wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek poniemowlęcy - nauka czytania metodą Domana- czy jest sens wcześnie zaczyna

blamagda - 2010-01-24, 22:12

Przepraszam, że wracam do tej metody nauki czytania dziecka za pomocą bitów (te plansze tak się chyba zwą). Miałam to też trochę na studiach a poza tym ostatnio byłam na 2 godzinnym warsztacie prowadzonym przez panią, która meiszka we FRancji i nauczyła tą metoda czytać swoją córkę, która ma teraz chyba 2 lata i uczy dziewczynkę - córkę, która ma 3 miesiące. Kobieta twierdzi, że im wcześniej, tym lepiej. Znam też kilkoro rodziców, których dzieci umieją tak przeczytać stronę z podręcznika naukowego (oczywiście bez zrozumienia), rzeczywiście te słowa znają. Z tego co mówiła ta pani, jest zupełnie odwrotnie od tego, co mówi Biechna. Ja nie pamiętam dokładnie też, ale ona wykładała, że ten pan Doman uczył dzieci z uszkodzeniami mózgu i tu ma źródło ta metoda, ale wykorzystywana na zdrowych dzieciach - właśnie rozwija a nie upośledza prawą półkulę. My tej prawej w ogóle nie używamy, a szkolne metody (także czytania i liczenia) wykorzystują wyłącznie logiczną, racjonalną lewą pólkulę. I mówiła też, że na starość się nie da jej już wyćwiczyć (choć moja nie-teściowa chodziła na specjalną gimnastykę mózgu aby tę biedną ,zapomnianą i tłamszoną prawa półkulę uaktywniać). No i te plansze - które wykorzystuje się do nauki czytania i liczenia, a raczej zapamiętywania jak wygląda dane słowo lub ilość (liczba) - bazują wyłącznie na prawej pólkuli, która jest aktywna i aż błaga o używanie jej u niemowlaczków. No nic... to tyle. A! pytałam jej, czy dzieci nie mają potem kłopotów w szkole ptrzez to że czytają i znają tabliczke mnożenia, ale niejako inaczej wyuczone niż reszta, to pani odpoweidziała, że nie.
No i jeśli chodzi o samą technikę nauki tym sposobem, to nie ogranicza ona za bardzo dziecka ( w tym sensie, w jakim mówiła o tym Mala_Mi) - pani (nie ukrywam że trochę fiśnięta na punkcie tej metody :-) ) twierdziła, że wystarczy, a raczej trzeba to mignąć tylko dziecku przed oczam, że jak się trzyma dłużej niż 2 sekundy, to dziecko już gorzej zapamięta lub zniechęci się do danego słowa :shock:
No nic.. tak tlyko się chciałam podzielić tą wiedzą z warsztatu. Sama jednakowoż nie mogę się przymusić, aby zorganizować sobie te plansze lub sama je wykonać i Gutek bedzie się uczył czytać chyba za jakiś czas dopiero 8-)

Mala_Mi - 2010-01-24, 22:33

A powiedzcie mi, po co uczyć dziecko czytać tak wcześnie.
I dlaczego litery/czytanie jest tak ważne.
Jest przecież tyle innych aktywności, które mogą rozwijać dziecko.

ag - 2010-01-24, 22:42

Ja tego też właśnie nie rozumiem po co dziecku tak wcześnie umiejętność czytania.
kamma - 2010-01-24, 23:51

ze słów blamagdy wnioskuję, że po to:
blamagda napisał/a:
właśnie rozwija a nie upośledza prawą półkulę. My tej prawej w ogóle nie używamy, a szkolne metody (także czytania i liczenia) wykorzystują wyłącznie logiczną, racjonalną lewą pólkulę. I mówiła też, że na starość się nie da jej już wyćwiczyć (choć moja nie-teściowa chodziła na specjalną gimnastykę mózgu aby tę biedną ,zapomnianą i tłamszoną prawa półkulę uaktywniać)

Ale,Mala_Mi i ag, zanim zaczniecie wieszać na nas psy ;) , zauważcie, że my mówimy głównie o podążaniu za zainteresowaniami dzieci. Nauka czytania jest, ja by to powiedzieć, efektem ubocznym naszych głównych celów.

biechna napisał/a:
dzisiaj prowadzałam Stasia za rękę po domu w kółko przez w sumie 8 godzin

hej, to tak jak u nas co dzień ;) Tyle, że u nas oczywiście za dwie ręce, bo Pan Pędziwiatr nie ma czasu na zastanawianie się nad równowagą ;)
Ja dzisiaj jakimś cudem daję radę, choć Tymczas jest dziś ewidentnie Mr Hyde'm, wściekłym i niezadowolonym. Znów powraca do mnie myśl o efektach ubocznych leków na rozwinięcie płuc, ale mój optymizm każe mi mieć nadzieję, że chodzi o zęby jeno (apetyt też byle jaki).

joannasu - 2010-01-25, 00:35

Ale,Mala_Mi i ag, zanim zaczniecie wieszać na nas psy , zauważcie, że my mówimy głównie o podążaniu za zainteresowaniami dzieci. Nauka czytania jest, ja by to powiedzieć, efektem ubocznym naszych głównych celów.

Madrze mowisz Kamma :-) , dlaczego nie wykorzystac naturalnych sklonnosci i zainteresowan dziecka?

Blamagda:Znam też kilkoro rodziców, których dzieci umieją tak przeczytać stronę z podręcznika naukowego (oczywiście bez zrozumienia), rzeczywiście te słowa znają

ale po co to? po co czytac bez zrozumienia? pytam zupelnie powaznie (choc niekoniecznie Ciebie blamagdo, nie bierz prosze tego personalnie, obwarowywuje sie tu troche bo to tylko slowo pisane i nie chcialabym byc zle zrozumiana),acz moze retorycznie bo wyobazam sobie te dzieci ktore w wieku mocno przedszkolnym smigaja w ksiazkach naukowych rodzicow a w pierwszej czy tam zerowej klasie i tak beda poznawac litery stara matoda, jak to czytanie ma sie wlasnie do tego etapu dziecka? nudzi mu sie w szkole? przeskakuje klasy?


A tak swoja droga jest takie powiedzenie ze trawa nie rosnie szybciej jak sie ja ciagnie, wszystko tkwi w metodzie i umiar jest wielce wskazany jak we wszystkim ale dlaczego nie wykorzystywac naturalnych "okien rozwojowych" dzieci?


Ps do Kamm: to moga byc i zeby i skok jakim jest rozpoczecie chodzenia, moje przedszkolne doswiadczenie potwierdza ze dzieci ktore zaczynaja chodzic sa mowiec eufemistycznie trudniejsze niz w pozostalych momentach ;-)

kamma - 2010-01-25, 00:56

joannasu napisał/a:
to moga byc i zeby i skok jakim jest rozpoczecie chodzenia, moje przedszkolne doswiadczenie potwierdza ze dzieci ktore zaczynaja chodzic sa mowiec eufemistycznie trudniejsze niz w pozostalych momentach

Tymek nie zaczął chodzić. Staś-bliźniak zaczął ;)
Tymek jest prowadzany za dwie rączki od kilku tygodni i w jego rozwoju ruchowym ostatnio nic się nie zmieniło. Więc zostają 1. zęby, 2. ten nieszczęsny lek na płuca, 3. jakieś dolegliwości, których jeszcze nie zidentyfikowałam.
Albo temperamencik choleryczny ]:->

gemi - 2010-01-25, 07:27

ale nam się tu żywa dyskusja rozwinęła.
Co do nauki czytania jako takiej - jestem na nie. Żadnych plansz, żadnego pokazywania dziecku liter. Wydaje mi się to bardzo nienaturalne i przypomina mi to zakazaną już reklamę coca-coli, gdy na ekranie monitora podczas filmu na ułamek sekundy pokazywał się obrazek z colą. Oko go nie widziało, ale rejestrował mózg - takie obrazy bardzo mocno działają na podświadomość. Po co więc zaśmiecać ją dziecku?
Nie lepiej zabawy w czytanie traktować podobnie, jak zabawę w poznawanie świata? Gdy dziecko pokazuje rączką na lampę, mówimy: to jest lampa, lam-pa. Podobnie można z literkami, np. na ubraniach, na jakiejś zabawce, która dziecku wpadnie w ręce i na której samo zaczyna pokazywać paluszkiem wszystkie interesujące je elementy, z literami włącznie.
Ale stymulacji poznawania liter jestem przeciwna. Jeszcze nie słyszałam o rodzicu, który sam ciągnie dziecko w stronę lampy sylabizując lam-pa. W jakim celu więc mamy robić tak z literkami i wyrazami? Mi to przypomina świetny początek wyścigu szczurów.
Ja się nauczyłam bardzo wcześnie czytać - miałam jakoś z 4,5 roku. W zerówce czytałam dzieciom bajki na leżakowaniu. Ale to ja się zaczęłam interesować czytaniem, nikt mi książek pod nos nie podkładał. No i dziś jestem prawopółkulowcem potrafiącym korzystać bardzo efektywnie z lewej półkuli. Mam podobne predyspozcje do przedmiotów humanistycznych, jak i ścisłych. Jak widać - prawą półkulę można świetnie stymulować bez takich trików, jak plansze. Można być po prostu na dziecko uważnym.
Może i ostro to zabrzmiało, ale mam nadzieję nikogo nie urazić. Takie uczucia i myśli pojawiły mi się podczas rozmyślania na temat celowej nauki czytania u maluszków.

