wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Nasze zwierzaki - kot- wychodzacy?

Malinetshka - 2007-06-13, 22:29

Ja mieszkam poza miastem. Gdybym mieszkała w bloku (a wcześniej tak było) i miałabym kota to pewnie też nie wypuszczałabym go.. Przez pierwszy miesiąc bytności Józka u nas, mieszkaliśmy jeszcze w bloku. Gdy chciałam sprawić mu radość wyprowadzając go na dwór (na smyczce) to już 15 sekund później byliśmy z powrotem na klatce. :roll: Mój mały panikarz zwiałby najpewniej ze strachu...gdybym nie miała go na smyczy. Więcej nie wyszliśmy. Czekałam aż się wyprowadzimy..

Ale teraz wiem, że nie chciałabym mieć kota czy psa mieszkając w bloku. Jakoś mi się postrzeganie przestrzeni zmieniło... To chyba dlatego, że siebie też bym w bloku nie chciała ;-) ale gdybym musiała.. to trudno.

Powiem tak: zagrożenia owszem, są. Ale są też pozytywne strony takiego puszczania zwierzaka luzem. Szczególnie kota (psa to może nie..) Macie rację, że są to gatunki udomowione przez człowieka i to człowiek jest za nie odpowiedzialny. Ale też w dalszym ciągu są to istotki uczestniczące w całej ewolucji duchowej... :-) Co za tym idzie.. Słyszałam, że gdy zwierze znajduje się w sytuacjach, w których musi sobie samo z czymś poradzić: deszcz, inne zwierze, poszukiwanie pożywienia.. to właśnie wtedy rozwija się (w sensie duchowym) najbardziej. Przychylam się do tej opinii... bardzo mi się to "klei". Wiecie.. jak patrzę na mojego kota, wymęczonego po całonocnych harcach, słodko drzemiącego gdzieś na podusi ;-) i pachnącego deszczem i ziemią... to aż mi się gęba śmieje :mryellow: Widzę jak mu się oczy świecą i pyszczek "uśmiecha" gdy siedzi w ogrodzie i czeka na zmierzch... :mrgreen:
Wiem, że jest narażony na różne niebezpieczeństwa, ale nie mam sumienia go zamykać i nie widzę (w jego przypadku) w tym nic dobrego. Radzi sobie jak potrafi..

majaja - 2007-06-13, 23:12

Malinetshka napisał/a:
Wiem, że jest narażony na różne niebezpieczeństwa, ale nie mam sumienia go zamykać i nie widzę (w jego przypadku) w tym nic dobrego. Radzi sobie jak potrafi..

Wszystko fajnie, tylko że twój kot też nie jest sam na tym świecie. Co z faktycznie dziką zwierzyną? Co z sarnami zagryzanymi przez zdziczałe psy? Nasze słodkie kotki i pieski na dobra sprawę nie mają naturalnych wrogów, wpuszczone w naturę są takimi "królikami w Australii".
Niestety doszliśmy do takiego etapu, że nie możemy zdAĆ SIE NA mATKĘ nATURĘ, nie poradzi sama.

Malinetshka - 2007-06-14, 00:21

majaja napisał/a:
Malinetshka napisał/a:
Wiem, że jest narażony na różne niebezpieczeństwa, ale nie mam sumienia go zamykać i nie widzę (w jego przypadku) w tym nic dobrego. Radzi sobie jak potrafi..

Wszystko fajnie, tylko że twój kot też nie jest sam na tym świecie. Co z faktycznie dziką zwierzyną? Co z sarnami zagryzanymi przez zdziczałe psy? Nasze słodkie kotki i pieski na dobra sprawę nie mają naturalnych wrogów, wpuszczone w naturę są takimi "królikami w Australii".
Niestety doszliśmy do takiego etapu, że nie możemy zdAĆ SIE NA mATKĘ nATURĘ, nie poradzi sama.


Nie widzę w tym żadnej lepszej mojej roli, która miałaby sens poza tą, którą spełniam.

Może różnica tkwi w tym, że ja myślę jeszcze o czymś ponad Matką Naturą... która faktycznie nie wyrabia w naprawianiu szkód, wyrządzonych przez ludzi.

pao - 2007-06-14, 10:03

Cytat:
Niestety doszliśmy do takiego etapu, że nie możemy zdAĆ SIE NA mATKĘ nATURĘ, nie poradzi sama.


uwazam inaczej:

Matka Natura doskonale da sobie radę sama, rzecz w tym, że nie będzie uwzględniać w tym ludzkich interesów. a tego dumny i egoistyczny człowiek nie chce zaakceptować...


i ps: proszę nie pisz pokemonem.

Alispo - 2007-06-14, 17:11

Malinetschka-lepszy blok niz klatka w schronisku(do czasu az w niej umrze ze stresu/zostanie uspiony),jak juz gdzie indziej pisalam,mysle,ze powinnismy myslec o zwierzetach a nie o tym jak my sie czujemy z kotem zamknietym w bloku. ;-)
Fajnie masz,ze mieszkasz poza miastem,wtedy to inna sytuacja,ja co prawda mam domek z ogrodek,wlasciwie na obrzezach,ale w zlym tego slowa znaczeniu,niedaleko jezdza straszne ilosci aut wyjezdzajacych na autostrade..wprawdzie nie tuz obok,ale twez nie daleko..moim kotom fajnie jest w ogrodku,ale mam mieszane uczucia..po prostu sie boje..Raczej bym ich nie wypuszczala gdyby to zalezalo tylko ode mnie...

Malinetshka - 2007-06-15, 00:37

Alispo napisał/a:
mysle,ze powinnismy myslec o zwierzetach a nie o tym jak my sie czujemy z kotem zamknietym w bloku. ;-)


Oczywiście, że tak. :-) Może źle się wyraziłam.. mi nie przeszkadzają zwierzaki. Jako mała dziewczynka marzyłam, aby w moim pokoiku powstała dżungla ;-) z wszelkimi możliwymi stworzeniami... W wyobraźni widziałam palmy, małpki kapucynki, papugi i inne ;-) a pokoik jakieś 2,5m na 3m :-P czyli.. nie byłoby miejsca dla mnie, ale wówczas to było moje wielkie marzenie :-D
I jak najbardziej popieram ideę pomocy tym skrzywdzonym czy bezdomnym zwierzakom.. w końcu one będą najbardziej wdzięczne za opiekę, szacunek i jedzenie, a metraż czy warunki są im bardziej obojętne niż nam... ;-)

pao - 2007-06-15, 07:17

Cytat:
w końcu one będą najbardziej wdzięczne za opiekę, szacunek i jedzenie, a metraż czy warunki są im bardziej obojętne niż nam...


wdzięczność, wdzięcznością, z tym może być różnie, bo te najbardziej pokrzywdzone często mają kłopoty z zaufaniem...

ale niejako jest to nasz obowiązek jako ludzkości, bowiem to ludzkość odpowiada za taki właśnie stan rzeczy.

rosa - 2007-06-15, 08:13

Alispo napisał/a:
lepszy blok niz klatka w schronisku(do czasu az w niej umrze ze stresu/zostanie uspiony)

też tak myślę

pao - 2007-06-15, 08:15

pamiętajmy też że zwierzaki tez mają różne charaktery :)

są ludzie co to wola wieś są typy miejskie... z kotami czy psami podobnie :) są zwierzaki które wola pohasać po ogródku są takie co to nosa za drzwi nie wystawią ;)

rosa - 2007-06-15, 11:00

pao napisał/a:
są zwierzaki które wola pohasać po ogródku są takie co to nosa za drzwi nie wystawią ;)

no niby tak, ale jak znajduję kociaka przy śmietniku, to się nie zastanawiam nad tym czy on będzie lubił mieszkać w bloku czy wolałby mieć domek z ogródkiem

Malinetshka - 2007-06-15, 11:42

Cytat:
pao napisał/a:
są zwierzaki które wola pohasać po ogródku są takie co to nosa za drzwi nie wystawią ;)

no niby tak, ale jak znajduję kociaka przy śmietniku, to się nie zastanawiam nad tym czy on będzie lubił mieszkać w bloku czy wolałby mieć domek z ogródkiem


Oto to... ;-)
I oczywiście masz rację pao, że tak jak ludzie mają różne upodobania, tak i zwierzęta. Jednak moim zdaniem, w tym temacie to jest sprawa wtórna u obu, bo to cywilizacja sprawiła, że niektórych wcale nie ciągnie do życia blisko natury. Albo mają taki okres w życiu, że ich nie ciągnie ;-)
Mój kocur urodził się na wsi, w stodole. Jak przyjechał do nas, przez pierwszy miesiąc mieszkał w bloku, potem przeprowadzka. I pierwsze tygodnie w domu też były dla niego trudne pod tym względem, bo trochę stresu jednak dostał.. :-| I nie chciał wychodzić na zewnątrz naprawdę wiele dni. Potem wynurzył nosa do ogrodu. Potem dalej.. dalej... i jak zasmakował tych spacerków tak teraz nie wyobrażam sobie, że miałabym mu to ograniczyć.. Mimo tego, że zjada myszy, a od nich niekiedy zaraża się tasiemcem :-? Mimo tego, że miewa stłuczki, odrapania.. że lubią go kleszcze... W kloszu go nie zamknę i zamknąć nie chcę...

:mrgreen:

sebusel - 2007-06-15, 12:16

Nasza kotka sama zdecydowała, że będzie wychodzić. Znalazła się u nas jesienią, miała wtedy kilka tygodni. Jak przyszła wiosna była bardzo ciekawa co jest za drzwiami, obawialiśmy się o nią, ale pozwoliliśmy jej wychodzić. Niestety zaufaliśmy wetowi w kwestii sterylizacji, mówił, że jeszcze czas i w połowie czerwca przybyło nam 5 kociąt. Na szczęcie znaleźli się dobrzy ludzi którzy przygarnęli je, bo mimo, że towarzystwo było przecudne, nie łatwo byłoby nam razem mieszkać. Z nami został jeden kocurek. I do teraz mamy dwa wychodzące koty. Oczywiście po sterylizacji i kastracji.
Łapią myszy, małe ptaki, najsmutniejsze było jak Mały przyniósł dwa razy małe zajączki, niestety nie udało się ich uratować, na drugi dzień padały :cry: .
Zgadzam się z Alispo, na pewno o niebo lepiej kot ma w mały mieszkaniu niż w klatce w schronisku. Słyszałem o kotach, które z mieszkania na strychu chodzą na spacer po dachu, dla wielu kotów balkon jest całym światem.
Jednego naszego kociaka wydaliśmy sąsiadce, a ona go nie wypuszcza samego, jedynie na ogródku na szelkach, a mógłby z braciszkiem swoim biegać po lesie i łące.
Też czasem obawiam się o ich bezpieczeństwo, drogę wyrównali, ciężarówki na budowy w sąsiedztwie coraz szybciej gnają... ale i tak najpiękniejsze jest gdy wieczorem Luna po cały dniu ganiana kładzie się mi na kolanach, albo Mały drepta po klawiaturze, żeby go podrapać.
Malinetshka napisał/a:
Mimo tego, że zjada myszy, a od nich niekiedy zaraża się tasiemcem :-? Mimo tego, że miewa stłuczki, odrapania.. że lubią go kleszcze... W kloszu go nie zamknę i zamknąć nie chcę...

Też tak mamy z naszymi kotami :-D

frjals - 2007-06-15, 14:06

Nasz nie wychodzi, mieszkamy na trzecim piętrze, jak by wrócił?
Poza tym psy...
Czasami teraz siada przy drzwiach jak wychodzimy i miauczy, żeby go wypuścić. A jak jest na korytarzu i usłyszy jakiś hałas to nie wyrabia na zakrętach, żeby trafić do mieszkania. Boi się, nie wiem czy byłby szczęśliwszy wyjadając resztki ze śmietnika (chociaż to by go pewnie ucieszyło, o! i woda z kałuży :mrgreen: ), dla nas to o tyle wygodne bo nie jest chory i brudny, więc w każdej chwili do łóżka może się wpakować. :-|
Ale gdybyśmy mieszkali na wsi to pewnie nie mielibyśmy serca go więzić. Tylko obowiązkowo dostałby obróżkę z dzwoneczkiem, bo te kocie polowania... :evil:

sebusel - 2007-06-15, 14:36

frjals napisał/a:
dla nas to o tyle wygodne bo nie jest chory i brudny, więc w każdej chwili do łóżka może się wpakować. :-|


Nasze też nie chorują, poza tym koty chyba z natury są czyściochami, lubię je podziwiać jak precyzyjnie sobie językiem łapy czyszczą rozczapierzając palce, no i zawsze jak przychodzą to dokładnie futerko wylizują. Ale do łóżka już nie pozwalamy, od czasu jak się Nadia urodziła, kiedyś to nie raz budziłem się z kotem na głowie :lol:
frjals napisał/a:
Tylko obowiązkowo dostałby obróżkę z dzwoneczkiem, bo te kocie polowania... :evil:

Właśnie, jak Mały przyniósł te zajączki, to też jakiś czas miał takie dzwonki, ale obawiam się, że może się z tą obróżką gdzieś zaplątać.

Alispo - 2007-06-15, 18:27

sebusel napisał/a:

Właśnie, jak Mały przyniósł te zajączki, to też jakiś czas miał takie dzwonki, ale obawiam się, że może się z tą obróżką gdzieś zaplątać.

Ta typowa dla kotow czyli albo z gumka albo klamra bezpieczenstwa zagrozeniem raczej nie bedzie,minus taki ze zapewne kot szybko sie jej pozbedzie,tak przynajmenij u mojego bylo ;-) dzwoneczek to patent na polowania ale z drugiej strony.. chyba niefajnie tak kotu non stop cos mu dzwoni kolo ucha ;-) coz za cos.Moje zaczely wychodzic jak tylko najpozniej sie dalo,Myszkina przywiozlam z dzialek walbrzyskich jako chore malenstwo siedzial jeszcze pare miesiecy w domu(nie chcialam go absolutnie wypuszczac do czasu kastracji,a wlasciwie troche po niej juz),budrysa wzielam niby jako kota wychodzacego,podobno wychodzil w przeszlosci,chociaz trudno dokladnie ta przeszlosc ocenic,niby go ktos znalazl,stawiamy jednak ze oddal wlasciciel,jedno wiem-kot byl na pewno bity bo boi sie roznych kijkow i tym podobnych przedmiotow,bralismy go ze swiadomoascia,ze bierzemy kota ktory nie ma szans na adopcje-gryzl,rzucal sie z pazurami na ludzi..koszmar..ale zrobil sie z niego taki aniolek,ze ho ho :-) dlugo nie wychodzil,tez cale szczescie niespecjalnie go ciagnelo,mimo ze Myszkin znikal gdzies za tajemniczymi drzwiami na dwor;)teraz juz wychodzi,gdzies po 0,5 roku.Cale szczescie niezbyt daleko ;-) Moze gdyby nie ten taras co u nas otwarty zawsze jak cieplo,to by w domku siedzialy,ale tak to rodzinki nie przekonam;)
sebusel-taak,koty chodzace po dachach,balkonach ..to jakis koszmar jest..juz na kropowcu o tym pisalismy,ludzie sa straszni,nie dociera do nich nawet jak kot juz pare razy spada i sie polamie,nadal nie widza problemu :-x

frjals - 2007-06-15, 21:58

sebusel napisał/a:
z natury są czyściochami

no niby są, ale porównując naszego i te wychodzące u mojej teściowej to jednak widać różnicę... :mrgreen:
Alispo napisał/a:
niefajnie tak kotu non stop cos mu dzwoni kolo ucha

z pewnością kotu się to nie podoba ;-) , ale jednak zabawa w zabijanie... wiem, że taka kocia natura :-( . Kiedyś był film w którym mówiono właśnie o kotach i ich ofiarach wśród ptaków w ogrodzie. Podobno taki sprytny myśliwy dosłownie dziesiątkuje populację innych mieszkańców okolicy, liczono to co przynosił do domu. No i zalecano dzwoneczki.

