wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Wśród jedzących inaczej - Gdy nie ma nic, tylko rosół?

Jagienka - 2010-05-25, 15:11
Temat postu: Gdy nie ma nic, tylko rosół?
W minioną niedzielę byłam z Mężem na Komunii Jego chrześniaka. W ramach obiadu jadłam ziemniaki z koperkiem + ogórek konserwowy (do wyboru miałam jeszcze rosół i kilka rodzajów mięs), bo wszystko inne było mięsem, a wszystkie rodzaje sałatek były z majonezem, którego też nie jadam. Z innych rzeczy, które znajdowaly się na stole i nadawały do jedzenia, był jeszcze makowiec i papryka konserwowa. Myslałam, że nie dotrwam do końca imprezy w dodatku herbata była tylko czarna, żadnych owocowych czy nawet ziołowych. Tak więc z głodu i pragnienia, zemdlona słodkim tortem jakoś dotrwałam do późnych godzin wieczornych.
Jednak najgorsze okazało się dopiero następnego dnia, kiedy to ponownie odwiedziliśmy rodzinę. Obiad miał być u Teściów. I tu tragedia totalna. Było tylko jedno danie (to nie problem, bo często mamy jednodaniowe obiady) i na moje nieszczęście, tym daniem był rosół, który został po niedzielnej imprezie.
Byłam kilka ładnych godzin bez jedzenia, z dzieckiem, które karmię jeszcze piersią i byłam już bardzo głodna. Zapytałam o nieszczęsne ogórki i papryki z poprzedniego dnia, ale już ich nie było. Jako alternatywę miałam jeszcze kotlety wieprzowe i udka kurczaka. Załamałam się i z poczuciem niesprawiedliwości zjadlam talerz rosołu, bo nic innego nie było.
Dodam tylko, że wszyscy tam wiedzą, że nie jadam mięsa. Nie lubie o tym z nimi rozmawiać, zwłaszcza ze ostatnio mam wrażenie, że zaczynam uchodzić wśród nich za dziwoląga, ale żeby żywić się jedynie mięsem i jego wytworami??? Już mi nie chodzi o mnie. Jakoś to przeżyłam. Nie wiem jednak jak rozwiążę ten problem przy kolejnych odwiedzinach w tamtych stronach. Mąż też uważa, że przesadzam...

Capricorn - 2010-05-25, 15:27

ja bym zabrała swoje. Gdybym nie zabrała - wyszłabym sobie coś kupić.
Arielka.v - 2010-05-25, 15:30

Jagienka, faktycznie wybór pozostawili Ci niezły. :shock:
Powiem Ci szczerze, że jestem zdania iż jeśli ktoś kogoś zaprasza i ma świadomość "inności" tej osoby to powinien się do niej dostosować i nie stawiać jej w niezręcznej sytuacji. :roll:
Jeśli tak ma to wyglądać to lepiej takich osób nie zapraszać.
Ja jakiś czas temu byłam na mega mięsnym weselu.
Na obiad był oczywiście tradycyjny rosół więc w tym czasie wyszłam do pokoju hotelowego zostawić kilka rzeczy, potem miałam drugie danie w postaci ziemniaków, 1 różyczki brokuła (tylko tyle było na półmisku) i buraczków i surówki z selera i ananasa.
A potem to już zostały mi tylko owoce i ciasto, no i jedna sałatka była wegetariańska. Nad ranem z braku czegokolwiek jadłam resztę kopytek z obiadu polanych sosem sojowym :roll:
Jakoś to wytrzymałam ale nie mam miłych wspomnień.
Wiedzieli, że jestem wege ale nikt się tym nie przejął.
Teraz jednak jestem weganką więc moje menu na takiej imprezie ograniczyłoby się tylko do tych ziemniaków z surówką i owoców :-x
Czasami lepiej od razu sobie odpuścić takie imprezy albo zabrać swoje jedzenie.
Może by sie niektórzy zawsztydzili jakby goście na wesele czy przyjecie przyjechali z własnym jedzeniem ]:->

dżo - 2010-05-25, 15:34

Jagienka, tak ja dziewczyny napisały - bierz ze sobą swoje jedzenie a jeśli masz odwagę i ochotę to demonstracyjnie wykładaj je z pudelek na talerz, może rodzina się zawstydzi (poożne życzenie najczęściej) i na kolejną imprezę prztgotuje coś specjalnie dla Ciebie.
Jagienka napisał/a:
Mąż też uważa, że przesadzam...

Nie przesadzasz. Jesteś gościem i powinnas być tak traktowana aby czuć się dobrze. Przeciez przygotowanie naleśnika z wege farszem nie jest bardzo pracochłonne, więc to nie kwestia trudności czy też czasu jest dla nich problemem tylko pomyślunku.

Jagienka - 2010-05-25, 15:39

Capricorn napisał/a:
ja bym zabrała swoje. Gdybym nie zabrała - wyszłabym sobie coś kupić.

Problem w tym, że to wioska, która nie posiada żadnego sklepu - najbliższy jest jakąś godzinę spacerkiem w innej wsi.
Nigdy aż takich problemów tam nie bylo. Rosół jest zawsze, ale jest też drugie danie (oczywiście z mięsem), gdzie jest jakaś surówka (czasami nawet bez majonezu ;-) ), ziemniaki, albo kluski śląskie.
Tym razem to był wyjątkowo koszmar jakiś.

Capricorn - 2010-05-25, 15:41

Jagienka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
ja bym zabrała swoje. Gdybym nie zabrała - wyszłabym sobie coś kupić.

Problem w tym, że to wioska, która nie posiada żadnego sklepu - najbliższy jest jakąś godzinę spacerkiem w innej wsi.


i nikt nie podwiózłby Cię, gdybyś poprosiła? nie można od kogoś roweru pożyczyć na chwilę?

Jagienka - 2010-05-25, 15:48

dżo napisał/a:

Nie przesadzasz. Jesteś gościem i powinnas być tak traktowana aby czuć się dobrze. Przeciez przygotowanie naleśnika z wege farszem nie jest bardzo pracochłonne, więc to nie kwestia trudności czy też czasu jest dla nich problemem tylko pomyślunku.

w sumie racja. gdybym była np. chora i miała ściśle ograniczoną dietę, to też musieliby wziąć to pod uwagę.
No ale tam się uważa, że w sytuacji choroby, to wszystko jest usprawiedliwione, a fanaberie to już moj problem...

Chyba faktycznie muszę się odważyć i zacząć zabierać swoje jedzenie. Do tej pory zawsze miałam takie poczucie, że mogłabym tym sprawić Rodzinie Męża przykrość, że oni mnie częstują, a ja wolę swoje. Zaczęłam zastanawiać się nawet, czy nie robię się niekulturalna, bo mój sposób odżywiania aż tak różni się od tego powszechnie przyjętego...

Capricorn - 2010-05-25, 15:51

Jagienka napisał/a:

Chyba faktycznie muszę się odważyć i zacząć zabierać swoje jedzenie. Do tej pory zawsze miałam takie poczucie, że mogłabym tym sprawić Rodzinie Męża przykrość, że oni mnie częstują, a ja wolę swoje. Zaczęłam zastanawiać się nawet, czy nie robię się niekulturalna, bo mój sposób odżywiania aż tak różni się od tego powszechnie przyjętego...


Dziewczyno, więcej asertywności, bo zanim się spostrzeżesz, będziesz coraz gorzej się czuła z tym swoim "nierobieniem przykrości innym".

Jagienka - 2010-05-25, 15:53

Capricorn napisał/a:
Jagienka napisał/a:
Capricorn napisał/a:
ja bym zabrała swoje. Gdybym nie zabrała - wyszłabym sobie coś kupić.

Problem w tym, że to wioska, która nie posiada żadnego sklepu - najbliższy jest jakąś godzinę spacerkiem w innej wsi.


i nikt nie podwiózłby Cię, gdybyś poprosiła? nie można od kogoś roweru pożyczyć na chwilę?

Nie pomyślałam o tym, żeby aż tak manifestować fakt, że jadam inaczej. Ja zawsze mam w takich sytuacjach wizję problemu, jaki sprawiam sobą innym i jeszcze to, że sprawię komuś przykrość, bo Rodzina chce mnie ugościć tym, co ma, a ja grymaszę.
I przyznaję, że trochę mnie to wszystko zaskoczyło, bo jak już pisałam - nigdy wcześniej nie było tam aż takiego problemu. Pomijam komentarze w stylu: "same kluski będziesz jadła?", albo "to jak nie jesz mięsa, to przynajmniej rybę zjedz", "będziesz głodna o samych ziemniakach" itp.

[ Dodano: 2010-05-25, 15:57 ]
Capricorn napisał/a:
Jagienka napisał/a:

Chyba faktycznie muszę się odważyć i zacząć zabierać swoje jedzenie. Do tej pory zawsze miałam takie poczucie, że mogłabym tym sprawić Rodzinie Męża przykrość, że oni mnie częstują, a ja wolę swoje. Zaczęłam zastanawiać się nawet, czy nie robię się niekulturalna, bo mój sposób odżywiania aż tak różni się od tego powszechnie przyjętego...


Dziewczyno, więcej asertywności, bo zanim się spostrzeżesz, będziesz coraz gorzej się czuła z tym swoim "nierobieniem przykrości innym".

Zgadzam się z Tobą. To jest mój problem od zawsze. Postawa pod tytułem - byle nie sprawiać problemów. Nie uważam, że to dobre i wolałabym urodzić się bez tego...
Ale przez ostatnie lata wiele już się zmieniło na plus. Najtrudniej jednak być asertywnym wobec rodziny. Obcych ludzi spotyka się na chwilę, a z rodziną jest się związanym na dłużej...

zina - 2010-05-25, 16:07

Współczuje sytuacji.
Bez skrupułów na przyszłość zabrałabym swoje jedzenie i bez mrugnięcia okiem poprosiłabym o talerz, żeby sobie je wyłożyć.

Cytat:
Ja zawsze mam w takich sytuacjach wizję problemu, jaki sprawiam sobą innym i jeszcze to, że sprawię komuś przykrość, bo Rodzina chce mnie ugościć tym, co ma, a ja grymaszę.


Z szacunkiem dla siebie to nie jest ugoszczenie skoro wiedzą ,że czegoś tam nie jesz a nie dbają o to,żebyś jednak coś u nich zjadła.
Inna możliwość zawsze przed imprezą odważnie spytaj się czy pamiętają o czymś dla Ciebie.
Jeśli nie zawalczysz mogą po prostu zapomnieć (pewnie i tak zje chociażby rosół) :roll:

A mąż jeśli nawet je mięso powinien porozmawiać o tym ze swoimi rodzicami.
Koniecznie. Jego na pewno bardziej wysłuchają.
Powodzenia!

Arielka.v - 2010-05-25, 16:10

Jagienka, nie pozwól sobie "wejść na głowe".
Raz, drugi nic Ci nie przygotują a Ty w celu zaspokojenia głodu i w celu nie sprawienia komuś przykrości zjesz ten nieszczęsny rosól czy coś innego i za trzecim razem Ci powiedzą że skoro ostatnio zjadłaś to tym razem zapewne też zjesz i już nawet ziemniaków dla Ciebie nie będzie. A jak coś powiesz to powiedza ze to Twoje wymysly bo raz jesz a raz nie.
Musisz się postawić, pokazać że masz swoje zdanie i się go trzymasz.
Trzeba być twardym. Z drugiej strony oni też sprawiają Ci przykrość podawaniem tego co jest dla Ciebie niejadalne i raczej się tym nie przejmują za bardzo.
Lepiej zabrać coś z sobą w pudełeczku i sie nie zastanawiać czy bedziesz miała co jesc czy jednak nie :/

A własnie mi sie przypomniało ze tydzien temu bylismy pierwszy raz u cioci mojego D. i oczywiscie wszystko bylo nie wege.
Ciocia jak sie dowiedziała to wybrała kurczaka z sałatki :mryellow: oczywiście i tak jej nie zjedlismy, ale zabawne to było.
W każdym bądź razie ja dla siebie niz znalazłam tam nic poza pomidorem a D. zjadł tylko kanapkę z serem i pomidorem.
A jak odjeżdżaliśmy to ciocia powiedziała że następnym razem ugotuje nam garnek kapusty :mryellow: :mryellow: :mryellow:

kamma - 2010-05-25, 17:16

Kilka lat temu byłam na weselu, gdzie mięso lało się strumieniami. Miałam swoje jedzenie ze sobą, ale okazało się, że trochę zabrakło ;) Byłam wtedy weganką (obecnie jestem owo-wege) i w obliczu strasznego głodu zjadłam pierogi ruskie. Były obrzydliwe.

W tym roku jedna z osób z tej samej części rodziny miała 50. urodziny, a stało się tradycją urządzanie z tej okazji imprezy. No i cioteczka dzwoniła do mnie i pytała, co jadam, czego nie jadam, żeby odpowiednio uprzedzić kuchnię w restauracji. Słuchajcie, niebo w gębie! Dostałyśmy zupę pomidorową z bazylią, makaron z zielonymi warzywami i oliwą, do tego było naprawdę mnóstwo potraw warzywnych (np. kalafior z bułką tartą). Byłam w szoku :) W tej części rodziny taka impreza to ewenement. Być może ta zmiana wynika z faktu, że moja kuzynka przeszła na wege, więc jest nas coraz więcej (obecnie 5 osób - moja rodzina oraz rzeczona kuzynka).

Mięsnego dania nie zjadłabym chyba za żadne skarby, nawet gdybym miała zemdleć. Tak mi się przynajmniej wydaje, że nie potrafiłabym się przemóc. Współczuję, Jagienko, przykrej sytuacji. Mogłaś spytać, czy choćby chleb mają ;)
A na przyszłość dbaj o siebie i nie przejmuj się, że ktoś się poczuje urażony, bo tak naprawdę to Ty jesteś w takiej sytuacji lekceważona i masz prawo być urażona. Ja też miałam kiedyś postawę
Jagienka napisał/a:
byle nie sprawiać problemów.

ale na szczęście się wyleczyłam, czego i Tobie życzę :)

arahja - 2010-05-25, 17:23

Ja robię jeszcze inaczej: jem przed. Kicham na uroczysty obiad, gdy wiem, że nic dla mnie nie będzie. Najadam się w domu, potem najwyżej przegryzę ciastko i da się przeżyć - to w końcu kilka godzin. Z weselem kuzyna będzie więcej kombinowania, bo głupio byłoby mi dzwonić i przypominać/prosić o załatwienie dla mnie innego menu, zwłaszcza na wsi, ale znów na pewno zjem w domu, w trakcie owoce i może jakaś sałatka się trafi.
gosia_w - 2010-05-25, 17:32

Współczuję Jagienka... Ja też uważam, że najlepiej zabierać swoje jedzenie. Kiedy jedziemy do teściów zabieram: kaszę jaglaną na śniadanie, owoce suszone i orzechy do niej; brązowy ryż/kaszę gryczaną na obiad (są ziemniaki, ale tych z kolei nie je moje dziecko), jakieś warzywo do ugotowania (do obiadu są warzywa, ale dla mnie za mało), chleb domowy (sklepowy mają niesmaczny, chyba ma sporo polepszaczy, bo jest taki nadmuchany) i jakąś pastę na kolację. Plus przegryzki dla córci (wafelki ryżowe, jakieś domowe ciasteczka bez cukru). Nie szczypię się, tylko pytam, który garnek mogę pożyczyć do ugotowania kaszy/ryżu. Da się przeżyć, choć nie przepadam za gotowaniem w czyjejś kuchni. Ale bez tego gotowania nie dałoby się przeżyć, bo jeździmy na kilka dni ;-) .
Lily - 2010-05-25, 18:04

Współczuję... dlatego też unikam wszelkich zlotów (z innych z względów też nie lubię, nie chodzi tylko o jedzenie). A rodzina "męża" zamawia dla mnie coś innego, jak już gdzieś nas zapraszają (była komunia i chrzciny).
Jeśli jednak ktoś nie chce wziąć pod uwagę tego, że ktoś czegoś nie jada, to jest zwyczajnie niegościnny. Po co więc być gościem kogoś, kto ma nas gdzieś (choć wie, że nie jemy mięsa)? Po czymś takim już bym drugi raz nie poszła do tej osoby... Chyba jestem mało tolerancyjna.

Izzi - 2010-05-25, 18:31

ale kiszka!!

Jagienka dobrym pomysłem jest, by do takich gospodarzy zabierać własne jedzenie!
a co? to nie Ty jesteś dziwolągiem tylko oni, bo wiedząc o Twoim wegetarianizmie jawnie Cię olewają!! przecież nie trzeba być mistrzem kuchni, żeby stworzyć coś jadalnego dla wegusa!! ..noale trzeba mieć przynajmniej dobre chęci..

nie znoszę jeździć do ciotki, która doskonale wiedząc o moich przekonaniach zawsze na stół wystawia potrawy z mięsem - wszystkie są z mięsem.. i te durne: o jeeej Ty pewnie głodna jesteś? mam to w dupie bo zawsze przed odwiedzinami u niej po prostu zjadam obiad i wcale nie jestem głodna ale niesmak mam ..i kurde wiecie co?? częściej będąc u obcych ludzi jestem goszczona wegetariańskimi smakołykami!! :-P

gosia_w - 2010-05-25, 19:43

Lily napisał/a:
Jeśli jednak ktoś nie chce wziąć pod uwagę tego, że ktoś czegoś nie jada, to jest zwyczajnie niegościnny.