elenka - 2010-01-25, 09:09

gemi ja mam bardzo podobne odczucia do Twoich w kwestii nauki czytania, chociaż nie ukrywam, że w zeszłym tygodniu byłam bliska kupienia zestawu do czytania wg. metody Damona (chyba przekręciłam nazwisko, ale wiecie o co chodzi ;-) ).
Zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać i doszłam do wniosku, że nie chcę przyspieszać żadnych etapów rozwoju moich dzieci. Krzyś lubi jak ja mu czytam i często przychodzi do mnie z książeczkami i czytamy i odpowiadam na wszystkie pytania - a co to? Opisuję mu wszystkie obrazki i to jest dla mnie jak normalne w ty momencie.
Jak sobie wyobraziłam siebie pokazującą obrazki z wyrazami i sylabizującą, to tak jakbym "hodowała" sobie olimpijczyka.
I też nie chcę nikogo obrazić, bo każdy uczy/wychowuje swoje dziecko jak chce, ale dla mnie to trochę nienaturalne po prostu :->

maga - 2010-01-25, 13:27

Fajnie, że do dyskusji przyłączyło się więcej osób :-)
Od dwóch dni chodzę i dumam, co tu z tym fantem zrobić :roll: Moje dziecko od kilku dni pokazuje różne wyrazy i z wypiekami na twarzy słucha, jak o tym opowiadam. Wstępnie mocno się napaliłam na tę metodę, ale post Małej_Mi dał mi sporo do myślenia. Ja także uważam, że umiejętność czytania jest na takim etapie rozwoju zbędna (ale czy faktycznie przeszkadza?), niemniej jednak szkoda byłoby zmarnować coś, co mi w tym momencie dziecko pokazuje. Nie ukrywam, że chciałabym ułatwić małemu naukę w przyszłości, ale nie wiem, czy to właśnie tak powinno wyglądać (mam namyśli omawianą metodę). Z tego co pamiętam, sama miałam spore trudności w opanowaniu czytania. Początkowo nienawidziłam tego, mimo, że literki znałam już w wieku 4-5 lat. Do dzis nie czytam super szybko, co bardzo mi doskwiera. Być może moje problemy były spowodowane zbyt ambicjonalnym podejściem mojego ojca do edukacji swoich dzieci (poszliśmy do szkoły o rok wcześniej, niż rówieśnicy :roll: ).

[ Dodano: 2010-01-25, 13:30 ]
Cytat:
dla mnie to trochę nienaturalne po prostu
_________________


A co jest w takim razie naturalne? Tradycyjna nauka alfabetu i mozolnego składania literek w słowa? Tak pytam, bo sama się zastanawiam...

[ Dodano: 2010-01-25, 13:31 ]
elenka napisał/a:
dla mnie to trochę nienaturalne po prostu


A co jest w takim razie naturalne? Tradycyjna nauka alfabetu i mozolnego składania literek w słowa? Tak pytam, bo sama się zastanawiam...

elenka - 2010-01-25, 13:55

maga napisał/a:


A co jest w takim razie naturalne? Tradycyjna nauka alfabetu i mozolnego składania literek w słowa? Tak pytam, bo sama się zastanawiam...

Wydaje mi się nienaturalne przyspieszanie pewnych etapów rozwoju i nauki.
Myślę, że nasze dzieci mają dużo czynności do opanowania - nauka jedzenia/ załatwiania się/ porządnego mówienia na dzień dzisiejszy, a na czytanie też przyjdzie czas.

Mój Krzyś też pokazuje mi coś i słucha z wypiekami na twarzy i faktycznie o wszystkim mu opowiadam, ale to inicjatywa wychodzi od niego, a nie że ja staję z kartonikami które mu pokazuję. Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi? Czy też widzisz tą różnicę?

maga - 2010-01-25, 14:19

elenka, jasne, że rozumiem. Tylko zastanawiam się cały czas nad tym, czy w/w metoda mogłaby byc faktycznie szkodliwa lub w jakiś sposób dezorganizująca naturalny rozwój malucha.
elenka napisał/a:
na czytanie też przyjdzie czas.

No właśnie ja nie wiem, czy to jest nauka czytania. W końcowym rozrachunku ma do tego prowadzić, ale w początkowym etapie to raczej ciekawa dla dziecka ( :roll: ) forma spędzania czasu. A jeżeli trwa to tylko minutę dziennie, to czy faktycznie opóźnia/utrudnia opanowanie podstawowych umiejętności? Przecież przez resztę dnia dziecko robi różne inne rzeczy, ktróre wpływają na jego rozwój i wyobraźnię.

elenka - 2010-01-25, 14:38

maga ale ja nigdzie nie napisałam, że ta metoda opóźnia/utrudnia/jest szkodliwa.
Chciałam podzielić się tylko swoimi przemyśleniami, intuicja mówi że nie ma potrzeby teraz na tym etapie uczyć dziecko czytać i tylko tyle.

Nie jestem żadnym ekspertem i bazuję tylko na tym, co mi samej do głowy i serca przychodzi ;-)

biechna - 2010-01-25, 14:40

...
dżo - 2010-01-25, 14:58

dziewczyny, wydzielcie proszę ten temat, później nie odnajdziemy tych wpisów a to ciekawy temat
elenka - 2010-01-25, 15:18

biechna w drugim akapicie opisałaś dokładnie to co ja czuję, tylko że dużo ładniej niż ja :->
blamagda - 2010-01-25, 16:16

Pani, która prowadziła warsztat o tej metodzie była na serio mocno zakręcona i zafascynowana. Nie wynikało to chyba u niej z checi włączenia jej malutkich córeczek w wyścig szczurów w wieku kilku miesięcy. Ewidentnie przedstawiała tę metodę jako pomoc w rozwijaniu prawej półkuli dziecka, ponieważ nikt nigdy tego już nie zrobi, a na pewno nie polski system edukacji. Zachęcała do pokazywania plansz, gdy juz nie będzie pomysłu na zabawę z maluszkiem, gdy znudzi mu się już kosi kosi i tak pan jedzie i klocuszki.... To wtedy można mu pomigać przed oczami mając maluszka na kolanach i przytulając. Może mu to kiedyś ułątwi żcie, jeśli okaże się, że ma kłopoty z nauką czytania na przykład. Jeśli dziecko chłonie kilka tysięcy słów,( zdaniem tej pani) miesięcznie, to nie może to być jakoś super nienaturalne - to po prostu dzieje się samo, tłumaczyła, kształt słowa czy ilość kropeczek na planszy razy inna ilość kropeczek = się taka ilość kropeczek samo się dziecku zapamiętuje błyskawicznie, bo malec ma super mega hiper chłonny umysł dzięki swobodnej, nie stłumionej pracy prawej pólkuli. To napisałam ja, blamagda, nie należąća do żadnego klubu, wcale nie przekonana do wspaniałości tej metody i nie kupująca plansz dla Gutka, tylko powtarzająca słowa pani prowadzącej warsztat :-)
pozdrowienia :-)

gemi - 2010-01-25, 16:52

coraz bardziej wciąga mnie ta dyskusja :-) Ciekawam , w którym kierunku pomknie...
poughkeepsie - 2010-01-26, 17:26

