wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dziecko i cywilizacja - Poczucie własnej wartości

dżo - 2010-01-29, 21:10
Temat postu: Poczucie własnej wartości
Wydawało mi się, że taki temat już był ale nie znalazłam a jestem ciekawa Waszych opinii w tej kwestii.
Sama mam dość niskie poczucie własnej wartości, trudno mi powiedzieć dlaczego. Może to sprawa indywidualnych cech charakteru odziedziczona po rodzicach a może jakieś niedociągnięcia w wychowaniu.
Chciałabym aby mój syn był pewny siebie, umiał walczyć i wyrażać swoje zdanie. Jak mu w tym pomóc?

Kat... - 2010-01-29, 21:14

dżo, dzięki za temat. Też mam niskie, jestem niepewna swoich decyzji, wszystkiego się boję i też nie chcę żeby Z taki był. Chętnie poczytam.
dżo - 2010-01-29, 21:25

Z wikipedii:

Zaburzenie poczucia własnej wartości powstaje zazwyczaj na podstawie komunikatów podważających wartość dziecka, jakie dostaje ono od osób znaczących (np. rodziców, opiekunów). Początkowo np. dziecko jest uważane za cenne samo w sobie, dlatego że jest i dostaje komunikaty od otoczenia stosowne do takiego sposobu jego postrzegania. Z czasem jednak na skutek rozmaitych oczekiwań otoczenia, czy sposobów wychowania otrzymuje komunikaty, które przekonują go albo pozwalają podejrzewać, że wartość jego jako człowieka zależy od rozmaitych czynników zewnętrznych lub od konkretnych działań, czy umiejętności. Tak wychowywane dziecko zaczyna się starać, by sprostać tym wymaganiom i zasłużyć ponownie na to, by móc się poczuć wartościowym i kochanym przez rodziców dzieckiem. Tak wychowywane dziecko staje się często także jako dorosły osobą zależną od otoczenia, zewnątrzsterowną i niepewną siebie (własnej elementarnej wartości jako człowieka).

blamagda - 2010-01-29, 22:30

Czytam , albo raczej podczytuję Gordona - "wychowanie bez porażek" - jego wskazówki i porady w dużej mierze podyktowane są dbałością o poczucie własnej wartości dziecka. Miałaś Dżo w rękach tę książkę?
Humbak - 2010-01-30, 01:38

Ja mam ogromnie nieskie poczucie wartości i wszystkie wady społeczne jakie z tego wynikają (co czasem się ujawnia w postach które muszę potem edytować ;) ) i choć przez ostatnie miesiące pracuję nad sobą i w ogromnej mierze rozszyfrowałam skąd toto i w jakimś tam stopniu sobie z tym poradziłam, to zdążyłam już to przekazać Natalii - nie pomogło przedszkole w sytuacji gdy najwazniejsza osoba w jej zyciu nawalała :roll:

Dużo jednak ostatnio nad tym pracujemy i po natalii widzę natomiast że bardzo ważne jest to by zamiast sugerować jej co powinna umieć lub zrobić, być bardzo uważnym na sygnały płynące od niej mówiące do czego ma lub nie ma preferencji i pomóc je rozwijać - samodzielnie. Np. natalcia strasznie chciała pływać, to było jej marzenie, jednak prowadził zajęcia (w szkole) pan który dużo krzyczał i był surowy. Natalcia co rusz chciała się wypisać, mimo że dobrze sobie radziła (wręcz świetnie wg tego właśnie pana). Staraliśmy się nie zaprzeczać temu co czuje ale 1/pokazywać jej co umie, co pokonała, z czym dała sobie radę (dziś zanurkowałam, dziś się nie bałam) a 2/uświadomić jej jak będzie się czuła gdy ostatecznie zrezygnuje. Wiedziała że będzie jej źle i za każdym razem przekładała decyzję. I udało się :) Na basenie pewności siebie jej nie brakuje.

Na podobnych przykładach widzę że należy dawać dziecku namacalne zadania po dokonaniu których zobaczą swoje namacalne sukcesy - umiem, potrafię, dałem sobie radę (nic w stylu jestem dobry, bo zawsze będzie ktoś lepszy)

Niestety to wszystko co wiem i czym mogę się podzielić :-/
Wątek jest bardzo fajny, chętnie poczytam ;-)

[ Dodano: 2010-01-30, 01:44 ]
A! I coś dla mnie ważnego - właśnie nabyłam książkę beaty pawlikowskiej 'w dżungli miłości' i jestem po ogromnym jej wrażeniem. Abstrahując od faktu że wiele jej zdań i opinii jest moich, czasem wręcz dosłownie (co zawsze trochę łechoce, nie? no czyta się bosko :mryellow: ), książka na moje dotyczy nie tyle miłości co właśnie pewności siebie.
Dzieli ludzi na leniwców i wojowników. Leniwce to ci bez pewności siebie, natomiast ludzie wygodni - np mając dobrą opinię w otoczeniu nie podejmą żadnych ryzykownych działań bo a nuż spadną z piedestału.
Wojownicy uzywają 'mięśnia silnej woli' który wg autorki nie jest czymś wrodzonym ale czymś nad czym trzeba pracować całe życie. Nie boją się wyzwań, wiedzą co umieją a czego nie i nie boją się spaśc z piedestału bo nigdy na niego nie wchodzą.

Trudno mi tu wszystko przekazać, jestem w trakcie czytania więc też może lepiej się nie wypowiadać... ale raz że mnie połechotała ;) a dwa że wielokrotnie czytam te same strony ucząc się jak być silną i sobą. Polecam.

dżo - 2010-01-30, 20:25

blamagda napisał/a:
Miałaś Dżo w rękach tę książkę?

Przymierzam się do niej :-) .
Humbak, dziękuję za Twój głos, bardzo lubię Cię czytać - tak ładnie ilustrujesz swoje wypowiedzi konkretnymi przykładami z Waszego życia :-) .

Humbak - 2010-01-30, 20:40

dżo, :-) :*

hihi i to był właśnie przykład jak motywować dziecko i zwiększać jego pewnośc siebie - konkretnie wskazywać na umiejętności które pomogły mu z czymś dać sobie radę bądź nazwać to co właśnie zrobiło/nauczyło się :-> :mryellow:

tak więc, dżo, jesteś super mamą :-D

Anja - 2010-01-30, 22:09

hmm, tak przy okazji, warto się zastanowić, jakie konkretnie nasze działania mogłyby owe poczucie własnej wartości podkopywać. stoją za nami "duchy przeszłości" - nie byliśmy wychowani w idealnych rodzinach, w idealnym środowisku i często podświadomie, wbrew sobie samym podcinamy dzieciakom skrzydła, czy napełniamy lękiem. :roll: dobrze jest mieć kogoś, kto nam to "wytknie". ;-)
Humbak, też mi się podobała książka Pawlikowskiej. :->

dżo - 2010-01-30, 22:21

Anja, bardzzo cenna uwaga. Często powielamy zachowania, ktore wynieśliśmy z domu rodzinnego, nie zdając sobie nawet sprawy, że są one szkodliwe.
Humbak napisał/a:
dżo, jesteś super mamą
:-) , chciałabym być, ale to nie takie proste, niemniej dziękuję za miłe słowa :-) ,
na stronie dobry rodzic napisano:
Rodzice, którym zależy na budowaniu poczucia wartości u dziecka:

◦okazują dziecku swoją miłość i czułość;
◦wytyczają granice;
◦uczą zasad, jakimi rządzi się świat;
◦jasno mówią o swoich oczekiwaniach;
◦pozwalają dziecku na samodzielność;
◦pokazują, że wierzą w kompetencje i możliwości dziecka;
◦pozwalają doświadczać dziecku własnej sprawczości nawet w wykonywaniu drobnych czynności; pokazują mu, że ma ono wpływ na swoje życie, że, podejmując rożne działania, przejmuje nad nim kontrolę;
◦pokazują dziecku, że wierzą w jego dobroć;
◦akceptują uczucia dziecka i swoje - zarówno te przyjemne jak i nieprzyjemne;
◦potrafią przyznać się do błędu i przeprosić;
◦potrafią przyjmować krytykę na swój temat;
◦potrafią przyjmować komplementy, ale również potrafią obdarzyć komplementem inną osobę (w tym również dziecko);
◦doceniają wysiłki, starania dziecka, nawet jeśli nie zawsze wszystko mu się udaje;
◦mają dystans do siebie i poczucie humoru na własny temat;
◦liczą się ze zdaniem i potrzebami dziecka.

To takie kompendium, warto sobie to wydrukować i często czytać.

Mam jedną wątpliwość. Pamiętam jak Manu w watku o karach/ich braku pisała, że dzieci nie należy zbytnio chwalić, tylko przyjmować np. kolejną nowo zdobytą umiejętność za rzecz naturalną, oczywistą. Jak to pogodzić z budowaniem pww ?

Dominika - 2010-01-30, 22:40

Chyba jak zwykle dobrze wyposrodkowac... Nie chwalilabym zanadto i zbyt dlugo nauczenia sie przez dziecko podstawowej czynnosci zyciowej. Ale na poczatku np treningu nocnikowego trzeba pochwalic i uznac wysilek, by zmotywowac dziecko. Pochwaly kieruja dzieci ku zachowaniom korzystnym. To chyba dobrze?

