wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek szkolny - Atak na nauczycielkę

Nickita - 2009-01-13, 12:39
Temat postu: Atak na nauczycielkę
Witam,

Mój syn (chodzi do zerówki) zaatakował wczoraj skakanką nauczycielkę. Prawie ją uderzył a potem rzucił się z pięściami.
Od samego początku ma problem z zaakceptowaniem reguł-stawia opór na różne sposoby ale tak agresywnie jeszcze nie było. Rozmawiamy z nim bez przerwy, tłumaczymy, nakazujemy mu słuchanie, wykonywanie poleceń - w domu jest ok a potem powtórka..
Załamka..

Wprowadziliśmy dietę, poszliśmy do poradni psych-pedag., na czwartek jesteśmy umówieni do psychologa do Centrum CBT ale co zrobić teraz.. Ukarać-jak? Jak wytłumaczyć dziecku, które co dzień słucha a w szkole robi na odwrót..
Jakie macie sposoby aby dotrzeć do dziecka? On rozume ale w chwilach emocji robi za szybko..jest impulsywny, nadpobudliwy.. ALe nauczycielka już jest na skraju sił.. My też.

Pomożecie?

kofi - 2009-01-13, 13:37

A jaka była bezpośrednia przyczyna tego ataku? Nauczycielka czegoś mu zabroniła, nakrzyczała?
Jaki synek jest w domu w podobnych sytuacjach. Czy bywa agresywny wobec Was i jak na to reagujecie?
Mój starszy syn był przyzwyczajony, że uwaga w domu skupia się tylko na nim i chciał, żeby w szkole (nie wiedzieć czemu w przedszkolu - nie) też tak było. Było parę incydentów, ale wych. nieciekawa i strasznie agresywna była.

Nickita - 2009-01-13, 13:52

Przyczyną było pewnie jakies polecenie:posprzątaj.. wcześniej się bawił i powiązał tą skakanką krzesła. On na to, że nie i dlaczego i dyskusja..
Tak jest codziennie.

Panią ma super, ciepłą, dobrą, z sercem. Bardzo lubi dzieci. Jest konsekwentna i wymaga od niego wykonywania poleceń.

W domu nie jest agresywny, raczej krzyczy jak juz jest źle ale my mu tłmaczymy a Pani po prostu wydaje polecenie. On lubuje sie w dyskusjach i w walce na argumenty jest nie do pobicia (psycholożka powiedziała wczoraj, że w testach wyszło, że przejawia oznaki geniuszu:-)) jest super w słownictwie..i matematyce. I jeśli się z nim nie dyskutuje to on sie wścieka. Nie akceptuje słowa: "bo tam masz zrobić" " bo tak trzeba zrobić" "bo ja Ci tak każę"..

My tez tak próbujemy w domu robić(bez dyskutowania i tłumaczenia) ale też i mniej czasu spędzamy razem-w szkole jest dłuzej no i nie jest tam jedyny. W ten sposób tez pewnie walczy o uwagę. Boję sie, że dostanie wilczy bilet. A ze szkoły jesteśmy zadowolenie.
Syn mniej.. Bo są reguły, bo trzeba sprzątać, bo to tamto..

kofi - 2009-01-13, 14:29

Nickita napisał/a:
Nie akceptuje słowa: "bo tam masz zrobić" " bo tak trzeba zrobić" "bo ja Ci tak każę"..

Dlaczego ma robić bez dyskutowania? Przecież można wytłumaczyc dlaczego ma posprzątać zabawki, dlaczego ma być tak a nie inaczej. Jak będzie wiedział w jakim celu trzeba coś zrobic może łatwiej przyjdzie mu wykonanie tego.
Nie podoba mi się takie traktowanie dziecka "m a s z zrobić, bo tak".
To zalecenie psychologa?
Jeśli lubuje się w dyskusjach i wścieka się, kiedy nie chce się dyskutować można jakoś stanowczo powidzeć mu, że już o tym rozmawialiście, przypomnieć, albo obiecac rozmowę na ten temat, jak coś zrobi.
Poza tym, wybacz, ale gdyby moje dziecko próbowało bić panią pierwszą rzeczą, o którą bym zapytała, byłby powód takiego zachowania. I pani, informując Cię o tym też powinna w pierwszym rzędzie powiedzieć jak do tej sytuacji doszło. Ze szczegółami przeanalizować z Toba tę sytuację i omówić jego zachowanie oraz zaproponować sposób postępowania. Jeśli tylko się skarży, to nie wydaje mi się być jakaś wspaniała.
Nie ma czegoś takiego jak wilczy bilet, chyba że to niepubliczna szkoła.
No i ten zasób słownictwa i rozwój Twojego synka to przecież pewnie właśnie zasługa tych dyskusji i jego dociekliwości, nie?

Nickita - 2009-01-13, 14:48

Pani psycholog doradziła aby starać sie mniej dyskutowac w domu i uczyć dziecko aby w szkole nie zadawało pytań dlaczego...tylko ma wykonywac polecenie. Ja jestem osobiście przeciwko temu. Pani nauczycielka stosuje taką metodę, chyba dlatego, ze uwaza, iż dzieci powinny słuchać dorosłych i znać swoje miejsce w hierarchi.. jest w tym sens..ale..

Jak znam moje dziecko to powie, że uderzył Panią bo mu kazała to...albo nie pozwoliła mu dokończyć zabawy... on jest uparty i lubi skończyć to co zaczął. W domu dajemy mu np. minutę czy dwie na skończenie a potem ma zrobić to co poleciliśmy. I jakoś to działa.

Szkoła jest prywatna.
W przedszkolu była ta sama sytuacja. Pani się wściekała, były codzienne rozmowy i nic się nie zmieniało. Chodziliśmy do terapeutki, pomogło-teraz powtórka z rozrywki.
Wrócimy to zajęć z terapeutką ale już mnie to przeraża i dołuje..