a ja tam jestem całym sercem za. Polecam książkę Rojkowskiej "Naucz dziecko kochać, myśleć i czuć" opisuje między innymi naukę czytania w bardzo wczesnym wieku. Czytanie jest super, ja umiałam czytać już w wieku 4 lat i nie uważam żeby mi to w czymkolwiek zaszkodziło, dzisiaj czytam bardzo szybko, mniej więcej tak jak po kursie szybkiego czytania i nie robię żadnych błędów ortograficznych. Czytanie rozwija wyobraźnię, daję masę możliwości poznawczych.
Przecież to nie chodzi o hodowanie olimpijczyka tylko wykorzystywanie potencjału mózgu, który najbardziej chłonny jest do 7 roku życia. Dziecko przyswaja świat bez wysiłku w rekordowym czasie. Myślę, że wielu osobom nauka czytania kojarzy się ze szkołą, przymusowem, dukaniem sylab i wkuwaniem alfabetu i stąd ta niechęć, a ta metoda stawia ogromny nacisk na to, że to MUSI być zabawa. Dla mnie to jest wykorzystanie potencjału dziecka, pozwolenie mu zdobycia bez wysiłku fajnej umiejętności, oszczędzenie mu potem "tradycyjnej" edukacji w tym zakresie, której akurat pod względem nauki czytania w ogóle nie poważam. Dla mnie to uczenie sylabizowania, gdzie potem dorosły człowiek musi sobie "w myślach" czytać tekst, który widzi jest kompletnie bez sensu.
A i nie wiem czy wiecie, że dla człowieka nienaturalnym jest uczenie się czytania przez poznawanie literek i potem sylabizowanie, tak jest się trudniej nauczyć czytać niż poznając wzrokowo od razu całe wyrazy.
Myślę, że warto najpierw o tym poczytać, zobaczyć, że to chodzi o wykorzystanie naturalnych zdolność mózgu nie o tresurę od małego żeby oswoić trochę temat, a nie mieć wrażenie, że osoby, które stosują tę metodę chcą wyhodować małych geniuszy. Raczej chodzi o to żeby dziecku ułatwić życie później.
A i jeszcze co do czytania bez zrozumienia to jest bez sensu i Rojkowska to bardzo potępia w swojej książce, zresztą ja też - to są właśnie c rodzice hodujący geniuszy. Jak dziecko się nauczy czytać to powinno dostawać książeczkę odpowiednią do własnego wieku. Ta metoda jako cel ma przyjemność czytania bez wysiłku od małego, a nie wychowywanie małego szczura gotowego do wyścigu (sory, że tak brutalnie) ;-)

devil_doll - 2010-01-26, 18:55

poughkeepsie fajnie napisane , ja sie dopiero wgryzam w domana , dla mnei brzmi zachecajaco :) sama czytalam jak mialam lat 4 i dla mnie bylo to super :)
maga - 2010-01-27, 13:39

poughkeepsie, masz może tę książkę w wersji elektronicznej? Chętnie bym przeczytała (a raczej dołaczyła do kolejki książek do przeczytania ;-)
Ja chyba jednak jestem na tak. Coraz bardziej nastawiam się pozytywnie do tej metody, niemniej jednak chciałabym jeszcze troche poczytać na ten temat.
poughkeepsie napisał/a:
Myślę, że wielu osobom nauka czytania kojarzy się ze szkołą, przymusowem, dukaniem sylab i wkuwaniem alfabetu

O mnie piszesz? ;-)

renka - 2010-01-27, 14:21

biechna napisał/a:
Mnie wychowano bez metod.


No wlasnie, ja tak sobie zaczelam myslec, skad obecnie ten ped do stymulacji dzieci roznymi metodami (chodzi mi o przecietnie rozwijajace sie dzieci, bo wiem, ze w niektorych przypadkach stymulacja roznego rodzaju jest wrecz konieczna)?
Nie przypominam sobie, zeby dawniej tak bylo.
Ja z siostra tez bylam wychowywana bez zadnych stymulacji, cale dziecinstwo spedzilysmy glownie na bawieniu sie na podworku w typowo dzieciece zabawy, nie przypominam sobie, zeby jakos wyjatkowo nam poswiecano czas. A tez bylysmy bardzo dobrymi uczennicami, w podstawowce moja siostra wygrywala konkursy matematyczne, ja ortograficzne. Dopiero wraz z okresem buntu wystapily u mnie problemy edukacyjne, ale kwiecisty powrot nastapil na dwoch ostatnich latach studiow.
A moja siostra edukuje sie zdolnie do dzis ;-)

Tak wiec czy konieczne jest stosowanie tych wszelakich metod, zeby wychowac madre, zdolne, inteligentne dziecko?
A moze warto pozwolic mu przezyc beztroske dziecinstwa bez pedu do tego, zeby jak najwczesniej potrafilo czytac, liczyc etc?
Nie raz spotykam rozmowy rodzicow - a moje roczne dziecko to juz liczyc do trzech potrafi, a moje neispelna dwuletnie to juz caly afabet zna etc.
Wiem, ze czesto to wynika z samej ciekawosci dziecka, ale czasami mam wrazenie, ze niektorzy rodzice na sile chca wychowac bystrzaka i wydaje im sie, ze im wczesniej zaczna tym wieksze plony zbiora (tylko czego plony, wychwalania sie przez znajomymi?).

Bynajmniej tutaj nie pije do zadnej z Was - taka tylko refleksja mnie naszla, czy wraz z rozwojem... cywilizacyjnym (?) za bardzo nie bzikujemy jako rodzice?

maga - 2010-01-27, 14:50

renka, ja się skłaniam ku tej metodzie, bo 1) moje dziecko wykazuje obecnie ogromne zainteresowanie literkami, słowem pisanym. Ponieważ jego mózg jest teraz chłonny jak gąbka i z wiekiem ta chłonność maleje - szkoda nie wykorzystać tego czasu; 2) ja akurat jestem z tych, co mieli duże trudności z opanowaniem czytania. Okres spędzony nad czytankami, sylabizowanie na głos wspominam koszmarnie, chciałabym oszczędzić swojemu dziecku takich stresów (zaznaczę, że w dzieciństwie mi dużo czytano, literki znałam też przed pójściem do szkoły). Wiem, że jest to kwestia indywidualna i nie koniecznie Ziomek musi mieć tak samo. Zaznaczę, że absolutnie nie mam zamiaru wychowywać geniusza tudzież chwalić się, co moje dziecko potrafi, wręcz przeciwnie, raczej bym się z tym nie afiszowała ze względu na brak zrozumienia ze strony mojego otoczenia (tak się rymło ;-) ).
Anja - 2010-01-27, 16:45

fajna dyskusja, chętnie poczytam za i przeciw :-)
od siebie powiem tylko tyle, że na pewnym warsztacie usłyszałam, że idealnym momentem (nie wczesniej, ale i nie później, bo może być ciężko) na naukę czytania jest wiek mniej więcej 4 lat i by nie przegapić tego momentu, gdy dziecko pyta 'mamo, a co tu jest napisane', tylko wykorzystać wówczas jego naturalną ciekawość i uczyć. :->

biechna - 2010-01-27, 17:25

...
YolaW - 2010-01-27, 22:20

blamagda, dzięki za informacje, i super to co napisałaś o prawej półkuli :)

Mala_Mi napisał/a:
A powiedzcie mi, po co uczyć dziecko czytać tak wcześnie.
I dlaczego litery/czytanie jest tak ważne.
Jest przecież tyle innych aktywności, które mogą rozwijać dziecko.

Nie romumiem tego pytania... Równie dobrze możemy pytać po co uczyć dziecko każdej innej umiejętności, która przydaje się trochę później niż jej uczymy. Każda nowa umiejętność rozwija dziecko i każda się przydaje.

Druga sprawa to to czytanie bez zrozumienia. Patrząc na efekty u nas Olaf słowa które potrafi przeczytać rozumie. Wie dokładnie co to slowo oznacza i nie jest ono abstrakcją (ale to może dlatego, że on już dużo słów zna i mówi).

A co do szkoły to zobaczymy jeszcze ale wydaje mi się, że takie dziecko szybciej ma szansę się uczyć, bo czyta szybko i sprawnie.

gemi napisał/a:
Mi to przypomina świetny początek wyścigu szczurów.

Nie zgodzę się z tym. Dla mnie i Olafa to przede wszystkim świetna zabawa. On uwielbia czytanie i traktuje to jak najlepszą rozrywkę, sam się tego domaga.

gemi napisał/a:
Jeszcze nie słyszałam o rodzicu, który sam ciągnie dziecko w stronę lampy sylabizując lam-pa. W jakim celu więc mamy robić tak z literkami i wyrazami?

A po co w takim razie pokazujemy dziecku ciastolinę, farby zanim o nie poprosi?

elenka napisał/a:
Jak sobie wyobraziłam siebie pokazującą obrazki z wyrazami i sylabizującą, to tak jakbym "hodowała" sobie olimpijczyka.

