wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - wege-niewege dialogi

assasello87 - 2009-01-07, 00:27
Temat postu: wege-niewege dialogi
czasami mnie takie sytuacje dobijaja a czasami smieszą

drugi dzien swiąt.
babcia: zjedz kotleta
ja: nie dzieki
babcia; zjedz bigos ( z miesem)
ja; nieee
babcia: czemu
ja: nie jem miesa
babcia: to chociaz tą wedline
ja: no przeciez nie jem miesa
babcia: przeciez to szynka nie mieso. i w dodatku z kurczaka.
ja; nie jem miesa!!
babcia: jestes chamem bez kultury i nie szanujesz rodziny
O_o


i w akademiku:
(obiad -kotleciki i ryz z kurakiem) wolają mnie
ja: nie jem miesa
b: to nie musisz jesc kotleta.
ja: to co mam niby zjesc
b: no ryz
ja: przeciez jest z mięsem
m: ale mało miesa tam dalismy

buli - 2009-01-07, 00:57

Praga sto lat temu chyba:) siedzimy w knajpie w hotelu robotniczym pijemy smaczne piwko, jedna z koleżanek zamawia jedzonko. Jedyna znośna pozycja w karcie to risotto wegetariańskie (ryz + warzywa), duża Pani przynosi koleżanka uradowana. ale co to?
coś co wygląda jak kurczaczek...no ale wołamy przemiłą panią i pytamy czy to jest mięsko. Ona że oczywiście i że mogliśmy mówić że ma być bez mięsa!!! zaznaczam że juz nie była miła...raczej purpurowa ze złości :)

maharetefka - 2009-01-07, 22:13

ponad rok temu mlody zarazil sie grypa zoladkowa. spedzilismy pare dni w szpitalu. pierwszego dnia kucharka przynosi dzieciom zupke. pytam o sklad. kucharka na to:
to jest zupka dla dzieci biegunkowych. a ja: no tak, ale dokladnie z czego zrobiona?
kucharka: a bo co?! ja: bo my jestesmy wegetarianami. a kucharka na to: ale ta zupka jest dla dziecka, nie dla pani! :mryellow:

Capricorn - 2009-01-07, 22:50
Temat postu: Re: wege-niewege dialogi
assasello87 napisał/a:

ja; nie jem miesa!!
babcia: jestes chamem bez kultury i nie szanujesz rodziny


no niezła babcia, nie ma co.

Cytat:
ja: przeciez jest z mięsem
m: ale mało miesa tam dalismy


ha, też podobne teksty czasem słyszałam ;-)

assasello87 - 2009-01-08, 00:00

maharetefka napisał/a:
ponad rok temu mlody zarazil sie grypa zoladkowa. spedzilismy pare dni w szpitalu. pierwszego dnia kucharka przynosi dzieciom zupke. pytam o sklad. kucharka na to:
to jest zupka dla dzieci biegunkowych. a ja: no tak, ale dokladnie z czego zrobiona?
kucharka: a bo co?! ja: bo my jestesmy wegetarianami. a kucharka na to: ale ta zupka jest dla dziecka, nie dla pani! :mryellow:


to tez normalna sytuacja :p


of topp: przesliczne i reggea pozytywne dziecko!

Malati - 2009-01-08, 00:04

Ja jak leżałam w szpitalu jeszcze bedac w ciązy zgłosiłam oczywiście swoją dietę, pora obiadu a tutaj rybka ,ziemniaki i coś sałatko podobne. Mówię pani że przeciez zgłaszałam ze nie jem miesa.Ona że wie ze pamięta No wiec dlaczego dostałam rybe?.No i oczywiscie znany każdemy tekst " ryba to nie mięso" :roll: albo przynosiły zupy robione na mięsie weðług nich wege bo wcześniej kure wyjeli i nic tam nie pływało :-P
strzeszynek - 2009-01-08, 00:14

W mojej rodzinie teśc w tym przoduje. Przykłady:
Przyjeżdżamy na obiad. On: "ziemniaki zjesz tak czy z okrasą"? Ja: "czyli z czym?" "No, ze skwarkami." "To ja wolę bez". Zaglądam w michę z kapustą, patrzę, jakieś skwarki. Teśc: "kapustki?" Ja: "Nie, dziękuję." "Ale czemu?" Stanęło na tym, że jadłam łyse pyry z ogórkiem konserwowym ;-) Normalka, przyzwyczaiłam się.
Ostatnio znów byliśmy z wizytą. Akurat pora kolacji. Ukroił nam chleba, ja zajrzałam przezornie do lodówki, jakaś sałatka kilkudniowa. Czysta. Teśc, jako dobry gospodarz, proponuje: może to, może tamto... W końcu mnie pyta: a może szyneczki? Ja: "taa... jasne..." PRZYNIÓSŁ! Ta sałatka i ogórki do obiadu, to i tak był cud, bo u niego w lodówce to chyba pół świni leży, nabiału żadnego, jedynie jajka. Gdybym była weganką, padłabym z głodu...

assasello87 - 2009-01-08, 01:17

czarna96 napisał/a:
Ja jak leżałam w szpitalu jeszcze bedac w ciązy zgłosiłam oczywiście swoją dietę, pora obiadu a tutaj rybka ,ziemniaki i coś sałatko podobne. Mówię pani że przeciez zgłaszałam ze nie jem miesa.Ona że wie ze pamięta No wiec dlaczego dostałam rybe?.No i oczywiscie znany każdemy tekst " ryba to nie mięso" :roll: albo przynosiły zupy robione na mięsie weðług nich wege bo wcześniej kure wyjeli i nic tam nie pływało :-P



z rybami to tak czesto. u mnie przejscie na wege bylo stopniowe dopiero niedawno odrzucilam ryby raz w roku zjadam karpia na wigilie zeby nie bylo dzikiej awantury w domu.
jak ktos mowi ze ryba to nie mieso to juz nawet nie mam sily tlumaczyc.ale w mojej rodzinie to jest taki schiz ze ; kurczak ( w kazdej postaci) , pasztet, kaszanka, parowki (czy to drob, czy woł czy wieprz) to tez nie mieso O_o
ale w sumie to mają troche racji w takich produktach "mięso" to tylko 20% xD

tęczówka - 2009-01-08, 17:51

assasello87 napisał/a:
mnie przejscie na wege bylo stopniowe dopiero niedawno odrzucilam ryby raz w roku zjadam karpia na wigilie zeby nie bylo dzikiej awantury w domu.

no to odrzuciłaś ryby czy jednak raz w roku zjadasz jakiegoś rybiego trupka? :roll:

assasello87 - 2009-01-08, 18:13

tęczówka napisał/a:
assasello87 napisał/a:
mnie przejscie na wege bylo stopniowe dopiero niedawno odrzucilam ryby raz w roku zjadam karpia na wigilie zeby nie bylo dzikiej awantury w domu.

no to odrzuciłaś ryby czy jednak raz w roku zjadasz jakiegoś rybiego trupka? :roll:



mysle ze gdybys miala do wyboru sluchac przez tydzien epitetow na swoj temat (ktorych ze wzgledu na pewien poziom nie bede cytowac) czy tematow : jak jestes taka dorosla to zegnam etc, to tez bys sie poswiecila i zjadla symboliczny kawalek ryby.
mi to tez frajdy nie sprawia niestety z przyczyn miedzy innymi finansowych jestem uzalezniona od rodziny jeszcze.

tęczówka - 2009-01-08, 23:51

assasello87 napisał/a:
mysle ze gdybys miala do wyboru sluchac przez tydzien epitetow na swoj temat (ktorych ze wzgledu na pewien poziom nie bede cytowac) czy tematow : jak jestes taka dorosla to zegnam etc, to tez bys sie poswiecila i zjadla symboliczny kawalek ryby

źle myślisz w takim razie-dopóki mam jakikolwiek wybór,wolę wysłuchiwać najgorszych epitetów pod swoim adresem niż zjeść "symboliczny kawałek ryby".serio by Cię wygonili z domu za niezjedzenie tej ryby?

assasello87 - 2009-01-09, 00:48

tęczówka napisał/a:
assasello87 napisał/a:
mysle ze gdybys miala do wyboru sluchac przez tydzien epitetow na swoj temat (ktorych ze wzgledu na pewien poziom nie bede cytowac) czy tematow : jak jestes taka dorosla to zegnam etc, to tez bys sie poswiecila i zjadla symboliczny kawalek ryby

źle myślisz w takim razie-dopóki mam jakikolwiek wybór,wolę wysłuchiwać najgorszych epitetów pod swoim adresem niż zjeść "symboliczny kawałek ryby".serio by Cię wygonili z domu za niezjedzenie tej ryby?


no widzisz malo wiesz o mnie i mojej "rodzinie" .

kocham_tramwaje - 2009-01-09, 14:15

assasello87,
"twardy badz jak Roman Bratny"
mysle, ze 90% ludzi na tym forum musialo sie nasluchac od rodziny tego i owego.
a jednak daja rade.
assasello87 napisał/a:
no widzisz malo wiesz o mnie i mojej "rodzinie" .

z rodzina to najlepiej na zdjeciach.
moja optymalna tesciowa w kolko powtarza swoje zlote mysli:
zle sie odzywiacie
jecie trawe
ja dzieciom juz w szostym miesiacu podawalam rosol, wy tez powinniscie juz zaczac Malej dawac mieso (i ochrzcic)
etc
moi rodzice nie mogli przezyc mojego wege (sekta, choroba psychiczna, wplyw zlych ludzi etc)
i co?
i bimbam na to. lata mi to co inni madrzejsi mysla/mowia/costam.
ja innym nie wchodze do talerza, wiec jak ktos wlazi do mojego-potrafie naszczekac i wygonic z mojego terenu.ARRRGH.
assasello87, warto porownac argumenty przeciwnych stron.
-nie szanujesz rodziny
-mieso jesc TRZEBA bo tak i juz
-Ty nic nie jesz
dla czegos takiego nie warto sie podkladac.
wiadomo, ze punktem honoru babci jest pysznie przyrzadzane miesko. problem polega na tym, zeby udowodnic jej, ze szacunek nie polega na jedzeniu tego co ona ugotuje.
szacunek powinien dzialac w obie strony. choc wiem, ze nie latwo o to.

kiedys szukalam na gwalt pracy. byle jakiej. nawet jako stewardessa w markecie :-P
z "pomoca" przyszla znajoma-dala mi namiary na takie cos wlasnie-trzeba bylo stac caly dzien i reklamowac kielbase. znajoma wiedziala, ze jestem wege. na to, ze (z oczywistych dla mnie wzgledow) odmowilam, zareagowala "no wiesz? nie przesadzaj. te kawalki kielbasy sa bardzo male"
:shock:
poszlam roznosic ulotki ( choc tez nie bardzo mi to pasowalo-tony rozrzuconego papieru :-/ sama sie wtedy podlozylam, ale wolalam to niz reklame kielbasy :-P )

assasello87 - 2009-01-09, 19:10

nie jest tak ze nic nie jem ani ze jem bezmyslnie. moje posilki sa o wiele zdrowsze niz mojej rodziny dla ktorych podstawa zycia jest chleb z szynka i ziemniaki z schabowym. a kazda rozmowa wyglada mniej wiecej tak ze kiedy probuja wciskac mi mieso przypominam ze go nie jadam wtedy slysze cos w stylu " ciebie juz do konca popierd...to jest lancuch pokarmowy! poznajesz jakis poje.. i jestes jak oni' ze stoickim spokojem mowie: "to nie jest pod wplywem innych tylko moj wybor poniewaz.." ( tu mi przerywa) " tak tak nie bede sluchac tych bzdur"
strzeszynek - 2009-01-09, 20:22

assasello87, nie przejmuj się. Tu na forum osoby mają jasne podejście :albo nie jesz wcale, albo nie nazywaj tego wegetarianizmem. Z drugiej strony "mięsożercy" oceniają twoje niejedzenie mięsa. Daj sobie prawo do własnej drogi. Najważniejsze, byś czuła się dobrze sama ze sobą, nie przejmuj się za bardzo zdaniem wszystkich dookoła :) Ściskam.
kocham_tramwaje - 2009-01-09, 21:58

assasello87 napisał/a:
nie jest tak ze nic nie jem ani ze jem bezmyslnie. moje posilki sa o wiele zdrowsze niz mojej rodziny dla ktorych podstawa zycia jest chleb z szynka i ziemniaki z schabowym.

ale ja wiem, ze Ty jesz lepiej niz oni. mam nadzieje, ze mnie zle nie zrozumialas. nie mialam zamiaru Cie oceniac. chodzilo mi o przytoczenie bzdurnych argumentow przeciwnej strony, ktore zazwyczaj sie nie trzymaja kupy. i tez o to, ze dla takiego myslenia nie warto rezygnowac ze swojej postawy. wiem, ze Ci ciezko. tez swoje przeszlam, do tej pory-mimo, ze miesa nie jem od ponad 10 lat-nie potrafia sie nadziwic, ze jeszcze zyje.
przykre, ze u Ciebie tak to wyglada. cholera bierze :-/
strzeszynek napisał/a:
Najważniejsze, byś czuła się dobrze sama ze sobą, nie przejmuj się za bardzo zdaniem wszystkich dookoła

otoz to.
dla mnie wegetarianizm to bardzo piekna i odkrywcza droga przez zycie. nie wyobrazam sobie, zeby z niej zawrocic. a przy okazji trudna-z tych wzgledow, ktore wymienilas.
nie daj sie!
pozdrowienia od naszej wegerodziny ;-)

zina - 2009-01-09, 23:44

Dzwonie do wujka z zyczeniami swiatecznymi, ciocia (osoba wscibska, wszystkowiedzaca itp) wyrywa wujkowi sluchawke z pytaniem:
-Klara je juz kielbache?
Odpowiadam, ze nie i nie bedzie.
-A powinna bo wiesz dzieci tego potrzebuja... :-/
Koniec swiata z takimi pytaniami, od ktorych sie notabene odzywczailam bo od dawna nikt mi nie mowi jak mam zyc i co jesc stad ta odkrywcza rada cioci mnie dosc mocno w tym przypadku rozbawila, a co ;-)

assasello87, nie daj sie i zyj w zgodzie ze soba. Duzo sil zycze bo dla mnie takie epitety to inny wymiar, sorry... :-/

Lily - 2009-01-09, 23:45

zina napisał/a:
-Klara je juz kielbache?
o matko :roll:
nawet mięsożernemu dziecku nie dałabym "kiełbachy"

bojster - 2009-01-10, 00:11

Lily napisał/a:
zina napisał/a:
-Klara je juz kielbache?
o matko :roll:
nawet mięsożernemu dziecku nie dałabym "kiełbachy"


No właśnie, dziwne, przecież im „ mięsko” dają. Czy ciocia ma dzieci? :roll:

assasello87 - 2009-01-10, 09:04

ja mysle ze to wynika ze stereotypów i braku odpowiedniej wiedzy. pamietam ze jako dziecko (z 1o lat moze mialam) ogladalam dokument o wege rodzinach i wypowiadal sie tam jakis lekarz ze t szkodliwe a ja myslalam sobie ze owszem ci dorosli to niech sobie nie jedza, (wtedy tez nie przepadalam za nim ale ze wzgledow smakowych) ale skoro to krzywdzi ich dzieci to nie powinni tego robic i ze swojeu dziecku nnie pozwolila bym byc wege dla jego dobra. oczywiscie to bylo kiedys. ale wydaje mi sie ze to poglad pewnego pokolenia zamknietego na wiedze.
strzeszynek - 2009-01-10, 11:44

Ale to też jest tak, że ludzie o takich "odkrywczych" poglądach (mleko z paczki lepsze niż własne, obiadki najlepiej kupne w słoiczkach, bo to najzdrowsze, itp.) czerpią "wiedzę" z jakichś podejrzanych źródeł. Mnie osobiście teściowa zachęcała do dawania (niespełna rocznemu wówczas Vinkowi) frytek. Nie zliczę już debilnych rozmów. które z nią na tego typu tematy odbyłam (debilne dlatego że mają na celu, bym zgodziła się z jej argumentami i ustąpiła, a ja, oporowa małpa, jestem uparta i nie ustępuję ]:-> ). Raz zaniosłam jej wydruki artykułów na temat żywienia dzieci, wegetarianizmu, itp. (aby miała opinie specjalistów, w końcu co ja tam mogę wiedziec...) Spojrzała na mnie dziwnie, nie wiem, czy przeczytała, ale rozmowy się skończyły.
zina - 2009-01-10, 20:48

bojster napisał/a:

No właśnie, dziwne, przecież im „ mięsko” dają. Czy ciocia ma dzieci? :roll:

Oczywiscie ze ma.
Mlodsza jak miala 4 msc rosol wcinala. Kielbacha to pewnie zamiennik "mieska" po prostu :roll:

I ta sama ciocia radziala skonczyc z karmieniem piersia czym predzej bo to i tak juz zero odzywcze jest :-/

kocham_tramwaje - 2009-01-10, 21:15

zina napisał/a:
I ta sama ciocia radziala skonczyc z karmieniem piersia czym predzej bo to i tak juz zero odzywcze jest :-/

no bardzo trafne, przeciez to wodniste takie, a kielbacha sama tresc.
:evil:
zina, mam podobnie z tesciowa.
jej dzieci na rosolku od 6 mies. siostra G ma taka alergie ze glowa mala ("z pewnoscia wina wody").
dzis G rozmawial z nia przez tel o pierdach-smierdach i temat zszedl na odzywianie.
-niezdrowo sie odzywiamy
-kolezanki corce, ktora byla wegetarianka wlosy garsciami wychodzily
-wg ksiazki , ktora ona posiada i podejrzewam stoi na polce obok biblii i ksiazek guru kwasniewskiego, napisano, ze wegetarianie sa bardziej podatni na choroby.
a to byl komentarz na to, ze jestesmy wykonczeni. nie przez prace i dziecko. przez niedobor miecha w organizmie.
ARRRRRRGH.

Lily - 2009-01-10, 21:19

walaija napisał/a:
napisano, ze wegetarianie sa bardziej podatni na choroby.
hxxp://www.nieznany.pl/Zdrowi-stulatkowie-pbi-3181.html a w tej ponoć (bo nie czytałam), że stulatkowie często są wegetarianami lub jedzą jedynie ryby, a nie jedzą mięsa ;)
Lenka - 2009-01-10, 22:33

Ostatnio oglądam z rodzicami program, gdzie dietetyczka pokazuje niezdrowo odzywiającym sie osobom, co powinne jesc. Zamiast fast foodow, słodyczy itp, przygotowuje stoł pelen owoców, warzyw, pelnoziarnistych produktów, twarogu i chudego mięsa. Moj tato do mnie: " Może zaprosimy ja do siebie, zeby oceniła, czy dobrze jesz?" Ja na to " Przeciez ona uczy osoby, zeby nie jadły tłusto, to co ona im pokazuje, to ja wlasnie jem!" Tato: "Tak, ale nie jesz chudego mięsa!" Ja opowiadam :"Tato, bo wegetarianie nie jedzą mięsa..."
Lily - 2009-01-10, 22:37

Lenka, jaki program?
bo jak np. oglądam Bojarską to ona oczywiście każe jeść dużo nabiały, zwłaszcza wegetarianom - ja nie dałabym się namówić na codzienne jedzenie serków i jogurtów, bo już dawno tego nie jem (bardzo sporadycznie), jedynie ser żółty jem - bo lubię po prostu... ale też nie codziennie

strzeszynek - 2009-01-10, 22:43

walaija, w jakimś sensie mam podobnie. Teściowa na samym początku, jak się mały urodził, doradzała mi mieszanki, bo moje mleko nie jest pełnowartościowe, jeśli nie jem mięsa... Co jakiś czas pytano mnie, czy ja JESZCZE karmię, a po pół roku, to było oczywiste, że już nie powinnam. Moja bratowa rzekomo miała problemy z chudym mlekiem, gdzieś je badała. Ja wrzuciłam na luz, zaufałam sobie i małemu, karmię do tej pory. Mogłam sobie darowac, bo przez pół roku miałam restrykcyjną dietę, nic, tylko wyrzucałam kolejne alergeny. Ale się zawzięłam i nie żałuję.
Hehe, przebiję ten tekst chyba. Przez długi czas moja teściowa martwiła się o niedorozwój naszego synka, spowodowany niechybnie tą straszną dietą. Czemu? Mały nie siadał w wieku 6 miesięcy, nie chodził "jak inne dzieci" (a to, że to było świadome - tzn.daliśmy czas jego ciałku na wzmocnienie się, a nie ciągaliśmy go pod pachy po pokoju, itp.- to bez znaczenia...). Kiedy jej powiedziałam, że to o niczym nie świadczy i ja też zaczęłam chodzic, jak byłam znacznie starsza niż rok, usłyszałam: "widocznie to U WAS rodzinne...". No, ale przynajmniej niedorozwój w mojej rodzinie ma głębsze korzenie :mryellow: :lol: :mryellow:

kocham_tramwaje - 2009-01-10, 23:18

strzeszynek, :shock: ...
a jesli chodzi o chude mleko, to zacna mamusia telefonicznie stwierdzila, ze moze mam zly pokarm (komentarz do sytuacji, gdy mala plakala przy cycu, bo po cesarce mialam malo mleka) i powtarzala to do znudzenia podczas kazdej telekonferencji.

strzeszynek - 2009-01-10, 23:52

Ech, najlepiej nie reagowac. Ja tam moją teściową poza tym lubię, nie lubię tylko mądrości życiowych branych nie wiadomo skąd. No i wkurza mnie, kiedy mam rozmawiac na takie tematy z kimś, kto nawet nie pofatygował się poczytac o żywieniu czegoś ponad gazety dla kobiet. Bo jak tu z kimś takim rozmawiac?! No, ale podejrzewam, że nie tylko rodzice użerają się z domorosłymi specami ds. globalnego żywienia :lol: Najgorsze, że to się rozprzestrzenia... Czy to nie czas, by Ministerstwo Zdrowia (a może od razu - Obrony Narodowej lub jakiś Sztab Zarządzania Kryzysowego) zajęło się tą epidemią...? :mrgreen: :lol: :mryellow:
maga - 2009-01-11, 15:19

strzeszynek napisał/a:
Teściowa na samym początku, jak się mały urodził, doradzała mi mieszanki, bo moje mleko nie jest pełnowartościowe

No my przeszliśmy przez to samo. Pod koniec ciąży teściowa zalecała mi kupić "na wszelki wypadek" chociaż jedno opakowanie mieszanki, bo a nuż się przyda? Jak tłumaczyłam dlaczego nie będę tego robić to się prawie na mnie obraziła. I mówiła oczywiście "a co ci szkodzi?". Za to moja mama dała lepiej do wiwatu... W 5 dobie życia naszemu synkowi zaczęły się kłopoty z brzuszkiem i sporo płakał. Ja miałam akurat nawał pokarmu, ale moja mama i tak wiedziała, że to nie żadne kłopoty z brzuszkiem... Otóż kazała kupić mieszankę i dokarmić, bo przecież ja nie mam pokarmu, a to co mi leci jest bez wartości, bo przecież "nic" nie jem :evil: Pokłóciłam się z nią ostro i na zakończenie usłyszałam, że jestem głupia i że się przejadę jeszcze. I jak zwykle jej sztandardowe "do widzenia" (zawsze tak mówi, jak brakuje jej argumentów) :evil:

Lenka - 2009-01-11, 16:35

Program "Agentka do zadan specjalnych" ;)
W sumie to moja rodzina nie interesuje sie, co ja jem. Siostra nie chce sluchac o zdrowym jedzeniu, bo mowi ze jest chuda i nie musi sie zdrowo odzywiac. Coz... No comment. Moi rodzice nie interesuja sie, czy cos suplementuje (B12), co jem na obiad, ile razy dziennie jem... Gotuje sobie sama, jadlospisy wymyslam sama. A oni raz na czas jak sobie cos przypomna to mowia, ze mnie wysla do dietetyka... Obcy ludzie za to czesto pytają: "Co jesz?", "Nie boisz sie niedoborow", "Mieso jest zdrowe" itp. I dyskusja gotowa ;)

wiosna - 2009-01-11, 18:33

ja też pamiętam niezliczone ilości tego typu rozmów. Pytanie "to co Wy jecie" doprowadza mnie - zależnie od nastroju - do śmiechu przez opadnięcie rąk aż po zażarcie pokazywane niezadowolenie ;)

Ale zdarzyła mi się ostatnio sytuacja szokująca, pierwsza tego typu. Kiedy byliśmy w odwiedzinach u znajomej, przyniosła ciasto. Powiedziałam jej, że ślicznie dziękujemy, ale jesteśmy vegan i nie jemy takich ciast. A ona najaturalniej w świecie zabrała ciasto na bok stołu i powiedziała "to co ja Wam mogę dać? mandarynki - jedzcie" :-D
Jakież to miłe po dziesiątkach głupich dyskusji :)

kocham_tramwaje - 2009-01-11, 19:44

wiosna, milutko, nie powiem :shock:
mandy_bu - 2009-01-12, 09:54

moje ;-) ulubione pytanie "to co Ty jesz jak nie jesz mięsa?"
Lenka - 2009-01-12, 20:00

Ja nie za bardzo lubie te pytania "To co ty jesz" wymawiane z przerazeniem/zdziwieniem/zdumieniem itp... Mowię wtedy"Zaloze sie ze jem bardziej urozmaicone posilki niz Ty" i to ucina dyskusję ;) Ale wlasnie, czy macie jakies smieszne odzywki? Nie chamskie, ale takie ucinające dyskusję. Jak ktos pyta czemu nie jem, mowie ze dbam o linię ( jestem szczupla :-) ). W domu, gdzie moge sobie pozwolic na glupie zarty, bo rodzinka mi dokucza, mowie np. "Jakbym chciała macac trupy, poszłabym na patologa" albo " Trupy sie grzebie w ziemi, a nie je". Na nabiał: " Nie jem cudzych wydzielin ciała"... Juz wtedy nikt nie mowi, ze mi zielone wlosy urosna od szczypiorku, ani tym podobne teksty.
assasello87 - 2009-01-12, 22:14

ja tampoprostu mowie " nie jem mięsa" dlaczego: " bo nie"
a jak ktos zaczyna "aaa jestes wege?" to odpowiadam "tak ale nie bedziemy o tym rozmawiac"
a jak zaczyna docinki robic to wtedy jestem chamska.

kocham_tramwaje - 2009-01-12, 22:48

jak bylam na pierwszym roku studiow mieszkalam w mieszkaniu mojej ciotki.
dla niej nie jedzenie miecha to dramat. tak wiec modlila sie za mnie i zostawiala pod moja nieobecnosc prezenty-batony i miecho w lodowce. zwykle rozdawalam kolegom na studiach, dostajac w zamian zielenine :-D .
wtedy-bylam wege jakies dwa lata, moze trzy- takie pytania jeszcze dzialaly na mnie jak plachta na byka. najbardziej lubilam tekst jednej znajomej, kora pytala czy jem jajka. na odpowiedz "owszem" musialam wysluchiwac wykladu na temat aborcji. przy czym nie byla przeciwna jedzeniu jajek, tylko to byl jej koronny argument przeciw wege, a raczej wytknieciem niekonsekwencji-ze niby nie jem zwlok a nie dopuszczam do powstania niewinnych kurczat. a musialam wysluchiwac-bo zazwyczaj zaczynala w windzie albo w tramwaju.
teraz takie pytania mnie ani ziebia ani parza. jak mnie juz ktos na prawde rozsierdzi- pomijam wzgledy ideologiczne, a lece zdrowotnymi.

Capricorn - 2009-01-12, 23:01

walaija napisał/a:
zazwyczaj zaczynala w windzie albo w tramwaju.


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

strzeszynek - 2009-01-12, 23:25

walaija napisał/a:
musialam wysluchiwac-bo zazwyczaj zaczynala w windzie albo w tramwaju.

Cóż za podstępnośc... :-P

[ Dodano: 2009-01-12, 23:25 ]
Mnie ostatnio teśc przekonywał, że jajek nie powinnam jeśc, bo to lata :lol: To tak abstrakcyjnie, chociaż na temat.

Kitten - 2009-01-13, 00:40

Ciekawam, co teściu pija, że widuje latające jajka :lol:
assasello87 - 2009-01-13, 07:11

M; Kot chcesz pizze/
ja: nie dzieki
M: czemu
ja: no mieso
M: ale dobra jest naprawde
ja: wiem ale mieso
M: ale nie ma swini ani krowy. tylko kurczak. i to mało.

xD

wookie - 2009-01-22, 20:15

walaija napisał/a:
strzeszynek, :shock: ...
a jesli chodzi o chude mleko, to zacna mamusia telefonicznie stwierdzila, ze moze mam zly pokarm (komentarz do sytuacji, gdy mala plakala przy cycu, bo po cesarce mialam malo mleka) i powtarzala to do znudzenia podczas kazdej telekonferencji.


Moja teściowa gdy Oli miał 3 miesięce i straszne kolki kazała mi odciągnąc troche mleka do kieliszka i zawieżć do mleczarni żeby sprawdzili czy jest dobre, bo na peno boli go brzuch z głodu :shock: zaznaczam że wtedy nie byłam jeszcze wege.

fasola - 2009-01-23, 23:51

Nie zapomnę zdarzenia na początku mojej 'wege-drogi', kiedy to byłam z ciotką u jej znajomych późnym popołudniem. Stół suto zastawiony, no i oczywiście jak częstują, to trzeba się uśmiechnąć i wytłumaczyć co i jak. Na to gospodyni domu mówi, że ma sałatkę. A że ja miałam za sobą już wiele specyficznych sytuacji, zapytałam tak z uśmiechem: "Rozumiem, że wegetariańska?", na co kobitka: " Tak ... z kawałkami indyczka, ale to najwyżej sobie je wybierzesz" (w sensie - na bok tego indyczka z sałatki) :lol:

A tak poza tym, mam znajomych, którzy długo mnie znają i moje postępowanie nadal jest dla nich niepojęte, jak i przyjaciół, którzy zaakceptowali mój wybór i na każdym spotkaniu czy imprezie biorą to pod uwagę ustalając menu :)
Ale jeżeli ktoś już za bardzo stara się mnie "uświadomić" to po prostu mówię, że ludzie, którym w jakiś sposób na mnie zależy, nie robią żadnego problemu ze stylu mojego życia, a zdanie innych jest dla mnie bez znaczenia i nic mnie nie interesuje (zbyt wiele razy nadwerężałam swój aparat mowy bezskutecznie).

Pozdrowionka
Wege z kotem na kolanach :)

strzeszynek - 2009-01-24, 01:59

fasola napisał/a:
A tak poza tym, mam znajomych, którzy długo mnie znają i moje postępowanie nadal jest dla nich niepojęte, jak i przyjaciół, którzy zaakceptowali mój wybór i na każdym spotkaniu czy imprezie biorą to pod uwagę ustalając menu :)
Ale jeżeli ktoś już za bardzo stara się mnie "uświadomić" to po prostu mówię, że ludzie, którym w jakiś sposób na mnie zależy, nie robią żadnego problemu ze stylu mojego życia, a zdanie innych jest dla mnie bez znaczenia i nic mnie nie interesuje (zbyt wiele razy nadwerężałam swój aparat mowy bezskutecznie).

Amen.

Ja mam kłopot o tyle, że bardzo mięsożerna familia od strony mojego męża nie bardzo wie, co można mi dac (teściowa np. robi więcej surówek) i zazwyczaj muszę kombinowac. Jak mam dobry humor, to pół biedy, jak nie, trochę mnie nosi, że tacy egoiści :evil: Ale wetuję to sobie przy okazji imprez organizowanych przeze mnie. Przykładowo na urodzinach małego, mimo pewnych sugestii, zrobiłam wszystko "po swojemu", mężowi zapowiadając, że jak chce po swojemu, to niech sam robi :-P I musieli zjeśc, aż przyjemnie było patrzec :mryellow: Mój mąż kochany, to mnie zresztą rozbraja kompletnie. Ilekroc robi obiad, są tylko ziemniaki i chociaż to ON gotuje, ja i tak muszę stac przy garach. A książek kucharskich pełno, wegedzieciak dodany do zakładek, puszka... Patrzą, a nie widzą :lol: :!:
Raz mnie tylko zaskoczyła bratowa (ze strony męża właśnie), która na przyjęciu komunijnym swojej córki, oprócz tony mięsiwa, zrobiła specjalnie dla mnie pieczarki faszerowane ryżem. Kompletnie się nie spodziewałam... Było przepyszne :-D

maryczary - 2009-01-24, 11:41

wiosna napisał/a:
A ona najaturalniej w świecie zabrała ciasto na bok stołu i powiedziała "to co ja Wam mogę dać? mandarynki - jedzcie" :-D

aż mi się łezka w oku zakręciła z rozczulenia.. serio. To bardzo miła przemiła reakcja, która zdarza się właśnie raz na dekadę!

MOja rodzina już ogólnie dała mi spokój, choć czasem coś powiedzą bo język aż świerzbi :-P
Ale jak idziemy w odwiedziny do rodziców czy teściów to starają się mi daogadzać, żebym nie musiała jeść wspomnianych pyr z ogórkiem konserwowym :mryellow:
Teściowa ostatnio zrobiła 2 rodzaje gołąbków (przerażająca nazwa):
1. z ziemniakami, kaszą gryczaną pieczarkami i chili
2. z ziemniakami, kaszą gryczaną i bryndzą
No pycha było!

assasello87 A ryby, to na końcu odstawiłam - jak chyba większość, i powiedziałam o tym tydzień przed świętami żeby nie zabijali tyle karpi, bo mój S. i Ada też nie będą jedli - była afera, oj była. Moja mama pogawędkę z S. czy on wie co ja robię i co on o tym myśli itd. S. staną walecznie po mojej stronie - jak zwykle :-D No cyrki były. Ale się już uspokoiło, pomijając sporadyczne (nieuniknione) komentarze.

Ale S. zawsze dogadzają, bo on mięsożerca, a jak (szczególnie u teściowej) wybiera wege tak jak ja zamiast kotlecika to wielkie zdziwko!

A argumenty przerażonych mięsożernych matek są wynikiem paniki na nieznane i nie trzymają się kupy: ten nieszczęsny tekst ryby to nie mięso! a co? roślina? no nie! czyli mięso!! nie mięso też nie - ryba to ryba!
Moja mama choć stara się zdrowo odżywiać i dużo czyta to jednak nie miała dla mnie argumentów, wszystkie potrafię obalić, bo mówiła cokolwiek, byle mówić, a to nie wystarczy!! :mryellow: Ale robi to dla mojego dobra w jej mniemaniu, więc po prostu zaakceptowałam fakt i już. Trza się uodpornić.

Lily - 2009-01-24, 11:49

Kitten napisał/a:
Ciekawam, co teściu pija, że widuje latające jajka :lol:
może po prostu bywa na demonstracjach antyrzadowych ;)
mnie zawsze zadziwia, że po tylu latach wegetarianizmu (a to już ponad 9) niektóre osoby ni z gruszki ni z pietruszki potrafią mi zaproponować, żebym sobie np. wzięła kawałek indyka itp., a doskonale wiedzą, że ja tego nie jem - naprawdę myślą, że dla ich przyjemności zjem kawałek tych zwłok? mnie wystarczy sam widok, który jest dla mnie już wystarczająco obrzydliwy, odwykłam po prostu...

isadora - 2009-01-24, 18:33

Ja jak komuś mówiłam, że jestem wegetarianką, to kilka razy zdarzyło się, że usłyszałam "współczuję twojemu mężowi..." Nie wiem dlaczego? Przecież nie zmuszam go do rezygnacji z mięsa.

Moja córcia też je mięso (no chyba, że jesteśmy same w domu, to wtedy jest tylko wege) i najbardziej dobija mnie jak moi teściowie w wielkiej tajemnicy i z poczuciem misji kupują cielęce paróweczki, bo takie zdrowe i delikatne. Kiedy ja mówię, że tam nie ma ani grama cielęciny, to oni twierdzą, że w paróweczkach po 19 zł za kilogram na pewno jest i to jest zdrowe i wartościowe dla dziecka. No i oczywiście wlewają w nią hektolitry mleka z kartonika, bo mleko przecież takie zdrowe... Generalnie uważają mnie za kosmitkę :roll:

Cytrynka - 2009-01-24, 18:57

Ha, a ja mam dzisiaj imprezę urodzinową męża. Będzie jedno danie mięsne (kupne kulki z mięsa), ale reszta będzie wegetariańskie bądź wegańskie. Zaraz będę robiła pasztet Ani D.
Zrobiłam już kotleciki z zielonej soczewicy i daktyli, kotleciki z ciecierzycy i ziemniaków (Karoliny?, kurczę nie pamiętam kto podał przepis), leniwe (dla tradycjonalistów, którzy lubią polską kuchnię - impreza wybitnie polonijna za wyjątkiem jednego Amerykanina z krwi i kości), fasolka szparagowa z razową bułeczką tartą, ziemniaki z ziołami, kasza gryczana z pieczarkami i cebulką, sałatka jarzynowa (taka prawie tradycyjna - bez jajek u mnie), sałata (sałata, awokado, pomidory, papryka, ogórek kiszony), może razowiec na bananach i jak zdążę to piaskowiec (a jak nie to kupne ciasto), brokuły i mała marchewka do chrupania z sosem jogurtowy (albo bez). Razowiec na zakwasie, biały chleb na zakwasie, taca serów. Ciekawe czy się odważą spróbować :lol:
Moja mama była bardzo zaskoczona jak jej powiedziałam co zamierzam zrobić (a co z mięsa?). Być może niesłusznie, ale wydaje mi się, że była zdegustowana tym, że nie będzie nic do jedzenia...

[ Dodano: 2009-01-24, 18:59 ]
Ciekawa jestem komentarzy moich gości, ufam, że mają klasę i nawet jeśli będą niezadowoleni z menu, swoje odczucia zachowają dla siebie.
Aha, jakiś czas temu mój wybitnie mięsożerny znajomy bardzo zachwalał razowiec na bananach.

fasola - 2009-01-24, 19:17

Cytrynka, ale mi teraz smaka zrobiłaś :roll:
Krawowianka - 2009-01-24, 19:33

A ja lubię pytania w stylu ''to co ty jesz ?'', bo mogę szerzyć wege-wiedzę :mryellow:
bez wyrzutów sumienia, że robię to na siłę-no bo przecież sami chcieli wiedzieć: tak czy nie?
Ostatnio zaprosiła mnie do siebie kuzynka (nie byłam u niej 100 lat i ona nie wiedziała, że jestem wege), powiedziałam jej, na to usłyszałam sztandarowe ''to co ty jesz?'', więc jej powiedziałam z czego mniej więcej składa się moja dieta. A ona zdziwiona i uradowana jednocześnie-to my to wszystko mamy, przyjeżdżaj, nie umrzesz u nas z głodu (dodam, że tam nie ma sklepów,tylko raz na jakiś czas przyjeżdża sklepowóz z artykułami tzw. pierwszej potrzeby). Jadę do niej w przyszły weekend, myślę, że ona naprawdę jest zaciekawiona-jak będzie zobaczymy.

strzeszynek - 2009-01-25, 01:58

isadora napisał/a:
]Ja jak komuś mówiłam, że jestem wegetarianką, to kilka razy zdarzyło się, że usłyszałam "współczuję twojemu mężowi..." Nie wiem dlaczego? Przecież nie zmuszam go do rezygnacji z mięsa.

Mnie się wydaje, że o co inne chodzi. W końcu tradycyjnie się przyjęło, że to kobieta gotuje ukochanemu mężczyźnie. No i co ten twój biedny mąż je? Z wycieńczenia jeszcze nie padł? ;-) :-P :lol:
maryczary napisał/a:
S. staną walecznie po mojej stronie - jak zwykle :-D (...) Ale S. zawsze dogadzają, bo on mięsożerca, a jak (szczególnie u teściowej) wybiera wege tak jak ja zamiast kotlecika to wielkie zdziwko!

Zazdroszczę. Mój jest mięsożerny aż do bólu. Ostatnio się popłakałam nawet (ech, histerie urządzam), bo moja mama nas zaprosiła, brat dał mi do zrozumienia, że także na obiad, a tu okazało się, że jest rosół na mięsie i jakaś potrawka. A ja byłam naprawdę strasznie głodna. Mąż sobie nałożył, patrząc na mnie dziwnie. A kiedy mama powiedziała o zdanie za dużo i zamknęłam się w kuchni, by się wypłakac, stwierdził, że urządzam fochy i jeszcze gadolił z moją mamą, że mogłam zjeśc obiad w domu i inne takie. Wkurzył mnie wtedy.

priya - 2009-01-25, 08:33

Czytam sobie ten wątek i przypomniało mi się nasze przyjęcie ślubne sprzed prawie 9 lat... Wśród gości kilku wegetarian, reszta mięsożerna. Wszystko co pojawiło się na stole było wege, bez najmniejszych wyjątków. Goście pochłonęli ucztę bez cienia komentarza, znaczy się negatywnego cienia, bo głosy zachwytu owszem, były.
Więc co? Należałoby dojść do wniosku, że mam git rodzinkę? No to git :mryellow:

Ale muszę dodać, że przewalczyłam swoje lata temu, oj, przewalczyłam! Za to teraz w najbliższej rodzinie luz, tolerancja, zero czepialstwa. Wujkom i ciotkom zdarzy się gdzieś coś między wierszami przebąkiwać, ale radzę sobie. Z innymi nie dyskutuję, chyba, że wykazują pozytywne zainteresowanie.

A moja mama ostatnio powiedziała znajomej, że jej wnuk idize do przedszkola, gdzie nie ma mięsnych posiłków, bo jest wegetarianinem. Znajoma zawodzącym szlochem obwieściła, że w takim razie wnuk z pewnością niebawem zachoruje i umrze, tak jak jej sąsiad, co to mięsa nie jadł i właśnie na raka umarł... No comment.

Lenka - 2009-01-25, 09:14

A ja ostatnio miałam miłe wege dialogi ;)
Znajomy stwierdził, ze mnie podziwia, ze sama sobie gotuje i tak sie zdrowo odzywiam i wytrzymuje (lol) bez miesa...
A moja biblioterka ze szkoły przyznala mi ze wie ze mieso nie jest zdrowe i obiecalam jej przyniesc informacje na temat bialka roslinnego, laczenia pokarmu zeby byla wieksza wartosc bialkowa itp ;) Tak wiec, wegetarianizm w obu przypadkach okazał sie :"dobra, zdrowa dietą "

zina - 2009-01-25, 10:36

strzeszynek napisał/a:
Mąż sobie nałożył, patrząc na mnie dziwnie. A kiedy mama powiedziała o zdanie za dużo i zamknęłam się w kuchni, by się wypłakac, stwierdził, że urządzam fochy i jeszcze gadolił z moją mamą, że mogłam zjeśc obiad w domu i inne takie. Wkurzył mnie wtedy.

Nie moge uwierzyc ze dochodzi do takich sytuacji! :shock:

Jak jestem w domu A. jego mama zawsze sie mnie pyta co mi ugotowac a ze jest wysmienita kucharka wszystko baardzo mi smakuje i jeszcze czesto pytam ja o przepisy :-)
Nie wyobrazam sobie zeby moglo byc inaczej tzn sytuacja jak wyzej, siedze i nie mam co zjesc... :-/

isadora - 2009-01-25, 18:33

Stzreszynek Ty naprawdę masz cięzko z tą rodzinką. U mnie też nie lekko, ale nie aż do tego stopnia.
Lily - 2009-01-25, 18:39

strzeszynek, nie ma się co winić o to, że źle reagujesz na brak szacunku. bo że jest to brak szacunku dla Ciebie to ja jestem pewna, tylko "oni" tego nie dostrzegają. Możeim trzeba jakoś to uświadomić.
priya napisał/a:
tak jak jej sąsiad, co to mięsa nie jadł i właśnie na raka umarł...
być może sąsiad przestał jeść mięso jak już zachorował? wszak lekarze nawet czasem zalecają rezygnację z mięsa w chorobie... tak że marny to argument, jak się nie zna do końca sytuacji
strzeszynek - 2009-01-25, 22:12

Ech, moja mama, jak wie, że przyjdziemy na obiad, zawsze robi coś pode mnie. Przechodziłam na wegetarianizm na jej oczach, więc ona wie, że pewnych rzeczy nie zjem. W dietę wnuka też nie ingeruje. Jak mówię, że czegoś nie zje, to mu tego nie daje. Kupiłam jej nawet wege bulion i na nim gotuje obiadki dla mnie. Bez mięsa. Wtedy to było nieporozumienie. Ja w sumie zaczęłam robic obiad, ale brat napisał, że jest rosół. Nie dodał tylko, że nie "mój" rosół...
Moja mama czasem coś powie, a ja się po pierwsze odzwyczaiłam (jak tam mieszkałam, to, jak to matka, powiedziała czasem, co myśli o moim zachowaniu), a po drugie - po porodzie zrobiłam się straszna płaksa. Niewiele trzeba, bym płakała - czy to ze szczęścia, czy smutku :roll: Mama powiedziała mi wtedy tylko "nie wie, gdzie to jajo znieśc" - niby nic takiego, a wystarczyło. Akurat niosłam mężowi łyżkę do tego rosołu, miał zjeśc razem z dzieckiem i trzy razy krążyłam do kuchni. Błahy powód w sumie. Jemu łyżka nie pasiła (dziecko chciało taką ubabraną od makaronu, on - nie i musiałam wymieniac). Wyryczałam się, zrobiłam im awanturę, że mnie obgadują i ja wszystko słyszę :lol: , a potem mąż pojechał do ojca i z mamą bez trudu się dogadałyśmy. Chociaż nosiło mnie, by ciągnąc małego do autobusu. Na rękach. Ostatecznie zrobiłam sobie pomidorówkę z bulionu+ łyżka przecieru. Może nie szał kulinarny, ale szybkie danie :mrgreen:
Lily napisał/a:
strzeszynek, nie ma się co winić o to, że źle reagujesz na brak szacunku. bo że jest to brak szacunku dla Ciebie to ja jestem pewna, tylko "oni" tego nie dostrzegają. Możeim trzeba jakoś to uświadomić.

No, mnie to czasem wkurza, że ja mam gotowac, jak inni lubią i mężowi czasem zrobic mięso, a kiedy ja idę w gości gdziekolwiek, to wiecznie kombinuję. U teścia najgorzej. On ma tylko jajka. A ile jajek można jeśc??? Przerąbane z tym uświadamianiem, tylko patrzą na mnie jak na idiotkę, a mnie coraz trudniej trzymac nerwy na wodzy. Kiedyś zrobiłam awanturę mężowi, bo dał małemu kawałek kiełbasy, zapominając, że o kiełbasie mowy nie ma (rozmawialiśmy o tym). Przeżyłam to strasznie, on się chciał na siłę godzic, jak mu się wyrywałam z objęc, niechcący go uderzyłam. I wyszło tak, że psuję atmosferę, przecież nic się nie stało takiego i dlaczego takie sceny urządzam. Teściowa aż się popłakała. Moich argumentów nikt nie słuchał. Plus tego taki (jest jakiś plus!), że od tego czasu się mnie boją ]:->

ag - 2009-01-25, 22:40

strzeszynek, nam z kolei teściowa zawsze robi kotlety sojowe, których niestety nie lubię. I nie bardzo wiem jak jej wytłumaczyć, że jest wiele innych dań bez mięsa. Ale jeśli mam wybór to staram się ją zaprosić do nas.
Anja - 2009-03-01, 07:08

Kilka autentycznych "dialogów z życia wegetarian", ściągniętych z neta: :-)

Rozmawiałam z pewną panią. W skrócie:
- Więc jesteś wegetarianką, tak? Nie jesz mięsa?
- No tak, zgadza się.
- A co ci np. mama w domu gotuje?
- Hym, no na przykład bakłazany.
- Dobre to jest? To jakis ptak? Prawda?

"W szkole mówisz, że nie jesz mięsa, a w domu pewnie czeka na ciebie ciepły kotlecik mielony..."

Babcia: Oleńko, a jak wyjęłam z zupy udko, to ją zjesz?
Ja: Nie babciu, nie zjem.
Babcia: To ja je włożę z powrotem.

Tata koleżanki : Patrycja, może zjesz obiad?
Koleżanka : Nie tato, Patrycja jest wegetarianką. Ona nie je mięsa.
Tata koleżanki : Ale kurczak to nie mięso!
Ja : Ale też zwierze.
Tata koleżanki : Ale on przecież je roślinki!
Mama koleżanki : To może się chociaż czegoś napij.
Tata koleżanki : Ale sok też z mięsem.
Mama koleżanki : A, no tak, bo z mięsistych grejpfrutów!

Obiad u cioci, wjeżdża deser - galaretka.
Ja: Ale to żelatyna, to ja dziękuję.
Ciocia: Ale teraz galaretkę robią ze sproszkowanych pancerzyków skorupiaków... <chwila zastanowienia> martwych już.

Gadałam z koleżankami na jakiejś lekcji i coś wspomniałam, ze jestem wege.
X: Ale rośliny też cierpią!
Y: Ty już się nie odzywaj, bo ona niedługo niczego nie będzie jadła....

-Dlaczego nie jesz ryb?
-Bo to mięso...
-Jakie mięso?! Przecież 90% to woda!

- Nie dam Ci zjeść tego jogurtu....
- Czemu? Nie ma w nim żelatyny!
- No bo w składzie są "żywe kultury bakterii"...

-Ryb też nie jesz?!
-No nie, przecież to mięso.
-Jak to? To niby czemu w piątki można je jeść?

Tata: O, co tak ładnie pachnie? Daj spróbuję.. Mmm... A to to jakiś taki kotlecik w sosie tak? Drobiowy chyba.
Mama: To bakłażan...
Tata: No mówiłem, że jakieś paskudne.


:-)

Izzi - 2009-03-01, 13:58

dawno nie uczestniczyłam w tak zajmującej konwersacji jak w ostatni piątek..
kolega mojego A rozpoczął opowieść o tym jak kiedyś był z kumpelą w wegetariańskiej restauracji: ..i przynieśli mi normalnie całą miskę jakiejś trawy!! no normalnie miska trawy!! (fajnie! -pomyślałam- to byłeś chyba w jakimś kofi szopie :mrgreen: a nie w restauracji?!) ..i wiecie co w tej trawie były takie fajne paseczki mięsa!! ..i tak się tym najadłem! serio! nawet dobre to wegetariańskie jedzenie!
na co ja: to raczej nie była wegetariańska restauracja skoro serwowali mięso!
a kolega: była!
ja: w restauracji wegetariańskiej nie ma mięsa!
kolega: dlaczego? przecież w tamtej było! (pomyślałam- dobra! nie chce mi się z tobą gadać) ..w ów kolega po chwili: echh ..ale rodzice to mieli z tobą problem jak mieszkałaś z nimi..
na co ja: a dlaczego?
na co ów: no bo nie jesz mięsa!
i ja: (ależ mi ciebie szkoda ograniczony człowieczku - pomyślałam) i powiedziałam: oni też nie jedzą :mrgreen: (hihi takie małe kłamstewko)
na co kulega: :shock:

kamma - 2009-03-01, 16:32

Izzi, dobry patent :)
agaB - 2009-04-06, 00:18

mandy_bu napisał/a:
moje ;-) ulubione pytanie "to co Ty jesz jak nie jesz mięsa?"

Żyjesz tylko powietrzem :-)
Jakby nic innego nie było do jedzenia, tylko mięsko.
Właśnie zastanawiam się jak przeżyje zbliżające się święta. Już oznajmiła mamie, że przyjadę ze swoim jedzeniem :mryellow:

[ Dodano: 2009-04-06, 00:24 ]
Anna córka Róży napisał/a:
Kilka autentycznych "dialogów z życia wegetarian", ściągniętych z neta: :-)

Babcia: Oleńko, a jak wyjęłam z zupy udko, to ją zjesz?
Ja: Nie babciu, nie zjem.
Babcia: To ja je włożę z powrotem.


- Nie dam Ci zjeść tego jogurtu....
- Czemu? Nie ma w nim żelatyny!
- No bo w składzie są "żywe kulty bakterii"...

:-)

:-D :-D :-D Ubawiła się nieźle czytając powyższe teksty.

bluszcz - 2009-04-07, 13:42

Anna córka Róży napisał/a:
Kilka autentycznych "dialogów z życia wegetarian", ściągniętych z neta: :-)

Rozmawiałam z pewną panią. W skrócie:
- Więc jesteś wegetarianką, tak? Nie jesz mięsa?
- No tak, zgadza się.
- A co ci np. mama w domu gotuje?
- Hym, no na przykład bakłazany.
- Dobre to jest? To jakis ptak? Prawda?


rotfl x 1000 :-)

Anja - 2009-04-08, 21:25

No to jeszcze kilka tekstów z "reala" (chociaż czasem nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać...): :->


Pani od religii: [...]no to tak jakby nie zjeść kiełbaski ze święconki. Przecież każdy z was je prawda?
Ja: Ja nie jem
Pani: A dlaczego?
Ja: Bo jestem wegetarianką.
Pani: Kiedyś spotka Cię jakieś zło i będziesz wtedy żałowała, że ze święconki nie jadłaś!
Ja: Jajka jem.
Pani: Dobrze, że przynajmniej jajka, ale to i tak nie wystarczy!

Kolega, słysząc, że jestem wege: Ale wiesz, że będziesz anorektyczką? Spokojnie... Pomogę Ci, jakoś wyjdziesz z tego nałogu.

Moja kumpela: Ja tez jestem wegetarianką, ale nieraz jem wędlinę...

Babcia: No kochana, to ja Ci dam kabanoska i co do tego?
Basia: Ale babciu, kabanos to mięso..
Babcia: Aaa... no tak..jaka głupia jestem, skleroza... Ale szyneczki zjesz?

- Ryb też nie jesz?!
- No nie, przeciez to mieso.
- Jak to? To niby czemu w piątki można je jeść?

U mnie: Zjedz, nikomu nie powiemy.

Obiadek rodzinny na świeżym powietrzu, na środku stołu stoi dzbanek z sokiem, do którego wpadła muszka owocówka. Wyławiam ją łyżką, nalewam sobie soczek i wypijam.
Mój tata: Boże, przecież w tym było mięso. Wypiłaś to!
Ja: Tato, litości....
On: To już nie jesteś wege?

Kierowniczka na koloni: Czemu nie jesz hot-dogów?
Ja: Bo jestem wegetarianką.
K:No i co z tego?
Ja: No i to że nie jem mięsa?
K:Ale parówki to nie mięso! Pełno tam chemikaliów i wody a mięsa zaledwie z 20%!

- Babciu ja nie jem mięsa, jestem wegetarianką!
- O Jezusicku! A to się da wyleczyć?!

Tata: Chcesz kawałek kiełbasy?
Ja: Nie, nie chcę kawałka KIEŁBASY!!!
Tata: Ja tylko tak, żebyś nie czuła się pominięta...

Capricorn - 2009-04-08, 21:30

Anna córka Róży napisał/a:

Pani od religii: [...]no to tak jakby nie zjeść kiełbaski ze święconki. Przecież każdy z was je prawda?
Ja: Ja nie jem
Pani: A dlaczego?
Ja: Bo jestem wegetarianką.
Pani: Kiedyś spotka Cię jakieś zło i będziesz wtedy żałowała, że ze święconki nie jadłaś!
Ja: Jajka jem.
Pani: Dobrze, że przynajmniej jajka, ale to i tak nie wystarczy!


łoboże! :mrgreen:


Cytat:
Zjedz, nikomu nie powiemy.


moja babcia tak do mnie mówiła ;-)

bodi - 2009-04-09, 00:06

Anna, co za teksty... :mryellow: w sumie nie wiem który lepszy, no ale ten o kielbasie ze swieconki najbardziej absurdalny (a jaki na czasie ;) )
i babcia ze sklerozą słodka :mryellow:

kamma - 2009-04-09, 10:16

no i kierowniczka kolonii wymiata :lol: :lol:
zina - 2009-04-09, 22:39

Anna córka Róży, normalnie nie wiadomo czy plakac czy sie turlac po dywanie :lol:
Anja - 2009-04-22, 07:14

W szkole na przerwie:
koleżanka: Dziś trzeba jeść tylko kanapki z żółtym serem…
ja: A to dlaczego?
k: No co ty? Przecież dzisiaj jest post, Popielec…
ja: Aha.
k: A ty z czym masz kanapkę?
ja: Z pasztetem sojowym i ogórkiem.
k: Z pasztetem!!!???
ja: Ale sojowym.
k: No to co?! Ale to jednak pasztet...!

Obiad.
Mama: Monisiu, zjedz sobie teraz kurczaczka, a później znowu nie będziesz jadła mięsa…

Tata: Dlaczego nie jesz mięsa? Przecież ty cała jesteś zbudowana z mięsa?


k: Chcesz fajka?
ja: Nie, dzięki.
k: Aaa, bo ty wege jesteś, więc możesz palić tylko trawę…

Naprawdę nie jesz mięsa? To co ty jesz, same zupy?

Na wycieczce klasowej:
Ja do kucharki: Proszę nie wkładać mi ryby...
Kucharka (z oburzeniem): Co to jest, przyjechała paniusia z Warszawy i będzie mi tu wybrzydzać?! A ja specjalnie dla wegetarian ryby usmażyłam!

Moja nauczycielka, usłyszawszy, że nie jem karpia na święta:
-Nie wolno tak łamać naszej polskiej tradycji!

Babcia kolegi:
- A jajecznicę na kurkach mogę ci usmażyć? Czy nie możesz jeść, bo to kura?

Ktoś z rodziny: Wyszukujesz te przepisy w internecie, które do niczego sie nie nadają [puszka.pl]. Napisał je jakiś idiota w 5 minut, co gotować nie umie... Ty wiesz, że nad takim schabowym, czy rosołem, to ludzie pracowali tysiąc lat?

- No zjedz szyneczkę...
- Daj spokój... Nie mogę na to patrzeć...
- Ojej, to sobie serkiem przykryj!

Capricorn - 2009-04-22, 08:12

pasztet i trawa wymiatają :D
Izzi - 2009-04-22, 08:15

trawa rulez :lol: :lol: hmmm ganja?
Cytrynka - 2009-04-22, 09:32

Trawa i pasztet najlepsze:-)
maryczary - 2009-04-22, 14:25

Anna córka Róży, :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
fasola - 2009-04-22, 21:07

A mi najbardziej spodobała się szyneczka przykryta serkiem :lol: :lol: :lol:
agaB - 2009-04-23, 22:05

fasola napisał/a:
A mi najbardziej spodobała się szyneczka przykryta serkiem :lol: :lol: :lol:

Mnie też.
A teraz autentyczna rozmowa z moją mamą:
Mama chciałam nałożyć mi na talerz mięso.
Ja: mamo, ja nie jem mięsa
Mama:ale to tylko cielęcinka :roll:

martka - 2009-04-23, 22:34

Anna córka Róży, no piekne po prostu :lol:
Amanii - 2009-04-23, 23:18

Anna córka Róży napisał/a:
Wyszukujesz te przepisy w internecie, które do niczego sie nie nadają [puszka.pl]. Napisał je jakiś idiota w 5 minut, co gotować nie umie... Ty wiesz, że nad takim schabowym, czy rosołem, to ludzie pracowali tysiąc lat?
TO jest największy absurd jaki w życiu "słyszałam" :)
myślałam, że żaden argument mnie już nie zdziwi, że wszystko to było itp.. a tu proszę :)

Flippi - 2009-04-24, 10:49

Anna córka Róży, dawno się tak nie ubawiłam :lol: :lol: :lol: Masz, dziewczyno, talent do spisywania tych dialogów!
ChowChowww - 2009-05-27, 21:21

Podbijam temat, bo dopiero zaczynam i słyszę wiele ciekawych opinii na temat wegetarianizmu. Dla przykładu: dziś, gdy zakomunikowałam następnej kumpeli, że postanowiłam nie jeść mięsa, opowiedziała mi o swojej kuzynce, która przez wegetarianizm... zachorowała na białaczkę, bo mało wszystkich krwinek miała. Jak powiedziałam, że białaczka nie wybiera i chorują na nią wszyscy, a niejedzenie mięsa to na pewno nie przyczyna tego nowotworu, to odparła, że może i tak, ale mam się uspokoić, bo jeszcze jakichś chorób się nabawię.

Ech, ja tylko nie potrafię zrozumieć jednego: co ludziom do tego, co robi kto inny :roll: ? Ludzie chyba nie potrafią znieść odmienności od standardu :evil: ...

kamma - 2009-05-27, 22:56

ChowChowww, dobre podsumowanie. Mnie też strasznie wkurza to wtykanie nosów w moje decyzje.
topcia - 2009-05-28, 01:47

assasello87 napisał/a:
ale mało miesa tam dalismy

:lol:

kofi - 2009-05-28, 08:25

Anna córka Róży napisał/a:

k: Chcesz fajka?
ja: Nie, dzięki.
k: Aaa, bo ty wege jesteś, więc możesz palić tylko trawę…

Ktoś z rodziny: Wyszukujesz te przepisy w internecie, które do niczego sie nie nadają [puszka.pl]. Napisał je jakiś idiota w 5 minut, co gotować nie umie... Ty wiesz, że nad takim schabowym, czy rosołem, to ludzie pracowali tysiąc lat?


Iiiiii, bosskie :lol:

Moje ostatnie mailowe dialogi z sister:
A: Nie używam L'Oreala ze względów światopoglądowych.
D: Zastanawiam się co jest nie tak, z L'Orealem, bo ja go własnie używam ze względów światopoglądowych.
A: Nie używam, bo nie jest na wegetariańskiej liście OK. (w taki trochę uproszczony sposób)
D: Ja uzywam, bo dostało ngrodę Gender (jakąśtam) jako firma przyjazna kobietom (zatrudnia matki po urlopach macierzyńskich itp.)

(Moja siostra jest zdeklarowaną feministką)

Potem o Kazi Szczuce (to juz live);
D: ...Kazia Szczuka jest buddystką...
A: O, to może nie je mięsa.
D: Pewnie nie je.
A: To ją lubię ;-)
D: O - to mamy koeljną wspólna ulubioną postać (po Doris Lessing i Manueli Gretkowskiej).
Szwagier: No tak, ale każda z was lubi ją z innego powodu. :->

koko - 2009-05-28, 18:54

Na obozie sportowym w czasach ogólniaka. Wege tylko ja i kumpela. Mięsożercy - śniadanko standard - masełko pomidorek wędlinka. Porcja specjalnie dla wege - masełko, pomidorek, serek topiony Hochland. Z szynką.
arahja - 2009-05-28, 19:37

koko napisał/a:
Porcja specjalnie dla wege - masełko, pomidorek, serek topiony Hochland. Z szynką.


AAaaaa, to jedno z najgorszych!!! Już widzisz z daleka serek, micha się cieszy na triumfatorską myśl - udało się! A tu taki klops. :evil:

koko - 2009-05-28, 20:54

Arahja, no właśnie, klops. Dokładniej szynka.

Acha przypomniało mi się jeszcze jedno. W restauracji Sybilla w Puławach przy okazji konferencji (w zgłoszeniu zaznaczałam że jestem wege). Pani przyniosła na talerzu ziemniaczki, surówki i kotlet schabowy. Więc mówię, że prosiłabym o porcję wegetariańską. Pani uśmiechnęła się, zabrała talerz. Po paru minutach przyniosła tą samą porcję z tym, że usunęła kotleta :-/

Kitten - 2009-05-29, 15:21

kofi napisał/a:
Potem o Kazi Szczuce (to juz live);
D: ...Kazia Szczuka jest buddystką...
A: O, to może nie je mięsa.
D: Pewnie nie je.
A: To ją lubię ;-)
D: O - to mamy koeljną wspólna ulubioną postać (po Doris Lessing i Manueli Gretkowskiej).
Szwagier: No tak, ale każda z was lubi ją z innego powodu. :->

Ja ją lubię zarówno ze względu na feminizm, jak i na wegetarianizm :mrgreen: . Choć o tym ostatnim dowiedziałam się dopiero z wywiadu w ostatnim Vege ;-)

neuro - 2009-05-29, 15:39

arahja napisał/a:

Moje ostatnie mailowe dialogi z sister:
A: Nie używam L'Oreala ze względów światopoglądowych.
D: Zastanawiam się co jest nie tak, z L'Orealem, bo ja go własnie używam ze względów światopoglądowych.
A: Nie używam, bo nie jest na wegetariańskiej liście OK. (w taki trochę uproszczony sposób)
D: Ja uzywam, bo dostało ngrodę Gender (jakąśtam) jako firma przyjazna kobietom (zatrudnia matki po urlopach macierz


Dobre, nadawałoby się jako ilustracja do tematu o zwierzętach mięsożernych ;)

arahja - 2009-05-29, 22:37

Kitten napisał/a:
Choć o tym ostatnim dowiedziałam się dopiero z wywiadu w ostatnim Vege


Akurat Kazia wegetarianką nie jest ;)
Co nie zmienia faktu, że zapunktowała i w moich oczach jako "fanatyczka" ekologicznej żywności.

Izzi - 2009-06-08, 12:00

..to w sumie dialog to nie był ale..
wczoraj miałam miałam okazję zasiąść przy stole z osobnikami różnej maści i pani z naprzeciwka dopytywała ..i stwierdzała:
- a czy pani długo nie je mięska??
- 9 lat
- oOo a nie korcą pani te miłe zapaszki??
- nie
- oj ja to jakbym nie jadła mięsa toby przytyła!! bo jak mnie kiedyś wątroba bolała i lekarz kazał ograniczyć mięso to obżerałam się słodyczami!!
- (haha to teraz będę mówiła, że nie jem mięsa z powodu wątroby ..albo wątróbki!!)
..i pani dalej
- bo to przychodzi w życiu taki okres, że np mięso zaczyna obrzydzać!! mnie np też obrzydzenie bierze na niektóre potrawy. a synowi mojej koleżanki też mieso się obrzydziło i też jest wegetarianinem tylko to staaaasznie dużo roboty bo ona musi mu teraz cały czas te ryby przyrządzać!!
- aha (odpowiedziałam tylko, bo z takimi osobnikami raczej nie ma co dyskutować, a i energii na to mi szkoda!)

Flippi - 2009-06-08, 13:06

Izzi napisał/a:

- oOo a nie korcą pani te miłe zapaszki??)

Ło Jezu... :-x :lol:
Ja w sobotę przeżyłam koszmar grillowy :evil:

sylv - 2009-06-08, 13:14

koko napisał/a:
Więc mówię, że prosiłabym o porcję wegetariańską. Pani uśmiechnęła się, zabrała talerz. Po paru minutach przyniosła tą samą porcję z tym, że usunęła kotleta

od pewnego czasu w takich sytuacjach urządzam małą scenkę. za to mój mąż - scenę godną La Scali ;)
rozumiem pomyłki, przegapienia, i nie czepiam się, że ktoś mi mięso poda. ale kiedy WYRAŹNIE mówię, co chciałam i że jestem wege, a ktoś robi taki numer, to jest już zwykła bezczelność i brak szacunku. a wtedy - no mercy :evil:

Izzi napisał/a:
- aha (odpowiedziałam tylko, bo z takimi osobnikami raczej nie ma co dyskutować, a i energii na to mi szkoda!)

ano :D

kofi - 2009-06-08, 18:52

Izzi napisał/a:
bo ona musi mu teraz cały czas te ryby przyrządzać!!

:roll:
Jak to dobrze, że R. nie je ryb 8-)

koko - 2009-06-08, 21:29

sylv napisał/a:

od pewnego czasu w takich sytuacjach urządzam małą scenkę. za to mój mąż - scenę godną La Scali ;)
rozumiem pomyłki, przegapienia, i nie czepiam się, że ktoś mi mięso poda. ale kiedy WYRAŹNIE mówię, co chciałam i że jestem wege, a ktoś robi taki numer, to jest już zwykła bezczelność i brak szacunku. a wtedy - no mercy :evil:


Ha ha a jaki przebieg ma zwykle taka "scenka"? Może jest to coś do szerszego zastosowania? Mnie do tej pory w takich sytuacjach po prostu wszystko opadało...

Lily - 2009-06-08, 21:47

My jakoś nie możemy pojąć, jak ktoś może urządzać sceny gdzieś w restauracji, pewnie dlatego często zapominają nas obsłużyć, bo przeczuwają, że nie będziemy się awanturować. Kiedyś dostałam pizzę z salami zamiast pieczarek, tez nic nie powiedziałam.
sylv - 2009-06-08, 23:13

koko napisał/a:
Ha ha a jaki przebieg ma zwykle taka "scenka"?

kilka prostych acz upartych pytań, np. "czy ja nie powiedziałam, że chcę posiłek wegetariański"? "co to jest"? (w sensie na talerzu), "dlaczego dostałam to a nie to, o co prosiłam" oraz zawsze działające pytanie: "co by bylo, gdybym na mięso była uczulona"? oraz żądanie wyjaśnienia, dlaczego zostałam tak potraktowana. i już nam się zdarzyło wyjść po prostu bez płacenia, bo niby za co?

Lily napisał/a:
My jakoś nie możemy pojąć, jak ktoś może urządzać sceny gdzieś w restauracji,

nie rozumiem, co tu jest do pojmowania. proszę wyraźnie, zostaję olana albo zlekceważona, a w końcu za to płacę, więc.. ?

Malati - 2009-06-08, 23:17

-----
strzeszynek - 2009-06-08, 23:28

A mnie się po prostu wydaje, że nie każdy ma odpowiednią siłę przebicia. I czasem krew się w środku burzy, a mimo to trudno powiedzieć komuś do słuchu. Na szczęście, jeśli chodzi o mnie, z wiekiem robię się coraz bardziej asertywna :-) Trochę z innej beczki (ale w temacie) - nie zapomnę miny lekarki małego, gdy uparcie żądałam odpowiedzi na niewygodne pytania ]:-> Aż szukała wsparcia u kolegów-lekarzy ;-)
bojster - 2009-06-08, 23:32

sylv napisał/a:
zawsze działające pytanie: "co by bylo, gdybym na mięso była uczulona"?


Hehe, pamiętam jak kiedyś kupując jakąś bułkę zapytałem czy jest bez jajka. Pani ekspedientka zapewniła mnie że tak. Nauczony doświadczeniem zapytałem, czy jest pewna. Odparła, że ona ich nie piecze, ale na pewno są bez jajka. Na co ja wymruczałem, „no dobrze, może przeżyję”. Na co Pani zbladła i zabrała mi prawie tę bułkę mówiąc że ona nie może brać za to odpowiedzialności, bo 100% pewności nie ma. :mryellow: :oops:

Ps. Bułkę oczywiście zjadłem. Pytanie było pro forma, bo smarowana białkiem na pewno nie była, a do środka raczej nikt jajka nie ładuje. ;-)

Ewa - 2009-06-09, 07:33

bojster napisał/a:
„no dobrze, może przeżyję”. Na co Pani zbladła i zabrała mi prawie tę bułkę
:mrgreen:
sylv - 2009-06-09, 09:50

strzeszynek napisał/a:
A mnie się po prostu wydaje, że nie każdy ma odpowiednią siłę przebicia. I czasem krew się w środku burzy, a mimo to trudno powiedzieć komuś do słuchu. Na szczęście, jeśli chodzi o mnie, z wiekiem robię się coraz bardziej asertywna

fakt. to mniej więcej miałam na mysli pisząc:
sylv napisał/a:
od pewnego czasu w takich sytuacjach urządzam małą scenkę. za to mój mąż - scenę godną La Scali

D. potrafi zawalczyć, naprawdę - i to nie tracąc klasy ;)
JA w momencie kiedy ktoś z obsługi naprawdę zachowuje się bezczelnie w takiej sytuacji dochodzę do setki w 5 sekund, więc po prostu wstaję i wychodzę, co by uniknąć grubszej awantury, bo mam wrażenie, że mogłoby być naprawdę niemiło :evil: ( na szczęście zdarzyło się to tylko 2 razy).

koko - 2009-06-09, 10:08

Mnie takie sytuacje zdarzały się tylko wtedy, gdy w restauracji byłam gościem a nie klientem i wtedy po prostu z kpiącą miną znad fury ziemniaków pytałam, czy to już cały obiad i czy w związku z tym mogę poprosić o chleb, żeby chociaż czymś wypełnić żołądek.
A czasem w ogóle nic nie mówiłam, to chyba zależy od kalendarza ;-)

kiciakasia - 2009-06-09, 15:09

ja mam od dwoch lat problem z moja wykladowczynia, bo to jest chinka i w dodatku ma wywindowany w kosmos jakis instynkt macierzynski, bo mojej grupie na zajecia ciagle przynosi jakies kluchy chinskie,diabelnie tluste i przemiesne.usilowalam ja przekonac, ze ja,jako wege to miesa nie jadam i ze podziekuje,ale ona sie uparla strasznie, ze zrobi mi cos bez miesa.no i przyniosla jakies tam baodze czy dziaodze, a miecho bylo czuc z kilometra.po czym z usmiechem do mnie: " no meat,just sausage" :shock:
koko - 2009-06-09, 15:19

Tak na dobrą sprawę, z tego co powszechnie wiadomo, w kiełbasie i parówkach mięsa nie ma (jest za to wszystko inne), także ta pani niewiele się pomyliła...
kiciakasia - 2009-06-09, 16:00

w sumie jedza wegetarianskie kaczki,wiec czemu nie.
Lily - 2009-06-09, 17:31

sylv napisał/a:
nie rozumiem, co tu jest do pojmowania. proszę wyraźnie, zostaję olana albo zlekceważona, a w końcu za to płacę, więc.. ?
więc po prostu nie lubię patrzeć, jak się ktoś awanturuje ;) zwłaszcza że często się dostaje osobie, która wcale tego nie przyrządzała, aczkolwiek nie znam się na układach panujących w takich miejscach, może to kelner jest odpowiedzialny za to, co przynosi, a nie ten, co przyrządza; ja nie mówię, że trzeba przyjąć co dają, po prostu wspominam o swoich odczuciach; poza tym z moją fobią wykłócanie się o cokolwiek nie wchodzi w grę po prostu (A. to inna bajka, ale on też nie powie, że coś jest nie tak, tyle że z innych względów)
Kat... - 2009-06-10, 00:17

To nie dialog a monolog bo szczęka mi opadła i nie byłam nic w stanie odpowiedzieć
Sąsiadka opowiadała rozbawiona jaki jej wnuczek (2 lata) jest słodziutki. Przychodzi w nocy, pakuje się jej do łóżka i wydaje polecenia: pić, kołdra, kiełbasa, drap.
Yyyyy

Byłam kiedyś z tym dzieciaczkiem i jego mamą na spacerze, na którym jadł olbrzymiego batona- jakiegoś prince polo albo princesse- w czekoladzie XXL. Ja bym na raz na pewno nie zjadła. Męczył go z godzinę po gryzie. Wchodzimy na klatkę a mama do synka trzymającego kawałeczek lekko roztopionego batona w rączce:
-No kończ kończ bo idziemy na obiad :shock:

koko - 2009-06-10, 09:55

Kat, tak się właśnie chowa prawidłowo wzorowego konsumenta.
A czy Ty nie masz przypadkiem wśród okolicznych matek opinii wyrodnej, co to dziecko katuje nie dając batona i kiełbany?

Kat... - 2009-06-10, 10:03

Nie gadam z okolicznymi. Z Wami gadam :-D
Mój Zygmunt za mały żeby to było katowanie ale jak podrośnie to na bank będę wyrodna i będą na mnie opiekę społeczną nasyłać bo nie dość że mięsa to jeszcze mleka nie daję dziecku. Jak dziecko ma się prawidłowo rozwijać be danonków? No jak? :-P

sylv - 2009-06-10, 10:08

Lily napisał/a:
więc po prostu nie lubię patrzeć, jak się ktoś awanturuje zwłaszcza że często się dostaje osobie, która wcale tego nie przyrządzała, aczkolwiek nie znam się na układach panujących w takich miejscach, może to kelner jest odpowiedzialny za to, co przynosi, a nie ten, co przyrządza;

nie no, spoko, mało ważne jst to, że płacisz za usługę, a ktoś w dupie ma Twoje zamówienie, trzeba siedzieć cicho, bo nie wiadomo, "kto jst odpowiedzialny" - no przepraszam bardzo, ale akurat jedyną NA PEWNO nie odpowiedzialną osobą w tym momencie jest klient. no i domaganie się głośno i wyraźnie tego, za co się płaci (więc żadna łaska) jest TAKIE NIEELEGANCKIE. :-?

każdy ma prawo do swoich poglądów na "robienie scen". ale szczerze mówiąc jestem w szoku, że będąc wege (i wiedząc, że to jest raczej istotna sprawa) można "nie pojmować" że jak wegetarianin dostaje mięso w momencie, kiedy wyraźnie go nie zamawia i w dodatku ma za to zapłacić, to ma prawo poczuć się olany i domagać się rekompensaty/zmiany, a już na pewno w przypadku, kiedy ta wymiana ogranicza się do ściągnięcia mięsa z talerza. nie rozumiem też, dlaczego też nazywania takiej sytuacji "wykłócaniem" - to nie jest żadna wymiana argumentów, tylko żądanie wywiązania się z płatnej usługi.

koko - 2009-06-10, 10:55

Kat, no właśnie, a kiedy Zygmunt wyrośnie na zdrowego i sprytnego chłopca, to okoliczne matki nie przyznają Ci racji, tylko powiedzą: "Patrzcie, jak ładnie wyrósł.... mimo, że go tak katowała".
BTW: Teraz już wiem, skąd Twój nick :-D

Sylv, no właśnie, gdybyś w restauracji poprosiła o danie, które nie będzie zawierać marchwi, to takie dostaniejsz. Gdy poprosisz bez mięsa - albo Cię oleją, albo potraktują jak odmieńca.

sylv - 2009-06-10, 12:41

koko napisał/a:
Sylv, no właśnie, gdybyś w restauracji poprosiła o danie, które nie będzie zawierać marchwi, to takie dostaniejsz. Gdy poprosisz bez mięsa - albo Cię oleją, albo potraktują jak odmieńca

nie no, to się raczej rzadko zdarza. co nie zmienia faktu, że nie powinno - pamiętam taką sytuację, że zamówiłam sałatkę i poprosiłam bez kurczaka, a panna która przyjmowała zamówienie głupio się zaczęła śmiać. zapytałam, co jest takiego śmiesznego w tym co powiedziałam co ją nieco otrzeźwiło :/ to już nie jest przypadek, pomyłka ani niewiedza. to jest zwykła bezczelność i brak elementarnej wiedzy z zakresu obsługi klienta.

kasienka - 2009-06-10, 13:12

Kelnerki czasem robiły duże oczy, jak M. zamawiał grecką bez fety ;) Choć to akurat w miarę zrozumiałe, bo w końcu ta feta jest podstawą sałatki greckiej niemalże, ale co zrobić, jak nigdzie nie było wegańskich sałatek, no.

Jako kelnerka od lat wielu nie lubię chamskiego wykłócania, się , kiedy nie ma ku niemu podstaw. Gdyby jednak zdarzyła mi się taka sytuacja i podałabym komuś coś, czego nie zamawiał, chyba spaliłabym się ze wstydu...a na pewno nie - wykłócała. Nawet gdybym podała sałatę z pomidorem a miała być bez pomidora, choć przyznam, że w takich sytuacjach, zdarzało mi się po prostu tego pomidora wyjmować niezauważalnie ;) i dodawać więcej czegoś innego w zamian.

Swoją droga, oczy mi się szeroko otwierają, jak wspominacie o wizytach za proszonych obiadach, gdzie dla Was były tylko ziemniaki. Moim zdaniem to jest totalne chamstwo ze strony zapraszających, skoro nie zamówili porcji wegetariańskich, albo obsługi skoro jako porcję wegetariańską podała pyry. W poprzednim lokalu, w którym pracowałam kilka lat zawsze na "imprezy" przygotowywałyśmy tez na wszelki wypadek trochę rzeczy wege, obowiązkowo jakąś sałatę bez mięsa, kanapki jeśli miały być, z serem lub czymś innym itd.

Ale to pewnie kwestia podejścia do klienta. W odjebanej za przeproszeniem restauracji z której właśnie się zwalniam nie ma nawet opcjji wymienienia np. sera z greckiej na pomidory suszone, ewentualnie mogą dołożyć więcej pomidorków ;) A jako danie wegańskie kelnerka poleciłaby pierogi z riccota ]:->

sylv - 2009-06-10, 13:50

kasienka napisał/a:

Jako kelnerka od lat wielu nie lubię chamskiego wykłócania, się , kiedy nie ma ku niemu podstaw. Gdyby jednak zdarzyła mi się taka sytuacja i podałabym komuś coś, czego nie zamawiał, chyba spaliłabym się ze wstydu...a na pewno nie - wykłócała.

właśnie. ja pracowałam w Londynie jako kelnerka jakiś czas i ogólnie nie wyobrażam sobie, jak można w ogóle siętak zachować? jakieś podśmiechiwanki, przewracanie oczami, zbywanie klienta...
kasienka napisał/a:
Nawet gdybym podała sałatę z pomidorem a miała być bez pomidora, choć przyznam, że w takich sytuacjach, zdarzało mi się po prostu tego pomidora wyjmować niezauważalnie

dobrze, że nie trafiłaś na kogoś uczulonego na pomidora :->
kasienka napisał/a:
W odjebanej za przeproszeniem restauracji z której właśnie się zwalniam nie ma nawet opcjji wymienienia np. sera z greckiej na pomidory suszone, ewentualnie mogą dołożyć więcej pomidorków

i to jest niestety często spotykana sytuacja.

kasienka - 2009-06-10, 14:34

Nie,powodem było nielubienie pomidorów ;)
sylv - 2009-06-10, 14:59

D. zawsze planuje odegranie jakiejś sugestywnej sceny ataku straszliwej alergii w takim przypadku (wyjęcia mięsa "po cichu"albo zostawienia go w potrawie) ale jakoś do tej pory nic z tego nie wyszło. zresztą ja bym chyba umarła ze śmiechu :lol:
bodi - 2009-06-10, 16:47

kilka dni temu odwiedziłam meczet, był to swego rodzaju dzień otwarty ;) korzystając z okazji zapytałam gospodynie o to jak często zdarzają się wegetarianie wśród muzułmanów, w odpowiedzi usłyszałam (uwaga!)

- Ale my wszyscy jesteśmy wegetarianami, jemy tylko mięso halal*.

:shock:

* z rytualnego uboju

Coco - 2009-06-10, 18:23

Ostatnio uslyszalam od kolezanki ze ona nie rozumie jak ja moge nie dawac miesa dzieciom, ze rozumie ze sama nie jadam ale cyt. " przeciez tu chodzi o dzieci!" Podczas naszych kilku ostatnich spotkan widzialam jak jej roczne :!: dziecko zajadalo miedzy innymi paczka, ciasto z lukrem , lizaka :shock:
bodi napisał/a:
- Ale my wszyscy jesteśmy wegetarianami, jemy tylko mięso halal*.


:shock:

kłaft - 2009-06-11, 12:36

stołówka na moim wydziale, ja zamówiłam pierogi ruskie BEZ BOCZKU. Doczekałam się swojej porcji, parzę, a na talerzu pierogi pływają w tłuszczu i w boczku, oczywiście :-/

ja: przepraszam, zamawiałam pierogi BEZ boczku
pan ze stołówki: to sobie pani go zdejmie (i poszedł)
ja: o.O ...

ikkunaprinsessa - 2009-06-11, 13:15

to trochę dialogów z mojego życia :d

w stołówce:
x: czemu nie weźmiesz sobie tych ziemniaków, dobre są
ja:bo nie wiem na czym smażone
x: a co? wyczułabyś, że na smalcu są np?
ja: no tak, to czuć przecież
y: no jasne, że się wyczuwa bo na smalcu to lepsze zawsze!

na imieninach u dziadka:

x:a ciasta to czemu nie jesz? takie dobre, z galaretką. co? też tam gdzieś mięso mielone wepchali?
ja: [no comment]

x:no tak, Ala jak zawsze nie ma co jeść. mięsa nie.. to może rybkę?
ja: ryba to też mięso
x:taak? a no może i tak.... to jak rybki nie, to może śledzika chociaż

:lol:

kasienka - 2009-06-11, 13:25

A mi się bardzo podobał tekst z greckiego wesela:
"jak to nie je mięsa!!!???
ach, to nie szkodzi, w takim razie zrobię baraninę"
czy jakoś tak. ;)

Amanii - 2009-06-11, 14:27

W ogóle super scena :D Taka głucha cisza nastała :D też się tak czasem czułam przy podobnych okazjach (pierwszy przyjazd do chłopaka, wiadomo, każdy chce dobrze wypaść a tu trzeba kotleta odłożyć, albo poprosić chłopaka żeby wcześniej uprzedził jakoś delikatnie, zawsze mnie to krępowało :P )
Izzi - 2009-06-12, 14:49

Amanii napisał/a:
pierwszy przyjazd do chłopaka, wiadomo, każdy chce dobrze wypaść a tu trzeba kotleta odłożyć, albo poprosić chłopaka żeby wcześniej uprzedził jakoś delikatnie, zawsze mnie to krępowało :P )
A. przed pierwszą moją wizytą u jego rodzinki uprzedził matulę, żem wege ..ale się objadłam wtedy :mrgreen: ..tylko chłopak jego siostry oznajmiał co chwila, że on to się nie zna na tym wege bo nie interesował się tymi moimi religiami :shock: :lol: ale dlaczego ja nie jem rosołu czy ryby?
Amanii - 2009-06-12, 16:27

Alg też uprzedził i obyło się bez rozmów na ten temat nawet :)

Ale mama mojego poprzedniego chłopaka (też została uprzedzona) częstując mnie rosołem powiedziała "no ja wiem, że na co dzień nie jesz mięsa, ale u nas to chyba możesz" :shock: W ogóle z tego co mówił mi Jarek, to trochę mu marudziła, że "wydziwiam", ale mi też nigdy złego słowa nie powiedziała :)

Izzi - 2009-06-12, 16:36

Amanii napisał/a:
"no ja wiem, że na co dzień nie jesz mięsa, ale u nas to chyba możesz"
nie no przecież to oczywiste :lol:
mandy_bu - 2009-06-12, 19:04

Moja teściowa jest mistrzynią świata w przekonywaniu mnie do mięsa ;-) już tyle lat i nie daje za wygraną :idea: ostatnio powiedziała
- zjedz rosołek, jest bez mięsa, całe mięso w garnku zostało :->

strzeszynek - 2009-06-12, 23:25

i co, zjadłaś? :-P
mandy_bu - 2009-06-12, 23:26

strzeszynek napisał/a:
i co, zjadłaś? :-P
:shock: :lol:

[ Dodano: 2009-06-12, 23:36 ]
strzeszynek, z jej strony to też był taki "żart" :-P .

nast - 2009-06-13, 11:50

ja ostatnio musiałam wysłuchiwać mnóstwo najróżniejszych uwag przy grilu .
na początku wszyscy dziwili sie moimi kotletami z cieciorki potem im smakowało :D
i tradycyjne pytania 'to co ty jesz ? '

ikkunaprinsessa - 2009-06-13, 18:15

Amanii napisał/a:

"no ja wiem, że na co dzień nie jesz mięsa, ale u nas to chyba możesz"


to u mnie w sumie podobnie jak mi babcia kawałek kiełbasy na świętach chciała wcisnąć i powiedziała "że chociaż w święta byś mogła nie wydziwiać i święcone zjeść!" :P

zina - 2009-06-13, 21:30

ikkunaprinsessa napisał/a:
"że chociaż w święta byś mogła nie wydziwiać i święcone zjeść!" :P

:shock:
Padlam :lol: :lol: :lol:

strzeszynek - 2009-06-13, 22:47

ikkunaprinsessa napisał/a:
chociaż w święta byś mogła nie wydziwiać i święcone zjeść!

Ech, bo z nami się żyć nie da. Jak nie mięso, to kostki Knorr albo sosy w proszku... Ja ostatnio wybrzydzałam przy wyborze oleju. 3 sklepy, dwa tygodnie wydziwiania, nim kupiłam ideał ;-) A teściowej to chyba przy mnie wszystko opada. Kiedyś kupiła dzieciom soczki (no, napoje). Na opakowaniu jak byk: BEZ KONSERWANTÓW. To ja, zamiast się cieszyć i dać dziecku, to złośliwie sztuczne barwniki i słodziki tam wynalazłam ]:->

neina - 2009-06-14, 02:52

Cytat:
słodziki tam wynalazłam ]:->
_________________

a propos, to mi tez wszystko opada, jak rodzice u nas w restauracji zamawiaja czterolatkom cole dietetyczna, bo zdrowsza od normalnej :roll:

Malati - 2009-06-14, 10:36

No z ta colą to przesada ]:-> .Barwione ,słodzone jakiś paskuctwem napoje to tez powszechne picie u dzieciaków :roll:
strzeszynek - 2009-06-14, 11:02

Ech, bo to kwestia (nie)czytania etykiet. No i ceny. 2 (a bywa że 3) litry czegoś z serii: woda, E..., E..., E..., E..., E..., konserwant, słodzik ;-) kosztuje niecałe 2zł, czyli mało kasy, dużo picia. A mnie się jeszcze wydaje, że w społeczeństwie pokutuje przeświadczenie, że cukier taki niezdrowy (dla dzieci już zwłaszcza), wywołuje próchnicę, itp. a słodziki nie...
Mnie zresztą wszystko opada, jak muszę tłumaczyć innym, co i dlaczego nie. Przykład? Teściowa bardzo gani jedzenie chipsów, podejrzewam że ze względu na skład (w ogóle). Ale z kostek rosołowych i rzeczy instant korzysta - a dla mnie to to samo :-| .

excelencja - 2009-06-15, 15:40

jestem pod wrażeniem całego wątku :) ))
iris - 2009-06-15, 16:17

mój kuzyn do mnie na weselu: nie jesz mięsa? (mamy słaby kontakt więc jakoś dotychczas nie był zorientowany w tej kwestii)
ja; nie jem
kuzyn: no ale jak?
ja: no jak jak? normalnie, nie jem i już
kuzyn: i żyjesz?
ja; jak widać
kuzyn: eee, na pewno już niedługo .....

kuzyn po chwili; i zdrowa jesteś?
ja: jak najbardziej
kuzyn: niemożliwe

Malati - 2009-06-15, 16:22

iris, kuzyn wymiata :mrgreen:
koko - 2009-06-15, 16:27

Iris, no tak, ten kontakt z kuzynem chyba słabym już pozostanie :mryellow:
es - 2009-06-15, 17:36

No tak trudne jest życie wegetarianina w tej kulturze.

Monolog(leżymy z żoną)
Ja:
- wiesz ja już jestem starszy muszę zacząć o siebie dbać aby być z Wami jak najdłuzej i sie Wami opiekować (jestem sporo starszy od żony)
Ona: ???
Ja;
- w mojej rodzinie ojciec umarł na zawał, brat ledwo przeżył zawał, mama dwa zawały, ja nie chce miec zawału
Ona;???
- po zatym chyba widzisz,ze moje jedzenie i pice jest o wiele tańsze i bardziej "ekonomiczne"
Ona: z irytacją lekką - to trzeba by przeliczyć.
Ja:
- Przystepuje do ataku (jako,że bardzo sie tym interesuję to juz sporo wiem) - daje więc wykład o o szkodliwosci cukru i słodzików - o soli - o gorącym tłuszczu( praktycznie kazdy przy temp 80" przechodzi w szkodliwy trans - o chemizacji tzw.gotowców - o tym czym faszeruja zwierzeta - czym faszerują mięso - o tym,że naturalne witaminy lepsze od sztucznych..........itd.itd.
Ona
-chrrrrr, hryyyy, zzzz, zzzz,zzzz,
A naprawde wczesna godzina była.

A z rodzinka radzę sobie w nastepujacy sposób.
Jeśli minie ktos "zaatakuje" podchodze do ich lodówki wyjmuje kilka puszek i opakowań i tez daję wykład - apotrafie mówic bardzo obrazowo- towarzystwo zaczyna chyłkiem wybywać - poczym chowam owe produkty z powrotem.
Zasłaniam sie też często dolegliwosciami - mój stały numer to pokazywanie wszystkim wyników badań i że lekarz KAZAŁ ograniczyc tłuszcze, smazone itp. jeśli chcę jeszcze życ.
Oczywiscie spotykam się z pukaniem w głowę- ale robia to osoby ograniczone umysłowo, jak to sie mówi lewopółmózgowcy jako że tylko tej połowy używają. W zależności od mojego nastroju ich ignoruje albo ględzę że mieso samo w sobie nie ma smaku, że jeśli sie je zostawi na godzine poza lodówką to zaczyna śmierrdzieć, że nawet sobie nie wyobrazaja jak to wyostrzyły mi się zmysły i trupa wyczuję na kilometr niczym owczarek niemiecki i w końcu każą mi sie zamknąć!!!!!!
Kiedys chyłkiem udało mi się podsłuchać jak mówili o mojej paranoi - oczywiście z tego skorzystałem i niemal na kazdym kroku dosłownie we wszystkim pokazywałem jakie to na nas czekaja zagrożenia. Dużo w tym prawdy. Ale najważniejszy jest efekt.
Moi teściowie - niewiele stosunkowo starsi od dawna wiedza,że nie mogą mi wcisnąć żadnego kitu -
była sprawa olejów - wyobraźcie sobie - oto tesciowa wyjmuje butelkę ventrolu (mieszanka olejów zimnych głównie lniany i chyba z rokitnika)ona pracuje w aptece i daje mi go w prezencie bo była przecena do uwaga 1grosza!!!!!!! i że oni takiego świństwa to pic nie bedą - porwaałem butlę chciwie i poprosiłem o wiecej. Za miesiąc tesciowa sie poważnie rozchorowała - nie ważne zresztą na na co - więc ja swoim zwyczajem dokonałem przeglądu jej leków a tam co???????? kapsułki z omegą 3 olejem lnianym i chyba jakims rybim. ;) )))))
Oni mieszkają na wsi - gdy trzeba tam jechać to albo źle sie czuje i boli mnie brzuch. Gdy nie ma juz wyboru - biorę plecak i wyładowuje go swoim prowiantem a gospodarze z lękiem i pewną dozą nieśmiałości użyczaja mi jednego palnika o nic już nie pytaja - no cóż wiedzą czym to grozi.
Ale powiem Wam tak miedzy nami - to smutne czasami jest - tak patrzyć jak sie zabijają -
przychodza goście i zaczynają od kawy z 3 łyżeczek po turecku +3 łyżki cukru + Smietanka w proszku i nie wiem dlaczego ale zaczynaja od ciast a potem harder and harder ale mnie już przy stole nie ma ponieważ ktoś musi zabawiać dzieciaki co z przyjemnością czynię.
Z partyjnym PZDR ;) )

vegan ciacho - 2009-06-15, 17:47

excelencja napisał/a:
jestem pod wrażeniem całego wątku :) ))


Ja tez :lol: Okropni ci weg***anie. Swieconki nie zjedza, dzieciom zaluja jedzenia i kolorowych soczkow i nawet u tesciowej musza wydziwiac (zazwyczaj na pewno z czystej zlosliwosci) :lol: :lol: :lol:

Ostatnio znajomy meza zapytal go jak to tak mozna dziecku miesa zalowac i skad ono bedzie mialo witaminy :shock: No i powiedzcie mi co tu takiemu odpowiedziec... Wiekszosc miesozercow wiedze na temat odzywiania ma zadna, a ciagle zaczynaja dyskusje na ten temat i do upadlego bronia swojego zdania :lol:

Amanii - 2009-06-15, 17:56

Właśnie najbardziej mnie rozwala, jak słyszę o tym, że "to niezdrowe przecież!" od kogoś kto dbanie o zdrowie i zbilansowanie swoich posiłków stawia na ostatnim miejscu, albo wręcz ma w dupie :) Nagle przy wegetarianach wszyscy stają się dietetykami i lekarzami, przy czym na co dzień 90% z tych osób w ogóle nie myśli o tym czy je zdrowo, czy niezdrowo i jakich składników sobie dostarcza.
Capricorn - 2009-06-15, 18:00

dla mnie nadal największym hiciorem tego wątku jest hasło:

walaija napisał/a:

ja dzieciom juz w szostym miesiacu podawalam rosol, wy tez powinniscie juz zaczac Malej dawac mieso (i ochrzcic)


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Zuzu - 2009-06-15, 21:58

Dialog mój [Z] ze ś.p. dziadkiem [D].


D: A Ty jesz mięso?
Z: Nie,dziadku,przecież wiesz,że nie jem od dziecka.
D: Ale kiełbaskę,szyneczkę jesz?
Z: Nie,nie jem.
D: Ale ryby jesz,prawda?
Z: Nie,przecież to też zwierzęta.
D: Ale takie z mrożonki jesz,tak?

Kiście mi opadły :-P

Ewa - 2009-06-15, 22:26

Zuzu napisał/a:
D: Ale takie z mrożonki jesz,tak?
:mrgreen:
koko - 2009-06-15, 22:54

Na skutek tego że i ja i mój chłopek jesteśmy wege, moja mama też przestała jeść mięso. Teraz już sobie nie wyobraża, jak mogła zjadać kogoś, kto miał oczka. Kiedyś mama była zajadłym (nomen omen) mięsożercą, ale teraz już właściwie nie chce o tym pamiętać. Kiedy przypominam jej, jak lubiła kotlecik zachowuje się, jakbym mówiła o zupełnie innej osobie (jaaa???).
Ostatnio, żeby ją lekko "dziugnąć" stanęłam oparta o futrynę pokoju, w którym mama robiła coś przy komputerze i spytałam najsłodszym jakim potrafię głosem:
- mamusiu, a jak smakuje móżdżek?
na co mama (nie odrywając oczu od komputera):
- spieprzaj.

kiciakasia - 2009-06-16, 00:25

ja mojej mamie ostatnio uswiadomilam,ze jestem wege(jakby nie zauwazyla przez te pare ladnych lat).jest nadopiekuncza,uwaza,ze wydziwiam,ale chce sie wylazac, bo jak gdzies zobaczy , to dumna pokazuje: "patrz, W E G E T A R I A N S K I E"
ale ostatnio mnie rozwalila
m: to jestes wegetarianka?
ja:tak
m:i nie jesz miesa?
ja:no wegetarianie nie jedza miesa
m:ale watrobke jakbym ci zrobila?

assasello87 - 2009-07-07, 23:43

facet mnie zabral n stopa i gadka o kebabach sie zaczela to mowie ze tego nie jem, on oczywiscie czemu no to ja ze jestem weganka, on sie pyta co to znaczy , no to tlumacze a koles ze smiertelna powagą. aha. rozumiem. ale kurczaka i rybe jesz, prawda? O_o
bojster - 2009-07-07, 23:58

assasello87 napisał/a:
facet mnie zabral n stopa i gadka o kebabach sie zaczela to mowie ze tego nie jem, on oczywiscie czemu no to ja ze jestem weganka, on sie pyta co to znaczy , no to tlumacze a koles ze smiertelna powagą. aha. rozumiem. ale kurczaka i rybe jesz, prawda? O_o


A ja kiedyś wziąłem autostopowiczkę i podwiozłem ją ze 200 km, w międzyczasie zatrzymaliśmy się na odpoczynek, bo upał był i w samochodzie niespecjalnie, więc zabrałem się za kanapki – chciałem poczęstować, to nie chciała; w zamian ona chciała mnie poczęstować ciasteczkami, na to ja odmówiłem. Po chwili namysłu dopowiedziała: wegańskie... :mrgreen: No i się okazało że trafił swój na swego, ciasteczka były bardzo smaczne. ;-)

PS. assasello87, a może to ty byłaś? :-P

Wretka - 2009-07-08, 09:57

bojster, ale super!
Alispo - 2009-07-08, 10:28

Niezłe :mryellow: Moja babcia niedawno chciala mi cos kupic i pytajac sie o jakies jedzenie dla wegan w sklepie uslyszala"A ja tez jestem weganką" :mryellow: Swoja droga wspolczuje dziewczynie bo jej sie oczywiscie oberwalo ze to jednak chyba niezdrowe itd ;-) a babcia teraz w szoku ze oprocz mnie sa jeszcze inni tacy dziwacy :shock:
Capricorn - 2009-07-08, 10:56

bojster, aaaaale fajnie :D
lilias - 2009-07-08, 16:36

bojster :mryellow:
kiszony - 2009-07-10, 20:35

rozmowa z gg z kolega który organizował ognisko:

Wtorek :: 19:53:59
kupcie sobie chipsy, ciastka co tam chcecie, i alko
ja kielbaski i co tam na grilla potrzebne kupie
a ty to nie wiem, kupie ci jakies salatki :D



ja mam dobrze z ludźmi, zawsze się wszyscy o mnie martwią że będę głodny ;d

assasello87 - 2009-07-11, 06:58

po odmowieniu spozycia czegos tam z galaretka
matka: ale czemu nie?
ja: bo to jest z zelatyny
m: no i?
j: a zelatyna jest z kosci swini.
m. i?
ja: a ja jestem veg.
m: no ale to sa kosci nie mieso.
ja; no ale tez ze zwierzecia.
m: ale przeciez i tak jak zabijaja ta swinie to i tak kosci zostaja
J; no wlasnie chodzi o to ze..
m: e tam , ty glupia jestes

mienta - 2009-07-11, 12:40

babcia: Masz tu zupę.
ja: Ale to z mięsa.
babcia: To sobie wyciągnij !

Amanii - 2009-07-11, 12:47

assasello87 napisał/a:

m: ale przeciez i tak jak zabijaja ta swinie to i tak kosci zostaja

to samo ostatnio mialam z kumplem :)

-a żelatyny czemu nie jesz? przecież te zwierzęta i tak są już martwe i po prostu wykorzystuje się ich kości..

ja: a mięsa czemu nie jem? przecież te zwierzęta i tak są już martwe i po prostu wykorzystuje się ich mięso.. ;)

kolega: ...

assasello87 - 2009-07-29, 13:16

nie dialog a sytyuacja:

bylam na konwencji tatuazu w gdansku. jest catering avocado z wege jedzeniem. i pierwszy dzien taka ucieszona mowie do kolezanki: patrz jak duzo jest tu wegów.
a na drugi dzien podchodze po tofuburgera i słysze:
" k****, tu wszystko bez miesa jest"
okazalo sie ze bylo tylko to jedno stoisko, zadnego "normalnego" jedzenia a moj tłumek wegan to zwyczajnie zdesperowani wyglodniali miesozercy
ech

koko - 2009-07-29, 19:33

Kolega i koleżanka z pracy załatwiali jakieś służbowe sprawy w kawiarni. Kolega poszedł do bufetu, za chwilę wraca z dwoma talerzami, na każdym z nich po 2 pączki.
Stawia jeden talerz przed sobą, drugi przed koleżanką i mówi:
- przyniosłem nam po 2 pączki, ale ponieważ jesteś wegetarianką, to chętnie zjem twoje pączki za ciebie.

Capricorn - 2009-07-30, 15:32

wege-niewege dialogi (i monologi) to ja mam we własnym domu.

Wojtasek, po zjedzeniu tofuburgera:
- BARDZO DOBRE TO MIĘSO,TYLKO SZKODA, ŻE Z WARZYW...

Alispo - 2009-07-30, 22:37

:mryellow: Ale jak bardzo dobre to czemu szkoda? :lol:
Capricorn - 2009-07-30, 22:56

bo on mięso bardzo lubi...
Lavinia - 2009-08-01, 16:54

Na grillu u mojej kumpeli wegetarianki (byli tez miesozercy ale jesli chcieli skonsumowac cos nie wege to musieli przyniesc "towar ze soba").

Wspollokatorka mojej kumpeli:- ja tez jestem wegetarianka- specjalnego rodzaju
ja: - tak? a jakiego rodzaju?
Wspolokatorka: - wiesz, jem mieso w y l a c z n i e z hodowli ekologicznych.
ja: :shock:

kocham_tramwaje - 2009-08-01, 21:51

Lavinia napisał/a:
Wspollokatorka mojej kumpeli:- ja tez jestem wegetarianka- specjalnego rodzaju
ja: - tak? a jakiego rodzaju?
Wspolokatorka: - wiesz, jem mieso w y l a c z n i e z hodowli ekologicznych.
ja: :shock:

:lol:

bojster - 2009-08-01, 21:53

Lavinia napisał/a:
Wspollokatorka mojej kumpeli:- ja tez jestem wegetarianka- specjalnego rodzaju
ja: - tak? a jakiego rodzaju?
Wspolokatorka: - wiesz, jem mieso w y l a c z n i e z hodowli ekologicznych.
ja: :shock:


No to była taka na forum też niedawno. Też zrobiłem :shock: :P

kofi - 2009-08-02, 11:58

To rzeczywiście s p e c j a l n e g o rodzaju. ;-)
assasello87 - 2009-08-08, 17:10

nie dialog ale sytuacja. rozdaje ulotki na miescie. i jedzie samochod ze swiniami na rzez :( no wiadomo jaki zapach. a obok przechodzi laska z hot dogiem i tekst " jaaaa, ale smrod" i zagryza parówke.
rozbawila mnie.


a tak poza tematem ostanio jak bylam w gd widzialam rodzinke (mama tata, na oko 2-3 letnie dziecko) z obiadem : frytki cola kebab z sosem - duza porcja. tak se pomyslalam ze ci rodzice chyba nie kochaja swojego dziecka.

Anja - 2009-08-08, 20:40

assasello87 napisał/a:
tak se pomyslalam ze ci rodzice chyba nie kochaja swojego dziecka.


oni by powiedzieli, że kochają... :-/

Malinetshka - 2009-08-08, 22:53

Ja myślę, że kochają, tylko nie są świadomi konsekwencji swoich wyborów......
mienta - 2009-08-11, 21:35

Dzisiaj byłam z koleżanką w McDonaldzie (a co, raz na jakiś czas możne :mrgreen: ). Kupiłam sobie loda, a ona mówi tak:

ona: Chyba wezmę hamburgera. Wiesz, ja chyba jadłam hamburgery tylko 2 razy w życiu.
ja: Ja nigdy nie lubiłam tych z Mc.

po chwili (dochodzi już do kasy):
ona: Ale ja naprawdę kupię tego hamburgera.
ja: Okej.
ona: A nie obrazisz się?

:mrgreen: :mryellow:

sylv - 2009-08-11, 21:54

Robiliśmy kolację dla moich rodziców i ich przyjaciół. w trakcie przygotowań dzwoni moja Mama:

M: Wiesz... tak sobie pomyslałam.... kupię jakąs wędlinę i przywiozę.
Ja: [w myślach:] :evil: #$%^&* :-x [werbalnie:] Mamo, wiesz przecież, że w NASZYM DOMU [ach, jak to fajnie powiedzieć po latach wysłuchiwania "dopóki mieszkasz w naszym domu" ]:-> ] NIE MA mięsa.
M: no.... dobra...

Przywiozła duszone grzyby ("Wiesz, Tatuś dzisaj zbierał"). załamałam się. moja matka nie wierzy, że w wieku prawie 30 lat jestem w stanie zrobić zjadliwą kolację :-? :roll:

ciąg dalszy:

Wszyscy zajadają nasze potrawy (a jakże ]:-> )
Przyjaciółka rodziców: Ale to jest super!
My: :mryellow:
PR: Ale Wy macie fajnie że możecie nie jeść mięsa.
My: :shock:
PR: No bo ja to bym tak nie mogła..
My: :shock: :shock:
PR: ale to wszystko fajne.. szkoda, że ja tak nie mogę.
My: :shock: :shock: :shock:

maryczary - 2009-08-11, 22:13

mienta, sylv, :mryellow:
Amanii - 2009-08-11, 23:21

sylv napisał/a:
PR: Ale Wy macie fajnie że możecie nie jeść mięsa.
My: :shock:
PR: No bo ja to bym tak nie mogła..


jaki to jest klasyk :D nie wiem skąd się to ludziom bierze... a w ogóle tekst "ja to bym tak nie mógł bez mięsa..." jest najbardziej oklepany ze wszystkich i nic nie znaczy :D dosłownie nic :D

Ostatnio pytam współlokatora, czy to Arahja zostawiła dla mnie pasztet z soczewicy w lodówce, czy to może jego.
On się skrzywił i mówi: "nieeee, ja nie jestem wegetarianinem, to na pewno jej, ja to bym tak nie mógł bez mięsa...".
Ja: wiesz, mój były chłopak też nie był wege, wcinał mięso, ale jak zrobiłam pasztet z soczewicy, to się zajadał ze smakiem :)
On: "eee... ja to bym tak nie mógł bez mięsa..."
Ja: no wiem, on też nie mógł... Ale te moje pasztety mu naprawde smakowały bardziej niż mięsne ze sklepu. A ty też chyba coś bez mięsa jesz czasem (np. sery)?
On: no nie wiem... ja to bym nie mógł bez mięsa żyć

podłamałam się :P ale ogólnie spoko jest, potem sobie pogadaliśmy dłużej i okazało się, że zna inne zdania :D

huanita - 2009-08-12, 10:08

Amanii :mryellow:
neuro - 2009-08-12, 10:31

Amanii napisał/a:
nie wiem skąd się to ludziom bierze... a w ogóle tekst "ja to bym tak nie mógł bez mięsa..." jest najbardziej oklepany ze wszystkich


Hej, też tak mówiłam w swoim czasie :D Że bez podsuszanej podwawelskiej nie wytrzymałabym. I bez kurczaka pieczonego, no jak to?! ;)

Naprawdę można nie wyobrażać sobie obiadu bez mięsa. Jak się nie chce tego wyobrazić :)

ina - 2009-08-12, 14:42

A mnie ostatnio ścięło, jak córka znajomych (lat 11) powiedziała, że tez by chciała być wegetarianką, ale jest uzależniona od mięsa :shock:
Kinia - 2009-08-12, 17:33

szczerze mowiac to ja to rozumiem, do czasu zostania wege tez sobie kiepsko to wyobrazalam, bo podstawe mojej diety stanowilo mieso ;)
no ale widac sie da tylko trzeba chciec :)

ja juz nie mam fajnych dialogow od jakiegos czasu. pomijajac to, ze 'ryba to nie mieso' to nic sie nie dzieje. chyba juz ludziom spowszednial moj wegetarianizm ;)

Tasak - 2009-08-12, 18:05

Ja we wszelkie tego typu dyskusje staram się nie wdawać, a wszystkie docinki, dowcipy itp. ignorować bo szkoda moich nerwów :) samo 'to co Ty jesz?!' wyprowadza mnie zazwyczaj z równowagi.. Ale kultowym tekstem jaki usłyszałam był tekst siostry zakonnej na religii w gimnazjum. Dopytywaliśmy się dlaczego ryby można jeść w post a mięsa nie na co odpowiedź była 'bo ryba nie jest ze świni.. ani z krowy!' :D
Amanii - 2009-08-12, 18:09

Tasak napisał/a:
'bo ryba nie jest ze świni.. ani z krowy!'

to rozumiem, że jagnięciną się można raczyć w dzień postny? :lol:

mnie z kolei ksiądz usiłował przekonać, że powinam w piątki mięso jadać, skoro nie jadam na co dzień, i że to by była taka moja forma umartwienia O_o

mienta - 2009-08-12, 18:53

Jak byłam w te wakacje 2 tygodnie na oazie, to ksiądz nic nie mówił na temat mojego wegetarianizmu, tylko jak widział mnie z czymś w stylu zupka chińska (zwykle nie jadam, ale tam bym bez nich umarła z głodu) to mówił ,,mięsa nie jesz, a takie świństwo wcinasz"... Ale jak mu wyklarowałam, że to tylko chwilowe, to już nic nie wspominał :)
kamma - 2009-08-12, 19:03

mi jeden ksiądz kiedyś powiedział, że z wegetarianizmu trzeba się spowiadać (w domyśle: bo to grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu).
Ewa - 2009-08-12, 19:16

Amanii napisał/a:
mnie z kolei ksiądz usiłował przekonać, że powinam w piątki mięso jadać, skoro nie jadam na co dzień, i że to by była taka moja forma umartwienia O_o
Fantastyczne!!! Brawo dla księdza ]:-> :mrgreen:
Kinia - 2009-08-13, 00:24

Jak bylam kiedys na obozie to uslyszalam, ze umieram, bo schodzil mi paznokiec (od tego sie zaczyna, potem miala reszta zejsc i wlosy wypasc itd) i to napewno od braku miesa ;) jak widac nie umarlam, a paznokiec zszedl, bo byl stluczony ;)
adzia2223 - 2009-08-15, 12:24

a mnie ostatnio babcia próbowała przekonać, że kaszanka jest z samej kaszy a pasztet DROBIOWY z puszki to sama..... bułka :shock: skąd jej to do głowy przyszło to ja nie wiem :lol:
blamagda - 2009-08-15, 19:30

Łoj, byłam dziś na urodzinach mojego taty i był jego kumpel "koniarz" - stadninę ma, uwielbia i szanuje konie bo mówi, że dzięki nim my żyjemy i Polska istnieje (a propos kawalerii konnej i koni udziału w wojnach i walkach). Zaatakował mnie za wegetarianizm. Powiedział, że jego znajomy poszedł do lekarza, nie jadł mięsa i po tej wizycie od razu zaczął jeść, bo o mało co nie przekrecił się na drugi świat przez tę dietę diabelską.
Potem jak się zapytałam, czy w takim razie konia też by zjadł, to powiedział, że konia nie, bo konie szanuje. A ja pytam czy krów nie szanuje w takim razie? On zmienił temat - wyszczerzył zęby i pokazał na swoje trójki górne i krzyczał że to są kły i że po to człowiek ma kły aby rozszarpywac nimi mięso i że mięso jeść trzeba, bo ludzie prehistoryczni też jedli!
I dlatego ja tak wyglądam - blada i nie za dobrze zbudowana, a on proszę - ogorzały ( na dworze kurna pracuje z tymi końmi, to jak może być blady?), silny! A ja jaka blada i oczy podkrążone o! o! (chyba nie zrozumiał słowa połóg i nie dostrzegł dziecia na moich rękach :evil: ). No i tyle... na szczęscie udało się jakoś zmienić temat... Mówiąc szczerze tymi kłąmi mnie trochę zbił z pantałyku - czy ktoś zna kontrargument na kły? :roll:

Lily - 2009-08-15, 19:32

Trzeba mu było powiedzieć, że chętnie zrezygnujesz z wegetarianizmu,a le będziesz jeść wyłącznie kiełbasę z konia :evil:
Capricorn - 2009-08-15, 19:38

Lily napisał/a:
Trzeba mu było powiedzieć, że chętnie zrezygnujesz z wegetarianizmu,a le będziesz jeść wyłącznie kiełbasę z konia :evil:


ha!

Lily mistrzynią ciętej riposty :D

Alispo - 2009-08-15, 19:39

Albo zeby ci pokazal to jego"rozszarpywanie",najlepiej na jakiejs padlinie;)w koncu-natura;)
Lily - 2009-08-15, 19:46

Alispo napisał/a:
najlepiej na jakiejs padlinie;)
niech się spróbuje wgryźć w skórę krowy ;)
assasello87 - 2009-08-16, 17:23

kamma napisał/a:
mi jeden ksiądz kiedyś powiedział, że z wegetarianizmu trzeba się spowiadać (w domyśle: bo to grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu).



ja pie****
sorry ponioslo mnie

dlatego nie jestem chrzescijanka czy katoliczka.
jak to tam sie zwie

Anja - 2009-08-16, 17:37

Przeczytałam ostatnio taką notkę Olgi Tokarczuk:

Idąc kiedyś wygłodniała deptakiem w Zielonej Górze, zaczepiłam dwóch mężczyzn i zapytałam, gdzie tu w pobliżu można by zjeść niedrogi wegetariański obiad. Dość mam już pierogów, którymi próbuje się w każdej knajpie zapchać usta jaroszom. Długo rozważali w myślach te oczekiwania, chyba było ich za dużo.
- Niedrogo... - powiedział pierwszy.
- Wegetariański... - powiedział drugi, drapiąc się po brodzie.
W końcu popatrzyli na siebie zgodnie i ten pierwszy powiedział:
Najbliżej to będzie w Berlinie.

Jagula - 2009-08-16, 18:04

Anna córka Róży napisał/a:
Przeczytałam ostatnio taką notkę Olgi Tokarczuk:

Idąc kiedyś wygłodniała deptakiem w Zielonej Górze, zaczepiłam dwóch mężczyzn i zapytałam, gdzie tu w pobliżu można by zjeść niedrogi wegetariański obiad. Dość mam już pierogów, którymi próbuje się w każdej knajpie zapchać usta jaroszom. Długo rozważali w myślach te oczekiwania, chyba było ich za dużo.
- Niedrogo... - powiedział pierwszy.
- Wegetariański... - powiedział drugi, drapiąc się po brodzie.
W końcu popatrzyli na siebie zgodnie i ten pierwszy powiedział:
Najbliżej to będzie w Berlinie.
:shock: :mryellow: :mryellow:
mienta - 2009-08-16, 18:09

Anna córka Róży napisał/a:
Przeczytałam ostatnio taką notkę Olgi Tokarczuk:

Idąc kiedyś wygłodniała deptakiem w Zielonej Górze, zaczepiłam dwóch mężczyzn i zapytałam, gdzie tu w pobliżu można by zjeść niedrogi wegetariański obiad. Dość mam już pierogów, którymi próbuje się w każdej knajpie zapchać usta jaroszom. Długo rozważali w myślach te oczekiwania, chyba było ich za dużo.
- Niedrogo... - powiedział pierwszy.
- Wegetariański... - powiedział drugi, drapiąc się po brodzie.
W końcu popatrzyli na siebie zgodnie i ten pierwszy powiedział:
Najbliżej to będzie w Berlinie.


mieli rację - w moim mieśćie o wegejedzenie trudno ;) chyba, że kogoś zadowolą zapiekanki ;d

ina - 2009-08-17, 14:50

mienta napisał/a:
mieli rację - w moim mieśćie o wegejedzenie trudno ;) chyba, że kogoś zadowolą zapiekanki ;d


Jadłam kiedyś pyszną kaszę gryczaną i zestaw surówek w mleczaku koło dworca ;-)

Amanii - 2009-08-17, 14:58

właśnie... ludzie nie doceniają takich miejsc, a czasem tam można za grosze zjeść coś pysznego. Gdzie indziej na mieście zjesz kaszę gryczaną albo gotowaną fasolkę szparagową? :D albo makaron z twarogiem i cukrem? (BLEEE) - tylko w mlecznym! :D
mienta - 2009-08-17, 14:58

ina napisał/a:


Jadłam kiedyś pyszną kaszę gryczaną i zestaw surówek w mleczaku koło dworca ;-)


słynny i bądź co bądź kultowy już TURYSTA : >

Wretka - 2009-08-19, 17:56

blamagda napisał/a:
czy ktoś zna kontrargument na kły?


powiedz facetowi, że on to ma wypierdki, a nie kły do szarpania mięsa. Kły mają psy, koty!, łasice i inne drapieżne zwierzęta. Dla przykładu możesz pokazać zdjęcie.

koko - 2009-08-19, 21:34

Wretka napisał/a:
blamagda napisał/a:
czy ktoś zna kontrargument na kły?


powiedz facetowi, że on to ma wypierdki, a nie kły do szarpania mięsa. Kły mają psy, koty!, łasice i inne drapieżne zwierzęta. Dla przykładu możesz pokazać zdjęcie.


Albo po prostu daj mu do zjedzenia bez narzędzi puc surowej karkówki. Drapieżniki radzą sobie z tym bez problemu ;-)

excelencja - 2009-08-22, 10:56

Malinetshka napisał/a:
Ja myślę, że kochają, tylko nie są świadomi konsekwencji swoich wyborów......


a moim zdaniem przeginacie. to, ze dzieciak raz dostal cos niezdrowego, nie znaczy ze je yto ciagle. i delikatnie mowiac- nieladnie jest oceniac tak rodzicow.
wczoraj moje roczne (!!!! o boze!!!!) dziecko zażerało ze mną pizzę.
Czy sądzicie, że nie kocham mojego dziecka?

Malinetshka - 2009-08-22, 11:21

excelencja, nie wiem czemu odnosisz się do mojego posta, skoro napisałam "ja myślę, że kochają" :>
feminka - 2009-08-30, 11:43

excelencja napisał/a:
Malinetshka napisał/a:
Ja myślę, że kochają, tylko nie są świadomi konsekwencji swoich wyborów......


a moim zdaniem przeginacie. to, ze dzieciak raz dostal cos niezdrowego, nie znaczy ze je yto ciagle. i delikatnie mowiac- nieladnie jest oceniac tak rodzicow.
wczoraj moje roczne (!!!! o boze!!!!) dziecko zażerało ze mną pizzę.
Czy sądzicie, że nie kocham mojego dziecka?


Mnie się wydaje, że większość rodziców "mcdonaldowych" postępuje tak, a nie inaczej z czystej bezmyślności. Nie zaprzątają sobie głowy ,myślami, co jest zdrowe, a co nie. Albo wychodzą z załozenia, że skoro produkty dopuszczone do sprzedaży są to są dobre i już. Patrzę z przerażeniem na tłumy kłębiące się pod KFC i Mcdonaldem w centrum handlowym i te dzieci jedzące hamburgery i pijące colę. A pod Grren Wayem ze 3 osoby :( Ale tym rodzicom często wydaje się, że to my nie kochamy dzieci, no bo jak to cała klasa do KFC idzie, albo w Mcdonaldzie pół szkoły kupuje Happy Meal z zabawką, a te nasze biedactwa są takich ATRAKCJI pozbawione. I niestety sądzę, że ogromna większość tych widzianych w fast foodach bywa tam wcale nie rzadko :(
Excelencjo - my też czasem jemy pizzę :lol:

Kinia - 2009-08-30, 23:16

Cytat:
A pod Grren Wayem ze 3 osoby :( :

mam nieco inne wspomnienia z galerii baltyckiej w gdansku ;)

Capricorn - 2009-08-31, 00:20

ja w poznaniu na zeylanda też kilka razy na stolik w GW czekałam. A lokal to niemały.
Malinetshka - 2009-08-31, 10:05

Kinia, proszę, edytuj swego posta, bo to nie ja pisałam :>
feminka - 2009-08-31, 16:06

Ja pisałam o koszalińskim Forum. Super, że w większych miastach sytuacja wygląda lepiej, tylko się cieszyć.
mienta - 2009-08-31, 19:49

Jak często mi się zdarza między posiłkami - otwieram lodówkę i szukam czego by tu sobie nie przekąsić. Świadkiem tego była moja mama. W lodówce nie znalazłam nic godnego uwagi, więc ją zamknęłam. I tu wywiązał się ciekawy :mrgreen: dialog.

mama: czego szukasz?
ja: nie wiem, tak sobie patrzę...
mama: to przez ten wegetarianizm!
ja: :shock: :lol: poprostu mam na coś ochotę!
mama: no tak, ale jak jadłaś mieso to sobie plasterek szynki wzięłaś chociaż, a tak...

Judyt - 2009-08-31, 21:02

Cytat:
mama: to przez ten wegetarianizm!

:mryellow:

kiszony - 2009-08-31, 21:07

pojechałem dzisiaj do wujka bo w wakacje mnie prawie w ogóle nie było, jemy lody
i taka sobie rozmowa z 4,5 letnim dzieckiem;

wujek: ale Ty jesteś jamochłon!
kuzyn: taaaak, ja wszystko wciągam. jestem jamochłonem!
wujek: bo my jestesmy wszystkożerni (bez żadnej aluzji do mnie, tak po prostu do dziecka ;d )
kuzyn; (do mnie) a Ty też jesteś jamochłon?
ja: no jaaaaasne!
kuzyn: a nie prawda! Ty nie jesteś jamochłon bo Ty nie jesz mięsa!
(ja na wujka, wujek na mnie, obydwoje zdziwiona mina i tak sobie poźniej z nim gadałem i nie wiemy skąd dzieciak wie że nie jem mięsa bo nikt z nim nigdy o tym nie rozmawiał na poważnie, a jakieś rozmowy przy stole to zwykle nie na poważnie wiec dzieciak bystrzacha :shock: )

Malinetshka - 2009-09-01, 16:44

kiszony napisał/a:
nie wiemy skąd dzieciak wie że nie jem mięsa bo nikt z nim nigdy o tym nie rozmawiał na poważnie, a jakieś rozmowy przy stole to zwykle nie na poważnie wiec dzieciak bystrzacha

Dzieci widzą i słyszą dużo więcej niż wielu myśli :) Myślą również więcej 8-)

Tasak - 2009-09-02, 18:42

Dzisiaj koleżanka z ławki zaczęła nagle pytać mnie, czy jak będę kiedyś w ciąży to zacznę jeść mięso. Odpowiedziałam, że nie, na co ona "ale to wiesz, że wtedy urodzisz sam płód" ... ?!
kamma - 2009-09-02, 20:49

AAAA!!!!! ]:-> ]:-> ]:->
Cieszę się, że moje płody mają się dobrze ;)

Lily - 2009-09-02, 20:55

Tasak napisał/a:
"ale to wiesz, że wtedy urodzisz sam płód" ... ?!
pogratulować wiedzy ;)
Tasak - 2009-09-03, 11:43

Lily napisał/a:
pogratulować wiedzy ;)

zwłaszcza, że to klasa biol-chem ... dawno się tak nie przeraziłam :D

zina - 2009-09-03, 16:37

Tasak napisał/a:
to wiesz, że wtedy urodzisz sam płód" ... ?!

:shock: :shock: :shock:

Amanii - 2009-09-03, 17:48

te, Tasiu, co robi maturzystka klasy biol-chem przed komputerem TRZECIEGO WRZEŚNIA? do nauki! :D

próbuję sobie przypomnieć parę tekstów naszego ojca, znalazłoby się trochę... ale jakoś wyleciały z głowy... masz może jakieś?

vegan ciacho - 2009-09-04, 11:21

Tasak napisał/a:
Dzisiaj koleżanka z ławki zaczęła nagle pytać mnie, czy jak będę kiedyś w ciąży to zacznę jeść mięso. Odpowiedziałam, że nie, na co ona "ale to wiesz, że wtedy urodzisz sam płód" ... ?!

:shock: :shock: :shock: :lol:

Phoebe - 2009-09-04, 22:53

Pamietam pierwszego grilla, gdy przestalam jesc mieso.. to chyba byl 2, czy 3 dzien czyli poczatki. Oczywiscie nikomu o tym nie mowilam (mama wiedziala), ale poszlo w eter blyskawicznie ;) .
Grilluje sobie z bratem, akurat byla porcja miesna, wiec tam karkoweczka, kielbaski i moj brat zrobil zjecie i wyslal do siostr mmsem, z pozdrowieniami [dzien byl wyjatkowo udany].
Zaraz telefony sie rozdzwonily, bynajmniej nie z pytaniami "co u was? jak mija dzien?", tylko z mety zbombardowano mnie pytaniami, co bede jadla, czy TO prawda :P .

O ile siostry mialy watpliwosci co do warzyw z grilla, o tyle na miejscu moja wege tacka zostala oczyszczona w 3 sec. ;) . o kotlecikach sojowych nie wspomne.

Ze standardow to: ryba-nie mieso, rosol z kury wegetarianie jedza, nie wytrzymalbym bez miesa, CO TY JESZ ?! :mrgreen:

Tasak - 2009-09-05, 13:06

Phoebe napisał/a:
rosol z kury wegetarianie jedza
bo kura w tym tylko pływała.. :D wiadomo przecież :D
Salamandra*75 - 2009-09-05, 13:36

Dzwoni do mnie bratowa i zaprasza do Łeby na pytanie o jedzienie:"
Wiesz ja wszystko załatwiłam zypy sa na kostkach rosołowych ale to przeciez możecie jeśc ,to nie mieso???"
smacznego dnia!!!

Malinetshka - 2009-09-05, 15:01

Tasak napisał/a:
Phoebe napisał/a:
rosol z kury wegetarianie jedza
bo kura w tym tylko pływała.. :D wiadomo przecież :D

Ta.. w dodatku na materacu, w okularach przeciwsłonecznych, full relax :P

lilias - 2009-09-05, 20:55

o matulu :mryellow: :mryellow:
Humbak - 2009-09-05, 21:35

...i doszliśmy do czasów w których jak człowiek ma kalafiora przed sobą to nie wie co z nim zrobić o ile nie użyje go jako dodatek do żywności typu kurczak, zupa z kostki czy sos wieprzowy ;-)

[ Dodano: 2009-09-05, 21:37 ]
niedługo będą powstawać wątki w necie jak ten o trawie cytrynowej 'słuchajcie kupiłam kalafiora, co mam z nim zrobić? taki twardy jest!'

nie piję oczywiście do autora wątku o trawce... ;-) :-) tak tylko mi się skojarzyło :-)

Tasak - 2009-09-06, 12:50

Amanii napisał/a:
próbuję sobie przypomnieć parę tekstów naszego ojca, znalazłoby się trochę... ale jakoś wyleciały z głowy... masz może jakieś?
"a co powiedziałabyś lwu, który by zjadł człowieka?" ... jedno z 696 powtarzanych przy takich okazjach :D (właśnie usłyszałam, więc piszę :D )
Capricorn - 2009-09-06, 13:53

Tasak napisał/a:
"a co powiedziałabyś lwu, który by zjadł człowieka?" ...


mnie bardziej interesowałoby JAK mu cokolwiek powiedzieć :D

Amanii - 2009-09-07, 16:03

o tak, klasyk! :)
angaaa - 2009-09-10, 13:40

rozmawiam z babcią o moim 13m synku:

b: nie chodzi bo nie dajesz mu mięska, ma słabe kości dlatego nie chodzi;

ja: babciu, ale on jest bardzo silnym dzieckiem, nie chodzi bo to nie jego pora, zobaczysz, że wkrótce będzie;

b: brakuje mu wapnia i wit.d, dlatego nie chodzi...

ja: dostaje zboża i ziarna bogate...zresztą babciu twoje pozostałe prawnuki zaczęły chodzić ok. 15 m-ca a mięsko jedzą;

babcia wstała i przyniosła młodemu łyżeczkę białego cukru: masz igorku, będziesz silniejszy, nie będziesz miał krzywicy...

ech :-/

zina - 2009-09-10, 13:49

angaaa napisał/a:
babcia wstała i przyniosła młodemu łyżeczkę białego cukru: masz igorku, będziesz silniejszy, nie będziesz miał krzywicy...

:shock: :shock:

bojster - 2009-09-10, 14:04

angaaa napisał/a:
rozmawiam z babcią o moim 13m synku:


Zrozumiałem „trzynastym”. :shock:

Cytat:
babcia wstała i przyniosła młodemu łyżeczkę białego cukru: masz igorku, będziesz silniejszy, nie będziesz miał krzywicy...


To ty nie wiesz? Cukier krzepi! :roll:

angaaa - 2009-09-10, 14:19

bojster napisał/a:
Zrozumiałem „trzynastym”. :shock:

:mryellow: no tak, też pewnie bym tak zrozumiała, hehe - 13 miesięcznym oczywiście
bojster napisał/a:
To ty nie wiesz? Cukier krzepi! :roll:

to podobno stara sprawdzona metoda na wiele dolegliwości, cukier wyprostował nogi m.in. córce sąsiadki znajomej babci :mryellow:

nika - 2009-09-10, 23:48

No coś jest w tym cukrze napewno. :-P Moja jedna babcia też tak uważa, synkowi siostry wsypała znienacka do buzi cukier z takiej pojedyńczej saszetki, jak sie dowiedziała, że siostra mu picia nie słodzi. :evil:
Humbak - 2009-09-11, 15:38

U mnie w rodzinie uważa się, że słodyczy dawać nie wolno, ale jak dziecko je sam cukier to dlatego że potrzebuje :mryellow: No więc moja córcia zwłaszcza u babci go baardzo potrzebuje :lol:
Amanii - 2009-09-11, 16:09

siedzę z kumplem na ławce, rozmawiamy... zeszło na sprawy związane z moim wegetarianizmem, więc informuję:
- wiesz, przeszłam na weganizm
- O_O hmmm no to teraz nie mogę już siedzieć obok ciebie? mam skórzane buty!
- hehe... wiesz dobrze że nie mam nic przeciwko twoim butom. to twoja sprawa..
- MAM TEŻ KOSZULKĘ Z BAWEŁNY!
- ???

(może myślał, że bawełnę się robi z bawoła :P )

mienta - 2009-09-11, 17:23

Amanii napisał/a:
(może myślał, że bawełnę się robi z bawoła :P )


:mrgreen: :mryellow:

Tasak - 2009-09-12, 08:56

Amanii napisał/a:
(może myślał, że bawełnę się robi z bawoła )
tak, z trzech :D
a ja jechałam w pociągu z panią, która opowiadała, jak to na jakieś stacji benzynowej robią kiełbasy (tzn. smażą czy co tam się z tym robi) i śmierdzi strasznie i ona się pyta panów jak można wytrzymać cały dzień w tym smrodzie a oni jej, że co oni mają powiedzieć jak oni są wegetarianami :D - nie wiem czy to ma coś wspólnego z wege-niewege dialogami, ale mi się przypomniało. Powiedziała mi jeszcze, że jej kotlety sojowe smakują bardziej niż schabowy :)

arahja - 2009-09-12, 10:26

Podczas czytania tego wątku:
Tato: Będziesz jadła filety rybne?
Ja: Nie, nie będę.
Tato (z pretensją): To co będziesz jadła?
Ja (z rezygnacją): Nic nie będę, odchudzam się. :mrgreen:

(to przynajmniej działa, w przeciwieństwie do "tato, od lat nie jem mięsa")

Tasak - 2009-09-12, 11:13

To trochę tak jak u mojej koleżanki, która mówiąc mamie, żeby kupowała inny serek bo ten jest z podpuszczką jakąśtam to słyszy, ze wydziwia. Ale jeśli argumentem jest 'bo lepszy/tańszy' to jest okej :D
Amanii - 2009-09-12, 12:25

To działa na wielu frontach :) Jak ktoś oszczędza wodę ze względów ekologicznych to jest poj**em :) Ale jak oszczędza ze względów ekonomicznych to jest ok. Często słyszę takie reakcje..
Tasak - 2009-09-12, 12:52

Na angielskim u mnie ostatnio też. Były różne sprzęty i mieliśmy mówić, czy mamy w domu, czy używamy często itp. Koleżanka mówi, że czajnika elektrycznego nie ma. Pani wielki szok, pyta jej czy ona rozumie o czym mówi w ogóle (no bo u mnie w jakże zaawansowanej grupie to jeśli już ktoś coś mówi to czasem nie rozumie o czym). Koleżanka potwierdza, że czajnika elektrycznego nie używa, Pani pyta dlaczego, dalej zszokowana :D pół lekcji potem rozmawialiśmy o czajnikach i o ich ekologicznych i ekonomicznych właściwościach. Ale ten początkowy szok nauczycielki mnie rozbroił. Nie mogła sobie wyobrazić, że ktoś w dzisiejszych czasach gotuje wodę na gazie!
bojster - 2009-09-12, 15:29

Ja z kolei myślałem że czajników elektrycznych używa się tylko w hotelach i akademikach, tudzież w pracy itp. Nie sądziłem że ktoś może tego używać w domu...
poughkeepsie - 2009-09-12, 16:05

bez czajnikowego faszyzmu, co? :P Wyobraźcie sobie, że są miejsca na świecie, gdzie nie ma gazu! A jak się ma starą kuchenkę na prąd to się używa elektrycznego czajnika i tyle.
Teraz mamy indukcję i gotujemy wodę na niej, ale czajnika używaliśmy dość długo.

rosa - 2009-09-12, 17:47

bojster napisał/a:
Ja z kolei myślałem że czajników elektrycznych używa się tylko w hotelach i akademikach, tudzież w pracy itp. Nie sądziłem że ktoś może tego używać w domu...

no niesamowite po prostu
ja oczywiście używam, jest to jeden z moich ulubionych sprzętów

fasola - 2009-09-12, 19:22

A ja gotuję wodę w garnuszku na gazie. Dla jednej szklanki nie chciałoby mi się uruchamiać czajnika :P
Jagula - 2009-09-12, 22:22

gdybym miała jakiś fajny czajnik na gaz...hmmm kto wie :-P a wody gotuję po całości,żadne tam na herbatkę tylko ;-)
ale ciągnąc dalej - osoby mające problemy z górnymi drogami oddechowymi powinny używać prądu do gotowania :-P

fasola - 2009-09-12, 22:32

Jagula napisał/a:
osoby mające problemy z górnymi drogami oddechowymi powinny używać prądu do gotowania

Możesz rozwinąć? Bo nie wiem o co chodzi dokładnie, a przyznam, że temat mnie zaciekawił :)

Alispo - 2009-09-12, 22:42

Mój ojciec kiedys to liczyl u nas,znaczy u rodzicow i wyszlo ze elektryczny oszczedniejszy.My z R.i tak nie mamy wyboru bo gazu niet.Mamy wybor miedzy elektrycznym a indukcją.Jakos w czajniku poki co gotujemy,chociaz moze nieslusznie.R.kiedys porownywal i chyba jednak na indukcji wolniej,ale nie wiem czy to mozliwe,bo mnie ten sprzet zadziwia szybkoscia.Musze sprawdzic.
Jagula - 2009-09-12, 23:04

fasola napisał/a:
Jagula napisał/a:
osoby mające problemy z górnymi drogami oddechowymi powinny używać prądu do gotowania

Możesz rozwinąć? Bo nie wiem o co chodzi dokładnie, a przyznam, że temat mnie zaciekawił :)
czytałam dokładnie o czynnikach niekorzystnych podczas rekonwalescencji po wycięciu mgdałka (mamy na tapecie) i jednym z nich (oprócz palenia tytoniu w domu itp itd) było gotowanie na gazie - które ma wpływ na górne drogi oddechowe (spaliny)
fasola - 2009-09-13, 11:31

Jagula dzięki za wyjaśnienie. Każda informacja może się kiedyś przydać :)
Humbak - 2009-09-13, 12:20

A czy w PP gotowanie na gazie nie było najlepszym sposobem przygotowania posiłków? Tak mi się coś kojarzy... odkąd mamy w domu tylko prąd żałowałam, że moje posiłki nie będą takie... no nie wiem, naturalne? :-P :->
A tu wychodzi na to że na szczęście i na zdrowie, bo my astmatycy i alergicy :-)

Malinetshka - 2009-09-13, 13:48

Humbak, też mam takie info w głowie, że najzdrowsze wg PP jak i makrobiotyki jest gotowanie na ogniu (jak nie ma naturalnego ognia na drewnie to już lepiej gaz niż prąd..). Ja od paru lat też mam tylko prąd i również podobne myśli w głowie do Twoich o tym braku "naturalności" :>
Jednak, gaz wspominam tak sobie... tłuste szafki, smród.. zarówno samego gazu jak i palonego. No i sama nie wiem które "zło" mniejsze... :P

poughkeepsie - 2009-09-13, 18:25

tak tak, ogień najlepszy, więc każda jego pochodna forma typu gaz też.
Alispo, wg mnie na indukcji się gotuje szybciej niż w elektrycznym. A już bankowo energii zużyjesz duuuuużo mniej.

Alispo - 2009-09-13, 18:53

No tak,musze pomyslec w czym to gotowac,bo z garnka sie boje chyba nalewac :lol:
neina - 2009-09-13, 19:20

poughkeepsie napisał/a:
tak tak, ogień najlepszy, więc każda jego pochodna forma typu gaz też.

Pododno najlepszej jakosci ogien jest na plackach krowich ;-)
Tez zalowalam, ze nie mam juz gazu, lubilam tez zapach gazowych spalin.

sylv - 2009-09-13, 19:28

neina napisał/a:
Pododno najlepszej jakosci ogien jest na plackach krowich ;-)

zdarzyło mi się korzystać, nawet herbata jest "uwędzona" ;)

poughkeepsie - 2009-09-13, 21:57

Alispo, my mamy czajnik na indukcję z ikei, za niecałe 50zł bodajże.
hxxp://produkty.ikea.pl/p613/czajnik

Alispo - 2009-09-14, 16:12

O,dzięki,pomyślę o tym :-D
kamma - 2009-09-18, 10:22

Koledzy z pracy mojego nieślubnego uważają, że jest nienormalny. "Bo skoro nie je mięsa, to czym on wódkę zagryza?" ]:-> ]:-> ]:->
assasello87 - 2009-09-18, 13:56

Malinetshka napisał/a:
Tasak napisał/a:
Phoebe napisał/a:
rosol z kury wegetarianie jedza
bo kura w tym tylko pływała.. :D wiadomo przecież :D

Ta.. w dodatku na materacu, w okularach przeciwsłonecznych, full relax :P



no dokladnie. jak jeszcze bylam wege to mialam takie sytuacje ze ktos mnie czestowal czyms z miesem a jak mowilam ze nie jem to byly teksty typu: ale tu malo miesa jest tylko jedno skrzydelko kurczaka. jedno to chyba zjesc mozesz? nie , no pewnie ze moge przeciez ktos bardzo humanitarnie zrobil tej kurze amputacje po czym wypuscil dalej na wolnosc, ta

odkad jestem wegan nie czestuja mnie niczym bo sie boja xD

i inna sytuacja
po koncercie jakas nastka gada mi ze jest wege, po chwili przychodzi jej kumpel z jakims burgerem a ona : daj gryza. patrze na nia zszokowana : przeciez mowilas ze jestes wege,
a laska zdziwiona: na ale nie widzisz ze tylko gryza biore?!

bojster - 2009-09-18, 14:00

assasello87 napisał/a:
po koncercie jakas nastka gada mi ze jest wege, po chwili przychodzi jej kumpel z jakims burgerem a ona : daj gryza. patrze na nia zszokowana : przeciez mowilas ze jestes wege,
a laska zdziwiona: na ale nie widzisz ze tylko gryza biore?!


Nie możesz jej tak oceniać po pozorach. Może chciała tylko potrzymać w buzi a potem wypluć? Albo samej bułki dziabnąć? :roll:

Humbak - 2009-09-18, 15:09

Chciała sprawdzić czy aby na pewno nie chce go jeść ;-P

assasello87 napisał/a:
odkad jestem wegan nie czestuja mnie niczym bo sie boja xD
też to zauważyłam, tylko mnie to nie śmieszy... to coś jak alienacja, połączona miksturą oburzenia/wyśmiewania itp - no jak to ja jestem taka ważna, to nie mogła mi sałatki zrobić?
Zwykle albo w rozmowie podpowiadam (gdy tak wychodzi) albo nie przychodzę z pustymi rękami - zazwyczaj kończy się tak że przy następnych wizytach mam podobne dania na stole

kofi - 2009-09-18, 15:23

kamma napisał/a:
Koledzy z pracy mojego nieślubnego uważają, że jest nienormalny. "Bo skoro nie je mięsa, to czym on wódkę zagryza?" ]:-> ]:-> ]:->

A ogórkiem nie można? ;-)

Arielka.v - 2009-09-21, 09:46

A ja byam w sobote na weselu i troche sie nasluchalam.

Moja tesciowa stwierdziła, że:
wyeliminowanie miesa jest pierwszym krokiem do anoreksji i mam teraz na siebie uwazac i sie pilnowac bo jak ktos jest chory na anoreksje to nie ma świadomości choroby.
a skoro ja u niej prawie nic nie jem co ona ugotuje (bo albo to miesne albo strasznie niezdrowe i moj zolądek by tego w zyciu nie strawił) to uwaza ze na pewno to juz jest anoreksja.


gdy powiedzialam, ze nie czuje potrzeby jedzenia mięsa i raczej zle reaguje na mysl o tym, ze moglabym je zjesc znajoma poiwedziala ze to oznaki bulimii. :roll:

na jednym talerzu byly kluski, kawalek dalej jakies mieso polane sosem no i ja chcialam wziac te kluski ale ten sos juz na nie spłynął i stwierdzilam ze nie chce.
na to znajoma powiedziala ze przeciez to nie jest sos z kurczaka tylko sos musztardowy i kurczak tylko w nim się gotował. :mrgreen:

zanim pojechalismy do tesciowej:
zadzwonila aby zapytac co ma zrobic na obiad.
D. jej mowi ze nie ma robic nic mięsnego bo ja nie zjem.
zapytala czy moze zrobic leczo i D. powiedzial ze tak.
pojechalismy a ona pakuje mi na talerz leczo w ktorym "umieściła tylko odrobinkę klopsików mielonych, które mozna wyłowić i zjeść same warzywa" :roll:
no wiec jadlam sam makaron a ona uparcie chciala mi tych warzyw nalozyc, przestala dopiero wtedy jak
D. jej zagrozil ze jesli mi nalozy chociaz troche to makaronu tez nie zjem.

moja znajoma stwierdzila, ze flaki moge zjeść, bo przeciez to juz nie jest mięso tylko żołądki :evil:


jak jeszcze cos mi sie przypomni to napiszę.

karmelowa_mumi - 2009-09-21, 09:59

Arielka.v napisał/a:
flaki moge zjeść, bo przeciez to juz nie jest mięso tylko żołądki :evil:

to stwierdzenie mnie zatkało :D

kamma - 2009-09-21, 11:30

Arielka.v napisał/a:
Moja tesciowa stwierdziła, że:
wyeliminowanie miesa jest pierwszym krokiem do anoreksji

Arielka.v, teściowa wie, że w którymś kościele dzwoni ;) Być może gdzieś czytała o związkach wegetarianizmu i anoreksji, ale nie zapamiętała poprawnie. Wegetarianizm MOŻE być pierwszym krokiem W anoreksji, bo to dobry wybieg do ukrycia, że przestało się jeść w ogóle, a poza tym - dobry sposób na wyeliminowanie najbardziej sycących i wysokokalorycznych potraw. Ale nie jest tak, że wegetarianizm prowadzi do anoreksji.

nika - 2009-09-21, 12:16

Arielka.v Mnie wystarczy przeczytać to co napisałaś i się denerwuję, podziwiam, że w takiech sytuacjach spokojnie makaron sobie zjadasz.
Ja jestem strasznie nietolerancjna dla mięsożernych ludzi i strasznie wybucham, a że wiedzę na temat żywienia mam sporą więc w każdej dyskusji wygrywam, tylko potem trochę mi głupio ja patrzę na rodzinę, która niemal dławi się obiadem bo przełykanie mięsa wydaje się im czymś najwstrętniejszym i najbardziej podłym na świecie. Niestety to szybko im mija, choć negatywne wrażenie zostaje bo już mnie prawie nikt nie zaprasza ]:->

mienta - 2009-09-21, 12:38

Byłam w ten weekend na DDM-ach i tam podawali na obiad pomidorową z mięsem oczywiście. Nikt mi nie proponował, żebym zjadła (wszyscy już wiedzą, że nie wystarczy na bok odłożyć i po sprawie), ale nie mogłam się oprzeć, żeby nie wygłosić komentarza (czym doprowadziłam prawie koleżankę do wymiotów).

ja (patrząc na mięso na łyżce): Ej, to wygląda chyba trochę jak jelito, co nie?
koleżanka: blee, przestań! zupa jest z mięsni, nie z jelita!
ja: no ale zobacz...
kolezanka: przestań!

za chwilę:
ja: i co, dobra ta zupa z trupa?
koleżanka: bleeee! (odstawia miskę)

po chwili:
ja: ta zupa to taki trochę wywar ze szpiku pewnie, co?
koleżanka: zabierz to ode mnie!

wiem, to było z mojej strony chamskie i nie powinnam się tak zachowywać, ale... :mrgreen: mówcie co chcecie, miałam radochę :)

Arielka.v - 2009-09-21, 21:01

mienta, teraz twoja koleżanka już dlugo nie ruszy pomidorówki.
bedzie jej sie kojarzyła z jelitami. :mrgreen:

nika, bylam po 12godzinnej podrozy i bylam baaardzo glodna a ten makaron byl tam jedyną jadalną potrawą jak dla mnie. potem przez caly wieczor zajadalam sie juz tylko sliwkami i jabłkami bo tesciowa ma sad.

A wracajac do tego wesela to w zyciu nie widzialam na raz tyle miesa.
chyba przez cala noc na stople stalo ze 100 polmiskow z roznego rodzaju miesami i tylko je zamieniali, np. zabierali zrazy i dawali ryby, itd.
a najgorsze bylo to, ze bylam tam jedyną wegetarianka i to akurat mi pod samym nosem kelner postawil ogromny półmisek z tatarem, na ktorym byly 4 surowe żółtka od jajek. :roll:
salatki tez byly, ale duzo mniej.
wesele bylo oparte jednak na miesie.
nawet ciasta bylo bardzo malo w porównaniu do miesa.


A jesli chodzi o dialogi o oczywiscie pominelam takie oczywiste jak chociazby to, ze:

* ryba po grecku to nie mięso, a nawet jesli to przeciez mozna wybrac rybę z warzyw.
* uslyszalam tez ze przeciez skoro jestem jedyna wegetarianka to jedzenia dla mnie nie zabraknie, bo przeciez wszyscy jedza mieso a kazdym półmisku jest dekoracja warzywna dla mnie :-/
* lepszy tatar niz mieso smazone bo jest drowszy beztłuszczowy i bardziej naturalny i powinnam zjesc.
* no i oczywiscie skąd ja biorę to nieszczesne zelazo.

kofi - 2009-09-21, 22:13

Arielka.v napisał/a:

* no i oczywiscie skąd ja biorę to nieszczesne zelazo.

No jak to skąd? Klamkę można zjeść, klucz, koło od roweru, kawał blachy ze starej przyczepy - są dla mnie równie niejadalnym źródłem żelaza, jak mięso.
Mnie to łatwo mówić, bo chociaż nie odżywiam się wcale tak zdrowo, jak bym chciała mogę swoją hemoglobiną obdzielić wielu potrzebujących.

Kinia - 2009-09-22, 00:45

mienta, szczerze to ja nie lubie takich komentarzy ze strony vege.. to tak samo kiepskie jak wszelkie komentarze miesozercow :roll: no ale skoro mialas radoche :roll:

to wprawdzie nie dialog,ale moj facet powiedzial, ze przez to,ze nie jem miesa jak widzi jakas dziewczyne, ktora je to wydaje mu sie to dziwne i obrzydliwe :lol:

Izzi - 2009-09-22, 13:24

łoooomatko na w/w historyje :lol:

w ostatni weekend lata miałam przyjemność uczestniczyć w imprezie zwanej grillem. ekipa znana więc nie spodziewałam się żadnych dziwów nad moim odmieństwem zwanym wegetarianizmem.. na szczęście :roll: trafiła się parka zadziwiona ew. zadziwiająca:

-ojej, ja to uważam wegetarian za dziwaków!!
-a ja uważam za dziwaków mięsożerców :-P
-ale jak można nie jeść mięsa?
-a ja się zastanawiam jak można je jeść?!
-no ale co ty właściwie jesz, tylko ziemniaki i surówki??
-jem wszystko oprócz mięsa
-no tak, jeszcze zostają ci np. kluski z owocami albo grzybowa!
-aha :shock: :lol:

po owej konwersacyji to nawet znajomi moi mięsożercy uśmiechnęli się pod nochami swemi..

p.s. szkoda mi takich ograniczników :cry:


Arielka.v napisał/a:
Moja tesciowa stwierdziła, że:
wyeliminowanie miesa jest pierwszym krokiem do anoreksji


taaa?? jakoś tego nie widać po moich boczkach :lol:

angaaa - 2009-09-23, 14:10

Izzi napisał/a:
taaa?? jakoś tego nie widać po moich boczkach :lol:

no tak, skoro ciągle kluski, ziemniaki albo grzybowa :mryellow:

Izzi - 2009-09-23, 18:06

angaaa napisał/a:
no tak, skoro ciągle kluski, ziemniaki albo grzybowa :mryellow:
:lol: :lol: ahaś ..że też na to wcześniej nie wpadłam :roll: :-P
kofi - 2009-09-24, 08:56

Rrrrrany, jak ja dawno nie jadłam grzybowej....
Ale w tym roku grzybów nie ma podobno.[/b]

Ewa - 2009-09-24, 10:25

kofi napisał/a:
Ale w tym roku grzybów nie ma podobno.
:shock:
kofi - 2009-09-24, 10:33

Ewa napisał/a:
kofi napisał/a:
Ale w tym roku grzybów nie ma podobno.
:shock:

No u nas nie ma - nawet leśniczy mówił w sobotę.

Ewa - 2009-09-24, 12:09

A ja uważałam, że w tym roku tyle grzybów :-) Ja mam 3 duże słoiki wysuszonych. Zbierane w lipcu.
kofi - 2009-09-24, 12:38

Bo u Was było mokro w lipcu.
U nas teraz dość sucho i rzeczywiście nie widać.

Amanii - 2009-09-24, 13:45

"pozbawianie się naturalnego pożywienia, na rzecz bezwartościowego białka roślinnego to tragedia.nie mówiąc, co soja robi facetom - obniża testosteron. moi znajomi wegetarianie to grubasy, bo jedzą więcej węglowodanów i tłuszczu, a białka prawie wcale. głupie i niepotrzebne, nic nie zmienia na dodatek. szpan i bzdura."

wczoraj na facebooku, pod którymś z moich komentarzy w profilu kumpla. Nie znam tego gościa, który to pisał :) i nie chcę poznać chyba :D może by mu się przydało trochę soi na obniżenie testosteronu - mniej zacietrzewienia, więcej wiedzy na temat i możemy rozmawiać :)

maryczary - 2009-09-24, 13:47

Amanii, :shock: ;-)
angaaa - 2009-09-24, 16:54

Amanii napisał/a:
szpan i bzdura

nie wiem jak Wy ale my się strasznie obnosimy z naszym wegetarianizmem...

Amanii - 2009-09-24, 19:57

ja też się obnoszę. oraz wydziwiam. nie zapominam również o atakowaniu, nawracaniu i wyzywaniu mięsożerców co jakiś czas od morderców itp. :lol: :lol: :lol:
kamma - 2009-09-24, 20:22

Ewa napisał/a:
A ja uważałam, że w tym roku tyle grzybów :-) Ja mam 3 duże słoiki wysuszonych. Zbierane w lipcu.

taaaak, w lipcu był wysyp, chyba specjalnie dla Was, bo w kilka dni po Waszym wyjeździe skończyŁosie ;) I do tej pory jest kiszka, za mało deszczu.

A żeby być w temacie, to koledzy z pracy Michała mają jeszcze jedną zagwozdkę: co my kładziemy na grilla? (Irma zaraz rzuciła tekściorem: "Jak to co? Oliwki!" )

Ewa - 2009-09-25, 07:16

kamma napisał/a:
taaaak, w lipcu był wysyp, chyba specjalnie dla Was,
Ha :-D
PiPpi - 2009-09-28, 22:05

Karolka w sklepie dopominała się o bułę grahamkę, to ją dostała i przy kasie jakaś babka mówi, ze szyneczka jeszcze by się przydała. mówię jej,ze nic z tego bo jesteśmy wegetariankami. standardowe-sztandarowe pytanie paść musiało_Mała też nie je mięsa? nie. a żelazo ma w normie. ma. (od czego jest homeopatia :-P gdy apatyt szwankuje, choć, chwalic boga (uwielbima ten zwrot :mrgreen: , apetyt powrócił)
Capricorn - 2009-09-28, 22:18

przypomniało mi się ;-)

kilka tygodni temu zaczepia mnie na ulicach gniezna facet na szczudłach, jeden z aktorów jakiejś akcji reklamowej. i usiłuje mi ulotkę wepchnąć w dłoń. Nie lubię być niegrzeczna i bez słowa spławiać ludzi pracy ;-) ale też nie chciałam, żeby facet na szczudłach mnie zaczepiał, chociażby z racji tego, że ja strasznie niska jestem. Dialog między nami wyglądał następująco:
- A co Pan reklamuje?
- otwarcie najnowocześniejszego centrum rtv - agd...
- a, to nie jestem zainteresowana, nie wezmę ulotki, bo to nieekologiczne.
- ale - niech pani przyjdzie na otwarcie salonu! Przyjeżdża sam Pudzianowski!
- no wolałabym Kubicę raczej ;-)
- no niech pani przyjdzie! Będą kiełbaski z grilla!
- Odpada - jestem wegetarianką :D
- Piwo też będzie! :D

Ewa - 2009-09-28, 22:27

Capricorn napisał/a:
- Odpada - jestem wegetarianką :D
- Piwo też będzie! :D
:lol:
kamma - 2009-09-28, 23:29

Capricorn, o jaki zorientowany ;)
koko - 2009-09-30, 08:17

Naprawdę nie wiedziałam, gdzie wcisnąć tą moją dygresję, ostatecznie robię to w tym wątku.
Moi drodzy, otóż pierwszy raz w historii mojego bezmięstwa poczułam się wśród mięsożerców potraktowana co najmniej na równi z nimi, a nawet lepiej.
Konferencja z pełnym menu i grillem wieczorem. Moja pierwsza myśl - zjem ziemniaki i chleb z pomidorem, jak zwykle.
Otóż co się okazało: obiady palce lizać, piękne, wielkie, kolorowe, smaczne. Na grillu dla mięcholi - kiełbana i kaszana, klasycznie. Na grillu wegetariańskim - 4 potrawy do wyboru!
Coś jednak idzie ku lepszemu :-)

kamma - 2009-09-30, 09:23

koko, ja byłabym w pozytywnym szoku nawet z tego powodu, że W OGÓLE BYŁ grill dla wegetarian! A jeszcze 4 potrawy... Szacun, naprawdę :)
zina - 2009-09-30, 09:29

koko napisał/a:
Na grillu wegetariańskim - 4 potrawy do wyboru!
Coś jednak idzie ku lepszemu :-)

Wspaniale! :-D Pozazdroscic gospodarzy imprezy ;-)

maryczary - 2009-09-30, 10:22

koko, niewiarygodne!!! :-D
bojster - 2009-09-30, 11:05

Nawiązując do konferencji, to powiem Wam że weganie mają lepiej. W zeszły weekend byłem na konferencji w Marriotcie, plus 'imprezy integracyjne' w innych lokalach, i zawsze było tak że gdy inni (wszystkożercy i wegetarianie) karnie czekali w kolejce do szwedzkiego stołu, to na mnie od razu przy wyjściu z sali czekał kelner z pełnym talerzem. A w jednym lokalu sam kierownik przynosił mi jedzenie i potem jeszcze przychodził pytać czy smakowało. Tak jest praktycznie na wszystkich konferencjach gdzie w formularzu rejestracyjnym jest możliwość zaznaczenia diety wegetariańskiej i dopisania w uwagach że chodzi o wegańską. I niech mi ktoś powie że weganie mają gorzej w życiu. :P

[edit] Chociaż dwa lata temu na konferencyjnym grillu miałem tylko szaszłyki warzywne, w dodatku średnio smaczne. :-( ;-)

koko - 2009-09-30, 11:17

bojster, w Mariocie ok, to ścisłe centrum. Ta moja konferencja była pod Tomaszowem Maz.! Ale masz rację - nie dość, że mogłam wybrać posiłki wege to jeszcze babka pytała, czy przypadkiem nie wegańskie :-)
Na konferencji w Puławach (także możliwość opcji wegetariańskiej) dostałam zaś ziemniaki z surówką i kotletem, a kiedy powiedziałam, że jestem wege, kelnerką wyjęła kotleta :-)
W każdym razie jest jeszcze dla nas światełko w tunelu.

bojster - 2009-09-30, 11:31

koko napisał/a:
bojster, w Mariocie ok, to ścisłe centrum. Ta moja konferencja była pod Tomaszowem Maz.! Ale masz rację - nie dość, że mogłam wybrać posiłki wege to jeszcze babka pytała, czy przypadkiem nie wegańskie :-)


Podałem Marriott bo to akurat świeża sprawa, ale na innych konferencjach, niezależnie od tego czy w krakowskim Grandzie, czy w jurajskich Krzepicach, czy gdzie tam jeszcze, było podobnie. Jedynie u lubelskiego Marszałka było z tym cienko, bo były jakieś sałatki wegetariańskie, ale dla wegan nic – a to właśnie efekt tego że przy rejestracji nikt nie pytał o preferencje żywieniowe. Generalnie, jeśli wyżywienie jest na miejscu (kuchnia hotelowa, lokal), to nawet jak się wcześniej nie zapowie to potrafią wyczarować coś sami (wiem z obserwacji, bo czasem ktoś w trakcie dopiero namyślał się że jest wege ;-) ), ale jeśli konfa jest na jakiejś urzędowej czy uczelnianej auli i catering robi zewnętrzna firma, no to przepadło, pozostaje bułkę i pomidora ze stołu ściągnąć. ;-)

frjals - 2009-09-30, 11:34

Pokłosie ostatniego wyjazdu:

Telefon do miejsca w którym mamy jeść obiad:
- tyle i tyle porcji, w tym dwie wegetariańskie
- to może ryba?
- nie, ryba odpada
- a, to może gotowana pierś z kurczaka!

:->

ostatecznie były pierogi.

Odbyłam tez standardową rozmowę o wegetarianizmie ze stwierdzeniem, że przecież rośliny też czują i też je boli :roll: . A także na moje stwierdzenie, że ryba to też mięso, i że jest zbudowana z mięśni powiedziano mi (studentka medycyny), że wcale nie, że ryba jest zupełnie z czegoś innego niż mięśnie :-> . Czy ja mam jakieś braki w wykształceniu?

Ostatnio jak byliśmy w sklepie zoologicznym jakiś klient zagadał do W. "on to pewnie będzie wędkarzem!" :lol: . Zamurowało mnie prawdę mówiąc, W. też, ale śmiać mi się chciało :mrgreen:
bojster napisał/a:
od razu przy wyjściu z sali czekał kelner z pełnym talerzem

no to pogratulować, ja ostatnio musiałam czekać prawie aż wszyscy skończą. Może rzeczywiście przejść na weganizm ]:->

kofi - 2009-09-30, 12:09

frjals napisał/a:
- a, to może gotowana pierś z kurczaka!

Zdecydowanie bardziej wegetariańska, niż smażone udko. ]:->

fasola - 2009-09-30, 18:53

frjals napisał/a:
A także na moje stwierdzenie, że ryba to też mięso, i że jest zbudowana z mięśni powiedziano mi (studentka medycyny), że wcale nie, że ryba jest zupełnie z czegoś innego niż mięśnie :-> . Czy ja mam jakieś braki w wykształceniu?

Ja kojarzę coś z liceum, że ryba ma miomery, ale to są inaczej grupy mięśni. Może o to chodziło "koleżance" ;) Tak czy siak to zwierzę, które ma oczy, "oddycha" itp. więc sprawa jest prosta :)

Amanii - 2009-10-01, 16:44

heh, dziwna sprawa, ale ja mialam wege-niewege dialog z wegetarianinem dziś :D krisznowcy rozdawali jedzenie z okazji Dnia Wegetarianizmu (wszystkiego najlepszego wszystkim, BTW ;) ). Podchodzę, pytam się, czy to wegańskie (był jakiś ryż z warzywami i różne dziwności indyjskie).
Pan (ze zrozumieniem, czym jest weganizm, zdawałoby się): nie, w tym jest mleko, w tym też i w tym..
Ja: aha, to dziękuję :)
Pan: no ale czemu od razu "dziękuję"? jak nie jesteś uczulona na mleko to przecież możesz zjeść!

Hej, a skąd się wziął w ogóle ten tekst z oczami? "Nie jem nic co miało oczy" - wciąż to słyszę/czytam. Dżdżownica nie ma oczu, można ją zjeść? :lol:

pidzama - 2009-10-01, 16:54

Amanii napisał/a:
Hej, a skąd się wziął w ogóle ten tekst z oczami? "Nie jem nic co miało oczy" - wciąż to słyszę/czytam. Dżdżownica nie ma oczu, można ją zjeść?

ja słyszałam też ten tekst plus potem "a ziemniaki jecie - przecież mają oczka" :roll: :-)

Amanii - 2009-10-01, 17:28

no wlasnie - jaki tekst, taka riposta :D
Alispo - 2009-10-01, 17:30

A oka w rosole?Przeciez zupa to nie mięso;)
Ewa - 2009-10-01, 18:32

Mi tam się zawsze bardziej podobał tekst "nie jem niczego co miało kiedyś plany na przyszłość" :mrgreen:
bojster - 2009-10-01, 19:13

Ewa napisał/a:
Mi tam się zawsze bardziej podobał tekst "nie jem niczego co miało kiedyś plany na przyszłość" :mrgreen:


A myślisz że marchewka na wiosnę nie ma planów na pogodną jesień? :P

Ewa - 2009-10-01, 21:36

bojster napisał/a:
A myślisz że marchewka na wiosnę nie ma planów na pogodną jesień? :P
O żesz, toś mi dał do myślenia 8-)
Alispo - 2009-10-01, 21:57

euridice napisał/a:

Ryż z warzywami na mleku? Pyyycha :P

oj co chcesz,przeciez to szczesliwe mleko ;-)

Capricorn - 2009-10-01, 22:06

Alispo napisał/a:
euridice napisał/a:

Ryż z warzywami na mleku? Pyyycha :P

oj co chcesz,przeciez to szczesliwe mleko ;-)


;-) :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Malati - 2009-10-01, 22:35

-----
Kat... - 2009-10-01, 23:58

U mnie była ostatnio przyjaciółka z podstawówki, z którą się widujemy raz na rok albo i rzadziej i nie jest na bieżąco z moim życiem. Coś tam wspomniałam o spotkaniu na które jestem umówiona ale szybko zmieniłam temat a ta drąży
-a z kim?
-ze znajomymi
-skąd je znasz?
-z internetu
-ale jak je poznałaś?
-no na forum
-jakim?
-rodzin wegańskich i wegetariańskich
-(prychnięcie i śmiech)
-?
-a sory moja przyjaciółka jest wegetarianką i ona mówi, ze będzie mnie na mięso cisnęła jak będę w ciąży
-tak?
-no bo ona jest dietetyczką i sama jakby zaszła w ciąże to by zaczęła jeść- mówi, że trzeba
-no to twoja koleżanka chyba powinna wrócić do szkoły
-no tak ale wiesz ona tego nie zastępuje, nie je żadnych strączkowych a poza tym tak ją uczyli

Jak ja się cieszę, ze się na dietetykę nie dostałam :-D

zina - 2009-10-02, 09:20

Kat... napisał/a:
-no tak ale wiesz ona tego nie zastępuje, nie je żadnych strączkowych

Ciekawa refleksja :-)

DagaM - 2009-10-02, 21:41

Kat..., możesz powiedzieć koleżance, ze wiedza jaką przekazują na uczelni jest z czasów, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o diecie wegetariańskiej. ;-)
Obecnie tak wygląda sprawa diety wegetariańskiej i co do tego zgadzają się zarówno towarzystwa dietetyków brytyjskich, jak i amerykańskich: hxxp://www.forumpediatryczne.pl/txt/a,7400,0,Dieta%20wegetaria%C5%84ska%20dobra%20na%20wszystko?%20Aktualne%20stanowisko%20Ameryka%C5%84skiego%20Stowarzyszenia%20Dietetyk%C3%B3w :

"W najnowszym numerze Journal of American Dietetic Association (lipiec 2009) opublikowano oficjalne stanowisko Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetyków omawiające aktualny stan wiedzy i zalecenia odnośnie stosowania diet wegetariańskich. W przeciwieństwie do wcześniejszych, bardziej ostrożnych stanowisk, aktualne wytyczne są niezwykle pozytywne dla diety wegetariańskiej. Ustalono, że dobrze zbilansowana dieta wegetariańska jest dietą zdrową i możliwą do stosowania w każdej grupie wiekowej, od najmłodszych dzieci poprzez kobiety ciężarne, aż do osób w wieku podeszłym. Co więcej, narasta liczba dowodów, że dieta wegetariańska jest zdrowsza niż dieta zawierająca mięso i jego przetwory. Dane epidemiologiczne sugerują, że osoby na diecie wegetariańskiej wykazują niższą zachorowalność i umieralność na nowotwory i choroby układu krążenia. W badaniach klinicznych wykazano, że dieta wegetariańska jest związana z niższym stężeniem cholesterolu LDL, niższym odsetkiem zachorowań na nadciśnienie, cukrzycę typu 2 oraz mniejszym odsetkiem nadwagi i otyłości. Autorzy zaleceń przypominają o możliwości wystąpienia niedoborów jodu, cynku, żelaza, wapnia, witaminy D3 i witaminy B12, ale podkreślają, że nawet dieta całkowiecie bezmięsna może być skonstruowana tak, że zabezpiecza przed tymi niedoborami."

Lily - 2009-10-02, 21:45

A propos. Wczoraj przypadkiem na TVP3 oglądałam program, w którym występowała Katarzyna Piekarska (prawie wege) i jakaś młoda kobieta, chyba dietetyczka (?). Wkurzyłam się. Ta młoda mówiła, że można sobie dietę urozmaicać wege potrawami, ale jednak lekarze i dietetycy zalecają, żeby nie stosowały jej kobiety w ciąży i dzieci. I że mięso ma pełnowartościowe białko (znowu ta bzdura). A Piekarska dodała, że ona poleca, żeby przechodzić na wegetarianizm pod kontrolą specjalisty. Strasznie mnie denerwują takie teksty, bo jak ktoś karmi swoje dzieci kanapkami z nutellą i parówkami to chyba nie robi tego pod kontrolą specjalisty :evil: A wiele dzieci tak je.
Kat... - 2009-10-02, 21:47

Dzięki Daga. Podobnie, choć dużo mniej fachowo to skomentowałam. Ale i tak to jest wiedza z internetu (uwielbiam po prostu jak internet w sprawach dla siebie niewygodnych traktuje się jak żadne źródło) kontra wiedza akademicka. Oficjalna. Ona z resztą też jest po jakiejś szkole farmaceutycznej więc jest "mądrzejsza".
Ja się tym nie przejmuję. To my będziemy żyć 150 lat w zdrowiu a tamci popadają przed 60 na zawały :-D

bojster - 2009-10-02, 21:51

Lily napisał/a:
A Piekarska dodała, że ona poleca, żeby przechodzić na wegetarianizm pod kontrolą specjalisty. Strasznie mnie denerwują takie teksty, bo jak ktoś karmi swoje dzieci kanapkami z nutellą i parówkami to chyba nie robi tego pod kontrolą specjalisty :evil: A wiele dzieci tak je.


Myślę że podchodzisz do tego ze złej strony. Moim zdaniem faktycznie dobrze by było żeby taka osoba udała się do specjalisty, czy choćby przyszła na wegedzieciaka. :D

Lily - 2009-10-02, 21:54

bojster napisał/a:
Moim zdaniem faktycznie dobrze by było żeby taka osoba udała się do specjalisty
taka na pewno :P ale jej tego nikt nie zaleci ;)
bojster - 2009-10-02, 21:59

Lily napisał/a:
bojster napisał/a:
Moim zdaniem faktycznie dobrze by było żeby taka osoba udała się do specjalisty
taka na pewno :P ale jej tego nikt nie zaleci ;)


No jak to, przecież właśnie zalecają. Moment przejścia na wegetarianizm to bardzo dobra okazja do zweryfikowania swoich poglądów na żywienie (siebie i innych). ;-)

Kat... - 2009-10-02, 22:22

euridice, no co Ty robisz? A jak przeczyta to jakiś wątpiący rodzic, którego dziecko dla zdrowia (także) chce przejść na wegetarianizm/weganizm i zobaczy, ze to nie jest gwarancja zdrowia i długowieczności? ;-) :-P
Nawet jeśli jesteśmy zestresowane, za mało śpimy i nie odżywiamy się idealnie to jednak na pewno zdrowiej niż inne przeciętne matki, które także się nie wysypiają i żyją w stresie. Więc nam odpada jeden zabójczy czynnik :-D
Z czasem nabierzemy dystansu do świata, dzieci się uspokoją i będziemy spożywać megaultrazdrowe posiłki w spokoju :-)

bojster - 2009-10-02, 23:40

euridice napisał/a:
Najlepsze jest to, że jak "uczulona" to ok, a "z wyboru", to już tragedia i "nie urośnie" :>


No bo jak uczulona, to już trudno, w ostateczności może być niska. :P

Kat... - 2009-10-02, 23:51

euridice napisał/a:
Ja nawet nie zamierzam przechodzić na emeryturę, więc nie wiem kiedy ta sielanka miałaby nastąpić, chyba w przyszłym życiu
a kto tu mówi i emeryturze? Ja myślałam, że jak oni do przedszkola pójdą :-)
euridice napisał/a:
No sorry, po prostu jestem trochę zmęczona, za mało śpię, jem nie do końca tak jak powinnam (raz za mało, raz za dużo) i efekty widać jak na dłoni
ale to jest raczej chwilowe i zdajesz sobie z tego sprawę. Nie żyjesz tak zawsze chyba. Masz ogromną wiedzę. Mało kto chyba je idealne wg wskazań, tabel i zasad.
A widać tylko tyle, że ślicznie wyglądasz :-)

kamma - 2009-10-03, 16:59

babcia napisał/a:
mięsa nie dostaje, już niedługo rosnąć przestanie i dopiero będzie pani miała!

No i babcia ma rację! Zobaczysz, te 15 lat miną jak z bicza strzelił! Łucja rosnąć przestanie, a babcia powie: "Ha!" :P

kofi - 2009-10-03, 17:08

euridice napisał/a:

Najlepsze jest to, że jak "uczulona" to ok, a "z wyboru", to już tragedia i "nie urośnie" :>

Tak, tak, znam to z wędrówki po przedszkolach w poszukiwaniu odpowiedniego dla Daniela. Gdyby był uczulony na wszystko - chętnie - ale jak wegetarianin - to nie ]:-> .
(Bo jeszcze zasłabnie i co wtedy???)

Tasak - 2009-10-08, 19:59

Amanii napisał/a:
próbuję sobie przypomnieć parę tekstów naszego ojca, znalazłoby się trochę... ale jakoś wyleciały z głowy... masz może jakieś?
znowu się do tego odwołam :)
Ojciec właśnie rozkminiał czy siostra moja je miód, i dlaczego nie je.. odpowiedział sam sobie w ten sposób: "bo co? pszczoły też są dojone? ha ha"

Amanii - 2009-10-08, 23:50

oł he's so funny :/

mhm jak bylismy z Krzysiem w trn to stwierdzil ze przez nas wygina wszystkie pszczoly bo nie jemy miodu :lol: :lol: :lol:

Tasak - 2009-10-09, 15:00

to po co on w ogóle dwa razy się nad tym samym zastanawia i dwa razy pyta o to samo tak jakby nie wiedział? skoro już z Wami o miodzie gadał? nie ogarniam go.. :D i tak, te jego żarty są świetne. Swoją drogą tu znowu widać różnorodność reakcji w zależności od sytuacji.. jak ja nie jem miodu bo nie lubię i obrzydliwie wygląda to jestem głupia, ale trudno, moja strata, a jak ma to już jakieś ideologiczne podłoże, to idź się lecz bo 'to świrowactwo' :)
No i nie wiedziałam, że pszczoły umierają, gdy ktoś nie zje miodu.. widać mam jeszcze duże braki, trzeba by się solidniej do tej matury przyłożyć ;)

kamma - 2009-10-09, 19:55

Tasak napisał/a:
No i nie wiedziałam, że pszczoły umierają, gdy ktoś nie zje miodu..

Obejrzyj "Film o pszczołach", tam to wszystko jasno wykładają :evil:
Amanii, Tasak, to Wy dwie jesteście jedne, jedyne dzieci swojego ojca? Bo jeśli tak, to wiem, o co chodzi: jest Was więcej, wygrywacie ]:-> A tato nie ma z kim stworzyć frontu przeciwko wegetariańskiemu ześwirowaniu.

Alispo - 2009-10-09, 21:08

A teraz jeszcze Krzyś,no przerąbane ;-) .
A moja imienniczka co jada?

Amanii - 2009-10-10, 07:45

Jest trzecia siostra, ale nie mieszka z nami i nigdy nie mieszkala. Jest w innym miescie. No i jest "normalna" :)

generalnie on nigdy nie mial nic przeciwko naszemu weg*nizmowi, nawet mowil ze jest dumny z naszej wrazliwosci itp. Ale jednoczesnie nas obsmiewa.. chociaz ten typ tak ma po prostu.. nie tylko za weg*nizm mozna zostac wysmianym, za wszystko wlasciwie..

aha, no i on to traktuje jak nasza "faze" ktora nam przejdzie jak wydoroslejemy :) Tyle ze ja im jestem starsza tym dalej w las... i chyba to go niepokoi :)

snowcherry - 2009-10-10, 15:21

Rany, to, co tu czytam to prawdziwy terror ! A ja myślałam,że mam kłopot z teściową, która (od 6,5 roku odkąd jesteśmy razem) pyta, czy nie zjem/y "a może chociaż" ryby po grecku :) nie wiem co będzie teraz, jak jestem wegan, kompletnie się załamie, bo z bogatego wyboru dań (pierogi ruskie i z kapustą, ziemniaki, jajko sadzone, sałatka jarzynowa i kapusta "postna"-zestaw stały, niezmienny) zostaną mi tylko ziemniaki i kapusta postna! :) jak się dowiedziała,że przeszliśmy na wegan, stwierdziła,żebyśmy uważali,żeby się nie nabawić jakichś chorób :-o Nie wiem jakie miała na myśli... A z resztą rodziny i z nie-wege znajomymi mam naprawdę luksus.. Zawsze coś jest dla nas, nie tylko ziemnieki z obiadu. Ciekawe tylko o ile się skomplikuje sprawa przy ciąży i dziecku... ach toż to będzie prawdziwa próba charakteru :D
maryczary - 2009-10-10, 15:57

snowcherry napisał/a:
Ciekawe tylko o ile się skomplikuje sprawa przy ciąży i dziecku... ach toż to będzie prawdziwa próba charakteru :D
ooooooo bardzo sie skomplikuje bo - cytuje - "ty możesz jeśc co chcesz ale dziecko musi jeść mięso (czyt. zdrowo się odżywiać) no a przynajmniej ryby!!! No a z wegan to nie mam doświadczeń ale to na pewno gra o poziom wyżej :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
snowcherry - 2009-10-10, 16:03

Oj taak.. Zwłaszcza, że u moich teściów słowo "musi" należy do jednych z ulubionych. Jakkolwiek ja też uchodzę za osobę z którą sie nie dyskutuje, więc pewnie skończy się na próbach wtykania po kryjomu itp. Na szczęście teściowie są od święta, wizyt niekontrolowanych bez naszej obecności na pewno nie będzie, a moi rodzice, którzy będą pewnie aktywnie uczestniczyć w opiece są właściwie wege (jeszcze jedzą ryby). Więc patrząc na niektóre posty... podziwiam i współczuję..
Kat... - 2009-10-10, 22:33

snowcherry, będziesz wyrodną matką, która w imię jakichś chorych idei nie daje dziecku wyboru. Bo wiesz wegetarianie muszą dawać dziecku prawo wyboru- inni już nie.
A weganie w ogóle nie powinni mieć dzieci. No bo co to za dzieciństwo bez danonków :-D Nie no a tak poważnie to 150039 razy usłyszysz pełne agresji pytania o źródła białka, żelaza i wapnia i wszyscy dookoła nagle staną się ekspertami żywieniowymi, którzy nie przyjmują do wiadomości, że dziecko może nie jeść mięska albo nie pić mleka.

snowcherry - 2009-10-11, 00:00

Kat, będę podwójnie wyrodną, bo nie dam dziecku wyboru nie tylko w kwestii diety, ale i religii nie chrzcząc go :D swoją drogą fantastyczna figura logiczna występuje w myśleniu Polaków : nie robiąc tego, co wszyscy "nie dajesz wyboru". A wg mnie jest właśnie dokładnie odwrotnie.. no cóż na szczęście to jeszcze przede mną a ja już jestem przygotowana! :P
Kat... - 2009-10-11, 00:58

snowcherry, to będziemy musiały koniecznie poznać (jak już Twój się pojawi) naszych odmieńców :mryellow:
Tą logikę też widać w nabiale. Dziecko nie je bo nie to będzie chore i zaraz będzie miało jakieś niedobory a jak jest uczulone to ok. Biedne dziecko.

nika - 2009-10-11, 12:38

Dziewczyny mnie też to dawanie wyboru wykańcza. Ostatnio na ten zarzut odpowiedziałam pytaniem: Czy wódkę, papierosy i narkotyki też powinnam dziecku podawać, bo przecież może chcieć kiedyś zostać palaczem, pijakiem albo nawet narkomanką. Może chcieć no nie? Rozmówca powiedział tylko ALEEE..... i zamilkł już chyba ostatecznie na ten temat.
Tak po za tym to ja czuję sie poszkodowana tym że nie dano mi wyboru, chciałabym być "czysta" i nigdy w życiu nie jeść mięsa, źle mi z tym, ale niestety jest to nieodwracalne. Zacząć jeść można zawsze, cofnąć czasu się nie da. I kto tu nie daje wyboru? Z chrztem sprawa wygląda identycznie. :cry:

rosa - 2009-10-11, 14:38

a ja nie rozumiem co jest złego w daniu dziecku wyboru???????
nie na etapie bejbi ani przedszkolaka, no ale później też zamierzacie tak kontrolować i narzucać?

dynia - 2009-10-11, 16:37

nika napisał/a:

Tak po za tym to ja czuję sie poszkodowana tym że nie dano mi wyboru

No widzisz tak samo ,może kiedyś powiedzieć Twoja córka...

Ja jestem jak najbardziej za dawaniem wyboru w momencie kiedy dziecko jest bardziej świadome.Nie hoduję w końcu swojego przedłużenia ,jak by nie patrzeć jest to odrębna istota,która ma prawo do swoich wyborów!

Amanii - 2009-10-11, 19:23

rosa napisał/a:
a ja nie rozumiem co jest złego w daniu dziecku wyboru?

z tego co rozumiem to nikt nie ma nic przeciwko. Ale właśnie prawdziwym "dawaniem wyboru" jest niechrzczenie (czy tez nie dawanie miesa do momentu decydowania przez dziecko), ponieważ chrzest jest czymś nieodwracalnym, więc wybór wyklucza (podobnie jak 'skażenie mięsem' w mniemaniu osób tu się wypowiadających)

Tak ja zrozumiałam. Nikt nie ma nic przeciw dawaniu wyboru, ale przeciwko "mądrym" argumentom babć i teściowych, które mówią "nie chcrząc dziecka/nie karmiąc dziecka mięsem nie dajesz mu wyboru".

rosa - 2009-10-11, 20:07

amanii a kiedy następuje ten moment w którym dziecko może zadecydować czy chce jeść mięso????? lub nabiał????
Amanii - 2009-10-11, 20:15

a czemu mnie pytasz? ja nie mam dziecka :D

Jeśli mam się wypowiadać hipotetycznie, to myślę, że wtedy po prostu, kiedy dziecko zaczyna jeść poza kontrolą rodziców i może wybrać. Nie wiem, jakoś pewnie koło podstawówki się zaczynają sklepiki szkolne itp.. Przecież nie dostanie kary, za to że sobie kupiło drożdzówkę z serem albo wzięło od kolegi kanapkę z szynką... Wiadomo, nie będzie mi się to podobać, będzie wiedziało czego i dlaczego "nie jemy", ale jeśli wiedząc to, świadomie zdecyduje inaczej to trudno, przecież go nie zamknę w klatce, mogę najwyżej porozmawiać...

Ale z tego co widzę po forumowiczach, dzieci w wieku nawet przedszkolnym są świadome swojego wegetarianizmu/weganizmu i dumne z niego (Irma, Kaja...) - nie jest to "nie dawanie wyboru", a raczej edukacja i wpajanie pewnych postaw. Czyli to co robi każdy rodzic w każdej możliwej kwestii. Wege czy niewege.

Wracając do tematu. Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy dają dzieciom mięso i nabiał. Ale jeśli wegetarianizm/weganizm nazwyają "odbieraniem wyboru" to się mylą, po prostu :)

dynia - 2009-10-11, 20:16

rosa napisał/a:
amanii a kiedy następuje ten moment w którym dziecko może zadecydować czy chce jeść mięso????? lub nabiał????

No jak to w momencie osiągnięcia pełnoletności przeca :-P

Kat... - 2009-10-11, 20:23

Amanii, ubiegłaś mnie. Miałam właśnie to napisać po uśpieniu dziecka.
Chcę wychować dziecko zgodnie ze swoimi poglądami i sumieniem i jako rodzic mam do tego pełne prawo. Jeśli kiedyś mimo tego co będę się starała przekazać Zygmusiowi On zdecyduje, że chce jeść mięso czy pić mleko to spoko ale nie w domu. Uważam to za złe i niezdrowe tak samo jak wspomniane przez Nikę używki. Nie da się dziecka wychować dokładnie tak, jakby się chciało bo to inny, odrębny człowiek ale można próbować. Myślę, że podstawowe wartości zostają i jak mija okres buntu to się do nich raczej wraca.

[ Dodano: 2009-10-11, 20:27 ]
Hmm muszę korzystać z opcji podgląd bo zanim mi się udało napisać o co mi chodzi to już mnie znowu ubiegły.

adriane - 2009-10-11, 20:33

Filip miał możliwośc pracy przy kurczakach (mrozonych), ale powiedział, że nie będzie tam pracował, bo przez to jak go wychowaliśmy, brzydzi się martwych kurczaków. Próbował jesć mięso kiedyś (podejrzewam), ale też przez to, ze nigdy go nie jadł, to teraz nie może ( ma świadomośc co to i czuje też wstręt). Więc z tym wyborem w wieku późniejszym różnie może być. Choć ja wychowałabym go tak samo znów gdyby czas się cofnął.

Podanie mięsa małemu dziecku to też jest wybór, taki sam jak nie podanie. Zawsze dokonujemy jakichś wyborów.

Lily - 2009-10-11, 20:38

euridice napisał/a:
No racja, jeszcze trochę i z pochyloną główką (popiołem, popiołem ją!) wrócę na kościoła łono ]:->
no wiesz, jeśli chodzenie do kościoła jest tylko podtrzymywaniem tradycji, to chyba nie można tu mówić o kultywowaniu wartości ;) (jak np. patrzę na naszych polityków-katolików to jakoś nie widzę, żeby miłość bliźniego była ich wartością, choć powinna)
Amanii - 2009-10-11, 20:42

Uwielbiam dyskusje, kiedy wszyscy sie zgadzaja ze soba a wyglada wrecz przeciwnie :D

I Rosa i inne tu osoby są tego samego zdania, że dziecku trzeba dać wybór :) Więc ja się pytam - o co chodzi? :D

Cytat:
nika napisał/a:


Tak po za tym to ja czuję sie poszkodowana tym że nie dano mi wyboru


No widzisz tak samo, może kiedyś powiedzieć Twoja córka...

Ale dlaczego? Nika jej nie odbiera żadnego wyboru :D Właśnie daje jej wybór pełny i start z "czystą kartą". Jak mawiają "łatwiej kijek obcienkować, niż go potem pogrubasić" - zacząć jeść mięso można w każdej chwili, ochrzcić się można w każdej chwili. Ale nie można wymazać lat jedzenia mięsa, ani cofnąć chrztu (apostazja nie cofa sakramentu, tylko wyklucza organizacyjnie z kościoła).

Ja wprawdzie nie podzielam idei "skażenia mięsem", nie mam wyrzutów sumienia z powodu mojego niegdysiejszego mięsożerstwa (bo było spowodowane wpajaniem mi takich a nie innych wzorców, wręcz przeciwnie, jestem dumna z tego że w takiej kulturze w jakiej żyjemy udało mi się dostrzec te wzorce i zacząć postępować inaczej niż nakazują). Ale rozumiem że są ludzie, którzy czują się źle z tym, że kiedyś jedli mięso i mają do swoich rodziców żal.

kofi - 2009-10-11, 23:44

Kat... napisał/a:
On zdecyduje, że chce jeść mięso czy pić mleko to spoko ale nie w domu.

No dobra, ale w przypadku używek sprawa jest oczywista, w przypadku mięsa - dla nas tak, ale dla mięsożerców - nie.
Ja bałabym się tak stawiać sprawę. Bo jak On powie w wieku 15 lat - dobra, to ja się wyprowadzam. To co Ty na to? To oczywiście mało prawdopodobne, bo nie wiem ilu jest urodzonych wegetarian, którzy zaczęli jeść mięso (i zostali przy nim), chyba baaardzo niewielu. No, ale a nuż - pozna jakąś dziewczynę czy cóś.

Kat... - 2009-10-12, 00:20

Ja nic nie mówiłam o wyrzucaniu z domu czy jakiejkolwiek wyprowadzce. Po prostu nie w domu. Tak jak ja będąc nastolatką paliłam i piłam poza domem.
Tak naprawdę teraz to jest teraz takie trochę gdybanie. Nie wiem co będzie za rok a co dopiero za 13 ale rodzice od tego są żeby czasem czegoś zabronić, usłyszeć ze są głupi i że nic nie rozumieją a potem po latach, nie zawsze ale czasem dziękuje się za to, ze czegoś zabronili.
Nie będzie się miał gdzie wyprowadzić, nie będzie miał pieniędzy, jak zgłodnieje to wróci :-)
Podobnie jak Euridice myślę, że trzeba wytłumaczyć skąd to się bierze, edukować od początku, dawać przykład a co dzieci z tym zrobią to już przewidzieć się nie da.
Ja widziałam, ze rodzice absolutnie nie pochwalają palenia papierosów, znałam skutki zdrowotne a jednak paliłam. Wiedziałam, że robię coś zakazanego i dlatego się z tym kryłam. Pewnie z jedzeniem mięsa jest podobnie. Może Zygmuś mimo tego wszystkiego co mam zamiar Mu przekazać postanowi spróbować jak to smakuje albo nie będzie chciał być inny. Żeby mnie nie martwić, nie zawieść nie powie mi to tym tak jak ja o wielu rzeczach mamie nie opowiadałam nie chcąc jej martwić czy właśnie zawieść.
Nie wiem jak będzie. Nikt nie wie.

devil_doll - 2009-10-12, 13:05

nie jestem ekspertem, dziecko mam male ale zgadzam sie z Euridice w rodzinie mam kilkoro dzieci wege wsrod znajomych kilkoro nastoletnich wegan z wegan rodzin. Nigdy nie bylo problemu ze ja chce mieso etc.....jedyny problem jaki napotkala siostra mojego meza ze starszym synem to byly slodycze, ze inne dzieci to a ja nie. Zaczal nosic robione w domu slodycze i potem sie chwali, ze on ma dobre zdrowe przekaski a nie junk food etc etc .
zycie zweryfikuje itd ja palilam poza domem nie widze powodu dlaczego mialabymw domu podawac mieso nabial itd :roll:
Poza tym jak juz pare razy napisano przekazujemy tez swiatopoglad (mozna odrzucic go lub nie ....... ) ale tez empatie i inne spojrzenie na jedzenie miesa (skad ono sie bierze).
Konczac mysle, ze jesli ktos nie je miesa od urodzenia ma inny smak.Raz na podworku jakas "dobra" babcia chciala moje dziecko "uszczesliwic" kabanosem :evil: zanim zdazylam podbiec moje dziecko spojrzalo powiedzialo yuki i ucieklo.
przepraszam za zagmatwana wypowiedz ale mam sredni dzien przez pogode.

rosa - 2009-10-13, 10:07

kat, szczerze powiem zupełnie cię nie rozumiem, sama narzekasz że twój stary to faszysta, że u SIEBIE w domu zachowuje się tak jak chce, a z tego co piszesz masz zamiar coś takiego fundowac swojemu synkowi. a poza ty naprawdę uważasz, że jak zacznie jeść mięso to ciebie zawiedzie???? :shock:
ogólnie kwestia zawiedzenia rodziców to jeden z moich ulubionych koników, ja zawiodłam swoich na całej linii, o czym często mi przypominają :-)

może nie rozumiem dlatego że jestem dużo starsza, moje dzieci również, przeżyliśmy razem to i owo, czasem bardzo trudne sytuacje, przy których kwestia diety to naprawdę pierd

kofi - 2009-10-13, 10:12

rosa napisał/a:
ogólnie kwestia zawiedzenia rodziców to jeden z moich ulubionych koników, ja zawiodłam swoich na całej linii, o czym często mi przypominają :-)

Także samo. Tzn. moi już się uspokoili, ale mnie niestety zostało niezdrowe poczucie winy. :-/

Kat... - 2009-10-13, 11:40

rosa, jest u siebie ale jest różnica między np: chodzeniem w samych gaciach a znęcaniem się psychicznym i pełnym złośliwości i jadu dokopywaniu i szantażowaniu na każdym kroku. Jedno u siebie i drugie u siebie a jaka różnica.
Nie sądzę żeby nie podawanie mięsa było faszyzmem i porównywanie tego, do tego co robi mój ojciec sorry ale chyba ma się nijak.
Od czego zaczęła się ta dyskusja? Od słowa wybór. Pisząc to miałam na myśli mięsożerne spojrzenie na wegetarian- oszołomów, którzy nie jedzą w ich ocenie zdrowego mięsa i nie dają go dzieciom nie dając im wyboru- dzieci są wegetariańskie i już. To jest ten brak wyboru.
Moim zdaniem rola rodzica to podejmowanie wyboru za dziecko kiedy jeszcze dziecko samo nie potrafi go podjąć, tłumaczenie świata, uczenie, przekazywanie wartości. Swoich wartości.
Nie będę kupowała i przyrządzała mięsa tylko dlatego żeby dziecko samo podjęło decyzję czy chce je jeść czy nie. Gdybym uważała, że mięso jest niezbędne, nie ma nic złego w jego jedzeniu i jest zdrowe sama nie byłabym wegetarianką. Innych w mojej ocenie szkodliwych czy niezdrowych rzeczy też nie mam zamiaru Mu dawać.
Ja cały czas pisze o dzieciach, bo jestem dopiero na początku mojej macierzyńskiej ścieżki ale Ty jesteś mamą nastolatków a tu sprawa wygląda już inaczej. Wiadomo, ze często (podobno nie wszyscy się buntują) robią wszystko dokładnie odwrotnie, łamią wszystkie zakazy, próbują wszystkiego, robią wszystko żeby być inni niż rodzice. To normalne. Już się boję co to będzie bo ja byłam straszna.
rosa napisał/a:
naprawdę uważasz, że jak zacznie jeść mięso to ciebie zawiedzie????
nie wiem jakbym się czuła gdybym na pytanie "gdzie idziesz?" usłyszała "na kebab". Na pewno nie byłaby to informacja miła i na pewno nie byłabym zachwycona, że wychowywałam dziecko jakoś a ono robi inaczej. Chciałabym wiedzieć dlaczego, przecież wie skąd się to bierze. Jeśli rozmowa nic nie daje to cóż. Przecież nie dam szlabanu na wyjścia żeby tylko nic nie zjadł. Byłoby mi pewnie przykro. Ja w ogóle wrażliwa jestem i biorę do siebie dużo więcej niż powinnam. Poza tym ja pisałam o jego strachu przed zawiedzeniem mnie i trzymaniu jedzenia mięsa w tajemnicy. Przecież nie mówi się rodzicom wszystkiego a już na pewno nie takie rzeczy, które niezgodne są z ich poglądami.
huanita - 2009-10-13, 11:53

No właśnie kiedy jest ten wiek że może dziecko decydowac? Ostatnio D. jadł parówki chociaż rzadko to robi u nas w domu ale mały zobaczył i też chciał. Zaczełam mu tłumaczyc że to mięso i że nie jemy bo jest ze zwierzątek ale to było bez sensu skoro D. jadł z apetytem. Zjadł tą parówkę. Co byście zrobiły w takiej sytuacji? U mnie pewnie skończy się z tym że mały za ładnych pare lat zdecyduje że chce byc taki jak mama o ile będzie chciał. Do tej pory pewnie będzie próbował mięsa u kogoś.
kofi - 2009-10-13, 12:15

Wydaje mi się, że im mniej zakazów tym lepiej. Jasne, że nie używki, bo te są przeznaczone dla ludzi dorosłych, którzy potrafią się kontrolować ( :-? ), ale raczej nie zakaz jedzenia np. słodyczy, bo wiadomo, że owoc zakazany... Raczej alternatywa. Daniel kiedyś marzył o żelkach, ale mówiłam, że my tego nie jemy i OK. Jak miał złamaną rękę, to mu te żelki kupiłam i co? stwierdził, że są paskudne. Jak dzieciak będzie lubił inne zdrowe rzeczy, które są ładne (bo mięso nie wygląda estetycznie) to może po to mięso nie sięgnie. A im później sięgnie, tym większa nadzieja, że mu nie posmakuje, albo że wobrazi sobie czym wcześniej było i nie będzie mógł tego zjeść. Ja czasem mówię D., że coś jest z żelatyną, więc jak chce to proszę, ale niech ma tego świadomość, wtedy rezygnuje. Czasem mówię też (gdzieś od 4 roku życia można z nim normalnie rozmawiać) że jak chce jeść mięso (jak jego starszy brat, dziadek, babcia), to proszę, ale przecież wie "z czego to jest zrobione". Wtedy sam odmawia - to jego decyzja, że nie je, nie moja.
LucySky - 2009-11-10, 01:06

wracając do wege - niewege dialogów...
Taka sytuacja z dzisiaj. Jestem z babcią w M1, szukamy kurtki dla tejże babci, wkraczamy do "Monnari duże rozmiary", pani pokazuje nam piękny płaszczyk, ale z futerkiem, no to pytam:
- czy to ze zwierzęcia jest to futro?
- tak, to prawdziwe, proszę dotknąć.
- nie, dziękuję.
Tu następuje porozumiewawcze spojrzenie między babcią a asystentką sprzedaży,po czym pani przemawia:
- ludzie od zawsze nosili futra, teraz jakieś fanaberie wymyślają, przecież ZWIERZĘTA SĄ PO TO, ŻEBYŚMY Z NICH KORZYSTALI. O, tam jeszcze są szynszyle.
Nic już nie miałam do powiedzenia.
Ale wiecie co, smuci mnie to ogromnie, że ludzie naprawdę wierzą, że zwierzęta istnieją dla ich przyjemności, wygody, smaku.


I jeszcze sytuacja z przychodni, jak Marek był malutki i z wynikami jego morfologii poszłam do lekarki. Hemoglobinę miał ładną, za to wyszła mu jakaś kosmiczna liczba płytek krwi. Zapytałam panią doktor, czy to może być związane z moim wegetarianizmem. A dr na to (zaskoczona i oburzona):
- jak to, karmi pani piersią i nie je pani mięsa???
- no tak.
- w ogóle?
- yhy..
- skazuje pani dziecko na suplementację żelaza, chociaż białe mięso trzeba jeść.

Z płytkami krwi, po powtórzeniu badania okazało się, że to zlicza maszyna i wynik był po prostu nieprawdziwy.

A jeść białe mięso... martwe, chemiczne kurczaki? I to LAKARZ radzi?

Phoebe - 2009-11-10, 10:32

Dwa dni temu:
S.: Kiedy ty zaczniesz kielbaske jesc?
ja.: (w lekkim szoku, zdezorientowana) ale.. ee.. po co? i dlaczego akurat kielbaske?
S.: no bo.. tak mi ciebie szkoda.. :mryellow: :mrgreen: :mryellow:

Tempeh-Starter - 2009-11-10, 11:08

Dla mnie najdziwniejsze pytania, świadczące o pełnym mięsarianiżmie i zupełnym niezrozumieniu koncepcji vege są takie:

a) Eee tam, ciekaw jestem kiedy się złamiesz?

b) A jak nikt nie patrzy to nie złapiesz tak na boku czegoś mięsnego? No nigdy?

kofi - 2009-11-10, 14:30

Tempeh-Starter napisał/a:
b) A jak nikt nie patrzy to nie złapiesz tak na boku czegoś mięsnego? No nigdy?