Pamietam tez gdzies kiedys przeczytane, ze dla pewnosci siebie (i dobrego bezpiecznego poczucia sie w swiecie) potrzebne dziecku sa min 3 "filary". Jednym z nich jest dom, drugim np dziadkowie, trzecim kolejna rodzina lub dom przyjaciol, lub opiekunka. Dobrze, by bylo utrzymac conajmniej 3 takie wazne i stale punkty w zyciu dziecka. Polaczenia bliskich osob i miejsc. Wiaze sie z tym tez akceptacja przez szersze grono ludzi i punkty odniesienia. (Bylo to dla mnie wazne w momencie przeprowadzek) Trzymalam sie tej teorii i Ronja raczej dobrze to przeszla, a teraz wzmocnila sie jeszcze ta jej wesola pewnosc siebie (choc z natury jest raczej niesmiala i ostrozna) Pomagala rodzina, przyjaciele, skype( :mrgreen: ) i zaakceptowanie w grupie z opiekunka a teraz w szkole.

agaB - 2010-01-30, 23:33

Ja ponad rok temu byłam na wykładzie dotyczącym lęków u dzieci i to mnie zmusiło do zastanowienia się nad swoją wartością, która była niska i co zrobić z lękami, które przekazała mi mama.
Ponoć lęki, które mamy w sobie dzieci wyczuwają, więc tym bardziej chciałam coś zrobić, póki moje dziecko było małe.
I przeszłam 3 miesięczną terapię, bo uważam, że najpierw ja muszę się zmienić. Ja mam podnieść swoją wartość.
Potem szukałam różnych dobrych książek np. Nathaniel Branden "6 filarów poczucia własnej wartości"
A ostatnio zaczęłam studia podyplomowe z arteterapii i stwierdzam, że nie tylko przekwalifikuje się zawodowo, ale mam tam niezłą terapię.
Teraz widzę, że opłaca się inwestować w siebie, a jak nie możemy, to warto szukać ludzi znających się na danej tematyce, którzy mogą polecić przeczytanie naprawdę dobrych książek.

Dominika - 2010-01-30, 23:54

To dawajcie tu jakas liste ksiazek na temat. Sprawdzonych. Poprosze :-D
topcia - 2010-01-30, 23:56

TO ja bym musiała popracować nad:
-
dżo napisał/a:
◦jasno mówią o swoich oczekiwaniach;

ważna kwestia-jeśli jesteśmy niezadowoleni z zachowania dziecka może ono nie wiedzieć dlaczego, ponieważ nie wie, czego oczekujemy
dżo napisał/a:
◦pozwalają doświadczać dziecku własnej sprawczości nawet w wykonywaniu drobnych czynności; pokazują mu, że ma ono wpływ na swoje życie, że, podejmując rożne działania, przejmuje nad nim kontrolę;

czasem łatwiej jest zapobiegać, to takie wygodnickie...
dżo napisał/a:
◦pokazują dziecku, że wierzą w jego dobroć;

nad tym bym się zastanowiła. NIE rozumiem chyba też do końca o co chodzi. To jest takie zakładanie z góry trochę, oczekiwanie co dziecko ma czuć, brak akceptacji w tej sferze. Może akurat w danej sytuacji nie chce być "dobre" i woli pociągnąć dziewczynkę za warkocz zamiast się do niej uśmiechać
dżo napisał/a:
◦akceptują uczucia dziecka i swoje - zarówno te przyjemne jak i nieprzyjemne;

to jest priorytet. Czasem, choć bardzo nad tym pracuję zdarza mi się zapomnieć, że WIsia ma prawo płakać lub krzyczeć. TEż tłumię bardzo często -co jest baaaardzo niezdrowe swoje uczucia. Ale pracuje nad tym ;-)
dżo napisał/a:
◦mają dystans do siebie i poczucie humoru na własny temat;

no i nad tym też trzeba popracować :-)

dżo napisał/a:
że dzieci nie należy zbytnio chwalić,

zbytnio nie-przesada nie jest dobra, aczkolwiek chwalić należy. WYchowujemy przez pozytywne wzmocnienia, no nie?
OSobiście sądzę, ze podstawą budowania własnej wartości jest SZACUNEK dla dziecka, który zapewnia praktycznie zaspokojenie wszystkich potrzeb wyższych dziecka. Okazywanie miłości-takze słownie, to druga ważna kwestia. NIestety w dzieciństwie nikt u nas w domu nie mówił "kocham cię", sama musiałam się tego nauczyć. CO jest niezwykle trudne początkowo. Rodzice czasem zakładają, ze po co mówić-przecież ono wie. NIeprawda.
dżo napisał/a:

◦okazują dziecku swoją miłość i czułość;
◦wytyczają granice;
◦uczą zasad, jakimi rządzi się świat;
◦jasno mówią o swoich oczekiwaniach;
◦pozwalają dziecku na samodzielność;
◦pokazują, że wierzą w kompetencje i możliwości dziecka;
◦pozwalają doświadczać dziecku własnej sprawczości nawet w wykonywaniu drobnych czynności; pokazują mu, że ma ono wpływ na swoje życie, że, podejmując rożne działania, przejmuje nad nim kontrolę;
◦pokazują dziecku, że wierzą w jego dobroć;
◦akceptują uczucia dziecka i swoje - zarówno te przyjemne jak i nieprzyjemne;
◦potrafią przyznać się do błędu i przeprosić;
◦potrafią przyjmować krytykę na swój temat;
◦potrafią przyjmować komplementy, ale również potrafią obdarzyć komplementem inną osobę (w tym również dziecko);
◦doceniają wysiłki, starania dziecka, nawet jeśli nie zawsze wszystko mu się udaje;
◦mają dystans do siebie i poczucie humoru na własny temat;
◦liczą się ze zdaniem i potrzebami dziecka.

dżo, dzięki za rachunek sumienia :-) . Warto podać źródło.

[ Dodano: 2010-01-30, 23:59 ]
agaB napisał/a:
I przeszłam 3 miesięczną terapię

i jak efekty? Także robiłam terapię indywidualną-niesamowita rzecz :-D
Dominika napisał/a:
(Bylo to dla mnie wazne w momencie przeprowadzek)

no właśnie. DOminika, czy mozesz coś więcej na ten temat? Jak udało CI się to osiągnąć, przecież dziadków ze sobą nie woziłaś. ;-)

Humbak - 2010-01-31, 10:56

dżo napisał/a:
dzieci nie należy zbytnio chwalić, tylko przyjmować np. kolejną nowo zdobytą umiejętność za rzecz naturalną, oczywistą. Jak to pogodzić z budowaniem pww ?
a ja osobiście się z tym nie zgadzam :> To prawda że w montessori jest nacisk na to by nie krzyczeć 'brawo, super, ekstra' ale dlaczego? Chodzi o to że raz taka informacja nic nie daje, a dwa - moim zdaniem po przemyśleniach - chodzi o to że bardzo często rodzice cieszą się niemal 'za dziecko' - tak bardzo, że odwracamy jego uwagę od tego co właśnie udało mu się osiągnąć a skupiamy ją na nas - dziecku pozostaje tylko nam przytaknąć i się uśmiechnąć 'no, ładnie, prawda?'

Nie widzę nic złego w 'brawo' jeśli po tym powiem 'zawiązałaś sama sznurówkę'

W 'sensie" jest teraz właśnie o pochwałach artykulik, i on choć nie nawiązuje do metody mm to jest bardzo do tego zbliżone. Autorka wręcz sugeruje by w pochwałach zabawić się w kamerę która zamiast 'pięknie super extra' rejestruje 'skarbie, pokroiłaś po raz pierwszy babana' 'kochanie zrobiłaś właśnie to trudne zadanie z matematyki' 'sama wytarłaś się po kąpieli i nie jesteś już wcale mokra'
jak dam radę to jakoś zeskanuję i wkleję tylko brak mi czasu narazie

Anja - 2010-01-31, 11:56
Temat postu: Re: Poczucie własnej wartości
z tymi pochwałami, to trochę jest tak, że przyjęło się chwalenie dziecka prawie za nic (3 kreski na kartce, a dorośli mówią; "wow, jak pięknie!"), no bo "trzeba motywować" ;-) , a z drugiej strony - pewnie ze zmęczenia - rodzice często nie widzą i nie doceniają rzeczy, przy których dziecko naprawdę się napracowało, zrobiło krok milowy itp. ja osobiście lubię chwalić. :-> dzieci (i nie tylko dzieci) wtedy rozkwitają (jeśli pochwała jest "trafiona") - to jest cudne.

dżo napisał/a:
Chciałabym aby mój syn był pewny siebie, umiał walczyć i wyrażać swoje zdanie.


Jednym ze sposobów - ale to już tyczy się starszych dzieci niż nasze niemowlaki ;-) jest nieingerowanie w konflikty rówieśnicze. No nie wiem, czemu - powiedzcie mi - dorośli, jak dziecko przychodzi się poskarżyć, ze Jasio go przezywa, idą 'interweniować", rozsądzać i jeszcze w dodatku często karać. Moim zdaniem, bez sensu. Jeśli konflikt nie przekracza kompetencji dziecka (jeśli nie zrobiło się zbyt brutalnie), trzeba mu tylko dać narzędzia do jego rozwiązania. Ja np. uczę dzieci, jak mają odpalić "Jasiowi". :-P Potem wracają zadowolone, że się "odgryzły". :-) Nie mówię oczywiście o chamskich tekstach.
Inna sprawa, to niepozwalanie przez dorosłych na "pyskowanie" im. Często jakikolwiek protest (ludzka rzecz przecież, wyrazić swoje zdanie, które jest odmienne) jest odbierany jako pyskowanie, czyli podważanie naszego "świętego autorytetu". Ja rozdzielam teksty chamskie, o agresywnym tonie (mało jest takich, tak naprawdę) od "upominania się o swoje". Mam nadzieję, że mój syn mi będzie "pyskował" w tym dobrym sensie. Liczę na ciekawe dyskusje i negocjacje. ;-)

Humbak - 2010-01-31, 19:09

Anja, napisałaś coś co u nas stosujemy od stosunkowo niedawna (wolno się uczymy) i jest najprawdziwszą prawdą
Anja napisał/a:
nieingerowanie w konflikty rówieśnicze.
Anja napisał/a:
trzeba mu tylko dać narzędzia do jego rozwiązania.
ja bym nawet napisała że POD WARUNKIEM ŻE da się mu narzędzia do rozwiązania. Dlatego nie ingerujemy bezpośrednio, no chyba że taka sytuacja, tylko prosimy dziecko na bok i rozmawiamy ale też przede wszystkim nie zostawiamy dzieci skonfliktowanych żeby sobie dały radę - to najgorsze co można zrobić.

