wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wiek przedszkolny - urodziny w mcdonald i inne takie

assasello87 - 2010-03-01, 15:27
Temat postu: urodziny w mcdonald i inne takie
ja nie jestem matka i dlugo nie zamierzam byc ale tak sie zastanawiam co robicie wy, rodzice wege dzieci kiedy jest sytuacja np taka ze wasze dziecko jest zaproszone na urodziny kolezanki/kolegi z zerowki /szkoly do mcdonalda?
bo z jednej stronyy tam nie ma jedzenia wege i smutno zeby dziecko patrzylo jak inni jedzą. z drugiej strony szkoda ogranczac mu kontakt z rowiesnikami.

Shi - 2010-03-01, 16:04

moja córka nigdy nie była na takich urodzinach bo i nie ma takiego pomysłu pośród rówieśników. wyjścia klasowe też potrzebują akceptacji rodziców a wychowawczyni bierze poprawkę na wegetarianizm gabryśki. nawet jak na festynie była grochówka i pizza to wychowawczyni załatwiła dwa kawałki więcej dla gabi by głodna nie była i dzieciaki miały mięcho a gabi margeritę.

rozwiązania sie znajdą, kwestia przemyślenia pewnych spraw :)


myślę ze gorzej w tym względzie mają świadkowie jehowy, bo oni w ogóle nie obchodza urodzin i gabi kilkakrotnie miała sytuację ze chciała kogoś zaprosić a trzeba jej było wytłumaczyć czemu taki Kuba nie przyjdzie mimo ze ją lubi. ot uroki różnic kulturowych :)

takie urodziny sa doskonałym powodem dla wyjaśnienia swego punktu widzenia .

kofi - 2010-03-01, 17:00

Nie zakładałabym, że dziecko zostanie zaproszone do Mc Donalda. Daniel w przedszkolu bywał w salonach zabaw, w szkole w bibliotece :mrgreen: , my też tam robiliśmy. Nikt nie wyskoczył z Mc Donaldem. To już chyba obciach tam zapraszać.
Klasowych wyjść w t a k i e miejsce raczej na pewno nie będzie, bo szkoła raczej nie popiera tego typy przybytków. Żadna chyba. Jak byli na kuligu zakończonym pieczeniem kiełbasy Daniel piekł zrobione przeze mnie mini-pizze.

Amanii - 2010-03-01, 17:30

kofi napisał/a:
Klasowych wyjść w t a k i e miejsce raczej na pewno nie będzie, bo szkoła raczej nie popiera tego typy przybytków. Żadna chyba.

Żadna? Ja bym obstawiała że większość. Zawsze jak jechałam na jakąś wycieczkę szkolną, to było zatrzymywanie się w makdonaldzie (zwykle przydrożnym, na parkingu) na "obiad" (i siku :P ). Już nie mówiąc o tym, że większość dzieci i tak zahacza o takie miejsca w tzw. "czasie wolnym" na wycieczkach. Wiecie... pani mówi "dobrze dzieci, to spotykamy się w tym miejscu za 1,5 godziny" i dzieci hurtem pędzą do Maka, KFC albo na lody. Staaare dobre czasy :D :D :D

Ale fakt, urodziny w Maku był wielki szał w latach 90 (pamiętam jak o nich marzyłam), nie wiem czy teraz ktokolwiek jeszcze to robi :)

kofi - 2010-03-01, 17:33

Teraz są te programy propagujące zdrowe jedzenie itp., więc McD są raczej skazane na potępienie, przynajmniej oficjalne. Z wycieczkami to fakt - moze się zdarzyć, że się zatrzyma na stacji benzynowej, na której jest taki McD, no ale to insza inszość. Wtedy raczej dzieciak sam sobie kupi jakieś ciastko, czy frytki, trudno. :-|
k.leee - 2010-03-01, 17:41

Jestem rodzicem z kilkunastoletnim doświadczeniem :-P i nigdy nie zdarzyło się , że urodziny ktoś organizował w makszicie. Najczęściej takie impry odbywają się na placach zabaw w centrach handlowych.
KaliszAnka - 2010-03-01, 18:03

W makach też są rzeczy bezmięsne - wiec i wegedzieciak też znajdzie tam coś dla siebie jeśli musi.

Pomijam fakt, że mac'i ogólnie przez większość wegusów są bojkotowane z oczywistych względów, no ale nie każdy wegus to walczący ekolog i propagator zdrowego żywienia (my np. choć maca bojkotujemy, to ze zdrowym żywieniem niewiele mamy wspólnego ;) )

Myślę, że tak jak mówią przedmówczynie - takie sytuacje są dobrą okazją do tłumaczenia dzieciakom swojego punktu widzenia, a pozatym urodziny w mac'u są takie passe :P

rosa - 2010-03-01, 18:37

moi nie byli na makdonaldowych urodzinach, u nas raczej home party lub garden party w zależności od pory roku, ewentualnie dyska w szkole jak kilkoro dzieci razem chce organizować
jeden z kolegów F zaprosił kolegów na kręgielnię, bardzo mu się podobało :-)

natomiast dzieci w wieku moich siostrzeńców - 8 lat, to praktycznie zawsze jakieś party outside, moja sista się wyłamała i urządziła w ogrodzie :-)

makdonald w trakcie wyjazdu na wycieczki to bardzo często, w klasach 1-3 chłopcy mieli wychowawczynię, która nie stosowała, ale w starszych klasach to tak. dzieciaki bardzo chcę, bo u nas nie ma i pani ulega. Szymek niejednokrotnie spacerował przed tym restoranem, bo jego noga tam nie stanie

gdyby któryś z moich synów został zaproszony na McUrodziny i chciał pójść (raczej wątpię) to ja bym pozwoliła, ale ja staram się nie narzucać swojego zdania

kofi - 2010-03-01, 18:54

Super są Twoi chłopcy rosa.
No moi też. :mrgreen:

maga - 2010-03-01, 19:59

Bardzo mnie cieszy, że tak się pozmieniało. Odkąd pamiętam, drżałam na samą myśl - co będzie, jak będę miała dziecko i ono będzie zaproszone do FuckD na urodziny :roll: A te paskudne mysli wzięły mi się stąd, że moja bratanica (dziś piętnastolatka) większość urodzin spędziła w tym wątpliwie atrakcyjnym miejscu :-?
KaliszAnka - 2010-03-01, 21:50

A więc z czystej ciekawości sprawdziłam jak to jest z tym bezmięsnym jedzeniem w Mc Donaldzie i wychodzi na to, że już nawet Mc Shit wychodzi na przeciw wegusom bo oto wegedzieciak spragniony Mc Donalda może sobie zjeść :

Menu śniadaniowe (do 10:30) :

Mc Muffin (bułka, ser, jajko sadzone takie w formie kotleta - pisze że prawdziwe he, he, he ;) )
Mc Tost (podwójny ser w bułce)
Placek ziemniaczany ( ech... marzyłam niegdyś o otwarciu baru szybkiej obsługi, cos jak kontra mc donald i tam wlasnie główną role miały odgrywać swojskie placki a tu taki... placek)

W standardowym menu jest niestety bieda wiec zostają jedynie frytki i mała sałatka. Za czasów gdy jeszcze bywałam w tym przybytku "rozkoszy" bywały jakieś ziemniaczki, kartofelki i inne serki ale widać teraz już nie.

No i cały przekrój deserów które są jak najbardziej wege i do tego o ile pamiętam dość zajebiste smakowo a dzieciaki jak wiadomo desery lubią najbardziej (przynajmniej za moich czasów tak było ;) ).

Jeśli więc są jakieś wegusy które nie wojują z Mc Donaldem i nie mają nic przeciwko plastikowemu jedzeniu to myślę, że i z urodzinami w Mc Donaldzie też sobie można poradzić.

Urodziny w Mc Donaldzie zresztą to mi się wydaje były atrakcją jak Mc Donaldy dopiero do Polski się wtaczały a teraz to już chyba żadna atrakcja dla dzieciaków. Mam nadzieję, ze do czasu jak moje dziecko zacznie wpadać na takie Party to już w ogóle takich atrakcji nie będzie...

mossi - 2010-03-01, 22:43

KaliszAnka napisał/a:
Jeśli więc są jakieś wegusy które nie wojują z Mc Donaldem i nie mają nic przeciwko plastikowemu jedzeniu to myślę, że i z urodzinami w Mc Donaldzie też sobie można poradzić.
na tej kartce która dają na tacy w maku jest napisane, że żaden produkt nie jest wege.
biechna - 2010-03-02, 07:59

euridice napisał/a:
Dla mnie wegetarianin jedzący w McD to jakieś nieporozumienie
Oczywiście nie mówię, że konając z głodu i mając do wyboru frytki z McD albo nic, wybrałabym śmierć głodową... Ale takie pójście z rozmysłem (dorosłego człowieka, nie mówię o małym dziecku) - o, pójdę do "maka" i zjem sobie coś bez mięsa... to byłoby co najmniej dziwne, patrząc na to, jak ta instytucja traktuje zwierzęta

euri, zapominasz, że przyczyną diety wegetariańskiej nie musi być aspekt etyczny :->

dort - 2010-03-02, 08:00

odpowiem za mossi (wiem, bo koleżanka pracowała w tym przybytku) tam do wszystkiego, nawet lodów dodają smalec
Tusia - 2010-03-02, 08:57

A z tego co wiem wszelkie frytki/kartofelki są robione na tłuszczu wołowym lub z jego dodatkiem.
daria - 2010-03-02, 09:45

dort napisał/a:
tam do wszystkiego, nawet lodów dodają smalec

:shock:


Tusia napisał/a:
na tłuszczu wołowym lub z jego dodatkiem


a coś takiego istnieje? :->

mój mąż czasem wpadał tam na coś... wolę nie wiedzieć co.. na szczęście już nie wpada :-)
ja swego czasu bardzo ubolewałam, że w naszym mieście nie ma, ale miałam 12 lat i pstro w głowie :-P

a potem, jak już pojawił się Macfuj to nie miałam potrzeby chodzić i wydaje mi się to obciachem, nawet jak ktoś je mięso :mryellow:

KaliszAnka - 2010-03-02, 10:07

Tak jak napisała biechna - nie każdy wegus nie je mięsa z przyczyn ideowych. Znam wielu którzy empatie i los zwierząt czy aspekty ekologiczne mają głęboko w dupie, po prostu brzydzą się jeść zwłok, nie lubią mięsa i jego pochodnych. To nie jest wcale takie dziwne...

Myślę, ze takim wegetarianom wystarcza ze to co jedzą w kanapce wygląda na ser czy jajko, nie muszą dochodzić na czym było smażone i z czego jest zrobione.

Ja bym nie wartościowała czy to jest lepszy rodzaj bycia wege czy nie. Kwestia indywidualnych odczuć sumienia. Dla mnie liczy się głównie to, że mięsa nie jedzą ergo nie stwarzają na nie popytu co realnie przekłada się na spadek zapotrzebowania i poprawę warunków bytowych zwierząt. Mi tam wystarcza (no ale ja nie jestem wege).

Ale z tym smalcem we wszystkim to mnie zaciekawiłaś :) Chyba odkopie starych znajomych co robią w Macu i zapytam, bo ciekawi mnie jak smalec w lodach mógłby smakować tak jak to zapamiętałam z Mc Shita :P

Obciach, nie obciach - dla większości podróżujących to wielka wygoda. Nie musisz się martwić o standard jedzenia i jego smak - masz pewność że wszystko jedno gdzie pojedziesz twój mc burger będzie smakował identycznie tak samo (mało kto widzi w tym wadę) . Zostaniesz obsłużony szybko za niewielką kasę i zjesz równie szybko bo jedzenie w macu nie wymaga sztućców, sztywnego siedzenia przy stole, bawienia się w etykiete - wszystko jedno czy jesteś kierowcą tira (aczkolwiek oni się raczej tam nie stołują), czy jeździsz porshe w mc będziesz jadł burgera paluchami i na pewno się ubrudzisz. No i największa zaleta - darmowe sanitariaty, o które kiedyś było ciężko na polskich drogach.

