wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - Czy jesz ryby?

arahja - 2009-04-19, 21:53
Temat postu: Czy jesz ryby?
Zainspirował mnie post Lalki z tematu, czy ryba to mięso.
Ankieta jest zupełnie poglądowa, nie mam na celu krytykować, wyśmiewać, przekonywać. Po prostu chciałabym wiedzieć, ile jest osób (jeśli w ogóle są) - mimo nazwy forum - ryby spożywających.

Malati - 2009-04-19, 21:55

ja i moja rodzinka nie jadamy ryb
fasola - 2009-04-19, 21:58

No way ;)
Capricorn - 2009-04-19, 22:12

ha, no to ja jednak bardziej trzymalam nerwy na wodzy i w ogóle nie zareagowalam na tamtego posta ;-) (w myśl zasady - jedna zadyma tygodniowo ;-) )

Nie jem ryb.

arahja - 2009-04-19, 22:16

Capricorn napisał/a:
ha, no to ja jednak bardziej trzymalam nerwy na wodzy i w ogóle nie zareagowalam na tamtego posta ;-) (w myśl zasady - jedna zadyma tygodniowo ;-) )


Hm, jestem koziorożcem. Może to coś wyjaśnia ;)
Ankieta oczywiście nie powstała z nerwów, tylko refleksji nad zdaniem o zakupie ryb skierowanym do wegedzieciakowców :->

kofi - 2009-04-19, 23:18

Nie, ale jadłam dość długo już niby-będąc wege. R. nie jadł. Daniel nie je.
nika - 2009-04-20, 00:20

Teraz nie jem, ale przez dość krótki czas mi sie zdarzało :oops: i ciężko mi nawet określić czemu. Nie zamierzam więcej tego robić.
Cytrynka - 2009-04-20, 00:33

Nie jem, czasem Julcia albo Domiś zwędzą tacie. Adaś nigdy nie jadł.
kociakocia - 2009-04-20, 08:15

nie jem ich od 10 r.ż, ale mam za to spore stadko w domu :-D , mąż odkąd zobaczył robale w głowie japońca ma wstręt do ryb :mryellow:
Agrest - 2009-04-20, 08:19

Absolutnie nie i nie będę ;-)
kofi - 2009-04-20, 08:22

kociakocia napisał/a:
mąż odkąd zobaczył robale w głowie japońca ma wstręt do ryb :mryellow:

Yyyy, opowiedz.

kociakocia - 2009-04-20, 08:24

kofi, ano to z naszego forum, z postu o robalach i pasożytach ;-)
lilias - 2009-04-20, 09:08

Nie jem ryb. Na pytanie rodziny dlaczego, odpowiadam, że nie znam rośliny, ani krzaczka , który daje takie owoce :mryellow: W przeszłości jadałam :oops:
agaB - 2009-04-20, 12:12

Nie jem, bo ich smaku nie mogłam nigdy strawić, zawsze mi pachniały nie ładnie i moje kubki smakowe nie mogły ich zaakceptować :-D
Shaera - 2009-04-20, 16:30

Ani ryb, ani innych stworzonek od prawie (będzie za 3-4 miechy) 10-u lat ;-) Szkoda, że nie wcześniej, ale myślę, że dobre i to :-)
Manu - 2009-04-20, 23:20

a za chwile ankieta: "czy jesz drób" :?:
bojster - 2009-04-20, 23:24

Manu napisał/a:
a za chwile ankieta: "czy jesz drób" :?:


Kolejne z serii:
czy jesz bobry? i czy jesz jeże?

Alispo - 2009-04-20, 23:53

Manu napisał/a:
a za chwile ankieta: "czy jesz drób" :?:

o tym samym pomyslalam.. :-?

maryczary - 2009-04-21, 00:00

od ciąży jestem tak zwana "semiwege"

a od listopada/grudnia 2008 prawdziwa laktoowowege - więc jestem całkiem świeżutka 8-) a mój temat: ryby - mięso czy nie mięso? był bodźcem głównym, najgłówniejszym!

Lily - 2009-04-21, 00:00

nie, ja myślę, że trzeba zrobić ankietę: czy jesz pekińczyka ;)
maryczary - 2009-04-21, 00:15

Lily napisał/a:
nie, ja myślę, że trzeba zrobić ankietę: czy jesz pekińczyka ;)
:mryellow: :mryellow: :mryellow:
Na serio teraz, zadający pytanie do "ryby - mięso czy nie mięso" naprawdę nie "zdawałam sobie sprawy" że ryby to też zwierzęta. Może to głupio brzmi ale jakoś o tym jakby nie wiedziałam... nie było to dla mnie takie oczywiste jak teraz (zresztą 99,9% mięsożerców uważa, że ryba to nie zwierze i nie roślina, tylko coś pomiędzy :-? ale bliżej jej jednak do rośliny bo to na pewno nie mięso :-P ).
Na dzień dzisiejszy uważam swoje wcześniejsze poglądy (a raczej ich brak) za głupotę, bo albo w te albo we wte. Ale pewnie wielu ludzi przechodzi na wege stopniowo, zdobywając coraz więcej wiedzy i kształtując nowy światopogląd. Tak jak ja.
Więc nie zdziwiłabym się gdyby byli tu jedzący ryby. Są tu przecież tacy co dopiero poszukują...

Lily - 2009-04-21, 00:18

Ja też na początku jadłam ryby, ale to było daaawno. No ale fakt, że wielu nieobeznanym coś się zdaje... a dziś np. na jakiejś stronie dietowej widziałam spis rozmaitych przepisów, kliknęłam na wegetariańskie i oczywiście były tam potrawy z ryb...
k.leee - 2009-04-21, 02:28

bojster napisał/a:
Manu napisał/a:
a za chwile ankieta: "czy jesz drób" :?:


Kolejne z serii:
czy jesz bobry? i czy jesz jeże?

He he, zła Manu, zły bojster :mryellow:

arahja - 2009-04-21, 08:31

Manu napisał/a:
a za chwile ankieta: "czy jesz drób" :?:


Nie będzie następnych.
Dziękuję za głosy. :)

kofi - 2009-04-21, 08:35

bojster napisał/a:
Manu napisał/a:
a za chwile ankieta: "czy jesz drób" :?:


Kolejne z serii:
czy jesz bobry? i czy jesz jeże?

Bóbr to prawie ryba nie? Pływa w wodzie, to w piątki można jeść, nie? (mówię o mięsożercach ofkors).

maga - 2009-04-21, 09:21

Ja wysłałam swój głos na TAK. A teraz drobne uzasadnienie:
Otóż zdarza mi się (jeszcze) spożywać ryby, ale robię to coraz rzadziej ( po urodzeniu Ziomka zdarzyło mi się 2 razy) i chyba dążę do całkowitego wyeliminowania ich ze swojego menu. Nie mam zamiaru karmić rybami mojego dziecka, więc w/g mnie hipokryzją byłoby jedzenie ich przeze mnie. Poza tym nie umiałabym mu wyjaśnić, dlaczego sama spożywając nie daję jemu. Z moim mężem sporo rozmawialiśmy na ten temat i początkowo on był bardzo przeciwny. Nie chciał z ryb rezygnować i nie widział potrzeby, żeby je eliminować z diety dziecka. Z czasem jednak i on dojrzewa do zarzucenia ryb, więc myślę, że idziemy w dobrym kierunku :-D
G woli wyjaśnienia - wiem, że ryba to zwierzę, nie roślina ani coś pomiędzy, dlatego puki zdarza mi się je jeść, nie nazywam siebie wegetarianką (ani nawet semiwegetarianką - taki twór językowy jest dla mnie śmieszny) a mówię, że skłaniam się ku wegetarianizmowi.

Lily - 2009-04-21, 09:22

kofi napisał/a:
Pływa w wodzie, to w piątki można jeść, nie?
dlatego w Polsce wyginęły żółwie :?
Humbak - 2009-04-21, 11:20

maga napisał/a:
Ja wysłałam swój głos na TAK. A teraz drobne uzasadnienie:
nie gniewajcie się, ale to trochę jak na zebraniu AA... :mryellow: :-P ;-)

albo jak w 'nemo': 'i to już drugi dzień jak nie zjadłem ani jednej rybki' 'brawo! tak trzymać!' ]:->

Malati - 2009-04-21, 12:08

Humbak napisał/a:
albo jak w 'nemo': 'i to już drugi dzień jak nie zjadłem ani jednej rybki' 'brawo! tak trzymać!'



:lol: :lol:

Flippi - 2009-04-21, 13:26

Humbak napisał/a:
nie gniewajcie się, ale to trochę jak na zebraniu AA... :mryellow: :-P ;-)

No, no , tylko nie na ZEBRANIU :-P
AA spotykają się na MITYNGACH :-)

Karolina - 2009-04-21, 13:46

Ciekawa jestem kto jednak doszedł do wniosku, że jednak nie je, bo wcześniej było 2% :mrgreen:
Flippi - 2009-04-21, 13:59

Może proporcje się zmieniły, bo ja dopiero przed chwilą zagłosowałam, że NIE, of course.
Karolina - 2009-04-21, 14:02

No tak, a ja wszedzie esze spisek :mrgreen: :oops:
Amanii - 2009-04-21, 15:28

maryczary napisał/a:
naprawdę nie "zdawałam sobie sprawy" że ryby to też zwierzęta

Troche mi trudno to sobie wyobrazić. Ja rozumiem, że w piątek je się ryby a nie je się mięsa, ale chyba każdy miał biologię w szkole i znał podział na rośliny i zwierzęta (i inne tam protista) i dalej: strunowce, kręgowce, takie, śmakie, owakie :P

Ja też na początku swojego "wegetarianizmu" jadłam ryby (matka mi wciskała, poza tym nie miałam wiedzy o żywieniu i dałam sobie wmówić, że są mi konieczne do prawidłowego rozwoju w wieku dojrzewania). Ale nie miałam wątpliwości, że ryba to zwierzę, bo byłam o tym uczona od 3 klasy podstawówki :D

maga - 2009-04-21, 16:29

Humbak, :mryellow:
maryczary - 2009-04-21, 16:57

Amanii napisał/a:
maryczary napisał/a:
naprawdę nie "zdawałam sobie sprawy" że ryby to też zwierzęta

Troche mi trudno to sobie wyobrazić.

Amanii dałam cudzysłów po to by było wiadomo, że nie miałam na myśli dosłownie, że nie zdawałam sobie sprawy. Chodzi o to, ze o tym wcześniej nawet nie pomyślałam, nie wnikałam w to, bo nie czułam takie potrzeby.

kamma - 2009-04-21, 17:09

euridice napisał/a:
Chyba każdy widział kiedyś rybę szamoczącą się w sieci lub pływającą w wodzie.

ale nikt nigdy nie słyszał ryby krzyczącej z bólu, więc luz :evil:

Capricorn - 2009-04-21, 20:27

maryczary napisał/a:

Na serio teraz, zadający pytanie do "ryby - mięso czy nie mięso" naprawdę nie "zdawałam sobie sprawy" że ryby to też zwierzęta. Może to głupio brzmi ale jakoś o tym jakby nie wiedziałam... nie było to dla mnie takie oczywiste jak teraz (zresztą 99,9% mięsożerców uważa, że ryba to nie zwierze i nie roślina, tylko coś pomiędzy :-? ale bliżej jej jednak do rośliny bo to na pewno nie mięso :-P ).


a ja się dziwię, jak ktoś nie wie, skąd się bierze mleko....

Izzi - 2009-04-22, 08:12

dawno dawno temu, egzystując sobie jako mięsożerca brrrr :evil: i tak nie jadłam ryb bo po prostu ich nie lubiłam :-P

noi dla mnie to oczywiste, że wegetarianie nie jedzą ryb :roll: ;-)

lilias - 2009-04-22, 13:12

Humbak :mryellow:

[ Dodano: 2009-04-22, 13:21 ]
Capricorn napisał/a:

a ja się dziwię, jak ktoś nie wie, skąd się bierze mleko....