Pewna moja znajoma powiedziała mi coś co niezwykle zmieniło zachowanie moje i kubusia a i natalki - ty jesteś dla dziecka wyrocznią, jesteś wszystkim. Jeśli jesteś obecna, dziecko ufa, że masz pieczę nad wszystkim. Dlatego jeśli w twojej obecności dziecko bije dziecko a ty nie reagujesz to dla niego jest informacja że tak już jest i ono musi sobie radzić samo. Po to uczysz dziecko jak ma się zachować i rozwiązywać konflikty, by w sytuacji GDY CIEBIE NIE BĘDZIE wiedziało jak ma to zrobić. Natomiast kiedy jesteś występujesz w charakterze mędrca. Co wcale nie oznacza że mówisz i postępujesz za dziecko. Oznacza, że jeśli widzisz że dziecko nie radzi sobie z sytuacją a rzeczy stają się nie do przyjęcia, interweniujesz pokazując dziecku jak nalezy się w takiej sytuacji zachować i jak postąpić.

Te słowa ogromnie wpłynęło na wiele rzeczy w naszej rodzinie. Wystarczy powiedzieć 'kubuś jeśli tego nie lubisz powiedz 'nie chcę' ale nie kop, natalko jeśli 'kuba mówi nie chcę, nie rób mu tego bo on tego nie lubi' - to naprawdę DZIAŁA.

Nie lubię wytuszowywać słów ale tym razem pokusa była zbyt duża :-P

Ja nie umiem sie odgryzać niestety nawet w kulturalny sposób, więc zazwyczaj uczę dyplomacji to raz, a dwa, że w konflikcie - to już wobec natalci - zawsze przed reakcją nalezy się zastanowić - czyj to jest problem.
Ostatnio natalka przyszła rozżalona że że pani w szkole bardzo krzyczała, spytałam czy cos się działo, nie, czy ktoś coś źle zrobił, nie, czy pani coś do kogoś mówiła, nie wogóle tak krzyczała, natalcia powiedziała że tak jest od kilku dni, zapytałam jak myśli dlaczego, powiedziała, że jest zdenerwowana ale nie wie czemu, po jakimś czasie doszliśmy że pani musi mieć poważne kłopoty skoro to trwa, że nie powinno tak być, ale jest też człowiekiem a nie robotem, że nic nie zrobili złego więc to nie jest problem natalci to krzyczenie. I po kłopocie. Kiedy problem będzie się przedłużał, wtedy będzie on też nasz, ale prawo do złęgo humoru raz na jakiś czas ma każdy - nie to że jest to normalne, ale ludzkie. Naszym problemem to dopiero może się stać ale teraz nie jest. Natalci bardzo to pomogło.

agaB - 2010-01-31, 21:57

topcia, moja terapia dała mi po
1. Inne spojrzenie na życie, problemy.
2. Wyleczyłam się z tych okropnych leków, ale oczywiście coś na pewno została, ale teraz robię takie rzeczy, które kiedyś przepełniały mnie lękiem. Mam tutaj na myśli czynności związane z życiem codziennym.
3. Moja pewność podniosła się bardzo wysoko. Zauważyły to bardzo szybko osoby bliskie.

Odnośnie książek do poczytanie, to warto poczytać:
"Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci" Faber Adele, Mazlish Elaine, choć nie ze wszystkim się zgadzam. Ale warto coś takiego też przeczytać.

A czy ktoś może polecić jakieś książki odnośnie emocji dziecka.

topcia - 2010-02-01, 00:12

Anja napisał/a:
3 kreski na kartce, a dorośli mówią; "wow, jak pięknie!

nie zgadzam się z tym. Kiedy Weronika postawiła na kartce swoje pierwsze kreski, było to wielkie osiągnięcie. Pochwaliłam Ją za to i zrobiłyśmy galerię pierwszych rysunków na ścianach ;-)
Anja napisał/a:
Potem wracają zadowolone, że się "odgryzły"

często się nad tym zastanawiałam. Którą drogą najlepiej rozwiązywać takie przykre sytuacje, kiedy dziecko usłyszy pod swoim adresem przykre słowa. WYdaje mi się, że odgryzanie też jest jakimś sposobem (konflikty w grupie tow alka o ustalenie hierarchii-jak u zwierząt),i można w ten sposób ustanowić granice i osiągnąć swoje miejsce ale...... Zawsze zostają między tymi dwoma dzieciaczkami negatywne emocje i relacje na zasadzie rywalizacji. KOduje się w małej główce i tyle. Wg mnie lepiej jest rozmawiać o swoich uczuciach (Dziecko z dzieckiem), co często piszę i uważam za prorytet w konfliktach. WTedy uzyskujesz na stałę porozumienie, tworzysz dobre filary....
agaB napisał/a:
A czy ktoś może polecić jakieś książki odnośnie emocji dziecka.

dla mnie podstawą jest Kępiński. W "podstawowych zagadnieniach współczesnej psychiatrii" można znaleźć fajne kwestie na ten temat. Na temat lęków takze dzieciecych ;-)

Anja - 2010-02-01, 17:09

topcia napisał/a:
Anja napisał/a:
3 kreski na kartce, a dorośli mówią; "wow, jak pięknie!

nie zgadzam się z tym. Kiedy Weronika postawiła na kartce swoje pierwsze kreski, było to wielkie osiągnięcie. Pochwaliłam Ją za to i zrobiłyśmy galerię pierwszych rysunków na ścianach ;-)


topcia, wiadomo... :-) kreski kreskom nierówne... ;-)

majaja - 2010-02-01, 19:00

dżo napisał/a:
Chciałabym aby mój syn był pewny siebie, umiał walczyć i wyrażać swoje zdanie. Jak mu w tym pomóc?
Ja mam odczucie, że z chłopcami jest prościej, wystarczy nie używać zdań typu: nie biegnij, bo upadniesz, nie zabraniać (tylko asekurować) wchodzić po schodach lub na zbyt wysokie drabinki. Kiedyś u mnie w bloku byłam świadkiem takiej głupiej sceny, która mi utkwiła w głowie. Miron miał wówczas jakieś 2,5 i właśnie powolutku schodził sam po schodach z klatki, naprzeciwko nadbiegł chłopiec na oko 4 letni, wszedł na schody, a za nim nadbiegła matka, zaczęła go szarpać i krzyczeć na niego, że zabroniła mu przecież samemu wchodzić na schody. Miron zawsze był dość wysoki, a tamten chłopiec był od niego dużo większy toteż przeżyłam szok, zwłaszcza że sobie dobrze radził, nie wyglądał na niepełnosprawnego.

[ Dodano: 2010-02-01, 19:15 ]
topcia napisał/a:
◦pokazują dziecku, że wierzą w jego dobroć;


nad tym bym się zastanowiła. NIE rozumiem chyba też do końca o co chodzi. To jest takie zakładanie z góry trochę, oczekiwanie co dziecko ma czuć, brak akceptacji w tej sferze. Może akurat w danej sytuacji nie chce być "dobre" i woli pociągnąć dziewczynkę za warkocz zamiast się do niej uśmiechać
Moim zdaniem chodzi raczej o sytuację, gdy ostrzegłaś dziecko, że za chwilę zrzuci kubek na podłogę, no i dziecko oczywiście zrzuca, jak to dziecko, wielu rodziców niestety uważa wówczas, że dziecko zrobiło im na złość, było nieposłuszne i krąbne, gdy tak naprawdę maluch albo nie zrozumiał twojego ostrzeżenia, albo zwyczajnie, jak to dziecko badające przesteń sprawdzał co się stanie. I moim zdaniem takie niezakładanie, że dziecko coś zrobiło na złość, albo dlatego, że chciało być złe jest wiarą w dobroć dziecka. Jak w przykładzie z warkoczem(choć tu zależy od wieku) taka świadomość, że empatia to dopiero się u dziecka tworzy, że ono nie chciało byc złe tylko nie do końca rozumie co to znaczy, że kogoś boli, że mu to trzeba po raz enty wytłumaczyć.

[ Dodano: 2010-02-01, 19:23 ]
Anja napisał/a:
Inna sprawa, to niepozwalanie przez dorosłych na "pyskowanie" im. Często jakikolwiek protest (ludzka rzecz przecież, wyrazić swoje zdanie, które jest odmienne) jest odbierany jako pyskowanie, czyli podważanie naszego "świętego autorytetu". Ja rozdzielam teksty chamskie, o agresywnym tonie (mało jest takich, tak naprawdę) od "upominania się o swoje". Mam nadzieję, że mój syn mi będzie "pyskował" w tym dobrym sensie. Liczę na ciekawe dyskusje i negocjacje.
Ja mam skłonność do przeginania w drugą stronę czyli obarczaniem Młodego decyzjami do których nie dorósł, czyli np. jechać czy nie na feriie do babci, no i dziecię przeżywa męki rozdarty międzyy miłością do rodziców i do babci ;)
topcia - 2010-02-01, 23:02

majaja napisał/a:
nadbiegł chłopiec na oko 4 letni, wszedł na schody, a za nim nadbiegła matka, zaczęła go szarpać i krzyczeć na niego, że zabroniła mu przecież samemu wchodzić na schody

to u nas na osiedlu jest mama, któa przychodzi za rączkę z synem...... trudno rzec zapytam kiedyś-tak strzelam: 4-5 kl podstawówki. Młody mówiąc "pieści się" ze słowami-wiadomo chyba o co chodzi. NIe bedę pisała jak go kontroluje, wspomnę tylko (co będzie już całosćiowym obrazem), że dzień był jesienny ale ciepły 15-16 stopni. Jak siadał na huśtawkę, oczywiście ostrzegła go, żeby zrobił to powoli no i nie omieszkała ostrzec, żeby pomalutku chwycił się łańcuchów (huśtawka na łańcuchach wisząca), bo są zimne :shock: . On do tego stopnia jest zahamowany w rozwoju (dzięki matce, IQ ma ok), że chcąc się pohuśtać, prosi ją żeby go asekurowała. Mowy oczywiście nie było o zjechaniu samemu ze slizgawki.

