wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Ogólne rozmowy - alternatywne wesele

arahja - 2009-11-17, 21:16
Temat postu: alternatywne wesele
Nie mam w planach, gdyby ktoś podejrzewał ;)
Ostatnio w rodzinie na topie, albo się ktoś żenił, albo zaraz ożeni, w tym nieśmiertelne: "a kiedy ty?" - no ale nie o tym chciałam :D

Mocno mnie odpycha tradycyjny pakiet ślubno-weselny, z białą suknią, księdzem, imprezą na 100 i 200, orkiestrą i kamerzystą. I jeszcze oczepinami, brr :P Nie wspominając nawet o tuczeniu świnki na tę okazję.
Zastanawiam się, czy istnieją fajne alternatywy, które nie powodują obrażenia się połowy i większej części rodziny w tej - nieeleastycznej zupełnie - materii. Może ktoś się pokusi o szkic jakiegoś, na którym był albo o którym słyszał, a które wyszło oryginalnie; o którego wyglądzie decydowali młodzi, a nie szacowna Tradycja?
Propozycje z przymrużeniem oka też mile widziane. Taki kafeteryjny temat na jesienny czas. ;)

ag - 2009-11-17, 23:04

Również nie jestem fanką tradycyjnych wesel i zupełnie siebie nie wyobrażalam w roli głównej. Ślub mielismy w USC, potem obiad dla najbliższej rodziny (nikt się nie obrazil), a następnego dnia kolacja dla znajomych w hinduskiej knajpce, grał fajny zespół takie mocno orientalne klimaty. Ale w zasadzie najważniejsza dla nas byla podroż poslubna, zaplanowalismy sobie wyjazd na pol roku i podróż po Azji Centralnej (Uzbekistan, Kirgizja), Tybecie i Chinach. Mielismy wracac koleją przez Mongolię ale czasu nie starczyło. Strasznie się cieszę, że się na tę podróż zdecydowaliśmy, nie mieliśmy wtedy kredytu, dzieci, teraz byłoby to dużo trudniej zorganizować. A wspomnienia zostaną nam na długo.
Tempeh-Starter - 2009-11-18, 00:38

ja byłem na takim: ślub w USC wesele w 1/2 dla rodziny + od 20.00 bardziej dla znajomych w klimatycznej knajpce typu stara spelunka ( na warszawskiej Pradze) + genialny katering z Namaste India, całość miejscówka+music+papu 50zł(!) od gościa.
Na części rodzinnej najbardziej się zajadała, i najlepiej bawiła tradycyjna część rodziny (właśnie ta co do której była wątpliwość czy się nie obrażą za brak flaczków & dewolaja)
Tak że śmiało i bez obaw

pomarańczka - 2009-11-18, 00:49

ag napisał/a:
zaplanowalismy sobie wyjazd na pol roku i podróż po Azji Centralnej (Uzbekistan, Kirgizja), Tybecie i Chinach. Mielismy wracac koleją przez Mongolię ale czasu nie starczyło. Strasznie się cieszę, że się na tę podróż zdecydowaliśmy, nie mieliśmy wtedy kredytu, dzieci
Ag pomysł pierwszorzędny :-D A My z Tomkiem mamy jeszcze podróż poślubną w powijakach :mryellow: co do reszty to się nie będę za mocno wychylać, bo będzie to czytane ;-) w najbliższym czasie.Ale kto wie, co przyniesie przyszłość :-) kto wie ;-)
Lady_Bird - 2009-11-18, 08:13

temat którego mi trzeba, będę śledzić ;-)
puszczyk - 2009-11-18, 10:13

Nasz ślub był tradycyjny w kościele w białej sukni, ale impreza to już inna bajka, bo było nas tylko 25 osób, skończyło się o 2 w nocy, bez hektolitrów alkoholu (tylko szampan i trochę wina). Nikt się nie pokłócił i nie pobił, za to wszyscy świetnie się bawili i wspominają tą imprezę do dzisiaj. 8-) \Oczepiny były. :mrgreen:
Salamandra*75 - 2009-11-18, 10:23

My zorganizowalismi mini wesele dla 37osób w tym z rodziny mojego męża ok 20 osób a z mojej tylko mama i siostra i reszta to znajomi.Doszłam do wniosku,ze to moja uroczystosc i nei chce "Gorzkich żali"i ekscesów ze stony mojej rodzinki,mama mnie poparła,rodzina sie nie obraziła...
Wesele było 100%wegańskie w restauracji która po raz pierwszy sie podjeła takiego wyzwania i było pysznie.Zdecydowalismy tez że nie bedzie kamery ,limuzyny i oczepin-a imprea potrwa do 24.00 i tak tez było.Goście zadowoleni,choc i znalazła sie kikoro marudzących,że nie ma mięsa i jak tak można ludzi lekceważyc....
Musze przyznać,że sporo nerwów nas to kosztowalo i prawie rok sie szarpaliśmy z moja tesciowa,której sie nie podobały nasze pomysły:"Jak to bez miesa,i bez welonu i bez orkiestry!!!!!",już miałam ochote sie poddac,ale mójm mąż był nieugiety....
I warto było bo to w końcu nasz wielki dzień i nie mamy prawo urządzic go jak chcemy..
pzdr i zycze powodzenia wszystkim nowożeńcom;-)

arahja - 2009-11-18, 11:32

Ciekawe, tu się wypowiadają Warszawiacy, to chyba trochę inaczej wygląda w stolicy - nie ma takiego parcia na wynajęcie sali, wielką tradycyjną imprezę. Rozmawiałam z koleżanką z Wrocławia, myśli podobnie. Wydaje mi się, że miejskie wesela pozwalają na większą swobodę niż te w mniejszych miejscowościach.
Alispo - 2009-11-18, 11:46