Alispo - 2007-06-16, 08:53

Wiele zalezy od kota,te miejskie kanapowce czesto spedzaja czas wylegujac sie w ogrodku i tyle,ale i prawdziwi lowcy sie zdarzaja.Ja sobie dzwoneczek darowalam pzy moim Myszkinie,chcialam zeby nosil odblaskowa obroze zeby go bylo widac..i identyfikator...no ale ze 2 dni moze ponosil i gdzies ja sobie "zagubil" :mryellow:
pao - 2007-06-17, 22:57

z dzwoneczkiem jest ten kłopot, ze co zdolniejsze koty (a takich sporo) doskonale potrafią sie skradać i polować tak, by dzwoneczek nawet nie drgnął... efekt zatem tylko taki, ze ci mniej zdolni łowcy nie mają zdobyczy i nieco trudniej tym zdolniejszym polować. niemniej poza uspokojeniem sumienia niewiele to daje na dłuższa metę.
rosa - 2007-06-18, 12:33

Alispo napisał/a:
Wiele zalezy od kota,te miejskie kanapowce czesto spedzaja czas wylegujac sie w ogrodku i tyle,ale i prawdziwi lowcy sie zdarzaja.:mryellow:

my mieszkaliśmy w bloku i nasze królowe kanap nie wychodziły na dwór, tylko balkon. raz Lula złapała wróbla na balkonie i przyniosła panu-tatusiowi na poduszkę ten uroczy prezencik :-)
teraz od 1,5 m-ca mieszkamy w domku, dziewczyny wychodzą na dwór, zataczają coraz większe kręgi, ale na noc wracają (jeszcze). ich poduszki stopowe nie mają już tego pięknego różowego koloru.
ja się wychowałam w domku, od zawsze miałam koty, i one chodziły po dworze. gdy się przeprowadziłam do bloku, przez dwa lata nie miałam kota, bo wydawało mi się, że to nie będzie ok. ale potem znależliśmy filipka skulonego przy sklepie spożywczym i moje zdanie uległo zmianie, zapakowałam kociaka frankowi do wózka i zabraliśmy do domu (bloku).

moim zdaniem najważniejsze, żeby kot miał dom, jeżeli może wychodzić na dwór to super, a jeżeli nie to trudno, w mieszkaniu też można się fajnie bawić, gadać do ptaków przez szybę, łapać muchy i pająki, spać w umywalce, wchodzić do lodówki ;-)

huanita - 2007-07-05, 22:37

ja z moją kotką (Józefina) i jej synem kocurem (Kitek) mieszkamy w środku lasu i stosuje zimny wychów. Otóż koty wręcz siłą na podwórko trzeba wyciągnąć żeby przynajmniej się załatwiły. Jak się robi ciepło to nie ma takiego problemu bo kocur jak dostanie szwendaczki to i kilka dni go nie ma, ajak w końcu się zjawi to ma po kilkanaście kleszczy i trzeba dokładnie go przeszukać żeby żadnego nie zgubił bo mój syn co znajdzie to zje :-? Natomiast zimą to na dworzu spędzają tyle co zajmuje dojście od drzwi do pierwszego okna. A tak na marginesie to myszy które łowią na dworzu znoszą do domu...
Alispo - 2007-07-06, 18:46

huanita napisał/a:
Jak się robi ciepło to nie ma takiego problemu bo kocur jak dostanie szwendaczki to i kilka dni go nie ma, ajak w końcu się zjawi to ma po kilkanaście kleszczy i trzeba dokładnie go przeszukać żeby żadnego nie zgubił bo mój syn co znajdzie to zje :-?

Nie za fajnie ,a jest zabezpieczany przed kleszczami?rozuemim,ze to kocur,nie kastrat :-? ?

Lily - 2007-07-06, 19:04

U mnie w domu (u rodziców) był wychodzący kot (przybłęda) i kotka (to samo). Kota przejechała ciężarówka, kotka również zaginęła, jednak wcześniej urodziła mnóstwo kociąt - 3 zostały i nie wychodzą, nigdy nie były do tego przyzwyczajane.
Tak to stety niestety jest, że ludzie przywiązują się do swoich zwierząt i nie bardzo chcą je stracić (a przynajmniej ja) i dlatego wypuszczanie kota może wiązać się z ryzykiem, które nie każdy chce podjąć. Ja nie mam zwierząt dlatego, że nie ma się nimi kto zająć pod naszą nieobecność. Ale gdybym miała kota to na pewno bym go nie wypuszczała - chyba że byłby to przybłęda, który już wcześniej mieszkał na wolności - zresztą omal nie zaadoptowaliśmy takiego podblokowego kota, na szczęście sąsiedzi znaleźli mu lepszy dom.

Alispo - 2007-07-06, 20:48

O tak,sa takie koty ktore z zalozenia musza isc do domu wychodzacego,taki byl moj Budrys..ale przez poo roku i tak w domu siedzial,a teraz wychodzi sie powylegiwac na sloneczku przd domem i zazwyczaj na tym sie konczy,wiec w sumie reguly nie ma ;-) Ale on byl tez kotem agresorem rzucajacym sie na ludzi a teraz jest aniolkiem nad aniolkami ;-)
rosa - 2007-08-20, 21:04

pao napisał/a:
z dzwoneczkiem jest ten kłopot, ze co zdolniejsze koty (a takich sporo) doskonale potrafią sie skradać i polować tak, by dzwoneczek nawet nie drgnął...

korzystając z tego iż moja przeciwna dzwoneczkom rodzina wyjechała zakupiłam swoim dziewczętom takowe i zamontowałam na szyjkach. ponieważ codzienne wyrzucanie z domu myszy, przyniesionych jako żywa zabawka, zaczęło mnie męczyć.
przez tydzień było cudnie, ale wczoraj Lucia pojawiła się z wróbelkiem w gębie, musiałam go złapać i wypuścić zajęło mi to dużo czasu
Piotrek wraca w sobotę i powiedział, że żadne owce nie będą po domu biegać, to nienaturalne i koty są nieszczęśliwe, i że ja ich NIE KOCHAM
więc jeszcze tylko kilka dni jako owce, ale mało skuteczne

Alispo - 2007-08-21, 08:35

Jak widac owce bywaja sprytne :mryellow: Jak dobrze ,ze trafily mi sie niełowne koty :mryellow: rosa-a twoje sa kastratami czy nie?od tego tez czasem zalezy.
pao - 2007-08-21, 11:32

moja poluje wyłącznie na owady. na 4 piętrze ciężko o inne trofeum ;)
rosa - 2007-08-21, 17:14

Ali moje dziewczyny są wysterylizowane po pierwszej rui. do tej pory mieszkały w bloku i nie wychodziły. tylko na balkon. od 4 m-cy mamy dom i teraz chodzą wszędzie gdzie chcą

a owadożerne są oczywiście również

Alispo - 2007-08-21, 18:04

Pewnie maja łownych przodkow ;-)
OT-ja tam jestem za wczesniejsza sterylizacja,wieksze ma znaczenie profilaktyczne,oczywiscie zawsze pozniej tez,i u staruszkow pod warunkiem,ze jeszcze serducho mocne ;-)


Moje poluja duzo,ale na siebie nawzajem :lol: (lagodnie;) )

martka - 2007-08-24, 22:36

Alispo napisał/a:
sa kastratami czy nie?od tego tez czasem zalezy

moje są.... i to od małego, a i tak polują jak szalone. Keks więcej - ptaszki, myszy; Szarlotka raczej za owadami szaleje, ale jednak :roll:

marcyha - 2007-09-01, 21:49

pao napisał/a:
moja poluje wyłącznie na owady. na 4 piętrze ciężko o inne trofeum ;)
Moje na pierwszym piętrze na balkonie buszują - Ziuta przyniosła mi dwa razy wróbla, Marcel (kot bez oka) - upolował nietoperza (na szczęście udało mi się wyrwać nietoperka kotu z gardła i odratować). Myślę nad zamontowaniem siatki na balkonie, coby więcej ofiar nie było.
Moje koty nie wychodzą - oprócz jednego, który lubi chodzić na smyczy. Za dużo debili się kręci, za dużo samochodów, za dużo psów. Nie darowałabym sobie, gdyby mojemu kotu coś się stało. To, że kotom lepiej byłoby w ogródku, jest jednym z powodów, dla których zdecydowaliśmy się na budowę domu :mryellow: .

Lily - 2008-05-09, 13:10

Alispo, mam pytanie do Ciebie, może wiesz... albo ktoś inny może wie? Jak to jest z kotem po przeszczepie (u właściciela), czy rzeczywiście jest taki groźny? Jeśli ma się go już od paru lat? Na mój rozum taka osoba jest już oswojona z zarazkami tego kota i jeśli przez te parę tygodni po przeszczepie nic jej nie jest to może nie ma potrzeby pozbywania się kota? (pytam, bo znajoma chce kota oddać, miała przeszczep nerki i lekarze to sugerują)
Alispo - 2008-05-09, 13:42

ale o co chodzi?rozuemim,ze sie obniza odpornosc itd,ale kot zdrowy chyba jest,tak?a wlasciciel ma jakas alergie czy cos?co mu zdrowy kot ma zaszkodzic,nie kumam za bardzo..
Lily - 2008-05-09, 13:46

Alispo napisał/a:
rozuemim,ze sie obniza odpornosc itd
po przeszczepie dostaje się leki immunosupresyjne i ponoć kot ma być źródłem jakiegoś zakażenia (kot nie wychodzi, więc nic nie przywlecze)
lekarze zalecają pozbycie się kota, a ewentualnie (choć ta osoba jest raczej za pozbyciem się) nie dotykanie, nie głaskanie, nie zbliżanie się...
wydaje mi się, że są to zalecenia lekko na wyrost, bo przecież zarazki różne są wokół nas tak czy siak...

Alispo - 2008-05-09, 13:56

Lily napisał/a:
dostaje się leki immunosupresyjne i ponoć kot ma być źródłem jakiegoś zakażenia (kot nie wychodzi, więc nic nie przywlecze)


paranoja..moze reszta rodziny tez bedzie teraz zrodlem zakazen?jak zdrowy kot to nie widze problemu zadnego..mozna go co najwyzej dodatkowo odrobaczyc dla pewnosci.

Lily - 2008-05-09, 13:58

Też tak myślę... tyle że lekarze mają inne zdanie :/
magcha - 2008-05-09, 17:35

Jeśli jest to zdrowy kot regularnie szczepiony i odrobaczany (i najlepiej pozostający na stałe w domu) to nie widzę problemu. Pracowałam z osobami po przeszczepach wątroby i pierwsze słyszę o takim pomyśle :shock: . Nigdy nie namawialiśmy naszych pacjentów do pozbycia się swoich zwierząt.
Lily - 2008-05-09, 17:41

magcha napisał/a:
Pracowałam z osobami po przeszczepach wątroby i pierwsze słyszę o takim pomyśle :shock:
a w tym przypadku mówi tak transplantolog, nefrolog i weterynarz... chyba los kotki jest przesądzony (choć ja bym nie oddała, ale ludzie różnie rozumują...)
magcha - 2008-05-09, 18:02

To smutne... :-( , ludzie maja różne pomysły (lekarze też :evil: )
Pączuś - 2010-05-24, 20:25

Temat stary, ale się dopiszę. Jestem przeciwna wychodzącym kotom, co chwila słyszę, że jakiś zginał pod samochodem albo nie wrócił. Moj teść przyszly wzial ze wsi kotkę do bloku, mieszkal na parterze, zabezpieczenie balkonu oczywsicie nie wchodzilo w grę (bo niby po co??), teraz kota już nie ma, po jednej z wypraw nie wrocil. :-? znam wiecej takich historii, ta jest akurat z bloku, ale wiekszosc dotyczy domkow.
W mojej rodzinie ciotce zginąl kolejny kot pod samochodem i stwierdzila, że wiecej kotow nie będzie miala, bo z tymi kotami to same klopoty, bo co ona ma powiedziec dziecku, że kolejny przejechany :evil:

samaja - 2010-05-28, 16:59

A ja mam dwa koty , oba wychodzące , jeden ma 11 lat , drugi 9 :-P
tyle lat juz wchodza i wychodzą ........

Wszystko zależy gdzie się mieszka ,
ja mieszkam na peryferiach miasta ,(miasteczka własciwie), więc prędzej grozi im to , że wpadną do studni sąsiada niż to , że wpadną pod samochód ;-)

Nie wyobrażam sobie , że miałyby nie wychodzić,
ale gdybym mieszkała w bloku , gdzieś w centrum, raczej bym nie ryzykowała.

Myślę ,że ważne aby kot ,który ma ma być kotem w zamknięciu ,był od malutkiego w takich warunkach , takie przenoszenie ze wsi, z wolności , do bloku na pewno nie jest dobre , jestem pewna ,że moje nie byłyby w stanie już teraz przywyknąć do zamknięcia.

Malinetshka - 2010-05-28, 20:00

samaja napisał/a:

Nie wyobrażam sobie , że miałyby nie wychodzić,

ja też
Cytat:
ale gdybym mieszkała w bloku , gdzieś w centrum, raczej bym nie ryzykowała.

ja też

W ogóle zgadzam się z całą wypowiedzią samaja.

Pączuś - 2010-06-06, 23:07

Widać macie na szczęście inne doświadczenia, ja mam inne i stąd moje zdanie. Na razie mieszkam w bloku i mam psy, więc kotów pewnie mieć nie będę, ale pewnie jakbym miała to takiego niewychodzącego.
kofi - 2010-06-06, 23:27

Człowieka też może przejechać samochód :-| . Boję się o moją młodą kotkę, jeszcze nie ma jej w domu, ale ostatnio patrzyłam jak sobie chodzi po dworze i myślałam, że jest szczęśliwa - pogrzebała w piasku, pogryzła trawkę, przeszła się po dachu, położyła się na słońcu. Starsza już za daleko nie wychodzi, ale ostatnio znowu ją ciągnie na dwór, na razie tylko dookoła tarasu. Może jak jakiś kot nigdy nie wychodził, nie będzie nieszczęśliwy, ale taki ze wsi byłby bardzo nieszczęśliwy cały czas w domu.
Lily - 2010-06-06, 23:29

kofi napisał/a:
Człowieka też może przejechać samochód :-|
Ale człowiek myśli. A małego dziecka nie wypuszcza się też samego na ulicę.
Niektóre koty "wiejskie" są szczęśliwe przez długie lata i nic im się nie przytrafia, ale niestety wiem, jak to jest... u babci chyba żaden kot nie żył więcej niż kilka lat, mimo że był ogromny sad, ogród, stodoła, daleko od ulicy, w dodatku bardzo mało ruchliwej. Takie koty rzadko umierają śmiercią naturalną.