Kat... - 2010-02-01, 23:16

topcia, ja tego nie widziałam ale wydaje mi się, że to może nie być tym na co wygląda. A może on jest na coś chory? Może ma nie wiem hemofilie np i się boją żeby sobie czegoś nie zrobił? A jeśli chodzi o ta asekurację, to może on sam się boi?
topcia - 2010-02-01, 23:22

Kat... napisał/a:
Może ma nie wiem hemofilie np i się boją żeby sobie czegoś nie zrobił?

nie wygląda na chorego-jego mama raczej na zaburzoną ostro, nadkontrolującą lękową kobietę. NErwicowa do tego.
Kat... napisał/a:
A jeśli chodzi o ta asekurację, to może on sam się boi?

jasne, ze się boi. KIedy cały czas dostaje sygnały, że sam sobie nie poradzi, to się nie dziwię.
PRzy mnie pytała go, czy jeszcze chłopaki z klasy sie z niego śmieją. Sądzę, ze problem leży w jej podejsciu.

zorro - 2010-02-01, 23:40

To trudny temat. Dlatego, że do końca nie wiadomo. Można robić wszystko, co wydaje nam się prowadzi do wysokiego poczucia własnej wartości, a dziecko i tak przeżywa rozterki, bo albo charakter go do tego skłania, albo ma właśnie etap rozwojowy, który go nastraja negatywnie, albo po prostu nam się nie udało.
Przede wszystkim dziecko uczy się patrząc na rodziców - jak oni zachowują się w stosunku do świata. Potem liczy się wzmocnienie, które otrzymuje od rodziców i rodziny. No i jeszcze charakter, geny.
Ale: zawsze cieszyłam się, że mój syn jest taki odważny społecznie. Jako dwulatek sam chodził 'sobie załatwiać sprawy', czyli jeśli chciał balona, to szedł do Pani, która balony rozdaje i prosił o niego. Teraz ma siedem lat, więcej widzi, więcej wie i ma ostre momenty zwątpienia - jestem głupi, beznadziejny czasami słyszę. Albo boi się iść do sklepu naprzeciwko, nie chce zostać sam w domu. Może to taki wiek, gdy maleńkość miesza się już z wyczuwaną lekko nibydorosłością? A może jakaś pomyłka po drodze?
Dlaczego 'z chłopcami jest prościej'? Mi się wydaje, że wręcz przeciwnie.

topcia - 2010-02-01, 23:55

zorro napisał/a:
bo albo charakter go do tego skłania,

ale to właśnie charakter kształtuje się poprzez
zorro napisał/a:
ziecko uczy się patrząc na rodziców - jak oni zachowują się w stosunku do świata. Potem liczy się wzmocnienie, które otrzymuje od rodziców i rodziny
.
majaja - 2010-02-03, 07:47

zorro napisał/a:
Dlaczego 'z chłopcami jest prościej'? Mi się wydaje, że wręcz przeciwnie.
Może, nie mam córki dla porównania ;) . Jak byłam w ciąży z Młodym, to jedna pani mnie przekonywała, że dobrze że syn będzie bo go nie zgwałcą, i takie stereotypowe przekonanie, że córkę to przede wszystkim trzeba nauczyć ostrożności i nieufności we mnie pewnie tkwi. A patrząc na Młodego widzę, że ta porzeba biegania wspinania się i trzania w śniegu dużo ułatwia. A że ja wybitnie nie mam tendencji do nadopiekuńczości, to wydaje mi się że łatwiej.
topcia - 2010-02-03, 23:35

majaja napisał/a:
bo go nie zgwałcą

majaja napisał/a:
ostrożności i nieufności

:shock: o mamo, ale kobitka musiała mieć biedna doświadczenia :roll:
majaja napisał/a:
porzeba biegania wspinania się i trzania w śniegu

ja, mimo, że dziewczynka (moze dlatego, ze mam samych braci) uwielbiałam i do tej pory także wspinanie się po drzewach, tarzanie w śniegu i takie tam :-)

zorro - 2010-02-06, 20:59

Mnie się wydaje, że chłopcy często nadrabiają miną. Ważne dla nich jest jaką zajmują pozycję w grupie i od tego zależy ich poczucie własnej wartości.
topcia - 2010-02-06, 23:44

zorro napisał/a:
często nadrabiają miną. Ważne dla nich jest jaką zajmują pozycję w grupie i od tego zależy ich poczucie własnej wartości.

dobrze powiedziane. ALe to też pewnie zalezy od wzorca m-zny, jaki otrzyma od ojca

excelencja - 2010-02-08, 19:26

majaja napisał/a:
zorro napisał/a:
Dlaczego 'z chłopcami jest prościej'? Mi się wydaje, że wręcz przeciwnie.
Może, nie mam córki dla porównania ;) . Jak byłam w ciąży z Młodym, to jedna pani mnie przekonywała, że dobrze że syn będzie bo go nie zgwałcą, i takie stereotypowe przekonanie, że córkę to przede wszystkim trzeba nauczyć ostrożności i nieufności we mnie pewnie tkwi. A patrząc na Młodego widzę, że ta porzeba biegania wspinania się i trzania w śniegu dużo ułatwia. A że ja wybitnie nie mam tendencji do nadopiekuńczości, to wydaje mi się że łatwiej.



dżizas...
ja na osiedlu mam jedną emerytkę, która jak Lilka wychodziła na pierwszy spacer zaskrzeczała:
"a to dziewczynka? oooo szkoda, ludzie mówią że to źle, bo kiedyś do chałupy z brzuchem przyjdzie"

spadłam prawie ze schodów z wrażenia :D :D
Baba jest prosta do bólu, przy czym głucha i owszystkich wie wszystko... efff

sory za off top ale tak mi się przypomniało:)

majaja - 2010-02-08, 19:49

topcia napisał/a:
ja, mimo, że dziewczynka (moze dlatego, ze mam samych braci) uwielbiałam i do tej pory także wspinanie się po drzewach, tarzanie w śniegu i takie tam
jesteś urodzoną białostoczanką? Bo mnie zastanawia taka jedna rzecz, ostatnio byliśmy na łyżwach, i jedna pani była strasznie zszokowana, że z takim małym dzieckiem (4 lata - duży chłop) na łyżwy przyszliśmy, a teściowa mówi, że na basen też w Białym z takimi dziećmi nie chodzą. Tymczasem w Warszawie to norma, dwulatki na łyzwach, dobrze jeżdżące (mój 4-latek dopiero się uczy) to nic niezwykłego, na basenie to samo rodziny z bardzo małymi dziećmi to zwykły widok. Z czego to wynika? Bo nie z finansów, my nawet w białostockich warunkach nie liczylibyśmy się do zamożnych... a dla nas to oczywistość. I generalnie jak to jest poza Warszawą, z takim bywaniem z dziećmi, z zachęcaniem do sportów?
alcia - 2010-02-08, 19:54

majaja napisał/a:
I generalnie jak to jest poza Warszawą, z takim bywaniem z dziećmi, z zachęcaniem do sportów?

u nas podobnie jak w w-wie.. ja jeździłam na nartach od 4 roku życia. na łyżwach też jakoś tak.. my z dzieciakami też robimy wszystko co się da :)

agazima - 2010-02-08, 20:18

napewno dziecko trzeba chwalic , nie krytykowac, mowic mu ze jest cudowne i ze sie je kocha bardzo mocno. Krytyka jest najgorsza dla dziecka i destruktywna. Trzeba je chwalic za nawet najmniejsze rzeczy. I jesli zrobi jakies przewinienie zapytac sie co go to nauczylo a nie krzyczec. Spedzac z dzieckiem duzo czasu nie poswiecac sie tylko pracy ale rodzinie bo to jest najwazniejsze i buduje wiezi.
topcia - 2010-02-08, 23:55

agazima napisał/a:
napewno dziecko trzeba chwalic , nie krytykowac, mowic mu ze jest cudowne i ze sie je kocha bardzo mocno

dokładnie :-)
agazima napisał/a:
I jesli zrobi jakies przewinienie zapytac sie co go to nauczylo a nie krzyczec.

no.... tylko co, jeśli WIsia jest w wieku, kiedy jeszce nie potrafi wyrażać werbalnie własnych myśli, a ostatnio zdziera nam tapetę na potęgę. WIem, że w ten sposób odkrywa umiejętność decydowania o sobie i swoim działaniu, odrębność od rodzica w tej sferze, odkrywa przestrzeń i wiele innych jeszcze aspektów. Na pewno najskuteczniejsze by byloo nie zwracać na to uwagi, bo też ją pozyskuje przez to. ALe jak toz robić, kiedy dzzwięk "trzzzz........" wierci mi dzurę w brzuchu, goła ściana się powiększa, mieszkanie niedawno zmienione a świadomość, żeby ją potem zakleić mówi mi, ze trza będzie zmieniać tapetę w całym mieszkaniu, bo pozostałości po tej nie mamy ;-)

[ Dodano: 2010-02-08, 23:58 ]
majaja, co tak z tym białostockiem mnie ścigasz po całym forum :lol:

majaja - 2010-02-09, 21:51

topcia napisał/a:
majaja, co tak z tym białostockiem mnie ścigasz po całym forum
:shock: nie zauważyłam że cię ścigam, trudno że bym snuła jakieś obserwacje z Oświęcimia skoro tam nigdy nie byłam, a Białym bywam ostatnio częściej niż w rodzinnym mieście... i tyle
topcia - 2010-02-09, 23:39

majaja napisał/a:
nie zauważyłam że cię ścigam,

mam takie wrażenie ;-)

[ Dodano: 2010-02-09, 23:42 ]
Cytat:
a Białym bywam

a kiedy bedziesz teraz?
może jakieś spotkanko?