W tej metodzie się nie sylabizuje!

elenka napisał/a:
Wydaje mi się nienaturalne przyspieszanie pewnych etapów rozwoju i nauki.

A czy wiek 7 lat to znowu nie jest za późno? W UK dzieci czytają w wieku 5 lat a u nas jeszcze nie. To, kiedy jest dobry czas to kwestia względna a możliwości mózgu wciąż są dla nas w dużej mierze tajemnicą, czyż nie?

blamagda napisał/a:
Jeśli dziecko chłonie kilka tysięcy słów,( zdaniem tej pani) miesięcznie

chyba się pani zagalopowała: u nas jest to 30 słów miesięcznie (200 słów w 9 m-cy).

maga napisał/a:
poughkeepsie, masz może tę książkę w wersji elektronicznej? Chętnie bym przeczytała (a raczej dołaczyła do kolejki książek do przeczytania

Ja też jestem chętna :)
renka napisał/a:
A moze warto pozwolic mu przezyc beztroske dziecinstwa bez pedu do tego, zeby jak najwczesniej potrafilo czytac, liczyc etc?

renka, jedno drugiego nie wyklucza :)
Choć i ja jestem przeciwna organizowaniu dla dziecka tysiąca zajęć na siłę. Często na kursy językowe zapisywane są u nas dzieci, ktore oprócz tego mają jeszcze karate, szkołę muzyczną, balet i tenis i są bardzo zmęczone tym wszystkim. Nic na siłę, dzieciństwo musi być! :)

biechna - 2010-01-27, 22:25

...
poughkeepsie - 2010-01-27, 22:38

ale Yola pisze o Domanie, w nim się nie sylabizuje i nie uczy czytania bez zrozumienia. Książkę mam w wersji papierowej, może na chomiku będzie. I w pełni się z Yolą zgadzam, dla mnie czytania to przede wszystkim radość i chcę ją przekazać Jackowi. Jeżeli mogę mu oszczędzić mozolnej nauki samej czynności to zamierzam tego spróbować. A osoby, które tak bardzo się obawiają, że to już początek wyścigu szczurów i hodowanie małych geniuszy niech naprawdę najpierw poczytają o co w ogóle w tych metodach chodzi. Dla przykłądu napiszę, że dziecka nie wolno sprawdzać, ile sie nauczyło co już umie, itp. To ma być wyłącznie zabawa.
Myślę też, że kiedyś te metody nie był stosowane i nikt nie kładł nacisku na stymulowanie mózgu, bo nie było takiej wiedzy, to zwykły efekt postępu dla mnie, nic więcej.

devil_doll - 2010-01-27, 22:47

otoz to :)
Yola kusik :) ! Adas kocha ksiazki i cyferki nie robie z niego na sile einsteina :lol: nauka to zabawa. dla mnie doman wciaz sie w niego wczytuje , teraz w: how to multiply your baby`s intelligence, to wykorzystywanie potencjalu jaki ma dziecko na tyle na ile ono chce . w koncu to zabawa.
syn jednej dziewczyny z innego forum mial wylew krwi do mozgu i byl leczony w instytucie domana i byla zachwycona efektami leczenia i tego jak ladnie wyprowadzono dziecko etc.
Cytat:
W UK dzieci czytają w wieku 5 lat a u nas jeszcze nie. To, kiedy jest dobry czas to kwestia względna a możliwości mózgu wciąż są dla nas w dużej mierze tajemnicą, czyż nie?

w kanadzie tez i nie sadze aby byla to masowa produkcja geniuszy :lol:

biechna - 2010-01-28, 05:02

...
gemi - 2010-01-28, 07:59

może i brzmi to zachęcająco, ale jest zdecydowanie nie dla nas :-P
Przynajmniej nie w tej formie. Ja zostanę przy tradycyjnej metodzie - czyli będę uważna na moje dziecko, które póki co samo wykazuje zainteresowanie obrazkami, pokazując je paluszkiem. Do większości obrazków są oczywiście podpisy (książeczki z serii "Obrazki dla maluchów". Moja intuicja podpowaida mi, że dla Pawełka jest to bardziej naturalna droga, niż plansze pokazywane przeze mnie. Mi już wystarczy, że z racji lekko obniżonego napięcia mięśniowego, razem z rehabilitantką stumuluję jego poruszanie się.

Zauważyłam, że tutaj nasze podejście do metody Dowmana w większości jest determinowane doświadczeniami z dzieciństwa. Ja i bez metod czytam b.szybko, sprawnie i ze zrozumieniem. Poza tym mam frajdę w czytaniu odkąd skończyłam 4 latka :-) Więc zdecydowałam się ominąć metodę D. w drodze do poznawania słowa pisanego przez moje dziecko.

biechna - 2010-01-28, 09:49

...
poughkeepsie - 2010-01-28, 12:26

żeby było jasne - trudności z nauką czytania nie miałam ŻADNYCH czytam płynnie od razu całe wyrazy od wieku 4 lat. W podstawówce czytałam 60-80 książek rocznie także nie pasuję do obrazka, że sama miałam trudności to dziecku ich oszczędzę. Czytać nauczył mnie dziadek, którego mordowałam o tłumaczenie literek w gazecie, więc metoda podobna do Domana, bo oglądałam napisane wyrazy.
maga - 2010-01-28, 12:41

YolaW, dzięki, że się odezwałaś. Twoje zdanie w tej kwestii jest dla mnie bardzo ważne, chętnie bym z Tobą pogadała na ten temat. Może w czerwcu się uda ;-)
gemi - 2010-01-28, 16:34

poughkeepsie napisał/a:
żeby było jasne - trudności z nauką czytania nie miałam ŻADNYCH czytam płynnie od razu całe wyrazy od wieku 4 lat.
pough ,jasne - pamiętam, że o tym już pisałaś i przeczytałam o tym ze zrozumieniem ;-) :mrgreen:
poughkeepsie napisał/a:
Czytać nauczył mnie dziadek, którego mordowałam o tłumaczenie literek w gazecie
z tego, co rozumiem inicjatorką byłaś Ty.
Mi właśnie o to chodzi, żeby inicjatywa wychodziła od dziecka. Więc jeśli się dziecku litery i wyrazy podobają, to jestem jak najbardziej za objaśnianiem mu tego. Ale jeśli dziecko woli obrazki, to z literami poczekałabym. Ot i tyle - po prostu nic na siłę. Nie jestem zwolenniczką wprowadzania w życie jakiejkolwiek metody, która jest uważana za dobrą. Niektórym sprawdza się doskonale metoda na usypianie dziecka (3-5-7, czy jakoś tak), a ja sobie najzwyczajniej na świecie nie wyobrażam jej stosowania. Uważam, że w przypadku Pawełka mogłaby zrobić więcej szkody niż pożytku. Tak samo mam z metodą Dowmana - zupełnie brak mi do niej przekonania. Z drugiej strony rozumiem tutaj doskonale magę, której Ziom aż piszczy z radości na widok liter. Gdyby mój Pawełek tak pałał miłością wielką do słowa pisanego, sama bym pewnie szukała, jak tą jego pasję podzielić :-)

biechna - 2010-01-28, 16:44

...
YolaW - 2010-01-28, 22:23

Dziewczyny ja tak jak poughkeepsie, nie miałam trudności w nauce czytania, uwielbiałam to i uwielbiam do dziś :) I uczę Olafa także dlatego, że wiem jaka to frajda :)

maga napisał/a:
YolaW, dzięki, że się odezwałaś. Twoje zdanie w tej kwestii jest dla mnie bardzo ważne, chętnie bym z Tobą pogadała na ten temat. Może w czerwcu się uda

maga, :) Nie ma problemu, jakby co to slużę naszym skromnym na razie jeszcze doświadczeniem :) Ja w czerwcu powinnam być więc pogadamy :)

biechna napisał/a:
YolaW, maga, chętnie posłucham Waszej rozmowy o Domanie, bo choć nie stosuję i raczej nie zamierzam, to bardzo mnie to ciekawi.

