wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - Atakowana przez rodzinę, straszą chorobami!

Katioczka - 2010-04-22, 13:44
Temat postu: Atakowana przez rodzinę, straszą chorobami!
hej ludki,
post piszę po wczorajszych wydarzeniach. Po prostu już nie mogę...

Wege jesteśmy od niedawna wszyscy w domu, tzn. ja, mąż i syn.
Powiedzmy, że od 1,5 miesiąca nie jemy mięsa.
Reszta rodziny, mięsożerna cały czas ma z tym jakiś problem.
Kiedy pojechaliśmy do moich teściów, zaczęły się pytania "a dlaczego?",
"a może wy w jakiejś sekcie jesteście?"---na co mąż odparł, że tak :)
oraz opowieści o tym, jakie mięso jest zdrowe i potrzebne.
Moi rodzice są ogólnie spoko, pamiętają jak już kiedyś miałam wege-epizod
w życiu, ale teraz temat rozbija się o maluszka...
Moja mama jest przeciwna wege diecie dla dziecka, nawet deklaruje się,
że będzie młodemu gotować mięso, skoro ja nie chcę tego robić,
straszy mnie chorobami, jakie dziecko będzie miało w przyszłości,
rozmawiała z moją kuzynką-lekarką, która też jest temu przeciwna,
że niby kubki smakowe się nie wykształcają (WTF?!), że są zaburzenia w rozwoju itd.

Kolejny przykład: jestem u pediatry, nowoczesny prywatny gabinet, pani dok. sensowna,
przynajmniej z wyglądu :)
pytam o mięso, czy dziecko musi, dlaczego, drążę, dopytuję...
Lekarka zdziwiona, zaczyna coś bełkotać o schemacie żywieniowym, o aminokwasach,
żelazie, że mięsko potrzebne, "niech pani daje mu słoiczki, tam wszystko jest".
A na koniec z grubej rury:" w Białymstoku, proszę pani, to sąd matkę skazał za to,
że dziecku mięsa nie dawała". Ręce mi opadły. Wzięłam skierowanie na badania i wyszłam.
Poczułam się jak matka-trucicielka, matka-łajdaczka, hybryda, potwór jakiś...

A wydarzenia z wczoraj totalnie mnie rozwaliły.
Awantura z moją mamą zakończona moim mega wkurwem.
Dałam dziecku na drugie śniadanie płatki owsiane z owocami i pestkami-źle, "on tego nie chce,
nie dawaj mu takiego zapychacza" (!!!!)
a potem wkładanie wnukowi ciasteczka, biszkopcika do rączki. Dżizas!
Boję się, że matka będzie mi robić krecią robotę, zachęcać młodego do jedzenia mięsa,
karmić go po kryjomu u siebie itd.
Co do naszej diety bezmięsnej nie ma zastrzeżeń, chodzi jej tylko o małego.

Obiecałam jej spotkać się z kimś mądrym w tych sprawach, pogadać, ustalić menu itd.
Ale i tak jest źle. Zamiast jak normalna matka dać dziecku kabanosa, to ja wymyślam nie wiadomo co.

Help!

rosa - 2010-04-22, 14:12

myślę że większość z nas wysłuchała tego rodzaju tekstów :-)
czy ty mieszkasz z mamą? jesteś od niej zależna finansowo? jeżeli nie to po prostu rób swoje, czytaj wd znajdziesz tu mnóstwo info na temat żywienia dzieciaków
powodzenia

kofi - 2010-04-22, 14:18

I wobec lekarzy też nie warto być wylewnym. Moja dowiedziała się, że Daniel nie je mięsa bardzo późno, a że nie było się czego przyczepić przeszła nad tym do porządku dziennego. Wiem, że Tobie jest trudniej, bo dopiero zaczynacie, a dziecko juz jest, ale olej dobre rady mięsożerców i rób swoje. Nasze dzieci są najlepszym dowodem, że bez mięsa można urosnąć i normalnie się rozwijać.
Pytań o sektę słyszałam setki, przejdzie im. No, ale przez najbliższe parę lat musisz się niestety uzbroić w cierpliwość w znoszeniu ich. Oraz tysięcy mniej lub bardziej durnych argumentów. Trudno.
CO do kontaktów z rodziną rosa dobrze prawi. ;-)

Shi - 2010-04-22, 14:22

katioczka, nie daj się :)

jak zmieniałam dietę miałam naście lat tez mnie straszyli :)

że będę niedorozwinięta, że okres stracę,z e okres dojrzewania będzie zaburzony, że nie będę mogła dzieci mieć itp

jak byłam w ciąży (czyli wszelkie wcześniejsze nie zadziałały) to poszło dalej: że poronię, że urodzę martwe, ze niedorozwinięte, że chorowite że krzywdę robię i dalej tego typu śpiewki.

a teraz ja mam się dobrze, w ogóle nie choruję, dziewczyny mam zdrowe i szczęśliwe (ino pyskate ;) ) i wiem, że nie ma co słuchać takiego straszenia a lepiej zadbać by dieta była jak najbogatsza i jak najbardziej zrównoważona :)

Capricorn - 2010-04-22, 14:40

rosa napisał/a:

czy ty mieszkasz z mamą? jesteś od niej zależna finansowo?


o to samo chciałam spytać.

kofi - 2010-04-22, 14:45

Shi napisał/a:
dziewczyny mam zdrowe i szczęśliwe (ino pyskate ;) )

Ty wiesz Shi, że ja się poważnie zastanawiam - może to jest jakiś jedyny eekt diety wege u dzieci. Bo z tego co widzę wszystkie wegedzieciaki strasznie gadatliwe i mocne w gębach są, nie? ;-)

kamma - 2010-04-22, 14:48

Katioczka, wszystko rozbija się o Twoją konsekwencję oraz pewność siebie. Życzę jednego i drugiego, duuuużo :)
alcia - 2010-04-22, 14:49

Katioczka, spoko - conajmniej prawie wszyscy z nas przez to przeszli :)
Shi napisał/a:
że będę niedorozwinięta, że okres stracę,z e okres dojrzewania będzie zaburzony, że nie będę mogła dzieci mieć itp

jak byłam w ciąży (czyli wszelkie wcześniejsze nie zadziałały) to poszło dalej: że poronię, że urodzę martwe, ze niedorozwinięte, że chorowite że krzywdę robię i dalej tego typu śpiewki.

u mnie identycznie!