majaja - 2010-02-10, 19:44

topcia napisał/a:
a kiedy bedziesz teraz?
może jakieś spotkanko?
pewnie na święta, właśnie wróciłam. Choć generalnie najpierw na mnie napadasz, że cię ścigam, a teraz chcesz się spotkać? ;) :-P
topcia - 2010-02-10, 23:48

majaja napisał/a:
Choć generalnie najpierw na mnie napadasz, że cię ścigam, a teraz chcesz się spotkać?

czy zbyt bierzesz do siebie wypowiedzi forumowiczów? To, ze wyrażam własne odczucia nie oznacza, że wypowiadam wojnę i nie lubię adresata, (czyt. nie chce go poznać). ;-)

Manu - 2010-03-11, 17:45

Humbak napisał/a:
W 'sensie" jest teraz właśnie o pochwałach artykulik, i on choć nie nawiązuje do metody mm to jest bardzo do tego zbliżone. Autorka wręcz sugeruje by w pochwałach zabawić się w kamerę która zamiast 'pięknie super extra' rejestruje 'skarbie, pokroiłaś po raz pierwszy babana' 'kochanie zrobiłaś właśnie to trudne zadanie z matematyki' 'sama wytarłaś się po kąpieli i nie jesteś już wcale mokra'
jak dam radę to jakoś zeskanuję i wkleję tylko brak mi czasu narazie


wklej, a bedzie mozna zlikiwidowac moje niefortunne kara/nagroda :roll:

antonik - 2010-03-11, 22:28

topcia napisał/a:
zorro napisał/a:
bo albo charakter go do tego skłania,

ale to właśnie charakter kształtuje się poprzez
zorro napisał/a:
ziecko uczy się patrząc na rodziców - jak oni zachowują się w stosunku do świata. Potem liczy się wzmocnienie, które otrzymuje od rodziców i rodziny
.


Zdecydowanie tak, ale jeśliby się zastanowić czym w ogóle jest poczucie własnej wartości, od czego zależy? I czy zawsze jest wytłumaczone? Osobiście znam osoby, które owo poczucie mają wysokie, ale raczej w jakiś irracjonalny, nieuzasadniony sposób. Czują się lepsi od innych, wszystkich traktują z buta.

To jest chyba stosunek między tym, jakim człowiek jest, a jakim chce być. Jeśli będziemy stawiać dziecku wymogi większe, niż jest w stanie spełnić, to o poczuciu własnej wartości można zapomnieć. Jeśli nie idzie mu w szkole dany przedmiot (np. matematyka), to nie ma co robić z tego wielkiej sensacji, ani kłaćś na to wielkiego nacisku. Moja matka tak robiła na przykład - ja jestem, nawet nie to że typowym humanistą. Po prostu bardziej lubię czytać, niż liczyć słupki;) Pierwszą powieść przeczytałem w wieku pięciu lat, ale rodzicom to nie imponowało, byli po polibudzie, więc ważniejsze było nauczenie mnie o cyferkach. Nie potrafiłem na przykład zapamiętać ile to jest 6*7, ile razy powtarzałem, tyle razy błąd - jakaś magiczna kombinacja.
Zrobili sobie z tego jakiś taki przymus, że "nasz syn musi być dobry w naukach ścisłych", no i faktycznie przez większość podstawówki czułem się z tego powodu jak jakiś wyrodek.

Trzeba szukać dobrych stron, wzmocnień które mają sens, a nie takich jakie sami bysmy chcieli widzieć w dziecku.

topcia - 2010-03-13, 00:11

antonik napisał/a:
Czują się lepsi od innych, wszystkich traktują z buta.

wg mnie to poza.
antonik napisał/a:

Trzeba szukać dobrych stron, wzmocnień które mają sens, a nie takich jakie sami bysmy chcieli widzieć w dziecku.

to jest podstawa ;-)
majaja,
to jak, przyjeżdzasz ?? :-P :mryellow: :mrgreen:

notasin - 2010-03-13, 00:46

antonik napisał/a:
Zdecydowanie tak, ale jeśliby się zastanowić czym w ogóle jest poczucie własnej wartości, od czego zależy?

antonik napisał/a:
To jest chyba stosunek między tym, jakim człowiek jest, a jakim chce być. Jeśli będziemy stawiać dziecku wymogi większe, niż jest w stanie spełnić, to o poczuciu własnej wartości można zapomnieć.

dziękuję Ci za te spostrzeżenia, dla mnie to odkrywcze :)

Manu - 2010-03-15, 14:41

a czy ktos z Was pamieta swego czasu popularna ksiazke Anthony de Mello "wezwanie do milosci" albo "przebudzenie" .
notasin - 2010-03-21, 17:47

Manu, no pewnie :)
ale niestety to bardziej tak, ze mi sie to co jakis czas przypomina, a nie ze caly czas pamietam :) a chcialabym caly czas miec to na uwadze :)

dżo - 2010-04-11, 13:18

Cytat:
Małe dzieci budują poczucie własnej tożsamości na podstawie tego, co słyszą od rodziców. Aby dziecko wykształciło w sobie poczucie własnej wartości, musi słyszeć głównie pozytywne uwagi na swój temat. [...] Jeśli chcemy, żeby nasze dzieci w przyszłości były pewne siebie, musimy wykorzystywać każdą okazję do podkreślania zalet i unikać poniżających komentarzy.


Z książki: "Między rodzicami a dziećmi", którą obecnie czytam i bardzo polecam.
To niesamowite jak łatwo zażegnć konflikt dobierając odpowiednio słowa, próbując zrozumieć uczucia dziecka a nie pouczając je i zalewając potokiem słów typu "dobra rada".
Dziś sprawdziłam to na sobie. Po trudnej, nieprzespanej nocy mąż udzielał mi rad ..., na które zareagowałam ostro i nieprzyjemnie dla wszystkich i mi przypomniało się to co wyczytałam wczoraj, że wystarczyłoby aby mi powiedział: "widać, ze miałaś ciężką noc" i ranek potoczyłby się inaczej :-) .

maga - 2010-04-11, 15:04

dżo - czuję, że to książka dla mnie. Czy chodzi o tę? hxxp://www.allegro.pl/item985115197_miedzy_rodzicami_a_dziecmi_nowa.html
dżo - 2010-04-11, 16:46

maga, dokładnie ta, polecam księgarnię hxxp://sensus.pl/, kupując w niej nie płacisz za przesyłkę :-) .
Anja - 2010-04-27, 11:14

Jest warsztat na ten temat w przyszłym tygodniu - za darmo, w Wawie:
„WYCHOWYWAĆ TO JEST SZTUKA” – Jak budować u dziecka poczucie własnej wartości
hxxp://www.wyprawamama.pl/warsztat/1164

biechna - 2010-04-27, 13:18

dżo napisał/a:

To niesamowite jak łatwo zażegnć konflikt dobierając odpowiednio słowa, próbując zrozumieć uczucia dziecka a nie pouczając je i zalewając potokiem słów typu "dobra rada".
Dziś sprawdziłam to na sobie. Po trudnej, nieprzespanej nocy mąż udzielał mi rad ..., na które zareagowałam ostro i nieprzyjemnie dla wszystkich i mi przypomniało się to co wyczytałam wczoraj, że wystarczyłoby aby mi powiedział: "widać, ze miałaś ciężką noc" i ranek potoczyłby się inaczej :-) .

W temacie polecam książki nt. hxxp://gwp.pl/product/733.html]Porozumienia bez przemocy Rosenberga, zarówno podręcznik, jak i ćwiczenia.

majaja - 2010-04-28, 22:41

topcia napisał/a:
majaja,
to jak, przyjeżdzasz ??
Byłam jak po ogień, zresztą ja ostatnio mniej towarzyska jestem, ciężki rok za mną i konfilkty przede mną. Jak będę na dłużej to dam znać.
Anja - 2010-05-11, 07:40

hxxp://dziecisawazne.pl/jak-wspomagac-poczucie-wlasnej-wartosci-u-dziecka/
:->

Podoba mi się zwł. tekst: "Aby nasze dziecko miało wysokie poczucie własnej war­to­ści, warto pamiętać rów­nież o roli dobrego przy­kładu. Czyli naj­lepiej budują w dzieciach poczucie, że są war­to­ściowe, te osoby, które same mają pozytywny stosunek do siebie, które potrafią zachować rów­nowagę między potrzebami dziecka a swoimi." Często się o tym zapomina. :->

dżo - 2010-05-14, 21:07

Anja napisał/a:
osoby, które same mają pozytywny stosunek do siebie, które potrafią zachować rów­nowagę między potrzebami dziecka a swoimi.

Taaa tylko jak zachować ta równowagę gdy dziecko jest wczepione (dosłownie) w mamę i nie chce/nie potrafi zrozumieć jej potrzeb :roll: . Ostatnio mam ciężki okres min. z tego właśnie powodu.

blamagda - 2010-05-14, 21:16

Mam to samo :-/ Tu przydaje się umiejętność wyznaczania dziecku granic - w fajny, mądry sposób, z szacunekim dla dziecka, bez wbijania je w poczucie winy, ale ze stanowczością i konsekwencją... ( mówiły pani prowadzące grupę dla mam, na którą uczęszczałam). Materiały z warsztatu o poczuciu włąsnej wartości przniosę na spotkania warszawskie, jesli nie zapomnę, choć nic tam chyba odkrwyczego nie było... Wstawiłabym tu, ale skaner mi się popsuł, a aparat mam bdziewny i chyba nie wyjdzie ładnie zdjecie zapisanej kartki.
dżo - 2010-05-14, 21:18

blamagda, super z tymi materiałami, bardzo prosze o nie :-) .
Marcela - 2010-05-14, 21:19

dżo napisał/a:
Taaa tylko jak zachować ta równowagę gdy dziecko jest wczepione (dosłownie) w mamę i nie chce/nie potrafi zrozumieć jej potrzeb .

