wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek poniemowlęcy - kara/nagroda -nie jest jedyna droga

Manu - 2009-11-28, 18:04
Temat postu: kara/nagroda -nie jest jedyna droga
elenka napisał/a:
dżo napisał/a:
Manu napisał/a:
co za bzdura ta niania to jednak nie taka znowu super

Manu, a widziałaś jakiś program z nią w roli głównej? Nie wyciągaj pochopnie wniosków.
Lubię super nianię i jej metody wychowawcze, jest mądrą i wyważoną osobą.
A karny jeżyk nie jest zły :-) , myslę, że przy temperamencie mojego syna będzie i u nas miał zastosowanie 8-) .


Ja też mam takie zdanie jak dziewczyny, uważam że jej rady są bardzo fajne i właśnie humanitarne ;-)
U nas jest "karne" krzesełko na 5 minut i to naprawdę działa :mrgreen:


ogladalam kilka lat temu kilka odcinkow w austriackiej TV, (jeszcze jak mielismy telewizor a Polci nie bylo na swiecie ani nawet w najsmielszych myslach). bardzo mi sie wtedy podobalo. Teraz nie wiem bo nie ogladam. czytam za to (ostatnio "Antypedagogike"). a i tak naj nauczycielem jest Polcia.

nie stosuje kary ani nagrody w potocznym znaczeniu tych slow. nie uwazam, by stanie w kacie za kare i zloty krzyz nagrody byly dobre w skutkach.

karmelowa_mumi - 2009-11-28, 18:28

Manu, a możesz coś więcej o tej antypedagogice?
olgasza - 2009-11-28, 19:12

karmelowa_mumi, ja co prawda nie Manu, ale tez czytałam "Antypedagogikę" (gdzies tez wyczytalam określenie postpedagogika) :-)
Głównym zalożeniem jest, że dziecko samo wie, co dla niego jest dobre ( nawet to najmniejsze), więc nie należy ingerować w jego wybory podejmując działania wychowawcze, tylko ewentualnie chronić przed zrobieniem sobie krzywdy. Takie pomieszanie nauki przez doświadczenia (ucz się na własnych błędach, to twoje życie i ty nim kierujesz) z liberalizmem, jednym słowem wychowuj się sam :-)
Przynajmniej ja to tak odebrałam, może Manu, ma inne odczucia. Ciekawie mi się to czytało, bo lubię takie wolnościowe klimaty i nie lubię, jak ktoś mi mówi, co mam robić, jak wyglądać i się zachowywać, więc naturalnie przyjęłam, że dziecko też ma prawo wyboru i decyzji, nawet jeśli chodzi o zachowania tzw. ryzykowne. Oczywiście antypedagogika nie zabrania ci jako rodzicowi/opiekunowi wyrażenia swojego zdania, ale odrzuca ideę, że mówisz dziecku, jak ma postępować i czegoś zabraniasz, w ogóle odrzuca pedagogikę jako naukę.
Tyle teoria, a życie i tak biegnie swoją drogą :-)

elenka - 2009-11-28, 19:28

olgasza napisał/a:

Głównym zalożeniem jest, że dziecko samo wie, co dla niego jest dobre ( nawet to najmniejsze), więc nie należy ingerować w jego wybory podejmując działania wychowawcze, tylko ewentualnie chronić przed zrobieniem sobie krzywdy.


Jak dla mnie, to totalny kosmos :roll:
Inaczej tzw. bezstresowe wychowanie tak?

Uważam, że rodzice są od tego aby wskazać dziecku co wolno, a czego nie, tym bardziej na etapie np. dwulatka. Ustalają pewne ramy w których dziecko może spokojnie rosnąć i się rozwijać. A system kara/nagroda najlepiej się do tego nadaje i pomaga utrwalić pewne zasady. Oczywiście nie chodzi mi o przemoc psychiczną czy fizyczną, ale o ustalenie pewnych zasad, których my sami też się trzymamy.
Nie wiem jak to jaśniej opisać, ale metody super nani do mnie bardzo trafiają.
Nie wyobrażam sobie, że nie zwracam uwagi Krzysiowi, który np. uderzy ze złości inne dziecko w trakcie zabawy, albo zamiast po kartce maluje mi kredkami po ścianach.

[ Dodano: 2009-11-28, 19:29 ]
Manu napisał/a:
nie uwazam, by stanie w kacie za kare i zloty krzyz nagrody byly dobre w skutkach.


A co jest dobre w skutkach Twoim zdaniem?

karmelowa_mumi - 2009-11-28, 19:32

olgasza, podoba mnie się ta idea

założenia są fajne, sama wiem, że najszczęśliwsza w dzieciństwie byłam, gdy robiłam to, co chciałam i chodziłam swoimi ścieżkami, w sumie dużo tej wolności miałam (nie wiem nawet na ile kontrolowanej), chyba teraz dzieci mają jej znacznie mniej.

No ale moja praktyka matki wychowującej albo też antywychowującej jeszcze przede mną :)

Kat... - 2009-11-28, 19:35

Nic o antypedagogice nie wiem, chętnie poczytam jak mi wpadnie w ręce ale ja też sobie tego nie potrafię w praktyce wyobrazić. Nie wyobrażam sobie rzucić wszystkiego, nie załatwiać spraw, które muszą być załatwione, nie zrobić rzeczy, które absolutnie muszą być zrobione, bo dziecko nie żyję wg planu dnia, tylko samo decyduje na co ma w danej chwili ochotę.
elenka - 2009-11-28, 19:40

A mi nawet nie przyszła do głowy kwestia organizacji dnia, a bardziej poszanowania innych i współżycia z otoczeniem.
tak jak pisałam, wiem że muszę ingerować i zwracać uwagę/zabraniać bić innych/ wyrywać zabawek/ niszczyć rzeczy innych itd. Można by dużo wymieniać i wiele jeszcze przede mną :roll:
A poza tym ciekawa jestem jak dziecko wychowane w taki sposób czuję się jako dorosły, kiedy nagle ktoś mu czegoś zabrania albo nie może w danym momencie robić tego na co ma ochotę.

Malati - 2009-11-28, 20:13

Z tego co ja czytałam dziecko potrzebuje jasnych granic aby czuć się bezpiecznie.Nie możemy wymagać od dziecka aby samo w pewym wieku oczywiście (mówimy o okresie np pierwszych 4 lat) decydowała kiedy ma iść spać co będzie na obiad,co ma na siebie włozyć,którędy będzie szło w czasie spaceru ( np po ruchliwej ulicy)itp itd przykładów moze być wiele.Kiedy pozostawiamy decyzje dziecku dochodzi do odwrócenia ról.Wtedy ono staje się dorosłym,a to zle dla jego prawdłowego rozwoju.Dziecko rośnie rozwija się poznaje świat a my jesteśmy obok aby go strzec ,pokazywać mu co dobre a co złe,określać jasne granice i konsekwentnie się ich trzymać.

elenka napisał/a:
A poza tym ciekawa jestem jak dziecko wychowane w taki sposób czuję się jako dorosły, kiedy nagle ktoś mu czegoś zabrania albo nie może w danym momencie robić tego na co ma ochotę.



Dokładnie to ważna kwestia.Dzieci od początku uczą się poprzez nasze wskazówki porzez obserwacje i naśladownictwo jakie prawa rządzą w relacjach między ludzmi. Wychowujemy je po to aby potem poszły w świat i dały sobie radę jako osoby dorosłe w każdej z dziedzin życia. Dzieci które "same się wychowują" sa zagubione i nieszczęsliwe.

System nagród i kar nie jest najgorszą metodą wychowawczą. Napewno jest świetną alternatywą do kar cielesnych. Ważne jest aby słuchać własnych dzieci ,szanować ich,liczyć się z ich opiniami.Ja obserwuję u siebie i swoich znajomych że to jak my ttraktujemy nasze dzieci wraca do nas w spsosobie w jakim one odnoszą sie do nas.
Mój znajomy często krzycząć na swoich synów( jedej ma 8 a drugi 11 lat) nazywa ich kretynami durniami itp,dzieciaki tak samo mówią do niego a on się dziwi że go nie szanują :roll: . Pamiętajmy że dzieci to inne osoby zasługują na szacunek i odpowiednie traktowanie Ale również musimy stawiać im jasne granice i mieć rozsądne oczekiwania

Manu - 2009-11-28, 20:14

Kat... napisał/a:
Nic o antypedagogice nie wiem, chętnie poczytam jak mi wpadnie w ręce

nie trzeba daleko szukac! :-P
WD jest jednak niezawodny... : hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=267173#267173

Kat... - 2009-11-28, 20:17

elenka, mi przyszła do głowy ale nie w pierwszej kolejności. Też pomyślałam o przyszłości takiego człowieka. Jeśli to by miało działać, to wszyscy chyba musieliby tak działać ale tego sobie też nie umiem wyobrazić.
Manu - 2009-11-28, 20:26

czarna96 napisał/a:
decydowała kiedy ma iść spać co będzie na obiad,co ma na siebie włozyć,

Polcia raz szla do samochodu bez butow, ktorych nie chciala zalozyc w domu -gdy biegla przez suche liscie przestraszylam sie nawet, ze jej sie to spodoba mimo ze bylo pierunsko zimno... no ale od tamtej pory zaklada jednak chetnie buty, najwyrazniej zrozumiala, ze jezeli nie zalozy butow zmarzna jej nozki :->

znajomej coreczka 4 lata - jest szczesliwa bardzo bo obciela sobie wlosy: do lysa! co tylko odrosna to scina!

co zlego, by kilkulatek wybieral sobie sam ubrania z szafy :?: Polcia nie lubi pewnych ubranek a inne lubi - czemu mialabym tego nie uszanowac??

itd itd itd.

[ Dodano: 2009-11-28, 20:37 ]
czarna96 napisał/a:
Dzieci od początku uczą się poprzez nasze wskazówki porzez obserwacje i naśladownictwo
no wlasnie nie, nie i jeszcze raz nie!
Tak ma wygladac tez w zyciu doroslym?
Wybieram dla POlci przyszlosc kreatywna, niezależną, z głębokim poczuciem siebie samej w świecie...

elenka - 2009-11-28, 21:05

Manu napisał/a:


co zlego, by kilkulatek wybieral sobie sam ubrania z szafy :?:


Mój Krzysio ma teraz taki etap, że nie chce się w ogóle ubierać? I co mam mu pozwolić biegać nago po domu, a może w ogóle mam nie wychodzić na spacery, bo przecież jak jest zima, to nie wyjdzie w samej pieluszce. :roll:
Więc powoli ubieram i tłumaczę czemu to robię, w końcu i tak się cieszy, że idzie na spacer ;-)
[ Dodano: 2009-11-28, 21:07 ]
Manu napisał/a:


[ Dodano: 2009-11-28, 20:37 ]
czarna96 napisał/a:
Dzieci od początku uczą się poprzez nasze wskazówki porzez obserwacje i naśladownictwo
no wlasnie nie, nie i jeszcze raz nie!
Tak ma wygladac tez w zyciu doroslym?


Właśnie nie ma tak wyglądać :!:
Odwracasz kota ogonem Manu :shock:
Po to teraz ustalamy zasady, uczymy, wskazujemy, pomagamy zrozumieć świat, aby jako dorosłe nasze dzieci mogły być samodzielne i aby mogły oprzeć się na doświadczeniach z dzieciństwa i aby czuły się bezpieczne w otaczającym świecie.

[ Dodano: 2009-11-28, 21:08 ]
czarna w pełni zgadzam się z tym co napisałaś ;-)

orenda - 2009-11-28, 21:09

Ja akurat mam spokojne dziewczynki, nie musiałam nigdy stosować karnego jeżyka, nawet nie wiem czy umiałabym to zrobić. Generalnie właśnie sobie pomyślałam, że na tyle można się dogadać z Liwią, że rzadko kiedy ponosi jakieś przykre dla niej konsekwencje. Tyle, że ona nie bije dzieci, nie zabiera innym zabawek (inaczej jest z siostrą, tyle, że zanim Zoja się pojawiła, były to jej zabawki, czasem bierze co swoje, ale wtedy staram się tłumaczyć, negocjować w imieniu Zoji).
Generalnie umawiam się z nią tak, że jeśli zrealizujemy plan: śniadania i ubranie się, to będzie bajka, jak nie da rady, to bajki nie włączam. Taki system nam odpowiada. Stawiam jej granice i staram się tłumaczyć i rozmawiać.

Kat... - 2009-11-28, 21:10

Manu napisał/a:
Kat... napisał/a:
Nic o antypedagogice nie wiem, chętnie poczytam jak mi wpadnie w ręce

nie trzeba daleko szukac! :-P
WD jest jednak niezawodny... : hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=267173#267173

Manu dziękuję za tego linka! Widziałam wątek ale nie wchodziłam kojarząc nazwę wyłącznie z przedszkolem, do którego mojemu dziecku jeszcze daleko. Poza tym ma już wybrane. Poczytałam tylko troszkę ale już mi głupio na jak wiele rzeczy nie wpadłam, jak bardzo czasem Mu przeszkadzam. Muszę więcej na ten temat poczytać. Już mam kilka podawanych linków w ulubionych żeby nie zgubić. Dzięki :-)

olgasza - 2009-11-28, 21:14

czarna96 napisał/a:
Nie możemy wymagać od dziecka aby samo w pewym wieku oczywiście (mówimy o okresie np pierwszych 4 lat) decydowała kiedy ma iść spać co będzie na obiad,co ma na siebie włozyć,którędy będzie szło w czasie spaceru ( np po ruchliwej ulicy)itp itd przykładów moze być wiele


No, cóż, my jednak pozwalamy młodej decydować o takich rzeczach, czyli chodzi spać, jak sama padnie (czasem o 21.00, czasem o 23.00 ) - nie wyobrażam sobie, że ją zamykamy w pokoju i słuchamy jak ryczy i dobija się do drzwi, az zasnie z płaczu... Tak jak sama nie umiem zasnąć, bo ktoś mi powie - a teraz spij, bo juz pora. Sama wybiera sobie ubrania i buty oraz trasę spaceru. Generalnie z takimi ponadrocznym dzieckiem już jednak sporo mozna osiągnąć rozmową, a nie mówieniem "nie wolno". Oczywiście nie dopuszczając do zagrożenia życia.
Ja nie mówię, że antypedagogika jest idealna, ale ogólne założenia akceptuję. To nie jest zostawienie dziecka samopas, bez kontaktu, bez opieki. To raczej wsłuchiwanie się w niego i szanowanie jego wyborów. A jeśli tych wyborów nie akceptujemy, bo naruszają czyjąś wolnośc, godnośc, czy co tam jeszcze, to mamy przeciez prawo asertywnie wyrazić swoje zdanie. Tak samo jak dziecko ma takie prawo. Ale bez karania. "Karą" jest konsekwencja jakiegoś działania, w ten sposób dziecko/człowiek każdy się uczy, tak jak w przykładzie manu - poszła bez butów - było jej zimno - następnym razem buty włożyła.
I tez nie chcę bronić antypedagogiki do upadłego - wiadomo, że zycie jednak wymusza na nas kompromisy i zmusza do przystosowania się, ale moja sympatia jest po stronie jednostek, które w jakiś sposób z ogólnie pojmowanym "systemem" walczą albo są trochę "out" Nic nie poradze na to, że lubię freaków... :mrgreen:

Malati - 2009-11-28, 21:28

olgasza napisał/a:
No, cóż, my jednak pozwalamy młodej decydować o takich rzeczach, czyli chodzi spać, jak sama padnie (czasem o 21.00, czasem o 23.00 ) - nie wyobrażam sobie, że ją zamykamy w pokoju i słuchamy jak ryczy i dobija się do drzwi, az zasnie z płaczu..



Ale wcale nie musi tak być że kiedy kładziesz dziecko spać o określonej godzinie to ono reaguje na to histerią.Wiele zależy oczywiście od temperamentu dziecka,dlatego stosowanie określonych metod wychowawczych to kwestie indywidualne.Chociaz ogólne założenia według mnie można wprowadzić w każdym domu :-P .Mój syn od początku jest przyzwyczajany do stałych godzin spania i tak jest do tej pory.Akceptuje to bez krzyków i awantur.I to że idzie spać nie oznacza że zostawiany jest sam sobie w pokoju.Kiedy był młodszy zawsze byłam obok dopóki nie zasnąl.Teraz ma zawsze otwarte drzwi zapaloną lampke nocną, ma przy sobie swoja zabawkę słyszy jak my się krzątamy po domu więc czuje się bezpiecznie. Myślę że ważne jest dla zdrowia dziecka aby godziny snu przypadały na normalne godziny wieczorne.Ponadto ja osobiście potrzebuje tych paru wieczornych godzin tylko dla siebie czy mojego męża.Nie zdzierżyłabym dzieciaka latającego po domu o godzinie 11 w nocy.Ale każdy ma to co lubi ;-)

olgasza napisał/a:
Sama wybiera sobie ubrania i buty oraz trasę spaceru.


No i wspaniale ja nie twierdzę że coś w tym złego. :-) Miałam na myśli bardziej sytuacje kiedy dziecko zimą chce wyjść w bluzce z krótkim rękawem czy spacerować po ruchliwej ulicy,

Manu - 2009-11-28, 21:31

elenka napisał/a:
Więc powoli ubieram i tłumaczę czemu to robię, w końcu i tak się cieszy, że idzie na spacer ;-)


mojej znajomej syn mial podobnie - mama wiec mu raz powiedziala, ze musza sie ubrac bo ida do sklepu po banany. chlopiec nie chcial wiec zostali w domu - bananow (ktore chlopiec baaardzo lubi i je codziennie) nie bylo kilka dni. Przy kolejnym wyjsciu do sklepu po banany chlopiec sie pozwala ubierac bez najmniejszych protestow (chlopiec rok 1,5 roku)

Malati - 2009-11-28, 21:32

A co do karnego jeżyka u nas ten system przestaje się już sprawdzać. Młody jest coraz starszy i mam wrażenie że ta metoda już niczego nam nie daje,a powoduje tylko duży bunt u Harivenu.U nas jak narazie r stosujemy same rozmowy,dużo mu tłumaczę i mam nadzieję że to wystarczy ;-)
elenka - 2009-11-28, 21:34

czarna96 napisał/a:


Ale wcale nie musi tak być że kiedy kładziesz dziecko spać o określonej godzinie to ono reaguje na to histerią.


U nas jest tak samo, Krzyś od zawsze zasypiał sam w okolicy godz. 19.00
Czasem sam idzie po misia i chce się położyć, ale częściej my go po prostu kładziemy, gasimy światło i on zasypia. Mam wrażenie, że dobrze i bezpiecznie czuję się właśnie w rutynie, którą ja mu jako rodzic stworzyłam.
A stworzyłam ją też z myślą o sobie aby móc przewidzieć godziny jedzenia/spania i móc spędzić wieczór z mężem, ze znajomymi albo po prostu odpocząć.

A jeśli chodzi o trasy spaceru, to średnio to sobie wyobrażam, taką sytuację, że dziecko dwuletnie samo ją wybiera :shock:
Ale to może faktycznie tylko moje tryańskie oblicze się ujawnia 8-) :mrgreen:

[ Dodano: 2009-11-28, 21:37 ]
Manu napisał/a:
. Przy kolejnym wyjsciu do sklepu po banany chlopiec sie pozwala ubierac bez najmniejszych protestow (chlopiec rok 1,5 roku)


Czyli idąc na każdy codzienny spacer kupowali banany? :mrgreen:
A co ze spacerem w dniu kiedy sklep zamknięty, albo bananów nie będzie?

Dla mnie, to jest stwarzanie sztucznej sytuacji i kłamanie w pewnym sensie.
Wolę mu wytłumaczyć, że trzeba się ubrać aby wyjść, po prostu wyjść na spacer, niekoniecznie przekupywać czymś.

dżo - 2009-11-28, 21:39

Manu napisał/a:
co zlego, by kilkulatek wybieral sobie sam ubrania z szafy

Nie w tym nic złego ale czy taki 4 latek umie ocenić jak ma się ubrać idac na sprecer w mroźną pogodę?
Wychowanie dziecka jest dla mnie bardzo trudną sztuką, nie mam żadnego przygotowania, zdaję się na intuicję ale to chyba jednak za mało. Wolę korzystać z doświadczenia osób specjalizujących sie w tej tematyce. A antypedagogika to trochę takie eksperymentowanie, rzucanie dziecka na głęboką wodę.
Zgadzam się z czarną:
czarna96 napisał/a:
Kiedy pozostawiamy decyzje dziecku dochodzi do odwrócenia ról.Wtedy ono staje się dorosłym
.
Dziecko, które musi o wszystkim decydować jest obciążone odpowiedzialnością, zbyt dużą jak na swój wiek i nie ma poczucia bezpieczeństwa. Tak przynajmniej twierdzą psychologowie.

Ale temat jest bardzo ciekawy i z zainteresowaniem poczytam o waszych doświadczeniach. Jako mam 8 miesięcznego malucha nie wyobrazam sobie jak miałabym teraz stosować zasady antypedagogiki. Przykład choćby z dzisiejszego wieczoru: usypiam Tymona, który juz od dłuższego czasu trze oczy i daje sygnały, że jest zmęczony a mimo to usilnie stara się robić wszystko aby jeszcze nie zasnąć czyli przerzuca się na brzuch, siada, zaczyna raczkować - i co mam mu na to pozwolić i czekać az sam padnie za jakąś przykładowo godzinę?

Manu - 2009-11-28, 21:41

czarna96 napisał/a:
Miałam na myśli bardziej sytuacje kiedy dziecko zimą chce wyjść w bluzce z krótkim rękawem czy spacerować po ruchliwej ulicy,


dziecko, ktore zrozumie konsekwencje (wychodzimy z zalozenia, ze skoro rozumie konsekwencje kara /nagroda czyli rozeznaje sie w systemie, tak?) nie bedzie chcialo spacerowac tam, gdzie jezdza samochody, ani nie bedzie sie chcialo chorowac i trafic do szpitala z zapaleniem płuc.

Pola chodzi po chodniku bo to miejsce dla pieszych a ulica jest dla samochodów (dzieci uwielbiają porządek rzeczy)

elenka - 2009-11-28, 21:42

dżo napisał/a:
i co mam mu na to pozwolić i czekać az sam padnie za jakąś przykładowo godzinę?

No oczywiście :mrgreen:

A tak na poważnie, to znam dziecko, które chodzi spać kiedy samo chce i to jest albo o 19.00 albo o 24.00 a rodzice nic nie mogą zaplanować ani zrobić, bo przecież wszystko jest dostosowane do jego wyborów :roll:
I żyją sobie w takim bałaganie od dwóch lat już prawie, totalnie wycieńczeni. :-/

Manu - 2009-11-28, 21:43

elenka napisał/a:
A co ze spacerem w dniu kiedy sklep zamknięty, albo bananów nie będzie?
kurde, stac nas na kreatywnosc, no nie? - czy tez potrzebujesz w kazdej sytuacji przykladow? :evil:
rany, te banany to przyklad....

Malati - 2009-11-28, 21:46

Manu napisał/a:
dziecko, ktore zrozumie konsekwencje (wychodzimy z zalozenia, ze skoro rozumie konsekwencje kara /nagroda czyli rozeznaje sie w systemie, tak?) nie bedzie chcialo spacerowac tam, gdzie jezdza samochody, ani nie bedzie sie chcialo chorowac i trafic do szpitala z zapaleniem płuc.


Tylko że skąd dziecko ma wiedzieć że spacer po ruchliwej ulicy oznacza wypadek czy chodzenie w ubraniu nieadekwatnym do pogody może skończyc się zapaleniem płuc i szpitalem.? Raczej nie pozwoliłabym dwulatkowi aby wyszedł nie ubrany na dwór zimą i złapał jakąś chorobę tylko po to aby nauczył się że tego typu wybory mają takie a nie inne konsekwencje.Ja jestem rodzicem i jestem od tego aby chronić dziecko i w pewnym kwestiach stawiać jasne zakazy nakazy czy jak je tam zwał. ;-)

elenka - 2009-11-28, 21:48

Manu napisał/a:
kurde, stac nas na kreatywnosc, no nie? - czy tez potrzebujesz w kazdej sytuacji przykladow? :evil:
rany, te banany to przyklad....


No właśnie o to mi chodzi, że nie potrzeba żadnych bananów, żadnych przykładów.
Ja Krzysia ubieram, tłumaczę i idę na spacer i czeka aż mu przejdzie ten czas buntu ubraniowego.
Nie chcę go przekupywać na przykład bananami, bo wiem, że z samego spaceru on też bardzo się cieszy, a niechęć do ubierania idealnie wpisuje się w czas "wszystkiego na NIE", który teraz mamy. ;-)

[ Dodano: 2009-11-28, 21:49 ]
czarna96 napisał/a:

Tylko że skąd dziecko ma wiedzieć że spacer po ruchliwej ulicy oznacza wypadek czy chodzenie w ubraniu nieadekwatnym do pogody może skończyc się zapaleniem płuc i szpitalem.? Raczej nie pozwoliłabym dwulatkowi aby wyszedł nie ubrany na dwór zimą i złapał jakąś chorobę tylko po to aby nauczył się że tego typu wybory mają takie a nie inne konsekwencje.Ja jestem rodzicem i jestem od tego aby chronić dziecko i w pewnym kwestiach stawiać jasne zakazy nakazy czy jak je tam zwał. ;-)


Otóż to :!:

Manu - 2009-11-28, 21:58

elenka napisał/a:
i to jest albo o 19.00 albo o 24.00 a rodzice nic nie mogą zaplanować ani zrobić,
zeby posiedziec na WD i powywracac kota ogonem :mrgreen:

ja juz koncze, życzę dużo cierpliwosci i wyobrazni. kreatywnosci a nie naśladownictwa. (sobie rowniez, a jakze)

gdzies na polskiej stronie Montessori wyczytalam: nauka jest zabawą , dopóki nie udowodnimy dzieciom, ze jest inaczej :)

PiPpi - 2009-11-28, 22:07

hxxp://www.amication.de/amication_polish1.htm

wspierać zamiast wychowywać, polecam gorąco zapoznanie sie z postacią Hubertusa !
byłam ostatnio na spotkaniu-wykładzie, bardzo ciekawy człowiek i idea, porównywał wcielanie postpedagogiki do sytuacji, gdy kobiety dostawały prawa wyborcze. nie powiem pomysł by dać dzieciom prawa wyborcze jest dla mnie zastanawiający, wiele zależy od wieku dziecka. Mówił o równości miedzy ludźmi a zwierzętami o jedzeniu mięsa przez Indian i białych. I ci i ci zabijali bawoły, jedni robili to jak barbarzyńcy, inni z szacunkiem. Twierdził, ze rodzina postpedagogiczna na pierwszy rzut oka nie różni się od klasycznej, lecz to co ja odróżnia to szacunek do dziecka płynący prosto z serca...Poza tym sporo ideii Schoenebecka do mnie przemawia. Zwłaszcza to o suwerenności dziecka i pełnym uznaniu dla Jego autonomii. Z myśleniem o dziecku jako partnerze się nie zgadzam, chyba ze starszym, z którym mogę negocjować, no bo moje dziecko nie kuma, ze jak chce kupę to byłoby fajnie mamie dać spokój a partner nie miałby z tym kłopotu;) to kwestia czasu. nie pozwoliłabym nastoletniej córce mówić do mnie per Magda, bo kumpel Magd może mieć tysiące, a mamę, mnie ma tylko jedną. generalnie postpedagogika jak najbardziej mi odpowiada jednak z małymi zastrzeżeniami.
Pytałam Hubertusa jak to było u Niego w domu, część dzieci mówiła do niego per: papa, cześć po imieniu. to nie o to chodzi. tylko o to, by wsłuchać się w potrzeby dzieci i zareagować na nie, by robić to z szacunkiem...

polecam książki z linka. kocham siebie jakim jestem i postpedagogikę właśnie zgłębiam.
Jutro mam wykład z prof Śliwierskim 8-) autorem pierwszej pozycji z listy z książkami.
a co do kar i nagród, do zdecydowanie skuteczniej motywują wzmocnienia pozytywne, czyli nagrody. nawet super niani odradza stosowanie kar jako narzędzia motywacji. u niej są one stosowane w innym celu, bardziej do pokazania dziecku błędu w zachowaniu, stad pomysł pt.karny jeżyk, dziecko ma ochłonąć i dojść do tego, co zrobiło nie tak, np. stosowało przemoc wobec innego dziecka.

blamagda - 2009-11-28, 22:21

Mam za mało mądrości życiowej i intuicji zabitej przez książki które przeczytałam (i których treść zbyt wzięłam do siebie :-) ) aby wypowiedzieć się definitywnie w tej dyskusji, ale nie mogę się powstrzymać od przytoczenia wiersza Khalila Gibrana, który zawsze recytował nam profesor od pedagogiki na studiach. On chyba był zwolennikiem antypedagogiki, choć na tych samych studiach byli świetni profesorowie, którzy opowiadali o poczuciu bezpieczeństwa zapewnianego dziecku przez reguły jakie się wprowadza w życiu codziennym oraz o nacisku raczej na wzmocnienia pozytywne aniżeli na kary... No ale ad rem. Wiersz Gibrana, ot tak do przeczytania i może do wzruszenia się (mi się to zawsze zdarza, szczególnie jak zerknę na śpiącego obok Gutka :oops: )

"Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi.
Są synami i córkami Życia, które pragnie istnieć.
Rodzą się dzięki wam, lecz nie z was.
I chociaż z wami przebywają, nie należą do was.
Możecie obdarzać je waszą miłością, lecz nie waszymi myślami.
Albowiem mają swoje własne myśli.
Możecie dać schronienie ich ciałom, ale nie duszom.
Albowiem ich dusze zamieszkują dom jutra, do którego nie
możecie wstąpić nawet w snach.
Możecie upodobnić się do nich, lecz nie starajcie się, aby one
stały się do was podobne.
Albowiem miłość nie cofa się wstecz ani nie ociąga się, by
pozostać w dniu wczorajszym.
Jesteście łukami, z których wystrzelono wasze dzieci jak żywe
strzały.
Łucznik dostrzega cel na drodze do nieskończoności i napina
was Swą mocą, aby Jego strzały pomknęły szybko i daleko.
Niech napięcie dłonią Łucznika napełni was radością:
Albowiem Ten, który kocha lecącą strzałę, nie mniej miłuje
nieruchomość łuku".

bodi - 2009-11-28, 22:26

Manu, dzięki za ten wątek.

Zgadzam się z Tobą i olgaszą, mam bardzo podobne odczucia i podejście co do życia z Jagodą.

Programy z supernianią oglądałam podobnie jak Manu kiedy jeszcze Jagody nie było na świecie a my mieliśmy tv, wtedy wydawały mi się logiczne i ok, teraz nie odsądzam jej od czci i wiary ale widzę też że podstawowe założenie jej systemu mi nie odpowiada. Tak naprawdę sprowadza się to do pokazania dziecku, kto rządzi w domu, podporządkowania i nauczenia posłuszeństwa wobec rodzica.

Widzę to tak, że wszystkie teorie (i praktyki) pedagogiczne można usytuować na swego rodzaju kontinuum, na którego jednym krańcu znajdą się osoby takie jak autor "Antypedagogiki" czy John Holt, klasyk ruchu unschoolerskiego, zaś na drugim zwolennicy podejścia autorytarnego. Moje poglądy sytuuję gdzieś bliżej tego pierwszego bieguna.