Ja jeszcze do niedawna byłam wielkim fanem Mc Donalda i jedzenie tam autentycznie mi smakowało. I owszem, wiedziałam ze jest plastikowe, ze jest niezdrowe etc. etc. W podróży było mega wygodne i żałuję, ze niema w Polsce jakiś fajnych barów szybkiej obsługi tego typu nie związanych z żadnym mega koncernem.

mossi - 2010-03-02, 10:09

euridice napisał/a:
A skąd wiesz?
Moja koleżanka ze studiów je praktycznie tylko w maku... YolaW mówiła mi, że tłuszcz z kurczaków dodają do shake'ów (albo lodów)
kofi - 2010-03-02, 10:17

mossi napisał/a:
YolaW mówiła mi, że tłuszcz z kurczaków dodają do shake'ów (albo lodów)

Bleeee, koszmar.

biechna - 2010-03-02, 10:36

euridice, ano dziwny jest ten świat.
Są ludzie (oczywiście nie u nas, na zachodzie raczej), którym lekarze radzą rzucenie mięsa, w Szkocji takich spotykałam osobiście.
Są, jak pisała KaliszAnka, osoby brzydzące się mięsa.
Słyszałam - ale nie poznałam (jeszcze) osobiście - o ludziach, którzy decydują się na rzucenie mięsa z powodów wyłącznie ekologicznych, chodzi o przetrwanie naszej Ziemi (choć taki, wiadomo, nogi w Maku nie postawi) i o nic innego.
Są wreszcie ludzie, którzy nie jedzą z powodów religijnych - i nie chodzi o to, żeby kochać zwierzę jak siebie samego, tylko o to, że Bóg zakazał, to nie jem, słucham się, koniec, kropka.
No są po prostu. I są wegetarianami tak, jak i ja.
Zatem: tak, można być wege i nie kierować się współczuciem dla zwierząt.

karmelowa_mumi - 2010-03-02, 11:03

euridice napisał/a:
zyli można być wege i mieć zwierzęta, za przeproszeniem, całkiem gdzieś?
można.
arahja - 2010-03-02, 11:14

Można, można.
Dopóki nie wiedziałam, że nic w macu nie jest wege, zdarzało mi się jadać tam lody z polewą, z prostego powodu: są smaczne. Czasem złapała mnie faza na shake'a, którego pijesz, pijesz i nic nie ubywa. ;)
To, że ktoś się ogólnie kieruje tak, by żyć zdrowo, nie znaczy, że nie może sobie jakiegoś świństwa czasem zarzucić. Chemiczne mleko sojowe z Biedronki jest ok, ale lody w hamburgerowym potentacie nie? ;)

eMka - 2010-03-02, 11:25

ja również nie zostałam wegetarianką ze względu na los zwierząt i przez większość mojego wegestażu nie łączyłam jedzenia z ideologią. na samym początku to wyglądało nawet tak, że mój kotlet warzywny smażył się obok schabowego taty i mi to zupełnie nie przeszkadzało. ja nie jadłam mięsa. i koniec. teraz oczywiście coś takiego byłoby nie do pomyślenia i więcej świadomości i ideologii, ale wciąż przede wszystkim to jest dieta, a nie religia.


co do głównego tematu, to w mniejszych miastach nadal w wielu szkołach na wycieczkach przystanek mac to obowiązek, czas wolny spędza się w towarzystwie mczestawu... jedyny plus małego miasta to taki ze nie ma maca żeby tam robić urodziny:p
ale robi się w innych knajpkach czy nawet domach i czasem pojawia się jakieś mięsko. ja się obawiam, że moje dziecko będzie po nie sięgało, jak wszyscy.. czy też pójdzie na obiad do dziadków i oni będą jedli żeberka. czy ona będzie wolała swój talerz?

Jagula - 2010-03-02, 11:34

Swego czasu przeraziłam się jak usłyszałam na zebraniu propozycję jednego z rodziców , że przy okazji wycieczki zorganizuje się MEGA ATRAKCJĘ czyli wypad na mcsyfy... Chodziło o dzieci przedszkolne - nie wiem - może dlatego, że na naszej wsi nie mam takich atrakcji i w najbliższej okolicy tez nie. W razie starcia miałabym ciężką przeprawę bo Czesi i tak uwielbiają syfiaste jedzenie (ociekające tłuszczem i smażone )-chociaż pewno może być smaczne :roll: ;-)

Radziej zapewne sam by zrezygnował z takiej propozycji- jeszcze nie mówił za bardzo a na widok mc wołał fuj :-P U nas urodziny albo w domach albo w plenerze ( mamy takie miejsce -z gospodą w tle :-P - z miejscem ogniskowym i ławami )

karmelowa_mumi - 2010-03-02, 11:46

po tym, czego tu się dowiedziałam, cieszę się, że moja noga tam nie postała (a to dzięki mojej mocno ideologicznej nastoletniej wtedy siostrze), choć wszyscy chodzili do maka, nawet na randki się tam umawiali :)
Arielka.v - 2010-03-02, 11:54

o lodach ze smalcem słyszałam.
podobno mają lepszą konsystencję są takie "ciągnące się i błyszczące" :roll:
nie wiem jak smakują bo nie miałam wątpliwej przyjemności ich konsumowania.

assasello87 - 2010-03-02, 12:33

ja mak odwiedzam jedynie jak jezdze po polsce, po kilku-kilkunastogodzinnej podrozy pociagiem, kiedy wysiadam na dworcu o 5 nad ranem a wszystkie sklepy puby, miejsca otwieraja od okolo 9 ide do maka bo nie mam zbyt duzego wyboru. chodzi bardziej o to by gdzies przesiedziec. a zeby mnie nie wyprosili zamawiam czarna kawe . ma nadzieje ze tam nic nie dodaja :-/

a co do pytania. sprecyzuje; mi chodzi o taka sytaucje ze wasze dziecko wraca z przedszkola/szkoly podworka i mowi ; kasia mnie zaprosila do mcdonalda na urodziny moge isc.?
czy odmawiacie czy sie zgadacie.

rosa - 2010-03-02, 12:46

to zależy od wielu czynników np. ile dziecko ma lat, jak bardzo chce iść i dlaczego

ja już napisałam że raczej bym nie zabraniała, ale o ile znam moich starszych synów to by woleli zostać w domu niż jechać do McD

Jagula - 2010-03-02, 13:06

assasello87 napisał/a:

czy odmawiacie czy sie zgadacie.
teoretycznie się zgadzam ale przypominam co to za miejsce (hej propagando propagando) 8-)
karmelowa_mumi - 2010-03-02, 14:11

Jagula, ręka na pulsie :mrgreen:
assasello87 - 2010-03-02, 15:26

moja mama zagorzala przeciwniczka wege mowi mi ze jako wege jestem egoistka bo jak bede miala dziecko (chociaz nie planuje :-/ ) i ono bedzie chcialo posmakowac miesa to nie powinnam mu zabraniac, bo poczuje sie gorsze niz inne dzieci.
dzizas... :roll:

gemi - 2010-03-02, 16:25

KaliszAnka napisał/a:
No i największa zaleta - darmowe sanitariaty, o które kiedyś było ciężko na polskich drogach.
we Wrocku Maki są płatne o ile nie jest się klientem. Więc wjazd na darmowe siusiu odpada :lol:

Z tym łojem, smalcem i czymśtam jeszcze w lodach i shake'ach to prawda. Mój przyjaciel pracował w Maku i co on stamtąd nie przynosił... :shock: ]:->
Od siebie dodam, że "świeże" sałatki są robione z pociętych warzyw trzymanych miesiącami w chłodniach w odpowiedniej temperaturze, by nie straciły na kolorze i jędrności. I zawierają więcej chemii niż worek nawozu. Co do frytek - oczywiście, że sa smażone w niewege tłuszczu, tylko w tzw. fryturze. Jest to mieszanka olejów roślinnych i zwierzęcych dobrana tak, by miała jak najwyższą temperaturę dymienia i usmażyła przy tym tonę frytek (inaczej mówiąc, by nie śmierdziała, jak stare oleje w barach szybkiej obsługi).
W Maku jedyne co mi smakuje to kawa :-)
karmelowa_mumi napisał/a:
wszyscy chodzili do maka, nawet na randki się tam umawiali

No właśnie.. W ogóle co ja się czepiam. Przecież we wrockowym Maku na Rynku spędziłam swoją pierwszą randkę z eks. Związek okazał być się podobny do Maka - z zewnątrz wszystko cacy, a w środku syf. Widać ta randka jakaś prorocza była :mrgreen:

wracając z oftopu do tematu - zabronić nie zamierzam. Choć wątpię, czy Pawełek będzie chciał w przyszłości przebywać w takim miejscu :-D

[ Dodano: 2010-03-02, 16:29 ]
assasello87 napisał/a:
ono bedzie chcialo posmakowac miesa to nie powinnam mu zabraniac, bo poczuje sie gorsze niz inne dzieci
no to przeklinania, papierosów i wódki też nie zabraniaj, bo większość (już) dwunastolatków takie atrakcje sobie funduje ;-) :-P
Jagula - 2010-03-02, 17:28

gemi napisał/a:

assasello87 napisał/a:
ono bedzie chcialo posmakowac miesa to nie powinnam mu zabraniac, bo poczuje sie gorsze niz inne dzieci
no to przeklinania, papierosów i wódki też nie zabraniaj, bo większość (już) dwunastolatków takie atrakcje sobie funduje ;-) :-P
dokładnie :->
a poza tym może wcale by nie chciało

karmelowa ;-)

maryczary - 2010-03-02, 17:47

gemi napisał/a:
Związek okazał być się podobny do Maka - z zewnątrz wszystko cacy, a w środku syf. Widać ta randka jakaś prorocza była :mrgreen:
:mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow:
assasello87 - 2010-03-02, 18:09

karmelowa_mumi napisał/a:

[ Dodano: 2010-03-02, 16:29 ]
assasello87 napisał/a:
ono bedzie chcialo posmakowac miesa to nie powinnam mu zabraniac, bo poczuje sie gorsze niz inne dzieci
no to przeklinania, papierosów i wódki też nie zabraniaj, bo większość (już) dwunastolatków takie atrakcje sobie funduje ;-) :-P


dokladnie mowie to samo (chociaz sama jakas maxymalnie grzeczna i swieta nie jestem) ale oczywiscie moja matka uwaza ze zabranianie uzywek etc to dobrze dla dziecka a zabranianie miesa to egoizm i jeszcze zly wplyw na zdrowie. i jak bede dziecku mowic zeby nie jadl miesa i nie chodzil z kolegami do miejscowek typu mak gdzie wiekszosc je mieso to zrobie z niego outsidera, bez przyjaciol.

gemi - 2010-03-02, 23:15

czasem się zastanawiam, dlaczego wielu ludziom tak zależy, żeby nasze dzieci wcinały słodycze, czy padlinkę? :evil:
Na szczęście ja nie mam takich nacisków w najbliższym otoczeniu. Ale niech by się znalazł taki odważny, który chciałby mnie i mojego męża ponaciskać :lol:

Co do outsiderów - jestem od zawsze. Mimo tego, że jako dziecko i nastolatka jadłam mięso oraz słodycze. Więc chyba nie tutaj jest przyczyna.

Zadałam tytułowe pytanie mojemu mężowi. Stwierdził z pełnym rozbawieniem, że:
Cytat:
Jak to co zrobimy? No pewnie kanapki zrobimy
I wszystko jasne 8-)
KaliszAnka - 2010-03-03, 16:25

No smalec mnie w lodach naprawdę zdziwił :) Nie żeby mi to przeszkadzało jakoś szczególnie, bo po Mc jedzeniu nawet jak jadłam nie spodziewałam się witamin i nie przeszkadzała mi świadomość że to szit, ale mały zaskok jest, że ten smak tak lubianych niegdyś lodów to... smalec :)

Co do pytania assasello to ja bym nie zabroniła gdyby straszliwie chciało, ale mam nadzieję, że uda mi się dziecko tak wychować, żeby samo nie chciało iść do Mac'a i rozumiało dlaczego jest tam niefajnie. A co do ograniczania kontaktu to wydaje mi się, że opuszczenie jednej imprezy nie musi zaraz być ograniczaniem kontaktu z rówieśnikami - jest przecież wiele okazji do wspólnych spotkań maluchów bez konieczności wspierania takich instytucji.

moony - 2010-03-03, 17:09

No to koniec lodów z fuck'a. Cieszę się :mryellow:
Swego czasu opiekowałam się dwójką hiszpańskich dzieci we Wro - 5 i 3 latką. W dobrym tonie przedszkolnym było urządzanie urodzin w salach zabaw. Z fuck'iem nikt nie próbował nawet zaczynać. W domu dzieci zjadały dużo śmieciowego żarcia typu parówki, a w weekendowe wypady do centrów handlowych obowiązkowo kfc czy inny burger king.
Jezu, ale z tymi lodami...? no nie mogę uwierzyć! Otworzyłyście mi oczy :P
U mnie w pracy szefowa pyta: komu co z maka? Ooo, biedna Ewa (czyli ja) nie będzie miała co jeść. Ale jestem wtedy dumna!