Skąd w dzieciaku takie zachowania? PRzecież w domu nie ma takich zachowań, bajki ogląda soft, w komputer nie gra..
Nie chcę zmieniać szkoły bo to nie szkoły wina..

bodi - 2009-01-13, 18:07

Nickita napisał/a:
Pani psycholog doradziła aby starać sie mniej dyskutowac w domu i uczyć dziecko aby w szkole nie zadawało pytań dlaczego...tylko ma wykonywac polecenie. Ja jestem osobiście przeciwko temu. Pani nauczycielka stosuje taką metodę, chyba dlatego, ze uwaza, iż dzieci powinny słuchać dorosłych i znać swoje miejsce w hierarchi.. jest w tym sens..ale..


uch, ale mi sie ciśnienie podniosło jak to przeczytałam... sorry ale jakiego człowieka ksztaltuje takie szkolne wychowanie? Żołnierza, robotnika w fabryce? Automat zaprogramowany na wykonywanie poleceń bez pytania?

piszesz że to nie jest wina szkoły.. nie jest w tym sensie że każda (większość) szkół opiera sie niestety na wpajaniu zasadzie bezwzględnego posłuszeństwa (sama o tym piszesz, zasada "masz tak zrobić, bo ja ci każę" :-x ), ale to nie znaczy że to jest dobre.
Może jednak udałoby się Wam znaleźc szkołę w której dziecko jest bardziej szanowane, a może inna nauczycielka w tej samej szkole będzie miała lepsze podejście.

Karolina - 2009-01-13, 19:36

Szczerze mówiąc nie dziwię się dziecku - jest chyba wystarczająco inteligentny, żeby dostrzec absurd tej sytuacji.
Po piersze i najważniejsze - jeśli dziecko macie tak wybitne i zdolne to jest ważne aby emocjonalnie nadążało za sferą intelektualną.
Na taką "pedagogikę" gdzie dzieko nie może pytać tylko wykonywac poleceń mam tylko jedno okreslenie - "łamanie charakteru i psychiki". Nie lepiej wybrać szkołę coś w stylu waldorfskiej?

Agnieszka - 2009-01-13, 19:47

no właśnie na Woli (niedaleko starego PDTu) masz waldorfskie placówki. Nie wiem czy mały jest w 0 czy w 1 klasie ale może warto się zainteresować:
hxxp://szkolawaldorfska.eco.pl/www/pedagog/placowki.htm

kofi - 2009-01-14, 08:08

Karolina napisał/a:
Po piersze i najważniejsze - jeśli dziecko macie tak wybitne i zdolne to jest ważne aby emocjonalnie nadążało za sferą intelektualną.

Tak, to jest ważna rzecz, masz rację Karolina.
Ja rozumiem, że w prywatnych szkołach jest dobra baza, pomoce, pewnie jest bezpiecznie, nauczyciele się starają, ale nie zawsze są to najlepsi nauczyciele. Tam jest niesamowita rotacja - rodzicom się podoba - młoda kadra, świeżo po studiach, a prawda jest taka, że zwykle nauczyciele uciekają z prywatnych szkół, dziecko ma co roku inna panią i choćby nie wiem jak miała dobre chęci (wybacz, ale ja ich nie widzę) to zwieje prędzej, czy później.
Co do tych metod psychologa - ja nie wiem, może my czegoś nie wiemy, może to jakiś sposób na specyficzną sytuację, którą ona widzi, a np. Ty o niej nie wiesz, ale szczerze mówiąc to nie rozumiem. Nie słyszałam o takim sposobie rozwiązywania problemów.

Nickita - 2009-01-14, 08:47

Ale to właśnie jest szkoła waldorfska..
Liczyłam i nadal liczę, ze jest to najlepsza szkoła dla mojego dziecka, które jest taką indywidualnością..
jeśli nie ta szkoła to jaka?

magdusia - 2009-01-14, 13:16

bodi napisał/a:
uch, ale mi sie ciśnienie podniosło jak to przeczytałam... sorry ale jakiego człowieka ksztaltuje takie szkolne wychowanie? Żołnierza, robotnika w fabryce? Automat zaprogramowany na wykonywanie poleceń bez pytania?

bardzo trafnie to ujęłaś Bodi,szczerze mówiąc ja też mam podobne przemyślenia na temat ówczesnego szkolnictwa -bo takie podejście niestety jest nagminne a raczej ogólnie obowiązujące w szkołach.

Już w tym momencie widzę jak moje podejście do wychowania Nadii nie współgra z normami przedszkolnymi.
Na przykład ,wychowawczyni w przedszkolu wydaje polecenie dzieciom,wszystkie dzieci bardziej lub mniej posłusznie lecz biorą się do wykonania zadania,
a co robi Nadia? ona ma własne zdanie ,mówi na przykład że musi jeszcze pokolorować jeden rysunek.Lubi dyskutować i jak mówią panie wszystko trzeba jej tłumaczyć-wtedy posłucha ,nie wystarczy zwykłe polecenie.
No i w związku tym domyślam się że jej zachowanie jest nieco uciążliwe dla pań.......
a ze w grupie jest 25 osób to panie nie zawsze mają czas by traktować ją szczególnie..... :roll: :roll:

Nickita - 2009-01-14, 13:32

Magdusia - przez całe przedszkole mieliśmy problemy. non-stop na dywaniku..
w starszakach już prawie wypisywaliśmy synka z przedszkola, po tym, jak Pani powiedziała, że "ona nie porafi uczyć nienormalnych dzieci", że ja nie potrafię wychować dziecka..itd itd.. kłóciłam sie z nią, przebadałam syna neurologicznie bo już miałam wątpliwości czy z nim wszytsko w porządku. :cry:
Przepychano go z grupy do grupy bo sprawiał paniom problemy: tak jak piszesz, musiał skończyć obrazek, układanie klocków itp..
On funkcjonuje tak, że wszystko wykona jeśli się go odpowiednio podejdzie - wytłumaczy, choć jednym zdaniem. Trzeba mieć sposób, podejście.. Nie traktować go jak pozostałe dzieci. Ma swoją osobowośc, zawsze potrafił bronić swojego zdania i cieszę się z tego.
Jednak wiązą sie z tym same kłopoty.. Lepiej jak dziecko jest posłuszne...