Fajny temat,tez mnie porażają te tradycyjne wesela :lol: ale co kto lubi.Ja jestem za minimalizmem w tej kwestii,usc,mało ludzi,bez pompy,ewentualnie jakis skromny obiad dla najblizszych.Jeśli w ogole zmieniac stan cywilny ;-) Ale czasem mi to chodzi po glowie...moze kiedys ;-) Nie wyobrazam sobie takich weselisk na 100 osob czy wiecej,ile organizacji,stresu,blee ;-) chyba po prostu stresuje sie byciem w centrum zainteresowania..poza tym ta tradycyjnosc zupelnie mi nie po drodze,nie lubie tego co ludzie zwykle wyprawiaja ze slubami.Teraz mam wrazenie jest moda na takie wesela z pompą,balonami i bialą suknią i tłumem,kompletnie nie moja bajka,
dynia - 2009-11-18, 12:27

My po naszym ślubie ,mieliśmy obiad dla 20 najbliższych osób.O północy impreza się skończyła.Ubrania nasz ślubne w większości mieliśmy z lumpeksu,mi sukienkę szyła dobra znajoma z lumpeksowego materiału :-) Na drugi dzień wszyscy goście udali się pieszo do takiej fajnej knajpki na wzgórzu na piwo i ciasto.Było całkiem sympatycznie .
Tempeh-Starter - 2009-11-18, 12:34

ja swój ślub i wesela olałem na maksa - i chodź patrzę z politowaniem na cyrkoniowo - styropianowo - tipsowe imprezy na 100 par to jednak teraz (po bardzo wielu latach ;) jednak trochę żałuję że skończyło się na winie w parku...
dynia - 2009-11-18, 12:37

Ja szczerze powiedziawszy po stokroć wolałabym to wino w parku ale ze względu na rodziców i dziadków nie chciałam tego robić.Więc mam nadzieję ,że obraliśmy drogę środka ;-)
ajanna - 2009-11-18, 12:41

ja mogę tylko opisać 2 moje śluby/wesela - oba oczywiście z okazji ślubu cywilnego, bo nie jestem chrześcijanką.

pierwsze było bardziej dla innych niż dla nas - wydaliśmy na nie całą kasę jaką wówczas dysponowaliśmy, a prezentów było praktycznie zero :-( . ślub w USC na pl. Zamkowym w W-wie - zaprosiliśmy dosłownie wszystkich znajomych i obie rodziny. na szczęście ceremonia nie trwała długo, bo braliśmy go z 2-letnią córką, która siedziała w pierwszym rzędzie u babci na kolanach i w pewnym momencie znudziło jej się i przyszła do nas - wyciągnęła do mnie ręce wołając "mama!". pani urzędnik na chwilę straciła rezon, a potem szybko skończyła "kazanie" :lol: . potem był obiad dla 2 rodzin - wege oczywiście. a co do stroju - to eks miał czarną koszulę ze szmateksu i czarne jeansy, a ja kieckę z india shopu, czarny kapelusz i mitenki i oczywiście czarne paznokcie (była teściowa stwierdziła, że jak mnie zobaczyła, to mało zawału nie dostała, ale potem doszła do wniosku, że jednak ładnie wyglądam :-P ).

z moim obecnym mężem byliśmy mądrzejsi - na ślubie byli tylko świadkowie - nasi przyjaciele i moja córka. ślub w b malowniczym USC na Pradze tuż nad Wisłą. po ślubie spacer i kawiarnia, a potem obiad. a następnego dnia impreza w ś.p. Czarnym Lwie w zagłębiu klubowym na Dobrej - wegański catering, dj (kiepska, ale sympatyczna :-P ). na wesele zaprosiliśmy tylko najbliższych znajomych - zjawiło się ok. 25 os. przy wejściu ustawiliśmy skrzynkę, bo zapowiedzieliśmy wszystkim, że nie chcemy prezentów, kwiatów itp. tylko jak ktoś chce i może niech wrzuca kasę do skarbonki. po imprezie otworzyliśmy skarbonkę i starczyło nam akurat na zapłacenie za klub :-D . byliśmy b stylowi - R. miał czarne spodnie i takąż vintage'ową marynarkę, a do tego jasną koszulę i krawat :shock: ; ja - kupioną za 60 zł w lumpeksie jasnofioletową kieckę - lata 50. + kabaretki + odjechane szpilki z Deichmanna :lol:
w podróż poślubną pojechaliśmy z R. na 2 tyg do Lizbony :mryellow:

ps. co to są te oczepiny? bo ja nigdy nie byłam na weselu tradycyjnym :-P

ulapal - 2009-11-18, 12:43

popularne sa wesela bez alko, za to z wodzirejem cociotki obtancowuje, zawsze ktos z rodziny sie obraza, ze jak na weselu wnuka wody nie bedzie, to wstyd gosci spraszac i dziadek,albo ojciec nie przychodzi.

