wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ciąża i poród - Poród w domu

kasienka - 2007-06-11, 18:02
Temat postu: Poród w domu
Wiem, że na tamtym forum już o tym było...Ale przepadło...

Parę osób rodziło w domu...Jestem ciekawa, jak to u Was wyglądało? Przyjmę wszystkie szczegóły :mrgreen:

Kiedy przybyła położna? Czy była cały czas, czy np.zbadała, poszła i wróciła później...Co zrobiliście ze starszym dzieckiem? Czy byłyście szyte i czy szyła położna, czy trzeba było lekarza? Czy położna miała cały swój sprzęt, czy musieliście coś kupować? (pamiętam, że moja mama trzymała puszkę ze sterylnymi narzędziami na wszelki wypadek ;) )Jaki u Was był koszt takiego porodu? Czy byliście w jakimś szpitalu wcześniej rozmawiać, czy przyjmą Was z biegu, jeśli coś by było nie tak, ewentualnie, gdyby coś nie tak było z dzieckiem...No i kwestie formalne...Co i jak? Myślę o zarejestrowaniu dziecka, akcie urodzenia, papierach do zusu...szczepieniach :roll: Jakie przeszkody można napotkać po drodze i na co lepiej się za wczasu przygotować?

No i kwestie praktyczne...Ja byłam trochę nieprzytomna przy poprzednim porodzie, nie pamiętam, czy coś pobrudziłam i jak to wyglądało...Czy dużo krwi itp? :oops:

Jak przygotowywali się do porodu w domu mężowie i jaki był ich udział w tym wydarzeniu? W szpitalu to niestety często polega na trzymaniu za rączkę, w domu pewnie mogą więcej pomóc...

Póki co, się nie napalam...Jeszcze nie rozmawiałam na ten temat z lekarzem, zależy co on powie. Wiem, że nie jest przeciwny porodom w domu, tym bardziej, że kiedyś sam je odbierał(ach, czemu to było kiedyś...), więc jego opinia będzie dla mnie ważna...Przy poprzednim porodzie skurcze parte miałam ok.2 godzin, ogólnie było dość ciężko, choć ostatecznie urodziłam w kucki, to przez te dwie godziny byłam lekko unieruchomiona na fotelu-podłączona do tej maszyny, która robi ping czy coś takiego... :mrgreen: I tak nie było tak strasznie, bo mieliśmy swoją salę, rodziliśmy w nocy i przyjechaliśmy właściwie na końcówkę porodu, na izbie przyjęć miałam już 8 cm rozwarcia, więc to nie trwało strasznie długo...A teraz nie mamy znajomej położnej, która posiedzi z nami w domu i będzie mnie na bieżąco badać oraz powie, kiedy należałoby już jechać...Szpitale są często przepełnione a ja nadal nie wiem, czy np.mój lekarz mógłby przyjechać, gdyby nie był na dyżurze...(niedługo się dowiem)


W Poznaniu nie udało mi się znaleźć położnej, która przyjęłaby poród w domu, na razie mam kontakt do położnej z Piły, która do Poznania przyjeżdża. Trochę mnie ta odległość przeraża...

No a druga sprawa, nie wiem, czy uda nam się na ten poród uzbierać kasiorę :-| Ale może, może...myślimy o tym coraz poważniej...Na razie biorę się za czytanie od nowa tych mądrych książek, mam Sheili Kitzinger"poród w domu", M. Odent'a "odrodzone narodziny" i Fijałkowskiego od puszczyka, "rodzi się człowiek".

Będę wdzięczna za Wasze doświadczenia...

pozdrawiam,
Kasia

bojster - 2007-06-11, 18:16

Post z wątku odzyskanego ze starego forum, gdzie był odzyskany po wizycie robaka. ;-)

==================

<span style="font-weight: bold">pepper</span>

Ja wprawdzie osobiście nie rodziłem, ale byłem przy dwóch porodach moich dzieci i kiedyś opisałem te wydarzenia ze swojego punktu widzenia. Teraz mam gotowca, więc pozwalam sobie wkleić.

Nasze 3 porody

Mamy troje dzieci. Naszym pierwszym dzieckiem jest Filip. Urodził się w 1991 roku w szpitalu powiatowym w Otwocku. Już wtedy chcieliśmy przeżyć to wydarzenie w gronie rodzinnym, czyli wspólnie. Szukaliśmy miejsca, gdzie to byłoby możliwe. Poród domowy był jeszcze wtedy czymś, o czym tylko czytaliśmy w książkach. Jednak nawet poród w szpitalu w obecności ojca niestety z różnych przyczyn okazał się dla nas w owych czasach niemożliwy. W efekcie otrzymaliśmy doświadczenie porodu szpitalnego ze wszystkimi atrybutami tamtych czasów, wspomnienie, którego nie mieliśmy później ochoty powtarzać. Dość powiedzieć, że ojciec był wówczas osobą niepożądaną na sali porodowej, przeszkadzającą i sprowadzoną do roli odbiorcy matki z zawiniątkiem w którejś tam dobie po porodzie. Był jednak człowiekiem boleśnie odczuwającym rozstanie z żoną i odciętym od wydarzeń, w których główne role odgrywała rodząca, lekarz i personel szpitala. Usłyszenie od położnej "Ma pan syna"; nie mogło w żaden sposób wynagrodzić utraconej możliwości uczestniczenia w porodzie odbieranym osamotnionej żonie przez lekarza. Bezradność, niepewność i w końcu gniew; to uczucia, które nam towarzyszyły w pierwszych dwóch dniach po porodzie, kiedy to zdrowy Filip dokarmiany sztucznym pokarmem, decyzją lekarza czekał, aż matce minie gorączka. Byliśmy szczęśliwi, kiedy w końcu wszyscy znaleźliśmy się w domu. Nie mieliśmy wątpliwości, że właśnie tu odbędzie się nasz kolejny poród.

Nastąpiło to dziewięć lat później. Wiedzieliśmy, że wiele zmieniło się w szpitalach przez ten czas. Opinie małżeństw rodzących wspólnie w niektórych szpitalach warszawskich, a także w Otwocku potwierdzały, że rodząca pełni obecnie należną sobie, główną rolę podczas porodu. Wielu naszych znajomych było bardzo zadowolonych ze swoich porodów, jednak nasze zdanie nie zmieniło się. Oboje traktujemy szpitale jako miejsca przeznaczone dla osób chorych, lub potrzebujących medycznej pomocy. Byliśmy przekonani, że nawet po tych zmianach, które nastąpiły, żaden szpital nie zapewni nam atmosfery spokoju i bezpieczeństwa jaką mamy w domu. Wiemy, że doświadczone położne rozumiejące potrzeby kobiet rodzących, idealnie spełniają swoją rolę podczas porodów będących przecież procesem fizjologicznym. Położne takie w bezpieczny i komfortowy sposób potrafią przyjąć (ale nie odebrać) poród w domu, a więc w miejscu, gdzie każdy czuje się najlepiej, czuje się bezpieczny. Nie chcemy przekonywać do porodów domowych osób, które tego się boją, które bezpieczniej czują się w towarzystwie lekarza i w otoczeniu szpitalnych urządzeń monitorujących przebieg porodu. Dla nas bezpieczeństwo to właśnie nasz dom. Czuliśmy się pewnie zapraszając położną Irenę do porodu, wiedzieliśmy, że cała ciąża przebiegała bez zarzutu, robiliśmy przed porodem USG, mieliśmy świadomość, że w sposób dojrzały i odpowiedzialny decydujemy się na domowy poród. Wiedzieliśmy, że nasze dziecko zaraz po urodzeniu spotka się w domowej atmosferze pełnej radości i miłości ze swoimi rodzicami. Chcieliśmy, aby wszystko od tej chwili toczyło się powoli, żebyśmy cieszyli się i smakowali to wydarzenie jak najdłużej. Abyśmy nie musieli potem się rozstawać. W ten właśnie sposób tłumaczyliśmy naszą decyzję rodzinie i znajomym, którzy dziwili się, że teraz, kiedy kobiety mogą już w większości szpitali rodzić z mężami, my chcemy narażać się na takie ryzyko. Nie chcemy podejmować niepotrzebnego ryzyka, ale w tym przypadku zadecydowały korzyści, które możemy osiągnąć dla siebie i dla naszego dziecka. Byliśmy spokojni ale też przygotowani na ewentualną podróż do szpitala. Wiedzieliśmy, że kiedy Irena powie; "Jedziemy", to po prostu ruszamy do szpitala. Jednak przede wszystkim cieszyliśmy się, że w odpowiednio przygotowanym domu szykujemy się na przyjęcie nowego członka naszej rodziny. I nic nie wskazywało na to, żeby był potrzebny szpital.

O rozpoczynającym się porodzie powiadomiliśmy Irenę telefonicznie i wiedząc, że będzie u nas za godzinę spokojnie czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. Adriana chodziła po domu, liczyła czas pomiędzy skurczami. Ja starałem się być ciągle przy niej, chociaż czasem wolała być przez chwilę sama. Kiedy przyjechała Irena i wstawiła do piekarnika swój zestaw porodowy, zastąpiła mnie przy masowaniu kręgosłupa Adriany. Potem była jeszcze wanna pełna ciepłej wody, w której na chwilę zanurzyła się Adriana i przenieśliśmy się do pokoju, który przeznaczyliśmy na ostatni etap porodu. Adriana miała pełną swobodę w wyborze pozycji, zmieniała je kilka razy, aż w końcu w pozycji półsiedzącej, zawieszona na moich ramionach, urodziła Karolinę. Z pewnością podobnego zakończenia tego etapu porodu nie zapewniłby nam żaden szpital. Pozycja, którą dyktowała Adrianie natura nie jest raczej stosowana na szpitalnych salach porodowych ze względu na niewygodę, której musiałby doświadczać lekarz. A dla nas było to naturalnie piękne i niezapomniane przeżycie. Ponieważ była akurat noc, mała dziewczynka, która nie wiedziała jeszcze co to jasność, nie została oślepiona żadnym ostrym światłem. Nie została również położona od razu na wadze. Kiedy przyszła na to pora, zawisła skulona w tak dobrze znanej sobie embrionalnej pozycji na specjalnej elektronicznej wadze sporządzonej z miękkiej pieluszki przywiezionej przez Irenę. Poznała dotyk skóry mamy, a także taty. Na brzuchu taty nawet zasnęła. Tata również. Na chwilę. A rano poznała starszego brata - jak tylko Filip się obudził. Niczego w nocy nie słyszał i był zaskoczony, że to już, że ma małą siostrzyczkę.

Podczas tego porodu obecność Ireny dawała nam niesłychane poczucie bezpieczeństwa. Mimo, że nasza położna sama zrobiła wszystko to, co robi cały personel podczas porodu szpitalnego, nie zauważyliśmy, żeby było jej trzy razy więcej. Była to raczej jej dyskretna obecność, słowa wypowiadane w stosownych momentach, niezbędne czynności zauważane kątem oka.... Najważniejszy był nasz poród, nasze przeżywanie radości narodzin nowego człowieka, nasza miłość. Irena była jakby sługą, posłańcem, który przybył, aby nam umożliwić prawdziwe przeżycie czegoś, co zdarza się niezwykle rzadko.

Dwa lata później szykowaliśmy się do następnego porodu. Mieliśmy już porównanie pomiędzy porodem domowym, a porodem szpitalnym. Nie mieliśmy wątpliwości gdzie powinien odbyć się ten poród, wiedzieliśmy też, kogo zaprosimy na tę uroczystość. Irena oczywiście się zgodziła i znowu wszystko poszło tak, jak to sobie wyobraziliśmy. Pozycja klęcząca, którą tym razem wybrała Adriana, była dla niej bardzo wygodna. Po urodzeniu się główki nastał moment oddechu, kiedy już spokojnie i bez pośpiechu czekaliśmy na następny skurcz. To była niesamowita chwila, kiedy mama mogła dotknąć główki swego dziecka i przywitać je. Emil przyszedł na świat rano, Karolina powitała brata wkrótce potem, a Filip - jak tylko wrócił ze szkoły.

Nasze porody domowe to właśnie przykłady porodów kierowanych siłami natury, bo przecież to natura dyktowała rodzącej Adrianie ruchy ciała i jego ułożenie. W porodzie domowym to położna, nie zważając na swoją niewygodę, dostosowuje się do pozycji, którą przybiera rodząca. Nigdy też niepotrzebnie nie wykonuje nacięć krocza, które tak często robią lekarze w szpitalach. Łóżko porodowe i przyzwyczajenia lekarzy nie dają kobiecie możliwości wyboru. Mimo to, kiedy podczas porodu uda się uniknąć kleszczy lub cesarskiego cięcia, w odpowiedniej rubryce wpisywany jest "poród siłami natury". Teraz, na podstawie własnych doświadczeń wiemy, że to niezupełnie jest tak.

Wspólne przeżycia podczas porodów domowych pozwoliły nam wejść na inny poziom poznania się. Wyjątkowe, prawie mistyczne, można by rzec - ekstremalne doświadczenia zbliżyły nas do siebie, chociaż wydawało nam się, że znamy się doskonale. Czujemy również, że nasze dzieci, które przyszły na świat w domu miały od samego początku zapewniony spokój i dostęp do niezmierzonych pokładów rodzicielskiej miłości. Bardzo cenimy sobie to, że nie musieliśmy się ani na chwilę rozstawać. Bardzo jesteśmy wdzięczni naszej położnej za to, że dzięki niej to wszystko stało się możliwe.


----------------------------------------------

Reszta tutaj, nie wiem czy wklejać coś więcej:
hxxp://216.239.59.104/search?q=cache:TmvC4wiMXHIJ:www.wege.dzieciak.pl/viewtopic.php%3Ft%3D1705+%22por%C3%B3d+w+domu%22+site:wege.dzieciak.pl&hl=pl&ct=clnk&cd=2&gl=pl

A poniżej cztery strony z wątku „poród w domu”:
hxxp://216.239.59.104/search?q=cache:OuSrwwnz9bMJ:www.wege.dzieciak.pl/viewtopic.php%3Fp%3D30969+por%C3%B3d+site:wege.dzieciak.pl&hl=pl&ct=clnk&cd=15&gl=pl
hxxp://216.239.59.104/search?q=cache:TB_UZRbyvv8J:www.wege.dzieciak.pl/viewtopic.php%3Fp%3D41817%26sid%3D153a7407ae4c2a49e3a07d6dee36d5c6+por%C3%B3d+site:wege.dzieciak.pl&hl=pl&ct=clnk&cd=18&gl=pl
hxxp://216.239.59.104/search?q=cache:H7Fmz-rMHNoJ:www.wege.dzieciak.pl/viewtopic.php%3Fp%3D41870+%22por%C3%B3d+w+domu%22+site:wege.dzieciak.pl&hl=pl&ct=clnk&cd=1&gl=pl
hxxp://216.239.59.104/search?q=cache:OdPMhTMUKSAJ:www.wege.dzieciak.pl/viewtopic.php%3Ft%3D2873%26postdays%3D0%26postorder%3Dasc%26start%3D45%26sid%3D3e7a785396095029034753ae5931d1b9+por%C3%B3d+site:wege.dzieciak.pl&hl=pl&ct=clnk&cd=26&gl=pl

kasienka - 2007-06-11, 18:23

Oczywiście poryczałam się...Piękne...Pamiętałam, że pepper pisał o porodach, ale nie pamiętałam już dokładnie... :-D Dziękuję za to i chętnie poczytam jeszcze...

bojster, nie wiem, czy wklejać tamte wątki...chyba nie...tam było sporo jadu z tego co pamiętam, a Ci, do których kierowałam pytanie są tu na forum i może dadzą radę napisać coś od siebie jeszcze raz ;-)

chociaż nie ma tu Małej Mi :-( Czy ktoś ma do Niej kontakt?

olgasza - 2007-06-11, 19:15

tez chetnie poczytalam, tym bardziej ze caly czas sie nastawiam na porod w domu, choc jak trzeba bedzie jechac do szpitala, to na szczescie mamy blisko.
u nas porod domowy ( polozna) kosztuje 1000zl, wiec akurat becikowe sie przyda ;-)
jest jeszcze kwestia umowienia lekarza-neonatanologa, ktory zbadalby dziecko po urodzeniu ( do dwoch dni) - ta nasza polozna wspominala, ze z tym moze byc problem, bo lekarze bardzo niechetnie przychodza do dzieci urodzonych w domu :evil:
jak wy, co juz rodziliscie w domu to rozwiazaliscie ?

aha, sporo informacji i linkow dot. porodow w domu jest tez na forum gazetowym: hxxp://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=45447

kasienka - 2007-06-11, 19:18

olgasza, jedyna położna do której mam kontakt, z Piły, podobno bierze 1500zł...To niby dużo i niedużo...może uda nam sie odłożyć...

[ Dodano: 2007-06-11, 19:27 ]
Dziękuję za linka, będę czytać :)

bodi - 2007-06-11, 20:57

kasieńka mogę Cię pocieszyć że w Warszawie stawka o której słyszałam to 2 tysiące... dopóki miałam nadzieję że Jagoda obróci się jeszcze głową do dołu, planowałam poród w domu, rozmawiałam z położną. Z tego co na mówiła, to ona załatwia wszelkie formalności (akt urodzenia etc.), z tym że do tego nie wystarczy być po prostu położną, tylko trzeba mieć odpowiednie uprawnienia. Taka położna równiez pobiera próbkę krwi do badania przesiewowego na fenyloketonurię, może zaszczepić dziecko jeśli chcesz. Przychodzi też na wizytę kolejnego dnia, czy po dwóch dniach, żeby Cię zbadać i zobaczyć czy macica się obkurcza prawidłowo itd.
Ja też się wzruszyłam czytając opis peppera... Mam nadzieję że przy drugim dziecku uda mi się rodzić w domu.
Powodzenia Kasia :D

- 2007-06-11, 21:28

moja koleżanka rodziła swojego syna w domu, poproszę Ją by przesłała mi opis, lub się tu wypowiedziała. Właśnie jest w ciąży i drugie dziecko tez oczywiście urodzi się w domu :D
kasienka - 2007-06-11, 21:33

bodi napisał/a:
Przychodzi też na wizytę kolejnego dnia, czy po dwóch dniach, żeby Cię zbadać i zobaczyć czy macica się obkurcza prawidłowo itd.

no...tylko ta połozna, która przyjeżdża do Poznania jest z Piły...ciekawe, czy przyjeżdża też potem zbadać i zdjąć ewentualne szwy...ale mam kontakt z dziewczyną która z nią rodziła, więc się dowiem...

Nasz synalek na razie leży w poprzek. Ale jest jeszcze wcześnie, więc mam nadzieję, że się w ciągu tych trzech miesięcy obróci :)

taniulka - 2007-06-11, 21:44

Kasienka a rozmawiałaś z ginem może on zna połozną która przyjełaby poród w domu?
bodi - 2007-06-11, 21:51

w sumie, czy na to badanie i zdejmowanie ew. szwów nie dałoby się po prostu zamówić wizyty domowej, np tego lekarza o którym pisałaś? Tyle że to dodatkowy koszt... :?
taniulka - 2007-06-11, 22:06

bodi napisał/a:
ie dałoby się po prostu zamówić wizyty domowej, np tego lekarza o którym pisałaś


A po porodzie w domu nie przychodzi juz położna do domu zdjąc szwy tak jak po porodzie w szpitalu?

kasienka - 2007-06-11, 22:44

taniulka napisał/a:
Kasienka a rozmawiałaś z ginem może on zna połozną która przyjełaby poród w domu?

jeszcze nie rozmawiałam o tym, idę za tydzień. Ale z netu wiem, że on poleca właśnie tę położną z Piły, prawdopodobnie w Poznaniu nie ma nikogo takiego :cry:
bodi napisał/a:
czy na to badanie i zdejmowanie ew. szwów nie dałoby się po prostu zamówić wizyty domowej, np tego lekarza o którym pisałaś?

hoho, z jego ilością pacjentek dzień w dzień...nie wiem, czy to byłoby realne...

pao - 2007-06-12, 00:58

wiecie, teraz w dobie strajków i masowych zwolnień to poród w domu zdaje sie najlogiczniejszym rozwiązaniem...
kasienka - 2007-06-12, 09:15

pao, tak w ogóle widziałam na jakimś forum, że ktoś mówił, iż ma kontakt do położnej ze Szczecina, która zgodziłaby się przyjechać do Poznania. Ja raczej nie skorzystam, ale gdybyś Ty chciała, to mogę spróbować się dowiedzieć. Albo sama zerknij, to na stronie cafe bocian z poznania.
pao - 2007-06-12, 09:41

wiesz, jak masz taką możliwość to ja chętnie sie skorzystam :)

ciekawi mnie tyko cena...

kasienka - 2007-06-12, 09:56

pao, napisałam mejla do tej dziewczyny, wprawdzie post był z przed dobrych paru miesięcy, ale może się odezwie ;)
pao - 2007-06-12, 17:05

zatem uzbrajam sie w cierpliwość i czekam :)
Lily - 2007-06-12, 21:52

Jest takie forum hxxp://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=548]tu , na którym odpowiada położna przyjmująca domowe porody... zazdroszczę każdej kobiecie, która mogła w domu urodzić, gdybym wiedziała, że to będzie dla mnie możliwe, to może sama bym się zdecydowała na dziecko... a tak za wiele wątpliwości (nie na moją głowę).
Ta pani jest z Opola.

- 2007-06-12, 21:56

Właśnie ta pani odbierała poordy domowe moich znajomych :D jak Kasia o której wspominałam będzie miała trochę czasu to napisze tu o swoim porodzie :)
Alispo - 2007-06-12, 22:37

Lily-jakie masz watpliwosci?boisz sie tak tych szpitalnych horrorow?
Lily - 2007-06-12, 23:13

Wszystkiego, co można wymienić. Ze służbą "zdrowia" nie chcę mieć nic wspólnego w żadnym zakresie. Nawet nie chcę o tym myśleć, idę stąd.
babaaga - 2007-06-12, 23:18

Cytat:
prawdopodobnie w Poznaniu nie ma nikogo takiego :cry:
kasiu, jak ja planowałam rodzić Kacpra w domu, doktor D. dal mi dwa telefony do poznańskich położnych, które przyjmują porody w domu. Może to jeszcze aktualne?
Alispo - 2007-06-12, 23:20

Strasznie ciezko z tymi porodami w domu:/ a slyszeliscie cos o wroclawiu?albo Dolnym sl.w ogole?w kwestii nie-szczepienia tez.Ze tak sie podepne pod temat o ja niedobra;)
kasienka - 2007-06-13, 08:41

babaaga napisał/a:
Może to jeszcze aktualne?

chyba nie, bo z tego co wiem, T.D. poleca teraz tylko tą połozną z Piły. Poza tym pamiętasz, że tamte nie były zbyt samodzielne...Coś mówiła, że nie podejmuje się szycia itp...

k8 - 2007-06-13, 15:00

witam
wpadam na chwilkę, bo prosila, zebym coś opowiadziała, moze wkleiła nasz opis porodu w domu itp

opis jest staaasznie długi, bo pisałam go dla przyjaciólek z liceum i trochę "edukacyjny", bo byłąm pierwszą rodzącą z grona

zanim zanudzę, to napiszę, ze za 2 miesiace znowu rodzimy i też planujemy w domu
z tych konkretów, o które pytałyście, to u nas wszytskei formalnosci załatwia połozna, czyli w sumie wystawia książeczkę zdrowia dziecka, z która (chyba) idzie się po wystawienie aktu urodzenia itd
przychodzi też w 72h po porodzie, zeby pobrać krew do badania fenyloketolurii i wysyła to do Wrocóławia, bo u nas nei ma takiego ośrodka do badania
ze szczepieniami teraz się pozmieniało, bo nie trzeba szczepić dizecka do 2 dni po porodzie i spokojnie można poczekać 2-3 tygodnie, przecież WZW nie złapie w domu ;-)
z Tymkiem poprosiliśmy zanajomą pielęgniarkę o szczepienie i przywieźliśmy ją razem z piediatrą - moją babcią
teraz podejrzewam, ze pojedizemy duzo później po prostu do przychodni czy sanepidu (od kiklku tygodni czy miesiecy, to drugie szczepienie - gruźlica? nie szczepi się na to już w przychodniach, a tylko w szpitalach i sanepidize)

teraz też bęidzemy mieli trudniejszą sytuację z pediatrą, bo moja babcia jest w śpiączce, ale mamy namiary na lekarzy, którzy badali dizeci urodzone w domach w Opolu (ponoć jest ich już całkiem sporo)

a poza tym załatwiamy też to od strony prawnej (za namową dziewczyny, która rodzi za miesiac już 3. dziecko i to 3. w domu też z ta naszą położną) - ona pisała pismo do NFZu z pytaniem kto ma zaszczepić, jakiego lekarza wyznaczają jej, zeby zbadał dziecko i czy zrefundują ten poród, bo przecież odciaża szpital itd itd
za pierwszym czy drugim razem z kasą jej się nie udało, ale napisali jej pismo, ze lekarz z jej przchodni ma obowiazek pojechać do nich i zbadać, więc z tym papierem mąż pojechał nastęnego dnia do przychodni i przywiózł po porstu lekarza "na siłę"
No, takich akcji chyba nie będziemy robić, bo po co sobie brudzić, ale wszystko jest do załatwienia, nawet na droidze formalnej z NFZem, bo porody w domu, to nic zabronionego

a co do ceny, to u nas od 2,5 lat cena jest 1500zł, ale pamietam, ze wtedy nie byliśmy po prostu w stanie tyle zapłącić, wiec ta nasza położna nie robiła problemu i powiedziała, ze nie robi tego dla kasy i ile będzemy mogli, tyle damy
Daliśmy rade tylko 500zł, ale tym razem mamy zamiar uzbierać więcej albo nawet całość, bo jak sobie uświadomię, ze ona ma wybity z grafiku rodzinnego i planowego cały miesiac, ze potem bywa u nas z 5-10 razy, jest gotowa na każdy telefon przyjechać, podpowiedizeć coś itd, to widze ile to nerwów i roboty po prostu

z Tymkeim to nawet po samym porodize została u nas chyab ze 3-4h bo słaba byłam i jej się to nei podobało mimo, ze to były jej urodziny ;-) :!: (teraz widizimy, ze to była kwestia spędzenia całego porodu na nogach, bez siadania nawet na 2-3 minuty, a zaraz po porodzie położenia isę do opatrzenia, karmienia, odpoczynku itd i to to tak mnie osłabilo, dawało objawy kręcenia isę w głowie przy próbach wstania itd. NO, ale ta lekcja już za nami i za nią, więc to się nie powtórzy.
Przyjeżdzałą do nas jeszcze wiele razy, bo Tymek miał problemy ze ssaniem, nawet w wigilię w nocy chciała jechać, jak mialam nawał pokarmu, ale dałyśmy rade poinstruować się przez telefon. No, co tu kryć - kobieta serce i im dłuzej się znamy,im dłuzej się spotykamy przy różnych milych i mniej miłych okolicznosicach, to tym bardizej to widzę, doceniam i dzięuję jej za to.

A co do brudzenia, rzeczy technicznych, to tylko zalaliśmy sobie łóżko wodami płodowymi (bo jakoś czekaliśy do nie wiadomo kiedy z rozłożeniem folii pod prześiceradło ;-) ), a potem krwi nie było w ogóle, bo skoro nie ma nacinania, to dziecko rodzi sie czysciutkie i tylko wody ciągle kapią, więc stałam na ręcznikach, bo mnie to męczyło, ze mi na wykładzinę może nalać.
A potem to już opatrzenie przez położną (w sumei nic nie pękło, nie nacinała, ale kilka szwów na obtarcia założyła) to na materacu na folii i ręcznikach, a po urodzeniu łożyska to już ubrałam się w te smieszne gatki z wielką wkłądką, bo wiadomo, ze beidze krwawaić.

kasoienka, polecam też książkę Ireny Chołuj "Poród w domu" (chyba tej samej położnej z opowiadania tego chłopaka, bo ona w Warszawie mieszka i przyjmuje od dwudizestu paru lat porody w domu) - to sa opisy kilkudizesieciu porodów - niesamowite przeżycia, mmnóstwo emocji, ale też pomysłów na to, co się moze stać, jak można reagować, jak to odczuwać itd - po prostu skarbnica wiedzy.


OK, sory za haos, literówki, ale to już mój znak rozpoznawczy :roll: i wstawiam teraz ten nasz opis (pewnie wymagałby przeredagowania, ale w sumie moze tak na gorąco pisany, to nawet lepiej)

pozdrawiam i życzę udanych rozmyśłań, przygotowań, marzeń, no i porodów w domu, jak się uda ;-)




Kurcze, minęły zaledwie 3 tygodnie, a ten poród wydaje mi się tak odległy...
Wcale nie wspominam go źle czy jakoś strasznie. Kiedyś dziwiłam się Ance C., która już po 2 porodach (o których mówiła, że były tak ciężkie, że na szczęście nie potrafi tego opisać) mówiła, że w sumie to chciałaby już być w kolejnej ciąży i móc przeżywać poród, żeby to ona mogła nad nim panować, a nie on nad nią. Nie rozumiałam wtedy, o co jej chodzi.
Ja na szczęście należę do tych, które nie bały się jakoś panicznie porodu (znam takie dziewczyny, które paraliżuje strach, gdy tylko pomyślą o planowaniu dziecka). Na początku ciąży czasami chciałam już, żeby to był koniec i dziwiłam się, że w literaturze pojawiają się jakieś informacje o stresie przedporodowym, o lęku, panice itd. No, ale u mnie też się to pojawiało czasem pod sam koniec, ale na szczęście w lajtowej wersji. Najczęściej miałam mieszane uczucia albo po szkole rodzenia albo po jakichś opowiadaniach, artykułach itp. Mieszane, tzn., że raz byłam pełna optymizmu, że wszystko pójdzie dobrze, że przecież każda kobieta przez to przechodzi, że tak wymyśliła to natura itd., a z drugiej strony bałam się trochę bólu, trochę nieznanego, tego, że ktoś będzie decydował za mnie (szczególnie chodziło mi o nacinanie krocza, o którym WHO pisze, że nie jest konieczne, że w Holandii i innych państwach wykonuje się je w ok. 30-40% przypadków, a u nas w Polsce w 90%, a na Reymonta prawie w 100%), no i tak czasem po prostu bałam się tak o. Na szczęście był Łukasz i mogłam mu o tym mówić, a on wtedy z nieudawaną pewnością mówił, że na bank dam sobie radę, że on będzie przy mnie i w ogóle. Pamiętam, że po porodzie powtarzał, że jestem stworzona do rodzenia i że on zawsze o tym mi mówił.
Hmmm, nie za bardzo chce mi się pisać o tym, czemu poród w domu, bo zbyt dużo o tym mówiłam, pisałam, tłumaczyłam (szczególnie najbliższym: rodzicom, rodzeństwu, nie mówiąc o dziadkach, którzy nas za wszelką cenę odciągali od tego pomysłu, ale byli niereformowalni i nie słuchali po prostu tego, co im mówimy, więc zamknęliśmy temat i nie wiedzieli o naszej ostatecznej decyzji aż do momentu, jak zadzwoniliśmy i powiedzieliśmy, że Tymek już się urodził W DOMU, i żeby przyjechali za parę godzin zobaczyć go i zbadać), ale mam nadzieję, że to wyjdzie w trakcie i gdzieś między wierszami (to, czemu w domu). Ja sama nie byłam pewna siebie, jak będzie z tym domem, czy nie zaczną mnie nachodzić jakieś obawy i strach. Wtedy pewnie przenieślibyśmy się do szpitala, bo stres w domu działa tak samo spowalniająco na poród, jak stres w szpitalu (z fizjologii: adrenalina - hormon strachu - blokuje wydzielanie oksytocyny - hormonu odpowiedzialnego za skurcze macicy; czyli stres, strach spowalnia a nawet zatrzymuje na parę godzin akcję porodową). Im bliżej było terminu, a potem, jak już było po (termin był na 15., a urodziliśmy 20.) coraz częściej podejrzewałam, że wszystko zakończy się w szpitalu. Może to takie moje zapobiegawcze myślenie - ja zawsze wolę rozważać gorsze rozwiązanie i się tak nastawić, żeby potem się mile rozczarować. Taka już jestem. Więc 15. spakowałam sobie tak w miarę torbę do szpitala i zrobiłam nawet listę tych rzeczy, które trzeba jeszcze dopakować, gdyby trzeba było szybko działać. Acha, ważne jest, że po terminie spokojnie można chodzić jeszcze 10 dni, a potem trzeba się zgłosić do szpitala, żeby kontrolować, czy łożysko jeszcze pracuje i czy odżywia dziecko, no a w razie czego - wywoływać poród. To wywoływanie, to kolejna rzecz, przed którą się wzbraniałam, bo po pierwsze jakoś ufam naturze i jak dziecko ma się urodzić, to samo się zacznie w swoim czasie, a nie według wyliczeń lekarzy, a po drugie, takie wywoływanie porodu, czyli podanie dożylnie ww. oksytocyny może powodować komplikacje. Tzn. nie w sensie strikte medycznym, ale chodzi o to, że trudno jest dobrać optymalną dla danej kobiety dawkę tej kroplówki, więc najczęściej jest ona za duża - to powoduje bardzo silne skurcze, więc straszny ból. Często nie wytrzymuje się tego i prosi o znieczulenie zewnątrzoponowe (nie mówiąc o finansach, ze kosztuje ono 400zł..., to może zaburzać odczucie parcia, co spowalnia poród i często może kończyć się koniecznością zabiegu, no a nacięciem, to zawsze). Czasem te skurcze są też tak mocne, ze powodują niedotlenienie dziecka i trzeba robić szybko cesarkę - no, to też nie wchodziło w rachubę. Co prawda pewnie mnóstwo jest przypadków, że podaje się tę oksytocynę i jest ok, ale ja (a Łukasz, to już nie mówię?..) bardzo się wzbraniałam w myślach przed taką opcją. OK, ale pisałam, że można 10 dni chodzić po terminie. Nasza położna decyduje się na poród w domu do 7. dnia po wyznaczonej dacie, bo gdyby były jakieś komplikacje, to nie ma co ryzykować. Tak, więc coraz częściej myślałam, że w ogóle przenoszę tego malucha aż do Świąt i będziemy normalnie musieli zgłosić się do szpitala...
A tu w nocy z niedzieli na poniedziałek (hmmm, wreszcie zaczynam - trochę przydługawy wstęp....) obudziłam się o 2.00 z jakimś dziwnym bólem brzucha. Jakoś nie podejrzewałam, że to może być to, bo od kilku dni moja rewelacyjna przemiana materii skończyła się i miewałam mniejsze lub większe problemy. Poszłam więc do kibla i przesiedziałam tam dokładnie godzinę, z czego 45 na kiblu. Jakoś nie przechodziło i w dodatku ból nasilał się tak co 5 minut i potem się zmniejszał. Kurcze - jak w książkach - myślałam, ale nie szalałam z emocji, bo to już nie pierwszy "falstart". Poszłam pod prysznic, bo wiedziałam, że ciepła woda uspokoi wszystko, jeśli to tylko takie próby (tzw. skurcze przepowiadające), albo się rozkręci, jeśli to już poród. Na wszelki wypadek ogoliłam sobie już nogi, żeby czuć się jakoś komfortowo i trochę bardziej zadbana - hehe i wróciłam do Łukasza do łóżka. No, ale nie uciszyło się i dałam rade wyleżeć tylko 15 minut, bo na leżąco bolało jeszcze bardziej. Połaziłam więc trochę po domu i w końcu obudziłam Łukasza, że to już chyba to. Fajnie, teraz przypominam sobie jego reakcję. Najpierw leżał jeszcze, jakby do niego nic nie docierało, słuchał, jak szybko oddycham przy skurczu (pięknie wyuczona na szkole rodzenia oddychałam przeponowo, żeby zmniejszyć ból i dobrze dotleniać malucha), a potem zerwał się nagle, pełen gotowości i zaczął notować na kartce, co ile są skurcze i ile trwają. Szybko się to rozkręciło, bo były już tak co 3 minuty i trwały prawie minutę, a potem to już trwały 1,5 minuty i przerwa też tyle. Kurcze, zastanawiam się teraz jak mi ten czas tak szybko zleciał, bo przecież to non stop bolało, non stop był skurcz. Hmm, chyba byłam w jakimś transie. Na szczęście Lukasz szybko zrezygnował z zapisywania tego (ja go do tego namawiałam, bo czułam, że jest coraz częściej i coraz silniej, więc nie potrzebowałam wyliczeń - o dziwo, ja poukładana nie potrzebowłam tego...), bo mnie to notowanie i ciągle pytanie (już koniec?, tak, skoro nie oddychasz tak szybko? już się zaczyna? itd.) wkurzało. No i jakoś to leciało. Ja łaziłam cały czas po domu - raczej po dużym pokoju, stawałam na skurcz przy gorącym kominku i znowu łaziłam. Chyba dużo gadaliśmy, potem jak było ciężej, to opierałam się przy skurczu o ramię Łukasza i się przytulałam - fajnie było... Stwierdziliśmy, że jak się to nie wyciszy (a miałam taką nadzieję, że to już będzie TO), to około 6.00 zadzwonimy do pani Ewy. 4 godziny to akurat czas na powolne rozkręcenie, a na pewno się nie zacznie na serio, bo u kobiet pierwszy raz rodzących to ta pierwsza faza, kiedy szyjka macicy się rozwiera (czyli te skurcze) trwa 8-12h, a ta następna (czyli skurczy partych, kiedy dziecko już się przepycha całkiem na zewnątrz) nawet 2h. No, ja nastawiałam się - jak zwykle - na najgorsze, czyli na przynajmniej 12h tej pierwszej fazy, ale świadomie, żeby tak rozłożyć siły - jakby się skończyło wcześniej, to mogłabym przyspieszyć na mecie... Takie skojarzenie, Lena pewnie lepiej zrozumie, bo też biegała w zawodach na jakichś głupich dystansach: jak się pierwszy raz biegnie jakiś nieznany dystans, to jest strasznie trudno, bo nie wiadomo, jak rozłożyć siły - z jednej strony nie wolno za bardzo szaleć, bo się wymięknie pod koniec, ale też nie wolno zwlekać, bo się przegra. Co prawda nie wiem do czego odniesieniem w porodzie miałoby być przegranie, ale tak jakoś mi się pomyślało.
No, czas leciał, Łukasz dopakował mi torbę (dobrze, że w końcu zrobiłam tę listę rzeczy do dopakowania, bo ciężko pewnie by mi było jeszcze się głowić nad takimi pierdołami, że kubek i sztućce muszę spakować i obuwie zmienne dla męża....), ja polazłam jeszcze raz pod prysznic, a Łukasz wyszedł jeszcze na dłuższy spacer z Łuską, żeby potem nie przeszkadzała i się teraz wyszalała i odlała na zapas... Jak wrócił o 6.34, to zadzwoniliśmy do pani Ewy. Na szczęście mieli nastawione budziki na 6.30, wiec już nie spali i leżeli jeszcze w łóżku. Pani Ewa wysłuchała wszystkiego i powiedziała, że się zbierze, pojedzie jeszcze do pracy po wszystkie potrzebne rzeczy (chyba miała wszystko gotowe w aucie, ale coś musiała zawieźć do biura) i będzie gdzieś za 2 godzinki. Dotarła prawie po 3h, bo zaczęły się korki przedświąteczne - makabra, bo spod szpitala jechała - jeśli dobrze pamiętam - 45 minut, więc jeśli byłaby jakaś awaria, to 10-20, o których mówiliśmy nie wchodziło w rachubę. no, ale jakoś się tym nie przejęłam i nie miałam stresa. Acha, co do stresa, to tak na pół godziny przed jej przyjazdem skurcze zaczęły być jakoś mniej bolesne, a może po prostu inaczej bolesne. Tak zaczęło mnie uciskać w dół, jakby Maluch się już pchał. No, ale nie łudziłam się, że to już skurcze parte, bo przecież na te 10cm rozwarcia (to jest maxymalne rozwarcie szyjki macicy), to przy 7. cm jest podobno taki kryzys, że się chce uciekać, prosi się o cesarkę, znieczulenie czy cokolwiek innego - byleby się już skończyło. A ja miałam jeszcze mnóstwo sił, więc wiedziałam, że to nie to. Podejrzewałam, że się wszystko wycisza i to mnie wkurzało.
Ok, przyjechała pani Ewa. Przywitała się z Maluszkiem, poprosiła o relację i zabrała się za ocenę stanu zaawansowania akcji. Pierwszy raz od kilku godzin położyłam się na łóżku, ale nie było to komfortowe - jakoś bardziej bolało i czułam się unieruchomiona. Jak to dobrze, że nawet już teraz w szpitalach nie każą rodzić na leżąco - w takiej pozycji wytrzymałabym może ze 2h max... Serce Tymka ładnie biło, po skurczu szybko wracało do normy, więc OK. No i zbadała mnie ginekologicznie - czekałam na werdykt jak zaczarowana i obawiałam się, ze będzie jakieś 2 cm rozwarcia (chciałam żeby było 3, 4). Takie przypuszczenia stąd, ze jak koleżanka rodziła 10 tygodni wcześniej (Aga Hanulewicz z domu Sobańska - Ola ją zna), to miała skurcze przez całą noc, rano już były tak częste jak moje i bolał ja tak bardzo, że łudzili się, że to ten "kryzys 7. cm" i pojechali do szpitala. Tam okazało się, że są 2cm, więc Mirka nie wpuścili z nią i akcja stanęła na prawie dobę... Porażka. A tu pani Ewa robi zdziwioną minę i mówi, że jest na 3 palce. Nieśmiało zapytałam, czy dobrze wiem, ze palce to prawie 2 razy więcej i potwierdziła, że to już 6,7cm. Kurcze, sama była zdziwiona, a ja przeszczęśliwa i dumna, jakbym juz urodziła - hehe.
No, teraz trwało to sobie dalej. W sumie to nie za dużo pamiętam, ale wiem, ze dużo gadaliśmy, że pani Ewa wzięła nawet ze sobą laptopa, żeby kończyć pisać swoją pracę mgr, bo to często tyle przecież trwa. Wiem, że pili z Łukaszem herbatę, że jedli ciasteczka maślane (specjalnie zachowane na ten czas - ja też się skusiłam na parę), no i gadaliśmy albo i nie... Okazało się, że ten jeszcze jeden poród, na który miała jechać i nie wiadomo było czy się nie pokryją nam terminy, był właśnie dzień wcześniej (w ostatni możliwy dzień, bo też już sporo po planowanym terminie). On był za Kudową, wiec niemały kawałek. Wrócili z mężem stamtąd o 21.00 (bo jechali razem) i jak w pani Ewa obudziła się w nocy około 1.00, to pomyślała sobie, że już odsapnęła trochę psychicznie i fizycznie i w sumie, to moglibyśmy dzwonić - hehe. Fajnie, bo za godzinę to ja się zbudziłam... I jak tu nie mówić o Opatrzności Bożej? Dobrze, że powiedziała nam o tym tak wcześnie, bo zdążyliśmy nabrać przekonania, że to są znaki z góry, o które prosiliśmy od 2 miesięcy i może to stąd nie pojawiały się żadne wątpliwości w trakcie całego dnia.
Już nie pamiętam ile razy słuchaliśmy serduszka Tymka, ale za każdym razem było ok. Wyczuwalne coraz niżej, więc też fajowo. Z pomiarów pani Ewy wynikało, że Tymek będzie dość mały, bo nieco ponad 3kg. No, potem okazało się, że się to nie sprawdziło. Nie pamiętam już też dokładnie jak to było z badaniem. Chyba jeszcze raz mnie zbadała po godzince gdzieś i widać było bardzo duży postęp w rozwieraniu, ale następnego badania to nie zapomnę (nie zapomnimy) długo. Tętno w porządeczku, zaraz skurcz, więc musiała poczekać z ciągiem dalszym badania, szybko badanie i mówi, że już prawie całkowite. Powiedziała też, że pęcherz płodowy jest już tak napięty, ze lada skurcz i pęknie. No i jak wypowiedziała te słowa, to nagle buuuuch (tzn. bez odgłosu i bez jakiegokolwiek czucia) - po prostu wylało się na łóżko z pół litra ciepłej wody (kurcze, był tylko ręcznik, a folia ciągle obok złożona czekała na nie wiem co...). Ekstra uczucie. Co prawda teraz nie wiem, co mnie w tym tak urzekło - w sumie to może nawet obrzydzać, np. Was teraz. Chyba cieszył ten postęp, to, że idzie do przodu, że to jest takie niesamowite, jakieś magiczne. Najbardziej cieszył się Łukasz, bo do tej pory nie był przy badaniach, a teraz stwierdził, że w sumie czemu nie i zapytał czy może być i patrzeć. Mówił, że widok był rewelacyjny - jakby ktoś spuścił wodę w kiblu - za przeproszeniem - tak chlustnęło... To była 11.25 lub 11.35. Pani Ewa wszystko notowała - czas, pomiary, tętno Tymka, więc potem z ciekawości i pewnie dla sprawdzenia poprawności przeanalizowałyśmy wszystko jeszcze raz.
No i w sumie niedługo po tym zaczęło się konkretniej, czyli skurcze parte. W sumie nie bolało gorzej, tylko inaczej i jakoś tak nieprzyjemnie. Dobrze, że powoli się rozkręcało, bo mogłam się przyzwyczaić do tego. Co prawda trwało to 2 bite godziny (w szpitalu mówi się, ze do 2h to norma, ale najczęściej trwa to 30-45 minut. Tutaj kolejna wzmianka o szpitalnych zwyczajach, które mi nie odpowiadają: tam każą przeć na zawołanie - jak przychodzi skurcz, to nabierasz powietrza i przesz ze 20 sekund, znów nabierasz powietrza i tak 3 razy, bo skurcz przeważnie trwa minutę. Co za bzdura tak uogólniać... I przez to nie zdąży się wszystko ponaciągać, wiec co się dziwić, że potem nacinają?) A u nas - miałam po prostu poddać się temu. Na początku było to głupie uczucie, ale jeszcze do "opanowania", więc przeczekiwałam ten skurcz. Potem tak się nasiliło, że jednak nie było innej możliwości, jak przeć. Przypominam sobie, jak po jakimś czasie (pewnie sporo ponad pół godziny, bo na początku te skurcze były dosyć krótkie, dlatego pewnie to tak wolno szło) czuć było, jak podczas skurczu Mały przesuwa się w dół, ale zaraz po zakończeniu skurczu wraca z powrotem. Z czasem, po skończeniu skurczu, zaczął cofać się coraz później, aż był moment, że między skurczami czułam, ze jest już bliziutko i się nie cofa. Niesamowite uczucie, bo było wiadomo, ze to już lada chwila.
Jeszcze, co do pozycji. Przed porodem zastanawiałam się jak ja sobie to wyobrażam. Na szkole były plakaty o różnych pozycjach sprzyjających porodowi, tzn. takich zgodnych z siłą grawitacji itd. Najbardziej podobała mi się taka, że kobieta siedzi na brzegu łóżka czy kuca i opieram się o męża, który siedzi za nią, ale w sumie stwierdziłam, że zobaczymy jak to będzie. I fajnie, bo tak naturalnie wyszło, że tylko na stojąco jest mi dobrze, że aż mnie to dziwi. Łukasz wziął krzesło sprzed komputera (ważne, bo na kółkach...), usiadł sobie przede mną tak, że mogłam się na nim opierać, a w czasie skurczu ściskać rękę (potem zamieniłam tę rękę na podłokietnik w krześle, bo się bałam, ze mu ją uszkodzę... - ponoć taką siłę miałam). Pytałam położną czy tak może być dla niej i powiedziała, że ważne, żeby mi było dobrze. Potem okazało się, że największe zakwasy miała na tyłku od ciągłego przykucania i kontrolowania - hehe.
W sumie, to miałam tylko raz kryzys - jeśli mogę tak to nazwać. Pod sam koniec czułam, że wszystko jest już tak ponaciągane, że miałam wrażenie, że zaraz pęknę. Pomyślałam wtedy, że gdybym była w szpitalu, to nacięliby mnie i byłoby już po, a tu muszę jeszcze się męczyć pewnie ze 20 minut. Ale na szczęście nie powiedziałam nic na głos, bo wypowiedziany ból jest 2 razy straszniejszy. Nie wiem ile jeszcze czekałam, ale cieszę się, że nie bylam w szpitalu...
Z tego ostatniego okresu pamiętam kilka fajnych momentów. Pani Ewa miała aparat cyfrowy i dla dodania mi sił i może tak w ogóle dla zachęty zrobiła zdjęcie podczas skurczu, jak było już widać kawałek główki - niesamowite uczucie móc zobaczyć to, co się czuje. No a już prawie przed urodzeniem zaproponowała Łukaszowi, żeby zobaczył, jak już prawie całą główkę widać i Łukasz podstawił wtedy lustro, żebym ja też mogła zobaczyć to "futro" - jak nazwał pokręcone i mokre włoski Tymka.
Dla mnie największym szokiem były dwa ostatnie skurcze. W ogóle to co chwilę (pewnie tak co 15 minut, ale w sumie to nie wiem co ile) pani Ewa badała tętno Tymka. W pewnym momencie powiedziała, że jak za dwa skurcze główka się nie urodzi, to znowu się zbadamy. No i dla mnie to był szok. Nie sądziłam, że to jest już tak blisko i jak to do mnie dotarło, to zmobilizowałam się i za drugim skurczem Tymek się juz urodził. Była 13.50. Tu trochę urywa mi się film, tzn. nie pamiętam skąd Łukasz znalazł się za mną i pierwszy trzymał Małego (pamiętam, że pani Ewa poprosiła, żebym zeszła niżej, bo pępowina jest za krótka i pewnie klęknęłam albo coś). Zaraz przynieśli materac (stały w dużym pokoju przygotowane jakby co, ale też pewnie dlatego, że nie chciało się nam ich wynosić na górę po tym, jak nocowali u nas Tomek z Gośką), położyli na podłodze, przykryli folią i ręcznikami i położyliśmy się wszyscy razem - tzn. Łukasz usiadł z tyłu, ja się o niego oparłam i wzięłam to coś małe i brudne na brzuch. Kurcze, a może z tym materacem to było później? Nieważne. Co się czuje w takiej sytuacji? Nie wiem, byłam tak szczęśliwa i może też wymęczona, że nie umiałam się rozpłakać. To była jedyna rzecz, jedyna moja reakcja, której byłam pewna, że nastąpi. Łukasz ryczał jak bóbr i pamiętam, że prosił panią Ewę o papierowe ręczniki, bo mu się tak z nosa lało, a ja nic. No, ale nadrobiłam w następne dni... A Tymek lekko płakał, był mokry i taki mały a zarazem taki duży, że trudno uwierzyć, że się zmieścił w środku. Leżał mi na brzuchu i zapadał się w puste miejsce po nim. Już nie płakał, tylko jakby się przytulał, a ja go głaskałam i już kochałam jak szalona...
Po jakimś czasie Łukasz przeciął pępowinę (ale w ogóle to nie było ani dla niego, ani dla mnie jakieś nadzwyczajne przeżycie - może dlatego, że uczestniczył całym sobą w ważniejszych momentach, czyli w całym porodzie) i chyba tak sobie leżeliśmy. Trochę minęło czasu, zanim łożysko się urodziło, ale pani Ewa nie pospieszała. Pomacała tylko brzuch i stwierdziła, że już się odkleiło, więc czekałyśmy, aż pojawią się jakieś skurcze. Może były już wcześniej, ale były takie lekkie, że trudno je wyczuć. No, urodziło się całe i nieuszkodzone (potem pani Ewa je dokładnie oglądała w łazience), wiec wszystko w porządku.
Teraz nastąpiła mniej przyjemna część, bo opatrywanie, ale w sumie byłam już tak szczęśliwa i w ogóle tak ufałam pani Ewie, ze nie bałam się bólu ani niczego. Zrobiliśmy małą salę operacyjną na podłodze - Łukasz przyniósł lampkę, pani Ewa powyciągała swój sprzęt (dobrze, że prawie w ogóle go nie widziałam), nałożyła rękawiczki itd. Łukasz wtedy wziął Tymka (już oczywiście powycieranego z grubsza i zawiniętego w ręcznik), usiadł za mną oparty o ścianę, a ja leżałam oparta o jego nogi. Okazało się, że nic nie popękało i są tylko małe otarcia, na które trzeba założyć szwy, żeby się ładnie pozrastały. 2 wewnątrz i chyba też 2 na zewnątrz. W szpitalu tnie się i zszywa bez znieczulenia, więc byłam przygotowana na to, ale pani Ewa powiedziała, że niby mogłaby zrobić znieczulenie, ale to byłoby prawie tyle samo nakłuć, więc nie nalegałam. Wewnętrznego szycia nie czułam w ogóle, no, ale zewnętrzne trochę. Wtedy przeklęłam pierwszy raz od początku porodu, ale nie tak strasznie, bo tylko "cholera", więc widzicie, że nie jest tak źle - hehe.
Potem leżeliśmy tak sobie, (tzn. ja) Łukasz podzwonił do rodziców, dziadków (tzn. do dziadków i pradziadków...). A, wcześniej pomierzyliśmy i zważyliśmy Tymka, bo Łukasz chciał napisać smsa do Tomka tekstem z "Misia": ile waży syn? i podać liczbę - czy coś w tym stylu. Dziadków Piziów poprosiliśmy, żeby przyjechali popołudniu i zbadali Tymka. Trochę byłam zła, bo przyjechali jak dla mnie o godzinę za wcześnie. Co prawda już nie leżałam, a siedziałam na tym materacu, ale jeszcze nie potrafiłam dojść do kanapy, bo byłam tak słaba i kręciło mi się w głowie. A szkoda, bo wyglądałabym (jak dla mnie, bo babcia i tak uważała, że wyglądam rewelacyjnie) lepiej. No, ale czy to ma znaczenie? Dziadkowie pogratulowali nam, dziadek nie omieszkał wyrazić poglądu, że to się udało, bo co drugi głupi ma szczęście, ale Tymek wypadł pomyślnie w "przeglądzie" ortopedycznym i pediatrycznym, wiec to najważniejsze.
Wieczorem wpadli jeszcze Tomek z Gosią i moi rodzice z rodzeństwem. A rodzice Łukasza dopiero następnego dnia, bo coś tam.
"Z ciekawostek muzycznych: w trakcie odtwarzania ścieżki dźwiękowej do porodu pojawiło się kilka zabawnych ciekawostek: Marvin Gaye zaśpiewał I ain't gonna push! a Anna Maria Jopek Przypływ, odpływ, fala za falą... I to się nazywa profesjonalnie przygotowany soundtrack." To tekst, który Lukasz zamieścił na swojej stronie. I rzeczywiście tak było. Teraz sobie myślę, że to niesamowite, że w trakcie takiej ciężkiej roboty potrafiłam jeszcze słuchać muzyki, albo, że przynajmniej mi ona nie przeszkadzała, a była fajnym tłem.
Hmmm, pewnie mogłabym jeszcze pisać, ale na tym skończę.

Mam nadzieję, że nie zanudziłam, nie zniesmaczyłam, no i nie przestraszyłam. Ze spokojnym sercem mogę powiedzieć, że poród to nie taka straszna rzecz, a na swój sposób wspaniałe przeżycie (które chętnie powtórzę, choć dopiero za jakiś czas).

Buziaki

k8

k8 - 2007-06-13, 15:09

Alispo napisał/a:
Strasznie ciezko z tymi porodami w domu:/ a slyszeliscie cos o wroclawiu?albo Dolnym sl.w ogole?w kwestii nie-szczepienia tez.Ze tak sie podepne pod temat o ja niedobra;)


we Wroclawiu tez pomaga ta pani Ewa, która mieszka w Opolu (już z kilkanaście pewnie czy więcej z tamtego rejonu miała), ale wiem, z emówiła coś osttanio, ze sa 2 czy jedna położne zainteresowane, chętne itd i może coś z tego będzie

a jełśi chodzi o szczepienie, to mam wrażenie, ze pani Ewa niejest jakąś mega zwolenniczka szczepień w ogle


jakby co, to namiary na pianią Ewę na priwa - pisz i pytaj

olgasza - 2007-06-13, 15:47

hej k8! wielkie dzieki za relacje!
cos mi sie zdaje, ze to ty jestes ta dziewczyna, ktora bedzie rodzic 2 tygodnie przede mna, bo p. Ewa mowila, ze nasze terminy niemal sie pokrywaja (tzn. jesli Tobie sie opozni, a mi przyspieszy) i dlatego nie moze nam obiecac na 100%, ze nie bedzie zajeta :-)
no, w kazdym razie ciesze sie, ze moglam przeczytac twoja opowiesc, mam nadzieje, ze mi tez sie uda urodzic w domu...
a co do pani Ewy, to namiary na nia sa tez w internecie na stronie hxxp://www.zdrowarodzina.pl/

bajaderka - 2007-06-13, 15:54

Ja też bardzo dziękuję za ten opis, chociaż raczej będę rodziła w szpitalu...
zaczynam panikować...dziewczyny jak się prawidłowo oddycha przy skurczach...przeponowo, tak? ja pamiętam, że jakoś mi to oddychanie nie wychodziło przy moim pierwszym porodzie, w sumie miałam 18 godzin skurczów, a 15 minut parcia....mam nadzieję, że teraz będzie krócej...uff

kasienka - 2007-06-13, 15:56

bajaderka napisał/a:
dziewczyny jak się prawidłowo oddycha przy skurczach...

no właśnie, tez jestem ciekawa :)

Cytat:
w sumie miałam 18 godzin skurczów, a 15 minut parcia....mam nadzieję, że teraz będzie krócej...uff

ja miałam tez około 18h ale z tego 2,5 parte ;) też bym chciała krócej ;)

[ Dodano: 2007-06-13, 16:23 ]
k8, dzięki za opis :)

Kurcze, chciałabym mieć takie fajne wspomnienia z porodu...Ja jestem niestety z tych bojących i panikar...Jakoś ciężko mi sobie zwizualizować, że dam radę ten ból przetrzymać...No ale, jeszcze trochę...

taniulka - 2007-06-13, 16:31

Bajaderko oddycha sie przeponowo, Tak,żeby Ci sie brzuch unosił a nie klata :)ale przy samym porodzie to wszelkie nauki ida w las.
k8 - 2007-06-13, 17:36

olgasza, hehe, jaki ten świat mały...
A Ty z Opola jesteś czy bliżej Wrocławia?

A przy okazji, to u nas była podobna sytuacja 2,5 roku temu. Dokłądnie w termin urodzenia Tymka pani Ewa miała obowiazkową wizytę w Warszawie w NFZ, a na 5 dni przed naszym terminem drugi poród swojej podopiecznej (ale ze 200 - 300 km od nas, w górach i to też priorytetowy).
W sumie jakoś się z tym pogodziliśmy, ze jak się nie uda terminowo, to będą znaki, z etak miało być.
No i jak rano Luaksz zadzwonił do pani Ewy, ze już od kilku godzin trwa, to okazało się, ze ona ze 2h przed pierwszymi moimi skurczami w nocy właśnie wróciła z tych gór (gdize była ze 2-3 dni), położyła się i tak pomyślała, z ew sumie możemy już dzwonić ;)

hehe, więc spokojnie - będzie jak ma być


a co do tego oddychania, to też tak mówiłam i oddychałam tak przez kikka pierwszych godizn, a że jestem rehabilitantką i to jest dla mnie proste, to tak isę zawzięłam, ze po kilku godiznach miałam dość (tym bardizej, ze od samego początku mialam te skurcze b. częste - tak co 7 minut, a potem to juz non stop)
Więc jak przyjechała pani Ewa i zobaczyla jak juz jetsem tym zmeczona, to powiedizała, zebym sobie odpusciła i oddychała naturalnie, jak mi instynkt podpowiada - ważne, zeby nie zatrzymywac powietrza podczas skurczu, bo isę moge niedotlenić, ale jak się nie panikuje, to oddychanie jest naturalne, więc całkowity luz.

W sumie to pani Ewa mówiła (i zreszta tu też o tym czytałam): hxxp://www.t9m.home.pl/twoje9miesiecy/index.php?id=134 , że do porodu naturalnego, oboujętnie czy w domu czy nie, czasem lepiej nic nie wiedizec niż być nafaszerowanym wiedzą, która przeraża ogromem, ilością sposóbó woddychania, technik, pozycji itd - lepiej się poddać rytmowi i już.


OK, spadam już, bo miałąm wejsc do was napisać co wiem i uciekać, a już kolejny raz zagladam i odpisuję itd - ehh, nałóg

kasienka - 2007-06-13, 18:01

k8, myślisz, że Wasza położna mogłaby też przyjechać do Poznania? :mrgreen:
Alispo - 2007-06-13, 18:01

Niezle,niezle,widze ze odleglosc tu nie jest problemem :-D
Kashmiri - 2007-06-14, 11:27

k8, fantastyczny opis. czytałam z zapartym tchem :-)
rosa - 2007-06-14, 14:45

k8, :-) :-) :-)
super historia

mossi - 2007-06-14, 23:23

poród nie taki straszny jak go malują ;-)
k8 - 2007-06-15, 21:21

dzięki dziewczyny za miłe słowa :oops:

fajnie, ze taki opis się przydaje - można zobaczyć poród z innej strony
czekam też na jakieś inne wypowiedzi, czy opisy, a kto wie, czy za 2 miesiace nie wstawię tu swojego kolejnego - kasienka, olgasza - może i Wasze się pojawią?

pozdrawiam serdecznie

bodi - 2007-06-15, 23:16

k8, dziękuję za piękny opis :) potwierdził mi po raz kolejny to, że chcę rodzić w domu :)
pepper - 2007-06-16, 03:33

k8 napisał/a:
z opowiadania tego chłopaka

Ej, to chyba o mnie było :mryellow:
Fajny opis :) Przeżyjmy to jeszcze raz :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

igga - 2007-06-28, 17:30

Oswieccie mnie prosze, czy w Polsce mozna znalezc polozne, ktore beda prowadzic kobiete w ciazy AZ DO porodu domowego, czy tylko raz z nia rozmawiasz, a potem przyjezdza na sam porod?

Nie mam jeszcze drugiego w drodze, ale planujemy :)

olgasza - 2007-06-28, 17:43

hej igga, mysle ze na pewno mozna znalezc taka polozna, to chyba kwestia dogadania sie. Z "naszą" panią skontaktowalismy sie w polowie ciąży i to ona prowadzila szkołe rodzenia, do ktorej chodzilismy. Do tego wczoraj byla u nas, zeby dogadac kwestie praktyczne zwiazane z porodem, no i umowilismy sie, ze za jakies 3 tygodnie znowu sie spotkamy. Czyli mamy okazje sie poznac i nie bedzie dla nas kims zupelnie obcym przy porodzie. I to jest bardzo fajne, bo pewnie trudno by mi bylo sie wyluzowac, jak przyjdzie Dzien P przed jakas zupelnie obca kobietą :-)
martka - 2007-06-28, 19:32

k8, wspanialy opis... nie moglam sie oderwac od czytania. dzieki :-)
k.leee - 2007-06-28, 20:29

igga napisał/a:
Oswieccie mnie prosze, czy w Polsce mozna znalezc polozne, ktore beda prowadzic kobiete w ciazy AZ DO porodu domowego, czy tylko raz z nia rozmawiasz, a potem przyjezdza na sam porod?

Dwójkę moich dzieciaków przyjmował ginekolog-położnik bez asysty położnej. Przed porodem byliśmy u niego kilkakrotnie i omawialiśmy to co było do omówienia, odpowiadał na nasze pytania. Oprócz tego regularna szkoła rodzenia, którą prowadziła położna która wiedziała, że będziemy rodzić w domu.
Mam pytanie do światowców :-> , czy gdzieś na świecie NFZ ;-) zwraca za porody domowe, czy wszędzie trzeba bulić z własnej kasy?

igga - 2007-06-28, 20:32

Dzieki Olgasza :)

ja wlasnie mialam tak, ze Polozna mnie prowadzila od polowy ciazy... Porod w domu zaczal sie wspaniale (mimo polozenia twarzyczkowego, na szczescie wczesniej przez Polozna wykrytego), ale musielismy jechac do szpitala w polowie ze wzgledu na kupke dziecka w wodach :) Dzieki temu jednak, ze byla ze mna caly czas ta Polozna, bylo super, i mimo 36 godzin ciezkiej porodowej pracy mialam poczucie kontroli nad tym, co sie dzieje caly czas i mile wspomnienia. Wiem jednak, ze nawet w USA szpitale najczesciej nie przyjmuja obcej poloznej, musi byc zwiazana ze szpitalem jakos.

[ Dodano: 2007-06-28, 20:39 ]
K.Lee,

W USA wszystkie ubezpieczenia sa pol-prywatne: przez szkole albo prace najczesciej. Moje pokrywalo 80% kosztow porodu w szpitalu, ale dostalam od szpitala "financial aid" na pozostale 20%, bo bylam na studiach (czyt. bez kasy). Za porod domowy i polozna tez placilo, ale mniej - 70% - i to jest norma w wielu ubezpieczeniach. Te 30% trzeba pokryc samemu. Czesto jednak polozne maja tzw. "sliding scale", czyli po prostu dostosowuja stawke do mozliwosci klienta.

Innych panstw nie znam pod katem rodzenia, chetnie poczytam...

k.leee - 2007-06-28, 20:42

Kasienka, namawiam Anię, żeby opisała poród ale ona tylko poczytuje WD i chyba wstydliwa jest, żeby pisać. Prędzej ja napiszę jak to wyglądało z mojej strony :->
olgasza - 2007-06-28, 21:41

k.leee, opisz koniecznie, mysle ze nie tylko ja chetnie przeczytam. A i połowicę namow!
- 2007-06-28, 21:51

k.leee, opisz opisz! zwłaszcza, że 2 razy tego doświadczyłeś!!
Mala_Mi - 2007-06-28, 23:43

kasienka napisał/a:
chociaż nie ma tu Małej Mi

Witam wszystkich,
jestem już od kilku dni zarejestrowana, ale do tej pory tylko czytałam próbując zrozumieć, co się stało. I prawdę mówiąc cały czas jestem w lekkim szoku. :roll: Po początkowej euforii, że jednak forum nie zniknęło z sieci (bo nie powiem przywiązałam się do szacownych koleżanek i kolegów :mryellow: ), przyszedł niesmak :-/ , a teraz to sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć :roll: . Ale jeśli moje wypowiedzi mogłyby komuś pomóc, to chyba warto coś napisać

Ale do rzeczy.
W domu urodziła się moja druga córka Kalinka (która ma już teraz 9 miesięcy). Decyzję o porodzie domowym podjęliśmy późno (jakiś 7-8 miesiąc). Kiedy na początku ciąży nasza koleżanka położna (która pomagała nam też przy porodzie Jagódki) zapytała czy nie chcielibyśmy rodzić w domu stwierdziłam zdecydowanie, że nie, z biegiem czasu zdecydowaliśmy, że jednak tak.
Z porodu szpitalnego mam wspomnienia dobre (rodziłam w św. Zofii), mieliśmy salę dla siebie, była z nami tylko położna (bardzo dobra), niemniej jednak szpital to szpital, obowiązują procedury, badania rozwarcia, regularne KTG, na każdą fazę porodu przeznaczona jakaś ilość czasu, dziecko ma obowiązkowe szczepienia, jedzenie (mimo że można wybrać wegetariańskie) nie za dobre, nie można przychodzić w odwiedziny z dziećmi (więc byłoby to ciężkie dla Jagódki i organizacyjnie dla nas, bo nie mamy w Warszawie rodziny).
Decyzja o porodzie w domu była dla nas jeszcze o tyle trudna, że Jagódka (pierwsza córka) urodziła się z infekcją wewnątrzmaciczną, przy zielonych wodach płodowych i musiała mieć zaraz po porodzie podany antybiotyk (spędziłyśmy wtedy w szpitalu 12 dni). Na dodatek tuż przed porodem Kalinki okazało się że mam w wymazie jakieś bakterie (na szczęście pojedyncze), które mogłyby być groźne dla dziecka i w warunkach szpitalnych poród odbywa się pod osłoną antybiotyku (rodząca dostaje doustnie jedną dawkę przed porodem), a dziecku od razu robi się badania.
Ale teraz kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, uważam że wpłynęło to na fakt, że nasza decyzja była bardziej świadoma i głęboko przemyślana z uwzględnieniem wielu za i przeciw. Nie był to hura-optymizm, tylko świadome przyjęcie odpowiedzialności za rodzące się dziecko.
Poród zaczął sie wieczorem odejściem wód płodowych (wody były czyste), wtedy właśnie nabrałam wewnętrznej pewności, że Kalińcia jest zdrowa i zapadła ostateczna decyzja - rodzimy w domu (ważne tu było wsparcie Piotrka). Zdecydowaliśmy też, że wezmę antybiotyk (była to decyzja na wyrost, ale ponieważ istniało jakieś ryzyko, woleliśmy nie kusić losu). Skontaktowaliśmy sie telefonicznie z Magdą (położną) i koleżanką umówioną do Jagódki. Ponieważ nie miałam jeszcze skurczów (tylko skurczyki), Magda zdecydowała, że nie musi przyjeżdżać, umówiliśmy sie tylko, że jakby co dzwonimy. Przyjechała natomiast "ciocia Ewa", żeby Jagódka miała z kim zostać w domu, na wypadek gdyby trzeba było jednak jechać do szpitala. Nockę wszyscy poza mną przespali smacznie (ja nie mogłam spać raczej z wrażenia, bo cały czas skurcze nie były mocne, chociaż regularne). Rano przyjechała Magda, zbadała rozwarcie (2 cm), posuchała tętna Kalinki, wszystko było OK. Poszliśmy jeszcze na spacer (była przepiękna słoneczna pogoda, pierwszy dzień jesieni), ja z przerwami na skurczyki, bo zaczynały dokuczać coraz bardziej.
Jagódka (wtedy 2 lata 7 miesięcy) wiedziała, że kiedy zacznie sie rodzić Kalinka przyjedzie do nas ciocia Magda, żeby przywitać Kalińcię po tej stronie brzuszka i ciocia Ewa, żeby bawić się z nią (Jagódką). I kiedy po przebudzeniu Jaguś zobaczyła, że jest ciocia Ewa, po krótkim przywitaniu i przytuleniu z nami (rodzicami), od razu zaczęła się bawić z nią, a potem bez mrugnięcia okiem pojechała do niej prawie na cały dzień i świetnie się tam bawiła (mimo że wcześniej nigdzie bez nas nie wyjeżdżała). Kiedy Jaguś pojechała wszystko zaczęło nabierać tempa. Skurcze w końcu zaczęły być porodowe.
Magda była z nami cały czas w domu, ale "nie przeszkadzała" nam, żadnego zbędnego badania, była w drugim pokoju, co mniej więcej godzinę sprawdzała tylko tętno Kalinki. Śmiała się, że po moich odgłosach skurczowych słychać dokładnie, że wszystko idzie jak trzeba i w jakim jestem momencie porodu. Doradzała też jak Piotrek może mnie masować, żeby ulżyć w skurczach. Byliśmy w pokoju we dwójkę z mężem. Po jakichś 3 godzinach skurczy rozwarcie było już na tyle duże, a skurcze na tyle mocne, że Magda "pozwoliła" wejść do wanny. W wannie, o dziwo, wszystko jeszcze przyspieszyło, ale posiedziałam tam trochę, bo ciepły prysznic dawał ulgę. W którymś momencie poczułam, że już czas i chcę wyjść z wody, mimo ulgi jaką dawała. Położyłam sie na łóżku na boku, żeby chwilę odpocząć (Magda tylko skorygowała stronę, żeby Kalince było łatwiej wejść w kanał rodny), kilka chwil potem Kalińcia była już z nami.
Kiedy Kalinka rodziła sie, klęczałam, nie wiem dlaczego rodziłam w tej właśnie pozycji, samo tak się zadziało.
Niesamowite dla mnie było to jak dobrze mój organizm wie co sie dzieje. To ja sama decydowałam, kiedy co jest mi potrzebne, stałam, chodziłam, klęczałam, robiłam to, co dyktowało mi ciało, a właściwie nie ja robiłam, samo się działo.
Najważniejsze emocje w czasie porodu to wielka wdzięczność dla Piotrka za wszystko co razem przeżyliśmy, dla Magdy za to, że nas wspiera, niesamowita miłośc do Kalińci i łączność z nią, mentalne bycie przy niej i wspieranie jej w jej drodze na tę stronę brzucha.
Niedługo po porodzie Piotrek pojechał po Jagódkę. Dwie godziny po urodzeniu się małej siostry Jaguś trzymała ją na kolanach. Jedno wielkie świętowanie miłości.
Magda została z nami jeszcze kilka godzin. Łożysko zakopaliśmy na naszej działce

Kalinka urodziła się 19 godzin po odejściu wód płodowych, w szpitalu nie daliby jej na pewno tyle czekać (zdaje się, że standardowo czeka się do 12 godzin, co w praktyce oznacza przyspieszanie dużo dużo wcześniej)

Teraz jeszcze, Kasieńko, kilka odpowiedzi na Twoje pytania, na które mimo tak długiego tekstu nie odpowiedziałam wcześniej:
Z kwestii technicznych - całe łóżko pod prześcieradłem wyłożyliśmy folią malarską. Przydało sie też kilka starych ręczników których potem nie żal było wyrzucić.
Troszeczkę popękałam, Magda założyła mi 3 małe rozpuszczalne szwy. Cały sprzęt do porodu Magda miała ze sobą
Miałam też załozożoną dokumentację szpitalną w św. Zofii (bo tam pracuje Magda) i w razie jakby co, to tam mieliśmy jechać
W związku z bakteriami w wymazie u mnie postanowiliśmy zrobić Kalince badania i w trzeciej dobie życia była u nas pielęgniarka, żeby pobrać jej krew. Lekarz neonatolog oglądał Kalińcię w czwartej dobie jej życia.
Do tej pory Kalinka nie miała kontaktu z publiczną służbą zdrowia, co sobie chwalimy ;-) , teraz co jakiś czas ogląda ją nasza pani doktor.
Kwestie formalne - położna wypisuje jakiś formularz, z którym się jedzie do jakiegoś urzędu (już nie pamiętam jakiego) i tam od ręki wystawiają akt urodzenia
Położna wystawia też książeczkę zdrowia dziecka

O rety, ale napisałam, ciekawe czy ktoś to przeczyta :mrgreen:

bojster, dzięki za odzyskanie tematu ze starego forum :) , ale drugi i trzeci link mi nie działają :( . Może warto by to skopiować i wkleić gdzieś tu (jeśli sie da i jeśli ktoś to umie zrobić)

- 2007-06-29, 00:02

Mala_Mi napisał/a:
O rety, ale napisałam, ciekawe czy ktoś to przeczyta
ja przeczytałam z zapartym tchem :D super, że już jesteś z nami!! :mrgreen:
agaw-d - 2007-06-29, 02:47

Mala_Mi napisał/a:
O rety, ale napisałam, ciekawe czy ktoś to przeczyta :mrgreen:

Też przeczytałam! :-) Nie planujemy keszcze kolejnej dzidzi, ale gdyby do to poródu w domu jestem już przekonana! :-)

dort - 2007-06-29, 08:29

ja również wszystko przeczytałam i jestem rozczarowana że było tego tak malo, poczytałabym wiecej :-)
martka - 2007-06-29, 11:00

ań napisał/a:
ja przeczytałam z zapartym tchem

ja tez :-D

witaj odnaleziona Mala_Mi :-)

Pat - 2007-06-29, 11:43

Wspaniale móc tak rodzić jak Ty, Mała MI,..zastanawiam się po przeczytaniu tego opisu porodu, czy gdybym rodziła w domu też rodziłabym tak jak TY: czekając na skurcze BEZ PRZYSPIESZANIA AKCJI oksytocyną? Mi wody odeszły o 1:20 a oksyt. dostałam o 4:40 i się potem zaczęła dla mnie rzeźnia z bólem. A gdybym rodziła w domu, kto wie... ZAZDROSZCZĘ Ci bardzo tak pięknego doświadczenia.
kasienka - 2007-06-29, 19:07

Mała_Mi, fajnie, że jednak jesteś :D

Oczywiście co czytam Wasze opisy, to ryczę, podobnie jak przy książce, którą właśnie przerabiam, M.Odent "odrodzone narodziny"...Ale niestety, nie damy rady z porodem w domu, kaska :( Mam nadzieję, że w szpitalu potraktują nas po ludzku, może nawet wanna będzie wolna, kto wie...Gdyby jeszcze nasz lekarz był na dyżurze, to mamy szansę nawet do końca rodzić w wannie...Może tym razem szczęście się do nas uśmiechnie ;)

Szkoda, że tak mało jest położnych, które przychodzą do domu...

k.leee, nie wiem, jak jest w Holandii, ale ponieważ tam chyba najwięcej jest domowych porodów, może to jest w ramach normalnego ubezpieczenia...Skoro to jedna z opcji oficjalnie do wyboru...

martka - 2007-06-29, 19:13

kasienka napisał/a:
Skoro to jedna z opcji oficjalnie do wyboru...

w Anglii to tez jest opcja, ktora jest oficjalnie do wyboru. kiedys dostalam od poloznej jakas ksiazeczke informacyjna na ten temat. w ogole wlasnie wpisalam w wyszukiwarke 'home birth' i jest masa stron informujacych o porodach domowych... wiec wyglada na to, ze jest to popularna kwestia :-)

kasienka - 2007-06-29, 19:44

martka, fajnie :-) czemu nie u nas ? :-/
martka - 2007-06-29, 19:52

powolutku sie to zmienia przeciez... :-)
kasienka - 2007-06-29, 19:56

martka, chyba nie na lepsze w tej kwestii...Jak moja mama parę i paręnaście lat temu rodziła w domu, to w Poznaniu było kilka położnych i lekarz, którzy mogli pomóc. Teraz nie ma nikogo. Fakt, że od tamtego czasu wiele się zmieniło w szpitalach, ale też nie do końca...
martka - 2007-06-29, 19:58

kasienka napisał/a:
to w Poznaniu było kilka położnych i lekarz, którzy mogli pomóc. Teraz nie ma nikogo

pewnie oni teraz sa u mnie gdzies za rogiem... :roll:

p.s. dentystow to serio mamy tu z Poznania...

igga - 2007-06-29, 21:49

Kasienka,
Twoja Mama miala wielkie szczescie - u mojej to wygladalo zupelnie inaczej. Zdrowa, mloda, i bardzo chcaca rodzic naturalnie, miala zrobione carskie ciecie z trzech Bardzo Waznych Powodow - z ktorych wszystkie trzy osobiscie uwazam, dzieki temu co sie naczytalam, za kompletna bzdure. A potem nie dano jej mnie przez 10 dni i stracila cale mleko! Mama jest bardzo naturalna osoba i bylo to dla niej bardzo glebokie przezycie, ma do dzis poczucie, ze okradziona ja z czegos. Zazdrosci chociazby tego, ze w dzisiejszych czasach mozna sie doksztalcic jak komus zalezy - wtedy nie bylo jak.

A Babcia uwaza, ze ciecie kobiet rodzacych jest normalne... Czy wiecie, ze nie ma po temu ani jednego medycznego powodu?!

Iga - (chcaca wierzyc, ze jednak powolutku zmienia sie na lepsze...)

- 2007-06-29, 21:57

igga, wszytsko spoko, ja też jestem naturalistką, jednak czasem dzieje się tak, że decyzja o cięciu jest słuszna. Kiedyś nie cięto i dzieci umierały, a czasem matki, lub oboje :(ja przez całą ciążę nie chciałam słyszeć o cc i nic nawet nie czytałam o tym. Jednak w naszym przypadku wyglądało to tak, ze przez prawie całe dwie godz skurczów partych nasza Jagoda nie drgnęła ani o milimetr, i nie była to wina mojego parcia. Coś trzeba było w końcu zrobić bo wszystkie nasze zabiegi nie dawały rady.
Czasem też dzieci rodzą się z pępowiną na około szyi i bywa tak, ze pępowina owinie sie kilka razy, czasem dzięki cc takie dziecko żyje a nie dusi się...
czasami cc daje coś dobrego.

martka - 2007-06-29, 22:02

ań napisał/a:
bywa tak, ze pępowina owinie sie kilka razy, czasem dzięki cc takie dziecko żyje a nie dusi się...

no wlasnie, moja mama miala taka przygode ze mna...

...a jezeli taka historia sie zdarzy w trakcie domowego porodu? szybka jazda do szpitala?

- 2007-06-29, 22:04

martka napisał/a:
szybka jazda do szpitala?
dokładnie. Położna przyjmująca poród w domu jest na tyle wykwalifikowana by poznać że coś się dzieje nie tak i wtedy to Ona decyduje o tym czy trzeba jechać
kasienka - 2007-06-29, 22:16

igga, nie wiem, czy miała szczęście, po prostu działała w środowisku zajmującym się propagowaniem porodów naturalnych i karmienia, ze mną też nie miała tyle szczęścia, ani z moim bratem...Ale potem nie było takiego wielkiego problemu...
moja mama pewnie też miała powody, by działać w tym kierunku, bo ze mną była całkiem podobna sytuacja jak z tobą, plus pobyt dłuższy w szpitalu z powodu depresji, zero karmienia itd...Następny poród miała sn, ale jak właśnie się dowiedziałam wczoraj, tak ją zmasakrowali na leżąco że miała 30 szwów :shock: No a następne trzy w domu ;) Ale teraz nikogo by nie znalazła do porodu domowego...W Poznaniu...:(
Lekarz do którego chodzę też kiedyś przyjmował porody w domu, ale patrzyli na niego baaardzo krzywo w szpitalu, w którym pracował...

malina - 2007-06-29, 22:38

ań napisał/a:
Czasem też dzieci rodzą się z pępowiną na około szyi i bywa tak, ze pępowina owinie sie kilka razy, czasem dzięki cc takie dziecko żyje a nie dusi się...

Tak własnie było u nas - Zuzia była okrecona 2 razy,do samego konca wszystko było ok.Przy skurczach partych zaczeło jej strasznie leciec tetno,porod naturalny mogłby w najlepszym wypadku skonczyc sie powaznym niedotlenieniem - o wszystkim decydowały minuty.

- 2007-07-01, 00:48

malina napisał/a:
porod naturalny mogłby w najlepszym wypadku skonczyc sie powaznym niedotlenieniem - o wszystkim decydowały minuty.
dlatego nie jestem kategoryczną przeciwniczką cc. Wiem, że ratuje wiele, dziwię się tylko tym co biorą cc na życzenie
pao - 2007-07-01, 09:46

cc jest ostatecznością, kiedy istnieje ryzyko dla matki lub dziecka. w innych przypadkach to dziwna fanaberia. szczególnie w dobie znieczuleń, bo jak sie kobita bólu boi to ma alternatywę inną niż cc.

ostatnio gadałam z taką (termin ma na miesiąc wcześniej niż ja) i wybiłam jej cc z głowy. strach przed bólem jest nam wpisany w głowy a potem ludzie sie dziwią, ze z byle bólem ledwo radę sobie dają...

dynia - 2007-07-01, 11:08

pao napisał/a:
cc jest ostatecznością, kiedy istnieje ryzyko dla matki lub dziecka. w innych przypadkach to dziwna fanaberia. szczególnie w dobie znieczuleń, bo jak sie kobita bólu boi to ma alternatywę inną niż cc.

Zgadzam sie z tym w całej rozciagłosci.
Szkoda,ze ja raczej nie mam szansy na taki domowy poród choc chcialabym z calego serca tak włąsnie urodzic,no ale w naszym terenie nie ma takiej specjalistki a watpie,zeby przyjechałą az z Opola ok 200km (blizej nie ma takiej opcji w dolnoslaskim) pozatym najblizszy szpital ''w razie czego'' oddalony 45 km to tez daleko :-(

Czytam opisy Waszych domowych narodzin ze łzami wzruszenia w oczach,zwlaszcza ze tak obsesyjnie nie cierpie szpitala!

Lily - 2007-07-01, 11:11

Po cc też bardzo boli...
pao - 2007-07-01, 11:11

Cytat:
,zwlaszcza ze tak obsesyjnie nie cierpie szpitala!


mnie właśnie sama myśl o szpitalu najbardziej wykańcza... powinny być stworzone domy rodzenia, tak by ciężarne i mamy z maluszkami miały odpowiednią opiekę ale nie szpitalny klimat. szpital jest dla chorych a nie dla zdrowych. ale niestety wedle polskich przepisów ciąża to choroba :/

"choroba przewlekła rokująca szanse na wyzdrowienie" ciekawie to brzmi, prawda?

kasienka - 2007-07-01, 11:29

pao napisał/a:
"choroba przewlekła rokująca szanse na wyzdrowienie" ciekawie to brzmi, prawda?

tia...właśnie składałam wniosek o świadczenie rehabilitacyjne, bo państwo nie przewiduje, że ciąża trwa zwykle więcej niż 6 miesięcy, a często gęsto na zwolnienie trzeba iść prawie od początku...Od przyszłego miesiąca się rehabilituję :-P

pao - 2007-07-01, 12:01

tak, rehabilitacja po przewlekłej chorobie... ehhh.

a co do porodu w domu: rozważam te opcję coraz bardziej, bo choć nie mam zbytnio na to funduszy, to jednak poród w szpitalu mnie odstręcza i to coraz bardziej...

kasienka - 2007-07-01, 12:05

pao, ta laska do której pisałam w sprawie położnej ze Szczecina milczy... :-/
pao - 2007-07-01, 12:09

spoko, dam sobie radę ;)

jak drugi ma być łatwiejszy (a ponoć tak jest) to ja nawet nie zauważę kiedy urodziłam ;)

Alispo - 2007-07-01, 13:13

dynia napisał/a:
watpie,zeby przyjechałą az z Opola ok 200km (blizej nie ma takiej opcji w dolnoslaskim) pozatym najblizszy szpital ''w razie czego'' oddalony 45 km to tez daleko :-(

Polozna z Opola jezdzi daleko,ale z tym"w razie czego"to faktycznie masz srednio :-?

malina - 2007-07-01, 15:19

quote="neoaferatu"]Porody domowe są takie normalne i naturalne i myśle że dziecko jest jednak bezpieczniejsze rodząc sie w domu, kiedy nie ma niebezpieczeństwa niepotrzebnych groźnych czesto bezmyślnych ingerencji lekarskich[/quote]

Moje dziecko - jak sie okazało - było zdecydowanie bardziej bezpieczna w szpitalu.Porodu domowego mogłoby nie przezyc.Przez cała ciaze nie było problemow,nic nie wskazywało,ze beda w trakcie porodu.Wszystko było jak trzeba,skurcze,rozwarcie itd - choc miałam skurcze parte Zuzia sie nie rodziła,w czasie parcia schodziła w doł ale potem owinieta wokoł szyji pepowina ciagneła ja z powrotem.

neoaferatu napisał/a:
W domu dziecko i kobieta sa najważniejsi, a w naszych szpitalach - oczywiście lekarz i położna

Ja mam dobre wspomnienia z proodu w szpitalu.Przez cały porod bylismy sami w sali,co jakis czas tylko zagladała połozna min po to by nalac wody do wanny itd.Jak potrzebna była szybka interwencja w ciagu chwili dosłownie zebrał sie cały zespoł potrzebny do cc.Dzieki temu ,ze wszystko odbyło sie tak szybko i sprawnie Zuzia od razu po porodzie dostała 10 pkt w skali Apgar.Jestem wdzieczna lekarzom za błyskawiczna decyzje i za to,ze dzieki nim Zu bezpiecznie przyszła na swiat.

ań napisał/a:
Wiem, że ratuje wiele, dziwię się tylko tym co biorą cc na życzenie

W 100% sie zgadzam.

gosiabebe - 2007-07-01, 19:27

ań napisał/a:
dlatego nie jestem kategoryczną przeciwniczką cc. Wiem, że ratuje wiele, dziwię się tylko tym co biorą cc na życzenie


to ja mam inne zdanie od was na ten temat. nie widze w tym nic dziwnego,to jest indywidualna sprawa kazdej kobiety ,jesli czuje sie bardziej komfortowo z cesarskim cięciem (chociazby psychicznie) to i tak daje to duzo. Ja miałam bardzo trudny( wiem na pewno były gorsze) poród i nie wiem czy zdecyduje sie na jeszcze jedno dziecko jesli nie bede w stu procentach pewna ze bede miała taką opcje

- 2007-07-01, 19:30

ja też mam bardzo dobre doświadczenia ze szpitala. Wszyscy liczyli się z naszym zdaniem, chcieliśmy próbować naturalnie i do końca nam na to pozwolono :) personel w każdym momencie mojego pobytu był wspaniały i wspierał mnie we wszystkim. Sam ordynator przez ostatnią godz parcia przychodził mnie zbadać.
Jag też dostała 10 punktów :)

igga - 2007-07-03, 05:15

Hej An, zle mnie zrozumialas! Pewnie zle sie wyrazilam, bo nie znam poprawnego slowa )babcia tez nie)
Wiem, ze carskie ciecie jest potrzebne, chodzilo mi o nacinanie... epizjotomia (po ang. episiotomy). To w olbrzymiej wiekszosci przypadkow nie jest potrzbne, jako ze naturalne popekanie leczy sie lepiej (tylko lekarzowi jest mniej wygodnie zszyc).

BARDZO przepraszam wszystkich, ktorzy zle odczytali moj post a sami maja dziecko z CC. Tak jak pisze An, czasem to nie jest w mocy czlowieka - ja jestem tez tego absolutnie swiadoma, ze drugie moge miec przez carskie jesli tak sie gwiazdy uloza i jest np. pepowina w okol szyi. Choc bede sie starala w domu i w kucki :) albo w domu rodzenia.

[ Dodano: 2007-07-03, 05:20 ]
ostatnio gadałam z taką (termin ma na miesiąc wcześniej niż ja) i wybiłam jej cc z głowy. strach przed bólem jest nam wpisany w głowy a potem ludzie sie dziwią, ze z byle bólem ledwo radę sobie dają...[/quote]

Brawo, ze ja przekonalas! :)
A swoja droga, w ksiazce, ktora z zapamietaniem czytalam, jak bylam w ciazy, przestrzegano przed tym, zeby odczucia przy po porodzie nazywac bolem. Sami sie tak programujemy, a przeciez bol to jest cos zlego, przeciwnego organizmowi. A skurcz jest czescia wspanialego procesu... i to sie jakos czuje, jak tylko nie ma strachu. Szkoda tylko, ze nie ma na to dobrych altrernatywnych okreslen. Insensywnosc ??

pao - 2007-07-03, 09:55

Cytat:
Sami sie tak programujemy, a przeciez bol to jest cos zlego


z bólem jest ciekawa sprawa, bowiem jego nasilenie i występowanie w bardzo dużej mierze od nas zależy. ja z zamiłowaniem testuje różne techniki na fotelu dentystycznym (panicznie sie boję, a może raczej bałam, dentysty zatem mam wyzwanie ;) )

o bólu wciąż sie mówi, na byle jaki ból poleca sie prochy, reklamy nas przekonują, rodzina nam apapy podaje itp. z bólu robi sie chorobę. a ból ma przecież bardzo ważną funkcje o której znaczna większość zapomniała, lub nigdy nie było im to przekazane:
ból informuje nas, że coś się zmienia, ze coś jest inaczej. ból nie jest choroba, jest objawem. jeśli tłamsimy objaw to tracimy bardzo cenna informację o tym co i gdzie należy poprawić.

ból nas informuje, ostrzega, pogania. pozwala na to byśmy mogli zareagować. rzecz w tym, że we współczesnym świecie ludzie reagują w nieodpowiedni sposób, bo zamiast zająć sie przyczyną zajmują sie objawem zatem przyczynę "ukrywają" i paskudztwo (w przypadku chorób) sie nasila, tylko poza nasza świadomością.

przy porodzie wszystkie te odczucia są potrzebne zarówno nam jak i dziecku, powodują, zę organizm bardziej sie stara, szybciej chce skończyć zatem jest korzystny zarówno dla matki jak i dziecka. te doznania są mocne, często mało przyjemne, ale w końcu kobiety same z siebie zadają sobie ból (choćby depilacja) zatem poród nie powinien przerażać.

nie ma co demonizować ani bólu, ani tym bardziej tego co naturalne. Ból jest naszym sojusznikiem, jest jak lustro, które pokazuje prawdę nawet jeśli odbicie nam sie nie podoba. kwestia tego czy będziemy udawać że tego nie widzimy czy też zajmiemy sie podstawą zamiast objawem :)

a co do szpitala: poród to nie tyle szpital co położna. to ona najwięcej z nami przebywa i w domu mamy położna sprawdzona, taką do której mamy zaufanie, w szpitalu niestety najczęściej dobór jest losowy a wtedy to różnie bywa... ja moją położną wpierw potrzebowałam kilka razy ochrzanić nim zaczęła podchodzić do mnie jako do człowieka, no ale zadziałało :) teraz mnie to wspomnienie bawi, choć w czasie porodu baba mnie niemiłosiernie wkurzała ;) (jak na moje normy wkurzania się ;) )

Humbak - 2007-07-03, 10:12

igga napisał/a:
przestrzegano przed tym, zeby odczucia przy po porodzie nazywac bolem (...) Insensywnosc ??

a to już chyba zależy od człowieka - ja bym chyba zadźgała kogoś kto w momencie kiedy ja odlatuję z bólu przyszedłby i gadał mi o intensywności i wspaniałości przeżyć ;-) jak to mówi moja córcia - jakbym go walnęła w trąbkę... i mówiła o intensywności przeżyć... ;-)

dla mnie poród boli jak 'holender ale tez uważam, że
pao napisał/a:
nie ma co demonizować ... bólu

Pat - 2007-07-03, 10:54

Humbak napisał/a:
ja bym chyba zadźgała kogoś kto w momencie kiedy ja odlatuję z bólu przyszedłby i gadał mi o intensywności i wspaniałości przeżyć

hehe, Humbaku, rozumiem Cie doskonale! Do porodu czytalam ksiazke "Szkoła rodzenia" Sheili Kitzinger . Cytowala tam opowiesci roznych matek o ich doswiadczeniach porodu... Niektore z tych opowiesci to jakis odrealniony zapis: przyjemne, fantastyczne poczucie otwierania sie.... np. :ja sama na grzbiecie fali , ktora podąża w kierunku plazy na Krecie"... "Bawiło mnie wykorzystywanie skurczów".......Mogę uczciwie powiedzieć ze nie cierpialam. Przeszkadzał mi tylko ból pleców".... albo cyt dotyczacy drugiego okresu porodu: "Kobiety wiążą z tą fazą miłe wspomnienia, a rodzaj niesionej przez nią przyjemności prypomina proste zadowolenie jakie bez skrępowania okazuje małe dziecko podczas defekacji"....i tak dalej..i tak dalej ;-) Nie wiem, może Wy dziewczyny macie takie odczucia ale ja naprawde cierpialam!

Lily - 2007-07-03, 11:04

Moja matematyczka mówiła, że woli jeszcze raz dziecko urodzić niż iść do dentysty. Ja dentystę znoszę "na żywca", ciekawe, czy zniosłabym poród :P
pao - 2007-07-03, 11:13

no ja nie powiem by poród należał do przyjemności fizycznych niemniej mile to wspominam. zobaczymy jak teraz będzie ;) choć wolałabym nie rodzić w szpitalu... nie dość ze tam nie wyrabiam widząc całą masę nieprawidłowości, to jeszcze bezruch, ograniczenia i szczepienia...
Wicia - 2007-07-03, 11:58

pao napisał/a:
powinny być stworzone domy rodzenia

A widziałaś to hxxp://www.domnarodzin.pl/.

marysia - 2007-07-03, 12:17

Pat napisał/a:
"Kobiety wiążą z tą fazą miłe wspomnienia, a rodzaj niesionej przez nią przyjemności prypomina proste zadowolenie jakie bez skrępowania okazuje małe dziecko podczas defekacji".

:shock: :->

pao - 2007-07-03, 13:24

Wicia napisał/a:
pao napisał/a:
powinny być stworzone domy rodzenia

A widziałaś to hxxp://www.domnarodzin.pl/.


no własnie zobaczyłam.

fajnie ze takie inicjatywy powstają
szkoda,z e tylko prywatnie i po sporych kosztach.
mam nadzieję ze uda im sie uzyskać potrzebne kontrakty, wtedy ceny będą przystępniejsze a warunki jak sądzę dużo lepsze.

szpitale maja pewne zalety (choćby lepsza reakcja w razie nagłych wypadków) niemniej atmosfera szpitalna jest okropna. przynajmniej jeśli ciąża jest przenoszona i trzeba w szpitalu siedzieć i czekać na poród (tak miałam z gabi). pewnie jakbym rodziła w domu, urodziła i poszła sobie to efekt byłby milszy, ale siedzenie wpierw na sali z matkami w różnym stanie (niektóre poważnie zagrożone inne nienawidzące swych dzieci itp) niemożność wyjścia na zewnątrz (dosłownie zakaz a korytarz nie dość ze krótki to jeszcze mało atrakcyjny) beznadziejna dieta, co to od niej pochorować sie można i inne takie szpitalne realia zniechęcają mnie straszliwie. do tego brak standaryzacji porodu, powoduje, że w każdym szpitalu różnie wszystko wygląda... niestety pośród szczecińskich placówek wybór jest mało atrakcyjny niestety.

no ale teraz wszyscy strajkują, tak więc jakby co, to bartek poród odbierze (odebrał w końcu już kilka w swoim życiu ;) ) a ja tylko zadzwonię do mojej pediatry z informacją że ma nowego pacjenta ;)

Pat - 2007-07-03, 14:40

pao napisał/a:
no ale teraz wszyscy strajkują, tak więc jakby co, to bartek poród odbierze

??? :shock: masz męża-położnika?

igga - 2007-07-03, 14:48

pao napisał/a:


Ból jest naszym sojusznikiem, jest jak lustro, które pokazuje prawdę nawet jeśli odbicie nam sie nie podoba. )


Swietnie powiedziane :) !

[ Dodano: 2007-07-03, 14:50 ]
pao napisał/a:
Cytat:
Sami sie tak programujemy, a przeciez bol to jest cos zlego




No super, tam mialo byc "NIE jest cos zlego." Chyba musze przestac pisac, jak jestem zmeczona... ale wtedy nie bede w ogole :(
Dobrze, ze Pao ladnie napisala dokladnie to, co mialam na mysli.

pao - 2007-07-03, 15:06

Cytat:
??? :shock: masz męża-położnika?


nie, ratownika górskiego i wodnego a że różne sytuacje bywały to i porody odbierał ;)

igga, pisz :)

gosiabebe - 2007-07-03, 17:03

Łał :shock:
Mala_Mi - 2007-07-03, 23:54

Cytat:
Ja dentystę znoszę "na żywca", ciekawe, czy zniosłabym poród

U mnie odwrotnie - u dentysty zawsze biorę znieczulenie, natomiast mam za sobą dwa porody bez znieczulenia.
Ból w trakcie porodu jest inny, bo prowadzi do czegoś i to czegoś pięknego. To tak jak z trudem na przykład podczas wspinaczki (noszenie ciężkiego wora, bardzo różne warunki pogodowe, duży wysiłek fizyczny, na prawdę czasem w ogóle nie jest fajnie), ale przyjmuje się to jako integralną część wspinania. I być może bez tego radość z końcowego efektu nie byłaby tak wielka. Zwykle nie docenia sie tego, co przychodzi zbyt łatwo.

kasienka - 2007-07-03, 23:57

Ja też odebrałam ból porodowy podobnie jak Mi...To inny rodzaj bólu, bo jest celowy, nie jak ból głowy, czy zęba(nie wiem, że to może być alarm, ale nie o to mi chodzi), wiadomo, że się skończy wspaniałym finałem i warto trochę pocierpieć :-D

A jeśli chodzi o dentystę...zaczęłam korzystać dopiero po ciąży, bo wcześniej było wszystko ok. I tylko raz miałam znieczulenie, bo zawsze sobie mówiłam"kobieto, urodziłaś dziecko bez znieczulenia, a tego nie wytrzymasz?" :mrgreen: Poza tym, przerażała mnie wizją zastrzyku w dziąsło ;)

Ale teraz i tak się boję.... :roll:

gosiabebe - 2007-07-04, 00:00

Mala_Mi napisał/a:
natomiast mam za sobą dwa porody bez znieczulenia

ja bym drugiego bez znieczulenia nie dała rady :roll: WCALE miło nie wspominam , a tak poza tym to mysle ,ze drugi jesli bedzie to przez cesarke :roll:

[ Dodano: 2007-07-04, 00:01 ]
acha a dentysta u mnie zawsze ze znieczuleniem 8-)

Lily - 2007-07-04, 00:24

Ale ból u dentysty też nie jest bezcelowy - ja nigdy znieczulenia nie miałam, i nikt mi nie proponował.
Chociaż wiem, że tego na pewno nie można porównać. Jestem odporna na ból fizyczny, ale nie jestem odporna na ludzi, na ich oschłość, na krzyk, na lekceważenie. Nawet drobne zdarzenia są dla mnie traumą, a szpitali organicznie nie znoszę, boję się ich strasznie. Zwłaszcza że w zeszłym roku trochę na położniczym posiedziałam...

[ Dodano: 2007-07-04, 00:59 ]
A, jeszcze takie coś znalazłam przypadkiem hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=45447&w=65215556]tu.

bodi - 2007-07-04, 02:40

Pao a jakie metody stosujesz u dentysty? Jutro się wybieram, więc chętnie spróbuję :D
kasienka - 2007-07-04, 08:57

Lily napisał/a:
Ale ból u dentysty też nie jest bezcelowy

dlatego te dwa "bóle" są do siebie trochę podobne :)

pao - 2007-07-04, 13:05

Cytat:
ale nie jestem odporna na ludzi, na ich oschłość, na krzyk, na lekceważenie.


z tym sie zgodzę w pełni. na szczęście z moim tupetem radzę sobie z takimi typami i mnie potem omijają ;)

no ale i dlatego też średnio mnie cieszy idea szpitalnych porodów... niestety nigdy nie wiesz na kogo trafisz.
jak rodziłam gabi była w szpitalu kobieta anioł. po prostu cudowna, z takim podejściem, intuicją i pamięcią że do tej pory jestem nią zachwycona. ale i są tez osoby, które najpiękniejsze chwile potrafią w koszmar zamienić. rodząc w domu ograniczamy ryzyko występowania tej drugiej opcji.

Cytat:
Pao a jakie metody stosujesz u dentysty? Jutro się wybieram, więc chętnie spróbuję :D

różne, w zależności od tego nad czym eksperymentuje :)

testuję różne wizualizacje, medytacje, transy. przenoszenie energii w inne części ciała i inne takie. efekty są niesamowite, choć czasem boli jak źle energię przemieszczę ;) a ze dentysty sie boję, to mam ekstremalne warunki ;) no ale to tez praca nad swoim lękiem, teraz mam doczyszczanie resztek, bo jest już dużo lepiej :)

marysia - 2007-07-04, 14:04

bodi napisał/a:
Pao a jakie metody stosujesz u dentysty?

Ja nie Pao, ale swoje sposoby też mam 8-) . Dentystka za każdym razem, gdy zaczynam je stosować zaniepokojona przerywa pracę i pyta czy jest mi słabo. Wtedy próbuję wybełkotać, że nie, tylko muszę całą uwagę skupiać na czymś, co oderwie wszystkie moje zmysły od zębów.
A metoda banalna (ale skuteczna) - śpiewam kolędy :mrgreen: .

pao - 2007-07-04, 14:07

Cytat:
tylko muszę całą uwagę skupiać na czymś, co oderwie wszystkie moje zmysły od zębów.


przekierowanie energii tylko inną drogą :) skuteczne jeno skoncentrować sie trzeba :)

Lily - 2007-07-04, 14:16

Ja się staram patrzeć w okno, tyle że w moim przypadku paraliżuje mnie głównie lęk przed tym, że ząb (bo przeważnie dłubią mi w przednich) mi się złamie. Jak w trzonowych to mogą sobie dłubać, a niech boli.
marysia - 2007-07-04, 14:19

pao napisał/a:
przekierowanie energii tylko inną drogą :) skuteczne jeno skoncentrować sie trzeba :)

Każda droga dobra, byle skuteczna (nie mam oczywiście na myśli "po trupach do celu" :mrgreen: ). Rzadko zdarza mi się tak dokładnie wewnetrznym okiem swym ciało badac, jak na fotelu dentystycznym - najdziwniejsze mięśnie odnajduję :roll:

Humbak - 2007-07-04, 19:59

marysia napisał/a:
śpiewam kolędy

hehe... ja teraz jak leczyłam zęby myślałam sobie o porodzie i powtarzałam 'będzie gorzej' ]:->

pomogło :mryellow:

arete - 2007-07-04, 20:59

Ja swój sposób na dentystę odkryłam w wieku lat kilkunastu - zauważyłam, że gdy nie zaciskam się wokół bólu (psychicznie, ale i dosłownie np. dłoni na oparciach fotela), gdy się niejako zgadzam na niego, łatwiej jest mi przetrwać. Nadal boli, ale da sie w tym bólu być. No i świadomość, że jest coraz bliżej końca też pomaga. Nie wiem czy te "metody" przydadzą się przy porodzie, mam nadzieję, że w jakimś stopniu tak.

Jeśli chodzi o szpital, najbardziej boję się tego o czym pisze Lily czyli ludzkiej nieuprzejmości, opryskliwości, braku empatii. Boję się, że jeśli ktoś mnie czymś dotknie, zablokuję się zamiast skupić się na rodzeniu. Czemu tak bywa, że położne, w końcu kobiety, które pewnie kiedyś też rodziły, potrafią być nieempatyczne w stosunku do rodzących kobiet? Jak się czyta niektóre relacje z porodów np. na stronie "Rodzić po ludzku", włos się jeży na głowie.

Pat - 2007-07-05, 11:10

arete napisał/a:
Czemu tak bywa, że położne, w końcu kobiety, które pewnie kiedyś też rodziły, potrafią być nieempatyczne w stosunku do rodzących kobiet?
...fakt...ja miałam fantastyczną położną w szpitalu , która była przy porodzie. ale inne - dwie czy trzy na oddziale miałam ochote "przełożyć przez kolano" ;-) Jedna z nich była bardzo młoda- na oko ze 22lata a minę miała zawsze taką jakbym jej siedem wsi spaliła... I tak sobie myślałam, że już taką położną będzie zawsze, tylko PO CO ona w tym zawodzie, który jak widać wogóle jej przyjemności nie sprawia? hmmm
Lily - 2007-07-05, 14:23

Podobnie można spytać o całą "służbę zdrowia". Ja miałam w podstawówce taką pediatrę, która najwyraźniej z przymusu i wręcz z obrzydzeniem nas oglądała w szkole - kiedyś się wzdrygnęłam, bo mi grzebała na szyi, a obok mam znamię. Ona się pyta, czemu się tak zachowuję, a ja na to, że to jest dla mnie nieprzyjemne. Odpowiedź była, że "ona nas nie bada dla przyjemności tylko z obowiązku". No tak, cała rodzina lekarzy, maż lekarz również, gdzieś tu powołanie.
Jak na mój gust, lekarz powinien lubić ludzi, wiem, że nie wszyscy są mili i sympatyczni, ale trzeba mieć do nich właściwe podejście. I moim zdaniem ani większa pensja, ani wykład z psychologii wiele tu nie zmieni.

Jeśli położna nie lubi dzieci, nie fascynuje ją cud narodzin - a to zawsze cud, bez względu na to, ile razy się to widziało; jeśli jest już wypalona zawodowo i kobiety ją drażnią, to powinna z tego zawodu odejść. Trzeba mieć serce do tego, by pracować w tak bliskim kontakcie z ludźmi. Oczywiście wiem, że do ideału nigdy nie dojdziemy, ale tak jak jest, być nie powinno...

pao - 2007-07-05, 14:30

mam koleżankę, chirurga. dziewczyna opowiadała o koleżance z roku:

po pierwsze typowa blondi, po drugie z lekarskiej rodziny z wielkim Nazwiskiem...

efekt taki, że dziewczyna studiowała tylko dla papieru, bo posada już na nią czekała i wszystko. do niej należało tylko skończyć studia...

a żeby nie było wątpliwości co do tego "geniuszu"

dziewczę dostało testy z jakiegoś tam działu, bardzo trudnego. wykuła te testy na pamięć, napisała test i zadowolona po godzinie wyszła z sali. potem zdziwiona że nie zdała.

przyczyna prosta: testy były drukowane obustronnie, zatem odpowiedziała na połowę pytań, czyli za mało by zdać ;)

niestety, o zgrozo, dziewczę ma być lub już jest pediatrą... niech ją wszelcy bogowie chronią by na mnie nie trafiła ;)

muz - 2007-07-05, 15:31

pao napisał/a:
niech ją wszelcy bogowie chronią by na mnie nie trafiła

a nie lepiej jakby bogowie jej pacjentow chronili?

pao - 2007-07-05, 16:44

lepiej, tylko niestety świadomych pacjentów jest niewielu... ale jak trafi na kilku takich to jej "lekarska duma" pójdzie w kość...

a pacjenci: każdy ma swój rozum zatem niech z niego korzysta :)

ja mam zwyczaj słuchać wpierw swego organizmu i intuicji a potem lekarzy i dobrze na tym wychodzę ;) moja rodzinka tez :)

Lily - 2007-07-05, 22:11

Większość ludzi jednak nie umie oprzeć się autorytetowi lekarza.
Ja jestem zdania, że to pacjent decyduje o sposobie leczenia, nie lekarz - lekarz może jedynie przedstawić dostępne metody i możliwości - aczkolwiek nie znajduję raczej poparcia dla mojego poglądu :)

Tak a propos tematu, to przypomniało mi się niedawno, że w mojej rodzinnej miejscowości, gdzie nie ma szpitala, przez lata istniała izba porodowa. Miejscowe kobiety, które miały ciążę bez powikłań, tam właśnie rodziły, czasem zjawiał się lekarz, ale głównie urzędowały tam położne. Dokładnie nie wiem, jak tam było, bo już dawno tak zreformowano służbę "zdrowia", że izby nie ma - i kobiety muszą rodzić w szpitalu, który powinien być zarezerwowany moim zdaniem dla ludzi chorych. W ogóle im mniej w szpitalu, tym lepiej.

pao - 2007-07-05, 23:23

Cytat:
aczkolwiek nie znajduję raczej poparcia dla mojego poglądu


ja jestem poparciem ;)


ja na razie postanowiłam o porodzie nie myśleć. może. w dobie strajków to wszystko teraz możliwe, zatem nie ma co sie martwić na zapas :)

Lily - 2007-07-05, 23:25

Pamiętam z tv dziewczynę, która urodziła się w Grocie Łokietka (Jura). Jej mama była 3 tygodnie przed terminem, pojechali sobie na wycieczkę no i zaczęła rodzić na polanie, ale że padało, to ją przenieśli do groty - w mig się uwinęła :)
pao - 2007-07-05, 23:30

hmmm może sie skuszę ;)
Lily - 2007-07-05, 23:31

A mojej mami się kazali w karetce wstrzymywać, ledwo zdążyła :)
Zresztą, wszyscy chyba znają przykłady porodów w dziwnych miejscach, które wcale nie były tam planowane, a przebiegły bez interwencji medycznej i bez komplikacji :)

gosiabebe - 2007-07-05, 23:33

ja znam tylko z filmów w typowej taksówce :mryellow: :mrgreen: :-P
Lily - 2007-07-05, 23:34

Niedawno w tramwaju kobieta urodziła, może pamiętacie, w tv dużo o tym było. Ktoś jej płaszcza użyczył, żeby nie leżała na podłodze.
gosiabebe - 2007-07-05, 23:35

:shock:
Lily - 2007-07-05, 23:37

hxxp://afryka.org/index.php?showNewsPlus=266]:)

Mam nadzieję, że nikt się nie poczuje zniesmaczony po przeczytaniu hxxp://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3241856&start=0]tego wątku :)

kasienka - 2007-07-06, 09:40

Pamiętam tą akcję z babką w tramwaju. I debilne komentarze na onecie, typu "co za idiotka, matka kilkorga dzieci, to nie wiedziała, że będzie rodzić?" i o Arabach...No ale , onet słynie z debilnych komentarzy...