Myślałam, że szkoła waldorfska, która opisuje siebie jako skzołe stawiającą na osobowość, szacunek dziecka, indywidualność, nie będzie zaskoczona tym, że dziecko właśnie takie jest.
Neurolożka (byliśmy robić badania poraz drugi..) powiedział, ze dzieciak jest zdrowy, normalny, nie widzi w nim nic dziwnego-to panie powinny się doszkolić.. :-o
Powinny stawiac mu inne zadania, dawać więcej lub mniej czasu, bardziej indywidualnie..

ALe tak szczerze mówiącjuż mi nerwy puszczają. Jestem adwokatem swego dziecka i zawsze nim będę-zawsze będę stała po jego stronie ale już jestem tym załamana, bo to dopiero początek szkoły.. Już zastanawiam się na nauczaniem indywidualnym :cry: :-/ :cry:

magdusia - 2009-01-14, 13:33

Nickita Nadia to też indywiduum,w takich przypadkach nie jest łatwo nikomu rodzicom,dzieciom czy wychowawcom.

[ Dodano: 2009-01-14, 13:51 ]
Nickita napisał/a:
On funkcjonuje tak, że wszystko wykona jeśli się go odpowiednio podejdzie - wytłumaczy, choć jednym zdaniem. Trzeba mieć sposób, podejście.. Nie traktować go jak pozostałe dzieci. Ma swoją osobowośc,

no to możemy podać sobie ręce:)

bodi - 2009-01-14, 15:15

Nickita, przyznam że mnie zastrzeliłaś wiadomościa że te wszystkie problemy dotyczą szkoły waldorfskiej... Sama myślałam o tym że być może kiedyś poślę do niej Jagodę, bo wydawała mi się ostoją szacunku dla dziecka i jego indywidualności.

Zresztą mamy tu na forum warszawiankę, która posyła dziecko do tej szkoły i jest zadowolona (może odezwie się w tym wątku?)

To co piszesz o podejściu nauczycielki jakoś nie bardzo mi pasuje do tego co wiem o szkołach waldorfskich. Czy ta nauczycielka długo tam pracuje? Informowałaś dyrekcję o Waszych problemach? Może przeniesienie do innej klasy by pomogło, może inna nauczycielka?

Ostatecznie opcją jest też nauczanie domowe.

priya - 2009-01-14, 16:24

Oj! Też jestem zaskoczona, że to Waldorf! Znam mnóstwo dzieci "waldorfskich". Zarówno w przedszkolu, jak i w szkole. I takie, które już jakiś czas temu szkołę ukończyły. Nigdy coś takiego nie miało miejsca! Panie doskonale umiały dotrzeć do każdego, nawet najcięższego charakteru. Teraz sama chodzę z Natem na zajęcia do przedszkola waldorfskiego i bacznie obserwuję. Widzę, że szanuje się tam dzieci, również te "inne" niż większość, czyli bardziej charakterne, uparte, egocentryczne, nadaktywne... Wszystkie. I doskonale pracuje się z nimi bez stosowania kar czy przymusu.
Mój synek też odstaje od rówieśników. Jest bardziej aktywny, pewny siebie, asertywny, bardziej uparty i czasem złośliwy. Bardzo liczę na to, że Waldorf jest placówką, która dobrze sobie z jego cechami poradzi...
Radziłabym rozejrzeć się za inną panią, może ta ma małe dośwaidczenie?

Mala_Mi - 2009-01-14, 19:45

bodi napisał/a:
uch, ale mi sie ciśnienie podniosło jak to przeczytałam... sorry ale jakiego człowieka ksztaltuje takie szkolne wychowanie? Żołnierza, robotnika w fabryce? Automat zaprogramowany na wykonywanie poleceń bez pytania?
magdusia napisał/a:
bardzo trafnie to ujęłaś Bodi,szczerze mówiąc ja też mam podobne przemyślenia na temat ówczesnego szkolnictwa -bo takie podejście niestety jest nagminne a raczej ogólnie obowiązujące w szkołach.
A ja myślę, że potrzebne jest egzekwowanie zasad obowiązujących w danej grupie, a wdawanie się w dyskusje z dzieckiem za każdym razem, kiedy ma ono inne zdanie, może zaprowadzić nas w ślepą uliczkę. Dziecko powinno móc pytać, ale są pewne zasady, które obowiązują w zasadzie w każdej sytuacji, np. jeśli bawiłeś się zabawkami, to je posprzątaj po zabawie. Nie wyobrażam sobie dyskusji po każej zabawie i tłumaczenia za każdym razem dlaczego trzeba posprzątać zabawki. Wdawanie się w dyskusje może dawać dziecku (szczególnie inteligentnemu sześciolatkowi) poczucie, że to ono dyktuje warunki, bo rodzice/wychowawcy są słabsi. A to w rezultacie wkłada na barki małego dziecka zbyt duży ciężar. Dziecko potrzebuje jasno określonych granic i zasad, by móc czuć się bezpiecznie.

