wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wczasy i wyprawy - Azja

bodi - 2007-06-06, 15:31
Temat postu: Azja
słuchajcie, ponieważ kilka osób na forum wyznało już swoją miłość do kontynentu azjatyckiego (w tym ja :lol: ), a jedna wybrała go nawet na swojego nicka ;) , oraz z powodu ciekawego offtopu który zaczął się tworzyć na powitalnym wątku Kashmiri, postanowiłam założyć nowy wątek poświęcony podróżom na Wschód. Dalszy i bliższy, tak mniej więcej licząc od Kuźnicy Białostockiej ;)

Mam nadzieję że Kashmiri, syl i inne osoby będą chciały podzielić się tu swoimi wspomnieniami... :D

Mnie właściwie od czasu pierwszego mojego dalszego wyjazdu (do Pakistanu drogą lądową) zawsze ciągnęło na wschód. Niezależnie od tego jakie kraje rozważałam, zawsze (no, prawie... ;) ) kończyło się na Azji lub sąsiednich rejonach.

Od czasu gdy pojawiła się Jagoda myśl o zabraniu jej tam i pokazaniu tych wspaniałości (tudzież samej zobaczeniu tych których jeszcze nie widziałam) wciąz do mnie powraca :D
wątpliwości mam wiele, tym trudniej mi się zdecydować że mój W. jest osobą nadodpowiedzialną i zawsze widzi najczarniejsze scenariusze (no a już odkąd Kinga zmarła w Afryce na malarię, to zawsze ma koronny argument że najlepiej nie ruszać się za daleko z domu ;) :shock: )

A za mną chodzi wspomnienie rodziny, którą widziałam w Islamabadzie na kempingu - para z dwójką dzieci, na moje ówczesne oko (nie tak oblatane w kwestii małych dzieci jak dziś ;) ) jakieś cztery i pięć lat, kiedy do nich zagadałam okazało się że podróżują po świecie już od roku ... ech rozmarzyłam się...

DagaM - 2007-06-06, 15:44

bodi, w takim razie musisz do mnie przyjechać. Mam całe mnóstwo zdjęć z czasów kiedy to mieszkałam w Afryce i Azji (tych afrykańskich mam więcej, bo tam "zabawiliśmy" 6 lat).
A co do malarii, powiedz swojemu mężowi, że są tacy, którzy z 6 miesięcznym niemowlakiem lecieli do Ghany :mryellow: A no i wlaśnie, pomimo szczepień, oboje z bratem przechorowaliśmy malarię i nawet żyjemy! W przypadku Kingi, myślę, że za późno zaczęło się leczenie. :-(

bodi - 2007-06-06, 15:55

no i zdaje się, że jakąś wyjątkowo wredną odmianę złapała :( (

[ Dodano: 2007-06-06, 15:58 ]
a sa w ogóle jakieś szczepienia na malarię? Ja pamiętam tylko profilaktyczne tabletki o wątpliwej skuteczności i ciekawych skutkach ubocznych 8) ;)
z tego co wiem nad szczepionką prace trwają od lat ale bez większych sukcesów ...

olgasza - 2007-06-06, 16:39

no, wlasnie, tez mi sie wydaje, ze na malarie nie ma szczepionki..
a co do podrozowania z dziecmi po Azji, to w czasie pobytow w Indiach tyle sie napatrzylam na rodzinki z malymi dziecmi, ze jak tylko Marianka troche podrosnie, to chce ja zabrac do Nepalu.. W koncu mozna zaplanowac pobyt tak, zeby uniknac obszarow malarycznych. Ale na pewno dzieci+Azja wcale sie nie wykluczaja!
Zreszta pewnie Kashmiri ma na ten temat wiecej do powiedzenia, wiec...

bodi - 2007-06-06, 17:54

olgasza, przypomnij w jakim wieku jest Marianka? (może wstawisz suwaczek? 8) ) Mi też sie marzy Nepal + himalajska część Indii. No i Bhutan super byłoby zobaczyć - ale ta kasa... :roll:
Agnieszka - 2007-06-06, 19:40

Mnie się marzą Azja, Afryka, no może kiedyś się uda. Tym co byli zazdroszczę.
Kashmiri - 2007-06-06, 19:44

hej hej, o jak tu swojsko! Wszyscy do Azji :)
Oczywiście, że mnóstwo dzieci podróżuje po Indiach i powoli nie ma w tym już nic bardzo niezwykłego. Jeszcze kilka lat temu Dzielni Podróżnicy wyekwipowani po zęby patrzyli się na mnie z niesmakiem, jak sobie z małą Jaską dreptałam po Benaresie, ale teraz jest już tyle dzieciaków! Oczywiście, to nie jest wszystko tylko tak łatwo i różowo, czasem jest bardzo trudno

[ Dodano: 2007-06-06, 19:50 ]
DagaM napisał/a:
kiedy to mieszkałam w Afryce i Azji (tych afrykańskich mam więcej, bo tam "zabawiliśmy" 6 lat).

DagaM, proszę powiedz coś więcej! Jeśli dobrze rozumiem podróżowałaś jako dziecko z rodzicami? Ja właśnie staram się jakoś odnieść do tematu "dziecko potrzebuje stabilizacji, a ty się ciągle włóczysz po świecie!" Zastanawiam się, czy Jasmin nie będzie miała kiedyś do mnie żalu o te ciągłe jeżdżenie, czy nie robię jej w ten sposób jakiejś wielkiej krzywdy :-/
Powiedz, jak ty to czujesz z perpektywy bycia "ciąganym po świecie"?

olgasza - 2007-06-06, 21:39

bodi napisał/a:
olgasza, przypomnij w jakim wieku jest Marianka?


hihi, Marianka w brzuszku jeszcze, czyli minus 10 tygodni ma ;-) ale juz tak sie do niej przyzwyczailam, ze tylko czekam az skonczy 3 latka i wtedy hulaj dusza :-) )