Jeśli dziecko nauczy się że największą cnota jest posłuszeństwo (najlepiej bezdyskusyjne - "robię coś, bo TAK POWIEDZIELI rodzice"), to jak ma w późniejszym dorosłym życiu stać się autonomiczną jednostką? Prawdopodobnie poszuka sobie jakiejś zastępczej figury autorytetu, której będzie słuchać. Świat jest pełen takich ludzi.

Zgadzam się z czarną, że naturalną potrzebą dziecka jest potrzeba bezpieczeństwa, ale równie ważna jest potrzeba autonomii, decydowania o sobie. Zbyt często rodzice odbierają dzieciom to prawo, nawet jeśli chodzi o drobne rzeczy, tylko dlatego że tak jest im wygodniej, szybciej, lub po prostu z nawyku decydowania za dziecko.

Podobnie jak manu jestem zwolenniczką tego, by kiedy to tylko możliwe pozwalać dziecku uczyć się przez doświadczenie i decydować o sobie w jak największym stopniu.

Polecam lektury:

JOhn Holt, Zamiast edukacji (więcej o autorze: hxxp://www.edukacjadomowa.piasta.pl/holt.html)
JOhn Holt, How children learn

Alfie Kohn, Unconditional PArenting
hxxp://www.amazon.co.uk/exec/obidos/ASIN/0743487478/ref=ox_ya_oh_product

Marshall Rosenberg, Raising Children Compassionately: Parenting the Non-Violent COmmunication Way
hxxp://www.amazon.co.uk/exec/obidos/ASIN/1892005093/ref=ox_ya_oh_product

elenka - 2009-11-28, 22:29

blamagda miałam już nic nie pisać, ale nie mogę się powstrzymać :mrgreen:
Dodam tylko, że wszystko jest pięknie i cacy w teorii i wiersz powyższy też niezmiennie mnie wzrusza od lat, ale zupełnie inaczej wygląda rzeczywistość i moment w którym nagle czujesz, że chcesz tak pięknie, a dziecko zwyczajnie zaczyna wchodzić nam na głowę. 8-)
Kolejny raz napiszę, że nie jestem zwolennikiem kar i też bardziej nastawiam się na pozytywne aspekty nagrody i rozmowę, ale uważam, że nie da się uniknąć stanowczego wyznaczenia granic i mając szacunek dla dziecka, staram się aby on miała szacunek dla mnie i innych ludzi, bo nasze dzieci nie są samotnymi wyspami na spokojnym, błękitnym oceanie pod wiecznie bezchmurnym niebem.

Malati - 2009-11-28, 22:33

bodi napisał/a:
Jeśli dziecko nauczy się że największą cnota jest posłuszeństwo (najlepiej bezdyskusyjne - "robię coś, bo TAK POWIEDZIELI rodzice"), to jak ma w późniejszym dorosłym życiu stać się autonomiczną jednostką?


Ja nie mam na celu nauczenia mojego dziecka że największa cnota jest posłuszeństwo.Osobiście uważam że bycie nieposłusznym jest prawem dzieci. I wiele zachowań dzieci wynika z poszczególnych etapów rozwoju w jakim się w danym momencie znajdują a nie z tego że sa z natury niegrzeczne itp.Dzieci mają prawo nie słuchać,mieć własne zdanie dyskutować,sprzeciwiać się próbować podejmować samemu decyzje-mój syn własnie zaczyna intensywnie rozwijać ten etap ;-) .Ale uważam że sa kwestie w których jasno trzeba nakreśłić reguły i się ich trzymać.Nie sądze aby to nie pozwalało rozwijać dziecku jego potencjału i indywidualizmu.

Manu - 2009-11-28, 22:42

czarna96 napisał/a:
z poszczególnych etapów rozwoju w jakim się w danym momencie znajdują a nie z tego że sa z natury niegrzeczne


te etapy wywodza sie z nienaturalnych dla czlowieka warunkow, jakie tworzymy dzieciom zyjac w obecnych czasach naszej cyw.

Zrozum!

Malati - 2009-11-28, 22:48

Manu napisał/a:
te etapy wywodza sie z nienaturalnych dla czlowieka warunkow, jakie tworzymy dzieciom zyjac w obecnych czasach naszej cyw.

Zrozum!


Szczerze nie rozumiem może rozwiń bardziej swoją myśli.I nie musisz używac wykrzykników,aby mnie do czekogolwiek przekonać.Rozmowa oparta na argumentach wystarczy ,więc czekam na konkrety w związku z powyższym zdaniem. ;-)

Malati - 2009-11-28, 23:04

euridice, jeśli chodzi o zakazaną szafkę ja bym konsekwentnie powtarzała że nie wolno i odciągała małą.Jeśłi to nie pomaga oraz dawanie jej innych rzeczy do zabawy trzeba jednak znaleść sposób na zabezpieczenie albo opróżnienie kuchennej półki.

Na empatię bym nie liczyła.W sytuacji kiedy dziecko bije mamę tatę czy inne dzieci zawsze powinno się powstrzymać osobnika i jasno powiedzieć że nie wolno.Ja bym odradzała długie monologi na temat tego jakie bicie jest złe i jak boli bo dziecko ponad połowy z tego nie usłyszy ;-) Lepiej krótko ale na temat-nie wolno bić i tyle :-)


euridice napisał/a:
Np, Łucja, gdyby jej pozwolić, wypiłaby całą butelkę szamponu (czy innego kosmetyku), ale ja nie zamieram jej na to pozwolić i borykać się potem z lusinym rozstrojem żołądka czy mega-wysypką, bo nie uważam, że Łucja zrozumiałaby taki ciąg przyczynowo-skutkowy i myślę, że tutaj wady (chore dziecko) przeważają nad zaletami (ew. możliwość, że dziecko już nie wypije szamponu) takiego rozwiązania :)


No właśnie i mi również o to chodzi.Dziecku można zostawić swobodę ale nie we wszystkich. :roll:

Kat... - 2009-11-28, 23:18

euridice, ja mam bardzo podobnie tylko tak pięknie tego wszystkiego ując nie potrafię. Podobają mi się te założenia ale nie wyobrażam sobie stosowania się do nich w takich właśnie sytuacjach. Ja mam wrażenie, że to co u mnie w domu się ostatnio dzieje, to są same niebezpieczne sytuacje np.: Z wspinający się na wszystko, na co da się wejść. A jak już na coś wejdzie to dosięga rzeczy niebezpiecznych, cennych, których nie ma gdzie przestawić bo mieszkanie nasze to klitka. Nie chcę żeby zrobił sobie krzywdę czymś, coś rozwalił a bieganie za Nim i wyjmowanie Mu wszystkiego z rąk albo ciągłe powtarzanie "nie" raczej nie wchodzi w grę. Jestem totalnie zagubiona. Staram się być cierpliwa i tłumaczyć, mówić ale to nie przynosi żadnych efektów ale nie chcę wybuchać i być taka jak moi rodzice. Znam tylko takie wychowanie i czasem bardzo trudno mi nie wrzasnąć. Staram się ale dużo pracy jeszcze przede mną. Nie mam pojęcia jak reagować.
euridice napisał/a:
Łucja, pokazuje, że, za przeproszeniem "ma to gdzieś". Nie zwraca zupełnie uwagi, zupełnie nie "łączy się w bólu" z cierpiącym
to Ci zazdroszczę. Zygmunta to bawi i próbuje to powtarzać. Jak płacze i leci mi krew też jest fajnie wg Niego. Jak odchodzę żeby więcej nie dostać, wypłakać się to jest histeria. Wolałabym żeby to olewał. Oczywiście od samego początku stanowczo mówię, ze nie wolno bo to boli i odchodzę.
Manu - 2009-11-28, 23:49

czarna96 napisał/a:
Manu napisał/a:
te etapy wywodza sie z nienaturalnych dla czlowieka warunkow, jakie tworzymy dzieciom zyjac w obecnych czasach naszej cyw.

Zrozum!


Szczerze nie rozumiem może rozwiń bardziej swoją myśli.I nie musisz używac wykrzykników,aby mnie do czekogolwiek przekonać.Rozmowa oparta na argumentach wystarczy ,więc czekam na konkrety w związku z powyższym zdaniem. ;-)


Zrozum! bylo dla podkreslenia, ze ta dygresja o fazie "nie" to bardzo trudny i szeroki watek. rozmawiamy tu o systemie kara-nagroda( i przekupstwie np bananami) i moze nie rozwijajmy tu wielkich tematow antropologicznych jako podtematow.
Jezeli cie ten temat interesuje to moge ci podac linki do literatury, znam jednak jedynie niemieckojezyczne.

adriane - 2009-11-28, 23:50

Ja wypowiem się jako matka dorosłego już 18 letniego dziecka. Filip był przez kilkanaście lat dzieckiem, któremu dużo było wolno, jeśli chodzi o własne decyzje i myślę, że stosowaliśmy (nieświadomie, bo nie znaliśmy go) podobny system jak antypedagogika. Niestety w pewnym momencie (12-13lat) Filip przestał się uczyć, zaczął się liczyć dla niego tylko komputer (gry) i koledzy (włóczenie się po osiedlu),a nasze prośby, aby przemyślał to co robi, czy na pewno to takie jest dobre nie odnosiły skutku. Gdy zaczęliśmy w końcu wymagać ostrzej pewnych zachowań, to już szło na noże. Były płacze, nawet agresywne zachowania, że go ograniczamy. A ja szczerze mówiąc żałowałam, że duuużo wcześniej jednak nie wymagałam od Filipa, że najpierw lekcje, obowiązki, pomoc w domu, a potem przyjemności. Tzw. bezstresowe wychowanie kompletnie się nie sprawdziło w przypadku nas i Filipa. Filip wykorzystywał nas do wszystkiego, sam nic nie musząc, nie sposób było czegoś od niego wymagać, bo jak nie chciał, to nie zrobił. Jak wprowadziliśmy w końcu system kar i nagród, to już był nastolatkiem, buntował się bardzo, nie znał tego wcześniej (niestety). A nam po prostu otworzyły się oczy, że partnerstwo w przypadku naszej rodziny nie zadziałało, że my mamy względem Filipa mnóstwo obowiązków, a on wobec siebie czy rodziny żadnych. Ja jako dziecko, czy też później młodzież miałam dużo, nazwę to luzu, bo mieszkałam z babcią i dziadkiem od 14 roku życia, robiłam co chciałam. Jednak miałam jakoś tak ułożone w głowie, że widziałam gdzie leży granica, której lepiej nie przekraczać. Sądziłam, ze Filip będzie miał tak samo, a jednak nie. Gdybym Filipa nie wysłała do taty do Irlandii, po skończeniu gimnazjum, to pewnie by teraz był częścią naszego otwockiego młodzieżowo-narkotycznego podwórka. W Irlandii poznał nowych kolegów, skończył szkołę, ale dalej nie chce się uczyć (ciągle mam nadzieję, że dojrzeje jednak do tego). Trudno zmuszać 18 letniego człowieka do czegoś czego nie chce, woli pracować, to ok. tylko, że z pracą jest teraz ciężko.
Na dzień dzisiejszy uważam, że skrzywdziliśmy Filipa nie stawiając mu jasnych wymagań, nie obciążając go rodzinnymi obowiązkami typu umycie naczyń, umycie wanny itp., że nie pilnowaliśmy żeby więcej czasu poświęcał nauce, czytaniu książek (nawet zmuszając go), że nie miał większego rygoru. Sama też żałuję, że rodzice bardziej mnie nie ścigali jeśli chodzi np. o moją edukację. Do pewnych rzeczy niestety się dochodzi dopiero po czasie, człowiek uczy się na błędach, ale czasem jest za późno, aby coś naprawić i tu jest rola rodziców, aby jak najmniej było takich przegranych sytuacji, bo jednak w młodym wieku wielu rzeczy się nie rozumie, nie docenia ( np. prawa do bezpłatnej edukacji).
Jeśli chodzi o Emila i Karolinę, to jestem bardziej wymagająca, nie ma już tak, że dzieci robią sobie co chcą. Decydują w takich sprawach jak ubiór czy mogą sobie coś zażyczyć na obiad, ale takie rzeczy jak odrobienie lekcji (przed zabawą), pomoc w robieniu obiadu, sprzątnięcie swoich rzeczy, starcie kurzu, to są rzeczy, których ja wymagam. To ja decyduję czy dziecko spotka się z kolegą danego dnia,wiedzą, że jak wybije 21, a oni nie są jeszcze w łóżkach, to nie będzie czytania książki, albo oglądania filmu przed zaśnięciem itd. Teraz to mi się wydaje normalne, że są pewne zasady, które ja ustalam, dzieci też się buntują czasem, że coś im się nie podoba. Jednak, wiem, że trzeb być konsekwentnym, choć czasem można pójść na ustępstwa, to jednak szkielet zasad jakiś jest zawsze. Widzę, że oni sami pilnują tych zasad. Myślę, ze pewna doza dyscypliny u dzieci jest konieczna, inaczej wchodzą na głowę.
Bodi widziałaś co kiedyś Emil wyprawiał w Warszawie, po spotkaniu u eeni, prawda? On ma naprawdę silny charakter, to tak jak Filip skorpion, a to są ogromne siłacze, które lubią narzucać swoja wolę. Zwłaszcza z Emilem mamy czasem wojny żeby on coś zrobił, potrafi być bardzo uparty, szczególnie jeśli chodzi o to, żebym ja coś zrobiła za niego (chce się mną wysługiwać). Szczególnie wymagam więc od Emila żeby zwykle robił to co trzeba jednak sam, bo boję się że będzie tak jak z Filipem, że przestał szanować inne osoby, że nie liczył się z innymi osobami, że przestało mu na wszystkim zależeć.
Macie malutkie dzieci, nie wiem czy jak wyrosną zrobią z tą niezależnością to co Filip (czyli nic dobrego), jednak ja już z następnymi dziećmi nie zaryzykuję życia bez zasad panujących w domu :->

[ Dodano: 2009-11-28, 23:57 ]
euridice napisał/a:
A jak jest u Waszych dzieci z empatią?


Na empatię moim zdaniem, to można liczyć u takich wiekowo jak moje dzieci, a i to nie zawsze. Łucja jest malutka, nie wymagaj tego od niej. Choć nigdy nie jest za wcześnie na naukę empatii, ale to długi proces.

Manu - 2009-11-29, 00:02

euridice, wcielo mi dlugiego posta z odpowiedzia wiec jeszcze raz krotko: dzieci wszystko slysza i rozumieja to co znaja - ale nie znaja wszystkiego! wiec nie moga wszystkiego rozumiec:) Smietnik jest na brudne pieluchy - kto by sie chcial w tym grzebac?! Polcia chodzi sama wyrzuca pieluchy, chodzi po chodniku - efekt mojej cierpliwosci i troche sprytu (bo tu jezdza duuuze samochody - slysze nadjezdzajacy samochod- "o widzisz?jedzie" i tak w kolko az ktoregos dnia Polcia mnie przepedza z ulicy na chodnik.... Piekarnik wlacza ale nie nastawia temperatury - taki mamy uklad;) trwalo chyba ze dwa miesiace..... Maki nie wyciaga z szafki - cebule owszem - juz przestala. mikser wyciagala (mowilam ze jest ciezki i moze jej upasc na noge)... az sobie upuscila ktoregos dnia na noge - nie wyciaga rzeczy gdy mowie ze sa ciezkie i moga jej upasc na noge...
itd... niewiarygodne, ale dziala... wieczne konsekwentne powtarzanie... DZIALA :-D

adriane - 2009-11-29, 00:07

euridice napisał/a:
tatnio ma fazę na kładzenie się na samym krańcu zagłówka kanapy :roll: Mówię, że to grozi upadkiem (nawet "symulowałam" taki upadek, trzymając ją, ale nie zrobiło to na (nie)zainteresowanej wrażenia) i trzymam ją za nogę, a Łucja nic. Ostatnio nawet, przy A., powiedziałam, że chyba dałabym jej nawet ew. spaść z tej kanapy, skoro tak bardzo chce dyndać na tym brzegu, na co A. bardzo się oburzył ;) Wydaję mi się, że ten zagłówek nie jest taki znowu wysoki, najwyżej by sobie guza nabiła albo i nie :)


Emil nawet jak uderzył się czy spadł z czegoś to i tak za moment, po otarciu łez, robił to samo. Czasem nawet bolesna nauczka nie jest przestrogą. I tu nasza rola rodziców, że trzeba mieć niestety oczy dookoła głowy i nie liczyć na to, że jak coś już mówiliśmy 100 razy że nie wolno, to dziecko się posłucha. Może się posłucha, a może nie. Czasem mówienie, to za mało i trzeba chociażby tego przysłowiowego karnego żółwika włączyć jak robi znó to samo(to moje zdanie oczywiście), zastanawiam się tylko od jakiego wieku super-niania tę metodę zaleca?

Manu - 2009-11-29, 00:12

Kat... napisał/a:
Nie mam pojęcia jak reagować.
Kat..., tez bym nie wiedziala, gdybym byla otoczona cennymi rzeczami... ale szczesliwie nie jestem. jedyne to CD i sprzet, wiec stoi dosc wysoko, czeka az Zrozumienie podrosnie i siegnie:)

[ Dodano: 2009-11-29, 00:22 ]
adriane napisał/a:
Na empatię moim zdaniem, to można liczyć u takich wiekowo jak moje dzieci, a i to nie zawsze. .


Polcia jest bardzo empatyczna. Az nazbyt, nawet zaczynam sie martwic o te jej trosk... A zaczęło sie od tego ze sie latem potwornie oparzyła... Ale temat empatii pewnie juz gdzies na WD jest!...

adriane - 2009-11-29, 00:23

Żałuję, że nie ma Ewy na forum, myślę, że ona by tu sporo miała do dodania jeśli chodzi o konsekwentne wymagania rodziców.

Ja nie jestem jakąś szczególną zwolenniczką kar, nie lubię karać, a bycia konsekwentną ciągle jeszcze się uczę, czasem naprawdę jest z tym ciężko. Jest mi np. trudno mieć pokłady cierpliwości, kiedy np. dziecko coś wysypie i nie chce iść po zmiotkę ( w domyśle - ty mamo to zrób za mnie), czasem u Emila to trwa i 20-30 minut zanim zrozumie, że ja nie ustąpię i nie będzie robił nic innego póki nie posprząta.

Manu - 2009-11-29, 00:35

adriane, w alternatywie do systemu kara/nagroda nie chodzi o brak zasad, samowolke, brak obowiazkow i smopas. przeciwnie -ze strony rodzica to bardzo duze zaangazowanie i samokontrola, wyobraznia i empatia, elastycznosc ale i konsekwencja(moze cos bredze bo juz po polnocy). To mega wyzwanie i ja, osobiscie bardzo boje sie tego nie spieprzyć chodząc na skroty.
bodi - 2009-11-29, 01:04

euridice napisał/a:
A jak jest u Waszych dzieci z empatią?

euri, Łucja jest jeszcze za mała na empatię w pełnym tego słowa znaczeniu, tak naprawdę żeby takowa zaistniała potrzebna jest tzw. teoria umysłu, tzn dziecko musi pojąć że inni też myślą i czują, a następnie wnioskować na temat tego CO myślą i czują, np. wskutek jego działań. Jeśli chcesz na ten temat poczytać, bardzo Ci polecam książkę Martina Hoffmana "Empatia i rozwój moralny".

adriane - 2009-11-29, 01:20

Ja to rozumiem też tak, że chodzi o to żeby dziecko miało wybór i najlepiej żeby dobrze wybrało, prawda? A co zrobić kiedy dziecko robi coś zupełnie sprzecznego z zasadami takimi ogólnie przyjętymi za dobre. Pół biedy jeśli dziecko wybierze jedzenie mięsa (wege -zasada danej rodziny), a jeśli nie zechce chodzić do szkoły, to jak długo będziemy je przekonywać, że każdy powinien się uczyć (ewentualnie nauczanie domowe)?

Te zasady, które chcesz stosować, to są szczytne idee, mnie one też się w sumie podobają. Jednak życie weryfikuje te idee, przynajmniej u mnie zweryfikowało.
Wiadomo, że złapiemy dziecko za rękę jak będzie wbiegało pod koła samochodu, można rozmawiać, przekonywać w spokojniejszych sytuacjach. Jednak ja mam doświadczenie takie, że rozmowy, to tylko jakiś procent co dziecku dajemy ( MAŁY), najważniejsze jest trzymać się pewnych zasad, być konsekwentnym, dochodzi później wpływ środowiska (kolegów) na młodego człowieka, może w ogóle nie chcieć z nami gadać.

Ja Ci Manu życzę żeby wszystko Ci się udało jak tego pragniesz, żebyś nie musiała dziecka do niczego zmuszać, żeby dziecko chciało współpracować. Moje często nie chcą działać tak jak ja bym to widziała np. dlatego że są empatyczne (często nie są, są egoistami - jak mnóstwo dzieci). Z Karolinką łatwiej mi się dogadać, Emil daje mi popalić. Wiele chyba też zależy od tego jakie jest to dziecko, które mamy, jaki ma charakter. Ja uważam, że przychodzimy już na świat z pewnym bagażem - charakterem, więc pewne rzeczy z jednym dzieckiem mogą nam pójść jak po maśle, a z innym w ogóle czegoś nie da się zrealizować. Pewnie tak też jest z metodami wychowawczymi , czy jak je tam zwał, że dla jednego dziecka coś będzie super, a dla drugiego ciężka trauma.

zina - 2009-11-29, 09:58

Manu, jakim typem jest Twoja Polcia?
Mojej Klarze tlumaczenie tysiac razy nic nie daje bo i tak czesto robi swoje (choc zadziwia swoim zrozumieniem co sie do niej mowi).
My mamy juz zainstalowane sznurki na szafkach w kuchni bo wysypywanie kasz na podloge ani ekonomiczne ani tym bardziej ekologiczne nie jest.
Dajemy Klarze duzo wolnosci, mozliwosc wyboru. Czesto obserwuje co wyczynia ale nie interweniuje, wspieram.
Jednak podczas gdy bije inne dzieci no niestety, ale stanowczosc i konsekwencja przede wszystkim.
Wytyczanie granic moim zdaniem jest jednak bardzo wazne. Nie pozwalamy zeby Klara stawiala nam swoje zadania (oj, potrafi i to bardzo!) z szacunku dla samych siebie.
Uwazam ze niektore dzieci potrafia byc bardziej wymagajace niz inne (Klara do nich nalezy) stad roznice w podejsciu i inne metody wychowawcze.

Podoba mi sie to co napisala adriane. Kazde idee wspierania zeby nie napisac wychowania ;-) weryfikuje zycie i temperament dziecka.

Podczas gdy pisalam ten post Klara poradzila sobie z blokada na lodowce, z ktorej wyciagla dzem porzeczkowy i rozsmarowala go na wykladzinie!
Czyz dziecinstwo nie jest beztroskie? :mryellow:

olgasza napisał/a:
Nic nie poradze na to, że lubię freaków... :mrgreen:

:mryellow:

Manu - 2009-11-29, 10:17

zina napisał/a:
Manu, jakim typem jest Twoja Polcia?
Polcia ma stara dusze. i jest typem empaciary :lol: wyraznie odpowiada jej mniej znaczy wiecej. szkoda, ze wczesniej na to ostatnie nie wpadlam :oops:
dynia - 2009-11-29, 10:38

Powiem Wam ,że o ile z pierwszym dzieciakiem udawało mi się jako tako stosować zasady antypedagogiki właśnie to już przy takiej żywiołowej dwójce ,dzieciaki mają jasno przedstawione zasady panujące w domu.Dzięki temu jako tako funkcjonujemy a ja nie skończyłam za młodu w Tworkach :roll: Ziemek za mega przegięcia zostaje zgodnie z wiekiem oddelegowany do swojego pokoju na 2 minuty i to jest taka forma reprymendy właśnie.Od dawna już wiem ,że jestem raczej typem wyrodnej matki ,nie starcza mi czasem samozaparcia na wciąż kreatywne zabawy z dziećmi ,czasem mi się nie chce po prostu ,potrzebuję mieć chwilę dla siebie a dzieciaki wystrzelić w kosmos :roll: Podziwiam takie fajne matki jak Manu,Bodi czy Olgasza pozostaną zawsze dla mnie niedościgłym wzorem ;-)
elenka - 2009-11-29, 10:41

Krzyś jest raczej aniołkiem, ale potrafi też rogi pokazać i właśnie wtedy ja staram się ingerować. Wcześniej też tylko wspieram i obserwuję, ale on potrafi roznosić jedzenie po całej podłodze, rozlewać sok po kanapie, a dla mnie to jest po prostu marnotractwo i nie akceptuję zabawy jedzeniem i konsekwentnie zwracam mu na to uwagę.
Trzy razy podrząd rozlał sok z uśmiechem na ustach i wtedy karą było zostanie na 5 minut na krzesełku, oczywiście powiedziałam mu czemu tam jest i pilnowaliśmy razem tych 5 minut.
Jak minęło znowu chciał sok, więc dałam mu i już ładnie wypił i nie wylewał więc chyab poskutkowało.

Myślę, że zupełnie zmienia się sytuacja gdy pojawia się drugie dziecko, którego bezpieczeństwo też jest ważne. Już przeżyłam kilka sytuacji dramatycznych gdy Krzyś próbował karmić Rysia makaronem albo warzywami i wpycha mu je na siłę do buzi :-/
Musiałam stanowczo zareagować, powiedzieć NIE i tłumaczyć czemu nie.
Zdarza się też tak, że ja kapię Rysia albo karmię a on akurat wtedy chce abym się z nim bawiła i też muszę mu odmówić, tłumacząc, że w tym momencie nie mogę być dla niego, że jest ktoś kto też mnie potrzebuje. Staram się wtedy zainicjować jakąś zabawę typu rysowanie i zostawiam go.

Oj nie jest łatwo być podwójną mamą, ale też myślę, że dzięki temu dzieci szybciej się uczą, że trzeba się liczyć z potrzebami i uczuciami innych.

Oj dyniu właśnie przeczytałam Twojego posta i doskonale wiem jak się czujesz.
Myślę jednak, że dzieciom najbardziej potrzeba poczucia bezpieczeństwa i tego, że są kochane. To niekoniecznie musi być non-stop kreatywna zabawa i ciągłe wsłuchiwanie sięw ich potrzeby. A my jako mamy też mamy prawo mieć lepsze i gorsze dni. W końcu też jesteśmy ludźmi, nie?

Malati - 2009-11-29, 10:43

elenka napisał/a:
wtedy karą było zostanie na 5 minut na krzesełku


elenka zgodnie z zasadą karnego jezyka 5 minut w przypadku twojego krzysia to zadłużo.Powinien siedzieć tyle czasu ile ma lat czyli w jego przypadku 2 minuty. ;-) Ja Harivenu jak juz odsyłam do pokoju( a ostatnio tego nierobie bo jak juz pisałam przestało sie to sprawdzać) to na 4 minuty

elenka - 2009-11-29, 10:45

Dzięki czarna za uwagę :-) Nie wiedziałam o tym, chociaż on się nie buntował przez te 5 minut, siedział i czekał, a oboje patrzyliśmy na zegar. :mrgreen:
Malati - 2009-11-29, 10:50

elenka napisał/a:
chociaż on się nie buntował przez te 5 minut, siedział i czekał, a oboje patrzyliśmy na zegar.


:mryellow: mój w tym wieku też zawsze cierpliwie znosił karę,dopiero teraz jest straszny bunt.Ważne jest także aby kiedy w trakcje kary dziecko płacze nie zostawiać go samego być obok.Tak małe dzieci często nieportrafią same poradzić sobie z emocjami

Manu - 2009-11-29, 11:59

elenka napisał/a:
Trzy razy podrząd rozlał sok z uśmiechem na ustach
no pieknie, to wiesz co mu sprawia przyjemnosc. daj mu mozliwosc poeksperymentowania z woda, oczyiscie na warunkach dla Ciebie do przyjecia, nie dajmy sie zwariowac. (chyba, ze chcial poeksperymentowac z Toba - ]:-> no ale )
A wiadomo, jedzenia nie marnujemy i basta.

[ Dodano: 2009-11-29, 13:04 ]
dynia napisał/a:
Podziwiam takie fajne matki jak Manu,Bodi czy Olgasza pozostaną zawsze dla mnie niedościgłym wzorem ;-)
no przestan :-/
mnie zadziwia popularnosc KARY, to wszystko.

Malati - 2009-11-29, 13:35

Manu napisał/a:
mnie zadziwia popularnosc KARY, to wszystko.


Tak naprawdę społeczeństwa np polskie są dopiero na etapie eliminacji bicia jako metody wychowawczej.Sama kara nie jest pojęciem złym wszystko zalezy w jaki sposób jest wymierzana i co przez nią rozumiemy. Kiedy dziecko w piaskownicy bije inne dzieci mama postanawia że zabiera je do domu koniec zabawy- dla dzieck ajest to forma kary.Kiedy dzieciak rozwala zabawki rzucajac nimi o ścianę mama je konfiskuje-forma kary.Przykładow może być wiele.Naprawde Manu uważasz że jest to takie ciężke karanie?.Ja myślę że jest to właśnie pokazywanie dziecku jakie są konsekwencje pewnych zachowań.
Ponadto cięzko mówić o karaniu dzieci w wieku twojej córy Manu. ;-)

Manu - 2009-11-29, 14:37

czarna96 napisał/a:
Ponadto cięzko mówić o karaniu dzieci w wieku twojej córy Manu. ;-)
no wlasnie, ze nie. superniania twierdzi cos innego i cieszy sie poparciem. to poparcie na WD mnie zszokowało.

wywracanie kota ogonem cd. :
czarna96 napisał/a:
Naprawde Manu uważasz że jest to takie ciężke karanie?

Malati - 2009-11-29, 14:48

Manu, ja nie jestem fanką super niani,niektóre jej metody mi się podobają inne nie.Ja uważam że nie ma mowy o karze w przypadku tak małych dzieci jak Twoja córka

o co ci chodzi z tym wywracaniem kota ogonem,nie jest to zbyt miłe nie za bardzo wiem jak mam się do tego odnieść :roll:

Manu - 2009-11-29, 15:00

elenka napisał/a:

Właśnie nie ma tak wyglądać :!:
Odwracasz kota ogonem Manu :shock:


czarna96, sorki, to co piszesz jest mi bardzo bliskie,wydaje sie, ze rozumiesz o co mi chodzi jednak na koniec dziwny komentarz gdzie czuje sie znow niezrozumiana :( , jakim cudem moja fascynacja pedagogika montessori zeszla tu na tak koslawy tor jak samowola i totalny luz, pochwale agresji - z tego jak zostalam zrozumiana wychodzi raczej, ze jestem leniwa matka i mam wszystko w doopie. a co tam, niech Polcia przyladuje chlopakom w piaskownicy lopta i niech podepcze wszystkie zamki z piasku - a ja si ebede przygladac- na tym polega bezstresowe wychowanie?

elenka - 2009-11-29, 16:34
Temat postu: Re: kara/nagroda -nie jest jedyna droga
Manu napisał/a:
elenka napisał/a:
dżo napisał/a:
Manu napisał/a:
co za bzdura ta niania to jednak nie taka znowu super

Manu, a widziałaś jakiś program z nią w roli głównej? Nie wyciągaj pochopnie wniosków.
Lubię super nianię i jej metody wychowawcze, jest mądrą i wyważoną osobą.
A karny jeżyk nie jest zły :-) , myslę, że przy temperamencie mojego syna będzie i u nas miał zastosowanie 8-) .