Nickita napisał/a:
Od samego początku ma problem z zaakceptowaniem reguł-stawia opór na różne sposoby ale tak agresywnie jeszcze nie było.
Nickita napisał/a:
Przyczyną było pewnie jakies polecenie:posprzątaj.. wcześniej się bawił i powiązał tą skakanką krzesła. On na to, że nie i dlaczego i dyskusja..
Tak jest codziennie.
Nickita napisał/a:
On funkcjonuje tak, że wszystko wykona jeśli się go odpowiednio podejdzie - wytłumaczy, choć jednym zdaniem. Trzeba mieć sposób, podejście.. Nie traktować go jak pozostałe dzieci. Ma swoją osobowośc, zawsze potrafił bronić swojego zdania i cieszę się z tego.

Nickita, wg mnie Twój syn potrzebuje konsekwentnego wyznaczania granic, nawet jeśli się przy tym buntuje. Jego prawo buntować się, a prawem, a nawet obowiązkiem rodziców jest określanie tych granic.

priya napisał/a:
I doskonale pracuje się z nimi bez stosowania kar czy przymusu.
Ale przecież Nickita nie napisała, że stosuje się wobec jej syna kary czy przymus. Wychowawczyni wydała polecenie, na które syn Nickity zareagował agresywnie.

A jeśli chodzi o funkcjonowanie jakiejkolwiek grupy (nie tylko dzieci), nie wyobrażam sobie, by mogła ona istnieć bez określonych zasad albo by niektórzy jej członkowie mogli być wyłączeni z obowiązku ich stosowania.
Nie ma przymusu przynależności do jakiejkolwiek grupy. Jeśli mi się nie podobają jej zasady nie muszę w niej być.

Agnieszka - 2009-01-14, 20:48

jestem zdania że dzieci powinny mieć jasne reguły, zasady i pewien stały schemat.
W Twoich wypowiedziach zaintrygowało mnie to, że najpierw w "zdrowiu dziecka" napisałaś o pewnych niepokojących objawach (występujących od kilku tygodni) a w drugim, że problemy są od jakiegoś czasu (były już przedszkolnie). Może Twój synek źle reaguje na zmiany..........

Mam znajomych, których dzieci uczęszczają do tej placówki (przedszkole, podstawówka, gimnazjum) i b są zadowoleni (moje dziecko tam nie uczęszcza)

W każdym razie było jakieś przedszkole, moje dziecko trudno zniosło zmianę miejsca edukacyjnego (mam tu na myśli przejście z przedszkola do szkoły). Problemem nie są rówieśnicy ale pewne wymagania, na lekcjach często się nudzi, Pani inna niż te przedszkole (wymaga więcej, surowo ocenia, u nas codzienne odrabianie lekcji z nastawieniem na pisanie czego moje nie lubi itd).
Jeśli się nie mylę opiekę lekarską w szkole Twojego synka ma chyba dr Pietkiewicz może i z nią warto porozmawiać.

Gaja - 2009-01-14, 21:21

Moja córka jest w II gimnazjum. Wcześniej chodziła do podstawówki i przedszkola Waldorfskiego. Nigdy od nikogo nie słyszałam by nauczyciel nie udzielił odpowiedzi na zadane mu pytanie. Ale wybacz, w wieku 6 czy 7 lat nie zadaje się już pytań w stylu "czemu mam posprzątać". Z tego co wiem dzieciaki zerówkowe mają stały rytm zajęć więc po pół roku uczęśczania do szkoły wszystkie wiedzą jakie czynności po sobie następują. I trudno wymagać od nauczycielki, by przez 6 miesięcy każdemu z kilkunastu dzieci codziennie tłumaczyła, że po zabawie należy sprzątnąć.
kofi - 2009-01-15, 09:07

Nickita napisał/a:
w starszakach już prawie wypisywaliśmy synka z przedszkola, po tym, jak Pani powiedziała, że "ona nie porafi uczyć nienormalnych dzieci"

Po takim tekście w ogóle bym nie dyskutowała, tylko zabrała z tej placówki i już.
Nauczyciel powinien umieć uczyć każde dziecko - normalne i nienormalne, a powiedzenie czegoś takiego rodzicom świadczy o kompletnym braku kwalifikacji. :evil:
Zgadzam się z tym, co napisała Mała Mi dziecko powinno mieć jasno określone granice, wtedy mu łatwiej w życiu (ja akurat mam problem z określaniem granic, mnie nigdy ich nie wyznaczano), ale szkoła powinna jednak brać pod uwagę indywidualne predyspozycje dziecka, nie chodzi pewnie o 10-krotne tłumaczenie każdemu, że ma coś zrobić, chociaż jeśli trzeba, to myślę że jednemu można powiedzieć 10 razy i spodziewać się, że za 11 razem zrobi to sam. Dzieci są przecież różne - jedno ma problemy z nauką, czytaniem, pisaniem, innemu trzeba 5 razy powiedzieć, że trzeba posprzątać zabawki.

Nickita - 2009-01-15, 13:57

Witam,

Wróciłam właśnie od psycholożki-zrobiła 2-godzinny wywiad i dała nam kwestionariusze do wypełnienienia. Badania pod kątem ADHD, Aspergera, wszelkich zaburzeń, koherencji....mnóstwo ich..
Dała też kwestionariusze dla nauczyciela.
Z rozomowy, na pierwszy moment, wydaje się, że największy problem jest z wykonywaniem poleceń, nie-dyskutowaniem, złośliwością i dokuczaniem, nie dostosowywanie siędo zasad. Sam je chce ustalać :-?