Pączuś - 2010-06-06, 23:54

Lily napisał/a:
u babci chyba żaden kot nie żył więcej niż kilka lat, mimo że był ogromny sad, ogród, stodoła, daleko od ulicy, w dodatku bardzo mało ruchliwej. Takie koty rzadko umierają śmiercią naturalną.


u mnie w rodzinie oprócz kotów tak samo kończyły również psy :-/

nika - 2010-06-06, 23:58

Moja kotka będzie miał niedługo 15 urodziny, wychodziła a raczej uciekała jak jeszcze mieszkałam w bloku w mieście, umierałam wtedy ze strachu. Po przeprowadzce trzymałam ją w domu i panicznie bałam sie jak gdzieś czmychnęła, ale naprawdę trudno było mi upilnować całej rodziny, żeby pilnowała kota. Pomału stała sie kotem wychodzącym (mieszkam z daleka od drogi i i ogólnie wszystkiego niebezpiecznego) Teraz wychodzi i nie łazi nigdzie daleko bo zawsze na noc przychodzi do mnie. Ale to chyba zależy od kota i szczęścia, bo niedawno w ślad za nią poszedł nasz młody kocurek i chyba go po prostu ukradli (mam nadzieję, że go ukradli) bo poszedł i nie wrócił. Żal mi bo był cudownym kotem, ale nie wiem czy zdecydowałbym sie jeszcze kiedyś trzymać kota całe życie w zamknięciu, one naprawdę są szczęśliwsze, żyjąc wolno.
mortality - 2012-06-21, 12:04

Wszystkie moje koty byly i są wychodzące. Mam duże podwórko, duży ogród, za ogrodem łąkę, a za łąką pola... Wiecie jaka to frajda dla kota? :D Kot nie jest zwierzęciem w pełni udomowionym. Jest bardzo dzikim stworzeniem, potrzebuje wolności. Z czym się kot kojarzy? Z niezależnością, wolnością, własnymi ścieżkami... Poza tym koty, nie wiem czy wiecie, ale spotykają się :) Są samotnikami, ale spotykają się z innymi kotami. Z jednymi się lubią, z innymi walczą, jeszcze inne zastraszają ;) Koty to cwaniaki i owinęły sobie człowieka wokół pazurka.
Jest niebezpieczeństwo związane z jezdnią i samochodami, ale jeśli kot się nauczy żyć obok niej, to potrafi się dostosować. Czasem niestety zdarzają się wypadki, ale lepiej aby kot zył krócej pełnią życia, niż długo zamknięty i pozbawiony naturalnych bodźców.

mortality - 2012-06-21, 13:17

To tak jak mój Rudy. Podejrzewam, że śpi gdzieś po sąsiadach :D Kiedyś nie było go cztery dni, a wrócił taki nażarty i miękki, że ho ho ;)
Lily - 2012-06-21, 15:17

Cytat:
Czasem niestety zdarzają się wypadki, ale lepiej aby kot zył krócej pełnią życia, niż długo zamknięty i pozbawiony naturalnych bodźców.
Albo z niedowładem kończyn i nietrzymaniem moczu i kału do końca życia ;) Taki to się ma dopiero fajnie... Ja to w ogóle jestem za tym, żeby psy też sobie wolno biegały, one też sie lubią spotkać, a nawet polować watahą, co im będziemy żałować?

Sorry, ale mnie wkurza takie gadanie o wolności i krótkim, lecz szczęśliwym życiu. Zwłaszcza że dobrze wiem, czym się kończy dla kota potrącenie przez auto czy wypadnięcie z okna.

[ Dodano: 2012-06-21, 15:18 ]
A propos... może znacie kogoś, kto chciałby adoptować Miśka? hxxps://www.facebook.com/events/312938182122582/

mortality - 2012-06-21, 15:32

Ja też wiem, ale kot to nie człowiek. Powinien być wolny, a jeśli nie można jemu tej wolności zapewnić, to po co brać? Ja mieszkam z dala od samochodów, więc mogę sobie na to pozwolić. I wszystkie moje zwierzaki żyją długo i są zdrowe.

Z psami wychodzi się pod nadzorem. Nie można kota i psa do jednego worka wkładać, jak i nie wolno zapominać o ich naturze.

Takie jest moje zdanie, a każdy robi to co uważa za stosowne.

alken87 - 2012-06-21, 15:40

ale dlaczego powinien być wolny? z góry zakładamy że pewne zwierzęta które z jakichs powodów nie są wolne (najczęsciej dzikie, ale takie pragnienia przypisuje się też kotom) ponad wszystko pragną wolności, wręcz mają to zakodowane, a wcale nie musi tak być. wolność ma swoją cenę, jest nią głód, niebezpieczeństwo, choroby i przedwczesna smierć.
mortality - 2012-06-21, 15:45

alken87 napisał/a:
pragną wolności, wręcz mają to zakodowane, a wcale nie musi tak być..


No właśnie, mają zakodowane. Kot nie myśli abstrakcyjnie, tylko instynktownie. Kieruje się w życiu instynktem i dobrze jest jeśli ma takie życie udostępnione.

Nie zauważyłam również aby moje koty były głodne, chore czy przedwcześnie umierały.

alken87 - 2012-06-21, 15:50

rozumiem że nie powinno się też ich kastrować bo im się wtedy uniemożliwia czerpanie radości z instynktu rozmnażania się? :-P
mortality - 2012-06-21, 15:52

Nie, to już inna bajka. Jak już człowiek bierze się za udomawianie, to niech dba o to, aby zwierzęta nie mnożyły się niechciane. Skręca mnie jak słyszę, że ktoś gdzieś utopił miot kociąt...

[ Dodano: 2012-06-21, 16:01 ]
Nie wiem jak to ubrać w słowa, abyś zrozumiała mój pogląd w tym temacie :) Tak jak wolę oglądać zwierzęta w środowisku naturalnym, a nie w zoo, tak wolę oglądać kota mającego swobodę wychodzenia. Jeszcze raz podkreślam, że jak ktoś trzyma zwierzę w zamknięciu i jemu to odpowiada, to ok. Ja jakbym mieszkala w bloku, albo w pobliżu ruchliwej drogi, nie pozwoliłabym sobie na kota. A ponieważ mam możliwość uszczęśliwienia moich zwierząt i wiem, że są bezpiecznie, to cóż może mnie powstrzymać od tego? :) Mój kocurek jest kastrowany, odwiedzamy regularnie weterynarza, jest odpchlony, odrobaczony. To samo tyczy się mojej kotki, która niedawno została szczęśliwą mamą, a za pewien czas również poddam ją sterylizacji.

ana138 - 2012-06-21, 17:26

no dobra, ale koty też są różne. jedne uwielbiają biegać po całym osiedlu, inne nie wyściubią nosa z domu, cały dzień śpią w fotelu i wcale nie wygladają na nieszczęśliwe ;-)
pewnie, że najfajniej zapewnic zwierzakom takie warunki, jak twoje mortality, ale nie każdy ma taka mozliwość. a chyba lepiej, żeby kot mieszkał sobie w bloku niż żeby został utopiony czy uspiony?? przecież nie każdego kota "sprawiasz sobie", często są to koty uratowane, znalezione.
rozumiem, o co ci chodzi, koty to zwierzaki wolne i niezależne, ale czasem trzeba wybrac mniejsze zło, takie zdanie me ;-)

mortality - 2012-06-21, 17:53

Oczywiście, że życie jest najważniejsze, ja sama hoduję same znajdki :D a poza tym zbieram wszystkie porzucone zwierzaki z ulicy i szukam im nowych domków. To, że różne koty=różne charaktery, wiadomo. Ale miło jest, jeśli mają wybór, a nie przymus :) Człowiek, nie oszukujmy się, skrzywdził zwierzęta, udomawiając je zachwiał ich harmonię.
kofi - 2012-06-21, 18:02

Słuchajcie - tak się zastanawiam, jak nauczyć mojego malucha trzymać się domu. Ona strasznie chce wychodzić i niestety raczej nie przejdzie numer z szelkami (nie chce się w nich ruszać i już), w których na początku chodziła Jane. Nawiasem mówiąc Jane niespecjalnie garnie się do wychodzenia, już z tydzień się nie rusza z domu, co mnie nie martwi. Mała okropnie chce wychodzić, puszczam na parę minut pod nadzorem (bo nie skończyłyśmy szczepień), ale boję się, że gdzieś pryśnie i się zgubi, albo ktoś ją zabierze - jest taka ładna. Jane na szczęście nie podchodzi ludzi.
Mantra żyła 18 lat, była kotem wychodzącym - przez pierwszych kilkanaście - bardzo intensywnie - po kilkanaście razy na dobę w jedną i drugą stronę, jak się zestarzała, raz na jakiś czas, ale Mantra była niesamowicie ostrożna i bardzo nieufna.

jagodzianka - 2012-06-21, 18:37

kofi napisał/a:
Słuchajcie - tak się zastanawiam, jak nauczyć mojego malucha trzymać się domu.

Ja swoje wszystkie pięć kotów jak już trochę podrosły to po prostu wypuszczałam na ogródek, łaziły i wracały, wielkiej filozofii w tym nie było. Może zostaw drzwi otwarte żeby wiedział, że może spokojnie wrócić kiedy chce?
Raz mi zajumała jednego jakaś mała dziewczynka, łaziłam i go szukałam ze 2 dni, aż w końcu znalazłam (u byłego na podwórku :P ).

mortality - 2012-06-21, 19:20

euridice napisał/a:
mortality napisał/a:
To samo tyczy się mojej kotki, która niedawno została szczęśliwą mamą

A czemu została mamą, jeśli mogę spytać?

Ponieważ chciałam, by wydała przynajmniej jeden miot przed sterylizacją. Zdania w tej kwestii są podzielone, ale wydaje mi się, że będzie dzięki temu zdrowsza i szczęśliwsza :) Dwa kotki są do oddania, jeden zostaje z nami.

[ Dodano: 2012-06-21, 19:26 ]
kofi napisał/a:
Słuchajcie - tak się zastanawiam, jak nauczyć mojego malucha trzymać się domu. Ona strasznie chce wychodzić


Ja z moimi kotami wychodziłam przez pewien czas na dwór i podczas zabawy wołałam je stojąc w drzwiach, albo w oknie, a gdy przychodziły dostawały przysmaki i w ten sposób uczyłam je wracać :)

Alispo - 2012-06-21, 20:13

mortality napisał/a:

Ponieważ chciałam, by wydała przynajmniej jeden miot przed sterylizacją. Zdania w tej kwestii są podzielone, ale wydaje mi się, że będzie dzięki temu zdrowsza i szczęśliwsza :) Dwa kotki są do oddania, jeden zostaje z nami.

ratunku :evil: i Ty piszesz rownoczesnie
Cytat:
Jak już człowiek bierze się za udomawianie, to niech dba o to, aby zwierzęta nie mnożyły się niechciane. Skręca mnie jak słyszę, że ktoś gdzieś utopił miot kociąt...

?
To właśnie skręca.
Odnosnie"wolnosci"i wychodzenia -malo kto ma bezpieczna okolice tzn.wlasciciwe nie ma takich,kwestia gdzie widzimy tą granicę.Nie ma jednej odpowiedzi.Da sie jednak kotu zapewnic godziwe zycie w mieszkaniu-najlepiej z towarzystwem i zabawkami,zajęciem etc. Zycie kota wychodzacego jest ogolnie fajne,ale zwykle mocno niebezpieczne,cos za cos.
kofi-dobrze robisz teraz przyzwyczajając pod nadzorem,nie powinna potem prysnąć.U moich rodzicow gdzie chcac nie chcac dom jest wychodzacy(taras czesto otwarty i rodzice nie uznaja w zwiazku z tym innej opcji niz kot wychodzacy)maluchy zawsze byly pilnowane w domu do czasu kastracji/sterylizacji(balam sie ze zwieja/zgubia sie itp. jeszcze niezabezpieczone przed rozmnozeniem) a potem pod nadzorem wypuszczane na chwile i w sumie potem jakos bezproblemowo to szło.Tzn.nie rzadko do czasu,bo kot wychodzacy rzadko zyje tak jak Mantra kofi,zwykle trafi mu sie cos co skroci zycie albo nie zdazy sie zauwazyc jakiejs choroby itp. itd.,zagrozen jest wiele. Oczywiscie sa tez koty,ktorym nalezy szukac konkretnie domow wychodzacych-kot krtory byl lata na ulicy np.-nie kazdy,tez zalezy,ale po prostu rozne sa rozwiazania.

Lily - 2012-06-21, 20:32

Witki mi opadły...
mortality - 2012-06-21, 20:42

Alispo Przepraszam bardzo, ale ja robię to świadomie. CHCIAŁAM BY MOJA KOTKA MIAŁA KOCIĘTA, przecież nie wyrzucę ich z domu, nie zabiję, nie wyrządzę innej krzywdy, tylko mam dla nich zaufane, sprawdzone domy. Jeśli masz jakieś wątpliwości, to dopytaj, albo przeczytaj wypowiedź kilka razy, bo nie wydaje mi się, by można było mi zarzucić bezmyślne rozmnażanie kotów. Nie rozumiem w ogóle skąd Twoje poruszenie, wydaje mi się, że dosyć jasno się wyraziłam.

[ Dodano: 2012-06-21, 20:44 ]
mortality napisał/a:
niech dba o to, aby zwierzęta nie mnożyły się niechciane

moje są chciane, to chyba różnica, prawda?

MartaJS - 2012-06-21, 20:48

mortality, wiem, że Ty ich nie wyrzucisz. Ale...

1. jaką masz gwarancję, że dzieci tych kociąt, ich wnuki, prawnuki - to jest perspektywa kilku najbliższych lat - będą tak samo chciane, kochane i trafią w sprawdzone ręce?

2. każdy dodatkowo rozmnożony kotek = śmierć innego kotka w schronisku, na śmietniku, w kanalizacji. Twoje kotki znajdą dobre domy, a w tym czasie inne kotki, które mogłyby do tych domów trafić - zginą.

mortality - 2012-06-21, 20:51

MartaJS
1.napisałam, że oddaję je do sprawdzonych domów, znam tych ludzi bardzo dobrze i wiem, że mają przybliżone poglądy, a moje koty zostaną wysterylizowane.
2.a co w kwestii kotów hodowlanych?

Alispo - 2012-06-21, 20:52

Właśnie tak..od takich"chcianych" to wszystko się w dużej mierze zaczyna..
Ad.2. to samo w kwestii kotow hodowlanych..Twoi znajomi wspaniali to wiesz,mieli do wybpru niezliczone ilosci innych kotow,tych niechcianych.

mortality - 2012-06-21, 20:53

Poza tym, przeraża mnie zwiększona możliwość zachorowań na raka gruczołów mlekowych u kota. Gdybym miała stuprocentową pewność, że Miszka będzie zdrowa pomimo nie wydania potomstwa, wysterylizowałabym ją od razu.
MartaJS - 2012-06-21, 20:55

mortality napisał/a:
MartaJS
1.napisałam, że oddaję je do sprawdzonych domów, znam tych ludzi bardzo dobrze i wiem, że mają przybliżone poglądy, a moje koty zostaną wysterylizowane.


Jeśli gwarantujesz że zostaną wysterylizowane to ok, w takim razie czemu sama nie wysterylizowałaś kotki, tylko pozwoliłaś jej mieć młode? :-(

Cytat:
2.a co w kwestii kotów hodowlanych?


Chodzi Ci o koty rasowe, rodowodowe. Jeśli o mnie chodzi, wolałabym, żeby ludzie adoptowali bezdomne koty i kociaki, zamiast kupować rasowe. Ale jeśli ma być jakieś rozmnażanie kotów, to niech się odbywa pod kontrolą.

mortality - 2012-06-21, 20:56

Alispo napisał/a:
Właśnie tak..od takich"chcianych" to wszystko się w dużej mierze zaczyna..
Ad.2. to samo w kwestii kotow hodowlanych..Twoi znajomi wspaniali to wiesz,mieli do wybpru niezliczone ilosci innych kotow,tych niechcianych.


Człowieku, nie musisz atakować mnie z powodu mojego przekonania. Nie znasz mnie, nie znasz mojego podejścia, nie znasz moich znajomych, nie wydawaj ocen. To co zrobiłam, zrobiłam z myślą o zdrowiu mojej kotki i zadbałam o to, by jej miot się nie rozmnożył.

MartaJS - 2012-06-21, 20:57


mortality - 2012-06-21, 20:59

Cytat:
Chodzi Ci o koty rasowe, rodowodowe. Jeśli o mnie chodzi, wolałabym, żeby ludzie adoptowali bezdomne koty i kociaki, zamiast kupować rasowe.
ja również, ale realia są niestety inne, bo dla człowieka kupno kota wiąże się z luksusem (?)
Cytat:
czemu sama nie wysterylizowałaś kotki, tylko pozwoliłaś jej mieć młode?
Bo wolałam nie sprawdzać, czy weterynarze się mylą twierdząc, że kotka może być bardziej narażona na nowotwór.

