wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dziecko i cywilizacja - Sprawy wiary i religii.

YolaW - 2009-12-28, 14:21
Temat postu: Sprawy wiary i religii.
Kochani mam pytanie do Was: kiedy zaczęliście wprowadzać dziecko w temat religii, którą wyznajecie, obrzędów, które praktykujecie itp. My chcielibyśmy, żeby Olaf czerpał radość z wszystkiego, co związane jest z religią, żeby wiedział o Bogu.
Do kościoła na razie go nie zabieramy, bo jest za mały i wg. mnie tylko by się nudził, latał po kościele i nikt by nic nie miał z całej wyprawy. Jednocześnie myślę, że w pewne sprawy możnaby go powoli wprowadzać. Zaczęłam uczyć Olafa robić znak krzyża, bardzo się w to angażuje, choć wiem, że jeszcze nie wie o co chodzi. Wie na razie, że jak ide do kościoła to idę robić "Amen" :) Na razie chciałabym mu poczytać historie biblijne dla maluchów choć jeszcze nie zorientowałam się w ofercie dostępnej na rynku. Chciałabym, żeby wiedział, że Bóg jest dobry, bo ja jedyne czego się uczyłam to to, że za wszystko mnie pokarze, a do chodzenia do kościoła byłam zmuszana efektem czego było moje zbuntowanie się i odejście od kościoła i wiary na kilka lat. Sama musiałam dojrzeć do tego, że jest mi to potrzebne, że potrzebuję się pomodlić, porozmawiać z Bogiem itp.
Oczywiscie nie ma mowy o zmuszaniu Olafa do czegokolwiek, ale warto myślę powoli mówić Olafowi, że jest "Bozia" :)
Jak to jest u Was?

maryczary - 2009-12-28, 14:30

YolaW napisał/a:
Do kościoła na razie go nie zabieramy, bo jest za mały i wg. mnie tylko by się nudził, latał po kościele i nikt by nic nie miał z całej wyprawy.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego uważasz, że Olaf bedzie w kościele tylko przeszkadzał. Kościół jest dla wszystkich bez względu na wiek. Jest tam wiele interesujących rzeczy dla takiego malucha: duze światła, krzyż, obrazy, muzyka, w okresie Bożonarodzeniowym jest Szopka z małym Jezuskiem, pasetrze, Aniołek, któremu wrzuca siępieniązka, ministranci zbierają ofiarę i moze wrzycic pieniążka. My od małego zabieramy Adkę do kościoła i osfaja się z tym miejscem, nie boi się tamtych dzwięków. To bardzo interesujące miejsce.
Naprawdę zachęcam by poszedł z Wami.

YolaW - 2009-12-28, 14:45

maryczary, tak samo mi się wydaje, ale boje się patrząc na inne dzieci, jak biegają, rodzice za nimi i często wychodzą jeszcze przed połową mszy. Olaf by nie ustał w miejscu. Wiem, że tam się wiele dzieje, ale chyba się boję...może faktycznie powinniśmy spróbować, może nas zaskoczy :)
Na pewno będę często wstępować do kościoła z Olafem podczas spaceru, żeby pokazać np. stajenkę, pomodlić się itp. Wiem, że kościół jest dla wszystkich, Olaf był jak był mniejszy wtedy spał w chuście tylko teraz to on by był wszędzie podejrzewam...
U nas w kościele jest taki pokój z przeszkloną ścianą dla rodziców z dzieciakami, ale tam zwłaszcza teraz to tylko choróbsko można złapać.
maryczary napisał/a:
My od małego zabieramy Adkę do kościoła i osfaja się z tym miejscem, nie boi się tamtych dzwięków. To bardzo interesujące miejsce.

Olaf to by się na pewno nie bał :) To raczej kwestia jego temperamentu. Nasi sąsiedzi oswajają synka od malutkiego, jest w wieku Olafa, a jednak całą mszę tylko ciągnie za rękę i woła "do domu". No i zostawiają go u teściów, albo chodzą na zmiany. Wg. mnie to kwestia dziecka...Ale chyba spróbujemy.
PS. Aha, ten znak krzyża to nie tak ni z gruszki ni z pietruszki tylko mówię Olafowi jak żegnamy się przed snem, że tak podziękujemy Bozi za udany dzień i on ciągle woła, że chce jeszcze :)

agus - 2009-12-28, 14:46

Ja byłam przyzwyczajana od wczesnego dzieciństwa do chodzenia do kościoła i uczona przez babcię podstawowych modlitw i myślę, że nigdy nie jest za wcześnie za wprowadzanie dziecka w temat religii. Przecież wychodzi to w naturalny sposób, skoro sami praktykujecie i religia jest częścią Waszego życia. Synek widzi jak się modlicie, zadaje różne pytania, na pewno udzielasz mu odpowiedzi, które jest w stanie zrozumieć, prawda?

Za to to, co wzbudza we mnie alergię, to używanie nazwy "Bozia". Bóg to Bóg, Jezus to Jezus, Maryja to Maryja a nie "Bozia". Nie ma obawy, dziecko jest w stanie to pojąć bez takich niepotrzebnych zdrobnień. :)

[ Dodano: 2009-12-28, 14:52 ]
Aha, zapomniałam dodać, że dla małego i ruchliwego dziecka cała godzina w kościele to może być za dużo, jak sama zwróciłaś uwagę. Sama nieraz widziałam, jak dzieci się męczą podczas mszy, a otoczenie zamiast skupiać się na modlitwie, śledzi oczami poczynania maluszków i chichocze cicho ;) Nie mówiąc o rodzicach, którzy muszą nieustannie przywoływać dziecko do siebie.
Ja bym była raczej kładzeniem akcentu na inne, domowe czy świąteczne praktyki dla takiego malucha. Na przykład czytanie historii biblijnych, o których wspomniałaś. Jest tyle wydań Biblii dla dzieci, na pewno znajdziecie taką, żeby można było mu poczytać.

maryczary - 2009-12-28, 14:52

agus napisał/a:
Za to to, co wzbudza we mnie alergię, to używanie nazwy "Bozia". Bóg to Bóg, Jezus to Jezus, Maryja to Maryja a nie "Bozia"
agus, wiesz co, chyba masz rację - nigy o tym nie myślałam. No i często nie doceniamy inteligencji dzieci - pewnie stąd wziąło się to słowo.
YolaW - 2009-12-28, 14:53

agus napisał/a:
Synek widzi jak się modlicie, zadaje różne pytania, na pewno udzielasz mu odpowiedzi, które jest w stanie zrozumieć, prawda?

Olaf nie jest jeszcze na etapie zadawania pytań. Raczej po prostu naśladuje.
agus napisał/a:
Ja byłam przyzwyczajana od wczesnego dzieciństwa do chodzenia do kościoła i uczona przez babcię podstawowych modlitw i myślę, że nigdy nie jest za wcześnie za wprowadzanie dziecka w temat religii.

agus, wiem, ale chodzi mi też o to, żeby nie przegiąć. Moja babcia na wakacjach sadzała mnie i siostrę i kazała odmawiać różaniec (miałam chyba z 6 lat a siostra 4). Do dzisiaj pamiętam jak się nudziłyśmy i do dzisiaj mam alergię na różaniec. Najgorsze ferie w moim życiu to kiedy byłam u babci w wieku chyba 16 lat i po wsi chodził jakiś święty obraz i cidziennie chodziliśmy po domach modlić się godzinami. Wierz mi, że przeżyłam traumę...Także chciałabym dawkować to wszystko Olafowi w małych porcjach powoli i do zniesienia przez Niego...

agus napisał/a:
Za to to, co wzbudza we mnie alergię, to używanie nazwy "Bozia".

A mnie się to podoba :-P Oczywiście Jezus i Bóg też używamy, ale Bozia jest dla mnie taka bardziej ogólna i dziecinna :) Zresztą na razie tak naprawdę dopiero zaczęliśmy temat w święta, więc nie wiem jeszcze jak Olaf pojmie kto jest kto :)

[ Dodano: 2009-12-28, 14:54 ]
agus napisał/a:
Aha, zapomniałam dodać, że dla małego i ruchliwego dziecka cała godzina w kościele to może być za dużo, jak sama zwróciłaś uwagę. Sama nieraz widzę, jak dzieci się męczą podczas mszy, a otoczenie zamiast skupiać się na modlitwie, śledzi oczami poczynania maluszków i chichocze cicho Nie mówiąc o rodzicach, którzy muszą nieustannie przywoływać dziecko do siebie.
Ja bym była raczej kładzeniem akcentu na inne, domowe czy świąteczne praktyki dla takiego malucha. Na przykład czytanie historii biblijnych, o których wspomniałaś. Jest tyle wydań Biblii dla dzieci, na pewno znajdziecie taką, żeby można było mu poczytać.

agus, tak chyba właśnie na razie będziemy robić. Dzięki :)

[ Dodano: 2009-12-28, 14:55 ]
agus napisał/a:
a nie "Bozia". Nie ma obawy, dziecko jest w stanie to pojąć bez takich niepotrzebnych zdrobnień.

wiesz, teraz tak myślę sobie o tym głębiej...może faktycznie to określenie tylko zamęt wprowadza...

Capricorn - 2009-12-28, 15:04

maryczary napisał/a:
YolaW napisał/a:
Do kościoła na razie go nie zabieramy, bo jest za mały i wg. mnie tylko by się nudził, latał po kościele i nikt by nic nie miał z całej wyprawy.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego uważasz, że Olaf bedzie w kościele tylko przeszkadzał. Kościół jest dla wszystkich bez względu na wiek. Jest tam wiele interesujących rzeczy dla takiego malucha: duze światła, krzyż, obrazy, muzyka, w okresie Bożonarodzeniowym jest Szopka z małym Jezuskiem, pasetrze, Aniołek, któremu wrzuca siępieniązka, ministranci zbierają ofiarę i moze wrzycic pieniążka. My od małego zabieramy Adkę do kościoła i osfaja się z tym miejscem, nie boi się tamtych dzwięków. To bardzo interesujące miejsce.
Naprawdę zachęcam by poszedł z Wami.


"Małe modli się najlepiej, Duże modli się, jak umie" ;-)

agus - 2009-12-28, 15:05

YolaW napisał/a:
Olaf nie jest jeszcze na etapie zadawania pytań.
Ups, nie spojrzałam dobrze na Twój suwaczek. :oops: Dawno to było, ale ja chyba jakoś sama wyczuwałam, kiedy jest czas wprowadzać Adę w jakąś nową sferę życia, nie tylko religijną.
A z tą traumą rozumiem, co masz na myśli. Za moich czasów rodzice czy dziadkowie po prostu wymagali udziału w modlitwach, bez jakiegoś specjalnego tłumaczenia, po co to wszystko, może dlatego czasem człowiek się buntował.

YolaW - 2009-12-28, 15:19

Capricorn napisał/a:
"Małe modli się najlepiej, Duże modli się, jak umie"

Capricorn, super powiedziane :)

agus napisał/a:
A z tą traumą rozumiem, co masz na myśli. Za moich czasów rodzice czy dziadkowie po prostu wymagali udziału w modlitwach, bez jakiegoś specjalnego tłumaczenia, po co to wszystko, może dlatego czasem człowiek się buntował.

No właśnie, najważniejsze to uzasadnić po co...Nastolatek nie widzi sensu z klęczeniu godzinami przed obrazem...zresztą ja do teraz nie tak pojmuję wiarę...

Capricorn - 2009-12-28, 15:22

YolaW napisał/a:
Capricorn napisał/a:
"Małe modli się najlepiej, Duże modli się, jak umie"

Capricorn, super powiedziane :)


żeby nie było - sama tego nie wymyśliłam, o nie. To cytat z jednej z piosenek Arki Noego.

Agnieszka - 2009-12-28, 15:38

moja córka w kwestiach wiary wybrała inaczej niż ja, pewne wybory i tak będą jej
sąsiedzi/ znajomi chodzą z maluszkami i zapewne nie są w tym odosobnieni

z zaliczeń religijnych ze mną Ada nauczyła się: dekalogu i modlitwy do anioła stróża reszta samoistnie lub babcia

ale jako chórzystka uczestniczyła w jasełkach (kościelne też) i mimo zmęczenia próbami, zaangażowania czasowego z mojej strony, rozbicia naszego, zwykłego tempa życia było b. fajnie :-) a w występie (i tym kościelnym) uczestniczyły maluszki a nawet dzieci takie w wózkach

renka - 2009-12-28, 15:56

Ja jestem z tych raczej niepraktykujacych katoliczek.
Tez uwazam, ze tak naprawde od "malego" warto juz zaznajamiac dziecko z waznymi wartosciami w rodzinie - jakakolwiek wiara i praktyka z nia zwiazana jest nieodlacznym elementem zycia przeciez (nie wiem jak to jest w przypadku ateistow czy tez tego typu postaw zyciowych).
Ja Ronke ochrzcilam i powiedzialam w rodzinie, ze to, iz ja nie chodze do kosciola nie znaczy, ze chrzestni czy tez babcia z dziadkiem nie moga jej zabierac ma msze jak mialaby ochote.
Tak wiec Ronka od czasu do czasu chodzi do kosciola z babcia i tak naprawde najczesciej i z olbrzymia checia chadzala wlasnie w wieku podobnym do Olafa. Ona byla wowczas z tego typu dzieci, ktore bez problemu potrafily usiedziec spokojnie przez cala msze. Pozniej miala dosyc dluga przerwe w niechodzeniu i nie wiem czy to kwestia wieku czy tez odzwyczajenia, ale chyba zbyt duzo rzeczy zaczelo ja absorbowac, bo juz nie potrafila tak spokojnie "wysiedziec" calej mszy.
Fionka chyba jeszcze nigdy w Kosciele nie byla, nie ochrzczona jeszcze.

Ja dziewczynom "do poduszki" czasami podczytuje Pismo Swiete dla dzieci, ogladamy tez od czasu do czasu bajki o tematyce religijne, ale te chyba jeszcze sa za trudne dla nich i nie ukrywam, ze troche zbyt brutalne momentami (np. ukazanie jak Rzymianie przesladowali chrzescijan). Mamy tez kilka prostych ksiazeczek dla dzieci o Bogu, ktore dziewczyny bardzo lubia (szczegolnie Fionka), np. "Dziekuje Ci Boze", "Przepraszam cie Boze" etc. Ja nie lubie regulkowych modliw, wiec one pomagaja w ukazaniu tego, ze tak naprawde modlitwa moze byc prosta i spontaniczna i nie musi byc wyuczona. Ale regulek kilku tez ich naucze jak bede miec klimat, bo osobiscie kilka mnie sie podoba, np. "Aniele Strozu".

Watro wiec dziecko zaznajamiac z tematyka religijna tak naprawde od poczatku, jezeli oczywiscie religia znaczy wiele w naszym zyciu.
Dziecko przyswaja sobie wiedze na ten temat w takim samym zakresie jak z innych dziedzin, dlatego nie ma wg mnie tutaj "za wczesnie" czy "za pozno".
W miare rozwoju swiadomosci i ciekawosci dziecko samo zacznie drazyc temat. Widze to po Ronce, ktora czasami sama zaczyna podpytywac.
Ona tez w przedszkolu ma katecheze, choc nie mam pojecia jakie tresci sa na niej przekazywane.

Agnieszka - 2009-12-28, 16:11

po ostatnich moje dziecko przyniosło info, że nie może oglądać H. Pottera.... mieć gadżetów a ja też powinnam się zmienić itp. Po rozmowie doszło do kompromisu. W święta HP zaliczony i repertuar/występ dziecia z kolędami także :-)
Zracjonalizowałam albo dobrze wyprałam głowę ;-)

Tempeh-Starter - 2009-12-28, 16:31

może faktycznie powinnaś się zmienić ;-)
dziecko przyniosło z religii jakąś rozsądną myśl (co jak sądzę jest dość rzadkie) że HP i gadgety są bez sensu i zbędne - no a ty mu wyprałaś to z głowy...
To po co ślesz je na relę? dla średniej? :-P

Agnieszka - 2009-12-28, 16:43

bo chce
a ja staram się iść za tym co chce (na tym etapie w granicach)
jedne dzieci sięgają po potrawy nie wege a a inne chcą chodzić na religię pewne teksty może warto potraktować z dystansem. Jak pisałam w innych tematach dystansuje się i daleka jestem od ocen. Każdy wybiera sam (sposób jedzenia, czy religia nie jest dla mnie wyznacznikiem)

a gadżety zazwyczaj popularne wśród dzieci i często od rodziny, znajomych

a dyskusji dalszej w/w temacie z mojej strony nie będzie

zina - 2009-12-28, 17:18

Wlasnie z okazji swiat moja uwage ostatnio zwrocily wyeksponowane ksiazki o roznych religiach dla dzieci na polce w przedszkolu, do ktorego chodzimy na zajecia muzyczne.
Podoba mi sie idea roznorodnosci i pojecia religii, z ktorymi dzieci zapoznaja sie juz od najmlodszych lat. Nauka tolerancji powinna zaczac sie moim zdaniem jak najwczesniej.
Sama religijnosc i praktykowanie, jesli ktos ma takie zyczenie, moze sie zaczac na kazdym etapie zycia dziecka. Moim zdaniem nie ma tu zadnych ograniczen.

bodi - 2009-12-28, 17:53

Yola, a w Twoim kościele nie ma mszy dla dzieci? Moje sąsiadki z Warsz\awy (akurat tak sié sklada, ze obie praktykujace i mocno wierzace katoliczki) specjallnie jezdza z dziecmi na msze do innego, nie rejonowego kosciola, dlatego ze tam sa one dostosowane do dzieciecej mozliwosci skupienia, pojmowania itp. I nikt nie ma sie na nich prawa ioburzac, ze dzieciaki ganiaja po nawie glownej, usiluja sie wspinac na oltarz itp :)
renka - 2009-12-28, 22:32

bodi napisał/a:
Yola, a w Twoim kościele nie ma mszy dla dzieci? Moje sąsiadki z Warsz\awy (akurat tak sié sklada, ze obie praktykujace i mocno wierzace katoliczki) specjallnie jezdza z dziecmi na msze do innego, nie rejonowego kosciola, dlatego ze tam sa one dostosowane do dzieciecej mozliwosci skupienia, pojmowania itp. I nikt nie ma sie na nich prawa ioburzac, ze dzieciaki ganiaja po nawie glownej, usiluja sie wspinac na oltarz itp :)


U mnie jest, ale niestety tylko z nazwy.
Przynajmniej kiedys tak bylo, teraz nie wiem, bo juz od kilku lat nie chodze - sporadycznie podczas jakichs swiat sie przejde, albo z powodu uroczystosci chrztu swego swego dzieciecia ;-)
Chcialabym chowac swoje dzieci w wierze katolickiej - lekko modyfikujac lub celowo uwypuklajac pewne jej elementy (majac poszanowanie do innych religii), czyli w tej, w ktorej ja bylam chowana i ktora mimo wszystko jest mi najblizsza, ale nie chcialabym dzieci do niczego zmuszac.
Pamietam jak mi rodzice kazali co niedziele chodzic do kosciola, co w konsekwencji zaowocowalo tym, ze albo wychodzilam z domu mowiac, ze ide do kosciola i przez godz. bujalam sie np. autobusami, albo po prostu palilam papierosy pod kosciolem wraz ze swoim, rowniez zmuszanym do uczestnictwa podczas mszy sw., towarzystwem.
Zas jako dziecie uwielbialam chodzic od kosciola i chodzilam na wszystko, co mozlwie - czy to co wieczorne litania, czy rekolekcje, adwent etc. Zwykle msze w tyg. tez zaliczalam. I bardzo lubilam udzial w roznych konkursach - np. na najciekawszy rozaniec, lampion. etc. W Jaselkach tez do ktoregos roku zycia grywalam.

mandy_bu - 2009-12-28, 23:10

jeśli moje dzieci nie chorują, to chodzimy do kościoła (nie parafialnego) na mszę specjalnie dla nich. Mój starszy syn sam zaczął zadawać pytania natury egzystencjalno - filozoficznej w wieku 3 lat i tak ma do dziś. Nurtują go naprawdę niesamowite tematy jak życie, śmierć, człowiek, Bóg. Czasami pewne tematy natury religijnej wypływają bardzo naturalnie np: teraz przy okazji świąt. Uczę go też tego, że są ludzie, którzy mają inne wiary i obchodzą inne święta.
Modlić nauczył się dopiero w zeszłym roku, wcześniej wolał słuchać jak modlą się inni. Ja jestem może trochę nietypową katoliczką, bo zaczęłam być wierząca w wieku dorosłym, także pytania dotyczące wiary stawiane przez moje dziecko są dla mnie bardzo inspirujące.

bodi - 2009-12-29, 00:37

Agnieszka, szkoda że zadeklarowałaś milczenie dalsze na tym wątku, bo Twoje doświadczenia sa akurat bardzo ciekawe, jak to jest kiedy dziecko wybiera sobie własną drogę...

Ja staram się Jagodzie mówić o tym że ludzie wierzą w różne rzeczy, w zeszłym roku wybrałyśmy się na Peace Walk w Southampton, zorganizowany przez kwakrów we współpracy z zenowcami spacer po kilku świątyniach, od meczetu, kościoła, przez synagogę i gurudwarę aż do świątyni huinduistycznej. Przyjęłam zasadę że pozwalam jej obserwować to co sama robię i odpowiadam na wszystkie pytania, podążam za nią niejako.

Jagoda była też kilka razy w "moim" ośrodku zen w Warszawie, widziała zendo, uczestniczyła nawet w ceremonii wesak (narodzin Buddy).

Agnieszka - 2009-12-29, 01:47

moje dziecko uczestniczy w różnych rzeczach, drogę wybrało taką (rzynajmniej na ten moment i wiedząc, że ona nie moja)
co będzie dalej - nie wiem
szanuję wybory, o kwestiach innych/ dla mnie dziwnych rozmawiamy.
Więcej to chyba już w realu :-)

KaliszAnka - 2009-12-29, 10:27

Ja pamiętam, że jako mała dziewczynka lubiłam swojej siostrze opowiadać "bajki" o Bogu i Jezusie oparte na tym co samej mi opowiadano na podstawie biblii etc. Choć bajki były oczywiście nieco zmodyfikowane przez moją wyobraźnię (mogłam mieć z 6 lat) to pamiętam że siostrze sie bardzo podobało i zachęcało do dalszego rozeznania w kwestiach wiary.

Co prawda koniec końców ani ona ani ja nie jesteśmy wierzące, więc nie wiem czy to dobra porada ale myślę, że wykładanie podstaw opowieści biblijnych w takich bajkowych wersjach może zainteresować dziecko do własnych poszukiwań.

Nie wiem jak to będzie z Kubą, ale jak zacznie interesować się sprawami religii to chciałabym mu to wszystko pokazać jakoś jak najbardziej ciekawie - bo wszelkie wierzenia, abstrahując od tego czy wierze czy nie, wydają mi się wymarzonym materiałem na fascynujące opowieści :)

YolaW - 2009-12-29, 19:09

bodi napisał/a:
Yola, a w Twoim kościele nie ma mszy dla dzieci?

W moim kościele jest okropnie ze względu na proboszcza, który nie cierpi dzieci i widać, że go wkurzają jak nie stoją jak posągi. Nawet na chrzcie Olafa zrobił kazanie o...aborcji :shock: :evil: Także my chodzimy do mojej starej parafii, na 11 są msze dla dzieci choć starszych, ale dzieci tam księdzu nie przeszkadzają, dużo dzieci siedzi podczas kazania pod samym ołtarzem na schodach, jest przyjemna atmosfera, śpiewanie piosenek dla dzieci z pokazywaniem itp. Także postanowiłam już, że spróbujemy i w niedzielę zabierzemy Olafa, dam znać jak poszło :)
euridice napisał/a:
Chciałabym żeby Łucja wzrastała we wiedzy, świadomości, że istnieją różne religie.

euridice, tego samego bym chciała dla Olafa. Chcę mu wpoić przede wszystkim szacunek dla innych religii, tolerancję a jednocześnie poszanowanie dla naszej religii mając nadzieję, że kiedyś świadomie zdecyduje się w niej wychować swoje dzieci. Uszanuję jednak jego inne wybory...

W ogóle dziękuję wszystkim za wasze podzielenie się doświadczeniami, bardzo cenne są dla mnie :)

[ Dodano: 2009-12-29, 19:12 ]
renka, miałaś podobnie jak ja z tym zmuszaniem i efektem tego. Moim zdaniem zmuszanie zabija w dziecku chęć do praktykowania religii. Większość nastolatków ma w nosie chodzenie do kościoła przez jakiś czas - trzeba to uszanować i przeczekać.

[ Dodano: 2009-12-29, 19:15 ]
KaliszAnka, ja też myślę, że na podstawie historii biblijnych czy innych w innych wyznaniach można opowiadać dziecku piękne historie :)

maryczary - 2009-12-30, 00:00

Zainspirowana tym wątkiem sięgnęłam wczoraj po Biblie dla dzieci, która była do tej pory szczelnie zafoliowana od nowości. No i będziemy się do Anioła Stróża codziennie modlić, Ada pięknie dokańcza każdy wers tej modlitwy. Dziękuję.
Jagienka - 2009-12-30, 14:52

My jesteśmy praktykującymi katolikami od zawsze ;-) Ja i Mąż z takich pochodzimy rodzin. Tak więc nasza Córeczka jest wychowywana po katolicku. Obecnie ma 1,5 roku i pewne sprawy już zauważa - np. symbole religijne, wizerunki na obrazkach - zauważa i nazywa po swojemu.
YolaW - 2010-01-01, 23:48

maryczary, super :) Ja też lubię modlitwę do Anioła Stróża :)

[ Dodano: 2010-01-01, 23:48 ]
Jagienka, zabieracie ją do kościoła?

Jagienka - 2010-01-02, 21:26

YolaW napisał/a:

Jagienka, zabieracie ją do kościoła?

Na początku zawsze chodziliśmy razem, ostatnio zaczęly się wędrówki po Kościele i częste wołanie do piersi połączone z robieniem głośnych scen niezadowolenia, gdy odmawiam. Wczesniej mi to nie przeszkadzało, ale teraz jest zima i rozpłaszczanie się często połączone z szukaniem miejsca siedzącego stało sie problemem. Przez jakiś czas chodziliśmy więc osobno bez Toszki (gdy ja byłam na Mszy, Mąż w domu z Toszką, następnie zmiana). Ale teraz robimy tak, że Toszkę do Kościoła zabiera Tata, a ja idę na inną Mszę sama. Dzięki temu, Ona ma kontakt z Kościolem i jednocześnie uczy się, że nie wszędzie musi być z mamą.

excelencja - 2010-01-03, 14:35

YolaW, ja bym spróbowała jednak pójść do kościoła z nim, na jakąś fajną mszę dla dzieci z gitarami i tańcami - nawet jak całej nie wytrzyma to możecie wyjść.
W ogóle uważam, że taka kościelna atmosfera to ciekawe i budujące przeżycie dla dziecka.
też zamierzam Lilke do kościoła zabrać, niech ma :) to mówiłam ja- ateistka :)

Jagienka - 2010-01-03, 16:26

excelencja napisał/a:
W ogóle uważam, że taka kościelna atmosfera to ciekawe i budujące przeżycie dla dziecka.


Zgadzam się z tym.