Gaja-pytania w stylu "a czemu mam posprzatać?" służą sprowokowaniu Pani do dyskusji i odwleczeniu sprzątania. Jest wówczas nadzieja, że może się uda nie posprzątać..
On wie, że powinien sprzątać i w domu to robi.
Priya Waldorfska szkoła nadal widzi mi się jako ostoja dla indywidualistów. Myślę, że jest to kwestia tego, że wszyscy są już zmęczeni całą sytuacją-rozmowami, ze mną, z dzieckiem, które nie przynoszą oczekiwanego skutku. Te sposoby, które do tej pory działały juz nie działają.
Pani jest dobra, ja nie mam do niej zastrzeżeń. Ona się stara ale to nie skutkuje. Poza tym jest tylko jedna zerówka. Dlatego prosiłam o pomoc psychologa..Potrzebuję nowych narzędzi. W domu mój syn jest złotym dzieckiem, wszystko robi bez szemrania. Czasem sie buntuje ale jest tylko dzieckiem. Chyba nie ma dziecka na świecie, które jest idealne.

W szkole jest diabłem a w domu jest cudowny. Dwóch innych chłopców.

Mój problem właśnie na tym polega, że nie potrafię wpłynąć na niego aby dostosował się do reguł panujących w szkole. On nie chce. Tłumaczyłam, prosiłam, groziłam - :!: dosłownie straszyłam go, czego nigdy nie robiłam.. :oops: On wysłuchał, popłakał się a rano powtórka z rozrywki.. Zmęczona już jestem a wczoraj usłyszałam, że dyrektorka się zastanawia co z drugim semestrem.. :cry: :cry: :cry: :cry:

[ Dodano: 2009-01-15, 14:16 ]
Agnieszko, pisałam na zdrowiu, bo testowaliśmy z pediatrą kilka sposobów na poprawę zachowania. Zaproponowała, żeby nie spożywac produktów mlecznych bo może to one takie zachowania powodują..
Po prawie miesiącu jest jeszcze gorzej.. Neurolog też nie widzi problemu. Alergia nie wyszła. Więc to pewnie błędy wychowawcze.
Jesteśmy pod opieką Pani Felicji Godlewskiej, Pani Pietkiewicz jest chyba od przedszkolaków- za tydzień mamy kolejne spotkanie.

Psycholożka powiedziała, że inteligentne dzieci rozwijają się trochę inaczej niż "przeciętne" dzieci. Potrzebują innego traktowania. :-/
Boję się, że to jednak może być jakieś zaburzenie psychiczne? Rany..aż się przeraziłam jak to napisałam.

Martuś - 2009-01-15, 15:34

Nickita, ja myślę, że Twój synek po prostu nie lubi chodzić do szkoły i dobitnie to okazuje, może liczy na to, że jak mocno narozrabia, to w końcu przestaniecie mu 'kazać' tam chodzić. Być może trudno mu jest zaadaptować się w grupie, bo w domu cała uwaga skupiona jest na nim, a w grupie nie jest 'gwiazdą', tylko jednym z wielu dzieci (przemawia za ty fakt zupełnie różnego zachowania w domu i w szkole). To chyba częsty problem wśród 'wychuchanych' jedynaków.
Jak spędzacie czas w domu, czy synek potrafi się sam bawić??

Nickita - 2009-01-15, 15:48

Tak..nie znosi chodzić do szkoły.. codziennie rano jest temat pt. czemu muszę iść do szkoły..czy mama może wziąć dziś urlop.

W klasie jest 6 dzieci.. i ciagle walczy o uwagę :-/

W domu bawi sam, nawet lubi, wtedy konstruuje, ma ciszę. Nie woła nas do zabawy.
Teraz dodatkowo to się zmieni bo rezygnujemy ze świetlicy. Będę spędzała z nim więcej czasu ale obawiam się, że nadal to będzie mamusiowy synus, który z mamą spędza dużo czasu. Muszę wymyśleć mu jakieś zajęcia. W grupie. Znalazłam też warsztaty umiejętności społecznych dla 6-8-latków. CBT je organizuje.

Karolina - 2009-01-15, 16:05

Nickita zastanawia mnie miejsce ojca w rodzinie. Na razie przeczytałam tylko o mamie i synu? Jaki kontakt mają ze sobą? Czy to jest Wasze jedyne dziecko?
Nickita - 2009-01-15, 16:13

Myślę że tata jest najlepszym tata jakie znam.Spędzają sporo czasu, mają swoje męskie roboty, chodzą razem na spacery. Jak ja miałam sesje, to mąż spędzał wiecej czasu z dzieckiem niż ja.
Od pierwszego dnia się zajmował maluchem. Kąpał, przewijał, nosił.. bez żadnych problemów.
100% ojciec. :-D
Ale często słyszę "kocham cię mamo bardziej niż tatę, bo ty mnie urodziłaś:-)
Ze mną ma bardziej emocjonalny kontakt a z tatą działają :-)

BTW. Karolina-zabrzmiało to jak pytanie rasowego psychologa :-D

Nimrodel - 2009-01-15, 17:09

Ja uważam, ze dyskusje z dzieckiem to można prowadzić np. na tematy przyrodnicze ;-)
można rozmawiać o bajkach, książkach, zwierzątkach, ale nie o tym, dlaczego dziecko ma wykonywać polecenia Rodziców

tłumaczenie dziecku dlaczego ma posprzątać w pokoju kończy się potem dyskusjami w stylu : "dlaczego tata może oglądać ten film, a ja nie? (np. po 22:00) dlaczego tata może siedzieć na komputerze (np. nad tłumaczeniem) a ja nie ?
za pomocą takich dyskusji dziecko chce się ustawić wyżej w hierarchi...