Kashmiri napisał/a:
Oczywiście, to nie jest wszystko tylko tak łatwo i różowo, czasem jest bardzo trudno

moglabys cos wiecej na ten temat dodac? tzn. co ci najbardziej utrudnia/lo zycie w Indiach z dzieckiem?

frjals - 2007-06-06, 22:04

Ciekawy temat... mnie co prawda aż tak na wschód nie ciągnie jak w inne rejony, ale gdyby znalazła się jakaś matka z dzieckiem, która chciałaby się gdzieś wybrać z inną matką z dzieckiem to może by się coś razem wymyśliło?
Kashmiri - 2007-06-07, 12:03

olgasza napisał/a:
co ci najbardziej utrudnia/lo zycie w Indiach z dzieckiem?

oj, jak zacznę wywalać wszystkie swoje bóle z ostatnich paru lat, to miejsca zabraknie :lol:
teraz, z pięciolatkiem to już luz i właściwie partnerski układ w podróży, ale z małym berbeciem było trochę pod górkę :mryellow:
Zabrałam Jasmin pierwszy raz, kiedy miała 7 miesięcy, Aeroflotem z przesiadką na Szeriemietiewie, 12 godzin (bo taniej...) a tam nie tylko, że nie ma gdzie niemowlęcia przewinąć, położyć, tam nie ma nawet gdzie usiąść... wyciągnęłam kocyk i rozbiłam obóz na podłodze. Większość moich problemów w Azji wynikała z tego, że Jass nie jadła z piersi (urodziła się dwa miesiące za wcześnie, zabrali mi ją i, eee to długa historia) i musiałam wszędzie targać ze sobą niesamowitą ilość gratów, a dbanie o higienę tych buteleczek i zdobywanie czystej wody w Azji czasem jest bardzo trudne. Wyobrażam sobie, że z maleństwem, które je z cyca jest o całe niebo łatwiej!
Biały bobas w Indiach to nie lada atrakcja i każdy chce go dotknąć, a lokalnym zwyczajem okazywania czułości jest szczypanie dzieci w buzię. Po paru dniach buzia Jass była cała czerwona od uszczypnięć, a moja ze złości :evil: Oczywiście miało to też dobre strony: kiedy chciałam coś zjeść z knajpce zaraz był tłum chętnych przy sąsiednich stolikach, żeby przez chwilę zająć się Jaską :mryellow:
Dalej: jest gorąco. Dla mnie to już normalne, choć czasami trudno ganiać raczkującego malca przy 35 stopniowym upale :-/ czasem było tak gorąco, że mała nie mogła zasnąć i płakała a ja siedziałam przez pół nocy i wachlowałam ją, żeby chociaż ona trochę wypoczęła. (często brakuje prądu i wtedy wiatraki nie działają - a ja mieszkałam w bardzo hmmm, prostym domku bez różnych nowoczesnych urządzeń, w najbardziej chyba starożytnym mieście świata :roll: )

Ząbkowanie: przy okazji zakupów wszystkie przekupki ciągle wtykały Jass do rączek brudne marchewki, a ona pchała to do buzi. wszystko pchała do buzi - ciągle miała rozwolnienie, w upale to dodatkowo trudne. Oczywiście zaraz miała amebę i giardię. Za to teraz może jeść wszystko, pić każdą wodę i nic jej się nie czepia :mryellow:

Pieluszki - pampersy odpadają, nawet jeśli ktoś chciałby je kupować. Jest po prostu za gorąco, żeby zapakować dziecko w taki kompres (no, to jeszcze zależy, gdzie się jest i o jakiej porze roku - piszę o własnych wspomnieniach) W którymś momencie dałam spokój z pieluszkami,Jasmin raczkowała po podłodze z gołą pupą i nawet sama pełzała po swoją pomarańczową ściereczkę, żeby powycierać siuśki :-D Ale dzięki temu bardzo szybko nauczyła się sikać w łazience i korzystać z nocnika.

oj, jest jeszcze mnóstwo tego, ale kiedy przyjechałam z nią w którymś momencie do Polski, po dwóch miesiącach z wielkim krzykiem uciekłam z powrotem do Indii :mryellow: :mrgreen: :mryellow:

magdusia - 2007-06-07, 16:52

Fajnie się czyta te Twoje wspomnienia.
sylv - 2007-06-07, 19:42

no jak mnie cieszy ten watek!!! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

to ja sie moze podziele realcja z naszego ostatniego wyjazdu do Indii i Pakistanu: hxxp://www.forumveg.webd.pl/topics23/1446.htm?highlight=pakistan]milej lektury!

i czekam na Wasze z niecierpliwoscia!!! :-D

Kashmiri - 2007-06-07, 22:52

he, he Sylv, właśnie czytam Twoją relację :mryellow: Super, ale mi się przypomniał Pakistan! Pomieszkiwałam tam też swojego czasu, a kiedy byłam z Jass w ciąży uciekłam w góry, bo w Benaresie było już nie do wytrzymania gorąco (maj... :roll: ) i lazłam ile się dało, byle jak najwyżej...
idę, czytać dalej... :mryellow:

[ Dodano: 2007-06-07, 22:57 ]
zgadzam się z uwagami o Pakistańczykach - przemili ludzie :) Kiedy przechodziłam granicę w Atari celnik (na pewno go poznałaś :mryellow: ) kiedy zobaczył, ze jestem w ciąży zrobił mi masaż głowy, a chciał jeszcze stóp, ale go mój podonczas niemąż powstrzymał :evil:
miejsca mi wszyscy ustępowali, wody przynosili, a w indiach to radz sobie kobieto, albo jeszcze się posuń!