Ja też mam takie zdanie jak dziewczyny, uważam że jej rady są bardzo fajne i właśnie humanitarne ;-)
U nas jest "karne" krzesełko na 5 minut i to naprawdę działa :mrgreen:


ogladalam kilka lat temu kilka odcinkow w austriackiej TV, (jeszcze jak mielismy telewizor a Polci nie bylo na swiecie ani nawet w najsmielszych myslach). bardzo mi sie wtedy podobalo. Teraz nie wiem bo nie ogladam. czytam za to (ostatnio "Antypedagogike"). a i tak naj nauczycielem jest Polcia.

nie stosuje kary ani nagrody w potocznym znaczeniu tych slow. nie uwazam, by stanie w kacie za kare i zloty krzyz nagrody byly dobre w skutkach.


Manu tak właśnie sama zaczęłaś ten temat ;-)
Ja zrozumiałam, że chcesz podyskutować właśnie o karach/nagrodach i o metodach super niani.
Myślę, że lepiej zakończyć ten temat, bo po prostu zupełnie inaczej rozumiemy te dwa pojęcia i ich zastosowanie w towarzyszeniu/wychowywaniu.

Aha i przepraszam za tego kota, może faktycznie trochę mnie poniosło, nie chciałam Cię urazić, a raczej tylko podkreślić fakt, że nie rozumiem tego co piszesz. No ale to już mój problem.

Życzę nam wszystkim aby nasze dzieci wyrosły na odpowiedzialnych, szczęśliwych i radosnych ludzi umiejących odnaleźć się w otaczającym świecie.

renka - 2009-11-29, 18:53

dynia napisał/a:
Podziwiam takie fajne matki jak Manu,Bodi czy Olgasza pozostaną zawsze dla mnie niedościgłym wzorem ;-)


Ja nie chce dziewczyny, zebyscie sie poczuly urazone w jakis sposob, ale jest zasadnicza roznica pomiedzy wychowywaniem jednego dziecka, a chocby dwojki (nie wiem czy roznica wiekowa pomiedzy dziecmi ma tutaj znaczenie, byc moze).
O wiele latwiej poswiecic uwage bowiem jednej osobie - niezaleznie od jej temperamentu, zupelnie inaczej jest, gdy trzeba miec podzielnosc uwagi tym bardziej na dwa zywoly.
A zdecydowanie wieksza sztuka jest konsekwencja, gdy sie ma dzieci, ktore niby maja podobny temperament, ale jednak w wielu sprawach wydaja sie roznymi biegunami.


Ja nie wyobrazam sobie funkcjonowania bez pewnych zasad.
Tak jak juz pisalam wielokrotnie - dla mnie tez podstawa jest w miare staly hormonogram dnia. Dzieki temu (oprocz oczywiscie poczucia bezpieczenstwa dzieci) chocby moge sama dla siebie tez stworzyc pewna sfere wolnosci , zeby caly moj dzien nie byl wylacznie podporzadkowany potrzebom dzieci (bo i tak jest wystarczajaco podporzadkowany pod katem ich potrzeb).
Ale jestem jeszcze ja sama i moje potrzeby (chocby wieczorne chwile dla siebie, dlatego moje dzieci nie klada sie do lozek kiedy chca).

JA TEZ JESTEM W TYM WSZYSTKIM WAZNA, A NIE TYLKO WAZNE SA MOJE DZIECI.

Nie jestem zwolenniczka kar, ale jednak w pewnym sensie je stosuje, zeby wlasnie... "dzieciaki nie wlazly mi calkowicie na glowe".
Przyklad: moje dziewczyny sa nauczone, ze jak nie posprzataja zabawek wieczorem, to nie bedzie czytania przed snem (a uwielbiaja to).
Nie jest to doskonale rozwiazanie, czesto ktoras jest pokrzywdzona, gdy np. zabawki porozrzuca tylko jedna z nich, a pozniej nie kwapi sie do sprzatania. Najczesciej pokrzywdzona jest Ronka, bo Fionka jest mega zywiolem, ktory stara sie omijac wszelkie zasady. Roznie wiec rozwiazuje takie sytuacje, w zaleznosci od roznych czynnikow pojawiajacych sie na drodze ( np. w wyjatkowych sytuacjach pomagam Ronce posprzatac zabawki - szczegolnie, gdy Fiona celowo rozsypuje zabawki, ja nie jestem w stanie jej zmotywowac do sprzatania, a Ronka sama nie bawi sie tymi rozrzuconymi zabawkami).

System nagradzania tez stosuje.

Pewnie kara/nagroda nie jest jedyna droga w wychowaniu, ale ja osobiscie nie stosujac tych "tradycyjnych" metod wychowawczych chyba juz dawno w tych Tworkach bym sie znalazla :->

I sumie im dluzej spedzam czas w domu z dziecmi to coraz blizej mi do autocharakterystyki napisanej przez dynie ;-)

bodi - 2009-11-29, 19:33

renka napisał/a:
dynia napisał/a:
Podziwiam takie fajne matki jak Manu,Bodi czy Olgasza pozostaną zawsze dla mnie niedościgłym wzorem ;-)


Ja nie chce dziewczyny, zebyscie sie poczuly urazone w jakis sposob, ale jest zasadnicza roznica pomiedzy wychowywaniem jednego dziecka, a chocby dwojki


dynia, wiesz, ja tu piszę o tym jakie teorie i podejścia mi się podobają, a nie że udaje mi się je w 100 proc stosować w praktyce ;) to raczej ideał do którego staram się dążyć.

Zgadzam się też w 100 proc z renką, ja w pewnym sensie mam luksusową sytuację bo mam tylko jedno dziecko, któremu mogę poświęcić cała uwagę, nie mam problemu rywalizacji między rodzeństwem, konfliktów itp.

Co do spania akurat nie pozwalam Jagodzie samej decydować, uważam że potrzebuje określonej ilości snu, a przy porannym wychodzeniu do szkoly nie ma opcji spania do dziesiątej (zresztą ona akurat zawsze budziła się o podobnej porze, niezaleznie od tego o której poszła spać wieczorem). Poza tym też potrzebuję wiedzieć, że wieczorem bede miala chwilę bez dziecka, niezbędną dla mojego zdrowia psychicznego ;)

[ Dodano: 2009-11-29, 19:49 ]
Alfie Kohn, którego ksiązkę tu przywoływałam, pisze o destrukcyjnym wpływie nagród. Tak, właśnie nagród, nie kar. Nagoda sprawia, że ważniejsze od działania (motywacja wewnętrzna) staje się spodziewana nagroda (motywacja zewnętrzna).

W jednym z badań obserwowano dzieci, które w szkole, czy przedszkolu, rysowały. W ramach eksperymentu zaczęto je nagradzać, pozornie bardzo niewinnie, bo tylko pochwałą. Co się okazało? Po pewnym czasie, kiedy pochwał-nagród zabrakło, dzieci przestały być zainteresowane rysowaniem. Straciły wewnętrzną motywację.

O tym pisze też John Holt, nagrody i kary sprawiają że człowiek staje się zewnątrzsterowny, uzależnia swoje działania od tego, jakie sa spodziewane nagrody lub kary. Ja bardzo identyfikuję się z jego uwagami, bo dziś jako dorosłą kobieta często widze u siebie brak własnie takiej silnej, pewnej siebie wewnątrzsterowności. Często trudno mi znaleźć odpowiedż na to czego Naprawdę chcę, łatwiej, dużo łatwiej przychodzi mi się dostosowywanie do zastanych sytuacji, niż tworzenie wlasnych. Nie mam wątpliwości, że łączy się to z tym że jako dziecko byłam typową grzeczną dziewczynką.
Polecam książkę Alice Miller "Dramat udanego dziecka" :/

dynia - 2009-11-29, 20:05

bodi napisał/a:


dynia, wiesz, ja tu piszę o tym jakie teorie i podejścia mi się podobają, a nie że udaje mi się je w 100 proc stosować w praktyce ;) to raczej ideał do którego staram się dążyć.


Jasne ,że zdaję sobie z tego sprawę wiadomo,że nie ma matek idealnych ale mimo wszystko często łapię się na tym ,że wiele innych osób postawiłabym sobie za wzór do naśladowania ,zdaję sobie sprawę z tego jakie kwestie powinnam przepracować ale nie za często mi się to niestety udaje .Wiele z Was podziwiam za cierpliwość okazywaną dziecku ja mam z tym problemy niestety ...to ciągnie za sobą całe sznury zachowań i reakcji ,które mi się nie podobają u siebie :-/

Manu - 2009-11-29, 23:14

elenka napisał/a:
Manu tak właśnie sama zaczęłaś ten temat ;-)
Ja zrozumiałam, że chcesz podyskutować właśnie o karach/nagrodach i o metodach super niani.

no zaczelam zaczelam, ale liczylam na to, ze mi jednomyślny chór WD przytaknie i z piesnia na ustach wezmiemy sie za wychowanie naszych dzieci, ktore wyrosna bezstresowo na wspanialych roslinozerczych freakow :-P

Kat... - 2009-11-29, 23:45

Manu, :mrgreen:
Humbak - 2009-11-30, 00:41

ojej strasznie dużo tu tego... przebrnęłam przez 1/3 więc do niej się odniosę pomincie mnie jak mówię od rzeczy ;-)
euridice napisał/a:
wiesz, takie zabawy szufladą mogą się źle skończyć dla Twoich paluszków

euri, ja myślę, że nie ma takiego dziecka w wieku Twojej córeczki które by to zrozumiało :-P Jakie zabawy, co to skończyć, co to źle dla paluszków... no magia ;)

Ja po prostu mówię 'Kuba, popatrz ta szuflada tak się porusza: zamyka-otwiera-zamyka (demonstracja) jak wetkniesz tu paluszki to będą bolały (demonstracja nie do końca czyli wkładam paluszki lekko dosuwam szufladę i mówię 'ała') po czym powtarzam patrząc na niego (w tym momencie powtarzam jak najkrócej co ma na celu upewnienie się że kuba zrozumiał) - coś w stylu 'paluszki ała, bolą' - jak nie załapał na nic mi krok dalszy, jak widzę że załapał proponuję mu poprawne zachowanie - 'nie wkładamy tam paluszków prawda?' najczęściej kuba powtarza w stylu 'nie - ała'
1. informacja
2. upewnienie się że zrozumiało
3. zaproponowanie prawidłowego zachowania w sposób który wymaga od dziecka odpowiedzi

euridice napisał/a:
A co robicie w przypadku, kiedy, pozornie nieszkodliwe, działanie dziecka, Wam nie pasuje?

1.mówię mu dlaczego krótko i zwięźle
2. proponuję dwa rodzaje zachowań np. nie, tą szufladą nie możesz się pobawić, możesz się pobawić tą (pokazujesz drugą) - chcesz się nią pobawić czy idziemy do klocków? Jeśli wciąż sięga tam gdzie nie trzeba po prostu fizycznie ją zabieram mówiąc 'skoro nie chcesz się bawić tamtą szufladą idziemy do klocków'. Kuba najczęściej wtedy wyraża swoje oburzenie (trudno się dziwić też bym się wściekła, nikt nie lubi ubezwłasnowolnienia, ale czasem nie mamy nic do gadania i tyle, miał wybór) i gdy się uspokoi sięga po klocki. Najważniejsze pozwolić mu być niezadowolonym z tego że nie udało mu się zrobić tego co chciał - ludzka sprawa. :-)

Jeszcze znalazłam zdania a'propos pokazywania jak się upada - nie trzeba dotykać ognia żeby wiedzieć że pali, można np. w domu zrobić bezpieczne eksperymenty ze świeczkami :-)

idę czytać dalej czy nie napisałam bzdur :lol:

ulapal - 2009-11-30, 02:34

Manu napisał/a:
mnie zadziwia popularnosc KARY, to wszystko

a mnie zadziwia wobec tego, ze to dobrze byc konsekwentym, ale karac juz nie. w sensie, konsekwencja niepozbierania zabawek jest brak bajki, czyli kara.

co do samodecydowania od najmłodszego jestemza, ale zwykle daję 2 rzeczy do wyboru. chcesz taką piżamę czy taką, chcesz iść tędy, czy tędy, chcesz banana czy jabłko. dziecko wybiera, ale my jednak kontrolujemy.

ja czasem zmuszam E do ubierania sie, bo za chiny nie chce, a przeciez nie rozumie, ze jak sie nie ubierze to straci zabawę w przedszkolu, bo mówi ze chce iść do przedszkola, ale ubierac sie nie chce wciąż.
dynia napisał/a:
Wiele z Was podziwiam za cierpliwość okazywaną dziecku ja mam z tym problemy niestety ...to ciągnie za sobą całe sznury zachowań i reakcji ,które mi się nie podobają u siebie :-/
dynia, nie ty jedna. :->
DagaM - 2009-11-30, 08:33

ulapal napisał/a:
ja czasem zmuszam E do ubierania sie, bo za chiny nie chce, a przeciez nie rozumie, ze jak sie nie ubierze to straci zabawę w przedszkolu, bo mówi ze chce iść do przedszkola, ale ubierac sie nie chce wciąż.
no własnie, u nas często jest tak, że Nina chce ze mną wyjść, ale nie chce się ubrać i wtedy można gadać i gadać, że "jak sie ubierzesz, pójdziesz ze mną, jak się nie ubierzesz, zostaniesz w domu, a ja wychodzę". Nina wtedy zalewa się łzami, ale i tak nie chce wykonać polecenia.

Widzę, że dla niej nie ma nic co by było karą i było nagrodą :-| Podeszłam do tego bardziej psychologicznie, niż na przysłowiowy zdrowy umysł - co ją najbardziej wstrząśnie, zatrzyma na chwilę i zmusi do pomyslenia? - izolacja ode mnie. Tak więc zaczęłam wyprowadzać Ją z pokoju, w ramach kary. Co do nagród - jest często chwalona, obcałowywana cały dzień, a największą nagrodą jest wspólna zabawa, wygłupianie się, czyli jednym słowem kontakt ze mną. To tyle, co udało mi się zauważyć w relacjach z Niną.
Najgorsze jest to, że tak jak po wczorajszym dniu, kiedy to miała przeprosić dziadka i nie chciała, więc przez bite pół godziny z uporem maniaka wyprowadzałam z pokoju, tak się umęczyłam (i Ją też), że już później nie mogłam na nią patrzeć :evil: Za co mój mąż się obraził na to, że nie mogłam jeszcze wykrzesać z siebie odrobinę więcej miłości, żeby z uczuciem położyć dziecko spać. Nie nie dałam rady, powiedziałam, że pasuję.

priya - 2009-11-30, 10:22

ulapal napisał/a:
co do samodecydowania od najmłodszego jestemza, ale zwykle daję 2 rzeczy do wyboru. chcesz taką piżamę czy taką, chcesz iść tędy, czy tędy, chcesz banana czy jabłko. dziecko wybiera, ale my jednak kontrolujemy.
uważam to za idealny kompromis i staram się stosować. Małe dzieci nie poradzą sobie z dokonywaniem wyborów spośród "wszystkiego", czasem naprawdę trzeba wkroczyć do akcji i zdecydować za dziecko, albo przynajmniej ograniczyć pole wyboru.

[ Dodano: 2009-11-30, 10:25 ]
DagaM napisał/a:
przez bite pół godziny z uporem maniaka wyprowadzałam z pokoju, tak się umęczyłam (i Ją też), że już później nie mogłam na nią patrzeć :evil:
oj, mieliśmy już takie akcje też... Ja widzę, że konsekwencja, ale w parze ze SPOKOJEM, daje najlepsze rezultaty. Czasem niestety tego spokoju mi brakuje...
DagaM - 2009-11-30, 10:41

priya napisał/a:
Ja widzę, że konsekwencja, ale w parze ze SPOKOJEM, daje najlepsze rezultaty. Czasem niestety tego spokoju mi brakuje...
TAK i jeszcze raz tylko TAK, my tez doszlismy do takich wniosków, nasze zdenerwowanie powoduje, że Nina jest już zupełnie wyłączona z odbioru

priya, a jak jest teraz? tym bardziej, że macie w domu drugie maleństwo?

frjals - 2009-11-30, 10:48

adriane, dzięki za to co napisałaś, to było bardzo pouczające.
Mojemu ośmiolatkowi już bliżej do twojego najstarszego niż do dwulatków :roll: .
Małe dzieci - mały kłopot ;-) , tzn dopóki jest problem z braniem niedozwolonych rzeczy czy niechęcią do ubrania się (chociaż to oczywiście bardzo dokuczliwe i nam też się jeszcze zdarza), to jeszcze nie widzę dramatu. Ale kiedy dziecko nie chce się uczyć, czytać czy pomagać w domu sprawa robi się poważna. W. chodzi do szkoły już drugi rok. Za każdym razem konsekwencją nieodrobienia pracy domowej jest dwója, konsekwencją późnego wstania i nieubierania się jest spóźnienie do szkoły. I co? I nic. On te konsekwencje ponosi ale nie robi to na nim żadnego wrażenia. Konsekwencją grzebania się przed spaniem jest brak czytania (ta zasada jest stosowana od początku), a czytanie bardzo lubi. To też go nie motywuje do pospieszenia się.
Jako dorosły, który w przeciwieństwie do dziecka wie czym skutkuje posiadanie odpowiedniego wykształcenia czuję się wobec tego w pewnym sensie w obowiązku zmuszenia go do odrobienia lekcji itp. I jeżeli tłumaczenie nie działa (a często nie działa) próbuję się uciekać do kar, nagród albo na niego wrzeszczę i wymuszam :-| . To nie jest ideał wychowania, zamiary miałam inne, ale życie je zweryfikowało. Nie mogę spokojnie patrzeć na działania mojego dziecka, które konsekwencje przyniosą dopiero za ładnych parę lat, kiedy będzie już dorosły i na niektóre rzeczy będzie już za późno :roll: .

Generalnie mam nadzieję, że macie dzieci które da się w opisywany przez was sposób wychowywać ;-) .

Manu - 2009-11-30, 10:51

o rany, Humbak, jak fajnie ze sie tu wypowiedzialas, myslalam ze zostane sama na placu poju :lol: .... nie wsadzalabym kija w mrowisko gdybym wczesniej zauwazyla watek o Montessori

[ Dodano: 2009-11-30, 11:09 ]
frjals, musimy pogadac, forum jest dla mnie zbyt kulawa forma, za duzo skrotow myslowych mi wychodzi w pismie wiec zrozumialabys pewnie inc ponad bla bla.

Wilk jest najwyrazniej dzieckiem Montessori. tam sie mowi, ze kary i nagrody najzwyczajniej w swiecie nie dzialaja. dyscyplina jest, wykluwa sie sama z siebie. dzieci nie potrzebuja dozorcy, gdy nauczciel wychodzi z klasy nic sie nie zmienia, dzieci sa zajete, panuje cisza, nie robi sie chaos (cos totalnie przeciwnego bylo u mnie w szkole).

I wiesz, Wilka trudno nie lubic,reprezentuje naprawde niezalezny silny charakter - to przeciez tak rzadkie, to skarb.... a to, ze nie chce dla ocen sie uczyć to chwała mu za to! Ja osobiscie zrobie wszystko, by Polcia nie musiala sie przejmowac OCENAMI w szkole.
Mam jednak nadzieje, ze uda mi sie Polcie poslac do alternatywnej szkoly, ze uda mi sie przy tych moich "alternatywach" (alternaiv - jak mowi babcia mojej kolezanki) nie rozwalic wlasnego zwiazku. WIdze jak dom montesori Plcie rozwinal, uspokoil, uszczesliwil... to mnie motywuje.....

[ Dodano: 2009-11-30, 11:12 ]
priya napisał/a:
Ja widzę, że konsekwencja, ale w parze ze SPOKOJEM, daje najlepsze rezultaty.


autentyczny spokój - jest wspanialy. uwielbiam ten stan, ale poprzedza go stosowanie specjalnej techniki oddechow :mryellow:

adriane - 2009-11-30, 11:18

Manu naprawdę Ci dobrze życzymy, aby takie postępowanie jakie planujesz i wprowadzasz z Twoim dzieckiem udało Ci się w 100% i aby obie strony (mama i dziecko) były z tym szczęśliwe.

Ja też jeszcze kilka lat temu byłam wielką idealistką, myślałam, że ja i moje dzieci możemy się zawsze dogadać, że możemy być partnerami, jednak życie zweryfikowało te moje poglądy.
Twoje dziecko jest jeszcze bardzo malutkie, życzę Ci abyś miała z nim super kontakt aż do dorosłości i dalej.

Manu napisał/a:
z piesnia na ustach wezmiemy sie za wychowanie naszych dzieci, ktore wyrosna bezstresowo na wspanialych roslinozerczych freakow :-P


Jeśli roślinożerczy freak, znaczy wolny roślinożerny człowiek ( nie wiem czy dobrze odczytuję to słowo), to ja jestem jak najbardziej za. Jednak po pierwsze nie ma gwarancji, że dziecko będzie w ogóle chciało być roślinożerne, po drugie, czy jego wolność od pewnego momentu nie będzie nastawała na naszą wolność, co zmienia spojrzenie o 180 stopni jeśli chodzi o bezstresowe wychowanie. Bo pewnie dziecko uda nam się bezstresowo wychować jeśli tak sobie założymy, ale czy przy tym my nie nabawimy się ogromnego stresa, na to już gwarancji nie ma :-P

[ Dodano: 2009-11-30, 11:22 ]
Manu napisał/a:
frjals, musimy pogadac, forum jest dla mnie zbyt kulawa forma, za duzo skrotow myslowych mi wychodzi w pismie wiec zrozumialabys pewnie inc ponad bla bla.

Wilk jest najwyrazniej dzieckiem Montessori. tam sie mowi, ze kary i nagrody najzwyczajniej w swiecie nie dzialaja. dyscyplina jest, wykluwa sie sama z siebie.


Ale my tu na forum też jesteśmy ciekawi co Montesssori może zaproponować w przypadku takiego dziecka jak Wilk. Piszcie tutaj dziewczyny, to są bardzo cenne wypowiedzi.

frjals - 2009-11-30, 11:40

Manu napisał/a:
Wilk jest najwyrazniej dzieckiem Montessori.

hm, cokolwiek to znaczy, być może. Tylko, że nie pójdzie do takiej szkoły, do takiego gimnazjum, liceum i na takie studia. Chodzi do zwykłej szkoły, która zakłada, że miarą ucznia jest ocena i to oceny decydują o dalszych możliwościach. Jemu się po prostu nie chce, nawet dla siebie :roll: , a ma cholernie duży potencjał i możliwości :evil: .

dynia - 2009-11-30, 12:15

Ada fajnie to napisałaś :-)
elenka - 2009-11-30, 12:30

Ada ja też chciałam Ci podziękować za wszystkie Twoje posty w tym temacie. Wczoraj cały dzień dyskutowaliśmy w domu na temat wychowania/ niewychowania.

Ja jestem dzieckiem trochę takim jak Twój najstarszy syn i moi rodzice też mnie nie kontrolowali i duuuużżżżooooo mogłam, co niestety nie zawsze na dobre mi wychodziło.
Myślę, że gdyby byli bardziej zaangażowani nie czułabym się zagubiona jako dziecko i nie poparzyłabym się w wielu sprawach już jako nastolatka :roll:
Nie chodzi mi o rygor jakiś, tylko o ustalenie zasad w których można się swobodnie poruszać i których wszyscy domownicy pilnują.

Manu - 2009-11-30, 14:04

frjals napisał/a:
Jemu się po prostu nie chce, nawet dla siebie :roll: , a ma cholernie duży potencjał i możliwości :evil: .
no widzisz, to jest to, co ja slyszalam cale swoje dziecinstwo. az sie wyspecjalizowalam w zaslanianiu lenistwem wlasnych nieudolnosci. az do studiow, tam zaczelam sie uczyc naprawde a nie walczyc przeciw.
nie jestem psychologiem i nie mam zamiaru tu robic analiz, ale moge Cie zapewnic, ze da sie z Wilkiem postepowac w sposob, by przebrnal przez szkole w znosny dla niego sposob. Sluchaj, jak nie chcesz sama szukac alternatyw w postepowaniu z Wilkiem to moze poszukaj jkiegos pedagoga alternatywnego? montessori ? :roll: ]:-> :mrgreen: (sory, ale wlasnie odebralam Pole z przedszkola, cala mokra - zmywala naczynia-nota bene wcale nie plastikowe :roll: jaka szczesliwa, musze jej sprawic wyzszy podnozek bo z tego malego nie siega u nas w domu za wysoko umywalki))

priya - 2009-11-30, 14:11

Cytat:
priya, a jak jest teraz? tym bardziej, że macie w domu drugie maleństwo?
_________________
Jest dość dobrze, choć czasem sytuacja wymyka się spod kontroli. Natek czasem się zacina ;-) Jeśli akurat nie karmię małego albo nie jestem mu niezbędnie potrzebna w jakiś inny sposób, reaguję i działam aż do skutku. Gorzej jeśli absolutnie nie mogę akurat poświęcić czasu straszemu... Czasami też daję się wyprowadzić z równowagi, co jest najgorsze w skutkach w zasadzie i nie przynosi żadnych pożądanych rezultatów. Cudownie jest zachować spokój i z tym spokojem dojść do porozumienia. Choć czasem to trwa i trwa.
Ja jestem zwolenniczką wyznaczania jasnych reguł i zasad. Stosuję też kary typu nieoglądanie bajek czy coś na wzór "karnego jeżyka". Ale też uważam, że nie należy ograniczać za bardzo przestrzeni dziecka ciągłymi zakazami i nakazami, więc staram się tak zorganizować, żeby nie powtarzać ciągle "nie wolno", "nie rób", "zostaw". Wyborów pozwalam dokonywać, ale tak jak pisałam - z ograniczonej liczby możliwości, a kiedy widzę że Nat zupełnie nie może sobie z tym poradzić - decyduję za niego, zwłaszcza w sytuacjach wymagających szybkiej decyzji lub takich, które mogą być w jakiś sposób niebezpieczne.

Manu - 2009-11-30, 14:12

elenka, czy ty jestes nadal przeswiadczona, ze bez kary/nagrody nie moze byc dyscypliny? granic?
elenka - 2009-11-30, 14:25

Manu ja myślę, że my nie potrafimy się zrozumieć przede wszystkim w kwestii pojęć, co jest karą a co nagrodą :mrgreen: :roll:
Ja absolutnie nie mam na myśli kar cielesnych albo psychicznego upokarzania, pisałam już że w moim pojęciu kara to odebrania jakiejś przyjemności np. bajki itp.

[ Dodano: 2009-11-30, 14:25 ]
Manu napisał/a:
elenka, czy ty jestes nadal przeswiadczona, ze bez kary/nagrody nie moze byc dyscypliny? granic?


Tak, jestem, ale nie nadal tylko od początku byłam :-P

[ Dodano: 2009-11-30, 14:26 ]
Moim zdaniem nie istnieje coś takiego jak mityczne bezstresowe wychowanie.

[ Dodano: 2009-11-30, 14:30 ]
Nie znam dziecka, które wychowywane bezstresowo nie byłoby w późniejszym wieku totalnym egoistą wobec rodziców i całego świata, od zawsze uczone, że wszystko może i że wszystko jest dla niego i że rodzice też życia swojego nie mają prawa mieć, tylko istnieją aby jego zachcianki spełniać.
No sorry, ale moim zdaniem tak się często kończy wychowanie bez stawiania granic.

No ale może po prostu nie spotkałam kogoś wychowanego metodą Montestorii 8-)

I z całego serca Ci życzę abyś była zadowolona po latach z wybranej przez siebie ścieżki. Naprawdę. :-D

adriane - 2009-11-30, 14:55

Manu napisał/a:
nie jestem psychologiem i nie mam zamiaru tu robic analiz, ale moge Cie zapewnic, ze da sie z Wilkiem postepowac w sposob, by przebrnal przez szkole w znosny dla niego sposob.


Ale pewnie sporo czytałaś o tej metodzie, którą stosujesz, może napisz tak w skrócie co można zrobić, jakieś propozycje.

Mnie interesuje jeszcze jak zamierzasz postępować ze swoją córką, na czym u Ciebie polega to (mityczne) bezstresowe wychowanie, może też na jakichś przykładach jakby się dało. To tak żeby każdy z nas wiedział o czym rozmawiamy w ogóle, bo póki co Twoje wypowiedzi są bardzo lakoniczne.

[ Dodano: 2009-11-30, 14:56 ]
Elenka , Dynia dzięki. Też Was czytam z zainteresowaniem wielkim :-D

Humbak - 2009-11-30, 15:12

Cięzko czyta się ten wątek... dużo tekstu, mało czasu, nie da się przebrnąć bez zastanawiania przez więcej niż 2-3 posty, maskara... ;-)

Manu, też nie jestem za systemem kar-nagród bo on działa tylko przy młodszych dzieciach. Potem dziecko dorasta, nie wyrobiło w sobie żadnego poczucia obowiązku a my wtedy to już możemy sobie karać i nagradzać do woli... tylko nie wiadomo po co, nie? Kłopot polega na tym, że jeśli się wie, co niedobre nie zawsze się wie, co dobre... Wiem, że ten system nie działa i często wiem co robić, ale prawda jest taka że im starsze dzieci - tak jak wilk czy natalia - jest to zoraz trudniejsze i często po prostu nie wiem...
Ale to że nie wiem, to nie znaczy że myślę źle... jedynie nikt dotąd nie pomógł mi dopracować innej metody. Nasi rodzice po prostu nas lali, straszyli, karali i krzyczeli, jestem dla siebie łagodna, skąd mam nagle wiedzieć wszystko?

Frjals, moja natalia wyniosła wiele z wychowania montessori ale też ma wiele z charakterów - swojego, mojego i męża, w końcu wśród nas dorastała... muszę przyznać, że mi było najtrudniej zaakceptować ją taką jaką jest... :oops: Montessori przyniosło jej wiele zachowań społecznych, socjalnych, mądrości takiej 'życiowej' oczywiście jak na swój wiek, ale jej charakter to bałaganiarz taki że ręce opadają... Potwornie trudno było to mi zaakceptować... :oops: Aż w końcu stwierdziłam że mogę jej pokazać swoim życiem co jest dla mnie ważne a jej nie modelować na swoje życzenie i przeprowadziliśmy poważną rozmowę o sprzataniu.

Nie mówiłam w stylu nie rób, nie wolno. Powiedziałam co czuję - ale nie że mi przykro że ona taka jest ;-) tylko że ma taki bałagan że kuba nie może się tu bawić, że popsuliśmy jej kilka zabawek bo na nie nadepnęliśmy (jedną z nich kuba bardzo przeżywał co też jej powiedziałam), że jej koleżanki źle się tu czują i wolą ją zabierać do siebie, takie rzeczy. Nic personalnego, bo to bardzo skutecznie kończy rozmowę. Nikt nie chce czuć się źle gdy rozmawia, przedstawiłam jej po prostu PROBLEM. Natalia krótko powiedziała że jej tak pasuje i niczego nie będzie zmieniać. Powiedziałam jej że rozumiem to i szanuję, ma komfort własnego pokoju i może to wykorzystać, ja nie miałam i nie mogłam. Ale przedstawiłam jej kilka faktów które przeszkadzają NAM jako rodzinie - i powiedziałam że będąc sobą nie może ingerować w przestrzeń wspólną. Powiedziałam jej że kłopot stanowi - moja szafa na ubrania która tak stoi nie chcę ich wyciągać nieładnie pachnących chcę mieć wywietrzone, podłogę trzeba odkurzyć przynajmniej raz w tygodniu (pytając czy to wystarczy... celowo nie zapytałam czy nie za często), kurze ścierać, dostęp do zabawek którymi się bawi kuba a ona pozwala (ona wyznacza którymi kuba może się bawić) musi być bezkolizyjny i czy ma jakieś pomysły.
NIe miała, ale gdy zaczęłam jej proponować to i tamto, nagle zaczęła krzyczeć że to nie i tamto nie i w końcu zaangażowała się :) Wietrzy pokój, zabawki natalko-kubowe się trzymają, a ja z nią odkurzamy raz w tygodniu w czasie który nam obu nie koliduje tzn nie wyrywam je od rzeczy którą akurat robiła.