Prawda jest taka, że kobieta może sama urodzić, przecież zwierzęta rodzą same i jakoś im się udaje...Jeśli się kobiecie nie będzie przeszkadzać i pozwoli jej działaś instynktownie, to wyłączając powikłane przypadki, urodzi i już...Po prostu zachód zrobił z ciąży chorobę, a z porodu coś, co wymaga interwencji lekarza i hospitalizacji...A zaczęło się od tego, że kazali kobietom rodzić na leżąco...Właśnie jestem świeżo po lekturze, kolejny raz, "odrodzonych narodzin" Odenta...ech...

Oczywiście nie neguję roli medycyny i jej zasług w zakresie ratowania życia dzieci i matek, wiadomo, że są przypadki, w których bez szybkiej interwencji lekarskiej poród mógłby skończyć się tragicznie. Ale jeśli kobieta jest zdrowa i dziecko jest gotowe,wszystko idzie dobrze to nie wiem, czemu im przeszkadzać...Rola położnej powinna polegać na obserwowaniu i dyskretnej kontroli, czy wszystko jest ok...Wsparciu, jeśli kobieta go potrzebuje...

marysia - 2007-07-06, 09:44

Lily napisał/a:
Mam nadzieję, że nikt się nie poczuje zniesmaczony po przeczytaniu tego wątku :)

Ja się nie poczułam, za to ubawiłam fajnie niektórymi wpisami :mryellow:

pao - 2007-07-06, 10:13

Cytat:
Jeśli się kobiecie nie będzie przeszkadzać i pozwoli jej działaś instynktownie


to dotyczy sie nie tylko rodzenia. w wychowaniu dziecka tez podobnie to wygląda. niestety leki które w ludziach drzemią powodują zablokowanie naszych naturalnych pomocników i efekty są odmienne...

kasienka - 2007-07-06, 10:29

pao napisał/a:
niestety leki które w ludziach drzemią powodują zablokowanie naszych naturalnych pomocników i efekty są odmienne...

no właśnie...ja ostatnio znowu zaczęłam wpadać w stany lękowe... :roll:

pao - 2007-07-06, 10:34

no to trza sie z nimi zmierzyć i wrócić do równowagi ;)

a do emilka masz jeszcze trochę czasu :)

kasienka - 2007-07-06, 10:41

pao napisał/a:
do emilka masz jeszcze trochę czasu

jeśli chodzi o wychowanie? ;-)

pao - 2007-07-06, 11:00

kasienka napisał/a:
pao napisał/a:
do emilka masz jeszcze trochę czasu

jeśli chodzi o wychowanie? ;-)


do popracowania nad sobą :)

póki sama sie sobą nie zajmiesz masz mniejsze szanse ze dobrze zajmiesz sie dziećmi. to naturalne. my dorośli przelewamy nasz lęki i frustracje na nasze otoczenie w tym dzieci, które są bardzo podatne, bo mają do nas ogromne zaufanie.


a zuzia... przecież efekt tylko od Ciebie zależy :) to przecież super dziewczynka :)

kasienka - 2007-07-06, 11:11

pao, tylko jak ja mam się sobą zająć, co? :-|
Pat - 2007-07-06, 11:28

Lily, "Mam nadzieję, że nikt się nie poczuje zniesmaczony po przeczytaniu tego wątku :) "

the best!! hahahah! doobre :-)

zwlaszcza to: CYT: Przy drugim porodzie (rok temu) ostatni miesiąc siedziałam na zwolnieniu i czekałam. Ten mój Van Damm mi nagadał, że termin z USG wychodzi na 9 czerwca. (normalny miałam na 28 czerwca). Czerwiec leci, a tu nic. Wreszcie 27 czuję, że to już będzie dziś. Mąż mówi, że może nie pójdzie do pracy - (jest taryfiarzem). Ja mówię idź, forsa potrzebna, to nie jest takie hop siup, w razie czego zadzwonię. No to poszedł. A mnie coraz bardziej bierze. Za godzinę dzwoni co ze mną, ja na czworaka (bo tak mi było najlepiej) mówię, że jeszcze czas, ale czy jest daleko - on , że dosyć, stoi na słupie, no to ja - to jak będziesz miał kurs to dopiero zjedź, ja poczekam. No za parę minut przyjechał, a ja przysiady przy fotelu i skurcze co 2 minuty, ale przecież ja mam czas. To się wkurzył, powiedział, że on odbierać nie będzie,zapakował mnie do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Była 15.30 , baba na izbie przyjęć mówi - na teleekspres pani zdąży. Kazała mężowi patrzeć na KTG ile procent skurcze - przychodzi za chwilę i pyta ile? A on na to - nie wiem , chyba mocne bo podziałka się skończyła! Ale powstał problem - bo wszystkie łóżka były zajęte. O 16.30 dziewczynę jedną pogonili po porodzie i przed piątą mnie tam usadzili, trochę poleżałam, stwierdzili że jeszcze czas, przebili pęcherz i sobie poszli. A ja czuje, że główka wychodzi - stary poleciał po nich i na szybkość poród był. rach ciach. A mały okręcony pępowiną.

Dlaczego nikt nie wierzy, jak kobieta mówi, że rodzi? "

kasienka - 2007-07-06, 11:32

Pat, cytat świetny :)
Pat napisał/a:
Dlaczego nikt nie wierzy, jak kobieta mówi, że rodzi?

no właśnie... :mrgreen:

pao - 2007-07-06, 12:07

kasienka napisał/a:
pao, tylko jak ja mam się sobą zająć, co? :-|


skutecznie ;)


a co do niewiary:
poród dla większości ludzi jest rzeczą tak intymną, przerażająca i cholera wie jaka jeszcze, że widok rodzącej powoduje chęć ewakuacji. zatem lepiej jest im założyć ze wcale nie (mimo oczywistych przesłanek a wręcz faktów) niż rzeczywiście pomóc. ludzie nie potrafią udzielić pomocy w dużo mniej nietypowych sytuacjach zatem co sie im dziwić.

na widok wypadku czy czegokolwiek co wymaga interwencji ludzie zazwyczaj stoją i czekają jak ktoś inny pomocy udzieli. jednak jak już ktoś jej udzieli nagle znajdują się inni do "pomocy" tylko im trzeba wtedy inne zajęcie znaleźć, bo tylko przeszkadzają ;) (wiem z autopsji, nie raz pomocy udzielałam ;) )

kasienka - 2007-07-06, 20:57

pao napisał/a:
skutecznie ;)

haha... :-|

ifinoe - 2007-07-07, 20:05

odkrylam forum o hxxp://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=45447]porodach domowych, czytam relacje ze lzami wzruszenia

i chcialabym, i boje sie...obawiam sie, ze mimo wszystko zdecyduje sie na szpital i mzliwosc ZZO - bol mnie paralizuje, trzeba bylo ciazy, zebym dla dobra dziecka przemogla sie, by po 10-letniej przerwie poszla do dentysty :oops: ...tym razem okazalo sie ze ubytkow brak, ale nerwy byly straszne

arete - 2007-07-07, 23:06

ifinoe napisał/a:
zdecyduje sie na szpital i mzliwosc ZZO

ifinoe, sprawdzałaś czy jest możliwe ZZO "na zamówienie"? Z tego co czytałam, bardzo niewielki odsetek porodów się znieczula, bo np. NFZ nie chce płacić jak nie było wskazań medycznych, albo też nie ma anestezjologów, którzy by się tego podjęli. Nie znam swojej wytrzymałości i też chciałabym móc dostać znieczulenie w razie czego, ale obawiam , że to nie takie proste. :-?

Humbak - 2007-07-08, 00:32

arete napisał/a:
że to nie takie proste

no nie. radzę wcześniej się dowiedzieć co i jak w szpitalu, żeby nie usłyszeć to co ja 'no to co, nie wiedziała, że będzie rodzić?'
i tyle...

agaw-d - 2007-07-08, 00:47

arete napisał/a:
ifinoe, sprawdzałaś czy jest możliwe ZZO "na zamówienie"?

Dowiedzcie się dziewczyny jak jest w szpitalu, w którym będziecie rodzić! Ja miałam zzo, ale miałam to zaplanowane. Chciałam zdecydować w trakcie, ale by się nie dało. W Częstochowie jest tylko 2 anestezjologów dających zzo, byłam umówiona z jednym. Jak zaczęłam rodzić to zadzwoniliśmy, on kazał jeszcze raz zadzwonić jak nas przyjmą w szpitalu i jak się nie rozmyślę. Jak nas przyjęli, to wiedziałam, że nie dam rady bez zzo i zadzwoniliśmy. Gdybym nie była wcześniej z nim umówiona to w trakcie porodu nie dałoby się. Zapłaciliśmy za zzo 500zł. Była to kwota stała, tzn. zakłada zzo i jest do końca porodu, bez względu na czas trwania kwota była niezmieniona.

arete - 2007-07-08, 09:10

aga, domyślam się, że ten anestezjolog musi być ze szpitala, w którym chce się rodzić? W swoim czasie porozmawiam z moim lekarzem prowadzącym, może mi kogoś poleci.
agaw-d - 2007-07-08, 09:22

arete napisał/a:
W swoim czasie porozmawiam z moim lekarzem prowadzącym, może mi kogoś poleci.

Mnie właśnie mój lekarz prowadzący polecił tego anestezjologa.
arete napisał/a:
aga, domyślam się, że ten anestezjolog musi być ze szpitala, w którym chce się rodzić?

U mnie tak było, ale nie wiem czy to jest konieczne!

pao - 2007-07-08, 09:23

brak standaryzacji porodu powoduje ze w każdym szpitalu jest inaczej a co za tym idzie i inne są koszta i zasady... niestety...
ifinoe - 2007-07-08, 10:16

w szpitalu w ktorym chcialabym rodzic jest mozliwosc zzo 'na zyczenie', niestety kosztuje to 700 zl...moj lekarz twierdzi, ze akurat kwalifikuje sie na zzo ze wskazan lekarskich, ale nie mam pojecia czy akurat tam ktos sie tym przejmie - w kazdym razie musze wziac taki wydatek pod uwage...mam nadzieje ze jeszcze sie czegos dowiem z przyszpitalnej szkoly rodzenia

biorac pod uwage sytuacje z odsylaniem w warszawie moge nagle wyladowac w szpitalu w miedzylesiu albo wolominie, trudno cos zaplanowac

kasienka - 2007-07-08, 10:27

ifinoe napisał/a:
moj lekarz twierdzi, ze akurat kwalifikuje sie na zzo ze wskazan lekarskich

możesz to rozwinąć?

alcia - 2007-07-09, 17:15

dziewczyny, ale mnie zszokowałyście; w szpitalu może nie być anastezjologa?
agaw-d - 2007-07-09, 17:28

alcia napisał/a:
dziewczyny, ale mnie zszokowałyście; w szpitalu może nie być anastezjologa?

Są, ale to znieczulenie nie wszyscy podają! Tak przynajmniej jest w Częstochowie! Podobno jest to jedno z trudniejszych znieczuleń i nie wszyscy umieją je zakładać. A jeśli będzie źle założone to można później mieć bóle pleców, migreny.

- 2007-08-20, 07:35

kochani, chciałam Wam tylko napisać, ze k8 (dziewczyna która tu się dzieliła z nami swoim doświadczeniem domowego porodu) urodziła wczoraj swoje drugie dziecko-Ninkę :-D poród miał miejsce oczywiście w domu i przeleciał bardzo szybko :-D
pao - 2007-08-20, 11:43

ucałuj k8 od nas :) maleństwo również :)

a jak będzie zdatna to niech i ten poród ładnie opisze :)

- 2007-08-20, 17:39

dam Jej znać, że czekacie, Ona już wczoraj zdatna była :D
pao - 2007-08-20, 18:15

no co do zdatności sie domyślam, jeszcze kwestia dostępu do netu i chwili wolnego ;)
olgasza - 2007-08-31, 22:02

a ja tylko powiem, ze zaczelysmy z k8 rodzic w tym samym czasie i nasza polozna musiala sie rozdwoic :mrgreen:
no, w kazdym razie k8 byla duzo szybsza i kiedy ja zblizalam sie do 7 cm, to ona juz urodzila Ninke!
a dzisiaj sie okazalo, ze nasi ojcowie sie znaja i ze ponoc bylysmy kiedys z k8 razem na koloniach :-) jaki ten swiat rodzacych maly...

a co mojego porodu, to i tak sie ciesze, ze wieksza czesc moglam przebyc w domu, a ze skonczylo sie w szpitalu... i tak sie czasem zdarza..
w domu bylo domowo, wiekszosc skurczow spedzilam oparta o pralke :mrgreen: jak sie okazalo ma najlepsza do tego celu wysokosc ;-)
moj ukochany byl bardzo pomocny w masowaniu plecow, braniu prysznica i generalnie w akcji wspierajacej. Ale widzialam, jak sie bardzo przejmuje, kiedy od polnocy meczylam sie ze skurczami w pelnym rozwarciu, a akcja porodowa nie postepowala... Wtedy zaczelam myslec o tym, jak fajnie maja kobiety ktore biora znieczulenie...
No, i dalismy sobie czas do 8.00, czyli dokladnie do momentu az minie 24 godzin od kiedy poczulam pierwsze skurczyki. Rano bylam juz naprawde slaba, trzesly mi sie nogi, i nie dziwota, skoro prawie cala dobe staralam sie chodzic...
Nasza polozna skonsultowala sie z kolezanka i zdecydowalismy sie jechac do szpitala. Tam przebili mi pecherz, a jak wody odeszly, to Marianka uswiadomila sobie, ze to nie zarty i ze czas wychodzic :-)
No, i cale szczescie :mrgreen:

agata - 2007-10-21, 01:26

Ja to wole rodzic w szpitalu. Mysl o rodzeniu w domu mnie przeraza. Wyobrazam sobie caly pokoj zalany wodami plodowymi i krwia i jeszcze moze jakas niezapowiedziana wizyta w trakcie bo skad wszyscy maja wiedziec ze ja wlasnie rodze. Odpada, jade do szpitala.
- 2007-10-21, 11:36

agata, ale masz wizje ;) spokojnie, wody płodowe nie sikają na wszystkie strony. U mnie pierwszy odpływ był duży, ale poprostu polała się woda w dół i każdy ręcznik dał by radę, potem sie troszkę sączyły i po godz był drugi taki odpływ.
Pozatym nie rodziła byś sama tylko z położną która wie jak zadbać o higienę i czystość.
A z tymi wizytami- większość kobiet rodzi w nocy, a nawet gdyby ktoś wpadł to wystarczy powiedzieć o co chodzi, lub najzwyklej nie otwierać drzwi :)

Lily - 2007-10-21, 13:19

Brak higieny to raczej w szpitalu grozi...
kasienka - 2007-10-21, 14:28

agata, chyba masz wizję porodu rodem z amerykańskich filmów ;)
moja mama rodziła w domu trzy razy, raz w pokoju obok spałam i ja i mój brat i siostra dwuletnia i żadne z nas nawet sie nie obudziło ;) nigdzie tez nie było śladów krwi ;)

agata - 2007-10-21, 20:36

Moze to dlatego ze jeszcze nie rodzilam i nie wiem jak to wyglada. Mam tylko przed oczami opis porodu kolezanki, ktora dostala krwotoku i dlatego to mnie tak przeraza. W domu to urodze jesli nie zdaze do szpitala bo mam spory kawalek ale pierwszy porod to chyba nie bedzie taki szybki wiec nie mam co sie martwic-na pewno zdaze.
pao - 2007-10-21, 20:49

agata, poród fajna sprawa :) trochę pocieknie, trochę poboli ale cud dzieciaczek rekompensuje wszystko :) i krwi wcale nie ma tak dużo jakby się zdawało :)
agata - 2007-10-21, 21:02

latwo ci mowic po fakcie Pao. Ja sie cholernie boje.
pao - 2007-10-21, 21:09

to wystarczy się nie bać :)
tyle kobiet przed tobą dało radę, tyle po tobie rodzić jeszcze będzie :)

a jak chcesz sie oswoić z porodem pogadaj z osobami które już urodziły i które maja miłe wspomnienia :)

mnie przez końcówkę ciąży kusiło by porobić sobie testy na ludziach i udawać ze rodzę w miejscach publicznych ;) miałam niemały ubaw jak wyobrażałam sobie wyrazy twarzy poszczególnych osób ;) no ale pomysłu nie zrealizowałam, nie będę ludzi stresować ;)

- 2007-10-21, 22:59

pao napisał/a:
mnie przez końcówkę ciąży kusiło by porobić sobie testy na ludziach i udawać ze rodzę w miejscach publicznych ;) miałam niemały ubaw jak wyobrażałam sobie wyrazy twarzy poszczególnych osób ;) no ale pomysłu nie zrealizowałam, nie będę ludzi stresować ;)
:lol: :mrgreen:

agata naprawdę nie ma się co bać. Przecież jeszcze tego nie robiłaś, więc nie wiesz jakie to będzie a będzie to przede wszystkim Wasza wspólna droga-Twoja i Twojego dziecka, bardzo ważna, wzruszająca i wręcz mistyczna :) i będziecie tam razem. A że to trochę boli, no cóż- inaczej by kobieta nie chciała się tyle naprzeć ;) Natura jest bardzo mądrą matką, zaufaj Jej :)

agata - 2007-10-22, 22:19

Co do rozmawiania z dziewczynami, ktore juz rodzily to roznie bywa. Najbardziej pocieszajace bylo dla mnie to ze kolezanka, ktora urodzila bardzo duze dziecko juz 3 dni po porodzie byla na spacerze z dziecmi i calkiem dobrze sie czula:) i wlasnie wtedy pomyslalam ze ja tez chce dzieciaczka
RobertOm - 2007-10-24, 10:46

Witam wszystkich!!
My urodziliśmy lotosowo!!! Tzn bez odcinania pępowiny , z zachowaniem łożyska. Kto nie zna tematu to niech się zapozna w necie to piękna nauka. Było cudownie, wszystkim polecam. Jesteśmy wegetarianami: ja od 8 lat a żona od 5. Marysia urodziła się bez żadnych problemów. Znaleźliśmy przez internet położną - anioła który nam pomógł. Niemożliwe stało się możliwe - jak ktoś chce to znajdzie pomimo tego, że w Polsce mało jest tak mądrych i otwartych położnych i. Marysia ważyła 3 kilo 100gram, od razu oddychała samodzielnie , urodziła sie w czepku - tzn razem z pęcherzem z wodami płodowymi. Jako noworodek dostała 10 pkt na 10 możliwych.Przy porodzie była teściowa (choć tylko głównie obserwowała i nie krępowała nikogo), oraz 8 letnia siostrzyczka mojej żony. Pępowina okazała się krótka ale poradziliśmy sobie. Marysia sama "odczepiła" się od łożyska po 3 dniach - zaczepiając o pępowinę nóżką podczas przewijania. Uznaliśmy że to jej decyzja bo mieliśmy czekać do końca aż sama odpadnie. Wszystko już było wyschnięte i całkowicie zagoiło się w przeciągu2 dni!!! łożysko schnie i mamy zamiar zakopać ja na naszej ziemi tam gdzie zamieszkamy na wiosnę! Kochani odwagi i odrobinę przezorności a o resztę zatroszczy się świat, Bóg aniołowie i wszyscy święci.
Przeżycie było niesamowite, żona spokojna bo wokół tylko rodzina i nasz przyjaciel położna. Żona twierdzi że nie bolało na tyle by o tym pamiętać, raczej była zaskoczona że tak szybko wszystko poszło. Maluszek jest spokojny , popiskuje od czasu do czasu jak myszka, lub mruczy i oczywiście zapłacze jak jest głodna ale wszystko w normie. Polecam książkę O lotosowym porodzie dostępną w księgarniach - jest cudna i ma piękny film na DVD.
Pozdrawiam i w razie pytań piszcie!!! Robert z Czeremchy.

pao - 2007-10-24, 10:52

robertom, napisz o was w powitaniach :)
bodi - 2007-10-24, 11:29

robert, zapraszam również do działu powitań :) pochwal się gdzie znaleźliście taką położną?
Alispo - 2007-10-24, 14:15

Jakos nigdy nie czulam tej magii porodu lotosowego..wydaje mi sie to srednio naturalne i przekombinowane mocno,ale rozumiem,ze niektorzy nie patrza na swiat tak przyziemnie jak ja,wiec gratuluje ze sie wam udalo jak chcieliscie,super!rzeczywiscie widac,ze czesto chciec to moc :-)
Capricorn - 2007-10-24, 16:45

RobertOm napisał/a:
Robert z Czeremchy.


hm.

moje miasto po staropolsku nazywało się Czeremcha. Do dziś mamy taką restaurację :D

Sorry, poród lotusowy nie bardzo do mnie przemawia.

RobertOm - 2007-10-25, 14:14

I bardzo dobrze że nie przemawia. NA świecie jest tyle różnych rzeczy i to jest fajne że wybieramy to, co do nas przemawia. Do mnie przemówiło czyste naukowe wyjaśnienie (mam wykształcenie techniczne więc logika przemawia do mnie) a mianowicie to że w łożysku jest krew i wszystkie składniki jeszcze do końca nie wykorzystane dlaczego nie pozwolić niemowlęciu skorzystać z tego dobrodziejstwa do końca. Albo dlaczego łożyska są ponoć wykorzystywane przez firmy farmaceutyczne do wyrobu kremów i specyfików co takiego dobrego w sobie kryją? Nasza położna z praktyki powiedziała że za każdym razem gdy przecina pępowinę dziecko płacze lub widać wyraźnie że jest to dla niego nie przyjamne. To wszystko staje się oczywiste gdy sami przejdzeimy przez taki poród i zobaczyjmy jak natura sama wszystko reguluje i dba. Niesamowite
Pozdrawiam

Lily - 2007-10-25, 17:35

Ale z tej krwi to raczej przez krótki okres dziecko korzysta, a przecież każde zwierzę pępowinę po prostu odgryza...
Kamm - 2007-10-25, 18:03

Hmm..chyba jakos podejrzliwie podchodze do porodu lotosowego ;-)

Zastanawia mnie czy to tak naprawde jest zdrowe dla dziecka ?
Czy takie lozysko to nie dobra pozywka dla bakterii itd ?

Tylko pytam ;-)

Alispo - 2007-10-25, 20:11

Lily napisał/a:
Ale z tej krwi to raczej przez krótki okres dziecko korzysta, a przecież każde zwierzę pępowinę po prostu odgryza...

Wlasnie,ja w tym natury nie widze za bardzo..ale moge sie mylic ;-)

pao - 2007-10-25, 20:33

ważne by pępowiny nie przecinać póki pracuje. gdy przepompuje co trzeba można ciąć :)

w łożysku zmagazynowane jest żelazo z którego dziecko korzystać będzie póki nie zacznie jeść pokarmów stałych (6 miesięcy). przedwczesne przecięcie pępowiny jest chyba najczęstszą przyczyna anemii u maluszków... mama się natrudziła by żelaza było dość w łożysku a lekarz zmarnował jej trud...

PiPpi - 2007-12-03, 13:03

ja właśnie tak czuję, że nie będę sie spieszyć z przecinaniem pępowiny, całkiem prawdopodobne, ze Karolcia urodzi się lotosowo, mam już książkę, ale bez filmu o którym pisał Robert. nastawiam sie na poród odmowy ale co będzie to będzie.
ponoć szympansy nie przegryzaja pępowiny, a nam chyba bliżej do szympansów jak innych ssaków, z biol. pktu widzenia ;-)
no i sprawdzę czy "lotoski" jak podaje autorka ksiązki sa spokojne, nie szukaja w póżniejszym życiu jakis "bogów", których możnaby sie kurczowo trzymać, itd.( ten wątek moge rozwinąć po lekturze dopiero), w kazdym razie dzięki zachowaniu pępowiny dzidzia ma przedłużony kontakt z czymś, co ją zasila, powoli i łagodnie oddziela się od "ciała" matki, nie funduje się jej dodtkowego strasu jakim i tak jest przyjście na świat z ciepłego miękkiego środowiska wodnego, gdzie każda jej potrzeba była zaspokajana automatycznie.

kasienka - 2007-12-03, 13:10

Magda Stępień napisał/a:
w kazdym razie dzięki zachowaniu pępowiny dzidzia ma przedłużony kontakt z czymś, co ją zasila, powoli i łagodnie oddziela się od "ciała" matki, nie funduje się jej dodtkowego strasu jakim i tak jest przyjście na świat z ciepłego miękkiego środowiska wodnego, gdzie każda jej potrzeba była zaspokajana automatycznie.

tylko łożysko chwilę po porodzie przestaje spełniać swoją funkcję, pępowina przestaje tętnić i już nie zasila dziecka...Za to maluch zyskuje dostęp do cyca i ciepła matczynego ciała od ej drugiej strony, szczerze mówiąc, to nie sądzę by coś więcej było mu potrzebne ;)

- 2007-12-03, 23:55

kasienka napisał/a:

tylko łożysko chwilę po porodzie przestaje spełniać swoją funkcję, pępowina przestaje tętnić i już nie zasila dziecka...Za to maluch zyskuje dostęp do cyca i ciepła matczynego ciała od ej drugiej strony, szczerze mówiąc, to nie sądzę by coś więcej było mu potrzebne
no właśnie, bliżej mi do Twojego zdania Kasiu..przecież przecina sie pępowinę jak przestanie tętnic i potem to przecież jest jak z kikutem pępowinowym-ta część odpada kiedy się zasuszy-z dalszą częścią czy bez niej...tak mi się wydaje, ale nie czytałam żadnej książki na ten temat, tylko artykuły
Lily - 2007-12-04, 00:26

Trochę może nie na miejscu, ale takie coś mi do głowy przyszło wczoraj - suczka kolegi rodziła pieski, jak się urodziły 2 to leżała sobie i podobno wyglądała, jakby się uśmiechała, małe wtulone w nią, wylizane przez mamę... i pomyślałam sobie, że taki pies to ma fajnie - rodzi w przyjaznym miejscu, w domu, we własnym gnieździe, przy życzliwych ludziach, nikt go do szpitala nie ciągnie, nikt nie straszy powikłaniami, kieruje się instynktem...
Owszem, wiem, że też sie mogą zdarzyć kłopoty, ale taka inna atmosfera temu towarzyszy...

pao - 2007-12-04, 09:15

Cytat:
przecież przecina sie pępowinę jak przestanie tętnic


teoretycznie... warto jednak w tej materii patrzeć lekarzom na ręce bo mogą dziecku niemałą anemię zafundowac

PiPpi - 2007-12-04, 10:51

i właśnie o stworzeniu takiej atmosfery jak opisała Lilly marzę
adriane - 2007-12-04, 11:01

Magda Stępień napisał/a:
i właśnie o stworzeniu takiej atmosfery jak opisała Lilly marzę


A będziesz rodziła w domu?

Podaję linka do forum o porodach domowych (nie wiem czy już ktoś go dawał) hxxp://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=45447

Lily - 2007-12-04, 18:30

hxxp://dobrzeurodzeni.pl/index.php?id=relacje_kobiet.htm też do poczytania :)
Kamm - 2007-12-04, 19:17

U nas w domci krolincia Kusia urodzila swoje 4 maluchy , bylo to cudowne przezycie ... Az sie poplakalam.. Wlasnie tak przyjaznie tak naturalnie , nikt nie zabiera do szpitala , nie podpina dziwnych aparatur , nie bada co kilka minut , nie przyglądają ci sie ludzie ktorych prawie nie znasz itd.

A jak cudownie bylo moc obserwowac jak sie pozniej te maluszki rozwijają , najpierw jak takie slepe szczurki wyglądaly , pozniej i to tak szybciutko juz takie samodzielne ...

Ale to takie OT :oops:

Alispo - 2007-12-04, 21:07

Tylko tyle krolikow bezdomnych czeka..a tu nowe i nowe..jedne znajda dom,a dla innych braknie..szara rzeczywistosc..
OT

PiPpi - 2007-12-05, 10:27

adriane, Lily- baaaardzo dziekuje za linki, przydadzą się na 100%! :-D
Kamm - 2007-12-05, 14:37

Alispo napisał/a:
Tylko tyle krolikow bezdomnych czeka..a tu nowe i nowe..jedne znajda dom,a dla innych braknie..szara rzeczywistosc..
OT


Nie wiem co sugerujesz..i czy to tak bezposrednio do mnie ... Gdyby nie my to nie wiem co byloby z tą krolinką , wiec sugestie o rozmnazaniu są nieodpowiednie.

Odchowac taką mamę z czworką dzidzisiow to nie lada wyczyn , ale to juz inna sprawa.

Alispo - 2007-12-05, 17:48

sugeruje nierozmanazanie,bezposrednio do calego swiata,taka ogolna refleksja;) Twojej sytuacji nie znam,chociaz domyslam sie z ost.posta,ze to chyba nie bylo swiadome rozmnozenie"bo male kroliczki sa takie fajne",ale nie drazmy tematu.<peace> ;-)
OT :oops:

Kamm - 2007-12-05, 18:17

Alispo napisał/a:
chociaz domyslam sie z ost.posta,ze to chyba nie bylo swiadome rozmnozenie"bo male kroliczki sa takie fajne"


Nie chyba , a napewno . Jestem calkowicie przeciwna rozmanazniu z takich powodow . Ale okej nie drąze tematu .
Jakby co to reszta na pw ;-)

strzeszynek - 2007-12-05, 23:08

adriane napisał/a:
Podaję linka do forum o porodach domowych (nie wiem czy już ktoś go dawał) hxxp://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=45447

No, ja pamiętam, jak tak 4 miesiące przed porodem naczytałam się o pozycjach porodowych, nawet notatki zrobiłam, po czym, jak przyszło co do czego, to wszystko mi z głowy wyleciało (zresztą i tak musiałam leżeć, by mogli tętno badać) :lol:

Lily - 2007-12-05, 23:11

strzeszynek napisał/a:
(zresztą i tak musiałam leżeć, by mogli tętno badać)
no właśnie to jest kwestia aparatu ktg - podobno nowocześniejsze pozwalają na chodzenie
do tego często się niepotrzebnie przez długi czas kobiety męczy... jak ktoś zauważył, dziwne, że ludzkość nie wyginęła, skoro kiedyś rodziło się tylko w domu i bez żadnej "niezbędnej" opieki medycznej :>

Kamm - 2007-12-06, 13:55

Mam nadzieję ze jesli kiedys będe rodzic to tylko i wylącznie w domu między swoimi :mryellow:
wbasq - 2007-12-07, 09:34

jesli ktos z Was nie wie jeszcze o spotkaniu wszystkich domowych rodzicow z Polski, dajcie znac na wbasqueen@gmail.com

:) )

Mala_Mi - 2007-12-07, 11:02

Ja nie wiem.
Co to za spotkanie?

YolaW - 2007-12-07, 17:53

Bardzo mi się marzy taki poród w domu i po przeczytaniu tego wątku coraz mniej się boję rodzić bez szpitala, zresztą szpital i te wszystkie procedury mnie bardziej przerażają....
A tak swoją drogą czy w szpitalu można odmówić przyjęcia oxytocyny? Czy można się uprzeć by rodzić w wybranej przez siebie pozycji? Walczyłyście już z procedurami w szpitalu? Wiem, że wtedy mało człowiek ma sił, ale z drugiej strony tak wiele...

[ Dodano: 2007-12-07, 18:12 ]
Zdaję sobie sprawę, że pępowina owinięta wokół szyi jest przeciwwskazaniem do porodu domowego, bo dziecko może się dusić, ale to chyba da się wykluczyć przed porodem?

Lily - 2007-12-07, 18:16

Na pewno można wszystkiego odmówić, choć w chwili zagrożenia życia nie będą Cię pytać o zdanie tylko zabiorą na cc. I walczyć można, a najlepiej z pomocą bliskiej osoby, bo jak boli to raczej trudno będzie się kłócić...
YolaW - 2007-12-07, 18:27

No właśnie chodziło mi o walkę kiedy nie ma zagrożenia życia...np. rutynowe podanie oxytocyny itp...Tylko zastanawiam się czy jak się zacznę wykłocać (ja lub mąż) to czy sobie jeszcze bardziej nie zaszkodzę (mam na myśli podejście personelu...).
Malinetshka - 2007-12-07, 18:56

YolaW napisał/a:
Zdaję sobie sprawę, że pępowina owinięta wokół szyi jest przeciwwskazaniem do porodu domowego, bo dziecko może się dusić, ale to chyba da się wykluczyć przed porodem?

To mnie właśnie zastanawia i przeraża zarazem..
U mnie w rodzinie był przypadek owinięcia pępowiną i w rezultacie poród zakończył się cc. Ale to po parunastu godzinach męczarni.. Dopiero jak KTG zaczęło wskazywać zanikanie pulsu dziecka to lekarz zaczął podejrzewać owinięcie. A było robione USG i nic takiego nie wykazało. Czy ktoś z Was umie to wytłumaczyć?? Przecież pępowina to kawał tkanki, jak może tego nie być widać na USG...? Nie rozumiem..... :-|
I doskonale rozumiem obawy Yoli..

Kamm - 2007-12-07, 19:22

Ja wczoraj oglądalam w tv porod w domu w ktorym dzidzia urodzila sie z pepowiną owinietą dwukrotnie wokol szyi ... Bylam mocno zdziwiona ze tak naprawde nic sie nie stalo..
Ewa - 2007-12-07, 20:19

Kamm napisał/a:
Bylam mocno zdziwiona ze tak naprawde nic sie nie stalo..

To nie jest tak, że zawsze coś się dzieje niepokojącego. Wszystko zależy od tego, jak mocne jest zaciśnięcie pępowiny. Może być tak, że pępowina jest obwinięta wokół szyjki, ale lekko, nie zaciska i nie poddusza dziecka. Dopiero podczas porodu może się bardziej zaciskać. Nati był owinięty pępowiną i przez to miał ją natychmiast ciętą. Jedyna pępowina jakiej mój mąż nie przecinał sam, bo nie było na to czasu. Nic się nie stało, Nati nie był podduszony, a natychmiastowa reakcja położnej skutkowała jedynie tym, że miał anemię na samym początku.

Lily - 2007-12-07, 21:33

Ostatnio czytałam fajną książkę, rzecz działa się w Anglii i na końcu rodzi się dziecko - w domu, akuszerka nawet nie zdążyła ;) dziecko rodzi się owinięte pępowiną, ale tatuś, który odbiera poród, wkłada pod nią palec i oswobadza główkę, a potem jest happy end :P Rodzi się na własnym łóżku mamusi. Szkoda, że u nas uważane to jest za szaleństwo...
Ewa - 2007-12-07, 22:31

Cytat:
akuszerka nawet nie zdążyła

Ha, moja babcia tak urodziła swoje ostatnie dziecko. Dziadek pobiegł po akuszerkę, jak przyszli, to dziecko już w ramionach babci było :-D

wbasq - 2007-12-13, 22:06

Mala_Mi napisał/a:
Ja nie wiem.
Co to za spotkanie?


SPOTKANIE WSZYSTKICH DOMOWYCH RODZICOW Z POLSKI :) 31 MAJA 2008. DUZKA IMPREZKA

strzeszynek - 2007-12-28, 00:27

Kamm napisał/a:
Ja wczoraj oglądalam w tv porod w domu w ktorym dzidzia urodzila sie z pepowiną owinietą dwukrotnie wokol szyi ... Bylam mocno zdziwiona ze tak naprawde nic sie nie stalo..

Nasz też był dwukrotnie owinięty, ale widać lekko. W końcu dzieciaczki nie leżą w tych brzuszkach bezczynnie, a czym tam się można bawić? :-P

Kamm - 2007-12-28, 08:17

strzeszynek napisał/a:
W końcu dzieciaczki nie leżą w tych brzuszkach bezczynnie, a czym tam się można bawić? :-P



Ot cala prawda ;-) :-P

YolaW - 2007-12-28, 21:20

Cytat:
W końcu dzieciaczki nie leżą w tych brzuszkach bezczynnie, a czym tam się można bawić?

Podobno dość wcześnie bawią się pępowiną i jest to ich ulubiona zabawka :)

strzeszynek - 2007-12-28, 23:00

YolaW napisał/a:
Podobno dość wcześnie bawią się pępowiną i jest to ich ulubiona zabawka

Jeszcze rączkami i nóżkami :) Ja czasem myślę, że dorosły w takich warunkach (ciasno, ciemno, w dodatku jakieś głosy z zewnątrz.. :mryellow: ) mógłby dostać ataku klaustrofobii (a paniki to już na bank), a dzieciaczki się czują bezpiecznie i nawet wyjść nie chcą! (mój nie chciał zdecydowanie; bardzo mu się nie podobało, że jednak musiał :mrgreen: )

- 2007-12-30, 10:00

strzeszynek, bo to jedyna rzeczywistość jaką znają, nie wiedzą, że może być inaczej.
excelencja - 2008-01-02, 00:21

My się bierzemy za rodzenie w domu ( o ile będzie wsio ok) - i jestem na etapie szukania położnej i wgłębiania się w szczegóły, jutro po wizycie u potwornego gin poczytam 8stron Waszej twórczości na ten temat i mam nadzieję, że wszystko znajdę ;) Jak nie, będę pytać.
PiPpi - 2008-01-02, 09:13

Ale fajnko :-D 15 stycznia dzwonię do położnej, coby się na herbę umówić i omówić detale. we Wrocku oczywiście Grażyna Bliger wchodzi w rachubę, a Ty excelencja skąd szukasz położnej? mam coraz mniej czasu....ile Tobie zostało do tej domowej "imprezy"? :mryellow:
excelencja - 2008-01-02, 19:00

Oj ja mam czas do maja ;)
Dziś byłam u lekarza i o mało co się nie przekręciłam- moja macica chciała mnie zabić, wsadzili mnie pod ktg, ale tylko małe skurcze, w każdym razie mam nadzieję, że dalej będzie ok i będę mogła jak należy rodzić w domu ;)
Położna usiłowała przekonać mnie do szpitala, ale nie dam się :D

W wawie szukam, aczkolwiek spod wawy jestem, trochę przeraża mnie fakt, że przyjemność kosztuje 2tys, ale cóż...

PiPpi - 2008-01-02, 19:54

w wawie jest wybór położnych, do maja pewnie zrobisz rozeznanie, 2tys to dużo, niestety takie mamy czasy, że za normalność trzeba zapłacić, we wro cena się waha 1300-1500... w zależności od tego ile trwał poród :!: w szoku byłam jak sie dowiedziałam, stoper w ręke i rodzimy :mryellow:
u mnie najgorsza jest reakcja rodziny, ale rodzinka nie mieszka we wro, najgorsze było na święta: non stop życzenia udanego rozwiązania (krzyżówki);) wiem, jakaś niewdzięczna jestem, ale takie sianie paniki nastąpiło w mojej rodzinie, teść nieźle pojechał: siedzimy przy stole i Babcia męża mówi, że ładnie wyglądam na buzi, tralala, a teśc: no jeszcze nie wie jak tą buzie będzie krzywić :evil: oh man...

excelencja - 2008-01-02, 20:18

Brrrrrr, jak ja rzucam pomysł na poród w domu wszyscy patrzą jak na idiotkę... wrrrr
Mam nadzieję, że będzie dobrze i z czystym sumieniem legnę we własnej wannie ;)
Mi też wszyscy życzą lekkiego porodu no i zdrowej córy ;)

Prośba - dużo Was rodziło w domach, proszę o namiary i opinie o położnych, które są z okolicy wawy (ja mieszkam 50km od) - jakie mają podejście jak wyglądają buuu.
Będę rodzić sama, tj. bez ojca dziecka, w związku z czym muszę mieć wyjątkową położną...
Help...

Lily - 2008-01-02, 20:46

Magda Stępień napisał/a:
a teśc: no jeszcze nie wie jak tą buzie będzie krzywić :evil:
on za to wie, bo sam krzywił...
excelencja napisał/a:
Brrrrrr, jak ja rzucam pomysł na poród w domu wszyscy patrzą jak na idiotkę... wrrrr
a ja Ci zazdroszczę ;)
PiPpi - 2008-01-03, 10:53

Magda Stępień napisał/a:
a teśc: no jeszcze nie wie jak tą buzie będzie krzywić :evil:
Lilly:on za to wie, bo sam krzywił...
podobnie rzecz się miała gdy zaproponował, że nam dzidzię wychowa,a my możemy iść do pracy :!: ugryzłam się w język bo cisnęło mi się na usta pytanie czy karmienie piersią też uwzględnia ;-)
kurczę, nasi rodzice porody i opiekę nad bejbiaszkami mają za sobą, a chcą doradzać jakby nic się w tej sferze nie zmieniło, kaszy manny na mleku krowim moje dziecko nie będzie jadło,teść tak faszerował najmłodsze swe dziecko, że skazę białkową mu wyhodował,moja mama i babcia lamentują dosłownie na wieść o porodzie domowym, kiedyś zaufanie do medycyny klasycznej było o wiele większe, im to zostało, mi niestety nie, a w szpitalu byłam kilkakrotnie.
moja młodsza siostra nazwała po imieniu całą sytuację, powód właściwie dla, którego nie chciałaby w tej chwili rodzic w domu: w szpitalu odpowiedzialność spoczywa na lekarzach, w domu na rodzącej. nie umiałaby jeszcze temu podołać. jest jeszcze młoda, wiele może się zmienić do czasu Jej ewentualnego macierzyństwa, bardziej dotyka mnie niewiara mamy w to, ze się uda, panikuje czy zdążymy dojechać do szpitala w razie komplikacji :-|

Lily - 2008-01-03, 10:57

gdyby dziecku coś się stało to matka nie miałaby lżej przez to,że odpowiedzialność spoczywa na lekarzu...
PiPpi - 2008-01-03, 11:08

na pewno nie, ale gdy idzie wszystko OK. i kobieta wie, że daje z siebie wszystko, to czuje satysfakcję, że podołała, że to ONA urodziła swoje dziecko i zrobiła to w zgodzie z intuicją, z naturą. w większości szpitali byłaby podporządkowana nakazom lekarzy, (leżenie, golenie, jakaś chemia)
Lily - 2008-01-03, 11:09

Magda Stępień napisał/a:
w większości szpitali byłaby podporządkowana nakazom lekarzy, (leżenie, golenie, jakaś chemia)
no i właśnie w tym rzecz, ale większość ludzi sądzi, że skoro tak jest, to tak właśnie ma/musi być...
PiPpi - 2008-01-03, 11:22

to jest w sumie grubszy temat, bo kłopot zaczyna się już przy pierwszym lepszym bólu głowy..większość ludzi automatycznie sięga po tabletkę, lepiej po dwie i po sprawie. przyjęcie bólu rodzenia bez znieczulenia tez jest coraz mniej popularne, jest więcej cesarek na życzenia, więcej znieczuleń, no i nadal większość kobiet rodzi przyzwalając lekarzom na ingerowanie w ich często najważniejsze wydarzenie w życiu. lekarze są potrzebni, ale z obawy o własną skórę w szpitalach robią aż za dużo przy porodach, powinni dać więcej swobody kobiecie(chodzenie, kucanie, tańczenie itd.) więcej luzu, dzięki temu nie byłoby takich sytuacji jak "brak postępu porodu". sam szpitalny zapach podejrzewam, że zwolniłby u mnie postęp porodu, choć wiem, ze nie powinnam się tak nastawiać, bo nigdy nic nie wiadomo...jestem dobrej myśli mimo wszystko :-D
adriane - 2008-01-03, 12:07

excelencja napisał/a:

Prośba - dużo Was rodziło w domach, proszę o namiary i opinie o położnych, które są z okolicy wawy (ja mieszkam 50km od) - jakie mają podejście


Ja dwa razy rodziłam z Ireną Chołuj, ona jest z Góry Kalwarii, to w Twoją stronę od Warszawy? Gdybym jeszcze raz miała rodzić w Otwocku, to z nikim innym bym nie chciała, tylko z Ireną :)

Jak chcesz, to możesz skontaktować sie z fundacją "rodzić po ludzku" oni mają namiary na rożne położne domowe.

excelencja - 2008-01-03, 14:47

Dzięki - już dziś od rana studiuję różne opisy porodów i w zdecydowanej większości w roli głównej występuje Irena CHołuj, a w Górze Kalwarii spędziłam pół młodzieńczego życia i jest to niedaleko.
Ale intensywnie myślę też nad Marią Romanowską, wydaje mi się przesympatyczna i mam wrażenie, że łatwiej będzie mi się z nią dogadać (zainteresowania, wiek)
I jestem w kropce bo nie wiem co de facto będzie lepsze - doświadczenie + wiek (nie wiem czy to plus czy minus) czy młodość...
No nie wiem, a chciałabym możliwie szybko się zdecydować i zaklepać termin.

Lily - 2008-01-03, 14:56

swoją drogą: hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=63&w=73059786&a=73089206
Cytat:
podczas porodu miałam: męża, położną, neonatolog i lekarkę. NIKT więcej nie wchodził do sali. A, pani Salowa- popsrzatac.
tylko 5 osób, co to jest :)
bodi - 2008-01-03, 17:07

excelencja, ja robiąc wywiad przed moim niedoszłym domowym porodem spotkałam się z obiema Paniami i myślę, że obie są super. Maria Romanowska też mnie urzekła swoim zaangażowaniem i entuzjazmem :) Za to Irena Chołuj ma niezaprzeczalnie oogromne doświadczenie. najlepiej skontaktuj się z obiema i dowiedz się o terminy.
excelencja - 2008-01-03, 20:33

ehhh tylko mi będzie strasznie głupio, bo co ja powiem tej drugiej??????
"przykro mi, ale wybrałam kogoś innego"?????????
A tak w ogóle to praktykuje się umawianie się z drugą położną "na wszelki wypadek", jakby ta pierwsza nie mogła? Bo połowa opisów porodów wygląda tak, że położna nie zdążyła albo nie mogła dojechać, a kurcze ja jestem sama sama, i jak coś mi się stanie to mój kot po pogotowie nie zadzwoni... efff

Bodi jak to zrobiłaś z dzwonieniem do nich? Co im powiedziałas i czy spotkałaś się z jedną i drugą? Widzisz ja mam specyficzny charakter + specyficzny humor i zastanawiam się czy kobieta w wieku mojej matki jest w stanie mnie zrozumieć i zaakceptować moje anomalia...
Opowiedz coś o nich jeszcze pliiiisss.

Lily - 2008-01-03, 21:19

excelencja napisał/a:
i jak coś mi się stanie to mój kot po pogotowie nie zadzwoni... efff
a nie masz kogoś, kto by pobył z Tobą, jakiejś przyjaciółki np.?
bodi - 2008-01-03, 21:47

excelencjo, po prostu mow uczciwie, jak jest, że szukasz i się rozglądasz. Jeśli się boisz że różnica pokoleniowa może tu powodować nieporozumienia, to może zadzwoń najpierw do Marii Romanowskiej. Ogólnie wszystkie położne domowe znają się, to w końcu jest niewielkie środowisko. i oczywiście te młodsze są uczennicami I. Chołuj. Co do awaryjnych namiarów, to jest to jak najbardziej praktykowane właśnie na wypadek, gdyby nałożyły sie terminy, lub innych nieprzewidzianych wypadków, temu również służy ograniczenie liczby kobiet z którymi umawia się jedna polożna na jeden miesiąc. Zadzwoń i o wszystko wypytaj u źródła, powodzenia :)
No i ważne pytanie zadała ci Lily - nie masz żadnej przyjaciółki, która w razie czego moglaby Ci pomóc w "godzinie zero"? Na pewno położna też wolałaby, żeby w czasie porodu w domu był ktoś poza Tobą, nią i Twoim kotem, chociażby po to by jej pomóc w róznych praktycznych duperelach w czasie, gdy Ty będziesz rodziła.

excelencja - 2008-01-03, 22:40

Do praktycznych dupereli to jednak przeszkolę kota, nie chcę, żeby ktokolwiek z moich przyjaciół był przy tej imprezie, poza tym obawiam się, że są za słabi psychicznie.
Tylko proszę nie proponuj mi matki :) Może i wolałaby, ale ja nie chcę, bo to za duży dyskomfort rodzić z kimś, z kim się nie chce rodzić tylko po to, żeby podawał duperele.
Za to połowa znajomych wyszła z założenia, że będzie kibicowała pod oknem... ehhh :D
Zrobię jak radzisz, zadzwonię do Marii Romanowskiej i pogadam.
Dziękuję bardzo, znacznie łatwiej podejmuje się decyzje jak ktoś pomaga :D

bodi - 2008-01-03, 23:27

nie ma sprawy, ty z kolei pochwal się po rozmowie :)
jednak zgaduję że położna będzie chciała mieć pomoc kogoś innego niż kot ;)

PiPpi - 2008-01-07, 21:19

właśnie czytam "Poród aktywny" Janet Balaskas.Niezależna Oficyna Wydawnicza, W-wa1997 jest to książka z serii"rodzic po ludzku". baardzo dobrze nastraja przed porodem i dodaje wiary w to, że ciało najlepiej wie jak urodzić. naprawdę polecam.
w skład serii wchodzą:
Michel Odent "Odrodzone narodziny"
Hermann Bullinger"Mężczyzna czy ojciec"
Caroline Flint"Czułe położnictwo"
Michel Odent"Twoje dziecko jest najpiękniejszym ze ssaków"
Ines Albrecht-Engel"Przygotowanie do porodu"
Rahima Baldwin, Terra Palmarini"Co przeżywasz w ciąży"

gdyby ktoś potrzebował konkretnej lektury..

margot - 2008-01-09, 11:39

Poród aktywny -to świetna książka
niestety ta seria nie wyszła tzn ukazały się tylko jeszcze dwie -chyba książki

-Michel Odent "Odrodzone narodziny"
Hermann Bullinger"Mężczyzna czy ojciec"
reszta przepadła ,chyba ,że coś nie wiem :mrgreen:

PiPpi - 2008-01-09, 12:05

właśnie czytam i naprawdę obowiązkowa lektura dla tych co myślą o aktywnym porodzie:)
szkoda reszty tych książek, ale z drugiej strony ile można czytać...przez 9m-cy w sumie sporo..;)
straszna ciekawość mnie zżera: jak to będzie w czasie porodu? czy to jak oddycham i się nastawiam itd. wystarczy?już niedługo się dowiem :mrgreen:

excelencja - 2008-01-10, 22:28

Położna do której dzwoniłam zachowywała się tak, jakby sprzedawała mi samochód z obowiązkowym wyposażeniem dodatkowym, a nie miałaby witać moje dziecko na świecie.
A no i jeszcze tera czuję się, ja na egzaminie, jak jej się spodobam to może łaskawie zechce odebrać mój poród... Wyć mi się chce...

Lily - 2008-01-10, 22:34

excelencja, a która to położna?
swoją drogą ile ich w Polsce jest, ze 20? (tych, które porody domowe przyjmują)

excelencja - 2008-01-10, 22:38

Maria Romanowska. Nie jest ich dużo... jestem kompletnie rozgoryczona...
A i boję się, że nie wyrobię się, że już nikt nie będzie miał terminu dla mnie, jak ona łaskawie się zdecyduje... Poza tym sama nie wiem czy ja z nią mam ochotę...
Zobaczymy jak się z nią spotkam, aczkolwiek nie podoba mi się, że ktoś mi robi łaskę za 2500zł... :(

Lily - 2008-01-10, 22:41

excelencja, nie załamuj się, jeszcze jest czas wszystko ułożyć tak jakbyś chciała. Może nie ta położna jest Ci pisana, a może po prostu ma taki sposób bycia, może nie jest taka zła, tylko chce wszystko dokładnie sprawdzić, żeby Cię zakwalifikować do takiego porodu. Głowa do góry.
excelencja - 2008-01-10, 22:48

pewnie tak, tylko ja w takiej sytuacji nie czuję się zbyt bezpiecznie. To jest jakoś tak jeden z najważniejszych momentów w moim życiu.
Najpierw źle, że daleko, potem źle, że sama mieszkam, źle, że nie mam faceta i że ona chce żebym koniecznie z kimś rodziła (a ja wrrr nie mam nikogo bliskiego do takich rzeczy...), później, że maj źle- bo ma zapchany grafik, później że może jej koleżanka może (??????????), później, że tak w ogóle to ona nie wie czy chce się podjąć, bo nie chodziłam do jej szkoły rodzenia (za co?????? ) bo mnie nie będzie miała okazji poznać.
A później, że to drogie, bo poród 2tys, ale jeszcze za paliwo, i jeszcze 100zł za wizyty po porodzie, a wcześniej przed porodem jedna wizyta w domu z drugą położną- 200zł.
TEż TYLE PłACIłYśCIE? ja słyszałam, że max 2tys zł- i to właśnie super extra hiper expert- Irena Chołuj...

I boję się, że jak poczekam do spotkania, a ona powie, że ma mnie gdzieś, to znajdę się z ręką w nocniku i nikogo sobie nie znajdę i będę skazana na szpital... buuuuuuu
Idę zamknę się w sobie i poryczę;) w końcu w ciąży wolno :D

Lily - 2008-01-10, 22:49

excelencja napisał/a:
później że może jej koleżanka może
dopytaj się o tę koleżankę,może będzie bardziej kontaktowa :)
a o osobę towarzyszącą warto zadbać, na pewno byłaby bardzo przydatna...

excelencja - 2008-01-10, 22:53

Tak Lily, ale ja nie mam nikogo. A już z pewnością nie mam nikogo, przy kim mogłabym rodzić, przecież jakbym miała- sama chciałabym mieć ją przy sobie.
Widzisz, ale jakbym chciała mieć położną X, o której nic nie wiem- to bym zadzwoniła do dziesięciu innych z Warszawy, których numery są w necie...

Lily - 2008-01-10, 23:06

excelencja napisał/a:
ale jakbym chciała mieć położną X, o której nic nie wiem
opcja popytania ludzi o te inne nie wchodzi w grę?
excelencja - 2008-01-10, 23:27

wiesz wchodzi, tylko, że przeszukałam do tej pory wszystko i z okolic wawy zauważyłam 2nazwiska - Ireny Chołuj i Marii Romanowskiej.
SUper, jeśli któraś z Was rodziła z jakąś inną położną z okolicy wawy...

Lily - 2008-01-10, 23:44

Mam nadzieję, że ktoś może pomóc...

Tak na marginesie natrafiłam na artykuł: hxxp://www.twoje9miesiecy.com/index.php?id=134

bodi - 2008-01-10, 23:51

excelencja napisał/a:
Najpierw źle, że daleko, potem źle, że sama mieszkam, źle, że nie mam faceta i że ona chce żebym koniecznie z kimś rodziła (a ja wrrr nie mam nikogo bliskiego do takich rzeczy...), później, że maj źle- bo ma zapchany grafik, później że może jej koleżanka może (??????????), później, że tak w ogóle to ona nie wie czy chce się podjąć, bo nie chodziłam do jej szkoły rodzenia (za co?????? ) bo mnie nie będzie miała okazji poznać.


excelencja, rozumiem twoje emocje ale spróbuj spojrzeć na to z innej strony.

że daleko - nie wiem o ile kilomemtrów tu chodzi, ale to jednak ma znaczenie, bo przekłada się na czas jej dojazdu, a Ty w tym czasie będziesz przecież rodzić - i czas ma znaczenie

że sama - naprawdę uważam, że to nie jest jej widzimisię, nie wierzę by jakakolwiek położna zgodziła się pzrzyjechać do porodu domowego nie mając wsparcia osoby trzeciej. Ona po prostu musi mieć kogoś do pomocy, nie tylko po to by podał ręczniki czy zajął się wszystkim innym podczas gdy ty będziesz się skupiać na rodzeniu, ale też w sytuacji awaryjnej - pomyśl, wtedy pomoc może być naprawde potrzebna

że ma zapchany grafik - to jest oznaką odpowiedzialności położnej, że się waha czy wziąć kolejną pacjentkę z podobnym terminem. Chciałabyś znaleźć się w takiej sytuacji, że dzwonisz że właśnie masz skurcze i zaczynasz rodzić, a ona własnie odbiera poród gdzieś na drugim końcu warszawy? Z tego mogło wynikać to że proponowała ci swoją koleżankę (Magdę? 8) )

że nie chodziłaś do szkoły rodzenia - to też chyba nic dziwnego, w końcu macie przejść razem przez bardzo ważną podróż, i współpraca i jakaś doza porozumienia jest tu konieczna... na pewno ona woli "pracować" z kobietami które trochę poznała choćby w tej swojej szkole. Może też woli miec pewność że "odrobiłaś lekcje" i trochę już wiesz o porodzie (przynajmniej w teorii ;) )

Spotkaj się z nią i nie nastawiaj z góry negatywnie... I powaznie, pomyśl o tym kto mógłby z tobą być przy porodzie, bez tego będzie naprawdę trudno. Trzymam kciuki :D

excelencja - 2008-01-11, 00:54

Bardzo staram się nie nastawiać negatywnie, tylko, że ręce mi opadają, że nagle pojawia się problem, którego się nie spodziewałam.
To jest 40km.
Poza tym tu nie chodzi o szkołę rodzenia, tylko o tą konkretną szkołę rodzenia.
Ja zarabiam 1180zł miesięcznie odkąd mam umowę o pracę, z czego ponad 100zł idzie na bilet do wawy, to skąd mam wziąć 2500zł za poród (wszędzie słyszałam, że 2tys to max) i jeszcze 500na szkołę rodzenia, skoro wiem, że ona mi się akurat najmniej przyda.
Wolę za te pieniądze kupić łóżeczko i pościel i materacyk. Sądzę, że są tańsze sposoby na poznanie drugiej osoby, a teorię mogę wyczytać z ksiażki za 20zł, poza tym coraz więcej opinii słychać, że lepiej nie wiedzieć ;D
No i nie podoba mi się wizja spotkania przed porodem za 200zł...
To, że zapchane terminy-rozumiem, chodziło mi ogólnie o zlepek przeciwności losu...

A co do rodzenia samej? Kurcze jestem samotną matką, nie mam z kim rodzić, po to chcę rodzić w domu, żeby czuć się komfortowo, nie będę czuć się dobrze rodząc z kimś z kim nie chcę, a nie mam kogoś takiego i już, nie pojawi się przez najbliższe 4miesiące. Oczywiście mogę załatwić kogoś, kto będzie w pobliżu, gdyby zaczęło się walić i palić, ale przecież po to rodzę, żeby czuć się jak człowiek.

Nastawiam się pozytywnie i liczę na cud, że pojadę na to spotkanie kiedyś i okaże się, że to wspaniała osoba, której będę w stanie powierzyć życie mojego dziecka ale i moją psychikę. i że wszystko skończy się happy endem. Jeszcze parę godzin temu byłam bardzo pozytywnie nastawiona, wydawało mi się, że to niesłychanie sympatyczna kobieta.
Ale nie lubię rzucania mi kłód pod nogi, a życie to lubi robić.

Kocham moją córeczkę nade wszystko i chciałabym ją urodzić po prostu po ludzku, chciałabym być spokojna, a tera coraz bardziej się boję i tyle... Pewnie, że jak emocje opadły nabrałam większego dystansu, aczkolwiek i tak jestem rozczarowana, bo czułam się jak towar, a przecież ja tylko usiłuję urodzić moje dziecko.
Długo szukałam położnej, ta wydała mi się idealna, może za bardzo idealizowałam i oczekiwałam, że każdy przyjmie mnie z otwartymi rękami... a to przecież nie bajka...

Rodziłaś z nią? To powiedz mi coś, co jak po co na co i dlaczego i na ile miałaś swobodę i i i i?

k.leee - 2008-01-11, 06:12

excelencja napisał/a:
szkołę rodzenia, skoro wiem, że ona mi się akurat najmniej przyda.
Dlaczego myślisz, że szkoła rodzenia Ci się nie przyda? Ja przy obu porodach domowych chodziłem na szkoły rodzenia i myślę, że to fajne miejsce żeby się nauczyc rodzic. :-D
Rozumiem Twoje rozgoryczenie, myślę że wynika też z tego, że masz dużo na swoich barkach i jest Ci ciężko (ograniczone finanse,pierwszy poród, samodzielne przygotowania do porodu i macierzyństwa , planowany poród bez wsparcia bliskiej osoby).Może zgodzisz się jednak podzielic z kimś obowiązkami?
Podejście położnej było nie takie jakie oczekiwałaś, za mało empatii za dużo "służbowych"spraw, może drugie spotkanie rozwieje Twoje wątpliwości. A co z p. Ireną Chołuj? Może jeszcze ktoś? Czasu jest jeszcze sporo, więc lepiej może znaleźc osobę z którą będziesz się dobrze czuła niż wybierac osobę co do której masz tyle wątpliwości.
Też jestem zdania, że druga osoba oprócz położnej będzie niezbędna, 25 stycznia jest planowane spotkanie spotkanie wegedzieciaka w Warszawie, może warto przyjechac i poznac się z ludźmi :-D

PiPpi - 2008-01-11, 08:43

masz jeszcze naprawdę dużo czasu excelencja ! do maja na pewno znajdziesz odpowiednia położną, w Wa-wie masz wśród kogo wybierać, u mnie gorzej, bo to już za jakiś miesiąc może być ta rodzinna impreza ;-) , a ja z położną mam się dopiero spotkać,z porodem jak ze wszystkim, najlepiej na ostatnia chwilę go organizować:mryellow: ( w moim przypadku)
i szkołę rodzenia na pewno lepiej jest skończyć, zwłaszcza, że to Twój pierwszy raz, będziesz bardziej świadoma tego co się dzieje i współpraca z położną będzie lepsza, 3mam kciuki żeby wszystko Ci się poukładało :-)

excelencja - 2008-01-11, 09:03

Szkoła rodzenia kosztuje a mnie na nią nie stać, szczególnie, że połowa wiedzy jest mi niepotrzebna, bo nie mam najmniejszej ochoty uczyć się przewijania na lalce, bo przez moje ręce przewinęła się wystarczająca liczba dzieci.
Poza tym mam po coś instynkt...
Też myślałam, że mam dużo czasu, a okazuje się, że już teraz nie ma terminów... ale poczekam do spotkania i w razie czego będę rozmawiać z innymi.

JAK MAM Z KIMś RODZIć skoro nie mam z kim???????????????
Nie mam kogoś przy kim mogłabym stękać, cierpieć i się rozkraczać, no... Przecież to proste, nie zmajstruję sobie kogoś w cztery miesiące. Równie dobrze mogłabym wziąć włóczęgę z ulicy i poprosić, żeby rodził ze mną...

Dzięki babeczki, martwię się tą całą sytuacją i tyle.

loika - 2008-01-11, 09:20

excelencja, Jest świetne forum na temat porodów domowych, może tam ktoś poleci Ci sprawdzoną położną. Poza tym jest tam wiele cennych informacji i liknów.


link:

hxxp://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=45447

kasienka - 2008-01-11, 10:01

excelencja, weź też pod uwagę, że w szpitalu również można urodzić po ludzku...W Warszawie jest chyba cos takiego jak dom narodzin, jak znajde to Ci wkleję linka, ceny chyba są porównywalne...
Szczerze mówiąc, na miejscu położnej chyba bym się nie zdecydowała, w takiej sytuacji cała odpowiedzialność właściwie spoczywa na niej...Co gdyby miała wypadek i nie mogła dojechać? Jak daleko masz szpital w razie komplikacji? czy ktos moze cie do tego szpitala natychmiast zawiezc? :roll:

[ Dodano: 2008-01-11, 10:08 ]
hxxp://www.domnarodzin.pl/index.php?artykul_id=4
znalazłam na razie tylko coś takiego :/
ale jestem prawie pewna że widziałam jeszcze inną stronkę :/
A co ze szpitalem św.Zofii? Wiele kobiet bardzo go sobie chwali...

adriane - 2008-01-11, 10:54

Cytat:
A co ze szpitalem św.Zofii? Wiele kobiet bardzo go sobie chwali...


Kasieńko, ale jak ktoś chce w domu, to żaden szpital mu nie w smak, bo to już nie to samo. (Mówię, to po swoich doświadczeniach). Faktycznie dom narodzin, to dobry pomysl, bo tam jest atmosfera domowa i mimo, że jestem zwolenniczką porodow domowych, to gdybym nie mogla w domu rodzić z jakichś przyczyn, to chetnie bym tam urodziła.

PiPpi - 2008-01-11, 11:14

bardzo przyjemne zdjęcia z tego domu narodzin, właśnie taka przytulna atmosfera powinna panować w tego typu miejscu...czadowa alternatywa dla szpitala
kasienka - 2008-01-11, 11:21

adriane, wiem...ale myślisz, że jakaś połozna się zdecyduje na taki poród? :-|
k.leee - 2008-01-11, 11:29

kasienka napisał/a:
excelencja, weź też pod uwagę, że w szpitalu również można urodzić po ludzku...W Warszawie jest chyba cos takiego jak dom narodzin
adriane napisał/a:
gdybym nie mogla w domu rodzić z jakichś przyczyn, to chetnie bym tam urodziła.
Magda Stępień napisał/a:
...czadowa alternatywa dla szpital
Też traktował bym to jako alternatywę dla szpitala a nie dla porodu domowego.
kasienka napisał/a:
myślisz, że jakaś połozna się zdecyduje na taki poród? :-|
myślę, że przy woli współpracy znajdzie się wyjście z sytuacji inne niż poród w szpitalu. :-)
adriane - 2008-01-11, 11:33

kasienka napisał/a:
adriane, wiem...ale myślisz, że jakaś połozna się zdecyduje na taki poród? :-|


Zobaczymy ;)

Mala_Mi - 2008-01-11, 11:37

kasienka napisał/a:
na miejscu położnej chyba bym się nie zdecydowała
No cóż, ja na miejscu położnej nie zdecydowałabym się na pewno, mając takie informacje, jakie przedstawiła tutaj excelencja. Wg mnie położna poruszając wszystkie problemy i zadając wszystkie te pytania, które zadała, wykazała się wielką odpowiedzialnością, w odróżnieniu od excelencji (sorry, jeśli uraziłam, ale takie jest moje zdanie).
excelencja napisał/a:
po to chcę rodzić w domu, żeby czuć się komfortowo

Excelencja, radziłabym jeszcze raz przemyśleć motywy, dla których chcesz rodzić w domu. Czy tylko dla własnego komfortu? Gdzie tu jest miejsce dla Twojego dziecka, gdzie troska o nie, gdzie odpowiedzialność za nie, gdyby coś potoczyło się nie po Twojej myśli. Czy pomoże Ci kot? Kogo będziesz obarczała odpowiedzialnością? :roll:
excelencja napisał/a:
nie podoba mi się, że ktoś mi robi łaskę za 2500zł...

Położna przyjeżdża, by przyjąć na świat Twoje dziecko. To jest praca i to wcale nielekka, wymaga dużej wiedzy, doświadczenia, siły, również fizycznej. Na pewno nie jest to robienie nikomu łaski.

Poród to czas otwierania się po to by wydać na świat nowe życie. Ale też by w momencie całkowitej bezbronności przyjąć od innych życzliwych Ci osób pomoc. Masz jeszcze kilka miesięcy. Myślę, że to dużo czasu, dostałaś szansę, by zmienić coś w swoim podejściu do życia. Mniej postaw roszczeniowych i pretensji do świata, więcej otwartości.
Życzę Ci by to się udało.

Lily - 2008-01-11, 11:47

Jestem daleka od oceniania, ale przecież tuż po porodzie też będzie potrzebna osoba, która zostanie z mamą i dzieckiem i trochę pomoże w pierwszych godzinach/dniach. Poza tym osoba towarzysząca nie musi być w tym samym pomieszczeniu, może na wszelki wypadek czekać w innym, a w razie czego być pomocą dla położnej i rodzącej kobiety...
k.leee - 2008-01-11, 12:52

excelencja napisał/a:
JAK MAM Z KIMś RODZIć skoro nie mam z kim???????????????
Nie mam kogoś przy kim mogłabym stękać, cierpieć i się rozkraczać, no... Przecież to proste, nie zmajstruję sobie kogoś w cztery miesiące. Równie dobrze mogłabym wziąć włóczęgę z ulicy i poprosić, żeby rodził ze mną...

Standardem na wegedzieciaku jest to, że nie krzyczymy (np drukowane litery i 15 wykrzykników).
Osoba, która miała by Ci pomóc, może w tym porodzie uczestniczyc dyskretnie, używając języka, którym operowałaś - nie musi zaglądac Ci w krocze. Czy jeśli miała byś taką alternatywę : szpital lub najbliższa z możliwych Ci osób przy po rodzie domowym to co byś wybrała? To będzie Twoja decyzja. Szczerze życzę Ci spokoju i właściwych wyborów.

kasienka - 2008-01-11, 14:03

excelencja, przypuszczam, że musi Ci być ciężko, ale zgadzam się z Mi...To ogromna odpowiedzialność...Warto przemyśleć wszystko wiele razy...Trzeba też liczyć się z tym, ze poród jednak może skończyć się w szpitalu, gdyby były jakieś komplikacje...
No i to o czym tez Lily wspomniała-ktoś będzie z Tobą po porodzie? Bo w szpitalu byłabyś pod obserwacją, a w domu zostaniesz sama? Znam kilka przypadków wśród znajomych rodziców, kiedy niestety, po porodzie domowym trza było jechać do szpitala, krwotoki itp...Właściwie przytomność partnera ratowała życie pewnie tym kobietom, jedna zaczęła ni stąd ni z owąd bredzić i na pewno kot by jej nie pomógł...
Nie pisze tego, żeby Cię przestraszyć, ale trzeba brać wszystko pod uwagę...Poród to nie jest choroba oczywiście, ale to też nie jest wyrwanie mlecznego zęba...i nie chodzi tylko o Twoje życie, ale też o życie dziecka. Gdyby coś się stało, obarczysz odpowiedzialnością położną, bo w końcu skasowała za to pieniądze? Trzeba niestety mieć świadomość, że w Polsce poród w domu to jest podziemie...W szpitalach zazwyczaj patrzą bardzo krzywo na takie "widzi mi się" kobiet :roll:
Ja też chciałam rodzić w domu, moja mama rodziła kilka razy i widziałam, jak inne jest to doświadczenie od tego szpitalnego...to byłby mój drugi poród, więc też wiedziałam, czego się spodziewać, to nie była książkowa tylko wiedza...Wiedziałam, że chociaż piszą, że to inny rodzaj bólu, że endorfiny się wydzielają i znieczulają itp...owszem, to wszystko prawda...Ale boli jak cholera, z a pierwszym razem ten ból i nieumiejętność oddychania kompletnie mnie oszołomiły...Utrata kontroli nad własnym ciałem...
Jednak widziałam, że mój mąż nie jest na to gotowy, że za bardzo się boi, i choć mamy szpital położniczy vis a vis domu, nie zdecydowaliśmy się...(no i względy finansowe też tu miały znaczenie). Fakt, to nie był poród jak ze snów, ale wszystko ogólnie było ok, i mimo, że nie w domu, to i tak był jeden z najcudowniejszych momentów w moim życiu...
Myślę, że nie warto demonizować szpitala...Wiadomo, że w domu jest zupełnie inaczej...Ale poród w szpitalu to nie jest jakiś koszmar. :roll:

Ewa - 2008-01-11, 20:00

Mala_Mi napisał/a:
Mniej postaw roszczeniowych i pretensji do świata, więcej otwartości.

Otóż to właśnie. Ja mam nieodparte odczucie, że w tym przypadku nick bardzo pasuje do osoby :-| . Przepraszam, ale na miejscu położnej, obawiałabym się być przy Twoim porodzie. Czytając Twoje posty, nie chciałabym po prostu być na jej miejscu, gdyby cokolwiek poszło nie tak. Wymagania masz super, ale ze swej strony? Nawet szkoła rodzenia nie jest Ci potrzebna, bo przecież już wszystko wiesz. Wygląda na to, że nawet więcej niż doświadczona położna :-?

k.leee - 2008-01-11, 20:43

kasienka napisał/a:
Myślę, że nie warto demonizować szpitala...Wiadomo, że w domu jest zupełnie inaczej...Ale poród w szpitalu to nie jest jakiś koszmar. :roll:

To chyba wracamy w ogóle do początku dyskusji na temat porodów domowych.
Mnie nie przekonałaś...Argument finansowy - ile dzieci mamy w życiu? dwójkę, trójkę - laptopa bym sprzedał i meble, żeby miec na poród w domu.
Niegotowośc psychiczna jednego z partnerów na pewno jest ważnym argumentem na nie.
Nie wyobrażam sobie, gdybyśmy mieli miec kolejnego potomka, innego miejsca na poród niż nasz dom, oprócz sytuacji, kiedy to były by jakieś bardzo poważne przeciwwskazania medyczne potwierdzone przez kolejnego gina oprócz Romana.

PiPpi - 2008-01-11, 21:02

k.lee- Wy rodziliście w domku? jest gdzieś opis narodzin Waszych dzieci? :-)
k.leee - 2008-01-11, 21:07

Tak. Niestety nie ma opisu. A jest gdzieś jakiś Szablon Opisu Porodu Domowego ? Będzie mi łatwiej , bo nie wiem co Cię interesuje. Jeśli masz jakieś pytania Magda to chętnie odpowiem?
PiPpi - 2008-01-11, 21:09

aktualnie, tzn. dzisiaj: jak radziła sobie z bólem Mama Waszych dzieci i jak Ty pomagałeś?
pewnie jeszcze o coś zapytam....

kasienka - 2008-01-11, 21:22

k.leee, wiem, wiem...Tylko czy Wy braliście pod uwagę ewentualność przenosin do szpitala w razie jakiś komplikacji? Jakąś inną opcję? Ania nie była sama w domu, bez żadnej pomocy, Ty byłeś, mogłeś podawać co trzeba, wspierać w razie czego-reagować, zabrać do szpitala...Mam wrażenie, że excelencja nie bierze nic innego pod uwagę...Nie można zrzucić odpowiedzialności za wszystko na położną...

[ Dodano: 2008-01-11, 21:27 ]
k.leee napisał/a:
laptopa bym sprzedał i meble, żeby mieć na poród w domu.

widzisz, trochę się różnimy...Nie dlatego, że ja bym laptopa poszczędziła...Tylko ja nie robię z porodu w domu czegoś mega sakralnego itp...Rodziłam dwa razy w szpitalu i tak tez się da...Bez szkody dla matki i dziecka...Może następnym razem uda nam się w domu, może będziemy bardziej na to gotowi...Ja teraz, po urodzeniu Emila, byłabym na pewno bardziej gotowa...Po Zuzi jednak bałam się, że straciłabym kontrolę nad ciałem...Teraz było o wiele lepiej i jestem bardziej pewna swoich sił...
Ale przyznam, że nie wyobrażam sobie rodzić pierwsze dziecko w Polsce, tylko z położną w domu. No niestety...Ale oczywiście, to nie jest mój problem, nie oceniam tego, tylko wyrażam swoje wątpliwości i nie dziwię sie położnej...

k.leee - 2008-01-11, 21:44

kasienka napisał/a:
k.leee, wiem, wiem...Tylko czy Wy braliście pod uwagę ewentualność przenosin do szpitala w razie jakiś komplikacji? Jakąś inną opcję? Ania nie była sama w domu, bez żadnej pomocy, Ty byłeś, mogłeś podawać co trzeba, wspierać w razie czego-reagować, zabrać do szpitala...
No tak...Roman pracuje w szpitalu i ma samochód, tak więc jakby co to było zabezpieczenie. Ania nie była jednak nawet spakowana, czuła, że będzie dobrze. :-D
Magda napiszę dzis w nocy albo jutro bo to jednak nawet w skrócie długa historia :-D

excelencja - 2008-01-11, 21:44

Dobra, dziś w pracy odpisałam na te niezmiernie miłe posty 2razy i 2razy nie udało mi się wysłać, może i dobrze...
Po pierwsze, kto dał Wam prawo oceniania mnie i w pewnym stopniu obrażania bez znajomości sytuacji nawet w 20%?????????? Może najpierw wypadałoby zadać pytania i poczekać na odpowiedź, jeśli już tak bardzo chciałyście mi dopiec- może trzeba było to zrobić porządnie.
Bo efektu te posty innego nie odniosły, niż tylko sprawienie mi przykrości- sukces 100%.

Bardzo wiele można mi zarzucić, ale akurat braku odpowiedzialności- nie.
Nie będę się do Waszych wypowiedzi zwracać personalnie, bo nie zamierzam robić nikomu przykrości, po prostu postaram się szczegółowo opisać o co mi chodzi, może to sprawi, że zmienicie zdanie, jeśli nie- mam to gdzieś.

Po pierwsze chciałabym wyjaśnić, że cps lock w którymś poście wynikał z chęci podkreślenia a nie wykrzyczenia. Po prostu jak pisałam 4razy o tym, że nie mam z kim rodzić to znaczy że nie mam, a nie że sobie żartuję.
Po drugie, cały czas uczą nas, że nie mamy prawa niczego wymagać od świata, całe życie dawałam wszystkim wszystko od siebie, teraz czas zacząć czegoś wymagać, choćby poważnego traktowania, i wierzcie mi, że nie dla połechtania własnego ego, ale dla mojej córki, która jest dla mnie więcej warta niż cały cholerny świat (słowa cholera też tu się nie używa?)

Jak tworzyliśmy jeszcze szczęśliwą rodzinę pt. mama tata i dzidziuś inny poród niż domowy nawet nie przeszedł mi przez myśl, studiowałam od kilku lat informacje na ten temat i poświęcałam mu wielogodzinne przemyślenia.
Gdy z naszej szczęśliwej rodziny odpadł tatuś- uznałam, że koniec, będę skazana na szpital, bo jak tu rodzić w domu bez wsparcia kochającego partnera??????? I coraz bardziej zaczęłam się bać, aż stwierdziłam, czemu nie?? Wiele kobiet rodziło bez facetów w domu, bo np. nie zdążył dojechać... A twarda ze mnie babka, poród jest tak wyjątkowym wydarzeniem, że warto o niego zadbać.
Bałam się, że stanie się horrorem zamiast sielanki.

Kombinowałam na wszystkie sposoby, żeby się udało, dom narodzin odpadł, bo dojazd (mając skurcze nie będę raczej w stanie jechać) poza tym tu- w moim mieście mam rodzinę, i przyjaciół, którzy pomogą, zrobią zakupy, posiedzą przy mnie- a tam? nie...
Plan miałam dopięty na ostatni guzik sądzę, że dokładniej niż większość z Was.
Po pierwsze do przyjazdu położnej jest cały czas ze mną przyjaciółka (mieszka w klatce obok) - przychodzi położna, kumpela idzie do siebie, w międzyczasie przyjeżdża do niej druga przyjaciółka z prawem jazdy w kieszeni- na jakby co. O całej akcji informuję przyjaciela- który mieszka 2ulice dalej- że gdyby ona nawaliła to jest on. Oprócz tego siostra z mężem i brat-20 km dalej, gdyby nie działo się nic naglącego- mogę na nich liczyć.
Dwie przyjaciółki w razie czego w ciągu 2minut są pod moimi drzwiami.

Nie jestem idiotką i po porodzie nie zamierzam zostać sama, szczególnie, że mogę paść na pysk i nie zdążyć po karetkę zadzwonić, już dawno poprosiłam przyjaciółki o dyżury przy nas, siostrę i mamę- z 5dni tak będzie, dopóki nie będę pewna, że czuję się dobrze.

A jakie mam motywy?? Tak -egoistyczne, i nigdy nie uwierzę, że którakolwiek z Was o tym nie myślała. Oczywiście uważam, że moje dziecko będzie bezpieczniejsze w domu, że nie będą zabierać jej sprzed moich oczu, że nie będą dotykać jej ludzie, których pierwszy raz widzę, że nie naszprycują nas niepotrzebnie chemią. Ale przede wszystkim chodzi o mój spokój, co ma związek z dobrem mojego dziecka, bo jeżeli ja będę spokojna i bezpieczna, poród będzie przebiegał przyjaźniej i płynniej- dla mnie to dość oczywiste.

Nie mówiłam ani razu, że nie rozumiem położnej i jej postawy, ja po prostu jestem rozgoryczona, bo oczekiwałam troszkę więcej otwartości... ciepła -takich tam pierdół.
Nie znając jej, poczułam, że jestem w stanie powierzyć jej życie mojego dziecka i moje, wyidealizowałam sobie obraz sytuacji itp.
MI chodziło o sposób, bo to wszystko można powiedzieć zupełnie inaczej, tak, że nie poczułabym się hmm niemiło.

A co do szkoły rodzenia- nigdy nie uważałam, że wiem wszystko, jeżeli chodzi o opiekę nad noworodkiem wiem wystarczająco dużo, jeśli chodzi o poród - nie wiem nic i nie będę wiedzieć dopóki go nie przeżyję, poza tym opinie jakie słyszałam od znajomych o przydatności tego wynalazku- nie są zbyt pozytywne.
I kolejny raz powtórzę- zarabiam 1200zł niecałe, jestem poza domem po 13godzin dziennie, po pierwsze skąd ma wziąć na prywatną szkołę rodzenia? Po drugie kiedy mam znaleźć czas? Jak wracam do domu padam na pysk i staram się łapać każdą chwilę odpoczynku.
I sądzę, że w celu zdobycia potrzebnych mi informacji mogę się spotkać z położną 2razy - normalnie porozmawiać i tyle. Wy może miałyście inne doświadczenie ze szkołami rodzenia, moi znajomi takie, a jakoś im ufam.

Tym, którzy starali się konstruktywnie pomóc - z całego serca dziękuję, wezmę do siebie rady i oczywiście nie zrezygnuję z planów ;) , bo moje dziecko zasługuje na wszystko, co najlepsze, a moim obowiązkiem jest mu to dać.


Tym, którzy zamiast pomóc i wspierać - postanowili dołować - życzę równie życzliwych ludzi naokoło.

pozdrawiam

adriane - 2008-01-11, 22:23

kasienka napisał/a:
Jednak widziałam, że mój mąż nie jest na to gotowy, że za bardzo się boi, i choć mamy szpital położniczy vis a vis domu, nie zdecydowaliśmy się...(no i względy finansowe też tu miały znaczenie). Fakt, to nie był poród jak ze snów, ale wszystko ogólnie było ok, i mimo, że nie w domu, to i tak był jeden z najcudowniejszych momentów w moim życiu...
Myślę, że nie warto demonizować szpitala...Wiadomo, że w domu jest zupełnie inaczej...Ale poród w szpitalu to nie jest jakiś koszmar.


A kto tu demonizuje szpital? Ja mam po prostu przekonanie, że szpital nie dobrym jest miejscem do rodzenia dzieci. I tyle.

loika - 2008-01-12, 00:13

excelencja napisał/a:
Kombinowałam na wszystkie sposoby, żeby się udało, dom narodzin odpadł, bo dojazd (mając skurcze nie będę raczej w stanie jechać)


Ja jechałam (oczywiście nie ja prowadziłam) ponad 100 km do szpitala, w którym chciałam urodzić, nie był to żaden problem, spokojnie mogłam przejechać więcej. Piszesz, że ma Cię kto zawieźć, więc może warto tę opcję rozważyć jeszcze raz, jeżeli nie uda Ci się porozumieć z położną.

bodi - 2008-01-12, 00:15

excelencja, spróbuj przeczytać jeszcze raz wszystko co ludzie do Ciebie napisali, z myślą że ich intencją była życzliwość i chęć pomocy Ci. Uwierz, że właśnie tak było, nie widzę by ktokolwiek tu usiłował Ci dopiec.

Skoro masz tylu przyjaciół, którzy będa czuwać w pobliżu w chwili porodu, to może jednak którys/któraś z nich mogłaby być z tobą. Ta trzecia osoba jest po prostu niezbędna.

Dziwi mnie twoje podejście, że lepiej nie wiedzieć o porodzie. Jeśli decydujesz się na poród domowy to bierzesz na siebie wielką odpowiedzialnośc, własnie Ty, anie położna. Dlatego powinnaś wiedzieć jak najwięcej. Choćby z książki (jest kilka wartościowych na rynku), ale szukaj tej wiedzy!

PiPpi - 2008-01-12, 08:09

Magda napiszę dziś w nocy albo jutro bo to jednak nawet w skrócie długa historia :-D [/quote]
spokojnie, dzięki k.leee :-D mi coraz cieplej na myśl o porodzie..zbliża się wielkimi krokami. wczoraj miałam słaby dzień, a mój wąż powiedział, ze wierzy, że mi sie uda i ...nawet nie zauważę ajk urodzę, hihi-czyżby wiedział coś na temat porodu ;-) ?

excelencja - 2008-01-12, 20:42

Bodi, oczywiście, że od kilku miesięcy czytam na ten temat wszystko co mi wpadnie w ręce i połowę z tych rzeczy znam na pamięć. To chyba dość oczywiste, że szukam wiedzy, tylko szkoła rodzenia mnie nie kręci, oprócz kasy, ze względu na to, że tam chodzą PARY.

Bodi, jeżeli ktoś pisze mi, że jestem nieodpowiedzialna, nie jest życzliwy, jeżeli krytykuje nie pytając nawet o to jaka jest prawda, też nie jest życzliwy.

Ja mam przyjaciół, którzy by chcieli, ale ja nie chcę, bo mnie by to krępowało. W razie potrzeby 2minuty i będę przy moim łóżku :D

kasienka - 2008-01-12, 20:52

excelencja napisał/a:
Plan miałam dopięty na ostatni guzik sądzę, że dokładniej niż większość z Was.
Po pierwsze do przyjazdu położnej jest cały czas ze mną przyjaciółka (mieszka w klatce obok) - przychodzi położna, kumpela idzie do siebie, w międzyczasie przyjeżdża do niej druga przyjaciółka z prawem jazdy w kieszeni- na jakby co. O całej akcji informuję przyjaciela- który mieszka 2ulice dalej- że gdyby ona nawaliła to jest on. Oprócz tego siostra z mężem i brat-20 km dalej, gdyby nie działo się nic naglącego- mogę na nich liczyć.
Dwie przyjaciółki w razie czego w ciągu 2minut są pod moimi drzwiami.

Nie jestem idiotką i po porodzie nie zamierzam zostać sama, szczególnie, że mogę paść na pysk i nie zdążyć po karetkę zadzwonić, już dawno poprosiłam przyjaciółki o dyżury przy nas, siostrę i mamę- z 5dni tak będzie, dopóki nie będę pewna, że czuję się dobrze.

to już wygląda zupełnie inaczej...Wcześniej właściwie ciągle podkreślałaś że będzie SAMA, ja to odebrałam w ten sposób właśnie, że nastawiasz się tak, że nie ma innej opcji, nie bierzesz pod uwagę innych ewentualności czy zbiegów okoliczności, że uparłaś się na poród w domu i tyla...A z tego co teraz napisałaś, wynika że jesteś świetnie przygotowana :)
Nie myśl, że chciałam Cię urazić, zrugać, czy coś w tym stylu...Zupełnie nie to miałam na celu, raczej chciałam zwrócić Ci uwagę na kilka kwestii, o których, sądząc z Twoich wcześniejszych postów, nie pomyślałaś...Okazuje się, że jest zupełnie inaczej.
Szczerze życzę powodzenia i mam nadzieję, że za jakieś 140 dni napiszesz na forum jak było wspaniale :D

PS. Wspominałaś o tym wszystkim położnej? Bo może ona też to tak zrozumiała, że będziesz SAMA?

excelencja - 2008-01-12, 21:00

tzn będą.
Capricorn - 2008-01-12, 21:07

a ja rozumiem excelencję... też jestem BARDZO niezależnym typem, nienawidzę prosić o pomoc, chyba nie wymyśliłabym żadnego przyjaciela dowolnej płci, nawet gdyby miałby siedzieć np. w pokoju obok i grać w gry komputerowe ze słuchawkami na uszach, i tak byłoby to dla mnie zbyt krępujące.
Rozumiem tez niechęć do szkół rodzenia, szczególnie ten ostatni argument, psychologiczny, że tam chodzą pary. Rzeczywiscie, głupio byłoby się bez przerwy tłumaczyć, że żadna para się do mnie nie dosiądzie. Ja akurat nigdy nie chodziłam do szkoły rodzenia, a porody miałam fantastyczne i bezproblemowe, dzięki temu, ze wiedziałam, co się dzieje i czego oczekiwać, nie było żadnych niemiłych niespodzianek. Szkoła rodzenia na pewno pomaga, ale nie jest niezbędna, przez tysiące lat kobiety sobie radziły bez takich instytucji, zdając się na instynkt.
Teraz z drugiej strony: to zrozumiałe, ze ważne, najważniejsze, jest bezpieczeństwo nowonarodzonej istoty. Tutaj nie ma dyskusji. Rozumiem, że położna zwyczajnie boi się (tak, boi się, a nie jest złośliwa, czy coś takiego), bo jej odpowiedzialność jest ogromna. W sytuacji,. gdy przebieg porodu ulegnie zakłóceniu, i będzie potrzebna natychmiastowa pomoc, bo liczyć się będą sekundy, może sama nie dać rady.

tyle gadania. a rozwiązania sytuacji excelencji widzę dwa:
1. jednak poród w szpitalu, starannie wybranym (ja rodziłam w szpitalach, dwa ostatnie porody w cudownej atmosferze, nie musi od razu być traumatycznie),
2. spytać położną, czy może do tego porodu dotrzeć ze swoją uczennicą / praktykantką / asystentką. pewnie lepsze rozwiązanie, ale tez pewnie droższe.

excelencja - 2008-01-12, 22:23

Capricorn - dzięki za zrozumienie :) - ja miło :)
Ja z położną gadałam tylko raz, teraz przedstawię jej dokładnie mój plan- czyli jak będzie wyglądał zestaw moich ludzi- może jej przypasuje ;) Bo generalnie nie ma szczególnej różnicy czy ktoś jest za drzwiami jednymi czy trzema, szczególnie, że mało jest sytuacji, w których przydałby się totalny laik, gdzie nie mam pojęcia jak którakolwiek z moich przyjaciółek zareaguje. Do podawania ręczników nikogo nie potrzeba ;) naszykuję całą stertę. Poza tym znajome, które rodziły w domu, mówiły, że w zasadzie rodziły same, a położna starała się nie przeszkadzać i w zasadzie siedziała w innym pomieszczaniu, tylko jeśli coś szło niewłaściwie - siedziała przy babeczce, więc jeśli będzie szło coś nie tak, to jakoś zniosę obecność trzeciej osoby w kuchni...
Ale jeśli będzie wzorowo i hmmm przyjemnie- nie ma sensu, żebym niepotrzebnie się stresowała obecnością osoby, której nie chcę.

A szpital - tak, ale tylko w razie komplikacji, w szpitalach przeraża mnie nie sam poród, ale traktowanie przez personel - i nie spotkałam się jeszcze ze szpitalem, na który nikt by nie narzekał.

pao - 2008-01-13, 08:55

Cytat:
i nie spotkałam się jeszcze ze szpitalem, na który nikt by nie narzekał.


no to masz wyjątek. drugi poród miałam w świetnych warunkach personalnych. to była genialna impreza :)

excelencja - 2008-01-13, 10:39

Pao, tak, Ty miałaś świetny poród, a ktoś inny mógł mieć kiepski. Moja przyjaciółka też twierdzi, że miała spoko poród, ale w moim pojęciu to był koszmar... po prostu każdy ma inne potrzeby i oczekiwania.

Ja chcę rodzić SAMA ;) ))) i mam nadzieję, że dam radę to zrobić, co nie znaczy, że nie biorę pod uwagę innych opcji, i że nie jestem przygotowana.
Tylko liczę na to, że uda się, tak jak sobie wymarzyłam, a położna będzie mnie wspierać i podpowiadać, ale nie będzie potrzeby jakiś ingerencji. No cóż -zobaczymy jak będzie, może się okazać po drodze, że coś jest nie tak i nie będę mogła rodzić w domu... i tego się boję, ale jakoś szpital też przeżyję jakby będzie trzeba, aczkolwiek wolałabym nie, najważniejsze, żeby moja kruszynka była szczęśliwa po tej stronie.

Oczywiście, że zdam relacje- ale to jeszcze tyyyyyle czasu :)

magdusia - 2008-01-13, 12:44

excelencja :-)
ja w tym wątku raczej nie dodam nic odkrywczego bo sama rodziłam w szpitalu
ale dziewczyno chciałam Ci powiedzieć że bardzo dzielna jesteś :-)
i życzę Ci pięknego porodu.

excelencja - 2008-01-13, 14:45

Dzięki ;) Z moich znajomych tez nikt nie rodził inaczej niż w szpitalu ;)
Magdusia, jakbyś zobaczyła szpital w moim mieście, też szukałabyś alternatywy ;) Odkąd skończyłam 16lat szukałam czegoś innego :D
Muszę być dzielna w końcu mam dla kogo :D

magdusia - 2008-01-13, 15:03

Cytat:
Muszę być dzielna w końcu mam dla kogo :D
____________

jasne :*

k.leee - 2008-01-13, 23:04

Magda Stępień napisał/a:
jak radziła sobie z bólem Mama Waszych dzieci i jak Ty pomagałeś?

W telegraficznym skrócie.
1.Podpytałem Anię -na ból - oddychając pieskiem, oddychanie przede wszystkim :!:
chodząc, stając i bujając się (ruszając biodrami). Z mojej strony to wyglądała tak,
że Ania była jak w transie( ale w kontakcie ze światem :-) ), była b. skoncentrowana na tym co się działo, cały czas chodziła po całym mieszkaniu i oddychała. Jak raz się pomyliła z oddychaniem to, jak sama stwierdziła, poczuła że boli.
2.Dosłownie wspierałem ramieniem, zwłaszcza przy partych, choc to dla Anki był spacerek. Jeśc nie musiałem szykowac, ze szklankę wodymoże podałem. Byłem w cieniu ale zawsze pod ręką, gdyby Ania coś potrzebowała albo Roman ( gin ). Więcej roboty miałem już po porodzie, bo chciałem żeby Ania odpoczywała.
Jak by co pytaj.

PiPpi - 2008-01-14, 09:18

dziękuję za odpowiedź k.lee
wiesz, w szkole rodzenia, którą skończyliśmy nie uczono nas konkretnych technik oddechowych, to nietypowa zresztą szkoła rodzenia jest. oddech to podstawa, na pewno, ja swój pogłębiam dzięki praktyce tai-chi od kilku lat, ale ciekawi mnie co to za technika, o której piszesz "oddychanie pieskiem"???/jeśli od stylu pływania to nie będę wiedziała o co chodzi/
z Twojego opisu wnioskuję, ze mieliście po prostu aktywny, spokojny poród :-)
jeszcze tylko zapytam o pozycję jaka Ania przybrała kiedy dzidzia wydostawała się na świat, wszędzie czytam o grawitacyjnych pozycjach a unikaniu leżącej(i uważam, że to jak najbardziej logiczne), cz u was też tak było?
kurczę jeszcze jedna kwestia mnie niepokoi: szczepienia, dziadostwo jedno...czytałam ten wątek i się podołowałam tylko, jak u Was to wyglądało? potrzebne jest załatwienie zaświadczenia od lekarza o niekonieczności szczepienia czy o co chodzi? będę wdzięczna za przybliżenie tego tematu..

kasienka - 2008-01-14, 09:31

Magda Stępień napisał/a:
"oddychanie pieskiem"???

pytanie nie do mnie wprawdzie, ale przez oddychanie pieskiem ja rozumiem dyszenie...Nie zaciąganie się głebiej powietrzem, tylko płytki i szybkie dyszenie. Baaardzo pomocne na skurczach i niedopuszczające do hiperwentylacji...Jeśli chodzi o oddychanie, to to faktycznie jest bardzo ważna sprawa, na skurczu-piesek(lub płytkie oddechy -hihihi-ja tak sobie mówiłam, nie chodzi o śmiech, tylko takie głoski ;) )-po skurczu-głeboki rozluźniający oddech przeponą...Pod koniec łatwo się pogubić, bo to szaleństwo, ale mi pomagała położna, na pewno przydatny jest mąż...

pao - 2008-01-14, 09:50

ja osobiście wolałam spokojny długi oddech, ten "piesek" mnie irytował ;)

a na bóle to bartuś mi masował plecki, szczególnie krzyż. bardzo pomagało :)

kasienka - 2008-01-14, 09:58

pao napisał/a:
ja osobiście wolałam spokojny długi oddech, ten "piesek" mnie irytował

JAk pozostaje się świadomą i ma się kontrolę nad swoim ciałem, umie się w nie wsłuchać, to oddychanie najlepsze samo przychodzi :)
Ja miałam problem przy Zuzi, bo tak dyszałam, że prawie zemdlałam, nie mogłam nad tym zapanować, teraz szło mi o wiele lepiej, a na bolesnych skurczach nie mogłam oddychać spokojnie, bo za bardzo bolało, dyszenie było the best...Ale na pewno nie każda kobieta przeżywa to tak samo.

PiPpi - 2008-01-14, 10:31

fajnko, że piszecie na ten temat; dzieki :-) zastanawiałam sie czy nie założyć odrębnego tematu pt. jak radziłyście sobie z bólem w czasie porodu? gdyby ktoś uznał, że tak będzie ok. to możnaby wydzielić ten wątek.
k.leee - 2008-01-14, 10:51

Magda Stępień napisał/a:
co to za technika, o której piszesz "oddychanie pieskiem

z innego forum z wątku dla wokalistów "Najprostsze mi znane cwiczenia i dosc skuteczne to tzw "oddychanie pieskiem"-czyli oddychasz bardzo szybciutko jak zmeczony piesek,uzywajac w tym celu przepony-w tym momencie czujesz jak caly brzuch Ci "lata"(mam nadzieje,ze lapiesz;),robisz to tak dlugo jak sie da;)".
Na maxa zmęczony , dyszący pies, wywalony jęzor ( u psa ) i krótkie , szybkie oddechy.
Magda Stępień napisał/a:
jeszcze tylko zapytam o pozycję jaka Ania przybrała kiedy dzidzia wydostawała się na świat, wszędzie czytam o grawitacyjnych pozycjach a unikaniu leżącej(i uważam, że to jak najbardziej logiczne), cz u was też tak było?
Przez cały poród Ania położyła się tylko na 1 minutę, kiedy Roman musiał zbadac rozwarcie (było już pełne kiedy przyjechał) i to był chyba jedyny moment kiedy widziałem, że Anię boli. Kiedy były skurcze parte Ania stała w rozkroku oparta o stół i moje ramię.
Magda Stępień napisał/a:
kurczę jeszcze jedna kwestia mnie niepokoi: szczepienia, dziadostwo jedno...czytałam ten wątek i się podołowałam tylko, jak u Was to wyglądało? potrzebne jest załatwienie zaświadczenia od lekarza o niekonieczności szczepienia czy o co chodzi? będę wdzięczna za przybliżenie tego tematu..
Są trzy wątki o szczepieniach ale pewnie ciężko się przez nie przekopac. Moje wnioski po ich przeczytaniu są takie rodzice , których dzieci urodziły się w domu mają mniej kłopotów z "organami" szczepiennymi. Nie musisz załatwiac , żadnego zaświadczenia. Dziecko przychodzi na świat, ginekolog który przyjmował poród wypisuje jakiś tam dokument o urodzeniu dziecka(położna też?). W ciągu kilku pierwszych dni dobrze, żeby przyszedł do domu i zbadał dziecko pediatra (prywatnie), dla własnego spokoju. Później dopóki chodzisz prywatnie do pediatry to nie powinno byc problemów. My jednak zdecydowaliśmy się chyba raz czy dwa pójśc do przychodni i tam złożyliśmy na dzień dobry oświadczenie, spokojnie bez ideologii. Faktem jest, że w przychodni tej był już Kuba i wiedzieliśmy, że nas znają i nie robią problemów.
Mam wrażenie, że największe kłopoty są kiedy w szpitalu przy porodzie odmawia się szczepień. Szpital nie wybacza takiej zniewagi i dba o to, żeby winny został należycie ukarany.Myślę, że z tego powodu takie sprawy trafiają nawet do sądu.

dynia - 2008-01-14, 10:57

Poza oddechem bardzo ważnym i pomocnym mi ulgę przynosiło zanim jeszcze usiadłam na ten fotel do rodzenia kołysanie biodrami podobnie wykonywane jak cwiczenie gimnastyczne i przy takich skurczykach juz co 1 min ja pozostawałam na ziemi na kocu kleczac na kolanach i podpierajac sie dłonmi coś na kształt psa czy kota,miałam wtedy mniejszy naciska na lędzwie a tam umiejscowione byly własnie bole.Powiem Wam,ze tym razem zupełnie inaczej ten poród wygladał,bardzo pomogła mi glowa,byłam bardzo skoncentrowana na swoim bólu i na działaniu,wyciszona i spokojna.Rodzac Jage darłam sie jak szalona ;-)
adriane - 2008-01-14, 11:14

k.leee napisał/a:
Dziecko przychodzi na świat, ginekolog który przyjmował poród wypisuje jakiś tam dokument o urodzeniu dziecka(położna też?


Położna też.

PiPpi - 2008-01-14, 13:06

dynia, czyli Ty urodziłaś Jagę pierwszą? w szpitalu, czy też w domku?
jakbyś mogła napisałabyś coś więcej o swoich porodach, masz porównanie..
trochę mi lżej na myśl, że przy domowym porodzie nie ma takich akcji z nieszczepieniem, poradzimy sobie, dzięki za info k.lee i wszyscy[/b] ;-)

- 2008-01-14, 13:13

Magda, Dyńka rodziła w szpitalu i Jagę i Ziemka.
PiPpi - 2008-01-14, 13:36

to ciekawe, że dynia trafiła, a może znalazła ? taki szpital, w którym pozwolono Jej przyjąć pozycję psa, na podłodze i podążać za własnym instynktem.
Martuś - 2008-01-14, 13:54

Magda, proponuję poczytać o szpitalu np. w Pucku, naprawdę nie każdy szpital to rzeźnia i nie wszędzie każą się kłaść na fotel porodowy, do końca w wybranej przez siebie pozycji można rodzić w coraz większej ilości miejsc, a w pierwszej fazie, o której pisała Dynia to przybierać dowolne pozycje można chyba w większości szpitali.
PiPpi - 2008-01-14, 14:06

wiesz Martuś akcja Rodzic po ludzku zrobiła swoje, świadomość ciężarnych siłą rzeczy rośnie, ja to wiem, ale mieszkam we Wrocku a tutaj ze szpitalami baaardzo różnie bywa, ruletka z tendencją negatywną jeśli chodzi o swobodę rodzenia. z wielu powodów wybieram poród domowy, ostatnio do długiej listy doszedł większy komfort z nieszczepieniem dzieciątka
dynia - 2008-01-14, 14:20

Magda tak jak pisała oba porody miałam w szpitalu i to tym samym.Wszystko obyło się po mojej mysli dzięki cudownej połoznej,ktora byłam wczesniej umówiona poza tym znałysmy sie z porodu Jagi ;-) Wszystko odbywało sie w bardzo przyjaznych warunkach,osobnej porodówce,przy asyscie męża mego ,pozwalano mi dobierac intuicyjnie pozycję,w której czułam sie komfortowo.Dopiero na ostani moment gdzieś ok.15 min musiałam połozyc sie na to łózkoi na szczescie trwao to tak krótko bo to nie jest pozycja komfortowa.POłozna informował mnie na bieząco co jest wykonywane co sie dziej etc.MUusze przyznac ,ze atmosfera na porodówie była bardzo przyjemna i rodzinna mozna powiedzieć,byłam napradę zadowolona chociaz nastawiałam sie na szpital jak na zło konieczne,dla mnie to miejsce,którego unikam jak się da.Czuję sie chora juz na sama myśl o nim :-? .Z minusów wymienie tylko to,że musiałam przebywac tam 3 dni (tyle przewiduja przy normalnym porodzie),to mnie rozwalało ,dołowałam sie i chciałam wracać jak najszybciej(no i jeszcze wyzywienie godne pożałowania ale nie liczyłam specjalnie na jakies super względy,posiłki dostarczała mi rodzinka ;-) j.Ja tez bardzo chciałam rodzić w domu ale z racji tego,ze mieszkamy daleko od szpitala (40 km) nie zdecydowałam sie na taka opcje.Brałąm tez pod uwage tylko szpital ,który posiada O.I.O.M . noworodkowy,bo dla mnie najwazniejsze było zdrowie dziecka ,które w razie jakichkolwiek komplikacji dostałoby szybka i fachową pomoc (a przy porodzie domowym niestey jest to gra na czas)takie argumenty przewżyły jednak nad urokiem porodu w domowych pieleszach ;-) Napisze jeszcze ,ze w dużym stopniu przyczyniłasie histoira mojej przyjaciólki,którejw ostanich minutach wykonano cc i tym sposobem urodziła żywe dziecko,gdyby rodziła w domu tak jak wczesniej planowała ,skonczyłoby sie tragicznie,bo nic wczesneij nie wskazywało na taki obrót sprawy.Niestety w nagłych przypadkach nie da dię wykonac cesarskeigo cięcia w warunkach domowych a transport itp. to igranie z losem ,bitwa o czas,nie możemy też zgóry przewidzieć,że nas nie spotka podobny przypadek.
Martuś - 2008-01-14, 14:29

Magda Stępień napisał/a:
wiesz Martuś akcja Rodzic po ludzku zrobiła swoje, świadomość ciężarnych siłą rzeczy rośnie, ja to wiem, ale mieszkam we Wrocku a tutaj ze szpitalami baaardzo różnie bywa, ruletka z tendencją negatywną jeśli chodzi o swobodę rodzenia. z wielu powodów wybieram poród domowy, ostatnio do długiej listy doszedł większy komfort z nieszczepieniem dzieciątka

No tak, rozumiem oczywiście, jakbym miała taką możliwość to też bym się pewnie zdecydowała :) Ale chodzi mi o to, że przybieranie dowolnej pozycji w czasie porodu przestaje być czymś dziwnym, a w pierwszej fazie staje się chyba standardem (na szczęście).

PiPpi - 2008-01-14, 14:51

super dynia, że masz takie dobre wspomnienia:) gdybym miała 40km do szpitala to duże prawdopodobieństwo,że nie zdecydowałabym się na poród domowy...ze względu na bezpieczeństwo dzidzi. do mnie wiele rzeczy przychodzi samo, intuicyjnie, jakoś nie starajc się specjalnie, intuicyjnie znajduję to, czego mi potrzeba, póki co, wszystko mówi mi, że poród rodzinny to jest to:) torbę do szpitala pewnie spakuję, ale to tak na wszelki wypadek, oby i tym razem intuicja mnie prowadziła :-)
martuś, też uważam, ze pozwolenie na przybieranie swobodnej pozycji rodzącym to dobry kierunek, w którym zmierzają polskie szpitale :lol:

excelencja - 2008-01-14, 17:30

O co chodzi z tym nieszczepieniem dziecka i przeciwko czemu?
Lily - 2008-01-14, 21:54

excelencja napisał/a:
i przeciwko czemu?
przeciwko wszystkiemu
jest kilka wątków o szczepieniach, poczytaj sobie może?

excelencja - 2008-01-15, 23:01

generalnie wiem jakie są szczepienia na początku. Tylko chyba raczej wolę przeciwko gruźlicy dziecko zaszczepić i zastanawiam się nad ideologią nieszczepienia.
Tak, masz rację, przeczytam, jak tylko przestanę siedzieć w pracy po 13godzin dziennie, zacznę się dokształcać ;D

PiPpi - 2008-01-16, 08:34

poczytaj, bo nie do końca o ideologie chodzi przy nieszczepieniu dzieci ;-)
jeśli można mówić o jakiejś ideii, to troska o zdrowie, po prostu
szybko się dowiesz czegoś na temat braku sensowności szczepienia na gruźlicę, w Europie z tego co czytałam nikt już nie sczepi przeciwko chorobie, której nie ma

Lily - 2008-01-16, 11:55

Magda Stępień napisał/a:
braku sensowności szczepienia na gruźlicę, w Europie z tego co czytałam nikt już nie sczepi przeciwko chorobie, której nie ma
jak to nie ma? ostatnio nastąpił wzrost zachorowań na gruźlicę, a poza tym ponoć Polacy wracający z Islandii i innych północnych krajów często wracają chorzy na nią
pao - 2008-01-16, 11:57

to jakim cudem chorują skoro byli zaszczepieni ;)
Lily - 2008-01-16, 12:01

pao napisał/a:
to jakim cudem chorują skoro byli zaszczepieni ;)
cuda, cuda :)
swoją droga wzrost standardu życia, lepsze odżywianie powoduje, że ludzie rzadziej zapadają na gruźlicę, a teraz to wbrew pozorom nie jest choroba biednych ludzi, ale tych robiacych karierę, zagonionych, przemęczonych i niedożywionych z tego powodu - do tego często młodych...