[ Dodano: 2007-06-07, 23:12 ]
hej, mamy tą samą trasę! Z Gilgit pojechaliśmy Karakorum highway, aż do uroczego hoteliku, którego nazwy nie pomnę. W każdym razie były tam drzewa czereśniowe (i czereśnie :mryellow: ), a hotelarz wystawił nam stolik do sadu, przyniósł chleba, masła i maślanki - rany, byłam w eskstazie, po pięciu miesiącach ciąży w Indiach wreszcie mogłam zaspokoić swoje chcice - CHLEBEK Z MASLEM I CZEREśNIE!!!! a temperatura wreszcie nie zabija. Następnego dnia poszliśmy do bazy pod Rakaposhi. Scieżka faktycznie wąska i bałam się, że się z tym brzuchem w ogóle nie zmieszczę, ale co tam, doszłam. Gorzej było z powrotem, bo mi ten herbaciarz z namiotu naopowiadał, jak w zeszłym miesiącu jakaś panna spadła :-/ cóż, trzeba było jakoś wrócić... trzymałam się trawy i powietrza... Na lodowiec już nie dałam rady, bo zaplanowaliśmy powrót tego samego dnia, żeby nie nocować na wysokości - nie chciałam, zeby mi się Jasmin przydusiła, bo tam już jest troszkę inaczej z tlenem i ciśnieniem, także tylko tyle, zeby wejść i zejść i jak najkrócej na górze. Dopiero potem hotelarzowi oczy wylazły, że my już z powrotem jesteśmy i doszliśmy, myślał, że zawróciliśmy po drodze, bo podobno tam się idzie 4 dni (????!!!??? :shock: ) A jeszcze jak się dowiedział, że prawie szósty miesiąc, to kazał się sfotografować, że się będzie innym chwalił :lol:
Potem pojechaliśmy do Karimabadu, ale tam mi się jakoś nie podobało i pochorowałam się...
wracam do czytania :-)

[ Dodano: 2007-06-07, 23:20 ]
super fotki!!!! Szkoda, że się tam nie doturlałam :cry: muszę jechać jeszcze raz :-D Jasmin już duża, w październiku wlazła na Sandakhpu, to bałucha co prawda, i tylko 3 tysiące z kawałkiem, 3 300 chyba , ale zawsze! :mryellow: (Jestem z niej strasznie dumna :oops: )

[ Dodano: 2007-06-07, 23:29 ]
Nanga Parbat... to jeszcze przede mną... magiczna jest

[ Dodano: 2007-06-07, 23:43 ]
po Karimabadzie pojechaliśmy jeszcze trochę w stronę chińskiej granicy, ale nie było żadnych większych treków, bo bałam się o małą. Zatrzymaliśmy się na trochę w Naltar, to urocze miejsce i można pójść nad jezioro (też Naltar) niesamowicie piękne i pieruńsko zimne. A droga jest taka w sam raz dla ciężarnych, przez łąki, praktycznie bez przewyższeń, tylko trochę górek, wioski to tu, to tam, a na miejsku piknik sobie można zrobić. Chłopaki w schronisku robią pyszną rajme (czerwona fasola w sosie)! Potem jeszcze odwiedzaliśmy znajomego w Nomal, to przepiękna wiseczka, jak z krainy elfów... Wszędzie drzewa czereśniowe, małe płotki, maślanka chłodzi się w strumieniach, a w chałupach chleb z olejem morelowym łamią i wino piją (bo to ismaili i górale :mryellow: ) by the way, to najlepsze białe wino, jakie w życiu próbowałam... Choć tym razem ilościowo poszło na korzyść maślanki, wyżłopałam chyba tygodniowe zapasy :oops: No i Azaad Kashmir! Wolny Kaszmir! To chyba Najpiękniejsze miejsce na ziemi. - przy okazji wyjaśnił się mój nick ;-) Przedtem biegałam trochę po drugiej części Kaszmiru, tej indyjskiej - mój jużterazmąż pracował tam wtedy w redcrossie, i się pałętałam po okolicy udając, ze to nie ja :mryellow:

sylv - 2007-06-07, 23:49

o jaaa, normalnie w domu jestem, jak czytam Twoje wspomnienia! :D

4 dni na Rakaposhi?? :shock:

Chyba na czworakach.. moze im chodzilo do bazy pod Diran? Od Rakaposki basecamp przez lodowiec.. pewnie o to chodzilo..

Ja w Karimabadzie tez bylam chora (Zemsta Mahometa mnie oczywiscie dopadla), ale i tak bylo bosko!

Ja chce do Pakuuuuuuuuu :-(

A gdzie Ty teraz jestes? W Polsce siedzisz, czy na ukochanym subkontynencie?

Kashmiri - 2007-06-08, 00:02

wakacje w polsce. przyjechałam w lutym, żeby napisać magisterkę - materiały zbierałam w Indiach i potrzebowałam teraz trochę spokoju, zeby to zebrać i spisac. A za miesiąc, insh'allah na Sri Lankę :-D Nie wiem na jak długo, ale bilet w jedną stronę, bo na powrotny nie mam :mryellow:

[ Dodano: 2007-06-08, 00:07 ]
rozkleiłam się czytając twoje posty z veg forum... na wspominki mnie wzięło. Na KKH byłam dawno, 2001, kiedy Jass jeszcze w brzuchu siedziała, ale potem zabrałam ją do Pakistanu, tyle, że nie w góry. Mieszkałyśmy wtedy jakiś czas w Islamabadzie, to było w 2004. Zupełnie inaczej, ale też ciekawie. Poznałam wtedy niesamowitych ludzi. Wybierasz się jeszcze w tamtą stronę?

sylv - 2007-06-08, 09:06

Kashmiri napisał/a:
A za miesiąc, insh'allah na Sri Lankę :-D


no jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa... jezeli nie pojedziemy teraz latem nigdzie, to zima tez planujemy.

Kashmiri napisał/a:
Wybierasz się jeszcze w tamtą stronę?