mam znajomych ktorzy pojechali do tajlandii, i tam wzieli slub,200f zaplacili za wszystko, czyli dostali domek, wszedzie byly swieczki, tajki przygotowaly im kapiel, w wodzieplatki kwiatow, wszedzie kwiaty, plaza, kapela miejscowa grala na zewnatrz, wszystko na malej wysepce. tylko ze byli oni i jacys znajomi ktorzy tez tam na slub pojechali. Jana mowi ze lepszego slubu sobie nie mogla wymarzyc

dynia - 2009-11-18, 12:49

ajanna napisał/a:
kabaretki + odjechane szpilki z Deichmanna :lol:
jako ja ;-)
ajanna - 2009-11-18, 12:54

dynia napisał/a:
ajanna napisał/a:
kabaretki + odjechane szpilki z Deichmanna :lol:
jako ja ;-)

:mryellow:

sylv - 2009-11-18, 12:58

Ja już trochę pisałąm o tym ;) ale się powtórzę, bo fajny temat :mryellow:
ślub był w USC, do którego zwaliło się ze 100 osób - nasi znajomi i rodzina - pani od szampana pytała, czy to "swiadkowie Jehowy" :shock: :lol:
potem obiad na 20 osób (najbliższa rodzina - rodzice, dziadkowie, rodzeństwo z półowkami, świadkowie i My) w starej klimatycznej willi, a wieczorem nocne szaleństwo z przyjaciółmi i znajomymi w knajpie równie klimatycznej: stary teatr zamieniony na knajpę w stylu francuskiej bohemy: wtedy jeszcze były atrakcje pt. szczudlarze, laski zrobione na tancerki kabaretowe, na huśtawkach spuszczonych z sufitu, etc - świetny klimat, no i cała galeria była wynajęta tylko dla nas.
Kwiatów nie było, tylko przybory szkolne do dla domu dziecka. poprawin też nie, tylko obiad z rodziną i wspólne sortowanie przyborów dla dzieciaków, a potem wieczór we dwoje :P
Muza była trochę indyjska, trochę klasyków na skrzypcach - mój brat z kolegą nam grali, nie było tych strasznych keyboardów, fuj.
Tradycyjne mieliśmy stroje - D. granatowy gajer z krawatem szpilki w mankietach (po dziadku!), ja w sukni (z wypożyczalni :P ), ale miałam do tego indyjską biżu i bindi na czole.
A podróż poślubna była dopiero pół roku później, z kasy weselnej - byliśmy zimą na Sri Lance, cudnie było :D
dynia, ajanna buty D. miał OCZYWIŚCIE z Deichmanna! :mryellow:

arahja - 2009-11-18, 13:20

ajanna napisał/a:
ps. co to są te oczepiny? bo ja nigdy nie byłam na weselu tradycyjnym


Jak już się wszyscy odpowiednio zmęczą, po północy następuje druga część imprezy: głupie zadania z trafianiem przywiązanym do paska długopisem do butelki, pranie pieluch i ocena, czy wystarczająco czyste, takie na "śmiech" :P których ukoronowaniem jest rzucenie przez pannę młodą (różnie widziałam) bukietem lub welonem w otaczające ją panny, która złapie - pierwsza za mąż wyjdzie; analogicznie z muchą pana młodego. Potem swieżo wybrana nowa para obowiązkowo tańczy, wjeżdża tort, można składać życzenia, prezenty (kto się spóźnił i nie dał przed kościołem), i tak dalej. ;)
Z całego tego pakietu podobało mi się tylko wykupowanie sobie nawzajem w tańcu pana mlodego (dla panów: panny młodej), bo jajcarskie, ale nie żenujące. ;)

Salamandra*75 - 2009-11-18, 13:24

arahja napisał/a:
Ciekawe, tu się wypowiadają Warszawiacy, to chyba trochę inaczej wygląda w stolicy - nie ma takiego parcia na wynajęcie sali, wielką tradycyjną imprezę. Rozmawiałam z koleżanką z Wrocławia, myśli podobnie. Wydaje mi się, że miejskie wesela pozwalają na większą swobodę niż te w mniejszych miejscowościach.


moje wesele odbyło sie w Radomiu;-)

frjals - 2009-11-18, 13:35

Myśmy po ślubie w USC, na którym oprócz nas było... hm... 7 osób, po prostu wrócili do domu :-> .
Amanii - 2009-11-18, 13:42

ajanna napisał/a:
z moim obecnym mężem byliśmy mądrzejsi - na ślubie byli tylko świadkowie - nasi przyjaciele i moja córka. ślub w b malowniczym USC na Pradze tuż nad Wisłą. po ślubie spacer i kawiarnia, a potem obiad. a następnego dnia impreza w ś.p. Czarnym Lwie w zagłębiu klubowym na Dobrej - wegański catering, dj (kiepska, ale sympatyczna :-P ). na wesele zaprosiliśmy tylko najbliższych znajomych - zjawiło się ok. 25 os. przy wejściu ustawiliśmy skrzynkę, bo zapowiedzieliśmy wszystkim, że nie chcemy prezentów, kwiatów itp. tylko jak ktoś chce i może niech wrzuca kasę do skarbonki. po imprezie otworzyliśmy skarbonkę i starczyło nam akurat na zapłacenie za klub :-D . byliśmy b stylowi - R. miał czarne spodnie i takąż vintage'ową marynarkę, a do tego jasną koszulę i krawat :shock: ; ja - kupioną za 60 zł w lumpeksie jasnofioletową kieckę - lata 50. + kabaretki + odjechane szpilki z Deichmanna :lol:


wow, świetnie :) tak bym to widziała mniej więcej..

