wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dom rodzinny - Bez chrztu

Martuś - 2007-08-01, 21:38
Temat postu: Bez chrztu
Był kiedyś na kropkowcu taki temat, ale jak większość kontrowersyjnych wątków skończył we flejmowisku, zanim zaczął mnie interesować, a teraz, jak całe forum, rozmył się w niebycie cyberprzestrzeni. Myślę, że to wielka szkoda, bo wielu rodziców opisało tam swoje historie, które mogą być bardzo cenne dla rodziców stojących przed problemem konfrontacji własnego światopoglądu z otoczeniem.. Ja już się boję tego tematu, szczególnie ze strony mojej babci, i trochę mniej teściowej. Babcia jakoś brak kościelnego ślubu przeżyła, ale obawiam się, że z chrztem nie będzie tak łatwo - moja matka też nie brała ślubu kościelnego, ale jednak nas (mnie i moją siostrę) ochrzciła, z tego, co wiem, to tylko ze względu na naciski babci (babcia zresztą zajęła się naszym 'wychowaniem' religijnym...). Bardzo bym chciała, aby rodzice, którzy nie ochrzcili swoich dzieci napisali o swoich doświadczeniach, o reakcji rodziny, i ew. problemach w relacjach swoich dzieci z rówieśnikami przy okazji np. lekcji religii w przedszkolu i szkole czy komunii..
taniulka - 2007-08-01, 21:48

Z tego co pamietam to rodzice nie mający slubu kościelnego nie mogą ochrzcić dziecka, ale mogę się mylić.
Lily - 2007-08-01, 21:49

Mogą. Ja jestem ochrzczona. I na tym koniec, tylko ochrzczona, o czym dowiedziałam się mając 16 lat. Mój ojciec jest ateistą. A ja maiłam w szkole prze...ne.
bojster - 2007-08-01, 21:50

taniulka napisał/a:
Z tego co pamietam to rodzice nie mający slubu kościelnego nie mogą ochrzcić dziecka, ale mogę się mylić.


Też mi się tak wydaje, więc zdziwiła mnie sytuacja opisana powyżej. Może po prostu kościół chętnie łapie każdą okazję i „zapomnieli”, że nie było ślubu...?

Lily - 2007-08-01, 21:51

Dziwne rzeczy tu piszecie, chyba że przez te 30 lat coś się zmieniło.

Ale nie, dzieci mojego "szwagra" też są ochrzczone, choć tylko jego żona jest katoliczką, a oni nie mają ślubu kościelnego.

Capricorn - 2007-08-01, 21:59

taniulka napisał/a:
Z tego co pamietam to rodzice nie mający slubu kościelnego nie mogą ochrzcić dziecka, ale mogę się mylić.


mogą, na pewno mogą. Znam wiele takich przypadków. I to zarówno wtedy, kiedy rodzice pobrać się nie mogą (bo mają na koncie wcześniejszy ślub kościelny) jak i wtedy, gdy "ociągają się" ze ślubem kościelnym.

Marcela - 2007-08-01, 22:02

Dziecku zwykle nie odmawia się chrztu - a rodziców czasem się przyciska, żeby obiecali, że kościelny będzie ;-) Natomiast rodzice chrzestni muszą być "w porządku " dla kościoła (nie mogą żyć w tzw "związku niesakramentalnym" itp).
bojster - 2007-08-01, 22:10

Marcela napisał/a:
Dziecku zwykle nie odmawia się chrztu


A nie, no tak. Jak dziecko prosi, to tak, to rozumiem... :mrgreen:

Capricorn - 2007-08-01, 22:11

Jeśli rodzice nie mają ślubu kościelnego, to nie przystąpią do komunii. Rodzice chrzestni - rzeczywiście - nie mogą być "nie w porządku" wobec kościoła, czyli np. nie mogą być rozwodnikami, no i w związku niesakramentalnym żyć nie mogą.

Ale autorka wątku chyba pyta, jak radzić sobie z naciskami rodziny domagającej się chrztu dziecka w sytuacji, gdy rodzice tego chrztu nie chcą.

Capricorn - 2007-08-01, 22:12

I jeszcze to, o czym pisała na starym forum Ewa - Kościół dzieciom chrztu nie odmawia, do tego stopnia, że nie jest niemożliwe ochrzczenie dziecka bez wiedzy rodziców np. przez dziadków.
bojster - 2007-08-01, 22:16

Capricorn napisał/a:
I jeszcze to, o czym pisała na starym forum Ewa - Kościół dzieciom chrztu nie odmawia, do tego stopnia, że nie jest niemożliwe ochrzczenie dziecka bez wiedzy rodziców np. przez dziadków.


Znam taką sytuację – babcia nie mogła się pogodzić z ateizmem syna i ochrzciła wnuczka pod nieobecność rodziców (pilnowała dziecka gdy byli w pracy). Moim zdaniem to jest skandal, że kościół robi takie rzeczy.

pao - 2007-08-01, 22:19

generalnie nawet ślubu być nie musi by dziecko jednak zostało ochrzczone. chrzest to chrzest, i tu raczej gnębią rodziców chrzestnych niż właściwych.

ja jestem ochrzczona mimo, ze moi rodzice pobrali sie dopiero jak miałam 10 lat (oczywiście cywilnie) zatem chcąc chrzcić nie powinno być większych kłopotów.

Capricorn - 2007-08-01, 22:20

bojster napisał/a:
Capricorn napisał/a:
I jeszcze to, o czym pisała na starym forum Ewa - Kościół dzieciom chrztu nie odmawia, do tego stopnia, że nie jest niemożliwe ochrzczenie dziecka bez wiedzy rodziców np. przez dziadków.


Znam taką sytuację – babcia nie mogła się pogodzić z ateizmem syna i ochrzciła wnuczka pod nieobecność rodziców (pilnowała dziecka gdy byli w pracy). Moim zdaniem to jest skandal, że kościół robi takie rzeczy.


ano, skandal...

rebTewje - 2007-08-01, 22:23

jam jest kszescijanin nominalny, choc rodzice niczego nie slubowali przed Bogiem.

Moja corka jest niechrzczona, wiekszych perturbacji z tego tytulu nie mam, czasem mama i babcia Melki troche ja molestuja duchowo, ale od czasu slynnego dekretu Benedykta XVI nt przyszlosci posmiertnej nieochrzczonych dzieci to sie chyba skonczylo definitywnie (tzn molestowanie).

Lily - 2007-08-01, 22:28

Ja bym chyba mówiła wszystkim, że dziecko samo zdecyduje jak dorośnie. I tak by było, na pewno bym nie ochrzciła. Jak mogłabym chrzcić dziecko w religii, która nie jest moją religią?
pao - 2007-08-01, 22:36

u nas teściowie coś marudzili, ale im minęło. zresztą uchodzę za osobę, z która sie nie dyskutuje ;)
pepper - 2007-08-02, 00:37

Umówiłem się z Filipem, że jak będzie chciał, to go ochrzczę.
k.leee - 2007-08-02, 01:03

Cytat:
Mój ojciec jest ateistą. A ja maiłam w szkole prze...ne.

Kuba, o ile mi wiadomo, nie miał problemów z tego powodu, że nie był ochrzczony i że jego ojciec był ateistą.
Wolałbym pogadać z Tobą o tym w realu, bo to długa rozmowa.
Na pewno ważne, żebyście z Tomkiem się wspierali w tym co postanowicie.
Ja na pewno bym dużo rozmawiał z babcią.
Reakcja rodziny... Ja w tamtym czasie miałem dość oschłe relacje z rodzicami, więc za bardzo nie miałem okazji zarejestrować ich reakcji.
Marta, a może warto ochrzcić dziecko skoro to dla babci takie ważne, a Ty masz dla babci duży szacunek? :->

rebTewje - 2007-08-02, 01:07

k.leee, wg mnie szacunek do kogos nie powinien byc budowany czy podtrzymywany na wyrzekaniu sie wlasnych przekonan. Nie widze powodow reprodukowania tej fikcji wsrod osob, ktore nie wierza w to, co glosi KK. Na jaka cholere zawyzac statystyki, ktorymi potem wymachuje sie w celach politycznych?
bojster - 2007-08-02, 01:14

k.leee napisał/a:
Marta a może warto ochrzcić dziecko skoro to dla babci takie ważne a Ty masz dla babci duży szacunek? :->


Aż się chce zanucić „Ale to już było”... :-?

k.leee - 2007-08-02, 01:24

rebTewje napisał/a:
k.leee, wg mnie szacunek do kogos nie powinien byc budowany czy podtrzymywany na wyrzekaniu sie wlasnych przekonan. Nie widze powodow reprodukowania tej fikcji wsrod osob, ktore nie wierza w to, co glosi KK. Na jaka cholere zawyzac statystyki, ktorymi potem wymachuje sie w celach politycznych?

Bo tu panie rebje nie chodzi o polityków ani o statystyki, tylko o Martową Babcie, dla której to nie jest fikcja tylko coś bardzo ważnego i w gruncie rzeczy realnego. Dla mnie chrzest nie jest istotny, ale dla kogoś bardzo mi bliskiego jest. Jestem dorosły i podejmuję decyzję, ze wyrażam zgodę na chrzest, bo dla babci jest to mega ważne. Czy to byłoby wyrzekanie się własnych przekonań? Dla jasności powtórzę, Kuby nie ochrzciłem i dodam, że Marty nie namawiam na chrzciny, ja tylko pytam.

rebTewje - 2007-08-02, 01:31

to zalezy czy traktuje sie sprawe chrztu powaznie czy nie (skoro juz wiemy, ze Babcie i jej swiatopoglad traktujemy waznie i szanujemy), dla mnei to jest kwestia zasadnicza, ale rozumiem ze dla kogos moze to byc wsjo rawno, czy sie ochrzci czy sie nie ochrzci. Tylko ze za kolejnym obrotem spraw mi osobiscie trudno powaznie traktowac tych wszystkich, ktorzy z jakichs koniunkturalnych powodow dokonuja takich gestow jak chrzciny, sorry. A o politykow i swiat w jakim zyjemy chodzi rowniez, nawet jesli tego nie widac i widac tylko relacje miedzy Marta i jej babcia.
k.leee - 2007-08-02, 01:44

Skoro sytuację ochrzczenia dziecka "bo dla babci to ważne" nazywasz koniunkturalizmem, to co powiesz na taki układ: partnerzy mają inne podejście do chrztu. Jedno z nich jest przeciwne chrzczeniu dziecka, a dla drugiego jest to rzecz fundamentalna ("gdybym wiedziała, że nie chcesz ochrzcić dziecka, to nie zdecydowałabym się na związek z Tobą).
Dla mnie nie chrzczenie dziecka jest ważne, ale to nie "Nicea". Czy jeśli zgodzę się na chrzest, bo dla mojej żony to jest "albo śmierć", to jestem sprzedajnym sqrwisynem?

[ Dodano: 2007-08-02, 01:45 ]
bojster napisał/a:
Aż się chce zanucić „Ale to już było”... :-?

tzn?

rebTewje - 2007-08-02, 07:51

w takim wypadku probowalbym jednak perorowac, ze kazdy powinien decydowac za siebie i kiedy dziecko bedzie w stanie zrozumiec o co be to tez zdecyduje za siebie. jesli takie perorowanie nie byloby skuteczne, oczywiscie dopuscilbym do chrztu w imie pozycia stadla malzenskiego. Tyle ze ta relacja nie bardzo przeklada sie na relacje z dalszymi czlonkami rodziny (mama, tata, babcia, ciocia, brat).
magdusia - 2007-08-02, 08:02

ja do chrztu raczej nie przykładam zbyt dużej wagi, wprawdzie Nadia nie ochrzczona, a moja mama bardzo nalegała. Myślę, że swego czasu nawet zgodziłabym się na chrzest, gdyby ktoś za mnie pozałatwiał wszystkie formalności z nim związane, lecz nikt tego nie zrobił, a mi się też nie chciało.
Teraz naciski ze strony mamy już mineły - no i, jak gdzieś ustalono, Nadia do piekła już nie pójdzie ;-)

kasienka - 2007-08-02, 09:11

Chrzest jest aktem wstąpienia/przyjęcia dziecka do Kościoła Katolickiego. I jest trochę jakby nieodwracalny...Wiem, że niby można się z KK "wypisać" ale to skomplikowane i wedle katechizmu KK chyba już lepiej(jeśli się w to wierzy) być nieochrzczonym(i ewentualnie kiedyś się ochrzcić) niż być ochrzczonym i odejść z Kościoła :-|

Ja byłam chrzczona, nic dziwnego, moi rodzice są katolikami i to praktykującymi. Niestety, ów akt chrztu, zaistniały bez jakiejkolwiek mojej woli czy chęci(w końcu miałam pewnie max.pół roku) był później wykorzystywany prze moich rodziców jako argument, mający mnie utrzymać na łonie kościoła, kiedy zachciało mi się szukać czegoś innego, well, ostatecznie stwierdziłam, że taka zorganizowana religijność w ogóle mi na razie nie odpowiada, tym bardziej, że chyba wiarę straciłam...Wtedy słyszałam, że Bóg i tak mnie kocha, że jestem Jego dzieckiem przez chrzest i nic na to nie poradzę ;) Wk... mnie to strasznie i nawet miałam ochotę się z KK wypisywać, ale w końcu miałam ważniejsze sprawy na głowie, bo zaraz po okresie buntu weszłam z rozpędem w dorosłe życie.

Ślub wzięliśmy cywilny, dla moich rodziców to był problem, z powodu którego zepsuły się nasze relacje, albowiem twierdzili, że popełniamy grzech i oni nam w tym grzechu nie będą pomagać, toteż zostaliśmy pozostawieni sami sobie ze swoim dorosłym życiem(no, ja miałam 17latek...). Ale w gruncie rzeczy, może to i na dobre nam wyszło. Staram się podejmować decyzje przemyślane licząc się z konsekwencjami i ich nie żałuję raczej. Czułabym się bardzo nie fair, gdybym wtedy wzięła ślub kościelny po to, by mieć łatwiejszy start, mieszkanie, akceptację i pomoc rodziców itp...

Ponieważ to brak ślubu był problemem, a my nie byliśmy wierzący i nie mieliśmy zamiaru nikogo oszukiwać i przyrzekać na coś, co nie było dla nas istotne, kwestia chrztu rozwiązała się jakby sama przez się. Logiczne w tej sytuacji było, że bie będziemy przyrzekać w KK że wychowamy dziecko w tej wierze i nauce, skoro ta nauka nie jest naszą nauką i mamy do niej stosunek jaki mamy. Chyba mama Marcina była trochę zawiedziona, że chrztu nie będzie, choć sama nie praktykuje za bardzo, ale łyknęła to, z resztą ona raczej nie komentuje i nie wyraża swojego zdania. Moich rodziców pomijam, ale myślę, że zrozumieli nasze przesłanki i uszanowali je, choć przez jakiś czas miałam jazdę, że po kryjomu ochrzczą Zuzię(co za chamstwo!!!moim zdaniem, taki chrzest nie powinien być ważny, w końcu w konstytucji jest napisane, że to rodzice maja prawo wychowywać dziecko według własnych przekonań), ale chyba tylko modlą sie za nasze nawrócenie ;) Babcie chyba pytały, ale nie naciskały, z resztą w takich sprawach, podobnie jak z pao, w rodzinie wiadomo, że ze mną się nie dyskutuje, bo to jest moje życie, moja rodzina, i nasze wspólne decyzje, których konsekwencji jesteśmy świadomi.

Jeśli Zuzia będzie chciała wstąpić do KK to proszę bardzo, ale niech to będzie jej świadoma decyzja, a nie moja czy Marcina(swoją drogą, nie wiem, czy byśmy się zgodzili na chrzest już teraz, albo na przykład za dwa lata, a wtedy ten temat może wypłynąć, bo będzie w wieku komunijnym...Ale to jeszcze przed nami...).


Z drugiej strony, chciałam powiedzieć, że nie potępiam ani nie oceniam postępowania innych, jestem w stanie zrozumieć, że ktoś chrzci dziecko, bo zależy mu na dobrych stosunkach z rodziną, czy nawet więcej, jak pisał k.leee, z jedną z najbliższych osób, którą darzy szacunkiem i wie, że dla niej(chodzi o babcię) ta sprawa jest bardzo ważna. Naprawdę rozumiem i myślę, że jeśli dziecku nie będzie to w przyszłości odpowiadało, to można pomóc mu pozałatwiać sprawy związane z wypisaniem się z KK ;)

Ale myślę, że jeśli zależy na stosunkach z kimś z rodziny, dla kogo ten temat jest taki ważny to warto rozmawiać :mrgreen: Tłumaczyć swoje wątpliwości, poinformować(bo przypuszczam, że w radiu na M niekoniecznie o tym mówili, lub przypomnieć o niedawnym dekrecie B16 dotyczącym zbawienia dzieci nieochrzczonych...Jeśli ta osoba jest osobą, dla której ów chrzest jest ważny ze względu na wiarę, a nie ze względu na to, co pomyślą sąsiedzi, albo że tak wypada, to myślę, że takie argumenty powinny zostać zrozumiane i uszanowane.

bojster - 2007-08-02, 09:52

k.leee napisał/a:
bojster napisał/a:
Aż się chce zanucić „Ale to już było”... :-?

tzn?


Pewien miłośnik trollingu na kropkowcu stosował identyczny argument w podobnej sytuacji: „skoro dla rodziny to takie ważne, to może zjedz z nimi karpia w wigilię; w końcu to niewielkie poświęcenie itp. itd.”. Jak dla mnie, to jest albo żart, albo trolling, albo kompletne pomieszanie wartości.

rebTewje - 2007-08-02, 09:57

kasienka napisał/a:
Ale myślę, że jeśli zależy na stosunkach z kimś z rodziny, dla kogo ten temat jest taki ważny to warto rozmawiać Tłumaczyć swoje wątpliwości, poinformować(bo przypuszczam, że w radiu na M niekoniecznie o tym mówili, lub przypomnieć o niedawnym dekrecie B16 dotyczącym zbawienia dzieci nieochrzczonych...Jeśli ta osoba jest osobą, dla której ów chrzest jest ważny ze względu na wiarę, a nie ze względu na to, co pomyślą sąsiedzi, albo że tak wypada, to myślę, że takie argumenty powinny zostać zrozumiane i uszanowane.


amen siostro. Pieknies to napisala (caly post jest piekny!) i sensownie.

Dziekujemy Ci, B16!
Podpisano: niekatoliccy rodzice z katolickich rodzin ;)

Alispo - 2007-08-02, 10:00

bojster napisał/a:
k.leee napisał/a:
bojster napisał/a:
Aż się chce zanucić „Ale to już było”... :-?

tzn?


Pewien miłośnik trollingu na kropkowcu stosował identyczny argument w podobnej sytuacji: „skoro dla rodziny to takie ważne, to może zjedz z nimi karpia w wigilię; w końcu to niewielkie poświęcenie itp. itd.”. Jak dla mnie, to jest albo żart, albo trolling, albo kompletne pomieszanie wartości.


dla scislosci-chodzilo wtedy o jajka wielkanocne ;-)
Z ostatnim zdaniem sie zgadzam..

kasienka - 2007-08-02, 10:04

rebTewje napisał/a:
amen siostro. Pieknies to napisala (caly post jest piekny!) i sensownie.

och, dzięki, bracie...dziś idę do miasta, może tam poczty będą dłużej czynne :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

rebTewje - 2007-08-02, 10:06

hehe, jesli o to idzie, to moge Ci slodzic tak bardzo, ze otworza w Posen poczte calodobowa, tylko nie wiem co na to Aslan ;)
bojster - 2007-08-02, 10:13

A u nas jest całodobowa!

(zaraz nas wszystkich poprzenoszą do offtopików ;-)

kasienka - 2007-08-02, 10:14

rebTewje napisał/a:
nie wiem co na to Aslan

oj, to byłby problem.... ]:->

bojster - 2007-08-02, 10:14

(żeby nie było, że nie na temat)

Alispo napisał/a:
dla scislosci-chodzilo wtedy o jajka wielkanocne ;-)


No tak jakoś mi się zapamiętało z wigilią. Ale schemat ten sam.

Capricorn - 2007-08-02, 10:14

Wypłynął tutaj też temat ślubu kościelnego - znam wiele par, które ani przez chwilę nie chciały żyć w zdodzie z nauką KK, ale ślub kościelny brały. W sumie najbardziej chyba po to, żeby przebrać się za księcia i księżniczkę, i zgarnąć łupy. A chrztami, komuniami jest w wielu przypadkach podobnie. Co - oczywiście - nie oznacza, że tak robić należy.

[ Dodano: 2007-08-02, 10:16 ]
Alispo napisał/a:
bojster napisał/a:
k.leee napisał/a:
bojster napisał/a:
Aż się chce zanucić „Ale to już było”... :-?

tzn?


Pewien miłośnik trollingu na kropkowcu stosował identyczny argument w podobnej sytuacji: „skoro dla rodziny to takie ważne, to może zjedz z nimi karpia w wigilię; w końcu to niewielkie poświęcenie itp. itd.”. Jak dla mnie, to jest albo żart, albo trolling, albo kompletne pomieszanie wartości.


dla scislosci-chodzilo wtedy o jajka wielkanocne ;-)
Z ostatnim zdaniem sie zgadzam..


no szkoda, że jednak nie podczytywałam skrycie ;-) widzę, ze dużo mnie ominęło. :D

pao - 2007-08-02, 10:21

ślub kościelny czy chrzest czy tez komunie przestały być tak naprawdę kościelne... to już niemal świeckie tradycje będące pretekstem do wypicia i zgarnięcia prezentów...

niestety teraz znaleźć ludzi którzy naprawdę wierzą i żyją zgodnie ze swą wiarą to niełatwo znaleźć. znam kilka takich osób, jednak na tle reszty to mimo wszystko mniejszość.

jeśli są rodzice głęboko wierzący nie dziwię się, ze biorą ślub kościelny czy chrzczą swe dzieci. jednak większość czyni to albo dla spokoju, albo "bo wypada"... ja nie czuje tej wiary zatem i nic na siłę czynić nie zamierzam. cieszy mnie też, że komunia i reszta mnie ominęła i jakoś nigdy nie byłam przez to szykanowana, czy też nie żyło mi sie "gorzej", choć to może wynikać z mojego podejścia do świata jak i z wrodzonego tupetu.

najważniejsze żyć w zgodzie ze sobą, a czynienie czegokolwiek pod naciskiem, nawet jeśli okazało by sie potem z jakiś powodów słuszne, i tak jest niestosowne, bo sami ze sobą wtedy sie meczymy, a to najgorsza męczarnia jaka może sie człowiekowi przytrafić.

Capricorn - 2007-08-02, 10:25

pao napisał/a:
ślub kościelny czy chrzest czy tez komunie przestały być tak naprawdę kościelne... to już niemal świeckie tradycje będące pretekstem do wypicia i zgarnięcia prezentów...


no właśnie to samo napisałam wyżej ;-)

adriane - 2007-08-02, 10:33

kasienka napisał/a:
przypomnieć o niedawnym dekrecie B16 dotyczącym zbawienia dzieci nieochrzczonych..


Jak dobrze rozumiem dzieci nieochrzczone idą do nieba? Ale jak już te same dzieci podrosną to piekło im grozi tak?

rebTewje - 2007-08-02, 10:38

jesli swiadomie odrzucily Boga, to tak. Te, co nie mialy szansy zapoznac sie z Dobra Nowina, sa w nieco korzystniejszej sytuacji
pao - 2007-08-02, 10:40

ano tak to jest ujęte, ze człowiek, który nie poznał Słowa nie może być do piekła strącony. jeśli jednak poznał Słowo i je odrzucił to wtedy już kary i wieczne cierpienie...

wpierw to sie pojawiło w odniesieniu do innowierców, którzy żyli godnie i byli dobrymi ludźmi (takie ich "usprawiedliwienie") teraz odniesiono tez do maluszków.

- 2007-08-02, 10:41

Jagoda nie jest ochrzczona. Nasi rodzice byli zawiedzeni tą decyzją, jednak na kilku próbach przekonania nas przez rozmowę się skończyło. Wyjaśniliśmy Im, że chrzczenie dziecka, kiedy wychowywanie w duchu katolickim nie będzie miało miejsca, jest poprostu niepoważne.
Powtórzę za Kasieńką, że "warto rozmawiać". Nawet kilka razy, żeby każdy miał szansę zrozumieć Wasz wybór, skoro się z nim nie zgadza.
W czasie chrztu obiecuje się kościołowi poważne rzeczy i jak dla mnie robienie tego "dla kogoś" lub dla "świętego spokoju" jest nie fair wobec wspólnoty kościoła oraz wobec samego ochrzczonego, bo wprowadza się go na drogę po której potem nie będzie i tak prowadzony...
Inna sprawa, że jeśli się z takich powodów ochrzci dziecko, to potem istnieje niebezpieczeństwo, że te same nalegania wrócą podczas komunii (na którą z wiadomych powodów samo dziecko patrzy jak na mega wypas imprezę) itd. Bez sensu jak dla mnie plątać się w to wszystko. W Polsce standardem jest takie pójście w tradycję bez zastanowienia nad tym, że to wszystko ma przecież swoje konsekwencje...

vlada - 2007-08-02, 12:52

Tonix również nie jest ochrzczony, choć naciski były i to mocne. P. może by się zgodził "dla świętego spokoju", ale ja nie. Nie pozwolę wychowywać mojego syna innym ludziom. Ja jestem jego matką i to ja (oczywiście z P.) chcę pokazywać mu drogę, którą uważam za słuszne podążać. Oczywiście jeśli za kilka lat będzie chciał ochrzcić się, to najpierw przeprowadzę z nim dłuuuuuugą rozmowę a potem "się zobaczy ;-)

Skoro ja i P. jesteśmy ludźmi niewierzącymi, to grzechem byłoby przekraczać progi kościoła.

Śmieszą mnie Ci ludzie, którzy biorą ślub, chrzczą itp. nie mając pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Próbuję ich zrozumieć (bo wszyscy tak robią, bo tak zostali wychowani.......), ale nie do końca potrafię. :-/

malina - 2007-08-02, 12:53

Zuzia tez nie jest ochrzczona. Ze strony rodziny było troche naciskow, ale i tak, znajac nasze poglady, nie spodziewali sie innej decyzji. Najbardziej przezył to ojciez Michała - codziennie chodzi na 6 do koscioła. Jak mi jakis czas temu powiedział: modli sie tam w naszej intencji, cokolwiek to oznacza.Tesciowa mnie bardzo pozytywnie zdziwiła - raz jak tesc zaczał temat przez tel, to tak na niego naskoczyła, ze to nasza sprawa, ze ma szanowac nasze odmienne poglady itd - ze tego dnia pojechał spac do siostry :mrgreen:
Dla mnie ochrzczenie Zuzi dla swietego spokoju byłoby obłuda. A reszta, zeby juz nie powtarzac, podobnie jak u Kasienki i Ań.

- 2007-08-02, 12:58

vlada napisał/a:
Śmieszą mnie Ci ludzie, którzy biorą ślub, chrzczą itp. nie mając pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Próbuję ich zrozumieć
myślę, że to przez to, co napisałam powyżej "W Polsce standardem jest takie pójście w tradycję bez zastanowienia nad tym, że to wszystko ma przecież swoje konsekwencje..." po prostu tak wiele ludzi jest wychowanych.
kamma - 2007-08-02, 13:07

Irma nie jest ochrzczona, a my nie mamy ślubu. Nalegania zaczęły się jeszcze w czasie ciąży (choć przecież szansa na donoszenie była taka maleńka), przy czym na ślub namawiano nas bardzo krótko, a na chrzest nieco dłużej, w myśl dziwnych uzasadnień, że "ochrzcić trzeeebaaa". Nawet mój tata, który już dawno nie był w kościele, nalegał na chrzest. Ale jeszcze w czasie ciąży udało mi się ustalić i uświadomić rodzinie, że nic z tego nie będzie. Obecnie Irma ma 3 lata i nikt już o chrzcie nie wspomina.
Jak będzie w przedszkolu - nie mam pojęcia. Z pewnych źródeł słyszałam, że dzieci mogą być szykanowane za brak chrztu, i to zarówno przez rówieśników, jak i przez przedszkolanki. Nie wspominając o nauce religii bez wiedzy rodziców. Na szczęście zdarza się to coraz rzadziej.
Chciałabym jeszcze ustosunkować się do chrztu "dla osoby, na której nam zależy". Uważam, że jest to nie w porządku zarówno w stosunku do tej osoby, bo tak naprawdę nie dajemy jej tego, na czym jej najbardziej zależy (czyli małego katolika), ale i wobec boga, o ile istnieje. Myślę, że bogu bardziej byłby w smak ateista, który żyje w zgodzie ze samym sobą, niż pseudokatolik czy jakikolwiek "-wierca".

vlada - 2007-08-02, 13:08

ań napisał/a:
vlada napisał/a:
Śmieszą mnie Ci ludzie, którzy biorą ślub, chrzczą itp. nie mając pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Próbuję ich zrozumieć
myślę że to przez to co napisałam powyżej "W Polsce standardem jest takie pójście w tradycję bez zastanowienia nad tym, że to wszystko ma przecież swoje konsekwencje..." poprostu tak wiele ludzi jest wychowanych.

oczywiście ań zgadzam się z tobą, ale przecież mówimy tutaj o ludziach, którzy zostali wychowani w takiej a nie innej tradycji i to oczywiście ma duże znaczenie, ale są to ludzie dorośli, którzy żyją w większych czy też mniejszych społecznościach i stykają się też z poglądami innych ludzi. Są to ludzie, którzy mają swój rozum i potrafią oceniać.

- 2007-08-02, 13:15

vlada napisał/a:
ale są to ludzie dorośli, którzy żyją w większych czy też mniejszych społecznościach i stykają się też z poglądami innych ludzi. Są to ludzie, którzy mają swój rozum i potrafią oceniać.
niestety chodzi tu o to, że nie chcą wychodzić poza normę, bo tak jest prościej i wygodniej.
huanita - 2007-08-02, 13:37

ja ochrzciłam swoje dziecko "dla świętego spokoju". Tego żałuję, ale przez całą ciąże miałam naciski, że muszę wziąć ślub z ojcem mojego dziecka, mimo że mnie zawiódł z tysiąc razy, wiąc byłam już tak zniszczona psychicznie, że taką krzywdę robię dziecku świadomie, nie tworząc mu pełnej rodziny, więc ze chrztem ustąpiłam. Teraz inaczej o tym myślę, bo w kościele czułam się jak idiotka, a po chrzcie miałam dwa dni sprzątania, a każdy miał to gdzieś, jak ja to wszystko zrobię z małym dzieckiem. Atmosfera też była nie najlepsza, więc wszystko to wspominam, jak jakiś koszmar. W dodatku serce mi pękało w kościele, kiedy mały płakał, a ja nie mogłam go przytulić. Zastanawiałam się, dlaczego przyjeło się chrzczenie tak małych dzieci zupełnie tego nieświadomych. Z komunią mam nadzieje, że będzie inaczej, bo moje dziecko samo zadecyduje, ale jestem pewna, że i tak wszyscy będą mu robić wodę z mózgu.
Capricorn - 2007-08-02, 17:02

huanita napisał/a:
W dodatku serce mi pękało w kościele kiedy mały się płakał a ja nie mogłam go przytulić.


Ojej, a to dlaczego?

Ja akurat jestem z tych, co swoje dzieci ochrzciły. I nie wiem za bardzo, co masz na myśli. Myśmy mieli dzieci na rękach, z Wojtkiem tatuś robił nasze słynne przysiady, bo młody był niespokojny, a Kacpra to większość mszy karmiłam piersią w zachrystii :-) Jego mlaskanie niosło sie chyba echem na cały kościół.

majaja - 2007-08-02, 19:44

kamma napisał/a:
Chciałabym jeszcze ustosunkować się do chrztu "dla osoby, na której nam zależy". Uważam, że jest to nie w porządku zarówno w stosunku do tej osoby, bo tak naprawdę nie dajemy jej tego, na czym jej najbardziej zależy (czyli małego katolika), ale i wobec boga, o ile istnieje.

Osoba wierząca widzi to inaczej, dla niej to nie jest symboliczne zapisanie do KK, tylko sakrament obmywajacy z grzechu, czy jakoś tak. Tak więc bliska osoba, o ile autentycznie wierzy, osiąga to, co chce.
Dla ścisłości Miron ochrzczony nie jest, ale nie ręczę, że tak zostanie, bo prababcia Mirona...

ina - 2007-08-02, 21:35

ań napisał/a:
Jagoda nie jest ochrzczona. Nasi rodzice byli zawiedzeni tą decyzją, jednak na kilku próbach przekonania nas przez rozmowę się skończyło. Wyjaśniliśmy Im, że chrzczenie dziecka kiedy wychowywanie w duchu katolickim nie będzie miało miejsca jest poprostu niepoważne.


ań trochę zdziwiłam się Twoją wypowiedzią, bo wydawało mi się że brałaś ślub katolicki??

malina - 2007-08-02, 21:36

ina napisał/a:
ań trochę zdziwiłam się Twoją wypowiedzią, bo wydawało mi się że brałaś ślub katolicki??

Przyznam sie, ze ja tez.

kasienka - 2007-08-02, 21:49

A mnie to tak nie dziwi, bo ślub katolicki dotyczy małżonków, którzy decydują się na niego świadomie, jako osoby dorosłe, natomiast chrzest dotyczy dziecka, które jest niczego nieświadome i nie może samo podjąć decyzji, tylko ktoś decyduje za nie.

Jedyne co się dla mnie gryzie, to fakt, że podczas ślubu katolickiego przyjmuje się zobowiązanie do przyjęcia i wychowania w wierze katolickiej potomstwa...

ina - 2007-08-02, 21:50

kasienka napisał/a:
Jedyne co się dla mnie gryzie, to fakt, że podczas ślubu katolickiego przyjmuje się zobowiązanie do przyjęcia i wychowania w wierze katolickiej potomstwa...


No właśnie! Przysięga się, prawda?

kasienka - 2007-08-02, 21:53

Chyba tak, moi znajomi, którzy brali taki połowiczny ślub, bo on jest ateistą mówili, że on musiał się zgodzić na wychowanie dziecka w wierze katolickiej, inaczej nie byłby taki ślub możliwy. O ile pamiętam, było też coś o tym w przysiędze. :roll:
huanita - 2007-08-02, 22:10

Capricorn napisał/a:
huanita napisał/a:
W dodatku serce mi pękało w kościele kiedy mały się płakał a ja nie mogłam go przytulić.


Ojej, a to dlaczego?



Bo to chrzesny trzyma dziecko :-|

Izzi - 2007-08-02, 22:12

huanita napisał/a:
Bo to chrzesny trzyma dziecko :-|
to chyba nie jest reguła? Choć ja się na tym nie znam.
Capricorn - 2007-08-02, 22:19

huanita napisał/a:
Capricorn napisał/a:
huanita napisał/a:
W dodatku serce mi pękało w kościele kiedy mały się płakał a ja nie mogłam go przytulić.


Ojej, a to dlaczego?



Bo to chrzesny trzyma dziecko :-|


Pierwsze słyszę, naprawdę. Być może to jakaś "lokalna tradycja", ale na pewno nie reguła. Moje dzieci trzymałam na ręku ja, na zmianę z mężem.

huanita - 2007-08-02, 22:24

też o tym nie wiedziałam, ale ksiądz jeszcze przed chrztem mi powiedział, żebym nie robiła zamieszania, bo tak jest zawsze i nikt nie miał z tym nigdy problemów. A pytałam dlatego, bo chrzestny cały dygotał, jak miał wziąc małego na ręce
Izzi - 2007-08-02, 22:28

huanita napisał/a:
ale ksiądz
oj oni to mają czasem jakieś schizy z tymi swoimi modami
Capricorn - 2007-08-02, 22:31

To trzeba było ochrzcić w innej parafii.

Ps: przepraszam, nie mogę się powstrzymać - chrzestny, od chrzest.

huanita - 2007-08-02, 22:47

capri, sorry za błąd

[ Dodano: 2007-08-02, 22:47 ]
:oops: :oops: :oops:

Capricorn - 2007-08-02, 23:15

huanita napisał/a:
capri, sorry za błąd

[ Dodano: 2007-08-02, 22:47 ]
:oops: :oops: :oops:


i już podpadam pod bojsterowską definicję trolla. ;-)

bojster - 2007-08-02, 23:53

Capricorn napisał/a:
i już podpadam pod bojsterowską definicję trolla. ;-)


1. To nie moja definicja.
2. Jak się zna umiar, to można sobie na różne rzeczy pozwolić.

pao - 2007-08-03, 00:10

kościół zakłada ślub z innowierca tylko i wyłącznie jeśli ten zgodzi sie na wychowanie dziecka w myśl KK. jeśli taka przysięga będzie złożona, to można i z ateistą stanąć przed ołtarzem.
- 2007-08-03, 09:25

ina napisał/a:
ań napisał/a:
Jagoda nie jest ochrzczona. Nasi rodzice byli zawiedzeni tą decyzją, jednak na kilku próbach przekonania nas przez rozmowę się skończyło. Wyjaśniliśmy Im, że chrzczenie dziecka kiedy wychowywanie w duchu katolickim nie będzie miało miejsca jest poprostu niepoważne.


ań trochę zdziwiłam się Twoją wypowiedzią, bo wydawało mi się że brałaś ślub katolicki??
brałam ślub w kościele dla siebie. Wierzę w Boga, a właściwie to jest dla mnie oczywiste, że On jest. I Jego obecność wyczuwam w świątyniach, dlatego chciałam mieć w kościele, a nie w urzędzie - to miejsce jakoś nijak mi nie pasowało i tyle.
rosa - 2007-08-03, 09:38

Jak się wierzy w Boga i przysięga mu wychowywać dziecko w wierze kat., a dziecka się nie chrzci, to jakoś mi się jedno z drugim nie zgadza
A co do świątyń, to są w naszym kraju jeszcze inne np. cerkwie, meczety, też mają ładne wnętrza, tylko pewnie nie tak łatwo "wynająć na ślub".

Martuś - 2007-08-03, 12:14

Dziękuję za tyle odpowiedzi, w sumie nie wiem, od czego zacząć teraz.. Sławek, myślę, że faktycznie z Tobą wolałabym porozmawiać w realu ;) chętnie pogadałabym też z Kubą, jeśli się zgodzi. Co do ochrzczenia dziecka 'dla kogoś', to myślę, że patrzysz na sprawę tak, a nie inaczej, bo u Ciebie jest to kwestia tego, że Twojej zonie na tym chrzcie zależy. Myślę jednak, że to zupełnie inna sytuacja, niż kiedy naciski wywiera ktoś z rodziny, kto nie jest rodzicem i nie będzie tego dziecka wychowywał. Jeśli to Tomek byłby katolikiem (haha dobre ]:-> ), to wychodząc za niego za mąż ustaliłabym, jak chcemy wychowywać nasze dziecko, i jeśli jemu by na chrzcie zależało, to o ile byłoby to dla niego rzeczywiście ważne, na pewno zgodziłabym sie na chrzest. Ale nie wyobrażam sobie zdobyć się na taki akt hipokryzji ze względu na naciski innych członków rodziny, nie umiałabym kłamać tyle razy w ciągu tej całej ceremonii i przygotowań do niej, i ochrzczenie dziecka ze względu na czyjeś przekonania, a nie moje czy Tomka, moim zdaniem nie miałoby nic wspólnego z szacunkiem do takiej osoby, raczej byłoby wyrazem braku szacunku do tego kościoła i jego członków. Dopóki byłam wierząca, to starałam się żyć w zgodzie z nauką KK, kiedy straciłam wiarę najpierw w samą instytucję, a później stopniowo w wiele dogmatów, to nie byłam w stanie udawać, że dalej wszystko jest, jak było, ani w życiu codziennym, ani na swoim ślubie (mimo, że też od dziecka marzyłam o ślubie w pięknym kościele, i o romantycznej przysiędze, ale nie mogłam tego zrobić dla samego 'klimatu', mimo, że w Boga nadal wierze, tyle, że po swojemu..), tak samo na chrzcie mojego dziecka też nie będę w stanie. Wielu, jak nie większość ludzi w tym kraju bierze kościelne śluby, chrzci dzieci, wyprawia kościelne pogrzeby (to jest dopiero temat swoją drogą) kompletnie bezrefleksyjnie (co tu ukrywać, większość ludzi w ogóle żyje dość bezrefleksyjnie..), najczęściej ani nie żyjąc wg przykazań tego kościoła, ani do niego za często nie uczęszczając, bo 'tak musi być', 'tak się robi', albo po prostu, bo będzie fajna impreza, klimat, tradycja, czy co tam jeszcze. Ja stety niestety tak nie umiem, nie chce, nie jestem w stanie. Czasem nawet żałuję, że nie mam takiej silnej wiary, bo na pewno życie byłoby wtedy łatwiejsze..
Nadal bardzo mnie interesuje, jak wyglądają relacje z otoczeniem Waszych dzieciaków w przedszkolu czy szkole, bo raczej nikt nic konkretnego na ten temat nie napisał. Myślę, że kwestia braku akceptacji ze strony otoczenia jest bardzo złożona, i czy dziecko będzie lubiane przez rówieśników, czy nie, zależy głównie od jego charakteru, pewności siebie, i poczucia własnej wartości jakie wynosi sie z domu. Można być największym konformistą w klasie, niczym sie nie wyróżniać, i być ciągle celem docinków rówieśników, a można naprawdę wyróżniać się na wielu płaszczyznach i budzić podziw i respekt.

sebusel - 2007-08-03, 12:47

ań napisał/a:
brałam ślub w kościele dla siebie

Doskonale to ujęłaś, podobnie my zdecydowaliśmy się na chrzest, ale nie po to żeby dziecko stało się członkiem kk, tylko żeby przeprowadzić coś w rodzaju inicjacji. Zresztą w pierwszych wiekach chrześcijaństwa chrzest był taką prawdziwą inicjacją duchową. Teraz to tylko parodia. Do takiego wniosku doszedłem po tym wszystkim.

Decyzja była niełatwa, nie czujemy się członkami organizacji kk, miałem sporo wątpliwości czy dobrze robimy. Szczególnie nie zgadzałem się z odprawienie egzorcyzmu nad dzieckiem, nie uznajemy, że nowo narodzone dziecko nosi w sobie grzech. A tak właśnie donosi nauka kk. Dla nas dziecko jest darem od Boga. Na spotkaniu przed chrztem byłem przygotowany, żeby spytać o ten egzorcyzm, ale ksiądz skupił się tylko na sprawach organizacyjnych. Omawiał co po kolei się dzieje, a jak doszedł do egzorcyzmu, to powiedział: "teraz będzie mały egzorcyzm, ale przejdziemy dalej, nie mamy czasu, żeby się na tym skupiać" :-? .
Ostatecznie uznaliśmy, że dziecko jest pod ochroną rodziców i wszystko co trafia do niego musi przejść przez nas, więc możemy ją osłonić. Przed przysięgą byłem mentalnie przygotowany, że nie zwiążemy się nią, nie wypowiedziałem tych słów, nikt się nie zorientował :) . A swoją drogą to o ile pamiętam, nie było tam słów, że przysięgam wychowywać w wierze kk... a może nie chciałem pamiętać.
Tak więc w naszym przypadku chrzest był dla nas inicjacją dziecka do rodziny, a ponieważ nie było innej możliwości więc skorzystaliśmy z usług kk, a my jako rodzice byliśmy w pełni świadomi tego co robimy, a nie dlatego, że tak wypada i taka tradycja.

PS. Przed chrztem moja babcia raz powiedziała, że mamy małego bezbożnika :evil: , jednak szybko wycofała się z tego po naszej stanowczej reakcji. Widać po tym jak wielu ma zaprogramowane, że dziecko rodzi się nieczyste.

vlada - 2007-08-03, 12:56

sebusel napisał/a:
że dziecko rodzi się nieczyste.

i jest żydowskie. Tak powiedziała mi moja cioteczka: "Antoś to mały Żydek".
Nie rozumiem o co chodzi, ale chyba się domyślam :-/

Trochę nie na temat. Owa cioteczka powiedziała mi kiedyś że jestem WREDNĄ MATKĄ bo nie daję miąska Antkowi. :shock:

Capricorn - 2007-08-03, 13:21

Ja moje dzieci chrzciłam zawsze latem. Bo cieplej w kościele. :D A ponieważ Olka urodziła się w grudniu, to trochę poczekaliśmy ;-) Moja teściowa postanowiła interweniować, i wygłosiła komentarz, iż: "trzeba dziecko ochrzcić, bo co będzie jak coś się stanie?" :shock: Spytałam ją najspokojniej jak potrafiłam, czy ma może na myśli to, ze należy Olkę szybko ochrzcić na wypadek gdyby miała wkrótce umrzeć. I na jakiej właściwie podstawie uważa, że życie mojej córki jest zagrożone. Skutecznie zamknęło jej to buzię.
pao - 2007-08-03, 19:53

Cytat:
i wygłosiła komentarz, iż: "trzeba dziecko ochrzcić, bo co będzie jak coś się stanie?" :shock:


taką obawę usłyszałam kiedyś od koleżanki... dla mnie to niepojęte, no ale każdy z nas ma na sobie inne ograniczenia.


jeśli parcie jest ze strony partnera to rozważania nad chrztem maja jakiś sens. w końcu partnerstwo to sztuka kompromisów. jeśli jednak to naciski z rodziny, to już inaczej bym podchodziła. przecież wychodząc z domu zaczynamy własne życie oparte na naszych wartościach. część wynieśliśmy z domu, ale do części sami dotarliśmy zatem tolerancja wielce wskazana, choć niestety nie tak częsta jakbyśmy chcieli.

- 2007-08-03, 19:59

rosa napisał/a:
jak się wierzy w Boga i przysięga mu wychowywać dziecko w wierze kat
rosa, kto przysięga Bogu, ten przysięga. Ja nic Bogu takiego nie przysięgałam.
rosa napisał/a:
a co do świątyń to są w naszym kraju jeszcze inne np. cerkwie, meczety, też mają ładne wnętrza, tylko pewnie nie tak łatwo "wynająć na ślub"
tym samym sama odpowiedziałaś sobie dlaczego wybraliśmy kościół katolicki na ślub. Skorzystaliśmy z okazji, ze oboje mamy do tego niejako prawo i tyle.

sebusel, doskonale Cię rozumiem :D a co do
sebusel napisał/a:
Widać po tym jak wielu ma zaprogramowane, że dziecko rodzi się nieczyste.
-to jest właśnie straszne, większość ludzi własanie dlatego chrzci i nalega na chrzest, bo wydaje im się, że dziecko jest pełne grzechu i strach teraz, bo jakby umarło, to do piekła prostą drogą :evil: jasne...
Capricorn napisał/a:
Spytałam ją najspokojniej jak potrafiłam, czy ma może na myśli to, ze należy Olkę szybko ochrzcić na wypadek gdyby miała wkrótce umrzeć. I na jakiej właściwie podstawie uważa, że życie mojej córki jest zagrożone. Skutecznie zamknęło jej to buzię.
:lol:
pao - 2007-08-03, 20:03

Cytat:
bo wydaje im się, że dziecko jest pełne grzechu i strach teraz,


wiesz, myślę ze tu kłaniają sie intencje związane z poczęciem... niestety dzieci, poczęte w miłości i świadomości, należą wybitnie do mniejszości... zatem podświadomie ludzie mogą mieć zakorzeniony taki lęk...

- 2007-08-03, 20:13

pao napisał/a:
zatem podświadomie ludzie mogą mieć zakorzeniony taki lęk...
jasne, ale fakt faktem katolicyzm zakorzenił wiele dla mnie dziwacznych "prawd" w ludziach i teraz ślepo powtarzają bez zastanowienia, a co gorsza boją się... Jak dla mnie, to niewiele ma wspólnego z Bogiem i Jego Miłością
pao - 2007-08-03, 20:19

niestety, ale każda religia (nie mylić z wiarą) zakorzenia stereotypy i dziwaczne prawdy...
to nie tylko domena katolicyzmu...

- 2007-08-03, 20:25

Cytat:
niestety ale każda religia
dlatego postanowiłam nie być w żadnej religii
pao - 2007-08-03, 20:48

rozumiem :)

też mam duże rozgraniczenie pomiędzy wiarą a religią :)

adriane - 2007-08-03, 23:36

Cytat:
Nadal bardzo mnie interesuje, jak wyglądają relacje z otoczeniem Waszych dzieciaków w przedszkolu czy szkole, bo raczej nikt nic konkretnego na ten temat nie napisał.


Filip nigdy w szkole nie był szykanowany z powodu swojej "odmienności religijnej" ;) Raz na podwórku, tuż po komunii innych dzieci, był wyzwany od jehowów, ale to tylko ten jeden raz się zdarzyło. Filip był zawsze lubiany w szkole, miał sporo kolegów i religia nie miała tu żadnego wpływu na ich relacje. Czasem się zdarzało, że Filip dla towarzystwa poszedł z kolegami na mszę do kościoła. Rekolekcji raczej unikał, bo już mu się nie chciało regularnie chodzić do kościoła, wolał mieć kilka dni wolnych niż towarzyszyć kolegom. Ogólnie przez 9 lat edukacji szkolnej może ze 3 lata pochodził na religię jako wolny słuchacz. Nikt się nie naśmiewał z niego, że nie chodzi na religię, a w późniejszych latach nawet niejeden mu zazdrościł, ze nie musi chodzić.

pao - 2007-08-03, 23:56

wyzywanie od "jehowych" znam... tez sie z tym jako dziecko zetknęłam, ale jakoś przelotnie to poszło. właściwie to był taki czas, gdy mama chodziła na spotkania świadków jehowy, zatem to "wyzywanie" miało jakieś tam niby potwierdzenie, no ale generalnie ja ze swojego doświadczenia nie odczułam, by moje niechodzenie na religię czy brak komunii życie mi utrudniały. jedyne co, to niektórzy z moich przyjaciół nie mogą mnie wziąć na świadka czy matkę chrzestną, no ale jakoś nie czuje się z tym źle :)
Kashmiri - 2007-08-07, 00:29

Jasmin nie jest ochrzczona, choć ja kiedyś trochę chciałam. tutaj obecni na forum katolicy pewnie mnie zbesztają, ale dla mnie to trochę rodzaj magii ochronnej, pewna szczególna chwila, kiedy mogę przedstawić bogu moje dziecko i polecić trosce. jednak jestem już baaardzo daleko od kk, chrzest w moim rozumieniu niewiele ma z tą organizacją (przynajmniej w jej dzisiejszym kształcie) wspólnego. zupełnie nie chciałam jass zapisywać do tej organizacji, chciałam tylko, by została ochrzczona, bez zapisywania jej imienia w kościelnych rejestrach i ewentualnego późniejszego nękania o przynależność. ksiądz odmówił. a ja pokazałam ją niebu i ziemi i ją chronią :) a teraz jass ma już 6 lat i sama sobie będzie decydować. na razie uskuteczniła kąpiel w gangesie - zupełnie spontanicznie wparowała do wody zanim zdążyłam ją powstrzymać :lol:
rebTewje - 2007-08-07, 00:43

Kashmiri napisał/a:
a teraz jass ma już 6 lat i sama sobie będzie decydować. na razie uskuteczniła kąpiel w gangesie - zupełnie spontanicznie wparowała do wody zanim zdążyłam ją powstrzymać

no to sama sie dziewczyna ochrzcila ;)

biechna - 2007-08-07, 08:11

...
Martuś - 2007-08-07, 11:29

biechna napisał/a:
Myślę, że fajnie jest w tych pierwszych, najtrudniejszych dla dziecka latach postarać się, by znało ono inne dzieci, które jako "odmieńcy" na religię nie chodzą, nie idą do komunii itp.