YolaW - 2010-01-03, 20:46

Jagienka, fajne rozwiązanie znaleźliście :) U nas szukania cyca już na pewno nie będzie :) Dzisiaj w kościele była dziewczynka może 4 lata, chodziła cały czas po kosciele, w kółko dosłownie, ale blisko rodziców, oni spokojnie siedzieli a dziewczynka była spokojna - tak to ja bym mogła :)
excelencja napisał/a:
W ogóle uważam, że taka kościelna atmosfera to ciekawe i budujące przeżycie dla dziecka.

excelencja, co racja to racja :) No i teraz jest stajenka, u nas ogromna i te wszystkie zwierzęta :)
excelencja napisał/a:
też zamierzam Lilke do kościoła zabrać, niech ma to mówiłam ja- ateistka

haha no niech ma :)
excelencja napisał/a:
na jakąś fajną mszę dla dzieci z gitarami i tańcami

no gitar i tańców to u nas nie ma, ale msza dla dzieci jest przyjazna dzieciom, także spróbujemy :)
PS. Dlaczego kolędy się tak wooolno śpiewa i to nawet te skoczne i radosne - ja wymiękam jak to tak smucą...

excelencja - 2010-01-04, 00:34

macie normalnie zwierzęta z sercami w stajence? takie żywe :) ?
YolaW - 2010-01-04, 00:54

excelencja napisał/a:
macie normalnie zwierzęta z sercami w stajence? takie żywe ?

ej no bez jaj! :-P

kofi - 2010-01-04, 14:00

Na takiej mszy dla dzieci Olaf pewnie reagowałby zupełnie inaczej (niż sie obawiasz) - jak zobaczy, ze dzieci stoją blisko ołtarza i rozmawiają z księdzem (tak jest u nas - od bardzo niedawna i niestety tylko raz w miesiącu) pewnie chciałby być blisko nich. Wczoraj właśnie taka dziewczynka - może trochę starsza ciągnęła mamę pod stajenkę gdzie ksiądz rozmaiwał z dziećmi. Za rok - dwa to będzie dla niego całkiem naturalne.
Co do książek - naszą pierwszą była kupiona w takiej księgarni diecezjalnej książeczka "Zaśnij kochanie" z płytą z "kołysankami" z muzyki klasycznej. Płyta sobie leciała, a ja czytałam Danielowi bardzo fajne teksty m.in. "Modlitwę indiańską" (badajże): "Boże pobłogosław wszystkim których kocham. Pobłogosław wszystkim, którzy mnie kochają. Pobłogasław tym, którzy kochają tych, których ja kocham i tych, którzy kochają tych, którzy mnie kochają". Daniel naprawdę był wtedy niewiele starszy i wydawało mi się, że wcale niekoniecznie to rozumie, a kiedyś zobaczyłam, jak sam sobie tę książeczkę oglądał i mówił tę modlitwę. Książeczka kończyła się modlitwą "Ojcze nasz" i kiedyś jak ksiądz przyszedł z kolędą to Daniel ku mojemu zaskoczeniu (oraz księdza) ją wyrecytował. Generalnie to wcale nie był jakiś modlitewnik, to raczej były takie teksty w stylu: Kończy się dzień, pewnie dużo się dziś bawiłeś, teraz jesteś zmęczony i leżysz w łóżeczku.
O hxxp://www.bajarka.pl/prod_13402_Zasnij_kochanie_ksiazka_z_plyta_cd.html]TAKA

YolaW - 2010-01-04, 19:41

kofi, wielkie dzięki :)

[ Dodano: 2010-01-04, 19:42 ]
A modlitwa piękna :)

Tobayashi - 2010-01-04, 23:23

A ja uwazam, że dziecko kilkuletnie nawet jest za male, żeby je wdrażać do jakiejkolwiek religii. Wybierze sobie swiatopogląd, jak będzie wystarczająco świadomy.
mossi - 2010-01-05, 00:03

YolaW napisał/a:
Do kościoła na razie go nie zabieramy, bo jest za mały i wg. mnie tylko by się nudził, latał po kościele i nikt by nic nie miał z całej wyprawy. Jednocześnie myślę, że w pewne sprawy możnaby go powoli wprowadzać
w Stanisławie są msze dla dzieci chyba na 11. Jest dużo matek z wózkami, dzieci małych i dużych, bardzo fajna jest ta msza. Myśle, że Olaf mógłby od takiej mszy zacząć :-)
YolaW - 2010-01-05, 00:14

mossi, właśnie do Stanisława chodzę :)
- 2010-01-05, 11:05

Tobayashi napisał/a:
A ja uwazam, że dziecko kilkuletnie nawet jest za male, żeby je wdrażać do jakiejkolwiek religii. Wybierze sobie swiatopogląd, jak będzie wystarczająco świadomy.
kurdę, w sumie zgadzam się z Tobą, ale to dlatego iż sama wybrałam drogę bez religii, gdyż wolę rozumować swoją a nie czyjąś głową i nie lubię się podporządkowywać.
Niemniej jeśli należała bym do jakiejś religii i była bym praktykująca to wyobrażam sobie, że na pewno chciała bym dzieci od urodzenia wdrażać w tą religię, skoro uważała bym,że wszystko co ona niesie jest dobre dla mojego dziecka...

mandy_bu - 2010-01-05, 11:15

Tobayashi, to jest niemożliwe, nawet jeżeli rodzice są niewierzący to zawsze "jakiś" światopogląd dziecku jest przekazywany i "jakiś" system wartości.

[ Dodano: 2010-01-05, 11:24 ]
kurdę, w sumie zgadzam się z Tobą, ale to dlatego iż sama wybrałam drogę bez religii, gdyż wolę rozumować swoją a nie czyjąś głową i nie lubię się podporządkowywać.
a.[/quote]
ań czy to znaczy, że ludzie wyznający jakąkolwiek religię nie myślą samodzielnie i są zależni ?

- 2010-01-05, 11:35

mandy_bu, patrząc np. na religię katolicką- jest masa dogmatów w które trzeba wierzyć, są ludzie którzy religią kierują i ustalają co jest dobre a co złe itd.

trochę tu uogólniłam ;) temat rzeka...

mandy_bu - 2010-01-05, 11:45

, no własnie myślę, że to temat rzeka i to dość głęboka, dlatego proszę nie spłycajmy tego. Każda wiara ma swój system wartości, podobnie jak każdy człowiek (przynajmniej normalny) wie co jest dobre a co złe. Natomiast życie to nie bajka i świat nie jest czarno biały, tylko kolorowy - na cale szczęście. Każda wiara też o tym mówi i nawet katolicka, istnieje coś takiego jak dylematy moralne z którymi każdy z nas niezależnie od wiary, czy niewiary się zmaga. jeśli natomiast ktoś sądzi, że sam ustala reguły gry, to albo naprawdę jest mało świadomy, albo jest psychopatą . Istnieje mnóstwo zależności społecznych (również i tych moralnych), którym na co dzień podporządkowujemy się i z reguły robimy to mało świadomie.
kofi - 2010-01-05, 12:07

mandy_bu napisał/a:
Tobayashi, to jest niemożliwe, nawet jeżeli rodzice są niewierzący to zawsze "jakiś" światopogląd dziecku jest przekazywany i "jakiś" system wartości.

No właśnie, też tak myślę.
Wychowywanie dziecka poza religią, kiedy sami jesteśmy z jakąś religią związani wydaje mi się trochę nienaturalne. Bo co np. ze świętami - my mamy, ono nie?

- 2010-01-05, 12:53

mandy_bu napisał/a:
jeśli natomiast ktoś sądzi, że sam ustala reguły gry, to albo naprawdę jest mało świadomy, albo jest psychopatą
o jakie ustalanie reguł chodzi?

generalnie chodziło mi o to, ze jeśli od dziecka jest się w konkretnej religii to od początku ma się narzucony sposób patrzenia na sprawy wiary, ma się skonkretyzowany obraz Boga i sposobu kontaktu z Nim, wszystko jest niejako powiedziane i określone. Ja natomiast wierzę, ze Bóg swój obraz umieścił w sercu każdego człowieka i każdy człowiek powinien zacząć szukać Boga od swojego środka a nie na zewnątrz.
Krishnamurti powiedział kiedyś, ze jak pokażesz dziecku ptaka i powiesz mu,że to jest ptak to ono już nigdy nie zobaczy go takim jakim jest naprawdę. To jest w wielkim skrócie moje zdanie o religiach, przy czym jest to mojej zdanie osobiste i pasuje ono mojej osobie. Uznaję to za bardzo pożyteczne na mojej drodze życia i uważam też, że co dla jednego jest dobre na jego drodze nie jest dobre dla drugiego :)

excelencja - 2010-01-05, 15:30

mandy_bu napisał/a:
ań czy to znaczy, że ludzie wyznający jakąkolwiek religię nie myślą samodzielnie i są zależni ?


no wiesz... w kwestii wiary TAK.
tak samo jak żyjąc w jakimś państwie jesteśmy zależni od praw w nim panujących.
tylko, że religię sobie sami wybieramy.

mandy_bu - 2010-01-05, 16:48

, no to mój wielki skrót myślowy :-> :-) , ale nie bierz go do siebie proszę.
No niestety nie mam czasu, żeby usiąść i to wszystko co kłębi się w mojej głowie napisać. dawaj telefon zadzwonię i wyjaśnię ;-) .
Natomiast ten cytat mnie akurat nie przekonuje, no tak to już jest w kwestiach wiary... Nie ma sensu o tym dyskutować, bo nie ma lepszej czy gorszej wiary, religii. Ja akurat uważam, że dziecko Boga "widzi" i rozumie od samego początku, wszystko jest tylko kwestią wieku w jaki sposób go odbiera. Nota bene myślę, że na postrzeganie Boga duży wpływ ma relacja z rodzicami, z ojcem (no i nie ja to wymyśliłam :-) ).
excelencja, myślę, że to co napisałaś to dla mnie zbyt duże uproszczenie. Dorosły człowiek nie zależnie od wyznania SAM musi odpowiedzieć sobie na pewne pytania i ułożyć DOROSŁE odpowiedzi. Na tym chyba też polega poważne podejście do jakiejkolwiek wiary.

YolaW - 2010-01-05, 22:43

Moje zdanie jest takie, że jeśli wierzę w Boga to przekazuję to mojemu dziecku, przecież dziecko nie żyje w próżni tylko w naszej rodzinie, uważam za bezsens chowanie przed dzieckiem swojej wiary tylko dlatego, że to "wkładanie go w ramy i uczenie zależności i niesamodzielnego myślenia". Poza tym to, że teraz wyrasta w wierze katolickiej nie znaczy, że w przyszłości nie może wybrać. Wiara, Bóg, zwyczaje z tym związane moim zdaniem dają poczucie bezpieczeństwa, przynależności do jakiejś grupy (to moje osobiste zdanie). Tak samo w swojej tradycji wychowują swoje dzieci Buddyści, Ewangelicy i wszyscy inni wierzący (oraz niewierzący) ludzie:
mandy_bu napisał/a:
nawet jeżeli rodzice są niewierzący to zawsze "jakiś" światopogląd dziecku jest przekazywany i "jakiś" system wartości.

No właśnie. Przecież wegetarianizm to też narzucenie dziecku jakiejś drogi - naszej drogi, bo przecież dziecko jej nie wybrało; ograniczanie go. Równie dobrze możnaby powiedzieć, że powinniśmy dać dzieku mięso razem w wszyskiem innym co je i niech wybiera. Jeśli mu zasmakuje to jego wybór...Ja to tak widzę...

Poza tym podoba mi się, gdy wierzący ludzie angażują swoje dzieci w obrządki wiary, którą wyznają. I moim zdaniem to co napisałaś :
ań napisał/a:
wolę rozumować swoją a nie czyjąś głową i nie lubię się podporządkowywać.

nie ma nic wspólnego z wiarą... Ja nie czuję się podporządkowana, wręcz przeciwnie - wolna. Religia wiele spraw mi ułatwia i upraszcza, choć nie jestem specjalnie ortodoksyjna, a długo nie byłam praktykująca. Nie powiem też, że wszystko mi zawsze pasuje i odpowiada, ale jak to w życiu nie zawsze jest sielanka :)
ań napisał/a:
Ja natomiast wierzę, ze Bóg swój obraz umieścił w sercu każdego człowieka i każdy człowiek powinien zacząć szukać Boga od swojego środka a nie na zewnątrz.

Niby tak, ale to chyba trochę jak z językiem. Każdy może jako dziecko nauczyć się języka i to niejednego, ale zamknij dziecko w szafie i nie nauczy się mówić..coś trzeba pokazać, sam potencjał nie wystarczy...No i pokazanie dzieku Boga nie oznacza, że ono nie będzie miało go już w sercu czy odbierało nie tak jak trzeba.
To delikatny temat, mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, czasami trudno powiedziueć co się ma na mysli. Także peace 8-)

mandy_bu - 2010-01-06, 12:15

YolaW, pięknie to napisałaś :*
lilias - 2010-01-06, 12:26

i z wyczuciem
- 2010-01-06, 12:27

YolaW napisał/a:
Niby tak, ale to chyba trochę jak z językiem. Każdy może jako dziecko nauczyć się języka i to niejednego, ale zamknij dziecko w szafie i nie nauczy się mówić..coś trzeba pokazać, sam potencjał nie wystarczy...No i pokazanie dzieku Boga nie oznacza, że ono nie będzie miało go już w sercu czy odbierało nie tak jak trzeba.
no właśnie ja uważam inaczej. Nie wiem na jakiej podstawie miała bym twierdzić,ze człowiek obok mnie wie więcej o Bogu skoro oboje nas stworzył tak samo i taki sam obraz swój zapisał w naszych sercach i taką samą zdolność komunikacji z Nim dał każdemu z nas.

YolaW napisał/a:
To delikatny temat, mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, czasami trudno powiedziueć co się ma na mysli. Także peace
zgadzam się. Ale fajnie pogadać, mam nadzieję, ze rozmowa się rozwinie i że nikt niczego nie będzie brał do siebie :)
renka - 2010-01-06, 13:40

Mnie sie podoba to co Yola napisala i w wiekszosci odzwierciedla to moje myslenie na ten temat, choc jak juz wczesniej pisalam, ja raczej z tych niepraktykujacych, ale nie mam nic przeciwko temu, zeby np. inni czlonkowie rodziny wdrazali je w "obrzadki" chocby poprzez chodzenie z dziewczynami do kosciola.
lilias - 2010-01-06, 18:33

wydaje mi się, że nie można powiedzieć by jeden człowiek wiedział o Bogu więcej od drugiego, różnimy się odbiorem tego co niesie ze sobą wiara. Jeden ufa bezgranicznie, inny ma wątpliwości i to jest normalne. Jakby Boga nie nazwać myślę, że jako istota wyższa nie budzi w nas takich negatywnych emocji jak postępowanie ludzi, którzy często się na niego powołują i niszczą wszystko i wszystkich wokół siebie.

Podoba mi się jak ujęła to YolaW i tak jak ona czuję się wolna. Mam jednak ten feler, że jakiekolwiek formy nacisku czy ze strony struktur kościelnych, czy pojedynczych osób budzą we mnie czynny opór. Może to brak pokory (wobec niektórych ludzi czy sytuacji), ale nastawiona jestem na rozmowę ludzi równych wobec Boga i opieram się na tym, że Jezus nauczał, a nie zmuszał i szantażował. Mnie religia w dzieciństwie uwrażliwiła na cudze nieszczęście, na niesprawiedliwość i na to, że własnym postępowaniem daję świadectwo tego, że jestem człowiekiem.
Staram się być uczciwa wobec innych i wobec siebie, i chyba nie jestem za bardzo oryginalna, bo dużo ludzi na tym forum może to samo powiedzieć o sobie, bez względu na wyznanie.

Peace 8-)

Lily - 2010-01-06, 19:45

Nie ma się chyba sensu tu kłócić, kto w co wierzy, bo to w sumie indywidualna sprawa, o ile się tego komuś nie narzuca. Najwięcej emocji i tak zresztą budzą działania ludzkie (w tym osób z hierarchii kościelnej). Ale tak a propos religii katolickiej - teraz jest pewnie trochę inaczej, ale mama mi opowiadała, że jak była dzieckiem, to nie wolno było o nic pytać - dlaczego trzeba wierzyć w to lub tamto, to były po prostu dogmaty, których wyjaśnienia domagać się nie było wolno, oczywiście nie wolno było też nic kwestionować. No ale to było dawno, teraz ludzie są inni i taki sposób przekazywania wiedzy czy wiary "masz wierzyć i już" ma coraz mniejszą rację bytu.
elenka - 2010-01-06, 20:42

Myślałam, że nie będę zabierała głosu w tym wątku gdyż w pewnym sensie on nas nie dotyczy ;-)
Ale dyskusja ciekawie się potoczyła to i ja dołożę swoje trzy grosze.
Moim zdaniem, tylko dorosły człowiek jest w stanie podjąć decyzję o "wejściu w daną religię", jest wtedy świadomy wszystkich konsekwencji, teoretycznie wie na co się decyduje.
Przede wszystkim wie czy tego chce/potrzebuje.
A dziecko? Jak może wiedzieć czy jest Bóg, jak może zaakceptować wszystkie dogmaty. Po co mu to w ogóle?

[ Dodano: 2010-01-06, 20:43 ]
Lily napisał/a:
taki sposób przekazywania wiedzy czy wiary "masz wierzyć i już" ma coraz mniejszą rację bytu.


Fantastyczne :mrgreen:

mienta - 2010-01-06, 21:20

Ale co oznacza słowo ,,dorosły"? Osiemnastolatek? Ja już podjęłam decyzję, wiara jest dla mnie w życiu NAJważniejsza - poniekąd to zasługa moich rodziców, którzy od małego mnie zabierali do kościoła, poniekąd innych osób, w szczególności oazowiczów z mojej wspólnoty, ale przede wszystkim to zasługa Boga :)
lilias - 2010-01-06, 21:49

Lily napisał/a:
... teraz ludzie są inni i taki sposób przekazywania wiedzy czy wiary "masz wierzyć i już" ma coraz mniejszą rację bytu.


[ Dodano: 2010-01-06, 21:50 ]
Fajnie się z Wami rozmawia, słowo honoru, że absolutnie nie mam w tych sprawach ochoty do kłótni, jesteśmy tacy różni, a czasy rzeczywiście inne :-)

excelencja - 2010-01-06, 22:16

dla mnie to dość oczywiste, że ludzie wierzący chcą chować dziecko w swojej wierze i zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.
tak samo jak wege hodują wegedzieci.
itp itd.
Dziwi mnie tylko coś innego, jak bardzo często moi ateistyczni znajomi chrzczą dzieci tylko dlatego, że wszyscy to robią, dobra, znów upraszam.
Ale znów wychodzi temat podporządkowywania się woli świata dla dobra dziecka...
i chyba ten wątek przewodni nie opuści nas nigdy.

A i pewnie jakbym wyznawała jakąś religię, a raczej na 100% dbałabym, żeby moje dziecko tego wszystkiego nauczyć, tak jak teraz dbam, żeby lili znała i szanowała nasze tradycje (ba, przeważnie zaczerpnięte z katolicyzmu i przybudówek typu święta, choinki, kolędy)
Przecież to normalne, że chcemy wychować człowieka na swój obraz i podobieństwo i nie widzę innej drogi.

Tobayashi - 2010-01-06, 22:44

[quote="YolaW". Wiara, Bóg, zwyczaje z tym związane moim zdaniem dają poczucie bezpieczeństwa, przynależności do jakiejś grupy (to moje osobiste zdanie).

Przecież wegetarianizm to też narzucenie dziecku jakiejś drogi - naszej drogi, bo przecież dziecko jej nie wybrało; ograniczanie go. Równie dobrze możnaby powiedzieć, że powinniśmy dać dzieku mięso razem w wszyskiem innym co je i niech wybiera. Jeśli mu zasmakuje to jego wybór...Ja to tak widzę...[/quote]

Co do poczucia przynależności, to można te potrzebę zaspokoić w inny sposób -można należeć do jakiejkolwiek grupy - dziecko bedzie chodziło do szkoły, może sie zapisać do jakiegoś kólka hobbystycznego , a więc będzie "przynależeć".

A co do narzucania dziecku wegetarianizmu, to nie jest najlepszy przykład. My nie "praktykujemy"wegetarianizmu, bo w niego wierzymy, tylko dlatego, że znamy argumenty przemawiające za tym, że jest to zdrowsza, i na pewno bardziej etyczna i ekologiczna dieta niż powszechna w naszym społeczenstwie dieta zawierająca mięso. Mięsożercy zaś najczęsciej dosłownie wierzą, że mięso jest zdrowe i bez żadnej refleksji i wiedzy na ten temat narzucają tę swoją dietę swoim dzieciom.

A poza tym, powtórzę za elenką: po co dzieciom religia?

lilias - 2010-01-06, 23:08

Tobayashi napisał/a:
...A poza tym, powtórzę za elenką: po co dzieciom religia?


Chociażby po to, żeby w chwilach rozpaczy, depresji wiedziało:"nie jestem sam ze swoim bólem, po coś żyję". To jest moje wybitnie subiektywne zdanie, a jak ktoś dobrze pamięta swoje "naście lat" to wie,ze "jego" problemy były zawsze największe, że "jego" rodzice i otoczenie go nie rozumieją, itd., itd. Tak było ze mną, a przecież z naszych dzieci też wyrosną nastolatkowie, a potem dorośli ludzie. Nie chcę nikogo przekonywać, bo po co?

excelencja - 2010-01-06, 23:32

Tobayashi napisał/a:
A poza tym, powtórzę za elenką: po co dzieciom religia?

ale to chyba nie DLA dzieci, tylko dla RODZICÓW.
tzn nie sądzę, żeby do czegoś była potrzebna dzieciom jako taka, ale właśnie rodzice w ten sposób zaspokajają swoją potrzebę kultywowania czegoś tam.

Ty jesteś wierząca?

YolaW - 2010-01-06, 23:32

ań napisał/a:
YolaW napisał/a:
To delikatny temat, mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, czasami trudno powiedziueć co się ma na mysli. Także peace

zgadzam się. Ale fajnie pogadać, mam nadzieję, ze rozmowa się rozwinie i że nikt niczego nie będzie brał do siebie

Kulturalne polemiki to ja lubię :)

ań napisał/a:
Nie wiem na jakiej podstawie miała bym twierdzić,ze człowiek obok mnie wie więcej o Bogu skoro oboje nas stworzył tak samo i taki sam obraz swój zapisał w naszych sercach i taką samą zdolność komunikacji z Nim dał każdemu z nas.

, ale wiedza o Bogu niekoniecznie jest związana z wiarą czy noszeniem Go w sercu. Przecież nawet ateiści mogą mieć wiedzę dotyczącą Boga czy Biblii...Ja praktykując nie twierdzę, że wiem o Bogu więcej od innych, wiem bardzo mało, ale staram się Go poznawać. Chciałabym, żeby Olaf ucząc się od nas pewnych religijnych tradycji odnalazł przyjemnośc w poznawaniu Boga ale nie czuł się przy tym lepszy od innych, bo tak nie jest.
ań napisał/a:
taką samą zdolność komunikacji z Nim dał każdemu z nas

Ja to widzę tak: komórę można nosić w kieszeni i mieć możliwość zadzwonienia do kogoś, ale jak jej nie włączysz to się za nic nie dodzwonisz i do Ciebie też nie można. Bycie obdarowanym zdolnością i możliwością komunikacji z Bogiem to jedno, ale wykorzystanie tego to już zupełnie inna sprawa.
Inną sprawą też jest bycie po prostu dobrym człowiekiem, o dobrym sercu. Nie każdy wierzący jest dobry jak i nie każdy niewierzący czy niepraktykujący jest zły. Staram się nie oceniać ludzi i nie patrzę na nikogo przez pryzmat tego czy wierzy i w co. Tego też chciałabym nauczyć Olafa :)

[ Dodano: 2010-01-06, 23:34 ]
lilias napisał/a:
Staram się być uczciwa wobec innych i wobec siebie, i chyba nie jestem za bardzo oryginalna, bo dużo ludzi na tym forum może to samo powiedzieć o sobie, bez względu na wyznanie.

lilias, świetnie to ujęłaś :)

[ Dodano: 2010-01-06, 23:35 ]
Lily napisał/a:
Nie ma się chyba sensu tu kłócić, kto w co wierzy

Lily, ale my się tu nie kłócimy :)

[ Dodano: 2010-01-06, 23:37 ]
elenka napisał/a:
Moim zdaniem, tylko dorosły człowiek jest w stanie podjąć decyzję o "wejściu w daną religię", jest wtedy świadomy wszystkich konsekwencji, teoretycznie wie na co się decyduje.
Przede wszystkim wie czy tego chce/potrzebuje.

elenka, ale dla mnie to tak jak z wegetarianizmem. A jednak zdecydowaliśmy za dzieci...W jakimś światopoglądzie trzeba wychować... Nie można dziecka chować w próżni...te tematy itak prędzej czy później wychodzą...

excelencja - 2010-01-06, 23:37

lilias napisał/a:
nie jestem sam ze swoim bólem, po coś żyję"


eee no małe dzieci rzadko mają stany depresyjne...
A jak miałam te naście lat, ale toż już panienki i kawalerowie, to jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy szukać boga, tylko szukałam siły w sobie.
I zdecydowanie wolę, żeby moje dziecko szukało też w sobie siły do walki z przeciwnościami i w ogóle nie wyobrażam sobie, że można żyć dla boga...
może przez to, że w to nie wierzę. Ale nie chcę żeby moje dziecko zmuszało się do życia dla czegoś wyimaginowanego, chciałabym ją tak wyhodować, żeby miała odwagę i siłę szukać celów realnych i sensu życia w ŻYCIU a nie sferze ... hmmm... lekko odrealnionej.

jakoś nie lubię zwalać moich niepowodzeń na boga/los/wstaw cokolwiek.
to samo się tyczy moich 'powodzeń'. To, co się dzieje w moim życiu to MOJA zasługa i tego, co mnie otacza i to chcę wpoić dziecku.
Popatrzy na mnie i powie "O, matka ale sobie spaprałaś kupę spraw w życiu"
A nie "O, matka, ale bóg Ci spaprał"
bo
pierwszy przypadek: mogłaś wziąć się wgarść i rozegrać to i owo inaczaj
drugi przypadek: siła wyższa...

poleciałam trochę OFF topa sory.

- 2010-01-06, 23:42

excelencja napisał/a:
Dziwi mnie tylko coś innego, jak bardzo często moi ateistyczni znajomi chrzczą dzieci tylko dlatego, że wszyscy to robią, dobra, znów upraszam.
Ale znów wychodzi temat podporządkowywania się woli świata dla dobra dziecka...
i chyba ten wątek przewodni nie opuści nas nigdy.
mnie też to dziwi i nie popieram tego.
excelencja napisał/a:
ba, przeważnie zaczerpnięte z katolicyzmu i przybudówek typu święta, choinki, kolędy
kolędy to jeszcze, ale choinkę to sam katolicyzm sobie zapożyczył od pogan, więc don't worry ;)

lilias napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
...A poza tym, powtórzę za elenką: po co dzieciom religia?


Chociażby po to, żeby w chwilach rozpaczy, depresji wiedziało:"nie jestem sam ze swoim bólem, po coś żyję". To jest moje wybitnie subiektywne zdanie, a jak ktoś dobrze pamięta swoje "naście lat" to wie,ze "jego" problemy były zawsze największe, że "jego" rodzice i otoczenie go nie rozumieją, itd., itd. Tak było ze mną, a przecież z naszych dzieci też wyrosną nastolatkowie, a potem dorośli ludzie. Nie chcę nikogo przekonywać, bo po co?


Przecież do wiary w Boga nie potrzebna jest religia. Ja wierzę w Boga od maleńkiego dziecka, odkąd pamiętam, spędzałam z Nim czasami całe godziny nocne, przechodziłam różne etapy w moim życiu jeśli chodzi o wiarę, byłam nawet kilka lat we wspólnocie oazowej-byłam tam animatorką nawet...na szczęście mój obraz Boga jaki od zawsze nosiłam w sercu nigdy się nie zatarł i nic na niego nie wpłynęło. Poznałam dość dogłębnie "tę stronę medalu" i okazała się dla mnie nie właściwą drogą.
ostatecznie wybrałam drogę bez żadnej religii, dogmatów, ludzi którzy mi narzucają w co i jak mam wierzyć. Staram się dużo czytać o wielkich ludziach, którzy byli najbliżej Boga i Jego myśli, najbardziej cenię Jezusa i jestem z Nim dość emocjonalnie związana :)

YolaW - 2010-01-06, 23:51

excelencja napisał/a:
Dziwi mnie tylko coś innego, jak bardzo często moi ateistyczni znajomi chrzczą dzieci tylko dlatego, że wszyscy to robią,

Mnie to też dziwi...
excelencja napisał/a:
dla mnie to dość oczywiste, że ludzie wierzący chcą chować dziecko w swojej wierze i zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.

no właśnie :)
Tobayashi napisał/a:
A co do narzucania dziecku wegetarianizmu, to nie jest najlepszy przykład. My nie "praktykujemy"wegetarianizmu, bo w niego wierzymy, tylko dlatego, że znamy argumenty przemawiające za tym, że jest to zdrowsza, i na pewno bardziej etyczna i ekologiczna dieta niż powszechna w naszym społeczenstwie dieta zawierająca mięso.