:)

gemi napisał/a:
może i brzmi to zachęcająco, ale jest zdecydowanie nie dla nas

gemi, no i właśnie o to chodzi, żeby to robić w zgodzie z własnymi przekonaniami, bo dziecko musi czuć entuzjazm rodzica w pokazywaniu tych kartek :) Także dobrze, że robisz to, co najlepsze dla Was :)

A jeszcze opiszę Wam dzisiejszy ranek. Olaf wstał zanim Tomek wyszedł do pracy i jak wychodził to przyniósł mi Olafa do łóżka z porcją książeczek. Olaf sobie oglądał te książeczki, nazywał obrazki a ja w sumie kimałam. Potem trochę chyba pobawił się zabawkami. I wiecie jak mnie obudził? Walnął mi na twarz 5 kartoników ze słowami i stanowczo powiedział: READING!! :-) No i pokazałam mu słówka :) Także wnioskuję, że to lubi :)

gemi - 2010-01-29, 10:44

YolaW napisał/a:
I wiecie jak mnie obudził? Walnął mi na twarz 5 kartoników ze słowami i stanowczo powiedział: READING!!
:lol: :lol: :lol:
Widzę, że Wam ta metoda służy jak najbardziej :-)
A propos książeczek - Pawełek po przebudzeniu pokazuje palcem w ich kierunku. I pierwsze 20 minut dnia spędzamy na ich aktywnym przeglądaniu. Pawełek wskazuje a ja mam mówić, co to jest. Cieszę się, że ma pęd ku książkom, choć same literki raczej go nie interesują.
YolaW, od kiedy bawisz się z Olafkiem w Dowmana?

maga - 2010-01-29, 12:27

YolaW, czytałaś wcześniej jakąś książkę nt. tej metody? Zakupiłaś plansze, czy zrobiłas sama? W/g mnie szkoda kasy na nie i chyba nawet lepiej zrobic je samemu, bo zaczyna się od słówek, które dziecko zna (każde przecież zna inne na początku).
gemi, U nas wyglada to podobnie. Ziom wstaje, bierze książkę i na chama mi wciska (często w twarza). Kiedyś się schowałam pod kołdrą i wyglądałam tylko przez małą szparkę (w celach kontrolnych). Oczywiście zauważył, że widać moje oko i w tę szparkę wciskał książeczkę :lol:

mono-no-aware - 2010-01-29, 12:36

My też uczymy Maję czytać wg metody Domana, ale czy można nazwać to nauką oceńcie sami.

Gdy zaczęliśmy pokazywać pierwsze wyrazy Mai od razu biegła do drzwi (dla niewtajemniczonych, pierwsze to mama, tata, babcia i dziadek, ciocia itp.) i trudno już było się skupić na "czytaniu", bo Majka chyba myślała, że szykuje się wizyta dziadków. Teraz jesteśmy na etapie części ciała ... typu noga, pięta, stopa itp. Maja więc siedzi na miejscu i od razu jak jest dany wyraz to pokazuje go na swoim ciele. Czasami mi się wydaje, że w ogóle nie patrzy na kartę z wyrazem. Czasami mamy dni bez nauki, bo ... Maja ma przecież ważniejsze sprawy na głowie i nie przejawia zainteresowania, a wręcz rusza w charakterystyczny sposób rączkami, co oznacza u nas "nie". Więc nie trzymam się sztywno tej reguły, czasami dany zestaw pokazuję przez dwa/trzy dni. Czasami Majka za wszelką cenę chce wziąźć karty do ręki i je obraca do góry nogami, potem znowu z powrotem prawidłowo, a ostatecznie rozrzuca po pokoju. Więc traktujemy to luźno, ale uczymy :) .

Nasi znajomi jak zobaczyli u nas ten zestaw to kupili go dla swojego synka (miesiąc młodszego od Mai). Ich syn jednak podjął decyzję, że narazie naukę czytania ma gdzieś ... i jak tylko wyciągają karty to zaczyna wrzeszczeć. :) Kto wie .... może ten czerwony kolor działa na niego jak błachta na byka :) .

maga - 2010-01-29, 12:48

mono-no-aware, kiedy zaczeliście stosować tę metodę?
poughkeepsie - 2010-01-29, 12:49

Maga, ja zamierzam zacząć już teraz. Przeczytałam książkę Rojkowskiej, o której piszę wyżej, ona pisze, że najlepszy moment na start to okres między 3 a 6 miesiącem życia. Plansze zrobię sama, ale puste karty kupiliśmy na allegro 20zł za 100 sztuk w komplecie mazak.
Mono jak fajnie, że to stosujecie, jutro Cię przepytam co i jak :D

maga - 2010-01-29, 12:52

poughkeepsie, dla nas juz zapóźno ;-)
A jak mam szukać tych plansz na allegro?

poughkeepsie - 2010-01-29, 12:57

:D generalnie ona pisze, że do 4 lat bodajże to najlepszy okres im później tym trudniej.
Proszę link hxxp://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=10759378 u nas odpadły koszty dostawy, bo my z Gliwic i Pan nam do domu przywiózł, bo miał po drodze :)

excelencja - 2010-01-29, 19:17

Najpierw do metody Domana podeszłam jak do jeża - generalnie nie lubię 'rozwijania dziecka' zamiast 'pozwalać się rozwijać'
Ale z drugiej strony...
uważam, że beznadziejna jest nauka czytanie przez składanie liter i okropnie wchodzi w nawyk, więc fajnie gdyby ten nawyk był od początku inny.
I właśnie - na mój średnio zdrowy rozum - tak, to zdecydowanie rozwija prawą półkulę.

Do mnie to jednak główne przemówiło, dlatego, że moje dziecko się nudzi, zna wszystkie wyrazy, tzn nazywa wszystko co jest w naszym domu, w książkach, często oglądamy encyklopedie i atlasy i nazywam jej rzeczy- uwielbia dowiadywać się nowych, pytać o różne obrazy.
To ją cieszy i w tym kierunku podąża.
Uważam, że pokazywanie jej tych wyrazów sprosta jej wymaganiom, ale i zapełni trochę plan dnia, który jest mi coraz trudniej wypełnić tak, żeby był dla niej zajmujący.

Dziecko ma naturalną potrzebę uczenia, ale u nas się końcvzą rzeczy do naczuenia ma wyciągnięcie ręki, dlatego korzystam chętnie z wszelkich inspiracji - Kilka wyrazów Domanowych wydrukowałam wczoraj - pokazałam 5lilce raz i drugi, za trzecim przeczytała 3 i aż skakala z radoścui ;) )))

myślę, że niezaszkodzi
i to nie chodzi o wyścig szczurów bo mi zdecydowanie nie zależy żeby moje dziecko było NAJ we wszystkim, chce tylko podążaćza niaa i umiec sprostac jej wymaganiom

[ Dodano: 2010-01-29, 19:21 ]
gemi napisał/a:
Mi właśnie o to chodzi, żeby inicjatywa wychodziła od dziecka. Więc jeśli się dziecku litery i wyrazy podobają, to jestem jak najbardziej za objaśnianiem mu tego


no ale ponad roczne dzieci NOTORYCZNIE pytają o litery i każą sobie wyrazy pisać, naśladują nas.

[ Dodano: 2010-01-29, 19:26 ]
ja wydrukowałam trochę plansz sama, blok techniczny i czerwony tusz i już.
po 3 mi się mieszczą póki co na A4.

bez sensu wydaje mi się płacić 80zł (za tyle na allegro są), szczególnie, że ja teraz pisałam specyficzne dla NASZEGO życia wyrazy na początek.
No i te obrazki są bez sensu dla starszych dzieci, bo po co rysować nogę, skoro dziecko wie co to noga. to ma głębszy sens przy maluchach, które tych słów nie znają, ale takiego malucha nie 'uczyłabym' czytać.

[ Dodano: 2010-01-29, 19:29 ]
hxxp://allegro.pl/item902043366_zestaw_do_nauki_czytania_doman_1_6_r_z.html

chociaż może kupię jak mi kasa jakaś wpadnie - bo lilka lubi dotykać tych kart, a z bloku technicznego szybko unicestwi :) )
no i nie mam pomysłu jak te 100 kropek zrobić w wersji matematycznej :D

karmelowa_mumi - 2010-01-29, 19:56

Wreszcie przeczytałam uważnie cały wątek.
I co mi się rzuciło w oczy: większość z nas (ja też, ja też!) czytała płynnie w wieku przedszkolnym. Jak się tego nauczyłyście? Bez tablic? Bez programowania prawej półkuli? Ja tylko pamiętam, że mnie nauczyła starsza siostra, ale jak, nie wiem. Przypuszczam, że pokazując wyrazy w książeczce, może i elementarz. Jak to się ma do metody Domana? Czym się różni? A jeśli niczym, to może wystarczą tradycyjne książeczki?

Druga sprawa, że wlazłam na allegro i jak zobaczyłam te śliczne tabliczki, to stwierdziłam, że to może być naprawdę fajna zabawa. Ale i tak bym chciała, żeby ktoś, kto się zna mi odpowiedział na pytanie.