:lol: :lol: :lol:

okso - 2009-11-10, 16:34

moja matka codziennie katuje mi ucho debilnymi tekstami w stylu 'idz sobie wykop jakies korzonki z trawnika' 'kasza tuczy i nie ma wartosci odżywczych' (bo mam faze na jaglana obecnie) albo podsuwa mi 'cudowne' pomysly zebym przez 2 miesiace jadla samo mieso i nabial to sie cos wyrowna :shock: (nie wiem dokladnie co ;) )

wczoraj przyszla z pracy i zaczela opowiadac ze rozmawiala z jakims panem ktory je 'jak ja' i ma ponoc straszne problemy ze zdrowiem, okazalo sei ze ten pan ma 60 lat regularnie biega a jego straszne problemy polegaja na tym ze mam bardzo wrazliwe dziasla.... :lol:

snowcherry - 2009-11-10, 18:32

To i ja się też pochwalę, że ostatnio byłam straszona dwukrotnie, raz tym, że "mojej siostry brata ciotki(...) też była wegetarianką (cokolwiek to miało znaczyć, bo ludzie różnie interpratują) i w czasie ciąży też (!) i mało nie straciła dziecka, a jak lekarz się dowiedział (sic!) to jej zrobił awanturę". A drugi raz tym, że na diecie wegańskiej stracę wszystkie zęby (bez szczegółowego wyjaśniania przyczyn) :)
Venus - 2009-11-11, 15:51

No, a ja dzisiaj rozmawiałam z pewną dziewczyną, która też nie jadła mięsa ale dlatego, że ma skazę białkową. Przez całe dzieciństwo z tego powodu była wege ale jak dorosła zmusiła się do jedzenia kurczaków i ryb, bo jak twierdzi: "w końcu mięso jest potrzebne" - szczęka mi opadła do samej podłogi. Mówiła również, że ludzie mają układ pokarmowy jak świnia i że zjedzą wszystko... oczywiście na nic się zdały moje argumenty, że ludzie są z natury roślinożerni i mają układ pokarmowy jak naczelne, które też nie jedzą mięsa - ona do mnie: "a gdzie Ty to niby wyczytałaś??" Wszystko opada :!:

Też oczywiście spotykam się z opiniami, że robię sobie krzywdę nie jedząc mięsa... i oczywiście co z tego, że nie choruję i że mam mnóstwo energii - ci co 'wiedzą lepiej' mówią, że "do czasu" :->

Lily - 2009-11-11, 17:17

Venus napisał/a:
że ludzie są z natury roślinożerni i mają układ pokarmowy jak naczelne, które też nie jedzą mięsa
akurat to nie jest prawda, bo naczelne polują - człowiek jest wszystkożerny, ale nie musi jeść mięsa i nie powinien jeść go w dużych ilościach; swoją droga dziwne, że tej osoby nie przekonały nawet lata praktyki :roll:
Venus napisał/a:
ci co 'wiedzą lepiej' mówią, że "do czasu" :->
w wieku średnim większości ludzi pogarsza się zdrowie, więc może mają rację, ale ich też to czeka ;)
Venus - 2009-11-11, 18:55

Lily napisał/a:
Venus napisał/a:
że ludzie są z natury roślinożerni i mają układ pokarmowy jak naczelne, które też nie jedzą mięsa
akurat to nie jest prawda, bo naczelne polują - człowiek jest wszystkożerny, ale nie musi jeść mięsa i nie powinien jeść go w dużych ilościach; swoją droga dziwne, że tej osoby nie przekonały nawet lata praktyki :roll:
Venus napisał/a:
ci co 'wiedzą lepiej' mówią, że "do czasu" :->
w wieku średnim większości ludzi pogarsza się zdrowie, więc może mają rację, ale ich też to czeka ;)


hxxp://viva.eko.org.pl/art3.htm - co do małp polujących :>

Tak to prawda, że w większości ludziom w średnim wieku się zdrowie pogarsza - tym co o siebie nie dbają jedząc byle co, twierdząc, że człowiek jest wszystkożerny, bo nie jest - hxxp://erbivori.info/rozdzial-pierwszy

Lily - 2009-11-11, 22:58

No wybacz, ale się nie zgodzę ani ze 100% roślinożernością, ani z niepogarszaniem się zdrowia. (np.
Cytat:
Goryle są zwierzętami roślinożernymi[6][7], zjadają owoce, liście, pędy, kiełki, korzenie, korę oraz sporadycznie – owady, które składają się na 1–2% ich diety[8]. Występuje u nich koprofagia pozwalająca na zwiększenie wykorzystania pokarmu.
) Nawet maszyny się starzeją, a co dopiero ludzie. Nie jesteśmy niezniszczalni, nawet jeśli nie zjemy ani grama mięsa czy innych potencjalnie szkodliwych pokarmów.
Venus - 2009-11-11, 23:42

Lily napisał/a:
No wybacz, ale się nie zgodzę ani ze 100% roślinożernością, ani z niepogarszaniem się zdrowia. Nawet maszyny się starzeją, a co dopiero ludzie. Nie jesteśmy niezniszczalni, nawet jeśli nie zjemy ani grama mięsa czy innych potencjalnie szkodliwych pokarmów.


Ja nie twierdzę, że nie jedząc mięsa ludzie będą żyli długo i szczęśliwie, niemniej jednak jeśli wrzucasz w siebie wszystko jak leci i nie dbasz o swoją dietę, prawdopodobieństwo, że się pochorujesz wzrasta. I nie mówię tu o sporadycznych przypadkach jedzenia niezdrowych rzeczy ale o nagminnym ich spożywaniu. Choć oczywiście są wyjątki od tej reguły. Rzadko ale jednak.

Lily napisał/a:
Goryle są zwierzętami roślinożernymi[6][7], zjadają owoce, liście, pędy, kiełki, korzenie, korę oraz sporadycznie – owady, które składają się na 1–2% ich diety[8]. Występuje u nich koprofagia pozwalająca na zwiększenie wykorzystania pokarmu.


Cytat:
Ilość ta jest tak mała, że praktycznie zwierzęta te należałoby zakwalifikować do kategorii istot typowo roślinożernych, na co wskazuje chociażby budowa i kształt ich zębów oraz jelit.


Przykładowo: to, że sporadycznie ćwiczę nie czyni mnie sportowcem.

Nie mówię też, że wszyscy powinni zostać wege, bo ja jestem i tak ma być. Ale widzę jaki wpływ ma na mnie (i wege znajomych) dieta wegetariańska (np. ciężko mi jest złapać choćby katar, więc o L4 mogę pomarzyć ;) ) Wręcz przeciwnie - niech inni jedzą co chcą - ale bez wmawiania mi, że człowiek zwierzę wszystkożerne i że mu nic nie zaszkodzi np. własnoręcznie upolowana w parku wiewiórka skonsumowana tuż po złapaniu ;)

Pozdrawiam słonecznie :)

Humbak - 2009-11-12, 00:09

Venus napisał/a:
bez wmawiania mi, że człowiek zwierzę wszystkożerne
to nie ma nic wspólnego z wmawianiem, człowiek jest zwierzęciem wszystkożernym tylko ten fakt nie pasuje wielu wegetarianom do ich ideologii i tak przeczy temu w co chcą wierzyć... Jestem zoologiem więc trochę mnie bawi udowadnianie że człowiek to istota roślinożerna, a dziwi gdy robi to inny biolog np. julliet gellatley... :roll:

Nie jedzenie miesa to nasz wybór 'cywilizacyjny' jeśli mogę tak pójsć na skróty i będę zrozumiana, nie 'biologiczny'. Biologicznie to my możemy wcinać pietruszkę, ale nie będziemy tego robić gdy się okaze że z tego idzie więcej szkody niż pożytku. To że umiemy trawić mięso o niczym jeszcze nie świadczy.
Ale i tak każdy wierzy w to w co chce wierzyć, więc to takie trochę jałowe dyskusje...

Venus - 2009-11-12, 00:35

Humbak napisał/a:
Ale i tak każdy wierzy w to w co chce wierzyć, więc to takie trochę jałowe dyskusje...
Przyznaję Ci rację.

Dlatego polecam skubnąć trochę fachowej literatury np.: "Wegetarianizm - Zmierzch Świadomości Łowcy" Marii Grodeckiej - może to coś wyjaśni ;)

kofi - 2009-11-12, 10:12

Venus napisał/a:
Dlatego polecam skubnąć trochę fachowej literatury

O, dzięki.

Capricorn - 2009-11-12, 13:06

kofi napisał/a:
Venus napisał/a:
Dlatego polecam skubnąć trochę fachowej literatury

O, dzięki.


och, to może i ja skubnę ;-)

Alispo - 2009-11-12, 16:20

Venus napisał/a:

Dlatego polecam skubnąć trochę fachowej literatury np.: "Wegetarianizm - Zmierzch Świadomości Łowcy" Marii Grodeckiej - może to coś wyjaśni ;)

To akurat absolutnie nie jest fachowa literatura.. ;-)

Capricorn - 2009-11-12, 17:07

Alispo, skub, nie marudź ;-)
maryczary - 2009-11-12, 17:39

Cytat:
Alispo, skub, nie marudź ;-)
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Humbak - 2009-11-12, 20:55

Venus, literaturę mam znam i niczego nie wyjaśnia :-P a grodecka to wegetarianka (z szacunkiem oczywiście :-) ) ideologiczna i niewiele więcej wiedziała o biologii niż wyjęte przez nią wyjątki które miały potwierdzać regułę. Kiedyś odegrało to kluczową rolę dla wegetarianizmu ale dziś chyba oszukiwać się nie warto?

Proponuję porównać nasze układy (grodecka koncentrowała się na pokarmowym więc czemu nie) z roślinożercą i wszystkożercą - tak w trzech tabelkach nie dwóch jak to zrobiły gellatley i grodecka może to coś wyjaśni :-P ;-)

Jak napisała alispo - to absolutnie nie fachowa literatura :-D

snowcherry - 2009-11-12, 21:01

Nie chcę dokładać do pieca, ale chyba samo posiadanie kłów i nieumiejętność trawienia celulozy dyskwalifikuje nas jako roślinożerców. Zresztą tu wypada powiedzieć to, co się zawsze mówi mięsnym (że niby człowiek jest mięsożerny) " A zaglądałeś do pyska kotu?". Więc pytam : Zaglądałaś do pyska krowie? ;) i tu, i tu jest zasadnicza różnica. Ja tam się nie znam, ale roślinożerni to niestety nie jesteśmy (choć oczywiście możemy, a jakże, nie? :mryellow: )
Venus - 2009-11-12, 22:25

No to skoro żeśmy tacy wszystkożerni to polecam surowe mięsko pasącej się na łące krowy... skoro mamy kły to (a jakże!) przecież potrafimy zrobić z nich użytek ;) Zapolować, zjeść surowe mięso i być happy :D

A książka Grodeckiej fachową literaturą jest. Książka ta została napisana 20 lat temu, to fakt. Niemniej jednak obecne wydanie jest uaktualnione o najnowszą wiedzę dotyczącą żywienia. Polecana jest także przez m.in. Instytut Medycyny Żywienia, wegetarianie.pl, Vege oraz Wegetariański Świat. Zapraszam też na Wegański Weekend we Wrocławiu odbywający się 20-22 listopada. Szczegóły: hxxp://crk.wroclaw.pl/Zapowiedzi/20-2211-wegaski-weekend.html?bsb_midx=0&sectionid=0

Z trzeciej strony dla wszystkożerców polecam również zepsute resztki jedzenia - skoro nie zaszkodzą szczurowi to "wszystkożernemu" człowiekowi również prawda? Smacznego :)

Alispo - 2009-11-12, 22:35

Venus napisał/a:
No to skoro żeśmy tacy wszystkożerni to polecam surowe mięsko pasącej się na łące krowy...

To samo można polecic miesozernemu kotu,tez coś nie będzie pasowało;)
Co do Grodeckiej,to,ja przynajmniej,mialam na mysli jej argumenty co do roslinozernosci,nie kwestię diety(tak jak piszesz to sie zmieniło w ksiązce,nie wiem jak teraz,ale stara wersja miała w sobie wiele mitów jeszcze,to normalne bo to bylo dawno i cieszmy sie,że ta ksiazka wtedy byla bo dla wielu byla poczatkiem wegetarianizmu)

Venus - 2009-11-12, 22:58

Alispo napisał/a:
Venus napisał/a:
No to skoro żeśmy tacy wszystkożerni to polecam surowe mięsko pasącej się na łące krowy...

To samo można polecic miesozernemu kotu,tez coś nie będzie pasowało;)
Co do Grodeckiej,to,ja przynajmniej,mialam na mysli jej argumenty co do roslinozernosci,nie kwestię diety(tak jak piszesz to sie zmieniło w ksiązce,nie wiem jak teraz,ale stara wersja miała w sobie wiele mitów jeszcze,to normalne bo to bylo dawno i cieszmy sie,że ta ksiazka wtedy byla bo dla wielu byla poczatkiem wegetarianizmu)


Skoro znasz tylko starą wersję to poczytaj sobie nową.

euridice napisał/a:

To teraz zagadka dla Ciebie: czy dalibyśmy radę przeżyć i być zdrowi jedząc jak krowa, stojąc cały dzień na pastwisku i żując trawę? NIE. Nasz układ trawienny, nasze uzębienie znacznie różni się od żołądków (sic!) krowy i jej płaskich, idealnych do nieustannego żucia zębów. Tak samo jak różnimy się od tygrysa czy innego drapieżnika. Niniejszym jesteśmy wszystkożerni. Co już zostało 15 razy powyżej napisane ;)
I wcale nie oznacza to, że mamy rzucać się na krowy i rozszarpywać je żywcem. Oznacza to tylko tyle, że małe i niezbyt częste ilości mięsa mogą być przez człowieka konsumowane (a do czego prowadzi nadmiar takiej konsumpcji widać w szpitalach, niestety) - mogą (=fizycznie jesteśmy w stanie je strawić), ale NIE MUSZĄ, czy tak trudno to zrozumieć?


To żadna zagadka. Roślinożerność nie oznacza zjadanie WSZYSTKICH roślin. Np. jak krowa. Bo mamy układ pokarmowy nie jak krowa ale jak naczelne. Chcesz jeść trawę to proszę bardzo... przecież mówisz, że człowiek wszystkożerny to i trawa mu nie zaszkodzi... tak jak żadne jedzonko nie szkodzi zwierzątkom, które naprawdę są wszystkożerne :)
A to ciekawe... nadmiar mięsa szkodzi a nadmiar owoców nie. To dopiero zagadka ;)

euridice napisał/a:

Venus, przez nazwanie się "wszystkożercą" nie zostaniesz nagle zmuszona do konsumpcji mięsa, serio ;) Spójrz na to raczej jak na duży plus: WSZYSTKO - wszystko co tylko chcesz. Możesz sobie WYBRAĆ. Czy chcesz być lakto-ovo-wege (to lakto wydaje mi się być jeszcze mniej naturalne niż jedzenie mięsa, tak btw ;) ), czy wegan czy może zostaniesz witarianką - wybór należy do Ciebie, ponieważ możesz jeść wszystko i (jeśli Twoje porcje nie będą za małe, a samo jedzenie będzie zróżnicowane) pozostaniesz zdrowa :)


Zapewne kiedyś jadłaś mięso... zapewne też nie jadłaś nigdy upolowanego surowego - bo ktoś tu wspomniał o obecności kłów, które służą do polowań na zwierzynę.
I nie mogę jeść WSZYSTKIEGO tak jak wszystkożerny szczur, który zadowala się konsumpcją tego co ludzie wyrzucają np. zepsutych owoców czy warzyw. Jemu nie zaszkodzi, człowiekowi tak.

Venus - 2009-11-12, 23:14

Ai też pasuję euridice… ktoś tam już wspomniał, że to jałowa dyskusja ale ja dalej kontynuowałam. My bad. Szkoda mi na to wszystko nerwów :] Wiem, że każdy ma prawo do swoich poglądów i każdego dnia uczę się tolerancji… a niepotrzebnie czasem zaczynam polemizować. Więc póki co znikam drogie Panie i życzę udanego weekendu :)
Capricorn - 2009-11-12, 23:16

Venus napisał/a:
My bad.


yyyy?

i o co w ogóle toczy się spór w tym wątku, hę? ;-)

Venus - 2009-11-12, 23:20

Capricorn napisał/a:
Venus napisał/a:
My bad.


yyyy?

i o co w ogóle toczy się spór w tym wątku, hę? ;-)


W sensie, że niby tu tolerancja etc. a jednak zrobiło się tak, że Wy próbujecie przekonać mnie, choć zdania nie zmienię. A ja próbowałam przekonać Was, choć wiem, że macie swoje zdanie i do niego prawo. Nie chcę tego kontynuować i żałuję, że w ogóle zaczęłam.

Kat... - 2009-11-12, 23:26

Venus napisał/a:
Ale ok, ja pasuję, nie będę rzucać ciecierzycą o ścianę :P
:-D :-D
Venus - 2009-11-12, 23:29

Kat... napisał/a:
Venus napisał/a:
Ale ok, ja pasuję, nie będę rzucać ciecierzycą o ścianę :P
:-D :-D


To nie ja napisałam ;) Tymczasem, eh, nic tu po mnie :]

Capricorn - 2009-11-12, 23:35

a ja chcę wiedzieć, co znaczy "My bad." upieram się.
Lily - 2009-11-12, 23:37

Venus, ale to przecież nie chodzi o przekonywanie, tylko o fakty. Możemy być wegetarianami, ale możemy też trawić inne pożywienie. Nie da się tego zmienić ideologią. I - nie zapominajmy - to jest forum wegetariańskie.
LucySky - 2009-11-12, 23:56

euridice napisał/a:
WSZYSTKO - wszystko co tylko chcesz. Możesz sobie WYBRAĆ.


i to są słowa zawierające głęboką mądrość i w ogóle chyba całą kwintesencję naszej egzystencji. :mryellow:

pokropas - 2009-11-13, 00:23

Bardzo fajna dyskusja wybuchła. Po stronie "mięsożerności" człowieka pojawiły się osoby których nie podejrzewałem o to że zabiorą głos po tej stronie barykady :) .
NIe chcę się opowiadać po żadne stronie ale uważam że ta dyskusja może być pomocna na przyszłe vege-nievege dialogi.
Mam więc kilka przewyśleń na temat przytoczonych tu argumentów.
Po pierwsze cięzko jest porównywać człowieka to tak skrajnych postaw żywieniowych jak koty i krowa. Przypadek skrajnego mięsożercy i roślinożercy. Wydaje mi się że wszystkie zwierzęta pomiędzy tymi dwoma skrajnymi przypadkami to nazywamy raczej zwyczajowo mięsożercami i roślinożercami. np. pies to raczej mięsożerca a są ludzie którzy karmią swojego psa po wegetariańsku.
To czy nazwiemy kogoś wszystkożercą czy roślinożercą który może jeść mięso, lub mięsożercą który musi jeść rośliny, tak jak to ma miejsce w przypadku człowieka, to czysta demagogia. Wszyscy właściwie w tym wątku się z tym zgadzali że człowiek jest w stanie trawić mięso i tylko poziom szkodliwości mięsa był różny dla poszczególnych wypowiadających się.
Rozmyślając o udziale miesa w diecie człowieka zastanawiałem się jak to wygląda w przypadku eskimosów. Czy ktoś wie czy oni mają coś do jedzenia poza produktami pochodzenia zwierzęcego?
kolejny argument który pobudził mnie do myślenia to czy rzucę się na krowę i zjem surowe mięso? Pomijając fakt że nigdy nie lubiłem tatara i że jest to mi teraz obce ideowo to nie widę problemu. Natura w drodze ewolucji dała kotom szczegółowo omówione tu szczęki i pazury a człowiekowi rozwinięty mózg i przeciwstawne kciuki. Dzięki temu człowiek jest w stanie bez większego problemu upolować krowę i zjeść ją na surowo jak lubi. (fuj)
Co do naczelnych i ich sposobu żywienia to chyba faktycznie niewiele polują na mięso innych ssaków, ale owadożerność i wyjadanie jajek to sprawa nagminna w tym rzędzie. dlatego raczej nie można ich zaliczyć do czystych roślinożerców.

Humbak - 2009-11-13, 09:30

pokropas napisał/a:
owadożerność
no właśnie. Nie wiem czemu tu się tak upierają na to polowanie na krowy... :-P
Cytat:
Venus
chyba się pogniewała? bo ja też chciałabym wiedzieć co to znaczy 'my bad' :->

A prywatnie uważam że im mniej bezpodstawnej ideologii tym lepiej dla wegetarianizmu, który doskonale bez nich broni się sam :-D

kamma - 2009-11-13, 09:50

Capricorn napisał/a:
a ja chcę wiedzieć, co znaczy "My bad." upieram się.

służę uprzejmie: "Moja skucha" 8-)

Capricorn - 2009-11-13, 10:00

kamma napisał/a:
Capricorn napisał/a:
a ja chcę wiedzieć, co znaczy "My bad." upieram się.

służę uprzejmie: "Moja skucha" 8-)


dzięki. :D

cholerka, lubię A. Silverstone, ale chyba niedostatecznie:

Cytat:
My bad' came into widespread popular use in the mid to late-1990s in the USA via the 1995 movie “Clueless”. This starred Alicia Silverstone and contains what seems to have been the first use of the phrase in the mainstream media. The 1994 'Green revision pages' for the movie script has a scene with Alicia Silverstone's character learning to drive:

"Cher swerves - to avoid killing a person on a bicycle. Cher: Whoops, my bad."

Alispo - 2009-11-13, 10:34

Humbak napisał/a:

A prywatnie uważam że im mniej bezpodstawnej ideologii tym lepiej dla wegetarianizmu, który doskonale bez nich broni się sam :-D

Dokładnie.Nie tędy droga,żeby przekonywać do niepewnych teorii,to nie jest wiarygodne,więc na pewno nie służy promocji vege.Chociaz zależy w jakich kręgach,to inna kwestia..

idare - 2009-11-16, 20:54

W przedszkolnej szatni ubieram synka, obok mnie synka swego ubiera inna mama, która usłyszawszy o tym że moje dziecko obchodziło urodziny w przedszkolu spytała

inna mama: a to pani przynosiła jakieś słodycze dla dzieci na poczęstunek z okazji urodzin, bo mój ma za miesiąc urodziny i ja nawet nie wiem czy to jakieś czekolady przynieść, czy co, a Pani co przynosiła?

ja: my kupowaliśmy synkowi takie zbożowe ciastka owsiane, bo my ogólnie tak raczej słodyczy to nie jemy.

inna mama: (po chwili milczenia) co to za rodzina co nie je słodyczy?

ja: :shock: yyyyyyyy? taka co odżywia zdrowo dzieci.

(mogłam jej powiedzieć, ze najwyraźniej rodzina kosmitów, ludzie to jednak mają tupet)

isadora - 2009-11-17, 08:26

miałam to samo :) Jak powiedziałam, że nie daję Marceli słodyczy, jedynie sporadycznie i te "zdrowsze", to też się dowiedziałam, że "serca nie mam"...
kofi - 2009-11-17, 08:43

isadora no nie, jak możesz tak krzywdzić dziecko? :mrgreen:
Ostatnio na przystanku taki obrazek: babcia z wnuczką (na oko poniżej 3 lat|)- zapewne oczkiem w głowie tej babci - wyrzuca do kosza bardzo kolorową butelkę po jakimś paskudnym słodzonym napoju, wnusia kończy przełykać słodką bułkę i wręcza babci celofan, babcia widzi, że za chwilę buzia wnusi będzie pusta, więc czujnie pyta: Chcesz gumę?
Jestem przekonana, że plecak wnusi, który babcia niosła był wypchany gumami, oranżadami itp. szczęściem.
No niestety, u nas za dużo słodyczy też, stanowczo za dużo. :oops: :roll:

lilias - 2009-11-17, 09:11

kofi ale na pewno zdrowsza wersja słodkości :mryellow:
assasello87 - 2009-11-22, 23:52

przyjechalam na sobote do domu i akurat ząb mnie bolal (zaznaczam ze nie pamietam kiedy bolal mnie ostatnio i ból wynikal z przeziebienia ucha xD) wiec pytam rodzicielke czy ma jakis ibuprom na owy ból.
i jakos po godzinie po zazyciu tabletki jak o wszystkim zapomnialam slysze od niej;
" no wiadomo od czego cie boli:
ja: od czego?
ona: no przy takiej diecie to sie nie dziw, jak sie je tylko soje i nic wiecej to zeby zaczna wypadac

i tu jadlospis z tego dnia moj i jej;

moj: sniadanie owsianka z bakaliami
pozniej pomarancz
obiad: zupa krem z brokulow z marchewka (na mleku sojowym) z brązowym ryzem.
pozniej surówka z buraczków
kolacja: kanapka z pasty groszkowej + pomidorki koktajlowe

i jej: snadanie: kawa
2 sniadanie:brak
obiad; schabowy z kromka bialego chleba
pozniej: kromka chleba z szynka
kolacja: bułka pszenna z serem i szynka + princessa

i to niby mi maja zęby wypadac

bojster - 2009-11-23, 00:14

assasello87 napisał/a:
i to niby mi maja zęby wypadac


No ale sama zobacz: tu owsianka, tam zupa-krem, czy jakaś pasta – nic do przeżuwania, to po co zęby? Ewolucyjnie wypadną. A od żylastego schabowego to jeszcze ze cztery nowe wyrosną! :mrgreen:

dżo - 2009-11-23, 09:45

bojster, :lol: :lol: :lol:
isadora - 2009-11-23, 10:13

assasello87 napisał/a:
przyjechalam na sobote do domu i akurat ząb mnie bolal (zaznaczam ze nie pamietam kiedy bolal mnie ostatnio i ból wynikal z przeziebienia ucha xD) wiec pytam rodzicielke czy ma jakis ibuprom na owy ból.
i jakos po godzinie po zazyciu tabletki jak o wszystkim zapomnialam slysze od niej;
" no wiadomo od czego cie boli:
ja: od czego?
ona: no przy takiej diecie to sie nie dziw, jak sie je tylko soje i nic wiecej to zeby zaczna wypadac

i tu jadlospis z tego dnia moj i jej;

moj: sniadanie owsianka z bakaliami
pozniej pomarancz
obiad: zupa krem z brokulow z marchewka (na mleku sojowym) z brązowym ryzem.
pozniej surówka z buraczków
kolacja: kanapka z pasty groszkowej + pomidorki koktajlowe

i jej: snadanie: kawa
2 sniadanie:brak
obiad; schabowy z kromka bialego chleba
pozniej: kromka chleba z szynka
kolacja: bułka pszenna z serem i szynka + princessa

i to niby mi maja zęby wypadac


Wszyscy mięsożercy twierdzą, że im nie brakuje absolutnie żadnych witamin i mikroelementów, bo przecież mięso jedzą! :shock: Tak jakby w mięsie były wszystkie cenne witaminy i pierwiastki...

assasello87 - 2009-11-23, 15:21

No ale sama zobacz: tu owsianka, tam zupa-krem, czy jakaś pasta – nic do przeżuwania, to po co zęby? Ewolucyjnie wypadną. A od żylastego schabowego to jeszcze ze cztery nowe wyrosną! :mrgreen: [/quote]

to byl przyklad z jednego dnia. zęby raczej wypadną mi od ilosci chtupanych marchewek

Tasak - 2009-11-23, 16:04

bojster napisał/a:
No ale sama zobacz: tu owsianka, tam zupa-krem, czy jakaś pasta – nic do przeżuwania, to po co zęby? Ewolucyjnie wypadną. A od żylastego schabowego to jeszcze ze cztery nowe wyrosną! :mrgreen:
piękne! :)

bym zapomniała się pochwalić...
jak tydzień temu rozmawiałam z koleżanką o kotlecikach (że mam ochotę, że zrobię, że jej przyniosę) kolega podsłuchał i zapytał "z czego? bo przecież nie z mięsa.." ja: "No nie z mięsa. Z kaszy jaglanej, brokułów i słonecznika :) " a On (i tu nie dosłyszałam, bo to było trochę pod nosem mówione i mało wyraźnie) coś w stylu "i potem się dziwisz że /tu nie dosłyszałam - masz? będziesz mieć?/ anoreksję"
Tak więc strzeżcie się kotlecików bo prowadzą do anoreksji! To ściema z tym podłożem psychicznym.. wszystko przez brokuły! :)

Capricorn - 2009-11-23, 16:57

isadora napisał/a:

Wszyscy mięsożercy twierdzą, że im nie brakuje absolutnie żadnych witamin i mikroelementów, bo przecież mięso jedzą! :shock: Tak jakby w mięsie były wszystkie cenne witaminy i pierwiastki...


moja niedawna rozmowa na gg z pewną ciężarną wyglądała w ten deseń:
ona: naprawdę bardzo dbam o siebie i o dziecko, chucham i dmucham
ja: super, to wspaniała inwestycja w zdrowie dziecka
ona: przestałam palić na początku ciąży, i zero alkoholu
ja: to świetnie, ze małej nie trujesz
ona: zrezygnowałam ze wszystkiego, co niezdrowe - nie jem serów pleśniowych, pasztetów, ani nawet moich ulubionych owoców morza, ani razu nie byłam na sushi....
ja: aha
ona: naprawdę, ze wszystkiego zrezygnowałam dla jej zdrowia
ja: a co z mięsem? przecież to bomba chemiczna - same hormony, sterydy, i antybiotyki...
ona: przestań! mięso jest niezbędne, bo zawiera witaminy.
ja: tak? o, to nie słyszałam. a jakie?
ona: no JAKIEŚ NA PEWNO ZAWIERA.
ja: no ok, ale JAKIE?
ona: no wiesz - niezbędne do budowy małego dziecięcego ciałka...
ja: ojej, to moim dzieciom czegoś brakuje? napiszesz mi, czego dokładnie?
ona: oj, no nie kłóćmy się już...
ja: no wiesz, jak widzisz jakieś deficyty w moich dzieciach, to napisz. w końcu sama od dwudziestu lat mięsa nie jem, ciąże wszystkie miałam wegetariańskie, może czegoś nie zauważam?
ona: ok, ok. mięso zawiera ważne rzeczy, i już.
ja: białko zawiera.
ona: no właśnie :D
ja: alei tak białko roślinne jest bardziej lekkostrawne, i łatwiej przyswajalne.
ona: możliwe. ale ja i tak lubię mięso.

maryczary - 2009-11-23, 17:10

Capricorn napisał/a:
ona: przestań! mięso jest niezbędne, bo zawiera witaminy.
ja: tak? o, to nie słyszałam. a jakie?
ona: no JAKIEŚ NA PEWNO ZAWIERA.
ja: no ok, ale JAKIE?
ona: no wiesz - niezbędne do budowy małego dziecięcego ciałka...
standardowe argumenty, które są pustym kłapaniem paszczy, bo udzie lubią kłapać paszczami swymi, szczególnie jak nikt ich nie prosi o radę :)
Takie czcze gadanie doprowadza mnie to szału. Tak ciężko większości ludzi jest się otworzyć i po prostu posłuchać czegoś co inni mają do powiedzenia bez konieczności komentowania tego debilnymi tekstami, które nic nie wnoszą. Po co się udzielać w temacie, o którym się nie ma pojęcia!?

Lily - 2009-11-23, 17:18

Capricorn napisał/a:
ona: możliwe. ale ja i tak lubię mięso.
przynajmniej na końcu była szczera ;)
Arielka.v - 2009-12-14, 20:23

nie wiem czy w dobrym temacie to pisze, ale lepszego nie znalazlam.

Mam problem dotyczacy swiat.
w zwiazku z tym, ze moj D. pracuje w tym roku nawet w Wigilie nie ma opcji wyjazdu na swieta do rodziny w zwiazku z czym tesciowa przyjezdza do nas na swieta.

ja miesa nie jem, D. praktycznie tez juz w ogóle nie jada,
czasami cos na miescie ale tez rzadko.
ostatnio mowil ze mieso mu nie smakuje i zajada sie kolorowymi obiadkami wege.

Ale wracajac do tematu tesciowej.
Doszla do wniosku, ze skoro do nas przyjezdza to koniecznie musi nam przywieźć jedzenie.
na pewno bedzie to pol walizki słoików z bigosem, jakies kompoty,dzemy z cukrem no i postanowila ze koniecznie musi nam przywieźć kurczaka wiejskiego bo u nas takich nie ma.
zdenerwowala mnie tym niesamowcie.
po pierwsze nie mam miejsca w lodowce, po drugie nie mam ochoty go dla niej gotowac i nie chce zeby ona mi sie krecila w kuchi i gotowała mieso bo sie zepsuje :roll:

ale kompletnie nic do niej nie dociera.
uwazam ze skoro do nas przyjezdza to powinna uszanowac nasze zwyczaje i nie podrzucac nam na sile miesa.
jak ja u nich jestem to tez sie mna nie przejmuje ze nie jem miesa i wszedzie je pakuje wiec potem jem suche ziemniaki albo makaron wiec niech ona u nas tez sie dostosuje.
przeciez nic jej sie nie stanie jak przez kilka dni nie wezmie do ust miesa ]:->
najlepiej by na Wigilie nasmażyła schabowych.
No co za ludzie :-/
juz nie wiem jak jej to wytlumaczyc, bo potem sie obraza, płacze ze nie doceniamy a ona chce dla nas dobrze :-x


nie chce scen w swieta.
aha, i jeszcze narzeka ze co to za Wigilia bez ryby :/

Kat... - 2009-12-14, 22:27

Arielka.v, współczuję. Szkoda, że do Twojej teściowej nic nie dociera. Może jak nie chce słuchać to Jej to napisz? Nie przerwie, nie zacznie zmieniać tematu, nie zacznie płakać i się żalić tylko przeczyta do końca DLACZEGO. Jeśli to do Niej nie trafi to może Twój mąż z Nią porozmawia?
KaliszAnka - 2009-12-15, 11:33

A może ujmij to w ten sposób żeby sobie kłopotu nie robiła, niech się nie przemęcza etc. Można też udać głupka i powiedzieć z troską że ty wszystko przygotujesz bo tobie łatwiej będzie ugotować potrawy takie jak je się u Was niż mamie. Radośnie można podkreślić jak się cieszysz, ze będzie miała okazję popróbować nareszcie Twojej kuchni i przekonać się, jak smaczne są wege rzeczy.

U mnie taki entuzjazm z zaskoczenia dobrze działał na babcie w wypadku wizyt np. na bezmięsnych urodzinach czy grillach gdzie chciały przynosić swoje mięska "bo nie będzie co jeść".

Popieram zdanie, że jadąc do Was powinna uszanować Wasze zwyczaje - szczególnie że Ty w jej domu dostosowujesz się do Jej. No ale wiadomo - łatwo to napisać, gorzej powiedzieć teściowej. Powodzenia !!

Poza tym Wigilia jest tradycyjnie postna więc nie wiem co tam miałby robić Kurczak ?? My praktycznie wszystkie ryby zastępujemy wege ekwiwalentami które smakują i mięsożercom z którymi przeważnie na wigilie ucztujemy. Jest więc smażone tofu, galarety (agarowe) z warzyw i jajek, "ryba po grecku bez ryby", i fasolka marynowana z cebulką zamiast śledziów w oleju. Pozatym mnóstwo pierogów z wege nadzieniami i chyba z 3 rodzaje kapust - z grochem, kminkiem i grzybami. Może teściowej po prostu powiedzieć że ty masz już tyle rzeczy przygotowane że niema sensu przywozić jedzenia bo nie przejecie ??

kofi - 2009-12-15, 12:25

No własnie z tym, że teściowa jest gościem więc niech nic nie przywozi nie robi, itd. byłoby w porządku, gdyby nie to, ze jest to broń obosieczna - bo jak Wy będzięcie u niej to......?
Niestety jestem ostatnio dość obcesowa - wiem, że zrobiłam przykrość tacie odmawiając ciasta, które kupił specjalnie z okazji mojej wizyty, bo było z żelatyną. Serce mi się kroiło, kiedy widziałam jego smutek, jak próbował zdjąć górną warstwę - galaretkę i krem pod nią, ale trudno. Następnym razem zapyta, albo nie kupi.

[ Dodano: 2009-12-15, 12:29 ]
W ubiegłym roku u nas na Wigilii byli moi rodzice i babcia i niestety przynieśli ryby. Chciałam, żeby byli, więc się na to zgodziłam. Jak jesteśmy u nich dostajemy wege jedzenie, więc uznałam, że trudno niech tolerancja działa w obie strony, chociaż niefajne to było dla mie.
Jak mnie ktoś usilnie namawia, że coś i ugotuje, albo wciska jakieś jedzenie, nawet wege, ale takie, którego nie chcę, mówię mu, że przykro mi ale wyrzucę, bo moje psy nie dostaną ludzkiego, działa.

Arielka.v - 2009-12-16, 07:31

ona przyjezdza do nas na kilka dni, nie tylko na Wigilie, bo sadzi ze w pozostale dni sobie zjemy.
to juz nie nawet jej wklad w swieta tylko uwaza ze "musi" przytargać tego kurczaka i koniec. :roll:
jest mi co najmniej przykro bo sie zachowuje tak jakbysmy nie mieli co jesc ]:->
a o wiele sympatyczniej by bylo gdyby przywiozla jakies ciasto, ciastka, itp.
przynajmniej D. bylby zadowolony.

moze bym podeszla do tej kwestii inaczej, gdyby ona sie ze mna liczyla w podobnych kwestiach.
jak ostatnio do niej jechalismy to nie wiedziala ze jestem wegetarianka bo
to byly poczatki mojej nowej sciezki ( :mryellow: :mryellow: ).
w kazdym badz razie tydzien wczesniej zadzwonila do D. pytac co ma zrobic na obiad, a D. jej powiedzial ze cokolwiek tylko zeby miesa nie bylo bo ja tego nie zjem.
w rozmowie telefonicznej stanelo na leczu, a jak pojechalismy faktycznie bylo leczo tylko "doprawione" kulkami miesnymi.
podsumowala ten fakt stwierdzeniem, ze przeciez z miesem jest lepsze no i ze nie wiedziala ze ja jestem wegetarianka i myslala ze nie zjem tego miesa ze wzgledow religijnych (bo to byl piatek).
i tu nie rozumiem jej logiki bo skoro nie jem miesa z jakiegos powodu to chyba nie znaczy ze moze sobie "olewac" moj swiatopoglad nie wazne czy dotyczy on calego stylu zycia czy tylko religii.
Bo skoro byla mowa ze nie jem miesa to go nie jem i jaki bl sens dochodzenia z jej strony dlaczego i potem naginania tego?
ja po dlugiej podrozy jadlam wtedy suchy makaron i to taki zwykly z maki pszennej (dodam ze na codzien w domu jadamy tylko razowy) i musialam sluchac jej marudzenia nad uchem ze przeciez to mieso moge sobie wyjac i nic sie nie stanie ]:-> ]:->
A do tego wszystkiego musialam jeszcze sie nasluchac ze wegetarianizm to pierwszy objaw anoreksji.
No ludzie kochani ilez mozna :roll: czasami mam wrazenie ze ktos (nie wiem czy ja czy ona) jest z innej planety :-/

strasznie sie boje tego jej przyjazdu, bo znow bedzie mnie irytowala swoimi tekstami na temat zywienia, cos tam podslyszy w TV piate przez dziesiate i wielki znawca sie znalazł. :roll:

tak to w skrocie wyglada, a jesli D. jej nie powie bardzo dobitnie ze ma miesa nie przywozic to moje zdanie jej nie obejdzie :-?

neina - 2009-12-16, 13:33

Arielka.v, trudny przypadek :-/ Chyba rzeczywiscie D. musi z nia pogadac. A jak on sie na to zapatruje? Popiera Cie?
maryczary - 2009-12-16, 15:58

Arielka.v, ja Ci powiem, ze jeśli załatwi to twój mężczyzna to problem nie zniknie. Musisz być asertywna i kulturalnie odmówić przywiezienia kurczaka i koniec, w waszym domu nie jecie mięsa i powinna to uszanować, jeśli się obrazi za to że kulturalnie prosisz ją byś ty mogła być gospodynią w swoim własnym domu to znaczy, ze jest niereformowalna i nie możesz się nią przejmować - rób wtedy swoje a ona swoje. Nawet jak przywiezie kurczaka to go możesz komuś oddać np.

Powiedz, że to ty jesteś gospodynią i ty decydujesz - od razu musisz być stanowcza i sama to załatwić między wami. Jeśli to załatwi mąż, to pokażesz że jesteś słaba i wszystko ci może wcisnąć, bo nie potrafisz obronić swojego stanowiska - to kwestia psychologiczna :)
Tylko wszystko kulturalnie bez pretensji a może i nawet na wesoło.

U mnie się udało - teściowie, rzadko u nas są (my u nich często i teściowa gotuje dla mnie wege na szczęscie) i to co ugotuje widzę, ze średnio im smakuje, bo zupełnie inaczej przyrządzam dania niż oni. Ale to ja ich goszczę i zawsze staram się jak mogę, bo wtedy gotuje przecież również dla siebie.

Tasak - 2009-12-16, 20:25

zgadzam się z maryczary. Nie lubię takich przypadków. Nie lubię też usilnego dzielenia na 'twoje jedzenie, nasze jedzenie' w domu (rozumiem, że z rodziców wegetarian/wegan nie zrobię, ale czasem mogli by zjeść to co robię lub mama robi dla mnie, a nie gotować osobno 'coś dla nich'). Dzisiaj to mi się nawet przykro zrobiło, jak robiłam zapowiedziane wczoraj kotleciki, a mama przyszła z zakupami - gołąbki z mięsem dla nich na obiad. No grr! Przecież jak raz na jakiś czas coś gotuję, to nie robię tego tylko dla siebie.

a tak trochę nie na temat, ale nie wiedziałam gdzie to wkleić
znalazłam dziś w książce do angielskiego coś takiego: hxxp://img205.imageshack.us/img205/342/zdjcie0034j.jpg

neina - 2009-12-17, 01:52

Tasak napisał/a:
znalazłam dziś w książce do angielskiego coś takiego: hxxp://img205.imageshack....zdjcie0034j.jpg

Masakra totalna :-/

nika - 2009-12-17, 10:12

Może po prostu nie jedzcie tego kurczka, i niech sama zje skoro musi, a jeśli zostanie to spakuj jej na droge i powiedz że u Was i tak nikt tego nie je. Jeśli Twój mężczyzna się do Ciebie w tym nie jedzeniu przyłączy to powinna zrozumieć, że jej próby są nadaremne. No ale to musicie działać razem, bo inaczej będzie mięcho przywozić dla swojego biednego i zagłodzonego syna. Po za tym możesz trzymać to mieso np. za oknem oznajmiąjac, że masz czystą lodowkę i nie ma mowy żeby tam zwloki leżaly.
zina - 2009-12-17, 21:56

Arielka.v napisał/a:

tak to w skrocie wyglada, a jesli D. jej nie powie bardzo dobitnie ze ma miesa nie przywozic to moje zdanie jej nie obejdzie :-?

Wlasnie. Mysle ze ogomna rola Twojego mezczyzny zeby jej powiedzial co mysli na ten temat nawet za cene ze nie bedzie chciala Was odwiedzic.
Moj A. zawsze w podobnych sytuacjach jest bardzo dosadny i to sobie w nim bardzo cenie.
Choc my w ogole nie mamy tego typu problemow. Nie wyobrazam sobie zebym mogla byc postawiona przed podobna sytuacja.
Powodzenia w slusznej sprawie!

Arielka.v - 2009-12-19, 19:53

problem sie rozwiazal sam, tesciowa stwierdziła ze nie ma sily na tak dluga podroz i w dodatku jest bardzo zimno wiec nie przyjeżdża na święta do nas.
zina - 2009-12-19, 19:59

Arielka.v, No to super :mryellow:
kamma - 2009-12-19, 22:24

Arielka.v napisał/a:
tesciowa stwierdziła ze nie ma sily na tak dluga podroz i w dodatku jest bardzo zimno wiec nie przyjeżdża na święta do nas.

]:->

Mój M miał ostatnio niezły dialog w czasie pracowej wigilii:
Najpierw teksty w stylu: jak tak można, a co na to żona, że musi na dwa gary gotować, a dzieci też wege, zgroza a zdrowie sobie rujnujesz... I dalej w ten deseń. A M na to:
-Ale mam 30 lat, a wyglądam na 20.
Nikt już więcej nic nie powiedział ]:->

Kilmeny - 2009-12-22, 20:26

Może nie "wege-niewege", bo wtedy jeszcze walczyłam z moją niechęcią (słabo powiedziane) do mięsa, poza tym nie odzywałam się. Ale tak mi się przypomniało tak odnośnie tego tematu:

Oglądaliśmy film "Pajęczyna Charlotty". Mój młodszy brat go wypożyczył. Tata nie oglądał od początku, ale później przyszedł i zaczął, że głupoty, bo w tym filmie ratują świnkę, a przecież świni taki los, że kończy na talerzu :-/ . Coś w tym stylu. Później mama zaczęła, że to film o przyjaźni i nie o to chodzi. I dalej spokój.
neina napisał/a:
Tasak napisał/a:
znalazłam dziś w książce do angielskiego coś takiego: hxxp://img205.imageshack....zdjcie0034j.jpg

Masakra totalna :-/

A mnie na takie rzeczy brak słów :-/ . Po prostu.

Lenka - 2009-12-25, 17:45

Mam nauczyciela, który jest znany ze swojej wybuchowości. Profesor ma swoje zdanie, nie można z nim dyskutowac. Ba, nie wolno sie nawet odezwać. Nie przyjmuje wyjasnien, usprawiedliwien. Nie ma co liczyc na jego zrozumienie. Potrafi uczniów "delikatnie" zwyzywać od "fujar" i tym podobnych. Jest to nauczyciel oczytany i ma wiedzę. Co z tego, jak faworyzuje uczniow, ktorzy maja odpowiednie nazwisko i jest arogancki. Niestety nie jest on dla mnie autorytetem. A jeszcze bardziej stracił w moich oczach pewnego dnia...
Zaczął opowiadac, jak to szedł do szkoły i zobaczył ogłoszenie o zbiorce zywnosci dla biednych dzieci. Może nie bede tu sprawiedliwa w ocenie, bo moja mama jako pracownik socjalny była związana z ta akcją. Nie powiem - jak ktoś nawrzuca do koszyka dla dzieci słodycze, serki itp to nie jest dobrze. Mandarynek czy jabłek nikt nie da. Ale np. kasza, ryż, makaron, fasola, groch... Są to produkty, które ubogiej rodzinie pozwolą zjeść obiad, nie?No, ale to moje zdanie na ten temat.
Jednak prof. zaczał sie bulwersować, że "Głupota, ciemnota. JEGO zdaniem, to powinno sie zabrac naszych zolnierzy z Afganistanu.... bla bla bla.... i nie wydawac pieniędzy na bron. Wtedy dzieci nie bedą głodne!!!!!" Ok, może to i racja. Ale powiedzcie mi czy sie myle, ale czy nie lepiej zrobic cos co możemy - tzn wrzucić paczkę makaronu i sok dla dzieci czy ględzić, gadać i gdybać, co było, gdyby? To po pierwsze. A pozniej co powiedział Pan Profesor?
Że Polska na psy schodzi. Dlaczego? BO ODBIERAJĄ DZIECIOM MLEKO! Tak, moi mili, zabierają naszym milusińskim mleczko. Dzieci nie dostają już w szkole pożywnego i zdrowego mleka, a dostają... OWOCE i WARZYWA!!!!! Skandal! Gdybyście widzieli jego minę, jak to mówił! Oburzony! A moja koleżanka z klasy ( przy okazji faworyzowana przez prof.) na to, równiez zniesmaczona, że jej rodzenstwo (z podstawówki) przynosi do domu surowe marchewki i jabłka, bo dostają i nie ma co z tym robić...
Powtarzam, nie mają co z tym zrobić biedactwa... No dobra,jak dziecko nie jest nauczone jeść warzywa i owoce to tu chyba wchodzi do gry rodzic/ rodzenstwo. Może pokazać jak robi się pyszny soczek z marchewki albo surówkę. Albo pochrupać marchewke jak króliczek na zdrowe ząbki, nie? Ja w zerówce uczyłam się robić surówkę (i jadłam ją, choć jak pani dała smietanę to już nie chciałam - nigdy nie lubiłam smietany). Jak mama kroiła marchewkę dawała mi i siostrze kawałek do gryzienia.
Smiechawa... Chociaż może lepiej zapłakać? Szczerze mówiac to jak ja to usłyszałam, to myślałam, że się PRZESŁYSZAŁAM. No, bo zamiast się cieszyć, że dzieci jedzą warzywa i owoce, to tu robią z tego tragedię. Ubolewają nad faktem, że dzieciarnia nie dostaje mleka, nie wiedząc, że to dobrze dla tych dzieci...
Tak wiec moi drodzy forumowicze, choc kocham moje liceum (no może mała przesada),mój nauczyciel nauczył mnie mądrości życiowej - Nie robić nic dobrego, a mówić co moglibyśmy zrobić. Mleko jest zdrowe i pożywne. Marchewki są be, bo dzieci nie wiedzą, co z nimi zrobić. Dobrze, że jestem już duzą dziewczynką i nie słucham nauczycieli. Ale jeżeli panie nauczycielki w podstawówce raczą dzieci takimi opowiesciami to ja wymiękam... Nie wiecie nic na ten temat? czy nauczyciele Waszych dzieci też mówią im o "zdrowym zywieniu" na lekcjach?

Kat... - 2009-12-25, 21:58

Lenka, myślisz, że na studiach będzie lepiej? Ja się z DOKTOREM kłóciłam bo on twierdził, że krowy dają mleko bo "tak mają" i żadna ciąża nie jest im do tego potrzebna. Ode mnie chyba pierwszej usłyszał, że ciąża może mieć coś wspólnego z laktacją. Szok.

Ja dzisiaj po tym jak się nasłuchałam zachwytów nad tym, jakie moje dziecko jest fajne, grzeczna, pogodne, mądre, śliczne i sprawne słyszałam z drugiego pokoju rozmowę taty (otyłość, nadciśnienie, cukrzyca, i mnóstwo innych dolegliwości związanych z otyłością) i babci (spora nadwaga, nadciśnienie, przebyte choroby różne, kilka operacji, żylaki uniemożliwiające normalne funkcjonowanie) o Zygmusiu (śliczne, pogodne wegańskie dziecko mające pierwszy duży katar w życiu)
t: no inne dzieci w jego wieku to mają włosy długie, loki a ten taki łysy. No i większe są inne dzieci a ten taki karypelek. Od czego ma rosnąć?
b: no oczywiście, jakby jadł białko to by rósł.
Tony wszechwiedzące oczywiście. Jak ma TAK rosnąć to ja dziękuję :-)

Lenka - 2009-12-26, 12:04

Ja właściwie też jestem niska (nieduzo ponad 150 cm), ale to rodzinne. Moja mama jest niewiele wyzsza ode mnie. siostra tez niewysoka. Więc tu akurat nikt nic nie mówi.
Ja sie nachorowałam w dziecinstwie, teraz są tylko skutki brania leków - Zespół jelita drazliwego, ktory czasami sie odzywa. Zdaza sie, ze z powodu bolu brzucha nie pojde do szkoły. Troche opusciłam lekcje to fakt, ale przyczyną nie były choroby a np. nauka jazdy, ale i tak wszyscy myslą, że jestem chorowita. Owszem - po zapaleniu opon mózgowych unikam zabaw czy hałasu, bo ciężko to znoszę. Jednak w najwiekszym sezonie zachorowan na grype, gdzie do szkoły nie chodziła połowa klasy - ja byłam zdrowa. Leków nie biorę juz wcale więc leczyłam się tylko domowymi sposobami - czosnek, cebula, inhalacje, sól do nosa... A mimo to byłam zdrowa. Ale i tak jestem wg wszystkich "słabiutka, biedna, chorowita".
I mówię, że ja nie choruje juz prawie wcale, ze nabyłam odporności. Ale co tam, wszyscy wiedzą lepiej.
Nie cwicze na WF, bo graja na nim tylko w siatkę, a ja nie umiem, bo przez wiele lat lekarze nie pozwalali mi cwiczyc. W domu nie usiedze - jezdze na rowerku treningowym, cwicze na piłce, gimnastykuję się, spaceruję...Mam kondycję, jestem wytrzymała. Ale co tam - według innych jestem słabowita...Lekarz mówi, że mam serce i płuca jak biegaczka, ale koleżanki mówią, że taka jestem szczuplutka, nie cwiczę na wf i to pewnie dlatego... Nawet mój tato kiedys stwierdził, że moja siostra je wszystko jak popadnie,je mięso, pije mleko, ale przynajmniej ją brzuch nie boli, a ja na swojej zdrowej diecie dalej mam problemy z trawieniem. Po pierwsze - to co sporadycznie zdaża sie dziś to niebo a ziemia. Jako dziecko miałam naprawdę straszne problemy. A poza tym byłam dosłownie faszerowana lekami, niepotrzebnymi na astmę, której nie miałam, więc nic dziwnego, że się jelita buntują... Ale wiecie na co tak naprawde czekam? Na chwilę, gdy wszyscy znajomi, rodzina zobaczą, że ja jestem zdrowa, wysportowana i zadowolona, a ich dopadnie "zemsta swinek". Bo to juz widać - babcia z cukrzycą i problemami z sercem, otyły kuzyn, pulchna ciocia, siostra z problemami z cerą. I za nic nie chca słuchać, że sami na to pracują.
Mam koleżankę, swietną, inteligentną... grubaske. Jest przezabawna i sympatyczna. Pojechała na studia i wróciła o 10 kg lzejsza. Zaczęła sie lepiej odzywiać, ruszać, była na diecie. Mówi, że mineły jej problemy ze skórą, nie ma wysypek, pryszczy. Nie ma problemów z trawieniem. Promienieje, jest naprawdę zupełnie inną osobą. Nie choruje też jak dawniej.
Dzisiaj mają byc u mnie goscie. Nie wiedzą chyba, że jestem weganką. Ciekawa jestem ich reakcji i argumentów :)

kasiaaa - 2009-12-29, 16:52

byłam dzisiaj na bazarku i kupowałam owoce i warzywa. bardzo miła,młoda pani sprzedawczyni uwaznie mi sie przyglądała i na koniec gdy juz płaciłam powiedziała do mojej mamy:
-o,to napewno jakas wegetarianka!
-no tak,wegetarianka.
-no odrazu wiedziałam,ja sie znam na takich ludziach.moja kuzynka była kiedys wegetarianka i ona...

generalnie pani uznała,ze to super zdrowe i ze ta jej kuzynka bardzo sobie te diete chwali i w ogóle super ;)

KaliszAnka - 2009-12-29, 18:42

Mój niemąż jest nauczycielem w szkole i apropos mleka w szkołach ma zdanie zupełnie inne niż cytowany doktor (ubolewam nad takim "nauczycielem" :/ ) . I nie chodzi wcale o walory zdrowotne czy ich brak. Ich szkoła sama zrezygnowała z mleka na rzecz warzyw z powodów praktycznych po prostu. Dzieciaki na przerwach tym mlekiem się po prostu lały, bardziej niż konsumpcją były zainteresowane tym, jak je wykorzystać w jakiś najbardziej wywrotowy sposób i dlatego z niego zrezygnowano.

Z warzywami problemu niema bo nawet jak ich nie zjedzą to zabierają do domu. Myślę, że abstrahując od aspektów zdrowotnych czy finansowych, powód do rezygnacji z mleka w szkołach może być więc po prostu ot taki prozaiczny jak w tym przypadku.

mienta - 2009-12-30, 00:06

Ostatnio podczas spotkania opłatkowego na oazie wywiązała się następująca rozmowa... :)

ja: Z czym są te krokiety? (wiem, że na Wigilię są bezmięsne potrawy + ryby, ale wolę się upewnić zawsze.)
koleżanka: No, z tym co zawsze...
ja: Czyli?
kż: No, kapusta i grzyby.
kolega: Ach ci wegetarianie...
j: ?
kg: Wszedzie się doszukujecie mięsa :mrgreen:
j: :-D
kg: A swoją drogą - co ty jesz zamiast mięsa?
inni: (zanim zdązyłam otworzyc usta ;d) SOJĘ!
kg: Właśnie. Ty nie zabijasz zwierząt, ale te małe chińskie dzieci, które meczą się nad tymi kotletami... Dzięki Tobie cierpią! Zwierzęta są po to, żeby je jeść, a Ty przyczyniasz się do tego, że małe chińskie dzieci umierają z wycieńczenia!

To było tak pół-żartem, pół-serio, ale jednak mnie rozśmieszyło :-)

assasello87 - 2010-01-04, 21:32

moze nie dialog ale sytuacja:
zaczne od tego ze mialam pierwsza wegan wigilie :)
i wsrod licznych potraw na miejsce karpia znalazla sie wegan "ryba" czyli seler w ciescie nalenikowym ( mąka, mleko sojowe, przyprawy i cos tam nie pamietam dokladnie) i rozwalajacy tekst babci do mojej mamy:
" ta ryba co ona (czyli ja :P ) zrobila to lepsza niz te twoje)

kamma - 2010-01-04, 21:33

assasello87, :lol: ]:-> :mryellow: :-D
lilias - 2010-01-04, 22:27

assasello87 napisał/a:
... " ta ryba co ona (czyli ja :P ) zrobila to lepsza niz te twoje)


:lol: :lol: :lol:

ale przepisem się podziel

assasello87 - 2010-01-05, 13:28

WEGAN KARP :P
1 duży seler bulwiasty
przyprawa do ryb, a jeśli nie mamy to sól, pieprz i papryka w proszku
kilka łyżek mąki
troche mleka sojowego
bułka tarta
olej


Seler obieramy, kroimy na plastry grubości 1-1,5 cm i gotujemy w bulionie warzywnym lub wodzie z solą. Gdy zmięknie odławiamy go i odkładamy.
Robimy ciasto naleśnikowe do maczania filetów : mąka, woda, sól, papryka lub przyprawa do ryb. Ma mieć konsystencję gęstej śmietany.
Każdą "rybę" maczamy w cieście, obtaczamy w bułce i smażymy na oleju na jasnobrązowo.
to gdzies na puszka.pl znalazlam.

lilias - 2010-01-05, 21:53

dzięki :mryellow: a może byś wkleiła w świąteczne? zachęcam, tam więcej ludków wykorzysta. ja wykorzystam na pewno :mryellow:
gemi - 2010-01-07, 17:54

assasello87 napisał/a:
" ta ryba co ona (czyli ja ) zrobila to lepsza niz te twoje)
a gdzie takich dobrych ryb nałowiłaś ;-) :mrgreen: 8-)
assasello87 - 2010-01-08, 00:07

gemi napisał/a:
assasello87 napisał/a:
" ta ryba co ona (czyli ja ) zrobila to lepsza niz te twoje)
a gdzie takich dobrych ryb nałowiłaś ;-) :mrgreen: 8-)


w warzywniaku.

a p swietach gadalam z taka laska i na sie pyta czemu co to jest ten weganzm to tlumacze ze nie jem mleka i jajek itd. a ze t bylo po sylvku i przy stole siedziala tez moja babcia (ktora wie ze jestem wege, a nie wie ze jestem wegan- co ja jej bede gadac O_o), i moja mama i jej kolezanka (matka tej dziewczyny) i pilismy alkohol wszyscy to wiadomo po alkoholu nie wszzystko sie w pelni rozumie wiec nie chcialam sie zaglebiac. no ale ona dalej dopytuje : ze jak to bez jajek i mleka tak sie nie da? to tlumacze jej ze to nie jest tak ze ja jem suche ziemniaki chleb z dżemem i salate, i ze odkad jestem veg to w sumie zaczelam se gotowac i planowac posilki. i gadam przez 30 min tumacze a ona no koniec rzuca tekstem; no, no fajna ta dieta ale co zrobisz jak juz bedziesz dorosa, nie zaszkodzi ci to?

k***!

po 1. przeciez to nie dieta chwilowa tylko sposob zycia
po 2. kiedy bede dorosła? mam 22 lata mieszkam od 4 lat sama, sama sie utrzymuje. to nie jest doroslosc?!
po 3. zaszkodzi: ale co?

wrrrr :-x

bojster - 2010-01-08, 00:33

assasello87 napisał/a:
po 3. zaszkodzi: ale co?


No jeśli na przykład ten seler był zepsuty. To nie są żarty, pamiętasz sałatkę z Sensu życia? :P

Arielka.v - 2010-01-08, 09:17

assasello87, no faktycznie konsystencja selera jest troszeczkę podobna do ryby.
muszę wypróbować koniecznie.
A tak w ogole po raz kolejny okazuje sie ze z pomocą dobrych przypraw można zdziałać cuda.


A co do koleżanki to bardzo zastanawiające kiedy jej zdaniem można powiedzieć o kimś, że jest dorosły :mryellow:
te argumenty są coraz bardziej komiczne. takie jakby wymyslane na siłę.

bojster, chyba o wiele łatwiej trafić na zepsute mięso, rybę czy mleko niż warzywa :mryellow:

nika - 2010-01-08, 10:00

Jakiś czas temu wymyśliłam, że dorosłym jest się wtedy kiedy można zjeść całe ciasto przed obiadem i nikt sie nie doczepi :-)
Amanii - 2010-01-08, 14:12

assasello87, hehe niewiarygodne ale taką "rybę" z selera "wynalazł" jakiś czas temu mój współlokator (i nazwał ją Sryba), jego przepis robił kariere na wrocławskiej Wegilii, pamiętam, że wszystkim dyktował.
Albo juz doszło nad morze, albo ktoś niezależnie "wynalazł" to samo na drugim końcu Polski :)

gosia_w - 2010-01-08, 15:50

nika napisał/a:
Jakiś czas temu wymyśliłam, że dorosłym jest się wtedy kiedy można zjeść całe ciasto przed obiadem i nikt sie nie doczepi :-)

no mnie się mąż czepia... Czyli nie jestem jeszcze dorosła? :mryellow:

adriane - 2010-01-08, 22:04

Cytat:
Albo juz doszło nad morze, albo ktoś niezależnie "wynalazł" to samo na drugim końcu Polski :)


I w Otwocku oraz na Śląsku znane już od ładnych paru lat ;)

Lily - 2010-01-08, 22:05

takiego panierowanego selera to ja jadłam kilkanaście lat temu w pewnym górskim schronisku ;)
larwek - 2010-01-13, 08:36

podejrzewam, że to spotyka/spotykało co drugą osobę tutaj, ale sie podzielę rewelacjami mojej babci [mieszkam z nią, to średnio raz na tydzień jest podobnie]

babcia: marysiu, krupnik sobie ugotowałam, może masz ochotę?
ja: chyba nie, bo pewnie na mięsie, tak?
babcia: nie, taki jarski, na skrzydełku i duzo warzyw.
ja: ... a przepraszam bardzo, skrzydełko roślinne, tak?
babcia: oj, ale to takie chude mięsko, nie poczujesz nawet.

krupnik to jedna z opcji, czasem się pojawia jajko z czymś-tam, ryba, sery wszelakie i późniejsze narzekanie mojej mamie nad uchem "dlaczego ona je tylko soje [zupełna nieprawda]; kiedy jej to przejdzie" etc, etc...

a z mniej przyjemnych rzeczy to pewnego letniego wieczoru, wracając ze sklepu z koszykiem pełnym warzywów usłyszałam za sobą komentarze łysych chłopców w dresach
jeden: o k*##@!, ja pier %^*#**, patrzcie na nią!
drugi: ja pier**#^^
trzeci: co ty skarbie, mięsa nie wpier***asz?
(w tym momencie ich duży groźny pies zaczął za mną biec)
któryś z nich: no, spier****j szybko, bo pies się na kości rzuci

takie sytuacje są dosyć przykre.

olgasza - 2010-01-13, 08:59

generalnie łysi chłopcy w dresach są dość przykrzy...
larwek - 2010-01-13, 09:16

tak.
Lily - 2010-01-13, 09:37

larwek, ciekawy masz podpis :lol:
larwek - 2010-01-13, 13:39

dziękuje ^^
[mam nadzieje, że to nie miało być uszczypliwe? ^^" bo mnie to naprawdę ciekawi!]

lilias - 2010-01-13, 15:00

larwek, fajny avatar :-D
assasello87 - 2010-01-13, 16:29

larwek napisał/a:
podejrzewam, że to spotyka/spotykało co drugą osobę tutaj, ale sie podzielę rewelacjami mojej babci [mieszkam z nią, to średnio raz na tydzień jest podobnie]

babcia: marysiu, krupnik sobie ugotowałam, może masz ochotę?
ja: chyba nie, bo pewnie na mięsie, tak?
babcia: nie, taki jarski, na skrzydełku i duzo warzyw.
ja: ... a przepraszam bardzo, skrzydełko roślinne, tak?
babcia: oj, ale to takie chude mięsko, nie poczujesz nawet.



.


typowo babciowe gadanie . ale i tak szału dostaje na takie teksty, albo zdziwienie czemu nie pije mleka to tłumacze o tych cielakach i wyzyskiwaniu krów, to slysze ze przeciez krówka sie pasie verry happy na łączce i mleko zawsze daje, a jak jej nie wydoic to ją boli. taaa a mnie boli ludzka naiwnosc i glupota.

ja ostatnio slysze jak moja wspolokatorka gada przez tel z loverem (wnisokuje z ich rozmowy ze sie przeziebil czy cos) wiec daje mu rady: to musisz jesc dużo miąska teraz.
dzizas...

maryczary - 2010-01-13, 16:49

assasello87 napisał/a:
to musisz jesc dużo miąska teraz.
dzizas...
musisz ją uświadamiać w takim razie :-P
Arielka.v - 2010-01-13, 17:01

assasello87, najlepiej mięsa razem z pysznym i zdrowym rosołkiem, który dodaje dużo energii i leczy :-/ :-/ :-/
czasami brak podstawowej wiedzy u ludzi aż boli :-x

assasello87 - 2010-01-13, 18:44

Arielka.v napisał/a:
assasello87, najlepiej mięsa razem z pysznym i zdrowym rosołkiem, który dodaje dużo energii i leczy :-/ :-/ :-/
czasami brak podstawowej wiedzy u ludzi aż boli :-x



bo to wiedza przekazywana od pokolen...
(ino ze nikt nie pamieta ze czlowiek nie pochodzi od lwa, i ze jest weganem z natury.

fasola - 2010-01-14, 07:24

assasello87 napisał/a:
bo to wiedza przekazywana od pokolen...

Hehe, coś w tym jest. Kojarzę taką anegdotę, która mniej więcej brzmiała tak.
Babka zawsze piekła na święta jakieś mięcho, nie pamiętam o co dokładnie chodziło. Ktoś pytał jej o przepis i ona odpowiadała, że myje ten kawał, obcina boki, daje do brytfanki itp. Padło więc pytanie, dlaczego obcina boki mięsnego kawałka? Na to odpowiedź była taka, że nie wie, ale babcia tak zawsze robiła.
A chodziło o to, że brytfanka była za mała :P i tylko dlatego babcia odcinała mięcho.
Może przykład nie na to forum :lol: ale morał z tego taki, że czasem robimy coś po prostu bez przemyślenia sprawy, powielamy jakiś schemat i tyle :P
No, miłego dnia :)

kitteh - 2010-01-23, 22:13

tak nawiazujac do poprzedniego postu, moja babcia zawsze mowila, ze powidel nie wolno mieszac metalowa lyzka/w ogole przetworow/ tylko drewniana. czy ktos potrafi to wyjasnic?
Kat... - 2010-01-23, 22:31

Może metalowa się nagrzewa, można się zapomnieć i poparzyć?
Malinetshka - 2010-01-23, 22:49

Mnie się wydaje, że jakieś reakcje z metalem zachodzą, m.in. zabija wit. C., a co jeszcze się dzieje to nie wiem..
gosia_w - 2010-01-23, 22:52

Malinetshka napisał/a:
m.in. zabija wit. C.

Ale w takich powidłach gotowanych przez wiele godzin to i tak witamina C jest w szczątkowych ilościach, jeżeli w ogóle...
Ja się spotkałam z poradą odnośnie używania łyżki drewnianej w "Odżywianiu dla zdrowia", ale nie doczytałam, dlaczego tak należy robić.

kitteh - 2010-01-25, 18:44

zrobila wywiad i mam 2 odpowiedzi odnosnie powyzszego/ meczylam przeokropnie/
1.od metalowej lyzki zmienia sie smak powidel
2. moja babcia robila dzem z porzeczek bez zadnych substancji zelujacych i podobno jak sie mieszalo metalem to sie nie zsiadal i byla porzeczkowa zupa w sloiku

nie weryfikuje, wytrwale mieszam warzachwia

Kama122 - 2010-01-26, 12:41

Mama: Dziś na obiad będzie Pomysł na makaron z serem (czy coś takiego, w każdym razie makaron, wege sos i nie wege ser). Będziesz jeść?
Ja: Nie, nie jem sera.
Mama: No to dostaniesz bez sera.
Ja: To będzie nie dobre.
Mama: No to trochę sera.
Ja: Przecież nie jem sera.

Wujek: Ryb też nie jesz?
Ja: No nie, nie jem żadnego mięsa.
Wujek: Pewnie dlatego, że masz rybki w akwarium.
Ja: Krówek nie mam w domu, a ich nie jem.
Wujek: Ale masz świnię.
Ja: Morską, nie liczy się.


:mrgreen: :mryellow: :mrgreen:

kasiaaa - 2010-01-26, 17:36

rozmowa z babcią

B-jest strasznie zimno, moze założysz tę czapkę z lisa (!!!!!!!) co ci dałam
J-nie babciu, nie bede nosiła trupa na głowie
B-ale ona jest ciepła
J-NIE ZAŁOŻE CZAPKI Z LISA!
B-ale czemu?
J-nie bede nosiła nieżywego lisa na głowie, zwariowałas?!
B-ale on już długo nie zyje...

straszne

i jeszcze niedawna rozmowa z koleżanka, która bardzo chciała żebym spróbowała jej kanapke z szynka sojowa (ja nie jesm tego typu wymysłów).

k-no spróbuj, jest naprawde pyszna
j-ale ja nie jem tych róznych sojowych wymysłów, dziekuje.
k-NAPRAWDE?moja siostra jest wegetarianka i ja mam cały dom w szynkach, pasztetach, parówkach, burgerach, mlekach...
j-aha
k-no i w ogóle ja nie mam miesa w domu, na obiad zawsze jakis makaron z warzywami. Dzis np. mam makaron z brokułami i ŁOSOSIEM. Chcesz przepis?
j-ale wegetarianie chyba nie jedza ryb..?
k-no jak to? przeciez ryby maja te wszytkie zdrowe substancje!!!
j-które dokładnie?
k-oj no ja to bym sie bała nie jesc tez ryb!Rodzice ci na to pozwalają?!

po czym dzisiaj z ta sama kolezanka a propos sushi

k-musimy isc razem na sushi
j-ok
k-a ty mozesz je jesc?
j-moge, przeciez zawsze jest jakas opcja bez ryby
k-no tak, sa przeciez z krewetkami, albo ostatnio jadłam pyszne z krabami!

kolezanka jest naprawde swietna osoba, ale czasami zastanawiam sie czy myśli :-P

Lily - 2010-01-26, 17:36

kasiaaa napisał/a:
B-ale on już długo nie zyje...
co za argument :lol:
kasiaaa - 2010-01-26, 19:44

Lily napisał/a:
kasiaaa napisał/a:
B-ale on już długo nie zyje...
co za argument :lol:


moja babcia sie jeszcze wtedy zasmiała, a mi sie płakac chciało.
Nie moge uwierzyc, ze kto nawet w artach moze cos takiego powiedziec.

angienunia - 2010-01-28, 19:51

a ja dzisiaj usnelam na lekcji (ciii :D ) i po obudzeniu mnie przez nauczycielke klasa wybuchla smiechem. Po lekcji kolega stwierdzil, ze ja umieram - wszystko przez to, ze nie jem miesa, nabialu, jajek i wszystkich odzwierzecych rzeczy :lol:
moony - 2010-01-30, 16:33

Moja świętej pamięci babcia była zachwycona, gdy kupiła sobie futro. Więc kiedy przyjechałyśmy z mamą do niej, od razu pobiegła je wygrzebywać z szafy i dawaj się chwalić. O mało nie zemdlałam. Zaczęłam płakać, na co moja babcia baaardzo się zdziwiła. No bo: dlaczego?
Nie założyła go ani razu. Po prostu było za ciepło...

kasiaaa - 2010-01-30, 19:53

zima generalnie jest koszmarem dla mnie - babcie w futrach na kazdym kroku mnie przerażają i gdy jade tramwajem i widze taka pania momentalnie mam łzy w oczach i takie koszmarne uczucie w gardle.
Arielka.v - 2010-01-30, 21:32

no właśnie w tamtym tygodniu gdy wracałam ze szkoły do tramwaju weszła kobieta. Miała na sobie futro od szyi az do podłogi i nawet butów jej nie było widać, jeszcze do tego takie wielkie bufiaste rękawy.
jakos tak dziwnie mi sie zrobiło tym bardziej ze jeszcze sie nade mną nachyliła kasując bilet.
u mnie momentalnie łzy w oczach i taki niesmak w stosunku do niej a potem już tylko patrzyłam i zastanawiałam sie ile zwierząt musiało stracic życie. :evil:

za mna siedziała kobieta z dzieckiem, chlopiec miał moze z 6-7 lat.
zapytał swoją mamę dlaczego ta pani ma na sobie zwierzątka :shock:
ona odpowiedziała mu tylko, ze to taka pozostałośc po dawnych czasach kiedy to ludzie prymitywni nie mieli takich ubrań jak my i oblekali sie w skóry upolowanych zwierząt.
nie wiem czy tamta to słyszała ale wydaje mi sie ze tak bo ta rozmowa była dosyć głosna.

madziulina - 2010-01-30, 22:21

Arielka.v napisał/a:
zapytał swoją mamę dlaczego ta pani ma na sobie zwierzątka

Proszę, jakie dziecko uświadomione. Bardzo dobrze ]:->
Arielka.v napisał/a:
ona odpowiedziała mu tylko, ze to taka pozostałośc po dawnych czasach kiedy to ludzie prymitywni nie mieli takich ubrań jak my i oblekali sie w skóry upolowanych zwierząt.

I odpowiednia reakcja matki, mam nadzieję, że "szczęśliwa" posiadaczka futra słyszała i zbiło ją to z tropu, oby! Nie rozumiem, jak można być takim ignorantem i dla "urody" pozbawiać kogoś życia. Mam nadzieję, że nasza mentalność będzie się zmieniać. Tzn. nie nasza, nasza niech nigdy się nie zmieni :mryellow:

moony - 2010-01-31, 09:54

Mieszkam we Wrocławiu i na szczęście widzę coraz mniej młodych kobiet w takich okryciach, ale starsze panie masowo zakładają na siebie zwłoki. Chociaż kilka dni temu do mnie do pracy przyszła kobieta w wieku ok. 35 lat i w czapce ze zwierzaka i w rękawiczkach, uwaga, z "konika" (czym pochwaliła się z szerokim uśmiechem). Myślałam, że padnę trupem... Powiedziałam głośno parę słów, ale pani raczej nie była tym zainteresowana... Smutne.
Arielka.v - 2010-01-31, 10:09

nie rozumiem dlaczego dla niektórych ludzi powodem do dumy jest posiadanie okrycia zrobionego z zabitych zwierząt.
co w tym przyjemnego nosić na głowie lisa :-/
moja babcia miala dawno temu szal z lisa, była to po prostu skóra zdarta z lisa, oczyszczona i nie wiem co jeszcze sie robi.
w każdy bądź razie pozostała nawet skóra z nóg, która służyła do wiązania tego szala ]:->

dawniej to bylo bardzo modne więc pewnie wiecie co mam na myśli :roll:

moony - 2010-01-31, 10:20

Dla mojej babci i chyba całego tego starszego pokolenia futro (które kosztuje coś ok. 3 - 4 tysięcy) było i jest symbolem luksusu, prestiżu i elegancji. Pamiętam opowiadania babci właśnie o przedwojennych paniach w szalach z lisa.
A czy ktokolwiek z nas próbował przetłumaczyć cokolwiek na tematy wege babciom, dziadkom? Nieliczni i szczęśliwi, którzy rozumieją. Gdyby babcia wiedziała, że jestem wege, uznałaby to zapewne za fanaberie, które trzeba mi wybić z głowy.

assasello87 - 2010-02-08, 12:43

zaczelo sie od jakiegos produktu przyprawowego. czytam sklad .
matka; i co jak jestes weganka to przypraw jesc nie mozesz?!
ja; sprawdzam czy jakis 'E" nie ma?
M. ze co?
ja. np.e120
m. a co ma e 120 do rzeczy?
ja: bo to z robaczkow jakis jest czy jakos tak
m; co z robaczkow?
ja: no czerwony barwnik. np do lizakow, galaretek
m; no wlasnie widzialm taki nowy typ galaretki , bez konserwantow, takie mozesz sobie kupic.
ja; nie moge bo jest zelatyna.
m; no i?
ja; no i to kosci
m. a co maja te kosci wyrzucic zeby sie zmarnowaluy.
ja. maja tych zwierzat nie zabijac to ani miesa ani kosci nie bedzie
m.e tam, ty tez kiedys umrzesz i kosci zostaną..

O_o

bronka - 2010-02-08, 13:01

assasello87 napisał/a:
e tam, ty tez kiedys umrzesz i kosci zostaną..


:mrgreen:

lilias - 2010-02-08, 16:06

thehoneypot napisał/a:
assasello87 napisał/a:
e tam, ty tez kiedys umrzesz i kosci zostaną..


:mrgreen:


i się zmarnują ;-) no patrz :mryellow:

assasello87 - 2010-02-26, 14:49

podgrzewam sobie kotleciki (z bobu) w kuchni w ds, wchodzi znajomy z garnkiem bigosu i pyta co jem, wiec mowie ze kotlety warzywne on patrzy na mnie jak na ufo i pyta: ale jak to? z czego? ja: no napewno nie miesa i slysze takie : uuuu bleeee! (co najmniej jak bym gówno jadla)
czasmi ludzie mnie rozbrajaja.

karmelowa_mumi - 2010-02-26, 16:29

assasello87, a Ty co na jego bigos? ;)
Amanii - 2010-02-26, 16:41

ja tam nie jem mięsa, ale na hasło "kotleciki z bobu" tez bym zrobiła "uuuu bleeeee"

za to na bigos wręcz przeciwnie :) lowe bigos!

assasello87 - 2010-02-26, 19:18

Amanii napisał/a:
ja tam nie jem mięsa, ale na hasło "kotleciki z bobu" tez bym zrobiła "uuuu bleeeee"

za to na bigos wręcz przeciwnie :) lowe bigos!



inno ze ja nie mowilam z czego one sa. reakcja bleeeee byla na to ze one nie sa z miesa.

della - 2010-02-27, 12:19

ludziska mają przeróżne uprzedzenia i reagują często aż przesadnie. kotlety muszą być mięsne, mleko musi być od krowy, a pasztet z jakiegoś zwierzęcia. większość ludzi nie toleruje "inności", niestety.
Malinetshka - 2010-02-27, 13:50

To jest brak świadomości tudzież jej zablokowanie na pewne kwestie. Np. że bazą do potrawy tak naprawdę może często być cokolwiek.. w sensie takim, że białko to białko, nie musi być z mięsa. Albo nawet niekoniecznie białko. W kotletach potrzeba po prostu jakiejś masy. Wegusy mają na tym polu lepiej rozwiniętą wyobraźnię ;)
Im dalej w to się zagłębiam tym fajniej mi się eksperymentuje poszukując zastępników pewnych półproduktów.. wcale nie gorszych zastępników, tylko po prostu mniej znanych w tej roli. Grunt to zrzucić z siebie kajdany tradycyjnej kuchni :mryellow:

Amanii - 2010-02-27, 14:02

no ba :) ja ostatnio zrobiłam PYCHA kotlety ze zwiędłych resztek lodówkowych (jakieś 2 marchewki, miękkie już, + ćwiartka selera + trochę cebuli, która została z burgerów) i kaszy jaglanej. Grunt to masa i przyprawy, reszta jest nieważna :)
Malinetshka - 2010-02-27, 14:04

mniej ważna, na pewno :)
della - 2010-02-27, 16:25

ważna jest wyobraźnia:) a jeśli polotu kulinarnego brak, ważne, żeby wiedzieć gdzie szukać inspiracji:)
tylko że ludowi samoświadomości brak... trzeba by było jakąś światłą kampanię przeprowadzić...

[ Dodano: 2010-02-27, 16:55 ]
swoją drogą, to ostatnio na zajęciach z mówienia [studiuję filologię ang.] przy okazji tematu babka zapytała czy są w grupie jacyś wegetarianie. zgłosiłam się, niepewna czego się spodziewać i patrzyła na mnie ta kobieta trochę jak na interesujący okaz w zoo ;-) nie mówię, że jakoś niesympatycznie, ale była pod wrażeniem, że tak "szlachetnie" zrezygnowałam z przyjemności jedzenia mięsa na rzecz dobra zwierząt. w ramach szerzenia pozytywnej propagandy powiedziałam, że istnieje całe mnóstwo przepysznych potraw bez mięsa i odkąd jestem wegetarianką nigdy mi go nie brakowało. nie wyglądała na przekonaną, stwierdziła "za bardzo kocham mięso", ale zainteresował ją aspekt zdrowotny, więc powiedziałam, że wyniki mam książkowe i czuję się nawet lepiej niż to było za czasów mojego mięsożerstwa. przyznała, że tak, wegetarianizm to taka zdrowa dieta, wszystkie te warzywa i ryby... i tutaj dopiero spojrzała jak na ufoludka, kiedy wyznałam, że ryb też nie jadam. ot, świadomość ludu musi powoli dojrzeć, pewne stereotypy muszą być złamane. na wszystko jest odpowiednia pora. może jest jeszcze za wcześnie?

Malinetshka - 2010-02-27, 17:07

della napisał/a:
ot, świadomość ludu musi powoli dojrzeć, pewne stereotypy muszą być złamane. na wszystko jest odpowiednia pora. może jest jeszcze za wcześnie?

Tak, myślę, że za wcześnie dla wielu.. I że nie chodzi o kampanie, bo one niewiele dadzą, według mnie. Ja sama jestem antypropagandowa.. choć rozumiem, że inni mają takie zrywy.
Wg mnie każdy sam do tego dotrze (bądź nie, bo nadal będzie dla niego "za wcześnie" :> ) Dla mnie transformacja świadomości (w wielu aspektach) objawia się takim "klik", o! coś zaskoczyło. To tak z własnego doświadczenia.. i obserwowania jak się zmieniam. Ale raczej nie mogłam sprawić, żeby to "klik" nastąpiło wcześniej. Po prostu były klapki na oczach i już. I miały opaść w odpowiednim momencie, nie wcześniej, nie później...
W zasadzie mnie tak nie boli to, że ktoś myśli inaczej (i np. je mięso), tylko to, że ja go rozumiem (bo sama jadłam), ale on mnie nie :> No ale i do tego po trochu dojrzewam (żeby zaczęło to po mnie spływać)
BTW, della, ja studiowałam to samo :D Trochę tu nas jest, anglistów :D

della - 2010-02-27, 17:22

o zobacz:) a pracujesz z językiem?

mnie w sumie też to nie boli, że ktoś je mięso. boli mnie tylko nietolerancja i wytykanie palcami, podczas gdy ja jestem tolerancyjna. ale to już jest kwestia szersza i nie ogranicza się do jedzenia wyłącznie. nie mam 'rewolucyjnej' natury, ale jestem przekonana, że dobra kampania nie byłaby zła;)

Malinetshka - 2010-02-27, 17:39

della napisał/a:
o zobacz:) a pracujesz z językiem?

Tak, uczę, choć nie w szkole państwowej, bo tam się zupełnie nie widzę :> ;)
Czasem coś potłumaczę. Mimo wszystko wolę uczyć, bo nad tłumaczeniami zasypiam :P
A jeszcze tak kontynuując offtopic, w jakim mieście studiujesz? :)
W ogóle tak myślałam już dawno nad założeniem wątku anglistów, bo czasem rodzą się w mej głowie różne kwestie, pytania... tylko nie wiem czy jest sens i czy byłby na ów wątek popyt :P :mrgreen:

della - 2010-02-27, 18:05

kontynuując offtopic odpowiem, że studiuję w kolegium językowym w Suwałkach. nie jest to uczelnia prestiżowa, ale jestem zadowolona, ponieważ:
primo: poziom jest porównywalny do uznanych uniwersytetów [koleżanka studiuje w Poznaniu, więc mam skalę porównawczą],
secundo: mamy stały kontakt z native speakerami,
tertio: papiery dostanę z Gdańska, jako że kolegium funkcjonuje pod egidą tamtegoż uniwerku.
w sumie to studia te zaczęłam bez pasji i bez przekonania, zmuszona sytuacją życiową. jak na osobę nastawioną na "nie", idzie mi naprawdę dobrze:)
tutaj robię licencjat, potem wyfrunę gdzieś w świat albo zacznę spełniać marzenia [filologia polska mi się marzy mianowicie].

Malinetshka - 2010-02-27, 19:41

hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=7776]zapraszam :D
arche - 2010-03-01, 09:55

Jest na dziwne pytania i komentarze prosta odpowiedź:
- Przejdź się na łąkę i rozejrzyj się, widzisz jabłoń i pasącą się krowę i co ci twój instynkt podpowiada?
- masz ochotę zjeść jabłko czy ugryźć krowę w tyłek
- dla wilka jabłko jest abstrakcją a dla ciebie ugryzienie krowy!
- człowiek ma zakodowane roślinożerstwo a mięso owszem jak będziesz tak głodny że nie będziesz mógł myśleć to ugryziesz krowę a nawet innego człowieka ale wilk tez w takiej sytuacji zacznie gryźć trawę a napewno nie jest roślinożerny!

Ludzki układ trawienny jest niemal identyczny jak układ goryla (różnimy się tylko w 2%) a on pomimo rozmiarów i siły może być mięsożerny to jednak żyje z zieleniny

assasello87 - 2010-03-01, 12:04

arche napisał/a:
Jest na dziwne pytania i komentarze prosta odpowiedź:
- Przejdź się na łąkę i rozejrzyj się, widzisz jabłoń i pasącą się krowę i co ci twój instynkt podpowiada?
- masz ochotę zjeść jabłko czy ugryźć krowę w tyłek
- dla wilka jabłko jest abstrakcją a dla ciebie ugryzienie krowy!
- człowiek ma zakodowane roślinożerstwo a mięso owszem jak będziesz tak głodny że nie będziesz mógł myśleć to ugryziesz krowę a nawet innego człowieka ale wilk tez w takiej sytuacji zacznie gryźć trawę a napewno nie jest roślinożerny!


jak dla mnie argumenty dobre ale pamietaj ze do niektorych miesozercow nic nie dociera. ja mam czesto sytuacje ze poznaje jakiegos miesozerce, nic nie wspominam o swoim odzywianiu, a jak dana osoba sie dowiaduje to zaczyna mi nawijke o kłach, o białku, o tym ze tak swiat stworzony mimo ze ja nikogo nie namawiam na wege . w ogole nawet jesli nic nie mowie ludzie juz atakuja.
niektorzy miesozercy sa zaslepieni a jedynym prawdziwym argumentem dlaczego nie zrezygnuja z miesa jest to ze poprostu je lubia i nie maja ochoty rezygnowac z przyjemnosci dla dobra "biednej swinki"

neina - 2010-03-01, 12:21

Dla niektorych atak to obrona, ludzie chca sie wybielic, takze przed samymi soba. A niektorzy po prostu maja klapki na oczach i nic na to nie poradzimy.
arche - 2010-03-01, 12:25

To nie jest tak że lubią bo gdyby lubili to nie dodawali by multum przypraw roślinnych mięso jako takie ma kiepski smak i dlatego bez przypraw i na surowo (tatar jest zazwyczaj tak ostro przyprawiony że czuć tylko przyprawy) mięso nie jest jadane! niech się wypowiedzą czy potrafią zszamać kawał krowy bez kila wegety czy liścia laurowego, gorczycy (musztarda), ziela angielskiego czy pomidorów (ketchup) itp.
Nie spotkałem człowieka jedzącego surowe lub obrobione termicznie mięcho bez przypraw!
Poniekąd to jest tak jak z papierosami:
Na początku musisz się nieźle namęczyć i wmawiać sobie że coś w tym jest przyjemne (za nas zazwyczaj robią to rodzice "jedz mięsko bo nie urośniesz") aż osiągasz stan że jesteś pewien odczuwanej przyjemności pomimo pierwszych doświadczeń co dla zdrowego rozsądku jest debilne lecz niestety tak jest.

Lily - 2010-03-01, 14:19

Mój sąsiad opowiadał, że jego syn najbardziej lubi zwędzić w kuchni kawałek surowego kurczaka i tylko taki mu smakuje. Czyli jednak kogoś surowe mięso bez przypraw pociąga (mowa o małym dziecku). Zresztą zauważyłam, że dzieci dzielą się przynajmniej na 2 grupy - jedne mięsa jeść nie chcą, wypluwają, ale muszą, bo rodzice sobie tego życzą, a drugie, które właściwie tylko mięso by jadły i bez tego nie czują się nigdy najedzone. Nie wiem, czy to instynkt, czy uzależnienie...
Humbak - 2010-03-01, 14:57

nie ma sensu przekonywać - chyba że ktoś lubi czczą gadaninę. Jednak czasem mnie kusi i na stwierdzenie ostatnio, że gdyby człowiek nie jadł mięsa to nie urósłby mu mózg i nie byłby tak inteligentny jak jest teraz palnęłam, że jeśli coś z jego mózgiem jest nie tak to niech je mięso, ja nie narzekam... pomogło ;)
Tasak - 2010-03-01, 15:22

przypomniało mi się!
może to 'dialog' nie na temat diety, ale blisko związany.
pewna Pani w szkole, oświadczyła mi kiedyś, iż "gdyby nie fermy (lisów) to gatunek by wyginął!" (był to komentarz-obrona na temat oburzenia mojej koleżanki dot. obszycia kurtki owej Pani)
czasem naprawdę nie wiem czy się śmiać czy płakać..

moony - 2010-03-01, 15:50

Humbak, z tym mózgiem, to prawie jak z tej kampanii promocji mięsa (a propos, chyba o niej ostatnio ucichło...) - pan prezes stowarzyszenia producentów mówił, że człowiek rozumny powstał dzięki spożywaniu mięsa :roll:
neina - 2010-03-01, 18:54

Pracowalam kiedys z gosciem, ktory rano przychodzac do kuchni (w restauracji) odkrajal sobie kawalek surowej wolowiny i jadl na czczo. Mowil, ze bez tego nie zaczyna dnia :shock:
moony - 2010-03-01, 18:58

blup :evil:
kasiaaa - 2010-03-01, 20:14

Lily napisał/a:
Zresztą zauważyłam, że dzieci dzielą się przynajmniej na 2 grupy - jedne mięsa jeść nie chcą, wypluwają, ale muszą, bo rodzice sobie tego życzą, a drugie, które właściwie tylko mięso by jadły i bez tego nie czują się nigdy najedzone. Nie wiem, czy to instynkt, czy uzależnienie...


a propos tych dzieci, to ja byłam wyjatkowo mięsożerna, zawsze wszyscy tak o mnie mówili i dostałam najwiekszego koltecika, duzo mieska do zupki i schabiku na kanapce. I tez zastanawiam sie z czego to wynikało :?:

Humbak - 2010-03-01, 20:51

moony, i jest to najprawdziwsza w świecie teoria, nie wyssana z palca, pytanie brzmi, no i co z tego ;)
biechna - 2010-03-01, 21:07

moony napisał/a:
człowiek rozumny powstał dzięki spożywaniu mięsa

Powstał, pomyślał i zmienił dietę ;-)

Lily - 2010-03-01, 22:14

Czytałam kiedyś, że być może neandertalczycy wyginęli dlatego, że jedli tylko mięso,a jak go zabrakło to po prostu umierali z głodu. Nie potrafili się wyżywić bez mięsa. Późniejszy człowiek (czy też istota człekokształtna) był bardziej wszechstronny ;)
kofi - 2010-03-02, 09:11

biechna napisał/a:
moony napisał/a:
człowiek rozumny powstał dzięki spożywaniu mięsa

Powstał, pomyślał i zmienił dietę ;-)

Cudne biechna od dzisiaj tak będę odpowiadała na takie argumenty, jeśli dasz copyright.

biechna - 2010-03-02, 11:06

kofi, proszę bardzo :-D
tęczówka - 2010-03-04, 19:09

kolega z klasy:ej.czy Ty jedząc same rośliny masz okres?
ja:mam
kolega z klasy:a regularny?
ja:no
kolega z klasy: :shock:

chyba miał jakąś teorię którą mu niechcący obaliłam :lol:

Lily - 2010-03-04, 19:26

tęczówka napisał/a:
chyba miał jakąś teorię którą mu niechcący obaliłam :lol:
pewnie mu się pomylił wegetarianizm z głodowaniem ;)
della - 2010-03-07, 11:41

zaiste, dociekliwy:) mnie w ogóle rozbrajają ludzie, którzy przeprowadzają ze mną rozmowy w rodzaju "jak się żyje na obcej planecie?".

<znajomy mnie czymś tam niewege częstował>
ja: nie, dziękuję
on: ale zjedz, naprawdę dobre.
ja: ale [wdech] ja jestem wegetarianką [tu czekam na kpiny].
on: ale jesteś ... taką bardzo restrykcyjną wegetarianką?
ja: yyy... to znaczy?
on: no, kiełbasę jesz?
ja: :lol:

Arielka.v - 2010-03-07, 11:50

tęczówka, ale masz ciekawskiego kolegę :mryellow:
najwidoczniej chciał potwierdzić swoje przekonania. teraz pewnie się zastanawia jak to możliwe ze jednak masz regularne miesiączki :mryellow:

della, umieram :mryellow:
Niejedzenie kiełbasy to naprawdę bardzo restrykcyjny wegetarianizm :mryellow: :lol:

Velana - 2010-03-07, 12:43

To moze ja cos dodam. Hmm, moze na dzisiaj moja babcia ;-)
Jestem w odwiedzinach u babci, ktora oferuje mi swoja zupke pychotke. No to ja pytam czy ta zupa na miesie. A ona mi mowi ze nie no bo przeciez dzisiaj piatek. Wierze bo babcia zagorzala katoliczka wiec piatek jest pewniakiem. No to jem to zupe i nagle czuje jakies wlokna miedzy zebami. Mowie do babci ze to chyba mieso i pytam co jest grane. A ona ze wsadzila dwie male kosci ale to to przeciez zadne mieso :mrgreen:

della - 2010-03-07, 14:27

żadne mięso, taa... tak samo jak zupy na kostkach rosołowych. raz zjadłam miseczkę ze względu na uczucia cioci, bo specjalnie dla mnie nie robiła wtedy na kościach. ale czułam się z tym fatalnie:/

to jeszcze z rozmówek z moim bratem:
<on przygotowuje sobie drugie śniadanie (trzecie?)>
on: chcesz parówkę?
ja: nie, dziękuję.
on: no ale przecież tu nie ma mięsa, tylko tektura i trochę farby...
ja: :lol:

Malinetshka - 2010-03-07, 15:13

Jakiś czas temu przestałam postrzegać jedzenie jako czynność towarzyską, co spotyka się z brakiem akceptacji lub co najmniej dziwnymi spojrzeniami. Jem o swoich własnych porach i prawie zawsze co innego niż inni, więc jestem nie lada dziwolągiem..
Dla mnie jedzenie to w tej chwili po prostu pokarm (albo aż), a nie robienie komuś przyjemności/przykrości, bo jedyną osobą, której możemy zrobić przyjemność/przykrość spożywając coś to my sami :) Nasz brzuch, nasz organizm. Tak to czuję, ale rozumiem, że presja z zewnątrz jest niekiedy duża i obrażona ciocia/babcia powoduje poczucie winy i inne takie... Strasznie to przykre, że tak się dzieje :|

della - 2010-03-07, 20:30

toteż właśnie. w ciągu tygodnia dla mnie też jedzenie spada do roli paliwa, dzięki któremu działam efektywnie, bądź nie. ale brakuje mi spożywania wspólnych posiłków, więc lubię po prostu posiedzieć przy wspólnym stole z tatą i/lub bratem przy śniadaniu, każdy przy swoim. w domu nie mam problemu z jedzeniem czegoś wbrew sobie, bo nikt mnie nie zmusza, ale jeśli jem u znajomych czy u rodziny i wiem, że ktoś specjalnie dla mnie coś tam robił, to jem z grzeczności, nawet jeśli czegoś tam nie jadam [typu ziemniaki, papryka, pszenica, ... sporp tego, mimo że jest to jedzenie jak najbardziej wege]. mięsem szczęśliwie nikt mnie nie karmi. wtopa z kostkami zdarzyła się raz.
Malinetshka - 2010-03-07, 21:39

della, rozumiem mechanizm "jedzenia z grzeczności" jednak smutno mi, że on w ogóle istnieje... bo nie jest to nic fajnego tak naprawdę :-?
della - 2010-03-07, 21:49

wiem, dlatego unikam. a jeśli wiem, że gdzieś tam będę jadła, to biorę ze sobą i zastrzegam, że będę miała własne jedzenie. kwestia ugadania. babcia w święta to przeżyła, więc chyba każdy może:)
Velana - 2010-03-11, 09:43

To ja musze przyznac, ze dla mnie jedzenie tylko czasami jest w roli paliwa. Staram sie zawsze czerpac przyjemnosc z jedzenia i delektowac nowymi smakami. Jem w gosciach i czasami uda mi sie zjechac jakies dobre przepisy na salatki. Nie traktuje tego jako jedzenie z grzecznosci wprost przeciwnie. Oczywiscie zawsze odmawiam tych tzw. salatek wegetarianskich z ryba czy krewetkami :mrgreen: i tlumacze ze tego nie jem. Tej zupy wtedy u babci to nie dokonczylam, zeby to bylo jasne :mrgreen: , tylko pobieglam do lazienki i plukalam zeby przez kilka minut :lol: . A babcia chyba zrozumiala ze poczulam sie oszukana bo od tej pory nigdy obiadu juz u niej nie zjadlam...
della - 2010-03-11, 18:39

velana, żeby było jasne: ja też lubię jeść, ale w ciągu tygodnia nie mam czasu na celebrowanie posiłków:(

mnie kiedyś babcia poczęstowała babką ziemniaczaną [wtedy jeszcze nie byłam wprawdzie wege...], która wyglądała... dziwnie. mama spytała, czemu taka ciemna, czy się przypaliła? babcia, że nie, bo to na czerninie [kacza krew]. do dzisiaj się zastanawiam jakim cudem powstrzymałam wymioty. nie skończyłam, żeby było jasne. yyych <wzdryga się>

Velana - 2010-03-11, 20:35

Az mna zatrzaslo. Jeszcze o takim czyms nie slyszalam. BLE BLE BLE

Ja jem nabial wiec chyba jest mi troche latwiej jesc w gosciach ;-)

Kat... - 2010-03-11, 21:23

To ja pochwalę moją babcię. Byłam u niej kilka dni temu na obiedzie wegańskim (niby nic specjalnego ziemniaki, szparagowa i brokuły ale cudnie!) i pierwszy raz w życiu zrobiła wegańskie ciasto. Specjalnie dla mnie! :-D Było strasznie słodkie ale przepyszne! Do tego jakieś galaretki beż żelatyny i czekolada gorzka na stole + herbata owocowa. Nie spodziewałam się tego bo umawiałyśmy się tylko na obiad i pogaduszki więc szczęka mi opadła. Świetna babka!
della - 2010-03-11, 21:37

Kat..., nic tylko pozazdrościć:) mnie to rozwala na łopatki, jak widzę, że ludzie specjalnie dla mnie coś przygotowują:)
bronka - 2010-03-12, 13:51

Kat... napisał/a:
Świetna babka!

super :mrgreen:
della napisał/a:
mnie to rozwala na łopatki, jak widzę, że ludzie specjalnie dla mnie coś przygotowują:)

Ja zawsze przygotowuję tak dania dla gości, aby każdy mógł zjeść. Niestety z autopsji wiem jakie to niezręczne tak siedzieć przy stole, gdy wszystko niejadalne.

Mąż z Felkiem pojechali ostatnio na weekend do męża siostry.
No i 3 dni chodziła po sklepach i zdawała relację: kupiłam już wegetariański paprykarz,..., czy Felek może zjeść grahamki?, ..., kupiłam bezstresowe jajka, ..., a mógłby się napić z nami kakao, ..., a jak zje pierogi z białej mąki to nie będziesz zła... itp.

Bardzo to miłe było, ale chyba odebrało jej przyjemność goszczenia ich :->

[ Dodano: 2010-03-12, 13:55 ]
Wczoraj spotkałam dawnego kolegę i zaprosił mnie na kawę.
ja: od razu mówię, że nie jem ciastek
H: czemu :shock:
ja: na diecie jestem
H [ z rozbrajającym uśmiechem] : ja pier...lę mięsa nie je, ciastek nie je, a sex chociaż uprawiasz :?:

maryczary - 2010-03-12, 14:00

thehoneypot napisał/a:
H [ z rozbrajającym uśmiechem] : ja pier...lę mięsa nie je, ciastek nie je, a sex chociaż uprawiasz :?:
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Chciałam powiedzieć, ze twoi chłopcy mają wspaniałe imiona - Feliks i Franciszek, tak? Bardzo je lubię :)

bronka - 2010-03-12, 14:24

maryczary napisał/a:
Chciałam powiedzieć, ze twoi chłopcy mają wspaniałe imiona - Feliks i Franciszek, tak? Bardzo je lubię :)

Tak :-D Ja też bardzo je lubię. I pasują do nich strasznie :mrgreen:

Velana - 2010-03-12, 14:25

thehoneypot napisał/a:
ja pier...lę mięsa nie je, ciastek nie je, a sex chociaż uprawiasz :?: [/i]

Ale skecz :lol: dobre, ale napisz co mu odpowiedzialas...hehe :-P

Kat...zazdroszcze ze babcia ma taki szacunek do Twoich przekonan.

della - 2010-03-12, 19:16

na pewno, ze uprawia, bo wzmacnia skuteczność diety;)
bronka - 2010-03-15, 11:43

Velana napisał/a:
thehoneypot napisał/a:
ja pier...lę mięsa nie je, ciastek nie je, a sex chociaż uprawiasz :?: [/i]

Ale skecz :lol: dobre, ale napisz co mu odpowiedzialas...hehe :-P

zgodnie z prawdą- że owszem, ale tylko z własnym mężem :-P

kasiaaa - 2010-03-15, 15:57

dzisiaj jechałam w metrze ze znajoma, która nie wie, ze jestem wege. gadamy i nagle ona czestuje mnie mamba.
k-chcesz mambe?
j-nie dzieki, nie lubie
k-jak to???!!!
j-normalnie, nie lubie cukru.
k-ale jak to, wszytkie dzieci kochaja cukierki, lizaki, czekolade, jak mozna nie jesc cukru????????!!!!!!!!!!
j-dosc długo go nie jem i nie lubie juz tego smaku.
k-a herbate tez gorzka pijesz?!
j-tak
k-jezu, POWINNAS DO TEGO JESZCZE JAKAS WEGETARIANKA BYC!
j-yyyy,jestem wegetarianka...
k- :shock:
j- :?:
k- ale przeciez cukier nie zyje, nie czuje, nie rozmnaza sie, wiec dlaczego go nie jesz?

Humbak - 2010-03-15, 20:39

kasiaaa napisał/a:
ale przeciez cukier ... nie rozmnaza sie
ja tam nie wiem... u mnie jakimś dziwnym trafem... :-P :->
Arielka.v - 2010-03-15, 21:01

kasiaaa napisał/a:
nie rozmnaza sie


oj mam wrażenie ze sie rozmnaża, szczególnie na biodrach i brzuszku :mryellow:

a tak wlasciwie to nie rozumiem dlaczego wegetarianie mieliby jesc wszystko co nie żyło i sie nie rozmnaża.
przecież inne względy, szczególnie zdrowotne również są ważne.

kasiaaa napisał/a:
wszytkie dzieci kochaja cukierki, lizaki, czekolade


nie wszystkie

:mryellow:
kasiaaa napisał/a:
jak mozna nie jesc cukru????????!!!!!!!!!!


nie widzę w tym nic dziwnego ;-)

Tasak - 2010-03-15, 21:18

Coś w tym jest..
Kiedyś w mieszkaniu kolegi, jeden współlokator robił mojej koleżance herbatę i zapytał czy słodzi, ona, że 'nie' na co inny współlokator "pewnie wegetarianka jesteś?"
Tylko trochę mimo wszystko nie rozumiem dlaczego ludzie to łączą aż tak. :D

gemi - 2010-03-15, 22:41

ja mówię w takich sytuacjach, że nie słodzę z lenistwa, bo mi się kiedys po cukier nie chciało iść. No i tak już zostało :-)
moony - 2010-03-17, 17:58

A wiesz gemi, mój współpracownik mówi tak samo. I dodaje, że dzięki temu cała stancja się odzwyczaiła i nie lubi już cuktu :-D
della - 2010-03-19, 17:30

jakoś nigdy nie skojarzyłabym jednego z drugim. słodzenia oduczyła mnie mięsożerna koleżanka... zresztą moja drapieżna rodzina również nie słodzi. brat do niedawna jeszcze uprawiał tenże proceder i kiedy przez pomyłkę wypiłam łyk jego herbaty, to wyplułam ją do zlewu i wypłukałam usta. mdła w smaku, fe... aż ciężko mi uwierzyć, że kiedyś nie potrafiłam nie słodzić herbaty.
natka - 2010-03-19, 19:07

mój wykładowca dowiedziawszy się, że nie jem mięsa powiedział, że jest mu bardzo smutno, bo pewnie się już nie zobaczymy...
-ja: a co wybiera się Pan gdzieś? :->
-nie... bo to pewnie Ty już długo tak nie pociągniesz...
-ja: :shock: :shock: :evil:
-a jakbym zaprosił Cię na grilla? w końcu ciepło się robi. To pewnie byś nie poszła?
-ja:oczywiście, że bym poszła!...
-a co byś jadła?
-ja: wszystko oprócz mięsa... :-P
- no to chyba nie za dużo...;/
- ja: no tak... zawsze zostaje mi jeszcze węgiel drzewny z grilla :mrgreen:

tcioflove - 2010-03-20, 12:31

Trafiłam jakiś czas temu na obiad u mojego chłopaka. był to piątek wiec na stole danie bezmięsne- a jakże- ryba. Tata chlopaka pyta: " a moze tez miałabyś ochote na rybkę?" . Mój chłopak siedzi zmieszany i próbuje jakos wyjasnić ale wyszło mu tylko jakies "yyy...ale...eee...". Wyjaśniłam wiec, ze ja ryb nie jadam. I na to tato wykrzyknął: DZIEWCZYNO!!!!! przecież ty się nabawisz jakichś chorób!!! Rybę TRZEBA jeść dwa razy w tygodniu!!!". ja grzecznie tlumaczę, że przeprowadzono badania ( bo jak badania to jakoś mądrzej a nie jakieś moje widzimisie) i udowodniono, że dobrze dobrana dieta wegetariańska a nawet wegańska ( choć nie wiem czy tata wie jaka to) jest zdrowa. Cos tam jeszcze było, że jak juz mięsa nie jem to chociaz rybę bym mogła ale ja już nic na to nie odpowiedziałam, bo nie lubię takich rozmów. No i poza tym gdybym juz miała jesc "chociaż" ta rybę to juz równie dobrze mogłabym jeść krowę czy inną świnię.
assasello87 - 2010-03-20, 14:01

wrrrr jak mnie tacy ludzie dobijają. dlaczego tak wiele osob staje sie wielkimi zawcami diety, i dlaczego bardziej martwia sie o losy wege , niz p tych którzy jedza dzie w dzien w mcshitach.
dzis zalazlam jakis artykul o wege. i tez iby pisza ze to zdrowa dieta a z drugiej strony bzdury w stylu ze jedyym zródłem białka i zelaza jest mięso.

tcioflove - 2010-03-20, 15:45

Kolejne mi się przypomniało. rozmowa z moim chłopakiem
on: moja mama pyta czy ty bierzesz jakieś witaminy.
ja: no przecież wiesz że nie biore.
on: no i mówiła że jeśli nie to powinnas bo mozesz się rozchorować.
ja: ale na co i dlaczego?
on: no nie wiem...
ja: ale dlaczego bym miała?
on: ....
ja: aha. Ze niby dlatego że miesa nie jem?
on: ......
ja: a jakie witaminy zawiera mięso?
on:......
ja: co takiego ma mięso czego nie dostarcze w inny sposób?
on: .....

KONIEC ROZMOWY :P

Dodam jeszcze, że mój chłopak i jego rodzina nie wyobraża sobie obiadu bez mięsa. no moze on jeszcze tak bo czasem razem gotujemy cos wege i to czesto jest jego pomyslu ale rodzice sa strasznie miesozerni. az strach co to bedzie po slubie :P a swojaą droga to chłopak niejadł mięsa przez tydzień po tym jak obejrzał Ziemian. Później znowu zaczął chyba głównie przez rodziców.

Arielka.v - 2010-03-20, 18:33

assasello87 napisał/a:
dlaczego bardziej martwia sie o losy wege , niz p tych którzy jedza dzie w dzien w mcshitach.


moze dlatego, ze w McShitach jest mięso a jakby nie patrzec ich zdaniem to źródło żelaza
poza tym w naturze czlowieka tkwi bardziej krytykowanie mniejszosci niż w większosci.
nie przejmuj się, przecież wiesz jak jest naprawdę. ;-)

tcioflove napisał/a:
az strach co to bedzie po slubie :P


po ślubie kilka razy obejrzycie Ziemian i znowu bedziesz miala wegetarianina :P

della - 2010-03-20, 19:48

Arielka.v napisał/a:
tcioflove napisał/a:
az strach co to bedzie po slubie :P


po ślubie kilka razy obejrzycie Ziemian i znowu bedziesz miala wegetarianina :P


:lol: nic, tylko w czyn wprowadzić.

ja dzisiaj gościłam znajome na obiadokolacji i popełniłam przepyszną [szczerze przynajmniej powiem :mryellow: ] zapiekankę ryżową. wyjęłam z piekarnika, kroję i
jedna pyta: a to zielone to co?
ja: szpinak, mam nadzieję, że lubicie:)
one: pierwszy raz w życiu będziemy jadły, my jesteśmy z pokolenia kotletów schabowych:)
tu się moja mama wtrąciła i oświeciła gości, że ja schabowych nie jadam etc.

chyba wyszłam na ufoludka, zwłaszcza jak powiedziałam, co jest w zapiekance [że wszystko takie zdrowe :roll: ]

Capricorn - 2010-03-20, 21:56

tcioflove napisał/a:
az strach co to bedzie po slubie :P


a co takiego ślub zmienia?

della, poproszę o przepis na zapiekankę ryżową ze szpinakiem :D

della - 2010-03-20, 22:23

Capricorn, przepis jest tutaj: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=304376#304376

ślub wg mnie niewiele zmienia, jeśli tylko trafi się na odpowiedniego człowieka. zawarcie związku małżeńskiego to tylko symbol, zalegalizowanie tego, co przecież i tak już istnieje.

znajoma dzwoniła i prosiła o przepis, także nie tylko mi smakowała owa zapiekanka. naprawdę polecam:)

Arielka.v - 2010-03-20, 22:33

A ja przed chwilą doznałam szoku.
czasami udzielam się na pewnym forum kobiecym i akurat dzisiaj na to forum weszłam, to co tam przeczytałam - koszmar dosłownie :-(

Jedna kobietka opisywała, że dzisiaj miała jak to nazwała "świniobicie" na święta i że co prawda niesamowicie ciężko jest przerobić tyle mięsa ale jaka to satysfakcja gdy wszystkim smakuje :roll:

Na co druga z wielką dumą stwierdziła, że ona już od dziecka asystowała dziadkowi w "oczyszczaniu i rozbiórce mięsa", co prawda przy samym zabiciu nie była ale potem już do końca tak. A najpyszniejsze jej zdaniem jest takie świeże mięso z dopiero co zabitej świni usmażone z cebulą :shock:

W dyskusji tej wzięła udział jeszcze trzecia osoba ktora uznała, że najbardziej lubi kiełbasę swojską ale przy zabijaniu świni nigdy nie była czego niesamowicie bardzo żałuje ]:-> ]:-> ]:->

Pozostawiam to bez komentarza, bo tak naprawdę brakuje mi słów :-/

LucySky - 2010-03-20, 23:42

Arielka.v, z jednej strony rozumiem Twoje oburzenie (nie wiem, czy dobrze nazwałam tę emocję ;) ), ale z drugiej, jakoś mam większy szacunek do ludzi, którzy potrafią sami "pozyskać" mięso, zabić zwierzę, pokroić etc. aż do efektu końcowego, oni po prostu wiedzą CZYM jest to co jedzą. Nie lubię tych wrażliwców, którzy zajadając "mięsko" nie dopuszczają do swojej świadomości tego, że to naprawdę jest kawałek zwierzęcia. Zdarzyło mi się usłyszeć stwierdzenie niewegekobiety "zabiłbyś cielątko? ty nie masz serca! ". Bardzo, bardzo nie lubię takich tekstów.

ps. uważam, że wciąganie dzieci w "świniobicie" jest niefajne. Delikatnie mówiąc. Choć z drugiej strony ci ludzie nie widzą w tym nic złego. Rany, jakie to popieprzone, zabijanie takiego wielkiego i mądrego zwierza staje się atrakcją normalnie. Smutne. Koszmar. Ale to my jesteśmy nienormalni, nie?

Arielka.v - 2010-03-21, 09:01

LucySky napisał/a:
mam większy szacunek do ludzi, którzy potrafią sami "pozyskać" mięso, zabić zwierzę, pokroić etc. aż do końca


tutaj się z Tobą zgadzam tym, że mi nie chodzi o sam fakt tego "świniobicia" bo wiadomo że mięsożernych jest na swiecie przeważająca większość i wszystkich ich nie zmienimy więc takie sytuacje mają miejsce na codzień. najbardziej mnie "uderzyły" te wszystkie zachwyty nad tym jak fajnie jest uczestniczyć w takim zabijaniu bo to przecież same atrakcje :shock:
z jednej strony przygotowują sie do świąt Wielkanocnych (symbolizujących nowe życie), biegają od Wielkiego Czwartku do Kościoła a w domu zachwyt nad zabijaniem zwierzęcia :-|
mam podobne odczucia jak przed Bożym Narodzeniem (KARP!!!).

assasello87 - 2010-03-21, 11:39

no ja sie zgadzam i z Arielką i z LucySky.

ja nie popieram zadnego zabijania zwierzat, ale z dwojga złego wole ludzi którzy hodują np.swinie i sami ją zabiją. przynajmniej ma jako takie warunki zycia, i unika transportu.
wiadomo ze bardziej dobijaja mnie ludzie którzy mają kilkanascie supermarketów, i setki sklepów z równorodnym jedzeniem a wybieraja mielonego, niz jacys tam eskimosi którzy zjedza fokę.

ale po co odrazu zachwyty?

della - 2010-03-21, 13:09

a ja mam koleżankę, która uwielbia mięso i nie wyobraża sobie bez niego życia. natomiast sama go nie przygotuje, bo ją brzydzi widok i dotykanie surowego mięsa. powiedziałam jej otwarcie, że mam ją za hipokrytkę. właśnie to mnie wkurza - taka postawa. podobnie jak Wy szanuję ludzi, którzy trzeźwo podchodzą do kwestii jedzenia mięsa i wiedzą, z czym to się wiąże. to ich sprawa, skoro są tego świadomi.
nika - 2010-03-21, 19:18

moja znajoma kiedyś zsiniała i groziła że zaraz zwymiotuje jak nie przestanę o wnętrznościach mówić, w czasie tej rozmowy ze smakiem wcinała pieczonego z głową pstrąga :-/
Co do zabijania to mój M. opowiadał mi jak w dzieciństwie chodził z tatusiem swoim do gołębnika i uczył się zabijać gołębie i jeszcze króliki. Podobno miał niezłą frajdę :evil: . Naszczęście trochę inaczej na to teraz patrzy, ale jak słyszę że dziadek chce Ali pokazać gołąbki to nie wiem gdzie uciekać.

tcioflove - 2010-03-21, 20:26

Capricorn napisał/a:
tcioflove napisał/a:
az strach co to bedzie po slubie :P


a co takiego ślub zmienia?


teraz dopiero sie skapnęłam, że miało być, że jak w ciąży będę. chociaż po slubie też i jak razem zamieszkamy. jeszcze mnie posądzą że nie przygotowuję pełnowartościowych potraw bo same warzywa i owoce a tu przecież ni witamin ni innych substancji odzywczych :P

della - 2010-03-21, 21:24

tcioflove, moja sąsiadka w czasie ciąży wróciła do jedzenia mięsa [z obrzydzeniem]. w ogóle dowiedziałam się przypadkiem, że była wegetarianką. spytałam skąd tamta zmiana, czy ciąża była zagrożona etc., ale ona powiedziała mi tylko, że wyniki miała książkowe, tylko nie mogła znieść myśli, że pozbawia czegoś swojego dziecka. jak dla mnie to dziwne podejście - tyle jest dowodów na to, że ciąża nie wyklucza wegetarianizmu. notabene, sąsiadka -teraz matka dwójki chłopców lat 8 i 10- do wege nie wróciła. na moje pytanie dlaczego, odpowiedziała, że chłopaki zaraz by też odmówili jedzenia mięsa. wg mnie to tym lepiej, ale niech każdy żyje po swojemu.
gemi - 2010-03-24, 07:53

della, smutne to, o czym piszesz. Myślę, że to raczej kwestia wygodnictwa. Jeśli ktos jest wege "z powołania", to raczej mu takie przygody nie grożą.
Mam jedną koleżankę, która na codzień je wegetriańsko, a na wyjeździe lub przy okazji rodzinnych świąt mięso je, bo nie znalazła na stole pełnowartościowej wege potrawy. Przypuszczam, iż dzieje się tak dlatego, że koleżanka unika mięsa jedynie ze względów zdrowotnych, etyczne są dla niej dalece mniej ważne. Dla mnie takie postępowanie jest niezrozumiałe, ale szanuję jej decyzję. Może dlatego, że sama byłam na bardzo długim okresie przejściowym - około 5 lat.

alken87 - 2010-03-24, 16:54

dialog z serii kuchenne:

babcia: rozmroziłam ci kurczaka, usmaż sobie
ja: babciu ja nie jem mięsa, żadnego
babcia: to może chociaż mielone zjesz?

:P

neina - 2010-03-24, 17:06

Dla mnie to zawsze bedzie niezrozumiale, dlaczego - wedlina, kielbasa, ryba, kurczak to nie mieso?
Capricorn - 2010-03-24, 17:28

neina napisał/a:
Dla mnie to zawsze bedzie niezrozumiale, dlaczego - wedlina, kielbasa, ryba, kurczak to nie mieso?


pewnie na podobnej zasadzie co:
- jak tylko raz - to nie zdrada,
- jak po alkoholu - to nie zdrada,
- jak po przyjacielsku - to nie zdrada,
- jak nikt nie wie - to nie zdrada,
itd.

kofi - 2010-03-24, 17:31

Sorry za OT.
Jak z Kowalską to też nie zdrada, tylko uczynek miłosierny.

Mam nadzieję, że nie ma tu Kowalskich. :->

neina - 2010-03-25, 11:44

A po ciemku?
Capricorn - 2010-03-25, 13:25

neina napisał/a:
A po ciemku?


po ciemku, z Kowalską, po alkoholu, i tylko raz, i żeby nikt nie wiedział, to niechybnie pięciokrotna NIEzdrada ;-)

bronka - 2010-03-25, 14:15

ale się rozwinął ten temat zdrady ;-)

A ja dzisiaj w przypływie głupawki od nadmiaru słońca palnęłam aż mi się śmiać do teraz chce...
A było to tak :-P :

Po drodze do pracy i kupiłam bukiecik tulipanów. Śliczne takie, fioletowe :mrgreen: i idę taaaka szczęśliwa i uśmiechnięta. Kwiatki piękne, słońce piękne, humor piękny.
Podchodzi pan z mikrofonem (tzw. reporter) z gazety i coś bredzi o urodzie, kosmetykach, jakiś dodatek w gazecie o kobietach...
- proszę się podzielić z czytelniczkami tajemnicą Pani niezwykłej urody
A ja: tylko dieta wegetariańska Panie Redaktorze :mrgreen:
I pognałam dalej :mrgreen:

gosia_w - 2010-03-25, 14:40

thehoneypot napisał/a:
A ja: tylko dieta wegetariańska Panie Redaktorze :mrgreen:

:mryellow: :mrgreen: :mryellow:

moony - 2010-03-25, 15:46

thehoneypot napisał/a:
A ja: tylko dieta wegetariańska Panie Redaktorze :mrgreen:
I pognałam dalej :mrgreen:


O łał! Przytomność umysłu na poziomie 1000 % :mrgreen: thehoneypot, nie wiem, jak wyglądasz, ale wyobrażam sobie Twoją minę! O, nie mogę... :lol:

zina - 2010-03-25, 15:51

thehoneypot, celujący za odpowiedź :-D
bronka - 2010-03-25, 16:02

:lol: dzięki :mryellow:
Jeszcze mi się śmiać chce jak o tym pomyślę.
Moja mina to pikuś. Ja po prostu od tego słońca tryskałam energią.
Ale mina tego gościa :lol:

A tak na marginesie- jakaś miss to ze mnie nie jest :-P , ale to w końcu do gazety

Arielka.v - 2010-03-25, 21:13

thehoneypot, :mryellow:
Świetna odpowiedź.
Chciałabym zobaczyć minę tego Redaktora :lol:

kamma - 2010-03-25, 21:41

thehoneypot, aleś zapodała! gratulacje!
bodi - 2010-03-25, 23:28

thehoneypot, brawo :D zazdroszczę przytomności umysłu, mój refleks w takich sytuacjach bywa mocno spóźniony ;)
maryczary - 2010-03-25, 23:30

bodi napisał/a:
zazdroszczę przytomności umysłu, mój refleks w takich sytuacjach bywa mocno spóźniony ;)
witaj w klubie :mrgreen:
bojster - 2010-03-26, 00:20

euridice napisał/a:
thehoneypot, jesteś boska! :D


No normalnie garnek miodu! :-P
Szkoda że to nie było z tv. ;-)

bronka - 2010-03-26, 10:30

o matko! ale wywołałam zamieszanie :lol:
bodi napisał/a:
zazdroszczę przytomności umysłu, mój refleks w takich sytuacjach bywa mocno spóźniony ;)

mój też- nie wiem co mnie opętało :-D Normalnie albo nie wiem co powiedzieć, albo zabijam takich ludzi wzrokiem i nie podchodzą :-P
szkoda, że nawet nie wiem co to była za gazeta :->

assasello87 - 2010-04-08, 20:57

ogladam program w tv gdzie pokazywali jakas "fabryke" w której dziennie zabija sie 1400 kurczakow. i na dodatek wiesza sie ja na żywca . oczywista nie wytrzymalam poryczalam sie a jak ie juz uspokoilam ide do pokoju do mojej matki i jej to mowie. a ona: aha. no tak bywa. ja: no jak to "bywa" ?! ona: i co myslisz ze tjak nie jesz miesa to to cos zmieni.
dzizas...

nie znam sie na matematyce ale
wg encyklopedii polska ma 38mln mieszkancow. podobno 8 % to wege. liczmy ze przecietny miesozerca zjada minimalnie jednego kuraka w tyg. a rok ma 52 tygodnie.
to moze swiata nie zbawia ale kilka kurczakow napewno

gosia_w - 2010-04-08, 21:12

hm... a skąd info, że 8% w Polsce to wegetarianie? Wydaje mi się, że sporo mniej.
Lily - 2010-04-08, 22:26

assasello87 napisał/a:
to moze swiata nie zbawia ale kilka kurczakow napewno
też tak myślę, co do tych 8% to nie sądzę... wiem, że czasy się zmieniają, ale w moim liceum nie było chyba nikogo (w klasie na pewno), a na studiach chyba 2 osoby (choć ta druga chyba w końcu zrezygnowała) na ponad 60... potem ja dołączyłam ;)
assasello87 - 2010-04-08, 23:37

no ja na roku mam okolo 14 osob z czego 4 sa wege
Arielka.v - 2010-04-08, 23:44

w mojej grupie na uczelni wśród 29 osób jest tylko dwoje wegetarian (w tym ja).
chyba 8% to jednak trochę za dużo.

Lily - 2010-04-08, 23:49

Arielka.v napisał/a:
w mojej grupie na uczelni wśród 29 osób jest tylko dwoje wegetarian (w tym ja).
2, czyli ile to %? bo 10 % z 29 to 2,9 osoby, a 2 to też sporo ;)

[ Dodano: 2010-04-08, 23:49 ]
assasello87 napisał/a:
no ja na roku mam okolo 14 osob z czego 4 sa wege
wow, co to za kierunek?
Arielka.v - 2010-04-09, 00:02

Lily napisał/a:
2, czyli ile to %? bo 10 % z 29 to 2,9 osoby, a 2 to też sporo


6,9 % o ile dobrze liczę.
no faktycznie to jednak nie jest tak mało. ;-)

moze to 8 procent jest ale nalezy pamietac o tym ze sporo osob uważa sie za wegetarian a niewiele ma z wegetarianizmem wspólnego.
ktos uwaza ze jest wege ale zajada ryby czy owoce morza.
to rowniez moze miec wplyw na wyniki badań :-/

jakiś czas temu pewien chłopak powiedział mi, ze wegetarianie sa źli ponieważ "zjadają jedzenie jego jedzeniu" :roll:

Lily - 2010-04-09, 00:19

Arielka.v napisał/a:
sporo osob uważa sie za wegetarian a niewiele ma z wegetarianizmem wspólnego
to prawda, sama mam taką ciotkę, która gości karmi sałatką śledziową ;)
assasello87 - 2010-04-09, 00:44

Lily napisał/a:

[ Dodano: 2010-04-08, 23:49 ]
assasello87 napisał/a:
no ja na roku mam okolo 14 osob z czego 4 sa wege
wow, co to za kierunek?


jedna czesc kulturoznastwo druga -wiedza film-teatr

alken87 - 2010-04-09, 10:46

Lily napisał/a:
Arielka.v napisał/a:
sporo osob uważa sie za wegetarian a niewiele ma z wegetarianizmem wspólnego
to prawda, sama mam taką ciotkę, która gości karmi sałatką śledziową ;)


o tak, ja sama wielu takich znam :-P

ostatnio widziałam program o zaburzeniach odżywiania, była babka co jadła tylko ziemniaki i kiełbasę :roll: i pokazywali ją jak robi zakupy w supermarkecie. przechodząc koło stoiska z rybami i widząc rybę w lodzie (taką razem z głową itp) stwierdziła "nie wiem jak ci wegetarianie mogą jeść ryby. przecież to kanibalizm" :lol: dodam, że to brytyjski program więc przekonanie ludzi, że wegetarianie żywią się głównie rybami, nie króluje tylko nad Wisłą :roll:

e, może to my jesteśmy w błędzie i kawał dobrego żarcia nam umyka :-P :mryellow:

kitteh - 2010-04-09, 14:01

assasello87 napisał/a:
ogladam program w tv gdzie pokazywali jakas "fabryke" w której dziennie zabija sie 1400 kurczakow. i na dodatek wiesza sie ja na żywca . oczywista nie wytrzymalam poryczalam sie a jak ie juz uspokoilam ide do pokoju do mojej matki i jej to mowie. a ona: aha. no tak bywa. ja: no jak to "bywa" ?! ona: i co myslisz ze tjak nie jesz miesa to to cos zmieni.
dzizas...

nie znam sie na matematyce ale
wg encyklopedii polska ma 38mln mieszkancow. podobno 8 % to wege. liczmy ze przecietny miesozerca zjada minimalnie jednego kuraka w tyg. a rok ma 52 tygodnie.
to moze swiata nie zbawia ale kilka kurczakow napewno



jej, ja pamietam jak w grudniu dostalam regularnego ataku paniki, bo mialam wziac z lodowki jakas pietruszke czy cos i zobaczylam sklad trupow, normalnie kostnice. 2 trupy kaczek, jakies inne pocwiartowane ptactwo, przerobione zwloki typu kielbasa.
zaczelam sie trzasc i plakac, co moja matka skwitowala: " no oc*pialas?juz ci calkiem odwalilo"
yum

assasello87 - 2010-04-12, 10:54

kilka dni tenmu w jakiejs pani domu czy innym naju przeczytalam lit jakiejs matki ze jej 3 letni synek w ogole nie chce jesc miesa. i co ona nieszczęsna ma robic.

oczywiscie pani/pan doktor napial ze mieso jest niezbednie straszliwie i okropnie koniecznie do jego rozwoju


ech 3 latek mądrzejszy od lekarza...

Kilmeny - 2010-04-12, 15:24

Współczuję temu dziecku :-( . Wiem, jak to jest, kiedy nie potrafi się połknąć kawałka mięsa bez obrzydzenia, a wszyscy wokół mówią, że jest niezbędne. Moi rodzice to lekarze (pół biedy, że nie dietetycy), więc tym bardziej im wierzyłam :roll: .
assasello87 - 2010-04-14, 19:21

r: bezsens! czemu ty nie zjesz zupy jak jest gotowana na mięsie. przeciez miesa jesc nie musisz
ja: a gdybym do zupy wrzucila odcietą noge czlowieka i powiedzila: jedz zupe nogi mozesz zostawic to bys zjadł?


wiem , makabryczna jestem

nika - 2010-04-14, 21:43

assasello87, ;-) ja zagroziłam mojemu M. że jak przyniesie do domu jakieś mięso to zeskrobę kota z ulicy i będę trzymać w lodówce, bo dla mnie nie ma róznicy.
Lotna - 2010-04-14, 22:06

nika napisał/a:
assasello87, ;-) ja zagroziłam mojemu M. że jak przyniesie do domu jakieś mięso to zeskrobę kota z ulicy i będę trzymać w lodówce, bo dla mnie nie ma róznicy.


oooostro :mrgreen:

alken87 - 2010-04-14, 23:35

nika napisał/a:
assasello87, ;-) ja zagroziłam mojemu M. że jak przyniesie do domu jakieś mięso to zeskrobę kota z ulicy i będę trzymać w lodówce, bo dla mnie nie ma róznicy.


o matko, wyobraziłam sobie lodówkę wypchaną takimi trupkami z autostrady :-P

"kochanie, co ci dziś przyrządzić?"

bronka - 2010-04-15, 12:42

nika, :mrgreen: ]:-> :mrgreen:

Podbudowałaś mnie, że nie tylko ja jestem potworem ;-)

okso - 2010-04-18, 23:41

bylam wczoraj na grilu u mojego chlopaka i standardowo byla mala sensacja ze nie jem miesa i jestem "kosmitka" z tego powodu

ktos tam nawet powiedzial ze wie ze mozna zyc bez miesa i wcale nie jest niezbedne ale ona za bardzo kocha mieso... jak powiedzialam ze ja tez kocham dlatego wole jak sobie chodzi to nastapila chwila ciszy a potem zaczeli gadac ze jak ja nie zabije/zjem tego zwierzaka to zrobi to ktos inny wiec o co mi w ogole chodzi :roll:

btw rodzice mojego m. maja 4 male absotulnie urocze swinki, kilka malutkich kroliczkow i dwie krolicze mamy. wszystkim sie zwierzaki podobaja ale to oczywiscie nie znaczy ze nie zostana zabite i przerobione na kotlety :evil:

to jakas makabra i jak o tym mysle to chce mi sie plakac, mam ochote zabrac stamtad te biedne zwierzęta :cry: ... ale oczywiscie to ze mna jest cos nie tak a z nimi wszystko ok :roll:

kofi - 2010-04-19, 09:36

Z wielką niechęcią myślę o tym, że znowu zaczyna się "sezon grillowania". Już nas nikt na szczęście nie zaprasza na te głupie grille, ale jak pomyślę o wszechogarniającym smrodzie przypalanego mięcha robi mi się słabo.
(Nawiasem mówiąc wczoraj delikatnie zwróciłam uwagę sąsiadowi z działki, żeby nie karmił mojego psa - był niemalże obrażony, pokazywał, że daje kiełbasę, nie byle co. Nosz k....., żebym jeszcze musiała się tłumaczyć, że nie pozwalam karmić własnego zwierzaka. Kilkakrotnie prawie się na nas obrazili, jak zaproszeni do nich nie jedliśmy mięcha i babki z galaretki, wysłuchaliśmy kilku durnych komentarzy, znoszę k.... ich wędzarnię pod moim płotem, wrrrrr, niech tę pnącza w końcu urosną)

Amanii - 2010-04-19, 10:52

Ja tam uwielbiam sezon grillowy :) Lubię być zapraszana na grilla i lubię wzbudzać sensację moimi wegeburgerami czy szaszłykami. Nikt nie ma takiego fajnego, urozmaiconego jedzenia, wszyscy wcinają tylko jakieś ordynarne kiełbaski. Poza tym grillujemy zazwyczaj fajną paczką znajomych, przy piwku i rozmowach, nie chcę z tego rezygnować, tylko dlatego że mam inne poglądy. Mam je też na innych imprezach, gdzie też się jada - grill się niczym nie różni.

A zapach grilla lubię, no ale to już indywidualna kwestia :)

okso - 2010-04-19, 11:09

ja tez ogolnie lubie chodzic na grilla chociaz lubilabym bardziej chodzic na wegegrilla ;) ale dlaczego ZAWSZE ktos musi zaczac gadac o tym ze jestem dziwna, nienormalna itd i jeszcze przekonywac mnie ze to ze ja nie jem miesa niczego nie zmieni :roll:

nie moge przestac myslec o tych prosiakach, ryczalam przez to wczoraj i zapewne moj facet mysli ze jestem po******

ide zagrac w lotto jak wygram to kupuje chate za miastem i zabieram swinie ze soba :mrgreen:

nika - 2010-04-19, 13:53

Ja griluję i ogniskuję od lat w niemal nie zmienionym składzie, nawet jak impreza jest u mnie nie jestem w stanie zorganizować jedzenia dla tylu osób ile przyjeżdża, niestety każdy sam sobie przynosi i mięcho bywa. Miło mi strasznie, że coraz częściej pojawiają się wegetariańskie rzeczy na grila, nawet jak nie ja je zrobię. No i jak gotujemy coś wspólnie to zawsze jest wege, najwyżej jest osobno coś mięsnego i kto chce to sobie wrzuca. Jakoś chyba mam szczęście do tych ludzi.
moony - 2010-04-19, 17:10

A propos - byłam na "garden party" u mojego szwagra. Gadki w stylu "nie zabijaj muchy, przecież to żywy organizm, zaraz E. (czyli ja) zabije ciebie" albo "no E., ty będziesz jadła tylko frytki, bo nie wiem, co ty jesz" (wszystko poza mięsem, k...) po prostu mnie rozwalały. W pewnym momencie myślałam, że się rozpłaczę - wiem, że to tylko żarty, ale nie mogę zdzierżyć jechania po mojej wrażliwości. W końcu mój drugi szwagier to uciął.
Ciekawe, czy poprzednią dziewczynę mojego męża (też była wege) też tak traktowali? :roll:

kitteh - 2010-04-20, 13:01

swoja droga, ciekawa sprawa. uswiadomilam ostatnio koledze, ze jednak nie jem miesa.
on na to: wegetarianie to chorzy ludzie! chorzy psychicznie! nie rozumiem, jeeeeeeeeeeezzzzzzzuuuuuuuuuu <--oczywiscie zadnych rzeczowych argumentow i lawina demotywatorow z krowa na pastwisku i podpisem: moje jedzenie s*a na wasze jedzenie!
czy ludzie sa az tak ograniczeni?

moony - 2010-04-20, 13:33

Ludzie są bardzo, bardzo ograniczeni i niestety ta plaga się rozprzestrzenia. Ja nie rozumiem, dlaczego ludzie potrafią być tak bardzo nietolerancyjni, zupełnie pozbawieni empatii, jakiegokolwiek zrozumienia i szacunku - chociażby dla nas i dla naszych poglądów.
assasello87 - 2010-04-20, 13:49

kitteh napisał/a:
swoja droga, ciekawa sprawa. uswiadomilam ostatnio koledze, ze jednak nie jem miesa.
on na to: wegetarianie to chorzy ludzie! chorzy psychicznie! nie rozumiem, jeeeeeeeeeeezzzzzzzuuuuuuuuuu <--oczywiscie zadnych rzeczowych argumentow i lawina demotywatorow z krowa na pastwisku i podpisem: moje jedzenie s*a na wasze jedzenie!
czy ludzie sa az tak ograniczeni?


a kolega ile ma lat ? 14? bo z jego wypowiedzi wynika ze wiecej nie ma.

kitteh - 2010-04-21, 08:55

........23..........
assasello87 - 2010-04-21, 15:18

o matko...
jak bedzie ci cos jeszcze mowil to wlacz mu jakis drastyczny filmik z uboju zwierzat i postaw przed nim mieso i zycz zmacznego

kitteh - 2010-04-21, 23:25

obawiam sie, ze nic to nie da. kiedys rozwazal nawet, czy nie sprzedalby swojego posladka na szynke za odpowiednia kwote
Tasak - 2010-04-22, 10:27

Może mało to odpowiednie miejsce, ale nie wiem gdzie mogłabym to wkleić. Strasznie się cieszę, że kończę już tę szkołę, bo załamują mnie takie rzeczy.
hxxp://img59.imageshack.us/img59/4320/oszalali.jpg
Już pomijając kwestię, czy to, że 'nie mówimy na ogół' oznacza, że jest to słuszne, ale.. jak obrońcy zwierząt to oczywiście muszą od razu być oszalali? no bo jakże inaczej..

Lily - 2010-04-22, 11:53

Tasak, :evil:
kitteh - 2010-04-22, 12:24

ale to jest jakas paranoja!
z tekstu wynika, ze mozna katowac psy i rzucac kamieniami w koty? ja to tak rozumiem.
dajmy ten tekst psychopacie, bedzie zazynal zwierzeta i zostawial na ulicy.bo wolno!

Lotna - 2010-04-22, 13:57

Tasak, :evil:
Amanii - 2010-04-22, 17:30

oo grubo... :roll: to z policją też dobre ("nie wiadomo jakby wyglądał świat, gdyby nic nie było karalne" - sorry, ale traktują was jak debili... jak karać to od razu pałą, nie? )
no ale taki jest system edukacji - podtrzymuje system opresji :)

okso - 2010-04-22, 20:11

brakuje tylko akapitu o tym ze jak sie bije dziecko to tez nie przemoc bo przeciez dzieci trzeba wychowywac :roll:

ludzie mnie zalamuja....

Tasak - 2010-04-22, 20:46

No wkleiłam tylko fragment, bałam się tego czytać dalej. Jak ktoś chce, to zeskanuje ;)
Pochodzi to z "Mini-wykłady o maxi-sprawach" Leszka Kołakowskiego. Tak przynajmniej napisali pod spodem..

assasello87 - 2010-04-22, 23:56

przeczytalam tylko te podkreslony frgment ale skoro to z kołakowskiego to mysle ze on mial na mysli tych naprawde przeadnie nawiedzonych obroncow a tacy ie zdarzaja. nie no kołakowski jakby nie parzec idiotą nie jest, chyba sie zle wyrazil.
tak mi sie wydaje

kitteh - 2010-04-23, 01:24

z tego, co mi wiadomo, kolakowski umarl jakis czas temu. myle sie?
Amanii - 2010-04-23, 07:59

Tak, zmarł w 2009.
Idiotą nie był, rzecz jasna, ale te jego późniejsze teksty, to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Tego nawet nie znałam, chociaż z mini wykładów korzystałam, tyle że nie z tego tematu.
assasello87 napisał/a:
skoro to z kołakowskiego to mysle ze on mial na mysli (...)

aha, czyli jak anonim, to jest głupi, ale jak Kołakowski to już taryfa ulgowa?
Wyraźnie napisał co miał na myśli - nazwanie "przemocą" zjedzenia zwierzęcia jest wg niego błędem i nikt poza "oszalałymi" obrońcami tak nie powie. Pisze też, że to słowo jest w ogóle zarezerwowane dla ludzi, podczas gdy mówi się o przemocy wobec zwierząt, jest nawet ustawa regulująca i zakazująca tego procederu, są wyroku za znęcanie się itp.

Ja myślę, że ten epitet ("oszalali") jest nie w porządku, obojętnie czy powiedział by tak ziom z mojego osiedla, czy wybitny polski filozof. Nikt nie ma monopolu na prawdę.

PS: jest mnóstwo filozofów uznanych za wybitnych, z których widzeniem świata się nie zgadzam. M.in. Kartezjusz, żeby daleko nie szukać. Kołakowski też do nich należy. Nauki humanistyczne to ciągła dyskusja, dlatego warto poznawać różne punkty widzenia. To miałam na myśli, mówiąc że robią z nich debili: program szkolny jest od 1 klasy do maturalnej układany wg schematu bóg-honor-ojczyzna i nie ma miejsca na alternatywne nurty myślenia. Nawet na maturze są teksty pasujące do określonego światopoglądu. I nie ma tam miejsca na polemikę - jest "podkreśl czasowniki w akapicie 5". Przykre to...

No ale odbiegłam od głównego nurtu :) przywołuję się do porządku.

dynia - 2010-04-24, 11:32

Jesteśmy w markecie na zakupach,gdzie jest jakaś promocja lokalnego mięsnego specjału.Dziewczyna podchodzi do nas i częstuje.
Kiwamy głowami przecząco i P.odrzekł -No gracias ,soy vegetariano.
-Muy bien ,odrzekła dziewczyna z uśmiechem pełnym aprobaty :-D

maga - 2010-04-24, 11:53

dynia, czy dobrze zrozumiałam? Ona też? :mryellow:
biechna - 2010-04-24, 12:49

maga, nie wiadomo, czy też, ale wiadomo, że pochwala ;-)
maga - 2010-04-24, 12:54

Znaczy się, źle zrozumiałam :-> . Ale mój hiszpański ogranicza się do : "yo no soy Marinero, soy Capitan" :-P
dynia - 2010-04-24, 13:07

biechna napisał/a:
maga, nie wiadomo, czy też, ale wiadomo, że pochwala ;-)

My tez podobnie to zinterpretowaliśmy ;-)

[ Dodano: 2010-04-24, 13:07 ]
maga napisał/a:
Znaczy się, źle zrozumiałam :-> . Ale mój hiszpański ogranicza się do : "yo no soy Marinero, soy Capitan" :-P

:lol:

Amanii - 2010-04-24, 13:54

maga napisał/a:
mój hiszpański ogranicza się do : "yo no soy Marinero, soy Capitan"

ahahaha leżę :) :lol: :lol: :lol:

beata2802 - 2010-04-25, 22:27

Z dzisiejszego popołudnia.
Starsza pani, daleka znajoma teściów:
- Kiełbaskę sobie życzysz?
- Nie, dziękuję, nie jem mięsa.
- O, to znaczy mariawitką jesteś?
- :shock: :lol:

Lily - 2010-04-25, 22:27

beata2802 napisał/a:
- O, to znaczy mariawitką jesteś?
wow, tego jeszcze nie słyszałam, a któż to taki? :shock: :mryellow:
Amanii - 2010-04-26, 07:27

hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Mariawityzm

ale o wegetarianizmie w tej doktrynie nic nie ma :)

assasello87 - 2010-04-26, 08:41

Amanii napisał/a:
Tak, zmarł w 2009.
Idiotą nie był, rzecz jasna, ale te jego późniejsze teksty, to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Tego nawet nie znałam, chociaż z mini wykładów korzystałam, tyle że nie z tego tematu.
assasello87 napisał/a:
skoro to z kołakowskiego to mysle ze on mial na mysli (...)

aha, czyli jak anonim, to jest głupi, ale jak Kołakowski to już taryfa ulgowa?

O_o nie, poprostu mysle ze taki kolakowski czy inny czlowiek na poziomiema troche wiecej oleju w glowie niz np jakis blokers który sie czepia do wegetarianizmu. w takim sensie ze z nim mozna byloby poprowadzic dysksje i bylaby szansa na to by zmienil zdanie

ina - 2010-04-26, 11:53

Rozmowa z siostrzenicą :

-ciociu, a Ty nie jesz mięsa prawda?
- no nie jem
- bo ty jesteś tą...no.... weteranką!

lilias - 2010-04-26, 14:32

:mrgreen: :mrgreen: :lol: :lol:
kamma - 2010-04-26, 23:00

ina, :lol: :lol: :lol:
kitteh - 2010-04-28, 13:19

assasello87 napisał/a:
Amanii napisał/a:
Tak, zmarł w 2009.
Idiotą nie był, rzecz jasna, ale te jego późniejsze teksty, to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej. Tego nawet nie znałam, chociaż z mini wykładów korzystałam, tyle że nie z tego tematu.
assasello87 napisał/a:
skoro to z kołakowskiego to mysle ze on mial na mysli (...)

aha, czyli jak anonim, to jest głupi, ale jak Kołakowski to już taryfa ulgowa?

O_o nie, poprostu mysle ze taki kolakowski czy inny czlowiek na poziomiema troche wiecej oleju w glowie niz np jakis blokers który sie czepia do wegetarianizmu. w takim sensie ze z nim mozna byloby poprowadzic dysksje i bylaby szansa na to by zmienil zdanie


wiesz, ja mam znajomych, niesamowicie inteligentnych ludzi na poziomie, a mimo to nie sa wege. jedzenie miesa uwazaja za "przemoc do ktorej jestesmy stworzeni" i, mimo, ze to niesamowicie prymitywny poglad, ja to szanuje.
i nie mowie o koledze wspomnianym powyzej

bronka - 2010-04-28, 15:14

Przedstawiciel handlowy: Mamy wspaniałe rybki...
Ja: Dziękuję nie używam
PH: :shock: ... yyy... ale... ale... to w puszce

Kahela - 2010-04-28, 16:16

:lol: :lol: :lol:
bronka - 2010-04-29, 17:21

Podzieliłam się z pewną Panią, której dzieci uczulone są na mleko i jajka przepisem na wegańskie ciasto. Pani była zachwycona i mówi: No teraz to ja nie wiem po co te jajka w kuchni używałam. Mleko mi też niepotrzebne...
Ja[troszkę zaczepnie :-P ]: No to jeszcze mięso Pani odstawi i będzie super... :-P
Pani: :shock: :shock: :shock: tak między nami to chyba nienormalnym trzeba być żeby mięsa nie jeść...
:evil: ]:-> :evil:

karmelowa_mumi - 2010-04-29, 19:12

thehoneypot napisał/a:
Ja[troszkę zaczepnie :-P ]: No to jeszcze mięso Pani odstawi i będzie super... :-P
Pani: :shock: :shock: :shock: tak między nami to chyba nienormalnym trzeba być żeby mięsa nie jeść...
:evil: ]:-> :evil:
_________
mnie to bardziej rozśmieszyło niż zasmuciło, zwłaszcza ten szept "tak między nami" :D zdanie świadczy o total zamkniętym mózgu, nie należy się przejmować
bronka - 2010-04-30, 10:44

karmelowa_mumi, mnie też to rozśmieszyło.
A tak między nami to... durną minę miała jak jej powiedziałam, że od kilkunastu lat nie jadam

moony - 2010-05-06, 17:10

Pojechałam do mamy na spóźniony weekend majowy i okazało się, że akurat można oddać krew. We Wrocławiu jakoś ciężko mi się wybrać, choć mieszkam blisko. Więc idę. Zadziwiające jest to, że kiedy jadłam mięso, rzadko dopuszczali mnie do oddania, bo miałam za niską hemoglobinę (mniej niż 12,5). Odkąd jestem wege, bez problemu mi się to udaje, bo wynik mam na poziomie 13,8. Więc radosna, że oddam krew, że mama się nie będzie martwić, bo mam dobre wyniki wchodzę do lekarza.
- O, dobra hemoglobina!
- Prawda? Niezły wynik jak na wegetariankę (i bananuję)
- No nie! Mięso trzeba jeść! Nie codziennie, ale trzy razy w tygodniu. A ryby je? Nie? To hemoglobina będzie spadać! A pani należy do Hare Krishna, że pani mięsa nie je? Oni to mają hemoglobinę chyba poniżej 9, tak się słaniają po ulicach...
Ofc, w jego słowotok próbowałam wtrącić swoje historie z oddawaniem krwi, ale ofc facet mnie nie słyszał. Jego ostatnie zdanie wyprowadziło mnie z równowagi, głośniej powiedziałam, żeby tak nie mówił, bo to nie jego sprawa i że i tak mnie nie przekonał :evil:

alken87 - 2010-05-06, 18:08

taak, nie daj się zwieść tej swojej hemoglobinie, zapewne jedziesz ostatkami sił i zużywasz resztki mięsnych zapasów żelaza hemowego, a potem to na łeb na szyję będzie Ci spadać i ani się obejrzysz a skończysz na ulicy snując się w sukni do ziemi pojękując "hare, hare". a potem głowa Ci eksploduje od narkotyków :mrgreen:
moony - 2010-05-07, 15:28

alken87 :mrgreen: Aaa, jeszcze Pan dodał, że to, że ludzie jedzą mięso wynika z walki o przetrwanie. Szczególnie w XXI wieku :lol:
alken87 - 2010-05-07, 18:57

w sumie to pan miał rację, w końcu stanie w kolejce po kiełbasę w sezonie grillowym czy po karpia przed świętami to jest walka o przetrwanie :-P zawsze się może zdarzyć że rozjuszona staruszka przywali golonką po głowie żeby dostać lepszą sztukę, można się też poślizgnąć na mokrej podłodze przy akwarium i złamać kark, można udławić się ością albo zarazić bakterią e. coli od hamburgera, który zanim został hamburgerem stał po kostki w kupie...i umrzeć.

generalnie jak widać jedzenie mięsa to niebezpieczna zabawa i jedząc je należy włożyć wiele wysiłku w sztukę przetrwania, a żeby mieć tę energię należy jeść duużo mięsa :-P takie zamknięte koło.

a takiemu panu na gadki o hemoglobinie to bym powiedziała że jak czuję niedobór to piję ludzką krew, najlepiej z niemowląt albo dziewic, bo jest świeża i kompatybilna gatunkowo.

moony - 2010-05-07, 19:09

Heh, zapamiętam! :mrgreen:
A tak na marginesie, to z ankiety przed-oddawaniem-krwi zniknęło pytanie "czy stosuje Pan/Pani dietę wegetariańską?", a pojawiło się: "czy w ciągu ostatnich 24 godzin pił/a pan/Pani alkohol?". A taką miałam ochotę przy pierwszym pytaniu z wielką satysfakcją zaznaczyć TAK :roll:

kofi - 2010-05-07, 19:28

A propos sezonu grillowego, ostatni tekst mojego Taty - nie na poważne oczywiście:
Czytałem ostatnio o tych kiełbasach grillowych to Ty nawet mogłabyś je jeść, bo tam podobno wcale nie ma mięsa, sama soja". :lol:

arahja - 2010-05-07, 21:38

moony napisał/a:
A tak na marginesie, to z ankiety przed-oddawaniem-krwi zniknęło pytanie "czy stosuje Pan/Pani dietę wegetariańską?", a pojawiło się: "czy w ciągu ostatnich 24 godzin pił/a pan/Pani alkohol?".


Gdy oddawałam, to ostatnie pytanie brzmiało: "czy stosuje pan/pani dietę wegetariańską lub odchudzającą?" ;) Zaznaczyłam TAK, nie precyzując, które się do mnie odnosi i krew wzięli. ;)

Pączuś - 2010-05-08, 09:27

arahja napisał/a:
"czy stosuje pan/pani dietę wegetariańską lub odchudzającą?"


Ciekawe, ze np. dla niektórych (to są przecież osoby związane ze służbą zdrowia) nie ma żadnej różnicy pomiędzy dobrą vege dietą a np. jakimiś cud dietami odchudzającymi, np. taka kopenhaską. :roll:

Mnie ostatnio teść (przyszły) uraczył taką historia, żona kuzyna mojego Marcina była wegetarianką, zaszła w ciążę, ciąża była zagrożona, dziecko urodziło się chore, ale teraz już zdrowe. Zgadnijcie dlaczego...??? Ano dlatego, ze rozsądna mamusia zaczęła jeść mięso i nagle wszystkie problemy się rozwiązały. :shock:
A dieta wege w przypadku tej pani polegała na ciągłym odchudzaniu poprzez jedzenie jogurtów. Podobno praktycznie nic nie jadła, ważyła poniżej 50 kg przy ponad 170 wzrostu i w ciąży dalej się odchudzała.
Cholera mnie bierze, że takie osoby psują PR wege ]:-> i w świat idzie fama, że wegetarianka w ciąży to masakra.
Teść chyba liczył, że historia będzie na mnie miała dydaktyczny wpływ, ale się przeliczył niestety :-D

kitteh - 2010-05-08, 14:58

moony napisał/a:
Heh, zapamiętam! :mrgreen:
A tak na marginesie, to z ankiety przed-oddawaniem-krwi zniknęło pytanie "czy stosuje Pan/Pani dietę wegetariańską?", a pojawiło się: "czy w ciągu ostatnich 24 godzin pił/a pan/Pani alkohol?". A taką miałam ochotę przy pierwszym pytaniu z wielką satysfakcją zaznaczyć TAK :roll:


mozemy przyjac wersje optymistyczna- wegetarianie maja nizszy cholesterol;)

moony - 2010-05-09, 15:25

Pączuś - czyli dieta matki wpływa na zdrowie już urodzonego dziecka, tak? :-P
Pączuś - 2010-05-09, 19:00

Tak, i to takiej, która nie karmi piersią :)
kamma - 2010-05-09, 20:34

Pączuś napisał/a:
dieta wege w przypadku tej pani polegała na ciągłym odchudzaniu poprzez jedzenie jogurtów. Podobno praktycznie nic nie jadła, ważyła poniżej 50 kg przy ponad 170 wzrostu i w ciąży dalej się odchudzała.

To mogła być zakamuflowana anoreksja. Niestety często się zdarza, że osoby chore na anoreksję tłumaczą swoje odmowy jedzenia przejściem na wege.

Pączuś - 2010-05-09, 20:38

Też mi się wydaje, że właśnie tak mogło być, ta dziewczyna bardzo, bardzo szczupło wyglądała.
Lily - 2010-05-09, 22:02

Tak mi się skojarzyło... hxxp://schudne.pinger.pl/p/34 :roll:
Już dość dawno zauważyłam, że jest pewna grupa osób, która maskuje swoje zaburzenia odżywiania "wegetarianizmem" - być może stąd się bierze opinia, że wegetarianki to blade, słabe i wychudzone anemiczki...

bronka - 2010-05-12, 16:12

Lily napisał/a:
wegetarianki to blade, słabe i wychudzone anemiczki...

o tak :-D tak :-D - ja jestem żywym przykładem :mryellow: :mryellow: :-P

Lily - 2010-05-12, 17:20

bronka napisał/a:
o tak :-D tak :-D - ja jestem żywym przykładem :mryellow: :mryellow: :-P
ja jestem tylko blada i słaba :P (ale blada zawsze byłam, za to mam piegów w nadmiarze na tej bladości :> )
bronka - 2010-05-12, 17:32

Lily napisał/a:
bronka napisał/a:
o tak :-D tak :-D - ja jestem żywym przykładem :mryellow: :mryellow: :-P
ja jestem tylko blada i słaba :P (ale blada zawsze byłam, za to mam piegów w nadmiarze na tej bladości :> )

Kurcze :roll:
Wózek z Franciem sama po schodach wnoszę wiec chyba słaba nie jestem :-P
Blada na pewno nie jestem :-P
o anemicznej figurze mogę pomarzyć :-D :-P
Za to jestem wredna- na pewno z braku mięsa ]:->

zojka3 - 2010-05-29, 07:54

bronka napisał/a:
Kurcze
Wózek z Franciem sama po schodach wnoszę wiec chyba słaba nie jestem
Blada na pewno nie jestem
o anemicznej figurze mogę pomarzyć
Za to jestem wredna- na pewno z braku mięsa


Nie wiem czy jesteś wredna ale boska napewno ;-)

lilias - 2010-05-29, 15:30

bronka, :mryellow:
gemi - 2010-07-20, 18:07

ja jestem od jakichś 6 tygodni blada i słaba. Mdli mnie, mam zawroty głowy i śpię całymi dniami. No i brzuch mi zaczyna puchnąć...

na bank z niedożywienia i braku mięsa w diecie :-P

tęczówka - 2010-07-22, 11:44

gemi napisał/a:
na bank z niedożywienia i braku mięsa w diecie

no jacha że brak mięsa Cię zabija :lol:
ja ostatnio dość dużo przebywałam poza domem i chcąc nie chcąc rozmawiałam z ludźmi na temat weganizmu,zawsze zabija mnie tekst o krowach dających mleko ZAWSZE,a nie tylko po urodzeniu cielaczka...naprawdę kupa ludzi jest przekonana że mleko jest w krowich cycach non stop :shock:
aha,coraz częściej zauważam że ludzie tłumaczą mi się czy to z jedzenia mięsa("jem tylko kurczaki"),czy to z picia mleka...
może się mnie boją :mrgreen:

Amanii - 2010-07-22, 13:03

Moja babcia stwierdzila ze ta przemyslowa produkcja mleka to jakas bzdura, nic takiego sie nie dzieje, bo przeciez ona zna 'baby', jej sasiadki, ktore maja krowy i nosza mleko w bankach sprzedawac do mleczarni..

a inny motyw, taki bardziej smieszny niz straszny: pare dni temu 2letnia coreczka mojej siostry czestowala wszystkich niewidzialna herbatka z kubeczka. kazdy dostawal od niej kubeczek, pytal co to, ona mowila ze 'babatka', wypijalo sie na niby i kubeczek szedl do nastepnej osoby. Obsluzyla tak swoich rodzicow, mnie, moja mame, nastepnie podchodzi do Krzyska, najbardziej radykalnego wegana w calym towarzystwie, on pyta "co to?", a mloda: MLECZKO! :D

bronka - 2010-07-22, 13:07

Amanii napisał/a:
podchodzi do Krzyska, najbardziej radykalnego wegana w calym towarzystwie, on pyta "co to?", a mloda: MLECZKO! :D

:lol:
Ale może to było z kobiecej piersi, a nie od krowy :-P

lilias - 2010-07-22, 13:33

Amanii, ach, ta kobieca przewrotna intuicja ;-) :mryellow:
bronka - 2010-07-22, 13:39

Kilka dni temu z mym cudownym synkiem mijamy obleśny pień pokryty brązowo- pomarańczowymi grzybo- porostami. Feli pyta a co to- mięso?
neina - 2010-07-22, 15:58

bronka napisał/a:
Ale może to było z kobiecej piersi, a nie od krowy :-P
No cos Ty, bronka, przeciez to bylo mleczko mogdalowe :!:
Pączuś - 2010-07-22, 16:50

tęczówka napisał/a:
zawsze zabija mnie tekst o krowach dających mleko ZAWSZE,a nie tylko po urodzeniu cielaczka...naprawdę kupa ludzi jest przekonana że mleko jest w krowich cycach non stop :shock:


o tak!! ja mam wykształconych znajomych, po studiach i oni są jak najbardziej przekonani, ze tak jest i zawsze jest argument, bo ja mam babcie na wsi, mleko było zawsze, a cielaków nie było.

gemi - 2010-07-23, 10:21

Pączuś napisał/a:
ja mam babcie na wsi, mleko było zawsze, a cielaków nie było.
mogę się tylko domyślać, gdzie lądowały cielaki :evil:

Mi do weganizmu daleko. Choć i tak ograniczyłam nabiał. "Nauczył" mnie tego mój synek, który nie tolerował czegoś, co przechodziło do mojego pokarmu z przetworów mlecznych krowich. Stanęło na okazjonalnie jedzonych produktach kozich z gospodarstw ekologicznych. I chociaż nie karmię, to nadal nabiału jadam niewiele.

Dzieci mają w sobie jakiś szczególny rodzaj mądrości 8-)

moony - 2010-07-23, 10:28

bronka napisał/a:
Kilka dni temu z mym cudownym synkiem mijamy obleśny pień pokryty brązowo- pomarańczowymi grzybo- porostami. Feli pyta a co to- mięso?


Nie no, padłam :mrgreen:
Obłożyłam się książkami o ciąży i niemal w każdej jest napisane, że powinnam pić duuużo mleka, a w jednej napisali, że kobieta w ciąży nie powinna w ogóle pić surowego mleka. Mój P. mocno się tym przejął i teraz za każdym razem mówi: chcesz mleka? a nie, ty nie możesz :-D
Bardzo jestem mu za to wdzięczna :)

gemi - 2010-07-23, 10:53

moony napisał/a:
chcesz mleka? a nie, ty nie możesz
moony, widocznie baaaaardzo się przejął :mrgreen: Kto wie, może on sam jest na dobrej drodze :-) To byłaby super sprawa
moony - 2010-07-23, 11:09

No nie, byłoby super :) Tylko na mój gust w tej książce chodziło o to, że surowe mleko=prosto od krowy, a nie pasteryzowane, czy cuś.
Tak na marginesie to wczoraj minął rok, odkąd jestem wege :mryellow: Żałuję, że tak krótko.
I tak na drugim marginesie ciekawi mnie, ile z naszych mężów/ żon jest wege. Czy na WD przeprowadzono już stosowne badania?

gemi - 2010-07-23, 11:15

moony napisał/a:
I tak na drugim marginesie ciekawi mnie, ile z naszych mężów/ żon jest wege. Czy na WD przeprowadzono już stosowne badania?
chyba nie :-) Ale mam za krótki staż na WD, by stwierdzić to z całą pewnością.

I nawet, gdyby takie badania były, to przecież mogą się zdezaktualizować, no nie? ;-)

moony napisał/a:
Tak na marginesie to wczoraj minął rok, odkąd jestem wege Żałuję, że tak krótko
moony, gratuluję!!! Mój mąż ma staż jedynie o 12 dni dłuższy.
Ja jestem wege dzięki WD - pod wpływem lektury zostałam szybko wyprowadzona z błędu, że istnieje coś takiego jak semiwegetarianizm :mrgreen:

moony - 2010-07-23, 11:33

Żartowałam z tymi badaniami ;-) Po prostu ciekawi mnie, jak to jest. Bardzo chciałabym, żeby mój mąż przeszedł na wegetarianizm, no ale to musi być jego samodzielna decyzja.
Ja przeszłam na wege pod wypływem artykułu w "Zwierciadle" nr 7/ 2009 o Marguerite Youncenar.
Czytałam tez jakiś czas temu wywiad z Martą Brache i ona mówi, że nie wyobraża sobie, żeby związała się z kimś, kto nie jest weganem. Dla mnie to trochę dziwne. Kocham mojego męża nawet jeśli nie jest wege, zakochałam się w nim z zupełnie nie związanych z tym powodów. Cieszyłabym się, gdyby był wege, bo wyszłoby mu to na zdrowie. Rozumiem zbieżność poglądów i wspólną walkę o słuszną sprawę, ale...

lilias - 2010-07-23, 11:45

moony, z końcem października 2010 mój staż wege będzie miał 2 lata i też żałuję, że dopiero tyle :-P reszta rodziny jedząca mięso, ale też korzystająca z tego co przygotuję wege :-)
gemi - 2010-07-23, 11:45

moony, mój sam mąż zdecydował, że będzie wege. Gdzieś nawet o tym pisałam. Nigdy nie wspomniałam mu o tym, że chcę go pod tym kątem zmienić. Mój styl wydał się T. tak naturalny, że go po prostu przejął. Poza tym jasne było dla niego, że nasze dzieci nie będą jadły mięsa (ma bardzo duże zaufanie do moich wyborów - również żywieniowych), więc dążył do wspólnego stanowiska i przykladu w sprawie wegetarianizmu.
Nawet, gdyby nadal jadł mięso, to i tak kochałabym go tak samo mocno. Bo przecież, jak napisałaś
moony napisał/a:
zakochałam się w nim z zupełnie nie związanych z tym powodów.

Lily - 2010-07-23, 13:01

U nas jest tak, że A. jest niby wege, to znaczy już kilka miesięcy nie jadł mięsa, ale jak np. był w szpitalu to jadł, co mu dali - on to uważa za dobre przystosowanie. No cóż, ja się tak nie zamierzam przystosowywać, zresztą zwymiotowałabym.
Pączuś - 2010-07-23, 14:26

moony napisał/a:
No nie, byłoby super :) Tylko na mój gust w tej książce chodziło o to, że surowe mleko=prosto od krowy, a nie pasteryzowane, czy cuś.
Tak na marginesie to wczoraj minął rok, odkąd jestem wege :mryellow: Żałuję, że tak krótko.
I tak na drugim marginesie ciekawi mnie, ile z naszych mężów/ żon jest wege. Czy na WD przeprowadzono już stosowne badania?


z mlekiem surowym, czyli niepasteryzowanym to o toksoplazmoze chodzi.
choć w naszych sklepach to tylko pasteryzowane chyba jest.

co do męża, mój przyszły (50 dni jeszcze :mryellow: ) niestety nie jest wege, nad czym trochę ubolewam.

gemi - 2010-07-23, 15:17

Pączuś napisał/a:
choć w naszych sklepach to tylko pasteryzowane chyba jest.
w sklepach to już nawet o tylko pasteryzowane trudno. Zazwyczaj jest homogenizowane i poddane UHT
moony - 2010-07-23, 17:55

A ja głupia myślałam, że pasteryzowane i UHT to jedno i to samo :mrgreen:
alken87 - 2010-07-24, 18:18

moony napisał/a:

Czytałam tez jakiś czas temu wywiad z Martą Brache i ona mówi, że nie wyobraża sobie, żeby związała się z kimś, kto nie jest weganem.

tak, fajnie by było gdyby było na świecie tylu wegan i wegetarian żeby się mogli tak skutecznie podobierać w pary :roll: ja sobie nie wyobrażam żeby moim podstawowym kryterium w doborze partnera był wegetarianizm. to bardzo wygodne ale niestety do współbytowania i miłości nie wystarczy mieć takiej samej diety.

ostatnio mama mówi "ty, wiesz, ciotka przestała jeść mięso, tylko rybę czasem zje" ja "ale czemu" mama "a bo jak rozmawiała z tobą to powiedziałaś cośtam o gniciu mięsa w jelitach, o zatykaniu, i trafiło to do niej"
:mryellow:

moony - 2010-07-24, 20:57

alken87, teraz czas na wykład o rtęci. Brawoooo 8-)
Rien - 2010-08-01, 12:13

Ja: Nie będę tego jadła. Mówiłam już, że przechodzę na weganizm.
Mama: To co ty będziesz jadła? Nic?

:roll:

assasello87 - 2010-08-01, 12:29

[quote="alken87"]
moony napisał/a:


tak, fajnie by było gdyby było na świecie tylu wegan i wegetarian żeby się mogli tak skutecznie podobierać w pary :roll: ja sobie nie wyobrażam żeby moim podstawowym kryterium w doborze partnera był wegetarianizm. to bardzo wygodne ale niestety do współbytowania i miłości nie wystarczy mieć takiej samej diety.


:mryellow:


podstawowym napewno nie ale jesli ktos jest wegesexualny (nie wem czy takie okreslenie istnieje ale sa osoby ktore go uzywaja) to ma to jednak spore znaczenie

alken87 - 2010-08-06, 12:46

hm, wegeseksualnym wspolczuje ;) no chyba ze to oznacza ze sie leci na wszystko co sie rusza byle miesa nie jadlo, to wtedy sprawa ulatwiona :D

siedze teraz w Niemczech i tak sobie przegladalam jakas gazete, a tam w niej reklama innego czasopisma- calego o miesie dla ludzi ktorzy zjedza wszystko byle by zywe kiedys bylo :shock: i zapowiedz artykulu o tym ze ludzie powstali w nieodpowiednim czasie bo jak to by bylo niesamowicie jakby mozna bylo sobie na grillu usmazyc mamuta albo dinozaura :roll:
dziwny jest ten swiat.

Katioczka - 2010-08-06, 13:07

ja osobiście widzę/czuję różnicę w byciu z facetem wege i nie-wege
--->zapach skóry, pot, oddech, różne płyny inne ;)
natomiast to nie jedyne kryterium doboru partnera, wiadomo!
mój mąż przeszedł na wege razem ze mną i nie miał z tym problemu,
podoba mi się taka elastyczność, chęć zmian.

alken87 - 2010-08-06, 19:26

a co z tym zapachem ktory wyczuwamy bardziej podswiadomie, ktory sprawia ze dana osoba jest dla nas atrakcyjna seksualnie? ja raczej nie rozpoznaje wegetarian/niewege po jakis cechach szczegolnych ani nawet po zapachu, chyba ze by mi ktos zajechal zjedzona przed chwla kielbasa. uwazam ze wszelkie zapachy i wydzieliny maja charakter osobniczy, co do tz to zapach skory ok, nie poci sie za bardzo (w przeciwienstwie do mnie i wege tu niczego nie zmienilo niestety, bez antyperspirantu ani rusz a czasem i ten nie pomaga) rozne plyny inne tez ok o dziwo bo sie naczytalam i nasluchalam co to za smaki i zapachy maja miesozerni a wegetarianie to niby lepsze;), oddech to wiadomo ze idzie poznac co sie przed chwila jadlo ale od czego jest szczotka do zebow :P ten oddech to moglby byc jedyny problem w obcowaniu fizycznym z miesozerem...
znam ludzi o roznych dietach i jedni pachna lepiej inni gorzej (nie mowie tu o braku higieny) ale z jedzeniem ma to niewiele wspolnego.

Amanii - 2010-08-06, 19:29

Katioczka napisał/a:
ja osobiście widzę/czuję różnicę w byciu z facetem wege i nie-wege
--->zapach skóry, pot, oddech, różne płyny inne

to po pierwsze, ale to jest tylko fizyczny aspekt tego wszystkiego.

inny jest taki, że weg[etari]anizm to dla niektorych nie tylko dieta, ale tez system wartości. a fajnie jest jak druga osoba ten system wartości podziela. Przeciez to nie jest różnica w DIECIE typu 'nie lubię brukselki, a on uwielbia, ojacie, nie możemy być razem'. Dla niektórych bycie z kimś, kto uczestniczy w zabijaniu/wyzyskiwaniu zwierząt może być po prostu nie do przeskoczenia. I ja to rozumiem [choc sama tak nie mam]. Sama nie mogłabym być np. ze złodziejem. Albo powiedzmy gorliwym katolikiem. Różnica poglądów nie do przeskoczenia.

Katioczka - 2010-08-06, 19:36

alken87, a widzisz, my z mężem czujemy zmiany w zapachu skóry i potu.
Niestety, wielbiciel kiełbasy z grilla zapijanej piwem jest dla mnie wyczuwalny na odległość.
Syf, który ludzie jedzą, wyłazi im skórą, potem, błonami śluzowymi. Taki lajf.

Oczywiście zgadzam się, że
Cytat:
weg[etari]anizm to dla niektorych nie tylko dieta, ale tez system wartości


oraz
Amanii napisał/a:
Sama nie mogłabym być np. ze złodziejem

dobrze, jeśli partner podziela mój system wartości lub ma bardzo zbliżony.
Byłam kiedyś z lekko nawiedzonym muzułmaninem. No jakoś nam nie szło :-/

alken87 - 2010-08-06, 22:05

hm, no moj tz je syf jak malo kto i nic mu nie wylazi, a ja chocbym nie wiem jak sie starala zdrowo odzywiac to wylazi, taki lajf. i co, i syfy mam, tluste wlosy, i poce sie, i czasem wzdecia gazy i takie tam rozne ludzkie a on nic., jak cyborg jakis.
moge sie pocieszac ze pewnie kiedys mu wylezie ale co z tego :-P

moony - 2010-08-07, 12:43

alken87 napisał/a:
no chyba ze to oznacza ze sie leci na wszystko co sie rusza byle miesa nie jadlo, to wtedy sprawa ulatwiona :D


Obawiam się, że to nie takie proste... ;)

alken87 napisał/a:
jak to by bylo niesamowicie jakby mozna bylo sobie na grillu usmazyc mamuta albo dinozaura :roll:


Już wyobrażam sobie sposoby upolowania takich stworków... 8-)

Anja - 2010-08-10, 09:12

wczoraj miałam "ciekawy" dialog - zatkało mnie i nie wiedziałam, co powiedzieć. 3-letnia dziewczynka na placu zabaw podeszła do mnie z plastikowym talerzykiem pełnym piasku i wręcza mi go z uśmiechem. no to ja serdecznie "oo, co to jest?", a ona "mięsko". no i tak. hmm. :roll:
moony - 2010-08-10, 17:53

Odmówiłaś grzecznie?
nika - 2010-08-14, 00:18

alken87 napisał/a:
jak to by bylo niesamowicie jakby mozna bylo sobie na grillu usmazyc mamuta albo dinozaura :roll:


Już wyobrażam sobie sposoby upolowania takich stworków... 8-) [/quote]

Boje się, że to nie byłyby polowania, tylko takie większe rzeźnie by powstały.

Co do związków to ja chyba się robię coraz bardziej fanatyczką wege, gdybym miała teraz się z kimś wiązać to bycie wege jest wymagane bezwzględnie, nie wyobrażam sobie od nowa tłumaczenia, że zwłok w lodówce nie chcę i że nie chcę ich w kuchni w ogóle ani w domu i że w żadnym absolutnie wypadku nie wolno kroić zwłok na mojej desce do krojenia i w ogóle :evil:

Katioczka - 2010-08-14, 00:26

nika napisał/a:
Co do związków to ja chyba się robię coraz bardziej fanatyczką wege, gdybym miała teraz się z kimś wiązać to bycie wege jest wymagane bezwzględnie, nie wyobrażam sobie od nowa tłumaczenia, że zwłok w lodówce nie chcę i że nie chcę ich w kuchni w ogóle ani w domu i że w żadnym absolutnie wypadku nie wolno kroić zwłok na mojej desce do krojenia i w ogóle

mam to samo :)
jakoś trudno byłoby mi z mięsożernym...

moony - 2010-08-15, 13:32

nika napisał/a:
Co do związków to ja chyba się robię coraz bardziej fanatyczką wege, gdybym miała teraz się z kimś wiązać to bycie wege jest wymagane bezwzględnie, nie wyobrażam sobie od nowa tłumaczenia, że zwłok w lodówce nie chcę i że nie chcę ich w kuchni w ogóle ani w domu i że w żadnym absolutnie wypadku nie wolno kroić zwłok na mojej desce do krojenia i w ogóle


Hm, może też bym miała inne podejście gdybym była wege zanim na zawsze (mam nadzieję) związałam się z P.

Ka.ja - 2010-08-18, 16:42

Katioczka napisał/a:
nika napisał/a:
Co do związków to ja chyba się robię coraz bardziej fanatyczką wege, gdybym miała teraz się z kimś wiązać to bycie wege jest wymagane bezwzględnie, nie wyobrażam sobie od nowa tłumaczenia, że zwłok w lodówce nie chcę i że nie chcę ich w kuchni w ogóle ani w domu i że w żadnym absolutnie wypadku nie wolno kroić zwłok na mojej desce do krojenia i w ogóle

mam to samo :)
jakoś trudno byłoby mi z mięsożernym...


Ja nie jem zwierząt od 18 lat i też kiedyś zarzekałam się, że na stałe to mogę związać się tylko z wege. Ale przyszła wielka miłość i ...
Oprócz dużej lodówki na rzeczy jadalne przeze mnie mamy małą lodówkę na rzeczy, których nie chcę oglądać. Na te swoje rzeczy M. ma swoje patelnie i garnki i w żadnym wypadku nie może skazić pozostałych naczyń. Deski do krojenia - każde ma swoją. I żadnych specyficznych zapachów od M. nie czuję - grunt to utrzymywać higienę i będzie o.k. :mryellow: Oczywiście łudzę się nadzieją, że kiedyś M.weźmie ze mnie przykład, może jak Młody zacznie mu zadawać niewygodne pytania...

Pączuś - 2010-08-18, 18:43

Ka.ja napisał/a:
Oczywiście łudzę się nadzieją, że kiedyś M.weźmie ze mnie przykład


ja też :D ale jakoś kiepsko to widzę, mój bardzo lubi wege jedzonko, chętnie je warzywa, strączki, zboża, ale niestety mięso też chętnie je :/

Lily - 2010-08-18, 18:58

Ka.ja napisał/a:
Oczywiście łudzę się nadzieją, że kiedyś M.weźmie ze mnie przykład, może jak Młody zacznie mu zadawać niewygodne pytania...
Jest nadzieja, mój niemąż już się chyba na amen przekabacił :P (choć ja go nie namawiałam na to, jeśli chce, to niech sobie je mięso, byle mi go pod nos nie podtykał). Teraz już obydwoje mamy mdłości jak sąsiedzi smażą mięcho - a robią to 3 razy dziennie i cały odór leci do nas :-?
Pączuś - 2010-08-18, 20:07

Lily, jak to zrobiłaś?? :) świeciłaś wege przykładem :)
bojster - 2010-08-18, 23:41

Pączuś napisał/a:
Lily, jak to zrobiłaś?? :) świeciłaś wege przykładem :)


Załatw sobie takich sąsiadów. ;-)

Lily - 2010-08-19, 00:17

Pączuś napisał/a:
Lily, jak to zrobiłaś?? :) świeciłaś wege przykładem :)
chiba :> ale miałam 2 poprzedniczki, które przygotowały grunt :P
gemi - 2010-08-19, 07:20

Lily napisał/a:
Pączuś napisał/a:
Lily, jak to zrobiłaś?? świeciłaś wege przykładem
chiba ale miałam 2 poprzedniczki, które przygotowały grunt
jak widać - grunt to mieć dobry grunt :lol:

ja na szczęście świeciłam przykładem jedyne 1,5 roku znajomości. Po tym czasie małżonek zaczął coś przebąkiwać o wegetarianizmie. Po kolejnych 6 miesiącach (czyli naszej przeprowadzce na swoje) ostatecznie rozstał się ze zwierzyną na talerzu. Trwa to już ponad rok.
Zastanawiam się teraz nad gruntem... ;-)

Amanii - 2010-08-19, 07:57

hihi u nas to ja zostałam 'przekabacona' a właściwie oświecona przykładem, bo inaczej tego nie można nazwać. Od dobrych 3 lat wcześniej miałam podejście "weganizm jest fajny i chyba słuszny.. chciałabym kiedyś spróbować", ale jakoś nie "próbowałam", a "kiedyś" było bliżej nieokreślone i nie wiadomo, czy kiedykolwiek by nastąpiło :D A tu wystarczyła jedna rozmowa przy winie, podczas której moje pokrętne tłumaczenia czemu jestem wegetarianką a nie weganką zostały skwitowane hasłem "noo, bardzo ładna wymówka" :D

Nie było żadnego namawiania, tak sobie luźno gadaliśmy, sama się zaczęłam tłumaczyć, nie wiem czy bardziej przed nim niż przed sobą. I nagle mnie olśniło jakie to wszystko faktycznie jest naciągane i pomyślałam "w sumie czemu nie". Tak więc okazało się, że zjedzony tego dnia na obiad biały ryż z jogurtem wiśniowym (bleeeee) miał być moim ostatnim niewegańśkim obiadem. Cholera, gdybym wiedziała, to zafundowałabym sobie coś lepszego :P

Myślę, że gdyby nie Krzysiek tamtego wieczora (wieczoru?... damn it.. tamtej nocy :D ), to dokonaliby tego moi współlokatorzy, do których się wprowadziłam kilka dni później. Musiałam po prostu zobaczyć z bliska kogoś, dla kogo weganizm jest naturalny i oczywisty :)

Jednego jestem pewna - gdybym była w jakikolwiek sposób namawiana i urabiana, to pewnie w życiu bym się nie zweganiła. Potem wspólnie już przyczyniliśmy się do przejścia na weganizm dwóch osób (cześć Tasiu :P ) i za każdym razem to było totalnie niezależne od nas. Tylko świecenie przykładem i jasne wyrażanie swoich przekonań w razie pytań. Nic innego raczej nie działa.

No bo jeśli to nie jest czyjaś niewymuszona decyzja, to ile to warte?

dorota_1988 - 2010-08-23, 18:43

Amanii napisał/a:

Jednego jestem pewna - gdybym była w jakikolwiek sposób namawiana i urabiana, to pewnie w życiu bym się nie zweganiła. Potem wspólnie już przyczyniliśmy się do przejścia na weganizm dwóch osób (cześć Tasiu :P ) i za każdym razem to było totalnie niezależne od nas. Tylko świecenie przykładem i jasne wyrażanie swoich przekonań w razie pytań. Nic innego raczej nie działa.


Zgadzam się. Moim zdaniem zbyt nachalne czy nawet agresywne namawianie do wegetarianizmu może przynosić efekt wręcz odwrotny czyli niechęć zarówno do samej diety jak i do wegetarian.
Kiedyś właściwie nie wierzyłam, że istnieją tacy bojowniczo do innych nastawieni wegetarianie, uważałam że to tylko taki stereoptyp albo że ludzie biorą za agresję zwykłe tłumaczenie dlaczego ktoś jest wege; tak było dopóki nie spotkałam pewnej wegetarianki, która na każdej imprezie zaczynała wręcz KRZYCZEĆ o tym jacy ludzie są podli i co robią zwierzętom i nie dała nikomu innemu dojść do słowa. Z jednej stronie miała w jakimś stopniu rację, ale sposób jej wyrażania wybrała bezsensowny i przynoszący więcej szkody niż pożytku, wątpię by ktoś się naprawdę zastanowił nad tym co mówiła :-(

To (chyba) tak jak z wychowywaniem dzieci, lepszy dobry przykład niż 1000 słów :-)

kasiaaa - 2010-08-29, 08:24

byłam na wakacjach, poznałam duzo ludzi, wypad na miasto pewnego wieczora.

kol-chcesz pizze?
ja-nie dzieki
kol (jedzaca nalesnika z nuttela) -a no tak, jest tylko z miesem, ale moze sobie zdejmiesz?
ja-nie, naprawde dzieki
kol-no ale czemu, przeciez jak zdejmiesz szynke to bedzie bez miesa, jak nie chcesz to ja ci moge wydłubac całe mieso, no wes zjedz kawalek
ja-naprawde dziekuje.
kol-no tak, zaraz powiesz, ze skazone miesem...
ja- a czy tobie jakby ktos nasrał na tego nalesnika, a potem gówno z niego zabrał to zjadłabys to co zostanie?! ]:->

kolezanka wiecej nie proponowała mi nic miesnego :mrgreen:

priya - 2010-08-29, 09:45

kasiaaa napisał/a:
czy tobie jakby ktos nasrał na tego nalesnika, a potem gówno z niego zabrał to zjadłabys to co zostanie?!
ostro, ostro poelciałaś! Ale zapamiętam sobie, do niektórych łagodne argumenty nie trafiają ]:->
dorota_1988 - 2010-08-29, 14:02

kasiaaa napisał/a:

ja- a czy tobie jakby ktos nasrał na tego nalesnika, a potem gówno z niego zabrał to zjadłabys to co zostanie?! ]:->

kolezanka wiecej nie proponowała mi nic miesnego :mrgreen:


Faktycznie ostre, ale najważniejsze, że skuteczne:)

moony - 2010-08-30, 12:55

Lily napisał/a:
ale miałam 2 poprzedniczki, które przygotowały grunt


U mnie grunt nie działa. Mój P. łącznie jest już jakieś 8-9 lat z wegetarianką i to nie działa :/ Ale nadzieję mam nadal.

kofi - 2010-08-30, 20:53

To nie będzie dialog, ale dzisiaj widziałam jakąś reklamę kostek rosołowych, czy jakichś innych i jak miła dziewczynka pytała "Co zrobić żeby bitki były bardziej bitkowe" zrobiło mi się słabo, bo pomyślałam sobie o tym, że to mięso to są zabite zwierzęta hodowane specjalnie w tym celu.
Oj, może wygląda to jakbym dostała jakiegoś ataku choroby psychicznej, że o tym piszę, ale naprawdę stanęły mi przed oczyma te biedne zwierzęta, o których to dziecko "doprawiające mięso" przecież wie i kompletnie o nich nie myśli.
Sorry, musiałam się z kimś podzielić...

Arielka.v - 2010-08-30, 21:37

kasiaaa, :shock: ostro.
Ale na niektórych łagodniejsze argumenty nie działają.

Ja niedawno rozpoczęłam nową pracę i koleżanki proponowały mi zupę (gotowaną na mięsie).
Grzecznie odmówiłam uświadamiając je jednocześnie ze jestem wege.
I szczerze mówiąc zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie bo nie czepiały się w ogóle i od razu uszanowały moje przekonania.
A najbardziej zaskoczyły mnie tym, ze nie zapytały jak praktycznie każdy do tej pory; "a ryby i kurczaki jesz?" tylko "a jajka jesz?". takze mimo ze one maksymalnie mięsożerne nie utrudniają mi życia pod tym względem :mryellow:

Z kolei mój D.ostatnio miał dziwna rozmowę z kolega z pracy, ktory stwierdził ze dzieki temu iz ludzie jedza mieso sa bardziej inteligentni i maja o wiele większe mozgi niż "stworzenia" roślinożerne.
Potem oczywiscie standardowe pytanie:
ale ryby jesz? ]:->


kofi, niestety istnieje takie przekonanie i jest ono rozpowszechniane rowniez wsrod dzieci, ze sa zwierzatka do jedzenia i zwierzatka to kochania.
A te, ktore zostaly przerobione na bitki niestety naleza do tej pierwszej grupy.
Przykre to bardzo :cry:

nast - 2010-08-31, 16:53

ostatnio jechałam stopem i jeden z kierowców do mnie i kolezanki
'a kury też nie jecie? przecież kura jest z jajka'

mojego weganizmu juz w ogóle nie potrafił pojąć, ale ogólnie bardzo miły człowiek :D

kofi - 2010-08-31, 19:51

Mój ulubiony fragment "Wojny polsko-ruskiej..." to ten, jak Angela idzie za Silnym i peroruje: "Nie wiem, czy wiesz Silny, ale nie jem również jajek"
Na co Silny: "A co ci qrwa jajka zrobiły?" - genialny jest Borys Szyc w tym filmie - taki debil.
(Angela odpowiada: "No nie wiem Silny, czy chciałbyś być zjedzony przed narodzeniem?")
W książce zresztą jest identycznie, ale od kiedy zobaczyłam film, widzę tego Szyca. ;-)

nika - 2010-09-01, 00:24

kofi, mnie też ruszyła ta reklama :-( Jakimś plusem jest to ze Ala spytała: " to ona nie wie?" po czym długo rozmawiałyśmy na temat " czemu nie wszyscy wiedzą"
Katioczka - 2010-09-01, 00:55

"Ja rozumiem, że wy mięsa nie jecie, ale dziecko???? Jemu chociaż dajcie!"
mój ulubiony tekst, od morza do Tatr, wszędzie go słyszę...
co odpowiadać, żeby zgasić rozmówcę, nie chce mi się tłumaczyć moich wyborów,
niekoniecznie chcę użyć jakiejś chamskiej odzywki, chociaż ciśnie mi się to i owo na usta...
macie pomysł?

Kat... - 2010-09-01, 02:35

Katioczka, ja się staram w ogóle nie dyskutować ale jeśli już to możesz powiedzieć, że jak dorośnie i sam, świadomie zdecyduje to sobie kupi za swoją kasę, zrobi i zje.
Albo, że już prędzej odwrotnie, po co w dziecko te wszystkie antybiotyki, hormony i inne świńśtwa pakować, to już prędzej w siebie.
Albo jak nie dociera to, że konstytucja gwarantuje Ci wychowanie dziecka wedle swoich własnych przekonań, nie niczyich innych tylko swoich- i koniec dyskusji.

kofi - 2010-09-01, 10:46

Katioczka napisał/a:
"Ja rozumiem, że wy mięsa nie jecie, ale dziecko???? Jemu chociaż dajcie!"
mój ulubiony tekst, od morza do Tatr, wszędzie go słyszę...
co odpowiadać, żeby zgasić rozmówcę, nie chce mi się tłumaczyć moich wyborów,
niekoniecznie chcę użyć jakiejś chamskiej odzywki, chociaż ciśnie mi się to i owo na usta...
macie pomysł?

Ja mówię, że trudno - rodzice przez jakiś czas decydują o dziecku - dzieci katolików są chrześcijanami, dzieci jehowych - jehowymi, dzieci wegetarian - wegetarianami. I już. No a potem pojawia się oczywiście pytanie "A jak kiedyś zechce, to mu dacie mięso?" Wtedy mówię, że tak i się z reguły odczepiają. ]:->
Pytałam wielokrotnie Daniela, czy nie zechciałby zjeść mięsa, zwykle odpowiada oburzony "Przecież jestem wegetarianinem". A co będzie później to nikt nie wie.

moony - 2010-09-01, 11:03

kofi, doskonale rozumiem Twoją reakcję na reklamę. Mam to samo. Są takie momenty, kiedy po prostu zaczynam płakać, jak sobie uświadomię, jaką śliczną Istotą było to, co teraz ktoś obok je.
Szczerze mówiąc, wczoraj tak znikąd przypomniało mi się, że jako dziecko byłam taka sama. Żyłam w błogiej nieświadomości, że to to samo zwierzątko, które spaceruje po łące...
Wiem, że mojemu dziecku tego nie zafunduję...
Przyznam Wam się, że najbardziej działa na mnie nie sam fakt zabijania zwierząt, ale sposób, w jaki sposób się je traktuje - w hodowli, w transporcie i później w rzeźni.

Lenka - 2010-09-01, 16:07

Moja siostra opowiadała mi niedawno o rozmowie ojca z synkiem, którą słyszała.
A. szła za panem z małym chłopczykiem. Szli po deptaku, niedaleko chodziły sobie gołębie. Synek spytał:
- Tatusiu, co to a ptaszki?
Mężczyzna odpowiedział:
- To są gołąbki, synku.
Mały pomyślał, zastanowił się i mówi:
- A my ostatnio jedliśmy gołąbki na obiad.
Moja siostra pomyślała sobie "No przecież gdzieś mogli jeść gołębie, prawda?", ale tatuś odparł:
- Nie, nie! My jedliśmy taką potrawę, która nazywa się "gołąbek", ale ona była z kapustki, synku. To nie był ptaszek.
Chłopczyk:
-Aha.
Moja siostra była tym baardzo rozbawiona. Ja też się uśmiechnęłam, kiedy mi to opowiadała.Ale od razu powiedziałam "No tak, tu akurat chodziło o kapuściane gołąbki. Ale często jest tak, że dorośli wmawiają dzieciom, że ten kawałek świnki na talerzu to nie taka świnka jak u dziadzia na wsi". Na co moja siostra stwierdziła, że nie można mi nic powiedzieć, bo od razu wyjeżdżam z wegetariańskimi tekstami.
Ale takie mam już spaczenie ;-)

Ja jako dziecko nie wiedziałam, że szyneczka to część świni. A, że kaszanka jest z krwi dowiedziałam się w gimnazjum. "Blutwurst- pochodzi od połączenia słowa krew i kiełbasa" powiedziała nauczycielka, a ja struchlałam! Na szczęście nigdy nie jadłam kaszanki, podczas obiadu miałam na talerzu tylko ziemniaki i surówkę. Jednak wg mnie powinno się to nazywać "krwianka", a nie "kaszanka". Kaszanka kojarzy się z kaszą, a kasza jest ok.

moony - 2010-09-01, 20:18

Lenka napisał/a:
Kaszanka kojarzy się z kaszą, a kasza jest ok.


A w kaszance nie ma kaszy?

Arielka.v - 2010-09-01, 20:44

moony napisał/a:
A w kaszance nie ma kaszy?


jest, kasza jeczmienna (jak sie nie myle).
moja babcia uwielbia te wszystkie krwiste potrawy
czyli salceson, kaszanka a juz w szczególności czerninę.
co roku hoduje mnóstwo kaczek i potem dwa razy w tygodniu gotuje tą zupę.
mimo ze jeszcze jak z nia mieszkałam jadlam mieso to z czasem przy takiej częstotliwości stalo sie to dla mnie traumatyczne. nie dosc ze ta krew to jeszcze wg niej tym lepsze im wiecej łoju pływa po powierzchni zupy ]:-> :-x
nie wiem tez jak mozna jesc krew wymieszaną z kaszą :shock:

gemi - 2010-09-01, 21:02

dialog o gołąbkach cudowny :-D 8-)

odwiedziła mnie ostatnio koleżanka z sześcioletnią córką. Przyniosła sporo słodyczy i soczków. Poprosiłam grzecznie, by nic z tego nie trafiło do Pawełka. Wyjaśniłam, że my takich rzeczy nie jemy i nie pijemy. Oczywiście Pawełek sięgał po kartonik z soczkiem, ciastka - były kolorowe i go interesowały. Koleżanka stwierdziła, że soczki są przecież bardzo zdrowe, na co ja zaczęłam czytać i komentować skład. Usłyszałam:
- no nie bądź taka wybredna
A później:
biedny Pawełek - ciastek mu nie wolno, soczków nie wolno... Biedaczek
A na koniec najlepsze - koleżanka przyznała się, że nie wierzyła w to, iż dziecko może w ogóle przeżyć bez mięsa :mrgreen:
Nie pamiętam, czy zdołałam się powstrzymać od wybuchnięcia śmiechem. W czasie rozmowy jej córka raz po raz sięgała po "zdrowe soczki" i "zdrowe ciasteczka".

..i to niby Pawełek ma być tym poszkodowanym przez los, hehe 8-)

assasello87 - 2010-09-02, 01:40

ostatnio mialam boską rozmowe z babcia. gotowalam se obiada i oczywiscie uslyszalm ze mam anemia bo nie jem miesa.

babcia: bo rybe moglabys zjesc.
ja: nie jem miesa
b: to nie mieso
(dzizas wrrrrr)
ja: nie jem zwierząt
B: przeciez ryba to nie zwierza
ja: a co?
B: no ryba?
a: a co zrywasz ja z drzewa czy wyrywasz z ziemi bo rosnie jak warzywo?
b: no ale ryba to tak jak drób
ja: a drób to niby co jak nie zwierzeta?
b: drob to ptak
(ta za czasow naszych babć ptaki to ptaki zwierzeta to zwierzeta O_o)
ja: ale ptak i ryb tez nie jem
b: czemu, przeciez tp tluszczu nie ma
ja: ale ja nie ldatego nie jem zwierzat
b: akurat. a czekolady czemu nie zjesz
ja: bo mleczna
b: ta, i pomidora pewnie tez nie mozesz?

Katioczka - 2010-09-02, 01:54

w kaszance jest kasza gryczana
bojster - 2010-09-02, 03:34

Katioczka napisał/a:
w kaszance jest kasza gryczana


lub jęczmienna

Lenka - 2010-09-02, 07:15

Tak, tak. Wiem, ze jest w kaszance kasza. Ale to nie zmienia faktu, że to potrawa z krwi. A nie ma u nas tego słowa w nazwie, co jest mylące.
BRR... Salceson dał mi dziadek jak byłam mała. Wyplułam wszystko do węglarki,która stała koło pieca ]:-> ]:-> Moja rodzinka lubi salceson.Nie wiedziałam, ,że to też z krwi,myslałam, ze zmielone szczątki a'la pasztet/parówki...
To moja babcia jest chyba pod względem wege ok. Była kiedyś Ameryce, gdzie jadła kiełki. Poznała gdzieś w pociągu(ale to juz w Polsce) pana, który był wegetarianinem. Twierdzi, że sie zdrowo odżywiam. Ale i tak mnie namawia do jedzenia. Przeważnie są to słodycze, paluszki, czekolada, cukierki itp. Nie może zrozumieć, że tego nie chcę i ględzi mi godzinkę "No, ale weź, nie poszkodzi Ci!". Tak samo z alkoholem. Mam skończone 19 lat, a moja babcia mówi" Możesz się troszkę napić jak chcesz". Ale ja nie mam ochoty i już :-D

moony - 2010-09-02, 15:37

Eee, nie wiedziałam, że salceson jest z krwi... :shock: Człowiek się uczy przez całe życie.
Dawno, dawno temu jadłam kaszankę, ale kiedy się dowiedziałam, że to z krwi, więcej nie tknęłam. Wiem, że może to pachnie hipokryzją - w końcu to taka sama część zwierzęcia, ale tak jak pisałam rosłam w rozdziale mięso-zwierzę.

cynamon - 2010-09-05, 13:25

Ja, lezac teraz w szpitalu, poprosilam o diete weganska. "wegetwrianska chyba" poprawila mnie pielegniarka. "nie, weganska" - odpowiedzialam. I tu nastapil absolutnie klasyczny zwrot "to co pani je?!". A potem 3 razy wracala i dopytywala: a dlaczego, a jak, a jak sie czuje. Na koniec poboegla sprawdzic moje wyniki krwi ;) dobrze, ze mi sie hemoglobina akurat podniosla :D
Alispo - 2010-09-05, 13:33

Coś mi sie przypomnialo,wprawdzie wsrod swoich tak czy inaczej;)

Z rozmowy kolezanki w sprawie pomocy Greenpeace.
Dziewczyna sie tlumaczy jak to ona juz pomaga :roll: ,bo robi najlepsza rzecz jaka mozna zrobic dla swiata ;-)
czyli?
jest WEGETARIANIN:mrgreen:


wow,szacun,nie? :mryellow:

kofi - 2010-09-05, 13:40

Alispo napisał/a:

wow,szacun,nie? :mryellow:

Noooo :mryellow:

kasiaaa - 2010-09-05, 18:15

[quote="moony"]Eee, nie wiedziałam, że salceson jest z krwi... [quote]


a propos salcesonu to ostatnio jak byłam sama w domu z moją 9 letnią siostra spytałam sie jej czy może wie co jest w leczu, które ugotowała mama dzień wcześniej, na co ona, że te wszytkie warzywa - cukinia, papryka, pomidory, cebula i SALCESON. Okazało się, że salceson to tak naprawde bakłażan, nie mam pojęcia dlaczego pomyliła te dwie nazwy :mrgreen:

moony - 2010-09-05, 18:36

Alispo napisał/a:
jest WEGETARIANINKĄ :mrgreen:


wow,szacun,nie?


Szacun, szacun. I pewnie miała śmiertelnie poważną minę, prawda?

kasiaaa napisał/a:
Okazało się, że salceson to tak naprawde bakłażan


Może salceson jest mniej egzotyczny. Kto tam widział jakieś bakłażany jeść...

Lenka - 2010-09-05, 21:52

W mojej rodzinie mężczyźni szybko łysieją, a kobiety mają rzadkie włosy. Ja też nie mam jakiś super gęstych włosów, ale najmocniejsze wśród najbliższej rodziny. Ostatnio moja mama mówi do mnie:
- Jakie Ty masz pięęęękne włosy!!! Po kim Ty je masz?
Ja na to:
- No, nie wiem, nie wiem.
A moja mama :
- Pewnie po JEDZENIU!!! :-) ;-)
I wszystko by pasowało, po jedzeniu mogą być włosy ładne, ale pytanie było : Po KIM? Hehe

assasello87 - 2010-09-05, 22:35

pomylić w nazwie bakłażana i salceson to jest nic. moja matka nie dość ze przekręca nazwy ("zrobiłam ten twaróg tofi" - zamiast tofu) to jeszcze myli produkty. bo ona mięsożerna z warzyw to zna cebule i marchew a z owoców jabłko i banana.
wysłałam ją po avocado wróciła z mango.
miała namoczyć cieciorkę namoczyla soję.

nika - 2010-09-05, 22:54

Aisha, wczoraj własnie pomyślałam, że muszę sobie coś takiego wydrukować. Byłam na weselu (znowu :evil: ) i miałam naprawdę dość tych durnych pytań.
bojster - 2010-09-06, 00:11

assasello87 napisał/a:
pomylić w nazwie bakłażana i salceson to jest nic. moja matka nie dość ze przekręca nazwy ("zrobiłam ten twaróg tofi" - zamiast tofu) to jeszcze myli produkty. bo ona mięsożerna z warzyw to zna cebule i marchew a z owoców jabłko i banana.
wysłałam ją po avocado wróciła z mango.
miała namoczyć cieciorkę namoczyla soję.


Wydziwiasz. Namoczyła soję, to zjesz soję. Ciesz się że nie namoczyła salcesonu. :P

assasello87 - 2010-09-06, 01:15

euridice napisał/a:
assasello87 napisał/a:
moja matka nie dość ze przekręca nazwy ("zrobiłam ten twaróg tofi" - zamiast tofu)

assasello87 napisał/a:
wysłałam ją po avocado wróciła z mango.
miała namoczyć cieciorkę namoczyla soję

assasello87, czyli mama robi Ci zakupy i domowe tofu? O kurczę, współczuję ;)



nie do konca. zakupy robie sama bo ona twierdzi ze "tego co ty jesz to w normalnych sklepach nie ma" i jak juz cos mi kupi to co najwyzej gotowe kotlety sojowe. a ze akurat jechala do tesco gdzie 2 avocado byly w cenie jednego to poprosilam zeby kupila.

a co do tofu - jej zdanie "zrobilam ci" oznaczalo konkretnie przelozenie z sitka na talerz boo mleko i tofu robie se sama.