Tobayashi, a np. Katolicy znają argumenty przemawiające za tym, że taka droga w życiu jest dla dziecka najlepsza, bo da mu zbawienie (takich argumentów jest mnóstwo), więc moim zdaniem przykład jest trafiony :) (rodzice innych wyznań znają swoje argumenty)
lilias napisał/a:
Chociażby po to, żeby w chwilach rozpaczy, depresji wiedziało:"nie jestem sam ze swoim bólem, po coś żyję".

lilias, zgadzam się z Tobą. No i fajna jest świadomość, że nasza śmierć nie oznacza końca...że tam czeka na nas lepszy świat. Ale ten argument nie przemówi raczej do osoby niewierzącej, bo to tylko puste słowa.
No i smutna rzecz, ale czyż wiara nie ułatwia umierania? Dzieci też chorują, umierają...wiara, że po śmierci spotkają rodziców, dziadków, że tam jest lepszy świat, ktoś na nich czeka, czyż nie pozwoli to spokojniej przejść na drugą stronę. Bo co powiedzieć dziecku, że po śmierci nie ma już nic?
To moje osobiste zdanie... Nikomu go nie narzucam.
excelencja napisał/a:
tzn nie sądzę, żeby do czegoś była potrzebna dzieciom jako taka, ale właśnie rodzice w ten sposób zaspokajają swoją potrzebę kultywowania czegoś tam.

Nie do końca się zgodzę. Ja nie robię tego bo mam potrzebę kultywowania czegoś tam. Robię to, bo wierzę, że to dobre dla mojego dziecka. Poza tym może dwulatkowi wiara jako taka nie jest potrzebna, ale ośmiolatkowi? Moim zdaniem już tak...A kiedyś zacząć trzeba i dlatego właśnie założyłam ten wątek, żeby zapytać KIEDY można zapoznawać dziecko z Bogiem. Bo przecież nie wyskoczę z tematem jak Olaf skończy 10 lat i powiem mu: wiesz, właściwie to jest Bóg, nie?

[ Dodano: 2010-01-06, 23:55 ]
A żeby nie było że ja bezkrytyczna jestem to muszę powiedzieć, że mamy okropnego proboszcza. Nie cierpię go i boję się, że to on zniechęci Olafa do Boga. To okropny, kłótliwy człowiek. Nie lubi dzieci i kobiet. On uczy raczej o Bogu karzącym za wszystko, straszy piekłem i wiecznymi mękami. Pół wsi jest z nim skłócone. Podczas chrzcin Olafa dal kazanie o aborcji :shock: Prowadzi religię w przedszkolu do którego najprawdopodobniej pójdzie Olaf...Na razie jest czas więc się nie martwię, ale w niedzielę mamy kolendę - Olaf pewnie się będzie go bał...

- 2010-01-06, 23:59

tylko chciałam dodać abyśmy tu nie uogólniali,z e jak ktoś nie należy do żadnej religii to nie wierzy w Boga, w życie po śmierci itd.
YolaW - 2010-01-07, 00:01

excelencja, ale wiara to nie sedzenie z założonymi rękami, bo Bó za nas załatwia sprawy: czyli papra czy też ułatwia. To my secydujemy jak postąpimy i jeśli papramy to na własne życzenie, choć to temat na ogromną dyskusję: wypadki, choroby itp...
To, że wierzę nie znaczy, że nie szukam siły w sobie :)
ań napisał/a:
choinkę to sam katolicyzm sobie zapożyczył od pogan

chrześcijaństwo jakby co :P
ań napisał/a:
na szczęście mój obraz Boga jaki od zawsze nosiłam w sercu nigdy się nie zatarł i nic na niego nie wpłynęło

, u mnie podobnie, bo i ja różne dziwadła dotyczące Boga w życiu słyszałam czy były mi wpajane...

[ Dodano: 2010-01-07, 00:02 ]
ań napisał/a:
tylko chciałam dodać abyśmy tu nie uogólniali,z e jak ktoś nie należy do żadnej religii to nie wierzy w Boga, w życie po śmierci itd.

, spokojnie, nie twierdzę tak: ateista, agnostyk, niepraktykujący itp. rozróżniam :)

Jagienka - 2010-01-07, 00:19

YolaW, miło mi się Twoje wypowiedzi czyta :-)
Malati - 2010-01-07, 00:19

Ja nie mam zielonego pojęcia jak będąc osobą wierzącą mam nie wpływać swoim wyborem na dziecko? To dla mnie mało realne. Dziecko widzi kiedy się modlę i pyta co robię.Widzi jak modlę się przed jedzeniem i pyta dlaczego,ponadto chce mnie naśladować. Widzi wizerunki Boga kŧóre są w domu. Chodzi z nami do świątyni,bo raczej cięzko by łoby zostawić go w domu.Chodzi z nami na spotkania gdzie spiewamy i mówimy o Bogu.Wszyscy jego przyjaciele to bhaktowie-wielbiciele. Jeżeli praktyka duchowa jest stałym elementem w życiu rodziny nie da się odzielić od tego dzieci. Nie można przecież zaprzeczaś temu co widzą,ignorować pytania czy karcić za naśladownictwo. To że moje dziecko zostanie wychowane w takiej a nie innej religi nie zamyka mu drogi do własnych wyborów co do przyszłej świadomie praktykowanej ścieżki duchowej. Ja zostałąm wychowana w rodzinie katolickiem i mimo tego zmieniłam wyznanie.Nigdy nie byłam zła na rodziców że mnie ochrzcili czy posłali na lekcję religii ;-)

U Nas w domu staramy się stawiać Boga w centrum,ale nie zmuszamy Harivenu do rzadnych praktyk.Jeśłi chce w czymś uczestniczyć to przychodzi i się angażuje na swój słodki dziecinny sposób.Najbardziej atrakcyje są dla niego śþiewy i granie na instrumentach. :-)

excelencja - 2010-01-07, 00:23

YolaW, a;e po jasną cholerę macie chodzić do tego kościoła? ja wiem, że to blisko, ale w takiej sytuacji bez sensu.

Wiem, że Ty szukasz siły w sobie.
Ale ja serio nie jestem w stanie zrozumieć PO CO ludzie wierzą w boga.... ??? bogów? no wiecie???

YolaW - 2010-01-07, 00:29

excelencja napisał/a:
YolaW, a;e po jasną cholerę macie chodzić do tego kościoła? ja wiem, że to blisko, ale w takiej sytuacji bez sensu.

excelencja, no właśnie chodzimy do innego, tam gdzie jest fajnie :)

Jagienka napisał/a:
YolaW, miło mi się Twoje wypowiedzi czyta

Jagienka, :)

[ Dodano: 2010-01-07, 00:31 ]
excelencja napisał/a:
Ale ja serio nie jestem w stanie zrozumieć PO CO ludzie wierzą w boga.... ??? bogów? no wiecie???

wiara nie jest po coś. Wierzysz albo nie wierzysz...nie mam w tym celu. Nie wierzę dla zbawienia, ja wierzę w zbawienie. I tyle :) Nie wiem jak to jeszcze wytłumaczyć...Choć może inni myślą i czują to inaczej...

[ Dodano: 2010-01-07, 00:32 ]
excelencja napisał/a:
Wiem, że Ty szukasz siły w sobie.

No staram się przynajmniej...Ja i wiem, że Ty swojej szukasz w sobie :) I masz jej wielkie pokłady, których Ci zazdroszczę :)

[ Dodano: 2010-01-07, 00:32 ]
czarna96, mądrze mówisz :)

Malati - 2010-01-07, 00:34

excelencja, ja odpowiem za siebie dlaczego wierzę ;-)

Bo wiara daje mi odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania? Kim jestem? Skad jestem i gdzie udaję się po śmierci? Dlaczego dzieje się tak a nie inaczej-to tak ogólnie,w związku z róznym sprawami z jakimi boryka się cały świat czy człowiek. Jak powstał wszechświat? Czy jesteśmy sami w tym wszechświecie? Ile jest wszechświatów? ;-) można by długo wymieniać.
Wierzę bo dzięki praktyce czuję obecność Boga w swoim życiu,czuję się dzieĸi temu bezpieczniej i jestem bardziej szczęsliwia.Wierzę bo mam kontkt z ludzmi którzy( co zabrzmi z pewnością dziwnie) widzieli Boga. Ponadto nie moge negować istnienia doskonałej i najwyższej Istoty nie sprawdziwszy czy ona jest czy nie :-P Sprawdzam,niczego przez to nie tracąc.Wręcz przeciwnie,poznaję nowe kultury,nowych ludzi,rozwijam się duchowo,rozwijam swoje dobre cechy i osiągam w życiu spokój który sobie naprawdę bardzo cenię. ;-)
.

YolaW - 2010-01-07, 00:52

czarna96, mogę się podpisać pod większością tego co napisałaś :)
- 2010-01-07, 01:53

excelencja, bo trudno jest nie wierzyć w kogoś z kim się obcuje :)
elenka - 2010-01-07, 07:44

czarna96 napisał/a:
excelencja, ja odpowiem za siebie dlaczego wierzę ;-)

Bo wiara daje mi odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania? Kim jestem? Skad jestem i gdzie udaję się po śmierci? Dlaczego dzieje się tak a nie inaczej-to tak ogólnie,w związku z róznym sprawami z jakimi boryka się cały świat czy człowiek. Jak powstał wszechświat? Czy jesteśmy sami w tym wszechświecie? Ile jest wszechświatów? ;-)


Mi na te wszystkie pytania odpowiedź daje natura i nauka.
Ale może za bardzo się w Darwinie kocham :mrgreen: :-P

Ja jestem ateistką, mój mąż także więc w naszym przypadku nie wyobrażam sobie przekazywania moim dzieciom czegoś w co sama nie wierzę, okłamywałabym ich po prostu.
Ale rozumiem wierzących rodziców, którzy chcą nauczać dziecko tego w co sami głęboko wierzą.

[ Dodano: 2010-01-07, 07:47 ]
czarna96 napisał/a:
Ponadto nie moge negować istnienia doskonałej i najwyższej Istoty nie sprawdziwszy czy ona jest czy nie :-P


A jakie masz dowody na to, że jest? ;-)

- 2010-01-07, 11:01

elenka napisał/a:
A jakie masz dowody na to, że jest?
tu dotykamy dość delikatnej sfery, bo nie da się nikomu udowodnić,ze Bóg jest. Wiadomo, jest jak z powietrzem-nie widzimy go a jest-oddychamy nim. Natomiast w moim przypadku jest to odczuwanie obecności Boga, odkąd pamiętam znam to odczucie. Widzieć, to Go nie widziałam, ale Go czuję :)
Malati - 2010-01-07, 13:40

elenka napisał/a:
Mi na te wszystkie pytania odpowiedź daje natura i nauka.


A mi nauka nigdy nie dała wyczerpujących odpowiedzi dlatego szukałam w innych zdródłach czy dziedzinach zycia? Nauka ciagle szuka najważniejszych odpowiedzi na nurtujące ludzkość pytania. Posówa się pomału,mozolnie do przodu :-P Ja cenię naukowców oraz duchownych którzy potrafią połączyć naukę z istnieniem Boga i odwortnie i nietworzą przepaści pomiędzy duchowością a wiedzą materialną.
Nauka nie dała miodpowiedzi na to co jest zródłem zycia,jak powstało zycie. Słyszy się teorię o zderzeniu planet,tylko pytanie skąd wzieły się te planety.Kto stworzył tą pierwszą planetę,czy wszechświat? Biorąc pod uwagę teorię ewolucji nauswa się to samo pytanie ,jak powstała pierwsza pierwotna komórka? Naukowy operujują pojęciami związków .substancji ich wzajemnych korelacji które niby warunkują życie. Co jest zródłem tych związków.? Pytań jest naprawdę wiele.Dla mnie nauka nie ma zadowalających odpowiedzi. ;-)

elenka napisał/a:
A jakie masz dowody na to, że jest?


Trzeba to sprawdzić samemu.Najlepszym sposobem jest praktyka duchowa ;-) To tak w skrócie :-)

sylv - 2010-01-07, 13:45

excelencja napisał/a:
dla mnie to dość oczywiste, że ludzie wierzący chcą chować dziecko w swojej wierze i zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.
tak samo jak wege hodują wegedzieci.
itp itd.
Dziwi mnie tylko coś innego, jak bardzo często moi ateistyczni znajomi chrzczą dzieci tylko dlatego, że wszyscy to robią, dobra, znów upraszam.

no niestety, jest to powszechne.
YolaW napisał/a:
excelencja napisał/a:
Ale ja serio nie jestem w stanie zrozumieć PO CO ludzie wierzą w boga.... ??? bogów? no wiecie???


wiara nie jest po coś. Wierzysz albo nie wierzysz...

dokładnie. wiara jest darem - niektórzy go dostają, inni nie: jak to w życiu, nie ma sprawiedliwości ;) ja akurat tego "daru" nie otrzymałam, czasem żałuję, życie byłoby prostsze ;) ale cóż, nie będę się sama okłamywać.

fajnie, że jest ta dyskusja :D

- 2010-01-07, 13:46

moim zdaniem warto oten "dar" walczyć, tj. szukać, czytać ludzi uduchowionych, szukać w tym wszystkim siebie i słuchać swojego serca :>
elenka - 2010-01-07, 16:22

Ja nie mam potrzeby szukać i nie ukrywam, że trochę mnie irytuje gdy ludzie wierzący podchodzą z pobłażaniem do ateistów. Ja nie uważam, że jestem czegoś pozbawiona :shock: :roll:
Uważam, że mi "boża iluzja" nie jest potrzebna do tego aby czuć się szczęśliwą.

excelencja - 2010-01-07, 17:06

elenka, pojechała ostro, ale z sensem.
Też nie czuję, żeby moje życie duchowe było uboższe przez brak obecności boga.
Ale wiem , że nie chciałaś wcale powiedzieć, że ateiści to pustaki :D

lilias - 2010-01-07, 17:29

elenka, excelencja, absolutnie nie uważam żebyście były w jakiś sposób uboższe, po prostu mamy trochę inne widzenie świata. Tak jak wcześniej pisałam różnimy się w odbiorze pewnych zdarzeń i określaniu ich: np. dla mnie posiadanie dzieci jest cudem (mogę to określić jako wierząca darem od Boga), dla Was cudem, szczęściem (też pojęcie nie do końca wytłumaczalne), najlepszym co mogło człowieka spotkać, itd. Odczuwamy tak samo i to samo, a całą różnicę widzę w postrzeganiu i definiowaniu pewnych rzeczy: dla mnie zbyt wiele rzeczy nie można wytłumaczyć "racjonalnie", żebym przestała wierzyć w Boga, dla Was zbyt wiele rzeczy można wytłumaczyć "racjonalnie" żeby w niego wierzyć. Abstrakcja? A może prawo jednostki do własnych przemyśleń i przekonań? Przecież nie mogę wykluczyć, że moje dziecko będzie ateistą, a któreś z Waszych osobą wierzącą. Skomplikowani jesteśmy i bardzo dobrze :-) ważne żeby wystrzegać się fanatyzmu w swojej wierze jak i braku wiary w Boga.

[ Dodano: 2010-01-07, 17:30 ]
Peace 8-)

renka - 2010-01-07, 17:37

Tobayashi napisał/a:


A poza tym, powtórzę za elenką: po co dzieciom religia?


Mi jako dziecko religia (praktyka z nia zwiazana) wypelniala znaczna czesc zycia i byly z nia zwiazane same przyjemne wspomnienia.
W wielu trudnych sytuacjach czulam, ze nie jestem sama, ze ktos czuwa nade mna etc.
Zawsze tez najpierw z Bogiem w modlitwach dzielilam sie rzeczami, ktore przeskrobalam i ktore wzbudzaly we mnie spora trwoge zwiazana z ewentualnymi konsekwencjami.
Jako dziecko bardzo to wszystko bylo dla mnie wazne.

Dopiero w okolicach bierzmowania dopadl mnie bunt zwiazany z oddaleniem sie od kosciola/Boga - ksiadz to poglebil nie dopuszczajac mnie do bierzmowania (teraz rozumiem jego powody, wtedy nie). Bierzmowanie zrobilam w wieku 19-20 lat (jakos tak na poczatku studiow) - bo czulam taka potrzebe i gotowosc.
Ale nie czuje potrzeby chodzenia do kosciola, sporadycznie odwiedzam koscioly rozne, zeby sie pomodlic, glownie w godzinach, w ktorych nie odbywa sie msza sw.

elenka - 2010-01-07, 17:54

Kochane nie chciałam "ostro", chciałam tylko napisać o co mi tak naprawdę chodzi.

Nie poczułam się jak pustak, wiem że Wy, te które wierzycie robicie to ze szczerego serca, a nie konformizmu. Nie chciałam nikogo urazić.

Nie mniej jednak gdy z kimś rozmawiam i okazuje się, że jestem ateistką, to w odpowiedzi pada : "To ja się za Ciebie pomodlę", "Widać nie odnalazłaś jeszcze Boga w sobie" itp.

AhaLilias w pełni zgadzam się z tym, co napisałaś :-)

renka rozumiem Twoje podejście, nie mniej jednak ja chciałabym aby moje dzieci oparcie miały w realnych osobach i przede wszystkim wierzyły w ludzi :->

Make Love Not War :-P

arahja - 2010-01-07, 18:52

Mój mały głos w dyskusji, i zmykam jako ateistka prawdopodobnie chcąca równie mocno zateizować biedne niewinne dziecko. ;)

YolaW napisał/a:
No i smutna rzecz, ale czyż wiara nie ułatwia umierania? Dzieci też chorują, umierają...wiara, że po śmierci spotkają rodziców, dziadków, że tam jest lepszy świat, ktoś na nich czeka, czyż nie pozwoli to spokojniej przejść na drugą stronę. Bo co powiedzieć dziecku, że po śmierci nie ma już nic?


Można powiedzieć prawdę: że nikt nie wie na pewno, co się dzieje po śmierci.

elenka - 2010-01-07, 19:05

YolaW napisał/a:

No i smutna rzecz, ale czyż wiara nie ułatwia umierania? Dzieci też chorują, umierają...wiara, że po śmierci spotkają rodziców, dziadków, że tam jest lepszy świat, ktoś na nich czeka, czyż nie pozwoli to spokojniej przejść na drugą stronę. Bo co powiedzieć dziecku, że po śmierci nie ma już nic?
To moje osobiste zdanie... Nikomu go nie narzucam.


Dla mnie, to tylko okłamywanie dziecka, nic więcej. Ale wiem, że tylko ateiści tak to postrzegają. Cóż złego jest w braku życia po śmierci?

excelencja - 2010-01-07, 21:04

arahja napisał/a:
Bo co powiedzieć dziecku, że po śmierci nie ma już nic?


kłamać znaczy?
nie będę okłamywać dziecka.... Prawda nie zawsze jest łatwa, ale nasza w tym głowa by ją właściwie przekazać.

Malati - 2010-01-07, 21:18

elenka napisał/a:
. Cóż złego jest w braku życia po śmierci?


Dla mnie osobiście perspektywa braku życia po śmierci jest przerażająca.Bez wiary w kolejne życia bez wiary w kolejną szansze i bez nadzieji na spotkanie z Bogiem moje życie byłoby w pewnym stopniu smutne i pełne obaw. Wierząc w życie po śmierci wierzę że zawsze mam możliwość poprawy,możliwość rozwoju,możliwość realizacji tego czego nie udało mi się zrobić w tym zyciu. Smutna byłaby dla mnie myśl że ludzie pozbawieni są możliwości rozwoju,poprawy itp. Życie tutaj na ziemi jest tak kruche i krótkie-tak wiele osób odchodzi nie zrealizowawszy wszystkich swoich marzeń,bądz są ludzie których życie tutaj pełne było złych wyborów co przyczyniało się do sprawiania cierpienia innym. Czy tacy ludzie nie chcieliby mieć jeszcze jednej szansy? Myślę że wiele osób taką chciałoby otrzymać. Brak wiary w życie po śmierci nie jest złe ale może być przyczyną niepokoju poczucia straty itp .Widzę jak ten temat męczy moją mamę,która nie wierzy w życie wiecznie itp. Jest przerażnona tym że umrze i nigdy jej więcej nie będzie. Bardzo mnie boli myśli że kiedy będzie umierać będą jej towarzyszyć tak negatywne uczucia. :-|

arahja napisał/a:
YolaW napisał/a:
No i smutna rzecz, ale czyż wiara nie ułatwia umierania? Dzieci też chorują, umierają...wiara, że po śmierci spotkają rodziców, dziadków, że tam jest lepszy świat, ktoś na nich czeka, czyż nie pozwoli to spokojniej przejść na drugą stronę. Bo co powiedzieć dziecku, że po śmierci nie ma już nic?


Można powiedzieć prawdę: że nikt nie wie na pewno, co się dzieje po śmierci.


Tylko pytanie czyzja to jest prawda? Ateistów? :-P Jeżeli ktoś nie wierzy w życie po śmierci może tak powiedzieć. Osoba wierząca potraktuje temat trochę inaczej. Więc nie uzywałabym tutaj słowa prawda ;-)

Lily - 2010-01-07, 21:21

W sumie co jest przerażającego w braku życia po śmierci? Jest to może przerażające, gdy myślimy o naszych bliskich - ale czy my sami możemy potem odczuć jakiś ból z tego powodu, skoro nas nie będzie?
Ja osobiście stoję na stanowisku, że nie wiem, jak to naprawdę jest. Chyba nikt z nas (lub mało kto) tak naprawdę wie...

Kat... - 2010-01-07, 21:29

Ja też uważam, że nie ma nic złego w braku życia po śmierci. To tylko motywuje żeby przeżyć to, które mamy teraz, to jedno jak najlepiej. Drugiej szansy nie będzie.
Ja Boga nie czułam nigdy, chodziłam jako dziecko do kościoła tylko po to żeby pobyć tam z koleżankami, żeby mnie nic nie ominęło.
Tak jak Excelencja nie rozumiem po co wiara, ja tego nie czuję, nie rozumiem ale zazdroszczę czasem ludziom wierzącym i jakoś mnie tak dziwnie ciągnie do kościoła. Nie do Boga, nie do wiary tylko do kościoła- zupełnie inaczej niż większość. Bardzo lubię programy katolickie. Wydaje mi się, że nigdy tego nie poznałam więc jako rzecz nieznana mnie to interesuje choć w wielu punktach uważam zgadzam się ze stanowiskiem kościoła (ale jest też wiele, w których jestem na tym drugim biegunie). Niczego nie wykluczam, może kiedyś uwierzę, nawrócę się (nie sądzę ale nigdy nic nie wiadomo). Jakby mi ktoś powiedział z 6 lat temu, że będę wegetarianką to też bym się uśmiała.

elenka - 2010-01-07, 21:35

euridice napisał/a:
A mnie kręci wizja braku życia po śmierci, przecież to oznacza tylko jedno: działaj! staraj się! pracuj nad sobą! Tu i teraz! :D


Nalejcie tej Pani :-> :-P

Brak tylnej furtki, emergency exit nie istnieje, więc robię wszystko najlepiej jak potrafię.

Malati - 2010-01-07, 21:43

euridice napisał/a:
działaj! staraj się! pracuj nad sobą! Tu i teraz! :D


Oczywiście że takie podejście jest jak najbardziej słuszne.Ale jest jedno male ale,przynajmniej ja je widzę ;-) Co z ludzmi którzy nigdy nie mieli szans na tu i teraz na pracę nas sobą-bo np są od urodzenia upośledzeni umysłowo. Co z dziećmi które umierają tuż po narodzinach albo w wyniku śmiertelnej przewlekłej choroby -czy one maja szansę na wykorzystanie w pełni swojego potencjału? Co z ludzmi którzy całkowicie spiepszyli swoje życie,zabili kogoś okradli itp czy nie mają szans na poprawę. Można by przykładów podawać wiele. Życie według mnie jest ciągłym procesem ,procesem doskonalenia siebie,swoich relacji z bliskimi z całym światem. Często jedno życie to za mało. Nie każdy ma możliwość zrealizowania wszystkiego zrobiena wszystkiego tutaj i teraz bo jesteśmy rózni mamy różne uwarunkowania zarówno umysłowo-psychiczno-intelektualne jak i społeczne,rodzinne itp. Czy w takim razie jesteśmy podzieleni na lepszych i gorszych,jednym uda się tutaj zrealizowac wszystko w tym zyciu a inni nie osiągna nic? :-P

arahja - 2010-01-07, 22:10

czarna96 napisał/a:
Tylko pytanie czyzja to jest prawda? Ateistów? :-P Jeżeli ktoś nie wierzy w życie po śmierci może tak powiedzieć. Osoba wierząca potraktuje temat trochę inaczej. Więc nie uzywałabym tutaj słowa prawda


Prawdą jest, że nikt nie wie na pewno, co dzieje się po śmierci.
Ja uważam, i to jest w pewnym sensie wiara - bo jakżeby ją zweryfikować? - że po śmierci nie ma nic.
Ludzie wierzący - że coś.
A prawda pozostaje w pierwszej linijce.

czarna96 napisał/a:
Ale jest jedno male ale,przynajmniej ja je widzę ;-) Co z ludzmi którzy nigdy nie mieli szans na tu i teraz na pracę nas sobą-bo np są od urodzenia upośledzeni umysłowo. Co z dziećmi które umierają tuż po narodzinach albo w wyniku śmiertelnej przewlekłej choroby -czy one maja szansę na wykorzystanie w pełni swojego potencjału?


Jakiego potencjału? Potencjał to mieli rodzice, którzy dzieci takimi genami obdarzyli. Smutne to i przykre, ale z tego powodu nie chcę dopisywać sobie całej religii.

Judyt - 2010-01-07, 22:11

Polecam bardzo "Słup ognia". Ja można nie wierząc dojść umysłem do tego, ze Bóg istnieje. Dla mnie rewelacja.
arahja - 2010-01-07, 22:12

czarna96 napisał/a:
Czy w takim razie jesteśmy podzieleni na lepszych i gorszych,jednym uda się tutaj zrealizowac wszystko w tym zyciu a inni nie osiągna nic?


Każdy, absolutnie każdy, jest panem swojego losu - nie mnie odpowiadać za tych, co swój zdecydowali się - za przeproszeniem - spieprzyć.

Malati - 2010-01-07, 22:18

arahja, to uważasz że jak ktoś zostaje złodziejem czy mordercą to jest to wina jego rodziców,bo obdarzyli go takimi a nie innymi genami.? Albo jak dziecko ma śmiertelną chrobę to też jest to wina ferelnych genów. ? Troche to uproszczone jak dla mnie. Gdyby moja osobowść i mój rozwój zależał od genetyki to za wiele bym w swoim życiu nie zrobiła-prawdopodobnie zapiłabym się na śmierć :-P
Nie każdy jest w stanie wziąść swó los we własne ręce. Może warto zastanowić się dlaczego ? ;-)

Tobayashi - 2010-01-07, 23:28

Dziewczyny, zaczynacie dyskutować na tematy wiary jako takiej, a nie na temat wdrażania do niej dzieci :-D

Wracając wiec do tematu, uważam, że nie jest uczciwie powiedzieć dziecku, że "jest bóg" (jakikolwiek, przecież są różne religie teistyczne i różni bogowie) - uczciwiej byłoby powiedzieć: "wierzę, że jest bóg". Dziecko uwierzy we wszystko, co mu sprzedamy, to łatwe. Przy czym nie jest w stanie pojąc dokładnie o co chodzi. Znam 5-latka wychowanego w wierze katolickiej, chodzącego na religię. Kiedyś zachował sie niegrzecznie i jako usprawiedliwienie bełkotał coś, że chciałby miec Boga w sercu, ale diabel go skusił... Dla mnie bylo to żenujące. Jeżeli już ktos chce wprowadzać dziecko w świat wiary i religii, powinien, moim zdaniem, powiedzieć: "ja wierzę w takiego a takiego boga, ale inni ludzie wierzą w takiego, inni w takiego, a inni nie wierzą w ogóle".

Nie chcę, by ktokolwiek indoktrynował moje dziecko, nawet ja sama ;-) Nie oznacza to, że mam zamiar izolować je od moich poglądów i je ukrywać. Jak się zapyta co mama robi na tej poduszce, to mu powiem, że medytuje i porozmawiam o tym jak będzie chciał. Ale wychodząc z zalożenia, że dziecko nie potrzebuje religii i nie jest w stanie zrozumieć związanych z nią fundamentalnych zagadnien, nie mam zamiaru moich poglądów sprzedawać dziecku, gdy nimi nie jest zainteresowane i o to nie prosi. Nawet mojego męża, zagożałego antyklerykała i ateistę proszę, żeby nie wygłaszal swoich ostrych pogladów przy małym (choć ja je także podzielam) - nie chcę, by nieświadomie nasiąkał poglądami skrystalizowanymi w glowie 35-latka, nie mając pojęcia o co chodzi i nie mając żadnych własnych doświadczen.