Sorki za taki długi przykład. To było kilka miesięcy temu. U natalii dalej jest bałagan, ale coraz częściej układa rzeczy na miejsce, wyciera kurz, porządkuje to co się rozsypało. Mamy teraz zrobiony kalendarz adwentowy - jeden dzień ma przypisaną jedną karteczkę z zadaniem - wczoraj był 'dzień natalii' - cała rodzina sprząta jej pokój :lol: Tak się cieszyła że sprzątała 2 godziny!!! I powiedziała 'jeju na święta będzie tu ładnie'. Pewnie za kilka dni znów będzie bałagan, ale ja tylko patrzę jak się to moje dziecię uczy dorastania... porządek zaczyna ją cieszyć... chyba moja córcia się starzeje... :-P ;-)

Manu - 2009-11-30, 16:23

Humbak, tak na szybkiego i nie na temat: w mojej ksiazce napisali ze balaganiarze to dzieci, ktore w tej wrazliwej fazie porzadkowania rzeczy nie mialy mozliwosci ich porzadkowac.
elenka - 2009-11-30, 16:55

Manu to teraz ja Ci zadam pytanie - czy Ty naprawdę wierzysz w te wszystkie teorie? :mrgreen:
Manu - 2009-11-30, 17:36

Cytat:
Ale pewnie sporo czytałaś o tej metodzie, którą stosujesz, może napisz tak w skrócie co można zrobić, jakieś propozycje.

Mnie interesuje jeszcze jak zamierzasz postępować ze swoją córką, na czym u Ciebie polega to (mityczne) bezstresowe wychowanie, może też na jakichś przykładach jakby się dało. To tak żeby każdy z nas wiedział o czym rozmawiamy w ogóle, bo póki co Twoje wypowiedzi są bardzo lakoniczne.

o montessori masz tu: hxxp://wegedzieciak.pl/vi...p=267173#267173

dla mnie bezstresowosc odnosi sie raczej do bezstresowego podejscia rodzicow do dzieci. nigdy tez nie twierdzilam, ze zyjemy bez granic i dyscypliny,tyle ze moje potrzeby tychże byly i sa nadal raczej w wydaniu "soft", chociaz to sie powoli zmienia bo nad soba sama pracuje. a co do montessori to te granice i dyscypline wynosze wlasnie stamtąd. Zaangazowanie i duzo pracy zwlaszcza nad soba.

nie chce nikogo obrazac lakonicznymi wypowiedziami, ale ile mozna mowic ze bez kary tez moze byc dyscyplina. no ludzie, przeciez jest w internecie, mozna poczytac nim zmarnuje sie swoj czas i innych na pisanie czytanie wciaz tego samego. superniania jest w pl bezkonkurencyjna, nawet na WD. :evil:

renka - 2009-11-30, 17:49

Manu napisał/a:
nawet na WD. :evil:


Manu, moze taki OT - ale co Ty chcesz od ludzi na WD?
Bo juz drugi raz w tym watku do tego sie odnosisz.
Zeby wszyscy we wszystkim zgadzali sie jednomyslnie?
To, ze wiekszosc ludzi tutaj laczy niejedzenie miesa nie znaczy, ze winnych sferach wszyscy mysla podobnie (zreszta przyczyny niejedzenia miesa tez sa zroznicowane).

Kazdy ma swoj wzorzec odnosnie wychowywania dzieci, kazdy w praktyce werifikuje swoje wczesniejsze "plany" odnosnie metod wychowywania etc.
Nie ma tez jednego cudownego planu jak wychowac szczesliwe dziecko pelne wiary w siebie i w swoj potencjal, nie skrzywdzone "bledami wychowawczymi".
Na tym polu - podobnie jak w innych sferach - jest mnostwo teorii. Kazdy wybiera swoja droga - w swoim mniemaniu sluszna.
Tez mnie sie wydawalo kiedys, ze jak bede matka, poczytam kilka "madrych" ksiazek i wychowanie dzieci pojdzie mi lekko i przyjemnie, a moje zachowania beda wylacznie sluzyly dobru dzieci. A na pewno nie beda OGRANICZAJACE.
Ale jednak rzeczywistosc okazala sie NIECO brutalniejsza.

Pozostaje mi zyczyc Tobie, zebys za kilka lat wychowujac swe dziecie (a moze dzieci?) mogla podchodzic do tego w tak swobodny sposob jak robisz to teraz.

Nie kazdy jednak ma ochote (a moze tez mozliwosci?) wychowywac dziecko w sposob, ktory Ty wybralas.

Masz dobre podłoze teoretyczne, oby praktyka okazala sie laskawsza dla Ciebie niz w przypadku innych rodzicow.

Naprawde szczerze Tobie tego zycze.

Manu - 2009-11-30, 18:13

napisał/a:
elenkaManu to teraz ja Ci zadam pytanie - czy Ty naprawdę wierzysz w te wszystkie teorie? :mrgreen:


to nie teorie, to nasze zycie. od dwoch dni wiecej pisze na WD niz czytam wogole :-?

elenka - 2009-11-30, 18:24

Manu napisał/a:
od dwoch dni wiecej pisze na WD niz czytam wogole :-?


A to nasza wina, że nie zadajemy zbyt dużo pytań, że się nie zgadzamy we wszystkim?
Nie rozumiem :-/

Manu - 2009-11-30, 18:36

renka, ze jestem oczytana? to wychodzi moj wypracowany w dziecinstwie kamuflarz, o ktorym wspomnialam w konteksicie Wilkana. ja nie przeczytalam o wychowaniu niemal nic. 10 lat temu antypedagogike, przypadkiem i z ciekawosci. a teraz, z racji tego, ze Polcia od dwoch miesiecy chodzi do domu montessori, czytam o montessori ale powoli bo po niemiecku i ciezkim jezykiem psychologicznym jest napisana. najwazniejsza lektura pozostaje dla mnie jednak sama Polcia.
a czego sie spodziewalam po WD to juz przeciez napisalam wyzej...

elenka - 2009-11-30, 18:43

Manu napisał/a:

a czego sie spodziewalam po WD to juz przeciez napisalam wyzej...


Przykro mi, że Cię rozczarowaliśmy ]:-> :roll:

Humbak - 2009-11-30, 19:22

...
adriane - 2009-11-30, 19:24

Manu napisał/a:
nie chce nikogo obrazac lakonicznymi wypowiedziami, ale ile mozna mowic ze bez kary tez moze byc dyscyplina. no ludzie, przeciez jest w internecie, mozna poczytac nim zmarnuje sie swoj czas i innych na pisanie czytanie wciaz tego samego.


No, na pewno jest wszystko w internecie, ale ja miałam nadzieję, że podzielisz się z nami doświadczeniami ze swojego życia jak osiągasz tę dyscyplinę bez kary.

Pisałam też już, że ja nie jestem zwolennikiem kar, zawsze lepiej działa jakaś nagroda, nawet mini nagroda może czasem więcej zdziałać niż surowa kara.

A o montessori na wegedzieciaku już czytałam (Twój link podany w tym wątku nie działa).

Manu - 2009-11-30, 20:40

Humbak napisał/a:
Manu napisał/a:
Humbak, tak na szybkiego i nie na temat: w mojej ksiazce napisali ze balaganiarze to dzieci, ktore w tej wrazliwej fazie porzadkowania rzeczy nie mialy mozliwosci ich porzadkowac.
znam teorię i Ty wiesz że ją znam, więc tym bardziej jako osobie wychowującej natalię przykro mi się zrobiło gdy to przeczytałam... :-| zaczyna być tu agresywnie, spadam...


pisalam juz tez, dla mnie forum jest ulomna forma konwersacji. gdybysmy rozmawialy osobiscie, zapewniam Cie, ze nie poczulabys sie przykro.

YolaW - 2009-11-30, 22:28

Ufff przebrnęłam wreszcie przez ten wątek.
Manu, mam wrażenie, że Twoje wypowiedzi są w takim tonie jakbys posiadła jedyną słuszną prawdę i nie dopuszczała żadnej innej.
Prawda jest taka, że jak sama mówisz:
Manu napisał/a:
czytam o montessori ale powoli bo po niemiecku i ciezkim jezykiem psychologicznym jest napisana.

Atakujesz a nic tak naprawdę nie wyjasniasz...Moim zdaniem nie na miejscu jest pisanie rzeczy typu:
Cytat:
"zrozum!"
do dorosłej osoby. Powoli robi się z tego pewnien burzliwy wątek...
Co do superniani to WD nigdy nie zakładał, że wszyscy będziemy jednogłośni w sprawie wychowywania dzieci więc przykro mi, że nie spełniamy Twoich oczekiwań...
Na temat superniani nie powinnaś się chyba wypowiadać dopóki nie obejrzysz jej programów lub poczytasz jej książek.
Przepraszam, że osobiście się do Ciebie zwracam, ale czytając ten wątek odniosłam wrażenie, że wkurzają Cię osoby, które nie potrafią pojąć idei bezstresowego wychowania.
Ja osobiście jestem bliższa poglądami elence, czarnej i podobnym osobom. Wg. mnie kary cielesne, upokarzające, nie powinny mieć miejsca. Ale dziecku trzeba wyznaczyć granice, musi wiedzieć co akceptujemy a czego nie - wcale to nie wiąże się z ograniczeniem jego osobowości i wychowaniem osoby posłusznej wszystkim czy niekreatywnej. Ja wolę powiedzieć mojemu synkowi, że nie akceptuję wkładania paluszków na płytę w kuchence niż czekać aż się poparzy i sam nauczy. Co do grzebania w koszu z kupami, to uwierzcie mi, że niejedno dziecko będzie się chciało w tym grzebać.
To prawda, że wielu rzeczy dzico może się nauczyć samo na własnych błędach. Ja np. ozwalam Olafowi uderzyć się w coś czasami, musi poznać konsekwencje swoich czynów, ale nie w każdym przypadku.
Poza tym moim zdaniem mając jedno małe dziecko niewiele jeszcze wiemy o wychowywaniu. Wiele poglądów i ideałów idzie do kosza kiedy mamy więcej dzieci albo kiedy one dorastają jak u adriane i frjals - dzięjuję Wam dziewczyny za podzielenie się swoimi poglądami, są bardzo cenne, wiele się można od Was nauczyć.
Co do karnego jeżyka to jest to dla dziecka czas na wyciszenie się, przemyślenie tego co zrobiło, to nie jest kara cielesna!
Dla mnie niedopuszczalnym jest to, żeby Olaf bił inne dzieci, sypał je piaskiem itp. Wtedy bym od razu zabrała do domu tłumacząc, że to złe, że nie bije się dzieci, bo to je boli. Zabranie z placu zabaw to KARA dla dziecka, czyż nie?
Manu, a co byś Ty zaproponowała w takiej sytuacji? Dziecko bawi się z innymi i nagle zaczyna okładać drugie łopatką albo sypać piaskiem.
A superniania nie mówi o ślepym podporządkowaniu, karaniu, ograniczaniu a raczej o pozytywnym wzmacnianiu zachowań dobrych nagrodami, wyznaczaniu granic, otaczaniu miłością i szacunku - ona uczy ludzi spoglądania na świat oczami dziecka.
Poza tym nie zapominajmy, że w domu żyjemy także my sami i dziecko musi nas też szanować, nasze potrzeby też się liczą. Podoba mi się postawa renki, która sama zmaga się z wychowaniem dwóch córeczek i zasługuje na wolny wieczór. Gdyby pozwoliła im robic co chcą aż padną (i wcale nie nauczą się pewnie, że należy chodzić spać wcześniej) to by nie miała ani chwili dla siebie.Pamiętanie "balladę o Januszku"?Wiem, że to skrajność, ale tamta matka wogóle nie myślała o sobie (pomijam, że popełniała wiele innych błędów). Dzisiaj czytałam na BBC, że w UK mnóstwo rodziców jest bitych przez własne dzieci - moim zdaniem to efekt modnego bezstresowego wychowania. Wg. mnie coś takiego nie istanieje, bo w życiu dziecko zetknie się nie raz ze stresem, porażką, zawodem i musi umieć sobie z tym radzić. Rodzice muszą wspierać, pomagać uczyć radzić sobie z zyciem, ale nie izolować od stresów i frustracji, bo tych miliony przed naszymi pociechami.
Wszystkim Nam życzę, aby wybrane przez nas metody okazały się skuteczne i dobre dla naszych dzieci. Każde z nas chce dobrze dla dziecka, każda z wyznawanych przez nas metod ma swoje racje i cenne elementy, prawda jest pewnie gdzieś po środku a błędów wychowawczych itak nie unikniemy :-P

Lily - 2009-11-30, 22:40

Ja też sobie to poczytałam ;) Nie będę się mądrzyć, tylko napiszę, że nie wierzę w 100% "wolne" wychowanie i dodam jeszcze, że przyszło mi na myśl, że kara to niekoniecznie jest coś, co spotyka nas od innych ludzi. Poparzenie się w wyniku dotknięcia gorącej kuchenki to też jest kara = bodziec awersyjny. Potwierdza to ten cytat z Wikipedii:
Cytat:
W podręcznikach psychologii można spotkać definicję kary opartą na jej konsekwencjach w przyszłości. W Psychologii[1] czytamy, że kara to każda konsekwencja zachowania, która zmniejsza prawdopodobieństwo pojawienia się tego zachowania w podobnych warunkach w przyszłości.
( hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Kara_%28behawioryzm%29 )
Tak więc myślę, że tak czy siak życie jest zarówno karzące, jak i nagradzające, bez względu na działania opiekunów ;)

Manu - 2009-11-30, 22:50

no to niech szanowny WD posadzi mnie w kacie na jeżyku.
Lily - 2009-11-30, 22:52

Manu napisał/a:
no to niech szanowny WD posadzi mnie w kacie na jeżyku.
Rozumiem, że też byłaś bezstresowo wychowywana i stąd Twoja krnąbrność ;) Po prostu ludzie tu mają swoje racje, inne niż Twoje, po co tupać nóżką i się złościć? :)
Manu - 2009-11-30, 22:53

Lily, ale zu chodzi o ta dziadowska supernianie, a nie tak wysublimowne pojecie kary, o ktorym piszesz. liczylam, swoja droga, ze ktos inny powyzej na to wpadnie.
PiPpi - 2009-11-30, 22:54

Yola, ja sobie ciągle powtarzam, ze jakieś błędy trzeba popełnić ;-) nie bądźmy idealistami. :-> .uważam,że bardzo korzystne dla nas jako rodziców jest, to, że mamy dostęp do różnorodnych metod wychowawczych, bo na różnych etapach rozwoju dziecko potrzebuje innego kontaktu z rodzicem. czasem potrzebny jest Mu autorytet, mentor , jak u dwulatka a z biegiem lat pewnie i partner.
myślę ze z karami nie można przeginać, bo tak naprawdę łagodzą jedynie niepożądane zachowanie, nie niwelują przyczyny niewłaściwego zachowania. poza ty, jeśli kara jest dla dziecka dużym obciążeniem, to zacznie unikać źródła kary, czyli rodzica...np. szybko zacznie uciekać z domu, jak to u mnie miało miejsce :-/
bodi, myślę, że zarówno kara jak i nagroda rozwijają motywację zewnętrzną, pytanie; jak rozwijać tą wewnętrzną? jak sprawić by dziecko uczyło się dla siebie, czy dla siebie sprzątało?
Manu,
w moim odczuciu popularność stosowania kar i nagród wynika z pozornej łatwości-atrakcyjności tej metody, mam problem i od razu rozwiązanie, nie pasuje mi zachowanie dziecka to chlas, idziesz do kata czy swojego pokoju...( nie chcę krytykować stosujących ta metodę, mam za małe dziecko, by czuć się do tego upoważniona
0satecznie to nawet jakiś tam rodzaj karania i nagradzania uważam za ok. gdy nie prezentuje on instrumentalnego traktowania dziecka. dla mnie np. nie do przyjęcia jest dawanie dziecku po łapkach czy jakichś tam pstryczków w rączki bo wkłada je do kontaktu, takie behawioralne podejście jest zupełnie nie dla mnie, a właśnie z niego wywodzi się system kar i nagród, z kolei partnerskie traktowanie dziecka, spokojne wyjaśnianie jest bliskie memu ideałowi, z tym, ze buntownik-dwulatek to póki co test cierpliwości, umiejętności panowania nad zmęczeniem i emocjami.
Myślę,ze cenne jest to, ze darzysz swoje dziecko szacunkiem, chcesz z Nim rozmawiać itd. tak jak na pyszny obiad nie masz przecież niejeden przepis, na wychowanie dziecka masz całą masę metod, poszukaj jakiejś knigi z zakresu historii wychowania, tych pomysłów jest bez liku
adriane Twój post i dla mnie jest szczególnie cenny, dziękuje :->

YolaW - 2009-11-30, 22:59

Manu napisał/a:
chodzi o ta dziadowska supernianie

widziałaś jej program, czytałaś książkę, że jest wg. Ciebie "dziadowska"?
Manu napisał/a:
liczylam, swoja droga, ze ktos inny powyzej na to wpadnie

Nie jesteśmy widocznie dość mądrzy.
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: na wątku odzieciaczkach napisałaś, że boisz się kupować łóżko dla Polci, bo nie wiesz czy zechce w nim spać skoro do tej pory spała z Wami na materacu. Żeby było jasne nie mam nic do tego, bo każdy robi ze spaniem to, co mu odpowiada i jak mu wygodnie. Zastanawiam się tylko do kiedy Polcia będzie mogła z Wami spać? Do kiedy jesteście w stanie to akceptować i pozwolić jej decydować? Dzieci nie rezygnują z tego tak łatwo (moja położna spała z synem do 6 roku życia). Czy zostawicie jej wolność w podjęciu tej decyzji nawet jesli będzie chciała tak spać jeszcze długie lata? To tylko pytanie - nie chciałam Cię atakować tym pytaniem.

[ Dodano: 2009-11-30, 23:02 ]
PiPpi napisał/a:
myślę ze z karami nie można przeginać, bo tak naprawdę łagodzą jedynie niepożądane zachowanie, nie niwelują przyczyny niewłaściwego zachowania. poza ty, jeśli kara jest dla dziecka dużym obciążeniem, to zacznie unikać źródła kary, czyli rodzica...np. szybko zacznie uciekać z domu, jak to u mnie miało miejsce
PiPpi, ja się z tym zgadzam w 1000% :)
PiPpi napisał/a:
dla mnie np. nie do przyjęcia jest dawanie dziecku po łapkach czy jakichś tam pstryczków w rączki bo wkłada je do kontaktu, takie behawioralne podejście jest zupełnie nie dla mnie,

Ja też takich kar nie akceptuję, bo to już kara cielesna.
PiPpi napisał/a:
tak jak na pyszny obiad nie masz przecież niejeden przepis, na wychowanie dziecka masz całą masę metod

dobrze napisane!

PiPpi - 2009-11-30, 23:24

czytałam ksiażkę super niani (mam ja pod ręką;) ), i o ile program uznałam za ciekawy, sporo w nim cennych wskazówek, Super niania wprowadza normaloność do domów z dzieciakami, oduczyła np. matkę karmienia piersia dziecka, ponad trzyletniego podczas...jazdy samochodem :!:
jednak ksiazka mnie rozczarowała :-| można ja połknąć na przystankach autobusowych w ciągu jednego weekendu i niezbyt wiele z niej zostaje w pamięci. nie jest to rzetelna pozycja jakiej spodziewałam sie po akademickiej profesorce. rozumiem, że tą książka dla mas, ale np: odnośnie zabaw
już bardziej nie można było uprościć charakterystyki zabaw dzieci

do 2lat
zabawy dużą piłką
zabawa przed lustrem
pacynki przytulanki
budowanie z klocków
proste układanki
zabawy manipulacyjne

2-4lata
pika, kręgle, różnorodne pudełka i pojemniki
zabawa lalkami i samochodami
pociąg, telefon
wkąłdanie mniejszych elementów w wieksze
dopasowywanie kształtów
rysowanie i malowanie
gry typu memory
piaskownica, robienie i burzenie babek

powyzej 4lat
budowanie zklockó
ukłądanie puzli
koloroawanki
zabawy farbami
zabawy wodą
domino
gry słowne
proste gry planszowe

dziecko starsze
zabawy ruchowe
jazda na rowerku
zabawy piłką
zabawy w dom, sklep, pocztę
gry logiczne, matematyczne
nauka i i zabawa w literki
bardziej skomplikowane gry planszowe

najlepiej jeśli każdy zwróci uwagą jak bawi się Jego dziecko, masakra, jakie uogólnienie....
choć, przyznaję, w zabawach to ja się akurat lubuje ;) i może dlatego mnie to poraziło, choć np. rady by dziecko zawsze używało pasty i szczoteczki przeznaczonej tylko dla dzieci i masa, naprawdę masa innych tego typu, źle na mnie działały

[ Dodano: 2009-11-30, 23:25 ]
Gordon czeka cierpliwie w długiej kolejce ;-)

YolaW - 2009-11-30, 23:36

PiPpi, to kasiążka dla mas, myślę, że nie miała na celu przedstawienia dokładnych psychologicznych opisów metod itp. Ona miała dotrzeć do ludzi dla których oczywiste rzeczy wcale nie są oczywiste :)

[ Dodano: 2009-11-30, 23:37 ]
euridice napisał/a:
"nasz szesnastoletni syn zabrał bez naszej wiedzy rodzinnego Cadillaca i pojechał na prywatkę; kiedy wrócił do domu...", sama rozumiesz

:mryellow:

Manu - 2009-11-30, 23:46

YolaW napisał/a:
astanawiam się tylko do kiedy Polcia będzie mogła z Wami spać?


jak skonczy 8nastke to nas wykopie sama z sypialni. i z imprez to pewnie ja bede pozniej od niej wracala, o ile wogole bedzie imprezowac, bo to bardzo powazna dziewucha. raczej zapisze sie do jakiejs sekty 8-) ( ;-)

o tym jednak pewnie sie nie dowiecie, wczesniej ja polegne na poligonie WD ( ;-) ))

excelencja - 2009-11-30, 23:50

YolaW, mój siostrzeniec spał z rodzicami i młodszym bratem do 12 rż.
to dopiero patologia.
Ów młodszy brat skończył 6 lat i śpi z rodzicami.
Bo im wygodnie.
nie kumam, ale...
Pola to pikuś :D :D

PiPpi - 2009-12-01, 00:02

euridice napisał/a:

Chociaż weź pod uwagę, że autor jest ze Stanów, niech Cię nie zdziwią przykłady takie jak "nasz szesnastoletni syn zabrał bez naszej wiedzy rodzinnego Cadillaca i pojechał na prywatkę; kiedy wrócił do domu...", sama rozumiesz ;)


dzięki za ostrzeżenie! naprawdę :->
co do super niani, tak właśnie pisałam, kniga dla mas ..i rozczarowanie musiało przyjść..no nie ma bata! muszę wiec sięgać po książki z wyższych półek ;-)

Humbak - 2009-12-01, 00:12

euri, Gordon jest cudowny, ostatnimi miesiącami go przerabiam i jest fantastyczną nauką komunikacji nie tylko z dorosłymi ale i dziećmi. Polecam go okrutnie! uczę się go teraz niemal codzień a moje kontakty z córcią nabrały takich rumieńców że jestem conajmniej zaskoczona. Czy wiesz, że podobnie jak Maria Montessori był on nominowany do Nagrody Nobla?
Humbak - 2009-12-01, 00:29

euridice, działa tylko niestety ciężko się tak go po prostu nauczyć gdy nigdy wcześniej się tego nie używało. Gordon nie daje prostych wskazówek typu 'jak zrobi to i to to zrób tamto'. Tak jak montessori jako podstawę traktuje wnikliwą obserwację interlokutora i prezentuje analizę róznych sytuacji i podejścia do nich ale co jak i kiedy zastosować zostawia już tobie.
W skrócie - jeśli uda mi się skoncentrować na fakcie że kuba jest innym człowiekiem a nie bezwolną istotą którą muszę gdzieś wysłać/ubrać/nakarmić czyli coś z nią zrobić to udaje się perfekcyjnie

Dla przykładu - kuba rzucał zabawkami. Do tej pory mówiłam nie wolno a gdy nie skutkowało zabawkę zabierałam. Teraz zaakceptowałam to że jest zły i dałam mu do tego prawo. Powiedziałam coś w stylu - ale jesteś zły, ta zabawka jest niedobra. POtwierdził i rzucił zabawkę. Wzięłam ją i powiedziałam. Masz rację - be zabawka, nie lubimy jej i też ją delikatnie rzuciłam. Zaskoczony krzyknął: nie! zabrał ją, uspokoił się i poszedł się bawić.
Od tamtej pory wystarczy mu przytaknąć - jaki jesteś zły kochanie, tak mi przykro że nie wychodzi ci zabawa z tą zabawką - przytula się i po kłopocie. :)

Ale czasami rzuca a nie wiem czemu bo nie ze złości i tego jeszcze nie rozszyfrowałam :-P

YolaW - 2009-12-01, 00:33

Humbak, w jakim wieku są Twoje dzieci? Łatwiej by mi było czytać o Twoich metodach.
Humbak - 2009-12-01, 00:34

2 i 8
YolaW - 2009-12-01, 00:37

Dzięki :)
Humbak - 2009-12-01, 00:39

:)
Humbak - 2009-12-01, 00:43

wychowanie bez porażek w szkole :lol:
ale nic nie pamiętam :-P
'jak mówić żeby dzieci słuchały, jak słuchać żeby dzieci mówiły' :)

kuba jest z 31 lipca 2007 :)

bodi - 2009-12-01, 01:22

elenka napisał/a:
Nie znam dziecka, które wychowywane bezstresowo nie byłoby w późniejszym wieku totalnym egoistą wobec rodziców i całego świata, od zawsze uczone, że wszystko może i że wszystko jest dla niego i że rodzice też życia swojego nie mają prawa mieć, tylko istnieją aby jego zachcianki spełniać.
No sorry, ale moim zdaniem tak się często kończy wychowanie bez stawiania granic.

No ale może po prostu nie spotkałam kogoś wychowanego metodą Montestorii 8-)


elenka, myślę że wychowanie o jakim chciała tu pisać Manu, to niedokładnie to samo co mityczne "wychowanie beztstresowe". Nie oznacza ono również nie stawiania granic, chodzi raczej o metodę jaką te granice się stawia i ogólnie sposób komunikowania się z dzieckiem.

PiPii napisał/a:
bodi, myślę, że zarówno kara jak i nagroda rozwijają motywację zewnętrzną, pytanie; jak rozwijać tą wewnętrzną? jak sprawić by dziecko uczyło się dla siebie, czy dla siebie sprzątało?


kilka postów wyżej Humbak pięknie opisała jak buduje w Natalce wewnętrzną motywację do pilnowania porządku. Humbaku, dzięki Ci za ten opis :)

I w ogóle dzięki dziewczyny, szczególnie Adriane, jako doświadczonej matce dużego dziecka, bardzo dziękuję że piszecie w tym wątku.

Paradoksalnie, Manu, założycielko, bardzo niechętnie dzielisz się swoimi doświadczeniami, a raczej krytykujesz innych. Szkoda, bo chyba konsekwentnie stosujesz metodę Montessori, pewnie nie tylko ja chętnie bym przeczytała więcej na ten temat - nie szkodzi, że w internecie jest mnóstwo informacji, tu dzielimy się swoimi doświadczeniami, to zupełnie coś innego.

Nie zżymaj się że na forum są zwolennicy metod superniani, to nie jest monolit - nawet na dietę nie mamy wszyscy jednakowych pogladów, co dopiero na inne kwestie.

Naprawdę chętnie poczytałabym więcej o tym jak wygląda Wasze życie z Polcią, zamiast uszczypliwości wobec osób o innych poglądach niż Twoje.

Peace :-)

I dzielmy się swoją wiedzą, po to jest forum!

PiPpi - 2009-12-01, 01:30

bodi napisał/a:


PiPii napisał/a:
bodi, myślę, że zarówno kara jak i nagroda rozwijają motywację zewnętrzną, pytanie; jak rozwijać tą wewnętrzną? jak sprawić by dziecko uczyło się dla siebie, czy dla siebie sprzątało?


kilka postów wyżej Humbak pięknie opisała jak buduje w Natalce wewnętrzną motywację do pilnowania porządku. Humbaku, dzięki Ci za ten opis :)

fakt, z tym, ze gdy zadawałam CI to pytanie, przykładu humbak jeszcze nie było.
Manu,
ja mam podobne odczucia do bodi, np. raz piszesz ze Antypedagogikę czytałaś 10lat temu, raz, że ostatnio. sporo nieścisłości w tym, co piszesz...
10lat temu to mogła być pedagogika antyautorytarna ale czy na pewno antypedagogika to pewności nie mam, może do jutra nabiorę ;-)

k.leee - 2009-12-01, 01:58

Agata, trochę zacząłem się niepokoić, bo jesteś naszym częstym gościem i obawiam się czy będziesz chciała nas jeszcze odwiedzić po tym, jak nie daj "boże" gdzieś wylazła ze mnie super-niania. ;-)
A tak serio to jak dla mnie nie ma jedynie słusznej drogi, są ciekawe elementy: Steiner, Montessori, Neil, Zawadzka ;-) jakby się spotkali i chcieli siebie słuchać to mogli by spłodzić coś fajnego. Jako, że to spotkanie nie jest możliwe, to my możemy słuchać się nawzajem i ...brać od siebie. To jest trochę jak w kuchni, w gotowaniu, potrawy japońskie, włoskie, hinduskie itd robimy trochę po polsku, bo mamy inne składniki, klimat, kulturę, temperament. Długo można by pisać...Pasjonujący temat.
btw 2.12.2009 13.45-14.30 Dorota Zawadzka, SUPERNIANIA, "Bajki robotów czyli o wychowywaniu dzieci XXI wieku" ;-) Zdam relację :-P
hxxp://nauka.trojmiasto.pl/info_imp.php?id_imp=137331

- 2009-12-01, 02:38

k.leee napisał/a:
jak nie daj "boże" gdzieś wylazła ze mnie super-niania.
:lol: :lol:

wow, udało mi się przeczytać całość. Wszystkie posty cenne.
Ja myślę, ze każde dziecko jest kompletnie inne i trezba się dostosować do tego dziecka i sytuacji korzystając z nabytej wiedzy. Coś co działa na Polę Manu za Chiny Ludowe nie zadziała na Ziemka Dyni i odwrotnie.
Powiem Wam jak jest u nas. Mamy dwójkę dzieci- 5 lat i niecałe 2 latka. Generalnie podochodzimy do Nich dosyć partnersko, mamy naturę obserwatorów i nie wchodzimy Im w drogę bo jesteśmy ciekawi co nam pokażą.
Ale- nie ma kompletnej samowolki. Są pewne reguły dzięki którym my żyjemy wolno a nie tylko Oni; dzięki którym jesteśmy np. wszyscy wypoczęci-bo dzieci chodzą spać o konkretnej porze czyli do 20 są w łóżkach. Są reguły dzięki którym razem nam się znośnie żyje.
Z 5-cio latka Jagodą, mamy takie akcje, ze od początku ma bardzo silny charakter, jest skoncentrowana na JA i tylko JA już od pierwszego roku życia. Więc od dawna ubiera się sama w to co chce; wyraziła chęć samodzielnego jedzenia jak miała rok-je sama od tej pory. Sama decyduje o wielu rzeczach. Kiedy widzę że się w tym gubi-zawężam pole wyboru.
-no ale też mamy problem ze sprzątaniem, ale chyba głównie dlatego,ze sami rozrzucamy ciuchy i robimy gawry. Dlatego jak chcę aby posprzątała-robię to z Nią.
Natomiast Ona ma teraz chęci wielkie by godzinami siedzieć przy bajkach z kompa(tv nie mamy). Nie wyobrażam sobie co dobrego by dało jak bym Jej pozwoliła o tym decydować. Było tak kilka razy,z ę zostawała sama w domu z bajką, i jak nie zdążyłam wrócić nim się skończyła-leciała następna itd/lub jak coś tam ważnego robiłam pozwalałam by oglądała np.2 godz nawet :oops: więc były akcje gdy oglądała do oporu własnego-bo sama stwierdzała potem,ze już nie chce. Następnie wieczorem nagle odkrywała,z ę jeszcze w tyle rzeczy chce się pobawić a tu trzeba spać-tłumaczyłam Jej,ze ma co chciała-wolała siedzieć bezczynnie przed bajkami zamiast się bawić i straciła ten czas... myślicie, ze sobie to zapamiętała? guzik z pętelką ;)
czasami wystarczy słownie Jej pozwolić na coś bezsensownego i dodać jakie mogą być konsekwencje-np. notorycznie robi problem z tego,z ę teraz musi ubierać się w kurtkę jak wychodzi na dwór. Jak zaczyna się wkurzać o to, to mówimy- "dobra, idż bez, najwyżej zrobi Ci się zimno i dostaniesz kataru, ale nie wiem w co się ubierzesz bo nie będziesz miała ze sobą kurtki..."-DZIAŁA :mrgreen: tyle, ze jednorazowo :roll: ;-)

a co zrobić kiedy notorycznie udaje,z ę nie słyszy nas? jak dziś w kąpieli-prosiłam chyba z 6 razy aby wyszła z wanny bo jest przeziębiona i woda jest już letnia-ta odwróciła się tyłkiem i udawała z głupim uśmiechem,ze nie słyszy... potrafi tak naprawdę długo przetrzymać. Nawet jak pytam czy czeka aż wrzasnę na Nią i czy to lubi jak krzyczę-mówi że nie i nadal ignoruje :evil: co robić wtedy? zawsze jak robię Jej to samo, czyli też udaję,ze nie słyszę to drze się w kółko "mamo, mamo, mamo"...no błagam, kto jest w stanie coś takiego przetrzymać??

najczęściej Jaga ma za "karę " konsekwencje swoich działań, zawsze staramy sie tak sprawę rozwiązać. Ale nie wiem co robić gdy bije i popycha brata zawsze Jej powtarzam,z ę uczy Go tego i będzie Jej to robił-i że ja wtedy nie będę Jej bronić bo sama Go tego nauczyła. Co z tego? wciąż to robi... :/ jest nerwowa i jak On Jej coś bierze co Ona nie chce albo nie słucha co Ona by chciała aby zrobił to Go stuka po głowie, czasem Go popchnie, czasem kopnie...

bywa też tak,ze sama wybiera sobie karę.