Insh'allah.. ale nie wyobrazam sobie inaczej... planowalismy na sierpien Namibie rowerami, ale chyba sie nie uda, wiec myslimy o kolejnej wizycie w Delhi ;) i podroz w strone domu, przez ukochany Pak, jeszcze nie obadany Iran i odwiedzenie starych smieci w Turcji :D

A jezeli nie starczy kasy,i bedzie trzeba wybierac, to podroz poslubna do Iranu. :D

Ale i tak chce do Paku, chce do K2 basecamp...

Kashmiri - 2007-06-08, 11:06

:) Ja teraz muszę już troszkę bardziej planować, bo trzeba uwzględnić potrzeby szkolne Jasmin. Kiedy była młodsza mogłam swobodnie jeździć i wszędzie ją zabierać, ale teraz zaczynają się schody :-/ Kiedy studiowałam w Londynie (Jass miała 4 lata) poszła do reception class, taka zerówka ichnia, w październiku poszła do pierwszej klasy w Kalimpongu, bo tam akurat koordynowałam jeden ośrodek badawczy, ale w lutym zjechałam do Polski i co sie okazało? - moje dziecko ma 5 lat i ma iść do starszaków, a w przyszłym roku do zerówki :shock: Muszę jakieś cuda robić, żeby mogła iść do pierwszej klasy zamiast (trzeci raz?)do zerówki... Dlatego teraz myślę, że zabiorę ją z powrotem do Azji i ta Sri Lanka będzie na dłużej, może kilka lat, żeby mogła skończyć podstawówkę w jakimś w miarę spójnym systemie. Tylko jeszcze muszę wymyślić, co ja tam będę robić :mryellow: to znaczy w sensie "dochodowym".
bodi - 2007-06-08, 23:32

oo syl Iran polecam jak najbardziej :D będziesz się czuła jeszcze bardziej bezpiecznie i komfortowo niż w Pakistanie :D Szkoda tylko że Bam już nie zobaczysz ... :?

Kashmiri, właśnie teraz jak myślę o Azji z Jagodą to wydaje mi się że nie dałoby się jej uchronić przed jakimiś nieproszonymi gośćmi w jelitach :? Paluchy w buzi non stop ;) Jak leczyłaś lalblię i gardię u Jas? ŁAtwo zeszła? Ja szybko ją przeleczyłam po powrocie do Polski, ale mój kolega długo nie mógł sobie z nią poradzić... Leczyłyście się w Indiach jeszcze?

Aha, i jeszcze a'propos szczepień - na co szczepiłaś Jasmin - według polskiego kalendarza? czy sama układałaś? I Ciekawa jestem też czy sama się szczepiłaś (i ew. na co)

I jeszcze jedno pytanie ;) jeśli można, oczywiście. Czy Twoje wykształćenie jest jakoś związane z Azją? Wspominałaś o jakimś instytucie badawczym... Pytam w kontekście zarabiania na utrzymanie w czasie pobytu tam.

Ari Lanka... jest na mojej liście miejsc do zobaczenia... Pamiętam że czytałam gdzieś o "Wyspie kobiet", klasztorze buddyjskim (theravada) położonym na wyspie, gdzie wstęp mają tylko kobiety. Wyglądało to wszystko bardzo ciekawie, może jak będę na emeryturze to zaszyję się tam na jakiś czas :D :D

taniulka - 2007-06-09, 00:47

Zawsze marzyłam o podróżach, pasjonuje mnie co piszecie. Podziwiam ,że jedziecie znajdujecie sobie prace na miejscu itd. Chętnie też bym tak żyła ale za bardzo nie wiem jak to zrobić.
Kashmiri - 2007-06-09, 13:05

bodi napisał/a:
Jak leczyłaś lalblię i gardię u Jas? ŁAtwo zeszła?

Na początku tynidazol i metronidazol. trzy dni i po sprawie. Są jeszcze różne sposoby homeopatyczne i miejscowe, ale te miejscowe mało skuteczne, a homeopatycznych nie miałam możliwości wypróbować, choć podobno działają rewelacyjnie. Teraz Jasmin już jakoś nie łapie bakcyli, chyba się uodporniła. W którymś momencie miała amebę, ale po kilku dniach jej przeszło samo, i powtórne badanie wykazało, że już nie ma ameby, najwyraźniej organizm już sam się broni.
Ważne jest, żeby wszelkie problemy jelitowe diagnozować i leczyć na miejscu, z dwóch ważnych powodów. Pierwszy jest taki, że w Indiach każdy laborant natychmiast rozpozna rodzaj pierwotniaka, czy innego paskudztwa, lekarze mają z tym duże doświadczenie i wiedzą, co robić. w polsce trzeba jeździć do instytutu medycyny tropikalnej, a w warszawie do zakaźnego na woli, gdzie osławiony doktor Goraj uważa wszystkich wyjeżdżających z mazowsza za pozbawionych krzty rozsądku i straszy nagłą i bolesną śmiercią (choć mam wobec niego pewien dług wdzięczności...) Drugi powód jest taki, że ameba przewieziona w chłodny klimat potrafi zezłośliwieć i wtedy już na prawdę mamy problem, którego nie załatwią trzy tabletki metronidazolu :-/

[ Dodano: 2007-06-09, 13:10 ]
bodi napisał/a:
na co szczepiłaś Jasmin - według polskiego kalendarza?

Tak, mimo, że miałam spore wątpliwości, czy to w ogóle robić, ale argumenty na rzecz szczepień przeważyły, tym bardziej, że wiedziałam, że będzie dużo jeździć. na początku nie doszczepiałam jej nic dodatkowo, żeby nie obciążać dodatkowo oragnizmu. Potem dostała jeszcze tylko żółtaczkę.