[ Dodano: 2012-06-21, 21:02 ]
MartaJS nie musisz mnie uświadamiać :) ja na prawdę zdaję sprawę z następstw nowego kotka.

MartaJS - 2012-06-21, 21:02

mortality, wybacz, ale rozmnażanie psów i kotów to temat, w którym wiele osób reaguje emocjonalnie. Kto raz znalazł przy drodze worek pełen trzymiesięcznych, zagłodzonych szczeniaków, gryzących się między sobą do krwi o skórkę chleba, kto widział całe mioty usypiane w schroniskach albo umierające na nosówkę czy koci katar, kto zdaje sobie sprawę z ogromu cierpienia, jakie spotyka setki, tysiące psich i kocich istnień - ten może reagować emocjonalnie. A jeśli nie widzisz związku między rozmnażaniem swojego kota a tym całym cierpieniem, no to cóż, przykro mi. Stało się - trudno, ale lepiej było jednak tego nie robić...

[ Dodano: 2012-06-21, 21:05 ]
A gdyby urodziło Ci się 19 kociąt, a nie 3? :-P

mortality - 2012-06-21, 21:05

MartaJSnie masz pojęcia ilu kotom i psom uratowałam życie. Mieszkam na wsi, gdzie czymś normalnym jest topienie małych zwierząt. Przez mój dom przetoczył się niejeden miot, który sama odchowałam i znajdowałam im nowe domy.
Jeszcze raz podkreślam, że kocięta mojej kotki zostaną wysterylizowane, a więc dalsza prokreacja jest niemożliwa.

Alispo - 2012-06-21, 21:06

mortality napisał/a:
Bo wolałam nie sprawdzać, czy weterynarze się mylą twierdząc, że kotka może być bardziej narażona na nowotwór. .

A kto Ci takich rzeczy naopowiadal jak jest dokladnie odwrotnie :roll:
hm,bede reagowac emocjonalnie,no bede,bo sie napatrzylam na cierpienia kotow,kotek niewysterylizowanych i wlasnie z tego powodu chorujacych rowniez(jako lek.wet.,jako wolontariusz,jako osoba pomagajaca kotom) a tu w kółko to samo,nawet na vege-forum.

mortality - 2012-06-21, 21:07

Cytat:
A gdyby urodziło Ci się 19 kociąt, a nie 3?

Mam drobniutką koteczkę i nie wydaje mi się aby to było możliwe ;P Poza tym, byłyśmy na wizycie usg i wiedziałam ile maluchów będzie :)

[ Dodano: 2012-06-21, 21:09 ]
Alispo napisał/a:
mortality napisał/a:
Bo wolałam nie sprawdzać, czy weterynarze się mylą twierdząc, że kotka może być bardziej narażona na nowotwór. .

A kto Ci takich rzeczy naopowiadal jak jest dokladnie odwrotnie :roll:
hm,bede reagowac emocjonalnie,no bede,bo sie napatrzylam na cierpienia kotow,kotek niewysterylizowanych i wlasnie z tego powodu chorujacych rowniez(jako lek.wet.,jako wolontariusz,jako osoba pomagajaca kotom) a tu w kółko to samo,nawet na vege-forum.

Poradziłam się kilku weterynarzy, bo chciałam początkowo zaserwować hormony, ale wszyscy byli zgodni, że dopóki rujki nie będzie, hormonów podać nie można, ponieważ może wystąpić patologiczna ciąża. No a gdy pytałam o inne sposoby, to się również dowiedziałam, że nie, bo m.in. właśnie prawdopodobieństwo raka. No wybacz, ale ja nie posiadam wiedzy weterynaryjnej, a ponieważ powtórzyło mi to samo kilku wetów, to byłam skłonna im uwierzyć.

[ Dodano: 2012-06-21, 21:13 ]
Cytat:
bede reagowac emocjonalnie.
ale ja bardzo nie lubię, gdy ktoś mnie atakuje. Sama tego nie stosuję i nie chcę, aby ktoś to stosował wobec mnie.
Cytat:
bo sie napatrzylam na cierpienia kotow,kotek niewysterylizowanych
ja również, dlatego zadbałam o przyszłość kociąt.

[ Dodano: 2012-06-21, 22:02 ]
Jestem bardzo niezadowolona, bo wychodzi na to, że byłam błędnie poinformowana.

mortality - 2012-06-22, 08:00

euridiceW tej chwili jest mi przykro, że człowiek wykształcony, który powinien znać swój fach, i któremu powierzyłam swoje zaufanie rozprowadza błędne informacje...
Kod:
Teraz po prostu upewnij się, że Twoja kotka i jej dzieci zostaną wysterylizowane ZANIM któreś z nich zaliczy wpadkę.
Miszka urodziła trzy kocurki, więc o tyle sprawa staje się łatwiejsza, że łatwiej będzie zadbać o sterylizację.
Alispo Dziękuję, pomimo nieprzyjemnego sposobu, że wyprowadziłaś mnie z błędu :)

kofi - 2012-06-22, 09:44

Dziewczyny, troszkę mnie niepokoi Wasz ostracyzm w tej sprawie - wybaczcie, ale skojarzył mi się z argumentami przeciwników in vitro - po co to robić, skoro jest tyle dzieci w domach dziecka.
Z powodów, które niektórzy znają chciałam ostatnio adoptować kocię. Małe, obojętnie jakiego koloru i płci. Byłam w schronisku, potem dzwoniłam przez miesiąc - nie było - pozostało się cieszyć. Wujek próbował odłowić małego dzikusa działkowego, którego dokarmia - nie da się udomowić dzikusa. W mojej wsi - tak jest specyficzna - wszystkie koty są wysterylizowane, oprócz jednego dzikiego (którego sąsiedzi przez kilka lat próbowali udomowić - nie udało się). W końcu pojechałam do wsi oddalonej o 40 km i od pewnej nieodpowiedzialnej pani adoptowałam kocię (czyste, zdrowe i wypieszczone, z kanapy) - ostatnie z siedmiu, które były. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie - sytuacja prawie jak z "Samych swoich", ale tak było.

Jeśli chodzi o sterylizacje - kilkanaście lat temu pani wet. - uważana za najlepszą w Ol. - akademik itp. odradziła nam sterylizację suki, mówiąc, że poooo coooo, skoro nie jest kłopotliwa (nie była). Kilka lat później sama operowała ją na ropomacicze, w ostatniej chwili.
Niektórzy weci ciągle są przekonani, że to nie jest potrzebne - koleżance też odradzono sterylizację kotki (argument: po rujce) - dzięki temu mam Jane :roll: (bo teściowa nie upilnowała), potem spaprał tę sterylkę strasznie, może dlatego odradzał...

Lily - 2012-06-22, 09:55

kofi, chyba jednak jesteś mało obeznana z rzeczywistą sytuacją niechcianych kociąt :/ Na samym moim osiedlu w zeszłym roku znaleźliśmy 5 podrzutków, w tym 2 z kocim katarem. Podrzutków - nie dzikusów urodzonych przez dzikie kotki. Znajome kociarnie przeżywają teraz wysyp porzuconych matek wraz z kociętami, bo właściciel nie wysterylizował (bo wiadomo, że to 'okaleczenie'), a potem są błagania: niech ktoś weźmie chociaż na tymczas, bo my mamy już 20 i naprawdę nie mamy gdzie... I wiele jest takich sytuacji, że na osiedlach wszystkie bezdomne koty są wysterylizowane, ale i tak pojawiają się maluchy - bo ludzie mnożą w domach. Bo naiwnie wierzą, że musi mieć chociaż raz albo nie będą okaleczać. Naprawdę, kociąt jest dość, o wiele więcej niż ludzie są w stanie przygarnąć.
mortality - 2012-06-22, 10:58

kofi napisał/a:
Niektórzy weci ciągle są przekonani, że to nie jest potrzebne - koleżance też odradzono sterylizację kotki (argument: po rujce)

Miałam dokładnie taką samą sytuację. I ktoś bez wiedzy weterynaryjnej zdaje się na fach. Dlatego uświadamiajcie proszę, a nie atakujcie ze złością, bo ja (choćby) nie byłam świadoma błędu jaki popełniłam.

kofi - 2012-06-22, 12:27

Lily napisał/a:
kofi, chyba jednak jesteś mało obeznana z rzeczywistą sytuacją niechcianych kociąt :/

Przez miesiąc jeździłam z transporterem w bagażniku gotowa przygarnąć podrzutka. W schronisku też nie było. Poza tym nie przeczę, że jest wiele bezdomnych, niechcianych i bardzo biednych zwierząt. Po prostu nie byłabym tak jednoznaczna w ocenach. Po kilku latach spędzonych na dogomanii jestem mniej radykalna.

alken87 - 2012-06-22, 12:49

kofi napisał/a:

Przez miesiąc jeździłam z transporterem w bagażniku gotowa przygarnąć podrzutka. W schronisku też nie było.


no może tak być ze w danej okolicy/województwie nie ma, za to gdzie indziej jest zatrzęsienie...

Alispo - 2012-06-22, 15:06

Co do kotów w schroniskach-tak bywa,że jest ich mało,po pierwsze sporo schronisk nie przyjmuje kotów"ulicznych"(co jest czesto rozsadne o ile jest sterylizacja),dba sie o te koty metoda wykastruj-wypusc(a domu szuka sie tym oswojonym),koty ktore sa w schronisku tez czesto nie zyja zbyt dlugo..maluchy łapią choroby czesto dla nich zabojcze,starsze koty odchodza ze stresu albo sa usypiane z roznych powodow,mniej lub bardziej uzasadnionych..
A gdy tej masy bezdomnosci nie widac tomoze tez znaczyc po prostu ,ze w danej okolicy malo kto tematem sie zajmuje i po prostu swiat o tych kotach nie wie :-(
Odnosnie lekarzy i wiedzy-wiedza i mity to jedno,inna sprawa,ze wieksza populacja kotow=wiecej pacjentow,niektorzy niestety mysla w tych kategoriach,cale szczescie jest tez masa rozsadnych wetów,no jak w kazdym zawodzie,sa tacy i tacy..

excelencja - 2012-06-23, 00:24

Jestem przeciwniczką mnożenia zwierząt.

Wiadomo.

Ale nie widzę powodu, żeby najeżdżać na kogoś, kto postępuje lepiej niż jakieś 80% społeczeństwa.

Alispo, może zrób krucjatę u mojego brata, temu się bardziej przyda - i suka i kotka co ruję mają młode...
Suka bo 'nie może' jej upilnować, a kotka bo 'kociaki są takie słodkie' (to tekst bratowej).
Wpadam i pytam a gdzie kociaki. 'A, 2 zjadł pies sąsiadki'.


A teraz z innego punktu widzenia. Przedmiotowo te koty traktujecie.
A mi się przypomina książka o kurze, która bardzo chciała wysiedzieć jajko

kofi - 2012-07-02, 21:26

Nie sposób nie zgodzić się, że są słodkie, co nie znaczy, że trzeba hodować je na karmę dla psów sąsiadki. :evil:
Koty są jednak mądrzejsze niż ich właściciele - Jane ostatnio wychodzi mało i głównie na dach, albo pod taras (może pilnuje miski), a malutka Eskarina wypuszczana na chwilę i pod czujnym spojrzeniem trzyma się raczej domu, a jak się wystraszy to do niego zwiewa. Co nie znaczy, że zamierzam ją już wypuszczać na dłużej. Ale numer z szelkami niestety z nią nie przechodzi.

Fatty - 2012-07-04, 19:10

Gdybym kota miała to bym go nie wypuszczała.

No jak to, stać z kołacącym sercem, z niepokojem wygladać przez okno: wróci, nie wróci? wleciał pod samochód? jakiż doopek przylał mu kijem? trutke zeżarł? Atosek sąsiadki wtrąbił na drugie śniadanie? Oooooj nie dla mnie takie niepokoje ;)

Część rodziny mam "zakociałą", większość kotów się pojawiała, wychodziła i nagle nie wracała- ja się ogromnie przywiązuję ciężko by mi to było znieść.


Kota nie posiadam, ponieważ mieszkam z rodzicami a moi rodzice postrzegają koty jako zwirzęta wybitnie wychodzące i nie nadające się do trzymania w bloku. Niektórzy to samo myślą o psach ale jak ja patrze na te moją czworonożną trąbe- weźmiemy go na działkę gdzie może pohasać to.... idzie do domku zadekować się na łóżku :lol: Domowy wybitnie.

MartaJS - 2012-07-04, 19:14

kofi, a wiesz, że ja na dogomanii też swojego czasu sporo czasu spędzałam? :-)
jagodzianka - 2012-07-04, 19:54

Fatty napisał/a:

No jak to, stać z kołacącym sercem, z niepokojem wygladać przez okno: wróci, nie wróci? wleciał pod samochód? jakiż doopek przylał mu kijem? trutke zeżarł? Atosek sąsiadki wtrąbił na drugie śniadanie? Oooooj nie dla mnie takie niepokoje ;)


Dziecka też z domu nie wypuścisz?

Fatty - 2012-07-04, 20:10

Cytat:
Dziecka też z domu nie wypuścisz?


nie chcę mieć, nigdy nie chciałam(chociaż może ok 40tki mi się instynkt macierzński pojawi, kto wie) opiekuńczość mam rozwiniętą względem zwierząt jedynie- więc dziecko pewnie bym wypuszczała, ale kotu to bym chyba wolierę załatwiła ;)

kofi - 2012-07-04, 20:45

U nas drzwi do domu i na taras latem są stale otwarte, nie wyobrażam sobie trzymania kota w klatce, albo ciągłego zamykania drzwi (teraz tak robimy, ale to dlatego, że mała nie skończyła szczepień), ale padł na mnie dzisiaj strach, bo okazało się, że mama mojej starszej kotki umarła - nie wiadomo dlaczego - była wychodzącym kotem (po sterylce już), miała 4 lata. Koleżanka, która była właścicielką, znalazła ją w rowie niedaleko domu bez żadnych obrażeń, nie wiadomo co się stało. :-/
Marta ja głównie w kolakach i borderach, bo adoptowałam Bertę - niby bordera - przez dogomanię, a niby - kolaka miałam. :-) Tak ze 6 lat temu.

jagodzianka - 2012-07-04, 20:56

Fatty, twoi rodzice pewnie jednak mieli opiekuńczość rozwiniętą również względem dzieci, a jednak Cię chyba w pewnym momencie z domu zaczęli wypuszczać samopas.
Lily - 2012-07-04, 21:14

Dziecko porównujecie do kota? Ejże, trochę rozsądku i wyobraźni... kot nie jest w stanie pojąć zagrożenia jakim jest choćby samochód, a nikt z Was chyba dwulatka samego na ulicę nie wypuszcza, prawda? Poziom umysłowy kota raczej nie jest wyższy. Instynkt nie zabezpiecza przed wypadkami związanymi z "ulepszeniami" cywilizacyjnymi.
jagodzianka - 2012-07-04, 21:27

Lily, a dlaczego akurat porównujesz do dwulatka? Moim zdaniem kot radzi sobie lepiej niż dwulatek i rozumie, że to wielkie i warczące to nie jest przyjacielem i trzeba tego unikać. Zależy też o jakiej ulicy mówisz.
Fatty - 2012-07-04, 21:48

jagodzianka napisał/a:
Fatty, twoi rodzice pewnie jednak mieli opiekuńczość rozwiniętą również względem dzieci, a jednak Cię chyba w pewnym momencie z domu zaczęli wypuszczać samopas.


mnie tak, ale jak pies dał 2 razy w życiu dyla, to wszyscy myśleli że na zawał poschodzą :P

Alispo - 2012-07-05, 10:22

jagodzianka napisał/a:
Lily, a dlaczego akurat porównujesz do dwulatka? Moim zdaniem kot radzi sobie lepiej niż dwulatek i rozumie, że to wielkie i warczące to nie jest przyjacielem i trzeba tego unikać. Zależy też o jakiej ulicy mówisz.