Lew natomiast-jest typem spryciarza wielce ciekawskiego-wszędzie wlezie jak Go coś zaciekawi. Pozwalam Mu na eksperymenty, dopóki są bezpieczne dla Jego zdrowia ;) natomiast problem z Nim mamy taki,ze bardzo Go ciągnie do rzeczy Jaca-Jacek naprawia elektroniczne sprzęty-niestety wiele nie ma gdzie położyć i część leży na ziemi. MA też swój stolik z tymi maleńkimi częściami-ale przecież Lew jak tylko może włazi tam na krzesło, jak nie ma krzesła to sobie podsunie... A komputer? Ciągle chce wyłączać... są rzeczy których nie mozemy przed Nim schować..a tłumaczenie małemu uparciuchowi, który śmieje się w twarz Tobie, bo zapewne zabawnie wyglądasz z taką srogą miną-nie przynosi rezultatów. Dlatego jak uparcie coś próbuje dorwać-ja Go konsekwentnie zabieram, lub kładziemy Go plackiem na podłodze-On wtedy tak leży sam z siebie chwilę i chyba coś myśli nad tym... :shock: ;-)
Kiedy właził wciąż na okno i stał tam-Jac parę razy pokzał Mu, ze może spaść(inscenizował akcję w zwolnionym tempie) i zadziałało.
Szafek nie rusza bo się przytrzasnął, garów przy kuchence też, bo dotknął gorącej patelni. Pozwoliłam. Wiem,z ę doświadczenie działa lepiej niż 1000 pouczeń. Tylko nie zawsze się tak da.
Mam ten sam problem z szafką z kaszami i mąką-co Euri i nadal nie wiem co mogę zrobić poza bezwzględnym zakazem i odciąganiem delikwenta gdy po raz 18 pod rząd wyciąga słoik z bułką tartą :/

a co z tym,z e dziecko ciągle ciekawi się co ten kot w tej kuwecie robi - mam Mu pozwolić zjeść kocią kupę? no błagam

podchodzę do wychowywania dzieci intuicyjnie, widzę,ze każde trzeba traktować indywidualnie. Cały czas kombinować, dostosowywać się. Wierzę, w konsekwencję, w jasne zasady gry by kazdy był ważny i miał swoje miejsce w rodzinie i wydaje mi się, ze dziecko jednak czuje się bezpiecznie kiedy stawiamy mu jasne granice.

Humbak - 2009-12-01, 02:56

ań napisał/a:
prosiłam chyba z 6 razy aby wyszła z wanny bo jest przeziębiona i woda jest już letnia-ta odwróciła się tyłkiem i udawała z głupim uśmiechem,ze nie słyszy... potrafi tak naprawdę długo przetrzymać. Nawet jak pytam czy czeka aż wrzasnę na Nią i czy to lubi jak krzyczę-mówi że nie i nadal ignoruje co robić wtedy? zawsze jak robię Jej to samo, czyli też udaję,ze nie słyszę

ań, nie chcę się tu wymądrzać, ale u mnie jest to samo choć z kubą... też nie skutkują jak narazie moje metody hi :-> W każdym bądź razie gdy mówię mu że ma wyjść a on nie a akurat się czymś bawi, to mówię mu wprost pobaw się tym a potem musimy wyjść bo woda jest za zimna. Pozwalam mu się pobawić a gdy sięga po następną zabawkę mówię mu 'dobrze weź ją ale razem z nią wychodzimy' - czasem wyłazimy i suszymy kubę i zabawkę a jak nie skutkuje to pytam wprost - chcesz wyjść z zabawką czy bez niej? Gdy krzyczy że nie chce wyjść po prostu go wyciągam z wanny i tyle. Na jego protesty ucinam 'woda jest bardzo zimna brr' i już.
Uważam że wyjaśniłam wystarczająco.
A że jemu się to nie podoba to nie mój problem :->

Absolutnie jednak nie robię jednej rzeczy - nigdy nie zachowuję się tak jak on. Zakładam że mam mu pokazywać jak się ma zachowywać, on ma na mnie polegać bez względu na to w jakim jest on stanie. Nie będę krzyczeć czy robić inne cuda wianki ;-) bo tak się nie robi i już. Jak on krzyczy i ja krzyczę to jaki jest sens? Jest za mały by wydedukować sobie przyczyny dla których ja krzyczę, w dodatku umiejscowić je w kontekście, przeprowadzić analizę własnego zachowania i w końcu wyciągnąć konsekwencje na przyszłość... uff...
Ma się nauczyć że gdy woda jest zimna można chwilkę się nią rozkoszować a potem wyjść i poradzić sobie z niezadowoleniem z powodu braku zabawy w wodzie.

eMka - 2009-12-01, 08:35

bardzo ciekawy temat. szczerze to mam niewielkie pojęcie o metodach współżycia z dzieckiem. I mam jeszcze trochę czasu na poznanie ich, bo moja mała wciąż za mała.

jedyne co chciałabym dodać to to, że jestem pewna, że nie ma metody idealnej, która daje odpowiedź na każde dziecko i na każdą sytuację.

będę śledzić temat i na pewno zapoznam się z książkami, które polecacie. :)

Tempeh-Starter - 2009-12-01, 09:09

moja córka była b.b. grzeczna więc się nie "na wychowywałem" jakoś specjalnie i wszystko jakoś tak się układało naturlanie.

myślę że wychowywanie według planu to trochę jak tresura czy hodowla, choć byśmy nie wiem jak się zastrzegali że robimy to dla dobra dziecka (i jego oświetlanej przyszłości) to wychodzi z tego projekcja naszych własnych planów i sposobów na życie a czasem co gorsza naszych frustracji i lęków. najważniejsza jest chyba (poza kwestią zwykłego bezpieczeństwa) wdrażanie do socjalizacji i rozumnego uważnego obserwowania
generalnie ciężka sprawa... (mam to na szczęście dawno za sobą :-P )

rosa - 2009-12-01, 09:14

osobiście nie znoszę superniani, nawet jedngo odcinka nie udało mi się obejrzeć do końca
i jeszcze ostatnio przeczytałam wspominaną na wd "język niemowląt", dla mnie gniot

nie wiem jakim cudem udało mi się dzieci w miarę wychować :mryellow: stosowałam stały rozkład dnia i kary i wrzaski oczywiście też (nadal nie wiem o co chodzi z tym jeżem), no i staram się być konsekwentna
kocham ich takimi jakimi są, chociaż nastolatki to naprawdę ciężko
i nie przejmuję się wieloma rzeczami, co bardzo ułatwia życie

adriane - 2009-12-01, 11:04

Dziewczyny ja wiem, że z Filipem dałam plamę jeśli chodzi o jego wychowanie, że ośmielę się użyć tego słowa. Staram się żeby z Emilem i Karolinką było inaczej, choć często i tak błądzę.
Mam nadzieję, że Filip wyrośnie mimo wszystko na dobrego człowieka i nie będzie lał swoich dzieci :) Że zdobędzie jakiś zawód, może potrzeba mu na to jeszcze czasu.

Znam książki Gordona, jestem też po kursie "Jak mówić żeby dzieci nas słuchały...", czasem udaje mi się coś z tego wprowadzić w życie. Tak jak pisze rosa, kocham Filipa takim jak jest, choć bywa ciężko.

Aha i Filip spał z nami w tym samym pokoju aż do 7 r.ż, on na na łóżku, my na materacu na podłodze, jeszcze jako 10-11 latek przychodził do nas się wygrzać w łóżku.
Dopiero piętrowe łóżko go od nas oddzieliło (uwaga, na wysokie piętrowe łóżka, na które rodzicom ciężko się wdrapać żeby pogadać przed snem, niszczą więzi :mrgreen: )
Myślę, że nie ma nic złego w spaniu razem nawet długo, że to żadna patologia (teraz śpię z Karolinką, a Emil przychodzi często), łatwiej jest tak sobie pogadać przed snem o jakichś trudnych sprawach, na które w środku dnia nie ma czasu. No i jak przyjeżdża Piter, to Karolka nie śpi z nami, nie ma z tym problemu.

priya - 2009-12-01, 11:52

Ja widzę, że dzieci - przynajmniej te mniejsze, 2, 3-latki, sporo (jeśli nie wszystkiego) uczą się przez naśladowanie. Dlatego chciałabym sama sobą pokazać synkom jak się zachowywać, jak reagować. Nielada to wyzwanie dla mnie, bo nerwus jestem, ale ogromną satysfakcję odczuwam gdy np. w sytuacji krytycznej zachowuję całkowity spokój i widzę jak szybko Nat zaczyna również panować nad sobą. Za to gdy mnie poniesie, kryzys przeciąga się i zdaje trwać bez końca.
Staram się też nie stawiać przed nim zadań, które musi wykonać samodzielnie i to wbrew swojej woli. Jeśli np. trzeba posprzątać zabawki, sama biorę się za ich układanie i proszę aby mi pomógł. Jesli odmawia, przedstawiam konsekwencje, czyli np. mówię, że w takim razie nie będzie mógł rozłożyć innych klocków, bo nie ma już na to miejsca w pokoju. I uważam takie 'kary' za jaknajbardziej w porządku.
A tak nawiasem - pozwolenie by dziecko uczyło się wszystkiego samo i na własnych błędach dalekie jest przecież od 'bezstresowego', czyż nie? Tak zupełnie bez stresu się najzwyczajniej nie da... A jakieś ramy i normy muszą być wyznaczone, bo cały świat je nam wyznacza non stop i ciężko żyłoby się nie potrafiąc się w nich odnajdywać.
W całej tej dyskusji rzeczywiście najcenniejsze są wypowiedzi, które podają przykłady konkretnych zachowań w konkretnych sytuacjach, niezależnie od stosunku do karania/nagradzania. Śledzę wątek uważnie poszukując takich właśnie przykładów. Dzięki za nie!

kamma - 2009-12-01, 13:43

mam wrażenie, że duże zamieszanie wprowadza w tym wątku niejednolitość definicji. Zwłaszcza definicji "kary".
Już ponad 50 lat temu behawioryści odkryli, że "nagroda", czyli wzmocnienie pozytywne, jest skuteczniejsza w modyfikacji zachowań niż "kara", czyli wzmocnienie negatywne. To, co jest tu nazywane karą, ja rozumiem jako konsekwencje zachowania i mam wrażenie, że większość interlokutorek ma to samo na myśli. Słowo "kara" jest tu używane jako skrót myślowy.
Konsekwencje zachowania mogą być naturalne (takie, jak rozbite kolano po upadku z niedozwolonego miejsca), jak i stworzone przez opiekuna, przy czym dobrze, aby możliwie najbardziej logicznie wiązały się z zachowaniem.
Dalej: dla dziecka "karą" jest to, co jest mu jako kara przedstawiane. Na przykład u nas, gdy Irma buntuje się, że nie będzie myła zębów, mówimy: "Za karę pójdziesz spać z brudnymi zębami". Jest to niby tylko stwierdzenie faktu, truizmu wręcz: jeśli nie umyje zębów, to będzie spała z brudnymi. Działa jak marzenie ]:->
Tradycyjne pojęcie kary raczej nie jest na wegedzieciaku popularne. Stosowanie "kar" nie jest równoznaczne z brakiem szacunku wobec dziecka. Są "kary" poniżające i są "kary" dające do myślenia, logiczne, rozwijające doświadczenie.
Dalej: stres stresowi nierówny. Jest dystres i eustres, przy czym ten drugi to zjawisko pozytywne, bo wzbudzające mechanizmy motywacyjne i w konsekwencji rozwijające.

Małe dzieci nie są w stanie pojąć świata w całej jego złożoności. Nie potrafią myśleć abstrakcyjnie, przewidzieć konsekwencji swoich działań. Po to jest opiekun, aby uchronić dziecko przed szczególnie niebezpiecznymi konsekwencjami. Nie zawsze jest czas na tłumaczenie; psycholodzy uważają, że zagrożenie zdrowia lub życia dziecka to jedyna sytuacja uprawniająca przemoc wobec niego. Przemoc jest tu rozumiana jako użycie siły, czyli np. ściągnięcie dziecka z ruchliwej ulicy.

Dalej: przy liczbie dzieci większej niż 1 prędzej czy później (a zazwyczaj prędzej ;) ) dochodzi do konfliktu interesów. I wtedy, nawet gdy potrzeby czy pomysły każdego z dzieci są zdrowe, fajne i twórcze, ale kolidują ze sobą, ktoś musi podjąć decyzję, co z tym fantem zrobić. Miałam zresztą taką sytuację dzisiaj (Tymek głodny, a Irma chciała zostać na dworze: nie mogłam nakarmić go na dworze i nie mogłam zostawić Irmy samej na dworze - stali czytelnicy Irmowego wątku wiedzą, dlaczego ;) ). Osobą podejmującą decyzję jest rodzic. Nie da się tego uniknąć: w tym konkretnym przypadku założenia montessoriańskie biorą w łeb, i to dość konkretnie. Gordonowskie też: są sytuacje, w których nie ma czasu na rozwiązanie problemu "na drodze demokracji".

Co proponuję? Z każdego paradygmatu czerpać to, co najlepsze i co potrafimy dobrze wcielać w życie. Unikać skrajności. Być otwartym na wiedzę i starać się wykorzystywać ją w praktyce. Elastycznie.
PiPpi napisał/a:
takie behawioralne podejście jest zupełnie nie dla mnie, a właśnie z niego wywodzi się system kar i nagród,

tyle, że to właśnie behawioryści sformułowali jasne postulaty dotyczące skuteczności kar i nagród, i to te, które sama cytujesz:
PiPpi napisał/a:
myślę ze z karami nie można przeginać, bo tak naprawdę łagodzą jedynie niepożądane zachowanie, nie niwelują przyczyny niewłaściwego zachowania. poza ty, jeśli kara jest dla dziecka dużym obciążeniem, to zacznie unikać źródła kary, czyli rodzica...np. szybko zacznie uciekać z domu, jak to u mnie miało miejsce

Tempeh-Starter - 2009-12-01, 13:48

prosta koncepcja wychowania naturalnego - w tym kary naturalnej (chyba XIX w.) z początków wiary w to że warto zachować osobowość dziecka a nie załamać ją i ukształtować na nowo

czyli nauka konsekwencji wynikających z własnego postępowania (nawiasem cała behawioralna pedagogika USA i zachodu - w tym licencyjny i kompletnie wykoślawiony program "Super Niania" gdzieś tam na tym bazują)

Manu - 2009-12-01, 13:58

rosa, dzieki za tego zwiezlego posta.

[ Dodano: 2009-12-01, 14:04 ]
Tempeh-Starter, no ta niania jest tez w austrii, to jest mega "prolo" TV program.

[ Dodano: 2009-12-01, 14:12 ]
k.leee napisał/a:
obawiam się czy będziesz chciała nas jeszcze odwiedzić po tym, jak nie daj "boże" gdzieś wylazła ze mnie super-niania. ;-)
nie ma bata, bede przylazic, NA ZUPY !
i to u Was slyszalam pierwszy raz ze zamiast chwalic (trzymajac sie tematu)malunek dziecka miwisz mu: tu namalowalas dom, a tu kota itd..... nie prowokuj wiec bo dojdzie do rekoczynow :lol:

pomarańczka - 2009-12-01, 14:17

adriane napisał/a:
Dziewczyny ja wiem, że z Filipem dałam plamę jeśli chodzi o jego wychowanie, że ośmielę się użyć tego słowa. Staram się żeby z Emilem i Karolinką było inaczej, choć często i tak błądzę.
Mam nadzieję, że Filip wyrośnie mimo wszystko na dobrego człowieka i nie będzie lał swoich dzieci
adriane jaką dałaś plamę? :-/ Mimo niepowodzeń nie daj się popaść w marazm obwiniania ;-) no co Ty.Każdy jest taki jaki,jest nie ma lepszych czy gorszych.
adriane napisał/a:
Tak jak pisze rosa, kocham Filipa takim jak jest, choć bywa ciężko.
No właśnie taka jest matczyna miłość najprawdziwsza,płynąca prosto z serca......Ja też mam czasem po dziurki w nosie mojej pociechy i co? To nie zmienia faktu,że jest dla mnie wszystkim..... dosłownie i w przenośni.Nie obwiniam się bo to już niczego nie zmieni,ale staram się rozmawiać,dociekać i słuchać jak mogę( jestem jaka jestem ;-) ) Dajcie sobie więcej czasu na wszystko,bo nigdy na nic nie jest zbyt pózno by móc to udoskonalić.Ja w to wierzę... całościowo :-) Cały czas się uczę od Niej też...
Manu - 2009-12-01, 14:38

kamma napisał/a:
Nie da się tego uniknąć: w tym konkretnym przypadku założenia montessoriańskie biorą w łeb, i to dość konkretnie. Gordonowskie też: są sytuacje, w których nie ma czasu na rozwiązanie problemu "na drodze demokracji".


analogicznie do wychodzenia z kapieli opisanej przez Humbak, nie wiem, czy tu naprawde cos bierze w leb? ja robie podobnie chociaz nic na ten temat wczesniej nie czytalam. nauczylam sie tego on daszej pani doktor, zawsze przy ogledzinach Polciaka byla konkretna, jasna i konsekwentna. teraz zajrzeć ci w ucho, to bedzie troche laskotac - i zagladala w ucho. teraz musze obejrzeć ci gardlo - i zagladala do gardla. Polcia nie protestowala, nie trzeba bylo jej nigdy na sile trzymac i byla generalnie zadowolona, ze siedzi nagutka przy cieplym kaflowym piecu :-> No wiec takie podejscie stosuje do dzis.
czy ktos wiec, co montessori na to?
co do wychodzenia z wanny to akurat Polcia uwielbia zakrecac wode i mowic "okjej", a mowimy "ojkej" JEDYNIE wtedy, gdy konczymy jakas czynnosc. Zaczelo sie od tego, ze cieszyla sie na "okjej" gdy konczylam ja przewijac po kupie. Wiec teraz Polcia zakreca wode i mowi "okjej" - wychodzimy z wanny. proste przejrzyste konkretne

adriane - 2009-12-01, 14:40

Dzięki pomarańczko :) Obwiniamy się z Pepperem mocno od jakiegoś czasu, choć ja chyba mniej i próbuję coś z tym zrobić.

pomarańczka napisał/a:
Dajcie sobie więcej czasu na wszystko,bo nigdy na nic nie jest zbyt pózno by móc to udoskonalić.Ja w to wierzę... całościowo


Ja też w to wierzę, że nigdy nie jest za późno, jednak pewne szanse już przepadły, trzeba mieć nadzieję na nowe :-)

Humbak - 2009-12-01, 15:19

kamma napisał/a:
w tym konkretnym przypadku założenia montessoriańskie biorą w łeb
dlaczego tak uważasz? ja tu nie widzę nic nie-montessoriańskiego. Rodzina wg montessori to niemal świętość, troska o najbliższych a zwłaszcza członków rodziny to obowiązek i przyjemność. Żyjemy wśród ludzi, w pewnej kulturze i to jest również bardzo istotny aspekt wychowania montessori (tzw wychowanie kosmiczne).

Troska o braciszka, jeśli w tym momencie karmienie nie było przez Irmę utożsamiane z miłością i troską, powinna zostać uświadomiona przez rodzica, który uczy dziecko, jak należy dbać o innych, odkładając przy tym własne interesy (w pewnym sensie, bo przecież tak naprawdę poprzez dbałość o innych doskonalimy siebie, poprzez dbałość o więzi między członkami rodziny pomagamy znaleźć swoje miejsce i budujemy podstawę do wszystkiego co zrobimy potem).

Nawet w przykładach na polaryzację takie sytuacje się zdarzały - dziewczyna która miała fazę na cięcie robila to przez 3 dni, ale przecież wychodziła do domu. Inny przykład - praca miała miejsce na stole który musiał zostać uprzątnięty do obiadu. dziecko było cały czas zamyślone i po obiedzie wzięło się znów do pracy.

Takie sytuacje jak opisana przez Ciebie to dla Irmy dobra nauka wyrzeczen i radzenia sobie z emocjami z tym związanymi a poza tym nauka ustalania priorytetów. W tym momencie priorytetem było nakarmienie Tymka, bo potrzebuje, bo go kochacie, bo jest członkiem rodziny itd.

bardzo montessoriańskie ;)

kamma - 2009-12-01, 20:08

Ale musiałam złamać jej wolę. Nie miałam czasu na tłumaczenie, bo Tymek już zaczynał rozpaczać. Powiedziałam, że musimy iść do domu, bo Tymek jest głodny i to bardzo ważne, żeby go teraz nakarmić, ale do niej to nie dociera (wierzę, że kiedyś dotrze, ale jeszcze nie teraz). Musiałam więc narzucić jej swoją wolę bez dalszych wyjaśnień. To było straszne dla niej, straszne i dla mnie, ale karmienie było priorytetem.
A dziś zrobiłam rzecz jeszcze gorszą. Obezwładniłam ją, żeby umożliwić pielęgniarce pobranie krwi. Wcześniej próbowałam rozmawiać z nią o tym, otaczając, jak zwykle, szacunkiem i wyrażając zrozumienie co do jej strachu. Nic to nie dało. Bardziej płakała z powodu obezwładnienia niż bólu. A ja z nią, z tego samego powodu.

Humbak - 2009-12-01, 20:56

kamma, dla mnie nie złamałaś tu żadnej jej woli. Zobligowałaś ją do spojrzenia nieco dalej niż jej własne potrzeby, do uwzględnienia faktu że inni też je mają i tak jak oni respektują jej prawa tym razem ona musiała wziąć pod uwagę prawa jej brata. A ona miała prawo wyrazić niezadowolenie z powodu tej sytuacji, tylko tyle. No i
kamma napisał/a:
Musiałam więc narzucić jej swoją wolę bez dalszych wyjaśnień
wydaje mi się że pięciolatka wie co to głód i że się je, powiedziałaś że jej brat jest głodny. Widziała że płacze. Ma pięć lat i moim zdaniem to wyjaśnienie w tym przypadku wystarczyło. W takich sytuacjach ja pod wieczór przeprowadzałam rozmowę z natalką na temat potrzeb niemowlaczków.
Kamilo, jesteś naprawdę fajną i mądrą mamą, nie masz tu sobie niczego do zarzucenia!
kamma napisał/a:
Obezwładniłam ją, żeby umożliwić pielęgniarce pobranie krwi
czasem tak trzeba... ja tak miałam przez trzy lata nieustannych chorób natalki i wiem o czym mówisz... :( ale tak trzeba. Ja przepraszałam i tłumaczyłam co i jak... :( jakby człowiek mógł tego uniknąć...
excelencja - 2009-12-01, 21:05

[quote="olgasza"]
czarna96 napisał/a:
Nie możemy wymagać od dziecka aby samo w pewym wieku oczywiście (mówimy o okresie np pierwszych 4 lat) decydowała kiedy ma iść spać co będzie na obiad,co ma na siebie włozyć,którędy będzie szło w czasie spaceru ( np po ruchliwej ulicy)itp itd przykładów moze być wiele


Ale o czym my w ogóle mówimy?
Co ma wspólnego system kar i nagród z decydowaniem co ma dziecko założyć czy zjeść??????
Że ktoś serwuje karę dziecku bo nie chciało zjeść zupki?
No nie mówimy o patologii tylko normalnych domu.
Chce biegać boso - niech biega.
Ale
-nie wolno dotykać gorącej kuchenki!
-nie wolno rwać książek!!!!
- nie wolno wyłączać komputera!!!
-nie wolno biegać po ulicy!!!!

i w nosie mam antypedagogikę i pozwalanie dziecku na naukę na własnych błędach bo średnio uśmiecha mi się siedzieć z nią w szpitalu, bo się poparzyła, kupować nowe ksiażki bo miała fantazję zniszczyć, robić projekt od nowa, bo komputer się wyłączył, ziberać ją rozjechaną z ulicy.

Albo lepiej- tłumaczyć innym rodzicom, że moje dziecko tłucze ich bo takiego dokonało wyboru.

Manu - zupełnie wypaczasz pojęcie wychowywania.
Kompletnie nie widzę związku.
Czy uważasz, że taka superniania przez to, że jeśli dziecko po raz 10 tłucze matke po mordzie i usiądzie na tym karnym jeżyku na 2 minuty to już z całą pewnością nie pozwala na zdobywanie jakiejś "samoświadomości" i narzuca dziecku wszelkie wybory....

nie kumam ocb

[ Dodano: 2009-12-01, 21:07 ]
Manu napisał/a:
elenka napisał/a:
Więc powoli ubieram i tłumaczę czemu to robię, w końcu i tak się cieszy, że idzie na spacer ;-)


mojej znajomej syn mial podobnie - mama wiec mu raz powiedziala, ze musza sie ubrac bo ida do sklepu po banany. chlopiec nie chcial wiec zostali w domu - bananow (ktore chlopiec baaardzo lubi i je codziennie) nie bylo kilka dni. Przy kolejnym wyjsciu do sklepu po banany chlopiec sie pozwala ubierac bez najmniejszych protestow (chlopiec rok 1,5 roku)


cóż... nie każdy może sobie pozwolić na nie wyjście do sklepu.

kamma - 2009-12-01, 21:15

Humbak, ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Obie opisane przeze mnie sytuacje wymagały ode mnie stanowczości i zrobiłam to, co uważam za słuszne (choć z ciężkim sercem). Tymi przykładami pragnęłam unaocznić, że nie zawsze można "podążać za dzieckiem".
Zresztą wiadomo, że we wszystkim potrzebny jest umiar i elastyczność. Lepiej nie trzymać się sztywno książkowych zasad jakiegoś jednego paradygmatu. Ale to już pisałam wcześniej ;)

- 2009-12-01, 21:20

excelencja napisał/a:
Ale o czym my w ogóle mówimy?
Co ma wspólnego system kar i nagród z decydowaniem co ma dziecko założyć czy zjeść??????
Że ktoś serwuje karę dziecku bo nie chciało zjeść zupki?
No nie mówimy o patologii tylko normalnych domu.
nie, tu pomieszałaś trochę, bo tu chodziło decydowanie o sobie i nie zmuszanie dziecka do tego co my akurat chcemy ale dawanie Mu przestrzeni do odkrywania i okazywania własnych potrzeb-to akurat ja rozumiem i w sumie tak chyba wychowuję moje dzieci.

jednak wydaje mi się, z doświadczenia pięcioletniego i podwójnej mamy, ze nie da się uniknąć całkiem sytuacji kiedy dziecku trzeba powiedzieć NIE i koniec, wręcz codziennie pewne sytuacje niestety nas do tego zmuszają. Przecież nie pozwolę Lwiakowi wsadzać śrubokrętów do gniazdka... jedyne co mogę zrobić to tłumaczyć w kółko że tego nie wolno,ze jest to ała itp. w końcu odwrócić Jego uwagę-bo generalnie będzie lazł i po 40 razy jak trzeba...

wydaje mi się że antypedagogika jest raczej dla starszych dzieci- z którymi da się podyskutować, znaleźć kompromis, zaufać itd. maluchy przecież nie mają świadomości bardzo wielu rzeczy i czasem eksperymenty są niebezpieczne a upartość wychodzi poza granice wolności rodzica...

[ Dodano: 2009-12-01, 21:21 ]
kamma napisał/a:
Zresztą wiadomo, że we wszystkim potrzebny jest umiar i elastyczność. Lepiej nie trzymać się sztywno książkowych zasad jakiegoś jednego paradygmatu. Ale to już pisałam wcześniej
dokładnie. zgadzam się z tym w 100% :)
Manu - 2009-12-01, 21:22

excelencja napisał/a:


cóż... nie każdy może sobie pozwolić na nie wyjście do sklepu


... jakby nie patrzec, zyje w kraju luksusu i to od dosyc dawna, i na dodatek obracam sie w dosc specyficznie wyluzowanym srodowisku. dla mnie oczywistosci nie sa oczywistoscia w polsce, gdzie oddaje sie bardzo male dzieci do zlobkow nie z wlasnego widzimisie lecz zeby przezyc jakos do pierwszego.

luz to luksus

- 2009-12-01, 21:25

natomiast co do przykładu z wychodzeniem z wanny jaki podałam--- jest to właśnie taki przykład kiedy to Jaga ma ochote na dłuższą zabawę mimo iż woda zimna a ja w trosce o Jej zakatarzony już nos nie mogę Jej pozwolić by robiła to na co ma ochotę=a więc ograniczam Ją tym.
no dobra, tu czynnikiem decydującym było zdrowie.