[ Dodano: 2010-01-29, 20:00 ]
excelencja napisał/a:
ja wydrukowałam trochę plansz sama, blok techniczny i czerwony tusz i już.
Exe, ale przeczytaj uważnie uwagi na tej aukcji. Tam stoi m.in.: # Zaniechano stosowania czerwonych liter, ponieważ kolor czarny ulega lepszej percepcji przez dziecko w wieku powyżej 9 m-ca życia. U młodszego dziecka (lepsza percepcja czerwonego obrazu) stosuje się czerwoną czcionkę (jeśli masz dziecko ok. 6-7 m-ca życia zacznij od tablic przejściowych - znajdziesz je w naszym zestawie).
mono-no-aware - 2010-01-29, 20:38

maga nie pamiątam dokładnie ile Maja miała szczerze powiedziawszy. Na pewno nie zaczęliśmy jak zalecają, tylko dużo później. Byłam pytać męża, ale on mi mówi - ja nie pamiętam co było wczoraj, a Ty mnie o takie rzeczy pytasz :) . Wydaje mi się, że Maja miała ok. roku, plus/minus miesiąc.


poughkeepsie My też zamówiliśmy u tego gościa z Gliwic, też był u nas ... pamiętam to jak dziś, bo mi Majkę obudził :) .

excelencja - 2010-01-29, 21:09

karmelowa_mumi napisał/a:
Exe, ale przeczytaj uważnie uwagi na tej aukcji. Tam stoi m.in.: # Zaniechano stosowania czerwonych liter, ponieważ kolor czarny ulega lepszej percepcji przez dziecko w wieku powyżej 9 m-ca życia.


a to to już akurat mało istotny szczegół moim zdaniem :) ) opieram się na książce domana.

karmelowa_mumi, też czytałam mając 4 lata, nauczyłam się na siłę, tzn moja mama nie chciała mnie uczyć (bo ten lęk przed "za wcześnie") a ja baaaardzo chciałam i jak chodziłyśmy na spacery to pytałam o lnapisy na szyldach.
A nie o poszczególne litery.
czyli nauczyłam się czytać w zasadzie metodą DOmana.
I pewnego dnia po prostu okazało się, że potrafię czytać.

Wielu ludziom sprawia problem czytanie np 3 wersów książki jednym spojrzeniem, dla mnie to jest normalne, ale w dużej mierze przez to, że masę czytałam, bo przecież w szkole niszczą wszelkie zdolności czytania u dzieci - tj. np każą sylabizować, czytać po literce i składać - BZDURA JAKAŚ.
Liczę też na to, że jak teraz nauczy się rozpoznawać wyrazy po ich 'pokroju', potem trudniej będzie jej w podstawówce zrobić wodę z mózgu.

Ale i tak to chodzi o ZABAWĘ

zorro - 2010-01-29, 23:16

Nie wiem, kiedy się nauczyłam czytać, ale w zerówce już czytałam. Nie pamiętam też kto mnie nauczył, może własnie ta 'zerówka'? Dużo czytałam, jako siedmiolatka pożerałam już niezłe tomiszcza (na pierwszy ogień 'Ania z Zielonego Wzgórza, ;) ). Zastanawiam się nad metodą, ale chyba dlatego, że mój syn nigdy nie interesował się czytaniem i teraz ma z tym problem. Tzn. jest perfekcjonistą, więc nie chce czytać, bo jeszcze nie umie. Cha cha. I tak się zastanawiam, czy gdybym mu wbiła do głowy kilka słów, to może szłoby mu lepiej. Nie wiem.
YolaW - 2010-01-30, 00:33

gemi napisał/a:
YolaW, od kiedy bawisz się z Olafkiem w Dowmana?

Od późnej jesieni - chyna od listopada.

maga napisał/a:
YolaW, czytałaś wcześniej jakąś książkę nt. tej metody? Zakupiłaś plansze, czy zrobiłas sama? W/g mnie szkoda kasy na nie i chyba nawet lepiej zrobic je samemu, bo zaczyna się od słówek, które dziecko zna (każde przecież zna inne na początku).

Czytałam głównie na internecie, plansze zakupiłam bo leń jestem i wiedziałam, że jak będę sama robić to wymięknę szybko. Kasy mi nie było szkoda, bo to zestaw na 9 miesięcy, ma 200 słów w tym już mniejszą czcionkę pod koniec i zestawy dwuwyrazowe. Co do doboru słów to wybieram tem które Olaf zna. Aktualnie przerabiamy zwierzęta :)

mono-no-aware, u nas też różnie bywa :) Moim zdaniem trzeba się dostosować do dziecka a Wy to robicie :)

excelencja napisał/a:
No i te obrazki są bez sensu dla starszych dzieci, bo po co rysować nogę, skoro dziecko wie co to noga. to ma głębszy sens przy maluchach, które tych słów nie znają, ale takiego malucha nie 'uczyłabym' czytać.

Nigdzie nie doczytałam, że słowo ma byc z obrazkiem w tej metodzie. Chyba wręcz nie może go być, żeby nie odrywać uwagi dziecka od wyrazu i skupiać na obrazku. Ja mam karty bez obrazków.

excelencja, ciekawe jak u Was pójdzie, ale znając Lilkę to zaraz Tobie będzie Puchatka na dobranoc czytać :)

karmelowa_mumi napisał/a:
ja wydrukowałam trochę plansz sama, blok techniczny i czerwony tusz i już.

Exe, ale przeczytaj uważnie uwagi na tej aukcji. Tam stoi m.in.: # Zaniechano stosowania czerwonych liter, ponieważ kolor czarny ulega lepszej percepcji przez dziecko w wieku powyżej 9 m-ca życia. U młodszego dziecka (lepsza percepcja czerwonego obrazu) stosuje się czerwoną czcionkę (jeśli masz dziecko ok. 6-7 m-ca życia zacznij od tablic przejściowych - znajdziesz je w naszym zestawie).

karmelowa_mumi, ja bym się szczegółami nie przejmowała. My też mamy czerwone litery na razie.
excelencja napisał/a:
Wielu ludziom sprawia problem czytanie np 3 wersów książki jednym spojrzeniem, dla mnie to jest normalne, ale w dużej mierze przez to, że masę czytałam, bo przecież w szkole niszczą wszelkie zdolności czytania u dzieci - tj. np każą sylabizować, czytać po literce i składać - BZDURA JAKAŚ.
Liczę też na to, że jak teraz nauczy się rozpoznawać wyrazy po ich 'pokroju', potem trudniej będzie jej w podstawówce zrobić wodę z mózgu.

Ale i tak to chodzi o ZABAWĘ

Podpisuję się pod tym :)

mono-no-aware - 2010-01-30, 12:37

Mnie też było szkoda czasu na robienie tych plansz, tym bardziej, że mam brzydki charakter pisma :) . Ale widziałam raz na necie, jak szukałam czegoś o tej metodzie, dokładnie jak się robi te plasze, jakiej wielkości mają być litery itp. Więc dla tych co mają czas i chęci lub nie chcą wydawać kasy myślę, że nie ma problemu, żeby się za to zabrać i zrobić samemu.
zina - 2010-01-30, 13:22

Przekonalalm sie :-)
A. rowniez podszedl do metody z entuzjazmem wiec zamowimy karty z internetu.