Yhy..moze i rozumie..tylko czesto do czasu...az sie nie uda przed autem zwiac.rozjechanych kotów pełno..trudno uważać ze zagrozenia nie ma..oczywiscie kwestia okolicy istotna.Ale i najostrozniejszy kot moze miec pecha przy chwili nieuwagi.

jagodzianka - 2012-07-05, 12:03

Człowieka też zdarza się, że potrąci samochód. Już nie wspominam o wypadkach, stłuczkach i kolizjach. Przecież nie da rady uchronić przed wszystkimi niebezpieczeństwami i kontrolować non stop, szczególnie kota.
kofi - 2012-07-05, 13:55

Dziewczyny, ja myślę, że z kotami to nie jest taka prosta sprawa - są takie, które za wszelką cenę chcą wyjść _ moja Mantra, albo kotki mojej przyjaciółki, które latem ogóle nie chcą przychodzić do domu, tylko biegają - dużo miejsca tam mają, pewnie pełno myszy a są takie jak Jane, które czasem wyjdą i wrócą i już. Kotu ciężko coś "wytłumaczyć". Jane np, chętnie chodziła w szelkach, Mantra nijak nie chciała, to samo Eskarina. Przy ruchliwej ulicy ciężka sprawa - nie wiem, nie mieszkam, chyba bym jednak nie wypuściła, ale przecież wtedy kot szybciej zakuma, że to niebezpieczeństwo. A przy rzadko uczęszczanej - co z tego, że mało aut, jak kot nie boi się tam chodzić i mniej się pilnuje. Dobra, Jane przyszła lecę napełnić miseczkę. ;-)
ropuszka - 2012-07-06, 12:52

ja miałam do czynienia z dwoma kotkami: jedną miałam z rodzicami - najdalej gdzie uciekła do klatka schodowa - poza jednym razem jak rodzice za późno się zorientowali że już czas na antykoncepcję i później było 5 kociąt... ; druga kotka była studencka, niewychodząca na dwór, dopóki się nie przeprowadziliśmy. jak zobaczyła pobliskie ogródki działkowe , tyle ją wiedzieliśmy... :-(
Mada95 - 2012-07-16, 21:26

Na wsi u mojej rodziny koty wychodzą i każdy o jakim słyszałam przed 3 rokiem życia wpadał pod koła :roll:

Jestem stanowczo przeciw wypuszczaniem kotów ..zwłaszcza że mieszkam na miejski osiedlu i mam psa który jest terytorialny i lubi gonić koty..i mamy tuż obok sąsiadów którzy wypuszczają kota a ten łazi nam po ogrodzie i drażni naszego psa a potem jak mój pies bynajmniej nie z chęci zjedzenia a tylko wygonienia kota go pogoni to afera że powinna być na smyczy, a czemu kot może chodzić nie tylko bez smyczy ale i opieki? :-x

Fatty - 2012-07-18, 21:12

Mada95, oj wpieniłabym się- toć pies u siebie jest.
Mada95 - 2012-07-28, 22:25

Fatty ,tyle że my nie mamy płotu z tej strony domu..ale i tak goniła ja tylko do ich ogrodu :mryellow:
żuk - 2014-03-13, 10:16

podniosę- powiedzcie mi co myślicie o wychodzeniu n dwór kota głuchego? koty mamy dwa, jedna 'normalna' tzn pełnosprawna, druga głucha jak pien. Póki mieszkam w miescie i w bloku jakiekolwiek wychodzenie nie wchodzi w grę, mam jednak chałupę na wsi, aktualnie w remoncie, z nadzieją na rychłą przeprowadzkę. no i tu moja zagadka- kota słysząca raczej będzie wychodzić, a co z niesłyszącą?
Alispo - 2014-03-13, 10:20

Kotu nieslyszacemu jeszcze bardziej niz slyszacemu skrocisz w ten sposob zycie.
rosa - 2014-03-13, 11:12

żuk, ja mam inne zdanie niż Alispo, i bym wypuszczała na dwór. O ile kotka będzie chciała wyjść, a może nie będzie się oddalać i wystarczy jej wyjście na podwórko, o raczej trudno przewidzieć co jej będzie odpowiadało
kofi - 2014-03-13, 11:17

Jak ten głuchy strasznie chce, to nie wyobrażam sobie za bardzo jak utrzymać go w domu.
Moja mała czarna chce wychodzić wieczorami. Wcale mi się to nie podoba, bo nie mogę spać, jak brakuje jakiegoś zwierzaka w domu. Na razie wraca, ale nie wiem, co będzie, jak się rozochoci. Ona jest taka, ze raczej nie odchodzi daleko - jak wychodzimy razem, to zawsze gdzieś tam przy mnie się kręci. Jak myślicie, w nocy jest bezpieczniejsza, niż w dzień?

Alispo - 2014-03-13, 11:21

Raczej noc jest mniej bezpieczna..ale tez zalezy od okolicy.
One jak rozumiem sa w mieszkaniu teraz,wiec to nie jest stuacja ze kot wychodzil i nagle chce sie go zamknac.

rosa - 2014-03-13, 11:23

kofi napisał/a:
Jak myślicie, w nocy jest bezpieczniejsza, niż w dzień?

u nas w nocy to chyba bezpieczniej, mniej samochodów, mniej ludzi
ja wypuszczam jak chcą, w lato to praktycznie do domu tylko na jedzenie przychodzą, ale za to jak jest chłodno to wcale nie chcą wyjść (tylko Łajtek na chwilkę)

jagodzianka - 2014-03-13, 14:28

żuk, a jak ona sobie radzi w mieszkaniu? Miałaś okazję zobaczyć ją w nieznanym terenie? Ja bym wypuściła gdyby chciała.
żuk - 2014-03-21, 10:34

rosa, póki co kot sprawia wrażenie że chce wyjść bardzobardzo- usiłuje czmychać między nogami jak tylko otworzą się drzwi od mieszkania. kiedyś jej się udało- znaleźliśmy ją na drzewie po drugiej stronie ulic.
co do radzenia sobie jagodzianka w domu, to w miarę, ale chyba ma coś z błędnikiem- czasem nie wymierzy jak skacze. w ogóle to jak ją wzięłam- z ulicy- to szła przez jezdnię jak święta krowa nie zważając na samochody :-/ Tylko jak utrzymać ją w domu?? (mieszkając na wsi?) o i jeszcze kwestia szczepień- bo ona póki co nieszczepiona na nic bo weterynarz mówi, że może być uczulona - ponoc białe często są, więc szczepienie i sterylizacja na moją odpowiedzialność.

jagodzianka - 2014-03-21, 18:41

żuk napisał/a:
jagodzianka w domu, to w miarę, ale chyba ma coś z błędnikiem- czasem nie wymierzy jak skacze.

Mój jeden też tak ma. Taki kot ciamajda. :P Wychodzi i ma się dobrze już 8 lat. A daleko macie do jakiejś bardziej ruchliwej ulicy? Szczepienia szczepieniami, ale może zamiast sterylki (skoro może być jakieś zagrożenie) jakieś zastrzyki anty albo tabletki? Moja kocica kiedyś dostawała, ale w sumie wpadła więc nie wiem czy polecać tą metodę. :P

Alispo - 2014-03-21, 19:21

Szczerze mówiąc ja bym się nie obawiała żadnego zagrożenia,jakas dziwna teoria.
Lily - 2014-03-21, 19:23

Alispo napisał/a:
Szczerze mówiąc ja bym się nie obawiała żadnego zagrożenia,jakas dziwna teoria.
O tej alergii u białych? Dla mnie też dziwny wymysł, z tym braniem odpowiedzialności na siebie z tego powodu tym bardziej.
dżo - 2014-06-08, 23:39

Przychodzi do nas kot, niczyj, oswaja się z naszym terenem i domem, niestety załatwia w moim warzywniku co mi nie pasuje.
Jako zupełna ignorantka w temacie kocim mam pytanie: czy kot wychodzący załatwiający się do kuwety załatwia się tylko tam czy jeśli jest na dworze to jednak wybierze miejsce z ziemią/piaskiem?
Jeśli kot miałby u nas zostać to chciałabym, aby załatwiał się tylko do kuwety, czy to jest wogóle możliwe?

Alispo - 2014-06-09, 07:10

Zależy od kota,ale w większości przypadków wybierze zalatwianie sie na dworze.Wyjsciem moga byc preparaty odstraszające ewentualnie w niepożądanych miejscach.
rosa - 2014-06-09, 10:37

moje koty w sezonie otwartych drzwi do ogrodu załatwiają się głównie na dworze. w warzywniku też, wiecznie mam dołki pokopane, ale mi to nie przeszkadza, a nawet wolę, bo oszczędzamy na żwirku :mrgreen:

co do preparatów odstarszajacych, to kot mojej mamy popadł w jakąś melancholię dziwną i od pewnego czasu sika na dywan, żaden preparat go nie odstraszył

kofi - 2014-06-09, 11:48

Moje, jak rosy, raczej latem na dworze, chyba, że zamknięte w domu siedzą.

Jeszcze taki apel, chociaż właściwie może to nie jest właściwy wątek: uważajcie, czy nie wchodzą Wam gdzieś jakieś obce koty: do piwnic, do szop, do skrzynek z narzędziami, takich zamykanych. Moje już parę razy wlazły i raz Jane siedziała zamknięta w skrzyni na poduszki ogrodowe u sąsiada, parę dni temu Eskarina wlazła do samochodu i jeszcze trochę a pojechałaby nad jezioro, a przedwczoraj R. zamknął ją w samochodzie i przesiedziała parę godzin, całe szczęście, że wieczorem, bo mogłaby się upiec. :-| Głuptaska, wszędzie się pakuje. Kiedyś siedziała pół dnia w szafie.

dżo - 2014-06-09, 12:03

Dzięki dziewczyny.

rosa, a nie przeszkadzają Ci te kupy w warzywniku? niegdy nie miałam kota, ale w głowie mam zakodowane, że są nosicielami chorób i dlatego obawiam się kup między warzywami.

Dziś jedziemy z nią do weterynarza, kotka ma chyba gdzieś młode bo ma nabrzmiałe sutki, być może skończy się na dokarmianiu, ja jednak jestem psiarą 8-) choć przygarniam to co los zsyła więc czekam jak się sprawy potoczą.

rosa - 2014-06-09, 12:24

dżo, jakoś nie, odrobaczam to dziadostwo, a kupa jest zakopana, poza tym nie tylko do warzywnika się załatwiają. ja jestem zdecydowaną kociarą i moze łatwo im wybaczam :-)
koralina1987 - 2014-06-12, 16:31

Mieszkamy na wsi, takiej typowej, nie z główną ulicą po środku, mimo tego że ruch niewielki to nasze dwa koty zginęły pod kołami, dlatego obecny wychodzi na dwór tylko na smyczy. Ma specjalne szelki(jak się tylko weźmie je do ręki to Lolek już pod drzwiami stoi) i 8 metrową smycz taką samozwijającą, smycz mocujemy na ogrodzie na metalowym paliku i w ten sposób Lol może łazić sam. Oczywiście nie przypinamy go w okolicy drzew, bo to niebezpieczne z linką u szyi, ale ma swoje ulubione miejsce obok studni i tam potrafi przeleżeć kilka godzin. Poluje na motyle i robactwo które łazi po trawie, swego czasu wyczaił gdzie myszy siedzą i nawet ze 2 upolował. Sikanie jednak prawie w 90% trzyma do powrotu do domu. Czasami jest jak z dzieckiem, wpada do chałupy, szybko coś przekąsi, siknie i już stoi pod drzwiami :roll: . Może dla kogoś to dziwactwo, ale wolę kota na smyczy niż kota rozjechanego. Na zdjęciu widać kawałek jego "uprzęży" :lol:
Lily - 2014-06-12, 17:15

koralina1987, śliczny :)
Mam znajomą, która też kotki ma na wsi i na lince są przywiązane, oczywiście ludzie komentują, ale dla mnie lepszy żywy kot na lince niż przejechany... A te jej koty to już niejednego gryzonia upolowały w ten sposób :P

strzyga - 2014-06-12, 21:31

Mnie taki pomysł nie przekonuje. Może przewrotnie powiem, ale według mnie lepszy, szczęśliwszy los będzie miał kot, który za życia zazna pełnej swobody, nawet jeśli na koniec zginie śmiercią tragiczną, niż taki trzymany na uwięzi. Nawet 8-metrowej.
Lily - 2014-06-12, 22:02

Pfff... zwłaszcza jak skona w rowie, to dopiero frajda :) Mnie też pełna swoboda za cenę życia nie przekonuje.

PS Może jestem dziwna, może jestem egocentryczna, a nawet narcystyczna, ale jestem przywiązana do mojego kota i wolę, żeby żył lat kilkanaście w domu, gdzie o niego dbam, niż 3 lata i zginał pod kołami, za to "na wolności". Widzę koty sąsiadów "na wolności" - i poza pojedynczymi przypadkami dbania widzę też, że nie są karmione, są pełne kleszczy, a jeden ostatnio chodził prawdopodobnie ze złamaną łapą (właścicielka ponoć kontaktowała się z weterynarzem, ale powiedział, że leczenie będzie kosztowało 50 zł, więc z nim nie poszła). Tak więc zastanawiam się, jak często "dawanie wolności", to po prostu zrzucanie z siebie odpowiedzialności, bo nieraz słyszałam, że ludzie nie mają pojęcia, gdzie kot chodzi, co tam robi, czy ma robaki, co je, co wydala (ważny objaw zdrowia), a jak zginie, to biorą następnego, bo to normalne, że kot jest jednorazowy, a pies ewentualnie na lata.

Fatty - 2014-06-12, 22:10

Cytat:
szczęśliwszy los będzie miał kot, który za życia zazna pełnej swobody


Nie mierz zwierząt miarą ludzką :) - zwierzaki żyją tu i teraz nie rozpływają się w zadumie, "co by było gdybym po łące hasał" ;)

Coprawda starego wychodzącego od lat wygi, który wie gdzie sie dusi najsmaczniejsze ptaszki, i gdzie sie chadza na najgorętsze kocie dupeczki, bym na pokojowego mruczka nie przerabiała, ale kociamber który żyje w tym trybie(mieszkaniowym/linkowym), świetne sie w tym odnajduje raczej nie wali łbem w ścianę .

Kot wychodzący/niewychodzący to odwieczny spór i wątpie aby kiedykolwiek ludziska sie dogadały w tym względzie.


Btw, ostatnio pewien kicius zdecydował zakończyć swój szczęśliwy los pod naszymi kolami, kamikadze jeden :/ Od mojego wrzasku chłop prawie ogłuchł, a ja przeżywałam zajście przez 2 dni.