Myślę, że malemu człowiekowi wystarczy na początek wychowanie według ogolnie przyjętych, uniwersalnych humanistycznych wartości np.niekrzywdzenia innych itd. Dopiero kiedy dziecko jest dostatecznie dojrzałe (nie wiem kiedy, zalezy od dziecka), można z nim sensownie porozmawiać na tematy duchowe.

Nawiasem mówiac, dziwię się, ze się dziwicie, czemu ateiści chrzczą swoje dzieci. Ja też tego nie popieram, ale się nie dziwię. W kraju, gdzie w urzędach, szpitalach i szkołach wiszą krzyże - symbole jednej tylko religii, każdy kto tej religii nie wyznaje, jest "inny". Rodzice chcą oszczędzić dziecku piętna inności. Niektórzy ateiści lub 'innowiercy' nie spotykają sie z szykanami, inni zaś tak, i to bardzo dotkiliwymi. Zawsze jednak są w mniejszości, a więc uważani za dziwnych i podejrzanych. Znam rodziców, którzy byli wręcz szantażowani przez rodzinę i straszeni wydziedziczeniem, jeśli nie ochrzczą nowonarodzonego. Przykre, że w takich sytuacjach brakuje w stosunkach międzyludzkich wspomnianych przeze mnie humanistycznych wartości - poszanowania wolności i integralności drugiego człowieka. I to w imię religii.

sylv - 2010-01-07, 23:38

Tobayashi napisał/a:
Ja też tego nie popieram, ale się nie dziwię. W kraju, gdzie w urzędach, szpitalach i szkołach wiszą krzyże - symbole jednej tylko religii, każdy kto tej religii nie wyznaje, jest "inny". Rodzice chcą oszczędzić dziecku piętna inności. Niektórzy ateiści lub 'innowiercy' nie spotykają sie z szykanami, inni zaś tak, i to bardzo dotkiliwymi. Zawsze jednak są w mniejszości, a więc uważani za dziwnych i podejrzanych. Znam rodziców, którzy byli wręcz szantażowani przez rodzinę i straszeni wydziedziczeniem, jeśli nie ochrzczą nowonarodzonego.

i tak w kółko Macieju, zawsze będą w mniejszości, bo przecież sami tworzą te przysłowiowe "90%" katolików w tym kraju :/

Tobayashi napisał/a:
Nawet mojego męża, zagożałego antyklerykała i ateistę proszę, żeby nie wygłaszal swoich ostrych pogladów przy małym (choć ja je także podzielam) - nie chcę, by nieświadomie nasiąkał poglądami skrystalizowanymi w glowie 35-latka, nie mając pojęcia o co chodzi i nie mając żadnych własnych doświadczen.

szacun.

YolaW - 2010-01-08, 00:12

elenka napisał/a:
trochę mnie irytuje gdy ludzie wierzący podchodzą z pobłażaniem do ateistów. Ja nie uważam, że jestem czegoś pozbawiona

Ja nie twierdzę, że ateiści są czegoś pozbawieni, każdy zapełnia swoje życie w inny sposób, taki jaki mu odpowiada...
elenka napisał/a:
mi "boża iluzja" nie jest potrzebna do tego aby czuć się szczęśliwą.

elenka, a czy ta "boża iluzja" nie jest trochę takim pobłażaniem wobec wierzących (chodzi mi o Twoją wypowiedź)?

elenka napisał/a:
Nie mniej jednak gdy z kimś rozmawiam i okazuje się, że jestem ateistką, to w odpowiedzi pada : "To ja się za Ciebie pomodlę", "Widać nie odnalazłaś jeszcze Boga w sobie" itp.

Sama nie lubię takich tekstów...Poza tym pomodlić za kogoś to się można po cichu, nie trzeba się z tym afiszować. Chrześcijanin nie powinien unosić się pychą, czuć lepszy od innych...Ja mówiłam, że się za kogoś modlę kiedy sam o to prosił np. niedawno moja koleżanka kiedy jej córeczka urodziła się bardzo chora. Wiem, że ona te modlitwy bardzo ceniła.

excelencja napisał/a:
arahja napisał/a:
Bo co powiedzieć dziecku, że po śmierci nie ma już nic?
kłamać znaczy?

Dla mnie to nie byłoby kłamstwo tylko najprawdziwsza prawda, bo ja wierzę, że śmierć to nie koniec...
euridice napisał/a:
A mnie kręci wizja braku życia po śmierci, przecież to oznacza tylko jedno: działaj! staraj się! pracuj nad sobą! Tu i teraz!

elenka napisał/a:
Brak tylnej furtki, emergency exit nie istnieje, więc robię wszystko najlepiej jak potrafię.

Według Chrześcijaństwa nie ma drugiej szansy i dokładnie jak Wy wierzymy, że trzeba pracować nad sobą tu i teraz najlepiej jak potrafimy bo nie ma tylnej furtki. Druga szansa się nie zdarzy.
Tobayashi napisał/a:
Myślę, że malemu człowiekowi wystarczy na początek wychowanie według ogolnie przyjętych, uniwersalnych humanistycznych wartości np.niekrzywdzenia innych itd. Dopiero kiedy dziecko jest dostatecznie dojrzałe (nie wiem kiedy, zalezy od dziecka), można z nim sensownie porozmawiać na tematy duchowe.

Tobayashi, też uważam, że każde dziecko powinno być chowane wg. uniwersalnych wartości (czynienie dobra itp), ale jako osoba wierząca nie wyobrażam sobie walnąć starszakowi ni z gruszki ni z pietruszki, że jest Bóg. No i kiedy? Jak ma 6 lat? 10? 15?

PS. Bardzo się cieszę, że jest ta dyskusja :)

- 2010-01-08, 01:50

ja się cieszę, ze tak fajnie ta dyskusja idzie, bez przytyków i złośliwości mimo iż temat jest trudny, jeden z najtrudniejszych :D

elenka napisał/a:
Ja nie mam potrzeby szukać i nie ukrywam, że trochę mnie irytuje gdy ludzie wierzący podchodzą z pobłażaniem do ateistów.
moja wypowiedź była raczej odpowiedzią na to co napisała sylv, bo odniosłam wrażenie, zę czasem żałuje,że nie wierzy... chodziło mi o to, ze uważam iż każdy ma takiej samej wielkości ziarno wiary w sobie i jeśli czuje że chciałby choć spróbować to warto czytać i szukać. Ja najpierw dogłębnie weszłam w religię mojego kraju, ale nie była zgodna z tym co czułam od zawsze więc powoli dałam sobie spokój, nie potrafiłam na siłę tego wdrażać. Zaczęłam czytać różne książki, różnych ludzi bliskich Bogu- z kompletnie różnych miejsc, czasów i wyznań/nie wyznań. Okazało się, ze wielu z Nich mówiło dokładnie to co ja noszę w sercu odkąd pamiętam :)

co do życia po śmierci-> no generalnie jak by nie patrzeć życie metodą "tu i teraz" przynosi zdecydowanie więcej profitów niż czekanie na "niewiemco" ;)
ja osobiście wierzę w reinkarnację i karmę.

jeśli zaś chodzi o sam temat tego wątku-oczywistością jest dla mnie, że rodzice wychowują dzieci zgodnie ze swoją wiarą sumieniem i sercem. Najbliższa jest mi postawa Tobayashi niemniej opowiadam Jadze o tym kim jest Jezus i Bóg tak jak ja to widzę i tyle ile wiem; w wakacje byliśmy bywalcami indyjskiego festiwalu i miała okazję oglądać kilka teatrzyków o Krysznie i Ramie, toteż dowiedziała się od nas trochę o Nich.

majaja - 2010-01-08, 07:08

Tobayashi napisał/a:
Nawet mojego męża, zagożałego antyklerykała i ateistę proszę, żeby nie wygłaszal swoich ostrych pogladów przy małym (choć ja je także podzielam) - nie chcę, by nieświadomie nasiąkał poglądami skrystalizowanymi w glowie 35-latka, nie mając pojęcia o co chodzi i nie mając żadnych własnych doświadczen.
Chociaż ja tu też nie dziwię się twojemu mężowi, ja bym chciała by mój syn idąc do szkoły był już odporny na indokrynację kościelną, a tymczasem okazji do wyjeśnień nie ma, bo młody sam z siebie nie zaczyna takich tematów, a tworzyć sztucznych sensacji nie chcemy, więc słucha najwyżej tyle co przy okazji różnych dyskusji czy komentarzy do inforamcji w tv np, siłą rzeczy często ostrych.
Tobayashi - 2010-01-08, 09:54

YolaW napisał/a:
, też uważam, że każde dziecko powinno być chowane wg. uniwersalnych wartości (czynienie dobra itp), ale jako osoba wierząca nie wyobrażam sobie walnąć starszakowi ni z gruszki ni z pietruszki, że jest Bóg. No i kiedy? Jak ma 6 lat? 10? 15?

Można i wcześniej, jak komuś zalezy, ale nie tymi slowami :-D Jeżeli ktoś chce wychowywać dziecko w swojej wierze od małego, uważam, że powinien wtedy mówić np."mamusia wierzy w Boga", albo "wierzę, że po śmierci idziemy do nieba" itd, a nie "jest Bóg", "babcia umarła i jest w niebie". Nawet jezeli dziecko nie rozumie jeszcze pojęcia wiary, przywyka ono do tego, ze to jest kwestia wiary i osobistego wyboru, a nie powszechnie przyjętej rzeczywistosci. Nie będzie zdziwone, gdy w szkole spotka malego buddystę czy ateistę, ktorzy bedą twierdzić, że "boga nie ma". To tak w trosce o tolerancję dla innych wyznań i aby dac malemu człowiekowi przestrzeń, na to, by podszedł do wierzeń rodziców po swojemu. Po prostu nie jestem za narzucaniem dzieciom naszych wierzeń (jako faktów), za urabianiem ich na naszą modłę.
I jeszcze raz powtórzę - to latwo zrobic gdy dziecko jest male, uwierzy we wszystko - możnaby na przyklad wkręcić mu kult misia pluszowego albo smoka wawelskiego. To żadna sztuka. Większa sztuka przekonac nastolatka, który będzie mógł na bieżaco weryfikować, to czego chcemy go nauczyć :-D

[ Dodano: 2010-01-08, 11:32 ]
majaja napisał/a:
]Chociaż ja tu też nie dziwię się twojemu mężowi, ja bym chciała by mój syn idąc do szkoły był już odporny na indokrynację kościelną, a tymczasem okazji do wyjeśnień nie ma, bo młody sam z siebie nie zaczyna takich tematów, a tworzyć sztucznych sensacji nie chcemy, więc słucha najwyżej tyle co przy okazji różnych dyskusji czy komentarzy do inforamcji w tv np, siłą rzeczy często ostrych.

Zeby zabezpieczyć dziecko przed indoktrynacją w szkole, czy szerzej: przygotować dziecko do wejścia w środowisko szkolne, na pewno warto wczesniej zrobic mu domową lekcję religioznawstwa i zapoznac je z różnymi wyznaniami, i to nie tylko jak to wygląda od strony teoretycznej, czyli że np. ludzie wyznający jakaś religię w zalożeniu starają się być dobrzy, ale także od praktycznej strony, czyli ze często im nie wychodzi, że postępują wbrew swoim zasadom i ze to nie jest tak, że jak ktoś jest katolikiem i chodzi do kościola, to automatycznie jest święty, a jak ktos nazywa się buddystą, to od razu jest oświecony. I ze ludzie są czesto nietolerancyjni, i ze toczą nawet wojny na tle religijnym - słowem, powiem, jak jest.

Malati - 2010-01-08, 11:57

Tobayashi napisał/a:
Ale wychodząc z zalożenia, że dziecko nie potrzebuje religii i nie jest w stanie zrozumieć związanych z nią fundamentalnych zagadnien, nie mam zamiaru moich poglądów sprzedawać dziecku, gdy nimi nie jest zainteresowane i o to nie prosi.


Ja również niemam zamiaru zmuszać moich dzieci do jaichkolwek praktyk religijnych. To że jestem wierząca nie oznacza że serwuje swojemu dziecku codzienną lekcję z religi,uczę modlitw i wymagam znajomość pism świętych. Po prostu wszystko dzieje się naturalnie,młody jest ciekawy pyta ja odpowiadam zgodnei ze swoją wiedzą.

Ponadto praktykowaie danej religii i przekazywanie jej dziecku nie oznacza ż enie można młodego człowieka uczyć tolerancji wobec innych wyznań czy też osób niewierzących. Ja nie uważam że przekazywanie dziecku religii która się praktykuje to indoktrynacja i że w przysżłości nie będzie on mógł sam zweryfikować tego co wie i wybrać dla siebie tego co najlepsze.Wręcz przeiwnie będzie miał przynajmniej jakieś zasoby wiedzy w danej religii oraz obraz tego jak otoczenie się w niej odnajduje.

Tobayashi napisał/a:
I jeszcze raz powtórzę - to latwo zrobic gdy dziecko jest male, uwierzy we wszystko


To chyba zależy od dziecka.Harivenu tak łatwo nie akceptuje wszystkich informacji,jak ma inną koncepcję to się strasznie przy niej upiera cięzko byłoby cokolwiek mu wmówicć. Jest podobny z tym do mnie ja nie przyjmuje religi ślepo musze wszystko zweryfikować,przemyśleć itp inaczej cięzko mi pewne fakty przyjąć ;-)

sylv - 2010-01-08, 12:16

czarna96 napisał/a:
Ponadto praktykowaie danej religii i przekazywanie jej dziecku nie oznacza ż enie można młodego człowieka uczyć tolerancji wobec innych wyznań czy też osób niewierzących. Ja nie uważam że przekazywanie dziecku religii która się praktykuje to indoktrynacja i że w przysżłości nie będzie on mógł sam zweryfikować tego co wie i wybrać dla siebie tego co najlepsze.

dokładnie. gdyby tak było, większość polskich buddystów, muzułamanów, agnostyków, ateistów, bhaktów, wyznawców Latającego Potwora Spaghetti etc. byłaby przykładnymi katolikami, bo przecież tak zostaliśmy wychowani.
Tobayashi napisał/a:
Nawet jezeli dziecko nie rozumie jeszcze pojęcia wiary, przywyka ono do tego, ze to jest kwestia wiary i osobistego wyboru, a nie powszechnie przyjętej rzeczywistosci. Nie będzie zdziwone, gdy w szkole spotka malego buddystę czy ateistę, ktorzy bedą twierdzić, że "boga nie ma".

a co będzie, jak dziecko spotka małego mięsożercę?

arahja - 2010-01-08, 12:43

czarna96 napisał/a:
arahja, to uważasz że jak ktoś zostaje złodziejem czy mordercą to jest to wina jego rodziców,bo obdarzyli go takimi a nie innymi genami.? Albo jak dziecko ma śmiertelną chrobę to też jest to wina ferelnych genów. ?


Mniej więcej wiem, jak sobie z tym radzą wschodnie religie, dlatego nie dziwi mnie Twoja reakcja, ale moje podejście jest zupełnie inne. Jak ktoś zostaje złodziejem czy mordercą, to znaczy, że ktoś spieprzył wychowanie człowieka, że ktoś inny nie zareagował, że nie było wzorów, że nastąpił szereg zdarzeń, które człowieka wykoleiły. Wreszcie - najważniejsze - brak chęci tego człowieka do pójścia trudniejszą - uczciwą drogą, a pozostanie przy tym, co proste i "skuteczne".
Śmiertelne genetyczne choroby to JEST wina genów. Śmiertelne niegenetyczne - ponownie, nikt nie wie, skąd się wzięły (poza oczywistymi przyczynami medycznymi).
To dla mnie proste i wystarczające wyjaśnienie.
Dobrze mi żyć ze świadomością, że wielu rzeczy nie wiem, że się nigdy nie dowiem. Nie chcę tej niewiedzy zmieniać na iluzję prawdy i pełnego poznania.

Co do chrzczenia dzieci ateistów - szkoda, naprawdę szkoda, że w Polsce ateiści tak lubią kłamać. Może, gdyby było inaczej, coś z tymi statystykami realnie dałoby się zrobić.

Ja się nie zgadzam (prywatnie, w sobie) na wybieranie sobie z danej religii dogmatów, które mi pasują i tych, które odrzucam. Uważam, że albo się bierze całość przekonań chcąc gdzieś przynależeć, albo nie powinno się wcale. Stąd wychowywanie dziecka po katolicku z mówieniem mu o istnieniu Boga, ale przekazywaniu jednocześnie, że kościół się myli i cośtam cośtam można robić inaczej, to nauka typowo naszej - przepraszam - hipokryzji. Można wiarę praktykować bez religii, wtedy nie zbiera się na jej "konto" wszystko to, co wyznawcy robią.

I już rzeczywiście milknę, bo nie wiem, kiedy przekroczę czyjąś granicę, a to jednak temat nie dla mnie.

lilias - 2010-01-08, 12:47

sylv napisał/a:
...a co będzie, jak dziecko spotka małego mięsożercę?


a jest duże prawdopodobieństwo?
(małego lub większego :-/ )

Kochane ludki ja cały czas proszę o patrzenie na drugiego, jak na siebie samego. Nie szczepisz? ok. inni szczepią, ich wybór, nie wierzysz?ok. inni wierzą, ich wybór. Nie chcesz żeby inni mówili Ci jak masz dziecko wychowywać? ok. Inni też nie chcą. Szanujmy się nawzajem i uczmy dzieci szacunku do siebie nawzajem

- 2010-01-08, 13:02

arahja napisał/a:
Ja się nie zgadzam (prywatnie, w sobie) na wybieranie sobie z danej religii dogmatów, które mi pasują i tych, które odrzucam. Uważam, że albo się bierze całość przekonań chcąc gdzieś przynależeć, albo nie powinno się wcale. Stąd wychowywanie dziecka po katolicku z mówieniem mu o istnieniu Boga, ale przekazywaniu jednocześnie, że kościół się myli i cośtam cośtam można robić inaczej, to nauka typowo naszej - przepraszam - hipokryzji. Można wiarę praktykować bez religii, wtedy nie zbiera się na jej "konto" wszystko to, co wyznawcy robią.
ale dlaczego mówienie dziecku o Bogu nazywasz wychowaniem po katolicku? Bóg nie jest zarezerwowany tylko dla katolików ;)
lilias - 2010-01-08, 13:06

arahja, przecież kościół to ludzie, czyli wierni, a oni jak każdy mają prawo do błędu i do mówienia o swoich, czyli kościoła błędach, Boga postrzegam jako istotę wyższą.

arahja napisał/a:
...Dobrze mi żyć ze świadomością, że wielu rzeczy nie wiem, że się nigdy nie dowiem. Nie chcę tej niewiedzy zmieniać na iluzję prawdy i pełnego poznania.

Dla mnie wiara jest czymś co pozwala mi na akceptację tego czego nie wiem, a z hipokryzją spotkać się na co dzień, to nie trzeba szukać katolika

arahja - 2010-01-08, 13:21

ań napisał/a:
ale dlaczego mówienie dziecku o Bogu nazywasz wychowaniem po katolicku? Bóg nie jest zarezerwowany tylko dla katolików ;)


Nie to miałam na myśli - chodzi mi o plan wychowania dziecka w katolicki sposób, mówiąc o Bogu ale ucząc wybierania sobie dogmatów pasujących spośród podanych do wierzenia przez pismo, tradycję czy sobory.
Uczciwsze wydaje mi się w takim wypadku nie planować wychowywania "po katolicku", tylko po prostu - z wiarą w Boga, niekoniecznie nazywając to jakąkolwiek religią.
Przykład z katolicyzmem tylko na potrzeby większościowej Polski, ja się czuję o wiele bardziej komfortowo na przykładach innej Prawdy, która jednak dla większości byłaby nieczytelna, bo raczej niewiele tu osób studiowało Biblię wg Przekładu Nowego Świata. ;)

lilias napisał/a:
arahja, przecież kościół to ludzie, czyli wierni, a oni jak każdy mają prawo do błędu i do mówienia o swoich, czyli kościoła błędach


Oprócz tego, ten kościół to dogmaty, w które wierzyć TRZEBA (wygłasza się credo na każdej mszy), to postanowienia papieskie i soborowe, w które też wierzyć TRZEBA, jeśli się chce być członkiem tego kościoła. Gdy się neguje którekolwiek z nich, imo nie można mówić o byciu katolikiem.

lilias - 2010-01-08, 13:37

arahja, no to nazywaj mnie jak chcesz, widać jesteś lepiej zorientowana ode mnie kim jestem.
sylv - 2010-01-08, 14:01

lilias napisał/a:
sylv napisał/a:
...a co będzie, jak dziecko spotka małego mięsożercę?
a jest duże prawdopodobieństwo?
(małego lub większego )

no jest, i dlatego porównałam.. chyba się nie zrozumiałyśmy :)

Tobayashi - 2010-01-08, 14:53

sylv napisał/a:
a co będzie, jak dziecko spotka małego mięsożercę?

No przecież na bank spotka i najprawdopodobniej będzie jedynym wegusem, albo przynajmniej w absolutnej mniejszości. Przeciez wie, że inni jedzą mięso, dziadkowie itd. To co ma być? Mam nadzieję, że będzie tolerancja.

lilias - 2010-01-08, 14:59

sylv, rzeczywiście :-D
arahja - 2010-01-08, 15:35

lilias napisał/a:
arahja, no to nazywaj mnie jak chcesz, widać jesteś lepiej zorientowana ode mnie kim jestem.


Trzykrotnie zaznaczyłam, że to moja opinia, że takie kryterium stosuję do oceny swojego stosunku do religii i że to każdorazowo prywatna sprawa.
To już będzie sześciokrotnie :lol:

Pozdrawiam!

sylv - 2010-01-08, 15:37

Tobayashi napisał/a:
Przeciez wie, że inni jedzą mięso, dziadkowie itd. To co ma być? Mam nadzieję, że będzie tolerancja.

no właśnie, i tu jest pies pogrzebany: w uczeniu szacunku dla inności, a nie w tym, żeby nie wychowywać dziecka w duchu religii wyznawanej przez rodziców.

- 2010-01-08, 15:42

arahja napisał/a:
Uczciwsze wydaje mi się w takim wypadku nie planować wychowywania "po katolicku", tylko po prostu - z wiarą w Boga, niekoniecznie nazywając to jakąkolwiek religią.
też tak uważam, zresztą sama tak robię, moje dzieci nie są ochrzczone, bo było by to oszukiwaniem wszystkich, nie chcieliśmy robić tego "dla kogoś", tylko po to żeby mieć święty spokój.
Tobayashi - 2010-01-08, 16:00

sylv napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
Przeciez wie, że inni jedzą mięso, dziadkowie itd. To co ma być? Mam nadzieję, że będzie tolerancja.

no właśnie, i tu jest pies pogrzebany: w uczeniu szacunku dla inności, a nie w tym, żeby nie wychowywać dziecka w duchu religii wyznawanej przez rodziców.

Rozumiem Twoje stanowisko, podobne do czarnej96 - i chwala za takie stanowisko. To jest postawa niemal oświecona :-D Ja ide jednak troche dalej i nie chce wpajać swojego światopoglądu mojemu synowi, chociaż uważam, że jest bardzo praktyczny i wartościowy (buddzym). Bo dziecko jest na to za małe.

elenka - 2010-01-08, 16:42

A mnie zastanawia czemu ludzie tak nie wierzą w samych siebie, czy bez religii nie można wychować porządnego i wartościowego człowieka? ( to tak w ramach rozkręcenia dalszej dyskusji abyśmy się nie kręcili w kółko).

A druga sprawa, której w ogóle nie rozumiem to porównywanie wiary tudzież jej braku do wegetarianizmu? Dla mnie to zupełnie dwie różne płaszczyzny. :roll:

tobayashi bliska mi jest Twoja postawa, ja też staram się nie wygłaszać sądów na temat katolicyzmu w obecności dzieci. Chciałabym aby wyrosły wolne od jakiejkolwiek indoktrynacji.

Malati - 2010-01-08, 17:04

elenka napisał/a:
A mnie zastanawia czemu ludzie tak nie wierzą w samych siebie, czy bez religii nie można wychować porządnego i wartościowego człowieka?


A co ma wiara w samego siebie wspólnego z religią? Jedno nie wyklucza drugiego. Ponadto można wychować dziecko na porządnego człowieka bez religii nikt nie twierdził inaczej. Ale to nie oznacza że religia jest niepotrzebna-wielu osobom jest i nic w tym złego. Wiele zależy po co ktoś praktykuje daną ścieżkę religijną. Ja osobiście uważam że celem życia jest wrócić do Boga-dla mnie to jest priorytetem życia.Każdy ma inne priorytety i jest to naturalne-w końcu wszyscy jesteśmy indywidualnościami. Indywidualizmten jest też w pełni obecny wśród osób wierzących,nie jesteśmy ślepą,głupią i jednakową masą żyjącą w "bożej iluzji" Tak apropo już druga osoba pisze o tej rzekomej iluzji- czemu ateiści tak nie lubią wierzących? ;-)

Piszecie że można nauczać dziecko o Bogu ale w oderwaniu od jakiejkolwiek religii. Dla mnie byłoby to trochę trudne do wykonania. Bo co miałabym o Bogu powiedzieć skoro sama nic bym o Nim nie wiedziała? Skąd miałabym brać wiedzę na Jego temat?

elenka - 2010-01-08, 17:30

czarna ale co tak naprawdę nawet wierzący wiedzą o Bogu, skoro empirycznie w żaden sposób nie można go doświadczyć?
Wierzący przekazuje swojemu dziecku tylko swoje własne wyobrażenie na temat Boga, a nie jakąś ogólną prawdę, bo taka po prostu nie istnieje.
Nie napisałam nigdzie, że nie lubię wierzących, mam wielu znajomych wierzących i mimo różnicy poglądów bardzo się przyjaźnimy, jednak mimo mojej wielkiej do nich sympatii, moim zdaniem Bóg jest tylko iluzją stworzoną na podobieństwo i potrzeby człowieka aby mu się łatwiej na tym łez padole żyło.

[ Dodano: 2010-01-08, 17:32 ]
czarna96 napisał/a:


A co ma wiara w samego siebie wspólnego z religią?


Ano to, że spotykam się z opinią, że człowiek sam z siebie, to jest tylko zwierzaczkiem, który nie jest w stanie swoich popędów ogarnąć i jedyne co mu w tym może pomóc, to dekalog. ;-)

Lily - 2010-01-08, 17:37

Dla mnie zasadnicze pytanie brzmi: kim lub czym jest Bóg? W tej chwili najbliższa mi odpowiedź jest taka, że jest to siła, która porusza tym światem, sprawia, że żyjemy, że z 2 komórek może rozwinąć się człowiek, że kwiaty kwitną, a ptaki śpiewają. Mimo to wciąż gdzieś z tyłu głowy pokutuje mi wyobrażenie, że to jakaś postać siedząca gdzieś na górze i oceniająca czy też przynajmniej obserwująca nasze czyny. I taka wizja Boga mi nie odpowiada. I w ogóle moja wizja ma się nijak do życia po śmierci - życie po prostu jest, trwa, bez względu na to, czy jesteśmy chodzącym ludźmi, czy nawozem dla roślin lub pożywką dla robali, jak się przecież w końcu stanie. Co do tzw. duszy to nie mam pojęcia, z co z nią będzie, czy się rozpłynie, czy przetrwa itp. Nikt z nas nie pamięta, kim był ani gdzie był, gdy go nie było. No, prawie nikt ;) Co do wiedzy nt. Boga to wg mnie jest to po prostu pewne wyobrażenie przekazywane z pokolenia na pokolenie, przekazywane w formie słownej. Rzeczywiste "odczucie" Boga to coś całkiem innego, nie jestem w stanie stwierdzić, czy coś takiego jest możliwe, prawdziwe itp. Z tym że mnie nikt o Bogu nie uczył, ale też nie deklaruję się jako ateistka, ewentualnie jako agnostyczka.