To nie takie proste. Czy zapraszając mięsożerców kupujesz mięso? Wiem, to różnica, czy ktoś coś je, czy czegoś nie je, ale mięsożercy mogą się czuć nie ok - przychodzą w gości, a "nic" dla nich nie ma.
Moi teściowie robią zakupy przed naszym przyjazdem - kilka rodzajów wędliny, żółty ser. Wiedzą, że tego nie jem, córcia też nie (mąż je), dla mnie i córci nic innego nie ma. No to sobie przywożę. I w sumie nawet nie traktuję tego jako niegościnność, tylko jako brak elastyczności w myśleniu.

samaja - 2010-05-25, 19:49

Z doswiadczenia wiem , że ludziom którzy jedzą normalnie , nie przetłumaczy się , że czegoś tam nie jem, bo nie lubię, albo bo takie mam przekonania czy coś w tym stylu.
Dla nich to fanaberie.

Dlatego ja zawsze "idę w chorobę " :-P i mówię przy stole- jak ktoś męczy dlaczego same ziemniaki wcinam- że już tak długo nie jadam mięsa, że teraz nawet gdybym naprawdę chciała zjeść choć kawałek, to miałabym w wyniku tego ciężki ból żołądka i że to tak sobie nie mozna raz jeść ,a raz nie jeść, trzeba się na coś zdecydowac , a ja zdecydowałam że nie jem.

Następnie filozofuję , że gdybym teraz chciała z powrotem mięcho jeśc musiałabym powoli wprowadzać go do jadłospisu , tak jak się wprowadza dziecku (normalnie żywionemu ) najpierw małe ilości ugotowanego zmielonego do zupki , potem więcej itd. powolutku.

W pewnym bardzo tradycyjnym domu , po tych moich wywodach stwierdzili , że jak mogłam sobie tak trawienie spieprzyć , że teraz miesa mi nie trawi :-P ,
ale od tej pory zawsze jest przygotowane jakies osobne jedzonko dla mnie :lol:

Izzi - 2010-05-25, 19:56

gosia_w napisał/a:
ale mięsożercy mogą się czuć nie ok - przychodzą w gości, a "nic" dla nich nie ma.
ale mięsożercy nie jedzą TYLKO mięcha! ..chyba :lol:

samaja napisał/a:
ludziom którzy jedzą normalnie , nie przetłumaczy się , że czegoś tam nie jem, bo nie lubię, albo bo takie mam przekonania czy coś w tym stylu.
a moja babcia i tak wie, że to z powodu odchudzania :-P
Capricorn - 2010-05-25, 20:05

Izzi napisał/a:
gosia_w napisał/a:
ale mięsożercy mogą się czuć nie ok - przychodzą w gości, a "nic" dla nich nie ma.
ale mięsożercy nie jedzą TYLKO mięcha! ..chyba :lol:


ja kiedyś tak miałam, drugie czy trzecie urodziny mojego syna. Zrobiłam sałatki warzywne, były nowalijki i dipy do nich, były tez jajka na twardo i nie pamiętam, co tam jeszcze. Mój ojciec bezceremonialnie wyprawił mojego brata na stację paliw, żeby tamten przywiózł kilka kurczaków z rożna, bo "nie ma co jeść".

Rodziny do siebie od dawna nie zapraszam - nie mam po co ;-) - ale jak robiłam jakąś uroczystość w restauracji, czy jak, to mięso im zamawiałam, i za nie płaciłam.

Jagienka - 2010-05-25, 20:06

Lily napisał/a:
Po czymś takim już bym drugi raz nie poszła do tej osoby... Chyba jestem mało tolerancyjna.

Miałam dokładnie takie same przemyślenia w drodze powrotnej. Jedyny problem, to taki, że to najbliższa Rodzina Męża. Ja niezbyt często tam bywam. Nie tylko z powodu jedzenia, ale też dlatego, że pobyt tam jest dla mnie bardzo przytłaczający i depresjotwórczy. Trudno z Nimi o czymś pogadać - rozmowy są zawsze o tym samym, czyli kto co komu gdzie i kiedy oraz, dlaczego tyle niesprawiedliwości wokół nas, a każdy kto ma, dorobił się nieuczciwie, a my biedni sprawiedliwi cierpimy i nic nie mamy.
Nie znoszę takiego klimatu rozmów, ale jak tylko zaczynam coś innego, to bez komentarza następuje powrót do tematów wyzej wymienionych. Co więcej, wszyscy tam przekrzykują się wzajemnie i są bardzo głośni. Nie lubię tego i trudno mi tam wytrzymać. Jeżdżę wyłącznie ze względu na Męża.

Chyba macie rację z tym zabieraniem własnego jedzenia. Spróbuję. Jedyne czego się obawiam, to reakcji Męża, który uzna, że gardzę dobrami, którymi częstuje mnie Jego Rodzina :-/

Izzi - 2010-05-25, 20:11

Jagienka napisał/a:
dobrami
chciałaś powiedzieć dobrymi? :lol:
nie no, przecież Ty też jesteś jego rodziną!!
a oni Tobą nie gardzą nie dając nic na talerz?

Jagienka - 2010-05-25, 20:15

gosia_w napisał/a:
mięsożercy mogą się czuć nie ok - przychodzą w gości, a "nic" dla nich nie ma.

Ja zaprosiłam Rodziców i Teściów w minione Święta (na jeden dzień) i podałam same bezmięsne potrawy. Wszyscy byli zachwyceni i dziwili się, że można takie smaczne rzeczy przygotować do jedzenia :-)

[ Dodano: 2010-05-25, 20:17 ]
Izzi napisał/a:

a oni Tobą nie gardzą nie dając nic na talerz?


Oni uważają, że rosół to nie mięso :lol:

Izzi - 2010-05-25, 20:20

Jagienka napisał/a:
Oni uważają, że rosół to nie mięso :lol:
ależ ze mnie durnota :lol:
alken87 - 2010-05-25, 20:24

ja bym nie miała skrupułów z wyciąganiem własnego jedzenia wobec ludzi którzy doskonale wiedzą o Twoich nawykach żywieniowych i mają to gdzieś. no bo taka jest prawda. to nie jest jakieś skomplikowane żeby do tradycyjnego mięsnego obiadu dopasować coś co będzie także jadalne dla wegetarianina. nawet głupie ziemniaki z sosem pieczarkowym i surówką.
nie wiem ale wydaje mi się że to jest robione przez złośliwość, dla satysfakcji.

w drugą stronę to nie działa tak samo bo mięsożercy jadają tez inne rzeczy oprócz mięsa ale gdybym poznała osobę która je tylko i wyłącznie mięso bo np. ma jakiś problemy psychiczne z jedzeniem to bym jej poszła po kurczaka.

zawsze możesz brać coś co możesz sobie po prostu dołożyć do tego co oni dają np kotlet warzywny, sojowy i jakąś surówkę.

Jagienka - 2010-05-25, 20:30

alken87 napisał/a:

nie wiem ale wydaje mi się że to jest robione przez złośliwość, dla satysfakcji.

albo z przekonania, że dla gości musi być smacznie i wystawnie i błędnego przekonania, że tylko rosół i mięsiwo czynią takim obiad.
Wiem, że Teściowa potrafi przygotować danie bezmięsne. Kiedyś gdy podawała bigos, dla mnie zrobiła porcję z grzybami zamiast mięsa. To byla najsmaczniejsza potrawa, jaką tam jadłam, o czym głośno powiedziałam i za co podziękowałam.

alken87 - 2010-05-25, 20:44

Jagienka napisał/a:
alken87 napisał/a:

nie wiem ale wydaje mi się że to jest robione przez złośliwość, dla satysfakcji.

albo z przekonania, że dla gości musi być smacznie i wystawnie i błędnego przekonania, że tylko rosół i mięsiwo czynią takim obiad.
Wiem, że Teściowa potrafi przygotować danie bezmięsne. Kiedyś gdy podawała bigos, dla mnie zrobiła porcję z grzybami zamiast mięsa. To byla najsmaczniejsza potrawa, jaką tam jadłam, o czym głośno powiedziałam i za co podziękowałam.


ale mogliby żywić to przekonanie nie wiedząc o Twoim wegetarianizmie. skoro wiedzą, to ja bym powiedziała, że na złość to robią. bo o co chodzi z tym, że raz robią coś dla Ciebie a innym razem stawiają w takiej sytuacji jak ta z rosołem? no złamali Cię po prostu.

zina - 2010-05-25, 20:48

Albo z ignorancji.
maga - 2010-05-25, 21:01

zina napisał/a:
Albo z ignorancji.


dokładnie. Ja zawsze zabieram ze sobą jakieś kotlety i warzywa. Robię więcej i częstuję współbiesiadników (trochę dla rozładowania napięcia :-P ).
Jagienka, ja cię doskonale rozumiem. Też jestem małoasertywna (no chyba, że ktos mnie jawnie atakuje) i wkręcam sobie jazdy z robieniem przykrości komuś :-|

alken87 - 2010-05-25, 21:18

maga napisał/a:
Robię więcej i częstuję współbiesiadników (trochę dla rozładowania napięcia :-P ).

gdyby się okazały smaczniejsze od schaboszczaków to by była obraz śmiertelna pani domu ;)

excelencja - 2010-05-25, 21:22

Jagienka, moi przyjaciele na swoich weselach robią dla mnie wege danie i już, tak samo rodzina zawsze ma coś wege. Jasno określiłam, że dla dobra społeczeństwa nie zamierzam od czasu do czasu zjeść trupa (...) i zrozumieli i zawsze coś dla nas jest.
Tu chyba rola dla Twojego męża, żeby JASNO to powiedział swojej rodzinie i wyraził swoje oczekiwania.
Wstyd by mi było gdyby moi goście nie mieli co jeść...

Arielka.v - 2010-05-25, 21:25

Jagienka, nie wiem czy dobrze pamietam (wiec mnie popraw jesli sie myle), ale Twój mąż je mięso prawda?
Jeśli sie nie myle to dodam tylko, ze czesto w takich sytuacjach osoby do ktorych sie jedzie zupelnie inaczej podchodza do osob "wywodzacych" sie z ich rodziny a inaczej do partnera swojej córki czy syna.
Być może gdyby to Twój maz byl wege a nie Ty albo oboje byscie byli wege to zupelnie inaczej rodzina by do tego podchodzila. Bardziej się dba o swojego niż o "obcego".
No ale oni mogą uznawać, że najważniejszy jest Twój mąż a Ty jesteś z nim wiec albo sie przystosujesz albo bedziesz miała pecha i bedziesz glodna.
Ja wegetariańskiego jedzenia w domu D. doczekałam sie dopiero wtedy gdy D. został wege a i tak za bardzo na tym nie skorzystałam bo juz wtedy byłam weganką :lol:
No chyba, ze Twój maz rowniez jest wege to mój wywód legł w gruzach :mryellow:

alken87 - 2010-05-25, 21:29

no jasne że wstyd

poza tym co to za mentalność, z jednej strony niby chęć ugoszczenia tym co najlepsze (w tym wypadku mięchem) i pokazania się a z drugiej nie pozostawianie gościowi wyboru.

mam nadzieję, że mnie to nie spotka w odwiedzinach u rodziny tż, bo jak ostatnio tam byłam to nie byłam jeszcze wege, aczkolwiek tż poinformował mamę o moich specyficznych w ich oczach wymaganiach (żadnych żył, kości, śliskich rzeczy, szynek, pasztetów i parówek) i obiad był zjadliwy dla mnie.

Lily - 2010-05-25, 22:03

gosia_w napisał/a:
Czy zapraszając mięsożerców kupujesz mięso? Wiem, to różnica, czy ktoś coś je, czy czegoś nie je, ale mięsożercy mogą się czuć nie ok - przychodzą w gości, a "nic" dla nich nie ma.
Dla mnie to jednak zasadnicza różnica - bo przeciętny człowiek jada i zboża, i warzywa, i owoce, i nabiał, i mięso. Jeśli jednej z tych rzeczy nie dostanie, to nie stanie mu się żadna krzywda. A jak ktoś nie dostanie nic, bo na stole będzie tylko mięso, to sytuacja jest diametralnie inna.
karmelowa_mumi - 2010-05-25, 22:21

Jagienka,,
Ja w powyższej sytuacji poprosiłabym o chleb z masłem, albo z dżemem, rosołu by mój organizm nie zdzierżył, bleee...

a z tym lekceważeniem przez rodzinę - trochę to wygląda tak niestety, na zasadzie złamania Ciebie... zjadłaś rosół i już zacierają ręce :) ale Ty się nie daj - zrób Ty następnym razem jakąś sałatkę albo jednodaniowe danie tak, aby starczyło dla wszystkich i popros o podgrzanie. No i metoda zdartej płyty: nie jem mięsa i już! to Twoja sprawa!

Kat... - 2010-05-25, 23:56

Jagienka współczuję. Też byłam ostatnio kilka razy w takiej sytuacji. Nie jemy z siostrą mięsa od 5 lat i zawsze coś dla nas było: a to pieczarki, a to smażone grzyby na boże narodzenie, a to nam jajko sadzone ugotowali, leczo, pierogi, kopytka. Moja ciotka robiła pyszne pomidory podsmażane z przyprawami i czosnkiem do zwykłego makaronu- pycha!
Od kiedy zrezygnowałam z nabiału najadam się w domu- jestem jedyną osobą w rodzinie, która przestrzega pór posiłków i nie czekam jak moi rodzice caaały dzień żeby się najeść- i biorę swoje. Szczerze mówiąc też chodzę w takie miejsca wyłącznie ze względu na Zygmunta i dlatego aż tak strasznie mnie już nie boli, że nic dla mnie nie ma. Przykro jest zawsze.
Moja rodzina tak już się przyzwyczaiła do faktu, że jem inaczej i sobie gotuję (inni moi równolatkowie w rodzinie są na garnuszku mamy), że teraz już nic dla mnie robią bo ja swoje wydziwiane jedzenie i tak będę miała. Nacięłam się na tym bardzo.
Babcia, z którą spędziłam 3 miesiące wakacji, gotowałyśmy wspólnie, wiedziała czego nie jem, co jem łatwego do przygotowania zaprosiła mnie już tu w Warszawie na obiad. Byłam pewna, że skoro zostałam zaproszona na obiad i nikt nic nie mówił, nie pytał czy będę miała coś swojego, a babcia najlepiej wie co i jak to, że mogę przyjść normalnie. No i dupa. Jako jedyna osoba nie miałam co jeść. Matka karmiąca dosyć jeszcze często. Siedziałam ze łzami w oczach z głodu i wściekłości. Cała impreza trwała długo ale wszyscy się najedli wędlinami i serami i nikt oprócz mnie nie chciał obiadu, na który miała być fasolka. Nie doczekałam obiadu- o 17.30 wyszłam żeby zjeść kolację i usypiać Z.
Czułam się zlekceważona, upokorzona i w ogóle. Babcia ostatnio dla odmiany mnie zaskoczyła i w wieku 83 pierwszy raz w życiu zrobiła wegańskie ciasto specjalnie dla nas. Rozpada się i jest za słodkie ale jemy bo doceniamy. I zawsze ma jakieś talarki czy złotokłose żeby nas poczęstować. Albo owoc. To miłe.
Też uważam, że osoba zapraszająca powinna zadbać o wszystkich gości a jak tego nie zrobi to zachowuje się beznadziejnie i żaden z niej gospodarz. A jakbym miała uczulenie, cukrzyce, nietolerancje to co? Chciałabym żeby taka osoba, która kiedyś olała przygotowanie jedzenia dla jakiegoś wegetarianina/weganina się na coś uczuliła, np na pomidory i poszła na przyjęcie, na które została zaproszona, na którym zostałaby ugoszczona pomidorową, spagetti i pizzą. Niech se wygrzebuje ]:->

bronka - 2010-05-26, 00:12

A ja cały czas myślę - naprawdę zjadłaś ten rosół?

Ja byłam raz na weselu u rodziny. Ja i siostra nie jadłyśmy wtedy już prawie 10 lat. Wielokrotnie było to wałkowane w rodzinie, więc wszyscy temat dobrze znają.
Zostałyśmy do 2 w nocy jadąc na różyczce brokuła :-/
Ale głupio im było strasznie 8-) Myślę, że więcej to by się nie powtórzyło.