A ostatnio znajomi byli na weselu, które odbyło się chyba tydzień po ślubie, w jakimś starym opuszczonym młynie czy innej hali fabrycznej, w stylu halloween, czyli zombiaki i te sprawy :D

koko - 2009-11-18, 14:21

Nie planuję ślubu i wesela, do niedawna też wcale na tradycyjnym weselu nie byłam. Ostatnimi czasy nasąpiła jednak skumulowana fala wesel, na które byłam zaproszona. Na początku byłam strasznie zestresowana, bo totalnie nie wiedziałam, co na takim weselu mnie spotka. Bałam się popełnić jakiegoś fopasa ;-)
Poprosiłam więc o radę moją przyjaciółkę obcykaną w temacie. Powiedziała mi jedynie "nie wkładaj pereł i tańcz tylko z dziadami, bo obracają tak, że nie musisz umieć tańczyć".

Wesela, na których byłam (4) podobały mi się. Może nie czułam się ich uczestnikiem, ale obserwowanie tego, co się dzieje było dobrą zabawą.
Wiem też jednak, że zdecydowanie wesele to nie moja bajka. No, chyba że by było takie już do cna tradycyjne, jak w "Chłopach" :-)

ina - 2009-11-18, 14:41

koko napisał/a:
"nie wkładaj pereł i tańcz tylko z dziadami, bo obracają tak, że nie musisz umieć tańczyć".


:lol:
Świetna rada. Zapamiętam sobie ;-)

malina - 2009-11-18, 16:11

U mnie był niezły ubaw ale opisywać nie będę :evil:
]:->

cynamonowa - 2009-11-29, 00:15

moi sasiedzi powiedzili rodzicom kilka dni wcześniej, żeby przygotowali kolacje na sobote wieczór :) Ślub wzięli w kościele po wieczornej mszy a przyjęcie (kolacja) odbyło się w domu Pana Młodego i tylko dla najbliższej rodziny.
vegan ciacho - 2009-11-29, 23:13

sylv napisał/a:
buty D. miał OCZYWIŚCIE z Deichmanna! :mryellow:
Dołaczam do klubu dziewczyn, ktorych mezowie mieli buty z D. :lol:
orenda - 2009-11-30, 11:15

ajanna napisał/a:
a ja kieckę z india shopu, czarny kapelusz i mitenki i oczywiście czarne paznokcie
daj foto :-D
Ja kiedyś nie chciałam wychodzić za mąż, ale już od dłuższego czasu nie pasuje mi bycie panna z 2 dzieci i konkubentem przy boku. Czasem takie błahe sprawy np. na poczcie pytania: a kim jest pan P.Ł. dla pani? uhhh doprowadzają mnie do gorączki.
I Pio dojrzewa do małżeństwa, więc może kiedyś się uda ostatecznie. Nadal nie wiem czy chciałabym zmienić nazwisko, to część mojej tożsamości, identyfikacji z rodziną, póki co obstaję przy moim.
Nie wyobrażam siebie na ślubie kościelnym (zwłaszcza, że nie czuję się związana z Kościołem), a P przebąkuje, że jemu zależy na przysiędze przed bogiem. I jak to pogodzić? Mi urząd stanu cywilnego też nie leży, zbyt formalne, za mało magii. I co tu robić? :roll:
A wesela to na pewno by nie było, jakiś obiad dla rodziny. My oboje nie pijący, nie wiem nawet czy byłby alkohol. Pewnie część mojej rodziny przyszłaby ze swoim :roll:
Albo urwać się tylko we dwójkę i reszcie powiedzieć po fakcie? Mam takich znajomych, co tak zrobili, niestety są już po rozwodzie.

[ Dodano: 2009-11-30, 11:17 ]
ajanna napisał/a:
ja - kupioną za 60 zł w lumpeksie jasnofioletową kieckę - lata 50. + kabaretki + odjechane szpilki z Deichmanna :lol:
i tą fotkę też prosimy!
mossi - 2009-11-30, 11:35

Pracowałam w domu przyjęć i po prostu rzygam tym już. Nie mogłabym mieć mojego wesela w formie szopki :roll:
Przygotowałam już rodziców na to, że albo nie wezmę ślubu albo będzie to nietradycyjna imprezka.

elenka - 2009-11-30, 12:24

To ja może troszeczkę z innej strony napiszę o weselach.
Jestem na kilkunastu w ciągu roku z racji mojego zawodu i muszę powiedzieć, że te wszystkie wielkie imprezy z orkiestrą, oczepinami, zabawami, wykupinami i co tam jeszcze mają dla mnie swój szczególny urok.
Zgadzam się, że zdarzają się takie, które zostały zorganizowane wedle zasady "postaw się, a zastaw się" i jest tylko popijawa i rzyganie po kątach.
Jednak częściej przeważa wielka radość tych dwojga młodych i oni sami wyśmienicie się bawią, a ja się cieszę że mogę im w tym towarzyszyć. :->

[ Dodano: 2009-11-30, 12:28 ]
Śląsk jest regionem, gdzie tradycje rodzinne są mocno podtrzymywane i mnie samą osobiście mocno to wzrusza.
Byłam też na bezalkocholowym weselu i niestety było ono totalną klapą :-?