Jednak dziewczyny rosną, są coraz mądrzejsze, piękne, kochane, super rozwinięte - argumenty się rodzince pokończyły.
Po prostu trzeba robić swoje, a rodzinę uświadomić, że nie ma wpływu na Wasze decyzje.
Jak chcesz - wybierz się do IMiD na badania do dr. Klemarczyka - tam sprawdzą Ci dietę i będziesz miała "podkładkę" od specjalisty, jeśli Ci to w czymś pomoże.

Ja po podobnej wizycie lekarskiej co Twoja - zmieniłam lekarza. Zrobiłam rundkę po mojej małej mieścinie, rozmawiając z pediatrami nt. diety wege u dzieci, aż znalazłam Panią, która nie miała nic przeciwko - a wręcz przeciwnie. Choć teraz aż tak bym się nie produkowała - w końcu tacy lekarze są od leczenia infekcji i ważenia/mierzenia dzieci, mało wiedzą o zdrowym żywieniu, więc nie ma po co z nimi na ten temat rozmawiać.

renka - 2010-04-22, 14:53

Capricorn napisał/a:
rosa napisał/a:

czy ty mieszkasz z mamą? jesteś od niej zależna finansowo?


o to samo chciałam spytać.


Ja mieszkam, moi rodzice sa przeciwnikami diety wege, ale tak jak dziewczyny tutaj napisaly - KONSEKWENCJA. I STANOWCZOSC.
I pewnosc, ze Ty jestes matka i wiesz doskonale, co jest dobre a co nie dla Twoich dzieci.
Ciagle ze strony rodzicow slysze niefajne komentarze odnosnie diety wege u dzieci, moja mama wrecz lubuje sie w przynoszeniu i obsypywaniu mnie nowinkami o zdecydowanie negatywnym zabarwieniu odnosnie stosowania diety wege przez rozne osoby (pracuje w sklepie, ma kontakt z klientami).
Ale to co napisalam powyzej to podstawa.
Choc nie ukrywam, ze czasami dopadaja mnie zawahania (mimo kilkunastoletniego stazu bycia wege). Ale wtedy wystraczy, ze pogadam z kilkoma madrymi osobami z wegedzieciaka i moja pewnosc zostaje na nowo przywrocona.
Ja sama bowiem nigdy sie nie zaglebialam w analizowanie diety wege pod katem wartosci odzywczych, tylko jadlam co popadnie, byleby nie bylo miesne badz nie zawieralo zadnych skladnikow odzwierzecych, ktorych nie uznaje.
Dopiero po urodzeniu pierwszego dziecka zaczelam na to zwracac uwage, stad moja bytnosc wlasnie tutaj.

Tak wiec mysle, ze w razie czego na ewentualne wsparcie mozesz tutaj liczyc, jezeli chodzi o budowe i podtrzymywanie pewnosci co do slusznosci wyboru diety :-)

[ Dodano: 2010-04-22, 14:54 ]
alcia napisał/a:
Katioczka, spoko - conajmniej prawie wszyscy z nas przez to przeszli :)
Shi napisał/a:
że będę niedorozwinięta, że okres stracę,z e okres dojrzewania będzie zaburzony, że nie będę mogła dzieci mieć itp

jak byłam w ciąży (czyli wszelkie wcześniejsze nie zadziałały) to poszło dalej: że poronię, że urodzę martwe, ze niedorozwinięte, że chorowite że krzywdę robię i dalej tego typu śpiewki.

u mnie identycznie!



Mysle, ze wiekszosc wege dziewczyn to slyszalo swego czasu :->
Niestety...

bronka - 2010-04-22, 15:08

Mama mnie ostatnio zagadnęła złośliwie- w czym zdrowszy jest kotlet z grochu od kotleta z kurczaka. I to i to smażone, więc niezdrowe.
Więc powiedziałam jej co myślę o mięsie, białym cukrze itp.
Na koniec dodałam, że ja przestałam jeść mięso (jako nastolatka) gdy dotarło do mnie, że to zwierzę, a nie ze względów zdrowotnych, i nie omieszkam tego dzieciom wcześniej wytłumaczyć.

Shi - 2010-04-22, 16:11

kofi napisał/a:
Shi napisał/a:
dziewczyny mam zdrowe i szczęśliwe (ino pyskate ;) )

Ty wiesz Shi, że ja się poważnie zastanawiam - może to jest jakiś jedyny eekt diety wege u dzieci. Bo z tego co widzę wszystkie wegedzieciaki strasznie gadatliwe i mocne w gębach są, nie? ;-)


hłe hłe hłe :D
coś jest na rzeczy ;)

cynamon - 2010-04-22, 18:45

Jeśłi jakkolwiek mogę się przyłączyć do tych głosów przekonujących, że to już wliczone w cenę bycia wege: ostatnio bardzo się z córką pochorwałyśmy. Zgniótł nas najpierw rota-wirus, a potem Tola pochorowała się na zapalenie płuc / oskrzeli leczone szpitalnie, miała dodatkowo 2 wirusy i 2 bakterie. I teraz CIĄGLE wysłuchuję, że to nie mógł być przypadek, bo przecież ja też to od niej złapałam, więc na bank coś z tym naszym jedzeniem jest nie tak... Bo jak się je mięso, to się ma odporność. Ot co! ;)

Więc nie poddawaj się :)

okso - 2010-04-22, 19:58

cynamon napisał/a:
Jeśłi jakkolwiek mogę się przyłączyć do tych głosów przekonujących, że to już wliczone w cenę bycia wege: ostatnio bardzo się z córką pochorwałyśmy. Zgniótł nas najpierw rota-wirus, a potem Tola pochorowała się na zapalenie płuc / oskrzeli leczone szpitalnie, miała dodatkowo 2 wirusy i 2 bakterie. I teraz CIĄGLE wysłuchuję, że to nie mógł być przypadek, bo przecież ja też to od niej złapałam, więc na bank coś z tym naszym jedzeniem jest nie tak... Bo jak się je mięso, to się ma odporność. Ot co! ;)

Więc nie poddawaj się :)


za kazdym razem jak sie przeziebie to slysze od mamy ze to przez to ze sie zle odżywiam no bo przeciez mięsozercy NIGDY nie choruja i zaden wirus im nie straszny :lol:

neina - 2010-04-22, 20:02

cynamon napisał/a:
I teraz CIĄGLE wysłuchuję, że to nie mógł być przypadek, bo przecież ja też to od niej złapałam, więc na bank coś z tym naszym jedzeniem jest nie tak... Bo jak się je mięso, to się ma odporność. Ot co! ;)

Ten argument zawsze najbardziej mnie rozwala, wynikaloby z tego, ze w przepelnonych szpitalach sami wegetarianie leza :lol: :evil:

k.leee - 2010-04-22, 20:23

Katioczka napisał/a:
Kolejny przykład: jestem u pediatry, nowoczesny prywatny gabinet, pani dok. sensowna,
przynajmniej z wyglądu :)
pytam o mięso, czy dziecko musi, dlaczego, drążę, dopytuję...