Z tym akurat nie będzie problemu, bo chyba 100% trójmiejskich wegedzieciaków nie jest ochrzczona ;)

malina - 2007-08-07, 21:00

Martuś napisał/a:
Z tym akurat nie będzie problemu, bo chyba 100% trójmiejskich wegedzieciaków nie jest ochrzczona


Jakby nie patrzec to sekta jakas :mrgreen:

Martuś - 2007-08-07, 21:36

i to jaka! bez chrztu, bez mięsa, bez szczepień! :shock: sodomia i gomoria! ]:-> ;-) :mrgreen:
Lily - 2007-08-07, 21:49

To już jest na pewno sekta :mrgreen: :mryellow: :mrgreen:
majaja - 2007-08-07, 21:59

Ja bym się tylko chciała odnieść do nacisków pozostałych członków rodziny. Wiecie to naprawdę indywidualna sprawa, rodzina to nie tylko mama i tata, ale też dziadkowie, pradziadkowie, a to kto spośród nich jest dla nas ważny... Moja mama może se gadać, ale to że babcia mojego małża ma do nas żal to już jest problem poważny, bo ona jest dla nas osobą bardzo szczególną. Gdy wychodziłam za mojego męża strasznie mi sie podobało, że u niego w rodzinie te więzi są autentyczne i żywe, nie zawsze jest łatwo, bo wszycy jesteśmy ludźmi, ale oparcie w dużej rodzinie to bardzo cenna rzecz i rzadka.
Ewa - 2007-08-07, 22:33

Nasi chłopcy nie są ochrzczeni. Oboje z W. byliśmy wychowani na katolików, ale oboje w dorosłym życiu odeszliśmy od KK, z tą jednak różnicą, że ja obecnie nie uważam się w ogóle za chrześcijankę, a mój mąż nie uważał się tylko za katolika. Byliśmy bardzo mocno zdecydowani, że nasze dzieci będą się mogły ochrzcić jak skończą minimum 16 lat, bo wtedy faktycznie będzie to już ich świadoma decyzja (nie np. w wieku 8 lat ze względu na komunię), jednak w głębi serca wierzyliśmy, że wychowanie zrobi swoje i KK nie będzie ich przyciągać. Reakcja rodziny? Moja rodzina przyjęła to w miarę spokojnie, przynajmniej Ci co wiedzą, bo dalsi krewni po prostu nie zakładają, że można nie chrzcić ;-) , więc nie wiedzą. Rodzina męża - no cóż, obecnie po prostu nie mają wnuków. Jak to W. kiedyś powiedział, dla jego rodziców chłopcy nigdy nie będą wnukami, będą tylko dziećmi gorszego boga...i to się sprawdziło. Młodszego nie znają w ogóle, starszego nie widzieli prawie 2 lata.
Nie zamierzam wpisywać odgórnie dzieci do KK, bo raz wpisani nie wiele będą mieć do powiedzenia. Pamiętam argument mojej teściowej, że jej syn nie ma żadnych poglądów, tylko nie chodzi do kościoła z czystego lenistwa. Niczego innego nie przyjmowała do wiadomości. Do tego stopnia, że po jego śmierci nie przyjęła do wiadomości jego ostatniej woli, ale niestety prawnie nie mogła decydować o pochówku skoro miał żonę (dlatego nienawidzi mnie chyba obecnie tak bardzo). Jednak fakt, że nie życzył sobie krzyża był dla nich po prostu niczym. Skoro był ochrzczony, to krzyż musi być i po prostu na chama dokleili mu go na płycie. Sama wiem, jak ciężko odejść od kościoła, gdy jest się do niego przypisanym od samego początku i dzieciom pozostawiam wolny wybór.
Jeżeli chodzi o reakcję otoczenia, to jest jedyna rzecz, która nie daje spokoju mojemu ojcu. Uważa, że chłopcy będą mieć problemy w szkole z tego powodu, ale dla mnie to bzdura. Gdy ja chodziłam do szkoły w klasie mieliśmy jednego chłopca ze Świadków Jehowy i jakoś nikt mu nie dokuczał. Obecnie odejście od KK jest już coraz częstsze i tym bardziej inaczej się na te kwestie patrzy. Gdy nasze dzieci pójdą do szkoły, w klasie może być już więcej dzieci niechrzczonych. Ja osobiście po przeanalizowaniu wszystkich swoich znajomych z dziećmi dochodzę do wniosku, że więcej jest tych bez chrztu, a przynajmniej pół na pół, więc to niedługo nie będzie jakiś wielki problem odmienności.

orenda - 2007-08-08, 12:21

A ja chciałabym poruszyć tu jeszcze jeden aspekt. Kilka dni temu był pogrzeb mojej Mamy. Odbył się w kościele przy udziale księdza i była cała ceremonia pogrzebowa. Nie wyobrażam sobie, że nie mogłabym tak mamy pożegnać, pomimo że KK jest mi daleki, to na ból w sercu potrzebny był Bóg i poczucie, że Mama jest teraz z Bogiem. I potem myślałam sobie o Liwii, że ona nie jest ochrzczona i nie będzie miała mozliwości takiego pożegnania, ja mam chrzest. Nie znaczy to, że teraz chcę ją ochrzcić, ale naprawdę pierwszy raz w życiu na pogrzebie Mamy czułam, że kościół to najlepsze miejsce.

[ Dodano: 2007-08-08, 12:26 ]
Znam parę osób, które nie były chrzczone i zanim podjęłam ostateczną decyzję odnośnie niechrzczenia Li, to gruntownie je wypytałam jak to było, czy nie czuły się gorsze, inne czy nie były wyśmiewane. I nic takiego nie doświadczyły, ich rodzice uczesniczyli w tradycjach, tzn. obchodzili gwiazke, były prezenty, tyle, że nie były u komunii (jedna koleżanka żałowała, że nie miała sukienki).
Też mi się wydaję, że nieochrzczonych dzieci jest coraz więcej.

biechna - 2007-08-08, 18:58

...
pao - 2007-08-09, 14:15

uroki dużych i małych miast... jakoś brak chrztu Gabrysi zrobił wrażenie tylko na moich teściach, reszta nawet nie zainteresowała sie sprawą :)
Kashmiri - 2007-08-09, 16:12

ja jeszcze w ogóle nie odczułam nic negatywnego z powodu jaskowego niechrzczenia, myślę, że ona też nie. czasem moja babcia coś napomknie ("och ala, z tobą tak zawsze, a dzieciaka mogłabyś ochrzcić, zobaczysz, później będzie miała problemy..."). jak do tej pory żadnych nie miała. w polsce w przedszkolu były spotkania z księdzem, nie zabroniłam. Gdy pewnego razu zapytała mnie nieśmiało, czy to prawda, że budda zjada dzieci wyjaśniłam, że nie i że ten pan w czarnej sutannie czasem opowiada rzeczy, o których nic nie wie, i nie trzeba w to wierzyć, ani się przejmować, tylko mu wyjaśnić, że jest w dużym błędzie. gdyby przyszło mi do głowy, że ktoś może tak z dziećmi rozmawiać, to pewnie zabroniłabym tych spotkań, ale już przepadło. kwestii komunii jeszcze nie było, i pewnie nie będzie, bo zamierzam znów wyjechać. kiedyś jass widziała dziewczynki idące do kościoła w pięknych białych sukniach - wyjaśniłam o co chodzi i dlaczego. smutno się małej zrobiło, bo zrozumiała, że jej ta sukniowa impreza nie czeka. umówiłyśmy się, że jeśli będzie jakaś fajna okazja (na przykład urodziny, które czasem obchodzi na letnie przesilenie, z ogniskiem, szukaniem paproci itp) to ona też dostanie białą suknię do ziemi, z mnóstwem falbanek, i makowy wianuszek. i po sprawie, dziecko szczęśliwe :mryellow:
sylv - 2007-08-09, 17:25

no,, moj niekoscielny slub jakos (z widocznym fochem, cale szczescie nie rodzicow) zostal przez rodzine przebolany. ale ewentualne nieochrzczenie... uuuuuu..., bedzie sie dzialo :-/
D. jest przekonany, ze jak nasza przyszla Dzidzia zostanie z rodzinka, to natychamiast zostanie ochrzczona na boku, a my zostaniemy o tym fakcie powiadomienie pozniej. albo wcale ;)

Ewa - 2007-08-09, 19:18

Kashmiri napisał/a:
czy to prawda, że budda zjada dzieci

Nie no, a myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy ze strony księży :roll:

pao - 2007-08-09, 21:13

niestety ale "słowo czarne" powala i to bynajmniej nie swym intelektem :)
k.leee - 2007-08-10, 02:03

Chyba w realu nie znajdziemy dłuższej chwili na spokojną rozmowę, więc... od czego forum. 8-)
Gdy Kuba się urodził, to rodzice bardzo przeżywali, że Kuba nie będzie ochrzczony. Ja dość mocno się wtedy buntowałem, więc odcinałem siebie i Kubę od nich, jak tylko było coś nie tak w relacji z nimi. Babcia chyba też nie była zadowolona z "niechrztu" ale z racji tego , że mnie bardzo kochała, to chyba i to mi wybaczyła. Moja matka coś przebąkiwała dużo później, że Kuba jest ochrzczony. Znając ją wiem, że byłaby zdolna do tego, że w imię lepszej sprawy, mogła wziąć wodę "święconą" i polać Kuby głowę pod moja nieobecność. :-/
Przedszkole. Generalnie nie było problemu, wychodzili do innej grupy na czas religii, a czasami, bo sala była bardzo duża, bawili się w jej innej części.
Szkoła - społeczna, nie było problemu, publiczna w Hiszpanii - dzieci zazdrościły Kubie, że nie musi brać udziału w religii i prosili go, żeby zabrał ich stamtąd w tornistrze :-P
Publiczna w Polsce - też nie było problemu, najczęściej była to pierwsza lub ostatnia lekcja.
Regularnie dopytywałem Kubę, czy wszystko ok w związku z nie chodzeniem na religię. Zawszę mówił, że jest Ok, ale może o czymś nie wiem. Może po powrocie z wakacji napisze tu sam, to może być ciekawe i cenne. Również, a może przede wszystkim, dla mnie.

marysia - 2007-08-10, 08:50

Choć nie zabieram głosu, czytam uważnie ten wątek, bo temat dotyczy także naszej rodziny. Myślę, że gdyby Kuba napisał coś od siebie, mogłoby to rzeczywiście być bardzo cenne.
kasienka - 2007-08-10, 10:38

k.leee napisał/a:
Może po powrocie z wakacji napisze tu sam, to może być ciekawe i cenne.

o tak, byłoby super :)

pao - 2007-08-10, 11:24

kuba już poinformowany, zatem może wypowie sie jeszcze dziś :)
qqewer46 - 2007-08-10, 13:04

Z religią w Polsce jest inaczej niż w Hiszpanii. Tu raczej mnie zachęcali do pójścia (chyba im sie podoba) i parę razy byłem np. kiedy byłem umówiony z kolegami na piłke n. i nie chciało mi sie leżeć przed salą.
A co do chrztu, to wierze w to, że nie zostałem ochrzczony i nie chcę, żeby milka była, bo ja nie bardzo lubię katolicyzm (tata jest bardziej agnostykiem) i uważam to za niepotrzebne(chrzest), a wkurza mnie, że jest na to taki nacisk! :-x
PS: Nikt mi nie dokucza z powodu, że byłem niechrzczony, ani że nie jestem katolikiem.

Martuś - 2007-08-10, 13:07

Dzięki Kuba :D
biechna - 2007-08-10, 19:53

...
Christa - 2007-08-11, 01:43

Musze przyznac, ze jeszcze na kropkowcu zastanawialam sie, czy by “dla swietego spokoju” nie ochrzcic naszego synka, bo wiem, ze beda naciski ze strony moich rodzicow, ale po przeczytaniu Waszych postow juz wiem na pewno, ze tego nie zrobie! Strasznie mnie podbudowaliscie!
Wiem, ze bedzie ciezko im to wytlumaczyc (zwlaszcza mojej mamie) i ze moze byc niemilo, ale chocby mama miala sie na mnie nie wiadomo jak obrazic, to nie ustapie, bo oboje z Rafalem jestesmy temu jak najbardziej przeciwni.

orenda napisał/a:
A ja chciałabym poruszyć tu jeszcze jeden aspekt. Kilka dni temu był pogrzeb mojej Mamy. Odbył się w kościele przy udziale księdza i była cała ceremonia pogrzebowa. Nie wyobrażam sobie, że nie mogłabym tak mamy pożegnać, pomimo że KK jest mi daleki, to na ból w sercu potrzebny był Bóg i poczucie, że Mama jest teraz z Bogiem.


Ja na to patrze w ten sposob: skoro religia katolicka jest religia moich rodzicow, to na pewno kiedys ich pogrzeb bedzie katolicki. Nie chce, zeby to glupio zabrzmialo, ale to po prostu bylaby na pewno ich wola, zeby byc pochowanym w duchu katolickim, czyli w religii, ktora sami wyznaja. Wiec to, ze ja nie jestem katoliczka, nie ma tu zadnego znaczenia. Tego wymagac bedzie szacunek dla nich.

pao - 2007-08-11, 10:19

tak jak chcemy by nasze wybory były uszanowane to umiejmy uszanować wybory innych. jeśli wiemy w jakim obrządku ktoś ma być pochowany, to niezależnie od naszego wyznania powinniśmy uszanować jego wolę. robiąc inaczej zachowujemy sie jak dziadkowie chrzczący pod nieobecność rodziców...

ale zdaje mi się, że to dość oczywiste. a nasz pogrzeb (nasz czyli niechrzczonych) po prostu będzie inny niż naszych rodziców. No chyba ze Ci ostatni wymyślą coś z fantazją na koniec ;)

kłapouchy - 2007-08-11, 14:32

My Tomka też nie ochrzciliśmy i nie zamierzamy - byłoby to nie w porządku wobec nas samych (jesteśmy oboje ateistami), naszego syna i ludzi dla których ten sakrament ma naprawdę znaczenie, a pozatym im więcej ochrzczonych ludzi tym łatwiej tłumaczyć uprzywilejowaną pozycję kościoła w tym kraju. Z moją mamą przeszłam poważną rozmowę i chyba zrozumiała, tato jest niezadowolony, ale nic nie powie, teść jest po naszej stronie, tylko teściowa i niektórzy znajomi co rusz wymyślają nowe argumenty - najśmieszniejsze, że najczęściej w stylu "bo inne dzieci będą szły do komuni, a on też będzie chciał", kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie chłopiec jedna z koleżanek argumentowała "a inne dziewczynki będą miały białe sukienki " na co mój mąż "jak będzie chciała to jej kupimy i niech sobie biega po podwórku" :)
rebTewje - 2007-08-11, 14:50

kłapouchy napisał/a:
kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie chłopiec jedna z koleżanek argumentowała "a inne dziewczynki będą miały białe sukienki " na co mój mąż "jak będzie chciała to jej kupimy i niech sobie biega po podwórku"

wlasnie tak bylo u nas w przypadku naty, byla sukienka, prezenty i wszystko co trza ;)

Bananna - 2007-08-11, 16:06

rebTewje napisał/a:
wlasnie tak bylo u nas w przypadku naty, byla sukienka, prezenty i wszystko co trza ;)


bardzo fajny pomysł mieliście! na pewno było jej bardzo miło

pao - 2007-08-11, 17:32

imprezę można zrobić i bez komunii :) w końcu komunia to nie impreza świecka, choć patrząc na wielu (wręcz większość) można w to wątpić...

ja tam sie cieszyłam, ze komunii nie miałam. dla mnie to byłby koszmar wlec sie w tym białym czymś w co wciskane były dziewczynki. braku prezentów nie odczułam i nawet nie pamiętam czy miałam jakieś czy tez nie. pamiętam tylko jak współczułam kolegom, ze muszą w tych niewygodnych ciuchach paradować i znosić te wszystkie ciocine całuski, przytulaski i resztę. mnie ten koszmar ominął.

kasienka - 2007-08-11, 17:39

Zuzia jak na razie z powodu braku chrztu nie była w jakikolwiek sposób szykanowana, choć może też nie było okazji, bo w przedszkolu nie było religii. Teraz chyba będzie, w zerówce, muszę dopytać, zobaczymy, co z tego wyniknie...

Jedno co mnie pocieszyło, dziś rozmawiała z moją 9-letnią siostrą, którą gościmy, o komunii, bo byliśmy u Zośki w tym roku i w pewnym momencie coś tam gadały, a Zuzia mówi "No, ale wiesz, ja nie będę miała komunii" bez żadnego żalu ani pretensji, normalnie :-D To mnie uspokoiło trochę, bo skoro już teraz pozytywnie jest do tego faktu nastawiona, to nie będzie chyba aż tak źle ;)

Lily - 2007-08-11, 17:41

Na komunii i tak najważniejsze są prezenty :D
pao - 2007-08-11, 17:47

na kropkowcu przytoczyłam pewną reklamę:

babcia do wnuczka

-przed tobą ważny dzień
-?
-no dzień pierwszej ko... ko... ko... - wyczekująco podpowiada babcia

-komórki!!!


zatem gdzie tu sakrament? (pisze o większości, na szczęście są i tacy co inaczej do tematu podchodzą)

Wicia - 2007-08-11, 17:56

pao napisał/a:
mnie ten koszmar ominął.
Lily napisał/a:
Na komunii i tak najważniejsze są prezenty

W takim razie ja byłam wyjątkiem. Komunia była dla mnie dojrzałą decyzją, do której przygotowywała mnie wspaniała katechetka, rodzice i dziadkowie. Prezentów prawie nie było. Łańcuszek, biblia (czytam to dziecięce wydanie do dziś) i parę groszy. Było za to uroczyste spotkanie po, tata grał na akordeonie, wujkowie prosili mnie do tańca. Było wiele rozważań na temat sakrametnu i co z tego wynika na przyszłość. Nie wyobrażam sobie rezygnacji z tak ważnego duchowego wydarzenia. Jeszcze większym było bierzmowanie, było to mistyczne przeżycie i dotknięcie tego co niewidzialne na codzień :-D

kasienka - 2007-08-11, 18:00

U mnie podobnie, jak u Wici, komunia była czymś ważnym i dość świadomym, przygotowywał nas o. Oszajca, który należy do tych mądrych raczej w KK ;) skromnie, właściwie bez prezentów.
Do bierzmowania już nie poszłam, ale własną komunię wspominam dość dobrze. To było dla mnie wtedy mistyczne przeżycie, a najbardziej spowiedź.

pao - 2007-08-11, 18:30

zatem należycie do mniejszości, za to tej, która miała sposobność poczuć coś więcej niż ten straszny pęd, jaki teraz jest wyczuwalny na każdym kroku...

niemniej, jeśli ja bym miała, szanując wolę gabrysi, ochrzcić ją i do komunii posłać, to pewnie też bym podobny kierunek obrała, bo w moim odczuciu to doświadczenie mistyczne, a nie materialne jest.

Bananna - 2007-08-11, 20:09

ja tam się przyznam bez bicia, że dla mnie i moich koleżanek najważniejsze były prezenty :roll:
Martuś - 2007-08-11, 20:09

No jeśli chodzi o podejście do komunii i bierzmowania to dla mnie wtedy też były to ważne, mistyczne wręcz przeżycia, na komunii jako jedyna nie miałam sukienki, tylko skromną garsonkę (wymysł mojej babci), ale nie przejmowałam się tym, bo nie to było dla mnie w tym wszystkim najważniejsze, zresztą już wtedy raczej nie przejmowałam sie opiniami postronnych osób ;) Ale z perspektywy czasu trudno powiedzieć, że te przeżycia były świadome, w tym sensie, że po prostu wierzyłam święcie w to, co mi wtłoczono do głowy, innej alternatywy nie znałam, a ośmioletnie dziecko nie jest w stanie myśleć krytycznie, jeśli zna tylko jedna 'prawdę' i bezgranicznie ufa tym, którzy mu ją przekazują - a o świadomym wyborze można mówić tylko wtedy, kiedy w ogóle istnieje jakikolwiek wybór.. Z drugiej strony faktycznie Kasieńka, Wicia i ja byłyśmy raczej wyjątkami, bo po pierwsze mało który rodzic stara się przekazać dziecku cokolwiek na temat sakramentów, które przejmie, a z drugiej strony, jeśli rzetelnie zrobi to ksiądz czy katecheta to mało które dziecko się tym przejmie, bo raz, nikt w domu sie tym nie przejmuje (tylko sukienką i przyjęciem), a dwa, po prostu refleksyjność jest rzadką w społeczeństwie cechą, czy to u dzieci, czy dorosłych..
pao napisał/a:
niemniej, jeśli ja bym miała szanując wolę gabrysi ochrzcić ją i do komunii posłać to pewnie też bym podobny kierunek obrała

I to jest sedno sprawy, jeśli ktoś ma poważny stosunek do KK, to jeśli postanowi ochrzcić dziecko, postara się je także o jego należyte wychowanie religijne, w przeciwnym wypadku nie zdecyduje się na chrzest. Gdybym traktowała sprawę inaczej to mogłabym ochrzcić dziecko (albo z bezmyślności, albo tłumacząc sobie, że tak sie robi, albo, że to tylko rytuał czemuś tam służący...), ale z moim podejściem nie umiałabym wychowywać go w religii, której sama nie czuję, więc po prostu nie zapiszę go do kościoła, który tą religię wyznaje..

kasienka - 2007-08-11, 20:12

Martuś napisał/a:
Ale z perspektywy czasu trudno powiedzieć, że te przeżycia były świadome, w tym sensie, że po prostu wierzyłam święcie w to, co mi wtłoczono do głowy, innej alternatywy nie znałam, a ośmioletnie dziecko nie jest w stanie myśleć krytycznie, jeśli zna tylko jedna 'prawdę' i bezgranicznie ufa tym, którzy mu ją przekazują.

mam podobne odczucia, ale nie wiedziałam, jak to ładnie ubrać w słowa ;)

pao - 2007-08-11, 20:22

generalnie do pewnego momentu dzieci ufają rodzicom bezkrytycznie. a gdy pojawia sie myślenie krytyczne szybko wytkną swoim dotychczasowym autorytetom ich niedociągnięcia. wtedy konflikt gotowy...

cóż, o tym większość zapomina.

zatem chrzczenie bez przekonania jest w moich oczach właśnie takim niedociągnięciem.

Martuś - 2007-08-11, 20:30

Człowiek posta edytuje, a tu już dwa następne :P
pao napisał/a:
generalnie do pewnego momentu dzieci ufają rodzicom bezkrytycznie. a gdy pojawia sie myślenie krytyczne szybko wytkną swoim dotychczasowym autorytetom ich niedociągnięcia. wtedy konflikt gotowy...

No ja na szczęście nikomu niczego nie wytykałam, bo wiem, że wychowali mnie tak, a nie inaczej, bo uważali to za właściwe. Jednak smutne jest to, że nawet, kiedy dziecko zachowa sie fair wobec swoich opiekunów, szanuje ich prawdę, ale samo zaczyna mieć swoją, to często owi opiekunowie nie mogą tego przeboleć i wtedy oni sami tworzą konflikt próbując dalej narzucać swoje przekonania..

A chrzczenie bez przekonania nie jest wg mnie niedociągnięciem, tylko pomyłką :P Niedociągnięciem to w tym przypadku mogłoby być chrzczenie z przekonaniem, a później nieudolne czy niedbałe wychowanie religijne.

kasienka napisał/a:
Martuś napisał/a:
Ale z perspektywy czasu trudno powiedzieć, że te przeżycia były świadome, w tym sensie, że po prostu wierzyłam święcie w to, co mi wtłoczono do głowy, innej alternatywy nie znałam, a ośmioletnie dziecko nie jest w stanie myśleć krytycznie, jeśli zna tylko jedna 'prawdę' i bezgranicznie ufa tym, którzy mu ją przekazują.

mam podobne odczucia, ale nie wiedziałam, jak to ładnie ubrać w słowa ;)

;) I m.in. dlatego też uważam komunikowanie ośmio- czy dziewięcioletnich dzieci za kolejny chory wymysł KK (zaraz po chrzczeniu niemowląt..).

pao - 2007-08-11, 20:41

niestety chwila gdy dziecko odkrywa własną drogę jest najtrudniejsza właśnie dla rodziców. czują się wtedy odepchnięci, czuja ze tracą władzę, autorytet, posłuch. efekt taki, że zamiast pomóc dziecku sie odnaleźć, zamiast wesprzeć czy wysłuchać decydują sie na wymówki lub próby nacisku. niestety ale większość ludzi zna to z autopsji i niestety dalej czyni to samo na swoich pociechach.

Cytat:
I to jest sedno sprawy, jeśli ktoś ma poważny stosunek do KK, to jeśli postanowi ochrzcić dziecko, postara się je także o jego należyte wychowanie religijne, w przeciwnym wypadku nie zdecyduje się na chrzest. Gdybym traktowała sprawę inaczej to mogłabym ochrzcić dziecko (albo z bezmyślności, albo tłumacząc sobie, że tak sie robi, albo, że to tylko rytuał czemuś tam służący...), ale z moim podejściem nie umiałabym wychowywać go w religii, której sama nie czuję, więc po prostu nie zapiszę go do kościoła, który tą religię wyznaje..


ja osadzona w KK nie jestem w najmniejszym stopniu. ba!, nawet w chrześcijaństwie luźno by mnie zaczepić można (choć znam takich co mają inne zdanie) niemniej z racji moich zainteresowań myślę że przyzwoicie umiem przekazać wiele aspektów wiary i religii tak by nie wypaczyć tego co mówi Słowo ale i nie ulec dogmatom jako takim.

niezależnie od drogi jaka wybiorą moje dzieci gotowa jestem wesprzeć je najpełniej jak tylko będzie to możliwe.


przypominają mi sie dwie mamy: jedna obca, druga zas jest bliską koleżanka mego męża (była świadkiem na naszym ślubie)

w obu przypadkach córki zapaliły sie do wegetarianizmu ale jakże różne podejście było tych kobiet:

pierwszą poznałam bowiem chciała sie jak najwiecej dowiedzieć o wege by móc córce pomóc, by pozbyć się swoich obaw, by rozwiać wątpliwości. przegadałam z nią na gg wiele godzin i powiem, że kobieta ujęła mnie swoją dociekliwością, dbałością i opiekuńczością względem dziecka. to było doprawdy dojrzałe.

druga, mimo że ma wegetarian obok, ludzi którzy w każdej chwili gotowi są służyć rada i pomocą uznała, ze sie na tym nie zna i pozostawiła córkę sama sobie. dziewczyna nie ma pojęcia ani o żywieniu, ani właściwie o niczym. nawet jak było zasugerowane by pogadała z nami (czy to matka czy tez córkę odesłać) to informacja spłynęła mimo uszu. i teraz jak dziewczę będzie mieć kłopoty, jakiekolwiek ze zdrowiem właściwie pozostawiona jest sama sobie, bowiem mama umywa ręce.

tu sa przykłady wegetariańskie, ale odnośnie religii wygląda to podobnie. gdyby było inaczej temat sekt chyba by nie zaistniał.

Martuś - 2007-08-11, 21:03

pao napisał/a:
ja osadzona w KK nie jestem w najmniejszym stopniu. ba!, nawet w chrześcijaństwie luźno by mnie zaczepić można (choć znam takich co mają inne zdanie) niemniej z racji moich zainteresowań myślę że przyzwoicie umiem przekazać wiele aspektów wiary i religii tak by nie wypaczyć tego co mówi Słowo ale i nie ulec dogmatom jako takim.

No tak, ale nie przekazujesz tego jako prawdy ostatecznej, tylko raczej jako rzetelna wiedzę z zakresu religioznawstwa. Nie wychowujesz dziecka w wierze, której nie czujesz, co wiązało sie również z brakiem chrztu, ale przekazujesz jej wiedzę na temat różnych wierzeń (czy religii) w sposób rzeczowy i kompetentny i dzięki temu kształtujesz u Gabrysi krytyczne myślenie i pozostawiasz jej wolny wybór :)

kasienka - 2007-08-11, 21:07

pao napisał/a:
niestety chwila gdy dziecko odkrywa własną drogę jest najtrudniejsza właśnie dla rodziców. czują się wtedy odepchnięci, czuja ze tracą władzę, autorytet, posłuch.

dodam, że moi rodzice traktowali to jako osobistą porażkę, mówili o tym, ponieważ zobowiązali się(na chrzcie ;) ) by wychować mnie w wierze katolickiej a ja odeszłam.

Martuś - 2007-08-11, 21:13

Taa moja babcia też, i dlatego boję się, że jak sie dowie o chrzcie to porażka stanie sie jeszcze bardziej dramatyczna.. Ale ja już nie mam zamiaru poddawać sie jej toksycznemu despotycznemu wpływowi..
pao - 2007-08-11, 21:29

Cytat:
Nie wychowujesz dziecka w wierze, której nie czujesz


nawet nie umiała bym tego uczynić mimo wysokich zdolności aktorskich ;)

Cytat:
dodam, że moi rodzice traktowali to jako osobistą porażkę,


myślę ze ten aspekt wielu z nas umie pojąć, bo często wegetarianie traktują jako osobista porażkę sytuację gdy dziecko decyduje się jeść mięso...

Jagula - 2007-09-02, 20:35

Nasz Radziej jest niechrzczony...dla nas i dla większości rodziny było to naturalne (teściowie i mój ojciec są ateistami, mama była katoliczką)...ale problem pojawił się podczas spotkań ze znajomymi i spotykanymi na spacerach młodymi mamami...niedowierzanie, niesmak, spojrzenie jak na jeszcze większą dziwaczkę :mryellow: - rzecz sie działa na podkarpaciu skąd pochodzi mąż a on z kolei wspominał,że w dzieciństwie niektóre matki zabraniały swoim dzieciom zabaw z nim i jego rodzeństwem dlatego,że nie byli chrzczeni ]:->

A jeśli kiedyś będzie chciał to niech sie chrzci gdzie chce!

Tobayashi - 2007-09-11, 16:38

To ja się tylko dopiszę do listy rodziców, którzy nie chrzcili dziecka. U nas w najbliższej rodzinie są w zasadzie sami ateiści, a dalsza rodzina się nie wtrąca. Aczkolwiek, i ja i mąż byliśmy chrzczeni, komuniowani i bierzmowani - w imię tradycji i wygody. Chodziliśmy do kościoła do około 14 roku życia i tyle. Chrzczenie pod naciskami, żeby komuś zrobić przyjemność - nie ma takiej opcji.
Malroy - 2007-09-12, 11:30

dołączam do grona - Aidka i Nadia nie są ochrzczone. Co do reakcji rodziny, to cały czas naciska - tyle, że nie zdaje sobie sprawy, że tymi naciskami jeszcze bardziej nas odżegnują od chrztu ;)
alcia - 2007-09-17, 11:12

A my mamy taki mix - Kaja ochrzczona (tatuś nalegał), Lenka już nie (tatuś popuścił).
Pliszka - 2007-09-17, 11:41

Leo też nie jest chrzczony, mimo że tatuś co jakiś czas wraca do tematu :roll: A rodzina.... Matka Tradycja i Ojciec Rydzyk... po stronie tatusia :roll: chyba więcej pisać nie muszę ]:-> Na szczęście moi rodzice są mocno wschodni, więc przynajmniej z nimi nie muszę prowadzić wojen krzyżowych :lol: dobre i to! ;-)
quatrolibro - 2007-09-17, 13:35

Mnie (miałem 6 lat) i mojego brata (4 lata) ochrzczono podstępem po śmierci naszego ojca, wywieziono nas do babci i tam prosto do kościoła. Do dzisiaj nie wiem o co chodziło a miejsce chrztu tak jakoś się zlało w mojej głowie z kaplicą, gdzie później była babcia wystawiona w trumnie. Moja mama chyba w zmowie nie uczestniczyła, nie bardzo chce coś opowiedzieć. Do kościoła i na religie chodziłem zupełnie bez wiary. Po za tym msza dla dzieci była o tej samej godzinie co "teleranek". Jeżeli kiedyś się nawrócę to będę chciał się ochrzcić jeszcze raz z własnej woli. Wilk ma wolna wolę, jak będzie starszy sam zdecyduje. Na razie boi się księży i zakonnic jak diabeł święconej wody. ]:->
Pliszka - 2007-09-18, 10:48

mnie od chrztu dorzuca konieczność przysięgania, że dziecko będzie wychowywane na dobrego chrześcijanina, gdybym zamiast tego mogła przysięgać że będę go wychowywała na dobrego człowieka, nie miałabym takich oporów. Poza tym wpisywanie Leo w jakiś rejestr wiernych, późniejsza walka z Kościołem o jego duszę.... pamiętam to ze swojego dzieciństwa- zostałam ochrzczona dla (nomen omen) świętego spokoju, a potem przez lata przychodziły do nas z parafii jakieś przypomnienia o rekolekcjach, księża chodzący po kolędzie przez kilka lat nie byli w stanie przyswoić sobie tego, że nie jesteśmy chrześcijanami, bo, jak mówili, mają mnie na liście :roll:
kamma - 2007-09-18, 11:17

Pliszka napisał/a:
mają mnie na liście

:shock:
Lecę po akt apostazji!

marcyha - 2007-09-19, 00:28

My właśnie dogadaliśmy się z mężem, że nie ochrzcimy Misiaczki. Ojjjjj, sie będzie działo.... Moi rodzice są fanatycznymi wyznawcami Rydzyka. Moje poglądy mają za wynik jakiejś tajemniczej długotrwałej indoktrynacji sił, które sprzysięgły się w walce przeciw Polsce - załamka, zgon, kaplica :roll: .
Malroy - 2007-09-19, 07:07

marcyha napisał/a:
My właśnie dogadaliśmy się z mężem, że nie ochrzcimy Misiaczki. Ojjjjj, sie będzie działo.... Moi rodzice są fanatycznymi wyznawcami Rydzyka. Moje poglądy mają za wynik jakiejś tajemniczej długotrwałej indoktrynacji sił, które sprzysięgły się w walce przeciw Polsce - załamka, zgon, kaplica :roll: .


jeżeli macie normalnego księdza, znaczy rodzicie mają - to możesz do niego iść porozmawiać, aby wytłumaczył rodzicom, że Wy nie chcecie - możliwe, że jego tłumaczenie bardziej do nich przemówi. Zaznaczam ksiądz musi być księdzem pełną gębą :)

rebTewje - 2007-09-19, 07:50

ksiadz ktory pojdzie na taki dil z definicji jest niegodzien. tak to chyba niestety dziala w ramach swiatopogladu radiomaryjnego...
elenka - 2007-09-19, 09:30

marcyha napisał/a:
My właśnie dogadaliśmy się z mężem, że nie ochrzcimy Misiaczki. Ojjjjj, sie będzie działo.... Moi rodzice są fanatycznymi wyznawcami Rydzyka. Moje poglądy mają za wynik jakiejś tajemniczej długotrwałej indoktrynacji sił, które sprzysięgły się w walce przeciw Polsce - załamka, zgon, kaplica :roll: .


Marcycha wiem co czujesz, my już jakiś czasu temu podjęliśmy decyzję, że nie ochrzcimy naszego dziecka i w związku z tym przeszliśmy rozmowy z rodziną.
Moi teście są bardzo wierzący nie była to łatwa dyskusja, ale przynajmniej przy nas zachowali twarz i obyło się bez straszenia piekłem, nie wiem co się działo jak wyszliśmy.
Najlepszy był mój prawie osiemdziesięcioletnij dziadek też wierzący, powiedział że to nasza sprawa, ale imprezę i tak powinniśmy dla całej rodzinki zrobić :mrgreen:

Pliszka - 2007-09-19, 11:43

elenka napisał/a:
Najlepszy był mój prawie osiemdziesięcioletnij dziadek też wierzący, powiedział że to nasza sprawa, ale imprezę i tak powinniśmy dla całej rodzinki zrobić :mrgreen:
:lol:
Martuś - 2007-09-19, 11:54

Ale się tu offtopiki porobiły, tylko nie bardzo rozumiem ich idee.
Malroy napisał/a:
biechna, co tam się będziemy offtopami przejmować, będzie za długi to się przeniesie w jakieś konkretne miejsce,

Marloy, myślę, że to bardzo niegrzeczne i samolubne z Twojej strony takie podejście, 'ja mam ochotę sie wypowiedzieć i czuję taką potrzebę ekspresji, że nic mnie nie obchodzi, że piszę nie na temat i że być może przysporzę komuś bezsensownej roboty, ale nowego tematu to już mi sie nie chce zakładać' :-?
A postów neoaferatu w tym temacie to już kompletnie nie rozumiem, z tego, co pamiętam, to pytałam rodziców niechrzczących swoich dzieci o ich doświadczenia, a tutaj nagle dostaje odpowiedź o cudownym wpływie chrztu na życie. Dla mnie to porównywalne do tego, jakbym pytała się o doświadczenia rodziców nie szczepiących czy nie karmiących mięsem, a w zamian dostałabym odpowiedź o tym, jakie to mięso czy szczepionki są dobre i potrzebne.
neoaferatu napisał/a:
Acha i ani myślę namawiać kogoś do chrztu na siłę. Po prostu dzielę sie z wami moimi przeżyciami i myślami. Bo potem jest mi łatwiej. No i wy jesteście osobami z którymi można i warto dyskutować.

No to wspaniale, tylko czy naprawdę uważasz, że wątek 'bez chrztu' jest odpowiednim miejscem na dzielenie się 'świadectwami'?? Znowu kłania się podejście 'jak się wypowiem, to jest mi łatwiej, a że sie powtarzam i piszę nie na temat, to już mnie nie obchodzi'. Więc jeśli neoaferatu masz taką potrzebę podzielenia sie swoimi doświadczeniami, czy też dyskutowania o nich, to również proponuję założenie nowego wątku, a nie pisanie kompletnie nie na temat w innym, bo owszem, 'warto rozmawiać', ale warto tez szanować siebie nawzajem, a co za tym idzie, dbać o porządek w przestrzeni, w której się wspólnie poruszamy.W innych wątkach trzymanie się tematu jest bardzo pilnowane, miło by było, gdyby ten wątek nie był pod tym względem z jakichś dziwnych powodów wyjątkiem.

Malroy - 2007-09-19, 12:09

Martuś napisał/a:
Ale się tu offtopiki porobiły, tylko nie bardzo rozumiem ich idee.
Malroy napisał/a:
biechna, co tam się będziemy offtopami przejmować, będzie za długi to się przeniesie w jakieś konkretne miejsce,

Marloy, myślę, że to bardzo niegrzeczne i samolubne z Twojej strony takie podejście, 'ja mam ochotę sie wypowiedzieć i czuję taką potrzebę ekspresji, że nic mnie nie obchodzi, że piszę nie na temat i że być może przysporzę komuś bezsensownej roboty, ale nowego tematu to już mi sie nie chce zakładać' :-?


Nie, źle mnie odebrałaś. Nie o to chodzi, że nie chciało mi się zakładać nowego tematu, nie założyłem tylko dlatego, że nie miałem na niego pomysłu, miałem założyć temat "Wpływ wierzeń religijnych i rytuałów na rzeczywistość?" - zorientowałem się, że forum jest bogate w administratorów, którzy super wykonują swoje obowiązki i w razie czego zareagują. Poza tym ewentualne podzielenie tematu nie zabiera dużo czasu, druga sprawa, że osoby moderujące wzieły na siebie tego typu obowiązki.

Całkiem inna sprawa, która mnie zadziwia to właśnie to "pisanie nie na temat" - rozumiem, że po to można zakładać nowe wątki, aby forum było bardziej czytelne i można było na nim znaleźć szyciej konkretne info, ale bez przesady. Czy moja wymiana zdań z biechną aż tak bardzo Ci zaszkodziła i ten nie ukrywam lekko offtopiczny zjazd tak zniekształcił odbiór całego wątku?

[ Dodano: 2007-09-19, 12:18 ]
choć dodam, że zacytowany przez Ciebie fragment wydaje się arogancki, przepraszam :)

Martuś - 2007-09-19, 12:29

Malroy napisał/a:
Czy moja wymiana zdań z biechną aż tak bardzo Ci zaszkodziła i ten nie ukrywam lekko offtopiczny zjazd tak zniekształcił odbiór całego wątku?

Mi to w ogóle nie zaszkodziło, nie spodobało mi się Twoje podejście i nadal mi się nie podoba, bo dla mnie to nie argument, że nie wiedziałeś, jak zatytułować nowy wątek, na marginesie, to przy odrobinie pomyślunku mógł sie z tego rozwinąć ciekawy temat, zresztą jest bardzo zbliżony do offtopiku rozwijającego się w temacie 'dziś jestem..', ale z tego, co widziałam to tam napisałeś, że nie będziesz robił offtopa i założysz wieczorem nowy wątek.
Malroy napisał/a:
zorientowałem się, że forum jest bogate w administratorów, którzy super wykonują swoje obowiązki i w razie czego zareagują. Poza tym ewentualne podzielenie tematu nie zabiera dużo czasu, druga sprawa, że osoby moderujące wzieły na siebie tego typu obowiązki.

Owszem, wzięli oni na siebie obowiązki pilnowania porządku, ale to, że istnieją służby porządkowe, to jeszcze nie powód, żeby z premedytacją rzucać papierki na ulicę. Co innego, kiedy jakiś temat naturalnie przeradza się w inny, użytkownicy to zauważają i sami proszą o rozdzielenie, bo chcieliby kontynuować temat i nie robić zamieszania, a co innego, kiedy ktoś wypowiada się, gdzie mu się podoba bez związku z tematem, bo ma na to ochotę, a inni w razie czego za niego posprzątają, w końcu dużo im to czasu nie zajmie.
Malroy napisał/a:
ale bez przesady

Nie uważam, żebym przesadzała. Nie jestem wrogiem każdej dygresji, nie podoba mi się tylko brak szacunku do czasu i pracy innych.

pao - 2007-09-19, 12:32

Cytat:
Najlepszy był mój prawie osiemdziesięcioletnij dziadek też wierzący, powiedział że to nasza sprawa, ale imprezę i tak powinniśmy dla całej rodzinki zrobić :mrgreen:


tak, chrzest chrztem ale impreza to jest to ;)

biechna - 2007-09-19, 13:59

...
Martuś - 2007-09-19, 14:02

biechna napisał/a:
Martuś, dzięki za ukrócenie tego OT, choć chyba nie ten jeden wątek co chwilę zbacza na "inny temat" ;-)

No oczywiście, i jest to raczej naturalne, ale mi zupełnie o co innego chodziło, co już napisałam parę razy powyżej :P
biechna napisał/a:
pierwsza rozmowa w tej kwestii z babcią już za nami

My z nikim nie rozmawialiśmy, oprócz mojej matki, która szanuje nasza decyzję, z babcią będzie ostro pewnie, ale na razie nie pytała, to nie mówiliśmy.. Pewnie się zacznie po porodzie..

majaja - 2007-09-19, 21:28

Wracając do tematu: Miron ochrzczony nie jest, moja matka się awanturować próbowała, ale mój małżonek powiedział że to jego decyzja, a jak wiadomo facet to FACET i koniec. Spokój z tej strony.
Rodzina męża jest bardziej normalna i nie wnika. Problem jest tylko z babcią mężą. Bardzo ją kochamy, wiele zawdzięczamy, m.in. ślub, bo my koscielny mamy, zeby śmieszniej było (ale to bardzo długa historia) no i głupia sprawa. Dla babci zrobiłabym wszystko i nie wiem co dalej. Babcia mówi, że załatwi z księdzem, ze nawet nie będziemy musieli być obecni, tylko zgodę na to musimy wyrazić. Głupio. Nie mam pojecia jak to się wszystko skończy. Żebym ja jeszcze choć ateistką była :(
Pewnie ci nie pomagam, ale cóż, życie nie jebajka :(

rebTewje - 2007-09-20, 00:11

biechna napisał/a:
można by ewentualnie rozmowę wydzielić gdzieś i zrobić nowy wątek, może ktoś to zrobi?


done. temat wydzielony, jest hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=1323]TUTEJ

Martuś - 2007-09-20, 11:27

Majaja, trudno tu mówić o pomocy/nie pomocy, bo jak widzę, Ty masz zupełnie inny problem niż ja, ja się zastanawiam, jak to będzie, a Ty czy w ogóle będzie..
kamma - 2007-09-20, 11:44

Słuchajcie, u nas nowe wieści odnośnie chrztu!
Wprawdzie Irma ma już trzy lata i myślałby kto, że rodzina zdążyła przywyknąć do faktu jej nieochrzczenia, a tu nagle odwiedzili mnie teściowie i oto, co z tego wynikło:
mieszkamy po sąsiedzku z moimi rodzicami i dziadkami. Dziadek jest jedyną naprawdę religijną osobą w rodzinie, ale też nie przyjmuje sprzeciwu do wiadomości, więc mimo że jest sam - jest w większości. No i dorwał pewnego dnia moją teściową i z grubej rury do niej, że Irma nieochrzczona i że trzeba coś z tym zrobić. I że może ona na nas wpłynie. A jakich argumentów używał! Że to "anormalne", i że wszystkie dzieci dostaną prezenty, a Irma nie, i że będą się z niej śmiać! Ani słowa na temat znaczenia chrztu dla KK. Na szczęście moja teściowa wie, gdzie jej miejsce i w nasze sprawy się nie wtrąca. A chrzest jest zdecydowanie naszą sprawą, nieprawdaż?

biechna - 2007-09-20, 20:25

kamma, prawdaż :-)

kamma napisał/a:
to "anormalne"
- jeślli przyjąć, że normą jest to, co jest charakterystyczne dla większej części społeczeństwa, to cóż, brak chrztu jest "anormalny". Jeśli wziąć jednak pod uwagę "nasz" punkt widzenia, anormalne jest czynienie pustych gestów w imię tradycji albo dla świętego spokoju, albo z przyzwyczajenia, albo, łorety, dla prezentów... :evil:
majaja - 2007-09-20, 22:37

No cóz a ja myślałam, że nie chcesz ochrzcić i zastanawiasz się jakie będę tego konsekwencje, a nie jak ten chrzest ma wyglądać ;)
W każdym razie konsekwencja jest konfilkt w rodzinie, część odpuści a częśc będzie wiercić dziurę w brzuchu i nigdy nie wiesz kiedy temat wróci i z której strony. Pół biedy kiedy pretensje ma ktoś, z czyim zdaniem i tak się nie liczysz, gorzej gdy to ktoś naprawdę ważny i bliski. Życie nie jebajka. ;)

Martuś - 2007-09-21, 10:32

Nie no, jest dokładnie tak jak piszesz, nie chcę chrzcić i chciałam się dowiedzieć, jak to wyglądało u innych, ale odniosłam wrażenie, że Ty raczej nie jesteś do końca pewna, czy chcesz, czy nie chcesz, tzn. czy sie nie ugiąć ze względu na kogoś. Ja wiem, że życie to nie bajka, szczerze mówiąc, to aż za dobrze, ale jak już pisałam w tym wątku, nie mam zamiaru się sprzeniewierzać swojemu światopoglądowi tylko dlatego, żeby poczynić coś wg światopoglądu moich bliskich, ponieważ uważam, że nikt nie ma prawa ode mnie tego wymagać - dlatego napisałam, że mamy raczej inny problem.
arete - 2007-10-16, 11:10

Dziś w "Dzień dobry TVN" był poruszany temat niechrzczenia dzieci. Oglądaliście? Jeśli nie, to zrelacjonuję.

Była kobieta, która ma 13-letniego syna, którego nie ochrzciła, wypowiadał się też dominikanin. Był materiał filmowy nakręcony ukrytą kamerą - dziewczyna, żyjąca w wolnym związku rozmawia z księdzem o możliwości ochrzczenia dziecka. Ksiądz namawia ją, żeby najpierw wzięła ślub albo przynajmniej podpisała zobowiązanie, że kiedyś taki ślub weźmie; zaświadczenie ma zagwarantować księdzu spokój sumienia. :shock:

Kobieta opowiada jak syn żyje ze swoja "innością" w szkole. Zdarzało się, że dzieci nazywały go Żydem/żydem. On nie uznał tego za obraźliwie, bo jest wychowywany w tolerancji, ale matka uznała tę wypowiedź za przejaw ksenofobii i antysemityzmu ze strony dzieci i poszła z tym do dyrektora. Dyrektor nie zrozumiał o co chodzi matce - uznał, że ją obraża to, że jej rodzina jest nazywana Ż/żydami. :-?