Tempeh-Starter - 2010-03-03, 17:50

moim zdaniem spokojnie można odmawiać wizyt w kotleciarni
"Restauracja inna niż wszystkie" jest wszechobecna, dzieciaki mają wyrobie przez marketerów z McD i wants i needs no ale Lech czy Heineken też są wszechobecne
"Mamo, mamo kup mi to fajne, w zielonej butelce, chce spróbować jak smakuje, Ola mówiła że jest dobre bo jej tata codziennie kupuje kilka"
No i jak tu dziecku odmówić? :-P

Agilein - 2010-03-16, 21:34

Do maka wchodzimy. Niestety, ale na paru trasach przez Polskę (a robimy dystans z zachodu Niemiec na wschód Polski, co potrafi przy dwójce dzieci i psie dojśc w gorszych raunkach drogowych do 18 czy 20 godzin) jest to jedyna opcja skorzystania z w miarę nieobrzydliwej toalety i zjedzenia "jedzenia", o którym wprawdzie ogólnie wiadomo, że jest syfne, ale przynajmniej czyściej i jednak mniej tłusto (i ogólnie mniej obrzydliwie) niż w wielu innych obiektach przydrożnych. Czasami też ratuję się makiem i pokrewnymi na lotniskach, są sytuacje czekania, opóźnień etc., kiedy nie da się już ciągnąć na kolejnej (też plastikowej w smaku) kawie, a to jedyna opcja zjedzenia w pobliżu czegoś, czym się pewnie nie zatruję i za co nie zapłacę fortuny.

U nas Mac jest głównie problematyczny ze względu na laktozę, której bezwzględnie musi unikać moja córka. Także nie chciałabym, żeby zaproszono ją na urodziny w tym przybytku, bo obawiam się, że nie tyle co by zjadła mięso paskudnej jakości ile by zjadła mleko w jakiejś postaci (a ogólnie ludzie, którzy nie mają doświadczenia z dietą bezmleczną nie myślą np. że mleko będzie w pieczywie czy panierce).

Także stosowany, kiedy jest mniejszym złem w sytuacjach podróżnych, nie wchodzimy tam na codzień i nie kojarzymy jako miejsca do świętowania.

Przy okazji, niemiecki McD ma wielkie plakaty reklamowe burgera sojowego dla wegetarian. Jak smakuje :mrgreen: , nie wiem, ale fakt, że zauważyli już, że im część klienteli ucieka. Oprócz tego mają mcCafe, taką 'elegantszą' wersję, z ciastami, kawą z normalnego ekspresu ciśnieniowego i normalnymi talerzykami i sztućcami. Tam z kolei mają wege kanapki, bajgle itd.

Tempeh-Starter - 2010-03-17, 08:31

Indyjski McD w 90% jest wege - tylko co z tego?
Ludzkie warunki w kiblu nie oznaczają niestety ludzkich warunków w ogóle,
alternatywą mogą być kanapki i toalety na sieciowych stacjach paliw (czyż nie :-)
pomijając oczywiście termos z zupą z soczewicy ;-)

edit:

a i jeszcze zapomniałem dodać że jedzenie w McD to nie jest shit, ludzie robią sobie żle na 100 innych sposobów i dużo skuteczniej niż frytkami i surówką ;-)
McD jest na "czarnej liście" z innych powodów...

szo - 2010-03-17, 09:27

Tempeh-Starter napisał/a:
Indyjski McD w 90% jest wege
bez przesady, byłam w dheli i w menu takiej przewagi nie widziałam
Agilein - 2010-03-17, 11:24

A jeśli chcesz unikac wszystkiego, co nieludzkie, to co z produktami z Chin? Wiesz, jakie tam są nieludzkie warunki pracy? I co, nie masz nic chińskiego, względnie z chińskich komponentów?

ps. Jaką masz gwarancję, że pracownicy stacji nie są wykorzystywani, a swinki, z których zrobiono szynkę czy parówki do kanapek na stacji były hodowane w "ludzkich" warunkach???

kofi - 2010-03-17, 13:00

Agilein napisał/a:
a swinki, z których zrobiono szynkę czy parówki do kanapek na stacji były hodowane w "ludzkich" warunkach???

No właśnie nie jadamy tych świnek, racz zauważyć, że tu wegetarianie piszą. ;-)

Tempeh-Starter - 2010-03-17, 14:07

szo napisał/a:
Tempeh-Starter napisał/a:
Indyjski McD w 90% jest wege
bez przesady, byłam w dheli i w menu takiej przewagi nie widziałam


Cytat:
"Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Co pan robił w damskiej ubikacji?"
;-)
Agilein - 2010-03-17, 14:23

kofi napisał/a:
Agilein napisał/a:
a swinki, z których zrobiono szynkę czy parówki do kanapek na stacji były hodowane w "ludzkich" warunkach???

No właśnie nie jadamy tych świnek, racz zauważyć, że tu wegetarianie piszą. ;-)


Raczyłam, kiedy zakładałam konto. Tylko nie rozumiem, dlaczego Ci te świnki nie przeszkadzają np. w odniesieniu do koncernu Shell, a przeszkadzają w odniesieniu do McD? Gdzie tu logika i konsekwencja? :shock:

kofi - 2010-03-17, 18:32

Agilein napisał/a:
kofi napisał/a:
Agilein napisał/a:
a swinki, z których zrobiono szynkę czy parówki do kanapek na stacji były hodowane w "ludzkich" warunkach???

No właśnie nie jadamy tych świnek, racz zauważyć, że tu wegetarianie piszą. ;-)


Raczyłam, kiedy zakładałam konto. Tylko nie rozumiem, dlaczego Ci te świnki nie przeszkadzają np. w odniesieniu do koncernu Shell, a przeszkadzają w odniesieniu do McD? Gdzie tu logika i konsekwencja? :shock:

A kto powiedział, że mi nie przeszkadzają?
Koncern Shell handluje benzyną, nie świnkami i nie jedzeniem. Raczej nie wyślę dziecka na stację benzynową na urodziny, więc nie rozumiem wywodu, wybacz. :roll: Dlaczego w ogóle wspomniałaś o świnkach?
Siłą rzeczy czasem robię zakupy w sklepach, gdzie sprzedają również mięso, fakt, ale nie o tym jest ten wątek. :->

Tempeh-Starter - 2010-03-17, 18:34

@Agilein ten Orlen to miała być taka alternatywa do McD ale wcale nie namawiam :)

jeśli chodzi o chińskie to nie mam pewności co do ukrytego, chińskiego komponentu ale nie chodzę przynajmniej po sklepach z pytaniem
"Dzień dobry, czy Pani coś chińskiego? O to świetnie! Wezmę 2 podwójne zestawy" ;-)

różnica między McD i Shell jest jeszcze taka, że o ile wcale nie wiadomo czy w Shell aby nie łamią praw to wiadomo że w McD je łamią.

Lily - 2010-03-17, 18:34

Agilein napisał/a:
A jeśli chcesz unikac wszystkiego, co nieludzkie, to co z produktami z Chin? Wiesz, jakie tam są nieludzkie warunki pracy? I co, nie masz nic chińskiego, względnie z chińskich komponentów?
To akurat nietrafiony przykład, bo bojkot chińskich towarów oznacza pozbawienie wielu ludzi jedynej pracy, jaką mogą tam mieć.
Alispo - 2010-03-17, 19:19

Shell akurat ma sporo na sumieniu ale to czy mamy "mus"zeby zajrzec do Maca itp.to raczej od nas zalezy,gd\yby ich po drodze nie bylo trzeba by sobie radzic inaczej,i tak robi wiele osob ktore takie przybytki z zasady omijaja.
rathri - 2010-04-14, 15:25
Temat postu: A moja Julka była zaproszona do mc
A moja Julka była zaproszona do mc na urodziny i poszla... Było dziwnie. Spakowałam jej podręczne menu i hostessa je podała małej. Nie robili problemów. Na zakończenie zjadła lody razem z innymi dziećmi. Jakos sie dało przez to przebrnąć. Na szczęście większosć dzieci robi urodziny w domu:D
moony - 2010-04-29, 15:38

Właśnie minęłam na wrocławskim Rynku grupę przedszkolaków - każdy miał w ręce happy meal. Zadowolenie się na ich twarzach nie malowało, ale przynajmniej panie miały spokój :roll: Przecudny widok...
bronka - 2010-04-29, 15:59

Codziennie przechodzę obok mc. Widzę matki z wózkami, a w tych wózkach takie nalane pulpety siedzą. Kurza twarz mam ochotę jednej i drugiej poradzić, żeby się w głowę puknęła :roll: Wiem- szacunek dla wyboru innych, ale mi się w żyłach krew na takie widoki gotuje.
Tempeh-Starter - 2010-04-29, 16:29

z McD jest jedna przykra sprawa - trzymają skubańcy jakość i zmarginalizowali obszar dla konkurencji.
to znaczy jest jedna wyraźnie widoczna alternatywa (z powodu której McD ma zmarszczki na czole).... to bufety z kebabami niestety :(

moony - 2010-04-29, 18:12

no, kebab to inna zmora... Czasami zadają mi w pracy pytania typu: "a gdzie jest największy i najsmaczniejszy kebab?" - odpowiadam, że nie wiem, po prostu. Ale cisną mi się na usta wtedy brzydkie słowa ;) Dwa dni temu dzwoni facet, miło nam się rozmawia, opowiadam mu, co i jak we Wrocławiu, a na koniec facet strzela we mnie pytaniem: "a są w okolicy mcd i kfc, żebym miał gdzie dzieci nakarmić?". O żesz kwa...
kofi - 2010-04-29, 21:43

Może to brutalnie i niewegetariańsko zabrzmi, ale jak gotowałam psom, to bałam im się dawać kurczaki...
bronka - 2010-04-30, 10:51

euridice, orzeszku...
Czytałam kiedyś super artykuł, gdzie lekarze wypowiadali się o żywieniowych hardkorach u dzieci i wygrała u mnie mamusia, która przywiozła do szpitala odwodnione dziewięciomiesięczne dziecko ze straszną biegunką. Po chwili przybiegła z prowiantem aby maleństwo coś zjadło- i był to hamburger!!! Pielęgniarki padły

Humbak - 2010-04-30, 11:58

thehoneypot napisał/a:
Pielęgniarki padły
jest jeszcze nadzieja na tym świecie ;-)
dynia - 2010-04-30, 12:41

Humbak napisał/a:
thehoneypot napisał/a:
Pielęgniarki padły
jest jeszcze nadzieja na tym świecie ;-)

To samo pomyślałam ;-)

Tempeh-Starter - 2010-05-01, 00:42

przed McD jeszcze długa, długa droga
w/g CBOS menu marzeń ("co Pan/Pani najchętniej zjadła by na obiad") od lat nieodminowanie jest tekie samo:

- rosól
- kotlet schabowy
- ziemnaki z wody
- surówka

co ciekawe 78% polaków jest przekonanych że zdrowo się odżywia (to chyba dzięki tej surówce :lol: )

maga - 2010-05-01, 11:49

Tempeh-Starter napisał/a:
to chyba dzięki tej surówce :lol: )

Tu nie ma nic do śmiechu :roll: Faktycznie tak jest. Ludzie własnie tak myślą, gdy jedzą do schaboszczaka zasmażaną kapustę albo marchewkę z groszkiem :-/
U moich teściów w lodówce są same kiełbasy, topione serki i smalec; z warzyw jest czasem zielony ogórek albo pomidor, a mamusia uważa, że je dużo warzyw :->

Tempeh-Starter - 2010-05-01, 14:53

to nie wina ludzi tylko nieetycznej komunikacji
- tłuszcz z cukrem i etylowaniliną to "Metoda na Gołda"
- karkówka upieczona w worku z polietylenu jest "Zdrowsza"
- Kubuś to witaminy z owoców itd itp
zresztą od przedszkola mówi się: surówka = witaminy = zdrowie
ludzie są głęboko przekonani że to tak właśnie działa

przykład który mocno mi utkwił

Jakiś redneck odbiera w barze przy trasie rowerowej swoje zamówienie, na plastikowej tacce góra zwęglonej kaszanki i bladych frytek, dwa duże piwa w gnących się kubkach, "pani mi dołoży jeszcze trochę witaminek" (autentyczne). Obsługująca dziewczyna popycha frytki szczypcami do nakładania żeby zrobić trochę miejsca i kładzie tam... małego konserwowego ogórka

kofi - 2010-05-01, 22:47

Tempeh-Starter napisał/a:

- rosól
- kotlet schabowy
- ziemnaki z wody
- surówka

co ciekawe 78% polaków jest przekonanych że zdrowo się odżywia (to chyba dzięki tej surówce :lol: )

Oj, widać, że wegetarianizm odcisnął piętno na sposobie Twojego myślenia:
zdrowo dzięki rosołowi i schaboszczakowi zapewne. 8-) Bo to źródło białka przecież...

okso - 2010-05-02, 10:15

Tempeh-Starter napisał/a:
przed McD jeszcze długa, długa droga
w/g CBOS menu marzeń ("co Pan/Pani najchętniej zjadła by na obiad") od lat nieodminowanie jest tekie samo:

- rosól
- kotlet schabowy
- ziemnaki z wody
- surówka

co ciekawe 78% polaków jest przekonanych że zdrowo się odżywia (to chyba dzięki tej surówce :lol: )


przypomnialam sobie jak kiedys przez 2 tyg opiekowalam sei pewna 4 latka. CODZIENNIE musialam robic jej obiad zlozony z ziemniakow, kotleta z piersi kurczaka (matka dziewczynki przygotowywala porcje na 3 -4 dni i ta kura tak lezala surowa zamoczona w jajku przez kilka dni :roll: ) do tego ogorek kiszony. z tego zestawu mala i tak zjadala tylko kurczaka i ogorka bo ziemniakow nie lubila (nie rozumiem dlaczego codziennie ja tym meczyli) porucz 'pysznych' obiadkow jadla makaron, bialy oczywiscie, podgrzany na masle i slodycze, nawet jak jadla jablko, obowizakowo odrane ze skórki, to musialo byc posypane curkem...