No racja, ale świadomość i umiejętność wprowadzania zmian w życiu, to niestety dwie różne rzeczy.

gemi - 2009-04-24, 08:13

ja na szczęście już mogłam z czystym sumieniem zagłosować na nie.
Jak z resztą ktoś dotrze do mojego powitalnego posta to zobaczy, że w ciąży dałam się wkręcić i finalnie namówić na mięso "dla dobra mojego i dziecka". Po prostu od czasu do czasu jadałam mięso (rybie nawet częściej, bo były moim 4-letnim etapem przejściowym pomiędzy mięsożernością a wege), gdyż podstawą mojego założenia do odżywiania było zdrowie. Szkoda, że nie wzięłam wtedy pod uwagę zdrowia zwierząt... :-/
Pod wpływem WD zmieniłam swój pogląd na sprawy żywienia, m.in. dowiedziałam się jak to jest naprawdę z wartością rybiego mięsa i do wege podeszłam też trochę bardziej ideowo. Zawdzięczam Wam bardzo bardzo dużo. Dzięki forum moje przemyślenia skierowały się w inną stronę i oświeciło mnie :idea: A moja wiedza na temat żywieinia bardzo się poszerzyła. Skutkiem czego było całkowite odtawienie mięsa. Więc w sumie jestem neo-wege, mniej więcej jakieś pół roku.
A pomyśleć, że jako mała dziewczynka byłam typowo mięsożerna i na dodatek chodziłam z tatusiem na ryby sama też je łowiąc. :roll:

biechna - 2009-04-25, 17:47

gemi napisał/a:
Pod wpływem WD zmieniłam swój pogląd na sprawy żywienia

:-D

vegan ciacho - 2009-05-06, 17:00

Wiekszosc "wegetarian" ktorych znam mowia, ze sa wege, a jedza ryby :-( O sprawdzaniu skladu produktow, to nawet nie wspomne.
I czesto zdarza sie, ze mowie komus, ze nie jem miesa, a ten ktos na to: ale ryby jesz?
Albo pytaja, czy teraz jak jestem w ciazy to jem mieso lub stwierdzaja, ze dziecku to przeciez chyba bede dawac mieso :evil:
Maz to zaraz rozpoczyna dyskusje, a mi juz rece czasem opadaja i nie mam ochoty nic tlumaczyc, bo wiem, ze za pare miesiecy ta sama osoba znowu zada takie glupie pytanie.

neina - 2009-05-09, 18:11

vegan ciacho napisał/a:
stwierdzaja, ze dziecku to przeciez chyba bede dawac mieso :evil:

Tak, albo przynajmniej ryby :-/

biechna - 2009-05-09, 20:12

vegan ciacho napisał/a:
Maz to zaraz rozpoczyna dyskusje

U mnie to samo, z wielką siłą ostatnio przekonuje, że tak będzie najzdrowiej i najlepiej dla Stasia, a co ciekawe - sam jest mięsożerny ;-)

vegan ciacho - 2009-05-13, 19:57

biechna napisał/a:
vegan ciacho napisał/a:
Maz to zaraz rozpoczyna dyskusje

U mnie to samo, z wielką siłą ostatnio przekonuje, że tak będzie najzdrowiej i najlepiej dla Stasia, a co ciekawe - sam jest mięsożerny ;-)

Oooo to sie zdziwilam, ze popiera cie mimo tego, ze sam je mieso. Fajnie, moze z czasem sam sie przekona do diety bezmiesnej ;-)

Lalka - 2009-05-13, 21:20

ja dopiero początkuję, jestem na diecie przejściowej... odstawiłam mięso. Od czasu do czasu zdarzy mi się zjeść makrelę wędzoną albo tuńczyka. Ale dbam by były to produkty ekologiczne.
vegan ciacho - 2009-05-14, 13:39

Lalka to zycze powodzenia i oby ta dieta przejsciowa trwala jak najkrocej ;-)

Jeszcze tak a propos ryb to znam wegetarianina, ktory w swieta je rybe, zeby nie zrobic przykrosci rodzinie. Jego kuzynka sie wygadala, ze dzien wege czy dzien ryby organizuje, a sam je :evil:

arahja - 2009-05-14, 15:06

Lalka napisał/a:
Ale dbam by były to produkty ekologiczne.


Ale taka szczęśliwa rybka czy świnka, no grzech po prostu jeść! Jak już cos trzeba, to może jednak te nieszczęśliwe, przynajmniej się ich zywot kończy. I spełnia się w ten sposób dobry uczynek względem nich, nieprawdaż? A taką szczęśliwą rybkę wyłowić, wyhasanego byczka zaciukać, buu... gorzej niż te przemysłowe.
]:->

maryczary - 2009-05-15, 14:00

arahja napisał/a:
Lalka napisał/a:
Ale dbam by były to produkty ekologiczne.

Ale taka szczęśliwa rybka czy świnka, no grzech po prostu jeść! Jak już cos trzeba, to może jednak te nieszczęśliwe, przynajmniej się ich zywot kończy. I spełnia się w ten sposób dobry uczynek względem nich, nieprawdaż? A taką szczęśliwą rybkę wyłowić, wyhasanego byczka zaciukać, buu... gorzej niż te przemysłowe.
]:->
nigdy mi nie przyszła do głowy taka interpretacja, ale bardzo mi się podoba :mryellow:
Lalka - 2009-05-15, 14:49

no tak, ale jeśli jem ekologiczne- to przynajmniej dbam o środowisko i nie wspieram finansowo tych co to piekło organizują tym biednym- nieekologicznym rybkom.
nast - 2009-05-23, 23:05

nie jem miesa = nie jem ryb
koko - 2009-05-24, 00:18

Lalka, najważniejsze są twoje dobre chęci, to, że próbujesz i że zmierzasz w - moim zdaniem - dobrym kierunku.
Ja nie potrzebowałam akurat żadnego okresu przejściowego, mięso zawsze było dla mnie czymś nienaturalnym. Jednak rozumiem, że każdy jest inny, jedni postępują radykalnie, inni sukcesywnie małymi krokami zmierzają do celu.
Trzymam kciuki :-)

Kitten - 2009-05-24, 01:04

Ja też rzucałam mięso stopniowo. działo się to w czasach, kiedy nie miałam internetu i nie miał mnie kto odsądzać od czci i wiary za opieszałość. Miało to swoje plusy :-P

3m się Lalka i powodzenia :-D

Zuzu - 2009-05-27, 12:14

To ja może dodam,że na mojej studniówce jedynym daniem "wegetariańskim" była ryba... usmażona z głową i ogonem :shock: . Oczywiście za jedzenie zapłacić musiałam, choć wcześniej zgłaszałam organizatorom, że jestem świadoma tego, iż nie będę jadła tam nic. Więc na studniówkę poszłam z własną wałówką. Elegancka kiecka + plecak z żarciem. Nawet wody mineralnej nie zapewnili. Tylko farbowane słodzone napoje z bąbelkami... :roll:
pomarańczka - 2009-05-27, 13:11

Jak ktoś sprzedaje jajka od'' szczęśliwej kurki'' to mam na końcu języka zapytanie , czy ona rzeczywiście taka szczęśliwa? Nie ma o co pytać, to oczywiste, a ekologiczna ryba to czym się niby różni od nieekologicznej? Przecież tak samo pływa, żyje.Każdy inaczej interpretuje wegetarianizm to fakt, ale nie bądzmy zakłamani tak z głębi serca. :-(
bojster - 2009-05-27, 13:20

Lalka napisał/a:
no tak, ale jeśli jem ekologiczne- to przynajmniej dbam o środowisko i nie wspieram finansowo tych co to piekło organizują tym biednym- nieekologicznym rybkom.


Nie, to znaczy tylko tyle że jesz ryby mniej nafaszerowane chemią. Nic poza tym. To tak samo jak z tym "bio-mięsem" – zapewne chodzi o to mniej w nim antybiotyków, bo z definicji to przecież każde mięso jest "bio". Ewentualnie może jeszcze chodzić o to, o co z tymi "owocami morza" w innym wątku – że przy odławianiu nie są przy okazji wyrywane glony z dna morza, więc zawsze to bardziej "eko". :roll:

Amanii - 2009-05-27, 13:22

ja szczerze mowiac nie pamietam mojej studniowki pod tym wzgledem, wiec chyba bylo dobrze... Pewnie dali standardowo mieso-ziemniaki-surowka, wiec oddalam komus mieso a sama zjadlam reszte... cos mi swita ze byl barszcz z krokietem ale nie pamietam dokladnie... raczej nie zajmowalam sie tam jedzeniem tylko zabawa :P no i na pewno byly jakies ciasta, salatki i owoce, wiec z glodu bym nie pomarla.

z wniesieniem walowki by nie przeszlo - nie wolno bylo nam nic wnosic, mozna bylo miec tylko wieczorowe torebeczki a faceci nic. to oczywiscie w celu unikniecia przemycania alkoholu :roll: coz, Polak potrafi - okazuje sie ze w ponczoche pod sukienka miesci sie nawet pol litra :P tyleż samo w wewnetrzna kieszen marynarki :P

[ Dodano: 2009-05-27, 13:23 ]
kurcze znow przybyly 2 posty w czasie pisania :P

bojster - 2009-05-27, 13:26

Amanii napisał/a:
kurcze znow przybyly 2 posty w czasie pisania :P


Kup sobie szybszą klawiaturę. :P

Zuzu - 2009-05-27, 13:29

U nas nikogo nie dziwią, mhm... "szklane buty" wnoszone w reklamówkach. "Życzliwi" podawali alkohol przez okna w sali gimnastycznej. Można było również przynieść wcześniej i przechować w szafce... :roll: . Nawet pod moim abstynenckim stolikiem walało się kilka butelek po czystej. I to wcale nie wodzie mineralnej ;-) . Za paskiem spodni też przechodziło. I w nogawkach. Nawet skomplikowane konstrukcje z gumowych rurek przeciąganych pod koszulą :-P . Tak a propos ryb :mryellow: .
agazima - 2009-05-27, 13:58

najlepiej najesc sie za dnia i wieczorem tylko balowac
strzeszynek - 2009-05-27, 14:19

Robi się off-topic :) Ja ryb nie jem od początku mojej przygody z wege :) A studniówkę wspominam tyle dobrze, co traumatycznie - ja i inna wege koleżanka (siedziałyśmy razem, żeby nas było łatwiej znaleźć :-P ) dostałyśmy pieczarki w cieście i ser panierowany, do tego ziemniaki i surówkę. Było przepyszne! Niestety, musiałyśmy same iśc po swoje jedzenie do kuchni i kiedy reszta kończyła, my dopiero zaczynałyśmy jeść. Zaczął się program artystyczny, trzeba było odejść od stołów, a jak wróciłyśmy, talerzy już nie było :evil:
Kitten - 2009-05-27, 20:39

Ja na studniówce oddałam kotleta osobie towarzyszącej, a sama szamałam ziemniaki z surówką ;-) . A nielegalną Soplicę piłam, i owszem :mrgreen:
strzeszynek - 2009-05-27, 23:32

Kitten, hehe :) Ja miałam szczyty na wycieczce studenckiej. Babka zamówiła odgórnie dla wszystkich to samo i nikt nie chciał ode mnie de volaille'a. Za to ja dostałam od koleżanki zestaw surówek, czyli miałam aż dwa :-) Zabawniej było, jak w liściu sałaty znalazłam taaakiego pająka :lol: Przykryłam go tą sałatą z powrotem, chociaż teraz tak mi do głowy przyszło, że nie wiadomo, co ci ludzie w kuchni z nim dalej zrobili. Jakoś jednak nie chciałam przygarnąć zwierzątka :-P

[ Dodano: 2009-05-27, 23:32 ]
PS. Kitten, świetny masz obrazek w podpisie :)

Kitten - 2009-05-31, 23:34

bojster napisał/a:
Lalka napisał/a:
no tak, ale jeśli jem ekologiczne- to przynajmniej dbam o środowisko i nie wspieram finansowo tych co to piekło organizują tym biednym- nieekologicznym rybkom.


Nie, to znaczy tylko tyle że jesz ryby mniej nafaszerowane chemią. Nic poza tym. To tak samo jak z tym "bio-mięsem" – zapewne chodzi o to mniej w nim antybiotyków, bo z definicji to przecież każde mięso jest "bio".