Kościół stawia sprawę tak - przynajmniej jedno z rodziców musi być wierzącym i praktykującym katolikiem, żeby móc złożyć obietnicę wychowywania dziecka w wierze, bo o to chodzi w chrzcie. Kiedy dziecko skończy 7 lat, może samo zdecydować czy chce być ochrzczone. Taką decyzję w wieku okołokomunijnym podjął syn tej kobiety. Rodzice odradzali mu to (bo w tym wieku decyzja jest podyktowana w ogromnej mierze presją otoczenia), on mimo to chciał się ochrzcić. Znaleźli mu więc wierzących rodziców chrzestnych, matka chodziła z nim na nauki przez dwa miesiące, po czym chłopak zrezygnował z chrztu.

ajanna - 2007-11-03, 01:17

to ja może opowiem jak było z Weroniką. (teraz nikt nawet nie poruszał ze mną tematu chrztu, bo jak się jest w moim wieku, to otoczenie już wie, że człowiek niereformowalny :lol: )
kiedy się urodziła, a właściwie jeszcze w trakcie ciąży obie rodziny (katolickie) naciskały na ślub. postawiliśmy się, więc zaczęli naciskać na chrzest. cierpliwie im tłumaczyłam, że nie zamierzamy popełniać krzywoprzysięstwa mówiąc, iż wychowamy dziecko w wierze, skoro sami chrześcijanami nie jesteśmy i być nie zamierzamy. tłumaczyłam, że zbyt szanujemy tę religię, by zrobić to na odwal, a dziecko jak będzie chciało to się ochrzci już świadomie. nie rozumieli, chociaż mój własny ojciec był właśnie chrzestnym takiej 18-latki. jedyną osobą, która nas poparła był paradoksalnie brat męża - kapucyn, który powiedział, żeby nie robić z chrztu pustego rytuału i powoływał się na pierwszych chrześcijan, którzy chrzcili tylko dorosłych i to po poddaniu ich próbom. cóż z tego, kiedy babcia męża usłyszawszy to stwierdziła, że "może on (zakonnik) tego tak do końca nie rozumie" :lol: . a moja mama jeszcze kiedy Weronika miała 8 lat próbowała ochrzcić ją podczas wakacji za moimi plecami :evil: :shock: wszystkim niechrzczącym życzę wytrwałości i cierpliwości, bo będzie potrzebna. a na pocieszenie - jak będziecie już pod 40. to dadzą Wam spokój :lol:

- 2007-11-03, 13:34

ajanna napisał/a:
jak będziecie już pod 40. to dadzą Wam spokój
:lol:
ajanna napisał/a:
jedyną osobą, która nas poparła był paradoksalnie brat męża - kapucyn, który powiedział, żeby nie robić z chrztu pustego rytuału i powoływał się na pierwszych chrześcijan, którzy chrzcili tylko dorosłych i to po poddaniu ich próbom
to mnie akurat wcale nie dziwi. Mądry facet i tyle
Martuś - 2007-11-03, 17:07

Dzięki Ajanna!
ajanna napisał/a:
babcia męża usłyszawszy to stwierdziła, że "może on (zakonnik) tego tak do końca nie rozumie" :lol:

No pewnie, nie rozumie, że najważniejsze jest to, 'co ludzie pomyślą' ]:->

zina - 2007-11-04, 18:46

My rowniez nie planujemy chrzcin i tak jak zyjemy do tej pory bez slubu nie widze w tym nic zlego ani odmiennego,po prostu kazdy ma ten wybor i jedni z niego korzystaja a inni ulegaja opinia rodziny, srodowiska itp. Sa tez tacy co chrzcza z wiary...to bardzo indywidualna sprawa i dopoki nikt mi do mojego zycia nie pakuje sie z butami (poki co mamy swiety spokoj ale to pewnie z powodu naszego "odwiecznego" innego stylu zycia ;-) )szanuje swiadome i przemyslane decyzje :-)
majaja - 2007-11-05, 06:43

Martuś napisał/a:
ajanna napisał/a:
babcia męża usłyszawszy to stwierdziła, że "może on (zakonnik) tego tak do końca nie rozumie"


No pewnie, nie rozumie, że najważniejsze jest to, 'co ludzie pomyślą'


Nie obrażałabym tak pochopnie babci;), ja przypuszczzam babcia jest wyznawczynią ludowej wersji katolicyzmu znacząco często różniącej się od stanowiska kościoła oficjalnego, a zapewne po prostu w rozwoju katolickim zatrzymała się gdzieś przed soborem watykańskim :)

bodi - 2007-11-20, 09:14

we wczorajszym Dużym Formacie jest artykuł który mocno mnie poruszył, niestety nie udało mi się go znaleźć w sieci więc nie wkleję linka;

opowiada o niewierzącej matce ośmiolatka, który bardzo chce się ochrzcić. ona nie wie co zrobić, czuje się osaczona przez katechetkę, rodziców itd. Autor artykułu poprosił o opinię dwóch ekspertów - psycholożkę i księdza. Oboje mówią że powinna ochrzcić dziecko.

Psycholożka (sama ochrzciła swoje dziecko choć nie jest katoliczką, żeby "nie miało problemów w kraju gdzie 95% ludności deklaruje się jako katolicy") prorokuje że jeśli matka nie ochrzci dziecka to ono poczuje się odrzucone...

Ksiądz argumentuje, że ośmioletnie dziecko posiada już "władze rozumu" i może pełnoprawnie decydować o takiej sprawie, jak to czy ma być ochrzczony. Rodzice nie powinni narzucać mu swojego światopoglądu. Dziennikarz pyta, czy w takim razie rodzice katolicy powinni uszanować wolę ośmiolatka który oznajmi że nie chce już chodzić do kościoła. Odpowiedź brzmi "tak", ale jakoś nie chce mi się wierzyć że faktycznie w takiej sytuacji przedstawiciele kościoła nie mieliby obiekcji... :?

Wniosek z tego artykułu dla mnie jest jeden: "grzech pierworodny" tej kobiety polegał na tym że posłała dziecko na religię, choć jest niewierząca. Skoro wystawiła dziecko na indoktrynację, to teraz zbiera tego żniwo.

Ewa - 2007-11-20, 09:54

bodi napisał/a:
ochrzciła swoje dziecko choć nie jest katoliczką, żeby "nie miało problemów w kraju gdzie 95% ludności deklaruje się jako katolicy"

Rany, jak mnie wkurza ten argument :evil: . Analizując swoich dzieciatych znajomych, mam więcej takich co dzieci nie ochrzcili. Nie rozumiem więc tego argumentu. Taka próba zastraszenia, bo trzeba coś zrobić, żeby młodzi ludzie nie odchodzili masowo od kościoła. A i tak będą odchodzić.

- 2007-11-20, 10:19

ciekawe czy ktoś pogadał z tym dzieckiem-w sensie, czy powiedziało dlaczego tak zależy Mu na chrzcie. Coś mi tu śmierdzi wizją komunijnych prezentów i tej lukrowej otoczki czegoś co moim zdaniem nie powinno być nią otoczone.
Ewa napisał/a:
Rany, jak mnie wkurza ten argument
typowy przykład bezrefleksyjności. Smutne
malina - 2007-11-20, 10:40

ań napisał/a:
ciekawe czy ktoś pogadał z tym dzieckiem-w sensie, czy powiedziało dlaczego tak zależy Mu na chrzcie


Tak i odpowiedziało,że chce być bliżej Boga.Inne było przestraszone wizją,że jego rodzice pójdą do piekła,jeszcze innego niewierzący dziadek został nazwany przez katechetke świntuszkiem :evil: Wg psychologa to po prostu szukanie oparcia w grupie - u chłopca co chce być bliżej Boga jeszzcze silniejsza bo jego rodzice są rozwiedzeni.

pao - 2007-11-20, 10:42

Cytat:
Inne było przestraszone wizją,że jego rodzice pójdą do piekła,jeszcze innego niewierzący dziadek został nazwany przez katechetke świntuszkiem


ale mi sie pies zjeżył na takie słowa :evil: kurcze nie życzę nikomu by moje dzieci coś takiego usłyszały... wypuściła bym na taką osobę szczura z całą moją religioznawczą i kulturoznawcza wiedzą...

- 2007-11-20, 11:09

pao napisał/a:
Cytat:
Inne było przestraszone wizją,że jego rodzice pójdą do piekła,jeszcze innego niewierzący dziadek został nazwany przez katechetke świntuszkiem


ale mi sie pies zjeżył na takie słowa :evil: kurcze nie życzę nikomu by moje dzieci coś takiego usłyszały... wypuściła bym na taką osobę szczura z całą moją religioznawczą i kulturoznawcza wiedzą...
:mrgreen:
bodi - 2007-11-20, 14:57

pao, najgorsze jest to że nawet armia szczurów nie zmieniłaby tego, że Twoje dziecko usłyszałoby (i przestraszyło) słów w rodzaju "twoi rodzice będą się smazyć w piekle, bo... (nie mają ślubu kościelnego, nie chodzą do kościoła etc.)". dzieci potrafią bardzo mocno reagować na takie rzeczy, pojawiają się stany lękowe, moczenie nocne i inne niezbyt przyjemne historie, z których wyjście zajmuje wiele czasu.. a szkodę wyrządza bezmyślny człowiek jednym zdaniem :evil:

Dlatego uważam że wysyłanie dziecka na religię (od przedszkola!!!) w sytuacji kiedy samemu się nie jest katolikiem, czyli należy się liczyć z możliwością takich tekstów (jeśli nie od jednej katechetki, to od kolejnej), to skrajna nieodpowiedzialność.

I brak wyobraźni, no bo przecież łatwo przewiedzieć, że takie dziecko będzie poddawane naciskom i ze będzie nawracane. W końcu po to są te zajęcia. Więc argument tej matki ze chjciała by dziecko zobaczyło że są różne religie, jest dość kuriozalny...

A co do tych 95%, to zastanawiam się czy faktycznie tak deklarują się ludzie w sondażach, czy to są podliczone własnie te wszystkie ochrzczone w Polsce osoby, czesto z pobudek takich jak te opisane w artykule.

Inna sprawa że był jakiś czas temu sondaż z którego wynikło iż ogromny procent ludzi deklarujących się jako katolicy, nie było w stanie wymienić np. czterech ewangelistów, czy 10 przykazań :roll:

pao - 2007-11-20, 15:03

bodi, właśnie dlatego nie miała bym skrupułów by powiedzieć takiej osobie co na ten temat myślę w bardzo wyszukanych acz dosadnych formach.

jeśli gabi by usłyszała to specjalnie sie nie zmartwiła bym się o nią, jednak ula dużo trudniej by coś takiego zniosła...

gabi nie chodzi na religię ale i tak mam miliony pytań o jezusa i inne takie. mnie to nie przeszkadza, z moja wiedzą umiem jej rzetelnie odpowiedzieć. i obawiam się, ze jeśli dalej będzie pytać to mimo ze należy do tych 5% to więcej będzie wiedziała o chrześcijaństwie niż niejeden z tych 95%...


co do tekstów: bartek wkurzył sie jako dziecko na katechetkę bo powiedziała dzieciom, ze ich ojcowie nie są ich ojcami bowiem tylko bóg jest ich ojcem. dzieci zrozumiały to bardzo dosłownie a zapamiętały tylko pierwszą część... dopiero niedawno wytłumaczyłam mu skrót myślowy jaki zastosowała. w rozwinięciu i w uszach dorosłego ma to sens, ale podawać taką treść dziecku...

niestety bezmyślność indoktrynacji jest przerażająca...

strzeszynek - 2007-11-22, 23:42

bodi napisał/a:
Dlatego uważam że wysyłanie dziecka na religię (od przedszkola!!!) w sytuacji kiedy samemu się nie jest katolikiem, czyli należy się liczyć z możliwością takich tekstów (jeśli nie od jednej katechetki, to od kolejnej), to skrajna nieodpowiedzialność.

Jestem głupia (albo naiwna), bo mi to nie przyszło do głowy :oops:
Swoją drogą religia w tym kraju to jest temat - rzeka. Jeszcze jak byłam w ciąży i postanowiliśmy się pobrać (cywilnie! i dla siebie), taka rozmowa miała miejsce:
- A wtedy ślub kościelny możecie razem z chrzcinami
(my) Hmmmmmmmm.....................
- No tak, bo ksiądz może robić z chrzcinami problemy. :evil:
A w sobotę szwagier się żeni i chrzczą równocześnie (o, mądrzejsi! :-P ), to coś mi się zdaje, że przy okazji pojawi się temat: A WY KIEDY??? o ludzie......... wszystko wskazuje na to, że i bez tego będę wkurzona: spęd rodzinny (nie cierpię :-x ) , sami mięsożercy, już ja widzę coś do jedzenia dla mnie, zwł. bezalergenowego... zatem jak ktoś postawi takie pytanie (czyżby teściowa???), możliwe, że odpowiem: nigdy! my antychrysty! ]:->

Jagula - 2007-11-23, 14:08

strzeszynku myslę,że takimi gadkami nie ma się co przejmować choć rodzina potrafi być upierdliwa i zajadła. Ja w takich sytuacjach podkreślam ,że miło być w elitarnej mniejszości :mryellow: antychrystów (i innowierców) ]:->
strzeszynek - 2007-11-23, 18:10

Jagula napisał/a:
strzeszynku myslę,że takimi gadkami nie ma się co przejmować choć rodzina potrafi być upierdliwa i zajadła. Ja w takich sytuacjach podkreślam ,że miło być w elitarnej mniejszości :mryellow: antychrystów (i innowierców) ]:->

U nas to nawet nie to, teściowa jest po prostu ciekawa wszystkiego (np. gdy ustalaliśmy listę gości na ślub, mąż wymienił m. in. swoich chrzestnych, ja nie. teściowa: a Ani chrzestni? chyba ma jakichś chrzestnych? :shock: ), chociaż podejrzewam, że dla niej moje poglądy są nieco kosmiczne. To, że nie jem mięsa, jakoś zaakceptowała, ale brak chrztu? Rozmowa na ten temat zapowiada się ciekawie..........

majaja - 2007-11-23, 23:39

bodi napisał/a:
A co do tych 95%, to zastanawiam się czy faktycznie tak deklarują się ludzie w sondażach, czy to są podliczone własnie te wszystkie ochrzczone w Polsce osoby, czesto z pobudek takich jak te opisane w artykule.

Wersja druga :) Stan faktyczny pokazuje raczej tzw. liczenie ludzi w Kościołach raz do roku, z ego co pamietam w Warszawie do kościoła chodzi jakieś 20% i ta liczba z roku na rok się zmniejsza.

bodi - 2007-11-24, 00:47

no właśnie, dlatego tak absurdalne jest chrzczenie dziecka z tych pobudek, bo w ten sposób nakręca się błędne koło.
strzeszynek - 2007-11-25, 00:59

Ja dziś (w zasadzie wczoraj) byłam na chrzcinach, 1. raz w życiu. Ludzie, jaki patos! "Czy przyrzekacie wychować to dziecko zgodnie z wiarą chrześcijańska? Czy wyrzekacie się grzechu? Módlmy się, by życie tego dziecka wolne było od grzechu...". Ja tam byłam do tego podwójnie zdystansowana: raz, że chrzcić nie zamierzam i jestem raczej na dystans do kościoła, dwa - że sama jestem nieochrzczona ;-) Zatem, ilekroć padało stwierdzenie: "i my wszyscy, ochrzczeni w wierze chrześcijańskiej..." troszkę mi się śmiać chciało, a jednocześnie zastanawiałam się, czy nie powinnam wyjść, bezbożnica jedna... :mrgreen:
KaskaBP - 2007-12-02, 15:14

u nas najpierw byla dyskusja rodzinna na temat slubu. nawet przyjechal wujek z ciocia (mega religijni) i prowadzili godzinny monolog na temat slubu koscielnego, ze to bardziej sie liczy, ze ludzie ktorzy brali slub koscielny nie rozwodza sie tak czesto etc (ciekawe skad on mial te dane?)
pozniej zaczal sie temat chrztu. ksiadz ktory chodzil po koledzie stwierdzil ze trzeba ochrzcic dziecko bo:
-mieszkamy w Polsce (juz nie :) ))
-dziecko jest urodzone w Polsce wiec powinno byc wychowywane w tej tradycji i kulturze (spytalam sie czy jak wyjade za tydzien do Damaszku to mam isc do meczetu?)
-bo tak dziecku bedzie latwiej w przyszlosci (ksiadz nie chcial rozwinac tego watku mimo moich pytan co dokladnie ma na mysli)
-to nie wazne ze nie jestesmy katolikami, rodzice chrzesni wychowaja to dziecko w wierze katolickiej

mama stwierdzila ze moze ochrzcza je w tajemnicy ale nasz sasiad ksiadz (szalenie madry czlowiek) stwierdzil ze to przesada i ze mama NIE MOZE tego zrobic i ze osobiscie dopilnuje tego :) ))

przez jakis czas jeszcze rodzice wspominali o chrzcie ale nie polegalo to na dyskusji tylko takie ciete uwagi np. mowili do mojej siostry - twoja chrzesnica dzwoni, albo opowiadali z przesadnym zachwytem jaki to sliczny chrzest miala corka mojej kuzynki

na szczescie juz przestali (po 3 latach) wiec zycze wszystkim wytrwalosci

honey - 2007-12-02, 18:53

Zadne moich dwoch dzieci nie bylo chrzczone i nawet nikt nigdy nie wspominal o chrzcie...po postu szanuja to, ze jestesmy doroslymi ludzmi i to sa nasze dzieci...
i chyba juz dawno przestali sie przejmowac co sasiedzi mysla...
Jako jedna z niewielu par bez slubu koscielnego zyjemy razem od ponad 13 lat.. a dookola sami katolicy rozwodnicy... :-/
Plus jako nastolatka wywalczylam sobie prawo do posiadania wlasnej opini i zycia niezaleznie od opini rodziny...i nigdy nie odstepowalam od swoich pogladow...i zawsze konsekwentnie przyjmowalam to szlo a moimi decyzjami...
Plus mam charakter uparciucha... ze mna sie nie argumentuje :mryellow:
Po prostu nikomu nawet chyba do glowy nie przyjdzie ,ze mozna mi czy mojemu mezowi powiedziec czy tez naciskac nas co powinnismy zrobic i jak zyc...
Jestesmy rowniez w tyle dogodnej sytuacji ze mieszkamy w usa gdzie sa kazdej masci i rodzaju ludzie...i maja roznorakie poglady i wierzenia ..wiec nikt naszych dzieci nie bedzie na nic naciskal ...nie ma takiego prawa...religia nie istnieje w szkolach..
naprawde jednak jestem w stanie zrozumiec problem i wspolczuje..

strzeszynek - 2007-12-02, 22:01

no tak, w Polsce podejście do wszelkiej inności jest średniowieczno-inkwizycyjne. Jak nie przystąpiłam do bierzmowania, ktoś dopisał przy moim nazwisku ( w "dzienniku" księdza): jehowa. smutne jest to, że jednak dużo ludzi robi rzeczy - wg mnie ważne, które powinny wynikać z głębokiej wewnętrznej potrzeby - tak "po prostu", automatycznie, bezrefleksyjnie właśnie, jak to ktoś określił. Czy bycie rodzicem ma polegać na narzucaniu dzieciom swoich poglądów? Mam takie poglądy a nie inne, ale czy mogę stwierdzić, że to jedyne słuszne podejście i widzenie świata? Co do chrztu, nas rozkoszne rozmowy na ten temat jeszcze czekają. Mężowi się ostatnio nawet trochę żal zrobiło po tej fecie u szwagra, jak pomyślał, że u nas nie będzie ani ślubu kościelnego, ani chrztu..... Ja tam osobiście skłaniam się bardziej w kierunku buddyzmu, chociaż wychowanie w takiej a nie innej kulturze też robi swoje. Może dlatego, skoro sama nie jestem w żadnej wierze na 100%, nie chcę wybierać odpowiedniej wiary dla naszego dziecka.
majaja - 2007-12-02, 22:23

A u nas chyba temat upadł na dobre, babci pojawi sie nowy prawnuczek/a, więc jak na razie jej przeszło :)
Z moją rodziną to mi łatwo, i tak jestem: ofiara losu, nienormalna, w sekcie, nie da sie ze mna nic i tak dale parę dowolnych inwektyw więc jak dla mnie to niech się [pi pi pi], gorzej z rodzina męża, która mnie akceptuje z wszelkimi dziwactwami i w ogóle lubie ich, ale może sie uspokoiło :)

kamma - 2007-12-03, 13:57
Temat postu: To jest mój post numer 666!
Jak w temacie, sądzę, że ten post powinien się znaleźćwłaśnie w tym wątku. Właśnie wróciłam od sąsiadki, dawnej koleżanki z podstawówki. Jakoś przypadkiem powiedziało mi się coś o chrzcie. Jak ona na mnie wsiadła! Że robię wielką krzywdę dziecku, że dzieci w szkole ją zlinczują, że ograniczam jej możliwości wyboru... Uśmiechałam się tylko uprzejmie, bo nie chciałam wywołać burzy, ale swoje zdanie wypowiedziałam. Obaliłam wszystkie absurdalne argumenty, powiedziałam, że Irma zawsze będzie miała w nas oparcie i że czasy się zmieniają i już nie wszystkie dzieci idą do komunii. Nie przekonałam sąsiadki, ale, do cholery, przecież nie będę robić czegoś wbrew własnej woli i przekonaniom! I jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby Irma miała do mnie pretensje. Zwłaszcza, że drogi do chrztu jej nie zamykam. Może się ochrzcić, kiedy tylko zechce.
Jak ja się cieszę, że mam otwarty umysł...

- 2007-12-03, 23:52

kamma napisał/a:
Jak ja się cieszę, że mam otwarty umysł...
:mrgreen:
hans - 2007-12-04, 00:40

kamma napisał/a:
Jak ja się cieszę, że mam otwarty umysł...

oby jak najwiecej takich było...a klucze do nich to najlepiej wyrzucić…gdzieś do Rowu Mariańskiego, czy czegoś w tym stylu, co by ktoś potajemnie z nich nie skorzystał ;-)

strzeszynek - 2007-12-04, 00:50

hans napisał/a:
kamma napisał/a:
Jak ja się cieszę, że mam otwarty umysł...

oby jak najwiecej takich było...a klucze do nich to najlepiej wyrzucić…gdzieś do Rowu Mariańskiego, czy czegoś w tym stylu, co by ktoś potajemnie z nich nie skorzystał ;-)

:mrgreen: :mrgreen:

rosa - 2007-12-04, 09:02

nie za bardzo rozumiem co ma otwarty umysł do kwestii chrztu
ci którzy nie chrzczą swoich dzieci mają umysły otwarte? jakoś do mnie to nie trafia

pao - 2007-12-04, 09:11

Cytat:
ci którzy nie chrzczą swoich dzieci mają umysły otwarte?


rosa, tu raczej mowa o tych którzy chrzczą bo trzeba a nie takich co chrzczą gdyż jest to zgodne z ich sumieniem i wiarą. wiele osób idzie ślepo i bezkrytycznie za "powinnościami" a tego typu osoby jednak maja bardziej bądź mniej ograniczone umysły. ograniczone swoją własna wolą.

kamma - 2007-12-04, 11:08

rosa napisał/a:
nie za bardzo rozumiem co ma otwarty umysł do kwestii chrztu
ci którzy nie chrzczą swoich dzieci mają umysły otwarte?

rosa, zupełnie nie o to mi chodziło! Miałam na myśli kulawą argumentację mojej sąsiadki. Że trzeba ochrzcić dziecko, bo dzieci je zlinczują, albo że nie daję jej możliwości wyboru (a przecież właśnie nie chrzcząc DAJĘ WYBÓR!). Cieszę się, że nie zamierzam dla społecznej akceptacji kłamać w kościele, że wychowam dziecko na katolika. W tym sensie mam otwarty umysł i bardzo mnie to cieszy.

rosa - 2007-12-04, 11:31

ok, ok, tak naprawdę to ja rozumiem o co chodzi :-) jestem całkiem bystra, chociaż moje dzieci ochrzczone :-P

a taki rodzaj sąsiadek to znam bardzo dobrze

dynia - 2007-12-04, 12:14

rosa napisał/a:
jestem całkiem bystra, chociaż moje dzieci ochrzczone :-P

:lol:

strzeszynek - 2007-12-04, 13:32

kamma napisał/a:
rosa, zupełnie nie o to mi chodziło! Miałam na myśli kulawą argumentację mojej sąsiadki. Że trzeba ochrzcić dziecko, bo dzieci je zlinczują, albo że nie daję jej możliwości wyboru (a przecież właśnie nie chrzcząc DAJĘ WYBÓR!). Cieszę się, że nie zamierzam dla społecznej akceptacji kłamać w kościele, że wychowam dziecko na katolika. W tym sensie mam otwarty umysł i bardzo mnie to cieszy.

No, czasem pojawia się jeszcze argumentacja, że do komunii to się zakłada śliczną sukienkę i są prezenty... Ciekawa zachęta do wiary, taka hipermarketowa powiedziałabym.

renka - 2007-12-05, 15:42

Ronka jest ochrzczona, Fiona nie. Ronke ochrzcilam, bo w sumie i sama tego chcialam, ale chyba bardziej uleglam presji rodzicow, ktorzy naleza wg mnie do typu "katolikow", ktorych obrazuje doskonale powiedzenie "modli sie pod figura, a diabla ma za skora" (to w sumie tyczy sie glownie mojej mamy).
No, ale z tego wzgledu, ze przynajmniej jedna z ich wnuczek jest ochrzczona to raczej nie czepiaja sie, ze Fionka jest bez chrztu. Czasami tylko moja mama rzuci tekstem "ochrzcilabys ja, bedzie spokojniejsza". To ja wole jej juz nie chrzcic, bo tak to w ogole bym nie wiedziala, ze mam drugie dziecko ;) (taki spokojny anioleczek jest z niej)

honey - 2007-12-05, 16:19

czyli traktujesz swoje dzieci nierowno..inaczej ....
za pare lat jedno z nich moze miec ten problem... jestem gorsza niz.....moja siostra...?
dlaczego mniej ochrzcilas a ja nie... albo odrwotnie...
co wtedy powiesz wlasnym dzieciom....?

dynia - 2007-12-05, 17:38

honey napisał/a:
czyli traktujesz swoje dzieci nierowno..inaczej ....

Tu wcale nie chodzi o nierówne czy niesprawiedliwe traktowanie.U mnie tez jest taki swoisty mix.Tak juz pozostanie i nie uważam ,ze jakos specjalnie skrzywdzę swoje dzieci.

renka - 2007-12-05, 22:18

honey napisał/a:
czyli traktujesz swoje dzieci nierowno..inaczej ....
za pare lat jedno z nich moze miec ten problem... jestem gorsza niz.....moja siostra...?
dlaczego mniej ochrzcilas a ja nie... albo odrwotnie...
co wtedy powiesz wlasnym dzieciom....?


Ja nie napisalam, ze Fiony nie ochrzcze. Po prostu nie czuje tego na teraz. Obecnie zbyt duzo wokol mnie zamieszania i katolickiego zaklamania, wiec najpierw musze sobie to wszystko poukladac. Ale na pewno nie bede chrzcic Fiony kierujac sie argumentem, ze Ronje ochrzcilam, a jej nie.

PiPpi - 2007-12-08, 21:17

kurczaki przed nami dopiero ta cała przeprawa z teściami i rodzinka odnośnie chrztu, szlag by trafił!
na wakacjach zafundowali nam kilka debat pt. dlaczego nie chcecie ślubu kościelnego?
postawilismy na swoim, rzecz jasna ale co się nerwów naszarpaliśmy to nasze...
był cywilny 20.października br. na razie tamat chrztu ucichł, może dotarło do nich, że bez sensu mnie denerwowac(ciąża), choć przed ślubem mieli na to zlewe, ale założe się, ze po narodzinach foczki zacznie się ostra jazda.......cóż, co nas nie zabije to wzmocni, psia kośc ]:->

Malati - 2007-12-08, 23:39

-----
martka - 2007-12-09, 10:59

czarna96 napisał/a:
W mojej rodzinie i wśród przypadkowych ludzi problemem nie jest to teraz ze Filip nie ma sakramentu chrztu ,ale to że nie ma obcietych jeszcze włosów. :lol:

no tak...to faktycznie jest problem :lol: :lol:

Malati - 2007-12-09, 12:21

-----
martka - 2007-12-09, 12:24

czarna96 napisał/a:
Słyszę opinę ze przez to możę byc w przyszłości homoseksualistą :mrgreen:

nie no to się do innego wątku nadaje: do kącika poprawiania humorów :lol:

Capricorn - 2007-12-09, 12:26

czarna96 napisał/a:
Zadziwiające jest to jak takie rzeczy przeszkadzają innym.Wszyscy myslą że nie obcinam mu włosków bo chce go robić na dziewczynkę :-D Słyszę opinę ze przez to możę byc w przyszłości homoseksualistą :mrgreen:


ja też mam długowłosy egzemplarz męski w domu. Lat 9,5. Od kilku lat już mi nikt nie marudzi, wiedzą, że nie ma sensu. :D Ale długo trwało zanim zrozumieli. Najbardziej rozwalała mnie kobieta pracująca w szkole na odpowiedzialnym stanowisku sprzątaczki. Kilka razy dziennie potrafiła sugerować, zeby obciąć dziecku włosy "jak pójdzie do szkoły".

Lily - 2007-12-09, 14:45

kiedyś był taki obrządek - postrzyżyny - tylko ile wtedy miał lat chłopiec to nie wiem - w każdym razie od tego nikt homoseksualistą nie zostanie :)
kamma - 2007-12-09, 19:20

Postrzyżyny? 7 lat!
Ma Kacper lekkie opóźnienie ;)
Strasznie byłoby mi żal obcinać takie piękne włosy, jak jego :)

Malati - 2007-12-09, 20:19

W naszej religii przeprowadza sie ofiarę obciecia wlosów, sa dwa termina jak dziecko skonczy 3 lub 5 lat My palnujemy przeprowadzic ją jak filip będzie mial 3 latka :-)
Capricorn - 2007-12-09, 20:21

kamma napisał/a:
Postrzyżyny? 7 lat!
Ma Kacper lekkie opóźnienie ;)
Strasznie byłoby mi żal obcinać takie piękne włosy, jak jego :)


Widzisz, a on sam się obciął jako pięciolatek. Strzelił sobie grzywkę a'la Kopernik :D Potem już nie eksperymentował.
Olka była szybsza, w wieku 2,5 roku wycięła sobie kępę włosow nad uchem.

Sorry za OT.

Lily - 2007-12-09, 20:59

Capricorn napisał/a:
Strzelił sobie grzywkę a'la Kopernik
moja siostra też to zrobiła - mama jej powiedizał, że teraz z nią już nigdzie nie pójdzie i już więcej na tki pomysł nie wpadła :P ale mama sama winna, bo powiedziała, żeby lalce nie obcinać, bo lalce nie odrosną, a siostrzyczce i owszem ;)
Ewa - 2007-12-09, 21:55

Capricorn napisał/a:
Olka była szybsza, w wieku 2,5 roku wycięła sobie kępę włosow nad uchem

U mnie Nati jeszcze szybszy był, jeżeli chodzi o zabawę we fryzjera. Jakieś 2 tygodnie przed drugimi urodzinami dorwał nożyczki i cała kuchnia była we włoskach. Mamusia aż się popłakała na ten widok, a że w tym momencie właśnie zadzwonił jakiś pan do drzwi, którego wcale sobie pod tymi drzwiami nie życzyłam, to mu się zdrowo dostało. Pan pewnie do dziś nie wie, czemu byłam taka wściekła i na niego nawrzeszczałam ;-)

sylv - 2007-12-10, 21:01

Lily napisał/a:
w każdym razie od tego nikt homoseksualistą nie zostanie :)


a nawet jakby byl, too...?

(sorki, nie moglam sie powstrzymac ]:-> )

maharet - 2008-12-27, 20:53

Ja nie mam zamiaru chrzcić swojej corki(na szczęście mąż też jest ateitą).Mieszkam w dużym mieście i nie sądzę bym miała z tego powodu jakiś kłopoty.Na pewno znajdzie się więcej dzieci nie chodzących na religię ani do komunii.Latwiej się ochrzcić niż dokonać apostazji więc jak dorośnie i będzie chciała to droga wolna.
Trochę się martwię o reakcję rodzicow,ciężko już znoszą to,że nie mam ślubu kościelnego.

neina - 2008-12-28, 16:13

U nas ojciec Franka jest ateista, a to on nalegal na chrzest. do dzis nie wiem tak naprawde po co.
Nimrodel - 2008-12-28, 21:25

u nas fakt nieochrzczenia Nadiuszka też nie poprawia relacji z moimi Rodzicami - myslałam, że już zaakceptowali nasz związek (oboje jesteśmy "po przejściach" i do ślubu nam się nie spieszy), ale ostatnio , niestety, coraz bardziej odczuwamy chłodny dystans - i Nadia też przez to, m.in. nie jest tą "wymarzoną " wnuczką jednak :-(
alcia - 2008-12-28, 23:29

Dla mnie to trochę niewiarygodne, ale najwyraźniej moja rodzinka jakoś przegapiła fakt niechrzczenia Lenki ;) Chyba, że już dają sobie spokój z dyskusjami ze mną na takie tematy :lol: Ale nie, na pewno ktoś by coś bąknął mimochodem. No szok :)
kamma - 2008-12-29, 16:02

U mnie dziadek nadal w ofensywie :) W pierwszy dzień świąt niby mimochodem wspomniał, że aż czwórka dzieciaków została ochrzczona :) A jak płakały ;)
Zmarzły pewnie, bidulki...
Oczywiście dziadek już snuje plany ochrzczenia Dzidka, hurtem z Irmą. Może ksiądz jakąś promocję zaproponuje ;)

Capricorn - 2008-12-29, 16:49

Nimrodel napisał/a:
Nadia też przez to, m.in. nie jest tą "wymarzoną " wnuczką jednak :-(


Nimrodel, dla swojego własnego spokoju, odpuściłabym myślenie w kategoriach "wymarzona wnuczka". Najważniejsze, że jest Twoją Wymarzoną Córką.

- 2008-12-29, 21:15

moi nie rozumieją decyzji naszej nie chrzczonych dzieciach, ale na co dzień tego nie wywlekają i kochają dziatwę nad życie :)
sylv - 2008-12-29, 22:17

My się nabijamy, że jak się dorobimy potomka, to będziemy zostawiac u dziadków z 2 zaleceniami:
1. nie dawac mięsa
2. nie chrzcic po kryjomu
:D

kamma - 2008-12-29, 22:27

sylv, dobre :)
Capricorn - 2008-12-29, 22:44

sylv napisał/a:
My się nabijamy, że jak się dorobimy potomka, to będziemy zostawiac u dziadków z 2 zaleceniami:
1. nie dawac mięsa
2. nie chrzcic po kryjomu
:D


znam rodziców, którzy "nigdy przenigdy" nie zostawiają swoich dzieci pod wyłączna opieką dziadków w obawie przed pkt 1, albo pkt 2, albo 1 i 2.

arete - 2008-12-29, 23:32

Capricorn napisał/a:
znam rodziców, którzy "nigdy przenigdy" nie zostawiają swoich dzieci pod wyłączna opieką dziadków w obawie przed pkt 1, albo pkt 2, albo 1 i 2.

A ja mam nadzieję, że znam dziadków (moich rodziców), którzy by nic takiego nie zrobili w obawie, że wnuka prędko po czymś takim nie zobaczą. Obym się nie myliła.

biechna - 2008-12-29, 23:34

...
Tobayashi - 2008-12-30, 12:00

Capricorn napisał/a:
sylv napisał/a:
My się nabijamy, że jak się dorobimy potomka, to będziemy zostawiac u dziadków z 2 zaleceniami:
1. nie dawac mięsa 2. nie chrzcic po kryjomu :D

znam rodziców, którzy "nigdy przenigdy" nie zostawiają swoich dzieci pod wyłączna opieką dziadków w obawie przed pkt 1, albo pkt 2, albo 1 i 2.

No u mnie tak jest :mryellow:

kocham_tramwaje - 2008-12-30, 19:42

Tobayashi napisał/a:
Capricorn napisał/a:
sylv napisał/a:
My się nabijamy, że jak się dorobimy potomka, to będziemy zostawiac u dziadków z 2 zaleceniami:
1. nie dawac mięsa 2. nie chrzcic po kryjomu :D

znam rodziców, którzy "nigdy przenigdy" nie zostawiają swoich dzieci pod wyłączna opieką dziadków w obawie przed pkt 1, albo pkt 2, albo 1 i 2.

No u mnie tak jest :mryellow:

he he he. i u mnie. ech..

priya - 2008-12-31, 11:45

U nas w sprawie chrztu nikt nawet nie pisnął. Za dobrze nas znają :-P
maga - 2008-12-31, 13:53

walaija napisał/a:
Tobayashi napisał/a:
Capricorn napisał/a:
sylv napisał/a:
My się nabijamy, że jak się dorobimy potomka, to będziemy zostawiac u dziadków z 2 zaleceniami:
1. nie dawac mięsa 2. nie chrzcic po kryjomu :D

znam rodziców, którzy "nigdy przenigdy" nie zostawiają swoich dzieci pod wyłączna opieką dziadków w obawie przed pkt 1, albo pkt 2, albo 1 i 2.

No u mnie tak jest :mryellow:

he he he. i u mnie. ech..



Bardzo mi przykro to pisać, ale u mnie niestety też... I to ze strony moich i mojego męża rodziców :-(
Oprócz tego dodalabym jeszcze parę punktów typu: nie dawać słodyczy, mleka, nie indoktrynować katolicko itp. :evil:

eliel - 2009-01-02, 19:46

Ja nie zostałam ochrzczona jako małe dziecko. Jak poszłam do szkoły to zostałam spytana czy chcę chodzić na religię czy nie, za mała oczywiście byłam, żeby zrozumieć powagę sytuacji (haha) i chciałam tak samo jak koleżanki. Więc chodziłam grzecznie, nie za wiele z tego rozumiejąc. Większych kłopotów nie miałam, katechetkę będę zawsze miło wspominała, bo była bardzo sympatyczną kobietą... No może oprócz tego, że stwierdziła, że nic o św. Ludmile nigdy nie słyszała :evil: Jak było trzeba iść do komunii, to ja oczywiście chciałam tak, jak koleżanki. Rodzice się sprężyli - wzięli ślub kościelny i ochrzcili mnie, miałam 8 lat. No i potem z moją religią było różnie... Chodziłam przez parę miesięcy na spotkania do bierzmowania i zrezygnowałam, z religii w szkole też niedługo się wypiszę, bo i tak służy ona tylko temu, żeby przepisać zadania domowe i zrobić ściągi na następny sprawdzian. Więc kończę moją historię życia wnioskiem: najważniejsze, żebyście dali swoim dzieciom wolną wolę - tak jak to zrobili moi rodzice, za co jestem im bardzo wdzięczna ;)
Karolina - 2009-01-02, 20:49

Eliel - wydaje Ci się, że branie ślubu kościelnego jak się nie jest katolikiem jest takie w porządku? Przecież to kłamstwo w żywe oczy!
Amanii - 2009-01-02, 20:59

z tym że nie w każdej parafii wymagają ślubu do ochrzczenia dziecka. Moja siostra też była chrzczona jako 8-latka, pół roku przed komunią :D
Ja niestety jako dzidzia... nie wiem za bardzo co moimi rodzicami kierowało, w kościele ich widzialam ze 2-3 razy w życiu :P

eliel - 2009-01-02, 21:41

Karolina napisał/a:
Eliel - wydaje Ci się, że branie ślubu kościelnego jak się nie jest katolikiem jest takie w porządku? Przecież to kłamstwo w żywe oczy!


Faktycznie, może i kłamstwo. I jestem pełna podziwu dla swoich rodziców (a zwłaszcza dla mojego ojca), że z miłości do mnie wzięli ten ślub kościelny (który przecież jest nadal ważny, mimo że nie są już razem). I myślę, że dla swojego dziecka też bym była gotowa to zrobić. Poza tym znam tylu katolików-hipokrytów... W tym świetle jeśli ktoś "udaje" katolika z miłości do dziecka to wydaje mi się to, hmmm... piękne? Nie każdego na to stać.
Mam nadzieję, że niektórzy domyślą się o co mi chodzi, bo nie umiem dobrze ubrać w słowa tego, co myślę :-)

Capricorn - 2009-01-02, 22:32

euridice napisał/a:
Może dla rodziców eliel ważniejsza była córka niż to "jakie znaczenie" ma ślub kościelny. Ja tam ich poniekąd podziwiam, że potrafili tak się poświęcić, może poświęcić swoje ideały, dla dziecka. Ja nie wiem czy bym potrafiła, chyba nie.


mnie też zaimponowali, że potrafili rozmawiać z córką tak, aby zdefiniować "problem", i znaleźć rozwiązanie, być moze kosztem ich samych.
Wiem po sobie, że nieco urosłam w oczach syna, gdy poinformowałam katechetkę, że moje dziecko nie będzie brało udziału w obchodach rocznicy I komunii. I też możecie mi zarzucać niekonsekwencję, że do komunii poszedł, a potem już nie. Ale - to były JEGO wybory. Rozmawiałam z nim naprawdę długo, zarówno przed komunią, jak i przed rocznicą.
Inna sprawa, ze i tak daje mi w kość przy każdej innej okazji ;-)

majaja - 2009-01-04, 10:38

Karolina napisał/a:
Przecież to kłamstwo w żywe oczy!
Ja przyznaję, że już od jakiegoś czasu nie bardzo jestem w stanie traktować zbyt poważnie katolickich sakramentów, ale że KK mam powyżej dziurek w nosie i nie chcę mieć z nimi więcej do czynienia (z klerem, wierni mi nie przeszkadzają ;) ) to więcej kompromisów głupich nie będzie. W każdym razie u nas idea chrztu Młodego umarła śmiercią naturalną, wystarczyło przeczekać. :)
sylv - 2009-01-04, 11:23

eliel napisał/a:
I jestem pełna podziwu dla swoich rodziców (a zwłaszcza dla mojego ojca), że z miłości do mnie wzięli ten ślub kościelny (który przecież jest nadal ważny, mimo że nie są już razem). I myślę, że dla swojego dziecka też bym była gotowa to zrobić. Poza tym znam tylu katolików-hipokrytów... W tym świetle jeśli ktoś "udaje" katolika z miłości do dziecka to wydaje mi się to,


udawanie czegokolwiek "z miłości do dzieci" potrafi skończyc się kolosalną krzywdą dla tych dzieci - borykam się do tej pory z konsekwencjami takiego "wszystko zrobiłam dla dzieci"(nie chodzi tu o moich rodziców) do dziś i delikatnie mówiąc szlag mnie trafia na taką gadkę, ufff.........

Jedyną sytuację, a której przyjmuje się sakramenty bez wiary, jaką jestem w stanie pojąc to wtedy, kiedy są one wymuszone - groźbą lub uzależenieniem ekonomicznym - przez rodziców.

Nimrodel - 2009-01-04, 11:23

Capricorn napisał/a:
Nimrodel napisał/a:
Nadia też przez to, m.in. nie jest tą "wymarzoną " wnuczką jednak :-(


Nimrodel, dla swojego własnego spokoju, odpuściłabym myślenie w kategoriach "wymarzona wnuczka". Najważniejsze, że jest Twoją Wymarzoną Córką.


kurczę, masz rację...
J. też tak mi tłumaczy...
to jest pewnie tak, że podświadomie człowiek chciałby zadowolić rodziców :roll:

[ Dodano: 2009-01-04, 11:24 ]
sylv napisał/a:
My się nabijamy, że jak się dorobimy potomka, to będziemy zostawiac u dziadków z 2 zaleceniami:
1. nie dawac mięsa
2. nie chrzcic po kryjomu
:D


tak, zabawne...
dopóki tak nie wygląda rzeczywistość... :roll:

[ Dodano: 2009-01-04, 11:29 ]
eliel napisał/a:
, katechetkę będę zawsze miło wspominała, bo była bardzo sympatyczną kobietą... No może oprócz tego, że stwierdziła, że nic o św. Ludmile nigdy nie słyszała :evil:


no, to niewiele chyba słyszała, bo zdaje się, że św. Ludmiła jest patronką Czech ;-)

Capricorn - 2009-01-04, 11:33

Nimrodel napisał/a:

to jest pewnie tak, że podświadomie człowiek chciałby zadowolić rodziców :roll:


możliwe - ale głownie w tych przypadkach, gdy dostajesz od nich komunikat, że NIE DASZ RADY sprostać ich oczekiwaniom wobec Ciebie.

daria - 2009-01-04, 11:47

majaja napisał/a:
W każdym razie u nas idea chrztu Młodego umarła śmiercią naturalną, wystarczyło przeczekać. :)


mam nadzieję, że u mnie będzie tak samo, chociaż ciężko w to uwierzyć bo na Święta przyjechała do mnie rodzina z Austrii i na pożegnanie usłyszałam: to zbieramy kasę na chrzciny... :shock: :roll:

biechna - 2009-01-05, 00:04

...
strzeszynek - 2009-01-05, 01:07

A mnie to jakiś sposób ujmuje, piękny gest. Sama bym się na taki nie zdobyła, bo obietnice traktuję poważnie, a nie potrafię przysiąc, że będę z kimś już do końca życia. U mnie... rodzice też mi zostawili wolną wolę. Mogłam chodzic do kościoła, jeśli chciałam, mogłąm nie chodzic, to była moja decyzja. Przykro mi tylko było, kiedy w Wielkanoc nikt nie chciał iśc do kościoła ze mną, raz miałam okazję pójśc z rodziną kumpeli, ale mama wybiła mi ten pomysł z głowy, a sama iśc nie chciałam. Ech, dziewczę małej wiary... :-P
Pamiętam, że jako dziecko byłam głęboko religijna, co rusz się modliłam w kościele lub w domu. Kiedyś byłam święcie przekonana, że wymodliłam cud, bo moją mamę bolała noga, ja pobiegłam do kościoła pomodlic się, by przestało... i co? Przestało :) Innym razem przejęłam się strasznie, bo mój brat uciekł z domu. Tzn. uciekł na klatkę schodową :-P , bo mu ktoś wyrzucił fragment kolekcji lego do śmieci (ile on mógł miec wtedy lat? 10-11, ja 5 mniej), wkurzył się, a ja byłam pewna, że on ucieknie na dobre. I zrobiłam głupotę totalną. Pomodliłam, żeby on wrócił, a ja wtedy zostanę zakonnicą :lol: Od lat dręczą mnie z tego powodu wyrzuty sumienia, bo uważam, że obietnica to obietnica ( i to jeszcze KOMU dana!), a tu nie dośc, że mnie ta religijnośc dawno minęła, to jeszcze w kościele odliczałam tylko, ile jeszcze o końca, a modlitwy na koniec już odklepywałam po prostu. Obłudą byłoby w tej sytuacji pójście do zakonu, zwłaszcza że mam dziecko :lol:
A propos dziecka - czas mija, a temat jakoś się nie pojawia. Moja mama ma do tego dystans, wg niej możemy sami ochrzcic po cichu (zresztą każdy katolik może ochrzcic - czy to tylko gdy ktoś umiera?). Teściowa wprawdzie kiedyś bąknęła coś o tym, że chciałaby się doczekac naszego "innego" ślubu, to pewnie chrzest też by chciała, ale to nie jest kwestia, że ktoś może sobie coś chciec lub nie. Podejrzewam, że rodzina męża pogodził się z myślą, że ja nie jestem normalna i wszystko robię inaczej niż się przyjęło. Pewnie dlatego nikt nie zaczyna tematu :-P

Nimrodel - 2009-01-05, 08:21

biechna napisał/a:

Co do chrztu z woli dziecka - ja jestem za, ale nie w wieku 8 lat. Tak z 18 - już pozwolę :-P
Prawdę mówiąc, podobnie jak sylv, mam uraz do "robienia wszystkiego dla dziecka". .


też tak uważam - w wieku 8 lat to zwykły kaprys dziecięcy, a nie "wolny wybór"

[ Dodano: 2009-01-05, 08:24 ]
strzeszynek napisał/a:
A mnie to jakiś sposób ujmuje, piękny gest.


tak, piękny gest, przy okazji były piękne słowa - ale to tylko gest, i tylko słowa...

ja kiedyś wzięłam ślub kościelny, ale wtedy wierzyłam w to co robiłam, wierzyłam, że to było słuszne...
no, ale miałam wtedy zaledwie 20 lat i niewiele wiedziałam o świecie ( o przyszłym mężu też jak się okazało...)

kociakocia - 2009-01-10, 12:02

a my sie tez ociagamy z ta decyzją, w swietle tego co teraz sie słyszy, czyta i widzi co wyprawia kościół jakos nam tam nie po drodze... ale pamietam jak dziewczynke z klatki przezywali żydówka, bo nie miała bieżmowania, czyli i chrztu... dzieci bywaja okrutne i tylko dla tego może sie kiedys złamiemy, nie wiem, ogólnie męczące sa te wszystkie nakazy itp.
zyjemy w wolnym swiecie, a czlowiek ciagle cos musi, eh
:roll:

frjals - 2009-01-10, 12:24

kociakocia napisał/a:
dzieci bywaja okrutne i tylko dla tego może sie kiedys złamiemy

e, nie przsesadzajmy. Jak nie brak chrztu to co innego się znajdzie żeby podręczyć :roll: .

Lily - 2009-01-10, 12:26

kociakocia napisał/a:
dzieci bywaja okrutne i tylko dla tego może sie kiedys złamiemy
wg mnie to jest bezsensowny konformizm - a wiem, co mówię, bo sama byłam jedyną osobą we wsi, która w szkole nie chodziła na religię i miałam przez to lekko przechlapane, mimo to nie popieram takich decyzji dla świętego spokoju
kociakocia - 2009-01-10, 12:32

no wiec dlatego my jeszcze nie wiemy jak postapimy, cala sytuacja bycia rodzicem jest dla nas tak nowa, ze w glowie jest jeszcze masa innych problemikow i zagwostek, ale nigdy nie chcialam robic czegos dla swietego spokoju, z tym, ze teraz jestem mamą i musze jednak dzielic pewne sprawy na pół i myslec o dobru innych a nie tylko mojego tyłka
frjals napisał/a:

e, nie przsesadzajmy. Jak nie brak chrztu to co innego się znajdzie żeby podręczyć


czyli wracamy do punktu wyjscia, ze dzieci bywaja okrutne

Lily - 2009-01-10, 12:34

kociakocia napisał/a:
myslec o dobru innych a nie tylko mojego tyłka
no ja nie wiem, czy to jest dobro, jeśli się coś robi żeby tylko nikt się nie czepiał... na dłuższą na metę na pewno nie - a przynajmniej takie jest moje zdanie
arahja - 2009-01-10, 12:36

kociakocia napisał/a:
dzieci bywaja okrutne i tylko dla tego może sie kiedys złamiemy


Będą okrutne dla dziecka z powodu religii, diety, innego wyglądu, innego ubrania, innej sprawności fizycznej czy nieradzenia sobie z jakimś przedmiotem (albo przeciwnie, fascynacji) i mozna by mnożyć i mnożyć. Rodziny wegetariańskie są, podejrzewam, generalnie lepiej przysposobione do odpierania argumentów tradycjonalistów w każdym względzie. Gdy się toczy bój o jedzenie przez kilkanaście lat, dołączenie do tego boju o ślub czy chrzest nie jest tak strasznym wyzwaniem. Jak czytam posty tutaj, to widzę potwierdzenie tego wniosku. I jednoczesnie nadzieję na przyszłość... czeka mnie to samo. Dobrze czerpać z doświadczeń innych.

kociakocia - 2009-01-10, 12:39

akurat mam taki charakter, ze ucinam szybko jakies mędzenie mi kolo ucha o chrzczeniu :-P jestem nieco zbuntowana tez z natury, wiec czas bedzie mysle moim sprzymieżeńcem ]:-> i jak jeszcze mysle o tej religii w szkolach to szlag mnie trafia
frjals - 2009-01-10, 12:40

Oczywiście, że bywają. Ludzie bywają okrutni. Tylko nawet jeżeli wyeliminujesz przyczynę prześladowania dziecka, to może się okazać że znajdzie się inna. I tak to się może ciągnąć w nieskończoność, bo są dzieci, które maja po prostu taki pomysł na życie :roll:
Dla mnie jedyna rada to własnie na wstępie określenie, że nie robię rzeczy, które inni próbują na mnie wymóc, nawet jeżeli chodzi o wygodę dziecka. Uległość wobec przemocy do niczego nie prowadzi.

kociakocia - 2009-01-10, 12:42

arahja, zgadzam sie w 100% !!!
ja sama doswiadczylam wiele w dziecinstwie, wiem, ze moze innym przeszladzac c o k o l w i e k

[ Dodano: 2009-01-10, 12:49 ]
a co do naciskania frjals lub proby wymuszania przez rodzine na rodzicach czegokolwiek to ja mowie jasno i klarownie- moje dziecko- moja sprawa- ja wyznaczam reguly jak tu w tym domu sie je i co sie wyznaje :mrgreen:

pepper - 2009-01-10, 12:53

Nasze dzieci nie są ochrzczone i nie miały z tym problemów, poza prezentami dla Filipa, których nie dostał z okazji z tej okazji, może nie ma się czym martwić. Ten katolicyzm jest przereklamowany.