Aha, mój ślub był w białej sukni i mini wesele z oczepinami, bawiłam się bardzo dobrze i cieszę się, że tak to z Jarkiem przeżyliśmy czego koleżanka orenda była świadkiem ;-)
Teraz wiele się w nas samych zmieniło i wiem, że zdecydowalibyśmy się tylko na ślub cywilny, jednak imprezka taneczna pewnie by była, bo ja lubię ten klimat radości i poskakania sobie :mrgreen:

TataOliwki - 2009-12-03, 12:16

A u nas było tak:

Ślub kościelny, po którym zaprzyjaźniony z nami ksiądz wręczył nam dwa żywe baranki :mryellow: Czarny (nie wiedzieć dlaczego) dla mnie, biały (nie wiedzieć dlaczego) dla małżonki osobistej...

Potem wegetariański obiad dla rodziców i najbliższych przyjaciół. W sumie 25 osób w smakowitej restauracji.

Wieczorem zaś istne szaleństwo :mryellow: Wynajęliśmy pub, zamówiliśmy wegetariańskie przekąski plus dwie beczki piwa (wegetariańskiego, rzecz oczywista :mryellow: ) i z naszymi przyjaciółmi pląsaliśmy niemalże do rana. Kolega sympatyczny Czura (na codzień szalony perkusista Białej Gorączki) wystąpił w roli pana wodzireja i grał tak, że nóżki same rwały się na parkiet :mryellow:

Bez wieczorowych kreacji, bez wujków i cioć, których znamy tylko ze zdjęć i opowiadań. Ślub był dla nas, ślubna potańcówka również :mryellow:

Serdeczności!

daria - 2009-12-03, 12:23

u mnie był tradycyjny ślub ze względu na babcię moją i dziadka A. kościelny, w białej sukni z welonem :-> Gości chyba ze 100, mamy duże rodzinki :->
poza tym mnóstwo znajomych i na szczęście była świetna kuchnia wegetariańska, trochę wina, szampana, rozróby nie było :-P
był ubaw, bo nasz ślub odbył się dość szybko - i cała rodzina była przekonana, że jakieś dziecko w drodze, a dziecko dopiero po 7 latach wyskoczyło 8-) :-P :lol:

kofi - 2009-12-03, 12:29

TataOliwki napisał/a:
Ślub kościelny, po którym zaprzyjaźniony z nami ksiądz wręczył nam dwa żywe baranki :mryellow: Czarny (nie wiedzieć dlaczego) dla mnie, biały (nie wiedzieć dlaczego) dla małżonki osobistej...

A gdzie są terraz te baranki?

TataOliwki - 2009-12-03, 12:40

Wacek (ksiądz) spryciarz :mryellow: Baranki wręczył, a potem, niestety, zabrał... Taki z niego kumpel!

Serdeczności!

puszczyk - 2009-12-03, 13:53

Wesele na ulicy: hxxp://www.youtube.com/watch?v=1lVS22y4uoU&feature=SeriesPlayList&p=9C5623622606791F :-)
Hexe - 2009-12-04, 15:35

Ja brałam ślub w USC, ale w białej sukience bo tak chciałam. Po ślubie wesele wegetariańskie dla 50 osób, bez oczepin czy jak to się tam pisze :-P bez orkiestry, znajomy był DJ. Nie planowaliśmy poprawin i myśleliśmy, że goście wytrzymają maks do 24 bez mięsa, ale goście bawili się dobrze i ostatni wyszli o 4.00 jak kelnerki już zaczęły zbierać talerze, a jedzenie wszystkim smakowało (nawet tym bardzo mięsożernym) i byli zdziwieni, że można się tak najeść. Duża w tym zasługa restauracji, która pierwszy raz robiła wege jedzonko, ale się postarali.
eMka - 2009-12-04, 16:11

ja pochodzę z małej miejscowości, ale w sumie też nie czułam jakiegoś wielkiego parcia na weselicho, żenujące pseudoerotyczne zabawy, itp.