[ Dodano: 2007-06-09, 13:16 ]
Szczepiłam się w 1994 :mryellow:
potem długo długo nie. na sporo choróbsk uzyskałam naturalną odporność po prostu je przechorowując, w raczej łagodnej postaci, czyli kilkudniowego rozwolnienia. Poważniejsze jakoś się mnie nie imały. Ostatnio musiałam się zaszczepić na meningitis, bo była epidemia na mojej uczelni w londynie i wszystkim sprawdzali szczepienia. Coś tam jeszcze miałam po drodze, ale już nie pamiętam, co i na pewno się już przedatowało :-/

olgasza - 2007-06-09, 13:26

Kashmiri, widac, ze jestescie z Jasmin azjatyckimi wyjadaczkami :-)
Pocieszajace jest to , co piszesz o amebie - tutaj pokutuje przekonanie, ze jak ktos sie jej nabawi, to ma ja na cale zycie...
Wniosek z twoich opowiesci wysnulam taki, ze albo jechac z malym dzieckiem przy cycku ( i nie przez Szeremietiewo) :-) albo jak juz wyrosnie z pieluch i nie bierze wszystkiego do buzi ( chyba bardziej sie sklaniam ku tej opcji)..
Ale ci zazdroszcze tej Sri Lanki i w ogole...W zeszlym roku o tej porze pakowalam plecak do Ladakhu... mam nadzieje, ze nie zapomnisz o wegedzieciaku i bedziesz stamtad czesto pisac. a swoja droga, to jaki masz temat pracy magisterskiej?? :mrgreen:

sylv, fajnie sie czytalo twoje wspomnienia! Puszkar wspominam bardzo milo, odpoczelismy tam za wszystkie czasy. I wlasnie bylo wtedy Swieto Latawca, wiec wygladalo naprawde bajkowo. Ach, jak ja tesknie za mango lassi!!

Kashmiri - 2007-06-09, 13:39

bodi napisał/a:
I jeszcze jedno pytanie ;) jeśli można, oczywiście. Czy Twoje wykształćenie jest jakoś związane z Azją? Wspominałaś o jakimś instytucie badawczym... Pytam w kontekście zarabiania na utrzymanie w czasie pobytu tam.

pewnie, że można :-D , właśnie mam nadzieję, że egzaminator pozytywnie odniesie się do mojej dysertacji i do samoopisu będę mogła dodać "antropolog". Ale nie jest to bardzo związane z Azją. Wpadając do Polski udało mi się skończyć trzy lata psychologii międzykulturowej, a potem przekonać kogoś w londynie, ze to ekwiwalent studiów BA :-> i przyjęli mnie na postgaduate, MSc Medical Anthropology :mrgreen:
A co do instytutu, to musiałam odreagować londyn, a jednocześnie zrobić badania do własnej pracy więc koordynowałam projekt badawczy w ITTM, International Trust for Traditional Medicine www.ittm.org
To dało mi trochę doświadczenia w koordynowaniu projektów i mam nadzieję, że z dyplomem i tym doświadczeniem będę w stanie znaleźć sobie jakieś bardziej dochodowe zajęcie w jednym z licznie obecnych w Azji NGO.
A do tej pory to obijam się koncertowo, to znaczy wychowuję dziecko :mrgreen: Tata Jasmin pracuje od czasu do czasu w różnych NGO (teraz właśnie z PAHem kopie studnie i buduje szkoły na Sri Lance) i jakoś przędziemy, choć czasem cienko.

[ Dodano: 2007-06-09, 13:54 ]
olgasza napisał/a:
Wniosek z twoich opowiesci wysnulam taki, ze albo jechac z malym dzieckiem przy cycku ( i nie przez Szeremietiewo) :-) albo jak juz wyrosnie z pieluch i nie bierze wszystkiego do buzi ( chyba bardziej sie sklaniam ku tej opcji)..

olgasza, wniosek jak najbardziej słuszny :-) To oczywiście jeszcze zależy od tego, gdzie się jedzie. W Ladakhu to wyglądało by zupełnie inaczej - po pierwsze jest tam dużo chłodniej, niż w Benaresie, gdzie ja mieszkałam większość czasu. Pieluchy jak najbardziej stosowalne, ameba właściwie nieobecna, można śmiało jechać! Ja w którymś momencie zabrałam Jass do Srinagaru i tam uczyła się chodzić na pięknej zielonej kaszmirskiej trawie :-D
Tak samo, jeśli ktoś wybiera się na wysokobudżetowe, któtkie wakacje, kiedy ma klimatyzację w hotelach i stołuje się tylko w jakichś sprawdzonych miejscach, kupuje wodę mineralną, i nie leci przez Szeriemietiewo :mryellow:

[ Dodano: 2007-06-09, 14:05 ]
olgasza napisał/a:
mam nadzieje, ze nie zapomnisz o wegedzieciaku i bedziesz stamtad czesto pisac. a swoja droga, to jaki masz temat pracy magisterskiej?? :mrgreen:


:mryellow: jak tylko uda mi się znaleźć pracę, gdzie można cały dzień siedzieć przy necie, to będzie relacja na żywo :mrgreen:
temat pracy: Lunged Out in Bodh Gaya: Exploring the meaning and perception of sog-lung among Western participants of a meditation course. Rzecz trochę o tybetańskiej etnopsychiatrii, a trochę o przenikaniu na zachód tybetańskich kategorii medycznych i o tym, jak tworzone są ich znaczenia. No i oczywiście o kursie Phowa ;-)

bodi - 2007-06-10, 23:50

ooo to ja chce przeczytać :D
A dziurkę w głowie miałaś? 8) ;-)

Kashmiri - 2007-06-11, 00:02

chyba nie było dziurki :-/ , tylko swędziało i krosta mi się zrobiła :mryellow: Zresztą prowadzący Rinpoche nie sprawdzał... A poza tym wylungowało mnie i stałam się obiektem swoich własnych badań ;-)
bodi - 2007-06-11, 00:07

ech fajnie ... mi się marzy odwiedzenie Bodh Gaja i nie tylko... Może jak już J przestanie pchać wciąż łapy do buzi ;)
Kashmiri - 2007-06-11, 00:11

bodi napisał/a:
Pamiętam że czytałam gdzieś o "Wyspie kobiet", klasztorze buddyjskim (theravada) położonym na wyspie, gdzie wstęp mają tylko kobiety. Wyglądało to wszystko bardzo ciekawie, może jak będę na emeryturze to zaszyję się tam na jakiś czas :D :D

Gdzie to jest, gdzie??? To by mi rozwiązało kwestię emerytury :mryellow: Obijam się strasznie, i chyba nawet minimum socjalnego mi nie dadzą :-/ Klasztor, to jest rewelacyjny pomysł!