MartaJS - 2010-09-06, 09:52

A ja ostatnio jestem zaskoczona, jednak ludzie coraz więcej wiedzą i jakoś tolerancja im wzrasta. Edukacja robi swoje.
12 lat temu, jak zaczynałam to był jeszcze totalny kosmos. Wszyscy szeroko otwierali oczy i zadawali głupie pytania. Rozmów z babciami, ciociami i paniami na stołówkach mogłabym przytoczyć setki :-) Największym hitem był chyba obiad bez mięsa w postaci gulaszu, z którego pani powyjmowała te co większe kawałki :-)

Ale ostatnio zrobiło się naprawdę nieźle. Teraz oczywiście przeważają komentarze dotyczące wegetarianizmu w ciąży, ale zwykle to są pytania, czy lekarz o tym wie. Jak mówię że wie, a nawet są lekarze którzy polecają wegetarianizm na czas ciąży, to zwykle ucina dyskusję. Ostatnio byłam nawet na weselu i miałam co jeść. Fakt, głównie jakieś paskudztwa sojowe, ale nie tylko, a knajpa była raczej weselno-tradycyjna.

A co do lekarzy, to przypomniała mi się rozmowa mojej babci z lekarzem, sprzed wielu lat.
B: Panie doktorze, a Marta ciągle mięsa nie je!
L: Tak? I co?
B: I żyje!
L: Bo wie pani, z tym się żyje.

;-)

maryczary - 2010-09-06, 12:42

MartaJS napisał/a:
B: Panie doktorze, a Marta ciągle mięsa nie je!
L: Tak? I co?
B: I żyje!
L: Bo wie pani, z tym się żyje.
:mryellow: :mryellow: :mryellow:
moony - 2010-09-06, 18:47

Aisha napisał/a:
"a taki sojowy ser "fu"


Moja przyjaciółka, tez wegetarianka, nauczyła mnie mówić na tofu "tfu tfu" :-P

Prosiaque - 2010-09-08, 11:20

MOja rodzina bliższa, gdzie z wyjątkiem mamy, wszyscy jedzą mięso, po 17 latach mojego wegetanizmu wciąż nie może tego przezyć, ale jak sa przyjęcia rodzinne to dla nas są dania specjalne. Pomyślcie tylko tyle lat i dalej są zdziwieni... w psychologii nazywa się to zaleganie afektu :mrgreen: :mryellow: :mryellow:
moony - 2010-09-08, 12:13

Prosiaque napisał/a:
po 17 latach mojego wegetanizmu wciąż nie może tego przezyć


ło, rzeczywiście coś im widać zalega :mrgreen: Ja po roku już mam spokój. Nawet na imprezach zorganizowanych w restauracjach dostaję dania wege.

MartaJS - 2010-09-08, 15:31

A to mi babcia ostatnio powiedziała, "myślałam że chociaż jak w ciążę zajdziesz to ci minie" :-)
Niedoczekanie :mryellow:

moony - 2010-09-08, 20:23

Ech, te nasze fanaberie... Same problemy z nami, co?
Sytuacja z dzisiaj z pracy: wszedł kolega z drugiego punktu odgrzać sobie obiad. I słyszę jak z zaplecza niemal krzyczy: mięsko, mięsko, kochane mięsko, ja bez mięska bym nie wytrzymał, ostatnio zjadłem na kolację pięć kromek chleba z białym serem i nadal byłem głodny, a zwykle wystarczą mi dwie z wędliną! Ja nie wiem, jak tak można bez mięsa, nie rozumiem wegetarian, dla mnie to jest dziwactwo.
Nie wytrzymałam i poszłam na zaplecze, myślałam, że się wtrącę w zdanie i może wyjaśnię dlaczego jestem wegetarianką, ale akurat przestał mówić, bo się zapchał mięskiem. A na deser popił danonową gratką.

gemi - 2010-09-09, 06:23

moony napisał/a:
akurat przestał mówić, bo się zapchał mięskiem. A na deser popił danonową gratką.
no piękny mix. Nie dziwię się, że 2 kromki z taką popitą mu wystarczą. Ja bym coś takiego trawiła chyba 3 dni ]:->
Tempeh-Starter - 2010-09-09, 08:17

moony,

ja się tylko wtrącić że kolega niekoszerny ma rację - wege to jest dziwactwo 8-)

Pączuś - 2010-09-17, 20:03

Ostatnio uslyszałam :)
Nasza Ala tez jest wegetarianką, tylko taką, która czasem je mięso, a najbardziej to lubi tatara....
:roll:

rosa - 2010-09-17, 20:48

może to wegeTatarzyn hehe ;-)
bojster - 2010-09-17, 20:58

Widziałem gdzieś przepis na tatar z bakłażana. :P
śliwka - 2010-09-17, 22:43

hxxp://www.wielkiezarcie.com/recipe54890.html
lilias - 2010-09-17, 22:44

hxxp://www.wielkiezarcie.com/recipe54890.html

mówisz, masz ;-)

[ Dodano: 2010-09-17, 22:45 ]
o żesz ty, ale nam się zgadało :mryellow:

śliwka - 2010-09-17, 22:54

Ale synchronizacja :D :D
moony - 2010-09-18, 16:42

"Przyznaję - nie sądziłam, że to jest takie smaczne" :mryellow:
maharetefka - 2010-09-24, 21:52

mieszkam zawsze ze wspollokatorami najczesciej jedzacymi mieso. bawie sie dzisiaj z joshem w lepienie z ciastoliny. josh zaczyna lepic rozne "potrawy" i czestowac wszystkich. jednej z miesozernych lokatorek podaje talerz i mowi:
-to dla ciebie. mieso.
i zaraz dodaje : to mieso z sowy. siusiak sowy
:mrgreen:

neina - 2010-09-25, 00:27

maharetefka napisał/a:
to mieso z sowy. siusiak sowy

:mryellow: Niezle. A co na to wspollokatorka?

Alispo - 2010-09-25, 00:38

o,to musialo byc zachecajace :lol: :lol: :lol:

ja dzis sie dowiedzialam,ze za rok(tak,tak) ide na wesele i jest juz uzgodnione weganskie zarcie dla mnie :lol:
co za absurd tak w ogole..moze do tego czasu przejde na breatharianizm albo co :mrgreen:

MartaJS - 2010-09-25, 08:32

Organizacja wesela z rocznym wyprzedzeniem to teraz podobno norma, chociaż nie wiedziałam, że menu też się tak wcześnie ustala. My z mężem nie znaliśmy się jeszcze rok przed naszym weselem :-P
maharetefka - 2010-09-25, 10:33

euridice, sekju :mrgreen:
neina, wspollokatorki mina bezcenna :shock: :mrgreen:

bronka - 2010-09-25, 10:41

maharetefka, siusiak z sowy mnie rozbroił :lol:
maga - 2010-09-25, 11:36

maharetefka, kwiczę :lol: :lol: :lol:
kamma - 2010-09-25, 11:46

ja też :lol: :lol: :lol:
Malinetshka - 2010-09-25, 15:55

smacznego :mrgreen: :lol:
moony - 2010-09-25, 19:13

Alipso, fajnie Ci. Ja jako jeszcze nie-wegetarianka załatwiałam obiad dla rodziny. Wiedziałam, że będzie jedna wegetarianka, ale jakoś się nie przejęłam :oops: :oops: :oops: Dopiero kiedy sama stałam się wege, dotarła do mnie moja ignorancja. Jest mi wstyd do tej pory. Mimo że rozmawiałam z nią, nie ma do mnie żalu, najadła się innymi rzeczami. Ale i tak jest mi niesamowicie głupio...
assasello87 - 2010-10-02, 02:20

fragment rozmowy na czacie:
on(jakis totalny debil) : ja jestem kucharzem
ja: no dla mnie to bys nie pogotowal
on: czemu??
ja: bo weganskich potraw to nie umiesz pewnie
on: potrafie
ja: naprawde/ i odrozniasz wegan od wegetrian?
on: no to podstawa w gastronomi jest
ja: no to czym to sie rozni
on: no weganie to nie jedza niczego co zwiazane ze zwierzetami
ja: o to jednak cos wiesz
on: noo, a wegetarianie to mleko jajka ryby i sery
ja: dobra nara jednak gówno wiesz
on: ty nie odrozniasz wegan od wegetarian
ja: napewno lepiej niz ty
on: ja 15 lat kucharzem jestem
ja: i nie wiesz ze ryba to zwierze
on: poczytaj ksiazki , ryba to podgatunek to nie zwierze
ja: ja pjer.... szkoda mi czasu bo jestes tak kur... popier.... ze szkoda gadac

no co nerwy mi poszly....

priya - 2010-10-02, 08:16

assasello87 napisał/a:
no co nerwy mi poszly....
Oj poszły, poszły! Ja tam po tak krótkiej rozmowie nie wyciągałabym raczej wniosku, że człowiek jest
assasello87 napisał/a:
tak kur... popier.... ze szkoda gadac
, bo w sumie póki co nic takiego starsznego nie powiedział. Mnóstwo ludzi myli rybę z rośliną i części z nich jestem w stanie to wybaczyć ;-) Może gdyby Ci nerwy nie poszły dałabyś radę mu wytłumaczyć :-P
gemi - 2010-10-02, 08:53

oj, to było bardzo niehumanitarne potraktowanie kucharza :-? Podejrzewam (gdybam i dumam), że nikt z tej rozmowy nic nie wyniósł oprócz mnóstwa złości i wzajemnej niechęci...
Lily - 2010-10-02, 11:46

assasello87 napisał/a:
ryba to podgatunek to nie zwierze
To ciekawe, ja bym drążyła temat ;)
MartaJS - 2010-10-02, 12:08

Może kucharz to był, ale biolog na pewno nie ;-)
Arielka.v - 2010-10-02, 12:17

Aisha napisał/a:
a co katolicy jedzą w piątek, jak mięska nie wolno - RYBKĘ ...


albo ziemniaki przysmażane na smalcu :-?

assasello87, nerwy Ci puściły i to bardzo.
Ja na Twoim miejscu bym jednak dalej drążyła temat.
Może on jednak wcale nie jest taki niereformowalny.
W moim otoczeniu, są osoby, które przynajmniej dały sobie wytłumaczyć jak wegetarianie podchodzą do ryb.
I mimo iż niektórzy nadal traktują rybe jako nie-zwierzę szanują to, że my jej nie jemy.
A przede wszystkim wiedza, że osoby jedzące ryby to nie wegetarianie. Mają też swiadomość tego czym jest prawdziwy wegetarianizm. Kilku z nich mi powiedziało, ze sie zdziwili, ze nie jemy ryb bo przecież w często ludzie mowią, że są wegetarianami i jedzą ryby czy owoce morza (typowym przykładem jest chociażby Edyta Górniak).

To fakt, że katolicyzm ma tutaj kluczowe znaczenie.
Skoro ksiądz z ambony wygłosi, że nie można jeść mięsa ale ryby tak to dla ludzi faktem oczywistym jest to, że ryba to nie mięso.

assasello87 - 2010-10-02, 12:31

priya napisał/a:
assasello87 napisał/a:
no co nerwy mi poszly....
Oj poszły, poszły! Ja tam po tak krótkiej rozmowie nie wyciągałabym raczej wniosku, że człowiek jest
assasello87 napisał/a:
tak kur... popier.... ze szkoda gadac
, bo w sumie póki co nic takiego starsznego nie powiedział. Mnóstwo ludzi myli rybę z rośliną i części z nich jestem w stanie to wybaczyć ;-) Może gdyby Ci nerwy nie poszły dałabyś radę mu wytłumaczyć :-P


nie do konca sie z tym zgodze. tu napisalam tylko fragment tej rozmowy. ogolnie trwala ponad godzine. i pczatkowo tlumaczylam facetowi ze ryba to jest zwierze skoro ma wszelkie cechy zwierzecia. a jedyne co on umial odpowiedziec to to zebym poczytala ksaizki bo malo wiem na ten temat, i ze on jest kucharzem 15 lat wiec wie lepiej. a nerwy puscily mi dokladnie po tym jak mimo moich tlumaczrn facet wypalil z tekstem: dobra skoncz i tak mnie nie przegadasz.


to ze wiekszosc ludzi uwaza ze wegetarianie moga jesc ryby nie jest dla mnie niczym szokujacy. w tej konkretnej sytuacjji najbardziej zdenerwowalo mnie to ze facet sp mowil ze czesto jego goscie w restauracji zdają sie na jego gust. i taki nieswiadmy wegetarianin idzie, pan kucharz mowi mu czym jest weganizm,wegr-czlowiek mysli: no mozna mu zaufac, zdam sie na pana gust. a pozniej dostaje salate z rybą.

a feacet ogolnie byl przykry, juz pomijajac to ze niedouczony w kwestii wege.

priya - 2010-10-02, 19:22

assasello87, myślałam, że przedstawiłaś całą rozmowę z kucharzem. To co napisałaś teraz zmienia postać rzeczy, choć osobiście nie użyłabym chyba tak mocnych słów na odprawienie gościa.
moony - 2010-10-02, 20:21

Aisha napisał/a:
ja już się "przyzwyczaiłam", że w kartach dań, nawet **** restauracji w dziale "jarskim" czy "wegetariańskim" są dania z ryb...

Ja też walczę z jedną z restauracji na Rynku we Wrocławiu, żeby usunęli łososia z dań wege. Grochem o ścianę. A zastępcę szefa znam, lubię, jesteśmy na "ty" i koleś jest do tego ciacho, więc staram się być przekonująca.

koko - 2010-10-02, 20:44

assasello87 napisał/a:

ja: i nie wiesz ze ryba to zwierze
on: poczytaj ksiazki , ryba to podgatunek to nie zwierze


Miałam podobną sytuację w hotelu Warmińskim w Olsztynie. Pytam, czy jest coś dla wegetarian, bez zwierząt.
Na co kelner: ryba.
Na co ja: ale ryba to też zwierzę.
Na co kelner: Nie w naszym hotelu.

moony - 2010-10-02, 20:48

koko napisał/a:
Na co kelner: Nie w naszym hotelu.

I dyskutuj tu z takim :roll:

gemi - 2010-10-02, 21:09

koko napisał/a:
Na co kelner: Nie w naszym hotelu.
ale paranoiczny klimat ;-)
assasello87 - 2010-10-02, 22:00

[quote="koko"]
assasello87 napisał/a:


Na co kelner: Nie w naszym hotelu.


a moze robia rybe z marchewki i jabłka?

koko - 2010-10-06, 06:51

Aisha napisał/a:
ja pamiętam jedną bardzo przyjemną sytuację.. w pewnym Hotelu, do którego zostaliśmy z H. zaproszeni (Hotel był ****) idziemy do restauracji i pytamy czy są jakieś dania wegańskie - kelner robi oczy jak spodki, my mu tłumaczymy CO TO WEGAŃSKIE DANIE.. po czym on twierdzi, że nie mają takich, ale mogą przygotować, np zamiast na maśle zrobić na oliwie, nie dodawać jajka do ciasta itd itp. Czyli DA SIĘ, zależy to tylko i wyłącznie od intencji i dobrych chęci i kelnera i kucharza :roll:


Aisha, dlatego to właśnie hotel **** :-)

koko - 2010-10-06, 18:39

W sumie weganie najbezpieczniej mogliby najeść się nie w wielo* hotelach, ale na tzw. krzywy ryj w jakimś akademiku. Tam tylko kartofle i ryż :-D
MartaJS - 2010-10-06, 18:40

Ze skwarkami ;-)
moony - 2010-10-06, 18:57

MartaJS napisał/a:
Ze skwarkami ;-)

Albo polane tłuszczem ze smażonego kurczaka. Gdybym nie wrzasnęła własna ciotka by mi to zrobiła. Na szczęście ledwo zdążyła przechylić patelnię.

Jadzia - 2010-10-07, 16:29

kilka dni temu mój mąż w karczmie na zamku poprosił o "pajdę chleba ze smalcem bez smalcu" :) W menu była "pajda chleba ze smalcem", a nam się spodobał chlebek i ogórek kiszony, który do tego "zestawu" dorzucali. Pani barmanka trochę się zdziwiła, po czym powiedziała, że jak bez smalcu to ona da nam za darmo chlebek i ogórka :-D No cóż...widać najdroższy był ten nieszczęsny smalec...

Co do pojęcia "Wegańskie". W Vedze w Krakowie dziewczyna była tak doinformowana w temacie weganizm-wegetarianizm, że chciała mi nałożyć "wegańską" surówkę ze śmietana. Gdy spytałam "czy ta sałatka jest na pewno wegańska?Bo wydaje mi się, że jest w niej śmietana", to ona zdziwiona "no...tak jest ze śmietaną". Jeśli zdarza się, że obsługa w wege knajpce ma problem ze zrozumieniem definicji weganizmu, to czego można się spodziewać w wszystkożernej restauracji.

bronka - 2010-10-07, 17:16

W Bydgoskim Green Way obsługa na pytanie o wegańskie dania:
- Mogę Pani podać naleśnika bez śmietany :shock:
To dopiero czad :roll:

lilias - 2010-10-07, 17:28

bronka napisał/a:
W Bydgoskim Green Way obsługa na pytanie o wegańskie dania:
- Mogę Pani podać naleśnika bez śmietany :shock:
To dopiero czad :roll:


a jaka fantazja ;-)

Capricorn - 2010-10-07, 22:37

bronka napisał/a:
W Bydgoskim Green Way obsługa na pytanie o wegańskie dania:
- Mogę Pani podać naleśnika bez śmietany :shock:
To dopiero czad :roll:


mnie się tez mało podoba, że w GW tak skromna oferta dla wegan.

Niemniej jednak, kilka dobrych lat temu w poznańskim GW (tym pierwszym, na Zeylanda, jeśli ma to jakiekolwiek znaczenie), byłam świadkiem takiej oto sceny:
Bardzo Młodzi Panowie debatują i debatują, w końcu zamawiają krokiety. Pani Obsługująca:
- Już podaję. Jednak uprzedzam, że te krokiety nie są wegańskie.
Bardzo Młodzi Panowie patrzą na siebie wzajemnie z niemałą konsternacją. W końcu jeden z nich szepcze tajemniczo:
- Co to znaczy "NIE SĄ WEGAŃSKIE"?
Drugi, na szczęście, jest Ekspertem. Też szeptem:
- To znaczy, że nie są UGOTOWANE PRZEZ WEGETARIAN.

Amanii - 2010-10-07, 23:03

euridice napisał/a:
to powyżej wymieniłam wegańskie dania w GW, nie jest źle, naprawdę

jak na wege knajpę jest źle - są we Wrocławiu miejsca nie reklamujące się jako wege, a mające większy wybór dla wegan :)
ale porównując do przeciętnej restauracji z mięsem to jasne - jest ok :P

bronka - 2010-10-08, 10:16

euridice, ja wiem, że jest oferta dla wegan. Chodziło mi tylko w przytoczonej scence o nieznajomość menu przez pracownika. Naleśniki GW absolutnie nie są vegan :roll:
Właściwie to nie o nieznajomość karty, a o kompletne ignoranctwo.
Capricorn, :lol:

adriane - 2010-10-08, 11:14

Ja pytałam kiedyś w GW o dania wegańskie. Pani przyjmująca zamówienie odwróciła się i krzyknęła w stronę kuchni: "Co tam mamy wegetariańskiego?" :lol:
kofi - 2010-10-08, 11:17

adriane napisał/a:
Ja pytałam kiedyś w GW o dania wegańskie. Pani przyjmująca zamówienie odwróciła się i krzyknęła w stronę kuchni: "Co tam mamy wegetariańskiego?" :lol:

Boska :lol:

Capricorn - 2010-10-08, 11:19

adriane napisał/a:
Ja pytałam kiedyś w GW o dania wegańskie. Pani przyjmująca zamówienie odwróciła się i krzyknęła w stronę kuchni: "Co tam mamy wegetariańskiego?" :lol:


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

neina - 2010-10-09, 12:07

Poszlam dzis do malego sklepu po maslo, patrze, same margaryny (zwykle maja) i pytam pana dla pewnosci, a on mi na to, ze nie ma, ale maja smalec i juz mi podnosi i chce podawac :roll:
kitteh - 2010-10-19, 06:45

a to jeszcze a'propos dan weganskich; w jedynym juz wegemiejscu w katowicach, panie przy barze (przy okazji wjazdu nowej zapiekanki w karcie)
1: to jest ta zapiekanka weganska?
2: tak
1:ale tam jest ser
2:jak sie sciagnie, bedzie weganska

:shock:

priya - 2010-10-19, 07:05

kitteh napisał/a:
jak sie sciagnie, bedzie weganska
:shock: A jak się kość z zupy wyjmie to będzie pewnie wege :roll: :-|
kofi - 2010-10-19, 08:33

Myślałam, że moja rodzina jest już zreformowana. Niestety nie do końca. Moja mama polecała mi ostatnio jakieś kapsułki z olejem z wątroby rekina. Na moją uwagę,że przecież to z rekina: Ojeeeej, myślisz że tam tak dużo tego jest? :roll:
Malinetshka - 2010-10-19, 10:21

Ojeeeej, kofi, przełkniesz i po bólu ;)
moony - 2010-10-19, 10:41

kofi napisał/a:
Myślałam, że moja rodzina jest już zreformowana. Niestety nie do końca. Moja mama polecała mi ostatnio jakieś kapsułki z olejem z wątroby rekina. Na moją uwagę,że przecież to z rekina: Ojeeeej, myślisz że tam tak dużo tego jest? :roll:

To mi przypomina moją mamę i akcje z karpiem. Jeszcze zanim zostałam wege, miałam takie lata, kiedy okoniem stawałam i nie jadłam karpia w święta, na co moja mama mówiła: "ale on został humanitarnie zabity". Jakby to coś miało zmienić.

Jeszcze a propos Green Waya. U nas pojawiły się nowe tablice z menu, takie eleganckie, a nie pisane ręcznie - i każda potrawa ma oznaczenie. Jeśli jest "v" to znaczy, że vegan. więc zamówiłam sobie taki vegan gulasz meksykański, ugryzłam i mało nie wyplułam. Krajanka sojowa tak strasznie przypominała mi w konsystencji, przekroju i wyglądzie wołowinę... Kończyłam jeść bez apatytu.
Dziś śniło mi się, że ktoś mi proponował zupę kurczakową, czyli rosół, a ja wrzasnęłam, że nawet jeśli będę umierać z głodu, nie tknę.

lilias - 2010-10-19, 10:41

ostatnio poczęstowano mnie ciastem- jabłecznikiem. coś mi podpadło po pierwszym kęsie i pytam czy z żelatyną: nie, dodałam tylko galaretkę, przecież nic się nie stanie jak zjesz ten kawałek. przykro
za to moja teściowa zrobiła dla mnie pierwszy raz w życiu kotlety sojowe :-) mięsożercy też nimi nie pogardzili ;-) pomimo kurczaków, schabowych i innych "atrakcji"

[ Dodano: 2010-10-19, 10:42 ]
p.s. kobieta po 70-tce :-)

Lily - 2010-10-19, 10:48

lilias napisał/a:
za to moja teściowa zrobiła dla mnie pierwszy raz w życiu kotlety sojowe :-) mięsożercy też nimi nie pogardzili ;-) pomimo kurczaków, schabowych i innych "atrakcji"
Moja też mi robi, ale reszta rodziny (poza A.) unika tego jak diabeł święconej wody ;) I wszelkich nie tradycyjnych potraw. Tak że jak są u nas na urodzinach, to właściwie prawie nic nie jedzą, poza tym, co teściowa przyniesie (typu rogaliki z kiełbasą).
priya - 2010-10-19, 11:26

Moja mama (tez po 70-tce) bardzo często robi sojowe kotlety i wychodzą jej naprawdę dobrze. Sama dla siebie też robi bo mięsa nie je prawie wcale. Teściowa robi tylko jak my przyjeżdżamy w odwiedziny, ale wtedy cała rodzinka (liczna) wciąga i wszystkim smakuje :-D
lilias - 2010-10-19, 11:28

Lily, a jakbyś postawiła paszteciki z pieczarkami, albo z pieczarkami i kapustą to by żadne z kiełbasą rogale nie przeszły ;-)
wkurza mnie natomiast jak ktoś ma problem z nadwagą, ból stawów, że tabletki przeciwbólowe już żre, a nie je, a nawet do ciasta wciśnie taką żelatynę. oczy otwiera i zaczyna od kanapki z szyneczką, a do sałatki jarzynowej obowiązkowo też szyneczka i dalej to samo. nawet jajka na jednej z ostatnich imprez spaskudzone były bo służyły za dekorację ww. sałatki. :-? ech...

Lily - 2010-10-19, 11:34

lilias napisał/a:
Lily, a jakbyś postawiła paszteciki z pieczarkami, albo z pieczarkami i kapustą to by żadne z kiełbasą rogale nie przeszły ;-)
Wierz mi, że oni są bardzo konserwatywni... ja zresztą nie umiem robić pasztecików itd. Teściowa robi bardzo dobre koperty francuskie z grzybami, ale tylko na ciepło, więc na wynos nie przejdą ;)
kitteh - 2010-10-19, 12:15

Aisha napisał/a:
kitteh napisał/a:
a to jeszcze a'propos dan weganskich; w jedynym juz wegemiejscu w katowicach, panie przy barze (przy okazji wjazdu nowej zapiekanki w karcie)
1: to jest ta zapiekanka weganska?
2: tak
1:ale tam jest ser
2:jak sie sciagnie, bedzie weganska

:shock:


Złoty Osioł?


tak jest
ja tam i tak nie jadam, używają maggi i -podobno- kostek o aromacie mięsnym

[ Dodano: 2010-10-19, 12:18 ]
priya napisał/a:
Moja mama (tez po 70-tce) bardzo często robi sojowe kotlety i wychodzą jej naprawdę dobrze. Sama dla siebie też robi bo mięsa nie je prawie wcale. Teściowa robi tylko jak my przyjeżdżamy w odwiedziny, ale wtedy cała rodzinka (liczna) wciąga i wszystkim smakuje :-D


no w sumie fascynujące jest, że jak się na "mięsne" przyjęcie wniesie np. wegetariańskie koreczki, to schodzą pierwsze... a w szkole marchewkę mi ZAWSZE wyżerali

arahja - 2010-10-19, 12:26

hej, a ta pięcioprzemianowa knajpka już nie istnieje w Kato?
Lily - 2010-10-19, 12:28

arahja napisał/a:
hej, a ta pięcioprzemianowa knajpka już nie istnieje w Kato?
Ta hxxp://dobrakarma.com/dla_brzucha.php ?
Wygląda na to, że istnieje ;)

arahja - 2010-10-19, 12:50

Tak, ta. Wybieram się od kilku miesięcy, może jeszcze w tym roku zaliczę. :)
moony - 2010-10-19, 13:02

lilias napisał/a:
wkurza mnie natomiast jak ktoś ma problem z nadwagą, ból stawów, że tabletki przeciwbólowe już żre, a nie je, a nawet do ciasta wciśnie taką żelatynę. oczy otwiera i zaczyna od kanapki z szyneczką, a do sałatki jarzynowej obowiązkowo też szyneczka i dalej to samo.

Amen. Dwa dni u teściów w ub. tygodniu - wszyscy którzy jedli placki ziemniaczane po węgiersku potem umierali, mi jakoś nic nie było. To samo po kotletach na drugi dzień. A teściowa marudzi, że nawala ją kręgosłup, że ma nadwagę, ale na parze nie ugotuje, bo się nie naje, bo jedzenie musi być treściwe (ociekające tłuszczem). Sama się nie zastanowi, ale mnie pyta, co lekarz mówi na to, co jem - a raczej tego, czego nie jem... :evil:

neina - 2010-10-19, 22:08

Mysle, ze ludzie ciagle nie do konca wiaza swoje zle samopoczucie ze sposobem odzywiania.
Capricorn - 2010-10-19, 22:14

ale też przecież nie jest tak, że wszyscy wegetarianie są absolutnymi okazami zdrowia, podczas gdy wszyscy jedzący mięso mają zdrowie doszczętnie zrujnowane.
Alispo - 2010-10-19, 22:21

moony-Greenwaya nie polecam....

hxxp://greenway.zsp.net.pl/]hxxp://greenway.zsp.net.pl/

dynia - 2010-10-19, 22:29

Capricorn napisał/a:
ale też przecież nie jest tak, że wszyscy wegetarianie są absolutnymi okazami zdrowia, podczas gdy wszyscy jedzący mięso mają zdrowie doszczętnie zrujnowane.

No dokładnie powiem Wam na przykładzie moich sąsiadów,co żywią się jedynie mrożonym crapem z Icelandu,owoce ,warzywa to znają tylko z podręczników szkolnych chyba :roll: No ale ich dziecko nie choruje NIGDY ,nawet najmniejszego kataru nie miała córka ich nigdy ,przy czym moje dzieci....ech czasem brak mi sił już :-/

lilias - 2010-10-20, 00:10

Capricorn napisał/a:
ale też przecież nie jest tak, że wszyscy wegetarianie są absolutnymi okazami zdrowia, podczas gdy wszyscy jedzący mięso mają zdrowie doszczętnie zrujnowane.


oczywiście. dlatego wypowiadam się wyłącznie o swoich obserwacjach w rodzinie. mało to wegetarian choruje na choroby onkologiczne i dużo innych? całkiem sporo. natomiast nie ma co udawać, że jeżeli coś jest ze zdrowiem nie w porządku to naturalnym jest szukanie ratunku. dla jednych to tabletki, coraz więcej tabletek, a dla innych zmiana stylu życia, sposobu odżywiania (chociażby alergicy albo zawałowcy). wkurzające jest dla mnie tylko nie robienie niczego i krytykowanie, lekceważenie innych (czyt. nie jedzących mięsa :-) ).

Lily - 2010-10-20, 00:16

dynia napisał/a:
No ale ich dziecko nie choruje NIGDY ,nawet najmniejszego kataru nie miała córka ich nigdy
Wiesz, to taka wrodzona mocna konstytucja, natomiast niewykluczone, że taki tryb życia odbije się na następnym pokoleniu albo na nich w wieku średnim. Czasem po prostu dłużej trzeba na to pracować :|
Z drugiej strony jeśli u kogoś w rodzinie występowały np. częste choroby serca, zawały, nadciśnienie itp., a ten ktoś nic sobie z tego nie robi, żre golonki, a przy pojawiających się problemach zdrowotnych uznaje tylko leki bez zmian w stylu życia, to chyba nie ma co liczyć na zbyt wiele. Zawsze lepiej zapobiegać niż nie ;) A czy na pewno będą efekty, to nie wiadomo. W końcu dieta to tylko część naszego życia, dochodzą stresy, geny, zanieczyszczenie środowiska itp. Po sobie wiem, że stres potrafi narobić bardzo szybko bardzo dużo kłopotów ze zdrowiem.

moony - 2010-10-20, 18:51

Alispo napisał/a:
moony-Greenwaya nie polecam....

hxxp://greenway.zsp.net.pl/]hxxp://greenway.zsp.net.pl/

Oooo. Dzięki Alipso, już więcej tam nie pójdę.

Lily - 2010-10-21, 00:53

Nie chcę śmiecić, przypadkiem trafiłam na taki artykuł hxxp://www.fozik.pl/artykuly/stosujesz-diete-wegetarianska-czy-nie-powinnas-suplementowac-zelaza-dieta-wegetarianska-a-prawdopodobne-niedobory-zelaza/5588 - spójrzcie, co piszą o weganizmie, po prostu pełen profesjonalizm :> I jeszcze pod spodem: Autor opracowania: Dr Zofia Polska, Recenzenci: Prof. dr hab. n. med. Anita Olejek (Konsultant Wojewódzki z Zakresu Położnictwa i Ginekologii - woj. śląskie). Dr n. med. Piotr Bodzek
Poza tym artykuł ma też przydatne informacje, ale ten wstęp mnie powalił :>

moony - 2010-10-21, 09:53

Ja wiedziałam, że studia na nic się nie przydają :mrgreen:
Lily - 2010-10-21, 11:00

Aisha napisał/a:
Cytat:
Dużą grupę osób przechodzących na dietę wegetariańską stanowią osoby młode, w przeważającej części kobiety. Wpływ na to ma w dużej mierze chęć ograniczenia ilości spożywanych kalorii, podyktowana modą na szczupłą sylwetkę.

:shock: :shock: :roll: :roll: :mrgreen: :mrgreen:
To akurat prawda. Do tego na wegetarianizm przechodzą osoby z zaburzeniami odżywiania, żeby maskować fakt, że nie jedzą. Nie, one jedzą, są tylko wegetariankami.
moony napisał/a:
Ja wiedziałam, że studia na nic się nie przydają :mrgreen:
Bywa, bywa ;)
priya - 2010-10-21, 11:19

Lily napisał/a:
na wegetarianizm przechodzą osoby z zaburzeniami odżywiania, żeby maskować fakt, że nie jedzą
Zgadza się. Znam taki przypadek. Kiedy zaburzenia trochę podleczono, wegetarianka nagle przestała być wegetarianką :roll:
neina - 2010-10-21, 15:10

Aisha napisał/a:
czasami, co już zresztą poprzedniczki napisały, mimo BARDZO zdrowego odżywiania.. zdrowie szwankuje.. :roll: jeszcze są geny i inne psychologiczno - społeczne czynniki, które chorobę mogą wywołać..
oczywiscie, ale chyba to nie znaczy, ze mozemy jesc co popadnie? Mysle, ze zdrowo sie odzywiajac (nie mam na mysli tylko wegerianizmu - jest roznica miedzy golonka, czy miesie smazonym na smalcu podanym z ziemniakami czy chlebem, a rybie eko upieczonej w folii podanej z warzywami i oliwa z oliwek) znacznie podnosimy sobie szanse na wygrana z choroba, ktora moze wynikac z podanych przez Ciebie przyczyn.
bojster - 2010-10-21, 21:50

Aisha napisał/a:

Cytat:
* Weganizm – weganie odżywiają się wyłącznie produktami roślinnymi; może on przyjmować dwie formy:
1. Witarianizm – skrajny odłam wegetarianizmu, dopuszcza się spożywanie wyłącznie surowych warzyw i owoców, nie poddanych obróbce termicznej
2. Frutarianizm – skrajny odłam wegetarianizmu, spożywa się jedynie dania z owoców i soki owocowe

PADŁAM!!


Nie wiem o co Tobie i Lily chodzi, przecież definicja jest poprawna. Czy czegoś nie widzę, może za bardzo śpiący jestem? No dobra, weganie poza roślinami spożywają też sporo chemii spożywczej, ale coś poza tym jest nie tak?

Lily - 2010-10-21, 21:52

bojster napisał/a:
Nie wiem o co Tobie i Lily chodzi, przecież definicja jest poprawna. Czy czegoś nie widzę, może za bardzo śpiący jestem? No dobra, weganie poza roślinami spożywają też sporo chemii spożywczej, ale coś poza tym jest nie tak?
O to, ze weganizm nie ma dwóch form, które nazywają się witarianizm i frutarianizm. Jesteś witarianinem? Jesz gotowaną żywność? Inni weganie ją jedzą? Bo jeśli nie jedzą, to mea culpa, pomyliłam się ;)
kofi - 2010-10-21, 21:53

Ja z tej definicji zrozumiałam, że weganin jest albo witarianinem, albo frutarianinem. A nie takim zwykłym weganinem, co nawet chleb jada. :roll:
O, widzę, że prawie jednocześnie pisałyśmy Lily.

bojster - 2010-10-21, 22:14

Lily napisał/a:
bojster napisał/a:
Nie wiem o co Tobie i Lily chodzi, przecież definicja jest poprawna. Czy czegoś nie widzę, może za bardzo śpiący jestem? No dobra, weganie poza roślinami spożywają też sporo chemii spożywczej, ale coś poza tym jest nie tak?
O to, ze weganizm nie ma dwóch form, które nazywają się witarianizm i frutarianizm. Jesteś witarianinem? Jesz gotowaną żywność? Inni weganie ją jedzą? Bo jeśli nie jedzą, to mea culpa, pomyliłam się ;)


Lily, zwykle rozumiesz tekst pisany wzorowo, ale tym razem jesteś chyba nie w formie. ;-) Przecież jest wyraźnie napisane, że weganizm *może* przybierać te formy, a nie że dzieli się na te dwie kategorie. Tak jak weganie są podgrupą wegetarian, tak witarianie i frutarianie spokojnie mogą być uznani za podgrupę wegan.

Lily - 2010-10-21, 22:17

bojster napisał/a:
Przecież jest wyraźnie napisane, że weganizm *może* przybierać te formy, a nie że dzieli się na te dwie kategorie.
Mimo wszystko nadal tak tego nie rozumiem.
bojster - 2010-10-21, 22:20

Lily napisał/a:
bojster napisał/a:
Przecież jest wyraźnie napisane, że weganizm *może* przybierać te formy, a nie że dzieli się na te dwie kategorie.
Mimo wszystko nadal tak tego nie rozumiem.


Napisz do autorów i zapytaj co mieli na myśli. :P
Myślę że nieporozumienie wynika z nieobycia z logiką definicji. ;-)

alken87 - 2010-10-25, 00:11

słowo "może" wcale nie zmienia faktu że tekst sugeruje jakoby weganizm miał dwie odmiany- witarianizm i frutarianizm. piszą "może przybierać DWIE formy". gdyby napisali "może przybierać formy takie jak np. witarianizm, frutarianizm" wszystko by było cacy.
Lily - 2010-10-25, 00:13

bojster napisał/a:
Myślę że nieporozumienie wynika z nieobycia z logiką definicji. ;-)
No cóż, dla mnie ta logika jest nielogiczna, a skoro ta definicja jest co najmniej niejasna i wiele osób rozumie ją tak jak ja - czyli wg Ciebie błędnie - to znaczy, że jest zła ;)
Malinetshka - 2010-10-25, 11:34

Ja też rozumiem jak Lily ;)
neina - 2010-10-25, 15:38

I ja.
kamma - 2010-10-25, 18:39

Dla mnie to jest również jasne: słowo "może" odnosi się do możliwości, a nie imperatywu ;) Ale ta możliwość została w tej definicji wyraźnie ograniczona do witarianizmu i frutarianizmu. Np. w zdaniu: "Kwiaty niezapominajki mogą przybierać dwie barwy: 1. niebieską 2. białą"
Albo "Wegetarianizm może przybierać dwie formy: 1. weganizm, 2. semiwegetarianizm" ]:->

Lily - 2010-10-25, 18:44

kamma napisał/a:
Dla mnie to jest również jasne: słowo "może" odnosi się do możliwości, a nie imperatywu ;)
To w takim razie dziwne, że w ogóle nie wspomniano o takim "zwyczajnym" weganizmie ;)
bojster - 2010-10-25, 22:16

Lily napisał/a:
kamma napisał/a:
Dla mnie to jest również jasne: słowo "może" odnosi się do możliwości, a nie imperatywu ;)
To w takim razie dziwne, że w ogóle nie wspomniano o takim "zwyczajnym" weganizmie ;)


Wspomniano, po prawej od słowa "weganizm". :P

Melis - 2010-11-03, 12:20

ojciec: powiedz mi, dlaczego Ty nie jesz jajek? pytanie zadane setny raz
ja: nie chce mi się tłumaczyć.
ojciec: ale ja z Tobą rozmawiam.
ja: a ja już Ci tłumaczyłam, dlaczego nie jem jajek.
ojciec: słuchaj! kura znosi jajko czy się to ludziom podoba czy nie. jak człowiek tego jajka nie zje, to ono się zepsuje.

taak, zapewne kura czuje powołanie, żeby znosić jajka dla ludzi i nie narzeka. :lol:
jak ja nie lubię podejścia "zwierzęta są po to, żeby je jeść"/"zwierzęta są po to, żeby nam służyć", które mój szanowny ojciec uważa za główny argument w dyskusjach. :roll:

Capricorn - 2010-11-03, 12:40

Melis napisał/a:
kura znosi jajko czy się to ludziom podoba czy nie.


dobre, dobre! :)

lilias - 2010-11-03, 13:26

Capricorn napisał/a:
Melis napisał/a:
kura znosi jajko czy się to ludziom podoba czy nie.


dobre, dobre! :)


Ha, wyobraziłam sobie stertę zbuków :shock: ;-)

Lily - 2010-11-03, 13:30

Jakby nie było, jeśli kura akurat nie ma fazy na rodzicielstwo, to faktycznie jajko porzuca ;) Wychowałam się na wsi, znajdowaliśmy może nie sterty, ale pojedyncze zbuki pod krzakami i w innych miejscach ;)
dynia - 2010-11-03, 13:33

A jak w gospodarstwie nie ma kogutka to i nawet jak ma fazę na macierzyństwo to przecież z takiego jajka niewiele wysiedzi ;-)
Capricorn - 2010-11-03, 13:36

Lily napisał/a:
Jakby nie było, jeśli kura akurat nie ma fazy na rodzicielstwo, to faktycznie jajko porzuca ;) Wychowałam się na wsi, znajdowaliśmy może nie sterty, ale pojedyncze zbuki pod krzakami i w innych miejscach ;)


wiadomo ;-)

mnie rozwaliło to, że ojciec Melis zakłada, że kury znoszą jajka (=mają owulację) DLA LUDZI. Aż strach pomysleć, dla kogo ja mam... ;-)

Lenka - 2010-11-04, 19:02

Aaaaj... Dziwiłam sie, czemu mi komputer zmula, a tu internetowy chochlik namieszał :oops:
gemi - 2010-11-04, 21:12

Capricorn napisał/a:
ojciec Melis zakłada, że kury znoszą jajka (=mają owulację) DLA LUDZI. Aż strach pomysleć, dla kogo ja mam...
capri, ratunku! turlam się :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
tcioflove - 2010-11-05, 14:33

u mnie w pracy:

facet: ale wszystkie kanapki są z mięsem?
kolega: tak, z mięsem. ale można tak, że zrobimy jakąś kanapkę bez mięsa.
facet: ale jak to? a z rybą nie macie?
kolega; no mamy...
facet: a to ok!!! może być!!! rybka jest w porządku!!!


na zlocie kuzynek u mojej siostry:

siostra: ale ja dla ciebie biedaku nic w sumie nie mam tylko ten bigos a on jest z kiełbasą...
córka kuzynki: a co? nie lubisz?
ja: nie jem mięsa. jestem wegetarianką.
ck: ALE JAK TO??? nie jesz mięsa? w ogóle? jeny!!! ja bym tak nie mogła... o jeny!!!! to co ty w takim razie jesz?

lilias - 2010-11-05, 15:11

tcioflove, moja ma przygotowała na spotkanie rodzinne 01.11.2010r. chyba z sześć potraw mięsnych, a dla mnie nic :-( w rozpaczy "co ja ci dam" znalazła w lodówce usmażone pieczarki (gołe) i jajko na twardo (dodatek do żurku). zjadłam z chlebem zdołowana bo na śniadanie w domu małż mnie uszczęśliwił jajecznicą z pieczarkami :-| ale za to usłyszałam ostatnio ukryty komplement z jego strony, że jak je w domu to jest wszystko ok, a jak u którejś mamy to mu ciężko i źle się czuje ]:-> (mąż nie jest wege)
moony - 2010-11-05, 19:32

A propos listopadowych zlotów - wujek nie rozumie mnie zupełnie, za to ciotka zadzwoniła i zapytała czy mi zrobić wege gołąbki. Kochana...
alken87 - 2010-11-05, 19:52

moja rodzicelka mnie obdarowała ziołowymi suplementami diety w ŻELATYNOWYCH kapsułkach bo ona nie będzie używać bo sprawdzała wahadełkiem i ma już nadmiar w organizmie. oczywiście nie bede ich jadła. i oczywiście to ja z naszej dwójki jestem nawiedzona :mrgreen:
katrinko - 2010-11-05, 22:32

Nie powiem, żebyśmy się z teściową dobrze dogadywały, ale z moim wegetarianizmem nigdy nie robiła problemów, nie było tekstów typu "rosół to nie mięso" itd itp. Jednak przebrała się miarka ]:-> kiedy powiedziałam że nie będę piła tranu bo jest niewegetariański. Strasznie już przesadzam i w ogóle głupieję na starość ]:-> Pewnie gdybym powiedziała, że nie będę pić tranu bo jest obrzydliwy, spotkałabym się z większym zrozumieniem.
Lily - 2010-11-05, 22:35

katrinko napisał/a:
Pewnie gdybym powiedziała, że nie będę pić tranu bo jest obrzydliwy, spotkałabym się z większym zrozumieniem.
A żebyś wiedziała. Jak ktoś nie je mięsa, bo nie lubi, to zazwyczaj ma spokój, ale jak nie je, bo nie podoba mu się sposób jego pozyskiwania, to jest dziwakiem, trzeba mu uświadomić, że zachoruje itp., itd.
Moja teściowa ostatnio obejrzała program o GMO na TVN i mówi do mnie "Te twoje kotlety sojowe to wcale nie są takie zdrowe". Tak jakbym się kotletami sojowymi żywiła. Akurat zazwyczaj jem u niej, w domu bardzo rzadko ;) Uświadomiłam ją, że zwierzęta rzeźne jedzą znacznie więcej soi niż ja.

alken87 - 2010-11-05, 22:51

Lily napisał/a:
Jak ktoś nie je mięsa, bo nie lubi, to zazwyczaj ma spokój

Ja właśnie nigdy nie miałam spokoju zanim zostałam wege, a nie lubiłam większości potraw mięsnych, i zwykle jak ktoś się pytał czemu nie chcę pysznego kotlecika to wolałam skłamac że jestem wege niż powiedzieć że nie lubię, bo jako wege wychodziłam najwyżej na nieszkodliwą wariatkę która się umartwia (i oczywiście powiedzenie że się jest wege zazwyczaj kończy sprawę) a nie lubiąc czegoś co jest tak pyszne, zdrowe itp. już powinnam się leczyć :P

Hikikomori - 2010-11-08, 09:42

Rozmowa z mięsojadem o wegetarianizmie, soi GMO, rolnictwie w Ameryce, wyjaławianiu ziemi, pestycydach itd. zagrażających zdrowiu ludzi, planety... i moja nagła konsternacja: to ty myślisz, że to wszystko po to, żeby wykarmić wegetarian? "Oni" chyba żyją w przeświadczeniu, że krowy pasą się na ląkach jak w reklamach Milki i Turka;]

Miłe doświadczenie z niewege-dzieckiem: wizyta u znajomej, jej córeczka w wieku przedszkolnym poszła się kąpać i zażyczyła sobie, żeby jej dotrzymać towarzystwa. Najpierw poszedł mój chłopak, wraca i mówi: mała zaprasza cię na kawę;] Poszłam, na brzegu wanny, elegancko - czajniczek, filiżanki. Mała nalewa wody z piana do filiżanki i pyta: z mleczkiem? Ja: bez, bo ja nie piję mleka (uświadamianie od małego :roll: ). Mała: ale ja mam sojowe :mryellow: Się wzruszyłam normalnie;]

Agarki.
Ciotka: Poczęstuj się, są bez żelatyny, z agarem.
Ja: ale pewnie jest mleko w czekoladzie.
Brat: Możesz sobie obrać;]

alken87 - 2010-11-08, 17:43

Hikikomori napisał/a:
"Oni" chyba żyją w przeświadczeniu, że krowy pasą się na ląkach jak w reklamach Milki i Turka;]

te z turka to na jachtach imprezują chyba :P

no cóż, ja jak pokazałam mojemu chłopu zdjęcie i filmik krowy z dziurą w ciele sięgająca do żołądka (nie pamiętam jak to się fachowo nazywa) to i tak nie uwierzył że coś takiego istnieje, a nadal uważa, że krowy i świnie rozmnażają się same z siebie, spontanicznie, a ludzie się tylko nadmiaru pozbywają :roll:
głupi nie jest, więc pewnie raczej nie tyle co w to wierzy, a chce wierzyć.

koko - 2010-11-08, 17:52

Lily napisał/a:
[A żebyś wiedziała. Jak ktoś nie je mięsa, bo nie lubi, to zazwyczaj ma spokój, ale jak nie je, bo nie podoba mu się sposób jego pozyskiwania, to jest dziwakiem, trzeba mu uświadomić, że zachoruje itp., itd.


Lily, powiem wiecej: jak powiesz komuś, że z przyczyn religijnych i światopoglądowych nie jesz marchwi i chleba, to co najwyżej zostaniesz poproszona o uzasadnienie, albo będzie to potraktowane jak sympatyczne, nieszkodliwe dziwactwo. Ale jak powiesz, że nie jesz mięsa to... co ja będę pisać, każdy z nas to zna.

Z dzisiejszych standardowych głupawych zaczepek mięsożerców, którzy chcą być bardziej wegetariańscy od wegetarian:
kolega w pracy: Co sądzisz o tym? Mam koleżankę wegetariankę, które hoduje papugę. Nie wiem, co ty o tym myślisz ale to chyba totalna hipokryzja nie jeść mięsa i trzymać w domu w niewoli zwierzę, które zostało wyhodowane z jaja wyłącznie dla przyjemności człowieka.

:shock:

Amanii - 2010-11-08, 20:22

no a nie?

ja bym koledze przyznała rację w pełni.

koko - 2010-11-08, 20:40

Zauważ mój wstęp o mięsożercach bardziej papieskich od papieża ;-)
Poza tym pewnie łatwo oceniać nie znając sytuacji. Jak dostajesz świnkę morską, która miała iść na przemiał i trzymasz ją w domu to też uważasz się za hipokrytkę?

Amanii - 2010-11-08, 21:14

Nie, ale jest różnica pomiędzy przygarnianiem zwierząt porzuconych lub bezdomnych, a sprawianiem sobie egzotycznej ozdóbki w klatce albo rasowego psa z rodowodem, nagrodami i bóg wie czym jeszcze. Pierwsze popieram (i praktykuję), drugiego nie. Nie znam sytuacji, ale z twojego posta wynika, że kolega też za bardzo nie znał, a przynajmniej nic nie stwierdzał, tylko zadał ci pytanie. Moim zdaniem pytanie jest słuszne i uzasadnione. I to, czy ktoś je mięso nie ma tu nic do rzeczy, jak najbardziej ma prawo zauważać czyjąś niekonsekwencję.
Gdyby mi nie wytykano mojej niekonsekwencji to pewnie dalej nosiłabym skórę, chodziła do zoo i kupowała zwierzęta w zoologu. I w dużej części mięsożercom zawdzięczam to, że zaczęłam myśleć o tym co robię i czy faktycznie postępuję słusznie. Dlatego nie widzę nic złego w takich pytaniach.

koko - 2010-11-08, 21:34

Ja też widzę różnicę między przygarnianiem a sprawianiem sobie zabawki, nie wiemy natomiast, jaka była sytuacja, więc czemu od razu z założenia krytykować dziewczynę i robić z niej hipokrytkę?
Uważam, że jedzenie i niejedzenie mięsa ma tu sporo do rzeczy. Bardzo przeszkadza mi podejście mięsożerców do wegetarian, polegające na trzymaniu ich na ciągłym obstrzale i często wymyślaniu bardzo zawiłych teorii i skomplikowanych ciągów zdarzeń mających udowodnić, że mimo że nie jesz mięsa, to jesz mięso (w jakiejś bardzo zawoalowanej formie), lub w inny sposób przyczyniasz się do powodowania cierpienia zwierząt, więc lepiej zacząć jeść mięso i przestać się oszukiwać. Spotykam się z tym bardzo, bardzo często. Myślę, że pewnie wiesz, co mam na myśli?
Kolega wypowiedź miała właśnie taki wydźwięk, może słabo to oddałam. Może trzeba też znać tego kolegę i sto innych podobnych wypowiedzi.

alken87 - 2010-11-08, 21:49

może i wypowiedź kolegi była prowokacją tylko po to żeby Cię wkurzyć ale na takie pytania trzeba odpowiadac, nawet jeśli w założeniu on chciał tylko pokazać że "wegetarianie są głupi i niekonsekwentni"

a przede wszystkim należy uświadamiać ludzi że różne osoby nazywają siebie wegetarianami ale niekoniecznie muszą być one takie same, z jednakowym powodem bycia wege i taką samą świadomością, zasadami. i ze podawanie przykładu jakiejs osoby na obalenie całego systemu światopogladowego jest bez sensu.

bo sa wegetarianie co jedzą ryby i twierdza że sa wege, są tacy co nie zwracają uwagi na produkty uboju w składnikach, są tacy co nosza skórę, tacy co używają kosmetyków i nie patrzą czy testowane, kupują zwierzęta w sklepach zoologicznych (kiedyś się nieźle namordowałam żeby przetłumaczyć pewnej wegetariance dlaczego nie powinna kupować zwierząt w sklepie ale niestety nie dotarło) w pseudohodowlach itp.
oprócz tego że ktoś jest wege jest takze jednostką i podejmuje działania zgodne ze swoimi przekonaniami.

karusia - 2010-11-08, 22:07
Temat postu: Re: wege-niewege dialogi

Mój najulubieńszy dialog sklepowy:


- czy te galaretki są na agarze, czy zawierają żelatynę?
- truskawkowe są.


Rozmowy z babcią:

- a czy ty głodna nie chodzisz?

ewentualnie z okazji mojego gotowania przez wakacje: - czy chłopcy nie są głodni?
(w sensie mój padre i rodzeństwo)

Różne:

w reakcji na to, że jestem wege:

- nie znajdziesz sobie męża.
- ojej, to nie będziesz mogła mieć dzieci.
- ja też jestem wege, ale nieortodoksyjny, udaję, że tego mięsa tu nie ma (jedząc gołąbka)

Alispo - 2010-11-08, 22:18

karusia-extra z galaretkami :mryellow:

Dżizas,mieszkam z papugą ;-) (rescued,żeby nie było..) ;-)

koko - 2010-11-08, 22:45

karusia dobre :-) Mnie prababcia mówiła, że nie znajdę męża, bo jestem leworęczna i wstyd pójść ze mną do kawiarni.

Za to bratanica mojego chłopka, lat 8 mówi, że cyt. "nie jest wegetarianką w stosunku do anonimowych zwierząt."

Amanii - 2010-11-09, 12:42

Koko, ja wiem o co ci chodzi i znam ten typ :)

Milion razy mi wypominano że mieszkam z psem (przepraszam, "mam" psa :P ) i robili to zarówno mięsożercy jak i weg*anie (żeby udowodnić, że nie jestem wystarczająco "true"). Tak samo milion razy wskazywano mi na zawartość składników odzwierzęcych w czymśtam i mówiono, że w takim razie nie ma możliwości bycia weganinem, bo zawsze się w tym uczestniczy. I ogólnie bardzo często ludzie próbują mnie złośliwie na czymś "złapać".

Tylko że w takich przypadkach zamiast to bagatelizować, albo zbyć ich tekstem, że "chcą być bardziej wegetariańscy niż wegetarianie", warto przedstawić jasno swoje stanowisko, żeby jednocześnie uciąć dyskusję i dać drugiej stronie do myślenia.

Czyli ja np. na zaczepkę twojego kolegi odpowiedziałabym coś w stylu: Tak, absolutnie jestem zdania, że trzymanie w niewoli i hodowanie, rozmnażanie zwierząt dla przyjemności człowieka jest złe. Obojętnie czy to papugi, chomiki czy psy. Ale może koleżanka adoptowała tę papugę ze schroniska albo uratowała przed śmiercią? Jeśli tak to zupełnie zmienia postać rzeczy, uważam że każdy w miarę swoich możliwości powinien dać dom potrzebującemu zwierzęciu i zapewnić mu w miarę dobre życie w tych nienaturalnych warunkach, w których znalazł(a) się nie ze swojej winy, tylko przez ludzi.

Po prostu nie nazwałabym tego głupawą zaczepką. To jest bardzo słuszne pytanie. Wiem, że może intencją tego gościa nie było dowiedzenie się czegoś i zaspokojenie ciekawości, tylko zwykła złośliwość, ale to nie przeszkadza go wyedukować przy okazji :)

Inny przykład na powyższe: hxxp://my-face-is-on-fire.blogspot.com/2010/10/world-no-vegans.html

MartaJS - 2010-11-09, 12:57

Ja odpowiadam, że nie da się jedną decyzją zmienić całego świata, nie da się - żyjąc we współczesnym świecie - całkowicie nie uczestniczyć w cierpieniu. Ale każdy może zrobić choć trochę - na miarę swoich możliwości. Moja mama, po kilku nieudanych próbach całkowitego zrezygnowania z mięsa, zrezygnowała z jedzenia ssaków. To jest bardzo dużo moim zdaniem i nie ma sensu wypominać jej, że od czasu do czasu je kurczaki. Lepiej zrobić trochę niż nic.

Cytat:
Moja teściowa ostatnio obejrzała program o GMO na TVN i mówi do mnie "Te twoje kotlety sojowe to wcale nie są takie zdrowe". Tak jakbym się kotletami sojowymi żywiła. Akurat zazwyczaj jem u niej, w domu bardzo rzadko Uświadomiłam ją, że zwierzęta rzeźne jedzą znacznie więcej soi niż ja.


Hehe, mój (mięsożerny) małżonek ostatnio też znalazł coś o soi, że coś tam może niekorzystnie działać. Odpowiedziałam, że to akurat nie mój problem, tylko jego - ja jem soję naprawdę rzadko, a ile tego jest w wędlinach, pasztetach itp. - w tych tańszych to nawet czasem więcej niż 50% składu :-)

Amanii - 2010-11-09, 13:04

MartaJS napisał/a:
Hehe, mój (mięsożerny) małżonek ostatnio też znalazł coś o soi, że coś tam może niekorzystnie działać. Odpowiedziałam, że to akurat nie mój problem, tylko jego - ja jem soję naprawdę rzadko, a ile tego jest w wędlinach, pasztetach itp. - w tych tańszych to nawet czasem więcej niż 50% składu

haha dokładnie tak, też tak mówię.

Mnie zawsze rozwala jak mało oryginalne są te wszystkie teksty. Wszystko słyszałam po kilkanaście razy przynajmniej, a najlepsze jest to, że każda osoba która coś takiego mówi, jest z siebie dumna jakby odkryła Amerykę :D

moony - 2010-11-09, 18:10

Amanii napisał/a:
ajlepsze jest to, że każda osoba która coś takiego mówi, jest z siebie dumna jakby odkryła Amerykę :-D

Dokładnie. Niestety, mój mięsożerny mąż w trakcie wymiany argumentów o (nie) spożywaniu mięsa przez naszego potomka, przytoczył argument o soi modyfikowanej genetycznie. Jakby widział jak strasznie często jem soję ;) Wolę inne strączki, naprawdę.
Soja jest chyba najbardziej popularnym w myśleniu człowieczym "zamiennikiem" mięsa i stąd chyba te teksty.
Za to mój wujek, już kiedyś wspomniany, argumentował swoje jedzenie mięsa tym, że "zawsze tak było, że silniejszy gatunek polował na słabsze" :shock:

Lily - 2010-11-09, 18:13

moony napisał/a:
Za to mój wujek, już kiedyś wspomniany, argumentował swoje jedzenie mięsa tym, że "zawsze tak było, że silniejszy gatunek polował na słabsze" :shock:
No to niech zapoluje, ale dzidą z kamiennym grotem ;) Ciekawe, jak mu to wyjdzie ;) Założę się, że przy spotkaniu z dzikiem nieźle by spierniczał za przeproszeniem :mryellow:
moony - 2010-11-09, 18:21

Lily napisał/a:
moony napisał/a:
Za to mój wujek, już kiedyś wspomniany, argumentował swoje jedzenie mięsa tym, że "zawsze tak było, że silniejszy gatunek polował na słabsze" :shock:
No to niech zapoluje, ale dzidą z kamiennym grotem ;) Ciekawe, jak mu to wyjdzie ;) Założę się, że przy spotkaniu z dzikiem nieźle by spierniczał za przeproszeniem :mryellow:

Właśnie. Chciałam to powiedzieć mu, ale ugryzłam się w język, dochodząc do wniosku, że już wystarczająco mnie wkurzył i że nie ma sensu się denerwować.

koko - 2010-11-09, 19:02

Amanii właśnie! Ten znajomy typ, od którego opadają ręce. I dokładnie to co piszesz - mina odkrywcy przy wyświechtanym tekście, który ma nas zażyć.
Ja stwierdziłam, że nie ma co na durne zaczepki wypalać z poważnymi tekstami, bo wychodzę na nawiedzoną, a moje argumenty i tak nie trafiają do dużej części tych ludzi. Nie obchodzi ich cierpienie zwierząt, warunki chowu itd. i jakbym straszliwej prawdy nie przedstawiała - pozostaną niewzruszeni, bo po prostu ich to z założenia nie rusza.
Odkryłam za to, że przynajmniej w pracy (gdzie trochę się jednak znamy i mogę sobie pozwolić) bardziej na ludzi działają teksty, gdy spotykamy się przy stole i ktoś wyciąga kanapkę ze smalczykiem, a ja z rozbrajającą szczerością i naprawdę bez cienia ironii w głosie mówię np. "mmm pyszny chlebek ze świńskim łojem" albo "w lodówce masz jeszcze wędlinkę, jak zmyjesz z wierzchu tę klejącą wydzielinę z bakteriami gnilnymi, to będzie jeszcze całkiem w porządku".
Za to ci ludzie, którzy mówią o tym, że człowiek od zawsze polował, silniejszy zabija słabszego itd. pytam, czy wydziela im się ślina na widok ciepłego, ociekającego krwią mięsa z kawałkiem futra? W końcu na mięsożerców to działa.
Ludzie chcą jeść mięso, ale jednocześnie robią z nim wszystkie możliwe zabiegi prowadzące do zabicia jego naturalnego smaku.

[ Dodano: 2010-11-09, 19:03 ]
Amanii właśnie! Ten znajomy typ, od którego opadają ręce. I dokładnie to co piszesz - mina odkrywcy przy wyświechtanym tekście, który ma nas zażyć.
Ja stwierdziłam, że nie ma co na durne zaczepki wypalać z poważnymi tekstami, bo wychodzę na nawiedzoną, a moje argumenty i tak nie trafiają do dużej części tych ludzi. Nie obchodzi ich cierpienie zwierząt, warunki chowu itd. i jakbym straszliwej prawdy nie przedstawiała - pozostaną niewzruszeni, bo po prostu ich to z założenia nie rusza.
Odkryłam za to, że przynajmniej w pracy (gdzie trochę się jednak znamy i mogę sobie pozwolić) bardziej na ludzi działają teksty, gdy spotykamy się przy stole i ktoś wyciąga kanapkę ze smalczykiem, a ja z rozbrajającą szczerością i naprawdę bez cienia ironii w głosie mówię np. "mmm pyszny chlebek ze świńskim łojem" albo "w lodówce masz jeszcze wędlinkę, jak zmyjesz z wierzchu tę klejącą wydzielinę z bakteriami gnilnymi, to będzie jeszcze całkiem w porządku".
Za to ci ludzie, którzy mówią o tym, że człowiek od zawsze polował, silniejszy zabija słabszego itd. pytam, czy wydziela im się ślina na widok ciepłego, ociekającego krwią mięsa z kawałkiem futra? W końcu na mięsożerców to działa.
Ludzie chcą jeść mięso, ale jednocześnie robią z nim wszystkie możliwe zabiegi prowadzące do zabicia jego naturalnego smaku.

kitteh - 2010-11-12, 15:20

Amanii napisał/a:
Koko, ja wiem o co ci chodzi i znam ten typ :)

Milion razy mi wypominano że mieszkam z psem (przepraszam, "mam" psa :P ) i robili to zarówno mięsożercy jak i weg*anie (żeby udowodnić, że nie jestem wystarczająco "true"). Tak samo milion razy wskazywano mi na zawartość składników odzwierzęcych w czymśtam i mówiono, że w takim razie nie ma możliwości bycia weganinem, bo zawsze się w tym uczestniczy. I ogólnie bardzo często ludzie próbują mnie złośliwie na czymś "złapać".

Tylko że w takich przypadkach zamiast to bagatelizować, albo zbyć ich tekstem, że "chcą być bardziej wegetariańscy niż wegetarianie", warto przedstawić jasno swoje stanowisko, żeby jednocześnie uciąć dyskusję i dać drugiej stronie do myślenia.

Czyli ja np. na zaczepkę twojego kolegi odpowiedziałabym coś w stylu: Tak, absolutnie jestem zdania, że trzymanie w niewoli i hodowanie, rozmnażanie zwierząt dla przyjemności człowieka jest złe. Obojętnie czy to papugi, chomiki czy psy. Ale może koleżanka adoptowała tę papugę ze schroniska albo uratowała przed śmiercią? Jeśli tak to zupełnie zmienia postać rzeczy, uważam że każdy w miarę swoich możliwości powinien dać dom potrzebującemu zwierzęciu i zapewnić mu w miarę dobre życie w tych nienaturalnych warunkach, w których znalazł(a) się nie ze swojej winy, tylko przez ludzi.

Po prostu nie nazwałabym tego głupawą zaczepką. To jest bardzo słuszne pytanie. Wiem, że może intencją tego gościa nie było dowiedzenie się czegoś i zaspokojenie ciekawości, tylko zwykła złośliwość, ale to nie przeszkadza go wyedukować przy okazji :)

Inny przykład na powyższe: hxxp://my-face-is-on-fire.blogspot.com/2010/10/world-no-vegans.html




wiesz co, ja moze mam spaczone myslenie, ale w wiekszosci sklepow zoologicznych to te zwierzeta sie mecza, bardzo czesto sa chore, niedozywione, warunki sanitarne wolaja o pomste do nieba.
i wtedy jakos, kurcze, chyba lepiej jest kupic takiego zwierzaka, wyleczyc i pozwolic na zycie moze nie na wolnosci, bo by nie przezyl, ale w lepszych warunkach. zeby przestal byc towarem

Lenka - 2010-11-12, 16:50

Ja mam psa, którego przygarnęłam z ulicy. Kota, którego wzięłam ze wsi, bo kociaki ginęły, deptane przez krowy...
A szynszyla, mojego ulubieńca mam ze sklepu. I nie czuję się jakoś gorzej z tym,że go kupiłam. Borys ma dużą klatkę ("wielkości łóżeczka dla dziecka" jak mówi moja siostra), a na niej mniejszą klatkę. Codzienny wybieg, specjalne ziołka dla szynszyli, przysmaki. Nie biorę go na siłę na ręce. Nic mu złego nie robię.Temperaturę w pokoju dostosowałam do jego przystosowań(futro). W lecie chłodzę pokój wiatraczkiem...
Nie czuję się wyrodną właścicielką, gdyby szynszyle chodziły bezdomne po ulicy, też bym je przygarnęła, jak mojego psiaka ;) I tez uważam, że mój Borysek miał niefajnie w sklepie zoologicznym. Czasami mi go szkoda, że siedzi w klatce jak mnie nie ma w domu. A moja siostra się śmieje, że przesadzam, bo on ma u mnie za dobrze. Z tym, że ma za dobrze się nie zgodzę, ale staram się, by był szczęśliwy. I tyle :-D

maga - 2010-11-12, 21:01

Cytat:
lepiej jest kupic takiego zwierzaka, wyleczyc i pozwolic na zycie moze nie na wolnosci, bo by nie przezyl, ale w lepszych warunkach. zeby przestal byc towarem

Ale w ten sposób wpada się w błędne koło, bo popyt przecież generuje podaż :-/
Nie krytykuję, tak mi jedynie do głowy porzyszło...

Alispo - 2010-11-12, 21:55

Szynszyle do adopcji tez sa.

Kupujac w sklepie wlasnie sie to wspiera,ratuje sie byc moze to jedno zwierze,ale sprawia sie ze na to miejsce musi trafic kolejne i tak sie ten chory biznes kręci.Tak wlasnie sie sprawia ze zwierze staje sie towarem.Ono jest towarem wlasnie dzieki kupujacym :-/

bojster - 2010-11-13, 02:35

kitteh napisał/a:
wiesz co, ja moze mam spaczone myslenie, ale w wiekszosci sklepow zoologicznych to te zwierzeta sie mecza, bardzo czesto sa chore, niedozywione, warunki sanitarne wolaja o pomste do nieba.
i wtedy jakos, kurcze, chyba lepiej jest kupic takiego zwierzaka, wyleczyc i pozwolic na zycie moze nie na wolnosci, bo by nie przezyl, ale w lepszych warunkach. zeby przestal byc towarem


Sklepy zoologiczne bazują właśnie m.in. na tym że ludziom szkoda zwierzątek, że "tak się cisną razem w gablotce", "nie mają nawet wody", "mają sam granulat do jedzenia", "tak smutno patrzą z klatki" itp. itd.

Melis - 2010-11-13, 10:58

bojster napisał/a:

Sklepy zoologiczne bazują właśnie m.in. na tym że ludziom szkoda zwierzątek, że "tak się cisną razem w gablotce", "nie mają nawet wody", "mają sam granulat do jedzenia", "tak smutno patrzą z klatki" itp. itd.

dokładnie... dlatego dobrze jest trzymać sumienie na wodzy i nie kupować zwierząt w sklepach zoologicznych, ew. postraszyć zawiadomieniem TOZ-u, kiedy warunki są kiepskie, czyli w większości zoologicznych tak naprawdę. TOZ pewnie zignoruje sprawę, ale może właściciel się przejmie, zwłaszcza jeśli zrobi się awanturę przy klientach. :roll:
swoją drogą, weszłam kiedyś do sklepu po psie ciastka i zobaczyłam coś, czego raczej widzieć nie powinnam - gigantyczne terrarium z wężem i dwoma myszkami. powinni wprowadzić zakaz skarmiania zwierząt przy klientach, nie każdy chce na to patrzeć.

moony - 2010-11-13, 20:37

W jednym z wrocławskich zoologicznych spotkałam się raz (naocznie, może powtarzali akcję) z możliwością adoptowania kociaków z interwencji TOZ-u. Oprócz umowy adopcyjnej trzeba było w tym sklepie zakupić wyprawkę za min. 100 zł.
Alispo - 2010-11-13, 21:39

Nadal tak jest,TOZ ma kąciki adopcyjne w zoologach,tlumaczy to tym,ze ma mnostwo zwierzakow,wiec to takie mniejsze zlo,brakuje domow tymczasowych,ze lepiej tak niz nie pomóc wcale :roll: Cóż,to cos a la "happy meat" raczej...
dżo - 2010-11-18, 22:14

Zapytana o apetyt Tymona odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie nadążam gotować bo on ciągle woła am, am i na obiad potrafi zjeść 6-8 pierogów.
Usłyszałam:
-no tak, z mięskiem najadłby się trzema ....

Alispo - 2010-11-18, 22:24

jakby jadł te 3 to by było,że niejadek ;-)
bojster - 2010-11-18, 23:28

dżo napisał/a:
Zapytana o apetyt Tymona odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie nadążam gotować bo on ciągle woła am, am i na obiad potrafi zjeść 6-8 pierogów.
Usłyszałam:
-no tak, z mięskiem najadłby się trzema ....


A najlepiej byłoby mu dawać takie specjalne pastylki dla kosmonautów, jaka to oszczędność czasu i przestrzeni magazynowej! :roll:

maga - 2010-11-19, 08:54

dżo, mam dokładnie to samo. Nieraz mi nerwy puszczają przez to :evil:
bojster, :lol:

moony - 2010-11-19, 11:38

dżo, a kto to wam tak delikatnie w talerze zagląda? Ludzie to mają problemy...
dżo - 2010-11-19, 15:51

maga napisał/a:
Nieraz mi nerwy puszczają przez to

Uśmiecham się z pobłażaniem, sensu dyskusji nie widzę.
moony napisał/a:
a kto to wam tak delikatnie w talerze zagląda?

moony, byłam odwiedzić moją pracę, wszyscy wiedzą, że Tymon bez mięsa chowany więc dopytują zawsze jak z apetytem, ze zdrowiem. Nie chce byc złośliwa, ale chyba odczuliby satysfakcję gdyby coś było nie tak.

maga - 2010-11-19, 15:59

dżo, mój ojciec co jakiś czas komentuje duży apetyt Ziomka: "Może te jego posiłki sa mało treściwe..." Na pytanie, czy kasza z soczewicą, gotowane warzywa i surówka są małotreściwe odpawiad: "No widocznie dla niego są". Robi to regularnie, więc trzęsie mnie w środku :evil:
Gdyby Ziom był niejadkiem, pewnie problem leżałby również w niejedzeniu mięsa...

moony - 2010-11-19, 16:07

dżo napisał/a:
Nie chce byc złośliwa, ale chyba odczuliby satysfakcję gdyby coś było nie tak.

Też mi się tak wydaje. Ha, a nie mówiłem? Masz za swoje, dziecko ci choruje, popatrz co mu zrobiłaś.
Wiem jak to jest... Jakkolwiek ludzie są fajni i można z nimi pogadać to kiedy przychodzi do jakichkolwiek odstępstw od "ich normalności" robi się nieprzyjemnie...

Wiecie co, cały czas mam w uszach słowa mojego wujka, o którym tu już pisałam. I mojej mamy, która mu przyklaskuje. Czuję taki niesmak i żal do nich...

I strasznie mnie wkurza jak ktoś te swoje teksty kwituje słowami, że to przecież z troski :evil:

kofi - 2010-11-19, 18:19

maga napisał/a:
dżo, mój ojciec co jakiś czas komentuje duży apetyt Ziomka: "Może te jego posiłki sa mało treściwe..." Na pytanie, czy kasza z soczewicą, gotowane warzywa i surówka są małotreściwe odpawiad: "No widocznie dla niego są". Robi to regularnie, więc trzęsie mnie w środku :evil:
Gdyby Ziom był niejadkiem, pewnie problem leżałby również w niejedzeniu mięsa...

Stary numer maga - albo oni przestaną, albo Ty się uodpornisz. 8-)

tcioflove - 2010-11-30, 17:27

Robiliśmy ostatnio zakupy na kolację razem z moim chłopakiem (niewege). kamil nie wiedział co ma sobie kupić więc pyta mnie. zasugerowałam mu serek ze szczypiorkiem bo bardzo lubi ale w końcu stanęło na pasztecie. Nie pamiętam teraz jak to wyszło ale zaczęliśmy mówić co z czego i co w czym jest. i ja mu coś tam mówie że gdyby on wiedział co tam jest to by nie zjadł. i nie chodziło mi w ogóle o mięso tylko ogólnie że nie wiadomo czy jakieś śmieci tam nie wpadną czy coś. i znowu nie pamiętam co on mi powiedział ale ja powiedziałam że w takim pasztecie tez nie wiadomo z czego to. Ze niby drobiowy ale nie wie czy nie z jakichś jąder, płuc czy jelit. To on tez ze ja tez nie wiem co jest w moich kotletach sojowych czy pasztecie sojowym. wiec ja pytam CO takiego tam moze byc. nie umiał mi na to odpowiedziec i co więcej OBRAZIŁ się o poszedł odnieśc ten swój pasztet. do tego mryczał cos że dziękuje bardzo, że mu obrzydziłam a takiego smaka miał na ten pasztet. powiedziałam mu że nie ma o co sie obrazac bo to nie moja wina ze jada takie rzeczy. chodził naburmuszony po tym sklepie jeszcze chyba 15 minut poczym mu przeszlo i w koncu wrocil po ten pasztet...
moony - 2010-11-30, 18:41

tcioflove napisał/a:
czy nie z jakichś jąder, płuc czy jelit.

jasne, że tak! W końcu "mięso mechanicznie oddzielane od kości" to całość niewydrążona wrzucona do maszyny. W wątku o Macu było zdjęcie jak takie cuś wygląda - jak lody truskawkowe :)
Mój mąż znalazł niestety na to sposób - mówi, że w parówkach nie ma mięsa, więc można jeść :->

lilias - 2010-12-05, 11:56

kolejna impreza rodzinna (tym razem w lokalu) na któej zostałam totalnie olana :-/ a J. uważa, że to "wina" mojego sposobu odżywiania się i mam się do tego przyzwyczaić. najbardziej zabolało, że nie przeszkadza mu, tak jak widać i reszcie, że mogę nie mieć co jeść przez cały wieczór- do nocy. kasa na prezent natomiast im nie przeszkadza i nie śmierdzi :evil: złapałam doła, nie było nawet przysłowiowych jajek w majonezie.
Alispo - 2010-12-05, 13:23

lilias-masakra,kompletny brak szacunku,przeciez nie chodzilo ci zapewne o wykwintne dania tylko cokolwiek,to chyba nie wymaga wysilku prawie zadnego :roll:
Lily - 2010-12-05, 15:10

lilias, przykro mi...
lilias - 2010-12-05, 15:24

Ali na wejściu zjadłam ziemniaki z warzywami, bo porcja zamówiona niby specjalnie dla mnie została zrobiona "na rosole" !!!!!. w oddzielnej miseczce była marchewka no to zjadłam ją z ziemniakami, a potem, do późna zostały mi tylko zimne warzywa z tłuszczem pozostałe po obiedzie. koniec, kropka, ani jajka, ani krokieta, ani naleśnika, ani makaronu, ani pierogów z mrożonki. kurczę, przecież to lokal był :-/ nie trzeba się było napracować, a ja byłam głodna. Przykro jak jasny gwint :-(

p.s. wyżaliłam się, dzięki dziewczyny :**

okso - 2010-12-05, 15:28

Alispo napisał/a:
lilias-masakra,kompletny brak szacunku,przeciez nie chodzilo ci zapewne o wykwintne dania tylko cokolwiek,to chyba nie wymaga wysilku prawie zadnego :roll:


szczegolnie ze impreza w lokalu a to juz wysilek zupelnie zerowy wystarczy zamowic jeden zestaw wege.

tcioflove - 2010-12-07, 21:14

zrobiłam ostatnio na kolację ,na którą miał przyjść chłopak, makaron ze szpinakiem , bo jak się okazało on nigdy nie jadł szpinaku :shock: no więc zabrał się za niego i widać było że mu smakuje ale coś mało zjadł a podobno był bardzo głodny po pracy. okazało się że w domu ojciec kazał zjeść mu jeszcze obiad mimo że kamil powiedział że ja też mu już zrobiłam. a na obiad w domu był... makaron z kurczakiem i szynką. jak przypuszczam przyszły teść stwierdził że facet nie może najeść się po całym dniu pracy makaronem ze szpinakiem i musiał wcisnąć mu mięcho.
Katioczka - 2010-12-07, 21:22

tcioflove napisał/a:
w domu ojciec kazał zjeść mu jeszcze obiad

jak to "kazał"?
wcisnął mu przez gardło, podał dożylnie????

priya - 2010-12-07, 21:24

Katioczka napisał/a:
podał dożylnie????
:mryellow: :mryellow:
tcioflove - 2010-12-07, 21:27

zaproponował mu żeby zjadł przed wyjściem bo taki głodny po pracy. no i w sumie nie dziwie sie że zjadl skoro zaczął go zachęcać. ale skoro ojciec wiedział że ja tez czekam z obiadem to mógł odpuscić.

[ Dodano: 2010-12-07, 21:40 ]
i tak wracając do tematu to kolega w pracy pyta coś tam o mięsie ( nie pamiętam o co chodziło) jakie lubie czy cos.
ja: żadne bo nie jem mięsa
on: hahaha! jasne hahaha
ja: no nie
on: jaaaaaaa
ja: .........
on: a nie zjadłabys sobie czasem takiego pysznego shcabowego tłustego?



:->

Katioczka - 2010-12-07, 21:41

zaproponował to nie to samo co kazał ;)
chłopak mógł odmówić, wiedząc, że będzie kolacja u ciebie.
Jak dla mnie foux pas chłopaka, a nie ojca.

tcioflove - 2010-12-07, 21:46

no w zasadzie to tak ale mi tez ciezko byloby odmowic wracajac po calym dniu z budowy. tzn. oczywiscie nie tego kurczaka z szynka tylko ogolnie. a mysle ze ojciec i tak specjalnie mu dal bo on jakos diety bezmiesnej nieakceptuje. sam mowil mi ze on potrafi najesc sie tylko miesem a kiedy moj chlopak chcial zostac wege to mu powiedzieli ze sie pochoruje.
Katioczka - 2010-12-07, 21:50

tcioflove, powiem tyle: jak ktoś chce, to i domu pełnym mięsa będzie wege.
Jak ktoś jest zaproszony na kolację do dziewczyny, to w domu tzw. suchą bułkę przegryza...
btw-ile lat ma twój chłopak-9, 10, 11?

tcioflove - 2010-12-07, 21:59

katioczka, wiem- sama tak mam. moi rodzice jedza prawie tylko mieso. a chlopakowi udało się wytrzymac tydzień po tym jak obejrzelismy film. on w zasadzie tez lubi mięso ale gdy mamy zjeść razem to nawet sam przyrzadza jakies wege dania które je i mu smakują.
tęczówka - 2010-12-08, 14:48

Katioczka napisał/a:
btw-ile lat ma twój chłopak-9, 10, 11?

:mryellow: :mryellow: :mryellow: <3
no to tera ja:
w ramach dnia bez kupowania rozdawalim pod galerią ciasto wegańskie
podchodzę do jakiejś kobity i mówię:"zapraszamy na wegańskie ciasto,niech się pani częstuje" na co ona:"ale ja jestem katoliczką",na co ja :shock: "ale my też" :mrgreen:
pani chyba mi nie uwierzyła bo spojrzała na mnie,na chłopaków ubranych w spódnice i szybko czmychnęła ;-)

Malinetshka - 2010-12-08, 16:23

tęczówka napisał/a:
wegańskie

pewnie zrozumiała "pogańskie" ;)

maryczary - 2010-12-08, 22:17

tęczówka, :mrgreen:
Katioczka - 2010-12-08, 22:23

tęczówka, no cuś pinknego :D
kofi - 2010-12-09, 10:17

Malinetshka napisał/a:
tęczówka napisał/a:
wegańskie

pewnie zrozumiała "pogańskie" ;)

:lol: :lol: :lol:
A co za spódnice mieli chłopaki?

moony - 2010-12-09, 15:36

Pogańskie albo szatańskie :mrgreen:
Capricorn - 2010-12-09, 15:38

zainspirowana tekstami o odkamienianiu świata przy pomocy octu wchodzę do lokalnego sklepiku aby nabyć butelczynę.
Ekspedientka poczuła się w obowiązku skomentować:
- O, już rybki robimy?

taaaaa, jasne......

lilias - 2010-12-09, 21:06

Capri, :mryellow: i co tak całkiem bez riposty? całkiem, całkiem ;) ?
tęczówka - 2010-12-09, 23:42

:mrgreen:
kofi napisał/a:
A co za spódnice mieli chłopaki?

śliczne,różowe <3

Jagula - 2010-12-10, 19:13

Malinetshka napisał/a:
tęczówka napisał/a:
wegańskie

pewnie zrozumiała "pogańskie" ;)
:mryellow:
tęczówka napisał/a:
"ale ja jestem katoliczką",na co ja :shock: "ale my też" :mrgreen:
:mrgreen: ale powód dla którego wam nie uwierzyła już mniej śmieszny a bardziej straszny - bo jak to katolik może być weganinem :shock: :-P

lilias napisał/a:
Capri, :mryellow: i co tak całkiem bez riposty? całkiem, całkiem ;) ?
:mryellow:
Katioczka - 2010-12-11, 00:56

Jagula napisał/a:
bo jak to katolik może być weganinem

wtf???????????????????????????????????

moony - 2010-12-11, 11:28

Aisha napisał/a:
to mnie kiedyś pan na targowisku, podczas kupowania korzenia imbiru, zachęcał, abym dodawała go zawsze do niedzielnego rosołku.. polepsza smak kurczaka i wołowiny :roll:

Zawsze w takich momentach mówię, że nie jem trupów i odchodzę nie czekając na komentarz.

spookyPole - 2010-12-29, 00:51

Czytam Was i czytam i mam wrażenie, że 99% z Was ma nieźle pokręcone rodziny :)
sP

Melis - 2010-12-29, 12:12

ja ostatnio słyszałam: 'nie jesz mięsa? ale zupę na mięsie to dlaczego nie? przecież tam mięsa nie ma' :shock: .
albo od mamy tradycyjnie: 'ale otrułabyś się jakbyś zjadła?' :lol: .

moony - 2010-12-29, 12:32

spookyPole napisał/a:
Czytam Was i czytam i mam wrażenie, że 99% z Was ma nieźle pokręcone rodziny

No, nie każdy ma szczęście i wyrozumiałą, otwartą rodzinę. Tak samo jak wiele z nas myśli stereotypami i hasłami słyszanymi od dzieciństwa, czego ten wątek zdecydowanie dowodzi ;)

Szwagierka zarzuciła mi, że jestem niekulturalna, bo jak jem coś, czego sama nie ugotowałam, to najpierw rozgrzebuję. a.) co za szpieg! b.) nie rozgrzebuję, tylko się upewniam po tym, jak w jej wegetariańskiej sałatce pierwsze co ugryzłam to kurczak

lilias - 2010-12-29, 14:40

moony, to Ty jesteś taki James Bondas w spódnicy ;-) ja również i trudno :-D a szwagierce powiedz, że na zaufanie trzeba zapracować, a ten kurczak w jej sałatce wege za bardzo nie był :-P można zasugerować, że surowej krwi, ani kwasu solnego nie pija to jej w kawie nie serwujesz ]:->
jak dla kogoś za ostro to przepraszam, ale jak może wypowiadać się na temat kultury ktoś, kto sam jej nie posiada? normalnie to by wspomniała dyskretnie co możesz spokojnie konsumować. ja w gościnie u rodziny ostatnio (pierwszy dzień świąt he, he) dostałam sałatkę jarzynową, ogórki kiszone i rzodkiewki, suuuuper ;-)

MayoNika - 2010-12-29, 16:06

skojarzyło mi się z sałatką.
Kiedyś siedziałam w swoim pokoju i słyszę, że mój brat wszedł do kuchni, gdzie matka przygotowywała jedzenie. Ona do niego: Idź, powiedz [mi] żeby przyszła na sałatkę. brat: Ale przecież tu jest szynka! ona: Cicho, może nie zauważy.

lilias - 2010-12-29, 21:08

MayoNika, :lol: :lol: :lol:
sunflower_ren - 2010-12-29, 22:06

Mnie akurat mama nie próbowała oszukiwać, chociaż jest na optymalnej, więc miałaby dużo okazji. Za to kiedyś babcia twierdziła, że w tym czy owym mięsa nie ma.. Ale to już zamierzchłe czasy, teraz gotuję sobie sama, a jak gdzieś jestem to na obiad ziemniaki i surówki xD Kilka razy w roku, więc przeżyję:P
alken87 - 2011-01-02, 10:10

moony napisał/a:
b.) nie rozgrzebuję, tylko się upewniam po tym, jak w jej wegetariańskiej sałatce pierwsze co ugryzłam to kurczak


ja na imprezie sylwestrowej lustrowałam nawet sałatkę owocową w poszukiwaniu kurczaka, zaraz po tym jak dowiedziałam się, że pączki, którymi się opchałam były smażone na smalcu :-P

Lenka - 2011-01-03, 12:07

Ja na Sylwestra byłam u znajomych,którzy zrobili mi wegańskie sajgonki. Były przepyszne ;) Warzywa; marchew, por, pietruszka, cukinia, papryka itp, przyprawy, papier ryżowy.
No i była sałatka owocowa, soki, owoce. Ale i tak pół nocy dyskutowałam ze znajomym "jaki jest sens bycia wege". Podawałam mu wszelkie argumenty, ale jego zdaniem były nieprzekonywujące. Fajny, inteligentny chłopak. Lubię go. Ale rozwalało mnie np. to jak mówiłam, że mięso bez przypraw i dodatków jest nie do zjedzenia. A on na to, że po co sobie utrudniać życie i jesć bez przypraw, z nimi jest smaczniejsze. Albo fakt,ze jesli byloby wiecej wege, ludzie w Afryce nie musieliby głodowac. Odparł, że wielu ludzi straciłoby prace, hodowcy, ludzie, ktorzy rozwozą towar etc. Bo zajmuja sie przemysłem mięsnym.
No i jego głownym argumentem było ŻELAZO. I na nic moje odpowiedzi, że ja weganka nie mam anemii, a moja mama i siostra, jedzące mięso mają... Że żelazo jest też w warzywach,zbożach, orzechach etc.
No i mówił, że się ograniczam i nie mogę sobie pozwolić na spontanicznośc. Bo idąc gdzies muszę sprawdzić skład potrawy,a nie po prostu jem jak inni. I na nic, że mogę jeść dużo rzeczy i wszędzie znajdę coś wegańskiego (owoce, warzywa, soki, ciemną bułkę) albo wezmę ze sobą itp.
A muszę przyznać, że ja już jako dziecko miałam dziwne nawyki. Jestem skazana na weganizm :-P nigdy nie jadłam majonezu, rzadko kiedy śmietanę. Nie jadłam podrobów, sledzi, hamburgerów. Wiele potraw w ogóle nie wyobrażałam sobie, żeby jeść. I jestem przyzwyczajoma do niejedzenia u ludzi :-D
Zabijanie wg tego kolegi - jest normalne. W rzeźni bardziej humanitarne niż kiedyś.
Szczerze mówiąc po rozmowie z nim poczułam, że... strasznie się cieszę, ze jestem weganką. Naprawdę, przypomniałam sobie wszystkie powody i jestem zadowolona z decyzji. W lutym stuknie mi 4 lata wegetarianizmu, a porównanie samopoczucia przed wege i teraz... Nie ma o czym mówic. Teraz mam energię i nie choruję. I nie mam wyrzutów sumienia.
Chcial mnie złapać na haczyk i pytał czy jem miód i noszę wełniane rzeczy. Nie udało się; miodu nie jem, podobnie jak żelatyny, barwników typu koszenila. Nie używam kosmetyków testowanych na zwierzętach, ze zwierzęcymi składnikami itp.
Aha i jeszcze; ryby są jednym z najzdrowszych pokarmów. Tak twierdzi ten chłopak. Mówiłam o omega 3,( oleje zjełczałe czuć jak ryby), że omega są wrażliwe na temperaturę, że w rybach są toksyny, rtęc itp.
Czy macie jeszcze jakieś pomysły, jak dotrzeć do niedowiarka? Ja i tak mam swoje zdanie, ale nie chcę, żeby się cieszył, że "on ma rację, mięso jest niezastapione".

lilias - 2011-01-03, 14:24

Lenka, a nie masz wrażenia, że podoba mu się wasza ognista konwersacja ;-) ?
przerobić Cię nie przerobi, mielonych mu robić nie będziesz bo na wejściu wiadomo, że jesteś wege :-) . a może spróbuj zobaczyć o co mu chodzi i sama nie nawiązuj do rozmowy o żarciu, a o filmie, książce, itp.. Zobaczysz, czy chce Cie podkurzyć (taki podryw, he, he niektórzy mają). ;-)

alken87 - 2011-01-03, 16:41

Lenka, w sumie to i tak odparłaś wszystkie jego argumenty pożal się boże, a co do tej humanitarności to on chyba nie wie jak to wygląda dziś a jak było kiedys, bo akurat w tej materii się wiele zmieniło przez ostatnie kilkadziesiąt lat, na gorsze oczywiście. nie ma absolutnie żadnej możliwości żeby chów przedmysłowy byl humanitarny, nie wiem skąd mu to przyszło do głowy.
nawet jak się ogląda filmy dokumentalne których przesłaniem nie jest respektowanie życia zwierząt a stan współczesnej gospodarki to gołym okiem widać że humanitarnie nie jest. (feed the world, food inc. )
do argumentów etycznych dochodzą jeszcze ekonomiczne i ekologiczne

a koleś chyba po prostu lubi irytować, z gatunku tych co zadają rozbrajające pytania w stylu "skoro bóg nie chciał zebyśmy jedli zwierzęta to dlaczego zrobił je z mięsa?" :roll:

mi o północy życzono "żeby te brokuły smakowały jak kurczak" :shock:
nie wiem czemu coś co smakuje dobrze i wystarczy to tylko podgotować miałoby smakować jak smażona masa papierowa posypana glutaminianem sodu :P

dżo - 2011-01-03, 16:44

alken87 napisał/a:
żeby te brokuły smakowały jak kurczak
:mrgreen:
niezly żart

Lenka - 2011-01-04, 07:46

No właśnie już szykowałam książki o wege, żeby znaleźć co nieco. Zawsze jak z kimś dyskutowałam, miałam więcej racji i wychodziło na moje. Teraz on się uparł, a ja też jestem uparta :-P
A powiedzcie mi, ile żyją Eskimosi? W "Viva wegetarianizm" pisało, że dożywają 40. Ale gdzie indziej pisze, że 70-80 lat. chciałam udowodnić jak to dieta oparta na rybach szkodzi.
Mi też się ta dyskusja podobała, bo słuchało nas 5 osób :-> I choć jedzą mięso i zapewne byli po stronie tego gościa, to jednak coś może w głowach im zostanie ;-) I nie będą już tak chętnie pałaszowali schabowego ]:->

Lily - 2011-01-04, 10:48

Lenka napisał/a:
dieta oparta na rybach szkodzi.
Ale oni jedzą raczej foki niż ryby. Na Wikipedii zresztą piszą, że to tez im szkodzi, bo oceany są pełne zanieczyszczeń.
Cytat:
Część Eskimosów spożywa nadal surowe mięso łowionych fok i wielorybów. W tych warunkach stanowi ono potencjalne zagrożenie życia i zdrowia, gdyż zwierzęta te żyją w coraz bardziej skażonych akwenach, a mięso z nich staje się trucizną.

hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Inuit
Może to jeszcze będzie interesujące hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Grenlandia

Tyle że długość życia nie zależy tylko od jakości pokarmu, ale też jego dostępności i innych warunków (w tym klimatycznych).

alken87 - 2011-01-04, 19:24

co prawda nie o Eskimosach ale o Ewenkach hxxp://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,6105540,Szamanka_od_pijakow.html
jedzenie mięsa a alkoholizm ;)
Cytat:
Nie jest już tajemnicą, że rdzenne narody żyjące na północy mają genetyczne predyspozycje do alkoholizmu. Na to nic nie można poradzić. Od tysięcy lat żyjemy na terenach, gdzie niewiele rośnie, bo takie surowe panują warunki. Odżywialiśmy się tylko mięsem, nabiałem i rybami, więc w procesie ewolucji wykształciła się u nas białkowo-tłuszczowa przemiana materii. Ty, jak wszyscy ludzie rasy indoeuropejskiej, masz białkowo-węglowodanowy typ przemiany materii, bo setki, tysiące lat odżywiacie się głównie pokarmami roślinnymi.


z reszta średnia długość życia nie zależy tylko od pożywienia a raczej od warunków ekonomicznych patrz np. Indie

śliwka - 2011-01-07, 21:33

Przed chwilą rozmawiałam z mamą przez skype i mówię, że upiekłam drożdżówkę i że była baardzo smaczna a mama od razu pyta czy dzieci jadły, więc mówię, że tak (dostały tylko trochę, bo chociaż z brązowym to jednak z cukrem była) a mama na to, że się bardzo cieszy, że chociaż jakieś urozmaicenie, bo normalnie to tylko kasza i kasza ]:-> Rzeczywiście kasz moje dzieci dużo jedzą, bardzo różnych, tym się najbardziej najadają i im smakuje, ale za to z bardzo różnymi dodatkami. Moja mama niektórych kasz nigdy nie jadła, nie mówiąc już o tych dodatkach. Zresztą cóż się dziwić jak mnie głównie słodyczami w dzieciństwie żywiła, do szkoły bez śniadania chodziłam a na drugie śniadanie dostawałam pączki, bo kanapką bym się udusiła, bez popicia herbatą. Na kolacje zawsze jakieś placki, racuchy na słodko, chleb smażony, spalony. Swoje psy też karmi słodyczami a potem te psy chore ciągle. Dlatego raczej nie mogę się spodziewać zrozumienia w kwestii jedzenia ze strony mojej matuś, ale jednak jakoś mi przykro...
moony - 2011-01-08, 12:26

Ja mam chyba traumę po tej akcji z wujkiem i moją mamą wrzucającą swoje trzy grosze - dziś śniła mi się, mówiła władczym tonem, że nie ma naukowych dowodów, że dieta wege jest odpowiednia dla dziecka. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać.
Kwestia matek i córek to złożona sprawa...

śliwka - 2011-01-08, 22:53

I jeszcze coś mi się przypomniało. Moja kuzynka, jak się latem spotkałyśmy usiłowała mi wmówić, że witaminy przyswajalne są jedynie dzięki tłuszczom ZWIERZĘCYM (te, które są rozpuszczalne w tłuszczach). I jeszcze się dziwiła, że ja o niczym takim nie słyszałam, bo przecież można to w internecie przeczytać :shock: i mówi: "No co Ty? Nie uczyłaś się tego w szkole na biologii?" Masakra. Poza tym mówiła, że jej taka jedna pani weteryniarz opowiadała jak to w Anglii mają wprowadzić zakaz stosowania wegetarianizmu u dzieci :shock: I takich rzeczy się od tej pani nasłuchała, że za głowę się brała, ale ja nie wnikałam co to za cuda i dziwy i nie wiem o co chodziło.
maga - 2011-01-09, 09:22

Iw, dawno nie słyszałam takich rewelacji :lol: :lol: :lol:
Tempeh-Starter - 2011-01-09, 09:54

Iw napisał/a:
I jeszcze coś mi się przypomniało. Moja kuzynka, jak się latem spotkałyśmy usiłowała mi wmówić, że witaminy przyswajalne są jedynie dzięki tłuszczom ZWIERZĘCYM (te, które są rozpuszczalne w tłuszczach). I jeszcze się dziwiła, że ja o niczym takim nie słyszałam, bo przecież można to w internecie przeczytać :shock: i mówi: "No co Ty? Nie uczyłaś się tego w szkole na biologii?" Masakra. Poza tym mówiła, że jej taka jedna pani weteryniarz opowiadała jak to w Anglii mają wprowadzić zakaz stosowania wegetarianizmu u dzieci :shock: I takich rzeczy się od tej pani nasłuchała, że za głowę się brała, ale ja nie wnikałam co to za cuda i dziwy i nie wiem o co chodziło.


moja wieloletnia dobra znajoma i osoba na tak zwanym wysokim poziomie (sraty doktoraty, biznes i kultura) która pamiętała że jestem wegetarianinem (i dawno się z tym oswoiła) na wieść o weganizmie pękła na moich oczach
stała się nagle poirytowana i napastliwa ("obiła ci?", "a na co ci to?", "nie masz się czym zająć?")
oraz zaczęła wygadywać głupoty ("mleka też nie??? a co ci mleko przeszkadza, przecież krowy dają je same z siebie gdy tylko dorosną, są takie gatunki no a nie dojone cierpię i mogą zdechnąć, jak to nie prawda, chyba żartujesz to sobie o tym doczytaj!")
no po prostu mnie zatkało
a cała ta akcja tylko z powodu pytania do kelnera czy dyniowa nie jest aby na kostce ani na rosole i prośba żeby w kuchni nie dodali do zupy "kleksa śmietany" jak było to uroczo opisane w karcie...

karusia - 2011-01-09, 22:28

Cytat:
a cała ta akcja tylko z powodu pytania do kelnera czy dyniowa nie jest aby na kostce ani na rosole i prośba żeby w kuchni nie dodali do zupy "kleksa śmietany" jak było to uroczo opisane w karcie...
_________________



Tak się własnie zastanawiam - moja dieta najbardziej męczy osoby, które ze mną nie mieszkają, które mi nie gotują, u których ewentualnie jem coś raz-dwa razy w roku na imieninach.


rozmowa u babci:

Ciotka: [jakaś tam rozmowa kulinarna, o zapiekance z dynią i czymś mięsnym] a dlaczego ty właściwie nie jesz mięsa?
Ja: Bo uważam, że to nieetyczne...
C: (przerywając mi w pół zdania): A co ty tam wiesz, tyle ludzi na świecie cierpi i umiera z głodu, a ty (1) wybrzydzasz, (2) przejmujesz się jakimiś zwierzętami. No a poza tym (3) tyle smacznych rzeczy cię omija.

jasne.

I przypomniało mi się, choć nie do końca wege-rzecz.

Brat - ta zupa jest według pięciu przemian, tak? Poznałem po kolorze. :D

lilias - 2011-01-10, 11:57

Aisha napisał/a:
karusia napisał/a:
Brat - ta zupa jest według pięciu przemian, tak? Poznałem po kolorze. :D

no ba!! ;-)


:lol: :lol: :mryellow:

kofi - 2011-01-10, 14:06

Tempeh-Starter napisał/a:
osoba na tak zwanym wysokim poziomie (sraty doktoraty, biznes i kultura) która pamiętała że jestem wegetarianinem (i dawno się z tym oswoiła) na wieść o weganizmie pękła na moich oczach
stała się nagle poirytowana i napastliwa ("obiła ci?", "a na co ci to?", "nie masz się czym zająć?")
oraz zaczęła wygadywać głupoty ("mleka też nie??? a co ci mleko przeszkadza, przecież krowy dają je same z siebie gdy tylko dorosną, są takie gatunki no a nie dojone cierpię i mogą zdechnąć, jak to nie prawda, chyba żartujesz to sobie o tym doczytaj!"

No, to jest niestety przykre. :-|

Jagula - 2011-01-10, 16:03

karusia napisał/a:
A co ty tam wiesz, tyle ludzi na świecie cierpi i umiera z głodu,
trzeba szanownej cioci uświadamiać ,że to właśnie krowy i świnie są karmione paszą roślinną , która mogłaby posłużyć do wykarmienia głodujących... nie wspominając o wodzie.
kofi napisał/a:
No, to jest niestety przykre. :-|
w tym wypadku żenujące :->
karusia - 2011-01-10, 19:27

Jagula napisał/a:
trzeba szanownej cioci uświadamiać ,że to właśnie krowy i świnie są karmione paszą roślinną , która mogłaby posłużyć do wykarmienia głodujących... nie wspominając o wodzie.


ale ja to wiem, po prostu po raz kolejny nie dała mi dojść do słowa.

Jagula - 2011-01-11, 11:53

karusia napisał/a:
Jagula napisał/a:
trzeba szanownej cioci uświadamiać ,że to właśnie krowy i świnie są karmione paszą roślinną , która mogłaby posłużyć do wykarmienia głodujących... nie wspominając o wodzie.


ale ja to wiem, po prostu po raz kolejny nie dała mi dojść do słowa.
ooo- to szanowna ciocia jest najwyraźniej typem, który trzeba zagadywać jak przełyka kotleta ;-) :mryellow:
slaw_mir - 2011-01-22, 15:48

Przez ponad 10 lat wegetariństwa doszedłem do wniosku, że żadne uświadamianie nic nie da. Nikt nie pyta o to: "dlaczego nie mięso", żeby sie dowiedzieć. Mięsożercy sa odporni na taką wiedzę. Wszelkie dyskusje są bezcelowe, bo z góry wiadomo że nikt nikogo nie przekona, ale warto rozmawiać :-D
Zazwyczaj odpowiadam że mi nie smakuje, żeby sie nie tłumaczyć... :-)

Katioczka - 2011-01-22, 21:29

denerwują mnie zwroty:"to co wy jecie???" albo "na samych warzywach się nie da żyć",
co ewidentnie dowodzi nieznajomości tematu...

rosa - 2011-01-22, 21:31

na pierwsze zwykle odpowiadam: trawę
na drugie: nie
i z bańki

Katioczka - 2011-01-22, 21:35

rosa, zacznę chyba stosować twoją metodę ;)
Lenka - 2011-01-23, 09:28

Ostatnio mój tato mówi:
- Słyszałem, że niedaleko jest ferma kurza i mają jajka bez cholesterolu.
Ja:Aha
T:Co to znaczy, że bez cholesterolu?
Ja: Może puszczają je na wybieg i dają naturalną paszę i mówią, że są bez cholesterolu. Nie wiem sama...
T: a ty byś jadła takie jajka, jakbym ci kupił?
ja : Tato, ale ja nie jem jajek. Jestem weganką ;-)
T:Aha! No tak...
Bo jemu się ciagle wydaje, że jakby mi kupił eko mięsko albo jajka, że niby jakby były zdrowe to ja powiem pal licho, ze to martwe zwierzę, dawaj na talerz :->
Ale nie było jakiejś sttrasznej dyskusji. Rozśmieszyło mnie tylko to "aha" na wiadomosć, ze jestem weganką(a jestem już nią ponad 2,5 roku).
:lol:

koko - 2011-01-23, 10:32

euridice, a nie jest? No wiesz, z wegetarianizmu się wyrasta jak z plakatów na ścianach i punk rocka. Straszne to, nie? U mnie w pracy jakoś tak z góry założono, że w ciąży na pewno jem mięso, bo ciąży powinno rzucić się wszystkie niezdrowe rzeczy: alkohol, papierosy i wegetarianizm.
Lily - 2011-01-23, 10:48

Cytat:
No wiesz, z wegetarianizmu się wyrasta jak z plakatów na ścianach i punk rocka. Straszne to, nie?
Co ciekawe, to nie tylko oczekiwanie innych, ale też często fakt - potem ludzie podchodzą do tego jak do swojej dziecinnej fanaberii... Szkoda, że z innymi ideałami też się często dzieje podobnie...
priya - 2011-01-23, 10:58

Gdy byłam w pierwszej ciąży jedna z ciotek dziwiła się niezmiernie, że nawet w TYM stanie nie wzbogaciłam swojej diety CHOCIAŻ o ryby ;-) Potem dotarło do nich (wuj też brał udział w rozmowie), że dziecko również będzie wege i przekonywali mnie, że niedobory do jakich to u niego doprowadzi będzie widać dopiero w późniejszym wieku (jakiś niedorozwój mózgu czy cuś) :lol: :lol: :lol:
madam - 2011-01-23, 11:15

Do mnie, jak byłam w ciąży wpadła sąsiadka ze świetną nowiną, że ona właśnie wątróbkę smaży :-/ i że mi przyniesie trochę, bo to żelazo przecie, a ja w ciąży - to powinnam już przestać egoistycznie myśleć o sobie.
Gdyż odpowiedzialna jestem za maleństwo.
Oraz jak się urodzi chore, to sobie tego nie wybaczę.

Później jeszcze próbowała standardowo z drobiem (bo "ależ to nie mięso")

Taż sama Pani sąsiadka razu pewnego stanęła u mojego progu z martwą kaczką w ręku, bo ona nie ma już miejsca w zamrażarce...i czy ja mam...i czy mogłabym...

priya - 2011-01-23, 11:23

madam, :shock: :shock:
moony - 2011-01-23, 11:25

madam :shock: z tą kaczką. Co jej powiedziałaś?
Mam już niestety dwa przypadki w rodzinie potwierdzające fakt, ze wegetarianizm jest fanaberią młodości. Z drugiej strony mam dookoła siebie osoby, które widzą i wiedzą, że jestem zdrowa, dziecko rozwija się dobrze i że moja wiedza (dzięki ci, WD!) przyczyni się do tego, że zostanie wykarmione bez mięsa i będzie żyło.

OT: Dziś śniło mi się, że zapisywałam dziecko do przedszkola i nagle wpadł jakiś facet i wrzasnął: "a chociaż ryby tu dzieciom dajecie?!". Dyrektorka kiwnęła głową, ale wiedziałam, że tylko na odczepnego. Generalnie chodziło o to, że większość przedszkoli w Polsce przeszła na system wege i nie wszystkim się to podobało :mryellow:

Arielka.v - 2011-01-23, 11:31

Aisha napisał/a:
taa.. moja babcia kiedyś chciała mi wcisnąć kurczaka, bo w supermarkecie było napisane na ulotce przyklejonej na tej martwej kurze "kurczak wegetarianin" :oops:


:mryellow: :mryellow: :mryellow:


koko napisał/a:
No wiesz, z wegetarianizmu się wyrasta jak z plakatów na ścianach i punk rocka.


A ja Wam powiem, że wcale się nie dziwię iż ludzie tak myślą. Faktycznie dla pewnej częście osób wegetarianizm to jednak fanaberia, sposób na schudniecie czy forma młodzieńczego buntu.
Nie dalej jak wczoraj czytałam na pewnym kobiecym forum wypowiedzi "wegetarianek", z których chociażby jedna pisze że jak zajdzie w ciążę bo przecież dziecko potrzebuje tych wszystkich składników odżywczych, ale nie wie jakich bo nie wgłębiała się w temat :roll:
Są tam i rozsądne wegetarianki, ale jednak niektóre to masakra. :evil:
No i niestety takie osoby mają wpływ na to co myśli się o WEGETARIANACH.

slaw_mir - 2011-01-23, 14:02

Czasami, nie do końca uświadomione osoby rezygnują z wegetariaństwa po tzw "okresie buntu", choć ja sam już po "okresie buntu" zrezygnowałem z miesa :-D
a z innej beczki:
Rozmawiałem z nowo poznanym kolegą, w trakcie której się okazało że obaj jesteśmy wegetariańcami, on zapytał retorycznie: "to ty też jesteś z tej sekty.." :mryellow:

moony - 2011-01-23, 14:07

Arielka.v napisał/a:
No i niestety takie osoby mają wpływ na to co myśli się o WEGETARIANACH.
A niestety większość for internetowych nie pomaga w zmianie tej kwestii...
rosa - 2011-01-23, 14:14

moi koledzy ze studiów z wegetarianizmu wyrośli, ale z punk rocka nie do końca, coś w tym jest
ja się jeszcze jakos trzymam

zou - 2011-01-23, 15:38

"będzie lepiej" :-) teraz przecie to pokolenie dorosłym jest i wielu z wegusów właśnie jeszcze niedawno było zbuntowanymi nastolatkami a teraz jest rodzicami wegedzieciaków. Potem będę wegedziadkami :mrgreen: , a to już jakiś autorytet ;)
koko - 2011-01-23, 15:43

I założą forum wegedziadek.pl ;-)
AZ - 2011-01-23, 16:09

Aisha napisał/a:
w supermarkecie było napisane na ulotce przyklejonej na tej martwej kurze "kurczak wegetarianin" :oops:
o litości :shock: :shock:
:lol:

bojster - 2011-01-23, 18:10

AZ napisał/a:
Aisha napisał/a:
w supermarkecie było napisane na ulotce przyklejonej na tej martwej kurze "kurczak wegetarianin" :oops:
o litości :shock: :shock:
:lol:


hxxp://www.konspol.com.pl/index.php?mu=produ&tx=produkt&ro=B

moony - 2011-01-23, 18:41

Być nie może... Świat stanął na głowie... Dla kogo są te cuda przeznaczone?
Lily - 2011-01-23, 18:50

moony napisał/a:
Dla kogo są te cuda przeznaczone?
dla tych, którzy nie chcą jeść kuraków karmionych mączką rybną
AZ - 2011-01-23, 19:00

myślałam, ze to żart :shock: :shock: :shock: :shock: :shock:
moony - 2011-01-23, 19:02

Ło jeżu! Teraz czaję o co chodzi...
edysqa - 2011-01-23, 19:58

Właśnie na kuchni.tv jest program "Bitwa na noże i widelce", biorą udział: Trymbulak, Słoma, Mrozowska-Szaciłło i Piróg.
Ucieszyłam się jak to zobaczyłam, bo fajnie jak programy promują w jakiś sposób wegetarianizm.
Niestety prowadzacy zaczął program od nieprawdziwej informacji że hitler też był wege :(

Skoro ludzie słuchają takich bzdur to nic dziwnego że później głupoty mówią na temat wegetarianizmu :-(

madam - 2011-01-24, 00:03

koko napisał/a:
z wegetarianizmu się wyrasta jak z (...) punk rocka.


Ależ ze mnie dzieciak w takim razie. :-)

Aisha napisał/a:
ja bym na to : zaraz zaraz Kochanieńka, zaraz jakąś trumienkę sklecę, chwilunia i kaczusię pobożnie pogrzebiem.. :-?


No, żesz! Jam taka lotna w myśli nie była. I moony, niestety wpuściłam obie i kaczkę i sąsiadkę :oops: (asertywność poza skalą, wiem, wiem. Pracuję nad tym)
Pani szanowna wrzuciła tę drugą do mojej pustej zamrażalki. A ja zła na siebie jak osa cierpiałam za miliony.Poproszona o przysługę nie potrafiłam odmówić. Cierpiałam. Cierpiałam i cierpiałam, aż przyszedł na kawę przyjaciel mój (też wege) i na to wszystko powiedział tonem wymownym No jak to i TY teraz masz Trupa w domu?
Następnego dnia trupa już nie było.

[ Dodano: 2011-01-24, 00:08 ]
Jak na spowiedzi wyśpiewałam no nie? Ale tak było :-|

Yzma - 2011-01-24, 08:34

koko napisał/a:
z wegetarianizmu się wyrasta jak z (...) punk rocka.


ja nie wyrosłam ^^

Yzma - 2011-01-24, 08:49

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

nie dość że nie wyrosłam z punk rocka to bezczelnie przeżywam bunt dwudziestokilkulatki i rzucam mięcho - spłonę w piekle ]:->

madam - 2011-01-24, 09:57

Aisha, ja też mogę się na rozgrzeszenie załapać? tak rzutem na taśmę :lol: , wiesz...
bronka - 2011-01-24, 11:23

madam, wymiękłam z opowieści o kaczce :lol: Dobrze, że nie znam/ nie lubię się z sąsiadami :-P Jak by ktoś z kaczką u progu stanął to bym pewnie zemdlała 8-)
madam - 2011-01-24, 12:55

bronka, Oj, dobrze. ;-)
Ta moja sąsiadka już sobie odpuściła. Popracowałam nad relacjami i skumała, że kiepska ze mnie kumpelka...Ale parę dobrych wejść jeszcze miała :lol:

O takie mi się przypomniało. (nie wege, ale to też w temacie?)

Ledwo się wprowadziliśmy.W mieszkaniu chaos. Puka. Ktoś. Do drzwi. Otwieram.
-Bry, mam na imię A., wczoraj miałam imieniny.
- :shock:
-No, my tutaj mamy taki zwyczaj...(wchodzi Pani A. taranem i ładuje się do dużego pokoju)...że sobie wzajemnie coś pożyczamy, jak np. jakaś uroczystość rodzinna i komuś zabraknie krzeseł...(rozgląda się)...ale widzę, że Wy to nie bardzo macie co pożyczyć?
-ekhm, khm, hm.
-Bo ci, co się wyprowadzili, mieli takie ładne, stylowe krzesła. Sześć mieli.

bronka - 2011-01-24, 13:40

madam napisał/a:
Bo ci, co się wyprowadzili, mieli takie ładne, stylowe krzesła. Sześć mieli.

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: ale czad :lol: :lol: :lol: :lol:
U nas jak ktoś obcy przyjdzie ( listonosza przywieje np) to psiaka za pysk trzymam, że niby taki groźny i nikt nie chce wejść :-P :lol:

Capricorn - 2011-01-24, 13:50

madam napisał/a:

Ledwo się wprowadziliśmy.W mieszkaniu chaos. Puka. Ktoś. Do drzwi. Otwieram.
-Bry, mam na imię A., wczoraj miałam imieniny.
- :shock:
-No, my tutaj mamy taki zwyczaj...(wchodzi Pani A. taranem i ładuje się do dużego pokoju)...że sobie wzajemnie coś pożyczamy, jak np. jakaś uroczystość rodzinna i komuś zabraknie krzeseł...(rozgląda się)...ale widzę, że Wy to nie bardzo macie co pożyczyć?
-ekhm, khm, hm.
-Bo ci, co się wyprowadzili, mieli takie ładne, stylowe krzesła. Sześć mieli.


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

no ten post przekonał mnie, żeby się jeszcze z wd nie wypisywać :) czad :)

madam - 2011-01-24, 15:14

Aisha, ufffffffff dzięki :-)
bronka, ja kotkę mam, na dodatek księżniczka z niej, i ani groźna, ani nie szczeka.
Capricorn, :lol: :lol: :lol:

Dobrze, jadę w Bory, na parę dni, urlopik mały. Za chwilę.
Zostawić klucze sąsiadce? Jak myślicie? :mryellow:

bronka - 2011-01-24, 15:19

madam napisał/a:
bronka, ja kotkę mam, na dodatek księżniczka z niej, i ani groźna, ani nie szczeka.

moja psinka się kotów nawet boi, ale ma image :-P
madam napisał/a:
Dobrze, jadę w Bory, na parę dni, urlopik mały. Za chwilę.
Zostawić klucze sąsiadce? Jak myślicie? :mryellow:

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

AZ - 2011-01-24, 19:23

pozostaje tylko pozazdrościć takiej sąsiadki :lol:

edysqa napisał/a:
Niestety prowadzacy zaczął program od nieprawdziwej informacji że hitler też był wege :(
był czy nie był, jeden kij, ale jak to się ma do treści programu? :roll:

Aisha napisał/a:
a przecież rzekomo z "chłopem mieszkam".. :-D ten chłop, dodam, miał mi wybić z głowy fanaberie i wydziwianie :-)
wiele razy słyszałam, że jak jestem sama, młoda to mogę sobie wydziwiać i nie jeść mięsa, ale jak już będę mieć chłopa i dziecko to nie będzie mi się chciało wymyślać dwóch obiadów :-) a ja co - wyrodne dziecię - chłop wegetarianin!! :roll: to zamurowało całą moją rodzinę ]:->
mój niewege, tez miał mi to fiubździu wybić z głowy, a wyszło na to, że jego mięchowanie zostało ograniczone o jakieś 90% 8-)



większość tekstów tutaj czytam tak jakbym o sobie czytała, te same bzdury widać wszystkim wciskają. ludzie są śmieszni :mryellow:

slaw_mir - 2011-01-26, 13:43

Gdzieś czytałem, że Hitler mięsa nie jadł ale dlatego, że miał kłopoty z żołądkiem a jego ulubionymi potrawami to były torty i ciasta. Więc do wege daleko.

Matka mojej narzeczonej od dłuższego czasu nie jadła mięsa, biorąc trochę z nas przykład. Pewnego razu naszło ją na kurczaka, ale po kilku kęsach stwierdziła, że jej zaszkodził i że to jest obrzydliwe. Z pretensją w głosie powiedziała: "co wyście ze mną zrobili?!" :-D
Mamy małą zasługę bo bardzo ograniczyła mięso, wieprzowiny i wołowiny wogule nie rusza. Co jakiś czas próbuje zjeść drób i kończy się to sensacjami z żołądka w rózne strony.
Organizm sie broni :-)

tora - 2011-02-16, 09:39

Moja przysza teściowa ostatnio dała mi bigos z mięsną wkładką. Powiedziała: No co, wygrzebiesz sobie.
lilias - 2011-02-16, 09:53

trzeba powiedzieć krótko, ale głośno, żeby reszta usłyszała, czy przyjemnie jej, że nie możesz jej ufać i u niej w domu patrzysz przy stole jak jedzą inni. pewno się zryczy, albo palpitacji dostanie, ale widac musisz sobie u niej szacunek odpowiednio "wypracować".

no dobra, może za ostro napisałam. pogadaj ze swoim, że jak jego mama nie zmieni podejścia to będzie chodził tam sam i zacznij bojkot.

a tak w ogóle można dać odczuć brak zaufania i chodzić ze swoim jedzeniem, najbezpieczniej. Super wrażenie na dużej imprezie rodzinnej, przy stole ciotki, wujki, kuzynki, a ty srruuu na talerzyk nakładasz z pojemniczka. teściowa doczeka się ciekawych pytań. Moja teściowa namawia mnie do jedzenia mięsa, ale jak wie że przyjdziemy jeść to robi kotlety sojowe specjalnie dla mnie, a ma kobieta już ze 74 lata. gorzej z innymi członkami rodziny, więc witaj w gronie rodzin mieszanych :) )

Lily - 2011-02-16, 12:00

lilias napisał/a:
trzeba powiedzieć krótko, ale głośno, żeby reszta usłyszała, czy przyjemnie jej, że nie możesz jej ufać i u niej w domu patrzysz przy stole jak jedzą inni. pewno się zryczy, albo palpitacji dostanie, ale widac musisz sobie u niej szacunek odpowiednio "wypracować".
Ale tora to chyba mieszka z teściową, prawda? Taka sytuacja jest chyba podwójnie trudna...
tora - 2011-02-16, 12:27

Lily, mieszkamy sami, we dwójkę, widzimy się raz w miesiącu, więc nie jest źle. To typ o silnym charakterze, a ja, przyznaję, bardzo nie lubię podgrzewać konfliktów, więc najczęściej nie ripostuję. Ogólnie nie jest złośliwa, tylko czasem za mocno się wtrąca w nie swoje sprawy - ale to nie jest przecież odosobniony przypadek:)

Lilias, ja jestem w mniejszości-mniejszości, sama, jeśli chodzi o wege, więc ze wszystkich stron mi dokładają. Ale ja dopiero zaczynam, więc może z czasem sytuacja się unormuje.

lilias - 2011-02-16, 12:27

no to tylko szukać lokalu na wynajem. inaczej żegnaj wolny wyborze i wolna wolo. niestety nie każdy rodzic jest tolerancyjny, a lepiej, żeby młodzi mieli równe szanse w tym związku. jego rodzina plus on kontra ona to bardzo nierówne szanse. po co się męczyć i płakać. jeżeli jest chociaż cień możliwości to zawczasu uciekać i można się docierać. jego mamusia pokazała gdzie ma torę i jej sposób odżywiania. przykre, ale odruch obronny powinien coś podpowiedzieć.
tora - 2011-02-16, 12:46

Lilias, źle mnie zrozumiałaś: mieszkam z moją połową, teściowie są daleko od nas, podobnie jak moi rodzice. Wizyty u rodziny raz w miesiącu.

Mama mojej połowy to typ nierefornowalny - potrafi bez mojej zgody posprzątać całe nasze mieszkanie podczas mojej nieobezności, "bo nie będzie w brudzie siedzieć" i "u córki też tak robi"- mimo iż wg nas jest czysto. Oj, wtedy nie wytrzymałam, było ostro, aż się popłakała. Akcja z bigosem była kilka dni później. A teraz jak spokojniej.

lilias - 2011-02-16, 14:20

tora, kamień z serca normalnie, ufffff :-) no to super. a tak nawiasem może zaproponuj jej mycie okien przy następnych odwiedzinach ;-) :mryellow:
gemi - 2011-02-16, 16:14

moja teściowa (podczas naszych sielankowych rozmów o wszystkim):
- wielu lekarzy twierdzi, że dieta wegetariańska jest niepełnowartościowa
- no a jakie jest mamo Twoje zdanie na ten temat?
- ja im wierzę.
- dobra, a co z faktem, że ja jestem już trochę wege, cieszę się wspaniałym zdrowiem a patrząc w moje wyniki, to nawet w ciąży nie mam żadnych niedoborów?
- ale Ty to co innego. Bo ty o tą dietę dbasz. Dolewasz sobie olejów, gotujesz zdrowe i pyszne jedzenie, więc dlatego nie masz takich problemów.

Przyznaję, że rozwaliła mnie tym stwierdzeniem zupełnie :-D

Arielka.v - 2011-02-16, 19:12

tora napisał/a:
Moja przysza teściowa ostatnio dała mi bigos z mięsną wkładką. Powiedziała: No co, wygrzebiesz sobie.


To norma. Chyba większość użytkowników forum spotkała się z czymś takim.

gemi napisał/a:
- ale Ty to co innego. Bo ty o tą dietę dbasz. Dolewasz sobie olejów, gotujesz zdrowe i pyszne jedzenie, więc dlatego nie masz takich problemów.


skoro lekarze mówią, że dieta wege jest niepełnowartościowa, ale tak jak Twoja teściowa odnoszą się TYLKO do osób, które o dietę nie dbają (czyli ludzi, którzy przestali jeść mięso i dzień w dzień jedzą białe bułki z serem, pasztetem sojowym, gotowe kotlety sojowe i wegetariańskie fast foody ) to ja się z tymi lekarzami również zgadzam.
Jednak w przypadku ludzi odżywiających się świadomie powyższe zdanie lekarzy nie ma tutaj zastosowania.

Lily - 2011-02-16, 19:16

Arielka.v napisał/a:
(czyli ludzi, którzy przestali jeść mięso i dzień w dzień jedzą białe bułki z serem, pasztetem sojowym, gotowe kotlety sojowe i wegetariańskie fast foody
To ciekawe, co jedli przed porzuceniem mięsa i czy wtedy ich dieta była zdrowsza ;)
Arielka.v - 2011-02-16, 19:29

Lily napisał/a:

To ciekawe, co jedli przed porzuceniem mięsa i czy wtedy ich dieta była zdrowsza ;)


pewnie to samo, tylko zamiast sojowego był schabowy a fast foody były mięsne.
Już nie raz czy dwa spotkałam się z takimi osobami, które zostały wege właśnie w taki sposób, czyli ze swojej diety (ubogiej strasznie) wyrzuciły mięso. Jedzą to co napisałam powyżej i dziwią się, że mają słabe wyniki. Potem znowu zaczynają jeść mięso bo lekarz im kazał, bo badania wyszły kiepsko, bo anemia, itp.
Jak do tego jadłospisu dołączą mięso to lepiej nie będzie, wiadomo :roll:

A wracając jeszcze do jadłospisu niektórych wegetarian to jakie można mieć wyniki badańjeśli dzienny jadłospis składa się powiedzmy z:
1) płatków kukurydzianych na mleku na śniadanie, spaghetti na obiad, kolacji brak (bo się odchudza)
albo
2) naleśnik na sniadanie, zupa obiad, kolacji znowu brak.
To są autentyczne jadłospisy byłej wegetarianki. :-/
W nich nawet to mięso, które już teraz zajada nie pomoże :roll:

Lily - 2011-02-16, 19:32

Arielka.v napisał/a:
Już nie raz czy dwa spotkałam się z takimi osobami, które zostały wege właśnie w taki sposób, czyli ze swojej diety (ubogiej strasznie) wyrzuciły mięso
Oj, sama taka byłam, zresztą rzuciłam mięso na studiach, a dieta jaka jest wtedy, każdy widzi ;) Kasy było mało, więc ryż z jogurtem, kasza gryczana z masłem itp. Dopiero jakieś 5 lat temu zaczęłam bardziej dbać o dietę, mając więcej kasy i warunki ku temu.
Pączuś - 2011-02-25, 13:20

Ja na początku słyszałam: "Nawet Pan Jezus jadł ryby, więc ty tez powinnaś". I ze wstydem się przyznaję, że na początku jadłam, potem sama stwierdziłam, ze to hipokryzja i ryby zostawiłam, teraz prawie rok jem wegańsko ;)
Żorżeta - 2011-02-28, 09:39

Chciałam przytoczyć fajną rozmowę, którą odbyłam z koleżanką, która myśli, że jest wege a mną (wtedy jeszcze nie wege). Idziemy sobie ulicą, ja do niej:
Ja: Dlaczego nie jesz mięsa?
K: bo szkoda mi zwierzątek
Ja: ale ryby to też zwierzęta
K: (poirytowana) No coś przecież jeść muszę !

Z ostatnich dni. Wizyta u rodziny mojego chłopaka. Pani domu pyta mnie.
PD: dlaczego nie jesz mięsa?
Ja: bo nie widzę różnicy między kurą i psem i dopóki tej różnicy nie zobaczę to nie będę jeść.
PD: Ja widzę taką różnicę - z kurą na spacer nie wyjdę.

Dzisiejszy poranek, budzę się, śniło mi się, że miałam kurnik z gęsiami i je przytulałam. Mówię do swojego chłopaka.
Ja: Śniło mi się, że mieliśmy kurnik z gęsiami.
On: I co jedliśmy je potem?
Ja: nie, tulilismy.
On: Ale one są po to żeby je jeść.

Zupełnie nie wiem jak tłumaczyć, że jesli się tak uważa to można równie dobrze kota zjeść...nie chcę być nachalna w swoich przekonaniach żeby nikogo nie odstraszyć (a przedobrzyć łatwo można).

Dostałam od mamy fajną radę jak radzić sobie z rodzicami mojego chłopaka, którza na pewno będą sobie ze mnie kpiny urządzać, że ja królik i takie tam. Mówi, żebym na gadkę typu: "ty to już go na królika przerobiłaś" albo "Biedny M. on to już całkiem pewnie mięsa nie je" odpowiadać: "Specjalnie go głodzę, żeby mu mięso w rodzinnym domu smakowało". Myślę, że nie ma co dyskutować z kimś kto nie jest ciekawy przyczyn, tylko ma założenie postawione przed rozmową i chce tylko sobie pokpić. Jakie pytanie - taka i odpowiedź:P

No i jeszcze chciałam wam coś powiedzieć o tym nieśmiertelnym: "To co ty jesz?". Sama kiedyś zadawałam takie pytanie weg**nom, ale nie ze złośliwości, chciałam się po prostu dowiedzieć co ciekawego można upichcić i jak różnie jedzą inni ludzie. Chciałam wprowadzić więcej warzyw do diety, ale nie bardzo wiedziaam jak...więc pytałam: "a co ty właściwie jesz?" Warto się czasem pochwalić jakimiś super potrawami, a nuż nasz wszystkożerca się pokusi na próbę i częściej sięgnie po warzywa zamiast kotleta. Jak ktoś mi zadaje takie pytanie to opowiadam o naleśnikach zapiekanych pod beszameem, lasagne ze szpinakiem albo pizzy zakręcanej :) ) Zresztą co wam tu będę pisać - sami wiecie ile jest możliwości :)

[ Dodano: 2011-02-28, 09:39 ]
Chciałam przytoczyć fajną rozmowę, którą odbyłam z koleżanką, która myśli, że jest wege a mną (wtedy jeszcze nie wege). Idziemy sobie ulicą, ja do niej:
Ja: Dlaczego nie jesz mięsa?
K: bo szkoda mi zwierzątek
Ja: ale ryby to też zwierzęta
K: (poirytowana) No coś przecież jeść muszę !

Z ostatnich dni. Wizyta u rodziny mojego chłopaka. Pani domu pyta mnie.
PD: dlaczego nie jesz mięsa?
Ja: bo nie widzę różnicy między kurą i psem i dopóki tej różnicy nie zobaczę to nie będę jeść.
PD: Ja widzę taką różnicę - z kurą na spacer nie wyjdę.

Dzisiejszy poranek, budzę się, śniło mi się, że miałam kurnik z gęsiami i je przytulałam. Mówię do swojego chłopaka.
Ja: Śniło mi się, że mieliśmy kurnik z gęsiami.
On: I co jedliśmy je potem?
Ja: nie, tulilismy.
On: Ale one są po to żeby je jeść.

Zupełnie nie wiem jak tłumaczyć, że jesli się tak uważa to można równie dobrze kota zjeść...nie chcę być nachalna w swoich przekonaniach żeby nikogo nie odstraszyć (a przedobrzyć łatwo można).

Dostałam od mamy fajną radę jak radzić sobie z rodzicami mojego chłopaka, którza na pewno będą sobie ze mnie kpiny urządzać, że ja królik i takie tam. Mówi, żebym na gadkę typu: "ty to już go na królika przerobiłaś" albo "Biedny M. on to już całkiem pewnie mięsa nie je" odpowiadać: "Specjalnie go głodzę, żeby mu mięso w rodzinnym domu smakowało". Myślę, że nie ma co dyskutować z kimś kto nie jest ciekawy przyczyn, tylko ma założenie postawione przed rozmową i chce tylko sobie pokpić. Jakie pytanie - taka i odpowiedź:P

No i jeszcze chciałam wam coś powiedzieć o tym nieśmiertelnym: "To co ty jesz?". Sama kiedyś zadawałam takie pytanie weg**nom, ale nie ze złośliwości, chciałam się po prostu dowiedzieć co ciekawego można upichcić i jak różnie jedzą inni ludzie. Chciałam wprowadzić więcej warzyw do diety, ale nie bardzo wiedziaam jak...więc pytałam: "a co ty właściwie jesz?" Warto się czasem pochwalić jakimiś super potrawami, a nuż nasz wszystkożerca się pokusi na próbę i częściej sięgnie po warzywa zamiast kotleta. Jak ktoś mi zadaje takie pytanie to opowiadam o naleśnikach zapiekanych pod beszameem, lasagne ze szpinakiem albo pizzy zakręcanej :) ) Zresztą co wam tu będę pisać - sami wiecie ile jest możliwości :)

Katioczka - 2011-02-28, 19:51

Pączuś napisał/a:
"Nawet Pan Jezus jadł ryby,

nie znalazłam nigdzie, że Jezus jadł ryby, chyba tylko je dzielił...
może źle szukałam, nie wiem :P

adriane - 2011-02-28, 20:09

Słyszałam kiedyś, że te ryby Jezusa, to tylko kwestia tłumaczenia, że to o jakąś roślinę chodziło o nazwie zbliżonej do ryby . Chyba u Korabiewicza czytałam dawno temu. Ale jak było na prawdę..
Pączuś - 2011-02-28, 21:02

Katioczka napisał/a:
Pączuś napisał/a:
"Nawet Pan Jezus jadł ryby,

nie znalazłam nigdzie, że Jezus jadł ryby, chyba tylko je dzielił...
może źle szukałam, nie wiem :P


wg mojej mamy jadł ;)

Katioczka - 2011-02-28, 21:12

Pączuś napisał/a:
wg mojej mamy jadł

a wiadomo, że mama ma zawsze rację ;)

Pączuś - 2011-02-28, 21:21

Katioczka napisał/a:
Pączuś napisał/a:
wg mojej mamy jadł

a wiadomo, że mama ma zawsze rację ;)


Jestem pewna, że moja mama by się z Tobą zgodziła ;)

AZ - 2011-03-02, 14:11

assasello87 napisał/a:
po 2. kiedy bede dorosła? mam 22 lata mieszkam od 4 lat sama, sama sie utrzymuje. to nie jest doroslosc?!
sory, że takie starocie odgrzebuje, ale kiedyś wymyśliłam, że dorosłym się jest wtedy kiedy można zjeść całe ciasto przed obiadem i nikt ci z tego powody nie marudzi :mrgreen:
mimish - 2011-03-02, 14:30

AZ, haha cos w tym jest.
Żaneta - 2011-03-07, 21:16

ja z problemem, nie znalazłam lepszego miejsca (tj. znalazłam, ale ostatni post był tam sprzed trzech lat, stwierdziłam, że lepiej uderzyć w bardziej popularny wątek.
mam problem z rodzicami. Przeleciał trzeci rok mojego wegetarianizmu i postanowiłam, że to najwyższy czas, by przemianować się na wegana, nie chcę przyczyniać się do jakiejkolwiek krzywdzącej maszynerii, jesli nie muszę. Stwarzam dobre pozory - na tyle dobre, że rodzice nie wiedzą, że stałam sie weganką, ale... Dzisiaj miesięczne pasmo sukcesów zostało przerwane. Mianowicie, zmuszono mnie do zjedzenia połowy jajka. Pwiedziałam, że nie chcę, nie lubię, jadłam juz kolację itd... ale musiałam, mój tata przyjął zasadę "albo zjesz to pół jajka, albo będziesz jeść mięso". Cóż, poddałam się... i po chwili pobiegłam do wc, żeby, powiedzmy, zwrócic. Na dłuższa metę nie wydaje mi się to jednak dobrym pomysłem - bo 1. to niezdrowo, po 2. tyle ludzi nie ma co jeśc, a ja będę jajko zwracać? Moje osiemnaste urodziny przypadają dopiero w listopadzie, a nie wydaje mi się, żeby jakkolwiek zmieniły moje położenie. Pomocy :l

Krokodyl - 2011-03-07, 23:16

Nie popadaj w skrajność. To, że zwymiotujesz do kibla nikomu w niczym nie pomoże. Ani tym zwierzątkom, o które Ci chodzi.
Katioczka - 2011-03-07, 23:34

Żaneta napisał/a:
"albo zjesz to pół jajka, albo będziesz jeść mięso"

daremne to...naprawdę daremne
a nie lepiej poinformować rodziców, że jesteś weganką?

filoo - 2011-03-08, 09:48

Nie zawsze wystarczy informacja. Ja poinformowałam moją mamę dwa lata temu, że nie będę uczęszczać do kościoła. Do tej pory jak wpadam na święta to idę z mamą na mszę, ot dla świętego spokoju, pośpiewam kolędy, pogadam z rodzinką, nie przeżywam tego, a moja mama jest szczęśliwa i święta mijają w miłej atmosferze. Chociaż mój chłopak mówi, że jestem niesamowitą hipokrytką, a dla mnie msza to po prostu rodzinna tradycja.
AZ - 2011-03-08, 10:32

Żaneta napisał/a:
Mianowicie, zmuszono mnie do zjedzenia połowy jajka. Pwiedziałam, że nie chcę, nie lubię, jadłam juz kolację itd... ale musiałam, mój tata przyjął zasadę "albo zjesz to pół jajka, albo będziesz jeść mięso". Cóż, poddałam się... i po chwili pobiegłam do wc, żeby, powiedzmy, zwrócic.
możesz na przeczekanie wytłumaczyć im, że nie chcesz jajek, bo nie chcesz przykładać ręki do tego, że kury trzyma się w klatkach rozmiaru kartki a5 z obciętymi dziobami i pazurami, żeby się nie zadziobywały ze stresu, w warunkach nieludzkich i niekurzych (domyślam się, że w domu tylko jajka trójki),
na mojego ojca (wybitny mięchożerca) dokładne opisy podziałały, z lodówki zniknęły jajka3, pojawiły się jajka1, nie są straszliwie drogie, a zawsze to jakiś krok w dobrą stronę.
przeczekaj jego fochy, ale stawiaj warunki, że ok zjesz, jeżeli to będzie jajko bez cierpienia.

napisałaś rzecz bardzo niepokojącą, mianowicie, że wymiotujesz po jedzeniu. to się może bardzo szybko wyrwać spod Twojej kontroli...
jeżeli twoi rodzice się pokapują, że się zmuszasz do wymiotów, to będą mieli REALNY powód, żeby się martwić i co gorsza powód do podjęcia LECZENIA (a mogą cię leczyć przymusowo, bo jesteś nieletnia).

moony - 2011-03-08, 11:36

AZ napisał/a:
napisałaś rzecz bardzo niepokojącą, mianowicie, że wymiotujesz po jedzeniu. to się może bardzo szybko wyrwać spod Twojej kontroli...
jeżeli twoi rodzice się pokapują, że się zmuszasz do wymiotów, to będą mieli REALNY powód, żeby się martwić i co gorsza powód do podjęcia LECZENIA (a mogą cię leczyć przymusowo, bo jesteś nieletnia).

To samo chciałam napisać. Wierz mi, bardzo łatwo jest stracić kontrolę nad jedzeniem.

Capricorn - 2011-03-08, 11:46

Żaneta, swoją drogą, niezłe zamieszanie wywołałaś - dałaś ten sam tekst w dwóch miejscach, i dyskusja nad nim biegnie teraz dwutorowo.
Krokodyl - 2011-03-08, 13:04

Właśnie, czy jakiś fajny moderator mógł by te kilka postów przenieść do hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=403588]tego drugiego wątku a ten mój "organizacyjny" skasować? :)

Edit:
Pomysł bronki może jeszcze lepszy! :)

bronka - 2011-03-08, 13:05

albo wydzielić nowy temat o Żanecie i jajku
lilias - 2011-03-08, 13:25

[quote="Capricorn"]Żaneta, swoją drogą, niezłe zamieszanie wywołałaś - dałaś ten sam tekst w dwóch miejscach, i dyskusja nad nim biegnie teraz dwutorowo.[/quote

zgadzam sie i już nie wypowiadam

Żaneta - 2011-03-08, 18:45

Przepraszam za zamieszanie. Jajozwrot byl jednorazowy, więc nie wydaje mi się, żebym straciła nad sobą kontrolę, a ponawiać obrzędu nad kiblem nie zamierzam. A klatkowe argumenty na mojego tatę nie podziałają - wegług niego zwierzęta zostały stworzone po to, by z ich istnień czerpać pełnymi garściami wszystko, co się da mięso, skórę, wszelakie pochodne. Po prostu będę jeść, gdy mi każe, bo, co mam innegro zrobić. Wytrzymam jeszcze trochę, na studiach nikt mi już do garnka zaglądał nie będzie...
lilias - 2011-03-08, 21:15

Żaneta, Ty się kobieto nie poddawaj tylko zawalcz, ale błyskotliwie, z humorem, wiedzą i rozwijając talenta kulinarne. Spięcie, spięciem, a odrobina cierpliwości i zrozumienia dla rodziców- nicnierozumiejącychżuczków wróci Ci się z nawiązką. W końcu to też ludzie :-) Powodzenia i oby z dala od "jajozwrotów" . Za chwilę studia i prawiesamodzielność. Ładuj baterie, po co się nerwowo szarpać :-)
koko - 2011-03-08, 21:29

lilias ma rację :-) A tak w ogóle to bym się głupio czuła robiąc jajozwrot wiedząc, ile pracy i energii (a często i cierpienia) kosztowało to nioskę. Wolałabym zjeść i nie jajozwrócić, niż całą nioskową robotę spuścić w sedesie...
moony - 2011-04-09, 11:09

Potyczek z teściową ciąg dalszy. Trzyma Bartusia na rękach i rozmawia z jego trzyletnią kuzynką:
T: A Bartuś ma zęby?
K: Nie!
T: A będzie miał?
K: Tak!
T: A jak będzie miał, to co będzie nimi gryzł? Kiełbasę?
:evil:
Wie, jaka jest nasza decyzja odnośnie żywienia B., więc nie wiem, czy powiedziała to specjalnie i na złość, czy dlatego, że istnieje tylko jeden produkt do gryzienia odpowiedni dla dzieci? :roll: :evil:

koko - 2011-04-09, 12:51

moony, dobrze, że chociaż padło to w formie pytania, a nie stwierdzenia ;-)
jarzynajarzyna - 2011-04-09, 13:59

moony napisał/a:
T: A jak będzie miał, to co będzie nimi gryzł? Kiełbasę?

trza było podpowiedzieć, że babcię :-P

Katioczka - 2011-04-09, 21:28

jarzynajarzyna napisał/a:
moony napisał/a:
T: A jak będzie miał, to co będzie nimi gryzł? Kiełbasę?

trza było podpowiedzieć, że babcię :-P


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Lily - 2011-04-09, 23:54

moony napisał/a:
że istnieje tylko jeden produkt do gryzienia odpowiedni dla dzieci? :roll: :evil:
Są jeszcze Miśkopty czy jak im tam :P
Kat... - 2011-04-10, 01:22

Lily napisał/a:

moony napisał/a:
że istnieje tylko jeden produkt do gryzienia odpowiedni dla dzieci?
Są jeszcze Miśkopty czy jak im tam

miszczem jesteś Lily, wiesz? :mryellow:

jarzynajarzyna - 2011-04-10, 10:01

]:-> o, jeszcze są Lubisie, czy jak im tam. czekając w kolejce u znachora ostatnio byłam świadkiem, jak przyszła babka w towarzystwie męża i dziecka takiego nie wiem, z rok może, nie odróżniam chwilowo takich rzeczy jeszcze :-P i co dziecko zaczęło marudzić, to matka do chłopa: "daj jej ciastko!" i pac dziecku w japę Lubisia.
kiedyś miałam to w gębie, chemiczne ciastko z chemiczną mazią w środku. ale co tam, "mama wie, co dobre" :-P :-P :-P
a Miśkopt sam w sobie brzmi obleśnie, jak coś strasznie paćkatego i lepkiego, ble.

Lily - 2011-04-10, 10:55

Kat... napisał/a:
miszczem jesteś Lily, wiesz? :mryellow:
Yyy, nie wiem :oops:
Aha, zapomniałam o chipsach - kilka miesięcy temu w tramwaju w Katowicach obserwowałam, jak babka niemowlaka w wózku karmiła chipsami bekonowymi.

Capricorn - 2011-04-15, 13:44

moja kuzynka do mnie, o swoim synu (lat 11):
- A on teraz mi mięsa nie chce jeść. No stosuję już wszystkie sztuczki, prośby, groźby - a on nie chce. No to mu powiedziałam tak: dobra, to nie jedz, zawiozę cię do cioci beaty, i zobaczysz, jak bardzo wszystko to, co muszą jeść wegetarianie, JEST NIEDOBRE.

gosia_w - 2011-04-15, 13:45

Capri, ale się uśmiałam :mryellow:
bronka - 2011-04-15, 13:45

Capricorn napisał/a:
zobaczysz, jak bardzo wszystko to, co muszą jeść wegetarianie, JEST NIEDOBRE

:lol: :lol: :lol:
no bez komentarza :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:

maga - 2011-04-15, 13:49

Capricorn, ło dżizas... Nie wiem, czy się śmiać czy płakać....
bronka - 2011-04-15, 13:51

maga, śmiać śmiać... no chyba, że jadłaś dziś coś niedobrego :-P
maga - 2011-04-15, 14:04

bronka, niestety nie umiem jeść niedobrych rzeczy, stąd moje problemy z odchudzaniem :-P
Lily - 2011-04-15, 15:01

Capricorn napisał/a:
zawiozę cię do cioci beaty, i zobaczysz, jak bardzo wszystko to, co muszą jeść wegetarianie, JEST NIEDOBRE.
:lol: :lol: :lol: Skąd ludzie biorą takie teksty, sami wymyślają czy gdzieś o tym przeczytali? :mrgreen:
bodi - 2011-04-15, 16:01

capri, no nienajlepiej wychowana ta kuzynka, choć tekst przedni :mryellow:

teraz możesz jej zrobić krecią robote jak faktycznie dzieciaka przyśle ;) i pokazać jakie PYSZNE rzeczy jedzą wegusy :D

adriane - 2011-04-18, 12:59

Hehe niezły tekst. I co, może kuzynka u Ciebie kiedyś już jadła coś niedobrego? ;)
Pączuś - 2011-04-19, 16:43

Ja zawsze myślałam, że to co jedzą wege ludzie mięsozerni też jedzą ;)
polena - 2011-04-19, 20:08

Poczytałam trochę ten wątek i zastanawiam się czy dzieci, które akurat lubią jeść mięso robią to z powodu uzależnienia (takie opinie gdzieś tu padały, przepraszam, że nie przywołuję cytatów). Wszystko ok, mięso uzależnia ale znam małe dzieciaki 2-3 letnie, które ze stołu najchętniej łapią szyne, parówki, mimo proponowania im innych rzeczy. Moja siostrzenica z kanapek ściągała tylko mięso, a chleb i warzywa zostawiała... Czyli jednak jest jakiś instynkt...?
seminko - 2011-04-19, 20:59

Nie sądzę. Czy na tych kanapkach było gotowane mięso? Czy wędlina, nasycona polepszaczami smaku? ;-) Można się "uzależnić" nie tyle od mięsa, co od glutaminianu sodu i innych kwiatków, sadzonych często- gęsto w wędliny ;-)
Choć- patrz dieta wg grupy krwi- są ludzie, którym faktycznie duża ilość mięsa służy, pytanie tylko, czy na dłuższą metę... ;-)
I jeszcze jedno: ja zauważyłam, że dzieci zazwyczaj lubią jeść poszczególne produkty osobno- zwłaszcza chleb i tzw. produkty białkowe ;-)

AZ - 2011-04-19, 21:15

hxxp://vod.onet.pl/ugotowani,ugotowani,6426,1,6867,odcinek.html
tu są skondensowane debilne teksty w stylu 'jak je u mnie to ma się dostosować' :roll:

Fatty - 2011-04-19, 21:26

Oglądałam z familią dzisiejszą Uwagę o weganach... padło zdanie, że weganie nie jedzą nic odzwierzęcego, w tym miodu.
-Co? Miodu też nie? - zdumiała się moja siostra(kobieta po 30-tce, wyksztalcenie wyższe) - przecież pszczoła to nie jest zwierzę!
-A co to jest? - zmarszczyłam brwi.
-No, owad! - padła odpowiedź.



Nie, nie żartowała :lol: Szła w zaparte, musiałam przejść do tłumaczenia łopatologicznego:
- a Co według Ciebie zalicza się do zwierząt?
- oczywiście, że ssaki!
- a ptaki? Czym był nasz Gwizdek(ś.p. kanarek)? Nie był ssakiem, był więc rośliną?
Ucichła.

No, poraziło mnie.

Lily - 2011-04-19, 21:54

polena napisał/a:
znam małe dzieciaki 2-3 letnie, które ze stołu najchętniej łapią szyne, parówki, mimo proponowania im innych rzeczy
Owszem, są takie dzieci, które chcą jeść tylko mięso i najlepiej nic innego. Może to jakaś wrodzona preferencja, a może skutek wdrażania nawyków w bardzo młodym wieku (kilku miesięcy). Niektóre w podobny sposób reagują na alkohol, tak przy okazji ;) Tzn. nie żeby ktoś celowo dawał, po prostu są dzieci, które mimo faktu, że to nie jest smaczne, chętnie podwędzą rodzicowi resztkę wina czy wódki z kieliszka. Nie wiem, może im to potrzebne do trawienia, czy cuś ;)

[ Dodano: 2011-04-19, 21:54 ]
Fatty, no nieźle, choć w sumie mnie to aż tak bardzo nie dziwi ;)

Malinetshka - 2011-04-20, 11:09

Niektórym może należałoby przypomnieć :] -> hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Zwierz%C4%99ta]zwierzęta
Capricorn - 2011-04-20, 12:14

bodi napisał/a:
capri, no nienajlepiej wychowana ta kuzynka, choć tekst przedni :mryellow:


no kuzynka owa była mi przez wiele lat - w ramach tzw wychowania - stawiana za przykład niedościgniony, i w nieskończoność wysłuchiwałam tekstów o tym, jaką to ona jest och i ach przewspaniała córką dla swoich rodziców, a ja taka mega porażka, że wstyd się przyznawać do mnie. Mogłabym teraz, jak w tym dowcipie o księżniczce, co znajduje żabę-księcia, spuentować, że "nosz, kufa, nie sądzę", ale nawet nie bardzo mi się chce :)

ps. na dodatek wali mnie, kto bardzo mi nieprzychylny to przeczyta, i jaki użytek z tego zrobi ;-) oł jea.

kofi - 2011-04-20, 13:04

Capricorn napisał/a:
moja kuzynka do mnie, o swoim synu (lat 11):
- A on teraz mi mięsa nie chce jeść. No stosuję już wszystkie sztuczki, prośby, groźby - a on nie chce. No to mu powiedziałam tak: dobra, to nie jedz, zawiozę cię do cioci beaty, i zobaczysz, jak bardzo wszystko to, co muszą jeść wegetarianie, JEST NIEDOBRE.

Muszą
i
niedobre.

Ale męka, no nieeee. :lol:

karusia - 2011-04-20, 13:08

A. Czy weganie jedzą ryby i owoce morza?

B. Ja jestem wegetarianinem, ale wolę zjeść mięso niż być głodny.
(i nie chodziło o sytuację ekstremalną, tylko o obiad)

bronka - 2011-04-20, 13:12

A propos owoców morza przypomniał mi sie kiedyś temat wege menu:

- zupa owocowa jest
- a jaka?
- z owoców morza
- :shock: :shock: :shock:

Rzecz nt. eleganckiej restauracji w mieście wojewódzkim 8-)

polena - 2011-04-20, 18:39

Lily napisał/a:
Owszem, są takie dzieci, które chcą jeść tylko mięso i najlepiej nic innego. Może to jakaś wrodzona preferencja, a może skutek wdrażania nawyków w bardzo młodym wieku (kilku miesięcy).


Szczerze mowiąc to akurat u nich nie wiem czy to nawyk bo rodzina średnio mięsna... :) Sama nie wiem, może to rzeczywiście chęć zjadania wszystkiego oddzielnie albo jakiś pociąg do białka.

btw nigdy nie rozumiem JAK ludzie kategoryzują zwierzęta. myślałam że to wiedza z biologii w podstawówce.

Truscaveczka - 2011-04-20, 19:21

A wiecie, jakie ja ostatnio przeżyłam zdziwienie? Jestem wege od niedawna i w sumie trochę się bałam powiedzieć mojej mamie, bo zaraz by zaczęła spazmować, że karmię i się źle odżywiam.
I co?
Moja siostra od dwóch tygodni nie jadła mięsa, a moja mama od tygodnia jada warzywne obiady (poza nimi i tak mięsa nie jadała, sery i w ogóle nabiał owszem). Niestety nie bardzo daje sobie wytłumaczyć, że musi czymś to mięso zastąpić. Bo cieciorka niedobra, bo soczewica jak błoto i tak dalej. Ale podpaliły się obie :) Nie wiem, na ile im starczy, ale lepszy rydz niż schabowy :D

[ Dodano: 2011-04-20, 19:26 ]
Lily napisał/a:
polena napisał/a:
znam małe dzieciaki 2-3 letnie, które ze stołu najchętniej łapią szyne, parówki, mimo proponowania im innych rzeczy
Owszem, są takie dzieci, które chcą jeść tylko mięso i najlepiej nic innego. Może to jakaś wrodzona preferencja, a może skutek wdrażania nawyków w bardzo młodym wieku (kilku miesięcy).

Melduję, że moja córka, lat pięć i pół, jada mięso, mięso, mięso i zagryza mięsem. Wychowała się w domu, gdzie podstawą diety dorosłych były zawsze warzywa, a mięsa dostawała na początku tyle, co kot napłakał.

gosia_w - 2011-04-20, 19:37

Truscaveczka napisał/a:

Melduję, że moja córka, lat pięć i pół, jada mięso, mięso, mięso i zagryza mięsem. Wychowała się w domu, gdzie podstawą diety dorosłych były zawsze warzywa, a mięsa dostawała na początku tyle, co kot napłakał.

Truscaveczka, przyjrzyj się jej diecie - może ma za mało białka albo tłuszczu i dlatego próbuje uzupełnić w ten sposób. Moja 5,5-latka też je, ale niewiele i w zasadzie tylko w przedszkolu.

Truscaveczka - 2011-04-20, 19:53

Nie bardzo rozumiem :) Ona generalnie jada bardzo zdrowo, tylko jest wielbicielką mięsa i może o nim długo i namiętnie dyskutować, z paniami w mięsnym jest zaprzyjaźniona wielce... Taki typ :) A my z mężem nabiałowo-warzywni.
alken87 - 2011-04-21, 19:54

Truscaveczka napisał/a:
Nie bardzo rozumiem :) Ona generalnie jada bardzo zdrowo, tylko jest wielbicielką mięsa i może o nim długo i namiętnie dyskutować, z paniami w mięsnym jest zaprzyjaźniona wielce... Taki typ :) A my z mężem nabiałowo-warzywni.

no ale pozwalasz jej na to i nie martwisz się o jej zdrowie?

Truscaveczka - 2011-04-21, 20:49

Raczej nie mam się czym martwić, to jej gust, nie odżywianie ;) Dietę ma zbilansowaną, je dużo warzyw i produktów pełnoziarnistych. Faktycznie niezręcznie napisałam za pierwszym razem. Mnie wege służy, ale nie każdemu musi.
alken87 - 2011-04-21, 22:41

ach, myślałam że żywi sie samym mięsem bo tak lubi ;)

a co do tego że wege nie każdemu służy to nie koniecznie się zgodzę, powiedziałabym raczej że mięso nikomu nie służy, bez względu na preferencje smakowe.
szczególnie to ze sklepów, nafaszerowane antybiotykami, sterydami, pestycydami i moczone w nie wiadomo czym. i nieświeże z założenia.

polena - 2011-04-26, 17:40

No ok, a mięso NIE z supermarketów tylko ze sprawdzonych ekologicznych źródeł? Naprawdę nikomu nie służy? Nie zgodzę się.
Katioczka - 2011-04-26, 17:49

polena, liczysz że wegetarianie ci przytakną? ;)
Capricorn - 2011-04-26, 18:05

polena napisał/a:
No ok, a mięso NIE z supermarketów tylko ze sprawdzonych ekologicznych źródeł? Naprawdę nikomu nie służy? Nie zgodzę się.


Nawet jeśli zabijane zwierzę nie było faszerowane antybiotykami, sterydami, hormonami, i czym tam jeszcze, nawet jeśli spokojnie pasało się na wolnym wybiegu, itd, itp, to w momencie zabijania, ze strachu oraz złości, wydziela do swoich mięśni potężne dawki hormonów, których od tego ekologicznego mięsa ze sprawdzonych źródeł oddzielić się nie da.

Malinetshka - 2011-04-26, 18:20

Poza tym praktycznie wszystkie zwierzęta są dotknięte przez pasożyty. Mniej lub bardziej.
kofi - 2011-04-26, 19:09

polena napisał/a:
No ok, a mięso NIE z supermarketów tylko ze sprawdzonych ekologicznych źródeł? Naprawdę nikomu nie służy? Nie zgodzę się.

Służy. Kotom, psom i innym mięsożernym stworzeniom.
Szczerze: z lekka przeraża mnie wizja dziecka dyskutującego z paniami u r z e ź n i k a. :shock:
Dzieci zwykle mają jakąś empatię w sobie, szkoda im zwierząt i z reguły nie dopuszczają do siebie myśli, że to co jedzą, to ten sam kurczaczek z pocztówki wielkanocnej.
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, ale nijak nie mogę zrozumieć.

Katioczka - 2011-04-26, 19:16

kofi, przyklikuję twemu postowi! ;)
polena - 2011-04-26, 20:12

Katioczka napisał/a:
polena, liczysz że wegetarianie ci przytakną? ;)


Nie, sorry, oczywiście że nie o to mi chodziło :) Raczej o małą dyskusję...

No tak, nawet to "supereko" mięso zawiera hormony, ok. Ale - przepraszam jeśli jestem niedouczona czy czegoś nie kumam - czy one bardzo źle wpływają na ludzki organizm? W sensie, że posłużę sie tym wyświechtanym "ludzie zawsze jedli mięso" no i czy te hormony szkodziły im w jakiś sposób od wieków? Nie tylko teraz kiedy mięso naprawde pelne jest toksyn?

@kofi - to chyba kwestia wychowania i przyzwyczajenia. Ja będąc dzieckiem rozumiałam czym jest krówka i czym jest mięso w sklepie i - może jestem niewrażliwa - przyjmowałam to ze stoickim spokojem. Co więcej nie znam dzieci, które by z tego powodu przeżywały mocno traumę.

seminko - 2011-04-26, 20:28

polena napisał/a:
Co więcej nie znam dzieci, które by z tego powodu przeżywały mocno traumę.

polena, ja przeżyłam;)- gdy po niedzielnym rosole u babci na wsi poszłam, jak zwykle, nakarmić hodowane przez nią, a uwielbiane przez nas, dzieci, króliki- z kuzynami ponadawaliśmy im imiona, każdy "miał swojego", którym się opiekował, karmił itd. (miałam wtedy chyba sześć lat;). No i oczywiście klatki zastałam puste :-? Nie pamiętam, jak, ale jakoś się dowiedziałam, co za ROSÓŁ tego dnia zjadłam :->

polena napisał/a:
czy one bardzo źle wpływają na ludzki organizm?

Wiesz, jestem laikiem, ale coś słyszałam o adrenalinie w mięsie zabitych zwierząt- mnie nie pasuje "energia" śmierci, strachu, niezgody i agresji, którą przesycone jest ich ciało. I nie wierzę, żeby to była dobra dla kogokolwiek energia.

dżo - 2011-04-26, 21:11

polena napisał/a:
ludzie zawsze jedli mięso"

ale nigdy w takich ilościach jak obbecnie, kiedyś mięso było rarytasem jadanym przy świątecznym stole,

Capricorn - 2011-04-26, 21:24

polena napisał/a:
"ludzie zawsze jedli mięso"


zawsze też bili dzieci, urządzali wojny, gwałcili, odmawiali praw kobietom.

My mamy przywilej dokonywania wyborów w większym zakresie niż kiedyś.

niektórzy korzystają ;-)

polena - 2011-04-26, 21:37

@Capri - dlatego zaznaczyłam "wyświechtany" ;) Wiem, co robili i wiem, że wybór. Chodzi mi o kwestię zdrowia a nie etyki.

@ Tantra - no, podejrzewam, że taka sytuacja to jednak było COŚ... Ja nie przeżyłam nigdy szoku może dlatego, że (chociaż mialam kontakt z kurami, królikami, kaczkami itd) nie zaprzyjaźniałam się z nimi specjalnie.

Lily - 2011-04-26, 21:46

polena, ja się mogę zgodzić, że mięso raz czy dwa w tygodniu nie zaszkodzi zdrowej osobie, no ale takich zasad chyba żadna średnio zamożna osoba jedząca mięso nie przestrzega. Mięso jadane jest nawet po kilka razy dziennie, przy czym ryba i wędlina to wg ludzi często już nie mięso, tak jak jedząc wafelki mówią, że nie używają cukru ;)
Myślę, że człowiek jest wszystkożerny z przewagą roślinożerności, przy czym przy dzisiejszych metodach "pozyskiwania" mięsa - po prostu nie warto go jeść. Osławionych ryb też nie bardzo, bo większość jest skażona dioksynami, rtęcią i wszelkimi zanieczyszczeniami mórz, oceanów i sztucznych hodowli.

[ Dodano: 2011-04-26, 21:49 ]
polena napisał/a:
Ja nie przeżyłam nigdy szoku może dlatego, że (chociaż miałam kontakt z kurami, królikami, kaczkami itd) nie zaprzyjaźniałam się z nimi specjalnie.
Hmm, ja wychowałam się na wsi i pamiętam małe króliczki (nie wiem, czy je jadłam, ale na pewno ktoś to robił, podejrzewam, że ja też :| ), o kurczakach wiedziałam, że idą na rosół, wiele razy widziałam oprawianie kury i to było dla mnie normalne. Dopiero teraz odczuwam wstręt na myśl o tym. Myślę, że wiele osób mających kontakt tylko z wytrzewionymi kurczakami ze sklepu nie chciałoby ich jeść, gdyby zobaczyło, co miały w środku...
Malinetshka - 2011-04-26, 21:51

Tantra napisał/a:
mnie nie pasuje "energia" śmierci, strachu, niezgody i agresji, którą przesycone jest ich ciało. I nie wierzę, żeby to była dobra dla kogokolwiek energia.

Lubię to. Tzn. podobnie myślę. I moim zdaniem ma ta energia przełożenie na zdrowotność mięsa.. nawet jeśli w laboratorium owe mięso zostanie uznane jako czyste (w sensie: wolne od szkodliwych związków w nadmiarze, hormonów czy czego tam jeszcze)

[ Dodano: 2011-04-26, 21:54 ]
Lily napisał/a:
wiele razy widziałam oprawianie kury i to było dla mnie normalne

Ja to samo. Myślę, że byłam objęta swoistą znieczulicą..... może i lepiej dla mojego ówczesnego zdrowia psychicznego.

Lily - 2011-04-26, 22:01

Cytat:
może i lepiej dla mojego ówczesnego zdrowia psychicznego.
Ech, możliwe... Jeszcze dodam, że mój ojciec, bardzo mięsożerny, musiał te kury zabijać i miał przed tym straszne opory, do tego stopnia, że kiedy już mieszkaliśmy w bloku i zmarła babcia, to miał zabić jej kury, ale tego nie zrobił, tylko powiedział, że zostaną tam do naturalnej śmierci.
A i tak myślę, że nasze kurczaki żyły w raju w porównaniu z tymi mieszkającymi na fermach. Cały dzień sobie łaziły, dziobały, na noc szły do kurnika z własnej woli. Tzw. szczęśliwe kury...

Humbak - 2011-04-26, 22:15

a ja z innej beczki... czytam sobie tą dyskusję, wspominam jak to było na wege.dzieciaku i naprawdę jest mi ogromnie miło, że można teraz zwerbalizować takie pytania jakie zadaje polena bez strachu o bycie zjedzonym - kiedyś taka dyskusja była nie do pomyślenia, autor zostałby zaatakowany tak, że zamiast przemyśleć to i owo, usunąłby się w cień z dala od zamkniętej grupy wegetarian. A teraz pyta, zastanawia się, szuka... super.
No nie mogłam się powstrzymać od napisania :->

polena - 2011-04-27, 10:03

Humbak napisał/a:
można teraz zwerbalizować takie pytania jakie zadaje polena bez strachu o bycie zjedzonym



No ja się cieszę tym bardziej! Dlatego korzystam! ;)

Dzięki za Wasze odpowiedzi!
@Tantra, @Malitetshka - rozumiem to jak myślicie ale osobiście nie wierzę w "złą energię" zaklętą w mięsie, bardziej przemawiają do mnie badania i fakty. Nurtuje mnie jeszcze sprawa ryb (które oczywiście też są mięsem, tak samo jak wędliny;) ) bo uważałam je zawsze za mega zdrowe i nie mam na myśli dalekomorskich pang itd ale np makrele czy dorsze pływające w Bałtyku albo w ogóle ryby słodkowodne, które pływają w czystych mazurskich jeziorach i stawach hodowlanych (bo takie najczęściej jadam) - pstrągi, szczupaki, węgorze itp. Jestem na 99,9% pewna, że są zdrowsze niż mięso świń czy kurczaki z masowych hodowli. Jestem w błędzie..? :->

Humbak - 2011-04-27, 10:20

polena napisał/a:
pstrągi, szczupaki, węgorze itp. Jestem na 99,9% pewna, że są zdrowsze niż mięso świń czy kurczaki z masowych hodowli. Jestem w błędzie..?
ale zdajesz sobie sprawę z tego, że w świadomości wegetarianina to pytanie nie różni się niczym od "co jest zdrowsze cyjanek czy arszenik?" ;)
Malinetshka - 2011-04-27, 10:33

polena, o rybach na forum sporo było pisane, np. to, że są zanieczyszczone metalami ciężkimi, te z Bałtyku chyba nawet bardzo.
Lily - 2011-04-27, 10:35

polena napisał/a:
makrele czy dorsze pływające w Bałtyku
Ryby z Bałtyku są szczególnie zatrute, Bałtyk to bardzo zanieczyszczone morze.
polena napisał/a:
i stawach hodowlanych (bo takie najczęściej jadam) - pstrągi, szczupaki, węgorze itp.
A widziałaś dokładniej takie hodowle? Wiesz, jakie tam jest zagęszczenie, wiesz, co się wsypuje, żeby ryby nie chorowały/chorowały mniej?
Humbak napisał/a:

ale zdajesz sobie sprawę z tego, że w świadomości wegetarianina to pytanie nie różni się niczym od "co jest zdrowsze cyjanek czy arszenik?" ;)
No tak, mniej więcej się zgadza ;)
Capricorn - 2011-04-27, 10:40

nawet gdyby zwłoki ryby były superhipermegazdrowe w przypadku konsumpcji, to takiej nie rozważałabym. Podobnie, wolałabym, aby nikt nie rozważał ziemskiego bytu capri pod kątem jego gwałtownego zakończenia w celu konsumpcji zwłok capri, nawet superhipermegazdrowej.
Humbak - 2011-04-27, 11:16

Capricorn napisał/a:
capri ... superhipermegazdrowej
:mryellow:
Marcela - 2011-04-27, 11:23

Capricorn napisał/a:
gdyby zwłoki ryby były superhipermegazdrowe

... w zasadzie już krótki czas po zabiciu to są superhipermegaZEPSUTE zwłoki. Mięso rozkłada się baaardzo szybko. Nawet w lodówce. Może to służy hienom czy drapieżnikom, które często zjadają już "zmacerowane" ofiary, ale na pewno nie ludziom.

polena - 2011-04-27, 11:32

@Humbak - tak, wiem i przepraszam... Chodziło mi o to żebyście chwilowo potraktowali mięso ryb jako jedzenie a nie jako zwłoki zwierzęcia ale spoko, rozumiem, tu akurat różnica światopoglądowa ;)

@Lily - widziałam, widziałam, znam ludzi z gospodarstw rybackich i wiem, że jeśli chodzi o warunki to nie ma tam syfu. No a to co sypie się do stawów-tak samo możemy przecież traktować nawożenie pól i chemię w owocach i warzywach, to jest nie do uniknięcia.

No ale kurcze, dlaczego ryby morskie są uważane za zdrowsze skoro piszecie, że zanieczyszczenia w morzach i oceanach są większe? Ok - jeśli uznacie, że te pytania nie są w zgodzie z Waszym światopoglądem, pójdę pytać gdzie indziej, peace ;)

Truscaveczka - 2011-04-27, 11:35

Kofi, moja Młoda doskonale sobie zdaje sprawę, co trzeba zrobić indykowi, żeby go zjeść - a mimo to jakoś nie ma oporów. Też się dziwię, ale cóż - jestem ostatnią, która na siłe reformowałaby czyjąś duchowość.
Polena, ryby morskie mają te wszystkie zdrowe tłuszcze, zaś ryby słodkowodne to _tylko_ chude białko, bez szczególnej wartości.

Lily - 2011-04-27, 11:37

polena napisał/a:
No ale kurcze, dlaczego ryby morskie są uważane za zdrowsze skoro piszecie, że zanieczyszczenia w morzach i oceanach są większe?
Ze względu na osławione Omega-3. Z warzywami i owocami to samo - np. jabłko jest bardzo wartościowe, ale czy nadal jest takie po 25 opryskach?
Truscaveczka, no ale kto, jak nie Ty, zadecydował, co je Twoje dziecko? Taki czy inny wybór - to wciąż wybór.

Alispo - 2011-04-27, 11:39

polena napisał/a:


No ale kurcze, dlaczego ryby morskie są uważane za zdrowsze skoro piszecie, że zanieczyszczenia w morzach i oceanach są większe?

chyba ze wzgledu na ilosc kwasow omega w rybach morskich?(ktore i tak sie potem wytracaja przez obrobke;)

bronka - 2011-04-27, 11:40

polena napisał/a:
to jest nie do uniknięcia.

a to akurat nieprawda

Capri padłam :mrgreen:

Ja bym się nie obraziła jak by ktoś chciał mnie zjeść po śmierci naturalnej. Z chowu organicznego prawie - zdrowe ]:->

Marcela - 2011-04-27, 11:42

polena napisał/a:
tak samo możemy przecież traktować nawożenie pól i chemię w owocach i warzywach

Jednak nie jest to tym samym. Hormony i antybiotyki ( mniej więcej to pływa w stawach hodowlanych) we krwi zjedzonego zwierzęcia czynią znacznie więcej zamieszania w ciele zjadacza. . O matko, ale składnia.... Sory

Truscaveczka - 2011-04-27, 11:43

Lily, dziecko miało dostęp do pełnego spektrum żywności i samo wybrało.
Lily - 2011-04-27, 11:43

W mięsie pestycydy bardziej się kumulują, jest ich znacznie więcej niż w warzywach i owocach.

[ Dodano: 2011-04-27, 11:44 ]
Truscaveczka napisał/a:
Lily, dziecko miało dostęp do pełnego spektrum żywności i samo wybrało.
No owszem, wierzę, natomiast Ty wybrałaś, do czego miało dostęp. Wiele dzieci wybrałoby same słodycze.
bronka - 2011-04-27, 11:46

Fragment wypowiedzi mojego syna- lat 4:
- XY je świnie. Ale jak je świnie? Przecież świnie to takie zwierzątka. Nie je się zwierzątek. Nie rozumiem :roll:


I wydaje mi się, ze przeciętne dziecko tego nie rozumie, ale rodzice tłumaczą, ze zwierzątka po to żyją, żeby je zjeść. A skoro mówią tak rodzice to jest prawda. I tak z pokolenia na pokolenie.

[ Dodano: 2011-04-27, 11:47 ]
Lily napisał/a:
W mięsie pestycydy bardziej się kumulują, jest ich znacznie więcej niż w warzywach i owocach.

300-krotnie :-|

Truscaveczka - 2011-04-27, 11:49

Lily, wiesz, że moje dziecko postawione przed michą owoców i tabliczką czekolady wybiera owoce? Dlatego ufam jej wyborowi. I podkreślam raz jeszcze - ja wiem, że MNIE służy wegetarianizm. Nie wiem, jak wpłynąłby na moje dziecko.
Marcela - 2011-04-27, 11:58

Truscaveczka napisał/a:
dziecko ... samo wybrało

Czasem zdarza się, że dzieci zostają w pewien sposób " zaprogramowane" niechcący przez dorosłych w kwestiach wyborów "jedzeniowych". Znam dziecko, którego rodzice powtarzali wielokrotnie w obecności osób trzecich :"on to zawsze tylko ogórki z sałatki wybiera". A efekt? Wybierał ogórki oczywiście. Moja babcia zawsze opowiadała jak to ja wyjadałam grzybki w occie po kryjomu (byłam mała). Raz wyjadłam, ale po tej opowieści i śmiechu dorosłych pomyślałam, że to fajnie tak te grzybki wyjadać i choć już nie bardzo mi smakowały to kilka razy powtórzyłam mój wyczyn licząc na podobną reakcję (opowieści, śmiech, zainteresowanie dorosłych itp)

bronka - 2011-04-27, 12:01

Marcela napisał/a:
Raz wyjadłam, ale po tej opowieści i śmiechu dorosłych pomyślałam, że to fajnie tak te grzybki wyjadać i choć już nie bardzo mi smakowały to kilka razy powtórzyłam mój wyczyn licząc na podobną reakcję (opowieści, śmiech, zainteresowanie dorosłych itp)

i dokładnie z tego powodu zawsze powtarzam przy dzieciach, ze sa bardzo otwarte i uwielbiają warzywa. Efekt jest. Feli kradnie pietruszkę, pożera pęczek i obserwuje zachwyt w oczach zgromadzonych

Capricorn - 2011-04-27, 12:02

Marcela napisał/a:

... w zasadzie już krótki czas po zabiciu to są superhipermegaZEPSUTE zwłoki. Mięso rozkłada się baaardzo szybko. Nawet w lodówce. Może to służy hienom czy drapieżnikom, które często zjadają już "zmacerowane" ofiary, ale na pewno nie ludziom.


ajtam, wegepropaganda ;-)

Cytat:
Chodziło mi o to żebyście chwilowo potraktowali mięso ryb jako jedzenie a nie jako zwłoki zwierzęcia ale spoko, rozumiem, tu akurat różnica światopoglądowa


W moim przypadku - właśnie światopoglądowa. nie zjem chińskiej tenisówki, nie zjem drewnianej ławeczki, i nie zjem zwłok - wszystko ma dla mnie ten sam współczynnik niejadalności.

Cytat:
No ale kurcze, dlaczego ryby morskie są uważane za zdrowsze


zastosowanie strony biernej zawsze mnie zastanawia - a kto niby tak uważa? Ja bym rozgraniczyła: mniej szkodliwe nie od razu oznacza zdrowsze. Czy wódka jest zdrowsza, czy tylko mniej szkodliwa od spirytusu? ;-)

Cytat:
Ja bym się nie obraziła jak by ktoś chciał mnie zjeść po śmierci naturalnej. Z chowu organicznego prawie - zdrowe ]:->


ależ - to samo podkreślam w mojej wypowiedzi. Zejdę se naturalnie - i smacznego. Ale dopóki nie zejdę - proszę mnie do tego nie popędzać, nie zachęcać, nie zmuszać, i nie robić tego za mnie.

Humbak - 2011-04-27, 12:11

Z tym nierozumieniem - ostatnio Kuba zobaczył ryby w markecie, takie całe leżące i zupełnie nie mógł zrozumieć czemu nie mają głów (nie dostrzegł, że wnętrzności też, więc skupił się na głowach). No bo że ryba nie żyje to jest dla niego jasne, ale dlaczego nie ma głowy, ciężko było mu zrozumieć.
Po chwili chciał też, żeby jemu też kupić taką rybę. Powiedziałam, że dobrze, ale czy on chce ją zjeść? Na to on zrobił taaaakie oczy i stwierdził, że nie, nie chce jeść i że ludzie nie jedzą ryb. Powiedziałam mu, że niektórzy ludzie jedzą ryby i te ryby tutaj leżą po to, żeby ci którzy chcą, mogli je zjeść. Jeśli chce, mogę mu kupić, żeby zjadł. Nie chciał :-P

Ja tą znieczulicę dzieci pamiętam bo sama byłam dzieckiem które wiedziało, że dziadek zabije królika, było mi go szkoda, ale ilekroć człowiek się odezwał był atakowany przez dorosłych, że taka rzeczywistość i że trzeba ją zaakceptować. A ponieważ dziecko dąży do adaptacji w społeczeństwie, przyjmował to że jest to rzecz, którą musi zaadoptować i zaakceptować.
Kiedyś moja kuzynka zobaczyła jak babcia zabiła kurczaka, nazwała ją mordercą. Krótko mówiąc, pomimo tego, że była malutka, została zjedzona przez rodzinę.

Tak więc dzieci uczą się przyjmować taki świat jaki pokazują im dorośli. To dlatego wydaje nam się, że dzieciom (także nam jako dzieci) to nie przeszkadza. Mi się natomiast wydaje, że gdyby dorośli nie zaprzeczali uczuciom dzieci i nie przedstawiali im, że świat taki jest (a więc dziecko z natury go akceptuje, bo jego wewnętrzna natura dąży do poznania świata i jego akceptacji), dzieci nie uważałyby za naturalne zabijania i zjadania zwierząt.
Kluczyk tkwi w umyśle dziecka, które wchłania i akceptuje, ale jeszcze nie analizuje. Gdyby tak starszym przedstawiać taki świat, z pewnością bardziej by się burzyli i to oburzenie też pamiętali jako dorośli

Alispo - 2011-04-27, 12:18

Truscaveczka-a czemu jestes vege?
Marcela - 2011-04-27, 12:35

Capricorn napisał/a:
ajtam, wegepropaganda

ojtam ojtam :mryellow:

Capricorn - 2011-04-27, 12:40

Humbak napisał/a:

Ja tą znieczulicę dzieci pamiętam bo sama byłam dzieckiem które wiedziało, że dziadek zabije królika, było mi go szkoda, ale ilekroć człowiek się odezwał był atakowany przez dorosłych, że taka rzeczywistość i że trzeba ją zaakceptować. A ponieważ dziecko dąży do adaptacji w społeczeństwie, przyjmował to że jest to rzecz, którą musi zaadoptować i zaakceptować.
Kiedyś moja kuzynka zobaczyła jak babcia zabiła kurczaka, nazwała ją mordercą. Krótko mówiąc, pomimo tego, że była malutka, została zjedzona przez rodzinę.

Tak więc dzieci uczą się przyjmować taki świat jaki pokazują im dorośli. To dlatego wydaje nam się, że dzieciom (także nam jako dzieci) to nie przeszkadza. Mi się natomiast wydaje, że gdyby dorośli nie zaprzeczali uczuciom dzieci i nie przedstawiali im, że świat taki jest (a więc dziecko z natury go akceptuje, bo jego wewnętrzna natura dąży do poznania świata i jego akceptacji), dzieci nie uważałyby za naturalne zabijania i zjadania zwierząt.
Kluczyk tkwi w umyśle dziecka, które wchłania i akceptuje, ale jeszcze nie analizuje. Gdyby tak starszym przedstawiać taki świat, z pewnością bardziej by się burzyli i to oburzenie też pamiętali jako dorośli


Dokładnie tak samo to widzę.

Mięso próbowałam odstawić już w dzieciństwie - zmasowany komunikat, jaki wtedy do mnie płynął z różnych źródeł, brzmiał: jesli nie będziesz jeść mięsa, nie będziesz jedną z nas. nie będziemy rodziną. bo wszyscy tak robią, i już, jesteśmy stadem, a ty będziesz poza stadem.

Uwwwwielbiam być poza stadem ;-)

Truscaveczka - 2011-04-27, 12:40

Alispo, dobre pytanie :) Tylko jakie znaczenie ma odpowiedź? Jeśli napiszę, że ośliny smakują mi bardziej, niż mięso, zostanę zbesztana. Jeśli - że z powodów zdrowotnych - oceniona jako "mniej wege", bo bez podkładki ideologicznej. Jeśli napiszę, że nie lubię zwierząt, zostanę uznana za dziwaczkę lub prowokatorkę. Jeśli - że kocham zwierzęta i chcę je chronić - za osobę robiącą zbyt mało (jak chroni zwierzęta to, że nie zjem tych 300 g mięsa tygodniowo?)
Odpowiedzi nie są potrzebne, jeśli mają służyć ocenie. Ja nie oceniam i nie chcę być oceniana. Zauważ, że piszę o sobie i swoich dzieciach, nigdzie nikogo nie wartościuję, nie przekonuję, że moje poglądy są lepsze.
W swoim wątku powitalnym napisałam to i owo, więcej nie chcę odkrywać.

Przyszłam na to forum szukając wegeprzepisów i przy tym staram się pozostawać, choć nie zawsze mi wychodzi.

Alispo - 2011-04-27, 13:05

Pytalam z ciekawosci,bo z tego co piszesz nie wynikaly do konca wzgledy zdrowotne czy etyczne,a te bywaja najpopularniejsze.Ale nie drążę ;-)
daria - 2011-04-27, 13:14

Humbak, mądrze piszesz.. :-D
polena - 2011-04-27, 13:28

Humbak - wszystko ok ale przecież Wasze dzieci kiedyś się dowiadują, że ludzie jedzą zwierzęta - u cioci, koleżanki, sąsiadów itd. Zastanawia mnie to, czy wtedy nie przeżywają szoku na zasadzie "cały świat to mordercy"? Że tylko mama i tata dbają o zwierzątka a wszyscy inni robią takie straszne rzeczy... To tak jak z izolowaniem dzieci od wiadomości o wojnach i śmierci. Potem mogą przeżyć wielki szok. Tak jak z tymi rybami w sklepie. No ale, nie mam dzieci i nie jestem pedagogiem :) Tylko sobie dywaguję.

I myślę, że podoba mi się podejscie takie jakie ma Truscaveczka - dziecko ma wybór. Dla mnie niejedzenie czy jedzenie mięsa to kwestia albo (nad)wrażliwości albo zdrowia. Myślę, że z tym drugim, z odrobiną wiedzy można sobie na nie pozwolić.

Capricorn - 2011-04-27, 13:30

Truscaveczka napisał/a:

Odpowiedzi nie są potrzebne, jeśli mają służyć ocenie. Ja nie oceniam i nie chcę być oceniana. Zauważ, że piszę o sobie i swoich dzieciach, nigdzie nikogo nie wartościuję, nie przekonuję, że moje poglądy są lepsze.


A tutaj (= w tym wątku) czujesz się oceniana?

Jest tutaj na forum kilka/kilkansćie/a może i więcej takich osób, że np same wege, ale dzieci już nie, albo osoby, które wege były, a już nie są. Pytanie: "a dlaczego akurat tak?", moim zdaniem, jest dość naturalne, i nie należy go traktować jako atak, czy ocenę.

U mnie na przykład jest tak: ja - wege od jakichś 20 lat, partner jedzący mięso, dzieci sztuk 3. Geneza mojego wegetarianizmu jest taka, że mięso we mnie wmuszano, wraz z obelgami i zastraszaniem, o czym pisałam kilka postów wyżej. Nie chciałam moim dzieciom zafundować traumy odwrotnej, czyli: tego nie ruszaj, to jest zakazane, bo ja tak mówię. (co innego, gdyby mięsa w domu nie było - ale było). Efekt? najstarszy syn w wieku lat chyba 7 czy 8 oświadczył, że też chce być wegetarianinem - i jest. Młodsze dzieciaki nie ukrywają, że mięso lubią. Co będzie dalej - czas pokaże.

Alispo - 2011-04-27, 13:38

polena napisał/a:

I myślę, że podoba mi się podejscie takie jakie ma Truscaveczka - dziecko ma wybór.

Jesli niejedzenie miesa ma podstawy etyczne to troche inaczej to wyglada..jak dziecko będzie męczylo jakies zwierze np.to pewnie nie dasz mu wyboru"niech decyduje czy chce krzywdzic".

Truscaveczka - 2011-04-27, 13:41

Capricorn, nie czuję się oceniana, ale licho nie śpi ;) Nie czuję potrzeby uzewnętrzniania przyczyn :)
Alispo, jestem nadostrożna może, ale spotkałam ludzi w typie wegenazi i odrobinkę się zraziłam do zwierzeń. A - moje dziecko jest jedynym na naszym podwórku, od którego nie uciekają psy i koty :)

O, wiem, napiszę, że się odchudzam wegetariańsko, będzie śmiesznie ;)

arahja - 2011-04-27, 14:18

Truscaveczka napisał/a:
Tylko jakie znaczenie ma odpowiedź? Jeśli napiszę, że ośliny smakują mi bardziej, niż mięso, zostanę zbesztana. Jeśli - że z powodów zdrowotnych - oceniona jako "mniej wege", bo bez podkładki ideologicznej. Jeśli napiszę, że nie lubię zwierząt, zostanę uznana za dziwaczkę lub prowokatorkę. Jeśli - że kocham zwierzęta i chcę je chronić - za osobę robiącą zbyt mało (jak chroni zwierzęta to, że nie zjem tych 300 g mięsa tygodniowo?)


Szkoda, że tak myślisz.

Katioczka - 2011-04-27, 14:22

Truscaveczka, nikt tu ciebie nie atakuje, pytamy raczej z ciekawości.
Zakładasz, że wiesz, jakie są motywacje do bycia wege reszty forumowiczów, tak...?
Mnie też ciekawi dlaczego jesteś wege, bez próby oceniania.
Dość specyficzną masz sytuację w domu, podejście do żywienia córki stąd moja ciekawość...

Alispo - 2011-04-27, 14:28

Truscaveczka napisał/a:

Alispo, jestem nadostrożna może, ale spotkałam ludzi w typie wegenazi i odrobinkę się zraziłam do zwierzeń

Bez obaw,to nie na tym forum :-)

daria - 2011-04-27, 14:42

Capricorn napisał/a:
Efekt? najstarszy syn w wieku lat chyba 7 czy 8 oświadczył, że też chce być wegetarianinem - i jest. Młodsze dzieciaki nie ukrywają, że mięso lubią. Co będzie dalej - czas pokaże.


i ja mam nadzieję, że u mnie będzie podobnie, że N. kiedyś powie, że chce być wege i już :-)

[ Dodano: 2011-04-27, 14:45 ]
Truscaveczka, nikt nie będzie Cię oceniał za to, dlaczego nie jesz mięsa!
Ja np. zostałam wege z przyczyn zdrowotnych - lubiłam mięso, ale mi nie służyło... i nie wstydzę się tego.. mam w nosie, czy ktoś mnie oceni, czy nie.. Moje dziecko miało być wege, ale z róznych względów nie jest.. i też nie jest mi z tym bardzo źle i uważam, że to moja sprawa... :-)

Truscaveczka - 2011-04-27, 14:49

arahja, mam złe doświadczenia. Bywasz na wegeforum gazetowym? Tam nawet jedzący miód nie są _żadnymi_ wegetarianami.
Katioczka, Alispo, pozostańmy więc przy kwestii zdrowotnej i smakowej :) Zwłaszcza, że chwilowo musiałam zrezygnować i z nabiału, który uwielbiam - ze względu na karmienie.
Ale was zaintrygowałam ;) A to nic ciekawego w gruncie rzeczy :) Ciekawsze są czyny niz motywacje :)

[ Dodano: 2011-04-27, 14:52 ]
daria, ja pewnie będę miała jednego weguska i jedną drapieżniczkę. Młody każde warzywo ładuje od razu do dzioba i się cieszy a zwinięty z talerza siostry kawałek mięsa powąchał i wyrzucił ;)

arahja - 2011-04-27, 15:04

Truscaveczka napisał/a:
arahja, mam złe doświadczenia. Bywasz na wegeforum gazetowym? Tam nawet jedzący miód nie są _żadnymi_ wegetarianami.


Nie bywam, nie lubię tamtejszej struktury forum. Takie gadanie mam gdzieś, wegetarianizm to niejedzenie mięsa i już.

daria - 2011-04-27, 15:06

Truscaveczka napisał/a:
zwinięty z talerza siostry kawałek mięsa powąchał i wyrzucił


moje dziecko do roku też nie znało mięsa.. i też nie chciało.. do momentu, kiedy ktoś nie podstawił jej szyneczki.. :-P ;-)

Lily - 2011-04-27, 15:22

polena napisał/a:
(nad)wrażliwości
Czemu nad?
Poza tym bardzo nie lubię, jak ktoś niejedzenie mięsa nazywa ideologią - ja nie dorabiam do tego żadnej ideologii ani żadną się nie podpieram - moje niejedzenie wynikło ze świadomości, skąd się owo "pożywienie" bierze - nie chcę mieć już z tym nic wspólnego. Dręczy mnie jeszcze kwestia wegańska, ale to już inna trochę para kaloszy...

Alispo - 2011-04-27, 15:32

Lily napisał/a:

Poza tym bardzo nie lubię, jak ktoś niejedzenie mięsa nazywa ideologią - ja nie dorabiam do tego żadnej ideologii ani żadną się nie podpieram - moje niejedzenie wynikło ze świadomości, skąd się owo "pożywienie" bierze - nie chcę mieć już z tym nic wspólnego.

Właśnie tak.

Katioczka - 2011-04-27, 15:44

Lily, lubię to!
bodi - 2011-04-27, 16:06

Ja też nie lubię kiedy ktoś się mnie pyta czy nie jem mięsa z powodów ideologicznych,
zawsze odpowiadam że nie, z etycznych.
I zdrowotnych również, ale te doszły zdecydowanie później.

polena - 2011-04-27, 17:06

@Lily - Hmm, ale ja nie przypominam sobie, żebym nazwała gdziekolwiek wegetarianizm ideologią :-? Ideologią wegetarianizm staje się kiedy dołączają do niego inne kwestie-ekologia, zdrowe żywienie, rozwój duchowości w taki a nie inny sposób itp itd. Ale ja nie o tym. Za to w kwestii weganizmu, jako nie-wege, mam zdanie, że jest on bardziej fair niż wegetarianizm.

@Alipso - z tym wyborem ok, zgadzam się z Tobą. Ale Truscaveczka chyba jest w nieco innej sytuacji...Zauważ też, że u rodziców, ktorzy mięso jedzą, męczenie zwierzątek na podwórku nadal jest czymś złym (oczywiście w, mam nadzieję, większości).

bronka - 2011-04-27, 17:09

polena napisał/a:
Ideologią wegetarianizm staje się kiedy dołączają do niego inne kwestie-ekologia, zdrowe żywienie, rozwój duchowości w taki a nie inny sposób itp itd.

co ma rozwój duchowości do tego?

polena napisał/a:
@Alipso

Alispo

polena napisał/a:
Zauważ też, że u rodziców, ktorzy mięso jedzą, męczenie zwierzątek na podwórku nadal jest czymś złym .

to się nazywa - hipokryzja

polena - 2011-04-27, 17:25

No ok, na takim tonie rozmowy mi specjalnie nie zależało więc myślę, że zakonczę swoję pytania w tym temacie.

Przepraszam Alispo za literówkę.

Ale nazywanie m.in moich rodziców hipokrytami nie było fajne. Rozumiem, że w związku z tym, ze smażą kotlety aby być w zgodzie ze swym wnętrzem mogą pozwalać dzieciom podpalać kota pod blokiem?

Rozwój duchowości ma do tego to, że wege często zwracają się ku religiom czy filozofiom, ktore w wyjątkowy sposób szanują zwierzęta. I tyle.

bronka - 2011-04-27, 17:29

polena napisał/a:
smażą kotlety

ze świni, która od samego poczęcia w ciasnej klatce,w której jej ciężarna matka nie mogła się nawet położyć z braku miejsca, wydartej w krzyku od owej matki, przeżycia swoich krótkich chwil w warunkach urągających godności każdego stworzenia, bitej, poniżanej, w końcu brutalnie i bezdusznie w krzyku zabitej.
Dla mnie podpalanie kota jest na podobnym poziomie :cry:

arahja - 2011-04-27, 18:01

bronka napisał/a:
ze świni, która od samego poczęcia w ciasnej klatce,w której jej ciężarna matka nie mogła się nawet położyć z braku miejsca, wydartej w krzyku od owej matki, przeżycia swoich krótkich chwil w warunkach urągających godności każdego stworzenia, bitej, poniżanej, w końcu brutalnie i bezdusznie w krzyku zabitej.


przepraszam, ale bla bla bla. nie oglądam filmów z rzeźni, ale wiem, że na wegeforum zwykle znajdzie się ktoś, kto mi postanowi oddać emocje z nich kanałem, który przyswajam. ok, teraz już się nie dziwię Truscaveczce.

Truscaveczka - 2011-04-27, 18:31

Arahja, dokładnie o takich [cenzura] z gazety mówiłam. No nic, idę poszukać blacklisty w ustawieniach.
Dzisiaj moja siostra powiedziała "Nie gadam z wegetarianami. Zamiast podać ci pieroga z soczewicą, rzucają w ciebie wirtualnym odciętym łbem kurczaka."
Na szczęście są też i ci inni, tylko zawsze przyjdzie ktoś, kto zepsuje powietrze :(

Capricorn - 2011-04-27, 20:07

polena napisał/a:

Rozwój duchowości ma do tego to, że wege często zwracają się ku religiom czy filozofiom, ktore w wyjątkowy sposób szanują zwierzęta. I tyle.


wg mnie ma co uogólniać. Czytałam wypowiedzi osób dużo bardziej radykalnych niż ja w kwestiach żywieniowych (wegan), którzy zachęcali m.in. do sterylizacji zwierząt w zaawansowanej ciąży z jednoczesnym usypianiem płodów, co dla mnie stanowi już zbyt radykalną interwencję.

bronka jedynie opisała stan faktyczny - jest wegefaszystą? Zepsuła powietrze? No heloł.

Truscaveczka - 2011-04-27, 20:46

Capricorn, dlaczego B. zachowuje się tak, jak się zachowuje to jedno. Ale PO CO? Co konkretnie chce osiągnąć?
Dla mnie to jest takie czyszczenie swojego sumienia. Człowiek jest zakałą Ziemi i może się starać, by zakałą być jak najmniej. I to od niego, a nie od brutalnych i radykalnych forumowiczów zależy, co zrobi. To, że ktoś odkłada makulaturę do recyklingu, ale szkło wyrzuca do śmieci może być ocenione jako pozytywne - bo papierów nie wyrzuca, albo negatywne - bo szkło jednak tak.
Ktoś, kto mieszka w ziemiance i żywi się wyłącznie owocami opadłymi z drzew i robactwem zbieranym w ściółce może uważać się za część ekosystemu. Ale ten, kto korzysta z dobrodziejstw przemysłu i produkuje śmieci nie jest lepszy od innych tylko z racji niejedzenia mięsa. Może się za takiego uważać, maya jest wieczna, ale stan faktyczny jest jaki jest.
Głupie hodowle soi, w sporej części GMO (a Bogini raczy wiedzieć, czy info na opakowaniach jest prawdziwe i braku GMO w produkcie) powodują nie tylko smierć pojedynczych zwierząt, ale nawet wymieranie gatunków. Idąc dalej tym tropem tylko frutarianizm oparty na własnoręcznie wyhodowanych owocach i warzywach jest ok.

Rozgadałam się, bez sensu :/
Jeszcze raz pytam - jaki jest cel działań Bronki, nie ich przyczyna?

Judyt - 2011-04-27, 21:09

Trus, ale dlaczego piszesz o soi? Wegetarianie nie żyją tylko soją, bo najzdrowsza nie jest, zresztą akurat soja jest w znacznej części jedzona przez zwierzęta i dodawana do wędlin i innych wyrobów.
Alispo - 2011-04-27, 21:18

Capricorn napisał/a:

bronka jedynie opisała stan faktyczny - jest wegefaszystą? Zepsuła powietrze? No heloł.


Właśnie..nie wyzwała nikogo od morderców :roll: Napisała jak odbiera "smażenie kotletów"niewinnie brzmiące.Naprawde to nie znaczy,ze trzeba koniecznie myslec tak jak ona.
Ja mam np.kwestię zdrowotną raczej w tyle ;-) tzn.że mam się oburzać jak ktoś napisze,że popcorn niezdrowy jest,to już jest zdrowotny faszyzm?No heloł,peace :-)


Po co?To jest forum,stąd komentuje sie różne posty,tak to widze.

Lily - 2011-04-27, 21:27

Ech...
Ja powiem jeszcze, że kiedy kilkanaście już w sumie lat temu zdecydowałam się na wegetarianizm, byłam bardzo dumna ze swojego wyboru. Jednego z najważniejszych w życiu. Nie miałam wtedy pojęcia, że niektórym ludziom lepiej się tym wcale nie chwalić, ani że może to wzbudzać tyle kontrowersji. Autentycznie - w swej naiwności sądziłam, że rezygnując z pośredniego zabijania (nie wiedziałam wtedy o weganizmie) robię coś, co ludzie raczej szanują i podziwiają. I chyba dopiero wędrując po forach internetowych, głównie wegetariańskich, przekonałam się, jak bardzo kontrowersyjny był to wybór i ile konfliktów może się z nim wiązać. I jakoś z wiekiem nie jest mi z tym łatwiej, tylko trudniej.
Nie wiem, czy warto/trzeba "brutalnie" przypominać ludziom, czym jest ów kotlecik czy filecik, który zjadają na obiad. Argument, że "człowiek zawsze jadł mięso" nie jest całkiem od rzeczy, aczkolwiek człowiek pierwotny miał inne metody łapania tego "mięsa". Przede wszystkim zwierzęta miały jakieś szanse uniknięcia bycia złapanymi. Teraz nie mają żadnych, hodowla zwierząt stała się produkcją, a one same - tylko przedmiotami. Żywymi roślinami, jak to ktoś kiedyś powiedział. Jest to jedna z wielu rzeczy, które mnie na tym świecie bolą i nic na to nie poradzę, nawet nie chcę. Nie dziwię się aż tak bardzo osobom, których emocje się przelewają i epatują obrazami i opisami rzeźni - mnie się też serce ściska jak o tym pomyślę. To, że nie stosuję takich metod wynika po pierwsze z mojego asekuranctwa,a po drugie z tego, że świadomie się trochę psychicznie znieczulam, starając się o tym nie myśleć.

No i tyle.

arahja - 2011-04-27, 21:53

Capricorn napisał/a:
bronka jedynie opisała stan faktyczny - jest wegefaszystą? Zepsuła powietrze? No heloł.


Nie. Co innego powiedzieć o hipokryzji, co innego ni z tego, ni z owego zacząć uprawiać werbalną rzeźnię. Do wegetarianizmu nie można zmusić, nie da się wtłoczyć w nikogo przekonania o zmianie diety. Aby człowiek do decyzji dojrzał, często potrzebuje argumentów. Taki opis wywołuje jednak wyłącznie opór i zamknięcie na dalszą dyskusję - więcej, mimo tego że jestem wegetarianką, sama zachciałam w tym momencie ugryźć kotlet. To zadziała na tych, co wegetarianizm wybrali (nie - wahają się) ze względów etycznych, na takich jak ja - na takich, jak być może, polena, sądząc po zadawanych pytaniach, nie.

Capricorn - 2011-04-27, 22:11

ja obiektywna nie będę, bo bronkę znam dość dobrze, i z jak najlepszej strony. Jest moją przyjaciółką, a ja przyjaciół nie mam wielu. I stanowczo protestuję przeciwko nazywaniu jej faszystą z racji tego, co - i w jaki sposób - napisała w jednym poście.

Zupełnie niedawno miała miejsce tu na forum taka sytuacja, że forumowiczka dość skromnie udzielająca się, swoimi kontrowersyjnymi tematami doprowadziła do tego, że mocno "ścięły się" dwie inne forumowiczki, być może ku uciesze inicjatorki wątku. Jakoś nie chciałabym - jesli mogłabym mieć coś do powiedzenia - żeby takie akcje stały się regułą.

Rozumiem, Truscaveczko, że możesz się czuć tutaj odrobinę nieswojo czy niekomfortowo z racji tego, że jesteś tutaj stosunkowo niedługo, czy tez z racji sposobu odżywiania się jaki wybrała Twoja córka. Niemniej jednak, nie przypisuj nam złych intencji i nie obrzucaj epitetami, proszę. Powtórzę, Twoje dziecko nie jest jedynym niewegetariańskim dzieckiem na forum, nie oczekuj z tego powodu ataków. Na tym forum zazwyczaj panuje serdeczna atmosfera, nawet kiedy różnice zdań są znaczne.

polena - 2011-04-27, 22:15

No właśnie fajnie było tu wymienić światopoglądy ale - dzięki bronka - nie chodziło mi o taką atmosferę, takie teksty, ocenianie mnie czy kogokolwiek, nie prosiłam o to.