Ja nie czytalam sama szybko i pilnujac angielskich dzieci bylam w ciezkim szoku jak ladnie mozna czytac w wieku 5 lat :-)

Czym sie kierujecie w wyborze kart?

hxxp://www.allegro.pl/item904508688_naucz_male_dziecko_czytac_metoda_g_doman.html]tutaj
Znalazlam tansze nawet o polowe a ilosciowo prawie tylko samo.

excelencja - 2010-01-30, 18:27

mono-no-aware napisał/a:
Mnie też było szkoda czasu na robienie tych plansz, tym bardziej, że mam brzydki charakter pisma :) . Ale widziałam raz na necie, jak szukałam czegoś o tej metodzie, dokładnie jak się robi te plasze, jakiej wielkości mają być litery itp. Więc dla tych co mają czas i chęci lub nie chcą wydawać kasy myślę, że nie ma problemu, żeby się za to zabrać i zrobić samemu.


jakie pismo?? od tego jest drukarka przy komputerze :) )))

nie nadaję się do tego, zapomniałam jej to pokazywać...

yola- niech mi dendrometrię albo fotogrametrię czyta a nie puchatka :) ))

mono-no-aware - 2010-01-30, 19:33

excelencja napisał/a:


nie nadaję się do tego, zapomniałam jej to pokazywać...



ja też czasami zapominam pokazyć Mai, stąd czasami jeden zestaw jest u nas przez kilka dni :)

Ania W. - 2010-02-01, 10:09

:-D No cóż temat dla mnie jak znalazł!
mój synek choć już skończył 5 lat to dopiero teraz zaczęły go interesować książeczki. Potrafi dłuuugo posiedzieć nawet nad jedną stroną. Po natrafieniu na ten temat zrobiłam mały teścik i bardzo mu się spodobał pomysł z poznawaniem całych wyrazów a nie jak wcześniej próbowałam go uczyć pojedynczo liter. A jeśli chodzi o moje czytanie nauczyłam się dopiero w 1klasie-marnie mi szło, nie lubiłam czytać książek tylko streszczenia lektur. Chęci na czytanie zjawiły się po maturze i tak zostało. A po drodze miałam problemy z ortografią, pisaniem wypracowań :cry:
Dlatego chcę, by Nikoś nie musiał przechodzić tego ciężkiego składania literek i sama będę robić tablice z pomocą drukarki :mryellow:

YolaW - 2010-02-01, 20:00

excelencja napisał/a:
yola- niech mi dendrometrię albo fotogrametrię czyta a nie puchatka


excelencja, jeszcze chwila i poczyta :)

zina, super, że się zdecydowaliście :)

mono-no-aware napisał/a:
nie nadaję się do tego, zapomniałam jej to pokazywać...




ja też czasami zapominam pokazyć Mai, stąd czasami jeden zestaw jest u nas przez kilka dni

U nas podobnie. Jak był chory, albo ja to się nie katowaliśmy :P

Humbak - 2010-02-02, 16:33

Ciekawy wątek i chyba muszę go dokładnie kilka razy przeczytać...

Niemniej jednak ja należę do osób które dukały literkę po literce w książeczkach dla dzieci w wieku lat 3, w wieku 4 zapisano mnie do biblioteki, nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek mnie uczył naukowego słownictwa którego nie jestem w stanie zrozumieć, bo i co po...

z drugiej strony nie wyobrażam sobie żeby ktoś dla idei 'za wcześnie' nie chciał mnie uczyć czytać choć bardzo mnie to ciekawiło...
nie boję się uczyć literek ani czytania moje dzieci, uważam że czytanie jest fajne, można czytać to co się chce, bawić się, oglądać, no generalnie rzecz biorąc po tym jak nauczyłam się czytać nie zabrakło mi tematów do nauki i poznawania świata

'jeszcze zdąży' kojarzy mi się z rozumieniem 'bo nauczy się wszystkiego za wcześnie i co on będzie potem w życiu robił' ;) abstrakcja dla mnie... na szczęście nie ma limitu tego co możemy poznać w trakcie naszego życia, za krótko żyjemy.
Kubusia też uczę literek, ale z przypadku - dokładnie tak jak opisała to gemi i tylko tyle ile kuba chce i w taki sposób w jaki chce. Generalnie rzecz biorąc natalcia bardziej chciała ;) ale tu nie o to chodzi ;-) :-)

muszę doczytać o co chodzi z tymi planszami... my teraz przerabiamy literkę 'd' ale tylko dlatego że kuba polubił dinozaury... druga literka zależy od tego jak się losy potoczą... podobnie jak to jak długo będziemy się tą literką zajmować i kiedy do niej wrócimy. Generalnie rzecz biorąc czekam na sygnały kuby i jak najwięcej mu podsuwam pod nos różnych rzeczy żeby miał skąd wpaśc na te sygnały

strasznie fajny wątek mam nadzieję dużo się tu nauczyć, dzięki :-D

[ Dodano: 2010-02-02, 18:15 ]
doczytałam, uff... chyba nie wszystko zrozumiałam, ale narazie o ile idea nauczania literek mnie kręci to dawania takich plansz dziecku chyba nie... ja takie daję w wersji angielskiej mojej natalci do nauki tego języka :lol:

osobiście chyba wolę mieć więcej zabawy tego co robię z kubą i wolę skupić się na jakimś zadaniu które wykonuje on świadomie i się z tego cieszy a może na ścianie powiesimy niż machaniem mu czymkolwiek przed oczami bo to mu dobrze zrobi ;-)

notabene jest to jedna z metod ćwiczeń pamięci i kojarzenia obraz-znaczenie używanych przeze mnie na lekcjach języka angielskiego - na sekudę pokazuje się dzieciom obraz (oko, nos, ryż) a one mają powiedzieć jego nazwę po ang...

poczytam chętnie więcej (dzięki biechna za linka rightbrain... :-) ) ale my chyba wolimy inne formy nauki niż machanie przed oczami...
strasznie mnie ciekawi jak dalej potoczy się ten wątek :-P

YolaW - 2010-02-02, 23:02

Humbak napisał/a:
wolę skupić się na jakimś zadaniu które wykonuje on świadomie i się z tego cieszy a może na ścianie powiesimy niż machaniem mu czymkolwiek przed oczami bo to mu dobrze zrobi

Humbak, Olaf wg. mnie wykonuje czytanie bardzo świadomie, cieszy się z tego i nie nazwałabym tego "machaniem przed oczami" a raczek pokazywaniem.
Co do ściany to my przerobione przez tydzień słowka tez wieszamy na kolejny tydzień na ścianie, żeby pisownia się jeszcze utrwaliła za pomocą tzw. peripheral learning czyli niejako kątem oka i podświadomie. Ta metoda nic o tym nie wspomina, ja sama tak zdecydowałam.

I w ogóle witaj w wątku :)

Humbak - 2010-02-03, 14:54

YolaW, :)

w takim razie muszę więcej się o tej metodzie dowiedzieć, bo nie boję się uczyć boich dzieci 'za wcześnie' - poza sferami sexu i przemocy ;) :-D

priya - 2010-02-03, 15:06

YolaW napisał/a:
peripheral learning
hihi, Yolcia :mryellow: stare dobre czasy mi przypominasz 8-)
excelencja - 2010-02-03, 20:29

Humbak, kurde jak jola pisała o tym, że olaf się cieszy na to czytanie myślałam " ???? ee??"

3 razy pokazywałam jej plansze. Jak dziś zapytałam czy chce poczytać zaczęła skakać i klaskać.... szok...

no ale niestety lilka jest dzieckiem dziko aktywnym i nie wytrzymuje 5 plansz :) ))
ale ma to samo co ja... musi robić przynajmniej 2 rzeczy na raz.
w każdmy razie śmiesznie jest .

YolaW - 2010-02-03, 22:03

priya napisał/a:
YolaW napisał/a:
peripheral learning

hihi, Yolcia stare dobre czasy mi przypominasz

W końcu się przydało, nie? :mryellow:

excelencja, a widzisz?? :P

bajaderka - 2010-02-03, 22:41

Dziewczyny, a ja jak zobaczyłam ten temat od razu przypomniałam sobie jak w tamtym roku próbowałam z Jagodą, Jagoda była bardzo pojętną uczennicą tylko jej rodzice nawalili z robieniem kart :-P
dosłownie kilka dni temu wyciągnełam te karty ( znacznie mniejsze, mąż drukował w pracy ) bo Jagoda wspomniała o nauce czytania...
tylko teraz nauczona doświadczeniem postanowiłam od razu zrobić z 200 kart żeby póżniej nadążyć...
mojej Basi nie chce się za bardzo mówić i chcę ją w taki sposób zachęcić....a cóż robi moja Baśka....pokazuję kartę gdzie jest napisane oko... Jagoda mówi oko...a Basia pokazuje paluszkiem oko z szelmowskim uśmiechem ;-)

YolaW - 2010-02-03, 23:38

bajaderka, super!! :)
maga - 2010-02-06, 13:41

Chciałabym zapytać o kolor liter. Czy jest to ważne, żeby literki były czerwone? Bo zastanawiam się jednak nad drukowaniem plansz
zina - 2010-02-06, 13:45

maga, w ksiazce Domana jest takie zdanie:

"Poczatkowo materialy pisane sa wielkimi czerwonymi literami i stopniowo przechodza do czarnych liter normalnej wielkosci (...) Sa czerwone po prostu dlatego, ze czerwony kolor przyciaga uwage malych dzieci".