Mala_Mi - 2009-01-15, 22:50

Nickita, a nie myślałaś o tym, że Twoje postępowanie tylko wzmacnia negatywne zachowania Twojego syna?
Nickita napisał/a:
Jestem adwokatem swego dziecka i zawsze nim będę-zawsze będę stała po jego stronie

Jeśli wie, że mama zawsze będzie stała po jego stronie, może sobie na wszystko pozwolić.
W opisanym przypadku, wg mnie, potrzebne jest konsekwentne i jednolite podejście i wychowawców w zerówce i rodziców. Inteligentny sześciolatek natychmiast wyłapie, że rodzice mają wątpliwości odnośnie do postępowania wychowawcy i wykorzysta to.
Oczywiście, to Twoje prawo wychowywać syna wedle swojego uznania, tyle tylko, że jeśli się na coś decydujesz, musisz przyjąć konsekwencje takiego, a nie innego działania, więc nie narzekaj, że
Nickita napisał/a:
dyrektorka się zastanawia co z drugim semestrem..

bodi - 2009-01-15, 23:36

Mala_Mi napisał/a:
Nie ma przymusu przynależności do jakiejkolwiek grupy. Jeśli mi się nie podobają jej zasady nie muszę w niej być.


w przypadku dziecka posyłanego do szkoły jest właśnie taki przymus. wygląda na to że te problemy to po prostu sposób powiedzenia "nie chcę chodzić do szkoły".

Mala_Mi - 2009-01-16, 08:42

bodi napisał/a:
w przypadku dziecka posyłanego do szkoły jest właśnie taki przymus.
można stosować nauczanie indywidualne i wtedy być samemu "na usługi" małego geniusza, sprzątać, wić się i robić podchody, żeby dziecko chciało cokolwiek zrobić.
Można znaleźć szkołę, w której zapłaci się za to, że dziecko wszystko może. Są takie szkoły i przedszkola. Moja koleżanka pracowała w tego typu przedszkolu, w którym jasne było, że dziecko może powiedzieć wychowawczyni wszystko i zrobić wszystko, bo rodzice płacą.
Tylko pytanie, czy tego właśnie chce się dla własnego dziecka, żeby rosło w przekonaniu, że wszystko mu wolno :roll:
Gdyby chodziło o moje dziecko, w tym przypadku stałabym murem za wychowawcami. I nie chodzi tu wcale o zdradzenie własnego dziecka czy jego złamanie, ale o pokazanie, że światem rządzą pewne zasady i jeśli chcemy brać udził w życiu wspólnym, musimy tych zasad przestrzegać.

Nickita - 2009-01-16, 09:25

Mała Mi dziękuję. Gdzieś pod skórą miałam takie przemyślenia ale tak trudno to wyegzekwować, zwłaszcza, że zaszło to tak daleko.
To mnie postawiło do pionu.

Ale dzisiejsze poradniki uczą : szanuj swoje dziecko, szanuj jego zdanie, pytaj go o zdanie, i tego typu rady.. O hierarchi zapomina się. Poszanowaniu starszych. Milczeniu kiedy mówi dorosły..Kiedyś dzieci miały to wpajane przez babcie, dziadków i resztę rodziny a obecnie jakoś to , mnie przynajmniej umknęło.

Nimrodel - 2009-01-16, 09:26

Mala_Mi napisał/a:
[zekonaniu, że wszystko mu wolno :roll:
Gdyby chodziło o moje dziecko, w tym przypadku stałabym murem za wychowawcami. I nie chodzi tu wcale o zdradzenie własnego dziecka czy jego złamanie, ale o pokazanie, że światem rządzą pewne zasady i jeśli chcemy brać udził w życiu wspólnym, musimy tych zasad przestrzegać.


dokładnie!

i w społeczeństwie wcale nie jest tak, że tylko dzieci muszą stosować się do poleceń dorosłych.

każdy członek społeczności musi przestrzegać pewnych zasad, i zwykła głupotą jest podważać wszystko, np. dlaczego w tym miejscu nie wolno palić, papierosów a obok można, dlaczego nie mogę wchodzić do lasu, przecież JA nie zaprószę ognia...

kofi - 2009-01-16, 09:39

bodi napisał/a:
Mala_Mi napisał/a:
Nie ma przymusu przynależności do jakiejkolwiek grupy. Jeśli mi się nie podobają jej zasady nie muszę w niej być.


w przypadku dziecka posyłanego do szkoły jest właśnie taki przymus. wygląda na to że te problemy to po prostu sposób powiedzenia "nie chcę chodzić do szkoły".


A może młody nie odnajduje się wśrod tych pozostałych dzieci - to mała grupa i może on po prostu w żaden sposób nie może się porozumieć z tymi dziećmi, dlatego nie lubi chodzić do szkoły? Znajomi zabrali córkę z bardzo fajnej szkoły (też waldorfskiej), bo nie mogła dogadać się z dziećmi. Poszła do państwowej i było OK.
Nie chcę się powtarzać, bo już o tym pisałam, ale to jest właśnie niebezpieczne w takich mało licznych grupach. Dobrze, jak jest równoległa, a jak nie ma?

rosa - 2009-01-16, 10:07

zgadzam się z kofi, nie każda szkoła jest odpowiednia dla każdego dziecka

moi synowie mają trudne charaktery, są bardzo inteligentni i wygadani, młodszy jest nadpobudliwy,
ja nie jestem specjalnie wymagajaca, ale
są w domu ustalone zasady, które nie podlegają dyskusji. jedną z nich jest obowiązek szkolny. od poczatku trzeba jasno określić swoje stanowisko.

byłam pewna obaw, gdy w ty roku u F połączono dwie klasy, u niego jest teraz 30 osób w klasie. dzieciaki są różne, ale w dużej grupie łatwiej znaleźć bratnia duszę. jest ok, F nie narzeka
aha, moje dzieci chodzą do szkół państwowych, choć nie jest różowo to i tak nie zamieniłabym na prywatna placówkę. :-)

powodzenia :-)

priya - 2009-01-16, 10:52

Nimrodel napisał/a:
Mala_Mi napisał/a:
[zekonaniu, że wszystko mu wolno :roll:
Gdyby chodziło o moje dziecko, w tym przypadku stałabym murem za wychowawcami. I nie chodzi tu wcale o zdradzenie własnego dziecka czy jego złamanie, ale o pokazanie, że światem rządzą pewne zasady i jeśli chcemy brać udził w życiu wspólnym, musimy tych zasad przestrzegać.


dokładnie!