Lily - 2010-05-26, 00:20

Ja kiedyś na weselu kuzyna jadłam makaron z zieloną pietruszką ;) Oczywiście żyć mi nie dawali, bo przecież mięso jeść trzeba. Dla zdrowia.
Pączuś - 2010-05-26, 09:10

Ja rok temu byłam świadkiem na weselu koleżanki i do jedzenia mialam owoce, jakąs salatkę i troche ciasta, tak od 16 po poludniu do 5 nad ranem. Para mloda powiedziała mi, że nie było mozliwości dania wegetariańskiego (wesele w warszawie tuż obok wielkiego centrum handlowego), wtedy jakoś sie tym nie interesowalam, stwierdziłam, że widać tak jest, mimo, że bylam po prostu glodna. Teraz jak organizuję własne wesele zobaczylam, że tak naprawdę nie ma żadnego problemu z daniami wegetariańskimi a nawet jesli problemy są to można latwo to rozwiązać. Moja sąsiadka na weselu swojej córki miała wege gościa i po prostu przed weselem kupila jej jakieś wege danie w resturacji i potem je odgrzali. jak byłam na jakiejs komunii to choć bylo zglaszane, że ma byc danie wege, ale zapomnieli o tym, to na szybko zrobili jajecznicę, więc jak widać można bez problemu. Teraz jak przypominam sobie to wesele to widzę że po prostu zostałam olana :-? widać dla pary młodej moj sposób żywienia to jakaś fanaberia i nie przeszkadzało im, że siedziałam głodna.
kofi - 2010-05-26, 09:15

R. pojechał na konferencję, międzynarodową, ale w Łodzi i po raz pierwszy w życiu mógł wybierać menu: wegan, laktoowowege, albo coś tam jeszcze innego... Pierwszy raz poczuł się zrozumiany.
nika - 2010-05-26, 11:59

Ja bym rosołu nie tknęła, prędzej bym ostentacyjnie z głodu padła. Jakoś nie zwracałam na to jedzenie szczególnej uwagi do tej pory, ale właśnie uświadomiłam sobie że w ostanie święta u rodziców M. jadłam tylko chleb z ogórkami kiszonymi, poprzednie chleb z chrzanem. Mama M. zawsze przynosi mnóstwo jedzenia na stół po czym stwierdza, że dla Dominiki to nic chyba nie ma :-/ miło chociaż że zauważa.
Nie padm z głodu chyba tylko dlatego, że nie siedzimy tam długo, (Ala marudzi, że jest głodna i trzeba iść).
Normalnie to ze sobą zawsze, żarcie jakieś noszę, no ale na święta jakoś nie wpadłam na to.
Niebawem czeka mnie wesele i jak wczoraj powiedziałam M. żeby dowiedział się czy nam coś tam dadzą (tzn mnie i Ali) do jedzenia, to powiedział, że nie będzie nikt dla mnie gotował specjalnie :-( . Chodziło mi oto, żeby w razie czego nie liczyli nas do jedzenia i ewentualnie trochę zaoszczędzili, chciałam dobrze.
Ale teraz to zmieniłam zdanie, macie rację, jak mnie zapraszają z dzieckiem i to na tyle godzin to powinni nam dać jeść :evil: I jeszcze zażądam dziś żeby to M. załatwił, bo to jego rodzina, jego wesele, a ja i tak nie mam ochoty iść, to co się będę użerać jeszcze z jedzeniem.!

samaja - 2010-05-26, 12:31

nika napisał/a:

Ale teraz to zmieniłam zdanie, macie rację, jak mnie zapraszają z dzieckiem i to na tyle godzin to powinni nam dać jeść :evil: I jeszcze zażądam dziś żeby to M. załatwił, bo to jego rodzina, jego wesele, a ja i tak nie mam ochoty iść, to co się będę użerać jeszcze z jedzeniem.!


masz rację , domagaj się!

Ja podobnie jak Paczuś organizuję obecnie wesele i naprawde nie ma żadnego problemu z załatwieniem vege-zarcia. Żadnego !

My mamy przyjecie weselne wcale nie w jakiejś ogromnej restauracji i jak byliśmy wstępnie pytać o warunki ,to na dzień dobry dostalismy kartkę z propozycjami dań ,z adnotacja poniżej , że uwzględniają każdy rodzaj diety.

I zamówić dla 2 osób zestaw vege to jest żaden problem , ani to nie wychodzi drożej, ani taniej , po prostu tak samo. Problemu to nikomu też nie robi.
(jak jest przyjecie na 80 osób, zamawiają 78 tradycyjnych zestawów i 2 zestawy vege , płaca tak samo , a kucharze na co dzień wydający po 300 obiadów poradzą sobie z przygotowaniem tych dwóch "odmiennych " ;-) )

Też jestem wkurzona , bo ja na wszystkich weselach zawsze pokornie głodowałam , a teraz okazało się ,że tak niewiele trzeba było, żebym i ja miała co jeść :evil: ,
tym bardziej , że o moim niejedzeniu mięsa wiedzą wszyscy od dawna.

excelencja - 2010-05-26, 13:38

bronka napisał/a:
A ja cały czas myślę - naprawdę zjadłaś ten rosół?


Ale chyba nie napisała, że zjadła...

Jagienka - 2010-05-26, 13:54

Arielka.v napisał/a:
Jagienka, nie wiem czy dobrze pamietam (wiec mnie popraw jesli sie myle), ale Twój mąż je mięso prawda?
Jeśli sie nie myle to dodam tylko, ze czesto w takich sytuacjach osoby do ktorych sie jedzie zupelnie inaczej podchodza do osob "wywodzacych" sie z ich rodziny a inaczej do partnera swojej córki czy syna.
Być może gdyby to Twój maz byl wege a nie Ty albo oboje byscie byli wege to zupelnie inaczej rodzina by do tego podchodzila. Bardziej się dba o swojego niż o "obcego".
No ale oni mogą uznawać, że najważniejszy jest Twój mąż a Ty jesteś z nim wiec albo sie przystosujesz albo bedziesz miała pecha i bedziesz glodna.
Ja wegetariańskiego jedzenia w domu D. doczekałam sie dopiero wtedy gdy D. został wege a i tak za bardzo na tym nie skorzystałam bo juz wtedy byłam weganką :lol:
No chyba, ze Twój maz rowniez jest wege to mój wywód legł w gruzach :mryellow:


Jest dokładnie tak, jak napisałaś. Mąż nie jest wegetarianinem. W domu prawie wcale miesa nie je, bo ja go zwyczajnie nie podaję do jedzenia. Ale poza domem (np. u swojej Rodziny) je.
Z Rodziną nie pogada raczej, bo nawet podczas niedzielnej imprezy uznał, ze przesadzam.

Capricorn - 2010-05-26, 13:57

mnie się wydaje, ze napisała, że zjadła, ale ja nie o tym.

ten rosół - to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę problem dotyczy dużo bardziej złożonych relacji (co najmniej: Jagienka - i jej postrzeganie samej siebie, Jagienka - mąż, Jagienka - teściowie, mąż Jagienki - jego rodzice) - komu "wolno" na kogo w jaki sposób wpływać, komu "wolno" kogo sobie ustawiać, i w jaki sposób. Itp. Dlatego warto zapewnić sobie poszanowanie własnych idei, żeby za kilka lat nie okazało się, że nie mamy nic do powiedzenia w żadnej sprawie.

Ja raz dostałam u teściowej sałatkę "specjalnie dla mnie" - z ukrytym mięchem w środku. Kiedy odsunęłam talerzyk, widząc, co w sałatce się ukrywa, a teściowa oznajmiła pozostałym gościom przy stole: "o, wyczuła!" - po prostu wyszłam, i więcej przy jej stole nie usiadłam. I mam z głowy. no, ale nie każdy jest taki radykał, jak ja.

Jagienka - 2010-05-26, 14:00

bronka napisał/a:
A ja cały czas myślę - naprawdę zjadłaś ten rosół?

Tak, zjadłam. Byłam kilka godzin bez jedzenia, a gdy pytałam, czy jest coś innego, były tylko wieprzowe kotlety i udka z kurczaka.
Tu muszę zaznaczyć, że gdy długo nie jem, nagle spada mi poziom cukru i dostaję drgawek. Gdybym była tam bez Antosi, którą karmię piersią, to może nawet bym zamanifestowała i nie zjadła bez względu na konsekwencje...
Przed wyjściem zjadłam obfite śniadanie i miałam nadzieję, że spędzimy tam zdecydowanie mniej czasu - tak, jak wcześniej planowaliśmy. I w życiu nie przypuściłabym, że może nie być dosłownie nic innego do zjedzenia niż mięso.
Problem też w tym, że Rodzina Męża nie uważa, zeby sam rosół był mięsem :-/

Capricorn - 2010-05-26, 14:03

Jagienka napisał/a:

Jest dokładnie tak, jak napisałaś. Mąż nie jest wegetarianinem. W domu prawie wcale miesa nie je, bo ja go zwyczajnie nie podaję do jedzenia. Ale poza domem (np. u swojej Rodziny) je.
Z Rodziną nie pogada raczej, bo nawet podczas niedzielnej imprezy uznał, ze przesadzam.


no i właśnie o tym mówię - rosół to tylko symbol. Zacząć trzeba od tego, żeby Twój mąż miał szacunek do Ciebie, a nie "uważał, że przesadzasz" siedząc głodna przy stole z dzieckiem przy piersi. Zacznij od męża. Najlepiej szybko i radykalnie, bo chyba nie chcesz reszty życia spędzić w przekonaniu, że jesteś nieważne dziwadło.

Jagienka - 2010-05-26, 14:03

Capricorn napisał/a:


Ja raz dostałam u teściowej sałatkę "specjalnie dla mnie" - z ukrytym mięchem w środku. Kiedy odsunęłam talerzyk, widząc, co w sałatce się ukrywa, a teściowa oznajmiła pozostałym gościom przy stole: "o, wyczuła!" - po prostu wyszłam, i więcej przy jej stole nie usiadłam. I mam z głowy. no, ale nie każdy jest taki radykał, jak ja.

Zazdroszczę takiej postawy. Bardzo chciałabym umieć być taka. Przynajmniej nie miałabym poczucia, że znów musiałam się dostosować. I nie chodzi jedynie o kwestie żywieniowe.

A jak na to zareagował Twój Mąż?
Pytam, bo mój Mąż to wyjątkowo wrażliwy jak na faceta człowiek. Zaraz robi Mu się przykro, a mnie serce boli, że Go zraniłam choć nie chciałam.

Capricorn - 2010-05-26, 14:05

Jagienka napisał/a:

A jak na to zareagował Twój Mąż?
Pytam, bo mój Mąż to wyjątkowo wrażliwy jak na faceta człowiek. Zaraz robi Mu się przykro, a mnie serce boli, że Go zraniłam choć nie chciałam.


ożeszkufa, jak taki wrażliwy, to dlaczego TWÓJ dyskomfort go nie rusza, hę? No ja inaczej wrażliwość pojmuję, zupełnie inaczej.

Jagienka - 2010-05-26, 14:06

Capricorn napisał/a:


no i właśnie o tym mówię - rosół to tylko symbol. Zacząć trzeba od tego, żeby Twój mąż miał szacunek do Ciebie, a nie "uważał, że przesadzasz" siedząc głodna przy stole z dzieckiem przy piersi. Zacznij od męża. Najlepiej szybko i radykalnie, bo chyba nie chcesz reszty życia spędzić w przekonaniu, że jesteś nieważne dziwadło.

To prawda. Gdy powiedział mi, że przesadzam, ja Mu na to spokojnie, że powinien mnie wspierać bez względu na to, co sądzi o moim sposobie odżywiania się. W końcu nic zlego nie robię nie jedząc mięsa.

zojka3 - 2010-05-26, 14:06

Jagienka napisał/a:
Jedyne czego się obawiam, to reakcji Męża, który uzna, że gardzę dobrami, którymi częstuje mnie Jego Rodzina

Jagienka, to czas tupnąć nóżką, bo teraz Ty jesteś najbliższą rodziną Twojego męża i Twoje dobre samopoczucie powinno być dla niego na pierwszym miejscu.
Rok temu szarpneliśmy się do teściowej na święta wielkanocne z półrocznym dzieckiem (do tego w rozwórce), pociągiem w okropnych warunkach, ciasno, śmierdząco itd Zajechaliśmy na same święta, nie miałam głowy ani czasu na chodzenie po sklepach. Miałam nadzieje, że uszanują moje żywieniowe potrzeby a do tego matka karmiąca. I co? Jechałam na chlebie i sałatce jarzynowej. Prawdę mówiąc nie wyobrażałam sobie, że na 10 potraw nie będzie minimum 2 bezmięsnych. A teściowa zdziwiona i zmartwiona (normalnie nie wiem co bardziej :-/ ).
Czułam się okropnie nie wspominając już o innych "przyjemnych" sytuacjach. Od tamtej pory nie byłam u teściowej i pewnie szybko się tam nie pojawię.

[ Dodano: 2010-05-26, 14:08 ]
O już Capri "się zajęła" sprawą męża ;-)
Podpisuję się czterema kopytami!

Jagienka - 2010-05-26, 14:09

Capricorn napisał/a:

ożeszkufa, jak taki wrażliwy, to dlaczego TWÓJ dyskomfort go nie rusza, hę?

dobre pytanie :-)
słowo daję, że w następnej podobnej sytuacji zapytam Go o to.
Wydaje mi się, że chyba działa tu coś w stylu szacunku do Rodziców i tego, że skoro podali na stół to, co mieli, to nie powinno się grymasić. To takie trochę staroświeckie przekonania, które tylko po części jestem w stanie zrozumieć.

lilias - 2010-05-26, 14:12

Capri jeszcze mnie nie próbowali oszukiwać w taki sposób, ale spotkałam się ze zdziwieniem jak pytałam na czym barszcz. Był szok na twarzy, a ja nie zjadłam, bo teściowej nie przeszło przez usta kłamstwo. Też bym wyszła jakby mnie tak potraktowano jak Ciebie. Chyba jednak uchodzę za osobę wymagającą (dziwne, wziąwszy pod uwagę, że głównym posiłkiem na imprezach rodzinnych są dla mnie jajka w majonezie i ogórki kiszone) bo teściowa po prawie każdej imprezie albo się cieszy, że impreza mi się podobała, albo podpytuje J. czy na pewno. Cholera, chyba niezła zołza jestem :-/ , a może i dobrze :->
p.s. niezadowolona bywam tylko wtedy jak ktoś próbuje ululać małża mojego, a ja mam mu służyć za psa przewodnika, żeby nazad wrócił :-?

dynia - 2010-05-26, 14:15

euridice napisał/a:

Mi się zrobiło dziwnie po przeczytaniu w wątku fryzurowym (no wiem, włosy nie idą w parze z jedzeniem, przepraszam :> ), że Twój mąż nie zgadza się żebyś zrobiła sobie dredy.

Ja też patrzę na to rosołowe zajście z perspektywy tych dredów(myślałam,że nikt na to nie zwrócił uwagi,ale euri jest czujna).
Nie podoba mi się postępowanie Twojego męża,piszesz że jest wrażliwy ale jakoś tej empatii względem swojej żony mu chyba brakuje :roll:

Jagienka - 2010-05-26, 14:16

euridice napisał/a:

(dawaj, super Ci będzie w dredach! :D )

serio? zastanawiam się aktualnie, czy nie będę wyglądać w nich jak facet i przyznam, że to jedyne, co mnie chwilowo powstrzymuje 8-) doszłam do wniosku, że Mąż się przyzwyczai. A jeśli nie, to nie będzie miał innego wyjścia przez przynajmniej pół roku, bo łysej bardziej sobie mnie nie wyobraża niz w dredach :mryellow: a dredy to nie warkoczyki, które mozna następnego dnia porozplatać :lol:

lilias - 2010-05-26, 14:17

Jagienka, artykułuj mu jasno, acz przyjaźnie, czego oczekujesz :-D się chłop przyzwyczai, że ma obowiązek zadbać o Ciebie, jak nie to imprezy rodzinne niech samotnie nawiedza. no żeby chociaż jajek w majonezie ;-) :-P nie było na stole?
warczenie w ostateczności niewykluczone jak oporny mocno w tym zakresie będzie ;-)

ina - 2010-05-26, 14:38

Zgadzam się z Capricorn w 100%. To Twój mąż powinien zadbać, żebyś się dobrze czuła u jego rodziny i miała co jeść. Postawa teściów też jest bardzo dziwna. Moi teściowie jak mnie zapraszają, to mam taką wyżerkę że aż miło. Nawet jak inni mają rosół, dla mnie jest jakaś pyszna zupa na oliwie. Do tego pełno warzyw, sałatek, obowiązkowo są jakieś strączki ( no bo białko muszę jeść ;) ).
Jagienka - 2010-05-26, 14:44

Dzięki za wsparcie i zrozumienie.
Dużo tu cennych wskazówek padło.
Faktycznie muszę chyba sobie coś w głowie poprzestawiać i zacząć bardziej dbać o siebie nie traktując tego jako egoizm i nie myśląc jedynie o tym, że inni cierpią, bo ja grymaszę, bo ja jestem inna itp.

Tasak - 2010-05-26, 15:18

Nie wiem czy ktoś już pisał coś w tym stylu ale...
1) ja też jestem z natury taka, że wolę nie sprawiać sobą kłopotu i w ogóle problemów jak do kogoś idę czy coś, ale..
2) jeśli ktoś kogoś zaprasza czyt. jest gospodarzem to powinien się starać, żeby wszystkim u niego było dobrze. Nie wiem, może się za dużo naoglądałam "Perfekcyjnej pani domu" no ale bez popadania w skrajności i tak wydaje mi się naturalnym, ze gdy kogoś zapraszam to staram się żebym sama wypadła jak najlepiej tym jak kogoś ugoszczę. Więc staram się, żeby wszystkim wszystko smakowało, ładnie wyglądało i wszyscy dobrze się czuli. I to mi było by mega głupio jakby ktoś siedział u mnie i źle się czuł i nie miał przykładowo co jeść.