@Capricorn - jasne, że to uogólnienie, pewnie nawet niepotrzebne. W ogóle nie chciałam, żeby ten temat brnął w tamtym kierunku, to był tylko mały offtop :)

Alispo - 2011-04-27, 22:32

polena napisał/a:
taką atmosferę, takie teksty, ocenianie mnie czy kogokolwiek

pisząc o tym co przeżywa świnia?Dobra,cóż,nie rozumiem.

Capricorn - 2011-04-27, 22:32

Lily napisał/a:
Ech...
Ja powiem jeszcze, że kiedy kilkanaście już w sumie lat temu zdecydowałam się na wegetarianizm, byłam bardzo dumna ze swojego wyboru. Jednego z najważniejszych w życiu. Nie miałam wtedy pojęcia, że niektórym ludziom lepiej się tym wcale nie chwalić, ani że może to wzbudzać tyle kontrowersji. Autentycznie - w swej naiwności sądziłam, że rezygnując z pośredniego zabijania (nie wiedziałam wtedy o weganizmie) robię coś, co ludzie raczej szanują i podziwiają.


miałam bardzo podobnie.

Cytat:
Argument, że "człowiek zawsze jadł mięso" nie jest całkiem od rzeczy, aczkolwiek człowiek pierwotny miał inne metody łapania tego "mięsa". Przede wszystkim zwierzęta miały jakieś szanse uniknięcia bycia złapanymi.


No i była jakaś równowaga jednak - człowiek równie często łapał, zabijał i zjadał, jak i sam bywał łapany, zabijany, i zjadany ;-)

polena - 2011-04-27, 22:36

Alispo - nie, nazywanie (również mnie) hipokrytą podczas gdy moja definicja hipokryzji jest nieco inna.
Być może była to metoda wywarcia na mnie jakiegoś wstrząsu ale ja tego nie potrzebuję. Niestety być może dla własnego zdrowia, nie ruszają mnie historie z rzeźni na tyle, zeby przestać jeść zwierzęta. I bardzo chciałam uniknąć podobnych wyznań.

bojster - 2011-04-27, 22:42

Capricorn napisał/a:
polena napisał/a:
No ok, a mięso NIE z supermarketów tylko ze sprawdzonych ekologicznych źródeł? Naprawdę nikomu nie służy? Nie zgodzę się.


Nawet jeśli zabijane zwierzę nie było faszerowane antybiotykami, sterydami, hormonami, i czym tam jeszcze, nawet jeśli spokojnie pasało się na wolnym wybiegu, itd, itp, to w momencie zabijania, ze strachu oraz złości, wydziela do swoich mięśni potężne dawki hormonów, których od tego ekologicznego mięsa ze sprawdzonych źródeł oddzielić się nie da.


Ale gdyby tak znienacka, strzałem w tył głowy, to chyba nie zdąży nawydzielać i jest ok? Myślę że strzał w tył głowy szczęśliwego zwierzaka jest 100% humanitarny, szkoda tylko że takie bio-mięso jest sporo droższe, bo może by się ta metoda szerzej rozpropagowała i wszystkie zwierzęta umierałyby szczęśliwe.

gosiaqool - 2011-04-27, 22:45

Capricorn napisał/a:

Cytat:
Argument, że "człowiek zawsze jadł mięso" nie jest całkiem od rzeczy, aczkolwiek człowiek pierwotny miał inne metody łapania tego "mięsa". Przede wszystkim zwierzęta miały jakieś szanse uniknięcia bycia złapanymi.


No i była jakaś równowaga jednak - człowiek równie często łapał, zabijał i zjadał, jak i sam bywał łapany, zabijany, i zjadany
robił to z głodu, chęci jego zaspokojenia jako potrzeby podstawowej. Teraz robi się to dla pieniędzy, a taka masa mięsa jaka jest marnowana, psuje się lub ląduje z talerza w śmietnikach jest przerażająca. Po co zabierać życie, żeby je zmarnować.
lilias - 2011-04-27, 22:46

mówienie głośno o tym jak pozyskiwane jest mięso ma na celu głównie wymuszenie poprawy warunków życia takich zwierząt i humanitarnego ich uśmiercania zanim trafią na talerz. nie zgadzam się na robienie tabu z tego tematu. jak się o czymś nie mówi, to się daje na to milczące przyzwolenie. analogicznie: przez lata całe nie mówiło się głośno o pedofilii, o gwałtach. funkcjonowało to w jakimś równoległym dla ludzi świecie, chyba, że dotyczyło to konkretnych osób, ale były to osoby wykluczane z życia społecznego. ofiarę usuwano z oczu "wrażliwych" inaczej, żeby nie siały zgorszenia. nie lubię zakłamania, zamiatania pod dywan i nie lubię doszukiwania się podtekstów gdzie ich nie ma. każdy niech jest wege z takich pobudek z jakich chce, albo i nie, ale niech to jest jego świadoma decyzja, a nie robienie komuś na przekór.

nie umiem się znieczulić, ale nie jestem monotematyczna w rozmowach z nie-wege

Capricorn - 2011-04-27, 22:48

bojster napisał/a:
Capricorn napisał/a:
polena napisał/a:
No ok, a mięso NIE z supermarketów tylko ze sprawdzonych ekologicznych źródeł? Naprawdę nikomu nie służy? Nie zgodzę się.


Nawet jeśli zabijane zwierzę nie było faszerowane antybiotykami, sterydami, hormonami, i czym tam jeszcze, nawet jeśli spokojnie pasało się na wolnym wybiegu, itd, itp, to w momencie zabijania, ze strachu oraz złości, wydziela do swoich mięśni potężne dawki hormonów, których od tego ekologicznego mięsa ze sprawdzonych źródeł oddzielić się nie da.


Ale gdyby tak znienacka, strzałem w tył głowy, to chyba nie zdąży nawydzielać i jest ok? Myślę że strzał w tył głowy szczęśliwego zwierzaka jest 100% humanitarny, szkoda tylko że takie bio-mięso jest sporo droższe, bo może by się ta metoda szerzej rozpropagowała i wszystkie zwierzęta umierałyby szczęśliwe.


Słabym punktem tej metody byłaby dyskryminacja wielbicieli móżdżku. Zadyma gotowa. Trzeba dopracować.

lilias - 2011-04-27, 22:49

Capri dobrze pisze i to nie tylko w ostatni poście ;-) :mryellow:
Jagula - 2011-04-27, 22:52

Cytat:
Niestety być może dla własnego zdrowia, nie ruszają mnie historie z rzeźni na tyle, zeby przestać jeść zwierzęta. I bardzo chciałam uniknąć podobnych wyznań.
szkoda- ale super , że mamy to za sobą ;-)
ja tam się wykręcam od dyskusji pobudkami etyczno-ekonomicznymi -jakoś nikomu się nie chce dyskutować :-P
dziecię (z uświadamianiem i poprzedzając swój wybór milionem pytań ) wegetariańskie od 5r.ż. przekonało do wege ojca :mryellow: żyjemy ,jak najbardziej naturalnie :mryellow: dyskutując często o swoich wyborach.
Czytając ten wątek uświadomiłam sobie jak mi się szczęśliwie układa :mryellow: ale wiem jaką przebyłam wraz ze swoją rodziną drogę - każdemu układa się inaczej i inną górkę ma do pokonania :-> :->

Wszystko się da osiągnąć - ale każda zmiana potrzebuje czasu.
polena kto pyta nie błądzi :-D

Capricorn - 2011-04-27, 22:56

Jagula napisał/a:

szkoda- ale super , że mamy to za sobą ;-)


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Lily - 2011-04-27, 22:58

Capricorn napisał/a:
Jagula napisał/a:

szkoda- ale super , że mamy to za sobą ;-)


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Podpisuję się ;)

lilias - 2011-04-27, 22:59

również :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
polena - 2011-04-27, 23:01

Jagula, dzięki ;) Bo poczułam się niczym troll, wywołując takie małe zamieszanie.

Dlatego proooszę, bez sarkazmu takiego jak u bojster, bo ja tylko chciałam pogadać o aspekcie zdrowotnym. Nie wiedziałam, ze oddzielanie tego od etyki bedzie aż tak niestosowne. Nie wiem, może jestem niewrażliwa.

seminko - 2011-04-27, 23:06

Zaraz przeczytam, co napisałyście, ale przedtem, poleno, zapraszam Cię tu:

hxxp://www.dobradieta.pl/forum/printview.php?t=17148&start=0&sid=a68a18a223d5c7abb47c55c40e76fb1a

Uwaga1: to jest rozmowa między mięsożercami, mówiąc delikatnie ]:->
Uwaga2: znalazłam tam post "naszego" niezawodnego Krzysztofa (Pozdrowienia dla Zielonej Góry :-D )
Uwaga3: z góry mówię, że nie byłam w stanie przebrnąć przez całość, jak i pewnie większość z Was nie będzie, więc dokładnie nie wiem, DO CZEGO podaję link, ale wklepałam w google hasło "adrenalina w mięsie (dalej nie pisałam, bo wyskoczyło mi powyższe w sugestiach)", pominęłam strony i artykuły pro- wege i tak znalazłam się w tym forum, którego lekturę proponuję polenie. ;-)

[ Dodano: 2011-04-27, 23:11 ]
polena napisał/a:
ja tylko chciałam pogadać o aspekcie zdrowotnym

poleno, no właśnie tu masz sporo na ten temat, choć chyba rozmowa skupia się na różnicy między mięsem z marketu a tzw. eko :roll: W każdym razie tak było w temacie 8-)

Malinetshka - 2011-04-27, 23:20

polena napisał/a:
Nie wiem, może jestem niewrażliwa.

To chyba nie to.
Myślę, że to kwestia tego, o czym już tu pisano na ostatnich stronach, że tak a nie inaczej jesteśmy wychowywani i od najmłodszych lat wielu z nas godzi się na to, co tłumaczą nam mama, tata, inni dorośli. To, że "zwierzęta są do jedzenia" albo że "ten pasztet to z takiego innego królika, nie tego, którego głaskałaś tydzień temu" itp. Oczywiście, że dorośli nie mówią tego w złej wierze. Mówią tak, bo sami tak zostali wychowani i do dziś dnia traktują to za normalną kolej rzeczy. Myślę, że często wygodniej jest nie myśleć o tym co się kryje za kotletem. Wygodniej jest się znieczulić myślami, że "tak już jest".
Są takie dzieci, które od początku się nie godzą na to, co słyszą o mięsie i zwierzętach, ale ja nie uważam, że to zależy od wrażliwości. Raczej od indywidualnej wiary we własną rację :> Ja np. mocno zawierzałam dorosłym. Nawet się nie zastanawiałam, że oni mogą nie mieć racji. No tak miałam, co zrobić. Czasu nie cofnę.

Ja nie musiałam oglądać filmów z rzeźni, żeby się zdecydować na wege. Nadal nie muszę i nie chcę tego robić, bo mnie akurat to w niczym nie pomoże. Mam chyba jak Lily pod tym względem. Wystarczy mi moja wyobraźnia, a często to i tak za wiele..
Lily napisał/a:
Nie miałam wtedy pojęcia, że niektórym ludziom lepiej się tym wcale nie chwalić, ani że może to wzbudzać tyle kontrowersji.

Prawda?
Czasem, w rozmowach z ludźmi, nie mogę się nadziwić, że kogoś może tak bardzo irytować coś, czego NIE robię ;)

edysqa - 2011-04-27, 23:32

A ja coraz częściej się spotykam z milymi komentarzami gdy mówię ze jestem wege :-) Ostatnio np pani pobierajaca mi krew (ok 50 lat) bardzo była ciekawa i chwaliła weg*anizm, akurat przyznała się ze oglądała w Uwadze program o weganizmie (ten ostatni z Darkiem Gzyrą), może własnie ten program zmienił jej myślenie. Jeśli tak to super :-)

Niezmiennie tylko słyszę pytanie: to co Ty jesz?
To mnie śmieszy najbardziej ;-)

Humbak - 2011-04-27, 23:58

polena napisał/a:
Zastanawia mnie to, czy wtedy nie przeżywają szoku na zasadzie "cały świat to mordercy"? Że tylko mama i tata dbają o zwierzątka a wszyscy inni robią takie straszne rzeczy... To tak jak z izolowaniem dzieci od wiadomości o wojnach i śmierci.
w ten sposób ujmując stan rzeczy mówisz o tym, jak świat postrzega osoba dorosła i ewentualnie starsze dziecko. Umysły małych dzieci widzą świat inaczej.
Po pierwsze, małe dziecko nie ma pojęcia kto to jest morderca ani że taki ktoś wogóle istnieje. Zapytaj trzylatka, kto to jest morderca, możesz usłyszeć wiele ciekawostek ;)
Po drugie, małe dziecko nie wie jeszcze wszystkiego odnośnie tego co jest złe a co jest dobre. Dlatego rozdeptuje mrówki i wali kolegę w łeb gdy ten mu wejdzie za skórę. Trochę tak, jakbyś obudziła się na Marsie, na którym panują zupełnie inne zasady niż na Ziemi - chodzisz i uczysz się.
Małe dziecko nie rozumie pojęcia "cały świat" - daj trzylatkowi globus i zapytaj go co to jest. Być może powie globus, tak jak mówi lalka czy samochód, ale niewiele więcej. Nie ma zielonego pojęcia o tym, co ten globus oznacza - ile ludzi, gdzie żyją itd itd...
Małe dziecko widzi świat przez swój pryzmat. Nie rozumie w kategoriach "wszyscy inni" tylko w kategoriach "mama" "tata" "sąsiad" "kolega" - zatem może rozciągnąć ideę jedzenia mięsa na nieco większe jednostki typu rodzina, dom czy przedszkole, ale nie rozciągnie go na "wszyscy inni" z tego prostego powodu, że to przekracza jego zdolności umysłowe. Na początek takich umiejętności trzeba byłoby czekać jeszcze minimum 2,5-3 lata.
Na hasło "czy chcesz zjeść rybę" moje dziecko zatem nie mogło (z definicji bycia właśnie dzieckiem) zareagować myślami typu "cały świat" "inni" "mordercy" itd bo są to definicje jakimi posługują się osoby dorosłe, a nie małe dzieci.

małe dziecko zrobi zapewne to co mój Kuba - zdziwi się, zaakceptuje że tak jest na świecie i jeśli on tego nie chce (tak jak nie chce zabawy czy innych rzeczy, małe dziecko nie zdaje sobie sprawy z głębi pojęć związanych z egzystencją poza żyje-nie żyje) to odmówi albo nie odmówi.

Nie wiem czy udało mi się wyjaśnić, dlaczego myśli i pytania jakie sobie zadajesz nie mają większego sensu w odniesieniu do małych dzieci...

Co do ekspozycji i wegenazi o których pisze Truskaveczka, forum ma to do siebie, że zbiera tyle ludzi, że na pytanie uzyskujemy cały wachlarz odpowiedzi. Przede wszystkim jednak - tak mi się wydaje - trzeba mieć w sobie tyle siły, żeby zaakceptować fakt, że to jak żyjemy może innych przyprawiać o ból wątroby, i że ci inni mają prawo do wypowiedzi, jeśli należą do grupy osób którym zadaliśmy pytanie. Jeśli nie jesteśmy gotowi na konfrontację i nie mamy w sobie tej siły by być sobą, by zignorować odpowiedzi które niczego nie wnoszą do życia ani naszego ani ichniego, by na siłę nie zagłaskiwać każdego kotka który się tu odezwie, wtedy faktycznie nie warto zaczepiać tematu. Z tego zwykłego faktu że nie jesteśmy gotowi na konfrontację typu forum. Może lepiej wykorzystać mniej zróżnicowane środowisko do dyskusji a tu pewne fakty przemilczeć. Kto tego na forum nie robi niech się odezwie :-P

polena - 2011-04-28, 08:55

Tantra - wielkie dzięki za link! Poczytałam i coś niecoś więcej wiem ;) W ogóle fajne tamto forum.
Malinetshka, Humbak - tak, chyba udało Wam sie wytłumaczyć mi jak to jest z uczeniem dzieci świata ;) I pewnie macie racje... Szkoda, że będąc dorosłym tak trudno siebie samego przekonać co jest ok a co nie, mając wparte wszystkie inne wzorce.

kofi - 2011-04-28, 09:55

Bardzo lubię Cię czytać Humbaczku, bardzo mi się podoba Twój antropologiczny punkt widzenia.
Jagula noooo, mnie też już na świecie łatwiej. Ale długo na to czekałam. :-)

Humbak - 2011-04-28, 10:05

kofi napisał/a:
Twój antropologiczny punkt widzenia.
bo ja antropolog z wykształcenia ;)
Malinetshka - 2011-04-28, 10:13

kofi napisał/a:
Bardzo lubię Cię czytać Humbaczku

Ja również :)

polena napisał/a:
Szkoda, że będąc dorosłym tak trudno siebie samego przekonać co jest ok a co nie, mając wparte wszystkie inne wzorce.

Myślę, że warto zrozumieć, że można w każdej chwili swojego życia zmienić pogląd na coś. To jest przywilej :D W każdym momencie możemy się wyzwolić z ograniczeń, stereotypów, wzorców. Ale jest warunek: nic na siłę. Bo działanie na siłę z pewnością jest baardzo trudne. To musi przyjść z wnętrza, że się tak wyrażę :>

Mnie się parę lat temu zdarzyło niemiło dyskutować z wegetarianinem :oops: Chyba nie powiedziałam nic chamskiego, ale zdaje się, że moje wypowiedzi były ironiczne.. Dziś widzę to tak, że skoro byłam wówczas "po przeciwnej stronie barykady" to w czasie dyskusji usiłowałam tam pozostać, dla zasady po prostu :| Bez myślenia, bez głębszej analizy.
Ale tak się cieszę, że się zmieniam.

bronka - 2011-04-28, 10:52

polena napisał/a:
No właśnie fajnie było tu wymienić światopoglądy ale - dzięki bronka - nie chodziło mi o taką atmosferę, takie teksty, ocenianie mnie czy kogokolwiek, nie prosiłam o to

Ja Cię nie oceniam. Nie żyję z złotej klatce- ponad 90% moich bliskich je mięso, ale wszystko w sobie tolerujemy.

Osobiście daleko mi ludzi nawracających innych za pomocą filmów z rzeźni. Wolę raczej podrzucić dobry przepis bez mięsa i cieszyć się, ze wszedł do czyjegoś menu.

Napisałam, że: skoro ktoś chce uczyć dzieci wrażliwości- nie katuj kota, jednocześnie płacąc komuś za katowanie świni jest hipokryzją.
I tylko tyle. To co spotyka zwierzęta w chowie przemysłowym jest okrutną zbrodnią, ale dzieje się za murami i tego nie widzimy, pochylamy się nad zwierzętami nam bliskimi. Li i tylko to miałam na myśli.
Nie chciałam nikogo urazić :->

bronka - 2011-04-28, 11:00

Właściwie to czuję się urażona tym atakiem na mnie :-/

Nie napisałam nic niestosownego, a zostałam publicznie zlinczowana :roll:

Tu jest definicja hipokryzji z wiki:

Cytat:
Hipokryzja (od gr. ὑπόκρισις hypokrisis, udawanie) – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.

Hipokryzja może się przejawiać na kilka sposobów:

* oficjalne głoszenie przestrzegania określonych zasad moralnych i jednoczesne ich "ciche" łamanie, gdy nikt ważny tego nie widzi (np. głoszenie przez polityka, że walczy z korupcją i jednoczesne branie przez tego polityka po cichu łapówek),
* stosowanie różnych, sprzecznych wzajemnie zasad moralnych przy różnych sytuacjach (np. wymaganie od żony, żeby nie zdradzała i jednoczesne zdradzanie żony),
* wymyślanie rozmaitych teorii, które w pokrętny sposób tłumaczą stosowanie różnych norm moralnych przy różnych sytuacjach (np. głoszenie, że zabijanie dzieci wroga w czasie wojny jest dobre dlatego, że wróg ten popełnił wcześniej zbrodnię mordując nasze dzieci),
* tworzenie obszarów tabu, czyli spraw, o których się nigdy nie rozmawia publicznie; zazwyczaj są to sprawy, które w świadomości wielu ludzi są niemoralne, ale są lub były jednocześnie masowo praktykowane.

Hipokryzja jest stałą cechą ludzkich społeczeństw. Wynika ona z jednej strony z konfliktu między indywidualnym interesem poszczególnych osób i normami moralnymi panującymi w danym społeczeństwie, a z drugiej strony z konfliktu między normami obyczajowymi i moralnymi.

Lily - 2011-04-28, 11:01

Trudno się chyba spodziewać, że na wegetariańskim forum zaczniemy zbiorowo pisać, że jedzenie mięsa jest jednak zdrowe/etyczne itd. i właściwie to nie wiemy, czemu od czasu do czasu nie strzelimy sobie po schabowym. Gdybyśmy nie byli przekonani o słuszności swoich wyborów i o tym, że niejedzenie jest lepsze od jedzenia, nie rezygnowalibyśmy z mięsa. Ja staram się nie stawiać sprawy na ostrzu noża, bo sama jeszcze 12 lat temu mięso jadałam, co nie znaczy, że jeszcze kiedyś uznam to za słuszne.
Humbak - 2011-04-28, 11:13

bronka napisał/a:
publicznie zlinczowana
nawet tak nie myśl. Z tego co ja widzę tylko polena jest urażona, dlatego zadałam jej pytanie o arszeniku - dopytywanie się wegetarian żeby wybrali mięso które jest zdrowsze jest bez sensu - patrz post Lily powyżej - i właśnie to rodzi sprzeczki. Dlatego pytający musi mieć świadomość tego o co pyta i kogo pyta - ale nie dlatego żeby kogoś nie urazić jak się tu ciągle mówi.
Generalnie rzecz biorąc widzę że co kto jedzący mięso pyta o mięso które smaczne, jakie mitaminki itd to kończy się tym, że ucieka "no dobrze to jak nie to nie" a nie pomyśli, że dla nas to pytanie jest bez sensu. Ciągle chce byśmy my widzieli rzeczy tak jak on. No nie wybierzemy co jest zdrowsze bo się nie da.

Dla mnie jednak zadawanie pytań tu a nie gdzieś indziej ma ogromny sens. Gdzie indziej zadający pytanie nie zaczerpnie ideologi a dowie się faktów? Przecież nie wszyscy wegetarianie są nimi dla ideologii (co nie jest złe, nie o tym mówię, więc nie łapać mnie za słówka proszę ;) ) ale dużo jest właśnie ze względów zdrowotnych i świadomości tego czym jest mięso. Jak zapyta się na innym forum dowie się tylko "no wiesz, cielęcinka jest super".

Ale drążenie które zwierzę jest mniej cenne jest bez sensu. Kogo wyrzucić z domu mamę czy tatę? Który palec będzie mniej bolał gdy się go utnie? Itd itd.

bronka - 2011-04-28, 11:26

Humbak, dziękuje za Twoja wypowiedź ( i szereg poprzednich też).
Nie będę pisała czyja wypowiedź w który boczek mnie ubodła. Nie chce mi się.

Capricorn - 2011-04-28, 12:12

ja jeszcze mam kilka przemyśleń w kwestiach, które w tym wątku tak gwałtownie ostatnio wypłynęły:

nie odmawiałabym nikomu prawa do zadawania pytań, nawet tych niewygodnych, ale jednak z taktem i wyczuciem, no i z poszanowaniem wyboru, jakiego nasz rozmówca dokonał. Możliwe, że wśród wszystkich toksyn, hormonów, antybiotyków, i jasnacholera wie, czego jeszcze, jest w mięsie też i coś zdrowego czy pożytecznego. Ale - wegetarianie, a tych na forum jest jednak większość, kiedyś tam zdecydowali, że mimo wszystko nie. Więc takie nakręcanie typu: "no ale odrzućcie - jeśli potraficie - jakąś tam ideologię, i napiszcie, że obiektywnie rzecz biorąc, mięso jest fajne" jest dla mnie takim samym nietaktem, jak prelekcja dla zakonnic pod tytułem: "Wpływ regularnych orgazmów na dobre samopoczucie" (z pokazem slajdów). Dokonaliśmy wyboru, kropka.

A jeszcze co do zarzutu o izolowaniu dzieci przed tym, jak wygląda "prawdziwy świat", czyli, że są gdzieś na świecie ludzie jedzący mięso, itd. Odkąd mam dzieci, nieustająco zachwycam się ich mądrością. Umysł dziecka jest niesamowity. Jesli się dziecku nie narzuca ograniczeń, nie wciska na siłę w stereotypy, to dziecko zauważy, że w różnorodności postaw i zachowań kryje się bogactwo, a nie zagrożenie. Mój syn trzynastoletni od kilku lat ma dwóch bardzo serdecznych przyjaciół - jeden jest jego równolatkiem, drugi jest o 3 lata starszy. Mój syn jest długowłosy, jest wege, nie chodzi do kościoła ani na religię. kolega równolatek wychowuje się w domu, w którym kościół i modlitwa są niezwykle ważne, a mama na święta przywozi pół świniaka i sama oprawia. Kolega starszy z kolei jest Świadkiem Jehowy. NIGDY nie zdarzyło się, żeby doszło pomiędzy nimi do konfliktów na tle religijnym czy żywieniowym. Uwielbiam ich, bo oni wzajemnie są najlepszą szkołą tolerancji (no, i jeszcze ich uwielbiam za to, że wychwalają pod niebiosa moje placki ziemniaczane ;-) ).

Humbak - 2011-04-28, 12:36

Amen ;-)
Marcela - 2011-04-28, 12:36

polena napisał/a:
Nie wiem, może jestem niewrażliwa

Może. W końcu chyba możemy śmiało powiedzieć, że 100 % populacji nie może być wrażliwcami. Jesteśmy różni. Moja kuzynka sama wychowała nutrie (takie szczury straszne), sama je zabiła, sama oprawiła skóry, sama uszyła sobie futerko i sama je szczęśliwa nosiła. Ona nie miała dylematów.
Polena, może dla Ciebie rzeczywiście zabicie kury na niedzielny obiad nie stanowiłoby żadnego problemu. Prawdę mówiąc wolę takie osoby od hipokrytek (tak, to odpowiednie słowo), które płaczą nad skrzydełkiem wróbelka i kupują cielęcinkę.

lilias - 2011-04-28, 12:40

bronka, ja tam lubię Twoje boczki ;-) i żaden lincz mi nie przyszedł nawet na myśl, daj spokój, Ciebie? w życiu
arahja - 2011-04-28, 13:10

polena napisał/a:
Nie wiedziałam, ze oddzielanie tego od etyki bedzie aż tak niestosowne. Nie wiem, może jestem niewrażliwa.


Będę bronić własnego stanowiska, że "wrażliwość" i wegetarianizm nie muszą iść w parze. Mięso jest niezdrowe, jest człowiekowi w diecie niepotrzebne, więc czemu z połączenia tych dwóch faktów nie zdecydować o jego wyeliminowaniu? Gdy decydowałam, drugi raz, na studiach, o utrzymaniu się na wegetarianizmie, a obecnym dążeniu do weganizmu, było to podyktowane w głównej mierze argumentami zdrowotnymi. Mój wybór był i jest egoistyczny, skierowany na mnie samą. I takim wegetarianinem można być, z pominięciem kwestii zwierząt. ;)
Może to teraz brzmi dość radykalnie, bo mam za sobą lekturą Singera, ale jako jedyna pobudka do zmiany diety to byłoby dla mnie za mało.

kofi - 2011-04-28, 13:11

Capricorn napisał/a:
no, i jeszcze ich uwielbiam za to, że wychwalają pod niebiosa moje placki ziemniaczane ;-) ).

To, to rozumiem, Twoje placki sa niesssamowite. :-P
Niee, no przepraszam ja już odpadam. Nie ma sensu ciągnąć. bronka jako wegenazi to kpina jakaś chyba, Capri ma rację - no jak wegetarianin może powiedzieć, że mięso jest OK? Nieee, ile można...

Capricorn - 2011-04-28, 13:21

kofi napisał/a:
Capricorn napisał/a:
no, i jeszcze ich uwielbiam za to, że wychwalają pod niebiosa moje placki ziemniaczane ;-) ).

To, to rozumiem, Twoje placki sa niesssamowite. :-P


dziękuję, nisko się kłaniam. Przyjeżdżaj :)


Cytat:
no jak wegetarianin może powiedzieć, że mięso jest OK? Nieee, ile można...


dokładnie. A jeśli mój przykład z zakonnicami kogoś uraził, to mam inny: chodzisz za zdeklarowanym gejem, i pytasz w kółko: "Ale przyznaj, że Sharon Stone to byś przeleciał, co?"

bronka - 2011-04-28, 13:23

Dzięki- moje boczki czują się dużo lepiej ;-)
A placki ziemniaczane Capri - mniam- poezja :-D

Capricorn - 2011-04-28, 13:26

bronka napisał/a:

A placki ziemniaczane Capri - mniam- poezja :-D


to się pakuj, kofi Cię zwinie po drodze ;-)

rosa - 2011-04-28, 13:26

ja też chcę na placki!!!!

humbak - dołaczam do grona twoich fanek, świetnie piszesz :-)

Capricorn - 2011-04-28, 13:29

rosa napisał/a:
ja też chcę na placki!!!!


dawaj dawaj dawaj :)

lilias - 2011-04-28, 13:50

placki se muszę zrobić sama, więc proszę o zdradzenie najskrytszych tajemnic placków Capri ;-) :-D :-P zeżrę je na smutno, że bez Was, albo na wesoło, co też tam przy plackach wyrabiacie

pośmiałam się, Sharon Stone to hicior dnia :mrgreen:

Capricorn - 2011-04-28, 13:59

lilias napisał/a:
proszę o zdradzenie najskrytszych tajemnic placków Capri ;-) :-D :-P zeżrę je na smutno, że bez Was, albo na wesoło, co też tam przy plackach wyrabiacie


dawaj też, a co :)

a przepis jest tu: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=527 - znalazłam od cholery literówek, idę poprawiać :)

maryczary - 2011-04-28, 14:10

bronka napisał/a:
polena napisał/a:
@Alipso

Alispo
:) ja dopiero kilka miesięcy temu odkryłam że poprawnie jest Alispo. Cały czas miałam na myśli Alipso :mryellow:
Lily napisał/a:
ja nie dorabiam do tego żadnej ideologii ani żadną się nie podpieram - moje niejedzenie wynikło ze świadomości, skąd się owo "pożywienie" bierze - nie chcę mieć już z tym nic wspólnego. Dręczy mnie jeszcze kwestia wegańska, ale to już inna trochę para kaloszy...
mam tak samo a weganizm staje mi się (na razie teoretycznie) coraz bliższy.
gosia_w - 2011-04-28, 14:13

rosa, masz miejsce w bagażniku? ;-) Nie jadłam placków ziemniaczanych z 10 lat...
lilias - 2011-04-28, 14:31

gosia_w napisał/a:
rosa, masz miejsce w bagażniku? ;-) Nie jadłam placków ziemniaczanych z 10 lat...


bagażnik na placki, czy na się? :mryellow:

bronka - 2011-04-28, 14:32

Ale wizja- Capri smażąca tonę placków, Gosia w bagażniku u rosy...

Niestety na majówkę wyjeżdżam, ale co się odwlecze... ;-) ;-) ;-)

maryczary - 2011-04-28, 14:35

Capricorn napisał/a:
bojster napisał/a:
Capricorn napisał/a:
polena napisał/a:
No ok, a mięso NIE z supermarketów tylko ze sprawdzonych ekologicznych źródeł? Naprawdę nikomu nie służy? Nie zgodzę się.


Nawet jeśli zabijane zwierzę nie było faszerowane antybiotykami, sterydami, hormonami, i czym tam jeszcze, nawet jeśli spokojnie pasało się na wolnym wybiegu, itd, itp, to w momencie zabijania, ze strachu oraz złości, wydziela do swoich mięśni potężne dawki hormonów, których od tego ekologicznego mięsa ze sprawdzonych źródeł oddzielić się nie da.


Ale gdyby tak znienacka, strzałem w tył głowy, to chyba nie zdąży nawydzielać i jest ok? Myślę że strzał w tył głowy szczęśliwego zwierzaka jest 100% humanitarny, szkoda tylko że takie bio-mięso jest sporo droższe, bo może by się ta metoda szerzej rozpropagowała i wszystkie zwierzęta umierałyby szczęśliwe.


Słabym punktem tej metody byłaby dyskryminacja wielbicieli móżdżku. Zadyma gotowa. Trzeba dopracować.
wariaty jesteście :-P

Tantra napisał/a:
Uwaga2: znalazłam tam post "naszego" niezawodnego Krzysztofa (Pozdrowienia dla Zielonej Góry :-D )
jestem jego wielką fanką - pozdrawiam Cie Krzysztof :-D
seminko - 2011-04-28, 14:44

maryczary napisał/a:
jestem jego wielką fanką - pozdrawiam Cie Krzysztof

Jego postów jest tam więcej, nie omieszkał przedstawić mięsożercom parę ciekawych faktów na interesujący ich temat ;-) :->

maryczary - 2011-04-28, 14:49

arahja napisał/a:
polena napisał/a:
Nie wiedziałam, ze oddzielanie tego od etyki bedzie aż tak niestosowne. Nie wiem, może jestem niewrażliwa.
Capricorn napisał/a:
nie odmawiałabym nikomu prawa do zadawania pytań, nawet tych niewygodnych, ale jednak z taktem i wyczuciem, no i z poszanowaniem wyboru, jakiego nasz rozmówca dokonał. Możliwe, że wśród wszystkich toksyn, hormonów, antybiotyków, i jasnacholera wie, czego jeszcze, jest w mięsie też i coś zdrowego czy pożytecznego. Ale - wegetarianie, a tych na forum jest jednak większość, kiedyś tam zdecydowali, że mimo wszystko nie.
ja dzięki zadawaniu takich włąśnie pytań, zupełnie nieświadoma że mogą być NIETAKTEM, dowiedziałam się np. że ryby to tez zwierzęta :shock: ]:-> :mryellow: po prostu wcześniej o tym nie pomyślałam. Dopiero po zadawaniu (dla niektórych) głupich pytań uświadomiłam sobie parę kwestii, które dla wielu były oczywiste. Dlatego dziś jestem wege! :-D
Capricorn napisał/a:
Więc takie nakręcanie typu: "no ale odrzućcie - jeśli potraficie - jakąś tam ideologię, i napiszcie, że obiektywnie rzecz biorąc, mięso jest fajne" jest dla mnie takim samym nietaktem
właśnie o to mi chodzi, że ona na pewno (moim zdaniem!) nie chciała zachować się nietaktownie bo nie zdawała sobie sprawy że to jest nietaktowne. Ot pytanie, dążenie do uzyskania wiedzy na temat jaki ja interesuje. Naprawdę zadając każde pytanie analizujesz wszystkie możliwe konsekwencje zadania takiego pytania?? Pewnych konsekwencji po prostu nie jesteś świadoma, bo skoro pytasz to nie do końca sie orientujesz w temacie, co nie?!
Capricorn napisał/a:
takim samym nietaktem, jak prelekcja dla zakonnic pod tytułem: "Wpływ regularnych orgazmów na dobre samopoczucie" (z pokazem slajdów)
przesadziłaś :mrgreen: :mryellow: :mrgreen: :mryellow: :mrgreen: :mryellow: :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:
polena - 2011-04-28, 15:15

maryczary, no nie chciała, nie chciała ;) Serio ludzie, przepraszam po stokroć za jakiekolwiek moje nietakty... Jeszcze tylko chciałam sprostować (bo chyba mi się wklada w usta rzeczy ktorych nie powiedziałam), że ja nie naciskam, żebyście przyznali "no ok, cięlęcinka/węgorzyk w sumie są ok" bo wiem, że dla Was nie są i tyle. Pytałam po prostu CO z mięsem rybim jest do końca niehalo, w sensie zawartości toksyn i wszelkiego syfu wynikającego z różnych rodzajów hodowli. Ale już skumałam, że może lepiej popytać ludzi, którzy ryby jadają a znaja się na jedzeniu ;)

No a co do mojej wrażliwości czy jej braku i hipokryzji z tym związanej-ok, jem mięso ale zdarza mi się dokarmiać zwierzaki, które tego potrzebują, zgarnęłam kiedyś z ulicy kotka itp i jeśli te działania to hipokryzja to spoko. Zeby nie byc hipoktytką musiałabym je zostawić i odkopać na bok. Więc już wolę swoją małą hipokryzję.
A czy zabiłabym kurę? Nie wiem. Serio.

gemi - 2011-04-28, 15:53

Capricorn napisał/a:
W moim przypadku - właśnie światopoglądowa. nie zjem chińskiej tenisówki, nie zjem drewnianej ławeczki, i nie zjem zwłok - wszystko ma dla mnie ten sam współczynnik niejadalności.
Capricorn napisał/a:
Zejdę se naturalnie - i smacznego. Ale dopóki nie zejdę - proszę mnie do tego nie popędzać, nie zachęcać, nie zmuszać, i nie robić tego za mnie.

Capri, leżę i kwiczę :lol: :lol: dobrze mi robisz na przeponę 8-)

Humbak napisał/a:
dzieci uczą się przyjmować taki świat jaki pokazują im dorośli. To dlatego wydaje nam się, że dzieciom (także nam jako dzieci) to nie przeszkadza. Mi się natomiast wydaje, że gdyby dorośli nie zaprzeczali uczuciom dzieci i nie przedstawiali im, że świat taki jest (a więc dziecko z natury go akceptuje, bo jego wewnętrzna natura dąży do poznania świata i jego akceptacji), dzieci nie uważałyby za naturalne zabijania i zjadania zwierząt.
Kluczyk tkwi w umyśle dziecka, które wchłania i akceptuje, ale jeszcze nie analizuje. Gdyby tak starszym przedstawiać taki świat, z pewnością bardziej by się burzyli


Humbak napisał/a:
Małe dziecko widzi świat przez swój pryzmat. Nie rozumie w kategoriach "wszyscy inni" tylko w kategoriach "mama" "tata" "sąsiad" "kolega" - zatem może rozciągnąć ideę jedzenia mięsa na nieco większe jednostki typu rodzina, dom czy przedszkole, ale nie rozciągnie go na "wszyscy inni" z tego prostego powodu, że to przekracza jego zdolności umysłowe. Na początek takich umiejętności trzeba byłoby czekać jeszcze minimum 2,5-3 lata.

Humbak, piękny opis tego, co myślę i pod czym się podpisuję rękami i nogami. I też mi się ta dyskusja bardzo podoba. Miejscami jest gorąco, mimo tego uważam jej poziom za dość wysoki :-)

maryczary - 2011-04-28, 16:13

polena napisał/a:
No a co do mojej (...) hipokryzji z tym związanej-ok, jem mięso ale zdarza mi się dokarmiać zwierzaki, które tego potrzebują, zgarnęłam kiedyś z ulicy kotka itp i jeśli te działania to hipokryzja to spoko. Zeby nie byc hipoktytką musiałabym je zostawić i odkopać na bok. Więc już wolę swoją małą hipokryzję.
A czy zabiłabym kurę? Nie wiem. Serio.
Chyba za szybko i za mocnych słów używamy. Bo hipokryzja to raczej stuacja kiedy ktoś baaaaaaaaaardzo kocha zwierzęta i chętnie o tej miłości opowiada a potem te ukochane zwierzęta zjada. Myślę, że nie ma hipokryzji w tym, że "oficjalnie" zjadasz zwierzęta i niektórym z nich pomagasz jeśli są w potrzebie.
Nie wszystko jest białe i czarne. Nie oceniajmy ludzi zbyt pochopnie bo po jednym lub dwóch postach nie da się ujrzeć charakteru i intencji człowieka.

polena - 2011-04-28, 17:02

maryczary napisał/a:
Myślę, że nie ma hipokryzji w tym, że "oficjalnie" zjadasz zwierzęta i niektórym z nich pomagasz jeśli są w potrzebie.
Nie wszystko jest białe i czarne.


Widzisz, my się w tym zgadzamy, inni nazwą to hipokryzją :) Ja uważam, że lepiej robić coś dobrego niż nic.

kofi - 2011-04-28, 17:19

Capricorn napisał/a:
bojster napisał/a:
Capricorn napisał/a:
polena napisał/a:
No ok, a mięso NIE z supermarketów tylko ze sprawdzonych ekologicznych źródeł? Naprawdę nikomu nie służy? Nie zgodzę się.


Nawet jeśli zabijane zwierzę nie było faszerowane antybiotykami, sterydami, hormonami, i czym tam jeszcze, nawet jeśli spokojnie pasało się na wolnym wybiegu, itd, itp, to w momencie zabijania, ze strachu oraz złości, wydziela do swoich mięśni potężne dawki hormonów, których od tego ekologicznego mięsa ze sprawdzonych źródeł oddzielić się nie da.


Ale gdyby tak znienacka, strzałem w tył głowy, to chyba nie zdąży nawydzielać i jest ok? Myślę że strzał w tył głowy szczęśliwego zwierzaka jest 100% humanitarny, szkoda tylko że takie bio-mięso jest sporo droższe, bo może by się ta metoda szerzej rozpropagowała i wszystkie zwierzęta umierałyby szczęśliwe.


Słabym punktem tej metody byłaby dyskryminacja wielbicieli móżdżku. Zadyma gotowa. Trzeba dopracować.


Iiiiii, leeeeżęęę i kwiiiiiczęęę (świnkam:)). Jakoś wcześniejnie doczytałam. :lol: :lol: :lol:

gosia_w - 2011-04-28, 21:00

lilias napisał/a:
gosia_w napisał/a:
rosa, masz miejsce w bagażniku? ;-) Nie jadłam placków ziemniaczanych z 10 lat...


bagażnik na placki, czy na się? :mryellow:

oczywiście, że na mnie. A kto mi zagwarantuje, że rosa nie zje placków w drodze powrotnej?

Humbak - 2011-04-28, 22:58

rosa napisał/a:
dołaczam do grona twoich fanek
i założę swój fanklub a co mi tam ]:-> ;-)

Capricorn napisał/a:
chodzisz za zdeklarowanym gejem, i pytasz w kółko: "Ale przyznaj, że Sharon Stone to byś przeleciał, co?"
sprzedałam już, bosssskie! :mrgreen:

gemi napisał/a:
leżę i kwiczę dobrze mi robisz na przeponę
no teraz to ja kwiczę... :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:
turzyca - 2011-05-15, 00:48

To raczej nie dialogi, ale czytam, co piszecie i nie mogę się powstrzymać.
O sławetnym tekście "to co Ty jesz?" już chyba wspominać nie muszę...:)
Albo "Nie wygłupiaj się", "Nie wiesz co tracisz" - za każdym razem z automatu powtarzam, że doskonale wiem. że nie tracę...; "To dlatego nie możesz zajść w ciążę", "Zrób badania", "Nie uwierzę, że czasem po cichu nie wciągniasz pętka kiełbasy" etc.

Jak schudnę, to z braku mięsa. Jak przytyję, to...też z braku mięsa :-?

Ostatnio robiłam zapiekankę na bazie selera naciowego.
"A fuj, seler. Sama to będziesz jadła"
Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że wszyscy chcą przepis. Teraz i już. A rzodkiewki, które w skład rzeczonej zapiekanki wchodziły...."To z krabami, tak?" :-?


A w zeszłą niedzielę byłam na przyjęciu komunijnym.
Generalnie narzekać nie mogę. Dużo warzywek - pomidory, ogórki, papryka, patisony. Sporo surówek i sałatek. Jakieś fajne kluseczki podawane na oddzielnym talerzu i bez sosu. Gotowana fasolka szparagowa - szczęście jak dla mnie bez smażonej tartej bułki, której nie znoszę. itd. itp.
W którymś momencie podchodzi do mnie ciocia, nakłada mi na talerz rybę po grecku, spogląda wyczekująco i mówi "no to teraz zobaczę jak Ty jesz coś normalnego"
...

Katioczka - 2011-05-15, 01:52

turzyca napisał/a:

Ostatnio robiłam zapiekankę na bazie selera naciowego

dasz przepis?

[ Dodano: 2011-05-15, 01:54 ]
turzyca napisał/a:
W którymś momencie podchodzi do mnie ciocia, nakłada mi na talerz rybę po grecku, spogląda wyczekująco i mówi "no to teraz zobaczę jak Ty jesz coś normalnego"

ja pierd..., jaka ciocia!!! Nie wyobrażam sobie, że ktoś mi nakłada coś na MÓJ talerz i każe mi coś zjeść! Co jej powiedziałaś?

Jagula - 2011-05-15, 14:54

turzyca napisał/a:
no to teraz zobaczę jak Ty jesz coś normalnego
brawa dla cioci - reszta jedzenia była nienormalna :-> :mryellow: ale i tak pochwała za czystość intencji- mamy w rodzinie ciotkę , która i tak wie lepiej :roll: i przygotowała nam wegańskie gołąbki , w których kasza gryczana była gotowana na wywarze z szynki ;-)
lilias - 2011-05-17, 23:52

Katioczka napisał/a:
turzyca napisał/a:

Ostatnio robiłam zapiekankę na bazie selera naciowego

dasz przepis? ...


też pytam :-) lubię selera naciowego :-D

[ Dodano: 2011-05-17, 23:54 ]
Jagula napisał/a:
... gołąbki , w których kasza gryczana była gotowana na wywarze z szynki ;-)


bleh, aż się wzdrygnęłam. jak wyczaiłaś ciotunię?

turzyca - 2011-05-18, 01:06

przepis? hmmm...:)
to była typowa zapiekanka śmieciówka. jak to zwykle u mnie bywa. a tym bardziej jak jestem nie u siebie, a mam do dyspozycji kuchnię, lodówkę, czas i możliwości.
seler tam na pewno był :) no i wspomniana rzodkiewka.
na pewno cebula i czosnek, bo to podstawa moich kulinarnych tworów :)

a co do reakcji na ciocię, która tak hojnie obładowała mój talerz tzw. rybą po grecku, to przeprosiłam i wyszłam. z początku miałam wyrzuty sumienia, że może źle się zachowałam, ale potem okazało się, że wszystko ok. Ciocia po prostu nie rozumie.

martika - 2011-05-18, 17:11

Lubię gotować i często buszuję po różnych stronach i blogach z przepisami szukając inspiracji. Pewnego dnia tez trafiłam na stronę: hxxps://kuchnia.bobyy.pl/. Po przejrzeniu kilku przepisów w dziale wegetariańskim zrobiłam wielkie oczy :shock: - dania z ryb i inne tego typu przysmaki zostały zakwalifikowane jako wegetariańskie. Napisałam do nich maila że przecież wegetarianie nie jedzą ryb i przez złą kwalifikację przepisów ciężko w tym dziale szuka się dań dla wegetarian. Dostałam odpowiedź:

Pani Karolino,
Zapraszam serdecznie do dyskusji na ten temat:
hxxp://kuchnia.bobyy.pl/grupy/topic/guid/65292
Dostalismy sporo maili w tej sprawie i musze powiedziec, ze zdania sa
mocno podzielone.
Rowniez w gronie osob, ktore zajmuja sie strona bobyy odbyla sie goraca
dyskusja i tu rowniez sprawa ryb nie znalazla jednego rozwiazania.
--

Sprawa ryb nie znalazła rozwiązania więc w dziale wegetariańskim pozostaną ryby. :-/ Niektórzy też jak w przytoczonym linku - jako wegetarianie jedzą ryby i owoce morza, bo bardzo lubią :mrgreen: No i przecież ryba się nie uśmiecha :-?

edysqa - 2011-05-18, 22:48

martika, ostatnio w antykwariaciw oglądałam książkę wydawnictwa Proszyński & spółka pt. "wielka księga potraw wegetarianskich" i oczywiście zawierała przepisy w których wykorzystano ryby :-/
Chyba do nich napisze. Robią krecią robotę wegetarianom :-(

Napisałam do nich :-) może się ktoś zastanowi następnym razem zanim wyda takiego bubla. Jakby nie było to duze wydawnictwo jest wiec jacyś myślący ludzie tam chyba pracują :-)

Lily - 2011-05-18, 22:50

martika napisał/a:
dania z ryb i inne tego typu przysmaki zostały zakwalifikowane jako wegetariańskie
pff, a to? hxxp://kuchnia.bobyy.pl/przepis/risotto-z-szynka-groszkiem-i-pomidorami-2
Nie dość, że ryby, to jeszcze szynka :|

AZ - 2011-05-19, 07:51

polędwica łososiowa? co to za twór dziwaczny? :shock:
martika - 2011-05-19, 12:53

A z okazji Tygodnia wegetariańskiego zamieścili wspaniały artykuł o tym że wegetarianie jedzą ryby i drób :shock:

hxxp://kuchnia.bobyy.pl/artykul/odmiany-wegetarianizmu

Nie wiem jak można nie rozumieć że wegetarianie nie jedzą zwierząt....

No i ze starszych artykułów nt. wegetarianizmu między innymi:

Cytat:
Z powodu niedoboru żelaza wegetarianom grozi niedokrwistość, bowiem żelazo pochodzące z pokarmów roślinnych jest nie wystarczające. Wielu wegetarianów prędzej czy później trafia do szpitala z zaburzeniami przemiany materii i różnymi dolegliwościami przewodu pokarmowego. Cierpią też na niedobór wapnia, co negatywnie odbija się na ich układzie kostnym.


hxxp://kuchnia.bobyy.pl/artykul/zalety-i-wady-wegetarianizmu-3

moony - 2011-05-19, 14:21

Ale wymyślają :roll: :evil:
Rozmawiam dziś z panią na stoisku mięsnym, bardzo sympatyczną zresztą. Na wiadomość, że jestem wege: A co pani je? Soję pewnie pani je!. Nie tylko, soi jem mało, wymieniam wszystko inne, to jakieś dziwaczne, krzywi się. No to mówię, że w ciąży też nie jadłam mięsa: :roll: A dziecko urodziło się zdrowe?
Poszerzyłam więc jeszcze trochę kaganek oświaty i poszłam.

Malinetshka - 2011-05-19, 15:40

Zasmucające jest to, że w baaardzo wielu miejscach, nawet tylko w sieci, jak wklepać "wegetarianizm" to wyskakują podobne definicje z "semi-" i "pesco-" itp., dodatkowo najczęściej wymieniane jako "najbezpieczniejsze formy wegetarianizmu"... :/ Ktoś kliknie w dwa, trzy takie miejsca i ma dowody na swoje racje.. Dalej szukać nie będzie zazwyczaj.
Pipii - 2011-05-19, 15:42

martika napisał/a:

Cytat:
Z powodu niedoboru żelaza wegetarianom grozi niedokrwistość, bowiem żelazo pochodzące z pokarmów roślinnych jest nie wystarczające. Wielu wegetarianów prędzej czy później trafia do szpitala z zaburzeniami przemiany materii i różnymi dolegliwościami przewodu pokarmowego. Cierpią też na niedobór wapnia, co negatywnie odbija się na ich układzie kostnym.


hxxp://kuchnia.bobyy.pl/artykul/zalety-i-wady-wegetarianizmu-3


:roll: to tylko czekać aż wszyscy trafimy do szpitala.. na jeden oddział i jedną sale.. ;-) i sobie zlot zorganizujemy z noclegiem za darmo ]:->

gosia_w - 2011-05-19, 16:20

świetny pomysł Pipii, wreszcie się wszyscy spotkamy :mryellow:
martika - 2011-05-19, 17:33

Pipii napisał/a:

:roll: to tylko czekać aż wszyscy trafimy do szpitala.. na jeden oddział i jedną sale.. ;-) i sobie zlot zorganizujemy z noclegiem za darmo ]:->


Lepiej nie, bo byśmy nie mieli tam co jeść ;-)


Fajnie że udało się wypromować Tydzień Wegetarianizmu. Organizowane są różnego rodzaju imprezy włącznie z pokazami i degustacją. niestety z tego i pozostałych linków wynika że nawet jak już do kogoś dotrze że wegetarianizm istnieje i się od niego nie umiera, to ma mylne o nim pojęcie :(

Może oprócz działań pro wege w realu przydała by się też jakaś akcja mailowa - informacyjna do portali kulinarnych czy nawet restauracji.

Miałam taką sytuację że koleżanka na weselu chciała być dla nas miła i specjalnie zamówiła nam wegetariańskie menu. Zrobiłam wielkie oczy gdy przede mną wylądował półmisek ryb. Mówię do kelnera że przecież wegetarianie ryb nie jedzą. A on na to że WIE że jedzą. Wiedzę chyba czerpał z tego typu portali :-?


Inny kelner w restauracji przekonywał mnie że wegetarianie ryby jedzą, a jarosze nie :mrgreen:

Edit: Hehe wyszłam na wege terrorystkę, ale przynajmniej dwie strony przepisów z rybami mniej w dziale wegetariańskim :mrgreen:

jarzynajarzyna - 2011-05-19, 19:17

martika napisał/a:
Miałam taką sytuację że koleżanka na weselu chciała być dla nas miła i specjalnie zamówiła nam wegetariańskie menu. Zrobiłam wielkie oczy gdy przede mną wylądował półmisek ryb.

dokładnie to samo zdarzyło się mi kilka tygodni temu ]:-> ale jednak doceniam, liczą się dobre chęci... jakiś czas temu tez byłam na podobnej bibie i w ogóle nie przeszło nikomu przez myśl, żeby kombinować jakieś specjalne danie.

[ Dodano: 2011-05-19, 19:19 ]
tylko ryby szkoda :-|

Lily - 2011-05-19, 19:32

Cytat:
Fajnie że udało się wypromować Tydzień Wegetarianizmu. Organizowane są różnego rodzaju imprezy włącznie z pokazami i degustacją. niestety z tego i pozostałych linków wynika że nawet jak już do kogoś dotrze że wegetarianizm istnieje i się od niego nie umiera, to ma mylne o nim pojęcie :(
My mieliśmy degustację w ostatnią sobotę, mój facet sobie siedział na ławce i słyszał przypadkiem, jak gość obok mówił do kogoś przez telefon, że degustuje potrawy wegetariańskie. Potem mówiła osoba z drugiej strony, i on odpowiedział coś w tym stylu: "Tak, wiem, że niezdrowe, ale ja tylko degustuję".
No ale wszyscy się najedli, domagali się przepisów, tak więc źle nie było ;)

martika - 2011-05-19, 19:40

jarzynajarzyna napisał/a:
martika napisał/a:
Miałam taką sytuację że koleżanka na weselu chciała być dla nas miła i specjalnie zamówiła nam wegetariańskie menu. Zrobiłam wielkie oczy gdy przede mną wylądował półmisek ryb.

dokładnie to samo zdarzyło się mi kilka tygodni temu ]:-> ale jednak doceniam, liczą się dobre chęci... jakiś czas temu tez byłam na podobnej bibie i w ogóle nie przeszło nikomu przez myśl, żeby kombinować jakieś specjalne danie.

[ Dodano: 2011-05-19, 19:19 ]
tylko ryby szkoda :-|


Koleżankę doceniam bardzo, kochana jest. Zwłaszcza że wcześniej mailem mi przysłała całe menu które mogą zrobić w restauracji i mogliśmy wybrać 2 potrawy specjalnie dla nas (wybraliśmy pieczarki faszerowane i brokuła pod beszamelem). Gdy postawili koło nas te smakołyki (stół był wspólny), to wszyscy się na nie rzucili porzucając swoje kotlety. :mrgreen: Rybę dostaliśmy później "z przydziału wegetariańskiego" na zakąskę.

Najczęściej na uroczystościach dostajemy to samo co inni, tylko zamiast mięsa kotlet sojowy. Niestety nie wszyscy kucharze potrafią go zrobić. Zdarzyło się że dostaliśmy kotleta sojowego z tych suchych, zamoczonego tylko w wodzie, obtoczonego w panierce i wrzuconego na patelnie. Smak podeszwy, ale zjedliśmy bez marudzenia :)

Lily - 2011-05-19, 19:45

martika napisał/a:
Najczęściej na uroczystościach dostajemy to samo co inni, tylko zamiast mięsa kotlet sojowy. Niestety nie wszyscy kucharze potrafią go zrobić.
Zastanawiam się, czego ich uczą w tych szkołach gastronomicznych, skoro najprostsze wege potrawy ich przerastają...
rosa - 2011-05-19, 21:27

Lily, dobre :lol:
Capricorn - 2011-05-19, 21:29

Lily napisał/a:
My mieliśmy degustację w ostatnią sobotę, mój facet sobie siedział na ławce i słyszał przypadkiem, jak gość obok mówił do kogoś przez telefon, że degustuje potrawy wegetariańskie. Potem mówiła osoba z drugiej strony, i on odpowiedział coś w tym stylu: "Tak, wiem, że niezdrowe, ale ja tylko degustuję".


:mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow:

Lily - 2011-05-19, 22:40

Ciekawe, czy można w ten sposób degustować inne niezdrowe substancje :P
Pipii - 2011-05-20, 07:49

martika napisał/a:
Pipii napisał/a:

:roll: to tylko czekać aż wszyscy trafimy do szpitala.. na jeden oddział i jedną sale.. ;-) i sobie zlot zorganizujemy z noclegiem za darmo ]:->


Lepiej nie, bo byśmy nie mieli tam co jeść ;-)

głodówka oczyszczająca :roll:
no i przy okazji protest głodowy ;-)

Capricorn - 2011-05-20, 08:43

Lily napisał/a:
Ciekawe, czy można w ten sposób degustować inne niezdrowe substancje :P


oraz zachowania ;-)

madam - 2011-05-20, 10:03

Moja mama od kilkunastu już lat stara się sprostać zadaniu bycia mamą wegetarianki. Udaje się jej to z powodzeniem, dużo się nauczyła, przekonała do diety
i kiedy wpadamy na proszony obiad nie ma problemu żadnego.
Jednakże zdarzają się jej wpadki - to się nigdy nie zmieni.

Dialogi łikendowe:

mama - mam w lodówce pyszną rybę.
ja - mamo, nie jem ryb przecież.
mama - ale taką na prawdę dobrą, z suszonymi pomidorami i rodzynkami...
ja - MAMO!
mama - wiem, wiem, ale ja tylko mówię. Jakbyś miała NAGŁĄ ochotę, to w lodówce jest.

Przy tym samym stole:
teściowa do mamy mej - a wiesz? W telewizji mówili, że ci... no... ekhm... nie wegeterianie, tylko ci JESZCZE GORSI od wegetarian...
ja (beznamiętnie) - weganie.
teściowa - ... no właśnie, ci, co w ogóle już NIC NIE JEDZĄ... W TVN mówili, że badania były robione i że oni zdrowi są. Potwierdziła to pani doktor w studiu.
ja (nadal beznamiętnie) - bo ONI jednak coś jedzą i na dodatek jedzą zdrowo i mądrze. I dbają o dietę bardziej, niż cała reszta populacji. Ble, ble, ble...
teściowa - Ahm... No coś w tym musi być...

Niniejszym pozdrawiam wegetarian i tych gorszych... ;-) ;-) ;-)

priya - 2011-05-20, 10:04

Lily napisał/a:
Tak, wiem, że niezdrowe, ale ja tylko degustuję".
:mryellow:
Cytat:
Ciekawe, czy można w ten sposób degustować inne niezdrowe substancje
_________________
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Lily - 2011-05-20, 10:05

madam napisał/a:
Niniejszym pozdrawiam wegetarian i tych gorszych... ;-) ;-) ;-)
:lol: :lol: :lol:
priya - 2011-05-20, 10:30

madam napisał/a:
nie wegeterianie, tylko ci JESZCZE GORSI od wegetarian...
padłam :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Capricorn - 2011-05-20, 10:56

ha ha ha ha, no to już wiem, że mój wegetarianizm wziął się z mojego poczucia niższości wobec zdecydowanej większości świata (=jedzącej mięso). Nie zasługuję na mięso, że też wcześniej na to nie wpadłam :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow:
edysqa - 2011-05-20, 12:08

Własnie byłam u internisty omówić moje wyniki, czyli niska hemoglobina i żelazo.
Pani doktor, oczywiście przepisala mi tabletki i powiedziała żebym je brała ok 3 miesięcy, jak już się unormuje poziom to mam co kilka dni brać po 1 tabletce bo "w mojej diecie nie ma pokarmów które dostarczyłyby mi żelaza takiego jakiego potrzebuje i w takiej ilości". Mniej wiecej tak
to brzmiało. :-/
Stwierdziła tez ze jeśli się nie unormuje to może będzie potrzebna gastroskopia.
Nie dyskutowalam z nią, wysluchalam i poszłam.
Teraz się tylko zastanawiam, brać czy nie brać żelazo. Skierowanie na badania dostałam za 6 tygodni, myślicie ze mogę w tym czasie poprawić wyniki pietruszką, sokiem z trawy pszenicznej, sokiem z buraka, pokrzywami itp? Czy lepiej od razu lyknac tabletke?

Lily - 2011-05-20, 12:10

edysqa napisał/a:
Skierowanie na badania dostałam za 6 tygodni, myślicie ze mogę w tym czasie poprawić wyniki pietruszką, sokiem z trawy pszenicznej, sokiem z buraka, pokrzywami itp?
Spróbuj, a będziesz wiedzieć, czy to kwestia diety, czy jakiś problem zdrowotny. Pamiętaj o dużych dawkach naturalnej witaminy C i strączkach (soczewica zielona itd.).
edysqa - 2011-05-20, 12:30

Lily, no własnie zapomnialam napisać ze doktorowa ani słowem nie wspomniala o witaminie C niezbednej przecież do prawidłowego wchlaniania żelaza. Powiedziała zebym brała 1 tabletke dziennie popijając wodą lub sokiem.

Jeszcze jedno, pisalas również o tarczycy, lekarka stwierdziła ze nie widzi żadnych powiązań niskiego poziomu żelaza z tarczycą.

Lily - 2011-05-20, 12:32

edysqa, a jakie tabletki Ci przepisała? Bo właściwie tylko chelatowane żelazo dobrze się przyswaja, inne natomiast głównie powodują zaburzenia żołądkowo-jelitowe (choć jak jest duży niedobór, np. po krwotoku, to organizm korzysta ze wszystkiego, z czego tylko może).
gosia_w - 2011-05-20, 12:51

edysqa, ja odkąd pamiętam miałam niski poziom żelaza, czerwonych krwinek i hemoglobiny. Przez ostatnie pół roku jadłam dużo buraków, natki pietruszki, do śniadaniowej jaglanki dodawałam sok z dzikiej róży (Polska Róża). Zrobiłam niedawno badania - ferrytyna w normie, krwinki i hemoglobina leciuteńko poniżej, ale lepiej niż zwykle. Spróbuj diety, powtórzysz badania, będziesz wiedziała co i jak.
Malinetshka - 2011-05-21, 10:42

edysqa, zdecydowanie istotna jest forma suplementu żelaza. Słyszałam, że fumaran żelazawy to najlepsza i najmniej toksyczna forma żelaza. Nie powoduje zaparć i jest najlepiej przyswajalny. Najgorsza to chyba tlenek żelaza, czyli rdza po prostu :>
Capricorn - 2011-05-21, 11:34

czy słowa wegetarianin, wegetarianizm, wegetariański są zbyt egzotyczne dla przeciętnego Polaka?

Telewizja komercyjna nadała wczoraj wieczorem Siedem Dusz (Seven Pounds, 2008). Jedna z głównych postaci to wegetarianka z wegetariańskim psem. Dialogi z filmu:

dziewczyna, o psie: He's a vegetarian.
Lektor: On nie je mięsa.

Dziewczyna, o kolacji: everything is vegetarian.
Lektor: kolacja jest jarska.

itd, itp.

w oryginalnej wersji słowo vegetarian pada dość często - w wersji polskiej zastępowane było wyrażeniami typu: bez mięsa, nie je mięsa itp, lub jarski. Wytłumaczenia znajduję dwa: albo wegetarianin, wegetariański brzmi zbyt niezrozumiale dla odbiorcy, albo też jest słowem drażliwym,. którego należy unikać. hm. Ale żeby jarski było bardziej popularne w języku polskim?

Lily - 2011-05-21, 12:16

Capricorn napisał/a:
albo wegetarianin, wegetariański brzmi zbyt niezrozumiale dla odbiorcy, albo też jest słowem drażliwym
W pewnych kręgach katolickich jest drażliwe. Mojej mamie ksiądz powiedział, że nie wolno tak się nazywać, można tylko mówić, że się nie je mięsa :P
Capricorn - 2011-05-21, 12:18

Lily napisał/a:
Capricorn napisał/a:
albo wegetarianin, wegetariański brzmi zbyt niezrozumiale dla odbiorcy, albo też jest słowem drażliwym
W pewnych kręgach katolickich jest drażliwe. Mojej mamie ksiądz powiedział, że nie wolno tak się nazywać, można tylko mówić, że się nie j mięsa :P


w takim razie polsat jest telewizją katolicką, niezłe jaja ;-)

Pączuś - 2011-05-21, 12:28

Lily napisał/a:
madam napisał/a:
Niniejszym pozdrawiam wegetarian i tych gorszych... ;-) ;-) ;-)
:lol: :lol: :lol:


jako ktoś gorszy od wegetarianina czuję się pozdrowiona :D

okso - 2011-05-21, 15:59

Lily napisał/a:
Capricorn napisał/a:
albo wegetarianin, wegetariański brzmi zbyt niezrozumiale dla odbiorcy, albo też jest słowem drażliwym
W pewnych kręgach katolickich jest drażliwe. Mojej mamie ksiądz powiedział, że nie wolno tak się nazywać, można tylko mówić, że się nie je mięsa :P

:shock: :lol:

ludzie mnie ciagle zadziwiaja ;-)


ostatnio dowiedzialam sie ze jestem dziwna bo uzywam oliwy z oliwek zamiast oliwki po kapieli i kremu do niemowlecej pupy jakos srodka na pryszcze. to dziwne i na pewno mi jakos zaszkodzi :lol:

edysqa - 2011-05-21, 18:11

Ludzie są naprawdę dziwni :lol:
Nawet Ci którzy dobrze wiedza ze jesteśmy wege ;-)
Ostatnio rozmawiam z koleżanką z pokoju, nie wegetarianką ale doskonale wiedząc ze jestem weganką i mówię jej ze glodna się zrobiłam i chyba pójdę coś sobie kupić a ona mi na to ze ma kabanosy i chociaż wie ze nie jem ich to w razie jakbym jednak chciała to się podzieli ze mną :-)

Humbak - 2011-05-21, 22:18

Lily napisał/a:
"Tak, wiem, że niezdrowe, ale ja tylko degustuję".
o mamo, jaki hicior :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

capri, to chyba trochę jak różnica pomiędzy "mieć swoje zdanie na temat" a "być feministką" :-P ;-)

madam - 2011-05-22, 10:35

Argumentum ad personam:
Jesteś bez ślubu,dziecko bez chrztu, no, ale mięso powinnaś jeść.
RATUNKU! Czy ja kogoś namawiam do rozwodu, apostazji, czy wyjadania mi z lodówki hummusu choćby?

Capricorn napisał/a:
dziewczyna, o psie: He's a vegetarian.
Lektor: On nie je mięsa.

Capri?
A nie stało w tłumaczeniu "ten zły, gorszy"? ]:->

Jagienka - 2011-06-20, 16:29

miejsce akcji - bar w Karwii:
ja: czy zupy są gotowane na mięsie?
miła pani przyjmująca zamówienie:tak, ale my je przecedzamy, więc żadne mięso w nich nie pływa. mój mąż też nie jada mięsa, a te zupy mu smakują.

miejsce akcji nr 2 - restauracja w Częstochowie:
moja mama: czy jest u państwa opcja wegetariańskich posiłków?
pani przyjmująca zamówienie: tak, oczywiście. mamy dużo potraw z ryb.
mama: a bez ryb?
pani: też mogą być. są wegetarianie, którzy jedzą ryby i tacy, którzy nie.

koko - 2011-06-20, 16:35

Jagienka, no pewnie że są! Są też tacy wegetarianie, którzy jedzą te zupy z wyłowionym mięsem i nawet bardzo im smakują :-D
Jagienka - 2011-06-20, 16:40

koko napisał/a:
Jagienka, no pewnie że są! Są też tacy wegetarianie, którzy jedzą te zupy z wyłowionym mięsem i nawet bardzo im smakują :-D


:lol:

rosa - 2011-06-20, 19:44

co za pomysłowa pani od zupki :mrgreen:
kamma - 2011-06-23, 11:14

pani otrzaskana w temacie jak mało kto ]:->
jarzynajarzyna - 2011-07-28, 13:15

nie wiem, czy to się tu nadaje, bo dialog żaden nie miał miejsca, ale ku przestrodze. chcąc wlać w siebie nieco chemii i cukru sięgnęłam po costę ananas-kokos, o taką:
hxxp://www.kaczuszka.co.uk/sklep/produkt/napoje/soki/costa--ananas-kokos/5239/
nowy produkt jakiś, słodkie, smaczne, pycha. po dwóch litrach postanowiłam zajrzeć, ile różnych E zawiera. niezbyt dużo, natomiast na dwóch ostatnich pozycjach w składzie MLEKO i ŚMIETANA :shock: no nie powiem, żebym się spodziewała... :-/
aha, a w różowym frugo koszenila :-?

alken87 - 2011-08-15, 09:47

yntelygentny dialog:

ktoś się mnie pyta czego nie jem

ja: nie jem mięsa, jajek i nabiału
ktoś: to mleka nie pijesz?
ja: nie
ktoś: a masło? jesz masło?
ja: nie
ktoś: ale ryby jesz, tak?
ja: :shock: nie jem mięsa, dlaczego miałabym jeść ryby?
ktoś: bo są głupie

Martuś - 2011-08-15, 15:26

I co odpowiedziałaś? Że gdybyś miała jeść rozmaite istoty tylko z powodu ich niskiego ilorazu inteligencji, to musiałabyś zacząć od swojego rozmówcy? :)
alken87 - 2011-08-15, 16:31

Martuś napisał/a:
I co odpowiedziałaś? Że gdybyś miała jeść rozmaite istoty tylko z powodu ich niskiego ilorazu inteligencji, to musiałabyś zacząć od swojego rozmówcy? :)

:mryellow: miałam przemożną ochotę na taką ripostę

Malinetshka - 2011-08-18, 17:43

Mam wykupioną dietę wegetariańską w pewnym ośrodku nad morzem ;) nazwy nie podam, bo generalnie panie kucharki się starają i nikt mnie źle nie potraktował. Nieustannie mnie jednak zadziwia sposób myślenia i postrzegania niejedzenia mięsa przez innych.
Oczywiście na każdym kroku muszę podkreślać, że nie jem również ryb i wszyscy się dziwują. A na powitanie wjechał na mój stół rosół z zacierką ;)
Wącham i czuję, że to mięsny wywar...ale pani obsługująca zapewnią, że to wyłącznie na warzywach.

Lily - 2011-08-18, 17:47

Malinetshka napisał/a:
Wącham i czuję, że to mięsny wywar...ale pani obsługująca zapewnią, że to wyłącznie na warzywach.
Wywar z kury na warzywach, a kura była wegetarianką, co się czepiasz ;)
Malinetshka - 2011-08-18, 17:59

Próbuję jedną łyżkę..drugą...i nie mogę uwierzyć. Dostrzegam w końcu takie małe burzyny z mięsa :/
Idę do kuchni i taki oto dialog:
Ja: Przepraszam, ale to chyba jednak JEST na mięsie..
Pani Obsługująca: Nie...proszę, niech Pani wejdzie do kuchni.. Krysia! Na czym to jest?
Ja: Nie na mięsie?
Pani Kucharka: Nie, tylko na warzywach.
Ja: Hm, no ja mam wrażenie, że jednak jest tu mięso..
PK: Nie, proszę Pani, dodaliśmy tylko taki Rosół z Kury w proszku, o tam na półce stoi, widzi Pani?
Ja: :shock: No to jednak z kury.
PK: A to takiego też Pani NIE MOŻE? O, ja nie wiedziałam. A ci, co przed Panią byli to MOGLI...
:mryellow:
Ja: No nie, ja takiego nie jem.
PK: Ale mogę dać Pani taką zupę dla dziecka bezglutenowego, chce Pani?
Ja: A na czym ona jest?
PK: Na tym samym, tylko inna zacierka.
Ja: To ja dziękuję.

[ Dodano: 2011-08-18, 18:02 ]
Sorki, że tak na raty piszę, ale z telefonu i boję się, że mnie wyloguje. Lily, zgadłaś ;) dokończę później, idę na kolację :D

maga - 2011-08-18, 22:12

Malinetshka, łał! mistrzostwo :-D
Malinetshka - 2011-08-21, 23:00

Jakby co to kolację przeżyłam ;) właściwie chyba nie miałam już nic do dodania, stąd dalsze milczenie moje :P :mryellow:
tcioflove - 2011-09-02, 12:41

Ostatnio w pracy kolega wypytywał w jaki sposób dostarczam składniki odzywcze. Trochę się zdziwił jak zaczełam wymieniac co w czym jest. Po chwili jednak stwierdził ze przeciez ryby mogłabym jeść. Dlaczego? Bo ryby są głupie. Odpowiedziałam mu ,że niektórzy ludzie tez są głupi ale nie zamierzam ich jeść z tego powodu. Inny kolega uslyszał naszą rozmowę i coś tam powiedział ( nie dosłyszałam za bardzo). Kolega od rozmowy spytał czy on też nie je mięsa na co on: NIE. JA POSIADAM ZA DUŻĄ WIEDZĘ ŻEBY NIE JEŚĆ MIĘSA.
Katioczka - 2011-09-02, 15:30

znajoma na FB pisze: "jestem wegetarianką, ale nie jakoś ortodoksyjnie"
czyli jak? :roll:

bronka - 2011-09-02, 15:35

Katioczka napisał/a:
czyli jak? :roll:

pewnie czasem podgryzie jakiegoś zwierza ]:->

Katioczka - 2011-09-02, 15:36

bronka, ale po co pisać, że jest się wege? Bo to trendy czy jak?
Mam znajomych, którzy czasem jedzą mięso i nie mianują się żadnymi wegusami...

bronka - 2011-09-02, 15:39

Nie wiem. Przyzwyczaiłam się już chyba, ze ludzie głupoty gadają :roll:
adriane - 2011-09-03, 09:46

tcioflove napisał/a:
Kolega od rozmowy spytał czy on też nie je mięsa na co on: NIE. JA POSIADAM ZA DUŻĄ WIEDZĘ ŻEBY NIE JEŚĆ MIĘSA.


Dobre :)

Pipii - 2011-09-03, 10:15

adriane napisał/a:
tcioflove napisał/a:
Kolega od rozmowy spytał czy on też nie je mięsa na co on: NIE. JA POSIADAM ZA DUŻĄ WIEDZĘ ŻEBY NIE JEŚĆ MIĘSA.


Dobre :)

coś mi to pachnie wiedzą Biosłone :evil:

tcioflove - 2011-09-06, 16:18

Jechałam dziś do siostry w porze obiadowe. Siostra dzwoni i pyta co z obiadem, bo oni maj a sos z mięsem i że mam w końcu zacząć jeść normalnie bo tylko problemy ze mną.
seminko - 2011-09-06, 18:46

tcioflove napisał/a:
Jechałam dziś do siostry w porze obiadowe. Siostra dzwoni i pyta co z obiadem, bo oni maj a sos z mięsem i że mam w końcu zacząć jeść normalnie bo tylko problemy ze mną.

:mrgreen:


Rozmowy łazienkowo- pokojowe:
(ja z łazienki): - Ciocia przyjechała, tak czułam.
(niemąż, usłyszawszy): Co?! Już?!? Ty sobie przez to niejedzenie [ w domyśle: mięsa i innych takich sensownych] kompletnie wszystko rozregulowałaś..!

:-P

alken87 - 2011-09-06, 20:34

tcioflove napisał/a:
NIE. JA POSIADAM ZA DUŻĄ WIEDZĘ ŻEBY NIE JEŚĆ MIĘSA.

o tak, w dzisiejszych czasach ludzie mają bogatą wiedzę o prawidłowym żywieniu. mi ostatnio TŻ zwrócił uwagę że jem fastfoody na śniadanie (że niby szczyt niezdrowości)
owym fastfoodem był chlebek pita wypełniony sałatą, papryką, pomidorem, ogórkiem kiszonym, cebulą, ciecierzycą z odrobiną sojonezu czosnkowego.
a on jadł - uwaga- wielce pełnowartościowy posiłek - bułę z pasztetem. plus ogórek kiszony na ozdobę.

Lily - 2011-09-06, 22:13

alken87 napisał/a:
owym fastfoodem był chlebek pita wypełniony sałatą, papryką, pomidorem, ogórkiem kiszonym, cebulą, ciecierzycą z odrobiną sojonezu czosnkowego.
Robiony w domu to slow food ;)
seminko - 2011-09-06, 22:22

... ale pewnie ciecierzyca była z puszki, a sojonez ze sklepu, i wystarczy, by rzucić kamień ;-)
Och och, znam to :-P

"Mięsny" pasztet z papierka (foliowego) jest najbardziej swojski :->

bojster - 2011-09-23, 12:28

W sklepie:
- ma pani jakąś bułkę z kapustą?
- nie, ale mam z kiełbasą.

bronka - 2011-09-23, 13:41

bojster, ]:-> :lol:
zou - 2011-09-24, 07:35

No dobra, czas na mnie, mam dłuższą historyjkę do opisania...Latem pojechałam do domu, i przez 2 tygodnie gotowałam po wegetariansku dla Babci, Siostry i siebie. Nasz Tata- mięsożerca, przez ostatnie 10 lat wychodował sobie wielkie brzuszysko. Mama ciągle mówi mu "schudnij", "nie podjadaj" itd i Tata w sumie cały dzień udaje, że się odchudza a na wieczór około 21 wpada do lodówki i zjada camemberta, parę łych majonezu albo kawał kiełabsy, na szybko. Jak byłam mała i w V kl pdst postanowiłam, że będe wegetarianką, to Tata był przeciwny.Minęło ze 20 lat ...:)
No i Rodzice wrócili teraz z wakacji, a ja gotuję dalej tak samo: ogrom jarzyn sezonowych, mleka sojowe, itd. No ale Tata jak zwykle do lodówki...
No i nagotowałam tym razem, nasmażyłam kotletów sojowych ala schabowe (raczej ala boczniaki panierowane), do tego jarzynka tarta cukinia, marchew, pomidory,grzanki czosnkowe, dużo róznych aby i oko cieszyło i smak. Siostra zrobiła rewelacyjna włsoką zupe pomidorowo-chlebową z oliwą, bez soli itd...W każdym razie zapachy pyszne. Tak minął jeden dzień, drugi i o dziwo Tata wpada do kuchni i patrzył na ten szusz sojowy na na zuuuooo...z politowaniem i nieufnością. Ale tak mijało kilka dni, gotowałyśmy smaczne rzeczy, Tata się w koncu najadał (bo mówiła, że tego można jeść dużo, bo to zdrowe, bez cholesterolu itd. to i Mama nie mówiła aby nie jadł tyle) - generalnie - do czego dażę - Tata po tygodniu takich sutych, zdrowych obiadów przestał wieczorem buszować w lodówce. To było zauważalne, bo jak przyjeżdzam to ja śpię w kuchni ze względu na małe mieszkanie i tam gramy z siostrą w rpg :) . No i pewnego razu, Tata już na luziku, wkracza do kuchni, bez wyrzutów sumienia na II snaidanie wcina kotlety na zimno, a ja już wyjeżdzałam i na odchodne robiłam jedzenie ze wszystkich resztek w lodówce, a tam był plaster boczku. No więc myślę, a dobra tam, zrobię im jajecznicę, na tym boczku. I zaniosłam taką jajówę z tym usmazonym boczkiem i wiecie co mój Tata powiedział, zagorzały nieufny wobec wegetarianizmu (zachorujesz, brak żelaza, będziesz miała anemię) - Oczy się Tacie zaświeciły, spojrzał na jajo z plastrem jak włó prawdziwego boczku i mówi - z nadzieją! - ze sztućcami w dłoni- A TEN BOCZEK TO TEZ SOJOWY, TAK???
- yyy...nie...zwykły, mięsny boczek... :-/
I Tata słuchajcie, był rozczarowany!
Potem przyszedł do kuchni i sie pytał jakie to były te kotlety, te sojowe...
No więc długa opowieść, krótki dialog - ale optymistyczny - bo jak człowiekowi smakuje, a do tego w końcu się naje, odżywi- to i nie jest nienajedzony, po nocy nie szuka i nawet by się przestawił, pod warunkiem, że smaczne. I moge się założyć, że by schudł i lepiej się czuł. Chyba zacznę drazyć skałę w takim razie z parówkami sojowymi polsoi następnym razem...:)

rosa - 2011-09-24, 14:37

zou, świetna historia :-) bardzo optymistyczna :-)
lilias - 2011-09-24, 16:15

miło poczytać :-)
Pipii - 2011-10-10, 08:19

Często jeżdżę z pracy do różnych ośrodków, obiektów, hotelów w celach służbowych. Często na kilka dni, czasami nawet tydzień. Wiedza i umiejętności obsługi obiektów odnośnie wegetarianizmu / weganizmu jest żenująca. W jednym obiekcie poprosili mnie (gdyż przyjeżdżam na dłużej, 8 dni i będę jeść śniadania i obiadokolacje tam) abym napisała listę produktów : WSKAZANYCH, DOZWOLONYCH i ZABRONIONYCH w diecie wegańskiej. Nie jestem ścisłą weganką. Od czasu do czasu zjem miód + czasami masło (najczęściej ghee).
Postanowiłam przepisać tutaj tę tabelkę, którą utworzyłam. A nuż komuś się przyda.. a może ktoś coś dopisze do niej?

PRODUKTY

WSKAZANE : wszystkie świeże warzywa, ziemniaki, wszystkie świeże owoce, oliwa z oliwek, zboża jak brązowy ryż, kasze (np. gryczana, jaglana, jęczmienna), makaron pełnoziarnisty, płatki owsiane, żytnie, jęczmienne, rośliny strączkowe (jak fasola, soczewica, cieciorka, groch, bób), kiełki, przyprawy, pieczywo pełnoziarniste, woda mineralna, soki ze świeżych owoców i warzyw, orzechy, pestki (słoneczki, dynia, sezam, siemię lniane)

DOZWOLONE : warzywa mrożone, ryż biały, sól w niewielkich ilościach, cukier jako przyprawa, gorzka czekolada, mąka pełnoziarnista, miód, ocet winny, balsamiczny lub jabłkowy, owoce suszone, mleko kokosowe, tofu ("ser sojowy"), kawa, herbata (czarna, zielona, czerwona, owocowa, ziołowa, rooibos, yerba mate)

ZAKAZANE : mięso, ryby, kostki rosołowe, gotowe buliony, potrawy smażone w głębokim tłuszczu, frytki, zupy w proszku, tłuszcze zwierzęce, podroby, nabiał, jaja, margaryna i inne tłuszcze roślinne utwardzone, alkohol, galaretki, kisiele, budynie, słodycze (jak cukierki, batoniki, ciastka kupne, lody), ocet spirytusowy, soki z kartonu, kwasek cytrynowy, przyprawy (jak Vegeta, Ziarenka Smaku, Maggi)

Oczywiście jest jeszcze tysiąc składników zalecanych jak np kasza quinoa, amarantus, glony, miso, sos sojowy, dobre tłuszcze jak olej lniany, kokosowy itd itp - jednakże znając realia polskich obiektów hotelarskich wiem, iż jest to pełna egzotyka, dlatego je pominęłam. Można, wręcz proszę o uzupełnianie, komentarze. Mam nadzieję, iż komuś się przyda!

maharetefka - 2011-10-10, 08:34

Pipii napisał/a:
kwasek cytrynowy

przepraszam, ze wsciubie nos :lol: . kwasek jest nie-wege? bo nic mi o tym nie wiadomo :oops:

Pipii - 2011-10-10, 08:42

jest wege, ale jest niezdrowy ;-)
gosia_w - 2011-10-10, 08:43

Pipii, Myślę, że w takiej sytuacji warto napisać, że w taki sposób Ty się odżywiasz, a nie że to dieta wegańska/wegetariańska. Przyjedzie jakiś inny weganin i falafeli nie dostanie, bo smażone w głębokim tłuszczu... Albo soku z kartonu...
Zaskoczyło mnie umieszczenie mąki razowej obok białego ryżu. I parę innych drobiazgów...

maharetefka - 2011-10-10, 08:44

no, tak myslalam. wolalam sie jednak upwnic. dzieki!
Pipii - 2011-10-10, 08:49

gosia_w napisał/a:
Pipii, Myślę, że w takiej sytuacji warto napisać, że w taki sposób Ty się odżywiasz, a nie że to dieta wegańska/wegetariańska.

Zgadzam się z Tobą w 100%. To jest wykaz pode mnie. Ale myślałam, iż może komuś chociaż trochę będzie kiedyś pomocny, dlatego go umieściłam.. tak na wzór..

Mikarin - 2011-10-10, 09:07

To ja wam opowiem coś o swoim lubym... :)
Zamieszkaliśmy ze sobą równy rok temu, we wrześniu 2010 roku. jestem liberalna pod kątem gotowania i jeżeli we wspólnej kuchni z sublokatorami (wynajmowaliśmy na początku pokój) ktoś tam sobie robił mięcho, nie przeszkadzało mi to - przecież świata nie zbawię, a jałowe dyskusje zwykle nie przynoszą rezultatu - znam z autopsji. Mój mężczyzna jest mięsożerny, ja laktoowowege :) Na wstępie luby mój usłyszał, że ja mięsa nie umiem przygotowywać, nie potrafię, nie nauczę się i nie będę tego robić. Chce kotleta na obiad, niech sobie zrobi sam, a niech potem nie będzie marudzenia, ze jemu do obiadu to by się jakaś padlina przydała. Przełknął wiadomość, chciaz robił dość długo podchody, nawet sobie to mięcho kupił, ale jakoś nie chciało mu się tego rozmrażać, oprawiać, babrać się w tych zwłokach... więc mięcho całkowicie zniknęło z naszej półki... No, może nie do końca, bo do kanapek zawsze miał jakąś wędlinę albo podobne.
Potem przeprowadziliśmy się do kawalerki - mała długa kuchnia, ale na najdłuższej ścianie ogromne okno :) więc posadziłam sobie rzeżuchę, szczypiorek, bazylię i miętę. Mięta długo się nie utrzymała, bo mi ją zjadł surową do ziemi i nie miała już jak odrosnąć :evil: rzeżuchę w kanapce strawił... i po jakimś czasie przejęłam kuchnię w swoje posiadanie :D
Na początku był trochę przerażony, bo wyniósł z domu przeświadczenie o tym, że codziennie na obiad oprócz piątku musi być mięso, a zieleniną się nie naje, a ze lubi pikantne potrawy, to zaczęłam się w kuchni bawić z indyjską pomidorową, doszami, warzywami w sobie miętowo-paprykowym, wszędzie ciągnący się żółty ser, świeże zioła, krakersami indyjskimi... słowem, same warzywa.
Aż w końcu wyłapałam, dlaczego J. ma ciągle kłopoty z brzuchem. Po pewnym niedzielnym obiedzie (naleśniki z otrębami pszennymi i szpinakiem z dużą, dużą ilością świeżego czosnku i sera żółtego, specjalnie pod jego gusta) spytałam, się go, dlaczego jeszcze wylizuje talerz z sosu? O_o Na co usłyszałam, że z łakomstwa - a jak znów długo nic nie ugotuję takiego dobrego, tylko np. będą ziemniaki i surówka i jakiś kupny dla niego kotlet z jadłodajni u mnie w pracy? Woli się najeść na zapas...
Potem przyszedł sezon na tortille - kroiłam mu warzywka, smażyłam dosze indyjskie, smażyłam placki sojowe a la schabowy w pikantnej panierce, on robił sobie do tego sos czosnkowy z prawdziwym, nie granulowanym czosnkiem, zawijał wszystko i wcinał, i znów do przejedzenia - "Bo potem będzie zima i nie będzie tyle warzyw, a taka okrojona to nie to".
W końcu zaczęłam mu zabierać talerze i chować na później, żeby się tak nie objadał, bo tłumaczenie, że przecież jeszcze zrobię za tydzień mi nie wystarczyło XD
W rezultacie schabowy przegrał z naleśnikami ze szpinakiem, rosół przegrał z indyjską pomidorową, a wędlina do kanapek z pastą ceglastą, olek słonecznikowy z olejem rzepakowym, guma do żucia z suszona miętą, kawa rano z yerba mate... Długo by wymieniać, ale najważniejsze jest jedno - mój luby mięso je sporadycznie, u rodziców raz na dwa miesiące albo gdzieś na mieście, a jego preferencje kulinarne odwróciły się o 180 stopni. Dalej mi czasami przynosi wędlinę, żeby mieć do kanapek, ale moim zdaniem postęp jest duży :)

[ Dodano: 2011-10-10, 09:24 ]
P.S.
Wczorajsza inteligentna rozmowa w autobusie z kolegą (jechaliśmy obejrzeć nowy film Woody Allena):
On: To co ty masz w tej diecie?
Ja: Nabiał, jajka, białe sery i twarożki, nielimitowane warzywa i owoce... i niestety raz na dwa tygodnie tuńczyka z puszki :oops: nie lubię miecha, ale musiałam iść na jakieś ustępstwo pani dietetyk, chwilowo. Za jakieś dwa tygodnie jak do niej pojadę to będziemy kombinować z olejami, żeby tłuszcze wielonienasycone uzupełnić...
O.: Ale przecież ryba to nie mięso!
(tutaj reszta autobusu bardzo się zainteresowała moją odpowiedzią: )
J.: Jak to nie?
O.: Przecież są ryby I mięso.
J.: Nie rozumiem.
O.: No... ryba to białe mieso.
J.: A drób to twoim zdaniem jakie? Niebieskie?
O.: :-P Tu mnie masz, ale ryba to nie mięso!
J.: Ustalmy jedno: ryba to ZWIERZĘ - jadło, wydalało i rozmnażało się. Więc dla mnie nie ma różnicy - to zwierzę i to zwierzę.
Ludzie w autobusie spojrzeli na mnie jak na wariatkę, jeszcze jak na początku rozmowy gdzieś tam Łukasz napomknął o mojej ciąży. Potem wysiedliśmy, a ludzie w autobusie odwracali się, żeby na nas spojrzeć, jak idziemy do tego kina.
Czasami mam wrażenie, że mieszkam na wsi :roll:

[ Dodano: 2011-10-10, 10:01 ]
Ah i mój największy sukces: Impreza urodzinowa lubego mego. Sami mięsożerni, ale ode mnie zapowiedź na dzień-dobry: Kuchnia jest wegetariańska, więc mięsa nie dostaniecie. Stwierdzili, że jak zgłodnieją, to upolują sobie szynszyle, upieką w piekarniku i zjedzą - na co Pinki wyszedł z klatki zainteresowany, ze może to o nim mówią i coś dostanie XD
Impreza trwa, wszyscy piją, mnie nie wolno, ale trzeba coś na ciepło przygotować. Dla nich kupiłam mrożoną pizzę, ale nikt nie chciał tego tknąć. Dla mojego lubego (z racji jego święta) robiłam jego ukochane smażone z musztardą w panierce krążki selerowe, za którymi płacze za każdym razem, jak przynoszę korzeń selera do domu. W pierwszym odruchu reakcja wszystkich: "Seler - be". Potem ktoś spróbował, bo mu zapachniało. Skubnęła Hania, za nią Asia, za nią Kaśka, za nimi chłopak Hani, Piotr (120 kilo mięśni i 25 lat doświadczenia na budowie)... i wyjedli mu całego selera, wiec musiałam na szybkiego przygotowywać kolejne dwa korzenie. Mission complete :D

lilias - 2011-10-10, 10:18

Mikarin, fajnie piszesz :-D i przepis na korzeń selera proszę, bo po lekturze ślonotoku dostałam :) )
Mikarin - 2011-10-10, 10:49

lilias, zerknij tutaj: hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=460550#460550
Pipii - 2011-10-10, 11:16

Mikarin zamiast tuńczyka, który jest bardzo nafaszerowany metalami cięzkimi polecam siemie lniane i wiesiolek - tam masz kwasy tłuszczowe alfa linolenowy i gamma linolenowy.
Mikarin - 2011-10-10, 19:21

Pipii, do tego olej lniany z olejem makowym rozrobione w twarożku na rano do kanapki i masz całość kwasów wielonienasyconych na dany dzień. tylko muszę omówić to z dietetyczką, bo ryby to jeszcze jod i kilka innych składników, które będzie musiała wyrównać innymi elementami diety. Ale bardzo, bardzo dziękuję za info o wiesiołku :) na pewno się przyda :)
dżo - 2011-10-10, 19:22

Mikarin napisał/a:
tłuszcze wielonienasycone uzupełnić...

ale nie tylko ryby zawieraja NNKT, masz jakieś szczególne zalecenia?

Mikarin - 2011-10-10, 19:41

Tak. Nie mogę suplementować niczego sztucznie + refluks + brak woreczka żółciowego + pozostałości po żółtaczce mechanicznej sprzed 14 lat. Czyli jadłospis muszę mieć mega lekkostrawny. Ale spokojnie, przecież za coś pani dietetyk zapłaciłam ;) musi mi dostosować dietę do mnie, na próbę zgodziłam się na ryby, ale to jednak nie do przełknięcia, wiec niech liczy te kalorie, białka i inne, bo ona się na tym zna :)

[ Dodano: 2011-10-10, 19:43 ]
Zresztą, temat jest chyba na OT, bo już w brzuszkowym o tym pisałam :) {Poprzelicza mi dziewczyna składniki mineralne i będzie cacy. A tak z ciekawości, co jeszcze zawiera NNKT?

Pipii - 2011-10-10, 19:50

Mikarin jod to wodorosty - wakame, kombu, arame.
dżo - 2011-10-10, 19:58

Mikarin, orzechy, awokado, mango, wiesiołek, len, nasiona dyni, słonecznika, maku, sezam.
Mia - 2011-10-10, 21:45

Mikarin, piękne historie! (i apetyczne! mniam-mniam!) :mryellow: Kiedy tak czytałam jak przekabaciłaś lubego pysznymi daniami, to aż ślinotoku dostałam :-P
an - 2011-10-10, 22:14

Jeszcze dodam, że orzechy najlepsze włoskie - mają najlepsze proporcje omega-3 do omega-6

No i trzeba jeszcze zadbać o witaminę D, w porze letniej opalanie, a w innych - zastanawiam się czy suplement w kroplach może być gorszy od żywności ( w tym przypadku ryb i tranu)?

Mikarin - 2011-10-11, 07:31

an, orzechy wcinam z szynszylami, tzn. im kupuję, podjadam i potem się dziwię, że nie ma :P wiesz, mogdałki, nerkowce, włoskie...
W ogóle suplementy diety, takie plussssze, tabletki, kropelki i inne nie zawsze wpływają korzystnie na organizm. To zawsze wprowadzanie do ustroju czegoś sztucznego. Kolega po chemii leków mi tłumaczył, jak to się robi i jak to działa, ale nie powtórzę, bo to dla mnie czarna magia :D W każdym razie taka wit. C czy inna z jedzonka przyswaja się w 75%-85%, z tabletki przyswaja się w 15%-30%. Poza tym związki chemiczne różnie się trawią w każdym organizmie i to też wpływa na ich przyswajalność... np. nie jada się kalafiora w momencie silnej suplementacji jodu u ludzi z kłopotami z tarczycą i takie tam inne.

an - 2011-10-11, 20:18

Rozumiem, że substancje dodatkowe w lekach są lub mogą być obciążeniem dla organizmu, zwłaszcza po zabiegu usunięcia woreczka żółciowego, ale podałam przykład witaminy D ponieważ to jest właściwie czysta forma witaminy, jedynie z dodatkiem oleju bo jest ona rozpuszczana i metabolizowana w jego obecności :-P
Tran jest moim i nie tylko moim zdaniem dużo bardziej obciążający, bo zawiera nadmiar witaminy A w postaci retinolu, a poza tym ryby gromadzą metale ciężkie i inne toksyny (choć najgorszy jest chyba olej z wątroby dorsza - chodzi o ilości retinolu)

Co do syntetyków, to odnośnie niektórych witamin opinie są dość podzielone, w wielu badaniach naukowych stosuje się syntetyczne formy wit.C i mimo to przynosi ona często dobre rezultaty.

(na pewno nie jest polecany sentetyczny betakaroten palącym)

Mikarin - 2011-10-11, 21:34

an, już pomijając fakt tego mojego nieszczęsnego woreczka... Ja np. nie mogę suplementować sztucznego żelaza pod żadną postacią, bo od razu mam wątrobę jak piłkę. Top jest chyba jedyne, co mi szkodzi.
Kiedyś, jak chorowałam na jakieś osłabiajace organizm świństwo mama poszła do lekarza od siebie ze szpitala pogadać, co mi wolno przy tym woreczku brać. Dowiedziała się, ze tylko mieszanki witaminowo-mineralne, ale NIGDy Centrum i inne świństwa, bo może to i ma całą tablicę mendelejewa, ale skończę to brać i będę miała rozwalony układ odpornościowy. Taka bomba dla organizmu to mieszanka czasami śmiertelna, która może ci dużo rozregulować.
Unikam sztucznej suplementacji z zasady, ale jeżeli musze, to przecież nie będę robić rabanu, prawda? A ta wit. D nie brzmi groźnie :)

an - 2011-10-11, 21:40

W każdym razie życzę Ci, aby nie pojawiły się żadne zagrożenia :)
Mikarin - 2011-10-11, 21:45

A tobie smacznych witamin przez resztę życia :)
an - 2011-10-11, 22:18

No to dziękuję, jakkolwiek dziwnie te życzenia zabrzmiały 8-)
Ale ostatnio (prawdę mówiąc w tym roku) znowu bardzo się opuściłam w suplementacji i aż czuję w kościach niedobory witaminy D

Mikarin - 2011-10-11, 22:31

an, to stąd, że mam chorego szynszyla w domu. Nawet nie wiesz, jak ten zwierz się rzuca, jak trzeba mu dać leki. Jedyne, co wcina i mu smakuje to węgiel w tabletkach, Smectę wypluwa, bo mu pyszczek moczy. Za godzinę muszę mu dać jeszcze probiotyk, a jutro do weterynarza ;(
Oby wszystkim leki i witaminy smakowały przez całe życie, a leczenie zawsze było przyjemne. To bardzo ułatwia życie wszystkim :)

an - 2011-10-11, 22:40

To się podpisuję :)
Zdrowia dla szynszyla!

neon.ka - 2011-10-13, 02:56

Mikarin napisał/a:
+ pozostałości po żółtaczce mechanicznej sprzed 14 lat.
Ja tak sobie krążę dla samej siebie w temacie przypraw... I pomyślałam, że może Cię zainteresuje temat ostropestu, który dobrze oddziałuje na wątrobę. Żeby nie kopiować i nie wklejać tu za dużo, to proszę dwa linki, w których napisane jest dokładniej, jak i na co działa:
hxxp://www.ostropest-plamisty.com/ogolnie/ostropest-w-leczeniu-zoltaczki/
hxxp://www.ostropest-plamisty.com/ogolnie/spektrum-dzialania-ostropestu/
I kawałeczek z wiki:
Roślina lecznicza:
Surowiec zielarski : owoce, zawierające do 2-3% sylimaryny, która jest silnym przeciwutleniaczem. Wytwarza się z nich m.in. lek Sylimarol (w postaci pastylek). Można też samodzielnie sporządzać z nich odwar lub nalewkę. Lek ten ma zastosowanie zarówno profilaktycznie (np. podaje się go ludziom pracującym w oparach substancji chemicznych i napromieniowaniu), jak i lecznicze – przy marskości wątroby, stłuszczeniu wątroby, nieżytach dróg żółciowych, kamicy żółciowej, po żółtaczce, w trakcie leczenia nowotworów. Jest nieszkodliwy nawet dla kobiet ciężarnych i karmiących.
Działanie : przeciwzapalne, stymulujące regenerację i wytwarzanie nowych komórek wątroby, a przede wszystkim odtruwające. Chroni wątrobę przed licznymi truciznami, m.in. takimi, jak: alkohol, dwusiarczek węgla, pestycydy, a nawet truciznami muchomora sromotnikowego.

Może skorzystasz. :-)
Dawka:
Profilaktyka - jedna łyżeczka mielonych nasion dziennie lub 15 - 20 całych nasion dziennie
Leczniczo - trzy łyżeczki mielonych nasion dziennie lub 30 całych nasion dziennie

Nie wiem jak w sklepach stacjonarnych z dostępnością, ale w necie znaleźć bardzo łatwo. Ja zamawiałam na allegro.

Pipii - 2011-10-13, 09:26

neon.ka potwierdzam. Ostropest jest rewelacyjny jeżeli chodzi o wątrobę. Tylko jedno ALE - kupuj całe ziarna i miel tuż przed spożyciem. Te zmielone nie działają!
Mikarin - 2011-10-13, 19:30

neon.ka, zapoznam się, pewnie też spróbuję, tylko moja larwa musi się wykluć ;) Bardzo dziękuję za namiar. Przyznam, ze wcześniej nie słyszałam o tej roślinie.
Lily - 2011-10-13, 21:44

Dla leniwych - Sylimarol ;) Zapewniam, że też skuteczny.
Pipii - 2011-10-14, 08:43

Lily ale sylimarolu już nie musisz mielić :-)
bronka - 2011-10-14, 10:59

Pipii napisał/a:
neon.ka potwierdzam. Ostropest jest rewelacyjny jeżeli chodzi o wątrobę. Tylko jedno ALE - kupuj całe ziarna i miel tuż przed spożyciem. Te zmielone nie działają!

?
Silimaryna nie utlenia się po zmieleniu więc dlaczego?

Lily - 2011-10-14, 11:15

Pipii napisał/a:
Lily ale sylimarolu już nie musisz mielić :-)
No i dobrze, o to chodzi ;)
Pipii - 2011-10-14, 13:32

bronka może tutaj chodzi o kwasy tłuszczowe w ostropeście, które występują i ulegają utlenieniu.. Nie wiem, nie potrafię wytłumaczyć. Słyszałam i czytałam (nie pamiętam gdzie), że należy spożywać 15 minut PO zmieleniu najpóźniej.. Przykro mi, że nie potrafię podać źródła.
bronka - 2011-10-14, 16:02

Pipii, no jeśli chodzi o kwasy tłuszczowe tona pewno sie utleniają w zmielonych ziarnach, ale wątrobę regeneruje silimaryna, która się ( wg. mojej wiedzy) nie utlenia.
an - 2011-10-14, 20:33

Jeśli dobrze pamiętam, to chodzi o to, że ziarno ostropestu wychodzi taniej i można spożywać świeżo mielone, a tabletki są wygodniejsze kiedy trzeba zażyć poza domem.
dżo - 2011-10-20, 21:55

Nie dialog, ale muszę to napisac bo mnie poniosło: moja 11- letnia siostrzenica na lekcji przyrody o temacie "zdrowe odżywianie" dowiedziała sie, że kobiety wegetarianki nigdy nie urodzą zdrowego dziecka, na co moja wygadana Paulina odpowiedziała, że owszem urodzą bo jej ciocia urodziła.
Niby standard bo przecież nawet lekarze tak mówią, ale wkurza mnie, że taki bełkot dociera do uczniów.

Mikarin - 2011-10-20, 22:05

dżo, mojej koleżance logopeda (sic!) powiedziała na studiach podyplomowych, że kobiety niejedzące mięsa w ciąży rodzą dzieci z wrodzonymi wadami wymowy i źle wykształconym języczkiem. I co ty na to? A laska po studiach (sic!) jej uwierzyła i zrobiła mi przez telefon sromotną awanturę, że "jak dziecko się urodzi chore, chrome, z obniżoną odpornością i wadami rozwojowymi, to mam nie przychodzić i nie płakać, bo to będzie moja wina, bo mięsa nie jem". I bądź tu mądry i pisz wiersze.
A Paulinkę, dziecko przecież, na pewno nauczycielka wyśmiała. Wiem coś o tym, pracowałam w szkole i uczyła polskiego. Nawet gorsze debilizmy się dzieciom wmawia, bo kadra pedagogiczna często robi za za autorytet w dziedzinach, o których nie ma zielonego pojęcia :(

koko - 2011-10-20, 22:13

...i jeszcze to przeświadczenie, że noooo skoro urodziło się zdrowe, to z pewnością jest to cud, "tym razem się udało", a dziecko musiało mieć wielką wolę życia wbrew temu, co matka chciała mu zgotować.
rosa - 2011-10-21, 08:37

Cytat:

Nie dialog, ale muszę to napisac bo mnie poniosło: moja 11- letnia siostrzenica na lekcji przyrody o temacie "zdrowe odżywianie" dowiedziała sie, że kobiety wegetarianki nigdy nie urodzą zdrowego dziecka, na co moja wygadana Paulina odpowiedziała, że owszem urodzą bo jej ciocia urodziła.
Niby standard bo przecież nawet lekarze tak mówią, ale wkurza mnie, że taki bełkot dociera do uczniów.

Brawo Paulina!

struna - 2011-10-21, 22:06

To ja jeszcze dodam swoje. Jestem w ciąży - pierwszy trymestr. Moja mama -Kiedy zaczniesz jeść mięso?
ja - nie zacznę.
moja mama - no wiesz, jak możesz tak się nad tym dzieckiem znęcać!
ja - :-/

majaja - 2011-10-22, 07:44

Struna ona cie tak trzecią ciaze meczy czy wcześniej jadłaś?
Mikarin - 2011-10-22, 19:13

struna, wiem, co czujesz ;)
struna - 2011-10-22, 19:39

Wcześniej jadłam :-(
neon.ka - 2011-10-22, 19:41

Mam wrażenie, że planując zajść w ciążę niedługo okaże się, że nie tylko należy przygotować swój organizm, ale uzbroić się też w tysiące materiałów, które się zawsze będzie miało przy sobie, by innym móc udowodnić na piśmie, że konieczność spożywania mięsa jest mitem... :roll: :shock:
bronka - 2011-10-22, 19:43

neon.ka napisał/a:
uzbroić się też w tysiące materiałów, które się zawsze będzie miało przy sobie, by innym móc udowodnić na piśmie, że konieczność spożywania mięsa jest mitem... :roll: :shock:

to wszystko zależy od Ciebie. Ja jestem pewna, ze moja dieta jest właściwa i nic nikomu udowadniać na piśmie nie mam potrzeby. Czuję się świetnie. W obu ciążach wyniki miałam rewelacyjne.

neon.ka - 2011-10-22, 19:46

Rozumiem, ale zapewne, gdybyś ciągle musiała słuchać, że robisz dziecku krzywdę, i to od osób, które są Ci bliskie, to raczej nie przyczyniałoby to się do Twojego dobrego samopoczucia. Chodzi o sam fakt konieczności mierzenia się z tymi samymi gadkami, które w swojej intencji są z dobrego serca, ale które oparte są na stereotypach.
A często przekonywanie innych bez potwierdzenia jakiegoś autorytetu skończyć się może tylko tym, że przy kolejnym spotkaniu rozmowa będzie miała dokładnie taki sam przebieg, jak poprzednia.

bronka - 2011-10-22, 19:50

neon.ka, nie żyję w idealnym świecie z samymi wegusami wokół ;-)
Każdy stawia swoje granice.

neon.ka - 2011-10-22, 20:06

A czy w takim razie możesz napisać jak Tobie udaje się takich rozmów unikać [tzn. ich cykliczności, powtarzalności]? Jestem tego bardzo ciekawa, żeby móc sobie samej pomóc w przypadku ewentualnego zbombardowania mnie tego typu tekstami.
I rozumiem, że mimo wszystko zależy Ci na pozostaniu w dobrych relacjach z bliskimi Ci osobami i starasz się, by uniknąć otwartego konfliktu?
Ja wiem już, że ze strony najbliższej rodziny z mojej strony nie będę miała takich problemów, ale jeszcze nie wiem, jak będzie z drugą stroną rodziny, bo temat nie był jeszcze poruszany [mimo wszystko jestem dobrej myśli].

majaja - 2011-10-22, 20:07

Ja myślę że to też kwestia stażu, otoczenie w końcu się przyzwyczaja. Choć nietłumaczenie się to oczywiście podstawa, w pierwszej ciązy zwykle konieczność tłumaczenia przerzucałam na pytającego. Coś typu:
ale teraz zaczniesz jeść mięso?
ale po co?

MartaJS - 2011-10-22, 20:19

struna, neon.ka, krótka odpowiedź: lekarz nie ma nic przeciwko. Są lekarze, którzy wegetarianizm w ciąży zalecają. Koniec kropka.
bronka - 2011-10-22, 20:21

majaja napisał/a:
ale teraz zaczniesz jeść mięso?
ale po co?

dokładnie

neon.ka, może faktycznie coś jest w stażu. Zanim zaszłam z ciążę miałam już jakieś 10 lat bezmięsnej diety za sobą.
Nikt mnie nie atakował wprost, bo nie śmiał ]:->
Teść martwił się po nocach podobno, że syna będę miała i jak to tak bez mięsa, ale mąż ( nie wege) ukrócił jego rozważania.

Żywię się dobrze, zdrowo. Znacznie lepiej niż mięsożerna część dalszej rodziny. Wszyscy to widzą więc nie podważają moich decyzji.

[ Dodano: 2011-10-22, 20:26 ]
neon.ka, no mam w rodzinie babcię- prawie 90 lat. Przez pierwsze kilka lat martwiła się o mnie i mówiła przy okazji spotkań: męża sobie nie znajdziesz, bo kto to będzie taką chciał co mięsa nie zrobi chłopu ( no jakoś się znalazł mój książę z bajki ;-) )

Wegetariańska dieta jest najzdrowszą dietą jaką sobie można wymarzyć. W każdym okresie życia. Ja to wiem. Tego się trzymam. To swoją postawą udowadniam.

moritura - 2011-10-22, 20:30

Cytat:
no mam w rodzinie babcię- prawie 90 lat. Przez pierwsze kilka lat martwiła się o mnie i mówiła przy okazji spotkań: męża sobie nie znajdziesz, bo kto to będzie taką chciał co mięsa nie zrobi chłopu


Moja babcia mówi często: "i co Ci z tego Twojego wegetarianizmu, skoro i tak kiedyś za mąż wyjdziesz i będziesz musiała mięso gotować dla męża? Drugi obiad będziesz sobie robić?" :lol:

Ja już nawet nie wspomnę o tym, że ja jestem, hmmm, niekoniecznie mężowa ;)

majaja - 2011-10-22, 20:46

moritura napisał/a:
"i co Ci z tego Twojego wegetarianizmu, skoro i tak kiedyś za mąż wyjdziesz i będziesz musiała mięso gotować dla męża? Drugi obiad będziesz sobie robić?"
mój wówczas niewege mąż w prezencie ślubnym od swojej babci dostał książkę kucharską :mrgreen:
bronka - 2011-10-22, 20:49

majaja napisał/a:
mój wówczas niewege mąż w prezencie ślubnym od swojej babci dostał książkę kucharską :mrgreen:

bidulek ]:-> :lol: :-P

moritura - 2011-10-22, 20:59

Cóż za subtelna aluzja... ;-)
Mikarin - 2011-10-22, 21:24

Albo teksty w stylu: "Ja nie królik, trawy jadł nie będę" od teściowej czy partnera. I najlepszy od mojej eks: że jest kucharką z wykształcenia, gotować nienawidzi, ale ja będę musiała się mięso nauczyć robić, bo ona nie może ciągle jeździć do KFC. Oczywiście pomijając tekst: "Urodź mi dziecko, będę cię bardziej kochać" ]:-> Ale wychodzę z założenia, że co człowiek to obyczaj ;)
bronka napisał/a:
Zanim zaszłam z ciążę miałam już jakieś 10 lat bezmięsnej diety za sobą.
Nikt mnie nie atakował wprost, bo nie śmiał
Ja miałam 14 lat za sobą i w czasie ciązy rozpętało mi się piekło, więc to nie tylko kwestia stażu, ale też charakteru danej osoby czy osobowości rodziny otaczającej delikwenta ;)
bronka - 2011-10-22, 21:59

Mikarin napisał/a:
I najlepszy od mojej eks: że jest kucharką z wykształcenia, gotować nienawidzi, ale ja będę musiała się mięso nauczyć robić, bo ona nie może ciągle jeździć do KFC. Oczywiście pomijając tekst: "Urodź mi dziecko, będę cię bardziej kochać" ]:-> Ale wychodzę z założenia, że co człowiek to obyczaj ;)

czasem nie rozumiem Twoich wypowiedzi :-> Twojej eks?

Mikarin - 2011-10-22, 22:17

bronka, ludzie są różni na tym świecie. Dobrze czytasz. Ale to nie temat na to forum ;)
bronka - 2011-10-22, 22:19

Mikarin, no wiesz- piszesz, ze nie jesz u ludzi, którzy smażą na olejach roślinnych i takie tam, więc nie zawsze Cię rozumiem ;-)

A forum jest otwarte na różne tematy ;-)

Mikarin - 2011-10-22, 22:24

Piję do tego, ze często dziwaczne teksty się sprzężają u niektórych osób. Byłam tego świadkiem kilka razy i często bycie ignorantem w jednej dziedzinie dziwnym trafem decyduje i byciu ignorantem też w innej - zupełnie jak tej dziewczyny pojęcie obowiązków w kuchni, związków czy macierzyństwa ;) Dlatego wychodzę z założenia, że co człowiek, to obyczaj.
moritura - 2011-10-22, 22:31

Czy popełnię OT mojego życia, gdy spytam Mikarin: czy jesteś w ciąży z kobietą?
Mikarin - 2011-10-22, 22:31

bronka napisał/a:
ze nie jesz u ludzi, którzy smażą na olejach roślinnych
Oj, chodziło mi o takie własnie podróbki, które uważają za "zdrowe" bo roślinne, a które przypalają się i cuchną, apotem jest mi to serwowane na talerzu. Albo ociekający olejem nalesnik - unikam takich kuchni jak ognia. Nieprecyzyjnie się wyrażam w niektórych kwestiach :(
moritura, nie! Moja ciąża jest całkowicie biologicznie poprawna z mężczyzną. jestem biseksualna, więc miałam w swoim życiu kilka związków z kobietami. Teraz jestem z mężczyzną. Dla mnie to coś naturalnego, ale wiem, że niektórzy traktują to jako sporą odmienność, nawet w środowisku homoseksualnym.
Synek ma tatusia, i tylko jedną mamusię, i od groma ciotek :-D

Lily - 2011-10-22, 23:31

Mikarin, a ja znam poniekąd jedną l. z W., ciekawe, czy Ty też - bo pewnie środowisko małe...

A propos tematu wątku ;) - spotkaliście się z czymś takim, że odmawiacie zjedzenia mięsa, a druga osoba Wam mówi: "Zjedz, ja nikomu nie powiem"?

bronka - 2011-10-22, 23:32

Lily napisał/a:
"Zjedz, ja nikomu nie powiem"?

:lol: :lol: :lol: :lol: o dzizas :lol:

Lily - 2011-10-22, 23:35

Tu się nie ma z czego śmiać, ja się spotkałam z takimi komentarzami, teraz czasem sobie tak żartujemy ;)
moritura - 2011-10-22, 23:55

Cytat:
"Zjedz, ja nikomu nie powiem"?


Parokrotnie. Bardzo to zabawne było.
Druga sprawa, to wypytywanie, ile razy w ciągu tej dekady się "złamałam" i po cichu wszamałam mięso, nikomu nic nie mówiąc.

Lily - 2011-10-22, 23:56

moritura napisał/a:
Druga sprawa, to wypytywanie, ile razy w ciągu tej dekady się "złamałam" i po cichu wszamałam mięso, nikomu nic nie mówiąc.
Ha, ja się spotkałam ze stanowczym stwierdzeniem, że wszyscy wege po kryjomu jedzą schabowe, że nikt bez mięsa nie wytrzyma. Nie wiem, jakich znajomych miał osobnik, który tak twierdził, ale mi się nóż otwiera, jak słyszę lub czytam coś takiego.
neon.ka - 2011-10-23, 00:03

Być może ten człowiek był sam tak przywiązany do mięsa, że nie wyobrażał sobie by KTOKOLWIEK był w stanie go nie jeść. :-) Niezależnie od tego, jakich miał znajomych. Być może nie miał ani jednego znajomego wegetarianina. :-)
Lily - 2011-10-23, 00:05

neon.ka napisał/a:
Być może nie miał ani jednego znajomego wegetarianina. :-)
Ale on właśnie twierdził, że takich wegetarian zna ;) Jacyś dziwni ci wegetarianie byli, ja takich chyba nie znam :P
moritura - 2011-10-23, 00:37

No nie, prawie każdy ma znajomych wegeterian, tylko że oni wszyscy jedzą ryby. A czasem nawet kurczaki.
Mikarin - 2011-10-23, 08:55

moritura napisał/a:
No nie, prawie każdy ma znajomych wegeterian, tylko że oni wszyscy jedzą ryby. A czasem nawet kurczaki.
:D :mryellow:
Zresztą... moje zdanie jest takie, że jedzenie mięsa to jest taki sam nałóg jak jedzenie słodyczy, palenie papierosów czy picie kawy. Kawę odstawiłam, ale ręce trzęsły mi się jak u geriatryka, papierochy rzuciłam na raz - dało radę, ale byłam wtedy nieznośna i zastąpiłam coca-colą :oops: Teraz w ciąży wywaliło mi słodycze, więc jak w II trymestrze już mogę je jeść - twardo się pilnuję, bo nałóg to nałóg, nie? A z mięchem - spotykałam się z tekstami - "Tutaj nie ma mięsa, a jak coś znajdziesz, to odłożysz na bok" :-/ Albo, że "Po takiej ilości nic ci nie będzie". I takie małe OT (ale naprawdę tycie): meine eks facet robił mi pranie mózgu o jedzenie mięsa, że to fanaberia i różne inne podobne. A ja się dałam zrobić w balona :oops: Jak pisałam już kiedyś, u mnie niejedzenie mięsa nie wiąże sie z etyką, tylko z chorym żołądkiem. I, durna, durna byłam, dałam się namówić na jajecznicę na kiełbasie. Było tam chyba z pięć małych kawałeczków, machnęłam sobie ręką i stwierdziłam, ze spróbujemy, może nic mi nie będzie, może już się wszystko wygoiło... Jak mnie żołądek pół godziny później zaczął boleć, myślałam, ze będę dzwonić na pogotowie. Przepłakałam z bólu pół nocy. Nigdy więcej nikt mnie nie namawiał na mięcho...
Ale pojawił się inny tekst: "Zdrowa jesteś, to mięso możesz jeść. Inni jedzą, tobie też wolno". Kiedy tłumaczę, że nie do końca tak jest, to słyszę tekst: "Nie jesteś lekarzem, więc się nie wymądrzaj" :-/
i niezapomniany tekst od gastrologa :D
Gastrolog: I jak to wygląda? Po czym panią mdli najbardziej?
Ja: Po słodkim, nabiale białym pieczywie.
G.: (jak już mi pougniatała wszystko, co tam trzeba było) jest pani na jakiejś diecie?
J. :roll: Wyrzucałam z jadłospisu wszystko, co mi wyraźnie szkodziło... Nie jem miodu, mięsa, nie piję kawy, bo mnie po tym żołądek boli strasznie.
G. Więc, skoro tyle lat pani już na tej diecie jest, to niech pani ciągnie ją dalej, tylko zaostrzy względem tego, co pani wie, ze pani szkodzi. Pani najlepiej wie, czego pani wie wolno jeść. Każdy refluks jest inny, więc zapisywanie diety jest bezcelowe. Proszę tylko rzucić palenie, bo inaczej nie ma sensu podejmować leczenia.
J. :mryellow: Nie palę od roku.
G. No, i widać efekty :)
Po raz pierwszy wyszłam z gabinetu w skowronkach, chociaż brzuch mi dokuczał już czwarty dzień. Po raz pierwszy lekarz mi nie wmawiał, że mam jeść mięso chociaż na parze gotowane, bo "to zdrowe" i "mój żołądek tego potrzebuje". To tak a propo, że nie każdy lekarz to wege-ignorant.

[ Dodano: 2011-10-23, 09:14 ]
P.S. bojster, a ładnie to tak straszyć Mirką? ;)

Malinetshka - 2011-10-23, 11:29

Lily napisał/a:
neon.ka napisał/a:
Być może nie miał ani jednego znajomego wegetarianina. :-)
Ale on właśnie twierdził, że takich wegetarian zna ;) Jacyś dziwni ci wegetarianie byli, ja takich chyba nie znam :P

Ja też takich nie znam raczej :> chyba, że o czymś nie wiem..
Ostatnio w barze na uczelni pytam panią co mogłaby mi jeszcze polecić wegetariańskiego poza duszonym szpinakiem (bo smakowity, ale chciałabym coś innego czasem..) lub do tego szpinaku, żeby nie jeść samego, a pani: "No, może być jeszcze szpinak z łososiem..". Eheś :| Wszystko mi opada jak o tych rybach słyszę przy byle okazji.

MartaJS - 2011-10-23, 11:40

neon.ka, czyli uważasz, że powinno się odbierać dzieci kobietom, które odkryły, że są lesbijkami?

Żeby jednak trochę w temacie było, ja ostatnio miałam dialog taki na konferencji, podczas obiadu (w menu tylko karczek):
- Czy jest możliwość posiłku wegetariańskiego?
- Nie, niestety nie mamy nic takiego...
- Jajko się w kuchni nie znajdzie?
- Aaa, jajko tak! Nie ma problemu!

:-)

Mikarin - 2011-10-23, 11:44

MartaJS, jak swojego czasu pojechałam do kolegi na tydzień na wakacje, jego mama nie mogła przełknąć, że ja mięsa nie jem. I do każdego obiadu: "To może ja ci jajko usmażę? Bo tak same ziemniaki i surówka...?" Po tygodniu, zresztą do tej pory, nie mogę patrzeć na smażone jajka pod żarną postacią.
tcioflove - 2011-11-21, 16:41

tcioflove napisał/a:
Ostatnio w pracy kolega wypytywał w jaki sposób dostarczam składniki odzywcze. Trochę się zdziwił jak zaczełam wymieniac co w czym jest. Po chwili jednak stwierdził ze przeciez ryby mogłabym jeść. Dlaczego? Bo ryby są głupie. Odpowiedziałam mu ,że niektórzy ludzie tez są głupi ale nie zamierzam ich jeść z tego powodu. Inny kolega uslyszał naszą rozmowę i coś tam powiedział ( nie dosłyszałam za bardzo). Kolega od rozmowy spytał czy on też nie je mięsa na co on: NIE. JA POSIADAM ZA DUŻĄ WIEDZĘ ŻEBY NIE JEŚĆ MIĘSA.



okazało się, że ten kolega studiuje technologie żywienia czy coś w tym rodzaju.

bronka - 2011-11-21, 17:14

tcioflove napisał/a:
okazało się, że ten kolega studiuje technologie żywienia czy coś w tym rodzaju.

jakie to ma znaczenie? 90% dietetyków jada kebaby i inne świństwa popijając colą.

Pipii - 2011-11-21, 17:41

studiowałam dietetykę na ŚUMie, kilka semestrów, potem rzuciłam, ktoś, kto kończy dietetykę na prawdę może nie mieć bladego pojęcia o zdrowej kuchni :-) Po prostu - ma tytuł i może w szpitalu menu układać. A jakie jest menu w szpitalu każdy wie..
Mikarin - 2011-11-21, 21:28

Pipii napisał/a:
A jakie jest menu w szpitalu każdy wie..
No. W zeszłym tygodniu po trzech dniach szpitalnego świństwa zadzwoniłam do dietetyczki mojej zapłakana, jak mnie żywią i czym. Dostałam wytyczne co do produktów, które mają mi ludzie dowozić do szpitala, żeby uzupełnić dietę, teraz mnie monitoruje, żebym odrobiła straty ze szpitala...
Ale to dietetyk z powołania :D
Znam filologów polskich, którzy charakterystyki postaci czy streszczenia nie potrafią napisać, a znam takich, który potrafi się podjąć w wielkim stylu analizy jakiegoś świństwa czy recenzji chłamu - i wyprowadzić to na ludzi. Więc - wszystko zależy od tego, jak traktujesz zawód swój - bo jeżeli Na-Odpierdol-Się-I-Zapłać-Za-To, to sorry, takich "specjalistów" omija się szerokim łukiem :D ;) 8-)

kasienka - 2011-11-22, 00:06

wydzieliłam wątek:

hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=464174#464174]dzieci w związkach jednopłciowych

starałam się nikogo nie pokrzywdzić ;) posty, które bardziej pasowały do tematu tego wątku zostawiłam, możecie samodzielnie wyedytować rzeczy niezwiązane z tematem..

pozdrawiam ;)

Pipii - 2011-11-22, 07:48

Mikarin dietetycy w szpitalu nie mają po prostu pieniędzy na zorganizowanie "dobrego jedzenia". Poza tym - na studiach uczy ich się, że w miażdżycy lepiej podawać margarynę niż masło :shock: a kobiety w ciąży powinny jeść mięso niezbędnie koniecznie :shock: oraz, że białe, pszenne bułeczki na drożdżach są dużo lepsze dla osób z "wrażliwym" przewodem pokarmowym niż żytni chleb razowy na zakwasie :shock: - nie uczą tylko, skąd ta wrażliwość, że często to Kandydoza spowodowana właśnie jedzeniem białych buł... Żenada..
polena - 2011-11-23, 20:55

Rozmawiałam ostatnio z dietetyczką i ona też tłumaczyła mi, że białe pieczywo jest lepsze nie tylko dla osób, z "wadliwym" układem pokarmowym (np po wycięciu woreczka żółciowego) ale też dla dzieci, które mają bardziej wrażliwy układ pokarmowy. Od razu pomyślałam o wegedzieciaku ;) Przyznam, że to co mówiła było przekonywujące... Nie jest tak, że białe pieczywo jest mniej forsujące dla układu trawiennego?
lilias - 2011-11-23, 21:02

polena, nie jestem dietetyczką, ale po moim ukochanym ciemnym chlebku na zakwasie bolą mnie flaki, a po tandetnym białym i niesmacznym pieczywie zero sensacji :roll: smutno mi...
Lily - 2011-11-23, 21:25

polena napisał/a:
Nie jest tak, że białe pieczywo jest mniej forsujące dla układu trawiennego?
Owszem, ale też pozbawione wielu wartości odżywczych.
Pipii - 2011-11-24, 07:59

nie jestem dietetyczką konwencjonalną uff.. ]:-> i uważam, iż jedzenie białego chleba, na drożdżach, z cukrem i polepszaczami może tylko pogorszyć stan Waszych przewodów pokarmowych. Przewód pokarmowy trzeba doprowadzić do porzątku. Też miałam sensacje po zjedzeniu żytniego razowego na zakwasie (z maki grubomielonej). Od ponad roku intensywnie doprowadzam moj przewód pokarmowy do porządku i jest coraz lepiej.
Uczenie dziecka od małego i podawanie mu jasnego chlebka, mięciutki, na drożdżach - to przyczynianie sie od samego początku do rozwoju Kandydozy i przyzwyczajanie ukl. pokarmowego do w zasadzie NIE trawienia, a rozpuszczania substancji pokarmowych.
Czy biały chleb jest lżej strawny? Dla żołądka tak, ale pozostałe części ukł. pokarmowego, wraz z zębami - cierpia na tym katusze.
Przy początkowych fazach wychodzenia z problemów żołądkowo-jelitowych polecam delikatniejszy chleb sitkowy.

maga - 2011-11-24, 08:49

Pipii, a jak się robi takie porządki w organizmie? Moja mama twierdzi, że ma problemy po chlebie razowym (po cebuli, kalafiorze, brokule itp.). Do tej pory myślałam, że to wymówka (bo woli biały chleb i bułki); ja np. gorzej znoszę białe pieczywo (mam okropne zaparcia i wzdęcia), ale może faktycznie ona mam z tym kłopot?
Pipii - 2011-11-24, 09:51

maga ja miałam nadmiar wilgoci i zastój w wątrobie - diagnoza lekarza wg TMCh. Dostałam odpowiednie zioła, zalecenia. Po roku jest nieziemska różnica. Jem wszystko (wegetariańskie), a jeszcze rok temu nie mogłam zjeść ryżu z soczewicą bo miałam takie wzdęcie, że oddychać nie potrafiłam.
Zaparcia, wzdęcia, biegunki - to wszystko świadczy o Kandydozie. Candida uwielbia wilgotne środowisko, także nadmiar wilgoci = kandydoza :-( Dlatego też myślę, iż dobra dieta anty-kandydozowa może przynieść ulgę.. ale na pewno wdrożenie do tego leczenia homeopatycznego lub ziół pomoże, przyśpieszy.
Pomogło mi również swego czasu, do kuracji ziołowej, stosowanie prObiotyków i prEbiotyków, takich z apteki.

maga - 2011-11-24, 10:48

Pipii, a gdzie takiego lekarza szukać? W homeopatię nie wierzę, ale w zioła już tak. Jak wygląda takie diagnozowanie? Mama na stówę nie da się przekonać, ale może ja bym się wybrała :roll:
Pipii - 2011-11-24, 10:54

maga diagnoza wg TMCh wygląda tak, że lekarz rozmawia z Tobą, bada Twój puls na obu nadgarstkach, pokazujesz język, pyta o różne rzeczy, dotyka skóry.
Mogę dać Ci namiar na priv do dobrego lekarza TMCh, ale w Krakowie, w Warszawie też są dobrzy - Romanowscy.

gosia_w - 2011-11-24, 12:24

Pipii napisał/a:
nadmiar wilgoci = kandydoza

z tym równaniem się nie zgodzę ;-)

Pipii - 2011-11-24, 13:58

gosia_w napisał/a:
Pipii napisał/a:
nadmiar wilgoci = kandydoza

z tym równaniem się nie zgodzę ;-)

Spoko, ja to pisałam O MNIE.

maga - 2011-11-24, 14:14

Pipii, a w Łodzi? :-P Póki co, nie dam rady jechać do Wa-wy ani Krakowa.
ale dzięki!

Pipii - 2011-11-24, 14:28

nie znam nikogo z Łodzi, niestety :-?
tcioflove - 2011-11-24, 20:09

bronka napisał/a:
tcioflove napisał/a:
okazało się, że ten kolega studiuje technologie żywienia czy coś w tym rodzaju.

jakie to ma znaczenie? 90% dietetyków jada kebaby i inne świństwa popijając colą.


no tak ale ta jego wiedza na temat koniecznosci jedzenia mięsa stąd właśnie pochodzi

alken87 - 2011-11-25, 20:15

od bardzo dawna nie byłam u dentysty, byłam ostatnio, rozmawiam z mamą, że mam sporo ubytków, a ona żebym poszła i zrobiła wszystko na raz szybko, ja na to że miesiąc w tę czy w tę mnie nie zbawi, skoro tyle lat nie chodziłam, a ona na to że pewnie nie zrobiły mi się te dziury kiedys tam, tylko ostatnio, bo przecież MAM INNĄ DIETĘ
:shock:

po prostu mi wszystko opada, moja matka jak chce mnie dobić to zawsze albo sie przy... do mojego jedzenia albo zwierząt się czepia.

edysqa - 2011-11-25, 20:26

alken87, pewnie więcej cukru jesz (w owocach np) i dlatego Ci się bardziej zęby psują na tej innej diecie ;-)
A tak na poważnie, moj Mąż zawsze miał problemy z zębami i kilka razy w miesiącu chodził do dentysty (jak nie byliśmy wege). Teraz nie był chyba od maja i jakoś go nie bolą i chyba nic się nie dzieje (odpukać).

To ja mam szczęscie z Rodzicami, nigdy mi nie powiedzieli że przez moją "dietę" jestem np chora czy coś takiego, jedyne co mi wypominali czasami to że za chuda jestem ;-)

alken87 - 2011-11-25, 20:44

no to pewnie przez te śmiercionosne warzywa i strączki, bo akurat owoców jem tyle samo (mało) nie jestem zbyt owocożerna ;)

ja ciągle słyszę że muszę uważać na to co jem i tak na okrągło, a a jak się pytam dlaczego to nie potrafi wyjaśnić. bo mam inną dietę i już.
nic z tego że mój jadłospis po przejściu na wegetarianizm poszerzył się o 300% bo wczesniej jadłam naprzemiennie ryż/makaron z kurczakiem/rybą/serem/mrożonką oraz tony żółtego sera lub parówek na śniadania i kolacje. i białe buły. a surówki to na ozdobę.

jeszcze bym zrozumiała jakby moja mama była jakąś prostą nieoświeconą kobieciną co wierzy w "moc mięsa" utłucze schabowego na każda okazję i nagotuje żuru z kiełbasą ale u nas w domu zawsze się jadło mało mięsa i niezbyt tradycyjnie. ale i tak jak coś nie tak to zaraz można moją "dietę" obwiniać.

Papprotka - 2011-12-01, 10:48

Ja się ostatnio mocno pochorowałam. I wiem dlaczego, przez dietę (nadmiar słodyczy :oops: zero owoców), no nic spadła mi odporność. Przez tydzień miałam gorączkę, i takie różne inne, nikt mnie nie potrafił zdiagnozować.
Oczywiście, moja mama natychmiast orzekła, że to przez dietę, czyli brak mięsa: "kiedy zaczniesz jeść normalnie?" "ale to chociaż teraz wróć do normalnego jedzenia" itp. Ale udało mi się i wyszłam z tej potyczki zwycięsko :D
A lekarz na odchodnym stwierdził, że odporność mam naprawdę dużą, skoro skończyło się tylko na lokalnym zapaleniu, a nie rozlazło się po całym organizmie :lol:

Mikarin - 2011-12-01, 12:31

alken87, ubytki w ząbkach to wina diety? Ja wysłuchiwałam, że jak w ciążę zaszłam, to MUSZĘ jeść mięso, bo dziecko:
*potrzebuje
*będzie miało niedobory
*urodzi się nie do końca wykształcone
*albo chore, chrome i z niedorozwojem
*z wadą wymowy wywołaną brakiem białek z mięsa
*z obniżoną odpornością
*jestem głupia, bo nie dbam o swoje dziecko i MUSZĘ mięso jeść
*inną nieodrzecznosć, jaką sobie wymyślisz, możesz tutaj wpisać, na jedno wyjdzie
I co? I jem wege. Dzieko rośnie pierwsza klasa. Wczoraj mi takiego kopa sprzedało, ze byłabym z krzesła w knajpie spadła :D :lol:

maga - 2011-12-01, 14:56

Mikarin napisał/a:
MUSZĘ jeść mięso, bo dziecko:
*potrzebuje

Wyobraziłam sobie takiego dwucentymetrowego maluszka w brzuszku, co marzy o krwistej pieczeni ]:->
Mikarin napisał/a:
*będzie miało niedobory

zastanawiające, że nie potrafią określić, o jakie niedobory chodzi...
Mikarin napisał/a:
urodzi się nie do końca wykształcone

No trudno, żeby przy urodzeniu miało dyplom Harvarda :-P
Mikarin napisał/a:
z wadą wymowy wywołaną brakiem białek z mięsa

Interlokutorów odeślij do wątku "Ziomkowe gadki" :mryellow:
Mikarin napisał/a:
Wczoraj mi takiego kopa sprzedało, ze byłabym z krzesła w knajpie spadła :-D :lol:

No co? Kopie ze złości, bo mięsa mu nie dajesz :mryellow:

alken87 - 2011-12-01, 19:45

ja od czasu przejścia na wegetarianizm mam naprawdę świetną odporność. ale oczywiście jak już się przeziębię od czasu do czasu to wiadomo, że od braku mięsa :mrgreen:
Pipii - 2011-12-01, 21:42

alken87 napisał/a:
ja od czasu przejścia na wegetarianizm mam naprawdę świetną odporność. ale oczywiście jak już się przeziębię od czasu do czasu to wiadomo, że od braku mięsa :mrgreen:

nie pisz tyle, leć do mięsnego ;-)

alken87 - 2011-12-02, 00:20

Pipii napisał/a:

nie pisz tyle, leć do mięsnego ;-)

nie muszę, w domu cały zamrażalnik zapchany (współlokatorek) :roll: nie wiem po kiego trzymać zapasy ścierwa, jakby wojna się zbliżała, albo komunizm...

Pipii - 2011-12-02, 07:57

alken87 napisał/a:
Pipii napisał/a:

nie pisz tyle, leć do mięsnego ;-)

nie muszę, w domu cały zamrażalnik zapchany (współlokatorek) :roll: nie wiem po kiego trzymać zapasy ścierwa, jakby wojna się zbliżała, albo komunizm...

NIE, to 2012 ;-) )

Mikarin - 2011-12-02, 09:10

alken87, mięsko teraz drogie! A jak jeszcze zdrożeje, a jego nie będzie stać? Pomyśl o nim, co chłopak będzie jadł? Przecież z głodu umrze! Jak ty nic o bliźnich nie myślisz... ]:->
neina - 2011-12-02, 21:21

maga napisał/a:
Mikarin napisał/a:
urodzi się nie do końca wykształcone

No trudno, żeby przy urodzeniu miało dyplom Harvarda :-P

:mrgreen:

Pipii - 2011-12-03, 06:27

maga napisał/a:
Mikarin napisał/a:
urodzi się nie do końca wykształcone

No trudno, żeby przy urodzeniu miało dyplom Harvarda :-P

i kto to mówi.. radzę zajrzeć do wątku "Ziomowe gadki" w razie wątpliwości ;-) ) Ziom ma chyba z filozofii transcendentalnej? Nie mylę sie, prawda?

maga - 2011-12-03, 12:18

Pipii, :mryellow:
kofi - 2011-12-04, 23:17

Moje wegetariańskie od zawsze dziecko dzisiaj do ojca:
Co to jest kiełbasa?
Zupełnie poważnie.
Bo pytał, czy kabanos to coś w rodzaju parówki i usłyszał, że to bardziej taka kiełbasa.
Bo parówki to zna, sojowe.

Mikarin - 2011-12-05, 10:35

kofi, mnie rozwaliło, jak koleżanka zapalona wegetarianka opowiadała mi, jak to dla swojego żółwia przygotowuje surowe mięsko, bo ponoć żółwie wodne tylko takie jedzą.
Ta sama zajadała się... kiełbasą. Strzeliłam na nią dychy, ze ponoć mięsa nie je. Ta w śmiech: "Przecież to sojowa!" A ja do niej: "Myślałam, ze nie potrzebujesz substytutu padliny, ale widzę, że się pomyliłam". Obraziła się.
Własnie, kofi, ani nikt się nie czuje urazony, ale dla mnie sformułowania typu: kiełbasa, parówka, pulpet pod katem słowotwórczym zawierają w sobie derywat mięsa, a dokąłdnie rzeczy ujmiując - ich sens jest taki, jak w przypadku słowa ser - od razu kojarzy się z przetworem mleka, tak samo kotlet czy parówka - jest w domyśle wykonana z mięsa. Laska się obraziła, bo ja nigdy nie mówię "kotlet sojowy" tylko "placek sojowy". Jakoś słownikowo bardziej mi to pasuje....

koko - 2011-12-05, 11:01

Mikarin napisał/a:
"Myślałam, ze nie potrzebujesz substytutu padliny, ale widzę, że się pomyliłam"

Nie uważam, że to substytut mięsa. Tzw. kiełbasa, parówki czy kotlety sojowe smakują przyprawami, lub smażoną panierką. Spróbuj, jak smakuje samo mięso, a nie przyprawy, które zabijają jego smak. Nikt nie robi produktu o smaku mięsa, jako takiego.

Kat... - 2011-12-05, 11:33

Mikarin napisał/a:
"Myślałam, ze nie potrzebujesz substytutu padliny, ale widzę, że się pomyliłam". Obraziła się.
też bym się fajnie nie poczuła. Nawet jeśli brakowałoby mi mięsa (kilka razy naszła mnie na coś ochota) to chyba lepiej zjeść np sojową parówkę niż normalną? Ja bym nie zjadła i nie widzę nic złego w kanapce z sojowym salami nawet jeśli ma udawać mięsne. Mięsnym nie jest, nikt nie ucierpiał.
maharetefka - 2011-12-05, 12:23

a ja ostatnio rozmawialam ze znajoma- mama przyjaciela mojego synka:
ona: to czego ty nie jesz?
ja: produktow pochodzenia zwierzecego.
ona: a moge wiedziec z jakiego powodu?
ja: z przyczyn etycznych.
ona: :shock: tylko tyle?

byla to jedna z najdziwniejszych reakcji na moj sposob odzywiania sie... :roll:

a co do produktow typu kotlety, sery, kielbaski weganskie, to jadamy i nazewnictwo mi nie pszeszkadza. moim zdaniem nazwa dotyczy raczej ksztaltu/formy potrawy. kotlecik to kotlecik, moze byc np. z fasoli- jak dzisiaj 8-) , placuszki to inna sprawa przeca!

maga - 2011-12-05, 15:25

Ja już kiedyś gdzieś pisałam - słowa kotlet, parówka, pasztet - mi nie przeszkadzają, natomiast słowo kiełbasa budzi we mnie odrazę :lol:
polena - 2011-12-06, 17:01

A ja miałam ciekawy dialog z wege (jako niewege, pozostaję w temacie ;) , po którym stwierdziłam, że moja wegedzieciakowa edukacja daje rezultaty ;)
Koleżanka wegetarianka zakomunikowała mi, że chyba musi zacząć jeść ryby, bo ma słabe wyniki i źe się czuje. Natomiast ja, jej na to, że wcale nie musisz! Opowiedziałam coś niecoś o jedzeniu kasz i strączków, na co ona:
-Ale soi też nie można tak ciągle jeść...
-A soczewica, ciecierzyca, fasole, groch....?
-A to to samo?

Uff. Moja konkluzja - nie wszyscy wegetarianie mają pojęcie o jedzeniu. A wiedza nabyta na tym forum procentuje ;)

Mikarin - 2011-12-06, 17:36

polena, mnie koleżanka powiedziała kiedyś, że jeżeli ktoś ma jakąś wiedzę dot. żywienia, to właśnie wege. Ta sama koleżanka jednak uznała, że niejedzenie mięsa nie jest zdrowe... cóż... nie można mieć wszystkiego na raz ;)
ana138 - 2011-12-06, 23:49

mi nazewnictwo też nie przeszkadza. w sumie to nawet nie kumam, czemu miałoby przeszkadzać.
Cytat:
Moja konkluzja - nie wszyscy wegetarianie mają pojęcie o jedzeniu. A wiedza nabyta na tym forum procentuje

oj tak.....świeta prawda.... 16 lat wege byłam niedouczona i jadłam koszmarnie :oops: niecały rok tutaj i jak w czasie dyskusji jakichs wyjezdzam z argumentami i nabytą na forum wiedzą, to od razu wzbudzam respekt ;-) :-P

alken87 - 2011-12-07, 12:54

ja ostatnio usłyszałam od mięsożera słowa uznania dla parówek i pasztetów sojowych - że lepsze od mięsnych
tylko że drogie :-P

priya - 2011-12-07, 16:52

Mikarin napisał/a:
"Myślałam, ze nie potrzebujesz substytutu padliny, ale widzę, że się pomyliłam".
Ostre. Ja bym się też poczuła neiciekawie, choć od 18 już lat jestem wege i to właśnie z powodów etycznych.
Kat... napisał/a:
nie widzę nic złego w kanapce z sojowym salami nawet jeśli ma udawać mięsne. Mięsnym nie jest, nikt nie ucierpiał.
myslę tak samo.
polena napisał/a:
nie wszyscy wegetarianie mają pojęcie o jedzeniu
o, mnóstwo wegetarian nie ma zielonego pojęcia o zdrowym żywieniu ani siebie ani dzieci. Wielu moich wege znajomych podaje np. niemowlętom kaszę mannę na mleku krowim słodzoną cukrem białym i nic złego w tym nie widzi ;-) Sama też przez wiele lat kompletnie nie zwracałam na to uwagi. Ważne było by nie jeśc mięsa. Wegedzieciak mi trochę oczy otworzył ;-)
kofi - 2011-12-07, 16:59

maharetefka napisał/a:
a co do produktow typu kotlety, sery, kielbaski weganskie, to jadamy i nazewnictwo mi nie pszeszkadza. moim zdaniem nazwa dotyczy raczej ksztaltu/formy potrawy. kotlecik to kotlecik, moze byc np. z fasoli- jak dzisiaj 8-) , placuszki to inna sprawa przeca!

Dokładnie tak. To wcale nie smakuje mięsem.

Jagula - 2011-12-07, 20:50

O ile serio mnie trzepie jak widzę flaki sojowe to podczas poniedziałkowej dyskusji usłyszałam pytanie : "no tak, ale nie możecie jeść żadnych kiełbasek ani wędlin " ( wyczułam nawet szczery żal :-P ) odpowiedziałam , że możemy - tyle ,że bezmięsne ;-) . Zdziwienie warte osobistego doświadczenia :-> :mryellow:
koko - 2011-12-07, 20:53

Jagula, no tak... muzułmanie nie mogą pić alkoholu, Świadkowie Jehowy - przetaczać krwi, a wegetarianie jeść kiełbasy. Przykro mi.
Jagula - 2011-12-07, 20:59

koko napisał/a:
Przykro mi.
dzień bez kiełbasy dniem straconym :-P
Teraz pewno będzie dyskusja o beznabiałowych nabiałach ;-) nie mogę się już doczekać :->

Pipii - 2011-12-08, 08:08

koko napisał/a:
Jagula, no tak... muzułmanie nie mogą pić alkoholu, Świadkowie Jehowy - przetaczać krwi, a wegetarianie jeść kiełbasy. Przykro mi.

No, sekta, po prostu sekta.. :shock:

jarzynajarzyna - 2011-12-08, 10:16

z wczoraj (cytat z referatu koleżanki siostry, 2. klasa liceum ogólnokształcącego): "dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne".
:mryellow:

priya - 2011-12-08, 10:25

jarzynajarzyna, :mryellow: :mryellow: :mryellow:
Pipii - 2011-12-08, 10:40

jarzynajarzyna napisał/a:
z wczoraj (cytat z referatu koleżanki siostry, 2. klasa liceum ogólnokształcącego): "dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne".
:mryellow:

:shock: nie skomentuję :-)

seminko - 2011-12-08, 10:51

jarzynajarzyna napisał/a:
"dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne".

Pewnie wszędzie widzą mięso. ]:->

jarzynajarzyna - 2011-12-08, 11:30

hahaha, ale wiecie co, rozbroiło mnie, że takie farmazony opowiada uczennica biol-chemu, może przyszły lekarz nawet, jak to po takich klasach bywa, z dobrego liceum w sporym mieście, wydawałoby się, że przyszła śmietanka intelektualna normalnie :-P :-P :-P :-P a w takie zabobony nadal wierzy, heh :mrgreen:
Pipii - 2011-12-08, 12:36

jarzynajarzyna napisał/a:
hahaha, ale wiecie co, rozbroiło mnie, że takie farmazony opowiada uczennica biol-chemu, może przyszły lekarz nawet

już widać jak robi specjalizację z psychiatrii ]:-> ]:->

lilias - 2011-12-08, 15:56

Pipii napisał/a:
jarzynajarzyna napisał/a:
hahaha, ale wiecie co, rozbroiło mnie, że takie farmazony opowiada uczennica biol-chemu, może przyszły lekarz nawet

już widać jak robi specjalizację z psychiatrii ]:-> ]:->


na własnym przypadku? ]:->

ana138 - 2011-12-08, 16:30

shit, a ja myślałam, że nowe pokolenie bedzie bardziej oświecone i otwarte. niestety, próżne nadzieje.. :-( :roll:
alken87 - 2011-12-08, 16:43

Tantra napisał/a:
jarzynajarzyna napisał/a:
"dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne".

Pewnie wszędzie widzą mięso. ]:->


:mrgreen:

rosa - 2011-12-08, 16:45

jarzynajarzyna napisał/a:
"dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne"

u swoich już dawno to zaobserwowałam ;-)

Mikarin - 2011-12-08, 17:15

jarzynajarzyna napisał/a:
"dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne".
Dziwne, że nie widziałaś, ze tak jest. Wszystko, co odstaje od ogólnie przyjętej normy jest zaburzeniem psychicznym - jeżeli nie zachlewasz się na umór, robisz domowe przetwory i nie wierzysz ślepo we wszystko co usłyszysz w telewizji to po prostu jesteś wariat - i tyle. Poza tym, co za normalny człowiek sprawdza skład jedzenia, które podaje na stół! Przecież skoro trafiło do sklepu, to jest zdrowe i zdatne do spożycia!
]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:-> ]:->

kitteh - 2011-12-10, 02:12

Jagula napisał/a:
"no tak, ale nie możecie jeść żadnych kiełbasek ani wędlin "


ja na takie stwierdzenia odpowiadam, że oczywiście, mogę. ale nie chcę.

Pipii - 2011-12-11, 09:57

rosa napisał/a:
jarzynajarzyna napisał/a:
"dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne"

u swoich już dawno to zaobserwowałam ;-)

cicho!! nie mów tego głośno, może nie zauważą :-)

pomarańczka - 2011-12-11, 11:48

maga napisał/a:
Ja już kiedyś gdzieś pisałam - słowa kotlet, parówka, pasztet - mi nie przeszkadzają, natomiast słowo kiełbasa budzi we mnie odrazę :lol:

prawda, to tylko słowa i nic więcej ;-) ,ale niektóre brzmią obrzydliwie :-> no coż :-/ znam jeszcze gorsze :-| :-P
alken87 napisał/a:
ja ostatnio usłyszałam od mięsożera słowa uznania dla parówek i pasztetów sojowych - że lepsze od mięsnych
tylko że drogie :-P

no nie wiem czy aż tak drogie :-?
zadziwiają mnie ludzie ,którzy mają odwagę przyznać iż coś bezmięsnego im smakuje oczywiście w pozytywnym znaczeniu ;-) to jakiś postęp .
jarzynajarzyna napisał/a:
"dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne".

ale się uśmiałam :mrgreen: ktoś, kto to napisał ma chyba nierówno pod sufitem i to tłumaczy takie nieprzemyślane słowa :-P A co z doroslymi ?Idąc tym tokiem myślenia ....... :roll:

Pipii - 2011-12-11, 18:49

pomarańczka napisał/a:

jarzynajarzyna napisał/a:
"dzieci wegetariańskie cierpią na zaburzenia psychiczne".

ale się uśmiałam :mrgreen: ktoś, kto to napisał ma chyba nierówno pod sufitem i to tłumaczy takie nieprzemyślane słowa :-P A co z doroslymi ?Idąc tym tokiem myślenia ....... :roll:

Wystarczy poczytaj to FORUM i wiadomo CO JEST z dorosłymi ;-) )

KasiaQ - 2011-12-28, 23:30

mnie najbardziej irytują próby przemycania mięsa do dań wege przez moją babcię :-/ doszło do tego, że nawet do pierogów z kapustą i grzybami wcisnęła skrawki ugotowanego kuraka, bo może prawie się nie zorientuję i zjem ]:->
miała "pecha" bo to jej wnikliwe wpatrywanie się we mnie kiedy wzięłam sztućce do rąk wydało mi się podejrzane i dokładnie przyjrzałam się tym postnym pierożkom, a tu mi się jakiś wiórek zaróżowił :shock: wyłowiłam go i pytam babcię - a to co? grzybek?
na co ona - oj tam! taki skrawek, przecież nic ci nie będzie! :shock:

a całkiem niedawno spotkanie rodzinne u babci - specjalnie dla mnie na obiad przygotowała sosik grzybowy z ziemniakami. No to ucieszona, że w końcu zrozumiała zabieram się za jedzenie, nabijam na widelec i znów to samo :-? Odłożyłam talerz ze słowami - dziękuję. Wszyscy na mnie naskoczyli, że już wydziwiam na maxa, że od kiedy mięso w sosie grzybowym, że przesadzam, na co ja spokojnie podałam siedzącej obok cioci to, co wyłowiłam i pytam: "to w takim razie co to jest?" popatrzała na mnie jak na wariata, ostentacyjnie wzięła do ust i jak najbardziej zaskoczona mówi: "Mięso! ale jak? W sosie grzybowym?! " Z czego babcia jak z najwspanialszego żartu zaczęła się śmiać i mówi, że dała tylko troszkę sosu z kurczaka i widocznie jakiś kawałek musiał się oderwać :-/

od tamtej pory jeśli jem u niej cokolwiek to po wnikliwych oględzinach i zawsze z nieufnością... to smutne jest, bo po tylu latach (prawie 12) nadal nie może się z tym pogodzić i uważa, że choćby gram mięsa mnie uzdrowi i uchroni przed chorobami :-|

Pipii - 2011-12-29, 08:03

KasiaQ współczuję jazd. Mam również takich krewnych - zrobili specjelnie dla mnie krokiety z kapustą i grzybami + indyk zakamuflowany. Obecnie ich nie odwiedzam. Dziękuję za taką "gościnę"...
Kat... - 2011-12-29, 09:02

KasiaQ, współczuję. Moja jednak też się już chyba nie zmieni. Po takich akcjach przestałam jeść cokolwiek ale wydawało się, że zrozumiała stara się cokolwiek. Na świętach były kluski z makiem. Miały w nich być rodzynki, orzechy, mak, makaron i to wszystko. Akurat miałam ochotę, olałam ten miód i stwierdziłam, że to miłe i zjadłam. Na samym dnie miseczki natknęłam się na nierozpuszczony kawał masła. Nie odezwałam się. Po prostu wracam do 100% swojego prowiantu. Zaufanie znowu 0.
A najlepsze jest to, że mój syn jest uczulony, do niej nie dociera. Przykre to.
Za to druga moja babcia jak zwykle nagotowała fasoli pysznej, zrobiła wegańskie ciasto i w ogóle do niej to mam zaufania 100%. Nie wywija żadnych numerów, jest uczciwa, akceptuje. I każdemu takiej kochanej babci życzę. O!

KasiaQ - 2011-12-30, 20:43

No to ja mam tak z mamą, nie wywija numerów, przygotowuje jakieś pyszności i tylko przekornie pytam czasem czy np. do zupy czegoś nie wmiksowała (to mnie też spotkało :evil: nie u niej oczywiście) to się wręcz oburza hi
w ogóle to nie mam pojęcia dlaczego innych tak boli to, że czegoś nie jemy i zwyczajnie nie potrafią się z tym pogodzić, a sami nie jedzą np. brukselki i nikt z tego powodu afery nie robi :-/ jestem daleka od wszelkich złośliwości, ale może by w ten sposób zacząć odbijać piłeczkę i bronić się jak to mówią tą samą bronią i podtykać nielubiane strawy ze swoistym zdziwieniem - jak to? przecież to takie zdrowe, no i wszyscy jedzą warzywa :-P

Lily - 2011-12-30, 23:30

KasiaQ, ja np. nie jadam cebuli i zawsze znajdzie się ktoś, kto się czepi, bo cebula taka zdrowa ;) A mnie po niej boli żołądek, odbija się, w ogóle śmierdzi mi potwornie itp.,itd. Mimo wszystko nauczona tym doświadczeniem staram się nie robić afery, że ktoś nie je rodzynek czy kminku (wiem, że są osoby, które tych rzeczy nie znoszą) i na pewno bym komuś nie kazała tego jeść, skoro nie lubi. Łatwo jest przecież zrobić jedzenie bez czegoś i łatwiej nie wegetarianinowi zjeść coś bez mięsa niż zmusić wegetarianina do zjedzenia tegoż mięsa (oby się takie rzeczy nie zdarzały...).
MayoNika - 2011-12-31, 00:52

KasiaQ napisał/a:
w ogóle to nie mam pojęcia dlaczego innych tak boli to, że czegoś nie jemy i zwyczajnie nie potrafią się z tym pogodzić,


Mi się wydaje, że w przypadku matek i babć, (bez urazy dla szanownych tu obecnych), to kwestia relacji władzy i strachu przed utratą wpływów, niepotrzebnością.

maharetefka - 2012-01-13, 14:21

moze nie do konca w temacie, ale nie chce zakladac oddzielnego watku, a musze sie pozalic. josh ma urodziny dzisiaj, a w jego szkole jest zwyczaj, ze na cotygodniowym apelu w piatek dzieciaki, ktore maja urodziny w danym tygodniu dostaja malego slodycza od dyrektora szkoly. i co josh dostal? zelki haribo :evil: . musialam podejsc po apelu i poprosic, zeby oddal pani. nie musze chyba poisywac jak mu bylo przykro. nauczycielka zapytala, czy w takim razie moze mu dac czekoladowe groszki (j. ma nietolerancje laktozy). oczywiscie, nie moze. szkoda, wystarczylo pomyslec. zwykly lizak zalatwil by sprawe... :evil:
jarzynajarzyna - 2012-01-13, 15:46

oj :-/
priya - 2012-01-14, 10:37

maharetefka, ale skoro znasz zwyczaje szkoły, można przecież zawsze uprzedzić, albo samemu podrzucić pani coś, co dzieciak może dostać. U nas w przedszkolu w czasie urodzin są ciasta z jajami, Nat zawsze dostaje to, co ja mu przygotuję, wszystko da się załatwić, może więc w przyszłości unikniecie takich niefajnych sytuacji.
maharetefka - 2012-01-14, 11:54

priya, nastepnym razem tak zrobie. nie przyszlo to tym razem do glowy, bo josh nie jest jedynym dzieciakiem w szkole, ktore nie je jakichs produktow (alergie, wzgledy wyznaniowe) i do tej pory nie bylo problemow.
moritura - 2012-01-14, 13:59

Przerażają mnie te historie, które opowiadacie, o mięsie przemyconym w pierogach czy sosie :( A ja narzekam na moją babcię, która zabiela mi zupę mąką (brrrr) i dolewa (bo inaczej to trudno nazwać) cebulki spalonej na oleju do ziemniaków (fuj). Ale jakby mi taki numer wykręciła ze skwarkami, to nigdy w życiu więcej bym niczego u niej nie zjadła.

Mam chyba szczęście do znajomych, bo nawet moje odstawienie cukru w 95% zaakceptowali. W rodzinie najbliższej każdy sobie sam gotuje albo je na mieście, więc nie ma takich problemów.

priya - 2012-01-14, 14:00

maharetefka, czyli w szkole wiedzieli, że istnieje prawdopodobieństwo, że nie będzie mógł zjeść tego, co dostanie? W takim razie sami powinni się z Tobą skonsultować... U nas jest tak, że jak czasem zapomnę, to mi panie przypominają żebym przyniosła coś dla Nata i uprzedzają o urodzinach innych dzieci.
maharetefka - 2012-01-14, 14:55

priya, niestety tak. gdybym zosala poinformowana nawet dzien wczesniej ze jest klopot z wyborem slodycza, sama bym przygotowala. w przyszlym roku bede juz bardziej zapobiegliwa.
Pipii - 2012-01-15, 16:35

Dzisiaj byłam świadkiem fajnej scenki w Katowickiej ALMIE.
Chłopczyk, lat może góra 11, z rodzicami na zakupach. Słyszę jak chłopczyk mówi do taty, gdy ojciec chce mu zaproponować / kupić słodycze "tato, najzdrowsze są słodycze robione w domu, zróbmy coś razem", tata na to, że nie ma czasu ani ochoty, no to chłopczyk "to ja chcę sok z marchwi" tata chce kupić, ale nie ma w lodówce (takiego jednodniowego) no to do syna, że może kupią marchewki i sami zrobią - dziecko się napaliło, ładuje do torby jednorazowej marchewki (na moje oko już ponad 3 kg było) podchodzi mama, grymas niezadowolenia na twarzy "po co to ładujesz?" chłopczyk na to "na sok! zrobimy z tatą", a mama "a kto to będzie obierał" synek "ja! przecież to SAMA PRZYJEMNOŚĆ" - musiałam się odwrócić, bo śmiałam się na głos, ale rezolutne dziecko ;-) :mrgreen:

priya - 2012-01-15, 17:00

Może chłopak podczytuje po kryjomu WD ;-) :lol:
Pipii - 2012-01-15, 17:19

priya napisał/a:
Może chłopak podczytuje po kryjomu WD ;-) :lol:

może, to całkiem możliwe :shock:

Mia - 2012-01-15, 18:53

hehe, Pipii, fajna historia :-D tylko przykro, że rodzice tacy niechętni
bojster - 2012-01-15, 21:40

Mia napisał/a:
hehe, Pipii, fajna historia :-D tylko przykro, że rodzice tacy niechętni


Może od pięciu lat codziennie przerabiają po kilka kg warzyw i owoców na soki i desery? :P

[ Dodano: 2012-01-15, 21:42 ]
priya napisał/a:
Może chłopak podczytuje po kryjomu WD ;-) :lol:


Możliwe, ale raczej kropkowca. ;-)
www.google.pl/#q=jestem+dzieciakiem+i+chcę+być+wege

Jagula - 2012-01-16, 00:05

bojster napisał/a:
Może od pięciu lat codziennie przerabiają po kilka kg warzyw i owoców na soki i desery?
:mryellow: :mryellow:
ale trzeba przyznać, że dzieciak bardzo fajny

Pipii - 2012-01-16, 07:57

bojster napisał/a:
Może od pięciu lat codziennie przerabiają po kilka kg warzyw i owoców na soki i desery?

przecież to SAMA PRZYJEMNOŚĆ :-) ))

Mikarin - 2012-01-16, 10:48

Pipii napisał/a:
bojster napisał/a:
Może od pięciu lat codziennie przerabiają po kilka kg warzyw i owoców na soki i desery?

przecież to SAMA PRZYJEMNOŚĆ :-) ))
Się możecie z biednego chłopaczka śmiać :P ale faktem jest, że bąble, które od małego nie są faszerowane gerberkami, Danonkami i innymi Kubusiami mają całkowicie inny smak. I wypróbowałam to na sobie, bo kiedys strzeliłam sobie dietę, która opierała się TYLKO na owocach i warzywach, niczym więcej (jednego dnia była maślanka do picia, bo trzeba było potas uzupełnić). Po tygodniu smak mi się zmienił diametralnie, a po batonie czy po czekoladzie myślałam, ze mnie cofnie. Podczas tej diety niczego się nie słodzi (to tak apropo tematu o aspartamie) ani nie je się nic, co nie leżało wcześniej na straganie w formie surowej. Różnica, przynajmniej dla mnie, która zjadała codziennie rano co najmniej dwa batony - była diametralna. Całkowicie inny wymiar słodyczy :D
Nic tylko się cieszyć, że chłopak rośnie na małego wegusa :P I że chociaż tata trzyma z synem sztamę ]:->

Pipii - 2012-01-16, 11:54

Nie wiem czy chłopak jest wege. Nie każdy, kto się zdrowo, świadomie chce odżywiać rezygnuje z mięsa.
Mycha - 2012-01-16, 11:58

Mikarin, co dziecko to egzemplarz. I każdy dorosły też jest inny. Dosia jadła tylko ekologiczne kaszki, owoce i warzywa gotowane przeze mnie, nawet mleka modyfikowanego nie piła, a słodycze, niestety, lubi tak, jak wiele innych dzieci. W domu słodyczy nie ma i przy niej nie jemy. Nie kupuję jej nic takiego i nie zachęcam do jedzenia. I co? I pstro. A ja robię sobie co roku co najmniej tygodniową dietę na samych warzywach i wodzie. Kiedyś nawet głodowałam przez 2 tygodnie. Owszem, żołądek mi się kurczy do mniejszych rozmiarów, ale ochota na świństwa nie przechodzi. Jedynie łatwiej mi jest na początku utrzymać dyscyplinę jedzenia, bo mam wprawę po diecie :mrgreen:
dundunkini - 2012-01-22, 23:56

maharetefka, u nas tez jest taki zwyczaj - slodycze od dyrektora z okazji urodzin na apelu szkolnym. i wcale sie nad tym nie zastanawialam co dostaja nasze dzieci. Mam w klasie male wegetarianki i w czasie puddingu zawsze sprawdzam, czy nie jedza czegos z zelatyna (tak jak dbam, by nasze muzulmanskie dzieciaki nie jadly wieprzowiny - to moj obowiazek), ale nie pomyslalam o tych apelach, moze dlatego, ze nie mam wtedy dyzuru.

dzisiaj mialam smieszna sytuacje - przyjechali goscie, Polacy, m.in. nastolatki, wychowane na KFC i tym podobnych. Spedzilismy dzis caly dzien zwiedzajac Londyn. Poszlismy do wloskiej restauracji na wloska pizze, no i ze wlasnie konczy sie moj pierwszy weganski tydzien, powiedzialam, ze poprosze o pizze bez sera. Na co oni: "To co Ty, juz nic nie bedziesz jadla??" Zamowilismy, czekamy, przyszly pizze. Oni: ciasto, sos pomidorowy, ser. Ja: ciasto, sos pomidorowy, papryka, pomidorki koktajlowe, cebula, grzyby, oliwki, karczochy, pesto. I kto tu 'nic' nie jadl? :mrgreen:

bojster - 2012-01-23, 00:08

dundunkini napisał/a:
Oni: ciasto, sos pomidorowy, ser. Ja: ciasto, sos pomidorowy, papryka, pomidorki koktajlowe, cebula, grzyby, oliwki, karczochy, pesto. I kto tu 'nic' nie jadl? :mrgreen:


Pewnie się czepiam, ale jaki jest sens zamawiać pizzę bez sera, jeśli jest z pesto? No chyba że to jakieś wegańskie pesto - ale domyślam się że jeśli w pizzerii byłoby wegańskie pesto, to tym bardziej wegański ser. A swoją drogą jakiś kosmos z tymi cotygodniowymi apelami, normalnie jak jakaś czwarta rzesza.

moritura - 2012-01-23, 12:01

Cytat:
jaki jest sens zamawiać pizzę bez sera, jeśli jest z pesto? No chyba że to jakieś wegańskie pesto (...)


Jest w ogóle coś takiego, jak wegański parmezan?

bojster - 2012-01-23, 12:51

moritura napisał/a:
Cytat:
jaki jest sens zamawiać pizzę bez sera, jeśli jest z pesto? No chyba że to jakieś wegańskie pesto (...)


Jest w ogóle coś takiego, jak wegański parmezan?


np. hxxp://www.galaxyfoods.com/galaxy-products/vegan-cheese/vegan/vegan-topping/ ;-)
ponoć można i samemu: hxxp://vegnews.com/articles/page.do?pageId=1445&catId=11

moritura - 2012-01-23, 14:43

Po mału zaczynam się uczyć, że pytanie "czy istnieje wegański X" ma prawie zawsze odpowiedź pozytywną. Prawdopodobnie wyprodukowano już nawet wegańską karkówkę.
alken87 - 2012-01-23, 20:11

ale przecież pesto nie musi być z parmezanem
Lily - 2012-01-23, 20:15

alken87 napisał/a:
ale przecież pesto nie musi być z parmezanem
Ale gotowe pesto jest prawie zawsze z serem.
dundunkini - 2012-01-23, 22:07

No ok, bojster, punkt dla Ciebie, chociaz ja nie wiem jak tam naprawde bylo. Pizza byla - sprawdzilam teraz - z baza z pesto, ale wyraznie poprosilam bez sera, weganska, nie dopytalam, wiec do konca nie jestem pewna czy mi to pesto dali czy nie (trudno powiedziec w sumie). No bo ja bardzo niedoswiadczona w tej kwestii jestem, nie pamietam zebym kiedys jadla pesto, tylko moze kupilam ze dwa razy w organicznym sklepie, ale tamto bylo na pewno weganskie - z pomidorow suszonych, bazyli i orzeszkow, ale moze to bylo wlasnie specjalne weganskie pesto, bo w takich sklepach takich rzeczy najwiecej. Wiec takie mialam pojecie o pesto wczesniej :mrgreen: To dopiero poczatki, pewnie wpadki mi sie beda jeszcze zdarzaly, tym bardziej, ze ja sama nie wiem, czy przy weganizmie zostane, w tej chwili to jest bardziej na probe.

A jesli chodzi o apele w szkole, to Josh jest w zerowce, to chyba ma na razie tylko cotygodniowe. W naszej szkole od pierwszej klasy apele sa codziennie, o 10.20... Wkurzaja mnie, bo na apel ani nie wolno sie spoznic, ani go opuscic. Czesto jest tak, jestesmy z dziecmi bardzo zajeci w klasie, a tu nagle trzeba konczyc, sprzatac, odlozyc wszystko, leciec po kurtki, ustawic sie w rzadku i isc na sale gimnastyczna - nam, tzn. naszym pierwszakom, to zajmuje co najmniej 10 minut...

bojster - 2012-01-23, 22:22

dundunkini napisał/a:
A jesli chodzi o apele w szkole, to Josh jest w zerowce, to chyba ma na razie tylko cotygodniowe. W naszej szkole od pierwszej klasy apele sa codziennie, o 10.20... Wkurzaja mnie, bo na apel ani nie wolno sie spoznic, ani go opuscic. Czesto jest tak, jestesmy z dziecmi bardzo zajeci w klasie, a tu nagle trzeba konczyc, sprzatac, odlozyc wszystko, leciec po kurtki, ustawic sie w rzadku i isc na sale gimnastyczna - nam, tzn. naszym pierwszakom, to zajmuje co najmniej 10 minut...


Niezła tresura, od razu mi się The Wall przypomina.

dundunkini - 2012-01-26, 18:58

Juz mialam bronic apeli w angielskiej szkole, bo czasem sa fajne (np. ostatnio byla pogadanka na temat tego, skad pochodzi nasze jedzenie i o korzysci kupowania lokalnie), czesto dzieci same przygotowuja tzw. sharing assemblies - pokazuja wtedy calej szkole o czym sie ucza (my ostatnio mielismy apel na temat starodawnych gier i zabaw). Ale wlasnie dzisiaj powiedziano mi, ze od jutra mam dyzury w czasie apeli - narzekalam, no to mam... Bede pilnowac by dzieci siedzialy cicho i sluchaly...
MayoNika - 2012-02-02, 21:04

Pewna osoba chciała zobaczyć co czytam, więc pokazałam okladkę książki "Zwierzęta czynią nas ludźmi" by grandin. Usłyszałam, że rozmówczyni właśnie czyta o agresji naczelnych, że małpy napadają na wioski, a orangutan zgwałcił kobietę.
alken87 - 2012-02-02, 21:24

MayoNika napisał/a:
Usłyszałam, że rozmówczyni właśnie czyta o agresji naczelnych, że małpy napadają na wioski, a orangutan zgwałcił kobietę.

tak, a byk nabił na róg bogu ducha winnego pana w płaczczu machającego zasłoną a szczury zarażą nas dżumą jak w ksiązce camusa i wszyscy umrzemy. takie to są te zwierzęta :-P

MartaJS - 2012-02-02, 21:30

Pewnie chodziło o książkę "Demoniczne samce" Dale Peterson. Polecam.
MayoNika - 2012-02-02, 22:14

Opis ogólny mnie nie zachęca.. Dlaczego polecasz?
Gudi - 2012-02-02, 22:21

MayoNika napisał/a:
orangutan zgwałcił kobietę

mnie się kojarzy taka historia, że jakaś badaczka tak długo była wśród małp, że w pewnym momencie samce uznały ją za swoją i się do niej zalecały, ale o gwałcie jeszcze nie słyszałam...

Lily - 2012-02-02, 22:29

Znam historię (przekazywaną z ust do ust) o zgwałceniu przez goryla (w warunkach naturalnych). Kobieta za bardzo oddaliła się wieczorem od obozowiska w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych, no i miała pecha... aczkolwiek chyba została "odbita" przez towarzyszy ;)
neina - 2012-02-04, 19:16

:shock: to musiało być niezapomniane przeżycie....
madam - 2012-02-08, 23:07

Znajomość dość przypadkowa.
Na ogół nie wchodzę w dialog z prawie nieznajomymi, ale czasem na prawdę warto:

- Moim zdaniem źle robisz, że nie dajesz dziecku mięsa.
- Czemu?
- No bo nie dostarczasz mu wszystkich wartości.
- A czego w szczególności nie dostarczam?
- Wszystkiego.
- Przekonaj mnie.
- Znam dziecko, które kradło to, czego nie miało w domu, bo matka mu zabraniała. Wykradało dzieciom innym słodycze.
Twoje będzie kradło słodycze i mięso. Moje ma w domu WSZYSTKO.

Dobre nie?
Nie mogę się tylko zdecydować, czy mój wegedzieciak połasi się na kota sąsiadki, czy jednak będzie to włam do mięsnego.
A poważnie - aż ciarki mi przeszły po plecach.

maharetefka - 2012-02-08, 23:21

madam, namber uan w tym watku :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
bojster - 2012-02-08, 23:38

Od dziś, jak się z jakimiś wegetarianami pokłócę, będę rzucał starochińską klątwę: bodajby wasze dzieci mięso kradły! ;-)
rosa - 2012-02-09, 08:21

madam, strach się bać! może warto zacząc zbierać kasę na ewentualną kaucję ;-)
maga - 2012-02-09, 08:24

bojster, :lol: :lol: :lol:
lilias - 2012-02-09, 08:29

:lol: :lol: :lol: :mrgreen:
maga - 2012-02-09, 08:34

madam napisał/a:
A czego w szczególności nie dostarczam?
- Wszystkiego.

Skojarzyło mi się z kononowiczowskim "nie będzie niczego" :mryellow:

jarzynajarzyna - 2012-02-09, 08:41

osmarkałam się i wyplułam kawę na stół :mryellow:
Mikarin - 2012-02-09, 09:57

madam napisał/a:
- No bo nie dostarczasz mu wszystkich wartości.
Ciekawe, o jakie wartości mu chodziło, bo chyba nie odżywcze ;)
moony - 2012-02-09, 11:29

madam, uwielbiam ten arument. Moja ulubiona szwagierka, gdy pytam ją jakie wartości odżywcze ma kasza manna, mówi: "jakieś ma".
bojster, kwiczę, nioch, nioch :mrgreen:

moritura - 2012-02-09, 11:39

O, matko. Cudności.
To jeszcze mu piwa polewaj i papierosy daj popalić. Lepiej, żeby dostało od mamy, niż gdyby miało KRAŚĆ ]:->

[ Dodano: 2012-02-09, 11:40 ]
moony, moja babcia identycznie argumentuje za cukrem. Po co dziecku dosładzać kaszki? No bo ono tego cukru potrzebuje. A co jest w cukrze? Coś tam jest :D

bodi - 2012-02-09, 12:32

no jak to, Moritura, nie wiesz?

cukier krzepi ;) ]:->

Gudi - 2012-02-09, 12:35

Ja ostatnio z moim się aferuję, że nie będę chciała dawać dziecku słodyczy do 2 roku życia około, a później stopniowo i bardzo mało. Więc stwierdza, że będę je krzywdzić, bo inne dzieci będą miały, a ono nie i mi nie wybaczy do końca życia [dziecko nie płodziciel] On jest słodyczożarłokiem [płodziciel znaczy się], więc wszelkie argumenty jak grochem o ścianę.

Śmiesznie jak ktoś obcy mówi różne dziwne rzeczy, gorzej jak w domu tak zaczynają gadać.

Mikarin - 2012-02-09, 13:53

moritura napisał/a:
Po co dziecku dosładzać kaszki? No bo ono tego cukru potrzebuje. A co jest w cukrze? Coś tam jest
Ooooooo, ja powiedziałam, że mięsa nie będę w ciąży jeść. Na co mama moja, że muszę. Na pytanie, co takiego jest w tym mięsie, odparła, że dziecko potrzebuje. I wszyscy się tak zapowietrzali, bo mówili, ze to jest potrzebne, a jak się pytałam, do czego, po co, co takiego daje, to nie potrafili znaleźć odpowiedzi i twierdzili, że zrobię dziecku krzywdę, jak mięsa nie będę jeść. Bo w mięsie jest WSZYSTKO ]:->
Ach, a rozumiecie ideę dosładzania marchewki tartej z jabłkiem? Żeby "było lepsze i smaczniejsze"? Mnie ostatnio powaliła tym teściowa...

maga - 2012-02-09, 14:43

Mikarin napisał/a:
Bo w mięsie jest WSZYSTKO ]:->

A nie? Antybiotyki, hormony wzrostu, pestycydy...

bronka - 2012-02-09, 14:45

rosa napisał/a:
madam, strach się bać! może warto zacząc zbierać kasę na ewentualną kaucję ;-)

łomatko :mrgreen: Specjalny fundusz założę :mrgreen:

MartaJS - 2012-02-09, 16:03

Mikarin napisał/a:
Ach, a rozumiecie ideę dosładzania marchewki tartej z jabłkiem? Żeby "było lepsze i smaczniejsze"? Mnie ostatnio powaliła tym teściowa...


Moja mama też wszystko by dosładzała. Chociaż odkąd zobaczyła, jak dziecko ledwo pełzające i bezzębne znajduje w sadzie niedojrzałe jabłko, taki totalny kwas i drzewo, i wsysa się w nie z rozkoszą na buzi - jakoś odpuściła ;-)

madam - 2012-02-09, 22:40

Bojster - nooooo, taka klątwa to ciężka karma, nie ma co. Wiem coś o tym. ;-) Śnią mi się po nocach te rozboje i gangsterka mojego niewiniątka. :-P

bronka napisał/a:
rosa napisał/a:
madam, strach się bać! może warto zacząc zbierać kasę na ewentualną kaucję ;-)

łomatko :mrgreen: Specjalny fundusz założę :mrgreen:


Może jakieś subkonta? Nie wiadomo kogo pierwsza fala dopadnie. ]:->

[ Dodano: 2012-02-09, 22:42 ]
moony napisał/a:
gdy pytam ją jakie wartości odżywcze ma kasza manna, mówi: "jakieś ma".

Jakieś to już COŚ. :-D

Mikarin - 2012-02-09, 22:58

MartaJS napisał/a:
Moja mama też wszystko by dosładzała. Chociaż odkąd zobaczyła, jak dziecko ledwo pełzające i bezzębne znajduje w sadzie niedojrzałe jabłko, taki totalny kwas i drzewo, i wsysa się w nie z rozkoszą na buzi - jakoś odpuściła
Ja za małego mogłam jeść rabarbar, cały czas, ciągle, surowe łodygi bez niczego, żadnego cukru. Chrzestna mi na ogródku obierała tylko te łodygi ze skórki i chodziłam w garści z tym rabarbarem i jadłam, jadłam :D

[ Dodano: 2012-02-09, 23:00 ]
Bojster, ale od razu klątwę? No wiesz? Zacznij od lżejszych form... uroków może... ]:->
W sumie to całe WD powinno się zrzucić na ten fundusz, bo nasze dzieci będą totalnymi recydywistami - żadnego mięsa, żadnych słodyczy... bidne te dzieci... bidne... ]:->

jaskrawa - 2012-02-10, 00:39

u mnie ostatnio taka rozmowa z koleżanką (jeszcze młoda, po studiach, inteligentna, liberalne poglądy etc.)
ja: wiesz, ja tych gazetek dla matek nie kupuję, straszne pierdoły tam wypisują. na przykład, że dziecko nie musi jeść mięsa codziennie, ze dwa razy w tygodniu można zastąpić je rybą.
koleżanka: no tak, te gazety bywają głupie. żeby dziecko się rozwijało, to na pewno mięso i ryby powinno, ale masz rację, wypisują czasem głupie rzeczy.

nie prostowałam, nie komentowałam, machnęłam ręką. już mi się nie chce tłumaczyć, spierać się. koleżanka nie ma dzieci.

Lily - 2012-02-10, 09:53

jaskrawa napisał/a:
żeby dziecko się rozwijało, to na pewno mięso i ryby powinno
No tak, najwyżej będzie nierozwinięte jak nie dostanie ;) Trudno ;)
jaskrawa - 2012-02-10, 16:31

w sumie fajnie mieć w domu niemowlaka. może skoro się nie rozwinie to i się nie zestarzeje.... :D
Gudi - 2012-02-10, 17:18

a co jak później takie niedorozwinięte wege będzie chciało mieć własne małe wege? To chyba już inny gatunek powstanie!
MartaJS - 2012-02-10, 17:43

Mikarin napisał/a:
Chrzestna mi na ogródku obierała tylko te łodygi ze skórki i chodziłam w garści z tym rabarbarem i jadłam, jadłam :D


Stach z upodobaniem ssał rabarbar jak miał 5 miesięcy, jedna z pierwszych rzeczy jakie spróbował ;-)

jaskrawa - 2012-02-11, 18:57

Gudi napisał/a:
a co jak później takie niedorozwinięte wege będzie chciało mieć własne małe wege? To chyba już inny gatunek powstanie!


tak powstała Calineczka :D

TinaM - 2012-02-12, 11:31

Rozmowa z bratem nie-wege (z cyklu typowe):
- To Ty ryb też nie jesz?!
- Nie
- Noo, ale przeciez ryba to nie mieso! (:shock:)
- A, no tak! Sorry. Przeciez ryba to roslina! :->
- yyyyyyy, nooo, aleee... to nie ssak...
Koniec rozmowy.

Wiem że to bardzo typowe, ale wciąż mnie dziwi takie ograniczone myslenie, szczegolnie u inteligentnych osob. :roll:

Kiedy moje przyjaciolki dowiedzialy sie ze nie jem miesa, wywiazala sie oczywiscie dyskusja o tym co jedza, a czego nie jedza wege. Przekonywaly mnie zażarcie ze wegetarianie przeciez jedza ryby (co wg nich bylo oczywista oczywistoscia), nie wiedzac na ten temat tak naprawde nic.

jaskrawa - 2012-02-13, 13:28

nie rozumiem, co sobie ci mięsożercy wyobrażają - że powiedzą wegetarianinowi - "wiesz, ale wegetarianie jedzą ryby!", a ten wegetarianin powie "ej, chyba macie rację! ale ze mnie wegetarianin ignorant! to znaczy, że rybę mogę, tak? super!"
Bellis_perennis - 2012-02-13, 13:52

A mnie miażdży niewiedza. Bo jak można nie wiedzieć, że ryba to zwierzę? Przecież to wiedza z podstawówki.
Swoją drogą zalogowałam się tylko po to aby napisać, że nieźle się uśmiałam przy dialogu o dziecku kradnącym mięso :mryellow: znajoma Madam rządzi :lol:

jaskrawa - 2012-02-13, 15:22

no. to dobre było!
w ogóle śmieszy mnie tekst "bo mięso to wszystkie wartości". jakie kurde wartości? wolność, niepodległość, honor i braterstwo? moim zdaniem zupełnie odwrotnie.

Mikarin - 2012-02-13, 21:49

jaskrawa, ale lepiej - jak się temu przyjrzysz, to w większości z diety na CAŁE życie możesz wywalić mięso i przeżyć szczęśliwie do śmierci ;)
...ale jak wywalisz warzywa - to doczekasz śmierci, ale raczej nie będzie ona szczęśliwa... :(

MartaJS - 2012-02-13, 21:58

To kiedyś ciocia mnie przekonywała, że kurczak to nie zwierzę, tylko ptactwo ;-)
Lily - 2012-02-13, 22:08

Bigosik też przecież nie jest potrawą mięsną. A szyneczka tym bardziej. Wędlinka to nie mięso, mięso to się je na obiad.
Gudi - 2012-02-13, 22:10

mnie bardziej denerwuje podeście typu
oglądając film przyrodniczy "jakie biedne zwierzaczki, zjadają się nawzajem, nie mogę na to patrzeć... Stefan gotowe te kotlety już czy nie?"

ręce mi opadają jak słyszę w tym samym zdaniu, że biedne zwierzęta, a później, że to przecież nie ja je zabijam...

ostatnio przez cały wieczór dochodziłam do siebie po spotkaniu z takimi mięsożercami... dlatego staram się na spotkaniach nie poruszać czasem tego tematu. Na szczęście są to ludzie, którzy szanują naszą decyzję i jak zamawiamy/robimy pizzę to bez mięsa itp. Chociaż tyle...

[ Dodano: 2012-02-13, 22:19 ]
aha... miałam ostatnio przykrą sytuację na stypie. Mama specjalnie zamówiła 2 porcje bez mięsa. Powiedziałam by nawet kupili słoik fasolki w pomidorach pudliszek i podgrzali. Zjedlibyśmy z ziemniakami + surówki i byłoby super. No i co do czego przychodzi dostajemy nasze porcje i... coś mi śmierdzi... Próbuję łyżkę i coś mi zalatuję... Merdam w talerzu i pływają jakieś kawałki - stwierdzam może soja, ale na wsi by umieli z soją ugotować? Idę więc do kuchni i pytam się czy na pewno w tej fasolce nie ma mięsa, a pani na to, że nie... Ale uparcie chcę zobaczyć słoiczek. Wpuściły mnie na kuchnię wyszukały słoiczek, a tak owszem fasolka po bretońsku, ale z kiełbasą... Zapewne dla pań to przecież nie był kawał mięsa tylko zapaszek ;/
Skończyło się na ziemniakach + surówkach i niesmakiem na kilka dni...

koko - 2012-02-13, 22:28

jaskrawa :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
seminko - 2012-02-13, 22:49

jaskrawa napisał/a:
"bo mięso to wszystkie wartości". jakie kurde wartości? wolność, niepodległość, honor i braterstwo?

:mrgreen; :-D

priya - 2012-02-14, 09:28

Lily napisał/a:
Bigosik też przecież nie jest potrawą mięsną. A szyneczka tym bardziej. Wędlinka to nie mięso, mięso to się je na obiad.
tak. I zupy przecież też wszystkie są wege ;-)
Lily - 2012-02-14, 09:30

priya napisał/a:

tak. I zupy przecież też wszystkie są wege ;-)
Tak, bo kostka rosołowa albo kurczaczek, którego się wyjęło, to nie jest mięso ;)
TinaM - 2012-02-14, 11:42

priya napisał/a:
tak. I zupy przecież też wszystkie są wege


zupka z trupka ;-)

maharetefka - 2012-02-14, 12:44

TinaM napisał/a:
zupka z trupka

he he, josh na krupnik mowi trupnik :mrgreen:

bojster - 2012-02-14, 12:48

maharetefka napisał/a:
TinaM napisał/a:
zupka z trupka

he he, josh na krupnik mowi trupnik :mrgreen:


Ja na tenisówki mówię penisówki i nie moge się oduczyć.
A w temacie: z dzieciństwa zostało mi powiedzenie "dobra to jest zupa z bobra" i zawsze mi głupio jak to powiem, ale samo się wymska. wymskuje. wymskiwa. kurde, podkreśla mi każdą wersję że niepoprawna. no w każdym razie chciałem powiedzieć że zupa na truchle jest głęboko zakorzeniona w naszej judeochrześcijańskiej tradycji stanowiącej fundament nowoczesnej Europy. Można więc powiedzieć, że gdyby te nasze-wasze babcie przestały wrzucać kości do zupy, wszystko runie jak kolos rodyjski. bo co to za kolos bez kości...

Mikarin - 2012-02-14, 12:59

bojster napisał/a:
wymska. wymskuje. wymskiwa.
wymsknie ]:-> mnie nic nie podkreśliło ;)
bojster napisał/a:
Można więc powiedzieć, że gdyby te nasze-wasze babcie przestały wrzucać kości do zupy, wszystko runie jak kolos rodyjski. bo co to za kolos bez kości...
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Gudi - 2012-02-14, 13:10

Lily napisał/a:
Tak, bo kostka rosołowa albo kurczaczek, którego się wyjęło, to nie jest mięso


mi się ostatnio teściowa zrehabilitowała i ugotowała zupę... Bez mięsa, ale na pytanie na jakiej kostce wyszło, że rosołowej... Aż przykro mi było jednak odmówić, bo się kobiecina postarała. Muszę jej dostarczyć jakieś ekokostki, bo inaczej gotować to nie umie.
Ale miło się zrobiło, że się starała chociaż...

Mikarin - 2012-02-14, 13:23

Gudi, ja nie umiem gotować na kostce rosołowej... ani grzybowej, ani na żadnej. W ogóle nie lubię z tego korzystać, ale dla wielu ludzi to tylko dodatek przypraw :(
Z moim miałam kiedyś spięcie, jak się wysypałam, że nie korzystam z kostek. Najpierw stwierdził, ze to tylko "zupa na wodzie", potem, że w sumie mu smakuje. Widac ta kostka to kwestia przyzwyczajenia i "dosmaczania" wszystkiego (zupełnie, jakby zwykłe jedzenie nie miało swojego smaku).

Gudi - 2012-02-14, 13:42

Mikarin napisał/a:
Gudi, ja nie umiem gotować na kostce rosołowej... ani grzybowej, ani na żadnej. W ogóle nie lubię z tego korzystać, ale dla wielu ludzi to tylko dodatek przypraw :(


ja początkująca gotująca... Więc jak mi coś nie tak w zupie to dla ratunku dorzucę taką kostkę warzywną.
Ale teściowa to sobie zapewne nie wyobraża zupy bez kostki, więc lepiej niech zrobi taką niż na kościach :>

kkaachaa - 2012-02-14, 13:49

Ja też kostki nie używam. Sporadycznie tylko do żurku - kupuję wege kostki w sklepie ze zdrową żywnością.
Za to dodaję dużo ziół i przypraw. Sprawdza się też zmielony susz warzywny.
Tak mi się smak wyostrzył, że w zupie zaraz wyczuję, że kosta jest.

gosia_w - 2012-02-14, 13:50

Gudi, dorzuć suszony tymianek albo majeranek, kurkumę, będzie smaczniej :-)
maharetefka - 2012-02-14, 13:52

gosia_w napisał/a:
Gudi, dorzuć suszony tymianek albo majeranek, kurkumę, będzie smaczniej

no i lubczyk jest fajny w zupach, taki maggi :-)

priya - 2012-02-14, 14:36

maharetefka napisał/a:
no i lubczyk jest fajny w zupach
o tak, dla mnie lubczyk to podstawa.
seminko - 2012-02-14, 16:03

... i platki drozdzowe :-)
Gudi - 2012-02-14, 16:43

dorzucam zioła i to sporo :) czasem tylko mimo tego mi nie smakuje, a jak mi nie smakuje to i nikomu w domu też nie będzie, więc ratuję się kostką.

do pomidorowej dorzucam ostatnio imbir :)

lilias - 2012-02-14, 20:57

do dosmaczania polecam sos Tamari :-)
MartaJS - 2012-02-14, 21:05

Ale kostka to głównie glutaminian sodu, fuuj...

Ziele angielskie, liść laurowy, pieprz, sól, tymianek, czosnek, cebula, czerwona papryka. Do tego tłuszcz - oliwa, masło... Naprawdę nic takiej zupie nie brakuje :-)

Lily - 2012-02-14, 21:21

MartaJS napisał/a:
Ale kostka to głównie glutaminian sodu, fuuj...
Raczej głównie sól. Ja używam "unifikatora" bez glutaminianu i na jedno wychodzi, nie umiem bez tego zupy ugotować.
lilias - 2012-02-14, 21:38

Lily, ja dla uzyskania "rosołowatości" w smaku zupy dodaję 1-2 łyżki soczewicy czerwonej na gar zupy. a wcześniej podduszam warzywa zanim zaleję wodą. kurkuma(więcej) i papryka czerwona(odrobinka) też u mnie prawie zawsze w użyciu (ale to każdy lubi inne proporcje). sprawdza mi się ten patent z soczewicą w każdej zupie z warzywami, no i ten sos Tamari czasem uzupełnia smak, o to czego poszukuję przy gotowaniu :-)
Gudi - 2012-02-14, 21:41

MartaJS napisał/a:
Ale kostka to głównie glutaminian sodu, fuuj...

pewnie, że fuj! dlatego używam takiej bez :)
jakiś czas temu trafiłam też na taką eko bez soli, ale nie mogę sobie przypomnieć w jakim hipermarkecie kupiłam :P

Lily - 2012-02-14, 21:44

lilias, ja też daję kurkumę, często liście laurowe, soczewicę czerwoną też często daję do zupy, ale to nie to samo. Zresztą - zupy akurat gotuje bardzo rzadko, nie lubię (poza czerwonym barszczem, którego i tak nie umiem ugotować).
Agnieszka - 2012-02-14, 21:55

Bez kostek gotuję. Zioła podstawa (suszone i żywe), pomidorową lubimy z grzybem suszonym, w grochówce dużo majeranku.Sos tamari, liście selera, por, lubczyk jak mam. Ciekawe są mieszanki z firmy "Dary natury", przyprawy tej firmy też b. lubię
lilias - 2012-02-14, 22:02

Agnieszka, szczera prawda. liście selera (używam i te zwykłe i te od selera naciowego) dają dużo fajnego smaku, no i przyprawy "Dary natury" również polecam. chyba najlepsze (no i czosnek granulowany bodajże rodzimy, a nie chiński ]:-> )
neina - 2012-02-14, 22:05

Eko kostki są bez gluta i chyba mają ok skład.
Lily - 2012-02-14, 22:06

Ja używam tego hxxp://www.evergreen.pl/bulion-instant-p-204.html
lilias - 2012-02-14, 22:12

Lily, też używałam, niezły, ale teraz nie potzrebuję już :-) odwykłam, a rodzina zjada więc nie jest źle
MartaJS - 2012-02-14, 23:03

Aha, no i ja mam jeszcze pomrożone takie wiązki, nitką związane, żeby potem wyłowić: nać selera, pietruszki i por, ale w sumie rzadko tego używam.
priya - 2012-02-15, 07:52

Ja eko kostek bez glutaminianu też czasem używam.
kkaachaa - 2012-02-15, 08:38

Ja jeszcze prawie do każdej zupy, jak już się ugotuje, dodaje ze 2 drobno posiekane ząbki czosnku. Polecam
sunflower_ren - 2012-02-15, 11:15

Ja ostatnio mam vegete natur, bez gluta. Czasem używam, czasem nie ;-)
moritura - 2012-02-16, 08:05

Ja kiedyś używałam tego "rosołku":
hxxp://e-zdrowie.abc24.pl/default.asp?kat=26124&pro=132317
Potem odzwyczajałam się od soli, a z tym to tak jakoś nie bardzo ;) Ale smaczny był, całkiem warzywny.

Mikarin - 2012-02-18, 20:16

No, to może dziś przykład na dialog z nie-wege, ale jak już skończyłyśmy gadać, to to do tej pory (a minęło już kilka godzin) banan na ryju od ucha do ucha.
Przypełzła dzisiaj moja siostra, zagorzały mięchożerca. Zresztą, jak 14 lat temu przestałam wcinać mięso - była pierwszą w domu, która się ze mnie śmiała. Siostra jest starsza o rok. Od kilku lat leczy się na cukrzyce insulinozależną (duże wahania wagi, szarpnięta wątroba + refluks), czyli nic ciekawego. Ale mięcho zawsze wcinała, bo uważała, że skoro jest wyszczególnione na liście produktów dostępnych i polecanych przy chorobie, to czemu nie.
Jak byłam w szpitalu na tę moja (domniemaną) cukrzycę ciążową okazało się, ze większości cukrzyczek nieinsulinozaleznych wali taki cukier po mięsie, że przestały je jadać.

A teraz sedno - przychodzi dzisiaj moja siostra na ploty i oznajmia, ze wywaliła mięso z jadłospisu i czuje się o wiele lepiej, dopina się w ulubione spodnie, bo brzuch jej nie puchnie, nie ma wzdęć, jelita nie są ociężałe i generalnie żyje jej się lepiej - i spokojniej. Poziom cukru się wyrównał i nie skacze jak wcześniej, łatwiej go utrzymać w ryzach. trochę smuciła się tym, ze koleżanki się z niej śmieją, ze zapiekanki czy pizzy z mięsem nie zje albo po prostu wygrzebie i zostawi na boku (już się zaczęło wyzywanie od dziwaczek), ale J. stwierdziła, że jej to zwisa - bo be zmiesa czuje się LEPIEJ i ZDROWIEJ :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Na co mój chłop zmolestował mnie o pasztet z selera, który właśnie się piecze.

I kto powiedział, że nie można wyjść na prostą? Wspieram siostrę w jej wejściu na wege-przygodę i na razie jest pełna motywacji i przekonana dogłębnie o tym, ze woli nie jeść i być ZDROWSZA niż jeść i cierpieć. Powód dobry jak każdy ;)

... to tak w ramach mojego chwalenia się :mrgreen:

lilias - 2012-02-18, 20:41

Mikarin, pochwal siostrę i wspieraj jak najbardziej :-) niech jej w zdrowie idzie
zou - 2012-02-19, 08:19

Mikrarin! Pozdrów Siostrę! Jak poczuła siłę i róźnicę, to na własnym doświadczeniu na pewno uda jej się odzyskać zdrowie i równiowagę cukru! Cieszę się z Wami! Trzymam kciuki za przypływ energii i dobrego samopoczucia! No i ma takiego eksperta od wege żywienia w rodzinie, więc na pewno się wspaniale uda!
Pipii - 2012-02-19, 08:53

Mikarin WOW !! Czytałaś "nowoczesne zasady odżywiania" Campbella? Opisuje w tej książce, iż dieta bez składników odzwierzęcych jest w stanie w znacznym stopniu zminimalizować dawki insuliny w cukrzycy typu pierwszego, także - Twoja siostra jest na najlepszej drodze. Bardzo się cieszę!! Gratuluję! Myślę, że to bardzo dobrze dla Ciebie i Synka przed porodem taką dobrą wiadomość usłyszeć :-)
sunflower_ren - 2012-02-19, 09:32

Mikarin, super wiadomość! Fajnie, że siostra się przekonała :-)
Mikarin - 2012-02-19, 10:01

Pipii, ja właśnie próbuję się przekopać przez tę książkę, ale amerykański styl pisania jest dla mnie ciężki w odbiorze - bo wymaga filtrowania "na nasze" :)
Justynie wystarczyło, jak zobaczyła różnice w wynikach na glukometrze i różnicę w wyglądzie - i tak jest dość dużą kobietą (skoki cukru + sterydy na leczenie zmian skórnych), ale nareszcie przestała jej się wahać waga o 3 kilo w każdą stronę :D

Jako OT dodam, ze leżąc w szpitalu wszystkie dziewczyny z cukrzycą nieinsulinozależną doskonale wiedziały, że pasztet/pasztetowa/pochodne podnoszą (i to znacznie) poziom cukru. Niektórym nawet suto powyżej 200 (przy 250 jedna zemdlała), więc wywaliły mięcho z diety. Wiele kobiet z zaburzeniami tego typu tak robi :D Nie trzeba ich przekonywać op szkodliwości mięsa (do odzwierzęcych dojdziemy, dojdziemy :mrgreen: ), bo wyniki mówią same za siebie.

Siostrę wspieram - a zdziwienie było dla mnie tym większe, że NIGDY nie rozmawiałam z nią na temat odstawienia mięsa przy jej schorzeniu. temat nie był poruszany w ogóle - a dziewczyna sama do tego doszła. To dla mnie naprawdę wspaniałe wieści, wręcz genialne! Może nareszcie będę miała bliżej siebie kogoś, kto jest wege :)

olga7 - 2012-02-20, 18:50

Witam! Nowoczesne zasady odżywiania wręcz zmusiły mnie do przejścia na dietę wegańską no nie zostawia facet człowiekowi wyboru :lol: Ja po przeczytaniu zachowywałam się jak nawiedzona ,dawałam sąsiadom do przeczytania i nic :-( jednej mąż nigdy się na takie coś nie zgodzi!!! druga przeczytała i nic a 2 tyg temu wylądowała na oiomie z zatorem płucnym i ciężką zakrzepicą :-( trzecia była b zainteresowana ale jeszcze czyta a mąż stan przedcukrzycowy już bierze leki i tam zobaczymy :roll: czwarta tak się wystraszyła że czytać nie chciała i stwierdziła że na takiej diecie nie da się żyć i szybko zasłabniemy to ja na to że autor ksiązki tyle lat na diecie wege i żyje a ona a co on robi ja że badania całe życie a ona a to on nic nie robi tylko w laboratorium jakimś siedzi to dlatego daje radę :lol:
Mikarin - 2012-02-20, 19:05

olga7, ale to się człowiek musi na własnej skórze przekonać.
Mnie dzisiaj gin wyśmiał, że po usunięciu woreczka przestałam jeść mięso. Stwierdził, że robię sobie krzywdę :-/ ON nie ma woreczka i je WSZYSTKO (ale MNIE ominęło leczenie LEKAMI STERYDOWYMI :mrgreen: )
Z drugiej strony ten sam lekarz chciał mnie nafaszerować lekami "na wszelki wypadek" :shock:
A doszliśmy z moim chłopem do tego, co powoduje u niego takie silne bóle brzucha, czyszczenie, zbieranie gazów w jelitach... Zwróciłam mu uwagę, że jedzenie może mu szkodzić - szkodzi mu nabiał ... w niemal każdej postaci. Ale powiedział, ze uwielbia biały ser i nie zrezygnuje z jedzenia go (pierogożerca maniakalny, szczególnie na ruskie). Ale z mięsa zrezygnował niemal całkowicie (wcina tylko ryby raz na jakiś czas, na mieście też nic nie kupuje, ostatnio kupił sobie wędlinę do kanapek i przypłacił to zatruciem pokarmowym i rzyganiem w pracy :( )
Kombinuję... może mi się uda ograniczyć mu ten nabiał. Zaczęłam od mleka.