Trudno się nie zgodzić. Sama jako nauczycielka zawsze wyznaczałam bardzo jasne granice i wymagałam by wszyscy ich przestrzegali. Jako matka również chcę, by moje dzieci znały zasady i trzymały się ich.
A jednak co do satnia murem za wychowawcami mam pewne wątpliwości i od kiedy mam dziecko widzę jak trudno jest wypośrodkować między róznymi opcjami, jakie mamy do wyboru. I biorę pod uwagę, że nie wszyscy wychowawcy i nauczyciele nadają się do pełnionej przez siebie roli.
Są bliskie mi osoby, w których obronie żadne z rodziców nigdy nie stawało w dzieciństwie. To zadra ogromna jątrząca się w ich sercu po dziś dzień. Tego chciałabym uniknąć jako mama.
Sztuką jest nie tylko wyznaczyć granice i zasady, ale przekonać dziecko, żeby zgodziło się ich trzymać. Tak żeby czuło, że norma nie znaczy kara. No i oczywiście zrobić to raz a porządnie. Jasne jest, że nie wyobrażam sobie prowadzić zajęć na których dzień w dzień prowadzę z uczniami dyskusję dlaczego należy wykonać takie czy inne polecenie...

bodi - 2009-01-17, 01:57

Nickita, pamiętam jak w temacie o przedszkolach któraś z dziewczyn pisała że jej syn nie przepada za przedszkolem, więc ona przedstawiła mu to w taki sposób, że czasem musimy w życiu robić coś co nie do końca nam odpowiada. Mamy obowiązki które musimy realizować niezależnie od tego czy to lubimy. Rodzice chodzą do pracy, bo muszą, a on w tym czasie musi chodzić do przedszkola.
Na tej samej zasadzie możesz mu powiedzieć że musi chodzic do szkoły, bo... (musi się uczyć, Wy pracujecie itp, jest tzw. obowiązek szkolny, itp), a będąc tam powinien przestrzegac obowiązujących tam reguł. Dla własnego dobra, czysto konformistycznie, niekoniecznie musi je uważac za właściwe czy dobre :P


MalaMi, ja odniosłam się tylko do tego co napisałaś o dobrowolnym decydowaniu się na uczestnctwo w grupie i dobrowolnym akceptowaniu obowiązujących w niej reguł - po prostu dziecko zmuszane do chodzenia do szkoły nie ma wyboru, nie jest to wybrana przez niego grupa i nie ma ono żadnego wpływu na obowiązujące w niej reguły.

Nickita - 2009-01-30, 19:13

Witajcie po długiej przerwie.

Bodi, ja właśnie tak samo mówię synkowi, że każdy ma jakieś obowiązki i że trzeba je wykonywać nawet jak się ich nie lubi.. Ale mało to pomaga..

Martwię się nadchodzącym powrotem do szkoły. Efekt naszych maratonów lekarsko-psychologicznych jest taki:
*Zrobiliśmy badanie MORA -wyszło, że mamy ograniczyć cukier, mleko, i przejść na dietę antygrzybiczą. :-(
*W poradni psych.-pedag.- w testach wyszło, że syn jest bardzo inteligentny i w kilku miejscach zabrakło mu skali. Jest rozwinięty jak czwartoklasista. Ale w związku z tym wymaga innego toku nauczania i podejścia.
*U pani psycholog nadal robimy testy by wykluczyć Aspergera i inne zaburzenia. Tym się martwię.

W domu mamy spokojne, fajne dziecko, które jest ciekawe wszystkiego, dużo gada, pyta, śmieje się a w szkole to jakieś antyspołeczne "coś".. :-/ Niszczy, krzyczy, odmawia, buntuje się, ma w nosie wszystkich, zwłaszcza nauczycieli..
Rozmowy, krzyki, kary nie pomagają. Obecnie bardziej wzmacniamy go pochwałami i pozytywnymi słowami ale obawiam się, że trudno będzie zmienić Pani nauczycielki podejście ale może jestem zbyt sceptyczna..Na pewno z nią pogadam i spróbujemy dojść do jednej opcji traktowania tego mojego "naukowca" :-)

Agnieszka - 2009-01-30, 20:31

jakie badania robiłaś Mora i co w nich wyszło?
lilias - 2009-02-23, 13:57

Nickita, Mała Mi ma całkowitą rację, tylko konsekwencja ci pomoże i zdrowy rozsądek. Każda z nas poza swoimi dziećmi świata nie widzi, ale one kiedyś będą sobie musiały same poradzić ze światem, bo świat sie dla nich nie zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dziecko masz bardzo inteligentne- i super, ale nie odpuszczaj ani sobie, ani jemu. To, że jest rozwinięty ( pod pewnymi względami) jak czwartoklasista nie jest równoznaczne z zachowaniem czwartoklasisty, ani nie znaczy, że należy mu "darować" dzieciństwo i zapisać na studia. Z tego co piszesz wynika, że poza domem zachowuje sie jak "... antyspołeczne "coś"...", a w domu pełen luzik, uśmiechy, itd. Pierwsza zasada nie podważaj autorytetu nauczyciela przy dziecku ( co uzgodnisz i ustalisz z mężem, czy nauczycielem to nie jest sprawa dziecka, które czuje się w przeciwnym przypadku jak dorosły, próbuje zabierać zdanie i chce "korzystać z praw dorosłego zachowując przywileje dziecka"), resztę zasad sobie sama z czasem wypracujesz. Nie bardzo dla mnie jest jasne w jaki sposób twoje dziecko przyjęło, że bezkarnie można kogokolwiek uderzyć (wiesz jak z tym czegoś nie zrobisz to dzisiaj nauczyciel, jutro ty :shock: ). Polecam książeczki współautorstwa Adele Faber. W pewnych sytuacjach bardzo mi pomogły. Trzymaj się ciepło, a ja trzymam kciuki za kształtowanie na pewno bardzo skomplikowanej, ale i pełnej możliwości indywidualności twojego synka.
Nickita - 2009-02-23, 23:15

Witam po długiej nieobecności..
Czytam wszystkie posty i biorę je sobie do serca-wszystkim Wam dziękuję!