Lily - 2014-06-12, 22:15

Fatty napisał/a:
Nie mierz zwierząt miarą ludzką :) - zwierzaki żyją tu i teraz nie rozpływają się w zadumie, "co by było gdybym po łące hasał" ;)
To swoją drogą. Mój hasał pod blokiem, a teraz się boi wyjść, jak tylko coś stuknie jak jest z nami na spacerze, to robi w tył zwrot i prostą drogą pędzi do domu :P
Alispo - 2014-06-13, 00:09

Kot wychodzący,poza zagrożeniem dla niego,jest zagrożeniem i to sporym dla innych zwierząt,to jest chyba jak dla mnie tu największy problem.
margot - 2014-06-13, 07:58

Moje siedzą w domu , jedna już ponad 16 lat , dwie 9,a jedna dopiero kilka miesięcy, czy są szczęśliwe , hm , chyba tak , ładne , najedzone , wesołe, raz do roku odrobaczone , pcheł nie miały nigdy, kleszczy też, szczepień też , wysterylizowane wszystkie nawet już najmłodsza 10 miesięczna (od dwóch miesięcy)
Siostry kot wychodzi bo mieszkają na wsi pod laskiem ,ale kot wysterylizowany jako półroczny kotek i domu się trzyma bliziutko, wychodzi tylko dla wychodzenia, raczej nie poluje ,a kotki w rui go nie nęcą. zresztą od kiedy jest jeszcze pies to praktycznie poza ogrodzenie nie wyłazi , kolegują się bardzo i lubią być blisko siebie . zima kot jest gruby latem szczupły , moje oprócz chudej młodej i szczupłej zawsze seniorki są grube(dwie 9 letnie) na okrągło
Ja jestem za nie wychodzeniem w mieście 100% ,a na wsi, zależy gdzie mieszkamy itd

kofi - 2014-06-13, 08:34

Koralina cudowny kot. :-)
Fatty - 2014-06-13, 11:22

Moja kuzynka ma okazałą wolierę dla futrzaków, ze źródełkiem, miejscem do wspinaczki i oczkiem wodnym... ale ona ma warunki no i istnego kota na punkcie kota ;)


Ja to swojemu chłopu kiedyś wyznałam, że bardzo chciałabym z nim mieć kota :P - on by pewnie był za wychodzącym, ja za uszelkowionym ;)

dżo - 2014-06-13, 11:25

Alispo napisał/a:
jest zagrożeniem i to sporym dla innych zwierząt

To jest natura poprostu.

Mam podobne odczucia jak strzyga, trudno mi byłoby ograniczać kota sznurkiem. Podobnie miałam z psem, który rzadko kiedy chodził na smyczy.

Mam pytanie: ile średniej wielkości kot powinien zjadać dziennie? bo mam wrażenie, że "nasz" kot chce za dużo jedzenia, przychodz trzy razy dziennie. Dookoła są pola i łąki, ma gdzie polować.

Alispo - 2014-06-13, 11:36

Naturę to warto zostawic spokoju,zamiast wprowadzać obcego drapieżnika.To,ze je 3 razy to calkiem normalne,a ile to juz zależy czego :)
jagodzianka - 2014-06-13, 17:50

Alispo, to koty są obce w naszym regionie?
dżo, moje koty jedzą po 500 razy dziennie, mam rażenie, że to taka zabawa żeby zwrócić uwagę. Jak dostaje dobre żarcie od Ciebie to może nie jeść tego co upoluje.

kofi - 2014-06-13, 20:10

Moje koty też ciągle przychodzą do korytka i jedzą po 3 chrupki. Nie wiem, czy tak powinno być, na razie nie są za grube, chociaż mała to taka ogrągła.
Wracając do tematu - dzisiaj pada, obie siedzą w domu, wyszły na pół godziny i wróciły, co mnie cieszy.

strzyga - 2014-06-14, 22:22

Lily napisał/a:
Pfff... zwłaszcza jak skona w rowie, to dopiero frajda Mnie też pełna swoboda za cenę życia nie przekonuje.

PS Może jestem dziwna, może jestem egocentryczna, a nawet narcystyczna, ale jestem przywiązana do mojego kota i wolę, żeby żył lat kilkanaście w domu, gdzie o niego dbam, niż 3 lata i zginał pod kołami, za to "na wolności". Widzę koty sąsiadów "na wolności" - i poza pojedynczymi przypadkami dbania widzę też, że nie są karmione, są pełne kleszczy, a jeden ostatnio chodził prawdopodobnie ze złamaną łapą (właścicielka ponoć kontaktowała się z weterynarzem, ale powiedział, że leczenie będzie kosztowało 50 zł, więc z nim nie poszła). Tak więc zastanawiam się, jak często "dawanie wolności", to po prostu zrzucanie z siebie odpowiedzialności, bo nieraz słyszałam, że ludzie nie mają pojęcia, gdzie kot chodzi, co tam robi, czy ma robaki, co je, co wydala (ważny objaw zdrowia), a jak zginie, to biorą następnego, bo to normalne, że kot jest jednorazowy, a pies ewentualnie na lata

Nie napisałam nigdzie, że konanie w rowie to według mnie frajda. Oczywistym jest chyba, że nie chciałabym aby kot, mój czy nie mój, dokończył tak żywota. Jednak taka ewentualność nie jest dla mnie argumentem, żeby trzymać zwierzę na uwięzi. BTW nieprzyjemna śmierć może spotkać także zwierzaka niewychodzącego - z powodu choroby. Śmierć raczej nie jest niczym przyjemnym.

Po drugie wypuszczanie zwierzęcia, a dbanie o niego to zupełnie dwie różne sprawy. To o czym piszesz to jakaś patologia, nie powinno się łączyć tych dwóch rzeczy. Albo ktoś dba o zwierzę albo nie. Dla mnie oczywiste jest, że odpowiedzialny właściciel będzie karmił, odrobaczał, zabezpieczał przed pchłami i kleszczami i w porę zauważy, że coś jest nie tak (np. złamaną łapę, skaleczenie). Zainteresuje się też, jeśli jego kot nie wróci o zwykłej porze do domu i go poszuka.

Alispo napisał/a:
Kot wychodzący,poza zagrożeniem dla niego,jest zagrożeniem i to sporym dla innych zwierząt,to jest chyba jak dla mnie tu największy problem

To rzeczywiście jest problem, ale można temu próbować zaradzić. Są np. dzwoneczki dla kotów, które ostrzegają ptaki przed drapieżnikiem.

Fatty napisał/a:
Kot wychodzący/niewychodzący to odwieczny spór i wątpie aby kiedykolwiek ludziska sie dogadały w tym względzie.

Dokładnie tak. Nie jest moim zadaniem nikogo przekonywać, napisałam po prostu jakie jest moje zdanie na ten temat.

Ja ten problem rozwiązuję w ten sposób, że w mieście, gdzie mieszkam, nie wypuszczam kotów na dwór, jedynie na balkon zabezpieczony siatką. Ale co najmniej przez dwa miesiące w roku koty są na wsi, gdzie mają pełną swobodę. Nie wiem, może ja trafiłam na jakieś wyjątkowe egzemplarze, ale moje koty, a miałam ich trzy zawsze miały silną potrzebę wychodzenia, strasznie ciągnęło je na dwór, miały wielką potrzebę wolności. W mieście, gdy nie wychodzą, robiły się ospałe, apatyczne, nocami miauczały pod drzwiami, miałam wrażenie, że popadają w depresję. Słyszałam o kocie znajomych, który bał się wychodzić i sam z siebie nigdy tego nie robił, moje miały zupełnie inną naturę. Miały, bo został tylko jeden (i nie - te dwa pozostałe nie zginęły wskutek potrącenia ani innych zagrożeń związanych z wychodzeniem).

jagodzianka - 2014-06-14, 22:48

strzyga, myślę podobnie. Dzisiaj popatrzyłam sobie na moje dzikusy i za nic bym ich nie zamknęła w domu/przywiązała do jakiejś linki. Zresztą dobrze sobie radzą- najstarsza ma już 12 lat i nie widać żeby coś jej dolegało.
Alispo - 2014-06-14, 23:28

Kot który zna życie na zewnątrz to zupelnie inna sytuacja,nie kazdy będzie dobrze sie czul w zamknięciu.Inna sprawa jak wygląda to życie w zamknięciu,co mu sie tam zapewnia.
kofi - 2014-06-15, 11:13

Dzwoneczki niestety nie dla każdego. Moje nie noszą, bo jedna mało się nie udusiła, jak oglądała dzwoneczek, za każdym razem, kiedy dostała. A druga w ogóle nie nosi obroży, bo też robi z nią cuda - kilka razy zaplątała w nią pyszczek jak się myła. Na szczęście one mało obrotne, jeśli chodzi o polowanie.
Jak ich nie ma w domu na noc strasznie się niepokoję i nie mogę spać. Jane wynegocjowała spacery latem przy pełni, ale i tak się boję.

Alispo - 2014-06-15, 12:23

No z dzwonkami ciezko..obroza dla kota musi byc z gumką żeby sie nie udusil gdzieś,a z kolei wtedy obroza w mig zostaje zdjęta ;)
Alispo - 2014-06-15, 12:26

Jak kot nie zdejmuje to pewnie jest i w polowaniu malosprytny,a bywa ze spryciarze tak sie skradaja ze dzwonek ptaka nie przestraszy,koty to cwaniaki.
jagodzianka - 2014-06-15, 12:57

Alispo, moje wszystkie zaczęły wychodzić na dwór jak same chciały. Po prostu w pewnym momencie zaczęły wystawać pod drzwiami. Może to wpływ, że widziały że inne koty, a te dwa które są dziećmi mojej najstarszej kotki to wiadomo ona nauczyła wszystkiego.
Ja jestem raczej olewatorem, nawet jak nie widzę jakiegoś przez kilka dni to nie martwię się, ale mają jedzenie i wodę na dworze, często śpią w garażu, a w ogóle to dużo zależy od układów między nimi, jedna kotka całkiem się separuje, przychodzi tylko jeść. Są dorosłe ;-) więc chodzą gdzie chcą i kiedy chcą. Inna sprawa, że żadne z moich zwierząt nie ucierpiało nigdy w wypadku ani niczym takim. W odmętach pamięci mam, że jedna kotka raz kiedyś pobiła się mocno z jakąś obcą. Nie wiem, może mamy po prostu farta albo dobrą okolicę.

dżo - 2014-06-15, 20:03

"Nasza" kocica nazwana Bazylią :) .

Ma gdzieś maluchy i z tego co mówił weterynarz za jakiś czas nam przyprowadzi.
Czy dobrze, aby koty w domu były dwa? czy nie jest to konieczne? Zastanawiam się nad towarzystwem dla Bazylii, czy będzie jej potrzebne.

kofi - 2014-06-15, 20:08

Aaaaaa, jaka piękna! Ciekawe ile Wam tego przychówku przyprowadzi?
Mam 2 koty, bez miłości wielkiej i z częstym sykiem, ale czasem chyba sprawia im przyjemność gonienie się po domu.

dżo - 2014-06-15, 20:09

kofi, też jestem ciekawa, z oględzin sutków wynika, że 4 lub 6.
jaskrawa - 2014-06-15, 22:32

Lily napisał/a:
\ a jeden ostatnio chodził prawdopodobnie ze złamaną łapą (właścicielka ponoć kontaktowała się z weterynarzem, ale powiedział, że leczenie będzie kosztowało 50 zł, więc z nim nie poszła). \


co do złamania łapy u kota, to - rozumiem, że piszesz ogólnie o kobiecie, że zaniedbuje i pewnie masz rację - ale kwestię samej łapy muszę "wyprostować" - to, że kot sobie ze złamaną łapą chodził, wcale nie musi oznaczać zaniedbania ze strony właściciela. niedawno moja kotka (niewychodząca, mieszkamy póki co w centrum miasta) złamała sobie łapę - weszła do takiego pudełka o nieregularnym kształcie - i pudełko spadło (zapomniałam pudełko zamknąć, niestety). kotka wypadła z pudełka, gdy ono spadało :( i spadło na nią. kulała na przednią łapkę. zadzwoniłam do przyjaciółki, która jest wetem, zabrali kotkę do szpitalika, gdzie przyjaciółka pracuje.
dzwoni do mnie po zrobieniu rentgena i mówi, że łapka złamana. z przemieszczeniem (!)
ja pytam - no i co teraz? gips?
przyjaciółka: nie no, wyobrażasz sobie kota w gipsie? ściągnie go w kilka godzin.
ja: no eee nie wiem, ale co w takim razie?
ona: no nic.
ja: jak to nic?
ona: no nic, dam jej środki przeciwbólowe na kilka dni.

trochę byłam zaskoczona.
potem podawaliśmy jej dwa razy dziennie syropek doustnie, przeciwbólowy. kotka zachowywała się normalnie, nie była osowiała, kulała troszkę, z dnia na dzień coraz mniej. łapa sama się zrosła, jest idealnie taka jak wcześniej, nie krzywa, nie kulawa.
tyle.
dla mnie niewiarygodne są te koty. wyobrażacie sobie człowieka ze złamaną nogą bez gipsu czy jakiegoś usztywnienia?
co do wychodzenia - jakoś nie bardzo widzę, że kot w wiejskim domu miałby w nim siedzieć. ciekawe jak będzie z naszą po przeprowadzce.
szczerze mówiąc - proszę o rady. gdyby była od urodzenia wiejskim kotem, nie przejmowałabym się, no ale nie jest. jest mieszczuchem. co byście zrobili na moim miejscu? pilnowali by nie wyszła - i jak - jeśli latem drzwi na taras będą stale otwarte?

excelencja - 2014-06-15, 23:07

moja blokowa kota po 6 latach stała się wychodzącą i radzi sobie aż za dobrze :P
Alispo - 2014-06-15, 23:39

To ciekawe zlamanie,pewnie lekkie,ze takie podejscie,dziwne..Taras-otwierana siatka albo zamykac/pilnowac.
kofi - 2014-06-16, 08:42

jaskrawa napisał/a:
co byście zrobili na moim miejscu? pilnowali by nie wyszła - i jak - jeśli latem drzwi na taras będą stale otwarte?

Nie wyobrażam sobie jak można upilnować jak są stale otwarte drzwi. U nas się pilnowało (też latem raczej pootwierane drzwi), jak jedna była malutka, żeby nie wychodziła bez smyczy, ale to tylko parę tygodni. Koty są mądre, moja jedna kocica wychodząca nagle przestała wychodzić jak miała kilkanaście lat. Potem zaczęła znowu, ale tylko na taras i bardzo blisko domu. Może ktoś ją przestraszył/pogonił?

Alispo - 2014-06-16, 11:10

U moich rodzicow sie zawsze do czasu kastracji pilnowalo czyli z pol roku,po prostu przy otwartym tarasie byly zamkniete drzwi do pomieszczenia z ktorego bylo przejscie.Ale na dluzej to na pewno lepsze rozwiazanie typu siatka otwierana,teraz jest type firm robiacych zabezpieczenia dla kotow,ze rozwiazania maja przerozne.
rosa - 2014-06-16, 11:15

excelencja napisał/a:
moja blokowa kota po 6 latach stała się wychodzącą i radzi sobie aż za dobrze :P

u nas też tak było, bez problemów dziewczęta pokochały podwórko i okolicę

jaskrawa, mojej siostry kot z gisem nie dojechał nawet do domu od weta, sciągnął w transporterze w samochodzie, Jo machnęła ręką i samo się świetnie zrosło :-)

excelencja - 2014-06-16, 19:26

no tak, dziś zorganizowałam pogrzeb dwóch kretów.
W tamtym tygodniu pochowałam trzy i pół (tylne pół) ryjówki aksamitnej...

boższ...

jagodzianka - 2014-06-16, 22:36

dżo, odradzam szukania towarzystwa dla Bazyli, szczególnie jeśli ma młode i dopiero się do was przyzwyczaja. A maluchom planujecie szukać domu czy zostawić u siebie (5 lub 6 to chyba nie wykonalne)? Piękna kocica, fajnie, że jej się poszczęściło i trafiła na was, a nie jakiś sadystów.
jaskrawa, mojej cioci koty po przeprowadzce pod miasto też zrobiły się wychodzące. Jeden z nich to jakaś dziwna rasa: kot egzotyczny- bardziej kanapowego kota chyba nie ma, ale też lubi pohasać. Bardzo długo nie potrafiły przejść przez płot, teraz się nauczyły chyba, ale i tak rzadko korzystają.
exce to rzeczywiście nieźle się rozkręciła.... u nas tylko myszy i małe ptaki ;/

Fatty - 2014-06-17, 08:07

jagodzianka napisał/a:
. A maluchom planujecie szukać domu czy zostawić u siebie (5 lub 6 to chyba nie wykonalne)


koleżankę na studiach miałam, okazało się, ze kotów ma 7 ;) Otóż jednego kocurka starszego mieli(typ wychodzący tylko na ławke na podwórku :P ), później przybłąkala sie do nich kocica kinder-niespodzianka, okociła się - D. powiedziała, że maluchy okazały się takie fajne, że zostawili sobie całą 5 :P
Towarzystwo wysterylizowane, więc się nie powiększa.