Kat... - 2012-02-20, 19:22

Mikarin, farsz do ruskich da się z tofu naturalnym zrobić :mryellow:
Ale rozumiem go. Ruskie to moja miłość i życia i gdyby moje niejedzenie nabiału nie było spowodowane względami etycznymi, to pewnie właśnie to jedno był sobie zostawiła jako czystą rozpustę smakową. Kocham ruskie! Brakuje mi ich. Ale właśnie udało mi się jakiś czas temu zrobić z tofu i był pyszny (farsz, ja pierogów nie lepię więc zjedliśmy z naleśnikami :-) )

Mikarin - 2012-02-20, 19:34

Kat..., dobra myśl... może spróbuję. Mój tofu lubi, ja nie lubię kasz ;)
A ruskie to miłość jego życia, jak piszesz... Oj, do teściowej swojej michę zabrał największą, jaka w domu była, bo mu ruskich zrobiła... najadł się po gardło, a potem z przejedzenia płakał... ale że z wczoraj zostało tych pierogów, to zapowiedział, że wraca z pracy i wcina :D
To mu przemycę w naleśnikach ]:-> najważniejsze, że mięso je raz na dwa tygodnie; to już dużo. Swojego czasu jadał codziennie i miał tragedię z żołądka ;(

olga7 - 2012-02-20, 20:12

Potwierdzam ruskie z tofu pycha test na 6 pierogożercach :!:
neina - 2012-02-20, 21:53

Jeszcze nie spotkałam kogoś, kto by nie kochał ruskich ;-)
gosia_w - 2012-02-20, 21:54

neina, ja ;-)
Gudi - 2012-02-20, 21:55

neina napisał/a:
Jeszcze nie spotkałam kogoś, kto by nie kochał ruskich


ja, ja, ja!

zjeść zjem, ale się na nie nie rzucam... ale za to z kapustką i grzybkami mniam!:)

Lily - 2012-02-20, 21:56

neina napisał/a:
Jeszcze nie spotkałam kogoś, kto by nie kochał ruskich ;-)
Ja też nie kocham, bo zdaje się, że one są z cebulą. Mój facet i jego ojciec (oraz chyba jeszcze parę innych osób z tej rodziny :P ) nie znoszą za to twarogu, więc też ruskie odpadają ;)
zou - 2012-02-20, 22:00

W Tesco - dwie Panie jedna koło 60 druga koło 40 kupują coś na nabiale:
P. Starsza - Ale jeszcze coś musimy dla Basi, bo ona powiedziała, że nie będzie jadła nabiału, to bym coś kupiła innego,bo nie mam nic dla niej
P.Czterdziestka - Nie kupuj. TO JEJ DECYZJA ( sycząc z wielkim naciskiem), że nie je. To nie będzie jadła jak nie.
P. Starsza - Acha...(z rozczarowaniem i takiem bezwładem) ale..
P 40 - JEJ DECYZJA

:-(
A ktoś mógł mieć miły, rodzinny posiłek.

Kawonka - 2012-02-20, 23:51

Ja też nie lubię ruskich. Fuuuj, wręcz nienawidzę. Bleee. I mogłabym tak długo jeszcze, ale nie o tym wątek ;)
bojster - 2012-02-21, 01:01

Kat... napisał/a:
Mikarin, farsz do ruskich da się z tofu naturalnym zrobić :mryellow:


Kiedyś jak zrobiliśmy sporo ruskich z tofu, zaniosłem trochę koleżance do akademika, to jej wyjedli i nikt się nie zorientował że są "nie takie", wszystkim smakowały. Polecam sprawdzić. ;-)

A przy okazji wam opowiem taką tam historyjkę - raczej nie jest to dialog wege-niewege, chociaż kto wie... To było latem, byłem z chłopakami na placu zabaw. Na jednej z ławeczek przysiadły sobie dwie starsze panie - jedna jakoś po 60, druga na oko już sporo po 70. Były bez wnuków, więc mogły całą uwagę poświęcić sobie. Ja też byłem bez wnuków, więc mogłem część uwagi poświęcić podsłuchiwaniu ich konwersacji. Mówiła głównie młodsza pani, widać taki ma charakter. No ale przechodząc do rzeczy. Młoda pani obwieściła w pewnym momencie, że ma dla starszej koleżanki niespodziankę, po czym wyjęła zawinięte w folię kilka plasterków... no zaraz się dowiecie czego. ;-) Starsza pani z ciekawością spróbowała, żując z prędkością właściwą paniom w zbliżonym wieku i stanie uzębienia, skomentowała że bardzo smaczne, dodając że nigdy czegoś takiego nie jadła. Na to pani młodsza z radością zakomunikowała, że to zapiekana w cieście cukinia z jej ogródka działkowego, i że wyjątkowo ładne w tym roku obrodziły. ;-) Generalnie degustacja cukinii połączona z konwersacją o niej trwała gdzieś z godzinę, taki przyjemny leitmotiv tego pobytu na placu zabaw (w każdym razie mnie wciągnęło - nie pamiętam co w tym czasie chłopaki robiły, hehe), a morał z tego taki, że nie każda babcia wie, że można wziąć cukinię, pokroić na plasterki, opiec w cieście i podać zamiast schabowego, a i tak będzie smakować. O! ;-)

kasienka - 2012-02-21, 01:25

bojster, lubię takie obrazki :)
rosa - 2012-02-21, 07:58

kasienka napisał/a:
bojster, lubię takie obrazki

ja też :-)

koko - 2012-02-21, 08:07

A propos historyjki bojstera, jechałam kilka lat temu pociągiem, na przeciwko mnie 2 panie około 70. Jedna z nich tłumaczyła koleżance, że w internecie (!) udało jej się znaleźć (!) tylko kilka wegetariańskich przepisów i nie bardzo je rozumie, więc zapisała się na jakieś warsztaty kuchni wege, żeby móc gotować dla córki i jej rodziny, bo oni nie jedzą mięsa :shock: :-)
Rosa, to było na naszej trasie mniej więcej, tak się składa, że chyba wszystkich wegetarian w okolicy mamy obcykanych ( :mryellow: ), więc po szybkiej dedukcji wychodzi mi na to, że musiała być to twoja mama :mrgreen:

Lily - 2012-02-21, 09:39

bojster :mrgreen:
Mikarin - 2012-02-21, 10:51

Hm, moja babcia też ograniczyła mięso, bo jej szkodzi na żołądek, ale nie marudzi - schudła trochę (babcia ma 74 lata), śmiga sobie po ogródku, ostatnio tez narobiła ruskich mojemu chłopu :mrgreen: I na przypomnienie o moim wege machnęła ręką i powiedziała, ze ona już tego nie gotuje, to u niej w domu mięcha już nie ma :mryellow:
Bojster, takie panie to rewelacja ;)
A co do tekstu wcześniejszego i syczenia "Jej wybór"... chodzi o to, ze babka nie chciała kombinować z jedzeniem w myśl "Dla czyjejś fanaberii dwóch obiadów gotować nie będę" - takie z jednej strony durne stawanie okoniem, z drugiej strony czysty brak pomysłu. Człowiek przyzwyczajony do rosołu i kurczaka na obiad mentalnie nie zaakceptuje tego, że można się najeść trzema różnymi rodzajami sałatki, sosem z soczewicy i ziemniaczkami/kaszą/whatever na talerzu. Moja mama i reszta rodziny też tak mieli ;) Ja miałam 16/17 lat i całkowicie wywaliłam też ryby, to wzięli się na sposób i przestali robić do obiadu surówki, bo ponoć warzywa były za drogie - obiad składał się tylko z mięsa i ziemniaków/ryżu/kaszy. Nawet do naleśników wkładali parówki i zapiekali, żeby "było co zjeść". Skończyło się na tym, ze zaczęłam gotować sobie sama, ku wielkiemu niezadowoleniu reszty rodziny ;) A teraz... teraz siostra moja je wege, mama ograniczyła, babcia jarosz... MÓJ BRAT JE SURÓWKI! ... Widać oświecenie przychodzi z czasem ]:->

Kawonka - 2012-02-21, 11:04

Ech, Mikarin, zazdroszczę. U moich rodziców na razie porażka, a obydwoje mają powody do radykalnej zmiany diety (mama nadciśnienie, tata dużo gorzej, nie chcę nawet pisać). Mamy nie jestem w stanie nawet przekonać, żeby nie kupowała wędlin, wiadomo w końcu jak robionych, tylko jeśli już musi, niech piecze mięso sama, bez konserwantów będzie. Tata twierdzi, że jeśli nie będzie jadł mięsa, nie będzie miał siły. "Muszę mieć siłę" - jak mantrę niemalże to powtarza. Jedyny promień nadziei, jedzą więcej strączkowych i kasz. No i tata w ramach wychodzenia ze swojej m.in. anemii, świeżo robione soki. Drugi promień nadziei, mama zauważyła, że schudłam i mam "piękną cerę" (jej słowa).

Na gruncie małżeńsko-dzieciowym idzie mi zdecydowanie lepiej. Ślubny je mięso, ale od wielkiego dzwonu, bo na co dzień ja kucharzę. Zrezygnował też całkowicie z mleka i przetworów.

Mikarin - 2012-02-21, 11:15

Kawonka, moja rodzina ma ze mną kilkunastoletni staż ;) A skoro nie umarłam, nie zagłodziłam się, nie leczę się sterydowo na poharataną wątrobę - co roku mam robione próby wątrobowe i wszystko w normie - to nikt nie ma prawa mi pisnąć słowem :D
Ale... babcię przekonała lekarka ( :shock: ), siostrę poradnik medycyny chińskiej - spróbowała, podziałało ( :shock: ) (obie mamy grupę krwi A, czyli tę roślinożerną), brat - nie wiem... chyba miłość do swojej laski i chęć świetnego wyglądu (wcześniej jadł TYLKO mięso i ziemniaki, z warzyw nic, nawet cebuli w sosie). Każdy do tego doszedł jakąś okrężną drogą - ale liczy się wynik końcowy (no, może oprócz brata :roll: ).
Trzymam kciuki za twoich rodziców, może w końcu się przekonają.

śliwka - 2012-02-21, 12:06

Kawonka napisał/a:
Tata twierdzi, że jeśli nie będzie jadł mięsa, nie będzie miał siły. "Muszę mieć siłę" - jak mantrę niemalże to powtarza.

tak na szybko znalezione przed chwilką:
hxxp://aktywni.pl/aktualnosci/sportowcy-wegetarianieweganie-cz6/
hxxp://aktywni.pl/aktualnosci/sportowcy-wegetarianieweganie-cz3/
hxxp://www.kulturystyka.fit.pl/aktualnosci_kulturystyki/je_salate_i_jest_najsilniejszy,233,1,0.html
Możesz przytoczyć te przykłady tacie jako dowód, że nie trzeba jeść mięsa żeby być silnym.

MartaJS - 2012-02-21, 12:17

Wczoraj dzwoni do mnie ciocia. W innej sprawie, ale temat wypłynął.

C: I jak Staś??
M: Rośnie, biega, rozrabia, rozwija się...
C: Bo wiesz, my tu wszyscy nadziwić się nie możemy, jak to może być, że w e g e t a r i a n k a!! w ciąży! Taka chuda i blada, moja znajoma pytała, czy ona wie co robi? Co ona robi temu dziecku? A tu się dziecko zdrowe urodziło i jeszcze tak długo karmisz!!! (i tak dalej jeszcze przez ok.3 min) I tak się pięknie dziecko rozwija! No ale dajesz mu chyba mięso, co?
M: Eeeee... no... nie bardzo.
C: :shock:
M: Jak będzie kiedyś chciał, to mu nie zabronię, no ale teraz jakoś... hmm... nie.
C: :shock: Ale jajka chyba mu dajesz?
M: O tak, jajka bardzo lubi...
C: (wyraźna ulga) No to dobrze... to zdrowy będzie...

]:->

Kawonka - 2012-02-21, 15:31

Mikarin napisał/a:
Kawonka, moja rodzina ma ze mną kilkunastoletni staż ;)

No tak, to co innego i daje nadzieję.
Dzięki Iw.

zou - 2012-02-21, 15:49

Mikarin - nie przejęłabym sie tym,gdyby chodziło o dwa obiady... ale syczała właśnie ta kobieta, która nie miała robić obiadu. Zakupy i obiad planowała ta starsza, ona miała swój koszyk, a tamta nie. I jakby się tej drugiej "poradziła", że jeszcze coś dla tej Basi. A tamta bez koszyka ją wręcz z naciskiem odwiodła od tej myśli. Od tej zwykłej troski, skoro już i tak była w sklepie, i pamiętała.( I miała kogoś, kto mógłby ponieśc ten dodatkowy słoik marchewki z groszkiem do kaszy czy czego tam :evil: ) To mnie wnerwiło, że ona z ufnościa i miłością zapytała, dlatego zastrzygłam uchem ;) i wprawiło w bezsilność...- bo chęci były i pamięć była, tylko wredny, zawzięty jakiś, ideolo, zły doradca. I żal mi się zrobiło te starszej Pani, bo widziałam, że przygasła wiedząc, że kogoś nie ugości. Widać tamta młodsza (może córka) tak zdominowała te starszą Panią, co kierowała się zwykłym sercem, pamięcią i troską. I to mnie zastanowiło. Bo to, że ktoś nie ma siły albo chęci robic dwu obiadów, to jeszcze rozumiem. Ale taka bezinteresowan wredność mnie strasznie złości, a zaraz potem - przygnębia. Szkoda, że ta starsza Pani nie wzięła po prostu tej mrożonki czy puszki (bo tam wskazała) ale zawróciły. Zresztą, może to chodziło o coś innego, a ja nie wiem o co. W końcu ich nie znam. :roll:

Dobrze, że są tu też takie wspaniałe inne przykłady. Dzięki.

Malinetshka - 2012-02-21, 19:49

To ja wrócę do ruskich, bo uwielbiam :) rzućcie przepisem ruskich z tofu, cooo? :D proszę :) (na wd nie umiem znaleźć) Bo właśnie nakupiłam tofu i chcę taki wypieszczony farszyk zrobić, dobre proporcje itp. Może do wspomnianych naleśników, jak mi się pierogów nie będzie chciało lepić. :P
maga - 2012-02-21, 20:43

Malinetshka, ja robię identiko jak zwykłe ruskie, tzn. daję tyle samo tofu co twarogu, do tego daję trochę zakwaszacza, np. soku z cytryny.
Malinetshka - 2012-02-21, 20:55

maga, dzięki. Ja co prawda nie robiłam ruskich w ogóle :P ale już wykopałam z netu parę przepisów... a na puszce są wegan ruskie, z czosnkiem :> o, tu: hxxp://puszka.pl/przepis/1804-weganskie_pierogi_ruskie_z_tofu_doprawionego_czosnkiem_.html
śliwka - 2012-02-21, 21:32

Malinetshka napisał/a:
a na puszce są wegan ruskie, z czosnkiem o, tu: hxxp://puszka.pl/przepis/...czosnkiem_.html

robiłam tak samo jak w tym przepisie i były przepyszne.

maga - 2012-02-21, 21:36

Malinetshka, oj, sorry. Jakoś mi do łba nie przyszło, że ktoś mógł nigdy ruskich nie robić :-P
Ja daję 1 część tofu, 2 części ziemniaków, podsmażoną cebulę, sól, pieprz, sok z cytryny do smaku.
ciasto zawsze eksperymentalnie z różnych proporcji mąk razowych z gorącą wodą i solą.

Malinetshka - 2012-02-21, 21:46

Dzięki dziewczyny :)
wybaczcie OT

Maple Leaf - 2012-02-24, 13:10

Ostatnio spotkało mnie coś, co w sumie można nazwać pozytywną reakcją otoczenia:)
Spotkałam na ulicy znajomą staruszkę, panią Danielę. No i tak sobie rozmawiamy, przeskoczyłysmy na temat zakupów:

[Daniela]: I ja weszłam kiedyś do tego mięsnego, patrzę na ten towar, a tam z mielonego
wychodzą robaki! I dlatego, dziecko, nie chodź tam, bo się pochorujesz.
[Ja]: To obrzydliwe! Ale ja i tak nie jem mięsa, więc...
[D]: No popatrz, to Ty jesteś tą... (szuka słowa)... weteranką! bardzo dobrze, zdrowa będziesz...

:lol:

Pipii - 2012-02-24, 13:52

Tak, jesteśmy weteranami :-)
ana138 - 2012-02-24, 22:35

Maple Leaf, :lol: :lol: :lol: dobre ;-)
moritura - 2012-02-24, 22:39

Moja babcia, pałaszujemy obiadek: ziemniaki z pieczarkami, brokuły na parze, kapusta kiszona:
- Ziemniaki są... Surówka jest... A to zielone to będzie mięso. Wszystko się zgadza!!
:lol:

lilias - 2012-02-24, 23:17

moritura, :lol: :lol: :lol: :mrgreen:
rosa - 2012-02-24, 23:21

ale zielone? to ze niby zepsute to mięso? :mrgreen:
Pipii - 2012-02-25, 07:47

moritura napisał/a:
Moja babcia, pałaszujemy obiadek: ziemniaki z pieczarkami, brokuły na parze, kapusta kiszona:
- Ziemniaki są... Surówka jest... A to zielone to będzie mięso. Wszystko się zgadza!!
:lol:

Ujęła mnie tym :-) ;-)

koko - 2012-02-25, 09:24

moritura u nas to stały tekst. Z naszych ust, nie z ust mięsożerców ;-)
Mikarin - 2012-02-25, 11:04

Zamieszczam gierkę dla wyjątkowo odpornych!
hxxp://pl.337.com/games/cooking_mama_mama_kills_animals
Zdradzę tylko tyle, ze jak ktoś już się przekopie przez ten wstrętny wstęp, to zakończenie jest urocze :mrgreen:
Znalazł mój chłop. Ja wymiękłam po pierwszej planszy, on przeszedł całą, ale stwierdził, że to taka idealna gierka dla tych, którzy nie mogą się przekonać do wege :D

alken87 - 2012-02-25, 11:41

łee, nie umiem grać touchpadem :-/
a to kogoś może przekonać do wege? dla mnie to jakoś mało realistyczne żebym miała się przejąć losem zwierząt skubiąc wirtualnego indyka.
z resztą jak jadłam mięso to przecież je przygotowywałam, nie powiem, było to obrzydliwe, ale mnie jakoś nie odwiodło od jedzenia go :P

Mikarin - 2012-02-25, 17:39

Ja tam nie wiem - liczy się pomysł ;)
Mikarin - 2012-02-27, 15:25

Tak mi się teraz przypomniało... Kilka dni temu do publicznej wiadomości podano, że na przełomie października i listopada będzie można spróbować mięsa wyhodowanego w laboratorium. Jakkolwiek sam pomysł poroniony - chociaż częściowo miał szczytny cel - produkcja mięsa drogą laboratoryjną ma zmniejszyć ilość zanieczyszczeń generowanych przez przemysł mięsny. A ze akurat w fundacji omawialiśmy projekt dotyczący ekologii (główny nacisk postawiony na CO2, jego generowanie i sposoby zmniejszania emisji) tak jakoś mi się skojarzyło. A że wszyscy znajomi, to na zakończenie tematu powiedziałam anegdotkę o sztucznym mięsie. Wszyscy patrzyli na mnie z takimi minami, jakbym zachwalała domową stację uzdatniania moczu do wody pitnej. Oczywiście skwitowałam słowami: "Ale mnie to i tak nie interesuje, bo jestem wegetarianką". Na co kolega mój: "Widzisz, i ty wpierdalasz GMO, a ja jestem za produkcją eko!" "Patrzyk - odparłam - a ty myślisz, ze te zwierzątka na farmach to nie wpierdalają GMO? Nawet więcej, niż myślisz! A ty potem wcinasz te zwierzątka..." Dorzuciłam do tego najsłodszy z moich uśmiechów. Chłopak zbladł...
]:-> ]:-> ]:->

lilias - 2012-02-27, 16:01

:lol: :lol: :lol: :mrgreen:
TinaM - 2012-02-27, 18:22

Mikarin napisał/a:
Chłopak zbladł...

szczęśliwi nieświadomi.. ;-)

Figa - 2012-03-03, 00:02

Mikarin napisał/a:
a ty myślisz, ze te zwierzątka na farmach to nie wpierdalają GMO


swieta racja. 97% modyfikowanej genetycznie soi trafia na pasze dla zwierzat hodowlanych. My jemy tylko 3%, i to smiem twierdzic, ze mniej, bo wiekszosc wege kupuje organic.

Lily - 2012-03-03, 22:23

Figa napisał/a:
bo wiekszosc wege kupuje organic.
To na pewno nie ;)
Ale to prawda, zwierzęta jedzą większość i to dla nich hoduje się soję i kukurydzę GMO.

bojster - 2012-03-03, 23:09

Figa napisał/a:
Mikarin napisał/a:
a ty myślisz, ze te zwierzątka na farmach to nie wpierdalają GMO


swieta racja. 97% modyfikowanej genetycznie soi trafia na pasze dla zwierzat hodowlanych. My jemy tylko 3%, i to smiem twierdzic, ze mniej, bo wiekszosc wege kupuje organic.


Nie wydaje mi się aby jakikolwiek producent wegeżarcia stosował soję gmo - każdy z nich zdaje sobie sprawę że wyjście na jaw takiej informacji oznaczałoby praktycznie załamanie zbytu. Natomiast jestem przekonany, że soja gmo jest ładowana jako wypełniacz do parówek, pasztetów itd. - tych "niewegetariańskich". :roll:

Lily - 2012-03-04, 00:10

Ale nie GMO nie jest równe organic ;)
TinaM - 2012-03-04, 11:55

Ja wychodzę z założenia, że jeśli na produkcie sojowym nie ma informacji, że nie jest to GMO, to znaczy że soja jest modyfikowana. Nie ma co się oszukiwać, taka soja jest duuużo bardziej opłacalna dla producenta żywności, także wegetariańskiej. Jest to bardziej powszechne niż nam się wydaje, przecież wiele zbóż uprawianych już od lat w Polsce ma pewne modyfikacje genetyczne i są normalnie wykorzystywane w przemyśle spożywczym. Nikt o tym nie mówi, więc często wcale sobie tego nie uświadamiamy.
bojster - 2012-03-04, 12:12

TinaM napisał/a:
Ja wychodzę z założenia, że jeśli na produkcie sojowym nie ma informacji, że nie jest to GMO, to znaczy że soja jest modyfikowana.


Tylko jak to założenie ma się do tego? hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=11896&highlight=gmo

TinaM - 2012-03-05, 10:48

bojster napisał/a:
Tylko jak to założenie ma się do tego? hxxp://wegedzieciak.pl/vi...6&highlight=gmo

Szczerze mówiąc nie wiedziałam o tym, jeśli to co pisze producent to prawda, to bardzo się cieszę.
W kontekście GMO mówi się głównie o soi czy kukurydzy, a co ze zbożami? Jeśli zboża w Polsce nie są modyfikowane to skąd się wzięła np. pszenica oścista czy żyto hybrydowe?

bojster - 2012-03-05, 12:17

TinaM napisał/a:
bojster napisał/a:
Tylko jak to założenie ma się do tego? hxxp://wegedzieciak.pl/vi...6&highlight=gmo

Szczerze mówiąc nie wiedziałam o tym, jeśli to co pisze producent to prawda, to bardzo się cieszę.
W kontekście GMO mówi się głównie o soi czy kukurydzy, a co ze zbożami? Jeśli zboża w Polsce nie są modyfikowane to skąd się wzięła np. pszenica oścista czy żyto hybrydowe?


Nie jestem może głęboko w tym temacie, ale moim zdaniem jest przepaść między odmianami wyhodowanymi przez lata krzyżowania i/lub faworyzowania pożądanych cech (co też jest przecież genetyczną modyfikacją, czy może bardziej eugeniką) a odmianami posiadającymi wbudowane geny innych gatunków - szczególnie zwierząt, czy nawet człowieka - opracowanymi laboratoryjnie i zwykle "bezpłodnymi". To pierwsze to po prostu kontrolowana ewolucja w przyspieszonym tempie. To drugie to zabawa w boga - a to się nie może dobrze skończyć (vide Wieża Babel :P ).

Alispo - 2012-03-05, 23:18

Tak wlasnie.
jaskrawa - 2012-03-20, 10:17

z cyklu: rozmowy z "teściową".
kupiłam na takim niby eko targu makowiec (taki targ, raz na dwa tygodnie w blue city - mają orkiszowe chleby, domowe smalce i kiełbachy i takie tam). wprawdzie ostatnio unikam nabiału i ciast, ale makowiec wyglądał wspaniale - prawie sam mak :D a ja, jadąc do innego miasta do "teściowej", nie mam u niej za bardzo co jeść i i tak żrę ten ser żółty, bo nie chce mi się taszczyć jeszcze żarcia dla mnie, skoro i tak muszę zabrać wszystkie bambetle dziecia. więc se myślę - kupię ten makowiec, dowapnię się na wyjeździe chociaż :D

makowiec stoi więc na stole w kuchni "teściowej".
ona: ale taki makowiec to nie ma specjalnie żadnej wartości (obok stoi upieczone przez nią ciasto - zwykłe ciacho pieczone na proszku, z ociupinką jabłek na wierzchu, ciekawe, jaką ma to ciasto wartość.... tego jednak nie komentuję).
ja: dlaczego nie ma wartości? przecież mnóstwo maku w nim, aż się rozwala przez to. no fakt, że słodzone i tak dalej, ale chociaż tyle, że coś zdrowego w sobie ma.
ona: no ale mak nie ma wartości przecież żadnych.
ja: no jak to nie ma? gdzie pani o tym przeczytała (na końcu języka mam: "kto pani takich głupot naopowiadał")?
ona: no mówią o tym ci... no... diabetycy!

Pipii - 2012-03-20, 12:37

:mryellow: :mrgreen: dobrze, że nie powiedziała "diablice" :-)
sunflower_ren - 2012-03-20, 13:30

jaskrawa, dobre :lol:
Lily - 2012-03-20, 13:37

jaskrawa napisał/a:
ona: no mówią o tym ci... no... diabetycy!
Częsta pomyłka, a jeszcze częstsza, jak ktoś chce powiedzieć, że idzie do diabetologa, a mówi do diabetyka (czyli cukrzyka) ;)
jaskrawa - 2012-03-20, 15:29

diablice :D dobre :D
wiecie, ja nie mam w zwyczaju nabijać się (eee... przynajmniej publicznie) z ludzkiej niewiedzy czy pomyłek (sama przecież gówno wiem i na wielu dziedzinach się nie znam), ale:
1. "teściowa" to nie jest prosta kobicina (takiej raczej nie zacytowałabym), tylko inteligentna babka, wiedząca jednak coś tam o Bożym świecie.
2. wymądrza się na każdy temat (nie słuchając specjalnie tego, co rozmówca ma do powiedzenia) i szuka każdej okazji, by mi udowodnić, że nie nadajemy się na rodziców, że nasze dziecko jest zmarznięte, głodne, niedopieszczone.
skądinąd to ciepła osoba, mająca poczucie humoru, bardzo ciepła i troskliwa babcia, generalnie dobra kobieta, nie można jej odmówić serca, troski, gościnności. no i ja z kolei szukam każdej okazji, by ją trochę wychować - jej dobre rady (i fakt, że nie stosuję się do nich, a wręcz spektakularnie robię na odwrót) obracam w niewinny żart itd.. ciągle planuję poważnie z nią porozmawiać i powiedzieć jej, że jednak boli mnie to, jak nas ocenia, że krytykuje, poucza. i tak się do tej rozmowy zbieram...

bojster - 2012-03-20, 22:02

jaskrawa napisał/a:
ciągle planuję poważnie z nią porozmawiać i powiedzieć jej, że jednak boli mnie to, jak nas ocenia, że krytykuje, poucza. i tak się do tej rozmowy zbieram...


Może wyślij jej link do tego wątku. ;-)

jaskrawa - 2012-03-20, 22:28

bojster :mrgreen:

wysłałabym, ale ona nie ma netu :D
myślę, że powiem jej o moich odczuciach prosto z mostu, gdy przepełni się już czara goryczy :D

diancia - 2012-03-22, 09:51

jaskrawa napisał/a:

myślę, że powiem jej o moich odczuciach prosto z mostu, gdy przepełni się już czara goryczy :D
ja bym z tym "prosto z mostu" trochę uważała... byłam kiedyś w podobnej sytuacji kilka lat temu i odważyłam się powiedzieć Teściowej kilka słów prawdy, w dobrej wierze, to dopiero przed rokiem wszystko wróciło do jako takiej normy... Teściowa po prostu nie była przygotowana na konfrontację z kilkoma trudnymi dla niej faktami, a już na pewno nie przedstawionymi przeze mnie ;) z perspektywy wiem, że czasem lepiej delikatnie, bo przez przypadek można poruszyć czułe struny, o których ktoś próbował zapomnieć... ale gratuluję wytrwałości w szerzeniu wiedzy! :mryellow:
jaskrawa - 2012-03-22, 12:40

diancia, na razie drążę kamień niczym kropla - powoli, delikatnie. staram się to robić w sposób dość sympatyczny :)
już kiedyś coś tam bąknęłam - babcia gada coś do wnusi, że "mamusia na pewno nie umie..." albo coś w tym rodzaju, a ja na to "mamusi przykro, że babcia tak mamusię ocenia i traktuje jak małe dziecko". uśmiechnęła się tylko. niestety nie podziałało :(
więc chyba naprawdę muszę w końcu prosto z mostu - nie mówię o ostrych słowach, ale o poważnej rozmowie.

diancia - 2012-03-22, 12:53

jaskrawa napisał/a:
"mamusia na pewno nie umie..."
:evil: jeśli tak mówi do Twojej Córci, to jasne, że trzeba reagować! Nikomu nie wolno podważać autorytetu rodzica! No chyba, że dziecku w okresie buntu ;) Na serio, w tym wypadku powinnaś reagować, bo się dziecku pomiesza w głowie. Choć taka rozmowa na pewno łatwa nie będzie, to warto powściągnąć emocje i porozmawiać taktownie, ale stanowczo. Trzymam kciuki!
jaskrawa - 2012-03-22, 22:53

diancia moje dziecko ma 10 miesięcy, więc te słowa babcia kieruje raczej do mnie :)
mała nie rozumie jeszcze po ludzku ;)
ale! masz rację - muszę ją zreformować ZANIM dzieć zacznie kumać, o co babci chodzi. bo nie zanosi się na to, aby się cokolwiek zmieniło w najbliższym czasie :(

ostatnio stwierdziła, że nie dając małej butelki, czegoś ważnego chyba jej pozbawiam.
kawałek plastiku czy tam silikonu warunkiem udanego dzieciństwa, proszę państwa.

zacznie się jazda, gdy się dowie, że nie zamierzam jej mięska dawać... jeśli będzie ostro, po prostu będę odmawiać wyjazdów do niej i trudno. mogę o tym dyskutować i spierać się z własnym facetem, bo on ma tu wiele do powiedzenia. ale nie z "teściową".

alken87 - 2012-03-22, 22:56

jaskrawa napisał/a:


ostatnio stwierdziła, że nie dając małej butelki, czegoś ważnego chyba jej pozbawiam.
kawałek plastiku czy tam silikonu warunkiem udanego dzieciństwa, proszę państwa.
.


:shock:

no fakt, ta niepowtarzalna więź między niemowlakiem a butelką, trauma na całe życie...

Figa - 2012-03-23, 00:04

jaskrawa napisał/a:
mamusi przykro, że babcia tak mamusię ocenia i traktuje jak małe dziecko


dla niektorych to moze byc wrecz komplementem hehe. moj tesc zacieral rece z radosci jak mi dopiekl i zobaczyl, ze placze. no comment. nie wszyscy kumaja rozmowy o uczuciach. jeszcze inni nie chca kumac, albo robia to na swoj sposob.
ja przechodzilam przez mlynek opinii o tym jak to zamorzam wlasne dziecko niemal od kiedy urodzil sie nasz synek. cale szczescie malz jest po mojej stronie. jednak czasami przykro jest juz po raz 1489 slyszec, ze jest sie zla matka, bo dziecko nie wie co to szynka.
zazwyczaj odpowiadam wowczas, ze wie doskonale, CO to jest, nie zna jedynie jej SMAKU.
jak juz zajarzylo towarzystwo, ze dziecko nie choruje, rosnie i rozwija sie lepiej niz ksiazkowo, to sie zaczeli czepiac, ze za dlugo karmie piersia. doszlam do wniosku, ze tak to juz bedzie, jak nie jedna rzecz, to druga, wiec lepiej nie brac do glowy i robic swoje.
niektorzy juz tak maja, ze aby poczuc sie lepiej z samymi soba, musza koniecznie zdolowac innych. w tym swietle to juz raczej smutne (aczkolwiek wciaz wnerwiajace).

jaskrawa - 2012-03-23, 20:53

współczuję teścia, Figa :-(
eh, z tą szynką będzie niezła jazda.
teraz tylko widzę, jak karmią nią małego (wnusio, starszy o rok kuzynek mojej małej) i na każdym kroku jest "dobrą szyneczkę kupiłam". jakby specjalnie podkreślała, że coś tracę, że sobie tej pysznej szyneczki odmawiam. niedawno powiedziała, że "biedna jestem" (bo mięsa nie jem).

Mikarin - 2012-03-24, 09:37

jaskrawa, to ona jest bieda, bo ograniczona... :/
jaskrawa - 2012-03-24, 18:36

Mikarin, tak tak, ale przecież ta zdrowa, "ta droższa" szyneczka jest taka pyszna :) ]:->

oby się świnki dobrze odrodziły ;(

beatad315 - 2012-03-25, 21:34

doczytalam dzisiaj caly watek :-D
przygotowuje sie psychicznie do swiat wielkanocnych, nie wiem jak to wyjdzie a chyba jeszcze nie jestem gotowa powiedziec wprost, ze nie jem miesa :-? ja nie lubie dyskutowac, a moja mlodsza sis wszelkie moje "wymysly" kwituje "no znowu cos wymyslila..."

wezme walowke jakas :-D

Maple Leaf - 2012-03-25, 22:02

beatad315 napisał/a:
ja nie lubie dyskutowac, a moja mlodsza sis wszelkie moje "wymysly" kwituje "no znowu cos wymyslila..."

beatad315, nie martw się, ja też przez to przechodzę przy okazji każdej możliwej rodzinnej uroczystości. Bo jakoś tak się składa, że nikt w rodzinie (mówię o tych wszystkich ciotkach i kuzynach) nie jest w stanie zapamiętac, że ja nie jem mięsa :roll: Są wielce zdziwieni i z przerażeniem na twarzy od razu pytają "no, ale jajka i nabiał to jesz?". Przyzwyczaiłam się do tego, choć zawsze jest mi wtedy przykro, że nikt nie traktuje mnie serio :-( Ale teraz już z tym nie walczę, spokojnie mówię absolutne minimum na temat mojego bycia wege i robię dobre żarcie, żeby im było głupio ;-) A potem myślę o tym 2 dni...

Mikarin - 2012-03-26, 11:14

beatad315 napisał/a:
moja mlodsza sis wszelkie moje "wymysly" kwituje "no znowu cos wymyslila..."
ignor na laskę. serio. po prostu nie jedz i tyle. Moja starsza siostra też się śmiala, oj, śmiala, wiele, wiele lat, chyba z 10 czy więcej. a teraz sama jest wege :mrgreen:
moony - 2012-03-26, 13:17

Odwiedzam męża w pracy. Jego koleżanka do małego B.: - Nie jesz mięsa tak? Ale jak dostaniesz kieszonkowe, to od razu polecisz do McDonalda, co nie? Albo jak pojedziesz ze szkolną wycieczką? Tylko nic nie mów mamie...
Członki opadają.

Malinetshka - 2012-03-26, 13:30

moony napisał/a:
Członki opadają.

Zaiste.
Przeraża mnie ta ludzka bezczelność... nie tylko w kwestii jedzenia, ale w ogóle we wtrącaniu się w cudze dzieci :/ i próby prania im głów.
Może nie w temacie wege, ale widziałam w sklepie taką sytuację, gdy kasjerka (młoda kobieta) nagle podniosła głos w stronę kilkulatka "eeeejjj...! co Ty robisz?! czego tam szukasz??", moje myśli poleciały w kierunku "pewnie chłopiec dotyka towaru/próbuje coś podebrać etc.", ale okazało się, że dłubał w nosie. Swoim własnym! I pani kasjerka poczuła się w obowiązku go skarcić :| Dziecko się speszyło i schowało za opiekuna.

Pipii - 2012-03-26, 16:34

przerażające.
dłubie w nosie, bo ma kozy.
Ma kozy bo jest zakwaszone.
jest zakwaszone, bo je, jak je.
moony współczuję akcji. Ja chyba dostałabym wścieklicy...

yuka66 - 2012-03-26, 16:50

To prawda z tymi kozami?
Malinetshka - 2012-03-26, 16:56

Ja bym się tak daleko nie posuwała.. przecież śluzówka w nosie wyłapuje różne zanieczyszczenia z powietrza, takie jej zadanie, więc to normalne, że tworzą się "babole"...
kofi - 2012-03-26, 17:46

moony napisał/a:
Odwiedzam męża w pracy. Jego koleżanka do małego B.: - Nie jesz mięsa tak? Ale jak dostaniesz kieszonkowe, to od razu polecisz do McDonalda, co nie? Albo jak pojedziesz ze szkolną wycieczką? Tylko nic nie mów mamie...
Członki opadają.

Ano, koleżanka widać z pokolenia, które uważa McDonalda za największą atrakcję, jaką można dziecku zafundować. :roll:

Lily - 2012-03-26, 17:55

Pipii, przesadzasz moim skromnym zdaniem.
Mikarin - 2012-03-26, 20:53

kofi napisał/a:
Ano, koleżanka widać z pokolenia, które uważa McDonalda za największą atrakcję, jaką można dziecku zafundować.
No... mysmy poszli z moim dzieciem i niemężem do McShit, bo zachciało mi się szejka. Dostałam szejka, ale dzieć tak mi się wydarl w tym przybytku względnej rozkoszy, żeśmy szybko stamtąd zwiewali do parku. Widać od małego chlopak wie, co dobre, a co nie :P
MartaJS - 2012-03-26, 21:00

Lily napisał/a:
Pipii, przesadzasz moim skromnym zdaniem.


Moim też. Kozy ludzka rzecz ;-)

beatad315 - 2012-03-26, 21:25

Mikarin napisał/a:
beatad315 napisał/a:
moja mlodsza sis wszelkie moje "wymysly" kwituje "no znowu cos wymyslila..."
ignor na laskę. serio. po prostu nie jedz i tyle. Moja starsza siostra też się śmiala, oj, śmiala, wiele, wiele lat, chyba z 10 czy więcej. a teraz sama jest wege :mrgreen:

ja po prostu nie lubie z nia dyskutowac na temat wlasnego zycia i wlasnych wyborow ;-)
ale jestem duza dziewczynka, spoko, w tym roku koncze 44 lata ;-) :lol:

tak zupelnie BTW to jak jadlam dzisiaj wege-bigos i probowalam sobie wyobrazic, ze tam jest mieso to robilo mi sie mdlo
a przed chwila ogladalam rzeczy na evergreen i znowu mi sie slabo zrobilo na widok wege-kielbasy ;-) ten czas od poczatku roku jednak sporo zmienil...

szkoda tylko, ze mieso dla Koko musze ciagle kroic bo mi nic innego nie chce jesc :evil: jutro probujemy kupnego od kolezanki BARFa, jak nie bedzie smakowac to ja powiesze za ogon chyba :-x ;-)

jarzynajarzyna - 2012-03-26, 23:29

beatad315 napisał/a:
mieso dla Koko

:mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow:

moony napisał/a:
Członki opadają.

:roll:

neina - 2012-03-26, 23:50

beatad315 napisał/a:
mieso dla Koko
Chyba koko nie była z nami do końca szczera :mrgreen:
jagodzianka - 2012-03-27, 07:18

Koleżanka: Dlaczego nie jesz mleka?
Ja: Czy ja ci przypominam cielaka?
K: To możesz pić kozie?
J: Kuską też raczej nie jestem...
K: A twoje dziecko to co niby cielakiem jest? (chodziło jej o to że karmię go piersią -_-)

śliwka - 2012-03-27, 10:31

jagodzianka napisał/a:
Kuską
przepraszam, nie obraź się że zwracam Ci uwagę, ale pisze się "kózką", chyba, że chciałaś zażartować :)
jagodzianka napisał/a:
A twoje dziecko to co niby cielakiem jest? (chodziło jej o to że karmię go piersią
no co Ty, nie wiedziałaś, że z Twoich piersi leci krowie mleko? ;) :) Dobre!
diancia - 2012-03-27, 10:50

jagodzianka napisał/a:
K: A twoje dziecko to co niby cielakiem jest? (chodziło jej o to że karmię go piersią -_-)
przeczytałam to mężowi z rana, a on do mnie: "czyli koleżanka w zawoalowany sposób nazwała ją krową,tak?" :mryellow:
jagodzianka - 2012-03-27, 12:50

Cytat:

jagodzianka napisał/a:
Kuską
przepraszam, nie obraź się że zwracam Ci uwagę, ale pisze się "kózką", chyba, że chciałaś zażartować :)


No właśnie jak pisałam kózką to cały czas mi podkreślało więc zwątpiłam. A może pisałam kuzką... nie wiem od kiedy Filip jest na świecie cały czas łapię się na błędach ortograficznych.

Cytat:

jagodzianka napisał/a:
K: A twoje dziecko to co niby cielakiem jest? (chodziło jej o to że karmię go piersią -_-)
przeczytałam to mężowi z rana, a on do mnie: "czyli koleżanka w zawoalowany sposób nazwała ją krową,tak?" :mryellow:


Kurde rzeczywiście, no pięknie, ludzie mnie wyzywają od krów, a ja się nawet nie kapnę. :P

bojster - 2012-03-27, 13:24

jagodzianka napisał/a:
Cytat:

jagodzianka napisał/a:
Kuską
przepraszam, nie obraź się że zwracam Ci uwagę, ale pisze się "kózką", chyba, że chciałaś zażartować :)


No właśnie jak pisałam kózką to cały czas mi podkreślało więc zwątpiłam. A może pisałam kuzką...


Ważne że nie kuśka. :-P

Malinetshka - 2012-03-27, 15:55

bojster napisał/a:
jagodzianka napisał/a:
Cytat:

jagodzianka napisał/a:
Kuską
przepraszam, nie obraź się że zwracam Ci uwagę, ale pisze się "kózką", chyba, że chciałaś zażartować :)


No właśnie jak pisałam kózką to cały czas mi podkreślało więc zwątpiłam. A może pisałam kuzką...


Ważne że nie kuśka. :-P

Szczerze mówiąc to ja tak przeczytałam :P :P

jarzynajarzyna - 2012-03-27, 16:54

bojster napisał/a:
kuśka

a co to w ogóle jest? :-P

Mikarin - 2012-03-27, 17:01

Jesteście straszni :P Tutaj dziewczyna o poważnych sprawach mówi, a wy się skupiacie na członkach i cielątkach i innych...

W takich momentach przypomina mi się, jak kolega mi opowiadał, iż majac lat 4 pojechal do dziadków na wieś - a pani w przedszkolu mówiła, że krówki sie doi i jest mleko - więc dziecko zobaczyło na łączce krowę i poszło, złapało za wymię i chciało wydoić... szkopuł w tym, ze domniemana krówka miała tylko jedno wymię... :roll: Ponoć dziadek złapał wnuka i puścił się w długą, a "krówka" tylko się odwróciła zdezorientowana, co się dzieje...

beatad315 - 2012-03-27, 20:55

neina napisał/a:
beatad315 napisał/a:
mieso dla Koko
Chyba koko nie była z nami do końca szczera :mrgreen:

nie widze uzytkownika Koko na liscie uzytkownikow, cos przeoczylam?
Koko to moj wybredny kot (dzialkowka kotka, ktora rok temu przyszla do mnie na tymczasowanie bo jej karmicielka zachorowala, no i juz zostala, bo lekko dzikawa jest) ;-)

śliwka - 2012-03-27, 21:41

beatad315 napisał/a:
nie widze uzytkownika Koko na liscie uzytkownikow, cos przeoczylam?

Jest koko. Nawet w tym wątku pisała, ostatnio na 61 stronie ;) :)

beatad315 - 2012-03-27, 21:51

Iw napisał/a:
beatad315 napisał/a:
nie widze uzytkownika Koko na liscie uzytkownikow, cos przeoczylam?

Jest koko. Nawet w tym wątku pisała, ostatnio na 61 stronie ;) :)

okj, to niedowidze :lol:
dzieki :-)

koko - 2012-03-27, 22:03

neina napisał/a:
beatad315 napisał/a:
mieso dla Koko
Chyba koko nie była z nami do końca szczera :mrgreen:

Nie pierz publicznie moich brudów, OKEJ? ]:-> :mryellow:

jarzynajarzyna - 2012-03-27, 22:54

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
vitka - 2012-03-27, 23:34

A u mnie, jako, że dziecko jada mięso - mój brat:
"Patrz na dziecko, małe stworzenia wiedzą instynktownie co dobre, a ty?".
No ja nie najwyraźniej.

neina - 2012-03-28, 09:59

koko napisał/a:
Nie pierz publicznie moich brudów, OKEJ? ]:-> :mryellow:
:mryellow:
vitka napisał/a:
"Patrz na dziecko, małe stworzenia wiedzą instynktownie co dobre, a ty?".
No ja nie najwyraźniej.
Daj jej czekoladę i chipsy przy bracie i niech się wtedy o instynkcie wypowie ;-)
MartaJS - 2012-03-28, 10:04

neina napisał/a:
Daj jej czekoladę i chipsy przy bracie i niech się wtedy o instynkcie wypowie ;-)


To też instynkt. Jesteśmy ewolucyjnie zaprogramowani na pociąg do słodkiego i słonego. Słodkie to energia, a słone to niezbędne minerały. Tyle że w środowisku, w którym ewoluował nasz gatunek, jednego i drugiego było bardzo mało i trudno było to przedawkować. Teraz słodkie i słone możemy dostarczać sobie bez ograniczeń... i tu instynkt nas zawodzi. Nie nadąża za zmieniającym się światem.

go. - 2012-03-28, 15:57

mam nju dialog,
Mój A. rozmawiał z kolegą z pracy, coś tam o grillach było i A. mówi
"(...) bo moja baba jest wegetarianką"
Kolega: "i żyje? to co ona je? chleb?" :lol:

adriane - 2012-03-28, 16:20

Słyszałam jak dwie dziewczyny mówiły o naleśnikach (nie o mnie ;) ):
-Wiesz, ona naleśniki robi bez jajek.
-Coś ty? :shock:
-No, i daje wodę zamiast mleka!
-Porąbało ją już całkiem!

moony - 2012-03-28, 18:00

Pozdrowienia - przesyła porąbana :mrgreen:
Mimmi90 - 2012-03-28, 20:25

Moja Koleżanka deklaruje publicznie, że jest WEGANKĄ.
1) Pracujemy w kilka osób nad jakimś projektem w mieszkaniu tejże Koleżanki i wszyscy powoli robią się głodni. Pada hasło "zamówmy pizzę!" Ja grzecznie odmawiam, jakoś nie mam ochoty tłumaczyć pani przez telefon co to jest pizza bez sera :lol: Natomiast Koleżanka: "Mną nie musicie się przejmować. Wydłubię sobie mięso i ktoś inny je zje" :-?
2) Ze względu na mnie ( :-P ) nie zamówiono pizzy, robimy sandwiche. Koleżanka zjada z serem. "No bo jak to, tosty bez sera?"
3) Po tostach Koleżanka proponuje latte, bo ma fajny spieniacz do mleka. Pytam się, czy ma mleko sojowe. Nie ma, więc piję herbatkę. Koleżanka latte. Na moje pytanie czy ma mleko w kawie: "No, ale przecież w kawie to się nie liczy" :shock:

Ja się nie czepiam. Niech ona sobie je ser, pije mleko, wydłubuje mięso. Tylko dlaczego sama siebie nazywa weganką???

Gudi - 2012-03-28, 21:27

Mimmi90 napisał/a:
Ja się nie czepiam. Niech ona sobie je ser, pije mleko, wydłubuje mięso. Tylko dlaczego sama siebie nazywa weganką???


o zgrozo... ja sobie nie wyobrażam wydłubywania mięsa itp. Choć znajomi nieraz patrzą na dziwoląga jak mówię, że nie mam zamiaru wybierać z sałatki kurczaka...
może myli jej się pojęcie weganizm?

[ Dodano: 2012-03-28, 21:30 ]
aaaa byłam u lekarza medycyny pracy i zeszło na ciążę i zdrowe dziecko. Kobitka stwierdziła, że zdrowo się odżywiała w ciąży i ma zdrowe dziecko, ja stwierdziłam, że jestem wegetarianką, więc zdrowe odżywianie to u mnie podstawa, a teraz w szczególności. Na co ona "i bardzo dobrze, że się pani tak odżywia, będzie miała pani zdrowe dziecko" Byłam w szoku, bo myślałam, że zaraz jak to lekarze powie, że dziecko nie dożywiam :P

alken87 - 2012-03-28, 22:37

moony napisał/a:
Pozdrowienia - przesyła porąbana :mrgreen:

nie tylko Ty, my wszyscy porąbani hxxp://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wegetarianizm-zostal-uznany-za-chorobe-psychiczna

bojster - 2012-03-28, 23:15

Mimmi90 napisał/a:
Ja się nie czepiam. Niech ona sobie je ser, pije mleko, wydłubuje mięso. Tylko dlaczego sama siebie nazywa weganką???


Może dlatego że krócej? Teraz wszystko się skraca. kthxbye :-P

[ Dodano: 2012-03-28, 23:19 ]
adriane napisał/a:
Słyszałam jak dwie dziewczyny mówiły o naleśnikach (nie o mnie ;) ):
-Wiesz, ona naleśniki robi bez jajek.
-Coś ty? :shock:
-No, i daje wodę zamiast mleka!
-Porąbało ją już całkiem!


U mnie w domu rodzinnym zawsze były naleśniki i ciasto pierogowe bez jajek, ale w miarę jak poznawałem inne domy, dowiadywałem się że przepisy na naleśniki i ciasto bywają różne - raz z jajkami, raz bez, raz z mlekiem (naleśniki), raz bez - w każdej konfiguracji. I oczywiście każdy uważał że "ich" przepis jest jedyny właściwy, nie wyobrażając sobie że można robić inaczej. Nie mam pojęcia skąd to przekonanie - rozumiem przywiązanie do rodzinnej tradycji, ale przecież nietrudno sobie wyobrazić że ktoś inny zrobi ciasto bez jajka i nie będzie się mimo to rozwalać, tak samo jak można się różnie ubierać a mimo to nie zmarznąć. :roll:

KasiaQ - 2012-03-28, 23:26

Gudi napisał/a:
byłam u lekarza medycyny pracy i zeszło na ciążę i zdrowe dziecko. Kobitka stwierdziła, że zdrowo się odżywiała w ciąży i ma zdrowe dziecko, ja stwierdziłam, że jestem wegetarianką, więc zdrowe odżywianie to u mnie podstawa, a teraz w szczególności. Na co ona "i bardzo dobrze, że się pani tak odżywia, będzie miała pani zdrowe dziecko"

takie wypowiedzi lekarzy to rzadkość niestety.... mnie zazwyczaj pytali "a ryby pani chociaż je?" :shock: a mój gin uznał, że pewnie mi brakuje witamin i wysypał z reklamówki 15 próbek podwójnych tabletek prenatala :-P

moritura - 2012-03-29, 07:49

A z tym WHO to prawda? Czytaliście o tym gdzieś jeszcze?
jaskrawa - 2012-03-29, 09:56

Mimmi90 napisał/a:
Moja Koleżanka deklaruje publicznie, że jest WEGANKĄ.
1) Pracujemy w kilka osób nad jakimś projektem w mieszkaniu tejże Koleżanki i wszyscy powoli robią się głodni. Pada hasło "zamówmy pizzę!" Ja grzecznie odmawiam, jakoś nie mam ochoty tłumaczyć pani przez telefon co to jest pizza bez sera :lol: Natomiast Koleżanka: "Mną nie musicie się przejmować. Wydłubię sobie mięso i ktoś inny je zje" :-?
2) Ze względu na mnie ( :-P ) nie zamówiono pizzy, robimy sandwiche. Koleżanka zjada z serem. "No bo jak to, tosty bez sera?"
3) Po tostach Koleżanka proponuje latte, bo ma fajny spieniacz do mleka. Pytam się, czy ma mleko sojowe. Nie ma, więc piję herbatkę. Koleżanka latte. Na moje pytanie czy ma mleko w kawie: "No, ale przecież w kawie to się nie liczy" :shock:

Ja się nie czepiam. Niech ona sobie je ser, pije mleko, wydłubuje mięso. Tylko dlaczego sama siebie nazywa weganką???


haha, może to ta sama koleżanka, co u mnie w robocie :D
przyszła kiedyś do nas nowa do firmy - rozmawiamy w pracowej kuchni i jakoś tam wylazło, że ja wege (a wtedy wegan). na co ona - oo, super, ja wegetarianka!
ucieszyłam się, że nie będę jedynym dziwadłem w biurze.
po paru dniach wchodzę do kuchni, a tam w misce tej dziewczyny jakaś zupka z makaronem i wystająca kurza nóżka :shock:
nic nie mówię, twarz kamienna, udaję, że nie widzę :mrgreen:
koleżanka widzi jednak, że ja widzę i mówi (chyba poczuła potrzebę wytłumaczenia się mi):
"he he he, a ja dziś rosołek mam. poczułam ostatnio, że muszę się jakoś... nawodnić!"
ja: :-/

[ Dodano: 2012-03-29, 09:58 ]
moritura, a co z WHO?

Mikarin - 2012-03-29, 10:06

leżę na kozetce po porodzie, ordynatorka oddziału mnie szyje. I wiadomo, bierze czlowieka na głupie gatki...
J(a): No, bo ja jestem wegetarianką i z racji ciąży nie zmieniałam diety, bo to niezdowo.
O(rdynatorka): I dobrze, bo nawjażniejsze to jeść z głową.
J.: Chocia ostatnio dowiedziałam się, ze wege jest traktowny na równi z dietą Dukana - jako niezdrowy...
O. (z prychnięciem) Ta... to chyba nikt znający się na rzeczy nie pisał. Diey wysokobiałkowe są szkodliwe. Nastki się tak odchudzały, a potem poszła fala kolek nerkowych na pogotowiu. i skąd, skoro w rodzinie nikt tego nie miał? A potem się okazało, że te piętnastki wszystkie były na dietach wysokobiałkowych - i co? Kamica nerek. Uziemiona dziewczyna do końca życia na swoje własne życzenie.

A że pani doc szyła mnie 40 minut to sobie pogadałyśmy :P

Malinetshka - 2012-03-29, 10:09

jaskrawa napisał/a:
a co z WHO?

Myślę, że chodzi o ten temat i może tam go kontynuujmy...
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=509995#509995

Lily - 2012-03-29, 10:14

Mikarin napisał/a:
bierze czlowieka na głupie gatki...
Tzn. takie majtasy? :P
arahja - 2012-03-29, 10:22

sądząc po opisie sytuacji to raczej bez. :P
moritura - 2012-03-29, 14:42

Malinetshka, miałam dwie karty otwarte i mi się widać pomyliły ;)
Malinetshka - 2012-03-29, 19:41

moritura, luz blues :) tak tylko napisałam (zanim ewentualna ciekawa dyskusja się rozwinie), żeby w razie czego nie mieszać wątków i nie nadwerężać modów ;)
nana. - 2012-03-31, 00:42

aż się zarejestrowałąm, aby napisać.
jestem w II klasie gimnazjum i od roku wege :-) K1 i K2 - koleżanka, J -ja
K1- Jeeeeny, takie biedne zwierzątka... krówki, świnki...
J - No ok, teraz tak mówisz, a zaraz i tak zjesz taką świnkę.
K1 - No nie mów tak, one są takie biedne.
K2 - No, jak jest się na diecie to można tylko chude mięso, jakieś kurczaki... A ty (do mnie) się zamknij, bo ja jestem człowiekiem i muszę jeść mięso, żeby mi włosy nie powypadały!

Chyba zacznę zbierać na perukę... :mrgreen:

jagodzianka - 2012-03-31, 08:11

nana. napisał/a:
K2 - No, jak jest się na diecie to można tylko chude mięso, jakieś kurczaki... A ty (do mnie) się zamknij, bo ja jestem człowiekiem i muszę jeść mięso, żeby mi włosy nie powypadały!


Niech lepiej ta koleżanka uważa żeby jej wąsy od tego mięsa nie wyrosły. :P

Przypomniała mi się jeszcze rozmowa z moim facetem na temat jedzenia mięsa przez naszego dzieciaka:
Ja: Ty wiesz co za syfy są w mięsie, hormony, antybiotyki, jakaś inna chemia.
On: Nie prawda, widziałem jak zabijali świnie na wsi i tam niczego takiego nie dodawali!
(Po chwili na szczęście się kapną, że chyba palnął głupotę i zmienił temat)

Lily - 2012-03-31, 09:55

nana. napisał/a:
Chyba zacznę zbierać na perukę... :mrgreen:
I na sztuczną szczękę ;)
Mikarin - 2012-03-31, 10:08

nana. napisał/a:
K2 - No, jak jest się na diecie to można tylko chude mięso, jakieś kurczaki...
Lasce jakiś Dukan po głowie chodzi... smutna sprawa, że tak mało wie o żywieniu...
Z innej beczki:
położna ze szkoły rodzenia mnie pyta:
P.: Pani jest wegetarianką?
J.: Tak.
P.: A mąż też?
J.: Nie :) do niczego go nie zmuszam, jak chce jeść mięso, to niech je. Ale w kuchni u nas go nie przygotowuje, bo mu się nie chce, a nawet, jakby chciał, to mu kupiłam szklaną deskę do ryb i mięs, ale z niej nie skorzystał.
P.: To faktycznie jest pani tolerancyjna, podziwiam.
:-D :-P

Jadłonomia - 2012-04-01, 19:46

Heh, u mnie w pracy nie ma dnia żebym nie usłyszała żartu, z cyklu tych odkrywczych czyli: czy chcę kabanosa, czy mam w kanapce szynkę, czy w moim drugim śniadaniu nie ma przypadkiem kurczaka, czy nie mam wyrzutów sumienia kiedy zjadam marchewkę ... I tak w kółko :) Ba, nawet moi współpracownicy prowadzą specjalnego bloga "prawdziwe jedzenie" które jest opozycją do mojego bloga, wegetariańskiego, czyli o jedzeniu nie prawdziwym.

Nie wiem, czy się śmiać, płakać czy ich zastrzelić wszystkich 8-)

jagodzianka - 2012-04-01, 20:58

Jadłonomia napisał/a:
Ba, nawet moi współpracownicy prowadzą specjalnego bloga "prawdziwe jedzenie" które jest opozycją do mojego bloga, wegetariańskiego, czyli o jedzeniu nie prawdziwym.

Ale ci ludzie muszą mieć nudne życie. :P

Kat... - 2012-04-01, 21:43

Jadłonomia, przykre to ale nic nie poradzisz, jak ktoś głupi i złośliwy to jego sprawa. Ja już mam Twojego bloga w ulubionych,w moim ukochanym folderze żarcie :-D
Dzisiaj już za późno, ale jutro kupuje wiórki kokosowe i odpalam młynek. Ale mi smaka na kokosa narobiłaś :-)

alken87 - 2012-04-01, 22:21

Jadłonomia napisał/a:
Ba, nawet moi współpracownicy prowadzą specjalnego bloga "prawdziwe jedzenie" które jest opozycją do mojego bloga, wegetariańskiego

no proszę, zyskałaś pozycję "kasi tusk" w jedzeniowej blogosferze :mrgreen:

zapewne same pyszności prezentują.

jagodzianka - 2012-04-01, 22:36

Właśnie chętnie bym obejrzała to prawdziwe jedzenie.
alken87 - 2012-04-01, 23:19

ale wegański sznaucer mnie zabił :mrgreen: :mrgreen:
Jadłonomia - 2012-04-02, 13:09

Kat a dzięki wielkie, ja dzisiaj też znowu sobie piekę bo pogoda taka smętna że zostaje mi tylko ciastko i herbata :)

euridice pewnie jak juz będę chciała zmienić pracę, to w ostatni dzień przyjdę ze sztucerem i wszystkich rozwalę ;-) Boję się, że się przeziębię teraz i jak zawsze kiedy powiem w pracy, że jestem chora to usłyszę, że sama jestem sobie winna bo nie jem mięsa :->

Kat... - 2012-04-02, 22:18

Jadłonomia, dzisiaj uruchomiłam piekarnik i nie wyszło na słodko a na słono. Burgery z Twojego bloga są przepyszne! Wyszły mi nie tak zwarte jak bym chciała ale popracuję nad tym. Za mało bułki dałam. I zamiast chilli dodałam paprykę ostrą z wędzonym aromatem. Niebo w gębie :-)
arahja - 2012-04-08, 12:23

Przyjechałam z pasztetem i chlebem na zakwasie. Nic więcej nie robiłam, bo z gorączką, zapaleniem gardła i ucha nie dałam rady wygrzebać się w piątek do sklepu, a w sobotę pozamykane. Anyway, siedzimy rano przy stole, żurek zabielany śmietaną (wcześniej tak nie było, no ale dobra), kiełbasy, jajka, babki piaskowe i mazurki. Dla mnie jedynie buraki i chrzan z całego stołu + mój pasztet.
Mama z wyrzutem do mnie:
- I co ty teraz będziesz jadła?
No pewnie, moja wina, że stół wygląda tak, a nie inaczej :-P Zresztą to nie są moje święta.

I mój hit:
- Ale raz sobie możesz zrobić dyspensę...
Myślałam, że po wegetarianizmie są zaprawieni w boju, ale zapowiada się podobna męka, co wtedy.

nana. - 2012-04-08, 15:52

moja mama na szczęście podchodzi ok do mojego wege :-) nakładałam sobie kaszy i przypomniało jej się, że przecież była gotowana w wodzie po kiełbasie, szybko wymieniamy się talerzami (bo mama jeszcze nie zdążyła sobie niczego nałożyć). Na co mój dziadek:
- Trzeba było jej nie mówić, by zjadła!

Hmm... :->

moritura - 2012-04-09, 10:34

Cytat:
No pewnie, moja wina, że stół wygląda tak, a nie inaczej :-P Zresztą to nie są moje święta.

Ja też nie czuję, żeby to były moje święta, ale wymagać od kogoś, żeby dla mnie osobno - u mnie w domu - gotował to by było nie halo ;)
Upiekłam placek, becukrowy i razowy, z bakaliami, wszyscy jedzą. Zrobiłam sałatkę warzywną. Poprosiłam o odłożenie części buraczków bez chrzanu ze słoika (mleko w proszku) i są z prawdziwym, utartym chrzanem, znacznie lepsze. Babcia upiekła dla mnie pieczarki nadziewane soczewicą :D (jej autorski pomysł - niedawno po raz pierwszy w życiu jadła soczewicę, ugotowaną przeze mnie, i jej posmakowała najwyraźniej). Słowem: nie narobiłam się, bo na świętowanie ochoty nie miałam, a nikt nie wypominał, że siedzę przy pustym talerzu.

arahja - 2012-04-09, 11:25

moritura napisał/a:
Ja też nie czuję, żeby to były moje święta, ale wymagać od kogoś, żeby dla mnie osobno - u mnie w domu - gotował to by było nie halo ;)


Umówmy się - nigdy niczego takiego nie wymagałam (i nie u mnie w domu, u rodziców). Wkurzył mnie wyrzut - ja się nie skarżyłam, że nie mam co jeść, ale zaburzyłam fengshui stołu i byłam ością w gardle przy śniadaniu. Ani pół komentarza z mojej strony nie padło, nie uważam, żeby gotowanie dla mnie było obowiązkiem mojej rodziny. :) Tylko przykro, bo wyrzutów było więcej.

moritura - 2012-04-09, 14:22

Spoko luz :) O sobie pisałam, że to by było nie halo, nie o Tobie :) Ja też nie mieszkam z rodzicami a do nich przyjeżdżam na święta i - mimo ograniczonego dostępu do kuchni - jednak uznaję, że jestem "u siebie" :) Ale różnie bywa.

Nikt mi w tym roku kiełbaski nie proponował, ale też przez to przechodziłam - jak chyba każdy - milion razy.

arahja - 2012-04-09, 20:52

W porządku, przepraszam, po prostu nie chciałam żeby wyszło na typowe wymagania urażonej paniusi. ;)
Papprotka - 2012-04-13, 11:54

Ostatnio na studiach usłyszałam że "nie można jeść tak dużo marchewki". Dla mnie najprościej na przekąskę do kanapki przygotować rano marchewki w słupkach, więc oprócz jakiegoś owoca zwykle mam właśnie marchewki. Następnym razem jak coś podobnego usłyszę, to zapytam dlaczego, bo tym razem mnie po prostu zatkało z wrażenia. Czy może o czymś nie wiem...? :roll:
Jadłonomia - 2012-04-13, 12:28

Wiadomo od zawsze, warzywa to spustoszenie dla organizmu ;-)
Mikarin - 2012-04-13, 12:44

Papprotka napisał/a:
Następnym razem jak coś podobnego usłyszę, to zapytam dlaczego, bo tym razem mnie po prostu zatkało z wrażenia
Można przedawkowac karoten. naprawdę :)
hxxp://kobieta.wp.pl/kat,50516,title,Przedawkowanie-beta-karotenu,wid,12154517,wiadomosc.html?ticaid=1e43c

alken87 - 2012-04-13, 23:03

Mikarin napisał/a:
Papprotka napisał/a:
Następnym razem jak coś podobnego usłyszę, to zapytam dlaczego, bo tym razem mnie po prostu zatkało z wrażenia
Można przedawkowac karoten. naprawdę :)
hxxp://kobieta.wp.pl/kat,50516,title,Przedawkowanie-beta-karotenu,wid,12154517,wiadomosc.html?ticaid=1e43c


no, ta na przykład przedawkowała hxxp://i2.pinger.pl/pgr98/8436765f00161d5b4ca222a7/dziewczyna+ktora+przesadzila+z+solariuport.jpeg
;P

Lily - 2012-04-13, 23:07

Uważa się marchew za szkodliwą dla osób z nowotworami, ale nie wiem dlaczego. Pewnie przez karotenoidy.
jazgottt - 2012-04-13, 23:31

Lily, wiesz, kto tak uważa?:) Bo nie brzmi to jak coś naukowo prawdopodonego;) karoten z tabletek to rzeczywiście potrafi być niezbyt zdrowy, ale w postaci marchwi to chyba nikt tego nie udowodnił.
Lily - 2012-04-13, 23:37

jazgottt, dokładnie nie wiem, natomiast znajoma miała takie informacje od onkologa bliskiej osoby. Też mnie to nie bardzo przekonuje. Ale jak teraz szukam w sieci, to informacje są dokładnie odwrotne...
Gudi - 2012-04-14, 00:04

Lily napisał/a:
Uważa się marchew za szkodliwą dla osób z nowotworami, ale nie wiem dlaczego. Pewnie przez karotenoidy.


gdzieś to wyczytałaś, czy zasłyszałaś?

Mikarin - 2012-04-14, 09:51

alken87 napisał/a:
Mikarin napisał/a:
Papprotka napisał/a:
Następnym razem jak coś podobnego usłyszę, to zapytam dlaczego, bo tym razem mnie po prostu zatkało z wrażenia
Można przedawkowac karoten. naprawdę :)
hxxp://kobieta.wp.pl/kat,50516,title,Przedawkowanie-beta-karotenu,wid,12154517,wiadomosc.html?ticaid=1e43c


no, ta na przykład przedawkowała hxxp://i2.pinger.pl/pgr98/8436765f00161d5b4ca222a7/dziewczyna+ktora+przesadzila+z+solariuport.jpeg
;P
Spotkała, kiedyś dziewczynę, która marchewkę wcinała kilogramami, bo uwielbiała. Jak przesadziła serio robiła się pomarańczowa. O szkodliwości nic nie wiem.
alken87 - 2012-04-14, 11:23

ja się kiedyś próbowałam opalić marchewką ale nie podziałało ;C

:-P

jarzynajarzyna - 2012-04-14, 17:02

Mikarin napisał/a:
Jak przesadziła serio robiła się pomarańczowa.

całe liceum tak miałam, wypijałam dziennie 0,75 litra takiego przecierowego soku na bazie marchwi, "sonda" się to nazywało i też byłam pomarańczowa. raz nawet nauczycielka zapytała się, czy chora jestem :mryellow: a potem te soki wycofali, inne mi nie podeszły, no i zaprzestałam ]:->

Pipii - 2012-04-14, 17:05

Gdyby marchewka była szkodliwa do osób z nowotworami to terapia dr Gersona nie miałaby tylu wyleczonych przypadków nowotworów..
Papprotka - 2012-04-15, 20:14

No objawów przedawkowania u siebie nie zauważam.
Dziękuję za informacje.

jazgottt - 2012-04-16, 02:30

W sobotę byłam na wykładzie na temat diety w profilaktyce chorób nowotworowych i zalecano tam dużo warzyw i owoców, nie było mowy o szkodliwości żadnego z nich, na jakimś slajdzie beta-karoten był umieszczony wśród substancji przeciwnowotworowych.
Słyszałam tylko o badaniach, które wykazały, że beta-karoten w tabletkach zwiększa ryzyko nowotworu płuc u osób palących papierosy. Nie dotyczy to beta-karotenu z pokarmów.
W profilaktyce raka piersi była mowa o przeciwnowotworowym działaniu lnu, sezamu, pieczarek:)
Co do wege-niewege wypowiedzi, to mój chłopak, który jada głównie wegańskie posiłki razem ze mną, jednak jada też sporadycznie eco drób i ryby, powiedział, myjąc indyka do rosołu, że on musi zostać chyba takim weganinem, co je jajka, bo to babranie się w mięsie jest takie obrzydliwe i on żałuje, że się za to zabrał;)
weganie dzielą się jak widać na wegan, co jedzą jajka, i na tych, co nie jedzą. Ciekawe, czy są weganie, którzy jedzą schabowego?;p

Mikarin - 2012-04-16, 10:38

jazgottt napisał/a:
Ciekawe, czy są weganie, którzy jedzą schabowego?;p
Mój chłop,zagorzały mięsożerca, ale co kupi wędlinę to po tygodniu muszę j wyrzucić, bo skubnie dwa razy i zostawia ]:-> moja szkoła ]:->
dundunkini - 2012-04-17, 23:42

jazgottt napisał/a:
Co do wege-niewege wypowiedzi, to mój chłopak, który jada głównie wegańskie posiłki razem ze mną, jednak jada też sporadycznie eco drób i ryby, powiedział, myjąc indyka do rosołu, że on musi zostać chyba takim weganinem, co je jajka, bo to babranie się w mięsie jest takie obrzydliwe i on żałuje, że się za to zabrał;)
weganie dzielą się jak widać na wegan, co jedzą jajka, i na tych, co nie jedzą. Ciekawe, czy są weganie, którzy jedzą schabowego?;p


o, to moze ja sie zalapie i bede taka weganka co je jajka? ;) :mrgreen:

seminko - 2012-04-17, 23:48

Są widać tacy weganie,
Co jedzą jaja na śniadanie :mrgreen:

(to cytat z Autorki z forumveg, ale na tyle fajny, że trafnie było go tu przytoczyć :mrgreen: - mam nadzieję, że się nie obrazi)- a myślę, że głównie chodziło o ego- nie tyle egg, co właśnie ego :-P

nana. - 2012-05-02, 19:11

Cytat:
Jestem laktowegetarianką(piję mleko, jem ser, ale omijam mięso). Nie mogę sobie wyobrazić, żebym kiedykolwiek zjadła mięso, i to strasznie dużo. Dobra, skubię mięso z kurczaka, ale innych :flaków: nie ruszam.

znalezione na forum victor-junior... : )
rozwalił mnie ten kawałek ze skubaniem.

KasiaQ - 2012-05-02, 22:53

nana. napisał/a:
Dobra, skubię mięso z kurczaka, ale innych :flaków: nie ruszam.

:shock: hehe dobra jest :-P i stosuje jakiś nowy odłam diety wege - , bo to nic takiego sobie czasem skubnąć ]:->

Mikarin - 2012-05-03, 09:27

KasiaQ, ale ludzie często mnie pytają, że skoro wege, to kurczaka jem... czasami już mi się nie chce tłumaczyć...
jagodzianka - 2012-05-03, 10:25

Mi lekarka w ciąży (internistka) (tzn ja byłam w ciąży nie ona:P) powiedziała: Proszę jeść dużo mięsa, wątróbki.
Ja: Nie jadam mięsa.
Lekarka: W takim razie chociaż kurczaka.
:lol: :shock:
Co oni mają z tymi kurczakami? Naprawdę nie widzą, że to zwierzęta czy co?

alken87 - 2012-05-03, 10:38

no kurczak to prawie ryba, a ryba to nie zwierzę, nie wiedziałyście? :roll:
MartaJS - 2012-05-03, 10:56

Tyle że kurczak wcale nie ma jakoś szczególnie dużo żelaza. Wątróbka, czerwone mięcho - owszem, ale kurak ma ledwie 1-2 g żelaza na 100g. Niewiele więcej niż ziemniaki. Dla porównania żółtko 7 mg, brokuły 3,5 mg, soczewica 4,2 mg, kasza gryczana 6 mg, kasza jaglana 5 mg. Nawet zakładając że ze źródeł zwierzęcych jest lepiej wchłanialne, lekarka powinna zalecać jajka, a nie kurczaka.
MayoNika - 2012-05-03, 12:14

Mi się podoba wypowiedź przytoczona przez nanę, bo traktuje wegetarianizm jako kwestię ambicji.
Fatty - 2012-05-13, 19:04

Nie wiem czy się tu chwaliłam- ostatnio mojego rozmówcę zainteresowała kwestia mojego wegetarianizmu i po początkowych podchodach zapytał, czy to prawda że....

...wegetarianie nie mają normalnych stolców tylko robią bobki jak kozy. :lol: :lol: :lol:

seminko - 2012-05-13, 19:05

Fatty napisał/a:
wegetarianie nie mają normalnych stolców tylko robią bobki jak kozy.

Łomatko... :mrgreen:

jagodzianka - 2012-05-13, 19:29

Cytat:
...wegetarianie nie mają normalnych stolców tylko robią bobki jak kozy. :lol: :lol: :lol:


Hahahahaha boooożeeee czegoś takiego to jeszcze nie słyszałam.

jarzynajarzyna - 2012-05-13, 19:43

hahahahahaa to będzie mój opis na gadu na najbliższe tygodnie :mryellow:
KasiaQ - 2012-05-13, 21:03

alken87 napisał/a:
no kurczak to prawie ryba, a ryba to nie zwierzę

też już to słyszałam :-P
Fatty napisał/a:
wegetarianie nie mają normalnych stolców tylko robią bobki jak kozy. :lol: :lol: :lol:

hehehe co za wniosek :mryellow: nigdy by mi nie przyszedł do głowy :-P

Fatty - 2012-05-13, 21:06

Tylko nie bardzo chciał wierzyć, że tak nie jest ale co poradzę, miałam go zaprosić na rano i pokazać dowód rzeczowy? :lol:
seminko - 2012-05-13, 21:29

Ekhm, a uwierzy, jak powiesz, że nie żywisz się tylko trawą i trampkami, jak to kozom się zdarza? :-P
Fatty - 2012-05-13, 21:42

Niet, twardy zawodnik, on z tych co na moje napomknięcie iż jestem głodna( a często mi się zdarza :P ) ripostuje "Świnie byś zjadła, a nie! ;)
Reasumując: niby pyta a wie lepiej :P ;)

jagodzianka - 2012-05-13, 21:44

Fatty, może powiedz mu, że bardziej jak krowy.


Aaaaa! rozwiązałam zagatkę pt. Czemu ludzie myślą że wegetarianie jedzą ryby i kurczaki?
Otóż pani Bożena Żak-Cyran w książce Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą pisze: Lakto-ovo-wegetarianie- oprócz żywności pochodzenia roślinnego spożywają mleko i jego przetwory, jaja, a także okazjonalnie ryby i drób.
:shock: :shock: :roll:

seminko - 2012-05-13, 21:55

jagodzianka napisał/a:
Bożena Żak-Cyran w książce Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą pisze: Lakto-ovo-wegetarianie- oprócz żywności pochodzenia roślinnego spożywają mleko i jego przetwory, jaja, a także okazjonalnie ryby i drób.

Niby czytałam pozycje p. Ż-C, ale TA ciekawostka mi umknęła...
Fatty napisał/a:
"Świnie byś zjadła, a nie!

Mój niemąż podobnie ^^ :-P

bojster - 2012-05-13, 21:59

Fatty napisał/a:
Tylko nie bardzo chciał wierzyć, że tak nie jest ale co poradzę, miałam go zaprosić na rano i pokazać dowód rzeczowy? :lol:


MMS-a mu wyślij.

neina - 2012-05-14, 00:42

bojster jak zwykle niezastąpiony ;-)
Lily - 2012-05-14, 00:44

jagodzianka napisał/a:
Lakto-ovo-wegetarianie- oprócz żywności pochodzenia roślinnego spożywają mleko i jego przetwory, jaja, a także okazjonalnie ryby i drób.
Chyba ta pani nie zrozumiała, co oznacza "lakto-ovo" :roll:
Jadzia - 2012-05-14, 07:12

Fatty napisał/a:
...wegetarianie nie mają normalnych stolców tylko robią bobki jak kozy. :lol: :lol: :lol:

łyżka z owsianką wypadła mi z ręki :D

machok - 2012-06-07, 18:07

Koleżanka została przez zasiedzenie na obiedzie. Zdziwiona była menu, więc mówię, że od jakiegoś czasu nie jemy mięsa.
- "I żyjecie!?"
Jakoś dajemy radę...

ropuszka - 2012-06-09, 14:30

mama przyniosła od babci garnek gołąbków (na marginesie mówiła że przyniesie ruskie, ja już się ucieszyłam i tu taka pomyłka :-/ )

no i zaczęło się...
że wzgardziałam obiadem itp. że jak jest to trzeba zjeść itp.
a ja twardo usiłuję zrobić sobie kotlety jaglane
"co też dziecko w internecie wyczytało że kaszkę z marchewką je"
miałam też pokazowe próbowanie gołąbka z " uhmm delicje"

a potem mama siedziała i jadła te gołąbki siąkając nosem...

no i za każdym razem jak jesteśmy koło mięsnego to "kupię Ci sopocką może się skusisz" a kiedyś to mi nie chciała kupować :lol:

Maple Leaf - 2012-06-09, 16:43

ropuszka, nie przejmuj się ;-) Wiem, że jest ciężko nie brać sobie do serca przykrych uwag, zwłaszcza od bliskich, ale ja też przez to przechodziłam. Sporo się nasłuchałam, jak to sobie rujnuję zdrowie i że to tylko moje fanaberie. Ciężko było rodzinie zaakceptować fakt, że np. nie zjem na obiad białego makaronu, tylko kaszę. Dopiero teraz (kiedy widzą, że żyję i mam się lepiej niż dawniej), po prawie 4 latach bycia wege, bliscy nie wtrącają mi się do talerza, nawet jeśli jego zawartość drastycznie różni się od ich własnych :-)

Chociaż pewne rzeczy pozostaną chyba niezmienne. Ostatnio Bratowa w "dobroci serca" robiąc gołąbki przygotowała kilka wegetariańskich, dla mnie. Szkoda tylko że gotowała je w jednym naczyniu z tymi mięsnymi, o czym (na szczęście!) nie zapomniała się pochwalić :roll:

alken87 - 2012-06-09, 19:38

ja nie lubię strasznie jeść u kogoś, bo zawsze albo ktoś wzbudza we mnie poczucie winy że wydziwiam i "gardzę" jedzeniem, a z drugiej strony jestem wściekła że ktoś mnie terroryzuje psychicznie.
seminko - 2012-06-09, 19:53

alken87, poniekąd znam to uczucie. ;-)
Lily - 2012-06-09, 19:53

alken87 napisał/a:
ja nie lubię strasznie jeść u kogoś, bo zawsze albo ktoś wzbudza we mnie poczucie winy że wydziwiam i "gardzę" jedzeniem, a z drugiej strony jestem wściekła że ktoś mnie terroryzuje psychicznie.

Skąd ja to znam... kiedyś koleżanka mnie chciała ugościć - sałatką śledziową i sernikiem z galaretką... Powiedziałam, że nie zjem, to się dowiedziałam, że wybrzydzam, choć naprawdę wystarczył mi chleb z masłem...

machok - 2012-06-09, 19:59

Sama nie wiem w kt wątku mam to opisać. Mój mąż przekonany jest do wegetearianizmu, a nawet weganizmu, tylko cieżko nam sie przewstawić..
Ale: poranna rozmowa. Pytam czy podać kanapki (razowiec z pastami mojego wyrobu) czy woli kasze.
- Proszę nie upakarzaj mnie kaszą.
Poza tym jest bardzo dzielny w znoszeniu moich fanaberii kulinarnych...

jagodzianka - 2012-06-09, 20:29

alken87 napisał/a:
ja nie lubię strasznie jeść u kogoś, bo zawsze albo ktoś wzbudza we mnie poczucie winy że wydziwiam i "gardzę" jedzeniem, a z drugiej strony jestem wściekła że ktoś mnie terroryzuje psychicznie.

Ja to nawet nie lubię jeść swojego żarcia w towarzystwie (nie u kogoś w domu, na gruncie neutralnym) bo czuję na sobie spojrzenia WSZYSTKICH.

ana138 - 2012-06-09, 21:10

ropuszka napisał/a:
miałam też pokazowe próbowanie gołąbka z " uhmm delicje"

to mnie najbardziej wkurza, jak jedzą przy mnie mięso i sie zachwycają, jakie pyszne i - żałuj, że nie jesz... a juz najbardziej opowiesci, specjalnie, o tym, jak ktos tam zabił jakiegos zwierzaka, albo utopił koty. świetny ubaw...a ja potem spac nie mogę. nie wiem, co ludźmi kieruje, naprawdę :evil: :evil: :evil:
ropuszka, trzymaj się, moja mama tez dramatyzowała na początku, a potem dramatyzowała, że dziecku mięsa nie daję, ale już mam spokój, w miarę... :roll:

renka - 2012-06-09, 21:34

ana138 napisał/a:
ropuszka napisał/a:
miałam też pokazowe próbowanie gołąbka z " uhmm delicje"

to mnie najbardziej wkurza, jak jedzą przy mnie mięso i sie zachwycają, jakie pyszne i - żałuj, że nie jesz...


Ja z biegiem lat zupelnie sie juz nie przejmuje tego typu akcjami, a maja one jeszcze miejsce np. podczas nielicznych spedow z dalsza rodzina (ostatnio np. z okazji slubu mojego brata). Zawsze kulturalnie z usmiechem odpowiadam "Smacznego. Mmmmm, ja tez kosztuje wyborne delicje" (nie wazne, czy jem jakas surowke z chlebem, czy bardziej wykwintne wege danie). Jak ktos jest oporny to ucinam, ze najzdrowiej skupic sie na wlasnym talerzu, a nie wscibiac nos w cudzy (wtedy czasami moge wyjsc na impertynentke, ale mam spokoj i tor rozmowy automatycznie zmienia kierunek na inny). Naprawde nie ma sensu wdawac sie w zadne dyskusje, bo to tylko bez sensu potrafi innych nakrecac.

ropuszka - 2012-06-09, 22:13

dziękuję dziewczyny :-)

z moją mamą sobie jakoś* poradzę, z resztą mam nadzieję że znajdę wakacyjną pracę i będę mogła wrócić do Wro 8-)

*moja mama nie ma zielonego pojęcia o żywieniu i wiecznie się boi że przytyję... ale "na szczęście" już miałam przeprawę z kwestiami religijnymi - nie może być gorzej ;-)

neina - 2012-06-09, 23:17

Koleżanka ostatnio na uczelni, w sklepie:
- kup sobie kabanosa (takie są na sztuki)
ja:
- nie jem mięsa
ona:
- to masz prze****ne

Jagula - 2012-06-10, 01:29

ropuszka napisał/a:
no i za każdym razem jak jesteśmy koło mięsnego to "kupię Ci sopocką może się skusisz" a kiedyś to mi nie chciała kupować
a to musi być jakiś wyjątkowy delikates ]:->
Maple Leaf napisał/a:
Ostatnio Bratowa w "dobroci serca" robiąc gołąbki przygotowała kilka wegetariańskich, dla mnie. Szkoda tylko że gotowała je w jednym naczyniu z tymi mięsnymi, o czym (na szczęście!) nie zapomniała się pochwalić
zostały mi kiedyś zaserwowane wegańskie gołąbki z kaszą gryczaną tylko na nieszczęście na wywarze z szynki co musiałam sama stwierdzić :-/ no i była wigilijna kicha :-x
alken87 napisał/a:
ja nie lubię strasznie jeść u kogoś, bo zawsze albo ktoś wzbudza we mnie poczucie winy że wydziwiam i "gardzę" jedzeniem, a z drugiej strony jestem wściekła że ktoś mnie terroryzuje psychicznie.
podpisuję się rękami i nogami ;-)choć mam teraz niewege koleżankę ,której jestem pewna, która zawsze robi coś dla nas- stara się i czyta każdą ulotkę a jak czegoś nie jest pewna to konsultuje. Jest już mistrzynią wegańskich wypieków :-P
machok napisał/a:
- Proszę nie upakarzaj mnie kaszą.
:mryellow: mój mąż kaszowy długo nie był a teraz ze zdziwieniem stwierdzam, że się rozsmakował ;-)

[ Dodano: 2012-06-10, 01:30 ]
neina napisał/a:
- to masz prze****ne
w sumie niie wiem o co jej chodziło :-P
Maple Leaf - 2012-06-10, 17:00

Jagula napisał/a:
zostały mi kiedyś zaserwowane wegańskie gołąbki z kaszą gryczaną tylko na nieszczęście na wywarze z szynki co musiałam sama stwierdzić no i była wigilijna kicha

Współczuję :-/

jazgottt - 2012-06-10, 18:59

Czytałam ten wątek wczoraj późnym wieczorem i mi się potem śniło, że jakaś znajoma Pani zrobiła dla mnie chleb i mówiła, że mogę zjeść, że na pewno się nadaje, bez pszenicy itd.. Zjadłam, na początku wydał się ok, wyczułam ziemniaki, pomyślałam, że fajny dodatek:) po chwili poczułam, że ten chleb jest niedobry i na pewno coś dziwnego zostało dodane. Przyjrzałam się mu i znalazłam w nim kawałki zwykłych parówek jeszcze z folią;p

To już nie pierwszy tego typu sen po lekturze wegedzieciaka:)

ana138 - 2012-06-10, 22:47

jazgottt, :lol: :lol: :lol: dobre :mrgreen:
jazgottt - 2012-06-11, 23:30

Na szczęście takie rzeczy spotykają mnie tylko w snach póki co:) głównie jem w domu, rodzice też nie zrobiliby mi takiego numeru. Prędzej by pochowali niezdrowe rzeczy na mój przyjazd, żebym się nie martwiła, że Tata z astmą, cukrzycą i zapaleniami trzustki (wiele ich miał, ostatnie po okazjonalnej konsumpcji kiełbasy "od święta"...) je coś niewłaściwego i by udawali, że jedzą zdrowiej niż jedzą;)
neina - 2012-06-12, 13:42

jazgottt, a może to były wege parówki ;-)
jazgottt - 2012-06-12, 23:12

neina napisał/a:
jazgottt, a może to były wege parówki ;-)


z całą pewnością były takie zwykłe, tanie, mięsno-papierowe;) wstałam nawet trochę oburzona po tym śnie:)
Tak poza tym, to z powodu nietolerancji pokarmowych wege parówki też odpadają (m. in. soja, zboża glutenowe z owsem włącznie). Jednak sen, że mi je ktoś dołożył do chleba nie byłby dla mnie tak przykry:)

dundunkini - 2012-06-13, 01:02

Wow, no to mialas sen, jazgottt! Mnie tez sie jakis czas snilo, ze jadlam pieczonego kurczaka... ze jakos gdzies bylam na miescie i kupilam na wynos z frytkami i zaczelam jesc i po kilku minutach nagle zaczelam sie zastanawiac "O Boze, co ja robie! Przeciez ja jestem wege!"... I sie obudzilam.
jazgottt - 2012-06-13, 11:12

dundunkini, od początku marca tego roku w końcu zdecydowałam się przejść na 100% weganizm. Unikałam wcześniej produktów odzwierzęcych, ze względu bardziej na zdrowie, choć etyka i ekologia też miały dla mnie znaczenie. Nie nazywałam się nigdy wegetarianką, bo w 100% nią nie byłam, choć w ponad 99% byłam;) Rozumiem jednak, jakie to zaszczytne miano, więc go nie używałam bez uzasadnienia. Odkąd zdecydowałam się nie jeść kompletnie nic odzwierzęcego zaczęły się te sny. Tym bardziej, że w ostatnich miesiącach coraz częściej zaglądam na wegedzieciaka, i te opisy częstowania ukrytym mięchem jak widać bardzo na mnie działają.
Wiele razy śniło mi się od marca, że właśnie jem np. kanapkę z pasztetem, bo mi ktoś dał, i dopiero w trakcie uświadamiam sobie, że przecież jestem weganką. Taki sen jest oczywiście dość niemiły;) Pasztetu czy zwykłej parówki nie jadłam już kilka lat, jednak dopiero od decyzji o przejściu na wege mam te sny.

Inna sprawa, że zeżarłam raz trochę miodu, bo zapomniałam, że jest od pszczół i pod weganizm tak do końca nie podchodzi. Mało mnie to martwi, miód to nie mleko czy parówka w końcu. Tylko gdybym zakumała, że to produkt odzwierzęcy, to bym nie zeżarła:)

alken87 - 2012-06-13, 12:25

ja te zmam nieraz sny ze jem mięcho...ale raczej nie ze ktos mi je przemyca tylko ze zjadam,jednoczesnie z myslą "co ja robię, przecież jestem wege" i jem dalej :-P
jazgottt - 2012-06-13, 12:31

alken87 napisał/a:
ja te zmam nieraz sny ze jem mięcho...ale raczej nie ze ktos mi je przemyca tylko ze zjadam,jednoczesnie z myslą "co ja robię, przecież jestem wege" i jem dalej :-P


hehe u mnie inaczej, przerywam konsumpcję, jak się zorientuję:)

ropuszka - 2012-06-24, 03:13

kolejna potyczka z rodzicielką, że moja sałatka ma za dużo składników i że jem pieczarki drugi raz w ciągu dnia - tłumaczę, że jak nikt inny nie chce jeść to sobie spokojnie jem - niby czemu mają się marnować jak lubię...

no i skończyło się tak, że mam zrobić zupę pieczarkową na bulionie warzywnym :lol:
trochę się obawiam tego wyzwania, bo po pierwsze u nas zawsze pieczarkowa była z torebki ( tylko pieczarkowa, czasem żurek ) , a po drugie jeszcze w życiu nie gotowałam bulionu... :roll:

z drugiej strony już średnio się przejmuję, bo wiem, że jej nie można do końca zadowolić: raz jak zrobiłam dwie wersje obiadu (kotlet wege i tradycyjny), to były pretensje że nie jem z nimi :evil:

przechodzenie na wege to dla mnie nie raz ciężki trening asertywności, ale w końcu wypadałoby się tego nauczyć ;-)

kamma - 2012-06-24, 11:19

ropuszka, tak to jest niemal w każdym domu, gdzie rodzina musi stanąć face to face z nowym światopoglądem jednego członka :) Spoko, dadzą radę ;) A Ty rób swoje.
Bulion łatwy, wrzucasz marchewkę, selera, pietruszkę (pokrojone lub całe, zależy jaka u Was moda ;) ), trochę zielska (natka i lubczyk to podstawa), sól, gotujesz do miękkości, w razie potrzeby przecedzasz, dodajesz oliwy i gotowe.

ropuszka - 2012-06-24, 21:25

zupka się udała - trochę ciut zbyt porowa ale smaczna :mrgreen:
"nie brakuje nawet smaku kości"

a to że później gonił mnie talerz z kurczakiem to inna sprawa :roll:

madam - 2012-06-25, 16:06

Małe miasteczko na przepięknych Kaszubach. Sklep wielobranżowy. Ja z przyjaciółką na zakupach. Kac.
Przyjaciółka ma postanowiła sprawić radość kotom przychodzącym pod jej domek i zakupić coś dobrego im do jedzenia. Dialog taki się wywiązał:

Przyjaciółka - Dzień dobry, jakąś kiełbaskę poproszę niedrogą, dla kota.
Pani ekspedientka - To może to? Koty to lubią i taniutkie...
Przyjaciółka - A co to jest?
Ekspedientka - Kaszanka.

Ja - pobladłam (kac :roll: ), zrobiło mi się słabo dość.

Przyjaciółka:
do mnie - Idź na warzywa!
do ekspedientki - Koleżanka nie je mięsa...
Ekspedientka - Eeee, Pani się nie martwi, tu nie ma grama mięsa. Tylko KREW I KASZA. ]:->

śliwka - 2012-06-25, 19:26

madam napisał/a:
do ekspedientki - Koleżanka nie je mięsa...
Ekspedientka - Eeee, Pani się nie martwi, tu nie ma grama mięsa. Tylko KREW I KASZA.
:mrgreen: Ale w sumie jakby koleżanka powiedziała, że nie jesz zwierząt to ta pani pewnie nie odpowiedziałaby w ten sposób. Ja wolę mówić że nie jem zwierząt, bo ludzie często mówią o mięsie tak jakby to był produkt jakiejś fabryki a nie ciało zwierząt.
madam - 2012-06-26, 00:13

Iw napisał/a:
Ja wolę mówić że nie jem zwierząt,

Ja też często tak mówię, albo też, że nie jem nic, co ma oczy i mamę. To też działa na wyobraźnię.
Za to mój Pi, kiedy ma ochotę na mięso (a skusi się czasem poza domem) powiada, że ma ochotę na martwiaka albo umarlaka. ]:->
Twierdzi, że przynajmniej nazywa rzeczy po imieniu. Budzi przy tym grozę wśród mięsożerców. Ludzie wolą, żeby mówić "kotlecik", "schabik", "szyneczka" czy co tam jeszcze...

śliwka - 2012-06-26, 09:14

madam napisał/a:
Ja też często tak mówię, albo też, że nie jem nic, co ma oczy i mamę. To też działa na wyobraźnię.
Za to mój Pi, kiedy ma ochotę na mięso (a skusi się czasem poza domem) powiada, że ma ochotę na martwiaka albo umarlaka.
Twierdzi, że przynajmniej nazywa rzeczy po imieniu
No i super! :)
madam napisał/a:
Ludzie wolą, żeby mówić "kotlecik", "schabik", "szyneczka" czy co tam jeszcze...
pomaga im to zapomnieć o pochodzeniu tych "pyszności" :-(
Lily - 2012-06-26, 09:22

Gdzieś czytałam, że Magda Gessler w "Kuchennych rewolucjach" powiedziała jakimś restauratorom, żeby zawsze mieli świeże ryby, a nie jakieś trupy ;) To tak a propos umarlaków - świeżych lub nie ;)
jagodzianka - 2012-06-26, 10:38

No tak, najlepszy jeszcze ciepły...
Malinetshka - 2012-06-26, 11:09

jagodzianka napisał/a:
No tak, najlepszy jeszcze ciepły...

ryba to staje się ciepła chyba dopiero po... obróbce.......

niedzielka - 2012-06-26, 12:49

Cytat:
Ja też często tak mówię, albo też, że nie jem nic, co ma oczy i mamę. To też działa na wyobraźnię.


Przypadło mi do gustu to zdanie, faktycznie działa na wyobraźnie.

jagodzianka - 2012-06-26, 14:49

Malinetshka, fuuuuj, dobra, koniec bo rzygnę na dziecię swoje przy piersi mej. :P
Mikarin - 2012-06-27, 08:21

madam napisał/a:
Ja też często tak mówię, albo też, że nie jem nic, co ma oczy i mamę. To też działa na wyobraźnię.
:D Mogę pożyczyć?
bojster - 2012-06-27, 09:21

madam napisał/a:
Iw napisał/a:
Ja wolę mówić że nie jem zwierząt,

Ja też często tak mówię, albo też, że nie jem nic, co ma oczy i mamę. To też działa na wyobraźnię.


Ale znasz/znacie jakieś praktyczne przykłady tego działania na wyobraźnię? Bo wg mnie to brzmi banalnie i pretensjonalnie, efekt jakiego bym się spodziewał na odbiorcy, to raczej pogłębianie stereotypu wege-oszołoma niż jakakolwiek refleksja. :roll:

jazgottt - 2012-06-27, 09:44

Może lepiej brzmiałoby: nie jem martwych zwierząt i wydzielin odzwierzęcych, bo mnie brzydzą. Ani tego, co kurze z pupy wyszło, tak jak nie zjadłabym tego, co mi z pupy wyszło. Alternatywna definicja weganizmu dla kogoś nie zorientowanego, przy okazji nie zachęcająca do dalszej dyskusji;)
Lily - 2012-06-27, 09:50

jazgottt napisał/a:
Ani tego, co kurze z pupy wyszło, tak jak nie zjadłabym tego, co mi z pupy wyszło.
Hmm, nie jestem weganką, ale kurzych kup nie jadam :P
alken87 - 2012-06-27, 10:10

Lily napisał/a:
jazgottt napisał/a:
Ani tego, co kurze z pupy wyszło, tak jak nie zjadłabym tego, co mi z pupy wyszło.
Hmm, nie jestem weganką, ale kurzych kup nie jadam :P


gwoli ściasłości, kurzą owulację, wychodzącą z tego samego otworu co inne wydzieliny ciała :mryellow:


nie powiedziałabym że nie jadam tego co ma oczy i mamę bo pewnie by mi ktoś ostrygi zaserwował :P

MartaJS - 2012-06-27, 10:20

A ja zupełnie inaczej do tego podchodzę, obrzydzenie jest ostatnim, co mną kieruje przy wegetarianizmie. Nie brzydzę się zwierząt, ich ciał, ich wydzielin, tak jak nie brzydzę się zasadniczo swojego ciała ani ciał innych ludzi - ogólnie rzecz biorąc oczywiście. Mięso też mnie nie brzydzi, mogę kroić np. dla psa. Tak samo jak nie przemawiają do mnie argumenty, że w mleku są bakterie itp. - to normalne, w kiszonych ogórkach też są bakterie. Wszędzie są.

Dla mnie głównym argumentem jest przemysłowa hodowla zwierząt, traktowanie zwierząt jak rzeczy.

śliwka - 2012-06-27, 10:36

MartaJS, mam tak samo jak Ty.
Ja miałam bardziej na myśli to, że wolę mówić innym, że nie jem zwierząt, po to, żeby nikt nie proponował mi (np. w sklepie, w knajpie, na przyjęciu itd.) np. wątróbki czy czerniny, flaków, ryb, rosołu, bo dla wielu ludzi mięso oznacza tylko schabowego, mielonego itp. a nie dlatego, żeby podziałać na wyobraźnię i obrzydzić, bo też jakoś przestałam liczyć na to, że komuś oczy otworzę, że zaczną nagle współczuć. Mięsa też się nigdy nie brzydziłam i mi smakowało, nawet bardzo.

go. - 2012-06-27, 12:51

a mnie brzydzą zdechłe ryby :mryellow:
ropuszka - 2012-06-27, 13:16

MartaJS napisał/a:
Dla mnie głównym argumentem jest przemysłowa hodowla zwierząt, traktowanie zwierząt jak rzeczy.


dokładnie, kiedyś ludzie częściej mieli swoje zwierzęta i inaczej je traktowali. jako przykład moja krewna, która ma ok 90 lat trzyma jeszcze króliki. sama dla nich kosi trawę, mówi do nich jak je karmi. i owszem, później ktoś je zjada, ale dla mnie jest różnica

Iw napisał/a:
Mięsa też się nigdy nie brzydziłam i mi smakowało, nawet bardzo.


no i właśnie...

a na koniec coś megapozytywnego, tekst mojej koleżanki:

"cieszę się że znalazłaś dietę w której się odnajdujesz i Ci służy"
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

śliwka - 2012-06-27, 15:10

ropuszka napisał/a:
później ktoś je zjada, ale dla mnie jest różnica
A dla mnie to mała różnica. Królik też chce żyć a nie być zjedzony przez "kochającą" Panią. Zabijanie to ZŁO (Antoś mój tak mówi o różnych niefajnych rzeczach), w ogóle a nie tylko ze względu na przemysłowy chów.
Malinetshka - 2012-06-27, 19:16

Iw napisał/a:
ropuszka napisał/a:
później ktoś je zjada, ale dla mnie jest różnica
A dla mnie to mała różnica. Królik też chce żyć a nie być zjedzony przez "kochającą" Panią. Zabijanie to ZŁO (Antoś mój tak mówi o różnych niefajnych rzeczach), w ogóle a nie tylko ze względu na przemysłowy chów.

Myślę podobnie. Albo nawet jest to dla mnie jeszcze trudniejsze do zrozumienia na poziomie.. jakby to ująć, indywidualnym, bo o ile przeciętny zjadacz zwierząt nie widuje rzeźni, a gotowe kawałki różowego mięska do przyrządzenia i można to jakoś "zakamuflować", że mięso to jest ze sklepu a nie ze zwierząt ;) o tyle ciężko mi pojąć, że ktoś się troszczy o swoje kurki, kaczuszki i króliczki a potem, jeśli nie on sam je zabija, to posyła na rzeź...

[ Dodano: 2012-06-27, 19:22 ]
Chociaż, kiedyś jakoś to przyjmowałam za oczywiste. :> Bez myślenia. Dopiero po latach oczy mi się otworzyły, więc pewnie owe rozszczepienie, o którym mówił hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=442951&highlight=#442951]W. Eichelberger... może istnieć na wielu różnych płaszczyznach.

jazgottt - 2012-06-27, 21:47

Mięsa się brzydzę akurat i w jakiś sposób ostatnio zaczęło mnie obrzydzać też mleko, choć mniej, bo jak sobie pomyślę, że miałabym prosto od krowy z cyca wypić jak to natura pomyślała to od razu mi niewyraźno;) zresztą nawet na myśl o dojeniu mam to samo, bo myślę wtedy, jak by to było okropne gdyby mnie ktoś próbował ciągać za cycki i nie wyobrażam sobie tego robić krowie dla swojej przyjemności podniebienia.

Żywych zwierząt się nie brzydzę ale martwego swojego zwierzaka żadnego nie brałam do ręki, zawsze miałam pomocników do pochówku że tak powiem. Nieżywego człowieka też nie spieszyłabym się dotykać. Ogólnie mięsa się brzydziłam nawet jak kiedyś je lubiłam i nie wiedziałam, że człowiek nie potrzebuje jeść mięsa ani niczego odzwierzęcego do życia i zdrowia, więc je jadłam. Szkoda, że się jakoś głębiej nigdy nad tym nie zastanawiałam, dlaczego mnie mięso brzydzi, skoro reszta jedzenia nie. Może wcześniej przestałabym jeść mięso.

Obrzydzenie to nie jedyny powód, dla którego najpierw ograniczyłam mięso, potem też i inne produkty odzwierzęce. Przede wszystkim rozwiązuje to moje problemy zdrowotne, szczególnie w połączeniu z opieraniem diety na jak najmniej przetworzonych pokarmach i ograniczaniu tłuszczy dodanych. Kwestia etyczna też nie dawała mi spokoju odkąd zrozumiałam, że wiadomo, że można nie jeść mięsa i jest to dla organizmu dobre, wręcz lepsze.

Co do wege i nie wege dialogów, to mnie się zdarza, że osoby jedzące standardowo uważają, że nie jem tych ich przysmaków tylko ze względu na dbałość o zdrowie i ewentualnie ze względów etycznych, i przyjmują w domyśle, że jest to dla mnie smacze, to co oni jedzą, tylko sobie odmawiam, co jest nieprawdą. Nawet już się poddałam z tłumaczeniem, że to tylko kwestia przyzwyczajenia, co się lubi, i że moje przyzwyczajenia miały dużo czasu na zmianę, więc mnie te ich "przysmaki" typu kabanosek, drogi ser czy pączuszek po prostu nie kręcą. Ślinię się na widok świeżych, organicznych daktyli na przykład, albo super dojrzałego mango, czasem też bobu. Czasem nawet to mówię, ale mam wrażenie, że nie dociera. Brak ludziom wyobraźni w tym zakresie:/

gosia_w - 2012-06-27, 21:51

jazgottt napisał/a:
Ślinię się na widok świeżych, organicznych daktyli na przykład, albo super dojrzałego mango, czasem też bobu.
mam tak samo :-D
jazgottt - 2012-06-27, 22:00

Może wszystkie Gosie tak już mają;)
Czasem może mi się wydać coś niezdrowego apetyczne, czego normalnie nie jadam, ale to wtedy, gdy jestem strasznie głodna i jeszcze trochę a zjadłabym cokolwiek;) Choć jak widzę jakiegoś np. ptysia lub typowy sztuczny tort, to równie dobrze ktoś mógłby mi proponować tekturę do zjedzenia, równie byłaby dla mnie apetyczna - po prostu wg mnie to nie jest jedzenie:)

Lily - 2012-06-27, 22:02

Ja się właściwie zawsze brzydziłam mięsa, podobnie jak innych "organicznych" atrakcji, a oprócz mięsa jajek. Do dziś mam okresy, kiedy mnie brzydzą jajka i... pomidory ;)
Natomiast już zupełnie nie rozumiem zachwytów nad cudownie pachnącym kawałkiem mięsa (czasem oglądam programy kulinarne), podczas gdy dla mnie jest to potworny smród i nie wiem, jak to można jeść (mój A. też odkąd nie je nabrał obrzydzenia do takich zapachów, a sąsiedzi nas raczą 3 razy dziennie, ciężko wyjść na balkon, nieraz zamykamy okna).

rosa - 2012-06-27, 22:06

ropuszka napisał/a:
dokładnie, kiedyś ludzie częściej mieli swoje zwierzęta i inaczej je traktowali. jako przykład moja krewna, która ma ok 90 lat trzyma jeszcze króliki. sama dla nich kosi trawę, mówi do nich jak je karmi. i owszem, później ktoś je zjada, ale dla mnie jest różnica

ja to rozumiem

jagodzianka - 2012-06-27, 22:20

Lily napisał/a:
Natomiast już zupełnie nie rozumiem zachwytów nad cudownie pachnącym kawałkiem mięsa (czasem oglądam programy kulinarne), podczas gdy dla mnie jest to potworny smród i nie wiem, jak to można jeść


Jak moja mama gotuje rosół (z całym szacunkiem dla niej ;P) to mi to tak wali, że nic, ale to naprawdę NIC w tym dniu mi nie smakuje. Cały dzień mam jakieś takie obrzydzenie. Kiedyś zrobiła zupę groszkową z tym czymś i jak tylko powąchałam to mam obrzydzenie do każdej groszkowej.
A macie tak, że boicie się zjeść coś co ktoś inny przygotował? Bez kitu to jest taka schiza, ja wiem, że ten ktoś na 99,9 % nie wrzucił mi tam jakiegoś mięcha, ale nie mogę, po prostu nie mogę, zaraz mi się wydaje, że czuję jakiś syf ukryty.

dundunkini - 2012-06-27, 22:22

gosia_w napisał/a:
jazgottt napisał/a:
Ślinię się na widok świeżych, organicznych daktyli na przykład, albo super dojrzałego mango, czasem też bobu.
mam tak samo :-D


I ja. A miesa tez sie brzydze. Moze tez dlatego, ze nigdy sama go tak naprawde nie przyrzadzalam od poczatku do konca. Jak jeszcze jadlam mieso, to gotowal je ktos inny, mama, siotra itd. Ja nigdy w zasadzie nie mialam stycznosci z surowym miesem, ktore musialam umyc, pokroic i ugotowac i w zasadzie nie wyobrazam sobie tego. Jak jeszcze w UK bylam au pair i czasami mylam naczynia u rodzinki, to tez sie brzydzilam np. mycia blachy po pieczeni.

nemain - 2012-06-29, 14:10

[quote="jagodzianka"]
Lily napisał/a:

A macie tak, że boicie się zjeść coś co ktoś inny przygotował?


no ja miałam ostatnio nieprzyjemne dwa przeżycia :/
jedno w dobrej restauracji nieopodal Warszawy - zamawiam pierogi z sekcji menu "dania wegetariańskie" i, jak to ja, dopytuję czy aby na pewno są wege. Po czym dostaję talerz, pierogi suto polane zasmażką :shock: kiedyś też zwracałam danie w innej knajpie bo tak waliło rybą, że byłam pewna, że podgrzali mi cukinię na tłuszczu po rybie :/ a jacy byli oburzeni, że to moje wymysły wrrr...

i drugie to chyba wynik pomyłki sprzedawcy, bo wcześniej już robiłam tam zakupy i zawsze było ok, ale tym razem dostałam soczewiaka nadzianego zamiast soczewicą to mielonym mięchem.

Malati - 2012-06-29, 14:16

Mnie też mięso brzydzi,jego widok,zapach itp. Nie wzięłabym mięsa do ręki. Nie mam chyba jednak skłonności do dobitnego, działającego na wyobraźnię informowania innych o tym że jestem wegetarianką. Jak jestem w sytuacji kiedy muszę powiedzieć o swoich preferencjach kulinarnych po porstu mówię że nie jem mięsa a jak ktoś pyta dlaczego to odpowiadam że przez szacunek do życia ;-)
koko - 2012-06-29, 14:38

ropuszka, z tym innym podejściem do zabijania własnych zwierząt to nistety nie do końca prawda, w każdym gospodarstwie była i jest świnia, kura, kaczka. Myślisz, że kto je zabija? [/b]
moony - 2012-06-29, 20:49

jagodzianka napisał/a:
A macie tak, że boicie się zjeść coś co ktoś inny przygotował? Bez kitu to jest taka schiza, ja wiem, że ten ktoś na 99,9 % nie wrzucił mi tam jakiegoś mięcha, ale nie mogę, po prostu nie mogę, zaraz mi się wydaje, że czuję jakiś syf ukryty.

Mi się trzy razy zdarzyło: 1.) znalazłam w zupie dwa kawałki mięsa (pozdrowienia dla teściowej :mrgreen: ) 2.) w knajpie sałatka miala byc wege, a była z kurczakiem 3.) kupiono mi ruskie pierogi ze skwarkami w środku, bo nikt oprócz mnie nie czyta składu (znów pozdrowienia dla teściowej)
Także dygam się tylko przy teściowej i szwagierce, a do knajp chodzę tylko zaufanych. Generalnie ma takie szczęście, że wyniucham przy pierwszym kęsie jeśli coś jest nie tak, pluję i robię aferę.

śliwka - 2012-06-29, 21:11

OMG, wyszło na to, że ja jak mi ktoś poda mięso to zjem, bo przecież się nie brzydzę. Na samą myśl mi słabo. Ale nie dlatego, że niesmaczne a dlatego, że to trupy. Nawet gó...o jakby tak porządnie przyprawić jak się przyprawia mięso, też pewnie byłoby smaczne ;)
seminko - 2012-06-29, 21:20

Iw, proszę Cię. Podeszło mi coś do gardła :->
Malinetshka - 2012-06-29, 22:48

Iw napisał/a:
Ale nie dlatego, że niesmaczne a dlatego, że to trupy.

Mam tak samo jak Ty :>

Alispo - 2012-06-29, 23:35

Iw napisał/a:
ropuszka napisał/a:
później ktoś je zjada, ale dla mnie jest różnica
A dla mnie to mała różnica. Królik też chce żyć a nie być zjedzony przez "kochającą" Panią. Zabijanie to ZŁO (Antoś mój tak mówi o różnych niefajnych rzeczach), w ogóle a nie tylko ze względu na przemysłowy chów.

Właśnie tak..jakby nie walczyć o wiejską sielankę i dobrostan,zawsze na końcu jest rzeźnia,albo"wiejski ubój",tak samo z wiejskim mleczkiem i wiejskimi jajkami,powiązania są zawsze,chyba ze prowadzi sie schronisko.
Mnie mięcho nie brzydzi,martwe zwierzę też niezbyt(trudne by to było w moim przypadku ;-) ) , brzydzi mnie zabijanie.

dundunkini - 2012-06-29, 23:50

Ja ostatnio jak bylam w Camden Lock (na wielkim targowisku z przeroznymi straganami) to na straganie z jedzeniem z Ameryki Pld zamowilam mix wszystkiego, co bylo wege. Sprzedawca zapytal mnie, czy jestem wege (no bo przeciez miesozercy tez czasami moga poprosic o wege posilek), pomyslalam sobie: "Fajnie, ten sprzedawca naprawde troszczy sie o klientow". Dostalam ryz z warzywami, cieciorke z warzywami, salatke, brokuly i nagle sprzedawca sie zapedzil i zaczal mi nakladac pieczone ziemniaki z wielkiej brytwanny, na ktorej bylo tez pieczone mieso i te ziemniaki ociekaly tluszczem z tego miesa. Powiedzialam mu o tym, a on na to, ze przeciez on naklada te ziemniaki z brzegu i z wierzchu, daleko od miesa... W koncu zaoferowal, ze te ziemniaki zdejmie. No i zdjal. Powiedzialam, zeby nigdy takiego czegos wegetarianom wiecej nie serwowal.
MartaJS - 2012-06-30, 00:05

A ja nie uważam, że zabijanie samo w sobie to zło. Cała przyroda jest pełna zabijania. Złem jest zabijanie bez sensu, zabijanie z okrucieństwem, bez konieczności, złem jest cierpienie, a przede wszystkim złem jest traktowanie innych istot jak rzeczy. W gospodarstwach, na wsiach też zabijanie wygląda różnie, bywa okrutne, a bywa szybkie i humanitarne. Ja hoduję kury, mam kozę, nie zabijam ich i nie zjadam, mają u mnie zapewnione życie do emerytury, ale jeśli ktoś hoduje zwierzęta, poświęca im dużo czasu, dba o nie, karmi, a w końcu zabija i zjada - akceptuję to. Nie akceptuję natomiast "produkcji" fermowej, taśmowej maszyny cierpienia i śmierci.
Pipii - 2012-06-30, 07:02

MartaJS napisał/a:
A ja nie uważam, że zabijanie samo w sobie to zło. Cała przyroda jest pełna zabijania. Złem jest zabijanie bez sensu, zabijanie z okrucieństwem, bez konieczności, złem jest cierpienie, a przede wszystkim złem jest traktowanie innych istot jak rzeczy. W gospodarstwach, na wsiach też zabijanie wygląda różnie, bywa okrutne, a bywa szybkie i humanitarne. Ja hoduję kury, mam kozę, nie zabijam ich i nie zjadam, mają u mnie zapewnione życie do emerytury, ale jeśli ktoś hoduje zwierzęta, poświęca im dużo czasu, dba o nie, karmi, a w końcu zabija i zjada - akceptuję to. Nie akceptuję natomiast "produkcji" fermowej, taśmowej maszyny cierpienia i śmierci.

Zgadzam się w 100%.

Alispo - 2012-06-30, 08:53

A czy zabijanie w momencie gdy mamy mozliwosc zyc wegansko nie jest bezsensownym,bez konieczności??? :shock:
MartaJS - 2012-06-30, 09:22

Alispo, zapewne jest. Tylko pewnie każdy inaczej definiuje "mamy możliwość".
moony - 2012-07-02, 21:38

Dziś w piekarni. Kupuję chleb, pani stara się wcisnąć darmową bezę memu dziecku. B. je jajka, ale te, z których są bezy na pewno nie są od wiejskich kur.
- Dziękuję, nie jemy jajek.
- Ale to jest z białka!
- Dziękuję, no własnie nie jemy jajek.
- Ojej, ona nie może? (nie wiem, skąd się wzięło, że B. to ona :mrgreen: )
- Nie jemy z wyboru.
- Ojej, ona nie może...

MartaJS - 2012-07-02, 21:44

Już nawet niezależnie od jajek - bezę takiemu małemu dziecku? :roll:
moony - 2012-07-02, 21:46

Wszyscy chcą być super mili :evil: W październiku, czyli B. miał 8 miesięcy, pani w kiosku chciała dać mu lizaka :shock:
jagodzianka - 2012-07-02, 22:15

Dżyzys, jak mnie wkurzają te baby co chcą za wszelką cenę dokarmić cudze dzieci. Już pomijając fakt, że ktoś jest wege albo zdrowo jedzący to przecież nawet przeciętni, w miarę ogarnięci rodzice zwykle mają jakieś zasady, że słodycze nie przed obiadem czy coś. A wyobrażam sobie, że pewnie niektóre dzieci jak już im ktoś coś zaproponuje, a potem mama nie pozwoli to mogą zrobić awanturę.
Filipowi też ostatnio jakaś baba chciała wcisnąć ciastko. Kurna, on ledwo co skończył 6 miesięcy, a ona chciała mu dać ciastko, sklepowe, posypane cukrem. Co ci ludzie mają w głowach ja się pytam?!

maga - 2012-07-03, 11:29

jagodzianka napisał/a:
Co ci ludzie mają w głowach ja się pytam?!

Są po prostu nieświadomi. Chcą być mili, chcą dobrze, nie widzą w tym nic złego, bo przez całe ich życie taki model odżywiania widzieli, stosowali i nikt im nie powidział, że to jest złe.
Niemniej jednak wkurza mnie to bardzo! Jakiś czas temu Ziomas musiał poczekać na mnie przed gabinetem RTG i znalazła się jakaś dobra ciocia, która go napasła cukierkami. Gdy wyszłam, zwróciłam jej uwagę, że nie powinna była, że przecież nie wie, czy dziecko może, czy nie ma alergii, gukrzycy itp. Ale nie dało się z nią gadać, bo łagodnym głosem, jak do debila mówiła, że to tylko takie miętowe, pudrowe cukiereczki, że przecież smakowały i takie tam brednie.
Ziom jest już w takim wieku, że można mu pewne rzeczy wytłumaczyć. Gadam więc dużo o tym, że nie powinien brać niczego od obcych, że nie wiadomo, co ten ktoś chce dać, czy ma dobre zamiary itp. Jak na razie działało, zawsze pytał, czy może, ale od kilku dni widzę, że chyba działać już przestaje :-/

ropuszka - 2012-07-03, 13:35

mój ojciec " od kiedy stosujesz tą dietę śródziemnomorską to wyglądasz dużo lepiej " :lol: :lol: :lol:

nie wiem skąd mu przyszło do głowy, że jestem na śródziemnomorskiej :mrgreen: może to przez oliwki :mrgreen:

ana138 - 2012-07-03, 15:26

moony, pani na pewno sobie pomyślała"biedne dziecko".
Przychodzi do nas czasem sąsiadka z 11 miesięczną wnuczką. Mała zawsze ma kiełbasę albo kabanosa w ręce. Marcel oczywiście chce jej to zabrać, a ja protestuję.Żebyście widzieli minę sąsiadki!!! Dosłownie słyszę jej myśli w głowie "biedne, biedne dziecko"!!! na twarzy pomieszanie smutku i politowania.
ropuszka napisał/a:
od kiedy stosujesz tą dietę śródziemnomorską to wyglądasz dużo lepiej

:mrgreen: ale grunt, że wyglądasz lepiej ;-)

bojster - 2012-07-03, 22:42

ropuszka napisał/a:
mój ojciec " od kiedy stosujesz tą dietę śródziemnomorską to wyglądasz dużo lepiej " :lol: :lol: :lol:

nie wiem skąd mu przyszło do głowy, że jestem na śródziemnomorskiej :mrgreen: może to przez oliwki :mrgreen:


Najważniejsze pytanie, czy ojcu podobają się np. Włoszki. Jeśli tak, to tok rozumowania jest prosty - skoro jesteś na diecie i wyglądasz lepiej, musi to być dieta śródziemnomorska. ;-)

Poli - 2012-07-03, 22:59

To terez ja :->
Jak lila miala pol roku bylismy w piekarni i pani chciala dac lili ciatko , ja mowie ze nie , poniewaz ona jeszcze jest za mala, a pani zrobila zdziwione oczy :-o
Jakis miesiac temu bylam w takim pokoju zabaw gdzie moga sie spotkac rodzice z dzieci i na zakonczenie byl prezent lód dla kazdego dziecka i podchodzono do mnie z 5 razy, ze moja nie ma loda a ja za kazdym razem tlumaczylam ze jest za mala ! inne w jej wieku i mlodsze jadly a na mnie patrzyli sie jak an dziwadlo , ze nie daje jej tego pysznego loda smietankowego dla dziecka :-/

kitteh - 2012-07-04, 01:44

Ale powiem wam, że to nie tylko odnośnie dzieci.
Jak idę na spacer z Wodzem (którego pani weterynarz podsumowała: pierwszy raz widzę tak dobrze umięśnionego yorka! --->ojej no, ma łapki, to chodzi, nie zwykłam nosić go w torebce) to absolutnie każdy chce go uszczęśliwić parówką/szynką/czekoladą. I wtedy wstępuje we mnie diabeł, wydzieram się na ludzi, że są nieodpowiedzialni i pytam, czy chcą mi zabić psa. Pomijam fakt, że Wódz woli opylać paprykę i brokuły z brązowym ryżem, a karmę dostaje organiczną. I tak jestem "pieprzniętą gówniarą".

mimish - 2012-07-04, 08:59

W zeszly piatek bylam z M. na zakonczeniu roku szkolengo na swietlicy do ktorej chodzimy sie bawic kilka razy w tygodniu. Przybylysmy spoznione, stol juz uginal sie od ciast, tortow, lodow i galaretek...Wszystkie mamy i ciocie swietlicowy zbombardowaly nas propozycjami. Misia sie skrzywila i powiedziala "nie, ciasta sa niedoble" (na szczesci po polsku wiec nikt nie zrozumial). Po czym zaswiecily jej sie oczy i wskazala palcem na maly stol w kacie gdzie stal omijany przez dzieciaki hummus, oliwki, pomidory i slone precelki. Dostala duzy talerz i szklanke soku jablkowego (to u nas swieto). Kilka matek podoszlo zapytac czy ona aby na pewno zdrowo i oczywscie czy to byl jej wybor. Ja bylam taka zadowolona i dumna:)
Mikarin - 2012-07-04, 09:56

A co do ciastek: koleżanka moja, od której kupowałam ciuszki dla Kuby, przedstawiła mnie swojemu 8-miesięcznemu dziecku. Chłopiec był OGROMNY, a dlaczego? Bo jak skończył 4 miesiące dawała mu do spróbowania wszystkiego: serków homogenizowanych, Danonków i podobnych. Serio mówię. Nie robię sobie jaj. Powiedziałam tylko: "Ojej, ty naprawdę chcesz, żeby Twój syn po śmierci świecił. Przecież w tym są same konserwanty!" Obraziła się...
Ja mojemu, chociaż i tak za wcześnie, dałam do possania jabłko. Myślałam, że wciągnie owoc do buzi i połknie w całości :shock: ale Danonka...?

Malinetshka - 2012-07-04, 10:04

Mikarin napisał/a:
Obraziła się...

Nie dziwię się :>

Fatty - 2012-07-04, 10:52

Ja też. Każda mamuśka chce dla swojej larweczki jak najlepiej - tylko czasami nie wie jak sie do tego zabrać.

Twój komentarz odebrała pewnie analogicznie do "Ty chyba naprawdę chcesz żeby Twoje dziecko było niedożywione i chore" skierowane do trawożernej matki trawożernego dziecka. Z mamuśkami trza delikatnie :P alternatywy podsuwać, artykulik- może zaskoczy.

btw:
Cytat:
a mojemu, chociaż i tak za wcześnie, dałam do possania jabłko. Myślałam, że wciągnie owoc do buzi i połknie w całości


można kupić takie siateczki- wsadza się owoc do środka i daje bezzębnemu lub małozebnemu larwkowi do zmemlania, bez ryzyka, że się zakrztusi.

jagodzianka - 2012-07-04, 11:04

Ja też się jej nie dziwie. Zresztą mój Filip wegański i bez konserwantów i cukrów, a też duży. Czasem dzieciak po prostu ma taką urodę, że wielki jest.
A przypomniało mi się, jak kiedyś po szkole poszłam ze znajomymi do pasażu, ofc oni musieli do KFC, mi to rybka bo i tak nie miałam zamiaru niczego nigdzie zamawiać, byłam tylko towarzysko. Więc jeden uparty kolega musiał mi kupić kubeczek na napoje.
Ja: Bardzo mi miło, dzięki, ale nie skorzystam, już pomijając etykę, to po prostu nie piję takich syfów, wiecie wszyscy, że jestem matką karmiącą. Kto chce mój kubeczek?
Koleżanka: Jagoda, no przestań wybrzydzać, przecież tam nawet herbata jest.

dynia - 2012-07-04, 11:05

Malinetshka napisał/a:
Mikarin napisał/a:
Obraziła się...

Nie dziwię się :>

Ja też się nie dziwię,chamskie to było dosyć :->

Mikarin - 2012-07-04, 11:11

dynia napisał/a:
Malinetshka napisał/a:
Mikarin napisał/a:
Obraziła się...

Nie dziwię się :>

Ja też się nie dziwię,chamskie to było dosyć :->
To było BARDZO chamskie, ale zrozumiałabyś, jakbyś zobaczyła 8 miesięczne dziecko wielkości i wagi ponad roczniaka, z Mleczną Kanapką przy buzi. Fuuuuuj.

[ Dodano: 2012-07-04, 11:14 ]
Fatty napisał/a:
btw:
Cytat:
a mojemu, chociaż i tak za wcześnie, dałam do possania jabłko. Myślałam, że wciągnie owoc do buzi i połknie w całości


można kupić takie siateczki- wsadza się owoc do środka i daje bezzębnemu lub małozebnemu larwkowi do zmemlania, bez ryzyka, że się zakrztusi.
Dlatego ukroiłam mu całą ćwiartkę, tak więc w buzi się nie zmieściła ]:-> ale poszukam tych siateczek :) dzięki za cynk
Fatty - 2012-07-04, 11:15

O takie cuś: hxxp://www.sosrodzice.pl/media/uploads/2012/04/siateczka-do-karmienia-c.jpg siateczki można dokupywać też osobno.

[ Dodano: 2012-07-15, 15:15 ]
Wegematkom chyba się spodoba :P

Wczoraj nierada polazłam na wesele, oczywiście moja odmowa rosołu, kuraka, schabu etc wywołała zdziwienie wśród współzasiadajacych, więc wyjawiłam, że ja z tych co się odżywiają ciut inaczej.
Jeden pan był bardzo zszokowany "Ale jak to??" Na co jego żona zaczęła go uspokajać "Zdzisiek! spokój, przecież są tacy ludzie i wiesz co? nawet w ciąże zachodzą i dzieci rodzą!"

akurat to byli rodzice chłopaka, który mnie zaprosił, i śmieję się teraz, że gdybym z nim była, jako potencjalna synowa zostałabym skreślona :lol:

alken87 - 2012-07-19, 15:14

rodzicielka próbowała mnie nabrać w sklepie :P

ja: o jakie fajne sandały, tylko czy to skóra (oglądam ze wszystkich stron)
mama: niee, no co ty, to nie skóra
ja: na pewno? (szukam pary z metką)

po chwili:

ja: nie no, skórzane :evil:
mama: łee, myślałam że cię nabiorę, to bym ci kupiła i byś miała choć jedne porządne!

kitteh - 2012-07-29, 20:13

Jej, moja Mama to dopiero!
mam: przyjdziesz na obiad?
ja: nie mamo, mam pracę...
mam: ale szkoda, zrobiłam kotlety. przywiozę ci.
ja: eeeee... dzięki, nie
mam: z ciecierzycy!
<3

seminko - 2012-07-29, 20:21

Jak miło :-)
Mada95 - 2012-07-31, 11:22

[quote="nemain"]
jagodzianka napisał/a:
Lily napisał/a:

A macie tak, że boicie się zjeść coś co ktoś inny przygotował?


no ja miałam ostatnio nieprzyjemne dwa przeżycia :/
jedno w dobrej restauracji nieopodal Warszawy - zamawiam pierogi z sekcji menu "dania wegetariańskie" i, jak to ja, dopytuję czy aby na pewno są wege. Po czym dostaję talerz, pierogi suto polane zasmażką :shock: kiedyś też zwracałam danie w innej knajpie bo tak waliło rybą, że byłam pewna, że podgrzali mi cukinię na tłuszczu po rybie :/ a jacy byli oburzeni, że to moje wymysły wrrr...

i drugie to chyba wynik pomyłki sprzedawcy, bo wcześniej już robiłam tam zakupy i zawsze było ok, ale tym razem dostałam soczewiaka nadzianego zamiast soczewicą to mielonym mięchem.



A ja kiedyś byłam w restouracji na dworze...zaznaczyłam że proszę coś bez mięsa i ryby (powtórzyłam chyba kobiecie ze 3 razy...) a ona przyniosła makaron w sosie grzybowym ozdobiony górą bekonu :shock:

Dałam to psu który ni chciał tego jeść :lol:

gemi - 2012-08-01, 21:37

Mikarin napisał/a:
To było BARDZO chamskie, ale zrozumiałabyś, jakbyś zobaczyła 8 miesięczne dziecko wielkości i wagi ponad roczniaka, z Mleczną Kanapką przy buzi
Niejedno widziałam w życiu i mimo tego nie rozumiem. Napiszę więcej. Rażą mnie takie tłumaczenia i taka postawa. Lubię, gdy ktoś odnosi się do mnie z szacunkiem, również wtedy, gdy pod względem poglądów znajdujemy się na przeciwległych biegunach. Tego samego wymagam od siebie. I to niezależnie od tego, czyja prawda jest "prawdziwsza". Mam takie wrażenie, że gdy my - wegetarianie będziemy stosować słowną agresję wobec ludzi o odmiennych poglądach żywieniowych, dalej będziemy nazywani trawożercami, królikami.


A tak na marginesie... Mój Pawełek w wieku 8 miesięcy ważył niemal 12 kilo 8-)

go. - 2012-08-02, 09:57

Mada95 napisał/a:
Dałam to psu który ni chciał tego jeść :lol:


ja w takich sytuacjach zawsze składam reklamację.

gemi napisał/a:
Mikarin napisał/a:
To było BARDZO chamskie, ale zrozumiałabyś, jakbyś zobaczyła 8 miesięczne dziecko wielkości i wagi ponad roczniaka, z Mleczną Kanapką przy buzi
Niejedno widziałam w życiu i mimo tego nie rozumiem. Napiszę więcej. Rażą mnie takie tłumaczenia i taka postawa. Lubię, gdy ktoś odnosi się do mnie z szacunkiem, również wtedy, gdy pod względem poglądów znajdujemy się na przeciwległych biegunach. Tego samego wymagam od siebie. I to niezależnie od tego, czyja prawda jest "prawdziwsza". Mam takie wrażenie, że gdy my - wegetarianie będziemy stosować słowną agresję wobec ludzi o odmiennych poglądach żywieniowych, dalej będziemy nazywani trawożercami, królikami.


popieram!
i nie znoszę matek-wtrącaczek, jakie by nie były. (nic osobistego Mikarin,ogólnie piszę) Zresztą takie matki zazwyczaj są bardzo zaborcze, w tolerancji dla wyborów swoich już odchowanych dzieci :-|

Maple Leaf - 2012-08-02, 17:39

Wybieram się na weekend do ciotki, na totalną wiochę, w promieniu 1km żadnej żywej duszy. Nie oczekuję, by Ktokolwiek o mnie zadbał (w sensie wege żarcia), bo już się przyzwyczaiłam, że wszyscy mają to głęboko w... A poza tym, ciocia ma własny ogródek i czaję się na jej eko-warzywa :-P

Ale dzisiaj ciocia zadzwoniła Mamy:

Ciocia: A ta Twoja córka to ryby chociaż je? [na marginesie: po 4 latach bycia wege mogłaby się już nauczyć, że ryba to też zwierzę]
Mama: No nie, niestety... [ :roll: ]
Ciocia: To co ja mam ugotować? Taki problem...
Mama: No ja wiem! To jest wieczny problem! Nigdy nie wiadomo, co to ugotować! Ona prawie nic nie je, jest tak mało potraw dla niej! Nie wiem, nie wiem...

Dodam tylko, że odkąd jestem wege prawie wszystkie posiłki przygotowuję sobie sama. Nigdy nie chciałam nikogo obciążać gotowaniem dla mnie czegoś oddzielnie, dlatego sama gotuję sobie obiady. Wyjątek stanowią dania, które z natury rzeczy są wege i jemy je wszyscy w domu albo takie,które Mama ugotuje mi z własnej nie przmuszonej woli (a są to: lasagne, gołąbki i knedle z owocami, raz na rok jakiś kotlet warzywny). I codziennie staram się jeść coś innego, żeby mi się nie nudziło. Ale jak widać nie ma w czym wybierać i jest to "wieczny problem" :roll:
Jestem wkurzona i musiałam się wyładować :evil:

kamma - 2012-08-02, 22:36

eee, to było chyba tylko takie narzekanie na pokaz. Bo OCZYWISTE JEST, że wegetarianie to same kłopoty ;)
moony - 2012-08-02, 22:53

Ale to dziwne, nie je się JEDNEGO rodzaj produktu i już jest wielki problem... :evil: maple leaf, NIC nie jesz biedactwo...
jazgottt - 2012-08-02, 23:57

Euridice, wyobraziłam sobie Ciebie jak przechodzisz jednak do rękoczynów kontynuując rozmowę słowami: "Nie przestanę, bo ta dieta daje mi dużo siły" i powalasz przeciwnika;) Może by się gość zainteresował tematem;)

Chyba nie spotkałam jeszcze kogoś takiego, ale znając mnie szybko by się poddał, albo sama bym zrezygnowała z przemawiania do takiego przypadku niereformowalnego, tak jak Ty to zrobiłaś, bo rzeczywiście to nawet nie jest rozmowa z kimś takim, tylko wymiana monologów:/

Mnie się z kolei ludzie czasem tak jakby tłumaczą, dlaczego sami jedzą mięso, choć ich o to nie pytam i nie zagaduje specjalnie na ten temat. Może to dlatego, że jeśli się wyda w rozmowie mój sposób żywienia, to przede wszystkim podkreślam kwestię zdrowotną, sypiąc konkretami. Raczej też przemawiam zapytana w większości przypadków, sama się nie kwapię do uświadamiania ludziom jak żyję. To na pewno pomaga. Jedyny rodzaj wege afiszowania się to jest torba czerwona z krową "zostań wege" (strasznie ją lubię, więc często noszę na ramieniu zamiast torebki) oraz koszulka "go vegetarian" ze zwierzętami. To chyba dobry sposób na "reklamę" wegetarianizmu - albo ktoś udaje, że nie widzi przesłania, wtedy nie ma rozmowy na ten temat, albo pytają tylko Ci choć minimalnie zainteresowani tematem:)

bojster - 2012-08-03, 01:27

Maple Leaf napisał/a:
Ciocia: A ta Twoja córka to ryby chociaż je? [na marginesie: po 4 latach bycia wege mogłaby się już nauczyć, że ryba to też zwierzę]
Mama: No nie, niestety... [ :roll: ]
Ciocia: To co ja mam ugotować? Taki problem...
Mama: No ja wiem! To jest wieczny problem! Nigdy nie wiadomo, co to ugotować! Ona prawie nic nie je, jest tak mało potraw dla niej! Nie wiem, nie wiem...


Zdecydowanie to było na pokaz, inaczej po co by włączała tryb głośnomówiący. :P

Maple Leaf - 2012-08-03, 08:29

bojster napisał/a:
po co by włączała tryb głośnomówiący

Akurat siedziała obok i szystko słyszałam, nawet bez głośnomówiącego :roll: . Ale jak teraz na to patrzę, to pewnie było na pokaz, bo nie wiem jaki miałby być inny cel tej wymiany zdań. Tylko najbardziej wkurza mnie to, że mi bezpośrednio Mama nigdy nie powiedziała, że stwarzam problem i że nie wiadomo, co mi ugotować. A tu nagle taka pokazówka! Jakbym nadal była nastolatką i nagle postanowiła na złość rodzicom przestać jeść mięso ]:->

euridice, co za typ!

euridice napisał/a:
Czyżby moi kulturalni rozmówcy mnie rozpieścili?

Na to wygląda ;-) :-P

kamma - 2012-08-03, 09:12

Maple Leaf napisał/a:
, że mi bezpośrednio Mama nigdy nie powiedziała, że stwarzam problem

bo tak naprawdę nie stwarzasz problemu mamie. To do cioci to była TYLKO pokazówka. myślę, że Twoja mama powiedziała cioci to, co (jak jej się wydawało) ciocia chce usłyszeć.

diancia - 2012-08-03, 09:20

Maple Leaf, kurcze, współczuję :-| też myślę, że to takie gadanie było, na pokaz, może Mama akurat chciała pokazać jak jej trudno w życiu i niestety byłaś pod ręką jako "przykład" utrudnień? Choć wiadomo, bardzo niemiło z jej strony szczególnie, że sama się o siebie troszczysz i utrudnieniem nie jesteś :evil:

moja Mama też lubi sobie czasem tak gupio pogadać. Jak do niej przyjeżdżam (bagatela, 700km) to mi potrafi powiedzieć: no dla ciebie to ja nic nie mam, bo nie wiem, co jadasz. A zwierząt nie jem 10lat, nie jest to nowa sprawa... i potem narzeka, ile ma problemów ze mną, jak przyjeżdżam, bo nic nie jem. A jem, tylko sama sobie gotuję :roll:

jagodzianka - 2012-08-03, 10:34

jazgottt napisał/a:
Euridice, wyobraziłam sobie Ciebie jak przechodzisz jednak do rękoczynów kontynuując rozmowę słowami: "Nie przestanę, bo ta dieta daje mi dużo siły" i powalasz przeciwnika;) Może by się gość zainteresował tematem;)

A ja sobie wyobraziłam jak mówisz "Wie Pan, do bardzo dobry pomysł, zacznę od zaraz" po czym wgryzasz mu się w krtań. ]:->

Maple Leaf - 2012-08-03, 14:47

kamma, masz rację, chyba w tym tkwi sedno- że łatwiej powiedzieć to, co Ktoś chce usłyszeć niż się postawić. W sumie dziwi mnie to bardzo, bo raz na przykład Mama walczyła o mnie jak lwica, gdy byliśmy wspólnie na weselu i jakieś stare ciotki z "nienaszej" rodziny głośno komentowały, że nie raczę nawet rosołu zjeść ("tożto nie mięso! pewnie się odchudza i dlatego nie je!"). No cóż...

diancia, współczuję. Wiadomo- nie jedziesz do Mamy tylko po to, by się najeść (zwłaszcza, że pokonujesz taki dystans), ale jednak przykro się człowiekowi robi, że Ktoś bardzo bliski nie pomyślał, nie wysilił się... :-/

evel - 2012-08-06, 12:05

Ja się nie spotkałam z takimi reakcjami najbliższych. Mama zawsze gotowała dla mnie i mojej siostry dania wegetariańskie, ostatnio wegańskie. Starała się urozmaicać je przy tym, żebyśmy się nie znudziły (i chyba też żebym często przyjeżdżała do niej, do domu ;-) ).

Kiedyś nawet wujek na wigilię przywiózł sałatkę z brokułami i innymi warzywami, wegetariańską, żebyśmy zjadły! :mryellow:

Maple Leaf - 2012-08-06, 18:20

No dobra, chyba klęczenie na grochu mnie czeka. Zasiałam panikę, a tu miła niespodzianka- ciocia wymyśliła dla mnie placki z cukinii, jakieś sałatki, co chwila pytała, co by mi tutaj przygotować i było fajnie :-D Co prawda było nieco niezręcznie, gdy musiałam powiedzieć przy tłumie ludzi, że chcę swoje warzywa nad ogniskiem upiec na innym kiju niż ten, co przed chwilą taplał się w zwierzęcym tłuszczu, ale jakoś dałam radę ;-) I oczywiście bez tekstów typu: "to może karkóweczkę?" się nie obyło :roll:
Nasuwa się jednak taka refleksja, że mimo wszystko w świadomości ludzi nie-wege weganizm jest abstarkcją. Praktycznie każde danie zawierało tony sera albo jaj i taplało się w majonezie lub śmietanie. Może myśleli, że bez tych dodatków z głodu umrę? Ale już wolę tak, niż jakby mnie mieli palcami wytykać :roll:

Agnieszka - 2012-08-06, 19:58

Maple Leaf: a opcja "dziś ja gotuję", "zapraszam na moje smaki" nie wchodzi w grę?
Maple Leaf - 2012-08-06, 21:08

Agnieszka, jasne, że taka opcja jest. Zawsze chętnie zabieram się do garów i tym razem również proponowałam, że coś ugotuję. Ciocia jednak bardzo chciała nam wszystkim "dogodzić", bo przeważnie to my gościliśmy ją naszą kuchnią i większość potraw przygotowała wcześniej. Te, które robiliśmy na bieżąco starałam się jak najbardziej zrobić po swojemu. Niektóre podpasowały, inne nie- wtedy dorzucali do nich majonezu :lol:
diancia - 2012-08-07, 07:08

Maple Leaf, cieszę się, że tak się miło zaskoczyłaś :mryellow: nie było idealnie, ale i tak duży plus dla szanowania Twoich zasad :-) co do mojej Mamy, to ma więcej "przewinień" na koncie niż niegotowanie dla jedynej potomkini, ale to jedno się baaardzo rzuca w oczy ;) za to mam kochaną Ciocię, która zawsze specjalnie dla mnie robi pół stołu w wersji wege, i to ładniejsze, bardziej kolorowe pół :mryellow: potem wszyscy mi wyjadają ;-)
zou - 2012-08-07, 09:29

Maple Leaf - super...Czasem jak Rodzice zrzędzą, to nie zdają sobie sprawy jak to może niekiedy zaboleć, własnie dlatego, że jest to takie bezzasadne gadanie... (jakby gadali o czyms co można sobie zarzucić, to zawsze mozna sie wziąc i poprawic a tak...?) Ciesze się, że w praktyce okazało się że bylo miło u Twojej Cioci też w kwestii jedzenia. To naprawdę super!
Maple Leaf - 2012-08-07, 13:51

diancia, zou i wogóle wszyscy- dzięki za wsparcie :-D Co ja bym bez wegedzieciaka zrobiła? :roll:
bojster - 2012-08-08, 00:17

Maple Leaf napisał/a:
diancia, zou i wogóle wszyscy- dzięki za wsparcie :-D Co ja bym bez wegedzieciaka zrobiła? :roll:


Zjadłabyś kotleta i nie wybrzydzała. :P

dundunkini - 2012-08-08, 16:52

bojster napisał/a:
Maple Leaf napisał/a:
diancia, zou i wogóle wszyscy- dzięki za wsparcie :-D Co ja bym bez wegedzieciaka zrobiła? :roll:


Zjadłabyś kotleta i nie wybrzydzała. :P


:mrgreen:

A powaznie, to ciesze sie, ze wizyta u cioci tak milo Ciebie zaskoczyla.

U mnie niby jest ok, niby wszyscy sie przyzwyczaili. Ale zdarzaja sie dziwne rzeczy. Dzis tato odebral nas z dworca i wiozl do domu i powiedzial: "Szkoda, ze ty nie jesz miesa, tak to by sie w jednym garnku gotowalo".

Siostra zrobila weganski zurek, zrobila, bo to jedna z trzech zup, ktore jada 3,5-letnia siostrzenica, ale normalnie robi oczywiscie na kosciach. Siostrze nie smakowal (mimo ze moim zdaniem byl ok), wiec powiedziala, ze to dlatego taki niedobry, bo wege... A ja wcale nie prosilam, zeby gotowala te zupe w ten sposob...

maga - 2012-08-17, 12:41

Stoisko z wege jedzeniem na festiwalu. Wśród dań wegetariańskich klopsiki rybne. Zwracam się z ironicznym pytaniem do sprzedającej: "Jak bardzo wegetariańskie są te klopsiki rybne?"
sprzedająca (patrząc na mnie jak na debila): "To zależy czy pani je ryby czy nie." Aha. Wszystko się wyjaśniło ;-)

diancia - 2012-08-17, 12:44

maga, :shock: czyli pytanie brzmi: jak bardzo jesteś wegetarianką? ;)
Maple Leaf - 2012-08-17, 17:07

maga napisał/a:
"To zależy czy pani je ryby czy nie."

Face palm :roll:

Tanpopo - 2012-08-18, 16:40

Ja się prawdę mówiąc nie dziwię tej kobiecie od klopsików, skoro tylu "wegetarian" mówi, że je ryby. :roll:
Kawonka - 2012-08-18, 17:16

Raczej tylu jedzących ryby mówi, że jest wegetarianami.
Mada95 - 2012-08-18, 19:12

Moja babcia mi ciągle gada typu "córka znajomej mojej znajomej" jest "wegetarianką" i je ryby więc ty też powinnaś! :roll: :lol:
Mikarin - 2012-08-21, 02:38

Koleżanka prowadząca dom tymczasowy dla zwierzy zaprosiła mnie na obiad. Uprzedziłam (znamy sie od niedawna), że jestem wege, na co usłyszałam: "Mąż mój mięsożerca dostaje ptaki - kury. My z córą... cóż... staramy się nie jeść braci - zwierząt, żadnych czworonogów. Skoro im pomagamy, nie przykładamy ręki do ich krzywdy." Zapytałam, co z weganizmem, czy nie zastanawiała się nad tą opcją. Odparła, ze owszem, opcja jest, ale jest wegetarianką dopiero od 4 lat, ale jak już będzie wiedziała, jak to bezpiecznie zrobić, żeby sobie sobie nie zaszkodzić (jak zbilansować sobie dietę) - na pewno weganką zostanie.
I nareszcie poczułam się jak u siebie w domu :roll:

go. - 2012-08-21, 14:45

Mikarin, ja nie sczaiłam :oops: jaka miała być puenta?
alken87 - 2012-08-21, 14:47

ja zrozumiałam, że ogólnie fajnie ;-)
Mikarin - 2012-08-21, 15:19

gosia z badylem, że w Wałbrzychu wreszcie spotkałam kogoś, kto mięsa nie jada. Przez tyle lat mi się nie udało, a tu masz :) i tyle :)
Alispo - 2012-08-21, 19:50

Znam sporo vegów z W-cha,cale szczescie istnieja;)
Mikarin - 2012-08-22, 07:58

Alispo, no, ja niestety do tej pory nie znałam nikogo - oprócz dziewczyn z Wro... a Wro tak daleko, ze jak raz na pół roku się widzimy, to i tak jest święto. Nareszcie mam kogoś na miejscu :) hip hip - hura ! :) :mryellow:
anaka114 - 2012-08-22, 11:23

Byłam teraz dwa tygodnie na obozie na Mazurach ze znajomymi. Miejscowość to dziura totalna, ośrodek jeszcze gorszy, więc nie wymagałam nawet wege dań. Po prostu na śniadania i kolacje zabierałam zawsze jakieś swoje dodatki. Najczęściej brałam pasztet sojowy na co nikt aż tak bardzo się nie obruszył. Ale kiedy zabrałam ze sobą wędlinę sojową to dopiero się zaczęło! Przez całą kolację siedziałam skulona, nic nie mówiłam, bo to i tak nic by nie dało. Każdy musiał tą wędlinę powąchać, każdy stwierdził, że śmierdzi, że powinnam jeść normalnie, że jestem po prostu idiotką, że tak wyniszczam swój organizm. Po tym obozie miałam naprawdę dość wspólnych posiłków z mięsożercami.
Ale najbardziej irytuje mnie to, że oni nie są w stanie zrozumieć, że ja jem coś innego. Już nie wspomnę o tym jak często proponowali mi kiełbasę czy inne mięsa podsuwając mi je pod nos. Mimo wszystko nie mam też czego od nich wymagać, w końcu nastolatkowie w moim wieku tak reagują na nowości.

Dziękuję, po prostu musiałam się wyżalić. :lol:

alken87 - 2012-08-22, 11:41

wiesz, nie za dobrze że pozwoliłaś żeby smarkali na Twoje jedzenie ;-) chyba za miła jesteś ;)

z jednej strony bycie wege i nastolatkiem jest trudniejsze, a z drugiej łatwiejsze. trudniejsze z tego względu że nastolatki rzadziej się hamują w wyrażaniu swojej beznadziejnej opinii, a łatwiejsze z tego samego powodu - to tylko głupie dzieciaki a nie szef w pracy który Ci dokucza - mozesz się odgryźć.

Lily - 2012-08-22, 11:42

anaka114, współczuję :/
Tusia - 2012-08-22, 12:37

Zazwyczaj jest tak, że ludzie roszczą sobie prawo do komentowania tego co jemy, czego nie jemy i wyrażania oburzenia, że nie dbamy o swoje zdrowie. Jednak, gdy to my się odgryziemy lub skomentujemy w "odwecie" na ich uporczywe komentarze, następuje wielkie oburzenie i uraza. Moja rodzina i znajomi bliscy już się znudzili dawno, nie jem mięsa ponad 11 lat. Ale dalsi znajomi- którzy wiedzą, że nie jem mięsa- dla których sytuacje wspólnego jedzenia są rzadkością lub nawet nowością, czasem połaszą się na komentarze. Zazwyczaj puszczam je mimo uszu, lub żartobliwie mówię, że dziś już jadłam kotlecika, kiełbaskę, paróweczkę itp. Ostatnio z powodu zmęczenia podróżą, gorąca i ogólnego zamieszania nie zdzierżyłam ;)
- Może kiełbaskę? Rybkę?
- Nie, dziękuję.
- Może szyneczkę, zobacz jaka ładna...
- Nie, dziękuję.
- Zobacz jakie pyszne, nie wiesz co tracisz..
- Wiem, trupa na talerzu.
- No wiesz, jak możesz tak mówić, dzięki w ogóle.

:shock:

diancia - 2012-08-22, 12:41

anaka114, ja również współczuję :( zawsze ciężej, jak idziesz pod prąd, ale przynajmniej za kilka lat (a może miesięcy, tygodni) taka "krytyka" nie będzie Cię dotykać bezpośrednio, uodpornisz się i będzie łatwiej :)
Tusia napisał/a:
- Wiem, trupa na talerzu.
- No wiesz, jak możesz tak mówić, dzięki w ogóle.
prawda w oczy kole :roll:
MartaJS - 2012-08-22, 12:59

Na szczęście coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że wegetarianizm to jest właśnie zdrowe odżywianie, a nie na odwrót. Oczywiście mają w głowach utarte schematy myślenia i stąd to gadanie o tym, że rujnujemy sobie zdrowie itp., szczególnie od zatroskanych cioć. Ale czasem niewiele trzeba, żeby ten tok myślenia zmienić.
Maple Leaf - 2012-08-22, 13:07

anaka114, nie martw się, początki zawsze są trudne ;-) Ja też zostałam wegetarianką, gdy byłam nastolatką, w połowie liceum. Wiedzieli o tym tylko moi najbliżsi znajomi i rodzina, więc gdy wyjechaliśmy całą klasą na narty na tydzień i "wydało się" to też w jednej sekundzie stałam się atrakcją całej wycieczki. Pełno komentarzy ze strony nauczycieli i niektórych "kolegów". Było bardzo niezręcznie, ale olałam sprawę. I myślałam, że tak już będzie zawsze. A potem wyjechałam na studia do Krakowa i przeżyłam największy szok w życiu, bo tam ludzie nie tylko akceptowali mój wegetarianizm, ale wręcz go szanowali (najbardziej zaskoczyło mnie, gdy kolega przepraszał mnie chyba tysiąć razy, że poszliśmy do McDonald's na herbatę, bo on nic nie wiedział). A potem wróciłam na Śląsk i wszystko inne też wróciło do poprzedniego stanu :roll:
alken87 - 2012-08-22, 13:09

jak mnie się ktoś uporczywie czepia i wali tekstami "moje jedzenie sra na twoje jedzenie" to naprawdę nie mam skrupułów i kończę 'dyskusję' czymś soczystym w stylu "śmierdzisz padliną"
co prawda rodzice mnie uczyli od dziecka ze nie wolno sie zniżać do czyjegoś poziomu ale dawno odkryłam że można, i przynajmniej ma się z tego satysfakcję :P

Lily - 2012-08-22, 13:09

Może to wyjaśnia, czemu ja zostałam wegetarianką w Krakowie, ale już na studiach, czyli późno :P I dlaczego długo byłam dumna ze swojego wyboru, nie zdając sobie sprawy, że niektórzy reagują na wegetarian jak wampir na czosnek ;)
Mikarin - 2012-08-22, 13:32

MartaJS napisał/a:
Na szczęście coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że wegetarianizm to jest właśnie zdrowe odżywianie, a nie na odwrót.
"Pani diabetolog mojej siostry (dziewczyna ma cukrzycę i waży dość sporo): Pani nie powinna jeść mięsa. Proszę spojrzeć na paznokcie (wyginały się na wszystkie strony). Pani jest najedzona, ale niedożywiona." Pozostawię to bez zbędnego komentarza.
Tusia napisał/a:
- Zobacz jakie pyszne, nie wiesz co tracisz..
- Wiem, trupa na talerzu.
- No wiesz, jak możesz tak mówić, dzięki w ogóle.
Do zapamiętania! :)

A powiem Wam, ze dla mnie najwięszym dowodem na słuszność wegetarianizmu nad wszystkożerstwem jest... mój syn :oops: w 8 miesiacu ciąży urodzony na 55 cm i 3360. Większość moich koleżanek, które jedzą mięso miało dzieci poniżej 3 kilo, 2900 lub 2850, a bąki urodzone o terminie. Wiem, ze to pewnie o niczym nie świadczy, ale tak mi wszyscy wpierali, ze dziecko się urodzi chore, chrome, z obniżoną odpornością i zdeformowane, że teraz aż pękam z dumy na samą myśl o tym,, że taki smok na samych warzywkach urósł! I boję się, ile mógłby przybrać do końca 9 miesiąca :roll:

Cóż, ponoć cukier krzepi, mięso też ]:->

kamma - 2012-08-22, 15:06

anaka114 napisał/a:
każdy stwierdził, że śmierdzi, że powinnam jeść normalnie, że jestem po prostu idiotką, że tak wyniszczam swój organizm

następnym razem zażądaj od takich mądrali, aby okazali dyplom z medycyny albo dietetyki.
Współczuję przejść. Ale wiesz- to się będzie powtarzało. Warto przećwiczyć kilka celnych ripost. A przede wszystkim dopieszczać w sobie przekonanie, że dobrze robisz. To Ci doda pewności siebie.

anaka114 - 2012-08-22, 19:11

Dziękuję Wam. :-)
Na pewno takie gadanie znajomych mnie nie zniechęci, moje 2 wspaniałe wege lata na pewno nie pójdą w las. Może faktycznie powinnam się czasami odgryźć, muszę nad tym popracować. ]:->

kamma - 2012-08-22, 19:56

anaka114, gdzieś widziałam fajny tutorial ]:-> o, tutaj:
hxxp://www.wegetarianie.pl/Article1722.html
Co nieco bym tam zmieniła, ale ogólnie można się wspomagać w dyskusjach.

pandadp - 2012-08-22, 20:05

Mikarin napisał/a:
A powiem Wam, ze dla mnie najwięszym dowodem na słuszność wegetarianizmu nad wszystkożerstwem jest... mój syn...
Cóż, ponoć cukier krzepi, mięso też ]:->


Wiesz, mogłabym to samo powiedzieć o moim Stasiu. Wiele razy zaczepiają nas na ulicy obcy ludzie i mówią, że to dziecko tak zdrowo wygląda, że nie często teraz takie dzieci się widuje. Jedna pani powiedziała, że chyba dobrze tego synka odżywiam :) a ja nie wdając się w szczegóły powiedziałam tylko, że się staram.
Ale nawet znajomi, którzy wiedzą o naszym wege patrząc na Stasia stwierdzają, że mięso nie jest jednak potrzebne do życia.

moony - 2012-08-22, 22:30

pandadp napisał/a:
mogłabym to samo powiedzieć o moim Stasiu.

Ja o swoim Bartku też. Rozsadza go energia, dobrze się rozwija. Ale przy okazji naszych ostatnich problemów (nagła ostra niewydolność wątroby nie wiadomo skąd i dlaczego) juz usłyszałam komentarz od życzliwej tesciowej, że to przez to, jak go karmię :evil: :evil: :evil:

anaka114 - 2012-08-22, 23:51

kamma, dzięki, na pewno przeczytam. Swoją drogą to widziałam coś takiego z Vivy!, więc to też chyba będzie coś podobnego. Jutro się w to wczytam. :-)
bronka - 2012-08-23, 13:06

moony, mam nadzieję, że kazałaś jej się pocałować w dupę! A jak nie sięga to pewnie źle się karmi :evil:
dynia - 2012-08-23, 13:21

bronka napisał/a:
moony, mam nadzieję, że kazałaś jej się pocałować w dupę! A jak nie sięga to pewnie źle się karmi :evil:

:mryellow:
Najcudowniejsza riposta ]:->

go. - 2012-08-23, 14:25

dynia napisał/a:
bronka napisał/a:
moony, mam nadzieję, że kazałaś jej się pocałować w dupę! A jak nie sięga to pewnie źle się karmi :evil:

:mryellow:
Najcudowniejsza riposta ]:->


leże i kwicze :lol: :lol:

gemi - 2012-08-23, 16:42

:mryellow: oj, ja nie dam rady, choćbym nie wiem jak się nadęła i wygięła :-P

to chyba tłumaczy moje raczej średnie wyniki krwi ;-)

moony - 2012-08-24, 12:09

Teściowa dziś do Bartka przy okazji zwiezienia pół tony zabawek po kuzynce: - A tu bedziesz schabowe ubijał (...) A co dziś na obiad? Może kaczka?
Kwa, kwa :evil:

Mikarin - 2012-08-24, 14:09

moony, ty się może lepiej ciesz, że syn twój, temperamentny zresztą, jeszcze nie mówi, bo pewnie by babci ciętą ripostą rzucił.
seminko - 2012-08-24, 14:13

moony, a co, kuchenkę dostał? ;-)
A "żarty" tego typu... cóż... sama znam na pamięć... :roll:

Mikarin - 2012-10-13, 16:36

Siedzę w biurze, poprawiam pracę wychowanka (nieco się rozsypała przy przeprowadzce). Szef zatrudnia nowego pracownika na stanowisko fundrisera. Przy okazji zadawałam pytania dotyczące mojego projektu. Nagle mężczyzna stwierdza, że ekologia i pieluszkowanie wielorazówkami są dla niego bliskim tematem i temu podobne. Pytam go zatem naiwnie "Pan wegetarianin?" Podarł, ze nie, ze tylko rolnictwo kończył. Na co mój szef przy mnie i do mnie: "Uważam, że wegetarianizm to choroba, którą trzeba leczyć, a weganizm to już kwalifikacja do psychiatry". Szef oczywiście wie, ze jestem wegetarianką. A że nie był to pierwszy raz, kiedy sobie po mnie pojechał w taki sposób zachciało mi się narobić mu siary przy świadku. "Patryk - mówię - właśnie mnie obraziłeś". Na co ten śmiejąc się - "Ale przecież to jest choroba i powinna podlegać leczeniu, bo niejedzenie mięsa jest nienormalne". Na co odpowiadam, dalej spokojnie: "W tym momencie obraziłeś mnie prywatnie." Ten puszcza oczko do chłopaka na rozmowie kwalifikacyjnej i do mnie "Ale przecież ja tylko żartuję!" i szybko zmienia temat. Potem jeszcze przy jednej koleżance obraża mnie w ten sposób, nie zdając sobie sprawy, ze też jest ona wegetarianką. A że dziewczyna u nas też pracuje, jak na niego wsiadłyśmy (byliśmy tylko we trójkę) to szybko stulił dziób.
Kilka dni później musiałam się zalogować do jednego systemu jako wolontariusz, gdzie mój przełożony jest głównym koordynatorem na nasze miasto. W rubryce "zainteresowania" wpisałam "BRAK" i tak postąpiłam z większością w ankiecie, specjalnie, bo wiedziałam, ze zgłoszenie przejdzie przede wszystkim przez jego ręce. Pisze do mnie: "Czemu nie wpisałaś żadnych zainteresowań, skoro masz ich i to dużo?" na co mając w pamięci wcześniejszą rozmowę odpowiadam "Bo moje zainteresowania są powodem do drwin, wolę je zatem ukryć". Zaczął mnie przepraszać, kupił mi nawet ciastko kolejnego dnia w pracy, jakąś Basię czy inną Napoleonkę, ale odmówiłam. Po pierwsze - krem, a ja sobie szarpnęłam żołądek w tym miesiącu zajadając się surowym kalafiorem (Aloe pyszny był, wart grzechu), po drugie - znam go na tyle, ze teraz by przeprosił, ale za dwa miesiące znów wyśmiał tymi samymi słowami o to samo. A mnie ciasteczkiem się nie kupuje.
Smutna sprawa... :(

lilias - 2012-10-13, 18:59

Mikarin, zadaj mu pytanie, może dlaczego mobbinguje? i czy na pewno wie co robi? poza tym pomyślałam, że jeżeli zaskoczy Ciebie takimi gadkami przy następnym kandydacie na nowego pracownika to z szerokim uśmiechem do kandydata możesz powiedzieć, że właśnie szef okazuje Ci w taki specyficzny sposób sympatię i szacunek, i żeby nie dał się nabrać na pozę twardziela, bo to dusza człowiek ;-) :-) gwarantuję, że mu głupio będzie. wredna jestem, wiem :mryellow: mi zdarzyło się powiedzieć publicznie szefowi, że na pewne zachowania mam odruch bezwarunkowy i może dostać w zęby. niby żartem, a w pięty poszło i więcej głupot nie próbował gadać. :roll: nie mam grubej skóry. potem to odchorowałam, ale warto było a sprawa dotyczyła czegoś innego niż jedzenia :-?
Albertyna - 2012-10-14, 21:10

Zajeżdżam do niewielkiego sklepiku we wsi.
Pytam pani:
-Czy ma pani coś obiadowego, ale bez mięsa?
-Tak, polecam nóżki w galarecie....
:shock:

maharetefka - 2012-10-14, 21:35

Albertyna, :shock: malo sie bananem nie zadlawilam :mrgreen: mistrzostwo swiata :lol:
ana138 - 2012-10-14, 21:44

Albertyna, niezłe :lol: :lol: :lol:
Gudi - 2012-10-15, 17:04

w piekarni pani robi kanapki. Głodna żem była to podchodzę i się pytam czy są bez mięsa jakieś, pani na to "mogę wyjąć"... ech... i głodna poszłam dalej.
jagodzianka - 2012-10-15, 20:08

Gudi napisał/a:
"mogę wyjąć"... ech... i głodna poszłam dalej.

Skąd ja to znam.

bojster - 2012-10-15, 21:11

Proste prawo popytu i podaży, robią takie kanapki, jakie się sprzedają. Chociaż wersję z serem żółtym też raczej powinni mieć. :P
Gudi - 2012-10-15, 22:13

bojster napisał/a:
Chociaż wersję z serem żółtym też raczej powinni mieć.

pewnie, że bywają, ale akurat nie w tej piekarni - w innej mam takie buły napchane wszystkim, że aż cieszę się na myśl o jej zjedzeniu:)

Jadłonomia - 2012-10-15, 23:30

Mikarin przykro mi, przecież to czysty żywy mobbing! Gratuluję dobrego, odwaznego i roztropnego podejścia. Nie wiem jakie masz relacje służbowe z szefem ale może warto być jeszcze bardziej stanowczą, żeby już nigdy nie przyszło mu do głowy coś podobnego. Swoją drogą, skąd ci ludzie się biorą? :-(
Lily - 2012-10-15, 23:38

Albertyna napisał/a:
-Tak, polecam nóżki w galarecie....
Może to były grzybowe nóżki w galarecie agarowej? :)
A tak serio - ludzie nie zaznajomieni z wegetarianizmem nieraz muszą kilka razy się zastanowić i kilka razy wejść na fałszywy trop, zanim się zorientują, co naprawdę jest bez mięsa. Bigos? Nieee... Wędlinka? Nie... No to chyba pierogi z kapustą ;) Itd.

dundunkini - 2012-10-16, 00:05

Mikarin, ja tez uwazam, ze to czysty mobbing. Tutaj drwiny z czyjegos wegetarianismu by chyba nie przeszly, zwlaszcza w miejscu pracy, zwlaszcza przy takiej oficjalnej sytuacji jak rozmowa kwalifikacyjna. Tak samo by bylo w przypadku zartow na temat kogos, kto nie je np. wieprzowiny, bo jest muzulmaninem. Nie wyobrazam sobie, by ktos mogl w taki sposob mowic o czyims sposobie odzywiania sie.
martusza - 2012-10-17, 17:11

Rozmawialam wczoraj przez skype z czteroletnia corka kolezanki:

- zuzia a co tam popijasz takiego niebieskiego ( :!: :!: :!: )
- powerejd

skomentowalam to w rozmowie z mama Zuzi- taki krotki wyklad o szkodliwosci napojow energetycznych- szczegolnie jesli chodzi o dzieci...

- ej no co ty, daj se spokoj- przeciez w powerade nie ma miesa, hehehhee

Rece i szczeka mi opadly.... na serio nie lubie sie wtracac w zyciowe wybory innych ale napoj energetyczny podawany dziecku (jestem pewna ze nie jednorazowo) po prostu mnie zwalil z nog!!!

kitteh - 2012-10-18, 17:08

martusza napisał/a:
Rozmawialam wczoraj przez skype z czteroletnia corka kolezanki:

- zuzia a co tam popijasz takiego niebieskiego ( :!: :!: :!: )
- powerejd

skomentowalam to w rozmowie z mama Zuzi- taki krotki wyklad o szkodliwosci napojow energetycznych- szczegolnie jesli chodzi o dzieci...

- ej no co ty, daj se spokoj- przeciez w powerade nie ma miesa, hehehhee

Rece i szczeka mi opadly.... na serio nie lubie sie wtracac w zyciowe wybory innych ale napoj energetyczny podawany dziecku (jestem pewna ze nie jednorazowo) po prostu mnie zwalil z nog!!!


powerade to nie energetyk,a izotonik.
nie zmienia to faktu, że taka ilość sztucznych barwników, wyizolowanego chemicznie sodu i glukozy nie ma prawa nie szkodzić. tzn. niby jest toto korzystne,a le tylko dla SPORTOWCÓW WYSIŁKOWYCH I WYCZYNOWYCH.

anyanka - 2012-10-22, 11:18

Rozmowa mojej siostry z naszą matką:
Mama: Wiesz Monika? Podawali ostatnio badania, że mięso jest bardzo potrzebne dla dzieci. Kości się lepiej rozwijają i zrastają.
Siostra: No tak... Kości z czegoś muszą być...

:-D

go. - 2012-10-22, 13:34

anyanka napisał/a:
Siostra: No tak... Kości z czegoś muszą być...


:lol: :lol: :lol: :lol:

ana138 - 2012-10-22, 21:26

anyanka, :lol: :lol: :lol:
Lily - 2012-10-22, 21:34

anyanka napisał/a:
Mama: Wiesz Monika? Podawali ostatnio badania, że mięso jest bardzo potrzebne dla dzieci. Kości się lepiej rozwijają i zrastają.
Siostra: No tak... Kości z czegoś muszą być...
Fachowo :)
MartaJS - 2012-11-08, 21:18

Dziś u ginekologa, siedzę w fotelu w pozycji wiadomej, gin i pielęgniarka stoją nade mną.

G: A pani nadal wegetarianka?
M: Nadal... no, będzie już kilkanaście lat...
P: Taka chudzinka i jeszcze wegetarianka!
M: Zawsze byłam chudzinka, jak jadłam mięso też...
G: Ale dziecko zdrowe się urodziło, normalne... nieduże, ale wy też drobni...
P: No, to całe szczęście... Dzieci szybko nadrabiają... (nie wiem co to miało znaczyć)
M: Teraz jest w 50 centylu...
G: Tylko niech pani z niego nie robi wegetarianina!
M: ...
G: Wszystko je?
M: Wszystko, co znajdzie!
P: No, to dobrze! Bo może dojść do zatrzymania wzrostu!
G: No właśnie...

anyanka - 2012-11-08, 21:29

MartaJS niezłe :lol: szczególnie ta ostatnia odpowiedź :lol: :lol:

Dziś rozmowa przy stole między moją matką a szwagrem, który jest weganinem:
- To co ci ugotować na niedzielę? Tzn co jesz?
- No wszystko po za mięsem. Ale czasem jem rybę jak muszę.

jagodzianka - 2012-11-08, 22:00

MartaJS napisał/a:
G: Wszystko je?
M: Wszystko, co znajdzie!

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
anyanka napisał/a:
- No wszystko po za mięsem. Ale czasem jem rybę jak muszę.

:evil: :evil: :evil:

moritura - 2012-11-08, 23:19

A ja się dzisiaj dowiedziałam o nowym znaczeniu słowa "wegetarianin". Pytam kolegi, czy jest nadal wegetarianinem (tak twierdził, jak się widzieliśmy ostatnio) - mówi z dumą w głosie, że owszem, już pół roku. Pochwaliłam go ;) rozmawiamy dalej, wspomina coś o jedzeniu ryb... Pytam się go: jak to, ryby? A on, że owszem, bo łowione, a nie - hodowane :-/ No więc mięso innych zwierząt także je, np. kurczaki - o ile były to (uwaga, uwaga) szczęśliwe kurczaki! :shock:

Ale tak poza tym, to jest pół roku wegetarianinem.

lilias - 2012-11-08, 23:22

"wszystko co znajdzie" wymiata :lol: :lol: :lol:
no i ta konwersacja w pozycji "wiadomej" :mryellow: kawkę zbożóweczkę podali może z herbatnikiem jakimś? :lol: :lol: :mrgreen:

go. - 2012-11-09, 09:35

Kumpela, która z 2 tygodnie temu rodziłam, mówiła, że trafiła na sali poporodowej na współmamuśkę,"nawiedzoną wegetariankę". Która zamiast poprosić o podanie dziecku mleka modyfikowanego pisała petycję. Zamiast poproszenia o nowy rożek dla dziecia- pisała petycję. Zamiast poprosić o konsultację z położną- pisała petycję :mryellow:
bronka - 2012-11-09, 16:08

anyanka napisał/a:
Dziś rozmowa przy stole między moją matką a szwagrem, który jest weganinem:
- To co ci ugotować na niedzielę? Tzn co jesz?
- No wszystko po za mięsem. Ale czasem jem rybę jak muszę.

no fish-vegan pewnie ]:-> ]:-> ]:->

Mikarin - 2012-11-09, 18:49

moritura, ale ja czytam teraz pozycję "Matka wegetarianka i jej dziecko" i definicja autorki jest taka, że wegetarianie jedzą drób i ryby, a wegetarianie ściśli, czyli weganie, nie jedzą nic oddzwierzęcego. jakoś tak... dziwnie mi się zrobiło po kilku pierwszych stronach (kwiatek jest na 24), a ponoć pozycja pisana przez wegetariankę... :roll:
Robi - 2012-11-09, 19:25

Mikarin, u mnie na str.32, a poczekaj az dojdziesz do rokowej muzyki, ha, ha. Ale pomimo kilku takich kwiatkow jest tam tez sporo przydatnych informacji.
Kawaii - 2012-11-10, 11:39

Toczę dyskusję na wdż'ecie z panią nauczycielką na temat białka w orzechach.

Ja - Więc skoro orzechy i pestki nie zawierają białka, to co ją zawiera?

Nauczycielka - No oczywiście mięso, mleko, woda, jajka...

Tym mnie kobieta zaskoczyła: białko w wodzie? :shock:

zou - 2012-11-10, 12:56

Kawaii - może miała na myśli kamień co się wytrąca na szklance, tzn. szeroko pojęte białko pomyliła z jeszcze szerzej pojętym wapniem :p
ropuszka - 2012-11-10, 23:29

hxxp://www.wegetarianizm.dietacud.waw.pl/ :shock: :shock: :shock:
dundunkini - 2012-11-11, 00:09

ropuszka, no niezle. Weganizm polegajacy na unikaniu bialka i tluszczu zwierzecego. No i jest modny wsrod gwiazd, to sie liczy najbardziej! I jakie to sa te 3 glowne skladniki odzywcze??
ropuszka - 2012-11-11, 00:24

euridice napisał/a:
ropuszka, rety... to chyba jakiś hxxp://seomoher.pl/podstawy-seo/co-to-jest-presell-page-i-precel.html]precel jest, uhm :roll:


no raczej jest to taka śmieciowa strona, ale jestem ciekawa skąd oni mieli takie pomysły jak np. pół kilo produktów odwierzęcych :lol:

dundunkini - 2012-11-11, 00:40

No ja też się zastanawiałam, i ile tak np. mięsożerni jedzą mięsa w tygodniu? poł kilo to już wydaje mi się sporo jak na mięsożerce, a co dopiero na weganina! :shock:
ropuszka - 2012-11-11, 02:49

dundunkini napisał/a:
No ja też się zastanawiałam, i ile tak np. mięsożerni jedzą mięsa w tygodniu?


pół kilo mięsa to 2-3 obiadowe kotlety lub 5-6 porcji do sosów/zapiekanek/itp - więc przeciętnie

maga - 2012-11-11, 10:29

ło matko z córką, kto tworzy taki bzdury? :evil:
anyanka - 2012-11-11, 14:19

Ja się wczoraj nasłuchałam od mojej babci:

B: A zupki mu gotujesz?
Ja: Tak.
B: A z czym?
Ja: z warzywami, kaszą, itd
B: A mięsko mu dajesz?
Ja: Nie. (nie warto już tłumaczyć dlaczego bo nie trafia, próbowałam nie raz)
B: Ale to chłopiec! On powinien jeść mięso.
Ja: ...
B: Kurczaczka byś mu ugotowała.
Dziadek: Jak pójdzie do przedszkola to będzie musiał wszystko jeść, tam nie ma wybrzydzania.

Bokiem mi wychodzą te rozmowy już... :evil:

Dzis znów przyjeżdża rodzina z tym niby weganinem. Ciekawe jakie dziś teksty sie posypią.

dort - 2012-11-12, 09:18

ropuszka statystyki są bezbłędne "Dieta wegańska należy do lekkostrawnych. Pozwala zrzucić dwa kilogramy w cztery tygodnie." :lol:
neina - 2012-11-12, 13:30

anyanka, współczuję, z dziadkami często jest ciężko, bo dla nich nie jedzenie mięsa to totalna abstrakcja. Na moich działało tylko jedno wytłumaczenie - gdyby coś było nie tak z tą dietą, to po tylu latach powinny wystąpić jakieś tego objawy, a tymczasem jestem w 100% zdrowa, czuję się świetnie, mam zdrowe, w pełni rozwinięte dziecko, w ciąży miałam rewelacyjne wyniki, podczas gdy moje mięsożerne koleżanki miały anemię i powypadały im zęby. Wyniki badań jednoznacznie wskazują, że dieta wegetariańska zapobiega wielu chorobom takich jak miażdżyca, rak, nadciśnienie.
Jest szansa, że jeżeli usłyszą coś w tym klimacie, to dadzą Ci spokój. Powodzenie i dużo cierpliwości Ci życzę :-)
A co do tego artykułu, to chyba ktoś go dla żartu napisał? Bo inne wyjaśnienie tego zjawiska nie przychodzi mi na myśl :roll:

Mikarin - 2012-11-13, 09:37

anyanka napisał/a:
Ale to chłopiec! On powinien jeść mięso.
??? A co ma piernik do wiatraka? Że chłopak to musi? A jak dziewczynka to nie będzie musiała? ... bo już się pogubiłam w tej abstrakcji...

Anyanka, jakieś nowe kwiatki od "pana wegana"? ]:->

alken87 - 2012-11-13, 10:10

Mikarin napisał/a:
anyanka napisał/a:
Ale to chłopiec! On powinien jeść mięso.
??? A co ma piernik do wiatraka? Że chłopak to musi? A jak dziewczynka to nie będzie musiała? ... bo już się pogubiłam w tej abstrakcji...


no bo mięśni nie będzie miał, a kazdy głupi wie, że mięśnie są zrobione z mięsa. dziewczynka mięśni nie ma, więc od biedy może nie jeść.

:-P

anyanka - 2012-11-13, 12:25

Neina niestety na moich dziadków nie działa żaden argument, nawet im mówiłam że moje siostrzenice non stop są chore a jedzą mięso a my z Bartkiem zdrowi i brak mięsa w diecie, ale nadal gadają swoje. Widzą jak mały rośnie, rozwija się, ale co tam. Jedynie moja ciocia mnie zaskoczyła tym, że normalnie przyjęła to że nie jem mięcha. Nawet pytała się ile czasu nie jem :lol:
Mikarin "pan weganin" nic więcej śmiesznego o ile dobrze pamiętam nie mówił. Jedynie chwalił sie co jada co dziennie i jego główne jedzenie to non stop biała fasola w różny sposób podawana. Ale wszyscy inni zaczęli gadać że nie mogliby przestać jeść mięsa, bo lubią potrawy z miesem np spaghetti. Kiedyś tez tak myślałam póki nie spróbowałam spaghetti bez mięsa :-D
Aa co do jedzenia miesa przez chłopca to chodzi o przyrost masy. Wg babci chłopak powinien jeść dużo białka, tłuszczy i słodkie. Argument za wg niej bo to chłopiec :-P :lol: Nawet zdziwiona jest ze mu nie daję słodyczy.
alken87 :-D :-D :-D

neina - 2012-11-13, 12:37

anyanka, no to ciężko :-| A często bywacie u dziadków? Tobie może w trudnych chwilach pomóc uświadomienie sobie, że oni Wam życzą jak najlepiej, nie mogą tylko wyjść poza utrwalone przez lata schematy.
anyanka - 2012-11-13, 13:04

Wstyd sie nawet przyznać ale ja u nich ostatnio byłam zanim w ciążę zaszłam czyli ponad 2 lata temu :oops: Oni dość często są u mnie w domu (z rodziną mieszkam). Wiem że może życza jak najlepiej choć dla nich to jest choroba/dziwactwo jak ktoś nie je mięsa. Ech, po prostu nie warto z nimi w dyskusje wchodzić na temat jedzenia a nawet jak zaczną to bedę im głupio przytakiwać a robić swoje.
neina - 2012-11-13, 14:06

No właśnie chodziło mi o to, że jak rzadko się z nimi widujesz, to może nie ma sensu wdawać się z nimi w dyskusje i przekonywać. Moi dziadkowie długo walczyli, nawet jedna babcia próbowała mnie złotem przekupić, żebym zaczęła jeść mięso i chodzić do kościoła ;-) Nie dałam się :-) Potem się chyba już znudzili i poddali.
lovela5 - 2012-11-15, 17:50

W restauracji :

Ja : Czy macie dania wegetariańskie ?
Kelnerka: Tak oczywiście, mamy bardzo dużo różnych ryb.....

Mikarin - 2012-11-16, 08:18

lovela5, w sushi barze:
Ja: Ale ja jestem wegetarianką...
Kelnerka: Ale tam jest mało tej ryby...

Dość często spotykam się z czymś takim.

dort - 2012-11-16, 14:26

ostatnio na jakimś spotkaniu z cateringiem

ja: przepraszam, ale ta zupa jest z mięsem, którego nie jadam dziękuję
kelner: ale przecież tego mięsa jest tu mało
podają drugie wszystkim, wszyscy zjedli, a ja nadal na coś czekam, prosiłam, żeby przynieśli mi surówkę i ziemniaki tak jak wszystkim tylko bez mięsa i sosu, kelner przynosi rybę ze szparagami
ja: ale mówiłam, że ja nie jadam mięsa
kelner: no, właśnie dlatego jest ryba
poszłam do kuchni i bardzo poprosiłam o te ziemniaki i surówkę - zaczęłam je jeść, gdy wszyscy kończyli deser :-P
uwielbiam ten lokal, który wg właścicieli jest super elegancki i wyszukany, a ja przeklinam, gdy widzę, że kolejna impreza, konfa jest w nim organizowana, bo jakoś ostatnio zrobił się modny w moim mieście (kiedyś na innej imprezie przez cały wieczór i noc żywiłam się ciastem, bo w pozostałych potrawach było mięso) :roll:

Maple Leaf - 2012-11-22, 08:59

Nie jest to dialog, ale nie wiem, gdzie mogłabym to umieścić...

U mnie w mieście ktoś wpadł na iście genialny w swojej prostocie i niezywkle logiczny pomysł, by w jednym sklepie (lokalu o niewielkiej powierzchni) zrobić mięsny i cukiernię :shock: Jak się wchodzi to na wprost drzwi witają nas trupy, a krok dalej na prawo leżakują sobie ciasteczka, drożdżóweczki i inne takie... :-|

diancia - 2012-11-22, 09:18

Maple Leaf, :shock: u mnie na ulicy był kiedyś mięsny, w którym wydzielili półkę na zdrową żywność (tekturki sojowe, sojowe mielone, jakieś eko-kasze chyba też były). Weszłam, oblukałam i uciekłam :evil:
semoilna - 2012-11-22, 09:32

To u mnie byl ten sam pomysl z podwojona sila :) Byl miesny z cukiernia i z polka "zdrowej" zywnosci :oops:
diancia - 2012-11-22, 09:33

semoilna, o rety, to już jest przesada :evil:
bojster - 2012-11-22, 10:02

Wydaje mi się że połączenie mięsnego ze stoiskiem piekarniczo-cukierniczym to nie jest żaden oryginalny pomysł, znam kilka takich sklepów. Jak spojrzeć na to szerzej, to w większości marketów te działy są obok siebie - kończą się bułki, a zaczyna mięso. Dla większości ludzi to połączenie jest całkowicie naturalne i intuicyjne, w końcu jedzą kanapki z szynką itd.
diancia - 2012-11-22, 10:05

No niby tak, ale z drugiej strony trochę dziwi sklep typowo mięsny, w którym można znaleźć mięsa zastępnik w stylu kotletów sojowych. Market to co innego, tam można znaleźć wszystko ;)
Kat... - 2012-11-22, 10:16

diancia, ale kiedy w domu je się różne rzeczy i mięsożerce na zakupy wysyła to takie miejsce ma plusa- dla każdego coś dobrego.
Jak mieszkałam z rodzicami i mnie pytali czy coś mi kupić bo idą na zakupy to nie śmiałam prosić o wile rzeczy bo wiedziałam, że to byłaby wycieczka do oddzielnego sklepu gdzie oni nic nie kupują.
Ja myślę, że to dobrze, im częściej coś widzisz, tym normalniejsze się staje. Jak się ludzie opatrzą to łatwiej im będzie kupić, spróbować w przypadku np jakiejś choroby, zaleceń lekarskich.

Mikarin - 2012-11-22, 10:21

diancia, ale chociaż pojawia się alternatywa, a nie tylko drób i zmianę z wieprzowiną. Skoro większość ludzi i tak to mięso jada, to niech się doedukują co do zdrowej żywności. pewnego dnia przyjdą i mięsa już nie kupią :)
diancia - 2012-11-22, 10:26

Ten "mój sklep" szybko splajtował, teraz tam mamy sklep firmowy ziaji ;) Pewnie macie rację, że lepsze to niż nic, ale dla mnie to było jakieś takie dziwaczne - mały sklepik, cała lada w mięsie i wciśnięta półeczka z sojaczem. Wolę eko-sklepy :)
Lily - 2012-11-22, 10:33

Maple Leaf napisał/a:
by w jednym sklepie (lokalu o niewielkiej powierzchni) zrobić mięsny i cukiernię :shock:
U mnie też tak jest. To są chyba "podstawowe artykuły spożywcze".
koko - 2012-11-22, 11:15

Lily napisał/a:
Maple Leaf napisał/a:
by w jednym sklepie (lokalu o niewielkiej powierzchni) zrobić mięsny i cukiernię :shock:
U mnie też tak jest. To są chyba "podstawowe artykuły spożywcze".

Jeszcze tani ciuszek, kebab i apteka.

Maple Leaf - 2012-11-22, 14:33

bojster napisał/a:
Wydaje mi się że połączenie mięsnego ze stoiskiem piekarniczo-cukierniczym to nie jest żaden oryginalny pomysł

Tylko to nie jest sklep + stoisko, tylko tak jakby dwa oddzielne byty w jednym niewielkim pomieszczeniu. Dwie kasy, dwie panie sprzedające, dwa diametralnie różne w stylu meble itd.
diancia napisał/a:
Weszłam, oblukałam i uciekłam

Ja też weszłam z czystej ciekawości, bo nie mogłam uwierzyć, że coś takiego na serio istnieje. Na pewno nie kupiłabym tam pieczywa, bo to takie fuuuuuj... i zapach trupa jednak wybijał się na pierwszy plan :-/
koko napisał/a:
Lily napisał/a:
Maple Leaf napisał/a:
by w jednym sklepie (lokalu o niewielkiej powierzchni) zrobić mięsny i cukiernię

U mnie też tak jest. To są chyba "podstawowe artykuły spożywcze".


Jeszcze tani ciuszek, kebab i apteka.

:lol:

bojster - 2012-11-22, 17:24

Maple Leaf napisał/a:
bojster napisał/a:
Wydaje mi się że połączenie mięsnego ze stoiskiem piekarniczo-cukierniczym to nie jest żaden oryginalny pomysł

Tylko to nie jest sklep + stoisko, tylko tak jakby dwa oddzielne byty w jednym niewielkim pomieszczeniu. Dwie kasy, dwie panie sprzedające, dwa diametralnie różne w stylu meble itd.


Jesli sa na jednej sali i maja jedno wejscie, to to jest stoisko. Mowimy o tym samym.

Maple Leaf - 2012-11-22, 18:13

bojster napisał/a:
Mowimy o tym samym.

No nie wiem, być może ;-)

Jabłania - 2012-11-23, 06:49

Testując restauracje przed organizacją wesela, zamówiliśmy w jednej mix pierogów z działu "potrawy wegetariańskie". Wszystkie pierogi były ze skwarkami. Rozkroiliśmy pierogi żeby zajrzeć i były takie: kilka z kapustą, kilka ruskich, kilka ze szpinakiem, kilka z mięsem :shock: Mówimy potem menagerowi, że zamówiliśmy mix wegetariańskich pierogów z działu "potrawy wegetariańskie", a podano nam z mięsem i posypane skwarkami, na co on "a bo nie wiedzieliśmy gdzie dać ten mix pierogów, to umieściliśmy w potrawach wegetariańskich". :shock: :shock: :shock:

A to zasłyszane w tramwaju. Rozmawia kilku nastolatków, rozmowa najwidoczniej dotyczy wegetarian. W pewnym momencie ktoś się pyta "to co oni jedzą?", ktoś inny "trawę" i ogólny śmiech. Ale to jest dość częste.

W pracy stażystka się mnie pyta:
-to ryb też nie jesz?
-nie jem.
-ale przecież wegetarianizm dopuszcza ryby.

kamma - 2012-11-23, 17:05

Cytat:
-ale przecież wegetarianizm dopuszcza ryby.

no widzisz, lepiej się zna na wegetarianizmie niż Ty ;)
Zresztą to szerokie zjawisko. Kupa ludzi - laików w dziedzinie dietetyki - doskonale się orientuje w szkodliwości diety wege ;)
Z pierogami ostra jazda, ech :-/

alken87 - 2012-11-23, 17:25

diancia napisał/a:
Maple Leaf, :shock: u mnie na ulicy był kiedyś mięsny, w którym wydzielili półkę na zdrową żywność (tekturki sojowe, sojowe mielone, jakieś eko-kasze chyba też były). Weszłam, oblukałam i uciekłam :evil:


no, to w wałbrzychu jest taki sklep mięsny w połączeniu ze sklepem ze zdrową żywnoscią (plus trochę konwencjonalnych produktów spożywczych) kiedyś się pytałam o tofu to pani wyjmuje wielką kostkę twarogu i mówi "to chyba to" :mrgreen:

neina - 2012-11-23, 18:18

Pierogi - porażka, ryby - jeszcze większa. Ta ''wiedza'' bardzo szybko się rozprzestrzenia. Tutaj nikt mi nigdy nie zaproponował ryby jako dania wege.
anyanka - 2012-11-23, 20:39

Moja matka uważa też że wegetarianie jedzą ryby bo:
- gdy jest post to można jeść ryby
- ryba to nie zwierzę
- Monika Mrozowska jest wegetarianką i je ryby

Mikarin - 2012-11-23, 21:01

alken87 napisał/a:
no, to w wałbrzychu jest taki sklep mięsny w połączeniu ze sklepem ze zdrową żywnoscią (plus trochę konwencjonalnych produktów spożywczych) kiedyś się pytałam o tofu to pani wyjmuje wielką kostkę twarogu i mówi "to chyba to" :mrgreen:
W którym miejscu? Aż pójde obczaić :mrgreen:
rosa - 2012-11-23, 21:16

anyanka napisał/a:
Monika Mrozowska jest wegetarianką i je ryby

ten arument mnie przekonuje najbardziej :lol:

diancia - 2012-11-23, 21:25

rosa napisał/a:
anyanka napisał/a:
Monika Mrozowska jest wegetarianką i je ryby

ten arument mnie przekonuje najbardziej :lol:
a to nie przypadkiem Paulina Holtz? Nie słyszałam nic o rybnej diecie Moniki Mrozowskiej..
neina - 2012-11-23, 22:10

rosa napisał/a:
anyanka napisał/a:
Monika Mrozowska jest wegetarianką i je ryby

ten arument mnie przekonuje najbardziej :lol:
anyanka napisał/a:
- ryba to nie zwierzę
A mnie ten ;-)
anyanka, zapytaj mamę, czy w takim razie ryba jest rośliną, czy grzybem? Noc chyba, że to protista lub prokarionta. A ja myślałam, że miałam dobrego nauczyciela biologii ;-)

anyanka - 2012-11-23, 22:24

diancia no właśnie tez mi sie wydaje że pomyliła osoby
neina juz nie raz się pytałam czym jest ryba a ona zawsze mi odpowiadała ze "ryba to jest zwierzę innego rodzaju" (??) Szczerze powiem ze nie wiem jakiego rodzaju ale za pewne dojdzie do tego samego pytania w wigilie jak będą sie karpiem opychać. Jak co roku (od kilku lat) odkąd nie jem ryb "psuję" im święta zadając to pytanie. Ale to ich wina bo nie potrafią mi odpowiedzieć na to pytanie ]:->

Lily - 2012-11-23, 22:34

anyanka napisał/a:
"ryba to jest zwierzę innego rodzaju"
Zimnokrwiste, można jeść, nie krzyczy...
alken87 - 2012-11-23, 22:45

Mikarin napisał/a:
alken87 napisał/a:
no, to w wałbrzychu jest taki sklep mięsny w połączeniu ze sklepem ze zdrową żywnoscią (plus trochę konwencjonalnych produktów spożywczych) kiedyś się pytałam o tofu to pani wyjmuje wielką kostkę twarogu i mówi "to chyba to" :mrgreen:
W którym miejscu? Aż pójde obczaić :mrgreen:


jak sie idzie słowackiego do góry, po prawej stronie ulicy, mały sklepik schodzi się w dol po schodkach są dwa wejscia niby ale w srodku to jeden sklep. po drugiej stronie ulicy jest pasmanteria chyba na tym poziomie

Lily napisał/a:
Zimnokrwiste, można jeść, nie krzyczy...

czy to znaczy że można jeść niemych ludzi ze słabym krążeniem? nie ukrywam ze zawsze chciałam spróbować :P

bojster - 2012-11-23, 22:57

A co myślicie o sklepach ze zdrową żywnością, w których jest stoisko z "bio-mięsem" czy jakoś tak (tak jakby było jakieś mięso nie-bio)? Chyba w większości takich sklepów sprzedają mięso? Może więc mięsne "uczą się" i dlatego te stoiska z soją zakładają?
alken87 - 2012-11-23, 23:16

nie, chyba nie w wiekszości, ja widziałam mięso tylko w Organic z tego co sobie przypominam...no a co do myslenia o tym to w sumie nie ma powodu dla którego miałoby tam nie być mięsa bo sklep ze zdrową żywnością nie równa sie sklepowi wege, aczkolwiek osobiście wolę te bez.
moony - 2012-11-23, 23:24

U nas też był mięsny ze stoiskiem ze zdrową żywnością. Weszłam, powąchałam, uciekłam. Stoisko się wyniosło, a ja mam swój sklep na przeciwko tego mięsnego ]:->

Bio-mięso też widziałam w sklepie na Komuny Paryskiej.

alken87 - 2012-11-23, 23:40

moony napisał/a:
Stoisko się wyniosło, a ja mam swój sklep na przeciwko tego mięsnego ]:->

walka z wrogiem! jeszcze powinnyście świnkę zaadoptować i bezczelnie się z nią prowadzać w okolicach tego mięsnego :mrgreen: (btw jogurt macie? bede we wro w przyszłym tyg. i potrzebuję :oops: )

Tanpopo - 2012-11-23, 23:58

alken87 napisał/a:
diancia napisał/a:
Maple Leaf, :shock: u mnie na ulicy był kiedyś mięsny, w którym wydzielili półkę na zdrową żywność (tekturki sojowe, sojowe mielone, jakieś eko-kasze chyba też były). Weszłam, oblukałam i uciekłam :evil:


no, to w wałbrzychu jest taki sklep mięsny w połączeniu ze sklepem ze zdrową żywnoscią (plus trochę konwencjonalnych produktów spożywczych) kiedyś się pytałam o tofu to pani wyjmuje wielką kostkę twarogu i mówi "to chyba to" :mrgreen:


Gdzie? :D Tak się składa, że pochodzę z Wałbrzycha, więc chętnie zbadam to miejsce przy najbliższej okazji. ;)

alken87 - 2012-11-24, 00:00

napisałam tam wyżej w odp. dla Mikarin ;)
Tanpopo - 2012-11-24, 00:02

Dzięki, gapa ze mnie. :P
Lily - 2012-11-24, 15:31

alken87 napisał/a:
nie, chyba nie w wiekszości, ja widziałam mięso tylko w Organic
Ja też tylko tam kojarzę. Raczej nie chodzę do takich sklepów, u mnie nie ma zresztą mięsa.
polena - 2012-11-24, 23:21

Mnie tam zawsze śmieszy/przeraża fakt, że w supermarketach stoi sobie jakiś regalik z napisem "zdrowa żywność". To co do diabła jest na innych półkach?!
bojster - 2012-11-24, 23:36

polena napisał/a:
Mnie tam zawsze śmieszy/przeraża fakt, że w supermarketach stoi sobie jakiś regalik z napisem "zdrowa żywność". To co do diabła jest na innych półkach?!


Karma dla ludzi. ;-)

kitteh - 2012-11-25, 03:32

bojster napisał/a:
polena napisał/a:
Mnie tam zawsze śmieszy/przeraża fakt, że w supermarketach stoi sobie jakiś regalik z napisem "zdrowa żywność". To co do diabła jest na innych półkach?!


Karma dla ludzi. ;-)


ZŁA KARMA

Mikarin - 2012-11-25, 10:34

bojster napisał/a:

polena napisał/a:
Mnie tam zawsze śmieszy/przeraża fakt, że w supermarketach stoi sobie jakiś regalik z napisem "zdrowa żywność". To co do diabła jest na innych półkach?!


Karma dla ludzi.
Mój idol ;)
koko - 2012-11-25, 13:12

polena napisał/a:
Mnie tam zawsze śmieszy/przeraża fakt, że w supermarketach stoi sobie jakiś regalik z napisem "zdrowa żywność". To co do diabła jest na innych półkach?!

Mnie też to bawi. I drugie rozbawienie przeżywam widząc, co tam stoi.

ropuszka - 2012-11-25, 15:06

koko napisał/a:
polena napisał/a:
Mnie tam zawsze śmieszy/przeraża fakt, że w supermarketach stoi sobie jakiś regalik z napisem "zdrowa żywność". To co do diabła jest na innych półkach?!

Mnie też to bawi. I drugie rozbawienie przeżywam widząc, co tam stoi.


:lol: dietetyczne wafelki i pasztet sojowy najzdrowsze w calutkim sklepie :lol:

dundunkini - 2012-11-25, 16:00

neina napisał/a:
Pierogi - porażka, ryby - jeszcze większa. Ta ''wiedza'' bardzo szybko się rozprzestrzenia. Tutaj nikt mi nigdy nie zaproponował ryby jako dania wege.


A mi proponowano dwa razy - raz w sklepie z baglami - na zapytanie, czy maja cos wege, odpowiedz byla: bagle z lososiem lub tunczykiem. Innym razem w Camden Lock, gdy kupowalam veggie box na straganie z jedzeniem chyba peruwianskim - facet bez zastanowienia zaczal mi serwowac ziemniaki polane tluszczem spod jakiegos steku. Nie umial zrozumiec, dlaczego zaprotestowalam.
Czesto tez sie zdarza, ze ktos proponuje mi cos 'wegetarianskiego' z krewetkami.
Mam tez za soba zjedzenie wege speghetti u przyjaciolki Angielki, a potem dowiedzialam sie, ze 'dla poprawienia smaku' dodala puszke szprotek... Ta sama osoba, kiedy mielismy couscous party i przygotowywalysmy jeszcze z jedna kolezanka wegetarianka z Algierii tradycyjny kuskus gotowany na parze, nie mogla zrozumiec dlaczego nie chcemy umiescic naszego gotowania nad parujacym garnkiem z miesnym tagine. No bo przeciez mialybysmy super miesny smak 'za darmo', tzn. bez miesa na talerzu...

anyanka - 2012-11-25, 18:23

Ludzie uważają ze ryby i owoce morza wegetarianie jedzą i stad ta niewiedza, i co ciekawe niektórych ludzi nie przekona się że to nie jest wege jedzenie.
diancia - 2012-11-25, 18:39

Poniekąd rozumiem takie podejście (o rybnym wegetarianizmie)w Polsce, bo u nas tradycyjnie jak post to wiadomo - rybkę można, choć mięsa nie. Ale w Anglii? dundunkini, współczuję przykrych niespodzianek :/
zou - 2012-11-25, 21:39

A Anglii jest to samo. Właśnie wróciłam i kupiwszy w markecie miesięcznik kulinarny (zresztą jeden z 3 listopadowych pism kolorowych- kulinarnych proponujących wegetarianskie i wegańskie święta, proponujących wegańskie wina, itd... -kupiłam aby porozkładac, ze gdzie indziej to jest NORMALNE (do przesady komercyjne, "lajfstajlowe") a nie dziwne i że nawet jest rynek, i że reklamują coś w tym stylu w gazecie ;) ) o kuchni wegetariańskiej, nawet był w nim właśnie o tym o czym piszecie tu, osobny artykuł i list od czytelników, jak ciężko przełamać ten proceder u restauratorów... Ale, cóż pozostaje za każdym razem zgłaszać, informować.

Nota bene po wegańskich rewolucjach Joli Słomy i Mirka Trymbulaka, natknełyśmy się z siostrą w Gdańsku u Pellowskiego na muffinki cyt."wegańsko- wegetariańskie". Czasem z kolei restauratorzy...przedobrzą. (Miały być wegańskie i bezglutenowe przecież).

Gadka była taka:
Siostra - poprosze muffinka wegetariańskiego...
Pani sprzedająca- ale wie pani, one są takie inne..
S - dobrze, poproszę...
P- ale to nie są takie normalne muffinki
S - okej, okej, poprosze, ja wiem...
P- ale on może pani nie smakować
S - poprosze tego muffinka
P- ale one mogą pani nie smakowac, bo to nie jest taki muffinek
S - wiem, ja jestem wegetarianką, poprosze TEGO MUFFINKA
P- no dobrze, skoro pani chce...