[ Dodano: 2008-01-16, 12:03 ]
Cytat:
W walce z gruźlicą dzieli nas od krajów zachodnich 25 lat. Co roku w Polsce umiera na tę chorobę ok. 1000 osób, chociaż jest całkowicie wyleczalna. W 2000 r. odnotowano 12 tys. nowych zachorowań. To dwa razy więcej niż w Czechach i na Słowacji, dwa i pół raza więcej niż w Niemczech i aż siedem razy więcej niż w Szwecji i Norwegii.



Cytat:
Gruźlica to choroba zakaźna, którą wywołują przez Gram-dodatnie bakterie Mycobacterium tuberculosis, zwane pałeczkami lub prątkami (również prątkami Kocha - od nazwiska ich odkrywcy, Roberta Kocha, który je pierwszy opisał w 1882 r.).
Przeniknięcie bakterii do płuc nie jest równoznaczne z zachorowaniem. Prątki, które przedostaną się do pęcherzyków płucnych, mogą bowiem od razu zginąć pod wpływem działań naszego układu immunologicznego lub pozostać przy życiu, ale nie rozmnażać się - i tak przetrwać w naszym ciele wiele lat, nie robiąc nam nic złego. Jednak od chwili przeniknięcia bakterii do organizmu ryzyko zachorowania utrzymuje się przez całe życie. Największe prawdopodobieństwo zachorowania występuje w pierwszym i drugim roku od zakażenia. Choroba rozwija się u ok. 10 proc. zakażonych.

bodi - 2008-01-16, 12:13

eee, Magda, to nie do końca tak jest że nie ma, po zmianie systemu i zaprzestaniu kontrolnych RTG i innych zmianach wzrosła w polsce liczba zachorowań.
Bezsens tej szczepionki polega na tym, że chroni tylko przed jednym rodzajem gruźlicy, a i to w najlepszym razie w 30-50%. Dlatego o wiele ważniejsza jest naturalna odporność.

Alispo - 2008-01-16, 12:13

Magda Stępień napisał/a:
poczytaj, bo nie do końca o ideologie chodzi przy nieszczepieniu dzieci ;-)
jeśli można mówić o jakiejś ideii, to troska o zdrowie, po prostu

jest tez aspekt odzwierzecych skladnikow i powstawania szczepionki
moga byc tez religijne czy swiatopogladowe(jak np.kwestia tych szczepionek z plodow)
Ale najczesciej pojawiajacy sie powod to zdecydowanie ZDROWIE.

bodi - 2008-01-16, 12:14

Lily już coś wkleiła, więc tylko dopiszę że wśród bezdomnych itp. również zachorowalność jest b wysoka. Ogólnie gruźlica to choroba oportunistyczna, najchętniej rozwija się w osłabionym organizmie.
PiPpi - 2008-01-16, 14:02

oj kurczaki, to miałam jakieś lewe dane ;-) dobrze, że to sprostowałyście
adriane - 2008-01-16, 17:08

Pewien znany warszawski lekarz uważa, że to właśnie owa szczepionka przyczynia się do faktu, że mamy sporo zachorowań na gruźlicę w Polsce. Inne przyczyny to oczywiście bieda i pracoholizm (brak czasu na dobre odżywianie sie).
PiPpi - 2008-01-24, 13:44

jestem już po wizycie położnej :-) mało sie pocę, a w czasie tej rozmowy trochę ze mnie pociekło ;-) wydawało mi się, że to już jutro rodzę...był wywiadzik i ogólnie wszystko spoko. co do szczepień powiedziała, że nie będziemy mieli problemów z nieszczepieniem, kwestia napisania oświadczenia, ciekawe czy tak różowo jest we Wrocku, mój sceptycyzm i tak każe uważać...powiedziała, ze osobiście to na gruźlicę i wzw to na pewno by szczepiła już kilkumiesięcznego bejbiaszka...ale to Ona, my jeszcze zobaczymy
przed nami zakupy: folia malarska, podkłady takie pieluchowe, woreczki na kostki lodu i takie tam :->

Lily - 2008-01-24, 13:47

Magda Stępień napisał/a:
: folia malarska
będzie Wam remontować mieszkanie? :lol:
- 2008-01-24, 14:07

Lily, :mrgreen:
jasminea - 2008-01-24, 21:27

ań,
Fajne zdjęcie córy z kociakiem (mmmm... uwielbiam koty):)

Magda, trzymam kciuki!!
Co z tą folią malarską? :-?

A tak w ogóle, to dowiedziałam się niedawno, że wirus grypy mutuje tak często, że zupełnym bezsensem są szczepionki :-P
No chyba, że są to szczepionki homeopatyczne, które wprowadzają do organizmu tylko otoczkę białkową wirusa, a nie jego RNA.

Pozdrawiam wszystkich, jako, że jestem tu nowa :-D

Lily - 2008-01-24, 21:31

jasminea, to Ty jesteś na wegetarianie.pl?
kasienka - 2008-01-24, 21:48

Tak mi się przypomniało, jak mojej mamy koleżanka rodziła i całe mieszkanie wyłożyli tą folią, a ostatecznie ona wlazła za pianino, gdzie folii nie było, bo tam się dobrze czuła :mrgreen:
Ja bym nie przeginała z tą folią...chyba, że macie białe wykładziny :mrgreen:

[ Dodano: 2008-01-24, 21:49 ]
Przy porodzie raczej nie leją się jakieś litry krwi, ino na końcu trochę przy samym porodzie już...wcześniej to wody, ale to można przecież zmyć z podłogi...Nie wyobrażam sobie rodzić na folii ]:->

domi - 2008-01-24, 22:03

kasienka napisał/a:

[ Dodano: 2008-01-24, 21:49 ]
Przy porodzie raczej nie leją się jakieś litry krwi, ino na końcu trochę przy samym porodzie już...wcześniej to wody, ale to można przecież zmyć z podłogi...Nie wyobrażam sobie rodzić na folii ]:->


A nam się folia przydała ... może nie było to zbyt przyjemne uczucie, chodzić po szeleszczącej podłodze, mimo że przykryliśmy to jeszcze prześcieradłem. Folia jednak okazała się zbyt cienka, w kilku miejscach udało mi się ją jakoś poprzerywać i poplamiłam dywan krwią, nawet nie wiem w którym momencie. Plamy o dziwo zostały, mimo wielokrotnego znęcania się nad nimi ... ot, taka złośliwość losu.
Tym razem kupiliśmy już dużo grubszą folię i mam nadzieję, że jednak się przyda ponownie, tzn. nie będziemy musieli jechać do szpitala na sygnale :roll:

k.leee - 2008-01-24, 22:11

kasienka napisał/a:
Ja bym nie przeginała z tą folią...chyba, że macie białe wykładziny :mrgreen:
Foli jest potrzebna, oczywiście nie w całym mieszkaniu ale w okolicy planowanego miejsca porodu ;-) . Oczywiście można a nawet trzeba przykryc prześcieradłami.
Jasminea zapraszam do działu powitania :-D
domi napisał/a:
Tym razem kupiliśmy już dużo grubszą folię i mam nadzieję, że jednak się przyda ponownie, tzn. nie będziemy musieli jechać do szpitala na sygnale :roll:
Trzymamy kciuki domi za Was :-D :-D :-D
domi - 2008-01-24, 22:18

k.leee napisał/a:
Trzymamy kciuki domi za Was :-D :-D :-D

Dzięki serdeczne :-P Mam jakieś niejasne wrażenie, że dzidzia zechce nas zaskoczyć wcześniej, niż termin przewiduje ...

zina - 2008-01-24, 22:29

domi napisał/a:
Mam jakieś niejasne wrażenie, że dzidzia zechce nas zaskoczyć wcześniej, niż termin przewiduje ...

Ale Cie dawno nie bylo!! Moze urodzimy o tym samym czasie :-D
Czy wiesz juz czy to coreczka czy synus?

jasminea - 2008-01-24, 22:29

Lili, tak to ja:)
Czy to znaczy, że Ty to Ty? :)

pozdrawiam

PiPpi - 2008-01-24, 22:50

fazę mam po prostu z tej folii , jeszcze kostki lodu, do drinków;)
wiem, że jest jakaś grubsza, lepsza foli i tą mamy nabyć, to mieszkanie jest wynajmowane, a wolałabym uniknąć prania wykładziny;)

domi - 2008-01-24, 22:58

zina napisał/a:
Ale Cie dawno nie bylo!! Moze urodzimy o tym samym czasie :-D

Kto wie, kto wie ... :-P Jeśli synuś ( prawdopodobnie ) postanowi posiedzieć jeszcze te 3 tygodnie ... Ale się w tej ciąży nie oszczędzam, więc nie wiem czy przypadkiem sama nie spowoduję jego wcześniejszego nadejścia.
Byle nie w czwartek - nasz lekarz ma wtedy dyżur w szpitalu ... A jak na złość prawie wszystkie dzieci w mojej rodzinie są akurat "czwartkowe" ...

Mala_Mi - 2008-01-24, 23:01

Nam folia malarska przydała się wyłącznie na łóżko pod prześcieradło. Nawet nam do głowy nie przyszło wykładać nic innego (tj. podłóg) :roll: , ale też w "pokoju porodowym" nie mamy dywanu :-D
domi, trzymamy kciuki :-)

domi - 2008-01-24, 23:15

Mala_Mi napisał/a:
Nam folia malarska przydała się wyłącznie na łóżko pod prześcieradło

Faktycznie, łóżko również mieliśmy nią wyścielone - pod prześcieradłem oczywiście ;-) Tu się raczej nie przydała ... ale kto wie, gdzie mi teraz przyjdzie ochota rodzić. Może wskoczę na łóżko ? :-P
A na wcześniejsze chlupnięcie wód płodowych nie liczę ... poprzednie dwa porody wykazały, że błonę pęcherza mam wyjątkowo oporną.
Mala_Mi napisał/a:
trzymamy kciuki :-)

:-) :-) :-)

kasienka - 2008-01-24, 23:21

domi, i ja trzymam kciuki, kurcze, już niedługo :)
k.leee - 2008-01-25, 02:36

domi napisał/a:
Byle nie w czwartek - nasz lekarz ma wtedy dyżur w szpitalu ...

To jedyna rzecz która mnie zeźliła w kontakcie z Romanem. Czyli co, jak w czwartek będziesz rodziła to nie przyjedzie do Was? Pamiętam, że u nas stanęło na tym, że w czwartek będzie musiał kupic butelkę whisk(e)y dla kolegi, żeby przyszedł za niego na dyżur. Bardzo lubię i cenię Romana ale uważam, że ten tekst z czwartkiem i dyżurem jest nieprofesjonalny.
My rodziliśmy w czwartek :-D Dzwoniliśmy do niego przed 7 rano i nie było mowy o tym, że nie przyjedzie do nas. Dotarł do nas o 8.30 a o 9.32 przyszła na świat Milenka :-D :-D :-D . Był u nas do 13.00 a dyżur miał na 16.00 :-D
Domi jeszcze raz mocne uściski dla Ciebie, Jasia i wszystkich dzieciaków od całej naszej rodzinki. Mam nadzieję, że będziecie mieli ochotę kiedyś na jakieś spotkanko. :-D Pozdrawiamy.

domi - 2008-01-25, 08:20

k.leee napisał/a:
My rodziliśmy w czwartek :-D

Hehehe ... my w zasadzie też :-) Zaczęło się w środę wieczorem, a rano o 7.25 Ninka była na świecie - i tradycji stało się zadość - kolejne czwartkowe dziecię :-) No i Roman zdążył na dyżur ...
k.leee napisał/a:
Pamiętam, że u nas stanęło na tym, że w czwartek będzie musiał kupic butelkę whisk(e)y dla kolegi, żeby przyszedł za niego na dyżur.

No właśnie ... zamiast stresować rodzącą, to chyba w taki sposób lepiej załatwić sprawę ...
k.leee napisał/a:
Mam nadzieję, że będziecie mieli ochotę kiedyś na jakieś spotkanko. :-D

Ja zawsze chętnie, ale nie wiem jak teraz będzie wyglądała rzeczywistość ... hehhehe ... zanim dojdę do siebie i przyzwyczaję się do nowych warunków, obowiązków, itd ...

Magda - 2008-01-26, 20:17

Marzyłam o porodzie w domu, niestety znalazłam tylko jedną położną w Trójmieście, która zażądała 2500 zł- to mnie trochę przerosło finansowo. Uznałam,że w Pucku raczej nikt mnie nie skrzywdzi i na tą opcję się zdecydowałam (rodzę w lutym).
Owszem, słyszałam, że jest jakiś ginekolog w Gdańsku (z Osowej, o ile pamiętam) przyjmujący porody w domu. Ale dotąd nie natknęłam się na żadne opisy porodów z lekarzem w roli położnej i jakoś instynktownie czułam, że lepiej by mi się rodziło jednak w towarzystwie kobiety.
A teraz trafiłam na to forum i nagle odkrywam dwie osoby rodzące w domu, w Trójmieście, z facetem. Napiszcie proszę, co to za tajemniczy Roman, jak to było (ile spotkań przed, jakie miał oczekiwania, jak się zachowywał w czasie porodu, czy przychodził do Was też po porodzie?) i ile kosztowało. Teraz już się nie zdecyduję na zmianę, ale może przy następnym dziecku?


Excelencja: jeśli chodzi o domowe położne z W-wy to jeszcze:
Mariola Sienkiewicz (Warszawa, szpital bródnowski)
505 538 454, 22 614 87 40
Magda Witkiewicz (Warszawa, szpital św. Zofii)
603 404 799

k.leee - 2008-01-27, 02:48

Roman to właśnie ten ginekolog-położnik, który ma gabinet na Osowej. Jak pisałem, przyjmował dwójkę moich dzieci w 10 letnim odstępie. 3 lata temu płaciliśmy 2 000 zł, przed porodem byliśmy u niego w gabinecie 3-4 razy, każda wizyta płatna ekstra. Po porodzie do nas nie przychodził. Jest w Gdańsku jeszcze jeden ginekolog-położnik przyjmujący porody domowe, jest tańszy. W czasie porodu był super : skoncentrowany, pomocny, budzący zaufanie, nie ograniczał przestrzeni i czasu.
Magda napisał/a:
jakie miał oczekiwania
to my mieliśmy oczekiwania ;-) Jak to piszę, to aż mi się chce znowu rodzic. ;-)
pao - 2008-01-27, 10:21

Cytat:
Jak to piszę, to aż mi się chce znowu rodzic.


jak to jest ze do porodu to bardziej panowie chętni? ;)

k.leee - 2008-01-27, 11:29

pao napisał/a:
Cytat:
Jak to piszę, to aż mi się chce znowu rodzic.


jak to jest ze do porodu to bardziej panowie chętni? ;)

u nas tak nie jest :-D

malina - 2008-01-27, 21:55

k.leee napisał/a:
Jak to piszę, to aż mi się chce znowu rodzic. ;-)


To do dzieła ;-) :-> !!!

silije - 2008-01-28, 01:53

Tak ciekawy wątek stworzyłyście, że zapragnęłam tez zarejestrować się na forum, aby się podzielić z Wami moim opisem domowych narodzin.
Jeśli mogę (taka obca) - zresztą z położną z Piły o której tu była mowa.
Przepraszam, będzie długie.

"Chciałabym zatrzymać czas, aby już więcej nie oddalać się od tego wczorajszego wydarzenia, aby to już na zawsze było „przed chwilką”, „przed momentem”. Nasz syn przychodząc na świat spełnił tyle pięknych marzeń. Choć dość długo kazał na siebie czekać. Mały człowiek pozostawał obojętny na próby wywabienia z cieplutkiego lokum, na prośby zniecierpliwionej dziesiątym miesiącem ciąży mamy i siostrzyczek. W przeddzień imienin mojego męża, Pawła, nasza położna, pani Alina, specjalnie wybrała się w podróż do nas, aby rozmasować szyjkę. W te ostatnie dni nic nie potrafiło mnie tak zdenerwować jak myśl, że skończy się szpitalem i nie daj Boże – indukcją porodu.

Po takim badaniu z masażem o godzinie 17 zaczęło się z wielką nadzieją oczekiwanie na skurcze. Niby jakieś liche się pojawiły, ale wkrótce zaczęły zanikać. Po dobranocce zniechęcona zadzwoniłam do położnej, że może wracać do domu i oderwałam się od zegarka i modlitw, aby to było już, a zabrałam za prozaicznie ścielenie łóżek i kąpanie dziewczynek. I po godzinnej przerwie zaczęło się na nowo – naprawdę!!!
Między dziewiątą a dziesiątą wieczorem zaczęliśmy mierzyć skurcze, niezbyt bolesne, ale już regularne, co 6 minut. Pawłowi mówiłam „start” i „stop”, a on spisywał dane z sekundnika. Chodziłam w kółko po pokoju, a co jakiś czas kładłam się na prawym boku, z mocno ugiętą lewą nogą, tak jak zaleciła pani Alina, aby główka dziecka dobrze skręcała do miednicy. Dziewczynki widziały, co się święci i były wyjątkowo podekscytowane i trochę nieznośne. Nigdy nie zapomnę jak nasza siedmiolatka Julka skakała po naszym łóżku ze złożonymi rękoma i wrzeszczała:

- Mamusiu, błagam cię, żebyś miała skurcze!

Upewniała się też, czy na pewno zbudzimy ją w nocy, gdy tylko Dominiś przyjdzie na świat.

Zadzwoniłam do mojego brata, by go uprzedzić, że będzie potrzebny siostrzenicom.

- Jedziecie dziś do szpitala? – spytał.

Uśmiechnęłam się tylko i nawet nie wyprowadzałam go z błędu. Mój brat koło północy zasnął u nas na dole, przekonany, że szykujemy się do szpitala. A szpital dla mnie to było: leżenie na plecach, szybkie zabieranie dziecka na zabiegi, opędzanie się od partnera rodzącej, sala z kilkoma niewyspanymi matkami i ich na zmianę płaczącymi dziećmi, mycie przerażonych noworodków pod kranem, wreszcie Baby Blues.
Tymczasem Paweł zaniósł na górę dawno przygotowany stojak ze wszystkim, czego potrzeba do porodu domowego a ja nalałam sobie ciepłej wody do wanny na górze. Ale nie wiem ile jeszcze razy schodziłam dwa piętra niżej, aby znów ucałować dziewczynki na dobranoc. Czułam taką ogromną potrzebę utulenia ich i ukołysania, jakbym od jutra miała już być kimś trochę innym. Buziaczki i dla każdej krzyżyk na czółko. Zasnęły bardzo późno, po 23.
Ciepła woda mnie odprężyła, posiedziałam w wannie pół godzinki, ale równocześnie było mi tam jakoś twardo i kanciasto, więc nie wchodziłam więcej. Założyłam moją „szczęśliwą” koszulkę, w której ponad trzy lata temu urodziłam Emilkę. No i spodnie wraz z grubymi skarpetkami, bo mi marzły nogi. Paweł podłączył elektryczny grzejnik, aby dzieciątku było ciepło po urodzeniu, a na grzejniku położyliśmy tetrowe pieluszki do ugrzania.
O północy pamiętałam o imieninach męża:

- Aby ci się szybko narodził zdrowy piękny synek! – składałam jedyne życzenia.

Wiedziałam, że już wkrótce dam mu najwspanialszy podarunek. Radość mojego męża była nie do opisania. Cały czas zresztą był taki uśmiechnięty, spokojny, pewny siebie, a mi udzielał się jego nastrój. W takie atmosferze jeszcze nigdy nie zaczynałam rodzić, zawsze było więcej nerwów, choćby tych związanych z wyjazdem na porodówkę.

Tymczasem natura przestała traktować mnie w miarę łagodnie i postanowiła pokazać brutalniejsze oblicze. Dzwonimy do położnej, zdajemy relację z częstotliwości i długości skurczy. Tych telefonów było kilka – p. Alina chce dokładnie określić, na jakim etapie jesteśmy i zadaje trudne pytania. Ale czuję ulgę, gdy słyszę, że wsiada już do samochodu i jedzie do nas z powrotem.

Powolutku wchodzę po schodach do przytulnego pokoju, z którego już nie wyjdę z dużym brzuchem.

- Jaką muzyczkę ci włączyć? – pyta Paweł.

Życzę sobie moją ulubioną trzecią część „W górach jest wszystko co kocham”. Płytka poleci dwa razy do narodzin i trzeci raz już po. Twoje pierwsze melodie Dominiku!


Nagle robi mi się zimno, kładę się na tym prawym boku i żądam, by przykryć mnie wszystkim, co się znajdzie w pobliżu. Wtedy, około pierwszej, wody tryskają tak obficie, że wszystko, czym się owinęłam, jest mokre. W łazience wylewam z siebie całe jezioro czyściutkiej wody. Paweł w naprawdę szampańskim humorze dzwoni do położnej. A ona dodaje gazu, bo czasami wtedy poród bardzo przyśpiesza. Ale Dominik jest rozsądnym dzieckiem i nie przesadza z tempem pchania się na świat.

Ze zmarzniętej robię się zgrzana i spocona, więc pryskam wodą w sprayu na twarz po każdym skurczu. Cudowne odświeżenie! Obok szklanka wody do picia – po łyku. Do dziś pamiętam okropny smak szpitalnych gazików, którymi wolno było jedynie zwilżać usta przez kilkanaście godzin ciężkiej pracy.

Paweł rozkłada folię na podłodze w całym pokoju, podkłady na kanapę, na której tkwię, ale na początku każdego skurczu wyciągam do niego ręce, a on rzuca wszystko i nachyla się nade mną. Chwytam go za ramiona, każę sobie mocno rozmasowywać krzyż i oddycham. W pokoju jest też duża piłka do skakania, ale teraz pomysł siadania na niej wydaje mi się wręcz katastrofalny! W domu rodzi się bez lęku, ale nie bez bólu, nie ma co oszukiwać. W każdym skurczu dziwię się jego potędze, a jeszcze bardziej dziwię się, jak mogłam zapomnieć po narodzinach dziewczynek, że to AŻ TAK boli.

Tymczasem pisząc te słowa znów już zapominam
Za chwilę zbiera mi się na mdłości i ściskam w objęciach wiaderko.
1:45 – sygnał na komórkę, położna jest pod bramą. Paweł zbiega, aby pomóc jej przynieść walizki. Tyle ich jest, ale zobaczymy tylko niewielką część zawartości. Mogę się tylko domyślać, co jeszcze trzeba wozić na wszelki wypadek. W każdym razie z kolejnym skurczem zostaję sama, co mi się niezbyt podoba, i sama masuję sobie plecy. Cieszę się na widok skupionej pani Alinki, aczkolwiek wątpię, czy byłam w stanie to okazać  Czujnik KTG przykładamy do brzuszka i słyszymy piękne tętno maleństwa. A ja czuję wewnętrznie, że wszystko z nim w porządku. Bardzo dzielny dzieciaczek!
Badanie.
- Jak chcesz szybko urodzić, to na prawy bok, dziecko zaraz wstawi główkę – powiedziała położna, więc już nie zmieniam pozycji, zresztą i tak nie mam siły.

Oni rozkładają na podłodze gazety. W czasie skurczu Paweł natychmiast jest przy mnie i pilnuje, żebym się rozluźniała i nie napinała mięśni. Wcale to niełatwe, gdy coś mnie rozgniata jak śliwkę! Pytam parę razy:

Damy radę, nie?

- No jasne, że tak – odpowiada bez wahania. Więc dajemy radę. Oddycham pracowicie, a p. Alina stwierdza, że trochę za szybko i lepiej byłoby wolniej, by nie wpaść w hiperwentylację. Nie chcę słuchać. W przeciwieństwie do owego mitycznego zjawiska hiperwentylacji, ból jawi mi się w pełni realnie. I nagle całkowicie się przemienia. Czuję się jakby dziecko otwarło sobie drzwi na oścież:

– Ojej, ale mnie popiera! – wołam.

Szybkie badanie, jest pełne rozwarcie, idę na worek sako na podłogę.

- Chcesz rodzić bez nacięcia? – pyta p.Alina.

Na to może być tylko jedna skwapliwa odpowiedź.

- To musisz mnie słuchać i oddychać cały czas, kiedy powiem.

Cóż, zamierzam dać z siebie wszystko, choć nigdy nie rodziłam w taki sposób. Zawsze to było parcie na rozkaz i zdaje mi się, że tylko tak umiem.

Przez chwilę szukamy wygodnej pozycji na worku sako. Uśmiecham się do Pawła – za chwilę zobaczymy synka! Nie boję się, tylko odrobinkę nie dowierzam:

- I naprawdę tak samodzielnie dziecko wyjdzie, bez parcia? – pytam.

- Zawsze tak prowadzę porody – uspokaja mnie położna. – Samo dziecko wychodzi. A kobieta nawet nie jest zmęczona.

No to przechodzę przez skurcze parte oddychając. Trzymam Pawła za szyję, czuję jego solidne wsparcie i fizyczne i psychiczne. Cóż, raz nawet wczepiam się palcami w jego czuprynę, na co on kojącym głosem stwierdza:

- Ale nie ciągniemy męża za włosy, najwyżej głaszczemy....

Śmieję się z tego duchu. Zaczynam czuć jak mój chłopczyk solidnie pcha się coraz niżej, na świat.

Nagle nabieram całkowitej pewności, że w następnym skurczu urodzi się główka. Chcę spytać położną, ale nie muszę – i tak to wiem! Ten skurcz jest taki dłuuuuugi, ze tchu brakuje. Paweł leje na rękawiczkę położnej żel na poślizg – ciekawe czemu w szpitalach nie robią takiej prostej rzeczy? Teraz rodzi mi się niemal komfortowo, gdy wiem, że nikt nie czyha nade mną z nożyczkami, by naciąć!

- Ale jeszcze oddychaj, jeszcze! – zachęca p. Alina, choć to odrobinę tak, jakby mówiła do ryby wyjętej z wody.

Mimo wszystko udaje mi się i nie potrafię tego opisać. To zarazem boli, ale nie jest straszne tylko fantastyczne. Być może wyglądam na konającą. Ale czuję się jak Dawca Życia. Jest główka i dopiero pierwszy raz mam poprzeć, aby wyszły barki i ramionka. Patrzę jak p. Alina podtrzymuje mojego wielkiego synka i wypieram go do końca.

Odruchowo, jak przy poprzednich porodach, od razu wyciągam ręce. Położna jeszcze go trzyma, aby mógł sam wypluć wszystko, co przeszkadza w złapaniu oddechu, ale moje ręce już na niego czekają. Pierwszy krzyk, troszkę bulgotania i znów troszkę krzyku. Moje dziecko, mój syn Dominik, jest wreszcie w moich ramionach mokry, czerwoniutki, okryty dwiema pieluszkami.
Nie pamiętam dokładnie, co do niego mówiłam. Na pewno – “dzień dobry” i “jesteś wreszcie”, “dzięki Bogu” i tym podobne słowa. Dlaczego nie pomyśleliśmy o kamerze, aby to uwiecznić? Zresztą jesteśmy z Pawłem tak zaczarowani chwilą, że nie myślimy o niczym, tylko żarliwie witamy synka. On nas chyba też.

Na szczęście jest z nami osoba, która nie traci głowy i pamięta o dwóch rzeczach: zegarku i aparacie fotograficznym. Moment przyjścia na świat ustalamy na 02:40, a w chwili gdy położna robi nam zdjęcia swoim aparatem, Paweł jak obudzony chwyta za nasz.

Otulam Dominisia pieluszkami, by nie marzł. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że chłopak dostaje dziesiątkę Apgar. Paweł dostaje nożyczki do przecięcia pępowiny i gdy to robi, mówię cicho i trochę uroczyście:

- Teraz żyjesz już sam, synku.
Potem częstuję Domisia piersią. Ssie leciutko, jakby na próbę, puszcza i znowu chwyta. Łożysko rodzi się po krótkiej chwili w całości bez kłopotu i bez naciskania na brzuch, czego nienawidziłam w szpitalu. Tymczasem położna mnie ogląda, Paweł podaje jej wszystko, czego zażąda.

-Jest tylko małe otarcie – mówi. – Założę szewki to się ładnie zagoi. Szyjemy?

No cóż, jest dobrze, tak naprawdę poczułam tylko dwa ukłucia igłą i ledwie się skrzywiłam, a było po wszystkim. Jak sobie teraz przypomnę te półgodzinne haftowanie po porodach szpitalnych!
Nowy człowiek idzie na ważenie i mierzenie. Nikt go nigdzie nie zabiera, nie wynosi, co w szpitalu było dla mnie prawdziwą traumą, dziś mogę patrzeć cały czas na swoje dziecko. Że Dominik jest duży, to widzimy wszyscy od kilku minut. Ale kiedy p.Alina odczytuje na wadze 4500gram, to prycham:

-Akurat! To jest niemożliwe! Ta waga jest zepsuta.

I głęboko wątpię w argumenty przemawiające za dobrym stanem owego urządzenia. Ale coś w tym jest ze Dominik ledwie mieści się w przygotowane ubranka.

Mocno drżą mi nogi, próbuję nad nimi zapanować. Po chwili przechodzę na kanapę, ubieram czystą koszulę (przy okazji triumfalnie rozpakowujemy awaryjną torbę spakowaną do szpitala) i przystawiam cichutkiego syna do piersi. Paweł sprząta szybko i sprawnie i wkrótce położna wyjmuje stertę dokumentów do wypełnienia. Dopiero teraz padają pytania z wywiadu, bez którego w szpitalu nie wpuści się rodzącej na salę porodową. Choćby miała 8cm rozwarcia, a coś o tym wiem z poprzedniego razu 

Mój Paweł jest kompletnie oczarowany tym szczegółem jak i całym porodem. Zbiega na dół robić herbatę i kanapki. Wszyscy są głodni i spragnieni. W życiu nic mi tak nie smakowało jak ta herbata.
Patrzę w granatowe oczy mojemu dziecku i pozwalam sobie zakochać się najmocniej jak można. Nikt dziś nie zrobił mu żadnej krzywdy, ani nawet go nie wystraszył. Jest tylko nasz! Będę tak siedziała i trzymała go przy piersi przez trzy godziny, póki nie wstanie słońce, a my nie pójdziemy przespać się chwilę. Patrzę też na naszą położną, wypisuje urzędowe papierki, wygląda na zmęczoną (jaka to trudna, ale niesamowita praca!) i przypomina mi Anioła Stróża. Nie wiem jak mam podziękować i w ogóle co mądrego powiedzieć. Wtedy nie płakałam, ale na drugi dzień – płaczę ze wzruszenia.
Troszeczkę maltretujemy naszych najbliższych budząc ich telefonami.

- Macie wnuka! – mówię.

- Wiem, wiem – odpowiada mój tata. – Powiedział mi to już sam dźwięk telefonu.

Obudzona pierworodna Julka zrywa się na równe nogi i w pełni trzeźwości pędzi na górę. Myje rączki. Pierwsze spotkanie Dużej z Najmłodszym, siostrzyczka jest zafascynowana....

Położna jeszcze raz sprawdza, czy ze mną wszystko w porządku i odjeżdża, gdy na dworze już kończy się krótka czerwcowa noc. Nowo narodzony człowiek powoli zasypia i będzie spał długo i spokojnie. A kiedy stoję pod prysznicem, widzę przez okno jak nad naszym ogrodem zaczyna świecić słońce..."

adriane - 2008-01-28, 08:13

Cudowny miałaś poród. Ale się spłakałam....
Nova - 2008-01-28, 08:52

Też się rozkleiłam... przepiękna historia silije... Tak sobie myśle ,jak bardzo się zgubiliśmy odbierając sobie tą eksplozję miłości, ten największy cud tylko dlatego że, uwierzyliśmy lekarzom w porody szpitalne...Pocieszające jest to ,że coraz więcej kobiet zaczyna czuć, że nie tędy droga! Mi niestety nie udało się w domu :-( ...a bardzo chciałam i do tej pory czuję się jakby ktoś okradł mnie z czegoś cennego.
Trzymam kciuki najmocniej jak potrafię za wszyskie mamy , które chcą powitać swoje dzieci w domach! Niech MOC będzie z Wami! :-D

bodi - 2008-01-28, 09:01

wzruszyłam się czytając twoj opis, Silije... dziękuję :)
orenda - 2008-01-28, 09:49

silije, piękny opis. łzy same napływają. Ja bym bardzo tym razem chciała urodzić w domu, mam nadzieję, że znajdę kogoś w Toruniu.
PiPpi - 2008-01-28, 09:52

Nova-Trzymam kciuki najmocniej jak potrafię za wszyskie mamy , które chcą powitać swoje dzieci w domach! Niech MOC będzie z Wami! :-D -dzieki Ci!
czytałam już wszystkie historie porodów domowych i lotosowych jakie są dostępne na necie, łącznie z tą..ostatnio myślę sobie, że nikt nie powinien odbierać Mamom porodów, co innego je przyjmować :)

zina - 2008-01-28, 10:29

silije piekny opis, jeszcze cudowniejszy porod, starsznie Wam zazdroszcze domowych warunkow! :-D Przy takim starcie Dominik jest na pewno szczesliwy! :-D
Dziekuje za wzruszajaca historie!

dort - 2008-01-28, 11:31

kolejna przepiękna historia, tylko pozazdrościć :-D
Kamm - 2008-01-28, 12:11

silije,

Przepiękna historia , poplakalam się ...

Trzymam kciuki za wszystkie mamcie ktore chcą rodzic w domku aby się im to udalo ! :-)

YolaW - 2008-01-28, 20:06

Cudna historia cudownego wydarzenia...wzruszyłam się...też bym tak chciała...
Ania D. - 2008-01-29, 13:58

Silije, wspaniale, że u Ciebie mogło tak być. Cieszę się, że dziecko mogło w ten sposób przyjść na świat. Dziękuję, że chciałaś nam to napisać.
Kreestal - 2008-01-29, 14:21

silije ryczę jak bóbr
silije - 2008-01-29, 14:26

Bardzo Wam dziękuję, że przeżywacie moją radość, zwłaszcza że miałam pewne opory, bo tak wparowałam na to forum znikąd i od razu wkleiłam 3 strony worda :oops:
Miło jest tu u Was :-)

YolaW - 2008-01-29, 16:26

silije czy ta pozycja, którą nauczyła Cię położna, żeby głowka lepiej weszła w kanał rodny to coś uniwersalnego czy dotyczyło Twojego przypadku (chodzi mi o to leżenie na boku z mocno podkurczoną nogą)?
pao - 2008-01-29, 16:35

silije :) miłych ludzi ciężko witać inaczej niż miło :)

zajrzyj do działu powitań a zobaczysz co sie dziej ;) no i napisz coś o was :) chociaż z drugiej strony sporo już wiemy :) ;)

excelencja - 2008-01-29, 23:33

O coś tu się dzieje...
A u mnie nadal jazdy... lekarz straszy mnie cesarką - po raz drugi, coraz to nowe powody, ale tak myślę sobie, że on jest ich zwolennikiem po prostu... Z tego co wyczytuję, to jego powody nie są wystarczające, albo byłyby 30lat temu... To nie na moje biedne nerwy :)
Zanim zaciążycie wyleczcie sobie wszystko i przebadajcie każdy mm ciała, bo w ciąży zawsze coś wylezie...

olgasza - 2008-01-30, 06:43

silije, pamietam twoj opis z forum gazetowego, witaj na wegedzieciaku!

excelencja, jeszcze nie jest za pozno, zeby zmienic lekarza. Zycze ci, zebys mogla udrodzic w domu, tak jak chcesz, ale z drugiej strony im bardziej sie czlowiek na to nastawia, tym wieksze potem rozczarowanie, jesli sie nie uda. Ja - pomimo wielkiego szczescia, ze w koncu urodzilam - czulam sie troche zawiedziona, ze nie udalo sie w domu, a decyzja o tym, ze jednak jedziemy do szpitala, byla z gatunku tych podejmowanych z ciezkim sercem...

NiokoTyx - 2008-01-30, 09:51

Ja rodziłam w domu, mała urodziła sie cała i super zdrowa ( jak potem byłam w szpitalu żeby wypisać jej książeczkę to lekarze sie dziwili że ona zdrowa :P )

prawdopodobnie gdybym rodziła w szpitalu skończyłoby sie oksytocyną albo cesarką, bo rodziłam bardzo długo i pęcherz płodowy pękł mi dopiero kiedy parłam (był niezły huk :D )

a apropo chorób to ginekolodzy też na siłę starali się znaleźć mi jakieś choróbsko i ... na początku ich słuchałam, ale tylko na początku

potem wzięłam się za słuchanie swojej intuicji

excelencja - 2008-01-30, 10:50

NiokoTyx, od wczoraj grzebię w necie i szuka i szperam i cóż, zacznę od podniesienia odporności swojej, do porodu parę miesięcy jeszcze, więc zobaczymy. Poza tym lekarz może mi jakiś lek parę tygodni przed porodem zapisać, który wymorduje wirusiny, a dzieciaka nie tknie za mocno... ehhh
Mam nadzieję, że uda mi się urodzić w domu, niestety cesarki się w domu nie robi ;) ))))

Lily - 2008-01-30, 11:43

excelencja, a co to za problem? Bo tak jakoś mi opryszczka przyszła na myśl, wtedy faktycznie zalecają cc.
excelencja - 2008-01-30, 22:43

niestety nie opryszczka ;) Kurcze, całe życie nic mi nie było a teraz - być może hpv- ten od raka szyjki, problem będzie, jeśli pojawi się jego objawowa forma w pochwie bądź w jej najbliższej okolicy- z tego co widziałam na zdjęciach- to przerażające...
Hpv ma 50% kobiet i dopóki nie wyskoczą te cosie nie ma problemu, ale jeśli one są- szczególnie w pochwie- i dziecko je zje podczas porodu- to jest szansa (5%), że ten wiru rozwinie mu się w drogach oddechowych i może spowodować chrypkę, o ostrzejszych przypadkach nic nie ma - o ile istnieją.
Ale wyczytałam, że na parę tygodni przed porodem łyka się coś i używa się jakiejś tam maści (nie pamiętam nazw) co po pierwsze powoduje zniknięcie tego czegoś, a jeśli nie to neutralizuje wirusa. Głównym powodem pojawienia się tego syfu jest obniżona odporność, co jest w ciąży normą, a akurat od tygodnia boli mnie gardło i stąd to się wzięło. Ale postanowiłam popracować nad odpornością i pobawić się homeopatią- mam teraz dwa tygodnie zwolnienia (przez skurcze akurat) to mogę się tym zająć. Po pierwsze kupiłam Engystol- homeo uodparniający, szczególnie przy wirusach - efekty dopiero po 3tygodniach, kupiłam sobie płyn ginekologiczny Lactacyd- coby dobre ph było ;) , pożeram czosnek- bo to naturalny antybiotyk, dostałam Nystatynę dopochwowo prewencyjnie, żeby jakiś grzyb mi się na dodatek nie przypałętał. A i parę razy dziennie będę myć to i owo szałwią, bo antyseptyczna. Zobaczę co to da.
Dziwne tylko, że mi wszystkie badania, cytologie i inne pierdoły wychodzą ok... no nic, zobaczymy... No i we wtorek się widzę z położną to z nią pogadam, bo mój lekarz to chyba jednak trochę panikuje... Wiele dziewczyn mając toto rozwinięte, byle nie mocno, rodziło normalnie i dzieci zdrowe jak ryby mają.
A jeśli będzie źle, to cóż, pogodzę się z tym szpitalem jakoś... ale tka bardzo bym nie chciała cesarki...
Ano i jeśli on nie wymyśli czegoś, co można z tym zrobić, to pójdę do innego lekarza.
Jestem dobrej myśli, ale stres jest makabryczny.
P.S. Ale akurat ten hpv rzadko jest przyczyną raka.

Lily - 2008-01-30, 22:50

Hmm. Nawet nie wiedziałam, że to może być problem, bo pewnie wiele kobiet chodzi z tym i nigdy tego nie badało... też słyszałam, że to kilkadziesiąt procent zarażonych.
excelencja - 2008-01-31, 11:31

no właśnie... Mi różne rzeczy przychodziły do głowy, ale nie to.
Póki co nie będę się zamartwiać, zobaczymy co będzie pod koniec, mam powiedzmy 3miesiące na wyklarowanie się sytuacji.

silije - 2008-01-31, 20:24

YolaW położna najpierw zbadała od zewnątrz i od wewnątrz, w jakiej dokładnie pozycji znajduje się dziecko, a w którą powinno skręcic i wtedy padła propozycja mojego ułożenia na boku.

Za wszystkie, które jeszcze mają to przed sobą, trzymam mocno kciuki!

adriane - 2008-02-01, 17:38

Tutaj jest fajna stronka z listą położnych domowych z różnych miast oraz forum dotyczące porodów w domu. hxxp://www.dobrzeurodzeni.pl/index.php

Poza tym szykuje się 31 maja w Warszawie zjazd rodziców, którzy rodzili w domu, podobno nawet prasa ma być i opisać "tych dziwolągów co nie boją sie rodzić w domu" ;) Zjazd na 500 osób :->

Lily - 2008-02-01, 18:46

O, jedna o rzut beretem ode mnie, jakby mi się tak coś kiedyś przytrafiło :P
elenka - 2008-02-01, 19:42

Lily napisał/a:
O, jedna o rzut beretem ode mnie, jakby mi się tak coś kiedyś przytrafiło :P


No Lily nie znasz dnia ani godziny ;-)

Lily - 2008-02-01, 19:46

elenka napisał/a:
No Lily nie znasz dnia ani godziny ;-)
myślę, że mnie to już nie spotka, oby nie :)
PiPpi - 2008-02-02, 08:31

adriane napisał/a:

Poza tym szykuje się 31 maja w Warszawie zjazd rodziców, którzy rodzili w domu, podobno nawet prasa ma być i opisać "tych dziwolągów co nie boją sie rodzić w domu" ;) Zjazd na 500 osób :->

to jak adriane, do zobaczenia 31maja w Wawie? ;-)

adriane - 2008-02-02, 11:36

Magda Stępień napisał/a:

to jak adriane, do zobaczenia 31maja w Wawie? ;-)


Pewnie :)

excelencja - 2008-02-02, 21:04

Przy dobrych wiatrach i dla odmiany powiewie farta też wpadnę :) Jakieś 4dni po porodzie, ale co tam :P
Aczkolwiek dobrych wiatrów nie będzie i udam się na spotkanie matek, którym wycinano dzieci grrrr.

renka - 2008-02-02, 22:26

excelencja napisał/a:

Aczkolwiek dobrych wiatrów nie będzie i udam się na spotkanie matek, którym wycinano dzieci grrrr.


Ja ciecia cesarskiego nie traktuje jako "WYCINANIA DZIECI". Wez pod uwage, ze przez wiele takich "WYCINAN" uratowano ogrom dzieci. Tak wiec zycze pozytywnego nastawienia do wlasnego porodu, niewazne jakikolwiek by byl jego final. A przede wszystkim na skupieniu sie rowniez na dobru dziecka.

Co do rodzenia naturalnego... Moja znajoma miala niewyleczone bakterie w pochwie, urodzila przed terminem, ale maluszek zarazil sie tymi bakteriami i dlugie tygodnie spedzil w szpitalu pod intynsywna opieka. Ale kobieta postanowila sobie za cel rodzenie naturalne, bo inna forma porodu byla wg niej ujma dla jej kobiecosci...

excelencja - 2008-02-03, 12:13

Oczywiście, że chodzi o dobro dziecka, dlatego staram sie na tą cesarkę nastawiać, ale nie potrafię pozytywnie, bo to nie jest normalne...
I nie dość, że uważam tą formę za odzierającą z ludzkości to jeszcze negatywną dla psychiki i matki i dziecka, dla więzi między nimi. A najbardziej przeraża mnie, że mi ją zabiorą... jestem przerażona i nigdy nie spodziewałam się, że mnie to spotka...
Poza tym po takim porodzie dużo dłużej dochodzi się do siebie, jest masa komplikacji...
I przykro mi, mimo usilnych starań nie widzę ani jednej jasnej strony. I jedyne co mnie zmusi do tego to właśnie obecność jakiś wirusisk, które mogłyby małej zaszkodzić.
A cesarka- tak, ratuje życie, ale to jest o p e r a c j a - brrrrrrr

Malati - 2008-02-03, 12:24

excelencja napisał/a:
Oczywiście, że chodzi o dobro dziecka, dlatego staram sie na tą cesarkę nastawiać, ale nie potrafię pozytywnie, bo to nie jest normalne...
I nie dość, że uważam tą formę za odzierającą z ludzkości to jeszcze negatywną dla psychiki i matki i dziecka, dla więzi między nimi. A najbardziej przeraża mnie, że mi ją zabiorą... jestem przerażona i nigdy nie spodziewałam się, że mnie to spotka...
Poza tym po takim porodzie dużo dłużej dochodzi się do siebie, jest masa komplikacji...
I przykro mi, mimo usilnych starań nie widzę ani jednej jasnej strony. I jedyne co mnie zmusi do tego to właśnie obecność jakiś wirusisk, które mogłyby małej zaszkodzić.
A cesarka- tak, ratuje życie, ale to jest o p e r a c j a - brrrrrrr


Masz racje cesarka to operacja i ze wzgledu na to jak powazny to zabieg robi sie ja w ostateczności. Ja miałam cesarskie cięcie i nie uważam aby było to doswiadczenie obdzierające mnie z ludzkości,nie odebrałam tez tego jako cos negatywnie wpływającego na moją psychike.Więz miedzy mna a moim synem od poczatku była i nadal jest bardzo głeboka,swiata poza sobą nie widzimy ;-) Filipa wzieto tylko na chwilę pózniej był z moim mężam a jak już ponaprawiano mnie gdzie trzeba była cały czas ze mna.Jęsli chodzi o dochodzenie do siebie po cesarce to sprawa indywidualna i nie ma co twierdzić ze tylko taka forma porodu niesie za soba dłuzsza rekonwalescencję.A komplikacji przynajmniej ja nie miałam....jakos nie słyszałam o nich zbyt wiele. Każda forma porodu ma swoje plusy i minusy,oczywiście super urodzic naturalnie,bez komplikacji,dojśc do siebie bardzo szybki i mieć co najważniejsze zdrowe dziecko.Wspaniały ideał który mam nadzieję że bedzie ci dane doświadczyć :-) Ale nie ma co demonizować cesarskiego cięcia,można przeżyc bez rys na psychice ;-)

excelencja - 2008-02-03, 17:49

hahaha ;) Wiem, że da się przeżyć :) Ale ja nieeee chceeeee buuuuuuuuuuuuuuuuuuu
No i nie mam męża, który zajmie się małą podczas gdy ja będę zajęta zdychaniem...
Póki co mam nadzieję, że uda mi się urodzić właściwą dziurą i tyle...
A w odarciu z człowieczeństwa chodzi o totalny brak kontroli nad tym, co się dzieje... a i cewnik jeszcze...

Lily - 2008-02-03, 19:36

excelencja napisał/a:
I nie dość, że uważam tą formę za odzierającą z ludzkości to jeszcze negatywną dla psychiki i matki i dziecka, dla więzi między nimi. A najbardziej przeraża mnie, że mi ją zabiorą... jestem przerażona i nigdy nie spodziewałam się, że mnie to spotka...
Poza tym po takim porodzie dużo dłużej dochodzi się do siebie, jest masa komplikacji...
I przykro mi, mimo usilnych starań nie widzę ani jednej jasnej strony. I jedyne co mnie zmusi do tego to właśnie obecność jakiś wirusisk, które mogłyby małej zaszkodzić.
A cesarka- tak, ratuje życie, ale to jest o p e r a c j a - brrrrrrr

Ja Cię dobrze rozumiem, że się boisz i nie chcesz, ja też bym nie chciała i zdychałabym ze strachu, aczkolwiek po cesarce niekoniecznie muszą być komplikacje, często kobiety dochodzą do siebie szybciej niż po szpitalnym nacięciu. Jeślibyś musiała jednak mieć cc to postaraj się wybrać taki szpital, gdzie dziecko szybko dają mamie i można liczyć na pomoc personelu. Warto się naprawdę nad tym wyborem zastanowić wcześniej, bo nawet w czasie porodu domowego różnie może się zdarzyć. Ale życzę Ci, żebyś urodziła tak jak chcesz oczywiście i bezproblemowo :)

excelencja - 2008-02-03, 20:15

Dziękuję;)
Jeśli będę musiała mieć do czynienia ze szpitalem do albo Żelazna albo Inflancka w Warszawie. A jak nie będą mieli miejsc to na schodach urodzę ;)

YolaW - 2008-02-04, 11:58

excelencja napisał/a:
Poza tym po takim porodzie dużo dłużej dochodzi się do siebie, jest masa komplikacji...

w większości przypadków tak, ale są różne porody, różne historie...nie można się od razu negatywnie nastawiać. Ja też chcę urodzić naturalnie, ale jeśli będzie konieczna cesarka to przecież się nie będę glupio upierać.
PS. A co do dochodzenia do siebie...moja kuzynka przy porodzie naturalnym tak popękała, że po porodzie źle jej się wszystko pozrastało i parę m-cy po musiała mieć operację plastyki krocza. Dochodziła po niej do siebie dość dlugo, dziecka dźwigać nie mogła itp... Nie piszę tego, by Cię straszyć, ale różne są komplikację także po poprodach naturalnych.
Życzę Ci jednak, byś urodziła tak, jak sobie wymarzyłaś.

excelencja - 2008-02-04, 18:43

strasz strasz, to może sama zacznę o cesarkę błagać ;)
NIgdy nie miałam jakiegokolwiek kontaktu ze szpitalem, nie byłam tam nigdy jako pacjent nawet przez 5minut- oprócz oddawania krwi, ale to się liczy, a tu nagle operacja... brrr.
Moja bratowa miała taką jazdę po porodzie, że na myśl o cesarce całe owłosienie dęba mi staje. Nie oczyścili jej macicy dobrze, kanał nieprzepchany główką jest średnio drożny, porobiły jej się skrzepy i zakażenie. Po 5dniach po porodzie zemdlała nagle w domu, dzięki losowi, ktoś był i pojechała na sygnale do szpitala, gdzie przez4 dni siedzieliśmy przy niej i małym na zmiany dzień i noc bo była prawie nieprzytomna... No super... brrrr. YolaW, ja się bardzo staram myśleć optymistycznie, ale sama widzisz :)

silije - 2008-02-04, 19:35

Ja też będę 31 maja w Warszawie, z przyjemnością na Was popatrzę.
Z zagadaniem to nie wiem, bo ja nieśmiała :-P

YolaW - 2008-02-04, 20:19

excelencja napisał/a:
YolaW, ja się bardzo staram myśleć optymistycznie, ale sama widzisz

to wizualizuj sobie wymarzony poród, bądź pełna optymizmu i pozytywnych myśli oraz wiedz, że jakikolwiek to będzie porod, wszystko będzie dobrze :)

PiPpi - 2008-02-04, 20:49

Jest taka płytka przygotowująca do porodu, właśnie poprzez wizualizację, do kupienia na którejś ze stron drAgrawal, mi pomaga, wyobrażam sobie mega przestrzeń między moimi nogami i czuję ją, bo zawsze się bałam jak ta dzidzia ma się przecisnąć, ale ale, płytka w ruch i jest lepiej;)
jest na niej wyobrażenie przebiegu porodu, ćwiczenia dla par, muza do tańca brzucha/bioder, ćwiczenia rozluźniające, jak trening autogenny, ogólnie spox :mryellow:

kasienka - 2008-02-04, 21:25

excelencja napisał/a:
Moja bratowa miała taką jazdę po porodzie, że na myśl o cesarce całe owłosienie dęba mi staje. Nie oczyścili jej macicy dobrze, kanał nieprzepchany główką jest średnio drożny, porobiły jej się skrzepy i zakażenie. Po 5dniach po porodzie zemdlała nagle w domu, dzięki losowi, ktoś był i pojechała na sygnale do szpitala, gdzie przez4 dni siedzieliśmy przy niej i małym na zmiany dzień i noc bo była prawie nieprzytomna... No super... brrrr.

moja znajoma, ale chyba już to pisałam, po porodzie domowym(którymś z kolei) nagle zaczęła bredzić i tracić przytomność i gdyby nie czujność jej męża, mogłaby się przekręcić, właśnie z powodu jakiegoś skrzepu czy coś....Więc różnie bywa, nie tylko po operacji.

excelencja - 2008-02-05, 10:44

kasieńka, dobrze dobrze, argument działa ;) CIeszę się, że porody domowe też bywają dramatyczne, w razie czego nie będę tak bardzo żałować ;) A dziś jadę na spotkanie z położną od domowego (ewentualnego) i zobaczymy.
PiPpi - 2008-02-05, 14:25

excelencja:CIeszę się, że porody domowe też bywają dramatyczne, w razie czego nie będę tak bardzo żałować ;)
dobre!dobre! to ja tez nie będę żałować w razie"w" :mrgreen:

excelencja - 2008-02-05, 20:06

Jestem po spotkaniu z położną, świetna babka, taka drobniusia malusia, jeszcze muszę się umówić z Ireną Chołuj, żeby mieć drugą opcję, bo maj zapchany miesiąc. A co do mojego wirusika to nic nie wiadomo, zobaczy się przed porodem i tyle, a w kwietniu pobiegam po specjalistach i coś się może wymyśli. Powrócił mi dobry nastrój i optymizm :D
YolaW - 2008-02-05, 20:09

excelencja napisał/a:
Powrócił mi dobry nastrój i optymizm

i tak trzymać :)

bodi - 2008-02-05, 20:56

excelencja, jak miło że wrócił dobry nastrój. Spotykałaś się z Magdą? Jeśli tak to dobrze trafiłaś :)
excelencja - 2008-02-05, 23:16

Akurat nie z Magdą :) Z Marią. A Magda z nią kiedyś współpracowała, teraz razem prowadzą szkołę rodzenia. One chyba wszystkie są fajna babki :) A Magda z tego co załapałam, jest na macierzyńskim właśnie :D
Kreestal - 2008-02-05, 23:18

excelencja czyli wygląda na to, że wszystko zaczyna się układać po Twojej myśli :)
excelencja - 2008-02-06, 11:21

O ile coś mi między nogami nie wyrośnie to będzie dobrze ;) ) Pobiegam po lekarzach za jakiś czas (mimo, że tego nienawidzę) i wyjdę z siebie byleby się udało ;D
Jeżeli tylko ta część planu nie zawiedzie to będzie fantastycznie :D
Trzymajcie się baby ;D

Malati - 2008-02-06, 11:23

Powodzenia excelencja,urzeczywistnienia wszystkich planów zyczę :-)
Soul - 2008-02-06, 16:42

Excelencja, masz pw :-) Może Cię ucieszy.. :-)
excelencja - 2008-02-06, 17:42

Soul napisał/a:
Excelencja, masz pw :-) Może Cię ucieszy.. :-)



hahaha jasne :) )) Dzięki. W ogóle cały temat jest dość radosny :) A Twoja wiadomość optymistyczna ;)
Ja chyba całą stronę o tym zrobię internetową w ramach popularyzowania tematu, bo jest fascynujący, a mimo, że 50% kobiet to ma, to o tym się nie mówi ;)

YolaW - 2008-02-07, 12:35

excelencja napisał/a:
a mimo, że 50% kobiet to ma, to o tym się nie mówi

co to takiego mamy o czym nie wiemy ??

excelencja - 2008-02-07, 13:32

hpv - miły kochany wirusik - innymi słowy brodawczak ludzki. Ma go 50%, ale często sukinkot się nie ujawnia, a jak się ujawnia to wtedy, kiedy mamy najniższą odporność czyli ciąża + przeziębienie- jak u mnie.
Objawy przeważnie są delikatne, ale jak zobaczycie w necie zdjęcia to nie spadnijcie z krzeseł- takie przypadki są rzadkie.
A i tak samo występuje u mężczyzn jak i kobiet. Przenosi się głównie drogą płciową, czasem można przez kibel. I zostaje na całe życie, więc mogą być nawroty- ale raczej bardzo rzadko. Leczy się tylko objawy, leczenie jest cholernie drogie i często mało skuteczne...
Ale jakiś konsekwencji za sobą nie niesie.
Nie wiem jakie macie zdanie na temat szczepień, ale jeśli macie możliwość zaszczepcie się na to g... czyli hpv, znana szczepionka jako przeciw rakowi szyjki macicy. Rak to rak, mnie bardziej to coś przeraża...

YolaW - 2008-02-07, 19:46

dzięki excelencja wiedziałam, że coś takiego jest ale nie u tylu ludzi...

[ Dodano: 2008-02-07, 19:46 ]
czy jest to groźne dla dziecka jeśli ujawni się w ciąży?

excelencja - 2008-02-07, 20:03

Nie znam opinii kompetentnego lekarza, wiem tylko tyle ile wyczytałam w necie- czyli bardzo różnie. Jeżeli podczas porodu te cudeńka będą rozwinięte i dziecko podczas zeżre to, to jest 5% szans, że takie kłykciny rozwiną mu się z krtani... W jakimś artykule medycznym było napisane, że może to co najwyżej chrypkę spowodować, a gdzieś na jakimś forum, że nawet uduszenie.

No właśnie YolaW- cała masa ludzi to ma, i bab i facetów, tyle, że to nie jest problem, dopóki się nie ujawni, a rzadko to robi.

A i dziewuszki kupcie sobie do mycia Lactacyd- emulsję, to coś do mycia z kwasem mlekowym, zdecydowanie przydatna sprawa, a lepiej zapobiegać niż leczyć, a tych czasach o właściwie bakterie we właściwym miejscu trudno, takie wspomaganie nie zaszkodzi. Teraz złapałam fobię i propaguję jak mogę, bo po co komu stres, który mnie teraz zżera.

Lily - 2008-02-07, 21:51

Lepiej płyn niż emulsję nawet ;) Ma niższe pH.
excelencja - 2008-02-07, 22:13

No ale płyn stosuje się przy jakiś "ale" - ja np. mam płyn, a emulsję prewencyjnie. Kosztuje to koło 30zł, ale bardzo wydajne jest.
Teraz pluję sobie w brodę, że to olewałam wcześniej- co tam przeziębienie- phiii. I to wszystko przez głupie przeziębienie. Uważajcie na siebie proszę.

dort - 2008-02-08, 09:17

excelencja napisał/a:
A i dziewuszki kupcie sobie do mycia Lactacyd- emulsję, to coś do mycia z kwasem mlekowym, zdecydowanie przydatna sprawa, a lepiej zapobiegać niż leczyć, a tych czasach o właściwie bakterie we właściwym miejscu trudno, takie wspomaganie nie zaszkodzi.


mi lekarz podpowiedzial tanszy srodek - jogurt naturalny, kosztuje mniej niz 30zl :-P

excelencja - 2008-02-08, 09:25

Ale na krótko wystarcza :) No i hmmm jest mniej wygodny w użyciu ... ;) I nie można go przechowywać w łazience no i ktoś może Ci go zjeść, a Lactacydu nie ;P
Lily - 2008-02-08, 10:50

Trudno kupić jogurt bez mleka w proszku, a taki to powinien być. No i szybko trzeba zużyć, u mnie to się zazwyczaj kończyło wywaleniem części.

[ Dodano: 2008-02-08, 16:05 ]
excelencja, a może Engystol? hxxp://eapteka.krakow.pl/os/catalog/product_info.php/products_id/1275

PiPpi - 2008-02-18, 13:33

ponieważ był tu poruszany temat porodu lotosowego, kilka dłuuugich stron wstecz chciałbym do niego wrócić. Oto fragment maila, jaki dostałam od kobiety, która pierwsza we Wrocku rodziła lotosowo:
:::Jestem głęboko przekonana, że skoro - co mocno przemawia do mojej i męża wyobraźni - łożysko powstaje dokładnie z tej samej komórki, z której powstaje dziecko, posiada świadomość. Płacz dziecka jest dla mnie lękiem przed utratą swojej własnej części, jak ręki czy nogi. Ta część rzeczywiście w sposób biologiczny obumiera, ale danie jej i dziecku czasu na pożegnanie oraz na przejście świadomości do ciała dziecka jest dla mnie oczywiste. Myślę, że ten sam powód obudził smutek w dziecku, kiedy pępowina odpadła: smutek rozstania.Szymon często był na rękach, nawet z pępowiną. Także przy jej odpadnięciu leżał właśnie na brzuszku na przedramieniu Taty i płakał. Nie wiem klarownie, że to był płacz rozstania - może brzuszek przesłonił inne, może nie. Dziś Szymon ma roczek i jest cudownie spokojnym i pogodnym dzieckiem. Jest też bardzo obecny, co zwraca uwagę innych. Jest typem obserwatora. Ma dużo uśmiechu dla ludzi, dla nas. Rano budzi się gaworzeniem. Ale do dziś nie przesypia nocy non-stop. Poród lotosowy na pewno nie załatwia wszystkiego, ale daje tak pełny miłości szacunek dla tego, co należy do dziecka. Asystując w sesjach oddechowych i biorąc udział w warsztatach pracy z oddechem nieraz widziałam intensywne poczucie braku, poszukiwania czegoś w życiu lub mocnego przywiązania do drobnych obiektów (to moja poduszka do medytacji, to mój koc, etc.). Jest to rozpoznawane jako niezaspokojona tęsknota małego dziecka do swojej zabranej przedwcześnie części.Mocno trzymam kciuki, żeby się udało tak, jak dla Was i Waszego dzieciątka będzie najlepiej. Ono przecież najlepiej wie, jakiego porodu potrzebuje dla swojego rozwoju.

Kreestal - 2008-02-18, 13:54

Piękne słowa ... i to prawda, że wiele osób całe życie poszukuje czegoś, co jak się im wydaje kiedyś utracili, ale czy to ma związek z łożyskiem? Tego nie wiem ...
Malinetshka - 2008-02-18, 13:59

Naprawdę pięknie napisane. Też nie mam przekonania ani w jedną ani w drugą stronę.. Ale na pewno miłość to podstawa.
PiPpi - 2008-02-18, 14:06

Ja tez nie mam 100% pewności, ze to się łączy z łożyskiem, tylko,że naprawdę wiele spraw przychodzi do mnie tak po prostu, intuicyjnie czuję i wiem, że nie przecięłabym pępowiny..zresztą to zawsze lekarz czy położna inicjuje przecięci, Matce to do głowy nie przychodzi, bo i po co?
Poza tym, pozostawienie dziecku łożyska ma mocno psychologiczny aspekt: pełen szacunek dla niewielkiej istoty, podporządkowanie się Jej potrzebom, wiem że i tak, tak jest, jednak przy porodzie lotosowym zapominam o swojej wygodzie i oddaję się w pełni maleństwu..
Jest jeszcze aspekt energetyczny, nie znam sie na tym dokładnie ale w książce "Poród lotosowy, narodziny w nowym świetle", sporo piszą na temat aury dziecka i zgubnego na nia wpływu gwałtownego przecięcia pępowiny.

excelencja - 2008-02-18, 19:54

A ja się wyłamię- nawet takie czegoś sobie nie wyobrażam i sądzę, że to nienaturalne- nawe psy odgryzają pępowiny... a one zachowały instynkt i ja w to wierzę, co nie znaczy, że będę gryźć pępowinę ;P
PiPpi - 2008-02-19, 11:07

excelencja napisał/a:
A ja się wyłamię- nawet takie czegoś sobie nie wyobrażam;P

jak większość ludzi, jesli Twoja wyobraźnia nie sięga tak daleko jest fajny filmik na rynku na ten temat ;-)

[ Dodano: 2008-02-19, 11:11 ]
excelencja napisał/a:
nawe psy odgryzają pępowiny... a one zachowały instynkt i ja w to wierzę, co nie znaczy, że będę gryźć pępowinę ;P

albo wciągać łożysko;)
u drapieżników instynkt podyktowany jest chęcią zatarcia śladów przed innymi, potencjalnymi wrogami nowonarodzonych malców i regeneracją organizmu, swoją drogą, na Węgrzech, w szpitalach, swego czasu, nie sprecyzuje kiedy, bo nie chce mi sie wstawać do książki;), kobiety raczyły się swoimi łożyskami ;-)

wiem, wiem, niesmacznie się zrobiło..nie o to mi chodziło, chciałam raczej powiedzieć, że powoływanie się na to co robią zwierzęta nie zawsze jest adekwatne do ludzkiej natury, po drugie to zupełnie naturalne, że masz inne zdanie na temat porodu lotosowego:)

Lily - 2008-02-19, 11:14

excelencja napisał/a:
A ja się wyłamię- nawet takie czegoś sobie nie wyobrażam i sądzę, że to nienaturalne- nawe psy odgryzają pępowiny... a one zachowały instynkt i ja w to wierzę, co nie znaczy, że będę gryźć pępowinę ;P

ja myślę podobnie, dla mnie to dziwne i niehigieniczne...

PiPpi - 2008-02-19, 11:24

higieniczne jest, bo łożysko najpierw jest myte, potem obcieka na sitku, jakąś dobę nawet, potem jest solone solą morską, zawinięte w tetrę i zapakowane w bawełnianą torbę, specjalnie uszytą, zmienia się tą sól, pieluszki i przemywa całe łożysko, ono bardzo szybko usycha i kurczy się.
dziwne, być może, większość ludzi jest tak daleka od wszystkiego co cielesne, a co dopiero kontakt z łożyskiem...takie czasy mamy higieniczne..
Nie ma też powodów do obaw o jakieś zakażenie.

Lily - 2008-02-19, 11:28

Jeśli trzeba robić tyle zabiegów, żeby zachować higienę, szyć jakieś woreczki itp., to gdzie tu naturalność? Po co trzymać coś, co już nie spełnia swej funkcji i obumiera?
PiPpi - 2008-02-19, 11:31

odpowiedź powinnaś znaleźć w postach powyżej.
woreczka szyć nie trzeba, to taki ukłon i gest w stronę osób, które będą nas odwiedzać, a dla których to może być dziwne i niehigieniczne :-P

YolaW - 2008-02-19, 11:36

A ja właśnie jestem po rozmowie z położną od porodów domowych :) Termin mamy wstępnie zaklepany i spotkamy się w połowie marca. Jedyny szkopuł w tym, że mój termin porodu przypada na zjazd rodzin rodzących w domu, a Ona go organizuje więc jeśli trafimy w te dokładnie dni to klapa... Ale przecież rzadko rodzi się w terminie, to mnie pociesza :)
PiPpi - 2008-02-19, 11:44

Super Yola! fajnie, ze się zdecydowałaś :-D na początku swojej szkoły rodzenia wypełnialiśmy ankietę, w której było pytanie o to, gdzie planujemy poród. zaznaczyłam wtedy szpital, tak po prostu, nawet nie pomyślałam, ze możemy rodzić w domu. Na ostatnich zajęciach również była ankieta, tym razem świadomie odpowiedziałam: DOM :)
grunt, to szkoła rodzenia, która dodaje wiary we własne siły :-)

Lily - 2008-02-19, 11:46

Magda Stępień napisał/a:
grunt, to szkoła rodzenia, która dodaje wiary we własne siły :-)

tak, ale wiele szkół rodzenia jest przy szpitalach i tam nie ma akceptacji dla takiej "fanaberii" jak poród w domu

PiPpi - 2008-02-19, 11:46

a co do Twojego terminu Yola, to tez bym się nie przejmowała, z reguły położne umawiają sie z dwoma kobietami na zbliżony termin, 2 tyg w tą, czy w tą to norma, także wszystko powinno pójść po Twojej myśli, a jakże! ;-)

[ Dodano: 2008-02-19, 11:48 ]
Lily napisał/a:
Magda Stępień napisał/a:
grunt, to szkoła rodzenia, która dodaje wiary we własne siły :-)

tak, ale wiele szkół rodzenia jest przy szpitalach i tam nie ma akceptacji dla takiej "fanaberii" jak poród w domu


tak, dlatego ważne aby zadbać, właśnie o taką, która akceptuje to, ze kobieta chce być autorką swojego porodu.
btw. Nie sądzisz Lilly, że byłoby swego rodzaju niekonsekwencją ze strony szpitala, gdyby aprobował porody domowe?, w końcu medycy są od tego by odbierać kobietom porody

excelencja - 2008-02-19, 12:10

YolaW napisał/a:
A ja właśnie jestem po rozmowie z położną od porodów domowych :) Termin mamy wstępnie zaklepany i spotkamy się w połowie marca. Jedyny szkopuł w tym, że mój termin porodu przypada na zjazd rodzin rodzących w domu, a Ona go organizuje więc jeśli trafimy w te dokładnie dni to klapa... Ale przecież rzadko rodzi się w terminie, to mnie pociesza :)



Yolaaaaaaaa tylko nie mów, że z moją położną :P :PPPP aaaaaaaaaaaa
Nie, nie możemy rodzić w jednym terminie bo pewnie będziemy mieć jedną położną!!! ;P
Z którą?

YolaW - 2008-02-19, 12:36

Magda Stępień napisał/a:
grunt, to szkoła rodzenia, która dodaje wiary we własne siły

moja szkoła rodzenia wręcz promuje porody domowe i naturalne. Babka prowadząca sama rodziła w domu i wraz z położną Kasią Oleś zalożyły stowarzyszenie Dobrze Urodzeni także jestem w dobrych rękach :) Oby się udalo wstrzelić w termin no i niech się Olaf dobrze ułoży.
Magda czy Ty miałaś robione jakieś badanie związane z "zakwalifikowaniem" do porodu domowego...co może zdyskwalifikować oprócz złego ułożenia Maleństwa?

Lily napisał/a:
iele szkół rodzenia jest przy szpitalach i tam nie ma akceptacji dla takiej "fanaberii" jak poród w domu

nasza jest prywatna na szczęście :) A dla szpitali fanaberią jest już nawet pozycja wertykalna!!! Masz leżeć i koniec!

Malinetshka - 2008-02-19, 12:37

Lily napisał/a:
Jeśli trzeba robić tyle zabiegów, żeby zachować higienę, szyć jakieś woreczki itp., to gdzie tu naturalność?

Może głupio napiszę ;) ale przy dziecku też trzeba robić sporo zabiegów, żeby zachować higienę :-) ;)
A tak poważniej to nie mam zdania, bo nie mam pojęcia co faktycznie jest lepsze dla dziecka... :roll: choć sama jestem ciekawa jaka droga jest właściwsza..
Jednak staram się nie kierować tym, że coś jest dziwne.., bo dla wielu ludzi wegetarianizm jest dziwny i to bardzo. ;)
"Brzydliwa" też nie jestem. Jedyne co byłoby dla mnie istotne to czy to jest DOBRE dla dziecka.

YolaW - 2008-02-19, 12:52

excelencja napisał/a:
Yolaaaaaaaa tylko nie mów, że z moją położną :PPPP aaaaaaaaaaaa
Nie, nie możemy rodzić w jednym terminie bo pewnie będziemy mieć jedną położną!!! ;P
Z którą?

Ja rozmawiałam z Kasią Oleś tą z Łazisk na Śląsku. Nic nie mówiła, że ma coś już zaklepane na ten czas i zaklepała termin dla nas :)

[ Dodano: 2008-02-19, 12:52 ]
A z kim ty rozmawiałaś excelencja?

PiPpi - 2008-02-19, 13:18

YolaW napisał/a:

Magda czy Ty miałaś robione jakieś badanie związane z "zakwalifikowaniem" do porodu domowego...co może zdyskwalifikować oprócz złego ułożenia Maleństwa?

nie miałam żadnych badań kwalifikujących, po prostu ciąża dobrze przebiegała, także martwiło mnie jak dzidzia się ułoży, ale, na to mamy wpływ!! nie wiem czy na 100% ale jest pozycja, która prowokuje dzieciątko do skierowania się główką do dołu, poza tym spacery, spacery i jeszcze raz spacery sprawiają, ze grawitacja ma szansę wpłynąć na ustawienie dzidzi główką do dołu, ja się tego pilnowałam, jeśli Cię ten watek interesuje, mogę go rozwinąć:)

excelencja - 2008-02-19, 13:18

Kochana Yolu ;) nie z tą ;) )) E tam zaklepane :) Ja rozmawiałam z dwiema- Ireną Chołuj i Marią Romanowską - o Ty na to, żebyśmy z naszymi dzieciaczkami się pojawiły na zdjeździe dzieci urodzonych w domu? Jeśli pojawią się dostatecznie wcześnie :D
BArdzo się cieszę, że będziesz rodzić w domu i że mamy brzuchy w jednym wieku ;)

PiPpi - 2008-02-19, 13:19

Yola,więcej info znajdziesz w książce Agrawal, Odkrywam Macierzyństwo, gdybyś jej nie miała to wpisze Ci ćwiczenia, kręcenie biodrami też jest nie bez znaczenia:)
excelencja - 2008-02-19, 13:26

Yola zaplątanie w pępowinę jeszcze, łożysko przodujące a reszta to takich na logikę.
Ja będę musiała się z lekarką kwalifikującą do porodów w domu narodzin chyba spotkać, ze względu na mojego wirusika, poza tym chyba warto, żeby mieć spokojne sumienie.

YolaW - 2008-02-19, 21:26

Magda, excelencja dzięki za doping :) Mam nadzieję, że Olaf ustawi się główką w dół :) Ta książka "Odkrywam Macierzyństwo" jest do wypożyczenia w mojej szkole rodzenia więc na pewno ją poczytam.
excelencja napisał/a:
o Ty na to, żebyśmy z naszymi dzieciaczkami się pojawiły na zdjeździe dzieci urodzonych w domu? Jeśli pojawią się dostatecznie wcześnie

oj w tym roku pewnie się nie uda, na razie modlę się, żeby nie zacząć rodzić wtedy kiedy jest ten zjazd :) Ale za rok pojedziemy jeśli uda się urodzić w domu, koniecznie!!
excelencja napisał/a:
BArdzo się cieszę, że będziesz rodzić w domu i że mamy brzuchy w jednym wieku

Ja też :) :)

excelencja - 2008-02-19, 23:00

Yolaaaaa mój wózek z Żor przyjechał hahahahahhahahaahhaaah :) ))
Zaczynam łapać paranoję, że będę rodzić właśnie wtedy, kiedy wszystkie położne będą na zdjeździe... grrrrrr... I co to będzie? My zadzwonimy i powiemy, że już, a one co? Żebyśmy spadały i jechały sobie do szpitala???? buuuu

Będzie dobrze, ja planuję 21/22 urodzić ;) Mój dzieck musi się zgodzić.
O Yola- to straszne trochę zdjęcia- bynajmniej mnie nieco przerażają, ale zobacz, nóżkami też się da:
hxxp://www.ciaza.lekarka.pl/foto/
A Olaf to zapewne grzeczne dziecko - więc będzie główką ;)

YolaW - 2008-02-20, 20:11

excelencja napisał/a:
Yolaaaaa mój wózek z Żor przyjechał hahahahahhahahaahhaaah ))

nieźle :) :)
excelencja napisał/a:
Zaczynam łapać paranoję, że będę rodzić właśnie wtedy, kiedy wszystkie położne będą na zdjeździe... grrrrrr... I co to będzie?

spokojnie, ja wizualizuje porod przed albo po tym zjeździe, a jakby co to jade rodzić do domu narodzin w Lędzinach - to blisko Żor na szczęście. Choć liczę na to, że Olaf się dostosuje :)
Lecę obejrzeć Twojego linka :)

[ Dodano: 2008-02-20, 20:15 ]
zdjęcia kosmiczne - aż się popłakałam...

Wicia - 2008-02-22, 13:02

Dziewczyny, podziwiam waszą odwagę do domowych porodów!
Alispo - 2008-02-22, 13:45

hxxp://www.rodzicpoludzku.pl/polozna_n/artykul.php?polozna_konferencje_artykuly_id=11&polozna_konferencja_id=3]troche na temat
YolaW - 2008-02-22, 20:53

dzięki Alipso tą stronę znam, ale na ten artykuł jeszcze nie trafiłam :)

Wicia napisał/a:
Dziewczyny, podziwiam waszą odwagę do domowych porodów!

ja też wcześniej podziwiałam i myślałam, że sama bym się nie zdecydowała na takie "szaleństwo", ale po zgłębieniu tematu podziwiam teraz odwagę rodzących w szpitalu... smutna prawda o polskich szpitalach niestety...

Wicia - 2008-02-23, 03:33

Wiesz, mi już nie chodzi o warunki szpitalne. Po prostu znam różne przykłady z porodów domowych. Ostatnio poznałam historię kobiety rodzącej w domu bliźnięta, pierwszą dziewczynkę urodziła, druga jej utknęła pośladkami w kanale rodnym, jechali do szpitala. Mnie przerażają trochę takie akcje. Nie wyobrażam sobie z dzieckiem między nogami ubierać się i jechać do szpitala.... :roll:
martka - 2008-02-23, 06:16

nie odwazyłabym sie rodzic blizniąt w domu... :roll:
- 2008-02-23, 11:02

martka napisał/a:
nie odwazyłabym sie rodzic blizniąt w domu...
oj ja też nie...
Przy Lwie rozważałam opcję porodu w domu, nawet zaczęłam zbierać kontakty, ale ocknęłam się, że przecież przy Jadze były komplikacje i jednak wolę być na miejscu, bo czasem liczą się sekundy...

Alispo - 2008-02-23, 11:22

YolaW napisał/a:
podziwiam teraz odwagę rodzących w szpitalu... smutna prawda o polskich szpitalach niestety...

ja mam tak samo

- 2008-02-23, 11:40

Alispo napisał/a:
YolaW napisał/a:
podziwiam teraz odwagę rodzących w szpitalu... smutna prawda o polskich szpitalach niestety...

ja mam tak samo
zależy w jakim szpitalu, ja też podziwiam tych co idą rodzić do co niektórych placówek, na szczęście można jechać rodzić gdzie się chce, nie ma obowiązku rodzić tam gdzie się mieszka.
Mala_Mi - 2008-02-23, 12:08

ań napisał/a:
przecież przy Jadze były komplikacje

ań, nie znaczy to, że przy porodzie Lwa też tak będzie.
Nasza Jagódka urodziła się z poważną infekcją wewnątrzmaciczną, na starcie dostała dwa antybiotyki, które ratowały jej życie (i to przez 12 dni). Do połowy ciąży z Kalinką też bałam się i wydawało mi sie, że szpital to jedyne dobre miejsce do rodzenia. Pewność co do porodu domowego przyszła dopiero pod koniec ciąży. Myślę, że każda z nas musi słuchać siebie. W sobie mamy odpowiedzi na wszystkie pytania. Jeśli Twoja intuicja podpowiada Ci rodzenie w szpitalu, to pewnie dla Was jest to najlepsza opcja. Ale bądź też otwarta na inne możliwości, bo kto wie, może się coś zmieni i zapragniesz urodzić w domu. Masz jeszcze ponad dwa miesiące.

[ Dodano: 2008-02-23, 12:31 ]
Kobietom dwa miesiące przed porodem przychodzą do głowy różne pomysły.
Mi wizja porodu domowego zaczęła się krystalizować właśnie wtedy.
Poza tym dwa i pół miesiąca przed porodem postanowiłam zrobić prawo jazdy i udało się przed urodzeniem Kalińci.
To jest naprawdę bardzo twórczy okres ;-)

excelencja - 2008-02-23, 14:50

Mała Mi, czy można jakoś wcześniej rzeczy typu infekcja wewnątrzmaciczna przewidzieć? Zdiagnozować itp?

P.S. Uwielbiam imię Twojej młodszej córy- jak trafi mi się jeszcze jedna dziołcha to Kalinką będzie :) chyba... ;)

DagaM - 2008-02-23, 17:44

Mala_Mi napisał/a:
Poza tym dwa i pół miesiąca przed porodem postanowiłam zrobić prawo jazdy i udało się przed urodzeniem Kalińci.
Ja też miałam plan zrobić prawo jazdy w tym czasie, ale odradzono mi, bo to niepotrzebny stres itd, a teraz żałuję, że nie poszłam na kurs i to bardzo...
renka - 2008-02-23, 18:35

ań napisał/a:

Przy Lwie rozważałam opcję porodu w domu, nawet zaczęłam zbierać kontakty, ale ocknęłam się, że przecież przy Jadze były komplikacje i jednak wolę być na miejscu, bo czasem liczą się sekundy...


Ań, ja z Ronka tez przezylam duzo trudnych doswiadczen, ale ciaza z Fionka i porod poszly jak z platka (jedyne co to znow mialam problemy z lozyskiem, ktore znow bylo dosyc wrosniete i nie moglabym go sama urodzic - dlatego mimo wszystko dobrze, ze rodzilam szpitalu). Wierze, ze u Ciebie, tak jak w moim przypadku, Lwa urodzisz naturalnie, co by miec nowe doswiadczenie po uprzedniej cesarce :)

Mala_Mi - 2008-02-23, 20:37

excelencja napisał/a:
czy można jakoś wcześniej rzeczy typu infekcja wewnątrzmaciczna przewidzieć?
Nie wiem czy można to przewidzieć. Z tego, co mówiono mi po porodzie, wiem że powodem takiej infekcji może być wiele rzeczy - niewyleczony ząb, przeziębienie itp. Fakt, że w ciąży z Jagódką dość często się przeziębiałam, byłam też przeziębiona jakiś miesiąc przed porodem, ale czy to od tego, nie wiem.

DagaM napisał/a:
Mala_Mi napisał/a:
Poza tym dwa i pół miesiąca przed porodem postanowiłam zrobić prawo jazdy i udało się przed urodzeniem Kalińci.
Ja też miałam plan zrobić prawo jazdy w tym czasie, ale odradzono mi, bo to niepotrzebny stres itd, a teraz żałuję, że nie poszłam na kurs i to bardzo...
Daga, wiesz, przy pierwszym dziecku nie zdecydowałabym się na kurs, egzamin i wszystko, co z tym związane. Przy drugim dziecku jest dużo łatwiej, ma się oswojoną sytuację, łatwiej przewidzieć, co się będzie działo. No i świadomość, że dwójki dzieci nie zapakuje się tak łatwo do autobusu czy tramwaju, naprawdę nieźle motywuje ;-) .
Poza tym, co się odwlecze, to nie uciecze.

- 2008-02-23, 21:38

renka, dzięki :) ja też mam nadzieję, ze tym razem wszystko pójdzie gładko. Liczę na to, ze przy finiszu mój lekarz będzie w stanie mi powiedzieć czego mogę się spodziewać. W zasadzie do dziś nie wiem dlaczego Jagoda wtedy nie drgnęła ani o milimetr mimo mojego 1,5 godzinnego parcia w różnych pozycjach...
Mala_Mi, też się nad tym prawkiem zastanawiałam, ale stwierdziłam, ze dla mnie to jednak chyba za duży stres byłby. Narazie wożę się z Jacem jako kierowcą, ale masz rację -
Mala_Mi napisał/a:
co się odwlecze, to nie uciecze.
:)
ale z tą infekcją- kurczę, ja mam jednego zęba do leczenia kanałowego, jest obecnie zaleczony ale nie wyleczony do końca, na czas ciąży musiałam przestać go leczyć. Mam nadzieję, ze to niczego nie wywoła. Lekarze odkryli tą infekcję dopiero w czasie porodu?

YolaW - 2008-02-24, 13:40

ań napisał/a:
zależy w jakim szpitalu, ja też podziwiam tych co idą rodzić do co niektórych placówek, na szczęście można jechać rodzić gdzie się chce, nie ma obowiązku rodzić tam gdzie się mieszka.

na szczęśćie :) jednak ostatnio na forum obalono moją opcję ewentualnego szpitalnego porodu w Knurowie (Momo).
Jak nie uda nam się urodzić w domu z powodu terminu zjazdu rodzin rodzących w domu (a niestety jest takie prawdopodobieństwo :( ) to jedziemy rodzić do Domu Narodzin w Lędzinach. Szpital też jakiś obadamy, bo nigdy nie wiadomo jak się Olaf ułożu itp., jeśli jednak byśmy musieli szybko jechać z domu do szpitala to wtedy Żory niestety...pociesza mnie jedynie to, że jeśli tam pojedziemy to itak potrzebna będzie interwencja (oczywiście wizualizuję brak takiej opcji :) ) i wtedy medykalizacja mi nie będzie przeszkadzać...
martka napisał/a:
nie odwazyłabym sie rodzic blizniąt w domu...

ja też nie...tu bym zdecydowanie wolała szpital.
Mala_Mi napisał/a:
To jest naprawdę bardzo twórczy okres

a u mnie jak na złość ostatnio totalne oklapnięcie :(

- 2008-02-24, 21:17

YolaW napisał/a:
a u mnie jak na złość ostatnio totalne oklapnięcie
spoczko, jeszcze trochę czasu zostało ;)
YolaW - 2008-02-25, 22:20

ań napisał/a:
spoczko, jeszcze trochę czasu zostało

:) :)

excelencja - 2008-02-25, 22:52

też mam klapnięcie, czysto fizyczne... i stwierdzam, że to nie jest normalne na tym etapie ciąży... nie dość, że plecy mnie nawalają jakbym pracowała w kamieniołomie to jeszcze pół dnia przesypiam. A to jeszcze 3miesiące przecież... aż się boję co będzie dalej. A i rękę prawą mam zdrętwiałą od miesiąca prawie non stop- sielanka.
Okaże się, że nadaje się tylko do porodu w szpitalu, bo w domu nie będę miała siły ręką ruszyć. A ja przecież taaaaaka energiczna jestem... (byłam?) :)

Wicia - 2008-02-25, 22:56

excelencja napisał/a:
rękę prawą mam zdrętwiałą

A nie masz niedoboru magnezu (B6) ?

YolaW - 2008-02-25, 23:27

excelencja sprawdź sobie magnez. Ja dzisiaj oprócz normalnej morfologii poprosilam jeszcze o magnez i potas (odkąd pożeram kostkę gorzkiej czekolady dzienie i piję kakao moja noga jakby mniej sie rzuca, więc to może to...). Wyniki mam jutro. Zobaczymy.

excelencja napisał/a:
też mam klapnięcie, czysto fizyczne... i stwierdzam, że to nie jest normalne na tym etapie ciąży... nie dość, że plecy mnie nawalają jakbym pracowała w kamieniołomie to jeszcze pół dnia przesypiam

mam podobnie: plecy mnie bolą rano po spaniu, jestem senna itp...ale to chyba normalne na tym etapie ciąży o tej porze roku, nie? Ja co roku o tej porze jestem klapnięta a co dopiero teraz... trzymaj się excelencja :) Damy radę!

excelencja - 2008-02-26, 00:37

No tak, teraz to by było głupio się wycofać ;) hehe :) - stwierdzić, że nie... ja jednak nie rodzę... odechciało mi się ;)
Pożeram tabletek dziennie magnezu z potasem... więc to chyba nie to...
Toże się trzymaj :) Zamówiłam sobie jakąś książeczkę z ćwiczeniami dla tłustych bab w ciąży ;) - jak będzie coś ciekawego- dam znać- może na plecy pomoże...

[ Dodano: 2008-02-28, 18:06 ]
Kochani moi - z naciskiem na kochane, bo Was jest więcej, w końcu prawdopodobnie nie mam tego hpv nieszczęsnego i jestem zdrowa jak rybka czyli prawdopodobnie nie będzie jakichkolwiek przeciwwskazań do porodu w domu ;) )) chyba że coś wyniknie jeszcze.
Ale jestem baaaaaaaaaardzo szczęśliwa i gdybym nie była w ciąży otworzyłabym szampana, a tak to wcinam ziemniaki z kefirem ;) ))

adriane - 2008-02-29, 09:32

Tu jest lista położnych wraz z opisem kto jest kim, rekomendowanych przez NIEZALEŻNĄ INICJATYWĘ RODZICÓW I POŁOŻNYCH „DOBRZE URODZENI”
hxxp://dobrzeurodzeni.pl/index2.php?id=polozne.htm

PiPpi - 2008-02-29, 11:13

kurczę , zadbajcie dziewczyny o dobre poznanie położnej, jedno spotkanie przy herbacie okazało się u mnie niewystarczające..
excelencja - 2008-02-29, 18:47

Magda co się stało??????????
Napisz coś...

olgasza - 2008-02-29, 19:36

excelencja, luknij do dzialu "opowiem wam o swoim porodzie" w dziale "tylko dobre wiadomosci"
excelencja - 2008-02-29, 22:24

dzięki... wrrrrrrr....
Mam nadzieję, że moje położne są wystarczająco sprawdzone...
Kochana Magda się nawkurzać musiała...

YolaW - 2008-03-01, 14:12

A ja po moim pobycie na ginekologii jestem jeszcze bardziej zdesperowana by nie rodzić w szpitalu...
elenka - 2008-03-01, 16:26

YolaW napisał/a:
A ja po moim pobycie na ginekologii jestem jeszcze bardziej zdesperowana by nie rodzić w szpitalu...


Yola a może do Pyskowic przyjedziesz?

YolaW - 2008-03-01, 17:21

elenka napisał/a:
Yola a może do Pyskowic przyjedziesz?

a tam pozwalają rodzić po ludzku? rodziłaś tam elenko?

elenka - 2008-03-01, 19:30

Tak, ja tam rodziłam właśnie :-)
Dużo informacji na stronie www.pyskowice.info znajdziesz.

YolaW - 2008-03-01, 21:37

Elenka dzięki, jutro dokładnie poczytam :)

[ Dodano: 2008-03-02, 11:52 ]
elenka ciekawie brzmią te Pyskowice na stronce...czy rzeczywiście wszystko tam tak super wygląda?
Czy można w II fazie rodzić w wybranej pozycji np.? Czy chronią krocze itp.?

Mala_Mi - 2008-03-03, 22:51

A do mnie dziś zadzwoniła pani z TVN Style, proponując udział w jakimś programie, w którym mowa będzie właśnie o rodzeniu w domu.
Wygląda więc na to, że zostanę "gwiazdą telewizyjną" (kolejną z forum po Dadze ;-) ).
Nagranie w środę, proszę, trzymajcie za mnie kciuki.

Malinetshka - 2008-03-03, 23:00

Mala_Mi, gratuluję, wschodząca gwiazdo :D i trzymam kciuki mocno.
Koniecznie daj znać kiedy będzie emitowane :D i w jakim programie, czyżby "Mamo, to ja"?

Malati - 2008-03-03, 23:04

Mała Mi super ,gratulacje :-)
YolaW - 2008-03-04, 01:22

Muszę to obejrzeć oczywiście więc napisz iedy Cię można zobaczyć :) Trzymam kciuki :)
PS. Wybacz jesli mi to umknęło, ale czy rodziłaś w domu? Jest gdzieś opis Twojego porodu?

Mala_Mi - 2008-03-04, 10:51

YolaW, moja druga córcia urodziła się w domu. Opis na drugiej stronie tego wątku
ina - 2008-03-04, 11:03

Mala_Mi gratuluje kolejnej gwiździe tvn-u i oczywiście trzymam kciuki :-D
- 2008-03-04, 11:21

Mala_Mi, ale super! koniecznie napisz w jakim to programie dokładnie i kiedy :D
YolaW - 2008-03-04, 13:41

Mala_Mi napisał/a:
YolaW, moja druga córcia urodziła się w domu. Opis na drugiej stronie tego wątku

dzięki zaraz lecę czytać :)

[ Dodano: 2008-03-04, 13:49 ]
Przeczytałam - fajny mialaś poród :)
Ma jeszcze jedno pytanie w związku Twoim opisem - czy te bakterie warto sobie zrobić profilaktycznie przed porodem czy to jakies standardowe badanie wykrywa?

I jeszcze do wszystkich rodzących w domu: czasami kiedy dziecko się urodzi ma na tyle silną żółtaczkę, że musi leżeć pod lampami - co się robi w takim przypadku kiedy jest poród domowy? Nie jest to na pewno sytuacja zagrożenia życia, ale trzeba jechać prędzej czy później do szpitala? Kiedy?

Kamm - 2008-03-04, 14:14

Mala_Mi napisał/a:
A do mnie dziś zadzwoniła pani z TVN Style, proponując udział w jakimś programie, w którym mowa będzie właśnie o rodzeniu w domu.
Wygląda więc na to, że zostanę "gwiazdą telewizyjną" (kolejną z forum po Dadze ;-) ).
Nagranie w środę, proszę, trzymajcie za mnie kciuki.



Super ! Trzymam kciuki ! i koniecznie prosze daj znac kiedy bedzie program emitowany :-D

loika - 2008-03-04, 14:14

YolaW napisał/a:
czasami kiedy dziecko się urodzi ma na tyle silną żółtaczkę, że musi leżeć pod lampami - co się robi w takim przypadku kiedy jest poród domowy? Nie jest to na pewno sytuacja zagrożenia życia, ale trzeba jechać prędzej czy później do szpitala? Kiedy?


Żółtaczka wbrew pozorom może być bardzo groźna, w skrajnych (rzadkich)przypadkach może prowadzić do encefalopatii (nieodwracalnego uszkodzenia mózgu). Zazwyczaj żółtaczka pojawia sie w 2 lub 3 dobie życia noworodka, a najsilniejsze stężenie bilirubiny przypada na piątą dobę. Jeżeli wówczas stężenie bilirubiny nie jest wysokie i zaczyna spadać, w ogóle nie ma się czym martwić. Jeżeli jednak stężenie jest wysokie, najlepiej niezwłocznie udać się do szpitala.

Co prawda nie rodziłam w domu, ale gdyby była w takiej sytuacji, to umówiłabym się na wizytę położnej środowiskowej na trzy dni po porodzie. Położna zbadałaby dziecko i ustaliła czy potrzebne jest pobranie krwi. I dopiero jeżeli wyniki byłyby niepokojące poszłaby z dzieckiem do szpitala.

YolaW - 2008-03-04, 14:27

loika dzięki :) Pisząc, że to nie sytuacja zagrożenia życia miałam na myśli, że nie trzeba natychmiast po porodzie wkładać dziecko pod te lampy. Uspokoiłaś mnie :)
Lily - 2008-03-04, 22:15

Mala_Mi napisał/a:
Wygląda więc na to, że zostanę "gwiazdą telewizyjną" (kolejną z forum po Dadze ;-) ).
Nagranie w środę, proszę, trzymajcie za mnie kciuki.
o, brawo, trzymam :) i napisz kiedy ten program :)
excelencja - 2008-03-04, 22:48

Też czekam na program i wścieknę się jeśli nie będę mogła obejrzeć...
Nagraj na wszelki wypadek ;)

Yola - najlepiej profilaktycznie maluszka naświetlać w domu- my mamy ten fart, że prawdopodobnie będzie słonecznie. Włączasz dmuchawę (ciepełko) dzieciaka na parapet i heja... Jak poważniejsza żółtaczka to niestety lampa... ale dlatego wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać ;)
przerażająco maluszek w tym czymś z lampą wygląda.

Malati - 2008-03-04, 23:39

excelencja napisał/a:
przerażająco maluszek w tym czymś z lampą wygląda.


No to nie przyjemny widok dla swiezo upieczonej matki która chciałaby mieć dzidzię przy sobie ,wtuloną w ramiona,przyssana do cyca.Mój młody był naswietlany dwa dni,najgorsze było to że musiałam pilnowac zeby mu się okularki z oczu nie zsuwały,praktycznie pierwszą noc nie spałam wogóle ze strachu.Jak go wsadzili pod lampy to cały czas płakałam jak na niego patrzyłam,ale to wina hormonów ;-) Ale tak naprawdę nie jest to takie straszne jak wygląda,młodemu się podobało,bo tam ciepło w środku spał rozwalony jak na Hawajach :-)

bodi - 2008-03-05, 13:07

MalaMi, gwiazdo :mryellow:

miłego nagrania i daj znać kiedy emisja

YolaW - 2008-03-06, 16:51

czarna96 napisał/a:
młodemu się podobało,bo tam ciepło w środku spał rozwalony jak na Hawajach

:) :) :)

excelencja mam nadzieję, że słoneczko zrobi swoje :)

[ Dodano: 2008-03-06, 16:52 ]
PS. Umówiłam się dzisiaj na spotkanie z położną na 4 kwietnia :) Przez tel. wydawała się bardzo miła, zobaczymy jak będzie w realu :)

excelencja - 2008-03-07, 11:28

O widzę, że Ty też tak późno... ja z moją też wstępnie koło 3-4 kwietnia... Z tym, że moja nie powiedziała sakramentalnego "tak" jeszcze- czyli nadal jestem w kropce. Na początku kwietnie będzie w sumie 1.5m-ca do terminu a ja nic nie będę wiedzieć... ten stres i niepewność są do niczego...
YolaW - 2008-03-08, 00:39

excelencja napisał/a:
O widzę, że Ty też tak późno...
\U mnie z konieczniości bo zaczęliśmy remonty przeprowadzkowe...
excelencja napisał/a:
Na początku kwietnie będzie w sumie 1.5m-ca do terminu a ja nic nie będę wiedzieć... ten stres i niepewność są do niczego...

nie denerwuj się tym excelencja - co ma być to itak będzie...wizualizuj sobie poród domowy :)
My za to mamy perspektywę, że jak zaczniemy rodzić w zjazd rodzin rodzących w domu to nie uda nam się urodzić w domu - cóż wtedy uznam, że Olaf tak wybrał...Nasze Dzieci itak już wiedzą, gdzie chcą się urodzić :)

excelencja - 2008-03-08, 22:20

W takim razie liczę na to, że moja córka ma takie samo zdanie jak ja :)
Yola ale Ty sądzisz, że jakbyśmy zadzwoniły do naszych położnych i akurat byłby zjazd to co? Olałyby? Ja np. mieszkam pod wawą... I powiedziałyby - jedźcie sobie do szpitala bo my zjazd mamy... ? jakoś sobie tego nie wyobrażam...
Możesz mi btw wytłumaczyć o co chodzi z tym wszechobecnym wizualizowaniem?
Tzn. sens wyrazu jest jasne i idea, ale skąd to się wzięło?
Yola, staram się nie denerwować, Tobie położna powiedziała "tak" a mi nic... :(
Udało mi się pozbyć innych przeciwności- typu hpv, brak pomocy przy porodzie- a tu masz babo placek :)

Przeprowadzacie się? Ale frajda :) Ja lekki remoncik robię, a zamieszania tyle, że hoho.. parę nowych mebli cyklinowanie podłogi... ehhhh i same problemy :) A ja bym tak chciała się na wieś przeprowadzić... effffff

YolaW - 2008-03-08, 22:28

excelencja napisał/a:
Yola ale Ty sądzisz, że jakbyśmy zadzwoniły do naszych położnych i akurat byłby zjazd to co? Olałyby?

Do Ciebie bliżej więc bardziej wykonalne by to było, a moja nie dość że daleko to jeszcze to organizuje, więc musi być...no ale uczciwie mnie uprzedziła od razu więc nie będę miała żalu...Zapytaj się Twojej co zrobi jak zaczniesz rodzić w zjazd...niech się określi, żebyś wiedziała na czym stoisz.

excelencja napisał/a:
Możesz mi btw wytłumaczyć o co chodzi z tym wszechobecnym wizualizowaniem?
Tzn. sens wyrazu jest jasne i idea, ale skąd to się wzięło?

skąd się to wzięło to nie wiem...ale jest tu gdzieś na forum cały wątek o wizualizacji...jak znajdę to wkleję linka.

excelencja napisał/a:
Udało mi się pozbyć innych przeciwności- typu hpv, brak pomocy przy porodzie- a tu masz babo placek

jak już tyle przeszkód usunęłaś, to musi być dobrze :)

excelencja napisał/a:
Przeprowadzacie się? Ale frajda

tak, na razie syf i usuwanie pleśni i kafelków po poprzednich lokatorach, dziś wybraliśmy tapety :) A wieś to i mi się marzy, może za parę lat...

Zapraszam Cię na wątek Brzuszkowe Damy 2008, i Galeria Brzuszków, bo po ostatnich porodach cicho tam jak nie wiem, a jeszcze trochę nas zostało na ten rok :) No i tam sobie o pierdołach pogadać można :)

excelencja - 2008-03-09, 12:58

Yola... ja z moją też na 4kwietnia jestem umówiona :) )))))
Muszę tylko sobie posiew na paciorkowca zrobić do tego czasu (a miałam nadzieję nie wizytować lekarza do 8kwietnia...ehhh) Posłuchałam zaleceń szanownej Pani i znalazłam się na wątkach proponowanych przez Panią :P

YolaW - 2008-03-09, 19:54

excelencja napisał/a:
Muszę tylko sobie posiew na paciorkowca zrobić do tego czasu

czy położna Cię prosiła o to badanie?

excelencja napisał/a:
Posłuchałam zaleceń szanownej Pani i znalazłam się na wątkach proponowanych przez Panią

super, już lecę poczytać :)

excelencja - 2008-03-09, 22:02

Tak, powiedziała, że od wyniku tego badania zależy to, czy będę mogła rodzić w domu- zobacz:
hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=585&w=57306527

LIpa, że na wynik czeka się aż 2tygodnie. W wielu szpitalach też tego wymagają.

YolaW - 2008-03-10, 00:18

ale mnie nastraszyłaś, nie wiedziałam... zapytam gina na wizycie o to badanie a nawet jeśli uzna, że nie muszę to zrobię!
Wkurza mnie, że się u nas tyle badań zaniedbuje. Jak na ostatniej wizycie mojemu powiedziałam, że niepokoi mnie to, że nie mam cytomegalii i toksoplazmozy zrobionej to powiedział mi, że on nie widzi potrzeby, ale jak chcę dla spokojnego sumienia to mogę sobie zrobić :evil: :evil: Szlag mnie trafia jak takie gadki słyszę i tylko niepotrzebnie sie denerwuję potem.
To badanie na posiew paciorkowca to badanie moczu?

Mala_Mi - 2008-03-10, 07:08

YolaW napisał/a:
o badanie na posiew paciorkowca to badanie moczu?

To wymaz z pochwy i okolic odbytu.

excelencja - 2008-03-10, 09:31

Jakby było moczu to bym nawet im 30 próbek zaniosła, a to nieszczęsne wiąże się z dodatkową wizytą u gin...
Wiesz co? Kurde jak czytam to co piszesz o swoim lekarzu to jakbym o swoim czytała...
Jestem w takim programie "mama zdrowie i ja" to jest przez wawę refundowane i jest więcej badań- ostatnio przeczytałam cały program i okazało się, że facet olał 3/4 z tych badań.
Przy okazji wzięłam wykaz badań potrzebnych na Żelazną do przyjęcia (jakby co) i mówię mu, że chcę to to i to- no i oczywiście on nie wie po co mi to i o co mi chodzi i chyba on wie lepiej bo jest lekarzem... grrrr Mówię, że chcę toxo (w tym programie przysługują 3badania ja nie miałam żadnego. raz robiłam prywatnie) - bo mi wyszło negatywne- a on na to, że to przecież dobrze, że negatywne (co za jełop, chyba nie ma podstawowej wiedzy na temat przeciwciał) - i ostatecznie jak się pani chce kłóć to on mi wypisze skierowanie, a te inne to też nie są konieczne (jak wymaz właśnie) albo oznaczenie grupy krwi... wrrrrrrrrrrrrrrrr

To obie trafiłyśmy... a przecież szczególnie, że rodzimy w domu powinnyśmy dopiąć wszystko na ostatni guzik, żeby do końca życia nie pluć sobie w brodę...
A i mój genialny lekarz teraz ciągle powtarza "skoro Pani chce rodzić w domu to ja od tego umywam ręce" i jeszcze coś, że on nie będzie w tym palców maczał (dwuznaczne...)
A i teraz chcę w marcu iść na usg 4d jeszcze jedno (pochwalę się zdjęciami:) a państwowo w 37tc, żeby sprawdzić czy mała się nie zawinęła dookoła pępowiną czy coś...

Dziewczynki domowe- robiłyście jakieś dodatkowe badania przed porodem w domu?
I w ogóle co Wam się przydało dodatkowego z zakupów- oprócz folii malarskiej? ;)

loika - 2008-03-10, 09:54

excelencja napisał/a:
usg 4d jeszcze jedno (pochwalę się zdjęciami:) a państwowo w 37tc, żeby sprawdzić czy mała się nie zawinęła dookoła pępowiną czy coś...


excelencja, bardzo dużo dzieci jest owiniętych pępowiną, nie jest to patologia, także jak ci lekarz powie, że dziecko jest owinięte, nie panikuj. Mój synek był poowijany pępowiną, nie było to przeciwwskazaniem do porodu naturalnego. Groźne jest dopiero gdy pępowina jest krótka i owinie się wokół szyji, ale to są naprawdę rzadkie sytuacje.

Lily - 2008-03-10, 10:26

YolaW napisał/a:
Wkurza mnie, że się u nas tyle badań zaniedbuje. Jak na ostatniej wizycie mojemu powiedziałam, że niepokoi mnie to, że nie mam cytomegalii i toksoplazmozy zrobionej to powiedział mi, że on nie widzi potrzeby, ale jak chcę dla spokojnego sumienia to mogę sobie zrobić :evil: :evil:

Wiesz Yola, ja nie wiem, czy to zaniedbanie - jest wiele badań, które mogłabyś zrobić i wiele chorób, które można złapać, tylko że próba zabezpieczenia się przed wszystkim powoduje, że ciąża zaczyna wyglądać jak choroba - a przecież chodzi o to, żeby tak właśnie nie było. Poza tym jest też wiele badań, które niektórzy zalecają jeszcze przed ciążą - a przecież większość ciąż nie jest skrupulatnie planowana, mimo to także większość dzieci rodzi się zdrowa :)

excelencja - 2008-03-10, 11:49

Lily, masz rację- ale myślę, że szczególnie w sytuacji gdy rodzi się w domu, należy na to zwrócić większą uwagę w ramach dmuchania na zimne, większość dzieci rodzi się zdrowych, większość, ale nie wszystkie. Jeżeli mam możliwość wykluczenia pewnych problemów to to zrobię. Poza tym jeśli lekarz nie robi podstawowego badania na tego paciorkowca, albo toxo, albo grupę krwi- które chociażby dlatego ja chcę zrobić, bo mi przysługują, bo płacę składki i jak już pierwszy raz od 10lat korzystam w publicznej opieki medycznej to fajnie, żeby to było porządne, szczególnie, że chodzi o dziecko a nie o mnie...

Loika - jasne, i to waśnie chcę sprawdzić, jak każda matka boję się o swoje dziecko i chcę wykluczyć ile się da problemów.

Lily - 2008-03-10, 11:53

excelencja napisał/a:
Jeżeli mam możliwość wykluczenia pewnych problemów to to zrobię.
jeśli to ma kogoś uspokoić to pewnie, że trzeba zrobić :)
YolaW - 2008-03-10, 15:53

excelencja jestem w szoku, że należysz do specjalnego programu, a nie masz oznaczonej grupy krwi!! To jest chyba standardem.
Mala_Mi dziękli za oświecenie mnie :)
Lily rozumiem Twój punkt widzenia. Jednak myślę, że ciąża stwarza jednak pewne ryzyka i zrobienie badań jest po prostu rozsądne i uspokaja kobietę...ja przynajmniej np. bez tej toxo ciagle myślę o tym czy nie złapię tego gdzieś albo czy mam się nie martwić bo jestem zabezpieczona.. Najgorsza jest niepewność i niewiedza...
excelencja napisał/a:
Dziewczynki domowe- robiłyście jakieś dodatkowe badania przed porodem w domu?
I w ogóle co Wam się przydało dodatkowego z zakupów- oprócz folii malarskiej?

no właśnie też jestem ciekawa :)

beata2802 - 2008-03-10, 17:28
Temat postu: poród domowy - lista zakupów
excelencja napisał/a:
Dziewczynki domowe- robiłyście jakieś dodatkowe badania przed porodem w domu?
I w ogóle co Wam się przydało dodatkowego z zakupów- oprócz folii malarskiej? ;)


witajcie (nie przeczytałam całego wątku, tylko ostatnia strone, ale się wypowiem, a co.)

planuję poród domowy.
jestem w 37 t 6 dn ciąży.
umowa z położną podpisana,
równiez jeśli pojedziemy do szpitala,
to będzie ona do końca ze mną.

z badań, to dodatkowo robiłam tylko posiew bakterii spektokokus agalacie (na pewno przekręciłam nazwę :roll: ), no i na USG poprosiłam, żeby pani przyjrzała się pępowinie, czy nie owinięta, ale to sama z siebie poprosiłam i dowiedziałam się, że nie bardzo mozna te pępowinę zbadać.
najwazniejsze, że dziecko głową w dół ustawione.

zakupy i przygotowania do porodu:


-zatankowany i sprawny samochód
-niezatankowany i sprawny mąż (albo przyjaciółka, siostra, ktoś bliski komu ufamy i kto będzie przy porodzie - chyba, że ma być tylko położna (zapytać położną, czy ma zastępstwo, gdyby sama nie mogła przyjechać, albo czy ma asystentkę do porodów domowych itp.)
-mieszkanie posprzątane, czysta łazienka, prysznic, wanna mile widziane
-zakupy jedzeniowe zrobione na 2 tygodnie wprzód, zeby nie trzeba było potem latać do sklepu w czasie połogu
-jakaś koszula bawełniana nie dłuższa niż do kolan, cos w czym będziesz może rodziła, bo nie każda ma ochote rodzić nago
-folia malarska gruba
-worki 60l grube (np takie na gruz)
-płaskie podkłady "seni" 60x60 lub 60x90 (1 paczka) hxxp://www.seni.pl/content/Folder.2007-03-09.0740/Folder.2007-03-09.2134/Folder.2007-03-09.2539
-stare miękkie ręczniki i pościele, których nie będzie żal ew. wyrzucić
-butelka po arcticu (kwadratowa) 1,5 l zamrożona z wodą do przykładania do brzucha celem zwiększenia siły skurczów
-skarpeta-podkolanówka wypełniona ryżem (1kg na jedną podkolanówkę) z lawendą do ocieplania np. na kaloryferze i przykładania do brzucha celem zmniejszenia bólu [potem można wykorzystywać do kładzenia obok dziecka, żeby czuło sie bezpieczniej]
-miska lub inny pojemnik na łożysko
-ew. kubełek z pokrywka do sikania w czasie porodu - ja nie przewiduję, ale niktórzy tak robią.
-spirytus 70% do pępowiny
-zdecydowac, co się zrobi z łożyskiem (zakopac w ogródku i posadzić drzewo, czy dac do spalenia w szpitalu)
-wyprane w czyms łagodnym (w orzechach?) miękkie pieluszki tetrowe do wytarcia i owinięcia malucha
-pieluszki dla noworodka i ubranka - najlepiej sprane
-pościelone łóżeczko / kołyska
-butelka 0,5 l zamrozona z wodą do przyłożenia do krocza po porodzie
-mała lampka dobrze świecąca, przy której położna w półmroku będzie mogła np. zbadać albo zszyć krocze. ew. porządna latarka, ale lampka lepsza. sprawdzić żarówkę.
-zupa ugotowana z warzyw i buraków w dużej ilości do jedzenia po porodzie
-nagietek i lawenda do przemywania krocza w czasie połogu (u mnie lawenda została jescze po robieniu skarpet)
-podkłady poporodowe zwane na opakowaniu pieluchami dla noworodka "bella" (chodzi o takie wielkie podpaski) (kilka paczek na pierwsze doby połogu, kiedy krwawienie jest duże)
-podpaski bella duże miękkie, bez zadnych siateczek i ceratek na połóg, kiedy krwawienie będzie juz mniejsze
-podkładki bella (polecam bella graffiti, bo przepuszczają powietrze), na najmniejsze krwawienie pod koniec połogu.

lista powstała efektem uczestniczenia w szkole rodzenia Magdy Witkiewicz (polecam), własnych przemyśleń, i rozmów z moją położną, Marią Romanowską.
jak czegoś zapomniałam, to jeszcze dopiszę.

adriane - 2008-03-10, 19:06

Cytat:
-miska


Miska to chyba na łożysko, co? ;)

Mala_Mi - 2008-03-10, 19:11

YolaW napisał/a:
Najgorsza jest niepewność i niewiedza...