No właśnie... Koniec tego wyzysku! :lol: Mama dla ratowania swojego zdrowia psychicznego powinna olać gotowanie obiadu (kupić dziecku bułkę zamiast tego i niech je) a sama realizować swoje pasje, oddawać się zainteresowaniom, dbać o swój wygląd, mieć życie towarzyskie itp... Zawsze mnie takie gadanie o szczęśliwych mamach wkurza bo bycie rodzicem to milion obowiązków, gotowość reagowania na potrzeby dziecka przez 24 h/dobę. Czasem niedostępnym luksusem jest zwykły odpoczynek, "nicnierobienie". Zawsze coś odbywa się kosztem czegoś innego. Nie jestem pewna czy byłabym usatysfakcjonowana czasem dla siebie - żeby np. wreszcie pocztać - gdybym wiedziała, że przez to czytanie dziecko dzisiaj zje byle co. A jutro też je byle co, bo muszę mieć życie towarzyskie itd...

alcia - 2010-05-14, 22:01

Ja myślę, że tam mowa pewnie o starszych dzieciakach. Wiadomo, że do potrzeb niemowlaka czy roczniaka, to trzeba się raczej dostosować, bo nie wytłumaczymy mu przecież, że dziś ma przespać całą noc spokojnie, bo urządzamy sobie z tatusiem romantyczny wieczór we dwoje, czy coś na tej zasadzie ;)

Ja np. regularnie serwuję sobie rzeczy tylko dla siebie. I moje dzieci to akceptują, nawet cieszą się ze mną :)
Np. ostatni miałam taką sytuację, że wychodziłam na koncert zanim dziewczyny zdążyły zasnąć. Lenka jak się zorientowała, że wychodzę - zaczęła tak żałośnie płakać.. więc poszłam do niej, przytuliłam ją i zaczęłam jej opowiadać jaki miałyśmy dziś fajny dzień - że najpierw w przedszkolu bawiła się z dziećmi, potem byliśmy gdzieś tam było fajnie, bo były takie i takie atrakcje, potem jeszcze huśtawka. I że cieszę się, że było tak przyjemnie. Tylko że ja teraz tęsknię za swoimi koleżankami, bo nie miałam się z nimi kiedy zobaczyć, a Lenka widziała dziś swoje koleżanki. I że ja mam swoje ulubione zabawy - właśnie koncerty.. i bardzo bym chciała iść, bo czekają na mnie moi znajomi i na pewno będzie bardzo fajnie. I będziemy sobie rozmawiać, śmiać się, słuchać jak panowie grają na gitarach i perkusji.. i że będzie pewnie strasznie głośno i będą mnie bolały uszy - dlatego tam nie mogą chodzić dzieci.. ale i tak będzie fajnie.
I Lenka już z radością na buźce włączyła się w przeżywanie jak będzie mi dobrze i jak fajnie, że sobie idę.
A mogłam odwołać wypad i stwierdzić, że "dzieci mnie nie puściły".

Humbak - 2010-05-15, 01:13

euridice napisał/a:
Więc np. gotowania nie warto zostawiać na noc, żeby dziecku tylko serwować posiłki w dzień
ja też zdecydowanie to odradzam. Moje doświadczenia (odmienne) z dziećmi to potwierdzają. Jednak w pełni rozumiem Marcelę i myślę, że alcia odpowiedziała całkiem jasno (i zgodnie z moim przekonaniem ;) ) na jej myśli. We wszystkim dostosowujemy się do wieku dziecka - potrzeb jego i naszych, żadnych nie da się zupełnie odsunąć na bok lub przeoczyć. Wiele można odroczyć lub dostosować do aktualnej sytuacji. Ale też tu moje doświadczenie - ja po prostu często chciałabym ale nie wiem jak - ale to już inna sprawa i że tak powiem mój problem :-> ;-)

Kuba nie jest w stanie pojąć że mama pracuje na kompie, ale rozumie w zupełności że sprzątam, myję, gotuję obiad... :lol:
Natalia z kolei aż stęka o każdy detal mojej i męża pracy, wręcz ma mi za złe, że tak mało z tego co robię mogę użyczyć, pokazać, przekazać itd jej. Potrzebuje mamy pracującej, mamy z hobby, mamy ze swoim światem w którym mogłaby się zanurzyć.
Myślę że Kuba też już niebawem

Tak więc na naszym domowym gruncie - alcia dla natalki, marcela dla kuby ;)

Anja - 2010-05-15, 11:27

Marcela napisał/a:
Czasem niedostępnym luksusem jest zwykły odpoczynek, "nicnierobienie". Zawsze coś odbywa się kosztem czegoś innego.


Marcela, polemizowałabym. :-> Żeby dobrze funkcjonować - a rola matki jest bardzo odpowiedzialną funkcją - trzeba sobie zapewniać choć odrobinę relaksu i to codziennie (np. gdy dziecko śpi).
Z tego co widzę, w mit Matki Polki wpisane jest totalne zarobienie się, bycie perfekcyjną panią domu, która zawsze coś "musi" robić (bo jeszcze kurze nie starte, bo lodówkę trzeba umyć, bo bułeczki trzeba upiec), a jak nie, to ma poczucie winy. Takie często były nasze matki, miewając potem pretensję, że się "tak poświęcały" (= rezygnując totalnie z samych siebie), a potem dziecko tego "nie docenia"...

Humbak - 2010-05-15, 12:19

Anja napisał/a:
Takie często były nasze matki, miewając potem pretensję, że się "tak poświęcały"
osobiście uważam, że kto tak myśli ten sam sobie jest winien, ale odpoczynek nie zmieni sposobu myślenia. To o czym napisałaś jest przykładem na sposób podchodzenia do sprawy wychowania, a nie tego czy odpoczywamy czy nie. To, czy mamy ten relaks czy nie, to - tak jak napisała Marcela - nasz wybór. Tak myślę, bo tak zrobiłam - wybrałam: Kubuś u nas pojawił się w sytuacji, w której nie mogę pozwolić sobie na odpoczynek i dziecko jednocześnie. To był mój wybór i jestem z tego zadowolona. Ciągle brakuje mi chwili dla siebie, ale tak jak napisała Marcela - sama wybrałam to, że się nim zajmuję, uczę, karmię i pracuję. Mimo to nie przechodzi mi przez głowę myśl, że się poświęcam. Raczej że wybieram określony styl/sposób życia. Bo nie chcę iść do kina i nie dać dziecku obiadu. Nie po to by być matką doskonałą, ale by być spokojnym, bo uważam to za ważne. To był wybór stylu życia - takiego, w którym pracuję i mam dwójkę a nie jedno dziecko.

Jednak w tym, co napisałaś, Anju, zauważyłam jeszcze coś bardzo istotnego -
Anja napisał/a:
Żeby dobrze funkcjonować - a rola matki jest bardzo odpowiedzialną funkcją - trzeba sobie zapewniać
... właśnie... na dzień dzisiejszy sobie myślę, że żeby dobrze funkcjonować trzeba sobie zapewniać nie tyle relaks-wyjście-odpoczynek co nauczyć się na ile się da perfekcyjnej organizacji czasu w której będziemy tak funkcjonować, że to nasze macierzyństwo, partnerstwo zobaczymy nie jako tymczasowy okres, poświęcenie, narzucenie czegoś ale jako drogę życiową, naszą. Moją drogą jest dwójka dzieci, mąż, praca - choć nie wiem jaka dokładnie, są teraz różne. Niczemu się nie poświęcam, po prostu żyję i myślę sobie że dopóki widzimy wszystko co robimy jako rzecz spójną, nasze życie, to nie istotne czy gdzieś wychodzimy czy nie i ile śpimy.
Jeśli jednak kawa przy dziecku oglądającym bajki (mówią że nobody's perfect :oops: ) i chwila na spacerze z psem zaczynają nie wystarczać a ja zaczynam kalkulować koszty, poświęcenia i balans wysiłku pomiędzy mną a mężem, dziećmi itd to wtedy warto się zastanowić dlaczego. Może faktycznie chodzić o relaks czy odpoczynek, a może zgodę na to życie jakie mam teraz...

Nie piszę to jako guru-doradca tylko mówię o moich doświadczeniach ;-)

cynamon - 2010-05-15, 19:49

Humbak napisał/a:
Ciągle brakuje mi chwili dla siebie, ale tak jak napisała Marcela - sama wybrałam to, że się nim zajmuję, uczę, karmię i pracuję. Mimo to nie przechodzi mi przez głowę myśl, że się poświęcam. Raczej że wybieram określony styl/sposób życia. Bo nie chcę iść do kina i nie dać dziecku obiadu. Nie po to by być matką doskonałą, ale by być spokojnym, bo uważam to za ważne. To był wybór stylu życia - takiego, w którym pracuję i mam dwójkę a nie jedno dziecko.



Humbak, mam podobnie. Jeśli nie identycznie :)

dżo - 2010-05-15, 22:50

Marcela napisał/a:
Nie jestem pewna czy byłabym usatysfakcjonowana czasem dla siebie - żeby np. wreszcie pocztać - gdybym wiedziała, że przez to czytanie dziecko dzisiaj zje byle co.

Ja bym na pewno nie była, ale wg mnie to kwestia charakteru matki i tzw. wyluzowania. Mnie nie nauczono odpoczywać, zawsze mam co robić i to nie dlatego, że zawsze jest coś pilnego do zrobienia tylko dlatego, że umiejętnie wynajduję sobie wciąż jakieś domowe prace.
Podpatrywałam siostre mojego męża, która prowadzi rodzinny dom dziecka i która znajduje czas w ciągu dnia na spokojne wypicie kawy, zjedzenie ciasteczka i pogaduszki. No cóż wiele mogłabym się od niej nauczyc i bardzo chciałabym miec jej charakter, ale choć obiecuję sobie, ze odpuszczę w pewnych kwestiach to nadal mi się to nie udaje.
Nie umiem czytać książki gdy w zlewie jest sterta naczyń itd, przykłady mozna mnożyć.