Poprawiło się u nas. Ja poświęciłam synkowi więcej czasu (nie pracuję od stycznia), zaczęłam go więcej chwalić, nie roztrząsać wpadek-po prostu przyjęliśmy, że się zdarzają. Spokojniej się zachowujemy, rozmawiamy i jest lepiej. Wprowadziliśmy nową dietę i o dziwo, synek wszedł w nową sytuację całkiem gładko :-) zjada wszystko, ma mega apetyt i jakby się uspokoił.
Poza tym, w szkole od tygodnia jest nowa Pani, na zastępstwo, ale zauważyłam olbrzymią różnicę w zachowaniu synka -Pani rozmawia z dzieckiem , ze stoickim spokojem omawia każde zachowanie,, nie podnosi głosu nawet na moment-no szok! Akceptuje każde dziecko, pozwala mu na emocje ale trzyma sztywne granice.
Sebek po raz pierwszy powiedział, że lubi chodzić do szkoły i że lubi Panią i czemu ja tak wcześnie po niego przychodzę.. :shock:
Inne mamy też są zdziwione zmianą swoich dzieci..

Co do badań MORA to wyszły nam wyniki:
cukier- 4000 w pierwszym badaniu i po odczulaniu i diecie 1000
drożdże-60/30
mleko-700/500
i kilka innych ale te są najpoważniejsze.
Wkurzam się bo rzadko mogę dostać w mojej okolicy chleba na zakwasie, bez drożdży. Nie mam słodyczy bez cukru i mleka..Sebek cierpi katusze jak inni się zajadają słodkościami..i żal mi go.
Ale jest dzielny.

Tak więc ogólnie, jest lepiej. Wiem, że to moja wina, że było źle. On nie jest złym dzieckiem tylko ja nie stawiałam granic i on się pogubił. Ma problem z panowaniem na swoimi emocjami i teraz nad tym pracujemy aby je wyrażał w odpowiedni sposób.
Będzie lepiej :-D

Jagula - 2009-02-23, 23:20

Nickita spróbuj piec sama- na początku wszystko wydaje się być skomplikowane ale potem staje się czysta przyjemnością - tutaj znajdziesz podpowiedzi hxxp://wegedzieciak.pl/viewforum.php?f=38]hxxp://wegedzieciak.pl/viewforum.php?f=38
lilias - 2009-02-23, 23:26

Nickita napisał/a:

Będzie lepiej :-D

Jasne, że będzie lepiej :mryellow: nie ma innej opcji :mryellow: :mryellow:

kofi - 2009-02-24, 08:51

Nickita fajnie, że się poprawiło, dobrze że pojawiła się ta inna pani, widać nadaje na bardziej mu przyjaznej częstotliwości.
Też Cię zachęcam do pieczenia chleba na zakwasie, to naprawdę nie jest skomplikowane, zakwas można kupić w proszku, wymieszać i upiec w maszynie, żadnego ręcznego wyrabiania, na noc wsypujesz, rano wyciągasz świeży chlebek. U nas pieczenie w domu było jedynym sposobem przejścia z białych bułeczek na pieczywo razowe. Słodycze bez cukru tez są wykonalne, a nawet bardzo smaczne. U nas gruntowana zmiana jakościowa dokonała się z półtora roku temu, a teraz Daniel nie chce jeść tradycyjnych słodyczy (oprócz czekolady), woli pieczone w domu. Tak samo ze słodzeniem napojów - słodką herbatę uważa za niesmaczną, wybiera soki bez cukru, albo wodę.

bodi - 2009-02-24, 10:36

nikita, dzięki że wróciłaś i napisałaś co u Was, zastanawiałam się nad tym ostatnio :)
świetnie że zmieniła się pani, jednak to musiała byc w duzej mierze kwestia jej podejścia, skoro piszesz że inne dzieci też dobrze przyjęły zmianę.

No i na pewno alergia mogła mieć duży wpływ na zachowanie Twojego synka, często tak się dzieje zwłaszcza przy cukrze. Poszperaj po forum, jest tu mnóstwo przepisów na zdrowe słodycze. Na razie pomyśl o rodzynkach, daktylach, o naturalnie słodkie owoce niestety trudno o tej porze roku, ale wszystko jest do zrobienia.

Chleb piecz sama, to się da zrobić, na pewno ktoś z Warszawy może się z Toba podzielić zakwasem jeśli tylko poprosisz :) Maszyna nie jest tak naprawdę konieczna, choć na początek dodaje pewności siebie ;)
Co do chlebów z piekarni, to niestety wiem z doświadczenia że nawet to co powie Ci sprzedawca najlepiej sprawdzić u źródła, dzwoniąc do piekarni - oprócz drożdży nagminnie dodawany jest cukier i zwłaszcza mleko lub jego pochodne.
Na szczęście są jeszcze różne gotowe chrupkie pieczywa, niektóre chrupkie chlebki Wasy są bez drożdży, no i oczywiście wafle ryżowe zwane równiez styropianem ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group