Czasem niewiedza jest zbawienna. W pierwszej ciąży nie wiedziałam, że nie mam przeciwciał przeciw różyczce. Lekarz na początku stwierdził, że takie badanie warto zrobić przed ciążą, a skoro ja już w ciąży jestem, to wiedza czy mam takowe czy nie, nic w zasadzie mi nie da. Badania nie zrobiłam, przez całą ciążę żyłam w przeświadczeniu, że różyczkę przechorowałam w dzieciństwie (bo tak mi się wydawało).
Przygotowując się do kolejnej ciąży zrobiłam badanie, okazało się że przeciwciał jednak nie mam, w związku z tym zaszczepiłam się przeciwko różyczce (a potem odczekaliśmy z ciążą przepisowe trzy miesiące).
Gdybym, będąc w pierwszej ciąży, wiedziała o tym, że nie mam przeciwciał, chyba bym nie wychodziła z domu :roll:

beata2802 napisał/a:
spektokokus agalacie

Chodzi o Streptococus Agalactiae, czyli wspominane już tu paciorkowce z grupy B

YolaW - 2008-03-10, 20:28

beata dzięki za wyczerpującą listę :)
Dzisiaj na szkole rodzenia rozmawiałam z dziewczyną, która rodziła w domu i ona musiała zrobić jeszcze badania na krzepliwość krwi np. Pełną listę badań będę miała dopiero po spotkaniu z moją położną.

beata2802 - 2008-03-10, 20:39

adriane napisał/a:
Cytat:
-miska

Miska to chyba na łożysko, co? ;)

Tak, na łożysko. :-D Może być jakieś wiaderko czy inny pojemnik.
A, i można sobie sprawić wiaderko z pokrywką do robienia siku, żeby nie trzeba było chodzic do łazienki, ale ja nie mam takiego wiaderka i jakoś mi sie nie chce go kupować.

excelencja - 2008-03-10, 22:03

A co zrobicie z łożyskiem?

Też się do szkoły Magdy Witkiewicz wybieram i miałam okazję spotkać się z MArią Romanowską - fajnie, że możesz z nią rodzić :) Fajna babka :D

co to płaskie podkłady seni?

Lily - 2008-03-10, 22:07

excelencja napisał/a:
co to płaskie podkłady seni?

hxxp://www.seni.pl/content/Folder.2007-03-09.0740/Folder.2007-03-09.2134/Folder.2007-03-09.2539

YolaW - 2008-03-10, 22:12

excelencja napisał/a:
A co zrobicie z łożyskiem?

gdzieś tu na wątku ktoś pisał, że zakopali w ogródku...

excelencja - 2008-03-10, 22:45

a dzięki za podkłady...

No ta w ogródku... to moje chyba muszę zamrozić bo nie wiem kiedy do mojego ogródka uda mi się dotrzeć po porodzie, a przecież nie wcisnę koleżance- "ej, weź coś zrób z moim łożyskiem" hahahahahaha.... dla mnie to poważny problem... fuuuuuj

Malati - 2008-03-10, 22:51

Lista jest imponująca,świetne rady można w niej znaleść nawet do zastosowania jeśli się ma rodzić w szpitalu ;-)
YolaW - 2008-03-10, 22:51

a mnie znowu szkoda łożyska tak po prostu wyrzucić...w końcu to część mnie i to ta, która Dzidziusia przy zyciu utrzymywała...choć sama nie wiem jeszcze co zrobię :)
adriane - 2008-03-11, 01:05

Cytat:
No ta w ogródku... to moje chyba muszę zamrozić


Moi znajomi kilka miesięcy trzymali łożysko w zamrażalce, bo im szkoda było wyrzucić :lol:

excelencja - 2008-03-11, 08:15

YolaW napisał/a:
a mnie znowu szkoda łożyska tak po prostu wyrzucić...w końcu to część mnie i to ta, która Dzidziusia przy zyciu utrzymywała...choć sama nie wiem jeszcze co zrobię :)


Zawsze możesz zasuszyć i na kominku postawić (blleeee)
Ja jakoś związku nijakiego z tym nie odczuwam - dla mnie to jest kłopotliwy odpad pozostały po produkcji dziecka :) tylko chciałam na tyle dokładnie się tego pozbyć, żeby nikt go nie znalazł ... czyli chyba faktycznie gdzieś zakopię... Ja rozumiem, że widzicie w tym coś pięknego, ale mi się niedobrze robi na samą myśl o tym...

beata2802 - 2008-03-11, 09:17

Maria pytała, co robimy z łożyskiem, i uważam, że zakopanie w ziemi i posadzenie na nim drzewa to piękna rzecz, ale jak się ma trzy osoby do pomocy i duży ogród koło domu.
Poza tym łożysko jest organem łączącym mamę i dziecko w czasie ciąży, a potem, po urodzeniu przestaje być tym organem, jego rola sie kończy i tyle. Ja nie mam sentymentów do takich rzeczy. Sentyment to mam, ale do mojego dziecka. Tak samo nie będę zbierała jego obciętych paznokci, włosów... itd
Uważam, że rutynowe spalenie łożyska w szpitalu to w naszej sytuacji dobra opcja.

excelencja - 2008-03-11, 10:02

a jak to się formalnie załatwia z tym paleniem? chętnie bym to wsadziła do szpitalnego pieca tylko jak??? tzn jak formalnie? muszę jechać z tym do szpitala i poprosić o spalenie... ? dżizas chyba ja bym się spaliła z zażenowania...
bojster - 2008-03-11, 10:16

excelencja napisał/a:
a jak to się formalnie załatwia z tym paleniem? chętnie bym to wsadziła do szpitalnego pieca tylko jak??? tzn jak formalnie? muszę jechać z tym do szpitala i poprosić o spalenie... ? dżizas chyba ja bym się spaliła z zażenowania...


„Panie Władku, rzuci Pan to do pieca, już mi niepotrzebne.” :mrgreen:

Mala_Mi - 2008-03-11, 11:06

YolaW napisał/a:
a mnie znowu szkoda łożyska tak po prostu wyrzucić...w końcu to część mnie i to ta, która Dzidziusia przy zyciu utrzymywała...

Małe sprostowanie, łożysko to część dziecka, a nie matki.
Łożysko Kalinki przez jakiś czas trzymaliśmy w zamrażalniku w lodówce, a jak był w końcu czas jechać na działkę, zakopaliśmy tam.

beata2802 - 2008-03-11, 11:47

excelencja napisał/a:
a jak to się formalnie załatwia z tym paleniem? chętnie bym to wsadziła do szpitalnego pieca tylko jak??? tzn jak formalnie? muszę jechać z tym do szpitala i poprosić o spalenie... ? dżizas chyba ja bym się spaliła z zażenowania...


Spokojnie! Położna się tym zajmuje. W ogóle nic nie trzeba załatwiać.
A najpierw jeszcze dokładnie ogląda łożysko, czy jest całe, a jeśli ma wątpliwości, to jedzie z nim do szpitala, zeby lekarz jeszcze obejrzał (tak słyszałam).

PiPpi - 2008-03-11, 17:41

bojster :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
excelencja - 2008-03-11, 19:17

bojster napisał/a:
excelencja napisał/a:
a jak to się formalnie załatwia z tym paleniem? chętnie bym to wsadziła do szpitalnego pieca tylko jak??? tzn jak formalnie? muszę jechać z tym do szpitala i poprosić o spalenie... ? dżizas chyba ja bym się spaliła z zażenowania...


„Panie Władku, rzuci Pan to do pieca, już mi niepotrzebne.” :mrgreen:


i właśnie o to mi chodziło ;) )))))))) dość abstrakcyjne ;) ))
NO nic, zobaczymy co położna powie :D

YolaW - 2008-03-12, 11:25

excelencja napisał/a:
Zawsze możesz zasuszyć i na kominku postawić (blleeee)

jako abstrakcyjną rzeźbę :mryellow: tylko że kominka nie mam :)

Ja też w tej kwestii zdam się na położną...zobaczymy co zaproponuje...
A co do szpitali to u nas slyszalam, że te łożyska są sprzedawane i szpital jeszcze na tym zarabia.

Malinetshka - 2008-03-12, 11:33

Łożyska wykorzystuje się w kosmetyce, prawda?
To może, dziewczyny, jakieś maseczki sobie z nich przygotujcie? :)

YolaW - 2008-03-12, 11:50

Malinetshka napisał/a:
Łożyska wykorzystuje się w kosmetyce, prawda?

tak...i chyba takie firmy właśnie mogą skupować łożyska...

beata2802 - 2008-03-12, 13:09

Ale mam nadzieję, że ta "utylizacja w szpitalu" (takich słów dokładnie użyła położna) to nie jest sprzedanie dla firm kosmetycznych, tylko spalenie - ???
YolaW - 2008-03-12, 14:38

beata kto ich tam wie...
Malinetshka - 2008-03-12, 14:43

Kiedyś słyszałam, że skupuje się te właśnie nieuszkodzone łożyska...
beata2802 - 2008-03-12, 14:57

Oj, to my jednak nie damy łożyska do "utylizacji"... Byłam pewna, że byłoby zwyczajnie spalone w piecu.
Może trzeba zapytać o te łożyska na forum dobrze urodzonych?

frjals - 2008-03-12, 15:28

Wystawcie na allegro ;-) .
excelencja - 2008-03-12, 19:09

A ja moje mogę sprzedać ;) CHociaż część kosztów mi się zwróci - pomysł z allegro jest niegłupi ;) )) Jakbyście znalazły rzetelne info na temat tej utylizacji (czyli czy sprzedają) dajcie znać ;)
Jeżeli nie sprzedam to zutylizuję w ogródku pod krzakiem i już, a do tego czasu potrzymam w zamrażalniku, byle nikt nie pomyślał, że to na kotlety czy coś:))) ... obbbleeeśne.

kasienka - 2008-03-12, 19:59

łozysko wygląda jak wielka wątróbka :)
Swoich nie widziałam, jakoś tak szybko było, a drugie mi skrobali...Ale jak mama raz urodziła, to chyba ze dwa czy trzy dni czekali, aż je lekarz będzie miał czas obejrzeć i w lodówce w misce leżało ;) Jakoś mi się tak nie brzydziło...Potem zakopane było, raz nawet razem zakopywaliśmy z tatą :) Pozostałe dwa takoż, bo mama trzy razy w domu rodziła.

PiPpi - 2008-03-12, 20:25

jestem pewna, że większość szpitali ma swoją ciemna stronę...moje łożysko było całe i jak już pisałam istny buraczek, jestem ciekawa jak skończyło, coś mi się o uszy obiło, że w innym wrocławskim szpitalu lekarz chciał kupić łożysko, czy cóś..zapytam jeszcze o to, ale jak pomyślę, ze za jakieś dwa tysiaki moje,a raczej Karolki łożysko ląduje w laboratoriach NVEA czy jakiegoś innego koncernu to przyznaję, cholernie mi przykro...swoją drogą, ciekawe jaka byłaby reakcja personelu medycznego na prośbę o zatrzymanie łożyska..
excelencja - 2008-03-12, 21:14

2tysiaki"??????????? ojej... chyba bym padła ze szczęścia ;)
Kasienka- to u Ciebie rodzinne tradycje... skąd u Twojej mamy ten pomysł wtedy? i jak to wyglądało formalnie?

YolaW - 2008-03-13, 16:44

to skupywanie łożysk jest po cichu i nieoficjalnie...wszystko na zasadzie afrey jak się wyda...wątpię czy szpital może oficjalnie zarabiać na łożyskach i to jeszcze bez wiedzy kobiet...
- 2008-03-13, 17:15

mała_mi jak poszło nagranie wywiadu?
Alispo - 2008-03-14, 11:17

w pon.na tvnstyle o 22.30 chyba ma byc mowa o porodach w domu.to tam bedziesz mala mi?;)
Mala_Mi - 2008-03-14, 13:07

Program, w którym mam być (razem z dwiema innymi rodzącymi w domu kobietami) to miasto kobiet właśnie w TVN Style, wiem że ma być w marcu, ale dokładnie kiedy jeszcze nam nie podali. Pewnie chodzi o to, o czym pisała Alispo.
Samo nagranie było bardzo miłe, choć w pewnym momencie prowadzące próbowały udowodnić nam, że bardzo ryzykowałyśmy decydując dla własnego widzimisię o porodzie w domu. Ponieważ program jest montowany, nie wiem czy to nie będzie jego motyw przewodni. Byłoby szkoda, bo większość rozmowy przedstawiała wiele zalet porodu domowego. Ale cóż pójdzie pewnie to, co chodliwe i co zapewni im lepszą oglądalność, a nie to, co budujące. Sama jestem ciekawa, co z całej rozmowy wybiorą i puszczą na antenie.
Dziękuję wszystkim za dobre słowa przed nagraniem, dodawały mi otuchy :-)

- 2008-03-14, 13:22

może ktoś może to nagrać? bo ja nie mam tego programu
Malinetshka - 2008-03-14, 15:10

hxxp://tvnstyle.pl/1302077,1,1473848,programy.html
Alispo - 2008-03-14, 15:11

Mala_Mi napisał/a:

Samo nagranie było bardzo miłe, choć w pewnym momencie prowadzące próbowały udowodnić nam, że bardzo ryzykowałyśmy decydując dla własnego widzimisię o porodzie w domu.

w zajawce pada pytanie"dla ciebie dobre ale czy dla dziecka dobre"czy jakos tak..mam nadzieje,ze jednak wypadnie pozytywnie.Tez pewnie nie bede ogladac..bo w towarzystwie rodzicow niespecjalnie mam ochote..

Malinetshka - 2008-03-14, 16:23

Ja na pewno obejrzę a jak mi się uda to może i nagram. Tylko, że mam jedynie możliwość nagrania na video. Ale zapytam znajomego czy ma TVN Style, bo on ma możliwość nagrywania w avi (ma tv przez komputer). Ale nie chcę nic obiecywać ;)
Mala_Mi, a z kim był ten program? z Rogalską i Maruszeczko czy Młynarską i tą drugą? Przypuszczam, że ta pierwsza para (bo tak tematycznie bardziej do nich pasuje), na co liczę... :P

Lily - 2008-03-14, 17:23

Mala_Mi, a był lekarz w studiu?
Mala_Mi - 2008-03-14, 19:08

Malinetshka napisał/a:
Mala_Mi, a z kim był ten program? z Rogalską i Maruszeczko czy Młynarską i tą drugą?
z Młynarską i tą drugą, której nazwiska nie zapamiętałam

Lily napisał/a:
a był lekarz w studiu?
w studiu były dwie prowadzące i my trzy. Poza mną była jeszcze dziewczyna, która w domu urodziła czworo dzieci i jeszcze jedna, matka siedmiorga, z których dwoje najmłodszych urodziło się w domu.
Bardzo jestem ciekawa, co z tego wyszło. Mam dostać płytę z nagraniem, ale to dopiero po programie.

bodi - 2008-03-14, 20:33

mam nadzieję że uda mi się obejrzeć :D
excelencja - 2008-03-14, 22:42

Jeśli w pn to bardzo się cieszę, bo się załapię :) od wtorku muszę się wynieść bo cyklinowanie...
ciekawe co wymyślili z tym montażem... nie no może nie zrobili z Ciebie potwora chcącego zamordować własne dzieci...

YolaW - 2008-03-15, 14:40

Ja też już widziałam zwiastun i w pon. o 22:30 będę oglądać. Niestety nie mam możliwości nagrania :(
Bardzo jestem ciekawa jak to wypadło, choć w zwiastunie pada coś o rodzeniu w domu ze wzgędu na wlasne dobro, ale niekoniecznie dobro dziecka. Ciekawe jaki będzie ogólny przekaz...

kasienka - 2008-03-15, 22:37

excelencja napisał/a:
skąd u Twojej mamy ten pomysł wtedy? i jak to wyglądało formalnie?

moja mama nie jest taka stara, pierwszy domowy poród miała 18 lat temu...To były czasy(wtedy i trochę wcześniej, jak mama rodziła mojego brata nie znalazła nikogo, kto by przyjął poród w domu po cesarce - ja była cesarką ;) ), kiedy kobiety w Polsce zaczynały kręcić stowarzyszenie na rzecz naturalnego rodzenia i karmienia piersią i potem akcję rodzic po ludzku...A skąd ten pomysł? Pewnie stąd co i u Ciebie :) Z troski o dziecko i o własne zdrowie i komfort całej rodziny itd...Formalnie to wyglądało tak samo jak teraz, ale wtedy patrzyli na te babki jak na jeszcze większe wariatki, niż dziś...Trzeba było mieć położną i zaufanego lekarza...W szpitalach to w tedy nie było mowy o takich widzimisię jak teraz, że pozycja dowolna, że dziecko na brzuch, że z mamą na sali, że tata przy porodzie.... :cry: No i mama moją szkołę rodzenia prowadziła, ładnych 10 lat chyba :->

excelencja - 2008-03-15, 22:54

Nie twierdzę, że powinna być stara :P Moja siostra rodziła 18lat temu pierwsze dziecko,- i wtedy porodu wyglądały zuuupełnie inaczej i całe postrzeganie sprawy- właśnie to patrzenie jak wariatkę - bardziej niż teraz. Jeszcze 10lat temu to było dość abstrakcyjne, dlatego się zdziwiłam...
Fajnie mieć porody domowe w genach :P Moja matka cały czas usiłuje mnie do szpitala wysłać :) siostra też i wszystkie znajome ;)

kasienka - 2008-03-16, 11:19

excelencja napisał/a:
Fajnie mieć porody domowe w genach :P

no widzisz, a ja sie jednak bałam...może przez to, że pierwszy poród miałam dość ciężki...może też dlatego, że M. sie bał...nie wiem, ale ostatecznie stwierdziłam, że pewniej będę się czuła w szpitalu...Co nie zmienia faktu, że kiedyś chciałabym spróbować rodzić w domu... :) Może za parę lat, jak Zuzia wyzdrowieje :)

excelencja - 2008-03-16, 18:14

Kasieńka - będzie dobrze - do dziesięciu razy sztuka :) Jak nie piąte, to dziesiąte w domu urodzisz ;) )
YolaW - 2008-03-17, 12:09

excelencja napisał/a:
Moja matka cały czas usiłuje mnie do szpitala wysłać siostra też i wszystkie znajome

A moja mama mnie zaskoczyła - wogóle mi tego nie wybija z głowy :) Jeszcze zobaczymy co teściowa powie w święta :)

Kreestal - 2008-03-17, 22:26

Mala_Mi właśnie oglądam program :-D
Lily - 2008-03-17, 22:29

hmm, o szczepieniu mówią...
YolaW - 2008-03-17, 22:47

Ja powiem, że jestem rozczarowana... dyskusja miała charakter dość przeciwny porodom domowym (miałam wrażenie, że prowadzące ciągle przedstawiały takie osoby jako lekko zwichrowane...i to ich ciągłe zdziwienie, ton pytań...). Wiem, że to prowadzące nadają ton rozmowie i nie zawsze można powiedzieć co się chce, a jak jeszcze program jest montowany to już całkiem można sens słów wypaczyć, ale można było mniej mówić o tych aniołach w pokoju (nie trafia to do przeciętnych ludzi), a więcej powiedzieć o ochronie krocza, pozycjach wertykalnych itp. aspektach, których szpital nie zapewni...Szkoda...Mój T powiedział, że gdyby się zastanawiał to ta rozmowa przekonałaby go na szpital (dobrze, że jesteśmy zdecydowani).
I te ciągłe zdziwienie prowadzących, te pytania pozostawione bez odpowiedzi typu: a co z niedotlenieniem...itp...
Wiem, że się Panie rodzące w domu starały przekonać do swoich racji, ale jak dla mnie mało przekonująco niestety...
Mała_Mi powiedz proszę jak to wyglądało...czy oni to tak bardzo poucinali i pozmieniali Wasze wypowiedzi czy tak pokierowały, że nie było kiedy przedstawić rzeczowych konkretnych argumentów?
Podobała mi się wypowiedź, że nie ma sensu przekonywać kogokolwiek do porodu domowego, bo każdy sam musi czuć, że tego chce...

Mala_Mi - 2008-03-17, 22:48

Kreestal napisał/a:
właśnie oglądam program

Ciekawa jestem wrażeń.
Ja nie oglądam, bo nie mam telewizora. Napisz proszę, o czym była mowa.

Lily - 2008-03-17, 22:49

Mi się trafił tylko fragment o szczepieniach, początku nie widziałam, więc nie wiem, co było... aaa, było jeszcze o znieczuleniu, a raczej jego braku.
YolaW - 2008-03-17, 22:51

Lily napisał/a:
hmm, o szczepieniu mówią...

niepotrzebnie temat zszedł na szczepienia, bo w sumie bez konkretnej odpowiedzi pozostało pytanie co z wszelkimi badaniami dziecka urodzonego w domu (test na fenyloketonurię, badanie słuchu, bioderka, ewentualne szczepienia, itp, które można załatwić przecież za dzień czy 2...)...trochę wyszło na to, że takie dzieci to nie wiadomo czy są badane a najprawdopodobniej nieszczepione...dla ludzi to może wyglądać na szaleństwo...

[ Dodano: 2008-03-17, 22:57 ]
Lily napisał/a:
aaa, było jeszcze o znieczuleniu, a raczej jego braku

tak, Pani, która o tym mówiła powiedziała nawet, że tak jej ciężko było, że myślała nawet o znieczuleniu i gdyby nie przeciwwskazania to by tą opcję rozważyła...dla odbiorcy wniosek by się nasunął taki, że w domu jest się samym ze swoim ogromnym bólem i nie ma opcji tego dobrodziejstwa jakim jest znieczulenie...
Nic nie padło na temat niefarmakologicznych sposobów radzenia sobie z bólem np. Mała_Mi powiedziała, że ten ból jest do zniesienia i nie taki okropny...(przepraszam jeśli przekręciłam coś - nie jest to cytat).

Aha, no i z wypowiedzi jednej z pań wywnioskowałam, że porody mąż odbierał...mało podkreślono rolę doświadczonej położnej...

Przepraszam za ostrą krytykę, ale po dzisiejszej szkole rodzenia mam nastawienie bojowe, bo akurat o naturalnych porodach mówiliśmy...

Mala_Mi - 2008-03-17, 23:05

YolaW napisał/a:
dyskusja miała charakter dość przeciwny porodom domowym
Na początku nagrania sporo mówiłyśmy o konkretnych zaletach porodu w domu.
W pewnym momencie niestety prowadzące zaczęły zadawać coraz bardziej zaczepne pytania i zrobiło się trochę nieprzyjemnie. Z tego, co piszesz, wybrali więcej z drugiej części rozmowy.
Tak jak się obawiałam dali to, co bardziej chodliwe i może zapewnić im większą oglądalność :-/ . Cóż, wielu rzeczy, które robimy, większość ludzi nie akceptuje, uważając nas za dziwaków.
YolaW napisał/a:
niepotrzebnie temat zszedł na szczepienia,
też mi się to nie podobało, ale to temat trochę sensacyjny, więc prowadzące drążyły.
Mówiłyśmy o badaniach dzieci przez lekarza, o tym, że wszelkie konieczne testy robi położna.
YolaW napisał/a:
Nic nie padło na temat niefarmakologicznych sposobów radzenia sobie z bólem np. Mała_Mi powiedziała, że ten ból jest do zniesienia i nie taki okropny...
Bo ja rzeczywiście tak uważam :-) . I rozważam to raczej w kategorii trudu, który prowadzi do celu, jakim jest przedostanie się dziecka na tę stronę.

Z tego, co piszesz, wynika, że dałyśmy się wykorzystać i redakcja naszymi słowami udowodniła swoje tezy sprzeczne z naszymi intencjami. Cóż następnym razem będę pewnie mądrzejsza i nie przyjmę takiego zaproszenia. :-/
Chociaż niewątpliwym plusem całej sprawy dla mnie samej było poznanie dwóch naprawdę fajnych kobiet. :-)

Lily - 2008-03-17, 23:07

Mala_Mi napisał/a:
Mówiłyśmy o badaniach dzieci przez lekarza, o tym, że wszelkie konieczne testy robi położna.
było o tym, że bada dziecko położna i ocenia w skali Apgar...
YolaW - 2008-03-17, 23:11

Mała_Mi szkoda, że tyle cennych informacji poobcinali... :( Teraz tym bardziej prowadzące darzę antypatią, a że pytania były zaczepne było widać niestety..cóż, musiało wyjść na ich a nie na Wasze...

Mala_Mi napisał/a:
YolaW napisał/a:
Nic nie padło na temat niefarmakologicznych sposobów radzenia sobie z bólem np. Mała_Mi powiedziała, że ten ból jest do zniesienia i nie taki okropny...
Bo ja rzeczywiście tak uważam . I rozważam to raczej w kategorii trudu, który prowadzi do celu, jakim jest przedostanie się dziecka na tę stronę.

I ta Twoja wypowiedź bardzo mi się podobała :) Była zachęcająca do rodzenia bez znieczulenia.

Mala_Mi napisał/a:
Na początku nagrania sporo mówiłyśmy o konkretnych zaletach porodu w domu.

Mala_Mi napisał/a:
Mówiłyśmy o badaniach dzieci przez lekarza, o tym, że wszelkie konieczne testy robi położna.

czyli kolejny dowod na to, że telewizja kłamie :(

A te babki prowadzące strasznie mnie wkurzają bo mam wrażenie, że "zaszczekują" swoich gości (nie tylko w Waszym przypadku niestety). To samo zdanie mam o Rogalskiej i Maruszeczko. A mj T ma na nie alergię dosłownie! Wie facet co złe ]:->

Mala_Mi napisał/a:
Chociaż niewątpliwym plusem całej sprawy dla mnie samej było poznanie dwóch naprawdę fajnych kobiet.

:) Panie rzeczywiście sympatyczne :)

[ Dodano: 2008-03-17, 23:12 ]
Lily napisał/a:
było o tym, że bada dziecko położna i ocenia w skali Apgar...

tak ale nic innego nie padło, a akurat skala Apgar jest mniej ważna niż inne badania wg. mnie..

Malinetshka - 2008-03-17, 23:35

I ja obejrzałam, a niedługo będę mieć nagranie i jeśli Kreestal się zgodzi wstawić je na swojego Chomika to super, będziecie mogli ściągnąć i zobaczyć (Kreestal, zgodzisz się? wyślę Ci wkrótce płytkę z obiecanymi rzeczami).
Po obejrzeniu pomyślałam, że nie było tak źle, ale jak teraz przeczytałam ile cennych rzeczy nie pokazali to... :-/ Ech..
Faktycznie macie rację, nie pokazano konkretów, żadnych ewidentnych zalet porodu domowego.. Tak, aby oglądający przyszli rodzice mogli posłuchać jak to naprawdę może być. Wierzę, że i o tym mówiłyście. Przecież jesteście zadowolone z rodzenia w domu, więc jak miałybyście się tymi konkretami nie podzielić, skoro o tym program.
Jest mi żal, że tak się wiecznie traktuje ludzi.... jak ciemną masę, która lepiej, żeby wiedziała mniej niż więcej :/ i w ogóle nie rozważała podejmowania własnych ścieżek, wyborów.. Tylko zastraszyć - cel wszelkich władz, medialnych też. Smutno mi..

Mala_Mi, niesamowitym spokojem emanowałaś... :) Myślę, że tym możesz trafić do części widzów.

[ Dodano: 2008-03-17, 23:40 ]
Mala_Mi napisał/a:
Z tego, co piszesz, wynika, że dałyśmy się wykorzystać i redakcja naszymi słowami udowodniła swoje tezy sprzeczne z naszymi intencjami. Cóż następnym razem będę pewnie mądrzejsza i nie przyjmę takiego zaproszenia. :-/

Wiesz, ja myślę, że to wspaniale, że przyjęłaś to zaproszenie. I myślę, że warto próbować dalej, bo taki program chociaż zasieje ziarnko w głowach kilku osób, że tak w ogóle można rodzić, bo są takie kobiety, które rodziły i jakie ciepło z nich emanuje :) czyli coś w tym musi być.. Myślę, że są tacy, którzy nie ulegną sztuczkom tv, tylko np. zaczną szperać w necie i trafią na wegedzieciaka :mrgreen: tak jak ja - w związku właśnie z tematem porodów naturalnych :D bom zainteresowana była.

YolaW - 2008-03-17, 23:49

Malinetshka napisał/a:
Mala_Mi, niesamowitym spokojem emanowałaś... Myślę, że tym możesz trafić do części widzów.

oj tak...mój T od razu wiedział, że wegedzieciakowa mama to właśnie Ty :)

Kreestal - 2008-03-18, 00:01

Malinetshka oczywiście! :) dobrze by było jednak, gdyby rozmiar pliku nie przekraczał 100 mb, gdyż mam wtedy niestety spore problemy z wgraniem go.
Lily - 2008-03-18, 00:06

Ja bym na to spojrzała z innej strony. Pomijając osoby prowadzące, ze strony zaproszonych kobiet płynął pozytywny przekaz, dobry klimat. Owszem, można wdawać się w szczegóły medyczne, techniczne, ale nie taka jest formuła programów z tej serii. Plusem jest to, że nie zaprosiły kogoś, czyjemu dziecku stała się przez poród domowy krzywda i nie nakręciły jakoś kwestii "niebezpieczeństwa" z tej strony. Na mnie zrobiłyście miłe wrażenie, w przeciwieństwie do Pauliny M., za którą nie przepadam i tej drugiej, która w ogóle jest fatalna... ale to już inna kwestia.
YolaW - 2008-03-18, 11:46

Lily w dużej części podzielam Twoje zdanie. Dzisiaj obejrzałam powtórkę i faktycznie jedna z pań powiedziała, że po porodzie wszystkie badania załatwić można w przychodni.
Lily napisał/a:
ze strony zaproszonych kobiet płynął pozytywny przekaz, dobry klimat

jak najbardziej :)

Lily napisał/a:
Na mnie zrobiłyście miłe wrażenie, w przeciwieństwie do Pauliny M., za którą nie przepadam i tej drugiej, która w ogóle jest fatalna... ale to już inna kwestia.

w 100% się zgadzam. Obejrzałam dzisiaj jeszcze drugą część z Nelly Rokitą. Cały czas starały się jej udowodnić, że jest głupia, a ona powiedziała coś bardzo prawdziwego:
że media to czwarta władza i "sami zdecydujecie jak mnie pokażecie" - wg. mnie trafiła w sedno...
Obie babki totalnie bez klasy! No i mogły choć trochę poczytać na temat porodow domowych/naturalnych zanim zaczęły zadawać zaczepne pytania....

Mala_Mi - 2008-03-18, 11:46

YolaW napisał/a:
miałam wrażenie, że prowadzące ciągle przedstawiały takie osoby jako lekko zwichrowane...
No cóż trzeba przyznać, że przez większość tzw. normalnego społeczeństwa takie postawy są uważane za lekko zwichrowane. I tak dobrze, że nie zapytały np. o to, jak karmimy dzieci, jak je leczymy itp. Dopiero mogłoby być wesoło :mrgreen: .

Program ma być jeszcze powtarzany - dziś 17.25, jutro 15.05 i potem w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Jeśli ktoś nie widział, a miałby ochotę zobaczyć (choć to nie do końca oczywiste po wszystkich komentarzach powyżej), to ma jeszcze okazję.

YolaW - 2008-03-18, 11:50

Mala_Mi napisał/a:
I tak dobrze, że nie zapytały np. o to, jak karmimy dzieci, jak je leczymy itp. Dopiero mogłoby być wesoło .

już sobie wyobrażam co by było gdyby się wydało, że Twoje dziecko jest wege ]:-> :mryellow:

Mala_Mi napisał/a:
Jeśli ktoś nie widział, a miałby ochotę zobaczyć (choć to nie do końca oczywiste po wszystkich komentarzach powyżej), to ma jeszcze okazję.

na pewno warto obejrzeć :)

kofi - 2008-03-18, 12:20

No właśnie obejrzałam ten program i zgadzam się z Lily te kobieciny prowadzące, albo same reprezentują tak niski poziom, albo obrażają swoich widzów sądząc, że dostosowują się do ich poziomu.
Dla mnie to były 3 mądre kobiety odpowiadające na niezbyt inteligentnie postawione prawie "zarzuty". Ja wiem, że to może miała być taka konwencja - dziennikarz dziwi się, a goście wyjaśniają, ale chyba nie do końca tak wyszło.

Mala_Mi - 2008-03-18, 12:40

YolaW napisał/a:
już sobie wyobrażam co by było gdyby się wydało, że Twoje dziecko jest wege
Nie tylko moje. Monika (matka siódemki) i jej rodzina też nie jedzą mięsa.
beata2802 - 2008-03-18, 13:19

Mala_Mi napisał/a:
Program ma być jeszcze powtarzany - dziś 17.25, jutro 15.05 i potem w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Jeśli ktoś nie widział, a miałby ochotę zobaczyć (choć to nie do końca oczywiste po wszystkich komentarzach powyżej), to ma jeszcze okazję.


A na youtube ktoś mógłby wrzucić?
Nie mam telewizora, a strasznie bym chciała obejrzeć!

YolaW - 2008-03-18, 14:21

Mala_Mi napisał/a:
Nie tylko moje. Monika (matka siódemki) i jej rodzina też nie jedzą mięsa.

to by już chyba obie padły trupem :mryellow: :mryellow:

PiPpi - 2008-03-18, 15:23

a ja sobie obejrzę o ile bejbe mi pozwoli, Małą Mi zobaczę :mryellow:
kofi - 2008-03-18, 15:56

Mala_Mi napisał/a:
YolaW napisał/a:
już sobie wyobrażam co by było gdyby się wydało, że Twoje dziecko jest wege
Nie tylko moje. Monika (matka siódemki) i jej rodzina też nie jedzą mięsa.

Ale fajnie :-)

dynia - 2008-03-18, 17:23

Własnie oglądam chyba napiszę skargę do Tvn-u o zmianę prowadzących nie znoszę tych babonów :evil:

Mala_Mi pomimo okrojenia całosci dobrze wypadłyscie!

Lily - 2008-03-18, 17:25

dynia napisał/a:
chyba napiszę skargę do Tvn-u o zmianę prowadzących nie znoszę tych babonów :evil:
heh, też miałam ochotę, ta rozkapryszona dziewuszka to nie wiem, skąd się tam wzięła :/
dynia - 2008-03-18, 17:39

Lily napisał/a:
dynia napisał/a:
chyba napiszę skargę do Tvn-u o zmianę prowadzących nie znoszę tych babonów :evil:
heh, też miałam ochotę, ta rozkapryszona dziewuszka to nie wiem, skąd się tam wzięła :/

Tragedia ,normalnie czarna rozpacz :-? Chyba ogłosili plebiscyt na kogos jeszcze bardziej beznadziejnego niz P.Młynarska :roll:

YolaW - 2008-03-18, 18:03

dynia napisał/a:
Chyba ogłosili plebiscyt na kogos jeszcze bardziej beznadziejnego niz P.Młynarska

i odnieśli sukces na dodatek :roll:
a widział ktoś jeszcze pozostałe 2 części - też niezły popis dały :shock:

dynia - 2008-03-18, 18:06

YolaW napisał/a:

a widział ktoś jeszcze pozostałe 2 części - też niezły popis dały :shock:

Tak, wyżyny osiągnęły w rozmowie z Rokitą :roll:

Kamm - 2008-03-18, 18:29

Mala_Mi napisał/a:
Program ma być jeszcze powtarzany - dziś 17.25, jutro 15.05 i potem w bliżej nieokreślonej przyszłości.


Przegapilam wczoraj i dzisiaj , dobrze ze jeszcze jutro poleci , chętnie obejrzę ! :-D

YolaW - 2008-03-18, 20:17

dynia napisał/a:
Tak, wyżyny osiągnęły w rozmowie z Rokitą

Najbardziej mnie rozłożyła Młynarska kiedy mówiła Rokicie o tym jak to brukowce ją obsmarowują, a przecież Młynarska też jest obsmarowywana w brukowcach, nawet niedawno w Maglu Towarzyskim się z niej nabijali :) Zenada...

Kamm - 2008-03-19, 14:59

Chyba nie bedzie dzisiaj tego o 15 :05 ... zupelnie na inny temat .. buuu
Malinetshka - 2008-03-19, 17:16

Dziewczyny, mam już wersję na DivX'ie, niedługo poleci płytka do Kreestal, a wtedy ona spróbuje wrzucić na Chomika to sobie chętne osoby ściągną :) nie buczeć proszę, ino uszy do góry! :mrgreen:
ina - 2008-03-19, 18:30

Malinetshka, super, chętnie oglądnę - a chomika Kreestal znam i korzystam ;-)
Kreestal - 2008-03-19, 20:56

:-D
excelencja - 2008-03-20, 07:19

i kurcze nie obejrzałam... to czekam czekam czekam...

[ Dodano: 2008-03-31, 12:16 ]
excelencja ma kolejne przeciw
1. mała leży dupką do dołu
2. - poważaniejsze- mam paciorkowca!!! :( :(:(:(
załamka

silije - 2008-04-01, 10:44

Jeśli mogę to skopiuję wypowiedź na temat programu z forum gazetowego "poród domowy":
kropkaa 31.03.08, 03:05 Odpowiedz

W Niedzielę Wielkanocną było też o porodach domowych w TVN Style.
Nie wiem, czy to nie była powtórka, bo prowadziła młodsza Młynarska
z jakąś inną, a ja się zatrzymałam na etapie, że odeszła do Dwójki.
No ale ja widziałam po raz pierwszy.
Były trzy babki zaproszone do studia i moim zdaniem wypadły
znakomicie. Opanowane, rzeczowe, z klasą, gadały sensownie i na
temat. A prowadzące robiły miny, jakby gadały z kosmitami na migi.
Pytanie oczywiście tendencyje - co się stanie, jak coś z dzieckiem
będzie nie tak, po co bez znieczulenia, skoro to takie
dobrodziejstwo (tu brakło moim zdaniem odpowiedzi, że ze
znieczuleniem trzeba na leżąco), kto bada dziecko, co z innymi
dziećmi (super odpowiedź - w pokoju obok, cichutko, rysowały
powitalne obrazki dla braciszka), co ze szczepieniami, co z
łożyskiem.
No i oczywiście najważniejsze pytanie - PO CO w domu, jak w szpitalu
jest tak bezpiecznie.
Nie uniknęły prowadzące również opinii, że panuje taka moda na
porody w domu i długie (czyli pewnie pół roku...) karmienie piersią.
Babki odpowiadały krótko i spokojnie, naprawdę mądrze. Ale stosunek
prowadzących do tego typu fanaberii był widoczny jak księżyc w pełni
ciemną nocą. Do tego te idiotyczne miny typu oczy jak 5zł wychodzą z
orbit ze zdziwienia.

I link do tego hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=45447&w=77481883

adriane - 2008-04-01, 11:40

Mozna gdzieś ten program w sieci obejrzeć?
Malinetshka - 2008-04-01, 11:47

Jeszcze nie... ociągam się z wysłaniem płyty do Kreestal, bo chciałam coś jeszcze jej nagrać. Wybaczcie.. :->
YolaW - 2008-04-01, 23:58

excelencja napisał/a:
excelencja ma kolejne przeciw
1. mała leży dupką do dołu
2. - poważaniejsze- mam paciorkowca!!! :( :(:(
załamka

excelencja może córa się jeszcze odwróci...
czy ten paciorkowiec eliminuje Cię z porodu domowego na dobre, czy da się jeszcze cos z tym zrobić?

excelencja - 2008-04-02, 10:52

teoretycznie da się- tzn zobaczymy co powie lekarz - na szczęście wcześnie ten posiew zrobiłam to jest duża szansa, że bydlę zdechnie :) - będą mnie szprycować antybiotykami (nie brałam żadnego 17lat!!! ) - 10dni kuracji- później wymaz- po 10dniach wynik- jeśli nada bydlę siedzi to jeszcze raz antybiotyk pewnie- badanie- po 10 dniach wynik- i no wtedy to już będę rodzić ;) Gorzej jak nie zadziała, albo jak będę reagować na antybiotyki tak jak 17lat temu- czyli wszystkie negatywne skutki z ulotki po kolei...
No a jeśli przed porodem będę go mieć, to szpital- i antybiotyk w trakcie porodu + pewnie dla małej po...
Cholernie się cieszę, że tak wcześnie mam ten posiew. W następnej ciąży zrobię jeszcze wcześniej :) Teraz usiłuję się dostać do dobrego lekarza prywatnie i jest to dość problematyczne...

Nuit - 2008-04-05, 23:48

excelencja,wejdz na forum z ktorego lika wrzucla tu silie.
tam byl watek o paciorkowcu-jest grozny jesli..rodzi sie w szpitalu! bo moze mutowac z bakteriami szpitalnymi.
eh te bezpieczne szpitale..

sa polozne ktore nie boja sie paciorkowcow i przyjma porod w domu-nawet jesli go nie wytepisz.glowa do gory :)

excelencja - 2008-04-06, 09:48

Dostałam antybiotyk dowcipny więc może się drania pozbędę.
Byłam umówiona z położną na ten piątek rano- przyjechała do mnie koleżanka, która ew. ma być przy porodzie i cała wielka akcja, bo to dość daleko, i dziewczyna musiała wziąć wolne w pracy. Przed wyjazdem dzwonię, żeby potwierdzić spotkanie i okazuje się, że jednak nie może. Strasznie przykro mi się zrobiło, bo za miesiąc już mogę sobie rodzić, a następne spotkanie ustaliłyśmy dopiero na 21 kwietnia a i tak nie wiadomo czy dojdzie do skutku... Ehhhhh czy ja kiedykolwiek się dowiem czy ktoś ze mną urodzi?
A i usiłowałam wytłumaczyć położnej, że już nie będę koleżanki ciągnęła na to spotkanie, bo nie mam prawa jej tak ciągać w tą i wetą i zabierać jej czas bez potrzeby- niestety zrozumienie kiepskie- ale trudno, anka już dość czasu poświęciła mojej ciąży. Nie mówiąc już o tym, że specjalnie biegała po moje wyniki po warszawie bo położna chciała... ehhhh

No nic to... staram się być dobrej myśli ;)

Nuit - 2008-04-06, 09:55

Npo to zycze powodzenia-i nie zazdroszcze tego stresu i zawodu.Jak bylam w ciazy i szukalam poloznej (na podkarpaciu) jak tylko udalo mi si ekogos znalezc to np godzila sie przyjac,a dzien pozniej sie rozmyslala bo cos tam,albo obiecala przyjechac (termin na wakacjach mialam) a potem okazywalo sie ze na ten okres ma wykupiona juz wycieczke....
Druga polowa ciazy byla jednym wielkim stresem,niestety.
Zycze powodzenia i trzymam kciuki :)
Ponizej linki o paciorkowcu.Jestes zadowolona tak poza tymz poloznej?Z jakigo miasta jestes?Moze sie uda znalezc kogos innego..?

hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=45447&w=76630310&v=2&s=0

i

hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=45447&w=76174774&a=76195223

excelencja - 2008-04-06, 20:14

dzięuję bardzo za paciorkowca - tj linki :DDD

Wiesz, ja mieszkam pod Warszawą, wiec teoretycznie problemu nie ma, tylko jak zaczęłam szukać na początku stycznia okazało się, że jest już bardzo późno.
Teoretycznie będę rodzić z Ireną Chołuj, czyli lepszej opieki wymarzyć sobie nie mogę- ogólnie kontakt mailowy- bardzo pozytywny, opinie super, szkoda, że nie dane było mi osobiście poznać.
A jeśli pod koniec kwietnie okaże się, że nie chce ze mną rodzić, to chyba tylko cudem kogoś innego znajdę...

A jak Ci poszło z porodem w końcu?

Kasumi - 2008-04-06, 23:04

Witajcie,
jeszcze się nie wypowiadałam w tym wątku, więc pozdrawiam ciepło wszystkie Brzuszkowe Damy i trzymam kciuki za dobre narodziny wszystkich wegedzieciaków.
Chciałabym urodzić w domu i powoli zaczynam się rozglądać za położną w Warszawie. Póki co znalazłam trzy :shock: nazwiska: Irena Chołuj, Maria Romanowska, Katarzyna Grzybowska (Dom Narodzin). Czy któraś z Was rodziła/miała kontakt z nimi? A może są jeszcze inne położne domowe w stolicy? No i pytanie za 100 punktów - skąd wziąć kontakt do p. Chołuj? Excelencja, czy mogłabyś mnie wesprzeć w tej sprawie ;-) (na priv). Mam termin na listopad dopiero, więc konkurencji nie robię ;-)
Będę wdzięczna za pomoc, bo tego typu sprawy organizacyjne zawsze mnie przerastały ;-)

Lily - 2008-04-06, 23:11

w ogóle to tu jest lista położnych domowych hxxp://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=45447&w=67786685
i tu hxxp://www.dobrzeurodzeni.pl/index2.php?id=polozne.htm wraz z telefonami :)

Kasumi - 2008-04-06, 23:16

Lily, :-) dziękuję. Zawsze można na Ciebie liczyć.
Nie wiem, jak to się robi, żeby komuś dodać punkcik za pomoc...? poproszę o takowy dla Lily ;-)

Lily - 2008-04-06, 23:20

Kasumi, nie trzeba, punkcików mam już w nadmiarze ;)
Kasumi - 2008-04-06, 23:28

Lily, :-)
YolaW - 2008-04-07, 22:29

Jestem dzisiaj po spotakaniu z moją położną. Będę rodzic z K. Oleś - bardzo miła babeczke i czuję, że przy niej mogę rodzić :) Tomkowi też się spodobała (jej córka jest wege od 3 roku życia więc jest zaznajomiona z amarantusem czy glonami np. :) ). Spotkanie bylo bardzo miłe i jestem zdecydowana :)
Muszę oczywiście zrobić te dodatkowe badania - mam nadzieję, że będą ok i będę mogła rodzić w domu.
Dodatkowo położna z mojej szkoły rodzenia dobrze zna się z tą położna i zapytała czy mogłaby nam towarzyszyć :) Jak dla nas nie ma problemu, więc jesli nie trafi jej się dyżur w szpitalu to będę miała poród z dwiema doświadczonymi i fajnymi położnymi :)
Aż mi się humor poprawił w tym remonotowym bałaganie :)

excelencja trzymam kciuki, żeby ten antybiotyk okazał się prawdziwym i skutecznym zabójca tego paskudztwa!

Lily - 2008-04-07, 22:33

YolaW napisał/a:
Dodatkowo położna z mojej szkoły rodzenia dobrze zna się z tą położna i zapytała czy mogłaby nam towarzyszyć :)
aaa, to fajnie, może nową wychowa :P
YolaW - 2008-04-07, 22:47

Lily napisał/a:
aaa, to fajnie, może nową wychowa

ona bardzo się interesuje tą tematyką, może nawet chce się tym zająć a teraz zdobyć cenne doświadczenie :)

orenda - 2008-04-08, 15:52

Ja też chcę rodzić w domu, ale tutaj nie mogę na razie nikogo znaleźć. :-| Dzwonię, szukam pytam i na razie nic. W przyszłym tyg. jestem umówiona na wizytę u gina, ale już z tego, co się dowiedziałam to marne szanse, ale zobaczymy co powie. W ogóle od ordynatora ginekologii usłyszałam, że jeśli w ogóle doszło by do porodu domowego, to trzeba to zrobić pół-legalnie, że niby nie zdążyłam do szpitala, a potem i tak z dzieckiem na oddział... :-/ :-? W ogóle doszłam do wniosku, że nawet jeśli znajdę się w szpitalu na porodzie to zaraz po nim wychodzę.
Lily - 2008-04-08, 16:29

orenda napisał/a:
W ogóle od ordynatora ginekologii usłyszałam, że jeśli w ogóle doszło by do porodu domowego, to trzeba to zrobić pół-legalnie, że niby nie zdążyłam do szpitala, a potem i tak z dzieckiem na oddział... :-/
nie słuchaj tego, położne mają prawo odbierać porody domowe i nie jest to ani nielegalne, ani półlegalne
YolaW - 2008-04-08, 21:13

orenda napisał/a:
W ogóle od ordynatora ginekologii usłyszałam, że jeśli w ogóle doszło by do porodu domowego, to trzeba to zrobić pół-legalnie, że niby nie zdążyłam do szpitala, a potem i tak z dzieckiem na oddział...

orenda ten lekarz chyba chciał Cię tylko postraszyć i zniechęcić, nie sądzę by takie porody były nielegalne, bo przecież położne dają komplet dokumentów itp. Poza tym moja np. robi też badanie na fenyloketonurię i powiedziała, że musi mieć umowę z firmą utylizacyjną, której po porodzie daje wszelkie odpady typu zakrwawione ligniny itp. Jeśli powiedziała, że musi to pewnie to ktoś kontroluje...
Jedyne co mi powiedziała dziwnego to, że jest problem z pediatrami, którzy nie chcą przyjeżdżać do dzieci urodzonych w domu, a pediatra powinien podjechac w ciągu 24 godzin. Nie wiem dlaczego nie chcą...
orenda a sprawdzałaś listę położnych domowych z Twojej części Polski na stronach podanych przez Lily??

orenda - 2008-04-08, 21:18

YolaW napisał/a:
orenda a sprawdzałaś listę położnych domowych z Twojej części Polski na stronach podanych przez Lily??
Sprawdzałam, dzwoniłam też do Ireny Chołuj czy ona tutaj kogoś nie zna, pisałam też na forum, gdzie moderuje K. Oleś. W Toruniu nie ma położnej, która by mogła/chciała przyjąć poród w domu. Najbliżej chyba w Pile. Ale póki co się nie poddaje, spróbuje jeszcze zapytać dwóch ginekologów-położników, którzy potencjalnie by mogli, ale zobaczę co oni na to. A jak nie zacznę szukać w Bydgoszczy, w końcu to tylko 50km.
Lily - 2008-04-08, 21:28

Cytat:
Poród w domu dzisiaj
Dziś z ulgą mogę powiedzieć, że wiele zmieniło się na lepsze.



Po pierwsze mamy dobrą ustawę o wykonywaniu zawodu położnej, która daje nam pełną samodzielność w opiece nad zdrową kobietą oczekującą dziecka, rodzącą i nad noworodkiem. Możemy wykonywać swój zawód także poza szpitalem. Niedawno w NIPiP pracowałyśmy nad standardem porodu domowego, a w mojej macierzystej Okręgowej Izbie w Katowicach w programie kursu kwalifikacyjnego dla położnych rodzinnych jest blok poświęcony rodzeniu w domu. Wzmianka o przyjęciu porodu domowego nie budzi już tak gwałtownych negatywnych reakcji, a zdarza się, że spotyka się z aprobatą. Panie w urzędach stanu cywilnego nie odsyłają ojców zgłaszających się z aktem urodzenia podpisanym tylko przez położną. W czasopismach pojawiają się artykuły przedstawiające poród poza szpitalem jako jedną z opcji urodzenia dziecka.


Źródło: hxxp://www.rodzicpoludzku.pl/polozna_n/artykul.php?polozna_konferencje_artykuly_id=13&polozna_konferencja_id=3

YolaW - 2008-04-08, 21:53

I dobrze, ze tak sie dzieje...
Mala_Mi - 2008-04-08, 22:33

YolaW napisał/a:
pediatra powinien podjechac w ciągu 24 godzin

Nie musi wcale tak szybko, jeśli z dzieckiem wszystko jest OK, a to może ocenić położna. Do Kalinki poprosiliśmy lekarkę w trzeciej albo czwartej dobie życia (nie pamiętam już :roll: ).

YolaW - 2008-04-09, 23:52

Mala_Mi napisał/a:
Nie musi wcale tak szybko, jeśli z dzieckiem wszystko jest OK, a to może ocenić położna.

Aha, dobrze wiedzieć. Moja położna powiedziała mi o tych 24 godzinach - może ona woli dmuchać na zimne i dlatego tak powiedziała. Moja znajoma podobnie jak Ty poszła do pediatry chyba w 4 dniu po porodzie :)

Nuit - 2008-04-10, 00:43

[quote="orenda"]
YolaW napisał/a:
A jak nie zacznę szukać w Bydgoszczy, w końcu to tylko 50km.


jest lekarz w bydgoszczy - chcesz kontakt?

orenda - 2008-04-10, 17:50

Nuit napisał/a:
jest lekarz w bydgoszczy - chcesz kontakt?
Pewnie, poproszę!
Nuit - 2008-04-12, 09:50

masz maila :)
orenda - 2008-04-15, 13:22

Nuit, dziękuję, już mam namiary i przy okazji dowiedziałam się, że położna z Piły też dojeżdża na odległość. Więc zadzwoniłam, wstępnie jesteśmy umówione. Ależ się cieszę!!!!!!
elenka - 2008-04-15, 17:51

Co za fantastyczne wieści orenda.
Trzymam kciuki za owocne spotkanie z położną :->

Kreestal - 2008-04-16, 07:56

Od kilku dni ciągle próbuję załadować ten film w którym brała udział Mala_Mi, ale okazuje się to trudniejsze niż przypuszczałam :-/ Może za nastym razem mi się uda, proszę o cierpliwość i wyrozumiałość :->
YolaW - 2008-04-16, 21:19

orenda to super!! Niech Wam się owocnie współpracuje razem :)
silije - 2008-04-16, 22:12

Ta położna z Piły to właśnie mojego synka na świat przyjęła :-) i sporo innych dzieci moich znajomych.
Powodzenia Orenda.

Malinetshka - 2008-04-16, 23:48

Kreestal, myślisz, że chodzi o wielkość pliku?
Kreestal - 2008-04-17, 03:19

Malinetshka ja patrzę na to od drugiej strony kija, wg mnie problem leży w szybkości łącza :)
Kreestal - 2008-04-18, 04:18

Wreszcie! Sukces! :) Po wielu próbach, udało się załadować filmik: Dokumenty --> Książki --> Dziecko - poradniki
Malinetshka - 2008-04-18, 13:08

Extra, cieszę się! :) kochani zainteresowani, a zatem zasysajcie... ;)
dżo - 2008-04-18, 13:42

Ja dziś w pracy przez 2 godziny ściągałam ten program i okazało się, ze mogę go tylko wysłuchać :mrgreen: (nie mam w pracy odpowiedniego programu). Ale posłuchałam, Małą Mi po głosie poznałam i zgadzam się z dziewczynami, które pisały wcześniej o ogromny spokoju i zdystansowaniu mam zaproszonych do programu. Miło było posłuchać :-D .
- 2008-04-18, 13:48

dziewczyny, dzięki za udostępnienie filmu. Jak dla mnie mamy w studiu trafią do osób które w sercu noszą gotowość do porodu w domu. Do mnie trafiły odrazu, szkoda że nie mogę z tego skorzystać...w każdym bądź razie były prawdziwe i mi sie bardzo podobało :-D mała_mi, masz cudowny głos, wprost sie rozpływałam słuchając Ciebie :) )) mam nadzieje, ze się spotkamy kiedyś!
co do pań prowadzących...ten sceptycyzm młodszej był wręcz nieprofesjonalny jak dla mnie... i to hasło "organizm zaszczepiony lepiej sobie radzi z chorobami" :roll:

orenda - 2008-04-18, 14:10

Dzięki za film. Dla mnie ogólny wydźwięk jest pozytywny, a prowadzące tendencyjne. Nie wiem jak Młynarska, czy ona rodziła, ale słychać było brak ich doświadczenia. Nie znalazłam lepszego porównania, ale jakby próbować niewidzącemu tłumaczyć o kolorach... I wiedza ich wzięta jakby z spotów reklamowych o szczepionkach, chyba każda rozsądna osoba wie, że szczepienia to nie tylko samo dobro... ech
aneczka - 2008-04-20, 12:14

Dzięki Kreestal :)
Oglądając film miałam wrażenie, że ścierają się: Spokojna Pewność i Nerwowy Atak :)

Serdeczności,
Ania

Malinetshka - 2008-04-20, 17:09

Podziękowania należą się również mojemu znajomemu, który nagrał program i podarował mi go na płycie :) ale to już przekażę mu osobiście, że uszczęśliwił parę osób :) oczywiście bez Kreestal by tego w necie nie było :)
aneczka - 2008-04-20, 19:12

To i Tobie Malinetshka i Twojemu Znajomemu - również wielkie dzięki :D

Uściski :)

frjals - 2008-04-21, 14:02

Chciałabym to zobaczyć, ale 2 godziny ściągania chyba mnie z tego wykluczają :-> :shock: :lol:
excelencja - 2008-04-21, 22:48

Byłam dziś na spotkaniu z moją położną - i kobitka niesamowita! Uwielbiam ją!!!!
taka kochana. Będę jaj z moim paciorkowcem, ale może damy radę, o ile moje wredne dziecko pozwoli, bo oczywiście siedzi głową do góry :)

YolaW - 2008-04-22, 00:41

excelencja napisał/a:
Będę jaj z moim paciorkowcem, ale może damy radę, o ile moje wredne dziecko pozwoli, bo oczywiście siedzi głową do góry

uwielbiam Twój optymizm excelencja :) Na pewno dacie radę :)
Fajnie, że dogadujesz się z położną. Moja też super :) Już zakupiłam worki na śmieci nieprzezroczyste, a w przyszłym tygodniu zrobię zlecone przez nią badania (mam je zrobić dopiero po 36 tygodniu). W tym tygodniu zaopatrzę się w resztę rzeczy (nie ma tego dużo na szczęście).
Dzisiaj byliśmy z Tomkiem obejrzeć szpital w Pyskowicach - super przyjazne miejsce, ale dom nadal wydaje mi się dużo lepszy...mam nadzieję, że urodzimy w domu :) Będzie dobrze - jakoś mam takie przeczucie cały czas i poród mnie nie stresuje, kiedy myślę o porodzie to myślę "Dam radę!!". Czy ja jestem normalna? Może powinnam się już porodem stresować, a ja się tylko stresuję, żeby jeszcze nie urodzić tylko za jakiś miesiąc :)

PiPpi - 2008-04-22, 05:03

YolaW napisał/a:
Będzie dobrze - jakoś mam takie przeczucie cały czas i poród mnie nie stresuje, kiedy myślę o porodzie to myślę "Dam radę!!". Czy ja jestem normalna? Może powinnam się już porodem stresować, a ja się tylko stresuję, żeby jeszcze nie urodzić tylko za jakiś miesiąc :)


jesteś jak najbardziej normalna ;-)
nie stresuj sie zytnio coby zbyt zadaniowo tego wszystkiego nie traktować, przeciwnie, maksymalne rozluźnienie, mi chyba tego brakowało, otwieraj usta przy wydechu, język na górnym podniebieniu i powolny długi wydech, to rozluźnia w pierwszej fazie, z resztą wiesz co robić, trzymam kciuki Yola i Excelencja, rozluźnienie maksymalne coby dzidzia miała szeroką bramę...("Bo mama to pierwsza brama" jest taki utwór Orkiestry na zdrowie)powodzenia!

Kamm - 2008-04-22, 09:10

zasysam z chomika , ale nie wiem ile to będzie trwalo :roll: w kazdym razie dluuugo :-|
adriane - 2008-04-22, 09:15

Cytat:
Dzisiaj byliśmy z Tomkiem obejrzeć szpital w Pyskowicach - super przyjazne miejsce, ale dom nadal wydaje mi się dużo lepszy


No, dom duzo lepszy, zwłaszcza, ze w szpitalu nie mozna wybrać pozycji do rodzenia innej jak "nogami do góry"... (koleżanka tam właśnie urodziła w ten sposób).

Kamm - 2008-04-22, 11:30

Zasysam juz ponad dwie godziny i lipa .. pociągnelo 68 % i wisi :/ masakra , bede probowala wieczorem jeszcze raz ... Strasznie ciekawa jestem i musze to obejrzec :mryellow:
adriane - 2008-04-22, 13:48

A ja obejrzałam. :-D
Wspaniale dziewczyny mówiły :) To oczywiście tylko liźnięty temat, ale myslę, że z pozytywnym wydźwiękiem.

YolaW - 2008-04-22, 20:53

Magda dzięki za slowa wsparcia :) Przemawia do mnie ta brama :)
excelencja - 2008-04-27, 20:19

Zaczynam po trochu panikować. 5 maja odstawiam prochy i biorę się za rodzenie, a moja podła córka siedzi jak siedziała głową do góry...
Mamy prawie 37tydzień i robi się coraz bardziej dramatycznie. Mimo, że jeszcze ma sporo miejsca- tak mi się wydaje- bo jest w stanie przenieść nóżki znad głowy pod tyłek- to cały czas główka jest wszędzie tylko nie tak gdzie trzeba...
Weźcie mi wywizualizujcie głowę u dołu bo ja już nie mam siły do niej...
Pół dnia widzę z z głową w dole, pozostałą część macam się po brzuchu aż mnie cały boli, już o złości mojego dziecka nie mówię- nie jest jej chyba za fajnie.
Już nawet latarką świeciłam i przykładałam ciepło/zimno i NIC... może nie nic, bo teraz bardziej poprzecznie leży, jakby coś ją blokowało...
Powinnam spacerować, żeby na główka się umieściła w dole, ale ciągle umierająca chora jestem.. buiuu

Jeśli ona się nie przewali, to nie dość, że nie będzie mowy o porodzie w domu, to pewnie nawet o SN...

YolaW - 2008-04-27, 22:22

A lekarz nie naciskał na cc? Moja sąsiadka miała ułożenie nóżkami w dół i lekarz nawet nie brał pod uwagę porodu naturalnego tylko od razu cc...
Wizualizuję Ci przekręcenie Lilki tylko nie męcz jej za bardzo :)

bodi - 2008-04-27, 22:23

YolaW, czuc w Twoich postach spokój i siłę, jestem dziwnie spokojna o CIebie :) Na pewno Twój poród będzie taki jak sobie wymarzyłaś :D

excelencja, faktycznie uparciuch z Lilki... A jeśli się nie odwróci, to myślisz o porodzie naturalnym? W Zofii jest to chyba możliwe, tylko musisz podpisac papier że robisz to na własną odpowiedzialnośc. No i będziesz miała przy sobie swoją położną, tak?

trzymam kciuki żeby jednak Lilka wykonala fikołka :D

excelencja - 2008-04-28, 08:24

No właśnie jeśli szpital to nie z moją położną.
Widzisz bodi, boję się naturalnie ją rodzić nóżkami bo ma dużą główkę, a co jeśli wszystko się urodzi a główka utknie? To już byłoby chyba spełnianie moich marzeń za wszelką cenę, a nie coś dla dobra dziecka.
Ona jest uparta ale ja też i cały czas mocno wierzę, że się opamięta :)
Aczkolwiek kolejne przeciwności już wywołują u mnie śmiech... bo ile można :) ?
Jak już będzie pewne, że się nie obróci, to skonsultuję się z lekarzami, 5maja będę mieć usg i zobaczymy jaką ma teraz główkę i dopiero podejmiemy decyzję.
Nóżkami rodzić można i na żelaznej i karowej.
Dzięki dziewczyny- trzymajcie dalej :)

silije - 2008-04-28, 19:05

W środę czyli pojutrze w "Dzień dobry TVN" będzie krótki materiał o porodach domowych. Nagrywany był wczoraj w moim domu i ogrodzie z nami, z moimi znajomymi i naszymi dziećmi. Poza tym w studiu na żywo będzie moja położna.
Kto może niech sobie obejrzy.
Wprawdzie z 3 godzin nagrania polecą zmontowane 3 minuty, więc nie ma się co ekscytować - ale przynajmniej jakiś sygnał dla świata.

YolaW - 2008-04-28, 20:37

bodi napisał/a:
YolaW, czuc w Twoich postach spokój i siłę, jestem dziwnie spokojna o CIebie Na pewno Twój poród będzie taki jak sobie wymarzyłaś

bodi dziękuję, jak dobrze uslyszeć takie słowa :) Ja też jakoś wewnętrznie czuję, że wszystko będzie dobrze, spokojnie i do końca w domu :)
Czego życzę i Tobie excelencja :)

silije dzięki za info - muszę koniecznie obejrzeć :)

excelencja - 2008-04-29, 00:09

Silije - postaram się zobaczyć :)

Yolu- excelencja dziękuje Ci - i też jest przekonana, że u niej (u mnie) wszystko będzie super- tylko jej (moje) dziecko ma na ten temat inne zdanie :)

Ja też jestem przekonana, że u Yoli będzie git - zero przeciwności losu:)

Salome - 2008-04-29, 11:12

Excelencjo, zmotywowałaś mnie do zalogowania się ;-)
Pamiętam, choć nie dokładnie, jak 15 lat temu córeczka mojej cioci też nie odwróciła się na czas i lekarz kazał ciotce wykonywać proste ćwiczenie, które mimo jej niedowierzania poskutkowało. Wyglądało to mniej więcej tak, że kładła się na plecach za fotelem, podnosiła nogi do góry kładąc je na oparcie fotela unosząc miednicę. Krawędź oparcia fotela miała pod zgiętymi kolanami. Powtarzała to ćwiczenie codziennie chyba 2 razy po jakieś 10, może 15 minut. Nie wiem czy wytłumaczyłam dość obrazowo :oops: Jeśli będzie trzeba postaram się jeszcze raz :-) i dopytam ciocię a propos szczegółów.

Karolina - 2008-04-29, 18:42

Exelencja - chodzisz na pieska?

[ Dodano: 2008-04-29, 18:44 ]
Salome nie wiem czy to takie bezpieczne, w jodze odradzają takie pozycje od 2 trymestru...

excelencja - 2008-04-29, 18:59

kochane jesteście ;)
Salome- fajnie, że udało mi się Ciebie zmobilizować :) ))
Do góry nogami już nie raz wisiałam, pieskiem obrobiłam całą chałupę i razy zamiotłam balkon, zainwestowałam w Pulsatille - homeopatyczne coś, szkoda, że nie dorzucili ulotki bo nie wiem ani po co to ani na co ani jak dawkować.

Wstępnie w poniedziałek umówiłam się na Inflanckiej na usg i ewentualny wstęp do przekręcania ręcznego... ale liczę na to, że w długi weekend zajmę się bieganiem, skakaniem, łażeniem po lesie i moja córa sama się zmobilizuje.

A wiecie co jest fajne? To, że mam tą wielką główkę pod ręką i ciągle ją drapię za lewym uchem :)

orenda - 2008-04-30, 10:55

Wczoraj dostałam sms od położnej z informacją o tym programie. Udało mi się obejrzeć, bardzo mi się podobało choć trochę za krótko. Chyba pozytywniejszy wydźwięk niż w mieście kobiet. A te dwie położne świetne babki. Nie mogę się doczekać spotkania z p. Aliną. Jedziemy do niej 5 maja.
Martuś - 2008-04-30, 13:28

Ja sobie o tym, żeby włączyć tv przypomniałam po 10. już myślałam, że przegapiłam, a trafiłam idealnie :) Moim zdaniem było super pozytywnie, jeszcze wcześniej krótki reportaż o tym, jak szpitale są masakrycznie przeciążone, a później taki sielankowy obrazek w reportażu, od występujących tam rodzin bił taki spokój i szczęście :) ( ciekawe, która ty Ty, silije :) ) No i świetnie, że później była rozmowa z położnymi, na ludziach zawsze słowo autorytetu robi większe wrażenie, dodatkowo same położne super medialne babki :) Mimo krótkiego czasu udało się przekazać dużo informacji, bardzo merytorycznie, jak na telewizję śniadaniową, ogólnie bardzo fajna robota :)

A ja wciąż nie mogę przeboleć tego, że mój poród nie był taki, jak go sobie wyobrażałam, tej jazdy do szpitala dwa dni za wcześnie, braku życzliwości położnej..Mam nadzieję, że drugi poród uda się zorganizować zupełnie inaczej, może mnie to chociaż trochę odtraumatyzuje..

silije - 2008-04-30, 17:38

Proszę link dla tych którzy nie widzieli rano:
hxxp://dziendobrytvn.onet.pl/4,1484585,poradnik.html
Martuś, ja jestem Ania (ta która mówiła o wannie i różnych pozycjach) mam troje dzieci i wypowiadała się też z mikrofonem w dłoni moja najstarsza córcia :mryellow:
Wszystkie pokazane zdjęcia także były moje.

adriane - 2008-04-30, 18:15

Fajnie silije, że dałas linka :) Super się ogladało :-D Rzeczywiście wydźwięk bardzo pozytywny :) Dziweczyny świetnie sie wypowiadały. A położne dały czadu, mówiły bardzo zdecydowanie, aż Prokop zauważył jaka to dla nich pasja :)
PiPpi - 2008-04-30, 19:28

a no, fajny filmik, Silje oglądałam wcześniej an necie Twoje zdjęcia, piękne wypieki mieliście z mężem po narodzeniu dzidzi:**
Ania D. - 2008-04-30, 20:16

Silije, wspaniale, że dałaś linka. Oglądałam z wielkim wzruszeniem, dziękuję.
excelencja - 2008-04-30, 21:33

program baaaardzo pozytywny!!!!! gratulacje ;)
martka - 2008-04-30, 22:50

silije, Twoja córeczka mnie ogromnie wzruszyła, ślicznie mówiła :-)
k.leee - 2008-04-30, 23:29

martka napisał/a:
silije, Twoja córeczka mnie ogromnie wzruszyła, ślicznie mówiła :-)
Też miałem łzy w oczach jak Julia mówiła...
Fajna promocja porodów domowych :-D
Co do jednej rzeczy miałbym tylko zastrzeżenie, po obejrzeniu tego materiału można było mieć wrażenie, że aby rodzić w domu, trzeba mieć dom :mryellow: a wystarczy przecież kawalerka :-D

Lily - 2008-04-30, 23:32

k.leee napisał/a:
że aby rodzić w domu, trzeba mieć dom :mryellow: a wystarczy przecież kawalerka :-D
wtedy to będzie poród w kawalerce, a nie w domu :P
ja nie wiem, gdzie Wy widzicie ten program, u mnie jest tylko 1 część, rozmowa z jakimś lekarzem z Inflanckiej...

excelencja - 2008-04-30, 23:40

Lily, poniżej powinny być dwa kolejne telewizorki i w drugim rozmowa z położnymi, a w trzecim z silije.
silije - 2008-04-30, 23:40

Dziękuję bardzo za ciepłe słowa :-)
Lily z tego linka wchodzą trzy filmy jeden nad drugim, zjedź niżej.

Lily - 2008-04-30, 23:47

silije napisał/a:
Lily z tego linka wchodzą trzy filmy jeden nad drugim, zjedź niżej.
u mnei nie ma, zjeżdżałam :/
silije - 2008-05-01, 00:04

Spróbuj wpisać w wyszukiwarce "Tłok na porodówkach" może nas znajdziesz.
Lily - 2008-05-01, 00:06

silije napisał/a:
Spróbuj wpisać w wyszukiwarce "Tłok na porodówkach" może nas znajdziesz.
wkleiłam do IE, bo na Firefoxie nie działało :)
YolaW - 2008-05-01, 14:46

Silije i mnie się udało obejrzeć. Bardzo mi się podobało: wszystkie rodziny fajnie pokazane, a Twoja córcia to taka "wisienka na torcie" jak powiedziała że od razu mogła przywitać dzidziusia :) Położne super wypadły: dużo ciekawych rzeczy powiedziały, bardzo rzeczowo, widać, że znają dobrze temat... Ponadto bardzo podobała mi się postawa prowadzących, bo choć zadawali też pytania o powikłania i sytuacje zagrożenia to bez tego wywracania oczami jak w Mieście Kobiet i bez robienia z tego sensacji. Wiadomo, że musieli spytać o różne rzeczy, także te związanae z komplikacjami :) Wydaje mi się, że ten program nastawiał pozytywnie do porodów domowych i do ludzi, którzy się na nie decydują :)

[ Dodano: 2008-05-01, 15:01 ]
excelencja dzięki, że i Ty wierzysz, że u nas wszystko będzie dobrze :)
Trzymam wciąż mocno kciuki, żeby Lilka się przekręciła :)

aneczka - 2008-05-01, 16:27

Hej :)

I my wzruszyliśmy się oglądając program, i spłakaliśmy się z mężem jak bobry słuchając Julki :)
Dziękujemy, Silije :-D

Excelencjo :) Przypomniałam sobie, że w "Odkrywam macierzyństwo" Preeti Agrawal jest fragment o tym, jak nakłonić Lilę do zmiany pozycji :-D
Wrzuciłam na serwer, niżej podaję trzy linki do trzech kolejnych stron:

hxxp://www.kazina.nazwa.pl/1/ulozenie.JPG
hxxp://www.kazina.nazwa.pl/1/ulozenie1.JPG
hxxp://www.kazina.nazwa.pl/1/ulozenie2.JPG

Powodzenia, trzymam za Was kciuki:)

Ania

YolaW - 2008-05-01, 18:49

excelencja probujcie :) Jest jeszcze czas, może się uda :)

[ Dodano: 2008-05-01, 18:51 ]
Ciekawe czy Olaf jest dobrze ułożony, na pewno główka jest w dole i to bardzo nisko, ale nie wiem gdzie są plecki a gdzie nóżki...chód kaczki mam, najwygodniej mi na lewym boku, ale np. pępek nie jest u mnie wypukły... Mam nadzieję, że ma tą najlepszą do porodu pozycję :)

Malati - 2008-05-01, 19:33

Super program,bardzo mi się podobały wypowiedzi położnych ich pewność siebie i entuzjazm.Ania sliczna masz rodzinkę,Twoja córa odnalazła sie świetnie przed kamerami ;-) :-)
excelencja - 2008-05-01, 23:03

Aneczko dziękuję bardzo - jutro ściągnę, bo dziś nie u siebie nocuję.
Yolu- z pewnością dobrze leży. Jak położysz się płasko to jeśli główka byłaby u góry to z pewnością byś ją wymacała, to jest już serio kawał głowy, ja mam moją cały czas tuż nad pępkiem- nie da się z dupką pomylić ;)
A jeżeli śpi CI się na lewym najlepiej to Olaf leży klasycznie, czyli nózki tam, gdzie mamy wątroba.

YolaW - 2008-05-02, 15:07

excelencjaja też odczuwam po ruchach, że chyba jednak Synuś dobrze ułożony, bo nawet jak łapkami nisko mnie skrobie przy pęcherzu to od wewnętrznej strony to czuję a nie przy skórze na podbrzuszu. No i nóżki wywala tak, że raczej plecki ma i dupkę od strony mojej skóry a nie kręgosłupa :) No ale pewności nie mam i poproszę doktora o potwierdzenie.
A jak u Ciebie? Jakieś zmiany?

excelencja - 2008-05-02, 21:01

wrrrr bez zmian. Spędziłam dwa dni na wsi i starałam się przemieszczać jak najwięcej, ale moja córa nie załapała... Niestety pogoda była kiepska, jutro popróbuję :)
ulapal - 2008-05-06, 23:56

a mi sie jednak rzucilo troche po obejrzeniu tego programu, ze polozna Alina to tak bardzo podkreslala jakie to wazne najpierw zakwalifikowac rodzine i dom do porodu domowego, jakies takie wielkie halo z tego wyszlo, mnie nikt nie klasyfikowal, nikt domu nie przychodzil ogladac, zupelnie nic z tych rzeczy, jedyne o co sie polozna pytala w ankiecie przed porodem na temat domu, to czy jest mozliwosc zaparkowania samochodu przed domem. niby zyjemy w globalnej wiosce- a polska -anglia - 2 swiaty.
no ale oczywiscie najwazniejsze , ze o tym sie mowi

orenda - 2008-05-07, 12:22

ulapal, bo to kwestia organizacji tej kwestii w służbie zdrowia, u nas nie ma jakby w pakiecie porodów w domu, a te położne przecierają szlaki. Byłam na spotkaniu z panią Aliną, kwalifikacja to chyba duże słowo, po prostu taki wywiad zdrowotny rodziny, ona też musi wiedzieć kim jesteśmy i czego może się spodziewać, czy na coś chorujemy. W szpitalu jak mnie przyjmowali na poród, chyba dostałam większy zestaw pytań. jedyne co trzeba zrobić, a w szpitalu tego nie sprawdzają to wymaz z pochwy w kierunku bakterii.
Alispo - 2008-05-07, 17:27

orenda napisał/a:
jedyne co trzeba zrobić, a w szpitalu tego nie sprawdzają to wymaz z pochwy w kierunku bakterii.


wiecie czy tak jest przy kazdym porodzie domowym czy zalezy to od poloznej?

YolaW - 2008-05-07, 22:09

orenda napisał/a:
jedyne co trzeba zrobić, a w szpitalu tego nie sprawdzają to wymaz z pochwy w kierunku bakterii.

mnie też kazała to zrobić plus jeszcze wymaz z szyjki w kierunku streptococcus coś tam

Z drugiej strony koleżanka ze szkoły rodzenia też musiała to zrobić przed porodem w szpitalu, a mnie lekarz nie kazał tego robić choc mamy tego samego gina. Może tylko w określonych przypadkach lekarz to zleca, a położna domowa zawsze...

orenda napisał/a:
kwalifikacja to chyba duże słowo, po prostu taki wywiad zdrowotny rodziny, ona też musi wiedzieć kim jesteśmy i czego może się spodziewać, czy na coś chorujemy

u nas podobnie, przyszła zobaczyć się z nami, pozadawała pytania, ale w pewnych kwestiach po prostu wierzy nam na slowo, nie sprawdza pewnych rzeczy...Pani Kasia była bardzo miła, i nie czułam się jakby poddawała mnie jakiejś kwalifikacji choć pewnie w jakimś sensie tak było :)

A moje nowości ciążowe w brzuszkowych opisałam :)

[ Dodano: 2008-05-08, 22:44 ]
I jeszcze newsy z dzisiaj: położna napisała mi w mailu, że od 15-17 maja dogrywa szczegóły tego zjazdu w warszawie i jeśli będę rodzic w tych dniach to jej nie ma :( Trochę mnie to zestresowało, bo się na przyszły tydzień jakoś nastawiałam... Mam nadzieję, że Olaf zechce poczekać jeszcze tydzień dłużej...

orenda - 2008-05-13, 14:31

A mi się dzisiaj śniło, że mój poród skończył się w szpitalu, ryczałam śnie jak bóbr i nie mogłam się z tym pogodzić. Ale dziwny sen... :shock: dobrze, że tylko sen
YolaW - 2008-05-13, 14:39

orenda napisał/a:
dobrze, że tylko sen

orenda dokładnie, dobrze, że to tylko sen :) Planujesz poród domowy? Bo mi to chyba jakoś umknęło... :)
Ja intensywnie od dawna świadomie wizualizuję sobie poród od początku do końca w domu :) Mam nadzieję, że to też dużo pomoże :)

orenda - 2008-05-13, 14:43

YolaW napisał/a:
Planujesz poród domowy?
tak tak!
YolaW - 2008-05-13, 15:36

orenda napisał/a:
YolaW napisał/a:
Planujesz poród domowy?

tak tak!

To super!! :) Masz już położną?

orenda - 2008-05-13, 17:56

YolaW napisał/a:
To super!! :) Masz już położną?
Tak, ta pani Alina z Piły (była w programie tvn) chce do nas przyjechać. Odległość to 130 km. Byliśmy już na pierwszym spotkaniu. Jedna rzecz jak mnie w tym przeraża to całość kosztów tej "imprezy", w sumie to się zwróci, bo becikowe będzie, ale trzeba wyłożyć. Badania, wizyty, sam poród i potem lekarzy po porodzie. Ale czuję, że muszę ;-)
excelencja - 2008-05-13, 19:58

u nas musztarda po obiedzie. własnie moje dziecko mnie wysysa.
olgasza - 2008-05-13, 20:04

czyli gratulowac?? dobrze zrozumialam ? ;-)
jesli tak, to do watku z dobrymi wiadomosciami marsz!

udalo sie w domu rodzic?

excelencja - 2008-05-13, 22:34

już poszłam tam i się pochwaliłam :)
YolaW - 2008-05-14, 12:55

orenda napisał/a:
Jedna rzecz jak mnie w tym przeraża to całość kosztów tej "imprezy", w sumie to się zwróci, bo becikowe będzie, ale trzeba wyłożyć. Badania, wizyty, sam poród i potem lekarzy po porodzie. Ale czuję, że muszę

koszt spory to fakt...nasza bierze 1700, nie wiem jeszcze ile weźnie pediatra, badania dodatkowe też kosztują, ale becikowe to tylko częściowy zwrot: my nie załapiemy się na 2000, ale nawet 1000 to zawsze coś. Wpasnie jeszcze jakiś grosz z ubezpieczenia mojego i Tomka. Mimo tego myślę jednak, że warto to wydać... Ja jak Ty czuję, że muszę :)

[ Dodano: 2008-05-14, 12:56 ]
excelencja napisał/a:
już poszłam tam i się pochwaliłam

oj to już tam lecę czytać :)

Lily - 2008-05-18, 15:24

hxxp://www.tvn24.pl/2125865,12690,0,0,1,wideo.html - w tej chwili nie mogę tego obejrzeć, ale przypadkiem zauważyłam, więc wklejam (pewnie relacja w tonie sensacji)
YolaW - 2008-05-18, 18:44

Faktycznie w tonie sensacji, ale sytuacja była tam dość specyficzna: cos tam z sercem u dziecka no i oni chcieli rodzić w szpitalu, bo w domu nie czuli się bezpiecznie i nie bylo położnej...mąż chyba trochę panikował...W takich sytuacjach szpital jest na pewno lepszym wyjściem...
adriane - 2008-06-02, 13:08

W ostatni weekend odbył sie zjazd dla rodzin, które rodziły w domu. Mnie niestety nie było, ale może Mała-Mi coś napisze.

Tu artykulik z gazety: hxxp://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,5266897,Zlot_urodzonych_w_domu.html

Soul - 2008-06-02, 21:27

Mam pytanie techniczne, dla koleżanki w potrzebie - jak jest w przypadku porodu, który do pewnego momentu odbywa się w domu, pod okiem położnej, i z jej pomocą, rzecz jasna, ale np. kończy się jednak w szpitalu?

Czy wtedy też należy się opłata, jak za cały poród, te 1500, 1700 i więcej? Jak się umawiałyście z położnymi?

Może to nieco abstrakcyjne pytanie, ale dla niej b.ważne, bo nie ma porównania i rozmawiała dotychczas tylko z jedną babką.

PiPpi - 2008-06-02, 21:55

moja położna od razu zaznaczyła, ze wysokość stawki jest uzależniona od tego jak długo będzie trwał poród. wylądowałam w szpitalu a położna, właściwie cały przespała od 21.00z minutami do 8.00.rano była u nas w domu, dwa-trzy razy mnie zbadała, w końcu wyszło tak, ze nie zgłosiła sie po kasę (stanęło na tym, ze weźmie 300zł za fatygę chyba i paliwo bo zawiozła nas do szpitala) chyba jej głupio z tego wszystkiego...
Soul - 2008-06-04, 14:39

Magda, dziękuję za odzew! Twoja położna zaproponowała całkiem rozsądny układ z tymi opłatami..

A jak u innych? Czy może w ogóle nie pytałyście o to?

orenda - 2008-07-04, 09:52

Dziewczyny, mam pytanie odnośnie badania na czystość pochwy. Płaciłyście za nie? I jak szybko było wyniki? Planuję iść w poniedziałek, o ile nie zgubiłam, to mam skierowanie na to badanie, ale jeszcze nie wiem czy i tak nie będę musiała zapłacić.
Jakie jeszcze badania robiłyście przed porodem w domu? Położna coś wspominała o badaniu na krzepliwość krwi.

YolaW - 2008-07-04, 21:21

orenda ja płaciłam za badania na czystość pochwy i szyjki macicy w kierunki streptococcus agalactie (jakoś tak...). Było tego razem 75zł, ale ja chodziłam prywatnie i nie miałam jak skierowania sobie załatwić. Na wyniki czekałam tydzień, ale już wcześniej można podejść i zapytać czy czegoś nie wyhodowali (tak mi powiedziała kuzynka pielęgniarka).
Ja robiłam jeszcze badanie na czas krzepnięcia i czas krwawienia (nakłucie w palec).

orenda czy w razie transferu do szpitala macie w pobliżu jakiś sensowny szpital? Bo jeśli nie, to nauczona moim doświadczeniem odradzam poród w domu...Ja w sumie teraz żałuję tej decyzji, bo w Żorach przeżyłam koszmar, a gdybym od razu jechała do szpitala to skończyłoby się w Pyskowicach lub Knurowie gdzie urodziłabym po ludzku...No i nie kosztowałoby mnie to 950zł... Nie chcę Cię zniechęcać, ja mam po prostu takie przemyślenia teraz...

orenda - 2008-07-05, 23:20

YolaW napisał/a:
orenda czy w razie transferu do szpitala macie w pobliżu jakiś sensowny szpital?
W Toruniu szpital do rodzenia jest jeden, 10-w porywach do 15 min od naszego domu. Już tam raz rodziłam, tragedii nie było, ale jeśli tfutfu tam trafię na porodówkę, to chcę wyjść po porodzie. Takie plany, a jak się zrealizują to się okaże.
Źle się tam jakoś nie rodziło, raczej standard - na pół leżąco, ale nawet mnie nie nacięli, tylko diabeł tkwi tu w szczegółach.

zojka3 - 2008-07-06, 08:06

orenda napisał/a:
ale nawet mnie nie nacięli

jak Ci się to udało? To jest mój największy koszmar porodowy na tą chwilę

YolaW - 2008-07-06, 09:24

zojka3 napisał/a:
To jest mój największy koszmar porodowy na tą chwilę

moj niestety tez, uwazam ze jesli nacina sie kobiete bez potrzeby to sie jej robi wielka krzywde...ja w sumie przez bol rany po nacieciu przez ponad 2 tygodnie bylam przykuta do lozka takze zojka3 postaraj sie tego unikac (latwo powiedziec, wiem...postaraj sie...), ale takie rzeczy trzeba zalatwic na tyle wczesnie podczas porodu zeby sie tym nie martwic podczas parcia, bo wtedy to juz o niczym sie nie mysli...

I dziewczyny mam takie przemyslenia jeszcze, ze polozna nie powinna az tyle kasy brac jesli porod konczy sie w szpitalu, a polozna asystowala tylko w pierwszej fazie...Wiem, ze zgadzalismy sie na wszystko, ale w sumie nie wiedzielismy jak to wszystko bedzie wygladalo...I tak polozna przyjechala okolo polnocy, do szpitala jechalismy okolo 11 rano, ale ona wiekszosc tego czasu przespala na sofie, a potem przegadala z druga polozna przy herbacie...Na poczatku mierzyla tetno, ale potem robilismy to sami. Ona jedynie czasami zaproponowala wejscie pod prysznic np. co sama w sumie umialam sobie zorganizowac...Wiecie, ja wiem, ze to ogromna odpowiedzialnosc, ze koszty dojazdu itp. ale w sumie to najlatwiej zarobione 950zl jakie widzialam (inaczej bym potraktowala calosc 1700 jakby byla do konca porodu)...Nie wiem, wydaje mi sie ze za pierwsza faze powinno sie placic mniejsza kwote a nie az tyle...Chyba moje rozgoryczenie jest az tak duze bo przeszlam w szpitalu koszmar i jeszcze tyle mnie to kosztowalo.
Ile Wasze polozne biora w razie transferu do szpitala?

Soul - 2008-07-06, 09:32

YolaW, też o to pytałam parę postów wcześniej..

Cytat:
Mam pytanie techniczne, dla koleżanki w potrzebie - jak jest w przypadku porodu, który do pewnego momentu odbywa się w domu, pod okiem położnej, i z jej pomocą, rzecz jasna, ale np. kończy się jednak w szpitalu?


ale tylko Magda odpisała, więc chyba dziewczyny się o to nie pytają, lub nie biorą pod uwagę w ich przypadku.

zojka3 - 2008-07-06, 12:29

Soul ja niestety się nie orientuje jak to ma wyglądać ale dla mnie było by oczywiste, że nie będzie to cała suma jeśli usługa, że tak powiem jest niepełna.

Jola, dzięki wielkie. Napewno będę się starała uniknąć nacięcia ale wiadomo jak to jest. Nie chce wykupić położnej i obawiam się, że w takim przypadku nikt nie będzie się ze mną cackał tylko aby szybciej :-(

orenda - 2008-07-06, 14:07

zojka3 napisał/a:
orenda napisał/a:
ale nawet mnie nie nacięli

jak Ci się to udało? To jest mój największy koszmar porodowy na tą chwilę
Nie wiem jak to się stało. Jak przyjechałam do szpitala byłam w fazie rodzenia, pełne rozwarcie i poszło, że tak powiem gładko. Nie wiem na ile to prawda, ale położna skomentowała, że poszło mi jakbym nie była pierworódką, tylko już wiele razy rodziła.

Faktycznie są to spore koszty, zwłaszcza jeśli ma się zapłacić za coś, co nie poszło jak być miało. Zapytam położną przy jej wizycie u nas o kaskę, jeśli poród skończy się w szpitalu. Sama jestem ciekawa co ona powie (ile powie)

YolaW - 2008-07-06, 19:20

Dziewczyny dopytajcie sie dokladnie, kasa na pewno nie bedzie 100%, ale moze byc dosc sporo...moja polozna przyslala caly cennik wiec w sumie wiedzialam z gory ze bedzie to 950 w razie zakonczenia porodu w szpitalu, ale jakos nie bralam tej opcji pod uwage...niestety nie wyszlo i jak przyszlo do placenia juz po wszystkim a pamietalam ile "pracy" to bylo dla poloznej to nie powiem, ale robienie przelewu bolalo...

zojka3 oplacenie poloznej wcale nie gwarantuje Ci tego, ze Cie nie natna, ale tez jesli nie zaplacisz nie jest powiedziane ze Cie natna...Jesli zamierzasz rodzic w domu to wiadomo ze bedziesz nacieta tylko w razie koniecznosci a nie standardowo, ale idz jeszcze do szpitala do ktorego pojedziecie w razie koniecznosci i omow ta sprawe duzo wczesniej. Ja tego nie zrobilam i teraz zaluje...

olgasza - 2008-07-06, 20:32

Soul napisał/a:
Mam pytanie techniczne, dla koleżanki w potrzebie - jak jest w przypadku porodu, który do pewnego momentu odbywa się w domu, pod okiem położnej, i z jej pomocą, rzecz jasna, ale np. kończy się jednak w szpitalu?

Czy wtedy też należy się opłata, jak za cały poród, te 1500, 1700 i więcej? Jak się umawiałyście z położnymi?


kurcze, widze, ze to wszystko jednak zalezy od poloznej i okazuje sie, ze nasza zachowala sie naprawde super, bo nie wziela od nas nic. A umowa byla, ze za porod w domu 1500 i w zasadzie nie dopytywalismy, ile kasy, jesli trzeba bedzie jednak jechac do szpitala. tacy bylismy pewni swego ;-)
A kiedy jednak pojechalismy do szpitala, to potem chcielismy wcisnac "naszej" domowej poloznej chocby 500zl, bo jakby nie bylo spedzila u nas troche czasu od 17.00 do 8.00, a wczesniej tez bylo kilka spotkan i jeszcze swoja kolezanka w to zaangazowala, wiec moim zdaniem na pewno przynajmniej taka kwote "zarobila". Ale ona nie chciala wziac od nas kasy.
Najlepiej jednak kwestie finansowe obgadac wczesniej, co by sie potem przykro nie rozczarowac.

Soul - 2008-07-06, 21:27

Na dzień dzisiejszy u mojej Maji położna ustaliła w takiej sytuacji kwotę połowy całokształtu, czyli ok 800 PLN :-| trochę dużo..

Co do samego porodu w domu, ja widzę więcej minusów niż plusów, i dla mnie ważniejsze w tym jest dobro dziecka, niż moje samopoczucie i komfort.

Ale zdaję sobie sprawę, że to moje przekonanie jest spowodowane wyjątkowo pięknym porodem w szpitalu, niesamowitą, pełną ciepła położną, pozwalającą mi rodzić jak chcę, i pomagającą w tym. Mieliśmy wyjątkowe szczęście, jak na duże miasto, i masową porodówkę, ale też tak sobie myślę, że w końcu sztab ludzi wysyłał dobrą energię, by tak było :-) i niejeden koncert mis i gongów odbył się w tej intencji.. :mryellow:

orenda - 2008-07-06, 21:41

Soul napisał/a:
i dla mnie ważniejsze w tym jest dobro dziecka, niż moje samopoczucie i komfort.
dla mnie jest to równie ważne i nie widzę konfliktu przy porodzie w domu.
YolaW - 2008-07-06, 21:49

olgasza Wasza polozna okazala sie super. Nasza cennik przed porodem przyslala, a potem prosila zeby jak najszybciej kase przeslac bo dom buduje kasa jej potrzebna. Do dzisiaj nie odebrala swojego worka sako... A przed porodem byla u nas tylko raz.
Soul ja teraz tez widze wiecej minusow porodu domowego, ale madry Polak po szkodzie...Teraz wiem, ze w dobrym szpitalu nie mialabym takiej traumy no i az tyle by nas to nie kosztowalo...
Z tego co piszecie to widze ze ta nasza wziela najwiecej...

k.leee - 2008-07-07, 00:31

Soul napisał/a:

Co do samego porodu w domu, ja widzę więcej minusów niż plusów, i dla mnie ważniejsze w tym jest dobro dziecka, niż moje samopoczucie i komfort.
He, tylko, że poród w domu, w naszym przypadku, był przede wszystkim dla dobra dziecka czyli również dla dobrego samopoczucia i komfortu mamy.
YolaW napisał/a:
ja teraz tez widze wiecej minusow porodu domowego

Jakie są minusy porodu w domu?

Mala_Mi - 2008-07-07, 07:44

k.leee napisał/a:
poród w domu, w naszym przypadku, był przede wszystkim dla dobra dziecka czyli również dla dobrego samopoczucia i komfortu mamy

Miałam też to napisać, ale k.leee mnie ubiegł.
My zdecydowaliśmy się na poród w domu również przede wszystkim dla dobra dziecka. Oprócz dobrego samopoczucia i komortu mamy (które przekładają się bezpośrednio na dobre samopoczucie i spokój dziecka), też po to by dziecko pierwsze chwile życia spędziło w poczuciu bezpieczeństwa, w znanym otoczeniu (te same odgłosy, zapachy i aura), które znało już z życia płodowego, by nikt go nie zabierał do badania, szczepienia itp.
Ale decydując się na poród w domu, wiedzieliśmy też, że nie wszystko od nas zależy i dopuszczaliśmy możliwość zakończenia go w szpitalu, jeśli taka byłaby potrzeba.
To nie my wybieramy, jak ma się urodzić nasze dziecko. To ono samo szuka dobrego dla siebie sposobu rozpoczęcia życia po tej stronie.
My możemy zapewnić ze swojej strony jak najlepsze przygotowanie do tego momentu, ale jeśli coś dzieje się nie po naszej myśli, jedynym dobrym rozwiązaniem jest przyjąć to doświadczenie i nie rozpamiętywać, co by było gdyby...

Soul - 2008-07-07, 08:53

k.leee napisał/a:
poród w domu, w naszym przypadku, był przede wszystkim dla dobra dziecka czyli również dla dobrego samopoczucia i komfortu mamy


To ja rozumiem bardzo dobrze, komfort jest w ogóle nieporównywalny ze szpitalnym klimatem :-) . Miałam na myśli tylko i wyłącznie kwestie medyczne, i bezpieczeństwo dziecka, jeśli przebieg porodu zmieni się, i będzie inaczej, niż to sobie wymarzyłam. Położna nie jest w stanie zapewnić tak szybkiej pomocy, jak przygotowana sala, i kilku lekarzy w pogotowiu, a czasem sekundy decydują o życiu. Być może dla kogoś to setny procent możliwych scenariuszy, przesadna panika, i niepotrzebne rozkminianie, ale piszę to po rozmowie z kobietą, która rodziła w domu, po kibicowaniu idealnej wzorcowej ciąży bez przeciwskazań, która u mojej kuzynki zakończyła się śmiercią dziecka, i po kilku naszych wspólnych rozmowach z moim M. To tylko moje prywatne Soulowe przemyślenia, i odczucia i powody tej decyzji, tak poza tym to kibicuję wszystkim odważnym kobietom, które rodzą w domu, i ze wzruszeniem czytam późniejsze relacje :-)

Uważam, że poród w domu to piękne wydarzenie, i nie neguję ich, to osobista decyzja rodziców, i ich odpowiedzialność, po prostu ja sama bym się już na to na pewno nie zdecydowała, ot tyle.

YolaW - 2008-07-07, 14:50

k.leee widzę więcej minusów w naszym przypadku i zazdroszczę, że Wam udało się pięknie urodzić w domu... (tak jak Mała_Mi). U nas przeważyły minusy, bo zakończyliśmy wszystko w szpitalu i to sami wiecie z moich relacji czego doświadczyliśmy...Poza tym gdyby położna nie odesłała nas w porę do szpitala to mogłoby się to źle dla mnie i Olafka skończyć, bo druga faza dość trudna i skomplikowana była...Także drugie dzieciątko urodzę na pewno w szpitalu (broń Boże żorskim rzecz jasna) choć został we mnie troszkę żal, że nie będzie to dom, ale za bardzo się boję...
Mala_Mi - 2008-07-07, 19:57

YolaW, gdy się stawia sobie wyzwania, zawsze jest tak, że coś może nie wyjść. Im wyzwanie większe, tym większe też ryzyko. Ale czy to znaczy, że mamy nie marzyć, nie chcieć w życiu wielkich rzeczy?
Bardzo mi się podobało motto, które kiedyś magdusia miała w swoim podpisie - Statki w porcie są bezpieczne, ale czy po to buduje się statki?
Życzę Ci, żebyś decyzji o następnym porodzie nie podejmowała pod presją strachu.
Mój pierwszy poród był trudny, Jaguś urodziła się z poważną infekcją wewnątrzmaciczną, dwa pierwsze tygodnie jej życia spędziłyśmy w szpitalu i na początku ciąży z Kalinką przez myśl by mi nie przeszło, że będę rodzić w domu. A jednak właśnie tu urodziłam. Tak więc nigdy nie mów nigdy. ;-)

YolaW - 2008-07-07, 21:39

Mała_Mi dziękuję Ci za te mądre słowa :)
Soul - 2008-07-16, 11:36

Orenda, i jak po wizycie położnej?
orenda - 2008-07-16, 21:38

Soul napisał/a:
Orenda, i jak po wizycie położnej?
Była, podłączyliśmy ktg, gadaliśmy jakie jeszcze badania mam zrobić (właśnie nie mogę znaleźć tej kartki, gdzie to wszystko zapisałam). Generalnie umówione jesteśmy na rodzenie i tel, kiedy przyjdzie czas.
pomarańczka - 2008-07-16, 22:13

orenda, Niech Ci się wiedzie jak najlepiej, niech spełnią się Twoje marzenia,a wreszcie niech poród będzie możliwie szybki i bezbolesny. A teraz trzymaj się póki co i dbaj o siebie i o dzidziusia. Czekamy na wieści z...Dobrze,że poród będzie w domu. Przytulam Was Wszystkich... Ankate.
orenda - 2008-07-16, 22:15

pomarańczka napisał/a:
poród będzie możliwie szybk
hehe szybki to może nie, bo położna ma 180 km do zrobienia, ale dziękuję bardzo pomarańczka, :-) buźka
pomarańczka - 2008-07-16, 22:20

orenda, Oj będzie szybki i bezbolesny, ja tak myślę. Bądz dobrej myśli i Ty też, a teraz słodkich snów, pa, pa całuski 102... ;-)
adriane - 2008-07-18, 17:46

Soul napisał/a:
Miałam na myśli tylko i wyłącznie kwestie medyczne, i bezpieczeństwo dziecka, jeśli przebieg porodu zmieni się, i będzie inaczej, niż to sobie wymarzyłam. Położna nie jest w stanie zapewnić tak szybkiej pomocy, jak przygotowana sala, i kilku lekarzy w pogotowiu, a czasem sekundy decydują o życiu.


Z danych liczbowych wynika, że poród w domu jest równie bezpieczny jak poród w szpitalu (podobny odsetek powikłań, a nawet w domu ciut mniejszy). Ingerencje medyczne lekarzy szpitalnych często powodują, że to co w domu poszłoby dobrze, w szpitalu nagle się komplikuje. Nie bez znaczenia dla przebiegu porodu jest poczucie bezpieczeństwa kobiety rodzącej, daje to znana, zaufana położna, miejsce bez obcych osób. Dom to oaza spokoju do rodzenia, własne, intymne miejsce.

Soul napisał/a:
le piszę to po rozmowie z kobietą, która rodziła w domu, po kibicowaniu idealnej wzorcowej ciąży bez przeciwskazań, która u mojej kuzynki zakończyła się śmiercią dziecka

Dobra położna ma za zadanie wcześniej ocenić czy wszystko idzie dobrze, aby mieć czas na dojazd do szpitala w razie komplikacji. W szpitalach tez dzieci umierają, szpital to nie jest żadna gwarancja bezpieczeństwa rodzenia.

PiPpi - 2008-07-18, 20:44

szpital to nie gwarancja ale dla wielu daje poczucie bezpieczeństwa bo odpowiedzialność za zdrowie dzidzi i mamy spoczywa na personelu medycznym a w domu przede wszystkim na samych rodzicach, większość ludzi tego nie czuje i nie chce brać sprawy we własne, lub położnej domowej ręce ;-)
YolaW - 2008-07-18, 22:24

adriane napisał/a:
Dobra położna ma za zadanie wcześniej ocenić czy wszystko idzie dobrze, aby mieć czas na dojazd do szpitala w razie komplikacji.

Zgadza się, położne dużo wcześniej i przy najmniejszych sygnałach, że coś nie tak decydują o transferze do szpitala (często nawet robią to intuicyjnie po prostu). U nas były to lekko zielonkawe wody (w szpitalu uznano by je za ok), i trochę za długa akcja tzn. położna w nocy mówiła, że przy moim tempie powinnam urodzić do 10 rano, a o 11 jechaliśmy do szpitala. Jechaliśmy ze sporym zapasem czasu kiedy jeszcze nic złego się nie działo (urodziłam o 15:40) i bez paniki, na spokojnie.

Magda Stępień napisał/a:
odpowiedzialność za zdrowie dzidzi i mamy spoczywa na personelu medycznym a w domu przede wszystkim na samych rodzicach

nasza położna na pierwszej wizycie wręcz zaznaczyła, że nie jest Panem Bogiem i my również jesteśmy za wszystko odpowiedzialni. Z jej wypowiedzi wywnioskowałam, że głównie my. W szpitalu rzeczywiście odpowiedzialność spoczywa na rodzicach, ale z drugiej strony tak jak piszecie szpital często niepotrzebnie komplikuje fizjologiczny poród.
W moim przypadku pomoc medyczna była potrzebna w drugiej fazie, choć wyciskanie z brzucha mogli sobie darować :evil:

Lily - 2008-07-18, 22:31

YolaW napisał/a:
Z jej wypowiedzi wywnioskowałam, że głównie my.
z tego co czytałam na forum o porodach domowych, na położnej spoczywa w czasie porodu w domu taka sama odpowiedzialność jak w szpitalu (wg prawa)
YolaW - 2008-07-18, 22:49

Lily zastanawiam się tylko ja by to było w świetle prawa z tą odpowiedzialnością jak nie ma spisanej żadnej umowy z rodzicami (myśmy nic nie spisywali...).
Lily - 2008-07-18, 22:51

No to jak nie ma umowy to położna może sie spokojnie wyłgać... umowa powinna być spisana...
Kashmiri - 2008-07-20, 12:18

adriane napisał/a:
Z danych liczbowych wynika, że poród w domu jest równie bezpieczny jak poród w szpitalu (podobny odsetek powikłań, a nawet w domu ciut mniejszy). Ingerencje medyczne lekarzy szpitalnych często powodują, że to co w domu poszłoby dobrze, w szpitalu nagle się komplikuje.

Nie jestem pewna, czy to do konca tak... 'dane liczbowe' mozna przeroznie interpretowac. Na porod w domu decyduja sie kobiety, ktore sa generalnie zdrowe i z zalozenia wszystko powinno pojsc dobrze. W szpitalu natomiast rodzi zanacznie wiekszy odsetek tych, ktore maja wieksze lub mniejsze prawdopodobienstwo, ze cos moze pojsc nie tak i bedzie potrzebna interwencja.

Lily - 2008-07-20, 12:20

Kashmiri napisał/a:
W szpitalu natomiast rodzi zanacznie wiekszy odsetek tych, ktore maja wieksze lub mniejsze prawdopodobienstwo, ze cos moze pojsc nie tak i bedzie potrzebna interwencja.
ale nei w Polsce, w Polsce prawie wszystkie kobiety rodzą w szpitalach, bo w zasadzie nie ma wyboru
Kashmiri - 2008-07-21, 14:32

Prawda. W takim razie trzeba by jeszcze wiedzieć z jakiego kraju są te dane, i czy wnioski można przełożyć na Polskę (jeśli to badania z innego rejonu).
adriane - 2008-07-21, 15:41

Kashmiri napisał/a:
Prawda. W takim razie trzeba by jeszcze wiedzieć z jakiego kraju są te dane, i czy wnioski można przełożyć na Polskę (jeśli to badania z innego rejonu).



Dane z książki S. Kitzinger, która jest Angielką. Nie mam tej książki ze sobą dlatego pisałam ogolnikowo, ale pamietam porównanie bezpieczeństwa porodów w domu i szpitalu. W Anglii tez chyba za dużo kobiet nie rodzi w domach, może 5-10 %...