Dlatego właśnie jak gospodarz nie wie, to powinno się mu jakoś to zasygnalizować wcześniej i wtedy powinien coś przygotować. A jak nie wie, albo jest opornym gospodarzem (:D), albo jak się mu nie chce problemu robić (z jednego lub drugiego lub innego powodu) to się przynosi swoje i wszyscy się cieszą. :)

Kat... - 2010-05-26, 15:32

Jagienka napisał/a:
mój Mąż to wyjątkowo wrażliwy jak na faceta człowiek. Zaraz robi Mu się przykro, a mnie serce boli, że Go zraniłam choć nie chciałam.
ja kiedyś też byłam emocjonalnie uzależniona od samopoczucia mojego chłopaka. Wystarczyło, że zrobił smutną minę, powiedział, ze mu przykro i odwoływałam spotkania i zostawałam z nim. Miałam poczucie winy, że znowu przeze mnie się źle czuję, że coś źle znowu zrobiłam, ze zawiodłam. W dwa lata z przebojowej imprezowiczki zrobił ze mnie zakompleksionego odludka. A właściwie w dwa lata ja się pozwoliłam z przebojowej fajnej dziewczyny zrobić odludkiem. Od kiedy zdałam sobie z tego sprawę i zaczęłam dbać przeze wszystkim o to jak ja się czuję jest mi ze sobą dużo lepiej. Odmawiać nie jest łatwo, rozmawiać na trudne tematy też ale warto próbować choćby ze względu na dzieci. Chciałabyś żeby Tosi też wszyscy wchodzili na głowę, żeby się zawsze dostosowywała choć wcale nie ma na to ochoty, tylko dlatego, że nie chce robić kłopotu? Nie wolałabyś żeby była asertywna i pewna siebie jak jej mama? To trudne ale wykonalne Jagienka. Dasz radę!
Jagienka - 2010-05-26, 15:52

Kat... napisał/a:
Jagienka napisał/a:
mój Mąż to wyjątkowo wrażliwy jak na faceta człowiek. Zaraz robi Mu się przykro, a mnie serce boli, że Go zraniłam choć nie chciałam.
ja kiedyś też byłam emocjonalnie uzależniona od samopoczucia mojego chłopaka. Wystarczyło, że zrobił smutną minę, powiedział, ze mu przykro i odwoływałam spotkania i zostawałam z nim. Miałam poczucie winy, że znowu przeze mnie się źle czuję, że coś źle znowu zrobiłam, ze zawiodłam. W dwa lata z przebojowej imprezowiczki zrobił ze mnie zakompleksionego odludka. A właściwie w dwa lata ja się pozwoliłam z przebojowej fajnej dziewczyny zrobić odludkiem. Od kiedy zdałam sobie z tego sprawę i zaczęłam dbać przeze wszystkim o to jak ja się czuję jest mi ze sobą dużo lepiej. Odmawiać nie jest łatwo, rozmawiać na trudne tematy też ale warto próbować choćby ze względu na dzieci. Chciałabyś żeby Tosi też wszyscy wchodzili na głowę, żeby się zawsze dostosowywała choć wcale nie ma na to ochoty, tylko dlatego, że nie chce robić kłopotu? Nie wolałabyś żeby była asertywna i pewna siebie jak jej mama? To trudne ale wykonalne Jagienka. Dasz radę!

Dzięki Kat.... Masz rację. Ja się za bardzo przejmuję samopoczuciem innych zapominając jednocześnie o własnym. Świadome działanie na niekorzyść innych to jedno, a dbanie o swój interes to drugie. A ja zdecydowanie zbyt często mylę te dwie kwestie.

excelencja - 2010-05-26, 16:11

Jagienka, już poza wszystkim - to ci ludzie do mięsa nie jedzą kartofli???

No to powiem Ci, że ja bym po prostu wyszła po coś do jedzenia. I tyle. Bo stwierdzą że 'jak raz się złamała to będzie jeść co jej damy" już poza tym, że nie byłabym w stanie zjeść wywaru ze zwierzęcia po tylu latach nie jedzenia tego. Albo napchałabym się ciastami, albo chlebem. Nie wiem...
Nie bądź taka miękka :) Strasznie urocze z Ciebie dziewczę - nie dawaj się :*

[ Dodano: 2010-05-26, 16:16 ]
a makaronu do tego rosołu nie było?

[ Dodano: 2010-05-26, 16:21 ]
dready są suuuper :)
Miałam niegdyś ale spartaczone niestety. No i mnie powstrzymuje etap po obcięciu - koszmarnie wyglądam bez włosów.

A i wiecie co? Dopiero teraz mnie tknęło, że to dziwne, że facet 'nie pozwala'. Bo ja np przez 5 lat związku z jednym takim nie przekłuwałam sobie ciała właśnie dlatego, że jemu to nie pasowało i uważałam to za naturalne. Ale teraz widzę, że bez sensu.
No i po naszym rozstaniu pierwsze co zrobiłam to kolczyk w brodzie :)

alken87 - 2010-05-26, 17:07

ja zawsze myślałam że to asertywni mają gorzej bo są zawsze na nie ;)
a teraz współczuję nieasertywnym, ciężkie życie nie móc robić tego co się czuje bo się kogoś stawia wyżej niż siebie, szczególnie jeśli to coś dotyczy tylko naszej osoby i nie krzywdzi innych.

arahja - 2010-05-26, 17:58

excelencja napisał/a:
Jagienka, już poza wszystkim - to ci ludzie do mięsa nie jedzą kartofli???


U mnie w domu znakiem imprezy jest to, że mięcho wchodzi na stół samo.
Czepię się: ten temat nie jest taki długi, można było doczytać, że rzecz się dzieje na wsi, nie ma sklepu, nie ma co jeść, jest rosół, a makaron pewnie zatopiony w nim.

Capricorn - 2010-05-26, 18:42

Jagienka napisał/a:
Capricorn napisał/a:

ożeszkufa, jak taki wrażliwy, to dlaczego TWÓJ dyskomfort go nie rusza, hę?

dobre pytanie :-)
słowo daję, że w następnej podobnej sytuacji zapytam Go o to.
Wydaje mi się, że chyba działa tu coś w stylu szacunku do Rodziców i tego, że skoro podali na stół to, co mieli, to nie powinno się grymasić. To takie trochę staroświeckie przekonania, które tylko po części jestem w stanie zrozumieć.


wyjaśnij to z nim TERAZ, pokojowo ale stanowczo - tak, żeby nie było mowy o żadnym "następnym razie".

I nie szukaj usprawiedliwień wobec niego.

excelencja - 2010-05-26, 19:41

arahja napisał/a:
że rzecz się dzieje na wsi,


wieś bez sklepu??? żarty na bok :)

Jagienka - 2010-05-26, 20:30

excelencja napisał/a:
arahja napisał/a:
że rzecz się dzieje na wsi,


wieś bez sklepu??? żarty na bok :)

serio. tam jest kilka wsi graniczących ze sobą i tylko w jednej jest sklep. poważnie. to wieś, w ktorej są jedynie domy i pola, a najbliższy sklep jakąś godzinę drogi spacerkiem przez las. Teściowa cały czas namawia nas, żebyśmy tam przyjechali na stałe, ale ja już powiedziałam, ze w żadnym wypadku. Niby fajnie byłoby żyć z dala od cywilizacji, ale to wieś, gdzie domy stoją przy ulicy, którą aktualnie kierowcy tirów skracają sobie drogę na Kielce czy jakies inne miasto, a mieszkańcom w domach szyby tańczą. Dzięki za takie życie na łonie natury.

arahja - 2010-05-26, 20:31

Pomijam organoleptyczne stwierdzenie takiego faktu w moim otoczeniu rodzinnym, Jagienka tak napisała, więc nie mam powodów, by jej nie wierzyć.
Lily - 2010-05-26, 21:32

excelencja napisał/a:
wieś bez sklepu??? żarty na bok :)
Tu w pobliżu jest wieś o nazwie Wiślica, w której nie ma sklepu ani nie jeździ autobus ;) Serio. A ostatnio była zresztą niedziela bez handlu.
bronka - 2010-05-26, 21:35

Jagienka napisał/a:
teściowa cały czas namawia nas, żebyśmy tam przyjechali na stałe, ale ja już powiedziałam, ze w żadnym wypadku. Niby fajnie byłoby żyć z dala od cywilizacji,

i teściowa blisko- na obiadek można wpaśc ]:->
Jagienka jezeli stawiasz siebie w sytuacji- robię problem gospodarzom- to robisz problem gospodarzom. Jeśli uważasz, ze powinni zadbać o wszystkich gości to powinni zadbać o wszystkich gości. Jasna sprawa.
Swego czasu chodziliśmy na niedzielne obiadki raz na miesiąc do teściowej. kilka razy usłyszałam o jejku- a co Ty będziesz jadła? No dla mnie kurcze blade jest niepojęte- zaprosić kogoś na obiad i tego obiadu nie zrobić :-> Oczywiście odparłam, że jak nic nie ma to mogę same pyry jeść ]:-> A potem już się naumiali- pieczarki, kotlety sojowe, leczo itp. Nawet teść pojął, że moje się miesza się osobnym widelcem i z dumą mi tenże widelec prezentował :-P

maga - 2010-05-26, 21:46

bronka napisał/a:
o jejku- a co Ty będziesz jadła?

Kocham ten tekst :evil: Niestety słyszałam go w swoim zyciu bardzo często...

lilias - 2010-05-26, 22:09

bronka, widelec prezentował przed pomieszaniem żarełka, czy po :mrgreen: fajny teść :mrgreen:
bronka - 2010-05-26, 22:37

lilias, prezentował w kuchni, że leży na osobnym talerzyku i służy do mieszania mojego żarcia :-P
lilias napisał/a:
fajny teść

Hmmmmm. Nie bardzo :-/ Tylko w tej kwestii pozytywne zaskoczenie.

lilias - 2010-05-27, 11:52

bronka, przy tych wygibasach z widelcem myślałam, że fajny, bo z poczuciem humoru, ale jak mówisz niefajny to na pewno czymś się na to zasłużył :-)
Jagienka - 2010-05-27, 14:35

bronka napisał/a:
Jagienka napisał/a:
teściowa cały czas namawia nas, żebyśmy tam przyjechali na stałe, ale ja już powiedziałam, ze w żadnym wypadku. Niby fajnie byłoby żyć z dala od cywilizacji,

i teściowa blisko- na obiadek można wpaśc ]:->

załóżmy, że gotowałabym sama :-) pomijając wiec kwestię jedzenia, to przyznam, że za zadne skarby nie zgodziłabym się zamieszkać w pobliżu teściowej. nie chodzi już nawet o tę konkretną kobietę, ale tak ogólnie. nie chciałabym, bo czułabym się oceniana, kontrolowana itp.
a jeśli chodzi o tę konkretną moją teściową, to szanuję Ją, ale nie chciałabym żyć tak jak Ona - zimny dom, zaniedbane obejście wokół i żadnych perspektyw, żadnych zainteresowań. dla mnie to wegetacja, a nie życie.

patasznikowa - 2010-05-28, 12:35

Jagienka trzymam kciuki za inny przebieg nastepnej wizyty u tesciowej!

A a'propos rodzin mezow i niemezow, to bylismy na komunii ostatnio (ach, ten maj) i oczywiscie miecho, miecho, miecho, ale.. zaraz, zaraz! pieczone ziemniaczki z pieczarkami!
zjedlismy (niemaz tez wege), po czym tesciowa zacierajac rece, z uroczym usmiechem obwiescila - acha! pieczarki byly smazone na tym tluszczu co z kurczaka wyciekl! a jednak zjedliscie mieso!
:shock:

nie musze mowic, jak sie poczulam, jak bardzo na wymioty mi sie zebralo itd...
czulam oczywiscie ze dziwnie te ziemniaki smakuja, ale szczerze mowiac, mi u nich nigdy nic nie smakuje, wiec pomyslalam, ze moze te pieczarki sa po prostu nie teges. do glowy by mi nie przyszlo, ze to taki zabawny :evil: fortel.

siostra niemeza przygotowala tez roladki szpinakowe, ktore pozniej wjechaly na stol (specjalnie dla nas) ale juz nic tego dnia nie moglam przelknac...

dynia - 2010-05-28, 12:37

Jagienka napisał/a:
bronka napisał/a:
Jagienka napisał/a:
teściowa cały czas namawia nas, żebyśmy tam przyjechali na stałe, ale ja już powiedziałam, ze w żadnym wypadku. Niby fajnie byłoby żyć z dala od cywilizacji,

i teściowa blisko- na obiadek można wpaśc ]:->

załóżmy, że gotowałabym sama :-) pomijając wiec kwestię jedzenia, to przyznam, że za zadne skarby nie zgodziłabym się zamieszkać w pobliżu teściowej. nie chodzi już nawet o tę konkretną kobietę, ale tak ogólnie. nie chciałabym, bo czułabym się oceniana, kontrolowana itp.

Mądra dziewczyna :*

[ Dodano: 2010-05-28, 12:39 ]
patasznikowa napisał/a:
do glowy by mi nie przyszlo, ze to taki zabawny :evil: fortel.
.

Faktycznie boki zrywac :evil:
Nie mieści mi się w głowie taki brak poszanowania czyiś poglądów :evil:

patasznikowa - 2010-05-28, 12:41

dynia napisał/a:

Nie mieści mi się w głowie taki brak poszanowania czyiś poglądów


mi tez nie...

na szczescie oni w lodzi, my w londynie, czestotliwosc wspolnych obiadkow znikoma

lilias - 2010-05-28, 12:52

patasznikowa, współczuję
Jagienka - 2010-05-28, 13:27

patasznikowa napisał/a:
acha! pieczarki byly smazone na tym tluszczu co z kurczaka wyciekl! a jednak zjedliscie mieso!

no to faktycznie powód do radochy miała :shock:
w moim odczuciu, to juz jest zwykla złośliwość.
wspólczuję :roll:

Pączuś - 2010-05-28, 16:44

patasznikowa napisał/a:


A a'propos rodzin mezow i niemezow, to bylismy na komunii ostatnio (ach, ten maj) i oczywiscie miecho, miecho, miecho, ale.. zaraz, zaraz! pieczone ziemniaczki z pieczarkami!
zjedlismy (niemaz tez wege), po czym tesciowa zacierajac rece, z uroczym usmiechem obwiescila - acha! pieczarki byly smazone na tym tluszczu co z kurczaka wyciekl! a jednak zjedliscie mieso!
:shock:

nie musze mowic, jak sie poczulam, jak bardzo na wymioty mi sie zebralo itd...
czulam oczywiscie ze dziwnie te ziemniaki smakuja, ale szczerze mowiac, mi u nich nigdy nic nie smakuje, wiec pomyslalam, ze moze te pieczarki sa po prostu nie teges. do glowy by mi nie przyszlo, ze to taki zabawny :evil: fortel.

siostra niemeza przygotowala tez roladki szpinakowe, ktore pozniej wjechaly na stol (specjalnie dla nas) ale juz nic tego dnia nie moglam przelknac...



Masakra, współczuję :-? w głowie mi się nie mieści, że można takie rzeczy robić, mi kiedyś na imprezie kolega zrobił kanapkę w której specjalnie wcisnął kawałek wędliny, taki super kawał hahah :shock:

Jagienka, ja bym Ci radziła następnym razem przyjechać ostentacyjnie z własnym jedzeniem. Może to by podziałało???

zina - 2010-05-28, 17:06

patasznikowa napisał/a:

A a'propos rodzin mezow i niemezow, to bylismy na komunii ostatnio (ach, ten maj) i oczywiscie miecho, miecho, miecho, ale.. zaraz, zaraz! pieczone ziemniaczki z pieczarkami!
zjedlismy (niemaz tez wege), po czym tesciowa zacierajac rece, z uroczym usmiechem obwiescila - acha! pieczarki byly smazone na tym tluszczu co z kurczaka wyciekl! a jednak zjedliscie mieso!
:shock:

:shock: :shock: :shock:
W głowie mi się nie mieści, że coś takiego miało naprawdę miejsce

Babcia Klary konsultuje ze mną cały obiad na dzień następny wieczorem choć my się widujemy tylko raz w roku przez około 2 tygodnie ;-)

Jagienka - 2010-05-28, 18:33

Pączuś napisał/a:


Jagienka, ja bym Ci radziła następnym razem przyjechać ostentacyjnie z własnym jedzeniem. Może to by podziałało???

tak też zamierzam uczynić ;-)
już to przemyślałam - jak tylko pojawią jakieś wyrzuty sumienia, że nie wypada itp., to pomyślę sobie o Was i o tym, że gdybyście były tam ze mną, to z pewnością poparłybyście moje stanowisko :-) oraz, że każda z Was umiałaby walczyć o swoje i mieć w d.... to, że ktoś ma inne zdanie w tej sprawie. dlaczego więc ja mam się poddać? ;-)

patasznikowa - 2010-05-28, 18:39

Jagienka napisał/a:
w moim odczuciu, to juz jest zwykla złośliwość


wlasnie nie, to po prostu totalna ignorancja (innymi slowy - glupota. niestety)
bo oni naprawde mysla ze to jakies fiubzdziu i ze tak naprawde to bysmy woleli jesc mieso, tylko z jakis nieznanych im powodow tego nie robimy. wiec zrobili nam dobrze tak naprawde, w ich mniemaniu.
mi tez sie to w glowie nie miesci..
z kolei moi tez na maksa miesozerni rodzice zawsze, ale to zawsze wykombinuja cos pysznego wege, jak przyjezdzamy. mama nawet uczy sie nowych potraw ode mnie i potem je przyrzadza.

ale historia z tesciowa to nic w porownaniu do cioci mojego niemeza mieszkajacej na glebokiej wsi (nie to ze nie lubie wsi, uwielbiam!). po kilkunastu latach niewidzenia ich niemaz pojechal, nie wiedziec czemu ich odwiedzic i z tak wspanialej okazji ciocia sie postarala i na stol wjechaly parujace talerze z czarnina :shock:
(od razu mowie, ze ciocia raczej nie zdawala sobie sprawy z wegetarianizmu J)
dobrze, ze mnie tam nie bylo, bo bym chyba zemdlala ;-)

[ Dodano: 2010-05-28, 17:40 ]
acha, no oczywiscie, manewr z powiedzeniem ze to czarnina juz po fakcie zjedzenia nie mial tu miejsca. z powodow oczywistych :mrgreen:

[ Dodano: 2010-05-28, 17:41 ]
Jagienka napisał/a:
że gdybyście były tam ze mną, to z pewnością poparłybyście moje stanowisko


bez dwoch zdan!!! 8-)

Katioczka - 2010-05-28, 18:45

Chciałam tylko napisać, że śledzę wątek z zapartym tchem :)

Jak ostatnio pojechaliśmy do teściów, prosiłam męża,
by uprzedził, że jesteśmy wege.
Efekt: na śniadanie/kolację były jajka, ser żółty, twaróg, pomidory, ogórki, rzodkiewki, ciemne pieczywo.
No i super.
Na obiad podano rosół lub pomidorową oraz kotlety z kurczaka, gotowane ziemniaki i ogórek kiszony. Ręce mi opadły, zjedliśmy tę pomidorową WYOBRAŻAJĄC SOBIE, ŻE JEST GOTOWANA NA BULIONIE WARZYWNYM.
Zanim znowu pojedziemy, to zapytam teściową wprost, co zamierza gotować. W razie czego
przywiozę coś wege i podzielimy się z nimi.