ślub cywilny--> obiad dla najbliższej rodziny w restauracji (ok. 3 h)---> wieczorem do następnego wieczora impreza dla znajomych u nas w domu.

ubrani byliśmy bez pompy. B garnitur w stylu mafii z lat 20-tych, przynajmniej w jego mniemianiu:P, ja żółta sukienka przed kolano, czarne bolerko i czarne szpilki.

a w podróż poślubną mieliśmy pojechać do krakowa na parę dni, ale w drodze zadzwonił mój brat i mówi że kupił nam bilety do anglii. więc pojechaliśmy do Krakowa... na lotnisko i polecieliśmy;)

arahja - 2009-12-04, 16:50

Fajnie, że ile osób, tyle wariacji. :-) Nie mam nic do tradycyjnych zabaw, jeśli się je lubi i takie chce. Sama niestety nie umiem się bawić przy usiasiusia, majteczki w kropeczki. Strasznie się głupio przez to czuję i najchętniej uciekłabym z tego typu uroczystości. A jeszcze gdyby taka była ze mną w roli głównej, jeeej. :lol:
mario - 2010-01-30, 20:37

To ja też dołączam się do poparcia na temat alternatywnego wesela.Może podpatrzę tu jakiś ciekawy pomysł i zabłysnę przed moją ,że niby to moja własna innowacyjna idea jest:) bo ja generalnie uważam wesela za przereklamowane i lepiej za te pieniądze na wakacje do np.Mexyku pojechać albo choćby coś bardziej pożytecznego zrobić/przeżyć.A słyszał możne ktoś o jakiejś dziwnej formie ślubu np.ślub podczas skoku na bungie lub pod woda?To by było coś :)To tak ode mnie a teraz muszę już zwrócić komputer właścicielce :-/ .
Kat... - 2010-01-30, 21:49

mario, jeśli chodzi o dziwną formę ślubu to mi się marzy żeby mi ślubu udzielał koleś przebrany za Elvisa. Tak po hamerykańsku :mryellow:
mono-no-aware - 2010-01-30, 22:29

A my zalegalizowaliśmy związek w USC. Kościelny nie wchodził w grę, bo ja jestem agnostyczką, mąż .... trudno powiedzieć. Rodzina nie wiedziała (i pewnie część do tej pory nie wie), z wyjątkiem rodziców i siostry męża. Za to zaprosiliśmy na samą ceremonię naszych przyjaciół i bliskich znajomych. Po legalizacji spotkanie w barze z wegejedzonkiem, z rodzicami, świadkami i osobami towarzyszącymi.

Legalizowaliśmy związek głównie dla potrzeb formalnych (mieliśmy już dziecko), choć nie ukrywam ... było w sumie fajnie i bawiłam się świetnie tego dnia.

Zostałam przy panieńskim, bo tyle roboty ze zmianą nazwiską, że szok. Na początku myślałam, że za jakiś czas zmienię, ale doszłam do tego, że zostaje jak jest. Pewnie będę musiała powalczyć z moją mamą jak się dowie, no ale ...

Ubolewam, że w naszym kraju nie ma możliwości legalizowania związków partnerskich, bo tak naprawdę to taki wariant by mnie satysfakcjonował.

Natomiat śmieszą mnie ludzie, którzy wydają 20 tys. na wesele, a jednocześnie biorą kredyt na mieszkanie. Po jakiego diabła wydawać tyle kasy? No, ale wiadomo kwestia piorytetów. Jedni wolą bawić się przez dwa dni z rodziną, którą i tak widują raz na 5 lat, a drudzy wolą pojechać w góry.

Dominika - 2010-01-30, 22:57

pomarańczka napisał/a:
Ale kto wie, co przyniesie przyszłość


:-D :-D :-D


Ja do slubu daleko, ehmm, ale chcialabym latem, w jakims dzikim lesnym miejscu, z zywa kapela (np Rivendell lubinski, zapewne nikt nie zna :roll: muza wzorowana na tolkienowskich "nutach" ) przy pochodniach, ogniskach impreze do switu. A moze byc i w noc swietojanska. :-D ale sobie wymyslilam... :mrgreen:

A! Bylam ost na weselichu kuzyna, wegetarianskim (jak milo) Choc ryba ukryla sie wsrod przysmakow i dziwnie sie zdziwilam...

- 2010-01-31, 01:16

my zamiast wesela zrobiliśmy taki obiad dla najbliższej mocno rodziny + świadkowie. I tyle :) zarządziliśmy że nie będzie alkoholu i jakos musieli się z tym pogodzić :>
po tym obiedzie zrobili imprezę w domu moich rodziców bo musieli oblać, prawda... ;)

mono-no-aware - 2010-01-31, 08:23

ań napisał/a:
zarządziliśmy że nie będzie alkoholu i jakos musieli się z tym pogodzić :>
po tym obiedzie zrobili imprezę w domu moich rodziców bo musieli oblać, prawda... ;)


U nas w sumie też tylko tato zażyczył sobie piwo, i po obiadku moi rodzice pojechali do teściów oblewać.

misza - 2010-01-31, 10:00

Cytat:
Rivendell lubinski, zapewne nikt nie zna :roll:


ja kojarzę 8-)

Dominika - 2010-01-31, 10:02

misza :-D :-D :-D
Lily - 2010-01-31, 10:37

powiedzcie mi, czy do ślubu jest konieczny akt urodzenia? chyba tak? czy to się bierze w USC?
malina - 2010-01-31, 11:11

Cytat:
powiedzcie mi, czy do ślubu jest konieczny akt urodzenia? chyba tak? czy to się bierze w USC?


Dokładnie tak jak piszesz.

Lily - 2010-01-31, 11:12

no to znaczy, że nie da się tego po kryjomu załatwić ;)
arahja - 2010-01-31, 12:11

Lily napisał/a:
powiedzcie mi, czy do ślubu jest konieczny akt urodzenia? chyba tak? czy to się bierze w USC?