[ Dodano: 2009-01-10, 11:55 ]
arahja napisał/a:
Dobrze czerpać z doświadczeń innych.

No właśnie dlatego o tym piszę ;)

kociakocia - 2009-01-10, 12:58

tyo nie jest kwestia reklamy tylko ułudy
zorro - 2009-07-03, 23:09

Moje dzieci nie są chrzczone i temat przestał po 6 latach od narodzin pierwszego powracać, ale wiem, że rodzina siedzi przyczajona i niezadowolona, tylko, że - jak już ktoś wspomniał - nie można spędzić życia, zadowalając rodzinę. Dziadkowie są katolikami, my ekskatolikami, z tym, że mój ojciec był ateistą. Z tego też powodu pewnie odeszłam od kościoła, bo źle wyedukowany, zrobił na moim chrzcie niekatolicki znak krzyża. ;) Nie przejmowałabym się także tym, co powiedzą inni, w tym inne dzieci. W nas chyba pozostała ta idea równości socjalistycznej, która każe nam myśleć, że jeśli nie będziemy tacy sami, to stanie się coś złego, bądź, że jeśli nie będziemy tacy sami, to inni zapragną nas wyrównać. Ten czas w dużych miastach już minął.
strzeszynek - 2009-07-04, 12:01

Dorzucę swoje pięć groszy do tej dyskusji ;-) Ostatnio i u nas ten temat wypłynął. Junior miał urodziny i jakoś teść się nagle obudził, czy dziecko ochrzczone. Odpowiedź go zszokowała :-P No, i rozpoczął ze mną dyskusję, że jak to, on ochrzczony, mój mąż też... W głowie mu się nie mieściło, ze można inaczej. Zapytał nawet podejrzliwie, czy nie jestem "jehową" (swoją drogą, ja nie wiem, tyle religii na świecie, a jak ktoś nie jet katolikiem, to zaraz świadek Jehowy :roll: ). Dyskusja była o tyle bez sensu, że teścia bym i tak nie przekonała do moich poglądów, on się upierał, że chrzcić trzeba jak najszybciej i to nawet nie dla religii, głębokiej wiary, itp. ale po to, by dziecko nie miało problemów, np. przy ślubie (no tak, dwulatek to się ożeni lada moment :roll: ). Oczywiście od niczego nie doszliśmy, poza tym, że "taki" pomysł to na pewno musiał być mój. Czasami sobie myślę, że dla rodziny mojego męża taka żona to musi być egzotyka. Imię wymyśli niepolskie, dziecka nie ochrzci, kiełbasy mu nie da... Ciężko ze mną żyć, ale mnie z nimi nie lepiej :-P
kamma - 2009-07-04, 12:41

strzeszynek napisał/a:
po to, by dziecko nie miało problemów, np. przy ślubie

akurat :evil: Ateista czy innowierca może wziąć ślub kościelny, jeżeli partner(ka) jest z KK. Tyle, że ma w czasie ceremonii ograniczone prawa ;) Ma inną przysięgę, nie przyjmuje komunii.

strzeszynek - 2009-07-04, 13:17

kamma napisał/a:
Ateista czy innowierca może wziąć ślub kościelny, jeżeli partner(ka) jest z KK. Tyle, że ma w czasie ceremonii ograniczone prawa ;) Ma inną przysięgę, nie przyjmuje komunii.

Ale weźmie weźmie ślub w kościele, nie odstaje za bardzo od reszty i można się przyzna w towarzystwie do takiej rodziny :->

kamma - 2009-07-04, 19:45

wiesz, chodzi mi o to, że "problemy przy ślubie" to nie jest żaden argument za chrzczeniem dziecka.

U nas, odkąd jest Tymo, naciski powróciły. Rodzina proponowała, żeby zrobić moim chrzest razem z komunią kuzyna ]:->

neina - 2009-07-04, 23:14

kamma napisał/a:
wiesz, chodzi mi o to, że "problemy przy ślubie" to nie jest żaden argument za chrzczeniem dziecka.

Jak czlowiek jest dorosly to moze sie ochrzcic na wlasne zyczenie, nie ma z tym problemu.
kamma napisał/a:
U nas, odkąd jest Tymo, naciski powróciły. Rodzina proponowała, żeby zrobić moim chrzest razem z komunią kuzyna ]:->
_________________

Ilekroc czytam cos takiego nie moge wyjsc z podziwu nad komplentym brakiem tolerancji. Wspolczuje wszystkim, ktorzy musza toczyc boje z rodzina o wlasne wybory.

maga - 2009-07-05, 09:54

neina napisał/a:
kamma napisał/a:
U nas, odkąd jest Tymo, naciski powróciły. Rodzina proponowała, żeby zrobić moim chrzest razem z komunią kuzyna
_________________


Ilekroc czytam cos takiego nie moge wyjsc z podziwu nad komplentym brakiem tolerancji. Wspolczuje wszystkim, ktorzy musza toczyc boje z rodzina o wlasne wybory.

A no właśnie... U nas temat powraca co chwilę jak bumerang (a raczej wracał, jak byliśmy w Polsce). Moja mama podczas jakiejś imprezy przyznała się, że cały czas kombinuje, jakby tu Zioma ochrzcić :evil: Następnym razem sugerowała, żeby zrobić za jednym zamachem chrzciny Amelki (kuzynki Ziomka) i Ziemowita... No ja już wymiękam. Grochem o ścianę... Nie mam już siły, żeby w kółko klepać jej do głowy to samo. Ona również uważa, że nie dajemy dziecku wyboru i na nic udowadnianie absurdu tego stwierdzenia... Teściowej też bardzo na chrzcie zależy, ale nie komentuje naszych wyborów (choć tu nie jestem pewna, czy ukradkiem go nie pokropiła gdzieś w kącie :roll: )...

alcia - 2009-07-05, 11:04

maga napisał/a:
Ona również uważa, że nie dajemy dziecku wyboru i na nic udowadnianie absurdu tego stwierdzenia...

No właśnie to mnie wiecznie rozbraja. Nie wtedy pozostawiamy dziecku wybór, gdy trzymamy je w stanie religijnie "neutralnym", lecz wtedy, gdy pakujemy je w religię katolicką. Kiedy tego nie robimy, decydujemy za nie.
Rozbraja mnie absurdalność takiego rozumowania, ale z takimi rozmówcami nie dojdzie się do porozumienia, także przestałam się wdawać w tego typu dysputy. Szkoda nerwów :-/

arete - 2009-07-05, 13:29

A propos prawa wyboru - zdumiewające jak to ludzie, którzy przeważnie wychowują dzieci w stylu "masz zrobić tak jak ja każę i bez dyskusji" w kwestii chrztu, diety itp. nagle "dostrzegają" podmiotowość dziecka i jego prawo do decydowania o sobie. :evil:
alcia - 2009-07-05, 13:39

no właśnie. I idąc dalej - dbają (rzekomo) o to prawo dla wnuka, a gdzie szanowanie naszego prawa do wolnego wyboru w kwestii wychowania własnego dziecka? Naszej "podmiotowości" już nie są w stanie dostrzec?
bojster - 2009-07-05, 14:42

To jest dość trudna kwestia, bo wiadomo, że dziecko do pewnego wieku jest zależne od decyzji opiekunów. Kiedyś tam będzie podejmować własne, ale póki co trzeba decydować za nie. I tu każdy próbuje ciągnąć do siebie: rodzice-wegetarianie dają dziecku prawo do zachowania czystości sumienia przez niepodawanie mu produktów cierpienia; z kolei rodzice/dziadkowie niewegetarianie pojmują wolność inaczej i nalegają aby dać dziecku prawo do spróbowania wszystkiego i wybrania co lubi. W obu poglądach jest pewna racja, oba są też skazane na porażkę w momencie „przełączenia” dziecka na samodzielne decydowanie – dziecko które zdecyduje się jeść mięso może mieć pretensję do rodziców że przez tyle lat mu tego odmawiali, z kolei dziecko które zdecyduje się na wegetarianizm będzie miało żal do rodziców że nie jest wegetarianinem od urodzenia. Podobnie sprawa ma się, czy może się mieć, z kwestią wiary i kościoła. Dla jednych daniem wolności jest niezapisywanie dziecka do żadnego kościoła póki samo nie będzie władne decydować, dla innych (znów zwykle dziadków) ważne jest należenie do pewnej wspólnoty i zaoszczędzenie dziecku poczucia wykluczenia. I tu znów w momencie gdy dziecko zacznie samo decydować – może wybrać przynależność do jakiegoś kościoła i mieć żal do rodziców że nie wychowywali go w danej wierze, lub wybrać życie wolne od religii i mieć pretensję o to że było zapisane do kościoła i musi się z niego wypisywać. Wg mnie większość tego typu dylematów to sytuacje gdzie nie ma stuprocentowo dobrej drogi, więc nie ma też większego znaczenia kto „wygra” czy kto „przegra” walkę o sposób wychowywania dziecka – bo dziecko raz dwa wyrośnie i uzyska decyzyjną autonomię, po czym pójdzie zupełnie inną drogą niż rodzice, dziadkowie, czy reszta rodziny. Jak my wszyscy.






...co oczywiście nie znaczy że należy ulegać utyskiwaniom dziadków i chrzcić dziecko albo dawać mu schabowego. Póki mamy coś do powiedzenia, trzeba z tego korzystać, a innych mądrych trzymać na dystans. ;-)

lilias - 2009-07-05, 15:00

bojster, nic dodać nic ująć
kamma - 2009-07-05, 17:17

bojster napisał/a:
dziecko do pewnego wieku jest zależne od decyzji opiekunów

ano właśnie. Autorytet rodzica/opiekuna buduje się głównie na spójności jego zachowań, decyzji i wypowiadanych poglądów (postawy życiowej). Jeśli będzie prowadził dziecko inną ścieżką niż sam podąża, będzie to dla dziecka co najmniej podejrzane moralnie. Dopóki więc dzieci są małe, rodzice podejmują za nie większe decyzje, a jedynym wyznacznikiem tych decyzji powinno być to, co uważają za słuszne i dobre dla dziecka i dla siebie.

bojster - 2009-07-05, 17:58

kamma napisał/a:
Dopóki więc dzieci są małe, rodzice podejmują za nie większe decyzje, a jedynym wyznacznikiem tych decyzji powinno być to, co uważają za słuszne i dobre dla dziecka i dla siebie.


To w świecie idealnym. A w rzeczywistym – czyje poglądy są „lepsze”? Ojca-ateisty, czy matki-katoliczki? A może buddystki? Ojca-rybożercy, czy matki-wegetarianki? Względnie: wegetarianina czy weganki? Albo, ojca-radykała, który za nic do kościoła nie wejdzie i dziecka chrzcić nie zamierza, czy matki-oportunistki, która dla wygody chce dziecko ochrzcić i mieć święty spokój? Itp. itd.

kamma - 2009-07-05, 17:59

No wiesz, takie kwestie należy rozstrzygnąć przed zrobieniem dziecka ;) (w idealnym świecie, ja to mam dobrze ;) )
bojster - 2009-07-05, 18:02

kamma napisał/a:
No wiesz, takie kwestie należy rozstrzygnąć przed zrobieniem dziecka ;) (w idealnym świecie, ja to mam dobrze ;) )


A najlepiej to zabronić takich mezaliansów, ewentualnie warunkowo po obustronnej kastracji. W idealnym świecie, oczywiście. I wszystko dla dobra dziecka. :P

lilias - 2009-07-05, 21:02

bojster napisał/a:
A najlepiej to zabronić takich mezaliansów, ewentualnie warunkowo po obustronnej kastracji. W idealnym świecie, oczywiście. I wszystko dla dobra dziecka. :P

Ale żarcik :-P Przecież komplikujemy sobie i innym życie najlepiej jak umiemy, i to najczęściej nieświadomie. A poza tym dzieci są owocem burzy uczuć, czyli tego stanu kiedy przeważnie rozum (rozsądek ?) śpi :mryellow:

kamma - 2010-04-19, 09:45

Mieliśmy taką sytuację w Warszawie, będąc gośćmi Michałowego dziadka:
Zrobiliśmy obiad. Karmiłam Tymka ze swojego talerza. Niestety Tymek przypomniał sobie, że uwielbia walić w coś ręką. No i walnął w talerz. Połowa porcji obiadu rozsypała się po dywanie. Zapadła nerwowa cisza, dosłownie czułam, jak dziadka wzrok przebija mi plecy. Wściekła i zawstydzona, zbierałam resztki obiadu z podłogi, aż w końcu dziadek przerwał ciszę słowami:
-Może jednak należałoby go ochrzcić?
]:->

alcia - 2010-04-19, 11:18

kamma, :lol:
serio, powinnaś to przemyśleć ;)

daria - 2010-04-19, 12:45

kamma napisał/a:
Może jednak należałoby go ochrzcić?


ja się nad tym zastanawiam kiedy tylko Nata nabroi :-P
że może szybciej powinniśmy, no ale ostatecznie padło na chrzciny, tyle że dopiero w czerwcu :-> ksiądz po kolędzie zrobił oczy :shock: że roczne dziecko będzie chrzcił ]:-> biedak... no w sumie Nata może powiedzieć nie i uciec sprzed ołtarza :->

beata2802 - 2010-04-19, 14:22

kamma napisał/a:
[...]No i walnął w talerz. Połowa porcji obiadu rozsypała się po dywanie. Zapadła nerwowa cisza, dosłownie czułam, jak dziadka wzrok przebija mi plecy. Wściekła i zawstydzona, zbierałam resztki obiadu z podłogi, aż w końcu dziadek przerwał ciszę słowami:
-Może jednak należałoby go ochrzcić?
]:->


:lol:
się uśmiałam!

Ja chrzciłam rocznego Stasia, który wyrywał się i nie chciał się poddać tej procedurze, bał się. Jak tylko go ochrzczono rozluźnił się, uspokoił i zasnął mi w chuście. Na pewno były w nim demony! ;-)

daria - 2010-04-19, 14:24

beata2802 napisał/a:
Ja chrzciłam rocznego Stasia, który wyrywał się i nie chciał się poddać tej procedurze, bał się. Jak tylko go ochrzczono rozluźnił się, uspokoił i zasnął mi w chuście


to już widzę Natę drącą się na cały kościół :->

biechna - 2010-04-19, 16:28

kamma napisał/a:
Mieliśmy taką sytuację w Warszawie, będąc gośćmi Michałowego dziadka:
Zrobiliśmy obiad. Karmiłam Tymka ze swojego talerza. Niestety Tymek przypomniał sobie, że uwielbia walić w coś ręką. No i walnął w talerz. Połowa porcji obiadu rozsypała się po dywanie. Zapadła nerwowa cisza, dosłownie czułam, jak dziadka wzrok przebija mi plecy. Wściekła i zawstydzona, zbierałam resztki obiadu z podłogi, aż w końcu dziadek przerwał ciszę słowami:
-Może jednak należałoby go ochrzcić?

:shock:
No ale jak tak, to Stacha spokojnie mogę nie chrzcić ;-)

Anja - 2010-04-19, 17:10

My też nie chrzcimy i nie zamierzamy. :-> Teściowa się tylko zapytała (bo ona z tego powodu bardzo cierpi), czy Artkowi kiedyś nie będzie żal, że nie będzie miał komunii, bo wtedy się takie fajne prezenty otrzymuje...
Szczerze mówiąc, to myślimy o tym (ale to przecież jeszcze tyle czasu), żeby w czasie, gdy inne dzieciaki będą miały komunię, zorganizować Młodemu alternatywną imprezę, najlepiej z innymi odszczepieńcami. :-)

daria - 2010-04-19, 18:06

Anja napisał/a:
bo wtedy się takie fajne prezenty otrzymuje...



:shock:

no a ja myślałam, że komunia z potrzeby ducha a nie ciała :-P

długo się zastanawialiśmy, czy chrzcić.. ja nawet już nie myślałam o tym, ale jakoś tak samo wyszło, że w sumie my jesteśmy, ślub kościelny mamy, a co do komunii, to damy dziecku wybór, czy zechce.... i mam nadzieję, że nie będzie to wybór ze względu na prezenty :roll:

eMka - 2010-04-19, 18:44

Anja napisał/a:

Szczerze mówiąc, to myślimy o tym (ale to przecież jeszcze tyle czasu), żeby w czasie, gdy inne dzieciaki będą miały komunię, zorganizować Młodemu alternatywną imprezę, najlepiej z innymi odszczepieńcami. :-)

też o czymś takim myślałam w razie gdyby u nas rzeczywiście do chrztu i komunii nie doszło, bo na razie wszystko w jakimś zawieszeniu... póki co rośnie mała wegetariańska diablica.

maga - 2010-04-19, 18:56

Anja napisał/a:
gdy inne dzieciaki będą miały komunię, zorganizować Młodemu alternatywną imprezę, najlepiej z innymi odszczepieńcami.

Też o tym myślałam. Reb (chyba) pisał, że zorganizowali Natalce w tym czasie szukanie kwiatu paproci. Była suknia, wianek, no a atmosfera niesamowitości na pewno (w moim mniemaniu ;-) ) przewyższyła tę, która towarzyszy komunii :-)
Anja - jakby co - możemy razem zrobic :-D

Anja - 2010-04-19, 20:55

daria napisał/a:
Anja napisał/a:
bo wtedy się takie fajne prezenty otrzymuje...
:shock:
no a ja myślałam, że komunia z potrzeby ducha a nie ciała :-P

daria, no Ty jakaś niedzisiejsza jesteś ;-) :mryellow: z potrzeby czego? ;-)
maga napisał/a:
Anja - jakby co - możemy razem zrobic :-D

maga, chętnie. :-D

amanitka - 2010-04-19, 20:59

ale fajny pomysl z ta imprezka! :mryellow: my tez jestesmy chetni!
takie akcyzy ]:-> jak chrzest czy szczepienie kompletnie nas nie interesuja.

Anja - 2010-04-19, 21:18

euridice napisał/a:
Co do niechrzczenia - mówiłam już, że moja babcia, za ochrzczenie Łucji, oferowała nam 20 tys. pln na książeczce mieszkaniowej?! ]:->
Dobre, co? :lol:


Euri, NIE SKORZYSTAŁAŚ...??? ;-) ]:->

Capricorn - 2010-04-19, 21:55

euridice napisał/a:

Co do niechrzczenia - mówiłam już, że moja babcia, za ochrzczenie Łucji, oferowała nam 20 tys. pln na książeczce mieszkaniowej?! ]:->


ha ha ha, a czy zdefiniowała, w jakim obrządku dziecko ma być ochrzczone, czy zostawiła wam wybór? ;-)

(to pisałam ja, co żywcem w ogniu piekielnym rychło spłonie, choć ochrzczona)

lilias - 2010-04-19, 23:16

Dzieci niektórych z Was dziewczyny od razu są "wolne" od wiary. Nie zmienia to jednak faktu, że dokonując kiedyś własnych wyborów (jak Wy obecnie) mogą skierować się ku wierze (takiej czy innej). Tak samo dla mnie z byciem wege. Do pewnego momentu da się to kontrolować, potem jest świat zewnętrzny i tam dziecko dokonuje swoich pierwszych, a potem następnych wolnych wyborów. Problemem może być wtedy reakcja nas (jako rodziców), żeby nie powielać stereotypów z własnych domów, czyli nie zachowywać się jak nasi/ wasi rodzice, którym Wasze wybory sa delikatnie mówiąc nie w smak i nie sa akceptowane. Historie lubią się powtarzać.

p.s. tak mi przyszło na myśl, więc napisałam howk

Kat... - 2010-04-19, 23:26

My się też na imprezę odszczepieńców zgłaszamy! :-)
kamma - 2010-04-20, 09:08

lilias, wydaje mi się to oczywiste i wiem, że zaakceptuję każdy wybór moich dzieci, dzięki któremu będą szczęśliwe.

My też chcemy na imprezkę, koniecznie!

daria - 2010-04-20, 09:31

euridice napisał/a:
Co do niechrzczenia - mówiłam już, że moja babcia, za ochrzczenie Łucji, oferowała nam 20 tys. pln na książeczce mieszkaniowej?!


:shock: i nie wzięłaś...? ;-)

moi rodzice się jakoś specjalnie nie przyjmują tym, że Nata jeszcze nie chrzczona, nawet zapytali, czy zamierzamy, czy nie? bez nacisku... więc to tylko świadczy o tym, jaki oni mają do tego stosunek - czyli nijaki.. sami nie chodzą do kościoła i robią to w święta chyba na pokaz raczej... zresztą mnie do kościoła prowadzała babcia a mama z tatą zawsze na kawie u ateistki sąsiadki siedzieli... i nam przykład dawali :lol:

alcia - 2010-04-20, 09:45

euridice, to mogłaś iść do tego chrztu, tylko w trakcie ceremonii trzymać za sobą skrzyżowane palce rąk (to świetna rada jaką otrzymałam od kolejnej osoby będącej bardzo gorliwym katolikiem - a mianowicie mojego szwagra). Zyskałabyś kasę, a chrzest tak na prawdę by się nie liczył ;) :lol:
mono-no-aware - 2010-04-20, 12:57

kamma napisał/a:
Mieliśmy taką sytuację w Warszawie, będąc gośćmi Michałowego dziadka:
Zrobiliśmy obiad. Karmiłam Tymka ze swojego talerza. Niestety Tymek przypomniał sobie, że uwielbia walić w coś ręką. No i walnął w talerz. Połowa porcji obiadu rozsypała się po dywanie. Zapadła nerwowa cisza, dosłownie czułam, jak dziadka wzrok przebija mi plecy. Wściekła i zawstydzona, zbierałam resztki obiadu z podłogi, aż w końcu dziadek przerwał ciszę słowami:
-Może jednak należałoby go ochrzcić?
]:->



Dobre, uchachałam się! :)

U nas w tym temacie bezproblemowo. Oboje rodzice raczej myślą po naszej linii. Moi (w sumie nawet nie mają ślubu kościelnego) ochrzcili mnie - jak to mama podkreśla - po to, aby mi inni nie dokuczali. Natomiast mojego męża ostatecznie puścili rodzice do Komunii w IV klasie, więc sami widzicie jak jest :) . Z drugiej strony mam taki "słaby żal" do moich rodziców, że w wieku szkolnym na te tematy ze mną w ogóle nie rozmawiali. Ja na początku podstawówki ostro zaangażowałam się w życie religijne, uszęszczałam na Dzieci Maryji itp. Ostatecznie będąc pod wpływem dwóch koleżanek - jednej gorliwej katoliczki, drugiej ateistki - zostałam agnostyczką.

I uważam, że nie należy ostro walczyć w tym temacie z dzieckiem, ale należy rozmawiać o tym, czemu takie a nie inne wybory dokonaliśmy. Ostatecznie im silne naciski w jakimś temacie na dziecko, tym odwrotny skutek.

Anja - 2010-04-20, 16:16

Kiedyś Kinga Dunin poruszała (chyba) w powieści "Tabu" kwestię "nawrócenia" dziecka w rodzinie ateistów. Tam to było tak, że z powodu źle ułożonego planu lekcji (i trochę dla draki), syn zaczął uczęszczać na lekcje religii i... uwierzył w Boga. A że był 8-letnim chłopcem, zapragnął i chrztu i komunii. Problem bardzo realny w sumie (możliwe, ze kogoś z nas będzie dotyczył). Co byście zrobili?
alcia - 2010-04-20, 20:17

Ja bym z nią rozmawiała, że jest za wcześnie na takie decyzje. Ale gdyby się upierała, gdyby jej na prawdę zależało - pozwoliłabym na to. O ile nie musiałabym brać udziału w chrzcie - czyli obiecywać komuś, że będę ją wychowywała w jej wierze.. czyli o ile przez kościół również zostałaby uznana za wystarczająco "dorosłą".
kamma - 2010-04-20, 20:58

Przede wszystkim rozmawiałabym o motywach tej decyzji, starałabym się wybadać, czy na pewno rozumie, na co się porywa. Gdyby sprawa była przesądzona, musiałaby sama wszystko załatwiać, w takim stopniu, w jakim jest to w mocy dziecka. I podobnie jak alcia, nie zgodziłabym się na mój czynny udział w chrzcie.
lilias - 2010-04-20, 23:17

alcia, kamma to jak jest z tą akceptacją decyzji dziecka (o wieku na razie nie mówmy)? W chwili podjęcia innej decyzji niż oczekujecie dziecko traci wsparcie i musi szukać go gdzie indziej ? Może je przecież znaleźć w innych członkach rodziny. Wydaje się oczywiste, że dziecko ma lepszą pamięć jak wydaje się rodzicom i każde doświadczenie, włącznie z pewnym wykluczeniem do końca życia będzie zadrą w sercu i umyśle, może nie zawsze żywą, ale jednak.

alcia życiem religijnym np. w wierze katolickiej mogą zająć się zawsze wybrani przez rodziców rodzice chrzestni.

Życie nie jest idealne, wiem, że rozmawiamy teraz o sytuacji dla Was hipotetycznej, ale przecież możliwej. Idealizujemy zaplanowaną przez nas (w dłuższym lub krótszym przedziale czasowym) przyszłość, charakter i wychowanie dziecka, ale ono zawsze jest i będzie bytem odrębnym, jak my. Im starsze tym bardziej samodzielne i decydujące o sobie.

Trochę o mnie. Jestem osobą wierzącą i mimo, że urodziłam sie w rodzinie, gdzie rodzice byli ochrzczeni (niepraktykujący), sama zostałam ochrzczona w wieku kilku lat. Do chodzenia na religię i do kościoła nie byłam zachęcana, a jednak wiara jest dla mnie od dawna ważna. Rodzice wychodzili z założenia, że w kościele niczego złego nie uczą, więc im to nie przeszkadzało i nie starali się w te sprawy ingerować (a przecież mogli i to na różne sposoby, mało rodziców dręczy emocjonalnie swoje dzieci?) . Nie można mnie (mam nadzieje) określić mianem wojującej katoliczki przybranej przysłowiowym beretem moherowym, ale sama dokonałam pewnego wyboru bardzo dawno temu, który został zaakceptowany.
Przyznam, że w życiu bym się nad tym problemem za dużo nie zastanawiała gdyby nie lektura tego wątku. Analizując dzieciństwo od tej strony czuję się zaskoczona tym co wygrzebałam z pamięci, bo wcześniej wydawało mi się to oczywiste i naturalne. Żeby jednak nie wyglądało tak różowo mój tata nie był na mszy, kiedy brałam ślub kościelny (wtedy brało się cywilny i kościelny oddzielnie więc to nie było aż tak dla mnie bolesne).

[ Dodano: 2010-04-20, 23:21 ]
na moim chrzcie też nie był. Pamiętam.

alcia - 2010-04-21, 00:25

lilias napisał/a:
alcia, kamma to jak jest z tą akceptacją decyzji dziecka (o wieku na razie nie mówmy)? W chwili podjęcia innej decyzji niż oczekujecie dziecko traci wsparcie i musi szukać go gdzie indziej ?

nie, po prostu znam przysięgę składana przy standardowym chrzcie i wiem, że nie byłabym w stanie takiej złożyć. Ot, co :)
(i nie akceptowałabym rozwiązania podsuniętego mi przez mojego wierzącego nadgorliwie szwagra ;) )

kamma - 2010-04-21, 08:05

alcia napisał/a:
po prostu znam przysięgę składana przy standardowym chrzcie i wiem, że nie byłabym w stanie takiej złożyć.

O, to to to! Byłaby to z mojej strony hipokryzja, kłamstwo zwykłe i nie czułabym się z tym w porządku. Wobec siebie, wobec kościoła, wobec mojego dziecka, a nawet wobec Boga, jeśli istnieje.
Poza tym nigdzie nie napisałam, że moje dzieci nie będą miały ode mnie wsparcia, gdy zechcą pójść swoją drogą religii. Napisałam, że
Cytat:
nie zgodziłabym się na mój czynny udział w chrzcie.

oraz
Cytat:
musiałaby sama wszystko załatwiać, w takim stopniu, w jakim jest to w mocy dziecka.

Czyli będę obecna przy rozmowie z księdzem, zapłacę za sukienkę itp, a jeśli ksiądz będzie robił trudności, to jestem gotowa zrobić mu awanturę.

Zastanawiam się tylko nad jedną kwestią: prezentów. Nie chcę, żeby moje dziecko szło do komunii dla prezentów. To byłoby jakieś absurdalne nieporozumienie i jeżeli wszystko będzie wskazywało na taki motyw, to się nie zgodzę. Tylko nie wiem, czy na komunię, czy na prezenty ;)

lilias - 2010-04-21, 10:36

euridice napisał/a:
...lilias, brzmisz trochę jakbyś uważała kammę i alcię za okrutne matki :mrgreen:
Myślę, że dziewczyny nie odmówią "wsparcia" swoim dzieciom, ich serca nie są z lodu ani kamienia ;) ...


euri no coś Ty :shock: już wystarczająco długo jestem na tym forum, żeby wiedzieć, że takie myślenie to byłby kompletny absurd. Jeżeli tak to można odebrać to przepraszam, nie miałam takich intencji.

Anja - 2010-04-21, 10:54

kamma napisał/a:
Nie chcę, żeby moje dziecko szło do komunii dla prezentów. To byłoby jakieś absurdalne nieporozumienie i jeżeli wszystko będzie wskazywało na taki motyw, to się nie zgodzę. Tylko nie wiem, czy na komunię, czy na prezenty ;)


Ja mam tak samo. :-> Ale dziewczynki (z niewierzących rodzin ofkors) czasami chcą przystąpić do komunii ze względu na... sukienki! Choć jak dla mnie to praktycznie ten sam problem. :-)

alcia - 2010-04-21, 11:01

Anja napisał/a:
Ale dziewczynki (z niewierzących rodzin ofkors) czasami chcą przystąpić do komunii ze względu na... sukienki! Choć jak dla mnie to praktycznie ten sam problem. :-)

jak bym widziała, że o to chodzi - zaproponowałabym jej zakup takiej sukienki i paradowanie w niej do woli. To by pewnie rozwiązało problem.
Prezentem też mogę jakimś rzucić ;)

kamma - 2010-04-21, 11:30

Cytat:
Prezentem też mogę jakimś rzucić

ale, jak rozumiem, zamiast 1 komunii? Bo tu leży pies pogrzebany. Czy ja jestem jakaś okrutna? Bo z logicznej dedukcji wynika mi, że dałabym prezent, jeśli nie idzie do komunii, żeby nie czuła się gorzej niż inne dzieciaki, które po komunii będą paradować z różnymi cudami. Natomiast gdyby szła do komunii, to byłabym przeciwna prezentom.

renka - 2010-04-21, 11:48

No dobrze, a co w takim przypadku, gdy mam wewnetrzna potrzebe ochrzczenia dziecka, a sama praktykujaca katoliczka na dzien dzisjeszy nie jestem.
Hipokryzja?
Nie mam oporow, zeby rodzice chrzestni czy inne osoby wdrazaly moje dzieci w praktyki religijne, bowiem wewnetrznie jest to najblizsza mi religia - mimo, iz wlasnie sama jej nie praktykuje.

alcia - 2010-04-21, 12:02

kamma napisał/a:
le, jak rozumiem, zamiast 1 komunii?

oczywiście!
Gdyby doszło do komunii, to żadnych prezentów.

renka napisał/a:
a co w takim przypadku, gdy mam wewnetrzna potrzebe ochrzczenia dziecka, a sama praktykujaca katoliczka na dzien dzisjeszy nie jestem.
Hipokryzja?

ehe :)

renka - 2010-04-21, 12:07

alcia napisał/a:
renka napisał/a:
a co w takim przypadku, gdy mam wewnetrzna potrzebe ochrzczenia dziecka, a sama praktykujaca katoliczka na dzien dzisjeszy nie jestem.
Hipokryzja?

ehe :)


Czy co, dobrze by bylo zatem zaczac praktykowac, zeby dziecie mialo we mnie wzorzec? ;-)
Ale jak chce, zeby ono bylo prowadzone w wierze, w ktorej ja sie wychowalam, to nie moge tego zadania wlasnie powierzyc komus innemu - np. matce chrzestnej, ktora jest zdecydowanie bardziej praktykujaca?
Dobra, zaczne od dzis w domu modlic sie z dziecmi - zawsze to jakis punkt wyjscia ;-)
Chce po prostu ochrzcic Fionke w koncu.
Tak czuje.

alcia - 2010-04-21, 12:16

renka, ja to tak tylko pół żartem, pół serio..
Po prostu ja przeżyłam raz taki chrzest - chrzest mojej Kai. On był organizowany ze względu na Konrada. Ja nie chciałam chrztu, ale jemu zależało i obiecał mi, że to nie będzie pic na wodę, tylko rzeczywiście planuje wychowywać ją w tej wierze. Uczestniczyłam w tym obrządku, bo nie wiedziałam, co się tam będzie działo.. A okazało się, że jako rodzic obecny na chrzcie składałam przysięgę (a raczej miałam ją składać, bo ja akurat przemilczałam sprawę), że będę ją wychowywała w wierze katolickiej, były tam jakieś jeszcze bardziej szczegółowe deklaracje, nie pamiętam już. I bardzo żałowałam, że byłam tam obecna (a nie miałam jaj, by wyjść.. no po prostu nie byłam świadoma tego co mnie tam czeka).
Więc to rzeczywiście nie fair moim zdaniem chrzcić dziecko, jeśli nie ma się szczerych zamiarów co do jego przyszłości w danej religii.. czyli właśnie do wprowadzania w te wszystkie obrzędy.. po prostu praktykowanie. Bo chrzest jest taką deklaracją.
Ale jeśli zamierzasz, to pewnie wszystko OK.

kamma - 2010-04-21, 12:20

alcia, absolutnie i wszystkimi kończynami się podpisuję!
majaja - 2010-04-21, 18:31

lilias napisał/a:
na moim chrzcie też nie był. Pamiętam.
Nie wynikało to przypadkiem z jego sytuacji zawodowej?
A poza tym, ja na przykład w kościele źle się czuję, jak intruz, fakt,, że dodatkowo jestem w konflikcie i mam złe doświadzcenia, ale zawsze mam takie poczucie, że za chwilę ktoś mnie stamtąd wyrzuci ;)
Jakby Miron się uparł, że chce chrztu, byłoby to dla mnie ciężkie i przykre doświadczenie, pewnie bym go namawiała, by zrobił to w innym obrządku niż katolicki ;)

Widziałam niedawno ksiązeczkę dla dzieci w księgarni, o tym że Boga nie ma :)

Lily - 2010-04-21, 18:41

Ja nie miałam komunii i dlatego do dziś nie mam roweru ;) No serio, nie dostałam żadnej rekompensaty wtedy :P
Ale ogólnie kościół katolicki (nie mylić z wiarą w Boga) uważam za całkowicie skompromitowany. A to, że papież krył biskupów pedofilów... no sorry. Ja nie rozumiem, jak się jeszcze można trzymać tej instytucji. Mówię to bez złośliwości, moja mama jest praktykująca i nie robię jej wyrzutów z tego powodu. choć zdanie mam, jakie mam.

alcia - 2010-04-21, 18:51

Lily napisał/a:
Ja nie rozumiem, jak się jeszcze można trzymać tej instytucji.

ja niestety też.
Nie mam nic do wiary w Boga, szanuję ludzi wierzących, nawet nie wiem do końca czy sama na pewno jestem niewierząca.
Ale co ludziom daje trzymanie się KK - to mnie od zawsze zastanawia.

lilias - 2010-04-21, 18:54

majaja, na moim ślubie i chrzcie dzieci też nie był, więc raczej nie sytuacja zawodowa, ale nie wykluczam, że w tamtych czasach mogła mieć jakiś wpływ.

[ Dodano: 2010-04-21, 19:12 ]
Lily, jest część księży, która przyniosła wstyd nie tylko mojemu kościołowi, ale i całemu rodzajowi ludzkiemu moim zdaniem. Nie wyobrażam sobie, żeby JPII wiedział i nic nie zrobił z taką potworną wiedzą, póki co dowiedziono, że pisma docierały do Watykanu, ale gdzie kończyła się ich droga nie wiadomo. Struktury są jakie są i dlatego uważam, że kościół potrzebuje ludzi światłych i wiernych, którzy wymuszą pozytywne zmiany. Dla Ciebie kościół jest instytucją, dla mnie ludźmi. Poza tym nie umiem być kim innym niż jestem (czyli chrześcijanką), a życie w próżni raczej nie dla mnie. Aha, na prezent komunijny dostałam zegarek i pozłacany łańcuszek z medalikiem, rowera też nie było ;-)

[ Dodano: 2010-04-21, 19:13 ]
Sorry za OT :-) nie zamierzam nikogo nawracać

malina - 2010-04-21, 21:38

Ja dzis byłam z klasa w gimnazjum na "dniach otwartych".Szkoła nosi imie Jana Pawła II,najwazniejsze wartosci oczywiscie bog,honor, ojczyzna.Podczas pasowania na ucznia każdy przysiega (klęcząc przed krzyzem i sztandarem ]:-> ) wiarę w boga,dbanie o honor i poszanowanie ojczyzny ]:-> Miałam ochote wstac i zapytac jakim prawem ]:->
Lily - 2010-04-21, 21:44

lilias napisał/a:
Nie wyobrażam sobie, żeby JPII wiedział i nic nie zrobił z taką potworną wiedzą
Nie o nim mówię, choć akurat co do niego to wierze, że mógł wiedzieć. Miałam na myśli Ratzingera.
biechna - 2010-04-22, 07:26

lilias napisał/a:
to jak jest z tą akceptacją decyzji dziecka (o wieku na razie nie mówmy)? W chwili podjęcia innej decyzji niż oczekujecie dziecko traci wsparcie i musi szukać go gdzie indziej ? Może je przecież znaleźć w innych członkach rodziny. Wydaje się oczywiste, że dziecko ma lepszą pamięć jak wydaje się rodzicom i każde doświadczenie, włącznie z pewnym wykluczeniem do końca życia będzie zadrą w sercu i umyśle, może nie zawsze żywą, ale jednak.

lilias bez przesady z tym wykluczeniem! :-D Na pewno nikt tu nie chce nagle odcinać dziecku wsparcia. Natomiast myślę, że nie powinno się bez głębszej refleksji, "tak o" akceptować (w sensie zgadzać się) takich decyzji dziecka); jakiś czas jednak my wychowujemy człowieka i nie wiąże się to przecież ze zgodą na wszelakie dziecięce pomysły - choć dziecko akceptuje i wspiera się zawsze. Jeśli Staś nam powie za kilka lat, że chce być ochrzczony, chce iść do komunii itp., to najprawdopodobniej dużo będziemy o tym rozmawiali - o tym, jak to poważna decyzja, o tym, że jego tata zdecydował się na chrzest będąc dzieckiem i do dziś żałuje, bo to jednak było za szybko (ale zaznaczając, że może dla Stasia to dobry wiek i dlatego chcemy o tym z nim rozmawiać), że może warto zaczekać, a czekając można się bardzo angażować w życie danego kościoła - i pewnie na tyle, na ile to możliwe, pomogłabym w tym angażowaniu się Stasiowi.
Będzie mi dużo trudniej, gdy zainteresuje się byłą religią swojego taty, choć myślę, że to mało prawdopodobne. Tu bym miała niezłą zgryzotę i na pewno zrobiłabym wiele, żeby skierować jego "duchowe" kroki w inne miejsce. Co nie oznacza, że gdy jako dorosły człowiek zdecydowałby się na nią, to bym go odrzuciła, karała jakimś uczuciowym chłodem czy krytyką. Nie dla mnie takie manipulacje.
Zaakceptuję na pewno każdą "religijną" decyzję Stasia, w końcu jest odrębną, mądrą istotą, moim zadaniem jest dać mu dobry start i go kochać. W pewnym momencie zacznie sam poważnie decydować o swoim życiu i niekoniecznie odbędzie się to w wieku 8 lat :->
Wiek 8 lat bardziej mi pasuje do decydowania o tym, że dziecko nie chce być wege niż do zapisywania się na stałe do jakiegoś kościoła (no, z niektórych da się wypisać, ale jest to tak brzemienne w skutki, że nie pozwoliłabym zapisać; a z innych wypisać się mega trudno, wiem coś o tym 8-) ).
O imprezie "zamiast" komunii rozmawialiśmy jeszcze, gdy mały był w brzuchu. Na pewno się takowa odbędzie i mam nadzieję, że moja rodzina mimo wszystko się pojawi w komplecie :-)

renka - 2010-04-22, 09:12

Lily napisał/a:
Ja nie miałam komunii i dlatego do dziś nie mam roweru ;) No serio, nie dostałam żadnej rekompensaty wtedy :P
Ale ogólnie kościół katolicki (nie mylić z wiarą w Boga) uważam za całkowicie skompromitowany. A to, że papież krył biskupów pedofilów... no sorry. Ja nie rozumiem, jak się jeszcze można trzymać tej instytucji. Mówię to bez złośliwości, moja mama jest praktykująca i nie robię jej wyrzutów z tego powodu. choć zdanie mam, jakie mam.


A czy nasza struktura panstwowa nie jest skompromitowana przez dzialania roznych osob na roznych szczeblach wladzy?
Moze wiec nie warto tez trzymac sie naszego kraju w takim razie?

To retoryczne pytanie w zamysle.

Mimo roznych dokryn KK uwazam, ze mimo wszystko mozna zdrowo funkcjonowac w jego obrebie, bedac praktykujacym/-a katolikiem-/czka.

A ksieza - jak wszyscy - sa tylko ludzmi...

kamma - 2010-04-22, 09:38

renka napisał/a:
A ksieza - jak wszyscy - sa tylko ludzmi...

owszem, ale uzurpując sobie prawo do nauczania o moralności powinni tych nauk przestrzegać, i tyle. Bo inaczej sami robią z siebie pośmiewisko, są niewiarygodni.

alcia - 2010-04-22, 10:03

kamma napisał/a:
owszem, ale uzurpując sobie prawo do nauczania o moralności powinni tych nauk przestrzegać, i tyle. Bo inaczej sami robią z siebie pośmiewisko, są niewiarygodni.

no właśnie.
Wiec reasumując, to nie są TYLKO ludzie. To kapłani, przewodnicy duchowni, duszpasterze, powiernicy (spowiedź itp).. czy jak to się jeszcze zwą. To chyba dużo więcej niż zwykły człowiek, pewne zachowania są więc absolutnie niedopuszczalne.

lilias napisał/a:
a życie w próżni raczej nie dla mnie.

tak tylko chciałam zaznaczyć, że ja jako niewierząca (czy przynajmniej niekatoliczka) nie żyję w próżni. Dla mnie życie, to też ludzie. Choć życia w takiej "wspólnocie" nie potrzebuję wiązać z religią. Absolutnie żadnej próżni wokół mnie nie ma :)

nika - 2010-04-22, 10:11

euridice, Ja bym zażądała 30 i to gotówką :-P . Tak poważnie to bym się zastanawiała, zwłaszcza przy mniejszym dziecku, bo teraz to chyba już za późno, No i nikt mi nie proponuje :-(
Moja babcia jest na razie przy opcji 2000 z ślub.

renka - 2010-04-22, 11:12

alcia napisał/a:
kamma napisał/a:
owszem, ale uzurpując sobie prawo do nauczania o moralności powinni tych nauk przestrzegać, i tyle. Bo inaczej sami robią z siebie pośmiewisko, są niewiarygodni.

no właśnie.
Wiec reasumując, to nie są TYLKO ludzie. To kapłani, przewodnicy duchowni, duszpasterze, powiernicy (spowiedź itp).. czy jak to się jeszcze zwą. To chyba dużo więcej niż zwykły człowiek, pewne zachowania są więc absolutnie niedopuszczalne.



Jasne, dlatego kazdy ma wybor w tej sferze i nie musi chadzac akurat do tego kosciola, w ktorym sa nieuczciwi kaplani.
Mialam kontakt z wieloma ksiezmi i natrafilam na kilku z prawdziwego zdarzenia.
Moj proboszcz raczej do takich nie nalezy, choc pozory poczatkowo stwarzal.
Generalizowanie za dobre nie jest - to, ze duzy cien za sprawa roznych zdarzen rzucil sie na pojmowanie roli ksiezy nie oznacza, ze tak jest zawsze i wszedzie.

Lily - 2010-04-22, 11:46

renka napisał/a:
A czy nasza struktura panstwowa nie jest skompromitowana przez dzialania roznych osob na roznych szczeblach wladzy?
Jest. I co z tego? Nie wiąże się to w żaden sposób z wiarą w siłę wyższą. Zresztą - ta dyskusja i tak nas do niczego nie doprowadzi, jak tysiące takich przed nią.
dynia - 2010-04-22, 11:53

Lily napisał/a:
J
Ale ogólnie kościół katolicki (nie mylić z wiarą w Boga) uważam za całkowicie skompromitowany. A to, że papież krył biskupów pedofilów... no sorry. Ja nie rozumiem, jak się jeszcze można trzymać tej instytucji. Mówię to bez złośliwości, moja mama jest praktykująca i nie robię jej wyrzutów z tego powodu. choć zdanie mam, jakie mam.

Ja mam dokładnie takie przemyślenia!

renka - 2010-04-22, 12:00

Lily napisał/a:
renka napisał/a:
A czy nasza struktura panstwowa nie jest skompromitowana przez dzialania roznych osob na roznych szczeblach wladzy?
Jest. I co z tego? Nie wiąże się to w żaden sposób z wiarą w siłę wyższą. Zresztą - ta dyskusja i tak nas do niczego nie doprowadzi, jak tysiące takich przed nią.


Dlatego zaznaczylam, ze to retoryczne pytanie, bo osobiscie nie mam ochoty wszczynac dyskusji na te tematy.

Zreszta kwestie wiary sa bardzo indywidualna sprawa, wiec nie wiem czy dyskusje w tym temacie sa potrzebne.
Chyba, ze ktos ewidentnie narzuca cos komus.

Ja mam bardzo roznych znajomych z roznych wyznan badz bezwyznaniowych i jakos nie zaburza nam to roznych wzjemnych relacji.
Dla mnie najwazniejsza jest tolerancja dla wszystkich odrebnosci i poszanowanie roznych wyborow, ktore nie stanowia zagrozen dla innych etc.

Ale zauwazylam u siebie, ze wraz z wiekiem potrzebuje pewnej stabilnosci, ktora jest zwiazana tez chocby z wiara (i to katolicka, bo w niej jestem mocno zakorzeniona i nigdy nie mialam potrzeby innych poszukiwan - byl po prostu czas, gdy sie odcielam od wszystkiego, jakos z pierwsza ciaza powoli zaczelam stopniowy powrot w tym kierunku).
Do praktyki regularnej jednak musze jeszcze dojrzec (jezeli bede w ogole czula potrzebe regularnej praktyki).

No, ale z tego wzgledu, ze powoli sie przymierzam do chrztu Fionki, wiec moja bytnosc w tym temacie niedlugo bedzie nie na miejscu ;-)

lilias - 2010-04-22, 15:01

[/b]alcia[b] nie za szczęśliwe było moje określenie "próżnia". mam na myśli, że nie uczestnicząc w życiu kościoła nie odczuwa się próżni (są inni ludzie, codzienne życie, pory roku następują po sobie tak samo, itd) natomiast wracając do życia kościoła widzi się różnicę. to coś jak np. z pływaniem, nie musze umieć pływać, żeby być szczęśliwym, ale jak już umiem, to za nic nie zrezygnuję z tego. albo wyjaśniłam co miałam na myśli, albo całkiem namieszałam.

[ Dodano: 2010-04-22, 15:06 ]
p.s. o tą różnicę mi chodziło

alcia - 2010-04-22, 22:09

lilias napisał/a:
o tą różnicę mi chodziło

ok :)

Anja - 2010-06-05, 09:49

Ostatnio się dowiedziałam, że moja teściowa jest mocno rozżalona, że Artek nie jest ochrzczony. Wobec nas tego tematu nie porusza - "ulało" jej się w rozmowie z moją mamą (ona akurat akceptuje wszelkie nasze wybory). I tak sobie retorycznie naiwnie zapytowuję - ale po co Artek miałby być chrzczony, skoro OBOJE rodziców jest niewierzących? :-? Ja wiem, że o tym już w tym wątku było - tak tylko sobie piszę - mi też się "ulało"... ;-) ;-)
bojster - 2010-06-05, 20:31

Anja napisał/a:
po co Artek miałby być chrzczony, skoro OBOJE rodziców jest niewierzących?


No jak to, żeby nie poszedł do piekła. :roll:

kociakocia - 2010-06-06, 08:25

u nas podobna sytuacja jak u Ciebie Anja, ale przestaliśmy wogóle dyskutować na ten temat, ucinamy krótko i jest dobrze ;)
Pączuś - 2010-06-06, 08:43

Anja napisał/a:
po co Artek miałby być chrzczony, skoro OBOJE rodziców jest niewierzących?


bojster napisał/a:
No jak to, żeby nie poszedł do piekła. :roll:


Tak nie ironicznie to wydaje mi się, że właśnie o to chodzi. Chrzest zdejmuje grzech pierworodny, co dla osoby wierzącej jest ważne np. w kontekście śmierci. Ktoś z grzechem pierworodnym (czyli dziecko też) nie może trafić do nieba. To jest problem dla osób wierzących, które np. poroniły i nie zdążyły ochrzcić swojego dziecka. Myślę, że twojej teściowej o to właśnie chodzi.