To tak jakbyś poszła do księdza i pytała czy dziecko musi mieć chrzest :-P

Pytania są takie: kto decyduje o tym co je Twoje dziecko? Czy jesteś gotowa na to, że rodzina będzie przeciwna Waszemu wegetarianizmowi? Czy masz poczucie, że wegetarianizm jest zdrowy dla dzieci? Jak sobie udzielisz odpowiedzi na te pytania jest łatwa :-D
Polecam Ci dr Pietkiewicz albo mgr Desmond :-D No i buszuj po wegedzieciaku. Obejrzyj zdjęcia innych wegedzieciaków. Mój syn jest od urodzenia wege , od jakiegoś czasu wegan i ma 186 cm wzrostu w wieku 14 lat, gra w kosza w reprezentacji szkoły i zdobywa medale. Intelektualnie też b. wysoko - ostatnio wygrał konkurs na poziomie wojewódzkim.
Mam taki pomysł - spisz te wszystkie teksty o niedoborach itd , chocby najbardziej niedorzeczne i włóż miedzy bajki na najwyższą , niedostępną półkę. Zajrzyj tam za rok i zobaczysz jak były śmieszne i niedorzeczne 8-)
Dodam jeszcze, że przy moim przechodzeniu na wege a potem po urodzeniu dzieci nie pamiętam wtykania nosa przez rodzinę w nasze sprawy. Było po prostu jasne, kto jest rodzicem a kto dziadkiem ( za plecami co innego - zdarzało się jakieś oszukaństwa :evil: )
Życzę powodzenia, na nowej wegetariańskiej drodze. Dużo sił :-D
Uporządkowanie Twoich relacji z Twoją mamą , może pomóc sprawie tyle , że to jest proces.


euridice napisał/a:
dr Desmond
Jednak nie dr a mgr Desmond. Jeśli "dr" miało oznaczać "lekarz" to też nie jest zgodne z prawdą.
Anja - 2010-04-22, 20:28

Katioczka napisał/a:
Kolejny przykład: jestem u pediatry, nowoczesny prywatny gabinet, pani dok. sensowna, przynajmniej z wyglądu :) pytam o mięso, czy dziecko musi, dlaczego, drążę, dopytuję... Lekarka zdziwiona, zaczyna coś bełkotać o schemacie żywieniowym, o aminokwasach, żelazie, że mięsko potrzebne, "niech pani daje mu słoiczki, tam wszystko jest". A na koniec z grubej rury:" w Białymstoku, proszę pani, to sąd matkę skazał za to,
że dziecku mięsa nie dawała". Ręce mi opadły. Wzięłam skierowanie na badania i wyszłam.
Poczułam się jak matka-trucicielka, matka-łajdaczka, hybryda, potwór jakiś...

Zmień lekarza.

euridice napisał/a:
Katioczka, może skontaktujesz się chociaż (na początek?) mailowo z którymś z wege-przyjaznych lekarzy? :)
Jest ich sporo - dr Klemarczyk z IMiDz, dr Romanowska (Pięć Przemian), dr Dalecka (homeopatka), dr Desmond (z CZD, byłyśmy ostatnio u niej na badaniach, opisywałam we właściwym wątku :) ), na razie więcej nazwisk nie pomnę, lecę zamieszać zupę ;)


To też jest dobry pomysł. Generalnie, u lekarza dobrze jest milczeć na temat diety - na medycynie czas poświęcony diecie jest naprawdę niewielki, co tłumaczy bzdurne podejście większości medyków - oni nawet badań stosownych nie znają.

Ja akurat chodzę do "zwykłej" lekarki, tyle że wcześniej starannie przeszukałam info w necie, by był to lekarz z powołania. I nie dość, że jest dobra, to nie widzi nic dziwnego w dziecku wegetariańskim (no, powiedziała życzliwie, że muszę się bardziej wysilać przy ustalaniu diety :-> ).

Katioczka - 2010-04-22, 20:58

dzięki wszystkim za odzew!

Odpowiadając na pytania:
nie jestem zależna od rodziców, nie mieszkam z nimi,
chcę mieć tylko dobre relacje na linii matka-córka i babcia-wnuczek

Matka zrobiła mi awanturę w MOIM domu (potem mnie przeprosiła),
więc rozumiecie moją pianę...

Do tamtej lekarki już nie poszłam, dzięki za namiary na sensownych ludzi.
Czekam z utęsknieniem na warsztaty Joanny Mendeckiej.

k.lee, ja jestem przekonana, że robię dobrze i słusznie i super i ekstra :)
Jestem upartą i bardzo niezależną osobą, nie lubię, jak mi się ktoś wtrąca, doradza nieproszony, nawet własna matka...tym bardziej wściekłam się wczoraj...
co innego zapytać, czy jestem pewna że to jest to, a po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi za przeproszeniem zamknąć paszczę i się nie wtrącać
a co innego opowiadać historie z horroru, z cyklu nie jadł mięsa i nie urósł :)

Mam nadzieję, że ten koszmar się skończy i rodzice uszanują naszą decyzję.
A wiecie c? Najgorsze, że mój mąż nie ma zdania na ten temat.
Tzn. uważa, że skoro ja tego chcę, to ok. Ale sam nic nie czyta na ten temat, nie interesuje się. Trochę przykre...
Zresztą to samo z masażem małego. Kupiłam książkę, nauczyłam się, masuję. Mój mąż do tej pory nawet nie zajrzał do książki. A syn jutro kończy roczek...