Lily - 2010-05-02, 10:28

A nie wydaje się Wam dziwne, że 3-4-latkom ludzie dają coca-colę? Ja wczoraj widziałam kilka takich maluchów na meczu, przecież równie dobrze mogliby im dać kawę - pewnie byliby oburzeni taką propozycją, ale kofeina w coli (poza innym syfem) już nie szkodzi...
dynia - 2010-05-02, 10:57

Lily napisał/a:
A nie wydaje się Wam dziwne, że 3-4-latkom ludzie dają coca-colę? Ja wczoraj widziałam kilka takich maluchów na meczu, przecież równie dobrze mogliby im dać kawę - pewnie byliby oburzeni taką propozycją, ale kofeina w coli (poza innym syfem) już nie szkodzi...

Odkąd ty mieszkamy to własciwie chodzę tak :shock: jak widzę czym te angielskie dzieci są karmione ,10 miesieczniaki z zestawem Bkinga czy faka to standart,nasza sąsiadka(7 lat) zapija się cola oczywiście light,codziennie dostaje torebkę fosforyzujacych kolarami żelków i innych smieci na kg,normalnie zostałam straznikiem podwórkowym :roll: No ale co się dziwić jesli w kraju jakim jes Hiszpania ,gdzie dobrodziejstwo warzywm i owoców jest ogromne oni jeżdza na zakupy do swiata mrożonek bo tylko tam mają najlepsze brytyjskie :roll: Dodam tylko ,że jak jest u nas obiad to zawsze mała przychodzi niby po coś żeby się załapać ,rodzice twierdzą że jest niejadkiem ;-) Muszę jeszcze dodać ,że nigdy nie widziałam takiego stężenia kwadratowych z przejedzenia dzieci ,małe kwadraty siedzace w wózkach przytkane smoczkiem albo pączkiem :roll:

bronka - 2010-05-02, 14:24

dynia, no horror...
My byliśmy w Irlandii gdy Feli miał 6 miesięcy i właściciel restauracji, w której siedzieliśmy ( bardzo miły Włoch) nie mógł pojąć, czemu Felek nie je frytek. W końcu zdesperowany powiedział, że jak nie umie gryźć bo chociaż by sobie possał :-|
A odnośnie coli- na placu zabaw widziałam kiedyś ok 4-5-latka z napojem izotonicznym :shock:

cynamon - 2010-05-02, 19:49

Hmmm... Właśnie dziś miałam z moim mężem taką dystukuję. Bo on uważa, że nie ma czemu się dziwić i to, że my inaczej karmimy siebie i dziecko, nie oznacza że inni są dziwni :roll:
W każdym razie byliśmy ostatnio w dużym hotelu. POminę, że nie miałyśmy czego zjeść /przez dwa dni fasolka z wody, którą wybierałam z jakiejś ciężkiej polewki/ i ziemniaki z wody plus sałata /sosy tylko na bazie jogurtu, pani była bardzo zdziwiona, jak poprosiłam o oliwę z oliwek/. WSZYSTKIE dzieci, jakie widziałam - a było ich tam zatrzęsienie, bo to takie 'prodziecięce' miejsce jadły frytki i pączki... Byłam w szoku, po raz kolejny. I jakoś smutno mi na to patrzeć.

A inna historia: koleżanka właśnie zamieściła na swoim blogu zdjęcie 8-miesięcznej córeczki z frytką z Jeffsa. Z podpisem 'frytki, a co!'. No w gruncie rzeczy nic... :-/

Więc ja mam poczucie wpajane przez mojego męża, że jestem lekko świrnięta ;)

zorro - 2010-05-04, 20:19

A ja nigdy nie byłam w Mc, takoż moje dzieci. Mój syn sam obserwuje jedzących mcjedzenie i mówi, że obrzydliwe. Nawet nie muszę go maglować. Co do urodzin: mieliśmy to szczęście, że i w przedszkolu, i w szkole towarzystwo było antymc. Nie pozwoliłabym iść do mc na urodziny w każdym razie. Sam by przecież nie poszedł, a ja bym tam z nim nie wysiedziała. Nawet jedno przeszkole u nas odpadło w przedbiegach (gdy byliśmy na dniu otwartym), bo wychowawczyni zafundowała pokazową zabawę, która zaczynała się od słów: 'Kto chce iść do mcdonalda, niech przejdzie na drugą stronę'...
roksana - 2010-05-23, 15:13

Całkiem nie rozumiem nauczycieli, którzy ciągają wycieczki do mc. Będzie wycieczka, dzieci kochane oczywiście pójdziemy do maka. No bzdura. Nie wyobrażam sobie organizacji urodzin syna w szitfudzie, na szczęście znajomi też nie pochwalają więc ten problem nas nie dotyczy.
Katioczka - 2010-08-28, 00:56

cynamon napisał/a:
koleżanka właśnie zamieściła na swoim blogu zdjęcie 8-miesięcznej córeczki z frytką z Jeffsa. Z podpisem 'frytki, a co!'

kuzynka wstawiła zdjęcie rocznej córki gryzącej kabanosa z podpisem "smaczne te kiełbaski"
gdzie byli rodzice, się pytam?

w Mc jadałam frytki, czasem lody. Teraz już nic. Jakby mnie przycisnęła sytuacja-wypiłabym kawę tam,
nic więcej.

zojka3 - 2010-08-28, 12:54

Katioczka napisał/a:
w Mc jadałam frytki, czasem lody. Teraz już nic. Jakby mnie przycisnęła sytuacja-wypiłabym kawę tam,
nic więcej.

u mnie to sami, jak docczytałam, że w tych lodach jest jakiś łój czy inne takie to już mi ochota na nie odeszła całkowicie.
Mój znajomy zaczął niedawno pracę w maku, podpytam go jeszcze jak to wygląda :lol:

ag - 2010-08-28, 12:56

Katioczka napisał/a:
Jakby mnie przycisnęła sytuacja-wypiłabym kawę tam,

i jeszcze WC mają zawsze, to duży plus :-)

Alispo - 2010-08-28, 13:51

WC z paragonem,ale mozna gdzies ze stolika rąbnąć.Nie wchodze do tego ustrojstwa od przenigdy wlasciwie..
Za to wykorzystuje KFC do czynnosci fizjologicznych,bo tam bez paragonu :-P

kofi - 2010-08-28, 18:22

Alispo napisał/a:
WC z paragonem,

Poważnie? Ale numer.
Ja czasem korzystam z parkingu, mój tata mówił, że też trzeba mieć paragon, ale on zabiera ze stolika :mrgreen: Ale co bez paragonu by mnie nie wypuścili z parkingu? Jak?

Alispo - 2010-08-28, 19:01

We Wrocku w każdym razie w centrum.Czyli w miejscu gdzie byłby wykorzystywany jako publiczna toaleta ;-)
gemi - 2010-08-28, 21:49

kofi napisał/a:
Ale co bez paragonu by mnie nie wypuścili z parkingu? Jak?
prawdopodobnie kazaliby zapłacić. Przynajmniej tak robią z wucetem
kofi - 2010-08-29, 13:55

gemi napisał/a:
kofi napisał/a:
Ale co bez paragonu by mnie nie wypuścili z parkingu? Jak?
prawdopodobnie kazaliby zapłacić. Przynajmniej tak robią z wucetem

Hmmm, ciekawe czy im wolno pobierać opłaty za parkowanie. Szczerze mówiąc nie wiem, jak bym się zachowała, bo ja to mało stanowcza jestem, ale z drugiej strony w Ol. jest strefa parkowania płatnego - bardzo duży obszar obejmuje :evil: i i tak bardzo mało wolnych miejsc tam jest, nie wiem, czy ktoś jeszcze ma prawo pobierać opłaty za parkowanie.

mono-no-aware - 2010-08-29, 14:16

Mnie to trochę dziwi, bo jeśli ktoś nie jada w McD. (z powodów ideologicznych) to czemu miałby korzystać z ich toalety, parkingu? Dla mnie to w sumie nie do pomyślenia ;-)
priya - 2010-08-29, 14:23

mono-no-aware, dlaczego? Jak nie ma gdzie, to mam ze względów ideologicznych sikać w majtki za przeproszeniem? ;-) Zapłacić za kibel to bym im nie zapłaciła, ale z paragonem ze stołu poszłabym w razie konieczności, niech się chociaż do tego przydadzą :-P Na parkingu też bym zaparkowała, będzie mniej miejsca dla tych, co mogliby się tam chcieć najeść ]:->
kofi - 2010-08-29, 19:30

mono-no-aware napisał/a:
Mnie to trochę dziwi, bo jeśli ktoś nie jada w McD. (z powodów ideologicznych) to czemu miałby korzystać z ich toalety, parkingu? Dla mnie to w sumie nie do pomyślenia ;-)

Dlatego, że ten parking jest obok księgarni. :mrgreen: ,która nie ma parkingu. I gdyby nie postawili tam tego głupiego McDonalda, to byłyb tam miejsca do parkowania. Zresztą korzystam też czasem z parkingu dla klientów sklepu z częściami do ciężarówek, chociaż nie robię tam zakupów. Może to brzydko, ale nikt mi nie kazał niczego tam kupować, ani pokazywać paragonu. Parking zajmuje prestrzeń miejską.

Alispo - 2010-08-30, 09:05

Wlasnie,nawet lepiej,taki sabotaz;)
mono-no-aware - 2010-08-30, 13:09

Jeśli parking jest wspólny to rozumiem, ale inaczej bym na nim nie zaparkowała. Jeśli bym musiała skorzystać z toalety to ostatecznie bym zrobiła na trawę. Gdyby tego Maca tam nie było to przecież i tak inaczej musiałybyście rozwiązać problem z sikaniem. Ja to tak traktuje - on "dla mnie jako obiekt usług" nie istnieje. Jeśli go bojkotują to w całości. No, chyba, że jadacie tam coś wegetariańskiego - to wtedy zmienia postać rzeczy. Ja do Maca nie chodzę z powodów ideologicznych. Dla mnie korzystanie z wc byłoby hipokryzją. ;-)
Capricorn - 2010-08-30, 13:20

kofi napisał/a:
mono-no-aware napisał/a:
Mnie to trochę dziwi, bo jeśli ktoś nie jada w McD. (z powodów ideologicznych) to czemu miałby korzystać z ich toalety, parkingu? Dla mnie to w sumie nie do pomyślenia ;-)

Dlatego, że ten parking jest obok księgarni. :mrgreen: ,która nie ma parkingu. I gdyby nie postawili tam tego głupiego McDonalda, to byłyb tam miejsca do parkowania. Zresztą korzystam też czasem z parkingu dla klientów sklepu z częściami do ciężarówek, chociaż nie robię tam zakupów. Może to brzydko, ale nikt mi nie kazał niczego tam kupować, ani pokazywać paragonu. Parking zajmuje prestrzeń miejską.


ha, u mnie nie ma McD, za czasem parkuję na placu przed kościołem, bez zamiaru korzystania z usług ;-)

sorry za offtop ;-)

priya - 2010-08-30, 13:22

mono-no-aware napisał/a:
chyba, że jadacie tam coś wegetariańskiego
tam chyba nie ma nic wegetariańskiego ;-) Siku mimo wszystko wolałabym w ich kiblu niż na trawę. Zwykle tam gdzie są McD tam nie ma za dużo trawy, a już na pewno nie takiej na której nie oglądaliby CIę inni ludzie ;-)
mono-no-aware - 2010-08-30, 13:38

Jeśli Mac jest zlokalizowany w mieście to na pewno obok jest kilka innych miejsc gdzie można załatwić sprawę (oczywiście to trochę kosztuje, bo trzeba popytać i wyprosić) lub zacisnąć kurek. Każdy robi jak uważa. To w sumie Wasza sprawa gdzie sikacie. Ja piszę o swoim punkcie widzenia.
dynia - 2010-08-30, 13:42

Capricorn napisał/a:

ha, u mnie nie ma McD, za czasem parkuję na placu przed kościołem, bez zamiaru korzystania z usług ;-)
:-P
Alispo - 2010-08-30, 19:29

mono-no-aware napisał/a:
Dla mnie korzystanie z wc byłoby hipokryzją. ;-)

Przeciez ich w ten sposob nie wspierasz,wrecz przeciwnie ]:->

moony - 2010-08-30, 19:35

Alispo napisał/a:
Przeciez ich w ten sposob nie wspierasz,wrecz przeciwnie


Przewrotnie powiem, że olewasz ;)

ag - 2010-08-30, 19:44

Capricorn napisał/a:
za czasem parkuję na placu przed kościołem, bez zamiaru korzystania z usług

My tak zaparkowaliśmy przed kościolem w Tykocinie - dosłownie na chwilę, wracamy - a tu zastawili nas ze wszystkich stron, ludzie się zjechali na mszę przed Wielkanocą. Podobno dwie godziny trwa - co ja sie musiałam potem nakombinować, księdz z ambony ogłaszał... no teraz to się mogę z tego pośmiac.