Marcela - 2010-06-06, 09:44

Pączuś napisał/a:
Chrzest zdejmuje grzech pierworodny, co dla osoby wierzącej jest ważne np. w kontekście śmierci.

dla osoby wierzącej tak, ale tu :
Anja napisał/a:
OBOJE rodziców jest niewierzących

Pączuś - 2010-06-06, 10:01

Marcela napisał/a:
Pączuś napisał/a:
Chrzest zdejmuje grzech pierworodny, co dla osoby wierzącej jest ważne np. w kontekście śmierci.

dla osoby wierzącej tak, ale tu :
Anja napisał/a:
OBOJE rodziców jest niewierzących


Marcela, ja tłumaczę o co może chodzić babci dziecka i jakie mogą być intencje.

Zuzu - 2010-06-06, 14:42

Kościół już jakiś czas temu ogłosił w swej hmmm... mądrości, że dzieci nienarodzone i zmarłe przed chrztem nie pójdą do piekła, więc nie martw się o to, Pączuś ;-)
Pączuś - 2010-06-06, 18:06

Zuzu napisał/a:
Kościół już jakiś czas temu ogłosił w swej hmmm... mądrości, że dzieci nienarodzone i zmarłe przed chrztem nie pójdą do piekła, więc nie martw się o to, Pączuś ;-)


Zuzu, ja się nie martwię, ale może właśnie babcia się o to martwi :) albo chodzi po prostu o przywiązanie do tradycji??

Zuzu - 2010-06-06, 19:31

To było takie "nie martw się o babcię" :-P
neina - 2010-06-06, 23:00

Zuzu napisał/a:
Kościół już jakiś czas temu ogłosił w swej hmmm... mądrości, że dzieci nienarodzone i zmarłe przed chrztem nie pójdą do piekła, więc nie martw się o to, Pączuś ;-)

No prosze, ciekawe, czy dzieci zmarlych i nieochrzczonych przed "ogloszeniem" tez to sie tyczy :roll:

Pączuś - 2010-06-06, 23:03

Zuzu napisał/a:
Kościół już jakiś czas temu ogłosił w swej hmmm... mądrości, że dzieci nienarodzone i zmarłe przed chrztem nie pójdą do piekła, więc nie martw się o to, Pączuś ;-)


Zuza, tak się zastanawiam, czy to jest już oficjalna nauka kościoła?? Bo gdzieś czytałam jakąś dyskusję w internecie i tam zdania były podzielone. Szczerze nie wiem jak to jest oficjalnie rozwiązane.

Lily - 2010-06-06, 23:05

neina napisał/a:
No prosze, ciekawe, czy dzieci zmarlych i nieochrzczonych przed "ogloszeniem" tez to sie tyczy :roll:
Jak dla mnie to ewidentny znak, że kościół po prostu nie wie, jak jest, skoro zmienił zdanie. No bo nie wie - skąd niby miałby wiedzieć? Ludzie kościoła (duchowni) nie są w żaden sposób lepsi czy bardziej poinformowani, uprzywilejowani (wobec Boga itd.) niż zwykli śmiertelnicy. Mimo to wielu ludzi uważa chyba, że oni wiedzą lepiej.
bojster - 2010-06-06, 23:21

neina napisał/a:
Zuzu napisał/a:
Kościół już jakiś czas temu ogłosił w swej hmmm... mądrości, że dzieci nienarodzone i zmarłe przed chrztem nie pójdą do piekła, więc nie martw się o to, Pączuś ;-)

No prosze, ciekawe, czy dzieci zmarlych i nieochrzczonych przed "ogloszeniem" tez to sie tyczy :roll:


Prawo nie działa wstecz! :-P

Zuzu - 2010-06-07, 00:56

Bojster, popłakałam się :mrgreen: :mrgreen: :lol:
alcia - 2010-06-07, 00:59

Pączuś napisał/a:
Szczerze nie wiem jak to jest oficjalnie rozwiązane.

zabawne to dla mnie, że ludzie oficjalnie rozwiązują takie problemy, czy dziecko ma możliwość trafić do nieba, czy nie ;)

Pączuś - 2010-06-07, 07:53

alcia napisał/a:
Pączuś napisał/a:
Szczerze nie wiem jak to jest oficjalnie rozwiązane.

zabawne to dla mnie, że ludzie oficjalnie rozwiązują takie problemy, czy dziecko ma możliwość trafić do nieba, czy nie ;)


Alcia dla osób wierzących oficjalne stanowisko kościoła do którego należą jest ważne. Jeśli ktoś jest niewierzący to kwestia nieba bądź jego braku jest mu pewnie obojętna.

Capricorn - 2010-06-07, 08:16

Pączuś napisał/a:
alcia napisał/a:
Pączuś napisał/a:
Szczerze nie wiem jak to jest oficjalnie rozwiązane.

zabawne to dla mnie, że ludzie oficjalnie rozwiązują takie problemy, czy dziecko ma możliwość trafić do nieba, czy nie ;)


Alcia dla osób wierzących oficjalne stanowisko kościoła do którego należą jest ważne. Jeśli ktoś jest niewierzący to kwestia nieba bądź jego braku jest mu pewnie obojętna.


myslę, że alci chodziło raczej o to, w jakiej mierze Bóg kieruje się "oficjalnym stanowiskiem kościoła" podczas podejmowania decyzji o tym, kogo gdzie posłać.

kasienka - 2010-06-07, 11:24

Pewnie pyta sekretarki..."Pani Basiu, co oni tam ostatnio uradzili? Bo mam tu grupę nieochrzczonych dzieci i nie wiem, gdzie dziś je wysyłamy, czy do Otchłani czy może do Nieba :roll: "
Pączuś - 2010-06-07, 12:36

Capricorn napisał/a:


myslę, że alci chodziło raczej o to, w jakiej mierze Bóg kieruje się "oficjalnym stanowiskiem kościoła" podczas podejmowania decyzji o tym, kogo gdzie posłać.


myślę, że nikt nie rozsądny nie uważa, że Bóg kieruje się stanowiskiem kościoła. Takich cudów to nawet w Erze nie ma :) Kościół nie deklaruje że jest nieomylny we wszystkich sprawach, w niektórych poglądy się zmieniają. Nie chodzi o to, że kościół każe Bogu coś robić, ale raczej o to, żeby kościół był w zgodzie z wolą boża. Myślę, że nie ma się co dziwić, że dla osób wierzących taka sytuacja to może być problemem.

bojster - 2010-06-07, 12:52

Pączuś napisał/a:
Nie chodzi o to, że kościół każe Bogu coś robić, ale raczej o to, żeby kościół był w zgodzie z wolą boża.


Fajnie by było. :roll:

Lily - 2010-06-07, 12:56

Pączuś napisał/a:
żeby kościół był w zgodzie z wolą boża
Mhm. Tylko skąd oni wiedzą, jaka jest ta wola? Jeśli pojedynczy wierny czuje inaczej, to jest w niezgodzie z kościołem, a być może w zgodzie z Bogiem. I po co jest to "nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni" (czy jak to leciało), skoro w samym kościele taka ilość bądź co bądź osądów? I jak to jest, że człowiek (w konfesjonale) rozgrzesza człowieka lub nie? Skąd może wiedzieć, czy Bóg by go rozgrzeszył?
Pączuś - 2010-06-07, 13:17

Lily napisał/a:
Mhm. Tylko skąd oni wiedzą, jaka jest ta wola? Jeśli pojedynczy wierny czuje inaczej, to jest w niezgodzie z kościołem, a być może w zgodzie z Bogiem. I po co jest to "nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni" (czy jak to leciało), skoro w samym kościele taka ilość bądź co bądź osądów? I jak to jest, że człowiek (w konfesjonale) rozgrzesza człowieka lub nie? Skąd może wiedzieć, czy Bóg by go rozgrzeszył?


Lily, religii i kościołów jest wiele, ich przedstawiciele wierzą w rożne rzeczy i wierzą w to, że to w co wierzą jest prawdą (średnio poprawne, ale brakuje mi słów). Specyfiką wiary jest to, że nie opiera się ona na prostych, rozumowych argumentach, dlatego nie wiem jak Ci odpowiedzieć na pytanie "skąd wiedzą". Nie wiem, ja wierzę, choć nie zawsze jest to łatwe i czasami mam rożne wątpliwości, wahania, wydaje mi się, że to normalne i ludzkie, ale staram się nie podchodzić do wiary wybiórczo, tzn. to uznaję, tego nie.
I tak samo nie odpowiem Ci czy jak wierny nie zgadza się z kościołem, to czy zgadza się z Bogiem. Można przecież wierzyć i nie należeć do żadnego kościoła, a tak jak napisałam wątpliwości to rzecz normalna, dla mnie przynajmniej.
Z tym sądzeniem to wydaje mi się, że chodzi o to, że próbuje się zrobić takie obraz KK (bo chyba o ten kościół Ci chodzi, nie ogólnie??) jako sielanki gdzie się wszyscy trzymają za ręce, śpiewają, grają na gitarze i kochają się na wzajem. Kościół jest organizacją o określonych regułach i ma prawo krytykowania zachowań które są niezgodne z jego moralnością. Powinny być krytykowane zachowania, a nie osoba, wiadomo nie zawsze tak jest. Co do spowiedzi to w KK jest obecna, w innych nie. Nie chodzi o to, że rozgrzesza człowiek, ale Bóg poprzez księdza. Może być przecież tak, ze rozgrzeszenie się dostanie, ale w czasie spowiedzi się kłamało czy nie było chęci poprawy i to rozgrzeszenie jest nieważne.

renka - 2010-12-09, 11:24

Jenny napisał/a:


Czemu chrzci się małe dzieci?


A dlaczego nie? Jak ktos wychowuje dziecko w danej wierze, sa pewne "tradycje" i "obrzadki" i ludzie mimowolnie dostosowuja sie do pewnych odgornych regul.
Mnie bardziej niepokoi fakt, dlaczego, gdy nie ochrzci sie malego dziecka- czyli najlepiej w wieku niemowlecym - to niektorzy ksieza nie chca ochrzic "tak duzego" dziecka na niedzielnej mszy, ktora w danej parafii ustalona jest jako msza przeznaczona glownie dla chrztow, tylko gdzies pokatnie, w inny dzien, po cichu, bo to wstyd chrzcic "tak duze" dziecko...

renka - 2010-12-09, 11:49

Jenny napisał/a:
Dla mnie jedyną "wytyczną" życia jako Chrześcijanka jest Pismo Święte, stąd moje pytanie o chrzest dzieci.


Niestety KK niejednokrotnie po swojemu zinterpretowal "Slowo Boze". A bycie "chrzescijaninem" nie jest rownoznaczne z byciem "katolikiem".
Poza tym np. sprawe sakramentow bardziej wyznaczaja dogmaty wiary niz Pismo Swiete.

pomarańczka - 2010-12-09, 11:55

Cytat:
Czemu chrzci się małe dzieci? Mojżesz chrzcił dorosłych a małe dzieci "tylko" błogosławiono. Jezus także ochrzcił się kiedy był dorosły.

Ja też uważam ,że jeśli ktoś chce być ochrzczony to powinien sam o tym zadecydować, wiek nie ma tu znaczenia bo każdy inaczej odbiera pewne sprawy dotyczące egzystencji ,świata i swojej wiary. Wiem ,może to kogoś zbulwersować ,ale nie wszyscy muszą być ochrzczeni, jakiś tam procent naszego społeczeństwa figuruje w księgach kościelnych chrzci swoje dzieci ,a z wiarą jako taką niewiele ma wspólnego. Ale to już inny temat na dyskusje. Każdy robi po swojemu i niech tak będzie .Ja moją córkę też ochrzciłam pod presją rodziców moich i co?Czy to było takie dobre czas pokaże . Ja w każdym razie po tej uroczystości nabrałam jeszcze większej niechęci do kościoła- niestety :-/ Jenny jak świat światem zawsze znajdą się ludzie ,którzy chcieliby decydować za nas (mam na myśli Twoją ;-) teściową ) ale to wcale nie znaczy ,że trzeba się na to potulnie godzić. Asertywność jest tutaj najlepszą drogą wyjścia ,przecież to w końcu Wy jesteście rodzicami. No tak ,a ja ,czemu uległam presji? Gdybym mogła cofnąć czas to nie uległabym ;

renka - 2010-12-09, 12:30

pomarańczka napisał/a:
Ja też uważam ,że jeśli ktoś chce być ochrzczony to powinien sam o tym zadecydować, wiek nie ma tu znaczenia bo każdy inaczej odbiera pewne sprawy dotyczące egzystencji ,świata i swojej wiary.




Tylko, ze takie rozumowanie mozna rozszerzyc na wiele innych kwestii. Ile z osob z tego forum spotkalo sie z tekstami w stylu: "Jezeli dziecko nie bedzie chcialo jesc miesa, to powinno o tym samo zdecydowac" i inne bla bla bla. Zawsze jest tak, ze to rodzic narzuca dziecku na poczatku swoje podejscie do zycia/swiata. Jezeli jest zwiazany z KK to normalne, ze bedzie chciec ochrzcic dziecko.
Dla mnie wazne, zeby rodzic byl w zgodzie sam ze soba i czul, ze postepuje tak a nie inaczej, bo chce dobrze dla swojego dziecka. Zeby nie poddawal sie woli ogolu, a szczegolnie presji rodzinnej.
Nigdy nie ma gwarancji, jaka sciezke zyciowa bedzie chcialo obrac dziecko i czy bedzie dziekowac rodzicowi, czy tez pojawi sie poczucie krzywdy czy cokolwiek innego.

Swiezy przyklad z mojego podworka: kolezanka z podstawowki mojego brata byla od najmlodszych lat wychowywana w rodzinie Swiadkow Jehowy. I majac juz 20 lat zaczela miec wielki zal do rodzicow, ze jej narzucili swoj styl zycia i swoja wiare. Bo ona chciala byc ochrzczona, przystapic do komunii swietej etc.
Tak wiec zyje sobie na dzien dzisiejszy pielegnujac zal do rodzicow za cos, co jej odebrali - przynajmniej tak to czuje na chwile obecna.


[ Dodano: 2010-12-09, 12:42 ]
Jenny napisał/a:


Czy Katolicy czytają Biblię? Tzn. czy Ksiądz naucza w kościele aby czytać Biblię?


Szczerze? Nie znam w swoim srodowisku nikogo, kto uwaza sie za katolika badz katoliczke i czyta Bibile :->
A znam wielu ludzi, ktory nie sa zwiazani z katolicyzmem i podczytuja Biblie, twierdzac, ze jest to bardzo madra i inspirujaca ksiega.
Sama zakupilam swoim dziewczynom swego czasu Biblie dla dzieci i czytywalysmy sobie.
Ja juz nie pamietam czego naucza KK na lekcjach religii czy podczas kazan tym bardziej (co do tych ostatnich to mam raczej niemile wspomnienia i przez to uraz do chodzenia do kosciola), ale za to pamietam, ze w teksty biblijne zaczelam sie wglebiac za sprawa lekcji jezyka polskiego :->

malva - 2010-12-09, 15:05

Jenny napisał/a:
[Czy jestem Chrześcijanką czy nie? Czy mogę być Chrześcijanką bez chrztu? Czy mogę być Chrześcijanką nie chodząc na nabożeństwa? Czy będę zbawiona?


szczerze mówiąc uważam że Bóg ma większą moc niż to co ludzi sobie wymyślili.i narzucili innym ludziom.

malva - 2010-12-10, 09:44

Jenny, tak po cichutku powiem ,że te wszystkie ale to nie twoje własne ale ,tylko to poglady wdrukowane przez otoczenie, czasem każdy z nas ma z tym problem ,niekoniecznie w tym kontekscie co Ty
no to masz okazję nad tym popracować :-D

pomarańczka - 2010-12-10, 11:37

renka napisał/a:
Tylko, ze takie rozumowanie mozna rozszerzyc na wiele innych kwestii. Ile z osob z tego forum spotkalo sie z tekstami w stylu: "Jezeli dziecko nie bedzie chcialo jesc miesa, to powinno o tym samo zdecydowac" i inne bla bla bla. Zawsze jest tak, ze to rodzic narzuca dziecku na poczatku swoje podejscie do zycia/swiata. Jezeli jest zwiazany z KK to normalne, ze bedzie chciec ochrzcic dziecko.
Dla mnie wazne, zeby rodzic byl w zgodzie sam ze soba i czul, ze postepuje tak a nie inaczej, bo chce dobrze dla swojego dziecka. Zeby nie poddawal sie woli ogolu, a szczegolnie presji rodzinnej.
Nigdy nie ma gwarancji, jaka sciezke zyciowa bedzie chcialo obrac dziecko i czy bedzie dziekowac rodzicowi, czy tez pojawi sie poczucie krzywdy czy cokolwiek innego.


renka ja miałam na myśli osobę ,która zdaje sobie sprawę z tego co czyni ,a nie maleńkie dziecko :-)

Cytat:
Swiezy przyklad z mojego podworka: kolezanka z podstawowki mojego brata byla od najmlodszych lat wychowywana w rodzinie Swiadkow Jehowy. I majac juz 20 lat zaczela miec wielki zal do rodzicow, ze jej narzucili swoj styl zycia i swoja wiare. Bo ona chciala byc ochrzczona, przystapic do komunii swietej etc.
Tak wiec zyje sobie na dzien dzisiejszy pielegnujac zal do rodzicow za cos, co jej odebrali - przynajmniej tak to czuje na chwile obecna.


przykład Twojej koleżanki nie jest właśnie odosobniony :-/ tylko niepotrzebnie pielęgnuje w sobie żal do najbliższych osób :-|

majaja - 2010-12-10, 12:12

Jenny napisał/a:
Czy Katolicy czytają Biblię? Tzn. czy Ksiądz naucza w kościele aby czytać Biblię?

Zgoda na to, żeby zwykli wierni czytali Biblię, bez pośrednictwa księdza w kk jest dopiero od II soboru watykańskiego, to bardzo krótko na tak wiekową i hierachiczną instytucję, a polskim kościele zalecenia II watykańskiego (o ile się orientuję jako osoba nieuczestnicząca w tym) ogólnie wolno się przyjmują. Wcześniej samodzielne czytanie Bibli przez wiernych nie było mile widziane, to zawsze była podstawowa różnica między kk a kościołami protestanckimi.

sampa - 2011-01-14, 09:25

my też mamy tylko ślub cywilny a chłopcy nie są ochrzczeni. Rodzina nawet jakoś strasznie nie protestowała - sami nie są jakoś wielce kościelni. Tylko mój ojciec mnie ubawił komentując, że nie biorąc ślubu kościelnego 'pozbawiam się bardzo ładnej uroczystości" - bez komentarza.

Na razie chłopcy nie mają żadnych problemów z byciem nieochrzczonymi. Jak pójdą do szkoły i będą chcieli chodzić na religię to oczywiście im pozwolimy - pytanie czy po drugiej stronie będzie mądry katecheta, który będzie chciał uczyć nieochrzczone dzieci.
Jeśli nie będą chcieli chodzić to po prostu nie będą i tyle.

Nie epatujemy naszym brakiem związku z kościołem, nie wchodzimy w dyskusje, nie pouczamy.

Ja sama byłam chrzczona, komunia, etc. jako dziecko byłam bardzo religijna za sprawą moich babć (one pewne najbardziej nie mogłyby przeżyć braku chrztu prawnucząt, ale one już nie żyją). Teraz sama się nie mogę nadziwić jak brak kościoła w moim życiu nic nie ujął z jego jakości.

pozdrowienia

squamish - 2011-01-14, 09:31

My mieliśmy niedawno kolende.Mój ojciec 'witał ' księdza no a ja ,mój mąż-niemąż i Tymek towarzyszyliśmy tak z ciekawości.Bo my areligijni.Ksiądz chciał dopisać (tak sie wyraził) Tymka ale my jasno i wyraznie nie wyraziliśmy zgody.Mój tato zaczął sie ostro tłumaczyć.Ale musze powiedzieć że ksiądz bardzo miło mnie zaskoczył.Zaczął z nami dyskutować i siedział prawie godzine;)
Moi rodzice i mama mojego partnera-bardzo konserwatywni i katoliccy-musieli przełknąć brak ślubu nie mówiąc już o kościelnym no i nasze zdecydowanie jeśli chodzi o nie chrzczenie naszego Tymusia.Póki co ni wracają z tematem!

śliwka - 2011-01-14, 09:41

Moi rodzice mnie nie ochrzcili. Mój ojciec jest ateistą, mama to chyba sama nie wie. Próbowałam uwierzyć w Boga, bardzo tego chciałam, nawet się ochrzciłam w wieku 29 lat, mając nadzieję, że to coś zmieni. Nie zmieniło...
maga - 2011-01-14, 09:47

Iw, weszłam sobie w Twój profil, żeby zobaczyć ile masz teraz :-P I okazało się, że jesteś starsza ode mnie o 1 dzień :-) Sorry za ot
śliwka - 2011-01-14, 10:14

maga napisał/a:
I okazało się, że jesteś starsza ode mnie o 1 dzień

Nieźle! Cieszę się bardzo.

(No i nie skończyłam swojego wywodu, bo musiałam Antka przewinąć)

Od dziecka chodziłam czasem do kościoła, ale nie umiałam modlitw wszystkich (tylko Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i Aniele Boży - babcia świętej pamięci mnie nauczyła) i czułam się przez to głupio i obco w kościele. Z drugiej strony nie miałam chęci, żeby się ich uczyć, bo nie wierzyłam w Boga. Na religię oczywiście nie chodziłam. W liceum koleżanki próbowały mnie nawrócić. Nie miałam nic przeciwko ale nikt nie potrafił mnie przekonać. W dorosłym już wieku nawet chodziłam do wspólnoty chrześcijańskiej na spotkania. Starałam się jak mogłam. I nic.
W końcu poznałam mojego R. , który jest wierzący i do tego anarcho-kapitalista, libertarianin - nie chciał na początku się zgodzić na ślub cywilny, jedynie kościelny.
Przekonałam go do konkordatu. Sama musiałam się w tym celu ochrzcić, ale też i chciałam, już dawno o tym myślałam, bo właśnie ta nadzieja, że chrzest pomoże mi uwierzyć.
Ciekawa jestem co by było gdybym od początku wychowywana była w duchu religijnym.
A że staram się być konsekwentna, to skoro się ochrzciłam i stałam się przez to katoliczką, to ochrzciliśmy nasze dzieci. Chcę jednak mieć wpływ na to co im się "wkłada" do głowy. Zrobię wszystko, żeby miały dobrych nauczycieli religii.

ELA - 2011-01-14, 14:53

A JA nie ochrzciłam mojego dziecka bo nie chodzę do kościoła od 20 lat i pomimo nagabywań moich rodziców nie zamierzam niczego zmieniać:) Wierzę w BOGA ale uważam że to ludzie wymyślili religię..JEZUS< BUDDA< MAHOMET< KRYSZNA..byli wielkimi nauczycielami i przyszli tu mając okresloną misję..pozostawili po sobie swoje nauki kultywowane i poprzeinaczane często przez kościoły i religie..cdn ;-)
Lily - 2011-01-14, 17:15

Iw, dla mnie to kosmos - praktykować religię katolicką i nie wierzyć w Boga. W dodatku z premedytacją :shock:
śliwka - 2011-01-14, 17:23

Lily napisał/a:
Iw, dla mnie to kosmos - praktykować religię katolicką i nie wierzyć w Boga. W dodatku z premedytacją :shock:


Nie rozumiem, możesz wyjaśnić?

Alispo - 2011-01-14, 18:20

Też nie rozumiem,co Cię w takim razie tak ciągnie do Kościoła?i czemu"chcesz uwierzyć"?
śliwka - 2011-01-14, 19:09

Trochę trudno mi pisać o tym i nie chciałabym się uzewnętrzniać a musiałabym, żeby to wytłumaczyć (mogłam zostać przy wątkach kuchennych, ech... ;) ). Poza tym nie umiem chyba przekazać tego, co czuję. No i trzeba by było poznać mnie lepiej, znać moje całe życie, żeby to zrozumieć. Niektórym odpowiada to, że w nic nie wierzą, nie czują się przez to gorzej, a ja się czuję z tym źle. Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy silnie wierzą w Boga.
Anja - 2011-01-14, 19:13

Iw, a ja to rozumiem. :-) Też miałam swego czasu ochotę się nawrócić. ;-) Chyba bałam się, że coś tracę, jakoś tak, już nie pamiętam... :-> Rozumiem Cię. :->
śliwka - 2011-01-14, 19:21

Anja, dziękuję. :->
dżo - 2011-01-14, 20:38

Iw,
Iw napisał/a:
nadzieja, że chrzest pomoże mi uwierzyć

To nie jest takie proste chyba. Chrzest jest sakramentem poprzez który wlączasz się do Kościola Katolickiego, zmywasz z siebie grzech pierworodny. Trudno oczekiwać po chrzcie nagłego cudu wiary . Owszem wiele osób doznaje oświecenia i zaczyna wierzyc w Boga, ale dla wiekszości jest to proces ze wzlotami, upadkami, nad którym trzeba pracować.

Iw napisał/a:
Ciekawa jestem co by było gdybym od początku wychowywana była w duchu religijnym

Być może nie stałabys teraz na rozdrożu.
Mnie wychowywano w wierze katolickiej i jestem bardzo wdzięczna mamie za to. Wiara pozwala mi godzić sie z trunymi rzeczami w moim życiu, ufam, że to co dzieje sie tu na ziemi na sens i przełożenie na inne, nieznane nam życie.

śliwka - 2011-01-14, 21:41

dżo napisał/a:
Iw napisał/a:
nadzieja, że chrzest pomoże mi uwierzyć

To nie jest takie proste chyba.


To prawda. Naprawdę nie umiem się wysłowić i przekazać tego, co mam na myśli, ech. Przymierzałam się do tego chrztu bardzo długo, kilka lat. Ciągle nie byłam pewna czy zrobić to czy nie, miałam wieczne dylematy, raz wierzyłam w Boga, potem przestawałam, w kółko miałam wątpliwości. Ja może nie wiem co to jest ta wiara i jak się objawia?? Może wierzę i o tym nie wiem? ;) Może za bardzo staram się to wszystko ogarnąć, przeanalizować.
Kiedy podejmowałam decyzję o chrzcie akurat miałam wrażenie, że wierzę. Czy żaden katolik, głęboko wierzący nie miał nigdy momentów zwątpienia w swoim życiu?
Czy ja się zarzekałam podejmując decyzję o chrzcie, że nigdy, przenigdy nie zwątpię? Miałam nadzieję, że po chrzcie moja wiara się pogłębi.
W tej chwili przechodzę trudny okres w moim życiu i być może dlatego moja wiara podupadła.
Nie wiem czy piszę zrozumiale, możliwe, że nie...

dżo - 2011-01-14, 21:53

Iw, zrozumiale :-)
Z poprzedniego postu wywnioskowalam błędnie, że poprzest chrzest chciałas uwierzyć w Boga, stąd moja odpowiedź.
Przynależnośc do Kościoła Katolickiego to jedno a wiara to drugie choć na pewno kościół może pomagać w rozbudowaniu i umocnieniu wiary. Czasmi trzeba poprostu czasu. Może Ty go wlaśnie potrzebujesz. Jesteś na dobrej drodze bo wiesz czego chcesz tylko jakis niezrozumialy czynnik Ci przeszkadza.
Iw napisał/a:
Czy żaden katolik, głęboko wierzący nie miał nigdy momentów zwątpienia w swoim życiu?

Myślę, że wszyscy mają chwile zwątpienia, to naturalne.

lilias - 2011-01-14, 23:22

dżo napisał/a:
...
Iw napisał/a:
Czy żaden katolik, głęboko wierzący nie miał nigdy momentów zwątpienia w swoim życiu?

Myślę, że wszyscy mają chwile zwątpienia, to naturalne.


zgadzam się z dżo :-) nienaturalne dla mnie jest nie mieć nigdy wątpliwości i nad niczym się nie zastanawiać

adriane - 2011-01-14, 23:44

dżo napisał/a:
Przynależnośc do Kościoła Katolickiego to jedno a wiara to drugie choć na pewno kościół może pomagać w rozbudowaniu i umocnieniu wiary


Albo przeszkadzać.
Ja wierzę w Boga, choć nie wyznaję żadnej religii i odkąd nie wyznaję żadnej religii moja wiara jest bardziej rozbudowana i umocniona :)

squamish - 2011-01-15, 09:53

Ja pamiętam z dzieciństwa strach.Ciągle straszenie mnie że jak nie bede grzeczna to bozia mnie ukarze i takie tam.Nienawidziłąm niedziel i jezdzenia do kościoła.Tam smierdziało -te płaszcze stęchniałe ble.Albo udawałam ze śpie i miąłam nadzieje ze rodzice zostawią mnie w spokoju albo chowałam sie do szafy.I tak mi sie nie udawało i musiałam swoje odbębnić i przenudzić sie półtorej godziny.Chodzenie do spowiedzi było dla mnie ogromnym stresem z tego co pamiętam tak samo kolenda kiedy to ksiądz odpytywał nas z pacierzy itp.
Myśle że to wszystko odcisnęło duże piętno na mojej psychice ,psychice małego dziecka które powinno być wolne ,wolne od jakichkolwiek zakazów i nakazów ideologicznych!A nawet powiem więcej ze jest to gwałt na nieukształtowanej jeszcze osobowości małego ludzika.
W liceum przeżyłam silne nawrócenie do tego stopnia że chciałam schować sie przed tym światem w zakonie.Odsunęłam sie od znajomych i bardzo zamknęłam w swoim świecie.Ale nie żałuje tego okresu i nie winie religii bo nie byłam do końca poukładana żeby pójść w taką skrajność.Za dużo miałam problemów sama ze sobą ale ten okres tez dał mi jakiś tam wgląd w siebie.Z tym ze zamiast szukać siły w sobie oparałam ja w bogu.Potem odeszłam od kościoła bo za dużo narosło we mnie frustracji ,za każdym razem kiedy zrobiłam coś zle przeżywałam ogromną walke wewnętrzną ,wyparłam swoją seksualność itd.Teraz szukam siebie inaczej.I wkońcu wierze w swoją moc i siłe w zgodzie z naturą.Pozbyłam sie wszelkich wewnętrznych ograniczeń i czuje sie wolna właśnie bez religii,bez żadnego boga.I taki fundament chce dać mojemu synowi.Chce żeby czuł sie wolny,czuł sie obywatelem świata ,żeby kochał siebie ,ludzi ,zwierzeta i opierał sie tylko na sobie.Takie mam zamierzenie a jak bedzie zobaczymy.

moony - 2011-01-15, 11:25

squamish, miałam podobne odczucia jako dziecko. Czułam się zmuszana do uczestnictwa w czymś, co nie do końca rozumiałam --> bunt i niechęć do KK jako instytucji i religii wzrastał. W liceum mi się zmieniło i chyba byłam najbardziej zaangażowaną i świadomą tego, co robię osobą przystępującą do bierzmowania. Potem znów się odwróciło, przez samą instytucję KK.
Mój mąż jest ateistą, nikt w rodzinie nie chodzi o kościoła, ale wszyscy dzieci chrzczą. My tak nie chcemy.

ELA - 2011-01-15, 12:07

SQUAMISH fajnie napisałaś ;-) MYślę jednak ze nie trzeba wyznawać żadnej religii a można wierzyć w BOGA nawet jeśli się ją postrzega , pojmuje jako Energię przenikającą wszystko która Stworzyła Wszechświat i prawa tu obowiązujące,...myślę też ze jeśli się wierzy w Boga łatwiej jest żyć ;-)
squamish - 2011-01-15, 13:35

Monny mnie właśnie wkurza totalne niezrozumienie i nieświadomośc tak naprawde wiary czy religii.Takie podejście bardzo schematyczne i hipokryzja-jestem katolikiem wiec musze chrzcić,chodze do kościoła bo tak wypada itd
W mojej rodzinie panuje przesąd że trzeba jak najszybciej ochrzcić dziecko bo inaczej bedzie chorować.Ostatnio też spotkałam sie z takowym że dopiero po chrzcie można pierwszy raz wyjść na spacer :/ masakra ,że ludzie w to wierzą i uznają za pewnik.
Ela masz racje ja też wierze w energie przenikającą wszystko ,cały kosmos heh dużo by gadać ale jakoś nie lubie juz słowa bóg a tymbardziej personifkowania.

[ Dodano: 2011-01-15, 13:37 ]
Posłuchajcie tego
hxxp://www.youtube.com/watch?v=TLgacbYRQ_I&feature=related ;)

śliwka - 2011-01-15, 21:51

Ja również widzę mnóstwo hipokryzji wśród katolików, nie tylko świeckich ale i duchownych. Ale co mnie to w ogóle obchodzi, że ktoś jest satanistą ;-) :mryellow: ? Każdy powinien starać się być w porządku wobec innych i samego siebie. Ci co źle czynią może kiedyś za to zapłacą, ale to naprawdę nie jest moja sprawa. To tylko ich problem. "Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem".
moony - 2011-01-15, 22:24

euridice, mogę sie dokładnie podpisać pod Twoimi słowami.
A mój mąż dziś powiedział, że jego rodzice wysyłali jego z braćmi do kościoła, a sami nie chodzili. Faaajnie ;)

Mia - 2011-01-15, 22:47

euridice napisał/a:
Za religię wystarczył (i starcza mi do dziś) mi stary dobry darwinizm, do tego wpojona moralność, zwykła uczciwość, wiara w drugiego człowieka, zachwyt logiką i porządkiem Matki Natury i zasada "nie rób drugiemu co tobie niemiłe" :)


euridice, czuję dokładnie tak samo

My również nie planujemy chrztu naszych przyszłych dzieci. Mój mąż jest ateistą (nieochrzczonym), ja byłam ochrzczona, ale co najmniej od czasów licealnych jestem niewierząca + od jakiegoś czasu zbieram się do apostazji, żeby to jakoś sformalizować (i nie zawyżać statystyk kk ;-) )
Ślub mamy cywilny, a gdyby mąż nie był cudzoziemcem prawdopodobnie ślubu w ogóle by nie było. Choć teraz miło mi pomyśleć "mój mąż" :mryellow: Jest wspaniałym człowiekiem i jeśli ktokolwiek mógłby mnie przekonać do instytucji małżeństwa i wart byłby złożenia przysięgi do końca życia, to tylko on :mryellow:

W kwestii chrztu dzieci nie przewidujemy szczególnych nacisków ze strony rodziny, bardziej martwi mnie presja rówieśników. Możemy zorganizować "majową imprezę" w czasie, gdy pozostałe dzieci będą miały komunię, ale co poza tym? :-? Mam nadzieję, że w Warszawie znajdziemy przedszkola i szkoły z rozsądnym podejściem do wyznania wychowanków/uczniów. Na pewno jest to bardziej prawdopodobne tu, w wielokulturowej stolicy, niż w cieniu Jasnej Góry w Częstochowie, gdzie spędziłam większość życia :-P

Capricorn - 2011-01-15, 23:14

Mnie usiłowano wychować w wierze w Boga Groźnego, Surowego, Karzącego. Takiego, wobec którego masz dług do spłacenia, i takiego, którego i tak nie będziesz w stanie zadowolić. W zasadzie wszystko było grzechem, wszystkiego należało się wstydzić. No i żyć w poczuciu tego, że nie ma sensu o nic tutaj na ziemi starać się, o nic zabiegać, skoro prawdziwe życie jest gdzie indziej. W tym nic nie znaczącym życiu twoim jedynym zadaniem jest nieść krzyż. kropka.

Nie ukrywam, do jakiegoś momentu miało to wpływ na moje życie - jakaś faza buntu w liceum, ale jednak potem (dość krótki) powrót do tych wartości - wzięłam ślub kościelny (i podeszłam do tego na serio), dzieci mam ochrzczone, najstarszy syn - to była jego decyzja, długo rozmawialiśmy, a ja mówiłam o tym, że może odczekać do momentu, gdy będzie bardziej gotowy - przystąpił do komunii .

To, jak bardzo mi jednak nie po drodze, odkrywałam z czasem - i szło to mniej więcej tak, jak pisze euri:

euridice napisał/a:

Wtedy widziałam to tak: albo jestem katoliczką "na pełen etat" (czyt. zgadzam się z nauką Kościoła, uczestniczę regularnie i "przepisowo" w obrzędach, modle się, przyjmuję sakramenty, czuję jakąś wewnętrzną motywację do robienia tego wszystkiego i widzę w tym wszystkim głębszy sens) albo "żegnam".


Dodam jeszcze, iż od kilkunastu lat w pracy regularnie spotykam się z księżmi (jeśli tylko są uprzejmi się w miejscu pracy pojawić) oraz z katechetami. Ich postawa przekonała mnie dobitnie, że absolutnie mi nie po drodze z instytucją kk.

Co do presji rówieśników - nie demonizowałabym. Pisałam już kiedyś - mieszkamy w małym miasteczku. Mój syn, nie dość, że od zawsze mocno długowłosy, oraz wegetarianin, w tym roku podjął decyzję, ze na religię nie będzie chodził. Nikt - ani uczeń, ani nauczyciel - w żaden sposób tej decyzji nie skomentował. Koledzy z klasy chyba mu po cichu zazdroszczą, ze nie musi na religię chodzić.

Aha, co to ja chciałam ;-) - absolutnie nie mogę zgodzić się z tym, że "tym, którzy wierzą, jest w życiu łatwiej"

Lily - 2011-01-16, 00:33

Cytat:
Wierzą w Maryję i Jezusa, ale już nie bardzo w Ducha Świętego czy Boga Ojca. Nawet studenci humanistyki myślą, że Trójca Święta to Maryja, Dzieciątko i Józef.
Tego pierwszego się domyślałam - zawsze mnie dziwi, że ludzie się modlą do Matki Boskiej czy świętych, z JPII włącznie, zamiast do Boga. Jeżeli jest jakaś wyższa instancja, to jest to właśnie ten ktoś/to coś, kogo/co nazywamy Bogiem, a tamte postacie istnieją tylko w zbiorowej wyobraźni albo już dawno nie żyją, ja przynajmniej nie wierzę, że gdzieś siedzą i na nas patrzą.
Co do Trójcy Świętej to mnie rozwaliło :lol: I pomyśleć, że byłam wychowana w ateizmie. Ale cóż, tu gdzie mieszkam niektórzy sądzą, że Zielone Świątki to takie święto, na które smaży się jajecznicę (lokalna tradycja), a nie mają pojęcia, co tak naprawdę tego dnia obchodzą. Z moich obserwacji wynika, że takie powierzchowne praktyki i taki brak wiedzy jest dość powszechny, mimo że ludzie latami uczęszczają na msze, nabożeństwa itd. jak się to tam nazywa, a ksiądz na pewno mówi, czego dotyczy dane święto. Tylko pewnie 3/4 obecnych nie słucha.

ELA - 2011-01-16, 09:54

Napisałam CAPRICOR ze tym którzy wierzą w BOGA jest w życiu łatwiej bo to moje osobiste doświadczenie..tak czuję ;-) ale moje wiara w BOGA nie jest schematyczna i skupiona na ikonach i rozszerza się o określony światopogląd i podejście do życia, spojrzenie na świat. Wierzę w reinkarnację, w prawo karmy, a więc kiedy się coś dzieje nie po mojej myśli w moim życiu pojawia się pokora bo wiem ze spłacam jakieś np. długi karmiczne itd.
W wieku 18 lat zadałam sobie pytanie czym jest szczęście i dlaczego dobrym ludziom przytrafiają się złe rzeczy..Od tamtego momentu zaczęły się moje poszukiwania duchowe które trwają do dziś. Myślę ze tak jak napisała Squamish ważne jest tez aby żyć w zgodzie z sobą, mocno rozwinąc swoją kobiecą intuicję, żyć blisko NATURY. Dla mnie kontak z NAturą to możliwość obcowania z Bogiem..a im bardziej ta natura nieskażona i nietknieta ręką człowieka tym cudowniejsze doświadczenia.
POza tym nalezy tez pamiętać ze jakaś cząstka BOGA jest w kazdym z nas..więc czy wierzymy w BOGA czy nazywamy to tylko Wielką Kosmiczną Energią ( słowa to tylko słowa) nie uciekniemy od niego myślę bo on przenika wszystko..
Tak jak nie uciekniemy od praw rządzacych w tym świecie w którym żyjemy ;-)

squamish - 2011-01-17, 09:17

Ela w pełni sie Tobą zgadzam.

Prawdziwa wiara zaczyna sie gdy przekroczy sie granice strachu.I chyba nie da przejsć sie tej granicy nie odrzucając boga ,nie schodząc na dno niewiary.Nawet podobno Matka Teresa była wcześniej głęboką ateistką.To jest totalne oczyszczenie po którym wiara przychodzi sama czy też bóg,niezależnie czy przynależy sie do jakiejś religii czy też nie.Nie ważne w co sie wierzy ale jak sie tą wiare przeżywa.Ja odczuwam wewnętrzny spokój ,niesamowitą wewnętrzną ,błogą miłość która mnie przenika i przenika wszystko.Tak sie przejawia bóg w moim zyciu a przejscie na weganizm ,teraz z powodu ciąży chwilowo na wegetarianizm pomogło mi zrozumieć wartość każdej istoty na tej planecie!I zrozumienie że jestem częścią tego organizmu wiec zabijając inną część zabijam tak naprawde siebie.Teraz czuje sie czysta!

ELA - 2011-01-17, 09:47

JA nigdy nie zeszłam na dno niewiary ;-) Kiedy wyszłam z Kościoła i zaczęłam poszukiwac głębiej nadal wierzyłam w BOGA tylko moje wyobrażenie o nim zaczęło ulegać zmianie i rozszerzać się..ale ścieżki poszukiwań są różne :-D Wszystkie natomiast prowadzą do tego samego Źródła..
squamish - 2011-01-17, 10:55

No to Ela obaliłaś moją teorie;)Scieżki poszukiwań są rzeczywiscie różne ale chyba prowadzą do jednego do ciągłego poznawania przede wszystkim siebie.Jest to choroba przewlekła i chyba nieuleczalna heh.Mi bardzo pomogła książka jezuity Anthonnego de Mello 'Przebudzenie' .Może dlatego ten ksiądz był nielubiany przez kościół katolicki bo zupełnie inaczej potrafił patrzeć na boga ,z głębszej perspektywy i ogarniając wszystkie religie.Facet jak dla mnie był oświecony.Troche szybko i niespodziewanie zmarł a że bardzo lubie teorie spiskowe to dla mnie podejrzana sprawa;)
k.leee - 2011-01-19, 01:49

ELA napisał/a:
POza tym nalezy tez pamiętać ze jakaś cząstka BOGA jest w kazdym z nas..więc czy wierzymy w BOGA czy nazywamy to tylko Wielką Kosmiczną Energią ( słowa to tylko słowa) nie uciekniemy od niego myślę bo on przenika wszystko..
Tak jak nie uciekniemy od praw rządzacych w tym świecie w którym żyjemy ;-)


Na Odyna, uciekam tego wątku! :shock:

vegancat - 2011-01-21, 11:43

ja nie jestem chrzczona, Zuzia nie jest chrzczona...a co ona zrobi..jaka droge wybierze to jej sprawa;)
Yzma - 2011-01-24, 20:15

można się tutaj podpiąć w temacie "bez ślubu" czy jest już taki wątek?
Malinetshka - 2011-01-24, 21:09

Yzma, takie tematy znalazłam:
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=910]śluby
pokrewny:
hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?t=7303&postdays=0&postorder=asc&start=200]sprawy wiary i religii

Yzma - 2011-01-24, 22:11

ooo to ja się podpinam pod ten ze ślubami - dziękuję!
Poli - 2011-03-17, 16:01

Takze podjelismy decyzje z mezem, ze naszej przyszlej corki nie bedziemy chrzcic. Moj maz "jest" protestantem, tak jak ja " jestem" katoliczka ;-) .
W kazdym razie moj maz nie ma za bardzo wspolnego z kosciolem, oprocz chrztu i komuni, ja takze . Wogole plauje w przyszlosci wypisac sie z kosciola katolickiego, nie dlatego ze nie jestem wierzaca, ale dlatego, ze nie podoba mi sie ta organizacja.

Czeka mnie tylko boj i wysluchiwanie ze strony rodziny, juz wpadli w szok, jak powiedzialam,ze prawdopodobnie moj syn nie pojdzie do komuni :-/

moony - 2011-03-17, 18:26

Moi teściowie dowiedzieli się, źe nie będziemy chrzcić. Tata się nie przejął, mama bez przekonania powiedziała "ale tak trzeba". Po ich wyjeździe mąż zaczął się łamać - że jak będziemy obchodzić Święta. Nosz kurczę, a teraz jak obchodzimy?
Yzma - 2011-03-17, 19:02

ja nie widzę związku między niechrzczeniem a obchodzeniem świąt.... u mnie w domu, przynajmniej dla mnie - zarówno wielkanoc jak i bn miały wymiar bardziej rodzinny niż religijny więc ja problemu nie widzę
moony - 2011-03-17, 19:27

No ja też nie - dla mnie święta to tradycja, nie przypominam sobie abym kiedykolwiek obchodziła je jako świeta religijne (nawet gdy religia była dla mnie ważna) - i nie wiem, czy to dobrze o mnie świadczy :P
Chodzi mi o to, że mój mąż podchodził do tego tak samo jak ja, jest przeciwny religii i kościołowi, a tu nagle wyskakuje z takim tekstem.

Lily - 2011-03-17, 22:29

moony, bo chyba jak są dzieci, to się włącza schemat z domu rodzinnego, to znaczy świadomie lub nie - usiłujemy odtwarzać.
go. - 2011-03-19, 13:20

My jestesmy rodziną mieszaną, każdy wierzy lub nie wierzy w co innego;)
Moja mama jest chrześcijanką, ale wie, że ja zmieniłam religię. Wie też, że nasz Bąbel nie będzie chrzczony i szanuje to... ale mimo wszystko akt chrztu mi znalazła (przy okazji aktu urodzenia), bo jak to określiła "nie wiadomo co się może przydać" ;)
Mam nadzieję, że Bąbel mając mamę chadzającą do grupy praktykujące, niewierzącego ojca i ogólnie mieszane środowisko wyrośnie nam na tolerancyjnego faceta i sam znajdzie odpowiednią drogę dla siebie :)

bodi - 2011-03-19, 13:58

gosia, co praktykuje Twoja grupa? :)
go. - 2011-03-20, 13:46

bodi napisał/a:
gosia, co praktykuje Twoja grupa? :)


buddyjskie klimaty:)
Pewnie tu na forum jest też trochę ludzi z różnych linii? :)

alcia - 2011-03-20, 15:27

gosia z badylem napisał/a:
Pewnie tu na forum jest też trochę ludzi z różnych linii? :)

a owszem :)

Yzma - 2011-03-20, 15:41

squamish napisał/a:
Ela w pełni sie Tobą zgadzam.

Prawdziwa wiara zaczyna sie gdy przekroczy sie granice strachu.I chyba nie da przejsć sie tej granicy nie odrzucając boga ,nie schodząc na dno niewiary.Nawet podobno Matka Teresa była wcześniej głęboką ateistką.To jest totalne oczyszczenie po którym wiara przychodzi sama czy też bóg,niezależnie czy przynależy sie do jakiejś religii czy też nie.Nie ważne w co sie wierzy ale jak sie tą wiare przeżywa.Ja odczuwam wewnętrzny spokój ,niesamowitą wewnętrzną ,błogą miłość która mnie przenika i przenika wszystko.Tak sie przejawia bóg w moim zyciu a przejscie na weganizm ,teraz z powodu ciąży chwilowo na wegetarianizm pomogło mi zrozumieć wartość każdej istoty na tej planecie!I zrozumienie że jestem częścią tego organizmu wiec zabijając inną część zabijam tak naprawde siebie.Teraz czuje sie czysta!


rozumiem że jesteś wierząca tak?
z czystej ciekawości - dlaczego pisząc bóg używasz małej litery?

bodi - 2011-03-20, 23:18

gosia, owszem :)
squamish - 2011-03-21, 07:43

Cytat:
rozumiem że jesteś wierząca tak?
z czystej ciekawości - dlaczego pisząc bóg używasz małej litery?


Jestem wierząca inaczej.Dlatego bóg pisze inaczej!Jestem osobą bezwyznaniową!Wierze w boga mojego którego sama skonstruowałam a raczej uschematyzowałam w swojej głowie bo on istnieje tyle ze każdy tworzy sobie swój jego obraz w głowie narzucony lub nie.Korzystam z religii -biore to co najlepsze natomiast od reszty sie odcinam!

Yzma - 2011-03-21, 08:18

ok rozumiem, dziękuję za wyjaśnienie :)
excelencja - 2011-03-21, 20:16

Yzma napisał/a:
dlaczego pisząc bóg używasz małej litery?

ja też używam małej, bo nie traktuję tego jak imię tylko funkcję, bo każda religia ma własnego boga i mają różne imiona.

Yzma - 2011-03-21, 20:47

no bo się zdziwiłam, przyjęło się jednak że Bóg a nie bóg - że jak bóg to brak szacunku..

no nic, dziękuję za wyjaśnienie :)

squamish - 2011-03-22, 08:28

Yzma napisał/a:
przyjęło się jednak że Bóg a nie bóg


no to są przyzwyczajenia myśleniowe silnie w nas zakorzenione ,ja sie odkorzeniłam i jestem happy!Wkońcu tak jak napisała excelencja
excelencja napisał/a:
nie traktuję tego jak imię tylko funkcję
,
dla mnie to tylko słowo określające ,nazywające coś tam i nie słowu 'oddaje cześć' a istocie mu przypisanej.Tak jak śmieszne dla mnie jest modlenie sie do obrazka!

Yzma - 2011-03-22, 08:31

mądre z Was dziewczyny ;)
squamish - 2011-03-22, 08:54

Yzma napisał/a:
mądre z Was dziewczyny ;)


e tam :oops:

Yzma - 2011-03-22, 09:02

a jednak ^^

kurcze że też ja wcześniej na to forum nie wpadłam :)
dużo daje do myślenia to co piszecie..

polena - 2011-05-02, 13:29

Mi się wydaje, że Bóg - ten chrześcijański i żydowski - to nazwa własna dlatego, bo nie ma on konkretnego imienia. Dlatego bez względu czy ktoś uznaje go za boga czy nie, pisząc o tym konkretnym bogu powinien pisać Bóg z wielkiej litery. W ten sposób pisownia chyba zależy od kontekstu.
bojster - 2011-05-04, 11:05

polena napisał/a:
Mi się wydaje, że Bóg - ten chrześcijański i żydowski - to nazwa własna dlatego, bo nie ma on konkretnego imienia.