Jagienka - 2010-05-28, 18:58

patasznikowa napisał/a:
na stol wjechaly parujace talerze z czarnina :shock:

przypomniała mi się pewna wizyta na wsi u wspaniałych ludzi, którzy poczęstowali mnie czarniną. To było wiele lat temu i jadałam wówczas drobiowe mięso. Czym jest czarnina pojęcia nie miałam i nawet nazwy nie znałam. Gdy Oni to usłyszeli, postanowili mnie poczęstować, bo to przysmak był dla nich, więc co najlepszego mieli, podali mi. Jadłam tak i smakowało jak rosół drobiowy, tylko ten kolor... Gdy już prawie wszystko zjadłam, facet, który był tam ze mną zapytał, skąd ten ciemny kolor. Na to Gospodyni domu odparla bez zastanowienia: to od kaczki krew jest. :shock:
Gdyby najpierw powiedziała, jak ta zupa powstaje, to słowo daję, że wymyśliłabym, że wątrobę mam chorą i nic mięsnego mi nie wolno... Zwłaszcza, że głodna nie byłam.

Ania D. - 2010-05-28, 20:37

Jagienka napisał/a:
jak tylko pojawią jakieś wyrzuty sumienia, że nie wypada itp

Uważam, że nie wypada zapraszać gości i nic dla nich nie przygotować. My to dobrze znamy, nie będę wnikać w szczegóły. Zawsze, jak do kogoś jedziemy z rodziny (wyjątek to moja mama, gdzie albo my coś gotujemy albo ona) zabieramy wszystko do jedzenia dla siebie. Spokojnie to sobie odgrzewamy prosząc o garnek. Ja nie widzę powodu, by się wstydzić tego, że mam swoje jedzenie, skoro gospodarz o nas nie dba. Ale z drugiej strony też nie robimy niczego ostentacyjnie, bo tego też nie lubię i nie zależy mi, by kogoś zawstydzić.
Dobrze, że znajomi dla nas gotują, a najlepsze rzeczy przygotowują Ci, co jedzą mięso. Nie chodzi o wymyślne dania, ale o smaczny, prosty, łatwy do zrobienia obiad - kasza, fasola, brokuł, pomidory/ogórki i np. pieczarki. Można każdego ugościć, ale trzeba chcieć, nie trzeba do tego ani dużo czasu, ani specjanych zdolności.

Arielka.v - 2010-05-28, 20:56

Jagienka napisał/a:
Gdy Oni to usłyszeli, postanowili mnie poczęstować, bo to przysmak był dla nich, więc co najlepszego mieli, podali mi.


dla niektorych osob szczególnie na wsi wlasnie czernina to najlepsza z potraw i jest gotowana na szczegolne okazje.
dosyc dlugo mieszkałam z babcia na wsi i niestety ona wręcz kochala zupe z krwi i gotowała to co tydzień - zawsze na niedzielny obiad :/
jej mama tak robila i ona tez. hodowała mnóstwo kaczek aby było z czego gotować.
nie wobrazacie sobie jaka to byla dla mnie ulga gdy sie od niej wyprowadzilam i moglam u siebie ugotowac to na co mialam ochote. teraz nawet nie moge patrzec na ta zupę :/

patasznikowa napisał/a:
wiec zrobili nam dobrze tak naprawde, w ich mniemaniu.


ja mam nieodparte wrazenie, ze niektórzy uwazaja wegetarian za głupków :roll:

patasznikowa - 2010-05-28, 21:03

Arielka.v napisał/a:
patasznikowa napisał/a:
wiec zrobili nam dobrze tak naprawde, w ich mniemaniu.


ja mam nieodparte wrazenie, ze niektórzy uwazaja wegetarian za głupków :roll:


niestety tak czasem wlasnie jest :-?
ale mysle ze to juz powoli zanika, ci co faktycznie nas za glupkow uwazaja, czy za dziwadla, to odchodzace pokolenie. i ich sie juz nie zmieni, tych cioc z czernina, czy babc z kurczaczkiem.
z mojego pokolenia - gdziekolwiek jestem zapraszana - znajomi zawsze cos pysznego wege robia. i nie jest to zaden, ale to zaden problem dla nich! (bo przeciez to nie jest problem, jak sie tylko mysli z troche bardziej otwarta glowa, niz ta nieszczesna tesciowa, co pewnie czerwone uszy juz ma ;) )

z_grzywką - 2010-06-16, 21:34

Jak wspominałam w innym wątku - niezwykle barwne i czułe są moje kontakty z teściową ;)
Za każdym razem gdy się widzimy (i staramy się nie przyjeżdżać na obiad bo na moim talerzu, specjalnie dla mnie ląduje wielki kawałek indyka, gdy go nie zjadam zawsze lekko oburzonym głosem słyszę pytanie - A MIĘSA CZEMU NIE ZJADŁAŚ (w podtekście - a w mordę chcesz? tak się czuję, słowo :lol: ), muszę opowiedzieć co zjedliśmy na obiad. Żeby się przypadkiem nie okazało, że biedni głodujemy skoro wymyśliłam sobie, że mięsa nie jadam :)

Jagienko, bądź dzielna. Mi też nie było na początku łatwo ale dasz radę. Nie raz się zdarza, że na proszonym obiedzie jem tylko ziemniaki i korniszonki. A czasem nawet nie ziemniaki bo są od razu zapaćkane tłuszczem.
Są ludzie, którzy zapraszając nas wypytują co jem a czego nie (dodatkowo alergia Marcela) a są niestety i tacy, którzy (chyba) uważają, że nagle rzucę się na schabowego, zagryzę mielonym a na deser chapnę kurzą nogę. Niestety jak w Twoim przypadku - rodzina męża.
A zabieranie swojego jedzenia - serdecznie polecam.
I wytrwałości Ci życzę :)

gosia_w - 2010-06-16, 21:42

Ja byłam niedawno u teściów. Zabrałam kaszę jaglaną/owoce suszone/orzechy na śniadanie, brązowy ryż i zapasteryzowaną soczewicę z jaglanką na obiad, chleb i pasztet Primaviki na kolację. I byłam zadowolona, zupełnie nie czułam, że teściowie o mnie nie dbają. Oni nie mieli by nawet gdzie kupić tego, co bym chciała. Za to chętnie kupują różne warzywa, żeby był duży wybór. Nie widzę problemu z tym, że biorę owoce niesiarkowane, skoro tam nie da się ich kupić. Podobnie z innymi produktami.
kitteh - 2010-06-21, 11:01

szczerze mowiac, ja nigdy nie spotkalam sie z ignorancja ze strony rodziny. wiem, ze moj ojciec nie akceptuje mojego wegetarianizmu, natomiast jest to w stanie stolerowac, pod warunkiem, ze zapewnie sobie odpowiednio duzo bialka/a ja potrzebuje sporo/. nie wyobrazam sobie natomiast, ze ktos mi robi takie "dowcipaski" i podchody; najwiekszy uraz mialam, jak lezalam w szpitalu i tam szefowa oddzialu postanowila sie mna "dobrze zajac i wyleczyc z glupoty(no bo przeciez przez brak miesa tu jestes, nie?)"/pilam wtedy jeszcze mleko i jadlam jajka/, dosypujac mi gdzie sie da mielone mieso: do zupy z warzyw (a jak sie pytalam, co to za wlokna w zupie, to slyszalam "widzialas kiedys mieso w szpitalnej jarzynowej?(w kontekscie, zobacz jaka jestem cwana, wcale sie nei domyslasz, ze to mieso,haha,idiotko) i jajecznicy("no przeciez sie przypiekla!").
a ja plakalam w nocy, bo jak nie chcialam tego jesc, to zakladala mi zglebnik do zoladka(zyly mi juz wysiadly od pompowania kroplowek i nie mozna bylo pozajelitowo).
to jest terror. tak ten^ jak i rosolowy
absolutnie nie chce sie zalic, bo juz mam to za soba, ale taki jest obraz wegetarian w oczach czesci ludzi- fanaberia, poza
a mozna inaczej, mozna bardzo latwo- glupi sos postawic w sosjerce, zrobic "tresciwsza" salatke, jezeli nie widzi sie alternatywy dla kotleta, dac kartonik odzywki w plynie zamiast wciskac mieso przez nos
amen

neina - 2010-06-21, 20:20

kitteh, straszne :-( Kiedy w koncu Polska przejrzy na oczy nie bedzie daleko w tyle w tej kwestii :-?
Lily - 2010-06-21, 20:23

kitteh, współczuję, nie wyobrażam sobie tego. To się do Strasburga nadaje :/
lilias - 2010-06-21, 20:52

kitteh współczuję serdecznie, w sumie to szkoda, że na mnie to nie trafiło ]:-> ale jak to mówią wszystko przede mną ]:-> ]:-> ]:->
Jagienka - 2011-06-28, 21:50

Lily napisał/a:
kitteh, współczuję, nie wyobrażam sobie tego. To się do Strasburga nadaje :/

dokładnie
straszne to, co przeszłaś :roll:

Agnieszka - 2011-06-29, 00:07

Bardzo trudne są takie sytuacje zwłaszcza jeśli się jest w pozycji zależnej. Mogę tylko wspólczuc atrakcji i cieszyc się ze szpitalnych tolerancji naszych a niezależnie od moich relacji z teściową docenic fakt, że zarówno ja kiedyś, jak i dziecko później, kulinarnie niezależnie od różnicy poglądów honorowane.
Ostatnio rodzinnie zliczałam stypę w restauracji ale nie mam żalu i nie zabolało mnie, że ulubiona ciocia nie pamiętała (pewnie będąc na jej miejscu też bym nie ogarnęła wszystkiego). Zresztą i tak w takich sytuacjach gardło mi się ściska i żołądek więc jedzenie jest ostatnią rzeczą o jakiej myślę.

zou - 2011-06-29, 08:38

Współczucia, naprawdę...brak słów. Tym bardziej, że to taka uroczystość...co miała być radowaniem się wszystkich. Ciężko po czymś takim zaufać, ale może to właśnie znak dla was, aby w przyszłości być bezwzględnym w realizacji-organiacji Waszego życia według swoich praw, potrzeb i wartości. W zapewnianiu ich samym sobie, bez szczególnej dbałości o uczucia innych, którzy tego nie umieli uszanować, gdy Wy byliście delikatni i uprzejmi z grzecznością się staraliście postępować. Może w przyszłości czas "huknąć" w swojej sprawie pięścią w stół?Jesteście dorośli. Niektórzy tylko takie znako odczytują jako te z którymi się trzeba (jednak) liczyć..., a inne, te delikatne iuprzejme- za dziecinadę i niepewność.
izziland - 2011-06-29, 10:21

Niedawno w mojej rodzinie była uroczystość 80 tych urodzin babci. Nauczona doświadczeniem wzięłam ze sobą jedzenie. Przygotowałam 4 rodzaje kotlecików warzywnych w dużej ilości. Mięsożercy zazwyczaj najpierw wyjadają moje potrawy :mrgreen: Jakie było moje zdziwienie, kiedy zastałam na stole przygotowane specjalnie dla mnie przez babcię jedzonko. Zaznaczyła, ze nie ma grama mięsa :mryellow: A babcia ma 80 lat. Jest świetna!!!
lilias - 2011-06-29, 10:54

izziland, babcia wymiata :-D
ja znowu zignorowana, tym razem na hucznym weselisku w lokalu o podobno świetnej renomie :evil: przeżyłam i przestaję być tak cholernie kulturalna i nie sprawiająca kłopotu ]:->

Didier - 2011-06-29, 11:40

izziland napisał/a:
Niedawno w mojej rodzinie była uroczystość 80 tych urodzin babci. Nauczona doświadczeniem wzięłam ze sobą jedzenie. Przygotowałam 4 rodzaje kotlecików warzywnych w dużej ilości. Mięsożercy zazwyczaj najpierw wyjadają moje potrawy :mrgreen: Jakie było moje zdziwienie, kiedy zastałam na stole przygotowane specjalnie dla mnie przez babcię jedzonko. Zaznaczyła, ze nie ma grama mięsa :mryellow: A babcia ma 80 lat. Jest świetna!!!


izziland moja babunia ma 85 lat i zawsze przed imprezami dzwoni i pyta co jem albo wprost co mi zrobic, babunie rulez :mrgreen:

Lily - 2011-06-29, 11:41

izziland napisał/a:
Mięsożercy zazwyczaj najpierw wyjadają moje potrawy :mrgreen:
Żeby tak moje wyjadali :P U mnie się boją spróbować :roll:
Didier - 2011-06-29, 13:20

też ostatnio miałam takie niemiłe spotkanie, wprawdzie ciocia męża (jego chrzestna) podała mi morele mówiąc z nieudawaną skruchą że nie wie czym mnie ugościć (mogła nie wiedzieć) ale potem zaczęły się pytania co dlaczego i jak to razem z wujkiem za każdym razem tak wybuchali śmiechem że nie mogłam się nadziwić jak ludzie mogą tak reagować
nadmienię że towarzystwo wykształcone on inżynier ona lekarka, prostactwo takie że szok :shock: , wstałam podziękowałam za morelki powiedziałam że więcej nie skorzystam z zaproszenia
pozostał mi potworny niesmak, płakać mi się chciało normalnie :cry:

Pączuś - 2011-06-29, 19:58

lilias napisał/a:
izziland, babcia wymiata :-D
ja znowu zignorowana, tym razem na hucznym weselisku w lokalu o podobno świetnej renomie :evil: przeżyłam i przestaję być tak cholernie kulturalna i nie sprawiająca kłopotu ]:->


Ja też doszłam do tego wniosku, gdy na weselu na którym byłam świadkiem para młoda nie zadbała żebym miała coś do jedzenia, do czwartej nad ranem na cieście, ziemniakach i winogronach :evil: nie chciałam robić problemów ale patrząć po fakcie na spokojnie, to jest lekceważenie gościa. No i wesele było w Warszawie i podobno za trudno było coś wege przygotować, bo "to drożej kosztuje" - jak bum cyk cyk, jak następnym razem będę wiedziała, że na takiej imprezie ktoś nie może zrobić nawet kotleta sojowego za 5 zł dla mnie, to przyjdę z własnym jedzeniem i gospodarzę będą mieli wiochę :mryellow:

seminko - 2011-06-29, 20:35

Pączuś napisał/a:
na weselu na którym byłam świadkiem para młoda nie zadbała żebym miała coś do jedzenia

:shock: Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji...
Nie bywam na weselach, nie mam okazji, ale gdy jestem przez kogoś goszczona, zawsze znajdzie znajdzie się jakiś liść sałaty w lodówce, czy paczka kaszy ;-)
Nie ma pola do robienia problemów ;-)
Ostatnio na urodzinach mojej blisko osiemdziesięcioletniej babci zostałam o chlebie, ogórkach i pomidorach i rewelacyjnie się bawiłam :mryellow: , no, ale ja nie rozgłaszam w rodzinie o moim weganizmie, a na prośby babci, bym, nałożyła sobie sera, odpowiadałam, że to grozi u mnie swędzącą wysypką, co zresztą jest właściwie prawdą (chyba Młody "zaraził" mnie alergią na mleko ;-) )
O tym, że nie jem mięsa, rodzina wie i problemu nie robi. W kwestii nabiału muszę kluczyć.
Ale "proszone" przyjęcie, no cóż... Faktycznie przykro.

izziland - 2011-06-29, 21:59

Luzik. Ja na swoim weselisku :mrgreen: dostałam rosół na vegetce. Na usprawiedliwienie kuchni mogę dodać, że było na zadupiu i to 11 lat temu. Starałam się ich rozgrzeszyć. A a tak serio, często podróżuje, staję w przydrożnych barach i jedyne "wege" co mają mi z łaską do zaproponowania to ryba :evil: Polska nadal niewiedzą cuchnie. Fuj!
A ja już wyrosłam z nawracania i uświadamiania. Nie chce mi się zwyczajnie kłapać dziobem w kółko tego samego. Bo i tak grochem o ścianę....

lilias - 2011-06-29, 23:24

Pączuś, też stwierdziłam, że będę chodzić z własnym żarciem :mryellow: a niech mają głupie miny
lukpik - 2011-10-24, 01:39

Witam forumowiczki/ forumowiczów wegedzieciaka!