Nieprawda. Akurat na dniach będę zdawała egzamin ze znajomości alternatywnych metod rolnictwa (ekologiczne, zintegrowane etc.) i trochę się zapoznałam z hxxp://www.rolnictwoekologiczne.org.pl/13_141.html]aktami prawnymi, w których wiele paragrafów poświęcono kwestii dobrostanu zwierząt. Żeby miały wybieg, kontakt z innymi osobnikami, warunki stosowne do swojej etiologii (czyli np świnie - bajorko z błotem), żeby jadły i piły kiedy chcą, żeby ich w miarę możliwości nie transportować, żeby młode wychowywały się przy matce etc... Rolnikowi, który nie spełnia tych warunków, odbiera się certyfikat eko. Żeby było jasne - nie uważam, ze ekologiczny chów zwierząt na mięso jest w porządku. Ale nie jest prawdą, ze różni się on od tradycyjnego jedynie rodzajem pożywienia.

strzeszynek napisał/a:
PS. Kitten, świetny masz obrazek w podpisie :)

Dziękuję :-)

unechattenoire - 2009-09-07, 00:19

Nie jem. Dla mnie zawsze oczywiste było, że jeśli nie jem kury, to nie jem i ryby.
Kilmeny - 2009-12-03, 19:53

Nie lubię siedzieć blisko jakiegoś dania z rybami. Po prostu... Nie lubię tego zapachu. Wygląda też niezbyt apetycznie według mnie (różne są gusta). A wziąć do ręki nieżywą rybę to bym chyba nie potrafiła. Bardziej mnie odrzuca niż inne mięso.
unechattenoire napisał/a:
Swoją drogą, jestem pytana nawet o to, czy jem np. groszek albo cukinię. :D

W Internecie gdzieś (nie mam konkretnego linku, bo nie zapisuję, tak sobie czasem szukam czegoś o wege) przeczytałam, że soja to mięso, więc z tym groszkiem to może być podejrzana sprawa... :-P

maga - 2009-12-03, 20:24

Zaktualizuję. Już nie jem. Humbak - ;-)
maryczary - 2009-12-03, 23:23

maga napisał/a:
Zaktualizuję. Już nie jem.
gratulację :)
ag - 2009-12-04, 10:01

Ja też już nie.
eMka - 2009-12-04, 16:40

to że otoczenie mięsne pyta czy jem ryby to już się przyzwyczaiłam, ale że tu to pytanie padło tom zdziwiona...

jestem wegetarianką= nie jem mięsa (czyli ryb też nie)

Kilmeny - 2009-12-04, 17:05

eMka napisał/a:
ale że tu to pytanie padło tom zdziwiona...

Ale na tym forum są nie tylko wegetarianie, z tego co się orientuję.

arahja - 2009-12-04, 17:34

eMka napisał/a:
to że otoczenie mięsne pyta czy jem ryby to już się przyzwyczaiłam, ale że tu to pytanie padło tom zdziwiona...


Inspirację dla stworzenia tego tematu wyjaśniłam w pierwszym poście.

Linka - 2010-04-07, 21:25

Jem ryby. Nie z własnej woli, nie lubię tego robić, zwłaszcza gdy podawane są w całości (no bo te oczy na mnie ptarzą...). Ale co mam poradzić, jeśli rodzice nie zgadzają się na żadną dietę wegetariańską, a co dopiero wykluczneie ryb? Mam nadzieję, że uda mi się ich przekonać...
gemi - 2010-04-08, 20:48

euridice napisał/a:
PS. Pamiętaj też, że ryby są nafaszerowane rtęcią, metalami ciężkimi, antybiotykami, lekami, barwnikami. Na prawdę, nie są takie zdrowe, jak się ludziom wmawia
i tu (kolejny raz z resztą :-) ) zgadzam się z euri - zazwyczaj ludzie nie mają o tym zielonego pojęcia i powtarzają bzdury o zdrowotnych właściwościach rybiego mięsa. To tak jak z wieloma innymi stereotypami, które są bezsensownie powielane bez głębszych refleksji.
an - 2010-04-08, 21:01

gemi napisał/a:
euridice napisał/a:
PS. Pamiętaj też, że ryby są nafaszerowane rtęcią, metalami ciężkimi, antybiotykami, lekami, barwnikami. Na prawdę, nie są takie zdrowe, jak się ludziom wmawia
i tu (kolejny raz z resztą :-) ) zgadzam się z euri - zazwyczaj ludzie nie mają o tym zielonego pojęcia i powtarzają bzdury o zdrowotnych właściwościach rybiego mięsa. To tak jak z wieloma innymi stereotypami, które są bezsensownie powielane bez głębszych refleksji.


Nie jem ryb,
ale zeby byc obiektywna
niektore ryby maja duzo selenu który neutralizuje rtéc i rózne toksyny (nie bédé pisac jakie ryby :) )

Przy okazji - selen jest tym skladnikiem na ktory musza zwracac uwage wegetarianie , bo w duzych ilosciach gromadza go zwierzeta morskie , a z roslin - orzechy brazylijskie rosnace na glebach bogatych w selen.

Ewa mama Nuli - 2010-05-09, 23:11

pomarańczka napisał/a:
Jak ktoś sprzedaje jajka od'' szczęśliwej kurki'' to mam na końcu języka zapytanie , czy ona rzeczywiście taka szczęśliwa? Nie ma o co pytać, to oczywiste, a ekologiczna ryba to czym się niby różni od nieekologicznej? Przecież tak samo pływa, żyje.Każdy inaczej interpretuje wegetarianizm to fakt, ale nie bądzmy zakłamani tak z głębi serca. :-(


Uważam, że trochę przesadziłaś z tym porównaniem. Kura, która nie żyja na kurzej fermie, nie jest nieszczęśliwa z powodu znoszenia jajek... :-/ Owszem uważam, że fermy kurze to barbarzyństwo, dlatego kupuję 50 % droższe jajka eko z wolnego wybiegu.

Zaraz się okaże, że zbrodnią jest wydojenie krowy lub kozy... :roll:

Lily - 2010-05-09, 23:14

Ewa mama Nuli napisał/a:
Zaraz się okaże, że zbrodnią jest wydojenie krowy lub kozy... :roll:
Nie, jeśli robi to cielak. Jak pewnie wiesz, aby krowa miała mleko, musi rodzić,a cielaki idą na cielęcinkę.
Dodam, że nie jestem weganką, więc daleka jestem od stwierdzenia, że "wegetarianie mają krew na rękach", ale trzeba sobie zdawać sprawę z faktów.

bojster - 2010-05-09, 23:32

Ewa mama Nuli napisał/a:
dlatego kupuję 50 % droższe jajka eko z wolnego wybiegu.


Wolny wybieg (kod 1) nie oznacza eko (kod 0).

tęczówka - 2010-05-10, 09:08

Ewa mama Nuli, ,myślę że pomarańczce chodzi o to,że te wszystkie "wolne wybiegi" ,"chowy ekologiczne" to pojęcia stworzone po to,by ludzie którzy muszą(?) już kupować np. jajka czuli się lepiej;nie chodzi o dobro kur.nie wiem jak w Polsce przebiega kontrola ferm i kto nadaje stopnie od 3 do 0,ale czytałam kiedyś artykuł o tym,że tak naprawdę między poszczególnymi stopniami nie ma aż takiej wielkiej różnicy.
poza tym,większość(o ile nie wszytskie z tych kur),zostaną zamordowane gdy ich możliwości jajotwórcze zmniejszą się,niezależnie od tego czy żyć im przyszło "trójkowo" czy "zerowo".

pomarańczka - 2010-05-10, 10:09

Ewa mama Nuli napisał/a:
Uważam, że trochę przesadziłaś z tym porównaniem.
a ja uważam ,że nie przesadziłam :-|
bronka - 2010-05-10, 10:33

tęczówka napisał/a:
tak naprawdę między poszczególnymi stopniami nie ma aż takiej wielkiej różnicy

:shock:
ja uważam, ze różnica jest diametralna między "hodowaniem" kur w ciasnych klatkach, jedna obok drugiej, gdzie mają szans się ruszyć, w barbarzyńskich warunkach jaja spadają wprost na taśmę, a hodowaniem kur w ekologicznym gospodarstwie, gdzie mieszkają w kurniku, mają wybieg. Jedzą, grzebią w ziemi i ( co prawda- aby składać jaja dla ludzi) żyją w kurzych warunkach.
Nie widzisz różnicy?

Lily - 2010-05-10, 10:38

bronka napisał/a:
ja uważam, ze różnica jest diametralna między "hodowaniem" kur w ciasnych klatkach, jedna obok drugiej, gdzie mają szans się ruszyć, w barbarzyńskich warunkach jaja spadają wprost na taśmę, a hodowaniem kur w ekologicznym gospodarstwie, gdzie mieszkają w kurniku, mają wybieg.
Też tak myślę, chów klatkowy to barbarzyństwo...
bronka - 2010-05-10, 10:50

Lily napisał/a:
chów klatkowy to barbarzyństwo...

i powinno się tego jak najszybciej zakazać, a nie na cud czekac...
Przecież to powinno pod kodeks karny za znęcanie się podlegać!

Alispo - 2010-05-10, 11:06

Jakby sie zagłębić w chów ściółkowy czy wolnowybiegow,to faktycznie nie jest tak róóżowo jakby sie moglo wydawac,dopuszczalne jest naprawde spore zageszczenie,a wolny wybieg moze polegac tylko na tym,ze jest małe wyjscie na zewnatrz,do ktorego ciezko sie dopchac.

konkrety :
Cytat:


Sposób utrzymania kur "niosek" reguluje Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 2 września 2003 w sprawie minimalnych warunków utrzymywania poszczególnych gatunków zwierząt gospodarskich.

Mówi ono, że kury można utrzymywać w:
-klatkach nieulepszonych (550cm2 na kurę - mniej niż kartka A4)*
-klatkach ulepszonych (750cm2 na kurę - troszkę więcej niż kartka A4)
-w systemie bezklatkowym jedno lub wielopoziomowo.Odnośnie tej ostatniej kategorii bezklatkowej:
-maksymalne zagęszczenie to 9 kur na m2 (czyli w 35m2 -pomieszczeniu wielkości średniej kawalerki- można zgodnie z prawem upchać 315 kur; jak ktoś ma koty i kawalerkę, niech sobie wyobrazi zaduch, smród, ciasnotę i inne wygody jakie miałyby w takich warunkach miejsce)
w przypadku kur z dostępem do wybiegu, to wybieg reguluje się tak:
-sumaryczna szerokość otworów prowadzących z kurnika do wybiegu to 2m na 1000 kur, przy czym 1 otwór musi mieć szerokość minimum 0.4m, zatem, jeśli ktoś ma 1000 kur, to musi im zrobić 5 otworów, 1 otwór na 200 kur. Jak często dopchają się na zewnątrz?
-jeśli zaś chodzi o sam wybieg, nie precyzuje się jego wielkości. Stwierdzono tylko, że powinien być dostosowany do liczby kur i rodzaju gruntu, by chronić go przed skażeniem. Jeśli rozporządzenie nie mówi dokładnie jaki ma być wybieg, to jak sądzicie, rolnik-biznesmen zrobi wybieg mniejszy czy większy?

Dodatkowo, we wszystkich systemach, również bezklatkowym dozwolone jest:
- masowe zabijanie kurcząt płci męskiej
- przycinanie dzioba (bolesne, z późniejszym chronicznym bólem i problemami z pobieraniem pokarmu) do 9 dnia życia kurcząt, niekoniecznie przez lek.wet czy technika wet. a zaledwie pod ich nadzorem.
- masowe zabijanie kur, gdy ich "produktywność" spadnie.

hxxp://forum.empatia.pl/viewtopic.php?f=8&t=624&st=0&sk=t&sd=a&start=10]hxxp://forum.empatia.pl/viewtopic.php?f=8&t=624&st=0&sk=t&sd=a&start=10

dżo - 2010-05-10, 11:21

Alispo, dzięki za to info, wychodzi na to, że rzeczywiście kupując jajka 1 czy 0 mamy jedynie wrażenei, że nie krzywdzimy.
bronka - 2010-05-10, 11:26

:-( :-( :-(
Ewa mama Nuli - 2010-05-10, 11:39

Ja najczęściej kupuję jajka od rolników przy Hali Mirowskiej.
Jajka pochodzą z małych gospodarstw, gdzie jest kilka kur i np 1 kogut. Ci ludzie handlują tym co produkują, nie sprzedają 30 palet dziennie...

Zgadzam się, że chodowla klatkowa powinna być prawnie zabroniona. :cry: :-x

Co do mleka, to jeśli krowa jest ciągle dojona ma mleko cały rok. W gospodarstwach mleczarskich nie choduje się zwierząt na mięso.