Jak nie ma? יהוה, JHWH, Jahwe, Jehowa, ew. Adonai, Adonaj,
bóg to bóg, tak jak diabeł do diabeł
Co innego Szatan czy Jahwe, względnie Allach bądź Kryszna itd.

excelencja - 2011-05-04, 20:39

czy Belzebub - ładne.
polena - 2011-05-04, 23:36

bojster napisał/a:
polena napisał/a:
Mi się wydaje, że Bóg - ten chrześcijański i żydowski - to nazwa własna dlatego, bo nie ma on konkretnego imienia.


Jak nie ma? יהוה, JHWH, Jahwe, Jehowa, ew. Adonai, Adonaj,
bóg to bóg, tak jak diabeł do diabeł
Co innego Szatan czy Jahwe, względnie Allach bądź Kryszna itd.


No dobra, jest określany imionami ale zasady Rady Języka Polskiego są takie jak mówiłam:

"sposób zapisu rzeczownika bóg/Bóg uzależniony jest od tego, czy oznacza on bóstwo w religiach politeistycznych, czy też w monoteistycznych. W pierwszym wypadku mamy do czynienia z jednym z wielu bóstw, czczonych przez jakąś religię, a zatem jako nazwa nieindywidualna i niejednostkowa powinna być zapisywana małą literą (bóg). Jeśli zaś mamy na myśli istotę czczoną przez religię, która uznaje tylko tę jedną istotę za najwyższą, zapisujemy ją — jako nazwę indywidualną i jednostkową — wielką literą (Bóg)."

źródło: hxxp://www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1029:kociokocio-bogbog-ydyd&catid=44:porady-jzykowe&Itemid=58

To nie kwestia wiary/niewiary czy szacunku/braku szacunku.
:)

bojster - 2011-05-05, 03:11

polena napisał/a:
sposób zapisu rzeczownika bóg/Bóg uzależniony jest od tego, czy oznacza on bóstwo w religiach politeistycznych, czy też w monoteistycznych


Ale przecież katolicyzm jest politeistyczny: jest Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty, Niepokalana Maryja Zawsze Dziewica i Ojciec Dyrektor, więc spokojnie można pisać małą. ;-)

maharetefka - 2011-05-05, 09:56

bojster, :mrgreen:
polena - 2011-05-05, 14:08

bojster, no akurat dla mnie nie ale nie będe się wdawac w powazne dyskusje :)
squamish - 2011-05-06, 13:39

Polena rozumiem ze to a propos napisanego przeze mnie boga przez małe b.Jak dla mnie jest to sprawa indywidualna .Jeśli jest ktoś osoba poprawną politycznie to owszem nie chcąc urazić czyichś uczuć religijnych,nie będąc jednocześnie osobą wierzącą i skłaniając sie do definicji którą podałaś -napisze nazwe te przez dużą literę.Natomiast wg mnie słowo bóg jest nazwą ogólną nie imieniem ,tak w naszym języku przyjęło sie tak a to chyba ze względu większości religijnej.gdyby było inaczej mówilibyśmy dla odróżnienia bóg katolicki.
A tak naprawde osobiście jest to w pewnym sensiu wyraz mojego buntu! ]:->

polena - 2011-05-06, 19:15

squamish napisał/a:
Jak dla mnie jest to sprawa indywidualna


No właśnie dla mnie jest to sprawa poprawności językowej ;) Ja napisałabym: Bóg Muzułmanów, Bóg Zaratustrian i jakikolwiek, który występuje jako JEDYNY bóg danej religii. Ale jeśli...
squamish napisał/a:

tak naprawde osobiście jest to w pewnym sensiu wyraz mojego buntu! ]:->


...no to już w pewnym sensie środek artystyczny ;-) Można od razu pisać przez "u" :P

Pączuś - 2011-05-08, 19:26

bojster napisał/a:
polena napisał/a:
sposób zapisu rzeczownika bóg/Bóg uzależniony jest od tego, czy oznacza on bóstwo w religiach politeistycznych, czy też w monoteistycznych


Ale przecież katolicyzm jest politeistyczny: jest Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty, Niepokalana Maryja Zawsze Dziewica i Ojciec Dyrektor, więc spokojnie można pisać małą. ;-)


Nie chcę Cię martwić bojster, ale nie jesteś dobrze zorientowany, Maryja Bogiem nie jest, Rydzyk tym bardziej. Radzę jeszcze doczytać o specyfice trójcy świętej, z politeizmem nie ma nic wspólnego.

Maliboo7 - 2011-05-10, 10:28

Pączuś napisał/a:
Radzę jeszcze doczytać o specyfice trójcy świętej, z politeizmem nie ma nic wspólnego.


A ja właśnie uważam, że ma. Trójca Święta to pół biedy, ale modlenie się do setki świętych moim zdaniem jednak zahacza o politeizm. W Polsce kult Maryi (koniecznie) Dziewicy jest tak silny, że wielu katolików właśnie do niej się modli zamiast do Boga. Ktoś mi kiedyś tłumaczył, że do świętych modli sie tylko o WSTAWIENNICTWO u Boga, a nie bezpośrednio, ale w praktyce to często wygląda inaczej. Tak że uwaga Bojstera jest tu moim zdaniem jak najbardziej na miejscu (choć Ojca Dyrektora bym w to nie wciągała ;-) ).

polena - 2011-05-10, 12:46

Maliboo7 napisał/a:
do świętych modli sie tylko o WSTAWIENNICTWO u Boga, a nie bezpośrednio, ale w praktyce to często wygląda inaczej.


Owszem, niektórzy od dawna modlą się tez do JP2 i w jakis sposob odrózniają Matke Boską Częstochowską od Ostrobramskiej itd :P

Ale to jest niezrozumienie wlasnej religii i błędne postępowanie, brak wiedzy, a nie zasada, ze chrześcijanstwo to politeizm.

Pączuś - 2011-05-10, 17:45

Maliboo7 napisał/a:
Ktoś mi kiedyś tłumaczył, że do świętych modli sie tylko o WSTAWIENNICTWO u Boga, a nie bezpośrednio, ale w praktyce to często wygląda inaczej.


to jest przecież powszechna wiedza, naprawdę nikt kto choć trochę orientuje się w religii katolickiej nie wpadłby na pomysł, że można modlić się do świętych (!!) Czy na podstawie osób, którzy mówią, że sa wege i jedzą rybki i drób wyrabiasz sobie opinię, że wegetarianizm polega na jedzeniu drobiu????
Są też "katolicy", którzy twierdzą, że aborcja jest ok, tylko jaki to ma związek z kk??
Chrześcijaństwo, w tym katolicyzm jest religią monoteistyczną, mówiąc szczerze sądziłam, że jest to rzecz oczywista.

widać muszę nieść kaganek oświaty dla tych niezorientowanych ;)

Jagula - 2011-05-10, 18:21

Pączuś napisał/a:
to jest przecież powszechna wiedza
najwyraźniej nie, oprócz wyżej wymienionych spotykałam modlących się np. do św. Antoniego itd. itp.
Pączuś napisał/a:
nikt kto choć trochę orientuje się w religii katolickiej nie wpadłby na pomysł, że można modlić się do świętych
najwyraźniej "edukacja religijna" szwankuje...
Pączuś napisał/a:
Są też "katolicy", którzy twierdzą, że aborcja jest ok, tylko jaki to ma związek z kk??
jak to jaki ? To rzymscy katolicy. Świadczy to o kryzysie kk - instytucja sobie a wierni sobie.
Judyt - 2011-05-10, 18:53

Widocznie wegetarianizm też przechodzi ciągły kryzys, a nawet idzie coraz gorzej. Kiedyś nie było pescowegetarian, teraz są. Jagula, piszesz niemądrze.
Pączuś - 2011-05-10, 19:02

Oczywiście, że edukacja może szwankować, choć jak ktoś regularnie chodzi do kościoła to raczej nie ma wątpliwości, że Maryja nie jest Bogiem.
Nauczanie KK jest tutaj jasne, nie widzę powodu, aby KK miał odpowiadać za wszystkich ludzi, którzy się za katolików uważają, a w kościele bywają na ślubach czy komuniach.
Jak ktoś chodzi regularnie to nie ma raczej wątpliwości jakie jest zdanie kk na temat ilości Bogów, boskości sw. Antoniego czy aborcji, inna sprawa jak ktos uważa się za katolika, bo go rodzice ochrzcili, potem miał komunię i ślub brał kościelny, bo ładniej wygląda, dziecko ochrzci bo babcia chce, a związków z wiara nie ma żadnych, a takich chyba też jest sporo. Wierzę, że oni mogą być niezorientowani.

Jagula - 2011-05-10, 19:36

Judyt napisał/a:
Widocznie wegetarianizm też przechodzi ciągły kryzys
nie sądzę, 20 lat temu wmawiano mi, że jeśli nie zejdę w ciągu najbliższych lat to na pewno za wegetarianizm pokaże mnie bezpłodnością. Wciskano mi oczywiście owe nieszczęsne rybki na każdym kroku. Dzisiaj jestem mile zaskakiwana bo zdarza się ,że nie muszę wyjaśniać co to jest weganizm. Obserwuję wyraźny progres w temacie zrozumienia i wiedzy n.t.wegetarianizmu.
Judyt napisał/a:
a nawet idzie coraz gorzej
nawet stanowczo się z tym nie zgodzę.
Judyt napisał/a:
Jagula, piszesz niemądrze.
dlaczego ?
Pączuś napisał/a:
choć jak ktoś regularnie chodzi do kościoła to raczej nie ma wątpliwości, że Maryja nie jest Bogiem.
Pączuś napisał/a:
którzy się za katolików uważają, a w kościele bywają na ślubach czy komuniach.
Pączuś napisał/a:
bo go rodzice ochrzcili, potem miał komunię i ślub brał kościelny, bo ładniej wygląda, dziecko ochrzci bo babcia chce, a związków z wiara nie ma żadnych, a takich chyba też jest sporo .
właśnie- to jest dla mnie nawiązanie to głównego tematu tego wątku :mryellow: Właśnie- dlaczego chrzci się tyle dzieci w Polsce ?Ilu rodziców świadczy swoim życiem na co dzień i prowadzi swoje dzieci do Boga? To pytanie - jak dla mnie retoryczne :-P
Maliboo7 - 2011-05-10, 19:45

Moja wypowiedź akurat nie wynika z niewiedzy, bo wiedzę o wierze katolickiej mam dość obszerną (byłam intensywnie praktykującą katoliczką przez 20 lat). Wyraziłam po prostu swoje zdanie na temat roli, jaką odgrywają święci w religii katolickiej. Dziwi mnie z kolei, że dla Ciebie oczywistą rzeczą jest, że nie modli się DO świętych, skoro modlitewniki katolickie są pełne modlitw właśnie DO poszczególnych świętych (tak właśnie się nazywają "Modlitwa do Św. takiego a takiego"). Dla mnie to zgrzyta, ale to moje całkowicie osobiste zdanie byłej katoliczki, więc luz ;-)
Pączuś - 2011-05-10, 20:16

Jagula napisał/a:
właśnie- to jest dla mnie nawiązanie to głównego tematu tego wątku :mryellow: Właśnie- dlaczego chrzci się tyle dzieci w Polsce ?Ilu rodziców świadczy swoim życiem na co dzień i prowadzi swoje dzieci do Boga? To pytanie - jak dla mnie retoryczne :-P


no chyba siła tradycji, przyzwyczajenie plus nie wiem co jeszcze, mi by nie przeszkadzało jakby było mniej katolików, ale takich którzy kumają czaczę jak mówi moja siostra ;)

Maliboo7 napisał/a:
Moja wypowiedź akurat nie wynika z niewiedzy, bo wiedzę o wierze katolickiej mam dość obszerną (byłam intensywnie praktykującą katoliczką przez 20 lat). Wyraziłam po prostu swoje zdanie na temat roli, jaką odgrywają święci w religii katolickiej. Dziwi mnie z kolei, że dla Ciebie oczywistą rzeczą jest, że nie modli się DO świętych, skoro modlitewniki katolickie są pełne modlitw właśnie DO poszczególnych świętych (tak właśnie się nazywają "Modlitwa do Św. takiego a takiego"). Dla mnie to zgrzyta, ale to moje całkowicie osobiste zdanie byłej katoliczki, więc luz ;-)


no tak, ale zwróć uwagę, że jest duża różnica, nie modlisz się do nich jako do Boga tylko zwracasz się do nich jako do pośrednika, który ma Ci coś "załatwić" u Boga. Tak to wygląda technicznie. Święty sam z siebie nic Ci nie pomoże, jest tylko takim "przekaźnikiem". Nie modlimy się do świętych, tylko do Boga za ich pośrednictwem, licząc na ich wstawiennictwo.
Problemem jest to, że ktoś może tych świętych traktować jako "ostatnią instancję" i tak interpretowuje np. litanie do świętych, no ale nie jest to zgodne z nauką kk.

Maliboo7 - 2011-05-11, 15:55

Pączuś napisał/a:
Nie modlimy się do świętych, tylko do Boga za ich pośrednictwem, licząc na ich wstawiennictwo.


Masz rację, taki zapewne jest zamysł, a że się częściowo wymyka spod kontroli to już inna sprawa :-)

bojster - 2011-05-13, 14:13

Pączuś napisał/a:
Oczywiście, że edukacja może szwankować, choć jak ktoś regularnie chodzi do kościoła to raczej nie ma wątpliwości, że Maryja nie jest Bogiem.


Oczywiście że nie jest Bogiem, bo jak już było wcześniej powiedziane, Bóg jest jeden. Maryja jest boginią. ;-)

Lily - 2011-05-13, 14:16

Maliboo7 napisał/a:
Masz rację, taki zapewne jest zamysł, a że się częściowo wymyka spod kontroli to już inna sprawa :-)
Owszem, owszem, teraz pewnie sporo osób się modli do JPII :> Dla mnie to wszystko na głowie stoi.
Maliboo7 - 2011-05-13, 15:03

Lily napisał/a:
Owszem, owszem, teraz pewnie sporo osób się modli do JPII :> Dla mnie to wszystko na głowie stoi

Ale najpierw musieli poczekać na beatyfikację, żeby mieć na to oficjalne pozwolenie :-> Taka biurokracja.

polena - 2011-05-13, 16:11

Myślę, że ci którzy się do niego modlą, nie czekali na beatyfikacje i i tak mieli ułożone w domu "ołtarzyki" z jego zdjęciem ;)

bojster, nie, nie jest boginią, nie wiem dlaczego powtarzasz taki pogląd..? serio, z ciekawości.

bojster - 2011-05-15, 22:56

Maliboo7 napisał/a:
Lily napisał/a:
Owszem, owszem, teraz pewnie sporo osób się modli do JPII :> Dla mnie to wszystko na głowie stoi

Ale najpierw musieli poczekać na beatyfikację, żeby mieć na to oficjalne pozwolenie :-> Taka biurokracja.


E tam, jeszcze przed beatyfikacją podawali rezultaty jakichś badań czy ankiety, z których wynikało że 30% Polaków modli się do JP2. Nie podawali czy chodzi o wszystkich Polaków czy tylko tych prawdziwych, ale tak czy siak sporo.

[edit] nie znalazłem źródła, ale tu coś podobnego: hxxp://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,41-Polakow-juz-modli-sie-do-Papieza,wid,8797161,wiadomosc.html

kml - 2013-08-25, 15:23

lenka86r napisał/a:
kml, jeżeli możesz i chcesz oczywiście to rozwiń swoją wypowiedź na temat chrztu dziecka i choinki, nie chcesz ze względu na swoje przekonania, religię czy tak poprostu, pytam bo jestem poprostu ciekawa, ja osobiście jestem katolikem, ale mam męza ateistę wywodzącego się z rodziny swiadów jehowy i po urodzeniu dziecka planujemy wychowywac w religi katolickiej i dotyczas nie ubieralismy choinki z racji małego mieszkania i mielismy tylko jakiś stroik, ale kolejne święta będzie u nas mała choineczka :)

Nie mamy z mężem ślubu kościelnego, nie chodzimy do kościoła, nie przyjmujemy księdza z kolędą, więc nie chcę również chrzcić dziecka i opowiadać mu historie, które moim zdaniem są nieprawdziwe. Co za tym idzie, uważam, że obchodzenie świąt jakiegokolwiek Kościoła jest absurdem, więc nie mamy np. choinki, nie dzielę się opłatkiem, nie malujemy pisanek, ale bywamy u rodziców na kolacji wigilijnej jak się bardzo uprą, mąż też uwielbia wigilijne potrawy. najchętniej to bym dziecku nie opowiadała o mikołajach i krasnoludkach nawet, ale to już wydaje mi się ciężkie. bardzo.

koko - 2013-08-25, 16:22

kml, masz chyba dzień przedwczesnych problemów dzisiaj ;-)
Już pomijając aspekt religijny dla dzieciaka to mega frajda uczestniczyć w "choince", wigilii czy malowaniu pisanek. To, że pojedziesz zabawić się na sobótce nie znaczy, że jesteś poganką, to, że uczestniczysz w wigilii nie czyni z ciebie katolika.

jaskrawa - 2013-08-25, 17:27

my jeździmy na święta do naszych mam. one są katoliczkami i zależy im na naszej obecności. nam też zależy na dobrych relacjach, zresztą, prosta sprawa - kochamy nasze mamy, więc naturalną sprawą jest nasze uczestnictwo w wigilii czy wielkanocnym obiedzie. więc myślę, że to jakiś kompromis, bo dzieci dzięki temu nie będą czuły się tak bardzo "odcięte" od polskiej tradycji itd..
co do Mikołaja - sama jeszcze nie wiem... prawdopodobnie i tak szybko się pokapują, że Mikołajem jest jakiś wujek, więc problem się rozwiąże szybciej niż myślimy.

kml - 2013-08-25, 19:56

koko napisał/a:
kml, masz chyba dzień przedwczesnych problemów dzisiaj ;-)
Już pomijając aspekt religijny dla dzieciaka to mega frajda uczestniczyć w "choince", wigilii czy malowaniu pisanek. To, że pojedziesz zabawić się na sobótce nie znaczy, że jesteś poganką, to, że uczestniczysz w wigilii nie czyni z ciebie katolika.

Ja z tym raczej nie mam problemu, bo ja po prostu świąt nie lubię i nie chce mi się w nich uczestniczyć ponad pojechanie do rodziców. W tej kwestii jestem zdecydowana, to tylko odpowiedź na pytanie.

Na szczęście do naszych domów przychodził Mikołaj, a nie Dzieciątko. najchętniej, to bym mówiła dziecku, ze Mikołaj to przebrany człowiek, który po prostu wręcza prezenty w te dni, coś jak przebrane hostessy lizaki w markecie ;)

jaskrawa - 2013-08-25, 21:18

uśmiałam się z porównania Mikołaja do hostessy :D dobre :D

czasem się "kłócimy" z moim facetem o to, że być może wiara czy w ogóle przynależność do Kościoła pomogłaby wychować nam dziecko. nasza młoda jest straszliwie zbuntowana i złośliwa ostatnimi czasy. no generalnie mały diabeł :) i czasem czujemy się zupełnie bezsilni, bo już nie wiemy, co robić, gdy ma te swoje humory, wyje albo broi, no wiecie, dwulatka pełną gębą. i jakiś czas temu mój M. rzuca (pół żartem, w bezsilnym i wisielczym opadzie nastroju): przestań, bo Pan Jezusek się gniewa. ja na to (tak, by młoda nie słyszała): co ty pieprzysz? a on na to, że może trzeba by ją ochrzcić i straszyć piekłem, Jezuskiem i w ogóle, to może by się ogarnęła :D .
tak więc - jeśli kiedykolwiek ochrzczę dzieci, macie prawo przypuszczać, że byliśmy tak zdesperowani, by zastosować to jako metodę wychowawczą ]:->

Martuś - 2013-08-25, 22:12

Chciałam tylko zauważyć, że ani choinka, ani pisanki (piekne pogańskie symbole), ani żarcie, ani facet w czerwieni nie mają nic wspólnego z religią katolicką, więc nie jest to problem religijny, a kulturowy, religijny to można mieć z czytaniem biblii, pasterką czy rezurekcją.
lenka86r - 2013-08-26, 13:31

mój maż wychowywał się w rodzinie ŚJ i wielokrotnie w rozmowach przypominał mi, że czuł się bardzo samotny, otrącany przez rówieśników tylko dlatego że nie uczestniczył w malowaniu pisanek, ubieraniu choinki i innych świętach, dlatego on nie bedzie utrudniał i zakazywał dziecku, jeżeli bedzie miało ochotę bedzie chodzić do kościoła, jeżeli bedzie chciało śpiewac hymn to sobie będzie spiewać, malować pisanki czy śpiewać kolędy tak samo.
Księdza nie przyjmowaliśmu bo u nas zawsze był o 15.oo a pracujemy bo 18.00 ale jak tylko bedziemy to będę przyjmować, moja rodzina jest meeega katolicka i trudno im było zaakceptować że mam nie katolickiego partnera :) ale zaakceptowali mój wybór i bardzo lubią go jako człowieka i akceptują :) co do chrztu to tak sobie myślałam że zrobię taki mały kameralny tylko 5 osobowy a nie taki jak to zwykle w mojej rodzinie dla wszystkich babć, ciotek, dziadków

jagodzianka - 2013-08-26, 16:03

jaskrawa, :lol: :lol: :lol:
mi też podoba się porównanie mikołaja do hostessy. ja nie pamiętam abym wierzyła w mikołaja kiedykolwiek, nie mniej zawsze go lubiłam. :mrgreen:

jaskrawa - 2013-08-26, 16:45

jagodzianka, ja też :D . spoko gościu, w końcu przynosił te wszystkie prezenty :D . u nas kiedyś Mikołajem była moja starsza siostra (szopka dla mnie, gdy byłam mała). jak przychodził, to wszyscy udawali, że Magda akurat... poszła do kibla :D . zapalano tam światło i zamykano drzwi, że niby jest w środku.
ja i tak zawsze wiedziałam, że to ona. a że byłam jeszcze strasznie głupia, nie rozumiałam jednego - jak ona jednocześnie może być Mikołajem i siedzieć w klopie :mrgreen:

jagodzianka - 2013-08-26, 18:20

jaskrawa napisał/a:
nie rozumiałam jednego - jak ona jednocześnie może być Mikołajem i siedzieć w klopie :mrgreen:

nie no zabiłaś mnie :lol: :lol:

mamaJasia - 2013-10-29, 10:39

lenka86r napisał/a:
mój maż wychowywał się w rodzinie ŚJ i wielokrotnie w rozmowach przypominał mi, że czuł się bardzo samotny, otrącany przez rówieśników tylko dlatego że nie uczestniczył w malowaniu pisanek, ubieraniu choinki i innych świętach, dlatego on nie bedzie utrudniał i zakazywał dziecku, jeżeli bedzie miało ochotę bedzie chodzić do kościoła, jeżeli bedzie chciało śpiewac hymn to sobie będzie spiewać, malować pisanki czy śpiewać kolędy tak samo.
Księdza nie przyjmowaliśmu bo u nas zawsze był o 15.oo a pracujemy bo 18.00 ale jak tylko bedziemy to będę przyjmować, moja rodzina jest meeega katolicka i trudno im było zaakceptować że mam nie katolickiego partnera :) ale zaakceptowali mój wybór i bardzo lubią go jako człowieka i akceptują :) co do chrztu to tak sobie myślałam że zrobię taki mały kameralny tylko 5 osobowy a nie taki jak to zwykle w mojej rodzinie dla wszystkich babć, ciotek, dziadków


witajcie
ale przecież jak zauważyła poprzedniczka ani pisanki ani choinka nie mają nic wspólnego tak na prawdę z religią katolicką. nie widzę więc powodu dla którego dziecko miałoby malować jajek czy ubierać drzewka ze względu na to że rodzice są niewierzący. nie popadajmy w przesadę.
ja mam ślub tylko cywilny, dziecka nie chrzciłam. nie przeszkadza mi to w zjedzeniu kolacji wigilijnej, jednak bez modlitw, dzielenia się opłatkiem czy śpiewania kolęd. po prostu jest to dla mnie wieczór, który spędzam ze swoją rodziną.

priya - 2013-10-29, 13:09

mamaJasia napisał/a:
bez modlitw, dzielenia się opłatkiem czy śpiewania kolęd.
a dzielenie się opłatkiem z jakiego powodu odrzucasz? Ja też nei jestem chrzescijanką, ale siedząc przy kolacji wigilijnejz mamą czy teściami - z przyjemnością uczestniczę w tym akurat zwyczaju.
kml - 2013-10-29, 18:31

Nie mogę się z Wami zgodzić, że choinka itd. nie ma nic wspólnego z KK. Mają wiele, a to czy mają swoje źródło w Biblii to już inna kwestia. Dla mnie obchodzenie BN i WN jest bezsensowne, to tak jakbym wyprawiała dziecku imprezę komunijną ale bez samego sakramentu. Co innego uczestniczenie w imprezach innych osób, ale sama nie będę organizować tego cyrku.
go. - 2013-11-23, 19:04

ja się właśnie znów zastanawiam, może i choinkę bym przeżyła, nawet może i prezenty, bo to miłe. Ale cholera, jak przetrawić kolędy? Bo coś mi się wydaje, i z moich wspomnień i z relacji znajomych rodziców, że przez bożym narodzeniem w szkołach się śpiewa zamiast mieć zwykłe lekcje. Dzieciaki siedzą w ławkach i śpiewają "bóg się rodzi", albo "jezus malusieńki" :roll: :roll: Moje bobasy to wątpię, żeby w ogóle teksty znały do tego czasu, a i jakoś średni mi pasuje, żeby takie rzeczy w takim "nieświadomym" wieku śpiewały... My dość mocno antybogowi i antyklerykalni jesteśmy i wszystko co mi się z tym kojarzy to już nie skojarzenie mało przyjemne :roll:
Kat... - 2013-11-23, 21:56

go., dzieciaki nie muszą znać wcześniej tekstów, przedszkole załatwi wszystko ]:-> Zygmunt jako dopiero co zaczynający mówić trzylatek śpiewał namiętnie chwała na wysokości i inne kawałki, których w domu nigdy nie słyszał.
go. - 2013-11-24, 14:43

Kat... napisał/a:
go., dzieciaki nie muszą znać wcześniej tekstów, przedszkole załatwi wszystko ]:-> Zygmunt jako dopiero co zaczynający mówić trzylatek śpiewał namiętnie chwała na wysokości i inne kawałki, których w domu nigdy nie słyszał.


:evil: :roll: :evil: :roll:
i co tu począć... :roll: :roll:

koko - 2013-11-24, 15:08

go. napisał/a:
Kat... napisał/a:
go., dzieciaki nie muszą znać wcześniej tekstów, przedszkole załatwi wszystko ]:-> Zygmunt jako dopiero co zaczynający mówić trzylatek śpiewał namiętnie chwała na wysokości i inne kawałki, których w domu nigdy nie słyszał.


:evil: :roll: :evil: :roll:
i co tu począć... :roll: :roll:

No ale co w tym strasznego tak naprawdę? Mój śpiewa "Hej, sokoły" mimo, że nie jesteśmy fanami biesiad i grilla. Przecież nie stanie się wierzący od zaśpiewania kolędy.

Lily - 2013-11-24, 15:13

Ja nie jestem w zasadzie wierząca, nie chodziłam nigdy do kościoła, a kolędy się u babci i w domu też trochę (z siostrą) śpiewało. Niektóre nawet lubię, najbardziej "Bóg się rodzi". To mi akurat w ogóle nie zaszkodziło.
go. - 2013-11-24, 15:21

Lily napisał/a:
Ja nie jestem w zasadzie wierząca, nie chodziłam nigdy do kościoła, a kolędy się u babci i w domu też trochę (z siostrą) śpiewało. Niektóre nawet lubię, najbardziej "Bóg się rodzi". To mi akurat w ogóle nie zaszkodziło.


a ja jestem mocno anty, sama nie śpiewam o jezusie co się rodzi, nie interesuje mnie to i wolałabym, żeby środowisko uszanowało i nie przemycało mi do chaty "allelujów". Jednak to uszanowanie to jest chyba poza tzw "w miarę możliwości"... :-| :-|
Mnie rodzice wychowywali wg swoich przekonań- w wierze katolickiej, ja też bym chciała mieć możliwość wychowania swoich dzieci wg swoich, co jednak jest jak widać średnio możliwe :roll: Choć pewnie bobasy będą to traktowały jak piosenkę okolicznościową, tak jak w czerwcu śpiewa się "lato, lato, lato czeka" :-P Ale nas to pewnie i tak nie będzie zbytnio cieszyło... Ciężki żywot niechrzczonych dzieci apostatów bez ślubu w tym naszym kraju ( i nasz przede wszystkim)

A jeszcze w ramach świetnego prezentu na urodziny dostałam drugą część filmu o jp2 na dwóch dvd :roll:

koko - 2013-11-24, 15:41

go. napisał/a:

A jeszcze w ramach świetnego prezentu na urodziny dostałam drugą część filmu o jp2 na dwóch dvd :roll:

:mryellow: :mryellow: :mryellow:

Kat... - 2013-11-24, 15:42

go., to ja aż tak anty nie jestem, chce śpiewać, spoko niech śpiewa, ja kiedyś grałam lulajże Jezuniu na flecie i żyję ;-) Tzn rozumiem, chyba podobnie myślałam wcześniej ale nie będę mu psuła zabawy, zakazywała śpiewać czegoś, czego nie rozumie, co śpiewa się w przedszkolu (nie na religii, po prostu uczą jako elementu tradycji) z paniami i dziećmi w okresie kiedy są prezenty. Ja zaczęłam na nowo brać udział w świętach właśnie jak się urodził Z i nie żałuję bo widzę jak to rodzinę zbliża nawet jeśli dla mnie to nie jest duchowe przeżycie tylko impreza rodzinna.
sylv - 2013-11-24, 15:51

"Bóg się rodzi", piękny utwór, jak leci w radiu sama sobie często śpiewam w święta, przez wiele lat regularnie chodziłam na pasterki, żeby posłuchać kolęd i pośpiewać - siano, pachnące choinki i kadzidła, dla mnie element folklorystyczno-kulturowy, jedyny do przetrawienia w całej liturgii KK ;-) Dzieciaka jednak nie zamierzam zabierać.
Oczywiście zgadzam się z go, że
go. napisał/a:
wolałabym, żeby środowisko uszanowało i nie przemycało mi do chaty "allelujów". Jednak to uszanowanie to jest chyba poza tzw "w miarę możliwości"...

ale wydaje mi się, że to jest tak samo nie do uniknięcia jak wszelkie "helołiny", "polskabiałoczerwoni" i inne masówki, wkurzają bardziej lub mniej, lub wcale...
Pociecha w tym, że
go. napisał/a:
pewnie bobasy będą to traktowały jak piosenkę okolicznościową, tak jak w czerwcu śpiewa się "lato, lato, lato czeka"

:lol:

go. - 2013-11-24, 16:18

Kat... napisał/a:
i nie żałuję bo widzę jak to rodzinę zbliża nawet jeśli dla mnie to nie jest duchowe przeżycie tylko impreza rodzinna.


no to jestem się w stanie przekonać do świąt jako do dnia kiedy wszyscy razem mają wolne i czas dla siebie, bez kolęd, opłatka, szopki i innych gadżetów, ok, ale na KK mam po prostu uczulenie i irytuje mnie wszystko co z nim jest wspólnego i dotyka mnie.
Ja też na pianinie i innych grałam kolędy, ale nie powiem, żeby to było rozwijające. Nawet gamy i pasaże są z punktu widzenia muzycznego i ćwiczebnego ciekawsze ;) A tekstów o jezusie jako zbawicielu naprawdę wolałabym uniknąć. Boję się robienia wody z mózgu bobasom, jeśli w przedszkolu będą śpiewać dzieciaki chodzące na katechezę i nie chodzące to jak tą różnicę mają pojąć te niechodzące? Że nie chodzą, rodzice nie wierzą, wpajają inne rzeczy, wartości, historie... a tu nagle częściowo wszystko jednak jest odgórnie dla wszystkich jak leci. I gdzie jest ta granica bogowa? (ktoś wie o co mi cho? sorki, nie śpię od 2,5 doby :roll: )
Np z krzyżami w salach problemu nie mam, one są bardziej bierne. A kolędy już mimo wsio angażują

Kat... - 2013-11-24, 16:32

go., rozumiem, ale świata nie zmienisz nagle tak, żeby przekaz z niego był zgodny z Twoim. Niestety. Jeśli rodzina obchodzi święta mięsnie, opłatkowo i z kolędami to co? Kiedyś mnie to strasznie wkurzało ale teraz idziemy. Poza tym tak jak z nas wychowywanych katolicko i mięsnie wyrosło coś innego niż nasi rodzice chcieli, tak i tu może być w drugą stronę, ja się z tym liczę. Nie chcę ukrywać przed dziećmi istnienia religii i tego, że jest ona mocno osadzona w codziennym życiu, że często się można z nią spotkać. Takie nawet śpiewanie kolęd jest dla niego okazją do postawienia pytań o to kim był Jezus, co się z nim stało itd. No ja sama z siebie jakoś nie poruszałam tego tematu a tak mogę powiedzieć co ja na ten temat myślę, przedstawić swoje stanowisko. I zakładam, że większość dzieci w szkole będzie coś na ten temat wiedziała, dlaczego mam mu nie mówić, w co wierzą ludzie? Na takiej samej zasadzie mogłabym ukrywać istnienie mięsa i nabiałowych słodyczy. Rozumiem Twój sprzeciw ale nic z tym raczej nie zrobisz, zalecam wyluzowanie. Zobacz z iloma rzeczami jako dziecko się zetknęłaś i chyba nie każda o której się dowiedziałaś Cię zepsuła prawda?
go. - 2013-11-24, 17:31

Kat... napisał/a:
Jeśli rodzina obchodzi święta mięsnie, opłatkowo i z kolędami to co? Kiedyś mnie to strasznie wkurzało ale teraz idziemy


od czasu kiedy ukończyłam 18 rż to siedziałam albo w robocie, żeby dostać podwójną stawkę i premię :mrgreen: albo szłam na rower, żeby tych dewocjonaliów wszystkich uniknąć. Z mięchem cudzym jestem bardziej tolerancyjna, dopóki nie wpychają/nie docinają. Czyli tak samo jak religią, dopóki nie muszę śpiewać/słuchać kolęd i dzielić się ciałem chrystusa mi to nie przeszkadza
No z luzem to u mnie ciężko, bo to ta tęsknota, za szacunkiem i wolnością, którą ja daje rodzinie nic nie narzucają (otwierając lodówkę, natrafiając na zdechlaka na żywo nie komentuje; nie wciskam, ani nawet nie opowiadam o swoich przeżyciach duchowych i tak dużo, dużo dalej...) a w zamiast na postną, "wegetariańską" rybę, żenujące uwagi i pocztówki z szopką :roll:

frjals - 2013-11-24, 19:42

go., doskonale rozumiem twoje stanowisko. Ja też mam uczulenie na indoktrynację KK, ale niestety jest to nie do uniknięcia w szkole, nawet jeżeli dziecko nie chodzi na religię. W ogóle program szkolny jest nastawiony na dziecko z typowej polsko katolickiej rodziny, z mamą i tatą. I co mają robić inne dzieci - nie wiadomo. Do szału doprowadzają mnie zadania typu "jakie dania pojawią się na twoim wigilijnym stole". Nie rozumiem uczenia o czymś co i tak jest w domu i braku uczenia o czymś czego w domu nie ma - np o świętach i zwyczajach innych religii :-? .
mermezd - 2013-11-24, 20:30

Ja tak jak go. jestem ( zresztą J. też) Bardzo anty! Mimo sprzeciwu babć nigdy nie ochrzczę dziecka, nie poślę na religię, ale też nie będę "ukrywała" faktu istnienia religii. Nie o to chodzi, żeby dziecko zamknąć w wyimaginowanym świecie, w którym jest tylko to co chcielibyśmy aby nasze dziecko znało.
Będziemy tłumaczyć naszej córce, że:
-niektórzy ludzie jedzą mięso, ale my tego nie robimy bo...
-na świecie jest wiele kultur i wiele religii, ale my nie wierzymy w pana boga i krasnoludki bo...
Pokarzemy jej że ludzie niewierzący wcale nie są gorsi mimo że są mniejszością, będziemy kształtować w niej dużą samoocenę i pewność siebie, aby nie czuła się gorsza kiedy jej koleżanki w wieku ośmiu lat będą miały robione pranie mózgu w postaci zjedzenia swojego boga. Od nas też dostanie wtedy prezent ( bo to jedyne duchowe przeżycie które w tym wieku w tej szopce dziecko potrafi czuć) np. wspólny wyjazd w jakieś bajeczne miejsce, również będzie miała co opowiadać ;-)
Wszystkim którzy chcieliby wytłumaczyć dziecku pewne kwestie związane z wiarą/niewiarą polecam książkę Michaela Schmidta-Salomona " Jak jeżyk z prosiaczkiem boga szukali i co z tego wynikło".
A wracając do tematu świąt- jeśli przy stole nie trzeba czytać biblii i śpiewać kolęd jest ok. Opłatkiem się dzielę, bo jest bardzo smaczny i z chęcią pożyczę wszystkim wszystkiego dobrego :-) Nie traktuję opłatka jako ciała jezusa a jedynie jako smaczną przekąskę i po prostu zwyczaj życzeniowy.
Jak dla mnie święta bn to Święto Rodziny (przez wzgląd na wspólne spotkanie i mią atmosferę), a wielkanoc jako Święto Wiosny :-D , jajka możemy sobie malować- w biblii nikt tego nie robił :mryellow:

jaskrawa "przestań bo jezusek się pogniewa", straszenie piekłem i te sprawy :shock: stosując takie metody można tylko skrzywdzić swoje dziecko! No chyba że się chce aby miało koszmary i się moczyło. Zamiast mówić o grzechu mówmy o złych uczynkach.

go. - 2013-11-24, 21:01

frjals, to się rozumiemy. Choć można powiedzieć: niestety...

mermezd, ja też nie mam zamiaru ukrywać. Niech czyta biblię ucząc się o literaturze starożytnej na polskim czy coś. Ale pod względem literackim i w takim /naukowym/ kierunku. Żadnych dogmatów.
Ja nie jestem ateistką, natomiast A. jest, co już nas czyni bardziej tolerancyjną społecznością ;) Chciałabym, żeby przedmiot religia był albo historią religii (różnych) albo filozofią czy czymś podobnym. A nie zaczynał się od modlitwy. To się w kościele robi a nie w szkole. No, ale ostatecznie moje nie będą tak uczęszczały to niech sobie inni robią co chcą.
My opłatka nie damy jeść, zresztą jest z białej mąki, więc u nas by nawet jakby tylko przekonania jedzeniowe- nie przeszło :mryellow:

Lily - 2013-11-24, 22:36

Ja też rozumiem, może zresztą kolędy nie byłyby takim problemem, gdyby była jakaś alternatywa. W LO na niemieckim germanistka nas uczyła piosenki o choince (argumentując, że tam rzadko się śpiewa religijne pieśni), właśnie po to, by złamać schemat.
moony - 2013-11-24, 22:54

Moja rodzina akurat z tych niemuzykalnych i wstydliwych, więc kolęd nie śpiewaliśmy.
go., zmagać się będziemy, choć podejrzewam, że nie tyle z samą religią ile z "wychowaniem w duchu". Akurat mam z Bartkiem taki okres, że wszystko udaje mi się mu wytłumaczyć i histerii nie ma, więc - może naiwnie - wierzę, że jeśli pójdzie do przedszkola, też będę mu w stanie wytłumaczyć na ile będę potrafiła, o co chodzi.

Jestem z frakcji "nie wchodzimy sobie w drogę, tolerujemy się, szanujemy", więc np. nie do pomyślenia jest dla mnie zżymanie się na różne obrzędy, w moim odczuciu bardziej wynikające z tradycji niż z głębokiej wiary. Sama byłam wychowywana tak i pamiętam, że tradycja była po prostu atrakcyjna jako wyrwanie z codzienności. Plus spotkania z całą rodziną, których już niestety nie doświadczę.

Lily, "O, Tannenbaum"? :-D

Lily - 2013-11-24, 23:11

moony napisał/a:
Lily, "O, Tannenbaum"? :-D
Pewnie tak, już nie pamiętam, to 20 lat temu było ;)
U mnie to w ogóle dziwnie było, bo siostra wychowana po katolicku w dużej mierze przez babcię, chodząca na religię, ślub kościelny itp., a ja "poganka", bez religii, bez ślubu itp. Siostra bardziej "wyzwolona" mimo to ;)

moony - 2013-11-24, 23:14

Czyli reguły nie ma ;)
Moja ciocia, astrolożka, postawiła B. horoskop po urodzeniu, gdzie z tych wszystkich układów jej wyszło, że będzie konserwatystą, prawdopodobnie księdzem lub innym przewodnikiem duchowym ;)

Lily - 2013-11-24, 23:19

Ja też w sumie jestem konserwatywna we własnych wyborach (nawet bardzo zapewne), ale także myślę, że nie mam za bardzo prawa wtrącać się w wybory innych, zaglądać pod przysłowiowe prześcieradło itd.
gaba - 2013-11-25, 07:47

A ja uwielbiam święta, ten klimat i zapach i dla mnie nie mają nic wspólnego z narodzinami Jezusa, tylko właśnie jak ktoś to ładnie napisał "święto rodziny", to że jedyny czas w roku mamy czas spotkać się wszyscy przy pięknie nakrytym stole w wyjątkowej atmosferze to cudne i chcę żeby moje dziecko też tak myślało. Ja jestem od 1 roku życia (ochrzczona w wieku 10 mcy) ateistką, żadnych komunii, bierzmowani, ślubów itd. i mój syn rozumie że ludzie są różni, jedni chodzą do kościoła, inni nie, jedni jedzą mięso, inni nie i nie ma z tym żadnego problemu. Może dlatego że nasza rodzina taka mieszana poglądowo i religijnie. Kolędy bardzo lubię słuchać , śpiewać raczej nie powinnam ze względu na umiejętności :mrgreen: a mój syn uwielbia słuchać i śpiewać i nie zamierzam mu tego zabraniać, raczej tłumaczyć o czym śpiewają i dlaczego. A nawet jeśli w przedszkolu śpiewają czy przedstawiają jasełka to przecież tylko opowieść, dlaczego można śpiewać o misiu pluszaczku, o czerwonym kapturku a nie o Jezusku? To od nas rodziców zależy jak pokażemy naszym dzieciom świat. ;-)
go. - 2013-11-25, 09:22

gaba napisał/a:
, dlaczego można śpiewać o misiu pluszaczku, o czerwonym kapturku a nie o Jezusku?


o tym, że przyszedl zbawiciel, wyczekany? No do mnie to mnie przemawia i nie jest obojętne, ani wyczekany, upragniony, a niech sobie zbawia kogo chce, ale nas zostawi w spokoju;)
Nie trawię i już mi gul skacze na samą myśl ;) Tak samo jak nie kupuję dzieciakom "zestawu młodego myśliwego" do zabawy, żeby z pistoletem latały i bawiły się w zabijanie sztucznych kaczek. A to też tylko zabawa/opowieść :roll:

go. - 2013-11-25, 09:23

Lily, rzeczywiście my na niemieckim też o choince i drugą o dzwonieniu dzwonków śpiewaliśmy mi się przypomniało :D
Martuś - 2013-11-26, 00:07

Ponieważ założyłam ten temat 6 (!) lat temu pora na małe podsumowanie - póki co zero problemów na tle religijnym. O chrzcie chyba mi nawet nikt w rodzinie nie przebąknął, jak w pracy kiedyś wypłynął ten temat też nikt nie miał śmiałości skomentować. W przedszkolu religii nie było, teraz w zerówce szkolnej Jaś razem ze swoją również nieuczęszczającą na religię dziewczyną (trafiła się w klasie przypadkowo, nie znaliśmy się wcześniej) chodzą z wychowawczynią do świetlicy i świetnie się bawią, a od 1.klasy jest normalnie etyka. Na czas komunii planujemy wycieczkę do Legolandu lub coś w ten deseń ;)
qetrab - 2013-11-26, 00:36

gaba napisał/a:
dlaczego można śpiewać o misiu pluszaczku, o czerwonym kapturku a nie o Jezusku?