Właściwie zalogowałem się do tego forum tylko po to żeby zareagować na pewną sytuację.
W minioną właśnie niedzielę dostałem "burę" od mojej żony, że rzekomo wypisuję o niej jakieś rzeczy na forum wegedzieciak. Zupełnie niesłusznie, bo nie miałem pojęcia o czym jest mowa. :?: Po czym słowo do słowa doszedłem do tego, że chodzi o ww post założony przez moją żonę jakiś czas temu i odpowiedź od niejakiego Janosika (której niestety nie widziałem), a która to została usunięta przez administratora.
Jako, że nie śledzę wpisów na wegedzieciaku (zwyczajnie nie mam czasu na ploty), nie miałem pojęcia, że ten post, który x lat temu widziałem rozrósł się do tych rozmiarów i że "szanowne" forumowiczki tak chętnie doradzają co moja żona powinna zrobić, itp. nie mając oczywiście zupełnie pojęcia o rzeczywistej sytuacji w naszej rodzinie...
Moim zdaniem forum to (przynajmniej ten wątek) nie różni się niczym od dawnych "babskich spotkań na ploty" tyle, że zasięg tych plotek jest wielokroć większy niż dawniej i dzięki temu mogą one o wiele więcej szkód wyrządzić i skrzywdzić wiele osób...!!!

Proszę zatem uderzcie się mocno w piersi i zastanówcie jakie wątki podejmujecie, co piszecie i radzicie w odpowiedziach i czy nie wyrządzacie komuś krzywdy. :?: Złe słowo może bardziej ranić niż zadany cios a odebrane komuś dobre imię może nie być możliwe do naprawienia... :!:

A'propos:
"Tupać nóżką" to sobie niektóre z Was mogą na swojego pieska. Powinny jednak wiedzieć, że nawet pieski nie lubią jak się na nie tupie i stają się wtedy agresywne i warczą... Dla inteligentnych tyle powinno wystarczyć...

Pozdrawiam WSZYSTKICH i mam nadzieję, że powyższe słowa wywołają w Was choć odrobinę refleksji a nie spowodują rozpętanie burzy.

kasienka - 2011-10-24, 07:43

lukpik, zobacz z kiedy są te posty. Sprzed półtora roku. Chyba nie ma o co bić piany. Tym bardziej, że jako osoba inteligentna na pewno zdajesz sobie sprawe z tego, jak myląca może być narracja w internecie. To tak jak by wszystkie Twoje słowa powiedziane kiedyś w zniecierpliwieniu lub gniewie były zapisane i później odgrzebywane przy okazji jakiegoś kryzysu. Może raczej zastanów się, co zrobić żeby Twoja żona poczuła, że jest dla Ciebie ważna i jej wybory, uczucia są dla Ciebie istotne a Ty jesteś dla niej wsparciem. Bo jeśli podchodzisz do Jej problemów jak do babskich plot i widzi-mi-się, to chyba nie czuć w tym szacunku :(

Z pozdrowieniami :)

lilias - 2011-10-24, 11:13

kasienka napisał/a:
lukpik, zobacz z kiedy są te posty. Sprzed półtora roku. Chyba nie ma o co bić piany. Tym bardziej, że jako osoba inteligentna na pewno zdajesz sobie sprawe z tego, jak myląca może być narracja w internecie. To tak jak by wszystkie Twoje słowa powiedziane kiedyś w zniecierpliwieniu lub gniewie były zapisane i później odgrzebywane przy okazji jakiegoś kryzysu. Może raczej zastanów się, co zrobić żeby Twoja żona poczuła, że jest dla Ciebie ważna i jej wybory, uczucia są dla Ciebie istotne a Ty jesteś dla niej wsparciem. Bo jeśli podchodzisz do Jej problemów jak do babskich plot i widzi-mi-się, to chyba nie czuć w tym szacunku :(

Z pozdrowieniami :)


podpisuję się obiema rękami pod kasienka
szacunku do żony w poście lukpika nie mogę sie dopatrzyć. przykro, bo coś takiego boli.

[ Dodano: 2011-10-24, 11:14 ]
lukpik napisał/a:
Witam forumowiczki/ forumowiczów wegedzieciaka!

Właściwie zalogowałem się do tego forum tylko po to żeby zareagować na pewną sytuację.
W minioną właśnie niedzielę dostałem "burę" od mojej żony, że rzekomo wypisuję o niej jakieś rzeczy na forum wegedzieciak. Zupełnie niesłusznie, bo nie miałem pojęcia o czym jest mowa. :?: Po czym słowo do słowa doszedłem do tego, że chodzi o ww post założony przez moją żonę jakiś czas temu i odpowiedź od niejakiego Janosika (której niestety nie widziałem), a która to została usunięta przez administratora.
Jako, że nie śledzę wpisów na wegedzieciaku (zwyczajnie nie mam czasu na ploty), nie miałem pojęcia, że ten post, który x lat temu widziałem rozrósł się do tych rozmiarów i że "szanowne" forumowiczki tak chętnie doradzają co moja żona powinna zrobić, itp. nie mając oczywiście zupełnie pojęcia o rzeczywistej sytuacji w naszej rodzinie...
Moim zdaniem forum to (przynajmniej ten wątek) nie różni się niczym od dawnych "babskich spotkań na ploty" tyle, że zasięg tych plotek jest wielokroć większy niż dawniej i dzięki temu mogą one o wiele więcej szkód wyrządzić i skrzywdzić wiele osób...!!!

Proszę zatem uderzcie się mocno w piersi i zastanówcie jakie wątki podejmujecie, co piszecie i radzicie w odpowiedziach i czy nie wyrządzacie komuś krzywdy. :?: Złe słowo może bardziej ranić niż zadany cios a odebrane komuś dobre imię może nie być możliwe do naprawienia... :!:

A'propos:
"Tupać nóżką" to sobie niektóre z Was mogą na swojego pieska. Powinny jednak wiedzieć, że nawet pieski nie lubią jak się na nie tupie i stają się wtedy agresywne i warczą... Dla inteligentnych tyle powinno wystarczyć...

Pozdrawiam WSZYSTKICH i mam nadzieję, że powyższe słowa wywołają w Was choć odrobinę refleksji a nie spowodują rozpętanie burzy.


przytaczam, bo mało przyjemne posty lubią znikać, a ten jest wyjątkowy, bo swoje dobre imię autor postu uzależnia nie od swoich uczynków, tylko od tego, że ktoś głośno powiedział o przykrości, która go spotkała. no i ten mało elegancki koniec wypowiedzi- zastraszanie, fe.

Janosik - 2011-10-24, 23:30

Otóż to.... mało przyjemne posty są usuwane przez administratora, a właściwie takie które nie są "przychylne" dla (całe szczęście niewielkiego grona ) uczestników tego forum. Proponuję odrobinę samokrytyki bo jak widzę wszyscy tu są naj... czyli macie tu taki swój wirtualny "idealny" świat.... Wszystko jest dobrze, aż do momentu gdy niektóre osoby przestają panowac nad tym i nie potrafią odróżnic, oddzielic świata wirtualnego od rzeczywistego. Życie to nie bajka i nie da się czegoś usunąc, wyciąc jak w filmie, a internet ma niebezpieczną moc, więc proszę pomyślcie, a później piszcie bo wkraczając w czyjeś życie ( nawet z niedobrą radą ) możecie wyrządzic komuś wielką krzywdę i sobie też... Jak to mówią "kto mieczem wojuje, od miecza ginie"... Pozdrawiam.
- 2011-10-24, 23:30

lukpik, sory, ale zamiast marnować czas na ploty na forum- na które nie masz wpływu, mógłbyś się zająć rzeczami na które wpływ jak najbardziej masz- czyli np. tym aby Twoja żona czuła się dobrze kiedy spotykacie się w rodzinnym gronie. Ja nie wyobrażam sobie, ze idziemy na rodzinna imprezę, gdzie wszyscy objadają się tradycyjnie cały dzień a mój mąż nie ma co na talerz położyć, bo zapomniano że nie je mięsa :evil: czasem zdarza się, owszem, że rzeczywiście gdzieś po drodze taki fakt wypadnie ludziom z głowy (jak się zdarzyło na weselu mojej kuzynki, gdzie z mężem mieliśmy przetrwać całą imprezę na surówkach i ziemniakach, podczas gdy cała reszta miała zapewnioną kilku-daniową wyżerkę) ale ostatnia rzecz jaka by mi wpadła do głowy to stwierdzenie że mój mąż przesadza :roll:
Wybacz, może to zabrzmi dość surowo, ale rodzina którą teraz tworzysz z żona i córkami jest ważniejsza niż ta z której wyszedłeś. Jeśli masz ku temu wątpliwości to chyba masz problem. I trochę słabo, ze Ci to musi uzmysławiać jakaś baba z forum, prawda?
pozdrawiam

Lily - 2011-10-24, 23:33

Cytat:
Otóż to.... mało przyjemne posty są usuwane przez administratora, a właściwie takie które nie są "przychylne" dla (całe szczęście niewielkiego grona ) uczestników tego forum. Proponuję odrobinę samokrytyki bo jak widzę wszyscy tu są naj... czyli macie tu taki swój wirtualny "idealny" świat.... Wszystko jest dobrze, aż do momentu gdy niektóre osoby przestają panowac nad tym i nie potrafią odróżnic, oddzielic świata wirtualnego od rzeczywistego. Życie to nie bajka i nie da się czegoś usunąc, wyciąc jak w filmie, a internet ma niebezpieczną moc, więc proszę pomyślcie, a później piszcie bo wkraczając w czyjeś życie ( nawet z niedobrą radą ) możecie wyrządzic komuś wielką krzywdę i sobie też... Jak to mówią "kto mieczem wojuje, od miecza ginie"... Pozdrawiam.



Janosiku, bardzo to wstrętne, że zamieszczasz takie anonimowe wpisy, mimo że autorka wątku jest Ci osobiście znana, a Ty ukrywasz się za nickiem. Może przynajmniej miałbyś dla niej tyle szacunku, żeby przestać pisać tego typu anonimy, bo to naprawdę niesmaczne (delikatnie mówiąc).

- 2011-10-24, 23:35

Janosik, wyrwałeś się jak Filip z konopii, ten watek został założony 1,5 roku temu :!: do tego sam mąż Jagienki napisał, że widział wtedy ten post i wiedział o nim.

co jest dziwnego w tym, że wegetarianin się czuje źle jak przychodzi na rodzinną wyżerkę i okazuje się, że nie ma nic wyjątkowo dla niego? Postanowiłeś to zmienić swoim postem tutaj, tak?

Janosik - 2011-10-24, 23:39

Mam tyle samo szacunku do Jagienki co ona ma do uczuc innych osób i do rodziny swojego męża, a może nawet do niego samego.

[ Dodano: 2011-10-24, 23:48 ]
Mam wrażenie, że zalogowałem się do dziwnego, plotkarskiego forum. Szkoda mojego czasu bo i tak nie przyjmujecie krytyki. Żegnam, kiście się we własnym "wegesosie".

adriane - 2011-10-24, 23:50

Do lukpika. Dla mnie oburzający jest fakt, że można głodzić kobietę karmiącą-wegetariankę i mieć jeszcze o to pretensje, że dziewczyna się źle z tym czuje. Ma prawo pożalić się na forum czy gdziekolwiek indziej, skoro własny mąż nie widzi nic w tym złego, że głodzi żonę. Mężu czy na tym polega troską o żonę, by zaprosić ją do swojej rodziny i trzymać na głodniaka? Wstyd.
an - 2011-10-24, 23:51

Janosik napisał/a:
Mam tyle samo szacunku do Jagienki co ona ma do uczuc innych osób i do rodziny swojego męża, a może nawet do niego samego.

[ Dodano: 2011-10-24, 23:48 ]
Mam wrażenie, że zalogowałem się do dziwnego, plotkarskiego forum. Szkoda mojego czasu bo i tak nie przyjmujecie krytyki. Żegnam, kiście się we własnym "wegesosie".

No właśnie widzę, ze wszystkie twe wyrażone tu wrażenia są mylne ... dziwne, że można aż tak mylnie interpretować rzeczywistość

- 2011-10-25, 00:10

an, no jak ktoś wchodzi na forum kompletnie go nie znając i z grubej rury ocenia ludzi piszących tu to trudno żeby się nie mylił ;)

Janosik, lukpik, to mam do Was pytanie. Jak byście się zachowali w takiej sytuacji- idziecie z żoną na obiad do Jej rodziny i okazuje się, że to rodzina kanibali. Na stole same frykasy z ludzkiego mięsa- mózgi, jelita, flaki...usta podobno są niezłe. No i co- jecie to co wszyscy czy raczej zostaniecie przy sałatce(przeszukując ją wcześniej, tak na wszelki wypadek ;) ). A jako bonusik żona twierdzi, że wydziwiacie (wszak mięso świeże, wczoraj jeszcze ten koleś był cieplutki ]:-> )
no i jak? :->
ps. Janosik a Ty nie jesteś z rodziny, prawda? dziwne wydaje mi się wchodzenie na forum i publiczne dyskutowanie o czyjejś rodzinie, masz problem z rozmową twarzą w twarz z tymi ludźmi?

Mikarin - 2011-10-25, 09:17

Laski, dajcie spokój. przechodziłam takie związki dwa razy. To mężczyzna, który uważa, że żona nie może mieć swojego zdania, a zadaniem kobiety jest siedzieć w kuchni, rodzić dzieci i czcić teściów. Ach, i obłaskawiać mężusia i jego złe humory. Specjalnie przeczytałam cały temat, żeby wiedzieć, co jest grane i naprawdę, proszę... Dajcie sobie wszyscy na wstrzymanie, bo nic mu nie przetłumaczycie. Znam typy tego pokroju - sypiałam z dwoma, dwóch mi robiło pranie mózgu własnie w ten sam sposób, waliło IDENTYCZNYMI tekstami, a czasami nawet jeszcze gorszymi, a nie wicie, czego jego żona wysłuchuje w domu, skoro teraz rozpędza was w taki prostacki sposób. Olać, olać! Moja dobra poparta doświadczeniem rada. Kiedyś Wam napiszę, jak to wyglądało w moim przypadku, ale schemat jaki widzę, jest TAKI SAM, więc, proszę, oszczędźmy sobie nerwów, a on niech się kisi we własnym nietolerancyjnym sosie. Jeżeli nie jest w stanie uszanować odmiennego zdania innych ludzi - sorry, nie ma o czyn dyskutować. Naprawdę. Takich ludzi omija się szerokim łukiem.

[ Dodano: 2011-10-25, 09:22 ]
Zresztą... :( aż mi przykro wracać do tamtych momentów, a empatia na Jagienkę mi się włączyła ;(

Pączuś - 2011-10-25, 09:37

A ja z drugiej strony podejdę do tematu, usłyszałam wczoraj, że u mnie nie ma nic do jedzenia. Chleba nie ma (tylko razowy był, a co to za chleb), nic do chleba nie ma (to nic to pasta kanapkowa własnej roboty, miód i dwa rodzaje dżemów domowej roboty, w liczbie 8 słoiczków), obiadu nie ma (w lodówce zupa dyniowa i wege zapiekanka) i ogólnie co to za dom, gdzie nie ma wędliny, sera i białej bułki. No i telewizor mi się jakiś czas temu zepsuł i nie czuję potrzeby, aby go naprawić, więc co to za zycie :shock:
No i ciastek nie ma, ani soku żadnego, tylko woda do picia...
Słusznie mnie wk... bierze???
Brrrrr :evil: :evil: :evil: :evil: nie ma to jak mama....
A no i orzechy do prania mam w domu, zamiast Viziru...no jak można w orzechach prać :roll:

MartaJS - 2011-10-25, 09:57

lukpik, wstyd. Gdybym to ja była z mężem na takiej imprezie i nie byłoby dla mnie nic do jedzenia, mój mąż pierwszy pobiegłby do kuchni upomnieć się o coś wegetariańskiego dla mnie. Mimo że sam je mięso.

Zresztą byliśmy w czerwcu na komunii u jego bratanków. Kiedy potwierdzaliśmy zaproszenie, przypomniał organizatorom, że żona nie je mięsa, żeby było coś odpowiedniego. I rzeczywiście wszyscy o mnie dbali i pilnowali, żebym miała cały czas pełny talerz.

I to jest moim zdaniem normalna sytuacja! Z takim samym traktowaniem spotykam się w mojej rodzinie.