Polecam sciagniecie ksiazki z chomika :-)

maga - 2010-02-06, 14:22

zina, przyznam się bez bicia, że nie umiem ściągać nic z chomika :oops:
mono-no-aware - 2010-02-07, 20:21

A u nas przez ostatnie dni bunt w nauce czytania. Jak tylko wyciągnę plansze to macha Maja rączkami, co u nas oznacza "nie". Ahhhh. Za to zafascynowana jest wszelkim tekstem w książeczkach i ciągle mi pokazuje paluszkiem, co mam jej czytać.
maga - 2010-02-14, 10:10

Znalazłam w necie sprzeczne informacje nt. strony technicznej metody. W kilku miejscach było napisane, że zaczynamy od zestawu 5 słów, które pokazujemy 3 razy dziennie. Następnego dnia wprowadzamy kolejny zestaw 5 słów i pokazujemy oba zestawy. I tak każdego dnia. W innym miejscu z kolei wyczytałam, że ten jeden zestaw pokazujemy przez 5 dni a 6 wprowadzamy nowe słowo, zastępując je najczęściej używanym :roll: I 7 dnia to samo. A w następnym tygodniu kolejny zestaw. Trochę to dla mnie niejasne... Jak u Was to wygląda?
Ania W. - 2010-02-15, 08:35

Dokładnie to samo znalazłam. Ja stosuję jeden zestaw pokazywany przez 5 dni a 6 wprowadzamy nowe słowo. Dlatego że po moim maluchu widzę że takie przyśpieszenie będzie lepsze może za 3-4 tygodnie. Skupia się na tych mniejszych zestawach i sam je już czyta a młodsza córcia powtarza :-D
maga - 2010-03-06, 13:59

Zaczęliśmy w poniedziałek. Pierwszego dnia był 1 zestaw zaprezentowany 3 razy. Drugiego dnia dołożyłam drugi zestaw i tak już zostało... Wczaraj nie ćwiczyliśmy ani razu, dziś w połowie sesji Z. nawiał. Coś chyba nie bardzo nam idzie. Ziom początkowo był w miarę entuzjastyczny, ale zaczął uciekać. Pluję sobie w brodę, że się tak długo ociągaliśmy z tymi planszami. Może byłoby lepiej, gdybyśmy zaczęli wtedy, kiedy nasz syn wykazywał mega entuzjazm w stosunku do literek?
Jak było u Was na poczatku?

zina - 2010-03-06, 16:49

U nas początki takie sobie. Tzn są lepsze i gorsze dni ale generalnie Klara chce mi zabierać plansze i sama sobie je zmieniać :-> ;-)
Pozwalam jej na to i czasem uczymy się na podłodze ze słowami na leżąco przed nami.
No cóż, nie mamy reżimu bo Klara też często odmawia czytania i już.
Nie naciskam i tak dni lecą a my ciągle na początku.
No problemo jak dla mnie.

maga - 2010-03-06, 20:29

zina, a jak wygląda u Was początek sesji? Mówisz Klarze, że teraz będziemy czytać i ona po prostu mówi nie?
Może ja podświadomie generuję jakieś napięcie? Kurczę, staram się być bardzo wesoła i entuzjastyczna :-P No nie wiem, czemu tak niefajnie to u nas wygląda... Napaliłam się bardzo. Może za bardzo :roll:

zina - 2010-03-06, 22:03

maga napisał/a:
zina, a jak wygląda u Was początek sesji? Mówisz Klarze, że teraz będziemy czytać i ona po prostu mówi nie?

Dokładnie. Pytam się Klary czy poczytamy a ona, że nie. Krótko i zwięźle ;-)

maga napisał/a:
Może ja podświadomie generuję jakieś napięcie? Kurczę, staram się być bardzo wesoła i entuzjastyczna :-P No nie wiem, czemu tak niefajnie to u nas wygląda... Napaliłam się bardzo. Może za bardzo :roll:

Myślę, że nie powinnaś sie obwiniać. Chłopak nie chce i to jego wybór. Spróbuj znowu za parę dni bez nacisku. Entuzjazm możesz mieć ogromny ale on Twój, nie jego ;-)

Klara czasem coś poczyta, następnie po pół minuty odwraca się i zaczyna robić coś innego. Nie komentuję tego, nie pytam czy nie chce czytać. Odkładam plansze i robimy swoje rzeczy.

Anja - 2010-04-20, 10:58

A słyszałyście o metodzie Majchrzak? I czy któraś z Was stosuje / stosowała? W ostatnim numerze Gagi jest zachęcający artykuł o tym. Nie ma niestety w necie, więc jakby co, to o tej metodzie np. tu:
hxxp://www.logopedia.net.pl/artykuly/164/metoda-ireny-majchrzak.html
hxxp://www.szkolnictwo.pl/index.php?id=PU8829
:->

mono-no-aware - 2011-06-14, 21:08

My Domana ciągniemy dalej, idzie to powoli, i nie przerobiliśmy wszystkich wyrazów, które zakupiliśmy w zestawie, ale ok. 30 wyrazów Majka przeczytać potrafi. Zrobiłam też prostą książeczkę (5 zdań, zdanie zawiera 3 wyrazy). Potrafi to już przeczytać. I nie zna tego bynajmniej na pamięć, bo jak czytamy inne książki i pokaże jej dany wyraz, który już zna to potrafi go rozpoznać i odczytać. Mam też wydrukowane kolejne dwie książeczki. Dzisiaj dostała drugą, trzecia za jakiś czas. Więc temat idzie do przodu. Niezależnie uczymy się liter, jakoś tak wyszlo, bo Majka sama chciała (potrafi rozpoznać z 80 proc. liter z alfabetu, oczywiście bez umiejętności ich napisania.). Może gdybyśmy były bardziej systematyczne to byłyby "lepsze" efekty, o jakich pisze Doman ;-) . Ale ja w większości przy natloku obowiązków głowy do tego nie mam, a Majka czasami ochoty - a przecież nic na siłę.
maga - 2011-06-16, 16:46

mono-no-aware, grtulacje :-) My się poddaliśmy. Po kilku próbach powrotu stwierdziłam, że to nie dla nas (Ziom nie chciał, uciekał, bronił się wszystkimi możliwymi sposobami). Chciałam pojdąć kolejną próbę po jakimś czasie, ale teraz nie mogę się jakoś za to zabrać.
mono-no-aware - 2011-06-16, 20:37

maga napisał/a:
mono-no-aware, grtulacje :-) My się poddaliśmy. Po kilku próbach powrotu stwierdziłam, że to nie dla nas (Ziom nie chciał, uciekał, bronił się wszystkimi możliwymi sposobami). Chciałam pojdąć kolejną próbę po jakimś czasie, ale teraz nie mogę się jakoś za to zabrać.


Nie, no pewnie. Nic na siłę. Majka też miewała okresy, że jak tylko brałam szablony z wyrazami do ręki to mówiła "nie, nie, nie, nie". Zawsze miałam na wierzchu jakiś zestaw wyrazów, więc jak była okazja i chęci to próbowałam. W tym zestawie jest ta rozpiska jakie słowa prezentować, my jesteśmy gdzieś na 8 tygodniu :) , a mamy to chyba od 1,5 roku :) . Zresztą nie do końca stosuje się do wytycznych, bo ani nie mam na to czasu, ani Majka by pewnie nie chciała takiego tempa.

kofi - 2011-06-16, 20:57

magaDaniel też jakoś był zimny, miał książeczkę (zrobiłam mu), kilka wyrazów umiał przeczytać, ale widać było, że to go nie kręci. W przedszkolu zaczął poznawać pojedyncze litery, potem czytał sylabami i to zdecydowanie bardziej mu odpowiadało. Zaczął czytać w wieku ponad 6 lat, wcześniej za nic nie chciał, za to słuchał od bardzo wczesnych miesięcy. Teraz czyta szybciej i sprawniej od nas. :oops:
malina - 2013-10-29, 11:49

Czy ktoś się interesował lub stosował Metodę Krakowską?
Znalazłam włśnie - poleca,piękny początek :mryellow: hxxp://www.metodakrakowska.pl/

franko - 2013-11-20, 20:09

Gdy syn miał 18 mies zaczęliśmy bawić się z nim w "czytanie" metodą Domana. Podobało mu się to, umiał "przeczytać" sporo wyrazów. A potem przeprowadzka, środek lata (wiadomo spacery, wycieczki, basen itp.) i przestaliśmy. W zimowe dni znów zaczynamy.
Ale widzimy, że liczenie bardziej go kręci. Na dzień dzisiejszy umie policzyć konkretne rzeczy (tylko do 10-ciu). Teraz uczymy się do 20-stu.
Myślę, że warto bawić się poprzez naukę od wczesnych lat..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group