Capricorn - 2010-08-30, 20:16

ag napisał/a:
Capricorn napisał/a:
za czasem parkuję na placu przed kościołem, bez zamiaru korzystania z usług

My tak zaparkowaliśmy przed kościolem w Tykocinie - dosłownie na chwilę, wracamy - a tu zastawili nas ze wszystkich stron, ludzie się zjechali na mszę przed Wielkanocą. Podobno dwie godziny trwa - co ja sie musiałam potem nakombinować, księdz z ambony ogłaszał... no teraz to się mogę z tego pośmiac.


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

skoro w tych klimatach ;-) w ostatnią sobotę fotografowaliśmy ślub o 17.00, para młoda podjechała karetą na dwa czarne ogiery, zanim msza się skończyła, do kościoła zaczęło się schodzić sporo ludzi - jak się potem okazało, o 18.00 była ważna msza jakaś, odpustowa, z procesją. Ślub zakończony, para wychodzi, życzenia, podjeżdżają konie, do kościoła schodzą się ludzie na tę odpustową, a jeden ogier: łup! mega kupa tuż pod drzwiami kościoła :) a za pół godziny procesja tym wyjściem wychodziła - to dopiero sabotaż, co nie? :)

tcioflove - 2010-08-30, 21:21

Jakiś czas temu para młoda robiła sobie sesję u nas w mc. Nie ma jak zdjęcia ślubne w mcdonaldzie.
cynamon - 2010-08-31, 08:28

tcioflove napisał/a:
Jakiś czas temu para młoda robiła sobie sesję u nas w mc. Nie ma jak zdjęcia ślubne w mcdonaldzie.


No nie wierzę :mrgreen: Niech zgadnę: byli tam na pierwszej randce. Ach, jakie romantyczne :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Capricorn - 2010-08-31, 13:17

cynamon napisał/a:
tcioflove napisał/a:
Jakiś czas temu para młoda robiła sobie sesję u nas w mc. Nie ma jak zdjęcia ślubne w mcdonaldzie.


No nie wierzę :mrgreen: Niech zgadnę: byli tam na pierwszej randce. Ach, jakie romantyczne :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Hm. My robiliśmy (jako zleceniobiorca, a nie zleceniodawca, czyli - fotografujący, a nie fotografowany ;-) ) sesję ślubną w centrum handlowym Stary Browar w Poznaniu. I fajnie wyszło. :)

kofi - 2010-08-31, 13:24

Nieee no nie porównuj nawet. Tam chyba chodziło o klimaty, a nie o idęę centrum. Te Wasze zdjęcia są piękne - te w tej windzie, taka czysta forma.
Nie wiem, czy w McDonaldzie coś takeigo dałoby się uzyskać.
W sumie jak ktoś lubi - czemu nie, może rzeczywiście ma jakiś sentyment?

Tempeh-Starter - 2010-11-09, 17:14

to jeszcze to :)



:arrow: hxxp://early-onset-of-night.tumblr.com/post/1206666159/say-hello-to-mechanically-separated-chicken-its]Say hello to mechanically separated chicken

moony - 2010-11-09, 17:37

Prawie jak lody truskawkowe :P
adriane - 2010-11-09, 17:51

Mozna dodać jeszcze i to, bo kurczaka trzeba przecież czymś popić:
hxxp://wyborcza.pl/1,75476,7688803,Jak_napoje_gazowane_dewastuja_organizm.html

śliwka - 2011-01-16, 00:50

euridice napisał/a:

Czyli zarówno obsługa mcdonalda jak i ta pani byli zaskoczeni, że sprzedają i konsumują kurczaki, wow :>


No właśnie. Sprzedano im kurczaka, szok! Wielki nius. Póki nie widzą głowy, oczu, kształtu zwierzaka to wpieprzają, aż im się uszy trzęsą. Hipokryci.

an - 2011-01-16, 01:32

Iw napisał/a:
euridice napisał/a:

Czyli zarówno obsługa mcdonalda jak i ta pani byli zaskoczeni, że sprzedają i konsumują kurczaki, wow :>


No właśnie. Sprzedano im kurczaka, szok! Wielki nius. Póki nie widzą głowy, oczu, kształtu zwierzaka to wpieprzają, aż im się uszy trzęsą. Hipokryci.

A czy wy w czasach kiedy jadaliscie mięso i kurczaki, jadaliscie całe głowy zwierzat - kur/czaków chociażby? przygotowywane z glowami, "grzywami" itd ...
pytanie chyba retoryczne

Sorry ale nie lubie takiego bezsensownego atakowania innych.

śliwka - 2011-01-16, 10:12

Ja też byłam hipokrytką straszną. Kochałam zwierzęta i je jadłam. To najgorsze. I mam wielki żal do siebie za to.
moony - 2011-01-16, 12:26

Iw napisał/a:
Kochałam zwierzęta i je jadłam.

Przecież wszyscy tak wychowują dzieci - szanuj zwierzęta, kochaj je, nie rób im krzywdy, ale zjedz kotlecika i nie wnikaj skąd się on wziął.
Też mi tak mówiono.

rosa - 2011-01-16, 12:38

moony napisał/a:
Przecież wszyscy tak wychowują dzieci - szanuj zwierzęta, kochaj je, nie rób im krzywdy, ale zjedz kotlecika i nie wnikaj skąd się on wziął.

wcale nie
ja swoich tak nie wychowuję, to juz nie wszyscy

moony - 2011-01-16, 13:18

Nie, jasne, że nie wszyscy. Chodziło mi o ogólnie i generalnie uprawianą hipokryzję zdecydowanej większości.
an - 2011-01-16, 14:48

Iw napisał/a:
Ja też byłam hipokrytką straszną. Kochałam zwierzęta i je jadłam. To najgorsze. I mam wielki żal do siebie za to.

Nie o to mi chodzilo czy ktos byl jest hipokrytą. Moja wypowiedz odnosila sie do dwóch zacytowanych wypowiedzi i do tej dziwnej ironii wobec tego, iz ktos nie chce jeśc glowy kurczaka/nie chce jej w swoim pozywieniu.
Wiekszość z nas którzy jadalismy mięso tez nie jadała wszystkich częsci zwierząt i takie szukanie na siłę powodów do drwin z innych uwazam za conajmniej przesadzone.
A to, ze sie kocha jedne a je inne, nie musi byc hipokryzją, ale nieświadomościa, niewiedzą itd - każdy z nas(poza wege od urodzenia) w swoim czasie dochodził do tego, że chce przestac jeść zwierzeta, niektórzy w wieku bardziej dojrzałym.
Hipokrytami nazywalabym tych, którzy juz byli wege ze wzgledów etycznych, ale zmienili zdanie (chociaz to tez nie jest taka prosta zależnośc, nie wiemy co siedzialo w glowie innych, jakie powody nimi kierowały... jesli ktos miał problemy zdrowotne a nie miał wiedzy, i np lekarze go przekonali, że to z powodu wegetarianizmu ...

Lenka - 2011-01-16, 17:29

Własnie ja też tak mam. Już prawie 4 lata jestem wege, a 2,5 wegan, ale i tak mam wyrzuty. Myślę sobie, że przecież od zawsze kochałam zwierzaki, dokarmiałam koty, ratowałam ptaki etc. A mięso jadłam. Mało tego - dałam sobie wcisnąć mięso za radą lekarza. Fakt, że wyglądałam wtedy jak anorektyczka i miałam problemy hormonalne. Ale teraz chybabym się nie skusiła...
Tempeh-Starter - 2011-01-16, 17:42

Hipokryzją nie jest - odczuwanie współczucie dla dręczonych zwierząt i jednocześnie korzystanie z efektów ich udręki (np. jedzenie mięsa czy nabiału)

Hipokryzją jest - potępianie dręczenia zwierząt a jednocześnie korzystanie z efektów ich udręki (np. jedzenie mięsa czy nabiału)

bowiem hipokryzja to stosowanie różnych norm moralnych w zależności od sytuacji.

jednym z ważnych elementów hipokryzji jest wymyślanie rozmaitych teorii, które w pokrętny sposób tłumaczą stosowanie różnych norm moralnych przy różnych sytuacjach

na przykład że pies to jednak co innego niż krowa
albo że mięso jest zdrowe a nie jedzenia mięsa może okazać się szkodliwe
albo że człowiek z natury jest mięsożerny
albo że trzymanie psa na łańcuchu to okrucieństwo a dojenie krów łagodzi ból wymion

śliwka - 2011-01-16, 18:01

Tempeh-Starter napisał/a:
na przykład że pies to jednak co innego niż krowa
albo że mięso jest zdrowe a nie jedzenia mięsa może okazać się szkodliwe
albo że człowiek z natury jest mięsożerny
albo że trzymanie psa na łańcuchu to okrucieństwo a dojenie krów łagodzi ból wymion


To chyba jest brak wiedzy, że się tak eufemistycznie wyrażę ;) , a nie hipokryzja.

an - 2011-01-16, 18:36

Tempeh-Starter napisał/a:
Hipokryzją nie jest - odczuwanie współczucie dla dręczonych zwierząt i jednocześnie korzystanie z efektów ich udręki (np. jedzenie mięsa czy nabiału)
Hipokryzją jest - potępianie dręczenia zwierząt a jednocześnie korzystanie z efektów ich udręki (np. jedzenie mięsa czy nabiału) [...]

na przykład że pies to jednak co innego niż krowa
albo że mięso jest zdrowe a nie jedzenia mięsa może okazać się szkodliwe
albo że człowiek z natury jest mięsożerny
albo że trzymanie psa na łańcuchu to okrucieństwo a dojenie krów łagodzi ból wymion

Co do 2,3,4 przykladu, to bylabym ostrożna, bo to jednak wynikać może i najczęściej wynika z tego, co komus sie utrwalało jako fakty od dzieciństwa - przez osoby dorosłe, przez lekarzy, nauczycieli, osoby uznawane za autorytety (a hodowca mówiacy o potrzebie dojenia krów wydaje się zwłaszcza mlodemu człowiekowi autorytetem - to znaczy posiadającym wiedzę w tej dziedzinie), i co często nadal przez wiele "autorytetów" medycznych jest forsowane. I jesli ktos jest "prostym" czlowiekiem, nie ma wiedzy o czymś, to trudno mu przyjąc do wiadomosci, że te "prawdy" mogą byc inne, ze autorytety mogły sie mylić, mówić nieprawdę

Tempeh-Starter - 2011-01-16, 19:27

może tak być że to "prosta" niewiedza
jednak jedną z cechą hipokryzji jest tworzenie pokrętnych teorii dla obrony swoiich sprzecznych postaw

więc jeśli ktoś bezrefleksyjnie powtarza za babcią że mięso jest zdrowe i bez mięsa można dostać anemii to powiedzmy że ok, że nie jest to hipokryzja tylko ignorancja

ale jeśli ktoś gzrebie po googlach i wikipediach poszukując danych z tematu antropogeneza i potem wypisuje że je mięso bo to naturalny sposób odżywiania się ludzkiego gatunku to własnie przykład tworzenia pokrętnych teorii więc zgodnie z definiując - hipokryzja

albo że żąda najsurowszej kary dla zabójców psa husky a jednocześnie daje dziecku na wycieczkę do McD tłumacząc że nie chce aby dziecko odstawało od reszty klasy

an - 2011-01-16, 19:54

Tempeh-Starter napisał/a:
może tak być że to "prosta" niewiedza
jednak jedną z cechą hipokryzji jest tworzenie pokrętnych teorii dla obrony swoiich sprzecznych postaw

więc jeśli ktoś bezrefleksyjnie powtarza za babcią że mięso jest zdrowe i bez mięsa można dostać anemii to powiedzmy że ok, że nie jest to hipokryzja tylko ignorancja
Częsciej chyba powtarza sie za nauczycielami biologii i lekarzami oraz pielęgniarkami :)
Tempeh-Starter napisał/a:
ale jeśli ktoś gzrebie po googlach i wikipediach poszukując danych z tematu antropogeneza i potem wypisuje że je mięso bo to naturalny sposób odżywiania się ludzkiego gatunku to własnie przykład tworzenia pokrętnych teorii więc zgodnie z definiując - hipokryzja
Aż musiałam sprawdzic w google o co dokładnie chodzi ;p Myslisz, ze wielu mięsozerców szuka takich inf? Ja wątpię. Jak ktos jest przekonany do czegos, to nie ma potrzeby szukac inf które by temu zaprzeczyly.
Tempeh-Starter napisał/a:
albo że żąda najsurowszej kary dla zabójców psa husky a jednocześnie daje dziecku na wycieczkę do McD tłumacząc że nie chce aby dziecko odstawało od reszty klasy
Jesli masz na mysli wegetarian -
nie uwazam, ze to, ze dziecko wege z klasa idzie do maka i zje tam wege frytki czy lody (pomimo ze nie chcialabym zeby jadlo to niezdrowe jedzenie i nabieralo nawyków), jest sprzeczne ideologicznie z wege, tym samym jest kupowanie u innych którzy produkuja tez zwierzęcopochodne wyroby, innymi slowy prawie u wszystkich jest cos zwierzecego, w spożywczych, przemysłowych ...
I nie uwazam, ze to lub to jest wiekszym złem (mak czy inny mięsny czy spozywczy ...), dlatego, że gdzies jest bardziej skumulowane, albo bardziej nagłosnione, bardziej obserwowane ...