Ja mogę śpiewać o Swarożycu i Świętowicie :P pół rodziny pewnie by apopleksji dostało :D

lilias - 2013-11-26, 07:24

teraz trochę dziwnie się ten wątek czyta. dla mnie tolerancja, życzliwość i szacunek, dla innych jak mi się zachce, czyli nie lubię i już. :roll: "ja, ja, ja,...", a może my? społeczność? rodzina? nieidealna, niejednolita, taka czy inna, ale społeczność :roll: pewno zaraz dostanę bęcki, ale tak myślę
qetrab, może niekoniecznie w formie kolędy, ale z chęcią posłuchałabym Twoich śpiewów o Swarożycu i Świętowicie ;-) :-)
Lily, piosenki o choince też śpiewałam w szkole na niemieckim ;-)
gaba, "święto rodziny" ładnie powiedziane :) to chyba priorytet: rodzina.

gaba - 2013-11-26, 08:07

go. napisał/a:
Tak samo jak nie kupuję dzieciakom "zestawu młodego myśliwego" do zabawy, żeby z pistoletem latały i bawiły się w zabijanie sztucznych kaczek. A to też tylko zabawa/opowieść
Cóż zestawu też nie kupuję, żadnej "broni" do zabawy, nawet z pistoletem na wodę miałam trochę opór, ale jak słuchamy "Czerwonego Kapturka" a tam śpiewają, że przyszedł gajowy i rozpruł wilkowi brzuch to też mi się to nie podoba ale śpiewamy. Mój syn widzi różnicę, bo dużo o tym rozmawiamy, że babcia np. czeka na narodziny Jezuska bo ona wierzy w Boga a my śpiewamy sobie tylko, że inni czekają. Może to trochę pogmatwane i łatwiej byłoby żeby było tylko czarne i białe, ale ja tam lubię jak jest kolorowo. :lol:

lilias napisał/a:
teraz trochę dziwnie się ten wątek czyta. dla mnie tolerancja, życzliwość i szacunek, dla innych jak mi się zachce, czyli nie lubię i już. "ja, ja, ja,...", a może my? społeczność? rodzina? nieidealna, niejednolita, taka czy inna, ale społeczność
dokładnie tak, ja oczekuję żeby moje poglądy były tolerowane ale też ja muszę tolerować poglądy innych, np. mojego męża, który je mięso i chodzi do kościoła a razem musimy nauczyć dzieci, że same wybiorą jaką drogą będą chciały pójść ale też szacunku dla każdej innej drogi.

qetrab napisał/a:
Ja mogę śpiewać o Swarożycu i Świętowicie pół rodziny pewnie by apopleksji dostało

:mryellow: :mryellow:

qetrab - 2013-11-26, 10:10

Cytat:
qetrab, może niekoniecznie w formie kolędy, ale z chęcią posłuchałabym Twoich śpiewów o Swarożycu i Świętowicie ;-) :-)


Uwierz mi... nie chciałabyś :D

go. - 2013-11-26, 10:30

Martuś napisał/a:
a od 1.klasy jest normalnie etyka.


u nas w bliskiej podst etykę prowadzi ksiądz :mrgreen: (z relacji wiem, że co chwile wstawia dygresje religijne, żeby nakreślić, że to dobra droga... Misja nawracania jak w dupe strzelił :-|

bronka - 2013-11-26, 11:53

Ja tam lubię wszelkie święta :-P
Z całą pewnością ani choinka, ani śnieg, ani pierniczki nie zostały przez KK wymyślone :-P
My już ćwiczymy zimowe piosenki :-P Jest kilka.
No i jeszcze nasz hit ostatnich dni z dedykacją dla go:
hxxp://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=UgmtndL6Urg]hxxp://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=UgmtndL6Urg

jaskrawa - 2013-11-26, 12:51

mermezd, serio pomyslalas, ze ja na powaznie o tym Jezusku? matko, nie :-)
to, co pisze Martus napawa optymizmem, musze powiedziec.

go. - 2013-11-26, 13:18

bronka, :mrgreen: :mrgreen: :lol: :lol: Dzięki ]:-> :-D
qetrab - 2013-11-26, 14:20

Cytat:
Z całą pewnością ani choinka, ani śnieg, ani pierniczki nie zostały przez KK wymyślone :-P


Otóż to, święta są przesiąknięte pogańskimi rytuałami. Ja nie widzę problemu w obchodzeniu świąt mimo, że nie jestem religijny, a jak ludzie mnie pytają czemu obchodzę święta to im mówię, że ja obchodzę pogańskie szczodre gody :P

go. - 2013-11-26, 15:27

qetrab, a jak sobie przetrawiłeś koledy w przedszoklu/szkole? Szukam sposobu na wewnętrzny spokój :-P
Jabłania - 2013-11-26, 20:02

qetrab napisał/a:
a jak ludzie mnie pytają czemu obchodzę święta to im mówię, że ja obchodzę pogańskie szczodre gody :P
:mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow: :mryellow:
qetrab - 2013-11-26, 20:59

go. napisał/a:
qetrab, a jak sobie przetrawiłeś koledy w przedszoklu/szkole? Szukam sposobu na wewnętrzny spokój :-P


No ten problem jeszcze mnie nie dotyczył, jak zacznie to dam znać :D

go. - 2013-11-26, 21:00

qetrab, okej ]:->
mermezd - 2013-11-27, 15:18

lilias napisał/a:
gaba, "święto rodziny" ładnie powiedziane

hej, hej, ja to wymyśliłam :lol: :lol:

Też mnie wkurza, że etykę często prowadzą księża :evil:

Martuś super pomysł na czas komunijny, właśnie o takim czymś myślałam ;-)

Tak Wam jeszcze powiem że ja mam ogromny problem z ubiorem choinki :-| mianowicie- 3 koty :mryellow: ostatnio choinka wytrzymała 1 dzień ]:->

theloudestsound - 2013-11-27, 15:33

hxxp://asset-5.soup.io/asset/6233/7797_52ca.jpeg hihi tak mi się skojarzył ten obrazek z waszą dyskusją w tym wątku :)
go. - 2013-11-27, 17:05

theloudestsound, :mryellow: :mryellow:
qetrab - 2013-11-27, 18:24

tak w temacie obrazków :P


jaskrawa - 2013-11-28, 16:54

No właśnie.
Trochę smutne - nie ochrzczę dzieci, nie wezmę ślubu, na czas komunii też pewnie zrobimy sobie jakąś wycieczkę, Świąt w domu w zasadzie nie obchodzimy tylko jedziemy do mam, a prezenty... i tak musimy kupić :D

majaja - 2013-12-04, 10:10

Cytat:
Do szału doprowadzają mnie zadania typu "jakie dania pojawią się na twoim wigilijnym stole". Nie rozumiem uczenia o czymś co i tak jest w domu i braku uczenia o czymś czego w domu nie ma - np o świętach i zwyczajach innych religii .
no ale to trochę zadanie na okazanie różnic, w zwyczajach ;) , ja tak do niego podchodzę, bo moje podstawowe pytanie to jest któym wigilijnym stole. Bo mimo że pochodzimy z mężem z miast oddalonych od siebie o niecałe 150 km, to nasze stoły wigilijne są różne, a teraz są skrajnie różne wigilijne stoły u babć
Ale generalnie podzielam podejście Kat, zwłaszcza że wigilia to bardzo pogańskie święto, wydaje mi się, że nawet to dzielenie się opłatkiem to nie takie chrześcijańkie jest, to raczej nakaz dzielenia sie chlebem i zapasami by cała społeczność zimę przeżyła.

qetrab - 2013-12-04, 10:40

majaja napisał/a:
no ale to trochę zadanie na okazanie różnic, w zwyczajach ;)


A jak ktoś nie jest chrześcijaninem i wigilii nie obchodzi?
Dla mnie to trochę dyskryminujące zadanie, bo zakłada, że przecież wszyscy muszą być.

priya - 2013-12-04, 12:26

Eeee tam, dziecko które nie obchodzi, może przecież o tym powiedzieć i np. opowiedzieć jakie święta i w jaki sposób ochodzi się w jego religii, albo jak wigilie obchodzi jego babcia czy dziadek. Od razu dodam - nie piszę o czyms o czym nic nie wiem, jestem mamą małego krysznaity (a nawet dwóch) :-D
qetrab - 2013-12-04, 12:58

priya napisał/a:
Eeee tam, dziecko które nie obchodzi, może przecież o tym powiedzieć i np. opowiedzieć jakie święta i w jaki sposób ochodzi się w jego religi


no właśnie o to chodzi... trzeba mieć jakąś religię
na pewno masz jakąś przecież... no przecież musisz mieć...

priya - 2013-12-04, 13:02

qetrab, przesadzasz :-P zacytowałeś mnie tylko w części,a dalej przecież piszę, że można opowiedzieć jak obchodzi wigilię babcia z dziadkiem, kiedy samemu np. nie wyznaje się żadnej religii. Zresztą sto innych pytań może zadać nauczyciel, jeśli jest człowiekiem myślącym,a dziecko poinformuje: ja świąt nie obchodzę. Jesli nasze dzieci nie będą otwarcie w szkole mówić, że nie uczestniczą w rytuałach większości, to nie ma się co spodziewać, że tematyka zajęć będzie bardziej otwarta. Ale jeśli powiedzą - może ktoś pomyśli w końcu o tym, że najwyższy czas zmienić nieco podejście do tematu.
gaba - 2013-12-04, 13:17

Myślę, że teraz to już nie taki wielki problem, powoli zbliżamy się do wielokulturowego świata. Kiedyś jak ja byłam w czwartej klasie podstawówki mojej koleżanki rodzice się rozwiedli, WOW ale to było wydarzenie, wszyscy chcieli wiedzieć jak to jest i iść do niej do domu zobaczyć ja wygląda dom bez taty :mryellow: Czy teraz rozwód dziwi dzieci w szkole? Kiedyś w podstawówce tylko ja i moja kumpela nie chodziłyśmy na religie, na całą dużą szkołę. Teraz tylko w jednej grupie przedszkolnej mojego syna jest troje, których rodzice deklarują że nie będą chodzić a nie wiem jeszcze o wszystkich. Myślę, że pytanie co będzie na wigilijnym stole nie nastręczy większych problemów mądremu dziecku, z którym się dużo rozmawia, opowie co się u niego robi w ten dzień, albo u dziadków a i reszta dzieci skorzysta bo powiększy swoją wiedzę. :-D
qetrab - 2013-12-04, 14:32

priya, może masz rację, ja po prostu pamiętam czasy, kiedy inna religia (lub co gorsza jej brak!) były powodem do wytykania palcami i wyśmiewania.
Jednak uważam, że ten właśnie myślący nauczyciel inaczej powinien sformułować zadanie niż "co jest na Twoim wigilijnym stole"

No, ale mam nadzieję, że faktycznie szkoła jest dziś bardziej otwarta, bo nie mam żadnych obecnych doświadczeń, wszystko jeszcze przed nami :)

priya - 2013-12-04, 15:14

qetrab napisał/a:
mam nadzieję, że faktycznie szkoła jest dziś bardziej otwarta, bo nie mam żadnych obecnych doświadczeń,
ja też jeszcze nie wiem czy jest, bo mój starszy syn jest dopiero w pierwszej klasie. Chodzi mi o to, że mam nadzieję, że się to stare podejście zmieni/zmienia również dzięki nam. I ze nie trzeba w sumie demonizować samego faktu, że w szkole nauczyciele rozmawiają z dziecmi o świętach, niech tylko wpadną na to jak to robić żeby nikgo nie dyskryminować.
qetrab napisał/a:
kiedy inna religia (lub co gorsza jej brak!) były powodem do wytykania palcami i wyśmiewania.
W szkole podstawowej nie chodziłam na religię bo byłam wychowywana w rodzinie protestanckiej, jednak nie mam żadnych złych wspomnień z tego czasu związanych z tą kwestią.
priya - 2013-12-04, 17:04

Hahahha, śmieję się właśnei sama z siebie :lol: Oto dostałam próbke otwartości naszej szkoły. Właśnie mi Nat powiedział, że na jutro ma umieć piosenke nr 17 z ich płyty. Pani będzie wszystkich odpytywać. Włączam więc rzeczony utwór a tam cudnie rzewna opowieść o tym jak to pastuszkowie, aniołowie i swięty Jezusek :lol: :lol: :lol:
Napisałam karteczkę do pani z prośba by zadała mojemu dziecku do nauczenia się utwór o treściach bardziej neutralnych światopoglądowo :mrgreen:

maryczary - 2013-12-04, 17:52

priya napisał/a:
Włączam więc rzeczony utwór a tam cudnie rzewna opowieść o tym jak to pastuszkowie, aniołowie i swięty Jezusek :lol: :lol: :lol:
Napisałam karteczkę do pani z prośba by zadała mojemu dziecku do nauczenia się utwór o treściach bardziej neutralnych światopoglądowo :mrgreen:
no uśmiałam się :)
W naszej Polszy chrześcijańskie zwyczaje są jak język polski - integralną częścią szeroko pojętej polskości, dnia codziennego i edukacji (od żłobkowej po szkołę średnią co najmniej). I szybko się to nie zmieni. Nie da się z tym walczyć ani się na to boczyć. Po prostu tak jest.

Jeśli coś nam nie pasuję trzeba powiedzieć wyraźne i asertywne NIE (pani nauczycielce, księdzu, wtrącającej się sąsiadce lub zmartwionej matce) i tyle!

sylv - 2013-12-04, 19:15

A propos -moja koleżanka dziś na fejsie napisała: "Wymiana z siostrą zakonną 'niech pani uwaza na ten gender, dzieci trzeba chronić przed nimi, konferencja bedzie....'.a ja, cóż,zdecydowanie bardziej uwazam na pedofili." :lol: ]:->

maryczary napisał/a:
I szybko się to nie zmieni. Nie da się z tym walczyć ani się na to boczyć. Po prostu tak jest.

no nie do końca się zgodzę. Przy założeniu "Po prostu tak jest" nic się nie zmieni, nigdy. Racja,metoda walki na noże może niekoniecznie będzie skuteczna, ale głośne i wyraźne wyrażanie swojego zdania i sprzeciwu w konkretnych sytuacjach jest jedynym sposobem, aby coś się ruszyło - w tej materii, czy każdej innej.

jaskrawa - 2013-12-04, 19:46

Zgadzam się, nie chodzi o to, by walczyć, ale po prostu rozmawiać - a przynajmniej próbować. Jeśli w szkole proponują naszemu dziecku nauczenie się piosenki o pastuszkach i Jezusie, to, mogę się założyć, nikt nie robi tego z wrodzonej złośliwości czy chęci "dokopania sekciarzom". Idą święta, "wszyscy" je obchodzą, naturalne wydaje się zwykłym belfrom, że zadaje się dzieciakom piosenki "na tę okoliczność". No to teraz im trzeba po prostu uświadomić, że jednak powinni przemyśleć kwestię - czy to w porządku, że takie piosenki zadają jako obowiązkowe zadanie. Może jestem naiwna, ale wierzę w to, że ludzie z reguły mają dobre intencje i atakowanie "niechrześcijan" wcale nie będzie ich naturalnym odruchem. Niedawno byliśmy w szpitalu, w niedzielę przychodzi ksiądz, zagląda do sali i zaprasza na mszę świętą. Uśmiecham się do niego grzecznie i mówię uprzejmie "o, bardzo księdzu dziękuję za zaproszenie, ale jestem innowiercą". Ksiądz uśmiechnął się jeszcze szerzej i uprzejmiej i odpowiada "aaa, rozumiem, rozumiem", po czym kiwnął głową na pożegnanie i poszedł sobie. Nikt mnie z wodą święconą nie pogonił :) .
MAM NADZIEJĘ, że nadal będę miała szczęście do ludzi i moje dzieci nie spotkają się z żadnymi poważniejszymi przykrościami z powodu nieochrzczenia.
Z drugiej strony - mam ochotę czasem ICH zapytać - czy ten GENDER to jakiś demon, z którym walczycie? To doprawdy się śmieszne robi :D

sylv - 2013-12-04, 19:51

jaskrawa, oprócz "z reguły dobrych intencji" ;-) podpisuję się pod Twoimi słowami.
jagodzianka - 2013-12-04, 19:54

jaskrawa napisał/a:
Niedawno byliśmy w szpitalu, w niedzielę przychodzi ksiądz, zagląda do sali i zaprasza na mszę świętą. Uśmiecham się do niego grzecznie i mówię uprzejmie "o, bardzo księdzu dziękuję za zaproszenie, ale jestem innowiercą". Ksiądz uśmiechnął się jeszcze szerzej i uprzejmiej i odpowiada "aaa, rozumiem, rozumiem", po czym kiwnął głową na pożegnanie i poszedł sobie. Nikt mnie z wodą święconą nie pogonił :) .

To ja mam nieco inne doświadczenia. Jak byłam z F po urodzeniu w szpitalu, ksiądz przyszedł i pytał się czy ktoś chce coś tam odprawiać (jakąś komunię czy coś), babka na sąsiednim łóżku chciała, ja powiedziałam, że nie. Nie pamiętam już jak to było, czy doszło do jakiejś wymiany zdań między nami, ale chyba nie, w każdym razie bez pytania, z patyzanta, podszedł do Filipa i zrobił mu znak krzyża na czole, po czym zwiał.

jaskrawa - 2013-12-04, 20:08

No właśnie, zdaję sobie sprawę, że mam po prostu szczęście na razie... I zdaję sobie sprawę, że moja wiara w "z reguły dobre intencje" jest dość naiwna :D
jagodzianka - 2013-12-04, 20:15

jaskrawa napisał/a:
I zdaję sobie sprawę, że moja wiara w "z reguły dobre intencje" jest dość naiwna :D

Coś ty, oni zawsze mają dobre intencje. ]:->

qetrab - 2013-12-04, 20:44

priya napisał/a:
W szkole podstawowej nie chodziłam na religię bo byłam wychowywana w rodzinie protestanckiej, jednak nie mam żadnych złych wspomnień z tego czasu związanych z tą kwestią.


Ja w podstawówce chodziłem na religię bo moi rodzince byli i są katolikami, ale w klasie były dwie osoby innych wyznań... nie miały lekkiego życia.

Cytat:
podszedł do Filipa i zrobił mu znak krzyża na czole, po czym zwiał.


Ja mam dobry refleks, złapałbym go za rękę zanim by mu się udało :P
dopiero by się zrobiła kłótnia :D

jaskrawa - 2013-12-04, 20:59

Ja bym umarła z ciekawości i musiałabym zapytać "a po co ksiądz to zrobił?". To mogłaby być ciekawa dyskusja :)
Chociaż oczywiście wkurzyłabym się.

maryczary - 2013-12-04, 22:15

sylv napisał/a:
maryczary napisał/a:
I szybko się to nie zmieni. Nie da się z tym walczyć ani się na to boczyć. Po prostu tak jest.

no nie do końca się zgodzę. Przy założeniu "Po prostu tak jest" nic się nie zmieni, nigdy.
oczywiście, że tak. Dlatego dodałam, że:
Cytat:
trzeba powiedzieć wyraźne i asertywne NIE

jagodzianka - 2013-12-04, 22:39

qetrab napisał/a:

Ja mam dobry refleks, złapałbym go za rękę zanim by mu się udało :P
dopiero by się zrobiła kłótnia :D

Po porodzie, któregoś tam z kolei dnia w szpitalu, z noworodem budzącym się co chwilę w nocy? Nie wiem jak twój, ale mój refleks w takich chwilach ma wolne.
jaskrawa napisał/a:
Ja bym umarła z ciekawości i musiałabym zapytać "a po co ksiądz to zrobił?". To mogłaby być ciekawa dyskusja :)

Ja nie zapytałam, bo j.w. Ogólnie to wnerwił mnie, ale przepływ elektronów w moim mózgu był za wolny. A w ogóle to następnego dnia F nagle dostał żółtaczki i później okazało się, że to zapalenie ucha i się gorzko śmiałam, że przez niego.

qetrab - 2013-12-04, 23:05

Cytat:
Po porodzie, któregoś tam z kolei dnia w szpitalu, z noworodem budzącym się co chwilę w nocy? Nie wiem jak twój, ale mój refleks w takich chwilach ma wolne.


No niestety ja się nigdy nie dowiem jak to jest :P
Chodziło mi raczej jakbym właśnie małżonkę odwiedzał i był przy tym :P

jaskrawa - 2013-12-04, 23:19

jagodzianka napisał/a:

Ja nie zapytałam, bo j.w. Ogólnie to wnerwił mnie, ale przepływ elektronów w moim mózgu był za wolny. A w ogóle to następnego dnia F nagle dostał żółtaczki i później okazało się, że to zapalenie ucha i się gorzko śmiałam, że przez niego.


No fakt, nie wzięłam poprawki na to, że po porodzie też bym pewnie nie zapytała. Biorąc pod uwagę to, jak byłam wykończona kłopotami z laktacją i hipoglikemią M., mogę przypuszczać, że w ogóle bym nie zwróciła uwagi na jakiegoś księdza :D

priya - 2013-12-05, 07:47

Z tą naszą piosenką zadaną do nauczenia jako obowiązkową to myślę, że jest tak jak napisała jaskrawa - bez żadnej złośliwości, najzwyczajniej pani podążyła dawno już przetartym szlakiem. Droga sprawdzona od lat, szło się dotąd gładko. Aż tu nagle dziś okaże się, że pojawiły się wyboje ;-) Prośbę napisałam bardzo uprzejmie, mam nadzieję, że pani włąściwie odczyta moje intencje. Liczę na to.
Jestem dość otwarta (skoro oczekuję otwartości od innych - muszę być). Mnie cała ta świąteczna otoczka nie przeszkadza, mogą i kolędy śpiewać. O ile robią to razem jako klasa i nieobowiązkowo. Ale juz takie indywidualne przepytywanie z tekstu o tym że "dziś do Betlejem trzeba nocą iść bo narodzenia czas wypełnił dni", no... ja jakoś nie mogłąm go tego uczyć. Choć pytałam czy chciałby się nauczyć proponując żeby posłuchał sobie kilka razy z płyty, ale zdecydował że nie.

frjals - 2013-12-05, 16:00

priya, :lol: . Ciekawa jestem co pani odpowie.
Takie pytania o wigilijny stół nie są jedynie decyzją nauczyciela, one są wydrukowane w ćwiczeniach. Wkurza mnie taki zamknięty charakter tych zadań, bo pytanie nie brzmi "Czy..." (np obchodzisz święta) co zachęca do wyrażenia własnego zdania, tylko "Jak..." (robisz coś czego w rzeczywistości nie robisz) :evil:
Zadanie o podobnym charakterze "opisz co kolekcjonujesz" ]:-> . Okazało się nagle, że będąc w drugiej (bodajże) klasie trzeba coś kolekcjonować; nie wiem, figurki z kinderniespodzianek, naklejki z chipsów :roll:

Poza tym jeżeli chodzi o wyrażenie własnego zdania przez dziecko... nie zawsze spotka się to ze zrozumieniem. Jeżeli powie, że ma pentagram na ścianie, to już krok od nazwania takiej rodziny satanistyczną. Dzieci też potrafią być mocno zindoktrynowane i wyrażać troskę o zbawienie duszy naszego dziecka na różne sposoby. Nie zawsze miłe. :-/

jaskrawa - 2013-12-05, 16:35

priya, myślę, że zrobiłabym to samo na Twoim miejscu. list do pani wydaje się dobrym pomysłem. też jestem ciekawa, jak zareaguje.

niedawno matka mi zdradziła w sekrecie ;) , że jej siostra, a moja ciocia planuje pożyczyć jej książkę - o jakiejś kobiecie, która się nawróciła. ciocia liczy, że dzięki tej książce wszyscy się nawrócimy - w sensie - moja mama, która wprawdzie jest katoliczką i chodzi do kościoła, ale nieregularnie i ma sporo rozmaitych wątpliwości - po prostu nie jest bezkrytyczna w stosunku do kościoła. więc ciocia uważa, że moja mama ma zbyt luźny stosunek do swojej wiary.
no i oczywiście następna w kolejce jestem ja i moja sio - obie żyjące w grzesznych związkach bez ślubu. sio wprawdzie syna ochrzciła, ale jej postawa też pozostawia wiele do życzenia :D

eh, biedna ciocia. tak czy owak - jej też nie podejrzewam przecież o złe intencje. chce nam pomóc, kobicina... cóż, oby jej zdrowie dopisywało...

qetrab - 2013-12-05, 18:14

no oczywiście, że nie ma złych intencji, bo w końcu chce was nawrócić na jedyną słuszną drogę :P
priya - 2013-12-06, 10:16

Wczoraj odpytywanie się nie odbyło, toteż pani karteczki doe mnie nie zobaczyła. I dobrze, bo w gruncie rzeczy sądzę, że takie rzeczy najlepiej mówić osobiście. Dziś akurat mogłam być rano w szkole i porozmawiałam z panią. Przyjęła to z dużą otwartością, pytała jak z obchodami klasowej wigilii i opowiadała o innych dzieciach niekatolickich ze szkoły - wszystko z dużą dozą entuzjazmu. Jestem zadowolona, na taką właśnie reakcję liczyłam.
kml - 2013-12-06, 11:06

jaskrawa napisał/a:
eh, biedna ciocia. tak czy owak - jej też nie podejrzewam przecież o złe intencje. chce nam pomóc, kobicina... cóż, oby jej zdrowie dopisywało...

To może podrzuć cioci jakąś książkę o wegetarianizmie, też z dobrymi intencjami ;)

Mnie to jednak denerwuje, ale niektórzy tak już mają. Bez względu na poglądy mają misję.

malva - 2013-12-06, 11:40

kml napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
eh, biedna ciocia. tak czy owak - jej też nie podejrzewam przecież o złe intencje. chce nam pomóc, kobicina... cóż, oby jej zdrowie dopisywało...

To może podrzuć cioci jakąś książkę o wegetarianizmie, też z dobrymi intencjami ;)

Mnie to jednak denerwuje, ale niektórzy tak już mają. Bez względu na poglądy mają misję.

a ja myslę ,że nie ma co się denerwowac, bo za tym idą pozytywne intencje, skoro ci ludzie wierzą w piekło i inne rzeczy to chcą bliskie osoby przed tym uchronic ,dla osób niewierzących to czysta abstrakcja,ale przeciez dla wierzacych to rzeczywistość
Jednak ważne jest chyba na kazdym kroku wyrażanie swojej opinii,inaczej frustracja się kumuluje i kazdy najmniejszy gest 'nawróceniowy" powoduje złość i odczucie ataku na nasze granice.

dynia - 2013-12-08, 15:14


lilias - 2013-12-08, 21:11

dynia, sporo w tym prawdy ;D
jaskrawa - 2013-12-09, 21:18

kml napisał/a:
jaskrawa napisał/a:
eh, biedna ciocia. tak czy owak - jej też nie podejrzewam przecież o złe intencje. chce nam pomóc, kobicina... cóż, oby jej zdrowie dopisywało...

To może podrzuć cioci jakąś książkę o wegetarianizmie, też z dobrymi intencjami ;)

Mnie to jednak denerwuje, ale niektórzy tak już mają. Bez względu na poglądy mają misję.


Eh, już sobie dałam spokój, kobieta ma ogromne problemy z zaparciami, hemoroidami, trawieniem, kamienie itd.. i mówiłam jej już nie raz, żeby ograniczyła mięso w diecie, ale jak grochem o ścianę. Jedzą te wszystkie tłuste bigosy jak jedli.

A moją ciocię po prostu bardzo lubię, więc nawet tak bardzo mnie to wszystko nie wkurza :) . Raczej się trochę podśmiewamy, ale tak "z miłością i sympatią" :)

lemonka - 2013-12-09, 21:57

Widzę, że bardzo ciekawy temat. I to mocno mnie dotyczący. Muszę poczytać od początku, jutro chyba już bo teraz padam. Spokojnej nocy :-)
Lily - 2013-12-10, 15:55

:evil: hxxp://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,15109558.html#MT
polena - 2013-12-15, 12:20

@Lily, osobiście uważam postawę fundacji za przesadę. W ogóle po wejściu na ich profil czuję niesmak od tego jadu wobec KK. Mam wrażenie, że zero jakiejś wiedzy o kulturze, tak jak u prof. Środy, skądinąd profesor kulturoznawstwa, która twierdzi, że księża i Szkoci chodzą w sukienkach :roll: no błagam, to takie tanie chwyty...
Alispo - 2013-12-15, 12:36

Tia,jedzenie miesa tez leży w naszej kulturze..
qetrab - 2013-12-15, 14:13

i picie alkoholu, nie zapominajmy o tym :)
bojster - 2013-12-15, 14:17

Lily napisał/a:
:evil: hxxp://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,15109558.html#MT


"Napisali m.in. rodzice ucznia z zerówki (nie chodzi na lekcje religii), którego nauczycielka wybrała do roli króla. Gdy rodzice zaprotestowali, prosząc, by chłopiec nie brał udziału w jasełkach - dostali informację, że "to zadanie do wykonania", a za niewykonanie - uczeń może dostać złą ocenę."

U nas trochę odwrotnie. Antek nie chodzi na religię, ale dostał propozycję (czy tam wylosował - nie wiem jak to się odbywało) zagrania króla w jasełkach. Nauczycielka zapytała mnie, czy Antoś może grać w jasełkach, czy może sobie nie życzymy, skoro nie chodzi na religię. Zapytałem Antka czy chce grać, powiedział że chce, więc odparłem, że nie widzę problemu. To bardziej kwestia podejścia, jak widać, niż problem systemowy. Ale trudno nie zgodzić się z tym, że rodzice spotykający się z bezczelnością typu grożenie złą oceną za nieuczestniczenie w, bądź co bądź, religijnej szopce, powinni mieć zagwarantowaną linię obrony.

polena - 2013-12-15, 14:33

Alispo, qetrab - tak, to prawda, ale co z tego? Nie chcę tu uderzać w dyskusję pisząc, że moim zdaniem jasełka nikomu nie robią krzywdy, są elementem kultury i tradycji, nawet w oderwaniu od religii, i jakkolwiek niektórzy mają alergię na te pojęcia, uważam, że to miłe.... Mniejsza o to.
Picie alkoholu i jedzenie mięsa to co innego, poza tym ich szkodliwość też jest dyskusyjna.
Generalnie szanuję prawa każdego do życia z lub bez religii. Ale nie lubię jak jakakolwiek mniejszość terroryzuje większość.

Alispo - 2013-12-15, 14:34

A ja nie lubie jak wiekszosc terroryzuje,mniejszosci do tego daleko.
Lily - 2013-12-15, 14:38

Ja jestem ciągle pod wpływem traum dziecięcych związanych z tym, że jako jedyna w całej szkole i w praktycznie 100% katolickiej społeczności nie chodziłam na religię. I też zawsze było gadanie, że "jesteśmy przewrażliwieni" itd. Tak że jeśli o mnie chodzi to jestem za eliminacją religii z życia publicznego. Ale to się nie stanie, nie w tym stuleciu. Co innego zaśpiewać kolędę dla rozrywki, a co innego na ocenę, to samo z jasełkami itd. Szkoły, przedszkola, urzędy i wszelkie instytucje powinny być neutralne światopoglądowo. Na ile się da.
qetrab - 2013-12-15, 14:41

polena, czyli wg ciebie to ok jak dziecko z niewierzącej rodziny zmusza się do wystąpienia w jasełkach ?

A jakby dziecko z katolickiej rodziny było zmuszane do wystąpienia w jakimś muzułmańskim albo żydowskim "przedstawieniu" ? - zaraz by była afera (albo z muzułmańskiej w jasełkach)


nie chodzi o to, że jasełka to coś strasznego i nie należy ich robić, chodzi o PRZYMUS, nie ważne do czego się zmusza, ja zawszę się będę temu przeciwstawiał

to jest jak napisał bojster, jak dzieci i rodzicie nie mają nic przeciwko temu to nie ma problemu

Kat... - 2013-12-15, 15:06

Ja też jestem za oddzieleniem. Wolałabym żeby podczas normalnego przebywania w szkole czy przedszkolu dzieci nie traciły wyjść na dwór czy zajęć przez próby do jasełek.
U nas miło, zostałam zapytana czy wyrażam zgodę na udział mimo, że religii nie ma w przedszkolu. Po prostu pamiętali jak na początku pytałam czy będzie. Zgodziłam się, bo wiedziałam, ze on by chciał. Ale co gdybym nie wyraziła zgody? Co on by robił w czasie tych prób, w czasie nauki piosenek i kolęd? Jakby się czuł? Dla mnie to nie fair. Gdyby to była akcja po tytułem "zbieramy chętnych do występu, proszę się zgłaszać, próby o 16" to co innego.

Poza tym ja w ogóle nie czuję, że to część kultury. Z jasełkami się pierwszy raz w przedszkolu dziecka zetknęłam. Ja sama nigdy nie brałam w tym udziału nie dlatego, że nie chodziłam na religię, ale ani w moim przedszkolu ani w szkołach tego po prostu nie było. Albo nie pamiętam.

polena - 2013-12-15, 15:22

qetrab napisał/a:
polena, czyli wg ciebie to ok jak dziecko z niewierzącej rodziny zmusza się do wystąpienia w jasełkach ?

A jakby dziecko z katolickiej rodziny było zmuszane do wystąpienia w jakimś muzułmańskim albo żydowskim "przedstawieniu" ? - zaraz by była afera (albo z muzułmańskiej w jasełkach)


nie chodzi o to, że jasełka to coś strasznego i nie należy ich robić, chodzi o PRZYMUS, nie ważne do czego się zmusza, ja zawszę się będę temu przeciwstawiał

to jest jak napisał bojster, jak dzieci i rodzicie nie mają nic przeciwko temu to nie ma problemu


ABSOLUTNIE nie uwazam, że to ok, jeśli dziecko z rodziny niewierzącej bądź każdej innej religii jest zmuszane do wzięcia udziału w jasełkach i czegokolwiek innego. Ale jeśli z resztą szkoły pójdzie takie jasełka obejrzeć to chyba świat się nie zawali?

Kat... Ja z kolei pamiętam, że u mnie w szkole Jasełka były wystawiane w ciągu dnia, na dużym holu i wszystkie klasy szły oglądać, śpiewać kolędy itd. Był to taki element przedświątecznego czau, który bardzo miło mi się kojarzy. Rozumiem, że ktoś jest niewierzący. Ale niechciałabym, żeby moje dziecko było pozbawione tego elementu, tlyko dlatego, że jednemu innemu dziecku to nie odpowiada.

Lily - 2013-12-15, 15:25

Nie macie chyba pojęcia, jak się czuje dziecko, które nie jest zmuszane, ale jest odsunięte przez fakt, że wszyscy uczestniczą, a ono nie. Ma nie przychodzić albo przychodzi i stoi z boku albo jest w inny sposób pomijane. Coś takiego zostaje na całe życie. Zresztą to akurat nie dotyczy tylko uroczystości okołoreligijnych. To samo jest, jeśli np. nie jedzie na wycieczkę, bo rodziców nie stać itd.
Kat... - 2013-12-15, 15:34

polena, przecież to nie o to chodzi czy się podoba, pewnie wielu chodzącym na religię dzieciom się nie podoba zmuszanie do przebierania i występowania przed jak mówisz całą szkołą. Tu nie chodzi o to, że ktoś jest niewierzący i chce innym zepsuć zabawę na złość. Religia w świeckim państwie jest sprawą prywatną i wg mnie nie ma na to miejsca w państwowej szkole. A poza tym nie wierzę, że wszyscy, którzy w tym uczestniczą tego chcą. Znam wiele osób, które boją się wychylać, nie chcą robić problemów i zgadzają się wbrew swoim przekonaniom bo jest presja społeczna i takie właśnie bagatelizowanie, że
polena napisał/a:
Rozumiem, że ktoś jest niewierzący
jakby to była jakaś fanaberia, wydziwianie. Ja rozumiem, że są ludzie wierzący i od kultywowania swoich religii mają specjalne przybytki.
polena - 2013-12-15, 15:42

Kat... Serio, to nie miało zabrzmieć, nie dodawaj takiego ładunku emocjonalnego. Bo chwile później sama robisz to samo. Rozumiem, bo rozumiem. Ludzie w coś wierzą, albo nie, taki jest świat i ja to rozumiem.

Wyobcowanie, odsunięcie, ok, to też jestem w stanie sobie wyobrazić. Czy zatem jeśli jasełka będą "po 16.00" dzieci, które nie biorą w nich udziału będą się czuć mniej wyobcowane?

Polska nie jest jedynym krajem, w którym organizuje się takie przedstawienia.

No i religię kultywuje się nie tylko w "specjalnych przybytkach", ale na co dzień.

qetrab - 2013-12-15, 15:44

polena, no wlasnie i o tym przymuszaniu piszę

A temat jest bardzo trudny, bo faktycznie jak napisala lily dziecko wykluczone z przedstawienia czuje sie odrzucone' ale rezygnowanie calkowicie z organizacji jaselek to zla droga
Wiele lezy po stronie pedagogow, ktorzy dzieci rodzicow niewierzacych lub innych religii powinni zachecac, zarowno dzieci jak i rodzicow, do uczestnictwa - chociazby jako widzowie w celach czysto poznawczych, by doswiadczyc innej kultury. Tutaj tez jest troxhe pola do dzialania po stronie rodzicow, ktorzy reagujac goraczka na sam fakt istnienia jaselek beda krzywdzic dziecko.
Dlaczego by nie powiedziec dziecku ''chodz, zobaczymy jak inni ludzie obchodza swieta - jakie maja wierzenia itp''

Tylko ilu pedagogow i rodzicow do tego tak podchodzi...

Ps: wybaczcie z skrotowosc i brak polskich znakow, ale pisze z bardzo dziwnego urzadzenia :-)

bojster - 2013-12-15, 15:46

polena napisał/a:
Ale jeśli z resztą szkoły pójdzie takie jasełka obejrzeć to chyba świat się nie zawali?


Łamanie/urabianie człowieka zaczyna się właśnie od takich małych rzeczy. Idź ze wszystkimi na przedstawienie, co ci szkodzi? Zjedz kotleta, co się niby stanie? Zapal, od jednego nie umrzesz. Spróbuj wódki, nikt się nie dowie. Ochrzcij dziecko, skoro i tak ci nie zależy. Mogę wymieniać w nieskończoność, a kończy się to na tym, że skoro "wszyscy to robią", to jak się wyłamać? Czy mogę uratować Żyda skoro "wszyscy" ich wydają Niemcom? Czy mogę nie zabijać sąsiada Tutsi, skoro "wszyscy" inni Hutu ich szlachtują? itp. itd.

qetrab - 2013-12-15, 15:47

bojster, słuszna uwaga...
bojster - 2013-12-15, 15:54

qetrab napisał/a:
bojster, słuszna uwaga...


To są właśnie metody masowej kontroli i znieczulania społeczeństwa. Od najwcześniejszych lat nauka podążania za stadem i piętnowania indywidualizmu. Tymczasem to właśnie przeciwstawienie się fali zwiększa szansę sukcesu. Nie oceniam nikogo z góry, ale kogo bardziej cenimy i kto realnie odnosi sukces? Ktoś, kto skacze ratować tonącego, podczas gdy wszyscy stoją i patrzą. Inwestor, który kupuje akcje podczas gdy wszyscy inni sprzedają. Dowódca, który decyduje się na manewr, który wszyscy doradcy negują. Producent, który wypuszcza urządzenie inne niż wszystkie.

Dlaczego politycy mówią co innego, a robią co innego? Dlatego że te wszystkie zasady, schematy, "powinności" nie są dla nich, a jedynie dla kontrolowanych przez nich tłumów. To samo dotyczy hierarchów kościelnych. Myślenie schematami ustawia w szarej masie kontrolowanej przez tych, którzy schematy tworzą.

polena - 2013-12-15, 15:58

qetrab napisał/a:

Wiele lezy po stronie pedagogow, ktorzy dzieci rodzicow niewierzacych lub innych religii powinni zachecac, zarowno dzieci jak i rodzicow, do uczestnictwa - chociazby jako widzowie w celach czysto poznawczych, by doswiadczyc innej kultury. Tutaj tez jest troxhe pola do dzialania po stronie rodzicow, ktorzy reagujac goraczka na sam fakt istnienia jaselek beda krzywdzic dziecko.
Dlaczego by nie powiedziec dziecku ''chodz, zobaczymy jak inni ludzie obchodza swieta - jakie maja wierzenia itp''

:-)


No i tu się z Tobą jak najbardziej zgodzę. Nie chodzi mi o jakąś przymusową indoktrynację dzieci. Ale, gdyby moje dziecko chodziło np do Żydowskiej szkoły, albo mieszkalibyśmy w społeczności, gdzie dominują wyznawcy tej religii, chętnie zabrałabym je na takie uroczystości i w miejsca, żeby poznało, że tak to ujmę, koloryt danego kraju czy regionu. Nie chciałabym, żeby ktoś je zmuszał do uczestnictwa. Ale starałabym się wytłumaczyć, że większość Twoich kolegów żyje tak, wierzy tak, robi, je, świętuje tak. I to jest warte poznania.

bojster, bo porównanie tego do wydawania Żydów Niemcom jest nieco hardkorowe.

Capricorn - 2013-12-15, 16:24

bojster, dzięki za to, co napisałeś w swoich dwóch postach powyżej. Dokładnie tak samo czuję, ale najczęściej nic już nie mówię, nie komentuję, bo i tak trafiam na totalne niezrozumienie tematu (typu właśnie: przecież nic się nie stanie, przecież od tego nie umrze, itp, itd).

Lily, dramat dziecka odsuniętego jest mi dobrze znany (choć z innych powodów, niż Twoje) - wszystkim rodzicom, którzy to bagatelizują, chciałabym zasygnalizować, że może mieć to przełożenie na trudności w nawiązywaniu relacji w dorosłym życiu.

bojster - 2013-12-15, 16:25

polena napisał/a:
bojster, bo porównanie tego do wydawania Żydów Niemcom jest nieco hardkorowe.


Nom, mogłem jeszcze napisać, że dzieci dające się łatwo wtłaczać w "szkolne powinności" potem równie łatwo ulegają wpływom rówieśników i da się namówić na okradanie kiosków razem z "kolegami" albo zgwałcą pijaną dziewczynę na imprezie "bo wszyscy inni też skorzystali". Nieświadomie, pod wpływem nauczycieli czy kościoła, będziesz namawiała dziecko do zrobienia tego czy owego (odmawianie paciorka, udział w przedstawieniach, w zasadzie dowolna czynność, której dziecko nie chce robić, ale Ty / szkoła go złamie), a potem będzie płacz, że "wpadł w złe towarzystwo" i "co zrobiłam źle". Państwo i kościół dążą do homogenizacji społeczeństwa, bo tłum łatwiej kontrolować, ale pod to potrafią się podpiąć też inni, tworząc gangi, bojówki, ruchy narodowe i inne organizacje oparte ściśle na hierarchii.

I wcale nie jest tak, że to "źli uczniowie" do tych grup trafią. To nie zależy od zdolności intelektualnych, tylko właśnie od stopnia złamania człowieka i nauczenia go poddawania się władzy/hierarchii. W mojej klasie za napad z bronią w ręku poszedł siedzieć chłopak, który zawsze pilnie się uczył i miał najlepsze wyniki. Koledzy go namówili i wziął udział w napadzie. Inny kolega z tej samej klasy, który trzymał z tymi samymi "kolegami", powiedział "nie". Kto wygrał?

Moim zdaniem zamiast martwić się, że dziecko będzie "odstawać" i będzie nieakceptowane przez rówieśników, i "dla jego dobra" zapisywać go na religię czy namawiać do udziału w jasełkach, powinno się raczej zadbać o to, by dziecko miało możliwość - i potrafiło - powiedzieć "nie", jeśli tego nie chce. Ale też powiedzieć "tak" jeśli tego chce, mimo że rodzice mają inne zdanie. Trzeba dać mu oparcie i pewność, że jego wybór będzie szanowany, wtedy zdanie rówieśników nie będzie wyznacznikiem szczęścia.

@Lily - Piszesz, że wspomnienia odsunięcia zostają na całe życie. Tylko z czego to wynika? Z tego, że rodzice nie zapisali Cię na religię i czułaś się z tym źle? Jeśli tak, to w zasadzie niewiele się to różni od bycia zapisanym na religię mimo że się nie chce. Tu i tu ktoś narzuca swoją wolę, a dziecko musi ją wykonać. Wiem, że to nie jest takie proste, z jednej strony chcemy chronić dziecko przed indoktrynacją, ale czy to jest celem samym w sobie, czy raczej dobro dziecka? Podobnie, wszyscy byśmy chcieli aby nasze dzieci były wege, ale czy one same tego chcą? Nie jest to w sumie aż tak bardzo inne od katolików, którzy by chcieli aby ich dzieci sumiennie chodziły do kościoła, czy żydów, którzy obcinają napletki podążając ślepo za tradycją, która nie ma już żadnego uzasadnienia (kiedyś to miało sens, bo pomagało w higienie - dziś raczej nikt nie ma problemu z codziennym umyciem "instrumentu"). Ciekaw jestem, ilu z oburzonych rodziców z artykułu robi aferę, bo dziecko źle się czuje zmuszane do jasełek, a ilu tylko dlatego, że *ich* nikt nie zapytał o zdanie. Podejrzewam, że dziecko, które dostało rolę barana czy osła, będzie się źle z tym czuło niezależnie od tego, czy jego rodzice są katolikami czy nie. Z kolei nie wydaje mi się, aby dziecko, które dostało rolę króla i ćwiczy na innych niż religia lekcjach, miało z tym jakiś specjalny problem, a już na pewno nie światopoglądowy.

Tak sobie piszę, trochę taki strumień myśli, bo na pewne nie jest to wszystko czarno-białe ani różowe. Mimo wszystko wydaje mi się, że nieraz w tych walkach wege/niewege, kato/niekato itp. zapominamy trochę o samych dzieciach... i tu sam też biję się w pierś. Ciężko jest być rodzicem, a dobrym rodzicem - nie wiem czy to w ogóle możliwe. :roll:

Capricorn - 2013-12-15, 16:32

bojster napisał/a:


Tak sobie piszę, trochę taki strumień myśli, bo na pewne nie jest to wszystko czarno-białe ani różowe. Mimo wszystko wydaje mi się, że nieraz w tych walkach wege/niewege, kato/niekato itp. zapominamy trochę o samych dzieciach... i tu sam też biję się w pierś. Ciężko jest być rodzicem, a dobrym rodzicem - nie wiem czy to w ogóle możliwe. :roll:


Mnie się Twój strumień myśli bardzo podoba :) A z całego grząskiego trudu rodzicielstwa najbardziej podoba mi się, że trafiły mi się egzemplarze ewidentnie nie podążające ślepo za stadem - drążące, wypytujące, kwestionujące, testujące. Myślące samodzielnie :) Maja wszelkie predyspozycje do tego, żeby emocjonalnie dorosnąć i być w miarę stabilnymi osobnikami - ale tez wiem, ze wystarczyłoby, żeby wzrastały w innych warunkach,a by znalazł się ktoś, kto by się uparł, że należy ich za wszelką cenę "złamać". Nazwałby dziećmi trudnymi / niedostosowanymi, i szykanował na wiele sposobów.

lilias - 2013-12-15, 16:38

Jestem za całkowitym rozdzieleniem religii i szkoły. Jeżeli szkoła jest wyznaniowa to trudno. każdy wie na co się pisze, ale w innym przypadku religia powinna być nauczana przy kościele w salkach katechetycznych wybudowanych wysiłkiem i pieniędzmi parafian. Wiem o czym pisze Lily, i bojster, . wrażliwość dziecka jest sprawą indywidualną, wrażliwość rodzica czy nauczyciela również. dziecko powinno móc uczestniczyć w życiu grupy, w której funkcjonuje. w przypadku jasełek nie musi występować. może być asystentem reżysera, może zajmowac się "razem" z innymi scenografią, itp. itd.

bojster, myślę, że odwaga cywilna i rozróżnianie dobra od zła czy kultura osobista nie ma nic wspólnego z religią czy stylem życia (np. wege/ niewege). jakich wartości nauczymy własne dzieci zależy od nas, jakie będą w stanie przejąć ze świata zewn. już od nas nie zależy. wybory naszych dzieci nie muszą nam się podobać, niestety, i nie o wszystko da się oskarżyć szkołę, sąsiadów, dziewczynę.

lilias - 2013-12-15, 16:40

bojster napisał/a:
...

Tak sobie piszę, trochę taki strumień myśli, bo na pewne nie jest to wszystko czarno-białe ani różowe. Mimo wszystko wydaje mi się, że nieraz w tych walkach wege/niewege, kato/niekato itp. zapominamy trochę o samych dzieciach... i tu sam też biję się w pierś. Ciężko jest być rodzicem, a dobrym rodzicem - nie wiem czy to w ogóle możliwe. :roll:


100/100

Kat... - 2013-12-15, 18:01

polena napisał/a:

Wyobcowanie, odsunięcie, ok, to też jestem w stanie sobie wyobrazić. Czy zatem jeśli jasełka będą "po 16.00" dzieci, które nie biorą w nich udziału będą się czuć mniej wyobcowane?
myślę, że tak. Czym innym jest bycie odsuniętym od zajęć szkolnych czy przedszkolnych a czym innym nie uczestniczenie w dodatkowych zajęciach dla chętnych.

polena napisał/a:


No i tu się z Tobą jak najbardziej zgodzę. Nie chodzi mi o jakąś przymusową indoktrynację dzieci. Ale, gdyby moje dziecko chodziło np do Żydowskiej szkoły, albo mieszkalibyśmy w społeczności, gdzie dominują wyznawcy tej religii, chętnie zabrałabym je na takie uroczystości i w miejsca, żeby poznało, że tak to ujmę, koloryt danego kraju czy regionu.
ano właśnie o to chodzi. Ja też bym chciała móc sobie wybrać czy żyjąc w jakiejś społeczności chcę iść i pokazać dziecku jak świętują ludzie, którzy w to wierzą a nie być w szkole i np pracy (jak nauczyciele podczas rekolekcji) niejako zmuszana do uczestnictwa.

bojster bardzo dobrze napisane.

Martuś - 2013-12-15, 18:24

polena napisał/a:
Rozumiem, że ktoś jest niewierzący. Ale niechciałabym, żeby moje dziecko było pozbawione tego elementu, tlyko dlatego, że jednemu innemu dziecku to nie odpowiada

Zawsze można zorganizować taką imprezę w kościele. Przeczytaj jeszcze raz, co napisałaś. To jest tolerancja? 'Ja chcę, żeby było tak i tak, i niech wszyscy sie dostosują, a że jestem w większości, to tym bardziej. A jak nie chcą się dostosować, to znaczy, że są napastującą mniejszością'. Ja bym chciała, żeby w Przesilenie dzieci poszły czcić Swaroga i cieszyć sie zwycięstwem słońca nad ciemnością, ale kogo to obchodzi :p

polena napisał/a:
No i religię kultywuje się nie tylko w "specjalnych przybytkach", ale na co dzień.

Nie obchodzi mnie to, gdzie kto kultywuje swoją religię, dopóki nie dzieje się to w świeckiej, państwowej szkole i innych instytucjach publicznych nijak nie będących miejscem kultu religijnego.

polena napisał/a:
Ale, gdyby moje dziecko chodziło

A masz w ogóle dziecko? Czy tak chciałaś sobie na sucho poteoretyzować (szczególnie z żydowską szkołą, ciekawe, czy tam też byś miała jasełka, które chcesz mieć, 'bo ci się kiedyś podobały i niech inni się dostosują').

A dyskusja dawno odbiegła od tematu wątku. On nie miał służyć nawalankom religijnym, tylko zupełnie czemu innemu, mianowicie DZIELENIEM SIĘ DOŚWIADCZENIAMI DOT. WYCHOWYWANIA NIECHRZCZONEGO DZIECKA.

qetrab - 2013-12-15, 18:30

Cytat:
Ja bym chciała, żeby w Przesilenie dzieci poszły czcić Swaroga i cieszyć sie zwycięstwem słońca nad ciemnością


o! też bym chciał :D

polena - 2013-12-15, 20:09

Martuś napisał/a:
To jest tolerancja? (...) Ja bym chciała, żeby w Przesilenie dzieci poszły czcić Swaroga i cieszyć sie zwycięstwem słońca nad ciemnością, ale kogo to obchodzi :p


Nikt nie broni przecież Tobie i Twoim dzieciom czcić Swaroga. Moim postem chciałam tylko przypomnieć, że jednak nasza cywilizacja opiera się na kulturze judeochrześcijańskiej i większość dzieci nie czci Swaroga, a nawet nie wie kim jest. A te Jasełka, które stały się przyczyną dzisiejszej dyskusji, to element obecny w kulturze od wieków. Do tego zazwyczaj lubiany i ciepły element. I nawet można go traktować w oderwaniu od wierzeń religijnych, wszak pasterze w polskich, góralskich strojach, dalecy są od biblijnych wizji.

Ale ok, ja się nie upieram. Może tego typu eventy powinny odbywać się rzeczywiście popołudniami albo w weekendy, może w kościołach i salach katachetycznych jeżeli powodują problemy w tylu rodzinach, które nie obchodzą Bożego Narodzenia.




Martuś napisał/a:
A masz w ogóle dziecko? Czy tak chciałaś sobie na sucho poteoretyzować (szczególnie z żydowską szkołą, ciekawe, czy tam też byś miała jasełka, które chcesz mieć, 'bo ci się kiedyś podobały i niech inni się dostosują'


W żydowskiej szkole nie ma Jasełek :) A ja nie mam dziecka. Tak chciałam sobie na sucho poteoretyzować :roll: tudzież: to był przykład tego, jak widzę szacunek do wiary innych osób.

sylv - 2013-12-15, 20:19

polena napisał/a:
jednak nasza cywilizacja opiera się na kulturze judeochrześcijańskiej

o matko, i CO Z TEGO? :roll: W Egipcie obcina się z powodu tradycji łechtaczki małym dziewczynkom, kocham te argumenty o "tradycji i kulturze", są takie życiowe :roll:

Wracając do Bożego Narodzenia - dla podejrzewam 90% obchodzących tradycyjne jego symbole to choinka, prezenty i narodziny 25.12 - same "judeochrześcijańskie", noż błagam... :roll:

polena - 2013-12-15, 20:34

Spokojnie, ja się nie chcę z nikim kłócić :roll:

Bierny udział w szopce bożonarodzeniowej to nie obcinanie łechtaczki. I wiem, że zaraz ktoś wysunie argument: dzisiaj zgodzę się na udział w jasełkach, jutro napadnę na kiosk, pojutrze zamorduję siostrę. Ale nie chciałam brać udziału w takiej dyskusji.

sylv, za dużo tu demagogii. Prezenty=Św. Mikołaj, choinka pojawiła się jako odwołanie do elementów biblijnych, nie wiem do czego zmierzasz.

I nie lubię takich napastliwych rozmów.

sylv - 2013-12-15, 21:06

polena napisał/a:
I nie lubię takich napastliwych rozmów.

Tak więc nie czyń drugiemu, co Tobie niemiło :lol:

Capricorn - 2013-12-15, 21:11

Well, ja mam dzieci, które wypisalam z lekcji religii. W ramach "rewanżu" księża (znani mi osobiście, bo pracujemy razem) napisali na mnie skargę do dyrekcji, że niby indoktrynuję młodzież, nawołuję do masowego wypisywania się z lekcji religii i przesladuję chrześcijan. Do czego zmierzam? Fajnie jest tak sobie teoretyzowac, gdy temat nas nie dotyczy bezpośrednio. W praktyce jednak okazuje się, że tendencja jest taka, przynajmniej obecnie, że "mniejszości" się neutralizuje.
jagodzianka - 2013-12-15, 21:41

polena napisał/a:

sylv, za dużo tu demagogii. Prezenty=Św. Mikołaj, choinka pojawiła się jako odwołanie do elementów biblijnych, nie wiem do czego zmierzasz.