Ale w sumie w innym przypadku mogła bym Jej dolać ciepłej wody i niech się kąpie ile chce-tak? znając Ją za każdym razem kąpiele by trwały po 2 godziny nawet. Więc mam pytanie do Manu np. co byś zrobiła-pozwoliła tak za każdym razem na taaaak długie kąpiele, dolewała za każdym razem wody

excelencja - 2009-12-01, 21:27

elenka napisał/a:
Ada ja też chciałam Ci podziękować za wszystkie Twoje posty w tym temacie. Wczoraj cały dzień dyskutowaliśmy w domu na temat wychowania/ niewychowania.

Ja jestem dzieckiem trochę takim jak Twój najstarszy syn i moi rodzice też mnie nie kontrolowali i duuuużżżżooooo mogłam, co niestety nie zawsze na dobre mi wychodziło.
Myślę, że gdyby byli bardziej zaangażowani nie czułabym się zagubiona jako dziecko i nie poparzyłabym się w wielu sprawach już jako nastolatka :roll:
Nie chodzi mi o rygor jakiś, tylko o ustalenie zasad w których można się swobodnie poruszać i których wszyscy domownicy pilnują.


Mogę się podpisać.
z tą różnicą, że moja matka była bardzo zaangażowana tylko chyba w zły sposób i zdominowałam ją kompletnie...
Nie wyszło to dobrze, a ja jestem beznadziejną córką.

Manu - 2009-12-01, 21:49

, nie jestem teoretykiem, dzialam zgodnie z wyczuciem sytuacji. nie wiem, czy sa sytuacje, w ktorych nie byloby dobrego rozwiazania. tylko najtrudniejsze w macierzynstwie dla mnie jst to, ze sie tego w konkretnych sytuacjach nie dostrzega. Nerwy nas zaslepiaja, pochlaniaja nasza tworcza energie i mozliwosci klarownego myslenia, znika kreatywnosc pozostaje pretensja i nerwy. Dzieci potrafia nas motywowac, rozwijac, uczyc - ale to mega wysysacze energii!!!

analogicznie:
Mnie ostatnio zaslepila idiotyczna sytuacja gdy po spacerze w miescie przychodze do samochodu a ten od tylu zastawiony luksusowa bryka. nie moge otworzyc tylnych drzwi i wlozyc przyczepki rowerowej - Polciak marudzi, facet czeka zeby go odebrac z pracy a w domu pies ktory juz dawno powinien wyjsc na dwor..... co robie? wsciekam sie do lez i chce dzwonic na policje bo tak czy siak limuzyna zaparkowala nieprawidlowo. Kopie kolo z nadzieja ze sie wlaczy jakis alarm... nic. Dzwonie do mojego faceta i mowie, raczej RYCZE co jest grane. " a nie mozesz podjechac do przodu kawalek i wtedy drzwi otworzyc?" :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:

ań napisał/a:
mam pytanie do Manu np. co byś zrobiła-pozwoliła tak za każdym razem na taaaak długie kąpiele, dolewała za każdym razem wody

ja bym sie umowila, ze na basen chodzimy raz w tygodniu i moze wtedy sie kapac dowoli. a w domu trwa to nie dluzej niz 10min. - moze byc?

excelencja - 2009-12-01, 21:51

Strasznie nie lubię wychowywania dzieci "zgodnie z czyjąś teorią".
Ktoś sobie coś umyślił, a teraz rodzice testują to na własnych dzieciach...
nie kumam.
Wyjdzie książka innego autora- to będziemy wychowywać zgodnie z nowym trendem.
Niektóre posty mi tym zalatują - nie jest to skierowane do nikogo personalnie.

, kurcze chyba nie przekręciłam, chociaż mam problemy ze zrozumiałym wypowiadaniem się przez internet :)
Mam wrażenie, że dziewczyny promontecośtam widzą rodziców, którzy uznają stawianie granic w ten sposób"
- nie założysz butów - wpierd...
-albo założysz żółtą bluzkę albo wpierd... itp/

Ja swoje dziecko wybitnie luźno hoduję, pozwalam jej się uczyć na własnym ciele, rozwalać, bałaganić, tarzać się po trawie, całować psy, moi znajomi 'normalni'- patrzą zszokowani.
Ale uważam, że pewne granice należy stawiać.
Jak wytłumaczyć dziecku, żeby zrozumiało, że nie będziemy stać na dworze teraz godzinę, bo mama ma bardzo ciężkie zakupy??
bo mamę boli ręka?
no w d... to ma dzieciak, po dziesiątym tłumaczeniu biorę córkę pod pachę i niosę do domu wraz z zakupami.

Niestety życie weryfikuje.

A rzadko zdarzają się sytuacje, gdy to dziecko ponosi konsekwencje swojego zachowania (przytrzaśnięte palce), częściej to my je ponosimy (porwane książki, rozlany obiad, wyłączony komputer w trakcie pracy itp)

Dygresja:
ostatnio robiłam jakiś projekcik i element do niego w photo shopie - bawiłam się z tym z pół h. Lilka podeszła i wyłączyła komputer.
NA takie sytuacje po fakcie reaguję spokojnie, bo co zmieni wrzask (aczkolwiek jak widzę, że zbliża się do guzika to wrzeszczę :mrgreen: )
i pytam
"Lila czy Ty wiesz, że wyłączając komputer zniszczyłaś mamy pracę?"

Na co Lila biegnie do mnie szczęśliwa i cię cieszy i krzyczy dumna z siebie
"TAK!!!!"

zakryłam twarz dłońmi i płakałam ze śmiechu :) :):):)

A to wynikało z tego, że w 99% jak pytam "A wiesz...?"
to jest to "Wiesz jaka jesteś mądra?" "Pięknie rysujesz, wiesz?"
"Bardzo mi pomagasz, wiesz?"
"bardzo cię kocham, wiesz?"

no i o :D

[ Dodano: 2009-12-01, 21:52 ]
Manu, to z przyczepką piękne :D :D

Tobayashi - 2009-12-01, 22:28

excelencja napisał/a:
Jak wytłumaczyć dziecku, żeby zrozumiało, że nie będziemy stać na dworze teraz godzinę, bo mama ma bardzo ciężkie zakupy??
bo mamę boli ręka?
no w d... to ma dzieciak, po dziesiątym tłumaczeniu biorę córkę pod pachę i niosę do domu wraz z zakupami.

Albert Einsten powiedział, ze nierozsądnym jest robienie czegoś w kolko tak samo i oczekiwanie innych rezultatów :mryellow: A co dopiero robienie czegos po wielokroć w stosunku do dziecka w pewnym wieku :mrgreen: Jeżeli dziecko nie zrozumialo za 5-tym razem, to mala szansa, ze zakuma za 20-tym. Po co zresztą mała ma rozumieć o co chodzi? Ona ma iśc do domu, tak? No to trzeba ją skusić czymś milusim, co czeka w domu. Na mojego małego dobrze działała obietnica jakiejś ulubionej zabawy autkami - gnał wtedy do domu (oczywiscie obietnicy trzeba zawsze dotrzymywac).
A jeśli chodzi o wychodzenie z wanny czy przerywanie zabawy, bo trzeba wyjsc itp - od jakiegoś czasu u mojego trzylatka stosujemy "minuty". Zapowiadam, że np. "kończymy kąpiel za trzy minuty, ok?" albo "ile jeszcze minu?" i tak się dzieje, jak ustalamy.To jest rodzaj umowy partnerskiej. Czasem pertraktujemy aneks do umowy, jesli widze, ze zabawa jest bardzo fajna, ale generalnie ustalanie "minut" jest sygnałem, że wszystko kiedys sie musi skonczyć :-D Nie wiem, czy to by przeszło u Jagody - mój Tobi jest na pewno spokojniejszy i bardziej ugodowy, więc u nas świetnie działa.

excelencja - 2009-12-01, 22:30

przekupstwo znaczy :) :):)
nie lubię tego, chciałabym, żeby rozumiała moją potrzebę.

No i niestety nawet przekupstwo nie działa w przypadku powrotu do domu.
Za to w wannie działa - "wychodź szybko to poczytamy jakąś fajną książeczkę"
i już dziecka w wannie nie ma :D

Tobayashi - 2009-12-01, 22:55

excelencja napisał/a:
przekupstwo znaczy :) :):)
nie lubię tego, chciałabym, żeby rozumiała moją potrzebę.

Na pewno kiedyś zrozumie :mryellow: Póki co, trzeba sobie radzić inaczej. Uważam, ze tzw.przekupstwo (nie lubię tego slowa - raczej przekierowanie pożądania :-D ) stosowane z umiarem jest dobrym rozwiązaniem. Jeśli da się je zastosować, jest lepsze niż rozwiązanie siłowe u małego dziecka (targanie go pod pachą) czy autorytarne "idziemy, bo ja tak powiedziałam" u starszych dzieci.

Manu - 2009-12-01, 23:03

excelencja napisał/a:
i już dziecka w wannie nie ma :D
no to uwazajcie:Polciak wylazi z wanny sama, najczesciej wczesniej niz ja bym sobie tego zyczyla :roll:
gorzej z powrotami do domu albo wejsciem do auta. jak Polcia nie kontaktuje zupelnie na zawolania to wsiadam do samochodu i zapalam silnik - pedzi i wsiada sama... nie chce jej straszyc ale czesto brak mi koncepcji.

zazwyczaj dziala jednak tygrys, ktoremu trzeba pokazac kziazeczke :-D

YolaW - 2009-12-01, 23:14

k.leee, koniecznie zdaj relację :)

[ Dodano: 2009-12-01, 23:20 ]
kamma, dziękuję za Twoje przykłady, masz rację z tym konfliktem interesów. Nie zawsze da się wszystko pięknie wynegocjować ze starszakiem jak młode się drze wniebogłosy...
Wiecie, z ciekawości zajrzałam na wątek o montessori, żeby zobaczyć co to właściwie takiego, I parę rzeczy jest fajnych, jak najbardziej do wykorzystania. Nie ze wszystkim jednak się zgadzam, szczerze powiem, że jak czytam co niektórzy robią, jak wymyślają zabawki to mnie to przerasta. Ciągle bym miała kompleks, że nie jestem dość dobrym rodzicem. Dlatego ja wyznaję metodę gdzies pośrodku. Z każdego bieguna biorę to co wg. mnie dobre dla Olafa, może się u nas sprawdzić i działa. No i zostawiam sobie margines na złe dni kiedy się nie wysilam wcale bez wyrzutów, że marnuję dziecko :)

Humbak - 2009-12-01, 23:21

kamma napisał/a:
"podążać za dzieckiem".

Kamma, czy mogę zapytać, co rozumiesz przez to pojęcie? nie odnosząc się narazie do montessori? chodzi mi o to, że jestem ciekawa jak można rozumieć to pojęcie, ale powstrzymując się chwilowo od porównań?

[ Dodano: 2009-12-01, 23:23 ]
YolaW, wymyślanie zabawek to kwestia raczej placówki edukacyjnej niż domu. Dom montessori ma za zadanie umożliwić dziecku naukę czynności na które jest ono otwarte. A ja robię zabawki bo lubię :)

YolaW - 2009-12-01, 23:29

kamma napisał/a:
A dziś zrobiłam rzecz jeszcze gorszą. Obezwładniłam ją, żeby umożliwić pielęgniarce pobranie krwi. Wcześniej próbowałam rozmawiać z nią o tym, otaczając, jak zwykle, szacunkiem i wyrażając zrozumienie co do jej strachu. Nic to nie dało. Bardziej płakała z powodu obezwładnienia niż bólu. A ja z nią, z tego samego powodu.

kamma, a co innego mogłaś zrobić? Ja też płakałam w duchu jak obezwładniałam Olafa na bobranie krwi czy zastrzyk, ale nie dało się inaczej. Zakrapiania noska też nie lubi, zawsze go muszę trochę unieruchomic, ale zawsze wcześniej wie co będziemy robić, kładę go zdecydowania i delikatnie potem dziękuję za cierpliwość, a itak się wyrywa, bo nie lubi i już. I gdyby sam miał decydować to na pewno by mu nadal katar dokuczał.

[ Dodano: 2009-12-01, 23:33 ]
excelencja napisał/a:
A rzadko zdarzają się sytuacje, gdy to dziecko ponosi konsekwencje swojego zachowania (przytrzaśnięte palce), częściej to my je ponosimy (porwane książki, rozlany obiad, wyłączony komputer w trakcie pracy itp)

otóż to!

[ Dodano: 2009-12-01, 23:38 ]
Tobayashi napisał/a:
A jeśli chodzi o wychodzenie z wanny czy przerywanie zabawy, bo trzeba wyjsc itp - od jakiegoś czasu u mojego trzylatka stosujemy "minuty".

no to ja nawiążę do superniani jeszcze (nie jestem jakąś jej slepą fanką po prostu wiele jej rad do mnie trafia i już, wiele rzeczy itak robię intuicyjnie): ona wprowadzała używanie minutnika, dziecko wiedziało, że jak zadzwoni to koniec zabawy, odrabiania lekcji itp. Działało rewelacyjnie na bardzo nieposłusznych i "zepsutych" dzieciach. Wg. mnie to dobry pomysł jak dziecko chce się np. kąpać w nieskończoność. Pojęcie minut to dla malucha abstrakcja, chyba, że zna się juz na zegarze. Minutnik daje jakis sygnał, że czas upłynął.
U nas jak Olaf nie chce wychodzić to wypuszczamy wodę w wannie. Wtedy najczęściej wychodzi :) Czasami siedzi mokry i się bawi. Jak jest chory to wyciągam i tłumaczę, że się przeziębi. Jak zdrowy to pozwalam trochę zmarznąć, ale to na niego nie działa, bo itak by się dalej zmarznięty bawlił.

[ Dodano: 2009-12-01, 23:41 ]
excelencja napisał/a:
Za to w wannie działa - "wychodź szybko to poczytamy jakąś fajną książeczkę"
i już dziecka w wannie nie ma

też stosujemy :)

Manu napisał/a:
jak Polcia nie kontaktuje zupelnie na zawolania to wsiadam do samochodu i zapalam silnik - pedzi i wsiada sama... nie chce jej straszyc ale czesto brak mi koncepcji.

Manu, będąc w aucie jesteś w jakiś sposób unieruchomiona. A co jesli Polcia raz zareaguje inaczej? Poleci na drugą stronę ulicy bo coś tam zobaczy? Ja bym się bała...

[ Dodano: 2009-12-01, 23:44 ]
Humbak napisał/a:
YolaW, wymyślanie zabawek to kwestia raczej placówki edukacyjnej niż domu. Dom montessori ma za zadanie umożliwić dziecku naukę czynności na które jest ono otwarte. A ja robię zabawki bo lubię

wiem i dlatego nie twierdzę, że to coś złego. Mnie to po prostu przerasta logistycznie :) Choć np. pomysł z ułożeniem książeczek jest super no i te posegregowane zabawki. Choć to chyba nie tylko Montessori robi, prawda?

olgasza - 2009-12-02, 09:15

Ale fajna dyskusja się wywiązała!
świetnie sobie zdaję sprawę, że z jednym dzieckiem i to małym jest zupełnie inna bajka niż z kilkorgiem i to nastolatkami, zresztą wszystkie mamy 2+ bardzo podziwiam... Przy jednym jest więcej czasu na rozkminianie, i ja bardzo często miewam dylematy, czyja metoda będzie lepsza w naszym przypadku. Dużo rzeczy wychodzi mi intuicyjnie i wg przykazania "nie czyń bliźniemu co tobie niemiłe", czyli "traktuj swoje dziecko, tak jak sam chciałbys być traktowany" - w związku z tym pozwalamy jej na dużo, ale u nas jakos młoda nie przegina - nie było akcji z niszczeniem książek, płyt, gorącym piekarnikiem, pomalowanymi ścianami, czy wyłączaniem komputera, wbieganiem na ulicę, być może jeszcza nas to czeka, ale mam wrazenie, ze to jest niejako "w pakiecie" wraz z dzieckiem.
Ciekawą rzecz napisała tu bodi o tych nagrodach, jakoś nigdy w ten sposób nie myślałam, zawsze mi się wydawało, że nagrody są ok, dużo chwalimy Mariankę i stosujemy te pozytywne bodźce. A później sobie uświadomiłam, że dużo jest rzeczy, które robię w życiu (a których tak naprawdę nie chcę robić), tylko dla pochwały, czy nagrody. Na szczeście nie mam juz tak, że zależy mi na tym, żeby wszyscy mnie lubili, ale też zawsze byłam tą "grzeczną" dziewczynką i pewnie dużo rzeczy w dzieciństwie mnie ominęło właśnie dlatego, że gdzieś tam sobie siedziałam w kąciku i czytałam książkę, bo wiedziałam, że za takie zachowanie będą mnie chwalić. Co nie znaczy, że nie odbiłam sobie później pewnych rzeczy, ale np. na drzewa nigdy nei właziłam i bardzo tego załuję.
Ale to w sumie taki OT, bardziej do wątku o wychowaniu dziewczynek sie nadaje...
Zmierzam do tego, że nagrodami też można nawet nieświadomie zmanipulować i zaburzyć ten proces dochodzenia do własnego "ja" i własnych potrzeb.

Manu - 2009-12-02, 09:20

YolaW napisał/a:
Manu napisał/a:
jak Polcia nie kontaktuje zupelnie na zawolania to wsiadam do samochodu i zapalam silnik - pedzi i wsiada sama... nie chce jej straszyc ale czesto brak mi koncepcji.

Manu, będąc w aucie jesteś w jakiś sposób unieruchomiona. A co jesli Polcia raz zareaguje inaczej? Poleci na drugą stronę ulicy bo coś tam zobaczy? Ja bym się bała...


jasne, bo ja takie rzeczy robie przy autostradzie :idea:

(;-) ;-) ;-) ;-) )

[ Dodano: 2009-12-02, 09:29 ]
olgasza,
przyklad moich znajomych - mama (artystka) jak namaluje cos i pokaze to jej 7letni syn (ponoc utalentowany) biegnie do pokoju, placze i drze wszystkie swoje malunki -twierdzi, ze nie sa dosc dobre...
drugiego mlodszego synka juz niechwala....

excelencja - 2009-12-02, 09:55

no to ja nie widzę złaaa w chwaleniu z umiarem i dopingowaniu pozytywnych zachowań.
Wydaje mi się, że tak czy srak w późniejszym życiu będziemy robić coś, żeby zaspokoić własną próżność (czyt. być chwalonym.)
A nie wyobrażam sobie dzieciństwa bez chwalenia.

W życiu (aż do teraz :) ) ) nie czytałam o metodzie 'monte', a na większość pomysłów zabaw zdążyłam wpaść:) i jeszcze kilka innych nawet :P :P
Fajnie jest korzystać z RÓŻNYCH metod i pomysłów, ale nie ślepo się w nie zapatrywać.
Super niania (której nota bene fanką nie jestem) też ma wiele ciekawych pomysłów - szczególnie dla rodzin klasycznych, dla których jest zbawieniem.
Dla nas może niekoniecznie bo sami jesteśmy mądrzy, twórczy, piękni i w ogóle :)

Tobayashi - 2009-12-02, 10:45

olgasza napisał/a:
Ale fajna dyskusja się wywiązała!
Ciekawą rzecz napisała tu bodi o tych nagrodach, jakoś nigdy w ten sposób nie myślałam, zawsze mi się wydawało, że nagrody są ok, dużo chwalimy Mariankę i stosujemy te pozytywne bodźce. A później sobie uświadomiłam, że dużo jest rzeczy, które robię w życiu (a których tak naprawdę nie chcę robić), tylko dla pochwały, czy nagrody. Na szczeście nie mam juz tak, że zależy mi na tym, żeby wszyscy mnie lubili, ale też zawsze byłam tą "grzeczną" dziewczynką i pewnie dużo rzeczy w dzieciństwie mnie ominęło właśnie dlatego, że gdzieś tam sobie siedziałam w kąciku i czytałam książkę, bo wiedziałam, że za takie zachowanie będą mnie chwalić. Co nie znaczy, że nie odbiłam sobie później pewnych rzeczy, ale np. na drzewa nigdy nei właziłam i bardzo tego załuję.

Ano fajna dyskusja, fajna :-D Nie znam ksiązki o negatywnym wpływie nagradzania, ale nie popadajmy w skrajności. Niedocenianie osiagnięć dziecka wydaje mi się większym "przewinieniem". Poza tym, przecież zanim dziecko samo zorientuje się w świecie i będzie potrafiło ocenić swoje zachowania jako pozyteczne/akceptowane/nieakceptowane społecznie itd to rodzice poprzez chwalenie czy nie pochwalanie danych zachowań dają dziecku informację zwrotną. I moze tu jest właśnie sedno - chwalic lub nie pochwalać powinno się zachowanie, a nie osobędziecka. Unikam mówienia "jestes grzeczny/niegrzeczny", na korzyść "to zachowanie jest nieladne/ to mi się nie podoba, bo..." Dla samej osoby mojego dziecka mam natomiast szczerą akceptację i bezwarunkową miłość, co, mam nadzieję, w przyszlosci zaowocuje tym, że będzie akceptował sam siebie i oszczędzi mu kłopotów z nierealistyczną samooceną. Chciałabym go także przygotowac do tego, że przez innych może nie być akceptowany i sprawiedliwie oceniany (na początek chociażby w szkole), bo każdy człowiek ma swój pryzmat patrzenia. Nie wszystkie także pochwały będą szczere, więc nie warto się do nich przywiązywać. Ale to jak będzie trochę starszy :-D

dynia - 2009-12-02, 10:59

Manu napisał/a:

przyklad moich znajomych - mama (artystka) jak namaluje cos i pokaze to jej 7letni syn (ponoc utalentowany) biegnie do pokoju, placze i drze wszystkie swoje malunki -twierdzi, ze nie sa dosc dobre...
drugiego mlodszego synka juz niechwala....

U nas jest podobnie no może z wyjątkiem,że artystką nie jestem :-P .Robimy coś z Jagą wspólnie no i ona zawsze jest niezadowolona ze swoich dokonań względem mojej pracy no ale tłumaczymy ,chwalimy ją za to co samodzielnie dokonała.Ostatnimi czasy Jaga mniej histerycznie reaguje rozumie ,że umiejętności pięciolatki nigdy nie będą pokrywać się z działaniem dorosłego ,że jest to naturalny proces i nie ma się czym przejmować.
Ja uważam ,że pochwały mają swoją istotną funkcję w procesie wychowawczym ,dlatego chwalimy nasze dziatki bardzo często :-)

orenda - 2009-12-02, 11:25

Ja też chwalę, mówię: "podoba mi się to, co zrobiłaś" itp. Bo jest to prawda, nie mówię, że jest to dzieło najpiękniejsze na świecie, ale, że mi się bardzo podoba.
Niedawno Li wróciła z przedszkola i jej koleżanka powiedziała, że coś narysowała brzydko. Wytłumaczyłam jej, że mi się jej prace podobają, że widzę, że robi postępy, że się rozwija. Chcę doceniać wysiłki moich dzieci. Chwalę za samodzielność i cieszę się z nimi z ich osiągnięć.

dynia - 2009-12-02, 11:29

orenda napisał/a:
Chcę doceniać wysiłki moich dzieci. Chwalę za samodzielność i cieszę się z nimi z ich osiągnięć.

Dokładnie tak ,daję też im wyraźnie odczuć to ,że doceniam ich starania :-)

kamma - 2009-12-02, 11:35

Cytat:
podążać za dzieckiem

rozumiem jako:
Cytat:
Głównym zalożeniem jest, że dziecko samo wie, co dla niego jest dobre ( nawet to najmniejsze), więc nie należy ingerować w jego wybory podejmując działania wychowawcze, tylko ewentualnie chronić przed zrobieniem sobie krzywdy.

olgasza napisał/a:
Ciekawą rzecz napisała tu bodi o tych nagrodach, jakoś nigdy w ten sposób nie myślałam, zawsze mi się wydawało, że nagrody są ok, dużo chwalimy Mariankę i stosujemy te pozytywne bodźce. A później sobie uświadomiłam, że dużo jest rzeczy, które robię w życiu (a których tak naprawdę nie chcę robić), tylko dla pochwały, czy nagrody.

stadia rozwoju moralnego według Kohlberga. Początkowo dziecko przejawia zewnętrzną motywację do działań ocenianych przez otoczenie jako dobre (konkretnie przez osoby znaczące, które są dla niego autorytetem i wzorcem). Dopiero po jakimś czasie motywacja ulega uwewnętrznieniu i pewne rzeczy robi się dlatego, że się chce. Oczywiście nie wszystkie ]:->
Uważam, że szczególnie ważne jest motywowanie dzieci do rozwijania umiejętności, szczególnie tych wrodzonych (talentów). Dzieci łatwo odpuszczają, bo mają tyyyyle interesujących spraw dookoła. A jednak dobrze jest mocniej rozwijać te umiejętności, w których się przoduje. Mówię to na przykładzie mojej siostry, która ubolewa, że rodzice nic takiego dla niej nie zrobili.
dynia napisał/a:
U nas jest podobnie no może z wyjątkiem,że artystką nie jestem :-P .Robimy coś z Jagą wspólnie no i ona zawsze jest niezadowolona ze swoich dokonań względem mojej pracy

to świadczy o wysokiej motywacji osiągnięć dzieci, czyli, innymi słowy, o ich ambicji. I świadomości tego, że są w jakiejś dziedzinie dobre (tylko czują się nie dość dobre).
Cytat:
orenda napisał/a:
Chcę doceniać wysiłki moich dzieci. Chwalę za samodzielność i cieszę się z nimi z ich osiągnięć.

Dokładnie tak ,daję też im wyraźnie odczuć to ,że doceniam ich starania

Właśnie, to jest dla nich ważne, bo jesteście obecnie najważniejszymi osobami w ich życiu, więc Wasze uznanie jest dla nich baaaardzo ważne :)

Jeszcze dwa słowa na temat nastawiania minutnika: u nas ta metoda również świetnie się sprawdza. Jednak nie oglądałam superniani i wprowadziłam własną wersję tej metody, lepszą, jak mi się zdaje :P : Ponieważ dzieci nie mają pojęcia minut, a jedynie "długo" i "krótko" (przy czym okresy te znaczą dla nich coś zupełnie innego niż dla nas), ja umawiam się z Irmą na określoną ilość minut i ustawiam minutnik na jedną minutę mniej. Gdy zadzwoni, Irma wie, że została jej jedna minuta, czyli krótko, i że ma powoli zakańczać sprawę. Polecam tę metodę przy wychodzeniu z kąpieli.

orenda - 2009-12-02, 11:39

kamma napisał/a:
ja umawiam się z Irmą na określoną ilość minut i ustawiam minutnik na jedną minutę mniej. Gdy zadzwoni, Irma wie, że została jej jedna minuta, czyli krótko, i że ma powoli zakańczać sprawę. Polecam tę metodę ań przy wychodzeniu z kąpieli.
klepsydra podobno też jest dobra, bo dzieci widzą upływający czas, w sensie spadający piasek.
elenka - 2009-12-02, 11:41

dynia napisał/a:
orenda napisał/a:
Chcę doceniać wysiłki moich dzieci. Chwalę za samodzielność i cieszę się z nimi z ich osiągnięć.

Dokładnie tak ,daję też im wyraźnie odczuć to ,że doceniam ich starania :-)


Ja robię dokładnie tak samo ;-)
Mówię Krzysiowi, że mi miło, że posprzątał klocki czy kredki. Albo, że fajnie nam się razem budowało garaże z klocków.
Nie widzę w tym nic złego, wiem jak ważne jest poczuć się docenionym, szczególnie przez najbliższych.

Ja podobnie jak excelencja jak poczytałam o tej metodzie "monte..." to stwierdziłam, że dużo z tego wprowadzam w życie nie znając jej np. wspólne zmywanie naczyń, przygotowywanie posiłków itp.
Aczkolwiek urządzanie domu pod dziecko uważam za lekką przesadę.
To trochę jak z Fung Shui, że jak szafki na noc nie zamkniesz to się nie wyśpisz itp. ;-) :mrgreen:

[ Dodano: 2009-12-02, 11:44 ]
U nas jest metoda patrzenia na zegar mamy taki duży, kolorowy i Krzysiek obserwuje jak się rusza wskazówka i jak robi kółeczka ;-)
Ale właśnie o klepsydrze słyszałam i chciałabym kupić :-D

kamma - 2009-12-02, 12:47

przypomniałam sobie, że ktoś tu pisał o zewnątrzsterowności, więc jeszcze i do tego dorzucę swoje trzy grosze:
Ukształtowaniu osoby zewnątrzsterownej sprzyjają następujące okoliczności:
wychowanie autokratyczne, nastawione na wydawanie i egzekwowanie poleceń, rygoryzm, niekonsekwencja. Efektem jest człowiek bierny i odtwórczy, konserwatywny.
Ukształtowaniu osoby wewnątrzsterownej sprzyja socjalizacja nastawiona na informowanie o pewnych stanach rzeczy. Osoba wewnątrzsterowna jest twórcza, odważna, niezależna. Ale uwaga: osoby skrajnie wewnątrzsterowne są wyalienowane, nieprzystosowane społecznie i nie liczą się z otoczeniem.

Czyli jak zwykle - umiar jest wskazany.