Lily - 2010-05-10, 11:42

Ewa mama Nuli napisał/a:
Co do mleka, to jeśli krowa jest ciągle dojona ma mleko cały rok.
TYLKO KROWA, KTÓRA WCZEŚNIEJ RODZIŁA!!!
Alispo - 2010-05-10, 11:48

Jak jest kogut to pojawia sie inna kwestia-jajka zaplodnione.
Co do mleka to mozna by dlugo...nie hoduje sie na mieso tylko teoretycznie..a cielaki?krowy kilkuletnie?To wszytsko jest ze soba powiazane niestety..

Tempeh-Starter - 2010-05-10, 12:07

Ewa mama Nuli napisał/a:
Ja najczęściej kupuję jajka od rolników przy Hali Mirowskiej.
Jajka pochodzą z małych gospodarstw, gdzie jest kilka kur i np 1 kogut. Ci ludzie handlują tym co produkują, nie sprzedają 30 palet dziennie...

Zgadzam się, że chodowla klatkowa powinna być prawnie zabroniona. :cry: :-x

Co do mleka, to jeśli krowa jest ciągle dojona ma mleko cały rok. W gospodarstwach mleczarskich nie choduje się zwierząt na mięso.



moim zdaniem samo słowo hodowla zamyka temat,
nie ma znaczenia czy przemysłowa czy przydomowa, czy klatkowa czy ekologiczna, ja też (wciąż jeszcze :oops: ) nie jestem weganinem ale pijąc kefir mam pełną świadomość tego co robię, nie próbuję dowodzić że to nic takiego i że "inni robią przecież dużo gorzej" nie każdy zły postępek musi zostać usprawiedliwiony i wybaczony, - o nie, nie ma tak łatwo ... :-/

dżo - 2010-05-10, 12:07

Poza tym krowy w gospodarstwach mleczarskich całe swoje życie spędzają w oborze, nie wychodzą na ląkę, nie pasą się trawą, nie wygrzewaja na słońcu tylko stoją w pomieszczeniu zamkniętym, jedza i produkują mleko.
Moje spojrzenie na tą kwestię zmieniło sie odkąd karmię piersią. Owszem mogłabym mieć mleko przez wiele lat tylko jakim kosztem ...

tęczówka - 2010-05-10, 13:25

bronka napisał/a:
Nie widzisz różnicy?

nie.a na pewno nie diametralnej :-?

Jagienka - 2010-05-10, 14:42

ja jajek nie kupuję.
dostaję od Teściowej ze wsi, więc mam bez numerka :mrgreen:
ale tam jest zaledwie kilka kur, a teren mają duuży i te kury ciągle po trawie chodzą i żadnych świnstw nie jedzą. jak ktoś ma zwierzęta tylko dla siebie, to dba, żeby antybiotykami i innymi świństwami nie faszerować.
Inna rzecz, że wiem, że te kury są ostatecznie zabijane na mięso. do niedawna sama takie mięso jadałam (tu muszę zaznaczyć, że moje zainteresowanie wegetarianizmem powstało na skutek zainteresowania zdrowym odżywianiem i faktem, że mięsa nigdy specjalnie nie lubiłam, zwłaszcza czerwonego), bo było zdrowsze niż kurczak z marketu.

Kwestią warunków w jakich przebiega hodowla masowa i jak wyglada zabijanie zwierząt, zainteresowałam się później i to też utwierdziło mnie w moich zapędach wegetariańskich.
Teściowa nie podziela moich poglądów. Ona uważa, że to oczywiste, iż po to np. krowa się cieli, żeby następnie zabić jej cielaka (to Jej słowa - dla mnie okrutne bo wiem, że gdy krowie zabierają cielaka w celu zabicia, to ona ma świadomość tego, co się dzieje i z oczu płyną jej wtedy łzy). Mówiłam nawet Teściowej, że krowa zwyczajnie placze, gdzy odbiera się jej cielaka na zabicie, ale ona tylko popatrzyła na mnie dziwnie.

co do jajek, to na obecną chwilę chyba nie dałabym rady zupełnie wyeliminować ich z diety. Jeszcze nie ten poziom wiedzy o prawidłowym łączeniu produktów, zeby wszystko, co cenne dostarczyć organizmowi ;-)

Capricorn - 2010-05-10, 20:19

Ewa mama Nuli napisał/a:

Co do mleka, to jeśli krowa jest ciągle dojona ma mleko cały rok. W gospodarstwach mleczarskich nie choduje się zwierząt na mięso.


temat - bumerang.

mleko daje tylko krowa-matka. Bo taki sam z niej ssak, jak np. z kobiety. Daje je tak długo, jak długo nakręcana jest - poprzez odciąganie pokarmu - laktacja.

U kobiety też można laktację podtrzymywać przez kilka lat. Nie pozwalając jej jednocześnie dziecka karmić. Czy to będzie ok?

Tasak - 2010-05-10, 21:05

Odkąd dotarł do mnie ten fakt, w ogóle łapię rozkminy pt. no a dlaczego ktoś pierwotnie nie 'wymyślił', że będzie eksploatował w takim stopniu np. psy? [pod wpływem reklamy Pedigri, czy czegoś] dlaczego akurat taka o krowa? no niby mleko kozie tez 'jest' ale nie jest tak 'słynne' jak krowie.
Nie wiem.. zupełnie nie pojmuję już teraz jak można myśleć, że to jest normalne i naturalne, że człowiek sobie popija krowie mleko.

alcia - 2010-05-10, 21:15

Tasak napisał/a:
zupełnie nie pojmuję już teraz jak można myśleć, że to jest normalne i naturalne, że człowiek sobie popija krowie mleko.

Tym bardziej że na sama myśl o mleku kobiecym prawie każdy człowiek (z wyjątkiem niemowlaka ;) ) robi bleee. Też mnie to zawsze rozbraja. Mleko od kobiety obrzydza, a od krowy jest smaczne. żeby jeszcze to było od jednej krowy, a to zlewka od krów kilkudziesięciu czy kilkuset.
Tasak napisał/a:
łapię rozkminy pt. no a dlaczego ktoś pierwotnie nie 'wymyślił', że będzie eksploatował w takim stopniu np. psy?

chyba prozaicznie - po prostu krowy są bardziej wydajne.

bojster - 2010-05-10, 21:18

Tasak napisał/a:
Odkąd dotarł do mnie ten fakt, w ogóle łapię rozkminy pt. no a dlaczego ktoś pierwotnie nie 'wymyślił', że będzie eksploatował w takim stopniu np. psy? [pod wpływem reklamy Pedigri, czy czegoś] dlaczego akurat taka o krowa? no niby mleko kozie tez 'jest' ale nie jest tak 'słynne' jak krowie.
Nie wiem.. zupełnie nie pojmuję już teraz jak można myśleć, że to jest normalne i naturalne, że człowiek sobie popija krowie mleko.


Dziś w Wydarzeniach na Polsacie było info że dzieci mają już dość mleka i bawią się nim zamiast pić ("wybuchają" kartoniki itp.), same dzieci wypowiadały się że wolałyby soki, a dyrektor – że ma związane ręce, bo tylko rodzice mogą zrezygnować z uczestnictwa w akcji, a z kolei rodzice „boją się że dzieci piją za mało mleka”, więc to raczej nie nastąpi. Następnie była wypowiedź pani (klientki) w markecie, że powinno się karać więzieniem ludzi którzy piszą książki i artykuły że mleko jest szkodliwe :shock: , potem wypowiedź pediatry twierdzącego że mleko jest niezbędnie potrzebne na każdym etapie rozwoju, a potem (uwaga, nowość!) wypowiedź innego lekarza, że picie mleka jest nonsensem, że wystarczy spojrzeć „co natura nam mówi”, że każdy ssak w młodości pije mleko swojej matki, a „przepraszam, ale nie jesteśmy krowami”. Tak że coś tam w społeczeństwie się tli, jakieś przecieki czasem docierają. Jeszcze „tylko” brakuje otwarcia ludzi na takie rzeczy...

Tasak - 2010-05-10, 21:30

alcia napisał/a:
chyba prozaicznie - po prostu krowy są bardziej wydajne.
pewnie tak. takie wizje po prostu mnie łapią, że sobie wyobrażam jak szedł ileśtamset lat temu taki jeden z drugim, dojrzał krowę.. :D
tyle ssaków jest na świecie.. a przeciętny, nieogarnięty [nikogo nie mam zamiaru urazić, nie bijcie, to tylko hiperbola :D ] człowiek myśli, że taka krowa to tak po prostu ma, że tylko ona NAM daje mleko. jedyne, słuszne i prawdziwe. paranoja! :)

angaaa - 2010-05-10, 21:35

bojster napisał/a:
Dziś w Wydarzeniach na Polsacie było info że dzieci mają już dość mleka
podobało mi się jeszcze to, co zostało powiedziane na koniec. brzmiało to jakoś tak:
"nadal nie otrzymujemy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie - pić mleko czy nie - bowiem odpowiedź badających ten problem naukowców jest niestety uzależniona od tego, która frakcja sponsoruje owe badania 8-)

alcia - 2010-05-10, 22:02

angaaa napisał/a:
bowiem odpowiedź badających ten problem naukowców jest niestety uzależniona od tego, która frakcja sponsoruje owe badania

no to mamy kolejne postępy w spojrzeniu na sprawę :)

Ewa mama Nuli - 2010-05-10, 23:12

dżo napisał/a:
Poza tym krowy w gospodarstwach mleczarskich całe swoje życie spędzają w oborze, nie wychodzą na ląkę, nie pasą się trawą, nie wygrzewaja na słońcu tylko stoją w pomieszczeniu zamkniętym, jedza i produkują mleko.
Moje spojrzenie na tą kwestię zmieniło sie odkąd karmię piersią. Owszem mogłabym mieć mleko przez wiele lat tylko jakim kosztem ...


A byłaś w gospodarstwie mleczarskim :?:

Krowy nie siedzą (stoją) caly rok w oborze, tylko od listopada do końca kwietnia. W pozostałych miesiącach są na pastwisku.

Człowiek w dawnych czasach trudnił się zbieractwem, z czasem udomowił kozę, doił ją i korzystał z mleka.

Nie popadajmy w paranoję...

P.S. Kocham zwierzęta, ale uwierzcie mi, że są ludzie, którzy 30 lat swojego życia spędzają w domu z powodu braku windy i zainteresowania otoczenia... :-(

Alispo - 2010-05-10, 23:26

Ewa mama Nuli napisał/a:

Krowy nie siedzą (stoją) caly rok w oborze, tylko od listopada do końca kwietnia. W pozostałych miesiącach są na pastwisku.

Zależy gdzie..
Poza tym to i tak masakra ..

Capricorn - 2010-05-11, 00:05

Ewa mama Nuli napisał/a:

A byłaś w gospodarstwie mleczarskim :?:

Krowy nie siedzą (stoją) caly rok w oborze, tylko od listopada do końca kwietnia. W pozostałych miesiącach są na pastwisku.

Człowiek w dawnych czasach trudnił się zbieractwem, z czasem udomowił kozę, doił ją i korzystał z mleka.

Nie popadajmy w paranoję...



Idea "szczęśliwych krów" jakoś się nigdy w pełni nie wybroniła tutaj.

Mleko kóz jest dla koźląt, a krów - dla cielaków.

A człowiek w dawnych czasach również polował na mamuty i przyodziewał skóry zdarte z niedźwiedzi.

To może też nie popadajmy w paranoję?

bojster - 2010-05-11, 00:08

Capricorn napisał/a:

A człowiek w dawnych czasach również polował na mamuty i przyodziewał skóry zdarte z niedźwiedzi.