Co do wychowania "bez Boga" to jeszcze mogę dodać, że parę razy usłyszałam w dzieciństwie i młodości przykre aluzje co do tego, że jako "niewierząca" (czytaj: nie katoliczka) nie mam zasad moralnych albo że to dziwne, że ja jakieś zasady mam i rozumiem, skoro nie wierzę. Wg mnie nie ma to nic wspólnego.

elenka - 2010-01-08, 17:41

Moim zdaniem życie rozwija się bez boskiej ingerencji, to tylko czysta siła natury i to jest najpiękniejsze. :->
Lily - 2010-01-08, 17:42

elenka, ale może to rozwijanie się życia można nazwać właśnie czymś boskim ;) może to tylko kwestia nazewnictwa, może Bóg nie jest poza światem, ale jest światem ;) może w ogóle ta nazwa jest zbędna ;) takie moje pseudofilozoficzne przemyślenia ;)
elenka - 2010-01-08, 17:43

Lily napisał/a:

Co do wychowania "bez Boga" to jeszcze mogę dodać, że parę razy usłyszałam w dzieciństwie i młodości przykre aluzje co do tego, że jako "niewierząca" (czytaj: nie katoliczka) nie mam zasad moralnych albo że to dziwne, że ja jakieś zasady mam i rozumiem, skoro nie wierzę. Wg mnie nie ma to nic wspólnego.


i to mi właśnie chodziło, chociaż wiem, że nie wszyscy wierzący mają takie podejście, nie mniej jednak często w naszym społeczeństwie pokutuje przekonanie, że bez Boga w sercu[i] to Ty nie możesz być człowiekiem. ;-)

[ Dodano: 2010-01-08, 17:45 ]
Lily napisał/a:
elenka, ale może to rozwijanie się życia można nazwać właśnie czymś boskim ;) może to tylko kwestia nazewnictwa, może Bóg nie jest poza światem, ale jest światem ;) może w ogóle ta nazwa jest zbędna ;) takie moje pseudofilozoficzne przemyślenia ;)

Pachnie mi to panteizmem :-)

Jeśli podejdziemy do tego rozważając tylko nazwę, to się zgodzę, ale sama wiesz, że tak się nie da ;-)

Malati - 2010-01-08, 17:57

elenka napisał/a:
czarna ale co tak naprawdę nawet wierzący wiedzą o Bogu, skoro empirycznie w żaden sposób nie można go doświadczyć?
Wierzący przekazuje swojemu dziecku tylko swoje własne wyobrażenie na temat Boga, a nie jakąś ogólną prawdę, bo taka po prostu nie istnieje.


A skąd wiesz że nie możesz doświadczyć Boga,sprawdziłaś to?

Ja nie przekazuje swojemu dziecku mojego własnego wyobrarzenia Boga,tylko wiedzę opartą na zródłach. Bóg sam zostawił nam informacje m.in na swój temat. Wiedza ta jest bardzo szeroka i wcale nie taka łatwa w odbiorze. W każdej dziedzinie przyjmujemy jakieś autorytety. Będąc dziecmi przymujemy autorytet rodziców,jako ludzie dorośli czerpiemy wiedze od takich autorytetów jak np naukowcy,lekarze i innie fachowcy w danych dziedzinach.Czasami sami dla siebie jesteśmy wystarczającymi autorytetami.Wiedza w jakiejolwiek dziedzinie oparta jest na przyjęciu autotytetów. Tak sama jest z religią.Przyjmujesz wiedzę od autorytetów,decydujesz sam kto jest dla iebie własnie taką osobą.
Nawet ateiści podając nukowe dowody na nieistnienie Boga czy też inne niz On zródła życia powołują sie na autorytety. Nie da sie tego pominąć.

[ Dodano: 2010-01-08, 17:59 ]
elenka napisał/a:
, to tylko czysta siła natury i to jest najpiękniejsze. :->


no oki ale co jest zródłem tej natury? może mi to wyjaśnić.? Nicniemoe istniec z niczego? W jaki sposób powstaje życie,z kurzu? ;-)

majaja - 2010-01-08, 18:13

Tobayashi napisał/a:
Zeby zabezpieczyć dziecko przed indoktrynacją w szkole, czy szerzej: przygotować dziecko do wejścia w środowisko szkolne, na pewno warto wczesniej zrobic mu domową lekcję religioznawstwa i zapoznac je z różnymi wyznaniami, i to nie tylko jak to wygląda od strony teoretycznej, czyli że np. ludzie wyznający jakaś religię w zalożeniu starają się być dobrzy, ale także od praktycznej strony, czyli ze często im nie wychodzi, że postępują wbrew swoim zasadom
chyba nie potrafię z przekonaniem powiedzieć czegoś tak pozytywnego.
elenka - 2010-01-08, 18:14

Tak z kurzu :-)
hxxp://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_%C5%BCycia_na_Ziemi tu można sobie poczytać. :-)

Lily - 2010-01-08, 18:15

czarna96 napisał/a:
no oki ale co jest zródłem tej natury? może mi to wyjaśnić.? Nicniemoe istniec z niczego? W jaki sposób powstaje życie,z kurzu? ;-)
to samo pytanie - skąd w takim razie Bóg? z niczego? ;) to takie same pytania, jak o jajko i kurę ;)
majaja - 2010-01-08, 18:22

czarna96 napisał/a:
nie jesteśmy ślepą,głupią i jednakową masą żyjącą w "bożej iluzji" Tak apropo już druga osoba pisze o tej rzekomej iluzji- czemu ateiści tak nie lubią wierzących?
Bo większość wierzących traktuje ateistów na zasadzie: my znamy prawdę, a wy jesteście biedni ateiści - czyli protekcjonalnie :) Do tego swoją moralność uważa za obowiązującą wszystkich. A generalnie to ja nie uważam siebie za ateistkę, myślę, że jakaś siła wyższa jest, tyle że katolickie i nie tylko, wyobrażenie boga osobowego to tylko taki naiwny mit, umysł ludzki na więcej nie stać. To tak dla uściślenia. ;)
Malati - 2010-01-08, 18:46

elenka, skoro podałas rzekome zródło wiedzy na temat istnnienia planet i życia na nich to zactyjuję bezpośrednio z niego ;-)

"Słońce powstało w wyniku kondensacji istniejących w przestrzeni kosmicznej chmur materii"

pytałam o to już wcześniej ale nie odpowiedziałaś więc pytam jeszcze raz skąd wzięly się chmury materii?

"Natomiast planety powstały z ciężkich pierwsiatków"-co było zródłem tych pierwistaków?
Co było zródłem gazu tworzących atmosferę ziemską

Piszą dalej o pierwotnym naszym przodku,którym była wysoko zorganizowana komórka-skąd ona się wzieła,jak powstała?

Znasz odpowiedzi na te pytania chetnie je poznam?,Bo z tego co wiadomo nauka do tej pory szuka ,pyta i odpowiedzi jeszcze nie znalazła :-P


Lily napisał/a:
to samo pytanie - skąd w takim razie Bóg? z niczego? ;)


Lily Bóg jest wieczny i nienarodzony,nikt Go nigdy nie stworzył jaki nikt nie jest w stanie Go zniszczyć. Proble w tym że przyrównujesz Boga do ludzi a nie jesteśmy w pełni tacy sami :roll:

elenka - 2010-01-08, 19:07

czarna96 napisał/a:


Znasz odpowiedzi na te pytania chetnie je poznam?,Bo z tego co wiadomo nauka do tej pory szuka ,pyta i odpowiedzi jeszcze nie znalazła :-P




Nie znam odpowiedzi na te pytania, na dzień dzisiejszy istnieją dwie hipotezy:
- Teoria Strun/Superstrun oraz słynne Wielkie Bam :-) .
I po to też mamy naukę, aby szukać odpowiedzi na pytania, które sobie zadajemy.

Jeszcze do niedawna jak piorun uderzał w Ziemię, to ludzie myśleli, że to kara za grzechy ;-)

[ Dodano: 2010-01-08, 19:08 ]
czarna96 napisał/a:


Lily Bóg jest wieczny i nienarodzony,nikt Go nigdy nie stworzył jaki nikt nie jest w stanie Go zniszczyć.


Jak to jest możliwe? Chętnie poznam twoje wytłumaczenie, no chyba że jest to tylko kwestia wiary ;-)

Malati - 2010-01-08, 19:20

Zacytuję ci wypowiedzi trzech nauowców bo przecież nauka to dziedzina która dla ciebie jest autorytetem

W Thorpe -biolog " Możemy stanąć wobec możliwości że kwestia pochodzeneia życia,jak również pochodzenia wszechświata stanie się dla nauki barierą nie do pokonania oraz przeszkodą,która oprze sie wszelkim próbom zredukowania biologii do fizyki i chemii"

Dr E godwin-biolog "porównał szansę pojawienia się palnety takiej jak nasza w wyniku wielkiego wybuchu do prawdopodobieństwa powstania wielkiego słownika podczas eksplozji w drukarni" :mryellow:

E Einstein " Każdy kto jest poważnie zaangażowany w badani anaukowe nabiera przekonania,że w prawach wszechswiata zamanifestowany jest duch-duch znacznie przewyższający ducha człowieka wobec którego my ,z naszymi skromnymi mocami,musimy odczuwać pokorę"

Ostani cytat świetnie opisuje naukoy świat-brak mu pokory i jest pełen niedoskonałości. Człowiek nie jest w stanie niczego sam stworzyć ie ma takiej mocy,jest niedoskonały ma niedoskonałe zmysły cokolwiek próbuje mozolnie robic dalekie jest od doskonałości.Nie jesteśmy mimo całej wiiedzy która sie tak szczycimy stworzyć zycia czy zatrzyamac śmierci.Naukowcy ob iecuja nam że kiedyś tego dokonają-ale to zwykłe oszustwo. :-P

[ Dodano: 2010-01-08, 19:21 ]
elenka napisał/a:
Jak to jest możliwe?


co jak jest możliwe? moze dokładniej sprecyzuj pytania b o emat jest dość szeroki

elenka - 2010-01-08, 19:37

Po pierwsze nie napisałam nigdzie, że nauka jest moim autorytetem, bo nim nie jest.
Uważam, że nie ma czegoś/kogoś takiego jak autorytet. ;-)

Po drugie dla mnie ewentualność istnienia Boga jest tak samo prawdopodobna jak powstanie słownika w wyniku wybuchu w drukarni. :roll:

Po trzecie nie twierdzę też, że człowiek stworzył świat, w którym żyjemy i nie twierdzę, że jesteśmy w stanie zatrzymać śmierć, w ogóle nie widzę powodu dla którego o tym piszesz akurat w tym momencie. To, że jesteśmy niedoskonali też jest dla mnie absolutnie oczywiste.

A w pytaniu jak to jest możliwe chodziło mi o to, jak możliwe jest aby istniała nienarodzona postać czyli Bóg o którym piszesz :-)

Lily - 2010-01-08, 19:45

czarna96 napisał/a:
Bóg jest wieczny i nienarodzony,nikt Go nigdy nie stworzył jaki nikt nie jest w stanie Go zniszczyć
No widzisz, Ty to wiesz, a ja tego nie wiem, dlatego dla mnie jest to tylko Twoja opinia, a moja jest inna. I do prawdy obiektywnej raczej nie dojdziemy. Może to wszystko jest bardzo skomplikowane, a może przeciwnie - bardzo proste, tylko my to komplikujemy.
- 2010-01-08, 20:17

elenka napisał/a:
Po trzecie nie twierdzę też, że człowiek stworzył świat, w którym żyjemy i nie twierdzę, że jesteśmy w stanie zatrzymać śmierć, w ogóle nie widzę powodu dla którego o tym piszesz akurat w tym momencie. To, że jesteśmy niedoskonali też jest dla mnie absolutnie oczywiste.
czarnej chodziło o to,ze nasza nauka nie jest w stanie dosięgnąć Boga ;)

elenka napisał/a:
czarna ale co tak naprawdę nawet wierzący wiedzą o Bogu, skoro empirycznie w żaden sposób nie można go doświadczyć?
elenko da się Go doświadczyć, ale chyba nie da się opisać naszymi słowami jak to się odbywa. Ja wiele godzin przesiedziałam na milczących medytacjach, po prostu "przed Jego obliczem", mówię w zasadzie dosłownie, był przy mnie i czułam to bardzo wyraźnie, napełniał moje serce ogromnym spokojem, miłością, ufnością, rozjaśniał mi umysł; nawet ze mną "rozmawia", ale jnie jestem nawet w stanie tego opisać bo to nie były słowa takie jak je znamy.

ja nie zgodzę się z tym,ze jak człowiek ma wiarę to nie wierzy w siebie tylko jest zależny od Boga. Moja wiedza jest taka-> Bóg miał marzenie, marzenie by stworzyć piękną planetę pełną życia i swoim słowem stwarzał ten świat który sobie wymarzył. Chcąc się dzielić tą radością stworzył człowieka na swój obraz i podarował Mu cały ten świat, pozwolił człowiekowi poznać wszystko co stworzył i nazwać samemu, nie bez powodu-właśnie po to by człowiek to zobaczył takim jakie to było a nie żeby mu ktoś na tacy podawał wszystko. Człowiek ma w sobie cząstkę Boga i jest w stanie czerpać ze świata wszystko co jest mu potrzebne, jest w stanie materializować wszystko-jedzenie, picie, przedmioty-wszystko z Boskiej materii. To jest dokładnie to co robił Jezus i robił to nie po to by robić wrażenie na ludziach i udowadniać im,ze jest Bogiem-chciał Im pokazać, ze każdy tak jak On jest w stanie to zrobić. Wybrał śmierć na krzyżu by pokazać ludziom, że są w stanie przezwyciężyć śmierć-tak, ludzie są do tego zdolni, taką zdolność dał Im Bóg. Dlatego Jezus zmartwychwstał i dlatego nie wcielał się już potem, bo cały czas istnieje w tej konkretnej osobie Jezusa, tak jak i Jego matka, bliskie Mu osoby z Jego czasów oraz wielu mistrzów Wschodu w późniejszym czasie. Człowiek do tego został stworzony, to jest Mu dane i jest tego w 100% wart. Wkurza mnie robienie ludziom waty z mózgu, wpajanie że są niegodni, brudni, źli, ze mają się czołgać po ziemi - jaki bóg chciał by aby jego dzieci tak się czuły i przez taki pryzmat o nim myślały? Ludzie godzinami wznoszą do Niego modły o różne rzeczy które On Im od początku dał, tyle,ze nie mają o tym pojęcia. Jezusa powieszono na krzyżu i zakryto pod szyldem bóstwa, odgradzając Go od ludzi którym próbował pokazać, że wszystko jest Im już teraz dane, od zawsze było...

..kurdę, za dużo mam do powiedzenia, nie wiem jak to ścieśnić...


no ale tak generalnie-ja znam Boga z moich z Nim nasiadówek + z tego co czytam w różnych książkach ludzi i o ludziach uduchowionych->jak już wspominałam bardzo różnych ludzi, żyjących w różnych czasach, jednak czytam to i poznaję, jak bym to po prostu wiedziała, w moim sercu rodzi się jakaś taka radość i spokój-po tym poznaję, że to musi być prawda.

majaja - 2010-01-08, 20:27

czarna96 napisał/a:
E Einstein " Każdy kto jest poważnie zaangażowany w badani anaukowe nabiera przekonania,że w prawach wszechswiata zamanifestowany jest duch-duch znacznie przewyższający ducha człowieka wobec którego my ,z naszymi skromnymi mocami,musimy odczuwać pokorę"
Akurat Einstein niespecjalnie wierzył w osobowego boga, raczej w szeroko rozumiany pierwiastek metafizyczny, i nie rozumiem czemu chrześcijanie tak często się na niego powołują skoro on inaczej rozumiał pojęcie boga.
Malati - 2010-01-08, 20:30

, całus duży ode mnie,pięknie napisane :-D

elenka, odpiszę pózniej,b o to troce mi zajmie a teraz młody lata koło mnie ;-)

[ Dodano: 2010-01-08, 20:30 ]
majaja, nie jestem chrzescijanką ;-)

Tobayashi - 2010-01-08, 20:43

A dlaczego istnieją różne religie monoteistyczne? I ktory bóg jest "prawdziwy", jedyny?
majaja - 2010-01-08, 20:46

czarna96 napisał/a:
pytam jeszcze raz skąd wzięly się chmury materii?
Z big bang? Nie jestem specem. A co było przed big bang to zdaje się leży poza granicami naszego poznania. Człowiek jest ograniczony, prawdobodobnie nigdy nie odpowiemy na wszystkie nasze pytania, łatwa odpowiedź bóg - no dla mnie jest za łatwa, ja nie potrzebuję. Poza tym, mnie niepokoji rewolucja kantowska (laik jestem), taka świadomość, że to wszystko to i tak tylko nasz umysł, boga też stworzyliśmy na obraz i podobieństwo własne.

[ Dodano: 2010-01-08, 20:47 ]
czarna96 napisał/a:
majaja, nie jestem chrzescijanką
A kim jesteś? ;) Bo etykę masz wybitnie chrześciajńską :)
- 2010-01-08, 21:01

czarna :-)
majaja napisał/a:
A co było przed big bang to zdaje się leży poza granicami naszego poznania
no właśnie dlatego prawdopodobnie nauka nie dosięgnie Boga ;)
majaja napisał/a:
Akurat Einstein niespecjalnie wierzył w osobowego boga
przez co rozumiesz "osobowego boga"?

Tobayashi, wydaje mi się, że politeizm to nic innego jak ubóstwianie różnych aspektów Boga, personifikacja ich itd.

elenka - 2010-01-08, 21:11

majaja napisał/a:
Akurat Einstein niespecjalnie wierzył w osobowego boga, raczej w szeroko rozumiany pierwiastek metafizyczny, i nie rozumiem czemu chrześcijanie tak często się na niego powołują skoro on inaczej rozumiał pojęcie boga.


Dokładnie.
Zresztą Einstein mówił także, że:
Nie wierzę w nieśmiertelność i uważam moralność za sprawę czysto ludzką, bez konieczności odwoływania się do jakiegokolwiek nadprzyrodzonego autorytetu.

Aha i słynne:
Jestem głęboko wierzącym ateistą.

[ Dodano: 2010-01-08, 21:13 ]
ań napisał/a:
no właśnie dlatego prawdopodobnie nauka nie dosięgnie Boga ;)


Od zarania dziejów w ten sposób tłumaczono wiele rzeczy/zjawisk/wydarzeń, tylko jakoś tak się składa, że coraz mniej zostaje w rękach Boga. :mrgreen:

Tobayashi - 2010-01-08, 21:17

ań napisał/a:

Tobayashi, wydaje mi się, że politeizm to nic innego jak ubóstwianie różnych aspektów Boga, personifikacja ich itd.

No nie bardzo.
Cytat:
Politeizm (z gr. πολύς polys - "liczny" + θεός theos - "bóg"; wielobóstwo) - wiara w istnienie wielu bogów (np. przedchrześcijańska religia Słowian, religia starożytnej Grecji, starożytnego Egiptu, wierzenia Azteków, szinto, neopogaństwo). Według islamu, politeizm (szirk) jest ciężkim grzechem; w podobnym tonie wypowiada się również Biblia.

elenka - 2010-01-08, 21:18

Tobayashi napisał/a:
A dlaczego istnieją różne religie monoteistyczne? I ktory bóg jest "prawdziwy", jedyny?


Otóż to :-)
Czy istnieje monoteistyczna religia tak naprawdę? Na przykład chrześcijaństwo i całe zastępy świętych?

Tobayashi - 2010-01-08, 21:22

Dla porządku:
Cytat:
Monoteizm (z gr. μόνος monos – "jedyny" + θεός theos – "bóg"; jedynobóstwo) – wiara w istnienie jedynego Boga i w przeciwieństwie do henoteizmu wykluczająca istnienie jakichkolwiek innych istot boskich. Przeciwieństwem monoteizmu jest politeizm. Monoteiści zazwyczaj przypisują Bogu cechy doskonałości takie jak omnipotencja, omniscjencja, omniprezencja i najwyższą dobroć w rozumieniu etycznym.

Wyznaniami monoteistycznymi są trzy religie określane jako abrahamiczne: judaizm, chrześcijaństwo i islam, a także nowe religie powstałe na ich gruncie, takie jak sikhizm, rastafari, babizm i bahaizm. Idea jedynego Boga znana jest też w zaratusztrianizmie (Ahura Mazda) i w większości odłamów hinduizmu (Brahman, Iśwara).


No wiec który z tych bogow jest really real? Każdy ma swoje księgi, swoją historię, każdy jest trochę inny. I dlaczego osoba wierząca w boga wybiera własnie tego, swojego?

majaja - 2010-01-08, 21:47

ań napisał/a:
no właśnie dlatego prawdopodobnie nauka nie dosięgnie Boga
czyli jednym słowem, wszystko czego nie znamy to bóg. Jak na coś czego nie znamy to całkiem sporo o nim wiemy :mrgreen: np. że jest osobą (w większości religii - buddyzm jest wyj atkiem. bo zdaje się w ogóle nie zajmuje ię pojęciem boga)i jest miłością. Dla mnie to się nazywa "pobożne życzenie", ale skoro jesteście z tym szczęśliwsze.... :)
Tobayashi - 2010-01-08, 21:57

No pewnie, ze w buddyzmie nie ma boga :mryellow:
dynia - 2010-01-08, 22:09

Tobayashi napisał/a:
No pewnie, ze w buddyzmie nie ma boga :mryellow:

I dlatego jak dla mnie jest to najbardziej trafiony system filoz.bo nawet religią tego nie nazwę.

lilias - 2010-01-08, 22:15

arahja napisał/a:
lilias napisał/a:
arahja, no to nazywaj mnie jak chcesz, widać jesteś lepiej zorientowana ode mnie kim jestem.


Trzykrotnie zaznaczyłam, że to moja opinia, że takie kryterium stosuję do oceny swojego stosunku do religii i że to każdorazowo prywatna sprawa.
To już będzie sześciokrotnie :lol:

Pozdrawiam!


ależ ja nie czuję się w żaden sposób urażona, miło, że nie mieszczę się w ogólnie przyjętych ramach i opiniach o katolikach. nie mam szans na świętość, trudno wybrakowanam :-D

orenda - 2010-01-08, 23:05

elenka, sorki, że Cię trochę prywatnie zaczepię, bo braliście ślub kościelny (sama brałam w nim udział ;) ), zdaje się, że też. Możecie powiedzieć czym się kierowaliście przysięgając pod ołtarzem?
Co do oszukiwania dzieci i mówienia im o życiu po śmierci... bądź jego braku. To tak naprawdę nikt z nas nie wie jak jest. A czy nie opowiadamy dzieciom o Mikołaju, który przychodzi i zostawia prezenty pod choinką. Ja właśnie biorę udział w oszukiwaniu moich dzieci, ale nie za dobrze mi z tym.
Ja osobiście jestem pogubiona w sprawach wiary. żadna religia nie jest mi bliska, nie dla mnie dogmaty, ale czuję w środku potrzebę duchowości i kontaktu z Bogiem (chcę, żeby istniał). Nawet jeśli w buddyzmie nie ma Boga, to mi nie odpowiadają mantry i wszystko, co mi obco brzmi. Bardzo utożsamiam religijność z osadzeniem w kulturze, nie umiem tego oddzielić i nie umiem udawać przed sobą, że obco brzmiące słowa, w innym języku mają odnosić się do mojej polskiej duszy ;)

Bardzo fajny temat.

orenda - 2010-01-08, 23:58

euridice napisał/a:
Uuu, elenka, tłumacz się teraz :mryellow: Przyznaj się, chodziło o białą suknię? ;)
Żartuję, nic mi do tego :)
Mi też nic do tego, ciekawa jestem motywu. Sama nie wiem, co zrobić z ewentualnym ślubem, bo chciałabym magii, jakieś niezwykłej otoczki, a USC tego nie daje. Ale też ta formuła kościelna nie dla mnie, bo tam chyba się przysięga do wychowania potomstwa w wierze katolickiej, chyba, że się mylę.

[ Dodano: 2010-01-09, 00:07 ]
Choć przyznaję, trochę zaczepnie zapytałam... :mrgreen: Aga :*

- 2010-01-09, 01:52

Tobayashi, ale mi nie chodziło o regułkę tylko o wyjaśnienie skąd to się wzięło ;)

orenda, ja brałam ślub kościelny nie długo po tym jak ostatecznie zrezygnowałam ze wspólnoty oazowej, znacznie się wycofałam z tego wszytskiego ale jeszcze wtedy nie podjęłam ostatecznej decyzji jaką drogą dalej iść, byłam wtedy bardzo związana z jedną konkretną świątynią w Opolu i bardzo chciałam by tam właśnie mój ślub się odbył. Szczerze mówiąc nie zwróciłam nawet uwagi na słowa w przysiędze, ze będę dzieci po katolicku chowała, ja tam co innego przysięgałam-, że mojego męża kochać po wsze czasy i wcielenia będę :mrgreen:

elenka - 2010-01-09, 08:51

orenda napisał/a:
ciekawa jestem motywu.


Kochana świadkowo ty moja :lol: moim motywem była miłość do mego męża.
Te siedem lat temu była szczylem emocjonalnym, nie potrafiłam się sama przed samą zdeklarować jako wierząca czy też niewierząca.
Długa była droga do ateizmu mojego :-)
Sam ślub kościelny był dla magicznym przeżyciem jako ślub mój i J. już wtedy nie odbierałam tego jako przysięgi przed Bogiem. Nie bez znaczenia też jest fakt, że oboje pochodzi z rodzin katolickich. I właśnie tego ja chcę uniknąć, wychowując swoje dzieci z dala jakiejkolwiek indoktrynacji religijnej, chcę aby czuły się wolne w swoich wyborach, a nie czuły się na przykład zobowiązane brać ślub kościelny tak jak ja się czułam.

Malati - 2010-01-09, 14:46

elenka, skoro nie ma dowodów na potwierdzenie teorii nauki odnośnie powstania wszechświata i życia to wszytko o czym piszesz można wziąść tylko na wiarę.Zarzucasz nam brak dowodów a sama wierzysz w coś czego udowodnić nikomu się nie udało. ;-)
Czy są dowody na istnienie Boga? Są,ale trzeba włożyć trochę wysiłku żeby je poznać. Religia która ja praktykuję nie jest oparta na sentymentalizmie,to "nauka" opara na pytaniach,szukaniach odpowiedzi,przemyśleniach i doświadczeniach własnych i innych ludzi.
Uważam ze uczciwiej by było ze strony ateisŧów powiedziec nie wierzę bo tego niepotrzebuje ,bo Bóg do niczego nie jest mi potrzebny.Twierdzenie że Boga nie ma nie oparte na doświadczeniu i dowodzie, bo przecież nie chcecie tego sprawdzac, to pobożne życzenie :-P

Nie podoba mi zarzucania nam życia w iluzji czy wybieranie łatwiejszej drogi. Gdybym chciała odbić piłeczkę( a może chcę :mrgreen: ) to powinnam napisać że ateiści żyją w ignorancji. ;-)

elenka napisał/a:
czarna96 napisał/a:


Lily Bóg jest wieczny i nienarodzony,nikt Go nigdy nie stworzył jaki nikt nie jest w stanie Go zniszczyć.


Jak to jest możliwe? Chętnie poznam twoje wytłumaczenie, no chyba że jest to tylko kwestia wiary ;-)



Zacytuje samego Boga :mryellow:

" Mimo że jesem nienarodzony a moje transcendentalne ciało nigdy nie ulega zniszceniu i chociaż jestem Panem wszystkich żywych istot to jednak w każdym milenium pojawiam sie w mojej orginalnej transcendentalnej formie"
( Bhagavad- gita)

Co do pytania ilu jest bogów to jest On jeden ,różnorodność religii nie sanowi tutaj problemu.Pan albo pojawia się na ziemi osobiście albo wysyła osoby kwalifikowane dając ludziom wiedzę adekwatną do danych czasów i ich zdolności zrozumienia.

"Zawsze,kiedy tylko zamierają praktyki religijne i zaczyna szerzyć się bezbożność wtedy zstępuję osobiście"

Taką osobą wyslana przez Boga był np Jezus. To że istniał i wszystko co dokonał i jego całe przesłanie jest faktem nie da się temu zaprzeczyć.