[ Dodano: 2007-06-11, 00:19 ]
bodi napisał/a:
mi się marzy odwiedzenie Bodh Gaja i nie tylko... Może jak już J przestanie pchać wciąż łapy do buzi ;)

Jeśli czujesz, że będzie dobrze, to jedź i nie przejmuj się :-) Kiedy Jass miała 19 miesięcy zwiedzała Sri Lankę, Kambodżę i Tajlandię, a jest wcześniakiem, nie była karmiona piersią i powinnam na nią dmuchać i chuchać. A tymczasem jest bardzo silnym i zdrowym wegedzieciakiem :mrgreen: Jest w 97 centylu, łazi po górach (mam na myśli Himalaje :mryellow: ), lekarze się nią zachwycają, jak to możliwe, że taka pchła, która ważyła 1780g przy urodzeniu mogła się zrobić taka duża, że wygląda na dwa lata starszą?

babaaga - 2007-06-11, 00:41

kobiety, wspaniałe relacje! chylę czoła..:)
bodi - 2007-06-11, 01:05

kashmiri, już zapowiedziałam mojemu W że zabieram go na czerwcówkę, żeby sobie Ciebie zobaczył, posłuchał i przekonał się że można i dziecko wróci całe i zdrowe ;) On niestety jest specem od wymyślania worst case scenarios (hm, może powinien zacząć pisać scenariusze filmów katastroficznych :idea: ;) ) i trudno mi go namówić na Indie ;) Ale pracuję nad tym, pracuję :D

babaaga, Ciebie też super się czyta i ogląda (wczoraj znalazłam bloga) (sorki za OT ;) )

Kashmiri - 2007-06-11, 01:34

to wezmę zdjęcia z Kambodży, jak się Jaska z jakimś miejscowym bobasem na butelki zamieniała, jak w Delhi jadła ziemię na DefCol, albo jak się w Bangkoku w kałuży wykąpała :lol: (To wszystko, jak nie widziałam, mąż robił zdjęcia i później dostawał ode mnie po uszach! - żeby nie było, że o dziecko nie dbam :-P )
bodi - 2007-06-11, 01:38

poproszę :D
Kashmiri - 2007-06-20, 18:50

udało mi się wrzucić na picasa fotki z pierwszego trekkingu Jasmin, na Sandakphu (październik 2006) :)
hxxp://picasaweb.google.pl/ajajakawka
to krótka trasa i normalnie to byłyby trzy dni, ale szłyśmy pięć, bo Jaska tuliła wszystkie zwierzaki po drodze :)
Jeśli ktoś ma ochotę na tę trasę to bardzo polecam - jest bardzo bezpieczna dla dzieci, przejezdna droga prowadzi na samą górę, więc jeśli jest jakakolwiek awaryjna sytuacja zawsze można zjechać/wjechać jeepem. nie trzeba mieć własnego sprzętu ani niczego, po drodze są wioski i jest gdzie się zatrzymać na noc.

bodi - 2007-06-20, 23:21

kashmiri, dzięki za fotki :D
Jasmin miała wtedy 5 lat, tak? A widziałaś młodsze dzieci na trekkingu?
Super wygląd a na ostatnim zdjęciu, widać że zadowolona z wyprawy :D :D

Kashmiri - 2007-06-20, 23:50

młodsze widziałam kiedyś w nepalu, trek w langtang, też dość łatwy, trochę zachodnich emerytów można spotkać ;) ale bardzo piekna trasa, szczególnie w kwietniu, kiedy kwitną rododendrony. szła rodzinka z trójką dzieciaków, najmłodsze miało 4 - 5 lat, następne mniej więcej w dwuletnich odstępach. dla tej najmłodszej dziewuszki wynajęli specjalnego osobistego tragarza, który albo szedł z nią za rękę, albo niósł ją w koszu na plecach (to częściej). bardzo fajna rodzinka, ale dzieci chyba muszą być na takie coś przygotowane, i fizycznie i psychicznie - inaczej im się bardzo nudzi taki monotonny marsz. ja dbałam aby dostarczać jas atrakcji po drodze, żeby to nie był tylko marsz.
poza tym lokalne dzieci biegają po górach odkąd tylko nauczą się chodzić :)

bodi - 2007-06-21, 00:02

Kashmiri napisał/a:
poza tym lokalne dzieci biegają po górach odkąd tylko nauczą się chodzić
a do tego w klapkach zrobionych ze starej opony, a nie takich profesjonalnych traperach jak jasmin ;)
sylv - 2007-06-22, 00:31

bodi napisał/a:
kashmiri, dzięki za fotki :D
Jasmin miała wtedy 5 lat, tak? A widziałaś młodsze dzieci na trekkingu?