A nie jest tak, że jak oboje są z tego samego miasta i w tym mieście ślub biorą, to żadnego brania aktów urodzenia nie trzeba, bo wszystko jest w archiwach?

Lily - 2010-01-31, 12:19

arahja napisał/a:
A nie jest tak, że jak oboje są z tego samego miasta i w tym mieście ślub biorą, to żadnego brania aktów urodzenia nie trzeba, bo wszystko jest w archiwach?
No jeśli bym się tu urodziła i tu brała ślub, to w tym samym urzędzie są moje papiery, ale mnie to nie dotyczy ;)
mossi - 2010-01-31, 12:31

Lily, ślub się szykuje? :->
mono-no-aware - 2010-01-31, 12:46

Za akt urodzenia trzeba urzędasom zapłacić ok. 20 - 30 zł (nie pamiętam dokładnie, bo to nie ja załatwiałam akurat) jeśli się zaznaczy, że to dla potrzeby zalegalizowania związku. Ale jeśli powiesz, że to np. dla mamy, do przedstawienia do wniosku do emerytury (czy jak to się tam nazywa) to jest za darmo. Wiem, bo moja mama właśnie potrzebowała jak załatwiała sobie emeryturę i nie musiała nic płacić.
notasin - 2010-01-31, 13:23

mono-no-aware, ale one chyba sie roznia.. ten za freeko jest pewnie skroconym aktem, nie wiem jaki trzeba do slubu.
Lily - 2010-01-31, 18:11

mossi napisał/a:
Lily, ślub się szykuje? :->
gdyby miał być z tym cyrk, jacyś goście, przyjecia to na pewno nie; sprawdzam, czy mogę wziąć ślub w czwartek bez gości :P (ale byłoby ciężko, bo muszę mieć akt urodzenia i wtedy musiałabym mamę poinformować, a jeśli nawet tego nie zrobię to w mojej wsi i tak urzędniczka doniesie ;) )
mono-no-aware - 2010-01-31, 19:59

notasin nie różnią się niczym - tak mi się wydaje. Mojej mamie potem ten akt oddali i mi go dała, żebym go mogła sobie wykorzystać w innych celach. Dokładnie im się z lupą nie przyglądałam, ale nie przypominam sobie żeby się różniły między sobą.

Lily tylko pamiętaj, że urząd ma ok. miesiąca czasu na sprawdzenie, czy wszytko gra. Nie można przyjść i na drugi dzień załatwić sprawę - niestety!

Lady_Bird - 2010-01-31, 20:06

dziewczyny, a czy odpis skrócony aktu urodzenia- wydany zaraz po urodzeniu (czyli staaary, wydany za PRL-u :lol: ) się liczy? Czy muszę jechac na wioskę (700km) i zaplacic za nowy świstek?
Lily - 2010-01-31, 20:38

mono-no-aware napisał/a:
Lily tylko pamiętaj, że urząd ma ok. miesiąca czasu na sprawdzenie, czy wszytko gra.
co mas zna myśli, że trzeba czekać na termin? to wiem, chodzi mi tylko o zebranie dokumentów ;)
ajanna - 2010-01-31, 23:07

Lily :mryellow:

wg mnie skrócony akt ur do ślubu powinien wystarczyć. a na termin czeka się msc i to jest chyba urzędowo ustalone :-|

Kashmiri - 2010-02-01, 09:40

ajanna napisał/a:
a na termin czeka się msc i to jest chyba urzędowo ustalone

nie koniecznie. nam się udało wskoczyć w termin 'pojutrze' :mrgreen: Mieliśmy argument, że K. dość nagle wyjeżdżał na dniach na rok do kaszmiru, ślub był nam potrzebny ze względów formalno-urzędowo-finansowych, plus to, że Jasmin miała już pół roku i pani uznała, że czekać miesiąc ostatecznie nie musi.
Sam ślub odbył się w USC na warszawskiej starówce, zaproszony został tylko 'zestaw podstawowy gości' (telefonicznie, bo nie było czasu, zresztą nie planowaliśmy tej imprezy), po formalnościach lampka szampana, ciastko i do domu. Nie wiem, czy ktoś się obraził. Moja mama nie zgłaszała ani zastrzeżeń ani żadnych oczekiwań, chyba była równie zaskoczona jak my :mrgreen:
Mama K. koniecznie chciała, żebyśmy mieli ślub na słoniu, z indyjską orkiestrą (w indiach). wtedy to było dla nas niedorzeczne, ale teraz myślę, że może sobie jeszcze kiedyś strzelimy takie wielkie monsunowe wesele, z całym mnóstwem margerytek, orkiestrą dętą, no, może bez zwierzaka :-P

mono-no-aware - 2010-02-01, 11:46

Lady_Bird napisał/a:
dziewczyny, a czy odpis skrócony aktu urodzenia- wydany zaraz po urodzeniu (czyli staaary, wydany za PRL-u :lol: ) się liczy? Czy muszę jechac na wioskę (700km) i zaplacic za nowy świstek?