Siostra mi to opowiedziała. Na drugi dzień z kolei ja szłam po muffinka i to samo, no wie pani odradzam, bo to nie sa muffinki tylko takie......WRRRR. Nosz kurna myśle sobie, nie dość że zawsze trzeba się wczytywac w etykiety to teraz nawet nie chcą sprzedać:))) jak w końcu mogę coś dla mnie normalnego chcieć kupić. :)

A były pyszne. Ciemne to mąki kukur. i ryżowej i z melasą...a drugie jasne ale juz się nie załapałam...


Nie ma to jak rewolucja :)

seminko - 2012-11-25, 22:02

zou napisał/a:
Gadka była taka:
Siostra - poprosze muffinka wegetariańskiego...
Pani sprzedająca- ale wie pani, one są takie inne..
S - dobrze, poproszę...
P- ale to nie są takie normalne muffinki
S - okej, okej, poprosze, ja wiem...
P- ale on może pani nie smakować
S - poprosze tego muffinka
P- ale one mogą pani nie smakowac, bo to nie jest taki muffinek
S - wiem, ja jestem wegetarianką, poprosze TEGO MUFFINKA
P- no dobrze, skoro pani chce...

:lol: :lol: :lol: :lol: Monty Python

neina - 2012-11-25, 22:14

dundunkini, a to byli Anglicy, czy obcokrajowcy? Jeśli rodowici Anglicy, to dziwi mnie to bardzo. Ja dość często bywam w różnych restauracjach i przeważnie dania są oznaczone jako wege i obsługa świadoma.
zou, Ty też miałaś podobne sytuacje w UK? To wychodzi na to, że po prostu miałam szczęście.

zou - 2012-11-25, 22:29

neina - ja sama wczytywałam się w produkty, bo byłam pierwszy raz w Anglii i byłam spragniona buszowania po sklepach, tym bardziej, że moja przyjaciółka pracuje w tamtejszym wielkim Tesco. To co napisałam cytowałam z artykułu, który napisała jakaś Angielka do wegetariańskiego miesięcznuika kulinarnego (bodajze Vegatarian Living, nie mam teraz tych gazet przy sobie), że jej to się często zdarzało w UK, że ją to oburza..., i człowiek nie może normalnie zamówić dania, bo dostaje ryby, krewetki itd...No ale skoro uznali za sansowne opublikować to, w jednym z opiniotwórczych magazynów kulinarnych, to znaczy, że osoby zajmujące się kulinariami w UK, uznają to za nadal problematyczne oficjalnie...
dundunkini - 2012-11-26, 00:11

neina napisał/a:
dundunkini, a to byli Anglicy, czy obcokrajowcy? Jeśli rodowici Anglicy, to dziwi mnie to bardzo. Ja dość często bywam w różnych restauracjach i przeważnie dania są oznaczone jako wege i obsługa świadoma.


To byli rozni ludzie, nie zawsze Anglicy. Ale moja przyjaciolka jest Angielka o polsko-zydowskich korzeniach... Juz zrozumiala wszystko i to respektuje, ale na poczatku musialam duzo tlumaczyc.

Masz racje, ze w restauracjach zazwyczaj sa swiadomi i ryby wegetarianom nie wcisna.
Ale np. u nas w szkole to zaliczyli kilka wpadek, nie tylko jesli chodzi o wegetarian - mamy naprawde obowiazek dbac o to, by dzieci dostawaly tylko to, co im wolno jesc. I tak kilka razy nie mogli zrozumiec dlaczego tak bardzo mi zalezy na rzetelnej informacji czy galaretka na pudding jest z zelatyna i jesli tak to z jaka (w trosce o malych wegetarian i muzulmanow). Zwrocilam tez uwage, aby nie trzymali kawalkow kiwi w jednym pojemniku z kawalkami innych obranych owocow - mamy dwoje dzieci z silna alergia na kiwi i nawet jesli na ich talerzyku kiwi nie ma, to przeciez ich owoce mogly miec kontakt z ich sokiem. Oburzyli sie, musialam poprosic o interwencje kogos z senior management...

jagodzianka - 2012-11-26, 08:23

zou napisał/a:
Nosz kurna myśle sobie, nie dość że zawsze trzeba się wczytywac w etykiety to teraz nawet nie chcą sprzedać:))) jak w końcu mogę coś dla mnie normalnego chcieć kupić. :)

Niedługo trzeba będzie wegelegitymację pokazywać. :P

zou - 2012-11-26, 11:42

Kurcze, wiecie no ja rozumiem tę panią, bo smak bezglutenowego wegan ciastka jednak się bardzo różni od typowego muffina, z masłem, jajkiem, czekoladą, białą mąką - także dobrze, że mówi, że one są inne w smaku w obawie, że ktoś oczekuje puszystego, słodkiego ciastka. Natomiast to, co wyeksmitowało nas w oczach pani na planetę dziwaków, którym się nie ufa - był fakt, że wyraziłyśmy opinię, że nam takie smakują, że ok, że wiemy co to za smak i że będzie ok... No to już wzbudziło kompletną nieufność. Myślę, że panie tam miały niezłą bekę za ladą obgadując smak tych muffin ów i oczekując kto je kupi... Ale np. jak kupowałam amerykanki, to już z uśmiechem zapakowała mi dwie zalane obficie lukrem, a pod nim były spalone na czarno! I tu nie miała oporów. Niestety odgryzłam kawałek juz pod domem i nie miałam siły wrócić z prawdziwą reklamacją. Ale to było dawniej. Tak normalnie to nie polecam w Gdańsku piekarni Pellowski tylko Mielnika, który jest na Kowalskiej (5 minut obok) i przy City Forum (kawałek w str. wegebarów) w Gdańsku. Na szczęście się rozbudowali, bo coraz więcej osób u nich kupuje... Szkoda, że tam nie zrobili tej wegańskiej akcji, tam by nikt tak nie gadał...i nie oszukiwał ludzi spalonymi ciastkami zalanymi lukrem... W ogóle mają tam dobre chleby, bez ulepszaczy...a na niektóre ciasteczka to trzeba się specjalnie umawiać, bo znikają przed 10 rano, np. Zuzanki. No ale to już nie na temat...
Mikarin - 2012-11-26, 12:13

zou, ja bym się spytała tej pani, czy to taka maniera firmy, że odradzają klientom własne wyroby, bo jeżeli nie, to proszę kierownika :) Przecież to śmieszne, że ekspedient odradza coś klientowi, nie uważasz? :roll:
Chociaż jakbym była w sklepie mięsnym ekspedientką to bym chyba ludzi indoktrynowała :roll:

zou - 2012-11-26, 12:54

Mikarin - Ja lubię sobie pogadać na spokojnie...:P, nie chciałam się pultać, bo przecież nie nałożyła mi skwarek na wege pierogi ;) Wydaje mi się dziwniejsze zachwalanie absolutnie wszystkiego przez sprzedawcę. Coś jak "polecamy zupę dnia" ;) Właśnie rozumiałam tę panią, bo jej to nie smakowało i chciała zwykłego kupującego uchronić przed kulinarnym rozczarowaniem. Była w tym kulinarnie autentyczna to mnie rozbroiło. A to, co mnie rozbawiło, to fakt że była taka niedowierzająca, że chcemy to kupić, i że nam to SMAKUJE, że ok.
Tutaj autentyzm wydostał się własnie z maniery zachwalania wszystkiego, bo jak pisałam powyżej obłudę i zachwalanie stosują np. przy przemycaniu spalenizny pod lukrem. )uważam, że takie ciasteczka powinny być trochę przecenione).
Przyjęłam taktykę przeczekania zdziwienia, oswojenia się z klientem i nawiązania rozmowy - "to pani to je?, bo wie pani mnie to one nie smakują..." A wtedy można zacząć etap edukacyjny- ano bo one są dla bezglutenowców, co nic innego jeść nie mogą bo mają uczulenie...ITD itp. a tak to mają swoje ciastko i moga przyjść na kawę do Was i nie mieć pustego talerza, gdy reszta znajomych wcina desery itd itp...a o wegan to jeszcze daleka droga...

Fatty - 2012-11-27, 18:40

Zaoffuję, ale mnie to rozpierdzieliło w puszek... aż się podzielić muszę.

Znajoma była na badaniach- wyszła jej niedokrwistość. Lekarz zalecił picie soku z buraków, tudzież zajadanie barszczu czerwonego...

... to dziewczę ochoczo sie do zaleceń lekarza stosuje nakupiło zapas.... GORĄCYCH KUBKÓW barszcz czerwony...

Malati - 2012-11-27, 19:40

Fatty napisał/a:
.. to dziewczę ochoczo sie do zaleceń lekarza stosuje nakupiło zapas.... GORĄCYCH KUBKÓW barszcz czerwony...



hahahahha boska :mryellow:

jagodzianka - 2012-11-27, 19:48

Ej, ale to nie jest takie niespotykane. Moja koleżanka jak idzie kupić wodę to wraca zawsze z jakimś napojem gazowanym. Dla niej to to samo.
Już nie mówiąc o historiach jak to mamuśki jak usłyszały, że mają dzieciom dawać zupki to dają chińskie. :P

Fatty - 2012-11-27, 19:50

Przed chwilą doczytałam o odradzaniu przez sprzedawców danego produktu, po prostu sami sa ciut uprzedzeni i /lub nie mają do niego przekonania. Analogicznie -jakiś czas temu miałam w pracy dziewczę n a okres próbny- dziewczę pierwszy raz zetknęło się z zabawkami i innymi rzeczami markowymi, wszystko wydawąło jej się koszmarnie drogie i dochodziło do sytuacji następujących.
-Dzień dobry, czy są worki na buty? - pytała Pani, na co do akcji wkraczała K.
-Są, ale tylko takie ozdobne i koszmarnie drogie! Tam za zakrętem jest taka hurtownia mała, tam mają tańsze! :lol:

Nawet nie zamierzała ich pokazać, 90 % klientów na taką reakcję sprzedawcy dawało sobie spokój... jak już pewnie sie domyśliłyście, dziewcze zatrudnienia nie dostało ;)

koko - 2012-11-27, 22:06

Fatty napisał/a:
ale mnie to rozpierdzieliło w puszek...

:mrgreen: :mryellow: :mryellow: :mrgreen:

Lily - 2012-11-27, 22:12

Fatty napisał/a:
GORĄCYCH KUBKÓW barszcz czerwony...
Może to nie byłoby takie najgorsze, gdyby się składały z proszku buraczanego, ale tam głównym składnikiem jest cukier :P
Mikarin - 2012-11-28, 13:14

Lily, przecież CUKIER WPŁYWA NA WSZYSTKO ]:->
anyanka - 2012-11-28, 22:13

Aż wstyd się trochę przyznać ale mam znajome które dają dzieciom swoim zupki chińskie i wszystkie takie w proszku tłumacząc się tym ze nie maja pieniędzy i nie stać ich na jedzenie a coś trzeba dać dzieciom jeść... Ja bym w życiu nie dała dziecku sproszkowanego świństwa a mnie się tez nie przelewa.
W moim mieście jest dziewczyna, mówi ze jest wegetarianką i wcina vifon o smaku wegetariańskim...

jarzynajarzyna - 2012-11-28, 22:16

bo wszyscy mówią, że te vifony są wege - nawet ten z kurczakiem, w sumie nie wiem, na ile to prawda, tzn. kiedyś czytałam skład i chyba się nie dopatrzyłam niczego niewege, ale mogło być, że przeoczyłam, albo zapomniałam, że znalazłam.

w ogóle narobiłyście mi ochotę na zupkę chińską, wieki nie jadłam - są jakieś wegańskie? :-P

MartaJS - 2012-11-28, 22:18

Vifony są wege jak najbardziej, nie wiem czy vegan, ale nawet te z kurczakiem są czyste :-) Też pożeram na wyjazdach.
Alispo - 2012-11-28, 22:20

Są,może i nawet jakies vifony,ale trzeba by sprawdzic,w Evergreenie są też-takie chińskie "eko" czy tam bez glutaminianu ;-)

sprawdziłam,ich inozynian wg producenta jest niezwierzecy,wiec Vifony jak najbardziej,pewnie nie wszytskie weganskie,ale pewnie wiekszosc,jakas kurczakowa zdaje sie tez i krewetkowa z tego co obczailam na innym forum;)
A w Biedrze weganskie bekonowe czipsy,taki mamy swiat ;-)

lilias - 2012-11-28, 22:31

MartaJS napisał/a:
Vifony są wege jak najbardziej, nie wiem czy vegan, ale nawet te z kurczakiem są czyste :-) Też pożeram na wyjazdach.


informacja dnia :) ) dzięki

anyanka - 2012-11-28, 22:34

Serio te vifon są wege?? Nawet nie wiedziałam, nigdy nie jadłam ich
bojster - 2012-11-28, 23:04

Vifon wegetariańska to klasyka ;-) natomiast nie jestem przekonany co do tych kurczakowych, przecież w składzie jest aromat i wcale nie napisane, że sztuczny.

[edit] hxxp://s1.zrzut.pl/w9qLHUl.png i hxxp://s1.zrzut.pl/REu0WEg.png
pod 'przyprawy' też w sumie nie wiadomo co się kryje, ale raczej są ok, natomiast "aromat" - obstawiam 99% że wyciąg z kurczaka czy coś takiego. jeśli w ogóle miałbym to jeść, to bez tej torebki z tłuszczem, bo pewnie tam jest "ukryty" ten kurczak. zresztą w wegetariańskiej też zawsze jem bez tego tłuszczu, bo uważam że jest paskudny :roll:

anyanka - 2012-11-28, 23:10

vifon skład kurczak łągodny
Skład: Makaron 92%, mąka pszenna, tapioka, tłuszcz roślinny, sól, cukier, kurkuma, węglan sodu, trifosforan pentasodowy, węglan potasu, dodatki smakowe 7,2%, rafinowany olej palmowy, suszone warzywa, czerwona szalotka, por, sól, cukier, przyprawy, glutaminian sodu, inozynian disodowy, aromat, karmel.

jarzynajarzyna - 2012-11-28, 23:11

lilias napisał/a:
informacja dnia :) ) dzięki

dokładnie :mrgreen:

neina - 2012-11-28, 23:13

No to jutro z samego rana pędzę po Vifona :mrgreen:
bojster - 2012-11-28, 23:18

anyanka napisał/a:
vifon skład kurczak łągodny
Skład: Makaron 92%, mąka pszenna, tapioka, tłuszcz roślinny, sól, cukier, kurkuma, węglan sodu, trifosforan pentasodowy, węglan potasu, dodatki smakowe 7,2%, rafinowany olej palmowy, suszone warzywa, czerwona szalotka, por, sól, cukier, przyprawy, glutaminian sodu, inozynian disodowy, aromat, karmel.


No właśnie - "aromat".

bojster - 2012-11-28, 23:26

anyanka napisał/a:
vifon skład kurczak łągodny
Skład: Makaron 92%, mąka pszenna, tapioka, tłuszcz roślinny, sól, cukier, kurkuma, węglan sodu, trifosforan pentasodowy, węglan potasu, dodatki smakowe 7,2%, rafinowany olej palmowy, suszone warzywa, czerwona szalotka, por, sól, cukier, przyprawy, glutaminian sodu, inozynian disodowy, aromat, karmel.


"Inozynian disodowy - otrzymywany jest z ekstraktu mięsnego, rybnego (sardynek) lub poprzez fermentację cukrów."

wiki: "Disodium inosinate is generally produced from meat or from fish. Alternately, it may be produced from tapioca starch without any animal products involved in the production. Like rennet it is normally a non-vegetarian product; only the producer can provide information on the origin although it is in some cases labeled as "vegetarian" in ingredients lists when produced from plant sources."

btw w vifon wegetariańskiej też jest ;-) Pozostaje pytanie, czy ktoś z Was dowiadywał się u producenta o pochodzenie inozynianu w zupkach i ma potwierdzenie, że jest z tapioki?

MartaJS - 2012-11-28, 23:33

Jak jest wyciąg z kurczaka, to zwykle piszą, że wyciąg z kurczaka. Sztuczny aromat jest na 100% tańszy niż naturalny, poza tym - skąd pomysł, że tak silnie przetworzony kurczak jeszcze w ogóle pachnie kurczakiem i może być używany jako aromat?

Inozynian faktycznie podejrzany.

bojster - 2012-11-28, 23:42

MartaJS napisał/a:
Inozynian faktycznie podejrzany.


hxxp://www.food-info.net/uk/e/e631.htm
"Inosinates are generally produced from meat, but partly also from fish. They are thus not suitable for vegans and vegetarians, and in most cases not suitable for Jews, Muslims and Hindus, depending on the origin of the product. Only the producer can provide information on the origin."

ALE

"Regarding the issue of E631 in Lays products in Pakistan we would like to refer to the Lays Pakistan Statement and the certification of Halal of Lays products. The inosinate is made from tapioca starch and no animal products are involved in the production."

czyli wiemy przynajmniej, że w Laysach w Pakistanie inozynian jest ok :mrgreen:

Alispo - 2012-11-29, 07:13

powtorze-inozynian w Vifonie jest ok wg deklaracji producenta.co do aromatow to nie sądzę by chocby leżały obok kurczaka ale trzeba by sie upewnic.i tak pewnie wiekszosc z nas wolałaby ten wegetarianski.
bojster - 2012-11-29, 08:06

OK, przeoczylem, dzieki za info. Mozesz dac link / wkleic tresc tej deklaracji? Czy mowa, ze inozynian jest ok w vifon wege, czy we wszystkich ich zupkach?
Alispo - 2012-11-29, 10:13

Cytat:
Witam Pana,



Zgodnie z informacją, jaką uzyskałam od producenta zupy "Wegetariańska"
Vifon zarówno guanylan disodowy E627 jak i inozynian disodowy E631 są
pochodzenia roślinnego. Oba te dodatki do żywności powstają w procesie
fermentacji glukozy otrzymywanej ze skrobi z tapioki. Producent stosuje je
łącznie (50% inozynian disodowy + 50% guanylan disodowy, czyli I+G) wraz z
glutaminianem sodu E621, solą, cukrem oraz aromatem jako mieszanka
wzmacniająca smak i zapach pod nazwą handlową: "Enhancer flavor powder TE20
- I+G". Poza tym producent wzmacniacza smaku przedłożył pisemną deklarację,
że sam produkt, jak i substancje wchodzące w jego skład nie zawierają
składników pochodzących od ryb i zwierząt, dzięki czemu mogą być spożywane
przez Wegetarian. Zatem nazwa zupy jest jak najbardziej właściwa i może być
spożywana przez Pana bez obaw naruszenia Pańskich przekonań.



Z wyrazami szacunki

Karolina Potapska

Specjalista ds. Jakości

TAN-VIET


zupka wege,ale nie sadze by w innych bylo inaczej.

arahja - 2012-11-29, 11:07

Ktoś z Vega swego czasu pisał do Vifona, odpowiedź była, że wege tłuszcz.

Jak coś, co w czeskich zdravych vyzivach są trzy rodzaje: warzywna, czosnkowa i drozdzowa bez zwierzaków w środku. Może mała hurtownia? ;)

Alispo - 2012-11-29, 12:23

To chyba te co w Evergreenie.
jagodzianka - 2012-11-29, 13:04

arahja napisał/a:
Jak coś, co w czeskich zdravych vyzivach są trzy rodzaje: warzywna, czosnkowa i drozdzowa bez zwierzaków w środku.

O tak, drożdżowa jest zajebista!

Mikarin - 2012-11-29, 14:59

Wiecie, tak mi się przypomniało, że była akcja z serem w Kauflandzie, który nie byl serem, bo nie miał białek mleka :roll:
Tka luźna myśl...

Jabłania - 2012-11-29, 19:24

"ryb i zwierząt" - dobre :)
ana138 - 2012-11-30, 22:37

Dzis w pracy przegladamy menu na imprezę świateczną.
ja: cholera, nie ma nic wegetariańskiego.
kol: to ty ryb nie jesz?
ja: nie.
kol: aaaaaa....to ty weganka jesteś......

to sie dowiedziałam :mrgreen:

koko - 2012-12-01, 08:47

ana138 napisał/a:
Dzis w pracy przegladamy menu na imprezę świateczną.
ja: cholera, nie ma nic wegetariańskiego.
kol: to ty ryb nie jesz?
ja: nie.
kol: aaaaaa....to ty weganka jesteś......

to sie dowiedziałam :mrgreen:

A ci, co nie jedzą jaj, mleka i miodu to..? Pewnie frutarianie? ;-)

Capricorn - 2012-12-01, 09:22

Chłopiec lat 16:

- Pani jest wegetarianką?? Naprawdę?????? A mnie się zawsze wydawało, że wszyscy wegetarianie są tacy.... szczuuuuuuupli.....

MartaJS - 2012-12-01, 09:33

Bezlitosny :lol:
diancia - 2012-12-01, 09:40

Capricorn, :shock: :evil: ach, ta dzisiejsza młodzież :roll: :-P
koko - 2012-12-01, 10:35

Capri, w ustach 5-latka to by było zabawne. Ale szesnastoletni gość? Chamówa i tyle.
Lily - 2012-12-01, 10:49

Capricorn napisał/a:
A mnie się zawsze wydawało, że wszyscy wegetarianie są tacy.... szczuuuuuuupli....
Chyba chciał powiedzieć chudzi, przecież nie odważyłby się powiedzieć, że nie jesteś szczupła :P
Ach ta mitologia ;)

lilias - 2012-12-01, 15:48

Capri miał na myśli szkieletory, na 100 % :-D
ana138 - 2012-12-01, 21:26

koko napisał/a:
A ci, co nie jedzą jaj, mleka i miodu to..?

aż strach zapytać ;-)
koko napisał/a:
Capri, w ustach 5-latka to by było zabawne. Ale szesnastoletni gość? Chamówa i tyle.

dokładnie.

jagodzianka - 2012-12-01, 21:59

ana138 napisał/a:
koko napisał/a:
A ci, co nie jedzą jaj, mleka i miodu to..?

aż strach zapytać ;-)

To tacy w ogóle żyją? :P

ana138 - 2012-12-01, 22:16

:lol: :lol: :lol:
Albertyna - 2012-12-07, 23:33

W hotelu w Pułtusku
-Czy można prosić śniadanie wegetariańskie?
-Nie, dla takich to my tu śniadań nie mamy!

Kawonka - 2012-12-08, 09:58

jarzynajarzyna napisał/a:


w ogóle narobiłyście mi ochotę na zupkę chińską, wieki nie jadłam - są jakieś wegańskie? :-P

Podrzucam filmik przedstawiający, co się dzieje w żołądku po zupce chińskiej, żeby trochę ten apetyt osłabić ;-)

hxxp://odkrywcy.pl/kat,111396,title,Co-sie-dzieje-w-zoladku-po-zjedzeniu-chinskiej-zupki,wid,14257426,wiadomosc.html?smg4sticaid=6faa2]Film tutaj.

priya - 2012-12-08, 11:10

Albertyna, cóż za zachęcająca gościnność ]:->
zou - 2012-12-08, 11:52

Albertyna, smutne straszne zarazem...
maharetefka - 2012-12-08, 12:21

obejrze jak juz zjem tego vifona, ktory czeka sobie w szafce. Potem kto wie, moze juz nigdy wiecej? ]:->
bronka - 2012-12-08, 12:34

Albertyna napisał/a:
Nie, dla takich to my tu śniadań nie mamy!

:shock: ale kultura :-?

Ja bym wyparowała, ze jestem z gazety i sprawdzamy poziom kultury w hotelach do artykułu :evil:

theloudestsound - 2012-12-08, 14:20

Muszę wam opowiedzieć wczorajszą rozmowę miedzy mną a moim nauczycielem (jak taka osoba może uczyć w szkole?!) od geografii. Otóż mieliśmy temat związany z głodem na świecie i prawidłowym odżywianiem:
N: Czy są w klasie jacyś wegetarianie?
Ja: Ja jestem wegetarianką,
N: Ojej ale to nie jest prawidłowa dieta, ludzie powinni wszystko jeść, wiesz o tym? A ty jakoś musisz zastępować białko jesz jakieś specjalne produkty sojowe tak? Takie osoby zwykle mają niedobory,
Ja: Nie zgodziłabym się z panem poniewa..
N: (przerywając mi) To ty nie lubisz wieprzowinki, wołowinki?
Ja: (z oburzeniem) Nie.. :evil:

Rozmowa dość niedokładnie przytoczona- byłam zbyt wzburzona, żeby zapamiętać. Swoją drogą geograf powinien wiedzieć, że jedną z głównych przyczyn głodu na świecie jest hodowla zwierząt, a nie raczył o tym wspomnieć na lekcji. Ach byłabym zapomniała, zadał nam na koniec zadanie domowe pt. 'W jaki sposób powinniśmy się odżywiać'.. Zamierzam nieco uświadomić pana geografa..

tcioflove - 2012-12-08, 15:10

Z niecierpliwoscia czekam na opis reakcji pana geografa :D
neina - 2012-12-08, 16:44

theloudestsound, koniecznie zaproponuj panu obejrzenie tego filmiku! : hxxps://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=hESksXbJZ3o , albo przynajmniej jakieś cycaty wklej. I nie omieszkaj przytoczyć jakieś poparte naukowo fakty o szkodliwości mięsa. Czekam z niecierpliwością na dalsze relacje :-)
Albertyna, smutne :-|

tcioflove - 2012-12-08, 17:56

Stare- jeszcze z moich poczatkow ale wlasnie przypomnialo mi sie. Oznajmiam kolezance ze zostalam wegetarianka.
KOL: :shock: ale jak bedziesz w ciazy to chyba zaczniesz jesc mieso?
JA: nie
KOL: :shock: :shock: :shock: O NIE!!!!!!! NIE ROB TEGO TEMU BIEDNEMU DZIECIACZKOWI!!!!!!!!!!!!!!!

kilka tygodni pozniej ta sama kolezanka: "wiesz co? czytalam sobie troche o tym twoim wegetarianizmie i nie wiedzialam ze jest nawet zdrowy. Musisz miec tylko urozmaicona diete i dostarczac odpowiednich skladnikow"

:-D

TinaM - 2012-12-09, 18:27

theloudestsound, jako argument możesz podrzucić panu od geografii najnowszą opinię Instytutu Żywności i Żywienia (IŻŻ) w Warszawie na temat stosowania diety wegetariańskiej u dzieci: "Prawidłowo zbilansowana dieta laktoowowegetariańska i laktowegetariańska zapewnia niezbędne składniki odżywcze i może być stosowana u dzieci i młodzieży".

No kto jak kto, ale chyba IŻŻ lepiej zna się na odżywianiu niż pan geograf, który poprzez swoją ignorancję i brak wiedzy, tłoczy uczniom do głów nieprawdziwe informacje i fałszywy obraz wegetarianizmu. Ehh, jak mnie takie coś wkurza! :evil:

Więcej na temat stanowiska IŻŻ:
hxxp://wegemaluch.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1137%3Ainstytut-zywnosci-i-zywienia&catid=113%3Anewsy&Itemid=411

Co prawda IŻŻ jeszcze nie popiera weganizmu, ale takie organizacji jak Amerykańska Akademia Pediatrii, Kanadyjskie Towarzystwo Pediatryczne, Amerykańskie Towarzystwo Dietetyczne, Brytyjskie Towarzystwo Dietetyczne czy Brytyjski National Health Service owszem. :)

Linki do stosownych dokumentów:
hxxp://www.eatright.org/about/content.aspx?id=8357
hxxp://pedsinreview.aappublications.org/content/30/1/e1.extract
hxxp://www.cps.ca/en/documents/position/vegetarian-diets
hxxp://www.bda.uk.com/foodfacts/vegetarianfoodfacts.pdf
hxxp://www.nhs.uk/Livewell/Vegetarianhealth/Pages/Vegetarianhealthqanda.aspx

Może uda Ci się do edukować nauczyciela! ;-)
Trzymam kciuki!

theloudestsound - 2012-12-09, 18:31

TinaM Dzięki za linki, na pewno się przydadzą ;) Mnie też to baardzo wkurzyło :evil:
Mikarin - 2012-12-09, 20:20

theloudestsound, poza tym, skoro to geograf, to poszukaj informacji na temat tego, że 70% pól uprawnych świata to pastwiska. Gdzieś na youtubie był artykuł o tym, jak wygrzebie to ci podrzucę. W każdym razie nie mamy co jeść dlatego, że żarcie mięsojadów zjada nasze żarcie :)
Kat... - 2012-12-09, 20:41

TinaM napisał/a:
Co prawda IŻŻ jeszcze nie popiera weganizmu
w żywieniu zbiorowym i to nie dlatego, że jest nie zdrowy ale ze względu na niedostateczną wiedzę na temat bilansowania.
neina - 2012-12-09, 20:59

theloudestsound, w tym filmiku co wkleiłam linka jest mowa o tym, ile zbóż i wody marnuje się na produkcję mięsa. Mam nadzieję, że Twoja praca go wgniecie w fotel i raz na zawsze skończy z opowiadaniem farmazonów :-)
TinaM - 2012-12-09, 22:40

Kat... napisał/a:
nie dlatego, że jest nie zdrowy ale ze względu na niedostateczną wiedzę na temat bilansowania.

No i to jest dla mnie bez sensu, bo w odpowiedzi na petycję w sprawie umożliwienia rodzicom wyboru diety wegetariańskiej lub wegańskiej w publicznych placówkach oświatowych, dyrektor Instytutu pisze: "Zarówno dieta tradycyjna jak i wegetariańska, w przypadku niewłaściwego jej zbilansowania niesie ryzyko niedoborów niektórych składników odżywczych i w konsekwencji złego funkcjonowania organizmu."
Przecież to samo tyczy się weganizmu, niedostateczną wiedzę na temat bilansowania można mieć bez względu na sposób odżywiania.

Nie wiem jak wygląda ustalanie i kontrola menu w przedszkolach i szkołach, ale patrząc na to co dzieci tam jedzą (są wyjątki, nie powiem), to chyba nie jest najlepiej..

Lily - 2012-12-09, 22:47

Poprawianie kaloryczności cukrem to dopiero jest dobre bilansowanie ;)
gemi - 2012-12-10, 11:30

niech ten pan od geografii zajmie się lepiej studiowaniem map, a nie jadłospisów :mrgreen:
No... chyba, że theloudestsound da mu korepetycje z zasad żywienia ;-)

Fatty - 2012-12-10, 22:43

Jakiś czas temu w pracy fiknął mi kolega(niski potas/magnez), niedawno "padla" koleżanka (to samo co u kumpla + anemia), obydwoje mięsożerni, tak sobie gadam z koleżanka na ten temat i zauważyłam, że gdyby mnie takie cos dopadło to wszyscy powiedzieliby że to przez brak mięsa w diecie... Niestety kolezanka nie załapała, ze chcę zahaczyć o stereotypy("jeżeli coś sie dzieje wegetarianinowi to na pewno przez brak mięsa- czy to zasłabnięcie, katar czy wrastający paznokieć" ) więc gorąco przytaknęła:

-Nooooo! i musiałabyś wtedy zacząć je jeść i to dużo!

Mikarin - 2012-12-11, 08:16

Fatty napisał/a:
-Nooooo! i musiałabyś wtedy zacząć je jeść i to dużo!
No comment.
Na szczęście moja mama się zreformowała. Nie naciska i nie mówi, że Kuba - mala anemiczna larwa - musi mięso jeść, bo wie, że to guzik daje - po moim bracie też anemiku, który zył niemal wyłącznie na mięsie i nic mu to nie pomogło :P

theloudestsound - 2012-12-12, 21:43

Oto moje zadanie domowe: Według mnie, jedyną racjonalną dietą nie tylko dla naszego ciała, ale również dla środowiska naturalnego jest dieta wegetariańska lub wegańska. Stanowisko Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetycznego głosi, że odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska, oraz wegańska jest zdrowa, odżywcza , a także może pomóc w zapobieganiu i leczeniu niektórych chorób. Ponadto dobrze zaplanowane diety wegetariańskie są odpowiednie dla osób na każdym etapie życia w tym ciąży, laktacji, niemowlęctwa, dzieciństwa i dojrzewania, oraz dla sportowców. Dieta wegetariańska może spełnić aktualne zalecenia dla wszystkich składników odżywczych. Diety wegetariańskie mają często mniejszą zawartość tłuszczów nasyconych i cholesterolu, wyższy poziom błonnika, magnezu, potasu, witaminy C i E, kwasu foliowego. Według wyników opartych na badaniach naukowych, dieta wegetariańska jest związana z niższym ryzykiem zgonu z powodu choroby niedokrwiennej serca, U osób będących na diecie wegetariańskiej zaobserwowano również, ogólny spadek zachorowań na raka.
Za dietą wegetariańską, lub wegańską przemawiają również aspekty ekolgiczne. W marcu w Australii odbyła się debata na temat "Zwierzęta należy wykluczyć z menu" przytoczę słowa wiceprezesa Citibanku Philipa Wollena : (…) CO2, metan i podtlenek azotu produkowane przez przemysł hodowlany, zabijają nasze oceany zakwaszone pozbawionymi tlenu ‘Martwymi Strefami’. Woda jest nową ropą, wkrótce kraje będą o nią toczyć wojny. Wody gruntowe, które gromadziły się przez miliony lat zanikają. Potrzeba 50 tys. litrów cennej wody pitnej, żeby wyprodukować jeden kilogram wołowiny. Dziś miliard ludzi głoduje, 20 milionów umrze z niedożywienia. Zmniejszenie produkcji mięsa tylko o 10% pozwoli nakarmić 100 milionów ludzi. Wyeliminowanie mięsa zlikwiduje już na zawsze problem głodu. Ilość gazów cieplarnianych pochodzących z hodowli zwierząt jest o 50 % większa niż z transportu aut, pociągów, autobusów, statków i ciężarówek razem wziętych. Podczas moich podróży widziałem ubogie kraje, które sprzedają swoje zboża na zachód, (podczas gdy ich własne dzieci głodują trzymane w objęciach. zachód karmi nimi zwierzęta hodowlane.
Obecnie corocznie wykorzystuje się blisko 60 miliardów zwierząt, hodowanych na mięso, mleko i jaja. Do roku 2050 liczba ta może się podwoić, co będzie miało druzgoczący wpływ na stan środowiska i postępowanie zmian klimatycznych. Jedynym krokiem aby te niekorzystne zmiany zahamować jest ograniczenie produkcji i konsumpcji mięsa oraz innych produktów odzwierzęcych.

Jutro jeszcze co nieco poprawię, ale gdybyście miały jakieś uwagi/wskazówki byłabym wdzięczna. Nie wiem czy nie powinnam napisać więcej o zapotrzebowaniu na poszczególne składniki odżywcze i np. spis produktów, w których można je znaleźć.. Jak myślicie? W końcu miała to być praca na temat prawidłowego odżywiania, nieco odbiegłam od tematu głównego ;)

neina - 2012-12-12, 22:10

theloudestsound, super :-D Ja bym tylko wspomniała jeszcze o polskich badaniach Małgorzaty Desmond (może ktoś rzuci linkiem?) i o tym, ilu jest wegetarian na świecie (też nie pamiętam, może ktoś podpowie? wiem tylko, że to była całkiem pokaźna liczba)
lilias - 2012-12-12, 22:13

theloudestsound, może dobrze byłoby podać nazwiska sławnych wegetarian i wegan? Polaków i innostrańców na przestrzeni dziejów naszego niedoskonałego świata? ;-) to działa niektórym na wyobraźnię
ropuszka - 2012-12-12, 22:17

możesz jeszcze napisać o tym że dieta roślinna może leczyć cukrzycę
neina - 2012-12-12, 22:20

Z tego co próbowałam się dowiedzieć przed chwilą o liczbie wegetarian, to waha się ona od 6 do 400 milionów :roll: Więc możesz po prostu napisać ''miliony''.
neina - 2012-12-12, 22:20

Cytat:
theloudestsound, może dobrze byłoby podać nazwiska sławnych wegetarian i wegan? Polaków i innostrańców na przestrzeni dziejów naszego niedoskonałego świata? ;-) to działa niektórym na wyobraźnię
O super pomysł :-)
TinaM - 2012-12-13, 01:27

theloudestsound, super! :-)
Moje uwagi:
- trochę za dużo powtórzeń zwrotu "dieta wegetariańska" w tekście, ja bym zmieniła np. na: "dieta roślinna", "dieta bezmięsna", "nieprzetworzona dieta roślinna" czy "dobrze zbilansowana dieta roślinna", itp. ;-)

- możesz napisać o elementach diety, które budzą największe emocje np. o białku, że wszystkie aminokwasy egzogenne można znaleźć w produktach roślinnych tylko trzeba je odpowiednio łączyć, tzn. spożywać strączki i produkty pełnoziarniste;

- z tymi sławnymi wegetarianami dobry pomysł, i tutaj skupiłabym się na sportowcach weganach i wegetarianach, no bo jednak taki sportowiec czerpiacy energie z samych roslinek wrazenie moze zrobic ;-) , możesz podać przykład ultramaratończyka Scotta Jurka, lekkoatlety Carla Lewisa czy Sereny Williams, która w tegorocznym Wimbledonie pokonała Agnieszkę Radwanską w finale, będąc na surowej diecie wegańskiej :-D
Więcej:
hxxp://veganworkout.org.pl/
hxxp://poweredbyfruits.pl/2012/07/16/venus-i-serena-williams-surowymi-wegankami/

- możesz jeszcze dodać, że wiele osób rezygnuje z produktów odzwierzęcych, nie ze powodów etycznych, ale ze względu na zdrowie.

Trzymam kciuki!

Bellis_perennis - 2012-12-13, 14:41

Ten cytat może się też przydać:

"Nie istnieją żadne dowody na to, że mięso w ogóle jest biologicznie potrzebne człowiekowi... [...]Nie można też twierdzić, że dzieci muszą spożywać mięso"
Prof. dr hab. med Wiktor B. Szostak
Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie
hxxp://www.zb.eco.pl/zb/126/wegetar.htm
Super Linia - Wydanie Specjalne nr 3-4/98

Fajny wykład z M. Desmond, dietetyczką:
hxxp://dieta.mp.pl/wywiady/show.html?id=69475

theloudestsound - 2012-12-13, 15:35

Według mnie, jedyną racjonalną dietą nie tylko dla naszego ciała, ale również dla środowiska naturalnego jest dieta wegetariańska lub wegańska. Nie istnieją żadne dowody na to, że mięso w ogóle jest biologicznie potrzebne człowiekowi. Stanowisko Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetycznego głosi, że odpowiednio zbilansowana dieta wegetariańska, oraz wegańska jest zdrowa, odżywcza , a także może pomóc w zapobieganiu i leczeniu niektórych chorób . Ponadto dobrze zaplanowane diety roślinne są odpowiednie dla osób na każdym etapie życia w tym ciąży, laktacji, niemowlęctwa, dzieciństwa i dojrzewania, oraz dla sportowców. Dieta bezmięsna może spełnić aktualne zalecenia dla wszystkich składników odżywczych. W niektórych przypadkach, suplementy lub odżywki wzbogacone mogą pomóc dostarczyć użytecznych ilości ważnych składników odżywczych. Wraz z mięsem do organizmu mogą wtargnąć dioksyny, priony, pestycydy, antybiotyki, hormony, oraz komórki raka. Spójne wyniki pochodzące z badań na dziesiątkach tysięcy wegetarian wykazują, że mają oni niższą zachorowalność na chorobę niedokrwienną serca (o ok. 32 proc.), cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, zespół metaboliczny, niższe stężenie cholesterolu i niższe BMI oraz niższą liczbę zachorowań na raka . Wiele osób rezygnuje z produktów odzwierzęcych, nie ze powodów etycznych, ale właśnie ze względu na zdrowie.
Za dietą wegetariańską, lub wegańską przemawiają również aspekty ekolgiczne. W marcu w Australii odbyła się debata na temat "Zwierzęta należy wykluczyć z menu" przytoczę słowa wiceprezesa Citibanku Philipa Wollena : (…) CO2, metan i podtlenek azotu produkowane przez przemysł hodowlany, zabijają nasze oceany zakwaszone pozbawionymi tlenu ‘Martwymi Strefami’. Woda jest nową ropą, wkrótce kraje będą o nią toczyć wojny. Wody gruntowe, które gromadziły się przez miliony lat zanikają. Potrzeba 50 tys. litrów cennej wody pitnej, żeby wyprodukować jeden kilogram wołowiny. Dziś miliard ludzi głoduje, 20 milionów umrze z niedożywienia. Zmniejszenie produkcji mięsa tylko o 10% pozwoli nakarmić 100 milionów ludzi. Wyeliminowanie mięsa zlikwiduje już na zawsze problem głodu. Ilość gazów cieplarnianych pochodzących z hodowli zwierząt jest o 50 % większa niż z transportu aut, pociągów, autobusów, statków i ciężarówek razem wziętych. Podczas moich podróży widziałem ubogie kraje, które sprzedają swoje zboża na zachód, podczas gdy ich własne dzieci głodują trzymane w objęciach. Zachód karmi nimi zwierzęta hodowlane. Na świecie produkuje się dziś taką ilość pokarmu roślinnego, że wystarczyłaby ona do wykarmienia 17 miliardów jednostek ludzkich! Jednak ogromną wiekszość tych upraw przeznacza się na paszę dla zwierząt hodowlanych, podczas gdy miliony ludzi na świecie cierpią z głodu.Nie trudno się też domyślić, iż liczba toksycznych odpadów powstałych z produkcji i obróbki mięsnych przetworów jest zatrważająca. 13 miliardów ton toksycznych resztek trafia rocznie do ekosystemu. Obecnie corocznie wykorzystuje się blisko 60 miliardów zwierząt, hodowanych na mięso, mleko i jaja. Do roku 2050 liczba ta może się podwoić, co będzie miało druzgoczący wpływ na stan środowiska i postępowanie zmian klimatycznych. Jedynym krokiem aby te niekorzystne zmiany zahamować jest ograniczenie produkcji i konsumpcji mięsa oraz innych produktów odzwierzęcych.
Na zakończenie przeczytam parę nazwisk znanych wegetarian i wegan:
Serena Williams (tenisistka, mistrzyni olimpijska)
Scott Jurek (ultramaratończyk)
Carl Lewis (lekkoatleta)
Robert Cheek (kulturysta)
Aaron Simpson (zawodnik MMA)
Sokrates, Platon, Pitagoras, Leonardo da Vinci, Isaac Newton, Albert Einstein


Moja udoskonalona praca, jestem wam bardzo wdzięczna za wszystkie uwagi! Podejrzewam, że ten ignorant nawet nie pozwoli mi jej przeczytać, no trudno. A o tych aminokwasach nie pisałam, ponieważ jestem bardziej niż pewna, że mój nauczyciel nawet nie wie co to jest (ostatnio pytał się nas np. czy można przedawkować witaminę C, bo wydaje mu się, że nie- ot znawca diety się znalazł!)

neina - 2012-12-13, 16:57

theloudestsound napisał/a:
Citibanku Philipa Wollena
o to on mówił, że jest 600 mln wegetarian, ja bym jeszcze gdzieś wcisnęła tą informację. Nawet jeśli nie pozwoli Ci przeczytać, to może wpłynie na niego samego i choć trochę otworzy mu oczy, a to już będzie dużo :-)
theloudestsound - 2012-12-13, 18:24

Cytat:
o to on mówił, że jest 600 mln wegetarian, ja bym jeszcze gdzieś wcisnęła tą informację. Nawet jeśli nie pozwoli Ci przeczytać, to może wpłynie na niego samego i choć trochę otworzy mu oczy, a to już będzie dużo :-)

Mówiąc, że nie pozwoli mi przeczytać miałam też na myśli to, że i on sam nawet nie spojrzy..

lilias - 2012-12-13, 22:12

theloudestsound, skopiuj i daj (albo prześlij) przyjaciołom czy koleżankom do przeczytania, żeby powiedziały Ci czy praca jest czytelna i spójna ;-) :-P pójdzie w świat, a taki podstęp to nie grzech :-D poszerzą się ludkom horyzonty w sprawie wegetarian i wegan
Mikarin - 2012-12-14, 09:27

a mnie zastanawia jedno - dlaczego GEOGRAF zajmuje się DIETETYKĄ?? co ma piernik do wiatraka?
Wypracowanie fajne, podoba mi się :D :mrgreen:

dundunkini - 2012-12-15, 00:39

Mikarin napisał/a:
a mnie zastanawia jedno - dlaczego GEOGRAF zajmuje się DIETETYKĄ?? co ma piernik do wiatraka?
Wypracowanie fajne, podoba mi się :D :mrgreen:


Tez mialam takie pytanie. I bardziej wg mnie adekwatnym tematem na wypracowanie z geografi byloby jaka dieta bylaby najkorzystniejsza dla naszej planety.

Mi tez sie podoba Twoje wypracowanie, theloudestsound. Moze jednak przeczyta, kto wie.

idalianna - 2012-12-15, 15:58

Ostatnio coś tam pisałam, wstawiam, tak na szybko, bo muszę lecieć, może Ci się przyda:

Dieta wegańska – co, jak, dlaczego?

Dieta wegańska to raczej sposób życia i filozofia postrzegania świata, niż dieta w potocznym rozumieniu tego słowa. Weganizm jest wprawdzie odmianą wegetarianizmu (samo określenie powstało przez skrócenie słowa "wegetarianizm", a użył go po raz pierwszy w 1944 r. Donald Watson). Dieta wegańska polega na wyeliminowaniu z codziennego menu wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego, nawet mleka, ryb, owoców morza i jaj, które dopuszczają wegetarianie. Dieta wegańska zakłada, odrzucenie również miodu, żelatyny, powstrzymanie się od kupowania futer, skórzanej odzieży, jedwabiu, a także kupowania kosmetyków pochodzenia zwierzęcego (szampony, mydła testowane na zwierzętach). Weganie chcą w ten sposób przyczynić się do zmniejszenia cierpienia zwierząt.
1. Powody przejścia na dietę wegańską
- Etyka - filozofia
o Każdego dnia zabijanych jest wiele zwierząt hodowlanych jedynie po to, by człowiek mógł zaspokoić potrzebę jedzenia mięsa. Wiele zwierząt umiera też na skutek zaniedbań ze strony człowieka, jego niewystarczającej ochrony w czasie hodowli i transportu czy umyślnie prowadzonych eksperymentów.
o Wciąż jeszcze niewiele osób ma świadomość w jakiej sytuacji znajdują się mleczne krowy i ich cielęta. Krowy przeznaczone na dawanie mleka muszą najpierw urodzić cielę. Nie może ono jednak przebywać z matką dłużej niż do 4 dnia po urodzeniu, głównie ze względu na brak miejsca w oborach dla krów mlecznych. Krowa po urodzeniu zaczyna wytwarzać znaczne ilości mleka, ale już nie dla swojego młodego, a dla ludzi. Ilości te są znacznie większe od występujących normalnie w przyrodzie.
Krowy w hodowlach nie dożywają też starości. Zarzynane są zwykle między 3 a 7 rokiem życia, gdy ich mięso najlepiej nadaje się do spożycia.
- Zdrowie
o Amerykańskie Towarzystwo Dietetyczne podaje, że dobrze zaplanowana i zbilansowana dieta wegańska jest zdrowa na wszystkich etapach życia, włącznie z okresem ciąży, niemowlęctwa, dzieciństwa oraz dorastania.
o Dieta wegańska jest niskotłuszczowa (przede wszystkim nie zawiera niebezpiecznych dla zdrowia tłuszczy nasyconych oraz cholesterolu), zawarte w niej węglowodany charakteryzują się dużą złożonością, jest ona bogata w witaminy, szczególnie A i C.
o U wegan obserwuje się niższe ryzyko zapadnięcia na choroby serca, nowotwory, cukrzycę, otyłość, choroby układu krążenia itd. Rzadziej mają oni kłopoty z występowaniem kamieni żółciowych i nerkowych oraz z hemoroidami.
- Ekologia i środowisko
o dla wyżywienia jednej osoby stosującej dietę wegańską wystarczą zaledwie 1/10 akra ziemi, podczas gdy dla wyżywienia osoby jedzącej mięso potrzeba 2-3 akrów. Różnice istnieją także w ilości zużywanej wody - do uprawy roślin potrzeba jej 3 razy mniej niż do hodowli zwierząt.
- Powody religijne

2. Co jedzą weganie? – czyli najważniejsze grupy produktów

Zalety, które posiada dieta wegańska to przede wszystkim duża ilość złożonych węglowodanów i bogactwo witamin A i C. Podstawowe grupy żywności spożywane przez wegan to bowiem: kasze, zboża (kukurydza, ryż, pszenica, jęczmień, owies), rośliny strączkowe (soja, fasola, groch, soczewica), ziarna i orzechy (w tym pestki dyni, słonecznika, ziarno sezamowe), warzywa i owoce.

Tu mam tabelkę TAK/NIE - co jemy czego nie, jak chcesz to daj znać, mogę Ci wysłać. ;)

Często weganie nie spożywają ze względów zdrowotnych (lub ograniczają ich spożycie) również takich produktów takich jak:
 herbata, kawa, alkohol
 oczyszczone zboża - biała mąka, biały ryż, biały makaron, białe pieczywo
 cukier
 sól, glutaminian sodu (vegeta, kostki rosołowe), sztuczne barwniki i aromaty
 oleje rafinowane
3. Składniki pokarmowe – białka, tłuszcze i węglowodany


BIAŁKA

Orzechy (np. pistacjowe, laskowe, włoskie), ziarna (np. mąka pełnoziarnista pszenna lub żytnia, ryż brązowy, słonecznik), rośliny strączkowe (np. fasola, soja, groch, soczewica, bób) i ich przetwory (np. mleko sojowe, mąka sojowa, tofu)

TŁUSZCZE

Orzechy oraz nasiona (np. słonecznik, siemię lniane, kukurydza, pestki dyni), a także oleje z nasion i orzechów (np. olej słonecznikowy, sojowy, rzepakowy); awokado; margaryna wegańska.
WĘGLOWODANY

Ziarna (np. jęczmień, pszenica, owies, ryż) i ich przetwory (np. chleb z pełnoziarnistej mąki i pozostałe produkty mączne), ziemniaki, fasola, soczewica, owoce świeże i suszone

4. Sportowcy weganie
"Zdołałem się przekonać, że białko zawarte w mięsie nie jest potrzebne do tego, aby być jednym z najlepszych sportowców na świecie. Mój najlepszy rok na bieżni to ten, gdy przeszedłem na dietę wegańską" Carl Lewis
 Kamil Jurkiewicz – Mistrz Polski sportów siłowych, specjalizujący się w treningu z użyciem kettlebells
 Robert Cheeke to dzisiaj prawdopodobnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych sportowców-wegan na świecie. Od lat z pasją promuje dietę roślinną wśród osób aktywnych fizycznie, zwłaszcza wśród kulturystów
 Patrik Baboumian w 2011 roku został zwycięzcą krajowych zawodów Strongman, a tym samym najsilniejszym człowiekiem w Niemczech! Ten potężny, ważący ponad 110 kg, mężczyzna od ponad 6 lat jest wegetarianinem. Niezgoda na coroczną, bezsensowną rzeź miliardów zwierząt doprowadziły go w końcu do weganizmu.
 Wśród najlepszych zawodników mieszanych sztuk walki znajdziemy wieloletnich wegan! Między innymi tak utytułowane postaci jak Mac Danzing, Jon Fitch czy Jake Shields.
 Oraz wielu, wielu, wieeelu innych…

5. Owoce i warzywa – kolor ma znaczenie!

Karotenoidy to barwniki cenne dla zdrowia, w odcieniach od żółtego po czerwony. Marchewkę, dynię, czy cytrusy łączy spora zawartość popularnego karotenoidu: beta karotenu. Dzięki pozytywnemu wpływowi na wygląd włosów, skóry i paznokci.
Stawiając na wszystkie słoneczne odcienie masz szansę ochronić się przed problemami z układem krążenia (regulują ciśnienie krwi i poziom cholesterolu), zadbać o stawy, a nawet budować mocniejsze kości (jeśli w diecie nie zabraknie i dobrych źródeł magnezu oraz wapnia).
Do grupy białej zaliczamy czosnek, cebulę, pora, kalafiora czy cykorię. Najbardziej cenione są te, które obfitują w flawonoidy (przeciwutleniacze) i allicyny o działaniu przeciwbakteryjnym. Chociaż nie wszystkim odpowiada jego smak, jest niekontrolowanym królem w tej kategorii i słusznie nazywany "naturalnym antybiotykiem". Zresztą, niezależnie od tego, czy sięgniesz po niego podczas infekcji wirusowej, czy bakteryjnej, wspomoże leczenie, gdyż zawiera też antywirusowy ajoen.
Szpinak, sałata, brukselka, brokuły, kiwi, szparagi, natka pietruszki czy rzeżucha powinny gościć na stole każdego, komu zależy na dobrym samopoczuciu. Dzięki zawartości witamin z grupy B mają bowiem znakomity wpływ na nasz układ nerwowy. Najwięcej mają kwasu foliowego (inaczej witamina B9), niezbędnego w diecie przyszłych mam i kobiet w ciąży (zwłaszcza na początku), gdyż zapewnia prawidłowy rozwój cewy nerwowej u płodu. Warzywa zielone to doskonałe źródła witamin A, C i E, czyli wspierają oczy, odporność, zapobiegają chorobom nowotworowym, poprawiają wygląd cery i opóźniają procesy starzenia.
W rzeczywistości są niejednokrotnie fioletowe (śliwki), czarne (czarna porzeczka), granatowe (borówki), a nawet intensywnie czerwone (żurawina). Łączy je bowiem przede wszystkim zawartość antocyjanozydów, niezwykłych przeciwutleniaczy, docenionych przez medycynę ludową, ale i klasyczną, już w oparciu o wiarygodne badania naukowe, a nie tylko obserwacje. Zaliczamy do nich także ciemne winogrona, aronię czy bakłażana. Antocyjanina wyraźnie opóźnia procesy starzenia, chroni przed infekcjami, a także wspomaga walkę z zapaleniami układu pokarmowego i moczowego. W przypadku przewlekłych chorób pęcherza za najlepszy lek naturalny uchodzi żurawina.

AZ - 2012-12-17, 21:52

idalianna napisał/a:
Dieta wegańska polega na wyeliminowaniu z codziennego menu wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego, nawet mleka, ryb, owoców morza i jaj, które dopuszczają wegetarianie.
grrrrrrr. a potem w restauracji jako wege jedzenie dostajemy martwą rybę :-/
Lily - 2012-12-17, 22:06

idalianna napisał/a:
ryb, owoców morza
No ciekawe. Znowu to samo...
moony - 2012-12-17, 23:54

Chyba chodzi o "jaj, które dopuszczają wegatraianie", ale rzeczywiście wyszło niefortunnie.
Lily - 2012-12-17, 23:55

moony napisał/a:
Chyba chodzi o "jaj, które dopuszczają wegatraianie", ale rzeczywiście wyszło niefortunnie.

Chyba nie, bo idzie tak:
Cytat:
mleka, ryb, owoców morza i jaj
- czyli ryby i "owoce" morza znalazły się pomiędzy produktami, które dopuszczają wegetarianie...
an - 2012-12-18, 00:15

theloudestsound,
theloudestsound napisał/a:
Według mnie, jedyną racjonalną dietą nie tylko dla naszego ciała, ale również dla środowiska naturalnego jest dieta wegetariańska lub wegańska. Nie istnieją żadne dowody na to, że mięso w ogóle jest biologicznie potrzebne człowiekowi. Stanowisko Amerykańskiego Stowarzyszenia Dietetycznego głosi[...]

mam nadzieję, że dasz przypis do tego cytatu który zaproponowała Bellis_perennis, tj info kto się tak wypowiedział.
Ja bym jednak wspomniała o tym że w roślinach są wszystkie aminokwasy, ale bez pisania, że trzeba odpowiednio łączyć składniki, bo to przesada, na diecie wszystkożernej posiłki też muszą być urozmaicone jeśli mają być pełnowartościowe.

moony - 2012-12-18, 00:31

Lily, na moje oko po zdanie jest źle sforułowane. Ale może niech się idalianna wypowie.
idalianna - 2012-12-18, 20:49

Ano, pomyłka, nie zauważyłam, pisałam to na uczelni na zajęciach, gdy Tymo został z zapaleniem płuc w domu. Rozkojarzona byłam. Ale oczywiście wiem, że wegetarianie nie jedzą ciał zwierząt (wszystkich!), a weganie również mleka i jajek, no beeez jaaaaj! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
zou - 2012-12-21, 09:05

Siemka.
Dalsze "kwiatki" o nauczycielach i ukrytym programie z podręcznków. Moja siostra na sprawdzianie z biologii dostala pytanie na ktore trzeba było odpowiedzieć TAK/NIE.
"Czy transgeniczna krowa daje więcej mleka i żyje dłużej?"
Odpowiedziała NIE. (Bo tradycyjnie zwierze - krowa na wolności żyje około 15 -17 lat , górna granica wieku to 20 lat, a w farmie przemysłowej około 3, czasem do 6-ciu, nawet te zmutowane by dawać wiecej mleka i tak żyją przecież drastycznie krócej... Nie napisano w stosunku do jakiej krowy innej zyje dłużej, więc w domysle porównała krowe hodowana przemysłowo z krowa jako taką, jako zwierzeciem - nie eksploatowana przemysłowo.).
I baba jej nie zaliczyła odpowiedzi. Siostra się kłóci i tłumaczy babie, że mimo zmian genetycznych te krowy żyja krocej, niż potencjalnie krowa w warunkach dla niej naturalnych, a baba jej mówi, że nieee, że ona pomyliła to z KLONOWANIEM! I że one żyja dłużej. A siostra na to, że nieprawda, że są eksploatowane i chorują, a baba na to że nieprawda, że można przecież im wszczepić GEN NIECHOROWANIA...."....

Lily - 2012-12-21, 09:11

zou napisał/a:
że można przecież im wszczepić GEN NIECHOROWANIA...."....
To ja poproszę taki gen :lol: :roll:
Mikarin - 2012-12-21, 11:14

zou napisał/a:
I baba jej nie zaliczyła odpowiedzi. Siostra się kłóci i tłumaczy babie, że mimo zmian genetycznych te krowy żyja krocej, niż potencjalnie krowa w warunkach dla niej naturalnych, a baba jej mówi, że nieee, że ona pomyliła to z KLONOWANIEM! I że one żyja dłużej. A siostra na to, że nieprawda, że są eksploatowane i chorują, a baba na to że nieprawda, że można przecież im wszczepić GEN NIECHOROWANIA...."....
:shock: padłam...
jagodzianka - 2012-12-21, 11:26

Cytat:
baba na to że nieprawda, że można przecież im wszczepić GEN NIECHOROWANIA...."....
_________________

Ona chyba ma gen niemyślenia.

gemi - 2012-12-21, 11:39

i gen absolutnej nieomylności :-P
jagodzianka - 2012-12-21, 12:35

Ostatnio zrobiłam pyszną zupe buraczową MartyJS. Nakładam sobie kolejną porcję tego cudu, a że akurat była u nas kuzynka to pytam czy chce.
-Nie, dzięki. To pewnie na soi.
Zasiadam do stołu, ona zagląda:
-Co to? Barszcz? I co tam masz, pewnie same buraki i wodę?
:roll:

go. - 2012-12-21, 12:38

zou napisał/a:
a baba na to że nieprawda, że można przecież im wszczepić GEN NIECHOROWANIA...."....


teskt miesiąca :mrgreen:

jagodzianka napisał/a:
-Co to? Barszcz? I co tam masz, pewnie same buraki i wodę?


przynajmniej było więcej dla Ciebie ]:->

edysqa - 2012-12-21, 13:09

jagodzianka, szkoda ze jej nie powiedzialas ze na kościach :-P , tylko juz wyjelas żeby wegetarianska była :mryellow:
jagodzianka - 2012-12-21, 13:29

edysqa, ona by pewnie uwierzyła. :P
neina - 2012-12-23, 19:41

theloudestsound, i jak?
theloudestsound - 2012-12-23, 21:49

neina napisał/a:
theloudestsound, i jak?


Och wybacz całkiem zapomniałam zdać wam plan wydarzeń, ale w sumie nie ma o czym opowiadać- nie przeczytał, a ja stwierdziłam, że nie warto go przekonywać..

neina - 2012-12-23, 22:28

:-/ to po co zadawał?
theloudestsound - 2012-12-23, 22:43

neina napisał/a:
:-/ to po co zadawał?


Też się zastanawiam..

Capricorn - 2012-12-23, 23:20

Znalazłam sklepik z olejkiem araganowym. Wchodzę, wybieram. Rozglądam się w poszukiwaniu źródła miłych nozdrzom zapachów - o, mydełka. Podchodzę, i na maleńkiej etykiecie usiłuję rozczytać składniki. Chyba kiepsko mi idzie, bo podbiega szczebiocąca sprzedająca:
ss: Czy mogę w czymś pomóc?
c: dziękuję, usiłuje się doczytać w składzie, czy nie zawiera żadnych składników odzwierzęcych....
ss: ALEŻ SKĄDŻE! to ręcznie robione mydełka!
c: rozumiem, ale chodzi mi o innego typu informacje. Interesuje mnie skład, czy nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego....
ss: te mydełka są w 100% naturalne!
c: ROZUMIEM. Nie ma gdzieś pani tych składników wypisanych większą czcionką?
ss: nie, ale one mają taki certyfikat....
c: aha...
ss: o, i niech pani zobaczy, maja tytuł: najlepsze w Polsce!




kupiłam czekoladowo-pomarańczowe ;-)

bojster - 2012-12-24, 01:34

Capricorn napisał/a:
kupiłam czekoladowo-pomarańczowe ;-)


I jesteś pewna że w pomarańczy nie było robaka? :P

@theloudestsound - nie jestem wprawdzie nauczycielem, ale są tu i tacy ;-) więc zaraz potwierdzą albo zaprzeczą - wydaje mi się, że nauczyciel ma obowiązek sprawdzić i ocenić zadaną pracę, czy się mylę? To chyba jeszcze zależy od tego, w jakiej formie ją zadał, no ale zadawanie dla samego zadawania nie ma raczej wiele wspólnego z edukacją...

Przy okazji coś takiego znalazłem: hxxp://www.wiadomosci24.pl/artykul/prace_domowe_zadawane_przez_nauczycieli_sa_nielegalne_53919.html
artykuł nie jest bynajmniej z pierwszego kwietnia :shock:

tcioflove - 2012-12-24, 02:29

Nie wiedzac, ze w szpitalu mozna wybrac sobie rodzaj diety prawie nic nie bralam i jadlam glownie swoje. kolacja:
JA: a parowki to nie- dziekuje.
BABKA: nie lubi pani paroweczki, tak? to jeszcze chlebka moze?
JA: wegetarianka jestem.
BABKA: a nie zglaszala pani? trzeba bylo zglosic przy przyjeciu- to ja wtedy powiem ze dla pani wegetarianskie.

no to super. sniadanie:
BABKA: a tu ktoras z pan jest wegetarianka...
JA: to ja! to ja!
BABKA: dla pani jest serek.

wzielam wiec serek. O SMAKU truskawkowym. barwiony koszenila.

na obiad byl ryz z jakims bialym sosem z kurczakiem. nakladaja dla mnie i widze ze leje sie sos i kladzie noga.
JA: ale dla mnie wegetarianskie mialo byc!
BABKA: ach, bez mieska dla pani. no to wezmiemy.

no i wziela. a na obiad dostalam ryz z wegetarianskim sosem kurczakowym.

Pipii - 2012-12-24, 09:32

smutne to, ale Pani, która rozkłada jedzenie za to winić nie można, ona chciała dobrze.. to dietetyczka nawaliła..
theloudestsound - 2012-12-24, 10:42

Cytat:
ale zadawanie dla samego zadawania nie ma raczej wiele wspólnego z edukacją...

Ten człowiek, poza papierkiem też nie ma wiele wspólnego z edukacją, to nie pierwszy raz jak tak zrobił, dlatego w sumie na nic nie liczyłam pisząc moją pracę, zrobiłam to bardziej dla siebie niż dla niego ;)
A co do obowiązku prac domowych, sądzę, że przydałyby się w tej sprawie jakieś ograniczenia, aktualnie nauczyciel może zadać nieograniczoną liczbę zadań na następny dzień, co nie jest do końca w porządku.

go. - 2012-12-24, 15:03

tcioflove, ja się w realu spotkałam tylko z takimi szpitalami, gdzie wege to wyjęta kiełba z zupy i zamiast parówki serek topiony z (prawie niewidoczną)szyneczką ;-)
ropuszka - 2012-12-26, 21:45

argh :evil:
myślałam, że tona wiedzy uchroni mnie przed częścią bezsensownych dyskusji, ale jednak nie, wychodzi na to, że musiałabym się nauczyć jeszcze o rolnictwie ip.
miałam dzisiaj rozmowę o PIECZARKACH (no bo koń musi zrobić kupę, żeby pieczarka urosła)
i siedziałam jak głupia i szukałam info o uprawie pieczarek.
a to przecież bez sensu

pozostałych rozpraw nie przytoczę, bo to raczej klasyka, ale to mnie naprawdę zaskoczyło :-x

MartaJS - 2012-12-26, 22:16

ropuszka, no faktycznie bez sensu ;-) generalnie wszystko rośnie na jakiejś kupie albo na jakichś zwłokach :-) również dzikie rośliny i grzyby. Wszędzie coś sra, rozkłada się. Co z tego, że koń musi zrobić kupę?
Zresztą pieczarki akurat można uprawiać na różnorodnych podłożach, również na kompoście, torfie z nawozami mineralnymi, no ale na naturalnym chyba jednak lepiej ;-)

anyanka - 2012-12-26, 23:02

Wigilia.
Ciocia: A ty już od kiedy nie jesz mięsa?
Ja: Rok.
Ciocia: Ja bym tak nie mogła bez mięsa. Pewnie ci jest trudno teraz bo tyle pysznych rzeczy można zjeść w święta, pieczona karkówka, szynka,...
Ja: no i jest jeszcze barszcz z uszkami, kutia, pierogi
Ciocia: A może rybę w galarecie zjesz?
Ja: To też mięso.
Moja matka: Ryba jest postna, więc mogłabyś zjeść.
Ja: Nie jem mięsa a ryba to zwierzę więc mięso.
Matka: Reni Jusis jest wegetarianką i je ryby.

Przed świętami non stop słyszałam że wegetarianie jedzą ryby...

jagodzianka - 2012-12-27, 11:06

anyanka napisał/a:
Matka: Reni Jusis jest wegetarianką i je ryby.

Nooo skoro taki autorytet...
Swoją drogą, słyszałam, że ona jest witarianką.

arahja - 2012-12-27, 14:14

Ja - wegan od kwietnia. Całe święta w klimacie - nie jem tego, nie jem tamtego. Przeżyłam.
Dziś:
mama - chcesz sosu do gołąbków?
ja - (kupiłam do niego pomidory, u nas tradycyjnie się robi z koncentratu, czego nie lubię) jasne, będę jeść.

sos ze śmietaną: "no bo jak mam inaczej zrobić?". pomidory oczywiście wykorzystane, jem wegan gołąbki z keczupem. są rzeczy, które mnie wpieniają bardziej, zwłaszcza po paru dniach boksowania się, że decyzja w moim przypadku zapadła i zmieniać nic nie mam zamiaru.

koko - 2012-12-27, 18:47

ropuszka, a ziemniaki też jesz? A marchew? A buraki? Bo to też wszystko rosło na kupie...
ropuszka - 2012-12-27, 21:54

koko napisał/a:
ropuszka, a ziemniaki też jesz? A marchew? A buraki? Bo to też wszystko rosło na kupie...


mi nie chodziło o to czy jeść czy nie jeść, tylko co odpowiedzieć na takie gadanie... :-|

jagodzianka - 2012-12-27, 22:15

ropuszka napisał/a:

mi nie chodziło o to czy jeść czy nie jeść, tylko co odpowiedzieć na takie gadanie... :-|

że niby nie wegańskie?

MartaJS - 2012-12-27, 22:20

arahja, no przykre to.

ropuszka, nie ma obowiązku odpowiadać na każdy głupi argument. Ja ostatnio na (raczej rzadkie) propozycje mięska odpowiadam po prostu dość chłodnym tonem "nie, dziękuję". Jeśli ktoś próbuje dyskutować, przekonywać, też odpowiadam jakimś jednym krótkim zdaniem kończącym temat, zwykle niezbyt miłym tonem. No chyba że ktoś rzeczywiście jest otwarty, chce poznać argumenty, dowiedzieć się czegoś, ale to chyba rzadkie sytuacje.

ropuszka - 2012-12-27, 22:44

jagodzianka, że niby wege jest bez sensu... (bo nawozy są odzwierzęce, bo zwierza i tak inne zwierze by zjadło na wolności i tym podobne "argumenty" :-/ niby wiem co odpowiedzieć, ale tak z zaskoczenia zostałam wzięta)

MartaJS, chyba za bardzo chcę wyjść na rozsądną osobę...
w sumie dyskusje mam głównie z mamą i niepotrzebnie się nakręcam będąc na święta

koko - 2012-12-27, 23:16

ropuszka, no możesz powiedzieć coś o tym, że jednak transformacja żarcia w kupę jest naturalna i bezbolesna oraz wszelako uzasadniona, w przeciwieństwie do transformacji świni w szynkę.
(No, chyba że ktoś je dużo mięsa, wtedy transformacja żarcia w kupę jednak może być bolesna).

Sylwia8 - 2012-12-28, 22:03

koko napisał/a:

(No, chyba że ktoś je dużo mięsa, wtedy transformacja żarcia w kupę jednak może być bolesna).


Hahahahahaha, padłam!!!! :lol:

Swoją drogą, rzadko się odzywam ale często czytam ten wątek, no i sama mam do czynienia z różnymi tekstami ludzi - i jakie to jest przykre, że w XXI wieku musimy się w ogóle tłumaczyć z tego, że nie jemy mięsa i w większości wypadków wychodzimy na dziwolągów...

Może Was rozbawię przy okazji bo sama też padłam... Moja mama przyjechała do nas na świąteczną kawę, przywiozła ciasto - nie, nie z własnego piekarnika lecz ze sklepu ("super cukierni z L...") bo ciast nie piecze. Nie wiem po co je przywiozła, bo ja zawsze mam własne, upieczone osobiście ciacho, które zawsze wszystkim smakuje a poza tym moja mama w ogóle nie je ciast bo nie lubi słodyczy. Nie wiem, może kupiła za dużo dla gości na święta i chciała nas uszczęśliwić - więc wyciąga sernik i - uwaga - ciasto z galaretką.
Ja: mamo, ale my przecież nie jemy galaretki (bo wiem, że to normalna galaretka czyli z żelatyną)
Mama: chwila ciszy i - uwaga! - ALE ONA JEST Z AGAREM!
Hahahahahahahhaaa, padłam po prostu, specjalnie dla mnie w cukierni w L... upiekli ciasto z galaretką z agarem! :)
Oczywiście spakowałam jej to wszystko spowrotem. Sernik też, bo od żelatyny był aż sztywny. Straszne.

moony - 2012-12-28, 22:35

U mnie świąteczny standard, czyli szwagierka: "Podziwiam cię... Przecież to nie ma żadnej przyjemności z jedzenia..."
Córka szwagierki: "jesteś wegetarianką czy weganką? Weganką? O rrrany, to przecież tylko warzywa można jeść".
Może jeszcze rok i się nauczą...

zou - 2012-12-28, 23:37

Sylwia8, a jesteś pewna że nie upiekli, tak zwyczajnie? Teraz coraz więcej firm uzywa agaru...także w cukierniach. Np Wedel w ptasim meleczku, różne tam "delicje", nawet z bideronki te tanie są już z agarem, więc możliwe, że po prostu się cukiernicy inni też przestawili na agar? Poza tym żelatyne teraz "pchaja" w chleb! Juz kilka razy się natknełam czytając skład zwykłego chleba (ponoć zwykłego), na żelatynę!!! to samo z jogurtami owocowymi- w co drugim była żelatyna, tez w śmietanach a w słodyczach własnie przechodzą na agar...No ale juz tego dalej nie śledziłam szczegółowo, choc z przyzwyczajenia czytam etykiety, tylko takie spostrzeżenie...
TinaM - 2012-12-29, 01:50

zou napisał/a:
różne tam "delicje"

Ja właśnie ostatnio przezyłam szok jak zobaczyłam, że nie ma w nich żelatyny, bo od przejścia na wege ich nie jadłam ze względu na galaretkę. :-P

MartaJS - 2012-12-29, 08:47

Większość galaretek cukierniczych w czekoladkach itp. jest na pektynie. Agar raczej rzadko.
Ale jednak w cukierniach, na ciastach te galaretki zwykle są żelatynowe. Agarowa galaretka jest specyficzna, mi przynajmniej wychodzi taka inna... krucha i sztywna.

zou - 2012-12-29, 10:53

Ciutkę zmieniając temat, mam ostatnio taki mały plan, aby w różnych miejscach zapytywać o produkty dla wegan. Np. w restauracji, albo w sklepie. (Bo i tak wiem, że nie ma szans ale jak 10 raz przyjdę to może coś zamówią, albo wstawią do karty, mam wrażenie że to popchnię troche sprawy do przodu, popyt rodzi podaż ;) .
Wczoraj pytam w sklepie organic farma zdrowia:
- czy macie zamienniki sera? tzw.wegański ser?
Sprzedawczyni ostro:- Nie.
Dalej brnę w dobrej wierze, eh ten optymizm...- no wie Pani, takie jak te margaryny (które kupowałam) bez mleka, tylko ser bezmleczny, taka podróba jakby sera....
- Nie mamy.- Ja- zgodnie z optymizmem konsumenckim zaczynam rozmowę...: A kiedy będziecie mieli?
- Nie będziemy mieli.
- Nie? Acha bo szkoda, fajnie by było móc kupić w stacjonarnym sklepie a nie tylko wysyłkowo, wie Pani, czasem coś nagle chce się kupić i fajnie jakby były te sery bezmleczne w ofercie...A może planujecie w przyszłości moż w ofercie wprowadzić? Jakby byli chętni na zakupy?
- Nie nie planujemy.
Ja - Acha ...- (rozczarowana).
- Nie będzie. (dobita)
Ja... -No to dziękuję za informację.... Do-wi-dze-nia....- się wycofałam chyłkiem...I do dziś myślę, skąd taka dziwna rozmowa, w końcu to specjalistyczny sklep....(Nie to, że muszę mieć ten ser, ale jak robię fastfoodowe hamburgery w domu, to by się czasem chciało coś wkroić kleistego bez robienia samemu, tak raz na kilka miesięcy...).

Ale za to jak pytam w sklepie Fajne Baby - (same muffinki, wegetariańska marka) czy są wegańskie babeczki, a Pani mówi, ze BYŁY ale nie ma, i że mało czasem ludzi pyta więc nie zawsze są, bo kremy na muffinka takie są ciut droższe więc na razie nie robią, ale może będą...Ale na razie nie ma zapotrzebowania, zaś mogą zrobić co tylko zechcę na zamówienie np. na urodziny albo na prezent wegańskie bez problemu. (Tyle,z ę na prezent to już ja sama upiekę, a czasem własnie się chce coś pysznego od kogoś innego spróbować.)

go. - 2012-12-29, 10:59

Zakwitły mi 2 storczyki i fiołek alpejki (ten to już jakiś czas temu). Przyłazi znajoma. Generalnie jest w szoku, że to nie kupne, bo mówi, że u niej to "kwiaty jednoroczne" :mrgreen: Chwila gadki jak je przechowywać i dbać i puenta: "skoro tak kochasz rośliny to dlaczego je jesz". Moc ]:->
zou - 2012-12-29, 11:05

Gosia .- i co odpowiedziałaś? 8-)
Swoją drogą, to się nazywa "inteligencja emocjonalno - logiczna" :-P

jagodzianka - 2012-12-29, 11:42

zou, organic jest sieciówką więc to nie do końca od sprzedawczyni zależy.
go. - 2012-12-29, 12:54

zou napisał/a:
Gosia .- i co odpowiedziałaś? 8-)
Swoją drogą, to się nazywa "inteligencja emocjonalno - logiczna" :-P


wiem co, jak mnie nie zatyka zazwyczaj to tym razem byłam mocno zszokowana :shock: Odpowiedziałam coś tak głupiego, że wsytd się chwalić :mrgreen:
Jakbym powiedziała, że akurat brokolow i innych porow nie kocham to bym zostala posadzona o milosc wybiorcza :P

ana138 - 2012-12-29, 12:59

gosia z badylem napisał/a:
"skoro tak kochasz rośliny to dlaczego je jesz".

o matko.....chyba tez by mnie zatkało i nie wiedziałabym, co powiedzieć :evil:

AZ - 2012-12-29, 14:52

jem rośliny, dopiero się uczę odżywiać praną.
zou - 2012-12-29, 14:53

jagodzianka, tak wiem, że to sieciowy sklep, tym bardziej - taka dobitnosć, na zasadzie jakbym spytała czy będą mieć psinę u rzeźnika albo kocinę...NIE. NIE BĘDZIE. (hłe hłe hłe).
jagodzianka - 2012-12-29, 15:19

zou, może dlatego, że ona tam tylko pracuje, nie szczególnie jej zależy na rozwoju firmy i każdym kliencie który zostawi parę groszy. Ma swoją pensję, a reszta może jej latać. Mogłaby powiedzieć, że ona nie jest odpowiedzialna za zaopatrzenie i nie do niej te pytania, mogłaby również powiedzieć, że przekaże albo, że skąd ma to wiedzieć. Jak widać nie zależy jej i tyle.
Zafira - 2012-12-29, 16:01

W święta byłam u ciotki na Wigilii, zjadłam zupę grzybową,a kiedy podawano ziemniaki, kapustę i karpia, powiedziałam,że nie jem karpia.Ciotka zapytała "dlaczego?", powiedziałam,że jestem na diecie wegetariańskiej,ale generalnie nigdy nie jadłam karpia i nie lubię takich rzeczy.A ciotka" O Bożeeee!!!!".No i znowu wyszłam na dziwaka :-| , tak mało ludzi orientuje się czym jest wegetarianizm.Kiedyś klientka powiedziała mi przy okazji rozmowy o jedzeniu,że powinnam przynajmniej dziecka nie męczyć i pozwolić mu jeść mięso, bo ono jest małe i potrzebuje białka, a samo nie może decydować.No tak..jestem wyrodną matką :-) .A w pierwszy dzień świąt babcia powiedziała mi,że powinnam się wyprowadzić z tej planety, skoro nie chcę jeść tego czy tamtego.
bojster - 2012-12-29, 16:42

Planeta ma na ten temat odwrotne zdanie. ;-)
Zafira - 2012-12-29, 17:02

Czasem też ludzie robią oczy jak 5 złotych jak mówię,że nie jem mięsa, bo jestem bardzo szczupła i mówią,że nie powinnam się odchudzać...A ja zawsze byłam tak samo szczupła na tej diecie i na tym co kiedyś jadłam.Niektórzy ludzie nie pojmują,że można robić coś dla zdrowia :-> .A nigdy w życiu się nie odchudzałam, bo nie miałam nawet takiej potrzeby.
dundunkini - 2012-12-29, 19:03

Ja zawsze mialam tez sam problem, Zafira, zawsze bylam szczupla, ze wrecz podejrzewano mnie o anoreksje. I czesto ludzie mowia, ze taka chudzina powinna jesc szyneczke czy miesko, zeby przytyc.

Moja kolezanka, ktora w wieku kilkunastu lat w ramach buntu zostala wegetarianka, niedawno zaczela jesc mieso. Spytalam dlaczego, ona na to, ze "bardzo upasla sie na wegetarianizmie". Jej historia nie potoczyla sie tak, jak ja bym tego chciala, ale czasami ja przytaczam jako argument przeciwko temu, ze jestem chuda, bo nie jem miesa.

Zafira - 2012-12-29, 20:04

Ludzie zawsze gadali i będą gadać, biadolić...wegetarianin jest w środowisku mięsożerców postrzegany jako monstrum, dziwak do kwadratu, nawet pewnie niektórzy uważają,że ma nierówno pod kopułą, bo jak to możliwe tak nie jeść mięsa?, przecież to nienormalne..
Usłyszałam już,że nie odzywają się do mnie, bo jak tak tak można mięsa nie jeść,albo,że słyszeli kiedyś,że ktoś tam na diecie wegetariańskiej się rozchorował..itd..
A prawda jest taka,że trafiają się różne rzeczy, czasem ktoś mówi,że jest wege,ale np. jego dieta nie jest odpowiednia i nabawi się czegoś tam..wtedy jest dużo szumu,że od wegetariańskiej diety można umrzeć.A jak tysiące ludzi umiera na otyłość, zawały, cukrzycę, nowotwory wszelkie, to jest norma..tych ludzi się nie potępia,że jedzą mięso i niezdrową dietą doprowadzili się do chorób czy śmierci.Generalnie nasze społeczeństwo jest jeszcze dość zacofane i najlepiej nie wychylać się z tłumu, tylko w niego wtapiać.Nie daj bóg z czymś odstajesz, to jesteś już wrogiem publicznym,a z zazdrości czasem ludzie potrafią wydrapać oczy.Ja zawsze byłam"dziwakiem", chociaż nie uważam się za taką.Wszyscy palili w liceum, ja nie, wszyscy pili kawę, ja nie, wszyscy race odpalają na Sylwestra, ja tego w życiu nie miałam w ręku,wręcz unikam tego, mam pasje tak unikatowe,że jestem w nich wręcz rodzynkiem, bo najwięcej jest w tym facetów.W sumie dziś mieć pasję, to też jesteś dziwakiem, bo kto dziś ma czas na pasję?, często jestem delikatnie wyśmiewana za to,że mam pasję, bo inni niby nie mają na to czasu,a ja odnajduję, czyli coś ze mną jest nie tak ;-) .
Moja babcia jest bardzo otyła, ale jak każda starsza pani mówi,że kiedyś była tak cienka w pasie,że można ją było objąć jedną ręką.Jest schorowana, lekarz jej powiedział,że musi schudnąć, bo jej kolana tego nie wytrzymają.Kolana ją bolą jak diabli, chodzi dwa razy w tygodniu na zastrzyki w kolana, które są bardzo bolesne,ale o ograniczeniu i zmianie diety nie chce słuchać, mówi,że to ze starości.A w kolejce po kiełbasę jest pierwsza.Jak jeszcze jadłam kiedyś mięso(jedynie czasem kotlet z piersi z kurczaka, bo innego mięsa nie jadłam), to babcia stale zamęczała mnie gazetkami z Lidla,że tanie udka z kurczaka i żebym poszła kupić sobie..ech..wiele babć choruje,ale mięcho wcinają aż się uszy trzęsą.Mojego męża babcia z zaawansowaną osteoporozą jada zupy mleczne na śniadanie,a już ledwo chodzi.

Mikarin - 2012-12-30, 00:08

gosia z badylem napisał/a:
"skoro tak kochasz rośliny to dlaczego je jesz". Moc
Jędrzej co i rusz rzuca mi takim tekstem. Uodporniłam się, ale odpowiedzieć nie potrafię :P
gosia z badylem napisał/a:
Jakbym powiedziała, że akurat brokolow i innych porow nie kocham to bym zostala posadzona o milosc wybiorcza
A selera jakoś nie lubisz, ha! ]:->
Babka mojego chłopa jak usłyszała, ze nie jem ryb, to stwierdziła, że cuduję i przesadzam. Moja babcia sama nie je mięsa, dla zdrowia jak mówi, bo jej nie służy ;)
Właśnie po tekście, że nie jadam niczego, co miało oczy i mamę - normalnie chciała mnie wzrokiem zamordować. O weganiźmie nie ma mowy. Wszyscy na to patrzą jak na chorobę psychiczną... Miałam przejść na full wegan, a tu jedno zatrucie, drugie zatrucie i ciągle waga w górę, wątroba z jakiegoś powodu wysiadła... Wolę nie zmieniać diety, ale im głębiej w las tym więcej drzew i niedługo dopnę swego. Mam tylko nadzieję, że mąż mnie z domu nie wyrzuci :P

ropuszka - 2012-12-30, 00:31

Mikarin napisał/a:
Babka mojego chłopa jak usłyszała, ze nie jem ryb, to stwierdziła, że cuduję i przesadzam. Moja babcia sama nie je mięsa, dla zdrowia jak mówi, bo jej nie służy ;-)


moja babcia ma jeszcze inne podejście. pocieszając mamę podobno powiedziała

"Co się martwisz - najwyżej kucharzem zostanie!" :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Fatty - 2012-12-30, 14:22

Zafira napisał/a:
podawano ziemniaki, kapustę i karpia, powiedziałam,że nie jem karpia.Ciotka zapytała "dlaczego?


ja bardzo często słyszałam, nawet od osób zaznajomionych z moim trawożerstwem iz "W Wigilię każdej potrawy należy spróbować! KAŻDEJ!" powtarzano z naciskiem, zerkajac na rybę :P


A przyzwyczaić by się mogli, albowiem jeszcze za czasów kiedy byłam fanką mielonych, ryb nigdy nie jadłam powody dwa:
1)smak nie ten
2)Jam z rodziny wędkarskiej-każde wakacje w dzieciństwie to wypady na ryby, napatrzył się człek i żal było...

anyanka - 2012-12-30, 18:45

Dziś byliśmy u dziadków. Dziadek takie głupoty gadał że większości nie warto przytaczać. Ale to niektóre z tych śmiesznych.
dziadek: Coś ci powiem na temat złego odżywiania u chłopców jak byłem młody. Jak nie jedli mięsa to zaczęły im rosnąć piersi.
:lol:

Dziadek: Konrad weź ciastko (suche kabanosy) bo to są męskie ciastka.

Babcia: Chcesz udko kurczaka?
Ja: Nie, dziękuję.
Babcia: Ale dlaczego?
Ja: Bo nie jem mięsa.
Babcia: ale dlaczego taka jesteś? Chcesz być taka bździu bździu??

Babcia: ale musisz mu dawać mięso bo musisz mu dostarczać wszystkich witamin.

anyanka - 2012-12-30, 18:49

A i jak powiedziałam że ani ja, ani Bartek nie chorujemy bo nie jemy mięsa a Bartek też nie dostaje słodyczy to stwierdzili że to dobrze ale i tak oboje powinniśmy jeść mięso bo to nienormalne żeby go nie jeść.
tcioflove - 2013-01-01, 12:39

anyanka napisał/a:
Chcesz być taka bździu bździu?


cokolwiek to oznacza :D

mnie kolezanka kiedys okreslila ( na pytanie drugiej kolezanki dlaczego nie jem zupki z paczki czy czegos tam): "bo ona ma jakies swirki i muchomorki".

tora - 2013-01-02, 12:07

Kurcze, a ja ostatnio mam szczęście. Mój facet, na którego w tym wątku narzekałam, przeszedł dietetyczną metomofrozę i teraz nawet na weganizm jest otwarty. Moja mama przez rok była weganką, teraz jest wegetarianką. Pozostała część rodziny jest niewege, ale ani słowem nie pisną na temat naszej odmienności dietetycznej.
W listopadzie gościłam rodziców mojej połowy, mocno mięsni. Przez dwa tygodnie był spokój z mięsem, ale w trzecim tygodniu pojechali do sklepu po kaszankę. Mój facet opowiedział mi później w serkecie, że w drodze powrotnej do domu, w jakimś barze przy autostradzie, rodzice zamówili sobie po gigantycznym schabowym.
W grudniu gościłam inną rodzinę. Ma połowa uparła się, że kupi im kilka plastrów szynki (dla niego nie jest to problemem, bo on zarzeka się, że nie jest wegetarianinem, tylko nie je mięsa i ryb). Efekt był taki, że szynkę zjadł pies, bo goście było bardzo chętni wypróbować wegańskie dania.
Wigilia była mieszana. Była ryba, był nabiał, były dania wegańskie. Każdy jadł to, co chciał, bez patrzenia sobie w talerz.

go. - 2013-01-02, 12:24

tora napisał/a:
Wigilia była mieszana. Była ryba, był nabiał, były dania wegańskie. Każdy jadł to, co chciał, bez patrzenia sobie w talerz.


no i fajny uklad :D

tora - 2013-01-02, 13:28

Gosia z badylem, ale do takiego układu dojrzewaliśmy ostatnie trzy lata. Przełomem okazała się moja mama która z radykalnego przeciwnika diety roślinnej stała się jej wyznawcą. Trafiła ma mądrego lekarza, uwaga, ginekologa, który podczas badania doradził jej przejście na weganizm :mryellow:
Daegurth - 2013-01-02, 13:57

Moja babcia uważa, że PRAWDZIWY facet musi jeść mięso. Tylko pedały i inni zboczeńcy nie jedzą.


Natomiast na pytanie: "Babciu, przecież za komuny też mięsa prawie wcale nie jadłaś, bo nie było go w sklepach. Jak ludzie wtedy mogli żyć?"

Babcia odpowiada: "Wtedy to były inne czasy...."

Daegurth - 2013-01-03, 17:03

Telefoniczna rozmowa z matką.

Matka: to kiedy przyjedziesz?

Ja: No nie wiem, wyzdrowieję i będę miał jakiś wolny weekend, to pomyślę i może przyjadę z Anią.

Matka: To pomyśl. Tylko daj mi wcześniej znać, żebym mogła coś ugotować.

Ja: Okej, tylko, że my teraz nie jemy też nabiału i jajek...

Matka: Chyba was już do reszty po#%$^ło. To co wy teraz jecie? Chyba siano Ci zapakuję jak przyjedziesz... Teraz już wiadomo czemu jesteście chorzy!

:roll:

anyanka - 2013-01-03, 21:30

no tak choroba się bierze tylko z braku mięsa...
aga40 - 2013-01-05, 13:46

1. w eko sklepie:
sprzedwaczyni do kolezanki:
s: wiesz, ja bede robic swieta wegetarianskie: beda ryby, owoce morza itp
k: masz racje, to nie mieso!

2. moja mama do mnie:
-respektuje diete twojego dziecka - twoja sprawa, ale jak dostanie plasterek kieblasy to sie nic nie stanie... :evil:

Zafira - 2013-01-05, 15:08

Powiedziałam znajomej,że czytam książkę "Nowoczesne zasady odżywiania"Campbella i wiele innych przeczytałam.Koleżanka jest wagi ciężkiej, ma dużą nadwagę, przy 180 wzrostu jakoś 120-130 kg.Wydaje mi się,że odkąd zainteresowałam się tematem diety, od tej pory ona się ze mną przestała spotykać.Teraz rozmawiamy bardzo rzadko, jedynie telefonicznie raz na jakiś czas i podczas jednej z takich telefonicznych rozmów, powiedziała mi,coś na zasadzie,żebym się tak nie fascynowała tymi zdrowymi dietami,żeby mi to wody z mózgu nie zrobiło, bo różne rzeczy są w książkach.A następnie powiedziała mi,żebym sobie lepiej jeszcze poczytała Atkinsa, Kwaśniewskiego i inne tego typu, bo tam jest coś zupełnie innego, niż to o czym mówię,że nie dla każdego jest dobra dieta bezmięsna itd.Generalnie wygląda na to,że koleżanka się odsunęła ode mnie, może stwierdziła,że jestem nawiedzona.. :-/
tcioflove - 2013-01-05, 16:05

Rozmawialam ostatnio z dawno niewidziana kolezanka. jakos tak wyszlo z czyms, ze poradzilam jej zeby weszla na WD albo wegetarianie.pl. Kolezanka na to "Tez jestes?" . ja na to ze tez jestem ( domyslilam sie o co chodzi bo ona cos kiedys wspominala ze jest wege).
kol: No ja juz jestem tyle i tyle lat. Tylko ze jakos niemoge sobie jeszcze odmowic ryb i krewetek.
To chyba jednak nie jestem "tez". A krewetek nie jadlam nawet za moich miesnych czasow. FUJ!!!! Robale takie :-?

Zafira - 2013-01-05, 16:13

Ja za moich"mięsnych" czasów jadłam jedynie czasem pierś z kurczaka i czasem udko z prodiża.Ryb prawie wcale kiedyś nie jadłam, karpia nigdy w życiu, krewetek też nigdy.Ogólnie za rybami nigdy nie przepadałam i jadłam jedynie praktycznie będąc nad morzem(czasem dorsza). A tak przy okazji, to krewetki hoduję w akwarium i różne egzotyczne ryby też(to moja pasja od dziecka).
ropuszka - 2013-01-05, 16:15

Zafira napisał/a:
Powiedziałam znajomej,że czytam książkę "Nowoczesne zasady odżywiania"Campbella i wiele innych przeczytałam.Koleżanka jest wagi ciężkiej, ma dużą nadwagę, przy 180 wzrostu jakoś 120-130 kg.Wydaje mi się,że odkąd zainteresowałam się tematem diety, od tej pory ona się ze mną przestała spotykać.Teraz rozmawiamy bardzo rzadko, jedynie telefonicznie raz na jakiś czas i podczas jednej z takich telefonicznych rozmów, powiedziała mi,coś na zasadzie,żebym się tak nie fascynowała tymi zdrowymi dietami,żeby mi to wody z mózgu nie zrobiło, bo różne rzeczy są w książkach.A następnie powiedziała mi,żebym sobie lepiej jeszcze poczytała Atkinsa, Kwaśniewskiego i inne tego typu, bo tam jest coś zupełnie innego, niż to o czym mówię,że nie dla każdego jest dobra dieta bezmięsna itd.Generalnie wygląda na to,że koleżanka się odsunęła ode mnie, może stwierdziła,że jestem nawiedzona..


nie znam ani Ciebie ani koleżanki, ale może po prostu omijajcie temat odżywiania, mimo że on jest ważny
widać koleżanka czytała mnóstwo różnych porad,często sprzecznych. rozważanie kolejnych może być dla niej męczącę, być może już nie ufa temu co piszą w książkach
no i może być tak, że to, że nawet "ot tak" wspomniałaś o swojej diecie, mogła odebrać jako atak na swoją osobę
wiem, że dla Ciebie zmiana diety to wybawienie z męczących Ciebie i rodzinę chorób
być może ona próbowała wielu diet w walce ze swoją nadwagą i nie pomogło jej to wiele, lub diety były trudne w obłudze - dlatego jest sceptyczna

tcioflove - 2013-01-05, 17:20

Cytat:
Zafira napisał/a:
Ja za moich"mięsnych" czasów jadłam jedynie czasem pierś z kurczaka i czasem udko z prodiża.


ja tak samo. niektore miesne rzeczy po prostu mnie brzydzily, np. watrobka, kaszanka i wszelkiego rodzaju kielbasy z takimi bialymi kawalkami tluszczu. Pamietam sytuacje w przedszkolu gdy na sniadanie byl tylko chleb z kielbasa a ja nie chcialam tego jesc. Panie proponowaly zebym sciagnela sobie ta kielbase ale to i tak juz mialo ten obrzydliwy posmak. Tak wiec siedzialam zaplakana nad kanapkami ktore mi wciskano. I pamietam tez ze pani spytala: "Dlaczego nie lubisz kielbasy?A moze lekarz zabronil ci jesc kielbase?" ( ze niby taki zart). ja pokrecilam glowa ze nie a wtedy cale grono pedagogiczne zaczelo sie smiac ze powiedzialam ze lekarz mi zabronil. a przeciez nie powiedzialam. lekarz zabronil? nie. czyli niezabronil. :evil:
Ciekawe swoja droga... Moze miedzy innymi tez przez to wciskanie miesa w przedszkolu stalam sie wege...

KasiaQ - 2013-01-05, 23:41

tcioflove napisał/a:
Moze miedzy innymi tez przez to wciskanie miesa w przedszkolu stalam sie wege
hehe tak z natury przekornie ;) też zawsze miałam takie wrażenie, że gdyby nie "nie wstaniesz od stołu aż nie zjesz" (ze strony zm. już ojca - najczęściej w sobotę i to kiedy mama była w pracy) aż tak bardzo bym się nie buntowała ]:->
i tak osiągając 15 lat - jak jakąś magiczną granicę wieku (tzn. mama wcześniej, jakoś zawsze mi ufała) dali mi spokój i pozwolili jak uznali inni "wydziwiać" na zaprzestanie jedzenia mięsa, gdzieś w duchu licząc, ze mi przejdzie :-P
nawet w tym roku w święta usłyszałam "to jeszcze ci nie przeszło? mogłabyś sobie wresZcie dać spokój" :->
no i Ala zakosztowała szynkowo - rybnych "przysmaków" :evil: będąc przy tym w zachwycie i dopominając się gdziekolwiek może, bo to mniam mniam... no cóż... najgorsze w tym jest to, że sobie z niej żartują pokazując np. na udo kurze, że to kurka i niedawno robiła koko, a mnie ręce opadają, ale wtedy odpowiadam ze złością (co oczywiście jest "zabawne"), że jeszcze trochę i zrozumie, a wtedy nie będzie im do śmiechu, ale na nic moje słowa... i w duchu jestem zła widząc ją zajadającą się kurzym ciałem, ale ona faktycznie jest tak malutka i nic z tego nie rozumie...
zazdroszczę tym, których dzieci gardzą mięsem już po samym powąchaniu...

priya - 2013-01-06, 10:18

KasiaQ, ale kto zdecydował, że Twoje dziecko będzie jadło mięso? Twoi rodzice?? :shock: Bo tak to zrozumiałam z powyższego posta.
Fatty - 2013-01-06, 10:48

tcioflove napisał/a:
Moze miedzy innymi tez przez to wciskanie miesa w przedszkolu stalam sie wege...


KasiaQ napisał/a:
też zawsze miałam takie wrażenie, że gdyby nie "nie wstaniesz od stołu aż nie zjesz" (ze strony zm. już ojca - najczęściej w sobotę i to kiedy mama była w pracy) aż tak bardzo bym się nie buntowała ]:->


Dziewczyny, to nawet w nauce ma swoje miano- psychologiczna reaktancja ;) Jakby Romeo i Julii związku nie zabraniano to pewnie szybko by im fascynacja przeszła :P

KasiaQ - 2013-01-06, 12:07

priya, pod moją nieobecność teściowie, ale i mąż podtykali jej (wyszło, że już od jakiegoś czasu..) "szyneczki i inne cuda" i to tak skutecznie, że teraz jak widzi, to się aż trzęsie i to... nie moja mama - ona jak wspominałam jest tolerancyjna od samego początku wobec moich decyzji i co do żywienia Ali również... no i teraz jak mięsny mąż sobie robi (na szczęście rzadko, ale jednak) coś mięsnego, to Ala tak się dopomina, że wzrusza ramionami i twierdzi, że dziecku żałować nie będzie :roll: uważa, że skoro jej aż tak smakuje to może jej organizm się sam upomina o jakieś brakujące składniki - na nic moje tłumaczenia, że mój organizm tyle lat i sobie radzi bez mięsa i że to tylko bzdury, że mięso zapewnia wszelkie minerały itp. ale co tam - on ma argument, że Ala "sama wybrała" co dla niej lepsze i zabraniać jej nie ma zamiaru... szkoda tylko, że moje zdanie jest g***** warte... mimo całego żalu i złości ustaliłam z nim - i na to się zgodził, że nie będzie jadła wszystkiego z tego oferowanego badziewia i to rzadko, a jak podrośnie, to sama zadecyduje - jaką drogę wybierze i ehhhh tyle :-/ najgorzej jest, jak idziemy "w gości" ale to raczej na temat do warczenia się nadaje :->
evel - 2013-01-06, 12:34

KasiaQ napisał/a:
priya on ma argument, że Ala "sama wybrała" co dla niej lepsze i zabraniać jej nie ma zamiaru...


KasiaQ, współczuję. :-(
Tak jakby takie małe dziecko mogło sobie samo wszystko wybierać i o wszystkim decydować, pfff.
My ustaliliśmy, że Stasio będzie wegetarianinem (najpierw była pełna akceptacja wszystkożernego chłopa, potem zaczął świrować, ale zrobiłam parę awantur, poszliśmy do dietetyka, pediatra też nie "zabraniał", więc znowu akceptuje ten wybór). Nie wiem, jak to u Was przebiegało, ale jak Ci Ala dorośnie to na pewno zrozumie, dlaczego Ty nie jesz mięsa i nie chcesz, żeby ona jadła.

Ale ale - w święta zaczął go karmić sernikiem! I na moje sprzeciwy oczywiście padło, że on CHCE. No i niestety, musiałam zapytać:
- a gdyby chciał zjeść g.wno, to też byś mu dał?
Miałam spokój z tymi pomysłami.

priya - 2013-01-06, 13:31

KasiaQ, rozumiem. Przeoczyłam, że masz mięsożernego męża...
Malinetshka - 2013-01-06, 14:19

KasiaQ napisał/a:
uważa, że skoro jej aż tak smakuje to może jej organizm się sam upomina o jakieś brakujące składniki

To często mówią ludzie, choć pojęcia nie mają co też za "brakujące składniki" ma mięso...

Ja myślę, że w większości przypadków nie jest to kwestia "brakujących składników", a raczej tego, że mięso jest takie "uziemiające", zazwyczaj solone, a mocznik w mięsie podbija ten słony smak.. Wg mnie chęć na mięso można porównać do chęci na takie smaki jak frytki, chipsy, smażone potrawy, czosnek, cebulę, słone paluszki.. wszelkie fast foody, alkohol, jak również słodycze - można przy nich odreagować "fruwanie" nad ziemią, one tak pięknie zaspokajają ;) Nie piszę ironicznie, tak właśnie czuję. Ciekawam czy wiecie o co mi chodzi..? :>

Lily - 2013-01-06, 15:10

Mój organizm np. codziennie dramatycznie upomina się o słodycze, czyżby brakowało mi rafinowanego cukru? :P
ropuszka - 2013-01-06, 15:31

Lily napisał/a:
Mój organizm np. codziennie dramatycznie upomina się o słodycze, czyżby brakowało mi rafinowanego cukru? :P


mi brakuje glutaminianu sodu i utwardzonego tłuszczu palmowego :mrgreen:

Mikarin - 2013-01-06, 15:49

Malinetshka, prawdę mówisz. jak byłam full vegan dwa tygodnie to miałam w sobie tyle enegrii, że smigałam jak mały samochodzik - wszędzie. Mogłam walić w pracy 8 godzin, wracać do domu 4 godziny (trasa Wałbrzych-Kobierzyce), na chatę, zrobic obiad, zjeść, prysznic, czyste ciuchy i w las/góry/spacer/foty w jakich dziwnych miejscach typu dolina pełcznicy czy Stary książ do 22, kolejnego dnia się wstawało i hajda znowu.
Smazone, cukier, słodycze i mięso obciążają, stopują, zabieraja energię i ogólnie wywołują obciążenie psychiczne i fizyczne.
Tylko teraz pomyśl o takim przeciętnym polaku, który po pracy i co niedzielę uziemia się przed telewizorem, a spacer to dla niego wyjście po piwo do sklepu. Taki człowiek, mając w sobie dużo energii, dostałby szału! Gdezie miałby ja spożytkować... ? (telewizor też służy kumulowaniu i marnowaniu energii, szczególnie jak się przed nim spędza pół życia)

A że cukier uzaleznia... święta dał mu popalić ze słodyczami i wpadłam w ciąg ;) Dziwne, fajki umiałam rzucić, ale cukru nie potrafię ;( mąż się ze mnie śmieje, ze będę żyć powietrzem, ale cóż...
Chociaż ostatnio był u nas jego kolega na obiedzie - obiad w większości potraw był vegan, tylko smażony w panierce seler byl wege. Jak A. zobaczył i powąchal ten seler (a bezbłędnie powiedział, co to jest) pochłonął wszystko i poprosił o dokładkę :D Mission completed ]:->

Lily - 2013-01-06, 15:54

Dla mnie to akurat dobre, że mi jedzenie odbiera energię, bo z moimi fobiami bym się spaliła nerwicowo, gdyby mnie miało nosić. Czasem miewam takie nadmiary energetyczne i nie wiem, co ze sobą zrobić, jest to zdecydowanie nieprzyjemne.
Mikarin - 2013-01-06, 16:02

Lily napisał/a:
Dla mnie to akurat dobre, że mi jedzenie odbiera energię, bo z moimi fobiami bym się spaliła nerwicowo, gdyby mnie miało nosić. Czasem miewam takie nadmiary energetyczne i nie wiem, co ze sobą zrobić, jest to zdecydowanie nieprzyjemne.
... nie jestem teraz złośliwa ani nic w tym stylu, ale kiedy moją mamę dopada coś takiego to idzie rąbać drewno do piwnicy, siekierą. Po dwóch godzinach wraca rozładowana jak bateria w komórce :)
Lily - 2013-01-06, 16:05

Mikarin napisał/a:

... nie jestem teraz złośliwa ani nic w tym stylu, ale kiedy moją mamę dopada coś takiego to idzie rąbać drewno do piwnicy, siekierą. Po dwóch godzinach wraca rozładowana jak bateria w komórce :)
No sorry, nie mam piwnicy z drewnem, nie mam ogrodu, nie mam nic takiego. Nawet dywanów do trzepania, to zresztą akurat świetny sposób na złapanie poważnej infekcji dróg oddechowych :P
MartaJS - 2013-01-06, 16:42

Mikarin napisał/a:
... nie jestem teraz złośliwa ani nic w tym stylu, ale kiedy moją mamę dopada coś takiego to idzie rąbać drewno do piwnicy, siekierą. Po dwóch godzinach wraca rozładowana jak bateria w komórce :)


O, to ja też tak mam. Tego mi teraz najbardziej brakuje - wywieźć dwie taczki gnoju z kurnika, skopać kawałek ogródka, ogólnie zmaltretować się fizycznie... a w ciąży nie mogę, teraz na dobrą sprawę nic nie mogę, tylko leżeć i pachnieć :-/

KasiaQ, ja akurat uważam, że dziecko bardzo często wie czego mu potrzeba (wyjątkiem są rzeczy słodkie i słone, na które nasz mózg jest bardzo mocno ewolucyjnie zorientowany i będzie ich szukał niezależnie od rzeczywistych potrzeb), ale w Twojej sytuacji nie w tym rzecz - raczej we wspólnych ustaleniach, które inni respektują albo nie. I to jest niefajne.

Malinetshka - 2013-01-06, 17:00

MartaJS napisał/a:
ja akurat uważam, że dziecko bardzo często wie czego mu potrzeba (wyjątkiem są rzeczy słodkie i słone, na które nasz mózg jest bardzo mocno ewolucyjnie zorientowany i będzie ich szukał niezależnie od rzeczywistych potrzeb)

Wyjątkiem? W przeciętnym domu słone i słodkie to większość jedzenia, jakie jest dostępne, więc wybór nader często jest zmanipulowany :P

Cytat:
Dla mnie to akurat dobre, że mi jedzenie odbiera energię, bo z moimi fobiami bym się spaliła nerwicowo, gdyby mnie miało nosić. Czasem miewam takie nadmiary energetyczne i nie wiem, co ze sobą zrobić, jest to zdecydowanie nieprzyjemne.

Hmmm...dla mnie to brzmi nie jak nadmiar energii tylko nerwowość.
W moim przypadku stany nerwicowe to zdecydowanie nie nadmiar energii, a kumulacja napięć, które szukają ujścia... że przy ich uchodzeniu się spalam to już inna bajka...

MartaJS - 2013-01-06, 17:06

Malinetshka napisał/a:
MartaJS napisał/a:
ja akurat uważam, że dziecko bardzo często wie czego mu potrzeba (wyjątkiem są rzeczy słodkie i słone, na które nasz mózg jest bardzo mocno ewolucyjnie zorientowany i będzie ich szukał niezależnie od rzeczywistych potrzeb)

Wyjątkiem? W przeciętnym domu słone i słodkie to większość jedzenia, jakie jest dostępne, więc wybór nader często jest zmanipulowany :P


No właśnie, w tym momencie to jest większość tego co jest dostępne i dlatego nie umiemy instyktownie radzić sobie z tymi smakami. W czasach kiedy kształtował się nasz gatunek, był to towar mocno deficytowy. Słodkie = szybka energia, słone = brakujące, rzadkie minerały. Wiele jest zwierząt, które jeśli mają dostęp do soli, będą ją lizały bez umiaru, nawet jeśli to dla nich szkodliwe. Bo w przyrodzie jest rzadka.

dundunkini - 2013-01-06, 21:28

Malinetshka napisał/a:

Wg mnie chęć na mięso można porównać do chęci na takie smaki jak frytki, chipsy, smażone potrawy, czosnek, cebulę, słone paluszki.. wszelkie fast foody, alkohol, jak również słodycze - można przy nich odreagować "fruwanie" nad ziemią, one tak pięknie zaspokajają ;) Nie piszę ironicznie, tak właśnie czuję. Ciekawam czy wiecie o co mi chodzi..? :>


Cos w tym jest, ja na poczatku mojej drogi wege czasami mialam wielka niepohamowana ochote na cos smazonego albo pieczonego, kalorycznego - np. pieczone ziemniaki typu jacket potato z maslem, serem zoltym i fasolka. Teraz bardzo rzadko juz jadam takie rzeczy.

Ale do frytek mam slabosc...

Lily - 2013-01-06, 21:35

Malinetshka napisał/a:
Hmmm...dla mnie to brzmi nie jak nadmiar energii tylko nerwowość.
Nie, to swoją drogą, ale to trochę inne stany. Z tym że mój nadmiar energii nie jest konstruktywny zazwyczaj, zresztą chyba sama podświadomie staram się jej nie mieć za dużo.
Z tym że moje obżarstwo to się pewnie nie umywa do obżarstwa tych, którzy są wielbicielami mięsnych korytek, golonek itp., przejedzona też nie lubię być, to nie jest przyjemne (ale świadomość nie powstrzymuje mnie przeważnie od przeżarcia się). Zazwyczaj po jakichś świętach tęsknię za lekkim jedzeniem typu brokuły itp. :P

KasiaQ - 2013-01-06, 22:32

Malinetshka, ja zaś kieruję się smakami na: słone, kwaśne, owocowe, warzywa i... czekolada :oops: ale faktycznie tak jest, jak piszesz, z tym, że skąd małe dziecko niby ma "to wiedzieć" :roll: szkoda nerwów na to wszystko

MartaJS napisał/a:
w Twojej sytuacji nie w tym rzecz - raczej we wspólnych ustaleniach, które inni respektują albo nie. I to jest niefajne.
dokładnie tak samo to odbieram, ale jak widać w mojej rodzinie nie mam dostatecznej siły przebicia :-| dlatego:
evel napisał/a:
jak Ci Ala dorośnie to na pewno zrozumie, dlaczego Ty nie jesz mięsa i nie chcesz, żeby ona jadła.
.. i tym właśnie żyję ;)
Malinetshka - 2013-01-06, 22:50

Lily napisał/a:
Zazwyczaj po jakichś świętach tęsknię za lekkim jedzeniem typu brokuły itp. :P

Też tak mam. ;) i wtedy doceniam to, co się dzieje potem, czyli lepiej się czuję.. lżej, świeżej tak.
No ja miewam teraz częściej takie stany gdy mnie ciągnie do słonego (częściej niż słodkiego)... a teraz jak znów zimniej się zrobiło to co rusz coś chrupię... jakieś orzeszki, pierożki...cuda na kiju, co tam się nawinie.. Chcę wiosny! ;)

Mikarin - 2013-01-11, 20:47

Polazłam do Rossmana, kupić szampon Alterry, bo ponoć likwidują. Stoję na odzywkach, a tu mnie laska atakuje promocją szamponu chyba Pantene czy inne Fa.
J: Dziękuję, dostaję uczulenia.
P. Ale mają urozmaiconą, nową formułe.
J. Nie, dziękuję, ja kupuję Alterrę, Original Source... Bo inne sa na bazie produktów odzwierzęcych.
Dziewczę zbaraniało.
P. To znaczy?
J. To znaczy, że w mydle ma pani tłuszcz zwierzęcy. Nie wiedziała pani? Z młodym nie korzystamy z takich rzeczy.
Dziewczyna zbaraniała jeszcze bardziej i sięgnęła po pierwszy lepszy szampon z półki, żeby sprawdzić.

Pożegnałam się i poszłam do kasy.

Bilet autobusowy do sklepu: 1,20.
Szampon: 9,95
Mina hostessy: BEZCENNA :mrgreen:

jagodzianka - 2013-01-11, 21:17

Mikarin napisał/a:
kupić szampon Alterry, bo ponoć likwidują

Alterre likwidują? Kurka wodna chyba jednak się zgolę na łyso.

jagodzianka - 2013-01-11, 21:20

A przypomniało mi się jeszcze z dzisiaj.
Ja oglądając gazetkę jakiegoś hipermarketu: o wodorosty wakame.
moja babcia: Ostatnio oglądałam program o taki co to jedzą same kiełki. Wiesz ile oni wszyscy średnio żyją? 28 lat!

Mikarin - 2013-01-11, 21:44

jagodzianka, a obiło mi się o uszy, ze ponoć mają wycofać, na jakimś wątku czytałam, że laska trafiła na karteczkę "Dobra cena na do widzenia", więc profilaktycznie poszłam się zaopatrzyć :)
jagodzianka napisał/a:
Wiesz ile oni wszyscy średnio żyją? 28 lat!
To chyba na mnie już pora ;)
go. - 2013-01-11, 21:52

Mikarin napisał/a:

jagodzianka, a obiło mi się o uszy, ze ponoć mają wycofać, na jakimś wątku czytałam, że laska trafiła na karteczkę "Dobra cena na do widzenia", więc profilaktycznie poszłam się zaopatrzyć :)


ja pisałam o dobrej cenie na do widzenia alterowych balsamów do ciała- tym z liczi i z bambusem, ale chodziło, że o połowę tańsze są w wybranych rossmannach w toruniu, w których się nie sprzedają. Tak rodzą się plotki ;)

Mikarin - 2013-01-11, 21:59

gosia z badylem, ups, moja wina, to chyba te kiełki :P
jagodzianka - 2013-01-11, 22:10

ufffffff
ropuszka - 2013-01-11, 22:17

jagodzianka napisał/a:
ufffffff


:mrgreen: ja też ufff :-D

Fatty - 2013-01-11, 22:36

Mikarin napisał/a:
Polazłam do Rossmana, kupić szampon Alterry, bo ponoć likwidują. Stoję na odzywkach, a tu mnie laska atakuje promocją szamponu chyba Pantene czy inne Fa.


laska nie atakuje- jak jest akcja promocyjna laska(kasjerka czy hostessa) ma obowiązek zaproponować to każdemu klientowi, jak nie to na dywanik ;) Przymusowe trajkotanie pewnych kwestii jak katarynka znam z autopsji, i przyznam, że nieraz lekko drażniło mnie(najczęściej pod koniec dnia, jak już miałam dość) jak ktoś wchodził w dyskusję- nie to nie, dobra, argumentacja mi niepotrzebna, co muszę wyrecytowac to wyrecytowałam ;)

Ale że poszerzyłaś dziewczęciu horyzonty to inna sprawa ;)

Btw, odnośnie rossmanowych akcji promocyjnych- mieli na promocji lakiery do włosów, kolega przy kasie, pani zachęca do zakupu lakieru na prmocji, bo musi, kumpel zdębiał, pani się zaczerwieniła... otóż kolega się goli na zero ;)

Kat... - 2013-01-11, 22:50

Mikarin napisał/a:
Bilet autobusowy do sklepu: 1,20.
wooooow
jagodzianka napisał/a:

Alterre likwidują? Kurka wodna chyba jednak się zgolę na łyso.
Ziaja ma dobre szampony jeszcze
TinaM - 2013-01-12, 01:02

Fatty napisał/a:
mieli na promocji lakiery do włosów, kolega przy kasie, pani zachęca do zakupu lakieru na prmocji, bo musi, kumpel zdębiał, pani się zaczerwieniła... otóż kolega się goli na zero


haha, fajne :mryellow:

bojster - 2013-01-12, 01:48

jagodzianka napisał/a:
moja babcia: Ostatnio oglądałam program o taki co to jedzą same kiełki. Wiesz ile oni wszyscy średnio żyją? 28 lat!


Pewnie mówili, że żyją średnio 28 lat dłużej, a babcia nie dosłyszała końcówki. ;-)

jarzynajarzyna - 2013-01-12, 10:19

jagodzianka napisał/a:
Alterre likwidują? Kurka wodna chyba jednak się zgolę na łyso.

chyba rossmanna tamtego, nie szampony

aaaaa, teraz doczytałam drugą stronę, to z kolei ja sobie dopisałam historię :mryellow:

go. - 2013-01-12, 12:11

Mikarin napisał/a:
J. Nie, dziękuję, ja kupuję Alterrę, Original Source... Bo inne sa na bazie produktów odzwierzęcych.
Dziewczę zbaraniało.
P. To znaczy?
J. To znaczy, że w mydle ma pani tłuszcz zwierzęcy. Nie wiedziała pani? Z młodym nie korzystamy z takich rzeczy.
Dziewczyna zbaraniała jeszcze bardziej i sięgnęła po pierwszy lepszy szampon z półki, żeby sprawdzić.


eee generalnie myślę, że jak ktoś wcina mięso, galaretki na żelatynie wieprzowej, smalec czy inne zabielane zuoy na skrzydełkach to nie powinno na nich to robić większego wrażenia, a raczej bym powiedziała, powinno być naturalne, że zwierzęta "są dla ludzi". Łatwiej w siebie wsmarować coś czego fizycznie nie widać/nie da się zidentyfikować niz utłuc i wypatroszyć karpia na święta...

jagodzianka - 2013-01-12, 17:18

bojster napisał/a:

Pewnie mówili, że żyją średnio 28 lat dłużej, a babcia nie dosłyszała końcówki. ;-)

Bardzo możliwe. :P

Mikarin - 2013-01-15, 18:11

muszę Wam to napisać, bo dalej brechtam się jak fretka.
Poszłam do sklepu po ciecierzycę i soczewicę, jak na złość nie było, więc wracając do domu zahaczałam wszystkie możliwe sklepy, a nuż się znajdzie. Wchodzę do filii "Od i do" i pytam ekspedientki: "Ma pani może ciecierzycę albo soczewicę?" Ekspedientka zbywając: "Nie, nie mamy..." Na o po chwili do mnie: "To taki alkohol jest, prawda?".
Nie-mąz mój padł ze śmiechu, jak mu o tym powiedziałam, a ja się chyba zaraz posikam :mrgreen:

Mnemozyne - 2013-01-15, 18:30

Mikarin napisał/a:
Ekspedientka zbywając: "Nie, nie mamy..." Na o po chwili do mnie: "To taki alkohol jest, prawda?"

Dobre, bo polskie... :mryellow:

Alispo - 2013-01-15, 21:24

miszczowskie;)
go. - 2013-01-15, 21:32

Mikarin, rypnęłam głową w grzejnik ze śmiechu właśnie :lol: :lol:
moony - 2013-01-15, 22:17

Uświadomiłaś ich?
Mikarin - 2013-01-15, 22:31

Uświadomiłam, a jakże :) ale babeczka spojrzała na mnie jak na UFO.
Liczę, że im częściej będę pytać, tym wzrasta prawdopodobieństwo, że ktoś to w końcu sprowadzi, ale mina tej babki była rozbrajająca - i jeszcze ten jej badawczy wzrok :D

Sylwia8 - 2013-01-15, 22:55

Mikarin napisał/a:
- i jeszcze ten jej badawczy wzrok :D


No te! Łazi baba po mieście od sklepu do sklepu i jakiejś tajemniczej wódy szuka, buhahahaahahahahhaa, padłam!!!!!!!!!!!!!!! :lol: :lol: :lol:

bojster - 2013-01-16, 01:09

Dobrze że nie pytałaś o cieciorkę, bo by pewnie myślała że o drób chodzi. :P A ciecierzyca, soczewica, czy śliwowica - jeden diabeł. ;-)
Fatty - 2013-01-16, 09:49

Dobre ;)

U mnie akurat wiedzieli w pewnym sklepie co to, ale było tak iż ja stałam przed sklepem z psem, a na zakupy poszła moja siostra i pyta
-Czy jest cie...ciecie... ciorcie... Cieciecia... cietrze? Lidka!- woła do mnie- Jak to się nazywa??

Mikarin - 2013-01-16, 10:14

Sylwia8 napisał/a:
Mikarin napisał/a:
- i jeszcze ten jej badawczy wzrok :D


No te! Łazi baba po mieście od sklepu do sklepu i jakiejś tajemniczej wódy szuka, buhahahaahahahahhaa, padłam!!!!!!!!!!!!!!! :lol: :lol: :lol:
Ta, baba z dzieckiem na plecach - nie wiem, co sobie babka pomyślała ;)
Ale jak mówi Bojster - jeden ciul :D :mrgreen:

dundunkini - 2013-01-16, 12:59

Fantastyczne takie rozmowy. Az tak ekstremalnych nie mialam, tylko jak kiedys szukalam soczewicy w malutkim miasteczku w Polsce, to musialam chyba z 3 razy powtorzyc slowo soczewica, na co w koncu zniecierpliwiona sprzedawczyni powiedziala: "My czegos takiego nie sprzedajemy." Ale wydaje mi sie, ze jest juz lepiej, z roku na rok jak przyjezdzam do rodzicow. Troche dalej w niewiele wiekszym miasteczku w jakims supermarkecie-sieciowce, ale nie pamietam jak sie nazywa (chyba Polo), moglam juz sie zaopatrzyc w wiekszosc potrzebnych rzeczy: soczewice, cieciorke, brazowy ryz i razowy makaron, tylko tofu nie mieli.
koko - 2013-01-16, 13:42

W sumie kto ich tam wie, z czego na zapleczu pędzą... Może się dziewczyna wygadała po prostu, trzeba tam nasłać kontrol.
Sylwia8 - 2013-01-16, 17:01

Mikarin napisał/a:
Sylwia8 napisał/a:
Mikarin napisał/a:
- i jeszcze ten jej badawczy wzrok :D


No te! Łazi baba po mieście od sklepu do sklepu i jakiejś tajemniczej wódy szuka, buhahahaahahahahhaa, padłam!!!!!!!!!!!!!!! :lol: :lol: :lol:
Ta, baba z dzieckiem na plecach - nie wiem, co sobie babka pomyślała ;)
Ale jak mówi Bojster - jeden ciul :D :mrgreen:


Jeszcze z dzieckiem, aaaaaaaaa, płaczę!!!!!!!!!!!!!!!!!! :lol:

Zafira - 2013-01-17, 18:45

W niedziele byłam w restauracji Green Way w Manufakturze, wyciągnęłam męża i 4-letnie dziecko.Byłam prosto po pracy, bardzo głodna i zmęczona, dziecko też marudziło, bo było śpiące,ale krzywdy nikomu nie robiło, jedynie przy stoliku nie chciało siedzieć i łaziło po sali, ale była tam tablica z kredami dla dzieci.Po skończonym jedzeniu, z racji że dziecko tak łaziło poi restauracji, mój mąż wziął je za rękę i wyszli pierwsi na zewnątrz,a ja poszłam odnieść talerze.Wracam bez talerzy i nagle zaczepiła mnie jakaś baba koło 60-tki, strasznie oburzona, powiedziała do mnie,że"dziecko trzeba wychowywać,a nie tak pobłażać, gdyby to było moje dziecko to bym dała przez d...".Wryło mnie..wyszłam na zewnątrz i mąż zobaczył moja minę i widział,że ta babka coś mi mówiła.Powiedziałam mu o zdarzeniu,a on się wrócił i powiedział jej,że sami sobie będziemy wychowywać własne dziecko,a ona do niego jeszcze coś takiego powiedziała,że 40 lat pracuje dziećmi i coś się tam jeszcze mądrowała.

A dziś byłam u fryzjera.Szefowa robiła mi przy włosach i rozmawiała sobie ze swoją pracownicą, obgadały wszystkie możliwe znajome, rozmowa była też o kuchni.Szefowa-korpulentna rozmawiała o gotowaniu,że wszystko jej wychodzi,że jej bratowa ma syna, którego głodzi, bo robi mu jakieś lekkostrawne posiłki, chłopak się nie najada..itd..a jak był u niej i zjadł zupę rybną z czerniaka(to taka ryba) i jakieś danie z mięsem mielonym, to był zachwycony i podobno powiedział swojej mamie,że nie potrafi gotować.Następnie obgadano jakąś panią, z której fryzjerki się wyśmiewały, bo nie pije wódki na imprezach, szefowa salonu stwierdziła,że przyczyną są kratery na jej twarzy, pozostałości po trądziku, który kiedyś miała,ale że pani ma już 50 lat, to i tak nic z tym już nie zrobi.Następnie panie rozmawiały sobie o zimowiskach i szefowa salonu stwierdziła,że górale najlepiej karmią.

Mikarin - 2013-01-17, 20:49

Zafira napisał/a:
Powiedziałam mu o zdarzeniu,a on się wrócił i powiedział jej,że sami sobie będziemy wychowywać własne dziecko,a ona do niego jeszcze coś takiego powiedziała,że 40 lat pracuje dziećmi i coś się tam jeszcze mądrowała.
Doświadczenie moje i zasłyszane mówią, ze dzieci lekarzy i nauczycieli są niedopilnowane/niewychowane. Nauczyciel wychowuje cudze dzieci, ale ze swoimi rzadko kiedy sobie radzi. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, ale uważam, że uczyć powinni ludzie, którzy swoje dzieci odchowali...
A szefowa salonu fryzjerskiego - cóż, pokazała klasę ;)

pałczi - 2013-01-17, 20:56

Jesteśmy po vegan wyjściu z szafy przed moimi rodzicami. Najpierw tato pogadał, że jasne, akceptuje decyzję, blabla, mama też w porządku.
Później przetrawili, pomyśleli, dzwoni matka:
- a wiesz co wyczytałam? że jakby wszyscy przeszli na weganizm, to jeszcze więcej zwierząt by ginęło, bo wszystko by trzeba było obsiać (oh rly?) i traktory by jeździły i zabijały myszy i zające.
Tato:
- ja się doczytałem że ta twoja dieta prowadzi do schizofrenii

:evil:

priya - 2013-01-17, 20:59

Mikarin napisał/a:
uczyć powinni ludzie, którzy swoje dzieci odchowali
że niby rozpoczynać pracę zawodową po 40-stce? To ja jestem na dobrej drodze ;-)
evel - 2013-01-17, 21:00

Mikarin napisał/a:
Doświadczenie moje i zasłyszane mówią, ze dzieci lekarzy i nauczycieli są niedopilnowane/niewychowane.


Nie strasz... Ja - nauczycielka, mój chłop - lekarz. :-P

Lily - 2013-01-17, 21:24

pałczi napisał/a:
bo wszystko by trzeba było obsiać (oh rly?) i traktory by jeździły i zabijały myszy i zające.
Yyyy? A soja i zboże dla tych zwierząt to gdzie niby się wytwarza? A może one się żywią praną?
ropuszka - 2013-01-17, 21:40

evel napisał/a:
Mikarin napisał/a:
Doświadczenie moje i zasłyszane mówią, ze dzieci lekarzy i nauczycieli są niedopilnowane/niewychowane.


Nie strasz... Ja - nauczycielka, mój chłop - lekarz. :-P


nie martw się - ja jestem przepilnowana :evil:
(a czy jestem wychowana czy nie to nie mi oceniać ;-) )
:-P

bojster - 2013-01-17, 22:23

pałczi napisał/a:
Jesteśmy po vegan wyjściu z szafy przed moimi rodzicami. Najpierw tato pogadał, że jasne, akceptuje decyzję, blabla, mama też w porządku.
Później przetrawili, pomyśleli, dzwoni matka:
- a wiesz co wyczytałam? że jakby wszyscy przeszli na weganizm, to jeszcze więcej zwierząt by ginęło, bo wszystko by trzeba było obsiać (oh rly?) i traktory by jeździły i zabijały myszy i zające.
Tato:
- ja się doczytałem że ta twoja dieta prowadzi do schizofrenii

:evil:


Odłącz rodzicom internet zanim wyczytają, że od weganizmu szybko rosną siekacze i trzeba piłować.

Zafira - 2013-01-17, 23:10

Mikarin napisał/a:
Zafira napisał/a:
Powiedziałam mu o zdarzeniu,a on się wrócił i powiedział jej,że sami sobie będziemy wychowywać własne dziecko,a ona do niego jeszcze coś takiego powiedziała,że 40 lat pracuje dziećmi i coś się tam jeszcze mądrowała.
Doświadczenie moje i zasłyszane mówią, ze dzieci lekarzy i nauczycieli są niedopilnowane/niewychowane. Nauczyciel wychowuje cudze dzieci, ale ze swoimi rzadko kiedy sobie radzi. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, ale uważam, że uczyć powinni ludzie, którzy swoje dzieci odchowali...
A szefowa salonu fryzjerskiego - cóż, pokazała klasę ;)

Ale co z niej za przykładna wychowawczyni dzieci, która je tłucze? :-| .No i jak można komuś coś takiego polecić w restauracji, miejscu publicznym,przecież za bicie dzieci grozi kara, pomijając już aspekty moralne tego.

bronka - 2013-01-18, 10:53

Zafira, po co Ty się przejmujesz takimi pierdołami? Szkoda życia i zdrowia.
Następnym razem zapytaj panią spokojnie i opanowanym tonem: czy bije swoje dzieci, czy bije cudze dzieci, czy bije męża, czy bije swoją mamę, czy uderzyłaby ciebie, sąsiadkę, panią na poczcie itp. I można uświadomić, ze przemoc jest prawem karana.

jagodzianka - 2013-01-18, 12:18

Zafira, trza było na psy dzwonić od razu. :P
bronka - 2013-01-18, 13:27

jagodzianka napisał/a:
Zafira, trza było na psy dzwonić od razu. :P

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

pałczi - 2013-01-18, 16:31

bojster napisał/a:
Odłącz rodzicom internet zanim wyczytają, że od weganizmu szybko rosną siekacze i trzeba piłować.


Zastanawiałam się, gdzie oni w ogóle mogli takie rzeczy wyczytać, no i... Pierwszy wynik w google, wikipedia:
Cytat:
Steven Davis, profesor Oregon State University, stwierdził w 2001 roku, że koncepcja minimalizowania krzywdy głoszona przez Toma Regana nie wymaga rezygnacji z każdego typu mięsa, ponieważ roślinna dieta pociąga za sobą śmierć większej liczby istot niż dieta zawierająca mięso od przeżuwaczy z wolnego wypasu. Davis dowodzi, że uprawa roślin również zabija zwierzęta, na przykład giną one pod kołami traktorów.

:lol: :lol: :lol:

bojster - 2013-01-18, 16:36

Tak jak nadmierna higiena zabija miliardy drobnoustrojów, humanitarniej jest żyć w brudzie. :P
pałczi - 2013-01-18, 16:38

bojster napisał/a:
Tak jak nadmierna higiena zabija miliardy drobnoustrojów, humanitarniej jest żyć w brudzie.
No cóż, a miliardy much giną w naszych ustach, oczach lub na okularach gdy jedziemy rowerem ]:->
Maple Leaf - 2013-01-18, 18:12

U mnie dzisiaj zaskoczenie. Przyszedł Brat ze szkoły (a do gimnazjum chodzi), pytam Go co słychać, a on mi mówi, że im nauczycielka na geografii o dietach wege opowiadała. W głowie już sobie szykowałam mowę obronnę, a niepotrzebnie :-> Otóż pani nauczycielka obwieściła dzieciarni, że mięsożerni śmierdzą w porównaniu z wege i wogóle każdy roślinożerca wyczuje, że ktoś zjada padlinę. Oprócz tego opowiadała im, że są nie tylko wegetarianie, ale też weganie, a nawet witarianie. A najbardziej zaskakujące dla mnie jest nie to, że generalnie wspominała o naszej diecie, ale że to wszystko miało bardzo pozytywny wydźwięk i nie było przekręcania w stylu "oni jedzą tylko trawę i czerpią energię ze słońca" :-D
ropuszka - 2013-01-18, 19:05

przypomniał mi się dialog z mamą w którym mówiła, że chciała by usłyszeć opinię lekarza, a nie dietetyka na temat wegetarianizmu, bo dietetycy to to sobie gabinety otwierają, pełno ich itp.

i sprawdziłam - u nas (we Wro) przedmiot "Żywienie człowieka" jest przedmiotem wybieralnym, składa się z dziesięciu godzin ćwiczeń i dziesięciu godzin seminarium (1 ECTS)

dla pielęgniarek jest przedmiot obowiązkowy "Dietetyka" składający się· z piętnastu godzin wykładu (2ECTS)

mi się już to nie przyda - ale może komuś w dyskusji

dundunkini - 2013-01-18, 21:11

Maple Leaf, moze pani od geografii jest wegetarianką albo weganką? Ja już sobie wyobrażam, jakbym uczyła angielskiego w polskiej szkole - wybierałabym teksty do czytania i materiały do słuchania o zdrowym odżywianiu, wegetarianizmie, ekologii, sprawiedliwym handlu itd... :mryellow:
Maple Leaf - 2013-01-19, 21:29

dundunkini, dokładnie nad tym samym zaczęłam rozmyślać. Ta nauczycielka uczyła też mnie, gdy chodziłam do gimnazjum i generalnie to jest spoko babka. Wtedy jeszcze sie nie interesowałam wegetarianizmem, więc nie przyszłoby mi do głowy, żeby ją o to zapytać. Ale myślę sobie, że to jest nawet możliwe, bo zawsze była raczej "pro eko", "kochajcie zwierzęta i Matkę Ziemię" i "Dalajalama to najrówniejszy koleś na świecie", więc kto wie? ;-)

Mimo wszystko i tak mnie to zaskakuje, że na tej pipidówie są tacy pozytywni ludzie :-D

dundunkini napisał/a:
wybierałabym teksty do czytania i materiały do słuchania o zdrowym odżywianiu, wegetarianizmie, ekologii, sprawiedliwym handlu itd...

Nauczyciel-marzenie :mryellow:

jagodzianka - 2013-01-19, 21:44

Maple Leaf napisał/a:
Ta nauczycielka uczyła też mnie, gdy chodziłam do gimnazjum i generalnie to jest spoko babka. Wtedy jeszcze sie nie interesowałam wegetarianizmem, więc nie przyszłoby mi do głowy, żeby ją o to zapytać. Ale myślę sobie, że to jest nawet możliwe, bo zawsze była raczej "pro eko", "kochajcie zwierzęta i Matkę Ziemię" i "Dalajalama to najrówniejszy koleś na świecie", więc kto wie? ;-)

Może zaraz się ujawni jako stała użytkowniczka forum. :P

Maple Leaf - 2013-01-19, 22:30

jagodzianka napisał/a:
Może zaraz się ujawni jako stała użytkowniczka forum.

:mrgreen:

dundunkini - 2013-01-20, 01:07

Maple Leaf, fajnie mieć takiego nauczyciela od geografii, musi być pozytywna.

No, ja sama pewnie byłabym uważana za dziwaczke w polskiej szkole ;)

semoilna - 2013-01-22, 07:55

Swietnie, ze propaguje wege diete, ale ten tekst:
Maple Leaf napisał/a:
U Otóż pani nauczycielka obwieściła dzieciarni, że mięsożerni śmierdzą w porównaniu z wege i wogóle każdy roślinożerca wyczuje, że ktoś zjada padlinę.

wg mnie jest przegieciem i obraza miesozercow. Pewnie 99% dzieciakwo w klasie nie jest wege i wychodza z lekcji z wnioskiem- smierdze dla niej? A co z szacunkiem dla innych ludzi? Jestem wege od ponad 15 lat i nie wyczuwam, czy ktos jada padlline czy nie.

zou - 2013-01-22, 08:12

Semolina zgadzam sie z Tobą, to nieco przykre, że nauczyciel wyraża się werbalnie przemocowo, może to taka maniera - wyolbrzymiania, podlizywania sie gimnazjalistom?

Co do zapachu, czytałam ostatnio książkę " Płetwa rekina i syczuański pieprz. Słodko- kwaśny pamiętnik kulinarny z Chin" i w niej były opisane opinie Chińczyków wobec Europejczyków, którzy jedza dużo nabiału (w Chinach tradycyjnie nabiału nie znają). I Tam było wiele opinii, że osoby jedzące nabiał (nie samo mięso) ale własnie sery, dla Chińczykow wonieją bardzo nieprzyjemnie i że rzeczywiście istnieją u innnych takie odczucia węchowe... Teraz, gdy Chiny sie bogacą i zwiększa się spożycie mięsa (symbol statusu) także nabiał pojawia się w menu.

Maple Leaf - 2013-01-22, 10:49

semolina, nie wiem, czy dokładnie tak się ta nauczycielka wyraziła. Nie było mnie przecież na tej lekcji, wiem tylko tyle, ile przekazał mi Brat. A jako dorastający nastolatek płci męskiej nie zdarza mu się wyrażać w wyjątkowo wysublimowany sposób w mowie potocznej (nie mówię, że klnie albo używa wulgaryzmów, ale chyba każdy z nas w potocznej, luźnej rozmowie mówi inaczej... no, bez owijania w bawełnę) ;-) Jak już pisałam we wcześniejszych postach, to bardzo dobra nauczycielka i nie sądzę, żeby powiedziała dzieciakom "słuchajcie, wiekszość z Was śmierdzi, bo jecie mięso", ale raczej coś w stylu "ci, co jedzą mięso pachną nieładnie/inaczej niż wegetarianie", a Brat (i ja też) to uogólnił.

Co do samego zapachu- ja zauważam różnicę. Moim zdaniem mięsożercy wydają dość specyficzny zapach, jakby lekko kwaśny. Ja też na przykład czuję po sobie samej, że jak jem mniej nabiału to moje ciało pachnie zdecydowanie przyjemniej. Tak, jak napisała zou- coś w tym musi być ;-)

AZ - 2013-01-22, 10:49

gdzieś czytałam (chyba w podręczniku do bromatologii) że 90%ludzi rasy żółtej nie trawi laktozy i stąd ten brak nabiału w ich diecie.
semoilna - 2013-01-22, 13:44

Maple Leaf napisał/a:
semolina, nie wiem, czy dokładnie tak się ta nauczycielka wyraziła. Nie było mnie przecież na tej lekcji, wiem tylko tyle, ile przekazał mi Brat. A jako dorastający nastolatek płci męskiej nie zdarza mu się wyrażać w wyjątkowo wysublimowany sposób w mowie potocznej (nie mówię, że klnie albo używa wulgaryzmów, ale chyba każdy z nas w potocznej, luźnej rozmowie mówi inaczej... no, bez owijania w bawełnę) ;-) Jak już pisałam we wcześniejszych postach, to bardzo dobra nauczycielka i nie sądzę, żeby powiedziała dzieciakom "słuchajcie, wiekszość z Was śmierdzi, bo jecie mięso", ale raczej coś w stylu "ci, co jedzą mięso pachną nieładnie/inaczej niż wegetarianie", a Brat (i ja też) to uogólnił.

Maple Leaf, nie mam mozliwosci czytac w Waszych myslach, moge ustosunkowac sie tylko do tego co napisalas. I to tez uczynilam.

AZ, dzisiaj rozmawialam z moimi chinskimi znajomymi, grupa malo reprezentatywna bo tylko troje, ale stwierdzili, ze kiedys nie jedzono nabialu bo malo kogo bylo na niego stac, teraz sie wszystko zmienilo (ok, to jest oczywiste) jest wiekszy dostep do niego i wiecej ludzi go je, ale wciaz jest drogi w porownnaiu z innymi produkatmi i ludzie nie sa przyzwyczajeni do jego smaku (szeczegolnie Ci na poludniu, mam nadzieje, ze nie pomylilam z polnoca).

Maple Leaf - 2013-01-22, 14:41

semolina, spoko ;-) Może rzeczywiście nie wyraziłam się na początku tak, żeby to było zrozumiałe :-)
Lily - 2013-01-22, 19:47

Semolina czy semoilna? :) To literówka czy celowo? :) (sorry za OT)
seminko - 2013-01-22, 20:10

Lily napisał/a:
Semolina czy semoilna? :) To literówka czy celowo? :) (sorry za OT)

Ja też chciałabym wiedzieć, bo mam podobne wrażenie :-)

Maple Leaf - 2013-01-22, 22:10

Sorry, nie zwrócłam uwagi. Jakoś instynktownie zaczęłam pisać "semolina" zamiast "semoilna".
Lily - 2013-01-22, 22:21

Nie no, ja po prostu jestem ciekawa genezy nicka :)
bronka - 2013-01-22, 22:25

geneza nicka semoilny była opisana w jej wątku powitalnym o ile się nie mylę ;-)
Lily - 2013-01-22, 22:29

Aaa, rzeczywiście :)
semoilna - 2013-01-23, 08:33

Dzieki bronka, faktycznie to literowka. Nie znalazlam mozlwiosci edycji nicka (pewnie nie istnieje) i tak zostawilam. Oczywiscie piszcie semolina, bo tak latwiej.
Malinetshka - 2013-01-24, 19:46

semoilna napisał/a:
Oczywiscie piszcie semolina, bo tak latwiej.

E tam, łatwiej jest kliknąć w Twój nick i wtedy nie trzeba się zastanawiać ;) Żarcik taki. Ja nawet nie zauważyłam literówki, czytałam "semolina" :)

lilias - 2013-01-24, 23:37

Malinetshka napisał/a:
semoilna napisał/a:
Oczywiscie piszcie semolina, bo tak latwiej.

E tam, łatwiej jest kliknąć w Twój nick i wtedy nie trzeba się zastanawiać ;) Żarcik taki. Ja nawet nie zauważyłam literówki, czytałam "semolina" :)

również :D

Lily - 2013-01-24, 23:39

semoilna napisał/a:
Dzieki bronka, faktycznie to literowka. Nie znalazlam mozlwiosci edycji nicka (pewnie nie istnieje) i tak zostawilam. Oczywiscie piszcie semolina, bo tak latwiej.
Musiałabyś bojstera poprosić ;)
Ja zauważyłam, bo na co dzień to moja praca (co nie znaczy, że jestem w tym doskonała).

ropuszka - 2013-01-26, 12:32

wczoraj rozmawiałam ze znajomymi o moim wegowaniu i koleżanka powiedziała mi, że jak będzie jakieś przyjęcie, to żeby do niej zadzwonić i powiedzieć czego nie jem, bo " co to za problem odłożyć trochę sałatki bez kurczaka" :mrgreen:
naprawdę mnie tym ujęła :->

tcioflove - 2013-01-26, 12:54

zaden problem jak widac :) na imprezach u mojej siostry jest dodatkowo bezmiesna wersja kazdej salatki, ryba po grecku bez ryby, leczo bez kielbasy, golabki z samym ryzem itp. :)


a wracajac do tematu przypomnialo mi sie dzis jak kolezanka opowiadala mi kiedys ze jej koledzy "weganie" zeskrobywali ser z pizzy :shock:

dundunkini - 2013-01-26, 14:00

tcioflove napisał/a:
zaden problem jak widac :) na imprezach u mojej siostry jest dodatkowo bezmiesna wersja kazdej salatki, ryba po grecku bez ryby, leczo bez kielbasy, golabki z samym ryzem itp. :)


a wracajac do tematu przypomnialo mi sie dzis jak kolezanka opowiadala mi kiedys ze jej koledzy "weganie" zeskrobywali ser z pizzy :shock:


To dlatego, ze nie bylo nic innego do jedzenia czy dlatego, ze kupili pizze z serem, bo chcieli pizze, ale musieli sobie ten ser zeskrobac? Pierwsze jeszcze rozumiem, drugie mija sie z celem chyba.

Ja niedawno bylam na szkoleniu. Zapytano mnie wczesniej o specjalne wymagania dietetyczne. Poprosilam o weganski lunch, powiedziano ze nie ma takiej mozliwosci, ale moga zrobic wegetarianski. Zgodzilam sie, no bo nie jestem jeszcze tak zupelnie wegan. Na lunch byly kanapki zrobione na miejscu, dla mnie spory talerz z jajkiem, serem brie i warzywami (pomyslalam sobie, ze jak robione na miejscu, to mozna bylo po prostu kupic pudeleczko tak popularnego tutaj humusu zamiast tego nabialu i jajek, no ale trudno). Na poczatku lunchu ogloszono, ze te kanapki sa dla mnie - wszyscy inni byli miesozerni i mieli osobne talerze z miesnymi i rybnymi kanapkami w duzych ilosciach. Poszlam najpierw do toalety, jak wyszlam na moim talerzu zostaly trzy malusienkie kanapki, na talerzu miesozercow byly jeszcze spore ilosci kanapek. Nic nie powiedzialam, ale troche nieswojo sie czulam :(

Alispo - 2013-01-26, 14:26

dundunkini-lipa,pytaja o wymagania a potem"nie da sie"? :-/ Nie wspomne o zjadaczach. Ja tez w tym tyg.mialam 2-dniowe szkolenie,wczesniej przy zamawianiu cateringu zglosilysmy z kolezanką(vege myślącą o weganizmie),że chcemy w oba dni ryz z warzywami, i zaznaczajac,ze nie ma byc nic pochodzenia zwierzecego dlanas,uznajac ze chyba tego nie skopią.Uff,nie skopali.Wprawdzie w drugi dzien byl kuskus,no ale to nic nie zmienia ;-) I nawet byly opisane jako"Vegan".Dla wegetarian z resztą było w czym wybierac i tak,a dobrze ze zaklepalysmy te weganskie.Swoja droga sie okazalo ze prowadzacy tez vege,i na szkoleniu sie poslugiwal tematami vege i Vivy! Ja naprawde zyje w tym kumatym swiecie,omija mnie jakos szara rzeczywistosc..
tcioflove - 2013-01-26, 15:10

dundunkini napisał/a:
To dlatego, ze nie bylo nic innego do jedzenia czy dlatego, ze kupili pizze z serem, bo chcieli pizze, ale musieli sobie ten ser zeskrobac? Pierwsze jeszcze rozumiem, drugie mija sie z celem chyba.


w zasadzie to nie wiem. to bylo jakos tak ze poszli duza grupa cos zjesc ( z miesozercami). nie chodze do takich miejsc ale wydaje mi sie ze sa tam tez rzeczy vegan. a jesli nie to nie jadlabym nic albo poprosilabym znajomych o zmiane lokalu. swoja droga nie wydaje mi sie zeby taka oskrobana pizza byla juz w pelni weganska. kolezanka ktora byla wtedy z nimi i opowiedziala to dziwila sie dlaczego nie zjedli tego sera i stwierdzila ze przeciez mogli zjesc bo i tak on juz tam byl a po zeskrobaniu tylko sie zmarnowal :->

jagodzianka - 2013-01-26, 15:31

tcioflove napisał/a:
w zasadzie to nie wiem. to bylo jakos tak ze poszli duza grupa cos zjesc ( z miesozercami). nie chodze do takich miejsc ale wydaje mi sie ze sa tam tez rzeczy vegan. a jesli nie to nie jadlabym nic albo poprosilabym znajomych o zmiane lokalu. swoja droga nie wydaje mi sie zeby taka oskrobana pizza byla juz w pelni weganska.

Niektóre są, zależy co w cieście. Ci koledzy pewnie się nie upewnili. :P Nie mogli po prostu zamówić bez sera?

tcioflove - 2013-01-26, 16:09

Cytat:
Nie mogli po prostu zamówić bez sera?
_________________


tez nad tym sie zastanawialam. ja jesli juz stoluje sie na miescie to wybieram pewne rzeczy. czesc tych niepewnych pewnie tez okazalaby sie zjadliwa ale wstydze sie tak wypytywac :oops:

jagodzianka - 2013-01-26, 16:28

tcioflove napisał/a:
czesc tych niepewnych pewnie tez okazalaby sie zjadliwa ale wstydze sie tak wypytywac :oops:

Ja uważam, że to normalne, że człowiek chce wiedzieć co je. :P

tcioflove - 2013-01-26, 16:33

i dlatego wole zrobic cos sama w domu :)
Lily - 2013-01-26, 16:35

jagodzianka napisał/a:
tcioflove napisał/a:
czesc tych niepewnych pewnie tez okazalaby sie zjadliwa ale wstydze sie tak wypytywac :oops:

Ja uważam, że to normalne, że człowiek chce wiedzieć co je. :P

Ja z tych wstydzących się, ale kiedyś zapytaliśmy o lazanię, czy na pewno bez mięsa, miała być bez - w praktyce była chyba zapieczona z jakimś gotowym sosem z torebki i nie wykluczam, że był w nim boczek :/ Tak że nie zawsze obsługa prawdę powie :-x

tcioflove - 2013-01-26, 17:12

Lily napisał/a:
gotowym sosem z torebki


z torebki a nie z miesa wiec o co chodzi? :P

ropuszka - 2013-01-26, 18:05

tcioflove napisał/a:
Lily napisał/a:
gotowym sosem z torebki


z torebki a nie z miesa wiec o co chodzi? :P


czasami różne rzeczy są zasuszone w torebkach :-P

jagodzianka - 2013-01-26, 18:24

Cytat:
Tak że nie zawsze obsługa prawdę powie :-x

Dlatego zawsze pytam o skład, a nie o konkretny produkt.

tcioflove - 2013-01-26, 18:39

ropuszka napisał/a:
czasami różne rzeczy są zasuszone w torebkach :-P


no ja o tym wiem :)
ale dla niektorych sos z torebki oznacza bezmiesny. tak samo jak kostka rosolowa, galaretka czy wegetarianska zupka chinska :P o rybie nie wspominajac :P

ropuszka - 2013-01-26, 18:49

tcioflove napisał/a:
ropuszka napisał/a:
czasami różne rzeczy są zasuszone w torebkach :-P


no ja o tym wiem :)
ale dla niektorych sos z torebki oznacza bezmiesny. tak samo jak kostka rosolowa, galaretka czy wegetarianska zupka chinska :P o rybie nie wspominajac :P


ano taki kontekst :->
nie chodziło mi że nie wiesz o konserwantach itp. tylko ewentulanie o zasuszone mięso wprost ;-)

tcioflove - 2013-01-26, 18:57

to mieso zawsze mnie zastanawialo. przeciez taka zupka czy cos tam ma chyba kilka miesiecy waznosci... :-/
an - 2013-01-26, 21:17

tcioflove napisał/a:
to mieso zawsze mnie zastanawialo. przeciez taka zupka czy cos tam ma chyba kilka miesiecy waznosci... :-/

Suszenie to jedna z tradycyjnych metod konserwacji, kiedyś w przypadku mięsa często z użytkiem soli, a współcześnie to już różnie może bywać

Mikarin - 2013-01-26, 21:30

Można jeszcze zapeklować - przecież jakieś dwa lata temu znaleźli zapeklowane w słoikach i zakopane mięcho z czasów II wojny :D
dynia - 2013-01-27, 13:26

Po ostatnim dosyć dosadnym wykładzie moim względem zdrowotnych aspektów niejedzenia mięsa,moi rodzice troszkę zostali zawstydzni swoją niewiedzą ale doczekałam się kontrargumentu ,że u nas to ciągle makaron i makaron na obiad (co wcale prawdą nie jest ale pojawia się często to fakt)no well u nich wczoraj za to wątróbka ,którą dzieci nazwały ''woń trupka'' ]:->
dundunkini - 2013-01-27, 15:43

dynia napisał/a:
u nich wczoraj za to wątróbka ,którą dzieci nazwały ''woń trupka'' ]:->


cudne :mrgreen:

Humbak - 2013-01-27, 15:47

dynia napisał/a:
wątróbka ,którą dzieci nazwały ''woń trupka''
pięęęęękne !! :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:
Malinetshka - 2013-01-27, 17:49

Mega trafione określenie ;) :mrgreen:
Mikarin - 2013-01-27, 18:17

bosssssssssskie, sprzedam mojemu :P
gemi - 2013-01-28, 16:37

:mryellow: :mrgreen: :mryellow: :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:
dawno się tak dobrze nie ubawiłam, jak tą "wonią" 8-)

priya - 2013-01-28, 16:49

gemi napisał/a:
dawno się tak dobrze nie ubawiłam, jak tą "wonią" 8-)
i ja :mrgreen:
Tanpopo - 2013-01-29, 01:24

Teraz wiele sosów z torebek i niektóre chipsy nie zawierają inozynianów i guanylanów, o suszonych trupkach w proszku też nie słyszały, a znajoma weganka widziała w Lidlu chipsy bekonowe 100% vegan. :> Wszystkie te specjały zawierają zioła, przyprawy, suszone warzywa, hydrolizaty, skrobię modyfikowaną i mnóstwo soli. :D
Alispo - 2013-01-29, 10:02

Tanpopo napisał/a:
a znajoma weganka widziała w Lidlu chipsy bekonowe 100% vegan. :>

W Biedronie tez takie byly/sa.Chinskie zupki kurczakowe tez nie rzadko sa weganskie;)

nemain - 2013-01-30, 12:59

z okazji drugiej ciąży ruszył temat przekonywania, że to jednak nie zdrowo być w ciąży i nie jeść mięsa. pierwsza do ataku ruszyła babcia, szczęśliwie przez telefon:
babacia: no i w końcu musisz przestać z tym jałowym jedzeniem
ja: jakim jałowym?
babcia: no bez białka, żelaza. no popatrz co robisz swojemu dziecku! (domyślam się, że chodzi o Igora, a nie o nowego mieszkańca brzucha)
ja: no patrzę, i co robię?
babacia: bo, bo...
ja: no bo co?
babacia: no bo on taki blondyn!
:lol:

więc gdyby ktoś chciał zmienić kolor włosów to od dziś farby są niepotrzebne, wystarczy zmienić dietę ;)

Mikarin - 2013-01-30, 13:18

nemain napisał/a:
babacia: no bo on taki blondyn!
umarłam... sama jestem blond, czy to jednak COŚ oznacza? :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: ]:-> ]:-> ]:-> :!: :-P :mrgreen:
pałczi - 2013-01-30, 13:31

nemain napisał/a:
babacia: no i w końcu musisz przestać z tym jałowym jedzeniem
modne słowo ostatnio, obrad sejmu się naoglądała :lol:
moony - 2013-01-30, 13:36

Najpiękniejszy argument jaki od dawna słyszałam :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
ropuszka - 2013-01-30, 14:01

pałczi napisał/a:
nemain napisał/a:
babacia: no i w końcu musisz przestać z tym jałowym jedzeniem
modne słowo ostatnio, obrad sejmu się naoglądała :lol:


też mi się od razu skojarzyło :lol:

dundunkini - 2013-01-30, 15:16

Wow, mi ostatnio ktos powiedzial, ze mi wlosy zjasnialy... (sama nie zauwazylam), moze to naprawde dziala... :mryellow:
ana138 - 2013-01-30, 17:44

o matko....nemain, ...umarłam :lol: :lol: :lol:
lilias - 2013-01-30, 19:37

:mrgreen: :mrgreen: :lol:
kitteh - 2013-01-30, 22:59

ja chyba wiem, o co chodzi.
w skrajnych przypadkach niedożywienia włosy prostują się i jaśnieją, wyglądają jak spalone utleniaczem; babcia musiała sie naoglądać głodnych afrykańskich dzieci

nemain - 2013-01-31, 11:29

heheh kitteh :) będę Cię za tłumacza zatrudniać do następnych rozmów ;)
obstawiam raczej, że babci chodziło o to, że ja czarna a on taki jaśniutki... ale kto wie :)

kitteh - 2013-01-31, 12:05

Nemain, niedobór białka powoduje niedożywienie typu kwashiorkor, wtedy m.in. traci się pigment z włosów i okropnie się puchnie, aż do pękania skóry
hxxp://images.tutorvista.com/content/human-diseases/kwashiorkar-a-protein-deficiency-disease.jpeg

nemain - 2013-01-31, 12:24

kitteh nie twierdzę wcale, że nie. Jedynie wątpię aby moja babcia o tym wiedziała :)
AZ - 2013-01-31, 16:31

jak to mówią "matka pewna, ojciec zawsze domniemany" ;)
kitteh - 2013-02-01, 00:58

ale możesz zawsze powiedzieć, że tego nie leczy się mięsem, tylko mleczkiem z fistaszków:D
moony - 2013-02-01, 11:27

reakcja klientki mojego sklepu na info, że jestem weganką:
- A wygląda pani, jakby wszystko jadła...
Nie wiem, czy to znaczy, że grubo, czy zdrowo :evil:

Maple Leaf - 2013-02-01, 12:11

moony napisał/a:
A wygląda pani, jakby wszystko jadła...

Taką to tylko chlasnąć :evil:

moony napisał/a:
Nie wiem, czy to znaczy, że grubo, czy zdrowo

Pewnie bardziej jej chodziło o to, że na niedożywioną nie wyglądasz i ogólnie jakimś cudem chodzisz po tym strasznym świecie. Ale mi pewnie jako kobiecie też argument "grubości" przyszedłby pierwszy na myśl ;-)

Fatty - 2013-02-01, 12:17

Dobre! :D

Potraktowałabym jako komplement, bo nieraz słowo weganin to dla niektórych synonim słowa anorektyk ;) :P - kiedyś na studiach miałam prezentację o ALF i na koniec wrzuciłyśmy teledysk jakichś wegańskich panów, duże miśki takie, skakały po scenie i śpiewały- dr prowadzący zajęcia patrząc na postury panów stwierdził, iż to chyba nie mogą być weganie ;)

AZ - 2013-02-01, 19:20

słowem wstępu: mieszkam teraz z dwoma siostrami w krakowie, stosują dietę czipsowo-nutellowo-bagietkizbiedronki-mrożeniowopizzową, albo nie jedzą nic.

moja dzisiejsza rozmowa z matką:
-mamo, dziewczyny przestały jeść nutellę, a zaczeły jeść warzywa
-anka, ty uważaj na te twoje restrykcje żywieniowe
-??? ale o co chodzi?
-TO JEST PRZEMOC! TY JESTEŚ TERRORYSTĄ!
- :shock: :roll: :lol: :-? (kolejność celowa)


krwa.

jagodzianka - 2013-02-01, 19:29

AZ, jak mówię czasem synu memu: Uważaj na Obamę.
zou - 2013-02-01, 19:39

[b]AZ - haha....Też to czasem słyszę...l 8-) Ale wcale tak oczywiście nie jest nie ;) ?
nemain - 2013-02-02, 15:45

AZ :D :D:D :mryellow:
ja też słyszę, że jestem terrorystką i krzywdzę syna bo zabraniam jeść herbatników i innych śmieciowych ciasteczek
za to jak Igor maszeruje po domu z ogórem albo marchewka w ręku to czuję się dumna ze swojego terroryzmu :) (pewnie trochę dlatego, że od rodziców znajomych dzieci non stop słyszę, że ich dzieci nie znoszą jeść warzyw)

pandadp - 2013-02-02, 19:36

nemain napisał/a:

ja też słyszę, że jestem terrorystką i krzywdzę syna bo zabraniam jeść herbatników i innych śmieciowych ciasteczek
za to jak Igor maszeruje po domu z ogórem albo marchewka w ręku to czuję się dumna ze swojego terroryzmu :) (pewnie trochę dlatego, że od rodziców znajomych dzieci non stop słyszę, że ich dzieci nie znoszą jeść warzyw)


ja mam tak samo :mrgreen:

lilias - 2013-02-02, 21:36

w sumie to bym się nie przejmowała określeniem "terrorystka" ( ;-) ) może bym się nawet odgryzła, że będzie musiała mnie zabić, jeżeli zechce paść moje dziecko chipsami ;-) :-P bo z terrorystkami się nie negocjuje :mryellow:
gemi - 2013-02-03, 11:24

ja usłyszałam, że pewien chłopiec podobno stwierdził ( :mryellow: ), że nie chciałby mieć takich rodziców, którzy dają tak jeść :mryellow:
Straaaasznie się przejęłam :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

AZ - 2013-02-03, 16:50

kolejny wege-niewege dialog z kielc, tym razem u dziadków

babcia:
-ania, ty mi powiedz, bo ty się znasz na tych wegetariańskich sprawach, jak my mamy teraz jeść, żeby zrzucić to co przez zimę się nan na brzuchach namnożyło?


byłam tak zaskoczona tym pytaniem z ich strony, że nie wiedziałam co odpowiedzieć :roll:

Jasminka - 2013-02-03, 18:14

AZ napisał/a:
babcia:
-ania, ty mi powiedz, bo ty się znasz na tych wegetariańskich sprawach, jak my mamy teraz jeść, żeby zrzucić to co przez zimę się nan na brzuchach namnożyło?


byłam tak zaskoczona tym pytaniem z ich strony, że nie wiedziałam co odpowiedzieć :roll:


Jakiś czas temu byłam u cioci, która bez mięsa i słodyczy nie wyobraża sobie życia "bo skąd weźmie siłę?" :roll:
Akurat w mojej obecności doszła do wniosku, że trzeba się zważyć. Okazało się, że po świętach przybyło 5 kg. Od razu zapytała o to co my jemy, że nie tyjemy.
Potem jeszcze byłam u niej jak wracałam z zakupów i chciała zobaczyć co nakupowałam.
Ostatnio wujek się pochwalił, że ciocia sobie nakupowała trochę tych produktów, które ja wtedy miałam i "dietuje". Tylko owsianki nie chce "bo jeszcze ma zęby" :lol:

theloudestsound - 2013-02-03, 19:26

Dziadek dowiedział się, że nie piję mleka i nie jem jajek
- ale przecież jajko to bomba witamin (i jeszcze parę uwag pochwalnych w stronę jajka), a mleko? przecież to źródło wapnia
-moja mama (dumna jestem ;) ) teraz to mleko w kartonach jest tak przetworzone, że nie ma w nim wcale wapnia,
-dziadek: no jak to? przecież mleko to natura i wszyscy mówią, że trzeba pić
-ja: mówią, bo koncerny muszą na czymś zarabiać

zrobiło się nieprzyjemnie i na tym się skończyła dyskusja.. ach dziadek wspomniał jeszcze coś o tym, że jak ja dzieci nakarmię i co z nimi będzie(!?) (przypominam- mam 17 lat i nieśpieszno mi do roli matki)

ropuszka - 2013-02-03, 20:04

moja mama się dowiedziała że nie jem też nabiału i wywiązała się bardzo nieprzyjemna dla mnie dyskusja, łącznie z "odwracasz się od kultury" , "bardziej uwzględniasz uczucia kury niż babci" (która piecze ciasta) itp. a potem o tym co ja będę jadła u cioci na przyjęciu , a ja na to "no chyba będą jakieś owoce", a mama oburzona " a czemu niby mają być"
jeszcze było kilka oklepanych argumentów typu " krowy/kury DAJĄ" , "utrudnianie sobie życia" , "nie ma witamin wszystkich" itp.
]:->
a u cioci na szczęście były owoce i po prostu je jadłam i odmawiałam kolejnych potraw, bo już nie miałam ochoty na żadne konwersacje

Mikarin - 2013-02-03, 20:42

ropuszka napisał/a:
moja mama się dowiedziała że nie jem też nabiału i wywiązała się bardzo nieprzyjemna dla mnie dyskusja, łącznie z "odwracasz się od kultury" , "bardziej uwzględniasz uczucia kury niż babci" (która piecze ciasta) itp. a potem o tym co ja będę jadła u cioci na przyjęciu , a ja na to "no chyba będą jakieś owoce", a mama oburzona " a czemu niby mają być"
jeszcze było kilka oklepanych argumentów typu " krowy/kury DAJĄ" , "utrudnianie sobie życia" , "nie ma witamin wszystkich" itp.
:roll: Masakra :D ja się nie przyznaję i robię swoje. Jak mnie częstują, po prostu odmawiam i tyle. I jakos daje radę. Mamie słowem, babci słowem, tesciom slowem, J. się powoli przestawia, więc tylko do przodu :)
ropuszka - 2013-02-03, 20:58

Mikarin napisał/a:
ja się nie przyznaję i robię swoje.


ja bym się nie przyznawała, ale w domu były babcine pierogi ("nie smarowanie smalcem!" ) i było wielkie zdziwko, że nie chcę, skoro zawsze się rzucałam na nie :mrgreen:

bronka - 2013-02-14, 11:41

wycięłam chyba trochę za dużo. Postaram się poprawić.
Tamten OT przeniosłam do śmietnika bo nie wiedziałam gdzie :->
Oczywiście mogę przenieść w inne miejsce ( jeśli jest to technicznie możliwe). Tylko gdzie?

Lily - 2013-02-14, 11:47

bronka napisał/a:
Tamten OT przeniosłam do śmietnika bo nie wiedziałam gdzie :->
Hmm, ja jestem za, ale można do działu Off-topic ewentualnie.
lilias - 2013-02-14, 11:50

bronka, gratuluję awansu :-)
dundunkini - 2013-02-17, 00:20

To ja wracam do wege-niewege dialogów, choć dzisiejszy jest bardziej na temat dzieci i ich wpajanych od małego wyobrażeń i ich widzenia świata. Miałam dziś lekcję angielskiego z 5-letnia Mają z Polski (żywioną na typowy polski sposób). Liczyłyśmy zwierzątka w ZOO i mówiłyśmy ile ich tam jest (konstrukcja There is/There are) i nagle uwaga skupiła się na żyrafie. Byłam bardzo dumna z mojej małej uczennicy, że mogłyśmy tę rozmowę poprowadzić po angielsku, tu oczywiście tłumaczenie:
Ja Co żyrafa je?
Maja: Trawę. I liście.
Ja: Masz racje, a gdzie te liście rosną?"
Maja: Wysoko na drzewach. Więc żyrafa ma długą szyję.
Ja: To prawda.
Maja: Ale mała żyrafa, dziecko, nie je liści (no tak, no bo niby jakby miała je dosięgnąć).
Ja: To co mała żyrafa je?
Maja: Mleko.
Ja (zaciekawiona tym, jak się rozmowa potoczy): "A skąd ona ma to mleko?"
Maja: Od krowy.
Ja: No, ale tam gdzie ona mieszka nie ma krowy i żyrafa nie chodzi przecież do sklepu.
Maja - po zastanowieniu i z uśmiechem, że udało jej się rozwiązać zagadkę: Nie od krowy, od mamy żyrafy! Tylko my pijemy mleko od krowy.

tcioflove - 2013-02-17, 01:02

bronka napisał/a:
Tamten OT przeniosłam do śmietnika bo nie wiedziałam gdzie


razem z moim postem... :->

bronka edytuje i wkleja post wyciągnięty z tamtej dyskusji:

To ja wroce do tematu...
Dziesiejsze "doobiednie" zakupy z mama chlopaka:
- chcialam dla nas kupic te czikeny do piekarnika( bo oboje miesni). Moze tez sie skusisz?


tak, pewnie! tyle pokus wkolo i pysznych rzeczy ktorych nie moge jesc bo kodeks wegetarianski mi tego zakazuje. ale co tam- skusze sie i w koncu zjem cos ze smakiem!

oczywiscie podziekowalam tylko.


a z ostatniej chwili to oburzenie konskim miesem sprzedawanym jako wolowina. ze jak tak moga dranie z konia. a to krowa gorsza?

bojster - 2013-02-17, 01:09

dundunkini napisał/a:
Maja - po zastanowieniu i z uśmiechem, że udało jej się rozwiązać zagadkę: Nie od krowy, od mamy żyrafy! Tylko my pijemy mleko od krowy.


I wtedy zadzwonił dzwonek? Czy to opowieść bez puenty? :P

dundunkini - 2013-02-17, 01:45

No właśnie chodziło o to, że mała dziewczynka nagle uświadomiła sobie, że tylko ludzie piją mleko krowie (no może jeszcze kotek w domu by jej przyszedł na myśl) i że to wydało jej się dziwne lub co najmniej śmieszne.
bojster - 2013-02-17, 01:54

dundunkini napisał/a:
i że to wydało jej się dziwne lub co najmniej śmieszne.


No tego nie napisałaś, dla mnie to zabrzmiało jak bezrefleksyjne stwierdzenie oczywistej oczywistości. ;-) Ale ja zawsze miałem niską inteligencję emocjonalną, więc może to tylko ja nie wyłapałem. ;-)

dundunkini - 2013-02-17, 02:15

Spoko, może rzeczywiście tego dobrze nie opisałam - to była czysta fascynacja odkryciem absurdalnego faktu przez małe dziecko :)
jagodzianka - 2013-02-17, 11:38

A jutro jej mamuśka zadzwoni z pretensjami, że jej zweganizowałaś dziecko. :P
polena - 2013-02-18, 17:16

A ja z innej strony. Okazało się, że moja wege koleżanka z pracy ma mocną anemię - well, codziennie je biały chleb z żółtym serem. Co-dzien-nie. Wczoraj pytała gdzie kupuję kiełki :>
tora - 2013-02-20, 09:04

Jestem tuż po hospitalizacji i jestem mile zaskoczona. Szpital Uniwersytecki w Krakowie, przynajmniej oddział, na którym leżałam, bez żadnego problemu umieścił na mym łóżku info o diecie wegańskiej. Choć przez dłuższy czas będę miała uraz do dżemu, którym mnie raczyli na śniadanie i kolację (dodawali jeszcze pieczone jabłka, więc nie było aż tak masakrycznie), to obiady były całkiem smacznie, gotowane specjalnie dla mnie. Pani, która roznosiła posiłki, za każdym razem informowała mnie co znajduje się na talerzu.
śliwka - 2013-02-20, 10:00

tora, no niesamowite! Super! Chyba idzie ku lepszemu... A co Ci robili na obiady i kolacje?
theloudestsound - 2013-02-20, 10:42

polena napisał/a:
A ja z innej strony. Okazało się, że moja wege koleżanka z pracy ma mocną anemię - well, codziennie je biały chleb z żółtym serem. Co-dzien-nie. Wczoraj pytała gdzie kupuję kiełki :>


Też mam koleżankę, która całkiem niedawno przeszła na wegetarianizm i również ciągle objada się bułami z serem ew. zapiekankami z serem na śniadanie, kiedy próbuję jej zwrócić uwagę twierdzi, że to nie moja sprawa..

bojster - 2013-02-20, 10:45

theloudestsound napisał/a:
Też mam koleżankę, która całkiem niedawno przeszła na wegetarianizm i również ciągle objada się bułami z serem ew. zapiekankami z serem na śniadanie, kiedy próbuję jej zwrócić uwagę twierdzi, że to nie moja sprawa..


Trudno się z nią nie zgodzić. Jak będzie miała anemię i zapyta Cię gdzie kupujesz kiełki, to też odpowiedz, że nie jej sprawa. ;-)

lilias - 2013-02-20, 11:14

bojster napisał/a:
theloudestsound napisał/a:
Też mam koleżankę, która całkiem niedawno przeszła na wegetarianizm i również ciągle objada się bułami z serem ew. zapiekankami z serem na śniadanie, kiedy próbuję jej zwrócić uwagę twierdzi, że to nie moja sprawa..


Trudno się z nią nie zgodzić. Jak będzie miała anemię i zapyta Cię gdzie kupujesz kiełki, to też odpowiedz, że nie jej sprawa. ;-)


logiczne :mryellow: ciekawe tylko czy koleżanka skojarzy ;-)

jagodzianka - 2013-02-20, 11:18

Ej, bez przesady, nie każdy wege musi się od razu zdrowo odżywiać.
Kto to powiedział, że jest wegetarianinem dla zdrowia kur, a nie swojego?

moony - 2013-02-20, 15:00

jagodzianka napisał/a:
Ej, bez przesady, nie każdy wege musi się od razu zdrowo odżywiać.

Jasne, ale czasami te pojedyncze przypadki rzutują na wszystkich wegetarian/wegan.
Przyszła żona mojego kuzyna była wegetarianką, tj. codziennie na obiad zalewała sobie chińską zupkę i narobiła sobie niedoborów, więc kiedy ja później zostałam wege to pół rodziny się nade mną telepało :roll:

jagodzianka - 2013-02-20, 15:03

moony napisał/a:
Przyszła żona mojego kuzyna była wegetarianką, tj. codziennie na obiad zalewała sobie chińską zupkę

to przy dobrych wiatrach jest nawet weganką :P

moony - 2013-02-20, 15:10

Była - teraz "musi" jeść mięso, bo dietetyk kazał :evil:
jagodzianka - 2013-02-20, 16:02

No tak... biedna...
moony - 2013-02-20, 16:07

Na własne życzenie.
Humbak - 2013-02-20, 19:00

theloudestsound napisał/a:
mam koleżankę, która całkiem niedawno przeszła na wegetarianizm i również ciągle objada się bułami z serem
trudno mi uwierzyć, że wszyscy wegetarianie od razu wiedzieli co włożyć na talerz... ;) sama mam za sobą czasy buły z serem... ;)

theloudestsound napisał/a:
kiedy próbuję jej zwrócić uwagę
poczekaj, sama przyjdzie. Jeśli nie będzie się czuła krytykowana :-)
lilias - 2013-02-20, 21:36

Humbak napisał/a:
theloudestsound napisał/a:
mam koleżankę, która całkiem niedawno przeszła na wegetarianizm i również ciągle objada się bułami z serem
trudno mi uwierzyć, że wszyscy wegetarianie od razu wiedzieli co włożyć na talerz... ;) sama mam za sobą czasy buły z serem... ;) ...


no masz:) ja również, ale jednocześnie nie warczałam na otoczenie jak potępieniec ;-) bo się ludki umieją odgryzać i może być średnio miło :-)

theloudestsound - 2013-02-21, 20:38

[quote="lilias"]
Humbak napisał/a:
theloudestsound napisał/a:
mam koleżankę, która całkiem niedawno przeszła na wegetarianizm i również ciągle objada się bułami z serem
trudno mi uwierzyć, że wszyscy wegetarianie od razu wiedzieli co włożyć na talerz... ;) sama mam za sobą czasy buły z serem... ;) ...


Ja również mam za sobą takie czasy i czasy z żelatynowymi galaretkami także, dlatego chciałam jej pomóc, ale ona najwidoczniej nie chce dać sobie pomóc.

Ps. Ba nawet czasy z rybnym ,,wegetarianizmem" też mam za sobą, aż wstyd się przyznać..

Mikarin - 2013-02-21, 21:28

jagodzianka napisał/a:
Kto to powiedział, że jest wegetarianinem dla zdrowia kur, a nie swojego?
Singer.
theloudestsound napisał/a:
Ja również mam za sobą takie czasy i czasy z żelatynowymi galaretkami także, dlatego chciałam jej pomóc, ale ona najwidoczniej nie chce dać sobie pomóc.
Ps. Ba nawet czasy z rybnym ,,wegetarianizmem" też mam za sobą, aż wstyd się przyznać..
Dziś przejrzałam książkę kuchni wegetariańskiej pożyczoną od koleżanki. Osobnym działem są dania główne z ryb :roll:
Lily - 2013-02-21, 21:29

Ja mam czasem napady rozsądku, ale gdyby nie to, to też bym jadła codziennie chleb z żółtym serem. A na obiad najlepiej pizzę :P
Gudi - 2013-02-21, 21:36

Lily napisał/a:
A na obiad najlepiej pizzę :P

wolę frytki - na pizzę można nałożyć dużo wartościowych rzeczy:P

Lily - 2013-02-21, 21:37

Gudi napisał/a:
wolę frytki - na pizzę można nałożyć dużo wartościowych rzeczy:P
Chętnie :) Ale jednak to pizza :D
martusza - 2013-02-21, 23:56

wybaczcie ze sie wtrace, ale tak mi sie to skojarzylo z miesozernymi argumentami, ze nie moglam sie powstrzymac...


zou - 2013-02-22, 09:06

A z małych, pozytywnych wiadomości, to na zajęciach ludzie mieli przygotować zabawowe kwestionariusze osobowe i potem mieli to wypełniać, i wśród tabelek typu "studiuje dwa kierunki" albo "nosi but rozmiar 40" było "jest wegetarianinem/nką". I to nie jest cecha powierzchowna a się pojawiła z własnej woli piszących.
strzyga - 2013-02-26, 18:58

Zdarzyło się dziś w sklepie na naszej ulicy. Uczestnicy: M(ąż) i A(ptekarka, znana z widzenia).

A: (mamrocze nad gotowymi gołąbkami na tackach) wegetariańskie, same wegetariańskie...
M: czego pani szuka?
A: takich normalnych, tu same wegetariańskie są.
M: chce pani takie z koniną?
A: (zdziwiona) z jaką koniną?
M: to nie wie pani, że teraz do wszystkiego dodają?

A zdegustowana odchodzi. NIE KUPIŁA :lol:

an - 2013-02-26, 19:36

strzyga napisał/a:
Zdarzyło się dziś w sklepie na naszej ulicy. Uczestnicy: M(ąż) i A(ptekarka, znana z widzenia).

A: (mamrocze nad gotowymi gołąbkami na tackach) wegetariańskie, same wegetariańskie...
M: czego pani szuka?
A: takich normalnych, tu same wegetariańskie są.
M: chce pani takie z koniną?
A: (zdziwiona) z jaką koniną?
M: to nie wie pani, że teraz do wszystkiego dodają?

A zdegustowana odchodzi. NIE KUPIŁA :lol:

:lol:
Dobre

PewnaPanna - 2013-03-02, 15:15

Kupując pierogi gdzieś nad jeziorem.

- poproszę bez skwarek i tłuszczu
- ale my mamy takie małe skwarki
:-D :lol:

tcioflove - 2013-03-05, 19:27

oto wczorajsza moja rozmowa z kolega:


KOL:hmmmm a wiesz ze teraz by nas nie było jakbyśmy nie zaceli jesc miesa smażonego??
dzięki temu mozg ludzi się rozwinal
JA:czyli dzieki czemu?
KOL:dzieki smazonemu miesiwu:)
JA:a co w nim takiego jest?
KOL:nie wiem co jest ale nasi praprzodkowie się od tego rozwineli
miedzy innymi od tego
JA:a skad to wiesz?
KOL:czytam gazety
magazyny
JA:a w jakiej to wyczytales?
KOL:nie gazety
neewsek agora

szukalam w necie ale nie moglam znalezc nic o tym

koko - 2013-03-05, 19:54

tcioflove, na studiach nas uczono, że pod wpływem żarcia mięsa (niekoniecznie smażonego) zaszła mutacja, która spowodowała właśnie rozrost tkanki mózgowej człowieka.
tcioflove - 2013-03-05, 20:14

zaciekawilo mnie to w zasadzie... a jakos bardziej szczegolowo ale w miare zrozumiale? :-P
koko - 2013-03-05, 21:24

Wysyłam pw, bo nie chcę wrzucać tu odstraszającej ilości tekstu ;-)
ana138 - 2013-03-05, 21:34

koko, a ja tez się zainteresowałam. zrób jakiś zgrabny skrót i wklej. a jak ci się nie chce, to też o pw poproszę :-)
Lily - 2013-03-05, 21:37

A ja czytałam też, że Neandertalczycy wyginęli, bo właśnie nie potrafili zmienić diety z mięsnej na bardziej różnorodną. Ich mózg się chyba jednak zatrzymał w rozwoju :P
an - 2013-03-05, 22:17

Domyślam się, że chodzi o mięso a szczególnie ryby i ich składnik omega-3 (kiedys mięso zwierząt zawierało podobno więcej omega-3, mięso hodowlanych nie zawiera) ale z pewnością nie smażone (zresztą kiedy zaczęto smażyć? ;)
dundunkini - 2013-03-06, 00:34

No właśnie, najpierw przecież raczej piekli mięso na ognisku, nie od razu smażyli na patelni.

Ja mam kumpelę, która jest zafascynowana dietą paleo. Często mamy ciekawe rozmowy i o wielu rzeczach mamy podobne zdanie (nabiał, przetworzone jedzenie, cukier, gluten itd). Ostatnio zadałam jej pytanie z takich jakie zazwyczaj słyszą wegetarianie i weganie, tylko odwrotne: jeśli nie jesz dużo warzyw i owoców, to jak dostarczasz witaminy i minerały?
Ona na to: Z rosołu, organów, mięsa i tłuszczu. Wystarczy (podała mi stosownego linka).
Nie wiem co o tym sądzić. Ale podoba mi się, że mimo różnic w poglądach i diecie, możemy o tym rozmawiać na poziomie.

neina - 2013-03-06, 02:00

Omega 3 i smażenie wykluczają się wzajemnie, bo omega jest bardzo wrażliwy na wysoką temperaturę. Na surowo musieli wcinać.
koko - 2013-03-06, 08:23

dundunkini napisał/a:

Ja mam kumpelę, która jest zafascynowana dietą paleo.

Widziałam artykuł o tej diecie w jakiejś babskiej gazetce. Wydało mi się to wszystko cholernie naciągane.
ana138, źródło marne, ale mniej więcej napisali tam o co cho
hxxp://nauka.newsweek.pl/...,98880,1,1.html

Lily - 2013-03-06, 09:27

dundunkini napisał/a:
Ona na to: Z rosołu, organów, mięsa i tłuszczu. Wystarczy (podała mi stosownego linka).
Tylko witaminy C tam nie znajdzie, a od braku można dostać szkorbutu ;)
Bellis_perennis - 2013-03-06, 10:35

A w diecie paleo w ogóle nie jada się warzyw i owoców?
Ciekawe czy były już takie przypadki :mryellow: szkorbut w XXI wieku kiedy w każdej porze roku można dostać masę produktów ją zawierających.
Normalnie zwierzęta mięsożerne biorą wit C z częściowo strawionych roślin z jelit swoich ofiar, wątpię aby ta dziewczyna jadła coś takiego :mryellow:

Lily - 2013-03-06, 12:55

Bellis_perennis napisał/a:
A w diecie paleo w ogóle nie jada się warzyw i owoców?
No właśnie mi się zdaje, że tam się je mięso, orzechy i owoce. Ewentualnie korzonki ;)
Tanpopo - 2013-03-06, 14:31

hxxp://www.dietapaleo.com.pl/ - tutaj twierdzą, że jedzą owoce i orzechy, oczywiście nieprzetworzone. ;>
bojster - 2013-03-06, 17:04

Jakby się trzymać dokładnie diety paleo, to koleżanka powinna jeść tylko runo leśne, podroby i mózg, bo lepsze kawałki mięsa przysługiwały myśliwym. :P
Mnemozyne - 2013-03-06, 18:55

Bellis_perennis napisał/a:
Ciekawe czy były już takie przypadki :mryellow: szkorbut w XXI wieku kiedy w każdej porze roku można dostać masę produktów ją zawierających.

Znajoma to ostatnio miała(razem z córką), jakoś tak środek zimy był. Też się dziwiliśmy jak się tego nabawiła, ale autentyk. Podejrzewam, że jak się ma zwiększone zapotrzebowanie, a na przykład nie dojada to jest zagrożenie albo może jak ktoś słabo przyswaja.

koko - 2013-03-06, 20:00

bojster napisał/a:
Jakby się trzymać dokładnie diety paleo, to koleżanka powinna jeść tylko runo leśne, podroby i mózg, bo lepsze kawałki mięsa przysługiwały myśliwym. :P

:mrgreen: Ale to runo i podroby upchnięte po kokardę tylko gdy uda się coś upolować, częściej jednak długie okresy głodu.

I jeszcze o diecie paleo:
"Uważając, że nasycone tłuszcze stanowią zagrożenie dla naszych arterii dr Cordain i dr Eaton dotrzymują kroku obecnym poglądom establishmentu żywieniowego i zachęcają ludzi do stosowania takiej diety, jaką stosowali nasi przodkowie. Taka dieta była według nich bogata w chude mięso i cały szereg jarzyn i miała niski poziom nasyconych tłuszczów.

Niestety, przytaczane przez nich dane w charakterze wsparcia tego poglądu mają charakter wybiórczy i błędny. Jak już wcześniej wykazano, nasycone tłuszcze nie są przyczyną zawałów serca, a nasi paleolityczni przodkowie jedli dość dużo tłuszczów nasyconych pochodzących z całego wachlarza źródeł, zarówno roślinnych, jak i zwierzęcych.Z miarodajnych źródeł wiemy, że prehistoryczny człowiek zamieszkujący kontynent północnoamerykański zjadał takie zwierzęta, jak mamuty, wielbłądy, leniwce, bizony, kozice, antylopy widłorogie, bobry, jelenie, muły i lamy."
źródło: hxxp://freeisoft.pl/2011/02/co-jadl-prehistoryczny-czlowiek/

Alispo - 2013-03-06, 20:26

bojster napisał/a:
Jakby się trzymać dokładnie diety paleo, to koleżanka powinna jeść tylko runo leśne, podroby i mózg, bo lepsze kawałki mięsa przysługiwały myśliwym. :P

No i te podroby oni nie rzadko spozywaja(ble :-P ).jestem na Fb na grupie o diecie paleo(nie wiem po co,chyba przez ciekawostki o dzikich owocach tam trafilam i pewnego znajomego(za duzo powiedziane,ale tak go nazwijmy),ktory w temacie fajnego witarianskiego jedzenia siedzi-ale niestety tez sie chwali jakimis mozgam,smalcami,skórami i itp.pysznosciami z przylesnej hodowli,czasem czytam jako zjawisko ;-)

dundunkini - 2013-03-07, 00:58

No ja wiem o diecie paleo głównie od kumpeli (ona raczej jest nastawiona na zdrowe jedzenie, mięso najczęściej organiczne itd) i z tego, co zrozumiałam owoce nie są wskazane ze względu na zawarty w nich cukier. Poza tym jeśli warzywa to raczej gotowane.

Nie interesowałam się tym tak bardzo, ale podoba mi się, że mimo różnic w poglądach najciekawsze dyskusje o jedzeniu mam zawsze z nią.

lilias - 2013-03-07, 13:19

coś mi się ta dieta paleo nie zbiega z gotowaniem ;-) poza tym w czasach paleo zwierzę jak juz dopadli to nie był to kurak z fermy hodowlanej, to pewno i zdrowszy i nieotłuszczony. :roll: no i ten co latał z dzidą nie miał czasu na uprawy, zbiory tychże i gotowanie :roll: ogień to było wtedy dobro trudnoosiągalne :roll: jakoś mi sie to kupy nie trzyma, ale rozumiem, że ludzie są ciekawi "nowości" :-)
bojster - 2013-03-07, 13:20

Z gotowaniem i smażeniem to jest dieta neopaleo. ;-)
koko - 2013-03-07, 13:31

A z grillowaniem - przypaleo.
Malinetshka - 2013-03-07, 16:51

koko, :mrgreen:
PewnaPanna - 2013-03-13, 15:53

Ja właśnie przeprowadzam ,,pogadankę", która twierdzi, że
- wege jedza ryby <standard>
- wszyscy wegetarianie są wychudzeni, a z reszta " Czy ja z ogóle znam jakiegoś chłopa wege, to niemożliwe"- Szkoda że nie była ze mną na Woodstocku, gdzie poznałam chłopa weganina ze 100kg to ważył spokojnie :->
- wegetarianizm prowadzi do anoreksji/ bulimii , bo " przestajesz jeść mięso, brakuje Ci białka, chudniesz i tak się zaczyna" :-/ :shock: :lol: -> trzeba to chyba przekazać psychiatrom, bez sensu się męczą z terapią jak starczy trupka podać :->

Kat... - 2013-03-13, 15:58

Cytat:
- wegetarianizm prowadzi do anoreksji/ bulimii , bo " przestajesz jeść mięso, brakuje Ci białka, chudniesz i tak się zaczyna" :-/ :shock: :lol: -> trzeba to chyba przekazać psychiatrom, bez sensu się męczą z terapią
:-D :-D to już wiem dlaczego mi zostały pociążowe kilogramy i nie chcę sobie iść- to wszystko wina niedoboru białka :mryellow:
Lily - 2013-03-13, 15:59

PewnaPanna napisał/a:
" przestajesz jeść mięso, brakuje Ci białka, chudniesz i tak się zaczyna"
Chciałabym, żeby chudnięcie było takie proste :P
PewnaPanna napisał/a:
trzeba to chyba przekazać psychiatrom, bez sensu się męczą z terapią jak starczy trupka podać :->
A propos - czytałam kiedyś o oddziałach leczenie zaburzeń odżywiania - dziewczyny pisały, że wegetarianki jedzą tam mięso, że nie ma gadania, leczysz się - musisz jeść, co dają. Choć może teraz coś się zmieniło... Uważam takie podejście do ludzi za głęboko nieetyczne.
dundunkini - 2013-03-13, 17:22

Takie podejscie do ludzi jest nie tylko nieetyczne, ale musi też być nieskuteczne - przecież ktoś chory na anoreksję powinień mieć szansę jedzenia czegoś, co jest przez niego do zaakceptowania.
PewnaPanna - 2013-03-13, 17:53

Lily,
Cytat:
A propos - czytałam kiedyś o oddziałach leczenie zaburzeń odżywiania - dziewczyny pisały, że wegetarianki jedzą tam mięso, że nie ma gadania, leczysz się - musisz jeść, co dają.

Niestety nic się nie zmieniło, przynajmniej u mnie w mieście, miałam koleżankę na takim oddziale <wegetariankę> i mięso musiała jeść. W takim wypadku sytuacja jest trudna, bo jeśli nie chcesz iść na oddział i próbujesz zrobić coś samemu to psychoterapeuta zazwyczaj mówi, ze tak zajmie się toba ale najpierw musisz przytyć np. 7kg, a najlepeij to połóż się na oddział :-/

A wracając do tematu koleżanka próbowała mnie namówić na kanapeczkę z żółtym serem jak już nie jem mięsa żeby dała mi energii i siły i nabiorę masy <nie żebym nie miała energii, ale fakt dość mało mnie jest :D > .

I na koniec moje ulubione: Potrzebowałam porady dietetyczki. Akurat dzwoniła do niej moja mama < na całe szczęście kobieta całkowicie za moim wege mimo, iż sama mięsożerna> i coś tam przy rozmowie od razu napomknęła o moim wegetarianizmie coby potem nie było jakiejś afery na co miła pani doktor, iż " Wegetarianizm to wpędzanie się w chorobę i że powinna mi podrzucać mięso do posiłków tak abym nie zauważyła"

jagodzianka - 2013-03-13, 19:24

PewnaPanna napisał/a:
na co miła pani doktor, iż " Wegetarianizm to wpędzanie się w chorobę i że powinna mi podrzucać mięso do posiłków tak abym nie zauważyła"

:shock: :shock: :shock: To takie dinozaury jeszcze istnieją?

Lily - 2013-03-13, 19:59

Ach, jaka piękna etyka zawodowa...
Mikarin - 2013-03-13, 21:00

Cóż... moja etyka polegała chwilę na tym, że dorzucałam mojemu chłopu do całej michy ciasta na naleśniki łyżkę do herbaty ciemnej mąki - WYCZUŁ BEZBŁEDNIE. N tym moje etyczne zachowanie się skończyło :P
Przepraw z dietetyk - współczuję... z koleżanka tym bardziej...

Gudi - 2013-03-13, 21:53

Mikarin napisał/a:
dorzucałam mojemu chłopu do całej michy ciasta na naleśniki łyżkę do herbaty ciemnej mąki

z mąką to u mnie różnie bywa - do ciasta od pizzy nie wyczuwa, ale w naleśniorach zawsze - po prostu nie wychodzą dobre i tyle. za to super się sprawdza przemycanie soczewicy - czy to do sosu pomidorowego czy wszelakich farszów;)

mnie dietetyczka się pytała czy nie dam rady się namówić na jedzenie ryb, na moje "nie" powiedziała ok :) więc da radę znaleźć fajnych dietetyków - niestety jest sporo dinozaurów co mówią, że kasza manna jest zdrowa:>

zou - 2013-03-13, 22:15

Gdzies dawniej wyczytałam, że osoby cierpiące na anoreksję, po prostu wmawiają rodzinie i bliskim, że przechodza np na wegetarianizm czy weganizm, by tamci mniej się czepiali...Taka przykrywka niby. Stąd czesto w odwrotną strone pokutuje to skojarzenie, że weganizm prowadzi do tej choroby.
ropuszka - 2013-03-13, 23:10

jagodzianka, PewnaPanna, mi się kiedyś "koleżanka" "chwaliła", że jej kuzynce-wegetariance mama mieli drobno mięso do zupy, a ona nic nie wie :evil: taki żarcik :evil:
jagodzianka - 2013-03-13, 23:58

zou napisał/a:
Gdzies dawniej wyczytałam, że osoby cierpiące na anoreksję, po prostu wmawiają rodzinie i bliskim, że przechodza np na wegetarianizm czy weganizm, by tamci mniej się czepiali...Taka przykrywka niby. Stąd czesto w odwrotną strone pokutuje to skojarzenie, że weganizm prowadzi do tej choroby.

Jakby im dawali w tych szpitalach prawdziwe, dobre wegańskie żarcie to szybko zainteresowani doszliby do wniosku, że taka ściema się nie opłaca. ]:->

PewnaPanna - 2013-03-14, 06:25

ropuszka, Faktycznie smieszny żarcik, ja na jej miejscu bym się ubawiła po pachy... :evil:

Ja mam to szczęście, że od samego początku mojego wege moja mama nie tyle akceptowała co uważała za całkiem naturalne ale gdyby usłyszała tak jakaś inna matka...

theloudestsound - 2013-03-14, 14:22

A propo tego przemycania nie wege składników, raz zauważyłam, że moja babcia robi do drożdżówek kruszonkę ze smalcu, a potem chciała mnie nimi poczęstować... :evil: natomiast innym razem poprosiłam ciotkę o przepis na ciasto z rabarbarem, które jadłam u niej poprzedniego dnia, wręczając mi kartkę powiedziała 'no my zawsze dodajemy smalcu, ale możesz sobie zmienić na margarynę.. byłam w szoku i nawet tego nie skomentowałam! Na szczęście przeszłam na weganizm i takie ,,słodkie" niespodzianki już mnie nie zaskoczą..
neina - 2013-03-14, 18:34

theloudestsound, brr, fu :evil: Mi kiedyś jakiś gość w sklepie w uk zaproponował smalec zamiast masła, które im się skończyło :shock:
Maple Leaf - 2013-03-14, 18:55

Szukałam informacji o razowych naleśnikach, trafiłam na stronę o ważeniu jedzenia :-P I w komentarzach znalazłam takie oto cudeńko (nie wiem, czy to specjalnie- w sensie żarcik- czy nie wiadomo, jak odmienić tych biednych wegan po polskiemu):

Cytat:
Poza tym, nie mowie, ze jest to normalny nalesnik, ale nadaje sie dla osób na diecie bądz dla wegańczyków.


Stąd: hxxp://www.ilewazy.pl/nalesnik-z-maki-graham

theloudestsound - 2013-03-14, 19:05

wegańczyków :mryellow: ale się uśmiałam! trochę jak pekińczyków..
moony - 2013-03-14, 20:49

Byłam kiedyś na oddziale zaburzeń odżywiania, jeszcze nie jako wegańczyk (wegańczykanka? :P ), chyba nie było akurat nikogo wege. Standardem była kiełbacha z wody i ziemniaki, którymi można było zabić.
Nie jadłam, bo było nie do przełknięcia, nie zmuszali, "nie chcesz, będzie dla pieska", mówiła pani pielęgniarka z uśmiechem, gdy ja z uśmiechem oddawałam pełny talerz.

Pipii - 2013-03-14, 21:00

moony napisał/a:
Byłam kiedyś na oddziale zaburzeń odżywiania, jeszcze nie jako wegańczyk (wegańczykanka? :P ), chyba nie było akurat nikogo wege. Standardem była kiełbacha z wody i ziemniaki, którymi można było zabić.
Nie jadłam, bo było nie do przełknięcia, nie zmuszali, "nie chcesz, będzie dla pieska", mówiła pani pielęgniarka z uśmiechem, gdy ja z uśmiechem oddawałam pełny talerz.

chyba raczej dla świnki.. :shock:

Mikarin - 2013-03-15, 19:32

moony napisał/a:
wegańczyk (wegańczykanka?
weganin/weganka :P
moony napisał/a:
"nie chcesz, będzie dla pieska", mówiła pani pielęgniarka z uśmiechem, gdy ja z uśmiechem oddawałam pełny talerz.
Ja wyrzucałam przez balkon kotom. Ochrzaniali mnie z góry do dołu :P ale to była chirurgia ogólna, a nie zabirzenia odżywiania :)
Pipii - 2013-03-15, 21:12

Oglądam program "O Matko" z Kasią Bosacką w roli głównej. Odcinek drugi : o odżywianiu w ciąży, wszystko pięknie ładnie, że nie za dwoje, ale dla dwojga, że zdrowo, pełnoziarnisto, że trzeba dbać o wapń (oczywiście zgrzyt, że najlepszym źródłem wapnia jest nabiał - zero o migdałach, sezamie, warzywach liściastych, maku itd), a potem dieta wegetarianki w ciąży.. Bardzo przyjemna Pani na pierwszy rzut oka, ale.. lepiej nie słuchać co mówi, gdyż zaraz powiedziała, że jej dziecko (3 letni chłopczyk) UWIELBIA mięso, że gotuje mu rosołki i schabowe (mina mi zrzedła - od razu rzuca się myśl : tak, dziecko MUSI jeść mięso, inaczej być nie może), a kobieta zaraz mówi, że uwielbia ryby i owoce morza :shock: i je dużo nabiału :shock: (nabiał jest wege, ale.. te ryby i owoce morza...)
link : hxxp://tvnplayer.pl/programy-online/o-matko-odcinki,1211/odcinek-2,nie-jem-za-dwoje,S00E02,18457.html

PewnaPanna - 2013-03-15, 22:25

Pipii napisał/a:
a kobieta zaraz mówi, że uwielbia ryby i owoce morza :shock: i je dużo nabiału :shock: (nabiał jest wege, ale.. te ryby i owoce morza...)
link : hxxp://tvnplayer.pl/programy-online/o-matko-odcinki,1211/odcinek-2,nie-jem-za-dwoje,S00E02,18457.html


Widzisz gdy przez chwile wybałuszyłam oczy na koleżankę gdy się mnie zapytała czy jem ryby to zaraz sie zaczęła tłumaczyć że " No co NIEKTÓRZY WEGETARIANIE nie jedzą ryb" I znów musiałam uświadamiać że akurat wegetarianie to wszyscy ryb nie jedzą ]:->

ana138 - 2013-03-15, 23:16

Pipii, też widziałam. też mi mina zrzedła :evil:
Pipii - 2013-03-16, 07:20

Tutaj nie chodzi o tę kobietę, bo może sobie żyć i sobie jeść jak jej się tylko podoba. Chodzi tutaj o to, że została ona pokazana całej POLSCE jako przykład IDEALNEJ Matki - Wegetarianki, która jednak daje swojemu dziecku mięsko (schabowy - no tu już poleciała na maksa, przecież to najgorszy rodzaj mięsa, jakby powiedziała, że duszoną cielęcinę albo indyka, to bym bardziej zrozumiała). No i je ryby.. i owoce morza, które uwielbia :/ a do kamery przygotowywała sałatkę z sałaty i jakiś warzyw - stereotyp wegetarianki, która żywi się "trawą".. pojechali.. pojechali..
zou - 2013-03-16, 08:21

No ja tam nie wiem, ale te programy chyba tez ktoś finansuje, to chyba za bardzo prawdy o zdrowiu nie mogą powiedzieć? Może by wysłąć do pani Kasi maila z tym najnowszym stanowiskiem Instytutu Matki i Dziecka i odpowiedzią na petycję, namiar na ksiażkę Campbella itd., badania dr Desmond...Może nie wie o tym wszystkim - a może po prostu nie może inaczej bo jej płacą za to co mówi na wizji. Ja tam nie wiem jak jest naprawdę....
tcioflove - 2013-03-16, 10:47

Wczoraj byla kolezanka z osiemnastomiesieczna corka. Wziela dla niej parowki, ktore schowala w naszej lodowce ( juz wywietrzylam) . Mala ostatnio poznaje zwierzeta i odglosy jakie wydaja. na opakowaniu parowek narysowane sa krowy. Mala podbiega do lodowki, otwiera ja i krzyczy "MNIAM MNIAM!!! MUUUUUUU!" :shock:

Wiem, ze do konca nie zdaje sobie sprawy i po prostu kojarzy rysunek z jedzeniem ale i tak...

zou - 2013-03-16, 22:18

tcioflove - wiesz i mnie zazwyczaj mocno uderza gdy właśnie dziecko widzę z mięsem przy buzi...Gdy ono sie usmiecha, jeszcze nie rozumie, a pewnie właśnie w tym wieku dziecięcym nastepuje pierwszy opór i stłumienie i gdyby przy tym pierwszym zrozumieniu mogło nie jeść "zwierzaczków, to by spontanicznie wiecej ich nie jadło. Niestety to jest smutne jak zaczyna sie formowanie tego rozdwojenia etycznego na zwierzęta do jedzenia i do "kochania" gdy u dziecki sie pojawia ciekawość, pytania a rodzice to uciszają, odwracają uwagę od tego co dziecko czasem, niektóre oczywiście dzieci, próbują sobie w główce poukładać. A szokują dzieci małe, takie bobasy niewinne, z mięsem. Tak mi wtedy żal się robi obu tych bytów, tak uwikłanych. Bo potem już mi łatwiej, kiedy ktoś staje się dorosły. Juz ma jakby znów bliżej, do własnych decyzji...
tcioflove - 2013-03-17, 14:02

Ciekawi mnie to wlasnie co bedzie kiedy mala zacznie mowic i bardziej jarzyc. Czy spyta o zwiazek krowki z parowek z krowka z pastwiska.... No i jak jej to wytlumacza...
ropuszka - 2013-03-17, 15:06

tcioflove, wiesz równie dobrze może myśleć (przynajmniej przez jakiś czas) że krówka lubi jeść parówki
zou - 2013-03-17, 18:39

A dla mnie najgorszą z możliwych opcji zakłamywania prawdy w oczach dziecka, jest wersja, że zwierzątka chcą być dla nas, przez nas, zjedzone. Bo skoro się uśmiechają tak ładnie do nas z pudełeczka w którym przecież są - to one są szczęsliwe żeśmy mogli je zjeść. Same się reklamują, abyśmy je zjedli. I "wszyscy są szczęśliwi".
Lily - 2013-03-17, 19:53

Jak powiedział Lepper: "Świnie czekają na skup".
Gudi - 2013-03-18, 08:48

wczoraj walczyłam z teściową, która twierdziła uparcie, że J na pewno będzie chciała jeść mięso, a ja się strasznie denerwowałam, bo dla mnie jest logiczne, że jak się wie skąd [będąc małym dzieckiem] to się nie chce jeść - w szczególności, że w domu raczej nie będzie... No i teksty w stylu "inne dzieci się będą śmiały" mnie totalnie rozwalały... aż się znów zdenerwowałam na myśl o tej rozmowie.
jagodzianka - 2013-03-18, 09:16

Gudi napisał/a:
dla mnie jest logiczne, że jak się wie skąd [będąc małym dzieckiem] to się nie chce jeść - w szczególności, że w domu raczej nie będzie...