Skąd wiesz, byłaś w gospodarstwie paleolitycznym? Może polował tylko od listopada do końca kwietnia, a w pozostałe miesiące niedźwiedzie pasły mamuty na łąkach? :roll:

Humbak - 2010-05-11, 00:15

Generalnie rzecz biorąc jest teoria która mówi, że polowanie na mamuty było dla mężczyzn kwestią odwagi, rytuału przejścia czy jak to chcemy nazwać. Kto upolował mamuta ten był mężczyzną. A tak na codzień - polowanie było tak trudne i ryzykowne że nie polowało się na nie jak na sarny, na codzień polowało się na tą zwierzynę pomniejszą jaka się natrafiła.
Mamut to było coś nie jak dzisiejsze kurczaki z supermarketu czy pomidorki najświeższe na wiosnę a w pozostałe miesiące błe ;)

Ewa mama Nuli - 2010-05-11, 00:19

Nieporozumieniem jest porównywać dojenie krowy czy kozy do polowania i jedzenia mięsa... :-? :roll:
amanitka - 2010-05-11, 00:32

Ewa mama Nuli napisał/a:
Nieporozumieniem jest porównywać dojenie krowy czy kozy do polowania i jedzenia mięsa... :-? :roll:

chos sama jem nabial :oops: , uwazam iz spozywanie go jest o krok od jedzenia miesa. krowki, od ktorych mleko pijemy sa trzymane w okrutnych warunkach, by w koncu i tak wyladowac na czyims talerzu.

bojster - 2010-05-11, 00:47

Ewa mama Nuli napisał/a:
Nieporozumieniem jest porównywać dojenie krowy czy kozy do polowania i jedzenia mięsa... :-? :roll:


Nieporozumieniem jest dojenie krowy czy kozy. :roll:

Humbak - 2010-05-11, 01:11

Ewa mama Nuli napisał/a:
Nieporozumieniem jest porównywać dojenie krowy czy kozy do polowania i jedzenia mięsa...
Byc może, ale coś z tymi krowami trzeba robić to raz. Nic w przyrodzie nie ginie i człowiek też świadomie nie marnotrawi tam gdzie może coś dla siebie uściubić.

Jednak przy spożywaniu produktów mlecznych warto zadać sobie pytanie ile np mleka się spożywa i ile krów trzeba by to mleko uzyskać. Przy dużym zużyciu mleka, jajek itd dochodzimy do konieczności chowu klatkowego i zamkniętego wywołanej nawet przez wegetarian.
Sama lubię pić mleko i narazie nie widzę siebie jako kogoś kto z tego zrezygnuje, kupując jednak jajka czy mleko staram się nie przesadzić. Mleko do kawy czy lodów mi wystarcza. Taka jak to mówią krówka na rodzinę ;) Bo te tróki na jajkach też wegetarianie produkują. Nikt potem tych zwierząt nie wyrzuci - prędzej tak czy inaczej wykorzysta, najlepiej tak by przynosiły taki czy inny dochód. Ludzka sprawa.

Ewa mama Nuli - 2010-05-11, 01:26

Słodkie mleko używam tylko do kawy i naleśników. Nulka pije Actimel co 2 dzień. Co 2 dzień jemy jogurty...

Co do jajek to jem 4 tyg.

Zgadzam się z umiarm i etyką. Jednak poruszę porównanie "zamkniętego" człowieka do którego nikt się nie odniósł... A co z dziećmi pracującymi na Srilance na plantacjach herbaty i w szwalniach oraz więźniami w Chinach szyjącymi ubrania? Co się z nimi dzieje....? :roll:

Świat niestety nie jest doskonały. Aczkolwiek moja ciocia miała 3 kury nioski, które umarły ze starości. Ciocia teraz mieszka w mieście, odeszła od wsi...

bojster - 2010-05-11, 01:33

Ewa mama Nuli napisał/a:
Zgadzam się z umiarm i etyką. Jednak poruszę porównanie "zamkniętego" człowieka do którego nikt się nie odniósł... A co z dziećmi pracującymi na Srilance na plantacjach herbaty i w szwalniach oraz więźniami w Chinach szyjącymi ubrania? Co się z nimi dzieje....? :roll:


Raczej nikt ich nie przerabia na mięso gdy spada wydajność, chociaż kto wie... :roll:

Tasak - 2010-05-11, 09:09

bojster napisał/a:
Ewa mama Nuli napisał/a:
Zgadzam się z umiarm i etyką. Jednak poruszę porównanie "zamkniętego" człowieka do którego nikt się nie odniósł... A co z dziećmi pracującymi na Srilance na plantacjach herbaty i w szwalniach oraz więźniami w Chinach szyjącymi ubrania? Co się z nimi dzieje....? :roll:


Raczej nikt ich nie przerabia na mięso gdy spada wydajność, chociaż kto wie... :roll:


racja.
po drugie moim zdaniem wszystko jest kwestią 'chcenia'.
wydaje mi się, że jak ktoś pewne rzeczy już zauważa i zda sobie z nich sprawę to powinien robić wszystko co może (nie zawsze może wiele, fakt) żeby jakoś to zmienić. Czyli.. im bardziej stajemy się świadomi tym bardziej możemy być konsekwentni.
Owszem, na świecie kolorowo nie jest, ani sprawiedliwie. Zawsze jak ratujemy jednego, to drugiemu w tym czasie dzieje się krzywda.. ale to chyba nie jest dobry argument prawda? Chyba, że do odpuszczenia na pewnym 'wygodnym' etapie. Bo zawsze można sobie wszystko wytłumaczyć tym, że gdzieś tam komuś tam jest gorzej.
Powinniśmy w każdej możliwej dziedzinie (jeśli już dostrzeżemy problem) robić co w naszej mocy, aby zmienić to. A nawet jeśli sami nie zmienimy tego na większą skalę, to chyba czujemy się dobrze robiąc dobrze.. nie? Nie potrafiłabym widząc problem udawać, że jednak o nim nie wiem 'bo tak to już jest na tym świecie'. Sytuacja jest analogiczna jak z mięsem. Też się nam wmawia, że tak już jest i jest to 'naturalne/zdrowe/bo tak'.

tęczówka - 2010-05-11, 10:23

Ewa mama Nuli napisał/a:
Jednak poruszę porównanie "zamkniętego" człowieka do którego nikt się nie odniósł... A co z dziećmi pracującymi na Srilance na plantacjach herbaty i w szwalniach oraz więźniami w Chinach szyjącymi ubrania? Co się z nimi dzieje....?

ale o co dokładnie chodzi z tym porównaniem?
przypomina mi to trochę teksty moich rówieśników,z którymi nie można porozmawiać o tym że jedzenie mięsa jest złe,bo zaraz zaczynają atakować tekstami o prześladowaniach chrześcijan w Somalii :-?
co ma piernik do wiatraka zatem?
Tasak napisał/a:
Bo zawsze można sobie wszystko wytłumaczyć tym, że gdzieś tam komuś tam jest gorzej.

zgadzam się z Tasakiem w 100%,to jest BEZ SENSU.

Ewa mama Nuli - 2010-05-11, 10:36

Nie wiem, czy ktoś tu zauważył, że nie pisałam o jedzeniu mięsa, tylko piciu mleka i jedzeniu jaj. :roll:
Lily - 2010-05-11, 10:39

Ewa mama Nuli napisał/a:
Nie wiem, czy ktoś tu zauważył, że nie pisałam o jedzeniu mięsa, tylko piciu mleka i jedzeniu jaj. :roll:
Myślę, że wszyscy zauważyli,zauważyli też, że od tego tylko krok do jedzenia mięsa i że tez wiąże się z zabijaniem.
Tasak - 2010-05-11, 10:42

Lily napisał/a:
Ewa mama Nuli napisał/a:
Nie wiem, czy ktoś tu zauważył, że nie pisałam o jedzeniu mięsa, tylko piciu mleka i jedzeniu jaj. :roll:
Myślę, że wszyscy zauważyli,zauważyli też, że od tego tylko krok do jedzenia mięsa i że tez wiąże się z zabijaniem.

nie dość, że zauważyliśmy, to na dodatek o tym właśnie mówimy. ;>

Amanii - 2010-05-11, 10:55

Ewa mama Nuli napisał/a:
Nie wiem, czy ktoś tu zauważył, że nie pisałam o jedzeniu mięsa, tylko piciu mleka i jedzeniu jaj.

Wyobraź sobie, że są tacy, którzy uważają że nie ma żadnej moralnej, logicznej różnicy pomiędzy jedzeniem mięsa a piciem mleka i jedzienem jaj.

Argument z dziećmi w Chinach mnie rozwala za każdym razem :lol: :lol: Tak, dzieci w Chinach mają przesrane. Wiem o tym, boli mnie to, staram się nie korzystać z produktów ich wyzysku (patrz temat o butach) na ile to możliwe (bo niestety do końca nie jest to możliwe w naszym społeczeństwie). A teraz pytanie za 100 pkt - jaki to ma związek z tematem wyzysku zwierząt? Oprócz tego, że sytuacja jest taka sama, i powinno się walczyć z jednym i z drugim wyzyskiem.

Tasak napisał/a:
wydaje mi się, że jak ktoś pewne rzeczy już zauważa i zda sobie z nich sprawę to powinien robić wszystko co może (nie zawsze może wiele, fakt) żeby jakoś to zmienić. Czyli.. im bardziej stajemy się świadomi tym bardziej możemy być konsekwentni.
Owszem, na świecie kolorowo nie jest, ani sprawiedliwie. Zawsze jak ratujemy jednego, to drugiemu w tym czasie dzieje się krzywda.. ale to chyba nie jest dobry argument prawda? Chyba, że do odpuszczenia na pewnym 'wygodnym' etapie. Bo zawsze można sobie wszystko wytłumaczyć tym, że gdzieś tam komuś tam jest gorzej.
Powinniśmy w każdej możliwej dziedzinie (jeśli już dostrzeżemy problem) robić co w naszej mocy, aby zmienić to. A nawet jeśli sami nie zmienimy tego na większą skalę, to chyba czujemy się dobrze robiąc dobrze.. nie? Nie potrafiłabym widząc problem udawać, że jednak o nim nie wiem 'bo tak to już jest na tym świecie'. Sytuacja jest analogiczna jak z mięsem. Też się nam wmawia, że tak już jest i jest to 'naturalne/zdrowe/bo tak'.

Oficjalnie jestem wzruszona i dumna, że mam taką siostrę :)

Capricorn - 2010-05-11, 12:45

bojster napisał/a:
Capricorn napisał/a:

A człowiek w dawnych czasach również polował na mamuty i przyodziewał skóry zdarte z niedźwiedzi.


Skąd wiesz, byłaś w gospodarstwie paleolitycznym? Może polował tylko od listopada do końca kwietnia, a w pozostałe miesiące niedźwiedzie pasły mamuty na łąkach? :roll:


kurde, fakt.

Lily - 2010-05-11, 14:38

Amanii napisał/a:
Wiem o tym, boli mnie to, staram się nie korzystać z produktów ich wyzysku
To akurat nie jest takie oczywiste, bo jeśli one stracą pracę, to ich sytuacja może się pogorszyć, a nie polepszyć.
Jagienka - 2010-05-11, 14:49

Ja mleka nigdy nie lubiłam. Pierwszy jogurt zjadłam w wieku 20 lat wyłącznie z tego powodu, że był pierwszym i jedynym pożywieniem, jakie na jednym wyjeździe otrzymałam po 1,5 dnia bez jedzenia. Byłam tak śmiertelnie głodna, że było mi wszystko jedno i z tego głodu ten jogurt nawet mi zasmakował i nie śmierdział jak wcześniej.
Ale nie o tym chcę pisać

Kilka lat temu podczas Festiwalu Indii, miałam okazję trochę porozmawiać z ludźmi żyjącymi wg duchowości Hare Krishna. Oni mają bardzo duży szacunek do zwierząt, zwłaszcza do krów (to zrozumiałe), ale mleko i i jego przetwory - np. jogurt, spożywają i nie widzą w tym zła czynionego krowie (nie mówię tu o przemyśle mleczarskim) poprzez dojenie jej.

Amanii - 2010-05-11, 15:21

Lily napisał/a:
To akurat nie jest takie oczywiste, bo jeśli one stracą pracę, to ich sytuacja może się pogorszyć, a nie polepszyć.

Już drugi raz to piszesz, i drugi raz się nie zgadzam :D Tylko wtedy nic nie pisałam. Dla mnie ten argument jest nieporozumieniem, ale to jest trochę nie na temat, a ja nie mam czasu na dłuuuuuuuuugiego merytorycznego posta z cytatami z Naomi Klein :)

Ewa mama Nuli - 2010-05-11, 16:54

Jagienka napisał/a:
Ja mleka nigdy nie lubiłam. Pierwszy jogurt zjadłam w wieku 20 lat wyłącznie z tego powodu, że był pierwszym i jedynym pożywieniem, jakie na jednym wyjeździe otrzymałam po 1,5 dnia bez jedzenia. Byłam tak śmiertelnie głodna, że było mi wszystko jedno i z tego głodu ten jogurt nawet mi zasmakował i nie śmierdział jak wcześniej.
Ale nie o tym chcę pisać

Kilka lat temu podczas Festiwalu Indii, miałam okazję trochę porozmawiać z ludźmi żyjącymi wg duchowości Hare Krishna. Oni mają bardzo duży szacunek do zwierząt, zwłaszcza do krów (to zrozumiałe), ale mleko i i jego przetwory - np. jogurt, spożywają i nie widzą w tym zła czynionego krowie (nie mówię tu o przemyśle mleczarskim) poprzez dojenie jej.