- 2009-12-02, 14:43

kamma napisał/a:
Polecam tę metodę ań przy wychodzeniu z kąpieli.
dzięki Kamma, zastosuję :)
dynia napisał/a:
Robimy coś z Jagą wspólnie no i ona zawsze jest niezadowolona ze swoich dokonań względem mojej pracy no ale tłumaczymy ,chwalimy ją za to co samodzielnie dokonała
u nas to samo. Jagoda jest uzdolniona plastycznie i bardzo dużo czasu spędza na takiej zabawie, ale jak robimy razem to samo to zawsze się porównuje i ma doła,z ę Jej rzeczy nie są takie jak moje...tłumaczę Jej,ze jak byłam w Jej wieku to wcale tak nie rysowałam, że to lata praktyki itd.

my też dużo chwalimy, po prostu czujemy potrzebę doceniać starania naszych dzieci. Tym bardziej, że Jaga jest urwisem i trzeba jakoś równoważyć konflikty z przyjemnymi chwilami ;)

ja jestem zwolenniczką nauki poprzez doświadczenie. Dlatego pozwalam dzieciakom próbować, patrzę jak sobie radzą, czasem strach/opory rodzica mogą się miło rozczarować :)
Na takie rzeczy jak rysowanie kredkami po ścianach i szybie balkonu pozwalałam-mi to nie przeszkadzało, kupiłam Jej kredki które są łatwo zmywalne ;) albo np. pozwoliłam ponad rocznej Jagodzie bawić się przez godzinę w wielkiej kałuży(było lato). Oczywiście wszystkie ciuchy miała mokre i czarne, ale doświadczenia niezastąpione ;)


no ale Manu, Olgasza- nie zdarzają Wam się przy Waszych córach sytuacje, że trzeba powiedzieć stanowczo NIE?

olgasza - 2009-12-02, 15:58

o jessu, no pewnie że się zdarzają :-)
Ale myślałam, że juz to tutaj padlo, że nie chodzi o to, żeby w ogóle nie mówić "Nie" i nie wyznaczać reguł, tylko w miarę możliwości pozwalać i akceptować wybory dziecka... A tą miarę możliwości każdy ma inną. Wiadomo, że im więcej osób, tym większe prawdopodobieństwo sprzecznych interesów i konfliktu. Jak najczęściej staramy się obrócić sytuacje konfliktowe w żart, a jak się nie da, to mi tez jest przykro. Poza tym od poczatku zaznaczałam, że nie będę bronić antypedagogiki do upadłego, bo to tylko jedna z koncepcji, które mi "pasują", wciąż się uczę i dowiaduję czegoś nowego. Ostatnio modne jest to określenie Attachment Parenting, tam tez jest dużo rzeczy, które mi się podobają i stosuję, nie ma się co zamykać w jednej szufladce :-)

Manu - 2009-12-02, 17:35

ań napisał/a:
że trzeba powiedzieć stanowczo NIE?
czy twierdzilam, ze nie stosuje "nie"? przeciwnie. stosuje, nie i koniec - stosuje. na szczescie nie musze czesto, najslabiej nam idzie w sklepach, zeby nie ruszac rzeczy, marsow i snikersow nie sciagac z polek:(
Ale wole wybrac jakas bezpieczna polke, i w czasie zakupow niech sobie tam buszuje a pozniej ukladamy przed wyjsciem. Chociaz w polsce zdarzylo mi sie raz zrezygnowac z zakupu kuchenki gazowej bo sprzedawca wreczajac mi rachunek chamsko kazal posprzatac po Polciaku :evil:

[ Dodano: 2009-12-02, 17:40 ]
a klepsydre na pewno bede stosowac rano, by sobie piec minut dluzej pospac - myslicie, ze przejdzie? :idea: :mrgreen:

- 2009-12-02, 18:11

ok, ok, zapytałam bo początek wątku dał mi wrażenie, że wg antypedagogiki takie rozwiązania nie wchodzą w grę.

natomiast myślałam dziś sobie na ten temat. Generalnie z maluchami większość spięć polega na tym, że młode się przy czymś upiera, że coś zrobi lub nie, więc tu można rzeczywiście być kreatywnym.
Ale starsze dzieci sprawiają inne problemy. U nas np. jest tak, że Jaga wpada w szał-dziczeje normalnie i nie ma wtedy jak się z Nią porozumieć, bo krzyczy, rzuca się, nie jest w stanie sama się uspokoić... wtedy taka izolacja w drugim pokoju jest jedynym co działa i przerywa ten szał. A to jest troszkę jak ten karny jeżyk-no tyle, że dziecko siedzi aż się uspokoi. Ciekawa jestem co na to antypedagogika.

Tobayashi - 2009-12-02, 21:09

Manu napisał/a:
ań napisał/a:
że trzeba powiedzieć stanowczo NIE?
czy twierdzilam, ze nie stosuje "nie"? przeciwnie. stosuje, nie i koniec - stosuje. na szczescie nie musze czesto, najslabiej nam idzie w sklepach, zeby nie ruszac rzeczy, marsow i snikersow nie sciagac z polek:(

...co dowodzi, że rodzic musi czuwac i ograniczać dziecko w jego zapędach... Nie mogę się zgodzić, ze "dziecko wie najlepiej, czego mu trzeba" - dziecko idzie na żywiol i eksperymentuje, poznaje świat - i to, rzeczywiscie jest ok, ale niekoniecznie najlepsze jest dla niego robienie porządków na pólkach w Tesco :mrgreen:

A propos 'złotego środka', który to jest bliski tu wielu osobom, i mi także. Sluchalam wywiadu w radio z Supernianią, czyli panią Zawadzką - i ona gorąco zachecała rodziców do własnych poszukiwań, do czytania wielu książek i dobierania sobie sposobów, ktore będa sie sprawdzać w ich rodzinach. Ona nie jest wyznawczynia jakiejs jednej szkoły. Pamietam tez inny wywiad z nią, w którym mówila, ze nie lubi sie za bardzo w programie "superniania", że wychodzi tam na strasznie surową, ale taka jest konwencja programu, to nie jest jej program autorski. Według mnie jest to program, ktory ma byc popularny, efekciarski, a poza tym o przypadkach ekstremalnych. Ale można z niego skorzystać, zachowujac rozsądek.

YolaW - 2009-12-02, 22:43

kamma, sposób z zostawieniem minutki jest super :)
kamma - 2009-12-02, 22:49

YolaW, wiem ;) i dzięki :)
Jest mniej dla dziecka stresujący i bardziej szanujący niż dzwonek o czasie. Daje szansę na samodzielne zakończenie sprawy, jakakolwiek by ona nie była. U nas świetnie się sprawdza przy sprzątaniu, bo Irma sobie bimba, jeśli nie ma "noża na gardle". A w ostatniej minucie uwija się jak pszczółka. Bardzo rygorystycznie trzyma się wyznaczonego czasu: gdy dzwonek dzwoni, ona nie dyskutuje.

Świetny jest też pomysł z klepsydrą, bo daje dziecku naoczny obraz upływu czasu, ale nie wiem, czy u nas by się sprawdziła. Już widzę Irmę zapatrzoną w klepsydrę, zapominającą o całym bożym świecie :mryellow: :mryellow: :mryellow:

excelencja - 2009-12-02, 23:26

kamma, ale Ty mądra jesteś :D
kamma - 2009-12-03, 10:49

iiii tam :oops: :oops: :oops:
dżo - 2009-12-03, 21:12

Manu pomimo Twojej początkowej niechęci związenej z tym tematem zaczęłaś świetną dyskusję. Czytam o Waszych doświadczeniach i uczę się coraz to nowych rzeczy. Bardzo dziękuję i mam nadzieje, że watek będzie cały czas żył i robił się coraz ciekawszy :-D .
Manu - 2009-12-03, 22:13

Tobayashi napisał/a:
itd to rodzice poprzez chwalenie czy nie pochwalanie danych zachowań dają dziecku informację zwrotną. I moze tu jest właśnie sedno - chwalic lub nie pochwalać powinno się zachowanie, a nie osobędziecka. Unikam mówienia "jestes grzeczny/niegrzeczny", na korzyść "to zachowanie jest nieladne/ to mi się nie podoba, bo..."


slyszalam, tez, ze twierdzenia typu "tak sie nie robi..." jest zbyt dla dziecka abstrakcyjne. latwiej mu ponoc pojac "nie chce, zebys tak robil...".

u nas kazdy dzien to nowe wyzwanie dla moich nerwow. rano mądrzyłam sie w rozmowie z kolezanka, o ubezwłasnowolnianiu a wieczorem przd pojsciem spac zmusilam polciaka do umycia rak (placz i szarpanina - porazka). :oops:

i wiecie co, najgorzej to przegiac z akcja. Przecioralam dzis Polciaka przez Wieden, troche za duzo wrazen, bez obiadu i bez odpowiedniej ilosci snu - to sie odbija jak bumerang...
acha, no i nioslam dzis i siaty i zbuntowana corus pod pacha. super mama 8-) , no nie?

a kary zaczne stosowac cielesne, na szanownym współproducencie naszego Pol. Rano polciak nie chciala przyjsc na niemiecka komende "szybciutko buty"... buty przelecialy wiec przez przedpokoj (ona mnie ignoruje!!!). co zrobila córuś? pobiegla za butami (ma najwyrazniej oczy z tylu glowy, bo natychmiast zarejestrowala obiekt latajacy sama stojac w kuchni ) wziela w lapki i buty poszybowaly dalej. No i caly dzien rzuca przedmiotami :-| wieczorem przestala - dalam jej do zabawy, na nowym stoliku dzieciecych gabarytow, plaski kamien i dwie figurki buddy - godzina z glowy :lol:

[ Dodano: 2009-12-03, 22:23 ]
Tobayashi napisał/a:

...co dowodzi, że rodzic musi czuwac i ograniczać dziecko w jego zapędach...


nie, tylkow sporadycznych sytuacjach. tzn czuwac owszem, ale nie ograniczac.

a jezeli zywiolem jest zdolnosc do mega koncentracji to trzeba dziecku stworzyc warunki, zeby moglo na ten zywiol pojc. :lol:

[ Dodano: 2009-12-03, 22:30 ]
ań napisał/a:
Ale starsze dzieci sprawiają inne problemy. U nas np. jest tak, że Jaga wpada w szał-

ja sie zaczynam normalnie OBAWIAC, ze moje zasoby czlowieczenstw wyczerpia sie w drugi urodziny Polci...
, w ksiazce montessori pisza, by jak sie cos takiego zaczyna, zeby zrobic krok w tyl, ze moze cos rodzic przeoczyl a da sie jeszcze odkrecic....
ma to dla ciebie jakis sens?

PiPpi - 2009-12-03, 22:43

excelencja napisał/a:
kamma, ale Ty mądra jesteś :D

o tak, właśnie coś takiego miałam napisać ;-)

"za karę będziesz miała brudne zęby" mnie po prosu rozwaliło :lol: rewelka :lol:

ach ten złoty środek, hello? where are you?..
ja mam chyba nakręt na to, by zbyt wielu błędów nie popełnić, skoro mnie praktycznie nie wychowywano,(na pewno nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu) czytałam w Żyć w rodzinie i przetrwać, ze przerąbane maja dzieci z domów , w których nie ma granic. przychodzi czas, gdy b.potrzebują się buntować a tu nie ma przeciwko czemu i są skłonne podpalić dom. uwierzcie mi, podpalałam kiedyś firanki zapalniczką u siebie w pokoju podczas jakiegoś spięcia z matka, masakra

kojąco wpływa na mnie lektura Wychowania bez porażek, Gordon fajnie pisze o ty, by pozostać sobą będąc sobą, baardzo fajnie. :->

Manu - 2009-12-03, 23:01

partnerstwo zamiast rodzicielstwa? nie dziekuje....
moja kumpela bedac dzieckiem zostala zapytana przez swoja kumplowska mame, czy ma sie rozwieść z tatusiem. kumpela zabila kilka zab metoda dmuchania i zaraz poczula sie lepiej :-? (teraz jest biologiem i ekologiem, nie pozwala skrzywdzic przyslowiowej muszki")

PiPpi - 2009-12-03, 23:18

euridice napisał/a:

Manu, ale do czego dokładnie się odnosisz? Do Gordona i odejścia od modelu "zwycięzca - przegrany"?


najwyraźniej :-? Manu: za duże skróty myślowe stosujesz, nie tak lotni jesteśmy by poczytać w Twych myślach ;-)
przeciwko partnerstwie w komunikacji nie ma absolutnie nic.
w partnerstwo realne z dwulatkiem nie wierzę ;-)
choć komunikuję się z Karolcią bezprzemocowo, lepiej będzie jak napisze: ciągle się tego uczę.

YolaW - 2009-12-03, 23:45

Manu napisał/a:
plaski kamien i dwie figurki buddy - godzina z glowy

zazdroszczę :) U nas Olaf nie skupiłby się tak długo na 3 przedmiotach tego typu. Co nie znaczy, że mi to u niego przeszkadza oczywiście :)

Manu, współczuję jazd z Polciakiem, ale...zabrzmiałaś jakoś bardziej "ludzko" i piszę to bez złośliwości, po prostu myślałam, że jesteś mamą-cyborgiem niepopełniającym żadnych błędów 8-)

Manu napisał/a:
czuwac owszem, ale nie ograniczac

Dzisiaj Olaf odkrył, że jak wejdzie na krzesło to dostanie się na stół w pokoju. Wypróbował, zaczął grzebać w papierach, nie wspomnę, że to wysoko...No i jak tu go nie ograniczać? Sam z tego nie zrezygnuje... Co byście zrobiły? Zakazać po prostu, wytłumaczyć dlaczego i konsekwentnie nie pozwalać wchodzić?

Manu - 2009-12-03, 23:46

PiPpi napisał/a:
euridice napisał/a:

Manu, ale do czego dokładnie się odnosisz? Do Gordona i odejścia od modelu "zwycięzca - przegrany"?


najwyraźniej :-? Manu: za duże skróty myślowe stosujesz, nie tak lotni jesteśmy by poczytać w Twych myślach ;-)
przeciwko partnerstwie w komunikacji nie ma absolutnie nic.
w partnerstwo realne z dwulatkiem nie wierzę ;-)
choć komunikuję się z Karolcią bezprzemocowo, lepiej będzie jak napisze: ciągle się tego uczę.


sory, nie Partnerstwo tylko "mama jest moja starsza kolezanka". czyli skrejne partnerstwo?
rany, nie czytalam gordona, malo teorii czytalam wiec nie stosuje pojec psychologicznych. a o zaby ze zbytnie obciazenie dziecka na zasadzie partnerskiej (skrajne) prowadzi do agresji.

YolaW - 2009-12-03, 23:47

Manu napisał/a:
"mama jest moja starsza kolezanka"

coś takiego u nas też nie wchodzi w grę...koleżanki to Olaf będzie miał w szkole.

[ Dodano: 2009-12-03, 23:47 ]
Co nie znaczy, że Olaf nie może być naszym partnerem. Na miarę wieku oczywiście.

Manu - 2009-12-03, 23:51

Cytat:
Dzisiaj Olaf odkrył, że jak wejdzie na krzesło to dostanie się na stół w pokoju.
, nie mieliscie wczesniej krzesel czy stolu ? :mrgreen:

ja nie pozwalalam lazic po stolach i tlumacze, ze jestesmy cywilizowani, ale mam np. znajoma, ktorej to nie przeszkadza.
odsuń stol, schowaj papiery, zabraniaj - ktorakolwiek wersja - obys sie dobrze z tym czula Ty..... (moze byc?)

[ Dodano: 2009-12-03, 23:53 ]
YolaW napisał/a:
myślałam, że jesteś mamą-cyborgiem niepopełniającym żadnych błędów 8-)
eeee, no ja to jestem cyborg opanowania, moj J.rzutem butow przejawil swoje ulomne czlowieczensto :-P
YolaW - 2009-12-03, 23:55

Manu, dzięki :) Stół mieliśmy od dawna :mryellow: Olaf jakiśczas temu zaczął się wspinać na krzesła (wcześniej mu się nie udawało, bo są wysokie), ale nie wychodził na stół. No i dzisiaj zaczął. Ale ja tego nie akceptuję, bo to niebezpieczne, więc będziemy walczyć :)
Manu - 2009-12-03, 23:55

PiPpi napisał/a:
nie tak lotni jesteśmy by poczytać w Twych myślach ;-)
cholender, znowu Was przecenilam :-P
Tobayashi - 2009-12-04, 01:35

YolaW napisał/a:

Manu napisał/a:
czuwac owszem, ale nie ograniczac
Dzisiaj Olaf odkrył, że jak wejdzie na krzesło to dostanie się na stół w pokoju. Wypróbował, zaczął grzebać w papierach, nie wspomnę, że to wysoko...No i jak tu go nie ograniczać? Sam z tego nie zrezygnuje... Co byście zrobiły? Zakazać po prostu, wytłumaczyć dlaczego i konsekwentnie nie pozwalać wchodzić?

Na pewnym etapie (chyba między 1,5-2 lata) pozwalalam wchodzić Tobiemu na stół pod moją kontrolą. To była dla niego wielka odmiana w sposobie spoglądania na świat. Cieszył się tym. A więc tu podążałam za dzieckiem, choć większość rodziców by zabronila, bo "tak się nie robi". Tak małe dziecko ma w nosie co robi establishment, ono tylko chce eksplorować :lol: Było to uciążliwe, bo trzeba było bardzo malego pilnować, ale samo przeszło.

Manu - 2009-12-04, 12:32

Tobayashi napisał/a:
Na pewnym etapie (chyba między 1,5-2 lata) pozwalalam wchodzić Tobiemu na stół pod moją kontrolą
tzn ze przestal sam z siebie czy juz mi nie pozwalasz?
tzn za malymi dziecmi podazac dla dobra ich rozwoju a za wiekszymi juz nie trzeba?

orenda - 2009-12-04, 12:42

nasze córy lubią siedzieć na stole. Nie mam przeciwko jeśli nie robią demolki. Zoja wręcz uwielbia zdobywać szczyty, jak jej brakuje cm to donosi sobie stołeczek.
Tobayashi - 2009-12-04, 14:11

Manu napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
Na pewnym etapie (chyba między 1,5-2 lata) pozwalalam wchodzić Tobiemu na stół pod moją kontrolą
tzn ze przestal sam z siebie czy juz mi nie pozwalasz?
tzn za malymi dziecmi podazac dla dobra ich rozwoju a za wiekszymi juz nie trzeba?

Napisałam w poście, ze "samo przeszlo" - czyli przestał wchodzic na stól.
A co do drugiego pytania, to nie kumam. POdałam przykład ze stołem. Myślę, ze w wiekszosci domów dzieciom nie wolno wlazic na stól, "bo nie". To był przykład, nie moje jedyne osiągniecie, kiedy mu na cos pozwoliłam :lol W tym samym czasie Tobi miał w domu piaskownicę, bo lubił sie bawic w piasku, a to była zima. Tobi do dziś je palcami jak chce jeść palcami, a sztućcami, jak chce sztućcami. Moja filozofia: pozwalam dziecku na to, na co ma ochotę, o ile nie jest to dla niego niebezpieczne lub jeśli jest, o ile mogę mu zapewnić ochronę, i o ile to nie krzywdzi innych. Chcę, zeby rozwijał kreatywność i żeby był sobą.

- 2009-12-04, 15:22

Tobayashi napisał/a:
Tobi do dziś je palcami jak chce jeść palcami, a sztućcami, jak chce sztućcami. Moja filozofia: pozwalam dziecku na to, na co ma ochotę, o ile nie jest to dla niego niebezpieczne lub jeśli jest, o ile mogę mu zapewnić ochronę, i o ile to nie krzywdzi innych. Chcę, zeby rozwijał kreatywność i żeby był sobą.
podpisuję się pod tym!! :)

Manu właśnie nie wiem jak zrobić ten krok w tył, bo to są sytuacje typu np. :
Lew dostał od dziadka układankę z drewna dal maluchów- Jaga zaraz wzięła wszystkie zwierzątka ui jak Lew chciał się pobawić to gdy się zbliżył do układanki wpadła odrazu w dziki szał. Więc mwę do Niej, żeby zostawiła to na chwilę to coś Jej powiem-chciałam Jej zaproponować aby pokazała Mu na czym polega zabawa. Ale nie udało mi się nic powiedzieć bo Ona w dzikim szale zaczęła uciekać a jak chciałam Ją zatrzymać wierzgała wszystkimi kończynami... Normalnie dzicz. Totalnie nie wiem jak z tymi atakami sobie radzić, tzn. jak im zapobiegać.. Bo generalnie Jac w takich akcjach brał trochę wody na rękę i opryskiwał Jagę by Ją wybić z tego co robiła. Więc zwykle teraz działa zwykłe powiedzenie Jej,z ę jak się nie uspokoi to idę po wodę. Ale nie jest to moja ulubiona metoda wybijania Jej z szału...niemniej nie mam innej działającej :/

Humbak - 2009-12-04, 19:46

Manu napisał/a:
w ksiazce montessori pisza
Manu, co czytasz? z ciekawości pytam :)
Manu - 2009-12-04, 20:37

Humbak napisał/a:
Manu napisał/a:
w ksiazce montessori pisza
Manu, co czytasz? z ciekawości pytam :)
. z ciekawym wstepem i zgrabnie opisanymi "cwiczeniami" na materialach montessori.
Montessori für Eltern: Die Materialien, die Methode. Für Kinder von 2 bis 6
Helga Biebricher , Horst Speichert

i to: Kinder fördern nach Montessori: So erziehen Sie Ihr Kind zu Selbstständigkeit und sozialem Verhalten
Tim Seldin, Petra Thoms

ta druga ma ladne zdjecia i malo tresci, taka pop lektua troche, do przegladniecia, podoba sie za to Polciakowi bardzo, zwlaszcza zdjecie skaczacych po kanapie dziewczynek. sama tez probuje caly czas skakac :->

[ Dodano: 2009-12-04, 20:43 ]
,
znam chlopca, ktory byl raz wstawiony pod zimny prysznic za kare. uspokaja sie w mig jak mu mama o tym przypomina...
wszystko jednak przede mną...

Humbak - 2009-12-04, 20:46

manu, czy są to tylko wersje papierowe czy masz może on-line zapytam niemal bezinteresownie? :-> :-P

szczęśliwa kobieto, niemal wszystkie konkrety są w języku niemieckim, ja nie mam czasu się go uczyć... buuuuu...

Manu - 2009-12-04, 20:51

Tobayashi napisał/a:
Myślę, ze w wiekszosci domów dzieciom nie wolno wlazic na stól, "bo nie"

na placu zabaw przy stole dzieci jadly porzeczki, ktore zreszta ja przynioslam, polciak jeszcze malutka ale zjada, porzeczki sie oczywiscie wysypuja a na stole... siedzi czteroletnia "antypedagogika monessorianska" bez majtek na dodatek bo wychowywana bezpieluchowo (mlodszy brat (10month) tez bez majtek w piaskownicy). wtedy mi sie wbilo do glowy, ze nie chce, zeby moje dziecko lazilo po stolach z ktorych inne dzieci jedza.

[ Dodano: 2009-12-04, 20:59 ]
Humbak napisał/a:
manu, czy są to tylko wersje papierowe czy masz może on-line zapytam niemal bezinteresownie? :-> :-P

szczęśliwa kobieto, niemal wszystkie konkrety są w języku niemieckim, ja nie mam czasu się go uczyć... buuuuu...


pozyczone ksiazki z przedszkola, jak Ci bardzo zalezy, to moge zlecic zeskanowanie wybranych rzeczy. pisz na priv jakby co.

Tobayashi - 2009-12-04, 21:16

Manu napisał/a:
na placu zabaw przy stole dzieci jadly porzeczki, ktore zreszta ja przynioslam, polciak jeszcze malutka ale zjada, porzeczki sie oczywiscie wysypuja a na stole... siedzi czteroletnia "antypedagogika monessorianska" bez majtek na dodatek bo wychowywana bezpieluchowo (mlodszy brat (10month) tez bez majtek w piaskownicy). wtedy mi sie wbilo do glowy, ze nie chce, zeby moje dziecko lazilo po stolach z ktorych inne dzieci jedza.

Wszystko z umiarem i wyczuciem. Ja tez bym nie pozwoliła, by moje dziecko siedzialo z gołą pupą na stole, z ktorego inne dzieci jedzą, ani nie pozwoliłabym mojemu dziecku jeść ze stołu, na którym ktoś siedzi/siedział z gołą pupą. Bez przesady. To niehigieniczne i niesmaczne. Czasem ludzie nie mają wyczucia - pamietam jak jedna babcia usilnie namawiala, by jej wnuczek podał Tobiemu rękę na do widzenia., a wcześniej ów chlopczyk mamlał tę rączkę w swojej buzi. Ble...

Humbak - 2009-12-04, 22:19

Manu, jak nie on-line, nie mam możliwości przeczytania :( ale dzięki za propozycję, zapamiętam na przyszłość ;) :-)
excelencja - 2009-12-04, 22:23

Im więcej czytam o metodach hodowania dzieci, tym moje jest gorsze.
Dziś panna Liliana była uprzejma położyć się na ŚRODKU jezdni i odwalić dziką histerię.
Bo ona chciała iść w odwrotnym kierunku.

Usiłowałam zastosować metodę "przekupstwa" ...
niet
i 100 innych metod
niet

W końcu ją zdjęłam z tej ulicy bo jakieś auto śmiało jechać trasą, na której relaxowało się moje dziecko.

bajaderka - 2009-12-04, 22:53

, moze to się przyda....ze strony być rodzicami o której pisałam w temacie Montessori

Mamy dwie sekundy by zmienić zachowanie

‘Popatrz mamo! Jestem jak tata!’

Trzyletni Staś otworzył swój niebieski mazak i popisał nim po ścianie, w czasie gdy jego mama, Maria, przygotowywała warzywa na obiad. Podczas weekendu Staś pilnie obserwował jak jego tata malował kuchnię. Teraz chciał pomóc, przynajmniej tak wnioskowała jego mama, jednocześnie miotając się pomiędzy niedowierzaniem i przerażeniem. Staś nigdy nie popisał niczego. Zawsze używał papieru.

Maria zareagowała jednak bardzo pewnie:

‘Staś! Stop!’ – powiedziała stanowczo, ale delikatnie idąc w kierunku syna. Staś odwrócił się w jej kierunku i ich wzrok spotkał się.

Maria kucnęła do poziomu syna i kontynuowała: ‘Odłóż mazak’.

‘Mazakami piszemy tylko na papierze. Pamiętasz? Proszę, usiądź i pisz na papierze.’

Maria zabrała się za czyszczenie ściany i zmyła ślady mazaka w kilka minut podczas gdy Staś malował na papierze.

Kiedy tata, Piotr, wrócił do domu, Staś chętnie się pochwalił: ‘Tato, pomalowałem ścianę mazakiem, ale mama powiedziała: tylko na papierze’.

Piotr spojrzał uważnie i popatrzył na Marię.

Maria uśmiechając się powiedziała: ‘Wszystko w porządku, skorzystałam z zasady dwóch sekund’.

Podczas, gdy jesteśmy dla dziecka przewodnikami w nauce akceptowalnych zachowań, jak w przytoczonym wyżej przykładzie: mazakami piszemy tylko na papierze, nie po ścianach (nawet jeśli są tego samego koloru co ściana), warto poznać co nieco, jak działa pamięć dziecka. Człowiek posiada trzy rodzaje pamięci:

1. aktywną pamięć bezpośrednią
2. pamięć krótkotrwałą
3. pamięć długotrwałą

Aktywna pamięć bezpośrednia u dzieci pomieści dwie sekundy informacji. Mamy więc dwie sekundy, by przekazać wiadomość. Aby nasze mówienie odniosło skutek musi być krótkie i bezpośrednie. Dodatkowo chcielibyśmy, by nasz komunikat został przekazany w sposób, który wspomaga zapamiętywanie krótko- i długotrwałe. Rozważmy więc raz jeszcze tarapaty Stasia.

Kiedy Maria zauważyła, że Staś maluje po ścianie, wypowiedziała jego imię, a następnie słowo ‘stop’. Dwusekundowa informacja. Maria zostawiła swoją pracę i poszła w kierunku Stasia. Kiedy Staś zareagował odpowiednio, Maria mogła przejść do kolejnego kroku. Jeśli Staś nie przestałby pisać po ścianie, Maria mogłaby delikatnie chwycić jego nadgarstek i zatrzymać go.

‘Odłóż mazak’. Kolejna dwusekundowa wiadomość.

‘Mazakami piszemy tylko na papierze’. Dwie sekundy.

‘Pamiętasz?’ Dwie sekundy, które przywołują informacje z pamięci długotrwałej. Użycie słowa ‘pamiętasz’ wskazuje również na fakt, że cała informacja jest ważna, by ją zapamiętać.

‘Proszę, usiądź i pisz na papierze’. Te dwa polecenia: usiądź i pisz pomagają wzmocnić pamięć krótkotrwałą i bezpośrednią jednocześnie wyznaczając oczekiwane zachowanie dla pamięci długotrwałej. Użycie słowa ‘proszę’ pomaga dziecku w łatwiejszym przyjęciu poleceń.

Kiedy potrzebujesz zmienić zachowanie dziecka natychmiast, zapamiętaj zasadę dwóch sekund. Wydawaj krótkie dwusekundowe wiadomości rozpoczynając od imienia dziecka i słowa ‘stop’. Wyraź oczekiwane zachowanie. Użyj wyrażenia ‘Pamiętasz?’ Poproś o odpowiednie zachowanie zaczynając od słowa ‘proszę’. Przejdź do kolejnego kroku, który może wymagać spokojnego powtórzenia prośby lub prostej fizycznej interwencji takiej jak przytrzymanie nadgarstka.

Jeśli twoje dziecko ma problemy z reakcją na słowo ‘stop’, spróbujcie razem następującej zabawy. Zacznij od czegoś w rodzaju: ‘Poskaczmy razem’. Skaczcie przez kilka sekund, a następnie powiedz ‘stop’. Zatrzymaj się w miejscu na chwilę. Spróbuj wykonywać różne czynności, takie jak chodzenie, obroty, czołganie się, mruganie, machanie, śmianie się, tańczenie, machanie, i tak dalej. Po każdej mów ‘stop’ i zatrzymaj się w bezruchu. Wydłużaj tę zabawę przez wykorzystanie wielu różnych czynności i zwiększanie czasu przeznaczonego na każdą z nich. Pośmiejcie się i bawcie się dobrze.

Jednym z wielkich atutów jest możliwość nauki przez zabawę. Zapamiętaj, że badania pokazują, iż uczymy się efektywniej i szybciej, kiedy nauka przebiega w atmosferze radości i zabawy. Aby zmienić zachowanie, stosuj zasadę dwóch sekund i bądź radosny.
Raz jeszcze kroki zasady dwóch sekund:

1. Wypowiedz imię dziecka i ‘Stop!’
2. Dziecko przestaje lub dorosły interweniuje.
3. Wyraź oczekiwane zachowanie.
4. ‘Pamiętasz?’
5. Poproś o odpowiednie zachowanie.

zastosowałam tą metodę u Basi dokładnie w momencie gdy rysowała po ścianie, wystarczył jeden raz aby więcej tego nie robiła....u Jagody może będzie potrzeba kilku razy ;-)

arete - 2009-12-04, 23:13

YolaW, my też przerabialiśmy etap wdrapywania się na stoły, nie to, żeby się całkiem skończył, ale nie jest już tak fascynujący. Pozwalaliśmy wchodzić na stół, tak jak Tobayashi, pod nadzorem. Bywało, że trzeba było siedzieć z nim naprawdę długo, zwłaszcza, że mamy przedszkole naprzeciwko, a Antek lubi wpatrywać się w bawiące się dzieci. Jeśli nie mogliśmy go pilnować, krzesła zakładaliśmy na stół i mówiliśmy, że sam wchodzić nie może. Ale gdy tylko robiliśmy coś w kuchni, zdejmowaliśmy krzesła i pozwalaliśmy na nich stawać i nam towarzyszyć, zwłaszcza asystować w zmywaniu, co Antek uwielbia.

Teraz ulubioną "zabawką" jest kij od mopa albo szczebelek od łóżeczka - można nim gasić światło, albo próbować dostać do żyrandola (na to drugie nie pozwalamy, kij od mopa "zaginął"). Mikołaj przyniesie mini golfa - chyba zaczynam się bać. ;-)

Manu - 2009-12-04, 23:14

excelencja, to dopiero poczatek, za kilka lat bedzie uciekac ulica pod prad :mrgreen:
- 2009-12-04, 23:17

bajaderka napisał/a:
u Jagody może będzie potrzeba kilku razy
;-) :lol:
dzięki Bajaderko, świetny cytat! napewno będę stosowała. często zapominam że długie gadanie nie daje efektu, sama nie lubię jak Jacek mi coś tłumaczy dłużej niż 2 sekundy ;) a dziecku to się lubię gadać i gadać "żeby zapamiętało sobie" ;)

Manu - 2009-12-04, 23:23

, napisz koniecznie czy dziala!tzrymam kciuki oczywiscie, ja tez na bejbi naszym sprobuje, tylko ze ona juz tak cichaczem potrafi :-P

[ Dodano: 2009-12-04, 23:24 ]
bajaderka, mega punkt za pomoc.

Tobayashi - 2009-12-05, 09:17

excelencja napisał/a:
Im więcej czytam o metodach hodowania dzieci, tym moje jest gorsze.
Dziś panna Liliana była uprzejma położyć się na ŚRODKU jezdni i odwalić dziką histerię.
Bo ona chciała iść w odwrotnym kierunku.
Usiłowałam zastosować metodę "przekupstwa" ...
niet i 100 innych metod niet. W końcu ją zdjęłam z tej ulicy bo jakieś auto śmiało jechać trasą, na której relaxowało się moje dziecko.