Co do buddyzmu to brak w nim kultu osobowego Boga nie jest przypadkowe Budda jest jedna z inkarnacji Boga,pojawił sie tutaj w celu wprowadzenia ahimsy,bo coraz więcej zwierząt gineło w imię religii na ołtarzach ofiarnych.Aby temu zapobiec zanegował on sens Wed,zrobił to celowo aby w wówczas istniejącej sytuacji odebrać tzw" braminom" argument do dalszych niegodziwych morderstw. Obecnie buddym ma wiele obliczy wiele szkól chyba dużo odszedł od pierwowzoru

[ Dodano: 2010-01-09, 14:48 ]
majaja napisał/a:
czarna96 napisał/a:
majaja, nie jestem chrzescijanką
A kim jesteś? ;) Bo etykę masz wybitnie chrześciajńską :)


majaja, a na podstawie czego wnioskujesz ze moja etyka wybitnie chrześcijanska? A może sama patrzyć na mniie przez pryzmat chrześcijaństwa,nawet ateistą cięzko się wyzbyć postrzegania istnienia czy nie Boga przez pryzmat akurat tej religii ;-)

elenka - 2010-01-09, 17:13

czarna mi nie przeszkadza, że nazywasz mnie ignorantką, zresztą jestem nią w wielu innych dziedzinach życia i dobrze mi z tym :mrgreen: ;-)

Zacznę może od tego, że nie widzę sensu, abyś przytaczała słowa Boga, bo skoro ja nie wierzę w jego istnienie, co to za dowód niby ma być?
Skąd wiesz, że on to akurat powiedział, zawsze mnie fascynował fakt, z jaką łatwością wierzący (najróżniejszych religii, nie mam na myśli tylko chrześcijaństwa) odczytują myśli, życzenia, prośby swojego Boga, że już o słynnym :...bo Bóg tak chciał, to już nie wspomnę 8-) Mnie interesują tylko fakty.

A wracając do tego, co napisałaś o nauce, to jest pewna zasadnicza różnica - nauka nie ustaje w swoich poszukiwaniach stawia hipotezy i próbuje je udowodnić, potrafi przyznać się do błędu. Religia natomiast zakłada, że wierzący przyjmą na słowo na przykład niepokalane poczęcie :-P

Tobayashi - 2010-01-09, 17:21

czarna96 napisał/a:
Uważam ze uczciwiej by było ze strony ateisŧów powiedziec nie wierzę bo tego niepotrzebuje ,bo Bóg do niczego nie jest mi potrzebny.Twierdzenie że Boga nie ma nie oparte na doświadczeniu i dowodzie, bo przecież nie chcecie tego sprawdzac, to pobożne życzenie :-P

Dlaczego mówisz, ze twierdzenie, że nie ma boga nie jest oparte na doświadczeniu, i że nie chcemy tego sprawdzac? Skad wiesz jaka byla nasza droga do ateizmu? Pewnie u każdego inaczej, wiec odpowiem za siebie, ze kiedys bardzo sie staralam i zadałam sobie wiele trudu w "odszukanie" boga. Wiarę mialam wpojoną od dzieciństwa, potem zaczęlam wlasne "badania". Wypadły niekorzystnie dla boga/bogów. A poza tym, to nie jest naszym zadaniem udowadniać, że boga nie ma, to wierzący powinni udowodnić, ze jest, skoro mówią, ze jest i sie na niego powołuja.
czarna96 napisał/a:
Co do pytania ilu jest bogów to jest On jeden ,różnorodność religii nie sanowi tutaj problemu.Pan albo pojawia się na ziemi osobiście albo wysyła osoby kwalifikowane dając ludziom wiedzę adekwatną do danych czasów i ich zdolności zrozumienia.

A wiec stwarza sobie konkurencję? Bo bo przecież Bóg chrześcijanski jest zazdrosny i nie można czcic innego. Ale zgodnie z tym, co mówisz, nieważne w jakiego boga się wierzy, to wszystko to samo, można wiec spokojnie wiyznawac wiarę w Swaroga lub Zeusa. Tylko, że ludzi to nie lączy, raczej dzieli i prowadzi do wejen. Brak tolerancji i przesladowania to wynalzek właśnie ludzi religijnych... Argument o wielopostaciowości jednego boga jest karkołomną próbą zawłaszczania sobie wszystkich wyznań, nawet ateistycznych - a to już po prostu przegiecie :roll:
czarna96 napisał/a:
Taką osobą wyslana przez Boga był np Jezus. To że istniał i wszystko co dokonał i jego całe przesłanie jest faktem nie da się temu zaprzeczyć.
Kiedy głęboko studiowalam temat, doszłam do punktu w ktorym historyczność Jezusa była wątpliwa. Nie ma jednoznacznych dowodów, że istniał jako postać historyczna.
czarna96 napisał/a:
Co do buddyzmu to brak w nim kultu osobowego Boga nie jest przypadkowe Budda jest jedna z inkarnacji Boga,pojawił sie tutaj w celu wprowadzenia ahimsy,bo coraz więcej zwierząt gineło w imię religii na ołtarzach ofiarnych.

Nie rozumiem, dlaczego w buddyzmie Twój Bog nie wprowadził jednak swojego kultu. Proszę wyjaśnij, bo to niejasne dla mnie. Buddyzm jest system wybitnie ateistycznym, i zawsze takowym był z założenia.
Budda - a masz zapewne na myśli historycznego Siakjamuniego, o ile wiem, nie wprowadził ahinsy jako nowości. Jest ona wspólna wszystkim religiom hinduskim, i bardziej wyeksponowana w dżinizmie. A Mahawira też był inkarnacją Boga?
Cytat:
Obecnie buddym ma wiele obliczy wiele szkól chyba dużo odszedł od pierwowzoru

No jak każda religia pewnie, chociażby chrześcijanizm, w ktorym schizm nie da sie chyba zliczyc. Ale nie jestem pewna, co masz na mysli mówiac o pierwowzorze buddyzmu.

elenka - 2010-01-09, 18:02

czarna96 napisał/a:
Religia która ja praktykuję nie jest oparta na sentymentalizmie,to "nauka" opara na pytaniach,szukaniach odpowiedzi,przemyśleniach i doświadczeniach własnych i innych ludzi.


Warto tutaj napisać czym jest nauka, jest to metoda poznawania świata polegająca na przeprowadzaniu badań wynikających z empirycznych doświadczeń, których główną cechą jest powtarzalność i jednoznaczność wyników.
Rozumiem, że dalej nie trzeba się rozpisywać, bo religia przy tym wygląda jak zabawa w kotka i myszkę - ktoś, gdzieś, kiedyś i w niewyjaśnionych okolicznościach itd. :roll:

[ Dodano: 2010-01-09, 18:08 ]
Tobayashi napisał/a:
Brak tolerancji i przesladowania to wynalzek właśnie ludzi religijnych...


Skoro ten aspekt religii został przywołany, to dodam jeszcze, że dla mnie wyznawanie religii na przykład chrześcijańskiej za sprawą, której tysiące ludzi spłonęło na stosach, zginęło na wyprawach krzyżowych, zostało okaleczonych wskutek tortur jest po prostu nie na miejscu.
Nie wiem jak można pominąć ten fakt i po prostu chodzić sobie do kościoła. :roll:

[ Dodano: 2010-01-09, 18:19 ]
czarna96 napisał/a:





Taką osobą wyslana przez Boga był np Jezus. To że istniał i wszystko co dokonał i jego całe przesłanie jest faktem nie da się temu zaprzeczyć.



Oczywiście, że można zaprzeczyć :-)
W samych ewangeliach jeśli w ogóle bralibyśmy je pod uwagę, chociaż dla mnie coś co powstało pod natchnieniem ducha świętego, nie jest wiarygodnym tekstem znajdziemy wiele kontrowersji i nieścisłości odnośnie chociażby daty jego narodzin.

Z naukowego punktu widzenia istnieje prawdopodobieństwo, że żyła kiedyś taka osoba.
Ba! Więcej jest również prawdopodobne, że został ukrzyżowany i nie mam w tym nic nadzwyczajnego, bo w tamtych czasach była to częsta kara za różne występki.

Jednak wszystkie historie, które znamy na temat jego dokonań, to czyste poszlaki.
A przesłanie, o którym piszesz to wytwór stricte religijny.

Tobayashi - 2010-01-09, 19:21

czarna96 napisał/a:
skoro nie ma dowodów na potwierdzenie teorii nauki odnośnie powstania wszechświata i życia to wszytko o czym piszesz można wziąść tylko na wiarę.Zarzucasz nam brak dowodów a sama wierzysz w coś czego udowodnić nikomu się nie udało

A co z teorią ewolucji, która jest najlepiej udokumentowaną teorią naukową? W nią nie trzeba "wierzyć", ona jest udowodniona. I co? I niektórzy ludzie nadal wierzą w akt boskiego stworzenia, chociażby czlowieka. Bóg stworzył czlowieka? Niestety nie, to już udowodnione :mrgreen: A kreakcjoniści nadal twardo utrzymują, ze świat ma 10 tyś. lat :lol:
Jeżeli chodzi o naukową teorię dotyczącą powstania wszechświata, czy zadałaś sobie trud, by sprawdzić na jakim etapie jest obecnie proces udawadniaja jej? Moze bardzo zaawansowanym? A przyjmijmy, ze teoria wielkiego wybuchu zostanie kompletnie udowodniona. Wtedy zmienisz światopogląd?

- 2010-01-09, 19:44

wiecie co, mi się wydaje, że każdy dobiera sobie drogę która jest na danym etapie dla Niego najodpowiedniejsza, więc nie ma sensu sobie tu próbować udowodnić co jest a co nie. Tak sobie myślę...

...ale co do Jezusa- wiele ludzi spotkało się z Nim i rozmawiało, On żyje, przecież przywrócił swoje ciało do życia po śmierci.
Co do danych na temat Jego życia, dat itd. było i jest wiele ludzi którzy nie chcą aby prawda o tym człowieku była dostępna. Został On ludziom odebrany, powieszony spowrotem na krzyżu a Jego nauka spowita welonem tajemnicy :roll: ale jak ktoś CHCE Go znaleźć to Go znajdzie.

Tobayashi - 2010-01-09, 20:13

ań napisał/a:
wiecie co, mi się wydaje, że każdy dobiera sobie drogę która jest na danym etapie dla Niego najodpowiedniejsza, więc nie ma sensu sobie tu próbować udowodnić co jest a co nie. Tak sobie myślę...

No pewnie, żadna debata tego typu nie ma rozwiazania ;-) Przy okazji można polecić debaty z udziałem Dawkinsa :mryellow:
ań napisał/a:

Co do danych na temat Jego życia, dat itd. było i jest wiele ludzi którzy nie chcą aby prawda o tym człowieku była dostępna. Został On ludziom odebrany, powieszony spowrotem na krzyżu a Jego nauka spowita welonem tajemnicy :roll:

Z ciekawości: czy masz na mysli także przedstawicieli kościola i fakt, ze przez dlugi czas zwyklym śmiertelnikom nie wolno było czytać Biblii?

YolaW - 2010-01-09, 20:51

Tobayashi napisał/a:
Zeby zabezpieczyć dziecko przed indoktrynacją w szkole, czy szerzej: przygotować dziecko do wejścia w środowisko szkolne, na pewno warto wczesniej zrobic mu domową lekcję religioznawstwa i zapoznac je z różnymi wyznaniami, i to nie tylko jak to wygląda od strony teoretycznej, czyli że np. ludzie wyznający jakaś religię w zalożeniu starają się być dobrzy, ale także od praktycznej strony, czyli ze często im nie wychodzi, że postępują wbrew swoim zasadom i ze to nie jest tak, że jak ktoś jest katolikiem i chodzi do kościola, to automatycznie jest święty, a jak ktos nazywa się buddystą, to od razu jest oświecony. I ze ludzie są czesto nietolerancyjni, i ze toczą nawet wojny na tle religijnym - słowem, powiem, jak jest.

Tobayashi, świetny pomysł... :)
Tobayashi napisał/a:
"mamusia wierzy w Boga", albo "wierzę, że po śmierci idziemy do nieba"

wiesz, myślę, że chyba instynktownie mówiłabym w podobny sposób. Ale musiałabym dodać, że moja wiara nie pochodzi z powietrza. Mamy Biblię, z której czerpiemy wszystkie informacje.
No i racja z tym nastolatkiem. Teraz to łatwizna, a potem dopiero będzie można się wykazać! :)
czarna96 napisał/a:
Ja również niemam zamiaru zmuszać moich dzieci do jaichkolwek praktyk religijnych.

Ja też nie. W pewnym momencie Olaf i tak będzie musiał świadomie wybrać czy mu to wszystko odpowiada i przede wszystkim czy wierzy...
arahja napisał/a:
I już rzeczywiście milknę, bo nie wiem, kiedy przekroczę czyjąś granicę, a to jednak temat nie dla mnie.

arahja, jak dla mnie to piszesz bez urażania kogokolwiek, dla mnie cenne jest usłyszeć Twoje zdanie, serio :)
arahja napisał/a:
lilias napisał/a:
arahja, przecież kościół to ludzie, czyli wierni, a oni jak każdy mają prawo do błędu i do mówienia o swoich, czyli kościoła błędach



Oprócz tego, ten kościół to dogmaty, w które wierzyć TRZEBA (wygłasza się credo na każdej mszy), to postanowienia papieskie i soborowe, w które też wierzyć TRZEBA, jeśli się chce być członkiem tego kościoła. Gdy się neguje którekolwiek z nich, imo nie można mówić o byciu katolikiem.

Moim zdaniem historia Kościoła Katolickiego pokazuje, że jednak błędy, pomyłki się zdarzały (mówię o niektórych dogmatach itp.) Księża to ludzie, papież to też człowiek. Zresztą historia kościoła jest dość krwawa. Mam tego świadomość i temu zaprzeczyć się nie da. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie odejść od kościoła z powodu księży np. Ja tam chodzę by się pomodlić (wiem w domu też można), mam potrzebę uczestniczenia w mszy św. itp. Nie oglądam się na ludzi. Znajdę w kościele wspaniałych i dobrych jak i sąsiada tłukącego żonę a potem przyjmującego komunię. Bo żaden kościół, wyznanie nie składa się z idealnych ludzi.
ań napisał/a:
moje dzieci nie są ochrzczone, bo było by to oszukiwaniem wszystkich, nie chcieliśmy robić tego "dla kogoś", tylko po to żeby mieć święty spokój.

I jeśli jest to zgodne z Waszymi przekonaniami to niekomu nic do tego :)
elenka napisał/a:
A mnie zastanawia czemu ludzie tak nie wierzą w samych siebie, czy bez religii nie można wychować porządnego i wartościowego człowieka?

elenko owszem można jak najbardziej :) Tylko np. ja chcę wychować syna w naszej wierze NIE z powodu braku wiary w siebie, ale właśnie dlatego, że wierzę w to co wierzę :)
czarna96 napisał/a:
Piszecie że można nauczać dziecko o Bogu ale w oderwaniu od jakiejkolwiek religii. Dla mnie byłoby to trochę trudne do wykonania.

Dla mnie też.
elenka napisał/a:
ale co tak naprawdę nawet wierzący wiedzą o Bogu, skoro empirycznie w żaden sposób nie można go doświadczyć?

to doświadczenie to kwestia wiary i w ogóle pojęcie względne, bo ja każdego dnia doświadczam Boga, w wielu rzeczach, których ateiści z Bogiem po prostu nie łączą.
elenka napisał/a:
często w naszym społeczeństwie pokutuje przekonanie, że bez Boga w sercu to Ty nie możesz być człowiekiem.

Ludzie myślący, że są lepsi od innych są wszędzie. W każdym wyznaniu w każdej grupie społecznej, na każdym forum :-P Ale czy to powód, żeby negować od razu całą grupę, wyznanie, odchodzić z forum? To tylko przykłady oczywiście :)
czarna96 napisał/a:
Ja nie przekazuje swojemu dziecku mojego własnego wyobrarzenia Boga,tylko wiedzę opartą na zródłach.

Dokładnie.

[ [i]Dodano: 2010-01-09, 21:18 ]

czarna96 napisał/a:
Dr E godwin-biolog "porównał szansę pojawienia się palnety takiej jak nasza w wyniku wielkiego wybuchu do prawdopodobieństwa powstania wielkiego słownika podczas eksplozji w drukarni"

Dobre :)
Lily napisał/a:
dla mnie jest to tylko Twoja opinia, a moja jest inna. I do prawdy obiektywnej raczej nie dojdziemy.

Dlatego właśnie jest to wszystko kwestia wiary...Nie można narzucić komuś swojej wiary czy to w fakt, że Bóg jest wieczny, że istnieje, czy że go nie ma...
, bardzo ładnie napisałaś to o Bogu. Ja też wierzę w Boga dobrego, kochającego, przebaczającego, miłosiernego a nie ciskającego piorunami. Ja myślę, że sporo rozumiem z tego co napisałaś ...
majaja napisał/a:
majaja, nie jestem chrzescijanką

A kim jesteś? Bo etykę masz wybitnie chrześciajńską

Bo w każdej religii chodzi o czynienie dobra, stawanie się lepszym człowiekiem; stąd podobieństwo - ja to tak widzę :)
elenka napisał/a:
całe zastępy świętych

święci nie są uważani za Boga.
orenda napisał/a:
A czy nie opowiadamy dzieciom o Mikołaju, który przychodzi i zostawia prezenty pod choinką. Ja właśnie biorę udział w oszukiwaniu moich dzieci, ale nie za dobrze mi z tym.

Bardzo fajnie sprawę Mikołaja tłumaczy dzieciom Humbak bodajże. Napisała o tym w wątku o Montessori.

[ Dodano: 2010-01-09, 22:05 ]
czarna96 napisał/a:
Nie podoba mi zarzucania nam życia w iluzji czy wybieranie łatwiejszej drogi.

Mogę się pod tym podpisać. Poza tym droga wiary wcale nie jest łatwiejsza, a wręcz przeciwnie.
czarna96 napisał/a:
Zacytuje samego Boga

" Mimo że jesem nienarodzony a moje transcendentalne ciało nigdy nie ulega zniszceniu i chociaż jestem Panem wszystkich żywych istot to jednak w każdym milenium pojawiam sie w mojej orginalnej transcendentalnej formie"
( Bhagavad- gita)

to ja też coś dodam:
"Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat Go nie poznał." Jan 1,10.
"Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Syn, który jest na łonie Ojca, objawił Go." Jan 1,18.
Na tym opiera się min. moja wiara w Boga, nie napisałam tego po to by coś komukolwiek udowadniać...
elenka napisał/a:
Religia natomiast zakłada, że wierzący przyjmą na słowo na przykład niepokalane poczęcie

Ja wierzę w niepokalane poczęcie :-P
Tobayashi napisał/a:
A poza tym, to nie jest naszym zadaniem udowadniać, że boga nie ma, to wierzący powinni udowodnić, ze jest, skoro mówią, ze jest i sie na niego powołuja.

Moim zdaniem nikt niczego nie musi nikomu udowadniać. Nie to jest chyba celem tej dyskusji...
Tobayashi napisał/a:
Brak tolerancji i przesladowania to wynalzek właśnie ludzi religijnych...

Jest różnica między ludźmi religijnymi a fanatykami...
elenka napisał/a:
Skoro ten aspekt religii został przywołany, to dodam jeszcze, że dla mnie wyznawanie religii na przykład chrześcijańskiej za sprawą, której tysiące ludzi spłonęło na stosach, zginęło na wyprawach krzyżowych, zostało okaleczonych wskutek tortur jest po prostu nie na miejscu.
Nie wiem jak można pominąć ten fakt i po prostu chodzić sobie do kościoła.

A wg. mnie w ten sposób można zanegować każdą religię i wyznanie, bo każde ma coś na sumieniu za sprawą LUDZI - omylnych, głupich, pysznych, zazdrosnych, żądnych władzy cokolwiek...Religia akurak chrześcijańska (jak już odniosłaś się do stosów itp.) nie jest zła, zakłada przecież nawet miłowanie wrogów, nadstawianie drugiego policzka...to religia Miłosci do bliźniego. To ludzie poszli złą drogą. Nie wiem jak można tego nie widzieć...Swego czasu poczytałam "Krzyż pański z kościołem" Deschnera - ciekawa lektura, ale nie przestałam wierzyć przez to w Boga.
To samo z islamskimi terrorystami umierającymi w imię wiary...
Tobayashi napisał/a:
Bóg stworzył czlowieka? Niestety nie, to już udowodnione

Biblia jest pełna symboli, Bóg wcale nie musiał stworzyć świata w 6 dni...ale na pewno nadał kierunek ewolucji (w którą zresztą wierzę).
ań napisał/a:
nie ma sensu sobie tu próbować udowodnić co jest a co nie. Tak sobie myślę...

dokładnie, nie po to myślę tu dyskutujemy by się wzajemnie nawracać ale by wymienić poglądy...tak ja mam rzynajmniej...

Malati - 2010-01-09, 23:47

elenka napisał/a:
czarna mi nie przeszkadza, że nazywasz mnie ignorantką, zresztą jestem nią w wielu innych dziedzinach życia i dobrze mi z tym :mrgreen: ;-)


nie uważam cię za ignorantkę,to był tylko mały przytyk,pokazanie że też mogę być nie miła-chociaż tego nie chcę ;-)

elenka napisał/a:
Zacznę może od tego, że nie widzę sensu, abyś przytaczała słowa Boga, bo skoro ja nie wierzę w jego istnienie, co to za dowód niby ma być?


A ja widzę sens.Bo dla mnie jako osoby wierzącej to pisma święte są zródłem wiedzy na temat Boga.Ty dla poparcia swoich argumtów cytujesz zródła "naukowe " w stylu wikipedii ;-) :-P

elenka napisał/a:
fascynował fakt, z jaką łatwością wierzący (najróżniejszych religii, nie mam na myśli tylko chrześcijaństwa) odczytują myśli, życzenia, prośby swojego Boga, że już o słynnym :...bo Bóg tak chciał, to już nie wspomnę


Ale jak to się ma do całej rozmowy.Ja nie odczytuje myśli Boga nie mam takiej mocy :roll: a ostanie zdanie to już wogóle nie wiem co ma dowieść-jaki brak faktów?

Tobayashi napisał/a:
A poza tym, to nie jest naszym zadaniem udowadniać, że boga nie ma, to wierzący powinni udowodnić, ze jest, skoro mówią, ze jest i sie na niego powołuja.


Jaki dowód by cię zadowolił? Jakby Bóg stanął przed tobą? Czasami nawet jakbyś dostała od niego kopa w tyłek nie uwierzyłabys że to on ;-)

Tobayashi napisał/a:
czarna96 napisał/a:
Co do pytania ilu jest bogów to jest On jeden ,różnorodność religii nie sanowi tutaj problemu.Pan albo pojawia się na ziemi osobiście albo wysyła osoby kwalifikowane dając ludziom wiedzę adekwatną do danych czasów i ich zdolności zrozumienia.

A wiec stwarza sobie konkurencję? Bo bo przecież Bóg chrześcijanski jest zazdrosny i nie można czcic innego. Ale zgodnie z tym, co mówisz, nieważne w jakiego boga się wierzy, to wszystko to samo, można wiec spokojnie wiyznawac wiarę w Swaroga lub Zeusa. Tylko, że ludzi to nie lączy, raczej dzieli i prowadzi do wejen. Brak tolerancji i przesladowania to wynalzek właśnie ludzi religijnych... Argument o wielopostaciowości jednego boga jest karkołomną próbą zawłaszczania sobie wszystkich wyznań, nawet ateistycznych - a to już po prostu przegiecie :roll:


Może przeczytaj jeszcze raz co napisałam.Jaka konkurencja? Bóg chrześcijański nie jest zazdrosny to ludzie są zazdrośni -a to różnica.Każdy wybiera taką ścieżkę duchowo na jaką jest gotowy,jaka najlepiej pozwala mu poznać i pokochać Boga. W ostateczności cel jest jeden i każdy go kiedyś osiąga. Co do wojen to nie wina religii że wybuchają tylko ludzi. Jesteśmy istotami dalekimi od doskonałości często błądzimy. Bóg i religia nie są temu winni .To nie filozofie religijne są niedoskonałe ale ludzie. :roll:

Co jest aż takim wielkim przegięciem.co Cię tak oburza że Bóg ma wiele form?

Tobayashi napisał/a:
czarna96 napisał/a:
Co do buddyzmu to brak w nim kultu osobowego Boga nie jest przypadkowe Budda jest jedna z inkarnacji Boga,pojawił sie tutaj w celu wprowadzenia ahimsy,bo coraz więcej zwierząt gineło w imię religii na ołtarzach ofiarnych.

Nie rozumiem, dlaczego w buddyzmie Twój Bog nie wprowadził jednak swojego kultu. Proszę wyjaśnij, bo to niejasne dla mnie. Buddyzm jest system wybitnie ateistycznym, i zawsze takowym był z założenia.
Budda - a masz zapewne na myśli historycznego Siakjamuniego, o ile wiem, nie wprowadził ahinsy jako nowości. Jest ona wspólna wszystkim religiom hinduskim, i bardziej wyeksponowana w dżinizmie. A Mahawira też był inkarnacją Boga?


Po pierwsze to niej est mój Bóg,nie wymyśiłam Go i nie mam wyłączności na niego. Po drugie Bóg jest na tyle miłosierny że pozwala ludziom w Niego niewierzyć oraz go nie czcić-własnie p to wymyślił buddyzm :-)

Ja nie twerdzę że pojęcie ahimsy było wprowadzone dopiero przez Buddę tylko że w tamtych okolicznościch była potrzeba zaakcenotwania tego pojęcia.

Tobayashi napisał/a:
A Mahawira też był inkarnacją Boga?


Nie wiem może był osobą przez niego upełnomocnioną


elenka napisał/a:
Skoro ten aspekt religii został przywołany, to dodam jeszcze, że dla mnie wyznawanie religii na przykład chrześcijańskiej za sprawą, której tysiące ludzi spłonęło na stosach, zginęło na wyprawach krzyżowych, zostało okaleczonych wskutek tortur jest po prostu nie na miejscu.
Nie wiem jak można pominąć ten fakt i po prostu chodzić sobie do kościoła. :roll:


Po pierwsze nie za sprawą religii ci ludzie gineli tylko przez żądze pieniędzy ,władzy oraz kobiet. Do tej pory głównym motorem wybuchu wojen jest żadza posiadania pieniędzy i czy nieprzeszkadza Ci to w ich uzywaniu.? Religia była jedynie narzędzie,podobnie jak jest nim rasizm itp.
I warto czasami pomyślec co się pisze bo z tego co rozumiem twierdzisz że będąc katolikiem ma sie krew na rękach :roll:

Tobayashi napisał/a:
A co z teorią ewolucji, która jest najlepiej udokumentowaną teorią naukową?


Teoria ewolucji nie wyjasnia nam przyczyny powstania zycia tylko jego rozwój. I nie każdy jej etap jest do końca udokumentowany.

Tobayashi napisał/a:
A przyjmijmy, ze teoria wielkiego wybuchu zostanie kompletnie udowodniona. Wtedy zmienisz światopogląd?


Ale ja nie pisałam że teoria wilkiego wybuchu jest sprzeczna z moim światopoglądem. Chodzi mi o to że to nie jest główne zródło istnienia planet i życia na nich. Aby coś mogło się zderzyć i wywołać wybuch musi wcześniej istnieć i pytałam skąd powstały masy materii a także związki wchodzące w ich skład.

Tobayashi - 2010-01-10, 00:38

czarna96 napisał/a:
Może przeczytaj jeszcze raz co napisałam.Jaka konkurencja? Bóg chrześcijański nie jest zazdrosny to ludzie są zazdrośni -a to różnica.

A skąd pochodzi przykazanie "Nie bedziesz mial innych bogow przede mną"? Od ludzi? czy od Boga, czy przynajmniej ze świętych ksiąg, na ktore sie ludzie powołują?
czarna96 napisał/a:
Bóg jest na tyle miłosierny że pozwala ludziom w Niego niewierzyć oraz go nie czcić-własnie p to wymyślił buddyzm :-)
Nie rozumiem - po to wymyslił buddyzm? Żeby pozwolic ludziom nie wierzyc w niego?
Tobayashi - 2010-01-10, 00:54

Dodam jeszcze, że nie tylko bog chrześcijan jest "zazdrosny" i nie toleruje konkurencji.
Cytat:
On jest Bogiem jedynym Bogiem wiekuistym! Nie zrodził nikogo, ani też nie został zrodzony, a nikt nie jest Jemu równy. ( Tłumaczenie z Koranu, sura al-Ichlas)

A jak wiadomo Koran jest księgą objawioną, slowem od boga.

[ Dodano: 2010-01-10, 01:03 ]
czarna96 napisał/a:
Co jest aż takim wielkim przegięciem.co Cię tak oburza że Bóg ma wiele form?