Mikarin - 2011-10-25, 09:58

Pączuś napisał/a:
A ja z drugiej strony podejdę do tematu, usłyszałam wczoraj, że u mnie nie ma nic do jedzenia. Chleba nie ma (tylko razowy był, a co to za chleb), nic do chleba nie ma (to nic to pasta kanapkowa własnej roboty, miód i dwa rodzaje dżemów domowej roboty, w liczbie 8 słoiczków), obiadu nie ma (w lodówce zupa dyniowa i wege zapiekanka) i ogólnie co to za dom, gdzie nie ma wędliny, sera i białej bułki. No i telewizor mi się jakiś czas temu zepsuł i nie czuję potrzeby, aby go naprawić, więc co to za zycie
No i ciastek nie ma, ani soku żadnego, tylko woda do picia...
Słusznie mnie wk... bierze???
Brrrrr nie ma to jak mama....
Co kraj, to obyczaj - mam koleżankę, która w pełni akceptuje moje wege, ale sama wcina mięso, bo bardzo, bardzo lubi. I tutaj mamy dwie strony medalu - dla niektórych ludzi dźem domowy to totalna wiocha, teraz, w XXI wieku, co za idiota bawi się w przetwory, jak można iść do sklepu i kupić gotowy? ;) Byłam kiedyś z mężczyzną, mieszkaliśmy we Wro, i to on nauczył mnie, że ścieranie ziemniaków na placki to strata czasu - można kupić taki proszek, który się zalewa mlekiem i też można usmażyć placki ziemniaczane, więc 'o so choźi?" Fakt, ja np. muszę miec w domu jakiś ser lub tofu już teraz, jajko może... mleko niekoniecznie.
Tylko popatrz na to z tej perspektywy, że człowiek całe życie przyzwyczajony do mięcha nie naje się u wegetarianina na obiedzie - psychologicznie. Ziemniaki + surówki, sałatki, dipy i inne frykasy są czymś traktowanym przez nich jako dodatek, a nie danie główne. Tak zostali wychowani. Nie przekonasz ich w dwa dni. Mnie i tak dłuuugo zajęło odzwyczajanie się od słodzenia herbaty, a mam koleżankę, która jak nie posłodzi,tak nie wypije., bo herbata gorzka i nie smakuje - i kit z tym, że bez cukru jest lepsza i zdrowsza :D
Chcemy, by szanowano nasze upodobania kulinarne - szanujmy cudze upodobania kulinarne. Chyba, że są niezgodne z etyką, to już inna kwestia... choć specjalnie dla teścia zrobić ten jeden kotlet, to on się poczuje mile podjęty i najedzony, pod warunkiem, że zadziała to w obie strony ;) Ja stosuję taki myk - i nigdy mnie nie zawiódł, chociaż mięcho zawsze szykował ktoś inny albo kupowałam już gotowe - zadowolony gość był zawsze :)

[ Dodano: 2011-10-25, 10:01 ]
Pączuś napisał/a:
A no i orzechy do prania mam w domu, zamiast Viziru...no jak można w orzechach prać
Daj mi proszę jakiś link poglądowy, bo nie wiem, o co chodzi, a ciekawi mnie to....
Katioczka - 2011-10-25, 10:02

Mikarin napisał/a:
choć specjalnie dla teścia zrobić ten jeden kotlet, to on się poczuje mile podjęty i najedzony

buehehehehe
never! :evil:

a tak serio- to ja nikogo nie przymuszam, żeby w SWOIM domu mnie podejmował wege żarciem
(biorę swoje), natomiast uprzedzam, kto nie wie, że w MOIM domu mięsa się nie je, nie przyrządza, nie przechowuje itd. Jak teściowie chcą mięso, idziemy do restauracji. O!

Mikarin - 2011-10-25, 10:02

Pączuś, a ja piję suszoną sproszkowaną pokrzywę i nie ma w domu "zwykłej" herbaty, nie mam kawy, a cukier tylko dla gości. Więc? Co kuchnia to gospodynie, a że wzorce masz inne... co ich to... ;)
Katioczka, oczywiście, i ja też staram się nie trzymać tej Jędrzejowej kiełbachy w lodówce, ma zakaz takich rzeczy kupować i przynosić do domu. Jednak szanujmy odmienność innych, nawet dietetyczną. Bo co z tego, ze będziemy walczyć o swoje niemięsne - nietolerancją chyba daleko nikt nie zaszedł. Raz na ruski rok uważam - można im tak coś rzucić, na zasadzie - wiedzcie, że JA (MY) tego nie jem(y), ale szanuję wasze odmienne poglądy. Takie moje zdanie ;)

[ Dodano: 2011-10-25, 10:08 ]
Nawet zabierając ich do restauracji ]:->

Katioczka - 2011-10-25, 10:12

Mikarin, nie będę się spierać,
jak sama napisałaś
Mikarin napisał/a:
Co kuchnia to gospodynie

:)
u nas w domu wszystkie wegetariany, więc problem kiełby w lodówce odpada

i co innego jak dla mnie zamówić gościom pizzę z salami
a co innego smażyć kotlet dla teścia

ag - 2011-10-25, 10:42

Janosik napisał/a:
Proponuję odrobinę samokrytyki

zacznij proszę od siebie ;-)

MartaJS - 2011-10-25, 10:49

A jeszcze dodam jedną rzecz. lukpik i Janosik piszą o plotkach, o obmawianiu rodziny. A przecież Jagienka nigdzie nie wymieniła nikogo z nazwiska ani nawet z imienia. Ktoś, kto nie zna kontekstu ani rodziny Jagienki osobiście, nie ma szans zorientować się, o kogo chodzi. Rozważamy sobie tutaj na forum różne sytuacje i to chyba normalne, nie widzę w tym nic złego jeśli nie wymienia się osób po nazwisku.
lilias - 2011-10-25, 10:50

Janosik napisał/a:
Otóż to.... mało przyjemne posty są usuwane przez administratora, a właściwie takie które nie są "przychylne" dla (całe szczęście niewielkiego grona ) uczestników tego forum. Proponuję odrobinę samokrytyki bo jak widzę wszyscy tu są naj... czyli macie tu taki swój wirtualny "idealny" świat.... Wszystko jest dobrze, aż do momentu gdy niektóre osoby przestają panowac nad tym i nie potrafią odróżnic, oddzielic świata wirtualnego od rzeczywistego. Życie to nie bajka i nie da się czegoś usunąc, wyciąc jak w filmie, a internet ma niebezpieczną moc, więc proszę pomyślcie, a później piszcie bo wkraczając w czyjeś życie ( nawet z niedobrą radą ) możecie wyrządzic komuś wielką krzywdę i sobie też... Jak to mówią "kto mieczem wojuje, od miecza ginie"... Pozdrawiam.


przykro się to czyta, również zauważam podobieństwo wypowiedzi Janosika i lukpika :-/

kofi - 2011-10-25, 10:53

ag napisał/a:
Janosik napisał/a:
Proponuję odrobinę samokrytyki

zacznij proszę od siebie ;-)

No właśnie.
Wstyd, że w chrześcijańskiej rodzinie na imprezie o wymiarze religijnym wszyscy "świetnie się bawili", nie dostrzegając jednej karmiącej dziewczyny, która została kompletnie zlekceważona, nawet przez własnego męża, który powinien być jej wsparciem i pomocą.
W mojej chrześcijańskiej rodzinie - nie do pomyślenia.
:roll:

Mikarin - 2011-10-25, 11:43

kofi, bo chrześcijanie nie jedzą mięsa tylko w czasie Wielkiego Postu, a i tak jest to dla nich poświęcenie, bo jada się wtedy same ryby, a to już jest jarstwo. No co ty, nie wiesz?
Przepraszam za jad, ale takie jest ujęcie potoczne. Szkoda tylko, że jest powiedziane gdzieś tam w NT: "Głodnych nakarmić", ale nikt nie bierze pod uwagę, że nie wszystko dla wszystkich się do jedzenia nadaje :(
kofi napisał/a:
Wstyd, że w chrześcijańskiej rodzinie na imprezie o wymiarze religijnym wszyscy "świetnie się bawili", nie dostrzegając jednej karmiącej dziewczyny, która została kompletnie zlekceważona, nawet przez własnego męża, który powinien być jej wsparciem i pomocą.
Będę teraz wredna, i to bardzo - podczas kłótni z Mirką w innym wątku specjalnie na jej życzenie przekopywałam się przez sentencje z Koranu, i co? I znalazłam, że w Koranie, kobieta z dzieckiem jest skarbem większym niż cokolwiek innego, a dzieci są darem Allaha. TO SAMO zresztą mówił Chrystus, też gdzieś tam w NT, że dzieci są darem Boga dla ludzi. Tylko że, hm, ładnie to wszystko wygląda NA PAPIERZE. :evil:
excelencja - 2011-10-25, 11:43

Mikarin napisał/a:
Ja stosuję taki myk - i nigdy mnie nie zawiódł, chociaż mięcho zawsze szykował ktoś inny albo kupowałam już gotowe - zadowolony gość był zawsze :)

dla mnie to niemoralne po prostu i nie zrobiłabym tego dla nikogo.

priya - 2011-10-25, 11:48

excelencja napisał/a:
dla mnie to niemoralne po prostu i nie zrobiłabym tego dla nikogo.
to tak jak ja
Lily - 2011-10-25, 11:49

No ale Mikarin nie jest wege z powodów "ideologicznych"...

Ja mięsa nawet kotu nie kupię (tzn. surowego), gdyż ależ ponieważ mnie brzydzi :/

priya - 2011-10-25, 11:51

Lily napisał/a:
No ale Mikarin nie jest wege z powodów "ideologicznych"...
tak też to rozumiem, w przeciwnym razie bym nie rozumiała ;-)
Mikarin - 2011-10-25, 12:13

excelencja, Lily, priya, ja się z wami zgodzę, bo na sam widok czegoś martwego mam odruch wymiotny.
Staram się jednak brać pod uwagę, że nie wszyscy na tym świecie mięsa nie jedzą. Nie bronię tych 'innych', oczywiście, chcą sobie robić krzywdę, niech robią, ale w ten sposób ja zdobyłam zaufanie i autorytet (!) u jakiegoś tam grona ludzi - skoro ja biorę pod uwagę, że oni mięcho jedzą, i coś tam u mnie z tego mięcha jest, to potem idąc do nich zawsze mam na stole coś wege, zawsze. I obie strony są zadowolone. Mnie nie namawiają na schabowego, ale ode mnie przepisy biorą na takie bezmięsne żarcie. Z mojej strony układ w sam raz.
Choć nie przeczę, że powoli skłaniam się ku ideologii wege, ale to muszę sobie dobrze poczytać, przemyśleć, poszukać jakiegoś dobrego źródła książkowego, a niekoniecznie "Wiecznej Treblinki", bo takie pozycje odrzucają mnie podobnie jak opisy praktyk Auschwitz :(
P.S. Kiedyś mięchożerna koleżanka, zawsze biorąca na wzgląd upodobania gości, zrobiła dla mnie wspaniałe wręcz gołąbki z kaszy, ryżu i zawinęła wszystko w czerwoną kapustę. Sos pomidorowy. Bosko mi było! A reszta miała zimną sałatkę z kurczakiem ]:->

Lily - 2011-10-25, 12:18

No tak, tylko osoba jedząca mięso zawsze może zjeść coś bezmięsnego, a osoba niejedząca - mięsnego nie zje. To nie są symetryczne sytuacje.
priya - 2011-10-25, 12:52

Napisałam prawie dokładnie to samo co Lily, tyle że o 12:22 i posta mi wcięło ;-) Teraz więc podpisuję się poprostu pod jej słowami. Miło mi gdy znajomi goszczą mnie wegetariańsko, ale nie uważam że powinam odwzajemniać się podajac im mięso. Wszak potrafię to zrobić nie łamiąc swoich ideałów. Obecność mięsa w naszym domu jest nie do przyjęcia.
Mikarin - 2011-10-25, 13:02

priya napisał/a:
Obecność mięsa w naszym domu jest nie do przyjęcia.
A nieobecność mięsa w czyimś domu też jest nie do przyjęcia. I obie nację mają rację :)
Osobiście wychowałam się w domu, gdzie ja - tylko warzywa i jakieś sery, brat - TYLKO mięso, makaron, ziemniaki, warzywa w zęby gryzł, a owoce to mu trzeba było obrać i podać na talerzu, inaczej nie zjadł. Nawet cebulę mama musiała ścierać na tarce, bo jak zobaczył cebulę w sosie, to nie ruszył i koniec, mógł siedzieć na kanapkach cały dzień.
I momentami szkoda mi takich osób jak Jagienka, bo weszła do domu, gdzie NIKT nie respektował jej upodobań dietetycznych. To działa w obie strony, dziewczyny :( I Jagienka musiała zjeść ten wstrętny wywar z martwego zwierzęcia :( normalnie serce się kraje.

priya - 2011-10-25, 14:10

Widziałam raz kawałek jakiegoś programu o facecie, który nie potrafił jeść warzyw i owoców. Jadł WYŁĄCZNIE mięso. I dostawał drgawek na widok marchewki czy kapusty. To była jakaś choroba psychiczna i leczyli go z tego. To tak nawiasem, poporstu mi się nagle przypomniało gdy czytałam o Twoim bracie Mikarin ;-)
Mikarin napisał/a:
nieobecność mięsa w czyimś domu też jest nie do przyjęcia
jeśli to nie jest mój dom, to nic mi do tego ;-) U mnie nie będzie, choćby się teść miał obrazić ;-)
Mikarin - 2011-10-25, 14:30

priya, :mryellow:
polena - 2011-10-25, 16:10

Mikarin napisał/a:
kofi, bo chrześcijanie nie jedzą mięsa tylko w czasie Wielkiego Postu, a i tak jest to dla nich poświęcenie, bo jada się wtedy same ryby, a to już jest jarstwo. No co ty, nie wiesz?

mówił Chrystus, też gdzieś tam w NT, że dzieci są darem Boga dla ludzi. Tylko że, hm, ładnie to wszystko wygląda NA PAPIERZE. :evil:


Nie chcę się Ciebie czepiać ale jestem chrześcijanką i nie rozumiem dlaczego to niewłaściwe potraktowanie J. przez rodzinę jej męża łączone jest z religią. To bardzo krzywdzące.

Chrzescijanie nie jedzą mięsa w piątki, w czasie Wielkiego Postu nie ma żadnego zakazu jedzenia mięsa. No i nie robi się tego z powodu zabijanie zwierząt jest złe tylko wg tradycji posiłek bez mięsa jest uważany skromniejszy. Sprawa ryb to także tradycja (żydowska) a nie ograniczona wiedza...

Podsumowując: taka sytuacja jak u Jagienki nie powinna się zdarzyć w żadnej rodzinie - chrześcijańskiej, ateistycznej, muzułmańskiej.

Mikarin - 2011-10-25, 16:34

polena, ja odnosiłam się do wypowiedzi przedmówczyni, która stwierdziła, że nie mieści jej się w głowie, że taka sytuacja miała miejsce w chrześcijańskim domu podczas święta religijnego, że kobieta karmiąca została pozostawiona sama sobie, a reszta bawiła się w najlepsze. Tylko że teraz tego postu nie ma :/
Uderzyłam w ironię, bo wcześniejszą wypowiedź odebrałam jako ironizującą. Nie łączę takich zachowań z religijnością, bo sama chrześcijanką nie jestem, ale mam silnie wierzącą mamę, której stanowisko rozumiem i szanuję, więc jeżeli uraziłam Cię, nie zrobiłam tego celowo ani umyślnie.
Tylko zła jestem, że nagle ktoś skasował post, a ja go nie zacytowałam, bo teraz idzie na mnie :(
Edytuję, bo czasami piszę tak po 'polacku', ze sama siebie ledwo co rozumiem...

kofi - 2011-10-25, 17:01

excelencja napisał/a:
Mikarin napisał/a:
Ja stosuję taki myk - i nigdy mnie nie zawiódł, chociaż mięcho zawsze szykował ktoś inny albo kupowałam już gotowe - zadowolony gość był zawsze :)

dla mnie to niemoralne po prostu i nie zrobiłabym tego dla nikogo.

R. to robił, dopóki goście nie zaczęli dawać jasno do zrozumienia, że mięsco to se sami mogą zrobić, a u nas chcieliby jakieś wege - potrawy spróbować, bo to takie ciekawe i niebanalne.

an - 2011-10-25, 20:27

Napiszę to wyraźnie - Przeczytałam specjalnie cały temat i nie zauważyłam aby intencje Jagienki mogły być złe, przeciwnie - od początku widać, że stara się podejść do tej kwestii bardzo delikatnie, radzi się, wspomina o tym, że nie chce nikogo urazić, docenia to, że zdarzało się iż rodzina męża dla niej coś wegetariańskiego przygotowała itd

Jak można nie zrozumieć rozczarowania osoby która zaproszona, została zostawiona w sytuacji kiedy jest głodna bo inni uznają jej wybór za fanaberię?
Przykład ań z "ludziną" całkiem trafny, przemyślcie to sobie.