Pocieszę Cię, ale chyba większość dzieci przechodzi tę fazę :mrgreen: . Nie wiem, czy ktos ma jakis mądry sposób, ale w momencie histerii do dziecka już nic nie dociera, wiec pozostaje albo wzięcie pod pachę i do domu, albo zapobieganie: jezeli to ma byc spacer z zakupami połączony, to lepiej wziąć wózek :-D
bajaderka, super tekst i metoda. Dołączamy "dwie sekundy" do naszych "minut" :mryellow:

Manu - 2009-12-05, 14:02

bajaderka, na tej samej stronie pisza tez:

"Niektórzy poszukiwanie granic nazywają “testowaniem”, ale słowo to ma negatywny wydźwięk. Natomiast jest rzeczą zupełnie pozytywną, jeśli dziecko próbuje nauczyć się reguł i zasad, jakie obowiązują w jego środowisku. Jest to właściwie bardzo ważne badanie. "
czytam to tak rozemocjonowana, ze az mi sie kreci w glowie. Trafic na tekst potwierdzajacy niesmiale intuicje to naprawde cos bardzo istotnego. daje poczucie bezpieczenstwa - MAMIE :mrgreen:

PiPpi - 2009-12-05, 21:02

dzięki bajaderka! aż sobie wydrukowałam Twojego posta :-D
Manu - 2009-12-08, 22:57

no to, wyobrazcie sobie prosze, nie koniec (z watku montessori):


[quote="excelencja"]
Manu napisał/a:
excelencja napisał/a:


Polcia nie maluje mi obrazkow, tylko maluje bo to uwielbia. patrzac na nia jak cos rysuje mam wrazenie ze staje sie rysowaniem :roll:
a prezent to np buziak - cieszymy sie tym obie ale nie widze tu potrzeby chwalenia....

cuś jeszcze? :mrgreen:
(ale ta dyskusjanto juz byla w innym watku ;-) )


Nie no Manu, mam wrażenie, że teraz dorabiasz trochę ideologię.
Ciesząc się z jakiegoś zachowania - chwalisz - tzn dziecko widzi, że aprobujesz zachowanie i je promujesz w pewien sposób. Nie musisz wcale powiedzieć "O jak ładnie zrobiłaś siku, wszyscy umieramy ze szczęścia" - sam uśmiech będzie pochwałą.

Moim zdaniem NIE DA się nie chwalić, czyli po "Twojemu"- nie narzucać mu(dziecku) 'siebie'


[ Dodano: 2009-12-08, 23:07 ]
alez ja sie ciagle do polciaka smieje - chwale za to ze jest?

zorro - 2009-12-11, 22:11

Nie odniosę się do teorii Manu, matki-założycielki wątku, bo też nie do końca rozumiem, może przez tę lakoniczność i skupię się na swoich doświadczeniach. Z nich jasno wynika, że dzieci potrzebują opieki rodziców, a do tej opieki zaliczam też jasno nakreślone reguły. Reguły pomagają współdziałać w rodzinie w miarę bezstresowo. Rodzice, każdy inny, dzieci, też o różnych charakterach mogą bez tego nie osiągnąć konsensusu. Moje dzieci (1,5 i 7 lat) mają stosunkowo dużo wolności w granicach bezpiecznych dla siebie. Syn zawsze był wymagającym dzieckiem - niespokojny niemowlak, łatwo irytujące się dziecko, jednocześnie wesołe i otwarte na innych. Wrażliwiec, jednocześnie wojownik. Piszę o nim, bo wiele zależy od charakteru dziecka. Świetnie, jeśli niespełna dwulatkowi można wytłumaczyć, że nie wbiega się pod samochód, a on ten dogmat przyjmie. Gorzej, jeśli dwulatek chętnie dałby się spłaszczyć nadjeżdżającemu samochodowi. I tu pojawia się pojęcie kary. Karą mogą być 'brudne zęby' (też to stosuję ;-) ), karą jest odizolowanie od rodziców (bycie razem to najwyższa forma szczęścia, jednak nie chcę być z synem, gdy wkurza mnie jego zachowanie, nie respektuje znanych zasad, doprowadzając mnie do szału - chcę być wtedy sama, dla jego dobra, bo nie mam ochoty krzyczeć, krzyk to ewidentnie efekt bezsilności, więc wtedy 'idzie do siebie' i to robi mu wspaniale - wycisza się, czytając ksiażki np). Mój 7-letni syn miał etap 'uciekania', oczywiście bez opamiętania, tak w okolicach 2,5 roku. Ponieważ nade wszystko zawsze cenił sobie wolność, karą, która majaczyła przed nim było: 'jeśli cały czas będziesz uciekał, będę musiała prowadzić cię na smyczy'. Wizja zniewolenia zadziałała i nie musiałam wprowadzać smyczy w życie. Tak samo było w innych sytuacjach. "Jeśli sam tego nie zrobisz (nie pójdziesz do łazienki się myć), będę musiała cię tam zanieść." Mój syn potrzebuje dużo wolności, ale w sytuacji wolności całkowitej gubi się totalnie. Traktuję go partnersko, ale nie traktuję go jak mojego kolegi, przyjaciela, równolatka. Przy mnie jest w większości przypadków spokojny i zrównoważony. Gorzej z ojcem. Ojciec często zapomina, że syn nie jest jego kolegą i wdaje się z nim w niepotrzebne wymiany zdań, które kończą się patowo. Wspaniale oczywiście mieć dziecko spokojne, zrównoważone, przyjmujące bezboleśnie wiele przekazywanych przez rodziców prawd. Łatwo wtedy przychodzi wiele rzeczy. Gorzej, jeśli tak nie jest. Mój syn chodzi spać najpóżniej o 21, zwykle o 20, ale nigdy nie jest śpiący (wg siebie), przez pierwsze 5 lat nie przespał ani jednej nocy longiem. Gdybym pozwalała mu z nami siedzieć 'ile wlezie', nie spowodowałoby to zmiany w jego zachowaniu, czyli kładzeniu się spać, tylko wiecznemu wiszeniu na nas do momentu, gdy sami szczęśliwie nie wylądujemy w łóżkach. Żle dla niego, źle dla nas. Uczyć też raczej z własnej wolni by się nie uczył, bo o wiele milej jest się ciągle bawić. Choć ma to szczęście, ze chodzi do szkoły waldorfskiej, ale jak to mówią sami Niemcy 'życie to nie waldorfska szkoła'.
No i do tego wszystkiego dochodzi drugie dziecko, zupełnie inne, o innych potrzebach, związanych i z wiekiem i z charakterem. Nie wyobrażam sobie, że oboje ustalają swoje zasady w naszym domu. Czasem ucinam wszelkie dyskusje, stwierdzając 'bo ja tutaj rządzę'. I powiem wam, że niektórym dzieciom jest to potrzebne. Stawiam granicę, jednocześnie próbując nie wyrządzić krzywdy moim dzieciom, nie złamać ich. Trudne to, ale wierzę, że się da. I coraz bardziej przekonuje mnie teoria, że dzieci ''wychowuje się'' tylko do 7 roku życia, a potem zbiera żniwo. Coś w tym jest.
PS. Nie znam super-niani. ;-P

zina - 2009-12-11, 22:23

zorro napisał/a:
Wrażliwiec, jednocześnie wojownik.

Mam taki sam typ ;-)

zorro napisał/a:
Czasem ucinam wszelkie dyskusje, stwierdzając 'bo ja tutaj rządzę'

Czasem robie to samo.

zorro, dzieki za Twojego posta! :-)

zorro - 2009-12-11, 22:23

Starałam się. :-)
gosia_w - 2009-12-12, 15:30

Zorro, mi też bardzo się podoba to, co napisałaś. Dziękuję :-D
devil_doll - 2009-12-12, 16:20

zorro super jakbym czytala o swoim dziecku
Manu - 2009-12-12, 17:19

zorro,ja nie wiem czy potrafie inaczej, niz TY. kazdego dnia odnosze kilka porazek (faktem jest, ze mamy obecnie fatalna faze w domu - zalamalo nam sie kilka waznych spraw) tyle, ze mi sie osobiscie bardzo nie podoba u mnie jako matki, ze stosuje nacisk psychiczny, by cos osiagnac. a smieje sie w duchu zawsze sama z siebie, gdy mowie czasem do Poli, (inaczj niez zartem nie potrafie) " bo ja tu rzadze" - dla mnei to argument akurat lekcewazacy wszystkei pryncypia moje zyciowe i argumenty za tzw "wspolzyciem".

inaczej tez mozna. Udaje nam sie ksiazeczki trzymac w porzadku i zabawki tez. Udalo nam sie wyrobic piekne podejscie do psa naszego jaki i do obcych psow - rewelacja. Pola ni epluje jedzeniem a ostatnio przestala walic lyzka w brzeg talerza- od wizyty u Kasi, którą bolala glowa :) Kurtke ubiera Polcia bez probleu. natomiast rajstop nielubi i bluzeczki tez nie sa fajne - Wlasnie w trakciepisania przyszlo mi do glowy, ze ubieranie spodni bardzo unieruchamia...pewnie przejdzie, jak nauczy sie sama je ubierac...

A wczoraj w miescie spotkalam znajomych, ktorych coreczka ubiera sie w co chce. padal deszcz a ta w sukience na ramiaczkach :mrgreen: no, bylo jeszcze sporo pod ta sukienka :lol: dziewczynka miala na glowie kask i jechala na rowerku 8-)

dynia - 2009-12-12, 20:03

Zorro fajny ten post.Dużo analogii do nas .Szkoda ,że tak rzadko się udzielasz bo ja lubię Ciebie czytać :->
zorro - 2009-12-12, 20:22

Akurat porządek nie był u nas priorytetem, żyjemy w totalnym chaosie, jeśli o to chodzi, bo ja nie zajmuję się domem - nie mam po prostu czasu. Przy założeniach montessori porządek przychodzi o wiele łatwiej, niż 'ogólnych', że tak je nazwę. Bardzo mi się podoba ten minimalizm. Zdaje sobie sprawę, że dużo daje w dzisiejszym przeładowanym świecie (z tego powodu przedszkole waldorfsko-montessori mojego syna nie organizowało np wyjść małych dzieci 'na zewnątrz'). Mnie nie wychodzi w warstwie materialnej, jestem tam chaosem. Pocieszam się, powtarzając sobie, że 'ten, co ma porządek na biurku ma też pustkę w głowie' - cha cha - tak, żeby się podbudować.
Od urodzenia się młodszego dziecka, starsze całkowicie zbiesiło się, bo uwaga nie jest skupiona na nim 100%. Średnio raz dziennie mam go ochotę udusić. Byłam u psychologa - pani psycholog nie wiedziała, o co mi chodzi: 'dziecko niezakłócone, otwarte, inteligentne, zna zasady współżycia społecznego, całkowicie zaspokojone, więc czego pani ode mnie oczekuje' ;-) . Powiem wam, jaki jest rezultat naszego 7-letniego 'poświęcenia', czyli względnego partnerstwa i poszanowania odmienności, bo - jak już pisałam - ja nie chcę złamać mojego dziecka, chcę tylko żyć także swoim życiem.
Pozytywy: otwarty, wesoły, rozmowny, wrażliwy, kontaktowy, empatyczny (jednak, choć względnie - do tej pory nie rozumie, że MAMA MUSI KIEDYŚ ODPOCZYWAĆ), duża wiedza o świecie i zasadach nim rządzących, inteligencja społeczna (pozwoliła mu doskonale zakamuflować się u pani psycholog ;-) ). Negatywy, które są negatywami dla społeczeństwa, dla mnie to cechy pozytywne, ale utrudniają życie w społeczności (czyt. 'szkole/ przedszkolu'): niechęć do podporządkowania się, idzie pod prąd, nie myśli o sobie, jako o części grupy, choć jest lubiany przez rówieśników, hierarchiczny, a hierarchia ustawiana jest nie wg wieku, czyli starsi nie mają forów (zupełnie inaczej niż w moim pokoleniu). Negatywnych jednoznacznie nie znajduję. Jest bardzo wrażliwy, za bardzo. Ciągle walczy.
Gdy córka będzie większa, będę mogła powiedzieć, jaka część z tych cech to cechy osobnicze, a jaka bierze się z wychowania.

[ Dodano: 2009-12-12, 20:22 ]
dynia napisał/a:
Zorro fajny ten post.Dużo analogii do nas .Szkoda ,że tak rzadko się udzielasz bo ja lubię Ciebie czytać :->

:-)

zina - 2009-12-12, 23:13

dynia napisał/a:
Szkoda ,że tak rzadko się udzielasz bo ja lubię Ciebie czytać :->

i ja :-)

dmv - 2009-12-13, 03:16

rany, przebrnelam. 9 stron i w dodatku jakich! dzieki za wszystkie opinie linki i komentarze, to bylo troche jak przyspieszony kurs wychowania dzieci :) no a poplakalam sie ze smiechu czytajac 'wiesz ze zniszczylas mamy prace? TAK!!!' wciaz jednak nie wiem o co chodzi z tym zolwiem czy jezykiem????? moglby ktos mnie oswiecic? rz jeszce wielkie dzieki
Manu - 2009-12-13, 14:16

dmv, fajnie, ze przebrnelas. ciesze sie, mimo wszystko, ze zalozylamn ten watek.
Dziekuje przy okazji Wam wszystkim za wypowiedzi, ze tez Was moja lakonicznosc nie zniechecila:)

bodi - 2009-12-14, 21:47

Tobayashi napisał/a:
Moja filozofia: pozwalam dziecku na to, na co ma ochotę, o ile nie jest to dla niego niebezpieczne lub jeśli jest, o ile mogę mu zapewnić ochronę, i o ile to nie krzywdzi innych. Chcę, zeby rozwijał kreatywność i żeby był sobą.


podpisuję się w 100% :D

Cytat:
Dziś panna Liliana była uprzejma położyć się na ŚRODKU jezdni i odwalić dziką histerię.
Bo ona chciała iść w odwrotnym kierunku.

Usiłowałam zastosować metodę "przekupstwa" ...
niet
i 100 innych metod
niet


tu nie stosowałabym żadnych metod tylko natychmast zdjęła delikwentkę z jezdni, ew. tłumaczenia zostawiając na potem. Takie zdecydowane działanie też jest komunikatem.

Zorro, fajnie piszesz :D

PiPpi - 2009-12-15, 13:13

Gdyby ktoś miał ochotę na trochę teorii, to proszę o maile na pw. polecam artykuł wzmocnij mnie, a z mienię się z Charakterów Listopad 2006. on line niedostępny.
traktuje o współczesnym podejściu do kar/nagród, nieco innym niż to u klasyków jak np. Kozieleckiego.

dmv - 2010-01-08, 01:57

Manu ja tez sie ciesze ze przebrnelam, teraz mam stos ksiazek pod choinka i wszystkie choroba o wychowaniu, Kohn, Holt, itp, zeby rzecz jasna bylo niestandardowo ;) i niczego do poczytania do poduszki...

Cytat:
artykuł wzmocnij mnie, a z mienię się z Charakterów Listopad 2006. on line niedostępny.


Pippi, a moglabys podac autora tego art? bo bede probowac kogos nakolonic do zeskanowania i podeslania mailem za morze :)

jak juz przeczytam Punished by Rewards wroce do Was z pytaniami, bo teoria teoria a w praktyce.... same wiecei jak jest :mrgreen:

olgasza - 2010-01-11, 17:47

dmv napisał/a:
wciaz jednak nie wiem o co chodzi z tym zolwiem czy jezykiem????? moglby ktos mnie oswiecic? rz jeszce wielkie dzieki


to metoda z superniani - jak dziecko jest niegrzeczne, to wysyła się je w odosobnione miejsce (może być poduszka w kształcie jeżyka czy cóś) i mam tam spędzić tyle minut, ile ma lat. W celu uspokojenia emocji i wyciszenia, tudzież przemyślenia sobie pewnych spraw (dla starszych osobników)...

zorro - 2010-01-11, 22:00

Ja zatem wysyłam swego syna w odosobnienie, ale nie tylko po to, żeby sobie przemyślał, ale żeby go nie udusić.
Anja - 2011-04-02, 13:48

Fajnie, że jest ten wątek - będę tu zaglądać. Ostatnimi czasy, po "wywrotowych" lekturach typu "Wyzwoleni...", czy "Twoje kompetentne dziecko" zaczęłam wątpić w sens tego, jak ja bylam wychowana. :-) Jak dla mnie, idea ograniczania kar i nagród jest nowa. No dobra, jeszcze pozagłębiam się w te 9 stron... 8-)
Kjójik - 2011-08-25, 22:37

Ale sie zaczytalam- super temat!!!

Moim ideałem 'wychowywania' dziecka jest właśnie poszanowanie jego indywidualności od małego. Trochę błądzę i wyznaję bardziej zasade braku zasad i instynktu. Ale byłam w szoku gdy przecztałam tej zasadzie dwóch sekund - bo dokładnie tak robię z Alexem - i nigdzie tego wczensiej nie czytalam...
Czasem niestety -szczególnie gdy mam wszystkiego dość zdarza mi sie Alexa potrakotwac z góry - czego pozniej załuję, ale z reguły udaje mi sie postąpić tak jak ja bym chciala by mnie potraktowano..
Nie wiem czy mam takie grzecznie dziecko genetycznie czy to dzieki moim zasadom - pewnie troche jednego i drugiego przynamniej tak sobie wmawiam.. :mrgreen:
Pękałam z dumy kiedy na jednej z elegantszych imprez na której bylismy obcy ludzie do mnie podchodzili i chwalili mojego syna - jaki on grzeczny i ułozony - pytali jakim cudem tak pieknie sie zachowuje (byl jedynym dwulatkiem w towarzystwie - reszta sporo starsze dzieci)a ja odpowidałam nie mam żadnych zasad. :shock:
W tej chwili mamy etam buntu dla samego buntu chyba - mój dzieć na wszystko odpowiada NIE dzis byla akcja NIE CHCE SIE KĄPAĆ...z reguły to po prostu daje za wygrana i nie kąpie jak bardzo sie buntuje ale dzis robiłam mu nasiadówke z rumianku bo mial troche siusiaka czerwonego - i było NIE i RYK!! To mu tłumaczę, kąpiemy sie bo siusiak jest czerwony i kapiel pomoże - nadal NIE..poszłam zaparzyłam rumianek Alex przyszedl do kuchni troche jeszcze płakał..ale juz chcial sie kąpać..i po chwili pomagał nalewać wodę do kąpieli..kryzys zażegnalismy dość szybko. Ja staram się dużo tłumaczyć i u nas to działa...

Spac chodzi kiedy chce..stety..niestety...czasem w w/end wysiedzie i do 23 ale wtedy znów tłumacze bedziesz rano zmeczony bo wstajemy rano - jak nie dziala i nie idzie spać - tak jest prawie zawsze.. a rano nie chce wstać i marudzi ze jest zmeczony to mówie, nastepnym razemmusisz isc spac wczesniej..mam nadzieje, ze w koncu zrozumie. :-/

lilias - 2011-08-26, 09:11

zina napisał/a:
dynia napisał/a:
Szkoda ,że tak rzadko się udzielasz bo ja lubię Ciebie czytać :->

i ja :-)


lubię :-)

zawsze mnie zastanawia, kiedy słyszę o "równorzędnym partnerstwie" rodziców i małych dzieci. widzę to bardziej jako odpuszczanie (przeważnie umęczonego do granic możliwości rodzica) dla świętego spokoju. a przecież wystarczy obserwacja własnego dziecka w środowisku innych dzieci i dorosłych, żeby się przekonać, że to nie tak. niepokoi funkcjonowanie poza grupą, bo czyni dziecko w pewnym stopniu bezbronnym i nieodpornym (dzieci nadwrażliwe, wykazujące umiejętności ponadprzeciętne w stosunku do rówieśników). z drugiej strony jeżeli funkcjonuje w grupie to tam widać, że są jednostki inicjujące zabawy, są dzieci rozwijające te zabawy, są dzieci które uczestniczą-podporządkowują się i są takie, które realizują się w ciągłej rywalizacji.
chyba spełniamy się jako rodzice, kiedy udaje się przekazać dziecku, że nie każdy stres to koniec świata, że niepowodzenie to nie porażka (jak przy nauce chodzenia :-) trzeba sobie potłuc to i owo zanim zacznie się biegać ;-) ) i że umycie zębów, czy później odkurzanie, to czynność zwykła, a nie "łamanie" charakteru.

p.s. mój walczący nadwrażliwiec pomimo lat został takim walczącym nadwrażliwcem :roll: łatwiej mu niż kiedyś, ale i tak się martwię. :roll:

Kjójik - 2011-08-26, 21:16

A propos martwienia sie...martwi mnie zachowanie Alexa wśród rówieśnieków ..od zawsze chodzimy na grupy gdzie dzieci moga sie razem pobawic a mamy poplotkowac itp. Alex jest bardzo spokojny przy innych dzieciach..ja to nazwywam, że nie potrafi walczyc o siebie - dziecko zabiera mu zabawke a on sie nie zbuntuje..nie zawalczy tylko widze ze nie chce ale zabawake odda bez walki :-x poza tym jest bardziej obserwatorem niz uczestnikiem - stanie sobie gdzies z boku i podpatruje jak dzieci sie bawia..ale nie podjedzie i sie włączy sie do zabawy....inaczej jest z dziecmi które juz zna od dawna..ładnie sie bawi i potrafi pieknie pomagać, tłumaczyc..albo po prostu biegać i gonic jak szalony...bardzo dobrze dogaduje sie z dorosłymi..choc na poczatku jest troche niesmialy ale bardzo szybko mu to mija - kwestia minut.

Na razie chodzi do niani..ale zaczynam sie martwic co bedzie jak pojdzie do szkoly/przedszola..bo na głowe mu wejda..poza tym uwazam ze w przedszkolach 'nagradzane' sa dzieci 'niegrzeczne' bo te ciche i spokojne nigdy nie zostaja zauwazone przez nauczyciela w przedszkolu..te co krzycza i przeszkadzaja zostaja szybko zauważone i osiagaja swoj cel swoim zachowaniem i tak koło sie zamyka bo wiedza co zrobic by to osiagnać..

A mój Alex nie potrafi zawalczyc o swoje i nie wiem jak zmienic... :evil:

Anja - 2011-08-27, 15:08

Kjójik, mój Artek też jakiś czas temu tylko smutno patrzył, gdy ktoś zabierał mu zabawkę. zaczęłam więc interweniować i nie pozwalać na to (tak spokojnie, bez awantury ofc), tłumacząc jakiemuś tam dziecięciu, że on się teraz tym bawi, że jest jego kolej i jak skończy to przekaże zabawkę dalej. powiedziałam też Artkowi, że ma prawo protestować - byle w kulturalny sposób ;-) - gdy ktoś mu zabiera zabawkę. i powiem Ci, że to dość szybko zadziałało. malo tego, ostatnio Artek wszedł w fazę zabierania innym zabawek, tak dla draki. ]:-> no ale wtedy szybko mu przypominam, jakie są zasady. :-)
zawsze też noszę kilka samochodów na wymianę, Artek jest mistrzem zamieniania się i to daje dużo świętego spokoju. ;-)

Kjójik - 2011-08-27, 19:03

Anja napisał/a:
Kjójik, mój Artek też jakiś czas temu tylko smutno patrzył, gdy ktoś zabierał mu zabawkę. zaczęłam więc interweniować i nie pozwalać na to (tak spokojnie, bez awantury ofc), tłumacząc jakiemuś tam dziecięciu, że on się teraz tym bawi, że jest jego kolej i jak skończy to przekaże zabawkę dalej. powiedziałam też Artkowi, że ma prawo protestować - byle w kulturalny sposób ;-) - gdy ktoś mu zabiera zabawkę. i powiem Ci, że to dość szybko zadziałało. malo tego, ostatnio Artek wszedł w fazę zabierania innym zabawek, tak dla draki. ]:-> no ale wtedy szybko mu przypominam, jakie są zasady. :-)
zawsze też noszę kilka samochodów na wymianę, Artek jest mistrzem zamieniania się i to daje dużo świętego spokoju. ;-)


No ja też zaczełam mu tłumaczyć...i interweniuje gdy mam okazje...wiec mam ndzieje, że to niedlugo przyniesie skutki..poza tym z tym zmianianiem...dobry pomysł..na pewno skorzystam 8-)

squamish - 2011-08-30, 08:25

Kjójik ja sie nie wypowiem w Twoim temacie bo nie mam doswiadczenia ale odświerzyłaś bardzo fajny wątek.Jestem ciekawa jak dziewczyny teraz patrzycie na sprawe zwłaszcza bardzo mi bliskie to o czym pisały olgasza ,Manu i Humbak.W takim duchu staram sie prowadzić Tymka ,różnie to wychodzi :-? ale wiem ze to dobry kierunek.

Co do zasad -moim zdaniem jakieś choćby minimalne powinny być ale przystosowane do dziecka czyli stawiam na obserwacje.Pozwalam Tymkowi na bardzo wile ale są rzeczy ;z racji tego ze jest bardzo temperamentnym dzieckiem ,raczej władczym a napewno autonomicznym ,co pokazuje na każdym kroku ;których nie może -mówie mu NIE albo zabieram go z niebezpuecznej sytuacji bez zbednych komentarzy typu -nie wolno albo nie idz tam bo sobie zrobisz kuku (jest to pewnego rodzaju samospełniające sie czarnowidztwo ]:-> ).Natomiast wiele rzeczy musiałam przeforsować tzn pojawia sie bunt ,płacz a ja na siłe np ubieram małego bo wiem ze musze choc on bardzo protestuje i tu na tym polu jednak odbywa sie walka bo nie zawsze mam humor i czas na wymyślanie zabaw żeby odwrócic jego uwage ale też chyba nie o to chodzi.Problem by sie rozwiazał gdybyśmy mieszkali w ciepłym klimacie :-P ale tak samo jest z myciem pupy ,zakładaniem pieluchy itd .Tak małemu dziecku nie da sie wytłumaczyć niestety.

koko - 2011-08-30, 09:47

W miesięczniku Sens 8/2011 jest ciekawy artykuł o karze. Polecam.
squamish - 2011-09-03, 22:52

Takie coś dzisiaj przeczytałam a propos tematu
'Jeszcze o pochwałach.
utworzona przez użytkownika Dzikie Dzieci w dniu 3 września 2011 o 20:49

Rozwój daje radość. Osiągnięcie jakiegoś nowego etapu rozwoju, pokonanie jakiejś trudności, zdobycie nowej umiejętności zawsze jest przyjemne. Dziecku, któremu coś się udaje potrzeba kogoś z kim może się swoim sukcesem podzielić, z kim można razem świętować. Ale niekoniecznie potrzebuje kogoś kto oceni, że to co dziecko zrobiło było dobre i właściwe. Bo niestety badania pokazują, że taka ocena działa zniechęcająco. Dziecko, które pochwalimy za rysowanie siądzie następnym razem mniej chętnie do rysowania, bo pomyśli sobie "widocznie to nie jest aż takie fajne, skoro rodzice robią taki wysiłek, żebym się tym zajmował". Przecież nikt nie chwali dziecka za to, że ładnie zjadło czekoladę albo ładnie obejrzało bajkę (chyba, że w sensie, że nie pomazało tą czekoladą ściany).

Dlatego w pewnym badaniu dzieci, które zostały pochwalone za wypicie nieznanego im napoju w efekcie lubiły go mniej niż te, które nie zostały pochwalone.

Pochwała może też sprawić, że zmieni się sposób w jaki dziecko patrzy na siebie. Za każdym razem, kiedy chwalimy dziecko za to, że było miłe ono samo czuje, że bycie miłym nie jest jego normalnym zachowaniem a czymś wyjątkowym. I coraz mniej chętnie robi różne miłe rzeczy. Albo robi je dlatego, żeby uzyskać pochwałę, a nie dlatego, że chce troszczyć się o innych.

I to właśnie jest "praise junkie" czyli osoba uzależniona od pochwał. Nie ten kto lubi być chwalony (bo prawie każdy lubi). Tylko ten, kto jeśli nie zostanie pochwalony czuje, że jest do niczego. A jak robi coś to nie zastanawia się nad tym, czy daje mu to satysfakcję tylko nad tym, czy ktoś to doceni i pochwali. A przez to jest w swoich działaniach mniej odważny i twórczy. A także ten, który poprzez pochwały odebrał komunikat, że musi cały czas być super, bo inaczej będzie do niczego. I żyje w ogromnym lęku, że nie sprosta swojemu super wizerunkowi.

Jest bardzo wiele badań dotyczących różnych skutków pochwał, nagród itp. Niestety najfajniejsza (moim zdaniem) książka, która je zbiera "Punished by reward" Alfiego Kohna nie jest dostępna po polsku. (Punished by reward znaczy: ukarani za pomocą nagród).

CHwalimy dzieci, bo wydaje nam się, że to jest im potrzebne. Najczęściej jednak dzieci potrzebują nie naszych ocen, ale naszej bezwarunkowej miłości i zainteresowania, bez względu na to, czy jest je za co chwalić.'

bodi - 2011-10-13, 12:03

wpadłam dzisiaj na ciekawy artykuł dot karnego jeżyka (dzieki Humbak za podlinkowanie tego ciekawego bloga :) )

wklejam zatem:

hxxp://ponadsiebie.blogspot.com/2011/07/ku-przestrodze-czyli-za-co-nie-znosze.html

[ Dodano: 2011-10-13, 11:14 ]
squamish napisał/a:

Jest bardzo wiele badań dotyczących różnych skutków pochwał, nagród itp. Niestety najfajniejsza (moim zdaniem) książka, która je zbiera "Punished by reward" Alfiego Kohna nie jest dostępna po polsku. (Punished by reward znaczy: ukarani za pomocą nagród).


zgadzam sie że książka Kohna jest b godna polecenia, podobnie jak tego samego autora ""Unconditional Parenting" (Bezwarunkowe rodzicielstwo)

po polsku o szkodzie którą wyrządzają pochwały można przeczytać w świetnej książce Jaspera Juula "Twoje kompetentne dziecko"

dżo - 2011-10-13, 19:56

bodi, dzięki! :-)
bodi - 2011-10-18, 14:31

heh, i jeszcze Jesper Juul o karnym jezyku i superniani:

Cytat:
Supernianie uczą rodziców technicznego podejścia do wychowania: trzeba zrobić A, żeby stało się B.

JJ: Supernianie to pornografia wychowania. To, co one pokazują, ma tyle wspólnego z wychowaniem, ile filmy pornograficzne z erotyką.

Wiele ich metod jednak stało się jednak publiczną własnością. Na przykład metoda krzesełka.

JJ: Tak, ale to niestety nie działa. To zwykłe karanie, tylko teraz nie nazywa się karaniem, ale robieniem przerwy, time-out, jak w hokeju.

Dlaczego to nie działa?

JJ: Była raz taka scena z dwulatkiem, który był agresywny wobec młodszej siostry. Po dwukrotnym time-outcie podszedł do niej, zrobił dokładnie to, czego nie powinien był robić, a następnie udał się spokojnie na kolejny time-out. Nauczył się, że jeśli odrobi swój time-out, może robić, co chce.


stad:
hxxp://dziecisawazne.pl/jesper-juul-nowe-drogi-wychowania/

YolaW - 2011-10-18, 22:13

bodi, dzięki za ten artykuł. Nigdy nie stosowałam jeżyka (jak się okazuje - na szczęście), choć nie uważałam go za coś złego. Teraz inaczej patrzę na tą karę.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group