Lily - 2008-07-21, 16:20

hxxp://www.rdc.pl/index.php?/pol/co_nowego_w_rdc/porod_domowy a jeszcze tu jest jakaś audycja, nie mogę teraz przesłuchać, ale może kogoś zainteresuje
NiokoTyx - 2008-08-01, 16:40
Temat postu: Lekarze zawsze coś znajdą
ostatnio dużo rozmawiam z różnymi kobietami na temat ich porodów i co jedna to ma "lepsze" przeżycia. Jedną cieli tak że przecięli jej żyłę i potem przez 6 tygodni nie mogła sie ruszać, innej wyciągali małego kleszczami i przydusili go tak że teraz ma ostre opóźnienie w rozwoju i wiele wiele innych.... a najważniejsze od żadnej z nich nie usłyszałam żadnego dobrego słowa na temat swoich porodów , niektóre na samo wspomnienie ryczały
a mi mówią że robię głupote rodząc w domu...że ryzykuje życie i inne tego typu rzeczy
urodziłam jedno dziecko w domu , to fakt był to długi i męczący poród, ale wspominam go szczęśliwie jako jedno z najwspanialszych przeżyć w moim życiu. Jak potem gadałam po porodzie z lekarzem to powiedział że na pewno by mi przyspieszali poród, albo oksytocyna albo cesarką, a tak Oliwia urodziła się cała zdrowa i silna jak byk
nie mówię że jak by były wskazania do rodzenia pod kontrolą lekarską to bym nie pojechała do szpitala, mówię tylko że ciąża to nie choroba którą się straszy małolaty, a poród to nie pasmo nieszczęśliwych wypadków tylko najwspanialsze przeżycie dla matki i dziecka

pomijam fakt że jak rodzisz w domu to możesz sobie włączyć na cały regulator muzykę indiańską, obżerać się batonikami jak tylko najdzie cie ochota albo nagle wstać i stwierdzić że potrzebujesz trochę potańczyć (wspomnienia :) )

przez te wszystkie mity , że umieralność dzieci rodzonych w domu była większa niż tych w szpitalu i innych przerażających historii same wkładamy sobie do głowy , że poród w szpitalu będzie lepszy
a dla mnie prawda jest taka , że poród w szpitalu to konieczność , jeśli nie da się inaczej

Szpital to szpital, obce miejsce, obca energia, ludzie którzy mają spaczenie zawodowe (jak policjanci widza wszędzie przestępstwa ) przez to że ciągle spotykają się z różnymi chorobami wypatrują ich i u nas

ja uważam że czasami warto jest podjąć pewne ryzyko po to żeby mieć szczęśliwsze życie i swoje i swojego nowego maleństwa

Karolina - 2008-08-01, 17:54

proponuję przenieść do tematu "Poród w domu" ;-) :-D
k.leee - 2008-08-02, 01:43

NiokoTyx napisał/a:
ja uważam że czasami warto jest podjąć pewne ryzyko

Z tym to się nie zgadzam. Nie mieliśmy poczucia, że podejmujemy ryzyko, robiliśmy coś normalnego i naturalnego rodząc w domu. Dla nas ryzykowne było by
rodzenie w szpitalu, użeranie się z bandą w kitlach o oxytocynę, pozycję porodu, szczepienia itp.
Szkoda oddawać spokój, bezpieczeństwo i intymność na rzecz zinstytucjonalizowego aktu pod okiem czujnej maszyny robiącej"ping".
W jednym z gdańskich szpitali rutynowo podawano antybiotyk dzieciom po porodzi nie pytając rodziców o zdanie. Powód oficjalny - bo coś tam.
Nieoficjalnie wiadomo, że szaleje tam gronkowiec z którym nie mogą sobie dać rady od lat więc działają "profilaktycznie". Dla mnie szpital jest ryzykowny ze swoją aseptycznością produkującą kolejne niezniszczalne mutacje bakterii.
Decyzja należy do każdego indywidualnie, można uwierzyć, że świat jest niebezpieczny
i spać z pistoletem pod poduszką, w domu ogrodzonym drutem kolczastym i podłączonymi alarmami. Można też traktować dom jako przyjazne miejsce, rodzić w nim dzieci i spać spokojnie. :-D

bodi - 2008-08-02, 08:27

niedawno ukazała się książka Ireny Chołuj, pionierki porodów domowych w Polsce (niedawno przyjęła pięcsetne dziecko urodzone w domu :) ), tytuł: "Rodzic w domu". Wartościowe jest w niej właśnie to że odwołuje się do polskich realiów. Jest też dział opowieści porodowych, w którym rodzice dzielą się swoimi doświadczeniami z porodów w domu, i oczywiście mnóstwo praktycznych informacji.
Kasumi - 2008-08-02, 09:13

NiokoTyx, kleee dzięki za Wasze spokojne, pozytywne słowa dotyczące porodu w domu :-D bo już zaczynałam sobie wkręcać różne "strachy" podkarmiane dramatycznymi opowieściami znajomych... Póki co moja ciąża jest fizjologiczna, zdrowa, ja się czuję znakomicie, i mam nadzieję, że, z takim zapleczem, uda mi się za 3 miesiące urodzić we własnym domu moją córkę :->
bodi, dzięks za info o książce p. Ireny :-D do tej pory czytałam Sheilę Kitzinger, ale rzeczywiście czas na zapoznanie się z rodzimymi realiami ;-)

excelencja - 2008-08-25, 23:03

kochana pani Irenka :) z nią miałam lileczkę rodzić.
A ja się nie zraziłam - kolejne dziecko postaram się urodzić w domu- tyle że postaram się żeby ten dom był blisko dobrego szpitala, zeby nie powielic przypadku Yoli.
A moze tak Yola kombinuj z rodzenstwem Olafa...
ja chcee znów rodzić... buuu :)

hxxp://www.allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=10832944

neina - 2008-08-25, 23:39

Ja tez bym juz chciala. Ale najpierw w ciazy pochodzic, fajnie bylo :)
excelencja - 2008-08-26, 00:40

no tak :) Ciąża i poród tak, ale na drugie dziecko nie mam jeszcze siły ;)
ina - 2008-08-26, 13:14

neina napisał/a:
Ja tez bym juz chciala. Ale najpierw w ciazy pochodzic, fajnie bylo :)


excelencja napisał/a:
no tak :) Ciąża i poród tak, ale na drugie dziecko nie mam jeszcze siły ;)



:shock:
Ja bym chętnie odstąpiła swoją ciążę i poród i odebrała tylko gotowego obywatela ;-)

YolaW - 2008-08-27, 05:41

excelencja napisał/a:
A moze tak Yola kombinuj z rodzenstwem Olafa...

jak Olaf będzie miał koło roczku zabieramy się do pracy :)

excelencja napisał/a:
Ciąża i poród tak, ale na drugie dziecko nie mam jeszcze siły

U mnie na odwrót :) Raczek tak, jak pisze ina :)

Wretka - 2008-09-30, 16:58

a może któraś z Was ma elektroniczną wersję książki pani Kitzinger? Ja szykuję się na maj do porodu w domu i chętnie poczytam, a akurat wygodnie mi w pracy na kompie. A może jakąś inną ciekawą o tym? Preeti Agrawal "Odkrywam macierzyństwo" już mam.
excelencja - 2008-10-01, 17:00

Wretka możemy sobie skoczyć na kawkę i btw pożyczę Ci nie elektroniczną wersję :) niestety pracy na kompie się nie da :)



Dziołchy- dostałyście zaproszenia do reportażu z tvn? Dajcie znać na priv bo kroi się niezła jatka... I w ogóle co się dzieje z warszawskim domem narodzin?

orenda - 2008-10-01, 17:11

excelencja, o jaki reportaż chodzi i jak a jatka?
Kasumi - 2008-10-01, 17:26

excelencja napisał/a:
I w ogóle co się dzieje z warszawskim domem narodzin?


Są trudności lokalowe, ale dziewczyny nadal pracują, tj. prowadzą ciąże, szkołę rodzenia i jeżdżą do porodów domowych. Zajęcia póki co odbywają się na Żelaznej w szpitalu w jakiejś sali konferencyjnej. Miejmy nadzieję, że się niedługo wyklaruje i będzie jak dawniej ;-)

Właśnie, o jaką jatkę chodzi :?:

excelencja - 2008-10-01, 22:55

na pw info macie... jatka za mocne słowo, generalnie może wyniknąć niezbyt pozytywna dyskusja
YolaW - 2008-10-01, 23:01

excelencja to zaproszenie to tylko dla lasek z Wawy?
adriane - 2008-10-02, 08:35

Excelencja o co chodzi?
Lily - 2008-10-15, 22:50

Dziś w TVS (Telewizja Silesia) przypadkiem natrafiłam na program OKNO hxxp://www.tvs.pl/index.php?id_serii=48 , była mowa o porodach domowych i o likwidacji izby porodowej w Lędzinach hxxp://www.ledziny.pl/izba_porodowa.htm - z powodu... braku sali operacyjnej; jak się wyraził jeden z lekarzy - "kobiety nieświadome zagrożenia" przychodzą rodzić do miejsca, gdzie nie ma możliwości zrobienia cc; programu jeszcze nie ma w sieci, ale pewnie wkrótce będzie
YolaW - 2008-10-15, 23:44

Lily dzięki to cenna informacja bo o moich okolicach o rozważałam lędziny przy następnym Dzidziu...
Lily - 2008-10-15, 23:46

Może jednak utrzymają tę izbę... pamietam jeszcze czasy, gdy były izby, nawet w mojej wiosce, i było ok, ludzie zadowolenie, że nie muszą do szpitala, a teraz to nagle taki problem :-?
ina - 2008-10-20, 14:31

Zalety u wady porodu w domu w DD tvn:

hxxp://dziendobrytvn.plejada.pl/29,11375,wideo,,57899,zalety_i_wady_porodu_w_domu,aktualnosci_detal.html

dżo - 2008-10-20, 14:53

Czy ktoś ma do wypożyczenia książkę Ireny Chołuj "Poród w domu"? Nigdzie nie mogę jej znaleźć.
excelencja - 2008-10-24, 10:51

dżo, chętnie Ci pożyczę. Ja kupiłam na allegro

A oto
>
> Dnia 21-10-2008 o godz. 16:16 Urszula Kubicka-Kraszyńska napisał(a):
> > Drogie Panie,
> > większość z Was już wie, że organizujemy protest w sprawie Lędzin, ale
> > pozwalam sobie przypomnieć :-)
> > Zbieramy podpisy pod petycją, im ich więcej, tym lepiej, i będziemy
> > próbować na jak najwyższych szczeblach się z tym przebić. Sprawa jest
> > ważna, bo ma wpływ na przyszłość pozaszpitalnych miejsc do porodu w
> > Polsce. Tak więc bardzo prosimy o podpisywanie się pod petycją, i
> > przesyłanie informacji o niej innym.
> >
> > pozdrawiam serdecznie
> >
> > Urszula
> > -----
> >
> >
> > Jest takie miejsce...mały domek w Lędzinach na Śląsku. Od 1951 roku w
> >
> > domowej atmosferze rodzą sie tam dzieci, matki są otoczone opieką i
> > wsparciem doświadczonych położnych. Niestety, istnienie Izby Porodowej w
> > Lędzinach jest zagrożone na skutek nowego
> >
> > zarządzenia Narodowego Funduszu Zdrowia,
> >
> > stawiającego takie same wymogi organizacyjne wobec izby jak wobec
> > placówek szpitalnych. Ważne miejsce dla kobiet, dzieci, rodzin i
> > położnych może przestać istnieć. To
> > stawia pod znakiem zapytania przyszłość przyjaznej kobietom opieki
> > okołoporodowej w Polsce. Nie będzie wyboru miejsca, w którym czujemy się
> > najbezpieczniej, będzie tylko przymus rodzenia w szpitalu.
> > Podpisz się pod petycją i wyraź swój sprzeciw!
> > Roześlij tego maila do osób dla których też jest to ważne.
> >
> > hxxp://www.petycje.pl/petycja/3532/sprzeciw_wobec_likwidacji_izby_porodowej_w_ledzinach.html
> >
> > Dlaczego warto ocalić Izbę Porodową w Lędzinach?
> >
> > 1. Jest miejscem, w którym rodzące kobiety otoczone są życzliwością i
> > profesjonalną opieką. W tym kameralnym domu każda rodząca rodzi w
> > swoim własnym rytmie, nie ma rutyny i pośpiechu. Poród jest
> > wydarzeniem rodzinnym, ojciec dziecka i bliscy są serdecznie
> > przyjmowani.
> > 2. Jest miejscem, w którym położne mogą w pełni realizować swoje
> > kompetencje. Pracują samodzielnie, opiekując się kobietą w ciąży,
> > w czasie porodu i połogu.
> > 3. Jest miejscem bezpiecznym. Mogą w niej rodzić kobiety w ciąży
> > niskiego ryzyka. Położne wspierają naturalny przebieg porodu, a
> > dzięki swojemu wieloletniemu doświadczeniu i wciąż doskonalonym
> > umiejętnościom wiedzą, kiedy potrzebna jest pomoc lekarska i z
> > niej korzystają.
> > 4. Jest miejscem nowoczesnym, choć istnieje od 1951 roku. Czerpie z
> > tradycji izb porodowych, których jeszcze w latach 70. XX wieku
> > było w Polsce kilkaset. Jednocześnie wpisuje się w nurt
> > nowoczesnej opieki nad kobietami, w którym pozaszpitalne miejsca
> > do porodu współistnieją z opieką szpitalną.
> > 5. Jest miejscem ważnym dla społeczności lokalnej, centrum, w którym
> > urodziła się większość Lędzinian, w którym wiele osób może liczyć
> > na pomoc i wsparcie.
> >
> > Więcej informacji na www.rodzicpoludzku.pl
> >
> >
> > pozdrawiam
> >
> >
> > -
> >
> > Urszula Kubicka-Kraszyńska

Lily - 2008-10-24, 11:00

Podpisałam.
Martuś - 2008-10-24, 12:03

Ja też
dżo - 2008-10-25, 17:25

excelencja, dzięki, napisałam juz na prv :-)
fizia - 2008-10-25, 19:25

ja też podpisałam
zina - 2008-10-25, 20:02

Podpisalam i ja.
neina - 2008-10-25, 20:26

Ja tez.
YolaW - 2008-10-26, 23:40

Podpisałam.

[ Dodano: 2008-10-26, 23:41 ]
Zwłaszcza, że to blisko mnie. Mogłabym tam urodzić kolejnego Fasolka :)

silije - 2008-11-05, 18:16

Dzięki za wypełnienia ankiety dla położnej.
YolaW - 2008-11-05, 18:51

wieczorem postaram się wypełnić
puszczyk - 2009-03-03, 09:15

silije napisał/a:
Moment przyjścia na świat ustalamy na 02:40,

Dla mnie toteż była magiczna godzina 2 tygodnie temu. :-) Co prawda nie w domu, ale przynajmniej bez nacięcia.
silije, znam cię z "maluchów", prawda? 8-)

dżo - 2009-03-12, 08:47

Dostałam dziś od połoznej taką informację:
Cytat:
Moi drodzy,

poniżej link, pod którym można podpisywać petycję dotyczącą umożliwienia polskim kobietom rodzenia poza szpitalem. W tym roku na Śląsku zrobiłyśmy sobie prezent na Dzień Kobiet :)

hxxp://www.petycje.pl/3874
Bardzo to ważne, żeby pokazać decydentom, że wołanie o możliwość urodzenia poza szpitalem nie jest tylko fanaberią niepoważnych rodziców i nieprofesjonalnych położnych.

Bardzo proszę o rozesłanie linka możliwie dużej ilości osób/organizacji i oczywiście, o podpisanie się na liście!

Pozdrawiam serdecznie

Katarzyna Oleś



Jesli komukolwiek ta sprawa wydaje się być bliska to proszę o podpis pod petycją na wymienionej wyżej stronie.

Kamm - 2009-03-12, 08:56

Podpisalam :-)
nitka - 2009-03-12, 09:23

ja też
Lily - 2009-03-12, 11:17

i ja
bodi - 2009-03-12, 12:43

podpisałam.
rosa - 2009-03-12, 12:59

też
Kamm - 2009-03-12, 13:04

Przyszlo wam dziewczyny to potwierdzenie na mejla ?
nitka - 2009-03-12, 13:21

mi przyszło wszystko. swoją drogą nie wiedziałam, że udział w oficjalnej ankiecie to tyyyle potwierdzeń ;-)
excelencja - 2009-03-12, 13:24

oo właśnie miałam link wkleić :) dżo- byłaś pierwsza :) ))
Jagula - 2009-03-12, 13:49

Nie przyszedł mi żaden link (po jakiś 45 min) ile to ma trwać???
Kamm - 2009-03-12, 13:56

Ja czekam juz 4h i nic nie dostalam , kurcze czesto tak mam z tym potwierdzeniem petycji ze nie przychodzi :-/
Lily - 2009-03-12, 16:29

Też nie mam potwierdzenia. Poczta na wp.
orenda - 2009-03-12, 21:03

Podpisałam, mail z potwierdzeniem przyszedł od razu, kliknęłam "potwierdź swój podpis pod petycją"
Lily - 2009-03-12, 21:30

Do mnie nie przyszedł. Lipa.
Jagula - 2009-03-12, 21:40

do mnie też nie Lily może głosy znad Olzy nie są brane pod uwagę??? ;-)
Lily - 2009-03-12, 21:41

Jagula napisał/a:
do mnie też nie Lily może głosy znad Olzy nie są brane pod uwagę??? ;-)
;)
być może, a pocztę masz jakąś czeską?

Jagula - 2009-03-12, 21:46

wysyłałam z onetu :-?
Lily - 2009-03-12, 21:47

może jakieś poczty blokują? ja z wp... a ostatnio linki rejestracyjne na wp mi nie przychodzą, a na interię i owszem...
Jagula - 2009-03-12, 21:56

to ja już na wariata wyślę z innych (no ale juz nie krajowych :mryellow: ) adresów
Lily - 2009-03-12, 22:00

Na interię przyszło od razu. Cholerna wp.
Jagula - 2009-03-12, 22:10

heheh- mi na yahoo też :roll:
Lily - 2009-03-12, 23:16

O mamo. To jest wpis hxxp://www.petycje.pl/petycjePodpisyLista.php?petycjeid=3874&podpis_rodzaj=2 :evil:
Jagula - 2009-03-12, 23:32

o dżizas :shock: to brzydkie, głupie feministki rodzą w domu :roll:
kasienka - 2009-03-13, 00:06

No to się pan Jacek Wójcik wypowiedział ]:->
Ja dostałam mejla od razu (gmail)

[ Dodano: 2009-03-13, 00:09 ]
Lily, chyba jesteś dwa razy ;)

Lily - 2009-03-13, 00:14

kasienka napisał/a:
Lily, chyba jesteś dwa razy ;)
tak? a raz nie przyszło potwierdzenie, ciekawe...
kasienka - 2009-03-13, 00:53

Chyba 59 i 156 ;)
dynia - 2009-03-13, 10:08

Mi też potwierdzenie przyszło momentalnie .
Kamm - 2009-03-13, 12:07

Z wp nie przyszlo mi do dzisiaj . Rano sprobowalam ponownie na konto gmail Wojtka i do tej pory tez cisza :-| grrr
maryczary - 2009-03-13, 14:19

podpisałam się i potwierdzenie dostałam od razu (gmail) a pana Jacka chyba trochę poniosło :lol:
bodi - 2009-03-14, 00:40

a ja potwierdzenia nie mam do tej pory...
dżo - 2009-03-14, 08:00

U mnie też było tak za pierwszym razem. Podpisałam drugi raz i dostałam potwierdzenie od razu, widocznie coś nie jest dopracowane na stronie.
Wretka - 2009-03-14, 15:07

mnie potwierdzenie przyszło po ponad dobie. na wp.
moTyl - 2009-03-15, 22:16

A mi na wp od razu przyszło potwierdzenie :-)
Lily - 2009-04-08, 16:51

hxxp://miasta.gazeta.pl/bielskobiala/1,88025,6477972,Chcesz_rodzic_w_domu__To_musisz_za_to_placic.html
czytałyście?
(komentarze wku*wiające jak zwykle :evil: )

moTyl - 2009-04-09, 10:43

Lily, raczej nie ma zrozumienia dla tematu, wiele ludzi myśli jedynie o komplikacjach, ale nie zastanawia się nad tym, że poród to zjawisko fizjologiczne, a ciąża to nie choroba i komplikacje nie powstają przy każdym jednym porodzie. Jak czytam te komentarze to mi się cierpliwość kończy :evil:
Malinetshka - 2009-04-09, 12:01

Podpisałam.
priya - 2009-04-11, 18:42

Lily napisał/a:
hxxp://miasta.gazeta.pl/b..._to_placic.html
czytałyście?
(komentarze wku*wiające jak zwykle :evil: )


O, jaka miła niespodzianka. Otwieram link a tam zdjęcie mojej koleżanki z Żywca, która urodziła Krzysia tydzień temu dokładnie :) Komentarze przejrzałam pobieżnie, nie chcę się denerwować.

devil_doll - 2009-04-12, 14:09

podpisalam, na gmaila potwierdzenie dostalam od razu
Lily - 2009-04-16, 23:19

hxxp://www.rynekzdrowia.pl/Ginekologia/A-w-Polsce-rodzenie-w-domu-to-rzadkosc,6284,9.html
orenda - 2009-10-13, 22:11

Dziś w Trójce słyszałam, że powstał nowy projekt ustawy umożliwiający kobietom wybór czy chcą rodzić w domu czy w szpitalu!!!! :-D Fajnie, że nie będzie to już takie podziemie i jeszcze tyle kosztujące. Wspominali też o tym, że kobieta rodząca będzie mogła decydować o tym, jak ma jej poród wyglądać - wybór pozycji. Tylko znieczulenie nie będzie refundowane, ale i tak moim zdaniem krok milowy.
maryczary - 2009-10-13, 23:46

orenda napisał/a:
Dziś w Trójce słyszałam, że powstał nowy projekt ustawy umożliwiający kobietom wybór czy chcą rodzić w domu czy w szpitalu!!!!
:shock: :mrgreen: :shock: no przynajmniej o tym się zaczeó mówić bo znając życia od gadania do robienia to jeszcze duuuużo czasu upłynie ale i to dobre
madziarynka - 2009-11-10, 15:50

Witam,
jestem w 5 miesiącu ciąży i spowodu urazu związanego z ginekologami szpitalnymi chciałabym rodzić w domu z mężem i położną. Mieszkam w pobliżu Piły, więc miałabym pytanie odnośnie namiarów do tej pani położnej o której mowa. Z góry dziękuje bardzo.
mój e-mail m-i-w@wp.pl

dżo - 2010-01-21, 17:27

Jedyna taka placówka w Polsce

"Życie Warszawy": Przy stołecznym Szpitalu św. Zofii powstanie pierwsze w Polsce publiczne Centrum Narodzin. Pomysł podoba się ciężarnym, lekarzom i położnym.
Placówka przyjmie pierwsze pacjentki najwcześniej za rok, w miejscu dawnej polikliniki Szpitala MSWiA. W warszawskim centrum będą mogły rodzić panie, u których ciąża przebiega bez komplikacji.

- Akcja porodowa ma być w pełni naturalna, bez udziału zbędnych leków czy kroplówek. W planach nie ma też rutynowego nacinania krocza, jak to ma miejsce teraz na wielu porodówkach - podkreśla Katarzyna Grzybowska, położna i inicjatorka WCN. dodaje, że kobieta będzie też decydować o tym, w jakiej pozycji chce rodzić.

W 2009 r. w stolicy ponad 60 kobiet z własnego wyboru urodziło dziecko poza szpitalem. - Jednak w Polsce poród w domu nie jest w pełni bezpieczny. Trzeba szukać alternatywy. Dom Narodzin wydaje się być takim rozwiązaniem - podkreśla dr Wojciech Puzyna, dyrektor Szpitala św. Zofii. W Warszawskim Centrum Narodzin kobietami i ich pociechami zaopiekują się doświadczone położne współpracujące z ginekologami-położnikami czy neonatologami - czytamy w publikacji "Życia Warszawy".

hxxp://wiadomosci.onet.pl/2682,2115176,jedyna_taka_placowka_w_polsce,wydarzenie_lokalne.html

Mycha - 2010-01-21, 18:15

Tra la la la - a nie dawniej, jak rok temu zamknięto właśnie ostatni Dom Narodzin - w Lędzinach. NIC się nie dało w tej sprawie zrobić ]:->

Madziarynka hxxp://www.dobrzeurodzeni.pl/index2.php?id=polozne.htm]zajrzyj tu

Lily - 2010-01-27, 23:24

hxxp://kobieta.interia.pl/byc-kobieta/z-zycia/news/rodzic-w-domu,1429081,5124
YolaW - 2010-01-27, 23:43

Wywiad jest z "naszą" położną...U nas zrobiła parę przegięć...szkoda gadać.
DagaM - 2010-01-28, 11:18

YolaW, przykro mi. Teraz, z perspektywy czasu, na co zwróciłabyś uwagę przy wyborze położnej? Jaką dałabyś radę dziewczynie, która chce rodzić w domu i szuka położnej?
YolaW - 2010-01-28, 22:14

DagaM, dzięki za ciepłe słowo... Teraz z perspektywy czasu poradziłabym...nie rodzic w domu. Serio. Tzn. mozna rodzić, ale tylko wtedy, gdy szpital do którego jest najbliżej i do którego w razie czego trzeba będzie pojechać jest super szpitalem a nie takim syfem jak u nas...Teraz wolałabym wybrać jakiś fajny szpital a nie ryzykować, ze mój poród skończy się w szpitalu, e którym kobieta jest śmieciem, a dzieci należą do pielęgniarek...
A jeśli chodzi o położną to nasza "wspaniała" Kasia O. nie podpisała z nami żadnej umowy, wydzwaniała dopóki nie dostała kasy (którą zarobiła na lewo zresztą) a jak dostała przelew to nas olała mimo, że obiecywała, że przyjedzie. Do dzisiaj zresztą mamy jej worek sako w domu. Urządzenie do badania tętna nie działało sprawnie itp. Ale te wszystkie rzeczy wyszły dopiero w trakcie. Przed porodem wydawało się, że jest super... I niby taka polecana i z renomą...
Także DagaM, ja już nie polecam porodów domowych... Ty byś się zdecydowała przy drugim?

excelencja - 2010-01-28, 22:47

YolaW, ja bym się zdecydowała - i zdecyduję się - chyba, że będę na jakimś zad... mieszkała albo do tego czasu powstaną jakieś super domy narodzin :D
bo to, co przeżyłam w 'dobrym' i wybranym szpitalu... to sama wiesz...
gorzej chyba być nie mogło.

YolaW - 2010-01-28, 22:54

excelencja, wiem, wiem...ale ja już się nie zdecyduję, żeby ktoś pospał u mnie na kanapie za prawie tysiaka i potem jeszcze przeżyć koszmar w szpitalu...
padma - 2010-01-28, 23:04

excelencja napisał/a:
ja bym się zdecydowała


YolaW, przykro, że masz takie negatywne doświadczenia. Ja mojego drugiego synka rodziłam w domu ze wspaniałą położną - tak, położna jest bardzo ważna. Wspominam ją naprawdę ciepło i cały ten poród - mogę śmiało powiedzieć, że wymarzony. Dlatego rozumiem excelencję. Ja już rodzić nie zamierzam, ale gdybym miała wybierać pom. szpitalem a domem - wybrałabym dom ze sprawdzoną położną.

Mycha - 2010-01-28, 23:41

Ja też miałam rodzić w domu z położną, która obsługiwała YolęW. W końcu też urodziłam w szpitalu, ale następne dziecko nadal będę próbowała rodzić w domu. Kontakt z tą położną wspominam z zasady pozytywnie.
excelencja - 2010-01-28, 23:57

YolaW napisał/a:
excelencja, wiem, wiem...ale ja już się nie zdecyduję, żeby ktoś pospał u mnie na kanapie za prawie tysiaka i potem jeszcze przeżyć koszmar w szpitalu...


jak sobie przypomnę Twój poród (jakbym tam była :D :D:D:D) to mam ochotę jej tą kanapę Twoją w tyłek wsadzić no!!!!!! wrrrrr

YolaW - 2010-01-29, 00:19

Mycha, tylko z Wami podpisała umowę no i nie doświadczyliście jej podczas porodu. Ja kontakt przed porodem z nią też wspominam pozytywnie.

excelencja napisał/a:
jak sobie przypomnę Twój poród (jakbym tam była :D :D:D) to mam ochotę jej tą kanapę Twoją w tyłek wsadzić no!!!!!! wrrrrr

:mryellow: :mryellow:

[ Dodano: 2010-01-29, 00:20 ]
padma napisał/a:
gdybym miała wybierać pom. szpitalem a domem - wybrałabym dom ze sprawdzoną położną.

tylko o tą położną nie tak łatwo jak się okazuje...niestety :(

k.leee - 2010-01-29, 01:11

Nasza znajoma parę miesięcy temu rodziła w domu z położną w Gdańsku i była zachwycona. Nasz koleżanka z forum z kolei, nie jest zbyt zadowolona z przedporodowych kontaktów z tą położną i wybrała ginekologa-położnika, który będzie przy niej przy porodzie domowym.
Wybór takiej osoby jest indywidualną sprawą.
YolaW napisał/a:
mozna rodzić, ale tylko wtedy, gdy szpital do którego jest najbliżej i do którego w razie czego trzeba będzie pojechać jest super szpitalem

To chyba cenna rada, jeśli ktoś ma wątpliwości, choc ja bym raczej napisał "dobry szpital w rozsądnej odległości".
Dla mnie jednak szpital, jest ostatecznością , chocby nie wiem jak dobry , jest obcym miejscem, instytucją w której władzę ma ordynator, lekarze, pielęgniarki, salowe itd.
Oczywiście można i tam zadbac o to , żeby kobieta miała sprzyjające warunki do porodu ale może to kosztowac na prawdę dużo energii.
Ja bym nie chciał , żeby moje dzieci rodziły się w szpitalu.

Staram się wyobrazic jaka to musiała byc dla Ciebie Yola trauma, na prawdę Ci współczuję.
Nie mogę się jednak zgodzic z taką tezą - nie rodźcie w domu bo to duże ryzyko i możecie przez to trafic do rzeźnickiego szpitala. Czy nie można, jak napisałem we wstępie, rodzic w domu i zadbac o przyzwoity szpital gdyby mój poród był tym jednym na sto, który kończy się w szpitalu? Wydaje mi się, że można.

kasienka - 2010-01-29, 09:21

Mnie się wydaje ze wiecej niż jeden na sto porodow domowych kończy się w szpitalu :/ nawet mam wrażenie ze to wyjątki kończą się w domu. Nie wiem z czego to może wynikać...
Tak czy siak,gdybym była położna,chyba nie zdecydowalabym się odbierać porodow w domu...to wielka odpowiedzialność a rodzice co by nie mówić,w końcu najpewniej na nią zrzuca winę,gdyby coś szło nie tak. (yola-nie pisze tego do Ciebie,twoja sytuacja była dość specyficzną :/ ). Prawda jest tez,ze szpitale zle patrzą na porodu domowe i zazwyczaj chyba traktują kobiety które w takiej sytuacji docierają do szpitala jak nieodpowiedzialne wariatki. Chyba tego bym się bała najbardziej :/ i chociaż mam szpital na swojej ulicy,chyba bym się jednak nie zdecydowała....

Nova - 2010-01-29, 09:41

W Holandii większość kobiet rodzi w domu, lekarze do tego namawiają, jedynie ciąże zagrożone są kierowane do szpitala. U nas jak zdarzy się powikłanie przy porodzie domowym sprawa jest nagłaśniania i oceniana jako totalna nieodpowiedzialność i dowód na to jakie to niebezpieczne. Ja bardzo chciałam rodzić w domu, położna wystawiła nas tydzień przed porodem (pojechała na urlop :shock: ), więc zdecydowałam się na izbę w Lędzinach. Gdyby nie lekarz sadysta, który się na tej izbie pojawił prawdopodobnie urodziłabym bez problemu, po położne były przecudowne...Niestety karetką musieli nas odwieźć do szpitala :evil: Teraz toczy się sprawa w sądzie przeciwko temu lekarzowi, izbę zamknęli. Ja jestem całym sercem za porodami domowymi. Tak naprawdę brakuje u nas odważnych położnych, akuszerek ;-) ,które będą miały odwagę wyłamać się z tego lekarskiego bagienka i robić to co kochają robić dla ludzi a nie tylko dla pieniędzy (1000zł za poród! :shock: ).
Nawet jeśli szpital zapewni najlepsze warunki to zawsze będziemy tam pacjentkami i nasze dzieci też, od pierwszego dnia życia zafundujemy dziecku traumę, niepotrzebne badania, doszukiwanie się patologi, obcy ludzie dotykający nasze dziecko jak było przedmiotem...

Lily - 2010-01-29, 09:47

Nie wiem, jakie Wy macie doświadczenia, ale wg mnie relacja lekarz-pacjent w Polsce jest zazwyczaj chora. Nie jest partnerska, lekarz patrzy z góry na pacjenta i czuje się chyba jedynym uprawnionym do decydowania o jego zdrowiu itp. A ja uważam, że to pacjent decyduje, lekarz jedynie może wspierać, pomagać, doradzać rozwiązania zgodnie ze swoją wiedzą. Nie bez powodu mówi się "służba zdrowia". Nie lekarz leczy, a ciało, choć czasem potrzebuje wspomagania, nie lekarz rodzi, a kobieta. Poza tym do porodów domowych kwalifikuje się tylko kobiety w całkowicie fizjologicznej, zdrowej ciąży, więc ryzyko jest bardzo niewielkie. A robienie afery, gdy kobieta trafia z porodu domowego jest bezsensowne - przecież większość kobiet rodzi w szpitalu, a powikłania jak była, tak są i będą. Zwłaszcza jak się za bardzo próbuje ulepszać naturę.
excelencja - 2010-01-29, 10:30

Liczę na to, że wkrótce za poród w domu będzie tak samo płacił NFZ i nie po to, żeby zaoszczędzić te 2500zł (bo chętnie odłożę i 6tys zł, byle mnie i dziecko godnie traktowano), tylko, żeby może coś się wreszcie ruszyło w myśleniu ludzi, personelu szpitala, żeby ta, co trafia w wyniku powikłań z domowego to nie "wariatka".

kasienka, większość jednak się kończy w domu, ostatnio jakoś po prostu wśród naszych znajomych sporo się kończyło w szpitalu, ale to przypadek raczej.

malina - 2010-01-29, 11:03

Cytat:
excelencja
,a Ty co za masakre miałaś podczas porodu?

Moja kumpeta z Trojmiasta rodziła teraz 2gie dziecko w małym szpitalu,w niewielkim miescie (pierwszy porod - masakra w szpitalu w Gdansku) i jest zachwycona.Mała,przytulna sala,poroód odbierała polozna - bardzo fajna i ciepła babka.Bez zbednych ingerencji,lekarz przyszedł na sam koniec,jak już rodziło się mała.Od razu dostała ją na brzuch,nie było mierzenia,ważenia itd - to wszystko dużo pozniej.
Noc przed porodem była juz w szpitalu,udało jej sie zasnać wiec położna po cichy,nie budząc jej delikatnie sprawdzała tętno dziecka.No i mogli być cały czas razem,nawet ze starszym synkiem.Jak widać można :-) Ja się juz nastawiam na ten szpital :->

poughkeepsie - 2010-01-29, 14:34

Nova rozpędziłaś się z tą Holandią, nie większość rodzi w domu a 30%, ale jest to uważane za normalne a nie jak u nas za jakieś dziwactwo i przykład ciemnogrodu.
Nova - 2010-01-29, 16:49

Cytat:
Nova rozpędziłaś się z tą Holandią, nie większość rodzi w domu a 30%

tą informację mam od holendra, któremu dwójka dzieci się w domu urodziła, mówił mi, że 30% to się w szpitalu rodzi :->

YolaW - 2010-01-30, 00:19

k.leee napisał/a:
ja bym raczej napisał "dobry szpital w rozsądnej odległości".

Jak najbardziej się zgadzam k.leee :) Tylko dodam jeszcze, że gdy my jechaliśmy do szpitala po całej nocy skurczy to nie miałam na prawdę siły na żadną rozsądną odległość i tłuczenie się samochodem gdziekolwiek. Chciałam być w szpitalu w 5 minut, choć nie jechaliśmy na ostatnią chwilę i nie było zagrożenia życia mojego czy Olafka. Ja po prostu byłam wykończona...Także ta odległość to lepiej żeby nie było inne miasto...no chyba, że ktoś jest twardy :P

kasienka napisał/a:
Mnie się wydaje ze wiecej niż jeden na sto porodow domowych kończy się w szpitalu

Mnie też się tak wydaje, zwłaszcza pierwszych porodów, które z reguły są dłuższe i trudniejsze, to trzeba brać pod uwagę.
kasienka napisał/a:
Prawda jest tez,ze szpitale zle patrzą na porodu domowe i zazwyczaj chyba traktują kobiety które w takiej sytuacji docierają do szpitala jak nieodpowiedzialne wariatki. Chyba tego bym się bała najbardziej

U mnie tak było, patrzyli na mnie jak na idiotkę i miałam wrażenie, że położna celowo pewne rzeczy przedłużała i pewnych mi odmawiała, jakby za karę. Zresztą mówiła: "chciałaś rodzić naturalnie to będziesz rodzić naturalnie!" :evil:
Nova, czy Ty też miałaś rodzić z Olesiową?
Nova napisał/a:
Gdyby nie lekarz sadysta
współczuję Ci...
Nova napisał/a:
1000zł za poród!

Domowy to raczej 2 razy tyle...

k.leee - 2010-01-30, 03:32

YolaW napisał/a:
kasienka napisał/a:
Mnie się wydaje ze wiecej niż jeden na sto porodow domowych kończy się w szpitalu

Mnie też się tak wydaje, zwłaszcza pierwszych porodów, które z reguły są dłuższe i trudniejsze, to trzeba brać pod uwagę.

No proszę Was, skąd takie dane, na jakiej podstawie taki czarny PR? Jak rozmawiałem z Romanem, który od kilkunastu lat przyjmuje porody w domu, miesięcznie po kilka, więc zebrało się ich pewnie ze 100 , mówił o jednym przypadku kiedy pojechał z pacjentką do szpitala. I nie wynikało to z zagrożenia życia tylko ...predyspozycji pacjentki i jej męża, podejścia, nie wiem jak to wytłumaczyć.

Co do porodów pierworódek to Kuba rodził się w domu przez 36 godzin, Milena przez 5-6 godzin i oba porody były "pierwsze" i obyło się bez szpitala.

YolaW napisał/a:
Tylko dodam jeszcze, że gdy my jechaliśmy do szpitala po całej nocy skurczy to nie miałam na prawdę siły na żadną rozsądną odległość i tłuczenie się samochodem gdziekolwiek. Chciałam być w szpitalu w 5 minut, choć nie jechaliśmy na ostatnią chwilę i nie było zagrożenia życia mojego czy Olafka. Ja po prostu byłam wykończona...Także ta odległość to lepiej żeby nie było inne miasto...no chyba, że ktoś jest twardy :P

Dużo też pewnie zależy to od osobistego podejścia, odporności, przygotowania, predyspozycji itd ale czy gdybyś miała jechać 15-20 minut dłużej i być traktowana godnie to nie wybrała byś takiej opcji?

Cytat:
W Holandii większość kobiet rodzi w domu, lekarze do tego namawiają, jedynie ciąże zagrożone są kierowane do szpitala

poughkeepsie napisał/a:
Nova rozpędziłaś się z tą Holandią, nie większość rodzi w domu a 30%


"W Holandii ok. 40% porodów odbywa się w domu a 30% w małych centrach porodowych, przypominających warunki domowe. „Opieka nad ciężarną jest tam w dużej części przeniesiona na dom. Na początku ciąży kobieta zgłasza się do położnej i od tej pory współpracują nad prawidłowym przebiegiem ciąży. Szpital i lekarz są powiadomieni i, w razie komplikacji, gotowi na przyjęcie rodzącej kobiety. Jest dostęp do karetki, do błyskawicznej pomocy medycznej” – mówi Wanda Szotyńska. Podobnie funkcjonuje system opieki zdrowotnej w Szwecji, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Najwięcej porodów odbywa się w domu bądź centrach porodowych, najmniej w typowo szpitalnych warunkach. Popiera się przy tym porody naturalne, bez interwencji farmakologicznej czy zabiegowej. "
źródło : hxxp://www.twoje9miesiecy.com/index.php?id=134

excelencja - 2010-01-30, 09:22

k.leee napisał/a:
Dużo też pewnie zależy to od osobistego podejścia, odporności, przygotowania, predyspozycji itd ale czy gdybyś miała jechać 15-20 minut dłużej i być traktowana godnie to nie wybrała byś takiej opcji?


tylko yola raczej nie spodziewała się, że potraktują ją jak śmiecia.

gdybym wiedziała, że na inflanckiej nas potraktują tak, jak potraktowali to poszłabym do szpitala 2 ulice dalej czyli na żelazną :)
gdyby babcia miała drucik...

k.leee, fajny jesteś :) :P

kasienka - 2010-01-30, 10:51

Sławek,ja Wam szczerze zazdroszcze tego Romana. Gdybym miała takiego lekarza,pewnie bym była spokojniejsza i nie balabym się w domu urodzić.lub gdyby Dmochowski przyjmował porodu w domu. Ale szczerze-z położna bym się bała.no i ten niepokój najgorszy,ze własnie Cie potraktuja jak smiecia :/ kiedy Ty cierpisz...

Przy obu porodach dluzsza cześć czasu byłam w domu z położna,ale na koniec jechalam do szpitala.fajnie jak poród trwa pare godzin,moje tyle nie trwały i tezsie wymeczylam. Ale nie spodziewalam się ze bedzie szybko ;) w sumie moja położna siedziała i Piła herbatke,jej pomoc sprowadzala się do dwukrotnego zbadania mnie i rozmasowania pleców. Co innego można zrobić w pierwszej fazie ? Ja tam byłam zadowolona,nie chciałam żeby mnie ktoś dotykal niepotrzebnie ;)

k.leee - 2010-01-30, 17:10

excelencja napisał/a:

tylko yola raczej nie spodziewała się, że potraktują ją jak śmiecia.

gdybym wiedziała, że na inflanckiej nas potraktują tak, jak potraktowali to poszłabym do szpitala 2 ulice dalej czyli na żelazną :)
gdyby babcia miała drucik...


Tzn, że te szpitale miały dobrą opinię a okazały się rzeźniami?
Ja zrozumiałem, ze dylemat jest inny: szpital musi być jak najbliżej -nieważne jaki, bo porządny w odległości 20-30 minut samochodem jest za daleko.

No jak rozumiem, że Twoje Kasia i Yoli doświadczenie z położnymi jest nie najlepsze ( sorry za eufemizm) ale to chyba nie jest norma, bo jednak dziewczyny rodzą z położnymi. Ja się na położnych nie znam. Poproszę koleżankę , która rodziła z położną niedawno i była zachwycona, żeby opisała tu swoje doświadczenie.

kasienka - 2010-01-30, 17:25

k.leee, źle zrozumiałeś mnie - moje doświadczenie z położną było bardzo dobre :) To babeczka, z którą moja mama trzy razy rodziła w domu - dodawała mi otuchy samym byciem, mówiłam tylko, ze nie robiła nic specjalnego. Gdyby zdecydowała się zostać do końca i przyjąć poród, może bym i nawet urodziła w domu ;)
k.leee - 2010-01-30, 17:44

Ok, Kasia :-D , powinienem się uczyć a nie siedzieć w porodach domowych ;-)
kasienka - 2010-01-30, 18:07

k.leee, hehe, ja też ;) dobra, wracam to współczesnych orientacji w antropologii ;)

ej, przecież piszę ten licencjat o porodach! MOGĘ TU PRZESIADYWAĆ :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

k.leee - 2010-01-30, 18:13

kasienka napisał/a:

ej, przecież piszę ten licencjat o porodach! MOGĘ TU PRZESIADYWAĆ :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Co więcej MUSISZ tu siedzieć ;-)
Przejrzałem moje zagadnienia na egzamin i mam m.in o wyjątkowych stanach świadomości. Wprawdzie nie ma tam nic o porodach a do tego jeszcze domowych ale trza być twórczym! Wniosek, też mogę tu siedzieć ;-)

Prosiaque - 2010-01-31, 00:22

Dla mnie przeniesienie z domu do szpitala w trakcie porodu domowego było ogromnym stresem, szpital pod nosem na szczeście, niemniej kontrast moich oczekiwań "domowych" z tym co było w szpitalu był straszny, zwlaszcza że poród okazał się skomplikowany , wredny i dlugi. Miałam mega doła i to długo.
Dzięki połoznej umówionej w szpitalu, która też wzięła pieniądze za specjane traktowanie, byc może bylo to lżejsze niż by mogło. Wszystko koszmarne.brr.
Kasia O. - polozna - kt jak przyjechała w środku nocy to nas zabrała z miejsca do szpitala . Kontakt z nią wspominam akurat bardzo dobrze.
Zakładam teraz że chyba lepiej bym sie czuła od razu w szpitalu.

YolaW - 2010-02-01, 19:33

k.leee napisał/a:
Co do porodów pierworódek to Kuba rodził się w domu przez 36 godzin

k.leee, ja myslę, że naszej położnej się nie chciało odbierać tego porodu a przecież już za te kilka przespanych na sofie godzin zainkasowała sporo kasy to po co miała się wysilać?. Mówię tak, bo przyjechała do nas o 1 w nocy i powiedziała, że na jej oko to urodzę do 10 rano (pierwszy poród!). Jak koło 11 nie urodziłam to powiedziała, że wody są zielonkawe i trzeba do szpitala. W szpitalu urodziłam o 15:40, więc mój poród nie był jakoś nienormalnie dlugi. Aha z tymi wodamy myslę, że była to ściema, bo po pierwsze akcja serca Olafa ani na chwilę nie spadała, nie był niedotleniony, a żebym nic nie podejrzewała to powiedziała mi, że w szpitalu na pewno tych wód nie określą jako zielonkawe, bo dla nich to są normalne wody a ona w domowym porodzie musi być wyczulona bardziej. Na moje oko te widy były przezroczyste, takie kremowe. Aha jak przyjechałam do szpitala to rozwarcie było na 8 cm, więc moim zdaniem i przeczuciem ona się mnie pozbyła na tą trudniejszą fazę. Nie mogę tego do końca stwierdzić, ale takie są moje odczucia, że zostaliśmy oszukani...

k.leee napisał/a:
YolaW napisał/a:
Tylko dodam jeszcze, że gdy my jechaliśmy do szpitala po całej nocy skurczy to nie miałam na prawdę siły na żadną rozsądną odległość i tłuczenie się samochodem gdziekolwiek. Chciałam być w szpitalu w 5 minut, choć nie jechaliśmy na ostatnią chwilę i nie było zagrożenia życia mojego czy Olafka. Ja po prostu byłam wykończona...Także ta odległość to lepiej żeby nie było inne miasto...no chyba, że ktoś jest twardy


Dużo też pewnie zależy to od osobistego podejścia, odporności, przygotowania, predyspozycji itd ale czy gdybyś miała jechać 15-20 minut dłużej i być traktowana godnie to nie wybrała byś takiej opcji?

Masz rację, tylko u nas fajny szpital był godzinę jazdy od nas, a reszta taki sam syf. To wybrałam syf na miejscu :evil:

excelencja napisał/a:
tylko yola raczej nie spodziewała się, że potraktują ją jak śmiecia

wiedziałam, że różowo nie będzie, ale nie że aż tak...

kasienka, k.leee, oboje tu możecie siedzieć :) :)

[ Dodano: 2010-02-01, 19:34 ]
Prosiaque, płaciliście coś Kaśce O. za to, że przyjechała? Spisała z Wami umowę?

Prosiaque - 2010-02-01, 21:30

YolaW, spisaliśmy umowę, przelałam całość kasy przed porodem. Porod zaczął sie o pólnocy odejsciem wód. wszytsko ładnie szło, o 3 zadzwoniłam po KAsię i Ilonę. jak przyjechały wyszlo to, co sie raz pojawiło u lekarza - zwolnione tempo tętna dziecka. Na patologii miesiąc wcześniej nic nie wykryli przez 3 dni. Za to w trakcie porodu jak zbadała mnie Kasia tętno dziecko ostro zwalniało na skurczu więc 30 minut po przyjeździe zabrały nas do szpitala. a skasowały 1/4 ceny.
Dobrze zrobily, że zarzadziły transfer. w domu mogloby byc krucho pod koniec. ale szok jaki był taki był.Polozna w szpitalu była polecona przez Kasię i umowiona wczesniej, żeby bylo optymalnie.
Mnie wkurzenie bierze za to na gliwicki system oplat za połozną: w oficjalnym cenniku 450 pln, a do tego TRZEBA JESZCZE DOPŁACIĆ POLOŻNEJ dodatkowo. kuriozum jakieś, jakby szpital zzerał wszystko. i wyszło 850.oł maj gad.
ekipie ze szpitala zapłacilismy wczesniej jeszcze za szkołę rodzenia 350, więc w szpitalu per saldo miałam miłe familiarne traktowanie, intensywną pomoc w karmieniu piersią, rodzenie (póki sie dało, bo padlam ze zmęczenia) w stylu naturalnym w tym w wodzie, ściąganie szwow poza kolejką i dobre wsparcie za w sumie za 1200 PLN.
Trauma wynikała, poza samym transferem do szpitala z komplikacji porodu na końcu ( :-( ).

Rozumiem Twój ból i traumę, niemniej uważam, że to Żory powinnaś rozjechać buldożerem, a nie Kasię - no bo co takiego mozna zrobić w nocy w I fazie wolno rozkręcającegoo się porodu - warto spać, zeby zebrac siły na ostra akcję rano. No chyba, że potrzebowałaś jej obecności, dotyku itd. a nie zakomunikowałas tego otwarcie, pozostalo to wstreefie ukrytych oczekiwań.

Jeszcze o 6 w szpitalu polozna uozyła mnie na sako, i sugerowala podrzemać ile się da żeby nie tracić sił.
posyłam Ci moc pozytywnych wibracji :->

YolaW - 2010-02-01, 21:38

Prosiaque, dzięki za opis, wspólczuję przeżyć...
Prosiaque napisał/a:
Rozumiem Twój ból i traumę, niemniej uważam, że to Żory powinnaś rozjechać buldożerem, a nie Kasię - no bo co takiego mozna zrobić w nocy w I fazie wolno rozkręcającegoo się porodu - warto spać, zeby zebrac siły na ostra akcję rano. No chyba, że potrzebowałaś jej obecności, dotyku itd. a nie zakomunikowałas tego otwarcie, pozostalo to wstreefie ukrytych oczekiwań.

Ja nie mam do K. żalu o to, że spała, ale o ten podejrzany transferdo szpitala, domaganie się kasy i nagłe urwanie kontaktu zaraz po przelewie (choc obiecała przyjechać, choćby po to by odebrać worek sako, ktory jest u nas do dziś), no i ten brak umowy, wszystko na lewo.

Prosiaque - 2010-02-01, 21:45

Rozumiem, dziwne to trochę. Ja po tych jajcach co były z narodzinami F. to nie jestem pewna czy w razie nastepnej ciązy zdecyduję sie na rodzenie w domu.Bo masakra to byla i do tej pory czuję slady po tym.
dżo - 2010-03-26, 21:03

hxxp://www.rp.pl/artykul/2,452870_Coraz_wiecej_Polek_rodzi_w_domach.html
k.leee - 2010-03-26, 22:53

No tak, z artykułu jasno wynika ,że te co rodzą w domu to dla własnej wygody a nie dbają o bezpieczeństwo dziecka a te co w szpitalach to są twarde babki, bo nic , że je lekarz zruga,. najważniejsze , że dziecko ma bezpiecznie. Nikt nie napisał, że dynamika porodu ( w domyśle kłopoty) jest następstwem wcześniejszych błędów. Wywoływania akcji porodowej wg widzimisię, pożal się boże, służb medycznych sprawia, że poród staje się niefizjologiczny, są problemy z akcją porodową , rozwarciem itd. Dodając niefizjologiczna pozycja (niech ktoś, za przeproszeniem, spróbuje zrobić kupę na leżąco) sprawia, że dziecko jest zmęczone i nic dziwnego , że może mu spaść tętno.
Demonizowana czasami pępowina owinięta wokół szyi nie jest przecież węzłem gordyjskim, jak się zawinęła można ją odwinąć czy to w domu ,czy w szpitalu.
Najbardziej zirytował mnie tekst w artykule, że nie można refundować porodów bo nie stać polskiej służby zdrowia na ustawienie karetki pod każdym domem rodzącej.
Jak dla mnie to czystej wody demagogia za którą stoi obawa, że gdyby porody domowe były refundowane, to decydowało by się na nie więcej kobiet a co za tym idzie kasa odpłynęła by ze szpitala.
Bo tak naprawdę nikt przecież nie oczekuje karetki pod domem , bo nie ma po prostu takiej potrzeby!
Zirytował mnie ten artykuł :evil:
Dla jasności dodam jeszcze tylko, może po raz kolejny, że nie uważam, że poród domowy jest dla wszystkich. Jeśli poziom lęku, wynikający z racjonalnych lub irracjonalnych przesłanek, jest u kobiety brzemiennej :-P ogromny , to może jednak dom nie jest najlepszym miejscem? W takiej sytuacji, tenże lęk, ta pewnego rodzaju niegotowość psychiczna może przyhamować akcję porodową.

Mycha - 2010-03-29, 21:18

k.leee napisał/a:
Dla jasności dodam jeszcze tylko, może po raz kolejny, że nie uważam, że poród domowy jest dla wszystkich. Jeśli poziom lęku, wynikający z racjonalnych lub irracjonalnych przesłanek, jest u kobiety brzemiennej :-P ogromny , to może jednak dom nie jest najlepszym miejscem? W takiej sytuacji, tenże lęk, ta pewnego rodzaju niegotowość psychiczna może przyhamować akcję porodową.

Ten lęk dotyczy niestety u nas w kraju bardzo wielu kobiet (w moim przypadku prawie wszystkich moich znajomych). Dlatego też szpitale nie cierpią na brak położnic, które przyjeżdżają tam z własnej woli. I koło się zamyka. Dodam tylko, że u mnie było odwrotnie - tak bardzo obawiałam się szpitala, że po przyjechaniu do niego z porodu domowego zatrzymała mi się akcja porodowa. Żałuję teraz, że nie pojechaliśmy z powrotem do domu. Przypuszczam, że w domu uspokoiłabym się i bez oksytocyny poród sam by się wznowił.

excelencja - 2010-03-29, 22:17

nie przeczytam tego artykułu, wystarczy mi opis k.leee, nie zamierzam bardziej się wkurzać.

A a propos porodów - polski konsultant do spr ginekologii i położnictwa nie wyraził aprobaty dla porodów w wodzie i dlatego i w Polce nie będzie ... żałosne...
bo to niehigieniczne - no bo w innych krajach to higieniczne... wrrr

Lily - 2010-03-29, 23:37

excelencja napisał/a:
bo to niehigieniczne - no bo w innych krajach to higieniczne... wrrr
bo w naszych szpitalach to jest w ogóle tak higienicznie, że 700 000 ludzi chodzi z żółtaczką typu C, która wszczepiła im służba zdrowia, a na oddziałach położniczych kwitnie gronkowiec złocisty...
k.leee - 2010-03-31, 01:33

Lily napisał/a:
a na oddziałach położniczych kwitnie gronkowiec złocisty...

...i z tego powodu z automatu wszystkim maluchom na dzień dobry podają antybiotyki, bez pytania rodziców o zgodę. Powód - "bo dziecko ma infekcję".
Dodam, że zapewne nie na wszystkich oddziałach tak jest.

gemi - 2010-03-31, 10:47

k.leee napisał/a:
a co za tym idzie kasa odpłynęła by ze szpitala
szczególnie z "cegiełek" :evil: na rzecz szpitala. Nasz poród rodzinny kosztował bagatela 450 zł - oczywiście to w ramach bezpłatnego dostępu do usług medycznych - naczelna zasada NFZ. Brrrrrr...
Przy następnej ciąży na bank nastawiamy się na nasze mieszkanie. Na poprzedni poród domowy nie zdecydowaliśmy się tylko z jednego względu - warunków mieszkaniowych. Głupio byłoby rodzić przy rodzicach i ...szwagrze. Ale pamiętam to uczucie na porodówce, gdzie chciałam, by mi wszyscy dali święty spokój, bo sobie i tak poradzę. Opanowało mnie uczucie pewności i bezwględnego zaufania do siebie. No i tak było - dopóki nie pojawił się Wielce_Szanowny_i_Wszystko_Lepiej_Wiedzący_Pan_i_Władca_Doktor. To dla mnie nieprawdopodobne zjawisko, gdy facet zapewnia, że on wie lepiej jak rodzić :lol: :lol: :lol:

orenda - 2010-03-31, 11:14

k.leee, dzięki, że tak dzielnie bronisz porodów w domu. Ja się całkowicie z Tobą zgadzam.
k.leee - 2010-04-01, 02:25

Dzięki Orenda :-)

gemi napisał/a:
Wielce_Szanowny_i_Wszystko_Lepiej_Wiedzący_Pan_i_Władca_Doktor

Btw - prawdziwa historia:
Moja Koleżanka, piguła siedzi na korytarzu ze Swoim Konkubentem, w oczekiwaniu nacośtam.
Korytarzem idzie ON, słynne białe "kory" niedbale stukają wypełniając całą przestrzeń szpitalną. Ludzie zamierają w podziwie i onieśmieleniu zmieszanym ze strachem i uniżonością. Mija ich. Ludzie zaczynają oddychać swobodniej. Wpatrują się w jego znikającą postać. Moja Koleżanka stuka delikatnie łokciem Swojego Konkubenta i szeptem mówi - "Zobacz Bóg idzie"

Prosiaque - 2010-04-01, 09:31

ja to sobie specjalnie zbadałam czy mam HCV na wypadek transferu do szpitala i zagrozenia zakażeniem na miejscu....żałuję że musiałam miec ten transfer, stres wydłuzył wszystko... :evil: :evil: :-( .
pracuję w szpitalu od 9 lat i bardzo boję się wszechwładnych dumnych z siebie penisów wbiałych fartuchach. Było w mitologii greckiej, że gdy bogowie chcieli kogos ukarać to zsyłali na niego karę pychy - hybris. To chyba dalej działa.
pozdrawiam

Lavinia - 2010-04-01, 14:34

k.leee napisał/a:
Korytarzem idzie ON, słynne białe "kory" niedbale stukają wypełniając całą przestrzeń szpitalną. Ludzie zamierają w podziwie i onieśmieleniu zmieszanym ze strachem i uniżonością. Mija ich. Ludzie zaczynają oddychać swobodniej. Wpatrują się w jego znikającą postać. Moja Koleżanka stuka delikatnie łokciem Swojego Konkubenta łokciem i szeptem mówi - "Zobacz Bóg idzie"

Przepiekny opis, bardzo celny i niestety bardzo prawdziwy. Szkoda ze ludzie takiego "Boga" nie caluja w reke.....chociaz....

Lily - 2010-04-08, 10:20

hxxp://www.tvs.pl/informacje/23244/ ciekawi mnie tylko, kto będzie te porody prowadził - bo przecież nie te położne, które prowadzą prywatną praktykę, a te szpitalne pewnie też nie zostaną przez szpital wypuszczone (i mogą same nie chcieć)
Mycha - 2010-04-12, 21:54

O kurczę, fajna wiadomość :shock: Ale rzeczywiście ciekawe, ile problemów za tym się kryje :roll:
Lotna - 2010-04-12, 22:03

Nie mogę się doczekać aż wejdzie w życie to rozporządzenie :mryellow:
Mam nadzieję że drugiego malucha urodzimy w domu :)

k.leee - 2010-04-12, 23:40

Lily, dobre wieści niesiesz :-D

Edit: jak się poczyta u źródła, to wiadomość ta wygląda nieco mniej radośnie.

hxxp://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/411831,porody_w_domu_beda_darmowe_zaplaci_nfz.html


" 8 kwietnia 2010 r.
To jednak wymaga uzyskania rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych (AOTM). – Do agencji nie wpłynął jeszcze wniosek w tej sprawie. Więc za wcześnie mówić o tym, jaka będzie decyzja. Opinię w tej sprawie najpierw wydaje Rada Konsultacyjna i na tej podstawie prezes agencji rekomenduje lub nie uznaje danego świadczenia za gwarantowane – tłumaczy Wojciech Matusewicz, dyrektor AOTM."

5 miesięcy temu też mówi , że muszą się zwrócić do AOTM więc to może jeszcze potrwać :-/

Suryani - 2010-05-16, 10:18

No to ja się dopiszę z moim porodem. Mój synek urodził się w domu 3 miesiące temu. Nie pisałam tego posta wcześniej, bo to było tak piękne i głębokie przeżycie, a jednocześnie miało w sobie coś tak tkliwego i subtelnego, że nie miałam ochoty z nikim tym się dzielić. Nadal w związku z tym w szczegóły nie będę wchodzić.

W każdym razie to był mój drugi poród. Pierwszy odbył się w szpitalu. I choć ten drugi akurat tak wyszło, że trwał dłużej niż pierwszy, bo regularne skurcze zaczęły się o 22:00 a urodziłam o 15:15, to o wiele mniej się namęczyłam, ból który czułam szybko zapomniałam, nie miałam nacięcia, nikt mi nie mówił co mam robić a czego nie, rodziłam na stojąco i na sam koniec, jak się mały "wyplumsnął" to w kucki, miałam zaufanie do swojego ciała, że wszystko jest dobrze, ból mimo że był silny i z każdym skurczem narastał, to jakoś dawał się opanować (a szpitalny ból po oksytocynie w żaden sposób), byłam świadoma że to ja rodzę, a nie ktoś próbuje na siłę wyciągnąć ze mnie za mnie moje dziecko, no i maluszek od razu znalazł się w naszych ramionach i tak go tuliliśmy do siebie długo i nikt mu nie przeszkadzał w tym, żeby odnaleźć się w tym świecie.

Żadna karetka oczywiście pod domem nie stała, a że lekarz przyjechał samochodem, to nam wystarczyło, że jakby co to nas tym samochodem zawiezie do szpitala.

Dla mnie najważniejsze było to, że wiedziałam że chcę rodzić w domu, miałam zaufanie do lekarza, że jest kompetentny i jeszcze to, że w razie jakiś komplikacji on pojechałby ze mną do szpitala i poród odebrał do końca. To dało mi taki komfort psychiczny, że tak czy siak urodzę po swojemu.

Ciąże miałam podtrzymywaną lekami od 7 do 8 miesiąca. Poza tym anemię i hashimoto. Żadna z tych rzeczy nie była przeciwwskazaniem do porodu domowego. Ciąże przenosiłam i też było na granicy, że lada dzień mogło się skończyć w szpitalu, miałam codziennie robione ktg. Myślę że trochę po prostu byłam zablokowana psychicznie, bo pierwszy poród był skrajnie okropny. Pomogło mi oglądanie jakiejś lekkiej komedii, rozluźniłam się, naprawdę śmiałam i pod koniec zaczęły się skurcze, :-D

Szukaliśmy w Trójmieście kogoś odbierającego domowe porody i znaleźliśmy dwie osoby. Najpierw położną i potem tego lekarza. Położna, mimo że była bardzo miłą osobą, to jednak nam nie pasowała (my jej też z resztą). Mimo że nie powiedziała wprost, że do tego porodu nie przyjedzie, to czułam, że ona się jakoś go boi, że coś po prostu nie styka między nami i nic dobrego z tego nie będzie. Potem dostaliśmy namiar na lekarza. I on okazał się taką osobą godną zaufania. Był bardzo spokojny, taki pewny siebie, ale wewnętrznie, nie że zarozumiały. Położna mi mówiła, że mogę nie dać rady urodzić w domu z taką anemią, z rozwaloną tarczycą itd, a on, wręcz przeciwnie, powiedział, że każda kobieta daje radę urodzić przecież swoje dziecko i jeszcze nie widział takiej, która rady nie dała :-) Cieszę się, że na niego się zdecydowaliśmy.

Ja już więcej dzieci rodzić nie zamierzam, ale gdybym znów miała rodzić, to bez wahania wybrałabym dom. I tak jak pisał k.lee po prostu trzeba być gotowym na domowy poród, mieć wewnętrzne przekonanie że to jest dobre i bezpieczne. W końcu to jak idą skurcze i jak akcja porodowa się rozwija w dużym stopniu zależy od psychiki, od nastawienia.

YolaW - 2010-05-18, 22:07

Suryani, fajnie, że miałaś dobry poród :) Może mój drugi też będzie łatwy :)
nana - 2010-05-18, 22:21
Temat postu: perełka w rodzinie:::
i nie uwierzycie co się stało:::

pięknego wtorkowego dnia, który zaczął się tak regularnymi sygnałami macicy dopełniła się przepowiednia i w naszej rodzinie pojawiła się perełka::: narodziła się między nami długo wyczekiwana nasza córeczka

prywatnie, intymnie, wręcz nastrojowo.

powitaliśmy ją we własnym mieszkaniu, we własnym łóżku, w którym prawie 266 dni wcześniej przy rytmach reggae i piosence "Heaven in yours eyes" została poczęta. wzruszająca i jednocześnie bardzo fizyczna, wręcz anatomiczna chwila. poruszająca całe ciało siła natury przetoczyła się przeze mnie, przejmując władzę nad mięśniami, obezwładniając rozum, wprowadzając w trans umysł.

za oknem noc. burza. błyskawice gonią się z grzmotami. a między nami oczekiwanie. ostatnie pchnięcie i na świecie pojawia się mała ludzka istota. maleńka, a przecież jeszcze przed chwilą to ona była źródłem całego zamieszania. jej widok, zwiniętej, naguśkiej i bezbronnej, sprawia, że ostatnie godziny odchodzą momentalnie w zapomnienie i nie ma we mnie ani odrobiny zmęczenia czy bólu, który jeszcze przed chwilą obezwładniał moje rodzące, kobiece ciało.

mam ją w ramionach, a ona kryje całe niebo w oczach::: nagle świat zalewa ocean miłości

excelencja - 2010-05-18, 23:15

Suryani, spłakałam się
oj bardzo :)

neina - 2010-07-02, 13:19

Wklejam artykul, bo przypadkowo sie nan natknelam - hxxp://wiadomosci.onet.pl/2192859,28350,wiadomosceu.html
zina - 2010-07-02, 13:48

nana, cudnie Wam :-)
LaMandragora - 2010-07-02, 15:01

k.leee napisał/a:

Demonizowana czasami pępowina owinięta wokół szyi nie jest przecież węzłem gordyjskim, jak się zawinęła można ją odwinąć czy to w domu ,czy w szpitalu.


Fakt. Ja nie rodzilam wprawdzie w domu, lecz w szpitalu, ale przy pierwszym i trzecim porodzie byla obecna tylko polozna (przy trzecim lekarka, bo te nieszczesne usg robila wlasnie :O).
Ale do rzeczy. Przy pierwszym porodzie przy pelnym rozwarciu mloda, jak sie pokazala glowka, tak nagle zaczela sie cofac. Decyzja poloznej natychmiastowa. Mezu stal i oczom nie wierzyl, tak szybko to rozegrala. Naciecie, jedna reka (w srodku) zlapala za glowke, druga odwinela pepowine wokol szyi. Bez lekarza... Mogloby to przeciez sie zdarzyc gdziekolwiek.
Wazne, ze ona byla i wiedziala, co robic.

Jagienka - 2010-07-08, 19:28

Antosię urodziliśmy w szpitalu. Mąż przez cały czas był ze mną i bardzo mnie wspierał. Dlatego też sam poród wspominam cudownie. Trudniej było później. Warunki dobre, bo sala 2osobowa z łazienką, beż żadnych opłat, ale bardzo brakowało mi Męża przy mnie. Odwiedziny wyłącznie w wyznaczonych godzinach (od 16 do 18), a ja tak bardzo potrzebowałam nie być sama. Pomimo zmęczenia nie spałam przez trzy dni i trzy noce (tyle czasu bylam po porodzie w szpitalu), bo cały czas czułam ogromną potrzebę czuwania nad Antosią. Wiem, ze gdybym była w domu i bylby przy mnie Mąż, byłabym spokojna i mogłabym spać, bo wiedziałabym, że jest On i w razie potrzeby zareaguje, obudzi mnie itp.

Później bardzo interesowałam się tematyką porodów w domu i oboje z Meżem postanowiliśmy, że chcemy kolejne dzieci rodzić w domu.

Tak więc teraz jestem na etapie gromadzenia konkretnych już wiadomosci i relacji ;-)

Aktualnie szukam Położnej. Warszawianki, Kogo polecacie?

Katioczka - 2010-07-08, 20:07

Jagienka, polecam Marysię Romanowską,
prowadziła mnie w ciąży, niestety, nie rodziliśmy w domu,
bo młody się przenosił i było cc w szpitalu, ale też z nią.
Jeśli będę jeszcze w ciąży kiedykolwiek nie mam już szans na poród w domu,
czego bardzo, bardzo żałuję...

Jagienka - 2010-07-08, 20:26

Katioczka napisał/a:
Jagienka, polecam Marysię Romanowską,
prowadziła mnie w ciąży, niestety, nie rodziliśmy w domu,
bo młody się przenosił i było cc w szpitalu, ale też z nią.
Jeśli będę jeszcze w ciąży kiedykolwiek nie mam już szans na poród w domu,
czego bardzo, bardzo żałuję...

Tak też myślę nad Marysią Romanowską, bo już trochę o Niej słyszałam - same dobre słowa. Dziękuję bardzo, bo doświadczenie innych cenię najbardziej.

A co do rodzenia w domu, to jeśli tylko odbyte cc jest u Ciebie przeszkodą, to powiem tyle, że na forum gw w wątku dotyczącym porodów w domu, czytałam kiedys relacje dziewczyny, której też lekarze przepowiedzieli, że skoro miała cc, to o porodzie domowym moze zapomnieć. I pomimo tego ona urodziła w domu (jakieś 3 lata po tym cc jeśli dobrze pamiętam) bez żadnych komplikacji. Tak więc możliwe, ze Ty też masz jeszcze taką szansę.
Lekarze często dla ułatwienia sobie życia straszą kobiety tym, co to im grozi np. jeśli po cc wcześniej niż za dwa lata zajdą w następną ciążę. Moja koleżanka urodzila pierwszą córkę przez cc, a niespoelna półtora roku później drugą urodzila siłami natury beż żadnych komplikacji. A oczywiście też się nasłuchała, że za wcześnie postarała się o drugie dziecko, że macica jej peknie, ze poród tylko i wyłącznie przez cc i to koniecznie w umówionym terminie (a nie wtedy, gdy dziecko zdecyduje).

Katioczka - 2010-07-08, 20:51

mój gin jakieś 6 miesięcy po porodzie powiedział, że już mogę zachodzić znowu :)
dżo - 2010-07-08, 21:11

Jagienka, również polecam Marysię, jest super położną, taką z powolania i z ikrą :-) .
Jagienka - 2010-07-09, 11:14

dżo napisał/a:
Jagienka, również polecam Marysię, jest super położną, taką z powolania i z ikrą :-) .

Dzięki Dżo, to przy najbliższej okazji chętnie pogadam z Tobą o Twoich doświadczeniach domowego porodu ;-)

Aniakkk - 2010-07-19, 13:09

Witam! Szukam kobiet (do 35 roku życia), które rodziły w domu. Piszę
reportaż. Panie chętne do rozmowy - podzielenia się tym doświadczeniem z innymi kobietami, bardzo proszę o kontakt mailowy list@annakaminska.pl Z góry bardzo dziękuję, Ania, www.annakaminska.pl

dżo - 2010-08-12, 14:59

4 września organizowany jest II Zjazd urodzonych w domu. Szczegóły tutaj: hxxp://www.dobrzeurodzeni.pl/index.php?id=zaproszenie.2zrdud.htm
Kto się wybiera?

Katioczka - 2010-08-12, 15:51

Ja dostałam sms od Marysi Romanowskiej w tej sprawie,
jednak nie rodziliśmy w domu, więc...

:(

Jagienka - 2010-08-12, 18:56

A ja bym chętnie wybrała się na ten zjazd... Poruszona tam będzie ciekawa tematyka, a i spotkanie z rodzicami, którzy rodzili w domu i mozliwość rozmowy byłaby dla mnie bardzo cenna.
Tak więc, choć w domu dopiero planuję urodzić, to naprawdę zastanawiam się, czy się nie wybrać.

dżo - 2010-08-12, 21:09

Jagienka, zapisz się, będziesz miała możliwość porozmawiania z położnymi, wydaje mi się, że warto :-) .
Jagienka - 2010-08-13, 18:11

dżo napisał/a:
Jagienka, zapisz się, będziesz miała możliwość porozmawiania z położnymi, wydaje mi się, że warto :-) .

już się zapisałam :-)

pokropas - 2010-08-16, 21:46

dżo napisał/a:
Kto się wybiera?

Ja z Wretką właśnie się zapisaliśmy.

gemi - 2010-09-06, 19:04

jestem ciekawa Waszych wrażeń ze zjazdu. Nam by się też coś takiego przydało.

Zastanawiam się, kiedy jest dobry moment na pierwszy kontakt z położnymi (w okolicach Wrocka znaleźliśmy dwie). Może warto już teraz zadzwonić i się wypytać...

gemi - 2010-10-02, 09:03

halo, coś wątek zamiera... A ja już na połówce ;-)
bodi - 2010-10-04, 16:15

Katioczka napisał/a:
Jeśli będę jeszcze w ciąży kiedykolwiek nie mam już szans na poród w domu


dlaczego? :->

MartaJS - 2010-10-04, 16:35

W tym momencie nie mam warunków na poród w domu, mieszkamy kątem u rodziców, ciasno, 3 psy, łazienka maleńka, naprawdę trudno to sobie wyobrazić. Ale bardzo bym chciała przy drugim dziecku, jeśli do tego czasu już będziemy "na swoim"...
Katioczka - 2010-10-06, 00:03

bodi napisał/a:
Katioczka napisał/a:
Jeśli będę jeszcze w ciąży kiedykolwiek nie mam już szans na poród w domu


dlaczego? :->

tak mi gin powiedział, że pewnie kolejna ciąża będzie zakończona cc...
pierwszy poród zakończony cesarką, przenoszona ciąża (rodziłam w 43 tc),
dziecko duże, infekcja, tachykardia i inne przygody...

położna RACZEJ się nie zgodzi
Jak to mnie jedna określiła, wyglądałam jej od razu na "cięciową" ;)

bodi - 2010-10-06, 00:25

to przekonanie "raz cesarka, zawsze cesarka" pokutuje chyba jeszcze z czasów kiedy robiono pionowe cięcie.

Teraz zgłebiam temat i najczęściej w UK jeśli druga ciąża przebiega bez problemów zalecany jest poród sn.

tu jest ciekawa angielska strona na ten temat (jest też o porodach w domu po cc): hxxp://www.vbac.org.uk

Jagienka - 2010-10-06, 09:03

Polecam też film "Poród w harmonii z naturą" (film polski).
Wypowiadają się tam m.in. kobiety, u których z różnych powodów porody zakończyły się cięciem, lekarze oczywiście też nie dawali szans na następne porody siłami natury czy w domu, a jednak... udało się. Nie ma co wierzyć w stereotypy. A już zdecydowanie nie w to, ze po jednym cc, kolejne jest już przesądzone. Mam koleżankę, która pierwszą córkę urodziła przez cc, lekarze oczywiście uznali, ze kolejne ciąże zakonczą się tak samo, a Ona rok po tym cc urodziła silami natury drugą córkę.

Katioczka, gdybym była w Twojej sytuacji i bardzo zależałoby mi na porodzie domowym pomimo wcześniejszego cc, to skontaktowałabym się z tą Panią Doktor hxxp://www.preetigin.pl
Wiem, że z Warszawy do Wrocławia jest kawałek, ale ja bym się wybrała na taką konsultację.

gemi - 2010-10-06, 16:56

Katioczka, szukałam w necie o przeciwwskazaniach do porodów w domu. Nie znalazłam słowa o cc w poprzedniej ciąży.

Również na stronie dobrzeurodzeni.pl można znaleźć wiele informacji na temat porodów domowych. Np. w tym artykule są opisane wskazania i przeciwskazania do rodzenia poza szpitalem: hxxp://www.dobrzeurodzeni.pl/index2.php?id=refleksje_poloznych.porod_w_domu-zaproszenie.htm

Jeśli druga ciąża przebiega wzorowo, to masz duże szanse znaleźć położną chętną do współpracy poza szpitalem.

MartaJS, miałam identyczną sytuację w pierwszej ciąży. Dopiero teraz mam szansę spełnić swoje marzenie. Może dogadajcie się z jakąś położną - serdeczna osoba u boku respektująca Twoje prośby i życzenia naprawdę łągodzi szpitalny klimat.

Katioczka - 2010-10-06, 20:40

Jagienka, gemi, dzięki za pomoc. Nie ukrywam, że marzę o porodzie w domu,
we własnej wannie...poczytam na spokojnie co tu podesłałyście, jeszcze raz dzięki :)

Capricorn - 2010-10-06, 20:44

bodi napisał/a:
to przekonanie "raz cesarka, zawsze cesarka" pokutuje chyba jeszcze z czasów kiedy robiono pionowe cięcie.


ja miałam pionowe cc w 1998, z powodu nieprawidłowo ułożonego łożyska. Kolejne dwa porody - bezproblemowo siłami natury.

rathri - 2010-10-06, 22:55
Temat postu: Maria Kołodziej będzie mówić o porodzie w domu KRAKÓW 9.10.
Jeśli któraś z was jest z Krakowa to warto zapisać się na wykład. Jak dzwoniłam dziś rano były jeszcze 2 wolne miejsca hxxp://klubkangura.com.pl/tydzien-bliskosci-w-krakowie
Jestem ciekawa co ciekawego ta pani powie ;d

cynamon - 2010-10-07, 12:18

To ja się dołączę do tej dyskusji na temat porodu w domu po cc. Bo pierwszą miałam niestety cesarkę, za drugim razem chciałam między innymi dlatego uniknąć szpitala... Niestety, okazało się, że generalnie szansa po cc jest, choć nie każda położna się podejmuje. Ale szanse są tym większe, czym większe było rozwarcie przed cesarką. A ja miałam tylko 2cm. Poza tym do porodu domowego trzeba mieć idealną całą ciążę.
Trzymam kciuki za wszystkie rodzące w domu. Strasznie wam zazdroszczę i życzę pięknych chwil porodu :)

Lily - 2010-10-07, 14:27

cynamon napisał/a:
Poza tym do porodu domowego trzeba mieć idealną całą ciążę.
Ale co to właściwie znaczy? Każdy nadprogramowy skurcz czy infekcja dyskwalifikują?
MartaJS - 2010-10-07, 14:50

Tylko co to znaczy "idealna ciąża"? I kto o tym decyduje?

Jakiś czas temu zapytałam na forum gazety w dziale "Dobry poród", czy drobna budowa i wąska miednica rzeczywiście dyskwalifikują człowieka do porodu sposobem naturalnym, bo mnie wtedy lekarz nastraszył, że ja taka chudzina, to może cesarka będzie. Odpowiedziała mi Katarzyna Oleś, położna przyjmująca porody w domu, że przyjmowała w domu poród od dziewczyny bardzo drobnej, która miała właśnie z tej racji skierowanie na cesarkę! Tak miała wpisane w karcie ciąży. Ale dziewczyna się uparła, więc założyły obie, że w razie najmniejszych komplikacji jadą do szpitala. Dziecię urodziło się w domu, szybko, zdrowe i wcale niemałe. Poród był aktywny.

bodi - 2010-10-07, 15:59

hm, ja dzisiaj byłam na wizycie u połoznej (tutaj w UK to położna "prowadzi" ciążę), rozmawiałam z nią o porodzie w domu, powiedziała że generalnie cc jest jakimś tam "obciążeniem wywiadu", właściwie jak zaczęłam ją przyciskać czy właściwie to znaczy że moja cąża jest wysokiego ryzyka, czy nie, powiedziała że jestem gdzieś pomiędzy ;)
I że jeśli zdecyduję się na poród w domu to oczywiście będą mnie w tym wspierać :)

cynamon - 2010-10-08, 15:56

Lily napisał/a:
cynamon napisał/a:
Poza tym do porodu domowego trzeba mieć idealną całą ciążę.
Ale co to właściwie znaczy? Każdy nadprogramowy skurcz czy infekcja dyskwalifikują?

Nie, myślę że nie każdy skurcz, tylko np złe wyniki, jakiekolwiek komplikacje itp.
Ostatnio rozmawiałam z Ireną Chołuj i mówiła, że z okazji wyników krwi dyskwalifikuje mnóstwo kobiet właśnie.

Marta JS, decyduje położna - albo się decyduje na odbieranie porodu w domu, albo nie ;)

gemi - 2010-10-08, 16:12

wczoraj zadzwoniłam do położnej - Grażyny Bliger. Widziałyśmy się jakieś 2 lata temu na zajęciach szkoły rodzenia u Preeti Agrawal i bardzo dobrze ją zapamiętałam. Mamy już zaklepany termin i umówione spotkanie na początek listopada u nas w domu. Mój mąż nie zna pani Grażyny, a zależy mi na tym, by on również czuł się swobodnie w towarzystwie położnej, która będzie w naszym domu przy naszym cudzie. Mam nadzieję, że wzajemnie przypadną sobie do gustu :-)

Pani Grażyna już przez telefon powiedziała, że najważniejsze dla niej jest:
1) ułożenie dziecka - do porodu domowego wchodziw rachubę wyłąćznie główkowe
2) wyniki krwi - nie mogą świadczyć o anemii

I moje dziecię chyba się przejęło bardzo tą rozmową, bo do wczoraj fikało głównie nogami w dół, a w niedługi czas po telefonie dało nura głową w kierunku wyjścia (co też potwierdziło moje dzisiejsze połówkowe USG) :mrgreen: Widać, że Maleństwu też zależy na porodzie domowym :lol:

Alispo - 2010-10-08, 18:05

gemi-znasz ją dobrze?znasz rozne opinie?Tak pytam bo np.tutaj pisala kiedys Magda,ktora byla bardzo niezadowolona z porodu z G.B.
cynamon - 2010-10-08, 19:11

gemi napisał/a:
I moje dziecię chyba się przejęło bardzo tą rozmową, bo do wczoraj fikało głównie nogami w dół, a w niedługi czas po telefonie dało nura głową w kierunku wyjścia (co też potwierdziło moje dzisiejsze połówkowe USG) :mrgreen: Widać, że Maleństwu też zależy na porodzie domowym :lol:


Co za zdyscyplinowane dziecko! :mryellow:

gemi - 2010-10-08, 21:19

Alispo napisał/a:
gemi-znasz ją dobrze?znasz rozne opinie?
czytałam o różnych opiniach. O tych dobrych, gdzie pary ponownie decydują się na porody z p.Grażyną i o tych złych. Dlatego też zależy mi na rodzinnym spotkaniu u nas w domu. Nie ukrywam, że przyjrzę się reakcjom Pawełka - dzieci mają świetną niczym jeszcze nie skażoną intuicję.

Poza tym wydaje mi się, że we Wrocku raczej nie ma innej położnej odbierającej domowe porody. Jeśli się mylę, to będę bardzo wdzięczna za informację.

Bo mam na oku jeszcze jedną panią, ale mieszka jakieś 1,5 godziny drogi od nas. Biorąc pod uwagę mój szybki pierwszy poród i to, że drugie dziecko jest jednak mniejsze, istnieje ryzyko, że urodzę sama.

Jagienka - 2010-10-10, 21:27

Mnie ostatnio powaliły koszty porodu domowego... Poważnie zastanawiamy się z Mężem, czy finansowo damy radę :roll:
Przyznam, że załamuje mnie to, bo marzę zeby urodzić w domu, ale obawiam się że zwyczajnie nie będzie nas na to stać. Chyba liczę na jakiś cud w postaci dotarcia do Położnej, która nieco mniej kosztuje lub nie wymaga dodatkowych badań, które normalnie nie są konieczne, a dużo kosztują.
Mówiąc o kosztach porodu mam na myśli całość - położna+wizyty przed i po+neonatolog+te nieszczęsne badania dodatkowe.

gemi - 2010-10-11, 06:52

Jagienko, macie jeszcze sporo czasu, więc i szansa jest duża, że się z kimś dogadacie lub znajdziecie jakieś źródło zasilające Wasz budżet. A ile łącznie będzie Was to kosztować? Jestem jeszcze przed spotkaniem z panią Grażyną , ale chciałabym mieć jakiś punkt odniesienia w kosztach. Nie pomyślałam nawet o tym, że przy porodach domowych wizyta neonatologa jest pełnopłatna...
Jagienka - 2010-10-11, 09:16

gemi napisał/a:
Jagienko, macie jeszcze sporo czasu, więc i szansa jest duża, że się z kimś dogadacie lub znajdziecie jakieś źródło zasilające Wasz budżet. A ile łącznie będzie Was to kosztować? Jestem jeszcze przed spotkaniem z panią Grażyną , ale chciałabym mieć jakiś punkt odniesienia w kosztach. Nie pomyślałam nawet o tym, że przy porodach domowych wizyta neonatologa jest pełnopłatna...


Po dodaniu wszystkich kosztów, wyszło mi, że przynajmniej 3000 zł musimy na poród domowy przeznaczyć.
U jednej Położnej poród kosztuje 2700 zł plus 2 wizyty przed porodem (każda 100 zł) plus 2 wizyty po porodzie (każda 150 zł).
U drugiej Położnej koszt porodu to 2300 zł plus ww wizyty - koszt ten sam co ww.
Wizyta neonatologa 250 zł.
Przy czym są to ceny w Warszawie. Nie wiem, jak to wyglada w innych miastach.
Niektóre położne chcą, aby wykonać jeszcze dodatkowe badania (które normalnie nie są obowiązkowe), za które trzeba też zapłacić.
Dla nas to są bardzo duże kwoty. Nie sądziłam, ze poród domowy jest aż tak drogi...

moony - 2010-10-11, 15:03

Jagienka napisał/a:
Nie sądziłam, ze poród domowy jest aż tak drogi...

O rany, ja też nie :roll: Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Zapora finansowa.

dżo - 2010-10-11, 16:55

Owszem ceny domowych porodów nie są małe, dla mnie też była to ogromna suma za te pare godzin "przyjemności" ;-) , ale biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw zdecydowałam się nie zważając na koszta, komfort i bezpieczeństwo moje i mojego dziecka były bezcenne.
Poród domowy planowałam od początku ciąży, pieniądze zbierałam przez długi czas. Nie żałuję wydanych pieniędzy, ale rozumiem dylematy (szkoda, że muszą być finansowe).

MartaJS - 2010-10-11, 17:26

Podobno są przygotowywane zmiany w tym temacie, żeby to było przynajmniej częściowo z NFZ finansowane. Ale to kwestia 2-3 lat...
Jagienka - 2010-10-11, 18:28

dżo napisał/a:
Owszem ceny domowych porodów nie są małe, dla mnie też była to ogromna suma za te pare godzin "przyjemności" ;-) , ale biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw zdecydowałam się nie zważając na koszta, komfort i bezpieczeństwo moje i mojego dziecka były bezcenne.
Poród domowy planowałam od początku ciąży, pieniądze zbierałam przez długi czas. Nie żałuję wydanych pieniędzy, ale rozumiem dylematy (szkoda, że muszą być finansowe).

Też myślałam o tym, żeby jakoś zaoszczędzić te pieniądze, ale cena domowego porodu jest wyższa niż nasz miesięczny dochód. Mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, więc to nas miesięcznie bardzo dużo kosztuje i nie da się tych kosztów zmniejszyć. Obawiam się, ze jeśli nawet uda nam się trochę zaoszczędzić, to te pieniądze będą bardziej potrzebne na ogólne wydatki, gdy nasza rodzina będzie już większa...
Co do bezpieczeństwa, to tego akurat się nie obawiam. Antosię rodziłam w szpitalu, był przy mnie Mąż i nie czulam, zeby coś nam zagrażało.
Myślałam o porodzie domowym, bo chciałabym urodzić dziecko lotosowo i chciałabym przynajmniej przez kilka pierwszych dni nie kąpać maleństwa, żeby nie zmywać tak od razu mazi płodowej, ktora ma właściwości ochronne dużo przyjaźniejsze dzieciątku niż oliwki, mydełka i kremy ;-) W szpitalu raczej nie ma szans na porod lotosowy. Co do mycia, to obawiam się, że też mogę mieć problem, żeby przekonać personel. Nieszczepienie wiem, że już można ustalić w szpitalach, więc tego się raczej nie obawiam.
Ja z natury bardzo nie lubię mieć wymagań i nietypowych oczekiwań, bo nie lubię być czyimś problemem, a w szpitalu panują zawsze jakieś zasady. Równiez z tego powodu dom byłby lepszym miejscem do porodu, bo tam ja ustalam zasady...

Już nawet zaczełam rozważać opcję urodzenia dziecka samodzielnie - bez położnej skoro mnie na nią nie stać. Zastanawiam się tylko, co dalej??? Kogo wezwać i kiedy, żeby zbadał dziecko itp...

Katioczka - 2010-10-11, 18:32

Jagienka napisał/a:
zaczełam rozważać opcję urodzenia dziecka samodzielnie - bez położnej skoro mnie na nią nie stać

nie wiem czy to dobry pomysł, tzn. ja bym się jednak nie zdecydowała na taką opcję
a nie idzie się dogadać z jakąś położną? Może jakieś raty, zniżka, promocja? ;)
Popytaj, a nuż się uda...

excelencja - 2010-10-11, 18:41

Jagienka, ja też byłam zaskoczona tymi cenami. Powiem Ci, że za szpitalny poród NFZ szpitalowi płaci 3 czy 4 tys zł.
No i uważam, że to nie jest wygórowana cena za taką odpowiedzialność- warto

[ Dodano: 2010-10-11, 18:48 ]
a no i jakie dodatkowe badania? Bo wszystkie, które mi zleciła p.Irenka pokrywane były przez miasto z programu ZMiJa.
No i jeszcze weź pod uwagę, że zaraz po porodzie dostaniesz becikowe, więc zawsze to 1000zł do przodu. Co prawda poród lotosowy to nie jest coś, co mi się podoba, acz całkowicie popieram prawo do decydowania o wszystkim co dotyczy TEGO momentu i czas after.

Np. możesz olać neon. i po jakimś czasie sobie pojechać do jakiegoś z racji NFZ.
Trzymam kciuki, żebyś się obrobiła :)
I jeszcze bardziej, żebyś następne dziecko mogła rodzić (jak i my wszystkie) w domu za kasę naszą z nfz,

[ Dodano: 2010-10-11, 18:51 ]
Jagienka, wiesz, położna jednak może się przydać, bo już poza miłymi porodami, zdarza się tak, że sprzęt do ratowania życia, który ma położna może się przydać. Czasem warto w razie czego sprawdzić tym ktgiem czy dzieciak działa jak należy.
Jam odważna babka jest dość, ale bez położnej i podstawowego sprzętu ratującego życie- nie odważyłabym się.

rosa - 2010-10-11, 19:40

Jagienka, teraz nie kąpią dzieci, przynajmniej jak rodziła Ziemniaczka to nie kąpali
neina - 2010-10-11, 19:47

Jagienka, chyba amanitka rodzila tylko z mezem, mozesz jej zapytac.
gemi - 2010-10-11, 19:50

w szpitalu, w którym ja rodziłam niestety kąpali. Pod kranem, używając do tego mydła... Brrrr.

Wygląda na to, że ceny porodów są naprawdę różne w różnych miastach. I w życiu bym nie pomyślała, że położna weźmie pieniądze za spotkanie zapoznawcze :shock: Nawet z prawnikiem byłam umówiona, że zapłacę dopiero za konkret - czyli jego zaangażowanie w moją sprawę, a nie za pogadankę...

devil_doll - 2010-10-11, 19:52

Jagienko NiokoTyx rodzila sama z mezem. na pewno musisz wezwac neonatologa albo jechac do szpitala na badania wiec lepiej zawezac do domu.
btw a jakie nastawienie ma maz do rodzenia w domu bez poloznej ?
btw jesli w czasie porodu domowego cos idzie nie tak to i tak sie jedzie do szpitala. polozna mojej kol wzywala bodajze karetke , nie pamietam, moge dopytac rodzila w wawie.

bodi - 2010-10-11, 20:30

Jagienka, to jest faktycznie problem finansowy... A czy żadna z położnych nie daje możliwości płacenia w ratach? Chociażby to becikowe by Wam wtedy podratowało sytuację. Tutaj niezależne położne zwykle piszą na s woich stronach internetowych o takiej możliwości, ale to jest bagatela, koszt 3 tys funtów (15 tys. pln) :->

Rodzić zupełnie bez położnej bałabym się, nie wiem czy sama zauwazyłabym dość wcześnie gdyby coś działo się nie tak i trzeba by bylo jechać np, do szpitala. Poza tym potrafią zainterweniować, kiedy jest taka potrzeba w domu.

Capricorn - 2010-10-11, 20:36

rosa napisał/a:
Jagienka, teraz nie kąpią dzieci, przynajmniej jak rodziła Ziemniaczka to nie kąpali


nie wiem, czy widać fotkę - zdjęcie zrobione blisko sześć lat temu (to Olka ;-) ) w szpitalu we Wrześni (laureat akcji Rodzić po ludzku). Położna mi się TŁUMACZYŁA, że maź z buzi trochę przetarła. Cała resztę bobasa miałam umazianą, nikt nie próbował nic zmywać. Dopiero w domu zmyłyśmy, w 4 dobie chyba.


dżo - 2010-10-11, 21:07

Jagienka napisał/a:
Już nawet zaczełam rozważać opcję urodzenia dziecka samodzielnie - bez położnej skoro mnie na nią nie stać

Myslisz, że to rozsądne? Obawialabym się rodzić bez kogoś kompetentnego przy boku.
A myslalaś o opcji umówienia się z położną na poród w szpitalu? Wówczas cena jest nizsza a rodzisz wg zasad, które sama narzucasz.

excelencja - 2010-10-11, 21:14

euridice, ja zastosowałam się do rady moich położnych, jak do nich dzwoniłam po dramatycznym wydarzeniu zwanym porodem, i powiedziały, że między cc a porodem domowym muszę poczekać 3 lata - i ta dammmmm- udało się :D :D

i co dalej...?

No dobra- a na Inf też myły babsztyle codziennie i to w tak koszmarny sposób, że nie dziwię się, że tyle dzieci boi się kąpieli.
Po prostu po 2 takich prysznicach, powiedziałam (jak już odzyskałam minimum pewności siebie), że nie chcę, żeby ją myły.
Prawda jest taka, że jak z wami jest mąż czy ktoś, to nikt na siłę dzieciaka nie wykąpie.

gosia_w - 2010-10-11, 21:16

dżo napisał/a:
A myslalaś o opcji umówienia się z położną na poród w szpitalu? Wówczas cena jest nizsza a rodzisz wg zasad, które sama narzucasz.

Niekoniecznie. Umówiona położna, ale zasady w szpitalu są - np. wenflon na dzień dobry. Próbowałam negocjować (umawiając się z położną), ale się dowiedziałam, że tak jest i jeśli mi nie pasuje, to mogę wybrać inny szpital. Żelazna.

neina - 2010-10-11, 21:59

Ale kanal z tym kapaniem :-x Ale mozna sie chyba nie zgodzic? I jeszcze budza dziecko, zeby je wykapac? Nie czekaja, az bedzie samo niespalo? Franka wykapala pani chyba w 3 dobie (dlugo bylismy w szpitalu, bo F mial zoltaczke i nie chcial za bardzo jest, wiec chcieli dopilnowac) - przyjechala taka wanienka na kolkach do nas i spytala, czy sami chcemy kapac, ale oboje sie balismy, wiec ona to zrobila, z tego co pamietam F nie plakal.
Lily - 2010-10-11, 22:05

neina napisał/a:
I jeszcze budza dziecko, zeby je wykapac? Nie czekaja, az bedzie samo niespalo?
Pewnie różnie w różnych szpitalach, ale chyba zazwyczaj kąpią taśmowo, więc nie ma czekania na dogodny moment. Dziecko mojej siostry np. cały czas spało, a obudzone było tylko po kąpieli, jak ją przynosili, nic dziwnego pewnie, że w domu podczas kąpieli się darła, jakby ją ze skóry ktoś obdzierał :| Zmienianie pieluch było równie brutalne.
excelencja - 2010-10-11, 22:05

neina napisał/a:
Nie czekaja, az bedzie samo niespalo?


no nie żartuj, fabryka jest fabryka, show must go on

[ Dodano: 2010-10-11, 22:06 ]
euridice napisał/a:
. i szkoda, że nie miałam przerw między skurczami, to pewnie jest pomocne :>


nie ma jak oxytocyna :/

excelencja - 2010-10-11, 22:16

euridice, zzo nie na wszystkich działa i to jest normalna reakcja (tj brak reakcji) ponoć.
excelencja - 2010-10-11, 22:43

dla mnie DN to żadne rozwiązanie.
A widzisz, a na Inf ZZO jest za free.

YolaW - 2010-10-11, 23:40

U nas też kąpali taśmowo i dzieciaki się darły wniebogłosy :evil: I podejrzewam, że nie pozwolilby nam wykąpać skoro T dostał ochrzan za przewijanie Olafa :shock: :shock:
Lily - 2010-10-11, 23:42

YolaW napisał/a:
I podejrzewam, że nie pozwolilby nam wykąpać skoro T dostał ochrzan za przewijanie Olafa :shock: :shock:
Taaa, nie wolno zaglądać do kokona, bo dziecko marznie (albo inna bzdura, bo na tych oddziałach wszędzie pewnie upał) :| W szpitalach z lat 70. chyba tak wciąż jest...
neina - 2010-10-11, 23:46

euridice, moze sie zle wkluli?? Nie znam sie, nie wiem, czy mozna sie zle wkluc. Ale wyobrazam sobie Twoj zawod, nie wiem, co ja bym zrobila, jakby na mnie epidural nie zadzialal, chyba bym wyszla ;-)
YolaW napisał/a:
I podejrzewam, że nie pozwolilby nam wykąpać skoro T dostał ochrzan za przewijanie Olafa :shock: :shock:
nie rozumiem dlaczego pracownicy szpitala nie kumaja, ze dzieci to nie jest ich wlasnosc i ze to rodzice o nich decyduja :evil:
YolaW - 2010-10-12, 00:18

Dziewczyny ta baba się wściekła dosłownie, weszła i wrzasnęła: Co pan robi???!!!???!!! Na to T., że dziecko przewija. A wiecie co ona odpowiedziała? Że jak on dziecko uszkodzi to będzie na nią!! :shock: :shock: Komuna!
gemi - 2010-10-12, 07:07

gosia_w napisał/a:
dżo napisał/a:
A myslalaś o opcji umówienia się z położną na poród w szpitalu? Wówczas cena jest nizsza a rodzisz wg zasad, które sama narzucasz.

Niekoniecznie. Umówiona położna, ale zasady w szpitalu są - np. wenflon na dzień dobry. Próbowałam negocjować (umawiając się z położną), ale się dowiedziałam, że tak jest i jeśli mi nie pasuje, to mogę wybrać inny szpital.
Znalazłam się w podobnej sytuacji. Ustalać reguły można do pewnego stopnia. Później przychodzi Pan Lekarz i to on narzuca zasady gry. Wiele położnych nie ma przy lekarzu żadnego prawa głosu - są zobowiązane wykonywać jego polecenia. Niestety doświadczyłam tego na mojej skórze.
Gdyby lekarze zechcieli posłuchać rad doświadczonej położnej, z pewnością mieliby później mniej pracy. Przy mnie Pan Lekarz musiał się po finale trochę nabiegać, a z nim cały personel. Podjął złą (do tego już dawno ponoć zabronioną) decyzję i później już poszło jak domino.
Położna przydała mi się w pierwszej fazie i po porodzie. Bardzo się polubiłyśmy i gdy ja szłam się wykąpać, czy skorzystać z WC, zaglądała do sali, czy Pawełek nie płacze. Pomogła nam też załatwiać formalności związane z nieszczepieniem. Mogła przecież po porodzie wziąć kasę i jechać do domu się wyspać (bo zerwałam ją z łóżka), a ona została z nami jeszcze ze 3-4 godziny, a na swoich dyżurach bardzo często do nas zaglądała. Z perspektywy czasu bardzo cieszę się z takiej opieki. Nie mieliśmy warunków na poród domowy, więc zrobiliśmy naprawdę dużo, by i Pawełkowi, i mnie ułatwić początek wspólnego życia po drugiej stronie brzucha.

Wiem, że to rozwiązanie pośrednie, lecz naprawdę warto z niego skorzystać, gdy poród domowy nie wchodzi w grę a w pobliżu nie ma szpitala, w którym można "na ślepo" urodzić po ludzku.

Jadzia - 2010-10-12, 10:02

YolaW napisał/a:
Dziewczyny ta baba się wściekła dosłownie, weszła i wrzasnęła: Co pan robi???!!!???!!! Na to T., że dziecko przewija. A wiecie co ona odpowiedziała? Że jak on dziecko uszkodzi to będzie na nią!! :shock: :shock: Komuna!


o kurcze...a ja myślałam, że normą jest przewijanie dziecka przez matkę lub ojca. Skoro dziecko leży cały czas koło łóżka mamy (chyba, że nie jest tak w każdym szpitalu).

Następne dziecko (taa...jeszcze nie urodziła a już myśli o następnym :-D ) jeśli tylko finanse i prawidłowy przebieg ciąży na to pozwolą rodzę w domu- choćby nie wiem jak cudowny był szpital, mam fobię szpitalną :-/

rosa - 2010-10-12, 10:42

to u nasz w Wołominie panie robiły miniwykłady w pkojach na temat kąpieli, dlaczego nie kapią, jak ważna jest maź itp

Szymek był umyty zaraz po porodzie, potem nie, bo się szybko ze szpitala wypisałam, a Franka w szpitalu wykapałam sama, wanienka stała w pokoju

ja bardziej się bałam samego szpitala niż porodu, ale pomimo wywoływania rodziło mi się o wiele lepiej niż starszych chłopców, potrafiłam nie skupiać się na bólu, tylko na dziecku, że już niedługo będę mogła przytulić i całować, trafiłam na świetną połozną, słuchałam jej sugestii i było ok, potem na oddziale też były fajne babki
wydaje mi się, że jeżeli już trzeba w szpitalu, to warto nie nastawiać się na horror

my nie braliśmy pod uwagę porodu domowego, to za duży koszt (a jak coś jest drogie, to wg rosy i piotrka jest dla elit, czyli nie dla nas :mryellow: )

capri olcia prześliczna :-)

jagienka, tak zapytam z ciekawości, co cię pociąga w porodzie lotosowym?

priya - 2010-10-12, 10:57

Na mnie przy pierwszym porodzie zzo zadziałało tylko tak, że przerwało akcję na jakieś 1,5 godziny. potem skurcze wróciły ze zdwojoną siłą (oksytocyna) i żadne dolewki nic nie dawały. Za to przy drugim znieczulono mnie na II-ą fazę (nie zdążyli wcześniej ;-) ) i poszło cudnie i szybko. Więc nie dość że różne osoby różnie reagują, to jeszcze ta sama osoba może różnie reagować w różnych momentach.
Dzieci po porodzie u nas przecierali troszkę, ale nie kąpali. Potem kąpali, ale co ciekawe, w wiaderkach, a nie pod kranem ani w wanienkach.
Bez położnej bym nie rodziła. Ale w domu - jak najbardziej, gdyby były warunki fajne. Tyle, że póki co się na trzecie nie zdecyduję chyba ;-)

dżo - 2010-10-12, 13:46

gosia_w napisał/a:
Umówiona położna, ale zasady w szpitalu są - np. wenflon na dzień dobry. Próbowałam negocjować (umawiając się z położną), ale się dowiedziałam, że tak jest i jeśli mi nie pasuje, to mogę wybrać inny szpital. Żelazna

No tak, czyli jednak nie wszzystko jest możliwe :-/ . O wenflonie nie myślałam, bardziej o możliwosci wyboru pozycji w jakij chce się rodzic , bak zzo i oksytocyny, nieszczepienie, niemycie itp.
Cieszę się, ze ominelo mnie tyle stresu. Nie wiem czy w szpitalu dałabym rade walczyć i domagać się swoich praw.
Z tego co piszecie obsługa dzieci po porodzie to jakaś rzeźnia :shock: , nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Jagienka - 2010-10-12, 14:13

rosa napisał/a:

jagienka, tak zapytam z ciekawości, co cię pociąga w porodzie lotosowym?

mam wrażenie, że to tak bardziej naturalnie pozwolić, aby pępowina wraz z łożyskiem odpadła sama... nie mam w tej kwestii jakiegoś przekonania, że inna opcja jest zła (w końcu Antosi pępowina została przez Męża mego odcięta na porodówce), bo mało kto decyduje się na taki poród, a dzieci rosną szczęsliwe, zdrowe i piękne. Jeśli więc stanie się inaczej to nie będę rozpaczała, choć wolałabym z odcinaniem zaczekać przynajmniej do momentu aż urodzi się łożysko...


Jeśli chodzi o stosunek Meża do samodzielnego porodu, to nie zareagował panicznym lękiem itp. Uśmiechn ął się i stwierdził, że wolałby jednak, zeby była przy tym jakaś kompetentna osoba.


Co do platności na raty, to postaram się dowiedzieć, czy jest taka możliwość. Dzięki za podpowiedź :-)

A odnośnie neonatologa, to kiedy najpóźniej po urodzeniu powinno dziecko być zbadane? Wiem, że podstawowe badanie wykonuje położna. Jeśli ona nie zauważy nic niepokojącego, to ile dni można odczekać? Mąż ma z pracy rodzinny pakiet w medicoverze i moze po prostu wystarczyłoby umówić się na wizytę. Nie chcę jednak robić tego zbyt wcześnie, zeby dziecka na kontakt z przychodniami nie narażać.


I jeszcze pytanie odnośnie szpitala. Z tego, co piszecie, to widzę, że Żelazna (która wydawała mi się najbardziej przyjaznym szpitalem - wg. opisu, który mają na swojej stronie) nie koniecznie jest najlepszym miejscem do porodu.
A co sądzicie o Wołominie? To jedna z moich opcji. Wiem, że tam można urodzić do wody, a na tym bardzo mi zależy (jeśli oczywiście nie będzie przeciwwskazań).
Rosa, Ty rodziłaś w Wołominie?

Katioczka - 2010-10-12, 14:34

Jagienka napisał/a:
Z tego, co piszecie, to widzę, że Żelazna (która wydawała mi się najbardziej przyjaznym szpitalem - wg. opisu, który mają na swojej stronie) nie koniecznie jest najlepszym miejscem do porodu.

ja tam rodziłam
opieka położnych, lekarzy, doradców laktacyjnych i standard szpitala- moim zdaniem bardzo dobre,, czysto, przyjaźnie,
sale do porodów rodzinnych super wyposażone, jak chcesz to do wody też urodzisz...

cynamon - 2010-10-12, 14:39

Jagienka, ja rodziłam teraz Kalinę na Żelaznej a Tolę 3 lata temu na Madalińskiego i moje dzieci nie były myte. Fakt, że położna na Madalińskiego strzeliła focha, że jestem dziwna, ale nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Na Żelaznej nikt się nie dziwił i nie komentował. Więc myślę, że nie masz czym się przejmować.
Myślę, że jeśli umówisz się na Żelaznej z którąś z położnych przyjmujących porody domowe, to będzie tak, jak sobie wymarzysz :) Ja marzyłam o porodzie domowym z innych względów, których nie udało mi się osiągnąć w szpitalu, ale to już inna historia ;)

bodi - 2010-10-12, 14:53

Jagienka napisał/a:
Mąż ma z pracy rodzinny pakiet w medicoverze i moze po prostu wystarczyłoby umówić się na wizytę. Nie chcę jednak robić tego zbyt wcześnie, zeby dziecka na kontakt z przychodniami nie narażać.


Jagienka, zadzwoń już teraz i dowiedz się, czy można zamówić do noworodka wizytę domową (zdrowego, żeby nie narażać go na spotkanie z wirusami przychodniowymi)

MartaJS - 2010-10-12, 15:19

O rany, czytam was i zaczynam się jeszcze bardziej bać szpitala ;-) chociaż planuję porządny, "ludzki" szpital w Sulechowie.
Jagienka - 2010-10-12, 15:34

Katioczka, cynamon, dzięki za Wasze opinie o Żelaznej :-)
Najważniejsze, ze nie myją na siłę :-)
cynamon, Ty umawiałaś się tam z położną, czy po prostu poszłaś rodzić?
bodi, dobra rada. Tak też uczynię :-) Przy najbliższej wizycie zapytam, jak to jest w kwestii wizyty domowej :-)

rosa - 2010-10-12, 15:52

trochę ot się zrobił :-)
Jagienka, tak, Ziemka w Włominie. jestem zadowolona. można zadzwonić, umówić się i obejrzeć oddział, ja tak zrobiłam.
hxxp://www.szpitalwolomin.pl/gin.html tu kilka zdjęć
poród jest za darmo, jeżeli jest się samemu, za rodzinny tzreba zapłacić: w boksie - 100zł, sala rodzinna 300 zł, wodna 450 zł
rodziłam w sali do porodu wodnego, bo tylko ta była wolna więc zapłaciliśmy mniej, ja nie mogłam w wodzie, z powodu paciorkowca
nie miałam umówionej położnej, ale wiem że jest taka możliwość
po porodzie można odpłatnie dostać osobny pokój, wydaje mi się że 150 zł/ dobę, ale nie jestem pewna bo nie korzystałam

bodi - 2010-10-12, 22:48

rosa, to zrobię już zupełny OT, a właściwie niezupełny: Czy z powodu paciorkowca dostawałaś osłonowo antybiotyk, a jeśli tak to jaki, w jakiej dawce i jak często?

Ja też mam tego gościa :evil: na pierwszej wizycie u położnej dowiedziałam się że jest to przeciwskazanie do porodu domowego ponieważ zalecane leczenie osłonowe to penicylina dożylna podawana co 4 godziny od początku porodu, a w domu kroplówki nie mogą podać.

Lily - 2010-10-12, 22:51

Jagienka napisał/a:
mam wrażenie, że to tak bardziej naturalnie pozwolić, aby pępowina wraz z łożyskiem odpadła sama...
Hmm, nie znam się, ale zdaje mi się, że nawet zwierzęta pępowinę odgryzają (nie mówiąc o zjadaniu łożyska, co brzmi obrzydliwie, ale ma zdrowotne i inne uzasadnienie), więc niekoniecznie jest to takie naturalne. Ale mogę się mylić.
YolaW - 2010-10-13, 00:06

Jadzia, a jaki szpital masz najbliżej domu? Weź pod uwagę, że jesli pojedziesz jednak do szpitala w trakcie porodu domowego to możesz wylądować w bagnie - u mnie tak było.