Kurde...mam jakiś smętny dzień dzisiaj...przytulcie mnie, chlip, chlip!

dżo - 2010-04-22, 21:04

Katioczka, zasadnicze pytanie: czy Ty sama jesteś pewna, że podjęlaś słuszną decyzję? Bo jeśli masz wątpliwości, wahasz się i czujesz się niepewnie to otoczenie to wyczuje i z większą siłą będzie atakowało.

Przede wszystkim nie wdawaj się w dyskusje, nie staraj się udowodnić swoich racji tylko rób co uważasz za stosowne. Rodzina się martwi bo to dla nich nowość, trzeba to uszanować ale jednocześnie nie ulegać presji.

Po drugie czytaj, szykaj potwierdzenia, że to co robisz jest sluszne. Są książki, artykuły lekarzy, dietetyków, jest nasze forum - czytaj, pogłębiaj wiedzę.

Powodzenia :-)

kofi - 2010-04-22, 21:38

neina napisał/a:
cynamon napisał/a:
I teraz CIĄGLE wysłuchuję, że to nie mógł być przypadek, bo przecież ja też to od niej złapałam, więc na bank coś z tym naszym jedzeniem jest nie tak... Bo jak się je mięso, to się ma odporność. Ot co! ;)

Ten argument zawsze najbardziej mnie rozwala, wynikaloby z tego, ze w przepelnonych szpitalach sami wegetarianie leza :lol: :evil:

To samo chciałam powiedzieć. :lol:
Katioczka nie przejmuj się postawą męża - u nas to ja dość dług nie czytałam i nie interesowałam się dietą - jadłam tylko to, co lubię i koniec. Przyjdzie, dobrze, że mąż nie ma nic przeciwko wegetarianizmowi małego i nie zamierza karmić go mięsem. Trzym się. :-)

Lily - 2010-04-22, 21:41

neina napisał/a:
Ten argument zawsze najbardziej mnie rozwala, wynikaloby z tego, ze w przepełnionych szpitalach sami wegetarianie leza :lol: :evil:
Z tego by wynikało, że zdrowieją tylko dzięki temu, że w szpitalach jedzą mięso :P
kofi - 2010-04-22, 21:47

Lily napisał/a:
neina napisał/a:
Ten argument zawsze najbardziej mnie rozwala, wynikaloby z tego, ze w przepełnionych szpitalach sami wegetarianie leza :lol: :evil:
Z tego by wynikało, że zdrowieją tylko dzięki temu, że w szpitalach jedzą mięso :P

:lol: :lol: :lol:
Oto odpowiedź na pytanie "Jak można wyleczyć wegetarianina?"

Katioczka - 2010-04-22, 22:06

euridice napisał/a:
Katioczka, a może zaczniesz się z nami spotykać? Frakcja warszawskich mam doda Ci siły, zobaczysz


bardzo chętnie, tylko ja z odległego Ursusa jezdem ;)
zresztą mignęło mi gdzieś, że jest jakaś forumowiczka z Ursusa.
Która to, która? Dawać ją! :) :) :)

karmelowa_mumi - 2010-04-22, 22:16

Katioczka napisał/a:


bardzo chętnie, tylko ja z odległego Ursusa jezdem
ej tam, na spotkania do Warszawy zjeżdżają się ludzie z całej Polski ;)
Anja - 2010-04-23, 07:45

Katioczka napisał/a:
Jestem upartą i bardzo niezależną osobą

Potwierdzam. :-)
Katioczka napisał/a:
Kurde...mam jakiś smętny dzień dzisiaj...przytulcie mnie, chlip, chlip!

Przytulamy... :->
Katioczka napisał/a:
zresztą mignęło mi gdzieś, że jest jakaś forumowiczka z Ursusa.
Która to, która? Dawać ją! :) :) :)

Toż to Kasumi nasza, doskonale znana Ci z KGM. :-)

alcia - 2010-04-23, 10:12

Katioczka napisał/a:
A wiecie c? Najgorsze, że mój mąż nie ma zdania na ten temat.
Tzn. uważa, że skoro ja tego chcę, to ok. Ale sam nic nie czyta na ten temat, nie interesuje się. Trochę przykre...

U mnie było tak samo. Też próbowałam go na początku dokształcać, bo skoro WSPÓLNIE podjęliśmy decyzję o wege dzieciakach, to wspólnie powinniśmy dbać o ich żywienie itp. Ale niechętnie czytał, niechętnie się w to wkręcał.. a ja w końcu zrozumiałam, że to bez sensu. Przecież to mi na tym zależało, nie jemu, więc po co ma się tym zajmować? Jest świetny w wielu innych rzeczach, którymi ja z kolei nie lubię się zajmować, więc wystarczyło zluzować i jest OK.
Wiem, ze to fajnie tak wszystko razem robić i planować. Ale czasem lepiej sobie odpuścić i w niektórych dziedzinach życia się po prostu wzajemnie uzupełniać.

Katioczka - 2010-04-23, 11:02

Anja napisał/a:
Toż to Kasumi nasza, doskonale znana Ci z KGM

o rany! Ale numer! Zaraz do niej napiszę! :)


alcia napisał/a:
Wiem, ze to fajnie tak wszystko razem robić i planować. Ale czasem lepiej sobie odpuścić i w niektórych dziedzinach życia się po prostu wzajemnie uzupełniać.


alcia, masz rację, wczoraj przegadaliśmy to z mężem. W sumie podatki, kwity to nie moja działka, on się tym zajmuje, synkiem potrafi cudownie się opiekować, a jedzenia z czasem się nauczy...
aha, i książkę o masażu obejrzał, wczoraj masował małemu stópki w nocy (kłopoty ze snem-ząbki)

moony - 2010-04-23, 13:51

No widzisz Katioczka, wszystko zmierza ku lepszemu, lepsiejsiemu dobru :P
W sumie ja bym chciała, żeby mój mąż nie miał zdania, niżby miał karmić dziecko mięsem. Też się zastanawiam, jak to będzie, kiedy już będziemy mieć małego człowieczka...