No nie wiem czy to takie logiczne, jednak dużo dzieci wie skąd jest mięso, a mimo to je. A to czego nie ma w domu może być ciekawe jeszcze bardziej. Oczywiście, zależy od dziecka, od tego jak się przedstawi sytuację i pewnie wielu innych rzeczy. Bardzo bym chciała żeby to było takie logiczne, ale lepiej się przygotować na ewentualność, że może być inaczej.

Lily - 2013-03-18, 10:01

Czasem wiedzą, "kochają zwierzęta" i chcą jeść, i jedzą.
Zresztą sama jadłam i jako dziecko nigdy nie miałam tego typu oporów. Widziałam nieraz, jak się kurę patroszy. Inna sprawa, że wiele części odzwierzęcych mnie brzydziło, ale nie sam fakt jedzenia.

priya - 2013-03-18, 10:24

Ale inaczej jest jak dziecko "wie skąd", a rodzice i tak jedzą - wtedy podąża za ich przykłądem uznając że to widocznie nic takiego złego.
Natomiast gdy rodzice nie jedzą - w większości przypadków dzieci będą chciały robić tak samo. U nas nie było najmniejszych problemów (mimo, że mieszkamy z babcią, która sporadycznie jada jednak i mięso i ryby i jajka, których my nie jemy). Póki co u naszych chłopaków reakcją na widok mięsa jest zawsze połączenie obrzydzenia ze współczuciem dla zabitego stworzenia.

Humbak - 2013-03-18, 11:08

priya napisał/a:
Natomiast gdy rodzice nie jedzą - w większości przypadków dzieci będą chciały robić tak samo.
Nie wiem czy w większości, ale u nas to nie zadziałało - my nie jedliśmy, córcia jadła mięso i do dziś nie chce być wegetarianką.
priya - 2013-03-18, 11:13

Humbak, dlatego napisałam że w większości, a nie we wszystkich przypadkach. Jednak u wielu rodziców wegetarian dzieci też są wege bez większych problemów. Przynajmniej w moim środowisku, bo oczywiście nie znam żadnhych naukowych dowodów ;-) Choć to bardzo ciekawe jak w ogóle to wszystko działa. Czy u Was w domu był/jest ktoś dorosły jedzący mięso?
Lily - 2013-03-18, 11:14

priya napisał/a:
Ale inaczej jest jak dziecko "wie skąd", a rodzice i tak jedzą - wtedy podąża za ich przykłądem uznając że to widocznie nic takiego złego.
Ale ja nie uznawałam, że to nic złego - w ogóle nie miałam takiej refleksji. Oczywiście gdyby rodzice nie jedli, traktowałabym to też jako stan normalny, nigdy mi na mięsie specjalnie nie zależało. Natomiast wiem, że są dzieci bardzo mięsożerne, które bez tego w ogóle nie chcą jeść, to jest pierwsza potrawa, jakiej się będą domagać, bez tego są głodne itp. Nie wiem, może to jakaś właściwość organizmu.
priya - 2013-03-18, 11:28

Lily napisał/a:
Ale ja nie uznawałam, że to nic złego - w ogóle nie miałam takiej refleksji
no wiem, właściwie nie o to mi chodziło, że dzieci mają takie przemyślenia. Najzwyczajniej zdaje mi się, że jeśli widzą że rodzice coś robią i jest to dla rodziców takie zwyczajne, normalne, to przejmują od nich podobne zachowania.
Ale jak widać - nie jest to takie oczywiste. Zastanawiam się tylko od czego to zależy. Bo jesli wege dziecko wege rodziców nie ma wcale w pierwszych latach życia kontaktu z mięsem to jak wpada na to, że mięso to pierwsza potrawa jakiej się ma domagać?? Jak mu przychodzi do głowy, ze to jest właśnie to, co chiałoby zjeść?

jagodzianka - 2013-03-18, 11:46

priya napisał/a:
Bo jesli wege dziecko wege rodziców nie ma wcale w pierwszych latach życia kontaktu z mięsem to jak wpada na to, że mięso to pierwsza potrawa jakiej się ma domagać?? Jak mu przychodzi do głowy, ze to jest właśnie to, co chiałoby zjeść?

Myślę, że nie ma opcji żeby dziecko przez kilka lat nie miało żadnego kontaktu z mięsem. Odwiedziny u rodziny, znajomych, dzieci w parku, reklamy, sklepy. Trzeba by je pod totalnym kloszem trzymać.

priya - 2013-03-18, 12:04

Jeśli chodzi o znajomych, z którymi utrzymuję kontakt/odwiedzam to u mnie 98% wegetarianie. Rodzina owszem jada mięso, ale jak przyjeżdżamy - na stole wszystko jest generalnie wege. A reklamy/sklepy/ dzieci w parku - cóż, jedyna reakcja moich dzieci to zdziwienie, obrzydzenie i żal z powodu martwego zwierzaka. PIsząc, ze dzieci mogą nie mieć kontaktu z mięsem miałam na myśli dom rodzinny - tu moim zdaniem kształtują się postawy i tak to postrzegałam dotąd. Nie wyobrażałam sobie, że dziecko moze zobaczyć kawałek szynki w TV czy na półce sklepowej i swterdzić, ze nic innego nie zje dopóki tego nie dostanie> czy tak naprawdę bywa??? :shock: MOje pytanie nie jest wyzwaniem. Najzwyczajniej mnie to zaciekawiło. Patrząc na wege dzieci, które mam/znam jakoś nie umiem sobie wyobrazić skąd miałaby się w nich brać chęć do jedzenia mięsa. No i cieszę się - skoro już wiem, ze różnie bywa - że u nas jest jak jest ;-)
Alispo - 2013-03-18, 12:15

Pewnie duze znaczenie moze miec nie-vege przedszkole np.
jagodzianka - 2013-03-18, 12:22

priya, ja nie wiem bo mój Filip jest jeszcze mały, mieszkamy z mięsożerami więc widzi jedzenie mięsa na co dzień. Czasem próbuje podebrać jakieś kotleta, generalnie jak wszystko co widzi, że inni jedzą. Nie pozwalam mu, puki co jakiejś tragedii nie ma z tego powodu, ale nie wiem co będzie dalej.
Zależy też o jakim wieku dzieci mówimy.

priya - 2013-03-18, 12:56

Alispo napisał/a:
duze znaczenie moze miec nie-vege przedszkole np.
O, to pewnie tak. Ja jakoś wciąż zapominam o "normalnym" świecie. Żyję wśród wegetarian, w przedszkolu też nie ma mięsa. I tak jakoś zapominam czasem, że jesteśmy mniejszością ;-) Od września Nat będzie w "zwykłej" szkole, czas chyba otrząsnąć się ze złudzeń :-P
Kat... - 2013-03-18, 15:49

priya napisał/a:
nie umiem sobie wyobrazić skąd miałaby się w nich brać chęć do jedzenia mięsa.
kiedyś się już pojawił ten temat na forum, powtarzam mniej więcej: dzieci rosną i duża część z nich ma jazdę na białko. Dzieci mięsożerne mają jazdę pewnie najczęściej na mięsko lub jajka, wegańskie na strączki/ tofu. Nie raz słyszałam też o dziecku domagającym się masła.
Poza tym to już ode mnie- ludzie pozwalają nie jeść innych rzeczy ale mięsko trzeba zjeść zawsze. Może skoro widzą, że rodzice traktują to jako najważniejsze jedzenie, też tak o nim myślą?
I ja myślę też, że konsystencja może być dla dzieci atrakcyjna. I przyprawy.

Tanpopo - 2013-03-19, 01:11

Ja byłam dzieckiem, które uwielbiało wręcz kiełbaski. Nie miałam z tym żadnych wewnetrznych problemów, bo interesowałam się przyrodą i wiedziałam jak działa życia krąg - wydawało mi się, że inaczej nie można i chociaż mając lat 8 cierpiałam, kiedy słyszałam o tym, że kłusownicy/myśliwi zabijają bezsensownie zwierzęta, wkurzałam się na widok futer, to mięso jadłam bez problemu. Dopiero kiedy dowiedałam się, że są ludzie, którzy nie jedzą zwierząt i daja radę zaczęłam się zastanawiać co zrobić z tym fantem (wszystko dzięki kochanemu Bravo :P ). Miałam wtedy z 10 lat... to co mnie zdruzgotało to nawet nie fakt, że musiałabym odstawić mięso, tylko że według moich rodziców i Kochanego Bravo wegetarianie jedli dużo fasoli, której ja mogłam przełknąć góra dwa ziarenka. Ale kabanosek to co innego. :>

Przypuszczam, że byłabym bardzo wegetariańskim dzieckiem, gdybym tylko miała okazję wyrobić sobie inne przyzwyczajenia żywieniowe i wiedziała, że to łatwe. Wspominając swoje reakcje na myśl o futrze i niekochanym psie sąsiada pewnie nie miałabym łatwego dzieciństwa widząc, że wszyscy jedzą mięso i mają gdzieś niepotrzebne cierpienie zwierząt, kiedy dla mnie niejedzenie go byłoby czymś bardzo oczywistym, wdrukowanym w moją psychikę.

priya - 2013-03-19, 10:50

Kat..., rozumiem. Jęśli chodzi o dzieci nie-wege rodziców. Ale pisałam, ze nie wiem skąd chęć na mięso u dzieci rodziców wegetariańskich. Zapotrzebowanie na białko - coś w tym może być. Ale jak sama zauważasz, wege dzieci będą je wyrażały raczej poprzez wyższe spożycie strączków np. No jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że u moich synów rośnie akurat zapotrzebowanie na białko czy cokolwiek innego i one nagle z dnia na dzień mówią: mamusiu, chciałbym/muszę zjeść cielęcinę.
Lily - 2013-03-19, 10:56

priya napisał/a:
Nie wyobrażałam sobie, że dziecko moze zobaczyć kawałek szynki w TV czy na półce sklepowej i swterdzić, ze nic innego nie zje dopóki tego nie dostanie> czy tak naprawdę bywa???
Tak to chyba nie, ale może chcieć spróbować, zwłaszcza jeśli to będą np. ładnie opakowane parówki itp. A może w niektórych odzywa się jakiś instynkt drapieżcy ;)
U mnie w domu było często jajko sadzone do obiadu, kurczak w niedzielę (jak byłam dzieckiem), bo mieliśmy kury własne, a kasy mało (zresztą wiadomo, że za komuny mięsa było mało i tak). Może gdybyśmy w ogóle nie jedli mięsa, obrzydzałby mnie całokształt, a nie tylko niektóre aspekty (żyłki, błonki, bleee).
A potem tak jakoś mi się to wszystko wykruszyło wraz z wyjazdem z domu, po prostu jakoś nie miałam żadnej potrzeby kupowania i konsumowania, przez jakiś czas u mamy jadłam ryby, gdzieś mi się tam przejawili wegetarianie i w końcu sama zdecydowałam, że nie jem.

Kat... - 2013-03-19, 11:02

Cytat:

Kat..., rozumiem. Jęśli chodzi o dzieci nie-wege rodziców. Ale pisałam, ze nie wiem skąd chęć na mięso u dzieci rodziców wegetariańskich.
są i tacy, którzy dzieciom dają bo nie chcą ich ograniczać lub pozwalają jeść u dziadków, w przedszkolu. Jak dziecku posmakuje to potem się domaga.
koko - 2013-03-19, 11:28

priya napisał/a:
Ale pisałam, ze nie wiem skąd chęć na mięso u dzieci rodziców wegetariańskich.

Na fast foody i colę też pewnie miałyby chęć. Dzieci organicznie lubią po prostu syfne jedzenie, chyba nie ma na to mocnych. Myślę, że tu nie chodzi o mięso samo w sobie, tylko o tę kompozycję przypraw, wędzonki czy czegoś tam jeszcze.

Malati - 2013-03-19, 11:41

Według mnie dzieci nie mają ochoty na syfiaste jedzenie jeżeli go wcześniej nie skosztują i jeżeli są odpowiednio edukowane w kwestii zdrowego jedzenie. Moge się wypowiadać tylko o dzieciakch z mojego otoczenia. Trochę ich tutaj jest wszystkie wege od urodzenia. W różnym wieku przedział głównie od 2 lat do 17 . Żadne z nich nigdy nie chciało zjeść mięsa bo wiedzą że to była żywa istota, są świadomi cierpienia jakie wiąże się z przemysłem mięsnym oraz jego wpływu na naszą planetę. Mają wiedzę od swoich rodziców . I według mnie ważny jest tutaj właśne ten element elastyczności w tzw dokonywaniu wyborów. Ja ( moi znajomi również) nigdy bym się nie zgodziła aby moje dziecko spróbowało mięsa. W tej kwestii jestem nieugięta - ani prośby dziecka ani wpływ otoczenia nie zmieniłyby mojej postawy. Pamiętam że jak Harivenu był mniejszy miał około 4 lat miał momenty że mówił że on by zjadł mięso. Wedłu mnie nie był do końca świadomy wtedy tego co oznacza termin " mięso" Więc ja go wtedy pytałam zjadłbyś krowę, kurę świnię . Był wtedy mega zaskoczonyi mówił że nie. Dwa razy mieliśmy taką sytuację i już teraz do tego nie wraca.
koko - 2013-03-19, 11:47

czarna96 napisał/a:
Według mnie dzieci nie mają ochoty na syfiaste jedzenie jeżeli go wcześniej nie skosztują i jeżeli są odpowiednio edukowane w kwestii zdrowego jedzenie.

A u nas wręcz przeciwnie. I znam jeszcze sporo osób, u których jest podobnie. Inna sprawa, że te dzieci nie mogą jeść tego w nieskończoność i chcą w końcu normalnego jedzenia, ale jeśli gdzieś idą i zobaczą syfiaste żarcie - rwą się do niego.
Postaw przed dzieckiem ciasto z różowym kremem a obok miskę kaszy - zobaczymy, co wybierze ;-) Mówię o małych dzieciach, które jeszcze nie kierują się argumentami o wartości jedzenia.

bronka - 2013-03-19, 14:10

czarna96 napisał/a:
Według mnie dzieci nie mają ochoty na syfiaste jedzenie jeżeli go wcześniej nie skosztują i jeżeli są odpowiednio edukowane w kwestii zdrowego jedzenie.

Jak się czegoś nie skosztuje to się nie ma na TO ochoty. Ale można mieć ochotę na spróbowanie czegoś nowego, co wszyscy lubią, jest reklamowane na każdym kroku, ludzie mówią, że takie pyszne itp. Z czystej ciekawości.

koko napisał/a:
Dzieci organicznie lubią po prostu syfne jedzenie,


Z tym też się nie zgodzę. Poza tym nie wiem co dla Ciebie oznacza "syfne jedzenie"

Anja - 2013-03-19, 14:34

priya, u nas nie było tak zwyczajnie, sam przykład nie działał. Artek bardzo chciał jeść mięso, a przecież matka i ojciec wege. np. wchodził do sklepu, widział mięso i krzyczał, że to chce, domagał się też w domu, bo w książce zobaczył kiełbasę itd. a u nas podobnie jak u Ciebie, zdecydowana większość znajomych to wegetarianie. ponieważ dla nas to było ważne, dużo z Młodym rozmawialiśmy, tłumaczyliśmy. możecie to nazwać indoktrynacją. ;-) w każdym badź razie, drżeliśmy, co to będzie, jak pójdzie do przedszkola (choć poprosilismy panie, by mu nie dawały mięsa). a on nas zaskoczył i w ogóle nie rzucił się na padlinę. czasem przychodzi i mówi, że do jedzenia było "martwe zwierzątko", czy jakoś tak. i nie je. uff.
kupujemy mu czasem syfne parówki, czy wędliny sojowe. niezdrowe, wiem. ale tłumaczymy Młodemu, że my też jemy takie rzeczy i fajnie, bo są smaczne, no ale, że do ich zrobienia nie trzeba było zabić żadnego zwierzaka. na wielkanoc mu jakąś kiełbasę muszę kupić, bo chce (ale teraz już o wegetariańską prosi). :-) znacie jakąś dobrą?

A co do niezdrowego jedzenia to mój syn też się rwie do niego.
Choć w tłusty czwartek mnie zaskoczył. Babcia go częstuje faworkami, a on, że nie, dziękuje, on chce pesto z natki pietruszki. :shock:

Malati - 2013-03-19, 15:32

Wszelkie syfiaste jedzenie typu słodycze,chipsy są tak przyrządzone żeby przyciągać maluchów. Takie prawa rynku. Pisząc o tym że dzieci zdrowo żywione i edukowane nie ciągną do niezdrowego jedzenia myślałam po pierwsze o starszych dzieciakach które już wiedzą np z czego robi się śmieciowe jedzenie. Wiadomo że chętnie siegają po takie jedzenie wygląda atrakcyjnie i jeżeli kiedykolwiek go spróbowały to wiedzą jak smakuje. A że zazwyczaj smakuje dobrze to ciągątki są dość silne. Ale jest szansza że jeśli nie jadły tego typu rzeczy i wiedza na czym polega ich szkodliwość nie będą chciały tego jeść. Mój syn nigdy nie pił coca coli i nawet jak widzi w sklepie czy u kolegów to nie chce. Wie że to paskuctwo sam zresztą edukuje w tej kwestii swoich kolegów ;-) Nie okłamujmy się że jeśłi damy dzieciakom słodycze to one póżniej będa ich same z siebie odmawiać. Marne szanse. Cukier uzależnia i to bardzo mocno. Niestety często my sami rodzice serwujemy swoim dzieciakom tego typu uzależnienia. Ja widze ile jeszcze pracy mam u swoich dzieciaków a i tak licze się z tym że nie jest mi dane 100% zwycięstwo. Ale dopóki to ja decyduje co włożyć do koszyka w sklepie nie będzie tam miejsca na słodycze chipsy i słodkie napoje i mięso :-P
Anja - 2013-03-19, 15:36

czarna96 napisał/a:
Mój syn nigdy nie pił coca coli i nawet jak widzi w sklepie czy u kolegów to nie chce.

Mój nie pił, a chce, skubany.

bronka - 2013-03-19, 15:52

Anja napisał/a:
Mój nie pił, a chce, skubany.

A ja mojemu podałam łyka wstrząśniętej do granic możliwości coli. Poszło nosem. Nie kojarzy się z niczym smacznym ]:->
Mąż czasem pije i zależało mi na tym, żeby nie traktowali jako czegoś atrakcyjnego, ale zakazanego.

Kamyk - 2013-03-19, 15:53

bronka napisał/a:
Jak się czegoś nie skosztuje to się nie ma na TO ochoty.

Tydzien temu pierwszy raz jadlam fenkula. Mimo, ze nigdy w zyciu nic z nim nie sprobowalam, chodzil za mna jakies dwa lata I zawisze sie slinialam na jego widok :lol: , tylko nigdy nie wiedzialam co z niego zrobic. Przemiawial do mnie ksztalt, kolory, zapach... Wech jest duzo silniejszym zmyslem i bodzcem smakowym, niz kubki rozmieszczone na jezyku.

bronka - 2013-03-19, 15:54

Kamyk, czyli miałaś ochotę go spróbować. A nie na jego smak ( bo go nie znałaś)
Kamyk - 2013-03-19, 16:00

Zdecydowanie mialam na niego ochote ;-)
Moge sobie tez wyobrazic weganskie dziecko sliniace sie na zapach pieczonego kurczka, mimo ze nigdy w zyciu go nie mialo w ustach. Zanim w glowie na ten zapach wyswietla sie obrazki z zezni moze miec instynktowne laknienie na tluszcz, pieczone bialko... Pomijajac juz wszechobecne reklamy, probe identyfikacji z grupa itd, itp.

Lily - 2013-03-19, 17:11

koko napisał/a:
Postaw przed dzieckiem ciasto z różowym kremem a obok miskę kaszy - zobaczymy, co wybierze ;-)
No, coś w tym jest, np. dzieci wolą niebieskie lody zamiast jakichś dajmy na to truskawkowych... Po prostu to bardziej przyciąga zmysły, podobnie smaki intensywnie słodkie, słone czy wędzone - tego nie ma w takiej naprawdę naturalnej żywności.
Kat... - 2013-03-19, 18:31

Cytat:
kupujemy mu czasem syfne parówki, czy wędliny sojowe. niezdrowe, wiem. ale tłumaczymy Młodemu, że my też jemy takie rzeczy i fajnie, bo są smaczne, no ale, że do ich zrobienia nie trzeba było zabić żadnego zwierzaka.
u nas też. On się trzęsie jak widzi sojowe, potrafi zjeść całe opakowanie (u dziadków, ja bym chyba nie dała tak na raz). Jak G je w domu swoje parówki i Z pyta czy może, to ja zawsze odpowiadam, że nie bo to nie są sojowe. I to wystarcza a G dzięki temu źle się nie czuje chyba. Bo jednak czasem niezręcznie mówić dziecku dlaczego by się nie chciało żeby on jadł mięso jak obok ktoś siedzi i je.
Anja napisał/a:
A co do niezdrowego jedzenia to mój syn też się rwie do niego.
mój też
moony - 2013-03-19, 19:32

Anja napisał/a:
na wielkanoc mu jakąś kiełbasę muszę kupić, bo chce (ale teraz już o wegetariańską prosi). znacie jakąś dobrą?

Salve Natura, czeska firma robi idealne wege kiełbasy - jest kanapkowa, wędzona, salami...

Tanpopo - 2013-03-19, 22:40

Salve Natura mają też bardzo smaczne parówki roślinne na bazie glutenu - są idealnie doprawione i bez trupkowej woni. O glutenowych produktach krążą złe opinie - bo gluten jest taki szkodliwy, niezdrowy, powoduje depresje, nowotwory, jest ciężkostrawny i generalnie to zło wcielone. Ale dlaczego kiełbaski z soi miałyby być niezdrowe? Chodzi o to, że są przetworzonym produktem? Czy to przez fitoestrogeny?
Poli - 2013-03-19, 23:09

No dobra, podam przyklad mojego syna 12 lat w domu brak slodyczy, chipsow , coli , no i miesa a co sie dzieje jak jest na urodzinach , u kolegow itp ?
Wpiernicza chipsy az mu uszami wyłażą, cola, bekon, parowki itp itp a pozniej w domu ma zatrucie, wymioty i sraczka cala noc, i myslicie ze to go czegos nauczy ?? ha ha nic, nastepnym razem bedzie to samo . Myslicie ze nie wie, jaki syf jest w coli, czy chipsach a ta parowka to byla zywa istota ? pewnie ze wie, ale mowi ze to dobre i mu smakuje i jakos wszyscy jedza dookola i zyja :-/

I dodam ze ja nie mam takiego szczescia, w okolicy brak przedszkoli wegetariankich czy zlobkow , no i wiadomo o szkole mozna zapomniec. Tylko "my" nie jadamy miesa, znajomi filipa wszyscy miesozerni i nasi takze. Malo tego znajomi meza sa mysliwymi :-/ filip byl wiele razy zapraszany na polowanie, ale odmowil, znajoma ( zona mysliwego) stwierdzila, ze moj syn ma "dziewczecy" okres w swoim zyciu , tak jak niektorzy chlopcy maluja sobie paznokcie, poniewaz nie chce na polowanie, przeciez to takie meskie :-x

gosia_w - 2013-03-20, 05:10

Poli napisał/a:
wszyscy jedza dookola i zyja
co odpowiadacie na taki argument?
priya - 2013-03-20, 08:34

My parówki sojowe też kupujemy czasem i dzieci lubią, ale na widok mięsnych się wzdrygają (głównie Nat, mikoś jeszcze trochę mniej jarzy, po prostu zaakceptował że "nie jemy").
Co do coli - u nas w domu bardzo rzadko, ale jednak się pojawia (mąż). I Nat zwykle chce odrobinę i dostaje. Smakuje mu. Za to Mikoś ledwo usta zamoczył i wykrzywił się. Na widok coli ucieka do swojego pokoju wrzeszcząc: nie lubię!!! :lol:

priya - 2013-03-20, 08:37

Anja, nieźle... W ogóle się nie spodziwałam, że tak może być. Fajnie, że jednak Art sam z siebie rezygnuje w przedszkolu itd.
koko - 2013-03-20, 08:52

Poli napisał/a:

filip byl wiele razy zapraszany na polowanie, ale odmowil, znajoma ( zona mysliwego) stwierdzila, ze moj syn ma "dziewczecy" okres w swoim zyciu , tak jak niektorzy chlopcy maluja sobie paznokcie, poniewaz nie chce na polowanie, przeciez to takie meskie :-x

:shock: :lol: O rany, ale jazda :mrgreen:

renka - 2013-03-20, 08:59

Ciekawe to co piszecie.
Priya - ja mysle, ze Twoi chlopcy nie maja takiego parcia na mieso, bo tak jak pisalas: 98% znajomych wokol Was to wege swiatek.
Ale jest roznica, gdy bliskie osoby w srodowisku dziecka jedza mieso, albo gdy wkracza w srodowisko rowiesnikow, gdzie jest jedynym dzieckiem, ktore miesa nie je. Pojawia sie ciekawosc,a czasami niestety przekora. Moje dziewczyny od poczatku wiedza, jak sie pozyskuje mieso. I tak jak Ronke nigdy nie ciagnelo do miesa, to w przypadku mojego mlodszego dziecka ta wiedza nie wystarczala. Ona z przekory domagala sie miesa, mowiac np., ze krowy kocha, ale swinie juz nie i je by z checia zjadla. Byly sytuacje, gdy potrafila ryknac, gdy obieralam ja z przedszkola, wokol pelno ludzi: Czy ktos mi kupi NORMALNE parowki? (my jadamy wedliny wegetarianskie, zaczelam je kupowac, gdy moje dziewczyny, szczegolnie Fiona, zaczely miec parcie na miesne). Generalnie duzo jazd z nia mialam. I wyszlam z zalozenia, ze nie bede jej zabraniac, bo jakos nie usmiechaly mi sie awantury o zarcie, a zabraniajac czegos mozna doprowadzic do tego, ze dziecko moze pozniej miec obnizony apetyt i jedzenie moze wiazac sie ze stresem (chyba u Ronki tak zadzialalo zabranianie jej przez mnie jadanie niektorych produktow, bo albo "sa niezdrowe", badz" to mieso"). Tak wiec Fiona zjadla kilka razy parowki kupione przez moja mame, cos tam w przedszkolu podskubala miesnego, rosolem nie gardzila etc. To troche cwana i przekorna mala bestyja, jak zauwazyla, ze sie juz nie spinam odnosnie miesa, to wyluzowala i parcie na to jej zmalalo.
Teraz jestesmy na etapie, ze obie nie chca jesc miesa, jak jemy cos to bardzo czesto sie obie pytaja, czy ja tez to zjem i jak ja mowie, ze tak, to one wtedy tez ze spokojem to jedza (pomijajac zelki ]:-> ). A co dalej w tej kwestii bedzie to czas pokaze. Na razie znow moj autorytet wyplynal :-P

jarzynajarzyna - 2013-03-20, 10:24

u nas póki co jest tak, że b. chce koniecznie to, co inni - nawet, jeśli na moim talerzu jest dokładnie to samo, co u niej, to ona musi mieć WŁAŚNIE TO ]:->

w domu mięsa nie ma, nabiał jest sporadyczny (chłop jada czasami), a syfy spożywamy po chamsku po kryjomu jak ona śpi ]:-> gorzej u dziadków - cała czwórka to mięsne jeże. jak oni jedzą swoją zdechliznę, my oferujemy b. jakieś ciecierzycowe pasztety czy sojowe podroby, póki co chętnie korzysta i nie wymaga, że jednak musi być np. koniecznie ten baleron :roll: ale ona jest jeszcze mała, więc skala problemu mniejsza. w żłobku (z donoszonym żarciem) chciała obłupić inne dzieci z ich parówek, rzekomo jej nie poczęstowano - póki co tam nie chodzi, ale na takie awaryjne sytuacje wolę dać sojową parówkę - jeśli już musi, to niech będzie to to. albo mandarynkę - za to odda wszystkie inne wiktuały ]:->

później wolałabym znaleźć jakieś bezmięsne przedszkole, mam nadzieję, że się uda...

Poli - 2013-03-20, 11:48

gosia_w napisał/a:
co odpowiadacie na taki argument?


Wtedy mowie mu jakie choroby maja nasi znajomi i rodzina. A on na to , ze przeciez on nie jada codziennie miesa czy chipsow tylko czasami, a jak sie zje od czasu do czasu to przeciez nic sie nie stanie ;-)

Ja juz wiem, ze moj syn wybral , on chce jesc mieso , pomimo wiedzy , pokazania miliona filmow pro weganskich. Jednynie zostaje nadzieje, ze jak podrosnie i pojdzie na swoje to dorosnie do decyzji jednak nie jedzenia miesa.

Napewno nie mialabym takiego problemu jakby moj syn mial znajomych niejedzących mieso :roll:

Alispo - 2013-03-20, 12:01

Poli napisał/a:
gosia_w napisał/a:
co odpowiadacie na taki argument?


Wtedy mowie mu jakie choroby maja nasi znajomi i rodzina. A on na to , ze przeciez on nie jada codziennie miesa czy chipsow tylko czasami, a jak sie zje od czasu do czasu to przeciez nic sie nie stanie ;-) :

No i tu ma w sumie chlopak racje,argument zdrowotny na czasowe odstepstwa nie ma prawa dzialac ;-)

kamma - 2013-03-20, 18:17

priya napisał/a:
Za to Mikoś ledwo usta zamoczył i wykrzywił się. Na widok coli ucieka do swojego pokoju wrzeszcząc: nie lubię!!!

mi tak zrobili z papierosami i do tej pory działa :mryellow:
Poli napisał/a:
Wpiernicza chipsy az mu uszami wyłażą, cola, bekon, parowki itp itp a pozniej w domu ma zatrucie, wymioty i sraczka cala noc, i myslicie ze to go czegos nauczy ??

to przerażające...

Lily - 2013-03-20, 18:22

Z cola to może chodzić o kłujące bąbelki, moja siostrzenica mówiła, że gazowane napoje są kwaśne ;) Choć to chyba o wodę mineralną chodziło. A w coli jest naprawdę dużo gazu.
evel - 2013-03-20, 18:44

Lily napisał/a:
Z cola to może chodzić o kłujące bąbelki


mój chłop w ogóle nie pije napojów gazowanych, bo go "szczypią w język". pamięta z dzieciństwa ;-)

Kat... - 2013-03-20, 21:48

Ja coli nie daję bo to jest właściwie to samo co kawa i jest w grupie rzeczy, które są dla dorosłych razem z piwem i papierosami. Poza tym nie lubię i w domu się raczej nie pojawia.
evel - 2013-03-21, 08:37

Kat..., ale tylko cola? Czy inne napoje gazowane też?
Agnieszka - 2013-03-21, 13:12

Poli: nie wiem czy to kwestia braku wege w otoczeniu. Prawdę mówiąc nie sądzę ale też nie chodzi mi o spolegliwość dziecka, dostosowanie się do wymagań rodzica, zmuszanie potomstwa do własnej jedynie słusznej drogi. Często młodsze dzieci deklarują, że jednak chcą jeść produkty mięsne. Tak niestety bywa. Nasze dzieci to odrębne jednostki i nie muszą podzielać naszych poglądów, smaków….. Bardzo często bunt, przekora czy negacja z czasem przynosi konstruktywne zachowania. Dzieci nagle zmieniają front, zaczynają patrzeć inaczej ale są już bogatsze o własne doświadczenia a często i mądrzejsze życiowo.
Moje dziecko (też 12 lat) nie chodziło do wege przedszkoli, szkoła zwyczajna osiedlowa. Znajomi choć wege/wegan jednak nie ma wielu takich rówieśników a jak są kontakty nie są regularne bo często czas, odległość. U nas opcja wege, od wegan dzieć odszedł. Czyta składy, pizza z koleżankami - zamawia oddzielną, mięso nie kręci a cola na chory brzuch u nas funkcjonuje, czasem po jedzeniu w niepewnym miejscu (np. wakacyjnie) ale smakuje, czipsy wiele nie zje bo za tłuste i jada jak wie jakie, muli ją później.

Kat... - 2013-03-21, 15:12

Cytat:

Kat..., ale tylko cola? Czy inne napoje gazowane też?
cola bo ma kofeinę. U nas w domu nie ma napojów gazowanych tak sobie do picia. Jest woda, herbaty ziołowe, owocowe, czasem soki z wodą, mleko sojowe. Z pił wodę gazowaną u dziadka i mu smakowała. Ja nie lubię bąbelków. Nie liczę piwa, bo to akurat lubię bardzo ale pijemy (teraz bezalkoholowe) jak dzieci śpią. :-)
bronka - 2013-03-21, 15:16

Kat... napisał/a:
Ja coli nie daję bo to jest właściwie to samo co kawa i jest w grupie rzeczy, które są dla dorosłych razem z piwem i papierosami.

mam takie samo zdanie na ten temat. Na argument, ze kolega z przedszkola pije zareagowałam spontanicznie i dałam do popicia ( tak jak pisałam- najpierw wstrząsnęłam- żeby bąbelki uderzyły i poszło nosem). Teraz wie, ze to nie dla niego i się nie dopomina.

lilias - 2013-03-21, 23:55

bronka napisał/a:
... Na argument, ze kolega z przedszkola pije zareagowałam spontanicznie i dałam do popicia ( tak jak pisałam- najpierw wstrząsnęłam- żeby bąbelki uderzyły i poszło nosem). Teraz wie, ze to nie dla niego i się nie dopomina.


ja to najbardziej na świecie lubiłam te bąbelki, które nosem szły ;-) :-P ale cola miała ten urok, ze bywała rzadko. teraz jeszcze rzadziej i tylko w formie lekarstwa na żołądkowe przypadłości :-)

theloudestsound - 2013-03-25, 17:24

Na dzisiejszej lekcji francuskiego przerabialiśmy przykładowe pytania maturalne w tym 'Jakie są tradycyjne dania w Polsce i które z nich lubicie?' Dodam, że wkrótce część klasy jedzie na wycieczkę do Francji
Moja nauczycielka: Jak już będziemy we Francji to musimy się pochwalić naszymi tradycyjnymi polskimi daniami królikiem, sarniną, dziczyzną, a nie ważne, że nie jecie, oni tego nie wiedzą, więc można się pochwalić.
Ha Ha Ha
Grrrr faktycznie jest się czym chwalić :evil:

koko - 2013-03-25, 17:56

theloudestsound, pochwalcie się jeszcze płuckami, ozorami i móżdżkiem, bo flaki to jednak już znają ;-)
aga40 - 2013-03-25, 20:18

koko, ale wlasnie to jest teraz w modzie we francji.

theloudestsound, pojedziesz do francji i beda ci serwowac padline od rana do wieczora :P , bo beda sie chcieli pochwalic tradycja a powiedz takiemu, ze nie sprobujesz, to jeszcze moze sie obrazic i powiedziec ci, ze jestes nie umiesz sie zachowac... ale ludzie sa rozni, moze trafisz na tolerancyjnych. powiem ci tylko, ze we francji trudniej byc wege niz w polsce.

theloudestsound - 2013-03-25, 20:39

Tyle, że ja z nimi nie jadę ;) Ale wyobrażam sobie jakby to wyglądało, foie gras to przecież francuska tortura..
aga40 - 2013-03-25, 20:45

theloudestsound, moja sasiadka ostatnio wzywala stazakow, bo jej ogrodek zalalo, a tam byly kaczki wlasnie na foie gras i biedne nie mogly uciec przed woda (czytaj 15 cm), bo tak je wlasnie na to upasla.
moony - 2013-03-25, 21:00

To z kaczek też robi się foie gras?
aga40 - 2013-03-25, 21:13

z kaczek i gesi
AZ - 2013-03-25, 21:53

przecież hodowla gęsi/kaczek na fois gras jest u nas nielegalna...

chyba, że to nie w polsce

dundunkini - 2013-03-26, 00:06

Z Francji pamietam ochydne "owoce" morza i krwiste steki. Byłam tam au pair przez 3 miesiące i miałam np. smażyć krwisty befsztyk dla 2 latka przez 1 minutę... Przecież on był nadal surowy, na serio sądziłam, że zatruję dziecko...

Ja nie byłam wtedy jeszcze wege, ale ogólnie żyłam tam na chlebie, serach, winie, owocach, jogurtach i ciastach...

Co do coli - nigdy nie lubiłam, choć czasami jeszcze do niedawna piłam w drinku, ale nieczęsto, bo kofeina nie dałaby mi spać. W ogole nie mogę pić gazowanego za bardzo, bo brzuch mnie boli i mam wzdęcia, piwa też już nie, jedynie cider, ale to też już jakoś coraz rzadziej.

evel - 2013-03-26, 21:36

Kat... napisał/a:
Cytat:

Kat..., ale tylko cola? Czy inne napoje gazowane też?
cola bo ma kofeinę. U nas w domu nie ma napojów gazowanych tak sobie do picia. Jest woda, herbaty ziołowe, owocowe, czasem soki z wodą, mleko sojowe. Z pił wodę gazowaną u dziadka i mu smakowała. Ja nie lubię bąbelków. Nie liczę piwa, bo to akurat lubię bardzo ale pijemy (teraz bezalkoholowe) jak dzieci śpią. :-)


o, dzięki, czaję. :)
ja właśnie colę lubię czasem sobie popić, ale alkoholu nie piję. to chyba też wrzucę to do jednego worka, ostatnio się zastanawiałam, jak to rozwiązać, kiedy Stasio już poprosi ;)

Capricorn - 2013-03-29, 12:17

dziś. Tesco. przy lodówkach.


Odwraca się do mnie zupełnie nie znana mi starsza pani, i mówi ewidentnie do mnie:

- Niby po osiem złotych te kaczki, ale tak widzę, że chyba są baaardzo tłuuuste, co nie?

Dzielna Capri, nie patrząc na kaczki tłuste i chude:

- Jestem wegetarianką, wiec to nie mój problem ;-)

Pani:

- oj....

bojster - 2013-03-29, 15:41

Miałem podobnie przy nabiale - jakaś kobieta mnie zapytała, dzierżąc mleko, czy próbowałem takiego i czy dobre. Odparłem, że nie wiem, nie pijam. Ona na to: o, to Pan tak jak mój syn... ;-)
bronka - 2013-03-29, 16:22

i okazało się,z e to Twoja mama? :-P
go. - 2013-03-30, 13:25

Capricorn napisał/a:
Pani:

- oj....


konstruktywny komentarz :mryellow:

Zafira - 2013-03-31, 21:55

Odpalam dziś komputer i widzę to:
hxxp://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,13650557,Dlaczego_profesor_nigdy_nie_zje_kielbasy__O_miesie.html?as=2
Miałam dziś dość nieprzyjemne komentarze przy stole, ze strony rodziny mojego męża, trochę mnie zdenerwował jeden wujek, ech :-| .Najpierw stwierdzili,że moje dziecko jest strasznie chude, bo nie je mięsa, a później zaczęli wygłaszać nieprzychylne komentarze przy stole, poczułam się urażona.Ja nie zaczęłam nawet tematu wege, zaczęło się od tego,że teściowa przyniosła na stół kotlety z kaszy kukurydzianej mojej roboty(sama mnie prosiła o ich zrobienie, bo oni są mocno mięsni) i kładąc na stole owe kotlety, powiedziała że są one wegetariańskie,że to kasza itd..Oczywiście wujek nie omieszkał skomentować,że mięso tylko daje siłę i że jak można nie jeść mięsa itd..powiedziałam,że nie jest to prawdą,że mięso daje siłę i że jest takie zdrowe.To go strasznie poirytowało, zaczął jakieś komentarze na temat prehistorycznych ludzi,że oni tylko mięso głównie jedli,że małpy jedzą,ogólnie wujek się podminował :-? ,a mnie pozostał niesmak po tej wizycie u teściów.

anyanka - 2013-03-31, 23:05

Zafira współczuję sytuacji :-(

Dzisiejsze odwiedziny gości. Mój dziadek jak zwykle musiał skomentować fakt że nie jadam mięsa ani moje dziecko tez nie. Komentarze pod adresem tego co miałam na talerzu, itd i te głupie spojrzenia jak mogę nie jeść mięsa.
Wcześniej to powiedział że powinnam małemu dawać szynkę albo kiełbasę bo to zdrowe i jeśli nie chcę mieć syna homoseksualisty (gorsze słowo padło) to powinnam mu zacząć dawać mięso póki nie jest za późno...

zou - 2013-04-01, 00:47

anyanka O jaaa...ciężki kaliber, tym tokiem myślenia dziadka powinnaś natychmiast zabrać Małemu cymbałki i kredki a dać siekierę- przecież masz wychować prawdziwego faceta.

Zafira - ale fajnie, że twoje dania odała Gospodyni a nie Ty,to miłe, że tak przedstawiła Twe danie, a reakcja cóż...

A moja Babcia dziś...- "A Ty nadal nie jesz...no... jesteś tą...weteranką?"

Także: wegańczyki i weteranki łączcie się ;)

theloudestsound - 2013-04-01, 01:21

Natomiast mój dziadek znów oburzył się, iż nie jem jajek 'przecież świat powstał od jajka!' Oo
Zafira - 2013-04-01, 21:08

Zou-tak, to było miłe ze strony teściowej, ona zachowała się w porządku.Sama jest mocno mięsna,ale dzień wcześniej poprosiła,żebym zrobiła te moje kotlety, bo u nich będzie samo mięso.Zrobiłam zatem,a ona przyniosła na stół i powiedziała co to jest.No i wtedy wujek się zaczął produkować na temat mięsa,że trzeba jeść,że bez tego świata nie ma,że on nie rozumie...itd..ja tylko odpowiedziałam na jego zarzuty,że nie jest prawdą to, co on mówi.A on się zjadowił i jeszcze powiedział mi,że ja im chcę narzucić coś...zatem mam niesmak po tym wczorajszym dniu świątecznym.
theloudestsound - 2013-04-02, 00:21

Zafira Doskonale Cię rozumiem, mam dość swojej rodziny na najbliższy rok..
Szura - 2013-04-02, 09:20

A moja ciocia jest przekochana. Ugotowała mi komosę ryżową, zrobiła pyszną sałatkę z orzechami, selerem naciowym, ananasem, a na obiad zamiast ziemniaków podała frytki. I w ramach spóźnionego prezentu na urodziny dostałam od niej książkę o weganizmie. Chociaż jedna osoba w rodzinie mnie wspiera, to bardzo miłe. :mryellow:
zou - 2013-04-02, 09:59

Zafira - eh, no tak...Chyba sobie wyobrażam jak to przykro...i męcząco. Dawno już nie miałam takich sytuacji...
Szura - to rzeczywiście miłe i świetny prezent! (Może Ciocia sama zajrzała ukradkiem do ksiązki ;) ?

ps. A co do wegedialogów, to mam małą refleksję, iz jeśli już znajomi zdecyduja się zrobic coś wegańskiego, to zazwyczaj potem są bardzo zadowoleni. Np. moi kolejni znajomi, zaprosili mnie i te koleżankę, której dania z cukinii tutaj wstawiłam obfotografowane i też postanowili zrobić kolację. Wyszła pyszna, była to pasta z marchwi po bałkańsku. Marchew starta smażona na patelni do miękkości i lekkiego rozpuszczenia (około 25 min) i dodany czosnek oraz dużo pieprzu i to podane w miseczce obok z grzankami z piekarnika pokrojonymi z trójkaty, oraz z oliwkami na stole i pomidorki koktailowe a zwieńczeniem była...czarnuszka! do posypywania pasty na grzance. Cudenko! Żałuję, że zdjęć nie zrobiłam!
Przepis pyszny, polecam, na drugi dzień, w Wielki Piatek cała rodzina u mnie, miała to do jedzenia...i nic nie zostało.

Ale do rzeczy zatem oczywiście chwaliłam, bo pyszne było a koleżanka mówiła z zawstydzeniem, "ale... to tylko 3 składniki...marchew, olej, czosnek...". A z czasem mam wrażanie, że nieweganie docenią jak prosto i tanio można pysznie ugościć wegan. Że to się może staje nawet miłe i prostsze niż by się wydawało.

Podobnie wczoraj kolejna Rodzina ciut dalsza zaprosiła nas do siebie i też już przez telefon przed świętami pytali co dla Siostry, jakie warzywa czy cuś i zrobili pieczone cząstki ziemniaków, dwie salaty jedna z fetą druga mix sałat, i plastry cukinnii pieczone z przyprawami i pomidorkiem koktailowym, prócz tego kompot z jabłek. Też byłyśmy zaskoczone, acha jeszcze chlebek czosnkowy- bardziej italia niż polska wielkanoc, a na stole oprócz tego żurek, dania tradycyjne. To było super! Proste i smaczne a i tak każdy się częstował i po łapkach się bili, "zostaw, nie bierz tyle to dla dziewczyn...! Zaraz dostaniesz jeszcze mięso, jest w piekarniku." Oczywiście było tego na spróbowanie dla wszystkich, ale było pyszne i wszyscy jedli. A tata sie pytał rodziny półżartem:"A to Wyście też na to przeszli...?" I Ciocia " nieee, my mamy mięsko" ale wujek już "Tak, tak...pewnie!". Bo on by chetniej ale przeciez wystarczy dodać parę wegańskich lekkich dań i każdy będzie zadowolony, nie trzeba zaraz "wszystko albo nic". Takie mam wrażenie po świętach.

Dlatego w tych dialogów świątecznych u nas wniosek na razie jest taki, że nawet jeśli ludzie nie ida w te ślady, to na pewno więcej zdrowych potraw sie pojawia na innych stołach, więcej zielonego zwykłego - bez majonezu, sera, i potraw prostszych na równi, wśród wyszukanych.

ps. Bardzo współczuje tym, którzy doświadczają psychicznej czy werbalnej przemocy podczas posiłków, tym bardziej przy świątecznym stole. Teraz myślę, jakie to smutne, i przykre i niesprawiedliwe... I nikomu nie potrzebne...

Kat... - 2013-04-02, 11:43

Szura, fajnie :-)
Ja się teraz z nikim nie umawiałam zakładając, że czego sobie nie przyniosę to nie będę jadła (a taki mam klimat w tym roku, że bym się spoko zadowoliła gołymi ziemniakami z ogórkiem), ale zostałam również zaskoczona. I to jak!
Na święta u babci siostra zrobiła tofurnik i chrzan pomarańczowy, mama buraki z kminem rzymskim, pasztet z fasoli i sałatkę ryżową, babcia niespodziankowo usmażyła mi i siostrze plastry selera i zrobiła wegańskie ciasto rodzynkowe. Ja miałam do tego majonez z fasoli wiec się obżarłam nieziemsko. :shock:
Drugiego dnia u przyszłych teściów były też niespodzianki- sałatka jarzynowa bez jajka i majonezu odłożona żebym sobie ze swoim pomieszała, sałatka ryżowa z selerem naciowym i warzywa pojedyncze na stole. Ja miałam babeczki więc też ledwo się ruszałam.
Takie pyszności mi przygotowali, że aż mi głupio, że z samym majonezem. W przyszłym roku zrobię coś ekstra.

zou napisał/a:
ps. Bardzo współczuje tym, którzy doświadczają psychicznej czy werbalnej przemocy podczas posiłków, tym bardziej przy świątecznym stole. Teraz myślę, jakie to smutne, i przykre i niesprawiedliwe... I nikomu nie potrzebne...
oj tak, smutne niezmiernie :-/
theloudestsound - 2013-04-02, 13:06

Cytat:
ps. Bardzo współczuje tym, którzy doświadczają psychicznej czy werbalnej przemocy podczas posiłków, tym bardziej przy świątecznym stole. Teraz myślę, jakie to smutne, i przykre i niesprawiedliwe... I nikomu nie potrzebne...

Jest to bardzo przykre, tym bardziej, że nigdy nie spotykam się z takim nastawieniem wśród znajomych, przykładowo mięsna znajoma tak była zachwycona tym co przyniosłam, że wzięła sobie przepis na wszystko, natomiast koleżanka, która zaprosiła mnie na urodziny, już miesiąc przed pytała czego nie jem i obiecała, że coś dla mnie przygotuje ;) Dla porównania, gdybym nie przywiozła własnego żarcia do rodziny mogłabym jeść tylko chleb i buraczki...

Maple Leaf - 2013-04-02, 14:02

A ja mam wrażenie, że niektórzy ludzie myślą, że jak się tą naszą "fanaberię" zwaną potocznie wegetarianizmem/weganizmem zignoruje i nic nie przygotuje, to my się ugniemy i jeszcze im za to pieknie podziękujemy. No wiecie, przecież nie od dziś wiadomo, że my się wszyscy strasznie na tej diecie męczymy, po nocy kiełbasy z lodówki wyjadamy i czekamy z niecierpliwością aż trafi się okazja, by zjeść sobie schaboszczaka :roll: . Mi już nieraz zdarzyło się, że nie miałam absolutnie nic do jedzenia, bo ziemniaki czy kluski wytaplano wcześniej w tłuszczu ze smażenia mięsa, a kapusta- jakże by inaczej- ze skwarkami, choć nie jem mięsa od dobrych kilku lat i ludzie o tym wiedzą. Nie mówię, zdarzają się też takie miłe niespodzienki, kiedy wogóle sie tego nie spodziewam, a dostaję od kogoś pyszny wegetariański obiad. No cóż... na szczęście w tym roku obyło się bez zbędnych komentarzy, bo byliśmy w swojskim gronie :-D Ale wszystkim szykanowanym przy stole bardzo współczuję, bo wiem dokładnie, jakie okropne to uczucie :evil:
Capricorn - 2013-04-02, 15:47

zou napisał/a:

ps. Bardzo współczuje tym, którzy doświadczają psychicznej czy werbalnej przemocy podczas posiłków, tym bardziej przy świątecznym stole. Teraz myślę, jakie to smutne, i przykre i niesprawiedliwe... I nikomu nie potrzebne...


A ja myślę, ze takim osobom, zamiast współczucia, bardziej przyda się impuls do konkretnego działania. Niestety, istnieją wśród nas osoby o konstrukcji ofiary (w dużym uproszczeniu oczywiście), które zranić można dużo łatwiej niż inne, i po których wujek jeden z drugim (konstrukcja "oprawcy", znów w uproszczeniu) sobie bezkarnie "jeżdżą". Ale tenże sam wujek jeden z drugim dziobka przy stole nie otworzyłby wiedząc, że wegetarianka, którą mógłby "zaatakować", potrafi mu za to "zapłacić". Oczywiście, nie nawołuję tutaj do awantur przy stole świątecznym, bo to nie o to chodzi, ale można byłoby powiedzieć coś w stylu: "zostałam tutaj zaproszona na takich samych prawach gościa jak Ty. Dlaczego uważasz, że możesz się zabawiać moim kosztem i sprawiać, że się źle czuję przy stole z Tobą?"

Dawno dawno temu miałam taką sytuację, że zaproszono mnie na pewną uroczystość, gdzie najpierw nie podano mi absolutnie nic ciepłego (pusty talerz przez długi czas), po czym usiłowano mi nałożyć sałatkę z drobniuteńko posiekaną szynką - szyderczy uśmieszek gratis :evil: Odeszłam od stołu, i wyszłam stamtąd, po prostu. I do dziś jestem z tego dumna :) Bo trafisz w życiu na najprzeróżniejszych ludzi, ale najczęściej to od Ciebie zależy, na co im pozwolisz.

Lily - 2013-04-02, 15:57

Capricorn napisał/a:
Odeszłam od stołu, i wyszłam stamtąd, po prostu.
No i słusznie, też bym chyba wyszła. Ostatecznie ani ja nie muszę u kogoś jeść, ani ten ktoś nie musi mnie gościć (i w ogóle się kontaktować), jeśli nie chce.
kasja - 2013-04-02, 22:41

moja babcia, nagle i ni z tego ni z owego, tonem napastliwym, wypaliła do mnie przedwczoraj
:
"ale ty sobie zapamiętaj, jak będziesz mieć męża to on nie będzie tolerował tego dziwactwa. nikt nie będzie jadł trawki - mężczyzna to potrzebuje sobie podjeść"

ech... :shock:

Fatty - 2013-04-02, 23:12

kasja, ja myślałam, ze od podobnych przytyków jestem wolna, ale nie ;)

Kiedyś tuż po powrocie z pracy obierałam ziemniaki aby je sobie usmażyć(smażyć, smażyć <3 ), zadzwonił znajomy z pytaniem czy jestem w domu- bo on akurat w okolicy przejazdem, to by mnie nawiedził :P Obrałam więcej ziemniaków, sos zrobiłam - zjedliśmy, pogadaliśmy...

... a potem zebrałam od mamy reprymende, ze chłopu mięsa nie dałam :lol: Że powinnam w te pędy wyskoczyć do sklepu po jakaś bitke czy cuś(nie wiedziałam co to ta bitka nawet :P ), a nie tak same ziemniaki- jak ja ugosciłam tego biednego mężczyzne, no jak?? :lol:

zou - 2013-04-03, 10:14

O facetach- to są bzdety i nieprawda. Sama tak uważałam i po 10 latach wege (od 5 klasy pdst do ok I r.studiów) na kolejne jakies 9 zaczęłam "żyć normalnie" - związek i tak nie przetrwał, ale nie z powodu przyrządzania mięsa czy jego braku na stole. Tak naprawdę robiłam tak jak "babcie każą" jak facetowi nałożyłam pieczonego kurczaka i pokrojony bohen chleba a sama siadłam na końcu stołu to on zbaraniał. A ja myślałam, że właśnie tak "jedzą meżczyźni"po pracy, jak rycerze w bajce. To już anegdota, ale dajcie spokój...Może niejeden facet o tym marzy, no ale nie każdy. Dopiero potem sie zgadaliśmy, że on był zaskoczony, ze ja oczekuje że on to sam wszystko zje. A się starał, bo chciał sprostac wizji prawdziwego mężczyzny! :-P Dopiero po miesiącach się dogadaliśmy, co ja mam za przekonania wpojone, denne, przedpotopowe, że chłopa nie znajdę jak nie zrobię tego mięsa. Chyba pitekantropa.

Capricorn A co do współczucia, to czasami pisze się tutaj, jak fajnie nas ugościli nasi znajomi czy bliscy,a piszę też dla wszystkich- bo jestem z nich dumna, jestem zaszczycona, i wzruszona, że po tylu latach po powrocie do rodzinnych stron i starych Przyjaciół - że z mojego powodu Im się chciało to uwzględniać, i dla innych znajomych nie wegetarian - na inspirację, ze tak niewiele czasem trzeba by kogoś uszczęśliwić w kuchni; a inni mają w tym samym czasie same przykrości. Ciężko tak sypać na odległość radosnymi wieściami czytając, że w święta innym smutno albo przykro. Najgorsza jest ta przemoc. To mnie zawsze strasznie boli. Nie kazda rodzina jest reformowalna. Ale fakt warto nie dawać po sobie deptać. Im wcześniej by się zareagowało asertywnie - tym łatwiej. Potem to już jest uważane za "bunt" no i jest o wiele trudniej, bo się robi spirala gnebienia...Ale czasem warto sie postawić. Nawet z tych zagłębi, tylko zapewne wtedy awantura jest bardziej drastyczna w skutkach. No i te świeta, na kogo zwalą zepsucie świąt - no na nas, co łamiemy tradycję, nie umiemy się zachować i to się rozciągnie na całosć, nie tylko na stół itd...

Pipii - 2013-04-03, 12:12

kasja napisał/a:
moja babcia, nagle i ni z tego ni z owego, tonem napastliwym, wypaliła do mnie przedwczoraj
:
"ale ty sobie zapamiętaj, jak będziesz mieć męża to on nie będzie tolerował tego dziwactwa. nikt nie będzie jadł trawki - mężczyzna to potrzebuje sobie podjeść"

ech... :shock:

dokładnie to samo słyszałam. Mogę sobie "wydziwiać" dopóki nie mam męża, potem "on mnie nauczy jeść" ;-)
Hehe.. na złość wszystkim.. nie nauczył ;-)

bojster - 2013-04-03, 12:16

Chyba mamy i babcie tak mają, bo obie nasze mamy żyły nadzieją, że po znalezieniu męża/żony nawrócimy się na "normalne jedzenie", wrócimy do kościoła (bo przecież co to za ślub bez białej sukni i welonu), ochrzcimy dzieci i będziemy pod każdym innym względem "normalni". No nie udało się jakoś. ;-)
Zafira - 2013-04-03, 14:43

Capricorn napisał/a:
A ja myślę, ze takim osobom, zamiast współczucia, bardziej przyda się impuls do konkretnego działania. Niestety, istnieją wśród nas osoby o konstrukcji ofiary (w dużym uproszczeniu oczywiście), które zranić można dużo łatwiej niż inne, i po których wujek jeden z drugim (konstrukcja "oprawcy", znów w uproszczeniu) sobie bezkarnie "jeżdżą". Ale tenże sam wujek jeden z drugim dziobka przy stole nie otworzyłby wiedząc, że wegetarianka, którą mógłby "zaatakować", potrafi mu za to "zapłacić".

Zapewne masz rację Capri, zdaje się że taka jestem, potrafię sama przyjąć cięgi,ale nie chcę nikogo zranić :-> . Generalnie to z perspektywy czasu teraz tak sobie myślę,że niedobrze iż poszłam na to święto do teściowej.Teściowie są dla mnie zimni jak głazy,a ta rodzina z ich strony nawet jednego pytania nie zada, gadają tylko między sobą.Czuję się wśród nich jak jakaś odmienna.Poświęciłam swoje dziecko przeziębione i poszłam, bo tak wypada,ale w zamian został mi tylko niesmak..Teść stanowił największą atrakcję, bo co chwila"gul, gul" wódeczka i śmichy, chichy..o psach gadali, o swoich kotach,a nikt nawet nie zapytał o moje dziecko.Pomijam już to,że totalnie zignorowali to danie co zrobiłam, nikt nawet tego nie ruszył i nie zapytał o to.Jak wychodziliśmy to teściowa zapakowała mi to z powrotem, mówiąc że oni tego nie zjedzą.

Lily - 2013-04-03, 16:09

To mi przypomina, jak pewna osoba w początkach mojego wegetarianizmu mówiła mi, że jak zajdę a ciążę, to mi się tego odechce, bo jej siostra jest w ciąży i już kurczaki je... No cóż, minęło kilkanaście lat, w ciążę nie zaszłam, nie zmądrzałam, kurczaków nie jem... Wegetarianizm często jest uważany za fanaberię nastolatek, a część z takich osób też się z siebie śmieje, że były "takie głupie", ale "wyrosły z tego"...
Zafira - 2013-04-03, 17:14

To prawda z tą fanaberią, wielu ludzi uważa,że to chwilowy wybryk i że to minie. JA zawsze byłam szczupła, przy wzroście 165 ważyłam 60 kg, a od kiedy przeszłam na wege, ważę 55 kg(tak jak w liceum).W głowie się nie chce zmieścić niektórym po co ja się tak katuję, bo w rodzinie męża też był do tego przytyk,że taka chuda.Albo ludzie pytają co ja jem, skoro mięsa nie jem,ale to standardowe pytanie zadawane pewnie każdej z Was?.A zazwyczaj osoby, które robią tego typu uwagi mają nadwagę lub otyłość i ich postawa jest totalnym zaprzeczeniem wegetarianizmu.
evel - 2013-05-24, 08:49

green way w wola parku.
pytam panią: - czy ta papryka faszerowana jest wegańska?
pani: - nieee, ona jest z kuskusem...
nie dopytałam już co z tym kuskusem jest nie w porządku.

bojster - 2013-05-24, 09:19

evel napisał/a:
green way w wola parku.
pytam panią: - czy ta papryka faszerowana jest wegańska?
pani: - nieee, ona jest z kuskusem...
nie dopytałam już co z tym kuskusem jest nie w porządku.


Alispo - 2013-05-24, 09:26

Z tym GW w Wola Parku nie idzie sie dogadac w zadnej kwestii :roll: np.nie wiedza ze mają promocję ktora była ustalona...
oszum - 2013-05-24, 09:43

Alispo napisał/a:
Z tym GW w Wola Parku nie idzie sie dogadac w zadnej kwestii :roll: np.nie wiedza ze mają promocję ktora była ustalona...

To chyba problem większości GW ;-) .

qetrab - 2013-05-25, 15:04

Tekst roku (w sumie dwa :D )

- To zjedz chociaż tej kapusty, ze skwarkami jest, ale to sobie powybierasz....
Gdy w końcu stanęło na tym, że zjem same ziemniaki, bo jedyna ''surówka'' była z majonezem
- to chociaż ci te ziemniaki sosem od mięsa poleje....

:D

arahja - 2013-05-25, 15:13

Alispo napisał/a:
Z tym GW w Wola Parku nie idzie sie dogadac w zadnej kwestii np.nie wiedza ze mają promocję ktora była ustalona...


Byłam też incydentalnie w tym GW w centrum, okropieństwo. Ogólne wrażenie obsługi totalnie ujemne. Mruczane odpowiedzi wykluczające się wzajemnie (czy do tego dania są surówki? tak, nie - to jak w końcu? - no mówię, że tak - to poproszę - z jakim sosem? - wegańskim, jakie są? - aha, z pomidorowym) itd...

TinaM - 2013-06-13, 15:11

Muszę się pochwalić moją lekarką :-) .
Poszłam, bo morfologia słaba, pani doktor analizuje wyniki, przeprowadza wywiad. W końcu pyta czy nie jestem przypadkiem wegetarianką, ja nieśmiało, że tak.. Ona na to, że to może mieć związek, ale nie musi.
A na koniec mówi, że to BARDZO zdrowa dieta i generalnie wszystkim (stosującym) BARDZO służy :mryellow: :-D .
To był pierwszy raz kiedy mówiłam lekarzowi, że jestem wege i takie miłe zaskoczenie! :-D

jaskrawa - 2013-06-13, 15:41

Fajna lekarka. Też mi się kiedyś zdarzyła taka. I to nie raz. Poszłam do inter, z jakimś przeziębieniem, jeszcze byłam weganką wtedy. Do lekarza w ogóle bym nie poszła, ale koszmarnie się czułam i chciałam chociaż ze dwa dni zwolnienia :D . Babka mi radzi "dużo warzyw i owoców", ja jej na to, że jestem weganką, więc z warzywami problemu nie ma. A ona na to - aaa, to świetnie, żadnych suplementów pani nie będę tu zalecać, proszę dużo pić, nic nie brać, samo przejdzie. Pierwszy raz się spotkałam wtedy z takim lekarzem, który na katar nie przepisał mi pięciu rodzajów kropli (które i tak nigdy mi nie pomagają) i szesnastu suplementów i innych wspomagaczy typu gripex, coldrex i chrypex.
zou - 2013-06-14, 00:40

jaskrawa, TinaM - ooo...super lekarki! No właśnie - trzeba dać zwolnieniei i orgaznim przy lekkim podziębieniu sam wydobrzeje, jeśli nie ma zakażenia bakteryjnego. Sama diagnoza juz podnosi na duchu - odpoczynek, naturalne jedzonko...i bez tej chemii.

To też się pochwalę, na sobote idę do znajomych i przyjaciółka napisała maila z menu, i co dla mnie ewentualnie do pieczonego bakłażana bo dla innych jest mozarella i czy tofu się rozpuści.
Naspiałam, że sie nie rozpuści jak ser, i że wystarczy dla mnie sam bakłażan. Ale na drugi dzien pomyślałam, ze pewnie chciała aby wszyscy mieli 'kompletne" dania wizualnie to napisałam, że przywioze ze soba wędzone tofu, to się tuż przed piekarnikiem dołoży a też będzie ok. (Bo wiem,że oni nie znają smaku tofu a i kupić tam za bardzo nie ma gdzie). Kochani sa strasznie, no i wędzone - moze będa chcieli skosztować,co to za smak - to chyba na start lepsze iż naturalne...

ropuszka - 2013-06-14, 01:23

zou napisał/a:
wędzone - moze będa chcieli skosztować,co to za smak - to chyba na start lepsze iż naturalne...


dobry pomysł :-> kiedyś przypadkowo nocowałam u koleżanki, a akurat miałam wędzone tofu w torebce i zrobiłam sobie kanapki i poczęstowałam dziewczyny - stwierdziły, że rozumieją, że można to lubić :-P

Lily - 2013-06-14, 14:00

Ja tylko wędzone jem, przypomina mi wędzoną rybę :P Ale kiedyś komuś zarekomendowałam i ta osoba potem powiedziała, że wstrętne - z tym że ona chyba nie kupiła tego czeskiego, a ja innego niż czeskie dla odmiany nie próbowałam...
kulla - 2013-06-14, 14:49

Lily napisał/a:
a ja innego niż czeskie dla odmiany nie próbowałam...


To ja uprzedzam z góry, że tylko czeskie są takie powalające, reszta wędzonych tofu mi nie podchodzi aż tak.

zou - 2013-06-14, 14:53

Hm...Teraz myślę, czy jednak nie lecieć po czeskie... :roll:
Ale z drugiej strony to Polsoi jest stosunkowo tanie i dostępne i się przyzwyczaiłam. To chyba przy nim zostanę, w końcu to "tylko" dla mnie ma być, jak będę zapraszać do siebie to wtedy kupię to intensywniejsze, czeskie.

Z mych doświadczeń wynika, że większosć pierwszych skosztowań tofu w oczekiwaniu na smak sera, kończy się fiaskiem. Z czasem sie zmienia smak chyba.

qetrab - 2013-06-14, 15:04

Lily a gdzie to czeskie się kupuje? Może wybiorę się do Cieszyna :D
jaskrawa - 2013-06-14, 15:38

Kurde, może dlatego, że nie jadłam czeskiego, ale wędzonego tofu nie lubię. Wolę zwykłe, najlepiej pokrojone w kostkę, podsmażone lekko z sosem sojowym i odrobiną soku z cytryny. Nawet moja młoda-niejadek dyplomowany to uwielbia :)

Z dialogów wege-niewege ostatnio:
Koleżanka (nie-wege) przez telefon mi opowiada o facecie, z którym się spotyka od kilku miesięcy. Facet jest wielkim fanem gór i lasów, robienia zdjęć dzikim zwierzom itd., mawia, że najchętniej wyprowadziłby się gdzieś w Bieszczady itd.. Jednocześnie jest kucharzem - specem od mięs :/
Koleżanka (o nim): Wiesz, bardzo mi się to w nim podoba, że tak kocha przyrodę, las, zwierzaki...

Facepalm. Kurde, jak można w ogóle gadać takie pierdoły. Lubię dziewczynę, naprawdę, ale... eh, szkoda gadać.

qetrab - 2013-06-14, 15:51

taaa zawsze tak jest: "Ja kocham zwierzęta" z wyjątkiem: krów, świń, kur, owiec, ryb wszelakich itp itd.... szkoda tylko, że to zostaje nie dopowiedziane.

Aż mi się przypomina pewien poseł z ruchu Palikota, który ma fermę norek i zarzucano mu, że zwierzęta żyją w skandalicznych warunkach.
Poseł na to: "Nieprawda bo ja kocham zwierzęta. Mam dwa psy i kota"

dynia - 2013-06-14, 16:06

Czeskie tofu jest poza konkurencją.Mają pyszne ,wędzone ,marynowane (my love) i nawet zwykłe białe jest smaczne.Kupiłam kilka razy inne ,nawet bio,eko itd. i smakowały podle :roll: To samo z tempehem,ich rzuca na kolana ,kupiłam inny nie dało się go zjeść :-/
bronka - 2013-06-14, 16:14

Czeskie to rządzi- to fakt. Polsoji jest okropne :-x

jaskrawa napisał/a:
Koleżanka (nie-wege) przez telefon mi opowiada o facecie, z którym się spotyka od kilku miesięcy. Facet jest wielkim fanem gór i lasów, robienia zdjęć dzikim zwierzom itd., mawia, że najchętniej wyprowadziłby się gdzieś w Bieszczady itd.. Jednocześnie jest kucharzem - specem od mięs :/
Koleżanka (o nim): Wiesz, bardzo mi się to w nim podoba, że tak kocha przyrodę, las, zwierzaki...

a Ty uważasz, ze wszystkie osoby jadające mięso jedzą je z nienawiści do tychże stworzeń?
Nie rozumiem teraz Ciebie. Ty chyba też ( o ile się nie mylę) masz nie-wege męża- prawda?

zou - 2013-06-14, 16:24

bronka - Skoro tak, no to chyba teraz jednak kupię to czeskie, bo jak się zniechęcą, to będzie wina mojego lenistwa...A chyba trzeba zaproponować najlepsze z możliwych.

Ja mam wrażenie, że wtym wege dialogu nacisk był na niekonsekwentny zachwyt koleżanki tym facetem, i jej dialogiem "że on tak kocha te zwierzaki" a już drugiego oblicza "speca od mięs" nie łączy z jednocześnie zabijaniem tychże...albo mi się tak odczytało ten dialog.

jaskrawa - 2013-06-14, 16:25

Bronka, nie :D
Mam niewege konkubenta :D
Nie chodzi mi o to, że wkurzają mnie wszyscy mięsożerni i uważam, że nienawidzą zwierząt. Gdybym sama nienawidziła mięsożernych, nie byłoby ich pełno dookoła mnie (a już na pewno nie miałabym mięsożernego faceta). Ja w ogóle wege znajomych mam b. mało. Mam tylko alergię na teksty, rzucane do mnie jako do wegetarianki, mające podkreślić, jak bardzo ważne są zwierzęta w życiu tych ludzi. Mój facet nie podkreśla nigdy, że kocha zwierzęta. Jasne, że nie nienawidzi ich, mamy kota itd., ale nie robi z siebie wielkiego wielbiciela przyrody.

Zou, właśnie o to mi chodziło.

jagodzianka - 2013-06-14, 16:58

Cytat:
Czeskie tofu jest poza konkurencją.Mają pyszne ,wędzone ,marynowane (my love) i nawet zwykłe białe jest smaczne.Kupiłam kilka razy inne ,nawet bio,eko itd. i smakowały podle :roll: To samo z tempehem,ich rzuca na kolana ,kupiłam inny nie dało się go zjeść :-/

Tak, tak mam i-den-ty-cznie.

bronka - 2013-06-14, 17:30

Wiele ludzi cierpi ta tego typu rozszczepienie jaźni. Nawet wśród organizacji walczących w obronie zwierząt są tacy co jadają mięso. Wyłączają pewną część świadomości, nie dopuszczają do siebie pewnych rzeczy. Plus aspekt wychowania i kultury. Jakoś mnie to nie dziwi tak jak Ciebie :-|
Oczywiście - wolałabym co by ludzie byli świadomi...

qetrab - 2013-06-14, 18:43

bronka napisał/a:

a Ty uważasz, ze wszystkie osoby jadające mięso jedzą je z nienawiści do tychże stworzeń?
Nie rozumiem teraz Ciebie. Ty chyba też ( o ile się nie mylę) masz nie-wege męża- prawda?


Przecież to nie chodzi o to, że ludzie jedzą zwierzęta z powodu nienawiści, to nie ma sensu :p
Chodzi o podwójną moralność
"Ja kocham zwierzęta, ale tylko niektóre. Bo to inne mam w dupie, to tylko mięso."

Alispo - 2013-06-14, 18:49

jaskrawa napisał/a:
Mam tylko alergię na teksty, rzucane do mnie jako do wegetarianki, mające podkreślić, jak bardzo ważne są zwierzęta w życiu tych ludzi. Mój facet nie podkreśla nigdy, że kocha zwierzęta. Jasne, że nie nienawidzi ich, mamy kota itd., ale nie robi z siebie wielkiego wielbiciela przyrody..

A to rozumiem,tez mam na to alergie,na to "A ja tez mam pieska..blablabla.." ;-)

jaskrawa - 2013-06-14, 19:38

bronka napisał/a:
Wiele ludzi cierpi ta tego typu rozszczepienie jaźni. Nawet wśród organizacji walczących w obronie zwierząt są tacy co jadają mięso. Wyłączają pewną część świadomości, nie dopuszczają do siebie pewnych rzeczy. Plus aspekt wychowania i kultury. Jakoś mnie to nie dziwi tak jak Ciebie :-|
Oczywiście - wolałabym co by ludzie byli świadomi...


Hm... nie napisałam, że mnie taka postawa dziwi. Rozumiem jej mechanizm i wiem, że nie jest niczym wyjątkowym (w jakimś stopniu sama ją prezentuję, nie będąc obecnie weganką, tylko wegetarianką "jedynie", ale obiecuję, że planuję poprawę :) gdy mi już trochę dziecko urośnie i będę bardziej elastyczna w kuchni :D ).
Po prostu napisałam post w tym wątku, że właśnie się z takim przypadkiem spotkałam. Czy to też jest niezrozumiałe czy dziwne?

Malinetshka - 2013-06-14, 20:52

jagodzianka napisał/a:
Cytat:
Czeskie tofu jest poza konkurencją.Mają pyszne ,wędzone ,marynowane (my love) i nawet zwykłe białe jest smaczne.Kupiłam kilka razy inne ,nawet bio,eko itd. i smakowały podle :roll: To samo z tempehem,ich rzuca na kolana ,kupiłam inny nie dało się go zjeść :-/

Tak, tak mam i-den-ty-cznie.

I ja również.
Mówicie o czeskim w ogóle czy czeskim firmy Sunfood? Bo ja znam tylko Sunfood i też jak dla mnie to marynowane wymiata, podobnie jak u dyńki. :)

Lily - 2013-06-14, 20:52

qetrab napisał/a:
Lily a gdzie to czeskie się kupuje? Może wybiorę się do Cieszyna :D
Albo w Czeskim Cieszynie (w Vedze, tego drugiego sklepu osobiście nie znam, bywa chyba też w Billi), albo na Głębokiej w zdrowej żywności (na dole, blisko zamku, granicy).
arahja - 2013-06-14, 22:48

Malinetshka napisał/a:
Mówicie o czeskim w ogóle czy czeskim firmy Sunfood? Bo ja znam tylko Sunfood i też jak dla mnie to marynowane wymiata, podobnie jak u dyńki. :)


Jest jeden producent, aktualnie nie pamiętam nazwy, który robi najgorszą tekturę swiata, coś jak tofu Orico w pudełeczkach. Sunfood i tylko sunfood jeśli chodzi o tofu ;)

Lily - 2013-06-15, 15:01

Sunfood.
Jest jeszcze słowackie zdaje się, do nabycia w Czechach również, ale to nie to samo.

priya - 2013-06-15, 15:15

Czesi są stanowczo królami tofu i tempehu, potwierdzam :-D
Junka - 2013-06-17, 08:50

Odświeżę wątek :)

Posiłek u rodziców mojego chłopaka. Oboje od niedawna jesteśmy wege.
Jego m. dumna: Uszanowałam Wasze poglądy. Nie ma mięsa :mryellow:
Przy czym na stole m.in. ryba po grecku i sushi... :shock:

lilias - 2013-06-17, 09:28

Junka, norma :roll:
tcioflove - 2013-06-17, 11:27

Ryba to juz chyba standard. "przeciez wegetarianie jedza ryby wiec mozesz" . eksperci sie znalezli. i ogolnie wkurza mnie tez to pytanie co moge a czego nie. "chcesz lodow? a nie- to z mlekiem wiec nie mozesz." nosz kurde- moge ale nie chce. tak samo jak ktos MOGLBY zjesc mieso z psa, slimaki czy inne robale i mozg malpy ale NIE CHCE. dla mnie to nie jest wyrzeczenie na zasadzie " naleze do wegetarian wiec mi nie wolno". no i tak samo pytania " mamy kotleciki. moze jednak sie skusisz?" a co mi tam! dajcie! caly czas sie powstrzymuje a tu tyle pysznosci! raz nie zaszkodzi! :evil:
qetrab - 2013-06-17, 11:28

Junka napisał/a:

Przy czym na stole m.in. ryba po grecku i sushi... :shock:


Standard, przecież ryba to nie mięso, wydaje mi się, że to zasługa kościoła, który rybę uznaje za danie postne (zawsze mnie to dziwło swoją drogą, bo ryba jest znacznie droższa :) )
A ile razy się kłóciłem ze znawcami, którzy twierdzili, że wegetarianie jedzą ryby... :-/

No i klasyczna rozmowa:
- Ryba to nie mięso.
- A co, jak nie mięso?
- Ryba.

Cytat:
"chcesz lodow? a nie- to z mlekiem wiec nie mozesz."

Taaa.... zawsze rozwala mnie takie pytanie.
- A możesz jeść "to" ? (wstawić cokolwiek)
- Mogę, wszystko mogę jeść.
- ??
- Nie jem bo nie chcę, a nie dlatego, że nie mogę

I tak nie dociera :-/

Maple Leaf - 2013-06-17, 20:10

qetrab napisał/a:
A możesz jeść "to" ?

O, tak... uwielbiam ten tekst. Standardowo pojawia się na każdej imprezie (tzw. rodzinnej, typu chrzciny, komunia, ślub, stypa etc.) przy rosole. Jak wszyscy wychlipują radośnie ten kompot ze zwłok, a ja rozglądam po suficie, starając jakoś zabić czas, w którymś momencie zawsze padnie: "a to ROSOŁU też NIE MOŻESZ?! :shock: "

:roll:

KasiaQ - 2013-06-17, 21:49

Maple Leaf napisał/a:
Jak wszyscy wychlipują radośnie ten kompot ze zwłok,

hehehhe trafiłaś w samo sedno :mryellow: kompot ze zwłok - kradnę określenie, lepszego nie słyszałam :-P ]:->

Fatty - 2013-06-17, 22:32

Cytat:
kompot ze zwłok


ja mówię, że to tzw "zupa z trupa" ;)

I doświadczam tego samego z "To tego też nie możesz??" - mój chłop ostatnio zdziwił się, ze skwarków nie tykam - "To skwarków też nie jesz?? A smalcu też nie?? :shock: - niektórzy niejedzenie mięsa postrzegają jako nie-jedzenie mięsa jako mięsa(w sensie kawałek, ciało stałe), a tłuszcz, wywary etc traktują już jako inną bajkę ;)

Swojego czasu zapraszała mnie do siebie koleżanka, snując plany, ze usmaży mi kotlety sojowe które uprzednio ugotuje w rosołku z kury bo ona taki super ten rosół robi :P

koko - 2013-06-17, 23:19

No, moja matka robi sobie galaretę z karpia na agarze, co wy na to? :mrgreen:
lilias - 2013-06-18, 00:19

koko napisał/a:
No, moja matka robi sobie galaretę z karpia na agarze, co wy na to? :mrgreen:


Dżizas :mrgreen:

ostatnio na proszonej imprezie trzy dorosłe osoby starały się wepchnąć mi w gardło jaja na twardo, bo zapomnieli o mnie oczywiście i to było jedyne "niemięso". zjadłam na chlebie ( bo czasem jeszcze jajka jem), ale ta agresywna "troska" żebym nie zdechła z głodu na ichniej imprezie prawie mnie przyprawiła o apopleksję :/

zou - 2013-06-18, 07:33

koko - ano na to, że to chyba fajnie? Potwierdza teorię "niesymetryczności" wege i niewege żarcia: Mama moze zrobić jeden wywar agarowy i zalać nim dla siebie danie z ryb a dla wegetarian np warzywa gotowane, jako galaretę. Mniej roboty, mniej żelatywy w domu i sklepach- dla mnie spoko. Inym się wgłowie nie miesci że jak galareta bez żelatyny, a tu prosze - nowe idzie ;)
Lily - 2013-06-18, 08:41

koko napisał/a:
No, moja matka robi sobie galaretę z karpia na agarze, co wy na to? :mrgreen:
Przynajmniej galaretę ma wegetariańską :P
dundunkini - 2013-06-19, 00:58

Ja szczerze mówiąć wcale się nie dziwię na rybną galaretę na agarze. Długo zanim zostałam wege to żelatyna wzbudzała u mnie odruch wymiotny, nie wiem czemu, nie musiałam sobie niczego wyobrażać, ale nawet jak jeszcze jadłam mięso, to nie tknęłam galaretek czy, co gorsza, jogurtów z żelatyną.
protuberancja - 2013-06-19, 09:13

a ja się dzisiaj dowiedziałam od znajomej, że zupa szczawiowa bez jajka to nie jest zupa szczawiowa wcale. i teraz się zastanawiam, co ja w takim razie wczoraj jadłam właściwie na obiad :mrgreen:
bojster - 2013-06-19, 09:50

protuberancja napisał/a:
a ja się dzisiaj dowiedziałam od znajomej, że zupa szczawiowa bez jajka to nie jest zupa szczawiowa wcale. i teraz się zastanawiam, co ja w takim razie wczoraj jadłam właściwie na obiad :mrgreen:


Może kompot szczawiowy. :P

kamma - 2013-06-19, 10:02

Akurat jajko w zupie szczawiowej ma sens z punktu widzenia zdrowotnego - minimalizuje negatywne działanie szczawianów. Podobnie, przyjęło się dodawać jajko do botwinki i szpinaku - z tego samego powodu. Nie wiem, czym innym można spełnić tę funkcję.
Choć oczywiście zgadzam się, że szczawiowa bez jajka to nadal szczawiowa 8-)

zou - 2013-06-19, 11:01

Jak to- białym tofu ! zmiksowaym z agarem włożoym do foremki ciastowej w kształcie jajka ;) , a żółtko tak samo tyle że z ryżu z kurkumą.
neina - 2013-06-19, 11:32

zou, mogłabyś więcej szczegółów podać, proporcje? Robiłaś to kiedyś?
qetrab - 2013-06-19, 11:52

Fatty napisał/a:
niektórzy niejedzenie mięsa postrzegają jako nie-jedzenie mięsa jako mięsa(w sensie kawałek, ciało stałe), a tłuszcz, wywary etc traktują już jako inną bajkę ;)

Haha, dokładnie.
Ile razy słyszałem z wielkim zdziwieniem, "przecież tam nie ma mięsa!"
Tylko: smalec, żelatyna itp itd....

Przypomniało mi się jak mnie kiedyś ktoś kapustą częstował ze skwarkami
- No co, przecież możesz skwarki zostawić, nikt Ci nie każe tego jeść!

zou - 2013-06-19, 11:59

Neina- nie robiłam, ale czytałam przepis kiedyś na temat jejek wielkanocnych (z mleka koko i agaru i stamtąd pamiętałam to "zółtko").
Zatem myślę, ze trzeba by wziąć tofu zmiksowac z pół szklnaki wody, wcześnej zmieszanej z tym agarem (ale ile to ie wiem może łyżeczkę, aby było mocno zbite to białko, do gryzienia i zostawić aż stężeje. (Można doprawić jeszcze czymś aby podbić smak tofu), może ktoś iy co lepiej za agar pomoże...?

Lily - 2013-06-19, 12:02

zou napisał/a:
z mleka koko
OMG, myślałam, że chodzi o koko :P
jagodzianka - 2013-06-19, 12:55

zou, ale to chyba nie chodzi o smak/wygląd tylko o neutralizację szczawianów które obniżają przyswajalność bardzo znacznie. Przynajmniej ja tak zrozumiałam post kammy. Btw. kamma wiesz może czy jakieś inne produkty mają takie właściwości?
Lily napisał/a:
zou napisał/a:
z mleka koko
OMG, myślałam, że chodzi o koko :P

:lol: :lol: :lol: koko zaczynasz produkcję na skalę masową?

priya - 2013-06-19, 12:59

jagodzianka napisał/a:
czy jakieś inne produkty mają takie właściwości
a czy nabiał ich nie ma? U mnie zawsze do szpinaku dodawało się śmietanę lub ser typu capri, że niby one neutralizują te szczawiany, ale nie wiem ile w tym prawdy.
jagodzianka - 2013-06-19, 13:15

A coś z roślinek?
alken87 - 2013-06-19, 15:13

mogę się mylić, ale chodzi chyba o produkty zawierające wapń, wtedy szczawiany wiążą się z wapniem z pożywienia, a nie z tym w naszym organizmie (co się odkłada np w nerkach czy stawach). z tym że wtedy ten wapń z pokarmu się nie wchłonie.
ana138 - 2013-06-19, 15:13

Lily napisał/a:
OMG, myślałam, że chodzi o koko :P

:lol: :lol: :lol: padłam

ana138 - 2013-06-19, 15:17

jagodzianka, podobno chodzi o to, żeby szczawianowy powalić wapniem. co tam ma dużo wapnia z roślinnych?
koko - 2013-06-19, 15:51

ana138 napisał/a:
jagodzianka, podobno chodzi o to, żeby szczawianowy powalić wapniem. co tam ma dużo wapnia z roślinnych?

Sezam, migdały, mak, figi suszone.
Lily, tak, odsprzedaję swoje mleko w podziemiu, reflektujesz? 8-)

alken87 - 2013-06-19, 15:55

koko napisał/a:

Lily, tak, odsprzedaję swoje mleko w podziemiu, reflektujesz? 8-)


a czy to oby wegańskie, dobrze Cię tam traktują?

qetrab - 2013-06-19, 17:18

Czyli taką szawiową trzeba by zalać mlekiem sezamowym i będzie dobrze ?
gosia_w - 2013-06-19, 17:27

niedawno przeczytałam, że sezam też zawiera dużo szczawianów :roll:
tu hxxp://www.veghealth.com/tables/oxalates.html

qetrab - 2013-06-19, 18:10

ale zawiera też bardzo dużo wapnia
niedługo się okaże, że nic nie można jeść :/

ana138 - 2013-06-19, 18:13

koko napisał/a:
Sezam, migdały, mak, figi suszone.

z tej listy do szczawiowej to chyba tylko sezam pasuje. ale skoro faktycznie też zawiera szczawiany...
a co z soją? też chyba jest źródłem wapnia, nie?
a jakieś wegańskie śmietany wzbogacane wapniem?

Lily - 2013-06-19, 18:18

Soja też chyba zła hxxp://pdm.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=44&Itemid=67
koko - 2013-06-19, 18:34

No dobra, a to musi być w ogóle zneutralizowane w tej samej potrawie, czy np. można się nażreć szczawiowej, a potem np. suszonych fig?
gosia_w - 2013-06-19, 19:03

Ja robiłam szczawiową z migdałami i bardzo nam smakowała.
ana138 - 2013-06-19, 19:16

koko napisał/a:
No dobra, a to musi być w ogóle zneutralizowane w tej samej potrawie, czy np. można się nażreć szczawiowej, a potem np. suszonych fig?

no właśnie, dobre pytanie.
gosia_w, migdały uprażone? jako posypka, rozumim ;-)
z tej liliowej listy, soczewica jest niskoszczawianowa, a wapń zawiera, nie?
ja dodaję zielonej do różnych zup, ma bardzo fajny smak. do szczawiowej też by mogła byc ok.

gosia_w - 2013-06-19, 19:28

ana138, po ugotowaniu zupy wrzuciłam do niej dużą garść migdałów (blanszowane, nie prażone) i zmiksowałam razem z zupą. Można namoczyć migdały, zmiksować z niewielką ilością wody i dodać do zupy taką "śmietankę". Mi się nie chciało mieć dodatkowego sprzętu do mycia :-P
qetrab - 2013-06-19, 21:21

no dobra, a co z tym sezamem? bo wygląda na to, że ma dużo tych szczawianów, ale też jest bogaty w wapń, czy w takim razie np. gdy robię mleczko sezamowe, to muszę dodawać innego źródła wapnia w celu neutralizacji ?
bojster - 2013-06-19, 22:26

A może wrzucić do zupy takie wapno musujące? ;-)
Sylwia8 - 2013-06-19, 22:35

bojster napisał/a:
A może wrzucić do zupy takie wapno musujące? ;-)


padłam!!!!!!!!

Gudi - 2013-06-19, 22:47

ana138 napisał/a:

A może wrzucić do zupy takie wapno musujące?

a wtedy nie powstanie kompot gazowany? :> :)

ana138 - 2013-06-19, 22:52

Gudi napisał/a:
ana138 napisał/a:
A może wrzucić do zupy takie wapno musujące?

przez chwilę miałam schizę, że coś napisałam bez udziału świadomości !!! Normalnie to bym pomyslała, że nawalona, no ale teraz nie ma opcji..... na szczęście szybko odkryłam, że to nie ja!!! :mrgreen:
ale pomysł niezły :lol:

jagodzianka - 2013-06-19, 23:09

Lily napisał/a:
Soja też chyba zła hxxp://pdm.org.pl/index.p...id=44&Itemid=67

tu wychodzi, że wszystko złe, nawet jaglanka :shock: :roll: Mleko migdałowe i ryżowe. Amarantus. Masakra jednym słowem. Szkoda, że tych produktów nie uwzględnili w tej drugiej tabelce bo to w sumie nie wiadomo na co wychodzi.

go. - 2013-06-20, 06:14

ana138 napisał/a:

przez chwilę miałam schizę, że coś napisałam bez udziału świadomości !!! Normalnie to bym pomyslała, że nawalona, no ale teraz nie ma opcji..... na szczęście szybko odkryłam, że to nie ja!!! :mrgreen:
ale pomysł niezły :lol:


ana138, :lol: :mrgreen: :lol:

Te cholerne szczawiany, cholerny wieczny ból w dole pleców... i cholerna tabelka :shock: :-/ Z moimi nerami na szczawiową i rabarbar pozwalam sobie ażvz raz w roku :evil: Ale ciągle grzeszę szpinolem i innymi rzeczami z kakao np. W takim razie wyposażam się w tonę migdałów. Ciekawe kiedy mi się znudzą :mryellow:

alken87 - 2013-06-20, 08:15

gosia z badylem napisał/a:
Ciekawe kiedy mi się znudzą :mryellow:

jak odkryjesz że też są trujące :mrgreen:

qetrab - 2013-06-20, 09:10

alken87 napisał/a:
jak odkryjesz że też są trujące :mrgreen:

Wszystko jest :mrgreen: Chyba trzeba przejść na bretarianizm :mryellow:

ropuszka - 2013-06-20, 09:46

qetrab napisał/a:
alken87 napisał/a:
jak odkryjesz że też są trujące :mrgreen:

Wszystko jest :mrgreen: Chyba trzeba przejść na bretarianizm :mryellow:


Brudnym powietrzem chcesz oddychać? :shock: :shock: :shock:

zou - 2013-06-20, 09:56

To nie do mie ale dodam bo polecam ( a dialogi na pewno się zainicjują, typu pukanie się w głowę): np. jeżdzę rowerem w maseczce atypyłowej :) . Miałam juz wcześniej taki zamiar, bo najgorzej jest na 6 pasmowych skrzyżowaniach, jak sie utknie na światłach wśród kilkudziesięcu pracujących rur wydechowych...a asfalt aż parzy i drży. I tak co kilka km po 2 minuty stania i wdychania. Ostatnio widziałam faceta-sportowca w maseczce chirurgicznej i odtąd poszłam za swoją intuicją - mam po kieszeniach upchane te z budowlanki (3 zł za 10 sztuk). I jak utknę na mieście i az mnie gryzie to zakładam i jest lepiej. Wypróbowałam jadąc Gdańsk- Wrzeszcz- Nowy port - Orunia i z powrotem w 30C upale i godzinie szczytu. Polecam naprawdę, szczególnie jak od wielu dni ie padał deszcz. Bo czasem aż mnie po powrocie do domu mdliło i bolała głowa od zatrucia spalinami, a twarz miałam aż brudną poza okularami od pyłu komunikacyjnego.
Lily - 2013-06-20, 10:25

Zdrowa osoba może sobie od czasu do czasu zjeść szczawiany ;) Zresztą są też w herbacie, kawie, czekoladzie, wspomnianym rabarbarze i innych produktach.
zou - 2013-06-20, 10:49

To troche z innej beczki:
Mam teraz remont i pracują Panowie budowlańcy...Mam łazienkę o szerokosci 80cm a kuchnię wielkości 28m2...No i ciągle sie dziwią a po co taka kuchnia wielka, a po co taka duża, a nie lepiej ścianę przesunąc łazienkową...No to w koncu aby wytłumaczyć o co mi chodzi mówie, ze ja dużo gotuję, ze dużo warzyw, ze chcę zlew obszerny aby się zmieściły warzywa do mycia, miejsce na blacie itd...że nie jem mięsa stąd tak dużo tych jarzyn codzienie... a na blatach potrzebuję miejsce na te wymarzone urządzenia typu blender, malakser, toster do panini, czajnik, wypiekacz do chleba, szuszarke do warzyw...No i Panowie od razu jakoś tak zamilkli. (Pewnie pomysleli - ocho jakas sekta;) albo co gorzej...wegetarianka ;) .
-No i potem sie pytają co to za urządzenia np. itd. Potem jeszcze mówią, ze zamiast tego rowera to by mi sie skuter przydał. Na to ja że własnie schudłam 25 kilo i rower lubię, bo jest zdrowiej dla mnie.
-Oi że jak tyle schudłam?
-No i że jedzenie lepsze, naturalne, proste, kasze, zboża, strączki, warzywa, owoce troche dobrej oliwy czy oleju lianego i super się czuję. Że to proste skalduki, jak były dawniej a nie ten syf co teraz....o i mineło kilka di.
-I Jeden Pan się pyta: i nie brakuje tak Pai mięsa?
- to mówię co robie "zamiast" tego mięsa, ze to dobre i daje siłę itd...I o tacie opowiadam i o Babci jak odzyskali zdrowie. A nieufnie się robi - to kończę agitację ;)
-A na koilejny dzie jedziemy po płyty wiórowe samochodem i ten jedne Pan, co tak najbardziej się zdziwił wtedy, mówi mi, "A wie Pani, ja to nie dożyje do 60". A młody człowiek!
-Mówię Mu: że to nieprawda, że można wiele zmienić...
-A no, ze kurcze w takiej pracy, to o tylko kupuje chleb, jakis pasztet, jakis fast food...i tak dzień po dniu. Kurcze naprawdę aż mi się serce ścisęło, bo rzeczywiście tacy faceci, cięzka praca po 10h fizyczna, nie mają czasu sobie ugotować- idą do sklepu i biorą, co jest...Widać, ze się człowiek zainteresował, jakby to coś zmienić...Kurcze najstrasziejsze jest, ze on naprawdę wie i czuje, że je ten syf (a jeszcze wczorej własie wyszło to tvn Uwaga o antybiotykach w mięsie! - ja mówiłam o tym, nie wiedząc że akurat w tv tez sie potwierdziło).Ale znów na 8 do pracy, koncy te tyrę o 20, do domu...I od rana znowu, młot pneumatyczny - i tak 5 dni w tygodniu... Kurcze to by chyba zona musiała inaczej gotowac, nie? Robić kanapki z kotletami z kasz do pracy, jeśc banany....Ale to trzeba dużo tego zabrac na budowę, wszyscy inni mają bułki i pasztet albo jakąś sałatke jarzynową z konserwantami na przerwę obiadową.
Kurcze facet ma żone, małe dziecko i sie już teraz martwi, że nie dozyje 60tki, tzn ma takie przekonanie, bo to czuje po swojej kondycji. Przeciez to jest straszne i tragiczne! Bo tak ie musi być! Strasznie mi się ciężko zrobiło a sercu, że się z tego zwierzył ten człowiek....
Przeciez ie powinno tak być, że nie ma wyjścia z tej sytuacji?

jagodzianka - 2013-06-20, 11:22

zou napisał/a:
Przeciez ie powinno tak być, że nie ma wyjścia z tej sytuacji?

Myślę, że jeśli ultramaratończyk i strongman mogą być weganami to człowiek pracujący na budowie też. Wszystko jest w głowie i w chęci.

zou - 2013-06-20, 11:45

Ale mi chodzi o to co ja mam zrobic, jak im dopomóc - jak czlowiek tyle pracuje to nie ma czasu siedzieć w necie i czytać, szukać przepisów...W tym konkretnym przypadku? Nie chodzi mi o ogólie tylko konkretnie - np. u nas na dzielnicy same stare babcie, sklepy rybne i mięsne rzeźniki, paszteciki poldrobu itd. Jak praktycznie im powiedzieć - bo on mówi, ze to jest trudne, wymaga czasu na nauczenie się, wiedzenie co z czym...- jak już człowiek umie - to jest potem proste ... Ale tak na początku to jest "szagmaszagma"...kosmos.
Dać im jakies wydrukowane przepisy na pasztet do kanapek czy coś? Nie ma na rynku takiej ksiązki "prosta kuchnia veganska dla zony robotnika"...
Bo oni wiedzą, że jedza syf ale nie widzą, alternatywy, nie maja pojecia o takich portalach jak ten. A po pracy sa zmęczni i wracają do tego co jest w najbliższym sklepie, dużo i tanio...

jagodzianka - 2013-06-20, 11:57

Może na początek zamienniki, czyli jakaś pasta do chleba (mniej roboty niż pasztet :P ) z fasoli najlepiej bo sycące. Oni dalej u ciebie robią? To może zrób specjalnie przy nich tą pastę, a potem zaserwuj na kanapeczkach. Bardziej niż książki to bym dała swoje ulubione przepisy wydrukowane/przepisane jeśli będą chcieli oczywiście.
I proszę nie obrażać żon robotników. Zresztą robotnicy rączki mają, sami też potrafią coś upichcić jak chcą.

bojster - 2013-06-20, 11:57

Możesz im trochę pogotować :P , jak czasem rozmawiam z budowlańcami, to mają bezcenne wspomnienia gdy właściciel(ka) domu/mieszkania dokarmiał(a) ich przy remoncie. Na pożegnanie dorzucisz parę przepisów i sumienie czyste. ;-)

[edit] "prosta kuchnia veganska dla zony robotnika" - ciekawie się ten wątek zaczyna kontrastować z sąsiednim "jak rozmawiać z dziewczynkami". :P

Lily - 2013-06-20, 12:03

jagodzianka napisał/a:
I proszę nie obrażać żon robotników.
Ja jestem nieślubną żoną robotnika-wegetarianina :P
A propos pasty z fasoli to można pognieść fasolę z puszki z np. szczypiorkiem, co trwa dosłownie chwilę - i już jest. Oczywiście gotowana pewnie lepsza, ale to wymaga już więcej zachodu.

ropuszka - 2013-06-20, 12:04

zou napisał/a:
Dać im jakies wydrukowane przepisy na pasztet do kanapek czy coś?


a wydrukuj (jakieś smarawidła i może np. falafle (wiadomo, że to głęboki tłuszcz, ale zawsze to lepiej niż kupny fastów - i nie trzeba dawać skomplikowanych przypraw tylko przyprawę do gyrosa/kebaba)) - zawsze może urozmaicą kuchnię

zou - 2013-06-20, 12:32

Dzięki za odzew, Kochani! Nie pytałabym się, ale po prostu ta niemoc, ze by może i chcieli zjeśc cos innego a nie ma jak (wg nich) tego zmienić...(Bo przynoszą te II sniadanie sobie z pobliskiego sklepu- a tam to, co napisałam jest dostępne). Niektórzy mają kanapki z domu - z pasztetem albo z serem. ) Zrobię taki pakiet - prostych past do chleba i p. kotlecików z kasz - wydrukuję i się zapytam na koniec czy chcą. Nawet bym ich zaprosila po remoncie na piwo i obiad, ale oni nie mają na takie pierdoły czasu.No własnie chodzi o to, że ja nie mam nic w tym mieszaniu żadnej kuchni ani łazienki, ostatnio nawet wody...Oni maja swoją wałówke, nie mam nawet naczyń, talerza nic, to jest gruzowisko- gdybym miała to bym im zrobiła giga- wyżerkę, burgery, pasztety, kotlety...A Nie mam jak i kiedy. Teraz nawet dla Babci i Taty nie gotuję w tym drugim domu bo ciągle gdzies jeżdzę a to po rury a to po klej, a to jak teraz siedze i polnuję innych rzeczy zadanych mi przez majstra.

jagodzianka - nie miałm intencji urazić żon robotników, czy tak się stało? Przepraszam!

Ale w niedzielę ie robią - to może się wyrobię w niedziele u babci nasmażyć kotlecików, to przynajmiej wezmę w pudełku?
Poza tym np. myslałam aby im soki np. pomaraczowy robić w blenderze,na fajrant ale jak tu nie ma kibla przez ileś dni a jak kogoś nieprzyzwyczajonego do surowizny popedzi? Tylko sam kłopot by był. Sama teraz prawie nic nie jem i nie piję...:/

Junka - 2013-06-20, 14:13

zou napisał/a:
Ale mi chodzi o to co ja mam zrobic, jak im dopomóc - jak czlowiek tyle pracuje to nie ma czasu siedzieć w necie i czytać, szukać przepisów.....


Zou postawa godna podziwu ! Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć chwilę na kotleta, czy pastę dla nich. A i moment na przepisy. Sama mogę pomóc, spisać i wysłać jakieś gotowe do wydrukowania dla nich ;) Może zachęcą żony,partnerki do zajrzenia na wege dzieciaka. Może akurat są w domu z dzieciaczkami :) Czasami wystarczy wskazać drogowskaz i dalej samo się dzieje dobrze.

Ja sama dopiero niedawno zaczęłam zmieniać moją kuchnię, (co prawda bogatą w owoce,warzywa, zdrowe produkty) na wegetariańską (udaje mi się też zastępować duuużo rzeczy na wegańskie) i staram się pomóc też moim rodzicom, dziadkom, itd., bo z ich zdrowiem nie najlepiej.

Ziarnko do ziarnka :mryellow:

zou - 2013-06-20, 15:09

Junka- jakby Ci sie chciało...Byłoby super! Jeszcze teraz ujawili w TVN Uwaga dla osób jedzących mięso (same zwierzeta i ich los pomijam w tej wypowiedzi, bo to wszyscy tu wiemy i zajkichs powodów zmieniliśmy nasze uczynki względem tego problemu) straszne informacje, jak to naprawde jest z tym przemysłem mięsnym, z antybiotykami powszechymi - no po prostu jest mi ciżko w tym sensie że ja to "wszystko" wiem jak zastąpić, jakie to jest nprawdę już proste żarcie, a oni mają małe dzieci i już się martwią a zarazem a wyjścia nie widzą, tylko takie pogodzenie z losem widać..."Ja tam wiem umre jak będę miał 60 lat, a moze i wcześniej"...No straszne po prostu.

Nie ma mowy w niedzielę nagotuje u babci takiej wałówki "do ręki" że mozna sobie podjadać, nie będzie już wtedy tyle pyłu na mieszkaniu, ale też żeby to nie było zbyt surowe, tylko bardziej ala mielone. I smalec zrobię fasolowy z cebulką taką suszoną, chrupiąca też.

Junka - 2013-06-20, 16:22

Cytat:
I smalec zrobię fasolowy z cebulką taką suszoną, chrupiąca też.


Cebulka suszona - mniam :) Na pewno będą zachwyceni !

Postaram się pozbierać do kupy moje karteczki przepisowe i coś z internetu - gotowe, proste odpowiedniki tradycyjnych dań :)

zou - 2013-06-20, 16:36

Junka - cebulka z Biedronki za ok 4 zł ;) paczuszka. Fajna jest jak sie szuka wzbogacenia konsystencji albo robi hot-dogi z parówką polsoi i musztarda słodką, takie ala Szwedzkie hot-dogi z Ikea. Teraz jeszcze sie ucze wgan majonezów to w ogóle będzie super "junk food" na piatek z Sagą Zmierzch ;) czy innym długim filmem ;)
jagodzianka - 2013-06-20, 22:55

zou napisał/a:
jagodzianka - nie miałm intencji urazić żon robotników, czy tak się stało? Przepraszam!

Wiem, że nie miałaś, ale ta prosta kuchnia dla żony robotnika zabrzmiała nieco protekcjonalnie. Jak by była jakąś półinteligentką. A nóż któraś żona czy mąż robotnik sam we własnej osobie wejdzie na wd i coś takiego przeczyta.

zou - 2013-06-20, 23:13

No tak, teraz rozumiem. Ja uwielbiam książkę p. Cyran -Żak- " Wzmacniaj odporność prostym pożywieniem" i słowo "prosta" jset u mnie synonimem- wspaniała, naturalna, zdrowa, sezonowa, domowa, nie zmieiająca mocno składnikow którymi dysponuje w kuchni...Widzicie, jak to trzeba uważać...Z tego powodu nie pomyślałam nawet, że "prosta" może mieć jakiekolwiek inne zaczenie od tego, pozytywego w wymowie, Że na przykład w wykonaniu, że inna byłaby za trudna ... napisalabym wtedy "łatwe przepisy dla żon robotnikow" o ale to już jest mega niepoprawne politycznie, nie genderowe,nie feministyczne, i anty homoseksualne ;) ...
Sylwia8 - 2013-06-22, 02:43

zou, świetnie Cię rozumiem, bo ja też tak mam, z kim nie pogadam o tym weganizmie, jak to zdrowo, kolorowo i w ogóle super, to jak widzę, że ten ktoś też by tak chciał ale nie wie jak, od razu bym mu gotowała przez co najmniej tydzień... Ale nie da się, więc robię tak - znajomym, którzy są zainteresowani, wysyłam mailem linki do stron, żeby sami nie musieli męczyć się z oddzielaniem ziarna od plew - standard to link do WD :) i do tej strony hxxp://empatia.pl//str.php?dz=131, gdzie każdy sam może sobie poczytać i pooglądać jakie to wszystko piękne, smaczne, kolorowe i proste. Nigdy nie zagłębiam się w jakieś zastępowanie mięsa czy nabiału, zawsze mówię, że nie ma potrzeby zastępowania tego syfu czymkolwiek - trzeba po prostu jeść dużo warzyw, owoców (sezon sprzyja!), do tego kasze,ryż, makarony razowe, strączki, nasiona, orzechy, olej lniany, b12 i tyle, reszta wychodzi sama "w praniu". A jednej koleżance ostatnio przez tydzień wysyłałam codziennie sms co było u mnie przez cały dzień na śniadanie obiad kolację i w międzyczasie, bardzo szybko załapała o co chodzi i sama już sobie świetnie radzi :) Najlepsze pytanie babek zawsze - no a na czym robisz zupy?? No jak to na czym, na oleju! Achaaaaa :) Tak że o żony tych panów pracujących u Ciebie to bym się nie martwiła, gorzej, że faktycznie jak sami wejdą do sklepu to nie bardzo jest co kupić. Ale co bym radziła ja osobiście - jak zawsze - BANANY! Nie ma lepszej przekąski wg mnie niż banany, zresztą u mnie często na śniadanie - full energii, zawsze gotowe do jedzenia, można wszędzie ze sobą zabrać, trzeba tylko obrać i jeść, no po prostu nr 1! I jeszcze, żeby zamiast bułki i pasztetu kupowali sobie bułki + do zagryzania kilka pomidorów + paczkę ogórków kiszonych + np. sok pomidorowy; z domu można zabrać tortille (najlepiej jeszcze pełnoziarniste) z fasolą z puszki itd. Ziarenko wiedzy zostało zasiane i jest szansa, że wykiełkuje :) Oni na pewno tymi "rewelacjami" od Ciebie dzielą się w domu i jest jakaś rozmowa na ten temat. Jeszcze zrób im na koniec koktail ananas + pomarańcza i może jakieś dusze będa znowu uratowane ;)
zou - 2013-06-22, 08:35

Sylwia8 - kapitalny pomysł z tym menu na esemesa! Coś jak "Zostać wege na 30 dni" w Empatii- można się zapisać na newsletter i codzienie ma się list z doza wiedzy, ciekawostek - ale nie tylko o jedzeniu a ogólnie o świecie zwierzat, ekonomii, ekologii, o i diecie wege.

Co do mojej "misji"...Cóż...się okazało, że Ci Panowie co robili,i ten jeden co najbardziej mi się zwierzył ze swoich myśli i pytań, to już nie przyjdą więcej bo już skończyli roboty i więcej go nie było, bo teraz tylko kafelkarz został...i już koniec remotu zaraz...Wczoraj wróciłam do domu a tam już prawie wszystko postawione ( a mówili ze 2 tygodnie!) Także chyba "mission failed" :(

Junka - już nie mam komu dać przepisów, bo nie znam tych Panów tak dobrze, aby móc tak się spoufalać jak już ci od kucia ścian skończyli wyburzanie i poszli...:(

martika - 2013-06-22, 08:39

zou Moim zdaniem im prościej tym lepiej. Pasty itp. to już drugi etap. W pierwszym niech zastąpią bułki chlebem razowym lub chociaż graham. A do tego można zawsze zabrać pomidorki czy ogórki plus odrobina soli. Do tego jabłka, banany czy inne sezonowe owoce (teraz czereśnie chociażby). Z tym to każdy sobie poradzi, bo nie wierzę że warzywniaka nie ma na osiedlu.

edit.
Piszę oczywiście o śniadaniach do pracy, nie całodziennym wyżywieniu.

A jeśli chodzi o posiłki w domu (te przygotowywane przez żony) to przecież nasz kraj jest potęgą zupową. Różnych rodzajów zup jest tyle, że przez wiele, wiele dni można codziennie inną przyrządzać. A do drugiego dania obowiązkowo surówka. Prosto i zawsze troszkę zdrowiej ;)

Junka - 2013-06-22, 11:11

Cytat:
Junka - już nie mam komu dać przepisów, bo nie znam tych Panów tak dobrze, aby móc tak się spoufalać jak już ci od kucia ścian skończyli wyburzanie i poszli...:(


Może sami się zagłębią w temat, jak już zobaczyli, że Ty żyjesz ]:-> i jednak można znaleźć inne rozwiązanie :-D

Sylwia8 - 2013-06-22, 11:12

No właśnie - ZUPY :) Jak zostanie z obiadu można zjeść na kolację, jutro na śniadanie a i mąż sobie w słoiku może wziąć i wychlipać na lunch :)

Zou - przepraszam wszystkich za OT - to się ciesz, że remont szybko idzie :-P No i jeszcze coś - to chyba załapiesz się na super promocję w I na kuchnie - montaż za pół ceny? :mryellow:

Alispo - 2013-06-22, 11:35

zou napisał/a:
Sylwia8 - kapitalny pomysł z tym menu na esemesa! Coś jak "Zostać wege na 30 dni" w Empatii- można się zapisać na newsletter i codzienie ma się list z doza wiedzy, ciekawostek - ale nie tylko o jedzeniu a ogólnie o świecie zwierzat, ekonomii, ekologii, o i diecie wege.

To akurat Viva! a Empatii jest program z blogami "Weganizm.Spróbujesz?" :-) Oba super na start!

AZ - 2013-06-24, 13:59

ostatnio był u mnie kolega z roku, instruktor fitnes, kulturysta.

mieliśmy kilka godzin przerwy między zajęciami, więc zaproponowałam, że możemy podjechać do mnie, miałam jeszcze jakieś notatki zabrać i zaproponowałam, że coś na szybko zjemy, bo to był dzień w stylu "siedź studencie na uczelni od 8 do 20, z dupowatymi przerwami na ponudzenie się"

zrobiłam dal z soczewicy zielonej w sosie pomidorowym z ryżem, uwinęłam się w 25min ze wszystkim. łukasz był zachwycony (białko! masa! siła! te sprawy jak się jest kulturystą ;-) ) i mnie z lekkim wstydem poprosił czy bym mu jakiejś książki kucharskiej nie pożyczyła "z tymi moimi przepisami" bo on to zna na obiad tylko kotlety, ziemniaki i jajka sadzone.

serce mi urosło :mryellow:

martusza - 2013-06-24, 16:12

Cytat:
uwinęłam się w 25min ze wszystkim

woow, zielona soczewica w 25 min?

AZ - 2013-06-24, 18:33

no aldente gotuję ok 25min, w międzyczasie bulgotały się pomidory i ryż osobno, dorzuciłam wszystko razem i już.
protuberancja - 2013-06-26, 16:38

ale Wam zrobiłam z tą zupą szczawiową temat, dopiero teraz zauważyłam :mryellow:

bojster napisał/a:
A może wrzucić do zupy takie wapno musujące? ;-)

i okaże się, że to jakaś genialna mieszkanka, zaczną to sprzedawać jak te wszystkie yerby mate i inne cuda w butelkach 9 zło za jedną i kto pierwszy się odważy, ten zarobi grube miliony.

kitteh - 2013-06-29, 03:19

martusza napisał/a:
Cytat:
uwinęłam się w 25min ze wszystkim

woow, zielona soczewica w 25 min?

jak zamoczysz na noc, to w 15 ;)

alken87 - 2013-07-04, 20:16

może to nie dialog, ale tak się dzisiaj przysłuchiwałam ludziom w poczekalni u weta jak opowiadali, jak to kochają zwierzęta, bo przecież one są takie mądre, i pieski, i w ogóle wszystkie zwierzątka słuchają i jak cierpią to tez widać, a w ogóle ludzie co nie lubią zwierząt to są okropni bo na pewno nie lubią też ludzi...cacy cacy a szyneczka na talerzyk. schizofrenia moralna. choć może dobrze że istnieją też ludzie którzy chociaż te wybrane gatunki traktują ludzko bo z tym to też ciężko.
kulla - 2013-07-04, 20:30

alken87 napisał/a:
choć może dobrze że istnieją też ludzie którzy chociaż te wybrane gatunki traktują ludzko bo z tym to też ciężko.


Myślę, że jednak warto doceniać (nawet jeśli czasem działanie podszyte hipokryzją). Ale jednak znam mnóstwo takich, którzy wiele psów/kotów/świnek morskich uratowali/pomagają. Mięsożercy... ale ja ich szanuję (i tak).

PewnaPanna - 2013-07-05, 07:35

Trochę dialogów mi się nazbierało. Chodziłam sobie na promocji maszynek do golenia razem z dwiema koleżankami i przydzielonym do nas chłopakiem. Jedna z koleżanek K jest już nauczona co i jak oraz, że od tego się nie umiera druga natomiast O wyjątkowo nie lubi wegów... Uslyszałam ze jestem nienormalna, że nam się w dumach poprzewracało itp. przykład

o- ale rośliny to nie to samo co mięso nie dostarcza wszystkiego
ja- czego np.? ;-)
o- no nie dostarczą czegoś na pewno !
ja- powiedz mi czego mi nie dostarczą
o- no teraz to ja nie wiem, musiałabym sprawdzić ale czegoś na pewno
ja - To najpierw sprawdź a potem zaczynaj rozmowę ;-) ]:->

I teraz mój mistrz bo juz całkiem nie rozumiem o co poszło. Wcześniej O cały czas gadała o tym jaka to ja jestem wychudzona itp, itd ( no jestem tak juz mam :roll: to u mnie rodzinne) ja nie reagowolam bo po co zaczynać znów jakąś kłótnię. Stanęliśmy sobie gdzieś a że pogoda do rozdawania ulotek była kiepska to K marudzi ze będzie chora .

K- ***** już sie źle czuję
Ja - no cóź ja nie narzekam choć fakt zimno jest strasznie ( a zimna nienawidzę) .
K- A idź Ty jesteś jakimś cyborgiem nigdy nie chorujesz
Ja- Moc warzyw :-D ( Skierowany do K , która w domu to tylko sałatę ma, ale w żartach z reszta my sobie czasem w żartach podogryzać lubimy)
O- Tak bo ty pewnie uważasz że my wszystkie tłuste jesteśmy, że my nie jemy żadnych warzyw, ze my tylko fast foody żremy....
:shock: :shock: :shock:

jaskrawa - 2013-07-05, 10:02

jakaś paranoiczka z tej O :D
bojster - 2013-07-05, 10:22

Poszedłem niedawno wypróbować pizzę w nowym lokalu, więc mogę Wam sprzedać dialog:
JA: Dzień dobry, czy można zamówić pizzę bez sera?
FACET: :shock: No nie wiem, nigdy nie robiłem takiej.
J: No ale czy można zamówić?
F: Zaraz zapytam (...) Szefie, czy możemy zrobić pizzę bez sera?
SZEF: To mnie pytasz? Ty robisz pizzę.
F: (wracając do mnie) Nadal nie wiem. Ja nigdy takiej nie robiłem, nie wiem czy wyjdzie.
J: Ok, to inaczej: czy chciałby Pan spróbować zrobić pizzę bez sera?
F: Ale boję się że nie wyjdzie.
J: Umówmy się, że zapłacę z góry, a Pan spróbuje, ok?

;-) W końcu się zgodził. Jako że pizzę robił "na widoku" to odbyliśmy obowiązkowy small talk: "To Pan jest weganinem?" (btw szok że poprawnie odmienił, większość mówi "weganem", o ile w ogóle zna to słowo), "I tak się da?", "Ostatnio faktycznie większość osób zamawia pizzę wegetariańską" (ciekawostka swoją drogą), "Ale ja bym tak nie mógł" i oczywiście obowiązkowe "Białka zwierzęcego to nic nie zastąpi". Ale najlepsze na koniec - wyjmuje zrobioną pizzę z pieca i mówi: "O, jaka ładna wyszła, kolorowa!" ;-)

Pizza była całkiem smaczna. ;-)

Alispo - 2013-07-05, 11:56

hehe,ja najbardziej lubie teksty w stylu" ale to bedzie niedobreee..." ;-) chociaz raczej z dawnych czasow,ostatnimi czasy jakos nikt sie nie dziwi na pizze bez sera,bez problemu tez dodaja inny skladnik,dawno nie mialam zadnych niespodzianek:)
go. - 2013-07-05, 16:48

Uwielbiam ten wąt i te odkrywcze przemyślenia nie-wegusów :mrgreen:
evel - 2013-07-07, 19:30

bojster, i tak miałeś dobrze, ja usłyszałam kiedyś, że bez sera się po prostu NIE DA.
A ostatnio usłyszałam też, że "ciasta do pizzy nie da się zrobić bez mleka!" i się nie nażarłam

bojster - 2013-07-07, 21:31

evel napisał/a:
A ostatnio usłyszałam też, że "ciasta do pizzy nie da się zrobić bez mleka!" i się nie nażarłam


No z tym mlekiem w cieście to jest jakaś polska specyfika, w Italii by się w głowę postukali. ;-) Ale fakt, trzeba na wszystko uważać, tak samo jak jedni robią ciasto pierogowe z mąki i wody (i inaczej sobie nie wyobrażają), a inni dodają jajek (i też inaczej sobie nie wyobrażają); albo naleśniki - jedni robią z mąki i wody, inni dodają mleka, jedni i drudzy nawet nie spróbują inaczej. ;-)

KasiaQ - 2013-07-07, 21:49

Spotkałam się z dawno nie widzianą rodzinką i się zaczęło...
"ale jak to ty tak dalej bez mięsa? Ciekawy jestem, jakby cię tak zamknąć na tydzień w pokoju i zostawić na talerzu samo mięso - co byś zrobiła?? Na pewno byś jadła"
Zanim odpowiedziałam cokolwiek, mama wkurzonym tonem burknęła (bo i ją te durne komentarze wkurzają, choć sama mięso czasem zje ;-) ): "byś się zdziwił, na pewno nie!" i temat szybko ktoś przerwał zmieniając na inny :roll:

MartaJS - 2013-07-07, 21:57

KasiaQ napisał/a:
"ale jak to ty tak dalej bez mięsa? Ciekawy jestem, jakby cię tak zamknąć na tydzień w pokoju i zostawić na talerzu samo mięso - co byś zrobiła?? Na pewno byś jadła"


Można odpowiedzieć "a jakby tak ciebie zamknąć na tydzień w pokoju z potrawką z ludzkiego noworodka..." ;-)
Ewentualnie w wersji mniej drastycznej - z psią kupą ;-)

KasiaQ - 2013-07-07, 22:22

MartaJS napisał/a:
Ewentualnie w wersji mniej drastycznej - z psią kupą ;-)

]:-> w przyszłości wykorzystam, jak ktoś się pokusi na podobne pytanie :mryellow:

go. - 2013-07-08, 11:12

MartaJS, ale mi się podoba ta bardziej hc wersja :mrgreen: :mryellow:
Lily - 2013-07-08, 11:16

W sumie w sytuacjach skrajnych ludzie też się nawzajem zjadają, czego nie robią na co dzień, więc nie ma co akurat wegetarian stawiać pod ścianą...
go. - 2013-07-08, 11:25

Lily, ale sama odpowiedź może być szokująca dla prowokującego ]:->
bojster - 2013-07-08, 11:40

Lily napisał/a:
W sumie w sytuacjach skrajnych ludzie też się nawzajem zjadają, czego nie robią na co dzień, więc nie ma co akurat wegetarian stawiać pod ścianą...


Czytałem ostatnio, że pierwsi angielscy osadnicy z Jamestown też się nawzajem pozżerali (odkopali ostatnio szkielet 14-letniej dziewczyny ze śladami noży na kościach i czaszką rozłupaną celem wydłubania mózgu). Człowiek może przez całe życie nie dopuszczać do siebie takiej myśli, ale wystarczy impuls, chwila, w której mózg przekracza nieprzekraczalną barierę, i potem już się może wydarzyć wszystko. To samo zapewne dotyczy wegetarian, to samo dotyczy pewnie morderstw czy kradzieży (nawet się mówi, że okazja czyni złodzieja), itp. itd. Nie można jednoznacznie stwierdzić że "wolałbym umrzeć z głodu niż zabić krowę", nawet jeśli z dzisiejszej perspektywy wydaje się to niemożliwe.

Z tego względu, i nie tylko z tego, przykład z zamknięciem na tydzień w pokoju jest idiotyczny. Ja bym wręcz odpowiedział, że po tygodniu głodowania to i jego bym zjadł, chociaż wygląda bardzo nieapetycznie. :P

Lily - 2013-07-08, 11:44

Cytat:
Ja bym wręcz odpowiedział, że po tygodniu głodowania to i jego bym zjadł, chociaż wygląda bardzo nieapetycznie. :P
Po tygodniu to może nie, ale tak w ogóle to nie wykluczam :P
A inne mięso zapewne zjadłabym szybciej - teraz nie jem, bo nie chcę, nie muszę i do niczego nie jest mi to potrzebne.

KasiaQ - 2013-07-08, 14:26

bojster napisał/a:
Ja bym wręcz odpowiedział, że po tygodniu głodowania to i jego bym zjadł, chociaż wygląda bardzo nieapetycznie. :P

leżę :lol: :mryellow: :mrgreen: :mryellow:
z pewnością po takiej odpowiedzi ta imprezka przeszłaby do historii ]:-> :mryellow:

qetrab - 2013-07-10, 09:28

evel napisał/a:

A ostatnio usłyszałam też, że "ciasta do pizzy nie da się zrobić bez mleka!" i się nie nażarłam


O.o
To faktycznie jakiś dziwny polski wynalazek... :shock: :shock:

Maple Leaf - 2013-07-12, 14:05

Wróciłam właśnie z wakacji. I mogę powiedzieć, że to lato przejdzie chyba do historii, pod względem zainteresowania moim wegetarianizmem :->

Zazwyczaj jest tak, że kiedy ktoś dowie się, że nie jem zwierząt, to coś tam sobie burknie albo tylko kiwnie głową na zasadzie "Ok, nie łapię o co chodzi w tej sekcie". A tu nagle wielkie poruszenie, niemal setki pytań każdego dnia o to, jak ja sobie z tym radzę na co dzień itd. Szok :shock: Pozytywny, oczywiście. Bo do tej pory spotykały mnie raczej sceptyczne reakcje :-P

A co ciekawe, mój Wujek- człowiek postawny, lubujący się w mięsiwie i innych "mocnych" smakach, któregoś dnia stwierdziłl, że spróbuje być wege :shock: W luźnej rozmowie zapytał mnie, czy aby na pewno nie mam żadnych problemów zdrowotnych wynikających z diety. Odpowiedziałam, że wręcz przeciwnie, że już 5 lat się tak odżywiam i że nawet cukier mam niższy niż mój mięsożerny Brat (a wiem to, bo co pół roku robimy sobie razem badania). Po czym Wójek na kolację zamówił sobie smażoną cukinię, jak ja :shock: Co prawda się nie najadł, ale i tak poprosił o przesłanie Mu przykładowego jadłospisu na cały tydzień po powrocie :-D Normalnie, wiem, że to nie jest zdobycie jakiego Mt. Everestu czy coś, ale mi się to przytrafiło pierwszy raz :mryellow:

A z innych opowiastek- był z nami też taki znajomy, który trenuje triathlon. I jakoś tak sobie gadaliśmy o sporcie, maratonach, aż nagle on zaczyna pieśń pochwalną dla Scotta Jurka- że "tylko roślinki wpieprza, a potrafi ponad 100km przebiec!". I ogólnie, że niesamowity koleś z niego :mryellow: Po czym, jak już sobie wypił, wyjechał z tekstem: "No dobra, to niejedzenie mięsa mogę nawet uszanować... Ale że się nie napijesz?!"

Czyli... dla statystycznego Polaka od weg*anina gorszy tylko abstynent :mrgreen: :-P

priya - 2013-07-12, 14:27

Maple Leaf napisał/a:
dla statystycznego Polaka od weg*anina gorszy tylko abstynent
no to mam prze...ne. Jestem gorsza od samej siebie (dla przeciętnego Polaka) ;-)
alken87 - 2013-07-12, 16:23

- co masz dzis na obiad
- kokosowe curry z kalafiorem, ciecierzycą i kapustą
- nie nudzi ci się to? - powiedział osobnik, który żywi się codziennie ziemniakami z kotletem i surówką (wymiennie z rybą)

Anja - 2013-07-12, 20:15

:mryellow:
Juana - 2013-07-13, 05:44

Maple Leaf, to więcej, niż zdobycie Everestu!
lilias - 2013-07-13, 11:09

Juana napisał/a:
Maple Leaf, to więcej, niż zdobycie Everestu!


zgadzam sie

podoba mi się wujek :) na początku też byłam głodna i jadłam porcje, jak za przeproszeniem "chłop od pługa". moje potomstwo dostawało wytrzeszczu na widok mojego talerza. :roll: teraz kontroluję ile jem, bo żołądek już inaczej pracuje. wcześniej ciągle czułam pustkę (mięso+ węglowodany+ zielenina powodują uczucie ciężkości w żołądku) i jadłam aż czułam, że więcej nie przełknę. uprzedziłaś może wujka, żeby sie nie zniechęcał? :)

Maple Leaf - 2013-07-13, 16:29

lilias, jasne, że uprzedziłam. Zrobiłam to już nawet wtedy, gdy zamówił sobie tą cukinię smażoną. Doradziłam mu wtedy, żeby raczej zamówił sobie spaghetti z warzywami (tak, przez dwa tygodnie miałam do wyboru codziennie na kolację jedynie rzeczone spaghetti albo cukinię z botwiną :-? , ale to już inna para kaloszy...), bo jest bardziej sycące. Ale Wujek powiedział, że mi ufa i on zje to, co bardziej mi smakuje :-) Niekoniecznie trafiłam w Jego gust, trochę ponarzekał, a jak skończył swoją porcję, to dopchał się makaronem :-> Ale i tak zaskoczył mnie Jego upór i konsekwencja, mimo nieprzychylnych komentarzy współbiesiadników. A był na prawdę jedną z ostatnich osób, które podejrzewałabym o próbę przejścia na wege... Któregoś dnia, podczas bardzo mięsnej kolacji, gdzie wszyscy zachwycali się podanymi daniami, powiedział, że urzekła go moja siła charakteru (w sensie, że się nie ugięłam) :-)
zou - 2013-07-13, 16:36

O, ale dobre wieści :) Fantastycznie!
maryczary - 2013-07-15, 00:09

alken87 napisał/a:
- kokosowe curry z kalafiorem, ciecierzycą i kapustą
daj przepis!!!!! :) brzmi przesmacznie!
tcioflove - 2013-07-15, 15:38

jakis czas temu rozmawialam przez telefon:
ktos: ...no i kupiłam na obiad takie udka z kurczaka. a w zasadzie to nie udka tylko te wiesz- łydki. tak- to łydki bardziej sa...
ja: :shock: ale nic nie mowie
ktos: oj , przepraszam... zapomnialam, ze ty miesa nie jesz...


ja nie wiem, ze to komus nie obrzydza ze bedzie łydki jadl... :-|

Fatty - 2013-07-15, 19:42

Mój ojciec powiedział mi ostatnio, że ja powinnam siedzieć w kuchni i wcale nie wychodzić :lol: Nie podoba mu się, ze dużo jem na surowo, a jak cos robie to proste, szybkie dania(nie lubie długo stać przy garach)- uważa że przez to nie dostarczę organizmowi odpowiednich składników odżywczych i doprowadze się do ruiny.

"Jak mięsa nie jesz to nie jedz! Ale powinnaś siedzieć, gotować, z kuchni nie wychodzić bo zdrowie sobie spieprzysz! Wojtek(syn znajomego) też jakiś czas mięsa nie jadł! I co przyszedł z roboty to sie w kuchni zamykał i gotował! Do wieczora nie wylaził!

...tylko nie wziął pod uwagę, ze ów Wojtek to kucharz- i z zawodu i z zamiłowania, i on w tej kuchni wcale nie siedział dla zapewnienia sobie składników odżywczych a z czystej radochy :P

Cóż, jak zachoruję - to wina tego, ze mięsa nie jem ;) Nawet jak cała rodzina smarka i prycha. Gdy na badaniach wyszła mi lekka niedokrwistość- to wina tego, że miesa nie jem :P Nic to, że miewam potopowe miesiączki. Co by nie było, to wina tego, że miesa nie jem ;)

malwiska - 2013-07-15, 20:41

Fatty, ja na początku ciąży miałam kolkę nerkową i rwę kulszową- zgadnij- od niejedzenia mięsa wg. mojego taty ;-)
MayoNika - 2013-07-15, 23:49

Znajoma chciała mi dać w podziękowaniu czekoladę, mówi, że 10 minut w sklepie stała i czytała składy, ale wszystkie miały napisane "może zawierać śladowe ilości mleka", a myślała, że jestem purystką, więc dostałam dzisiaj..... marcheweczki mini surowe :D ucieszyłam się :)
qetrab - 2013-07-16, 00:10

malwiska napisał/a:
ja na początku ciąży miałam kolkę nerkową i rwę kulszową- zgadnij- od niejedzenia mięsa


Ja od kiedy pamiętam miałem podkrążone oczy i jak przestałem jeść mięso to nagle wszyscy zaczęli je zauważać, oczywiście od niejedzenia mięsa :P (potem się dowiedziałem, że to może być od alergii, ale to już inna historia ;) )

Maple Leaf - 2013-07-16, 10:47

qetrab napisał/a:
potem się dowiedziałem, że to może być od alergii, ale to już inna historia

O... a na co ta alergia?

qetrab - 2013-07-17, 03:52

a nie wiem, nie robiłem nigdy testów, ale dowiedziałem się od pewnego lekarza, że może być to objawem jakiejś alergii, co prawda może być to alergia na tyle lekka, że nie będzie przeszkadzać i będzie praktycznie niezauważalna... co pewnie może być w moim przypadku, jako że nic jeszcze nie odkryłem :P
Maple Leaf - 2013-07-17, 10:41

Eee... myślałam, że zapodasz jakąś konkretną alergię ;-) Też mam trochę podkrążone oczy od niemal zawsze i nawet ich do tej pory nie zauważałam (bo jakoś mi tak pod okularami umknęły), więc myślałam, że dowiem się czegoś ciekawego :-P
bojster - 2013-07-17, 10:45

Też mam "od zawsze" podkrążone oczy i w moim przypadku wiąże się to z alergią na wstawanie wcześnie rano. ;-)
Lily - 2013-07-17, 11:03

Mnie zawsze mówili, że jestem blada, teraz pewnie z braku mięsa, a kiedyś to nie wiem... Tak jakby człowiek z jasną piegowatą cerą mógł się zrobić nagle rumiany po zeżarciu tony wołowiny :P Chyba że się nabawię nadciśnienia albo mogę zacząć pić, wtedy na pewno przynajmniej nos zmieni kolor :P
neina - 2013-07-17, 12:04

bojster, o, a znasz jakąś skuteczną terapię? Może być alternatywna ;-)
bojster - 2013-07-17, 12:31

neina napisał/a:
bojster, o, a znasz jakąś skuteczną terapię? Może być alternatywna ;-)


Należy chodzić spać z odpowiednim wyprzedzeniem. :P

lilias - 2013-07-18, 08:09

Lily, uwierz mi, że można nie jeść mięsa i mieć nadciśnienie :) to często uwarunkowania genetyczne plus permanentny stres
Lily - 2013-07-18, 08:31

lilias napisał/a:
Lily, uwierz mi, że można nie jeść mięsa i mieć nadciśnienie :) to często uwarunkowania genetyczne plus permanentny stres
Hmm, ale czy ja sugeruję, że nie można? Nic takiego nie powiedziałam. Tylko że od nadmiaru mięsa też można się pochorować.
lilias - 2013-07-18, 08:56

Lily, oczywiście. bardziej myślałam pisząc o tych rumieńcach od mięsa :-D a tak w ogóle jestem z natury i od zawsze blada, ale przy upałach bywa, że robię sie czerwona i nie bardzo wiadomo co z ta twarzą zrobić. kapelutki z woalką do bojówek, czy dżinsów mi nie pasują :-P
Maple Leaf - 2013-07-18, 10:01

lilias, a filtr 50? Ja teraz przez prawie dwa tygidnie byłam przez większość dnia na mocnym słońcu, a twrazy opalać mi nie wolno. Smarowałam ziajką spf 50 co kilka godzin i wróciłam do domu jedynie z leciutkim rumieńcem na policzkach, ale to tylko dlatego, że jednego dnia zapomniałam się posmarować ;-)
MartaJS - 2013-07-18, 10:05

Lily napisał/a:
Mnie zawsze mówili, że jestem blada, teraz pewnie z braku mięsa, a kiedyś to nie wiem... Tak jakby człowiek z jasną piegowatą cerą mógł się zrobić nagle rumiany po zeżarciu tony wołowiny :P


Kiedyś na jakichś badaniach okresowych uczelnianych lekarz zapytał "a pani zawsze taka blada?" Ja na to "tak". "A, no to wszystko w porządku" :lol:

Ja akurat chodzę po słońcu b.dużo, nie smaruję się niczym, czasem trochę mocniej się przypiekę (rzadko), to dwa dni jest trochę czerwone, a potem znowu blade.

Lily - 2013-07-18, 11:01

A ja się robię piegowata coraz bardziej ;) Ale poza tym blada :P
lilias - 2013-07-18, 11:05

Lily napisał/a:
A ja się robię piegowata coraz bardziej ;) Ale poza tym blada :P

ja tam lubię piegi :mryellow: miałąm kiedyś własne, ale zeszły i nie wiem jakim cudem, bo podobno nie powinny. :roll:

MartaJS, ja nie miałam jeszcze szans na przebywanie na takim słońcu, żebym się opaliła. po prostu gorąco mnie wkurza. robię się czerwona i jakaś taka napuchnięta, więc upałów po prostu nie lubię

Maple Leaf, dzięki, mam taki :)

MartaJS - 2013-07-18, 11:23

No, ja mam taką pracę... najczęściej kark przypiekam, ale ostatnio noszę kapelusz z osłoną na kark i w tym roku udało mi się tylko przyrumienić. W każdym razie różnica między moim ramieniem poniżej i powyżej rękawa jest minimalna, a na słońcu siedzę bardzo dużo.
bojster - 2013-07-18, 11:28

lilias napisał/a:
Lily napisał/a:
A ja się robię piegowata coraz bardziej ;) Ale poza tym blada :P

ja tam lubię piegi :mryellow: miałąm kiedyś własne, ale zeszły i nie wiem jakim cudem, bo podobno nie powinny. :roll:


Czemu nie powinny? Też kiedyś miałem, a teraz nie mam - czy będę żył? ;-)

lilias - 2013-07-18, 11:29

bojster, będziesz :-) ja się czułam do swoich przywiązana ;-) :-P
Lily - 2013-07-18, 11:33

Z wiekiem zazwyczaj blakną, mojej mamie np. mocno zjaśniały. Tylko mnie nie ;)
qetrab - 2013-07-18, 13:54

Ja bardzo lubię piegi :P
alken87 - 2013-07-19, 21:44

MartaJS napisał/a:
W każdym razie różnica między moim ramieniem poniżej i powyżej rękawa jest minimalna, a na słońcu siedzę bardzo dużo.


to tak jak ja :-P kiedyś jakiś dziad podszedł do mnie na przystanku i zaczął mi wtykać że wyglądam jak smierć i powinnam więcej na słońcu przebywać bo to okropne itp.

Pipii - 2013-07-20, 09:24

Planujemy zorganizować małe rodzinne spotkanie w Szczyrku lub Wiśle. Dzwoniłam do niektórych knajpek, żeby zapytać czy są jakieś dania wegetariańskie, o wegańskich to już nie wspominałam na początku. Usłyszałam, że owszem, w jednej knajpce WEGETARIAŃSKI jest pstrąg... zapytałam "a coś poza tym, bo pstrąg to ZWIERZĘ, a wegetarianie nie jedzą zwierząt" - pani po drugiej stronie się bardzo zdziwiła :shock: i powiedziała, że mają jeszcze ruskie pierogi i smażony ser..
Dziękuję bardzo..

seminko - 2013-07-20, 10:52

Taaa... Przekonanie, że ryba to nie mięso, nadal jest bardzo rozpowszechnione i to nawet w akademickich kręgach :-P - rozmawiałam ostatnio z pewnym pastorem. Nawet znał i odmieniał prawidłowo słowo "weganin" :-> - ale sposobu pojmowania kwestii postu nie zmienił ;-)
Lily - 2013-07-20, 10:54

Zastanawiam się, czego młodych ludzi uczą w szkołach gastronomicznych. Czy naprawdę nie potrafią zrobić bezmięsnej potrawy? To powinien być wymóg, żeby umieć robić takie rzeczy, także wegańskie i bezglutenowe, choćby dlatego że oprócz wegan jest coraz więcej alergików...
seminko - 2013-07-20, 11:10

Lily napisał/a:
choćby dlatego że oprócz wegan jest coraz więcej alergików

O. Jako mama alergika, mająca wieczny problem, co zjeść z dzieckiem w restauracji(pozostają k*wa frytki ]:-> ;-) ) podpisuję się czterema kończynami :-)

Maple Leaf - 2013-07-20, 16:31

Lily napisał/a:
Zastanawiam się, czego młodych ludzi uczą w szkołach gastronomicznych. Czy naprawdę nie potrafią zrobić bezmięsnej potrawy?

Moim zdaniem kucharze umieją gotować wegetariańsko albo i wegańsko, tylko nawet tego nie wiedzą. Po prostu dostają jakiegoś paraliżu pewnych zwojów z tego stresu, że coś zrobią źle. No i wydaje mi się też, że ludzie (tak wogóle) są niedoinformowani i to tworzy problem. Bo gdyby wiedzieli, że właśnie pstrąg nie jest wege ( :roll: ) , a to i tamto owszem, to byliby bardziej frywolni i kreatywni w kuchni.

Podam przykład ze swoich tegorocznych wakacji. Stołowaliśmy się w takiej zaprzyjaźnionej knajpce, gdzie po prostu było najtaniej i smacznie. W karcie z opcji wegetariańskich ryż z warzywami (jako dodatek, a nie główne danie, czyli mikro porcja), ryż biały, ziemniaki gotowane, frytki, duszona boćwina i mix sałatkowy (czyli kilka surowych warzyw). I to wszystko. Po prośbie, zrobili dla mnie spaghetti z sosem (tym samym, co do ryżu). Po kilku dniach tej monotonii wymyśliłam, że mogliby mi usmażyć cukinię w cieście takim, jak do ryby- ok, zgodzili się. I tak jadłam przez dwa tygodnie prawie, bo nic innego kucharz nie umiał wymyślić , gdy powiedziałam, że jestem wegetarianką. Dopiero na koniec okazało się, że on myślał, że ja mleka i jaj też nie jem i bał się cokolwiek mi serwować, żeby nie było wpadki...

Lily napisał/a:
oprócz wegan jest coraz więcej alergików...

I to jest niestety problem. Bo chociaż nasze poglądy ktoś może wziąć za "fanaberię", to z alergią nie ma żartów przecież. Smutne to :-/

alken87 - 2013-07-20, 18:22

Maple Leaf napisał/a:

Moim zdaniem kucharze umieją gotować wegetariańsko albo i wegańsko, tylko nawet tego nie wiedzą. Po prostu dostają jakiegoś paraliżu pewnych zwojów z tego stresu, że coś zrobią źle.


hah, dokładnie. mama mojego kolegi robi fantastyczne wege żarło jak da jej się pomyśleć. z zaskoczenia to może usmażyc najwyżej jajko.
druga sprawa to że cięzko jest wytłumaczyć nieraz danej osobie czego się nie je. nie wiem skąd pewne rzeczy ludziom przychodzą do głowy, ale niektórzy czasem mnie zaskakuja swoimi pomysłami np. wytrzeszczają się że jem ryż albo oliwki "ty to możesz jeść?" ciężko jest przetłumaczyć komuś że się nie je zwierząt i sa to względy etyczne, bo nawet jak się wytłumaczy wszystko dokładnie to dalej będą myśleć że to jakaś dietetyczno-sekciarska fanaberia która wyklucza jedzenie przeróżnych (przypadkowych) rzeczy. może odróżniają oliwkę od krowy, ale już oliwki od schabowego nie, bo jedno i drugie to jedzenie i już.

zou - 2013-07-20, 19:51

Dobre z tym nierozróżnieniem...;). Często obrazuje to, jaka ludzie sami nie mają uświadomione, że jakiś produkt był częścią żyjącej istoty.

Wczesniej na diecie wegetariańskiej, stosowałam "weryfikację negatywną": nie jem tego, tamtego,(ryb, krewetek, kurczaka, indyka, koszenili w soku itd, itp., margaryny) to wyglądało na obostrzenia, na dietę, albo na wyolbrzymianie, na wybrzydzanie...

Zdecydowanie lepiej sprawdza mi się obecnie przy weganiźmie powtarzanie w kółko "jem tylko rośliny, kuchnia roślinna". Weganizm jest uporządkowany ;) To z wegetarianuizmem jest kłopot dla mięsojadów ;) Przy stwierdzeniu "jem rośliny" widzę dosłownie, jak ktoś "trybi" i sięga myślą do pochodzenia produktu, po czym załapuje czy coś zjem czy nie. Tzn. włącza samodzielne myślenie. Bo czasem to było już naprawdę męczące " a to jesz?", a za chwilę co do "a to", " a to możesz" "a tego to nie moższesz"...Gorzej jak jest jeszcze alergia no ale własnie wtedy uzasadnienie negatywne "nie jem" czegośtam, moim zdaniem na sens, bo podkreśla niebezpieczństwo spożycia. Tak samo mięsojad wtedy powie "nie jem ryb bo mam uczulenie".

Więc polecam, wypróbowanie hasła "kuchnia roślinna, jem rośliny" i ewentualnie przy chorobie "nie spożywam zaś"...

bojster - 2013-07-20, 21:25

zou napisał/a:
Więc polecam, wypróbowanie hasła "kuchnia roślinna, jem rośliny"


A jakby nie działało, to "ro-śli-ny"? :mrgreen:

alken87 - 2013-07-20, 21:38

dobre z tymi roślinami :mrgreen: tylko widze juz kolejne pytania o rzeczy przetworzone, ze mąka, cukier, makaron, pewnie nawet przy strączkach czy orzechach moglby sie pojawic problem bo "rośliny" = "warzywa i owoce".
jak to pisze to sama nie moge uwierzyc ze ludzie mogą byc tak glupi no ale z doświadczenia wiem że są :roll:

jaskrawa - 2013-07-20, 21:52

ja nie lubiłam nigdy mówić, że jem rośliny, bo to się zazwyczaj kojarzyło z sałatą, trawą lub co gorsza jakimiś glonami. tak jakby mąka, czekolada gorzka, ba, ryż, makaron, setki innych rzeczy do jedzenia nie były z roślin.

ja mówię "ależ ja jem wszystko! prócz mięsa, oczywiście". w czasach weganizmu dodawałam "i nabiału".

lilias - 2013-07-20, 21:54

no wiesz: "... co gorsza z jakimiś glonami..." mi się glony kojarzą wyłącznie apetycznie :-P :mryellow:
alken87 - 2013-07-20, 22:07

jaskrawa napisał/a:


ja mówię "ależ ja jem wszystko! prócz mięsa, oczywiście". w czasach weganizmu dodawałam "i nabiału".


i nie wciskali ci ciasteczek w których były mleko i jajka (ale niewidoczne), albo nie próbowali opchnąć fety, bo feta to prawie tofu? ]:->

czasem mi się wydaje że lepiej by było wkręcać alergię. ludzie wtedy jakby bardziej słuchają i zapamiętują czego nie jesz, poza tym nie próbują niczego przemycać (a, dałam masła do kalafiora ale nie bede jej mówić może sie nie skapnie) pod groźbą "bo zaczne się dusić"

zou - 2013-07-21, 09:45

Napisałam serio serio :) tym bardziej, że wtedy jak ktoś coś u mnie je- to wie, na 100% że to z roślin, a wtedy...hm...JUż nie ma wytłumaczenia, że się nie da "zrobić przecież" majonezu, czy mleka do kawy. Nawet nie musi pytać "a to a bez jajka, a bez mleka" bo wie, zę wszystko z roślin (inna sprawa jkak to zrobić, wtedy odsyłam do wegańskich blogów, ksiażek ), i skończyły się własnie pytania o rafinowane czy zdrowe produkty- bo dociera, że to nie jest "dieta" w sensie na schudnięcia i ze chegoś tam nie można...- jem wszystko z roślin, nawet jak są smażone, albo słodzone...

jaskrawa Co do kojarzenia roślin z sałatą kojarzą to surowym (sałatka-dieta) jedzeniem - hm...no tak mają wszystkojedzący. Mnie to pomaga, bo nie wtrąca w ten sposób spraw etycznych zawsze podczas jedzenia - "ryba to nie mięso albo jajko - przecież..." Interlokutorzy o dziwo, jak Gollum nasz kochany, skupiają się jak na zagadce- na rozróżnaniu "urosło czy nie urosło to w ziemi, na drzewie, na krzaku, w wodzie" i już jakoś tak idzie, że ich ambicja sprawia, że już nie chcą wyjsć na dudka czy nieuka. Natomiast w tej drugiej wersji "nie jem..." - to zdarzało się ze ze mnie robiono debilkę, ja musiałam się bronić, wysłuchiwać litanii wymienianych składników z pytaniem czy je jem, albo czemu nie jem. Ale to co mnie chyba najbardziej odwiodło od mówienia "nie jem mięsa i nabiału", to fakt, że jeszcze trzeba dodawać, i żelatyny, i koszenili, i miodu, iid. I wychodzi na to, że nie tylko mięsa i nabiału. Wtedy dyskusja idzie zazwyczaj w kierunku "czy ryba to mięso, albo w ilości produktów, które weganin/wegatarianin chce omijać w żywieniu, a stąd - dla nie zorienowanej osoby zostaje potem wrażenie, że ta osoba żyje w świecie czytania etykiet, obostrzeń, niewygód, obsesji, rozdrobnienia się na upierdliwe szczególiki swego "wege światka"...Ja potem nie umiałam przekierować rozmowy na jakieś pozytywy tej diety, a nie każdy podczas przypadkowego obaidu z ludźmi da radę od razu przejsć do etyki. Często kończy się to kłótnią, albo wyparciem tej przemocy przez wszystkojadów. Dal mnie to były zmarnoiwane okazje do dania dobrego przykłądyu, ale to moze ja nie umiem tak rozmawiać, albo to rozdwojenie etyczne u wszystkojadów jest zbyt silne...Nie wiem. W końcu takie obiad trwa ile, godzinę?. A przeciez rozmawia się też o innych sprawach. Żal mi tych 15 minut na zawsze te same gadki o mięsie, które nic dobrego w rozmowę przeze mnie prowadzoną nie wnosiły, bo na dysputę etyczną to trzeba i czas na rzetelną i atmosferę sprzyjającą nie wciskanu w poczucie winy, kogoś kto akurat bierze kęs mięsa. U mnie to zawsze się xle kończyło i ja czułam w tym przemoc. Stąd wyewoluowałam w tę stronę pozytywną "jem rośliny"- i jak chcecie to pytajcie :) .

Bojster :mrgreen: Jak nie dociera "ro śli ny" - to szybko dodaję: "no wiecie: zboża, (kasze, ryż, makarony), warzywa, owoce, strączki, pestki, orzechy, i woda :) i dobijam: w różnych kombinacjach :) " (a to dzięki Euridice, która kiedyś tak fajnie powiedziała o diecie wegańskiej, że w sumie to jest banalna- i wymieniła jednym tchem to wszystko i u mnie zadzwonił dzwoneczek w mózgu na hurra." A jak mówią czy nie nudno, to się wtedy pytam czy sajgonki mogą się znudzić, czy może się znudzić hummus, albo mleko orzechowe, czy serniczek z tofu i czekolady albo lody pistacjowo-bananowe albo muffinki mietowe mojej siostry ;) No to jest ciszej przy stole, bo ja tak mogę wymieniać i wymieniać, możnaby zrobić zakład kto dłużej będzie wymieniał różnorodne dania, ja czy wszystkojadzi (nawet grupowo)... I widzę, że znowu trybią że jak to "ciasto be zjajka, mlekoz orzechó, sajgonki - to przecież smażone jest... a hummus to ziemia ?" - i jest okazja do rozmowy o gotowaniu !

Zazwyczaj kończy się " no to musisz nas zaprosić do siebie i porobić te wszystkie dania" ;) - ale to tak nie od razu następuje tylko po około miesiącu...że ktoś ma ochotę zobaczyć o co w tym chodzi jak nie jest naciskany. a mnie sie wogóle nie chce naciskać na nikogo, jedynie chyba jak chodzi o zdrowie, np. rzs, albo alergie, astmę - to sie udzielam czasami...

Potem jest trudniej, bo jak zrobię "niedobre" - to całą praca werbalna na marne :( , no ale mnie samkuje a nie każdemu przecież musi, bo to czasem nowe smaki- wtedy....wtedy to zaczynam własnie rozmowę o zdrowiu, o korzyściach, o oczyszczaniu organizmu...i zmieniającycm się smaku....(jak pisałam ja schudłam te kilkadziesiąt kg, wiec mam atuty że mi pomogło), i wtedy już sprawa staje na ostrzu: zdrowe czy "smaczne" - schodzi na glutaminiany, sól, aromaty, zakwaszenie...No ale wiadomo to też musi z kilka miesięcy dojrzeć w człowieku nie można kogoś zawalić wiedzą.

Poza tym zazwyczaj wyciągam od gości ich ulubione przepisy na sałatki, warzywne dania (typu np. pesto z pietruszki, albo ostatnio kuskus, pasta z marchewki, którą polkeciłam na forum) i sie wtedy zaczynamy wymieniać przepisami wegańskimi z obu stron :)

Martuś - 2013-07-21, 10:44

zou napisał/a:
jem wszystko z roślin, nawet jak są smażone, albo słodzone...

No właśnie, tutaj tak naprawdę ortorektycy mają problem, a nie weganie ]:->

gosia_w - 2013-07-21, 20:15

osoba, która nie je cukru nie jest ortorektykiem
Alispo - 2013-07-21, 20:41

Ortorektykiem można byc przy roznych opcjach zywieniowych..to zalezy co ma sie w głowie.
zou - 2013-07-21, 21:39

Ale też cukier zamierzam "odstawić" ...Na razie słodze stewią, w wypiekach zastąpię słodem, rodzynkami i od wielkiego dzwonu zwykłym lub trzcinowym.Lepiej się czuje bez cukrowej karuzeli, jest okropna. To się zmieni jak zaczę jeść owsiankę na śniadanie z owocami suszonymi. Też nie sądzę by to była ortoreksja, zgadzam się z Alispo. Raczej dobroć dla siebie ;) , bo cukier burzy równowagę i zakwasza, a mnie dodatkowo strasznie potem męczy fizyczne zmęczenie, znużenie. Także lepiej bez z powodu samopoczucia.
gosia_w - 2013-07-21, 22:07

Tyle, że wtedy nie wystarczy powiedzieć, że się je rośliny, bo burak cukrowy też roślina ;-)
Można w takim przypadku mówić, że się je nieprzetworzone produkty roślinne (sformułowanie Campbella), choć to może być dla rozmówców trudne do zrozumienia. No i wyklucza olej ;-)

Lily - 2013-07-21, 22:16

Czasem jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Śrubowanie wymagań a w tym wypadku nie tylko komplikuje sprawę, ale też naraża wegan/wegetarian na opinię wybrzydzających dziwaków. Co mnie wcale nie dziwi...
AZ - 2013-07-21, 22:29

jaskrawa napisał/a:
ja mówię "ależ ja jem wszystko! prócz mięsa, oczywiście". w czasach weganizmu dodawałam "i nabiału".
wolę mówić "ależ ja jem wszystko! prócz ZWIERZĄT"
bo jak wiadomo "ryba to nie mięso, anka mam dla ciebie pastę rybną" ;-)

zou - 2013-07-21, 23:32

AZ - to wtedy powiedzą, że owady to nie zwierzęta bo..owady, no to robale nie zwierzęta ;) Ja mówiąc tak zbyt często dostawałam kanapki z serem, z margaryną, ciasto na jajach, galaretki na żelatynie- przecież to nie zwierzęta...I wtedy co robisz? Tłumaczysz?

GosiaW - rozumiem, bo są i względy zdrowotne itd. Ale to już bardziej przyjaciele domu wiedzą takie rzeczy, szczegóły itd. Podoba mi się to sformułowanie Campbella.


No ogólnie wszystkojadzi też przeciez nie jedzą dosłownie wszystkiego i nie próbowali każdego zwierzęcia jakie istnieje... Także opowieści wegetarian na temat nietykania najróżniejszych dań wege przez wszystkojadów o tym wspominają. Nikt chyba nie je wszystkiego? Nota bene czytałam że dieta szympansów składa się z około 200 roślin - tyle spożywają gatunków w ciągu roku. Nigdy nie jedzą więcej niż kilka-kilkanascie liści jednej zielonej rośliny, bardzo często je zmieniają aby uzupełnić aminokwsy i neutralizować szczawiany co im podpowiada instynkt ich organizmów.

Tak ogólnie nie miałam tego na myśli, że taka swobodna deklaracja przy stole ma być czymś za co potem "pociągają do odpowiedzialnośći", to nie zeznania pod przysięgą...Że jak tylko rośliny to za to wszystkie. Bez jaj no. Weganie też mogą czegoś nie lubić, najnormalniej smakowo...Jest tyle rosli, niekóre są lecznicze, niektóre nam szkodzą. Przecież świat jest tak bogaty, różnorodny, mamy różne nasze organizmy...Dla mnie mówienie o roślinach wprowadza do rozmowy o gotowaniu przestrzeń i luz...i piękno. Form, kolorów, zapachów i tego, że nie są one już martwe. Moze dlatego tak uwielbiam kiełki. Mogę o nich gadać godzinami!!! I w ogóle o ogródku ;)

Ja w ogóle nie kumam takich przemocowych rozmów, dociskania takiego, stawiania pod ścianą, przesłuchań kulinarnych...[/b][/b]

Lily- pewnie, że tak czasem bywa. I własnie czasem "jak się nie ma co się lubi" to ja wolę już nic nie zjeść, zamiast np. białej buły. Przepraszam, "bułeczki kazerki"...Jestem dość nadal gruba i nic mi nie będzie jak odpuszczę czasem jakiś i tak niepozywny posiłek. I poczekam az dojadę do domu, albo w ogóle pójdę spać głodna. Nie mówię tu o ekstremach- prosze mnie dobrze zrozumieć - ani o biedzie, ani o głodzie... Ale od czasu wegan naprawdę próbowałam czasem się do czegoś tam przetworzonego skłonić i zaraz sobie mówię, a po cholerę mi to? Już ważyłam nie raz niemal 100kg i po prostu mówię "dziękuję".
I też nie chodzi mi o to, że ktoś to za mnie robi, jeszcze mnie nie stać na eko produkty kupne, co najwyżej jak miałam działkę to miałam swoje (to były 2 lata raju... :cry: ), czasem jakieś tańsze rzeczy kupię bio czy eko zwał jak zwał, jakiś tam procent staram się, ale zauważyłam namacalnie, że dobrej jakości żywności jem po prostu...mniej. Ale to już wiedzą nie tylko na na Zachodzie, że ludzie jedza i jedza przetworzoną zywność a wciąż są niedożywieni. To inna forma "głodu".
Także myślę, że pożeram mniej jak jem makaron razowy np. z Tesco lub Biedry niż biały, mąkę żytnią razową polską na chleb lub Lubellę kupuje itd. A nie kosztuje to więcej. Staram się terż kupowac co się da np. ciecierzycę bio/eko w Tesco i ryż brązowy np. 4 paczki zwykłe a jedną bio/eko. Z czasem naprawdę dużo mniej spożywam wtedy.

an - 2013-07-21, 23:58

zou napisał/a:
AZ - to wtedy powiedzą, że owady to nie zwierzęta bo..owady, no to robale nie zwierzęta ;) Ja mówiąc tak zbyt często dostawałam kanapki z serem, z margaryną, ciasto na jajach, galaretki na żelatynie- przecież to nie zwierzęta...I wtedy co robisz? Tłumaczysz?


Tylko co mają owady do tego? Ktos będzie oferował owady do jedzenia?

A jak mówisz, że wszystko, tylko mięsa nie, to wpadają na to że sera tez nie?

Przecież te wersje (Twoja i AZ) są prawie identyczne, tylko wersja nie jem zwierząt (np z dodatkiem i nic ze zwierząt, albo zwierząt i mleka) jest bardziej dobitna -

w końcu mięso to dla większości wszystkojadów nie wszystkie zwierzęta, więc ryby uznają za jadalne.

Ja tez bym wybrała wersję taka jak AZ podała

seminko - 2013-07-22, 00:17

Się wetnę: galaretki na żelatynie= zmielone kości wieprzowe-> nawet mięsożercy przemawia do wyobraźni, wystarczy wspomnieć...
zou - 2013-07-22, 00:21

an - No nie wprost ale ...te koszenile w soku. Bo nagle ktoś mówi, że nie je zwierząt a soku pić nie chce, więc o co cammon?...Albo żelka z szelakiem nie. A bo tam są robaczki...ale robaczki to zwierzęta? ...y...i się zaczyna.

Ja nie chcę dobitnie rozmawiać, bo ja wolę - przy stole wszystkojedzących - o kuchni i gotowaniu a nie o etyce. O etyce rozmawiac moge chętnie gdy np. jemy u mnie, wegańsko i nie spowoduje taka rozmowa nagłego, obronnego wyparcia, winy i wstydu u gości gdy się zacznie o prawdzie tego przemysłu mówić. Po latach "bojówkarstwa" jestem skłonna najpierw stworzyć pole alternatywy wegańskiej na równi z wszystko -jedzeniem moich rozmówców, aby kto chce - łatwiej mógł z tego rozdwojenia jaźni wybrać pewnego dnia tę drugą opcję. Także na drodze ewolucji- ze najpierw je mięso, ale nauczy się i robić dania wegetariańskie a z czasem wegańskie. Wielu z nas trak samo ewoluowało a ja wciąż mam wpadki wegetariańskie...Co się goście zastanowią, to ich sprawa. Jak to "ich czas" - to może coś tam zmienią. Kilka razy z obcymi ludzmi jedząc, oni nieświadodmi niczego zapytali "a czemu mięsa nie jesz" i niektórzy się lubują w takich przesłuchaniach, i nie jestem skora już teraz, by podczas posiłku mówić o moich wyborach etycznych, ekonomicznych, zdrowotnych, ekologicznych. Odkryłam to wtedy kiedy naprawdę pokochałam gotowanie, a stało się to wtedy gdy kuchnia stała się roślinna. Wtedy naprawdę się cieszę a nie smucę i nie uciekam w doła...
No ale każdy ma swój sposób. Dodaję do tego jeszcze rower i nordic walking i mam koktail siły i pogody ducha. A reszta towarzystwa zimą ma wtedy katar ;) [/b]

neina - 2013-07-22, 00:25

Ja zawsze mówię, że nie jem niczego, co miało oczy i mamę :mrgreen:
an - 2013-07-22, 00:28

Ok, rozumiem, że ktoś może odebrać to "oprócz zwierząt" jako pretekst do tematu o etyce, też nie lubię się wdawać szczegóły tego czego nie jem i dlaczego, ale chodziło mi głównie o to, że mówiąc, że "wszystko oprócz mięsa", tak samo zostawiasz te niejasności odnośnie robaków, a nawet i więcej, bo także ryby ;>
seminko - 2013-07-22, 00:34

an napisał/a:
mówiąc że wszystko, oprócz mięsa, tak samo zostawiasz te niejasności odnośnie robaków


Te wszystkie żarty, że jak Ci wpadnie mucha do zupy/ nieumyte jabłko z ewentualnymi jajeczkami= będzie przynajmniej z wkładką: doświadczyłam :mrgreen:

Koszenila itp. nie są wegetariańskim pokarmem- proste.

zou - 2013-07-22, 00:37

Ja jestem bardziej okrutną wredną jędzą i zapodając domowego wegan burgera w grillowanym domowym chlebie, dodaję, że jest BEZ l-cysteiny. I jak zielony pająk czekam na dalsze pytania :mrgreen: I w ten naiwny sposób mam nadzieję, że obrzydzony i zszokowany wszystkojad następnym razem zacznie się wczytywać w skład chlebka czy bułek.

Tak sobie żartuję, bo oczywiście opisałam sytuację wyobrażoną, nadal ma remont i nikogo jeszcze nie karmiłam w domu, ale to miałam na myśli, co mi przyszło ostatnio do głowy w kwestii wege i nie wege dialogów.

seminko - 2013-07-22, 00:55

zou napisał/a:
jak zielony pająk czekam

Przepraszam za bezproduktywny post": :mrgreen:

Maple Leaf - 2013-07-22, 11:47

zou napisał/a:
Że jak tylko rośliny to za to wszystkie. Bez jaj no. Weganie też mogą czegoś nie lubić, najnormalniej smakowo...

O to się regularnie spieram z moim Tatą, kiedy mówię, że nie chcę jeść takiego jednego spaghetti warzywnego. Nie przepadam po prostu. A mój Tata zawsze wtedy mówi: "no, jak to?! Przecież to WEGETARIAŃSKIE, a Ty jesteś WEGETARIANKĄ. Musisz to lubić."

zou - 2013-07-22, 12:20

Maple Leaf - no właśnie...Ostatnio uwrażliwiłam się na subtelne formy przemocy, i coraz więcej zauważam włąsnie takich radykalnych oczekiwań, prób wepchnięcia i udowodnienia niekonsekwencji weganom, wegetarianom - jakby to miało cokolwiek usprawiedliwić.

Nie nkupiłam,ale oglądałam ostatnio ksiażkę Paula Mc Cartneya w Empiku - Poniedziałki bez mięsa. Bardziej teraz skłaniam się ku takiej formie agitacji- aby wprowadzić chociaż kilka dan do menu wszystkojedzących, do resturacji więcej dań warzywnych, ale nie do tych stricte enklaw wegan restauracji- chociaż oczywiście sama lubię w takich jeść i to byłoby najlepsze.

Wierzę w wielkie serce ludzi, którzy jak zobaczą czy dowiedzą się o prawdzie przemysłu mięsnego to się zmienią, ale czemu nie wytrwają, albo uśpią w sobie tę świadomość - czasem myślę, że z powodu braku wcześniejszej rzetelnej wiedzy i przygotowania kulinarnego. Robią przez tydzień spagetti z serem, albo parówki polsoi ale potem kończą im się pomysły i wiedza, pamięć zdjęć z demonstracji czy filmu w necie przygasa...a brak powera w kuchni. Stąd myślę, zę warto zaczać od kuchni, jeść na równi i to i to a z czasem mięso coraz rzadziej, raz w tygodniu, aż do poczucia, że w sumie czas pogłebić to, i postanowić coś świadomie, etycznie i zacząć "od teraz " być wege. Ale mając już jakąś bazę dań w menu w domu, wiedze o zakupach itd. Wtedy idea się "nie znudzi" - dla mnie to jest zagadkowe, jak moze tak się stać, dlatego trochę poczytałam o tym, komentarze ludzi itd.. Często ludziom nudzi się ta idea, a to oznacza jak kruche miała podstawy (chwilowy dyskomfort związany z szokiem po filmie) albo ulegają presji otoczenia. ("facet musi jeść mięso, więc gotuj je" lub "bałam się o ciążę")

Ineczej jest zrezygnować z wege, jak ma się wiedzę o podstawowej kuchni wege. Wiele osób mówi, że "nie dało rady", "nie wytrzymało bez mięsa", "bało się o zdrowie" "miało anemię"...

Maple Leaf - 2013-07-22, 13:03

zou, mam bardzo podobne zdanie i podejście do tematu :-)

Jeszcze kilka lat temu, miałam w sobie takiego fajtera, że w myślach bardzo krytykowałam każdego, kto jadł inaczej, niż ja. Wydawało mi się to takie oczywiste i jednoznacznie słuszne, żeby nie jeść mięsa. I bardzo mnie frustrowało, że otoczenie zupełnie nie łapie mojego światopoglądu. A teraz mam włączony pod tym względem luz totalny, na zasadzie "żyj i pozwól żyć innym". Nie przekonuję, nie namawiam, nie naciskam i nie podsuwam obrazów zwierząt w rzeźni. Po prostu żyję po swojemu i wydaje mi się, że to jest najlepsze świadectwo, jakie można dać. Jak ktoś zaciekawi się, zapyta- odpowiem, wytłumaczę, chętnie podeślę co potrzeba. Myślę, że to daje większą szansę przekonania do wege, bo pokazuję wtedy, że bezmięsne życie nie różni się od mięsnego (w kontekście tzw. normalego, statystycznego stylu życia większości społeczeństwa), z tą różnicą, że nie niesie za sobą przemocy, daje zdrowie i energię.

Bo tak wogóle, wydaje mi się, że ludzie się tego weg*anizmu po prostu boją. Boją się zmian, przekraczania granic, bycia "innym niż wszyscy". Boją się tego, że nie będą mieli co jeść (a to bzdura właśnie, bo okazuje się, ze każdy ma w swoim kejciku kilkanaście wege potraw), że to wszystko takie trudne i słabo dostępne, a tymczasem okazuje się, że nawet w Biedronce, która jest na każdym osiedlu (moim zdaniem niestety, ale to inna para kaloszy) mają mleko sojowe...

AZ - 2013-07-22, 19:40

zou napisał/a:
AZ - to wtedy powiedzą, że owady to nie zwierzęta bo..owady, no to robale nie zwierzęta ;) Ja mówiąc tak zbyt często dostawałam kanapki z serem, z margaryną, ciasto na jajach, galaretki na żelatynie- przecież to nie zwierzęta...I wtedy co robisz? Tłumaczysz?

nie sprecyzowałam. zwykle mówię, że nie jem zwierząt, jak ktoś mi próbuje wmówić, że "ryba to nie zwierzę" (tak, tak... padło kiedyś takie zdanie z ust, zdawałoby się, dobrze wykształconej osoby) to dodaję, że nie jem nic co pochodzi od MARTWYCH ZWIERZĄT.
(a ja laktoowo, więc mam do "odrzucenia" mniej)

Cytat:
Weganie też mogą czegoś nie lubić, najnormalniej smakowo...

o tak... nienawidzę pomidorów. te ich wstrętne śliskie mózgi, bleeeeee ]:->

jaskrawa - 2013-07-22, 20:54

zou napisał/a:


jaskrawa Co do kojarzenia roślin z sałatą kojarzą to surowym (sałatka-dieta) jedzeniem - hm...no tak mają wszystkojedzący. Mnie to pomaga, bo nie wtrąca w ten sposób spraw etycznych zawsze podczas jedzenia - "ryba to nie mięso albo jajko - przecież..." Interlokutorzy o dziwo, jak Gollum nasz kochany, skupiają się jak na zagadce- na rozróżnaniu "urosło czy nie urosło to w ziemi, na drzewie, na krzaku, w wodzie" i już jakoś tak idzie, że ich ambicja sprawia, że już nie chcą wyjsć na dudka czy nieuka. Natomiast w tej drugiej wersji "nie jem..." - to zdarzało się ze ze mnie robiono debilkę, ja musiałam się bronić, wysłuchiwać litanii wymienianych składników z pytaniem czy je jem, albo czemu nie jem. Ale to co mnie chyba najbardziej odwiodło od mówienia "nie jem mięsa i nabiału", to fakt, że jeszcze trzeba dodawać, i żelatyny, i koszenili, i miodu, iid. I wychodzi na to, że nie tylko mięsa i nabiału. Wtedy dyskusja idzie zazwyczaj w kierunku "czy ryba to mięso, albo w ilości produktów, które weganin/wegatarianin chce omijać w żywieniu, a stąd - dla nie zorienowanej osoby zostaje potem wrażenie, że ta osoba żyje w świecie czytania etykiet, obostrzeń, niewygód, obsesji, rozdrobnienia się na upierdliwe szczególiki swego "wege światka"...Ja potem nie umiałam przekierować rozmowy na jakieś pozytywy tej diety, a nie każdy podczas przypadkowego obaidu z ludźmi da radę od razu przejsć do etyki. Często kończy się to kłótnią, albo wyparciem tej przemocy przez wszystkojadów. Dal mnie to były zmarnoiwane okazje do dania dobrego przykłądyu, ale to moze ja nie umiem tak rozmawiać, albo to rozdwojenie etyczne u wszystkojadów jest zbyt silne...Nie wiem. W końcu takie obiad trwa ile, godzinę?. A przeciez rozmawia się też o innych sprawach. Żal mi tych 15 minut na zawsze te same gadki o mięsie, które nic dobrego w rozmowę przeze mnie prowadzoną nie wnosiły, bo na dysputę etyczną to trzeba i czas na rzetelną i atmosferę sprzyjającą nie wciskanu w poczucie winy, kogoś kto akurat bierze kęs mięsa. U mnie to zawsze się xle kończyło i ja czułam w tym przemoc. Stąd wyewoluowałam w tę stronę pozytywną "jem rośliny"- i jak chcecie to pytajcie :) .


Eh, doskonale rozumiem. Co do dyskusji przy stole, to też już mi się często po prostu nie chce z nikim gadać na ten temat. Gdy byłam młodsza i byłam weganką, miałam w sobie "ducha walki" - żeby się nawet i pokłócić, ale uświadomić mięsojadom, że ROBIĄ ŹLE itd.. A teraz? Cóż, pisałam o tym wielokrotnie już, nawet w tym wątku. To wszystko i tak na dobrą sprawę jest jak rzucanie grochem o ścianę (mówię o ludziach, których już dobrze znam i nie spodziewam się, że nagle się zmienią). Zawsze tak czy owak lądowałam w opozycji, jako "wariatka" i wichrzycielka rodzinnej sielanki. Nie odpowiadała mi ta rola. też nie umiałam przekierować rozmowy na pozytywy. Bo ONI i tak ciągle pytali o negatywy. "Ale tego nie możesz?" "Ale przecież biedna jesteś, bo mięsko jest dobre" albo zaczynali się po prostu tłumaczyć, że oni tak lubią mięso... I było im tak bardzo mnie żal i smutno. Nie umieli uwierzyć, że jestem zadowolona. A potem przekonywali, że mięso takie dobre, a potem przerzucali się przepisami na karkówkę z grilla i patrzyli na mnie z litością/pogardą/pobłażliwym spojrzeniem. I tak dalej.
Co do wciskania mi mięsa czy wcześniej nabiału w ciastkach - jasne, że wciskali, ale robili to tak czy owak. Gdy mówiłam "jem rośliny", to mówili "ale ciasto jest przecież z owocami". I śmiech. Zawsze wciskali i wciskać będą. Ostatnio nad morzem, na "rodzinnym" wyjeździe (brońcie bogowie przed kolejnymi, ostatni raz dałam się namówić) robili grilla. Na szybko nie miałam czasu wymyślić nic ciekawszego niż pieczarki z serem i cebulą (nawet dobre, ale dupy nie urywały). Położyłam te pieczarki na ruszcie, poowijane itd., wracam do środka domku, gdzie ci już się zabrali za spożywanie ś.p. kiełbasy, która najszybciej się upiekła. Teściowa do mnie "jedz!". Wybałuszyłam oczy. I mówię "ale co mam jeść? robię sobie pieczarki, jeszcze nie są gotowe", a teściowa "a no tak, bo ty mięsa nie jesz". Kurna, jak tu gadać, skoro ona, mimo że znamy się już wiele lat, zapomniała, że nie jem. Jasne. Nie rozumiem tylko, po co udawała, że nie pamięta, skoro wiedziała, że i tak nie zjem. Myślała, że skorzystam z okazji, by się najeść, skoro zapomnieli, że "nie mogę"? Ręce opadają.

Humbak - 2013-07-22, 22:01

neina napisał/a:
nie jem niczego, co miało oczy i mamę
:mryellow:
qetrab - 2013-07-23, 00:40

zou napisał/a:
AZ - to wtedy powiedzą, że owady to nie zwierzęta bo..owady, no to robale nie zwierzęta


Należą do królestwa zwierząt ;)

qetrab - 2013-07-23, 00:47

seminko napisał/a:

O. Jako mama alergika, mająca wieczny problem, co zjeść z dzieckiem w restauracji(pozostają k*wa frytki ]:-> ;-) ) podpisuję się czterema kończynami :-)


Z wegetariańskim jedzeniem w restauracjach jest taki problem, że nikt tego nie kupuje, a dania, które nie schodzą szybko wylatują z karty i zostaje tylko jedno-dwa, żeby ktoś bezmięsny miał co zjeść i zwykle jest to ryż z warzywami albo pierogi.
(z wegańskim jedzeniem to w ogóle jest problem, bo takie pierogi na 99% są z jajkiem)

Ja kiedyś próbowałem wprowadzać jakieś wege jedzenie, to ludzie tylko kręcili nosami, że bez mięsa :P
Chociaż w lokalu, w którym pracuje i tak jest chyba największy wybór wegetariańskiego jedzenia w całej Wiśle :D

Pipii - 2013-07-23, 08:53

qetrab podaj proszę link albo na forum, nie uznamy tego za reklamę, prawda :-) albo mi na PW, jaki to lokal, tak często bywam w Wiśle i okolicach..
a właśnie we Wiśle mnie ta akcja ze pstrągiem jako wege danie spotkała..
będę wdzięczna!

Pipii - 2013-07-23, 08:56

Największy problem wg mnie rodzi się jak się zostanie zaproszonym na jakąś elegancją kolację do jakiejś eleganckiej restauracji, gdzie.. z dań wegetariańskich są pierogi odsmażane na boczku.. i można przypuszczać, że jako farsz też mają boczek albo tłuszcz wieprzowy..
z jednej strony - osoba, która zapraszała czuje się dziwnie, my czujemy się dziwnie..
pozostają ziemniaki z wody (bo ryż też nie wszędzie występuje) + surówka z marchewki, ewentualnie brokuły z wody (oczywiście mrożone..)
Poza tym - jak się przegląda karty restauracyjne to mięsa, mięsa, mięsa..
desery..
jak się nie jest wegan to jeszcze jakiś deser typu szarlotka można zjeść..
ale też często mrożona.. i odgrzewana w mikrofalówce (jeżeli to komuś przeszkadza, jak np mnie to jest problem..)

bojster - 2013-07-23, 09:28

Pipii napisał/a:
Największy problem wg mnie rodzi się jak się zostanie zaproszonym na jakąś elegancją kolację do jakiejś eleganckiej restauracji, gdzie.. z dań wegetariańskich są pierogi odsmażane na boczku.. i można przypuszczać, że jako farsz też mają boczek albo tłuszcz wieprzowy..


To też zależy od restauracji, byłem na "eleganckiej kolacji" w jednym z lokali Magdy Gessler, do wyboru były różne wymyślne mięsa, ale wystarczyło słówko do kelnera, przyszedł kucharz, zaproponował parę opcji spoza menu, przystaliśmy na warzywa z grilla, nie były wprawdzie wybitne, ale tak czy inaczej wyszedłem zadowolony. Z kolei w Hotelu Grand w Krakowie, gdzie z góry wiedzieli że część osób będzie "warzywnych", przygotowali bardzo dobre dania, na które "mięsożercy" zerkali z zazdrością. Myślę że każda dobra restauracja jest w stanie od ręki przygotować wegańskie dania, bo jest przyzwyczajona do spełniania różnych zachcianek gości. Problem jest raczej w małych lokalach i ograniczeniach w myśleniu "małych" kucharzy. :roll:

gosia_w - 2013-07-23, 10:18

qetrab napisał/a:
pierogi
Kilka dni temu w restauracji chciałam zamówić pierogi z kapustą i grzybami. Zapytałam, czy są bez mięsa - tak. Zapytałam, czy kapusta gotowana, czy smażona - najpierw gotowana, potem smażona. A na czym - na oleju ze smalcem. Ale smalcu malutko, powiedziała pani :roll:
qetrab - 2013-07-23, 10:42

bojster napisał/a:

To też zależy od restauracji, byłem na "eleganckiej kolacji" w jednym z lokali Magdy Gessler, do wyboru były różne wymyślne mięsa, ale wystarczyło słówko do kelnera, przyszedł kucharz, zaproponował parę opcji spoza menu


Dokładnie tak, czasem warto zapytać kelnera czy kucharz może przyrządzić coś wege spoza karty.

Pipii
Tak zwana klubo restauracja Sofa, co prawda teraz się na pizzerię przerobiliśmy bo ludzie nic innego nie chcą jeść :P
z wegetariańskich opcji są sałatki, spaghetti i tradycyjnie ser ser smażony ;) ale jak ja jestem na kuchni to zawsze można poprosić o coś wegańskiego spoza karty.
No i warto zaznaczyć żeby było było wegetariańskie bo niektóre sery są na podpuszczce.

Kiedyś było więcej wege jedzenia, ale nic nie schodziło :/

Pipii - 2013-07-23, 11:21

dzięki :-)
myślę, że wpadniemy ;-) ale raczej nie na smażony ser ;-)

bojster aż tak eleganckich restauracji nie odwiedzam :-) ale fajnie, że udało się coś zjeść porządnego.

gosia_w w pierogach bardzo często jest smalec, a to w ruskich, a to z kapustą i grzybami :( niestety.. to jakaś obsesja..

neina - 2013-07-23, 14:42

gosia_w napisał/a:
na oleju ze smalcem. Ale smalcu malutko, powiedziała pani :roll:
nigdy nie pojmę potrzeby spożywania smalcu :-/
qetrab - 2013-07-23, 21:42

neina napisał/a:
nigdy nie pojmę potrzeby spożywania smalcu :-/

w sumie to nawet jak jadłem mięso to też tego nie rozumiałem....

lilias - 2013-07-24, 07:30

qetrab napisał/a:
neina napisał/a:
nigdy nie pojmę potrzeby spożywania smalcu :-/

w sumie to nawet jak jadłem mięso to też tego nie rozumiałem....


niektórzy muszą mieć dużo tłuszczu, żeby danie dla nich miało smak (stąd niezdrowe smażenie), a przecież smalec sam w sobie smaczny nie jest, bez soli czy przypraw, identycznie jak mięso, nie sprawi przyjemności żadnemu mięsożercy. a tak w ogóle to co do tłuszczy zwierzęcych są przypadki, że np. dzieci potrafią wcinać masło bez dodatków i to tylko przez pewien okres :-)

spotkałam się z informacjami, że żeby zlikwidować potrzebę zjedzenia czegoś słodkiego należy zjeść coś tłustego (nawet chleba ze smalcem :roll: ). ciekawe czy smalec wege wystarczyłby, w końcu też tłuszcz :roll:

dla mnie smacznym tłuszczem jest zimno tłoczony olej lniany, rydzowy, czasem oliwa, ale solo też nie zjem :) reszty nie znam :)

MartaJS - 2013-07-24, 08:04

Jako dziecko uwielbiałam chleb ze smalcem i cebulką. Przecież nawet wegetarianie/weganie robią sobie smalec z planty albo oleju kokosowego.

No i na smalcu się chyba dobrze smaży, kiedyś olej był paskudny i śmierdział, a masło się paliło - smalec był sensowną alternatywą.

qetrab - 2013-07-24, 09:05

masło klarowane jest dużo lepsze do smażenia niż smalec :P
lilias - 2013-07-24, 10:27

MartaJS, no tak kokosowy:) zapomniałam o nim.
Fatty - 2013-08-01, 20:44

Akcja kebab. W karcie kebab miesny - idę się zapytać czy zrobią trawiasta wersję.
-Bez mięsa mogę zrobić... ale sos i tak dam mięsny bo inaczej nie będzie smakować - zmartwiła sie Pani.

Mam nadzieję, ze kiedyś wzbogacą kartę o trawiasta wersję, lub chociaż nabędą niemiesny sos dla "wydziwiajacych" klientów, bo jadłodajnia obiecująca, w erze wszechobecnych mrożonek, oni wszystko mają świeże i smaczne.

Alispo - 2013-08-01, 21:02

Znam to z falafelem..ale bez sosu?To nie bedzie dobre! I z pizzą,tak samo.
qetrab - 2013-08-01, 21:59

mnie raz rozwaliła w jednej restauracji pozycja:
- dania pół jarskie

w tej grupie widniały pierogi, nawet były tam jakieś wege (chyba), ale oczywiście było zaznaczone, że podawane są ze skwarkami :P

MartaJS - 2013-08-01, 22:04

qetrab napisał/a:
ale oczywiście było zaznaczone, że podawane są ze skwarkami :P


Było zaznaczone? No to i tak nieźle, bo zwykle nie jest i trzeba pytać :-)

qetrab - 2013-08-01, 22:05

MartaJS napisał/a:

Było zaznaczone? No to i tak nieźle, bo zwykle nie jest i trzeba pytać :-)


No bo to była taka lepsza restauracja :D

go. - 2013-08-01, 22:25

Fatty napisał/a:

-Bez mięsa mogę zrobić... ale sos i tak dam mięsny bo inaczej nie będzie smakować - zmartwiła sie Pani.
Alispo napisał/a:

Znam to z falafelem..ale bez sosu?To nie bedzie dobre! I z pizzą,tak samo.


ja w takich sytuacjach mówię, że 'będzie wytrawnie' ]:->

Fatty - 2013-08-02, 08:44

Jak byłam w Katowicach u turka na kebabie to też cosik mruczał pod nosem na moją odmowę sosu, ale kebaba zrobił :P (i lepszy był niż te miejscowe moje ;) ), a tu taki opór :P
alken87 - 2013-08-02, 15:46

Fatty napisał/a:
A
-Bez mięsa mogę zrobić... ale sos i tak dam mięsny bo inaczej nie będzie smakować -


sos mięsny w kebabie :shock: pierwsze słyszę.

Fatty - 2013-08-02, 19:11

Kolega jadł ów kebab mięsny i faktycznie- sos był mięsno pomidorowy ;)
maryczary - 2013-08-02, 22:43

Fatty napisał/a:
sos był mięsno pomidorowy ;)
dziwnością to! :)
Fatty - 2013-08-03, 08:15

Każdy ma swój patent na kebaba ;) Tam gdzie zazwyczaj chadzam na trawiastego w cieście, daja czosnkowy.
ana138 - 2013-08-12, 19:31

W polskim sklepie, małż kupuje żółty ser. rezygnuje z krojenia, bo pani na tej samej maszynie przed chwilą pokroiła wędlinę. oczywiście nawiązuje się gadka.
-To wy wegetarianami jesteście?
-Tak.
-Ale ryby jecie?
- :roll: nie.....
- a pasztet?
:?: :?: :?:

skąd jej się to wzięło????
potem jeszcze opowiedziała nam historię swojej kuzynki, która tez jest wegetarianką i lekarka kazała jej jeść pokruszone skorupki jajek, żeby dostarczyć organizmowi białko, witaminy i żelatynę na kości :shock: :shock:
A na końcu dodała, że nas podziwia :-)

wiecie co, dawno nie gadałam z nikim na te tematy i naprawdę myślałam, że jednak świadomość społ. jest nieco większa

Fatty - 2013-08-12, 20:16

ana138, z tym pasztetem to i mnie spotkało ! :D Koleżanka wiedziała, że ja trawożer, a pewnego dnia częstuje mnie bułką z pasztetem(z kuraków :P ) i wielce w szoku była, że ja pasztetu niet ;)


U mnie ostatnio na grillu z okazji uprawianego przeze mnie mordu komarów(schlały mnie w tym roku jak nigdy wcześniej, wszelkie antykomarowe cuda to im chyba tylko apetyt podkręcają), usłyszałam uwagi, ze jak tak mogę, wszak komar to też żywa, czująca istota... skwitowałam krótko, ze może i istota, ale straszny skur**yn, a ja ogólnie kanalia jestem i wykolejeniec.
Gdybym wdała się w dyskusję to wszyscy by na mnie siadli a tak, to dyskusja zakonczona.

ana138 - 2013-08-12, 20:35

taaaa..... to mnie zawsze powala...mięcho żrą, ale komarów będą bronić do upadłego :roll:

jaja z tym pasztetem :mrgreen:

tcioflove - 2013-08-14, 13:50

Ostatnio mialam podobna sytuacje:

KOL:..i tak sie ostatnio zastanawialem- a ty kaszanke jesz?
JA: nie
KOL: Ale dlaczego? Przeciez to nie jest mieso tylko krew. A mleko pijesz?
JA: Juz nie.
KOL: COOOO??? A jajka jesz?
Ja:Tez nie
KOL: Co ty ze soba robisz!!!! Rozchorujesz sie!!!! Przeciez to witaminy!!! I wapn!!!! Przeciez ty juz nic nie jesz!!!!


:roll:

I na nic gadanie, ze teraz jem nawet bardziej urozmaicenie niz za czasow wegetarianstwa...

MartaJS - 2013-08-14, 14:10

Fatty napisał/a:
usłyszałam uwagi, ze jak tak mogę, wszak komar to też żywa, czująca istota... skwitowałam krótko, ze może i istota, ale straszny skur**yn,


;-)
No cóż, komar to jest żywa i czująca istota, należy mu się szacunek jak każdej istocie żywej. Komar chce tylko kropelkę naszej krwi - niezbędną mu do przedłużenia gatunku. I nie kłuje nas złośliwie, tylko dlatego że musi, tak mu każde instynkt.
Nie chodzi o to, żeby od tej pory nie zabijać i dać się pożerać, tylko żeby to robić z umiarem i refleksją ;-) Też czasem trzasnę komara jak mnie żre, ale urządzenia wabiące i zabijające wszystkie komary w najbliższym otoczeniu to dla mnie bardzo niefajna rzecz :-/
Dla mnie najlepszym środkiem na komary jest przyzwyczaić się ;-) Ja co roku mam bąble tylko w maju, w sierpniu już organizm przestaje reagować. Trochę swędzi przez parę sekund jak gryzie, i tyle.

zou - 2013-08-14, 14:50

MartaJS - ja też zawsze zdmuchuję komary z siebie (zazwyczaj mam odkryte miejsca tylko na rękach) a owady z mieszkania wypuszczam. No chyba że ..na pupie, jak pieliłam ogródek na terenie nadwiślańskim, to tyłek miałam dwa razy większy niż w grudniu ;) Ale wtedy zakładałam kilka warstw kalesonów (mimo upału) aby sie przebić komar nie zdołał, a na to spódnicę, dwuwarstwową, taką z tetry i kamizelkę...No - jak te babcie z obrazów olejnych ;) Słowem, najlepsze na komara jest moim zdaniem "zabediunienie" się.
Jedynie z molami jedzeniowymi walczę, ale też widać bezskutecznie...

AzjaB - 2013-08-15, 20:22

ana138 napisał/a:
jaja z tym pasztetem :mrgreen:

Mi też się to przytrafiło i jeszcze usłyszałam, żebym sobie skład takiego pasztetu przeczytała - mięsa brak! Bo części oddzielone mechanicznie to nie mięso... :-/

go. - 2013-08-15, 22:36

eee ja do komarów mam podejście niehumanitarne. Tak jak do kleszczy i ukręcania im łbów. Jak coś mnie zjada to ja to średnio toleruję jednak i walę jak popadnie.
ana138 - 2013-08-15, 22:47

gosia z badylem napisał/a:
eee ja do komarów mam podejście niehumanitarne.

ja też. bo jednak komar to
Fatty napisał/a:
może i istota, ale straszny skur**yn
:mrgreen:
żuk - 2013-08-16, 11:32

a ja nie zabijam. PRyskam się, okadzam dymem- palę kadzidełka wokół, ewentualnie zdmuchuję/opędzam się. Ale gzy to ostatnio na wiosce przegięły :-x
Fatty - 2013-08-16, 19:32

Po tamtegorocznym weselu, kiedy to gzy pocięły mnie hojnie, i to tak, że bąble obfite utrzymywały się parę tygodni - jak jakiegoś zobaczę to się zamieniam w snajpera.
Pójdę do piekła- za te wszystkie komary, gzy, kleszcze, wszy, pchły i za odrobaczanie piesa - cóż, we mnie jednak natura łowcy drzemie :P

qetrab - 2013-08-17, 18:21

a bakterie zabijacie ? :P
zou - 2013-08-17, 18:54

qetrab - hehe. A próbowałeś coś wypielić skutecznie jak są komary? Jakbyś np. tylko je z siebie zrzucał i klepał się co kilka/kilkanaście sekund trzeba się okładać - nic się nie zrobi w ogrodzie ;) a można szału dostać za to :) Jedyne o czym wtedy marzyłam to posiadanie ogona jak koń czy krowa. :)
Tak samo w domu - po co krwawa miazga na ścianach po zabitych insektach (czasami po lecie ściany trzeba malować) czy żółte ślady wnętrzności much na oknie jeśli prosto jest złapać w szmatkę kuchenną i wytrzepać za parapet. Ja jestem nawet za leniwa aby i zabijać a potem po tym jeszcze sprzątać... To zwykłe praktyczne podejście.

qetrab - 2013-08-17, 19:20

zou, ja łapię komary w locie i zgniatam, albo ubijam jak na mnie usiądzie, a nie przyciskam do ściany :P

jak robię coś w ogrodzie (a raczej robiłem, bo nie mam już ogrodu) to ignoruję komary :P

zou - 2013-08-17, 21:47

I nie brzydzi Cię ta rozmazana krew po owadzie?
Miałam Dziadka co zawsze bardzo ubijał muchy packą, a u innych widziałam takie ściany. Mam przyjaciółkę co "żywemu nie przepuści"- mieszkała na wsi i pająki to butem, muchy gazetą, komary w ścianę, ale wiecie co - na remontowanym mieszkaniu miałam zimą pająka, takiego w łazience. I przyjechała z Anglii, i odwiedziła mnie. Poszła do wc i wraca, i mówi "ape masz pająka w łazience. No ale Ci go nie zabiłam". Zaimponowała mi ;)
W młodości na plaży zawsze się o to kłóciłyśmy, bo np. miała taką rozrywkę aby wciskać w piasek paluchem każde żywe stworzonko mozolnie pełznące po piasku.
Pająk niestety dokończył żywota siłami natury.

MartaJS - 2013-08-17, 22:15

Ja pracuję w terenie, na łąkach, w lasach i niestety chmary gryzących i ssących to moja codzienność. I właśnie zauważyłam wśród przyrodników i leśników dwie strategie. Jedni się psikają na potęgę, sprowadzają z Niemiec jakieś super preparaty itp. A drudzy w ogóle nie robią nic, oganiają się oczywiście na tyle na ile to możliwe (najgorzej jak trzeba pisać w notatniku), ubierają się w długi rękaw, długie nogawki i tyle. No i ja jestem właśnie w tej drugiej grupie. I rzeczywiście po 2-3 tygodniach bąble w ogóle przestają się robić, organizm się przyzwyczaja. Niestety po zimie trzeba na nowo.

To jest w ogóle sposób fiński ;-) na wiosnę rozebrać się do naga i dać zgryźć do nieprzytomności, to potem już się ich nie czuje :-) Nie wiem czy naprawdę ktoś tak robi, ale coś w tym jest.

qetrab - 2013-08-18, 02:33

zou, nie brzydzi :P

chociaż teraz to ja w domu prawie nie mam komarów i innych owadów, mam dwa koty, które skutecznie wszystkie eliminują :D (no i nie ubijam pająków, które wyłapują resztę :P )

maryczary - 2013-08-18, 11:24

MartaJS napisał/a:
To jest w ogóle sposób fiński ;-) na wiosnę rozebrać się do naga i dać zgryźć do nieprzytomności, to potem już się ich nie czuje :-) Nie wiem czy naprawdę ktoś tak robi, ale coś w tym jest.
OMG :) :) :)
ropuszka - 2013-08-18, 13:01

na dziobanie komarów (już po) najlepsze są leki na alergię - jak komuś zostało po wiosennych/letnich pyłkach to polecam ;-)
MartaJS - 2013-08-18, 13:34

No i wapno.

Ale chyba off topic nam się zrobił.

Alispo - 2013-08-18, 19:21

co mają bakterie do komarow...? Rozmawiamy o istotach czujących nawet jesli nam z tym czasem niewygodnie...w ograniczony sposob,ale jednak..
MartaJS - 2013-08-18, 20:06

Alispo napisał/a:
co mają bakterie do komarow...? Rozmawiamy o istotach czujących nawet jesli nam z tym czasem niewygodnie...w ograniczony sposob,ale jednak..


Wszystkie istoty jakoś tam czują, w taki czy inny sposób. Każda komórka - bakteryjna, roślinna, zwierzęca, grzybowa - ma system powiadamiający ją, że coś jest nie halo. Każdy organizm ma taki system. Oczywiście u bakterii czy roślin ten system różni się bardzo od naszego, więc trudniej nam sobie wyobrazić, jak to jest. Możemy to nazywać czuciem albo po prostu odbiorem bodźców, ale to jest. Krowa inaczej odbiera bodźce niż komar, komar odbiera inaczej niż pantofelek. Ale wszystko, co żyje, również czuje - w sposób mniej lub bardziej zbliżony do nas. Każda istota ma system alarmowy, który każe jej uciekać, bronić się, wydzielać jakiś płyn, łatać powstałą dziurę itd.

Nie piszę tego po to, żeby podważać sens wyborów wege czy wegan, sprowadzać wszystko do absurdu. Przeciwnie. Ale nie możemy żyć nie zadając cierpienia, żadna istota nie może, chyba że żywi się tylko minerałami. Ważne jest, żeby nie zadawać go bez sensu, nie niszczyć życia bez sensu...

Alispo - 2013-08-18, 21:24

No własnie..i jest rożnica między komarem a bakterią.
MartaJS - 2013-08-18, 21:36

Jest różnica. Poza tym bakteria może nas zabić, a komar jednak nie, tylko brzęczy, wkurza i potem swędzi trochę.
qetrab - 2013-08-19, 02:01

Alispo napisał/a:
co mają bakterie do komarow...? Rozmawiamy o istotach czujących nawet jesli nam z tym czasem niewygodnie...w ograniczony sposob,ale jednak..


z tą bakterią to akurat taki lekki żart :P ale jeżeli już zgłębiamy ten temat (Proszę bardziej brać to z przymrużeniem oka :D ), to jest to problem natury filozoficznej, trochę bardziej złożony. Zarówno o komara jak i bakterię można określić jako pewien stopień świadomości (bakteria też jest żywa, nie? ;) ), więc tak naprawdę trzeba postawić pytanie. Do jakiego stopnia(poziomu... no trudno mi o lepsze słowo) świadomości można (jeżeli to słowo jest odpowiednie - w sensie, jako osoba wege nie zabijam / nie niszczę innych form świadomości) niszczyć życie?

Cytat:
Jest różnica. Poza tym bakteria może nas zabić, a komar jednak nie, tylko brzęczy, wkurza i potem swędzi trochę.


Nie każda bakteria zabija, tak naprawdę jakieś 1% (a nawet dużo mniej!) bakterii może spowodować naszą śmierć :P
A w niektórych częściach świata komary roznoszą malarię, która może zabić (ok śmierć powoduje bakteria, ale komar ją roznosi :D )

PS: Może by jakiś admin wydzielił nowy wątek ? ;)

Alispo - 2013-08-19, 09:46

Dla jednych granica bedzie swiadomosc,dla innych samo istnienie ukladu nerwowego,mozna oczywiscie tez granicy nie postawic wcale tylko wtedy zostaje tylko samobojstwo ;-)
żuk - 2013-08-20, 06:49

qetrab napisał/a:

A w niektórych częściach świata komary roznoszą malarię, która może zabić (ok śmierć powoduje bakteria, ale komar ją roznosi :D )

za malarię nie są odpowiedzialne bakterie tylko pierwotniaki

Mikarin - 2013-08-20, 16:45

Ale chwila, po co roztrząsać kwestię komar-pierwotniak-bakteria etc... Mięsożer-hipokryta zawsze znajdzie wyjaśnienie i dowód na to, że weg(e) jest hipokrytą. Bo co? Ubijesz sałatę rytualnie? Więc co można zarzucić osobie nie jedzącej mięsa? Tylko to, ze jedne zwierzęta zabija (tutaj patrz: komar nagle z mało znaczącego insekta awansuje na ZWIERZĘ), a nad losem innych się roztrząsa (kura, krowa, świnka). To chyba taka Freudowska projekcja, prawda? przenoszenie własnych przywar na kogoś ;)
żuk - 2013-08-20, 19:52

Mikarin, ja jedyie doprecyzowałam, bez zamiaru roztrząsania. Dla mnie zwierz jest zwierz i tyle :-)
AzjaB - 2013-08-30, 12:13

Wracając do dialogów ;-) Ostatnia historia z babcią:
Babcia: zrobiłam ci kotlety sojowe do obiadu! (I z dumą pokazuje mi paczkę z suszonymi "schabowymi").
Ja: (biorąc do rąk opakowanie) Suuperrr, a w czym je namoczyłaś?
Babcia: W rosole....

theloudestsound - 2013-08-30, 16:36

Z serii rozmowy z dziadkiem ( :evil: )
Jesteśmy u mojego wujka, częstują mnie ciastkami- nie jem, herbata- nie chcę, śliwki- nie dziękuję brzuch mnie boli
dziadek: to dlatego, że brak Ci białka!
ja: hahaha NO JASNE

Bo mięsożerów nigdy nic nie boli, czyż nie?