Jesli mowa o wszystkozernych - to to jak pisales wyzej, nie jest hipokryzja, bo oni moga wspólczuc jednemu, i miec przekonanie, ze mieso trzeba jesc, a wszedzie wiekszosc miesa powstaje w taki sposób, a poza tym moze oni i tak kupuja to najtansze mieso bo ich nie stac na drozsze, ale wierza autorytetom, ze mięso jest potrzebne

Lily - 2011-01-16, 19:59

an napisał/a:
Myslisz, ze wielu mięsozerców szuka takich inf?
Wielu może nie, jednak niektórzy są szczególnie "cięci" na wege i naprawdę szukają i wręcz rzucają w twarz ;)
Alispo - 2011-01-16, 20:04

an napisał/a:
idzie do maka i zje tam wege frytki czy lody

zdaje sie ,ze ani frytki ani lody nie sa ta vege,tak by the way ;-)

an - 2011-01-16, 20:09

Alispo napisał/a:
an napisał/a:
idzie do maka i zje tam wege frytki czy lody

zdaje sie ,ze ani frytki ani lody nie sa ta vege,tak by the way ;-)

tu są watpliwości podsycane jeszcze przez środowiska wege :) ale z tego co pisze na ich tabelach odzywczych w UK, w UK sa wege (no chyba ze jakies specyficzne posypki do lodów, tego nie wiem)

Alispo - 2011-01-16, 20:12

aha,moze,Mak jest Mak ;-)
an - 2011-01-16, 20:20

Lily napisał/a:
an napisał/a:
Myslisz, ze wielu mięsozerców szuka takich inf?
Wielu może nie, jednak niektórzy są szczególnie "cięci" na wege i naprawdę szukają i wręcz rzucają w twarz ;)
Możliwe, że tacy bywaja, i jesli rzeczywiscie docieraja do naukowych inf, że wege nie szkodzi, że mięso nie jest konieczne, a nadal trwają przy swojej krytyce wegetarianizmu, ignorując te infa, bagatelizując je, to zgodze sie, to są własnie hipokryci :) Ale takich poszukiwaczy chyba nie ma wielu.
Tempeh-Starter - 2011-01-16, 22:48

Wszyscy szukają (albo w sieci albo u znajomych albo wśród informacji zgromadzonych w pamięci) i próbują snuć teorie na własne potrzeby. Ludzie rzadko prezentują poglądy i utrzymują postawy bez ich zracjonalizowania - teka tendencja że poglądy muszą mieć podstawy w faktach tzw. obiektywnych
mało kto powie "Jem mięso bo jestem niewrażliwym, łakomym ćwokiem który lubi sobie dogodzić."
Każdy będzie szukał odpowiedniej (mniej lub bardziej zawiłej) teorii za potrzebą jedzenia mięsa

an - 2011-01-16, 23:14

Tempeh-Starter napisał/a:
Wszyscy szukają (albo w sieci albo u znajomych albo wśród informacji zgromadzonych w pamięci) i próbują snuć teorie na własne potrzeby. Ludzie rzadko prezentują poglądy i utrzymują postawy bez ich zracjonalizowania - teka tendencja że poglądy muszą mieć podstawy w faktach tzw. obiektywnych
mało kto powie "Jem mięso bo jestem niewrażliwym, łakomym ćwokiem który lubi sobie dogodzić."
Każdy będzie szukał odpowiedniej (mniej lub bardziej zawiłej) teorii za potrzebą jedzenia mięsa

Nie mogę się zgodzić z takim przedstawianiem tej sprawy.
Gdyby tak było, to np rodzice wegetarian z długim stażem obserwując jak ich dzieci od lat sa wege i żyją :) stwierdzaliby, że to zdrowa dieta, a często jest tak, że latami uważaja, że ich dziecko niszczy sobie zdrowie i żadne argumenty nie przemawiaja na dłużej, a jeśli jeszcze wegetarianie chcą tak żywic swoje dziecko, to dopiero jest przerażenie u dziadków (nie twierdze, ze tak jest u wszystkich, ale wiecie, że często sie tak zdarza ... ) i to wynika z zakodowanych w świadomosci informacji ktore trudno zmienic (podobnie jak niektórzy sa przekonani i nikt tego nie zmieni, ze tłuszcz z psa czy borsuka jest leczniczy).
Znam tez jednego meża wegetarianki z długim stażem, ktory nie ma dobrego zdania o wegetarianizmie i nie jest zainteresowany szukaniem informacji czy ma racje czy nie. Jego to nie interesuje, a ona nie ma zamiaru go przekonywać. Zreszta ona tez nie interesuje sie za bardzo informacjami na ten temat. Oczywiscie akceptują swoje wybory, a dziecko z powodu wątpliwosci jest żywione mięsem.
Myslisz, że to jest odosobniony przypadek? :)

Tempeh-Starter - 2011-01-17, 08:58

Piszesz że się nie zgadzasz a jednak się zgadzasz ;)

I rodzice i dziadkowie i maż wegetarianki mimo oczywistych dowodów na to że na diecie vege da się przeżyć uważają że jest inaczej
i tu jest pytanie zasadnicze - jak to argumentują ?
czy nie tworzą (na podstawie różnych wyszukiwanych przez siebie danych typu informacje od sąsiadki, zaprzyjaźnionej internistki i cioci z Kutna) pokrętnych teorii by negować dietę vege i móc potępiać zachowanie drugiej strony ?

A jeśli do tego zapluwają się przed telewizorem na okrucieństwo nieletnich dręczycieli kotka to są stu procentowymi hipokrytami...

Dziecko wegetarianki jest faszerowane mięsem (jakiś dramat) bo mąż najwyraźniej ma lepsze argumenty za (no bo czemu ?)

no i znowu,
jeśli mąż leje na to co trzech prymitywów zrobiło z suczką husky to wszystko ok.
ale jeśli "żąda dla zwyrodnialców najwyższego wymiaru" to i on jest 100% hipokrytą

kofi - 2011-01-17, 11:20

To już się zrobi Off, ale co to zanczy "najwyższy wymiar dla zwyrodnialców"?
Ludzie są hipokrytami, jasne, ja już zaczynam być uważana w kręgach niewegetariańskich znajomych za kosmitkę. Bo właśnie niby kochają zwierzęta i zgadzają się ze mną, że hodowla to cierpienie, ze nie trzeba zjadać, żeby być zdrowym, kiwają głowami i dalej jedzą. Bo tak wygodniej, bo tak jest od lat, bo na tym stoi świat. I im smakue wegetariańskie jedzenie, ale mięso też.
Pamiętam, jak kiedyś zamknęłam koleżankom usta, bo oburzały się, że gdzieś tam je się słowiki czy skowronki, a ja zapytałam, jaka jest różnica między kurą a tym drugim ptakiem. No, ich miny bezcenne, ale nie o taki efekt mi chodziło. :roll:
A zdjęcia okropne, mam nadzieję, że będzie dzięki nim więcej wegetarian jednak.

Lily - 2011-01-17, 11:44

an napisał/a:
Możliwe, że tacy bywaja, i jesli rzeczywiscie docieraja do naukowych inf, że wege nie szkodzi, że mięso nie jest konieczne
Ależ właśnie znajdują informacje, że wegetarianizm szkodzi ;)
Tempeh-Starter - 2011-01-17, 13:54

kofi,
najwyższy w tym przypadku to te 2 lata

an - 2011-01-18, 00:00

Tempeh, dałes mi do myslenia a nie mam dziś glowy do przemysleń ;p ciekawe zagadnienie, mam nadzieje, ze znajde czas zeby sobie to przemysleć na spokojnie

Chciaz to osoby jakos mi bliskie (własciwie poprzez tę osobe wege) i trudno mi myslec o nich negatywnie (nawet jednej z nich, tej mięsozernej)

dundunkini - 2011-07-02, 02:23

Ciesze sie, ze w Polsce urodziny w McDonald's nie sa juz popularne. Tu niestety sa, jak w ogole caly McDonald. My na przyklad mamy dziecko, ktore czesto rano sie chwali, ze bylo juz w McDonaldzie - rzeczywiscie, chlopiec przynosil do szkoly regularnie mleko stamtad, przestal, gdy rodzice zorientowali sie, ze my zle na to patrzymy. Ale nadal tam chodzi, chwali nam sie tym ze na sniadanie mial cheeseburgera i cole...

Ale mialam tez dzis zabawna i fajna rozmowe z 5-letnia Saima z Bangladeszu - wegetarianka od urodzenia. Wracalismy do szloly ze spaceru do parku - na chodniku byly opakowania po apple pie z McDonalda. Dzieci oczywiscie zwrocily na nie uwage. Skorzystalam z okazji i zapytalam Saime czy byla kiedys w McDonaldzie: "Nie... A nie, bylam raz, na urodzinach u Holy (kolezanka z klasy)". "I co jadlas?". "Paluszki rybne. Byly obrzydliwe, nie dokonczylam". - to jest moja dziewczyna! ;) I dowod na to, ze nie wszystkie dzieci uwielbiaja jedzenie stamtad. Zwlaszcza te, ktore sa przyzwyczajone do zdrowego jedzenia.

groszek - 2011-07-02, 20:46

Cytat:
wegetarianka od urodzenia. "I co jadlas?". "Paluszki rybne.


Przypadkiem trafiłam na ten wątek.
to chyba jednak nie wegetarianka, skoro paluszki RYBNE...to tak w kwestii formalnej.

lilias - 2011-07-02, 21:35

często oglądam na bbclifestyle "zapraszam do stołu" i tam stosunkowo często osoby podające się za wegetarian (pochodzenia najprawdopodobniej hinduskiego) jedzą ryby :shock: nie rozumiem tego
go. - 2011-07-03, 12:07

ja tak pół żartem pół serio tu się wypowiem

Tempeh-Starter napisał/a:

I rodzice i dziadkowie i maż wegetarianki mimo oczywistych dowodów na to że na diecie vege da się przeżyć uważają że jest inaczej


moja kochana mama -nie robiąc tego ani złośliwie, ani nie naciskają- myśli, że jakbym "zjadła kotleta" to zniknęły (chyba wszystkie ;) ) moje problemy. Zawsze mówi "zjadłabyś kotleta to...", z ostatnich przypadków takich była ostra niedokrwistość poporodowa- kiedy zakwalifikowano mnie do przetoczenia to mówiła "jakbyś zjadła kotleta to bez tego byś doszła do siebie ;) ", a wcześniej, kiedy kończył mi się 42 tydzień ciąży i nawet skurczów przepowiadających nie miałam też mówiła "pewnie dlatego, że jesteś wegetarianką nie możesz urodzić, byś zjadła kotleta..."
...ale zawsze to mówi z wielkim bananem na twarzy :mryellow: ;-)

Tempeh-Starter napisał/a:

Dziecko wegetarianki jest faszerowane mięsem (jakiś dramat) bo mąż najwyraźniej ma lepsze argumenty za (no bo czemu ?)


tak naprawdę -wg mnie- to wszystko zależy od wieku dziecia :)
U nas to wygląda tak:
ja jestem wege, mój A nie był wege (+ pochodzi z rodziny z leśniczo-myśliwskimi tradycjami) i nadal nie jest, ale na chwilę obecną jest bardzo rzadko mięso, bo razem robimy zakupy, razem gotujemy (ja lepiej ]:-> ), więc uczy się jeść to co ja, i coraz bardziej mu to smakuje. Teraz woli wcinać zieleninę niż nachapać się karkówy, bo jak mówi "się lżej czuje", ale mimo wszystko czasem go najdzie na jakiegoś "chińczyka", czy innego kabanosa. Ja też nie mam problemu, żeby on sobie coś takiego szamał :)
A z drugiej strony naczytał się już artykułów o wege i świadomie zgodził się, żeby nasz maluch na etapie przedszkolno-szkolnym był na wege diecie.
Potem już sam sobie podejmie decyzje- to dla nas ważne, żeby go w bardziej "świadomym wieku" nie organiczać na siłę swoimi przekonaniami itp. Kto wie, może przejdzie okres buntu dotyczący wegetarianizmu? A potem wróci do tego jak został wychowany? Albo przynajmniej będzie to dobrze wspominał ;)
A najśmieszniejsze było jak na początku związku On powiedział u siebie w domu, że ma babę wegetariankę i było tylko zdziwko pt "jak to? :shock: to nie przyjedziesz z nią na polowanie?" :mrgreen:

A co do samych urodzin w mc to ja nie wiedziałabym co zrobić w takiej sytuacji. Nie puszczać? A może samej zrobić torta jako prezent i w torbę maluchowi zapakować domowe jedzenie na wynos? :mryellow: Żeby z takiego powodu nie organiczać poza szkolnych kontaktów z kolegami? (szczególnie tych początkowych). Może źle wpływałoby to na relacje? I prowadziło do buntu dziecka? Na zasadzie "Chcę być taki jak oni..."
Kurcze, sama nie wiem :roll: Może jak jeszcze trochę pobędę matką to jakoś mi się specyzuje ;)

dundunkini - 2011-07-05, 08:11

groszek napisał/a:
Cytat:
wegetarianka od urodzenia. "I co jadlas?". "Paluszki rybne.