biechna - 2010-04-23, 14:33

Katioczka, głęboki wdech i... lepiej się nastaw, że ludzie będą Ci gadać - i już. Mi z takim nastawieniem jest znacznie lepiej; faktycznie gadają, choć coraz rzadziej, wiele osób się poddało. Reaguję ostro tylko na słowa "on na pewno zachoruje!", bo nie życzę sobie, żeby ktokolwiek tak przy Stasiu mówił, jeszcze się maluch wystraszy.
Zazwyczaj upartym opowiadam o innych krajach niż Pl, o naszym lekarzu na emigracji, o położnych i pielęgniarkach, które na wieść o diecie wege nie mówiły "och, to musi pani bardzo uważać przy komponowaniu!" czy "to nie jest dieta dobra dla dziecka!", tylko gratulowały decyzji - bowiem wiedzą, że rodzice wege mają dużą wiedzę o żywieniu (choć mówili, że gdybym miała wątpliwości, skonsultują mnie z dietetykiem! ha! dietetyk miałby mnie upewniać, że dobrze nie jeść mięsa :D ) i uważają, że jest to dieta pełnowartościowa.
Żyjemy w kraju mięsożerców. Nie tylko rodzina zechce Cię pouczać i krytykować. Myślę, że z czasem sama wypracujesz odpowiedni dla siebie styl reagowania. Ja proszę - już spokojnie - o wymienienie mi wszelkich obaw, zapisuję sobie i wysyłam/drukuję nowe artykuły i świeże wyniki badań, jakie znam, a jakie rozwiewają czyjeś wątpliwości. Dzięki temu sama się nie miotam (bo nie mam tych wszystkich info w głowie), a ludzie albo stają się spokojni o Stasia albo po prostu odechciewa im się czepiać (wszak nie każdemu chodzi o racjonalne, naukowe podejście do tematu, mam namyśli typ "mięso trzeba jeść i już!")
Wg mnie ludzie, jak to napisałaś, "atakują" z troski, a nawet z miłości do naszych dzieci, dlatego nie chcę się denerwować, staram się nie brać do siebie krytyki tego, co Staś je i próbuję uspokoić, rozwiewać obawy. Oczywiście, nie każdego się da uspokoić, ale można próbować.
Najważniejsze jest to, jak Ty jesteś ustosunkowana do tego, jak odżywiasz dziecko. Jeśli masz obawy, łatwiej brać wszystko do siebie. Jeśli jesteś pewna, że wszystko jest ok, najlepiej się pogodzić z tym, że "ludzie gadają i będą gadać" - i robić swoje.

Katioczka - 2010-04-23, 14:49

dzwoniła moja mama...popłakała się strasznie...
powiedziała, że mnie kocha i że nie powinna się wtrącać,
bardzo mnie przepraszała za avanti z przedwczoraj...

lżej mi jakoś
upiekłam ciasto pomarańczowo-marchewkowe
wcinam zupę z soczewicy
mały rozwala świeżo ułożone koce
jest dobrze :)

alcia - 2010-04-23, 15:03

Katioczka napisał/a:
dzwoniła moja mama...popłakała się strasznie...
powiedziała, że mnie kocha i że nie powinna się wtrącać

sama widzisz - masz cudowną mamę, będzie dobrze :)

maga - 2010-04-23, 17:31

Katioczka, mamy zazdroszczę :-)
martka - 2010-04-23, 20:42

Katioczka, ależ masz mamę, super :-D :-D
kamma - 2010-04-23, 20:45

Katioczka napisał/a:
dzwoniła moja mama...popłakała się strasznie...
powiedziała, że mnie kocha i że nie powinna się wtrącać,
bardzo mnie przepraszała

niespotykane! Szacun dla mamy, nie każda mama potrafi przyznać się do błędu przed swoim dzieckiem.
Katioczka, będzie dobrze, rodzina się kiedyś przyzwyczai, a obcymi nie ma się co przejmować.

neina - 2010-04-23, 22:46

kamma napisał/a:
Szacun dla mamy, nie każda mama potrafi przyznać się do błędu przed swoim dzieckiem.

No wlasnie, to jest piekne!

[ Dodano: 2010-04-23, 21:49 ]
Moja babcia przez ok. 7 lat mnie dreczyla o wegetarianizm. Jak zkumala, ze jestem zdrowa, piekna i madra :-P po tylu latach tej niezdrowej diety, to sobie odpuscila. A od czasu gdy jest Franek (bezproblemowa ciaza, zdrowe dziecko), nie slysze od nikogo z rodziny ani slowa.

Ikona - 2010-06-11, 15:33

Wy nie jecie mięsa, a inni mają z tym problem? Dlaczego?
Jeszcze nie raz mięsożercy będą wam marudzić, ale na pewno wytrzymacie :-)
Pamiętajcie, że to ich problemy, nie wasze. Prędzej, czy później, poradzą sobie z tym. Tylko nie róbcie żadnych ustępstw - wtedy będą was szanować.

Katioczka - 2010-06-21, 23:13

ehhhhhhhhhh...i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia :evil:
znowu awantura, bo nie chcę dobrych rad, wtrącania, komentowania,
że dziecko za chude, że to nie królik, żeby same brokuły i soczewicę jadł,
że ona by się postarała o mięso ze wsi i czasem by mu ugotowała,
że dziecko będzie chore, nieodwracalnie chore,
że sił nie ma i się przewraca (WTF?)
Zaproponowałam mamie, żeby z dobrych źródeł dowiedziała się czegoś o diecie wege,
to wtedy pogadamy...Nie mam sił na dyskusje, wpieniam się i krzyczę od razu,
a to do niczego nie prowadzi...
wiem, że dawała małemu rybę, jak był u niej na weekend,
ale spoko, jakoś to zniosłam...
mama chciała zajmować się małym 2 dni w tygodniu, ale teraz wiem, że to bez sensu.
Szkoda moich nerwów. Dziecko pójdzie do żłobka-tam mam pewność, że nie dadzą mu mięsa.

karmelowa_mumi - 2010-06-22, 11:15

Katioczka, pokaż mamie zdjęcie zbiorowe wegedzieciaków z Wisły
Katioczka - 2010-06-22, 14:25

euridice, wybieramy się :) Po urlopie ogarniemy temat.
karmelowa_mumi, bardzo dobry pomysł!

neina - 2010-06-22, 14:46

Katioczka napisał/a:
że sił nie ma i się przewraca (WTF?)
No co Ty, Katioczka, przeciez on ma juz rok i 2 miesiace prawie, salta powinien trzaskac, a nie sie przewracac chodzac ;-)
alken87 - 2010-06-22, 21:54

neina napisał/a:
Katioczka napisał/a:
że sił nie ma i się przewraca (WTF?)
No co Ty, Katioczka, przeciez on ma juz rok i 2 miesiace prawie, salta powinien trzaskac, a nie sie przewracac chodzac ;-)


no nie, i pewnie nie wyciska 20kg na klatę jak przeciętny mięsożerny roczny chłopiec? żal normalnie! :mryellow: :mryellow:

Katioczka - 2010-06-25, 22:06

popłakałam się ze śmiechu...dobre to!
z_grzywką - 2010-09-15, 12:18

A ja powiem z radością, że trafiłam wczoraj z Marcelem do lekarza (no nie, to nie jest powód do radości) bo temperatura, glut w nosie i kaszel. Ale już duże lepiej.
Ale rozchodzi się mnie o to, że "zwykła" nie polecana jako pro-wege pediatra, w zwykłej państwowej przychodni, i co? No właśnie nic. Nie powiedziała ani złego słowa na temat wege diety Marcela. Powiedziała tylko abyśmy zrobili kontrolne badania. Żadnego straszenia wszystkimi chorobami tego świata. Tadam. Pozytywne to było :)

kofi - 2010-09-15, 12:26

No super, tzn. zdrówka życzę ;-)
lilias - 2010-09-15, 14:30

Tak, zdrówka :-)
Kat... - 2010-09-15, 19:53

z_grzywką, ja też mam państwową, przydziałową pediatrę, która na weganizm dziecka, nieszczepienie i niedawanie mleka modyfikowanego po skończonym karmieniu nie robi wielkich oczu, nie straszy, raczej dopytuje ze zwykłej ciekawości. Cieszę się, że na nią trafiliśmy.
rosa - 2010-09-15, 20:59

z_grzywką, Kat..., fajnie że trafiacie na takich lekarzy, znaczy że idzie ku lepszemu :-)
z_grzywką - 2010-09-16, 09:46

Marcel zdrowieje, mi sie pogarsza. ech :(
gemi - 2010-09-16, 09:51

z_grzywką, kurcze... :-/ kuruj się i wracaj do zdrowia

PS. A to wszystko dlatego, że nie chciałaś pić rozgrzewającego rosołku z kaczki ]:->

rosa - 2010-09-16, 12:28

z_grzywką napisał/a:
Marcel zdrowieje, mi sie pogarsza. ech :(

myślisz że to przez dietę?
karmisz jeszcze? to nieco obciąża organizm i odporność siada

z_grzywką - 2010-09-16, 12:35

Rosa, cudem by było gdybym nie zachorowała. Mariusz smarcze, u niego w pracy wszyscy chorują. Unikamy siebie ;) ale mieszkając razem nie da się. Tak już u nas jest. Ja walczę i trzymam się najdłużej ale w końcu i tak padam. Dziś zacznę aplikować napój imbirowy, mam nadzieję, że mi pomoże. Poszperam jeszcze na wd jak zwalczyć potworny ból gardła bo strasznie mi doskwiera :(
rosa - 2010-09-16, 13:08

na gardło: tymianek lub/i majeranek zalej wrządkiem, zaparz kilka minut, przelej przez sitko, dosłódź jeżeli potrzeba i pij (ja daję paczkę na mniej więcej litr wody)
na mnie skutkuje
i płukanie tyż pomaga

zdrówka :-)

dżo - 2010-09-16, 13:39

z_grzywką, na gardło, kaszel dobrze sprawdza się sok z aloesu. Wyciskasz z jednego liścia i pijesz.
pandadp - 2011-05-14, 13:27

Podepnę się pod ten temat, zeby nie zakładać nowego. Także potrzebuję wsparcia. Czuję się jak jakaś kosmitka ostatnio. Zawsze tak było, ale odkąd zaszłam w ciąże to już w ogóle. Bo jak to w ciąży można nie jeść mięsa? No jakoś nie jadłam, wyniki miałam dobre, dziecko zdrowe jak byk. Jak prosiłam, żeby nie kupować nam pampersów, bo my będziemy używać wielorazówek to mówili, że zwariowałam już doszczętnie... Ale teraz mam już dosyć nie-teściowej i całej rodziny nie-męża. Bo dlaczego 7 miesięcznemu dziecku nie chce dać spróbować jabłecznika? przecież tam są tylko jabłka... A dzisiaj jak powiedziałam, że Staśko żuje sobie rodzynkę to usłyszalam, że suchej kiełbasy bym mu dała i czym ja go karmię... Nie mam już siły tłumaczyć, bo niby rozumieją, a za godzinę jest to samo. I jeszcze mówienie, że Staś ma przecież ciocie, które go dożywią żelkami i innymi chipsami. Już raz mu prawie z buzi wyjęłam takie świństwo. Ja rozumiem, że "normalne" dzieci jedzą takie rzeczy, ale czy w wieku 7 miesięcy powinno już tego próbować? Jeszcze trochę i naprawdę zwariuję, bo się boję, że ktoś mi dziecka nie nakarmił wbrew moim zasadom, nigdy nie zostawiam go samego, ale ile tak można... Musiałam się wyżalić :-(
kamma - 2011-05-14, 15:58

pandadp, wydaje mi się, że Twoja sytuacja wymaga radykalnych kroków z Twojej strony. Z Twojego posta nie wynika, czy mieszkasz z rodziną niemęża, czy jedynie widujecie się często. Jeśli mieszkacie razem, to tym bardziej czas na postawienie wyraźnych granic, bo inaczej będą mieli w nosie Twoje zdanie.
Samymi komentarzami nie warto się przejmować. Najwyżej spróbuj opracować sobie kilka standardowych odzywek, np. na temat pieluch, że "badania dowodzą, że stosowanie pieluch wielorazowych przynosi wiele korzyści, np. wcześniejsze odpieluchowanie, częstszy kontakt fizyczny rodzica z dzieckiem (=silniejsza więź emocjonalna)". A jeszcze lepiej krótko: "wiem, co robię", "ja tu jestem matką" czy coś w tym stylu.
Natomiast na próby przemycania Stasiowi "zakazanego" jedzenia lepiej zareagować jak najszybciej i naprawdę radykalnie. Parę osób z tego forum zapowiedziało ograniczenie kontaktu wnuków z dziadkami, bo innej możliwości nie było. Postaw się koniecznie, bo będą zlewać Twoje zasady.
Trzym się!