Lily - 2014-06-20, 17:27

Znam osoby mające 5-10-15 kotów w mieszkaniu. 5 to jeszcze luzik. Chociaż ja bym nie chciała.

A propos łapania ptaków - mój kot dziś na krótkiej smyczy na balkonie złapał młoda sikorkę, wylądowała mu prosto w łapy... Na szczęście nie zdążył jej udusić, trochę piórek wyrwał, dałam ją do kartonu i zabrałam kota, ale za chwilę ona oprzytomniała i poleciała, wylądowała na aucie na parkingu. A. zszedł na dół i ją złapał, wsadził na świerka. Jak będzie mieć szczęście, to przeżyje, bo tu są inne koty wychodzące, które polują na ptaki.

jagodzianka - 2014-06-20, 18:14

No, ja mam 5, ale one przychodziły stopniowo. Gdyby tak spadły naraz jak grom z jasnego nieba... Trzeba być kociarzem, żeby to przetrwać. :P
A poza tym uważam, że moje koty lepiej by się czuły gdyby były w mniejszej grupie. Mimo że mamy duży dom i ogród to są duże spięcia między nimi, biją się, odganiają od miski itp. Wiem, że są ludzie którzy mają duuuużo zwierząt w małych mieszkaniach i życzę im jak najlepiej, ale z moich obserwacji wynika, że takie zwierzęta nie czują się dobrze. Chociaż wiadomo, lepsze to niż schronisko.

Fatty - 2014-06-20, 21:11

Ja mam w rodzinie kobite co ma +/- 80 sztuk. ;)
Lily - 2014-06-20, 22:38

jagodzianka napisał/a:
Wiem, że są ludzie którzy mają duuuużo zwierząt w małych mieszkaniach i życzę im jak najlepiej, ale z moich obserwacji wynika, że takie zwierzęta nie czują się dobrze.
Znam osobę, która ma na tę chwilę chyba 11, często je odwiedzam i naprawdę czują się dobrze, w sumie tylko jedna kotka jest terrorystką, ale mieszka w oddzielnym pokoju przez większość czasu, odwiedzają ją jedynie ci, którzy się nie boją ;)
dżo - 2014-06-21, 21:28

Są już dzieciaki, trójka, dwa czarne, jeden tygrysi :)



Na razie zamieszkały pod tarasem, poznają teren ogrodu, ale zaczynają też wchodzić do domu. Wszystkich nie zatrzymamy, co i kiedy powinniśmy z nimi zrobić?

Alispo - 2014-06-21, 21:44

Odrobaczyc całą czwórkę,już teraz.I szukac domów(z obowiązkiem sterylizacji),najfajniej jakby do 12 tyg.mogly zostac z wami..
dżo - 2014-06-21, 21:47

Alispo, a jak poznać ile maja tygodni?
Sterylizacją chcemy się zająć sami, tzn. nie my, u weterynarza :-) , ale szukać domów juz po zabiegu, aby mieć pewność, że nie będą się rozmnażały.

rosa - 2014-06-21, 21:48

dżo, cudowne!!!!!! dżizas juz zapomnialam jak rewelacyjne sa kocie maluchy :-)

jagodzianka, ja mam 4 koty i też sa miedzy nimi niesnaski, to wina białego kocura, jest tak dominujacy, że jeszcze takiego nie widziałam, nawet mój pies nie potrafił się z nim dogadać. to jest straszny dziad, charakter masakra, ale piekny jak mało kto. ludzie sie zatrzymuja na ulicy żeby na niego popatrzec :mrgreen:

rosa - 2014-06-21, 21:52

ale 12 tyg to okolo 3 m-ce, nie za wcześnie na sterylizację?
ja kocury sterylizowałam około 6 m-ca, a kotki po pierwszej rui, czyli róznie 6-9 m-c
a moze to sa mity i można wczesniej?

Alispo - 2014-06-21, 22:51

dżo-to super z tą sterylizacją,dobry wybór. Idz do weta odrobaczyc najlepiej,to oceni wiek,pewnie z miesiac maja spokojnie albo wiecej,trudno tak po zdjeciach.
rosa-z tym 12 tyg.to chodzilo mi o to,ze najlepiej jak tyle sa zanim pojadą do nowych domów,nie o sterylizację,no i to sa 3 m-ce ;-)
Wczesniej mozna ,po pierwszej rui to niepotrzebnie,korzystniejsza jest wczesniejsza sterylizacja.Ale zwykle kolo 5-6 m-cy sie wykonuje u obu plci.

rosa - 2014-06-21, 22:55

Alispo, mistrzyni dzielenia jak widać, już są 3 m-ce. jak mi się nowy kot (tfu, tfu) przytrafi, a raczej kotka, to o żadnych rujach mowy nie będzie. dzięki :-)
kofi - 2014-06-21, 23:36

dżo jaka to mądra kotka, że Was sobie wybrała. :-)
Maluchy cudne, ostatnio mało tygrysków widzę, piękny ten "Wasz", a może bez cudzysłowu... :->
Wyglądają na malutkie - 5-6 tygodni, taka była Eskarina jak ją wzięłam, jeszcze z niebieskimi oczami.

jagodzianka - 2014-06-22, 10:10

Cytat:
Znam osobę, która ma na tę chwilę chyba 11, często je odwiedzam i naprawdę czują się dobrze, w sumie tylko jedna kotka jest terrorystką, ale mieszka w oddzielnym pokoju przez większość czasu, odwiedzają ją jedynie ci, którzy się nie boją ;)

rosa napisał/a:
jagodzianka, ja mam 4 koty i też sa miedzy nimi niesnaski, to wina białego kocura, jest tak dominujacy, że jeszcze takiego nie widziałam, nawet mój pies nie potrafił się z nim dogadać. to jest straszny dziad, charakter masakra,

A nie jest tak, że zawsze jakiś kot jest dominujący? U mnie ZAWSZE tak było i nie zależało to od charakteru kota bo zmienia się to i chyba najczęściej jest to najmłodszy kot. Myślałam, że to norma.

dżo - 2014-06-28, 07:56

Jakich kuwet i żwirków używacie? Muszę coś kupić, koty na noc przeprowadziły się do domu, małe sikają w różnych miejscach, a ja nie wiem co wybrać, obcja najtańsza mile widziana :) .
frjals - 2014-06-28, 20:05

Żwirek drewniany tylko i wyłącznie, można spuścić w kiblu, wcześniej mieliśmy żwirkowy i trzeba było do śmietnika, a to ciężkie było :-? . Kupuję w carrefourze niecałe 10 zł za 7 litrów. Kuweta zwykła dla kotów, z takim małym rancikiem nakładanym.
Alispo - 2014-06-28, 20:10

co do drewnianego to warto zainwestowac w Cat's Best itp.Wydajnosc duzo lepsza.Jak nie-drewniany to warto probowac,czasem taniochy naprawde dobrze sie sprawdzaja,dobry zwirek powinien sie idealnie zbrylac.
kofi - 2014-06-28, 21:37

frjals a po tym drewnianym nie ma śladów po łapach? Cat's Best raz miałam, rzeczywiście dobry. Ja kupuję taniochę w tesco, albo w rossmanie, rossmanowska lepsza. Kuweta ważne, żeby miała taki rant, o którym pisze frjals, bo inaczej się sypie, jak kot zakopuje.
frjals - 2014-06-29, 16:12

Ślady po łapach? Że kot wynosi z kuwety na podłogę? Yyy... chyba mamy zbyt brudno, żeby to stwierdzić :-> :oops: :mrgreen:
Lily - 2014-06-29, 19:06

jagodzianka napisał/a:
U mnie ZAWSZE tak było i nie zależało to od charakteru kota bo zmienia się to i chyba najczęściej jest to najmłodszy kot.
Tam jest akurat kotka najstarsza. Wielka i czarna ;)
Żwirku używam tylko tego: hxxp://animalia.pl/produkt,2196,,certech-super-benek-compact-zapachowy-5l.html
Ze względu na drobną strukturę i zapach, nie zajeżdża amoniakiem, jak kot nasika, nie zamienia się w błoto. Ale wiadomo, jak każdy, jest też krytykowany przez wielu ;)

Alispo - 2014-06-29, 19:17

Ja ma dobre doswiadczenia z Benkami.
strzyga - 2014-06-29, 21:32

U nas też tylko Benek - niezapachowy, zbrylający. Drewnianego nie polecam, kiedyś próbowaliśmy. Nie pochłaniał dobrze zapachów i kuweta waliła kocią szczyną :roll:
dżo - 2014-06-29, 21:39

A gdzie macie ustawione kuwety? W łazience? jeśli tak to wówczas musi być ona zawsze otwarta?
(mam niezłą asystę pisząc posta :mryellow: , wszystkie maluchy są bardzo zaineteresowane komputerem)uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu[uuuuuuuuuu
///////[

strzyga - 2014-06-29, 21:47

No tak - jeśli w łazience to albo drzwi zawsze otwarte albo niektórzy wyciągają tę kratkę wentylacyjną z otworu w drzwiach, kot powinien się przecisnąć.

My mamy na balkonie, w drzwiach jest klapka do wychodzenia, coś takiego: hxxp://m.zooplus.pl/shop/koty/drzwi_siataki_preparaty/drzwiczki_dla_kota/4_sposoby_zamykania/30537

frjals - 2014-06-29, 22:13

strzyga napisał/a:
Nie pochłaniał dobrze zapachów i kuweta waliła kocią szczyną :roll:

hm, ja akurat tego nie stwierdzam, tzn wiadomo, że jak ktoś nasika to będzie wonieć dopóki się tego nie sprzątnie, ale nie mam wrażenia, żeby nam mieszkanie śmierdziało kotami. W przeciwieństwie do benka sprzątanie jest mniej problematyczne - wrzucamy do toalety, która stoi obok. Łazienka jest otwarta, ale akurat zawsze była, więc to nie problem. Wiadomo - jak jest zamknięta to kot i tak będzie marudzić żeby otworzyć, nawet jeżeli nie ma ochoty tam wejść :roll: .

kofi - 2014-06-29, 23:35

My mamy jedną w łazience (otwarte drzwi) i jedną na półpiętrze do piwnicy. Młoda i tak często sika do wanny albo wprost na schody. Jak wywącha, że starsza sikała niedawno. A Jane specjalnie sika do obu kuwet, żeby pokazać swoją dominację. Latem załatwiają się na dworze, zwykle.
margot - 2014-06-30, 08:23

Ja 4 kociczki i najbardziej dominująca jest ostatnia młoda ( dziewczyna Siostrzeńca znalazła 4 malutkie około 3-4 tygodniowe kociaki , sztuk 4 , odchowała i jedna trafiła się mi), reszta to już bardziej wiekowe panny , dwie maja 9 lat i są siostrami , u nas od czasu oseskowego , bo ktoś pozbył się ledwo widzące(Pyza jeszcze miała zamknięte) na oczki kociaki(sztuk 4 , jedna poszła w dobre ręce , jeden jest u siostry) i jedna ma ponad 16 lat , sielanki może nie ma ,ale jakoś żyją razem na malutkim metrażu -40 m kwadratowych plus ludzie

Moje koty załatwiają się do pustych kuwet , trochę przez Pyzę , bo jak była mała szkodziło jej wszystko , nawet wylizane łapki , jak były ubrudzone żwirkiem , Też się tak da

jagodzianka - 2014-06-30, 08:38

U nas kuweta w piwnicy, drzwi uchylone i przystawione butelką, ale to taka malutka piwnica.
Żwirek nie jestem pewna, jakaś taniocha.

dort - 2014-06-30, 10:32

jeżeli chodzi o zwirek to my od ponad 12 lat zostajemy wierni Cat'sBest kilka razy próbowalismy innych i jednak najbardziej pasuje nam ten drewniany
dżo - 2014-06-30, 13:32

dort, on jest drogi, wyliczałaś jakoś jego ekonomiczność? kupiłam dziś na próbę żwirek w rossamie, a na kuwetę płytkie pudełko, zobaczę czy się sprawdzi bo ceny kuwet w sklepie stacjonarnym lekko przesadzone.
Ile żwirku sypiecie na początek? na opakowaniu napisano 7 cm, to bardzo dużo wg mnie, mozna mniej?

rosa - 2014-06-30, 14:36

Ja używam benek, kuwety mam 3, stoją na przedpokoju. Nic nie śmierdzi.
sypie dużo zwirku, pewnie ze 7 cm

jaskrawa - 2014-06-30, 15:29

dżo napisał/a:
Jakich kuwet i żwirków używacie? Muszę coś kupić, koty na noc przeprowadziły się do domu, małe sikają w różnych miejscach, a ja nie wiem co wybrać, obcja najtańsza mile widziana :) .


my mamy sanicat, bije benka na głowę, moim zdaniem, jeśli chodzi o zapaszki itd. - ale jest niezbrylający, co nam akurat odpowiada. co kto lubi.

dżo - 2014-06-30, 16:02

strzyga napisał/a:
My mamy na balkonie, w drzwiach jest klapka do wychodzenia, coś takiego: hxxp://m.zooplus.pl/shop/...zamykania/30537

strzyga, musieliście wymieniać szybę czy da się de drzwiczki zamontować w oknie z podwójną szybą? nie do końca rozumiem opis.

strzyga - 2014-06-30, 17:06

dżo, wymieniliśmy szybę. Zamawialiśmy pod wymiar, zespoloną z wyciętym już otworem.
strzyga - 2014-06-30, 17:22

frjals napisał/a:
tzn wiadomo, że jak ktoś nasika to będzie wonieć dopóki się tego nie sprzątnie


No właśnie jak jest żwirek dobrze pochłaniający zapachy to szczochów nie czuć. Wystarczy sprzątnąć raz dziennie (przy jednym kocie), no albo jak nawali kupola.

frjals - 2014-06-30, 17:44

My sypiemy mało tych wiórków, np że leżą tylko jedną warstwą na dnie. Gołe dno o tyle niekorzystne, że kot sobie łapy obsikuje i potem lezie gdziebądź.
Alispo - 2014-06-30, 20:15

Cat's jest wydajny.moim zdaniem opyla sie
strzyga - 2014-06-30, 21:56

dżo napisał/a:

Ile żwirku sypiecie na początek? na opakowaniu napisano 7 cm, to bardzo dużo wg mnie, mozna mniej?

Wg mnie im więcej nasypiesz tym lepiej. Żwirek się nie zmarnuje. I tak wyjmujesz tylko bryłkę sików albo samo kupsko. Jak jest za mało żwirku, szczochy przywierają do dna kuwety i robi się nieciekawie.

Alispo - 2014-06-30, 22:25

Dokladnie,a i kot bedzie mial czym zasypac
Kashmiri - 2014-07-04, 21:18

Mam koci dylemat i chciałam poprosić Was o jakieś sugestie.

Prawie trzy lata temu przygarnęliśmy kotkę, Sholę. Miała jakieś osiem miesięcy, jej opiekunowie przeprowadzali się a w nowym lokalu właściciel nie zgadzał się na kota. Była niewychodząca, niesterylizowana itp. Nasze mieszkanie było na parterze, z ogródkiem, do którego wychodziło się otwierając drzwi w pokoju. Ponieważ te drzwi były jedynym oknem w pomieszczeniu często były otwarte, lub chociaż uchylone. Kotkę zaraz zaszczepiliśmy i wysterylizowaliśmy, jakiś czas siedziała w domu, ale stopniowo zaczęła odkrywać ogród nasz i sąsiadów. Nigdy nie widziałam jej z drugiej strony budynku, od ulicy. Mam wrażenie, że nigdy nie chodziła nigdzie dalej, choć potrafiła w ogrodzie spędzić cały dzień. Nie lubiłam tylko, że polowała :-/

Tak było aż do ostatniej wiosny, kiedy to dla nas przyszła pora przeprowadzki. Ponieważ to był trochę skomplikowany proces, w którym przez miesiąc sami nie bardzo mieliśmy gdzie mieszkać Sholą czasowo zgodzili się zaopiekować nasi znajomi z sąsiedniego miasta (my na jakiś czas wyjechaliśmy do rodziny a potem przygarnęli nas inni znajomi). To też był domek z ogródkiem, gdzie Shola wychodziła i którego pilnowała przed innymi kotami.