Nie lubię mówic, zeby mój respondent przeczytal jeszcze raz, co napisalam. Powiedzmy, że nie byłam klarowna, więc jeszcze raz: przesadą jest zawlaszaczanie sobie przez religię, ktorą reprezentujesz, wszystkich innych wierzeń, nawet tych, które są z gruntu ateistyczne, jak np. buddyzm.
I nie odpowiedziałas mi pytanie: czy można wiec wierzyc w jakiegokolwiek boga, który sie pojawił w historii ludzkości i każdy z nich to będzie jeden i tam sam bóg w gruncie rzeczy?

Malati - 2010-01-10, 01:16

Tobayashi, po pierwsze jak rozpatrujesz dogmaty jakieś religii to chyba warto wziąść pod uwagę czasy w jakich dany przekaz się pojawił .W czasach kiedy został objawiony dekalog ludzie praktykowali wiele wierzeń oparych np na czczeniu bożków w formie zwierząt tp. Aby zapobiec tego typu procederom potrzebne było m.in to przykazanie.
Jeśli chodzi o Koran to nie ma w nim mowy o innym Bogu . chrześcijanie ,zydzi i muzułmanie wierzą w tego samgo Boga Muzułmanie po prostu uwazają że Jezus nie był Bogiem tylko prorokiem. Kolejnym prorokiem był mahomet a koran jest dopłnieniem dla starego testamentu. Ponadto w zacytowanym przez Ciebie fragmencie z Koranu nie ma wzmianki o jakiejkolwiek konkurencji i zakazowi cczenia innych Bogów-bo innych Bogów nie ma :-P

Jeśli chodzi o religię którą ja prakykuję nie poleca sie w niej czczenia półbogów,co było i jest nadal częste w Indiach. Najlepiej skupić sie na służbie dla Najwyższego.

Tobayashi napisał/a:
Żeby pozwolic ludziom nie wierzyc w niego?


Bóg dał ludziom wolną wolę i możliwości spełniania swoich pragnień.

[ Dodano: 2010-01-10, 01:28 ]
Tobayashi napisał/a:
: przesadą jest zawlaszaczanie sobie przez religię, ktorą reprezentujesz, wszystkich innych wierzeń, nawet tych, które są z gruntu ateistyczne, jak np. buddyzm.


Ani ja ani religia która praktykuje nie zawłaszcza sobie innych wierzeń,co za pomysł :roll: Nie twierdze że buddyzm jest elementem mojej religii bo nie jest nie interesuje nas spędzenie wieczności w niebycie,bo nie jest to według vaisznawizmu stan naturalny dla duszy. Pisałam o tym kim był Budda i po co pojawił się na ziemi reszta spraw zwązanych z buddyzmem to już zupełnie inna para kaloszy. :roll:

Tobayashi napisał/a:
czy można wiec wierzyc w jakiegokolwiek boga, który sie pojawił w historii ludzkości i każdy z nich to będzie jeden i tam sam bóg w gruncie rzeczy?


Bóg nie jest chrześcijanski czy hinduski są to podziały stworzone przez ludzi, Bóg jest jeden nie zależnie od wyznań .Tak naprawde można znaleść wiele cech wspólnych pomiędzy religiami ale wymaga to naprawdę dokładnych studiów nad każda z nich. Ale ludzie niestety wola doszukiwac się różnic i tworzyć podziały. Religia jakakolwiek jej nie nazwiesz jest tylko narzędziem które ma ci pomóc pokochac Boga .Kiedy osiągasz ten stan nie są ci juz potrzebne dogmaty zakazy i nakazy bo wiesz juz co słuszne prawdziwe a co nie.I jeśli w pelni poznasz zrozumiesz i będziesz przestrzegał zasad obowiązujących w danej religii to nie zależnie od tego czy jestes katolikiem czy muzułmaninem osiągniesz swój cel czyli -Boga

majaja - 2010-01-10, 14:41

ań napisał/a:
...ale co do Jezusa- wiele ludzi spotkało się z Nim i rozmawiało, On żyje, przecież przywrócił swoje ciało do życia po śmierci.
Co do danych na temat Jego życia, dat itd. było i jest wiele ludzi którzy nie chcą aby prawda o tym człowieku była dostępna. Został On ludziom odebrany, powieszony spowrotem na krzyżu a Jego nauka spowita welonem tajemnicy ale jak ktoś CHCE Go znaleźć to Go znajdzie.
Z punktu widzenia historyka: jest kilka źródeł wskazujących, że na przełomie naszej i poprzedniej ery urodził się człowiek imieniem Jezus, który zginął na krzyżu (znaczy nie był Rzymianinem), głosił jakąś naukę jak cała masa ówczesnych proroków, niewiadomo jaką, bo nie ma żadnych źródeł mu współczesnych opisujących ją, żaden z ludzi mu współczesnych, który zetknęli się z nim bezpośrednio nic nie spisał na temat jego nauki, wybór ewangelii danych do wiary nastąpił 400 lat po jego śmierci, jak się zapewne domyślasz całe ewangelie to typowy "głuchy telefon", malo spójna kompilacja przekonań krążącyh w tamtej epoce.
Ja rozumiem, że niektórym ludziom wiara jest potrzebna, ale to tylko wiara, nie jest oparta na faktach, jak ktoś potrzebuje tego by być lepszym człowiekiem to jego sprawa, gorzej że zazwyczaj, wiara sprawia że ktoś czuje się lepszym człowiekiem, posiadaczem "Wiedzy" z powodu samego faktu że wierzy. Wiem, że wiele religii daje przywileje co do przyszłego życia za samą wiarę, ale dla mnie to żadne usprawiedliwienie.

[ Dodano: 2010-01-10, 14:50 ]
czarna96 napisał/a:
Bóg nie jest chrześcijanski czy hinduski są to podziały stworzone przez ludzi, Bóg jest jeden nie zależnie od wyznań .
Ale już systemy moralne tych religi są zasadniczo różne, nawet przkazanie"nie zabijaj" nie jest uniwersalne, bo każda z tych religii tworzy własne wyjątki. nie zabijaj: ale na wojnie możesz, ale złych ludzi za karę możesz, ale w obronie swojego życia możesz albo za wiarę. Scalając tych wszystkich bogów tworzysz własnego i własną religię, i jeszcze uważasz ją za uniwersalną, dla wszystkich.
Malati - 2010-01-10, 15:24

majaja, interpretacja słowa nie zabijaj jest działaniem człowieka i tyle.Samo znaczenie teo przykazania jest uniewersalne w każdej religii. Żaden przekaz Boga nie namawia do zabijania. Ludzie mają tendencję do brania z pism tych fragmentów które akurat im pasują i mogą usprawiedliwić ich podłe zamiary. Coś wyrwane z kontekst przeczytane bez zrozumienia i objasnienia może przynieść odwrotny skutek.Ale jak juz pisaliśmy tacy są ludzie. Ich braki moralne i róznice w postrzeganiu moralnosci nie oznaczają że wiara jest zła. Jak pisałam juz wcześniej nie można scalać kilku bogów bo ten jest jeden i i nie tworze własnej religii :roll: . Twierdzę że każda religia jest dobra a róznice wcale nie muszą nas dzielić
majaja - 2010-01-10, 20:42

czarna96 napisał/a:
majaja, interpretacja słowa nie zabijaj jest działaniem człowieka i tyle.
Żadnego przykazania ani nakazu moralnego nie powinno się traktować (brakuje mi słowa) w pełni doktrynalny, idee ideami, a życie życiem, dosłwne i jednoznaczne traktowanie przykazań przynosi więcej krzywd niż pożytku. Poza tym uważam, że upraszczasz i pozwól, ale pozostanę przy swoim zdaniu.
czarna96 napisał/a:
interpretacja słowa nie zabijaj jest działaniem człowieka i tyle.
Oczywiście, że jest działaniem człowieka, człowiek stworzył, człowiek interpretuje, gdyby bóg chciał ludziom dać moralnośc dałby jedną. I nie jest prawdą, że żadna religia nie namawia do zabijania.
YolaW - 2010-01-10, 21:32

czarna96 napisał/a:
interpretacja słowa nie zabijaj jest działaniem człowieka i tyle.Samo znaczenie teo przykazania jest uniewersalne w każdej religii. Żaden przekaz Boga nie namawia do zabijania. Ludzie mają tendencję do brania z pism tych fragmentów które akurat im pasują i mogą usprawiedliwić ich podłe zamiary. Coś wyrwane z kontekst przeczytane bez zrozumienia i objasnienia może przynieść odwrotny skutek.Ale jak juz pisaliśmy tacy są ludzie. Ich braki moralne i róznice w postrzeganiu moralnosci nie oznaczają że wiara jest zła.

otóż to! Nie zabijaj to nie zabijaj, a jeśli kiedykolwiek i gdziekolwiek ktoś zabijał i zabija "w imię religii" to jest to tylko fanatyczna interpretacja wyrwanych z kontekstu fragmentów pism uczyniona przez złych, żądnych władzy, pieniędzy i innych rzeczy omylnych LUDZI. W Chrześcijaństwie Bóg dał przykazanie by nie zabijać. Nie zabijaj - koniec i kropka.

Cytat:
I nie jest prawdą, że żadna religia nie namawia do zabijania.

majaja, poproszę o konkretne przykłady...

Malati - 2010-01-10, 22:28

majaja napisał/a:
pozwól, ale pozostanę przy swoim zdaniu.


proszę bardzo ;-) :-)

majaja napisał/a:
gdyby bóg chciał ludziom dać moralnośc dałby jedną.


Ona jest jedna ale Ty wolisz interpretowac wszystko na zasadzie różnic i podziałów :roll:

majaja - 2010-01-10, 22:53

YolaW napisał/a:
majaja, poproszę o konkretne przykłady...
islam choćby, w Bibli też trochę tego jest, jako niechrześcijanka nie mam w domu więc nie zacytuję, ale chyba nie zaprzeczycie, że szczególnie w ST znajdzie się tego sporo. Poza tym nie pisałam tylko o zabijaniu dla religii, ale w ogóle, o sytuacjach, w których poszczególne religie dopuszczają zabicie drugiego człowieka (o stosunku do zabijania zwierząt nie wspomniając :mrgreen: )
Cytat:
Ona jest jedna ale Ty wolisz interpretowac wszystko na zasadzie różnic i podziałów
_________________
Ona jest jedna tylko na najbardziej ogólnym poziomie, i to tylko wtedy gdy pominiemy religie prymitywne typu animizm, ale ty wolisz uogólniać i upraszczać.
Martuś - 2010-01-11, 00:53

euridice napisał/a:
czarna96 napisał/a:
Po drugie Bóg jest na tyle miłosierny że pozwala ludziom w Niego niewierzyć oraz go nie czcić-własnie p to wymyślił buddyzm

Thanks God!

Przeczytałam to i przypomniał mi się taki obrazek: hxxp://www.slashgeek.com/wp-content/uploads/2007/09/god-made-me.jpg ;)

A w temacie, moje odczucia są bardzo podobne do tego, co opisała orenda. Też wolałabym byc katoliczką, bo byłoby mi pewnie w życiu dużo łatwiej (na pewno w Pl), ale tego nie czuję, nagle przestałam, i nie będę udawala, że jest inaczej.

Z pktu widzenia filozofa: nie ma większego błędu, niż mieszanie porządków wiedzy i wiary, fenomen wiary polega właśnie na tym, że jej dogmatów nie da sie poprzec żadną empiryczną wiedzą i dowodem, więc nie wiem, po co to na siłę zmieniac i udowadniac, że da sie udowodnic coś, czego udowodnic się nie da ;) Dyskusja była fajna, póki właśnie nie poszła w tę stronę IMHO (nie mówiąc już o tym, że średnio się na temat 'dziecka i cywilizacji' zrobiło).

Tobayashi - 2010-01-11, 12:22

Martuś napisał/a:
Z pktu widzenia filozofa: nie ma większego błędu, niż mieszanie porządków wiedzy i wiary, fenomen wiary polega właśnie na tym, że jej dogmatów nie da sie poprzec żadną empiryczną wiedzą i dowodem, więc nie wiem, po co to na siłę zmieniac i udowadniac, że da sie udowodnic coś, czego udowodnic się nie da

Martuś, z calym szacunkiem, pozwolę sobie zacytować Richarda Dawkinsa, ktory nie jest fizolozofem, a biologiem:
Cytat:
"istnienie Boga jest tak samo teorią naukową jak każda inna"
(z jego ksiażki Bóg urojony) :-D

A dyskusja, rzeczywiscie poszła innym torem, ale tak to się zwykle kończy. Niemniej wcześniej zgodzilyśmy się, ze choć niektore z nas już eksponują swoje dzieci na swoją religie (mówiąc w uproszczeniu), to nie mamy zamiaru ich indoktrynować, natomiast mamy zamiar uczyć ich tolerancji wobec przedstawicieli innych wyznań, o ile mają oni pokojowe nastawienie, a religia nie jest dla nich usprawiedliwieniem dla przemocy.

YolaW - 2010-01-11, 19:43

majaja napisał/a:
islam choćby

Czy masz na myśli islamskich terrorystów? Czy jakieś inne sytuacje?

Martuś - 2010-01-11, 22:31

Tobayashi napisał/a:
Cytat:
"istnienie Boga jest tak samo teorią naukową jak każda inna"
(z jego ksiażki Bóg urojony)

No ale co z tego, że on tak napisał? ;) Ma facet prawo miec swoje zdanie, jak każdy. Co to ma do mojego odmiennego pktu widzenia, ukształtowanego zresztą po róźnych doświadczeniach (m. in. wykładach z fil. średniowiecznej z panem fanatykiem religijnym, który uważał teologię za na wskroś racjonalną naukę, będąca matką filozofii) to nie wiem.

Tobayashi - 2010-01-11, 22:42

Martus, cytat z Dawkinsa, czolowego brytyjskiego antyteisty, nie odnosil sie do Twoich osobistych poglądów, tylko do Twojego stwierdzenia, że "nie ma większego błędu, niż mieszanie porządków wiedzy i wiary, fenomen wiary polega właśnie na tym, że jej dogmatów nie da sie poprzec żadną empiryczną wiedzą i dowodem, więc nie wiem, po co to na siłę zmieniac i udowadniac, że da sie udowodnic coś, czego udowodnic się nie da ;) " Powołałaś sie przy tym na swoje filozoficzne wykształcenie, a ja chcialam pokazać, ze można na tę sprawę patrzeć inaczej, z punktu widzenia naukowca-biologa, który uważa, ze owszem, mozna "mieszać" te dwie dziedziny i oczekiwać, ze teoria o istnieniu boga zostanie udowodniona, jesli jest prawdziwa.
Martuś - 2010-01-11, 23:34

No oczywiście, że można myślec inaczej, nie wiem, czy sugerowałam coś innego? Wyraziłam swoje zdanie, tyle, że podbudowane w pewien sposób wiedzą zw. z moim wykształceniem i poparte pewnymi przemyśleniammi z okresu nauki. Majaja np. w podobny sposób napisała od siebie 'z pktu widzenia historyka'. Dla mnie to oczywiste, że nawet wśrod ludzi z jednego 'podwórka naukowego' mogą panowac odmienne poglądy, a co dopiero wśród szeroko pojętych 'ludzi nauki'.
BTW na mnie to jak tytułujesz Dawkinsa nie robi jakiegoś specjalnego wrażenia, bo i żadnym on autorytetem dla mnie nie jest i nie widzę w jego 'dziele' jakiegoś geniuszu. Ale to już OT zupełny, zmykam stąd, dlatego sie na forum w ogóle nie odzywam, bo nie mam czasu na jałowe gadki, a jak się zacznie to nie można skończyc ;)
A tak ogólnie to peace, żeby nie było, że sie rzucam czy coś ;)

orenda - 2010-01-12, 12:52

Dziś P. przyniósł Tygodnik parafialny a tam stoi napisane:
"Dziś niedziela Chrztu Pańskiego. Dziękujemy Bogu za dar Chrztu, którym zostaliśmy obdarowani w dzieciństwie... Zdumienie budzi postawa niektórych rodziców, pozornie logicznie perorujących i udowadniających, że nie chcą gwałcić wolności swoich dzieci pozostawiając decyzję Chrztu samemu dziecku, kiedy dorośnie. Jednocześnie gwałcą jego wolność posyłając go do szkoły, wybierając mu nauczycieli tańca, rytmiki, aerobiku, zmuszając do gry na skrzypcach, na fortepianie, do chodzenia do dentysty, czy karmiąc go witaminizowanymi odżywkami. I gdzie tu wolność dziecka, dlaczego nie pozostawia się tych wszystkich spraw decyzji dziecka, aż dorośnie!? To jest pytanie!"

I dając mi do przeczytania, powiedział, że dzieci zostaną ochrzczone :shock: Niezłe porównanie - kształcenie dziecka jako gwałt na jego wolności... Na szczęście udało mi się parę słów z nim zamienić, ale on ostatnio się upiera na kościół, co jest o tyle dziwne, że sam nie praktykuje za bardzo... Dla mnie sprawa wygląda tak: uświadomię dziecko o istnieniu wielu religii, ale nie będę wkładać do głowy czegoś w co nie wierzę. Mam nadzieję, że dojdziemy w tej kwestii do porozumienia.
i chrztu nie chcę z jeszcze jednego powodu, a mianowicie z takiej przekory, żeby nie było więcej sztuk do statystyk.

sylv - 2010-01-12, 13:21

YolaW napisał/a:
czarna96 napisał/a:
Nie podoba mi zarzucania nam życia w iluzji czy wybieranie łatwiejszej drogi.

Mogę się pod tym podpisać. Poza tym droga wiary wcale nie jest łatwiejsza, a wręcz przeciwnie.

a dlaczego zaraz "zarzuca"? JA uważam, że jest łatwiejsza, i tyle. każdy ma prawo do swojego zdania...
Mój D. był ostatnio na pogrzenie 11-letniego syna swojej koleżanki. Ci ludzie są b. wierzący. jakoś nie wydaje mi się, aby perpektywa spotkania z synem po śmierci (w którą wierzą) nie pomagała im w tej sytuacji (co zresztą było widać, jak twierdzi D.)

YolaW napisał/a:
To samo z islamskimi terrorystami umierającymi w imię wiary...

islamski terrorysta ma tyle wspólnego z nakazem islamu, co zabijający lekarza z kliniki aborcyjnej chrześcijański morderca z dekalogiem :evil:

ok, temat popłynął, nie robię już off topa...

- 2010-01-12, 15:16

euridice napisał/a:
coby się dowiedziała, że daleko jej do chrześcijanki, a jest za to przykładną neopoganką
:lol: ;-)
Tobayashi - 2010-01-12, 16:37

czarna96 napisał/a:
Jeśli chodzi o Koran to nie ma w nim mowy o innym Bogu . chrześcijanie ,zydzi i muzułmanie wierzą w tego samgo Boga .

Obawiam się, ze muzułmanie są innego zdania, i to nie dlatego, że coś sobie przekombinowali i wypaczyli. Ale dlatego, ze dokładnie przeczytali Koran, słowo ich boga.

Fragment tłumaczenia znaczenia Koranu wedlug Jozefa Bielawskiego (hxxp://www.planetaislam.com/koran_bielawski.html)
117 A kto wzywa, obok Boga,
jakiegoś innego boga,
nie mając na jego istnienie żadnego dowodu,
ten musi zdać rachunek u swego Pana!
Zaprawdę, niewierni nie będą szczęśliwi!

135 Oni mówią:
"Bądźcie wyznawcami judaizmu lub chrześcijanami,
a znajdziecie się na drodze prostej."
Powiedz:
"Wcale nie!
Idźcie za religią Abrahama
prawdziwie wierzącego - hanifa.
On przecież nie był z liczby bałwochwalców!"

165 A wśród ludzi są tacy,
którzy sobie biorą, poza Bogiem, Jemu równych,
miłując ich, jak się miłuje Boga.
Ale ci, którzy wierzą;
są gorliwsi w miłości do Boga.
O, gdyby ci, którzy czynią niesprawiedliwość,
mogli wiedzieć,
kiedy zobaczą karę,
że moc należy w całości do Boga
i że Bóg jest straszny w karaniu!

I jeszcze:
23 Wysłaliśmy Noego do jego ludu
i powiedział:
"O ludu mój!
Czcijcie Boga!
Nie ma dla was żadnego boga oprócz Niego!
Czyż wy nie będziecie bogobojni?!"

24 I starszyzna
- ci z jego ludu, którzy nie uwierzyli -
powiedziała:
"To jest tylko człowiek jak wy;
on chce się wywyższyć nad wami.

Tutaj można posłuchac profesorów omawiających KORAN, księgę podyktowaną przez Allaha. (link to 3-ciej cześci akurat, warto zobaczyc od początku) :hxxp://www.youtube.com/watch?v=BaM01JY3bVI&feature=related

A tu mały fragment Koranu - łagodny w porownaniu z resztą. To tak apropos wypowiedzi:
czarna96 napisał/a:
.Samo znaczenie teo przykazania jest uniewersalne w każdej religii. Żaden przekaz Boga nie namawia do zabijania.

190 Zwalczajcie na drodze Boga
tych, którzy was zwalczają,
lecz nie bądźcie najeźdźcami.
Zaprawdę; Bóg nie miłuje najeźdźców!

191 I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie,
i wypędzajcie ich,
skąd oni was wypędzili
- Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. -
I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie,
dopóki oni nie będą was tam zwalczać.
Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich!
- Taka jest odpłata niewiernym! -

192 Ale jeśli oni się powstrzymają...
- zaprawdę, Bóg jest przebaczający, litościwy!

193 I zwalczajcie ich,
aż ustanie prześladowanie
i religia będzie należeć do Boga.
A jeśli oni się powstrzymają,
to wyrzeknijcie się wrogości,
oprócz wrogości przeciw niesprawiedliwym!

sylv - 2010-01-12, 21:36

Tobayashi napisał/a:
Obawiam się, ze muzułmanie są innego zdania,

wszyscy? 90%? 73%? sunnici? szyici? ismalici? z Europy, Azji czy Afryki?
Tobayashi napisał/a:
Fragment tłumaczenia znaczenia Koranu wedlug Jozefa Bielawskiego

co do tłumaczeń: z polskiego, na angielski i z powrotem (poznajecie?):
Tymczasem przenieść duszę utęsknioną
Te wzgórza lasu, łąk zielonych,
Szeroko nad niebieskim rozciągnionych Niemen;
W tych dziedzinach, malowane odmiany kukurydzy,
Pszenica Wyzłacanych, srebro żyta;
Gdzie bursztynowy świerzop *, gryka, biała jak śnieg,
Jeżeli koniczyna dziewczyna blush * pasztet,
A wszystko przepasane jak wstążka, miedź
Zielonej, na gruszki czasami siedzieć cicho.

więc aby się wypowiadać co do praw i nakazów danej religii - a zwłaszcza ją osądzać i wartościować- chyba trzeba wiedzieć nieco więcej niż fragment wyrwanego z kontekstu i całości tłumaczenia tekstu.

ale przecież islam i muzułmanie to dyżurni chłopcy do bicia naszej jakzę oświeconej europejskiej cywilizacji... :roll:

Tobayashi - 2010-01-12, 22:26

Racja, sylv, guzik wiem o muzułmanach. Przepraszam wyznawców tej wiary za haniebne uogólnienie.
Polecam fachowców; (poprawilam link) hxxp://www.youtube.com/watch?v=rhUE2tg9igg&feature=PlayList&p=6425A6CBF4D110B6&index=0 Bardzo ciekawy jest odcinek 6, zreztą wszystkie.

[ Dodano: 2010-01-12, 22:35 ]
A tu są informacje na temat prof. Bielawskiego, ktory przełozył Koran z oryginału(Wikipedia):
Józef Bielawski (ur. 12 sierpnia 1910 w Starej Wsi koło Brzozowa, zm. 19 września 1997 w Warszawie) był polskim arabistą i islamistą, oraz twórcą pierwszych stacjonarnych polskich studiów islamistycznych. Stworzył od podstaw nowoczesną i największą w Polsce arabistykę na Wydziale Orientalistycznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie po dziś dzień kontynuuje się kierunki badań zapoczątkowane przez niego.

W 1938 roku ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, a dodatkowo studiował literatury i języki orientalne - arabski, perski i turecki u prof. Tadeusza Kowalskiego. Po uzyskaniu w 1947 roku tytułu doktora prawa, przeniósł się do Instytutu Orientalistycznego UW, gdzie pracował jako asystent. W latach 1948 - 1950 przebywał w Turcji jako attaché kulturalny ambasady polskiej. W roku 1951 doktoryzował się z orientalistyki, w 1955 roku został docentem, a następnie w 1968 roku został profesorem. W 1969 roku założył Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Arabskiej, a w 1979 został członkiem Irackiej Akademii Nauk w Bagdadzie. Do ostatnich dni swego życia, już jako profesor emerytowany, współpracował z Zakładem Arabistyki i Islamistyki UW, gdzie prowadził seminaria islamistyczne.

Tłumaczył z języka arabskiego na język polski między innymi traktaty filozoficzne, pozycje z klasycznej i współczesnej literatury arabskiej. Jako pierwszy w Polsce przełożył z oryginału arabskiego Koran. Napisał także kilka książek dotyczących islamu, filozofii muzułmańskiej i kultury arabskiej.

YolaW - 2010-01-12, 23:16

Odniosę się jeszcze do tego neopogaństwa i bycia prawdziwym czy też nie katolikiem.Żeby było jasne nie piję do euri ani nikogo personalnie a Radia Maryja nie słucham i nie jest ono dla mnie autorytetem (są wg. mnie fanatyczni i ciągle wymyślają jakieś teorie spiskowe. Mój dziadek, który tego słucha dowiedział się od nich, że Unia Europejska zatruwa nam jedzenie, żebyśmy byli bezpłodni i żeby zaludnić Polskę ludzmi z innych bogatszych krajów :shock: ).
Ale do rzeczy. Żaden Katolik, Ewangelik etc. nie jest ideałem i nie jest bez grzechu. Ma dążyć do świętości, ale jest też omylny. Zgadzam się jednak z tym, że jesli ktoś jest np. za aborcją to nie może nazywać się Katolikiem/Chrześcijaninem itp. Nie uważam się za idealną wierzącą, ale pewne sprawy są dla mnie oczywiste. Podejrzewam, że dla wielu innych też...
A ja to się wogóle głównie chrześcijanką czuję po prostu.

elenka - 2010-01-13, 18:45

YolaW napisał/a:

A ja to się wogóle głównie chrześcijanką czuję po prostu.


A Chrześcijanie nie powinni wierzyć w dogmaty, typu niepokalane poczęcie? :-P

mandy_bu - 2010-01-13, 18:58

elenka napisał/a:
YolaW napisał/a:

A ja to się wogóle głównie chrześcijanką czuję po prostu.


A Chrześcijanie nie powinni wierzyć w dogmaty, typu niepokalane poczęcie? :-P

ta dyskusja jest WIELCE MERYTORYCZNA szczególnie o to :-P
chyba zaczyna się robić zbyt duży ot, bo temat jest kompletnie inny

elenka - 2010-01-13, 19:01

mandy_bu napisał/a:

ta dyskusja jest WIELCE MERYTORYCZNA szczególnie o to :-P
chyba zaczyna się robić zbyt duży ot, bo temat jest kompletnie inny


To już się stało dawno dawno temu ;-)

mandy_bu - 2010-01-13, 19:06

i dlatego chyba go już sobie wrzucę do ignora
YolaW, polecam radio plus i katechizm dla zabieganych ks. Pawlukiewicza

Malati - 2010-01-13, 21:32

elenka, ja proponuję trochę wyluzować i podejść z większym dystansem do kwestii religii-zwłaszcza katolickiej :roll: ;-)

A wracając do tematu rozmawiałam kiedyś z dwudziestoletnią dziewczyną wychowaną w rodzinie praktykującej taką religię jak ja.Poprosiłam ją,aby z punktu widzenia dziecka dała mi radę co robić oraz czego nie robić aby dziecko w dorosłym zyciu nie odsuneło się od religii która chcieli mu przekazać rodzice. Ona sama jest praktykująca Powiedziała że dla niej istotne było to że widziała że rodzice są szczerzy w tym co robią i że zawsze widziała że ścieżka którą wybrali dawała im szczęście. Niby tak nie wiele trzeba a jednajak bardzo to ważne. Ja pamiętam żej ako nastolatka buntowałam się przeciwko kościołowi bo raziła mnie wiara na pokaz, nie pokrywanie się tego czego uczy chrześcijastwo z praktyką, z wprowadzaniem tego w zycie codzienne. W moim domu religia była tylko formą tradycji tak też podchodzono do świąt. Moja babacia zawsze deklarowała i nadal tak robi swoją wielka wiare itp a potrafi mieć serce twarde jak głaz ;-) To mnie zawsze raziło,i z pewnością w jakims stopniu postawa mojej rodziny co do praktykowanej religii miała wpływ na moje wybory. Myśle że rzadne nauczanie religii prowadzanie do kościoła świątyni czy meczetu i mówienie o Bogu nic nie dadzą jeśli sami nie będziemy w pełni zaangazowani w daną praktykę religijną,jeśli nie będzie nam ona przynosić szczęścia i spełnienia i jeśli nie będzie sie przekladac na nasze relacje z innymi. I myśle że warto oswoić się już od początku z myślą że kiedyś nasze dzieci moga wybrać inaczej i nic w tm złego . ;-)

YolaW - 2010-01-13, 21:44

elenka napisał/a:
A Chrześcijanie nie powinni wierzyć w dogmaty, typu niepokalane poczęcie?