Katioczka - 2011-05-14, 17:54

na pewno pomaga zdecydowana postawa twoja i nie-męża, który będzie stał za tobą murem
("wiemy, co robimy")
nie dać sobie wejść na głowę, trzymać się twardo swoich zasad, nie pozwolić, by gadali-
ucinać krótko snucie planów, czym to będą ci Stacha podkarmiać ;)

an - 2011-05-14, 18:07

A ja nie rozumiem, jak można chcieć dać małemu 7 mieś niemowlaczkowi żelka :roll: pomijając, że to nie zdrowe, to przecież niemowlę się tym może zakrztusić
Katioczka - 2011-05-14, 18:10

an, a chipsa 7-miesięczniakowi????
Alispo - 2011-05-14, 18:13

To chyba wszystko po to,zeby zobaczyc ze juz taki dorosly,ze wszystko moze jesc :roll: kult przyspieszonego rosniecia :roll:
Katioczka - 2011-05-14, 18:21

pandadp napisał/a:
mówili, że zwariowałam już doszczętnie

powiedz im to samo!

an - 2011-05-14, 18:27

Katioczka napisał/a:
an, a chipsa 7-miesięczniakowi????
Jasne, podobnie myślę o chipsach, kiełbaskach i innych pomysłach jak mleko prosto od krowy (słyszłam o takim)
Ale o ile chips się może rozpuścić szybciej, to myślę, że z żelkiem maluch sobie nie poradzi, chociaz może się mylę ?.
(chipsy to najgorsze zło)

ana138 - 2011-05-14, 20:09

a ja właśnie kilka dni temu slyszałam mrożące krew w żyłach historie o kolezance kolezanki (czasem myslę, że ploty to ulubione zajecie Polakow na emigracji ;-) ), która swojej siedmiomiesiecznej corce daje czekoladę, czipsy właśnie, pączki i normalne krowie mleko, żeby było śmieszniej - light :shock: takze nie jest to chyba takie rzadkie, o zgrozo!!!
pandadp, - przypuszczam, ze niedługo bede miec podobne problemy, jak Marcel podrosnie i wejdzie w wiek, kiedy "normalne" dzieci zaczynają jesc mieso. akcji z czipsami czy zelkami traczej nie przewiduje (mam nadzieje!!!), ale z miesem bedą jaja na pewno. juz to widzę. biedne, udręczone dziecko, jak mamusia może ci to robić???!!!
no coż, chyba tylko, jak dziewczyny radzą, zdecydowana postawa może ich odstraszyć... nie probują ci wmówić, że dziecko bedzie miec anemię i cholera wie, jakie jeszcze niedomagania i choroby???

pandadp - 2011-05-14, 20:42

ana138 napisał/a:
nie probują ci wmówić, że dziecko bedzie miec anemię i cholera wie, jakie jeszcze niedomagania i choroby???


na razie takich rzeczy nie mówią, ale wszystko przede mną. Na razie mówię, że powoli wprowadzam nowe rzeczy, więc jeszcze nie wszystko je. Ale jak ja mogę nie słodzić herbatek i nie solić zup tego moja nie-teściowa nie może pojąć.
Mieszkamy sami w domku, ale obok rodziców nie-męża, na tym samym podwórku. A tam jeszcze trzy siostry służące mądrymi radami... Ich dzieci przegryzają lizaki czekoladą... I sama widziałam jak 6 miesięczna córka jadła Danonki i pierniki!
Dzisiaj jacyś znajomi tam przyjechali i akurat była rozmowa, że nasz Staś jest wege, a tam takie zdziwienie- że chyba żartujemy, czy dziecko może być wege i czy mięso można czymś zastąpić?

Alispo napisał/a:
To chyba wszystko po to,zeby zobaczyc ze juz taki dorosly,ze wszystko moze jesc :roll: kult przyspieszonego rosniecia :roll:

to chodzi o to, zeby dziecko spróbowało różnych smaków, tak mi tłumaczą :evil:

Agnieszka - 2011-05-14, 21:35

pandadp: bliska odległość od rodziny zapewne nie ułatwia sprawy ale jeśli nie bliscy z pewnością wcześniej czy później trafisz na innych lepiej wiedzących. Ważne żeby partner był też murem i szanował wspólne decyzje. Reszta no cóż blisko mi do wypowiedzi kammy.
lilias - 2011-05-14, 22:11

pandadp, mi również blisko do wypowiedzi kammy i Agnieszki. nie wolno popuścić. Twoja chwila słabości i potrzeba odczuwania wsparcia nie upoważnia nikogo do braku szacunku dla Ciebie i Twoich wyborów. w środku wrze, buzuje wulkan a Ty spokojnie podrzucaj im zamienniki, które mogą przynieść dla Twojego dziecka. być może poczują się lepiej, że będą umieli coś kupić dla dziecka przychodząc w odwiedziny. a tak to zostaje tylko upór muła i z uśmiechem na ustach udawać, że masz grubą skórę i robić swoje. niełatwo, nielekko, ale co tam, poryczeć można sobie później. przydaje się umiejętność obracania w żart i kpinę każdej próby "ataku" tak żeby nikt nie wiedział czy mówisz dane rzeczy poważnie, czy sobie kiepkujesz. Sprawdza się długofalowo, tylko na początku ciężko jest :-) kciuki trzymam :-)
seminko - 2011-05-14, 22:19

Hm, miałam pokrzywę parzyć, ale trafiłam na ten wątek;)
pandadp, hm, współczuję otoczenia, jeśli mogę tak napisać...
Daj do spróbowania komuś suszonego daktyla lub syropu z niniejszych i zapytaj, w czym to jest gorsze, niż cukier. Gwarantuję takie :shock: miny (przerobiłam to tydzień temu na mojej kochanej babci:)
Potem namiel pestek, soczewicy, uformuj w kotlet, zlepiając amarantusem, mąką kuku lub jaglanką, obtocz w sezamie lub siemieniu, usmaż i wymyśl, co zrobisz z niezjedzoną (z przejedzenia) przez specjalistę od niedoboru białek resztą ;-) ]:-> (dobra, może mnie poniosło... ale nie ma bata, nikt tego nie przeje;))
Nie ma problemów z białkiem na wege- diecie. Nie ma problemów z białkiem na żadnej diecie, o ile nie zmusza się dziecka do przyjmowania pokarmów, których on w danej chwili nie akceptuje. Z białkiem to chyba w ogóle najmniejszy problem ;-)

