryjna terapia nie da jednak tego co stacjonarna, dłuższa i 24 na dobę jesteś pod okiem dobrego terapeuty, jeśli człowiek już się mocno uzależnił - często terapie ambulatoryjne polecane są dla nastolatków, którzy weszli niedawno na drogę narkotyków i nie są na niej zbyt długo i dla pacjentów po stacjonarnej terapii, jako wzmocnienie, więc nie każdemu to, aż tak bardzo pomoże...

[ Dodano: 2008-06-13, 22:04 ]
Karolina napisał/a:
majaja napisał/a:
gd miałam 16 lat próbowałam się pani psycholog na matkę poskarżyć, usłyszałam że wina leży po obu stromach

ja usłyszałam, ze powinnam z siostrą zrobić kolację dla ojca....

a ja niedawno wysłałam ucznia do psychologa, bo doszłam do wniosku, że potrzebna mu bardziej profesjonalna pomoc i trafił na takiego, (sorry za określenie) debila, że odechciało mu się mocno, a o to co z błędów pana "nibypsychologa" wyłapałam sama:
- alkohol w rodzinach był i będzie stwierdził- więc nie warto o nim rozmawiać,
- rozmowa toczyła sie przy otwartych na oścież drzwiach (a inni mogli posłuchać) :shock:
- od razu na "dzień dobry"- imię, nazwisko i adres, bo mógłbyś się zabić i co :shock:
- o przeszłości nie warto rozmawiać,
- w Twojej sytuacji o studiach zapomnij (ale motywacja :roll: ),
- uczeń miał silne objawy osoby uzależnionej- pan psycholog nazwał to jedynie przyzwyczajeniem,
- powiedział mu: "jesteś niedorozwinięty" :shock:
więcej teraz nie pamiętam, ale jak dla mnie większość osób bez ukończenia studiów psychologicznych chyba by tak nie postąpiła :-/

zojka3 - 2008-06-16, 07:17

neuro napisał/a:
Zojka, sama potwierdzasz, że to zależy od człowieka. Moim zdaniem właśnie to jest kluczowe - indywidualne predyspozycje danej osoby do wysłuchiwania i pomagania (nie - radzenia, tylko pomagania). Poparte owszem, wiedzą psychologiczną, ale głównie bazującym na doświadczeniu, empatii i mądrości.


Chodzi mi raczej o to, że każdy człowiek jest inny w sensie charakter. I oddziałuje z każdym człowiekiem inaczej...no może terapeuta nie powinien mieć takiego problemu ale człowiek, który się do niego zwraca często sobie z emocjami nie radzi, czy z ocenami i innymi. Wiedza i praktyka jest dla mnie oczywista jeśli chce się pracować z ludźmi i ich problemami.
I zgadzam się, że jedno to odpowiedni terapeuta a drugie to chęć wyzdrowienia pacjenta.

olgasza - 2014-05-15, 13:30

ciekawy artykuł: hxxp://wyborcza.pl/duzyformat/1,137937,15915909,Jestem_w_terapii.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
Fatty - 2015-11-14, 20:19

Odkopię po latach.

Jestem w czarnej, czarnej doopie. Czuję się jak w potrzasku. Dodatkowo zaczynam mieć jakieś sensacje na tle lękowym, dotychczas tylko trzęsły mi się ręce całymi dniami i bolał brzuch , od jakiegoś czasu mam napadowe problemy z oddychaniem: jakby mi coś siedziało na klacie :(

Do tego chroniczne zmęczenie i poczucie winy, że miałam klawe dzieciństwo, mam w miarę stabilną sytuacje i nie powinnam się tak czuć. Jednak coś w mojej głowie chyba wydziela sie nie tak, jak powinno :(

zlotooka - 2015-11-14, 20:50

Fatty, nie brnij w to, samo się nie polepszy... Poszukaj pomocy - dobry psychoterapeuta, a jak to nie pomoże, to psychiatra (da Ci magiczne pigułki, po których życie znowu będzie piękne).
Byłam tam, ale wyszłam na powierzchnię. Chociaż czarne chmury co jakiś czas krążą, ale się nie daję.

frjals - 2015-11-15, 16:56

Ja bym zaczęła od psychiatry, szczególnie, że masz objawy fizyczne. Psychoterapię to można sobie zapodać albo na początku, kiedy tylko czujesz, że coś ci przeszkadza, albo po ustabilizowaniu swojego stanu. Poza tym DOBRY psychoterapeuta to wyzwanie samo w sobie, plus spore koszta, niestety.
Idź do lekarza Fatty, najwyżej skieruje cię dalej :-)

Lily - 2015-11-15, 17:20

Fatty, a to bez związku z porą roku? Bierzesz witaminę D? Tarczyca OK?
Fatty - 2015-11-15, 18:02

Badania muszę zrobić. Witaminę D biorę.
Dopada mnie to cyklicznie od lat, ale w aż tak czarnej doopie od czasów szkoły średniej to jeszcze nie byłam :(

Jadzia - 2015-11-15, 20:16

Fatty, sprawdziłabym jeszcze poziom wit 12. Nie wiem czy pamiętasz taką dziewczynę z wegetarianie.pl która leczyła sie długo na depresję a okazało się, że nie przyswajała wit b12 z tabletek. Oczywiście trop może być błędny, ale też warto sprawdzić.
kml - 2015-11-15, 21:39

Fatty, może sytuacja za stabilna? Moze potrzebujesz wyzwań, zmian?