Przypadkiem trafiłam na ten wątek.
to chyba jednak nie wegetarianka, skoro paluszki RYBNE...to tak w kwestii formalnej.


To nie tak jak myslisz. Saima jest wegetarianka i w jej rodzinie nie je sie ryb - wiem, bo musze pilnowac, by w czasie obiadu ona i jej siostra blizniaczka ich nie dostaly. Na tym przyjeciu w McDonaldzie byla jednak sama - bez rodzicow, pod opieka rodzicow dziewczynki, ktora miala urodziny. Wyobrazam sobie, ze rodzice Holy (miesozerni jak najbardziej) nie dopytali, albo z gory zalozyli, ze wegetarianie jedza ryby (co jest dosc rozpowszechnionym pogladem), a rodzice Saimy (ktorzy dopiero ucza sie angielskiego) nie doinformowali albo zalozyli, ze ludzie wiedza, na czym polega wegetarianizm. Saima dostala paluszki rybne przez pomylke. Ma dopiero 5 lat i mimo ze ogolnie wie, co moze a czego nie moze jesc, wpadki jej sie zdarzaja. Tak jak mojej kolezance muzulmance, ktora w wieku kilku lat z duma powiedziala mamie: Dzis nie jadlam w szkole wieprzowiny, jadlam... szynke!'.

groszek - 2011-07-05, 09:27

aaaa, rozumiem :-)
lilias - 2011-07-05, 10:51

dundunkini, może ta szynka drobiowa była ;-) :mryellow:
helioza - 2011-07-12, 16:01

hxxp://www.eioba.pl/a/1zn/dlaczego-frytki-mcdonalds-sa-tak-smaczne
jarzynajarzyna - 2011-07-13, 07:56

Wydrukuj ten tekst i daj do poczytania tym którzy nie maja dostępu do Internetu. Tego nigdy nie przeczytasz w Polskiej prasie pozostającej pod kontrola zachodnich korporacji, jak np. Gazeta Wyborcza Michnika.

Wiecej: hxxp://www.eioba.pl/a/1zn/dlaczego-frytki-mcdonalds-sa-tak-smaczne#ixzz1RxhwG8DV


kurczę, syf w maku to jedno, gazeta wybiórcza to drugie, ale jak artykuł zaczyna się w ten sposób, to jakoś średnio wiarygodny się wydaje niestety :roll:

Lily - 2011-07-13, 08:41

jarzynajarzyna napisał/a:
Wydrukuj ten tekst i daj do poczytania tym którzy nie maja dostępu do Internetu. Tego nigdy nie przeczytasz w Polskiej prasie pozostającej pod kontrola zachodnich korporacji, jak np. Gazeta Wyborcza Michnika.

Wiecej: hxxp://www.eioba.pl/a/1zn...e#ixzz1RxhwG8DV
jarzynajarzyna, używaj znacznika quote jeśli wpisujesz cytat, bo myślałam, że to Twoje słowa :>
jarzynajarzyna - 2011-07-13, 09:40

właśnie mi tego automatycznego quote tu brakuje, a żem zapomniała chwilowo jak to z reki wprowadzić
helioza - 2011-07-13, 10:15

Niestety, właśnie to uporczywe żonglowanie teoriami spiskowymi odbiera wiarygodność takim, być może prawdziwym, tekstom.
renka - 2011-10-13, 13:27

Ja zaczepie temat "innych takich" z tematu ;-)

Chyba, ze ta kwestia byla juz poruszana, to prosze o przekierowanie.

Mam pytanie - co robia Wasze dzieci/Wy w sytuacjach, gdy ktores dziecko w przedszkolu/szkole ma urodziny i przynosi jako poczestunek tort (np. z nabialem jak jestescie weganami, albo z galaretka) lub slodycze? Czestuja sie i zjadaja czy np. maja tak mocno wpojone zasady odnosnie rodzinnego stylu zywienia, ze same nie siegaja po tego typu rzeczy?

rosa - 2011-10-13, 13:31

renka, różnie bywało, zdarzało im się zjeść z galaretką. ale ja słabo indoktrynuję, dzieciństwo to dla mnie nie jest czas na racjonalność :mrgreen:
Agnieszka - 2011-10-13, 14:57

renka: U mnie do szkoły czy przedszkola nie przynosiło się tortów/ ciast na urodziny. U nas na szkolne świętowanie praktykowane są cukierki. A rozdaje różne rzeczy: temperówki, długopisy..... Podwórkowe, klasowe urodzin obchodzone są różnie, czasem centrum zabaw, innym razem dom, kino, kręgielnia itd. Jeśli np w sezonie po kinie są lody i tak wybiera ulubione smaki sorbetowe np. cytrynę, mango itp. Od jakiegoś czasu moja córka ma dyspensę na mały kawałek ciasta/tortu (uważałyśmy na gluten, cukier, nabiał, orzeszki ziemne) ale takich z galaretką nie jada, podobnie serników na zimno. W kinie bierze popcorn, na spotkaniach z jedzeniem zazwyczaj znajdą się czipsy (rodzice wiedzą że my wege) sezamki, chrupki kukurydziane, owoce czy sałatka owocowa. Sok zazwyczaj daję jej na wynos (Rembowskich), woda zawsze jest. Nie kusi jej czekolada na gorąco bo za słodka, czasem skusi się na kawałek gorzkiej.
U nas ostatnie przedszkole wiele ułatwiało - dietowe więc nie wszyscy wszystko zjeśc mogli, szkolni rodzice i dzieci przywykli do nas i pamiętają.

go. - 2011-12-08, 10:21

Mnie ostatnio skłoniło jeszcze do przemyśleń w tym temacie i mam kolejne /obawy/
Jeżeli w przedszkolu(!) w grupie jest załóżmy 15 dzieci, a w szkole 30,
każde robi urodziny gdzieś tam i na każde urodziny trzeba/wypada kupić prezent za te 20-30 zł. Mnożąc to przez ilość uczniaków to wychodzą setki złotych... (tak, wiem, rozkłada się to w przeciągu roku- zazwyczaj 10 miesięcy, ale jednak nie wszystkich stać żeby sobie na to pozwolić)
Jeżeli dziecko (zaproszone) nie kupuje prezentu/ nie przychodzi to po kilku takich imprezach jest wykluczane społecznie, bo nie opłaca się go zapraszać.

olgasza - 2011-12-08, 11:05

gosia z badylem, my drugi rok w przedszkolu, a jeszcze żadnego kinder-party nie zaliczyłyśmy... Nie czuję się wykluczona społecznie :-)
Raczej nie ma u nas zwyczaju zapraszania dzieci z grupy przedszkolnej na oddzielne imprezy urodzinowe. Albo wszyscy obchodzą takie święta raczej rodzinnie albo to się dopiero rozkręci...
Natomiast świętowanie w przedszkolu wygląda zawsze podobnie - solenizant/ka przynosi słodycze, reszta dzieci maluje dla niej/niego rysunki, które są przewiązywane wstążeczką i darowywane przy chórze 100 lat :-) I tyle...

Apulejusz - 2011-12-08, 11:13

olgasza napisał/a:

Natomiast świętowanie w przedszkolu wygląda zawsze podobnie - solenizant/ka przynosi słodycze, reszta dzieci maluje dla niej/niego rysunki, które są przewiązywane wstążeczką i darowywane przy chórze 100 lat :-) I tyle...


to bardzo fajny sposób świętowania :-)

priya - 2011-12-08, 11:31

U nas w dniu urodzin dziecka rodzic przychodzi do przedszkola wcześniej niż zwykle, z blachą ciasta domowego :-) Wszystkie dzieci siedzą w kręgu, razem z rodzicem, a "ciocia" opowiada piękną urodzinową opowieść i zapala świeczki dla małego jubilata. Potem maluch dmucha i dostaje prezent od pań - zwykle jest to dziergana (własnoręcznie przez ciocie) zabawka, jakiś piękny kamyk, szkiełko itp. Potem wszyscy wspólnie jedzą ciasto. Urzekł mnie ten sposób na urodziny bardzo :-D A zwyczaju zapraszania dzieci z grupy do domu na kinder-party też nie ma.
excelencja - 2011-12-08, 12:33

gosia z badylem napisał/a:
Jeżeli dziecko (zaproszone) nie kupuje prezentu/ nie przychodzi to po kilku takich imprezach jest wykluczane społecznie, bo nie opłaca się go zapraszać.

tak, ale jak jest w przedszkolu 20 dzieci to każde nie zaprasza wszystkich tylko kilkoro wybranych. Raczej więc spodziewaj się 4-5 urodzin w roku a nie 20 :)

Zaliczyłyśmy jakieś kinder party, ze 2 chyba :) )
A w przedszkolu praktykuje się cukierki - na zebraniu powiedziałam rodzicom, że my wegan i jak chcą czym częstować to niech zadbają też o dzieci, które tego nie jedzą. I na każde urodziny przynoszą gorzką czekoladę. O.
A jak są torty na jakiś imprezach to Li po prostu nie je, przykro jej może trochę i zawsze pytam czy chce jeść, ale mówi, że nie bo to z krowy. Za to wtedy fantazjuje sobie jaki ona będzie miała tort na urodzinach swoich.

sunny - 2011-12-14, 15:57

excelencja napisał/a:
gosia z badylem napisał/a:
Jeżeli dziecko (zaproszone) nie kupuje prezentu/ nie przychodzi to po kilku takich imprezach jest wykluczane społecznie, bo nie opłaca się go zapraszać.

tak, ale jak jest w przedszkolu 20 dzieci to każde nie zaprasza wszystkich tylko kilkoro wybranych. Raczej więc spodziewaj się 4-5 urodzin w roku a nie 20 :)


Dokładnie, ja pamiętam za swoich wczesnych szkolnych czasów, że robiło się takie urodzinki w domu i zapraszało koleżanki, pewnie max z 7-10 osób. Były zabawy i konkursy wymyślone przez mamę albo przez same zaproszone. Teraz pewnie inaczej to wygląda, bo można zorganizować zabawę poza domem, ale i tak wątpię, by ktoś się rzucał na imprezkę na 20-30 dzieciaków, bo to są jednak spore koszty (poza domem) albo mega bajzel połączony z brakiem przestrzeni (w domu).

rosa - 2011-12-14, 22:05

sunny, uwierz mi, że ludzie organizują imprezy dla przedszkolaków, dla całej grupy. moje dzieci tego nie doświadczyły, ale 5-letni siostrzeniec już tak
Lily - 2011-12-14, 22:08

Z 10 lat temu widziałam takie imprezy w McD...