Moja Otwarta Na Wszelkie Nowości Ciotka dziś, wobec buntu jedzeniowego Młodego, zasugerowała badania na anemię (bo wiadomo, że wiąże się to z brakiem apetytu), skoro mu nie daję mięsa i innych "odzwierzęcych";( odstawiony od piersi już też). Morfologię zrobię, tak dla porządku i wiedzy, ale Mlody anemikiem nie jest, widać na kilometr ;-)Rozwija się świetnie:)
Po prostu był zaaferowany kotem, świeżą trawą, perspektywą wpadnięcia w pokrzywy, budową domku gospodarczego itp.;)

pandadp - 2011-05-15, 19:50

lilias napisał/a:
przydaje się umiejętność obracania w żart i kpinę każdej próby "ataku" tak żeby nikt nie wiedział czy mówisz dane rzeczy poważnie, czy sobie kiepkujesz.


to akurat często mi wychodzi ;-)
Dziękuję za odzew, miałam złe dni i dlatego chiałam się wyżalić. Cieszę się, że są tutaj osoby podobne do mnie, bo zawsze czułam się jakaś inna, nie z tego świata...nie wiem tylko co na to powie kiedyś mój syn, gdy będzie czuł się tak samo, ale zawsze może wybrać inną drogę ]:->

justyna1982 - 2011-05-16, 09:28

I u mnie w rodzinie robią wieeelkie oczy co to ja znowu wymyślam. Co do mnie to tam małe piwo ale oczywiście wszyscy o Tymka się martwią. Hmm przecież jest na diecie bezglutenowej i do tego jeszcze bez mięsa chcę go chować. Ech dieta bg to nie z wyboru tylko z choroby (dla mnie to tak normalne jak zwykłe jedzenie bo od dziecka sama jem bezglutkowo). Jak już przełknęli (głównie rodzina męża) ten fakt to teraz bez mięsa??? Tylko, że moje dziecko akurat samo zdecydowało, że to jest beee. Szynki, kiełbasy nawet nie powącha ani do ręki nie weźmie, aż nim czepie. Jak ma na talerzu warzywa i mięcho to wymiecie wszystko poza mięsem. To po co mam go zmuszać, nerwy sobie psuć. Jak mu zrobię tartę ze szpinakiem to zjada ogromną porcję i po brzuszku się głaszcze. To mnie przekonało.
Agnieszka - 2011-05-16, 11:15

U nas była czas gdy: bez nabiału, mięsa, glutenu i cukru. Na tym etapie zakończyłam znajomość z teściową.
ana138 - 2011-05-17, 13:06

u mnie dzis tez niestety temat sie pojawił. jakos moja mama sama na niego zeszła, zaczęła sie pytac, czy mam zamiar dawać małemu mięso. rozmowę zakończyła słowami - co z ciebie za matka.... przykre...jakos nawet nie miłam siły na odpierajace argumenty. a to tylko mięso w sumie, bo jemy nabiał i jajka. naprawdę współczuje rodzicom - weganom. to musza byc dopiero jazdy!!!!
lilias - 2011-05-17, 23:21

ana138, w sumie to dużo mam ma tendencję do podważania kompetencji i autorytetu swoich córek jako matek. z jednej strony fajnie jak się angażują, z drugiej niepotrzebnie próbują wejść w skórę swojej córki. jednak jasne granice szalenie ułatwiają życie :-) co oczywiście nie wyklucza okazyjnego dopiekania bez względu na wiek córki. jak ktoś lubi dowartościować się umniejszając innych to przez całe życie tak ma. wiem coś o tym.
ana138, a tak w ogóle to mama wie, że w kraju, w którym żyjecie i w tych zdegenerowanych czasach Wasza dieta to norma? ;-)

turzyca - 2011-05-18, 01:23

I właśnie taki mam zamiar przed narodzeniem dzieciątka - wytresować ich wszystkich :)
A czasu mam dużo, jako że dzieciątko dopiero w planach.
Chociaż kto tam wie gdzie ono w tej chwili...:)
Wstępne rozmowy już były. nie będę przytaczać cytatów ani treści przywoływać, bo domyślacie się na pewno wszystkiego.
Zastanawia mnie jedno.wszyscy zachwycają się i jednocześnie ubolewają nad moją małoletnią kuzynką (6 lat). Tak, ja też nią zachwycam, odkąd 1 raz ją zobaczyłam :)
Je to dziewczę straszne ilości. Czasem niestety aż do porzygania - dosłownie.
I są to same kluchy wszelkiego rodzaju, ziemniaki ze śmietaną i inne takie.
Warzywa widzi w mizerii albo frytkach :roll:

Przepraszam za wtrącenie pewnie nie do końca zgodne z tematem, ale to taka nagła refleksja.

ana138 - 2011-05-18, 16:16

niby wie i nigdy nie bylo z tym wiekszego problemu, ja przeszlam na wegetarianizm majac 15 lat i nawet nie było większej awantury, troche glindzenia tylko. tyle ze teraz po prostu sobie ubzdurała, ze to nie jest dobra dieta dla małego dziecka. no i z tym dowartosciowywaniem tez masz pewnie racje, bo w sumie ma taki charakter i zawsze tak było. jasne granice jej nie powstrzymuja :D
muszę się uzbroić....sama nie wiem w co, bo jazdy dopiero sie zaczną, jak Marcel wejdzie w wiek, kiedy inne dzieci jedzą mieso. no i juz widze to potajemne karmienie go kurczakiem czy schabowym...juz sie ciesze na sama myśl.... :shock:

[ Dodano: 2011-05-18, 15:20 ]
euridice, dzieki :-)
turzyca, - ooo matko....brak słów. a pewnie jest - super, że dziecko ma taki apetyt, co? :shock: zawsze mnie dziwi, jak mozna sie cieszyc, ze dziecko je niezdrowo i bedzie mialo nadwagę!!!!!

maga - 2011-05-18, 17:02

ana138, może nie będzie tak źle. Może zobaczą, że Marcel rozwija się jak trza i spuszczą z tonu. Myśmy przez to przechodzili, więc wiem, że lekko nie jest, ale nie wolno popuścić w najmniejszym stopniu, bo potem pójdzie lawinowo.
U nas dobre rady się skończyły, gdy pokazaliśmy analizę diety Ziomka zrobioną w CZD podczas badań dzieci wegańskich :-D

moony - 2011-05-18, 17:20

Mam nadzieję, że te badania będą powtarzane i że się kiedyś załapiemy :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group