O tym samym mówię. Krowa nie cierpi z powodu dojenia. Poza tym krowy "mleczne" nie nadają się na ubój spożywczy...

Alispo - 2010-05-11, 17:13

Ale chyba nikt tu nie pisało samym dojeniu...chodzi raczej o powiązanie z przemysłem mięsnym,a tu niestety nie jest tak jak piszesz.
Chyba zeszliśmy z tematu wątku,przenieśmy się może do wątków tematycznych.Ale w sumie tam juz wszytsko zostało napisane..

Capricorn - 2010-05-11, 18:17

Ewa mama Nuli napisał/a:

Krowa nie cierpi z powodu dojenia.


też dyskusyjne w sumie. Ja cały czas jadę analogią do kobiet. Gdyby kobietę zmusić do potężnej nadprodukcji i odciągać pokarm mechanicznie, niezależnie od np. stanów zapalnych, to nazwałąbym to, najdelikatniej rzecz ujmując, "sporym dyskomfortem".

Amanii - 2010-05-11, 19:47

ja ciągle też słyszę, że przeze mnie krowom "eksplodują wymiona" bo przecież jak ich nikt nie wydoi to co będzie :)
Tempeh-Starter - 2010-05-11, 20:45

miało być o rybach ale trudno, jeszcze o krowach bo tu się w tym temacie straszna niewiedza szerzy ;-)

to nie prawda że krowa raz zacielona (ciekwe określenie) daje potem mleko tak długo jak się ją doi,

cykl przydatności krowy do użycia to 8 do 9 lat w tym czasie jest zacielana 6-7 razy
Po tym okresie jej dojność znacznie spada i nie opłaca się trzymać jej dłużej przy życiu

masowe wybijanie krów mających 8-9lat nazywa się sympatycznie Odnawianiem Stada ,każdy hodowca musi w rachunku ekonomicznym swojego biznesu uwzględnić takie "odnawianie" bo w miejsce zwolnione po zabitej krowie trzeba wstawić nową jałówkę i ją zacielić

to nie prawda że po porodzie noworodki są od razu zabijane by nie zabierały matce mleka, są hodowane na cielęcinę i zabijane później.

to nie prawda, że krowa daje mleko w naturalny sposób - objętość wymienia - wydajność mleczna krowy hodowlanej rasy mlecznej jest 10x(!!!) większa niż w naturze.

to nie prawda że krowa rasy mlecznej w naturze mogła by żyć i 20 lat (a nie wspomniane 9) w trakcie kształtowania rasy i utrwalania genu mleczności hodowcy olali zupełnie inne geny, krowy nie zabite po 9 roku życia zginą szybko na raka lub staną się kalekie z powodu zwyrodnienia kości i stawów, zaników skóry itp.

kamma - 2010-05-11, 20:54

Tempeh-Starter napisał/a:
nazywa się sympatycznie Odnawianiem Stada

ślicznie :evil: Tempeh-Starter, dzięki za świetne podsumowanie.
Ja, podobnie jak Capri, posługuję się analogią do ludzkiej laktacji. Nie wyobrażam sobie, że moje mleko mogłoby być wbrew mojej woli zabieranie mi i podawane, powiedzmy, kosmitom. I że odbierano by mi bezpowrotnie moje dzieci, dla których to mleko pierwotnie było przeznaczone. Odkąd sama jestem "mamą mleczną", przestałam pić mleko innych zwierząt.

amanitka - 2010-05-11, 22:21

no a ja wam dziekuje za te posty, bo normalnie czuje moj powrot na sciezki weganizmu. :-P :-D
bojster - 2010-05-11, 22:33

Ewa mama Nuli napisał/a:
Krowa nie cierpi z powodu dojenia. Poza tym krowy "mleczne" nie nadają się na ubój spożywczy...


Nie mówisz o tym samym. Próbujesz usprawiedliwić chów bydła w Polsce, podczas gdy Jagienka pisze o traktowaniu krów w Indii. To takie samo „mówienie o tym samym” jak dyskusja o prawach kobiet w Iraku a w Polsce.

bodi - 2010-05-11, 22:41

Ewa mama Nuli napisał/a:
Krowa nie cierpi z powodu dojenia. Poza tym krowy "mleczne" nie nadają się na ubój spożywczy...


Ewa, mniej więcej jedna trzecia krów mlecznych cierpi na zapalenie wymion, jeśli karmiłaś piersią i miałaś nieprzyjemność doświadczyć zapalenia piersi czy chociażby zastoju, to wiesz że nie jest to przyjemne, najdelikatniej rzecz ujmując.

Krowy mleczne jak najbardziej kończą na talerzu, być może jako gorszej klasy mięso, ale jednak.

Dodatkowo powszechną praktyką jest "zacielanie" krów ras mlecznych nasieniem pobranym od byków ras mięsnych, po to by "uzyskane" w ten sposób cielaki lepiej przybierały na wadze.

Niestety, przemysł mleczny i mięsny są ze sobą bardzo ściśle powiązane.

Ewa mama Nuli - 2010-05-12, 01:36

"Człowiek dostał zwierzęta od Boga, aby właściwie nimi rozporządzał. Obecnie człowiek nie potrafi niczym właściwie rozporządzać. Używa nawozów i pestycydów, które też masowo zabijają. Świat jest niestety daleki od ideału.
Nie znaczy to, że mamy zaakceptować mordowanie zwierząt. Absolutnie nie. Może "my" ludzie powinniśmy wypracować właściwe standarty traktowania zwierząt...."


Nie rozumiem, dlaczego cytujecie tendencyjnie moje wypowiedzi. Z niej nie wynika to, że Bóg uważa za mądre rozporządzanie zwierzęcia to co współczesna cywilizacja określa przemysłem mięsnym! Właśnie to miałam na myśli.

Znam kilka gospodarstw mlecznych na Podlasiu. Nikt tam nie morduje krów, nie trzyma ich w zamknięciu. Krowy nie są eksploatowane do granic wytrzymałości. I przeciętnie dożywają około 12 lat.

Myślę, że nie ma sensu ciągnąć tej dyskusji. Moje wypowiedzi nie miały na celu stworzenia nieprzyjemnej atmosfery, tylko przedstawienia innego punktu widzenia, popartego wiedzą i doświadczeniem.

Pozdrawiam serdecznie :-)

k.leee - 2010-05-12, 02:05

Cytat:
Rozumiem Wasze racje, chociaż nie do końca tak to wygląda. Akurat wiem, co mówię...
Wiesz ale nie powiesz?
Ewa mama Nuli napisał/a:

Człowiek dostał zwierzęta od Boga, aby właściwie nimi rozporządzał
To jest akurat kwestia wiary a nie fakt.
Ewa mama Nuli napisał/a:


Jeśli uważacie niemal jednogłośnie, że mleko jest prawie równoznaczne z mordem, dlaczego podajecie dzieciom mleko modyfikowane?
Ja nie podaję.
Poza tym to chyba nie ten język. Nikt Ciebie nie osądza, że jesz produkty mleczne. Inną sprawą jest rzeczowe przedstawienie faktów dotyczącą "produkcji mleka" a inną "ukamienujmy ją".

Capricorn - 2010-05-12, 07:07

Ja nigdy nie podawałam modyfikowanego.

Żaden Bóg (żadnej religii) nigdy żadnego zwierzęcia mi nie przekazał do rozporządzania.

Marcela - 2010-05-12, 08:14

Ewa mama Nuli napisał/a:
Człowiek dostał zwierzęta od Boga, aby właściwie nimi rozporządzał.

Jeśli już w to wierzysz to może należałoby zadać sobie pytanie czym jest owo WŁAŚCIWE rozporządzanie zwierzętami? Czy aby na pewno chodzi tu o wykorzystywanie ich na skalę przemysłową kosztem ich cierpienia? Bo według mnie człowiek "rozporządza" tymi zwierzętami wyjątkowo bezmyślnie.
Poza tym - jak dla mnie- to wszelkie rozporzadzanie kimkolwiek i stawianie siebie w roli "rozporządzającego" jest bezpodstawnym nadużyciem.
Ewo, chciałabyś, żeby ktokolwiek miał prawo "rozporządzać się" Tobą?
"Nie czyń drugiemu co tobie niemiło " dotyczy jak sądzę nie tylko ludzi.

angaaa - 2010-05-12, 09:03

Capricorn napisał/a:
Ja nigdy nie podawałam modyfikowanego.

Żaden Bóg (żadnej religii) nigdy żadnego zwierzęcia mi nie przekazał do rozporządzania.

to samo chciałam napisać :mryellow:

Jagienka - 2010-05-12, 09:29

bojster napisał/a:
Ewa mama Nuli napisał/a:
Krowa nie cierpi z powodu dojenia. Poza tym krowy "mleczne" nie nadają się na ubój spożywczy...


Nie mówisz o tym samym. Próbujesz usprawiedliwić chów bydła w Polsce, podczas gdy Jagienka pisze o traktowaniu krów w Indii. To takie samo „mówienie o tym samym” jak dyskusja o prawach kobiet w Iraku a w Polsce.


Własciwie, to ja rozmawiałam głównie z ludźmi żyjącymi wg ww duchowości w Polsce. Chyba tylko 2 osoby (z tych, z którymi miałam styczność) mieszkają na stałe poza Polską.

Szczerze mówiąc, pod wpływem tej dyskusji zaczeło mnie zastanawiać nawet, skąd ludzie żyjący (w Polsce i innych krajach niż Indie) wg duchowości Hare Krishna pozyskują mleko, zeby było zgodnie z zasadami ich etyki. Wiem, ze maja w Polsce jedno gospodarstwo, no ale wszyscy tam nie miszkaja na co dzien...

alcia - 2010-05-12, 09:56

Jagienka napisał/a:
skąd ludzie żyjący (w Polsce i innych krajach niż Indie) wg duchowości Hare Krishna pozyskują mleko, zeby było zgodnie z zasadami ich etyki.

znam kilka osób - pozyskują te produkty ze spożywczaków. Bez wnikania w etykę.

Ewa mama Nuli napisał/a:
Jeśli uważacie niemal jednogłośnie, że mleko jest prawie równoznaczne z mordem, dlaczego podajecie dzieciom mleko modyfikowane? Są przecież preparaty mleko zastępcze...

i sa też nasze piersi i mleko w nich powstające.
Kto Ci powiedział, że my (cokolwiek to oznacza) podajemy dzieciom modyfikowane mleko? Są osoby, które podają. Większość pewnie nie. Ale nigdzie się wspólnie nie zaprzysiężaliśmy do takich działań, więc nie ma żadnego "MY", tylko każdy z nas z osobna decyduje o żywieniu swoich dzieci.

[ Dodano: 2010-05-12, 09:57 ]
Ewa mama Nuli napisał/a:
chociaż nie dokońca tak to wygląda. Akurat wiem, co mówię...

no to bardzo prosimy o sprostowanie :)

bojster - 2010-05-12, 10:15

Ewa mama Nuli napisał/a:
Człowiek dostał zwierzęta od Boga


To już wiem skąd „u was” to przyzwolenie na wyzyskiwanie, mordowanie i zjadanie zwierząt, bo przecież i w święconce jest kiełbasa – bóg dał, bóg wziął. :roll:

Jagienka - 2010-05-12, 10:50

bojster napisał/a:

To już wiem skąd „u was” to przyzwolenie na wyzyskiwanie, mordowanie i zjadanie zwierząt, bo przecież i w święconce jest kiełbasa – bóg dał, bóg wziął. :roll:

to "was" trochę mnie zabolało.
Nie uważam, żeby religia, którą wyznaję dawala przyzwolenie na wyzyskiwanie i mordowanie zwierząt.
Co do zjadania, to nie tylko chrześcijanie jedzą mięso. Podobnie, jak wśród chrześcijan (bo kwestia święconki odnosi się do katolicyzmu, który jest religią chrześcijańską) są tacy, którzy mięsa nie jedzą.
Ja do święconki nie dałam kiełbasy, ani szynki, ani żadnego innego mięsa. Dałam za to korzeń pietruszki i marchewki oraz ziemniaka. Jajka jadamy, więc tez były, sól, chrzan i odrobina margaryny. Nie zgodziłam się na kiełbasę w święconce, bo nie uważam, żeby była moim pokarmem, a święci się pokarmy, wiec ja zaniosłam w święconce, to co jadam.