PS Janosiku - twój sposób postępowania - wtargniecie w czyjeś życie i te publiczne oszczerstwa, oskarżenia, wyśmiewanie, obrażanie ... i to pod osłoną anonimowości ... to się w głowie nie mieści :roll:



Mikarin napisał/a:
Tylko zła jestem, że nagle ktoś skasował post, a ja go nie zacytowałam, bo teraz idzie na mnie :(
OT ale o co chodzi? ;-) Przecież jest post który cytowałaś a poza tym nikt się nie czepia :)
kulpa renata - 2011-10-25, 22:46

priya napisał/a:
Widziałam raz kawałek jakiegoś programu o facecie, który nie potrafił jeść warzyw i owoców. Jadł WYŁĄCZNIE mięso. I dostawał drgawek na widok marchewki czy kapusty. To była jakaś choroba psychiczna i leczyli go z tego. To tak nawiasem, poporstu mi się nagle przypomniało gdy czytałam o Twoim bracie Mikarin ;-)
Mikarin napisał/a:
nieobecność mięsa w czyimś domu też jest nie do przyjęcia
jeśli to nie jest mój dom, to nic mi do tego ;-) U mnie nie będzie, choćby się teść miał obrazić ;-)
a ja tak chciłabym się dowiedzieć ,czy wy też coś macie z głową i was trzebabybyło leczyć? bo tak na logikę biorąc to we wszystkim należy zachować umiar w jedzeniu bądz nie jedzeniu piciu bądż nie. wydaje mi się ,że wasi biedni mężowie tyrają od rana do nocy aby zaspokoić wasze kulinarne fanaberie, bo kto to widział tofu czy specjalne mleko czy jaja zerówki za takA kase. coś mi się wydaje ,że mężusiowie nie kontrolują lub nie mają siły na to co wy wyprawiacie. zamiast zabrać te wasze biedne dzieci na świerze powietrze dać im coś pożywnego (NIE MÓWIE KAWAŁ KIEŁBACHY) ale jakis serek danio czy Monte to siedzicie na durnym forum i pastwicie się nad ludzmi . czy wy jesteście z jakiejś sekty.pozdrawiam
Lily - 2011-10-25, 22:47

kulpa renata, te ostatnie słowa: "pozdrawiam" i "służę pomocą" to zupełnie nie na miejscu są, może usuń, co? Zdecydowanie nie pasują.
Witamy na forum i zapraszamy do działu powitań - jesteś wegetarianka czy weganką?

maharetefka - 2011-10-25, 22:58

kulpa renata napisał/a:
a ja tak chciłabym się dowiedzieć ,czy wy też coś macie z głową i was trzebabybyło leczyć? bo tak na logikę biorąc to we wszystkim należy zachować umiar w jedzeniu bądz nie jedzeniu piciu bądż nie. wydaje mi się ,że wasi biedni mężowie tyrają od rana do nocy aby zaspokoić wasze kulinarne fanaberie, bo kto to widział tofu czy specjalne mleko czy jaja zerówki za takA kase. coś mi się wydaje ,że mężusiowie nie kontrolują lub nie mają siły na to co wy wyprawiacie. zamiast zabrać te wasze biedne dzieci na świerze powietrze dać im coś pożywnego (NIE MÓWIE KAWAŁ KIEŁBACHY) ale jakis serek danio czy Monte to siedzicie na durnym forum i pastwicie się nad ludzmi . czy wy jesteście z jakiejś sekty.pozdrawiam
_________________

:shock: OMG!

excelencja - 2011-10-25, 23:01

kulpa renata napisał/a:
a ja tak chciłabym się dowiedzieć ,czy wy też coś macie z głową i was trzebabybyło leczyć? bo tak na logikę biorąc to we wszystkim należy zachować umiar w jedzeniu bądz nie jedzeniu piciu bądż nie. wydaje mi się ,że wasi biedni mężowie tyrają od rana do nocy aby zaspokoić wasze kulinarne fanaberie, bo kto to widział tofu czy specjalne mleko czy jaja zerówki za takA kase. coś mi się wydaje ,że mężusiowie nie kontrolują lub nie mają siły na to co wy wyprawiacie. zamiast zabrać te wasze biedne dzieci na świerze powietrze dać im coś pożywnego (NIE MÓWIE KAWAŁ KIEŁBACHY) ale jakis serek danio czy Monte to siedzicie na durnym forum i pastwicie się nad ludzmi . czy wy jesteście z jakiejś sekty.pozdrawiam


wyraz świeże piszemy przez 'ż' a nie 'rz'.
Życzę (a nie 'rzyczę' jakby co) - smacznych danonków ]:->

Skąd się tacy prostaccy psychole biorą na naszym sekciarskim forum?!

Lily - 2011-10-25, 23:02

excelencja napisał/a:
Skąd się tacy prostaccy psychole biorą na naszym sekciarskim forum?!
W dodatku zawód "psycholog". Współczuję pacjentom/klientom.
an - 2011-10-25, 23:08

kulpa renata napisał/a:
a ja tak chciłabym się dowiedzieć ,czy wy też coś macie z głową i was trzebabybyło leczyć? bo tak na logikę biorąc to we wszystkim należy zachować umiar w jedzeniu bądz nie jedzeniu piciu bądż nie. wydaje mi się ,że wasi biedni mężowie tyrają od rana do nocy aby zaspokoić wasze kulinarne fanaberie, bo kto to widział tofu czy specjalne mleko czy jaja zerówki za takA kase. coś mi się wydaje ,że mężusiowie nie kontrolują lub nie mają siły na to co wy wyprawiacie. zamiast zabrać te wasze biedne dzieci na świerze powietrze dać im coś pożywnego (NIE MÓWIE KAWAŁ KIEŁBACHY) ale jakis serek danio czy Monte to siedzicie na durnym forum i pastwicie się nad ludzmi . czy wy jesteście z jakiejś sekty.pozdrawiam

Jeśli jesteś psychologiem, to przynosisz wstyd tej profesji wypowiadając się w taki oceniający sposób w kwestiach co do których nie masz bo nie możesz mieć wiedzy - patrz zaznaczony tekst, na dodatek ubliżasz mnóstwu osób które są użytkownikami tego forum
Gdzie i kto pastwi się nad ludźmi? Może w twoim umyśle?? Radzę wizytę u profesjonalnego psychologa - terapeuty ... Bo na razie to jedynie Janosik nad założycielką tego tematu, za co jego pierwszy post został usunięty

Sorry, ale nie będę siedzieć cicho w obliczu ubliżania nam wszystkim przez jakichś nieokrzesanych "anonimów"

Mikarin - 2011-10-25, 23:13

an, top już druga osoba, której post jest pierwszym na na forum i, o dziwo, akurat w tym temacie. Czyli że mamy kogoś, kto nie potrafi nawet podpisać się pod swoim zdaniem jedną ksywą. Szkoda. Niepotrzebnie podnosi ciśnienie innym.
kulpa renata, a co do Danonków, Mlecznych Kanapek, Mlecznych Startów i innych - zerknij na skład, oszołomie.

lilias - 2011-10-25, 23:15

excelencja napisał/a:
kulpa renata napisał/a:
a ja tak chciłabym się dowiedzieć ,czy wy też coś macie z głową i was trzebabybyło leczyć? bo tak na logikę biorąc to we wszystkim należy zachować umiar w jedzeniu bądz nie jedzeniu piciu bądż nie. wydaje mi się ,że wasi biedni mężowie tyrają od rana do nocy aby zaspokoić wasze kulinarne fanaberie, bo kto to widział tofu czy specjalne mleko czy jaja zerówki za takA kase. coś mi się wydaje ,że mężusiowie nie kontrolują lub nie mają siły na to co wy wyprawiacie. zamiast zabrać te wasze biedne dzieci na świerze powietrze dać im coś pożywnego (NIE MÓWIE KAWAŁ KIEŁBACHY) ale jakis serek danio czy Monte to siedzicie na durnym forum i pastwicie się nad ludzmi . czy wy jesteście z jakiejś sekty.pozdrawiam


wyraz świeże piszemy przez 'ż' a nie 'rz'.
Życzę (a nie 'rzyczę' jakby co) - smacznych danonków ]:->

Skąd się tacy prostaccy psychole biorą na naszym sekciarskim forum?!


och, to tylko wygląda na rodzinny zjazd trolli :-)

Mikarin - 2011-10-25, 23:18

lilias napisał/a:
och, to tylko wygląda na rodzinny zjazd trolli
Nie kracz,bo jeszcze wparuje tu Tosiek z Mirką, wielcy obrońcy wszystkiego, co potępiamy lub ośmielamy się krytykować, i dopiero będzie bigos...
lilias - 2011-10-25, 23:19

Mikarin, to nie ta rodzina :mryellow:
malva - 2011-10-25, 23:25

lilias napisał/a:
Mikarin, to nie ta rodzina :mryellow:

ale tylko ich tu brakuje, hihi

Capricorn - 2011-10-25, 23:27

lilias napisał/a:
rodzinny zjazd trolli :-)


lubię to :)

- 2011-10-25, 23:32


o matko, ale się uśmiałam
Renato, you've made my day :mrgreen:
uważaj bo to co teraz przeczytasz może być porażające- mój rzekomo biedny mąż został wegetarianinem z wyboru zanim się w ogóle zaczęliśmy spotykać, do tego uwielbia tofu i tempeh o sejtanie nie wspominając. A z dziećmi spędzamy masę czasu na świeżym powietrzu, ale wybacz, że zamiast sztucznych tworów mega korporacji Danone wolimy zdrowe jabłka z własnego ogrodu :P

niech mi ktoś powie, kim są postacie zjawiające się znikąd na forum wegetariańskim i próbujące nawracać na mięso i jedyny słuszny styl życia.
No powodzenia normalnie
już trwają prace nad zmianą logo forum :lol: :lol:

ag - 2011-10-25, 23:50

witam obrońcę uciśnionych mężów :mryellow:
bojster - 2011-10-25, 23:59

Nie wiem dlaczego, ale wątek zaczął mi się kojarzyć z filmem Wrong Turn. :P
hxxp://www.imdb.com/title/tt0295700/

Lily - 2011-10-26, 00:00

bojster napisał/a:
Nie wiem dlaczego, ale wątek zaczął mi się kojarzyć z filmem Wrong Turn. :P
Rzeczywiście oryginalne skojarzenie :mrgreen:
- 2011-10-26, 00:08

bojster napisał/a:
Nie wiem dlaczego, ale wątek zaczął mi się kojarzyć z filmem Wrong Turn.
to od tego dziwnego tofu
Lily - 2011-10-26, 00:17

ań napisał/a:

to od tego dziwnego tofu
Z napromieniowanej soi :D
MartaJS - 2011-10-26, 09:29

Oj, biedni ci nasi mężowie, biedni... I dzieci też.

Zaraz przyleci wielki brat od danonków ;-)

maharetefka - 2011-10-26, 09:34

no, nie ma to jak krzywdzic ludzi zdrowa, smaczna zywnoscia :roll: :mrgreen:
Capricorn - 2011-10-26, 10:16

maharetefka napisał/a:
no, nie ma to jak krzywdzic ludzi zdrowa, smaczna zywnoscia :roll: :mrgreen:


skrzywdzone czuć się będą te osoby, dla których ślepe posłuszeństwo i absolutna wierność wpajanym od dzieciństwa zasadom postępowania stoi ponad wszystkim innym i składa się na największą wartość rodziny. Siłą rzeczy takie rodziny są bowiem bardzo homogeniczne, i w żaden sposób nie mogą sobie pozwolić na zaakceptowanie najmniejszej inności, najmniejszego niedowiarka, oraz osób wątpiących, kwestionujących, szukających własnej drogi w życiu, własnych odpowiedzi na pytania egzystencjalne. Dla takich osób, szczególnie seniorów rodu, rzeczywiście, forum takie jak to, może pełnić rolę destabilizującą funkcjonowanie całego rodzinnego stada, bo wystarczy jeden element nie pasujący do układanki, aby wprowadzić niepokój, a przecież w tego typu układach najgorsze, co może się przytrafić, to rozprzestrzenianie się ideologii rebelianckich, podważanie tak pieczołowicie wypracowanej nieomylności rodu jako całości.

Pocieszające jest tylko to, że bardzo średnio to świadczy o rodzinie, skoro jedyny sposób komunikacji między jej członkami następuje poprzez wzajemne śledzenie się w sieci i obrzucanie się inwektywami tamże. To ja już zdecydowanie wolę mój model, oparty na zasadzie zero relacji z tymi, z którymi nie łączy mnie wzajemny szacunek i akceptacja.

maharetefka - 2011-10-26, 10:32

Capricorn, swietnie napisane. nie mozna tego lepiej ujac.
priya - 2011-10-26, 10:38

Szanowna Renata raczyła poprzedzić swą pouczającą wypowiedź cytatem z mojego postu, rozumiem więc że może być ciekawa reakcji. Otóż: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Pipii - 2011-10-26, 11:11

priya weź Ty zębów nie susz tylko leć po Danonki..
Mikarin - 2011-10-26, 11:17

priya, albo po mleczną kanapkę, ma w sobie więcej mleka niż zwykły danonek...
Lily - 2011-10-26, 11:19

Mikarin napisał/a:
priya, albo po mleczną kanapkę, ma w sobie więcej mleka niż zwykły danonek...
A nawet więcej mleka niż mleko i większy procent cukru w cukrze ;)
dynia - 2011-10-26, 11:35

Coś ten rosołek się mocno nieświeży zrobił, czas chyba go zlać prosto do klozetu i porzàdnie wyszorować garnek, ba nawet wrzátkiem go potraktować.
lilias - 2011-10-26, 11:53

nieświeży, że hej :-x

to co? zamykamy wątek, zostawiając możliwość lektury, ku uciesze potomnym, jak to "...drzewiej w Polszcze bywało..." i wegetarian za waryatów mieli?

OT ciekawe czemu taki mięsożerca jeden z drugim jak się mocno rozchoruje to ratunku u wegetarian i wegan szuka i zdrową żywność kupować zaczyna ]:->

Mikarin - 2011-10-26, 12:03

dynia, wygotować wodą z solą. Najgorsze świństwo zejdzie. jestem za zamknięciem.
Pipii - 2011-10-26, 13:00

a jak nic nie poradzi to Dome Stos :-)
Mikarin - 2011-10-26, 16:54

Pipii, do gara na jedzenie?? O_O
polena - 2011-10-26, 19:44

Mikarin napisał/a:
polena, ja odnosiłam się do wypowiedzi przedmówczyni, która stwierdziła, że nie mieści jej się w głowie, że taka sytuacja miała miejsce w chrześcijańskim domu podczas święta religijnego, że kobieta karmiąca została pozostawiona sama sobie, a reszta bawiła się w najlepsze. Tylko że teraz tego postu nie ma :/
Uderzyłam w ironię, bo wcześniejszą wypowiedź odebrałam jako ironizującą. Nie łączę takich zachowań z religijnością, bo sama chrześcijanką nie jestem, ale mam silnie wierzącą mamę, której stanowisko rozumiem i szanuję, więc jeżeli uraziłam Cię, nie zrobiłam tego celowo ani umyślnie.
Tylko zła jestem, że nagle ktoś skasował post, a ja go nie zacytowałam, bo teraz idzie na mnie :(
Edytuję, bo czasami piszę tak po 'polacku', ze sama siebie ledwo co rozumiem...


W porządku Mikarin, nie chowam urazy ;)

I przepraszam za OT, chociaż ten temat i tak skręcił w bardzo osobliwym kierunku.

an - 2011-10-26, 21:41

lilias napisał/a:
to co? zamykamy wątek, zostawiając możliwość lektury, ku uciesze potomnym, jak to "...drzewiej w Polszcze bywało..." i wegetarian za waryatów mieli?
O tak, niech zostanie także ku przestrodze, bo czasami zapominam, że są ludzie, którzy potrafią i lubują się w robieniu innym piekiełka z życia, wtykają nos w nie swoje sprawy, mącą, psują, myślą, że mogą tak po prostu wtargnąć w życie jakiejś społeczności, zmieszać jej członków z pomyjami i jeszcze oczekują że ktoś się nabierze i nie wyczuje ich nieczystych intencji. Wstyd.

Jeśli po tym wszystkim Lukpik nie przejrzał na oczy i nie zrozumiał jak potwornie krzywdząco potraktowano Jagienkę (teraz ostatnio - robiąc jej takie piekło) i że powinien czym prędzej za nią się wstawić, a wobec prowodyrów podjąć jakieś stanowcze działania, to ... byłoby bardzo szkoda ...

bojster - 2011-10-26, 22:44

Myślę że o dalszych losach tego tematu może decydować tylko jedna osoba...
Jagula - 2011-10-27, 10:00

lilias napisał/a:
to co? zamykamy wątek, zostawiając możliwość lektury, ku uciesze potomnym, jak to "...drzewiej w Polszcze bywało..." i wegetarian za waryatów mieli?
a w ramach odniesienia przypomnę, że są kraje całkiem niedalekie gdzie wegetarianizm nie jest niczym dziwnym i zdrożnym a nawet w szkołach dzieci mają do wyboru obiady wegetariańskie ;-) i powalające podsumowanie- nawet lekarz chwali rodziców za wege sposób odżywiania dzieci :-P
- 2011-10-27, 21:28

no cóż, ogólnie rzecz biorąc przykro nam, że niektórzy tak bardzo nie radzą sobie z faktem iż ktoś z rodziny jest wege, że pozwalają sobie na obrzydliwe śledzenie wpisów na forum a potem atakują bezpodstawnie całą społeczność forum tylko dlatego, że sami mają problem z pojęciem faktu, że można zdrowo żyć bez mięsa na talerzu. Wstyd :/
Nah - 2011-11-06, 09:40

przeczytałam cały wątek - bardzo ciekawy, cholernie głupio by mi było, gdyby mój gość na proszonym posiłku nie miał czego zjeść u mnie :roll: kombinowałabym jakbym mogła, a o powtórce tej sytuacji na pewno nie mogłoby być mowy, i nawet nie myślę tu tylko o empatycznym wczuciu się w położenie tego gościa, ale egoistycznie o swoim dobrym samopoczuciu...


(kajam się, bo nie przywitałam się na powitaniach, ale głupio mi osobny wątek zakładać dla mojej osoby - myślałam, że tam jakiś zbiorczy jest :oops: )

pozdrawiam serdecznie :-D

Mikarin - 2011-11-06, 09:50

Nah, każdy w powitaniach ma swój własny wątek :) witam i zapraszam cię do przedstawienia się w dziale powitań :)
A co do wątku - wstyd i porażka, ale to już przyznali wszyscy...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group