[ Dodano: 2010-10-13, 00:08 ]
rosa napisał/a:
poród jest za darmo, jeżeli jest się samemu, za rodzinny tzreba zapłacić: w boksie - 100zł, sala rodzinna 300 zł, wodna 450 zł

drogo. a czy jeszcze można legalnie pobierać opłaty za porody rodzinne w szpitalu. ponoć w karcie pacjenta jest zagwarantowane, że każdy ma prawo do bezpłatnej opieki bliskiej osoby w szpitalu...

rosa - 2010-10-13, 06:43

Lily napisał/a:
Jagienka napisał/a:
mam wrażenie, że to tak bardziej naturalnie pozwolić, aby pępowina wraz z łożyskiem odpadła sama...
Hmm, nie znam się, ale zdaje mi się, że nawet zwierzęta pępowinę odgryzają (nie mówiąc o zjadaniu łożyska, co brzmi obrzydliwie, ale ma zdrowotne i inne uzasadnienie), więc niekoniecznie jest to takie naturalne. Ale mogę się mylić.

mam takie same zdanie w tym temacie

YolaW
płaci się cegiełkę, a czy drogo? na żelaznej poród zdaje się kosztuje co najmniej 1000 zł, z umówioną położną pewnie drugie tyle

bodi mi paciorkowiec wyszedł na wymazie w 9-tym miesiącu, dostałam antybiotyk przed oxy, jaki nie wiem, sprawdzę w domu może w książeczce jest wpisane

gemi - 2010-10-13, 07:24

Jagienka napisał/a:
bodi, dobra rada. Tak też uczynię Przy najbliższej wizycie zapytam, jak to jest w kwestii wizyty domowej
Jagienko, upewnij się, czy jakiś lekarz przyjdzie do Was właśnie w ramach tego pakietu z medicoveru. Bo z tymi pakietami zazwyczaj jest tak, że lekarz może pójść do kogoś, kto jest już zapisany i ma założoną kartę (na papierze, bądź w systemie). A z zapisaniem noworodków o tyle jest problem, że nie mają numeru PESEL, a bez tego numeru przychodnia może się wstrzymać z zapisaniem. Na PESEL czeka się około 2 tygodni od złożenia w urzędzie aktu urodzenia. A taki akt urodzenia wydanją dopiero w momencie dostarczenia dokumentacji o urodzeniu się dziecka. Gdy się rodzi w szpitalu, to takie zaświadczenie wydaje szpital. A nie wiem, jak to jest w przypadku porodów domowych. Nie mam pojęcia, czy takie zaświadczenia wystawia położna, czy właśnie neonatolog. Więc tu trzeba porozmawiać z kimś kompetentnym, kto się będzie orientował w sprawach wszystkich formalności.

Mam nadzieję, że my się czegoś dowiemy na naszym spotkaniu z położną na początku litopada. Wtedy z pewnością tym wszystkim się podzielę.

[ Dodano: 2010-10-13, 07:29 ]
Lily napisał/a:
Hmm, nie znam się, ale zdaje mi się, że nawet zwierzęta pępowinę odgryzają (nie mówiąc o zjadaniu łożyska, co brzmi obrzydliwie, ale ma zdrowotne i inne uzasadnienie), więc niekoniecznie jest to takie naturalne.
Lily, ileś stron temu w tym właśnie wątku wyczytałam (bodajże w poście PiPi), że wiele zwierząt robi tak, gdyż chce zatrzeć ślady porodu. Inaczej łożysko, krew mogłyby zwabić drapieżniki.
Więc mam taki dylemat, czy porównywać tutaj świat zwierząt i nasz...

Lily - 2010-10-13, 08:44

gemi napisał/a:
Inaczej łożysko, krew mogłyby zwabić drapieżniki.
Łożysko jest pełne hormonów, samice zjadają je nie tylko po to, by zatrzeć ślady, ale i po to, żeby uzupełnić te hormony, których właśnie się pozbyły. Być może gdyby kobiety tak robiły, to nie byłoby depresji poporodowej itp. zjawisk. Choć nic mi nie wiadomo o tym, żeby człowiek pierwotny coś takiego praktykował.
MartaJS - 2010-10-13, 09:24

Lily napisał/a:
Choć nic mi nie wiadomo o tym, żeby człowiek pierwotny coś takiego praktykował.


Myślę, że praktykował ;-)
Potem łożysko było też tradycyjnie przechowywane, suszone, na dnie kufra, jako silny amulet, ochrona, składnik magiczny - różne znaczenia mu przypisywano.
Znam historię gościa, współcześnie, w Polsce, który przyrządził i zjadł łożysko swojej żony. Nie wiem, co na to położna :-P

A co do odgryzania pępowiny przez zwierzęta, to myślę że ma to też związek z bezpieczeństwem, w sytuacji kiedy łożysko się jeszcze nie urodziło, a matka np. odejdzie na bok, albo młode jest od razu sprawne i zechce zrobić kilka pierwszych kroków - mogłoby to mieć poważne konsekwencje.

excelencja - 2010-10-13, 09:54

Jadzia napisał/a:
o kurcze...a ja myślałam, że normą jest przewijanie dziecka przez matkę lub ojca. Skoro dziecko leży cały czas koło łóżka mamy (chyba, że nie jest tak w każdym szpitalu)


Mojego dziecka nikt nigdy poza mną nie przewijał.
dżo napisał/a:
Nie wiem czy w szpitalu dałabym rade walczyć i domagać się swoich praw.


ja nie byłam w stanie walczyć o nic (a kto mnie zna, ten wie, że ja z tych walecznych) i jest mi do tej pory z tego powodu bardzo wstyd i mam ogromne wyrzuty sumienia, poczucie winy i takie tam.

Jagienka napisał/a:
choć wolałabym z odcinaniem zaczekać przynajmniej do momentu aż urodzi się łożysko...


to dla mnie jest dość oczywiste- dla szpitali niet.

Jagienka napisał/a:
że tam można urodzić do wody


już nie można. Bo polski konsultant ds porodów i takich tam stwierdził, że to niehigieniczne - wstyd mi za ten kraj czasem. czasem często.

[ Dodano: 2010-10-13, 09:56 ]
bodi, też mam paciorkowca, od lekarza wyłudziłam receptę na antybiotyk, a położna miała mi go podać w trakcie porodu. Do tego inny gin mi jakieś globulki przepisał, żeby je aplikować ileś przed porodem, bo wtedy prawdopobieństwo zarażenia jest bliskie zeru.

[ Dodano: 2010-10-13, 09:58 ]
bodi napisał/a:
zalecane leczenie osłonowe to penicylina dożylna


po pierwsze na wymazie jest antybiogram i mówi na jakie antybole Twój pasażer na gapę jest najwrażliwszy i na tej podstawie wybierasz antybiotyk, nie musi być kroplówka, może być dożylny. Ja sobie sama dobrałam na podstawie antybiogramu połączonego z Google :D Gin przytaknął, położna się ucieszyła.

[ Dodano: 2010-10-13, 10:00 ]
rosa napisał/a:
YolaW płaci się cegiełkę, a czy drogo? na żelaznej poród zdaje się kosztuje co najmniej 1000 zł, z umówioną położną pewnie drugie tyle


a na inflanckiej nie płacisz za nic. Masz pojedynczą salę ( przypominam, że jedna nazywa się Anusia :D A inna Lilka :D :D)
Masz piłki, wanny sprzęty, cuda na kiju i męża gratis.
Po porodzie masz kameralne sale 2 osobowe z własną łazienką (nie jestem pewna czy już działają)
no i ZZo masz za free

[ Dodano: 2010-10-13, 10:02 ]
gemi napisał/a:
A nie wiem, jak to jest w przypadku porodów domowych.


położna
gemi napisał/a:
że wiele zwierząt robi tak, gdyż chce zatrzeć ślady porodu


oooo nigdy nie wiesz kto Ci się do domu wkradnie :D

Jadzia - 2010-10-13, 10:37

YolaW napisał/a:
Jadzia, a jaki szpital masz najbliżej domu? Weź pod uwagę, że jesli pojedziesz jednak do szpitala w trakcie porodu domowego to możesz wylądować w bagnie - u mnie tak było.


Mamy zamiar rodzić w szpitalu, który jest najbardziej "ludzki" w okolicy i akurat jest blisko naszego mieszkania. Ale gdzie będziemy mieszkać za ew. kilka lat (jeśli przy drugim bobo będziemy chcieli rodzić w domku) nie mam pojęcia.
Czy dobrze zrozumiałam Yolu: miałaś zaplanowany poród domowy, ale z powodu komplikacji w trakcie musiałaś jechać do najbliższego szpitala? Współczuję- straszne gdy nagle w jednej chwili kończą się marzenia na temat ludzkiego, domowego porodu i ląduje się w okropnej placówce.

neina - 2010-10-13, 12:14

MartaJS napisał/a:
Znam historię gościa, współcześnie, w Polsce, który przyrządził i zjadł łożysko swojej żony. Nie wiem, co na to położna :-P
O cholercia :shock:
Mysle, ze co do porodu w szpitalu, to moze warto z personelem pewne kwestie - takie jak oxy, mycie dziecka itp. - omowic wczesniej, bo wiadomo, jak czlowiek rodzi to nie zawsze ma ochote sie wyklocac o swoje.

zina - 2010-10-13, 12:23

Fajne sa tzw. Birth plans czyli punkt po punkcie plan porodu jaki mozna spisac wczesniej w Anglli. Nie wiem jednak czy mozliwe jest cos takiego w Polsce.
Osoba kt widziala moj plan bardzo powaznie go potraktowala i dopytywala sie o wiele rzeczy ale ja rodzilam w Londynie.

Soul - 2010-10-13, 12:50

bodi napisał/a:
Czy z powodu paciorkowca dostawałaś osłonowo antybiotyk, a jeśli tak to jaki, w jakiej dawce i jak często?

Ja też mam tego gościa :evil:


Bodi, ja też miałam dodatni GBS, i zrobili mi w laboratorium od razu antybiogram, na jakie leki on reaguje. U nas w szpitalu jakoś dość mocno tego pilnują, jak drążyłam temat przerażona tym, co wyczytałam w necie, kilku róznych ginów mówiło to samo, że owszem, kiedyś nie badali tego, póki co badanie jest odpłatne, a nie w pakieie NFZ, ale będzie niedługo refundowane, bo zbyt wiele dzieci na przestrzeni ostatnich lat miało komplikacje w okresie okołourodzeniowym i powiazano to niestety z nosicielstwem paciorkowca u matki, a postęp zakażenia u dziecka jest często zbyt szybki by reagować, do zgonu i posocznicy włącznie.

Z tego co mówił ordynator, na świecie jest kilka sposobów leczenia, każdy lekarz decyduje indywidualnie, w szpitalu w którym rodziłam konwencja była taka sama, czyli ich metoda to podanie anybiotyku na 4 h nie przed samym porodem, ale pęknięcięm pęcherza płodowego, czyli odejściem wód, to daje największą gwarancję bezpieczeństwa dla dziecka. U mnie było zbyt mało czasu, cały poród trwał 2 h, z czego 1,5 to mój pobyt w szpitalu od wypełnienia papierków, antybiotyk dostałam jakąś godzine przed urodzeniem, chyba ampicilinę czy coś.

W przypadku nosicielstwa matki, zawsze robi się potem badania dziecku, w podwójnej próbie morfologicznej, Ignaś miał w pierwszej dobie wyniki prawidłowe, w drugiej na granicy - jak się okazało, właśnie zaczynała się infekcja. Dostał przez 2 doby antybiotyk, dwa razy dziennie, i dopiero pomogło, badanie CRP czyli wykładnik infekcji był już prawidłowy. Tak było u nas..

Z różnic, wiem, że są rózne drogi leczenia, niektórzy lekarze leczą dodatni GBS jeszcze w ciaży, globulkami dopochwowymi, badają obecność paciorkowca kilkakrotnie przed porodem, czy jest jeszcze, jak zareagował na leczenie, itd. Są też różne sposoby badania u dzieci, niektórzy lekarze uważają badanie CRP za wystarczające, inni wykluczają infekcję dopiero po wymazie z uszka i odbytu, jeśli dobrze pamiętam.

A jaki wyszedł ci szczep? Ja miałam Streptococcus agalactiae, czyli ten dla noworodka najgorszy.. Ale mam nadzieję, że wszystko jest już dobrze..!

excelencja - 2010-10-13, 12:56

Soul, u nas się robi wymaz z ucha
Jagienka - 2010-10-13, 13:32

W pierwszym wymazie (na początku tej ciaży) też mi wyszedł Streptococcus agalactiae - na szczęście nielicznie. Poza tym jeszcze 2 inne świństwa (jakiś grzyb i coś tam jeszcze). Brałam Natamycynę dopochwowo, ale chyba nie do końca pomogła. Na ostatniej wizycie miałam kolejny wymaz i w wolnej chwili muszę wybrać się po wynik, bo w systemie mam informację, ze wynik jest i że jest poza granicami normy, ale bez paniki. Szczegółów nie podano, wiec nie wiem co zostało wyleczone, a co nie.
W pierwszej ciąży pamiętam, że też miałam jakieś tego typu problemy i brałam Nystatynę, a ostatni wynik badania bakteriologicznego był doskonały i gdyby Antosia nie zrobiła nam niespodzianki z wczesniejszym porodem i zdążyłabym odebrać wynik, to spokojnie mogłabym rodzic w wodzie :-) Liczę na to, ze i teraz wszystko zostanie wyleczone do czasu porodu.

[ Dodano: 2010-10-13, 13:33 ]
bodi, gratulacje, dopiero teraz zauważyłam 2gi suwaczek :-)

bodi - 2010-10-13, 15:20

Jagienka, dzięki :)

ja mam też niestety agalactiae, zarówno mój gin w Polsce jak i tutejsza angielska położna mówili mi to samo, że w ciąży się tej bakterii nie leczy, tylko podaje osłonowo antybiotyk w czasie porodu. Dodatkowo tutaj zakłada się że jeśli kobieta kiedykolwiek miała tę infekcję, to i tak niezaleznie od aktualnego wyniku badania dostaje antybiotyk, bo niestety ta bakteria ma skłonność do nawrotów i może się okazać, że posiew miesiąc przed porodem jest czysty, a w czasie porodu własnie jest nawrót.

Pytałam sie jej o doustne antybiotyki i tu założenie jest takie, żeby jak najszybciej i najskuteczniej dostały się do organizmu, wiadomo że droga dozylna taka możliwość daje.

Będę się jeszcze zastanawiać bo niestety inne przeszkody do porodu domowego mam przed sobą, tak czy inaczej pocieszające jest to że w moim mieście państwowa służba zdrowia jest bardzo pozytywnie nastawiona do porodow domowych i to ja mam ostateczne slowo w tej kwestii :)

Soul, dzięki że tak szczegółowo opisałaś jak to było u Ciebie :) tutaj też przyjmuje się że antybiotyk ma być podany min 4 h przed pęknięciem pęcherza płodowego, jak wiadomo trudno dokładnie przewidzieć kiedy nastąpi ten moment ;) dlatego skrótem myślowym napisałam o początku porodu. Zresztą w tej sytuacji osobiście wolę wziąć jedną dawkę antybiotyku za dużo, niż za mało.

Aha, jeszcze a propos łozyska, możliwe jest zamówienie usługi zwanej hxxp://vivantemidwifery.com/placenta.html]placenta encapsulation polegającej na ususzeniu, zmieleniu i zapakowaniu łożyska w kapsułki, które kobieta może potem zażywać po to by wyrównać sobie poziom hormonów po porodzie :)

MartaJS - 2010-10-13, 15:24

bodi napisał/a:
Aha, jeszcze a propos łozyska, możliwe jest zamówienie usługi zwanej hxxp://vivantemidwifery.com/placenta.html]placenta encapsulation polegającej na ususzeniu, zmieleniu i zapakowaniu łożyska w kapsułki, które kobieta może potem zażywać po to by wyrównać sobie poziom hormonów po porodzie :)


:shock:
U nas? W Polsce?

rosa - 2010-10-13, 16:56

MartaJS,
Cytat:
Znam historię gościa, współcześnie, w Polsce, który przyrządził i zjadł łożysko swojej żony

Łukasz może?

Alispo - 2010-10-13, 19:24

Łuczaj pewnie,chyba ze wiecej takich smialkow ;-)
Kat... - 2010-10-13, 19:33

ja chciałam łożysko zostawić żeby samo odpadło i ususzyć na pamiątkę ale mi nie dali ;-)
cynamon - 2010-10-13, 19:47

Jagienka, byłam umówiona z położną, która przyjmuje również porody domowe. I to był BARDZO dobry wybór :)
rosa - 2010-10-13, 20:03

z ciekawości weszłam na stronę inflandzkiej, rzaczywiście za darmo, fajna sprawa
rodziłam tam Szymona 15 lat temu, to były inne czasy :-)

excelencja - 2010-10-13, 21:54

bodi napisał/a:
że w ciąży się tej bakterii nie leczy, tylko podaje osłonowo antybiotyk w czasie porodu.



są ponoć dwie szkoły, gin do którego leciałam spanikowana prywatnie (bo kolejna przeszkoda do porodu w domu) mówił, że jedni uważają, że nie ma sensu, a on uważa, że im więcej się zrobi żeby zminimalizować ryzyko zakażenia tym lepiej i lepiej jak paciorkowca nie ma podczas porodu i tyle.
A i ostatni posiew jaki miałam (też nie zdążyłam odebrać wyników przed porodem) był czysty. So chyba warto.

[ Dodano: 2010-10-13, 21:59 ]
Cytat:
rodziłam tam Szymona 15 lat temu, to były inne czasy :-)


ja Lilkę 2,5 roku temu i też to były inne czasy :D
Główny problem na inf jest z mentalnością personelu oddziału noworodków- koszmar. Reszta - git. Oprócz jednego gina bez palców, którego wszystkie laski się boją :D

bodi - 2010-10-13, 23:17

Exce, gin bez palców brzmi jak z horroru ;)

MataJS, ten link który podałam jest akurat do położnej z USA, ale tutaj w UK też są takie firmy.

Ech, czekam na dokłądny wynik z antybiogramem i zobaczę, może akurat tak się złoży że antybiotyk który biorę teraz zwalcza również to świństwo.

YolaW - 2010-10-13, 23:17

rosa napisał/a:
YolaW płaci się cegiełkę, a czy drogo?

rosa, tylko zastanawiam się czy można kogoś zmusić do kupienia tej cegiełki...
excelencja napisał/a:
i jest mi do tej pory z tego powodu bardzo wstyd i mam ogromne wyrzuty sumienia, poczucie winy i takie tam.

Ja podobnie, ale chyba czas już Kochana pozbyć się tego, bo itak tego nie zmienimy. Człowiek uczy się na błędach...
excelencja napisał/a:
Jagienka napisał/a:
że tam można urodzić do wody



już nie można. Bo polski konsultant ds porodów i takich tam stwierdził, że to niehigieniczne - wstyd mi za ten kraj czasem. czasem często.

Cofamy się, powoli ciemnogród się robi...
Jadzia napisał/a:
Czy dobrze zrozumiałam Yolu: miałaś zaplanowany poród domowy, ale z powodu komplikacji w trakcie musiałaś jechać do najbliższego szpitala? Współczuję- straszne gdy nagle w jednej chwili kończą się marzenia na temat ludzkiego, domowego porodu i ląduje się w okropnej placówce.

Tak właśnie było :( Ja to odczuwam teraz tak, że z powodu mojej fanaberii zafundowałam dziecku okropny poród w okropnym miejscu i do dzisiaj mam traumę i czuję się zgwałcona. A komplikacji jako takich nie było. Ale to długa historia i z tego powodu nie polecam K. Oleś.

zina napisał/a:
Fajne sa tzw. Birth plans czyli punkt po punkcie plan porodu jaki mozna spisac wczesniej w Anglli. Nie wiem jednak czy mozliwe jest cos takiego w Polsce.

Niestety nie, a mogliby to wprowadzić, ale to by bardzo skomplikowało życie personelowi, mogłoby spowodować więcej pozwów o różne rzeczy...u nas na razie lekarze nie dorośli do tego.
Soul napisał/a:
Ja miałam Streptococcus agalactiae, czyli ten dla noworodka najgorszy..

Ja musiałam sprawdzić czy nie mam właśnie togo dokładnie przed porodem domowym. To był jeden z warunków rodzenia w domu.

gemi - 2010-10-14, 07:52

YolaW napisał/a:
rosa napisał/a:
YolaW płaci się cegiełkę, a czy drogo?

rosa, tylko zastanawiam się czy można kogoś zmusić do kupienia tej cegiełki...
zmusić się nie da, ale jak nie wykupisz to z jakiegoś wyimaginowanego powodu nie wpuszczą Ci męża na salę. Przerabialiśmy to na własnej skórze. Chamstwo, prawda? Nic tylko przyjść z kamerą i przeprowadzić taką rozmowę prosto do obiektywu ]:->
Mala_Mi - 2010-10-14, 10:22

bodi, też miałam paciorkowca przed urodzeniem Kalinki.
W czasie porodu wzięłam doustnie antybiotyk - amoxycylinę. Pierwszą dawkę wzięłam jakieś 15 godz. po odejściu wód, bo długo nie miałam skurczów, o ile pamiętam wzięłam w sumie chyba 3 dawki. Kalinka urodziła się zdrowiusieńka.
A dzięki paciorkowcowi decyzja o porodzie w domu była dogłębnie przemyślana ;-) .

neina - 2010-10-14, 11:10

Ciekawe, jakie dodatkowe koszty ponosza z racji osoby towarzyszacej? :evil:
orenda - 2010-10-14, 13:27

hxxp://kobieta.interia.pl/byc-kobieta/z-zycia/news/porody-w-samotnosci-duchowe-przezycie-czy-ryzyko,1542863,5124 dziś trafiłam na taki artykuł z p. Oleś.
bodi - 2010-10-14, 13:31

MalaMi, dzięki za inofrmację :)

Robiliście Kalince wymaz, czy tylko obserwowaliście?

YolaW - 2010-10-14, 22:51

gemi napisał/a:
zmusić się nie da, ale jak nie wykupisz to z jakiegoś wyimaginowanego powodu nie wpuszczą Ci męża na salę. Przerabialiśmy to na własnej skórze. Chamstwo, prawda? Nic tylko przyjść z kamerą i przeprowadzić taką rozmowę prosto do obiektywu

Chamstwo że aż szkoda gadać. Jakiego argumentu użyli u Was?
U nas w szpitalu opłaty pobierali po porodzie i nie była to forma cegiełki tylko normalna opłata za poród rodzinny. Teraz już podobno nie pobierają. Od nas nie wzięli, bo Tomek tak chajował o wszystko, że się chyba nie odważyli po tym wszystkim.

neina napisał/a:
Ciekawe, jakie dodatkowe koszty ponosza z racji osoby towarzyszacej?

Jeszcze ich wyręczy w niektórych sprawach.

Lily - 2010-10-14, 22:59

A słyszałyście, że teraz gdy rozgrzebali sprawę nieuprawnionego pobierania opłat za zzo będą je podawać tylko bezpłatnie i tylko ze wskazań medycznych? To znaczy nie wiem, jakie są te wskazania medyczne, skoro najwyraźniej ból nimi nie jest?
Jagienka - 2010-10-15, 10:32

Odebrałam wynik ostatniego wymazu i nie ma streptococcusa :-D
Jestem przeszczęśliwa, ale czeka mnie jeszcze leczenie candida albicans. W każdym razie to już nie jest taki problem jak paciorkowiec.

Mala_Mi - 2010-10-15, 11:03

bodi napisał/a:
Robiliście Kalince wymaz, czy tylko obserwowaliście
Zaraz po urodzeniu miała pobrany wymaz z ucha, a w trzeciej dobie badania krwi - morfologia i CRP.
Jagienka napisał/a:
Odebrałam wynik ostatniego wymazu i nie ma streptococcusa
To dobrze :-) , ale wydaje mi się, że tak czy inaczej, w czasie porodu będziesz potrzebowała antybiotyku.
excelencja - 2010-10-15, 11:08

Mala_Mi napisał/a:
To dobrze :-) , ale wydaje mi się, że tak czy inaczej, w czasie porodu będziesz potrzebowała antybiotyku.


tak tak i przy kolejnych porodach toże.
Mala_Mi, nawet nie wiedziałam, że można doustnie, w sumie bałabym się, że zwrócę.

MartaJS - 2010-10-15, 11:16

Lily napisał/a:
A słyszałyście, że teraz gdy rozgrzebali sprawę nieuprawnionego pobierania opłat za zzo będą je podawać tylko bezpłatnie i tylko ze wskazań medycznych? To znaczy nie wiem, jakie są te wskazania medyczne, skoro najwyraźniej ból nimi nie jest?


Z tego co się orientowałam, teoretycznie należy do nich np. poród wywoływany, różne trudne porody (ciąże bliźniacze, poród dziecka w ułożeniu miednicowym, poród przedwczesny), choroby serca, nadciśnienie, cukrzyca itp. Ale jak wygląda praktyka, nie wiem.

Jagienka - 2010-10-15, 13:06

Mala_Mi napisał/a:
To dobrze :-) , ale wydaje mi się, że tak czy inaczej, w czasie porodu będziesz potrzebowała antybiotyku.

W poniedziałek mam wizytę i zamierzam dokładnie o tę kwestię wypytać. I mam też nadzieję, że w wymazie z 34go tygodnia też nie będzie paciorkowca.

Ale najbardziej pocieszające jest to, że sam paciorkowiec nie stanowi przeszkody do porodu domowego :-)

A jak z porodem w wodzie?
Jeśli nie będzie paciorkowca w ostatnim wymazie, ani oczywiście innych niespodzianek, to można rodzić w wodzie?

excelencja - 2010-10-15, 19:33

Jagienka napisał/a:
Jeśli nie będzie paciorkowca w ostatnim wymazie, ani oczywiście innych niespodzianek, to można rodzić w wodzie?


a tego nie wiem, bo czuję, że rodzenie w wannie nie jest dla mnie, więc nawet w to nie wnikałam.

neina - 2010-10-15, 20:30

Dzis przegladajac hxxp://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1627681,1,pacjent-odarty-z-intymnosci,index.html]ten artykul i komentarze natknelam sie na informacje, ze w szpitalu/przychodni zawsze moze towarzyszyc nam bliska osoba, chyba ze istnieje zagrozenie zycia, lub ryzyko epidemii.
amanitka - 2010-10-17, 20:03

Jagienka napisał/a:
Już nawet zaczełam rozważać opcję urodzenia dziecka samodzielnie - bez położnej skoro mnie na nią nie stać. Zastanawiam się tylko, co dalej??? Kogo wezwać i kiedy, żeby zbadał dziecko itp...


nie doczytalam watku do konca, ale...
byc moze ktos skorzysta z mych doswiadczen. ;-)
urodzilismy dojke dzieci bez tzw. fachowej pomocy. pierwszy z tych porodow byl nie dokonca 'zorganizowany'. tzn wstepnie nie myslalam o opcji rodzenia bez asysty poloznej. po dosc dlugich bezowocnych poszukiwaniach poloznej na poludniu polski, zgodzila sie przyjechac do nas (130km) pewna kochana polozna z krakowa :-D (ktora nie miala zarejestrowanej dzialalnosci i juz sie nie zajmowala odbieraniem porodow w domu). wiedzialysmy jednak obie, iz prawdopodobnie urodze bez niej, bo po pierwsze - mialam duze rozwarcie i perspektywe szybkiego porodu, po drugie - ona mogla miec akurat dyzur w szpitalu, kiedy zaczne rodzic. po trzecie - czulam taka ukryta potrzebe.
tak wiec pani a. pojawila sie w godzine po powitaniu leonarda. obejrzala dzidzie i mnie, wypisala dokumenty. :-D musielismy tylko isc na drugi dzien do szpitala, by zbadac grupe krwi malenstwa, bo z pepowinki nie zdazylismy.
przy rejestracji dziecka u usc pani bardzo sprawdzala wiarygodnosc dokumentow, czy aby dziecko nie kradzione. :shock: no bo to pierwsza taka anomalia sie zdarzyla, ze papierek bez szpitalnej pieczatki.
drugi porod planowalismy technicznie. nie znalazlam jednak odwaznego, co by przyjechal do domu i wymagane dokumenty wypisal. po porodzie pobralismy krew z pepowinki. v pojechal na drugi dzien do laboratorium. odmowili badania krwi 'nieznanego pochodzenia'. :evil: poszedl na pogotowie, by przyjechali do 'poporodu'. tez odmowili. ]:-> na trzeci dzien poszlismy z salomonkiem do szpitala. tam juz znali nasz 'przypadek'. :mrgreen: wiec spoko, bez zadnych pytan zostalismy przyjeci. wszyscy byli sympatyczni i zaciekawieni. :-) obejrzano malenstwo i zbadano krew. a karteczke z odmowa szczepienia pani sama mi podsunela. :-D grupa krwi dzidzi okazala sie dodatnia. po immunoglobuline dla mnie karetke poslano do krakowa. dokument urodzenia wypisano. salomonek stal sie legalny. ]:-> :-P



na kilka dni przed urodzeniem salomonka trafilam na fajna stronke w j. angielskim o porodach bez asysty poloznej.
hxxp://www.unassistedchildbirth.com/
moze kogos zainteresuje. ;-)

jagienko, wierze i zycze tobie, ze twoj porod bedzie dobry i tam, gdzie sobie wymarzysz.
ja caly czas trzymam kciuki, by jak najszybciej zaczeto refundowac porody domowe.

gemi - 2010-10-18, 08:06

amanitka, dzięki za opisanie swoich doświadczeń. Jeśli to prawda, że drugi poród idzie zazwyczaj szybciej niż pierwszy, to może się okazać, że położna zwyczajnie nie zdąży dojechać :-)
Jagienka - 2010-10-18, 10:21

amanitka, dzięki za Twoje relacje :-)
Anja - 2010-10-20, 11:08

A z newsów a propos porodów domowych: :-/
Położna odbierająca porody domowe na Węgrzech została aresztowana. Położne, które pracują tam poza szpitalem wykonują swój zawód nielegalnie.
Więcej na: hxxp://dziecisawazne.pl/niezalezna-polozna-aresztowana-na-wegrzech/

adriane - 2010-10-20, 18:41

Anja napisał/a:
A z newsów a propos porodów domowych: :-/
Położna odbierająca porody domowe na Węgrzech została aresztowana. Położne, które pracują tam poza szpitalem wykonują swój zawód nielegalnie.
Więcej na: hxxp://dziecisawazne.pl/niezalezna-polozna-aresztowana-na-wegrzech/


Aż się wierzyć nie chce :-?

MartaJS - 2010-10-20, 19:40

A wydawałoby się, że to u nas jest źle...
Anja - 2010-10-25, 15:25

"Nowe przepisy na temat porodu domowego

Lekarze i położne odbiorą porody w domu, a zapłaci za to Narodowy Fundusz Zdrowia. Od przyszłej wiosny ciężarne będą mogły urodzić dziecko w domu, nie płacąc za to z własnej kieszeni.
Już 7 kwietnia 2011 roku wchodzi bowiem w życie rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie standardu opieki okołoporodowej. Określa ono, jakie usługi muszą być zapewnione kobiecie w poszczególnych fazach ciąży, porodu i połogu.
"

Więcej: hxxp://dziecisawazne.pl/nowe-przepisy-na-temat-porodu-domowego/

neina - 2010-10-25, 15:36

Anja, az sie wierzyc nie chce :shock: Oby to byla prawda.
amanitka - 2010-10-25, 19:16

Anja napisał/a:
"Nowe przepisy na temat porodu domowego

Lekarze i położne odbiorą porody w domu, a zapłaci za to Narodowy Fundusz Zdrowia. Od przyszłej wiosny ciężarne będą mogły urodzić dziecko w domu, nie płacąc za to z własnej kieszeni.
Już 7 kwietnia 2011 roku wchodzi bowiem w życie rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie standardu opieki okołoporodowej. Określa ono, jakie usługi muszą być zapewnione kobiecie w poszczególnych fazach ciąży, porodu i połogu.
"

Więcej: hxxp://dziecisawazne.pl/nowe-przepisy-na-temat-porodu-domowego/


hurrra!!!

Kat... - 2010-10-25, 19:22

amanitka, no nie mów, że planujesz jeszcze :-)
excelencja - 2010-10-25, 19:26

Tu też napiszę - normalnie łzy radości mi lecą :) )
Nie z powodu oszczędzenia tych 3000 zł, a powodu dziejącego się wreszcie postępu z uczłowieczaniu porodu.
No 3000 też mnie w sumie nie zabolą w portfelu :D

[ Dodano: 2010-10-25, 19:26 ]
Kat... napisał/a:
amanitka, no nie mów, że planujesz jeszcze :-)



No weź! Przecież ma dopiero troje!

MartaJS - 2010-10-25, 19:27

To wspaniała wiadomość :-) Mam nadzieję, że warunki uzyskania tej refundacji nie będą zaporowe.
excelencja - 2010-10-25, 19:28

MartaJS napisał/a:
że warunki uzyskania tej refundacji nie będą zaporowe.


patrząc na opis- sądzę, że jednak będą- czyli np. może paciorkowiec będzie wykluczał albo no nie wiem... jakieś przedwczesne skurcze jednorazowe...
No nic - zobaczymy.
Grunt, że coś wreszcie drgnęło.

Kat... - 2010-10-25, 19:29

MartaJS napisał/a:
Mam nadzieję, że warunki uzyskania tej refundacji nie będą zaporowe
ja też i że jako powikłania w ciąży nie będą brane wszystkie minimalne odchyły od tabelek.
Lily - 2010-10-25, 19:31

excelencja, pewnie trzeba będzie dostać świstek od lekarza, że wyraża zgodę. Czyli zacznie się latanie od jednego do drugiego, albo pocztą pantoflową (forumową) będzie się wymieniać informacją, który lekarz takie świstki daje ;) Na pewno nie będzie to proste, już przeczuwam ten opór ze strony służby zdrowia - podobnie jak np. przy przekonaniu o konieczności nacinania - chyba większość personelu położniczego w to wierzy, nie przekonują statystki, doświadczenia kobiet itd.
amanitka - 2010-10-25, 19:32

kat, przyznam, ze w zyciu to ja malo planuje w ogole. ale jesli bede kiedys rodzic, to z raczej bez asysty bym wolala. mysle jednak, ze taka ustawa zmieni nieco swiadomosc naszego spoleczenstwa na temat porodu i kobietom latwiej bedzie rodzic, takze w szpitalu.
YolaW - 2010-10-25, 22:20

Anja, w szoku jestem :) Za drugim razem się nie zdecyduje, ale cieszę się, że tak będzie :)
5zprotka - 2010-11-10, 09:57

Ja bym się chyba nie zdecydowała na poród w domu... Nawet jak ciąża niezagrożona, to i tak w trakcie porodu mogą się zdarzyć różne komplikacje, a wtedy szpital lepiej mieć pod ręką ;) Na szczęście mamy wolność wyboru i kto chce, będzie mógł rodzić w domu - dobrze rze przepisy są coraz bardziej ludzkie, bo to masakra była :D
Lily - 2010-11-10, 10:42

5zprotka napisał/a:
Nawet jak ciąża niezagrożona, to i tak w trakcie porodu mogą się zdarzyć różne komplikacje, a wtedy szpital lepiej mieć pod ręką ;)
Tyle że szpital też powoduje komplikacje, właśnie przy niezagrożonych ciążach i fizjologicznych porodach - co innego, jeśli już wcześniej się źle dzieje. Niepotrzebne, rutynowe interwencje medyczne mogą popsuć najlepszy poród. Ale każdy powinien mieć wybór. Tyle że wg mnie oddziały położnicze to nie powinny być oddziały szpitalne, bo oddziały szpitalne są dla chorych. Idealne byłyby domy narodzin w pobliżu szpitali.
Jagienka - 2010-11-12, 09:22

Lily napisał/a:
5zprotka napisał/a:
Nawet jak ciąża niezagrożona, to i tak w trakcie porodu mogą się zdarzyć różne komplikacje, a wtedy szpital lepiej mieć pod ręką ;)
Tyle że szpital też powoduje komplikacje, właśnie przy niezagrożonych ciążach i fizjologicznych porodach - co innego, jeśli już wcześniej się źle dzieje. Niepotrzebne, rutynowe interwencje medyczne mogą popsuć najlepszy poród. Ale każdy powinien mieć wybór. Tyle że wg mnie oddziały położnicze to nie powinny być oddziały szpitalne, bo oddziały szpitalne są dla chorych. Idealne byłyby domy narodzin w pobliżu szpitali.

co więcej, snucie zbędnych wyobrażeń o "tajemniczym czymś", co może się wydarzyć podczas porodu, nie ułatwia, a jedynie utrudnia całą akcję. Dlatego, jeśli ciąża nie jest zagrożona, to nie ma sensu myśleć o tym "co będzie, jesli", a gdy jest zagrożona, to też lepiej myśleć o pozytywnych rozwiązaniach zamiast zamartwiać się możliwymi komplikacjami.
I zgadzam się, że porody (bez względu na to czy z asystą lekarzy, czy nie) powinny odbywać się w miejscach innych, niż te przeznaczone dla chorych. Ciąża to nie choroba, a fizjoligiczny stan organizmu. Jeśli zatem wszystko funkcjonuje prawidłowo, to po co umieszczać rodzącą w placówce przeznaczonej dla chorych...

gemi - 2010-11-16, 21:09

Otóż i znów się melduję,

Jestem po spotkaniu z p.Grażynką i całą rodziną jesteśmy na tak. Dowiedziałam się też, że ta ustawa o refundacji domowych porodów najprawdopodobniej wejdzie od kwietnia. Oczywiście nie rozpaczamy, że się nie załapiemy.
I szczerze mówiąc cały poród wyniesie nas sporo mniej, niż się spodziewaliśmy, bo 1800 zł. Od tego jeszcze spokojnie możemy odliczyć koszt paliwa - mniej więcej 100 zł, które to nasz samochód wyprychałby do atmosfery podczas transportu do szpitala i odwiedzin mojego męża.
Zdziwiłam się, że w tej kwocie mieszczą się wszystkie te rzeczy:
- 2 wizyty u nas przed porodem
- poród (nie ważne, ile będzie trwał)
- 2 wizyty po porodzie. Pierwsza w 3. dobie razem z pobraniem krwi na badanie w kierunku fenyloketonurii i dostarczeniem próbki do odpowiedniego laboratorium. Druga po 2 tygodniach - ważenie dzidzi i zdjęcie ew. szwów
- wszystkie papiery do wszelkich urzędów i przychodni.

Więc nie potrzebujemy wizyty neonatologa i na szczęście nie muszę robić żadnych nierefundowanych badań :-) Nic, tylko rodzić :-P

Pawełek był zachwycony panią Grażynką - a to dla nas bardzo ważna wskazówka :-)

kasienka - 2010-11-16, 23:07

Aż trudno uwierzyć! Nareszcie, po tylu latach, wyjście z podziemia, wow. Serio aż łezka uroniłam, gdyby nie było tak późno zadzwoniłabym do mamy, bo pewnie nie wie o tej ustawie. Muszę pogrzebac i poczytać uważniej.
grabska.olga - 2010-11-16, 23:13

Czy jest jakaś mama z Zielonej Góry? może zna któraś położną z Zielonej góry, bądź okolic.
Gdyż też chcę urodzić w domu ale jak nie znajdę dobrej położnej to moje plany będę musiała zmienić.
Nie chcę :cry:
Czekam na dobre wiadomości

Katioczka - 2010-11-17, 00:52

Cytat:
Lekarze i położne odbiorą porody w domu,


czy was też mierzi wyrażenie "odbierać poród"?
:)

bodi - 2010-11-17, 01:01

nie :)
a co Ciebie w nim mierzi konkretnie? że niby kobiecie się odbiera jej poród? ;)

Katioczka - 2010-11-17, 01:41

bodi, kiedyś czytałam wywiad z jedną położną, która właśnie zwróciła uwagę
dziennikarce, że ona woli "przyjmować" niż "odbierać" porody ;)
mnie też jakoś bardziej pasuje to określenie, odbieranie kojarzy mi się ze stratą...
ot, czepialska jestem

bojster - 2010-11-17, 01:48

Katioczka napisał/a:
bodi, kiedyś czytałam wywiad z jedną położną, która właśnie zwróciła uwagę
dziennikarce, że ona woli "przyjmować" niż "odbierać" porody ;)
mnie też jakoś bardziej pasuje to określenie, odbieranie kojarzy mi się ze stratą...
ot, czepialska jestem


Może pocieszy cię fakt, że po angielsku położna ani dziecka nie odbiera, ani nie przyjmuje, tylko dostarcza. :P
"The baby was delivered by a midwife." - przykład ze słownika :roll:
Strach rodzić w takim anglojęzycznym szpitalu, położna gotowa się pokłócić z matką o to, która ma dziecko dostarczyć, która odebrać, i kto ma je potem jeszcze przyjąć. :shock:

Jagienka - 2010-11-17, 09:19

gemi, zazdroszczę Wam tych kosztów - poważnie. 1800 zł to dla nas nie byłby problem.
Szkoda, że Warszawa jest taka droga :roll:
Tutaj indywidualna opieka położnej w dobrym szpitalu kosztuje 1500 zł, czyli niewiele mniej niż u Ciebie poród w domu.

dynia - 2010-11-17, 10:03

bojster napisał/a:

"The baby was delivered by a midwife." - przykład ze słownika :roll:
Strach rodzić w takim anglojęzycznym szpitalu, położna gotowa się pokłócić z matką o to, która ma dziecko dostarczyć, która odebrać, i kto ma je potem jeszcze przyjąć. :shock:

:lol:
Ach słowa ,słowa ,słowa.... :-P

bodi - 2010-11-18, 00:23

ciekawe jak się to robi po hiszpańsku :P ;)
bojster - 2010-11-18, 01:08

bodi napisał/a:
ciekawe jak się to robi po hiszpańsku :P ;)


Po hiszpańsku się robi parto, co mi się dość smutne wydaje, pewnie przez skojarzenie z angielskim "part", rozstaniem. Zresztą w wielu językach jest podobnie, bo to w prostej linii od łacińskiego partus. W sumie nie zdziwiłbym się gdyby i parcie było od tego. :P

bodi - 2010-11-18, 22:43

parto robi matka, co logiczne jest, jako że się z dzieckiem rozstaje, było nie bylo (stąd i partycja ;) )

położna może
Asistir/Atender en el parto.

[ Dodano: 2010-11-18, 21:46 ]
w kazdym razie, żeby nie było że tylko offtopuję, mam nadal nadzieję że mój parto odbędzie się en mi casa :)

YolaW - 2010-11-18, 23:49

A urodzić po hiszpańsku to chyba coś z przyniesieniem światła czy jakoś tak. W każdym razie ładnie jakoś :)
dynia - 2010-11-19, 08:57

YolaW napisał/a:
A urodzić po hiszpańsku to chyba coś z przyniesieniem światła czy jakoś tak. W każdym razie ładnie jakoś :)

Tak :-) Dar a luz dać światło,pięknie powiedziane 8-)

excelencja - 2010-11-19, 19:25

łooooł, wiedziałam, że sobie odpowiedni język wybrałam :) ))
bojster - 2010-11-20, 00:47

dynia napisał/a:
YolaW napisał/a:
A urodzić po hiszpańsku to chyba coś z przyniesieniem światła czy jakoś tak. W każdym razie ładnie jakoś :)

Tak :-) Dar a luz dać światło,pięknie powiedziane 8-)


Podsumowując, typowy poród w hiszpańskim szpitalu:
Parto, parto, parto, daj na luz.
:-P

priya - 2010-11-20, 08:05

bojster napisał/a:
Parto, parto, parto, daj na luz.
:lol: :lol: :lol:
dynia - 2010-11-20, 10:31

priya napisał/a:
bojster napisał/a:
Parto, parto, parto, daj na luz.
:lol: :lol: :lol:

:mrgreen:

kasienka - 2010-11-20, 11:30

Dobre :mrgreen:
bodi - 2010-11-20, 11:40

bojster, :mryellow:
moony - 2010-11-20, 15:52

gemi, cieszę się, że wszystko dogadane. Nic, tylko czekać na maluszka. I rzeczywiście, nie tak drogo.
My się zastanawiamy natomiast nad indywidualną położną do szpitala.
bodi, ja Ci życzyć parto en su(dobrze???? dawno się nie kształciłam w tym języku) casa
bojster :mrgreen: i amen.

bodi - 2010-11-20, 16:37

moony, muchas gracias chiquita :D
moony - 2010-11-20, 17:06

de nada
rubinetta - 2010-11-24, 17:11

Kochani,

jestem tu nowa i dopiero czytam wątek. Trochę mi jednak zajmie dojście do końca :)
Jestem w 15 tygodniu ciąży i rozważam poród w domu. Słyszałam, że organizacja takiego porodu jest dość kłopotliwa, ciężko m.in. znaleźć położną. W związku z tym, czy któraś rodziła w domu w Toruniu i czy mogłaby polecić jakąś położną? Przy okazji wszelkie informacje dotyczące jakichkolwiek formalności z tym związanych też są mile widziane, choć to pewnie z czasem znajdę w wątku :)

dzięki

dżo - 2010-11-24, 21:02

rubinetta napisał/a:
Słyszałam, że organizacja takiego porodu jest dość kłopotliwa

Jeśli znaldziesz położną to nie musisz nic więcej organizować, ona zajmuje się wszystkim. Sprawdzałaś na stronie dobrze urodzeni? Napisz do jakiejś położnej z tej właśnie strony, może doradzi osobę z Torunia lub okolic.

orenda - 2010-11-24, 21:11

rubinetta napisał/a:
któraś rodziła w domu w Toruniu
ja rodziłam w Toruniu. W domu. Moja położna była z Piły, na stornie dobrze urodzeni są namiary na nią. Podobno z lekarzy Drożdżal jest otwarty na takie "fanaberie", ale ja u niego nigdy nie byłam. Teraz kiedy jest refundacja może będzie łatwiej znaleźć kogoś chętnego.
Bo taka "główna" toruńska położna, co prowadzi szkołę rodzenia, była oburzona jak ją zapytałam o taką możliwość. Powodzenia. Jak będziesz miała pytania, pisz śmiało.

dżo - 2010-12-07, 21:18

Jenny, super :-) , powodzenia.
bodi - 2010-12-07, 22:10

Jenny, powodzenia :) jesteś w dobrych rękach :)
excelencja - 2010-12-08, 10:12

Jenny, powodzenia, to niesamowita kobieta, też miałam z Nią rodzić :)
adriane - 2010-12-13, 12:01

Jenny, ja dwa razy rodziłam z Irenką. Nie wyobrażam sobie mieć kogoś innego przy porodzie, jest wspaniala!
fiwen - 2010-12-13, 20:59

Od kwietnia przyszłego roku porody domowe najprawdopodobniej będą refundowane przez NFZ. :) Wejdzie wtedy w życie nowe rozporządzenie Ministra zdrowia w sprawie standardu opieki okołoporodowej. Nareszcie proces legislacyjny w tym kraju zmierza ku czemuś dobremu! :) :):)
bodi - 2010-12-14, 00:22

Jenny, trzymam kciuki za test glukozowy :)

a dla wszystkich dziewczyn kciuki za refundację NFZowską :)

Lily - 2010-12-14, 09:53

Ja się tylko zastanawiam, skąd się teraz weźmie ta armia położnych, które będą gotowe (i przeszkolone) do tego, by odbierać porody domowe. Chyba od złej strony się wzięli do tej sprawy, bo nie sądzę, żeby system "opieki zdrowotnej" był do tego przygotowany, już nie mówiąc o oporze mentalnym ze strony lekarzy. Chociaż jestem całym sercem za taką możliwością. Jak czytam lub słyszę relacje z porodów domowych, które skończyły się też w domu, to widzę, że jest to dla rodzin diametralnie inne przeżycie, a nawet ból staje się mniej wazny.
excelencja - 2010-12-14, 10:07

Jenny napisał/a:
Excelencjo, czytałam o Tobie i może czułaś, jak Ci kibicowałam żebyś rodziła w domu (pomimo, że to już po fakcie dawno, to i tak kibicowałam, jakbym książkę czytała... :D )


ha ha ha :) dziękuję, właśnie jakieś skurcze dziwne mi się włączyły :P

Za Twoją niecukrzycę kciuki trzymam!

Jagienka - 2010-12-14, 15:26

Lily napisał/a:
Ja się tylko zastanawiam, skąd się teraz weźmie ta armia położnych, które będą gotowe (i przeszkolone) do tego, by odbierać porody domowe. Chyba od złej strony się wzięli do tej sprawy, bo nie sądzę, żeby system "opieki zdrowotnej" był do tego przygotowany, już nie mówiąc o oporze mentalnym ze strony lekarzy. Chociaż jestem całym sercem za taką możliwością. Jak czytam lub słyszę relacje z porodów domowych, które skończyły się też w domu, to widzę, że jest to dla rodzin diametralnie inne przeżycie, a nawet ból staje się mniej wazny.

No w sumie wielu takich położnych w Polsce nie ma. Warszawa ma się chyba najlepiej pod tym względem - naprawdę można sobie powybierać :lol:
Ja się bardziej obawiałam, że kryteria nazwijmy to - uznawania, która kobieta się nadaje pod względem zdrowotnym itp. do tego, zeby rodzić w domu, będą tak rygorystyczne, że w zasadzie nie do przebrnięcia. Ale rozmawiałam o tym ostatnio z jedną położną, z którą chcę podpisac umowę i Ona powiedziała mi, że nie ma takiego problemu, bo one - położne mają obecnie zdecydowanie większe wymagania odnośnie ww kwestii, niż te sprecyzowane w ustawie, ktora ma wejść w życie w kwietniu 2011.

bodi - 2010-12-15, 00:03

Lily, ja myślę że taka znów wielka armia nie będzie z początku potrzebna bo też większość kobiet chyba jest nadal przekonana że szpital to najlepsze/najbezpieczniejsze miejsce na poród. Jest trochę połoznych przyjmujących porody domowe, które dotąd z konieczności działały niejako poza systemem, prywatnie, może przynajmniej część z nich będzie teraz dostępna również dla pacjentek NFZu :)
Jedna z położnych z która spotykałam się przygotowując mój planowany a niedosżły poród domowy, pracuje w szpitalu. Do tej pory domowe porody "obsługiwała" tylko prywatnie, bo nie było innej możliwości, wiadomo było że NFZ nie zwróci jej za tę pracę pieniędzy. Teraz może się to zmieni :)

[ Dodano: 2010-12-14, 23:04 ]
Jagienka, a masz może listę tych wymagań od niej? Chętnie bym przeczytała jako że tez planuję rodzić w domu, i ciekawe może być porównanie wymagań polskich i brytyjskich.

Lily - 2010-12-15, 00:08

bodi napisał/a:
Lily, ja myślę że taka znów wielka armia nie będzie z początku potrzebna bo też większość kobiet chyba jest nadal przekonana że szpital to najlepsze/najbezpieczniejsze miejsce na poród.
Hmm, ale podejrzewam, że w każdym mieście powiedzmy powiatowym powinna być przynajmniej jedna taka położna, a nie jest ich zbyt wiele i mogą być zajęte. Chyba że będą oddelegowywać ze szpitala te, które akurat są na dyżurze. W ogóle się zastanawiam, co na to system, i jestem sceptyczna ;)
excelencja - 2010-12-15, 00:15

A mi to nie przeszkadza, bo i tak w razie porodu chciałabym rodzić z wybraną położną i zaufaną - czyli prywatnie.
Cieszą mnie zmiany głównie ze względu na postrzeganie przez society.

notasin - 2010-12-15, 09:39

ale to chyba chodzi o to, że nawet jak będziesz rodzić z wybraną położną, prywatnie, to jeśli tylko będzie ona miała podpisaną umowę z NFZ, to nie będziesz musiała za to płacić :)
Jagienka - 2010-12-15, 09:51

bodi napisał/a:

Jagienka, a masz może listę tych wymagań od niej? Chętnie bym przeczytała jako że tez planuję rodzić w domu, i ciekawe może być porównanie wymagań polskich i brytyjskich.

nie mam. nie rozwijałyśmy jakoś tej rozmowy. jedynie wspomniałam o moich obawach, a Ona powiedziała wtedy, że dotychczasowe wymagania położnych są bardziej rygorystyczne niż te uwzględnione w ustawie. i to wszystko, co wiem.

bodi - 2010-12-15, 22:27

ok, dzięki :)
dżo - 2010-12-22, 21:07

Jenny, ja tak nie miałam, nie wiem dlaczego, poprostu żadne mysle tego typu nie przychodziły do mnie.
Wyobrażałam sobie poród ale bardziej od strony "technicznej" czyli gdzie i w jakiej pozycji bedę rodziła. Polecam wizualizację :-) .

excelencja - 2010-12-22, 21:28

ja miałam jak dżo, :D w ogóle nie przychodziły mi negatywne myśli do głowy - ale ja dziwna jestem :P
emiwa - 2010-12-22, 21:43

Jenny, też tak miałam, każdego dnia inna historia,jednego dnia wydawało mi się, że wszystko pójdzie dobrze, innego dnia myślałam, że na pewno nie dam rady urodzić, ale beż czarnych myśli, tak ogólnie mi "się myślało", a bilans nastroju pozytywny :-D co innego szpital, ale to już inna historia
rosa - 2010-12-23, 06:59

Jenny, ty sie boisz porodu w domu? czy ogólnie porodu jako porodu?
ja się denerwowała przy pierwszym, ale na samej końcówce ciąży

kapyl - 2011-01-24, 15:58

O patrz :) Też rodzę w kwietniu... i też z Panią Ireną :) Obyśmy się tylko nie skumulowały w bliskim terminie...
gemi - 2011-01-24, 18:33

Jenny napisał/a:
Mam nadzieję, że w kwietniu odwiedzę ten wątek aby opisać wspaniałe przeżycie...
tego Ci właśnie życzę :-)

Przeżycie naprawdę cudowne. Nie da się z niczym porównać. Poza tym jak już się zacznie, to dzieje się samo i pamiętam, że to uczucie nieuchronności działało na mnie bardzo dopingująco. Przez cały poród (mimo tego, że był szpitalny) miałam dobry humor i robiłam wszystko, by doprowadzić nas do szczęśliwego finału.

A teraz czekam na finał w domu i ogromnie się cieszę na to wydarzenie. I podobnie jak przed pierwszym porodem, nastawiam się bardzo optymistycznie.

notasin - 2011-01-28, 19:53

Jenny, no pewnie, że jest :D
excelencja - 2011-01-28, 22:10

Jenny, jeśli odbywa się tak, jak tego chcesz - JEST :)
gemi - 2011-01-29, 07:38

a nawet jak nie wszystko idzie po myśli, to też JEST :-)
lamialuna - 2011-01-29, 10:15

41 stron, na ostatniej nie wiele o porodzie domowym...
ktore z Was rodzily w domu? Ja znam glownie 'wyspiary' rodzace w domu... a jak sie zdecydujemy na drugie to chcialabym w domu rodzic - tylko nie wiem czy starczy mi odwagi...

excelencja - 2011-01-29, 10:20

jeśli poród szpitalny to też radziłabym 'wykupić' położną, mamy gwarancję, że będzie o nas walczyć- względnie.

lamialuna, odwagi to chyba potrzeba, żeby rodzić w szpitalu :)

dżo - 2011-01-29, 14:20

excelencja napisał/a:
odwagi to chyba potrzeba, żeby rodzić w szpitalu

dokładnie :evil:

rosa - 2011-01-29, 14:45

eee tam, nie generalizujcie, ja nie narzekam, położnej nie wykupowałam
amanitka - 2011-01-29, 14:45

dżo napisał/a:
excelencja napisał/a:
odwagi to chyba potrzeba, żeby rodzić w szpitalu

dokładnie :evil:


w szpitalu bym sie nie odwazyla 8-)

bodi - 2011-01-29, 16:29

w książce Ireny Chołuj "Urodzić w domu i naturalnie" jest zdanie z którym zgadzam się w 200% (zresztą inne autorki, jak KItzinger czy Balaskas też piszą w podobnym duchu) - najlepszym miejscem do rodzenia dla zdrowej kobiety jest to miejsce, gdzie czuje się najbezpieczniej.
Dla niektórych kobet to jest szpital, dla innych dom. DLatego powinnyśmy mieć możliwość wyboru.

gemi - 2011-01-31, 11:40

Cytat:
Chciałabym zamknąć nieczuły personel porodówki w jednej łazience na kilka dni i dać im łagodne środki przeczyszczające. A potem wejść do nich, stać nad nimi i krzyczeć aby parli i zrobili kupska na moje zawołanie, jak najszybciej, w towarzystwie moim, studentów, pacjentów...

Jenny, właśnie takie myśli chodziły mi po głowie po pierwszym porodzie. Osłabły dopiero niedawno ;-)
I podoba mi się Twoje rzetelne i dokładne podejście do kwestii przygotowania siebie i bezpieczniejszego gruntu na czas porodu.

bodi, ta sama myśl mi przyświeca. My home is my castle. Więc gdzie indziej mogłabym liczyć na zrealizowanie wszystkich potrzeb mojego dziecka i moich. No i mój mąż też będzie się czuł pewnie na swoim terenie, co z pewnością będzie mieć niebagatelny wpływ na przebieg porodu.
Oczywiście jestem pełna zrozumienia dla kobiet, które świadomie wybierają szpital.

rodot - 2011-02-02, 21:22

Jenny napisał/a:
Nie jest to szkoła przyszpitalna. Sama o tym myślałam, aby nie była to szkoła przyszpitalna a Pani Irena mnie w tym utwierdziła.


A dlaczego lepiej, żeby nie była przyszpitalna? Czytałam gdzieś, że jeśli się rodzi w szpitalu, to lepiej wybrać szkołę właśnie przy wybranym szpitalu... Było to argumentowane tym że można wtedy poznać lepiej oddział i położne. Ale po przeczytaniu kilku opisów porodów szpitalnych myślę, że chodzi może o to, że w takiej szkole "ustawiają" sobie przyszłe rodzące tak jak najwygodniej personelowi? czy o to chodzi?
Nie robiłam jeszcze rozeznania dokładnego szkół ani szpitali. Idea porodu domowego bardzo mi się podoba, ale nie wiem czy uda się nam do takiego przygotować...

A jak wynika z Waszego doświadczenia; kiedy najpóźniej można zacząć przygotowania do porodu domowego? Pewnie wszystko zależy od znalezienia położnej... My musimy jeszcze znaleźć jakiś dom;)

rodot - 2011-02-03, 10:21

Dziękuję Jenny za odpowiedź, ech ciekawe kiedy "rodzenie po ludzku" będzie tu u nas czymś normalnym.
Ja jestem w 20 tyg i w sumie dopiero niedawno zaczęłam się interesować porodami w ogóle...

Trzymam kciuki za Was:)

bodi - 2011-02-03, 15:54

Jenny, trzymam kciuki zatem!!
przepraszam, bo mi umknęło, dlaczego nie spełniasz kryteriów porodu domowego? Za mało płytek krwi -> obawa przed problemem z krzepliwością przy porodzie? O to chodzi?

jeśli mogłabyś wrzucić tutaj listę przygotowań domowych, to będę wdzięczna :)

[ Dodano: 2011-02-03, 14:56 ]
w sumie listę badań również chętnie bym sobie przeczytała, bo tutaj nie wiem czy cokolwiek szczególnego bada się przed porodem domowym...

YolaW - 2011-02-03, 23:16

Jenny, życzę Ci, żeby poród w domu się udał, a płytki poszły w górę :)

bodi, z tego co pamiętam to ja musiałam zrobić badania na czystość pochwy i szyjki macicy, min. w kierunku strptococcus agalacie (nie jestem pewna za spelling) :)

bodi - 2011-02-03, 23:35

he, no właśnie jeśli chodzi o streptokoki, to tutaj one nie są przeciwskazaniem do porodu domowego, więcej - nie podaje się nawet osłonowo antybiotyku w czasie porodu, tylko zaleca uważną obserwację malucha w pierwszych dniach życia pod kątem ew. problemów z oddychaniem

a o badanie czystości zapytam położną przy następnej wizycie. Nie zdziwię się jeśli tego też nie sprawdzają.

gemi - 2011-02-04, 07:29

bodi, ja nie miałam sprawdzanych przy Pawełku, a teraz już tak. Na szczęście wynik ujemny. Moja lekarka przy pobieraniu próbki zasugerowała, że jakbym była zarażona, to przeleczymy się jeszcze w ciąży.
Dla mojej położnej nie jest to jednak żadna przeszkoda w porodzie domowym. Podobnież jak "czystość pochwy". Widać dużo zależy od położnej.

Jenny, trzymam bardzo mocno. Chyba pozostają Ci dwa wyjścia jeśli chodzi o badania: albo zmienić lekarza, albo dopłacać za to badanie z własnej kieszeni. Zawsze można też jedno, dwa wydębić od lekarza pierwszego kontaktu.

bodi - 2011-02-04, 18:06

Jenny, dziękuję Ci bardzo za te listy, początek Irenowej faktycznie słodki :)

cieszę się ze właściwie nic mnie z tej listy nie zaskoczyło, znaczy się że obczytałam się dość i jestem w miarę przygotowana :)

trzymam kciuki za płytki w takim razie i odpowiedni koagulogram! Nie ma jakiegoś psosobu żeby podwyższyć krzepliwość? Jakieś ludowe sposoby typu zioła itp, albo homeo?

gemi, ja wiem że nie będzie u mnie powtarzany wymaz, bo założenie jest takie że jak komuś już raz wyszedł to zawsze jest "podejrzany", bo s.agalactiae to niestety taka bestia która lubi sobie wracać :evil: dlatego przeleczenie w czasie ciązy też nie wszyscy uważają za sensowne, bo może zdążyć wrócić, podobnie posiew - może wyjść czysty a w czasie porodu okazuje się że znów jest. Swoją droga biorę antybiotyk z innego powodu, na który s.a. jest wrażliwy, więc zakładam że skutecznie go wytłukłam ]:->

Jenny napisał/a:
wyłączenia kory nowej na czas porodu =)

i tego Ci Jenny życzę, jako też i sobie i wszystkim naszym wątkowym koleżankom :D

Jagienka - 2011-02-04, 18:47

Jenny, ja prowadzę ciążę w medicover. Pytałam ostatnio o badania w ramach pakietu (tzn bez dodatkowych opłat ale i bez skierowania) i faktycznie niewiele tam jest. Ale zawsze mozesz pójść do dowolnego ginekologa (przypuszczam, ze do internisty też) i powiedzieć, ze potrzebujesz skierowanie. Nie powinnaś miec problemów. Ja przynajmniej nie miałam, gdy prosiłam o jakieś dodatkowe skierowania.
Jagienka - 2011-02-05, 11:34

Aisha napisał/a:

Bo macie Dziewczyny ten najtańszy pakiet. Opiekę podstawową - tak to się nazywa.
Zawsze możecie zrobić odpłatnie badania na jakie macie ochotę w placówce Medicover ze zniżką, chyba 15% z tego, co pamiętam..

My mamy tzw. pakiet rodzinny. Ten podstawowy mial Mąż zanim zgłosił resztę rodziny ;-) Teraz płacimy około 100 zł miesięcznie (resztę płaci firma Męża, nie wiem ile dokladnie) za całą rodzinę, ale mamy dostęp do wszystkich specjalistów. Badania - nazwijmy to - "nietypowe" w zasadzie też bez problemu mozna zrobić tylko trzeba mieć skierowanie, a lekarze raczej nie robią problemu z dawaniem skierowań.

bodi - 2011-02-05, 18:30

o, tak sobie oglądam... :)

bodi - 2011-02-05, 20:36

właśnie sprawdzam czy stropy w moim domu wytrzymaja obciążenie pół tony, bo tyle waży to cudo wypełnione wodą ;)
rosa - 2011-02-06, 11:29

bodi, a ty musisz coś zaplacić za basen itd? czy po prostu jak chcesz basen to dostajesz? mega wypas!!!! zadroszczę
excelencja - 2011-02-06, 14:23

bodi napisał/a:
he, no właśnie jeśli chodzi o streptokoki, to tutaj one nie są przeciwskazaniem do porodu domowego, więcej - nie podaje się nawet osłonowo antybiotyku w czasie porodu, tylko zaleca uważną obserwację malucha w pierwszych dniach życia pod kątem ew. problemów z oddychaniem


u nas też generalnie nie są, tylko że antybol się podaje.
bodi napisał/a:
dlatego przeleczenie w czasie ciązy też nie wszyscy uważają za sensowne, bo może zdążyć wrócić,


jasne, że może, tylko mała szansa, że wróci. To chyba lepiej żeby go nie było, nie? :)

excelencja - 2011-02-06, 14:25

bodi napisał/a:
he, no właśnie jeśli chodzi o streptokoki, to tutaj one nie są przeciwskazaniem do porodu domowego, więcej - nie podaje się nawet osłonowo antybiotyku w czasie porodu, tylko zaleca uważną obserwację malucha w pierwszych dniach życia pod kątem ew. problemów z oddychaniem


u nas też generalnie nie są, tylko że antybol się podaje.
bodi napisał/a:
dlatego przeleczenie w czasie ciązy też nie wszyscy uważają za sensowne, bo może zdążyć wrócić,


jasne, że może, tylko mała szansa, że wróci. To chyba lepiej żeby go nie było, nie? :)

bodi - 2011-02-06, 21:49

rosa, nie dostaję, tak dobrze nie ma niestety ;)
ale mogę kupić za niewielkie w sumie pieniądze, z drugiej ręki :)

aisha, ściśle biorąc basen napełniony wodą waży 450 (tak podaje producent), ja w tej chwili 70 :oops: (2in1), więc ogólnie zaokrągliłam do pół tony, bo brzmi dumnie ;)
duży pokój juz obmierzyłam - zmieści się :)

a przed chwilą obejrzałam sobie ten film, o porodzie domowym po 2 cc, spłakałam sie jak bóbr...
hxxp://vimeo.com/5648654

exce, co do postępowania w przypadku streptokoków nie będe sie spierac, bo jak w wielu kwestiach medycznych są dwie szkoły, każda ma swoje argumenty. Jak pisałam i tak z innych powodów biorę antybiotyk na który "mój" GBS jest wrażliwy, więc zakładam że już dawno sobie poszedł ;)

priya - 2011-02-07, 09:06

bodi, obejrzałam, też się spłakałam. Nigdy nie przyglądałam się cesarkom tak "fizycznie" - teraz dotarło do mnie jak starszne są, szczególnie dla dziecka... Zaczynam rozumieć co nieco o rodzeniu dopiero teraz, gdy wydałam na świat już dwoje dzieci. Wprawdzie nie miałam cc, ale do natury daleko nam było... Żałuję...
bodi - 2011-02-08, 00:01

euridice napisał/a:
tekst roześmianego doktorka "Oh, we scared her!".


śmieszne, nie? :evil:

kapyl - 2011-02-09, 20:18

Jenny, ja również jestem już po spotkaniu z Panią Ireną :) I mam takie podejrzenie, że Ty i ja mamy prawie identyczne nazwisko :D

Również mam niezbyt ciekawe płytki... i liczę bardzo, że mi się podniosą. Na kolejnej wizycie u gina postaram sie wycyganić od niego skierowanie na koagulogram. W każdym razie przerobiłam z Panią Ireną ewentualność porodu bez asysty, gdyby się zdarzyło, że nie zdąży - a może się tak zdarzyć bo mój pierwszy poród potoczyl się z prędkością niemalże błyskawicy. No i jeszcze ten posiew... mam nadzieję, że wyjdzie bez bakterii.

cynamon - 2011-02-09, 21:45

Bodi, matko... Ty nie wrzucaj takich linków... ;) Bo ja się zalałam łzami i z trudem oddech łapałam. To pisałam ja - po dwóch cc, marząca od zawsze o porodzie domowym. Ale pochylam głowę i przyjmuję wybór natury. Niestety :(

Dziewczyny, poznałam panią Irenę przy okazji poszukiwania odważnej, ktora by przyjęła mnie do porodu domowego a potem zawodowo - cudooowna kobieta, zazdroszczę wam podwójnie że w domu i że z nią :) I życzę wymarzonych porodów :)

excelencja - 2011-02-09, 22:11

Film oczywiście przeryczałam, jeszcze bardziej mi źle z moim cc - a kto wie- ten wie- jaką wcześniej miałam traumę - no to mam większą :)
A bardzo mi się nie podobało, co położna wyczyniała z gruszką w porodzie wannowym.

YolaW - 2011-02-09, 22:43

Ja się poryczałam dopiero na naturalnym, choć te cesarki bardzo mnie zszokowały. Lekarze zawsze tak dziwnie wyginają główkę dziecka we wszystkie strony...
zina - 2011-02-09, 22:45

excelencja napisał/a:
Film oczywiście przeryczałam, jeszcze bardziej mi źle z moim cc - a kto wie- ten wie- jaką wcześniej miałam traumę - no to mam większą :)

i ja...

Piekne moc rodzic w wodzie jednak w moim przypadku to w ogole niemozliwe :-|

Dziewczyny, powodzenia! :-)

Katioczka - 2011-02-09, 23:18

też się poryczałam
elenka - 2011-02-10, 08:24

Ale się spłakałam.
Ja swoje oba porody sn wspominam bardzo dobrze i miło. Nie mniej jednak ta woda działa na mnie jakoś tak magicznie. Piękne!

bodi - 2011-02-10, 09:39

exce, zina, przepraszam was, nie chciałam pogłębiać Waszej traumy...
Dla mnie samej szokiem było patrzenie jak naprawdę wygląda wyciąganie dziecka z brzucha, bo przecież Jagoda tak się rodziła ... :-|
Wiecie kiedy ja się popłakałam najbardziej? Jak przy trzecim dziecku ta kobieta mówi "I'm holding my baby!" bo ja tak samo jak ona nie mogłam przytulić Jagody zaraz po urodzeniu, poprzypinana do tych wszystkich kroplówek i kabelków...

co do gruszki przy domowym - też mnie zdziwiła, no ale może tak to się robi w Ameryce ;)
i nie wyglądało na to żeby dziecku to przeszkadząło, myślę że dokładnie ten sam zabieg inaczej by znosiła trzymana gdzieś w powietrzu przez obce ręce, albo leżąc na stoliku, a inaczej przytulona do mamy i zanurzona w wodzie...

dynia - 2011-02-10, 09:47

Bodi mnie tez najbardziej wzruszyl ten moment,o ktorym piszesz.Co do tej gruszki to przeciez dziecko trzeba odsluzowac w jaks sposob,polozna zrobila to ztecznie 'rach ciach' ;-) ,kiedy dzieciak byl blisko mamy takze chyba w najbardziej komfortowych warunkach :-)
Jagienka - 2011-02-10, 10:06

dynia napisał/a:
Co do tej gruszki to przeciez dziecko trzeba odsluzowac w jaks sposob,

Taki zabieg jest konieczny tylko wtedy, gdy dziecko po urodzeniu ma problemy ze złapaniem powietrza, krztusi się itp. Jeśli nic takiego nie ma miejsca, to odsysanie jest zbędne i w normalnych szpitalach już tego nie praktykują. W domach tym bardziej.
Ostatnio rozmawiałam o tym z Położną, z którą będziemy rodzić, bo byłam ciekawa, czy to odsysanie jest naprawdę aż tak konieczne.

excelencja - 2011-02-10, 10:30

o to chodzi, normalnie wystarczy dziecko położyć na matce z główką skierowaną w dół, a wtedy wszystko co ma wypłynąć - wypływa.
gemi - 2011-02-10, 11:09

położna, z którą jestem umówiona na poród napisała, że w swojej domowej kilkuletniej praktyce użyła gruszki tylko jeden raz. A przecież przywitała już całkiem spore grono dzieciaczków.

Janet Balaskas w swojej książce kilka razy wspomina o naturalnym odśluzowaniu dróg oddechowych, np. za pomocą ułożenia dzidzi główką do dołu na matczynych udach.

Przypuszczam, że obejrzenie tego filmu mogłoby wywołać poród, więc może wstrzymam się jeszcze z tydzień. Widzę, że dostarczym Wam sporo emocji...

Dziś byłam na rozmowie z naszą lekarką pierwszego kontaktu umówić się na szybką wizytę patronażową. Była pod wrażeniem mojej decyzji i uważała ją za całkiem słuszną. Takiego pozytywnego nastawienia naprawdę się nie spodziewałam.
Widać, powoli wychodzimy z podziemia, czym się z resztą bardzo cieszę :-)

bodi - 2011-02-10, 14:08

gemi napisał/a:


Dziś byłam na rozmowie z naszą lekarką pierwszego kontaktu umówić się na szybką wizytę patronażową. Była pod wrażeniem mojej decyzji i uważała ją za całkiem słuszną.


super :)

YolaW - 2011-02-10, 21:55

gemi, to super, że ludziom oczy się otwierają :)
orenda - 2011-02-11, 09:23

Dla Warszawianek hxxp://www.zyciewarszawy.pl/artykul/440233.html
bronka - 2011-03-01, 12:56

Jenny, ja rodziłam co prawda w szpitalu, ale wykąpałam się po dobrych kilku godzinach. Dziecko można wytrzeć czystym ręcznikiem, ale lepiej nie wycierać nawet.
daria - 2011-03-01, 13:20

Jenny, ja urodziłam o 17.45 też w szpitalu, a prysznic brałam dopiero następnego dnia rano i przeżyłam ;-)
maga - 2011-03-01, 13:24

Jenny, ja też w szpitalu, ale kąpiel byłam w stanie wziąć dopiero następnego dnia. Ziomek w ogóle nie był kąpany przez pierwsze 3 tygodnie :-)
MartaJS - 2011-03-01, 13:52

Stach podobnie, kąpaliśmy dopiero jak kikutek odpadł. Ja w szpitalu tylko się podmywałam, jakoś bałam się wejść tam pod prysznic, nie wzbudzał mojego zaufania ;-) Jak tylko przyjechałam do domu, to była pierwsza czynność - zmyć z siebie ten szpital, brr.
maga - 2011-03-01, 18:19

Jenny, Ziom miał mytą tylko pupę i buźkę. Przygotowałam sobie przed porodem sporo bawełnianych ściereczek zrobionych ze strej piżamy. Używałam tylko ciepłej wody, żadnych środków myjących. Wyszłam z założenia, że takie dziecko przecież się nie brudzi a poza tym zależało mi, żeby jak najdłużej był w swojej ochronnej warstewce. Po porodzie położne go jedynie dokładnie powycierały, a włoski mu powyczesywałam.
excelencja - 2011-03-01, 20:55

a ja sobie średnio wyobrażam nie wykąpanie się po - chociaż to 'po' to może być od biedy kilka godzin :)
No ale zależy jakie kto ma schizy- ja mam korbę jeśli chodzi o kąpiel przed łóżkiem (nie wiem czemu)

kciuki trzymam i daj znać!

MartaJS - 2011-03-02, 09:01

Jenny, myłam maluchowi pupkę po każdej kupie (czyli u noworodka co chwilę), a resztę to tak raz na dwa-trzy dni, czasem po kawałku, samą wodą, buźkę przez pierwszy miesiąc tylko wodą przegotowaną, teraz już zwykłą.

Teraz codziennie myję mu buźkę, łapki i pupkę w ramach rytuału przedsennego, a kąpiel raz na 3 dni.

bodi - 2011-03-04, 09:27

Jenny, super :D
szykuj wałówkę i trzymam kciuki za piękny domowy poród :D

YolaW - 2011-03-08, 21:57

Jenny, trzymam kciuki i ja!! :)
excelencja - 2011-03-08, 22:00

Jenny, no to kciuki w ruch! bardzo bardzo mocno!
Malati - 2011-03-08, 22:14

Jenny, super życzę spokojnego i szybkiego porodu :-)
Poli - 2011-03-09, 10:18

Jenny napisał/a:

Dziś sobie zamrożę te butelki z wodą i jestem gotowa na poród w swojej przytulnej łazience :-) :-) :-)


Dziewczyny a po co ta zamrozona woda ?

Jenny powodzenia, zycze szybkiego i pieknego porodu :idea:

Poli - 2011-03-09, 21:10

Jenny napisał/a:

Zamrożone butelki z wodą są na ewentualne obrzęki.


Dobrze wiedziec :-D

To w takim razie powodzenia takze z plytkami krwi :mryellow:

Ja takze mam nadzieje, ze dojdzie u mnie do porodu domowego , jedynym zagrozeniem jest lozysko , ktore jest obenie nisko polozone :roll: ale mam nadzieje, ze sie troche podniesie.....

bodi - 2011-03-10, 18:32

Pola, masz jeszcze dużo czasu, trzymam zatem kciuki za rozsądne łozysko :) Z tego co czytałam zwykle przesuwa się właśnie do góry, więc masz duże szanse na domowe pielesze :D

a z ciekawości, napiszesz trochę jak to wygląda w Danii? Czy wykupiłaś prywatną położną, czy korzystasz z publicznej służby zdrowia, jak wygląda opieka w ciąży, czy sa jakieś warunki które trzeba spełnić do porodu domowego, ogólnie wszystko mnie interesuje :D

Poli - 2011-03-10, 22:21

bodi napisał/a:


a z ciekawości, napiszesz trochę jak to wygląda w Danii? Czy wykupiłaś prywatną położną, czy korzystasz z publicznej służby zdrowia, jak wygląda opieka w ciąży, czy sa jakieś warunki które trzeba spełnić do porodu domowego, ogólnie wszystko mnie interesuje :D


W dani porod domowy jest refundowany, ciaze prowadzi jedna i ta sama polozna i ona przygotowuje nas do porodu. Ale nie wiadomo, czy ona przyjmie nasz porod, po prostu nie wiadomo czy w dniu kiedy bedziemy rodzic bedzie miala akurat dyżur :-( .

Wiec, jak porod sie zaczyna to dzwoni sie do szpitala na oddzial polozniczy i przyjezdza polozna z dyzuru i przyjmuje porod :-) .

Opieka w ciazy ? Hmm powiem tak, na poczatku ciazy tylko jedno badanie krwi, na poczatku ciazy tylko badanie ginekologiczne, 2 usg : 12 i 20 tydzien. Do poloznej chodzi sie co jakis czas, roznie to bywa, pierwszy raz jak jest sie w 3 miesiacu , ja obecnie jestem w 5 i bede miala dopiero druga wizyte :-? Opieka nad ciezarna to nie tak jak w Polsce , badnia , badania i badania. Tutaj totalany luz :-P ciaza to nie choroba mowia tutaj ]:-> i kobieta ciezarna ma obowiazek pracowania do 8 miesiaca ciazy , nie wazne, ze np ma prace fizyczna , nie dostanie sie zwolnienia na taki pierdol .

Warunków za duzo nie trzeba spelnic do porodu domowego: prawidlowa ciaza bez komplikacji, pojedyncza, zdrowa ciezarna :-)

Jak Cie cos interesuje wiecej to pisz ;-)

YolaW - 2011-03-10, 23:17

Poli, nieźle tam macie. Totalny luz :)
gemi - 2011-03-11, 07:38

Jenny, bardzo się cieszę. Bo jeszcze nidawno czytałam Cię taką zrezygnowana i wątpiącą a tutaj proszę. Kipisz pozytywną energią.
I teraz mocno zaciskam kciuki

Aha - wynik prawidłowy oznacza, że na szczęście jesteś uboższa o kolonię paciorka :-)

bodi - 2011-03-11, 11:19

Poli, to widzę że tutaj jest podobnie :)
wizyty u położnej trochę częstsze, pod koniec ciąży co ok 2 tygodnie, badań też mniej niż w Pl, co nie do końca jest fajne bo np nie udało mi się sprawdzić cytomegalii. Nie wiem jak jest w Danii z prywatną służbą zdrowia, ale tutaj jest ona w formie szczątkowej, i nawet po to żeby zrobić sobie prywatnie badanie krwi, w prywatnym szpitalu, potrzebne jest skierowanie od GP :/

Poli napisał/a:
Warunków za duzo nie trzeba spelnic do porodu domowego: prawidlowa ciaza bez komplikacji,

diabeł tkwi w szczegółach, zależy co uznamy za komplikacje wykluczające poród domowy ;)
w Polsce wiem np. że poprzedni poród przez cięcie cesarskie bywa traktowany jako takie przeciwskazanie, podobnie z paciorkowcem, itp.

Poli - 2011-03-11, 22:47

bodi napisał/a:
Nie wiem jak jest w Danii z prywatną służbą zdrowia, ale tutaj jest ona w formie szczątkowej, i nawet po to żeby zrobić sobie prywatnie badanie krwi, w prywatnym szpitalu, potrzebne jest skierowanie od GP :/


To tutaj tak samo, maly szok przeżyłam, jak musielismy zrobic grupe krwi dla meza, poniewaz mial operacje w polsce i wyobraź sobie, ze nie moglismy wykonac go w tutaj, nawet jak bysmy zaplacili :shock: Poinformowalo nas , ze grupe krwi wykonuje sie tylko kobieta ciezarnym i kropka :-/

Jak jestem na forach ciazowych to dziewczyny pisza w kolka, ze musza zrobic badanie, na to czy na tamto , obciazenie glukozy itd. A mnie tutaj nikt nie kluje i nie mam zadnych badan :-P , oprocz tych na samym poczatku ciazy :mrgreen: . Tutaj wogole nie czuje sie jakbym byla w ciazy. Pamietam jak bylam w ciazy z synem w polsce to co miesiac do laboratorium, co miesiac klucie, czekanie w kolejkach, przychodniach itd. a tutaj nic..

A co do poloznej, takze pod koniec ciazy chodzi sie czesciej ;-)

A jak poinformowalam moja polozna, ze che porod domowy to wypytala mnie tylko czy mam jakies choroby, o poprzednia ciaze i przebieg porodu i stwierdzila, ze wszystko w porzadku i cieszy sie na moj porod domowy. A zaznacze, ze moja poprzednia ciaza byla zagrozona :mryellow: Nie widziala nawet moich wynikow krwi na oczy ;-)

excelencja - 2011-03-11, 23:04

bodi napisał/a:
że poprzedni poród przez cięcie cesarskie bywa traktowany jako takie przeciwskazanie, podobnie z paciorkowcem, itp.


paciorkowiec- zależnie od położnej, ale nie spotkałam się z opinią, żeby cc było przeciwwskazaniem .

notasin - 2011-03-12, 23:36

euridice napisał/a:
za to ryzyko pęknięcia macicy jest b. duże podczas wyciskania dziecka z brzucha, jeszcze do niedawna - całkiem powszechnej praktyce w polskich szpitalach :evil: )

jakie do niedawna? oni to wciąż praktykują! :evil: :-(

bodi - 2011-03-13, 00:27

exce, ja spotkałam się z taką opinią i to ze strony bardzo doświadczonej położnej przyjmującej w Polsce porody domowe.

euridice napisał/a:
Mówią, że jest o wiele większe ryzyko pęknięcia macicy

bo faktycznie jest większe, wynosi ono mniej więcej 0.5% w przypadku vbac (poród drogami natury po poprzednim cc)
info o tym np tutaj:
hxxp://www.homebirth.org.uk/
Cytat:
True rupture occurs in between 0.3 and 0.7% of VBAC labours, depending on which study you look at [1, 2]. The working estimate that many people use is 0.5%. Dehiscences are thought to occur in around 1.1% of VBAC labours.


podczas gdy ryzyko wśród ogółu rodzących wynosi 0.07%, a wśród rodzących z nienaruszoną macicą (bez blizn po wcześniejszym cc, lub innych operacjach ginekologicznych, ew, innych uszkodzeń, np w wyniku wypadku) 0.012%
Cytat:
Meta-analysis of pooled data from 20 studies in the peer-reviewed medical literature published from 1976-2009 indicated an overall incidence of pregnancy-related uterine rupture of 1 per 1,536 pregnancies (0.07%). When the studies were limited to a subset of 8 that provided data about the spontaneous rupture of unscarred uteri in developed countries, the rate was 1 per 8,434 pregnancies (0.012%)

stąd:
hxxp://emedicine.medscape.com/article/275854-overview

ogólnie, ryzyko nie jest wysokie, ale warto być go świadomym (również decydując się na cc :-| w sytuacji, kiedy nie wyklucza się w przyszłości następnych ciąż)

Poli - 2011-03-13, 10:35

notasin napisał/a:
euridice napisał/a:
za to ryzyko pęknięcia macicy jest b. duże podczas wyciskania dziecka z brzucha, jeszcze do niedawna - całkiem powszechnej praktyce w polskich szpitalach :evil: )

jakie do niedawna? oni to wciąż praktykują! :evil: :-(


I ja jestem przykladem takiej praktyki 10 lat temu :-x Oczywiscie nikt mnie nie poinformowal o tym, nagle jak mnie zlapal lekarz myslalam,ze zostalam rozszarpana na 10 czesci, ale dzieki bogu szyjka macicy zostala nienaruszona, tylko pochwa we wnatrz popekala :evil:

YolaW - 2011-03-14, 23:11

Poli napisał/a:
Nie widziala nawet moich wynikow krwi na oczy

Poli, ale co jak np. kobieta ma bardzo niska Hgb, wtedy jakas większa utrata krwi przy porodzie mogłaby stwarzać zagrożenie...Nie wiem, trochę za mało się przejmują jak na mój gust, choć w wielu kwestiach mają rację oczywiście.

[ Dodano: 2011-03-14, 23:13 ]
Poli napisał/a:
I ja jestem przykladem takiej praktyki 10 lat temu

Na mnie to praktykowali w 2008 :evil:

excelencja - 2011-03-14, 23:14

euridice napisał/a:
jeszcze do niedawna


ha ha chyba żartujesz... mocno w przyszłość wybiegłaś :P

rodot - 2011-03-15, 10:05

Jenny Z tego co kojarzę, to dziewczyny tu pisały, że ta Zofia to fajna babka;) Pewnie, że skoro marzyłaś o domowym, to szpital jest słabszą opcją, ale dobrze że masz wybór i możesz do przyjaznego ludziom iść...

A że jesteś zła na lekarzy, to się nie dziwię. Ja od początku ciąży chodziłam do lekarki do przychodni, po nowym roku gdzieś ta lekarka przepadła i nie wiadomo było kiedy wróci, a miałam iść na kontrolne badania - poszłam do lekarza, który akurat miał dyżur. Po miesiącu, kiedy był czas kolejnej wizyty okazało się że nadal nie ma tej mojej i nie ma też tego drugiego. Poszłam do trzeciej babki, która zaczęła mnie opieprzać , że zmieniam lekarzy, że nie mam kilku badań - tak jak to ja sama miałbym kontrolować, kiedy jakie badanie mają zlecić... Na moje pytanie o toxoplazmozę prychnęła, że nie jest obowiązkowa, ale mogę sobie zrobić jeśli chcę. I że siedzą teraz ludzie w tym internecie i mądrzejsi od lekarzy... Super...

koko - 2011-03-15, 10:27

Jenny, dasz radę. Instynkt podpowie ci, co robić, a gdyby coś nie szło - będziesz mieć przecież blisko doświadczone położne.
Nocy na korytarzu też nie spędzisz - przecież na łóżkach rotacja jest bardzo duża, jedna babka kończy rodzić, druga zajmuje jej miejsce.
Co do tych sal o podwyższonym standardzie - masz na myśli salki porodowe, czy poporodowe? Z ciekawości - ile u ciebie kosztuje jedna i druga?
P.S. Matka, nie panikuj, będzie dobrze ;-)

gemi - 2011-03-15, 10:34

Jenny, dobrze, że podjęłaś decyzję. W moim odczuciu najgorsze jest właśnie takie wahanie, niepewność i przysłowiowe stanie w rozkroku.

Rozmawiałam na ten temat z położną. Dziewczyny, które nie były do końca, tak głęboko przekonane o rodzeniu w domu, czegoś się bały i miały wątpliwości, kończyły zazwyczaj na szybkich przenosinach do szpitala.

i jak napisała, rodot - św. Zofia to dobry szpital. Życzę Ci takiego pięknego przeżycia, jakie niedawno opisywała Jagienka

excelencja - 2011-03-15, 10:56

Jenny, trzymaj się mocno!
Sprawdź czy na korytarzu możesz być z dzieckiem - żeby Cię nic nie zaskoczyło.
Myślę, że warto zainwestować w salę, żebyście mogli być razem.
Niech ten cukier małemu szybko sprawdzą i wiej do domu :*
ściskam

koko - 2011-03-15, 11:17

Jenny, właśnie, tak, jak pisze gemi - jeśli nie miałaś 100% pewności, że dasz radę w domu, to dobrze, że będziesz rodzić w szpitalu.
Te szpitalne ceny sal poporodowych w św. Zofii to rozbój w biały dzień! W moim szpitalu taka sala (2 łóżka dla rodziców, łazienka i - co śmieszne - tv) + wyżywienie dla męża kosztują w sumie 150zł za dobę. W tej chwili obecność męża przy porodzie jest już nieodpłatna, ale szpital lubi, żeby wpłacić mu jakąś "darowiznę".
Szpital jest szpitalem i choć nie wiem jak bardzo by się starali ocieplić w nim klimat, zawsze będzie to jednak szpital (co za mądre zdanie). Ja byłam u siebie na oddziale na wycieczce razem z położną i od tego czasu oswajam sobie w pamięci to miejsce tak, żeby stało mi się znajome i przyjazne, żeby będąc tam skupić się na porodzie a nie aklimatyzacji.
Najbardziej obawiam się, że obok mnie będzie rodzić jakaś babka, która będzie się darła wniebogłosy (ja sama mogę się drzeć, ale mój krzyk nie będzie mnie stresował ;-) ).
Jenny, nie nakręcaj się, że spotkają cię same złe rzeczy - wszystko będzie zajęte, męża nie wpuszczą, dziecko zabiorą, a ty będziesz siedzieć sama po ciemku. Będą tam kobiety w dokładnie takiej samej sytuacji, co ty. Sama wiesz, jak szybko babki potrafią ze sobą nawiązać więź zwłaszcza, że wszystkie będą w tym czasie przeżywać najpiękniejsze chwile w życiu.

rosa - 2011-03-15, 11:24

Jenny, trzymam kciuki za Jagienkowy poród :-)
i nie nakręcaj się zbytnio, że nie dasz rady nocy bez męża przetrwać, wmawiaj sobie że właśnie dasz, poza tym nie będziesz sama, takie małe ciepłe ciałko obok dodaje sił :-)

malina - 2011-03-15, 11:34

Poli napisał/a:
Jak jestem na forach ciazowych to dziewczyny pisza w kolka, ze musza zrobic badanie, na to czy na tamto , obciazenie glukozy itd.


No własnie,ja tak miałam w poprzednmiej ciazy,teraz luz.Do tej pory zrobiłam raz - morfologie,mocz,wr,toxo,a tu jeszcze chwila i połowa ciaży bedzie.i w sumie sie ciesze bardzo,ze moj gin nie karze mi co chwila robic badan,po tym jak uznał,ze mam bardzo dobre wyniki :-) Za to usg przy każdej wizycie,z czego akurat sie ciesze :->

malva - 2011-03-15, 12:45

Jenny, nic się nie martw o noce w szpital,u,jak się zajmiesz dzieckiem itp...w momencie narodzin uruchamiają się tak potezne Siły Natury ,ze nie masz pojecia, dasz radę bo to natura przejmuje nad nami kontrolę ,na swoj sposób to jest piękne
nigdy nie zapomnę jak po narodzinach mojej Kalinki usłyszałam jej płacz, że jest głodna i poprostu musiałam ją nakarmic ( i nic nie mogło mnie od tego powstrzmac ;-) )

Jagienka - 2011-03-15, 12:53

jeśli chodzi o nocleg na korytarzu, to nie takie to straszne, jak się wydaje - nie doświadczyłam osobiście, ale przechodząc obok tych mam, widziałam i uznałam, ze nic nie narusza intymności i spokoju. Dzieci są przy mamach tak, jak na salach, jest też przewijak.
Jeśli chodzi o samotną, przerażającą noc, to też nie ma takiego problemu. Bez względu na to, czy na sali, czy na korytarzu, jest do dyspozycji bardzo miły i uczynny personel. Ze mną na sali leżały dwie mamy, które urodziły w tym samym czasie, co ja. One rodziły pierwsze dzieci, więc pytań i wątpliwości miały więcej niż ja. Przez wszystkie noce, co chwilę przychodziły do naszej sali położne dyżurujące i pomagały dosłownie we wszystkim. Pomoc przy karmieniu piersia też była na bardzo wysokim poziomie.
Nie wiem, czy warto placić ciężką kasę za salkę jednoosobową, bo warunki na zwykłych salach, a nawet na korytarzu są naprawdę dobre.
Ja też z tych przerażonych, bo po pierwszym porodzie przeżyłam szok bez męża, samotne noce i robiący łaskę personel itp. Jednak ten szpital przewyższa standardy nie tylko na etapie porodu, ale też na etapie poporodowym. :-)

Poli - 2011-03-15, 14:32

YolaW napisał/a:
Poli napisał/a:
Nie widziala nawet moich wynikow krwi na oczy

Poli, ale co jak np. kobieta ma bardzo niska Hgb, wtedy jakas większa utrata krwi przy porodzie mogłaby stwarzać zagrożenie...Nie wiem, trochę za mało się przejmują jak na mój gust, choć w wielu kwestiach mają rację oczywiście.



Ogolnie zelazo troche ponizej normy nie jest tutaj uznawane za katastrofę u ciezarnej. Moje bylo ostatnio troche ponizej normy, ale ja mam tak cale zycie ;) . Mysle, ze próbują zapobiegac niskiemu poziomowi zelaza, kazda ciezarna ma suplementowac 50 mg zelaza dziennie.
Przypuszczam, ze zostanie mi wykonane zelazo pod koniec ciazy :roll: , zobaczymy ;-)
Takze sporo suplementuje zelazo, trzy razy dziennie, aby nie spadlo mi za nisko.

Jenny takze uwazam,ze nie ma co wysnuwać tylko negatywnych scenariuszy, Szpital sw Zofii ma bardzo dobra opinie i wydaje mi sie, ze nie masz sie czego obawiac, ze zostaniesz zostawiona sama sobie.
Takze jestem zszokowana , jakie ceny maja w tym szpitalu i za wszystko trzeba placic dodatkowo, szczerze , to troche wykorzystuja sytuacje moim zdaniem, wiedza jak jest w innych szpitalach i takze wiedza, ze nawet pomimo tych oplat przyjda kobiety rodzic do nich :roll: .

Cytat:
Aż dziw, że przez połowę ciąży chodziłam do ginekologa, który na szpital św. Zofii mówił z wielkim przekąsem "złote klamki i nic więcej"


Mozna sie domyslec dlaczego tak mowil ;-) . Niestety, ale ginekologom nie podobaja sie zmiany w naszym poloznictwie, nagle przestaja byc bogami , nagle trzeba sie liczyc ze zdaniem rodzacej, ha tazke poloznej :-P , a sw zofia jest pionierem w tych zmianach , wiec wiadomo o co chodzi ;)

Jenny i uwazam,ze jesli tak bardzo zalezy ci , aby maz byl caly czas przy Was to lepiej zainwestuj w ta salke, nie rodzi sie w koncu codziennie, a chwile po porodzie sa naprawde wyjatkowe :-)

Jagienka - 2011-03-15, 16:10

Poli napisał/a:

Cytat:
Aż dziw, że przez połowę ciąży chodziłam do ginekologa, który na szpital św. Zofii mówił z wielkim przekąsem "złote klamki i nic więcej"


Mozna sie domyslec dlaczego tak mowil ;-) . Niestety, ale ginekologom nie podobaja sie zmiany w naszym poloznictwie, nagle przestaja byc bogami , nagle trzeba sie liczyc ze zdaniem rodzacej, ha tazke poloznej :-P , a sw zofia jest pionierem w tych zmianach , wiec wiadomo o co chodzi ;)


Jenny, a prowadziłaś może ciażę w medicoverze? Ja tak i podobne kąśliwe uwagi słyszałam. Kiedy na ostatniej wizycie lekarz prowadzący zapytał, gdzie zamierzam rodzić, powiedziałam, że w św. Zofii, on nie skomentował, ale minę miał znaczącą. Wcześniej zdarzyło mu się komentować ten szpital i fakt, że cyt. 'położnym wydaje się, że są najważniejsze, a jak pojawia się jakiś problem i potrzebny lekarz, to nagle umywają ręce od odpowiedzialności". Praktyki położnych z tego szpitala nazywał cudowaniem i wydziwianiem.
Jak wspomniałam o rodzeniu w wodzie, usłyszałam, że w pierwszej fazie porodu można sobie siedzieć w wannie, ale na sam poród w wodzie, to już nikt mi nigdzie nie pozwoli, bo jak to tak.
Tak więc zgadzam się z opinią Poli. Tu ich wszystkich boli i tyle :-)

excelencja - 2011-03-15, 16:52

Jagienka, muszę Ci coś powiedzieć- tylko ciiii- Twój poród do wody był nielegalny :)
arahja - 2011-03-15, 16:59

A ja właśnie na początku marca czytałam wywiad i wygrzebałam go teraz na ten wątek - chyba nie jest całkiem idealnie.

Cytat:
Po porodzie wpadliście na pomysł, żeby zrobić operetkę "Położnice Szpitala Świętej Zofii".

M.S.: Zaczynamy próby w kwietniu w chorzowskim Teatrze Rozrywki.

P.D.: To było trzeciego dnia po porodzie, kiedy się okazało, że nasze dziecko urodzone w jednym z najlepszych szpitali w Polsce, ze szczytu rankingu "Rodzić po ludzku", gdzie za indywidualną salę zapłaciliśmy 1400 zł, ma tyle wylewów, siedem w samym mózgu, że prawdopodobnie będzie niepełnosprawne i być może nie będzie widziało.

Dlaczego?

M.S.: Opowiedz, Pawełku. To na pewno zainteresuje czytelników "Dużego Formatu".

P.D.: Jeremi utknął w kanale rodnym. A w Świętej Zofii nie robią cesarek, bo to chyba zaburza im statystyki. Monika na oksytocynie mdlała z bólu przy każdym skurczu. Młody doktor włożył jej vacuum, czyli próżnociąg, a pielęgniarki zaczęły się drzeć na niego: "Tak się tego nie robi! Tak się nie robi!". Złamali dziecku kość czaszki, wyrwali mu rękę z barku, a jak się urodził, to był barwy popiołu i nie płakał. Dostał 4 na 10 punków w skali Apgar. W pierwszej chwili myślałem, że nie żyje.

M.S.: Szły badania za badaniami. Same złe wyniki.

P.D.: Byliśmy nieprzytomni ze zmęczenia. Od pewnego momentu mogliśmy już tylko z tego żartować.

M.S.: Na przykład: "A może jak wyrzucimy go z 12. piętra, to mu się też wszystko wchłonie?". Jeremi jest zdrowy, ale lekarze powiedzieli nam, że mieliśmy ogromne szczęście.


źródło
hxxp://wyborcza.pl/1,76842,9195201,Byl_sobie_Polak__Andrzej__czterej_pancerni_i_gej.html

excelencja - 2011-03-15, 19:48

arahja, hmmm ten opis jest zupełnie przeciętny, nie dramatyczny wcale- tak wygląda znaczna część opisów porodów, które znam...
I znam wiele dzieci, które w pierwszej minucie dostały 2/4/6 punktów - w tym moje własne.
So - żaden szpital nie jest idealny, w Zofii zdarzają się dramaty, zdarzały się sytuacje, że np dla matki nie było miejsca na poporodowym, to matka leżała na innym oddziale/piętrze i dziecko na innym.
Ale to i tak najlepsza opcja z mi znanych

koko - 2011-03-15, 19:56

Jagienka napisał/a:

Jak wspomniałam o rodzeniu w wodzie, usłyszałam, że w pierwszej fazie porodu można sobie siedzieć w wannie, ale na sam poród w wodzie, to już nikt mi nigdzie nie pozwoli, bo jak to tak.

Moja położna mówiła, że zmieniły się przepisy odnośnie porodów w wodzie - takie jest prawo UE, że nie można w szpitalu rodzić dziecka do wody (mam na myśli kulminację). Jej samej bardzo się to nie podoba i przyznała, że czasami troszkę nagina przepisy. Ale fakt jest faktem - UE mówi NIE porodom do wody.

Poli - 2011-03-15, 21:39

koko napisał/a:

Moja położna mówiła, że zmieniły się przepisy odnośnie porodów w wodzie - takie jest prawo UE, że nie można w szpitalu rodzić dziecka do wody (mam na myśli kulminację). Jej samej bardzo się to nie podoba i przyznała, że czasami troszkę nagina przepisy. Ale fakt jest faktem - UE mówi NIE porodom do wody.


To chyba cos nie tak z tymi przepisami :roll: , w dani mozna rodzic w szpitalu w wodzie, a jest w UE. A zreszta, czy to nie jakas parodia , ze jacys politycy maja decydowac gdzie ma rodzic kobieta ? Az tak sie martwia :evil:

rodot - 2011-03-15, 21:55

Poli napisał/a:
koko napisał/a:

Moja położna mówiła, że zmieniły się przepisy odnośnie porodów w wodzie - takie jest prawo UE, że nie można w szpitalu rodzić dziecka do wody (mam na myśli kulminację). Jej samej bardzo się to nie podoba i przyznała, że czasami troszkę nagina przepisy. Ale fakt jest faktem - UE mówi NIE porodom do wody.


To chyba cos nie tak z tymi przepisami :roll: , w dani mozna rodzic w szpitalu w wodzie, a jest w UE. A zreszta, czy to nie jakas parodia , ze jacys politycy maja decydowac gdzie ma rodzic kobieta ? Az tak sie martwia :evil:


No u nas to bardzo często jest świetna wymówka - różne dziwne rozwiązania się przepycha mówiąc, że to dostosowanie do prawa unijnego, "to nie my, to UE"....
Taki przepis to byłby jakiś absurd i krok w tył.

Lily - 2011-03-15, 21:59

euridice napisał/a:
Serio wydawało mi się, że coś takiego zaczęło obowiązywać.
Bo zaczęło, ale tradycyjnie - praktyka sobie.

hxxp://www.benc.pl/czytelnia/23/interwencje-medyczne-w-czasie-porodu/

koko - 2011-03-15, 22:12

rodot napisał/a:
No u nas to bardzo często jest świetna wymówka - różne dziwne rozwiązania się przepycha mówiąc, że to dostosowanie do prawa unijnego, "to nie my, to UE"....
Taki przepis to byłby jakiś absurd i krok w tył.

Chodzi o jakieś normy sanitarne, ponoć dziecko może zarazić się czymś z wody w trakcie porodu. Położna mówiła, że to absurd i niemożebność. I że wie, że nie powinna przyjmować porodów do wody właśnie ze względu na prawo, ale przyznała, że często zdarza jej się "że pacjentka rodzi tak szybko, że nie ma czasu na przenoszenie jej na łóżko" (czyt. a niech sobie spokojnie urodzi do wody).

YolaW - 2011-03-15, 22:51

Jenny, nie bój się nocy, będziesz zmęczona i przespisz :) Przynajmniej ja spałam jak kamień, a taki noworodek nie budzi się co godzinę.
bodi - 2011-03-16, 09:06

koko, ta położna jakieś bajki Ci wciska :shock:
przecież nie tak dawno Jagienka opisała tu na forum swój poród w Zofii, do wody, tu w UK (UE jakby nie było) porody do wody sa jak najbardziej praktykowane w szpitalach... |Może po prostu chce Cię zniechęcić do tego pomysłu?
następnym razem zapytaj ją o konkretne źródło, gdzie znalazła info o tym "zakazie".

excelencja - 2011-03-16, 09:37

koko napisał/a:
Moja położna mówiła, że zmieniły się przepisy odnośnie porodów w wodzie - takie jest prawo UE, że nie można w szpitalu rodzić dziecka do wody (mam na myśli kulminację).


owszem -= jest taki przepis, ale nie UE tylko z tego co wiem naszego polskiego osobistego kretyna, który sprawuje pieczę nad położnictwem, wyraził negatywną opinię i tyle.

koko - 2011-03-16, 10:21

exce, to może ja źle zapamiętałam kto wydał przepis, faktycznie może być to krajowy pomysł. W każdym razie zapis na pewno jest, a położna była tym wkurzona, bo do tej pory spokojnie sobie przyjmowała porody w wodzie, a teraz musi to robić ukradkiem lub się tłumaczyć. Nie zniechęcała mnie, wręcz przeciwnie.
nemain - 2011-03-17, 11:00

ja rozmawiałam z położną 2dni temu. pytałam o możliwość rodzenia do wody i powiedziała mi, że jak najbardziej taka opcja jest możliwa tylko żeby się nie nastawiać, że koniecznie woda, bo może się okazać wygodniej gdzie indziej. ale o żadnym zakazie nie wspomniała :)
Jagienka - 2011-03-17, 14:42

excelencja napisał/a:

owszem -= jest taki przepis, ale nie UE tylko z tego co wiem naszego polskiego osobistego kretyna, który sprawuje pieczę nad położnictwem, wyraził negatywną opinię i tyle.

a uzasadnił jakoś tę kretyńską opinię? Bardzo jestem ciekawa argumentacji przeciw porodom do wody...

marcyha - 2011-03-17, 15:32

A to faktycznie ciekawe, czemu nie wolno. No wiecie co, szok! Miśkę rodziłam 4 lata temu prosto do wody i nikt jeszcze problemu nie widział. Andrzejka też chciałam rodzić w wannie, ale nawet nie zdążyłam się rozebrać i rodziłam w ciuchach, w których przyjechałam. O przygotowaniu wanny nie było mowy.
koko - 2011-03-17, 15:59

Tak, to jest dość świeży przepis. Ponoć chodzi o zakażenia z wody (nie wiem, może E.coli? bo chyba nie krew matki?). Położna mówiła, że takie zakażenie jest praktycznie niemożliwe, ale prawo sobie, a życie sobie...
Jagienka - 2011-03-18, 11:54

marcyha napisał/a:
Miśkę rodziłam 4 lata temu prosto do wody

A gdzie rodziłaś?

excelencja - 2011-03-18, 13:32

krajowy konsultant uznał, że to niehigieniczne - woda, nie matka.
Ale nie było chyba żadnego przypadku zakażenia, który uzasadniałby tę teorię, konsultant ów najmłodszy nie jest - z pokolenia lekarzy bogów, foteli porodowych i przypinania nóg rodzącej skórzanymi pasami, so...
Ale ukradkiem - oczywiście oczywiście :)

[ Dodano: 2011-03-18, 13:36 ]
Koleś nazywa się Stanisław Radowicki i natknęłam się w necie na cytat tego pana w temacie śmierci dziecka:


"Kobiety często dramatyzują. Utrata ciąży i dziecka nierzadko jest zwykłym nieszczęśliwym wypadkiem, a nie wielką tragedią. Bywa, że same sobie są winne, gdy w nieodpowiedni sposób przygotują się do ciąży, nie dbają o siebie."

coż- to chyba wiele mówi o tym panu, więc dopóki on jest kk nie ma co liczyć na szczególne zmiany :P

moony - 2011-03-18, 13:50

excelencja napisał/a:
zwykłym nieszczęśliwym wypadkiem, a nie wielką tragedią
:shock: :shock: :shock: :-? :-/ :-| :-(
dynia - 2011-03-18, 13:57

excelencja napisał/a:

Koleś nazywa się Stanisław Radowicki i natknęłam się w necie na cytat tego pana w temacie śmierci dziecka:


Drogie dzieci oto buc :-?

Alispo - 2011-03-18, 14:05

hm..ciekawe czy o swoim dziecku by tez tak myslal,ze to nie tragedia?
koko - 2011-03-18, 19:47

Ja wiem, że istnieją różne oszołomy ale... bardziej mnie zastanawia, kto powierzył temu palantowi funkcję kk?
Lily - 2011-03-18, 19:52

Opinie o tym panu też raczej "takie sobie" hxxp://www.znanylekarz.pl/stanislaw-radowicki/ginekolog/warszawa
A cytat... bez komentarza :/

rodot - 2011-03-18, 23:15

Świetny konsultant, zaiste...
Ale nie natknęłam się w necie nigdzie na informację o tym zakazie porodów do wody. Na stronach Ministerstwa Zdrowia w dziale Ciąża i poród jest zakładka pt. zalecenia konsultantów krajowych i nie ma tam nic na ten temat na szczęście. Może więc tylko się na ten temat gdzieś wypowiadał, ale przepisu jako takiego nie ma?
Porodom domowym też jest oczywiście przeciwny ten super konsultant.

Może jakąś akcję musimy zorganizować -np bombardowanie mailami MZ w sprawie odwołania Stanisława Radowickiego z funkcji konsultanta?

ph78 - 2011-03-18, 23:20

Przyszłam przywitać się w tym wątku - w sam środek dyskusji o rodzeniu do wody :lol:
Dobrze, że nie mam wanny :lol:

Poli - 2011-03-21, 20:59

Euridice szczerze to ja nie znam tego linka z opisami porodow domowych , dzieki :-D sporo do czytania , to mam teraz niezłą lekturę :mryellow:
marcyha - 2011-03-23, 21:04

Jagienka napisał/a:
marcyha napisał/a:
Miśkę rodziłam 4 lata temu prosto do wody

A gdzie rodziłaś?
We włocławskim szpitalu wojewódzkim. Przy najbliższej wizycie dopytam się mojej dohtórki jak to teraz jest u nas.
kasienka - 2011-04-04, 11:35

hxxp://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,98993,9371427,Porod_domowy_za_pieniadze_NFZ__Ministerstwo__Jestesmy.html

to się staje coraz bardziej realne :) Nareszcie, po tylu latach :-D

bodi - 2011-04-06, 12:41

kilka komiksów o szpitalnym porodzie, od mojej ulubionej Hathor Goddess :)

hxxp://f1.grp.yahoofs.com/v1/oDmcTZUY5bmAWOpVLyZXnChLvG0kQhb7cKlNUYe8fhT1iy4K1RltjKR8YdCk4iRAA-r4rn5a3_Q44LClIZKghb1esCSEQA/Birthsmart.pdf

Malinetshka - 2011-04-06, 19:03

bodi, link mi nie działa :>
bodi - 2011-04-06, 22:47

hxxp://f1.grp.yahoofs.com/v1/oDmcTZUY5bmAWOpVLyZXnChLvG0kQhb7cKlNUYe8fhT1iy4K1RltjKR8YdCk4iRAA-r4rn5a3_Q44LClIZKghb1esCSEQA/Birthsmart.pdf

mi działa ale na wszelki wypadek wkleję jeszcze raz.

notasin - 2011-04-06, 23:06

mi działał :) smutny ten żart
bodi - 2011-04-07, 10:35

można wziąć poprawkę na to że Hathor mieszka w Stanach, tam jest jeszcze gorzej jeśli chodzi o medykalizację i komercjalizację porodu, ktoś już chyba wklejał tu link do filmu "The Business of Being Born" który własnie o tym opowiada.
excelencja - 2011-04-07, 10:42

mi też nie działa chlip chlip
bodi - 2011-04-07, 11:52

exce, specjalnie dla CIebie ;)

link do oryginalnej strony Hathor, seria o szpitalu (wchodzi się pojedynczo na poszczególne odcinki):

hxxp://www.thecowgoddess.com/birthsmart-tm-sixth-visit-onward-to-big-hospital-tm/

excelencja - 2011-04-08, 13:02

true true gracias
excelencja - 2011-04-09, 20:55

co z tego, że można rodzić w domu, skoro ginekolodzy będą wychodzić z siebie, żeby to uniemożliwić ... przynajmniej jest takie ryzyko.
hxxp://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,9403983,Kobiety_chca_rodzic_w_domu__Ginekolodzy_protestuja.html

Jakieś słuchy chodzą, że jednak nie będą refundowane - prawda to?

excelencja - 2011-04-16, 22:35

Kasieńko - wszystko przed Tobą :mrgreen:
notasin - 2011-04-16, 22:52

przepiękny :)
excelencja - 2011-04-16, 22:53

(ja nie mogę bliźniaków, bo w Pl są przeciwwskazaniem do porodu w domu, a jak znów przyjdzie mi 'rodzić' w szpitalu to się pochlastam czerstwą bułką)
excelencja - 2011-04-16, 23:01

euridice napisał/a:
i tak mamy obie przeciwwskazanie w postaci przebytej cc :>


cc nie jest przeciwwskazaniem jeśli upłynęły 3 lata między porodami, szczególnie jeśli cc było podczas czynności skurczowej - a obie miałyśmy do pełnego rozwarcia.