Fatty - 2013-08-30, 18:35

theloudestsound, fakt to oczywisty, że jak Cię coś boli, czy chociażby się przeziębisz: to przez brak mięcha w menu! :lol:

AzjaB, tak samo mnie koleżanka kiedyś zapraszała ;) że specjalnie dla mnie zrobi kotleciki sojowe, uprzednio namoczone w takim dobrym wywarze z kury, co się na kursie kulinarnym nauczyła robić :P


Wróciłam ze szkolenia - od 2 tygodni na śniadanie i kolację żarłam jajka z sałatką grecką(przechodzę na jakiś czas na weganizm bo przesyt mam, haha ;) ), na obiad ziemniaki lub surówkę- reszta mięsna :P Dzisiaj jako iż ostatni dzień i zajęcia trwały krócej, obiad zjedliśmy nie ze steropianków ale w hotelowej restauracji- więc stwierdziłam, że sobie pogrymaszę i zażyczę coś bezmięsnego, aby wreszcie sobie pojeść na obiad. Pozostali dostali jakiesik mięcho wymyślne, czekam ja na swoją porcyjkę bezmięsną. Co dostałam?




... łososia. :lol: Więc tradycyjnie, jak to czyniłam przez 2 tygodnie zeżarłam sąsiadujące z mięsiwem dodatki, znów byłam "niedojedzona" :P

edit.

a sama reakcja kelnera na prośbę o bezmięsne danie?
-Aaaa, to już wiem dlaczego Pani taka blada!

;) ja po prostu nie lubie słońca :P

faf - 2013-09-01, 21:06

W parku, podczas wylegiwania się na trawie, prowadzę leniwy dialog z przyjaciółką. Raczej kuma o co chodzi, ale każdemu czasem zdarza się potknąć.
- Zajebisty wczoraj obiad wczoraj zrobiliśmy. I taki nawet, że wy byście mogli zjeść.
- ?
- Soczewica z wody z curry i z miodem…
- Odpada. Góral nie je miodu.
- Dlaczego? Ubojowy?
- Odzwierzęcy.
- Aaa… No ok, no to może by soczewicy nie jadł. Tą soczewicę na patelnię (…). I do tego łosoś z cytryną polany białym winem.
- … (wymiana spojrzeń)
- … a nie. w sumie nic z tego by się dla was nie nadawało.
:-P

nie pamiętam ile razy słuchałam dokładnych opisów przygotowania potraw, których nigdy nie ugotuję. ;-)

koko - 2013-09-02, 09:37

Tak w temacie bladości i bolących brzuchów. W rodzinie mojego chłopa wszyscy bez przerwy są chorzy. Bez przerwy (dieta mięsno-słodyczowa). Mój chłop zachorował - na jakieś zapalenie oskrzeli - raz. RAZ (nawet miał do tego czasu pustą kartę w przychodni). No i zgadnijcie, czemu zachorował? No oczywiście, bo nie je mięsa.
Alispo - 2013-09-02, 09:42

faf napisał/a:
- Odpada. Góral nie je miodu.
- Dlaczego? Ubojowy?


:shock: :mrgreen:

Capricorn - 2013-09-02, 12:35

Alispo napisał/a:
faf napisał/a:
- Odpada. Góral nie je miodu.
- Dlaczego? Ubojowy?


:shock: :mrgreen:


też padłam :)

faf - 2013-09-02, 13:18

No nie. Trochę w tym mojej zasługi. Nie chce mi się nigdy odpowiadać po 100 razy na oklapane pytanie „a jaka jest różnica między wegetarianami a weganami?” Zwykle odpowiadam krótko, że jedni nie jedzą ubojowych, a drudzy odzwierzęcych. Zakładam, że wiedza, żeby się utrwaliła, musi zostać przetworzona, więc niech się sami ludzie zastanawiają co takiego odzwierzęcego mają w menu.

Wieczorem sms od tej samej osoby: „D. zwrócił uwagę, że Nina spożywając twoje mleko nie jest już wege :mryellow: ”. „ Pije mleko za moją zgodą, więc może być nawet weganką. Inaczej sprawa wygląda z krowim mlekiem. Btw: wiesz, że wywołując laktację u krów, zabija się cielaki? ;) ” „Ok. Chyba mu wystarczy takie wyjaśnienie :-)

Eh...

qetrab - 2013-09-06, 20:40

a czy cielak pijąc krowie mleko też nie jest już roślinożercą ? :D
go. - 2013-09-06, 22:32

faf, powiedz im, że Ty możesz być weganką nawet jedząc swojo-ninowe łożysko :> Ciekawa jestem ich miny ]:-> ]:-> ]:-> ]:->
Jabłania - 2013-09-20, 09:35

Fatty napisał/a:
theloudestsound, fakt to oczywisty, że jak Cię coś boli, czy chociażby się przeziębisz: to przez brak mięcha w menu! :lol:
Jak kiedyś w pracy powiedziałam, że ostatnio jakoś mi tak duszno, to koleżanka także stwierdziła, ze to dlatego, że nie jem mięsa. I mówiła to całkiem poważnie :)
zou - 2013-09-20, 17:17

Może koleżanka poniekąd niechcący ma rację? - jak się nie je mięsa to wszystko bardziej "śmierdzi", czuć zgnilizną itd...może częściej być subiektywnie "duszno" ;)
Alispo - 2013-09-20, 17:19

zou napisał/a:
jak się nie je mięsa to wszystko bardziej "śmierdzi", czuć zgnilizną itd...

jaasne..

zou - 2013-09-20, 19:30

A co może nie? Kiedyś człowiek stał na luzie w kolejce po "kiełbasę" i jeszcze ślinka ciekła na kurczaka pieczonego, gdy obok leżały mięsa w różnym stopniu rozkładu, a teraz niedobrze się robi jak trzeba przejść koło półek z nabiałem...Albo zapach jajek - ja odpadam, mdli mnie i omijam jak mogę.Chyba, że tylko mne weganizm zmienił odczucia węchowe?
A! I przykład z ostatnich dni: jadę tramwajem (co rzadko się zdarza, przywykłam bardziej do spalin już rowerem, niz do ludzkich wyziewów w tramwaju), siadłam i siedzę, za chwilę coś mi śmierdzi- dyskretnie oglądam swoje podeszwy czy w "coś" nie wdepnełam czasem, zerkam na innych ale nic. (Mam zawsze w torbie sztyft do nosa, z apteki zmentolem- więc sobie zapodałam, coby sie "zawczasu oddzielić od barachła" ;) bo mi naprawde niedobrze jak mnie to osaczy, cóż - neuroza, wybaczcie mea culpa .). Potem ustąpiłam miejsca jakiejś babci i wstałam, patrzę a z 5 krzeseł dalej jedzie kolo i trzyma wielki kubeł z mc donaldsa...i to ten olej tak walił wraz z tym co sie smażyło.

Sylwia8 - 2013-09-20, 20:42

zou, mam dokładnie tak samo, mogłabym się podpisać pod Twoimi słowami...
zou - 2013-09-20, 21:07

Sylwia8 - no jakoś z tym trzeba żyć, aby nie strzelać focha...takie życie.

I dodam, że najgorszy nie jest zwykły zapach potu np jak wracałam z działki, od sąsiada co sie upracował a potem woda polał ze szlaucha, to mi nie przeszkadza, itd tylko ten cywilizowany, "zapach morski" w dezodorantach, jak się wchozi znów w strefe miasta, i ogólnie ten zaduch sztuczno-kosmetykowo-papierosowo-mokry w tramwaju plus chipsy lub mc d..lub kfc...i zaciąg peta w drzwiach... Po prostu wszystkie te zapachy...maskujące ...stały sie po prostu okropne.

Ale myślę, że to dlatego że ja po zapachu odróżniam w sobie zdrowie i chorobe i dlatego mnie drażni, jak mi coś maskuje to, co sie we mnie zwierzęce obudziło, instynkt taki aby czuć naturalny zapach i dzięki temu wiedzieć co się dzieje. Np. używam kryształu, kosmetyków bezzapachowych alterry, za wyjatkiem olejku Dabur, który lubie, i inne ale to nie sa kosmetyki pielegnacyjne, ze warstwa na warstwie- mydło, balsam, proszek do prania, zmiękczacz na to perfumy, kremik...a z trzewi i w jelitach rozkład i gnicie...ale tez maskowane w żarciu zapachami, aromatami a to dymu wędzarniczego, a to waniliny itd.

Luz, ja do ludzi nic nie mam, sztachnę się ( dyskretnie of kors) mentolem ze sztyftu i jadę dalej (jak muszę). Tyle, że owszem duszno robi się cześciej niż niegdyś.

Po prostu przypomina mi się Ciri z Wiedźmina jak zareagowała węchowo na wizytę w "naszym" świecie ;)

Sylwia8 - 2013-09-20, 22:31

Wiedźmin :->

Wracając do dialogów, ostatnio byliśmy na weselu, oczywiście dla nas miała być zapewniona opcja wegańska i... nawet nie chce mi się pisać, bo nie wiadomo czy śmiać się czy płakać...
Dość, że w momencie kiedy stoły zawalone były mięsem pod różnymi postaciami a my siedzieliśmy przy tacy z paprykami faszerowanych ryżem i fasolą z puszki, groszkiem z puszki i kukurydzą z puszki oraz cukiniami faszerowanymi tym samym (więcej nawet nie chcecie wiedzieć, naprawdę), od gościa naprzeciwko usłyszałam: "ŻAŁUJCIE". Pierwsze co cisnęło mi się na usta to "czego, trupa na talerzu?!" ale powstrzymałam się bo nie chciałam mu psuć obiadu... Za chwilę jego drugi tekst: "POWINNIŚCIE BRAĆ Z NAS PRZYKŁAD" :evil: Wycedziłam tylko z najbardziej sztucznym uśmiechem, na jaki umiałam się zdobyć "wiesz co, LEPIEJ NIE" ale naprawdę miałam ochotę nawrzucać mu trochę do pieca, zwłaszcza, że jedno z jego dzieci ma 2 lata i waży 20 kg czyli tyle ile moja 5 letnia córka ale oczywiście "mięsko" popijało coca-colą i zagryzało innym mięskiem.
Ech, dobrze że mamy Sarcię i mogliśmy się o 20 zwijać do domu, oczywiście głodni.

zou - 2013-09-21, 08:31

Sywia8 - i tak nie było źle, jak to wesele wszystkojedzących, to moim zdaniem dobrze, ze kucharz wiedział co to weganizm,bez kostki rosołkowej, bo zazwyczaj wiesz, już wegetarianizm=pstrag z grilla :( ...
Rozumiem, że jedząc prosto i swieżo w domu, nie mieliście chęci na puszkowane jedzenie... Ale i tak fajnie, że włożyli jedne warzywa w inne...i bez sera..., wiesz że cokolwiek naprawdę wegańskiego było. Smutne co piszesz o tym chłopczyku... Ale z tym 'zazdrośććie mi mego talerza" to jakieś takie... jak z jaskini. Powinnien jeszcze stanąć na krzesło i zadudnić w pierś :) aby dopełnić wymowy i te kły pokazać nieistniejące ;) . Wielu ludzi traktuje chyba wege i a wegan to już w ogóle jako umęczanie się... albo za wyraz słabości cywilizacyjnej (w sensie przetrwa silniejszy, bierz przykład z mego talerza) i po prosty MUSI się odezwać.

Sylwia8 - 2013-09-21, 20:53

A kto powiedział, że bez kostki :evil: Wszystko było w niej ugotowane, i ryż, i zupa-krem z brokułów (bez niczego) i następny ryż, bo o tym nie pisałam ale już powiem - jako zimna płyta dla nas wjechały.... faszerowane papryki, tym razem żółte - bo tamte były czerwone -, z ryżem, już bez dodatków, widocznie puszki im się skończyły; oraz kulki z ryżu i grzybów przypominające mięsne z jakimś sosem nie wiem jakim bo już tego nie jadłam, tak byłam zniechęcona. Na ryżu widać oczywiście drobinki "warzyw" z kostki, więc... Poza tym ryż z wierzchu był twardy i obsuszony, pewnie od podgrzewania w mikrofalówce...

Wiesz, ja też używam czasem puszek, mam nawet taki wpis na blogu - nasz wegański fast food czyli tortilla z puszkową fasolą ALE NA WESELU? W restauracji??! I podkreślam, to było jedzenie dla nas i dla naszych DZIECI, dobrze że mała na cycu i owocach umie pojechać a starsza zapchała się kluskami. Jak poszłam do kuchni żeby poprosić o jednego banana całego w skórce a nie pokrojonego to usłyszałam, że nie ma,bo wszystko jest pokrojone na stole (z czekoladową fontanną) - wiadomo, jak wygląda banan jak parę godzin poleży w postaci plasterków na talerzu...

Ja to już mówiłam gdzieś - ja nie oczekuję nigdy, jak idę gdzieś, że będzie dla mnie specjalnie stół wegański ALE jeśli ktoś zaprasza mnie na wesele, gdzie nie jestem przypadkowo, i jestem od 12 do teoretycznie nocy zdana na to, co mi dadzą, specjalnie się pyta co może być a co nie i daje mi ryż z ryżem a na to ryż plus paprykę z puszkową fasolą DZIECIOM to sorry... Ponoć jak pojechaliśmy (po 20) to wjechała kolacja i dla nas było coś sojowego; dobrze że już nas nie było... Nawet ani jedna sałatka czy surówka nie była wegańska, jak już była bez skwarek czy sera to polana jakimś śmietanowym sosem, no szkoda gadać. Wszystko dostawaliśmy na końcu, jak już wszyscy prawie kończyli jedzenie, no restauracja "wykazała się". I pomyśleć, że ta przyjemność kosztowała mnie prawie tysiak...

zou - 2013-09-22, 09:08

O ja...No to rozumiem.
Fatty - 2013-09-22, 14:52

zou napisał/a:
A co może nie?


z tym węchem to chyba cecha osobnicza, albo diety ale nie koniecznie wege/wegan(może i mięsnej ale mniej... chemicznej?.) U mnie wszystko "śmierdzi" mojej wszystkożernej mamie, ja już nie jestem taka wybredna nosowo ;) ale zapachy fast foodowe mnie nie odpowiadają, natomiast mojej siostrze, wielbicielce glutaminianu sodu i żywności wysoko przetworzonej "ślicznie pachnie" :P ;)

Niemniej w fazach kiedy bardziej zwracam uwagę na to co jem(u mnie to taka sinusoida, śmieciowo-zdrowo-śmieciowo-zdrowo), trochę inaczej podchodzę do zapachów a i wyczula się smak.

ps. Ale zapach kiełbachy/karkówki z grilla lubię :D Podejrzewam, że to taki ciąg skojarzeń z dzieciństwa - grill->wakacje nad wodą->dobre samopoczucie i dlatego to tak na mnie działa, rozluźniająco ;)

Fatty - 2013-09-27, 18:56

Dialogo niewege-niewege :P

Ostatnio moja siostra z targów niusa przywiozła, otóż na obiedzie było pewne małżeństwo z dzieckiem, mała wcina frytki a pan pyta córy
-Nadia, chcesz miesko?
-nieee- grymasi mała
-Nadia, ale to jest dobre mięsko, to jest pyszne mięsko z PIESKA!



Jak Nadia nie chciała miesa tak nie chciała dalej, ale owo zdanie sprawiło, że inni współbiesiadujący uszami zastrzygli i w kierunku ich spojrzeli :P


...a mnie się przypomniało, jak dawno temu, jako 6 latka miałam już rzuty wegetariańskie i odmawiałam jedzenia mięsa, ciotka przygotowała pulpety
-No zjedz- namawiała- Zjedz, to sa pyszne pulpeciki, bo one nie są ze świnki wiesz? one są smaczne i zdrowe, bo są z kotka
A ja poczułam jakby cios w brzuch i odmawiałam kategoryczniej.

Czy owe zachowanie ma na celu zachęcenie do jedzenia? ;)

MartaJS - 2013-09-27, 20:10

O matko :shock: Zatkało mnie. Pierwszy raz się spotykam z czymś takim :shock:
jagodzianka - 2013-09-27, 20:56

Fatty napisał/a:
Czy owe zachowanie ma na celu zachęcenie do jedzenia? ;)

Może ci ludzie myślą, że dzieci nie chcą jeść świnek bo są takie brudne, brzydkie i obrzydliwe. A pieski i kotki to takie słodziutkie są.

Fatty - 2013-09-28, 08:26

jagodzianka, też tak myślę, niemniej efekt końcowy odwrotny do zamierzonego, do dziś pamiętam, że jak usłyszałam o tym kocie to mi jedzone ziemniaki w gębie rosnąć zaczęły
go. - 2013-09-28, 13:09

Fatty, co za motyw :shock: ]:->
frjals - 2013-09-28, 17:18

Mięsko z pieska???! O k...a :lol: :lol: :lol:
lesiakubajek - 2013-10-01, 23:22

"To niemożliwe, żeby wegetarianka miała takie długie włosy" :)
koko - 2013-10-02, 06:57

My z chłopem wczoraj byliśmy na jakimś tanim ciuszku, mieli też książki. Jedna z nich miała tytuł Kuchnia wegetariańska, albo Przepisy kuchni wegetariańskiej. W spisie rozdziałów był i taki: "Potrawy z małą zawartością mięsa i rybami". Może te panie w gastronomii, które spotykamy, bazują na takiej knidze?
maryczary - 2013-10-02, 08:18

koko napisał/a:
"Potrawy z małą zawartością mięsa i rybami"
Ciekawostka :mrgreen:
lesiakubajek napisał/a:
"To niemożliwe, żeby wegetarianka miała takie długie włosy"
No tak, bo wegetarianie z założenia są niedożywieni, łysi itp. :-P :mryellow:
go. - 2013-10-02, 10:36

lesiakubajek napisał/a:
"To niemożliwe, żeby wegetarianka miała takie długie włosy" :)


:lol: :lol: :lol: :lol:

kml - 2013-10-02, 13:34

Mnie kiedyś profesor na uczelni spytał "Naprawdę jest Pani wegetarianka?", po czym zlustrował mnie od stóp do szyi w typowo męski sposób i rzekł "A nie wygląda Pani".
moony - 2013-10-03, 12:25

Dialog sprzed chwili w "Świnkach":
- czy dostanę u pani smalec z gęsi?
-niee, nie mamy żadnych produktów odzwierzęcych oprócz jajek
Konsternacja.
- A nie wie pani, gdzie mogę taki dostać?
- Niestety, nie. Nie jem mięsa, nie chodzę w miejsca, gdzie mógłby być sprzedawany.
- Ale proszę pani, tu nie chodzi o mięso, tylko o smalec!
Foszek.
Kurtyna.

edysqa - 2013-10-03, 15:16

Ja straciłam głos niestety, najpierw bolało mnie gardło, trochę zbagatelizowałam, później rzuciło mi się na krtań i chrypiłam a teraz już mówię tak jakbym szeptała albo w ogóle mnie nie słychać. Oczywiście poszłam dzisiaj do lekarza (w trakcie pracy) i dostałam zwolnienie. Okazało się że mam zapalenie krtani i zatok przy okazji.
Moja koleżanka stwierdziła że "powinnam zacząć jeść kiełbasę, bo to wszystko zależy od odżywiania". Powiedziałam jej na to że ona w takim razie na pewno jest okazem zdrowia (a wiem że leczy się na nadciśnienie, cholesterol, różne kobiece dolegliwości), więc stwierdziła że wydaje jej się że ja często choruje!
W tym roku byłam miesiąc na zwolnieniu w kwietniu po wypadku komunikacyjnym i jakoś na początku roku bo przeziębiona byłam ale trochę "ubarwiłam" bo mi wolne było potrzebne i tydzień mnie nie było.
Więc wszystko przez to że kiełbasy nie jem, normalnie jestem taka chorowita że szok :-)

Jabłania - 2013-10-05, 19:47

edysqa napisał/a:

Więc wszystko przez to że kiełbasy nie jem, normalnie jestem taka chorowita że szok :-)

Myślałby kto, że mięsożercy to takie okazy zdrowia :-P Jak osoba jedząca mięso zachoruje to winna jest pogoda, wirus itd, ale niech choroba przytrafi się wegusowi, to oooo, wszystkiemu winny brak mięsa :mryellow: Szczerze mówiąc zarówno mnie to męczy, jak i śmieszy :->

Fatty - 2013-10-13, 11:58

Garść logiki od mojej rodzicielki, zasłyszana w czasie przygotowywania obiadu

-Zaprosiłabyś kiedyś tego swojego chłopaka na obiad- zagaja do mnie- jakieś mięsko dobre byś mu zrobiła...
-Nie umiem i nie mam zamiaru przygotowywać mięsa
-Ale jak się ma meżczyznę to czasem trzeba mięso mu zrobić! - zbulwersowała się.

Chwilę później, ja trę dynie na placki dyniowe, ona mieli mięso i klnie i narzeka
-Przecież ja mam chory żołądek! Przecież ja i tak tego nie będę jeść!! Wiec dlaczego muszę to robić?!- labiduje z nieszczęśliwą miną stojąc przy maszynce.
-Bo jak się ma mężczyznę to czasem trzeba mu mięso zrobić- odpowiadam i nie wiedzieć czemu mama sie denerwuje :P ;)

Maple Leaf - 2013-10-13, 21:05

Fatty, :lol: :lol: :lol:
Mikarin - 2013-10-17, 12:27

Dzwoni do mnie babka z firmy, której nazwy nie usłyszałam, straszne zakłócenia na łączach.
-Witam, czy rozmawiam z panią K.?
-Tak, a o co chodzi?
-Chcę przedstawić pani nasz produkt, tran z (jakiejś ryby czy jakiejś firmy, cholera wie). Co wie pani na temat kwasów omega 3 i 6. Słyszała pani o tych kwasach?
-Proszę pani, tran jest z ryb, a ja jestem wegetarianką. Moja rodzina nie korzysta z tranu. Poza tym te kwasy zawarte są w postaci naturalnej w oleju lnianym i siemieniu.
-Aha, a czy pani wie, ze jest to kompleks wzbogacony o pełen zestaw witamin? i co pani na to?
-Prosze pani, do pozyskania tranu trzeba tę rybę zabić, my tego nie jemy. A czego pani ode mnie oczekuje?
-Zapewne zechce pani wypróbować nasz produkt, przygotowałam 90 (czy moze 60?) kapsułek w promocyjnej cenie 9,90 (czy 19,90? straszne zakłócenia szły).
-Proszę pani, powtórzę po raz trzeci - jestem wegetarianką. Nie jem zwierząt. Tran jest pozyskiwany ze zwierząt. Ani ja, ani moja rodzina tego nie jemy.
-Ach, rozumiem (tutaj w tonie głosu tej pani dało radę usłyszeć, że dopiero teraz do niej dotarło to, co do niej mówię).
-I proszę sprawdzić łącze, bo mam straszne zakłócenia, słyszę panią bardzo słabo i co drugie słowo.
-Dziękuję, do widzenia (obrażona)

Uśmiałam się jak fretka :)
Dwa dni temu dzwoniła jakaś baba z jakiejś warszawskiej firmy badającej współczynnik BMI, nie przedstawiła się, a gdy spytałam, czego chce, powtórzyła z bulwersem, że oni przeprowadzają badanie. Odrzekłam, ze to moim zdaniem dane prywatne, nie muszę ich podawać, jestem pod opieką dietetyczki, dziękuję, do widzenia. Chyba jestem w jakiejś bazie danych, którą kupiło kilka firm :roll: ciekawe, kto jeszcze zadzwoni?

kamma - 2013-10-17, 12:41

Mikarin napisał/a:
Chyba jestem w jakiejś bazie danych, którą kupiło kilka firm

ja zawsze pytam tonem nie cierpiącym sprzeciwu: "Skąd pan/i ma ten numer?! Z Axiomu? Proszę więcej do mnie nie dzwonić!" Zdaje się, że czegoś takiego nie mają w skryptach rozmów ]:->
Jeśli brałaś w szpitalu "wyprawkę" dla noworodka, to tam trzeba zawsze podać dane, a potem dzwoooonią. Ale czasem to są naprawdę zabawne rozmowy. Np. "Proszę mi nie wzbudzać potrzeby, której nie mam!!!" ]:->

Kat... - 2013-10-17, 12:45

Pytanie "skąd macie mój nr?" oraz nie odpowiadanie na pytania tylko powtarzanie jak mantrę "nie, dziękuje" bez tłumaczenia się dlaczego to najlepsza broń.
Alispo - 2013-10-17, 12:57

kamma napisał/a:
Mikarin napisał/a:
Chyba jestem w jakiejś bazie danych, którą kupiło kilka firm

ja zawsze pytam tonem nie cierpiącym sprzeciwu: "Skąd pan/i ma ten numer?! Z Axiomu? Proszę więcej do mnie nie dzwonić!" Zdaje się, że czegoś takiego nie mają w skryptach rozmów ]:->

Raczej trudno by nie mieli informacji skad maja numer.

kamma - 2013-10-17, 12:59

ja mam jeszcze taki pomysł, żeby poodwracać kota ogonem, ale to tak for fun ;)
Kiedyś spróbuję. Czasem można naprawdę niezłe kwiatki uświadczyć - np. kiedyś jakiś młody człowiek namawiał mnie na zakup bielizny ]:->

Mikarin - 2013-10-17, 12:59

Nosz kurde, laski, pośmiałam się, pośmiałam, fajnie było :) czego chcieć więcej? :lol:
Fatty - 2013-10-17, 17:52

Oni w tych call center też dla frajdy nie siedzą - taka jego robota, że ma wydzwaniać i nie dać sie zbyć(są m. in rozliczani za czas rozmowy z klientem). Ja wyraźnie głośno, nawet wchodząc komuś w słowo mówię, ze dziękuję, się zegnam i buch słuchawką (buch jest bardzo ważny albowiem nawet na słowa "do widzenia," usłyszy się "A czy mogę panią jeszcze o coś zapytać? A czy wie pani ze... blablabla i nawijka zaczyna sie na nowo)


Nie wiem jakie będą koleje mojej kariery zawodowej ale uchowaj panie od call center i akwizytorstwa :P

MartaJS - 2013-10-17, 18:05

Fatty napisał/a:
Oni w tych call center też dla frajdy nie siedzą - taka jego robota, że ma wydzwaniać i nie dać sie zbyć(są m. in rozliczani za czas rozmowy z klientem)


Naprawdę? A nie od wciśniętego klientowi towaru? A to niech gadają na zdrowie, skoro to dla nich kasa :-)

theloudestsound - 2013-10-17, 18:11

Moja mama kiedyś pracowała w tej branży (wytrzymała 3 miesiące) i oni mieli płacone (oprócz stałej pensji) za namówienie klienta na daną rzecz, a nie za długość rozmów. Aczkolwiek, na szkoleniu oczywiście mówiono im o technikach przedłużania rozmowy.
Fatty - 2013-10-17, 18:21

Rozliczani w sensie sprawdzani jak im idzie, a nie płacone za sama nawijkę(jakby tak było to byłaby wymarzona praca dla koleżanki z boksu obok, cały dzień moze nawijać :P )Znajoma kilka tygodni tak wydzwaniała zawodowo- jej rozmowy były sprawdzane, pod kątem czy odpowiednio skutecznie chce klientowi zaprezentować towar (czyt. czy jest wystarczająco upierdliwa i nie da sie zbyć mimo wszystko ;) ), jak nie, to wzywana była na rozmowę- ponoć miała jakąs stawkę główną, za sprzedaną pewną pulę towaru dostawała coś ekstra, za małą skuteczność obcinali jej kasę. Dziewczyna chyba do tej pory pamięta formułkę jaką wtedy recytowała i patenty na przedłużenie rozmowy ;) - A czy Wie pani, że... Na pewno się pani ze mną zgodzi, ze... Czyż nie uważa pani... ;)
Kat... - 2013-10-17, 18:57

Fatty napisał/a:
rozmowy były sprawdzane, pod kątem czy odpowiednio skutecznie chce klientowi zaprezentować towar (czyt. czy jest wystarczająco upierdliwa i nie da sie zbyć mimo wszystko ;) ), jak nie, to wzywana była na rozmowę- ponoć miała jakąs stawkę główną, za sprzedaną pewną pulę towaru dostawała coś ekstra, za małą skuteczność obcinali jej kasę.
tak to właśnie jest i mówię to niestety z własnego doświadczenia i dlatego daje im się wygadać a potem pięknie dziękuje, nigdy się nie tłumaczę dlaczego i elegancko rozłączam. Tyle miałam rzutów słuchawką, to było takie przykre, że w ten sposób nie robię (z resztą wcześniej też nigdy tak nie robiłam), to jest wg mnie chamskie nawet jeśli telefony są upierdliwe.
Fatty - 2013-10-17, 19:25

..cóż, ja dziękować i szybko trzaskać muszę- telefon na zapleczu, jakbym tam siedziała i słuchała, pół sklepu by mi wynieśli ;)
zou - 2013-10-17, 20:58

Hm...Ja przechodziłam chyba wszystkie eatpy...A na stacjonarke u nas dzwobią średnio 3 razy na dzień. Teraz mówię na szybko zanim Pani zdąży wypowiedzieć pierwsze 2-3 słowa:Tzn tuz po ich " dzień dobry nazywam się...w to ja: "wiem,że ta rozmowa jest nagrywana i że to Pani praca, ale dziękujemy" i się rozłączam nie czekając na zagajenia...Wtedy mi się wydaje, ze dostanie miejszy opierdziel od szefa, bo to klient jest juz "wytrawny": i nie utraciła szansy - bo jej nie miała ;/ - wina klienta. Najbardziej mnie obecnie irytuje "czy rozmawiam z osobą pełnoletnią" wtedy diabeł we mnie wstępuje ....
MartaJS - 2013-10-17, 21:01

Niestety dzwonią też do mojej 88-letniej babci, która bierze wszystko :-(
bojster - 2013-10-17, 21:29

Kat... napisał/a:
Tyle miałam rzutów słuchawką, to było takie przykre, że w ten sposób nie robię (z resztą wcześniej też nigdy tak nie robiłam), to jest wg mnie chamskie nawet jeśli telefony są upierdliwe.


Chamskie? Chamskie to jest dzwonienie do kogoś i nawijanie. Siedzę w pracy - dzwonią żeby mi wcisnąć kredyt. Jadę samochodem - dzwonią żeby mi "pomóc" z dotacją unijną. Nakładam sobie obiad - dzwonią żeby mnie zapytać gdzie najchętniej robię zakupy. Kąpię dzieci - dzwonią żeby dowiedzieć się, czy mam już ubezpieczenie mieszkania. I wg Ciebie to ja jestem chamem, bo się rozłączam - czasem mówiąc "dziękujędowidzenia", a czasem nie. Może jeszcze mam uprzejmie podziękować za zainteresowanie moją osobą i życzyć udanych rozmów z kolejnymi wytypowanymi przez automat ofiarami? :roll: Rozumiem że można mieć różną pracę, sam stałem z ulotkami i chodziłem po uczelni namawiając ludzi na kursy angielskiego, ale nigdy nie uważałem że ktoś jest chamem bo mi przerywał nawijkę albo omijał szerokim łukiem. Każdy ma prawo do swojego czasu, do swojej prywatności, do zwykłego spokoju. Podejmując się dzwonienia po ludziach, powinnaś wiedzieć, że wchodzisz im z butami do domu, i że nie jesteś w tym jedyna. W tej sytuacji uważam że KAŻDA reakcja jest usprawiedliwiona, a rozłączenie rozmowy bez słowa postawiłbym raczej po stronie tych bardziej kulturalnych. :roll:

btw off topic :P

Capricorn - 2013-10-17, 22:56

ja pozwalam im się wygadać do woli - nie rozłączam się, ale telefon kładę na kanapie, albo gdzieś, i idę się zająć swoimi sprawami, nauczyłam się tego na panu, który postanowił za wszelką cenę mnie ubezpieczyć, i wydzwaniał bez przerwy, dawno temu. Dopiero po takim numerze przestał dzwonić ;-)

Naprawdę, praca w call center to żadna frajda chyba.

Kat... - 2013-10-17, 23:07

bojster, nie mówię, że chamskie jest w ogóle rozłączenie się, że trzeba wisieć pół godziny na telefonie i się wdawać w dyskusję. Ja mówię o nieuprzejmości i rzucaniu słuchawką. Niezależnie od tego z kim się rozmawia, to jest chamskie. Co innego normalnie podziękować i się rozłączyć jeśli już wiesz, że ktoś dzwoni z jakąś ofertą, a co innego burknąć/nawrzucać/nic nie powiedzieć i rzucić słuchawką.
Sposobem na nie słuchanie jest również nieodbieranie z zastrzeżonych numerów lub odbieranie po 4-5 sygnale, oni nie mogą tyle czasu marnować na nieefektywne połączenia więc jest limit np 4 sygnałów, po których się sami rozłączają.

bojster - 2013-10-17, 23:16

Kat... napisał/a:
bojster, nie mówię, że chamskie jest w ogóle rozłączenie się, że trzeba wisieć pół godziny na telefonie i się wdawać w dyskusję. Ja mówię o nieuprzejmości i rzucaniu słuchawką. Niezależnie od tego z kim się rozmawia, to jest chamskie. Co innego normalnie podziękować i się rozłączyć jeśli już wiesz, że ktoś dzwoni z jakąś ofertą, a co innego burknąć/nawrzucać/nic nie powiedzieć i rzucić słuchawką.
Sposobem na nie słuchanie jest również nieodbieranie z zastrzeżonych numerów lub odbieranie po 4-5 sygnale, oni nie mogą tyle czasu marnować na nieefektywne połączenia więc jest limit np 4 sygnałów, po których się sami rozłączają.


Nie przekonałaś mnie. Nadal uważam, że mam pełne prawo rozłączyć się bez słowa. Co do zastrzeżonych numerów, to mam zablokowane po stronie operatora - a mimo to dzwonią (z normalnych). Nie mogę też nie odbierać telefonów, bo co jeśli dzwoni klient czy np. ktoś z policji/sądu/prokuratury? Może zrobimy eksperyment - idź wleź komuś na głowę w środku obiadu i zdziw się jak Cię zwyzywa i wyrzuci za drzwi. Cham przecież. :-P

Kat... - 2013-10-18, 00:23

bojster, oczywiście, że masz prawo rozłączyć się bez słowa. Ja jednak dalej uważam, że to jest nieuprzejme. Jeśli odbierasz telefon w trakcie prowadzenia samochodu czy kąpania dzieci a to Twoja mama, żona czy znajomy i z góry wiesz co od Ciebie chcą i nie chce Ci się gadać czy nie możesz, to też tak postępujesz czy jednak mówisz, że nie możesz czy nie chcesz rozmawiać, żegnasz się i rozłączasz? Zakładam, że jednak wybierasz ten drugi sposób.
To nie jest specjalna złośliwość zaplanowana tak, żeby Ci zepsuć humor, to jest niewdzięczna praca, z której jest się normalnie rozliczanym. Nigdy nie mogłam zrozumieć (a po takiej pracy tym bardziej) całej nienawiści np. do policji czy urzędników za wypełnianie swoich obowiązków służbowych- przecież muszą. Rozumiem złość na złośliwość i nieuprzejmość.

bojster - 2013-10-18, 00:41

Marne porównanie policjanta czy urzędnika, którym płacimy za to żeby dbali o nasze bezpieczeństwo i wygodę (pomijając to, na ile im to wychodzi) do kogoś, komu ktoś inny płaci za to, by nas "nachodził" z zamiarem wyciągnięcia pieniędzy. Czy tak samo traktujesz pszczołę jak pijawkę? Jak jadę samochodem i dzwoni mama, to odbieram (hint: zestaw głośnomówiący) i mówię że jadę samochodem i żeby się streszczała. Jak dzwoni policjant/urzędnik/itd., to proszę aby poczekał, albo że za chwilę oddzwonię, zjeżdżam i wtedy wracam do rozmowy. Jak dzwoni naganiacz, to się zwyczajnie rozłączam, bo nie mam czasu ani ochoty na "wymianę uprzejmości" na środku drogi.

Powtórzę co już pisałem: znam tę pracę z pierwszej ręki i wiem dokładnie, że wciskając ludziom ulotki albo zagadując na ulicy to ja jestem natrętem, a oni mają pełne prawo odrzucić mnie na dowolnie wybrany sposób. O ile oczywiście nie będzie to cios w twarz, a tylko burknięcie lub całkowity ignor, to nie uważam żeby w jakikolwiek sposób świadczyło to o ich kulturze. Jeśli ty dajesz sobie prawo, do włażenia mi do ucha o dowolnie wybranej przez siebie porze dnia, to dlaczego oczekujesz ode mnie czegoś innego niż środkowego palca? Prywatność jest święta, mir domowy jest święty. Skończyłem. :P

Fatty - 2013-10-18, 08:36

bojster napisał/a:
eśli ty dajesz sobie prawo, do włażenia mi do ucha o dowolnie wybranej przez siebie porze dnia, to dlaczego oczekujesz ode mnie czegoś innego niż środkowego palca?


łolaboga bo robota taka, z żyć czegoś trzeba- nie znaczy to, że ktoś z wydzwaniania do ludzi czerpie przyjemność dziką: świadczyć może o tym wysoka rotacja w Call center i średni czas jaki pracownik "wytrzymuje".

bojster - 2013-10-18, 08:55

Fatty napisał/a:
łolaboga bo robota taka, z żyć czegoś trzeba- nie znaczy to, że ktoś z wydzwaniania do ludzi czerpie przyjemność dziką: świadczyć może o tym wysoka rotacja w Call center i średni czas jaki pracownik "wytrzymuje".


Jakbym czytał o rzeźnikach....

Alispo - 2013-10-18, 10:18

Ale offtop :-P moze potem cos napisze na temat jako ze w tym siedze(wlasnie slucham i"sprawdzam" i wcale nie jestem od obcinania kasy czy czegokolwiek niefajnego jak to sie ladnie uogolnia-ale fakt,ze tu troche inny standard i glownie fundacje,a sa i tacy co"wytrzymuja" juz 2 lata)
zou - 2013-10-18, 10:32

Bojster - tez znam te pracę np. ulotki i w sumie u nich nie liczyła się skuteczność, bo np. ja miałam swoja nawijkę i uśmiech, ogólnie byłam miła i ludzie ode mnie brali ulotki bo sobie żartowałam z tego(tania ksiązka). Ale szef mi zwrócił uwagę, ze mam mówić tę ich formułkę a nie swoje, a wtedy nikt prawie nie brał...To było dopiero wtedy frustrujące i alienacja pracy...Poza tym zimą kazali nam ubierać gumowe kurtki przeciwdeszczowe (małe) pod które nie mieściła się termiczna odzież, zamiast peleryn to wymyślili i niestety przy -20 strasznie bolały mnie...zęby, wyziębione....No i musiałam zrezygnować,tym bardziej, że ludzie nie brali wtedy tych ulotek. (bo ja mówiłam, jakie sa fajne ksiazki i że w lewo, zamiast dawać te śmieci, i ludzie szli do tej księgarni. Także ogólnie rozumiem, ze ludzie słabo wytrzymuja w tej pracy, gdy menedżer nie słucha pracowaników i ich udoskonaleń, bo jest bucem. Ale zawsze z usmiechem mówię ludziom na ulicy napadającym mnie, ze dziękuję. czasem niektórym kupiłam po batonie zima, bo wiem jakie to dołujace w bezpośrednim kontakcie, gdy ktoś bluzga...od tego czasu mam nawet na "swojej" trasie spokój z ulotkami.
Kat... - 2013-10-18, 12:46

bojster napisał/a:
Marne porównanie policjanta czy urzędnika
myślę, ze nie. Policjantom i urzędnikom też ktoś płaci za to żeby czasem utrudniali (tak to duża część ludzi widzi) życie. Mimo, że są opłacani z Twoich podatków to nie jesteś ich bezpośrednim pracodawcą. Chodzi mi o to, że wykonując swoją pracę często są odbierani jako złośliwe buraki za samo ich wykonywanie a nie za sposób w jaki to robią.
bojster napisał/a:
Jak jadę samochodem i dzwoni mama, to odbieram (hint: zestaw głośnomówiący) i mówię że jadę samochodem i żeby się streszczała.
no i waśnie o to chodzi, dlaczego skoro masz możliwość odebrać, po 2 sekundach zorientować się, kto dzwoni nie możesz powiedzieć zwyczajnym, uprzejmym tonem "nie jestem zainteresowany, dziękuję, do widzenia" i się rozłączyć? To tak dużo kosztuje? Więcej energii poświęcisz wysłuchaniu streszczającej się mamy.
I nie wszyscy są naciągaczami, czasem te rzeczy są naprawdę przydatne wiesz? Ja niejednokrotnie dzwoniąc spotykałam się z radością wręcz bo tego akurat brakowało. I nie wciskałam nic a sprzedawałam produkt dla konkretnej grupy zawodowej, z którego duża część korzystała. Porównanie więc wszystkich dzwoniących do pijawek jest nietrafione. ;-)

Alispo - 2013-10-18, 12:51

Dobrze prawisz,Kat..
bojster - 2013-10-18, 13:06

@Kat - w 99% przypadków od razu jak się ktoś przedstawi i już wiem że to naganiacz, to mówię: dziękuję, nie jestem zainteresowany, do widzenia / miłego dnia. Ale nie o tym jest dyskusja. Będę do upadłego bronił argumentu, że *mam prawo* odłożyć słuchawkę bez słowa, a ty *nie masz podstaw* by takie zachowanie nazywać chamskim. Wg mnie jest ono w pełni uzasadnione i adekwatne, a wręcz, jeśli ktoś ma np. zły humor, to odkładając słuchawkę bez słowa wyświadcza ci uprzejmość. :roll:
Fatty - 2013-10-18, 13:54

bojster napisał/a:
*nie masz podstaw* by takie zachowanie nazywać chamskim.


może inaczej: ona odbiera to jako chamskie ;) Pewnie odbierałabym tak i ja taki trochę "przejmujący się" typ człeka ;)

bojster - 2013-10-18, 13:59

Fatty napisał/a:
bojster napisał/a:
*nie masz podstaw* by takie zachowanie nazywać chamskim.


może inaczej: ona odbiera to jako chamskie ;) Pewnie odbierałabym tak i ja taki trochę "przejmujący się" typ człeka ;)


Ok, więc ja odbieram jako chamskie dzwonienie do obcych ludzi w ceku zawracania głowy, a oni odbierają jako chamskie moje odrzucanie ich połączeń. Wszystko wyjaśnione, można się rozejść. :P

Alispo - 2013-10-18, 14:04

bojster napisał/a:
Ok, więc ja odbieram jako chamskie dzwonienie do obcych ludzi w ceku zawracania głowy, a oni odbierają jako chamskie moje odrzucanie ich połączeń.

No widzisz, a byc moze obie strony moglyby sie nawzajem uszczesliwic ;-) :-P ;-)

bojster - 2013-10-18, 14:08

Alispo napisał/a:
bojster napisał/a:
Ok, więc ja odbieram jako chamskie dzwonienie do obcych ludzi w ceku zawracania głowy, a oni odbierają jako chamskie moje odrzucanie ich połączeń.

No widzisz, a byc moze obie strony moglyby sie nawzajem uszczesliwic ;-) :-P ;-)


Nom, oni by mogli nie dzwonić,a ja bym wtedy się nie rozłączał. :mrgreen:

Alispo - 2013-10-18, 14:47

Tak,to rowniez pewna opcja.
qetrab - 2013-10-19, 10:15

Najlepsza metoda na wszystkie call center:
- dzień dobry ble ble taki a taki produkt, rozmowa jest nagrywana itp
- nie zgadzam się na nagrywanie rozmowy (zwykle to już po dzień dobry pytam czy nagrywają i jak tak to się nie zgadzam :P )
- ale dlaczego pan się nie zgadza?
- przepraszam czy ta rozmowa nadal jest nagrywana?
w tym momencie rozmowa się kończy.

go. - 2013-10-19, 10:53

qetrab napisał/a:
Najlepsza metoda na wszystkie call center:
- dzień dobry ble ble taki a taki produkt, rozmowa jest nagrywana itp
- nie zgadzam się na nagrywanie rozmowy (zwykle to już po dzień dobry pytam czy nagrywają i jak tak to się nie zgadzam :P )
- ale dlaczego pan się nie zgadza?
- przepraszam czy ta rozmowa nadal jest nagrywana?
w tym momencie rozmowa się kończy.


mistrz :mryellow:

W ogóle qetrab gdzie Ty się podziewasz? :>

qetrab - 2013-10-19, 11:28

miałem super maraton w pracy :D pracowałem 240 godzin miesięcznie bo nie było komu, a ruch teraz mamy bo dwa konkurencyjne lokale padły :D :P ale jak widać wróciłem :P
moritura - 2013-10-19, 19:19

Też pracowałam na słuchawkach :) Taki studencki los. I to w dwóch miejscach. Pierwsze to było wydawnictwo - dzwoniłam po różnych szkołach i biurach oferując kalendarze, mapy, plansze itp. Było bardzo ok, bo produkt był fajny i znany - no i nie dzwoniłam do prywatnych mieszkań, a przy tym mogłam mówić, co chciałam (żadnych skryptów ani szkoleń). Były tam osoby, które pracowały po wiele lat, miały wypracowaną bazę klientów i sobie z tymi wszystkimi dyrektorkami itd. od dawna "panio-aniowały".

Potem niestety trafiłam do takiego "normalnego" call center - zapraszałam na te nieszczęsne, owiane złą sławą pokazy. No i nie było tak fajnie. Baza telefonów była przestarzała, skrypt nie trzymał się kupy... Sporo ludzi bluzgało, rzucało słuchawkami itp. (tak, uważam to za chamstwo - nikt nie śpieszy się tak bardzo, żeby nie móc powiedzieć "dziękuję, nie jestem zainteresowana"). Za to NIE byłam rozliczana od ilości umówionych spotkań - niby się ją podawało, ale to tak orientacyjnie, żeby wiadomo było, że się coś robiło.

Także ogólnie, gdyby nie szanowni rozmówcy, to miałabym wspomnienia z tego czasu względnie udane :) zawsze mogłam zrobić sobie przerwę, zjeść kanapkę, napić kawy, wyjść do łazienki... W porównaniu do kasy w hiperze - to niebo a ziemia.

qetrab - 2013-10-19, 19:48

"dziękuję, nie jestem zainteresowany" nie działa
zanim zacząłem mówić, że nie zgadzam się na nagrywanie rozmowy (100% skuteczności) mówiłem, że nie jestem zainteresowany, że nie dziękuję, że nie, na pewno nie i po kilkunastu razach mówienia, że naprawdę nie - pytałem "której części 'nie' pani/pan nie rozumie?" pewnie niemiłe było moje pytanie, ale za tak samo niemiłe uważam to, że po raz 10 mówię, że nie, a osoba, która do mnie dzwoni ma to po prostu w pupie.

bojster - 2013-10-19, 19:48

BTW dziś z okazji soboty wypróbowałem polecany przez was sposób. Zadzwoniła dziewczyna/kobieta, przedstawiła się, że jest z jakiegoś tam ośrodka badania czegoś. Odpowiedziałem grzecznie, że dziękuję, ale nie chcę brać udziału w badaniu, a ona bez słowa rzuciła słuchawką. :P

Przy okazji mi się przypomniało jak dzwonił do mnie kiedyś facet z banku i usilnie próbował mi zaprezentować różne produkty. Na kolejne propozycje odpowiadałem, że a to mam już kartę, a to mam dobre oprocentowanie w innym banku itp. - na koniec warknął do mnie "to nie!" i się rozłączył. ;-)

[edit] qetrab: ditto, zawsze kombinują żeby przedłużyć rozmowę bo a nuż na jakiś haczyk się złapię ;-)

qetrab - 2013-10-19, 19:50

ha!

ja raz miałem coś takiego, że jakaś oferta coś tam... no i ja swoje, że nie zgadzam się na nagrywanie rozmowy.

- Tak? To w takim razie ktoś inny dostanie tablet, którego pan wygrał! <rzut słuchawką> (Potem się okazało, że nie wygrał, tylko dostał, jakby podpisał umowę na dwa lata jakiejś tam telefonii)

Kat... - 2013-10-19, 23:34

bojster napisał/a:

BTW dziś z okazji soboty wypróbowałem polecany przez was sposób. Zadzwoniła dziewczyna/kobieta, przedstawiła się, że jest z jakiegoś tam ośrodka badania czegoś. Odpowiedziałem grzecznie, że dziękuję, ale nie chcę brać udziału w badaniu, a ona bez słowa rzuciła słuchawką. :P
:mryellow:

bojster napisał/a:
Przy okazji mi się przypomniało jak dzwonił do mnie kiedyś facet z banku i usilnie próbował mi zaprezentować różne produkty.
o a ja jak nie dziękuję od razu i się nie rozłączam i daje pogadać, to po prostu pytam czy mają te wszystkie informacje na stronie internetowej i że ja wolę czytać niż słuchać (co jest prawdą) i sobie w razie czego znajdę. I dopiero wtedy się grzecznie rozłączam :-)

qetrab, sposób z niezgodą na nagrywanie najlepszy. Wygrałeś ;-)

PewnaPanna - 2013-10-23, 19:02

Opowieści z byłymi <na całe szczęście> wspólokatorami czas zacząć;) Nawet nie wiem czy to wege-niewege dialog bo mięso w nim nie występuje, ale:

Mój chłopak obiera sobie ziemniory na obiad, do kuchni wchodzą wspólokatorzy
<ona> Karol ale Ty jesz ziemniki?
<mój> :shock: No tak
<ona> Ale ty na serio jesz ziemniaki???
Na to już nawet nie wytrzymał jej chłopak i walnął, ze wbrew pozorom brązowego futerka to ziemniaki to jednak rośliny :->

:roll:

Szanowna wspólokatorka również szeptem informowałą swojego faceta, ze mój je parówki za moimi plecami < no bo ja to ta co zabrania normalnego jedzenia chyba czy co> . Owszem wcinał parówy- sojowe :mryellow:

MartaJS - 2013-10-23, 19:58

qetrab napisał/a:
- Tak? To w takim razie ktoś inny dostanie tablet, którego pan wygrał! <rzut słuchawką> (Potem się okazało, że nie wygrał, tylko dostał, jakby podpisał umowę na dwa lata jakiejś tam telefonii)


Kiedyś odebrałam telefon u babci, jakaś baba próbowała mi wcisnąć monety z papieżem. Chyba miała odnotowane, że starsza osoba tam mieszka i nie zajarzyła, że ktoś inny odebrał. Mówię, że nie jestem zainteresowana, a ona na to "nie chce pani słuchać, no to trudno, przyjedzie kurier i będzie trzeba zapłacić pieniążki" :shock: :shock: :shock:

jagodzianka - 2013-10-23, 21:51

MartaJS napisał/a:
nie chce pani słuchać, no to trudno, przyjedzie kurier i będzie trzeba zapłacić pieniążki"

o kurde... ;/

Fatty - 2013-10-23, 22:01

Aż mnie wzdrygnęło :shock: Pasowałoby kobicie zasunąć taką ripostę, że by jej kapcie spadły, ale mnie zapewne odebrałoby mowę :|
AZ - 2013-10-24, 08:40

MartaJS napisał/a:
"nie chce pani słuchać, no to trudno, przyjedzie kurier i będzie trzeba zapłacić pieniążki" :shock: :shock: :shock:
o fak :-| :shock:

najgorzej, że gdyby odebrała babcia to pewnie by tylko tę informacje przyjęła do wiadomości i już odkładała pieniążki

moi dziadkowie tą metodą nabyli za jedyne promocyjne 4500zł komplet pościeli z wełny wielbłąda, która leczy wszystko i pod którą należy spać nago celem wyeliminowania wszelkich chorób. wszystko można rozłożyć na dogodne raty!

na szczęście przeklinają ten zakup na czym świat stoi, więc mam nadzieję, że się nie dadzą nabrać więcej :-|

swoją drogą, trzeba być chyba niezłym ch*jem, żeby wciskać takie rzeczy starszym ludziom :evil:

rosa - 2013-10-24, 12:12

MartaJS, :evil:

ja mam telefon stacjonarny i z wciskaczami codziennie mam doczynienia, nie daję im dojść do głosu, dziękuję, nie jestem zainteresowana i odkładam słuchawkę
do pracy też wydzwaniają, ci są bardziej wyrafinowani i podstępni, takich naiwaniaków jak mój wice prezes naciągają i potem trzeba to odkręcać

jagodzianka - 2013-10-24, 15:54

AZ napisał/a:

moi dziadkowie tą metodą nabyli za jedyne promocyjne 4500zł komplet pościeli z wełny wielbłąda,

Moja babcia też, ale inną metodą. Wygrała telefon, stary, złomiasty alcatel, ale żeby go dostać musiała dokupić pościel. :-/

AZ - 2013-10-24, 16:37

może by tak wydzielić temat o telefonicznych/prezentacyjnych naciągaczach, którzy oferują niezbędne produkty?
temat rzeka z tego co widzę :-/

zou - 2013-10-24, 18:47

Ta...
Masakra z tym naciąganiem starszych ludzi. Z drugiej strony jak się nie ma kasy, to się nic nie kupi....najgorzej jak wcisną na to kredyt i raty...

Dzisiaj podpuszczona tym wątkiem, odbieram i zamiast standardowego "dziekuję" i zrołączka to daję:
- Dryńńń
- ja: halo?
- dzien dobry
- halo...?
- dzień dobry
- halo?
- dzien dobry
- halo?
- dzien dobry
- (kurcze myslałam, że sie rozłączy, albo powie cos innego, jak normalny czowiek- w stylu "słabo słychac" itd...ale skoro zabrnęłam to brnę) halo?
- nagły ryk: DZI - EŃ DO_ B_ RY!!!!!!! i się rozłaczyli łup słuchawką.
- a ja zostałam z głuchym uchem...Chyba wróce do mojego "dziękuję za ofertę" - ale wtedy często mam z pyskiem, "ale za co Pani dziekuję, jak Pani nie wie o co chodzi", wtedy mówię, że za cokolwiek, co oferują...i się zaczyna pyskówka...ale się już wyłączam, wiele razy dostałam opieprz, że nie chcę mieć taniej albo więcej, za te samą cenę. No taka jakaś jestem nieadekwatna ;/, że kurna nie chcę.

I jest jeszcze jedna oferta, że mi przyślą oferte papierową z umową telefonii, a jak nie będe chciała to mam ja odesłac z rezygnacja, no to ta baba już mnie wnerwia na maksa...

MartaJS - 2013-10-24, 21:59

zou napisał/a:
Ta...
Masakra z tym naciąganiem starszych ludzi. Z drugiej strony jak się nie ma kasy, to się nic nie kupi....najgorzej jak wcisną na to kredyt i raty...


Gorzej jak ma starczyć na drogie leki, a kupuje się monety z papieżem i wielką encyklopedię wędkarską.

faf - 2013-10-24, 22:06

qetrab napisał/a:
Najlepsza metoda (...)
- przepraszam czy ta rozmowa nadal jest nagrywana?
w tym momencie rozmowa się kończy.

puh, nie działa :-( przynajmniej nie tym razem :-/ pani jeszcze się obraziła, że jakby nagrywała to by mi powiedziała, "CZY NIE?!" dopiero jak 3 raz powtórzyłam grzecznie, że nie jestem zainteresowana trzasnęła słuchawką. :roll:
MartaJS, srogi przypał :-x

koko - 2013-10-25, 07:57

Też po maturze pracowałam w call center i jestem za wydzieleniem wątku ;-)
zou - 2013-10-25, 10:07

MartaJS - pewnie, że gorzej... Dobrze, jesli się da odsptzerdac przez rodzinę np. na allegro...- ale też komu to wcisnąć? W sumie ten marketing jest teraz wszędzie, a ludzie niecyniczni, z tej dawnej gliny, padają najczęściej jego ofiarami...To nawet nie chodzi o naiwność, czy niewiedzę, ale to to, że jak ktoś dzwoni to "wypada" odebrać, "nie wypada' się rozłączyć, itd. Wiele tez osób, które wciskaja przechodniom np. perfumy i wkładki do butów, stosują metodę "pan potrzyma na chwilę" jak sięgaja pod np. długopis na niby, a potem jak chce się im to oddać "bo musze iść" to za żadne skarby tego nie wezma! z powrotem do ręki. A że cena jest 2 lub 5 zł, czy nawet 20 za perfumy to ludzie kupują, bo nie wiedza jak sie uwolnić od faceta i w końcu kupują, aby odzyskać wolność!
Też się złapałam na ten chwyt kiedyś, ale ja postawiłam Panu te wkładki - opierając mu je jego własne buty na chodniku i poszłam. Niewiele osób starej daty się z tego wywinie...
Bo to trzeba miec tupet, być bezwzględnym równie jak strategia tego marketingu. Juz o wywoływaniu poczucia winy u klienta to nie wspomnę.
Bo Pan miły, nie wypada...To mnie najbardziej mierzi i oburza, że na tych szlachetnych intencjach ludzi żerują Ci akwizytorzy.

Albo urządzenia przeciwbólowe z Angory - "na licencji NASA" - cena 2,5 tyś w gazecie na www, a 200 na allegro...W USA o tym nie słyszeli, aniw niemczech - a NASA kupuje licencje wielu setek tysięcy rzeczy i patentów, na wszelki wypadek, gdyby to było wartościowe, - wiadomo to Stany. Potem ludzie cierpiący ból to kupią, wierząc że wysoka cena uwiarygadnia działanie lecznicze.
Ech...szkoda słów...

MartaJS - 2013-10-25, 10:21

Moja babcia to nawet nie jest tylko naiwna, ona jest zupełnie już umysłowo nie na tym świecie, w tym momencie po prostu nie zostawiamy jej żadnych pieniędzy w domu, a kurierów odsyłamy, mówimy że zwrot i koniec. Ale nie mamy serca odłączyć jej telefonu, bo to w sumie jej jedyny kontakt z rzeczywistością, czasem jeszcze dzwoni do niej ktoś z rodziny albo znajomych, pogada chwilę.
A wielka encyklopedia wędkarska się przydaje, to wielka gruba książka, jak babcia położy ją na krześle i usiądzie na tym, to może wygodnie patrzeć na ulicę :-)

zou - 2013-10-25, 13:05

MartaJS - strasznie mi przykro, że Wasza Babcia padła ofiarą tych naciągaczy...Rozumiem, że telefon to zcasem jedyny sposób, tez mam dwie babcie jedna 86 lat a druga 89, i Babcia starsza też jest często obdzwaniana, nie raz coś podpisała, ale teraz się przyzwyczaiła aby nie ufać, Z drugiej strony kiedy 10 lat temu mówiła Cioci po swojemu, że "w śmietanie jest proszek do prania" albo "że buraki jak kamienie" to Ciotka sie śmiała co za bzdury babcia wygaduje, ale przeciez to prawda! na ten zdrowy rozum, może nie proszek zaraz do prania ale inny syf, a buraki zaazotowane. Itd...Jak babcia swoją sałata z ogródka wyleczyła dziadkowi gangrene to nikt nie chciał wierzyć, a teraz wiemy, ze zielone, naturalne i surowe to jednak leczy i to jak. I tak się strasznie ciesze, że babcia dożyła, aby wyszło naukowo -"na jej" bo często jej mówię, że racje ma, że to nie jest prawdziwe jedzenie i staram sie jej kupić takie co jest prawdziwe. A babcia wyczuje wszystko, bo co jak co, to pamięć do smaków ma niemal 90-letnią wie jak POWINNY smakować warzywa czy śmietana i że jeja wozili przed woja po 20 km w koszyku na rowerze, a nie że te z Biedry peka skorupka pod dotykiem opuszków palców. Ale jeszcze jedno pokolenie- i nikt nie będzie się domagał, tylko jakies jurodiwe staruszki z rocznika 1970 i niżej, będą coś bełkotać...Za to druga babcia, ta 86 letnia, wszystko kuma, czyta w 3 językach, ale np. na urządzenie ból bez tabletek- na to by się dała nabrać...Na szczęście dała mi do sprawdzenia w necie. :/
Wiem, że nie nalezy być agresywnym ale mnie sie zaciskają pięści jak widzę jak naciąga się starsze osoby, tak jak piszesz - uż umysłowo nawet " nie na tym świecie". A jeszcze jak do tego sie miesza religię...
A i jeszcze jeden straszny przykład -
jak żerują na autorytecie Jana pawła II w Polsce żebracy z Rumunii:
Stoi pod domem u nas Pan Rumun, w garści dzerży ze 100 "świętych obrazków" z papieżem Polakiem...I żebrze a w zamian wysuwa rękę z tym papierkiem - i niemal każdy kto idzie bierze ten papierek i daje mu coś, bo znów "nie wypada"...

moony - 2013-10-25, 13:21

zou napisał/a:
Stoi pod domem u nas Pan Rumun, w garści dzerży ze 100 "świętych obrazków" z papieżem Polakiem...I żebrze a w zamian wysuwa rękę z tym papierkiem - i niemal każdy kto idzie bierze ten papierek i daje mu coś, bo znów "nie wypada"...

We Wrocławiu pomiędzy rynkiem a Ostrowem Tumskim kursuje chłopak, raczej niepełnosprawny umysłowo, dostaje garść obrazków z kościoła, sprzedaje turystom. Wypada, nie wypada, w dobry, letni dzień potrafił zgarnąć ponad 300 zł - przychodził do nas zamieniać drobne na stówki :-?

Kamyk - 2013-10-25, 14:35

zou, oj to by sie moj Luby na Ciebie obrazil ;-)
A Ci zebracy z Rumuni to czy oby na pewno z Rumuni? Czy moze po prostu Cyganie ktoz to wie skad? Moze prosto z Indii, moze z Bulgari, a moze z Polski?? Probuje walczyc ze sterotypami bo mam konkubenta zakapleksionego, a co on sie bidny nasluchal w Polsce to az wlosy deba staja, a pozniej biedaczysko strute chodzi, ze takie mniemanie o jego kraju ludzie maja.

strzyga - 2013-10-25, 21:14

Kamyk, wydaje mi się, że większość naszych rodaków nie odróżnia niestety Rumunów od Romów :roll:
zou - 2013-10-26, 09:26

strzyga, Kamyk - Macie rację, raczej to Cyganie, Romowie. Przepraszam za stereotyp - z dzieciństwa pamietam najazd Cyganow- Rumunów i tak mi zostało, a z piosenki "dziś prawdziwych Cyganów już nie ma", w ogle myslałam, że Cygan to obraźliwe, ale chyba nie? i ot - żenująca zawartość mego umysłu zawstydza. PRZEPRASZAM!

Ale zbiera full kasy tez Pan dziadek po polsku mówiący, rasy białej, siwy...Ten to z siatka chodzi od roku codziennie i chyba naprawde dużo zarabia na tym żebractwie...wygląd ma kota ze Shreka...A dorobił sie juz naśladowców. Normalna praca - pełny etat. 10 h żebrania prócz niedzieli.

Kamyk - 2013-10-26, 16:25

zou, nic sie nie stalo. Szczerze mowiac zanim nie poznalam bolu z jakim boryka sie moj konkubent bylam sama szczerze przkoanana, ze Cyganie wywodza sie z poludnia Europy, zeby nie powiedziec wprost z Rumunii, i przez mysl mi nie przeszlo, ze to lud indyjski. Pondto w Rumunii mieszka najwiecej bo az ponad 2 mln Romow (wg niektorych danych, oficjalnie tylko 400 tys) oraz podobienstwo nazw sie jeszcze nasuwa, a w nastepnych w kolejnosci Wegrzech juz tylko 1 mln. Niemniej jest to dosc ciekawa grupa, ktora pomimo pol tysiacletniej historii w Europie nie ma zamiaru zasymilowac sie z ludnoscia lokalna, zachowujac kulture, jezyk, zwyczaje. Tak jak i spolecznosc indyjska maja silne kasty, wiec duza czesc ludnosci cyganskiej w Rumuni to bynajmniej nie zebrzacy na ulicy ubodzy, a dosc orginalne wsie z wielkimi domami i kolorowymi ludzmi.
zou - 2013-10-27, 10:48

Kamyk - dzieki, na pewno jużbędę jedną z tych osób, co będą zwalczać ten stereotyp. Przykro mi, ze Twój Przyjaciel tyle borykał sie z tym. Wstyd mi, naprawdę...im więcej o tym wiem, tym większy... :oops: Kurcze niby na inne zwracam uwagę, np. ze Sikhowie to nie Talibowie, co też w Anglii ludzie myla, no a najciemniej pod latarnią i we własnym kraju. Raz jeszcze dzięki! No i na coś się przynajmniej przydają "ploteczki" na wegedzieciaku, zawsze to jakiś krok do rozwiania uprzedzeń i stereotypów...
MartaJS - 2013-10-27, 14:15

moony napisał/a:
We Wrocławiu pomiędzy rynkiem a Ostrowem Tumskim kursuje chłopak, raczej niepełnosprawny umysłowo, dostaje garść obrazków z kościoła, sprzedaje turystom. Wypada, nie wypada, w dobry, letni dzień potrafił zgarnąć ponad 300 zł - przychodził do nas zamieniać drobne na stówki :-?


No właśnie, skąd oni biorą te obrazki? U nas pod sklepem kiedyś przed świętami stało dwóch zakapiorów, ale naprawdę mordy takie zakazane, jakby z więzienia uciekli, wręczali obrazek, po czym informowali tonem nie znoszącym sprzeciwu, że zbierają na pielgrzymkę ]:-> Obrazek wzięłam, kasy nie dałam :mryellow:

fila - 2013-10-29, 18:08

zou napisał/a:
w ogle myslałam, że Cygan to obraźliwe, ale chyba nie?
Romowie są bardzo zróżnicowaną grupą, niektórzy mówią o sobie cyganie. Są jeszcze inne określenia. Ostatnio głośno o Romach, bo Krauzowie zrobili film (Papusza) i wyszły przynajmniej 2 ciekawe książki.
zou - 2013-10-30, 07:55

fila - dzięki!
kitteh - 2013-11-19, 15:37

zazwyczaj staram się nie mieć poglądów na zewnątrz, bo to mi wychodzi na zdrowie, ale normalnie przykro mi się robi, jak ludziom wydaje się, że są tak w dupę zabawni. Ostatnio mój chłopak podpadł mi dość ostro - on wie, że jestem wege, szanuje to i tak dalej, ale płakać mi się chce po prostu, jak np. widzę zdjęcie cudownej krewetki i rzucę "mamuniu, jak ja kocham krewetki", a w odpowiedzi słyszę, że on też - są pyszne :evil:
Ostatnio ubzdurałam sobie, że muszę być zdrowa i zaszczepiłam się na pneumokoki. Skończyło się to oczywiście trzydniową gorączką rzędu 40 stopni, osłabienie, odwodnienie, takie tam (ja mam ogólnie słabą odporność i takie reakcje to standard, choć jak nie byłam wege było jeszcze gorzej). No więc K dzwoni do mnie, pyta, jak się czuję, na co ja, że słabiutka i bezbronna jak kurczaczek. Dopiszcie sobie sami, co usłyszałam w odpowiedzi :-(

bojster - 2013-11-19, 15:45

kitteh napisał/a:
No więc K dzwoni do mnie, pyta, jak się czuję, na co ja, że słabiutka i bezbronna jak kurczaczek. Dopiszcie sobie sami, co usłyszałam w odpowiedzi :-(


"Kocham kurczaczki - są pyszne!"

Zgadza się? Co wygrałem? :P

Lily - 2013-11-19, 18:01

"Jakbyś jadła mięso, to byś nie chorowała"?
zou - 2013-11-19, 18:21

"jakbyś zjadła kurczaczka to byś nie była bezbronna?"
kitteh - 2013-11-19, 19:42

bojster - prawie. Że lubi kurczaczki, takie w panierce :-/
wygrałeś życie wszystkich kurczaczków i krewetek, których nie wezmę do ust

Fatty - 2013-11-19, 21:11

Mnie coś w ten deseń nie rusza, ale drażnią mnie wypowiedzi typu "nie lubie kotów... za długo sie gotują" okraszone rubasznym smiechem z własnego żartu ( a właściwie to nie własnego, ktoś to kiedyś popełnił i sie przyjęło)

Wzdycham wtedy sekwencją z dzieciństwa, że "stare i niemodne i do doopy niepodobne!" i idę dalej.

Lily - 2013-11-19, 22:06

Fatty napisał/a:
ale drażnią mnie wypowiedzi typu "nie lubie kotów... za długo sie gotują"
Mnie w ogóle zniesmacza zadowolenie z siebie u niektórych, jak po raz setny powiedzą tekst tego typu, który jest stary i nudny, a wydaje im się, że są strasznie zabawni...
PewnaPanna - 2013-11-21, 22:24

Moja koleżanka.
Byliśmy z chłopakiem u mnie w domu na weekend przy okazji spotkanie ze starą koleżanką (wszak rzadko się teraz widujemy każda studiuje w innym mieście) i jakoś tak wyszło w rozmowie, ze mój K też już wege. Na co Koleżanka
- taa a pewnie po nocy podjadasz cos PORZĄDNEGO
Przyznam podniosło mi sie ciśnienie jakbym to ja nie gotowało porządnie. :evil: Na całe szczęście K stwierdził, ze i owszem trzyma w kanapie 2 lodówkę pełną mięsa i podjada po nocy abym nic nie widziałą :lol:

kamma - 2013-11-22, 08:06

PewnaPanna, dobry Twój K! :mryellow:
Jak się takie teksty bierze z humorem, to oszczędza się własne zdrowie i daje się porządny odpór złośliwcom (także tym nieświadomym).

kml - 2013-11-22, 08:41

Mój ojciec kilka lat codziennie się mnie pytał czy jem obiad (w domyśle ten co oni czyli z mięsem) czym mnie denerwował bardzo. Razu jednego na moje stwierdzenie, że przecież nie jem mięsa zapytał "Ale tak ani troszkę? Nic nie podjadasz?" Nie mógł sobie chyba wyobrazić, ze ktoś może w ogóle nie jeść mięsa.

Mój mąż z kolei śmiał się ze mnie, ze lunatykuję i wyjadam nocami psom wątróbkę, po tym jak żelazo wyszło mi 3x większe niż górna norma ;)

alken87 - 2013-11-22, 17:45

kml napisał/a:
po tym jak żelazo wyszło mi 3x większe niż górna norma ;)


ale to chyba też niedobrze?

no ja najbardziej lubię pytania "ale nadal nie jesz mięsa?" albo co lepsze "jesz już mięso?" - jakby cokolwiek na to wskazywało

Fatty - 2013-11-22, 19:40

Mnie zawsze kuzynka rozwalała, typ co lubi karmić innych - no zjedz, zjedz, tam nie ma mięska dużo... a jak widziała, że nie działało to leciał tekst " no zjedz, JA NIKOMU NIE POWIEM, ZE MIĘSO ZJADŁAŚ! " ;)
kml - 2013-11-22, 20:25

alken87 napisał/a:
ale to chyba też niedobrze?

Nawet bardzo źle. Na szczęście u mnie to był jakiś błąd, bo po powtórzeniu badań wyszło w normie.

ropuszka - 2013-11-22, 20:28

alken87 napisał/a:

no ja najbardziej lubię pytania "ale nadal nie jesz mięsa?" albo co lepsze "jesz już mięso?" - jakby cokolwiek na to wskazywało


ja jeszcze słyszę " kiedy zaczniesz jeść mięso?" :roll: :lol:

qetrab - 2013-11-23, 03:41

Ja planuję zemstę na tych wszystkich docinających mięsożercach, pewnego dnia przygotuję mięsny obiad i zaproszę ich wszystkich, a jak zjedzą to powiem
- smakowało? wyobraźcie sobie, że udało mi się kupić mięso psa.... dobre ? :P

go. - 2013-11-23, 11:17

qetrab, wredny :mrgreen: :mrgreen:
malwiska - 2013-11-23, 12:43

qetrab, jest jedna osoba mięsożerna, która nigdy w życiu nie zjadła by rekina, ani niedajboże sarenki, bo sarenka to takie piękne zwierze... aż mnie kusi, ażeby zaserwować. ]:->
Fatty - 2013-11-23, 15:10

Ja mam na osiedlu takich co psy jedli - gdy miałam chow-chow, to obliczali ile by kotletów z niego było. Nikt ich za łapę nie złapał, ale ludzie przekazywali sobie by psów pilnować i co któryś pies zaginął to podejrzenia szły na tą ekipę. Chałupa gdzie kucharzyli(bezpańska) już rozwalona, czaszki i kości zwierzęcej w różnych częściach ogrodka się walały :/
Jadzia - 2013-11-28, 10:18

Fatty :shock:
go. - 2013-11-28, 10:44

Fatty, u nas była kiedyś afera z ubijaniem kotów :-/
alken87 - 2013-12-06, 22:02

dialog to niejest ale...

wysłałam chłopa po mleko sojowe

wrócił z krowim "lactose free"

:roll:

Fatty - 2013-12-06, 22:28

alken87 napisał/a:


wysłałam chłopa po mleko sojowe

wrócił z krowim "lactose free"

:roll:


dobrrrrrrre! Ale chłopy takie coś mają, raz kumpel z pracy szedł do sklepu i poprosiłam go o twarożek(ziarnisty) i bułkę grahamkę... kupił mi drożdżówkę z serem :P

kamma - 2013-12-06, 22:59

alken87, Fatty, padłam ]:-> ]:->
Lily - 2013-12-07, 12:58

To ja zamiast marchewki na surówkę dostałam mrożoną marchewkę z groszkiem ;)
kitteh - 2013-12-08, 01:41

no więc ja w sklepie. patrzę- przenoszą mi "zdrową" półeczkę. co widzę?pasztet sojowy sonko z etykietką "żywność bezglutenowa". uprzejmie instruuję zatem panią rozkładającą, że tam jest kasza manna, więc glutenu w cholerę, na co słyszę zdziwione, że przecież "pisze, że bez glu...taminianu sodu(!!!). A TO NIE TO SAMO?"
koko - 2013-12-08, 08:30

kitteh napisał/a:
no więc ja w sklepie. patrzę- przenoszą mi "zdrową" półeczkę. co widzę?pasztet sojowy sonko z etykietką "żywność bezglutenowa". uprzejmie instruuję zatem panią rozkładającą, że tam jest kasza manna, więc glutenu w cholerę, na co słyszę zdziwione, że przecież "pisze, że bez glu...taminianu sodu(!!!). A TO NIE TO SAMO?"

O rany....
Mnie w ogóle rozwala, że jest CAŁY sklep żywności i ta jedna mała półeczka z napisem "zdrowa żywność". To co leży na pozostałych półkach? :mryellow:

qetrab - 2013-12-08, 10:59

najlepsze jest to, że na tej półce nie koniecznie jest zdrowa żywność :) raczej taka mniej popularna żywność, jak np. soczewica czy pasztet sojowy, który ma 7% soi :P
koko - 2013-12-08, 14:12

qetrab napisał/a:
najlepsze jest to, że na tej półce nie koniecznie jest zdrowa żywność :) raczej taka mniej popularna żywność, jak np. soczewica czy pasztet sojowy, który ma 7% soi :P

No, i musli od Nestle pełne cukru oraz jakieś słodycze dla diabetyków ;-)

go. - 2013-12-08, 19:24

uwielbiam ten topic :lol: :lol: :lol:
qetrab - 2013-12-08, 21:27

półka ze zdrową żywnością w pobliskim sklepie
- cukier brązowy
- prażona dynia, solona
- mielone, odtłuszczone siemię lniane (w którym już pewnie nic wartościowego nie zostało :P )
- butelki oleju lnianego, na którym wyraźnie jest napisane, że musi stać w lodówce :P
- pasztet sojowy z kaszy manny

rosa - 2013-12-08, 22:28

drożdżówka z serem i żywność bezlutaminowa mnie powaliły :mrgreen:
alken87 - 2013-12-09, 18:50

qetrab napisał/a:

- mielone, odtłuszczone siemię lniane


ciekawam do czego to się stosuje. do peelingu stóp chyba.

Fatty - 2013-12-09, 19:55

koko napisał/a:
i ta jedna mała półeczka z napisem "zdrowa żywność".


w sklepie do którego zachodzę, albowiem jako jedyny ma mięsko sojowe ;) jest dział ze zdrową żywnością, znaleźć można tam m.in krakersy z lajkonika, prażynki i suchy chleb typu bake rolls ;) Ale parę rzeczy fajnych faktycznie się trafi, wiec nie narzekam :P

Alispo - 2013-12-09, 20:19

alken87 napisał/a:
qetrab napisał/a:

- mielone, odtłuszczone siemię lniane


ciekawam do czego to się stosuje. do peelingu stóp chyba.

taa,marna scieralnosc..

theloudestsound - 2013-12-09, 21:14

alken87 napisał/a:
qetrab napisał/a:

- mielone, odtłuszczone siemię lniane


ciekawam do czego to się stosuje. do peelingu stóp chyba.


Padłam :mryellow: :mryellow:

Lily - 2013-12-09, 22:04

alken87 napisał/a:
qetrab napisał/a:

- mielone, odtłuszczone siemię lniane


ciekawam do czego to się stosuje. do peelingu stóp chyba.

Do osłony przewodu pokarmowego i jako środek ułatwiający wypróżnienia.

qetrab - 2013-12-09, 22:47

Lily napisał/a:
Do osłony przewodu pokarmowego i jako środek ułatwiający wypróżnienia.


a świeżo mielone już tak nie działa ?

Lily - 2013-12-09, 22:54

Działa, ale nie każdy chce i ma czym mielić. Zresztą jeśli się zaparza, to i tak jako źródło Omega 3 jest marne. No i odtłuszczone ma mniej kalorii ;)
lilias - 2013-12-10, 13:47

Alispo napisał/a:
alken87 napisał/a:
qetrab napisał/a:

- mielone, odtłuszczone siemię lniane


ciekawam do czego to się stosuje. do peelingu stóp chyba.

taa,marna scieralnosc..


:lol: :lol: :mrgreen:

Lily - 2013-12-10, 16:21

Ja niedawno byłam na stypie, niby wstąpiliśmy na chwilę na herbatę, ale oczywiście od razu pojawiło się jedzenie - na początek ciasta, to się poczęstowaliśmy, jednak za chwilę zaczęły wjeżdżać talerze z jakimś gulaszem, więc wołam, żeby nam nie dawali, bo my nie jemy mięsa. I tu zapadła cisza całkowita, bo takiego zjawiska to chyba jeszcze nikt tam nie widział (inna sprawa, że mięsa nie jadłam już na weselu kuzyna kilkanaście lat temu). Potem wyrażono zdziwienie, że dobrze wyglądamy (nie wiem, czy chodziło o dobrze czy o grubo :P ) i różne standardowe komentarze w stylu "ja bym tak nie mógł", "to jest kłopot, bo nie wiadomo, co gotować", "to ja do was nie przyjadę, bo nie będę miała co jeść". Bawiłam się frędzlami od serwety czekając na zakończenie tematu :P Jakoś przeżyliśmy, i my, i oni...
koko - 2013-12-10, 16:41

Lily napisał/a:
"to ja do was nie przyjadę, bo nie będę miała co jeść"

I wzajemnie ;-)

qetrab - 2013-12-10, 16:58

raz mi ktoś tak powiedział coś właśnie w stylu, że nie przyjdzie bo nie będzie miał co zjeść
- oczy sobie wydrapię z rozpaczy - odparłem najbardziej beznamiętnym tonem na jaki mogłem się zdobyć

nastąpiła najszybsza zmiana tematu na świecie.

bojster - 2013-12-10, 21:37

Lily napisał/a:
Ja niedawno byłam na stypie, niby wstąpiliśmy na chwilę na herbatę, ale oczywiście od razu pojawiło się jedzenie - na początek ciasta, to się poczęstowaliśmy, jednak za chwilę zaczęły wjeżdżać talerze z jakimś gulaszem, więc wołam, żeby nam nie dawali, bo my nie jemy mięsa. I tu zapadła cisza całkowita, bo takiego zjawiska to chyba jeszcze nikt tam nie widział


Lily, myślę że wywoływanie grobowej ciszy na stypie było z waszej strony głęboko niestosowne. :P

Lily - 2013-12-10, 21:57

bojster napisał/a:
Lily, myślę że wywoływanie grobowej ciszy na stypie było z waszej strony głęboko niestosowne. :P
O grobowej nic nie pisałam przecież :P
qetrab - 2013-12-11, 00:04

no akurat chwila ciszy na oddanie się kontemplacjom nad życiem i śmiercią :P
fila - 2013-12-11, 23:46

qetrab napisał/a:
Ja planuję zemstę na tych wszystkich docinających mięsożercach, pewnego dnia przygotuję mięsny obiad i zaproszę ich wszystkich, a jak zjedzą to powiem
- smakowało? wyobraźcie sobie, że udało mi się kupić mięso psa.... dobre ? :P


Mąż ostatnio opowiadał o pacjencie- księdzu, który chwalił się, że tym karmił swoich gości :-/

Ale napiszę Wam coś rozczulającego. Synek przyjaciół pyta: Ciociuu, dlaczego nie jecie mięsa i mleka. To mu odpowiadam, że nam szkoda zwierząt i stwierdziliśmy, że damy sobie radę bez tego. A on stwierdził: Też nie chcę jeść zwierząt. Jednak wtedy mu wytłumaczyłam, że jak będzie większy, to będzie mógł wybrać- mam nadzieję, że zapamięta ;)

jagodzianka - 2013-12-12, 00:20

fila napisał/a:
A on stwierdził: Też nie chcę jeść zwierząt.

ciekawa jestem miny jego mamy. ]:->

polena - 2013-12-15, 12:18

jagodzianka napisał/a:
fila napisał/a:
A on stwierdził: Też nie chcę jeść zwierząt.

ciekawa jestem miny jego mamy. ]:->


o rany, po co ta złośliwość? :roll:

priya - 2013-12-15, 12:25

polena, gdzie widzisz złośliwość?? :shock: Też czasem jak już zdarzy mi się rozmawiać z cudzym dzieckiem o niejedzeniu zwierząt (sporadycznie), najbardziej ciekawa jestem (i obawaiam się) reakcji rodziców, bo dzieci zwykle łapią bardzo szybko.
kamma - 2013-12-15, 12:26

ciekawość to złośliwość? :shock:
polena - 2013-12-15, 12:29

Przepraszam... Fila ładnie załatwiła sprawę, ale ta emotka ]:-> jest dla mnie jakaś wredna. Zabrzmiało jak podjudzanie, żeby matce zrobiło się nieswojo. Ale może tylko ja to tak odebrałam.
priya - 2013-12-15, 12:31

polena, mnie się zdaje że odebrałaś to nadinterpretując ;-)
kamma - 2013-12-15, 12:44

ja tam lubię tę emotkę ]:->
dla mnie wyraża przekorę ]:->

priya - 2013-12-15, 12:48

kamma, lubię ją z tego samego powodu ]:-> Ale emotki należy chyba traktować z przymrużeniem oka, każdy trochę inaczej je postrzega.
kamma - 2013-12-15, 12:52

ano właśnie :mryellow:
Zdaje się, że gdzieś ktoś pisał, że te emotki :evil: ]:-> są szatańskie czy jakoś tak :lol:

jagodzianka - 2013-12-15, 13:19

kamma napisał/a:
ja tam lubię tę emotkę ]:->
dla mnie wyraża przekorę ]:->


]:-> ]:-> ]:->
dla jasności : nie bylam złośliwa

Lily - 2013-12-15, 14:40

priya napisał/a:
polena, gdzie widzisz złośliwość?? :shock: Też czasem jak już zdarzy mi się rozmawiać z cudzym dzieckiem o niejedzeniu zwierząt (sporadycznie), najbardziej ciekawa jestem (i obawaiam się) reakcji rodziców, bo dzieci zwykle łapią bardzo szybko.

No właśnie, ja raczej staram się unikać tematu, żeby matki nie dostawały oczoskrętu czy czegoś w tym stylu... Bo niestety to dla wielu temat równie drażliwy jak religia lub polityka.

priya - 2013-12-15, 14:44

Lily, też tak to widzę, więc póki się da nie poruszam tematu z nieletnimi ;-)
kitteh - 2013-12-16, 00:23

alken87 napisał/a:
qetrab napisał/a:

- mielone, odtłuszczone siemię lniane


ciekawam do czego to się stosuje. do peelingu stóp chyba.


dobre jako kompres na odmrozone dlonie

lemonka - 2013-12-16, 05:48

Temat drażliwy to fakt. My od niedawna nie jemy mięsa. Choć dziecko czasem podje rybę tacie. Wcześniej jedliśmy bardzo sporadycznie mięso. Jednak od czasu jak urodziło nam się dziecko zaczęliśmy stopniowo coraz zdrowiej się odżywiać. Zawse tłumaczyłam synkowi co i dlaczego nie jest dobre dla nas, dlaczego czegoś nie kupujemy itp. Był etap, że młody często komentował głośno jedzenie albo zakupy innych ludzi :oops: Najgorzej było jak wracaliśmy z kimś z przedszkola i mama innego dziecka kupowała po drodze coś co my uważaliśmy za niezdrowe. Musiam długo tłumaczyć swojemu dziecku, że nie można komuś mówić co ma jeść a czego nie. Nie potrafił zrozumieć. "Mamo, ale dlaczego, przecież to nie jest zdrowe to lepiej komuś o tym powiedzieć żeby wiedział i więcej nie kupował" :lol: Babcie też uświadamia na każdym kroku. Teraz zaczął mówić o szkodliwości mięsa :-)
qetrab - 2013-12-16, 09:28

Cytat:
No właśnie, ja raczej staram się unikać tematu, żeby matki nie dostawały oczoskrętu czy czegoś w tym stylu... Bo niestety to dla wielu temat równie drażliwy jak religia lub polityka.


No ja jeszcze nie miałem okazji "tłumaczyć się" przed jakimś dzieckiem, ale też raczej bym unikał tematu :)

fila - 2013-12-17, 00:05

lemonka napisał/a:
"Mamo, ale dlaczego, przecież to nie jest zdrowe to lepiej komuś o tym powiedzieć żeby wiedział i więcej nie kupował"

Piękne!

Aha, tą minę ]:-> traktuję jako szelmowskie :->

Przypomniał mi się znajomy, który dziwił się mężowi. Wegetarianizm może zrozumieć, ale weganizm?- nie mógłbym pozbawić się białka 8-) (Zapomniał dodać, że zwierzęcego) Swoją drogą niby rozsądny człowiek, wykładowca akademicki, a takie głupoty gada ;)

No i mój teść, po pół roku wegetarianizmu stwierdził, że niejedzenie mięsa go nie uzdrowiło. Nieważne, że jadł kosmiczne ilości słodyczy i drożdżówek zamiast kiełbsy i nabawił się cukrzycy...

qetrab - 2013-12-17, 00:08

Cytat:
No i mój teść, po pół roku wegetarianizmu stwierdził, że niejedzenie mięsa go nie uzdrowiło.


No ja poznałem takich wegetarian (ex-wegetarian), którzy twierdzili, że to jest niezdrowe, bo oni byli i nabawili się anemii

lemonka - 2013-12-17, 06:00

No właśnie, nikt z wątpiących lub wyśmiewających diety roślinne nie zauważa, że każda dieta, również tradycyjna musi być zbilansowana odpowiednio, mądra a nie na hura. Przecież wśród mięsożerców jest ogromny odsetek ludzi z różnymi niedoborami, naukowcy co rusz alarmują o otyłości, nadmiarze białka czy brakach witamin lub jakichś minerałów. Ja sama miałam kilka razy anemię w dzieciństwie a przecież jadłam niby wszystko.
ana138 - 2013-12-17, 10:30

ja sie kilka razy musiałam "tłumaczyć" w pracy. jak np był jakis obiad i ja odmawiałam kotleta czy paluszków rybnych. dzieci od razy - why? why? why? wiecie - dorosły czegos odmawia, hmmm....trzeba to wybadać ;-)
nie chciałam za dużo gadać, żeby potem rodzice nie mieli pretensji, że indoktrynuję dzieci ;-)
mówiłam, ze niektórzy ludzie nie jedzą, z różnych powodów.
ja uwielbiam te emotkę ]:-> ]:-> tez wyraża dla mnie przekorę, trochę przymrużenie oka, może i trochę złośliwość, ale taką nie wredną, tylko fajną ]:-> ]:->
lemonka napisał/a:
"Mamo, ale dlaczego, przecież to nie jest zdrowe to lepiej komuś o tym powiedzieć żeby wiedział i więcej nie kupował"

ale słodziak :mryellow:

margrete - 2013-12-19, 09:34

Dialogiem to tego raczej nazwać nie można, ale...
Na początku zaznaczam, że ostatnio jemy w domu wegańsko, ale nie jesteśmy w tym restrykcyjni i generalnie nie chwalimy się, że jemy wegańsko czy coś :roll:
Zupełnie informacyjnie i raczej w ramach ciekawostki powiedziałam koleżance, że jajko to kurza miesiączka. Usłyszałam rzeczowy argument: Weganie to sekta.

Lily - 2013-12-19, 10:50

margrete napisał/a:
raczej w ramach ciekawostki powiedziałam koleżance, że jajko to kurza miesiączka
Owulacja. Kobieta też nie jajeczkuje w trakcie miesiączki.
margrete - 2013-12-19, 13:28

Lily napisał/a:
margrete napisał/a:
raczej w ramach ciekawostki powiedziałam koleżance, że jajko to kurza miesiączka
Owulacja. Kobieta też nie jajeczkuje w trakcie miesiączki.

Racja, owulacja - mój błąd.
Ale - w końcu to jajko to niezapłodniona komórka jajowa, która została wydalona z organizmu. U kobiet tak właśnie (ogólnikowo bardzo ujmując kwestię) wygląda miesiączka. Nie jestem specem od kur i biologii i wiem, że to twierdzenie mówiące, że "jajko to kurza miesiączka" jest na wyrost, ale jednak jakoś nakreśla sytuację jajka. Tak?

qetrab - 2013-12-19, 13:54

Sekta i tyle :-P
kamma - 2013-12-19, 14:45

margrete napisał/a:
Weganie to sekta.

no, spotykamy się co tydzień w owalnych świątyniach i modlimy się do świętego jajka ]:->

qetrab - 2013-12-19, 16:13

Może by tak po domach zacząć chodzić i głosić dobrą nowinę :-)
Lily - 2013-12-19, 17:03

margrete napisał/a:
że to twierdzenie mówiące, że "jajko to kurza miesiączka" jest na wyrost, ale jednak jakoś nakreśla sytuację jajka. Tak?
Dla mnie nie ;)
qetrab - 2013-12-19, 17:48

Lily, ty mi lepiej powiedz, czy przyjmujesz jajko, jako swego zbawcę
Lily - 2013-12-19, 19:39

:?: :?: :?:
qetrab - 2013-12-19, 20:14

:mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow:
lemonka - 2013-12-19, 20:15

Niektórzy ludzie, ci mniej otwarci, lubią szufladkować zachowujących się nieco inaczej jako sekciarzy albo dziwaków. Ja już przywykłam. Najpierw byłam dziwakiem bo dziecko nosiłam w chuście i uważałam, że dziecko to nie tylko dziecko, ale dziecko i człowiek i trzeba je szanować i się z nim liczyć. Potem byłam dziwakiem bo głośno mówiłam, że dziecka nie można bić i że klapsy to też bicie. Potem byłam dziwakiem bo zaczęłam interesować się naturalnym żywieniem i jadłam inaczej niż większość w dodatku tak też robi mój mąż i dziecko. Teraz będę sekciarą bo przestałam jeść zwierzęta i skłaniam się ku weganizmowi. Żeby tego było mało daleko bardzo odeszłam od kościoła. Jestem w sekcie jak nic :lol:
qetrab - 2013-12-19, 20:24

A jak jeszcze dodasz, że nie masz tv to lecą po egzorcystę :-)
koralina1987 - 2013-12-19, 21:56

U nas w "zerówce" były ostatnio tematy o odżywianiu, wiadomo standardy - chlebek z szyneczką, łączenie świnki z szynką na kanapce - oczywiste dla dzieci jednak chyba nie do końca wiedzą, co się z tą świnką musi stać, żeby wylądowała na kanapce - ale postanowiłam nie uświadamiać ich bo nie jestem z nimi na takiej płaszczyźnie, żeby "bezpiecznie wytłumaczyć", to jednak rola rodziców. Dzieciaki ciekawskie więc codziennie mi do śniadaniówki zaglądają i w końcu padło pytanie "a czemu pani nie ma kurczaka?" odpowiedziałam więc zgodnie z prawdą, że mięsa nie jem, a kurczak to też mięso. Wywiązała się mała dyskusja ogólnie o tym co jeść a czego nie jeść, mówiłam o codziennych kanapkach z czekoladą, o coli i o lizakach. Dziś przychodzi do mnie mama jednego z uczniów z pytaniem jak zaradzimy zaistniałej sytuacji, bo syn od kilku dni nie chce jeść mięsa, bo pani nie je i powiedziała że jest niezdrowe....kurka nie mówiłam, że mięso jest niezdrowe, ale fakt że moje niejedzenie mięsa pociągnęło temat, że nie jem też np. nutelli czy lizaków bo są niezdrowe, no to co które uważniejsze to wydedukowało....
Obiecałam porozmawiać z dziećmi jeszcze raz, wyjaśnić, ale kurka jak tu wyjaśnić? Nagle powiedzieć "kochani jedzcie te piękne, różowiutkie paróweczki bo są takie zdrowe..." - chyba po prostu przeczekam, po wolnym nie będą pamiętać tematu...

qetrab - 2013-12-19, 23:44

to nie dzieciakom trzeba wyjaśniać, tylko rodzicom :P
lemonka - 2013-12-20, 05:58

Tak. Jeśi jakiś rodzic znów przyjdzie to wyjaśnij, że nie mówiłaś o niezdrowości mięcha tylko słodyczy. Żaden normalny rodzic tu się nie powinien sprzeciwić. W razie czego opowiedz, że dzieci zapytały Cię o kurczaka a Ty tylko powiedzialaś, że nie jesz mięsa. Masz prawo nie jeść i trudno wymagać od Ciebie żebyś kłamała odopwiadając na proste pytanie.
Dziecku pewnie przejdzie niedługo skoro w domu je się mięso i ono zawsze jadło.

Fatty - 2013-12-20, 08:11

Rodzice moi ekscytują się, ze gdzieś tam karp żywy jest tani

-Dajcie spokój karpiowi! Bidne one takie... jak już to ukatrupionego, w kawałkach kupcie

-Żywego kupimy - cieszy się tata- i Ci go na jeden dzień do akwarium wpuścimy, jak Ci wyzjada wszystkie ryby to Ci go potem szkoda nie będzie i nawet sama mu w łeb dasz.

lilias - 2013-12-20, 08:44

Fatty, Olaboga!!! "dowcip" się Twojemu rodzicielowi wyostrzył :shock:
qetrab - 2013-12-25, 23:29

Może to nie dialog, ale...

wróciliśmy od teściów z wigilii... ja dostałem skórzany pasek, a małżonka skórzaną torebkę...

tłumaczyć po raz dwudziesty? czy nie tłumaczyć... :/

lilias - 2013-12-26, 12:53

może... oddać rodzicom
aga40 - 2013-12-27, 17:18

u mnie padlo w swieta:
-jak to nie jesc miesa, przeciez potrzebujemy protein a w fasolce zielonej np. nie ma protein.
ja nie polemikuje. odsylam ludzi na neta, zeby sprawdzili na wikipedii czy nie ma protein w fasoli.

-przeciez nie bedziesz miec miesni jak nie jest miesa...

a najelpsze jest w tym to, ze ta para miesozerow bardzo szybko sie starzeje. ich jedenastoletnie dziecko ma biust wielkosci mojego 75 c...

Lily - 2013-12-27, 17:55

Ciekawe, od czego zatem rosną mięśnie roślinożernej świni :P
Kawonka - 2013-12-27, 18:38

No nie, świnie są wszystkożerne.
Lily - 2013-12-27, 20:39

No to konie albo krowy ;) Choć za sprawą człowieka to każde zwierzę może zeżreć mączkę kostną :/
alken87 - 2013-12-27, 22:58

aga40 napisał/a:

-przeciez nie bedziesz miec miesni jak nie jest miesa...


no przecież to logiczne, mięśnie są z mięsa to jak nie jesz mięsa - nie masz mięsni.
trzeba było się ich spytać jak często jedzą mózgi.

maryczary - 2013-12-27, 23:12

alken87 napisał/a:
aga40 napisał/a:

-przeciez nie bedziesz miec miesni jak nie jest miesa...


no przecież to logiczne, mięśnie są z mięsa to jak nie jesz mięsa - nie masz mięsni.
trzeba było się ich spytać jak często jedzą mózgi.
logiczne pytanie w sumie :mrgreen: :mrgreen:
qetrab - 2013-12-28, 00:44

to jak facet nie je jajek, to nie ma jaj ? :P
Alispo - 2013-12-28, 00:59

nie no,BEZ JAJ :D
moony - 2013-12-28, 11:00

Odkryłam na stole u teściów sałatkę:
- O, kapusta pekińska, oliwki, pieczarki...
teściowa: - Tak, tak, same warzywa, możesz jeść, nie dodawałam żadnej śmietany ani jogurtu, tylko olej.
Jem.
- A co to mi się rozpłynęło pod językiem?
teściowa: - Przysięgam, że tam nie ma majonezu, śmietany, jogurtu!
Zaglądam głębiej do miski:
- A co takie białe tu pływa?
teściowa: - Aaa, to może ser feta się rozpuścił.

żuk - 2013-12-28, 11:09

to tak jak z laktacją przecież. Trzeba pić mleko żeby mieć mleko :lol:
moony, wrrrr :evil:

AZ - 2013-12-28, 12:40

coś za mało chyba piję w takim razie, bo w moich cyckach cisza... nie chcą produkować ]:->


u mnie standard:
-a to ty NADAL NIC nie jesz?
-z anią to jest TAKI PROBLEM, bo ja tylko pierogi mam (kocham te pierogi z kapuchą od anielki, wciągam wszystkie w zasięgu wzroku, a i tak NIC NIE JEM :roll: )

Sylwia8 - 2013-12-28, 20:17

alken87 napisał/a:

no przecież to logiczne, mięśnie są z mięsa to jak nie jesz mięsa - nie masz mięsni.
trzeba było się ich spytać jak często jedzą mózgi.


ałaaaaaaaaaaaaaaaaaa, mój brzuch!!!!!!!!!!!!!! :lol:

malwiska - 2014-02-18, 22:22

Cytat:
trzeba było się ich spytać jak często jedzą mózgi.
hahahahahahahahaha, alken87 I love you!

U mnie taka sytuacja: Wujek przyszedł w odwiedziny i do mojego pół rocznego dziecka przekąszającego wafla ryżowego zarzuci tekst " Kiedy do wujka przyjdziesz, wujek da Ci coś do jedzenia, kiełbaski, zdrowej, z własnej świnki, wreszcie coś zjesz, a nie tyko wafle ryżowe Ci matka daje. Nic nie jesz, biedny... głodny chodzisz." :shock: i do mnie wywalił, że nie daję mu wyboru (standard nie? ;-) ) (i uwaga jaka nowatorska metoda) i powinnam kupić po troszkę cielęcinki, kiełbaski, jakieś warzywa też, zmiksować i podać w osobnych pojemniczkach do spróbowania i karmić go tym co wybierze. A wujek całkiem fajny i po nim akurat jakichkolwiek uwag bym się nie spodziewała... :-/

Lily - 2014-02-18, 22:37

malwiska napisał/a:
Nic nie jesz, biedny... głodny chodzisz
6 miesięcy i już chodzi? :)
Tak swoją drogą mężczyźni są tak często przekonani o zbawczej mocy mięsa, zwłaszcza tłustego, tego samego, które ich potem zabija lub przyprawia o ciężką chorobę tzw. cywilizacyjną...

malwiska - 2014-02-18, 22:42

Cytat:
6 miesięcy i już chodzi? :)
czy tam pełza ;)
No właśnie, takie te świnki wg. niego zdrowe, a wujek wygląda dość.. "dobrze", aż się zaczynamy wszyscy martwić, no ale..

alken87 - 2014-02-25, 19:53

też tak macie że jeśli podczas jakiegoś większego zgrupowania (zazwyczaj z jedzeniem) ludzie podsłyszą że jesteście wege to czuja się zobligowani do wyrażenia jakiejś "prawdy absolutnej" o wegetarianizmie albo opowiedzenia o własnych doświadczeniach z tematem?
ostatnio na imprezie firmowej wszyscy mieli krokieta z barszczem a ja dostałam sałatkę grecką:
kolega: no nie, znowu dostała lepsze jedzenie, przechodzę na wegetarianizm
na to jeden koleś: och tak, to piękne, takie ekologiczne, wegetarianie są tacy spokojni i dobrzy, ale libido tak ci spadnie niestety że żona cię nie pozna...
:roll:
na to inny: no ja nie jadłem mięsa przez miesiąc i niczego takiego nie zauważyłem ale strasznie byłem słaby, w ogole siły nie miałem!

Lily - 2014-02-25, 22:18

alken87 napisał/a:
też tak macie że jeśli podczas jakiegoś większego zgrupowania (zazwyczaj z jedzeniem) ludzie podsłyszą że jesteście wege to czuja się zobligowani do wyrażenia jakiejś "prawdy absolutnej" o wegetarianizmie albo opowiedzenia o własnych doświadczeniach z tematem?

Ależ oczywiście, przecież muszą się ustosunkować ;) Strasznie tego nie lubię.

maryczary - 2014-02-26, 22:37

Lily napisał/a:
alken87 napisał/a:
też tak macie że jeśli podczas jakiegoś większego zgrupowania (zazwyczaj z jedzeniem) ludzie podsłyszą że jesteście wege to czuja się zobligowani do wyrażenia jakiejś "prawdy absolutnej" o wegetarianizmie albo opowiedzenia o własnych doświadczeniach z tematem?

Ależ oczywiście, przecież muszą się ustosunkować
się zgadzam :mryellow:
MartaJS - 2014-02-26, 22:53

Tak :-) Ale jednak coraz częściej są to pozytywne rzeczy.
AzjaB - 2014-03-01, 12:42

Siedzimy, gadamy, rodzinnie - moja babcia do ciotki - a jak twoja mama? Ciotka - oj słaba, słaba, ale jaka ma być jak mięsa nie chce? Z czego ma czerpać siłę? No bez mięsa się nie da, przecież... Ja - ja nie jem i nie jestem słaba. Ciotka patrzy z niedowierzaniem - no, ale z wędliny masz siłę. Ja - z jakiej wędliny? Nie jem mięsa, ryb, wędlin, niczego. Ciotka - no popatrz, a ja myślałam że się tak nie da przeżyć...

Chrzciny - dlaczego nie jesz mięsa? Ja - bo nie jem zwierząt. Kuzyn - To ci rybę zamówimy. Ja - ryba to też zwierz. Kuzyn (lekarz) - bez przesady, jakie z niej zwierze... To Ty jesteś weganką, skoro nie jesz też ryb? Tu pojawiło się moje wyjaśnienie definicji weganizmu, wegetarianizmu... Na co usłyszałam - eeee ten weganizm to już przesada...

Mama - chcesz sos do ziemniaków? Zaglądam do gara, pływa tam jakaś "podeszwa". Ja - nie chcę, bo to z mięsem. Mama - sos nie był z mięsa, mięso dałam na koniec... ]:->

Fatty - 2014-03-01, 15:01

AzjaB napisał/a:
Ja - nie chcę, bo to z mięsem. Mama - sos nie był z mięsa, mięso dałam na koniec...



wielbię wypowiedzi w ten deseń :D Zupa też bezmięsna, na kościach gotowana ale przecież na kościach już mięsa nie było! :lol:

Pipii - 2014-03-02, 09:29

znalezione w internecie :
hxxp://zielonywidelec.pl/program/wege/
a potem się dziwimy, że jak to wegetarianie NIE JEDZĄ ryb.. przecież ryba to roślina..
nie skomentuję..
"W programie wegetariańskim białko roślinne dostarczane będzie w postaci roślin strączkowych (fasolka szparagowa, soczewica, fasola czerwona), kasz (gryczana, jęczmienna, pęczak), zbóż (amarantus) oraz ryb. Te ostatnie zawierają dużo nienasyconych kwasów tłuszczowych, redukujących cholesterol, zapobiegających miażdżycy oraz ułatwiających przyswajanie witamin A, E i D."

Tanpopo - 2014-03-03, 12:39

To może by tak do nich napisać? Naprawdę dziwi mnie, że po tych wszystkich kampaniach i artykułach w poczytnych serwisach, kiedy nastąpiło oberwanie chmury z nowymi weganami i wegetarianami, oni jeszcze proponują ryby, jakby byli czyjąś mało zorientowaną ciocią, a nie grupą doświadczonych kucharzy i dietetyków. :roll:

A najbardziej mnie denerwuje to "WEGE" - ot zgrabne i modne hasełko, które przyciąga kolejnych sympatyków i miesza im w głowach. :evil: Ciekawe, ilu z nich nabierze się jak ta nieszczęsna ryba i połknie przynętę.

zou - 2014-03-03, 12:59

hxxps://www.facebook.com/zielonywidelecpl

napisałam na fb

Lily - 2014-03-03, 15:04

zou, ale jarski to polskie określenie na wegetariański, bezmięsny.
theloudestsound - 2014-03-03, 15:32

W ich menu pojawiają się nie tylko ryby, ale również mięso innych zwierząt np. kurczaka ,,obiad: pierś z kurczaka z mozzarellą i pomidorami suszonymi w sosie szpinakowym, ryż brązowy" ...
zou - 2014-03-04, 09:17

o kurczaki.. no no gafa :oops: Dzięki Lily :)

Napisali do mnie to:
Witam,

dziękujemy za zwrócenie uwagi na niedopatrzenie z nazwą programu dietetycznego 'bez mięsa'. Czy w związku z tym ma Pan inną propozycję na nazwanie tego programu?

Pozdrawiamy,
zespół Zielonego Widelca

odpisałam jeszcze tak:
Może zamiast w menu ryby, zaserwować np. tofu (wędzone, marynowane, naturalne, kotleciki z ciecierzycy, i inne strączki) - i wtedy zostawić nazwę Wege? Byłoby fajnie bo coraz więcej osób jest tym zainteresowana a nie chce jeść mięsa (także mięsa ryb, żadnego zwierzęcia). Poza tym ja też się pomyliłam, bo koleżanka zwróciła moja uwagę na to, że słowo jarski oznacza w polskiej kuchni osobę nie jedzącą mięsa w ogóle - czyli także mięsa ryb a nie tylko ssaków. Dużo o zdrowej diecie wege możecie poczytać na stronach Empatii - program Weganizm spróbujesz?, a także na Wiemy Co Jemy - tam dr Desmond, oraz lekarze i dietetycy promują zdrową dietę wegetariańską, także Ministerstwo Zdrowia uznało ją za pełnowartościową i zdrową dla szkół - zachęcam abyście wprowadzili bezmięsny program, a na pewno wielu klientów się skusi! Pozdrawiam

malwiska - 2014-03-04, 09:25

nie sprawdzili, zmienili nazwę programu na "jarski"

napisałam im.

zou - 2014-03-04, 09:33

O kurka, ale namieszałam...Rety, ale mi wstyd :-( No teraz to zapamiętam na zawsze.
malwiska - 2014-03-04, 09:39

zou, Pomyliłaś się, trudno, równie dobrze mogłaś chcieć celowo wprowadzić ich w błąd ;-) A oni nie sprawdzając tego po prostu się kompromitują. I widać, że Twoje wskazówki przeleciały im koło nosa. Uhh szkoda.
Pipii - 2014-03-04, 09:46

zou nie stresuj się w ogóle! Gdyby zespół tego "WIDELCA" składał się z profesjonalistów - nie braliby pod uwagę wszystkich uwag, a tak, widać, że mają zerową wiedzę odnośnie wegetarianizmu.
Nie ma w tym w ogóle Twojej winy!

zou - 2014-03-04, 09:49

malwiska - dziękuję za pocieszenie... Chciałam zanleźć swojego posta co im napisałam i dopisać pod nim, że się doedukowałam, ale nie mogę go znaleźć na ich stronie...
W sumie może przmyśla, bo mają różne partnerstwa z programami związanymi z dietą - mogli by się dołaczyć np. do Weganizm spróbujesz? - i mieć np. 3 tygodniową roślinną wersję...no w sensie aby był roślinny mainstream, wśród innych diet.

Pipii - 2014-03-04, 09:54

a oni nadal piszą, że ryba to roślina :
"W programie jarskim białko roślinne dostarczane będzie w postaci roślin strączkowych (fasolka szparagowa, soczewica, fasola czerwona), kasz (gryczana, jęczmienna, pęczak), zbóż (amarantus) oraz ryb"
bez komentarza..
z PWN : hxxp://encyklopedia.pwn.pl/haslo/3917052/jarosz.html
Bycie wegetarianinem, to co innego niż bycie jaroszem. Jarosz nie je mięsa ze ze względów zdrowotnych. Jeśli dodamy do tego ideologię – sprzeciw przeciwko wykorzystywaniu zwierząt, to otrzymamy wegetarianizm. Występuję on w kilku formach semi, lakto, lakto-owo.... Dużo osób myli te pojęcia i nazywa się wegetarianami. Pamiętać należy że wegetarianin to ktoś kto nie je mięsa ssaków, ptaków, gadów, płazów i ryb. Bardziej rygorystyczny, ale wcale nie dużo trudniejszy do stosowania jest weganizm. Weganie nie spożywają żadnych produktów od zwierzęcych, czyli mięsa, żelatyny, jajek, mleka, serwatki, twarogu, miodu.
stąd : hxxp://www.studiodietetyki.pl/home/dietetyka/ciekawostki/108-wegetarianin-czy-jarosz

zou - 2014-03-04, 09:57

No moment, może zmienią to menu, dopiero wczoraj im napisałąm uwagę (błędna do tego), dodatkowo namieszaną...Może kucharz musi przemyśleć to menu, zaminm wprowadzi tam np. tofu zamiast ryb...Dajmy szansę. Tylko by trzeba było coś podpowiedziec mądrze. Ja odpisanie im zrobiłam dopiero kilka minut temu...
Pipii - 2014-03-04, 10:02

Mnie najbardziej denerwuje nie to, że w programie mają ryby, bo mogą sobie je mieć - proszę bardzo, wolny kraj, ale to, iż piszą, że RYBA to źródło BIAŁKA ROŚLINNEGO.
Oraz, że podają błędne informacje, że dieta wege albo jarska to dieta, która dopuszcza ryby.
Ktoś, kto skończył dietetykę powinien wiedzieć, że to nieprawda..

zou - 2014-03-04, 10:06

Dobra,
Mojego postu na ich stronie chyba już nie ma (tego z nieszczęsnym jaroszostwem). Poza tym widze, ze jednak szukaja nazwy na program warzywno-rybny...a nie planują zmiany jadłospisu...

Pipii - 2014-03-04, 10:08

zou bo teraz jest moda na "niejedzenie zwierząt typu drób i ssak, ale ryba przecież jest taaaaka zdrowa".. poza tym - te nieszczęsne białko mitologiczne.. no i z rybą jest zdecydowanie mniej roboty niż z cieciorką czy tofu ;-)
bronka - 2014-03-04, 10:09

Wege ( dziecko moje niespełna pięcioletnie) - niewege ( babcia jego lat prawie 60 starsza) dialog:

babcia(do mojego męża): Dzisiaj śledzik. Może kupię śledzia...?
dziecko ( przerywając wypowiedź babci i patrząc pouczająco ): PINGWINY jedzą ryby!

Pipii - 2014-03-04, 10:12

bronka napisał/a:
Wege ( dziecko moje niespełna pięcioletnie) - niewege ( babcia jego lat prawie 60 starsza) dialog:

babcia(do mojego męża): Dzisiaj śledzik. Może kupię śledzia...?
dziecko ( przerywając wypowiedź babci i patrząc pouczająco ): PINGWINY jedzą ryby!

czyli Babcia jest pingwinem.. nieźle ;-)

priya - 2014-03-04, 10:13

bronka napisał/a:
PINGWINY jedzą ryby!
:mryellow: :mryellow: :mryellow: mistrz! Cudownie babcię skasował, cudownie! :lol:
ropuszka - 2014-03-04, 12:05

Jarosz to po prostu stare słowo.

W książkach z początku poprzedniego wieku jest wyraźne powiązanie niejedzenia mięsa z różnymi aspektami: nie tylko zdrowotnymi i prozwierzęcymi, ale także np. z kształtowaniem charakteru i innymi.

Termin "wegetaryanizm" też istniał, ale trudno mi określić różnicę, wydaje mi się że bardziej podkreślał aspekt zdrowotny i w niektórych formach wykluczał niezdrowe na tamte czasy rośliny.

bronka - 2014-03-04, 12:59

ropuszka napisał/a:
Jarosz to po prostu stare słowo.

i polskie ;-)

Maple Leaf - 2014-03-04, 18:29

I tak najlepsze jest są dania "półjarskie" z barów mlecznych :mrgreen:
kitteh - 2014-03-05, 02:57

Maple Leaf napisał/a:
I tak najlepsze jest są dania "półjarskie" z barów mlecznych :mrgreen:


to te wegetariańskie polane skwarkami ]:->

Sylwia8 - 2014-03-05, 15:51

bronka napisał/a:
Wege ( dziecko moje niespełna pięcioletnie) - niewege ( babcia jego lat prawie 60 starsza) dialog:

babcia(do mojego męża): Dzisiaj śledzik. Może kupię śledzia...?
dziecko ( przerywając wypowiedź babci i patrząc pouczająco ): PINGWINY jedzą ryby!



Ahahahahahaha, padłam! :D

Anja - 2014-03-16, 15:09

Dziś usłyszałam ciekawy tekst. Opowiadała babka, że poszła z 8-letnią córka do sklepu i poprosiła ją o wybranie sobie parówek. Na to dziewczynka: "Mamo, a które zwierzątko najmniej ucierpiało?" Ta ją wówczas zrugała, a całość skomentowała, że to "pierwszy objaw anoreksji". :shock:
Capricorn - 2014-03-16, 15:20

bronka napisał/a:
Wege ( dziecko moje niespełna pięcioletnie) - niewege ( babcia jego lat prawie 60 starsza) dialog:

babcia(do mojego męża): Dzisiaj śledzik. Może kupię śledzia...?
dziecko ( przerywając wypowiedź babci i patrząc pouczająco ): PINGWINY jedzą ryby!



Franuś, komcie :) :) :) :) :)

czindirela - 2014-03-16, 18:11

Anja, :roll: :evil: czasem nienawidzę ludzi
Mikarin - 2014-03-17, 08:55

czindirela napisał/a:
Anja, :roll: :evil: czasem nienawidzę ludzi
ja też :evil:
go. - 2014-03-17, 09:51

bronka, czad :D
lilias - 2014-03-17, 11:50

Anja, przykro ze względu na dziecko, ale mała ma widac własny rozum i z niego skorzysta, czego nie można w żadnym razie powiedzieć o "Mamusi". takie walenie słowami na odlew nie świadczy dobrze o tej kobiecie. :-( gdzie szacunek dla dziecka i miłość? wrrrr...............................
struna - 2014-04-12, 23:09

Dziś odwiedziła nas sąsiadka, starsza pani, przyszła w sprawach osiedlowych ale jak to bywa od słowa do słowa i zaczęła snuć opowieść, że jej znajomi mają wnuczka co jest chory na ten no, jak to się nazywa ta choroba, nie mówił jak miał cztery lata no ten...
ja: autyzm?
ona: no właśnie autyzm i jak oni dzwonili to my ciągle o tym wnuczku rozmawiamy, ale ja im powiedziałam, bo ten ich zięć to wie pani on jest ten no wegetarianin, ale taki okropny co to nic nie zje, a my przecież to inaczej jesteśmy przystosowani, bo są przecież tacy wegetarianie co to jeszcze sobie coś przemycą a on nic, do tego stopnia, że jak są święta to oni mu muszą osobne jedzenie przygotowywać bo on nic nie zje. I ja im powiedziałam,ze ten autyzm to się z tego wegetarianizmu mógł wziąć.

Milczałam jak grób bo i tak poglądów nie zmienię a jeszcze se nerwa nadszarpnę i tylko zerkałam na mojego Igiego czy czasem jakoś nie skwituje tej wypowiedzi ale zajął się piłką.

po jej wyjściu mój maż stwierdził widzisz od tego to nawet autyzmu można dostać ]:->

maryczary - 2014-04-12, 23:13

struna napisał/a:
wegetarianin, ale taki okropny co to nic nie zje
:mrgreen: :mryellow: :mrgreen:
maga - 2014-04-14, 11:36

struna napisał/a:
są przecież tacy wegetarianie co to jeszcze sobie coś przemycą a on nic

mój faworyt :-D

go. - 2014-04-14, 22:27

maga napisał/a:
struna napisał/a:
są przecież tacy wegetarianie co to jeszcze sobie coś przemycą a on nic

mój faworyt :-D


]:-> ]:->

czindirela - 2014-04-15, 11:16

Ale żeby osobne jedzenie na święta? No to rzeczywiście już przesada, karpika chociaż by zjadł ]:->
rosa - 2014-04-15, 11:18

Cytat:

struna napisał/a:
są przecież tacy wegetarianie co to jeszcze sobie coś przemycą a on nic

mój faworyt :-D

mój też :mrgreen:

jagodzianka - 2014-04-20, 22:32

Już myślałam, że mamy to dawno za sobą, a jednak. Dowiedziałam się dziś, że:
- w Niemczech weganizm u dzieci jest zabroniony
- zmuszać dziecko do weganizmu to jak znęcanie się nad zwierzętami
- jak mu nie dam jajka to hormony się nie stworzą, bo z czego, wszak tylko w jajku są ami-no-kwa-sy
Jajebie, dobrze, że F ostatnio ma jakiej jazdy ze spaniem więc jestem zombie i nie chce mi się gadać z półmózgami. :roll:

czindirela - 2014-04-21, 21:14

jagodzianka, te jazdy ze spaniem, to na pewno przez brak mięsa ]:->
jagodzianka - 2014-04-21, 22:55

czindirela napisał/a:

jagodzianka, te jazdy ze spaniem, to na pewno przez brak mięsa ]:->

Pewnie brak białka tym się objawia. Chyba zaraz pójdę zrobić jakieś schabowe może się chłopak nawróci. "{

Lily - 2014-04-22, 08:18

Człowiek po schabowym robi się senny, tak więc schabowego na sen i lulu :P
Fatty - 2014-04-22, 13:42

Matka mojego chłopa zawsze załamuje ręce, że jestem chuda jak przecinek, na pewno przez niejedzenie mięsa.
Szczupła jestem, ale nie chuda. Zleciałam z wagi 10 kg nie z racji wegetarianizmu, ale jak do pracy poszłam :P ;)


Ostatnio na spędzie rodzinnym, była gadka o orzechach, powiedziałam, że ja je namaczam (raz, że więcej składników się przyswaja, ale chodzi głównie o to, że po nienamoczonych bolał mnie brzuch) a wujek stwierdził, że ro przez to jaroszowanie tak "nadszarpnęłam sobie zdrowie ":P bo kiedys jadłam wszystko i było ok, a teraz muszę namaczać ;) Jak to często w takich wypadkach bywa, osoba pouczająca o odżywianiu ma nadwagę, nadciśnienie i inne rewelacje ;)

zou - 2014-04-22, 14:25

Heh, to "namaczanie" to wrogie i demoniczne słowo, naczynia trzeba namaczać jak cifa nie chcemy, pranie ekologiczne też namaczamy w misce, i jedzenie MUSIMY namaczać...jak bezzębne staruszki walczące z drobinkami ]:-> w protezie, czy gosposie w obawie przed drobinkami kałowymi bryzgającymi z niezamknietej muszli wc :) na ręczniki i dywanik :) :roll:
Lily - 2014-04-24, 17:10

Muszą zacytować komentarze z mojego bloga, bo nie wiem, kto kogo obraził - być może ja, w sumie wiem, że się często poruszam jak słoń w składzie porcelany. W każdym razie wątek był o roślinnych źródłach żelaza i o poprawianiu wchłaniania żelaza niehemowego. No i tak "dialog":
Ona:
Cytat:
Wątróbka, strączki i otręby mi niestety nie pomogły :(
Niedobór żelaza był zbyt duży, ale moja lekarka, przepisała mi tabletki, które zawierają żelazo hemowe - pochodzenia zwierzęcego i są one lepiej przyswajalne niż tradycyjne, które zawierają tylko żelazo niehemowe - roślinne. I wyniki mam lepsze :)

Ja:
Cytat:
A wątróbka to żelazo roślinne? Prawdę mówiąc nie rozumiem tego komentarza, zwłaszcza że nie wspominałam o jedzeniu wątróbki (ani otrębów, które mogą utrudniać wchłanianie).

Ona:
Cytat:
Zupełnie nie rozumiem czemu nie rozumiesz mojego komentarza ??? Ale chętnie wytłumaczę Nie jestem wegetarianką, na ten blog trafiłam przy okazji czytania w internecie informacji na temat żelaza. To chyba nic dziwnego, że podzieliłam się swoimi doświadczeniami na temat tego, które żelazo jest lepiej przyswajalne, bo po zaśmiecać organizm innymi suplementami, jeśli są metody sprawdzone i skuteczne, a może są jednak ludzi, którym Twoje rady na temat uzupełniania żelaza w organizmie dietą nie wystarczą i będą chcieli lub musieli posiłkować się tabletkami. Taka była moja intencja. Nie widzę tu nic co mogłoby być niezrozumiałe. Nie pisałam, że wątróbka to żelazo roślinne , nie odnosiłam się również do tego, że pisałaś o wątróbce.
Jeśli zdecydowałaś się na pisanie bloga i dałaś możliwość wypowiadania się na tym blogu, to wypadałoby być trochę bardziej gościnną i życzliwiej przyjmować potencjalnych gości . Wpisywałam się na różnych blogach i czasami komentarze w pewnym momencie zaczynały żyć własnym życiem i zupełnie odbiegały od pierwotnego tematu i nigdy nie spotkałam się z tym, żeby autorka bloga, była tak niesympatycznie nastawiona do komentarzy.
Zwłaszcza, że mój wpis nie był ani obraźliwy, ani nie podważał tego co Ty napisałaś, więc zupełnie nie rozumiem Twojego komentarza na temat mojego wpisu. Proponuję więcej życzliwości i gościnności, na Swoim blogu. Ja w każdym razie z pewnością już tu nie zajrzę.
Mimo tego niezbyt życzliwego przyjęcia pozdrawiam


Hmm...

Alispo - 2014-04-24, 18:51

:lol: ktos tu ma problem,rzecz jasna nie Ty.
jaskrawa - 2014-04-24, 20:54

Lily, niektórzy nie rozumieją słowa "nie rozumiem" :D . Odbierają to jako "chyba jesteś debilem" albo coś w tym rodzaju :D . Nie rozumiem ;) , dlaczego tak się dzieje, ale zauważyłam, że to powszechna choroba internetowa.
Lily - 2014-04-24, 21:16

Cokolwiek by było w podtekście (tzn. w głowie piszącego), to przecież chyba nie ma nic obraźliwego w słowach "nie rozumiem", nie?
bojster - 2014-04-24, 21:31

No bo tak się starał(a), ułożył(a) ładne zdanie, są kropki, przecinki, nawet myślnik jeden, no po prostu wszystko jak z podręcznika. A Ty wzięłaś i nie zrozumiałaś.
Lily - 2014-04-24, 21:35

:roll: Co racja, to racja... :mrgreen:
lemonka - 2014-04-25, 06:13

W święta moja mama chciała mojemu dziecku dać szynkę. ( Dziecko samo zrezygnowało z mięsa jakiś czas temu, w przedszkolu zdejmuje wszelkie wędliny, zostawia mięso obiadowe itp, pomijam fakt, że je zupy gotowane na mięsie bo nie zdaje sobie z tego sprawy. Jest przyzwyczajony do zup na bulionach warzywnych w domu. Na szczęscie to ostatnie miesiące w przedszkolu a w szkole obiadów nie wykupimy ). Wracam do tej szynki. Nie wiem czy już pisałam, że moje dziecko kilka miesięcy temu zapytało mnie z czego jest szynka. Odpowiedziałam, że ze świni. On na to - ale dokładnie z jakiej części. Ja mówię, że z pupy ;-) Na co moje dziecko ( na środku ulicy :lol: ) na cały głos - o, nie! To dobrze, że ja w przedszkolu ściągam szynkę i nie jem, nie będę jadł jakiejś starej d...y świni! :shock: Taką miałam minę. Zadziwiła mnie i treść i takie bezproblemowe uzycie słowa d...a. Bo w sumie dziecko zna i czasem tak mówi, ale zazwyczaj się czai bo wie, że to niezbyt ładnie a tu na cały regulator tak wypalił. No a ja nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem.

To wstęp do tej szynki świątecznej. :evil:
Mama chciała dać mojemu dziecku najpierw kaczkę. Odmowa. Sam odmówił choć mamie się wydaje, że ja zabraniam jedzenia mięsa dziecku. Poem chciała dać szynkę. Znów odmowa z komentarzem - a wiesz babciu z czego jest zrobiona szynka? I tu cały wywód opisany powyżej. Na to babcia, że nie ze świni ta szynka tylko z wieprza. :shock: A wnuczek na to, że wieprz to przecież też świnia. :lol: Babci ręce chyba opadły. Mój syn twierdzi, że babcia chciała go tak nabrać żeby zjadł tę szynkę i myślała, że on nie wie co to wieprz. Powiem Wam, że nie sądziłam, że moje dziecko tak kojarzy fakty. Myślę, że babcia rzeczywiście chciała być sprytniejsza i wcisnąć dziecku mięcho. :evil:

Fatty - 2014-04-25, 08:42

Fajne dziecię ;)

lemonka napisał/a:
ie będę jadł jakiejś starej d...y świni!


ja nigdy nie zapomnę, gdy jako 6 latka, mając jeden z pierwszych rzutów wegetariańskich odmówiłam jedzenia pulpetów, które przygotowała ciotka...Ta myśląc, że mi nie odpowiadają, bo świnia brzydka zapewniła "ale to nie ze świni! To sa pulpeciki z kota!!"

Jeszcze lepiej ]:->

Maple Leaf - 2014-04-25, 10:28

Fatty napisał/a:
"ale to nie ze świni! To sa pulpeciki z kota!!"

:lol:

koralina1987 - 2014-04-26, 20:57

Aj bo to na pewno były KOTlety ;p
Poli - 2014-04-26, 23:37

A ja dzisiaj jestem dumna z mego meza, zrobilismy grill dzisiaj, ja jak zwykle ziemniaki pieczone , cebula i salatka, maz ( miesozerny) zawsze kupowal sobie jakiegos kotleta.

Przed pojsciem do sklepu , mowie mu ze mam nadzieje ze nie kupi kotleta z biednej swini, a on na to, to z czego ma kupic z iritacja w glosie ? To mu mowie, a kupuj co chcesz !
Po przyjsciu ze sklepu patrze ze kupil tylko rybe.... maly kroczek w dobrym kierunku zrobil -po 6 latach, mam nadzieje ze kiedys sie doczekam ze wogole nie kupi padliny , moze za nastepne 6 lat :->

żuk - 2014-04-28, 16:57

ja przepraszam za obcesowość, ale ta ryba to mniej biedna?
Alispo - 2014-04-28, 20:24

W sumie bardziej,ale to jakby ewolucja w myśleniu moze,w sensie ze jakas zmiana,zwrócenie uwagi?
lilias - 2014-04-29, 12:42

u jedzących mięso trudno o zmiany w myśleniu. zazwyczaj każdą sugestię odbierają jako atak
Alispo - 2014-04-29, 15:00

Kazdy z nas kiedyś jadl mieso..zdecydowanie mam inne wrazenia.atakiem reagują na atak,otwarta osoba nie rzadko jest gotowa na zmiany gdy widzi w nich sens..
lilias - 2014-04-30, 08:05

Alispo napisał/a:
Kazdy z nas kiedyś jadl mieso..zdecydowanie mam inne wrazenia.atakiem reagują na atak,otwarta osoba nie rzadko jest gotowa na zmiany gdy widzi w nich sens..


u mnie tak lekko nie było. przestałam jeść mięso, a rodzina i znajomi robili mi wstręty i takie inne przyjemności (do dzisiaj poszczególne osoby mnie naciskają bo jestem dla nich "niewygodnym kulinarnie" gościem). moi jak przyzwyczaili się, ze nie zabieram im tego kotleta i mają więcej ciekawych "przegryzek" to nieco odpuścili. wszystko zależy w jakim jesteś środowisku. zdecydowanie łatwiej jest osobom, których znajomi lub (chociaż niektórzy) członkowie ich rodzin również nie jedzą mięsa. w środowisku wyłącznie miesojedzących jeden wege to nie jest bułka z masłem i samo jedzenie jest tu najmniejszym problemem.

Alispo - 2014-04-30, 10:54

Jasne,tez kiedyś nie znalam nikogo vege,ale ludzie są różni,nie zawsze inność jest tylko atakowana.
Lily - 2014-04-30, 13:14

Im mniejsza miejscowość, ciaśniejsze środowisko, tym mniejsze zróżnicowanie i tym gorzej przyjmowana jest inność. Oczywiście zawsze można trafić na perełki. Ja w rodzinie mam w sumie szczęście, ale tak poza tym unikam raczej chwalenia się wegetarianizmem, bo można rzeczywiście zostać zaatakowanym mimo że się nikogo nie zamierzało do niczego przekonywać ;) A ja źle to znoszę.
Poli - 2014-05-01, 21:52

żuk napisał/a:
ja przepraszam za obcesowość, ale ta ryba to mniej biedna?


W zadnym wypadku nie jest mnie biedna, ale to juz jest maly kroczek na przod, zmiany w mysleniu. Po prostu transformacja w dobrym kierunku :-) .

U mnie troszke zrobilo sie lepiej jesli chodzi o moj wegnanizm. Siostra przeszla na wegetarianizm, mama zaczela takze jesc mniej miesa ze wzgledu na zdrowie.
Wsrod znajomych żadnych zmian, żrą mieso i nie ogladaja sie za siebie, ale za to nie truja mi dupy tylko takze szanuja moj wybor.

moritura - 2014-05-07, 23:14

Dialogu nie znam, bo mnie przy tym nie było, ale mój Luby (weganin) dokonał dziś sztuki niebywałej - przekonywał lekarkę (niewege) do tego, jaki to weganizm jest NIEzdrowy...

A jak na to wpadł? Mianowicie poszedł po skierowanie na badania i na wejściu powiedział (on tak ma), że jest weganinem. Na co pani lekarka zaczęła się rozpływać w zachwytach, jaka to zdrowa dieta i że podziwia. Luby wpadł w panikę, że ze skierowania nici, i zaczął opowiadać wszystko, co mu przyszło do głowy, jaki to weganizm jest niebezpieczny dla zdrowia i życia, niedoborowy itp, itd...

Skierowanie dostał ;) I zalecenie suplementowania witamin :P (a i tak nie powrotu do nabiału/mięsa).

Sylwia8 - 2014-05-21, 11:02

moritura - DZIWNE

Ale wpadłam tu podzielić się dialogiem.

Koniec roku w przedszkolu, starszaki odchodzą, prezent dla pani, płacę składkę, słyszę co tam będą kupować, potakuję, słyszę "no i może jakiś kosz słodyczy do tego", mówię "tylko pamiętajcie, żeby był wege ;) " (mając na myśli, że pani jest wegetarianką i np. ciastek z galaretką żelatynową nie zje). I co słyszę?:

A."Nieeeee noooo, ja tam jestem normalna pod tym względem, jem wszystko normalnie"
Ja "To chyba jednak nie do końca..." :P
A. czerwona na twarzy: "Przecież jestem ssakiem, jem mięso, tak to jest w naturze"

No to się dowiedziałam :roll:
Chciałam odpowiedzieć "acha, w takim razie słoń to ryba albo ptak" albo że jutro zaprowadzę ją na łąkę z krową i niech ją zabije i zje, przecież to jest w jej naturze ale... Nie chciałam sobie psuć pięknego poranka, więc powiedziałam tylko "Acha, ok, to na razie".

Smutne jest natomiast, że taka osoba uczy dzieci w szkole. Pomijam już całkowicie fakt, że rzecz dotyczyła pani nauczycielki w przedszkolu a nie mnie albo A. a w ułamku sekundy nastąpił atak na nienormalnych - nie jedzących mięsa. Co za ubogi naród...

czindirela - 2014-05-22, 21:38

Ludzie chyba w ten sposób bronią się przed świadomością, że może jednak jedzenie zwierząt nie jest ok. Wiadomo - najlepszą obroną jest atak.
Maple Leaf - 2014-05-23, 20:20

A moim zdaniem to jest obrona przed ewentualnym odrzuceniem przez społeczeństwo. Wszak, jakby nie patrzeć, w naszej kulturze normalne jest jedzenie zwierząt, wszystko inne to anomalia. A że w każdym z nas jest potrzeba i chęć bycia akceptowanym, to owa pani wolała się zasłonić głupimi wykrętami, niż narazić na niepochlebne komentarze rodziców. Trzeba mieć odwagę powiedzieć "nie" wobec ogólnie przyjętych norm, czego tutaj ewidentnie zabrakło. IMHO.
Poli - 2014-05-23, 21:37

Zaslepienie ludzi , myslenie i robienie to co inni ostatnio dobija mnie totalnie :evil: Zero myslenia poza klatka :!:
Nie mam sily tego zniesc, nawet wlasny maz wkurza mnie, dzisiaj jak byslimy z lidlu kupil parowki w ciescie do samochodu bo byl glodny , walilo w calym samochodzie.

I sama sie zastanawiam czy to ja jestem nienormalna , ze urodzilam sie z jakas wbudowana empatia, czy reszta :-/

Fajne haslo znalazlam , dam chyba do wydrukowania na 10 koszulkach i codziennie bede chodzla do mista w niej :roll:

moony - 2014-05-23, 22:04

Z cyklu wege i społeczeństwo:
Głaszczę dziś na ulicy obcego psa, uśmiechał się do mnie, zatrzymał i nawet się za mną oglądał ;) , jego właścicielka pozwoliła mi się z nim przywitać.
pani: - On chyba czuje, że pani lubi psy.
ja: - Bardzo, jak i wszystkie inne zwierzęta. Do tego stopnia je lubię, że nie jem mięsa, mleka ani jajek.
pani: - No ze mną tak źle to jeszcze nie jest...

Jadzia - 2014-05-23, 22:38

Cytat:
pani: - No ze mną tak źle to jeszcze nie jest...

:mryellow:

Sylwia8 - 2014-05-23, 22:41

moony :D

Maple Leaf - gdyby to była jeszcze jakaś inteligentna osoba to bym się pokusiła o prawdziwy dialog ale to tak ciasny umysł jest, że naprawdę szkoda mi było czasu na nią.

bojster - 2014-05-23, 23:35

moony napisał/a:
Bardzo, jak i wszystkie inne zwierzęta. Do tego stopnia je lubię, że nie jem mięsa, mleka ani jajek.


Ja tam zawsze powtarzam, że jestem weganinem, bo nie lubię zwierząt. :P

jagodzianka - 2014-05-24, 10:18

bojster, uwielbiam twoje poczucie humoru. ;P
Maple Leaf - 2014-05-24, 16:38

Dzisiaj w pracy koleżanka wspomniała, że ona ma dzisiaj na obiad gołąbki, bo w domu już nikt nie chce jeść mięsa. Pomyślałam, że spoko, nie drążyłam dalej i zajęłam się robotą. Za to później, przypadkiem, okazało się, że ten "wegetariański" farsz do gołąbków, to ryż z usmażonym boczkiem. Boczek to nie mięso ]:->
Mikarin - 2014-05-24, 18:57

Maple Leaf, nie smiej się z dziewczyny - ja długo żyłam w przekonaniu, że ryba czy skwarki to nie KAWAŁ mięcha, więc nie miecho ]:-> jedyna różnica w tym, że nie jadłam z powodów zdrowotnych, a potem doczytałam :oops:
Czasami tak jest, ze ludzie zaczynają od ucięcia mięcha jako jednego z głównych składników obiadu i miejmy nadzieję, że laska się "zagłebi" ]:->

Maple Leaf - 2014-05-24, 19:56

Mikarin, nie, nie, nie... ja się nie śmieję z koleżanki. Mnie raczej bawi sposób myślenia "tradycjonalistów". Czyli że mięcho to jest mięcho, kawał kotleta czy coś tam, a jak już rozdrobnione i w dodatku z czymś wymieszane, to już nie to samo. To samo dotyczy szynki czy pasztetu.
Fatty - 2014-05-25, 14:42

Ja kiedys w pracy zszokowałam kolegów, bo odmówiłam pierogów ruskich widząc nań skwarki - nawet skwarków nie jesz? ;)

Jako nie-mięso postrzegany jest też pasztet, tyż nie kawał, a pasta jakaś - koleżanka mi kiedyś kanapki proponowała z pasztetem,gdy wspomniałam, że glodna jestem ;) Nie mogła zrozumieć czemu nie chcę, przecież tam nie ma miesa, więc zapytałam z czego on jest.

Z puszki - padła odpowiedź :P

moony - 2014-05-25, 15:41

Facepalm normalnie :mrgreen:
jagodzianka - 2014-05-25, 18:27

Fatty napisał/a:
Z puszki - padła odpowiedź :P

Omajgasz to już przegięcie! :lol: :lol: :lol:

A wracając do tych wszystkich skwarków czy pasztecików to założę się, że gdyby ktoś z nas przypadkiem się skusił to zaraz te same osoby mówiły by "co z ciebie za wegus, przecież tu jest mięso!"

alken87 - 2014-05-27, 18:39

ile razy już słyszałam od ludzi "my to praktycznie mięsa nie jemy" po czym lodówka cała w parówkach, pasztetach, szynkach i kiełbasach. bo mięso to tylko to co się kupuje surowe i przyrządza.
drugi najlepszy tekst to "my to praktycznie mięsa nie jemy, najwyżej z 4-5 razy w tygodniu, no i czasami rybę"

faf - 2014-05-28, 22:50

heh, raczej standardowy element każdej grzecznościowej konwersacji: "ale ryby jesz?". dlatego staram się nie podnosić tematu mojej diety wśród przypadkowych osób.
dla równowagi napiszę, że zagięła mnie kiedyś nasza lekarka (Wietnamka z pochodzenie; może inna kultura, to i inne spojrzenie) "nie jesz mięsa? ale to dlaczego mleko pijesz?" policzek jak nic

Lily - 2014-05-28, 22:53

"Ale to nie mięso, to wędlina" - to też chyba standard ;) Tzn. oczywiście wiem, że nie wszyscy tak myślą, ale to klasyk :P
alken87 - 2014-05-28, 23:13

faf napisał/a:

dla równowagi napiszę, że zagięła mnie kiedyś nasza lekarka (Wietnamka z pochodzenie; może inna kultura, to i inne spojrzenie) "nie jesz mięsa? ale to dlaczego mleko pijesz?" policzek jak nic


Azjaci to chyba w większości nabiału nie spożywają i w większości nie tolerują więc pewnie stąd zdziwienie, że mięsa nie, ale mlekiem się podtruwasz ;) no chyba ze chodziło jej o kwestie etyczne ale to już chyba nie związane z kulturą.

faf - 2014-05-28, 23:30

z dalszego kontekstu wynikało, że chodziło o aspekt etyczny ;-) ale to był ten jedyny raz, kiedy ktoś niewege mnie bardziej "pocisnął" żeby być konsekwentną, zamiast szukać sposobów na obejście "rygorystycznej" wegediety.
faf - 2014-05-28, 23:33

no oprócz głupich tekstów typu "trawa też płacze jak ją zżerasz" ;)
Mikarin - 2014-05-29, 11:06

faf, pytanie, czy mdlejesz na widok chlorofilu, bo przecież sałata cierpi, jak ją zrywasz. ]:-> standard :P
faf - 2014-05-29, 13:07

mam problem z chlorofilem, jak widzę łyko to nie jest jeszcze tak źle. ;-)
Jabłania - 2014-05-30, 15:09

Lata temu usłyszałam "zjadasz sałatę królikowi." ;)
joanqa - 2014-06-26, 13:12

zamówiłam jedzenie dla niemowlat (tak, tak nieszczesne słoiczki, ale tez i kaszki bez cukru) w sklepie internetowym - firmy holle, baby sun Wszystko oczwiscie wege
Odbieram paczke i co widze - spaghetti z miesem... hmmmm Czyzbym sie pomylila? Zerkam do zamówienia Nie, oczywiscie nie pomylilam sie Zamówiłam bezmiesny słoiczek baby suna, przyslali podobny firmy Hiolle
Dzwonie z reklamacja:

- wysłali państwo niewłasciwy sloiczek, zamawialam innej firmy bez miesa, przyszedl inny z miesem
- ok, to wymienimy
- dobrze, czy mam go dac kurierowi jak przyjedzie?
- nie bez sensu, zeby bral jeden sloiczek, prosze wyslac poczta...
- to zaplace za przesylke tyle co koszt tego sloiczka
- no tak, a nie moze go sobie Pani zostawic? Przeciez malenstwo pewnie zacznie jesc mieso za jakis czass....
- (ja co raz bardziej wsciekla) nie, nie zacznie Jestesmy wegetarianami...
- acha... To oddamy Pani pieniadze...a sloiczek prosze sobie zostawic

i tak zostalam ze sloiczkiem ze zwlokami w domu...Musze go sprezentowac jakims niewege rodzicom malucha bo jeszcze moja matke natchnie by podac to malemu... ech...

jagodzianka - 2014-06-26, 23:07

joanqa, ale w sumie dobrze się zachowali przecież.
bronka - 2014-06-27, 12:29

jagodzianka napisał/a:
joanqa, ale w sumie dobrze się zachowali przecież

dokładnie

koralina1987 - 2014-06-27, 14:02

A do mnie dziś podchodzi na targu kolegi mama i widząc moje owocowe zakupy - jagody i czereśnie - mówi z pretensją: zamiast tego to kilogram mięsa byś kupiła, to małe musi coś jeść.... - zdębiałam. Czereśnie i jagody się chyba pije ;)
xexaa - 2014-06-27, 18:02

koralina, czereśnie i jagody mogą być na deser po tym kilogramie mięsa i to po dwie ewentualnie. To przecież nie jedzenie.
joanqa - 2014-06-27, 21:15

zobaczymy czy oddadza kase Bardziej rozczulilo mnie zalozenie, ze przeciez dziecko NA PEWNO bedzie jesc mieso, wiec w czym problem...

Co do czeresni, to jest spora szansa, ze tam jest mieso :D Kiedys rozkrajalam kazda i tyle robaków ile znalazlam mnie przerazilo (chociaz przynajmniej wiadomo, ze ekologiczne i niepryskane byly :D )

Kat... - 2014-06-27, 22:55

Cytat:

koralina, czereśnie i jagody mogą być na deser po tym kilogramie mięsa i to po dwie ewentualnie. To przecież nie jedzenie.
ale to nie dlatego, że to nie jedzenie. Ja znam dużo niezdrowo jedzących i bardzo mięsnie ludzi, którzy boją się zjeść więcej niż kilka czereśni, więcej niż kawałek arbuza czy trochę ogórka, a już popić wodą? W życiu! A dlaczego? bo przeczyści :-D
xexaa - 2014-06-28, 00:40

Kat..., fakt, spotkałam się z tą teorią o przeczyszczaniu. Ale... jeśli ktoś nie jada owoców i warzyw (no chyba, że ogórka kiszonego) to nawet niewielka ilość błonnika może być zabójcza :mryellow:
Lily - 2014-06-28, 12:01

O tym przeczyszczaniu słyszałam, chciałabym, żeby to u mnie działało.
Ale nie wiem, czy to nie jest tak, ze jak ktoś ma zapchany przewód pokarmowy i dorzuci na to owoce, to one fermentują i efekt może być niefajny.

jagodzianka - 2014-06-28, 13:01

Właśnie myślałam, że jestem jakaś inna bo nigdy nie obserwowałam sraczki u siebie po zjedzeniu owoców i popiciu wodą.
koralina1987 - 2014-06-28, 14:26

jagodzianka, otóż to, mam identycznie. Poza tym dla mnie opędzlować np. kilogram truskawek to nie problem, i to nie tylko w ciaży 8-) Jak widzę koleżanki jedzące jedno jabłuszko pół godziny to padam. Poza tym ja najbardziej lubię owoce bez udziwnień typu śmietana, cukier, zawijane w naleśnikach itp. Jak w pracy wyciągam pudło z czereśniami/truskawkami/jagodami i zajadam to padają pytania: a nie smaczniejsze by było ze śmietanką i cukrem??? :shock:
xexaa - 2014-06-28, 20:54

Jako dzieciak jadłam truskawki tylko z cukrem, bo u mnie w domu tak się je. Grejpfrut też tylko z cukrem, no ale to powiedzmy że bardziej, bo może być kwaśny/gorzki. Ale truskawki albo czereśnie?! Przecież one są słodkie!
Lily - 2014-06-28, 21:01

Ja ostatnio po kilogramie truskawek dziennie wciągam i nic :P W dzieciństwie sraczkę miewałam, ale tylko po śliwkach, poza tym jestem niezatapialna ;)
Truskawki nie zawsze są słodkie.

kofi - 2014-06-28, 22:02

xexaa napisał/a:
Jako dzieciak jadłam truskawki tylko z cukrem, bo u mnie w domu tak się je. Grejpfrut też tylko z cukrem

U mnie też się tak jadało w domu rodzinnym.* Teraz się nie je, chociaż mąż może i chętnie by zjadł z cukrem i śmietaną, ale chyba by my głupio było... ;-)
Staram się wszystkie owoce bez cukru podawać, saute.

*Ale od pewnego czasu, jak chodzę do rodziców, to mi dają bez cukru truskawki, postęp. :-)

koralina1987 - 2014-06-29, 11:34

U mnie mąż też z chęcią by zjadł truskawki ze śmietaną i cukrem, bo dla niego wszystko jest za kwaśne, ale to wina wychowania, mamunia wszystko cukrem posypywała, a owoców pestkowych małych (wiśnie, czereśnie) nie pozwalała jeść prosto z drzewa bo się można zakrztusić pestką....U mnie w domu natomiast wszyscy są miłośnikami normalnych owoców, prosto z krzaczka najlepiej. Tyle tylko, że siora preferuje owoce żółte - gruszki, banany, morele, brzoskwinie, a ja to...hym wszystkie :)
Pracując w zerówce widzę jakie owoce i w jakiej postaci jedzą dzieciaki, no i szału nie ma. Owocem przodującym jest banan, ewentualnie jabłko. Owocowe, a raczej pseudoowocowe są za to jogurciki, Bakusie, Danonki i inne takie....

maga - 2014-06-29, 13:29

"Za komuny" to chyba wszyscy jedli truskawki z cukrem i śmietaną. To była taka namistka luksusu ;) Jak banana od święta udało się kupić, to dostawliśmy z bratem po pół, żeby na dłużej starczyło. najczęsciej były grejpfruty, ale też po pół. Z cukrem, ma się rozumieć. No i jeszcze chleb z masłem i cukrem się jadło. To były czasy :)
xexaa - 2014-06-29, 13:55

My z bratem natomiast banana do pyska nie chcieliśmy wziąć. Mama wniebowzięta, że udało się jej zdobyć i dzieciom da, a my ni cholery. Ble i koniec.
kofi - 2014-06-29, 20:50

maga :lol: może rzeczywiście tak było. W ogóle się wszystko słodziło: herbatę, kawę, kompoty, soki. (To jak to jest, że jednak ludzie byli chudsi?) Moja teściowa słodzi soki - takie z kartonów - grejfrutowe do dziś. Przetwory też - ulepki. Mit kilo na kilo. ;-)
bojster - 2014-06-30, 11:18

kofi napisał/a:
maga :lol: może rzeczywiście tak było. W ogóle się wszystko słodziło: herbatę, kawę, kompoty, soki. (To jak to jest, że jednak ludzie byli chudsi?)


Może jak się zasłodzili herbatą, to ich nie ciągnęło do innych słodyczy? ;-) Faktem jest, że dużo więcej się robiło samemu (także ciasta, torty, wafle itd.), a wysoko przetworzonej żywności w sklepach praktycznie nie było.

Lily - 2014-06-30, 11:53

bojster napisał/a:
a wysoko przetworzonej żywności w sklepach praktycznie nie było.
No i to jest chyba główna przyczyna. W ogóle w PRL-u było mnóstwo zakładów przetwórstwa warzywno-owocowego, ale one robiły dżemy, soki itd. z cukrem, ale nie z syropem glukozowo-fruktozowym, nie z masą innych dodatków. Potem większość tych zakładów padła, za to mamy coca-colę itd. Zupki w proszku też były, jednak nie zawierały glutaminianu i innych wzmacniaczy i konserwantów o ile pamiętam.
jaskrawa - 2014-06-30, 19:27

O właśnie, zresztą, większość ludzi nie miała też kasy. U nas, pamiętam, kupowaliśmy dwadzieścia deko michałków i całą czteroosobową rodziną jedliśmy kilka dni :D
Dzisiaj jak się dziecku chce słodyczy, idzie do sklepu i nażera się ile wlezie, kiedyś robiło się kogel-mogel z łyżeczką cukru, szaleństwo.

Pewnie przez to jestem takim łasuchem, staram się nadrobić zaległości z biednego dzieciństwa w PRL :D .

panikanka - 2014-06-30, 20:29

truskawki z cukrem to jeszcze nic, bo czasem rzeczywiście trafią się kwaśne, ale mnie zawsze rozwala jak mąż robi sobie koktajl bananowy w składzie mleko banan i cukier puder :roll: jak by banan był za mało słodki...
no ale tak nauczony przez mamitę, która oczywiście sypie cukier tradycyjnie równo do wszystkiego, do wody do gotowana fasolki czy kalafiora, do mizerii...

koralina1987 - 2014-07-01, 09:49

panikanka, no to z moim by sobie piątkę przybili....

Mój D. stwierdził jednak, że jak mała się pojawi na świecie to będzie jadł więcej owoców i nie będzie wydziwiał - chce dać dobry przykład ;) hehe no trzymam go za słowo. Póki co wyjada mój kosz ze słodyczami, który dostałam na zakończenie roku szkolnego...

Wracając do tematu wątku, usłyszałam ostatnio taką rozmowę koleżanek z pracy na temat mojej małej rodziny:

K1 - no i co myślisz, że nie będą dawali małej mięsa?
K2 - pewnie na początku nie, a później jak się okaże że mała chce to nie będą mieli wyjścia, moja Misia jak miała 2 latka to mówiła "mięsia mi daj, kcem mięsio"....

:roll:

zlotooka - 2014-07-01, 11:14

Ja na pytanie, czy Zosia będzie wege, staram się nie odpowiadać, ale mój M. zawsze mówi, że on jej będzie mięso dawał, żeby się przyzwyczaiła, bo później i tak się zetknie. Ja nie dyskutuję, ale swoje wiem - będzie jadła to, co dostanie, a jakoś nie widzę mojego M. gotującego jej "mięsko" i to dobrej jakości, o ile takie istnieje. Sam w domu nic mięsnego nie gotuje, co najwyżej z parowaru. Coś nie wierzę, żeby mu się zmieniło :->
moony - 2014-07-01, 11:40

złotooka, zapewne będzie jak piszesz - mój mąż miesożerny, ale z lenistwa nic mu się nie chce robić, więc tylko czasami starszak widzi gotowce lub coś, co babcia przywozi (wrrr). A mój straszak ma 3 lata i 4 miesiące i wie, skąd się bierze mięso, mówi że nie lubi, a wczoraj nawet wziął do ręki jakieś cukierki i udawał, że czyta skład ;) kiedyś chciał parówkę, spróbował, ale teraz już by tego nie zrobił.
kofi - 2014-07-01, 12:49

jaskrawa napisał/a:

Pewnie przez to jestem takim łasuchem, staram się nadrobić zaległości z biednego dzieciństwa w PRL :D .

Khem, myślałam, że tylko ja pamiętam dzieciństwo w PRL. ;-)
Marzyłam o bananach i ptasim mleczku.
Teraz też lubię banany i ptasie mleczko (nie jem, bo nie znalazłam wersji wegan). ;-)
Pytanie o to, czy dam mięso dziecku pamiętam, hehe, mówiłam, że jak będzie bardzo chciał.. Na szczęście nigdy nie chciał.

jagodzianka - 2014-07-14, 21:02

Poczęstowałam miesojada wędzonym czeskim tofu upieczonym nad ogniskiem.
- Hmmm ma konsystencję jak jajko sadzone. Smakuje jak jajko sadzone. Całkiem dobre. To jajko sadzone. Przecież to jajko sadzone.

ropuszka - 2014-07-14, 21:54

jagodzianka napisał/a:
Poczęstowałam miesojada wędzonym czeskim tofu upieczonym nad ogniskiem.
- Hmmm ma konsystencję jak jajko sadzone. Smakuje jak jajko sadzone. Całkiem dobre. To jajko sadzone. Przecież to jajko sadzone.


naturalne jeszcze rozumiem, ale wędzone :?: :lol:

Lily - 2014-07-14, 22:04

Ale jajko sadzone na ognisku? :P
renka - 2014-07-15, 09:12

Lily napisał/a:
Ale jajko sadzone na ognisku? :P


No pewnie. Wlasnie podczytujemy "Poradnik małego skauta" i tam byl patent na jajko sadzone na ognisku: z kijków i folii aluminiowej robi sie stelaz, wlewa jajko i sadzone sie robi ;-)

Lily - 2014-07-15, 09:21

renka napisał/a:
z kijków i folii
Aaa, to ja dziecko komuny, nie było folii aluminiowej ;) A jeśli była, to nie w moim zasięgu ;)
bronka - 2014-07-15, 14:12

renka napisał/a:
No pewnie. Wlasnie podczytujemy "Poradnik małego skauta" i tam byl patent na jajko sadzone na ognisku: z kijków i folii aluminiowej robi sie stelaz, wlewa jajko i sadzone sie robi ;-)

ciekawe :mrgreen:

Fatty - 2014-07-15, 20:39

Odkąd moja pracowa pomocnica, jak sie sama nazwała "Wyznawczyni chickenburgerów" dowiedziała się, że mięsa nie spożywam to:
*gdy stęknę, że jestem zmeczona słyszę "To mięso powinnaś zjeść!
*gdy chcę przesunać jakiś cieżki stojak i nie daje rady "Bo mięsa nie jesz!"
*gdy kicham "oj, bierze Cie na chorobę bo mięsa nie jesz!"
*dziś dostałam lekkiego rozstroju żołądka "Mięso zjedz!"



Monotematyczne to pisklę, ja nie wiem czy ona taka pomocna chce być, czy się jej wydaje, że zabawna jest. Generalnie traktuje ją jako przedstawicielke innej generacji: rozmawiając z kimś cały czas bawi sie telefonem(dziubie w candy Crash jak maniak) i co chwila wspomina jak to się lubi najebać(słownictwo oryginalne) i upalić i że nie może sie doczekać soboty. A w poniedziałek, po intensywnym weekendzie to snuje mi sie między regałami jak widmo, albo zwisa z krzesełka jak flaczek i stęka, ze wiecej nie pije. Byle do soboty :P

alken87 - 2014-07-15, 22:03

Fatty napisał/a:
zwisa z krzesełka jak flaczek i stęka, ze wiecej nie pije


powiedz jej, żeby mięso zjadła. na pewno pomoże :-P

jagodzianka - 2014-07-17, 08:12

alken87 napisał/a:
Fatty napisał/a:
zwisa z krzesełka jak flaczek i stęka, ze wiecej nie pije


powiedz jej, żeby mięso zjadła. na pewno pomoże :-P

znaleźć najkrótszą drogę do kibla. :P

neina - 2014-08-06, 21:59

Wakacje, wyjazdy, hotele, spotkania rodzinne - nikt nie ma nowych dialogów?
theloudestsound - 2014-08-06, 22:18

Ja tylko usłyszałam w barze, że ciasto na pierogi musi być z jajkiem bo inaczej się nie klei, na co odparłam, że nie musi być okręciłam się na pięcie i wyszłam, ludzie patrzyli wielce zdziwieni sytuacją.
Fatty - 2014-08-07, 10:44

U mnie ciasto pierogowe od zawsze było bezjajeczne - moja mama z jajkiem nie zagniata, bo bez są delikatniejsze ;)
maga - 2014-08-07, 16:27

U nas w domu też pierogowe robiło się od wieków bez jajec.
Ja co chwilę słyszę, że nie da się zrobić pizzy bez sera (ale to chyba każdy przerabiał po wielokroć) ;-)

ropuszka - 2014-08-07, 16:43

maga napisał/a:
Ja co chwilę słyszę, że nie da się zrobić pizzy bez sera (ale to chyba każdy przerabiał po wielokroć) ;-)


A ja ostatnio zamawiałam i pani bez zmrużenia oka przyjęła zamówienie :->

theloudestsound - 2014-08-07, 17:12

U mnie w domu to były raz bez raz z no, a teraz zawsze bez jaj ze względu na mój weganizm ;-) Co do pizzy to mam swoją ulubioną i tam pani jak tylko mnie widzi to mówi rozbawiona 'pizza bez sera?' Z kolei jak byłam nad morzem to dopiero w 3 pizzerii zechcieli taka zrobić.
maga - 2014-08-07, 19:19

Ano nie w każdej pizzerii "się nie da". Też mamy taką, w której nie musimy zgłaszac naszej bezserowości ;)
Alispo - 2014-08-07, 20:35

Nigdy nie mialam problemu z bezserowa pizza chyba,czesto zamawiam i tylko jest kwestia tego czy mi dadza w cenie cos w zamian.
jagodzianka - 2014-08-07, 21:15

My też mamy swoją pizzeri i zawsze jest mówię "pizza bez sera" to pani "aaa to już wiem gdzie zawieźć" :P Większym problemem jest, że w niektórych pizzerach dają mleko do ciasta, w mojej okolicy tylko dwie są ok.
neina - 2014-08-10, 00:56

Pizzę chyba robią na zamówienie, więc jaki problem nie położyć sera?
Fatty - 2014-08-10, 08:43

Problem natury zdziwieniowej, no bo jak to pizza bez sera? :P

Ja kiedyś chciałam wege-kebaba bez sosu i cholera, ciężko było bo kobita ze mną pertraktowała, że bez sosu nie bedzie smakować ;) :P

Maple Leaf - 2014-08-10, 11:49

Mi kiedys facet nie chciał wogóle sprzedać kebaba, bo "jak to bez miesa?!". Powiedziałam, że zapłacę jak za mięsny, tylko niech da zamiast padliny więcej surówki. "Nie da się". :->
lilias - 2014-08-10, 15:59

a to wredny i złośliwy był. kiedyś (niestety dawno i nieaktualne) w Toruniu przy Placu św.Katarzyny była budka, w której pracował pan gdzie jadłam najlepsze pod słońcem zapiekane cheesburgery z podwójnymi surówkami, sosem , za to bez kotleta i sera. byłam tam co tydzień i za każdym razem wracałam do tej budki. budka została, ekipa się zmieniła, menu się zmieniło, nie ma po co tam wracać :/ próbowałam
Mikarin - 2014-08-12, 09:49

ciasto na pierogi z jajkiem? wychodzi twarde jak ja cie pierdziele.

pizzę bez sera serwuje każda szanująca się pizzeria włoska - ale taka prawdziwa, a nie pizza hut czy inne podróby. U mnie pizzeria włoska ma osobne rubryki do pizzy bez sera i do pizzy serwowanej na ciepło. Mamy nawet pizzę z sałatą lodową i jak mąż chciał do niej ser i ciepłą, to go pizzerman łamaną polszczyzną zrugał, że tego typu pizzy tak się nie podaje, a jak chce właśnie tak, niech zamawia inną :)

ropuszka - 2014-08-12, 09:52

imo problem pizzy bez sera jest taki, że serem można ukryć mankamenty ciasta i sosu pomidorowego a bez trzeba mieć po prostu dobrą pizzę :-P
Capricorn - 2014-08-27, 12:08

kolega mojego syna do mojego syna:

- chcesz zupkę chińską, bo mam dwie? czekaj, ale to dwa rosoły są... wiesz co, ale ty możesz ten rosół spokojnie zjeść - bo tam w ogóle nie ma mięsa. TO SAME POLIMERY.

Jabłania - 2014-08-27, 17:59

Capricorn :mryellow:
majaja - 2014-08-27, 19:56

ostatnio w nowotarskim lokalu znanej sieciówki mąż dostał pizzę z działu wegetariańskie ze sporym kawałkiem szynki na samym środku, oczywiście zareklamował, dostał nową pizzę, ale słowa przepraszam nie usłyszał i generalnie potraktowany został na zasadzie: trzeba wywiesić, że wpuszczmy tylko w krawatach, bo klient w krawacie mniej awanturujący się jest.
malaslonia - 2014-08-28, 16:10

Myślę, że w polskich restauracjach (choć rzeczywiście opcja wege to zazwyczaj ser smażony) jeszcze nie jest tak źle przynajmniej pod względem dań wegetariańskich, natomiast w Czechach zawsze kiedy pytam o danie wegetariańskie kelner zawsze rekomenduje potrawy z kurczakiem :shock: Przecież kurczak to nie mięso.
Przypomina mi to niezmiernie postawę mojej nieugiętej babci, która ZAWSZE kiedy przyjeżdżam powtarza:
- Jak nie będziesz jadła mięsa to umrzesz
- Powinnaś zjeść rosół
- Dlaczego nie usmażysz Grzesiowi (mąż) kotletów - ostatnio sugerowała nawet, że może sobie w końcu poszukać takiej, co mu te kotlety wyklepie - oczywiste jest zatem, że nie dość, że zalet charakteru żadnych nie posiadam, to jeszcze nie gotuję porządnie. Sama już nie rozumiem dlaczego ten biedny masochista jest ze mną od tylu lat...
- Znowu jakieś dziwactwa gotujesz! Zjadłabyś szyneczki jak człowiek
Ten rytułał powtarza się niezmiennie od wielu lat, jedyną nowością w tej konfiguracji jest mąż
aż się boję, co będzie kiedy babcia doczeka się prawnuków...

ropuszka - 2014-08-28, 17:18

malaslonia napisał/a:
Dlaczego nie usmażysz Grzesiowi (mąż) kotletów - ostatnio sugerowała nawet, że może sobie w końcu poszukać takiej, co mu te kotlety wyklepie - oczywiste jest zatem, że nie dość, że zalet charakteru żadnych nie posiadam, to jeszcze nie gotuję porządnie. Sama już nie rozumiem dlaczego ten biedny masochista jest ze mną od tylu lat...


:lol: :lol: :lol:

moja mama mi ciągle powtarza, że bez przyrządzania karkówki faceta nie znajdę :-P

Lily - 2014-08-28, 17:21

malaslonia, to dziwne, co piszesz o Czechach, bo jestem tam niemal na co dzień i właśnie ser smażony czy pieczarki panierowane to są bezmięsne opcje. Zazwyczaj oznaczone jako takie w menu.
malaslonia - 2014-08-28, 17:52

[b]ropuszka - a widzisz, jednak się da ;)

Lily - ja nie bywam w Czechach co tydzień, byłam jakieś pięć, sześć razy i ta propozycja po prostu padała - może miałam pecha. Kolejnym popełnianą przeze mnie nierzręcznością było zamawianie rzeczonego sera bez frytek - kelner upewniał się parę razy czy aby na pewno chcę dostać SAM ser i odchodził z niezbyt zadowoloną miną [/b]

Mikarin - 2014-08-29, 09:14

malaslonia napisał/a:
Dlaczego nie usmażysz Grzesiowi (mąż) kotletów - ostatnio sugerowała nawet, że może sobie w końcu poszukać takiej, co mu te kotlety wyklepie - oczywiste jest zatem, że nie dość, że zalet charakteru żadnych nie posiadam, to jeszcze nie gotuję porządnie. Sama już nie rozumiem dlaczego ten biedny masochista jest ze mną od tylu lat...
- Znowu jakieś dziwactwa gotujesz! Zjadłabyś szyneczki jak człowiek

Dzwonie ostatnio do koleżanki, a ta mi sie żali:
-Bo widzisz, jak zrobię racuchy na obiad czy naleśniki to przychodzi mi J. do domu, zagląda w gary i marudzi: "Znowu bez mięęęęęsaaaaaa?"
Na co ja się żalę, ż emi babcie zrobiły krecią robotę i dziecko mięso wsuwa... Słyszę:
-No, to chłop, to bez miesa nie da rady.
Na co ja zaperzona:
-Sorry, I., ale znam czterech chłopów wegetarian, I WCALE NA ZABIEDZONYCH NIE WYGLĄDAJĄ!
-No, w sumie masz rację, tylko J. mnie dobija z tym swoim marudzeniem....


Uśmiałam się :) dodam, że j. jest z zawodu wyuczonego rzeźnikiem (a pracuje na stacji paliw jako kasjer), I. ma dwóch małych synów, którzy uwielbiają naleśniki, racuchy i inne dania tego typu, jak makaron z warzywami czy inne bezmięsne, i tylko mąż jej marudzi :)
Dziwna bywa taka nieświadoma próba przełamania stereotypu, i jednocześnie siedzenia w nim obiema nogami :D

Fatty - 2014-09-03, 18:58

Moja pomocnica pracowa na chwilę przestała mi dogadywać co chwilę "Mięso zjedz!", ale dzisiaj rozmowa zeszła na tematy jedzeniowe i Młoda tak cos kmini , kmini i nagle wypala
-Lidka, a jak Ty idziesz na pizze to Ty w ogóle jakąś jesz?
-..wegetariańską - odpowiadam
-To w ogóle takie są? Pierdzielisz! - zdziwienie było autentyczne :P

.. a dodam, ze panna wcześniej pracowała w knajpie i podejrzewam, ze byłaby z tych osób które poproszone o jakieś danie bez mięsa czy o pizze bez sera wszczęłaby z klientem debatę, ze tak sie nie da i że nie będzie smakować.. a gdyby zamówiono wegetariańską pewnie mocno by się zszokowala, ze taką mają w karcie.

moritura - 2014-09-08, 22:16

Cytat:
Ja co chwilę słyszę, że nie da się zrobić pizzy bez sera (ale to chyba każdy przerabiał po wielokroć)

Zamawiałam mnóstwo razy i w Krakowie nikt nigdy nawet okiem nie mrugnął, podobnie w Krośnie. Raz jeden spotkałam się z odmową - w Zakopanem, ale to mnie akurat nie dziwi (tak, nie lubię górali, a raczej "górali"). Dowiedziałam się, że bez sera się przypali :o

kitteh - 2014-09-09, 02:39

moritura napisał/a:
Cytat:
Ja co chwilę słyszę, że nie da się zrobić pizzy bez sera (ale to chyba każdy przerabiał po wielokroć)

Zamawiałam mnóstwo razy i w Krakowie nikt nigdy nawet okiem nie mrugnął, podobnie w Krośnie. Raz jeden spotkałam się z odmową - w Zakopanem, ale to mnie akurat nie dziwi (tak, nie lubię górali, a raczej "górali"). Dowiedziałam się, że bez sera się przypali :o


chleb i szarlotkę też posypują goudąprzed pieczeniem, na bank

Kat... - 2014-09-09, 10:39

Mi odmówili we Władysławowie, za to w Chłapowie była pyszna i bez problemu.

moritura napisał/a:
Raz jeden spotkałam się z odmową - w Zakopanem
Pewnie mieli gotowe spody już serem wysypane i chcieli jakoś wybrnąć.
theloudestsound - 2014-09-10, 09:29

Moja mama zawsze kupuje niemieckie proszki do prania i soki w sklepie na ryneczku, wczoraj poprosiła sprzedawczynię czy mogłaby kupić w Niemczech wegańskie masło i jogurty, na co pani odparła, że oczywiście i to wspaniale, że jej córka (czyli ja) jest weganką, bo ona wie jakie to mięso teraz niezdrowe i że będę przynajmniej miała żyły czyste wolne od cholesterolu :mryellow: :mryellow: No i będę miała wegańskie produkty niemieckie :mryellow: :mryellow:
jagodzianka - 2014-09-10, 12:08

theloudestsound, taka pani to skarb! A nie wiesz jak to cenowo będzie wychodziło? W sumie dobry pomysł żeby popytać w takich 'niemieckich" sklepach czy mogliby przy okazji sprowadzić.

A mi się przypomniała pediatra Fifka. Ostatnio jak do niej przyszliśmy, to na powitanie, powiedziała, że ostatnio myślała o nas, bo jej córka przeszła na weganizm i ona się bardzo z tego cieszy. Jej mąż ma jakieś obiekcje, ale ona go uspokaja, że ma takiego 2 letniego weganina pacjenta i bardzo łanie rośnie, rozwija się i nic mu nie brakuje.
Miło bardzo. :)

maga - 2014-09-10, 12:58

O jak ja Wam zazdroszczę takich lekarzy! My mamy taką babę, że szkoda gadać... Ostatnio przed nami w kolejce była młoda mama z dzieckiem na oko 9 - 10 miesięcy, który miał jakąś alergię. Podsłuchałam pod drzwiami, co ta lekarka mówi do tej matki i włos mi się zjeżył. Otóż pani zalecała mega dietę - kaszka manna na mleku na śniadanko, może być z butelki lub miseczki. Na obiadek jakieś mięsko i warzywka - oczywiście może być słoiczek- no i deserek - tutaj zostawiam pani dowolność - może być jakiś danonek albo deserek ze słoiczka, albo biszkopciki, co tam dziecko lubi.
A nam na byle katar antybiotyk :-/

theloudestsound - 2014-09-10, 21:21

Jagodzianka Nie wiem jeszcze, ale na pewno taniej niż w moim malutkim sklepie ze zdrową żywnością ;-)
moony - 2014-09-10, 21:22

jagodzianka, odezwę się do Ciebie jak będę jechać do teściów do Zgorzelca. Przywiozę Ci wszystko, co chcesz :) Po co masz jeszcze w sklepie marżę płacić?
jagodzianka - 2014-09-10, 23:06

moony, no właśnie przecież ty jesteś. :mrgreen: Tzn myślałam że z dwójką tak już nie podróżujesz.
Ja chcę tylko jogurty. Dużo jogurtów. Bardzo dużo.

moony - 2014-09-11, 10:35

Alpro 500g? Przeważnie w sklepie jest od kilku do kilkunastu.
jagodzianka - 2014-09-11, 12:08

Zawsze jak do was przychodzę to jest tylko kilka sojade, a F to zjada z 2 dni. A ja potrzebuję mieć zapas bo jeśli będzie zostawał dłużej w przedszkolu to chcę mu dawać na podwieczorki kiedy inne dzieciaki będą miały danio itp. A jakie składy mają Alpro?
moony - 2014-09-11, 13:12

Przywiozę Ci prywatnie, nie przez Świnki. Alpro są tylko duże. Skład: Woda, owoce 12%, cukier, soja, regulatory kwasowości, aromat,pektyna,sól, kultury bakterii, witaminy,b2,b12,d2
jagodzianka - 2014-09-11, 17:11

Dzięki Kochana, to jakby coś dawaj znać. :)
Jabłania - 2014-12-20, 07:08

O kurcze Maga, jeszcze te danonki :shock:

Mięsożerca na widok smażonej połówki banana, która zrobiła się ciut czarna po bokach i na środku: -To wygląda jak ryba! Mógłbym wymyślać przepisy dla wegetarian. Oczywiście nie za darmo.

kitteh - 2015-04-26, 22:25

z tatusiem:

ja: zrobiłam ci barszczyk, taki trochę ukraiński
tata: znaczy na boczku?
ja: jak położysz to będzie na boczku

Veronique - 2015-05-28, 12:14

Córka męża, lat 10:
L: chciałabym byc wegetarianka, tak jak Ty!
Ja: A co stoi na przeszkodzie?
L: moja mama sie nie chce zgodzić...
Ja: A jak to argumentuje?
L: Że nie urosnę...
Ja: ja mam 170 cm, jakos urosłam...
L: tez jej to powiedziałam, ale mowi, ze jednak tata jest wyższy od Ciebie ]:->

Padlam.
:mryellow:

bojster - 2015-05-28, 22:07

Powszechnie wiadomo że roślinożercy należą do pokurczów, np. słoń czy brontozaur. ;-)
neina - 2015-05-30, 01:12

Syn wege od poczęcia, najwyższy w klasie. Strach pomyśleć, co by było gdyby jadł mięso ;-)
Veronique - 2015-05-30, 23:54

Strach pomyśleć, co by było gdyby słoń albo brontozaur jedli mięso :-D
bojster - 2015-05-31, 00:01

Veronique napisał/a:
Strach pomyśleć, co by było gdyby słoń albo brontozaur jedli mięso :-D


Może ostatni brontozaur jadł mięso i wyrósł tak wysoko, że się udusił z braku tlenu. :P

Veronique - 2015-05-31, 20:29

bojster
Nobel czeka :-D

Veronique - 2015-06-02, 22:39

I jeszcze mi sie przypomniało z przed paru lat, przyszedł do mnie pacjent (młody i przystojny zreszta) na (dosłownie) rehabilitację po złamaniu paluszka (serdecznego zreszta). I tak cwiczy tego palca, odpowiednimi do tego celu ciężarkami: wiec juz na dzien dobry wyglada to zabawnie, rozmawiamy, mowie ze jestem wegetarianka, a on:
- i kurczaka Pani nie je?
- nie
- i ryb Pani nie je?
- nie :-)
- ale chociaż alkohol Pani pije?!


(Wiadomo, Francuz, bez mięsa i wina zycie nie istnieje :lol: ale i tak mnie to rozbawiło)

Fatty - 2015-06-04, 10:52

Mnie też się zdarzył podobny zestaw pytań! Skwitowany "No, chociaż tyle!" :P
Veronique - 2015-06-04, 13:36

No moj Francuz powiedział "alors, ca va", czyli w wolnym tłumaczeniu "wiec wszystko z Panią w porządku" :->
sunflower_ren - 2015-06-07, 04:23

Veronique, :lol:
Veronique - 2015-06-28, 15:27

W sumie nie o jedzeniu mięsa ale do wątku pasuje.
Babcia ostatnio przeżywa oblężenie swojego ogrodu przez Pomrowy (takie czarne, nieatrakcyjnie wyglądające ślimaki bez skorupek). Wygryzaja jej truskawki, poziomki i inne smakołyki. Wysypuje wiec jakas truciznę i one to zjadają i umierają.
Mowie do babci:
- babciu mordujesz chemikaliami te biedne ślimaki (autentycznie mi sie ich szkoda zrobiło w naszej rozmowie)
Babcia dziarsko na to:
- Ależ nie, nie, to nie tak! One to lubią jesc! Same chętnie idą i jedzą to!

Fatty - 2015-06-28, 19:33

U mnie ten sam problem, ale mnie tam nie tyle ich szkoda, ale obawiam sie o los zwierzaka który się połasi na takiego padłego po tym ślimaczka.

btw- rozumiem babcię ;) Ogania sie człowiek dookoła grządek, oplewi, opodlewa, a tu przyjdzie wojsko bezdomnych ślimaków i zeżre :P

bojster - 2015-06-28, 22:29

Lepsze to niż przerzucanie do sąsiada. :P
maga - 2015-06-29, 13:01

Kurcze, te czarne pomorowy to jakaś plaga. Nie mają ponoć wrogów, bo nic ich nie chce zeżreć. Nie wiadomo, jak się z tym uporać, nie zabijając :/
Veronique - 2015-06-29, 15:55

Moja babcia jest ich wrogiem numer jeden! ]:->
Tusia - 2015-07-09, 21:57

Jakiś czas temu odwiedziła nas para narzeczonych z rodzicami przyszłej panny młodej (rodzice- właściciele sali weselnej, w której wesele będzie się odbywało/znajomi moich rodziców od dawien dawna/znający mnie od dziecka/ ludzie podróżujący po całym świecie) zaprosić nas na wesele. Rozmowa przy stole:
Tata przyszłej panny młodej: A ty to ryby jesz?
ja: Nie, nie jem. Nie jem też owoców morza.
Tata: Aaaa. Bo sushi będzie.
ja: Nie jem nic co miało oczy.
Tata: Ale ser, jajka jesz?
ja: Tak.
Tata (westchnienie ulgi): To dobrze, bo są tacy którzy nic nie jedzą. Pytam, z ciekawości więc.
ja: Tak, weganie.'
Na co włącza się do rozmowy mama przyszłej panny młodej: No, mieliśmy parę razy takich. tego nie jedzą, tamtego nie jedzą. Niech se sami przynoszą jedzenie.
ja: .....

I, patrząc wstecz, powinnam z tego zdania wyciągnąć naukę i coś zabrać ze sobą, mimo, że to i tamto jem. Od wielu lat nie zdarzyło mi się wyjść głodnym z wesele, aż do tego właśnie- u znajomych. ;-)

sunflower_ren - 2015-07-13, 21:51

Cytat:
No, mieliśmy parę razy takich. tego nie jedzą, tamtego nie jedzą. Niech se sami przynoszą jedzenie.


:shock: :shock:

Fatty - 2015-07-21, 11:54

Nie do końca na temat, ale jednak się pochwalę :D

Mój facet od wczoraj ma katować mięśnie brzucha, więc go dziś pytam sms-owo

-Jak brzucho?
-Pojedzony- pada odpowiedź, ale mi nie o to chodziło, więc dopytuję:
-A mięśnie?
-Nie, jogurt.


:lol: :lol: :lol:

Fatty - 2016-01-19, 10:54

Wraz z rozpoczęciem nowego etapu w życiu, otwiera się przede mną nowy etap wege-niewege dialogów.


Matka mojego nieślubnego, jest przekonana, że go głodzę! ;) On wczoraj był w rodzinnym domu, kotletów na drogę dostał, a wcześniej dokładki "jedz, jedz póki masz, bo u siebie raczej nie zjesz" zaznaczam, że wege reżimu nie wprowadzam - po prostu za przygotowanie mięsnych potraw się nie biorę bo ani nie chcę, ani nie umiem. Wcześniej się ugadaliśmy, że o ile ja będę wcześniej w domu to robię "bazę" do obiadu tj ziemniaki, surówki a on sam sobie np. kotleta przyrządzi i było ok, ale po powrocie od mamy niby to żarcikiem, ale jakiś anty nastawiony przyjeżdża ;)


Mamy też starcie nawyków żywieniowych ogółem, nie tylko na płaszczyźnie mięso -niemięso:- on je tłusto, bywa, że raz dziennie i na noc, ja mam wpojone częstsze, zdrowsze żywienie i mimo, że frytki wielbię to nie mam na nie ochoty o godzinie 23 ;)

Ostatnio przeżył dzięki mnie swój kulinarny pierwszy raz - zrobiłam mu owsiankę. Chłop 30 lat, nigdy płatków owsianych nie jadł, bo u niego w domu się nie jadało. Kaszy jaglanej też niet - a ja na owsie, jaglance i słoneczniku bazuję :P
Mam nadzieję, że nieco przestawie mu kubki smakowe ;)


Póki co - jest ciekawie :D Co za pole do obserwacji!

Fatty - 2016-01-21, 10:42

Cholera, będzie cieżej niż myślałam.

wczoraj : Zupa krem z cebuli. Nieskromnie powiem, że zajebisty, wcale nie ostro cebulasty, do tego grzaneczki z oregano. Bajka!

Reakcja:

"Cooo? Zupa z cebuli? :| " <chichot>

*na takim zdrowym, postnym, wegetariańskim jedzeniu to zaraz zniknę, anorektykiem zostane (jakie zdrowe postne, jak ja tam pół kostki masła do smażenia cebuli wrypałam :mrgreen: )

*podeślę Cię na warsztaty gotowania do mojej mamy <-oooo, trochu jakbym w mordkę dostała ]:->

Zaznaczę, w pełnoetatową panią domu się bawię, bo mam urlop i dlatego czekam z obiadkiem. Od przyszłego tygodnia skończy mu się eldorado, którego nie uznaje, za eldorado :P Żeby chociaż np. jakąś kiełbache kupił to bym ją podsmażyła osobno i mu danie podrasowała- ale niet. Sama nie będę kupować, błąkać się po mięsnych nie zamierzam. Przejmowac się też nie mam zamiaru, uważam, że nieźle gotuję :mryellow: - robię swoje, jak chce to niech papusia, jak nie to nie, ale drażni mnie jego nastawienie, że jak bezmięsne to postne, ascetyczne, bez kalorii i w ogóle...
Przynajmniej moje koktajle szpinakowe chwali :P

Lily - 2016-01-21, 10:44

Widzę, że pępowina mocno trzyma :P
Fatty - 2016-01-21, 11:07

Mocno :D Jestem zadziwiona jak więź matka-syn potrafi być ostentacyjna. On ma jeszcze siostrę ale ona większy rygor miała, ta więź troche inna. U mnie w familii większosć dziewczyn, a kobity albo genetycznie albo też kulturowo- bardziej obrotne, samodzielne, więc nigdy czegoś takiego nie obserwowałam, jeno słyszałam.
Natomiast oni, matka i syn patrzą na siebie tymi jednakowymi oczami, ona się roztkliwia, a on młodnieje o 25 lat... :shock: No kutfa. Nie będe wchodzić w jej rolę, musimy się jakoś dotrzeć :mryellow:

Jak już ogarniemy chałupkę i trzeba będzie obiadek dla teściów zrobić- to chyba rozwolnienia dostanę ze szczęścia :D

zojanka - 2016-01-21, 12:08

Fatty, facet mięsożerny to jedna sprawa, ale facet mięsożerny-maminsynek i do tego nieszanujący tego, że jesteś wege, to jednak coś zupełnie innego. Mój mąż niby też jest silnie związany ze swoimi rodzicami, preferuje kuchnię swojej mamy (w wersji wege), ale z takim tekstem nie ważyłby się wyjechać. Jeśli wasza relacja ma polegać na "jaką mam cudowną mamusię i jaką złą partnerkę", bo na to się zapowiada, to warto przemyśleć jej sens - ja zaczęłabym od poważnej rozmowy z facetem. Może po prostu rodzice źle go wychowali i przy odrobinie uświadomienia da się go wyprowadzić na ludzi. Oby.
Fatty - 2016-01-21, 12:50

Po tym jak go spiorunowałam werbalnie i spojrzeniem stwierdził, że to taki " żarcik" . Niestety, po 4 latach dalej nie jestem w stanie wyczaić kiedy żartuje, bo mu ani mięsień na twarzy nie drgnie- w pokera mógłby grać, istne "poker face" ;) Choćby nawet- uważam, że z czyjejś pracy się nie żartuje.

Gdy przymierzaliśmy się do wspólnego mieszkania, rozmawialiśmy na ten temat to nie było problemu- ustaliliśmy, ze ja robię "bazę" obiadową , a on smaży do tego cyc kurzy na własne potrzeby. Nie wiem skąd teraz te zaczepki, rzekomo żartobliwe.

To dopiero tydzień mieszkania razem :lol:

bojster - 2016-01-21, 15:10

Szczerze mówiąc, to też bym nie tknął zupy cebulowej. Raz spróbowałem i od tamtej pory stronię. :P
kira - 2016-01-21, 19:39

miałam raz takiego faceta, mięsożercę i maminsynka. wszystko w gotowaniu źle robiłam. nawet marchewkę źle kroiłam :mrgreen: wg niego of kors.
mamusi się zwierzał nawet z tego, kiedy ze sobą sypiamy. ciekawe czy opowiadał szczegóły ]:->
kopnęłam w tyłek i tyle go widziałam ;-)

wśród nowych znajomych zdarzają się dyskusje "to co ty jesz na obiad?", ale bez złośliwości. od razu mówią, że są ciekawi. i jak im wymieniam, to od razu słyszę "aa, kotlety sojowe to ja lubię", "makaron z sosem bez mięsa też jest ok", "smalczyk wegetariański jest super", także tego, nie ma tragedii ;-) zwłaszcza, że ostatnio trochę przytyłam, toć widzą, że głodem nie przymieram i od sałaty mi boczki nie rosną :P

kml - 2016-01-22, 21:20

Fatty napisał/a:
Gdy przymierzaliśmy się do wspólnego mieszkania, rozmawialiśmy na ten temat to nie było problemu- ustaliliśmy, ze ja robię "bazę" obiadową , a on smaży do tego cyc kurzy na własne potrzeby. Nie wiem skąd teraz te zaczepki, rzekomo żartobliwe.

W teorii wszystko jest łatwe :-P U nas na początku było ok, później nagle mąż sie zaczął buntować, że tylko sałata i sałata... a ostatnimi czasy mi zaczęło przeszkadzać, że profanuje moje potrawy dodawaniem padliny :mrgreen: Nigdy bym się nie podejrzewała o to :-> Wydawało mi się, że jestem tolerancyjna. Wbrew pozorom to jest poważna różnica i nie tak łatwo z tym sie żyje :) Powodzenia :)

kitteh - 2016-01-23, 02:02

ja miałam taką sytuację, że usłyszałam od byłego partnera, że "nic nie można ze mną robić", bo nie chodzę na pizzę ani na piwo i że przecież jak to gdzieś iść ze mną, skoro nie jem mięsa i sera;
za to ostatnio pani w sklepie, kiedy sprawdzałam sobie skład czegoś poprosiła mnie o kilka przepisów, bo "teraz jak się mięso kupuje, to w ogóle nie przypomina mięsa i niedobre", więc może by spróbowała - dla mnie każdy powód do niejedzenia mięsa jest dobry, więc sprzedałam jej sposoby na wegekotlety i gulasze :)
Fatty, dawaj znać, czy pan nabiera ogłady

Fatty - 2016-01-25, 12:12

Oj ludu, ludu, ile to ja mam przygód.

Boję się odpalać piekarnika, a ciasto jakieś bym zmajstrowała.Mam daktyle na spód, mam cały worek Chia, mam jogurt - toć trza mi agaru i będzie "sernik" . Łażę, szukam, ni ma- wszędzie żelatyna.

Patrzę- najdroższy warzywniak w mieście, czasami mają jakieś bio cudeńka etc, może mają też i agar?
Włażę i pytam czy jest agar, sprzedawczyni dziwuje się co to(obok stała właścicielka i ona zorientowana, mówi, że nie ma) a tu odzywa się pani która wybierała owoce:
-Wydaje mi się, że coś się Pani pomyliło. Bo Agar to jest chyba taka rasa psa.



:mryellow:


edit.
w sumie mogła mieć racje teraz jak sprawdziłam bo chart wegierski to "magyar agar" ;p

Alispo - 2016-01-25, 13:06

Boskie, może miał być ogar? Pani w każdym razie nieogar ;)
bojster - 2016-01-25, 14:11

A Irasiad nie był przypadkiem tej rasy?
Fatty - 2016-01-25, 14:20

Alispo napisał/a:
Boskie, może miał być ogar?


też mi sie tak wydaje. Rozweseliła mnie :)

Fatty - 2016-02-07, 09:35

Najmojszy dokonał odkrycia. Wyszedł łazienki z brwią zmarszczoną przypatrując się trzymanej w dłoni tubce pasty do zębów

-100% Vegetarian? - czyta z tubki - to znaczy, że normalne pasty zawierają mięso??

Fatty - 2016-04-03, 21:45

Nie dialog, ale mój partner uznał dziś, że przesadzam i mnie wyśmiał..

Robilismy obiadokolację, ja przerzucałam frytki w piekarniku "łopatką", po chwili on użył jej aby mieszać indyka którego smazył na smalcu... i zdziwił się, że aby znów przemieszać ziemniaki wzięłam nowy przyrząd..
No sorry, wiem, że od tego bym nie padła, ale mam psychiczny dyskomfort na myśl o styczności moich ziemniaczków i nawet niewielkich ilości smalcu(szczególnie, że drażni mnie sam zapach)

Oczywiście szukal "analogii", że niby on sie powinien brzydzić iż ta łopatka ziemniaków dotykala, bla,bla,bla....

xexaa - 2016-04-04, 08:31

Fatty, z doświadczenia powiem, że ludzie dziwią się i przewracają oczami na te nasze "fanaberie" tylko na początku. Potem przyzwyczajają się i już jest dobrze. Moja mama nawet jak nie patrzę pilnuje widelców i łyżek ;)
Choć pamiętam, że to trudne i nieprzyjemne, bo można się poczuć jak idiota.

kml - 2016-04-08, 21:34

Fatty, przyzwyczai się ;) Moi pradzaidkowie mieli osobne garnki, bo prababcia nie uznawała takich po mięsie, mimo iż umyte.
eM - 2016-04-09, 07:04

kml napisał/a:
Moi pradzaidkowie mieli osobne garnki, bo prababcia nie uznawała takich po mięsie, mimo iż umyte.

A ja myślałam, że to normalne :-D
To nie dla mnie smażenie na tej samej patelni na której smaży się mięso, a co gorsza jajka. Dla mnie ona cały czas śmierdzi, tak samo z garnkiem po gotowaniu jajek.

panikanka - 2016-04-09, 21:42

kml napisał/a:
Moi pradzaidkowie mieli osobne garnki, bo prababcia nie uznawała takich po mięsie, mimo iż umyte.
ja mam jeden garnek wydzielony tylko do gotowania parówek dla męża ;-)
Fatty - 2016-04-10, 20:38

Ze wspólnymi garami nie mam problemu, ale chciałbym mieć swoją deskę do krojenia.
Dzisiaj mieliłam ciecierzyce na burgery, i miałam lekki dyskomfort bo tydzień temu mieliłam podroby na mieszanke dla kocurów... jak na kolejną deske mnie stać, tak na drugą maszynke nie bardzo :D Jak na wegetarianke, ostatnio coś dużo się mięsem bawię :|


Bywa, że jesteśmy na pizzy i wymienimy się kawałkami, on przeważnie ma z salami- oddam mu więc ów plasterek z mojego kawałka i jest ok ;) ale zapach smalcu mnie drażni i miota bebechami, tego już nie zdzierżę ;)

kml - 2016-04-10, 22:48

eM napisał/a:
A ja myślałam, że to normalne :-D

Dla mnie jest to bardzo rygorystyczne podejście do tematu ;)
Do dzisiaj niejedzenie mięsa jest nienormalne, a co dopiero 60 lat temu i to jeszcze osobne gary ;)

Jadzia - 2016-04-22, 20:38

kml, wege babcia? :shock:
eM - 2016-04-23, 06:54

kml napisał/a:
Do dzisiaj niejedzenie mięsa jest nienormalne, a co dopiero 60 lat temu i to jeszcze osobne gary ;)

Dla mnie w ogóle wege babcia, dziadek a nawet jak ktoś ma rodziców wege to szok :-)

kira - 2016-04-23, 12:26

w pracy koleś, którego ledwo znam:
- zamówić ci coś, bo właśnie zamawiam sobie kebaba?
- nie dzięki, nie jem mięsa.

jakiś czas później

- to co zjesz? pierogi ruskie czy naleśniki z owocami?

zero pytań, zero komentarzy :D uwielbiam takich ludzi :mrgreen:

kml - 2016-04-27, 12:33

Jadzia napisał/a:
kml, wege babcia? :shock:

Prababcia, data urodzenia 1908 czy jakoś tak :-P I to wiejska prosta kobita. Do tego feministka - mąż sobie musiał gotować sam, mieli tylko 1 dziecko, a za mąż wyszła tuż przed 30 ;) Moja bohaterka :)

Fatty - 2016-06-08, 07:52

Nie takie wege... ale ja wege,a siostra niewege :P

Na skypie przesłała mi zdjęcie 2 przedstawicieli gatunku bydła domowego.
-Te krowy nam wyszły na drogę, mama sie bała- opowiada.
-Miała prawo, bo z tego co widzę to młode byki..
-Nieeee... to taka specjalna rasa mięsna- tłumaczy mi siostra- i dlatego nie mają wymion
-Acha, i pewnie z tego samego powodu jądra mają? :mryellow: :mryellow: :mryellow:


To były byki jak byki, ino młodociane ale już obdarzone ;p

Jadzia - 2016-06-08, 21:05

kml napisał/a:
Jadzia napisał/a:
kml, wege babcia? :shock:

Prababcia, data urodzenia 1908 czy jakoś tak :-P I to wiejska prosta kobita. Do tego feministka - mąż sobie musiał gotować sam, mieli tylko 1 dziecko, a za mąż wyszła tuż przed 30 ;) Moja bohaterka :)

Bohaterka <3

Fatty - 2016-07-11, 19:52

Trochu na temat


mariadplu - 2016-10-21, 10:12

Oprócz kolegi żartownisia z pracy nikt jakoś nie dyskutuje ze mną o wegetarianizmie :) . Ale on jest spoko, nie przesadza. Tez się śmieję z jego dowcipów :) .
Eowina - 2016-10-21, 11:43

Babcia: Jakbyście pożyli w stanie wojennym, to byście tak nie wybrzydzali
********
Ciocia: Zjesz sałatki?
Ja: Nie, bo jest z mięsem.
Ciocia: To nie mięso, to kurczak!
********
Brat: Fajne to pesto. Ale z boczkiem by było lepsze ;)
********
Koleżanka: Przez to, (że nie chcesz mieć żółwia) pewien żółw jest smutny, że nie ma rodziny
Ja: No, ale kurczaki się cieszą, że ich nie zjadłam.
Koleżanka: Ale jeśli żółw jest egoistą, to to go nie pociesza :D

kitteh - 2017-02-04, 06:02

Z innej beczki. Mój dobry kolega robił urodziny.
NA kilka dni przed dzwoni i pyta, czego nie jem. Powiedziałam, co jem, bo tak łatwiej.
Z dużym zaskoczeniem odkryłam, że pytał po to, żeby zrobić wegańskie i bezglutenowe małe jedzenia - na osobnym talerzyku od niewegańskich (tych drugich było niewiele), tofu po grecku i sałatkę z makaronem ryżowym.
Nikt nie narzekał, wszyscy chwalili i okazało się, że wegańskie nie jest trudne.
A to jego urodziny były, nie moje, żeby wszyscy jedli wegańsko.

bojster - 2017-02-04, 17:32

kitteh napisał/a:
Z innej beczki. Mój dobry kolega robił urodziny.
NA kilka dni przed dzwoni i pyta, czego nie jem. Powiedziałam, co jem, bo tak łatwiej.
Z dużym zaskoczeniem odkryłam, że pytał po to, żeby zrobić wegańskie i bezglutenowe małe jedzenia - na osobnym talerzyku od niewegańskich (tych drugich było niewiele), tofu po grecku i sałatkę z makaronem ryżowym.
Nikt nie narzekał, wszyscy chwalili i okazało się, że wegańskie nie jest trudne.
A to jego urodziny były, nie moje, żeby wszyscy jedli wegańsko.


Chyba Cię lubi. ;-)

kira - 2017-02-05, 18:28

mam taką koleżankę, która zawsze robi mnie i koledze osobą sałatkę bez mięsa :D
drugi kolega (patrząc na stół zastawiony jedzeniem):
- to która sałatka jest dla wegetarian, a która dla normalnych ludzi? :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:
ale to tak żartem, lubimy się :mrgreen:

Fatty - 2017-02-06, 21:55

O mnie tak kuzynka dba- ona generalnie uwielbia karmić ludzi, więc jest przygotowana na wszelkie "fanaberie" żywieniowe, w tamtym roku byłam zachwycona jak falafele wjechaly na stół- a potem jeszcze mi zapakowala do domu :D
bojster - 2017-02-06, 22:37

Fatty napisał/a:
a potem jeszcze mi zapakowala do domu :D


"bo nikt inny tego nie zje"? :mrgreen:

kofi - 2017-02-07, 09:19

kira napisał/a:

- to która sałatka jest dla wegetarian, a która dla normalnych ludzi? :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:

Zawsze mówię, że ja nie jem jak normalni ludzie. Żeby nie wywoływać poczucia winy w tych, którzy jedzą inaczej (z mojego punktu widzenia).

Fatty - 2017-02-08, 08:25

bojster napisał/a:
Fatty napisał/a:
a potem jeszcze mi zapakowala do domu :D


"bo nikt inny tego nie zje"? :mrgreen:


dokładnie! To samo z wege sajgonkami które dla mnie zrobiła :D Natomiast- nie narzekam :mrgreen:

kitteh - 2017-02-08, 23:41

[quote="b]

Chyba Cię lubi. ;-) [/quote]

Owszem, kolegujemy się od podstawówki.

A do domu nic nie dostałam, bo nie zostało :D

Fatty - 2017-12-19, 23:14

W pracy.

Klientka targuje się z ok. 8 letnią córką.
-To którą lalkę chcesz?
-Tą - młoda wskazuje.
-Nie ma sprawy, tylko szynkę musisz zacząć jeść! - stawia warunek matka, młoda się krzywi - zjesz dziś 3 plasterki szynki, która jest pyszna i zdrowa i wracamy po tę lalkę

Młoda walczy ze sobą, lalke chce, szynki nie. Matka spuszcza z tonu, teraz lalka jest warta 2 plasterki szynki. I bęc , akurat idę coś poprawić i Pani wybiera sobie właśnie MNIE aby ją wesprzeć
-O! nawet Pani Ci powie, ze trzeba szynkę ładnie zjadać, prawda?

I stanęłam jak wryta, co robić: odparłam, że osobiście nie przepadam i z nieba spadła mi inna klientka pytająca o coś.

Alispo - 2017-12-20, 11:14

omg, dobrze trafiła ;)
bojster - 2017-12-23, 02:27

Trzeba było polecić wędlinę sojową o smaku szynkowym. :P
Fatty - 2018-01-14, 19:34

Odnośnie moich prób zmiany pracy i ostatniego aplikowania do korpo

- Jak dostaniesz te prace to trzeba bedzie zmienić diete - usłyszałam od ojca, a gdy tata tak mówi chodzi mu o wcielenie mięsa do menu
-??
- Bo bedziesz pracować umysłowo,więc będzie trzeba czymś mózg dożywiać, a nie tak jak teraz.


Właścicielka niedożywionego mózgu pozdrawia,

eM - 2018-01-14, 20:02

Fatty napisał/a:
Właścicielka niedożywionego mózgu pozdrawia,

:-D

Lily - 2018-01-15, 16:19

A to mózg nie żywi się już glukozą? :P
Fatty - 2018-01-15, 19:57

Chyba innymi mózgami ;p
Jadzia - 2018-01-15, 21:25

Fatty, reakcja Twojego taty bardzo podobna do mojej mamy...tylko okoliczności inne. 8 lat temu mówię mojej rodzicielce, że spodziewam się dziecka. Jakie były pierwsze słowa? "to teraz będziesz musiała zacząć jeść mięso". Urocze gratulacje :evil:

Miesiąc temu: gotuję babci zupę mleczną (kasza manna- jedna z niewielu rzeczy, które moja 93 letnia babcia jada na śniadanie):
Babcia: "kochana jesteś, że mi gotujesz tą zupę mleczną. Może niepotrzebnie tracisz czas? Mogłabym zjeść samego chleba z masłem. Bo wiesz ja tej wędliny nie lubię. A fuj jakie to niedobre. Wszystkie te szynki i kiełbasy jak jakiś paskudny papier smakują. Co oni tam obrzydliwego dodają ..." i tak dalej babcia nawija.
Dziadek: "Nie obrzydzaj innym jedzenia"
Babcia: "Przecież tobie nie da się niczego obrzydzić. Ty wszystko jesz...ciagle tylko jesz to paskudne mięso"
Dziadek: "Ale mi niczego nie obrzydzisz. Ja wiem co jest dobre i co jest zdrowe. Ale przy Jadzi nie mów takich rzeczy..."
Babcia: "Przecież Jadzia nie je...wie, że to niedobre"
Dziadek: "Ale nigdy nic nie wiadomo...może kiedyś zacznie...nie można jej mówić, że mięso jest obrzydliwe" :lol:

Nadzieja umiera ostatnia :D

Fatty - 2018-01-16, 22:19

Jadzia napisał/a:
Fatty, reakcja Twojego taty bardzo podobna do mojej mamy...tylko okoliczności inne. 8 lat temu mówię mojej rodzicielce, że spodziewam się dziecka. Jakie były pierwsze słowa? "to teraz będziesz musiała zacząć jeść mięso". Urocze gratulacje


też cosik podobnego słyszałam, od nieteścia- tylko mnie ciąża nie grozi. Wspomniał kiedyś, że gdy zajdę w ciażę to właśnie będę musiała mięso zacząć jeść + "usunąć" koty gdy pojawią się dzieci ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group