Anja napisał/a:
w mit Matki Polki wpisane jest totalne zarobienie się, bycie perfekcyjną panią domu, która zawsze coś "musi" robić (bo jeszcze kurze nie starte, bo lodówkę trzeba umyć, bo bułeczki trzeba upiec), a jak nie, to ma poczucie winy

To o mnie 8-) . Gdy nie robię nic pożytecznego (dla domu, dziecka, męża) mam to głupie poczucie, ze powinnam, że tracę czas.

Humbak - 2010-05-15, 23:05

zastanawiam się - czy poczucie winy towarzyszy wam również wtedy gdy jesteście tak zmęczone, że nie macie na nic siły? Bo ja przyznaję, że wtedy moje poczucie winy sobie odpuszcza :->
dżo - 2010-06-21, 15:42

hxxp://dziecisawazne.pl/jak-wspomagac-poczucie-wlasnej-wartosci-u-dziecka/
mrtn - 2010-07-29, 23:54

a nie macie wrażenia, że niskie poczucie własnej wartości wyrasta z niezrozumienia osób znaczących (przede wszystkim rodziców) odmienności dziecka?
olgasza - 2010-07-30, 20:06

a możesz rozwinąć tą myśl?
dżo - 2010-07-30, 21:23

O to samo miałam poprosić :mryellow: .
mrtn, rozwiń koniecznie.

mrtn - 2010-08-02, 19:30

Może trywialny, ale wydaje mi się, adekwatny przykład: mamy dziecko leworęczne, a co za tym idzie: pozostające w mniejszości grupy rówieśniczej. Rodzice, nie rozumiejąc leworęczności jako takiej, lub tego, że dziecko jest właśnie w tej mniejszości, nie udzielają potrzebnego mu wsparcia, co może doprowadzić do tego, że dziecko będzie miało zaniżone poczucie własnej wartości. Podkreślając zalety, unikalność odmienności, która w wypadku leworęczności nie jest czymś złym, możemy doprowadzić do tego, że to, co mogłoby rujnować - buduje. Oto, co miałam na myśli ;-)
Anja - 2010-08-03, 09:22

Ech, ale nawet najlepsi, najbardziej kochający i starający się rodzice czasami czegoś u swojego dziecka nie rozumieją. Przerąbane być rodzicem... 8-)

Pozwolę sobie na OT - w naszej kulturze za bardzo "jedzie się" na rodziców, zwł. na matkę. Prawie wszystko to jej wina. ;-)
Jest pewna książka (napisana przez psycholożkę), która mnie poruszyła: hxxp://www.dobreksiazki.pl/b7022-nie-obwiniaj-matki.htm
:->

mrtn - 2010-08-03, 18:21

Wracając jeszcze na chwilę do tematu leworęczności, wydaje mi się, że pomimo powszechnego postępu cywilizacyjnego (jak w temacie), rodzice jeszcze niewiele wiedzą na temat tego, w jaki sposób powinni troszczyć się o leworęczne dzieci...
arahja - 2010-08-03, 18:35

mrtn napisał/a:
rodzice jeszcze niewiele wiedzą na temat tego, w jaki sposób powinni troszczyć się o leworęczne dzieci...


A potrzeba im czegoś więcej niż szybko schnącego pióra i nożyczek z odwróconym ostrzem?

Humbak - 2010-08-04, 10:31

...i bardzo na nie uważać? ;) mają większy wpółczynnik wypadków na izbie przyjęć - wszystko jest dostosowane do praworęcznych więc albo palce sobie drzwiamu przytrzasną albo inne cuda ;)
Capricorn - 2010-08-04, 10:52

Anja napisał/a:
Ech, ale nawet najlepsi, najbardziej kochający i starający się rodzice czasami czegoś u swojego dziecka nie rozumieją. Przerąbane być rodzicem... 8-)


prawda, prawda, prawda.

Cytat:
Pozwolę sobie na OT - w naszej kulturze za bardzo "jedzie się" na rodziców, zwł. na matkę. Prawie wszystko to jej wina. ;-)
Jest pewna książka (napisana przez psycholożkę), która mnie poruszyła: hxxp://www.dobreksiazki.pl/b7022-nie-obwiniaj-matki.htm
:->


Najbardziej karykaturalnym jest, kiedy, samemu będąc już rodzicem, wylicza się błędy swoim rodzicom, swoich własnych błędów nie widząc...

Co do książki - ciekawy tytuł, daje mi do myślenia to, że czuję, że nie chcę jej przeczytać...

daria - 2010-08-04, 10:59

moja Natalia chyba będzie leworęczna, tatuś jest, a Ona więcej rzeczy wykonuje jednak lewą rączką, w tym, trzymanie łyżeczki :-)
priya - 2010-08-04, 14:07

Mój starszy synek też jest leworęczny, ale nie wiem o co chodzi z tymi 'specjalnymi' nożyczkami. Od początku świetnie wycina 'zwykłymi'. Ktoś mnie oświeci? (hmmm... to właściwie OT..., pardon).
arahja - 2010-08-04, 17:50

priya napisał/a:
Mój starszy synek też jest leworęczny, ale nie wiem o co chodzi z tymi 'specjalnymi' nożyczkami. Od początku świetnie wycina 'zwykłymi'. Ktoś mnie oświeci? (hmmm... to właściwie OT..., pardon).


Po prostu bardzo ciężko jest wyrównywać wycinanki; nożyczki trzymane w jednej ręce powodują, że tniesz tą stroną, której nie widzisz /ostrze jest z tej drugiej. Kurczę, trudno się to tłumaczy. ;) W każdym razie jestem beznadziejna jeśli o to chodzi.
A i tak nic nie przebije noży i otwieraczy do puszek - choć to nadal nie jest żaden problem wychowawczy ;)

Anja - 2010-08-04, 19:28

Capricorn napisał/a:
Najbardziej karykaturalnym jest, kiedy, samemu będąc już rodzicem, wylicza się błędy swoim rodzicom, swoich własnych błędów nie widząc...

Oj, tak... :roll:

priya - 2010-08-04, 20:27

arahja, dzięki za wyjaśneinia... Ja w sumie póki co nie widzę żeby synek miał jakiś problem z tymi nożyczkami, choć wycina oczywiście lewą ręką. Może rzeczywiście gdy dojdzie do etapu kiedy będzie chciał coś dokładniej wyrównać... zobaczymy.
Capricorn - 2010-08-04, 20:33

Nikon chyba kiedyś planował wypuszczenie aparatów fotograficznych w wersji dla leworęcznych, ale nie wiem, czy to w końcu doszło do skutku.
mrtn - 2010-08-04, 21:53

daria napisał/a:
moja Natalia chyba będzie leworęczna, tatuś jest, a Ona więcej rzeczy wykonuje jednak lewą rączką, w tym, trzymanie łyżeczki :-)


a ile lat ma natalka? bo kwestia lewo/praworecznosci ustala się do 4 roku życia...

[ Dodano: 2010-08-04, 21:56 ]
priya napisał/a:
arahja, dzięki za wyjaśneinia... Ja w sumie póki co nie widzę żeby synek miał jakiś problem z tymi nożyczkami, choć wycina oczywiście lewą ręką. Może rzeczywiście gdy dojdzie do etapu kiedy będzie chciał coś dokładniej wyrównać... zobaczymy.



Może nie mieć kłopotów jako takich, ale złe dopasowanie może powodować zwyrodnienia, więc lepiej dmuchać na zimne. I właściwie jest to kwestia ergonomii... należy dopasowywać przedmioty do predyspozycji fizycznych. Jedną z ciekawostek są linijki dla leworęcznych z "odwróconą" skalą :)

Humbak - 2010-08-04, 23:31

mrtn napisał/a:
kwestia lewo/praworecznosci ustala się do 4 roku życia...
mnie na studiach uczyli że do ok 7... :P
Katioczka - 2010-08-05, 00:28

dziewczynki kochane, pamiętajcie, żeby dziecka od lewej rączki nie ubierać, bo mańkutem będzie
arahja - 2010-08-05, 08:36

Katioczka napisał/a:
dziewczynki kochane, pamiętajcie, żeby dziecka od lewej rączki nie ubierać, bo mańkutem będzie


I wszystko jasne.

BTW, wiecie, skąd się wzięło slowo mańkut?

daria - 2010-08-05, 10:39

mrtn napisał/a:
daria napisał/a:
moja Natalia chyba będzie leworęczna, tatuś jest, a Ona więcej rzeczy wykonuje jednak lewą rączką, w tym, trzymanie łyżeczki


a ile lat ma natalka? bo kwestia lewo/praworecznosci ustala się do 4 roku życia...


skończyła roczek ;-)
dlatego napisałam, chyba... bo nie wiadomo co będzie.. póki co jest bardziej leworęczna..
czy rodzice starają się oduczyć dzieci tej leworęczności? jest w tym jakiś sens?

Katioczka napisał/a:
dziewczynki kochane, pamiętajcie, żeby dziecka od lewej rączki nie ubierać, bo mańkutem będzie


:shock: i znów wszystko moja wina ;-)

Tempeh-Starter - 2010-08-05, 11:41

lateralizacja rozwija się do 2 rż
może być prawo lub lewostronna
ale też silna lub słaba (mieszana / skrzyżowana)
silną prawostronną ma w u nas ok. 85% osób,
silną lewostronną 10%
słabą (mieszaną / skrzyżowaną) 5% i właściwe tylko w tej grupie obserwowana jest zależność (negatywna) między rodzajem lateralizacji a np. efektywnością procesów uczenia się

moim zdaniem oduczać nie ma sensu bo można wygenerować właśnie lateralizację mieszaną

generalnie w naszym otoczeniu dziecko dostaje mnóstwo impulsów "na praworęczność" więc jeśli mimo wszystko dominująca staje się druga połowa takie są po prostu wrodzone cechy jego c.u.n. i nie ma co (ani po co) eksperymentować.

arahja - 2010-08-05, 15:05

Tempeh-Starter napisał/a:
słabą (mieszaną / skrzyżowaną) 5% i właściwe tylko w tej grupie obserwowana jest zależność (negatywna) między rodzajem lateralizacji a np. efektywnością procesów uczenia się


Mam mieszaną, zero problemów z uczeniem się. Rysowniczką nigdy nie będę i kiedyś dziwnie podobno przymierzałam się do broni, ale niepotrzebne mi obie umiejętności.