Jest cudowna ksiazka, (ktora czytalam patrząc na Masherbrum ;) ) - One and two halves to K2 Jamesa Ballarda, którego żona, Alison Heagraves zginęła podczas wejścia na K2, a on sam, z 2 małych dzieci, wyruszył do Pakistanu aby "pokazać dzieciom górę Mamy". Byłam swieżo po widoku K2 live, ryczałam jak bóbr czytając... A Ballard opisuje tam treki, jakie odbyli z żoną i dziećmi, kiedy ich córka miała 2-3 lata! Więc jak najbardziej jest to możliwe..

bodi - 2007-06-22, 00:52

faktycznie sylv :D nawet mam tę ksiązkę - kupioną w Pakistanie. Chyba czas przeczytać ją jeszcze raz. :D
sylv - 2007-06-22, 01:24

bodi napisał/a:
faktycznie sylv :D nawet mam tę ksiązkę - kupioną w Pakistanie. Chyba czas przeczytać ją jeszcze raz. :D


AAAAA!!! a ja tak sie zastanawialam, czy ja ja gdzie w Polsce jeszcze zobacze :D Zamawiam ksero :mryellow:

Kashmiri - 2007-06-22, 13:15

sylv napisał/a:
Jest cudowna ksiazka,

nie znam jej, ale mi narobiłyście smaka :) poszukam w necie, może uda sie znaleźć i przeczytać.
nie wiem jak oni sobie radzili z takimi małymi szkrabami, ale to na pewno nie jest łatwe, choć jak najbardziej możliwe :)

bodi - 2007-06-23, 21:15

kashmiri, po co w necie masz szukać, pożyczę ci przecież :D tylko zrobię małą kwerendę na regałach, bo pojęcia nie mam gdzie mogłam ją wcisnąć... Ale jest na pewno. Syl, Tobie mogę pocztą wysłać, bo z tym ksero to wiesz.. jeszcze nam o szóstej rano CBŚ pobudkę zrobi, że prawo autorskie naruszamy :mryellow: bo tak oficjalnie to z druków zwartych kserować można max. do objętości jednego arkusza 8-)
Kashmiri - 2007-06-23, 21:51

dzięki, bodi!!! :-D
jak znajdziesz, to daj znać i spotkamy się jakoś w wawie. obiecuję, że będę szybko czytać :)

bodi - 2007-06-30, 00:46

dziewczyny, awaria... :-| przetrząsnęłam całe mieszkanie i nie mam tej książki! Sama narobiłam sobie smaka, że przeczytam jeszcze raz, i może się nakręcę wreszcie na jakiś dalszy wyjazd, a tu rozstąp się ziemio... Musiałam komuś pozyczyć, kto się teraz nie przyznaje :-| albo w czasie którejś z przeprowadzek zaginęła.

Poza tym nie wiem czy słyszałyście że Chińczycy budują hxxp://www.wspinanie.pl/serwis/200706/19droga_mount_everest.php]drogę asfaltową do base camp pod Everestem (na 5200)?? :-x :shock: :evil: Ma być gotowa na igrzyska, a potem strach myśleć co się tam będzie działo...
Najpierw tama Trzech Przełomów, potem kolej Golmud-Lhasa, teraz to... echhhh...

[ Dodano: 2007-06-30, 00:54 ]
właśnie znalazłam ciekawą hxxp://www.transazja.pl/]stronę o azjatyckich podróżach , z tego co widzę jest tam sporo konkretnych informacji :D

sylv - 2007-07-01, 09:45

bodi napisał/a:
dziewczyny, awaria... :-| przetrząsnęłam całe mieszkanie i nie mam tej książki!


dam znac mojej przyjaciolce w L., niech poszuka, albo z amazona sciagnie. bedzie tu w sierpniu, to mi przywiezie i sioe podzielimy :)


bodi napisał/a:

Poza tym nie wiem czy słyszałyście że Chińczycy budują hxxp://www.wspinanie.pl/serwis/200706/19droga_mount_everest.php]drogę asfaltową do base camp pod Everestem (na 5200)?? :-x :shock: :evil: Ma być gotowa na igrzyska, a potem strach myśleć co się tam będzie działo...


no super :evil: a w zeszlym roku to mierzyli tez karakorum highway, wlasnie Chinczycy, bo
maja ja ponoc poszerzac i tory kolejowe klasc.. blah!

Kashmiri - 2007-07-01, 15:23

bodi, fajna strona, ta o azjatyckich podróżach :) , a książkę na pewno znajdziemy w jakiś inny sposób.

bodi napisał/a:
Najpierw tama Trzech Przełomów, potem kolej Golmud-Lhasa, teraz to... echhhh...

ci Chińczycy to chyba mają jakiś kompleks... Wszystko muszą mieć największe na świecie.

hans - 2007-07-02, 13:22

Kashmiri napisał/a:
ci Chińczycy to chyba mają jakiś kompleks... Wszystko muszą mieć największe na świecie.

Bo one to raczej konusy som :mrgreen: :lol:
A ja to mam Azję w domu ;-)

bodi - 2007-07-02, 23:20

o, i nowy awatar :D
pozdrowienia dla Azji :D

hans - 2007-07-03, 10:55

bodi napisał/a:
o, i nowy awatar

no bo sezon na truskawki się skończył...a ja nie chcę zniknąć jak dinozaury albo cóś :mrgreen:
bodi napisał/a:
pozdrowienia dla Azji

dzięki

padma - 2010-02-22, 11:36

Świeżo z netu - Palikot o Indiach, ciekawe spojrzenie:)

"Ludzie modlą się wszędzie, nawet na ulicy"

"Jest jakaś magia Indii. Jest coś, co powoduje, że się od razu tęskni do tego miejsca. I, że nawet niestraszne są te trudne warunki socjalne jakie tam towarzyszą życiu. Ludzie modlą się wszędzie; pod drzewem, nad brzegiem rzeki, na ulicy, przed kaplicą urządzona naprędce i z byle czego. I co może najbardziej szokujące - nie ma w tej modlitwie rozpaczy, zawodzenia, żalu" - relacjonuje na blogu swoją podróż do Indii Janusz Palikot, poseł PO.

"Jednym z najbardziej zdumiewających i wciąż powracających obrazków jest widok tysięcy szyldów reklamujących jakieś drobne sklepy, usługi i produkty na całej trasie mojego pobytu. Tego w polskich miastach, a szczególnie miasteczkach nie ma" - opowiada na blogu poseł.