A propos... daleko nie trzeba szukać ;) hxxp://www.babyboom.pl/forum/4-latek-5-latek-6-latek-f18/wyprawianie-urodzin-dzieciom-przedszkolnym-12372/

Agnieszka - 2011-12-14, 22:13

U mojego dziecka w najstarszej grupie przedszkolnej bywały takie zbiorowe imprezy (zapraszana cała grupa) = wynajęty sale i party w stylu Harry Potter, zamek rycerski itp. W szkole w klasach 1-3 było podobnie + jeszcze rodzeństwo zaproszonych dzieci często uczestniczyło. Raz robiłam w osiedlowym klubiku dla chyba 7 dziewczynek (z klasy, przedszkola, podwórka), to był prezent urodzinowy ode mnie i dziadków. Koszty różne zależnie od miejsca ale wyskoie i tego czy samemu się przygotowuje poczęstunek (ja tak robiłam) dla dzieci i dodatkowo dla rodziców, czy korzysta z oferty miejsca organizującego przyjęcie.
W tym roku nie mamy już takich imprez, raczej w mniejszych grupach i domowo zaprasza się dzieci. Urodzinowo były też wyjścia np. do kina czyli bilety + kinowy zestaw potem np. lody (do kina zawsze 1 czy 2 rodziców dodatkowo miało bilet kupowany bo opanowac grupę ponad 20 sztuk o różnych temperamentach też trzeba). My problemów z jedzeniem nie miałyśmy bo lody można sorbetowe, w kinie woda i popkorn, przedszkolni rodzice z dietowej placówki więc wiedzieli, że nie każdy wszystko jada a szkolni przywykli i nie dziwiło coś domowego (sok, ciasteczka...). MD nigdy nie było, ze dwie plenerowe też zaliczone (kiełbaski miałyśmy swoje). Okoliczne klubiki organizujące takie imprezy mają odległe terminy rezerwacji (czyli powodzenie jest nadal)
U nas zazwyczaj teatr z ulubioną koleżanką, kino z przedszkolną przyjaciółką, warsztaty glinowe, a potem wspólna konsumpcja czegoś na mieście albo u nas, domowe spotkanie dzieci. Przedszkolna przyjaciółka zapraszała na kręgle, do kina, do domu (też opcja kameralna).
Nie na każdej imprezie byłam z dzieckiem ale daję kredyt zaufania, ostatnimi czasy dyspensę, rodzice i tak mi powiedzą. Dla niej wiele rzeczy za słoda jest. Czekolady na gorąco nie lubi, torty ją mulą, czpisy więcej niż małej paczki nie zje. Najważniejsze że czyta składy i pyta. Łakoma jest na sałatkę owocową, czasem ciastka, makowiec, popkorn, a jak rodzice pytają o sok mówię, że pomidorowy będzie ok jeśli nie mam czegoś na wynos z domu.
W klasie urodzinowo dostaje owoce zamiast cukierka (najczęściej mandarynki), przedszkolnie nie było problemów zazwyczaj prace plastyczne i laurki przygotowane przez dzieci. Sama zanosi różnie: naklejki, gumki do ścierania, temperówki, długopisy a w tym roku były breloczki z odblaskiem. Oczywiście cukierki wyjdą taniej ale tak wybrałam i tak jest a dziec się zgadza na ten wariant i klasowe stworki dopytuja, co w tym roku będzie Dopóki sama nie powie stop mamo, nie chcę tak więcej dalej wspólnie będziemy szukac alternatyw gadżetowych.

justyna1982 - 2011-12-15, 21:10

O taka alternatywa prezentowa super pomysł muszę zapamiętać :)
vitka - 2012-05-19, 21:40

Co do tych prezentów, to też torba czereśni, a nie cukierków :)
Agnieszka - 2012-05-20, 13:17

vitka: tak, zwłaszcza jak jubilat świętuje jesiennie, zimowo czy wczesną wiosną :lol:
seminko - 2012-06-10, 14:52

Agnieszka napisał/a:
vitka: tak, zwłaszcza jak jubilat świętuje jesiennie, zimowo czy wczesną wiosną

Nie znam dziecka, które by odmówiło suszonej figi czy daktyla :-D

Poli - 2012-06-10, 22:23

Tantra napisał/a:

Nie znam dziecka, które by odmówiło suszonej figi czy daktyla :-D


Moje odmowi :mryellow:

Lily - 2012-06-10, 22:25

Tantra napisał/a:
Nie znam dziecka, które by odmówiło suszonej figi czy daktyla :-D
Ja znam :>
seminko - 2012-06-11, 10:22

Jak to możliwe? Moje dziecko zna smak cukru/ miodu (zdarzały nam się kupne sorbety, raz był w szpitalu, to nawet kaszka nestle :shock: i nadal preferuje suszki i świeże owoce...
Na wegeświęto w Cieszynie zrobiłam kulki daktyl/ kokos i wszyscy pieczołowicie się upewniali, czy to na pewno wegańskie i bez cukru, bo smakowało, jak słodycze ze sklepu :-)
Starszy kuzyn Symfonisty próbował od niego z torebki goyi i żurawinę- stwierdził, że woli to od danona (no ja rozumiem, dzieci lubią nowości i dziwności, ale też widziałam, że autentycznie mu się kubki smakowe uruchomiły :mrgreen: )

[ Dodano: 2012-06-11, 10:24 ]
Poli napisał/a:


Moje odmowi

Twoje pewnie woli RAW :-D

Agnieszka - 2012-06-11, 10:32

moje dziecko nie lubi fig czy daktyli. Przemytowo da radę ale tak samo z siebie wybierze rodzynki, morele, żurawinę itp
seminko - 2012-06-11, 10:34

Agnieszka napisał/a:
samo z siebie wybierze rodzynki, morele, żurawinę itp

Jedno i to samo dobro :-)
Pisałam o daktylach czy figach, bo najsłodsze ;-)

bronka - 2012-06-11, 17:20

Poli napisał/a:
Moje odmowi :mryellow:

Lily napisał/a:
Ja znam :>


mój starszak nie przepada za daktylami ;-)

śliwka - 2012-06-11, 19:36

Agnieszka napisał/a:
moje dziecko nie lubi fig czy daktyli. Przemytowo da radę ale tak samo z siebie wybierze rodzynki, morele, żurawinę itp
Z moimi identiko. Morele największy rarytas (szkoda, że takie drogie :-( ). Figi i daktyle jedynie zmiksowane z kaszą wchodzą.
seminko - 2012-06-11, 19:44

Asz, jak można :-> ;-) U nas odwrotnie. Chociaż akurat na suszone morele się młode ostatnio nawróciło :-> Świeże zawsze lubił :-)
Figa - 2012-06-14, 22:57

Tantra napisał/a:
kulki daktyl/ kokos


ja poprosze o przepis. jestem wielkim fanem kulek, daktyli i kokosa. :-)

jesli chodzi o urodziny i podobne impry to norma dla mnie jest to, ze musze zrobic dla moich dzieci osobne rarytasy, bo tradycyjnych nie beda mogly zjesc (alergie). (nawet juz nie pytam, co dana potrawa zawiera, bo na pewno zawiera albo mleko albo jajko albo obydwa. nauczylam sie tez doswiadczeniem, ze musze ich zrobic wiecej, bo nieweganskie dzieci tez je lubia.

ostatnio na parenting classes jedna z mam powiedziala, ze jej sasiedzi znecaja sie nad swoimi dziecmi, bo nigdy nie kupuja im lodow, ani NIE ZABIERAJA DO MACDONALDA ANI DO KFC. na poczatku wszyscy mysleli, ze panna zartuje, ale nie zartowala. dla mnie to byl kolejny dowod na to, ze kazdy ma swoja definicje dobrego rodzicielstwa. amen.

śliwka - 2012-06-15, 19:46

Figa napisał/a:
ze jej sasiedzi znecaja sie nad swoimi dziecmi, bo nigdy nie kupuja im lodow, ani NIE ZABIERAJA DO MACDONALDA ANI DO KFC

:shock: Nie wiem czy się śmiać czy płakać...

Poli - 2012-06-15, 23:16

Figa napisał/a:
jesli chodzi o urodziny i podobne impry to norma dla mnie jest to, ze musze zrobic dla moich dzieci osobne rarytasy, bo tradycyjnych nie beda mogly zjesc (alergie). (nawet juz nie pytam, co dana potrawa zawiera, bo na pewno zawiera albo mleko albo jajko albo obydwa. nauczylam sie tez doswiadczeniem, ze musze ich zrobic wiecej, bo nieweganskie dzieci tez je lubia.


Moze to zabrzmi durnie, ale czasem mysle ze byloby fajnie jakby moje dziecko mialo jakas alergie pokarmowa, to by przynajmniej nie zarlo tego syfu co je na roznych urodzinach, imprezach , obozach itp :oops:

Figa napisał/a:
ostatnio na parenting classes jedna z mam powiedziala, ze jej sasiedzi znecaja sie nad swoimi dziecmi, bo nigdy nie kupuja im lodow, ani NIE ZABIERAJA DO MACDONALDA ANI DO KFC


I taka jest swiadomosc naszego spoleczenstwa :-?

idalianna - 2012-06-16, 00:13

Poli napisał/a:

Moze to zabrzmi durnie, ale czasem mysle ze byloby fajnie jakby moje dziecko mialo jakas alergie pokarmowa, to by przynajmniej nie zarlo tego syfu co je na roznych urodzinach, imprezach , obozach itp :oops:

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
To nie brzmi tak źle, też bym chciała, żeby Tymo miał alergię na mleko, jajka, mięso i cukier. :-P Z tym cukrem to przesadziłam oczywiście. 8-) Ale generalnie byłoby łatwiej, ludzie by się martwili tym, że nie można dać tego i tego, że trzeba specjalnie uważać. A tak to "a co tam, nic mu się nie stanie przecież". :-/

vitka - 2012-10-11, 22:14

idalianna napisał/a:
Poli napisał/a:

Moze to zabrzmi durnie, ale czasem mysle ze byloby fajnie jakby moje dziecko mialo jakas alergie pokarmowa, to by przynajmniej nie zarlo tego syfu co je na roznych urodzinach, imprezach , obozach itp :oops:

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
To nie brzmi tak źle, też bym chciała, żeby Tymo miał alergię na mleko, jajka, mięso i cukier. :-P Z tym cukrem to przesadziłam oczywiście. 8-) Ale generalnie byłoby łatwiej, ludzie by się martwili tym, że nie można dać tego i tego, że trzeba specjalnie uważać. A tak to "a co tam, nic mu się nie stanie przecież". :-/


Super pomysł! :-)
U mnie alergia na czekoladę by się przydała :mrgreen:

Camparis - 2012-11-12, 20:30

pisałam w innym poście, ale skierowano mnie tutaj
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=13392

Dawno mnie tutaj nie było, ale wróciłam, bo zmusiły mnie do tego "okoliczności".
Córa (9 lat) w czwartek idzie z klasą na jakieś zajęcia do Castoramy (fajna sprawa), a po zajęciach wychowawczyni obiecała dzieciom wizytę w McDonaldzie (nie-fajna sprawa). Najchętniej nie puściłabym córki do szkoły w ten dzień, ale z drugiej strony zastanawiam się czy nie oprotestować w jakiś sposób tego wyjścia. Do tego potrzebne były by mi mocne argumenty.

I teraz wielka prośba - zna ktoś jakieś dokumenty MEN nakazujące wpajanie dzieciom prawidłowych nawyków żywieniowych? Bo McDonald zdrowy nie jest nawet dla mięsożernych dzieci. Inne argumenty do wychowawczyni raczej nie trafią - niestety jest ciężkim przypadkiem jedzeniowym (jej dzieci w wieku szkolnym mają nadwagę tak jak i ona).

Jeśli taki temat już był, to z góry przepraszam - szybko potrzebuję jakiejś pomocy aby sensownie rozpocząć bitwę w szkole.

esti - 2012-11-26, 10:38

Myślę że nie powinniśmy robić tragedii, fakt jest to śmieciowe jedzenie ale od jednego hamburgera nikomu nic się jeszcze nie stało. Tak więc wrzuć na luz i nie rób afery :)
maharetefka - 2012-11-26, 11:01

esti napisał/a:
od jednego hamburgera nikomu nic się jeszcze nie stało

pewnie krowie, z ktorej hamburger zostal zrobiony sie stalo.
wiesz na jakim forum sie znalazlas?
jak chcesz pospamowac akcesoriami kuchennymi zaloguj sie na innym forum moze... :roll:

śliwka - 2012-11-26, 11:01

Od okazywania kultury i uczciwości też się nikomu nic nie stało...
neina - 2012-11-26, 15:34

maharetefka, dobrze powiedziane.
Camparis - 2012-11-26, 16:56

esti napisał/a:
Myślę że nie powinniśmy robić tragedii, fakt jest to śmieciowe jedzenie ale od jednego hamburgera nikomu nic się jeszcze nie stało. Tak więc wrzuć na luz i nie rób afery :)


Jeśli odpuszczę teraz - następnym razem nauczycielka przesunie granicę jeszcze dalej.

Myślę, że gdyby moje dziecko sobie "golnęło jednego" też by mu się nic nie stało - co nie znaczy, że mam pozwalać na to, aby 10-latka mi się upijała. Skoro jest dla mnie ważne co moje dzieci jedzą - to będę walczyła o to, aby jednak mcdonald nie był miejscem szkolnych wycieczek.

Lily - 2012-11-26, 17:54

esti napisał/a:
Myślę że nie powinniśmy robić tragedii, fakt jest to śmieciowe jedzenie ale od jednego hamburgera nikomu nic się jeszcze nie stało. Tak więc wrzuć na luz i nie rób afery :)

Hmm, a te akcesoria kuchenne to fajne są czy niefajne?

kofi - 2012-11-26, 18:12

esti napisał/a:
Myślę że nie powinniśmy robić tragedii, fakt jest to śmieciowe jedzenie ale od jednego hamburgera nikomu nic się jeszcze nie stało. Tak więc wrzuć na luz i nie rób afery :)

Dobre rady
zawsze w cenie.
:evil:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group