Malinetshka - 2010-08-05, 15:31

Hmmmmm, a mnie się wydawało, że oburęczni mają najlepszą koordynację i w ogóle najlepiej być oburęcznym :> wg kinezjologii chociażby. To jak to jest?
Generalnie OT się zrobił, a gdzieś już chyba o lewo- i praworęczności było :P

mrtn - 2010-08-05, 21:53

daria napisał/a:
mrtn napisał/a:
daria napisał/a:
moja Natalia chyba będzie leworęczna, tatuś jest, a Ona więcej rzeczy wykonuje jednak lewą rączką, w tym, trzymanie łyżeczki


a ile lat ma natalka? bo kwestia lewo/praworecznosci ustala się do 4 roku życia...


skończyła roczek ;-)
dlatego napisałam, chyba... bo nie wiadomo co będzie.. póki co jest bardziej leworęczna..
czy rodzice starają się oduczyć dzieci tej leworęczności? jest w tym jakiś sens?

Katioczka napisał/a:
dziewczynki kochane, pamiętajcie, żeby dziecka od lewej rączki nie ubierać, bo mańkutem będzie


:shock: i znów wszystko moja wina ;-)



nie ma sensu, jak dla mnie to czysta głupota. jest to naturalna konsekwencja rozwoju człowieka, a co więcej - nie ma sensu tego zmieniać, bo przecież nie ma żadnej konieczności przystosowawczej, istnieją te nożyczki, długopisy i inne przybory dla leworęcznych. A ponadto, statystyki pokazują, że leworęczni są ponadprzeciętnie uzdolnieni, więc tylko się cieszyć :)

[ Dodano: 2010-08-05, 21:54 ]
arahja napisał/a:
Katioczka napisał/a:
dziewczynki kochane, pamiętajcie, żeby dziecka od lewej rączki nie ubierać, bo mańkutem będzie


I wszystko jasne.

BTW, wiecie, skąd się wzięło slowo mańkut?


a Ty wiesz? :->

arahja - 2010-08-06, 00:03

mrtn napisał/a:
a Ty wiesz?


Z włoskiego 'manca' - lewa ręka. Do tego 'manco' - brakujący, niepełny. Po polsku pierwotnie mańka (zażyć kogoś z mańki - wziąć podstępem, sprytnie podejść), później na wzór słowa kikut użyto rzadkiego formantu -ut - i mamy mańkuta.
Palony na stosie i oskarżany o czary. Wierzono, że po lewej stronie człowieka siedzi diabeł.
Wiem. ;)

Malinetshka - 2010-08-06, 17:22

arahja, omg, z etymologii tego słowa nie zdawałam sobie sprawy :> choć raczej nie używam, mówię "leworęczny".
arahja - 2010-08-06, 18:02

Malinetshka napisał/a:
arahja, omg, z etymologii tego słowa nie zdawałam sobie sprawy choć raczej nie używam, mówię "leworęczny".


Ja używam, inni znani mi leworęczni też. Etymologię sprawdzałam na własne potrzeby, dlatego o tym wspomniałam. ;) Trudno było się spodziewać, że będzie znaczyło coś dobrego, gdy spojrzymy na historię i lewej strony, i postępowania z leworęcznymi. Niemniej z etymologii naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę, dlatego moim zdaniem to słowo jest w dzisiejszej polszczyźnie czyste, potoczne, ale nie negatywne (choć dużo zależy od intencji wypowiadającego).
Może ktoś offtop wydzieli z lewostronnością i pochodnymi? Trochę zaśmieciliśmy dżo wątek, a wciąż nie ma związku między wychowywaniem a ręką, której się używa do podcierania. :-P

mrtn - 2010-08-06, 20:26

arahja napisał/a:
Malinetshka napisał/a:
arahja, omg, z etymologii tego słowa nie zdawałam sobie sprawy choć raczej nie używam, mówię "leworęczny".


Ja używam, inni znani mi leworęczni też. Etymologię sprawdzałam na własne potrzeby, dlatego o tym wspomniałam. ;) Trudno było się spodziewać, że będzie znaczyło coś dobrego, gdy spojrzymy na historię i lewej strony, i postępowania z leworęcznymi. Niemniej z etymologii naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę, dlatego moim zdaniem to słowo jest w dzisiejszej polszczyźnie czyste, potoczne, ale nie negatywne (choć dużo zależy od intencji wypowiadającego).
Może ktoś offtop wydzieli z lewostronnością i pochodnymi? Trochę zaśmieciliśmy dżo wątek, a wciąż nie ma związku między wychowywaniem a ręką, której się używa do podcierania. :-P



a propos historii... to przecież były momenty, że leworęczni byli postrzegani za tych wybranych i namaszczonych, co wpłynęło na to, że większość z nich, jako wybitne jednostki, wyróżniające się ze społeczeństwa, zostawała kapłanami ;-)

[ Dodano: 2010-08-06, 20:35 ]
Inne "nazwy" dla leworęcznych: lewus, lewszun, szmaja, szmania, sulan, śmania. Jakoś nie brzmią zbyt dobrze...

zorro - 2010-08-10, 10:55

A 13 sierpnia jest dzień leworęcznych. :lol:
Co do poświęcania się: nie oszukujmy się, każdy się jakoś poświęca, tylko tego tak nie nazywa. Najczęściej określa się to słowami: 'kompromis', 'wybór'. Moim zdaniem to 'wybór' często wymuszony. ;-)

mrtn - 2010-08-10, 20:58

zorro napisał/a:
A 13 sierpnia jest dzień leworęcznych. :lol:
Co do poświęcania się: nie oszukujmy się, każdy się jakoś poświęca, tylko tego tak nie nazywa. Najczęściej określa się to słowami: 'kompromis', 'wybór'. Moim zdaniem to 'wybór' często wymuszony. ;-)



A dla bardziej zaangażowanych polecam eventy z tej okazji (dzień leworęcznych). Do 40% zniżki na produkty dla leworęcznych :)

[ Dodano: 2010-08-12, 22:45 ]
Jeśli mielibyście ochotę poświętować wraz z innymi leworęcznymi to zapraszam do Wrocławia, Warszawy oraz Częstochowy. Szczegóły na leworecznosc.pl

[ Dodano: 2010-08-17, 21:30 ]
Zapraszam do obejrzenia fotorelacji z Międzynarodowego Dnia Leworęczności w Wola Parku:

hxxp://www.facebook.com/leworecznosc?v=photos#!/album.php?aid=14433&id=120080474694504

dżo - 2010-08-21, 21:18

Wrócę do tematu o pww :-) .
Czytam książkę "Poczucie własnej wartości" autorki Paoli Santagostino, zapowiada się bardzo dobrze :-) .
hxxp://www.tolle.pl/pozycja/poczucie-wlasnej-wartosci

dżo - 2010-08-22, 20:40

Zastosowałam dziś (trochę nieświadomie) jedną z metod opisywanych w ww książce i zadziałała :-) .
Tymon lubi rzucać różnymi przedmiotami w naszego psa, nie pozwalam, ale nic sobie z tego nie robi. Przy kolejnej próbie rzucenia w Morisa wiaderkiem powiedziałam znów, ze tak się nie robi, nie mozna rzucać w psa, ale można w osiołka (nadmuchiwanego). I Tymon odszedłod psa i rzucił w osła :mryellow: .

A o co konkretnie chodziło? O ominięcie kategorycznych zakazów. Im ich więcej w życiu małego dziecka tym jego mniejsza otwartość na świat co w życiu dorosłym przejawia się brakiem umiejętności wyszukiwania sposobów na rozwiązanie danego problemu.

Jeśli musimy coś dziecku zakazać bo dana rzecz/sytuacja jest dla niego niebezpieczna to należy to zrobić tak, aby dziecko nie skupiło sie na samym zakazie czyli np. dać mu alternatywę( w naszym przypadku było to rzucanie w osiołka).

Humbak - 2010-08-22, 20:50

dżo, dzięki! to jeden zmoich poważniejszych problemów w domu... zapiszę sobie tytuł, fajnie byłoby przeczytać :D
zojka3 - 2010-08-23, 04:34

dżo napisał/a:
A o co konkretnie chodziło? O ominięcie kategorycznych zakazów. Im ich więcej w życiu małego dziecka tym jego mniejsza otwartość na świat co w życiu dorosłym przejawia się brakiem umiejętności wyszukiwania sposobów na rozwiązanie danego problemu.

Jeśli musimy coś dziecku zakazać bo dana rzecz/sytuacja jest dla niego niebezpieczna to należy to zrobić tak, aby dziecko nie skupiło sie na samym zakazie czyli np. dać mu alternatywę( w naszym przypadku było to rzucanie w osiołka).

O, dzięki! Cenna rada!
Jak sobie przypomnę to zdarza nam sie to stosować inaczej K.ma wszystko w nosie.

Anja - 2010-08-23, 12:30

dżo, u nas tez to się sprawdza. w 90%. :-) no i dziecię nie słyszy cały czas "nie" / "nie wolno" / "nie można". E. Pantley nazywa to pozytywnym przekazem - "możesz" to i to zrobić - sprytne podejście. :-> btw, biedny osiołek... ;-)
priya - 2010-08-23, 14:23

A ja za często zapominam o tym, że tak można. Muszę się poprawić, czuję, że to by zmieniło jakość naszego życia z czterolatkiem ]:->
dżo - 2010-12-28, 20:17

Warsztaty w Warszawie :-) :
hxxp://www.dobryrodzic.pl/page.php?IDD=1&PID=111

Anja - 2011-01-15, 10:34

I znowu: :-)
hxxp://www.dobryrodzic.pl/news.php?IDD=1&PID=17&NID=1222


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group