Mi Pani powiedziała, że mogą być problemy ... Bo ja, albo mój mąż taki mieliśmy. :) Ale zapytaj, a nuż przyjmą :)

Co do przyspieszonego terminu to też słyszałam, że się da ... tylko trzeba mieć argumenty.

Lady_Bird - 2010-02-01, 12:35

mono-no-aware napisał/a:
Lady_Bird napisał/a:
dziewczyny, a czy odpis skrócony aktu urodzenia- wydany zaraz po urodzeniu (czyli staaary, wydany za PRL-u :lol: ) się liczy? Czy muszę jechac na wioskę (700km) i zaplacic za nowy świstek?


Mi Pani powiedziała, że mogą być problemy ... Bo ja, albo mój mąż taki mieliśmy. :) Ale zapytaj, a nuż przyjmą :)



thx.
Tak czułam w kościach, choć miałam nadzieję, że stary akt sie nada.

oszum - 2010-02-01, 16:30

Dominika napisał/a:
Ja do slubu daleko, ehmm, ale chcialabym latem, w jakims dzikim lesnym miejscu, z zywa kapela (np Rivendell lubinski, zapewne nikt nie zna :roll: muza wzorowana na tolkienowskich "nutach" ) przy pochodniach, ogniskach impreze do switu. A moze byc i w noc swietojanska. :-D ale sobie wymyslilam... :mrgreen:

Ja Rivendell znam i barrrdzo lubię :mrgreen: . I na paru takich ślubach jw. miałam szczęście być. Jeździłam na pielgrzymki hipisowskie i znajomi mieli właśnie takie śluby/weselicha. Klimat niesamowity! Przyroda, bębny i wege żarełko 8-) . Mam porównanie z dwoma "normalnymi" ślubami, no cóż, zupełnie inne planety. Co kto lubi... Ja siebie zupełnie nie widzę w roli takiej tradycyjnej panny młodej ;) .

della - 2010-02-07, 12:39

A ja siebie widzę w roli tradycyjnej panny młodej:) Widzę siebie w białej sukni na krynolinie tak szerokiej, że przypominam bezę, a wybranek przy mnie -szczypior;) Tańcującą w stodole, najlepiej przystrojonej po staropolsku, gdzie stoły uginają się od wyszukanych potraw, a gorzałka leje się hektolitrami;)

Ale widzę tylko wtedy, kiedy na chwilę znika mi sprzed oczu widok cichego, skromnego ślubu i gronie najbliższych i siebie w prostym kostiumiku;)

Dla mnie ślub to tylko symbol, przecież najważniejsze jest całkiem coś innego:)

Alispo - 2010-03-01, 18:44

ech,mam ostatnio chcice na ślub :roll: ;-)
Marine - 2010-03-11, 00:41

Dominika napisał/a:
np Rivendell lubinski, zapewne nikt nie zna :roll:

Znam, lubię, uwielbiam klimat fantasy!... <rozmarzona>

oszum napisał/a:
I na paru takich ślubach jw. miałam szczęście być. Jeździłam na pielgrzymki hipisowskie i znajomi mieli właśnie takie śluby/weselicha. Klimat niesamowity! Przyroda, bębny i wege żarełko 8-) . Mam porównanie z dwoma "normalnymi" ślubami, no cóż, zupełnie inne planety.

Wow! Pozazdrościć, chciałabym wziąć udział w takim nietypowym weselu, coś pięknego. Ach. <znów rozmarzona>

ewakotowska - 2010-03-11, 07:29

Koniecznie muszę wtrącić, że szłam do ślubu w kiecce zrobionej na drutach przez światowej sławy dziewiarkę Izabelę rosę :-)
Nie mam skanera, ale jak kiedyś dorwę to wkleję, żeby pokazać.
W każdym razie była lekko hipi i czułam się świetnie.

Salamandra*75 - 2010-03-11, 07:45

ewakotowska foty!!!
Alispo - 2010-04-21, 21:35

ekologiczne czy"ekologiczne"?;)
hxxp://www.greendays.pl/]hxxp://www.greendays.pl/
hxxp://www.ameliste.pl/porady-slubne/etyczne-wesele]hxxp://www.ameliste.pl/porady-slubne/etyczne-wesele

melba - 2010-04-22, 17:15

Lady_Bird napisał/a:
dziewczyny, a czy odpis skrócony aktu urodzenia- wydany zaraz po urodzeniu (czyli staaary, wydany za PRL-u :lol: ) się liczy?



ja sie takim ostatnio posluzylam w celu wymiany dowodu osobistego i nikt nic nie mowil na ten temat w urzedzie...


a tak w temacie, to marzy mi sie (jesli kiedys pojde do slubu) suknia slubna robiona na szydelku... ech....

Lily - 2010-04-22, 17:16

melba napisał/a:
ja sie takim ostatnio posluzylam w celu wymiany dowodu osobistego i nikt nic nie mowil na ten temat w urzedzie...
no własnie, to teraz trzeba mieć akt urodzenia przy wymianie dowodu??? bo tak mi się obiło o uszy...
melba - 2010-04-22, 17:18

nie jestem biegla w temacie tak bardzo, w moim przypadku przeprowadzalam sie, wymeldowywalam ze starego adresu, i w nowym miejscu wyrabialam nowy dowod z nowym meldunkiem.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group