Mi bardzo pomogły regularne ćwiczenia fizyczne, konkretnie pilates. Nie potrafiłam wyłączyć myślenia. Nawet na codziennych spacerach po lesie. A podczas spokojnych, ćwiczeń nauczyłam się tego i minęło.

Fatty - 2015-11-16, 08:40

Podczas pilatesu mialam wlaśnie za dużo czasu na myślenie, dodatkowo ryczeć mi się chcialo - że 40ki i 50tki na matach obok bez problemu nogami machają a ja się dźwignąć nie mogę :D (natomiast ja na nie działałam pozytywnie, cytuję "taka młoda i sucha a nie daje rady?" :P )
Chodzilam 3 miesiące (2 x w tygodniu), po przerwie wakacyjnej nie wróciłam do tego bo stwierdziłam, ze szkoda samej sobie dokopywać. Dobrze na mnie działało plywanie, ale nie mam ani ochoty, ani siły :( karnet mi wygasł, kilkadziesiąt złotych poszlo się rypać.

Zarejestrowałam się na jutro do rodzinnej, o ile uzyskam skierowania(a to wcale nie łatwe :D ) to wkrótce będę wiedzieć, czy to organizm niedomaga czy to po prostu psychika mi wysiadła.

Lily - 2015-11-16, 09:48

Fatty, jeśli to się dzieje sezonowo, to pomyśl o fototerapii, o ile w Twoich okolicznościach przyrody jest dostępna.
kml - 2015-11-16, 13:55

Fatty, miałam to samo na początku, może to nie był brak kondycji tylko słaba kondycyjna fizyczna. Zastanowiłaś mnie. Szukaj czegoś dla siebie, ja efekty zauważyłam po roku.

Powodzenia!

Fatty - 2015-11-25, 12:10

Morfologicznie rzecz biorąc - jestem okazem zdrowia, wyniki perfekt (oprócz potasu) :P
Fatty - 2016-05-21, 18:07

Wszystko dzieje się obok.
Trochę przeraża mnie fakt, że oglądam to pobieżnie jak film, jednym okiem a nie uczestniczę,a czas leci jestem coraz starsza- bo nie wiem jak i nie widzę sensu, a może nie mam siły. Dalej jak taka wylękniona nastolatka, tylko ciut mądrzejsza ale nic samodzielniejsza w kwestii ogarnięcia się.

Rozumiem, że problem jest we mnie- tym dobitniej, że mam kolegę o duzo pogodniejszym nastawieniu do świata, to co mnie denerwuje, on potrafi jakoś ograć i jest dobrze. Wiem, że choć młodszy ode mnie, ma przeszłość onkologiczną- to na pewno jakoś wpłynęło na jego stosunek do otoczenia ale on po prostu ma taką zdrowa osobowość. Jest towarzyski, do wszystkiego podchodzi z ciekawością, a ja z rezygnacją. Nabija się ze mnie, że jestem dzik, samotnik i trzeba mnie socjalizować- a ja sie odsuwam bo mnie od dawna wszystko przerasta.

Sprawnie sobie funkcjonuję, uśmiecham się do ludzi i dzieci w pracy, zakupy robię, w kurkę domową z mniejszym lub większym powodzeniem się bawię- tylko wszystko tak jakby w tle i tyle lat mi już ciemno.

agus - 2016-05-21, 21:17

Fatty, króciutko, ale odpiszę: wyniki krwi same w sobie nie wykluczają depresji; współczuję Ci i rozumiem dobrze, bo zmagałam się latami - niestety dopiero leki postawiły mnie na nogi, teraz już radzę sobie bez nich. Przytulam mocno i naprawdę zachęcam do porozmawiania z lekarzem, szkoda życia. :*
kaciak - 2016-06-03, 19:55

Wszystkie takie zmiany w organizmie powoduje właśnie lęk. Niestety nasze ciało jest tak stworzone, że wszystko jest od siebie zależne. Wymiana reakcji.
Wafel - 2016-06-07, 11:41

Polecam krople dr Bacha Rescue Remedy.. Mozna tez poczytać o terapii Ayahuasca - mi pomogło połączenie homeopatii, Ayahuaski i medytacji Vipassana.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group