Jak pisze z nieukrywaną euforią polityk: "dla prowadzenia działalności handlowej w Indiach nie potrzeba aż tylu zezwoleń i sprawozdań co w Europie, ale też nie w tym tkwi sedno. Jest też prawdą, że kościół jest w Indiach pozbawiony hierarchii jako instytucja. Są mistrzowie w swych aśramach i ich uczniowie i wierni i to wszystko".

Palikot przyznaje, że myśli o powrocie do Indii. Dlaczego? "Z jednego tylko powodu; polskiej duszy jak niczego innego brakuje pewnego rodzaju zadowolenia z życia. Być szczęśliwym z tego powodu, co się ma i cieszyć się tym, że nam, naszemu pokoleniu przytrafiło się to, co przez setki lat było marzeniem rodaków; wolność i względny dobrobyt" - konkluduje poseł Platformy Obywatelskiej.

hxxp://wiadomosci.onet.pl/2131534,11,ludzie_modla_sie_wszedzie__nawet_na_ulicy,item.html

patasznikowa - 2010-03-04, 13:01

dziewczyny, ale bosko podrozujecie!
Kashmiri - klawo masz, co za bogactwo doswiadczen.

ja bylam 3 miesiace w indiach 3 lata temu i od tej pory jakos mi nie wychodzi tam wrocic (ze nie wspomne o innych miejscach) a tesknie straszliwie :-(

bodi - 2010-03-04, 16:34

no to a propos info dla warszawiaków :)

Cytat:
Wprowadzenie do symboliki buddyzmu tybetańskiego...
Muzeum Azji i Pacyfiku
Spotkanie
czwartek, 4 marca 2010, godzina 18:00 - 20:00
Warszawa, Galeria Azjatycka, ul. Freta 5

... w oparciu o film "Pan Tańca - niszczyciel iluzji". Cykl Z tradycji buddyzmu. Spotkanie prowadzone przez kustosza Macieja Góralskiego. Wstęp 6 zł.

ag - 2010-05-09, 23:27
Temat postu: Japonia
A czy ktoś z Was był może w Japonii i może doradzić w kwestiach praktycznych, podróżniczych?
gibusia - 2010-05-10, 17:00

Ag, ja właśnie wróciłam z Chin (3 tygodnie z plecakiem), więc gdybyś zmieniła nieco kierunek, to służę radą. Było fantastycznie. Ale bym chciała do Japonii!
ag - 2010-05-10, 18:11

gibusia napisał/a:
ja właśnie wróciłam z Chin (3 tygodnie z plecakiem),

relację chętnie poczytam ale kierunku nie zmienimy, bilety już zakupione :-)

gibusia - 2010-05-10, 19:14

To napisz mi proszę na priva jaki macie plan podróży i kiedy jedziecie. Ja ci tez coś napiszę:)
Ale zazdroszczę!

bodi - 2010-05-11, 21:48

o żesz,a ja Wam obu zazdroszczę, dziewczyny :)

i jeśli to nie tajemnica, to piszcie tutaj, a nie przez pw, niech sobie chociaż poczytam :)

Japonia to jedno zmoich marzeń [ech]

ag - 2010-05-11, 23:30

gibusia napisał/a:
To napisz mi proszę na priva jaki macie plan podróży i kiedy jedziecie.

Jedziemy w lipcu - nie jest to co prawda najlepsza pora ze względu na temperatury i monsun -ale akurat wtedy przedszkole Łukasza jest zamknięte przez miesiąc, więc wypadło na lipiec. Ze względu na temperatury i opady właśnie chcemy się udać na północ, na Hokkaido. Planu wyraźnego jeszcze nie ma - raczej nie nastawiamy się na zbyt intensywne podrożowanie bo jedziemy z dzieckiem, bardziej na to, żeby poczuć klimat Japonii. Hokkaido jest ciekawe przyrodniczo, są parki narodowe - chcemy tam spędzić trochę czasu, zabieramy sprzęt biwakowy (noclegi są drogie, a do tego doczytałam że w schroniskach młodzieżowych przyjmują dzieci dopiero od 6 lat - Łukasz ma dopiero 3).

bodi marzeniom trzeba czasem pomóc :-) Polecam Ci książkę Marii Monety Malewskiej "Zamiatając skały, czesząc mech".

bodi - 2010-05-11, 23:48

ag, znam tę książkę :)

jak wygląda spanie pod namiotem w Japonii ? Można tylko w wyznaczonych miejscach, czy wszędzie, jak w Szwecji?

ag - 2010-05-11, 23:54

bodi napisał/a:
jak wygląda spanie pod namiotem w Japonii ?

no tego jeszcze nie wiem, ale mój mąż twierdzi, że nawet w Tokio można spać w namiocie w parku :-) I że z Łukaszem przyjmą nas do schroniska bo on jest tak wyrośnięty jak japoński sześciolatek ;-) A widziałaś film "Oświecenie gwarantowane"? Bardzo polecam!

bodi - 2010-05-12, 00:30

nie widziałam, dzięki za cynk :)
ag - 2010-05-12, 06:30

hxxp://www.alekino.pl/program/?full/oswiecenie-gwarantowane_26499
jakby co, mamy nagrany ten film - możemy u nas obejrzeć :-)

bodi - 2010-05-13, 23:52

to jesteśmy umówieni :D
Mala_Mi - 2010-05-13, 23:59

ag, plany niesamowite :-D

A na film też się wpraszamy ;-)

Hopeksa - 2023-02-21, 12:42

Ja uwielbiam Amerykę Południową, z radością wracam do niej za każdym razem. W tym roku lecę do Brazylii z biurem podróży Konsorcjum.pl. Najlepsze, jeśli chodzi o organizację dalekich podróży!

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group