Lily - 2010-05-12, 10:50

Ewa mama Nuli napisał/a:
Człowiek dostał zwierzęta od Boga, aby właściwie nimi rozporządzał.
Nie wydaje mi się. Człowiek "rozporządza zwierzętami", bo ma większą moc, inteligencję, ale tak naprawdę jesteśmy również zwierzętami, w dodatku mamy z powodu wspomnianej inteligencji szczególne zobowiązania.
renka - 2010-05-12, 11:10

bojster napisał/a:
Ewa mama Nuli napisał/a:
Człowiek dostał zwierzęta od Boga


To już wiem skąd „u was” to przyzwolenie na wyzyskiwanie, mordowanie i zjadanie zwierząt, bo przecież i w święconce jest kiełbasa – bóg dał, bóg wziął. :roll:


Sorry, ale to akurat niefajne stwierdzenie, bo to ma sie ogolnie do wrazliwosci ludzkiej, a nie do wyznawanej religii.


A co ma mleko modyfikowane do krowiego?
Pytam, bo sie nie znam po prostu, gdyz moje dziewczyny na modyfikowanym sie nie chowaly.

Jagienka - 2010-05-12, 11:12

tak naprawdę w zamyśle Boga nie było, aby ludzie żywili się zwierzętami. W Księdze Rodzaju w opisie stworzenia świata, Bóg mówi do człowieka, że daje mu wszelką roślinność, nasiona, owoce i one mają być pokarmem dla człowieka.
Dopiero w późniejszych fragmentach Pisma Świętego są sytuacje, gdy Bóg dopuszcza żywienie się człowieka mięsem zwierząt. Jednak jest to jedynie w sytuacjach, gdy nie ma innego wyjścia.
Moja osobista interpretacja wszystkiego razem jest więc taka, że skoro w obecnych czasach żyjąc, wtej, a nie innej szerokości geograficznej, mam możliwość wyżywić się płodami ziemi, to nie muszę jeść mięsa. Zwlaszcza, że w obecnych czasach jest ono wyjątkowo niezdrowe i w dużej mierze pozyskiwane w sposób nieetyczny.

Lily - 2010-05-12, 11:14

renka napisał/a:
A co ma mleko modyfikowane do krowiego?
To, że jest z krowiego ;)
Jagienka - 2010-05-12, 11:15

renka napisał/a:



A co ma mleko modyfikowane do krowiego?
Pytam, bo sie nie znam po prostu, gdyz moje dziewczyny na modyfikowanym sie nie chowaly.

mleko modyfikowane, to nic innego, jak mleko krowie przerobione na proszek, wzbogacone witaminami, których wcześniej nie miało i zapakowane do puszki.

wyjątek stanowią mleka dla dzieci alergicznych - one z tego co się orientuję są sojowe.

renka - 2010-05-12, 11:20

Dzieki :-)
Bo ja wlasnie myslalam, ze na bazie jakichs roslinnych jest, ale z przewaga dodatkow chemicznych.

Co do ryb to Ronka w piatek w przedszkolu dostala rybe i ja zjadla i sie wkurzylam, ze panie zaczely we wszystkim luzowac.
A w ogole to chyba jednak nie jestem gotowa, zeby zgodzic sie na diete miesna w przedszkolu - taka mala dygresja (kto wie jakie mialam dylematy zyciowe ten wie o co chodzi).
Dlatego staram sie pokombinowac tak, zeby jednak uczeszczaly do przedszkola, gdzie wege dieta jest mozliwa.

Lily - 2010-05-12, 11:30

Jagienka napisał/a:
wyjątek stanowią mleka dla dzieci alergicznych - one z tego co się orientuję są sojowe.
Raczej nie, Nutramigen jest krowi hxxp://www.przychodnia.pl/el/leki.php3?lek=1591 (na soję też wiele dzieci ma uczulenie)
bojster - 2010-05-12, 11:59

Jagienka napisał/a:
bojster napisał/a:

To już wiem skąd „u was” to przyzwolenie na wyzyskiwanie, mordowanie i zjadanie zwierząt, bo przecież i w święconce jest kiełbasa – bóg dał, bóg wziął. :roll:

to "was" trochę mnie zabolało.


Chodziło mi o tych, którzy zasłaniają się religią, że niby pozwala tak traktować zwierzęta, przepraszam za uogólnianie. Masz rację że to zależy od wrażliwości, jak również od podejścia do religii, tu chodziło mi o podejście utylitarne. Natomiast biblia wyraźnie pisze, „czyńcie sobie Ziemię poddaną”, co oznacza że człowiek powinien *dbać* o Ziemię, sprawować nad nią pieczę – niestety, tak jak samo słowo poddanie/poddani wypaczyło się przez wieki, tak samo wypaczyło się to zdanie, pozwalając wielu osobom na interpretację na korzyść wyzysku.

bronka - 2010-05-12, 12:47

amanitka napisał/a:
no a ja wam dziekuje za te posty, bo normalnie czuje moj powrot na sciezki weganizmu. :-P :-D

dokładnie :->

Pączuś - 2010-05-12, 13:06

Ja zaczynałam :oops: :oops: od tego nieszczęsnego semiwegetarianizmu. Od poczatku sama czułam, że to jest nie w porządku, ale dałam się urobić opinii otoczenia, że ryby "koniecznie trzeba jeść". Na szczęscie postanowiłam się od tego odciąć i przestalam je jeść. teraz (po 7 latach) zdecydowałam się odrzucić nabiał, nie jem go od paru tygodni i bardzo mi z tym dobrze :) . Każdy musi w swoim tempie dojrzec do decyzji, choć uważam, że okres jedzenia przeze mnie ryb to kompltna głupota. Postanowilam zostać wege pod wpływem porywu serca, nie miałam żadnej wiedzy na ten temat, ani nawet dostępu do internetu i bylam niestety zbyt podatna na wpływy innych. Teraz na szczęscie mi przeszło i robię po swojemu ;)
Jagienka - 2010-05-12, 13:57

bojster napisał/a:
Jagienka napisał/a:
bojster napisał/a:

To już wiem skąd „u was” to przyzwolenie na wyzyskiwanie, mordowanie i zjadanie zwierząt, bo przecież i w święconce jest kiełbasa – bóg dał, bóg wziął. :roll:

to "was" trochę mnie zabolało.


Chodziło mi o tych, którzy zasłaniają się religią, że niby pozwala tak traktować zwierzęta, przepraszam za uogólnianie. Masz rację że to zależy od wrażliwości, jak również od podejścia do religii, tu chodziło mi o podejście utylitarne. Natomiast biblia wyraźnie pisze, „czyńcie sobie Ziemię poddaną”, co oznacza że człowiek powinien *dbać* o Ziemię, sprawować nad nią pieczę – niestety, tak jak samo słowo poddanie/poddani wypaczyło się przez wieki, tak samo wypaczyło się to zdanie, pozwalając wielu osobom na interpretację na korzyść wyzysku.


Nie ma sprawy :->

To przykre, ale człowiek z natury stara sie wiele rzeczy upraszczać i tak tłumaczyć, żeby żyło mu się wygodniej. Szkoda, że odbywa się to również w obszarze religii i wiary.[/i]

[ Dodano: 2010-05-12, 13:58 ]
renka napisał/a:
Dzieki :-)
Bo ja wlasnie myslalam, ze na bazie jakichs roslinnych jest, ale z przewaga dodatkow chemicznych.

Co do ryb to Ronka w piatek w przedszkolu dostala rybe i ja zjadla i sie wkurzylam, ze panie zaczely we wszystkim luzowac.
A w ogole to chyba jednak nie jestem gotowa, zeby zgodzic sie na diete miesna w przedszkolu - taka mala dygresja (kto wie jakie mialam dylematy zyciowe ten wie o co chodzi).
Dlatego staram sie pokombinowac tak, zeby jednak uczeszczaly do przedszkola, gdzie wege dieta jest mozliwa.


Renka Jesteś dzielną kobietą. Szczerze Cię podziwiam i bardzo cieplo myslę o Tobie i Twoich Córeczkach. Oby Wam się wszystko szczęśliwie poukładało. Dasz radę :->

[ Dodano: 2010-05-12, 14:01 ]
Lily napisał/a:
Jagienka napisał/a:
wyjątek stanowią mleka dla dzieci alergicznych - one z tego co się orientuję są sojowe.
Raczej nie, Nutramigen jest krowi hxxp://www.przychodnia.pl/el/leki.php3?lek=1591 (na soję też wiele dzieci ma uczulenie)


Nie miałam na myśli nutramigenu. Nie pamiętam nazwy, ale pamiętam u mnie w rodzinie przypadek, gdzie dziecko było na wiele rzeczy uczulone. Najbardziej na mleko krowie i dostawało jakąś odżywkę - z tego, co wiem na bazie roślinnej, ale czy to faktycznie soja była?

Tempeh-Starter - 2010-05-12, 14:08

Pączuś,
popieram koncepcję dojżewania we własnym tempie,
ale jestem też za propagowaniem wege i delikatnym nakłanianiem (jeśłi nie przymuszaniem ]:-> )

natomiast odkryłem coś takiego

przemysł spożywczy jest największym przemysłem na świecie 22%; II w kolejności to elektromaszynowy 21%; III to paliwowo-energetyczny 20; IV to chemiczny 9% itd.

jeśli cały przemysł spożywczy to 100% to mięsny mleczarski i rybny stanowią 45% - chodzi więc o gigantyczne pieniądze a nie o to który Bóg co dał i komu :lol:

Jagienka - 2010-05-12, 14:24

Lily znalazłam :-)
to było ProSobee:

Cytat:
Jest to odżywka bezmleczna. Nie zawiera białek mleka, laktozy, sacharozy, fruktozy i glutenu. W skład preparatu wchodzą: białko sojowe, olej sojowy i kokosowy, składniki mineralne i witaminy. Preparat zastępuje mleko u dzieci i niemowląt w przypadku konieczności stosowania diety eliminacyjnej.


źródło: hxxp://www.ilekarze.pl/leki/P/prosobee-2

Czytałam jeszcze w jednym z zeszytów Vivy, że jest na rynku jakieś mleko firmy Nestle, które też jest sojowe. Pisali tam, że jest godne polecenia, ale nie podano konkretnej nazwy. Może któreś NAN jest sojowe(???)
Było też o tym wspomniane w "Matce wegetariance..." i jeśli dobrze pamiętam, to w tym przypadku został wymieniony Bebilon sojowy.

Ja się tym tematem jakoś szczególnie nie interesuję, bo moja Antosia jest 100% piersiowa :-)

Capricorn - 2010-05-12, 14:26

Tempeh-Starter napisał/a:

jeśli cały przemysł spożywczy to 100% to mięsny mleczarski i rybny stanowią 45% - chodzi więc o gigantyczne pieniądze a nie o to który Bóg co dał i komu :lol:


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

bojster - 2010-05-12, 14:30

Jagienka napisał/a:
Pisali tam, że jest godne polecenia, ale nie podano konkretnej nazwy.


Sinlac.