Czy napisałam gdzieś, że w to nie wierzę?

czarna96 napisał/a:
W moim domu religia była tylko formą tradycji tak też podchodzono do świąt. Moja babacia zawsze deklarowała i nadal tak robi swoją wielka wiare itp a potrafi mieć serce twarde jak głaz To mnie zawsze raziło,i z pewnością w jakims stopniu postawa mojej rodziny co do praktykowanej religii miała wpływ na moje wybory.

Z jednej strony to rozumiem i wiem, ze jest to częsta przyczyna odejścia od kościoła, ale z drugiej czy w religii którą się wybiera nie ma ludzi na pokaz i o twardych sefcach?
To tylko luźne pytanie, nic do Ciebie czarna96 personalnie :)

mandy_bu napisał/a:
chyba zaczyna się robić zbyt duży ot, bo temat jest kompletnie inny

to fakt, że temat był inny i popłynął w kompletnie innym kierunku...

sylv - 2010-01-13, 21:47

czarna96 napisał/a:
.Poprosiłam ją,aby z punktu widzenia dziecka dała mi radę co robić oraz czego nie robić aby dziecko w dorosłym zyciu nie odsuneło się od religii która chcieli mu przekazać rodzice.

niekoniecznie zadziała. moi rodzice są zaangażowanymi, praktykującymi katolikami, z bardzo poważnym podejściem do dekalogu. jak widać na załączonym obrazku - nie wystarzyło...

Malati - 2010-01-13, 21:52

YolaW napisał/a:
czy w religii którą się wybiera nie ma ludzi na pokaz i o twardych sefcach?


Są są jak najbardziej,wiele ciekawych i trudnych egzemplaży spotkałam w Świadomoci Kryszny :-D Chodziło mi nie o atakowanie kośioła itp tylko pokazanie jaki mechanizm ( racja że dość powszechny)wystąpił u mnie i wpłynął na kolejne decyzje.I ja jako dziecko czerpałam wiedzę o religii w której dorastałam poprzez obserwację swojego najbliższego otocznia i staram się pamiętać że moje dziecko tez obserwuje mnie i wyrabia sobie opinie o religii która praktykujemy w naszym domu. Uważam że najgorszy jest fanatyzm w każdej dziedzinie także w kwestiach religii.Waro pamiętac że oprócz bycia cżłonkami danych grup religijnych jesteśmy też rodzicami i wszystko co robimy i mówimy naszym dzieciom ma na nich ogromny wpływ. A nie raz rodzice naprawde piora móżgi swoim dzieciom :roll:

elenka - 2010-01-14, 10:48

YolaW napisał/a:
elenka napisał/a:
A Chrześcijanie nie powinni wierzyć w dogmaty, typu niepokalane poczęcie?

Czy napisałam gdzieś, że w to nie wierzę?



przeprszam Yolu cofnęłam się w temacie i widzę, że źle odczytałam Twoją wypowiedź wcześniejszą :oops: :->

[ Dodano: 2010-01-14, 10:55 ]
sylv napisał/a:
czarna96 napisał/a:
.Poprosiłam ją,aby z punktu widzenia dziecka dała mi radę co robić oraz czego nie robić aby dziecko w dorosłym zyciu nie odsuneło się od religii która chcieli mu przekazać rodzice.

niekoniecznie zadziała. moi rodzice są zaangażowanymi, praktykującymi katolikami, z bardzo poważnym podejściem do dekalogu. jak widać na załączonym obrazku - nie wystarzyło...


Otóż to!
Ja też myślę, że nie zawsze wiara rodziców ma znaczenie. Znam ateistów, którzy pochodzą z bardzo wierzących rodzin i znam dziewczynę, która jest z ateistycznej od pokoleń rodziny i się ochrzciła w wieku 19 lat.
I w pewnym sensie o to właśnie chodzi, o wolność wyboru naszego dziecka w przyszłości.
O niepowtarzanie ślepo pewnych zachowań - że skoro dziadkowie ochrzcili rodziców i rodzice mnie, to ja swoje dzieci, bez głębszego zastanowienia się nad sensem tego dzieła, nad tym czy faktycznie tak ma być.
Mam nadzieję, że kiedyś to błędne koło zostanie przerwane i ludzie zaczną się zastanawiać nad wartościami i ideami, które przejmują jako swoje, niekoniecznie w nie wierząc.
Czyż nasz kraj nie byłby lepszym miejscem do życia, gdyby wszyscy Ci, którzy nie wierzą prawdziwie nie chrzcili swoich dzieci? Nagle by się okazało, że wierzących jest może jakieś 60% i dla wszystkich byłoby normą, że są inne wyznania i że są ateiści.
Tego nam i naszym dzieciom życzę ;-)

YolaW - 2010-01-15, 00:06

elenka, zgadzam się z Tobą :)
Tobayashi - 2010-01-15, 08:56

Także życzę naszym dzieciom prawdziwej wolności wyboru :-D
W Polsce przydalaby się kampania pt. 'ateiści, wyjdźcie z cienia' :mrgreen:

gemi - 2010-01-15, 10:49

Mi się też nie podoba zmuszanie dzieci do praktyk religijnych. Sytuacja ciągnie się za takim młodym człowiekiem aż do szkoły średniej, czy gimnazjum. Co niedzielę już po mszy widzę rzesze młodzieży, która dopiero wchodzi do kościoła, by podpisać listę obecności potrzebną do bierzmowania. Pewnie duża część tych młodych ludzi najchętniej by się nie bierzmowała. No, ale dla świętego spokoju idą pod kościół. Założę się, że większość czuje na plecach oddech rodziców, którzy sami pewnie z religijnością mają na bakier. Ale co ludzie powiedzą, gdy dziecko się nie wybierzmuje. Później mamy w kraju właśnie takich pseudokatolików. A to zjawisko mnie- jako wierzącą, naprawdę razi.
sylv - 2010-01-15, 12:04

gemi napisał/a:
Założę się, że większość czuje na plecach oddech rodziców, którzy sami pewnie z religijnością mają na bakier. Ale co ludzie powiedzą, gdy dziecko się nie wybierzmuje. Później mamy w kraju właśnie takich pseudokatolików. A to zjawisko mnie- jako wierzącą, naprawdę razi.

dokładnie. tak było ze mną. więc nie udaję.

renka - 2010-01-15, 13:47

Ale co oznacza "zmuszanie dzieci do praktyk religijnych"?
Czy chodzenie z malym dzieckiem do kosciola, poczatkowe sakramenty etc. to jest zmuszanie, czy o zmuszaniu sie mowi wowczas, gdy w wieku kilku - nastu lat rodzice KAZA chodzic dziecku do kosciola, KAZA wziac udzial w sakramencie bierzmowania etc.
Pisze ze stronych katolickich praktyk, bo te mi najblizsze, a nie do konca wiem, jakie sa w innych wyznaniach/religiach.

Ja bowiem jako male dziecko nie czulam sie "przymuszana", dopiero w ostatnich latach szkoly podstawowej, kiedy wlasnie rodzice KAZALI mi chodzic do kosciola czulam przymus, ktory to rodzil we mnie bunt.

I nigdy nie mialam zalu do rodzicow za chrzest czy komunie, ale za to, ze mnie przymuszali do chodzenia do kosciola wowczas, gdy chcialam sama podejmowac rozne decyzje dotyczace mojego zycia.

elenka - 2010-01-15, 14:50

renka po części sama odpowiedziałaś sobie na to pytanie ;-)
Tobayashi - 2010-01-15, 16:36

renka napisał/a:
Ja bowiem jako male dziecko nie czulam sie "przymuszana"

Moja towarzyska koleżanka mawiała żartobliwie:"Ze mną to jak z dzieckiem: za rękę i do baru". Dziecko da się zaprowadzić wszędzie, o ile mu się coś tam nie spodoba. Znam dzieci paroletnie prowadzone "do bozi" i klepiące "paciorek". Małe dziecko się zachęca, nie przymusza, tylko, że ono nic z tego nie rozumie. Nastolatka już nie tak latwo posłać do kościola, jeśli tego nie chce, nastolatek to krytyczna bestyja ;-)

renka - 2010-01-15, 22:16

elenka napisał/a:
renka po części sama odpowiedziałaś sobie na to pytanie ;-)


Odpowiedziec sobie sama umiem, ale chcialam poznac Wasze zdanie ;-)

- 2010-01-15, 22:59

jak dla mnie oczywistością jest, ze dziecko nasiąka tym co robią rodzice, jeśli ludzie praktykują konkretną religię-naprawdę ją praktykują i żyją nia to nie wyobrażam sobie wyłączenia dziecka z tego. A jeśli nie praktykują to nie widzę sensu by dziecko posyłać do kościoła, na religię itd.
Lily - 2010-01-15, 23:15

ań napisał/a:
A jeśli nie praktykują to nie widzę sensu by dziecko posyłać do kościoła, na religię itd.
Mój niemąż był posyłany, konfirmację miał (był ewangelikiem) itp., choć rodzice do kościoła nie chodzili. Skutek jest taki, że został ateistą ;) Kiedyś sobie przeczytał dogłębnie Biblię i doszedł do wniosku, że to do niego w ogóle nie przemawia i dał sobie spokój z religią.
Tobayashi - 2010-01-15, 23:27

Lily napisał/a:
Kiedyś sobie przeczytał dogłębnie Biblię i doszedł do wniosku, że to do niego w ogóle nie przemawia i dał sobie spokój z religią.

To znaczy, że nie zabito w nim krytycyzmu. Niektorzy moi znajomi na jakis czas odeszli od kościola, potem wrocili, bo to była jedyna duchowość, jaką znali, a potrzebowali zaspokoić tę sferę. I mimo, iż ich wiara nie jest wcale silna, teraz prowadzą do koscioła swoje dzieci. W ciągu swojego kilkudziesięcioletniego życia nie zadali sobie trudu, żeby się zastanowic, czy wierzą np. w to, czy Bóg kieruje naszym życiem i sprawami na świecie czy też nie miesza sie za bardzo i daje nam zupełnie wolną wolę, a rozliczy na sądzie ostatecznym. Jeżeli prawdziwa jest opcja pierwsza, to dlaczego pozwala na niewyobrażalne cierpienia wielu ludzi - my żyjemy w komforcie, a w tym czasie na świecie głoduje i cierpi w inny sposób mnóstwo ludzi. Jeżeli zaś sprawcami tych cierpień są ludzie i np. ich polityka światowa, to czy jest sens modlić sie do Boga i prosić go na przykład o pokoj na ziemi, skoro wszystko zależy od nas samych? Nie spotkałam jeszcze katolika, ktory miałby spójny pogląd na te sprawy. Na ogoł mowią, ze sobie z tymi sprawami "nie radzą", albo wprost, że sie nie zastanawiają, bo gdyby sie zaczeli zastanawiac, to musieliby zmienić wiarę. Nie mają też żadnej refleksji na temat używanego przez nich tytułu "Pan Bóg" - pytam: a wiec myslisz, ze jest mężczyzną? Znowu zbyt trudne pytanie. A możnaby poczytac choćby dziadka Freuda, ktory pisał, że "Psychologicznie rzecz biorąc, Bóg jako osoba jest tylko wywyższonym ojcem" ;-)
Nie chodzi mi o to, zeby dociekać, jaką Bóg ma płeć i czy ma ją w ogole, ale o to, że ludzie wychowani w dogmatycznej wierze jako dzieci, później nieświadome powtarzają to, czym nasiakli. A że nie znają innych religii, i zostali wyraźnie pouczeni, ze jest tylko jeden Bóg, nie szukają dalej, nie podejmują wyzwania krytyki. Osobiscie uważam, ze trzeba się mocno nagimnastykować (i naoszukiwac - nieświadomie, stosując wyparcie), zeby jakakolwiek religia miała sens.
Sorry za uogolnienie, ale wyjatki są nieliczne.

Malati - 2010-01-16, 21:47

elenka napisał/a:
Ja też myślę, że nie zawsze wiara rodziców ma znaczenie.


Ja nie twierdze że zawsze wiara rodziców da gwarancję że dziecko będzie praktykowało taką samą religię czy że wogóle będzie cokolwiek praktykowało. ;-) Ale myśle że nie pozostaje to wogóle bez wpływu na młodego człowieka,zresztą jak wszystko co robią rodzice i co dzieje się w środowisku jakim jest dom rodzinny.

elenka napisał/a:
Czyż nasz kraj nie byłby lepszym miejscem do życia, gdyby wszyscy Ci, którzy nie wierzą prawdziwie nie chrzcili swoich dzieci?


Byłaby lepszym gdyby w końcu odzielono państwo od kościoła,gdyby nie było religii w szkołach a tym bardziej nie był to przedmiot wliczany do średniej,gdyby znikneły ze szkół i innych miejsc publicznych symbole religijne typu krzyże. Jeśłi ktos chce wychowac swoje dziecko w szkole katolickej to do takiej niech je pośle ale szkoły publiczne powinny być wolne od jakiej kolwiek indoktrynacji religijnej.To ułatwiłoby nam nauczenie naszych dzieci tolerancji.Ale myślę że to się kiedyś zmieni,teraz ludzie często wyjeżdzaja do innych krajów jak np Anglia i widza że można inaczej,ze mogą obok siebie istnieć różne grupy wyznaniowe i nikogo to nie szokuje.Świadomość ludzi w Polsce się zmienia myśle że będzie coraz lepiej.

Tobayashi napisał/a:
Małe dziecko się zachęca, nie przymusza, tylko, że ono nic z tego nie rozumie.


Myśle że trochę przesadzasz ,dzieci nie są takie naiwne i głupiutkie ;-)

Tobayashi napisał/a:
Nastolatka już nie tak latwo posłać do kościola, jeśli tego nie chce, nastolatek to krytyczna bestyja ;-)


No i dobrze takie są prawa tego wieku. Niech będzie krytyczny,niech analizuje i myśli,ale to nie jest jednoznaczne z odejsciem od religii ;-)

Tobayashi napisał/a:
ale o to, że ludzie wychowani w dogmatycznej wierze jako dzieci, później nieświadome powtarzają to, czym nasiakli.
\

Ja myśle że tutaj nie kest czynnikiem decydującym wychowane w danej religii ale sama osoba jej własna osobowość.Są ludzie którym wystarczy to co usłyszeli od rodziców,księży itp i żyją w zgodzie z tym przez całe życie,nie analizująć nie pytając itp-weług mnie nic w tym złego pod warunkiem że ktoś jest szczęśliwy. ;-) Ale są osoby które nie przyjmują wszystkiego ślepo,będą szukać aż znajda odpowiedzi i drogę dla siebie.

Tobayashi napisał/a:
Osobiscie uważam, ze trzeba się mocno nagimnastykować (i naoszukiwac - nieświadomie, stosując wyparcie), zeby jakakolwiek religia miała sens.


Ciekawa teoria :roll: No ale zapomniałam że tutaj wypowiadają się spece od wszystkich religi świada,dogłębnie je zbadali i stąd te wnioski :-P ;-) ;-)

Tobayashi, a ty znalazłaś odpowiedzi na pytania

czy Bóg kieruje naszym życiem i sprawami na świecie czy też nie miesza sie za bardzo i daje nam zupełnie wolną wolę, a rozliczy na sądzie ostatecznym. Jeżeli prawdziwa jest opcja pierwsza, to dlaczego pozwala na niewyobrażalne cierpienia wielu ludzi - my żyjemy w komforcie, a w tym czasie na świecie głoduje i cierpi w inny sposób mnóstwo ludzi. Jeżeli zaś sprawcami tych cierpień są ludzie i np. ich polityka światowa, to czy jest sens modlić sie do Boga i prosić go na przykład o pokoj na ziemi, skoro wszystko zależy od nas samych?

i czy Bóg jest mężczyzną czy kobieta? ;-)

Tobayashi - 2010-01-17, 12:52

euridice napisał/a:
A do bierzmowania nie poszłam (ile ja się o to z moją mutter nawalczyłam... nie mogła się pogodzić z tym, że już mnie siłą do niczego nie zmusi :/ ), taka byłam twarda ;)

Twarda z Ciebie sztuka, gratuluję stanowczości :-D
czarna96 napisał/a:
Byłaby lepszym gdyby w końcu odzielono państwo od kościoła,gdyby nie było religii w szkołach a tym bardziej nie był to przedmiot wliczany do średniej,gdyby znikneły ze szkół i innych miejsc publicznych symbole religijne typu krzyże. Jeśłi ktos chce wychowac swoje dziecko w szkole katolickej to do takiej niech je pośle ale szkoły publiczne powinny być wolne od jakiej kolwiek indoktrynacji religijnej

Pełna zgoda!
czarna96 napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
ale o to, że ludzie wychowani w dogmatycznej wierze jako dzieci, później nieświadome powtarzają to, czym nasiakli. \
Ja myśle że tutaj nie kest czynnikiem decydującym wychowane w danej religii ale sama osoba jej własna osobowość.

Prawie zgoda, osobowość ma duze znaczenie, rzecz w tym, że samo wychowanie religijne także wpływa na ksztaltowanie owej osobowości. Jeżeli od wczesnych lat wpaja sie dziecku np. bezwględne posłuszenstwo wobec opiekunow i Boga, wzbudza się poczucie winy ("moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina"), straszy (chociażby pieklem i diablami), to jaką osobowość się kształtuje?
czarna96 napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
Osobiscie uważam, ze trzeba się mocno nagimnastykować (i naoszukiwac - nieświadomie, stosując wyparcie), zeby jakakolwiek religia miała sens.
Ciekawa teoria :roll:

Dlaczego nazywasz to teorią? To moje osobiste odczucie, do ktorego mam prawo.
czarna96 napisał/a:
No ale zapomniałam że tutaj wypowiadają się spece od wszystkich religi świada,dogłębnie je zbadali i stąd te wnioski :-P ;-) ;-)

Spoko, niewiele wiem. Ot tyle, zeby wysnuć własne sceptyczne wnioski na atemat religii. Ale przy okazji:
Cytat:
czarna96 napisał/a:
Nie twierdze że buddyzm jest elementem mojej religii bo nie jest nie interesuje nas spędzenie wieczności w niebycie,bo nie jest to według vaisznawizmu stan naturalny dla duszy.

Komu mam zarzucić ignorancję za stwierdzenie "spędzenie wiecznosci w niebycie" - Tobie, bo do takiego wniosku doszłaś sama, po przestudiowaniu pism buddyjskich, czy Twojej religii, bo moze to jest jej oficjalne stanowisko? Nie ma w buddzymie pojęcia "niebytu"(o ile wiem). Czy w ogóle może coś takiego istnieć jak "niebyt"?
A żeby nie bylo tak poważnie, i zeby nikt się na mnie nie obraził, powinnam dodać do moich słów: ;-) ;-) ;-) Niniejszym dziękuję wszystkim za dyskusję (nie będę mogła wchodzić na wd przez najbliższy czas) i życzę wszystkiego najlepszego :mryellow:

Malati - 2010-01-17, 14:05

Tobayashi napisał/a:
Jeżeli od wczesnych lat wpaja sie dziecku np. bezwględne posłuszenstwo wobec opiekunow i Boga, wzbudza się poczucie winy ("moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina"), straszy (chociażby pieklem i diablami), to jaką osobowość się kształtuje?


Dlaczego rozmowy o duchowoci i religii ciągle obijają się o chrześcijaństwo? To nie jest jedyna religia na świecie. Dlaczego ciągle postrzegamy omawiany temat poprzez pryzmat tego jednego wyznania.?

W mojej religii nie zauważyłam mechanizmów mających na celu wyegzekwowanie ślepego posłuszeństwa,nie wierzymy w wieczne potępienie ,nie ma u nas pojęcia diabła ,wiecznej kary itp. Jest mowa o własnej nie przymuszonej wolii ,o indywidualnej relacji z Bogiem opartej na miłości a nie strachu,jest mowa o postepie duchowuym którego naturalnym stanem rzeczy jest upadanie i podnoszenie się ,na tym polega proces doskonalenia siebie.Jest mowa o wieczności duszy o tym że zawsze masz szansę bo Bóg nikogo nie każe,nie jest stronniczy i okrutny.Mozna by wiele pisać.Zostawicie na chwilę ten katolicyzm i może spróbujcie siojrzeć na kwestie wiary z innej strony bo taka tez istnieje ;-)

Tobayashi, myślę że bojęcie bytu i niebytu jest obecne w budyzmie chociażby jako przykład dualizmów ;-)

- 2010-01-17, 15:28

czarna96 napisał/a:
Dlaczego rozmowy o duchowoci i religii ciągle obijają się o chrześcijaństwo? To nie jest jedyna religia na świecie. Dlaczego ciągle postrzegamy omawiany temat poprzez pryzmat tego jednego wyznania.?
bo ta religia dominuje w naszym kraju i chcąc nie chcąc często sie z nią stykami i jesteśmy wystawieni na jej działanie
malina - 2010-01-17, 19:50

czarna96 napisał/a:
Byłaby lepszym gdyby w końcu odzielono państwo od kościoła,gdyby nie było religii w szkołach a tym bardziej nie był to przedmiot wliczany do średniej,gdyby znikneły ze szkół i innych miejsc publicznych symbole religijne typu krzyże. Jeśłi ktos chce wychowac swoje dziecko w szkole katolickej to do takiej niech je pośle ale szkoły publiczne powinny być wolne od jakiej kolwiek indoktrynacji religijnej.To ułatwiłoby nam nauczenie naszych dzieci tolerancji


No własnie.Chyba nic mnie tak nie wkurza jak religia w szkole i przedszkolu ]:-> ,ktora jeszcze bardzo czesto wypada w srodku zajec i jest az 2razy w tyg :roll:

YolaW - 2010-01-18, 21:11

Tobayashi napisał/a:
Znam dzieci paroletnie prowadzone "do bozi" i klepiące "paciorek". Małe dziecko się zachęca, nie przymusza, tylko, że ono nic z tego nie rozumie

Moim zdaniem dziecko kilkuletnie modlące się to wcale nie jest nic złego a poza tym wg. mnie ono wiele z tego już rozumie zwłaszca jesli "paciorek" jest rozmową z Bogiem, dziękowaniem mu za to co pięknego dziecko w danym dniu spotkało itp. Z samych modlitwach nie ma nic złego. Modlitwa do anioła stróża czy Ojcze nasz jest piękna. Moje dziecko będzie się modliło w wieku kilku lat.

[ Dodano: 2010-01-18, 21:17 ]
A co do religii w szkole to też mnie to wkurza. Zaś wliczanie jej do średniej to już spore przegięcie.

Lily - 2010-01-18, 22:39

A tak a propos, to kiedyś koleżanka mnie uświadomiła, jak bardzo trzeba uważać, jeśli chodzi o przekazywanie treści religijnych dzieciom. Niemal od urodzenia zabierała córkę do kościoła, mała była więc zaznajomiona z grubsza z miejscem i tym, jak się należy zachować. Pewnego dnia (miała ze 2 lata) babcia jej opowiedziała, jak to Jezus umarł na krzyżu, że krew mu się leje i że cierpi. I od tej pory mała za każdym razem, jak widziała krzyż, przypominała sobie, że Jezus tam cierpi i krwawi i rozpaczała z tego powodu.
k.leee - 2010-01-19, 04:21

renka napisał/a:
I nigdy nie mialam zalu do rodzicow za chrzest czy komunie

A ja bym wolał , żeby moi za mnie nie decydowali, bo to komplikuje później życie. Muszę wypisywac się z czegoś do czego się nie zapisywałem.

renka - 2010-01-19, 08:53

k.leee napisał/a:
renka napisał/a:
I nigdy nie mialam zalu do rodzicow za chrzest czy komunie

A ja bym wolał , żeby moi za mnie nie decydowali, bo to komplikuje później życie. Muszę wypisywac się z czegoś do czego się nie zapisywałem.


Dlatego nie ma reguly, za co w przyszlosci dzieci nasze beda nam dziekowac, a za co nie ;-)

Tempeh-Starter - 2010-01-19, 09:28

Lily napisał/a:
A tak a propos, to kiedyś koleżanka mnie uświadomiła, jak bardzo trzeba uważać, jeśli chodzi o przekazywanie treści religijnych dzieciom. Niemal od urodzenia zabierała córkę do kościoła, mała była więc zaznajomiona z grubsza z miejscem i tym, jak się należy zachować. Pewnego dnia (miała ze 2 lata) babcia jej opowiedziała, jak to Jezus umarł na krzyżu, że krew mu się leje i że cierpi. I od tej pory mała za każdym razem, jak widziała krzyż, przypominała sobie, że Jezus tam cierpi i krwawi i rozpaczała z tego powodu.


Babcia zdaje się trafiła "w sedno tarczy" ;-) Jak wersja esencji KRK (odkupienie przez cierpienie) była by dla dzieci ok? Ta Disnejowska z Panem Jezusikiem na lukrowanej pocztówce 8-)

Lily - 2010-01-19, 09:35

No, owszem, trafiła - świetnie nastraszyła dziecko.
YolaW - 2010-01-19, 21:59

Nie no wiadomo, że takie informacje trzeba dostosować do wieku dziecka tak samo jak uświadamianie skąd się biorą dzieci - od razu o stosunku i wszystkich jego aspektach czterolatkowi się przecież nie opowiada. Może kiepskie to porównanie, ale podobna zasada...
Tempeh-Starter - 2010-01-20, 14:21

chyba nie jest to łatwe
na szczęście dla mnie - lewicującego materialisty :) - to nie jest problem, ale wydaje mi się że ogromnej większości "Bozia" i "Pan Jezusek" z dzieciństwa zostają już na całe życie... w sensie że zostaje im nie żadna wiara tylko społeczny obyczaj
(czyli to co zasila i za razem napełnia obawą szefów kościoła)

majaja - 2010-02-01, 20:35

Tempeh-Starter napisał/a:
na szczęście dla mnie - lewicującego materialisty - to nie jest problem, ale wydaje mi się że ogromnej większości "Bozia" i "Pan Jezusek" z dzieciństwa zostają już na całe życie... w sensie że zostaje im nie żadna wiara tylko społeczny obyczaj
A masz pewność, że dla ciebie nie jest to też ciągle jakiś punkt odniesienia, bo dla mnie jest, i nie potrafię do końca się od niego uwolinić, zwłaszcza, ze mam wybitne szczęścię do świrów w sutannach (znaczy się nie obrażać, po prostu jak już spotakam - a unikam - to świr i cham). Żyjemy w takiej a nie innej rzeczywistości, wśród ludzi zdziwionych, że urządzanie komunii dziecku nie jest dla ciebie oczywistością i czasami jest dziwnie, nie ciężko, ale dziwnie.

[ Dodano: 2010-02-01, 20:46 ]
sylv napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
Obawiam się, ze muzułmanie są innego zdania,


wszyscy? 90%? 73%? sunnici? szyici? ismalici? z Europy, Azji czy Afryki?
miałam się odnieść i jakoś zapomniałam. :) . Jako historyk z wykształcenia jakoś nie mogę zapomnieć, że w swych początkach islam był bardzo tolerancyjną, jak na swoje czasy religią, pierwsze konflikty spowodowali europejscy barbarzyńcy (według niektórych pozytywnymi skutkami krucjat były morele i łaźnie). I nie wiem czy terroryzmu islamskiego jednak nie należałoby traktować tak samo jak IRA czy Etna, ideologia jest ideologią, niezależnie od podstaw.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group