[ Dodano: 2011-04-16, 23:03 ]
euridice napisał/a:
Rodzenie w teorii - jak na razie idzie nam świetnie :mryellow:

tak tak :D

No ja póki co na tym poprzestanę

Kaja - 2011-04-24, 15:26

dołączam do fanek porodów domowych po cc z pełnym rozwarciem- również na razie tylko teoretycznie :mryellow:
Euri- dzięki za linka ;-)

nemain - 2011-06-14, 16:01

może któraś z Was zna położną z Białegostoku lub okolic albo taką, która jest skłonna dojechać do tego miasta aby odebrać pierwszy poród?

pytałam już na forum gazetowym i po znajomych ale niestety... wschód Polski jest chyba bardziej zacofany niż reszta kraju :(

będę wdzięczna za jakiekolwiek namiary

koko - 2011-06-14, 21:32

nemain, faktycznie, na wschodzie to chyba po jakąś szeptuchę trzeba... A na tym gazetowym forum pytałaś w dziale eksperckim pani Katarzyny Oleś? Może ona poda jakiś namiar?
nemain - 2011-06-14, 23:02

pytałam - najbliższa położna, do której dotarłam jest z mazur :/ trochę to daleko.
jeszcze za tydzień zaczynam zajęcia w szkole rodzenia, co to ponoć aktywne porody promuje i mam zamiar zagadać położną prowadząca... może się skusi na poród domowy ;)

bodi - 2011-06-15, 23:49

nemain, szukałaś/pytalaś na stronie dobrzeurodzeni?

powodzenia, mam nadzieję że uda Ci się znaleźć kogoś bliżej i urodzić pięknie w domu :D

YolaW - 2011-06-16, 20:42

nemain napisał/a:
mam zamiar zagadać położną prowadząca... może się skusi na poród domowy

nemain, nie nastawiałabym się na taką opcję. Położne domowe zazwyczaj mają np. podpisane umowy co do utylizacji odpadów poporodowych, nie można tak tego wszystkiego do kosza na dziko wywalić. Są też pewnie inne formalne przeszkody. Lepiej poszukaj oficjalnej położnej od porodów domowych. Mam nadzieję, że Ci się uda i urodzisz tak, jak chcesz :)

dżo - 2011-06-16, 20:48

YolaW napisał/a:
podpisane umowy co do utylizacji odpadów poporodowych,

YolaW, masz na mysli łożysko?
a jesli nie mają takiem umowy na utylizację to tylko z tego powodu odmawiaja przyjęcie dziecka w domu? spotkałas się z tym?
nasza połozna dała nam wybór czy ma zabrać do utylizacji czy zostawić abysmy sami zdecydowali co z nim zrobić

YolaW - 2011-06-16, 21:22

dżo napisał/a:
YolaW, masz na mysli łożysko?

Miałam na mysli wszystko co jest odpadem, np. zakrwawione ligniny itp. No chyba, że ktoś ma piec np. i może spalić. Ale o tej umowie z firmą utylizacyjną mówiła mi K. Oleś na spotkaniu przedporodowym.

Pipii - 2011-06-17, 08:46

łożysko z tego co wiem można sobie zostawić i zakopać pod drzewem ;-)
ale tutaj chodzi o wszystkie igły, strzykawki, właśnie zakrwawione szmatki i inne atrakcje, które na śmietniku wylądować nie mogą, a położna nie może tego podrzucić do szpitalnego śmietnika, bo jej grozi na prawdę duża kara..

koko - 2011-06-17, 10:19

Pipii, na przykład z wykopaniem krowiego łożyska świetnie radzą sobie psy i inne stwory, więc nie wiem, czy ryzykowałabym zakopanie własnego. Jakoś mnie to zniesmacza :-> Chociaż pępek Jerzyka czeka na zakopanie pod dębem sadzonym na jego narodziny :-)
Pipii - 2011-06-17, 11:47

koko napisał/a:
Pipii, na przykład z wykopaniem krowiego łożyska świetnie radzą sobie psy i inne stwory, więc nie wiem, czy ryzykowałabym zakopanie własnego. Jakoś mnie to zniesmacza :->

ups :oops: no, jak ktoś ma własny ogród, ogrodzony, nie ma psa to nie widzę problemu ;-) dziękuje Ci bardzo za ten wpis.. wylałaś mi kubeł wody na głowę ;-) Dzięki jeszcze raz..
(widok psa sąsiada z częścią mnie w jego pysku mnie.. również zniesmacza, przepraszam za żywy obraz..)

dżo - 2011-06-17, 18:59

Moje łozysko nadal w zamrażalce, mąż zamierza posadzić w naszym ogródku.

O innych odpadach nie pomyślalam, a rzeczywiście są, nawet nie wiem co z nimi zrobiły połozne.

excelencja - 2011-06-19, 15:06

zakrwawionej ligniny nie można wyrzucić do śmietnika, a zakrwawione podpaski można? No bez przesady... Zawsze można ognisko rozpalić. Eee no nie trzeba szukać problemów tam, gdzie ich nie ma.
YolaW - 2011-06-20, 21:27

Cytat:
Eee no nie trzeba szukać problemów tam, gdzie ich nie ma.

to nie rodzące szukają problemów tylko położne muszą spełnić pewne wymagania i podejrzewam, że wykazać po każdym porodzie, że takie odpady zutylizowały. No i pewnie ważniejsze od tej krwi są strzykawki i inne tego typu sprzęty, resztki laków itp.

Jenny napisał/a:
Łożyska ponoć bardzo cenne w firmach produkujących kosmetyki

U nas w szpitalu jest osobna lodówka na łożyska (widziałam na własne oczy), po porodzie wszelkie odpady ładowali do wora, ale łożyska szły do lodówki, więc pewnie coś w tym jest. Ta lodówka stała na korytarzu i pisalo na niej "łożyska".

koko - 2011-06-20, 22:31

YolaW napisał/a:
Ta lodówka stała na korytarzu i pisalo na niej "łożyska".

O fuck!
A tak w ogóle.... YolaW.... co tu jeszcze robisz? 8-)

nemain - 2011-06-20, 23:59

w niedzielę dowiedziałam się drogą potajemnie-pantoflową, że w moich okolicach jedna dziewczyna urodziła w domu z położną. co prawda było to już jakiś czas temu ale mam do niej numer i liczę na to, że położna jeszcze funkcjonuje :) wstąpiła we mnie nowa nadzieja :mryellow:

a odnośnie utylizacji śmieci - każdy może zamówić utylizację najróżniejszych odpadów więc to naprawdę nie jest problem, najwyżej podwyższa koszt całego porodu.

nie wiem jakie inne formalności musi załatwić jeszcze położna? wypisać godzinę urodzenia i datę? jeśli się nie zgodzi to zawsze po fakcie można wezwać karetkę i powiedzieć, że wszystko odbyło się tak szybko... owszem, to upierdliwe, ale jest to pewne rozwiązanie.

MartaJS - 2011-06-21, 07:50

Pipii napisał/a:
łożysko z tego co wiem można sobie zostawić i zakopać pod drzewem ;-)


Albo zjeść. Zawsze powtarzam znajomym, wypytującym, czy kurczaka jem itp., że z mięs to tylko ludzkie. Zresztą wszystkie ssaki zjadają swoje łożysko, tylko my utylizujemy ;-)
Pozdrowienia znad śniadania ;-)

moony - 2011-06-21, 20:04

MartaJS napisał/a:
wszystkie ssaki

Serio? Ostatnio się właśnie zastanawialiśmy z mężem... Obstawiałam, że te roślinożerne - nie. No ale ja się nie znam :P

okso - 2011-06-22, 07:09

łożysko ponoć jest bogate w rożne hormony i zapobiega depresji poporodowej ;) no ale ja bym się jednak nie skusiła :lol:
Dominika - 2011-06-22, 12:33

okso napisał/a:
no ale ja bym się jednak nie skusiła


Ja tez nie, dziekuje :-D

YolaW - 2011-06-22, 13:43

koko napisał/a:
A tak w ogóle.... YolaW.... co tu jeszcze robisz?

Nawet mi nie mów...ciągle czekamy...

Jenny napisał/a:
Nie wiem tylko jak jest z testami przesiewowymi

Z tego co pamiętam to położna robi ten test.

MartaJS - 2011-06-23, 08:06

moony napisał/a:
Serio? Ostatnio się właśnie zastanawialiśmy z mężem... Obstawiałam, że te roślinożerne - nie. No ale ja się nie znam :P


Roślinożerne też zjadają. Oprócz hormonów, dużej porcji białka i substancji odżywczych ma to inną ważną funkcję - takie leżące i pachnące łożysko wabiłoby drapieżniki, które po przekąsce poszukałyby czegoś konkretniejszego na ząb - a z młodym nie da się odejść za daleko ani szybko uciekać.
W niektórych kulturach zresztą rodzina zjada rytualnie łożysko. W Polsce znam też taką historię ;-)

seminko - 2011-06-23, 08:41

MartaJS napisał/a:
W Polsce znam też taką historię

Marto, masz na myśli takiego owado- i zielskożernego pana, nie pamiętam jego nazwiska (pracuje na którejś z uczelni)..? ;-)

Hm, trudno mi sobie wyobrazić np. sarnę, zjadającą coś takiego...

YolaW, trzymam kciuki! :-D

I przepraszam, jeśli się Wam wcięłam w rozmowę, ale to bardzo ciekawy temat z tymi łożyskami :-)

MartaJS - 2011-06-23, 09:03

Tak, tego :-)
hxxp://www.luczaj.com/
Tu jest wywiad:
hxxp://www.zimorodek.com/artykusy--ciekawostki-edukacja-ekologiczna-58/195-czsowiek-ktzje-wszystko

Cytat:

Nie cofnął się pan natomiast przed złamaniem innego tabu – kiedy urodziła się panu córka, zjadł pan łożysko.
– Owszem. Starczyło na trzy dni – w pierwszy dzień zjadłem je bez dodatków, w drugi zrobiłem tatara, a w trzeci curry tikka masala. Kiedy urodziła mi się druga córka, zrobiłem to samo. Ma się kawał mięsa zmarnować? Przecież to takie smaczne... Tym razem udało mi się nawet namówić żonę, która jest wegetarianką. Poczytała gdzieś o zdrowotnych właściwościach łożyska i spróbowała. Ugotowałem je na parze z imbirem i chili, a to, co zostało, ususzyliśmy, zmieliliśmy na proszek i od czasu do czasu żona używa tego jako lekarstwa.
Nie jest to przypadkiem jakiś wariant kanibalizmu?
– Trochę jest i dlatego to takie przyjemne. Poza tym nikomu przecież nie szkodzę. Zabijanie zwierząt dla mięsa – to dopiero jest niemoralne!

nemain - 2011-06-23, 09:19

MartaJS no właśnie to wytłumaczenie z drapieżnikiem też mi przyszło do głowy :)

a słyszałyście o porodzie lotosowym? tam nie odcina się pępowiny tylko czeka aż samo wszystko uschnie i odpadnie.

Dominika - 2011-06-23, 10:15

Sa na to (jak na wszystko) sposoby. Np okladanie ziolami, i sola, czeste przeplukiwanie.

Z lotosowym jest tak jak z reszta. Jest to pomysl, ale nie dla kazdego.
Mi osobiscie dosc sie to podoba, ale nie dam raczej rady lezec i pilnowac dziecka z lozyskiem. (Jest sie niejako unieruchomionym na 3-7 dni, dopoki pepowina nie odpadnie) Mam starsze dziecko do przypilnowania i wydaje mi sie, ze pozostawienie pepowiny na tyle dlugo by naturalnie przestala pulsowac wystarczy. Czyli okolo kilku minut. Mi wystarczy z pol godziny, choc nawet pare godzin bym ja przetrzymala, ale pare dni... raczej nie dam rady.
Kobieta ktora to niejako wymyslila sadzi, ze nastepuja korzystne zjawiska energetyczne (w ciele eterycznym chyba) u dziecka. Nie wiem czy ktos to poparl, a poza tym trzeba miec warunki by troszczyc sie o dziecko i podlaczone lozysko. W dawnych czasach raczej nie byloby to mozliwe. I chyba nie jest to najbardziej naturalne? Jakos do mnie lotosowy nie przemawia stuprocentowo...

Poli - 2011-06-23, 14:19

Do mnie takze lotosowy nie przemawia , ale kazdy robi co lubi ;-)

Za to chcialam wkleic fajne badanie o peknieciach krocza i porodzie domowym :

60-70 procent pekniec krocza lub naciec- porod szpitalny ( u nas w Polsce to zapewne 90 % :-P :
hxxp://clinicalevidence.bmj.com/ceweb/conditions/pac/1401/1401_background.jsp

Porod domowy : kobiety w wielu 20-24 lata . 1% ryzyko pekniecia !!!!, 24-29 lat ryzyko 28%:
hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21244665
hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/18429515

inne badanie, ryzyko pekniecia krocza w porodzie domowym wiek kobiet nieograniczony - 30%:
hxxp://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9892890

Wiec mamy niezla roznica60- 70 % porod szpitalny do 1- 30 % porod domowy :-D

koko - 2011-06-23, 14:31

Mnie też poród lotosowy odrzuca. To miało być w zamyśle tak na maksa naturalne, że wyszło wręcz w sprzeczności z naturą.
Co do tych domowych pęknięć krocza - ciekawe, ile z nich jest powyżej II stopnia? Nie jestem fanką nacięć (zwłaszcza po własnym), ale miałam mimo nacięcia pęknięcie III stopnia. Boję się pomyśleć, co by było bez nacięcia? Problem z tymi pęknięciami jest taki, że nigdy nie wiadomo, w jaki sposób i jak bardzo "poleci".

Poli - 2011-06-23, 14:47

Koko tutaj w tabelce jest ladny spis rodzai pekniec i ich stopnia, praktyka jednej poloznej (str 25):

hxxp://www.rodzicpoludzku.pl/images/stories/publikacje/nacieciekrocza.pdf


Natomiast co mi polozna mowila, to to, iz w przypadku naciecia jest wieksze ryzyko dalszego pekniecia niz bez nacinania, skora peka o wiele latwiej gdy jest juz naciecie.

Ja takze bylam nacieta podczas rodzenia syna - rutynowo, nikt mnie nawet nie raczyl spytac i pękłam pomimo tego dalej :-/

koko - 2011-06-23, 14:56

Poli, tam jest tylko do drugiego stopnia włącznie?? To znaczy, że groźniejsze pęknięcia się nie zdarzały??
Jak byłam na zdjęciu szwów i położna spojrzała na moją ranę, to spytała: "Ojej, a co to było, poród z ochroną krocza?" - do tej pory mnie ten tekst zastanawia.
W każdym razie mimo pęknięcia III stopnia i bardzo dobrego wygojenia obu ran przyznam, że po pęknięciu nie boli mnie nic, a po nacięciu do tej pory czuję przy dłuższym chodzeniu czy zmarznięciu nieprzyjemny ból.

notasin - 2011-06-23, 15:05

Poli napisał/a:
w przypadku naciecia jest wieksze ryzyko dalszego pekniecia niz bez nacinania, skora peka o wiele latwiej gdy jest juz naciecie.
koko napisał/a:
Problem z tymi pęknięciami jest taki, że nigdy nie wiadomo, w jaki sposób i jak bardzo "poleci".

nam położna tłumaczyła, że nacięciem niejako nadaje się kierunek ewentualnemu pęknięciu - po to, by nie pękł np. odbyt..

Poli - 2011-06-23, 15:49

koko napisał/a:

W każdym razie mimo pęknięcia III stopnia i bardzo dobrego wygojenia obu ran przyznam, że po pęknięciu nie boli mnie nic, a po nacięciu do tej pory czuję przy dłuższym chodzeniu czy zmarznięciu nieprzyjemny ból.


Ja po nacieciu czulam rane ok roku czasu a na zmiany pogody czy podczas okresu potrafilo mnie ciagnac ok 5 laty po porodzie. A dziwne tam gdzie peklam zagoil sie i jakbym wogle nie miala tam rany.

Cytat:
nam położna tłumaczyła, że nacięciem niejako nadaje się kierunek ewentualnemu pęknięciu - po to, by nie pękł np. odbyt..


Brzmi logicznie, ale jakos nie pociesza mnie po moich przeżyciach ;-)

Nie wiem czy juz o tym pisalam ale w dani nie nacina sie rodzacych. I z tych co znam to wiekszosc z porodu wyszla bez żadnego pekniecia, jedna znajoma co rodzila 2 miesiace temu , chlopak ok 4 kg to miala pekniecie I stopnia dwa szwy.
Boze co ja bym dala za dwa szwy a nie 10 jak mialam po synie :-?

koko napisał/a:
"Ojej, a co to było, poród z ochroną krocza?" - do tej pory mnie ten tekst zastanawia.


Dla mnie ten teks ocznacza jedno, jak sie u nas znaja na ochronie krocza, przykre :-|

excelencja - 2011-06-23, 21:15

Nam położna tłumaczyła, że pęknięcia są w najcieńszym miejscu i szybko się goją i generalnie raczej nie zdarzają się poważniejsze. No chyba, że w pozycji leżącej - no ale ona jest ma maxa nienaturalna.
Za to rozcięcie jest z mety trzeciego stopnia i wcale nie w najcieńszym miejscu.

YolaW - 2011-06-23, 21:35

koko napisał/a:
Nie jestem fanką nacięć (zwłaszcza po własnym), ale miałam mimo nacięcia pęknięcie III stopnia. Boję się pomyśleć, co by było bez nacięcia?

koko, z tymi nacięciami jest tak, że jak się natnie to dużo łatwiej idzie dalej pęknięcie. Nam to położna tłumaczyła tak, że dużo trudniej jest rozerwać prześcieradło jak się go nie natnie wcześniej i tak samo jest ze skórą. Także te nacięcia nie zabezpieczają przed pęknięciem, choć wmawia nam się, że tak jest.

koko napisał/a:
po pęknięciu nie boli mnie nic, a po nacięciu do tej pory czuję przy dłuższym chodzeniu czy zmarznięciu nieprzyjemny ból.

Moja siostra raz była nacinana a 2 razy nie i mówi, że jest kolosalna różnica choćby w gojeniu i późniejszym bólu. Ja mam na razie doświadczenie tylko z nacięciem i uważam, że to masakra.

[ Dodano: 2011-06-23, 21:36 ]
notasin napisał/a:
nam położna tłumaczyła, że nacięciem niejako nadaje się kierunek ewentualnemu pęknięciu - po to, by nie pękł np. odbyt..

Tak, tylko tnie się w poprzek włókien mięśniowych, to się dużo gorzej goi...

[ Dodano: 2011-06-23, 21:37 ]
Poli napisał/a:
koko napisał/a:
"Ojej, a co to było, poród z ochroną krocza?" - do tej pory mnie ten tekst zastanawia.



Dla mnie ten teks ocznacza jedno, jak sie u nas znaja na ochronie krocza, przykre

Otóż to. Ile położnych widziało krocze po porodzie z ochroną krocza? Prawie żadna pewnie. Bo w Polsce ochrona krocza to pewnie tylko nie nacinanie, a z tym się wiążą inne sprawy np. pozycje porodowe itp.

notasin - 2011-06-24, 00:18

nie jestem fanką nacięć, chciałabym jedynie wkleić swoje trzy grosze, ku pokrzepieniu tych, co prawdopodobnie będą nacięte, że może być i tak jak u mnie, czyli mimo wielu szwów, bardzo ładnie i szybko się goiło i od zdjęcia szwów zero bólu czy dyskomfortu

[ Dodano: 2011-06-24, 00:20 ]
YolaW napisał/a:
Moja siostra raz była nacinana a 2 razy nie i mówi, że jest kolosalna różnica choćby w gojeniu i późniejszym bólu.

moja siostra ma identyczne doświadczenia :)

go. - 2011-06-24, 07:27

ej a z tym łożyskiem też mnie tak zaciekawiło- jak kobieta przenosi ciąże do ukończonego 42 tc to pewnie ma gorsze walory smakowe niż 37 tc nie? :mrgreen:
seminko - 2011-06-24, 07:59

Miałam jedno nacięcie (nawet nie wiedziałam, kiedy położna je zrobiła;))- przez jakiś miesiąc po porodzie czułam się, jakbym siedziała na jeżu :mrgreen: Ale goiło się ładnie, żadnych śladów, blizn i tym podobnych. Dziś już nie pamiętam ;-)
Swoją drogą, pewnie i tak by pękło (ciarki mi przechodzą po plecach :-> ), no i cóż, mogłoby być gorzej z takim "niekontrolowanym" rozerwaniem tkanki;)

gosia, nie znam się, nie jadam codziennie :roll: Ale coś w tym może być.

koko - 2011-06-24, 08:17

YolaW, no właśnie u mnie nacięcie było w jedną stronę, a pęknięcie poszło w swoją :-|
Moment nacięcia pamiętam świetnie, bo pani powiedziała grzecznie: a teraz panią natnę (ale na szczęście poczekała na skurcz).
Tantra kurczę, aż tyle czasu się z tym męczyłaś? U mnie w zasadzie wszystkie dolegliwości ustały po wyciągnięciu tych kłujących szwów.
gosia z badylem, pewnie smakowo robi się nieciekawe i łykowate, ale za to wapniejące, więc może dobre dla karmiącej? :mrgreen:

seminko - 2011-06-24, 08:26

koko napisał/a:
Tantra kurczę, aż tyle czasu się z tym męczyłaś

No, jakoś tak :-> Po zdjęciu szwów jeszcze musiało się trochę "pogoić".
Przed porodem podpisałam zgodę na wszystko w razie konieczności (czego ja bym nie podpisała w tym stanie :roll: Porodówki powinni oblegać akwizytorzy wszelkiej maści ;-) )
Zdołałam się tylko przytomnie umówić z położną, że nie będzie cięła, jeśli nie będzie trzeba :->

[ Dodano: 2011-06-24, 08:31 ]
koko napisał/a:
łykowate

O, matko! :mryellow:

Dominika - 2011-06-24, 10:00

Tantra napisał/a:
Porodówki powinni oblegać akwizytorzy wszelkiej maści

Ze tez nikt na to nie wpadl. Sukces murowany. Jeszcze bym podziekowala :mrgreen:

go. - 2011-06-24, 10:10

hehe, a ja na porodówce w drugą strone podziałałam- namoim przerażonym A wynegocjowałam przecieraną ścianę w dużym pokoju (na którą 1,5 roku się nie chciał zgodzić) i wakacje w nagrodę w Gdańsku -nie dopiero tj chciał-za rok, ale jak maluch skończy 3 miesiące 8-)
Naprawdę polecam takie miejsce akcji do rodzinnych negocjacji :mryellow:

Dominika - 2011-06-24, 10:27

Niezle Gosia! Ja wtedy bylam grzeczniutka i pokorna , teraz dopiero przy drugim taka bardziej waleczna jestem.
YolaW - 2011-06-24, 14:06

koko napisał/a:
YolaW, no właśnie u mnie nacięcie było w jedną stronę, a pęknięcie poszło w swoją

Biedulko, to jeszcze dodatkowe szwy...dobrze, że już zagojone wszystko...

Tantra napisał/a:
Przed porodem podpisałam zgodę na wszystko w razie konieczności (czego ja bym nie podpisała w tym stanie

Ponoć teraz ten podpis jest itak nic nie wart, bo na każdą procedurę musisz wyrazić zgodę osobno i o wszystko muszą Cię zapytać i w miarę możliwości wytlumaczyć, czyli np. przed nacięciem zamiast powiedziec, że teraz panią natnę powinna zapytać czy może to zrobić itp. To samo z przebijaniuem pęcherza i innymi ingerencjami.

Jadzia - 2011-06-24, 15:05

YoluW, tak a propos nacięcia: to na Łubinowej nacinają bardzo rzadko. Gin, który tam pracuje powiedział, że nawet poród z rączką nie jest powodem do nacinania (a w szpitalu, w którym rodziłam mieli odmienne zdanie), a położne rywalizują między sobą w kwestii takiego poprowadzenia porodu, żeby było bez nacięć i pęknięć.
Z całego porodu właśnie nacięcie wspominam najgorzej (no i szycie). Do dziś czuję się źle w sensie fizycznym i psychicznym z tą blizną.

YolaW - 2011-06-24, 16:58

Jadzia, wiem, Łubinowa pod tym względem jest super :) Wszystko robią tak, żeby było najlepiej i można rodzić w pozycji jaką się samemu wybierze, poród w wodzie też bez problemu :) Mam wielką nadzieję, że będę tam dobrze zaopiekowana :) Jestem już wpisana na listę i jak się zacznie mam dzwonić i jechać :)
Jadzia napisał/a:
Z całego porodu właśnie nacięcie wspominam najgorzej (no i szycie). Do dziś czuję się źle w sensie fizycznym i psychicznym z tą blizną.

U mnie było podobnie przez długi czas, teraz można powiedzieć, że pogodziłam się już z tym co się stało, ale miałam traumę...Ty też w końcu przestaniesz to rozpamiętywać, ale na to trzeba czasu.

seminko - 2011-06-24, 23:33

koko napisał/a:
u mnie nacięcie było w jedną stronę, a pęknięcie poszło w swoją

koko, wpółczuję (teraz doczytałam)...:-/

No, ale Jerz z pewnością wynagradza Ci wszystkie "jeże" świata..! ;-) :-)

moony - 2011-06-25, 13:07

Rodziłam podobno z ochroną krocza, co w moim przypadku oznaczało nie nacinanie, inną pozycję porodową i nie parcie na każdym skurczu. Coś mi się tam nadszarpnęło, bo byłam zagrożona jednym szwem, ale nic nie czułam. Szwu nie założyli, bo nie było lekarza :P
AZ - 2011-06-26, 03:04

jenny, potraktuj to jak komplement ;)
priya - 2011-07-04, 09:48

hxxp://katowice.gazeta.pl/katowice/1,111953,9856896,Na_powitanie_zaspiewalem_dzieciom_mantre.html?fb_ref=su&fb_source=profile_oneline
Poli - 2011-07-04, 21:24

priya napisał/a:
hxxp://katowice.gazeta.pl/katowice/1,111953,9856896,Na_powitanie_zaspiewalem_dzieciom_mantre.html?fb_ref=su&fb_source=profile_oneline


Piekny i wzruszajacy opis, jeszcze na dodatek z ust faceta :-) .

[ Dodano: 2011-07-06, 18:47 ]
Wiecie co mnie tutaj przygotowanie do porodu domowego w dani lekko szokuje. Moja polozna nie widziala na oczy moim badan krwi, tylko moj lekarz rodzinny , wlasciwie wszystko w porzadku , oprocz zelaza , troche za niskie, ale u mnie to norma.

Ale powinnam miec tzw wizyte poloznej w domu, aby sprawdzic warunki mieszkaniowe, i pytam sie jej ostatnio , kiedy bedzie ta wizyta domowa. Ona mowi, ze nie bedzie :shock: , poniewaz jest lato i urlopy itd, a wierzy , ze nasze warunki mieszkaniowe sa w porzadku :-> .

Na koniec powiedziala,ze przekonam sie, ze porod domowy bedzie rewelacyjnym przeciem i zyczyla mi jak najlepiej jakbysmy nie zobaczyly sie za dwa tygodnie :-) ( nastepna wizyte mam za dwa tygodnie). A kto odbierze moj porod domowy ?to jest jak totolotek, poniewaz do porodu domowego wzywa sie polozna z dyżuru w szpitalu, a bardzo bym chciala dostac moja polozna :-(

Dominika - 2011-07-07, 13:16

Poli napisał/a:
o jest jak totolotek, poniewaz do porodu domowego wzywa sie polozna z dyżuru w szpitalu,

szkoda...
Mi tez moglo trafic sie roznie, ale u nas jest zasada, ze czy dzien czy noc to przyjezdza wlasna wybrana polozna. I moja w 10 minut sie wyrobila w sobote wieczor. Ta ze szpitalnego dyzuru przyjechala jako pomoc na wszelki wypadek.

Oby Ci sie trafila ta Twoja, a jak bedzie inna, to zeby okazala sie o niebo lepsza :-D

[ Dodano: 2011-07-07, 13:21 ]
priya napisał/a:
hxxp://katowice.gazeta.pl...profile_oneline
_________________

piekne... ciekawe czy ja juz zawsze bede plakac przy opisach porodow (zwlaszcza domowych) :->

nemain - 2011-07-07, 21:30

ja to chyba po wszystkim napiszę jakąś książkę dotyczącą poszukiwania położnej, która przyjmie poród domowy w PL. o ile w Warszawie znalazłam bez problemu tak niecałe 200km na wschód panuje głucha cisza, a jak powiem poród w domu to wszystkim włosy na głowie stają i zaczynają się gadki umoralniająco - straszące.
jestem już szczerze zmęczona tymi poszukiwaniami - teraz już wiem, że nie ma szans na to, że ktokolwiek z tej okolicy przyjmie poród domowy, ale znalazłam cudowną położną, która będzie z nami w I fazie porodu. i to jest czas, w którym mogłaby dojechać położna skądś z kraju (jeśli z warszawy, to nawet rodzina mogłaby ją dowieść do nas). ale to wszystko jak widzicie jest mega skomplikowane logistycznie :(
niby w myśl nowej ustawy mam prawo urodzić w domu. ale okazuje się, że to martwy zapis :/

Poli jak czytam takie opisy to mi się też łza w oku kręci. życzę Ci, żebyś trafiła na swoją położną :) a przede wszystkim żebyś urodziła spokojnie w domku, tak jak chcesz.

Poli - 2011-07-08, 15:10

Dominika i Nemain dziekuje za mile slowa :-) , ale to co piszesz nemain jest smutne, z ta polozna, ze nikogo nie ma chetnego w Twoim rejonie, moze jednak znajdzie sie jakas chetna :?:
nemain - 2011-07-08, 16:19

Poli... szukałam sama, przez znajomych w kręgach medycznych (po uprzednim przekonaniu ich, że poród domowy to jednak nie horror w odcinkach), szukały położne prowadzące szkołę rodzenia do której chodzę, w końcu rozmawiałam z położnymi z innych rejonów PL odbierającymi porody domowe - nie znalazłam :( tutaj się mówi, że porody domowe to chory pomysł, narażanie matki i dziecka, nieodpowiedzialność i że żadna szanująca się położna nie zrobi czegoś takiego :/ takie skostniałe środowisko.

mam położną, która jest chętna do bycia z nami w czasie I etapu porodu (tak żeby jak najdłużej być w domu) ale mówi, że sama dziecka nie przyjmie i na finisz albo musi dojechać jeszcze jakaś położna z doświadczeniem w porodach domowych albo musimy jechać do szpitala.

jestem już zmęczona tymi rozmowami, pytaniami, gadkami umoralniającymi. w poniedziałek powiedziałam mojemu M, że jak tak to ja się wypisuje i nie rodzę w ogóle :P

to sobie pomarudziłam :)

Poli - 2011-07-09, 22:17

neman , wiesz zawsze mozna "nie zdazyc" do szpitala :mryellow:

Co do gadek umoralniajcych, takze moja rodzina nic nie wie, ze mam plan rodzic w domu, poniewaz boje sie tych gadek , dowiedza sie po fakcie ;-)
Tylko nie wiem co zrobie z tym basenem porodowym , ktory teraz stoi w duzym pokoju jak przyjedzie moj kuzyn zabrac mojego syna do polski do mojej mamy :mryellow:

[ Dodano: 2011-08-01, 20:53 ]
Wklejam pare zdjec z mojego porodu domowego :-D
Te zawiniatko, to wazenie przez polozna :->

Myślozbrodnia - 2011-09-19, 21:06

Zastanawiam się nad porodem domowym, gdyż po zapoznaniu się z ofertą warszawskich szpitali i przeczytaniu setek komentarzy dotyczących nawet tych"renomowanych" szpitali w warszawie, aż zrobiło mi się słabo. Po prostu boję się tam rodzić. Dotarły do mnie jednak ajkieś dziwne informacje, że po porodzie domowym nie dostanę macierzyńskiego ( przeczytane gdzieś w necie) co wydaje mi się kompletną bujdą, bo niby z jakiej racji? Czy wiecie coś na ten temat?
Drugie pytanie to pytanie o sprawdzoną położną w warszawie i kwestie finansowe (?)

bodi - 2011-09-19, 22:04

Poli, pieeeknie :) wzruszylam sie, [przypomnialy mi sie nasze pierwsze chwile z mala...

myslo, zajrzyj na forum dobrzeurodzeni.pl, w warszawie jest sporo poloznych przyjmujacych porody domowe, ja polecalabym Ci na poczatek marie romanowska i irene choluj, spotkaj sie i zobacz ktora ci pasuje :)

excelencja - 2011-09-19, 22:20

Myślozbrodnia, bzdura oczywiście.
Też polecam p.Irenkę i Marię.

ana138 - 2011-09-19, 22:29

Poli, nie widziałam tych zdjec wczesniej, piekne
Myślozbrodnia - 2011-09-20, 10:54

dziękuję dziewczyny :) Znalazłam już kontakty do tych Pań i za kilka dni dzwonię:)))
sunny - 2011-09-20, 11:22

Myślozbrodnia z tym macierzyńskim to też myślę, że to bzdura, do wypłaty tego zasiłku potrzebny jest akt urodzenia dziecka, a dziecko urodzone w domu taki akt tak czy siak musi dostać, nigdzie nie czytałam, aby ZUS/zakład pracy wymagał, żeby był to poród w szpitalu.
Tutaj cytat z dokumentów ZUS

„Dokumentami wymaganymi do przyznania i wypłaty zasiłku macierzyńskiego są:

- zaświadczenie o przewidywanej dacie porodu – za okres przed porodem, jeśli

ubezpieczona korzysta z zasiłku macierzyńskiego przed porodem,

- skrócony odpis aktu urodzenia dziecka – za okres od dnia porodu zarówno,

jeżeli ubezpieczona korzysta z zasiłku macierzyńskiego przed porodem, jak i gdy

ubiega się o zasiłek od dnia porodu.

Jeżeli zasiłek macierzyński z tytułu urodzenia dziecka jest wypłacany przez

Zakład Ubezpieczeń Społecznych, wymagane jest dodatkowo zaświadczenie

pracodawcy o okresie udzielonego urlopu macierzyńskiego – w przypadku pracownic

oraz zaświadczenie płatnika składek wystawione na druku ZUS Z-3 – w przypadku

pracownic albo ZUS Z-3a – w przypadku pozostałych ubezpieczonych
.”

Nasze dzieciaczki chyba będą urodzone w podobnym terminie :mrgreen:

Myślozbrodnia - 2011-09-20, 20:42

na to wygląda Sunny:) znasz już płeć? a w ogole jest jakiś wątek dla obecnych Ciążówek, gdzie by mogły sobie pogadać o pierdołach? ;)
moony - 2011-09-20, 21:55

Myślozbrodnia, tu: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=8689
Brzuszkowe 2011 i 2012 razem na razie :)

Jagienka - 2011-09-20, 22:45

Myślozbrodnia, macierzyński będziesz oczywiście miała.
A co do szpitala, to położna domowa tak czy siak będzie chciała, abyś jakiś miała wybrany, więc jeśli Warszawa, to polecam św. Zofię. Ja tam urodziłam w 100% naturalnie, w warunkach niemal domowych i nie było przy porodzie nikogo więcej, niż zwykle przy domowym. Tak więc polecam gorąco.

Myślozbrodnia - 2011-09-21, 13:13

Niestety czytałam i słyszałam, że szpital św Zofii to już niemalże "fabryka" i za wszystko trzeba tam już płacić. Więc jeśli wierzyć opiniom, to bardzo cięzko się tam dostać bez wypchanego portfela.

A dawno rodziłaś?

krzysztof - 2011-10-31, 19:18
Temat postu: Re: Poród w domu
WITAM :-o

kasienka napisał/a:

...
Parę osób rodziło w domu...Jestem ciekawa, jak to u Was wyglądało? Przyjmę wszystkie szczegóły :mrgreen:
...


"Poród? Tylko w domu!" Anna Kamińska
hxxp://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/porod-tylko-domu
Cytat:

Rodząc w domu, czuły się najbezpieczniej. Nie zamieniłyby tego nigdy na najlepsze nawet warunki szpitalne

Joannie poród kojarzy się z zapachem domowego ciasta, pieczonego dla położnej. Dominika pamięta oczy swojego męża, który zgodził się wziąć na siebie całą odpowiedzialność. Magda nie zapomni nigdy chwil tuż po porodzie, spędzonych we trójkę, całą rodziną, w swojej sypialni. Trzy kobiety urodziły dziecko tam, gdzie - jak mówią - czuły się najbezpieczniej, czyli we własnym domu.
Witold, niebieskooki blondynek, jest uśmiechnięty i wędrując po kocu w parku, gdzie rozmawiam z jego mamą, częstuje mnie borówkami. To właśnie niedaleko tego parku, na szóstym piętrze w 10-piętrowym bloku na warszawskiej Ochocie, rok i trzy miesiące temu, w sypialni swoich rodziców, Witold przyszedł na świat.
Magdalena Elżanowska, energiczna 33--latka, z wykształcenia leśnik, chciała rodzić tam, gdzie będzie czuła się bezpiecznie. - To jest naturalne - tłumaczy Magda. - W świecie zwierząt samica szuka odpowiedniego miejsca, by urodzić swoje potomstwo. Nikt jej nie zawozi do weterynarza.

Położna proponuje seks


Do porodu rodzinnego Magdę zachęcił też artykuł o domowych porodach Holenderek. Przed szpitalem zawsze czuła strach, a opowieści koleżanek o strasznych szpitalnych porodach (i o tym, jak to po przyjeździe do szpitala zatrzymuje się akcja porodowa) już zupełnie odwiodły ją od pomysłu pobytu na porodówce. Decyzję Magdy poparł jej mąż Michał. Do dziś wspomina poród żony jako jedno z najbardziej intymnych, najważniejszych wspólnych doświadczeń. To na jego ramieniu wspierała się podczas bolesnych skurczów, to on podawał jej wodę z miodem i cytryną, wszystko przeżyli do ostatniego momentu razem.
I ta chwila, kiedy już byli we trójkę... we własnym łóżku. We własnej sypialni. Po porodzie wszystkim zajęły się położne, a oni z małym Witoldem położyli się do małżeńskiego łoża, żeby odpocząć. I obudzili się rano we troje, w swoim domu, blisko siebie, z dzieckiem przy sobie. Magda mówi, że warto było rodzić w domu choćby dla takiego poranka.
Kilka dni przed porodem Magdzie włączył się instynkt wicia gniazda: - Nie przepadam za sprzątaniem, ale wtedy szorowałam wszystko dokładnie, łącznie ze ścianami - wspomina. Gdy zaczęły jej odchodzić wody, poszli z mężem na targ po zakupy. Wrócili i ugotowali zupę warzywną.
Magda do dziś pamięta swoje zdziwienie, gdy do domu przyszła pierwsza położna (Witold przyszedł na świat w obecności dwóch) i zaproponowała Magdzie i Michałowi przed porodem... seks, tłumacząc, że podczas orgazmu wydziela się oksytocyna, naturalny przyspieszacz akcji porodowej.
- W którym szpitalu by coś takiego zaproponowali!? - żartuje Magda. Witold przyszedł na świat po sześciu godzinach od rozpoczęcia akcji porodowej. W czasie porodu Magdzie zachciało się pooglądać kabaret, mąż włączył DVD i obejrzeli razem z położną jeden skecz w wykonaniu Macieja Stuhra.
Magda śmiała się, rodząc w domu. Krzyczała z bólu również (sąsiedzi zostali uprzedzeni). Najgorszy moment? Magda: - Jeden raz w trakcie skurczu położyłam się na łóżku. Ból nie do zniesienia. Horror! Nie wyobrażam sobie, jak kobiety mogą rodzić w szpitalu w pozycji leżącej.
Obie położne i mąż cały czas ją wspierali. W ostatniej fazie porodu, gdy główka była już widoczna, jedna z nich uspokoiła Magdę: - Teraz to już na pewno urodzisz siłami natury i w domu.
I urodziła. Na klęcząco na podłodze sypialni. Witold nie płakał, położna położyła go od razu na brzuchu mamy. Magda bardzo szybko doszła do siebie. Następnego dnia dziecko przyjechał obejrzeć pediatra, a także dziadkowie, którzy o tym, że Magda z Michałem rodzili w domu, dowiedzieli się dopiero po wszystkim. Mama Magdy była na początku przestraszona, jest cytologiem. Zna różne historie i wie o wielu komplikacjach przy ciąży i porodzie, Magda wiedziała, że będzie się denerwować, dlatego nie chciała jej o niczym mówić. - Jeśli zdecyduję się na drugie dziecko, mama na pewno się domyśli, że znowu będę chciała rodzić w domu - mówi Magda.
Inaczej sobie nie wyobraża: - Świadomość, że jest się u siebie, jest nie do przecenienia - tłumaczy. - Na tym właśnie chyba polega poród, że człowiek musi pozostać w spokojnym miejscu, bardzo się wczuć w tę chwilę - skoncentrować na rodzeniu. Jak można to zrobić w obcym miejscu?
Magda mówi o sobie, że jest z natury strachliwa, ale ciąża ją uspokoiła. Torba do szpitala była cały czas spakowana, ale Magda wierzyła, że poradzi sobie w domu. Ciąża rozwijała się zdrowo. Chodzili z mężem do szkoły rodzenia, Magda ćwiczyła jogę (pracowała przed porodem w biurze fundacji organizującej warsztaty jogi), dużo czytała o ciąży. W czasie porodu słuchała swojej intuicji i rad położnej, którą za to, co robi, pomagając parom w domu w tak ważnej chwili, do dziś podziwia. Żartuje, że gdyby o tym wcześniej wiedziała, może sama zostałaby taką domową położną.

Tata odbiera syna

Kiedy Joanna Sobusiak-Płatek w 2008 r. rodziła w Krakowie swojego syna Wiktora, położna, która miała dojechać do niej do domu, odbierała akurat poród u kogoś innego. Mąż Joanny stwierdził więc w pewnym momencie (już było widać główkę), że muszą z Joanną radzić sobie sami. I urodzili Wiktora we dwójkę. We własnej łazience.
Gdy położna w końcu do nich dotarła, Joanna siedziała na poduszce i tuliła małego do piersi. Z czynności porodowych zostało już tylko przecięcie pępowiny. Położna zapytała męża Joanny, czy chciałby ją przeciąć, jak to często robią tatusiowie w szpitalach, ale on zażartował, że to dla niego żadna atrakcja, bo... on odbiera porody.
Wiktor jest bowiem drugim dzieckiem, które urodzili razem z Joanną w domu. Po pierwszym porodzie, w 2006 r., kiedy wszystko przebiegło sprawnie i w ich łazience przyszedł na świat pierworodny Oskar, nie wyobrażali już sobie rodzenia dziecka w szpitalu.
Joannie ten pierwszy poród kojarzy się z zapachem domowego ciasta. Kiedy zaczęły się skurcze, wsadzili z mężem biszkopt z owocami do piekarnika, żeby mieć czym poczęstować położną. Ciasta wprawdzie nie dopilnowali, bo zaczęli rodzić - opadło i wyszedł zakalec, ale zapach pozostał.
W 2006 r. 31-letnia Joanna wybrała dom na miejsce narodzin swojego pierwszego syna, bo miała słaby kręgosłup i nie wyobrażała sobie rodzenia w pozycji leżącej, jak to się zwykle odbywa w większości szpitali. W czasie dni otwartych na jednym z krakowskich oddziałów ginekologicznych wypróbowała nowoczesny fotel do rodzenia, ale okazało się, że nie da się na nim wysiedzieć, a co dopiero rodzić. Dlatego m.in. zdecydowała się na poród domowy. Jej mąż, po rozmowie z położną, na tę propozycję przystał.
Dziadkowie Oskara o planach domowego porodu nic nie wiedzieli. - Nasi ojcowie oglądali nowo narodzone dzieci przez okno, nie mogli być przy żonach, dla tego pokolenia poród rodzinny to coś nowego, a co dopiero poród w domu - tłumaczy tę decyzję Joanna.
Mówili wprawdzie z mężem rodzinie pół żartem, pół serio, że Joanna będzie rodziła w domu, ale jak już ktoś dopytywał o szpital, podawali rezerwowy - ten, do którego mieliby pojechać, gdyby pojawiły się komplikacje. Nic na to nie wskazywało, bo ciąża rozwijała się prawidłowo, ale szpital musieli na wszelki wypadek też wziąć pod uwagę.
Joanna mieszka w bloku. Gdy rodziła Oskara - nie krzyczała. Nie pobudziła sąsiadów. Jak mówi jej mąż Paweł, sapała i fuczała, ale nie traciła energii na krzyczenie. Nie miała zresztą takiej potrzeby. Skurcze łagodziła ciepłą wodą w wannie, krzyż mąż polewał jej prysznicem. Przynosił też na życzenie Joanny... pepsi.
Mąż był z nią do końca porod
u - trzymał za ramiona, gdy rodziła Oskara z pozycji kucającej. Dzięki temu, że uczestniczył w porodzie pierwszego syna, drugiego śmiało sam odebrał. Zachował do końca spokój, nie panikował. Zaniepokoił się tylko wtedy, gdy mały Wiktor nie zapłakał po przyjściu na świat, tylko patrzył zdziwiony szeroko otwartymi oczami na to, co się dzieje. I był uśmiechnięty. Joanna musiała uspokoić męża, że wszystko jest w porządku, bo dzieci, które przychodzą na świat w domu, często nie płaczą.
Pojawienie się położnej w środku nocy spowodowało, że w sąsiednim pokoju obudził się dwuletni Oskar. Przybiegł zobaczyć, co się dzieje, i przywitał brata. Wiktor był już zawinięty w ręcznik. I odbyła się operacja zakładania czapeczki nowemu członkowi rodziny, Oskar chciał to wykonać sam, na koniec ucałował brata i już całą czwórką po porodzie poszli spać.
Synowie Joanny (dziś 35-letniej, na co dzień Joanna pracuje w departamencie finansowym w domu maklerskim) nie mieli po porodzie żółtaczki, obaj są zdrowi (pediatra po obejrzeniu dzień po porodzie Oskara powiedział, że tak zdrowego noworodka jeszcze nie widział), chowają się dobrze. Joanna kolejne dziecko też by rodziła w domu. Jak mówi:
- To jest kwestia zaufania do siebie i kobiecej intuicji. Od początku byłam przekonana, że w domu mnie i mojemu dziecku będzie lepiej.

Mąż, położna i... kot

Najważniejsze były oczy. To, czego ze swojego porodu nigdy nie zapomni, to wpatrzone w nią oczy męża. Dominice Bielskiej, 32-letniej agentce nieruchomości z Obornik Śląs-
kich, wzrok męża podczas porodu ich córki Bianki dawał siłę, wsparcie i pewność: wzięliśmy sami odpowiedzialność za poród naszego dziecka, uda nam się urodzić tak, jak to sobie wymarzyliśmy. Dominika mówi dziś, że nie byłaby w stanie urodzić, gdyby nie te oczy.
Zawsze wiedzieli, że będą rodzić razem, ale długo nie wiedzieli, że to będzie w domu. W mieszkaniu, w wielorodzinnej kamienicy. Dominika, zanim jeszcze zaszła w ciążę, słyszała, że poród w domu to fajna sprawa. Myślała wtedy: może przy drugim dziecku się zdecyduję, bo przy pierwszym to chyba trochę strach.
Po tym, gdy posłuchała opowieści koleżanek, które rodziły w szpitalu, pomyślała sobie, że szpital to jednak nie to i że ona chciałaby rodzić inaczej. Z dzieckiem non stop obok siebie, bez zabierania i bez obcych rąk. Zresztą wszystkie koleżanki - młode mamy przyznały szczerze, że one też chciały rodzić w domu, ale zabrakło im odwagi. Kiedy Dominika zaszła w ciążę, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej chciała porodu domowego. Jej odwagi nie zabrakło.
- Świetny pomysł! - wspierała ją w tej decyzji babcia, która sama też rodziła w domu. Tata Dominiki w babskie sprawy się nie wtrącał, mama na początku stwierdziła, że Dominika chyba zwariowała, ale w końcu zaakceptowała decyzję córki.
Mąż potrzebował z kolei czasu, by się zastanowić nad rodzeniem w domu. Chodził razem z Dominiką do szkoły świadomego macierzyństwa. Rozmawiał z położną, czytał, że poród to nie choroba, tylko naturalny stan. (- Po co więc jechać do szpitala? - zastanawiał się). I chodził z żoną do ginekologa, który nie odradzał porodu domowego, tylko popierał to, że Dominika zdecydowała się urodzić w miejscu, gdzie jest naturalna flora bakteryjna. To wszystko przekonało jej męża. Poza tym ciąża rozwijała się prawidłowo i nic nie zapowiadało kłopotów.
Kiedy w dziewiątym miesiącu Dominika poczuła skurcze, powiedziała do męża: - Gotujemy dla wzmocnienia rosół. I trzeba posprzątać dom.
Gdy skurcze były coraz intensywniejsze i na miejscu pojawiła się położna, piły kawę, a w tym czasie Dominice odchodziły wody. Dziś Dominika śmieje się, że to wyglądało bardziej na spotkanie towarzyskie niż na wczesną akcję porodową.
W dalszej części porodu mąż polewał ją w wannie prysznicem, łagodząc wodą skurcze. Z położną, która z kolei masowała jej plecy, toczyły pogawędkę. Poród trwał 6,5 godziny. W pewnym momencie Dominika wyszła z wanny i zaczęła chodzić po domu, a mąż z położną za nią. Miejsce do rodzenia wybrała w salonie na podłodze obok kanapy. Urodziła na klęcząco.
Córka Dominiki po przyjściu na świat we wrześniu 2009 r. (w towarzystwie trójki dorosłych i... kota!) nie płakała. Została od razu podana do piersi mamy. - Bianka urodziła się zdrowa, nie miała żółtaczki - opowiada Dominika. - Dziś nie choruje. Jest otwarta na ludzi i pogodna.
Dominika nie wyobraża sobie rodzić drugiego dziecka poza domem. Czy poleca to innym kobietom? - Nie wszystkim - tylko tym, które mają filozofię: sama sobie pomogę, a nie: niech mi pomogą - odpowiada Dominika. - Urodzę w domu, dam radę. Poród domowy to kwestia nastawienia i siły psychicznej. Plus wsparcie partnera.


_____________________________

W Polsce nie ma systemu porodów domowych
Dr n. med. Krzysztof Wilk, ginekolog położnik

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o istotę porodu domowego. Położnictwo to w ogóle trudna, delikatna sfera medyczna. Z jednej strony mamy emocje i najważniejszy moment w życiu kobiety, na który czeka cała rodzina, z drugiej strony - biologię. Tu nie da się do końca wszystkiego przewidzieć, a przy tym na wszelkie komplikacje trzeba reagować w ciągu kilku minut. Z tego, co wiem, w Polsce nie ma wypracowanego systemu np. przejęcia w szpitalu kobiety, u której poród domowy się nie udaje, tak jak to jest np. w Holandii. W Polsce ten system dla mnie nie jest jasny.
Sprawa komplikuje się przede wszystkim w przypadku, kiedy okazuje się, że trzeba zastosować cesarskie cięcie. Decyzja czasami musi zapaść szybko - np. w ciągu pięciu minut - żeby nie doszło do niedotlenienia mózgu. Cięcie cesarskie jest zdobyczą cywilizacyjną, przy porodzie domowym rezygnujemy z wartości tej zdobyczy. W domu nie ma też możliwości, by tak jak w szpitalu szybko zdiagnozować wszelkie komplikacje, które podczas ciąży się pojawiają, np. odklejenie łożyska, wypadanie pępowiny czy po prostu krwawienie itp. W tym tkwi clou całej sprawy.
Jeśli kobieta rodzi w szpitalu, za ścianą ma salę operacyjną i anestezjologa. W domu, wiadomo - tego nie ma. Mimo wszelkich innych dogodności porodu domowego. W wielu szpitalach w Polsce coraz częściej dom przenosi się na oddział ginekologiczny, staramy się, by matka dziecka i ojciec czuli się w szpitalu jak u siebie. Uważam, że potrzeby emocjonalne kobiet są bardzo ważne, zawsze w swojej 20-
-letniej praktyce starałem się brać je pod uwagę, jednocześnie wiem, jak istotna jest szybka reakcja medyków, jeśli coś wymyka się spod kontroli. Jeśli jednak w Polsce byłby wypracowany plan działania zabezpieczający kobietę i dziecko podczas porodu poza szpitalem - byłbym za rodzeniem w domu.


POZDRAWIAM Z ZIELONEJ GÓRY :->

Jagienka - 2011-11-02, 10:10

Myślozbrodnia napisał/a:
Niestety czytałam i słyszałam, że szpital św Zofii to już niemalże "fabryka" i za wszystko trzeba tam już płacić. Więc jeśli wierzyć opiniom, to bardzo cięzko się tam dostać bez wypchanego portfela.

A dawno rodziłaś?


rodziłam w lutym i za nic nie płaciłam. Położną miałam swoją z tego szpitala, ale jak tam przyjechałam, jej jeszcze nie było, zachodziła obawa, że nie zdąży dojechać i wówczas rodziłabym z położną, która akurat była wtedy w szpitalu - oczywiście bez opłat. na sali poporodowej byłam z dziewczynami, które przyszły rodzić "z ulicy" nie znając tam nikogo i też za nic nie płaciły i traktowano je bardzo dobrze.

Kat... - 2011-11-02, 10:35

Ja mam bardzo dobre wspomnienia ze Świętej Zofii a właśnie jestem taką z ulicy. Nie zapłaciłam ani złotówki za poród rodzinny z ochroną krocza, wyborem pozycji i w ogóle cud miód i orzeszki. Trafiłam akurat przypadkowo na położną z mojej szkoły rodzenia ale przecież tego przy przyjęciu nikt nie widział.
W sumie nie mogli mnie nigdzie odesłać bo przyjechałam z rozwarciem na 6 cm chyba i skurczami co 3-4 minuty :-D
Jeśli miałabym kiedykolwiek rodzić w szpitalu a nie w domu, to tylko tam.

Jagienka - 2011-11-03, 09:57

Kat... napisał/a:

Jeśli miałabym kiedykolwiek rodzić w szpitalu a nie w domu, to tylko tam.

ja też :-)

i jeśli miałabym komuś jakiś szpital polecić, to tylko ten :-)

kkaachaa - 2012-01-11, 17:13

Hej, dziewczyny!
Czy któraś z Was rodziła moze w domu z lubelską położną?

Kat... - 2012-03-23, 08:53

euridice, jak mogłaś? Nie ma 9 a ja już zaryczana :-)
Tak właśnie bym chciała. Z rodziną, z Z. Teraz to niemożliwe ale chciałabym żeby był ze mną jak będzie mu się rodzić siostra. Bardzo bym chciała. I mamę mieć obok siebie i siostrę. Może jeszcze kiedyś się tak uda. Mam dziwne przeczucie, że na dwójce nie skończę czy będę tego chciała czy nie ;-)

jaskrawa - 2012-03-23, 09:57

Kat, ja też mam takie przeczucie. niby planujemy dwójkę, ale moje pierwsze też było niezaplanowane :)
natomiast ja w domu rodzić bym nie chciała. Marysię urodziłam w św. Zofii i miałam cudowny poród. nikt nie zabrał mi dzidziusia do ważenia itd., mieliśmy wszyscy dla siebie mnóstwo czasu. położną miałam nieopłaconą, z przypadku. super kobita.
a dlaczego nie w domu? przed porodem oglądałam filmiki z domowych porodów, płakałam, wzruszałam się, marzyłam o takim porodzie. urodziłam jednak w szpitalu, nie mając odwagi na domowy poród. i bardzo dobrze zrobiłam. poród przebiegł bez powikłań, wszystko super, bez oxy, w pełni naturalnie. ale po porodzie działo się z małą coś złego, czego sama nie odkryłabym tak szybko bez szpitalnego wsparcia (ani ja ani położna). po jakichś dziesięciu godzinach (czyli wtedy, kiedy w domu byłabym już sama z dzieckiem) małej zaczął spadać cukier. w szpitalu było to mierzone rutynowo. karmiłam dziecię piersią, ale nie zorientowałabym się, że nie najada się, że nie ssie dostatecznie mocno. cukier spadał na łeb na szyję, było dopajanie glukozą, potem dokarmianie bebilonem i wspieranie mojej laktacji laktatorem. po kilku dniach wyszłyśmy na prostą, ale prawdę mówiąc nie wiem, co byłoby z małą, gdybym nie urodziła w szpitalu. spadki cukru w pierwszych dobach są szalenie niebezpieczne, a ja sama nie podejrzewałabym problemów. oczywiście po jakimś czasie pewnie zauważyłabym, że coś jest nie tak, że mała jest ospała, że nie chce jeść, ale to zapewne byłoby po wielu godzinach "niedocukrzenia". niby nic, a jednak.
następne dzieci (mam nadzieję, że będą:)) też urodzę w Zofii :)

przepraszam, że Wam mędzę w tym pięknym wątku o moich wątpliwościach, ale - może po prostu dobrze jest usłyszeć kilka historii zanim się podejmie decyzję.

Kat... - 2012-03-23, 10:14

jaskrawa napisał/a:
urodziłam w św. Zofii i miałam cudowny poród. nikt nie zabrał mi dzidziusia do ważenia itd., mieliśmy wszyscy dla siebie mnóstwo czasu. położną miałam nieopłaconą, z przypadku. super kobita.
ja też. Nie mam żadnych zastrzeżeń, traumy a jednak chciałabym żeby to nie była wielka wyprawa na 2 torby, wenflon, mierzenie co chwile tylko czas z synem, krzątanie się, takie coś niecodzienne ale w zwykłych, codziennych warunkach.
jaskrawa napisał/a:
następne dzieci (mam nadzieję, że będą:)) też urodzę w Zofii :)
no ja to też mam zamiar, zobaczymy czy się uda.
Aktualnie mam panikę porodową więc to teoretyczne rozważania.
jaskrawa napisał/a:
Kat, ja też mam takie przeczucie. niby planujemy dwójkę, ale moje pierwsze też było niezaplanowane
ja nie planowałam żadnego dlatego mam takie przeczucie :-)
squamish - 2012-03-23, 11:35

A ja właśnie odwrotnie przeżyłam traume szpitalną i najchętniej rodziłabym w domu ,u siebie ale niestety takowego jeszcze nie mam.Piękne te porody ,choć dla mnie taki rodzinny zgiełk odpada ,to raczej intymne przeżycie które chciałabym przeżyć z meżem ewentualnie dziećmi ,no i położną wiadomo :-) .Też mysle o jeszcze jednym dziecku o ile teraz nie bedzie tfu tfu tfu komplikacji ale to za pare lat ,wtedy może domu sie dorobimy :-D
bodi - 2012-03-23, 13:25

Squamish ale mieszkanie też moze być przeca :) wynajęte również ;) :)
jaskrawa - 2012-03-23, 13:58

jasne, że fajnie w domu rodzić. tak, jak mówicie - w intymnej domowej atmosferze. mieć swoją łazienkę, swoją kuchnię, swoje łóżko. i od samego początku wsparcie partnera przez całą dobę. w szpitalu na noc trzeba zostać niestety bez niego. ciężkie były dla mnie te pierwsze dni.
a jednak po tej całej aferze z małą, jej spadającym cukrem, problemami z karmieniem itd. cieszę się, że byłam w szpitalu. to w końcu tylko kilka dni. może też łatwiej mi było, bo nie miałam wenflonu, nikt nie zabrał mi dziecka, miałam je przy sobie non stop. na ważenie i mierzenie poszłam razem z dzieckiem dobre dwie godziny po porodzie. mogłam też spać z małą (bo długo leżała przy piersi, więc nikt nie mógł się doczepić, że jest ze mną, w końcu karmiłam, nie :D ? nikt nie sprawdzał przecież czy je czy śpi :) )
poza tym mam wrażenie, że przy ewentualnym drugim dziecku też będzie mi łatwiej ten szpital znieść, że będę bardziej ogarnięta, świadoma swoich praw, pewniejsza siebie itd.. koleżanka z sali rodziła właśnie swoje drugie dziecko. była spokojna, zrelaksowana. inaczej ten szpital na pewno odebrała, niż my, pierworódki. pamiętam, leżała sobie w łóżku ze swoim synkiem, czytała gazetkę i pocieszała mnie, że wszystkie moje problemy miną w ciągu kilku dni. a ja spanikowana, już miałam wizje, że laktacji nie uda mi się utrzymać, nerwówa straszna, męczenie się z laktatorem... myślę, że to wszystko od nas zależy, jakie mamy nastawienie do tego rodzenia. jeśli wszystko gra, to i szpital niestraszny. a jeśli coś nie gra - to lepiej jednak być w pobliżu nowoczesnej medycyny, cokolwiek by złego o niej mówić...

Jagienka - 2012-03-25, 17:55

jaskrawa, ten spadający cukier, problemy z laktacją itp., to sprawy, które rodząc w domu też są do opanowania. W końcu jeśli przed porodem nic się nie dzieje i kobieta jest zakwalifikowana przez Położną do rodzenia w domu, to nie ma obaw, że ewentualne problemy, które wystąpią później, nie będą możliwe do opanowania. Po narodzinach domowych, w pierwszych dobach dziecko jest badane przez neonatologa w domu. Jeśli cokolwiek byłoby niepokojące, to lekarz zaleci, co dalej - czy wystarczy odpowiednia profilaktyka w domu, czy trzeba pojechać do szpitala i zostać tam przez kilka dni z dzieckiem.
Co do laktacji, to kobieta też nie zostaje z tym sama. Po porodzie przychodzi położna i takie kwestie, jak karmienie też są do obgadania i opanowania. Jak urodziłam Zosię, to położne pomagały jednej dziewczynie na mojej sali, bo miała poważne problemy z przystawieniem małej do piersi, a mimo tego to nie wystarczyło i po powrocie do domu, korzystała ona z pomocy doradcy laktacyjnego, bo dalej miała problemy z karmieniem.
Jeśli jesteś zdrowa i zakwalifikowana do porodu domowego, to nie ma znaczenia gdzie rodzisz, czy w domu, czy w szpitalu, bo wszystko, co będzie miało miejsce później, jest do opanowania i uratowania ;-)

jaskrawa - 2012-03-25, 20:26

Jagienka, wiesz, nie twierdzę, że moje dziecko nie przeżyłoby, ja się po prostu cieszę, że rodziłam w szpitalu, wszystko było od samego początku pod kontrolą. już to widzę, jak jesteśmy w domu, sami z noworodkiem i zastanawiamy się, dlaczego on taki senny jest. "a może to normalne, a może już dzwonić do szpitala?" prawdę mówiąc obawiam się, że fakt, że noworodek głównie śpi, nie wydałby mi się szczególnie niepokojący. a lekarka powiedziała nam potem, że każdy spadek cukru u takiego malucha może być niebezpieczny. nie wiem, jakby to było w domu. być może neonatolog przyszedłby zanim ten spadek cukru byłby widoczny? przy pierwszym po porodzie (2 godziny po) badaniu, moje dziecko dostało 10 pkt i lekarz nie miał żadnych zastrzeżeń. dopiero ten aparacik wykrył niski poziom cukru, wtedy, gdy ogólny "wygląd" i zachowanie dziecka nie budziło podejrzeń. tu argument za obecnością szpitalnej aparatury... chociaż też jej nie lubię, jak i niczego co nie jest naturalne.
znam poza tym co najmniej jedno dziecko (nie osobiście, ale internetowo, czytam czasem bloga jego mamy), które po wzorowo rozwijającej się ciąży, urodziło się całkowicie naturalnie, ale zmarłoby, gdyby poród nastąpił w domu. kilka minut po szpitalnym porodzie dziecko przestało samodzielnie oddychać w ciągu chwili, zatem nie byłoby szans zdążyć do szpitala. w szpitalu po prostu podłączyli je do respiratora. czy położna nosi ze sobą respirator? to dziecko żyje m.in. dzięki temu, że jego mamie nie przyszedł do głowy pomysł rodzenia w domu. takie przypadki zdarzają się rzadko, ale nie chciałaby, aby akurat na mnie padło...
a przecież każda z nas zna przynajmniej jedną kobietę (jeśli nie osobiście, to ze słyszenia), która rodziła przy pomocy próżniociągu, kleszczy itd, w sytuacjach, kiedy na cesarkę było za późno, bo początkowo poród rozwijał się prawidłowo i jej nie zaordynowano. kurde, nie chciałabym z dzieckiem, które jest już w kanale rodnym, z mega skurczami, pędzić karetką do szpitala. a przypadki takich wspomaganych "technicznie" porodów nie zdarzają się już wcale tak rzadko...
i żeby nie było - też podobają mi się porody domowe, też wzruszałam się, oglądając te filmiki, ba, nawet zastanawiałam się nad tym, czy może to byłoby możliwe w moim przypadku. ale - kurde, ja chyba jednak wolę szpital :) zwłaszcza tak fajny, jak św. Zofia.

Pipii - 2012-03-26, 07:50

euridice podpisuję się pod Twoim postem rękoma i nogami.
Szczególnie trafnie napisałaś o tym, iż wg personelu medycznego dziecko w łonie jest ZAGROŻENIEM i trzeba jak najszybciej wydobyć je z łona.
Smutne to, przerażające, ale prawdzie.

kkaachaa - 2012-03-26, 08:46

Cytat:
Ja mam chyba jakąś fobię szpitalną, szpital mnie blokuje, czuję się zagrożona, osaczona, czuję się po prostu chora


ja mam to samo - paniecznie boję się szpitali - przeraża mnie to bardziej, niż argumenty przeciw porodom domowym
co prawda nigdy nie byłam w szpitalu (moze dlatego sie boję), ale tyle się naczytałam i nasłuchałam różnych szpitalnych opowieści (nie tylko porodowych), ze ciarki mi przechodzą na myśl o tym, ze moge też tam wylądować

poza tym, zawsze dziwił mnie fakt, ze ludzie bardziej ufają lekarzom, niż naturze. kiedyś nie było szpitali i jakos sobie ludzkość radziła. lekarze, moim zdaniem, czasem wiecej komplikują niż pomagają

poki co nie dopuszczam innej myśli do siebie, jak tylko poród w domu. mam nadzieję, ze się zakwalifikuję. reszta już jakoś pójdzie - postaram się z całych sił :-)

z drugiej strony - rozumiem te dziewczyny, które wybieraja szpital. przede wszystkim trzeba mieć do czegoś przekonanie. jak sie nie ma przekonania do porodu w domu i zaufania do połoznej, jak ma sie lęki i obawy, ze coś pójdzie nie tak, to jak najbardziej szpital. komfort psychiczny musi być

jaskrawa - 2012-03-26, 10:37

wiecie, tak sobie myślę, że gdybym mieszkała w mieście, gdzie np. jest jeden szpital albo kilka i wiem, że w każdym z nich poród przebiega tak, że kładą mnie na stół, podpinają pod ktg, potem podłączają pod oxy, bo przez dziesięć minut akcja im się nie rozwija, to też wolałabym dom :)
i jak najbardziej jestem zwolenniczką wolności wyboru w tym temacie!
bo w wielu szpitalach rzeczywiście jest powtarzany ten sam ciąg medycznych czynności, zupełnie niepotrzebnych. widziałam kiedyś na jutjubie świetny film - reportaż o porodach domowych w Stanach. tam jest podobno w szpitalach jeszcze większy hardkor, jeszcze więcej cesarek. z marszu podpinają dziewczynę pod oxy, a potem od razu ZZO, bo ta nie może wytrzymać z bólu. akcja porodowa zatrzymuje się i dalej oczywiście cesarka.
no i to bezsensowne kierowanie do szpitala, bo jest "po terminie". moją siostrę tak wkopano. siedziała tydzień w szpitalu, bez sensu, czekając na swój poród. który i tak zakończył się cesarką, bo po kilku godzinach po odejściu wód (czystych), nie było skurczy... zatem wyciągnęli wniosek, że "nic z tego nie będzie".
potem, gdy mały już był na świecie, nastąpiła próba przystawienia go do piersi. cóż, po cesarce (tak jak i po naturalnym porodzie przecież) mleko nie tryska od razu z cycka strumieniami. i znowu usłyszała "nic z tego nie będzie". na szczęście moja sio do kwestii karmienia była baardzo mocno przygotowana teoretycznie, zdanie położnej miała głęboko w poważaniu i młodego karmi do tej pory. a wiele kobiet właśnie przez ten szpitalny początek nie karmi piersią

jednak to, że przed laty kobiety rodziły w domu nie jest dla mnie żadnym argumentem. śmiertelność kobiet rodzących i dzieci była wtedy tak duża (w porównaniu z obecnymi statystykami), że sorry, wcale nie było tak różowo. moja babcia opowiadała, że nie było rodziny, w której nie umarłoby dziecko lub kobieta przy porodzie. zresztą, jedno z jej licznego rodzeństwa też zmarło. była to zupełna norma.
oczywiście składały się na to również warunki higieniczne itd., ale przecież były też tysiące kobiet, które dziś by w szpitalach uratowano, choćby przez tę cesarkę.

jestem zdania, że powinno się poprawić przede wszystkim sytuację w szpitalach - wyeliminować całą tę machinę - rutynowe nacinanie, podłączanie oksytocyny, brak możliwości wyboru pozycji przez rodzącą itd.. już teraz kobieta ma prawo do pozostania po porodzie z dzieckiem (o ile się nie mylę - przez dwie godziny, to już jest krok do przodu). jednak jeszcze wiele powinno się zmienić. takie zmiany byłyby w interesie wszystkich - również kobiet, które i tak w domu nie mogłyby rodzić.

kkaachaa - 2012-03-26, 10:50

Cytat:
bo w wielu szpitalach rzeczywiście jest powtarzany ten sam ciąg medycznych czynności, zupełnie niepotrzebnych. widziałam kiedyś na jutjubie świetny film - reportaż o porodach domowych w Stanach. tam jest podobno w szpitalach jeszcze większy hardkor, jeszcze więcej cesarek. z marszu podpinają dziewczynę pod oxy, a potem od razu ZZO, bo ta nie może wytrzymać z bólu. akcja porodowa zatrzymuje się i dalej oczywiście cesarka.


w tym temacie to polecam film "The business of being born", polski tytuł to chyba "Porodowy biznes", można w necie znaleźć

amanitka - 2012-03-26, 10:53

artykuł z dużą liczbą cyferek, jak ktoś lubi ;-) , do którego link tutaj: hxxp://www.rodzicpoludzku.pl/Pozaszpitalne-miejsca-do-porodu/Porod-w-domu-jest-bezpieczny-wyniki-badania-kohortowego-obejmujacego-529-688-porody-kobiet-niskiego-ryzyka.html
neon.ka - 2012-03-26, 14:20

jaskrawa napisał/a:
a przecież każda z nas zna przynajmniej jedną kobietę (jeśli nie osobiście, to ze słyszenia), która rodziła przy pomocy próżniociągu, kleszczy itd, w sytuacjach, kiedy na cesarkę było za późno, bo początkowo poród rozwijał się prawidłowo i jej nie zaordynowano.
Nie wiemy często nic na temat tego, jak przebiegała ich ciąża i jaki był stan ich zdrowia [lista do zakwalifikowania do porodu domowego jest naprawdę długa i trzeba spełnić wszystkie warunki tam zawarte] -pomimo,że pozornie wydawało się,że wszystko jest z nimi ok., jaka była atmosfera w szpitalu, jakie teksty były do nich kierowane itd. itd. A ciągle nie mamy świadomości, jak to wszystko jest ważne i jak bardzo wpływa na przebieg porodu. Wcale nie wiadomo, czy gdyby rodziły w domu [gdyby były do tego przekonane] i miały inne warunki, to w ten sposób ich poród nie musiałby się skończyć.
jaskrawa napisał/a:
kurde, nie chciałabym z dzieckiem, które jest już w kanale rodnym, z mega skurczami, pędzić karetką do szpitala.
Tutaj też trzeba mieć świadomość, że położna przyjmująca poród w domu jest jednak osobą odpowiedzialną, i nie czeka z pojechaniem do szpitala do ostatniej chwili. Wręcz mają zwyczaj, że proponują to o tzw. 'jeden krok wcześniej' niż to by miało miejsce w warunkach szpitalnych, tzn. gdyby kobieta była w szpitalu, to jeszcze w takiej sytuacji nie podjęłyby żadnych działań, ale ponieważ nie wiedzą, w jakim kierunku rozwinie się akcja, wolą, by kobieta znalazła się w miejscu, w którym można będzie od razu zareagować. [Często okazuje się, że zanim dojadą do szpitala, to rozwarcie jednak postępuje i kobiety rodzą bez problemu i jakiejkolwiek interwencji ze strony lekarzy].
jaskrawa napisał/a:
a przypadki takich wspomaganych "technicznie" porodów nie zdarzają się już wcale tak rzadko...
niestety...
euridice napisał/a:
Czytając opisy większości szpitalnych porodów odnoszę wrażenie, że w szpitalu dziecko przebywające wewnątrz matki, to zagrożenie, że trzeba je jak najszybciej wyjąć, bo dopiero wtedy szpital zyska nad nim kontrolę :>
Wydaje mi się, że tu duże znaczenie ma też świadomość lekarzy, że biorą odpowiedzialność za to, co się z kobietą stanie. Gdyby coś się stało jej albo dziecku, to mogliby być oskarżeni przez rodziców o jakiś błąd, czy niedopatrzenie, dlatego wolą 'wychodzić przed szereg', żeby w razie czego mieć 'podkładkę', że niczego nie zaniedbali. Że się nie ociągali...
jaskrawa napisał/a:
bo w wielu szpitalach rzeczywiście jest powtarzany ten sam ciąg medycznych czynności, zupełnie niepotrzebnych.
No właśnie - wspierasz się tym, co można spotkać w św.Zofii, która jest przeciwieństwem tego, co zacytowałam - ale takich szpitali jest w Polsce baaaardzo niewiele. A nawet wiem, że w pozostałych warszawskich placówkach już na wiele spraw - oczywistych w św.Zofii - nie ma co liczyć. W wielu przypadkach większy komfort i wpływ na to, co się dzieje, kobiety miałyby w domu.
jaskrawa napisał/a:
jednak to, że przed laty kobiety rodziły w domu nie jest dla mnie żadnym argumentem. śmiertelność kobiet rodzących i dzieci była wtedy tak duża (w porównaniu z obecnymi statystykami), że sorry, wcale nie było tak różowo.
Chodzi o to, że poród jest fizjologią, którą kobieta ma 'we krwi', z którą od tysięcy lat sobie radziła naturalnie. Sam proces powicia dziecka jest dla niej do opanowania samodzielnie i instynktownie. Oczywiście, że głupotą byłoby rodzić w domu, jeśli już przed porodem wiadome by było jakieś zagrożenie. A ileś lat temu nie było możliwości tego sprawdzić, zbadać. Stąd ta śmiertelność. I dlatego teraz do porodu domowego trzeba przejść ostrą kwalifikację. Ale umożliwia to tym kobietom, które nie mają przeciwwskazań, by mogły przeżyć to, co jest dla nich naturalne, w sposób dla nich naturalny. Również z przyciemnionym światłem, jeśli tego chce, z muzyką, której chce, w pomieszczeniu i pozycji,którą odczuje jako najlepszą - instynktownie.
I w tym znaczeniu argument, że kobiety od lat rodziły w domu, ma bardzo głęboki sens.
jaskrawa napisał/a:
takie zmiany byłyby w interesie wszystkich - również kobiet, które i tak w domu nie mogłyby rodzić.
Dokładnie! Bo jasnym jest, że nie wszystkie kobiety mogą rodzić w domu.
jaskrawa - 2012-03-26, 15:40

neon.ka fakt. posłużyłam się tym przykładem, bo akurat znam dziewczynę, która rodziła przy pomocy kleszczy. przez całą ciążę wszystko było w porządku, nie było mowy o żadnej cesarce, "wspomaganiu" innego rodzaju itd. na pewno zostałaby zakwalifikowana do domowego porodu, gdyby się o to ubiegała. no i poród zaczął się całkowicie normalnie.. no ale klops, dziecko jakoś źle się wstawiło w te drogi rodne i takie rozwiązanie było konieczne. dodam, że była to osoba pracująca w tym szpitalu, w którym rodziła :) i znająca wszystkie położne :) na pewno nikt nie był dla niej nieprzyjemny ani nic w tym rodzaju. no i na pewno położna zrobiła wszystko, by jednak do końca poród był naturalny :(
Pipii - 2012-03-26, 16:32

Oj, jaskrawa nie zawsze jest tak, że na osoby z personelu medycznego patrzy się "łagodniejszym okiem", nawet jeżeli pracuje w miejscu, gdzie rodzi..
jaskrawa - 2012-03-26, 19:00

ale ta pani nie jest personelem medycznym, ale pracownikiem administracji, w dodatku na dość wysokim stołku ;)
i bardzo lubi swoje położne :) . z wzajemnością :)

Pipii - 2012-03-26, 19:47

wiesz co - to bardzo, bardzo dobrze!! Można się bardzo cieszyć! Fajnie, że tak dobrze poszło i w przyjemnej atmosferze, bo przecież O TO CHODZI, poród to czas radości, czyż nie?
Jagienka - 2012-03-26, 20:42

Cytat:
neon.ka Chodzi o to, że poród jest fizjologią, którą kobieta ma 'we krwi', z którą od tysięcy lat sobie radziła naturalnie. Sam proces powicia dziecka jest dla niej do opanowania samodzielnie i instynktownie. Oczywiście, że głupotą byłoby rodzić w domu, jeśli już przed porodem wiadome by było jakieś zagrożenie. A ileś lat temu nie było możliwości tego sprawdzić, zbadać. Stąd ta śmiertelność. I dlatego teraz do porodu domowego trzeba przejść ostrą kwalifikację. Ale umożliwia to tym kobietom, które nie mają przeciwwskazań, by mogły przeżyć to, co jest dla nich naturalne, w sposób dla nich naturalny. Również z przyciemnionym światłem, jeśli tego chce, z muzyką, której chce, w pomieszczeniu i pozycji,którą odczuje jako najlepszą - instynktownie.
I w tym znaczeniu argument, że kobiety od lat rodziły w domu, ma bardzo głęboki sens.

Nic dodać, nic ująć :-)

Przypomnę jeszcze, że to wątek dotyczący porodów domowych. Myślę zatem, że daleko posunięte opisy szpitalnych komplikacji porodowych nie wnoszą do tego tematu niczego wartościowego. Myślę, że te opisy można spokojnie zamieszczać w innych wątkach (dotyczących problemów porodowych itp.), żeby nie zniechęcać osób, które wchodzą tu poczytać o porodach domowych, czy też z nastawieniem na rodzenie w domu.
Jest taka zasada zarówno wśród położnych przyjmujących porody domowe, jak i wśród osób, które chcą rodzić w ten sposób, że nie należy snuć niepotrzebnie czarnych wizji o niewiadomym czymś, co może nastąpić. Sama położna ostatnio mi o tym wspominała.
Polecam książkę "Duchowe położnictwo" - tam też jest m.in. wspomniane o tym, jak zły wpływ na poród ma takie snucie dziwnych jego wizji.

Dodam jeszcze, że do tej pory nie odnotowano wśród polskich porodów domowych żadnego takiego, który zakończyłby się tragedią matki lub dziecka. Tym bardziej myślę, że opisywanie tu znikomego procenta smutnych akcji porodowych - w dodatku szpitalnych, a nie domowych - nie ma większego sensu.

jaskrawa - 2012-03-27, 09:26

Jagienka
1. ile było tych zarejestrowanych porodów domowych? wydaje mi się, że zbyt mało, by jakiekolwiek statystyki tu prowadzić.
2. wprowadzenie głosu "przeciw" (taki trochę "niby sprzeciw", bo, jak pisałam, nie jestem przeciwniczką porodów domowych, raczej mam... hm... sceptyczne i zdroworozsądkowe podejście do tego, co nie znaczy, że nie biorę pod uwagę tego, że sama kiedyś w domu urodzę :) ) powoduje zazwyczaj wysyp cudownych argumentów "za", co moim zdaniem przydaje się tym wątku :) który dzięki temu jeszcze bardziej zachęca do porodów domowych. gdyby tych argumentów nie było, wątek byłby zapewne ich pozbawiony ;)

sampa - 2012-03-27, 10:07

Dziewczyny, ja też jestem w pełni za możliwością wyboru, i również wiele złego widzę w szpitalach i praktykach tam stosowanych. Mój pierwszy poród zakończył się próżnociągiem - ja wtedy byłam zielona w tematach porodowych, zdałam sie na wiedzę i kompetencję lekarzy i próżnociąg był zwieńczeniem wszystkich wcześniejszych interwencji medycznych, zupełnie niepotrzebnych jak teraz o tym myślę.
Pierwszy poród podkopał moją wiarę w siebie i zostawił mi traumę na długi czas, myślę, że do końca nigdy z niej nie wyjdę. Na szczęście drugi poród w pełni naturalny osłodził nieco sytuację, przywrócił wiarę we własne siły i w ludzkość ;-)

No a trzeci poród, hm, miało być pięknie, nawet domowo a wyszło nietypowo. Historia, którą wczoraj zamieściłam w 'przebiegach porodu' też coś może powiedzieć o ryzyku rodzenia w domu. Jestem zagorzałą przeciwniczką wszelkich interwencji medycznych podczas porodu, uważam, że sprawy mają się najlepiej gdy idą swoim tempem i rytmem, nie znoszę chamskich lekarzy traktujących rodzącą jak mięso i uważam poród za coś najnaturalniejszego na świecie!! Tylko dziękuję Bogu (w którego z resztą nie wierzę), że ostatecznie Jaś rodził się w szpitalu. No ale to akurat w tym przypadku tak poszło, tylko cholera nigdy nie wiadomo jak to wszystko pójdzie właśnie!!!

serdeczności

dynia - 2012-03-27, 11:13

A to znacie?
hxxp://www.familie.pl/artykul/Zmarla-rodzac-w-domu,4567,1.html

Mycha - 2012-03-27, 11:28

Znamy. Oczywiście w szpitalach się nie umiera ]:->
dynia - 2012-03-27, 11:34

Mycha napisał/a:
Znamy. Oczywiście w szpitalach się nie umiera ]:->

Oczywiście ,że się umiera(choć ciekawa jestem jaki jest procent śmierci szpitalnej przy porodzie,zna ktoś takie dane ?),chodzi bardziej o paradoks taki ,że propagatorka takiego sposobu rodzenia umiera własnie przy porodzie domowym.Czym się oburzać ,jest to faktem przecież :roll:

Jagienka - 2012-03-27, 12:58

jaskrawa, ja się bardzo cieszę, że czujesz się spełniona po swoim szpitalnym porodzie. Ja też tak się czuję, zwłaszcza po drugim porodzie, który też był szpitalny.
Nie widzę jednak powodów, aby rozpisywać się akurat w tym wątku, dlaczego woli się szpital niż dom na miejsce porodu.

Dla przeciwwagi tych smutnych zakończeń porodowo-szpitalnych, napiszę o tych pozytywnych domowych nietypowych.
Osobiście (nie internetowo) znam dziewczynę, która w domu urodziła dziecko ułożone pośladkowo. Poród przebiegł bez najmniejszych komplikacji, a fakt takiego ułożenia był niespodzianką zarówno dla rodzącej, jak i dla położnych.
Znam też dziewczynę, która po pierwszym cc, drugie dziecko urodziła w domu. Też bez najmniejszych komplikacji.
Od jednej z domowych położnych znam przypadek porodu, gdzie dziecko było okręcone wyjątkowo długą pępowiną wokół szyi i na ramionach (takie szelki) i też urodziło się szczęśliwie.

[ Dodano: 2012-03-27, 13:01 ]
dynia, znam przytoczoną w linku historię. Jest bardzo smutna. Nie wzięłam jej jednak pod uwagę pisząc wcześniej, bo zaznaczyłam, że odnoszę sie jedynie do tego, co miało miejsce w Polsce.

neina - 2012-03-27, 13:44

Tu pierwszy lepszy tekst o umieralności okołoporodowej: hxxp://kobieta.wp.pl/kat,26333,title,Smiertelnosc-kobiet-wz-z-komplikacjami-okoloporodowymi,wid,12306084,wiadomosc.html?ticaid=1e2a5 , nie wiem ile w nim prawdy.
Myślę, że przy porodzie domowym nie może zabraknąć wysoko wyspecjalizowanej położnej z dużym doświadczeniem, która to na pewno jest w stanie zapobiec niebezpieczeństwu lub pomóc w razie komplikacji.
A w temacie, jak w każdym innym, są różne opinie chyba nie ma nic niestosownego w wyrażaniu ich :-) Gdyby wszyscy byli jednomyślni i nie wspominali innych opcji to temat zrobił by się nudny: Rodzenie w domu jest super, wszystkie rodzimy w domu ;-) Osobie wahającej się różne głosy mogą pomóc w podjęciu decyzji.

Jagienka - 2012-03-27, 14:06

neina, nie to miałam na myśli. Zwykle założeniem takich wątków jest pomoc w zebraniu największej ilości informacji na temat, który jest poruszany - tu porody w domu. Czyli info o położnych, basenach porodowych, tym, co warto przygotować, jak się przygotować, jakie doświadczenia mają te, które tak rodziły itp.
Tak to przynajmniej wygląda na innych stronach dotyczących porodów domowych. Nie chodzi o to, żeby nie wspominać o szpitalnych, ale po co aż tak zawzięcie przekonywać innych, ze samemu nie chce się rodzić w domu? To uważam za zbędne i nic nie wnoszące.
Ale jeśli chcecie, to mozecie zmienić charakter tego wątku. Nic mi do tego ;-)
W końcu nie muszę go ani czytać, ani się wypowiadać ;-) W każdym razie w tej kwestii już nie zamierzam, bo powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia. Jeśli natomiast ktoś chciałby pogadać o rodzeniu w domu, to bardzo chętnie ;-)

neon.ka - 2012-03-27, 14:17

jaskrawa napisał/a:
neon.ka fakt. posłużyłam się tym przykładem, bo akurat znam dziewczynę, która rodziła przy pomocy kleszczy. przez całą ciążę wszystko było w porządku, nie było mowy o żadnej cesarce, "wspomaganiu" innego rodzaju itd. na pewno zostałaby zakwalifikowana do domowego porodu, gdyby się o to ubiegała.
Tego nie możesz wiedzieć na pewno, bo się nie ubiegała. :-)
U nas na forum są dziewczyny, które się zakwalifikowały, a pod sam koniec ciąży wychodziło coś [na pierwszy rzut oka niewidoczne], co powodowało, że jednak taki poród był niemożliwy [tzn. nie dostawały zgody od położnej].

Wkleję tu tą całą listę, która jest sprawdzana przed zakwalifikowaniem do porodu domowego.
Ze strony www.domnarodzin.pl

1. PRZECIWWSKAZANIA BEZWZGLĘDNE DO PORODU POZASZPITALNEGO
- GDM1, GDM2;
- PIH;
- cholestaza ciężarnych;
- stan po leczeniu niepłodności (obecna ciąża w wyniku terapii hormonalnej, zapłodnienia pozaustrojowego);
- choroby przewlekłe;
- choroby i wady serca;
- astma oskrzelowa;
- infekcja dróg moczowych ( potwierdzona posiewem moczu) w III trymestrze ciąży;
- infekcja w organizmie z gorączką potwierdzona badaniami laboratoryjnymi (CRP, morfologia z rozmazem) w III trymestrze ciąży;
- nawracające, liczne infekcje w przebiegu ciąży;
- niedoczynność lub nadczynność tarczycy leczona farmakologicznie;
- czynna depresja lub inne choroby psychiczne;
- uzależnienia (narkotyki , alkohol, papierosy w ciąży);
- HCV (+);
- HIV (+);
- WR (+);
- CMV IgM (+);
- Toxoplazmoza IgM (+);
- HBS (+);
- położenie miednicowe płodu;
- położenie poprzeczne i/lub skośne płodu;
- ciąża mnoga;
- poród przed ukończeniem 37 tyg. ciąży;
- poród po ukończeniu 42 tyg. ciąży;
- nieprawidłowa lokalizacja łożyska;
- hypotrofia płodu;
- makrosomia płodu;
- małowodzie (AFI poniżej 5);
- wielowodzie (AFI powyżej 20);
- nieprawidłowe przepływy w badaniu USG;
- nieprawidłowa budowa miednicy kostnej ciężarnej;
- głęboka niedokrwistość ciężarnej;
- małopłytkowość (PLT poniżej 130 tys.);
- nieprawidłowe zapisy KTG;
- stan po cięciu cesarskim.
2. PRZECIWWSKAZANIA WZGLĘDNE DO PORODU POZASZPITALNEGO
- kolonizacja dróg rodnych Streptococcus Agalactiae;
- nieleczone, aktywne infekcje pochwy;
- stan po łyżeczkowaniu jamy macicy - należy wziąć pod uwagę przyczynę łyżeczkowania, przebieg zabiegu, ewentualne wystąpienie krwotoku z dróg rodnych, czy łyżeczkowania były związane z ciążą, poronieniem, powikłaniami III i/lub IV okresu porodu. Te ostatnie traktowane powinny być najostrożniej;
- wieloletnia antykoncepcja hormonalna lub wkładka domaciczna usunięta na krótko przed bieżącą ciążą;
- mięśniaki macicy - konieczna kontrola wielkości mięśniaków w badaniu USG, dokładny wywiad (krwotoczność miesiączek, zwiększone krwawienie z dróg rodnych po poprzednich porodach);
- ciężarna niepełnoletnia (konieczna pisemna zgoda prawnego opiekuna na odbycie porodu poza szpitalem dołączona do dokumentacji medycznej);
- małopłytkowość (PLT 130-150 tys.); poród poza szpitalem możliwy tylko przy prawidłowym koagulogramie;
- obciążony wywiad położniczy.

jaskrawa napisał/a:
1. ile było tych zarejestrowanych porodów domowych? wydaje mi się, że zbyt mało, by jakiekolwiek statystyki tu prowadzić.
Nie wiem, czy są takie dokładne statystyki,ale np. tylko Irena Chołuj przyjęła ok. 600 porodów domowych, a tych położnych jest przecież więcej. Zapewne żadna nie ma aż tylu porodów za sobą, niemniej jednak uzbierałaby się z tego i tak spora liczba. A najważniejsze jest to, że 100% tych porodów [w Polsce] skończyło się dobrze - niezależnie czy ostatecznie w domu, czy w szpitalu. Dlatego strasznie mnie wkurza, jak po usłyszeniu, że ktoś ma zamiar rodzić w domu, pada odpowiedź, że zabije dziecko...
Jagienka - 2012-03-27, 15:20

neon.ka napisał/a:
np. tylko Irena Chołuj przyjęła ok. 600 porodów domowych, a tych położnych jest przecież więcej. Zapewne żadna nie ma aż tylu porodów za sobą, niemniej jednak uzbierałaby się z tego i tak spora liczba. A najważniejsze jest to, że 100% tych porodów [w Polsce] skończyło się dobrze - niezależnie czy ostatecznie w domu, czy w szpitalu.

dokładnie tak. Osobiście uważam, że to bardzo dobry wynik.
Przypuszczam też, że gdyby jakiś poród domowy w Polsce zakończył się tragedią matki lub dziecka, to z pewnością media nie dałyby temu spokoju i sprawa byłaby wystarczająco nagłośniona, żeby zainteresowani mogli się dowiedzieć ;-)

neon.ka napisał/a:
Dlatego strasznie mnie wkurza, jak po usłyszeniu, że ktoś ma zamiar rodzić w domu, pada odpowiedź, że zabije dziecko...

Bo to jest chore stwierdzenie. Też nie rozumiem, jak można tak zareagować na wieść, że ktoś decyduje się na poród domowy.

A jeszcze odnośnie przeciwwskazań i zakwalifikowania się lub nie, to u mnie np. do samego końca wszystko było dobrze, bez żadnych zastrzeżeń, wyniki badań dobre, na paciorkowca zaplanowane działanie na poród domowy itp. I dosłownie w ostatnim etapie ciąży, zupełnie przypadkiem okazało się, że mam niewielką niedoczynność tarczycy i muszę wziąć lewotyrksynę i brać ją już do samego porodu.
Nie sądziłam, ze to może mieć jakiekolwiek znaczenie dla porodu domowego, a od położnej dowiedziałam się, ze niestety ma. Ponieważ u nas też względy finansowe stanowiły problem, to kwestia tej nieszczęsnej tarczycy nie sprawiła, że czułam się zawiedziona. Jednak tak jak piszę - wyszło to dosłownie w ostatniej chwili...

Teraz tarczycę badam od samego początku obecnej ciąży i aktualnie jest dobrze. Jednak w najbliższym czasie będę musiała powtórzyć badania, bo to już drugi trymestr :-)

I jeszcze kwestia finansów - mam nadzieję, ze tym razem nie okaże się przeszkodą...


Jeszcze odnośnie stanu po łyżeczkowaniu jamy macicy jako przeciwwskazania do porodu domowego. Znam dziewczynę, która właśnie z tego powodu nie mogła urodzić w domu. Słyszałam od niej, że zasada jest taka, że jeśli po wcześniejszym zabiegu łyżeczkowania, kobieta urodzi (w szpitalu) całe łożysko tak, że po zakończeniu porodu łyżeczkowanie nie jest konieczne, to kolejne dziecko może już rodzić w domu :-) Oczywiście pod warunkiem, że wszystkie inne warunki zostaną spełnione.
Tak więc - pociecha dla dziewczyn, które miały łyżeczkowaną macicę, ale marzą o porodzie domowym - nie wszystko stracone :-)


neon.ka, a Ty planujesz poród domowy?
Masz już położną?

adriane - 2012-03-27, 15:41

Chciałam nadmienić, że w niektórych krajach poród domowy, jest jedną z opcji miejsca porodu do wyboru dla kobiety, proponowaną na równi ze szpitalem - kobieta ciężarna dostaje informację o możliwych miejscach porodu. Nie traktuje się porodu domowego jako jakąś fanaberię ciężarnej, tylko jako coś normalnego zupełnie (np. Wielka Brytania, Holandia, Dania tak mają). Nie płaci się za poród domowy, a karetka czeka pod domem.
Bodajże z badań holenderskich, które kiedyś czytałam wynika, że poród domowy jest równie bezpieczny (lub równie niebezpieczny ;) ) jak poród szpitalny. Inne są tylko zagrożenia w szpitalu, a inne w domu. Jeśli chodzi o szpital przodują tu zakażenia wewnątrzszpitalne i niepotrzebne interwencje medyczne, które pociągają za sobą następne ingerencje w przebieg porodu itd. więc z bezpiecznego porodu robi się poród niebezpieczny, poddany pewnym zabiegom szpitalnym (poród zabiegowy vacuum, kleszcze), poród zmedykalizowany ( podawanie leków, oxytocyny lub dolarganu) lub dochodzi nawet do cc.
Porody domowe nie są zmedykalizowane, przez co są bezpieczniejsze, kobieta czuje się dobrze i spokojnie na własnym terenie, jest u siebie ( poród może się rozwijać we własnym tempie), odpada zagrożenie szpitalnymi bakteriami (dla matki i dziecka).
Położna jest jedna dla jednej rodzącej, więc rodząca czuje się zaopiekowana, a także daje to możliwość dobrej obserwacji porodu.
W domu najważniejsza jest doświadczona położna, której zadaniem jest "podążać" za rodzącą i umieć przewidzieć co się może stać w następnym etapie jeśli dany poród przebiega tak, a nie inaczej i w razie nawet podejrzenia zagrożenia przewieźć kobietę do szpitala jeszcze zanim wydarzy się coś niepokojącego. Niektóre domowe porody kończą się w szpitalu dlatego, że położna dmuchała na zimne i chwała jej za to, choć wiele z tych przeniesionych do szpitala porodów zakończyła się bez interwencji medycznych już w szpitalu, ale położna była czujna i nie czekała czy uda się dobrze doprowadzić do końca poród w domu czy nie.

Urodziłam jedno dziecko w szpitalu, a dwoje w domu, poza tym miałam praktyki w szpitalach na salach porodowych ( m.in. w św. Zofii) i muszę powiedzieć, że komfort rodzenia we własnym domu jest nieporównywalny z najlepszym komfortem szpitalnym. Pisząc komfort mam na myśli wszelkie plusy dla dziecka i matki. :-D

Jagienka - 2012-03-27, 15:59

adriane, pięknie napisałaś i dziękuję za ten Twój wpis tutaj :-)

Ty rodziłaś z Ireną? Dobrze pamiętam?

adriane - 2012-03-27, 16:40

Jagienka napisał/a:
adriane, pięknie napisałaś i dziękuję za ten Twój wpis tutaj :-)

Ty rodziłaś z Ireną? Dobrze pamiętam?


Dziękuję i za Twoje wpisy też :-D
Tak, z Irenką dwa razy.

bodi - 2012-03-27, 18:41

napiszę tylko małe sprostowanie, w Wlk Brytanii nie czeka wcale karetka przy porodzie domowym, to jakis mit chyba, nigdy się z tym nie spotkałam ;)

natomiast jest tak że wybór miejsca porodu jest tylko i wyłącznie decyzją kobiety. ja np miałam wg polskich norm bezwzględne przeciwskazanie do porodu domowego, bo pierwsze dziecko urodziłam przez cc - i owszem, konsultanci szpitalni bardzo mnie od tego pomysłu odwodzili, ale ostatecznie to ja podjęłam decyzję, i państwowa służba zdrowia miała obowiązek zapewnić mi położną do porodu domowego. I miałam rodzic w domu, dwa razy przed samym porodem trafialam do szpitala i dwa razy wypisywałam się na własne życzenie, bo byłam zdeterminowana że chce rodzić w domu. Nie wyszło, ostatecznie urodziłam w szpitalu, ale to że tam pojechałam to była moja decyzja :)

jaskrawa - 2012-03-27, 19:59

Jagienka napisał/a:
jaskrawa, ja się bardzo cieszę, że czujesz się spełniona po swoim szpitalnym porodzie. Ja też tak się czuję, zwłaszcza po drugim porodzie, który też był szpitalny.
Nie widzę jednak powodów, aby rozpisywać się akurat w tym wątku, dlaczego woli się szpital niż dom na miejsce porodu.


hm.. a ja się cieszę, że się rozpisałam, bo dzięki temu dziewczyny napisały dużo fajnych rzeczy (m.in.) o tych przeciwwskazaniach itd.. i w jakimś stopniu takie racjonalne argumenty mnie przekonują. może następne dziecko w domu urodzę? muszę podpytać tej położnej, z którą w szpitalu rodziłam, czy przyjmuje też porody w domu. jeśli zajdę znowu w ciążę, to rozejrzę się w temacie :)
gdybym nie rozpisała się na ten temat, tylko napisałabym "ee, wiecie, ja to chyba w szpitalu wolę rodzić", to czy ktoś by mi w tak obszerny sposób odpowiedział?
a może jakaś wahająca się dziewczyna przeczyta ten wątek i zobaczywszy tyle argumentów za porodem domowym i dzięki temu właśnie w domu urodzi?
no chyba, że w wątku chodzi tylko o pochwalenie się jaki się miało fajny poród w domu i posty typu "tak, było cudownie, a jak było u ciebie?". no spoko, taki temat też jest fajny, w końcu lubimy opowiadać o fajnych zdarzeniach z życia, ale nie wiem, czy taki temat cokolwiek wnosi, poza przyjemnością podzielenia się swoim szczęściem.

[ Dodano: 2012-03-27, 20:09 ]
neon.ka napisał/a:
Tego nie możesz wiedzieć na pewno, bo się nie ubiegała. :-)
U nas na forum są dziewczyny, które się zakwalifikowały, a pod sam koniec ciąży wychodziło coś [na pierwszy rzut oka niewidoczne], co powodowało, że jednak taki poród był niemożliwy [tzn. nie dostawały zgody od położnej].

neon.ka - anoć, anoć, racja. mówiła mi tylko o tym, że wszystko było tak w porząsiu i wzorowo, a potem kiszka. no a ona się przyjaźni z położnymi i lekarzami ze swojego szpitala, więc zakładałam, że wie wszystko o swojej ciąży :D no ale pewnie rzeczywiście nie brała pod uwagę całej tej listy, bo wiadomo było, że tak czy owak w szpitalu będzie rodzić :)
w ogóle dzięki za tę listę. aż se sprawdzę, czy ja bym mogła :)


Cytat:
Dlatego strasznie mnie wkurza, jak po usłyszeniu, że ktoś ma zamiar rodzić w domu, pada odpowiedź, że zabije dziecko...

mnie też to wkurza. kompletne brednie. niedawno czytałam czyjś komentarz nt. Reni Jusis, jako znanej eko-mamy. ktoś napisał "jeszcze się na niej zemści to eksperymentowanie na dzieciach i ta cała ekologia", brrr, najbardziej mnie wkurzają ludzie o ciasnych, zamkniętych umysłach, którym się wydaje, że tylko oni mają rację.

Kat... - 2012-03-27, 20:42

jaskrawa napisał/a:
nie wiem, czy taki temat cokolwiek wnosi, poza przyjemnością podzielenia się swoim szczęściem.[ Dodano: 2012-03-27, 20:09 ]

ja myślę, że dużo. Pokazanie innym, że się da, dodanie pewności siebie, pokazanie, że to żadne new age czy hipisowskie wymysły a normalny poród tyle, że w bardziej sprzyjających warunkach. Tak czy siak temat dużo wnosi.

Jagienka - 2012-03-27, 21:14

Kat... napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
nie wiem, czy taki temat cokolwiek wnosi, poza przyjemnością podzielenia się swoim szczęściem.[ Dodano: 2012-03-27, 20:09 ]

ja myślę, że dużo. Pokazanie innym, że się da, dodanie pewności siebie, pokazanie, że to żadne new age czy hipisowskie wymysły a normalny poród tyle, że w bardziej sprzyjających warunkach. Tak czy siak temat dużo wnosi.


Kat..., w pełni się z Tobą zgadzam.

A lista argumentów przeciw, od dawna jest na stronie domu narodzin. Chyba każdy, kto interesuje się porodami domowymi tam zagląda i ją zna ;-) A już domowe położne na tę stronę odsyłają. Ale dobrze, że i tu się pojawiła.

Cieszę się też z wypowiedzi Adriane, bo Ona ma w całej rozciągłości porównanie, bo rodziła zarówno w szpitalu, jak i w domu i jeszcze te praktyki, dzięki którym miała okazję z dystansem przyglądać się tematowi co ułatwia wyciąganie wniosków :-)

MartaJS - 2012-03-27, 21:21

euridice napisał/a:
A już najbardziej oburza mnie szpitalna konieczność wystąpienia skurczy partych zaraz po pełnym rozwarciu... ile to już razy cztralam w opisach porodów "no, wszytko było ok, ale skurcze parte nie pojawiały się mimo 10 cm, więc dali mi oksytocynę".


O, to, to. A jak od oksytocyny skurcze zanikają niemal całkowicie, a dziecku trochę spada tętno - wakum.

Jagienka - 2012-03-27, 21:46

bodi napisał/a:


natomiast jest tak że wybór miejsca porodu jest tylko i wyłącznie decyzją kobiety. ja np miałam wg polskich norm bezwzględne przeciwskazanie do porodu domowego, bo pierwsze dziecko urodziłam przez cc - i owszem, konsultanci szpitalni bardzo mnie od tego pomysłu odwodzili, ale ostatecznie to ja podjęłam decyzję, i państwowa służba zdrowia miała obowiązek zapewnić mi położną do porodu domowego. I miałam rodzic w domu, dwa razy przed samym porodem trafialam do szpitala i dwa razy wypisywałam się na własne życzenie, bo byłam zdeterminowana że chce rodzić w domu. Nie wyszło, ostatecznie urodziłam w szpitalu, ale to że tam pojechałam to była moja decyzja :)

i tak powinno być wszędzie :-)

w Polsce znam jeden tylko przypadek, gdzie dziewczyna pomimo wcześniejszego cc, drugie dziecko urodziła w domu. Chodzi mi o to, że tylko jeden raz spotkałam się z położną, która zgodziła się taki poród przyjąć w domu. Ale to już coś, jakiś krok do przodu :-)

adriane - 2012-03-27, 22:59

Ja też się spotkałam z takimi przypadkami, że po cc dziewczyny rodziły w domu kolejne dzieci.
To było dobrych kilka (naście) lat temu, te dzieci już są spore. :-)

jaskrawa - 2012-03-28, 09:11

Kat... napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
nie wiem, czy taki temat cokolwiek wnosi, poza przyjemnością podzielenia się swoim szczęściem.[ Dodano: 2012-03-27, 20:09 ]

ja myślę, że dużo. Pokazanie innym, że się da, dodanie pewności siebie, pokazanie, że to żadne new age czy hipisowskie wymysły a normalny poród tyle, że w bardziej sprzyjających warunkach. Tak czy siak temat dużo wnosi.



wcale nie napisałam, że dzielenie się to mało.
no ale rozumiem. w takim razie w celu poszukania info o porodach domowych udam się raczej na inne strony, na które mnie odsyłacie :)
tutaj już nie będę Wam zaśmiecać wątku niewygodnymi pytaniami 8-)

jeszcze tylko się pochwalę - wczoraj mój facet, na pytanie, czy następne dziecko urodzimy w domu, powiedział, że tak :) tego się po nim nie spodziewałam, bo on to straszna konserwa :)
i tyle, pozdrawiam :)

Kat... - 2012-03-28, 09:57

jaskrawa, nie chodzi o niezadawanie pytań czy wyganianie Cię z wątku ale pisanie o zagrożeniach i tym samym wyższości porodów szpitalnych nad domowymi to trochę tak jak pisanie w wątku wegańskim nad wyższością wegetarianizmu bo produkty lepiej dostępne albo jest się mniejszym świrem dla otocznia. Albo w wątku dla nieszczepiących o dobroczynnym wpływie szczepień na zdrowie dzieci. Na pewno ludzie, którzy rozważają rodzenie w domu mają mnóstwo wątpliwości i się do tego przygotowują więc wiedzą, ze może różnie. Tak samo jak w szpitalu.
Jagienka - 2012-03-28, 13:09

Kat... napisał/a:
pisanie o zagrożeniach i tym samym wyższości porodów szpitalnych nad domowymi to trochę tak jak pisanie w wątku wegańskim nad wyższością wegetarianizmu bo produkty lepiej dostępne albo jest się mniejszym świrem dla otocznia. Albo w wątku dla nieszczepiących o dobroczynnym wpływie szczepień na zdrowie dzieci. Na pewno ludzie, którzy rozważają rodzenie w domu mają mnóstwo wątpliwości i się do tego przygotowują więc wiedzą, ze może różnie. Tak samo jak w szpitalu.

podpisuję się pod każdym słowem :-)

Adriane, w Polsce spotkałaś się z tymi porodami domowymi po wcześniejszym cc?
Jeśli tak, to wspaniale.
Ja znam sporo przypadków szpitalnych porodów sn po wcześniejszych cc. Domowy znam tylko ten, o którym wcześniej wspominałam. Ale już sama zgoda lekarzy na to, zeby pacjentka po cc rodziła sn, jest czymś :-)

excelencja - 2012-03-28, 13:25

Jagienka, jak urodziłam Lilkę, moje położne domowe - obie- powiedziały, że kolejny poród oczywiście może być w domu byle upłynęły 3 lata między porodami.
Jagienka - 2012-03-28, 13:45

excelencja napisał/a:
Jagienka, jak urodziłam Lilkę, moje położne domowe - obie- powiedziały, że kolejny poród oczywiście może być w domu byle upłynęły 3 lata między porodami.

wspaniale :-)

adriane - 2012-03-28, 15:12

Cytat:
Adriane, w Polsce spotkałaś się z tymi porodami domowymi po wcześniejszym cc?