Lily - 2010-05-12, 17:18

bojster napisał/a:
Sinlac
też o tym pomyślałam, ale to nie jest preparat mlekozastępczy i w dodatku ma masę cukru. Służy raczej zamiast kaszki.
Jagienka - 2010-05-12, 18:38

Ewa mama Nuli napisał/a:
P.S. Kocham zwierzęta, ale uwierzcie mi, że są ludzie, którzy 30 lat swojego życia spędzają w domu z powodu braku windy i zainteresowania otoczenia... :-(


Już wcześniej chciałam odnieść się do tych słów...
Bardzo przykre dla mnie jest, gdy słyszę argumenty odnośnie konieczności walki o prawa zwierząt, a gdy wspominam o ciężkiej sytuacji niewinnych ludzi (np. dzieci w domach dziecka, osoby niepełnosprawne, starsi ludzie pozbawieni opieki... itp.), spotykam się z obojętnością tychże osób walczących o prawa zwierząt.
Nie mam tutaj na myśli ludzi z tego forum, bo osobiście z taką postawą tutaj się nie spotkałam.
Miałam jednak okazję w kilku takich dyskusjach uczestniczyć i mam nadzieję, że już nigdy więcej.
Dla mnie to hipokryzja walczyć o życie i poprawę warunków funkcjonowania zwierząt i jednocześnie całkowicie zamykać się na pomoc człowiekowi w potrzebie. Każde życie powinno się ochraniać.
Nie wiem, czy Ewa to właśnie miała na myśli, ale mnie taka refleksja się nasunęła czytając zacytowane słowa.

Lily - 2010-05-12, 18:41

Jagienka napisał/a:
Dla mnie to hipokryzja walczyć o życie i poprawę warunków funkcjonowania zwierząt i jednocześnie całkowicie zamykać się na pomoc człowiekowi w potrzebie.
To działa w obie strony. Nieraz słyszałam, że po co pomagać kotom, skoro dzieci głodują. Przecież dzieci są ważniejsze od kotów.
Jagienka - 2010-05-12, 18:49

Lily napisał/a:
Jagienka napisał/a:
Dla mnie to hipokryzja walczyć o życie i poprawę warunków funkcjonowania zwierząt i jednocześnie całkowicie zamykać się na pomoc człowiekowi w potrzebie.
To działa w obie strony. Nieraz słyszałam, że po co pomagać kotom, skoro dzieci głodują. Przecież dzieci są ważniejsze od kotów.

Kwestia hierarchii ważności.

Przyznam jednak, że gdy staję przed wyborem (gdzie tylko jedną opcję można wybrać), komu pomóc w pierwszej kolejności - człowiekowi czy zwirzęciu - wybieram najpierw człowieka. Np. 1% podatku - mogę wesprzeć tylko jedną (osobę, organizację, placówkę, itp) i tutaj zawsze wspieram ludzi będących w potrzebie. Głupio czułabym się wiedząc, ze wsparłam np. schronisko dla zwierząt, podczas gdy moja koleżanka rozpaczliwie zbiera pieniądze na operację serca swojej chorej córki.

Tempeh-Starter - 2010-05-12, 20:49

Jagienka,
człowiek jest jedynym gatunkiem na ziemi, który jest w stanie poświęcać się dla innych gatunków...
jednak naturalna więź wewnątrz gatunkowa zdecydowanie dominuje w relacjach społecznych, Twoje szlachetne zachowanie jest zatem jak najbardziej w normie i raczej powszechne

Ewa mama Nuli - 2010-05-13, 00:26

Jagienka napisał/a:
Ewa mama Nuli napisał/a:
P.S. Kocham zwierzęta, ale uwierzcie mi, że są ludzie, którzy 30 lat swojego życia spędzają w domu z powodu braku windy i zainteresowania otoczenia... :-(


Już wcześniej chciałam odnieść się do tych słów...
Bardzo przykre dla mnie jest, gdy słyszę argumenty odnośnie konieczności walki o prawa zwierząt, a gdy wspominam o ciężkiej sytuacji niewinnych ludzi (np. dzieci w domach dziecka, osoby niepełnosprawne, starsi ludzie pozbawieni opieki... itp.), spotykam się z obojętnością tychże osób walczących o prawa zwierząt.
Nie mam tutaj na myśli ludzi z tego forum, bo osobiście z taką postawą tutaj się nie spotkałam.
Miałam jednak okazję w kilku takich dyskusjach uczestniczyć i mam nadzieję, że już nigdy więcej.
Dla mnie to hipokryzja walczyć o życie i poprawę warunków funkcjonowania zwierząt i jednocześnie całkowicie zamykać się na pomoc człowiekowi w potrzebie. Każde życie powinno się ochraniać.
Nie wiem, czy Ewa to właśnie miała na myśli, ale mnie taka refleksja się nasunęła czytając zacytowane słowa.


Dokładnie to miałam na myśli. :-)

Lily - 2010-05-13, 11:10

Jagienka napisał/a:
Przyznam jednak, że gdy staję przed wyborem (gdzie tylko jedną opcję można wybrać), komu pomóc w pierwszej kolejności - człowiekowi czy zwirzęciu - wybieram najpierw człowieka.
No widzisz, a ja nie. 90% ludzi wybierze ludzi, ja za ludźmi nie przepadam, więc wybieram zwierzęta. Może gdybym miała w pobliżu kogoś bliskiego i potrzebującego, to bym go wybrała.
maryczary - 2010-05-13, 11:35

Tempeh-Starter napisał/a:
natomiast odkryłem coś takiego

przemysł spożywczy jest największym przemysłem na świecie 22%; II w kolejności to elektromaszynowy 21%; III to paliwowo-energetyczny 20; IV to chemiczny 9% itd.

jeśli cały przemysł spożywczy to 100% to mięsny mleczarski i rybny stanowią 45% - chodzi więc o gigantyczne pieniądze a nie o to który Bóg co dał i komu :lol:
zgadzam się z twoim odkryciem :-D :-/
alcia - 2010-05-13, 11:40

Lily napisał/a:
No widzisz, a ja nie. 90% ludzi wybierze ludzi, ja za ludźmi nie przepadam, więc wybieram zwierzęta.

poważnie?
Taki przykład - wypadek samochodowy, mamy na ulicy dwie ofiary: psa i kobietę. Biegniesz opatrzyć psa?
Serio jestem ciekawa...

Amanii - 2010-05-13, 12:24

Tempeh-Starter napisał/a:
człowiek jest jedynym gatunkiem na ziemi, który jest w stanie poświęcać się dla innych gatunków

Nieprawda. Empatia ogólnie jest częsta u innych zwierząt, nawet u ośmiornic. Natomiast empatia międzygatunkowa choć rzadka, to też się zdarza. Np. szympansy dokarmiają żółwie (i to nie po to, by je później zjeść :P ).

[ Dodano: 2010-05-13, 12:28 ]
Cytat:
Taki przykład - wypadek samochodowy, mamy na ulicy dwie ofiary: psa i kobietę


to zawsze zależy od okoliczności. Gdyby to był np. mój pies to bez wahania. Gdyby to były dwie zupełnie obce osoby, to nie mam pojęcia jak bym się zachowała. Nie mam żadnych racjonalnych przesłanek w żadną stronę, więc przypuszczam, że zadecydowałaby jakaś pierdoła, zupełnie nieznacząca rzecz. Np. działając na zasadzie impulsu ratowałabym w pierwszej kolejności tego, kto głośniej krzyczy (/wyje) i wydaje się bardziej cierpieć. Nie mam pojęcia jak bym się zachowała.

Lily - 2010-05-13, 12:33

alcia napisał/a:
Taki przykład - wypadek samochodowy, mamy na ulicy dwie ofiary: psa i kobietę. Biegniesz opatrzyć psa?
Pokazujesz drastyczny przykład. A ja mówię o rzeczach typu 1% dla ludzi czy dla psów, wolontariat dla ludzi czy psów itd.
Alispo - 2010-05-13, 12:40

Albo delfiny ktorym zdarza sie ratowac ludzi przed rekinami(!)
Mam chyba jak Lily.To nie znaczy,ze ludzi mam w d..Nie lubie gatunkowizmu ale w kazdym w jakis sposob siedzi.

nika - 2010-05-13, 13:05

w takim wypadku samochodowym to w sumie sensownie by było zadzwonić po karetkę i zająć się psem, bo kobietą zaraz ktoś się zajmie, a psem niekoniecznie i nie zawsze tak jak trzeba, często taki pies po prostu będzie wrzucony do rowu, żeby zdechł, kobiecie to nie grozi (chyba)
Lily - 2010-05-13, 13:15

Ostatnio czytałam historię "zaprzyjaźnionych" kociarzy z miau - był wypadek samochodowy, ludzie ciężko ranni, zabrało ich pogotowie, ale gość z pomocy drogowej usłyszał, że coś miauczy, okazało się, że gdzieś tam zaplątał się kot, który nie mógł się wydostać, bo był zablokowany przez jakieś części auta. Na szczęście ten facet miał kolegę, który opiekuje się kotami i zawiózł go do niego. Kotka wymagała operacji biodra, natomiast ci ludzie, jak już oprzytomnieli, powiedzieli, że z kotem można zrobić co ktoś uważa za stosowne, bo go dopiero przygarnęli z podwórka i im nie zależy - można go odwieźć do schroniska. Tak że kotka miała szczęście, że znalazł ją ktoś życzliwy, bo pewnie już by nie żyła. To taki drastyczny przykład, z mniej drastycznych jest oddawanie kota do schronu, bo kobieta jest w ciąży :? (dla mnie to już masakra :/ ).
devil_doll - 2010-05-13, 13:45

czasami warto udzielic pomocy zanim przyjedzie karetka bo sekundy sie licza :->
Lily - 2010-05-13, 13:47

devil_doll napisał/a:
czasami warto udzielic pomocy zanim przyjedzie karetka bo sekundy sie licza :->
Ależ nikt nie mówi, żeby nie udzielać, tyle że czasem ta pomoc może bardziej zaszkodzić - jak np. wyciąganie rannego z urazem kręgosłupa :/ Czasem lepiej czekać na karetkę.
alcia - 2010-05-13, 13:58

Lily napisał/a:
A ja mówię o

acha. To rozumiem.

Jagienka - 2010-05-13, 16:30

Lily napisał/a:
z mniej drastycznych jest oddawanie kota do schronu, bo kobieta jest w ciąży :? (dla mnie to już masakra :/ ).

Ale chodzi Ci o sytuację gdy właściciele kota oddają go do schroniska, bo spodziewają się dziecka? dobrze zrozumiałam?

Ja uważam, ze jeśli ktoś planuje dzieci, to powinien pomyśleć o tym wcześniej i rozważyć, czy będąc w ciąży chce mieć kontakt z kotem. Jeśli nie, to lepiej kota zwyczajnie nie mieć, albo już wcześniej znaleźć kogoś godnego zaufania (znajomi, przyjaciele), kto takiego kota przygarnie.

Lily - 2010-05-13, 17:25

Jagienka napisał/a:
Ale chodzi Ci o sytuację gdy właściciele kota oddają go do schroniska, bo spodziewają się dziecka? dobrze zrozumiałam?
Dobrze.
Jagienka napisał/a:
Ja uważam, ze jeśli ktoś planuje dzieci, to powinien pomyśleć o tym wcześniej i rozważyć, czy będąc w ciąży chce mieć kontakt z kotem.
Dokładnie. Niestety potem często okazuje się, że kot stał się niepotrzebną zabawką.
Tempeh-Starter - 2010-05-13, 17:39

Lily napisał/a:
devil_doll napisał/a:
czasami warto udzielic pomocy zanim przyjedzie karetka bo sekundy sie licza :->
Ależ nikt nie mówi, żeby nie udzielać, tyle że czasem ta pomoc może bardziej zaszkodzić - jak np. wyciąganie rannego z urazem kręgosłupa :/ Czasem lepiej czekać na karetkę.


to jest od ryb już tak daleko jak księżyc ;-)
ale muszę powiedzieć że to stereotyp który bardzo szkodzi - tak twierdzą ratownicy
trzeba pomagać i już
ratownictwo przez osobę postronną polega tylko na 3 rzeczach

1 wezwaniu pomocy
2 przywróceniu / podtrzymaniu oddechu i krążenia (tzw sztuczne oddychanie)
3 zatamowaniu krwotoku przez silny ucisk w miejscu wydobywania się krwi (improwizowana tamponada + przewiązanie czymkolwiek - jedyny wyjątek to oczywiście krwotok z szyi gdzie wypływ należy po prostu zatkać palcem)

jeśli ktoś leży w przwróconym wraku i nie oddycha a żeby móc mu zrobić sztuczne oddychanie trzeba go wyciągnąć - to bezwarunkowo trzeba go wyciągnąć

devil_doll - 2010-05-13, 17:51

o to mi chodzilo, moj maz mial b. ciezki wypadek komunikacyjny i ktos kto tej pierwszej pomocy potrafil udzielic byc moze ocalil mu zycie i tyle.
przepraszam za OT


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group