Teraz jesteśmy już w naszym nowym mieszkaniu, w mieście, na piątym piętrze. I znów duży pokój nie ma okna, tylko duże drzwi wychodzące na taras. Zaraz za naszym tarasem jest ogród na dachu, do którego my nie mamy wstępu, ale jest odgrodzony od nas tylko niskim murkiem z iglakami, dla kota to żadna przeszkoda. To wygląda trochę , jakbyśmy mieszkali na parterze, bo za oknem jest ten dachowy ogród, ale tak na prawdę to jest piąte piętro, i kot może spaść. Do tego w ogrodzie i w dalszej części budynku nadal trwają prace budowlane. Dla kota to niebezpieczne. Nie ma możliwości zabezpieczenia tarasu, bo jest odkryty. Trzeba by cały wolierą obudować, a na to właściciel budynku na pewno się nie zgodzi.

Teraz znajomi od kota wyjechali na wakacje i Shola wróciła do nas. Trochę się nawet zdziwiłam, jak bardzo ciepło nas przywitała. Poznała zdecydowanie, mimo, że to inne mieszkanie, ale witała się z nami prawie jak pies, a teraz prawie mnie nie odstępuje. Nawet do Lii się łasiła, choć wcześniej raczej unikała. No, widać, że kot się ucieszył. Dzieci wniebowzięte, bo kot ukochany i czekały bardzo kiedy wróci do nas.

I teraz zaczyna się dylemat. Trzymam wszystkie okna pozamykane, bo wszystkie wychodzą na ten taras, i otwierają się tylko na bok. Uchylam tylko leciutko, tak, żeby Shola nie przeszła. Drzwi w salonie w ogóle nie otwieram. Raz dziennie zamykam Sholę w pokoju Lii i wietrzę resztę mieszkania. I tak na zmianę. Jest okropnie gorąco i duszno i tak się raczej nie da żyć. Do tego widzę, że kot się nudzi. Patrzy na te okna, na te drzwi i na mnie, tak pytająco. Ja jeszcze mogę wyjść na dwór, ale ona nie, a już chyba do wychodzenia przywykła, mimo, że pierwszy rok życia była niewychodząca.

Boję się ją wypuścić, to piąte piętro, budowa. I mimo, że dzieci kota kochają i kot nas chyba trochę też, to rozważam czy nie poprosić tych znajomych, co ją gościli, żeby ją wzięli już w ogóle do siebie, bo u nas nie ma jak wyjść. Z drugiej strony, z tego, co piszecie, wynika, że może to być lepiej dla kota i dla lokalnej fauny, żeby jednak nie wychodził.

Kilka postów wyżej ktoś pisał o szelkach dla kota i rozwijanej smyczy. Jutro rano pojadę do sklepu nabyć powyższe i będę testować. Shola ściągała do tej pory wszystkie obróżki z dzwoneczkami, więc nie mam wielkiej nadziei, ale nie wiem, co jeszcze mogę zrobić.

Będę wdzięczna za wszelkie komentarze, rady i sugestie. Chciałabym zachować się mądrze, i nie wiem, jak.

Alispo - 2014-07-05, 01:25

A siatki w oknach i drzwiach tarasowych,takie otwierane?w tym kierunku bym poszła.
Kashmiri - 2014-07-08, 17:08

Dzięki Alispo, obgadałam z mężem pomysł z siatkami. Mamy jakąś koncepcję, jak by to mogło być zrobione, ale nie bardzo umiemy to skonstruować. Nie wolno nam też wiercić żadnych dziur w ścianach (to gminne mieszkanie, nie nasze własne), a takie otwierane siatki trzeba by solidnie na zawiasach przymontować. Zostaje też funkcjonalność i subiektywna jakość życia kota - teraz Shola nocą kopie "dołek" w wykładzinie pod drzwiami tarasowymi, próbuje się wydostać. Wydaje mi się, że siatkę też próbowałaby pokonać. No i w którymś momencie ktoś pewnie zapomni dokładnie zamknąć te drzwi, szczególnie w lecie, kiedy taras najchętniej trzyma się otwarty i spędza tam czas...

Teraz, kiedy kocica śpi w dzień po prostu zamykam ją u Lii, ale to nie jest żadne rozwiązanie. Shola się w nocy nudzi, próbuje się wydostać na dwór, szaleje po mieszkaniu. Na kocie zabawki spogląda nieco pogardliwie, nie bardzo też ją interesuje wypasiony trzypiętrowy drapak dla kota, który jej sprawiliśmy :-/ No i ktoś się kiedyś zapomni z tymi drzwiami tak samo. Wygląda na to, że będzie lepiej ją oddać znajomym z ogródkiem (bardzo ją polubili i są chętni, nawet chcieli odkupić), bo jej już ciężko będzie się przestawić na kanapowy żywot. Smutno mi o tym myśleć bo właśnie mi mruczy na kolanach. Dzieci biją się nawet o zaszczyt czyszczenia kuwety i bardzo są do niej przywiązane. Tłumaczę im, że Shola nie jest w bloku szczęśliwa i może mi jakoś wybaczą.

dżo - 2014-07-08, 21:51

Kashmiri napisał/a:
Wygląda na to, że będzie lepiej ją oddać znajomym z ogródkiem (bardzo ją polubili i są chętni, nawet chcieli odkupić), bo jej już ciężko będzie się przestawić na kanapowy żywot.

Kashmiri, rozumiem Twój smutek, ale wydaje mi się, że to najrozsądniejsze rozwiązania.

Nasze koty zadomowiły się już całkowicie, nie mam ochoty oddawać żadnego 8-) , rozrabiają, są wszędobylskie i ciekawskie, muszę bardzo uważać gdzie wchodzą, niedawno jeden wszedł pod zmywarkę, tylko łapa mu wystawała, dobrze, że zauważyłam.

Tygrys z Tymonem bardzo się zaprzyjaźnili :)


Jakie jedzenie polecacie? trochę gotuję dla nich bo puszki te lepsze są drogie, ale suchą karmę też daję, która jest względnie dobra?

strzyga - 2014-07-08, 22:20

Wg mnie sucha karma jest lepsza (wygodniejsza) niż żarcie z puszki. Nie polecę żadnej konkretnej bo nasz Hipolit już od lat jedzie na specjalnej diecie "wątrobowej" Hilla, nie mam więc doświadczenia ze zwykłymi.
kofi - 2014-07-09, 10:44

dżo piękna para: Tymon z tygryskiem. :-)
Moje jedzą Joserę (jest dużo rodzajów, lubią sensicata). Tzn. mała teraz na diecie nerkowej, ale próbuję wrócić do normalnej. Jak była młodsza, to jadła First Choice, nie pamiętam jakiej firmy. Ona jest od dziecka na suchej i nic oprócz tego jej nie interesuje. Jane - ta starsza w dzieciństwie puszkowo-saszetkowa jest okropnie rozpuszczona i suche smakuje jej średnio, najbardziej ludzkie i z talerza męża, albo Daniela, w tej kolejności. No i ona jest kotem Daniela - śpi na nim :roll: i w ogóle jego faworyzuje.

kofi - 2014-07-09, 10:45

dżo napisał/a:
Kashmiri napisał/a:
Wygląda na to, że będzie lepiej ją oddać znajomym z ogródkiem (bardzo ją polubili i są chętni, nawet chcieli odkupić), bo jej już ciężko będzie się przestawić na kanapowy żywot.

Kashmiri, rozumiem Twój smutek, ale wydaje mi się, że to najrozsądniejsze rozwiązania.

Ja też, ale wiem, jak ciężko byłoby to wytłumaczyć dzieciom.

dżo - 2014-08-16, 22:35

Nasze koty zbojkotowały żwirek drewniany, ani razu się na nim nie załatwiły, kuwetę omijały szerokim łukiem.

I nieciekawa historia, Bazylia znów jest w ciąży, pomimo, że nadal karmi piersią i mimo zapewnień weterynarza, że mamy jeszcze czas na sterylizację. W poniedziałek mąż idzie z nią na zabieg.

kml - 2014-08-16, 22:43

Kocham takich szpecjalistow :evil:
kofi - 2014-08-18, 11:59

dżo napisał/a:
Nasze koty zbojkotowały żwirek drewniany, ani razu się na nim nie załatwiły, kuwetę omijały szerokim łukiem.

Moja poprzednia kotka też olała ten żwirek, tylko w przenośni niestety.
Mam nadzieję, że z kotką wszystko będzie w porządku, też bym się zdecydowała na takie wyjście w tym wypadku.

Promyl - 2015-02-05, 06:24

Nasza kotka była z nami 7 lat ... zawsze wychodziła - wieś .... na łące ganiała motyle, chodziła z nami i psami na spacery, z koniem w teren ... spała w stajni z naszą klaczką...sypiała latem na jabłonce... wylegiwała przed domem na stercie drewna ...była ostrożna i bardzo mądra, gdy po sterylce siedziała w domu była przygaszona i tęsknie patrzyła za okno, odżyła jak wybiegła .... niestety wczoraj znalazłam ją martwą a ulicy przed domem ... i mimo pustki i tego, że wyję drugą dobę nie żałuję, że nie była trzymana w zamknięciu .... wiem, że była szczęśliwsza niż przeżywszy 20 lat w złotej klatce ... serce pęka ale wiem, że następnego kota też nie zamknę ....
Fatty - 2015-02-05, 09:20

Przykro mi z powodu kici.


Ja jak wcześniej się wypowiedziałam jestem za niewychodzącymi, albo wyjściami kontrolowanymi- tak, jak pieska w lesie na smyczy, aby nie wypruwał jelit z sarenek, tak kota na zewnątrz jeno usmyczowionego, czuję, że jestem to winna matce naturze tj, wszelkiemu ptactwu, gryzoniom i jaszczurkom w okół , mordu dla sportu tolerować nie będę - niech sobie na sztuczną myszę na żyłce, kijku i z piórami w d... poluje :P

Zobaczcie, jakie kocie Eldorado ktoś w domu zrobił- niesamowite!! :)

hxxps://www.facebook.com/video.php?v=915314558535271&pnref=story

strzyga - 2015-02-05, 10:33

Promyl, bardzo Ci współczuję. Też spotkała mnie podobnie smutna historia - Diabeł miał 7 lat, gdy odszedł, też byłam wtedy w ciąży... Tylko on zachorował nagle, nie zginął na drodze. Rozumiem Twoje podejście, mam podobne, pisałam już o tym w tym wątku.
zojanka - 2015-02-05, 20:36

Kotka moich rodziców swego czasu została przymusowo zamknięta w domu - jej ówczesne opiekunki przeprowadziły się w pobliże ruchliwej ulicy, więc nie było innego wyjścia. Trwało to niecałe 2 miesiące, ale i tak nabawiła się depresji, zrobiła się bardziej chorowita itd. Może i kot wychodzący jest narażany na jakieś niebezpieczeństwo, ale przynajmniej jest szczęśliwy. Pomijam koty od małego uczone życia w zamknięciu, bo to inna bajka...
Alispo - 2015-02-05, 20:40

Znam i przypadki, gdy koty z wychodzacych stawaly sie niewychodzacymi bez zadnego problemu.
Wiecej juz postaram sie nie napisac...

Lily - 2015-02-05, 21:17

Alispo napisał/a:
Znam i przypadki, gdy koty z wychodzacych stawaly sie niewychodzacymi bez zadnego problemu.
Dokładnie. Kot potrzebuje swojego terytorium i nie jest powiedziane, że musi nim być łąka.
koralina1987 - 2015-05-09, 20:59

Podpowiedzcie co dawać kotu "na kleszcze"? Do Lolka czepiają się te dziady mimo zaaplikowania kropli. A dokładniej czepiają się, opijają i odpadają w domu, znalazłam już kilka na podłodze...bleee. Jak mogę go zabezpieczyć przed tym cholerstwem?
Lily - 2015-05-09, 21:17

A czego używasz? U mnie się sprawdzał Fiprex, w sumie to taki tańszy i mniej skuteczny Frontline, ale działał (na dzikusach i na moich, ale moje to tylko na smyczy chodzą).
koralina1987 - 2015-05-09, 21:34

Lily, i tu mnie zagiełaś bo, coś na F to było ale co??? Mąż kupował i aplikował a w ksiazeczce tylko wpisał date (czasami sa te naklejki z nazwa). A czy to normalne, że kleszcze sie wbijaja i same odpadają? Myslalam ze kropelka ma za zadanie nie dopuscic do wbicia...
kofi - 2015-05-10, 19:04

No właśnie moja posmarowana Fiprexem złapała - wbił się jej. Wyjęłam zdechłego chyba, ale był wbity. Pierwszy raz tak się stało. Chyba nie ma środków w 100% pewnych.
A tak sobie jeszcze pomyślałam - jesteś pewna, że do kota były przyczepione, nie do Was?

Lily - 2015-05-10, 21:19

Repelenty tak działają, że zazwyczaj odstraszają, ale bywa, że się tym kleszcz nie przejmie i się wczepi, wtedy zazwyczaj zabijają. A tak normalnie to one odpadają jak się najedzą, w końcu to ich cel :)
koralina1987 - 2015-05-12, 20:48

kofi, na 100% do kota bo przy porannym glaskani maz wyczul ze jest kleszcz ale po powrocie z pracy jak chcielismy wyrwac to juz nie bylo bo ja wcześniej na podlodze znalazlam...
kofi - 2015-05-12, 21:24

koralina1987 napisał/a:
kofi, na 100% do kota

No to w sumie lepiej, niż miałby być z Was, bo koty chyba nie chorują jakoś od kleszczy.
W każdym razie dzisiaj wyjmowałam kolejnego kleszcza - może i zdechły był, ale mocno wczepiony i ciężko było. Kalina obrażona strasznie. :roll:

koralina1987 - 2015-05-12, 22:01

kofi, może i nie choruja ale jak Lolek ma to od razu jakoś tak mu smutno z oczu patrzy. No i to ich odpadanie blee. Chyba podjade jutro do weta moze trzeba wiekszej dawki ponoc w tym roku kleszczy bardzo duzo bo nie było mrozow...
Lily - 2015-05-12, 22:26

Ależ chorują, np. na to: hxxp://dobryweterynarz.wroclaw.pl/81_Zaka%C5%BAna-anemia-kot%C3%B3w.html
Na babeszjozę również. Rzadziej niż psy, ale nie ma gwarancji, że kot od kleszcza nie zachoruje. Te choroby odkleszczowe w ogóle się nasiliły w ostatnich latach, nie wiadomo, jakie świństwo jeszcze zaczną przenosić... Jak byłam dzieckiem, to kleszcze były rzadkością i nikt nie słyszał o chorobach odkleszczowych...

Alispo - 2015-05-13, 08:33

Heh.pracowalam z Włodarczykiem ;)
W porównaniu z psami choroby odkleszczczowe kotów to cale szczęście rzadkość,no ale zdarzają sie i nie są wtedy byle czym... Babeszjoza u psów w Mazowieckim to jakiś koszmar,w Korabiewicach non stop ktos choruje mimo świetnych zabezpieczeń...

kofi - 2015-05-13, 09:29

Niedobrze, mam nadzieję, że to g. jednak będzie działać.
kml - 2015-05-13, 13:01

koralina1987, a co ile kropisz? Polecam zmienic srodek jesli sa opite, moze na ten ktorego uzywasz sie dziady uodpornily. Nam na psy dziala ektopar.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group