Tak, oczywiście :)

kahunka - 2012-03-28, 17:25

Och jak ja marzyłam o porodzie w domu. Ale niestety ....
Najważniejsze że z dziećmi wszystko ok :-D

neon.ka - 2012-04-05, 11:39

Jagienka napisał/a:
neon.ka, a Ty planujesz poród domowy?
Masz już położną?
Mhm, już ostatecznie podjęliśmy decyzję, że jeśli tylko nie będzie przeciwwskazań, to będziemy rodzić w domu.
Początkowo chcieliśmy się zgłosić do Ireny Chołuj, ale jednak chcielibyśmy mieć możliwość przeżycia całego porodu z tą samą położną, a gdyby była konieczność transferu do szpitala, to tu nie byłoby takiej możliwości, bo Ona nie ma podpisanej umowy z żadnym szpitalem.
Tak więc zdecydujemy na koniec Szkoły Rodzenia do kogo się zgłosić, bo na razie chcemy się poprzyglądać i poznać jak najwięcej położnych, które przyjmują porody domowe. A akurat w naszej szkole są same takie, a każde zajęcia prowadzi jak dotąd inna położna.
jaskrawa napisał/a:
jeszcze tylko się pochwalę - wczoraj mój facet, na pytanie, czy następne dziecko urodzimy w domu, powiedział, że tak :) tego się po nim nie spodziewałam, bo on to straszna konserwa :)
Super, super! Życzę Wam zbudowania do tego czasu rzeczywiście głębokiego przekonania, że warto. :-) Żeby żadnych wątpliwości nie było w Was dzięki temu.
bodi - 2012-04-05, 12:25

neon.ka, kciuki trzymam mocno za Twoj porod :) niech wszystko sie potoczy pieknie w domu :) :)
excelencja - 2012-04-27, 22:15

neon.ka, wspaniale! kciuki!
sunny - 2012-04-28, 12:02

neon.ka trzymam kciuki, żeby się wszystko ułożyło po Waszej myśli! Ja następny poród pewnie nie w domu, ale chyba jednak zdecyduję się na "swoją położną" w szpitalu, już nawet wiem, kto to będzie, o ile jeszcze będzie praktykowała do tego czasu.

Jenny gratulacje ;-)

neon.ka - 2012-04-30, 19:34

Dzięki dziewczyny... Chociaż po spotkaniu z położną wychodzi na to, że być może skończy się jednak w św. Zofii. Niestety ze względu na możliwy konflikt serologiczny i moje uczulenie na penicyliny koszt dosyć znacznie może wzrosnąć i zwyczajnie nie będziemy mogli sobie na to pozwolić... Bo nasz wspaniały system w Polsce tego, co przysługuje kobiecie, gdy jest oficjalną pacjentką szpitala, nie daje tej, która rodzi poza nim, pomimo, że robi to z pracownikiem tego samego szpitala... :-(
Położna zaproponowała nam 'zieloną linię' [o której pisałam w wątku ciążowym] - czyli taki jakby poród domowy, tyle, że w szpitalu. To się praktykuje tylko w św.Zofii. Wydaje się, że przeciwwskazań zarówno do porodu domowego, jak i tego 'zielonego' nie powinniśmy mieć... Bo do tego 'zielonego' też trzeba się zakwalifikować.
No zobaczymy, ale niestety już czas zdecydować, i kiepsko to widzę...

bodi - 2012-05-07, 14:56

Neon.ka, I jak Wasze plany?
neon.ka - 2012-05-10, 19:32

Nasze plany skończyły się na 'zielonej linii'. W przyszłym tygodniu mamy spotkanie z dyrektorem szpitala, bo to on kwalifikuje.
Szkoda...No ale widocznie może tak miało być.
Liczę, że będzie naprawdę naturalnie i tak...

Miałam nadzieję, że zasilę wątek z relacjami z porodów domowych...
Ale swoją drogą to droga rzecz jest jednak... :-( A przynajmniej tu w Warszawie ostatnio koszt się podwyższył jak zauważyłam na stronie domunarodzin...

bodi - 2012-05-10, 21:36

Neon.ka, kciuki zatem za zielona linię :)
A o co chodzi z konfliktem serolog.? Ja w pierwszej ciazy miałam antyD w połowie ciąży I potem sprawdzenie grupy krwi dziecka szybko, żeby w razie czego podac jezcze raz. A jak to wpływa na poród domowy I koszty? No I po co penicylina? Sto pytań do, sorry ;)

neon.ka - 2012-05-16, 00:06

bodi, z konfliktem serologicznym chodzi o to, że musisz sama sobie zamówić immunoglobulinę jeszcze przed porodem, żeby zdążyli dostarczyć, bez względu na to, czy grupy krwi pod względem Rh się będą ostatecznie zgadzać, czy nie. [położna powiedziała, że bardzo rzadko się zdarza, żeby dziecko przy grupie krwi matki Rh- i ojca Rh+ miało grupę Rh-, więc konieczność podania immunoglobuliny jest bardzo prawdopodobna]. Niestety tylko jako pacjentce szpitala przysługuje Ci to za darmo [zupełnie tego nie rozumiem - jestem przecież ubezpieczona jak wszyscy...]. To kosztuje 400 zł.
Jeśli chodzi o penicylinę, to może się okazać [i to akurat już z całą pewnością przed porodem], że z tym nie będzie problemu, bo to chodzi o antybiotyk na paciorkowca. Więc jeśli go nie będę miała, to i antybiotyk nie będzie potrzebny. Ale jeśli będę miała, to położne domowe mają prawo mieć ze sobą tylko doustne antybiotyki, a takie na paciorkowca są tylko penicyliny. Inne daje się dożylnie i można tylko w szpitalu...
A że do tego w ogóle koszt porodu domowego wzrósł ostatnio, co podnosi wydatek już na samym wstępie, to zupełnie 'kiszka' się zrobiła...
My początkowo byliśmy nastawieni na wydanie 1500 zł., potem w zetknięciu z realiami podnieśliśmy nasze możliwości do 2000 zł., ale 3000 to już nie damy rady...

bodi - 2012-05-16, 00:51

NLmeon.ka, faktycznie pod górkę trochę... Chociaż z paciorkowcem powiem Ci ze tutaj nie ma zwyczaju kroplowki przy porodzie, pamiętam też ze była dziewczyna na naszym forum, teraz już się nie udziela, która rodziła w domu I brała w czasie porodu abx doustnie; ale to jest ofc Twoja decyzja. Nie wiem czy na Twoim miejscu nie rozwazylabym pożyczki na te brakującą część :-> trzymam kciuki wielkie za to żebyś urodziła naturalnie I pięknie niezależnie od miejsca :) ))
Jagienka - 2012-05-16, 15:33

neon.ka, serio nastawialiście się na 1500 zł? Pytam, bo ja już w ubiegłym roku planując poród domowy, wiedziałam, że trzeba liczyć 3000 zł (2700 zł cena porodu łącznie z wizytami położnej po porodzie, do tego 200 zł wizyta neonatologa po porodzie, do tego 100 zł za dwie wizyty przed porodem u położnej - to już są trzy kawałki - podałam koszty z ubiegłego roku, nawet nie wiedziałam, że ceny poszły w górę). 1500 zł, to za indywidualną położną w szpitalu św. Zofii, ale nie za poród domowy.

A odnośnie paciorkowca, to w przypadku domowego porodu z położnymi ze Św. Zofii wygląda to tak, że jak tylko zaczną się skurcze, to trzeba zażyć doustnie augumentin. Jeśli miną dwie godziny, a poród będzie trwał nadal, to kolejna dawka. Tak mi to tłumaczyła położna, z którą rodziłam Zosię. Mówiła, żeby poprosić lekarza prowadzącego ciażę o receptę na augumentin, żeby mieć go w domu i zażyć, jak tylko zaczną się skurcze. W szpitalu dają dożylnie.

excelencja - 2012-05-16, 16:59

Jagienka, dlaczego augumentin? Są o wiele bezpieczniejsze antybiotyki, ten jest chyba najgorszy. A jak robisz sobie wymaz to przecież jest do niego antybiogram i wiesz na jakie antybole Twój bakcyl jest nieodporny.
Ja miałam receptę na zupełnie inny antybiotyk, który miałam w antybiogramie.

Jagienka - 2012-05-16, 21:52

excelencja, no tak mi wtedy Położna powiedziała, że to ma być augementin, bo oni w szpitalu też ampicylinę podają, bo podobno na nią wszystkie paciorkowce reagują.
neon.ka - 2012-05-16, 22:16

bodi, z antybiotykiem chodzi o to, że ja jestem uczulona na penicyliny, a położne mają przy sobie tylko takie. Ja nie mam nic przeciwko doustnemu braniu, ale to musiałaby być w tym przypadku właśnie penicylina, a tej nie mogę. Inny rodzaj antybiotyku podają tylko w szpitalu w formie dożylnej. W domu się nie da.
[no proszę, człowiek się uczy całe życie - musiałam poszukać, co to jest ten abx ;-) ].
Jagienka, augmentinu absolutnie mi nie wolno, to po nim właśnie wyszło, że jestem uczulona. A wszystko, co napisałam odnośnie antybiotyków, wiem od położnej właśnie ze św.Zofii.

Owszem, początkowo myślałam o 1500 zł. ale to tylko odnośnie tego, na co możemy sobie pozwolić. Nie znałam wtedy jeszcze strony domunarodzin i nastawiałam się na poród z Ireną Chołuj - a nie wiedziałam nawet, że ona też ma coś wspólnego z położnymi ze św. Zofii. Ja znałam ją z opowieści z zupełnie innych źródeł i jak moja ciocia rodziła z nią w domu ileś lat temu, to w ogóle nie było jeszcze mowy o jakichś zespołach położnych domowych, tylko ona miała swoją prywatną praktykę działając indywidualnie [nikt inny jeszcze wtedy nie chciał przyjmować porodów w domu]. Potem zobaczyłam cennik na stronie i musieliśmy trochę zweryfikować swoje plany - ale tak, czy inaczej, 3000 zł. to mi żadną miarą nie wychodziły.

Jagienka - 2012-05-16, 22:31

neon.ka, jak rok temu ustalałam z Ireną szczegóły porodu domowego i przesłała mi umowę, to była tam kwota właśnie 2700 zł za poród i dwie wizyty po nim. dodatkowe 100 zł, o których wspomniałam za wizyty u położnej dotyczyły wizyt u położnej ze św. Zofii, z którą musiałam mieć podpisaną umowę na szpital, bo Irena (z racji faktu, że aktualnie nie współpracuje z żadnym szpitalem) sama zaznacza, że alternatywa musi być. Położna ze św. Zofii, z którą podpisałam umowę ma taką zasadę, ze wcześniej spotyka się z rodzącą i te wizyty są płatne. Wliczyłam to do kosztów porodu domowego, podobnie jak wizytę neonatologa po porodzie. Ostatecznie rodziłam w św. Zofii właśnie z tą położną i jestem zadowolona. Teraz wiem, że w moim terminie Jej nie będzie, więc umowę na szpital podpiszę z inną położną. Jakby nie wyszło, nie wyobrażam sobie porodu w przypadkowym szpitalu. To już wolę zagrać tak, zeby nie zdążyc dojechać i urodzić z Mezem w domu ;-)
Mnemozyne - 2012-12-30, 19:57

Mam w planach poród domowy, bo nie wyobrażam sobie rodzić w szpitalu. Chociaż ostatnio przemogłam się psychicznie i skierowanie do w miarę fajnego szpitala na w razie czego mam już załatwione.
Na nasze warunki kwota, którą trzeba zapłacić za poród w domu jest dla mnie ogromna: 2000zł i koszt spotkań przed porodem 60zł za godzinę - musieliśmy na ten cel pożyczyć pieniądze(szczęście, że w ogóle jest od kogo, bo zdolności kredytowej to ja raczej nie mam), bo już i tak na wszystkie inne rzeczy dla dziecka i na życie brakuje, ale nie chciałabym potem żałować, że z takiego powodu zrezygnowałam, szczególnie, że już innych możliwych przeciwwskazań i przeciwności jest bardzo dużo.
Jednak jak was czytam ile się bierze za to w Warszawie to jestem przerażona, wygląda na to, że mieliśmy mimo wszystko szczęście, że "tylko" tyle, szczególnie, że nasza położna od nowego roku planuje podwyżkę, ale zdecydowała się potraktować nas jeszcze po starych cenach mimo, że termin mamy na styczeń.
Ciągle jednak złość mnie bierze kiedy myślę o tym, że od lat ubezpieczony człowiek musi płacić za coś tak naturalnego jak poród...

koko - 2012-12-30, 20:13

Mnemozyne napisał/a:

Ciągle jednak złość mnie bierze kiedy myślę o tym, że od lat ubezpieczony człowiek musi płacić za coś tak naturalnego jak poród...

Urodź bez położnej, będzie za darmo ;-) To nie jest przecież wolontariat.
W szpitalu masz za free.

MartaJS - 2012-12-30, 20:50

koko napisał/a:
To nie jest przecież wolontariat.


Ale mogłoby być przynajmniej częściowo refundowane, w wielu krajach tak jest. Na coś się płaci te zusy i różne takie.

Mikarin - 2012-12-30, 21:30

Tak sobie czytam ten watek i czytam, bo mi się ostatnio mój poród przypomniał (rozmawialiśmy z chłopem o drugim dziecku) i wspomnienie porodu szpitalnego skutecznie nie tylko studzi moją chęć posiadania dziecka, ale i popęd seksualny (sex=ciąża). Spieprzone porody szpitalne powinny być karane :/
Swoją drogą, zna ktoś doulę albo położną, która odbierze poród w domu w Wałbrzychu? W ogóle istnieje ktoś taki? Bo do szpitala do tej pory mam strach pojechać, chociażby do durnej poradni ginekologicznej...

bodi - 2012-12-30, 22:09

Na ten przykład w UK porody domowe są finansowane w ramach NHS. I czy nie miały być też w Polsce?

Mikarin,doula nie przyjmuje samodzielnie porodu, ona jest tylko od wspierania rodzącej.na polozna możesz poszukać namiarow na stronie dobrzeurodzeni.pl

koko - 2012-12-30, 22:26

MartaJS napisał/a:


Ale mogłoby być przynajmniej częściowo refundowane, w wielu krajach tak jest. Na coś się płaci te zusy i różne takie.

Nie w naszych realiach chwilowo. Poród w domu to luksus, tak samo jak znieczulenie zęba. Płacisz za to, bo jest ponad standard.

MartaJS - 2012-12-30, 22:51

Mikarin napisał/a:
Swoją drogą, zna ktoś doulę albo położną, która odbierze poród w domu w Wałbrzychu? W ogóle istnieje ktoś taki?


hxxp://www.dobrzeurodzeni.pl/niezalezne-polozne/23
W Dolnośląskim tak samo marnie jak w Lubuskim.

Mikarin - 2012-12-30, 23:09

MartaJS napisał/a:
W Dolnośląskim tak samo marnie jak w Lubuskim.
czyt. w Wałbrzychu jest ich okrągłe 0 :/
trzeba kopać dalej...

gemi - 2012-12-31, 10:10

fakt, jest to przykre, że w Polsce traktuje się poród domowy jak jakąś patologię. I myślę, że właśnie takie podejście jest główną przyczyną braku refundacji naszych "fanaberii".
W Holandii jest dokładnie na odwrót. Porody domowe są czymś normalnym i jeśli nie ma przeciwwskazań do rodzenia w domu, a kobieta jednak wybiera szpital, musi za to zapłacić.

Patrząc z perspektywy położnej 2000 zł to wcale nie jest dużo, szczególnie jeśli w cenę wliczone są badania i wizyty po porodzie. To ogromna odpowiedzialność, trud i stan pogotowia o każdej porze dnia i nocy. Doceniłam ten fakt w poprzedniej ciąży. Poza tym położna to taka osoba, do której zawsze można zadzwonić z niepokojącą nas pierdołą i dolegliwością. Warto na wizycie przed porodem poznać wzajemne oczekiwania, ustalić warunki współpracy, bo to zmniejsza prawdopodobieństwo sytuacji, gdy któraś ze stron będzie niezadowolona, bądź rozczarowana.

JoasiaP - 2012-12-31, 10:20

Poza Dobrze Urodzonymi są jeszcze inne położne też przyjmujące porody domowe.
We Wrocławiu jest ale o Wałbrzychu nie wiem :(

Pipii - 2012-12-31, 10:22

Dziewczyny, od tej kwoty 2000 zł położna musi odliczyć 23 % VAT + 18% podatek dochodowy + koszty benzyny (gazu), dojazdu na wizyty. Nie zostaje jej dużo, tak faktycznie..
JoasiaP - 2012-12-31, 10:30

Pipii napisał/a:
Dziewczyny, od tej kwoty 2000 zł położna musi odliczyć 23 % VAT + 18% podatek dochodowy + koszty benzyny (gazu), dojazdu na wizyty. Nie zostaje jej dużo, tak faktycznie..

i opłacić prowadzenie działalności gospodarczej miesiąc w miesiąc więc wg. mnie to są i tak małe pieniądze.

dynia - 2012-12-31, 10:49

Ciekawa jestem jak daleko jest w stanie przyjechać taka położna z Wrocławia?Chodzi w dalszym ciągu o woj.dolnośląskie.
JoasiaP - 2012-12-31, 10:56

dynia napisał/a:
Ciekawa jestem jak daleko jest w stanie przyjechać taka położna z Wrocławia?Chodzi w dalszym ciągu o woj.dolnośląskie.


To już trzeba z nią osobiście porozmawiać.
Też poród domowy nie może odbywać się w wiosce/miasteczku gdzie jest dość daleko do szpitala w razie potrzeby transferu.

dynia - 2012-12-31, 10:59

Jest jakoś określona bezpieczna odległość od szpitala?
JoasiaP - 2012-12-31, 11:12

dynia napisał/a:
Jest jakoś określona bezpieczna odległość od szpitala?

dynio, nie ma ustalonych chyba konkretnych kilometrów z tego co pamiętam. To sprawa indywidualna każdej położnej domowej. Ona na podstawie swojego doświadczenia i realiów sama ustala co jest bezpieczne i co jest w stanie zrobić a co już nie do końca.
Przecież Ona jako osoba podejmująca się przyjęcia na świat twojego dziecka czuwa i ejst odpowiedzialna za Was. Dlatego trzeba to indywidualnie okrelić. Najlepiej najpierw rozmowa telefoniczna w temacie i zapytanie czy jest szansa na dojazd do porodu z jej strony do takiej a takiej miejscowosci.

Mikarin - 2013-01-01, 20:19

Właśnie dobre określenie, że poród w domu jest taktowany jako fanaberia. Szkoda. Ale prawdę powiedziawszy wolę np. poczekać w domu tak długo jak się da, a jak faktycznie będzie już za późno, to niech ginekolog do mnie przyjedzie i przyjmie w domu. A może inaczej, bo ciągle korzystamy chyba ze złego słownictwa - niech NADZORUJE poród w domu, bo przyjąć i odbyć to go mogę sama, jedno dziecko urodziłam, z drugim też sobie poradzę. Najważniejsze, żeby fachowiec określił, czy na koniec z nami jest wszystko dobrze, a nie że będzie mi mówił, co mam robić. Jak FACET ma mi mówić, jak to jest w czasie porodu? Olśniło mnie dopiero niedawno -

Ja w takim razie kopię za położną w Wałbrzychu albo taką, która do mnie przyjedzie. najwyżej wezmę kredyt na poród, ale przynajmniej będę spokojna i nie będę potem ryczeć przez dwa miechy po porodzie.
Jak uda mi się znaleźć jakiś namiar to dam znać.

Mnemozyne - 2013-01-01, 23:47

koko napisał/a:
Mnemozyne napisał/a:

Ciągle jednak złość mnie bierze kiedy myślę o tym, że od lat ubezpieczony człowiek musi płacić za coś tak naturalnego jak poród...

Urodź bez położnej, będzie za darmo ;-) To nie jest przecież wolontariat.
W szpitalu masz za free.


A dlaczego miałabym rezygnować z fachowej opieki, która mi się zwyczajnie należy tylko dlatego, że ZUS ma kaprys tu refundować a tam nie? Koszt porodu w domu jest niższy niż w szpitalu, tym bardziej jest to absurdalne.
A sama muszę sobie już i tak finansować mnóstwo badań, których lekarz w przychodni mi nie zleci, bo jego zdaniem "to fanaberia"(np. badanie na toksoplazmozę przy braku przeciwciał i kontakcie z kotami).
Wolontariat nie ma tu nic do rzeczy, każdemu należy się zapłata za wykonaną pracę, ale nie ja jestem od tego żeby płacić pracownikom służby zdrowia jeżeli płacę już ubezpieczenie...

koko napisał/a:
MartaJS napisał/a:


Ale mogłoby być przynajmniej częściowo refundowane, w wielu krajach tak jest. Na coś się płaci te zusy i różne takie.

Nie w naszych realiach chwilowo. Poród w domu to luksus, tak samo jak znieczulenie zęba. Płacisz za to, bo jest ponad standard.


No właśnie to wcale nie jest niczym ponad standard, tylko tak jest niestety traktowane. To całkiem naturalne chcieć urodzić spokojnie w bezpiecznych warunkach.

JoasiaP napisał/a:
Pipii napisał/a:
Dziewczyny, od tej kwoty 2000 zł położna musi odliczyć 23 % VAT + 18% podatek dochodowy + koszty benzyny (gazu), dojazdu na wizyty. Nie zostaje jej dużo, tak faktycznie..

i opłacić prowadzenie działalności gospodarczej miesiąc w miesiąc więc wg. mnie to są i tak małe pieniądze.


Właśnie dlatego cieszę, że nie płacimy więcej(choć dochodzi do tego jeszcze nie mała kasa za badania i wizyty) i doceniam to, ale nie zmienia to faktu, że dla mnie to duże pieniądze, a oprócz tego muszę jeszcze co miesiąc zapłacić na ZUS...

koko - 2013-01-02, 08:33

Mnemozyne, rozumiem postawę "płacę - wymagam", ale to niestety - jak napisałam - nie w tych realiach. Wyobraź sobie teraz, że położna i lekarz mają do odebrania 2-3 porody w tym samym czasie i kursują po tych pacjentkach. I cały szereg dodatkowych okoliczności i kosztów, które wcale porodu domowego nie czynią tańszym. Weź pod uwagę, że nie jesteś sama, że kasa jest ograniczona, oraz że dochodzą inne nieprzewidziane okoliczności, na które jako pracownik służby zdrowia chcesz być przygotowana.
Żeby była jasność - też chciałabym urodzić w domu pod okiem fachowej położnej, nic za to nie płacąc.

Mnemozyne - 2013-01-02, 22:14

koko nie nazwałabym tego postawą "płacę - wymagam" i wcale nie chodzi mi o to żeby nie płacić, tylko żeby nie płacić dwa razy, bo nie chcę niczego za darmo, ale bez przesady...
A z tymi realiami wcale nie jest tak do końca jak piszesz, bo po pierwsze 2-3 domowe porody to się odbywają gdzieś na rok, a już na pewno nie jednocześnie, a po drugie nie ma takiej opcji żeby położna "obsługiwała" kilka porodów w tym samym momencie. Idea rodzenia w domu jest między innymi taka, że jest osoba, która jest cały czas z Tobą i tylko z Tobą. Zresztą nie sądzę żeby jakakolwiek położna się tego podjęła, po prostu odmówiłaby asystowania przy kolejnym porodzie i trzeba by szukać innej...

koko - 2013-01-03, 10:00

Mnemozyne napisał/a:

A dlaczego miałabym rezygnować z fachowej opieki, która mi się zwyczajnie należy tylko dlatego, że ZUS ma kaprys tu refundować a tam nie?

Mnemozyne, noo dla mnie to brzmi jak płacę-wymagam.
Po drugie powtórzę co napisałam, tylko może jaśniej: to co opisujesz to sytuacja idealna, jedna rodząca w domu, jeden zespół medyczny, wszystko w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Tak, też bym tak chciała. Ale w obecnej sytuacji nie ma na to ani zasobów ludzkich, ani finansowych (już pomijając przyczny takiego stanu), więc "dlaczego mam rezygnować z fachowej opieki która mi się należy" jest trochę oderwane od rzeczywistości.

Jagienka - 2013-01-03, 11:24

co do odległości, to moja koleżanka rodziła w domu w Częstochowie, a Położna jechała do Niej z Opola. zdążyła na łożysko ;-) w każdym razie sam dojazd i odległość nie stanowiły problemu.
gemi - 2013-01-03, 13:11

Mnemozyne, a dlaczego dwa razy? Położna za przyjazd do Ciebie nie dostaje ani grosza z NFZ. Więc, gdy jej nie zapłacisz, to z jej strony będzie to więcej nawet niż wolontariat. To trochę tak jak z lekarzem - jeśli idziesz do niego prywatnie, to płacisz za wizytę, mimo regularnie odprowadzanego ZUSu.

i mylisz się pisząc, że tych porodów na rok zawsze jest tak mało. Gdy położna była przy naszym porodzie, okazało się, że zadzwoniła para, u której właśnie zaczynała się akcja. Nie bagatelizujmy pracy i zaangażowania tych wspaniałych odważnych kobiet.

Z doświadczenia wiem, że taka roszczeniowa postawa wzbudza nieufność otoczenia wobec nowych idei. Zmiany obyczajowe zazwyczaj zachodzą powoli i trzeba dać czas społeczeństwu, by się oswoiło z tematem. A najlepiej jest oswajać życzliwymi rozmowami, otwartością na kontrargumenty, itp.
Jeszcze jakiś czas temu porody w domu były w Polsce nielegalne, a w niektórych krajach Europy do dziś nie wyszły z podziemia. Jako mama cieszę się, że mam możliwość wyboru: szpital, bądź dom (lub przeprowadzka do kraju, w którym są obie opcje są refundowane). I jestem gotowa ponieść wszystkie konsekwencje mojego wyboru, nie tylko finansowe. Oczywiście, idealnie dla mnie byłoby, gdyby polskie realia przewidywały refundację obu form porodu, lecz wcale tego nie wymagam.

Mnemozyne - 2013-01-03, 19:12

koko Dla mnie to nie jest kwestia realiów tylko podejścia pewnych osób, które o tym decydują, nic więcej.
A oderwana od rzeczywistości wydaje mi się Twoja wizja. w szpitalu też zdarza się indywidualna opieka, a do porodu w domu nie jest wcale zaangażowany cały zespół medyczny. Z pewnością w obecnych realiach trud jaki musi włożyć samodzielna położna w odebranie domowego porodu jest ogromny, często nie rekompensują go korzyści, to ogromna odpowiedzialność w naszych warunkach prawnych i tym bardziej chwała im za to, że się na takie działania decydują.
Jednak nie zmienia to dla mnie prostej sprawy: poród jest porodem bez względu na to gdzie się odbywa, więc obecny podział wydaje mi się zwyczajnie sztuczny. Prawdopodobnie zdecydował o tym ktoś o takiej, a nie innej ideologii osobistej i na prawdę nie doszukiwałabym się w tym stanie rzeczy niczego więcej. Nie chcę uogólniająco dzielić rzeczywistości na czarną i białą, ale w tym konkretnym przypadku jest dla mnie jasne: tak jest, bo tak ktoś zdecydował, a nie dlatego, że nie da się inaczej...

Mnemozyne - 2013-01-03, 19:34

gemi napisał/a:
Mnemozyne, a dlaczego dwa razy? Położna za przyjazd do Ciebie nie dostaje ani grosza z NFZ. Więc, gdy jej nie zapłacisz, to z jej strony będzie to więcej nawet niż wolontariat. To trochę tak jak z lekarzem - jeśli idziesz do niego prywatnie, to płacisz za wizytę, mimo regularnie odprowadzanego ZUSu.

Przecież właśnie o to mi się cały czas rozchodzi, że za dobrze wykonaną fachową pracę NFZ nie płaci tym paniom ani grosza.
Zupełnie nie rozumiem skąd pomysł, żeby nie płacić położnej w ogóle, to byłoby oburzające, bo to na prawdę ciężka praca, ja przynajmniej nie biorę takiej opcji w ogóle pod uwagę, nawet jeżeli to ja mam być tą osobą.

gemi napisał/a:
i mylisz się pisząc, że tych porodów na rok zawsze jest tak mało.

I tu znów wraca ten problem co powyżej, opisuję swoje realia, nie jakieś tam. Informacje, które napisałam mam od samej położnej, nie wymyśliłam ich sobie.


Swoją drogą zupełnie nie rozumiem takie nagłego ataku na mój pogląd. Każdy kto korzysta z opcji publicznej opieki zdrowotnej wie doskonale, że system jest kulawy i nie wiele można uzyskać z niego dla swojego zdrowia. Kolejki, selektywna refundacja. Przykład porodów jest tylko jednym z wielu, o wiele bardziej rażąca jest np. kwestia braku pieniędzy na zabiegi ratujące życie, gdy tylko nadarzy się okazja wykorzystania luki w przepisach, ale przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Dziwię się, że tak bardzo bierzecie w obronę NFZ, bo tylko i wyłącznie na niego popsioczyłam w pierwszym poście. A to, że to Wam przyszło do głowy że można by nie płacić położnej za jej pracę samo już świadczy kto jaki ma tok myślenia i podejście do sprawy. Więcej dystansu życzę. Niniejszym chowam do kieszeni nieopatrznie rzuconą rękawicę, bo nie wiedziałam, że takie oburzenie wywoła... ;-)

koko - 2013-01-03, 20:05

Mnemozyne napisał/a:

A oderwana od rzeczywistości wydaje mi się Twoja wizja.

Być może, pewnie się mylę, może ty masz rację twierdząc, że służba zdrowia jest dostatecznie bogata i ma wystarczający personel, żeby odbierać porody domowe dla wszystkich chętnych w ramach ubezpieczenia. Tylko tak się składa, że moja oderwana od rzeczywistości wizja stanowi jednocześnie nasze realia. Niestety.

Mnemozyne - 2013-01-03, 20:30

koko nie wiem czy ze wszystkim mam rację, wiem tylko, że nie wszystko jest kwestią kasy. Przecież personel i tu i tu też pracuje, a za poród w szpitalu fundusz też musi wyłożyć kasę, nigdzie nie jest za darmo.

Zresztą, wracając do głównego tematu tego wątku, nie wiem czy jest o co drzeć pierze, bo wbrew pozorom z tego co ostatnio czytam i słucham od ludzi, to wcale nie jest aż tylu chętnych. Większość opinii jakie spotykam jest niestety taka, że rodzić w domu to niebezpieczny i poroniony pomysł i to jest chyba najistotniejszy "problem" w tej chwili.
Chyba dalecy jesteśmy jeszcze od tego żeby to był na prawdę swobodny nieobarczony niepotrzebnymi komentarzami wybór. By jedni nie oskarżali drugich, że są bezmyślni i narażają życie swoich dzieci, a Ci drudzy pierwszych, że idą drogą bardziej oddaloną od natury.
Osobiście mimo, że nie uważam rodzenia w szpitalu, miejscu dla chorych, w asyście tabuna lekarzy i przy wsparciu chemii za naturalne, jednocześnie myślę sobie, że skoro powstały takie oddziały w szpitalach, to czemu by tam nie rodzić skoro ktoś ma ochotę. Na zasadzie, ja boję się rodzić w szpitalu, ty w domu, tylko po co wnikać w to dlaczego?

jagodzianka - 2013-01-03, 20:32

Biorąc pod uwagę brak kosztów związanych z trzymaniem matki i dziecka w szpitalu przez minimum 3 dni to może i nie byłoby takiej różnicy.
adriane - 2013-01-03, 22:17

Oczywiście, że poród w szpitalu jest kilkakrotnie droższy dla NFZ niż poród w domu.
Pipii - 2013-01-04, 07:58

Jest droższy poród w szpitalu, ale co za tym idzie - szpital dostaje więcej pieniędzy za odebranie porodu z interwencjami, za nacięcie krocza, amniopunkcję, "pomoc" dziecku w wyjściu na świat vaccum - szpital dostaje "punkty", które są przekładane na pieniądze. Im więcej punktów uzyska się przy jednym porodzie - tym więcej pieniędzy wpłynie do szpitalnego budżetu..
Porody domowe są nieopłacalne. Szpitale położnicze mogłyby zbankrutować..

dort - 2013-01-04, 08:18

Pipii nie sadzę, żeby w obecnej sytuacji płatne przez NFZ porody domowe były jakimkolwiek zagrożeniem dla oddziałów położniczych - na chwilę obecna do jest produkt niszowy - poza tym to w interesie NZF jest wydawać jak najmniej pieniędzy na poszczególne procedury, bo wtedy mają więcej kasy na inne - a porody domowe koniec końców porody domowe są o wiele tańsze, podobnie jak taniej wychodzi państwu finansowanie rodzinnych domów dziecka niż państwowych placówek

Mnemozyne zgadzam się z tobą w pełni i podpisuje pod twoimi postami :-D

Pipii - 2013-01-04, 10:51

dort oczywiście, że porody domowe są pod wieloma względami LEPSZE niż porody szpitalne, ale polityka NFZ jest tak zawiła, że trudno ją zrozumieć ;-)
Z wielu źródeł wiem, że im więcej procedur się zastosuje podczas porodu tym więcej szpital dostaje za to pieniędzy - za daną pacjentkę. Stąd tak często wykonywane "rutynowe" nacięcia krocza itd.

gemi - 2013-01-04, 11:31

Mam wrażenie, że tu chodzi też o ogrom farmakologii stosowanej podczas porodów. Firmy farmaceutyczne muszą mieć przecież stały rynek zbytu. Nie od dziś wiadomo, że takie koncerny kontrolują pewne sektory, wpływają na politykę państwa. Nie po myśli takim firmom byłoby upowszechnienie jak najbardziej naturalnych porodów w domu.

Poza tym nadal uważam, że u nas decydujący wpływ ma mentalność społeczeństwa. Za nieodpowiedzialnych uważa się tych, którzy:
- rodzą w domu
- nie szczepią
- nie jedzą mięsa, czy wysokoprzetworzonych (pisownia razem, czy osobno?) produktów
- nie uciekają się przy każdej dolegliwości do farmakologii
- itepe, itede... wymieniać można długo

excelencja - 2013-01-04, 11:44

Szpital za każdy poród dostaje 4000 zł, tak przynajmniej było kilka lat temu, teraz pewnie z 5000 przynajmniej.'
A poród domowy ile kosztuje?
2000-3000?
Przecież szpitalowi opłaciłoby się zatrudnić położną, to jeszcze 2 koła miałby dla siebie od każdego porodu domowego.

bodi - 2013-01-04, 13:25

Pytanie za ile byłby zakontraktowany taki poród domowy,..
jagodzianka - 2013-01-04, 13:57

bodi napisał/a:

Pytanie za ile byłby zakontraktowany taki poród domowy,..

Skoro położna pojedynczo bierze 2000 to powinno być tyle samo, albo i taniej.

koko - 2013-01-04, 14:02

jagodzianka napisał/a:
bodi napisał/a:

Pytanie za ile byłby zakontraktowany taki poród domowy,..

Skoro położna pojedynczo bierze 2000 to powinno być tyle samo, albo i taniej.

+ koszty dojazdu, ubezpieczenia jakiegoś dodatkowego (bo przecież rodząca nie jest w szpitalu), inne rozliczenie czasu pracy, delegacji pracownika poza miejsce zatrudnienia, itd.
Nie przeczę, że teoretycznie poród domowy jest tańszy (bo jest), ale praktycznie dochodzą koszty, o których nam się nie śni. I podkreślam wciąż - też chciałabym rodzić w domu, nic za to nie płacąc, pod opieką specjalisty.
Co do tych interwencji - słyszałam o polskich szpitalach bardzo wiele złego (i bardzo wielu osobm współczuję tego, co tam przeszły), jednak mój przypadek potwierdza, że gdyby nie interwencje medyczne w czasie porodu, to albo ja, albo synek, albo obydwoje nie przeżylibyśmy jego narodzin (choć wszystko zapowiadało się fantastycznie). Dlatego nie podoba mi się generalizowanie i pisanie w duchu, że szpital i lekarze to zło wcielone, że mnożą procedury, bo lecą na kasę dla szpitala.

Kat... - 2013-01-04, 14:04

Ja myślę, że więcej bo wtedy w ramach procedury byłby pewnie pod domem zespół z całym sprzętem gotowym do wkroczenia czy przewożenia.
jagodzianka - 2013-01-04, 14:22

koko napisał/a:

+ koszty dojazdu, ubezpieczenia jakiegoś dodatkowego (bo przecież rodząca nie jest w szpitalu), inne rozliczenie czasu pracy, delegacji pracownika poza miejsce zatrudnienia, itd.

Koszty dojazdu pewnie są już wliczone bo przecież prywatna położna też musi dojechać, poród w domu jest dobrowolny- myślę, że wystarczyłoby podpisanie przez rodzącą, że jest świadoma i w razie czego bierze odpowiedzialność.
Cytat:

Ja myślę, że więcej bo wtedy w ramach procedury byłby pewnie pod domem zespół z całym sprzętem gotowym do wkroczenia czy przewożenia.

A po co? Skoro teraz nie stoją przy prywatnych porodach (które są legalne)? Wystarczy, że szpital byłby poinformowany i w razie czego szybko wysłał karetkę.
Minusem może być to, że na każdą rodzącą musiała by być jedna położna w całości, nie tak jak teraz jedna na pół oddziału.
Też nie uważam, że szpital to całkowite zło.

Kat... - 2013-01-04, 14:36

jagodzianka napisał/a:

Ja myślę, że więcej bo wtedy w ramach procedury byłby pewnie pod domem zespół z całym sprzętem gotowym do wkroczenia czy przewożenia.

A po co? Skoro teraz nie stoją przy prywatnych porodach (które są legalne)? Wystarczy, że szpital byłby poinformowany i w razie czego szybko wysłał karetkę.
bo teraz to jest prywatna usługa, coś jak niezdążenie, a jeśli byłoby to rozpisane, to jestem niemal pewna, że mimo iż kryteria na podstawie których kobiety do porodu domowego są kwalifikowane nie zmieniłyby się, to i tak na wszelki wypadek musiałoby być w tym samym czasie miejsce na oddziale czy gotowy oddział ratunkowy na wszelki wypadek. Nie mówię, że uważam, że tak powinno być, tylko tego się spodziewam po urzędnikach.
koko - 2013-01-04, 15:36

Myślę jak Kat.
jagodzianka - 2013-01-04, 16:01

Kat... napisał/a:
bo teraz to jest prywatna usługa, coś jak niezdążenie, a jeśli byłoby to rozpisane, to jestem niemal pewna, że mimo iż kryteria na podstawie których kobiety do porodu domowego są kwalifikowane nie zmieniłyby się, to i tak na wszelki wypadek musiałoby być w tym samym czasie miejsce na oddziale czy gotowy oddział ratunkowy na wszelki wypadek. Nie mówię, że uważam, że tak powinno być, tylko tego się spodziewam po urzędnikach.

A gdyby po prostu NFZ podpisał z położną umowę o refundacji? Przecież dużo lekarzy tak działa. Robi na tych samych zasadach co prywatnie tylko kto inny płaci. Przecież takie odbieranie porodów jak teraz jest legalne więc już zatwierdzone przez jakieś mądre głowy.
Żeby nie było, ja tylko spekuluję, nie pracuję w służbie zdrowia i nie wiem jak to wszystko wygląda od środka, tak tylko się wymądrzam. :P

Mnemozyne - 2013-01-05, 13:52

gemi zgadzam się w zupełności, bez rozwiązania tych kwestii chyba nie pójdziemy za bardzo do przodu, dopisałabym jeszcze do listy, że nie dawanie dziecku mleka krowiego to głodzenie go i mordowanie... ;-)

koko napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
bodi napisał/a:

Pytanie za ile byłby zakontraktowany taki poród domowy,..

Skoro położna pojedynczo bierze 2000 to powinno być tyle samo, albo i taniej.

+ koszty dojazdu, ubezpieczenia jakiegoś dodatkowego (bo przecież rodząca nie jest w szpitalu), inne rozliczenie czasu pracy, delegacji pracownika poza miejsce zatrudnienia, itd.
Nie przeczę, że teoretycznie poród domowy jest tańszy (bo jest), ale praktycznie dochodzą koszty, o których nam się nie śni.

Nie znam się zbytnio na samych przepisach, ale jeżeli prywatna przychodnia może podpisać kontrakt z NFZ na usługi to chyba położna mająca własną działalność też? Oczywiście idealnie byłoby gdyby położne zatrudnione w szpitalu przyjmowały porody domowe, ale póki co taka opcja(z prywatnym kontraktem) może byłaby jakimś częściowym rozwiązaniem. Nie wydaje mi się też żeby szpitale bez przymusu jakoś chętnie podjęły taką współpracę, chyba prędzej NFZ się opamięta i dogada z niezależnymi położnymi, bo szpitalom się to nie opłaca...
koko napisał/a:
Co do tych interwencji - słyszałam o polskich szpitalach bardzo wiele złego (i bardzo wielu osobm współczuję tego, co tam przeszły), jednak mój przypadek potwierdza, że gdyby nie interwencje medyczne w czasie porodu, to albo ja, albo synek, albo obydwoje nie przeżylibyśmy jego narodzin (choć wszystko zapowiadało się fantastycznie). Dlatego nie podoba mi się generalizowanie i pisanie w duchu, że szpital i lekarze to zło wcielone, że mnożą procedury, bo lecą na kasę dla szpitala.

No właśnie to miałam na myśli pisząc o idealnej sytuacji, żeby nikt nie był potępiany za swoje decyzje, przecież to takie indywidualne. Aczkolwiek muszę się niestety podpisać pod tym, że często jednak lekarze(nawet nie dla kasy, ale zwyczajnie bezmyślnie) wprowadzają niepotrzebne procedury. Ciężko złapać u nas równowagę.

jagodzianka napisał/a:
koko napisał/a:

+ koszty dojazdu, ubezpieczenia jakiegoś dodatkowego (bo przecież rodząca nie jest w szpitalu), inne rozliczenie czasu pracy, delegacji pracownika poza miejsce zatrudnienia, itd.

Koszty dojazdu pewnie są już wliczone bo przecież prywatna położna też musi dojechać, poród w domu jest dobrowolny- myślę, że wystarczyłoby podpisanie przez rodzącą, że jest świadoma i w razie czego bierze odpowiedzialność.
Cytat:

Ja myślę, że więcej bo wtedy w ramach procedury byłby pewnie pod domem zespół z całym sprzętem gotowym do wkroczenia czy przewożenia.

A po co? Skoro teraz nie stoją przy prywatnych porodach (które są legalne)? Wystarczy, że szpital byłby poinformowany i w razie czego szybko wysłał karetkę.
Minusem może być to, że na każdą rodzącą musiała by być jedna położna w całości, nie tak jak teraz jedna na pół oddziału.

Zgadzam się, teraz takie miejsce nie jest rezerwowane i jakoś daje to radę, a poza tym jednym z wymogów ciągle jeszcze dla większości położnych jest bliskość szpitala, do którego można dojechać w razie komplikacji, nie jest wcale tak, że tak prywatnie to jakiś busz bez zasad. Dużo by się zmieniło, ale nie aż tak dużo. To nie jest przejście z nieoficjalnego do oficjalnego stanu. Poza tym jest jeszcze jeden czynnik, większości ludzi nie chodzi o kasę, nie spodziewałabym się tłumów kobiet walących drzwiami i oknami, żeby rodzić w domu tylko dlatego, że jest to refundowane.

Kat... napisał/a:
jagodzianka napisał/a:

Ja myślę, że więcej bo wtedy w ramach procedury byłby pewnie pod domem zespół z całym sprzętem gotowym do wkroczenia czy przewożenia.

A po co? Skoro teraz nie stoją przy prywatnych porodach (które są legalne)? Wystarczy, że szpital byłby poinformowany i w razie czego szybko wysłał karetkę.
bo teraz to jest prywatna usługa, coś jak niezdążenie, a jeśli byłoby to rozpisane, to jestem niemal pewna, że mimo iż kryteria na podstawie których kobiety do porodu domowego są kwalifikowane nie zmieniłyby się, to i tak na wszelki wypadek musiałoby być w tym samym czasie miejsce na oddziale czy gotowy oddział ratunkowy na wszelki wypadek. Nie mówię, że uważam, że tak powinno być, tylko tego się spodziewam po urzędnikach.

Jak na "niezdążenie" to bardzo to zaplanowane. Co innego nie zdążyć lub udawać, że się nie zdążyło i rodzić samemu w domu, a co innego w ramach sporo wcześniej zaplanowanej akcji rodzić z położną, to jest przecież wszystko zgłoszone, a nie, że nie wiadomo co się tam dzieje.

Tak lekko odbiegając zszokował mnie ostatnio lekarz w szpitalu, kiedy poszłam na wizytę po skierowanie do szpitala na poród właśnie(żeby w razie czego móc pojechać do takiego, który sobie wybrałam, a nie pierwszego lepszego - choć jeśli zadzieje się coś na prawdę pilnego to oczywiście pojadę do niewybranego przeze mnie, ale jeszcze trochę bliższego szpitala, który mam 5 minut piechotą od domu..). Nie pamiętam dlaczego między innymi coś rzuciłam o tym, że zastanawiam się czy nie rodzić w domu, na co lekarz nie złośliwie wcale tonem zupełnie oczywistym rzucił: "no przecież może pani rodzić w domu, co za problem" - to rzadkość pewnie, ale usłyszeć coś takiego z ust lekarza bezcenne i pokrzepiające.. :-)

mariola11 - 2013-01-05, 20:29

Ja wolę jednak rodzić w szpitalu w razie czego, gdyby coś się miało złego stać
excelencja - 2013-01-05, 20:58

jagodzianka napisał/a:
A gdyby po prostu NFZ podpisał z położną umowę o refundacji?


właśnie to miałam na myśli...
Przecież NFZ może zatrudnić taką zewnętrzną położną, a nie wysyłać w delegacje swój personel.

excelencja - 2013-01-05, 21:00

mariola11 napisał/a:
Ja wolę jednak rodzić w szpitalu w razie czego, gdyby coś się miało złego stać


coś złego może się stać niezależnie od miejsca.
Tak patrząc na porody wśród znajomych to jednak więcej złego dzieje się w szpitalach :P

koko też nie wiesz jak by Twój poród wyglądał w innych warunkach, może zupełnie bezproblemowo...
never know

jagodzianka - 2013-01-05, 21:08

Mnemozyne napisał/a:
Nie pamiętam dlaczego między innymi coś rzuciłam o tym, że zastanawiam się czy nie rodzić w domu, na co lekarz nie złośliwie wcale tonem zupełnie oczywistym rzucił: "no przecież może pani rodzić w domu, co za problem" - to rzadkość pewnie, ale usłyszeć coś takiego z ust lekarza bezcenne i pokrzepiające.. :-)

Oby takich było jak najwięcej!

dort - 2013-01-05, 22:40

dziewczyny szpital dostaje za poród naturalny 1716zł, a mnogi lub wczesny 2392zł i tyle - nie ma dodatkowej kasy za nacięcia, szycia czy inne znieczulenia to wszystko jest wliczone w tą cenę i zależy tylko od decyzji personelu

poza tym takie informacje udostępnione są na stronie nfz.gov.pl

Jagienka - 2013-01-05, 23:37

excelencja napisał/a:

Tak patrząc na porody wśród znajomych to jednak więcej złego dzieje się w szpitalach :P

bo tam rodzi się bez względu na sytuację zdrowotną matki czy dziecka.
Żeby rodzić w domu (pomijam wyjątkowe przypadki typu - poród nagły bez asysty itp.) trzeba spełnić pewne wymagania. Niektórych porodów położne zwyczajnie nie zgadzają się przyjąć w domu właśnie z powodu zbyt dużego ryzyka.
Dlatego też porównywanie bezpieczeństwa itp porodu domowego ze szpitalnym, jest w moim odczuciu nie do końca miarodajne. A już teksty w stylu "strach rodzić w szpitalu" wygłaszane przez osoby, które rodziły wyłącznie w domu, są pozbawione sensu (bo skoro nie rodziła w szpitalu, to skąd wie, że to strach? od koleżanek? bez sensu - są różne szpitale i różne doświadczenia). Odwrotne gadki - czyli "strach rodzić w domu" w ustach kobiet, które w domu nigdy nie rodziły - są dla mnie równie głupie.

excelencja - 2013-01-05, 23:56

dort, gdzie tyle dostaje?
to chyba jakaś podstawowa kasa, bo te 5 lat temu wychodziło za pacjentkę z dzieciakiem, dobrze pamięta, bo dobrze pamiętam :P


Mnie by wystarczyły opowieści koleżanek o porodzie szpitalnym, żeby wiedzieć, że 'strach rodzić w szpitalu'. Niestety miałam okazję się o tym przekonać osobiście.
Zośka jest wyjątkiem - ale nie zawsze - znam sporo dramatycznych historii z Zośki właśnie.
Nawet tam matka nie dostaje dzieciaka po cc. Nie wiem jak jest teraz, ale kilka lat temu Jak nie było miejsc na poporodowym oddziale to rozdzielano dzieci i matki, matki leżały na ginekologicznym, a dzieci osobno na noworodkowym. Ludzkie?
wszystko kwestia ludzi, na jakich trafisz i/lub ile zapłacisz.

Poli - 2013-01-06, 00:14

koko napisał/a:
+ koszty dojazdu, ubezpieczenia jakiegoś dodatkowego (bo przecież rodząca nie jest w szpitalu), inne rozliczenie czasu pracy, delegacji pracownika poza miejsce zatrudnienia, itd.
Nie przeczę, że teoretycznie poród domowy jest tańszy (bo jest), ale praktycznie dochodzą koszty, o których nam się nie śni.


Kosztow dodatkowych w dani nie ma ;-) do porodow domowych sa wzywane polozne , ktore maja dyzury w domu. Tak, siedza u siebie w domu i czekaj na telefon, moze byc to telefon wzywajacy do szpitala albo do porodu domowego. W tej sytuacji polozna wzywa taksowke i jedzie do szpitala albo do porodu domowego z jedna walizka i niczym wiecej :!: te polozne maja dyzury jak w szpitalu ( nie ma innego rozliczenia pracy), wiec moze sie zdarzyc ze jej dyzur sie skonczy i wymieni sie z inna polozna. Nie ma zadnego dodatkowego ubezpieczenia , lekarza i innych rzeczy. Po urodzeniu dziecka dzwoni do szpitala i jest nadany pesel dziecku, wszystkie dokumenty wypelnia na miejscu typu ksiazeczke zdrowia, przebieg porodu, czesc spraw zalatwia przez telefon itd. Po wyjsciu poloznej , mamy w domu wszystkie dokumenty, identycznie jak po porodzie w szpitalu.

Wiec w tym wypadku zorganizowac sprawny porod domowy, potrzebna jest raczej dobra wola naszych wladz i checi. Wystarczy tylko pomyslec jak to usprawnic, a u nas jak zwykle kroluje brak wyobrazni i ciemnota :-?


Jagienka napisał/a:
Dlatego też porównywanie bezpieczeństwa itp porodu domowego ze szpitalnym, jest w moim odczuciu nie do końca miarodajne. A już teksty w stylu "strach rodzić w szpitalu" wygłaszane przez osoby, które rodziły wyłącznie w domu, są pozbawione sensu (bo skoro nie rodziła w szpitalu, to skąd wie, że to strach? od koleżanek? bez sensu - są różne szpitale i różne doświadczenia). Odwrotne gadki - czyli "strach rodzić w domu" w ustach kobiet, które w domu nigdy nie rodziły - są dla mnie równie głupie.


A ta co rodzila w domu i w szpitalu moze wyrazac opinie ;-)

Mnemozyne - 2013-01-06, 13:27

Jagienka napisał/a:
Dlatego też porównywanie bezpieczeństwa itp porodu domowego ze szpitalnym, jest w moim odczuciu nie do końca miarodajne. A już teksty w stylu "strach rodzić w szpitalu" wygłaszane przez osoby, które rodziły wyłącznie w domu, są pozbawione sensu (bo skoro nie rodziła w szpitalu, to skąd wie, że to strach? od koleżanek? bez sensu - są różne szpitale i różne doświadczenia). Odwrotne gadki - czyli "strach rodzić w domu" w ustach kobiet, które w domu nigdy nie rodziły - są dla mnie równie głupie.


Może i nie wie jak się rodzi w szpitalu, ale może wiedzieć jak to jest w ogóle przebywać w szpitalu, jeśli już tam kiedyś była(a wierz mi można mieć traumę po wyjściu ze szpitala). Poczucie bezpieczeństwa wpływa na nastawienie psychiczne, a te jest bardzo istotne dla przebiegu zdarzeń, szczególnie, że wiele komplikacji pojawia się już w trakcie porodu, a nie przed jego rozpoczęciem.
Daleka jestem od generalizowania, ale jakieś tam wyobrażenie można mieć. To samo jest w drugą stronę, kobieta, która wie, że nie ma aparatury medycznej w domu, może czuć się w związku z tym mniej bezpiecznie rodząc w domu, stąd "strach tam rodzić".. ;-)

gemi - 2013-01-06, 14:44

ja mam porównanie, choć mój poród domowy był lekko ;-) niestandardowy.

i to porównanie wypada zdecydowanie na niekorzyść szpitala, choć i tak przeważająca część personelu stanęła na wysokości zadania. Może i nie wpadam w panikę na myśl o porodzie szpitalnym, ale jechałabym tam jednak z obawą, poczuciem zagrożenia i w postawie walecznej: o moje prawa, o moje dzieciątko, moje ciało.
Pytałam ostatnio mojego męża o jego podejście do porodów szpitalnych i domowych: i nie oddałby możliwości urodzenia dziecka w domu za żadne skarby. Mąż traktuje opcję porodu w szpitalu jako ostateczność, do tego przykrą. Jego zdecydowanie w tej sprawie oczywiście wpływa znacząco na moją postawę i poczucie bezpieczeństwa w sytuacji rodzenia w naszym domu.

Mikarin - 2013-01-06, 15:59

Mnemozyne napisał/a:

Jagienka napisał/a:
Dlatego też porównywanie bezpieczeństwa itp porodu domowego ze szpitalnym, jest w moim odczuciu nie do końca miarodajne. A już teksty w stylu "strach rodzić w szpitalu" wygłaszane przez osoby, które rodziły wyłącznie w domu, są pozbawione sensu (bo skoro nie rodziła w szpitalu, to skąd wie, że to strach? od koleżanek? bez sensu - są różne szpitale i różne doświadczenia). Odwrotne gadki - czyli "strach rodzić w domu" w ustach kobiet, które w domu nigdy nie rodziły - są dla mnie równie głupie.


Może i nie wie jak się rodzi w szpitalu, ale może wiedzieć jak to jest w ogóle przebywać w szpitalu, jeśli już tam kiedyś była(a wierz mi można mieć traumę po wyjściu ze szpitala). Poczucie bezpieczeństwa wpływa na nastawienie psychiczne, a te jest bardzo istotne dla przebiegu zdarzeń, szczególnie, że wiele komplikacji pojawia się już w trakcie porodu, a nie przed jego rozpoczęciem.
Daleka jestem od generalizowania, ale jakieś tam wyobrażenie można mieć. To samo jest w drugą stronę, kobieta, która wie, że nie ma aparatury medycznej w domu, może czuć się w związku z tym mniej bezpiecznie rodząc w domu, stąd "strach tam rodzić"..
Z drugim dzieckiem za skarby świata nie chcę jechac do szpitala. mam porównanie... Jak nie dwóch lekarzy badało jeden o drugim i jeden do drugiego: "Czujesz tę szyjkę?" na co drugi: "Nie... a czego mam szukać...?" Nosz kulfa :evil: Sami się wysypali, że nie musiałam tak szybko do szpitala jechać, ale to juz byla 28/30 godzina mojego pobytu w szpitalu i szczerze? Jak widzę ten budynek to mam dreszcze. A jechałam tam szczęśliwa, ze przecież fundacja "Rodzić po luzku" dała im zajebiste referencje. SZPITALOWI - NIE LUDZIOM, a to z ludźmi ma się do czynienia. Mój chłop nie chce słyszeć o porodzie w domu, ale ja już mam swoje plany w tym temacie. A gin zawsze może przyjechać do mnie karetką. Ja do porodu pojechałam autobusem, to co za problem. Zresztą, do tego pierdolniętego szpitala jest niewiele jak 6 minut drogi, na sygnale pewnie mniej, więc...?
A traumę po wyjściu ze szpitala po samym pobycie na obserwacji można mieć i to niebywałą, jak się okazało... Jak na tę samą salę na patologii ciąży wjeżdża dziewczyna po usunięciu martwego malucha albo kiedy z krzyżowymi dziewczyna się męczy na korytarzu dwie dobry, a położne ją wyśmiewają; kiedy dziewczynie w 6 miesiącu odchodzą wody, a położna do niej, że dziewczyna się zsiusiała... I w tym momencie człowiek się zastanawia, co usłyszy, kiedy z jego dzieckiem będzie coś nie tak - w szpitalu, pod opieką fachowców...

go. - 2013-01-06, 16:08

Cytat:
Może i nie wie jak się rodzi w szpitalu, ale może wiedzieć jak to jest w ogóle przebywać w szpitalu, jeśli już tam kiedyś była(a wierz mi można mieć traumę po wyjściu ze szpitala). Poczucie bezpieczeństwa wpływa na nastawienie psychiczne, a te jest bardzo istotne dla przebiegu zdarzeń, szczególnie, że wiele komplikacji pojawia się już w trakcie porodu, a nie przed jego rozpoczęciem.
Daleka jestem od generalizowania, ale jakieś tam wyobrażenie można mieć. To samo jest w drugą stronę, kobieta, która wie, że nie ma aparatury medycznej w domu, może czuć się w związku z tym mniej bezpiecznie rodząc w domu, stąd "strach tam rodzić".. ;-)



po pierwsze, to z samych wrocławianek są na forum co najmniej dwie sztuki, których szpital podczas porodu odesłał z kwitiem, "nieidentyfikując porodu" z zaleceniem "do kontroli za 2 dni" :mrgreen:
A po drugie ja idąc do szpitala w jednym kawałku tak myślałam, że jak podpiszę ichnie papierki to zacznie się pewnie od standardowego nacięcia pierwiastek, a skończy na niepotrzebnej oksytocynie po 2 fazie porodu etc. Zgadzam się z dziewczynami, bezpieczniej czułabym się w domu, a nie rodząc na prędce, bo już następne czekają, a miejsc nie ma, czy własnie w socjalu zaczynają się "kuchenne rewolucje" :roll:

Z ciekawości tylko spytam, czy jest jakiś rejestr/spis w sieci położnych odbierających domowe? Albo ktoś zna położną z Torunia? Okolic?

go. - 2013-01-06, 16:53

właśnie jestem na etapie szperanie w sieci o położnych
Tak mnie tylko jedna wątpliwość naszła, może umiecie mi wyjaśnić co się robi jak rodząca w domu coś popęka?
Chociaż ja mam nadzieję, że 2 lata pomiędzy porodami rzeczywiście jest się mocno elastyczną :P

I wiem, że jako pierwiastka bez doświadczenia w rodzeniu osobiście też bym się nie zdecydowała na taką domówkę. Teraz to co innego ;-)

MartaJS - 2013-01-06, 16:58

gosia z badylem, położna może pozszywać.

Ja nie bardzo mam możliwość porodu domowego tu na zadupiu, generalnie chcę rodzić w tym samym szpitalu mimo nieciekawych przejść ostatnio, myślę że jednak mimo wszystko mogłam trafić gorzej. Teraz na pewno będę bardziej asertywna, wiem też czego chcę a czego nie chcę, ale nie czuję się dobrze z faktem, że jadę tam walczyć o swoje prawa, zamiast po prostu rodzić.

go. - 2013-01-06, 17:09

MartaJS napisał/a:
gosia z badylem, położna może pozszywać.


poważnie? To nie wymaga jakiegoś chirurga? I też znieczuli? Czy tak na żywca? :oops: Ale by było super :) ))

Kat... - 2013-01-06, 17:33

Mi się też marzy poród w domu ale ja już w pierwszej ciąży miałam silne wewnętrzne przekonanie, że ja rodzę, żeby mi absolutnie nie przeszkadzać, że dam radę. Cieszę się jednak, że jednak urodziłam w szpitalu bo ja się okazuje u mnie rodzinnie są bardzo sile pęcherze płodowe i do ostatniej chwili nie pękają.
Nieważne.
Jagienka napisał/a:
teksty w stylu "strach rodzić w szpitalu" wygłaszane przez osoby, które rodziły wyłącznie w domu, są pozbawione sensu (bo skoro nie rodziła w szpitalu, to skąd wie, że to strach? od koleżanek? bez sensu - są różne szpitale i różne doświadczenia). Odwrotne gadki - czyli "strach rodzić w domu" w ustach kobiet, które w domu nigdy nie rodziły - są dla mnie równie głupie.
no coś Ty. Porodowi strach towarzyszy prawie zawsze. Nigdy nie wiadomo jak się potoczy. Kobiety mają różne oczekiwania i nastawienia i nawet pierworódki mogą się bać rodzić tu czy tam.
Nie ma co się nakręcać. Są naprawdę świetne porody szpitalne jak i domowe, które chce się wymazać z pamięci.
Jestem za możliwością wyboru ale boję się, ze jeśli taki wybór miałby być powszechny i refundowany zbyt małej ilości osób by się to opłacało :-/

dżo - 2013-01-06, 19:10

gosia z badylem napisał/a:
poważnie? To nie wymaga jakiegoś chirurga? I też znieczuli? Czy tak na żywca?

Położna umie szyć (moze nie każda, tego nie wiem) i znieczula miejscowo. Ja lekko popękałam, zostałam szybko i sprawnie zszyta przez położna odbierającą poród, mam nawet zdjęcie :mrgreen:

koko - 2013-01-06, 19:52

A ja byłam zszywana w szpitalu, przez lekarza, na żywca. 40 minut przyjemności nie do zapomnienia :evil:
żuk - 2013-01-06, 19:54

ja też w szpitalu, przez młodą lekarkę, mam wrażenie że robiła to pierwszy raz w życiu, ze źle założonym znieczuleniem- 18 szwów :-/
go. - 2013-01-06, 20:16

dżo, też tak chce :D

Dziewczyny, ja poród miałam masakryczny, narzekać na wrocławski brochów będę do usranej śmierci, ale anestezjologa mają świetnego (zatrudniony dodatkowy gość po wejściu tych nowych standardów okołoporodowych) i jak mnie szyli z 1,5 godziny to nic pamiętam z tego nic poza rozmową z A. i jak S. kichał mi na brzuchu :)

adriane - 2013-01-06, 22:44

MartaJS napisał/a:
Teraz na pewno będę bardziej asertywna, wiem też czego chcę a czego nie chcę, ale nie czuję się dobrze z faktem, że jadę tam walczyć o swoje prawa, zamiast po prostu rodzić.


To zrozumiałe, że kobieta rodząca nie chce o nic walczyć. Jej potrzebne jest tylko poczucie bezpieczeństwa. Nadmiar adrenaliny w czasie porodu blokuje oksytocynę czyli spowalnia cały poród. Lepiej może żeby ojciec dziecka wziął się za tę walkę ze szpitalem, a kobiecie żeby zostało samo rodzenie.
Tu jest wyjaśnione fajnie jak działają hormony podczas porodu: hxxp://www.rodzicpoludzku.pl/Porod/Mechanizm-hormonalny-porodu.html

Ja też mam porównanie jesli chodzi o rodzenie w domu i szpitalu. Porody w domu miałam magiczne, a szpitalny poród miałam związany z lękiem o to co mi będą robić i dziecku bez mojej zgody.

Kat... napisał/a:
Porodowi strach towarzyszy prawie zawsze.

Nie doświadczyłam żadnego strachu przy domowych porodach, a poczucie bezpieczeństwa dawała mi wspaniała położna Irenka i sam fakt, że rodzę w domu i mogę zaufać sobie i siłom natury.

amanitka - 2013-01-06, 22:51

również nie doświadczyłam strachu przy żadnym z porodów :->
rodziłam domowo :-)

excelencja - 2013-01-07, 00:24

coś mi mówi, że gdybym rodziła w domu- też nie doznałabym strachu- dlatego własnie wybrałam poród w domu. A mój pobyt w szpitalu od pierwszej do ostatniej minuty była nasycony strachem. Za każdym razem jak przejeżdżałam obok tego budynku, miałam mdłości.

Rejestr położonych domowych- nie wszystkich :

hxxp://www.dobrzeurodzeni.pl/?all=1&znajdz=1&mi=&r=&n=&w=Zobacz+wszystkie+po%C5%82o%C5%BCne&i=23

MartaJS, jest położna w Twojej okolicy
Cabańska Katarzyna 503 120 174
Poznań
wielkopolskie

excelencja - 2013-01-07, 00:26

Szczecin
- SYLWIA BIEŃKOWSKA
- DOROTA FRYC porodydomowe@gmail.com

Gdynia
ELŻBIETA CAPIERZYŃSKA ecapierzynska@poczta.fm

Góra Kalwaria
IRENA CHOŁUJ irena_choluj@wp.pl

Mysłowice
ILONA CZOK iczok@interia.pl

Warszawa -

EDYTA DZIERŻAK-POSTEK edpostek@op.pl

KATARZYNA GRZYBOWSKA www.domnarodzin.pl info@domnarodzin.pl

MARTA KACZYŃSKA marta-kaczynska@wp.pl

ANNA KOMASZYŃSKA hxxp://www.bonamater.waw.pl/ ko-masia1@wp.pl

KINGA OSUCH hxxp://www.bonamater.waw.pl/ osuch.kinga@gmail.com

RENATA ZBOROWSKA zborowska.renata@wp.pl

MAGDALENA WITKIEWICZ magdawitkiewicz@o2.pl

URSZULA TATAJ-PUZYNA www.narodziny.home.pl

URSZULA SKRZYPIEC hxxp://www.bonamater.waw.pl/ ula.piast@interia.pl

MARIA ROMANOWSKA m.romanowska@wp.pl

Opole
EWA JANIUK hxxp://www.zdrowarodzina.pl/ zdrowarodzina@op.pl

Pszczyna
BOŻENA KOWALIK szkolarodz1@poczta.fm

Mikołów
KATARZYNA OLEŚ hxxp://dobrzeurodzeni.pl/ katarzyna.oles@dobrzeurodzeni.pl

Kraków
ANNA PRZYBYLSKA hxxp://www.koala.krakow.pl, ania@koala.krakow.pl

Darłowo
ARLETA WARMIŃSKA arletawarminska@gmail.com

Piła
ALINA WASILEWSKA www.szkol-rodzenia.pl alina@szkol-rodzenia.pl

amanitka - 2013-01-07, 01:09

ania przybylska z krakowa nie odbierała domowych porodów, jak rodziłam lewcia. może się coś zmieniło.
JoasiaP - 2013-01-07, 18:36

Dziewczyny, proszę ... tyle się mówi o dobrym porodzie. Zwracajmy uwagę na to co piszemy.
Położne w szczególności w tym wątku jakim jest poród w domu - przyjmują dziecko na świat a nie odbierają poród.

Nikt nigdy nie powinien Nam odbierać porodu !

Taka mała zmiana słowna a ile daje w świadomości, dla Nas...dziewczyny przecież to dla Nas.


Jeśli mogę się jeszcze podczepić to szanujmy swoje wybory. Dla Jednych z Nas poród w szpitalu jest dobry , dla innych z Nas poród w domu.
Każda kobieta powinna mieć prawo wyboru gdzie czuje się bezpiecznie i dla każdej z Nas jest to inne miejsce :)

Ważne żeby się dobrze przygotować do porodu.
Porody w szpitalu też mogą być dobre.


Dodam jeszcze dla sprostowania . Położne z Dobrze Urodzeni są zrzeszone i na ich stronie są tyko członkinie stowarzyszenia.
Poza tymi położnymi jest wiele innych które również przyjmują dzieci na świat w domu. Musicie się dowiedzieć w społeczności miasta, forach lub po prostu szukać na własną rękę informacji o takowych- bo są !

go. - 2013-01-07, 20:23

JoasiaP, mi się wydaje, że terminologia jest na drugim miejscu. Piszemy tak jak się nam osłuchało, a jednak przeżywamy głęboko i mocno:) Tak samo jak na mojego małego S. mówię zgredzie/zrzędo, a gdy ma srakę po prostu nadaje mu nazwisko "Gównalski" :oops: - nie odbiera mu to bycia najukochańszym synkiem na świecie ;)
A poczciwe Wrocławianki też powinny się siebie wyprzeć, po tym jak przyjęło się rozpoczynanie tworzenia wiadomości teksotwych:)

Dzięki podpowiedzi puszczykowej znalazłam namiary na panią położną zajmującą się "domówkami". Już się kontaktowałam wiem, że przyjeżdża ona z obstawą ginekologa i pediatry do domu. Tak bym chciała, żeby wszystko się udało jak to sobie wymarzyłam... zobaczymy

gemi - 2013-01-08, 11:23

gosia z badylem napisał/a:
A poczciwe Wrocławianki też powinny się siebie wyprzeć, po tym jak przyjęło się rozpoczynanie tworzenia wiadomości teksotwych:)
gosia, chyba nie zakumałam...
a tak z innej beczki - ta położna jest z Wrocka, lub okolic? Wyślij mi proszę na pw namiary do niej.

dla mnie terminologia ma znaczenie. Ale też drugorzędne :-)
Mój pierwszy poród był na finale nam odebrany, a drugi nawet nie został oficjalnie przyjęty :mryellow:

Mikarin - 2013-01-08, 11:48

Ale JoasiaP ma rację - to jak mówimy determinuje to jak myślimy. Więc skoro ktoś ma "odebrać poród" to automatycznie w mowie jest to rozumiane jako: rodząca jest bierna, aktywna jest osoba "wspomagająca", a przecież jest odwrotnie - ODEBRAĆ to można PACZKĘ NA POCZCIE. "Przyjęcie porodu" - że tak się wyrażę dosłownie - jest jak zachowanie Willa Smitha w pierwszej części "Facetów w czerni" - po prostu złapał :mryellow: I moim zdaniem to jest dobra asysta porodowa, a nie uziemianie na łóżku, ciągniecie za srom i uciskanie na brzuch...

Generalnie zmieniając swój sposób mówienia zmieniamy ogólny sposób myślenia. W przypadku akcji pro zwierzęcych też tak jest: kiedyś spotkałam się z wywodem, teraz go nie znajdę, ale szedł mniej więcej tak, że co decyduje o tym, które zwierzę się nazywa, a które się wabi itp. Wiem, że trochę nietrafione porównanie, ale naprawdę, nasz język determinuje nasze myśli i postrzeganie świata.

Czyli od dziś chyba będę mówić, ze szukam kogoś, kto mój poród przyjmie, bo urodzę przecież ja, a nie położna czy ginekolog (to by było co najmniej dziwne...)

Może długo i OT, ale się wygadałam :mryellow:

JoasiaP - 2013-01-08, 12:00

Mikarin napisał/a:
Ale JoasiaP ma rację - to jak mówimy determinuje to jak myślimy. Więc skoro ktoś ma "odebrać poród" to automatycznie w mowie jest to rozumiane jako: rodząca jest bierna, aktywna jest osoba "wspomagająca", a przecież jest odwrotnie - ODEBRAĆ to można PACZKĘ NA POCZCIE. "Przyjęcie porodu" - że tak się wyrażę dosłownie - jest jak zachowanie Willa Smitha w pierwszej części "Facetów w czerni" - po prostu złapał :mryellow: I moim zdaniem to jest dobra asysta porodowa, a nie uziemianie na łóżku, ciągniecie za srom i uciskanie na brzuch...

Generalnie zmieniając swój sposób mówienia zmieniamy ogólny sposób myślenia. W przypadku akcji pro zwierzęcych też tak jest: kiedyś spotkałam się z wywodem, teraz go nie znajdę, ale szedł mniej więcej tak, że co decyduje o tym, które zwierzę się nazywa, a które się wabi itp. Wiem, że trochę nietrafione porównanie, ale naprawdę, nasz język determinuje nasze myśli i postrzeganie świata.

Czyli od dziś chyba będę mówić, ze szukam kogoś, kto mój poród przyjmie, bo urodzę przecież ja, a nie położna czy ginekolog (to by było co najmniej dziwne...)

Może długo i OT, ale się wygadałam :mryellow:


Mikarin, bardzo ładnie oddałaś to co chciałam wytłumaczyć :)
dzięki !

bronka - 2013-01-08, 12:36

JoasiaP napisał/a:
Mikarin, bardzo ładnie oddałaś to co chciałam wytłumaczyć

Nie oddała. Dodała ;-) :-P

JoasiaP - 2013-01-08, 13:32

bronka napisał/a:
JoasiaP napisał/a:
Mikarin, bardzo ładnie oddałaś to co chciałam wytłumaczyć

Nie oddała. Dodała ;-) :-P

rozwinęła ;)

amanitka - 2013-01-08, 13:52

ja żadnej traumy okołoporodowej ani kompleksów w tej kwestii nie mam. dzieciaki rodziłam w domu, również bez położnych. każdy poród był cudowny.
dla mnie terminologia nie ma znaczenia 8-)

bronka - 2013-01-08, 14:18

JoasiaP napisał/a:
rozwinęła ;)

:mrgreen:

go. - 2013-01-08, 14:56

Cytat:
gosia, chyba nie zakumałam...


chodziło o to, że chcąc wyciągnąć którąś na rower, czy jak któraś chciała nas wyciągnąć do aquaparku czy na frisbee to przyjęło się zaczynanie smsów najdelikatniej od "część stara" "cześć stary pierdzielu",... Ale to wszystko z sympatiii ;)

gemi - 2013-01-08, 21:56

gosia, no to rozumiem teraz :-D

amanitka, pamiętam Twoją historię :-) Jak udało Ci się pozałatwiać wszystkie formalności (rejestracja, neonatolog, PESELe, itp.). Jeśli oczywiście, chcesz się podzielić.

Poli - 2013-01-08, 23:08

gosia z badylem napisał/a:
Tak mnie tylko jedna wątpliwość naszła, może umiecie mi wyjaśnić co się robi jak rodząca w domu coś popęka?


Ja peklam wewnatrz pochwy troszke i polozna dala znieczulenie miejscowe i zszyla mnie , mialam zalozone 3 szwy, od razu siedzialam po porodzie , bez zadnego bolu i dyskomfortu.

Przy porodzie szpitalnym zostalam nacieta , bez spytania mnie , a szwow mialam ??? Hmmm we wwnatrz i zewnatrz chyba do kolana :-? napisze jedno: duuzoo . Nie moglam siedziec na dupie przez 2 tygodnie :evil:

Kat... napisał/a:
Cieszę się jednak, że jednak urodziłam w szpitalu bo ja się okazuje u mnie rodzinnie są bardzo sile pęcherze płodowe i do ostatniej chwili nie pękają.


Moje pecherze takze silnie ;-) wiec przy porodzie domowym jak nic sie nie dzialo polozna przebila tak jak to sie robi w szpitalu.


Amanitka a gdzie mieszkasz ?

P.S. Dla mnie teeminologia takze nie ma znaczenia :->

excelencja - 2013-01-08, 23:54

gosia z badylem napisał/a:
z obstawą ginekologa i pediatry do domu

ojej, a czemuż to?
tak sobie życzysz?

JoasiaP napisał/a:
Jeśli mogę się jeszcze podczepić to szanujmy swoje wybory.

a gdzie tu dostrzegasz brak szacunku dla jakichkolwiek wyborów?

Ja akurat miałam hycia na punkcie przyjmowania/odbierania porodów z racji lektur porodowych i pronature szkoły rodzenia.
Ale z czasem... sprawy mało ważne stają się mało ważne.
Nie ma znaczenie czy ktoś powie, że mój poród przyjął czy odebrał. Ważne czy został odebrany czy przyjęty.

amanitka - 2013-01-08, 23:59

gemi, miło mi, że pamiętasz :-)
z v mam konflikt serologiczny, a pobranej przez nas krwi pępowinowej, która nie była opisana przez 'fachowca' nie chciano zbadać w laboratorium. na trzeci dzień po porodzie poszliśmy więc do szpitala, by zbadać krew. okazało się, że sal ma grupę krwi po ojcu, więc posłano karetkę po immunoglobulinę, którą zdążyłam nawet przyjąć przed upływem 72h.
w szpitalu wypisano nam dokumenty bez zbędnych pytań. personel miły. całkiem spoko wszystko się ułożyło.
Poli, mieszkamy w beskidzie sądeckim, na wsi :-)

go. - 2013-01-09, 11:18

excelencja napisał/a:
gosia z badylem napisał/a:
z obstawą ginekologa i pediatry do domu

ojej, a czemuż to?
tak sobie życzysz?


z tego co wiem, to jest jedyna położna od domówek w toruniu i okolicach, ma takie zasady i... monopol. Idąc dalej za tym podwaja koszt porodu, ale ostatecznie jeśli wszystko będzie ok to chyba będziemy się decydować, chociaż też bym wolała bez takich tłumów :roll:
Śmieje się, że pediatra się przyda do zabawiania psów w drugim pokoju :mrgreen:

MartaJS - 2013-01-09, 11:35

gosia z badylem napisał/a:
Już się kontaktowałam wiem, że przyjeżdża ona z obstawą ginekologa i pediatry do domu.


I oni cały czas nad głową siedzą? To ja już chyba bym wolała w szpitalu, ale bez takiej obstawy ;-)

go. - 2013-01-09, 13:04

MartaJS, właśnie nie wiem. Na razie kontaktowałam się z nimi tylko mailowo. Mam nadzieję, że idzie się z nimi jakoś dogadać co i jak. Zobaczymy
wegankawkuchni - 2013-01-09, 14:19

MartaJS napisał/a:
I oni cały czas nad głową siedzą?


nie siedzą :) rodziłam z tą ekipą i było bardzo kameralnie :)

go. - 2013-01-09, 15:26

wegankawkuchni, postałam PW, nie mogłam się opanować :oops: ;)
Jagienka - 2013-01-11, 11:59

amanitka napisał/a:
również nie doświadczyłam strachu przy żadnym z porodów :->

ja też nie :-)
rodziłam w szpitalu.

co do szpitala św zofii, to rodziłam tam dwa razy i za każdym razem nie było miejsc na oddziale poporodowym i w związku z tym leżałam na ginekologicznym. zawsze z dzieckiem. i nie tylko ja. każda, którą tam kładli po porodzie, była z dzieckiem. z tego, co rozmawiałam z położnymi, to tam nie ma innej opcji. no chyba, że coś się złego dzieje i dziecko musi być pod respiratorem itp. ale np. fototerapia gdy jest konieczna, przebiega na sali z mamą - dziecko dostaje lampę do łóżeczka, a gdy trzeba, to nawet tzw górną lampę przywożą na salę - moja Zosia była naświetlana w opcji góra dół i cały czas była ze mną, karmiona wyłącznie moim pokarmem.

jestem ogromną fanką porodów domowych, ale przede wszystkim jestem fanką porodów dobrych, a te mogą mieć miejsce również w szpitalu. chodzi mi tu głównie o sytuację kobiet, które z różnych powodów nie mogą rodzić w domu. Myślę, że powinno się nagłasniać przykłdy dobrych szpitalnych porodów, żeby takie dziewczyny wiedziały, że mogą o taki poród zabiegać, że to nie tylko marzenie, którego w szpitalu spełnić się nie da. Ja marzyłam o porodzie do wody i właśnie w szpitalu to marzenie się spełniło. W domu nie byłoby szans, bo miałam wówczas jedynie kabinę prysznicową, a na basen porodowy nie miałam kasy. a nawet gdybym miała basen, to tempo i intensywność tamtego porodu uniemożliwiłyby mi szybkie zorganizowanie wodnego porodu w basenie. wcześniejsze nadmuchanie basenu i trzymanie go w pogotowiu nie wchodziło w grę, bo metraż mieszkania na to nie pozwalał.
marzyłam też o porodzie bez wenflonu i pomimo porodu szpitalnego i kolonizacji dróg rodnych (konieczność podania antybiotyku), udało mi się je spełnić. poprosiłam o zastrzyk bez zakładania wenflonu i położna nie robiła najmniejszych problemów.
marzyłam o rodzeniu dzieci w półmroku i to marzenie spełniło się zarówno przy Zosi, jak i przy Irence. marzyłam o tym, żeby dzieci nie kąpano po narodzeniu przez pierwsze doby i to też się spełniło.
marzyłam o porodzie bez lekarza i takie porody miałam.

dobrze, że jest tu wątek z opisami porodów. takich stron powinno być jak najwięcej.
w sumie na stronie dobrze urodzeni mogłaby powstać jakaś przestrzeń dla wspomnień dobrych porodów szpitalnych.

oby w każdym mieście był przynajmniej jeden szpital, gdzie atmosfera sali porodowej przypomina dom a nie placówkę dla ludzi chorych, przepełnioną sprzętem, światłem i nadmiarem tego, co utrudnia spokojny poród...

dort - 2013-01-11, 14:31

exe na Lubelszczyźnie, ale z tego co wiem (a mam dobre źródła :-P ) stawka jest podobna w całej polszy - na stronie nfz jest rozpiska ile punktów wart jest każdy zabieg i można sobie przeliczyć, bo to wszystko są informacje jawne
bodi - 2013-01-12, 20:43

Ja tylko w ramach ot male sprostowanie,miałam cc w warszawskiej zosce i dziecko cały czas po porodzie było ze mną :)
Mnemozyne - 2013-01-12, 20:52

Jagienka napisał/a:
Myślę, że powinno się nagłasniać przykłdy dobrych szpitalnych porodów, żeby takie dziewczyny wiedziały, że mogą o taki poród zabiegać, że to nie tylko marzenie, którego w szpitalu spełnić się nie da.

Myślę, że też warto mówić gdzie taki poród się odbył, po to żeby kobiety wiedziały gdzie najlepiej się udać, żeby jednak tej walki było z ich strony jak najmniej, a efekt był zadowalający...

nemain - 2013-01-12, 20:55

w ramach dobrych opowieści polecam właśnie powstającą stronę mojej znajomej: hxxp://vivatporod.pl :) co prawda na razie tylko opowieści o porodach naturalnych ale wiem, że już niebawem ma być również kategoria "dobre choć w szpitalu" :)

ja niestety doświadczyłam bardzo dużego strachu przed porodem i filmiki z dobrych porodów oraz opowieści o porodach bardzo mi pomogły

go. - 2013-01-12, 21:00

bodi napisał/a:
Ja tylko w ramach ot male sprostowanie,miałam cc w warszawskiej zosce i dziecko cały czas po porodzie było ze mną :)


w toruniu koleżanka, która rodziła czynnie (w sensie z regularnymi skurczami) prawie 2 doby, skończyło się cesarką, bo jej córa nie chciała wejść do kanału rodnego chciała po takim maratonie odpocząć, przespać się "dwie godzinki". Usłyszała po położnej "chciałyście mieć dzieci przy sobie to je macie"... :-|

Mnemozyne - 2013-01-13, 00:15

gosia z badylem napisał/a:
Usłyszała po położnej "chciałyście mieć dzieci przy sobie to je macie"... :-|

No niestety, nie każdemu z łatwością przychodzi myślenie... :-/

lilias - 2013-01-14, 12:48

Mnemozyne napisał/a:
gosia z badylem napisał/a:
Usłyszała po położnej "chciałyście mieć dzieci przy sobie to je macie"... :-|

No niestety, nie każdemu z łatwością przychodzi myślenie... :-/


sporo się zmieniło. kiedyś dzieci były zabierane, teraz z tego co wiem zmieniły się procedury i dzieci są z mamami. dobrze, żeby ktoś z rodziny był blisko i pomógł w takiej sytuacji. podobno szpitale indywidualnie ustalają zasady u nich obowiązujące, ale może wystarczyło tylko poprosić :) tam też tylko ludzie pracują
np.
hxxp://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4561404

go. - 2013-01-14, 16:54

lilias napisał/a:
tam też tylko ludzie pracują
np.


albo kobiety, które mają okres, pms, zły dzień, są po prostu piz****

Mnemozyne - 2013-01-14, 21:11

lilias napisał/a:
ale może wystarczyło tylko poprosić :) tam też tylko ludzie pracują

No takie stwierdzenie raczej padło w związku z jakąś prośbą czy pytaniem, myślę, że jakaś próba rozwiązania sytuacji była. Poza tym choćby ta pani była nawet związana zasadami panującymi w szpitalu, jej odpowiedź była jak dla mnie zwyczajnie chamska(szczególnie, że mówiona do zmęczonej długim porodem kobiety). Przecież można to było inaczej ująć, trzeba być właśnie człowiekiem dla innych, dla pacjentów też. Dla mnie to klasyczny przykład właśnie na nie myślenie, zgeneralizowanie bardzo konkretnej indywidualnej sytuacji.

excelencja - 2013-01-14, 21:34

bodi napisał/a:
,miałam cc w warszawskiej zosce i dziecko cały czas po porodzie było ze mną :)

taaa? i dostałaś ją na pierś po porodzie? I nie wynosili jej osobno? i w ogóle?

Albertyna - 2013-01-14, 23:29

excelencja napisał/a:
bodi napisał/a:
,miałam cc w warszawskiej zosce i dziecko cały czas po porodzie było ze mną :)

taaa? i dostałaś ją na pierś po porodzie? I nie wynosili jej osobno? i w ogóle?

Excelencja- tak. Rodziłam w Zośce siłami natury. Niunia wyszła ze mnie, od razu została połozna na mój brzuch, takim płynnym ruchem, z odcięciem pępowiny też czekali i czekali, potem ze 2 godziny ja lezałam na boku, a Ona jadła z piersi, a na ważenie i mierzenie, pojechała z Tatusiem, bo ja jadałam i poszłam pod prysznic (też na sali porodowej, która (jednoosobowa!!!) ma ze 40m2 i jest łazienka- prysznic, kibel, umywalka, a na samej sali- spora wanna).
Potem tez była ze mna non-stop, mogła spac w takim "pudełku" obok łóżka, ale mogłam Ją mieć ze soba w łózku, nikt nie miał uwag. Na wszelakie badania jezdziłyśmy we dwie, a krew pobierali w pokoju, gdzie leżałyśmy. Kąpanie itp- też w pokoju, gdzie mieszkałysmy.
Nie straciłam Jej przez pobyt w szpitalu ani na moment z oczu, poza ważeniem i mierzeniem, kiedy był z Tatą.
W pokoju ze mną była dziewczyna po cesarce na życzenie i była traktowana tak samo- też od razu dostała dziecko do piersi i do naszego pokoju weszli z mężem.

Mikarin - 2013-01-15, 11:39

Mnemozyne napisał/a:
Przecież można to było inaczej ująć, trzeba być właśnie człowiekiem dla innych, dla pacjentów też. Dla mnie to klasyczny przykład właśnie na nie myślenie, zgeneralizowanie bardzo konkretnej indywidualnej sytuacji.
Powiem Ci tak... piguły bywają piz***mi, które wszystkich traktują jak z automatu, a są takie, które traktują pacjenta jak człowieka (aż się zatrzęsłam na to stwierdzenie :/ ). W każdym razie porównanie miałam na mojej mamie, bo jest pielęgniarką - dopóki nie poszła na kurs radzenia sobie ze stresem (co najmniej jeden zgon na oddziale na zmianie jest - niestety taki oddział) była nie do zniesienia, właśnie wszystkich traktowała jak z automatu, czy to pacjent, czy rodzina. Po kursie zmieniła się o 180 stopni. Poza tym zawód pielęgniarki wykańcza psychicznie.
Co oczywiście nie zmienia faktu, ze stwierdzenie:
gosia z badylem napisał/a:
"chciałyście mieć dzieci przy sobie to je macie"
do kobiety po TAKIM porodzie powinno się skończyć na pisemnej skardze do ordynatora.
gemi - 2013-01-15, 11:58

się OT zrobił, co? :-P
gemi - 2013-01-26, 08:32

a teraz będzie o przemianach obyczajowych w temacie porodów rodzinnych:
Jakoś ze 3 tygodnie temu przejrzałam dokładnie moją kartę ciążową. Jest tam plan porodu, a w nim podpunkt 1. miejsce: a) dom, b) placówka służby zdrowia.
Zdziwiłam się bardziej, niż nieco.

I drugi kwiatek - na ostatniej wizycie moja doktor stwierdziła, że wszystko jest w porządku i zapytała, czy biorę pod uwagę poród w domu.
8-) 8-) 8-)

no więc się już dogadaliśmy z położną i czekamy na sygnały z brzucha

Mnemozyne - 2013-01-27, 14:21

Melduję, że udało się urodzić w domu, w wolnej chwili więcej szczegółów.

P.S.
gemi ja w materiałach, które dostałam od położnej(kilka broszurek rutynowo przejrzałam) znalazłam ulotkę, w której całkiem serio była uwzględniona opcja rodzenia w domu, mimo, że cała broszurka napisana mega tendencyjnie i choć nie było bezpośrednich odniesień na kilometr śmierdziało reklamą, też się bardzo zdziwiłam.

gemi - 2013-01-27, 19:31

Mnemozyne, gratuluję :-) Jejku, ale się cieszę, że Wam się udało mimo różnych schodów i wątpliwości.
Będę czekać cierpliwie na relację. A teraz oswajajcie się i przytulajcie jak najwięcej :-)

bodi - 2013-01-27, 21:18

Wooow,gratki i super i w :-D ogole ciesze sie strasznie,mnemozyne :-D :-D
amanitka - 2013-01-28, 23:56

Mnemozyne, super wiadomość :-D gratuluję :-D
Mnemozyne - 2013-01-29, 00:01

gemi, bodi dziękuję za miłe słowa. Na relację trzeba będzie trochę poczekać, bo niestety wpadłam trochę w doła. Mała jest cudowna, spokojna jak aniołek, ale ja niestety słaniam się na nogach. Niby normalne, ale jestem słabsza niż dzień po porodzie i słabnę co gorsza co raz bardziej, bo niestety walczę cały czas z brakiem apetytu i praktycznie w ogóle nie jem, a nie spałam praktycznie od tygodnia(nie więcej niż 4 godziny na dobę). Już przed porodem miałam dwie nieprzespane całkowicie noce. Do dziś nie wiem jak ja w ogóle urodziłam, bo na dokładkę miałam prawie zerową czynność skurczową, więc wysiłek ogromny, ale tym bardziej doceniam to, że się udało. Na razie walczymy o przetrwanie, póki co jakiś anioł z pewnością nad nami czuwał, mam nadzieję, że tak zostanie. Dlatego jeszcze raz dzięki za miłe słowa.
gemi - 2013-01-29, 12:35

Mnemozyne, a masz kogoś, kto pomaga? Niedobrze, żebyś zostawała teraz sama z Malinką. Niestety takie zjazdy mogą pojawiać się po euforii związanej z urodzeniem dziecka. To zasługa huśtawy hormonów. Jedne kobiety przechodzą to łagodniej, inne nie mogą sobie poradzić z najprostszymi czynnościami. To normalne. Z drugiej strony nie zaszkodzi poradzić się położnej, z którą rodziłaś. Jeśli nie możesz spać, to chociaż leż jak najwięcej, a wszystkie prace sceduj na innych. Mam tylko taką cichą nadzieję, że jest ktoś obok...
dort - 2013-01-29, 17:07

gratuluję i ja :-D
Poli - 2013-02-04, 22:05

Mnemozyne gratulacje i takze zgadzam sie z dziewczynami abys pogadala chociaz z polozna jak przyjdzie na kontrole, i jesli naprawde nie masz apetytu to pij chociaz soki zwykle czy przecierowe, w polsce sa super marchwiowe czy same warzywne :-D
Mnemozyne - 2013-02-05, 12:52

Dzięki dziewczyny, już jest odrobinę lepiej.
gemi niby jest, ale wysłuchiwanie co jakiś czas pretensji i narzekania to jednak mała ulga. On się bardzo stara i pomaga mi i wspiera, ale jak pamięta, a ja nie mam siły co chwilę się o to upominać. Potrafi mieć pretensje, że ma przebrać pieluchę czy coś innego, a ja Mu w tym nie pomogę, bo On przecież też jest zmęczony :-/ sorry, ale ja chyba troszkę bardziej po porodzie, a funkcjonuję nieraz lepiej niż On. Ogólnie jest kochany i bardzo o nas dba, ale póki ma entuzjazm. Potem jest różnie. Jak gadamy spokojnie, ktoś Mu zwróci uwagę albo jak już nie wytrzymuję i zaczynam płakać i krzyczeć to się budzi i znowu. Np. stwierdził, że będzie Małą przystawiał mi do cyca w nocy, żebym się mogła dłużej przespać i wszystko pięknie do momentu aż znowu ma fazę i nie dość że o tym nie pamięta to jeszcze dobudzić go żeby chociaż pomógł bo Mała się wierci i nie mogę się z Nią ułożyć, jest niemożliwością, a jeszcze warknąć potrafi, że budzę. Ogólnie nie jest najgorzej tylko jakieś głupie programy funkcjonują, a ja teraz zwyczajnie nie mam na to siły. Chcę włożyć cały wysiłek w to żeby się jak najszybciej ogarnąć i dawać sobie radę z Małą, a nie na walkę z kimś kto jest obok. Na szczęście przez tą większą połowę czasu jest lepiej i jakoś dryfujemy.
Jakoś się nie zdobyłam na zwierzenia przed położną, nie dałam rady.
Ciągle jeszcze jem za mało, ale raczej już się nie zdarza żebym nie jadła przez cały dzień nic albo tylko pół miski zupy(niby gęstej, ale jednak), a tak było na początku, więc myślę, że jakoś sobie poradzę, skoro cokolwiek zaczęło być lepiej. Co najmniej jeden porządny posiłek dziennie zjadam. Zmieniłam trochę politykę żywieniową, jeżeli trafiam na cokolwiek co jestem w stanie zjeść to jem nawet jeśli nie jest to zbyt zdrowe, żeby mieć przynajmniej jakieś kalorie. Malina póki co nie alergizuje, więc ratuję się trochę mieszanką rodzynek, migdałów i orzechów, ale bardzo ostrożnie, bo sama kiedyś miałam lekką alergię na orzechy(co prawda szkodziły mi tylko włoskie, a jem inne, ale bacznie obserwuję).
Byłam już kilka razy poza domem(papierologia, żeby wyszarpnąć jakąkolwiek kasę), na szczęście Malina jest bardzo spokojna, więc nie było większych problemów - więc jako taki kontakt ze światem złapałam, bo ochotę to mam zaszyć się w jakimś bunkrze. Z Maliną jeszcze nie wychodziłam, bo dość długo korzystała ze wsparcia łożyska, więc nie było jak.
Powiem wam, że codziennie błogosławię fakt, że zdecydowaliśmy się dać Jej ten czas, nie da się opisać słowami jak wiele to daje dziecku, jakie to dla niego ważne. A szczególnie w naszej sytuacji, kiedy fundujemy Jej tyle stresów i zamieszania. Mam ogromne wyrzuty sumienia i chyba nigdy sobie nie wybaczę, że te dni nie były w pełni spokojne, ale przynajmniej tyle mogliśmy jej dać i wiem, że było to dla Niej ostoją i wsparciem.
Dla ciekawostki: Malinka była bardzo spokojna po narodzinach, teraz też jest, ale jednak dostrzegalna jest różnica, np. tzw. odruch moro pojawił się u niej dopiero po odpępowieniu, wcześniej absolutnie nic nie było Jej w stanie zbudzić czy wystraszyć.
poli to jest coś co mnie praktycznie ratuje. Soki, czasem koktajle, piję ogólnie sporo, bo jak mam dłuższą przerwę(koło 2 godzin) to gorzej się czuję, okropnie boli mnie głowa. Na szczęście z piciem nigdy nie miałam problemów.

gemi - 2013-02-05, 16:16

Mnemozyne, trudno jest się dogadać w sytuacji pojawienia się maleńkiego bardzo wymagającego człowieka, prawda? Przyjście dziecka zmienia diametralnie rytm dnia, obyczaje domowe, łatwiej też o szorstkie słowa. To naprawdę ciężki czas. Masz jakiś pomysł, jak poradzić sobie w takiej sytuacji?
żuk - 2013-02-05, 16:42

gemi, Twoje pytanie natchnęło mnie do zastanowienia się, czy ja mam jakiś pomysł jak poradzić sobie w takiej sytuacji. bo od czasu urodzenia Żbika jest ciągle niezbyt dobrze ( i niezbyt dobrze to momentami duuży eufemizm). no i jedyny wniosek jaki poczyniłam, to NA SPOKOJNIE. tylko spokój może nas uratować, i spokojne pamiętanie o tym, że nie chciałabym, aby mój syn na podstawie swoich rodziców uczył się kłótni i niedogadania, i zapamiętał ze swojego dzieciństwa sprzeczki i niezadowolenie :roll: a jaki Ty masz pomysł? powiedz proszę, lubię czytać Twoje spostrzezenia, są takie mądre spokojne i wyważone .
Mnemozyne - 2013-02-05, 20:45

gemi wiesz to nawet nie jest kwestia dogadania się jako takiego, bo oboje chcemy tego samego. Tylko właśnie o te szorstkie słowa tak łatwo. A Malina póki co jest na prawdę bardzo mało wymagającym dzieckiem(zdrowa, niegrymaśna, dużo śpi, ma apetyt). Tylko trochę dobijające kiedy jesteś wyczerpana totalnie psychicznie i fizycznie, słaniasz się na nogach i słyszysz od drugiej osoby, że Ci nie pomoże, bo przecież jest zmęczona. I to na prawdę nie chodzi o to, że nie rozumiem, że jest zmęczony, tylko ja koniecznie potrzebuję tej pomocy, bo już jestem na skraju wytrzymałości i moje rozumienie sytuacji tego nie zmieni. Prawdę mówiąc nie mam żadnej recepty, poprostu krzyczymy na siebie, a potem rozmawiamy, dużo i jesteśmy razem i tak do skutku, wciąż od nowa, mozolnie do przodu, bo nie da się nic poradzić na to, że jesteśmy tylko ludźmi i w takiej "dramatycznej" momentami sytuacji reagujemy nerwowo. My mamy dość wybuchowy związek w ogóle, więc ciężko byłoby uniknąć tej wybuchowości i w tej sytuacji, ale jedyne czego żałuję to, że chwilowo nie da się tego przeprowadzić tak żeby Malinka na tym nie ucierpiała.

ale... zrobił się chyba znowu straszny OT przez moje żale.. ;-)

dort - 2013-02-06, 11:11

Mnemozyne życzę wam szybkiego dogadania się i poukładania w nowych realiach, a tobie szczególnie spokoju i odpoczynku :-D
bodi - 2013-02-06, 21:51

Mnemozyne, podpisuje sie w 100% pod slowami dort, í jeszcze pomyslalam ze moze masz kogos,jakas zaprzyjazniona z Wami obojgiem doswiadczona kobiete,ktora moglaby Twojemu partnerowi wutlumaczyc ze naleza Ci sie w tej chwili szczegolne wzgledy? Ze nie ma sie z Toba licytowac kto jest bardziej zmeczony,bo naprawde to jestes Ty? Kurcze,przeciez dopiero co urodzilas,karmisz piersia, to wysilek jakiemu nie podolalaby wiekszosc facetow :-?
gemi - 2013-02-07, 11:29

Mnemozyne, uwierz mi, że Malince nic od Waszych krzyków nie będzie. Bardziej zaszkodzi Wam wszystkim obwinianie siebie samych i siebie nawzajem. To nowa sytuacja dla Was i to normalne, że przerasta Was oboje. Ciebie przede wszystkim fizycznie, jego psychicznie. Mężczyźni mają często tendencję uciekania w sen i przywdziewania krokodylej skóry, gdy nie potrafią się odnaleźć. Dodam, że poród domowy jest moim zdaniem trudniejszy dla mężczyzny, niż szpitalny. Mocniej i szybciej dociera do niego odpowiedzialność za rodzinę. To on musi po wszystkim posprzątać, a często są to krwawe ślady przypominające mu o tym, jak jego kobieta się nacierpiała (a mężczyźni bardzo źle radzą sobie z naszym kobiecym cierpieniem - czują się wobec niego bezradni). Musi od razu przestawić się na inny tryb, nie ma tych trzech "szpitalnych" dni na oswojenie się z tematem
Pamiętam, że przy pierwszym dziecku poległam. Właśnie przez to, że mąż wyjeżdżał w delegacje i nie wymogłam na nim urlopu, lub zmiany trybu pracy. A ja, mimo snu po 3 godziny na dobę, ciągnęłam wszystko sama, nie umiejąc poprosić rodziców o pomoc, choć miałam ich w zasięgu ręki. Bo wcześniej założyłam, że poradzimy sobie ze wszystkim sami. Przypłaciłam to lekką depresją poporodową.

żuk, no to już wiesz, że przy Pawełku zupełnie mi się nie udało :-) Na szczęście później zaczęliśmy rozmawiać, zaczęłam przyglądać się mojemu mężowi i jego skrytym potrzebom, o których nie chciał, bądź nie potrafił mówić. Zaczęłam mówić, czego potrzebuję, zamiast obwiniać go o to, czego nie zrobił. A nie jestem w tym wcale dobra. W sytuacjach trudnych kiszę uczucia w sobie, które szybko urastają do rangi emocjonalnej katastrofy. Żeby temu zapobiec proszę męża o czas na przemyślenia (np. by zajął się dzieckiem, podczas gdy ja zostaję sama w domu, lub idę na długi spacer). Wtedy przeobrażam cisnące mi się na usta inwektywy i żale w formę konkretnych próśb. W ten sposób docieram sedna do moich pragnień i już sam proces przynosi mi ulgę, a atmosfera w domu rozluźnia się. Mogę wtedy spokojnie czekać na moment, w którym mąż będzie gotowy, by o wszystkim ze mną porozmawiać.

Dodatkowo mam to szczęście, że mąż ma w sobie stoicki spokój i cierpliwość, nie złości się na mnie i potrafi mnie kochać bezwarunkowo. Ja mam bardziej burzliwy temperament i do tego jestem dosyć roszczeniowo nastawiona do życia. Uzmysłowienie sobie tego pomogło mi spojrzeć na domowe problemy z nieco innej perspektywy.

To chyba tyle ode mnie w ramach OT. Jeśli moderator, lub ktoś inny uzna, że trzeba to usunąć, bądź przenieść, nie będę robić dymu ;-)

Mnemozyne - 2013-02-07, 21:00

gemi trochę mnie pocieszyłaś pisząc, że Malince nic od krzyków nie będzie. 100% spokojna nie jestem, bo takie rzeczy gdzieś się jednak zawsze kodują w człowieku, ale już o wiele bardziej. Ona jest jest tak niesamowita, tak spokojnie wszystko znosi. Dziś byliśmy z Nią poza domem, jeszcze w rożku, bo nie zdążyłam jeszcze ogarnąć chusty, padał śnieg, a Ona i tak spała całą drogę. :-)
gemi - 2013-02-09, 10:44

według teorii tzw. "noworodkowego autyzmu" takie maleńkie główki nie kodują zbyt mocnych bodźców na samym początku. Uwierz mi, że kochane maleństwa wyrastają na radosne dzieci, pomimo różnych domowych niepokojów i napięć. Jesteśmy tylko ludźmi i aż ludźmi. Gdy czasem nam nie wychodzi, możemy zawsze zacząć od nowa. Piszę to z niewielkiej, bo czteroletniej macierzyńskiej perspektywy. Lecz gdzieś głęboko w sercu mam pewność, że nie zrobiłam moim dzieciom większej krzywdy moimi ułomnościami.
Wszystkiego dobrego Wam życzę :-)

Kat... - 2014-06-10, 18:05

hxxp://natemat.pl/105231,nowe-reality-show-w-born-in-the-wild-zobaczymy-kobiety-rodzace-w-naturalnym-srodowisku
jagodzianka - 2014-06-10, 20:54

Kat..., widziałam już to z 3 tazy na fejsie. Masakra, myślicie, że to prawda z tym reality show? Mi się wierzyć nie chce.
koko - 2014-06-10, 21:16

jagodzianka, czemu nie? Dla mnie hardcore, ten ogród, biegające dziecko, jakieś nastolatki na leżakach, chłop w kącie siorbie zupę, drugi kameruje i w tym wszystkim wanna z rodzącą. Chyba więcej intymności i cudu narodzin jest w szpitalu powiatowym w sali wieloosobowej. Wiem, że ta babka zgodziła się na nagrywanie, ale mimo wszystko żal mi jej w tej całej sytuacji. Co nie zmienia faktu, że nieźle dała czadu ;-)
Kat... - 2014-06-11, 00:11

Ja to szczerze mówiąc mam nadzieję, że to wypali. Chciałabym to zobaczyć bo w to wierzę i chciałabym uwierzyć jeszcze bardziej (jeśli antykoncepcja znowu by sobie z moim ciałem nie poradziła). I w ogóle mam wrażenie, że może dałoby to do myślenia ludziom żyjącym w stanach. Widziałam "porodowy biznes" i odcinek "porodówki" na TLC i do teraz jestem w szoku. Wiem, ze komplikacje się zdarzają przy naturalnych porodach po idealnie przebiegających ciążach, ale po obejrzeniu powyższych odnoszę wrażenie, że zobaczenie prawdziwego porodu dobrze by im zrobiło bo wiele osób chyba nie wierzy, że coś takiego jest możliwe. Z resztą nie tylko tam. A jaki jest odsetek tych komplikacji? Tym większy im bliżej szpitala. Smutne ale prawdziwe :-/
Jadzia - 2014-06-11, 08:17

Kat, mam mieszane uczucia. Wydaje mi się, ze taki show może bardziej zrazić ludzi do idei naturalnego i domowego porodu niż zachęcić. Pewnie wiele zależy od tego jak producenci przedstawią temat.

koko, dla mnie też trochę za dużo ludzi biegało koło tej kobiety. Choć z drugiej strony u mnie był mąż, 3położne i przez większość porodu moja 3-latka i jakoś w ogóle mi nie przeszkadzali. Każdy sobie coś tam robił, a przy mnie pojawiali się tylko na wyraźne życzenie ;)

Jabłania - 2014-06-11, 14:36

Bardzo chciałabym rodzić w domu, ale obawiam się tego, ze względu na krwotok przy pierwszym porodzie. Ach, żeby te szpitale były przyjaźniejsze...
malwiska - 2014-06-11, 17:39

Jabłania, o czymś nie wiem? ;-)
jagodzianka - 2014-06-11, 23:54

koko, poród prekursorki spoko, ale reality show? To na pewno nie będzie partner/przyjaciel z amatorską kamerą gdzieś z boku tylko cała ekipa, światła, wielki mikrofon i prowadzący proszący żebyś opisała co teraz czujesz albo krzyczała głośniej i do mikrofonu. To ja już wolę szpital, a najlepiej własny dom. W domu masz optymalne i intymne warunki które pozwalają ci się wyluzować i wsłuchać w swój organizm dzięki temu jest mniejsze ryzyko komplikacji. Nie wierzę żeby dało się coś takiego zapewnić w trakcie nagrywania programu.
A poza tym co innego towarzystwo innych rodzących i, jakby nie było, ludzi którzy zajmują się porodami zawodowo, a co innego pokazać tak intymną chwilę całemu narodowi.
Chciałybyście żeby oglądał was w takim momencie szef? Były? Stary obleśny sąsiad z browarem przed tv? Teściowa?

neina - 2014-06-12, 00:48

jagodzianka, trafiłaś w sedno, ja tak to właśnie widzę. Chyba ktoś, kto się na coś takiego decyduje, nie jest do końca normalny.
lilias - 2014-06-12, 07:10

jagodzianka napisał/a:
...
A poza tym co innego towarzystwo innych rodzących i, jakby nie było, ludzi którzy zajmują się porodami zawodowo, a co innego pokazać tak intymną chwilę całemu narodowi.
Chciałybyście żeby oglądał was w takim momencie szef? Były? Stary obleśny sąsiad z browarem przed tv? Teściowa?


dla mnie 100/100

go. - 2014-06-12, 08:15

Cytat:

Bardzo chciałabym rodzić w domu, ale obawiam się tego, ze względu na krwotok przy pierwszym porodzie. Ach, żeby te szpitale były przyjaźniejsze...


też miałam krwotok przy I porodzie, że mnie do transfuzji zakwalifikowali, leżałam na pooperacyjnej. A przy drugim nic, 45 minut w szpitalu i Gajos była. Wiedzą jak te moje 2 porody wyglądały myślę, że przy I to niewiedza i nadmiar ingerencji medycznej. Przy 2 nie miałam wkłutego nawet wenflonu ;)

jagodzianka, bingo! Chociaż w domu to bym się zastanawiała czy sąsiedzi (nawet dla jaj :P ) policji nie wezmą jak się im zacznę cyklicznie drzeć o 2am ;-)

Lily - 2014-06-12, 08:57

A propos krwotoku - moja mama miała przy pierwszym, a ze mną już ledwo zdążyła do szpitala i nie było takich komplikacji.
Ostatnio przypadkiem wpadłam na program o porodach w tv, jakaś kobieta rodziła w Warszawie, nie pamiętam, w którym szpitalu, a zatrzymałam się przy tym, bo miała bardzo śmiesznego męża :P Ale generalnie nic drastycznego ani szczególnie intymnego tam nie było, tylko przykro patrzeć, jak się męczy, bo to trwało chyba z 18 godzin i już naprawdę miała dość. No ale te programy są kręcone i potem montowane z wybranych fragmentów, nie są na żywo.

Momo - 2014-07-14, 12:46

Dziewczyny, gratuluję pięknych porodów. Nie bardzo mam możliwości przeczytania wszystkich 56 stron, więc będę bezpośrednia: czy któraś z was rodziła w domu "z przymusu", tzn. szybka akcja i brak możliwości dotarcia do szpitala na czas? Na razie się śmieję, ale nie wykluczam u mnie takiej możliwości. Starszy zajął mi 2 godziny w szpitalu, Młodsza godzinę (od pierwszych skurczy), czas jakby mi się skraca, a do szpitala przy dobrych wiatrach (czyli nocą przy pustych drogach) mam 35 min. Wiecie, jak działać po wykluciu? Czy karetka jest obowiązkowym rozwiązaniem od strony prawnej?

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group