I nie lubię takich napastliwych rozmów.

a bombki symbolizują zakazany owoc.
Btw nie, chodzilam na religie i owszem momentami czułam sie odrzucona ale nie mam traumy.

kamma - 2013-12-15, 22:08

Od strony matki, która siedzi w praktyce - moja córa nie jest ochrzczona, nie chodzi na religię, nie poszła do komunii i nie czuje się z tego powodu w żaden sposób odrzucona. Mało tego - ona "wyprasza sobie" wszelką indoktrynację, pytania typu "dlaczego nie idziesz do komunii?", stwierdzenia "ale trzeba wierzyć, trzeba się modlić". Nie chce uczestniczyć w żadnych religijnych imprezach i nie ma z tym problemu, mimo że w szkole widoczne są skręty katolickie (konkursy wiedzy biblijnej i inne cuda). Jednakże muszę też stwierdzić, że dzieci w jej klasie są w miarę otwarte światopoglądowo, pytają, bo to dla nich nowość, ale nie ma w nich krytyki. W tej szkole Irma nigdy nie czuła się odrzucona z powodów wyznaniowych. No i ma w klasie dwójkę kolegów, którzy także nie chodzą na religię.
frjals - 2013-12-15, 22:11

polena napisał/a:
większość dzieci nie czci Swaroga, a nawet nie wie kim jest

duży w tym udział naszej szkoły, która nie wspomina o innych wyznaniach (a już o neopogańskich to zapomnij... :roll: )
polena napisał/a:
I nawet można go traktować w oderwaniu od wierzeń religijnych

chyba nigdy tego nie zrozumiem, przecież jeżeli mówimy o narodzeniu boga to jest to o religii, nawet jeżeli ten kto się narodził jest nazywany innymi imionami i przypisuje się mu inne cechy :roll: Może w tym tkwi tajemnica osób, które jedząc mięso określają się mianem wegetarian, też traktują mięso "w oderwaniu" ;-)
Cytat:
to był przykład tego, jak widzę szacunek do wiary innych osób.

no właśnie to chyba typowe, niestety. Wielu widzi to w ten sposób, że jeżeli mniejszość próbuje znaleźć dla siebie miejsce to nagle staje się napastliwa i terroryzuje większość. W naszym kraju wydaje się to wyjątkowo absurdalne i niesmaczne :-x

Btw, poganie organizują różne spotkania z okazji świąt (i nie tyko), nie widzę problemu, żeby nie poszukać kogoś z najbliższej okolicy i nie spędzić tego czasu z innymi podobnymi ludźmi.

qetrab - 2013-12-15, 22:31

Cytat:
duży w tym udział naszej szkoły, która nie wspomina o innych wyznaniach (a już o neopogańskich to zapomnij... :roll: )


No właśnie, dlaczego w szkole uczy się o bogach greckich o mitach greckich, a nic o słowiańskich
Fakt, że kościół bardzo skutecznie niszczył wszelkie pogańskie podania/chramy/posągi itp, gdy Polska przyjęła chrześcijaństwo, ale coś tam jednak się ostało

takia mała dygresja :D

polena - 2013-12-15, 22:41

No, z tym oderwaniem to sama też nie przepadam, ale tyle się nasłuchałam i naczytałam o obchodzeniu "świeckiego Bożego Narodzenia" vel "świąt zimowych", że staram się to jakoś ogarnąć. Wszak nawet prof. Środa opowiada, że chodzi co roku na Pasterkę...

Jakkolwiek sama jestem bliska opinii, że religia powinna się odbywać poza szkołą, właśnie, żeby nie powodować agresji wśród innych.

(Btw, ja się w szkole o Swarogu uczyłam ;) )

polena - 2013-12-15, 22:43

qetrab napisał/a:

No właśnie, dlaczego w szkole uczy się o bogach greckich o mitach greckich, a nic o słowiańskich


No dlatego, że to Rzym podbił Europę a nie Polanie, a na łacinie i grece powstało większość europejskich języków...

qetrab - 2013-12-15, 22:57

polena napisał/a:
qetrab napisał/a:

No właśnie, dlaczego w szkole uczy się o bogach greckich o mitach greckich, a nic o słowiańskich


No dlatego, że to Rzym podbił Europę a nie Polanie, a na łacinie i grece powstało większość europejskich języków...


To się powinno uczyć o bogach rzymskich a nie greckich :P (tak są zupełnie inni i mają inne mity)
Rzym nigdy nie dotarł na tereny Słowian, zatrzymał się na germanach i miał z nimi niezłe problemy :P

owszem języki powstały, ale akurat nie polski :P

bojster - 2013-12-15, 23:02

polena napisał/a:
qetrab napisał/a:

No właśnie, dlaczego w szkole uczy się o bogach greckich o mitach greckich, a nic o słowiańskich


No dlatego, że to Rzym podbił Europę a nie Polanie, a na łacinie i grece powstało większość europejskich języków...


Zgodnie z tym "rozumowaniem" powinniśmy się uczyć o bogach germańskich i czytać baśni radzieckie.

polena - 2013-12-15, 23:26

Khem, MASSIVE OFFTOP, ale może powinniśmy wyodrębnić temat Wiedza o Kulturze :P

hxxp://lacina.info.pl/index.php?dzial=o_jezyku&opcja=historia -> tu o sporym wpływie Łaciny na j. polski

Bogowie rzymscy nie są znowu tacy inni od greckich. Przypominam, że Rzym podbił Grecję i co nieco przysposobił sobie ich bogów. A w szkole uczymy się o jednych i drugich.

Rzymianie dotarli nawet aż do Celtów, istnieją teorie, że ze Słowianami też trochę handlowali - to już taki offtop od offtopu.

Ale analogii w tym, że powinniśmy się uczyć o bogach germańskich nie widzę ;) a przynajmniej, poza kwestią tego, że jest to z pewnością ciekawe.

Baśnie radzieckie? Strach się bać. Rosyjskie czytamy :)

qetrab - 2013-12-15, 23:58

polena, ok dobra, nie jestem ekspertem językowym :)

Rzym dotarł do Celtów, ale to inny kierunek... pomijając już to wszytko
nie uważasz, że przede wszystkim polska szkoła powinna uczyć o polskiej kulturze (pogańskie tradycje mają nadal silny wpływ na kulturę i wiele świąt jest nimi przesiąkniętymi), a dopiero później o kulturze innych?

Np. w przedszkolu często dzieci idą topić marzannę, a ile ludzi wie, że marzanna była boginią śmierci i zimy dla pogan? A rytuał topienia marzanny był częścią Jarego święta obchodzonego właśnie na równonoc wiosenną.

gaba - 2013-12-16, 08:42

Wracając do jasełek to nie zapominajmy że to jest tylko PPRZEDSTAWIENIE !!! Bardzo chętnie wzięłabym udział w przedstawieniu żydowskim czy muzułmańskim ale czy to oznacza że po wyjściu stanę się muzułmanką, wręcz przeciwnie poszerzę tylko swoją wiedzę na ten temat. A jeśli dziecko zapragnie być aktorem i nim zostanie to nie zagra żadnej roli, która nie zgadza się z jego światopoglądem? Nigdy nie zagra np. mięsożercy, pijaka, złodzieja czy księdza? Ja w tym roku (jasełka grają rodzice dla dzieci) gram Maryję :mryellow: i bardzo się z tego cieszę, choć nie mam komunii, bierzmowania i syn mój jest nie ochrzczony. Uważam to za cudną zabawę a i przy dobrą okazję do rozmów z małym i jakoś nie mamy z tym żadnego problemu. On wie, że to jest przedstawienie!
Swoją drogą teściowa, zagorzała katoliczka poszła do kościoła podziękować Bogu, że mnie nawraca bo jak już jestem Maryją w jasełkach to już blisko mi do kościoła :mryellow: :mrgreen: :mryellow:

Lily - 2013-12-16, 10:56

gaba napisał/a:
Ja w tym roku (jasełka grają rodzice dla dzieci) gram Maryję :mryellow: i bardzo się z tego cieszę, choć nie mam komunii, bierzmowania i syn mój jest nie ochrzczony.
A ja się dziwie, że Cię do tego dopuścili ;)
bojster - 2013-12-16, 10:59

Lily napisał/a:
gaba napisał/a:
Ja w tym roku (jasełka grają rodzice dla dzieci) gram Maryję :mryellow: i bardzo się z tego cieszę, choć nie mam komunii, bierzmowania i syn mój jest nie ochrzczony.
A ja się dziwie, że Cię do tego dopuścili ;)


Przecież Maryja też była bez komunii i bierzmowania, i miała nieochrzczonego syna. Tylko w ciąży już nie była. :P

polena - 2013-12-16, 11:09

qetrab napisał/a:
[
nie uważasz, że przede wszystkim polska szkoła powinna uczyć o polskiej kulturze (pogańskie tradycje mają nadal silny wpływ na kulturę i wiele świąt jest nimi przesiąkniętymi), a dopiero później o kulturze innych?
Np. w przedszkolu często dzieci idą topić marzannę, a ile ludzi wie, że marzanna była boginią śmierci i zimy dla pogan? A rytuał topienia marzanny był częścią Jarego święta obchodzonego właśnie na równonoc wiosenną.


Jane, że uważam :) Marzanna, Andrzejki, puszczanie wianków - to sympatyczne rzeczy i warto je kultywować i uczyć o nich, dla podkreślenia naszej kultury.
(Jak wiadomo elementy są też dodatkiem do świąt Chrześcijańskich - sianko pod obrusem, kolędnicy, śmigus-dyngus etc. Ale to już inna sprawa).

Peace and Love ;-)

qetrab - 2013-12-16, 13:49

Cytat:
Jane, że uważam :) Marzanna, Andrzejki, puszczanie wianków - to sympatyczne rzeczy i warto je kultywować i uczyć o nich, dla podkreślenia naszej kultury.


no i o to właśnie mi chodzi :D

go. - 2013-12-25, 19:22

Nam się zapisała nowa, świecka tradycja na 24 XII - odprawiamy leniwą aromaterapię z okazji urodzin niejakiego Lemmy'ego K. :mrgreen:
jaskrawa - 2013-12-25, 22:30

A ja wczoraj przespałam całą wigilię :D (musiałam odespać noc nieprzespaną przez bolącą mnie ciążę)
Potem wstałam i zjadłam kanapkę :D
A potem siedzieliśmy sobie do późna i słuchaliśmy nowej płyty McCartneya.

go. - 2013-12-26, 17:44

jaskrawa, :mryellow:
mermezd - 2013-12-26, 18:45

Moja mama na wstępie życzyła LIliance, żeby na następne święta już była ochrzczona...
go. - 2013-12-26, 20:59

mermezd napisał/a:
Moja mama na wstępie życzyła LIliance, żeby na następne święta już była ochrzczona...


uwielbiam taką miłą, nietrącającą się, rodzinną atmosferę :evil: :evil:

mermezd - 2013-12-26, 21:38

No, u mojej mamy była wybitnie ...gęsta atmosfera, odliczałam minuty żeby wrócić do domu :evil:
jaskrawa - 2013-12-27, 16:05

Ja się od dwóch lat już dzięki dzieciom migam - rok temu moja najdroższa córeczka w wigilię, jeszcze przed południem (mieliśmy po południu jechać najpierw do mojej mamy, potem mamy mojego niemęża) dostała gorączki. Zdążyliśmy nawet jechać jeszcze do lekarza, skonsultować się - lekarka powiedziała, żeby na wszelki wypadek jednak w domu zostać ]:->
Ucieszeni, wróciliśmy do domku, po drodze w jakimś jeszcze otwartym kerfur ekspresie kupując jakieś tam pseudo-jedzenie (no i coś tam mieliśmy przygotowane ze sobą). Ekstra wigilia :) . My we troje i Święty Spokój. Zabawne, bo dzień później młoda była już prawie zupełnie zdrowa, no ale oficjalnie nadal chora, więc wiadomo, że nie ruszaliśmy się nigdzie.

W tym roku - teoretyczne ryzyko, że zacznę rodzić, więc wyjazd z miasta absolutnie odpadał, a ze względu na to, że mamy ograniczone możliwości noclegowe, zwalenie się kogokolwiek na wigilię do nas też byłoby logistycznie trudne - bo goście, po odsiedzeniu kilku godzin przy stole musieliby wracać do domu.

Ciekawe, co będzie za rok :D
Będzie dwójka małych dzieci - w tym jeden przedszkolak.Wszystko możliwe ]:->

Capricorn - 2013-12-27, 16:33

ja od wielu lat nigdzie nie chodzę ani tez nikogo nie zapraszam, i jest cudnie :) Polecam.
lemonka - 2013-12-27, 22:00

U mnie podobnie :-)
AzjaB - 2013-12-30, 12:15

mermezd napisał/a:
Moja mama na wstępie życzyła LIliance, żeby na następne święta już była ochrzczona...

Byliśmy w te święta na chrzcinach u znajomych. Oboje wiary niekatolickiej pochodzący z rodzin katolickich. Ok, podjęli taką decyzję argumentując to tym, że chcą żeby w przyszłości dziecko samo podjęło decyzję i nie chcą zamykać mu drogi do religi katolickiej. Będą mu sakramenty potrzebne to będzie miał łatwiej, nie będą to zwyczajnie o nich zapomni. Czy słusznie myślą to ich sprawa i nie o tym chciałam.
Chodzi mi raczej o to, że skoro jednak tak postanowili to powinni skrupulatnie wybrać księdza. Cała ceremonia polegała na modłach o zbawienie i nawrócenie tej rodziny. Ja jestem wierząca, ale nawet mnie to bulwersowało. Ksiądz straszył piekłem, wołał o pomstę do nieba, no dramat i cyrk w jednym...

mermezd - 2013-12-30, 18:01

No, w straszeniu piekłem księża są najlepsi, chyba są nawet szkoleni :-x
Ja jestem niewierząca, ale toleruję wiarę innych ludzi, ale księży, kościoła, całej tej hierarchii nienawidzę i jak słyszę takie opowieści to nóż się w kieszeni otwiera kiedy się słucha jak oni chcą manipulować ludźmi, całymi masami. Niech się cieszą, że dostali kasę za udzielenie sakramentu, wydaje mi się że to dla nich najważniejsze.
(Jeśli kogoś uraziłam- przepraszam).

AzjaB - 2013-12-30, 20:19

Tak jak pisałam jestem wierząca, chodzę do kościoła, ale zgadzam się z Tobą mermezd wielu księży patrzy na kasę, a z powołania robią interes. Oczywiście nie wszyscy, więc jak zawsze nie można generalizować. Jednak w tym wypadku tak było, gość się strasznie zabrał za nawracanie, a nie dość że zraził do siebie pół kościoła to jeszcze zepsuł nastrój ceremoni, która powinna być przyjemnym wspomnieniem, rodzinnym świętem.
jaskrawa - 2013-12-31, 12:21

AzjaB napisał/a:
mermezd napisał/a:
Moja mama na wstępie życzyła LIliance, żeby na następne święta już była ochrzczona...

Byliśmy w te święta na chrzcinach u znajomych. Oboje wiary niekatolickiej pochodzący z rodzin katolickich. Ok, podjęli taką decyzję argumentując to tym, że chcą żeby w przyszłości dziecko samo podjęło decyzję i nie chcą zamykać mu drogi do religi katolickiej. Będą mu sakramenty potrzebne to będzie miał łatwiej, nie będą to zwyczajnie o nich zapomni. Czy słusznie myślą to ich sprawa i nie o tym chciałam.
Chodzi mi raczej o to, że skoro jednak tak postanowili to powinni skrupulatnie wybrać księdza. Cała ceremonia polegała na modłach o zbawienie i nawrócenie tej rodziny. Ja jestem wierząca, ale nawet mnie to bulwersowało. Ksiądz straszył piekłem, wołał o pomstę do nieba, no dramat i cyrk w jednym...


Ksiądz niezbyt mądry. Może ci ludzie, skoro zdecydowali, że ochrzczą dziecko, to może jeszcze w sumie rozważali, że sami kiedyś do wiary powrócą... Ale po takiej "ceremonii" pewnie tym bardziej nie ma na to szans.

W jaki sposób tłumaczycie dzieciom sprawę śmierci (pytanie do ateistów, w przypadku wierzących to mniej więcej wiadomo, jak)?

Kat... - 2013-12-31, 15:04

jaskrawa, najlepiej wg mnie jest powiedzieć, że się nie wie tak naprawdę na 100% co się wtedy dzieje i że w różne rzeczy ludzie wierzą. Np babcia wierzy, że pójdzie do nieba a ja wierzę, że jak umrę to już nie będzie nic. Jest gdzieś na forum cały wątek na ten temat.
jaskrawa - 2013-12-31, 19:36

Kat..., a to sobie tam zajrzę, dzięki.
mariaaleksandra - 2014-01-03, 12:33

Jaskrawa mnie za dziecinstwa fascynowala opcja reinkarnacji i powrotu jako np zwierzak jakis. Oczywiscie nie trzeba jako dorosly w to wierzyc, ale mysle ze takiemu dziecku co jest juz do pogadania to mozna przedstawic rozne opcje w jakie ludzie wierza i powiedziec ze tak naprawde to wlasnie nie wiadomo jak jest.
malwiska - 2014-01-10, 12:25

hxxp://www.gazetakrakowska.pl/artykul/1084832,owca-na-papierze-toaletowym-czyli-atak-na-kosciol,id,t.html nie wiedziałam gdzie to wrzucić.. macie tu. :-)
maryczary - 2014-01-13, 13:25

malwiska, :mrgreen: :shock: :mrgreen:
jaskrawa - 2014-01-14, 17:42

mariaaleksandra, myślę, że to jedno z najpiękniejszych "wyjaśnień" i na pewno o tej opcji opowiem dziecku (tzn. że to moim zdaniem bardzo możliwe, bo mimo że w pewnym sensie uważam się za buddystkę - a raczej kogoś, kto chciałby być buddystką, gdyby miał czas ;D), nie uważam reinkarnacji za jakiś pewnik czy dogmat)

malwiska
, dobre :D jeszcze lepsze niż hello kitty :mrgreen:

Melodi - 2014-07-23, 15:23

Kat... napisał/a:
jaskrawa, najlepiej wg mnie jest powiedzieć, że się nie wie tak naprawdę na 100% co się wtedy dzieje i że w różne rzeczy ludzie wierzą. Np babcia wierzy, że pójdzie do nieba a ja wierzę, że jak umrę to już nie będzie nic. Jest gdzieś na forum cały wątek na ten temat.


Właśnie też tak synkowi mam zamiar tłumaczyć. My nie chrzcimy,bo jesteśmy niewierzący. Przyjmowanie sakramentu bo wszyscy tak robią to dla mnie hipokryzja :/

vegeta - 2014-08-21, 14:24

Jeżeli się nie zamierza wychowywać dzieciaka w religii, to chyba nie warto - zawsze będzie mogło ochrzcić się później. Powtarzanie formułek o wychowywaniu zgodnie z wiarą, kiedy się tego nie czuje, jest trochę bez sensu...
koralina1987 - 2014-11-15, 10:09

Czy ktoś aktualnie zmaga się z ową sytuacja? 8-)

My decyzje podjelismy zanim Li przyszła na swiat, a slowa pielegniarki, ktora przygotowywala nasze jednodniowe dziecko do transportu do innego szpitala z rzekomym zapaleniem pluc "moze chca panstwo ochrzcic?" spowodowaly u mnie taka furie ze na sile dawali mi leki uspokajajace... bylismy z mezem tak wielkiej "wiary" ze Lila wyzdrowieje ze nie potrzebowalismy o tego regulki pospiesznie wypowiedzianej przez ksiedza,
Jednak pewnie temat pojawi sie od strony naszych rodziców...Nie chce sie z nikim klocic, a argument "przeciez ja cie wychowalam na katoliczke" mnie tak smieszy ze robie sie ironiczna a to nie pomaga w dyskusji.
Jak jest u Was? ja Wasi bliscz reaguja na ta decyzje

zojanka - 2014-11-15, 19:28

Najlepiej nie dać się i robić po swojemu - jak raz ulegniesz w sprawie np. chrztu, potem nie dadzą ci spokoju w innych kwestiach, także związanych z dietą, bo przecież wychowali cię na mięsożerczynię. Jeśli dorosły człowiek, który już doczekał się wnuka zachowuje się niczym przedszkolak i robi sceny pt. "macie zrobić jak ja chcę, bo inaczej będzie mi przykro/obrażę się/zacznę płakać - tym bardziej nie ulegać, przecież nie można dać sobą kierować komuś kto zachowuje się jak kilkulatek. W przypadkach fanatycznych dziadków trzeba będzie przez pierwsze pare lat uważać i nie zostawiać z nimi dziecka sam na sam, bo gotowi sami zanieść je do kościoła, ale w przypadku cywilizowanych nie powinno być problemów - prędzej czy później uszanują decyzję. Dla mnie dodatkowym argumentem jest fakt, że chrzcząc dziecko pod presją utrudnia się życie innym nieochrzczonym - zawsze im więcej dzieci w danej szkole nie chodzi na religie, tym lepiej - nie czują się tak wyobcowane, a szkoła ma mniej argumentów przy organizacji "obowiązkowych mszy".
Kat... - 2014-11-15, 23:31

koralina1987, nie czuję, żebym się zmagała, choć wiem, że temat jeszcze w okolicach ósmego roku życia raczej powróci.
Ja podobnie jak zojanka, uważam, że to sprawa rodziców, a nie dziadków,jak wychowane zostanie dziecko. Mnie ten argument nie tyle śmieszy, ile jest przydany.
"Kochani rodzice, mimo tego, że wychowaliście mnie na tradycyjnie jedzącą katoliczkę a jestem niewierzącą weganką (wegetarianką) i dalej mnie kochacie i akceptujecie, chcę z Was wziąć dobry przykład i jeśli moje dziecko wychowane na weganina-ateistę zechce w przyszłości jeść mięso i się ochrzcić, przyjmę to tak jak Wy przyjęliście moje decyzje. Wiem, że nie jestem panią mojego dziecka, to jego życie i jego decyzje. Nie będę stawała na przeszkodzie jego decyzjom, kiedy będzie wystarczająco duży, żeby ponosić za nie odpowiedzialność. A na razie, póki ja podejmuję za niego decyzje, będą one zgodne z moim sumieniem, tak jak Wasze dotyczące małej mnie, były podyktowane Waszym"

kml - 2014-11-16, 00:03

U mnie luz, choć wiem, ze moją mamę to boli i chciałaby Igę ochrzcić. Zawsze ja pocieszam, ze nic straconego, bo może kiedyś młoda przyjdzie do niej i powie "Babciu, ratuj! Ja już z tymi ateistami żyć nie mogę" :lol: Staram się nie napinać atmosfery, tylko rozluźniam i na razie działa. Zobaczymy później. Dla mnie koronny argument to taki, ze czuje się skrzywdzona, ze zostałam wychowana w wierze katolickiej, więc swojemu dziecku nie chce tego robić.

Większy problem jest z choinka, bo "jak to tak, dalej nie kupicie?" ;)

majaja - 2014-11-16, 01:15

koralina1987 napisał/a:
Jak jest u Was? ja Wasi bliscz reaguja na ta decyzje
przyzwyczaili się i odpuscili całkiem, najgorzej było przez pierwsze dwa lata, przy drugim dziecku to już nawet nikt nie pisnął
majaja - 2014-11-16, 01:21

kml napisał/a:
"jak to tak, dalej nie kupicie?"
a w zasadzie czemu nie kupicie? to stary germański symbol mający zapewnić dobre zbiory, w Polsce zdaje się stawiano snopek zboża, z którego aktualnie garść siana pod obrusem została. Przypomniała mi się historia opisana bodajże u Kosidowskiego, że pewnemu księdzu w Peru nagle bardzo przybyło wiernych, okazało się, że to złote słonce, które powiesił na ołtarzy jest ważnym symbolem pierwotnej religii tego regionu. Może pora przywłaszczać sobie z powrotem symbole i stare wierzenia od kk ;)
Kat... - 2014-11-16, 02:17

Ja nienawidziłam od zawsze ubierać choinki i nie chciałam jej w domu. Mój mąż lubi więc to jego działka. Ja do tego ręki nie przykładam. A "lulajże jezuniu" mogę zagrać na flecie wyłącznie po to, żeby zaimponować dzieciom, że umiem grać (szkoda, że tylko to).
koralina1987 - 2014-11-16, 07:27

Kat..., właśnie to im chciałabym powiedzieć, ale od razu mnie szlag trafia i nie potrafię ubrać w słowa, chyba sobie przepiszę na kartkę i przykleję do wewnętrznej strony dłoni, jak wyjdzie temat do wyrecytuję ;p - dzięki!

A ja choinkę chyba bym chciała, bo to takie magiczne dla dziecka czekać na prezenty, ubierać drzewko itd. Szczególnie, że zawsze te wolne, świąteczne dni wykorzystujemy na odwiedziny rodziny i tak od tego się nie ucieknie. Jako dziecko bardzo na to czekałam i myślę, że można to dziecku racjonalnie wytłumaczyć, po co takie drzewko stroimy itd. Niektóre kolędy też uwielbiam, bo są dla mnie synonimem piosenek wyrażających miłość do dziecka, dla której z nas bowiem nasze dziecko nie jest jak bóstwo? :lol: "Moja perełko" "Me pieścidełko" - noo błagam toż to miłość w pięknej formie. :-> więc pewnie śpiewać będziemy.

Mamy znajomych ateistów, których synowie bardzo świętują w zimowe święta i biegają z tortem po podwórku czekając aż wiatr "zdmuchnie" świeczki - rodzice przekazali im, że są to "urodziny" świata, miłości i pokoju :-) Więc świeczki na torcie zdmuchuje świat :) Dla mnie to urocze i mimo, że chłopcy są już w wieku nastu lat rok rocznie pieką tort (przeważnie piernik w okrągłej blaszce) i wynoszą go ze świeczkami na podwórko, a mama ociera łzy wzruszenia, a jakże ;-)

zojanka - 2014-11-16, 10:58

akurat w obchodzeniu świąt w grudniu nie ma nic złego i spokojnie można je z dzieckiem celebrować. Bo niby co tam jest katolickiego? Okres - przesilenie zimowe obchodzone przez wszystkie ludy przedchrześcijańskie, data - urodziny Mitry, bo przecież Jezus nie przyszedł na świat w grudniu. Zwyczaj stawiania 12 potraw, przynoszenia siana do domu (wprawdzie w formie snopu a nie pod obrus, ale zawsze), kolędowania (w innej formie niż obecnie) i świętowania - słowiański (Sczodre Gody), choinka, jemioła i obdarowywanie się prezentami - germański (święto Jul), chrześcijański jest tam tylko opłatek i uproszczona wersja legendy o Jezusku (stajenka zamiast groty itd.). Innymi słowy - idealna okazja żeby pokazać dzieciakowi dziedzictwo kulturowe. A jak jakaś dewotka z rodziny zacznie się czepiać, że ateiści obchodzą chrześcijańskie święta można się jej zapytać, czemu taka wielka chrześcijanka jak ona obchodzi pogańskie święto Jul i urodziny Mitry.
kml - 2014-11-16, 12:04

majaja napisał/a:
a w zasadzie czemu nie kupicie?

A czemu mielibyśmy kupić?
zojanka napisał/a:
Bo niby co tam jest katolickiego?

My jesteśmy ateistami, nie tylko niekatolikami. W żadne gusła nie wierze, w te prasłowiańskie tez ;)

majaja - 2014-11-16, 17:30

kml napisał/a:
My jesteśmy ateistami, nie tylko niekatolikami. W żadne gusła nie wierze, w te prasłowiańskie tez
ale to znaczy że nic kompletnie nie obchodzicie, ani urodzin ani imienin czy sylwestra?
neina - 2014-11-16, 18:27

My choinkę ubieramy, bo to zwyczaj ludowy/pogański. A że miły, to czemu nie skorzystać? A z drugiej strony jak ktoś nie lubi to jego sprawa.
Sowa - 2014-11-16, 18:37

majaja, ale ŚWIĘTOWANIE samo w sobie - ważnych wydarzeń, rocznic - to chyba nie gusła?

A tak w temacie. Pamiętajcie, że dla takich mocno wierzących ludzi chrzest to naprawdę ważne wydarzenie, a nie tylko ceremonia czy odklepanie formułki nad głową dziecka tak jak to (ze zrozumiałych względów) mogą widzieć ateiści. W wyznaniu katolickim (nie wiem na pewno, czy w innych wyznaniach chrześcijańskich też, więc piszę o katolickim) chodzi też o to, żeby troszczyć się o zbawienie innych ludzi, w tym przede wszystkim swoich bliskich, o to żeby "grzesznych napominać", więc nie dziwcie się, że dziadkowie, rodzina próbują wtrącić swoje trzy grosze. Dla nich to napominanie jest wręcz obowiązkiem :) Ja nie lubię takiego podejścia, sama też bardziej niż cokolwiek innego cenię sobie wolność i swobodę życia tak jak chcę, a nie tak jak inni tego ode mnie oczekują, staram się dać dużo szeroko pojętej wolności swoim bliskim, ale... Wiara to naprawdę coś więcej niż tylko pewien "pogląd" na świat, to dla wielu ludzi realnie istniejąca, ważna i poważna sprawa. Może i najważniejsza w życiu. Więc jeśli będziecie rozmawiać ze swoimi wierzącymi rodzicami/krewnymi, to zamiast wpadać w furię, dajcie im lepiej odczuć, że rozumiecie, że to dla nich ważna kwestia, że traktujecie sprawy wiary poważnie i z szacunkiem i WŁAŚNIE DLATEGO nie będziecie chrzcić - bo jeśli nie wierzycie i nie zobowiązujecie się do wychowania w wierze, to byłoby to zbezczeszczenie sakramentu. A chyba nie o to im chodzi?
kml napisał/a:
Zawsze ja pocieszam, ze nic straconego, bo może kiedyś młoda przyjdzie do niej i powie "Babciu, ratuj! Ja już z tymi ateistami żyć nie mogę"
No i to też jest dobre podejście moim zdaniem - w formie żartu czy nie, ale powiedzieć, że właśnie nic straconego, że różnie może być w przyszłości, istnieją historie spektakularnych nawróceń :D a nie tylko "nie nie, nigdy nie".
majaja - 2014-11-16, 19:44

Sowa napisał/a:
majaja, ale ŚWIĘTOWANIE samo w sobie - ważnych wydarzeń, rocznic - to chyba nie gusła?
Jak to nie? :P a czym jest rocznica jak nie rodzajem magicznego kręgu w czasie, wiarą, że cykl roczny ma znaczenie we wszystkich dziedzianach życia ;) albo jakoś tak bo jakoś specjalnie to się na tym nie znam.
kamma - 2014-11-16, 19:49

Sowa, myślę, że rozpatrywanie nagabywania na chrzest w kategoriach "chrześcijańskiego obowiązku" to jednak pewnego rodzaju idealizacja tego zjawiska. Mówię na własnym przykładzie:
- To nie będziecie chrzcić?!
- Nie.
- Ale powinniście ochrzcić!
- Dlaczego?
- Bo trzeba ochrzcić!
albo:
- Bo nie będzie miał życia w przedszkolu.
albo:
- Bo umrze.
itede, itepe. Od osób, które omijają kościół szerokim łukiem, a kler traktują z pogardą.
Serio, w ciągu ostatnich 11 lat nie usłyszałam ani jednego chrześcijańskiego argumentu.

kamma - 2014-11-16, 19:51

O, jeszcze słówko na temat świętowania. ŚWIĘTOwania. Jak sama nazwa wskazuje, chodzi o coś związanego ze świętością, znaczy - gusła. O:
majaja napisał/a:
a czym jest rocznica jak nie rodzajem magicznego kręgu w czasie, wiarą, że cykl roczny ma znaczenie we wszystkich dziedzianach życia

Sowa - 2014-11-16, 20:14

majaja napisał/a:
Jak to nie? a czym jest rocznica jak nie rodzajem magicznego kręgu w czasie, wiarą, że cykl roczny ma znaczenie we wszystkich dziedzianach życia albo jakoś tak bo jakoś specjalnie to się na tym nie znam.
Przyznaję, że tak na to nie patrzyłam ;) No to jak się komuś udaje unikać wszystkich świąt i każdego rodzaju świętowania, celebracji, to nieźle. Ale tak się zastanawiam, czy to ma sens? Bo takie odróżnianie dnia zwykłego od niezwykłego, świątecznego, jest chyba każdemu jakoś tam potrzebne, nie? Może się mylę.
kamma napisał/a:
- To nie będziecie chrzcić?!
- Nie.
- Ale powinniście ochrzcić!
- Dlaczego?
- Bo trzeba ochrzcić!
albo:
- Bo nie będzie miał życia w przedszkolu.
albo:
- Bo umrze.
itede, itepe. Od osób, które omijają kościół szerokim łukiem, a kler traktują z pogardą.
Serio, w ciągu ostatnich 11 lat nie usłyszałam ani jednego chrześcijańskiego argumentu.

Aha, to akurat smutne jest. Trzeba ochrzcić, bo tak... :roll: To jest właśnie sprowadzenie sakramentu do rangi magicznego stuknięcia różdżką na wszelki wypadek. Ja mam akurat rodziców, którzy samodzielnie myślą i pewnie sami by się popukali po czołach, słysząc, że ktoś kto omija kościół, chrzci dziecko "bo trzeba". Więc masz rację, pewnie idealizuję.

koko - 2014-11-16, 20:46

zojanka, mam wrażenie, że oczekujesz od otoczenia akceptacji twoich przekonań, ale sama wobec katolików już za bardzo akceptująca nie jesteś :mrgreen:
majaja - 2014-11-16, 21:12

Sowa napisał/a:
Sowa napisał/a:
Ale tak się zastanawiam, czy to ma sens? Bo takie odróżnianie dnia zwykłego od niezwykłego, świątecznego, jest chyba każdemu jakoś tam potrzebne, nie? Może się mylę.
pytanie na doktorat pewnie, zdaje się mi, że odróżnienie sacrum i profanum jest starsze od wszelkich religii, więc pewnie jest
Czarowniczka - 2014-11-16, 22:52

U nas oczywiście zarówno moi rodzice jak i teściowa chcieliby, żeby było inaczej. Czasami coś tam przebąkują pod nosem, ale ja najczęściej krótko odpowiadam, że nie albo się uśmiecham i zmieniam temat. Uważam, że nie ma co dyskutować , bo i tak się nie dogadamy. Tyle, że my mieszkamy w innej miejscowości i raczej rzadko się widzimy. Na początku częściej poruszany był temat teraz rzadziej - przyzwyczaili się troszkę. Ja nie jestem ateistką ani nie utożsamiam się z żadną religią. Wiarę jakąś mam, ale taką własną (może kiedyś sektę założę ;) Święta obchodzimy na zasadzie tradycji. W przedszkolu samo się oczywiście zadziało, że były jasełka (nie mam z tym problemu) i kolędy, ale hitem była Arka Noego "Świeć gwiazdeczko". Lila tak to lubiła, że każdy z was by jej to puszczał na okrągło na jej prośbę i jeszcze z nią śpiewał i tańczył ;) Ja nawet kupiłam taką książeczkę z naklejkami o szopce i jej tłumaczyłam o co chodzi, ale tak jak ja uważam, że jest to taka legenda. Ja zazwyczaj w tego typu okolicznościach jej mówię, że nikt nie wie czy tak było naprawdę czy nie (podobnie z ufoludkami, że nie wiemy czy są czy nie i że tak sobie ludzie wymyślili, że są zieloni, bo może są ;)
kml - 2014-11-16, 23:42

Sowa napisał/a:
majaja, ale ŚWIĘTOWANIE samo w sobie - ważnych wydarzeń, rocznic - to chyba nie gusła?

Dokładnie, a nawet jeśli świętowanie urodzin ma swoje korzenie w religii, to nie składam wówczas ofiar :lol:

My nie świętujemy urodzin, tylko obchodzimy. Chociaż jeśli o mnie chodzi to wolałabym zwykłe pamiętanie, ale niestety nie żyję w próżni.

bojster - 2014-11-17, 00:52

Moim zdaniem obchodzenie urodzin czy imienin nie ma w sobie nic magicznego, obrzędowego, czy "wiarowego". Ot po prostu skreślenie kolejnego roku i okazja do wręczenia/otrzymania prezentu. Zresztą dla mnie wszelkie święta też są jedynie pretekstem żeby się spotkać z rodziną i posiedzieć razem korzystając z wolnego od pracy. Nie wydaje mi się aby ludzie w dzisiejszych czasach byli jakoś szczególnie upojeni "atmosferą świąteczną", bardziej to chyba kręci marketingowców hipermarketowych niż zwyczajnych ludzi. ;-) Kiedyś owszem, było coś magicznego w tym, że w środku zimy wszyscy się gromadzili w ciepłej, rozświetlonej izbie i jedni do syta. Dziś, kiedy mamy centralne ogrzewanie, półki w sklepach zawsze pełne, a do pracy raczej nie brniemy w śniegu po kolana - na kim to robi wrażenie? :P
majaja - 2014-11-17, 06:24

kml napisał/a:
Sowa napisał/a: majaja, ale ŚWIĘTOWANIE samo w sobie - ważnych wydarzeń, rocznic - to chyba nie gusła?

Dokładnie, a nawet jeśli świętowanie urodzin ma swoje korzenie w religii, to nie składam wówczas ofiar
ale to tak jak z choinką ;) , chyba nawet katolicy nie wierzą że dzięki niej będą mieli obfite plony ;)
koralina1987 - 2014-11-17, 10:37

Czarowniczka, zgadzam się w 100%, mam takie same podejście.

U nas raczej nie usłyszymy innych argumentów niż "bo my jestesmy katolikami" lub "bo trzeba" - takze tym bardziej mnie to drazni. Ale moze niepotrzebnie wywołuje wilka z lasu, póki co raz tesciowa (koscielna do bólu) powiedziała ze co jak co ale ochrzcić musimy...maz szybko zakonczył temat i mam nadzieje ze juz nie powróci (o ja naiwna...) :roll:

kml - 2014-11-17, 13:21

majaja napisał/a:

Dokładnie, a nawet jeśli świętowanie urodzin ma swoje korzenie w religii, to nie składam wówczas ofiar
ale to tak jak z choinką ;) , chyba nawet katolicy nie wierzą że dzięki niej będą mieli obfite plony ;) [/quote]
Wręcz przeciwnie, bo jednak to robią.

majaja - 2014-11-17, 18:03

kml napisał/a:
Wręcz przeciwnie, bo jednak to robią.
a teraz to nie rozumiem co masz na myśli. śmiem przypuszczam, że wielu katolików wierzy że choinka w stajence stała razem z osiołkiem ;)
dynia - 2014-11-17, 18:30

koralina1987 napisał/a:
Ale moze niepotrzebnie wywołuje wilka z lasu, póki co raz tesciowa (koscielna do bólu) powiedziała ze co jak co ale ochrzcić musimy...maz szybko zakonczył temat i mam nadzieje ze juz nie powróci (o ja naiwna...) :roll:

Nic się nie martw jak Wy nie ochrzcicie ,babka może to zrobić bez Waszej zgody i wiedzy także nie znasz dnia ani godziny ;-) :-D (było już kilkanaście takich przypadków także wiesz...)

kml - 2014-11-17, 20:42

majaja napisał/a:
a teraz to nie rozumiem co masz na myśli. śmiem przypuszczam, że wielu katolików wierzy że choinka w stajence stała razem z osiołkiem ;)

Skoro obchodząc urodziny nie składam ofiar, nie stawiam choinki w okolicy przesilenia zimowego. A inni wręcz przeciwnie, czy wiedza czy nie co ten symbol oznaczał, czy są katolikami czy nie. W sumie to nawet zabawne, choinka jako symbole BN jest fuj, a innych wyznań nie.

Lily - 2014-11-17, 20:48

Ja tam lubię choinkę, bo jest ładna, a szczególnie lubię światełka ;) Zawsze lubiłam, to jedna z niewielu rzeczy miło mi się kojarzących ze świętami BN. Mimo że narodzin Jezusa nie świętuję.
Na wiosnę bazię, zimą choinka, dekoracja jak każda ;)

koralina1987 - 2014-11-18, 10:20

dynia, a fakt juz sie odgrażała jak mała jeszcze była w brzuchu, dlatego nie ma mowy żebym z nimi małą zostawiła, zresztą nawet bez tego nie byłabym chętna, wolę całą wypłatę dać na nianie....
moony - 2014-11-18, 10:56

Potwierdzam, że przy drugim dziecku nikt już nie pyta.

Na pytania, dlaczego nie chrzcimy przy pierwszym, odpowiadałam, że nie będę robić czegoś, co do czego nie mam przekonania tylko dlatego, że wszyscy tak robią i że nie mogę podjąć się zobowiązania zawartego w chrzcie o wychowaniu dziecka w wierze. I to kończyło wszelkie dyskusje.

Lily - 2014-11-18, 15:47

To jest ciekawe: www.facebook.com/TygodnikPowszechny/photos/a.432020059111.226027.180185019111/10153323925054112/?type=1&theater
go. - 2014-11-18, 16:21

Cytat:

Potwierdzam, że przy drugim dziecku nikt już nie pyta.


racja! Ale za to pytają jeszcze bardziej o ślub :lol:

Lily, wiadomo... sami mamy znajomych niby antyreligijnych, ale mają ślub kościelny, chrzczone dzieci (i większość się i tak dziwi, że nasze niechrzczone na zasadzie: "to tak można?!" ) + mówią na ulicy "szczęść boże" zakonnicom :shock:

majaja - 2014-11-18, 18:33

kml napisał/a:
W sumie to nawet zabawne, choinka jako symbole BN jest fuj, a innych wyznań nie.
dla mnie choinka jak symbol BN nigdy nie była fuj, nie uzywam w życiu symboli faktycznie religijnych (nie przychodzi mi w tej chwili do głowy nic poza święceniem święconki), ale tak jak Śmingus
Dyngus jakoś tam symboliczne obchodzę w imię tradycji kulturowej tak i chionkę stawiam,

Lilymasakra, wiedziałam, że ateisci chrzą dzieci, ale nie sądziłam, że tak masowo :(

adriane - 2014-11-19, 15:09

Chrzest z innej perspektywy.
hxxp://moonsetstory.blogspot.ie/2014/04/chrzest-z-innej-perspektywy-jak.html#more

"Chrzest z innej perspektywy - jak zintegrować jego duchowe i życiowe konsekwencje


Jakiś czas temu w artykule o możliwości apostazji przeczytałam taki ustęp:
„Kanonista P. Steczkowski z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie opublikował w wydawnictwie Annales Canonici (2/2006) artykuł o wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym. Stwierdza on, iż sformułowanie "wystąpienie z Kościoła katolickiego aktem formalnym" nie może oznaczać nic innego jak tylko specyficzną formę zerwania przez wiernego pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim. Nie jest bowiem możliwe wyłączenie z Kościoła w sensie obiektywnym, ze względu na nieodwracalne ontologiczne skutki sakramentu chrztu. Ksiądz Steczkowski pisze też, że nawet po wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym osoba taka nadal podlega prawu kanonicznemu, gdyż jest związana z Kościołem w sposób niepełny. Stanowisko to zostało potwierdzone wielokrotnie przez innych oficjeli Kościoła.”

To zdanie uderzyło mnie swoją prawdziwością. Bo przecież akt chrztu jest zdecydowanie czymś więcej niż tylko pokropieniem dziecku głowy wodą, odebraniem przysięgi od jego rodziców i wpisaniem młodej duszyczki w poczet członków kościoła. To bardzo silny, wsparty wielowiekową tradycją, rytuał! I nawet jeżeli na poziomie intelektu, czy nawet na poziomie czucia jesteś od kościoła daleko, to ten rytuał – pierwsze wielkie święto w Twoim życiu – wciąż jest w mocy.

Rytuały mają moc dalece wykraczającą poza sens pojedynczych gestów, czy słów. Ich zadaniem jest tworzyć rzeczywistość, a nie ją opisywać. Słowo funkcjonuje w nich jako ekwiwalent boskiej mocy stwórczej – to za pomocą słowa ustanawia się nową tożsamość inicjowanego i jego miejsce w społeczności lub też na poziomie rytuałów bardziej indywidualnych słowo jest wyrazem podjętej decyzji, intencji, która ma moc sprawczą, a nie tylko życzeniową. To samo dotyczy rytualnych gestów. Odtwarzają one często najważniejsze wydarzenia w życiu każdego z nas: proces narodzin i proces umierania. W gruncie rzeczy każdy rytuał przejścia sprowadza się do śmierci i ponownych narodzin. I to się właśnie zadziewa: część z nas umiera, odchodzi by zrobić miejsce na nową tożsamość. Rytuał przejścia jest jak zrzucanie skóry przez węża – to wciąż ten sam wąż, ale odnowiony i uwolniony z ograniczających dotąd struktur. Wąż jako symbol transformacji stał się w chrześcijaństwie symbolem grzechu. Może dlatego, że jego przemiana wypływa z wewnątrz i dzieje
się samoistnie, nie potrzebując niczyjej zgody czy pośrednictwa. Wąż uczy nas, że potencjał do zmiany jest w każdym z nas i że nawet najbardziej sztywny pancerz można zrzucić. Choć nigdy nie dzieje się to bez wysiłku, a niejednokrotnie jest to proces bolesny i trudny.


Kiedy mamy do czynienia z tak silnym rytuałem jak rytuał chrztu, który przeszliśmy jako niezwykle delikatne i podatne na oddziaływanie energetyczne młode istoty, to naiwnością jest myśleć, że ze skutków tego obrzędu się wyrasta i że można po prostu uznać go za niebyły. Osoby nieidentyfikujące się z Kościołem zazwyczaj odrzucając jego obrządki, jednocześnie przyjmują, że są one pozbawione mocy. To wielki błąd! Kościół nawet jeżeli nie czerpie mocy z duchowej postawy swoich przywódców i zagubił kontakt z przekazem, który leżał u podstaw chrześcijaństwa ma moc, która wypływa z liczebności jego wiernych, teraz i w przeszłości, z ogromnej rzeszy ludzi, którzy wierzą, wierzyli, przychodzili przez sakramenty z całym oddaniem. To wiara stwarza rzeczywistość. To wiara milionów sprawia, że obrządki kościelne mają moc, nawet jeżeli nie mają jej Ci, którzy są jej narzędziami.

Znak krzyża jest znakiem podziału. Oddzielenia dobra od zła, człowieka od natury, ciała od duszy, mężczyzny od kobiety. W katolicyzmie szczególnie ważne jest ukazanie dynamiki walki dobra ze złem, Boga z Szatanem, świętości z grzechem. To na tej dynamice opierają się wszystkie obrządki w tym na pierwszym miejscu chrzest święty. W jego trakcie kapłan wymawia modlitwę – egzorcyzm, której zadaniem jest uwolnienie dziecko od wpływu Szatana i od grzechu. Jak wiadomo nieskutecznie, ponieważ modlitwy i prośby o uwolnienie od grzechu powtarzają wszyscy wierni aż do śmierci, a i podczas mszy pogrzebowej kapłan mówi o grzeszności osoby zmarłej i prosi o odpuszczenie jej win. To co się zadziewa w rzeczywistości podczas chrztu to nie uwolnienie od grzechu, ale wpisanie w rzeczywistość walki dobra ze złem i grzechu ze świętością. Z tej matni żaden wierzący już się nigdy nie uwolni, a i Ci co wiarę porzucają w ciągu życia wciąż nieświadomie do niej odwołują. Kto z nas nie zna wstydu, który nie istniałby bez pojęcia grzechu? Kto z nas nigdy nie ocenił bliźniego swego jako osoby złej lub grzesznej? Kto z nas nigdy nie czuł się atakowany przez „zło”?

Znak krzyża ukazuje wewnętrzną polaryzację, rozdarcie na to co dobre/akceptowane i na to co złe/nieakceptowane. Tak jak pisałam w opisie Wielkiego Krzyża, który zawiązuje się na niebie właśnie teraz, każdy z elementów wchodzących w polaryzację domaga się uwagi. Jednocześnie nasza świadomość ukształtowana w rzeczywistości społeczeństwa katolickiego z trudem obejmuje dwa bieguny bez ich wartościowania lub bez wypierania jednego z nich. Znaku krzyża narysowanego na naszych czołach w momencie chrztu nie można wymazać, podobnie jak towarzyszących mu słów o wypędzaniu zła i o świętości. Walka z Kościołem i z jego rytuałami idealnie wpisuje się w chrześcijańską (wiem, nie tylko chrześcijańską) dynamikę walki dobra i zła. Próba odrzucenia tego rytuału lub zrobienia „na odwrót” tylko wzmacnia go, tak jak każda walka ze złem wzmacnia to co uznajemy za zło. To co do mnie przyszło jako odpowiedź na rytuał chrztu i na symbol krzyża na czole dziecka, to idea dopełnienia krzyża znakiem okręgu, który symbolizuje Całość. Właśnie dopełnienie a nie przeciwstawienie. Połączenie przeciwieństw, akceptacja naszej wewnętrznej pełni, uznanie świata takim jaki jest za doskonały i dokładnie taki jaki ma być, gdzie każdy element ma swoje miejsce i gdzie jedyną drogą do wzrostu jest dążenie do wewnętrznej spójności każdego z nas zamiast narzucania światu jednorodności. Poczułam znak okręgu na moim czole, poprowadzony powoli, z uważnością…. Poczułam jak łączy wszystkie moje wewnętrzne sprzeczności, jak łagodzi napięcia, jak czyni z polaryzacji jedność…. Znak okręgu jest zgodą na swoją całkowitość, symbolem pełnego pogodzenia z sobą i ze światem. Rozdarcie zabliźnia się, na serce spływa spokój, pojawiają się łzy… Tak to poczułam, tak się u mnie zadziało. Wiem, że jest to rytuał, którym trzeba się dzielić, zwłaszcza w tym pełnym napięcia czasie. Wiem, że potrzebna jest w nim Woda, tak jak to było w czasie chrztu, lecz Woda, którą my sami uświęcimy karmiąc ją tym co znamy najpiękniejsze i najlepsze, miłością i słowami prosto z serca. To wizja, a jej realizacja pewnie sama się objawi we właściwym czasie :) "

neina - 2014-11-19, 15:45

Tylko zapomnieli chyba, że ten rytuał w takiej postaci to wymysł ludzi, więc jego moc może być wątpliwa.
adriane - 2014-11-19, 16:03

Wszystko jest wymysłem ludzi :) Ludzie mają moc, a już zbiorowo - wielką. Poprzez praktykę, zwłaszcza wielowiekową rytuały nabierają mocy (podobno).
jazgottt - 2014-11-30, 19:35

Jestem chyba tzw. aposata choc ten "tytul" jest dla mnie tak samo nic nie znaczacy jak to ze moi rodzice bezrefleksyjnie robiac to samo co inni ludzie dookola mnie ochrzcili. Byc moze narobilam wtedy do pieluchy albo spalam... Byc moze kosciol chcialby miec wplyw na tych co sie nie wczuli w klimat i wypisali z kosciola jednak nie widze wplywu chrztu w swoim zyciu i sadze ze wplyw ten jest wyimaginowany.

Nie jestem antykoscielna - po prostu rzadna religia nie urzekla mnie swoja historia a rozsadek mi wyjasnil dlaczego ludzie potrzebuja czegos takiego jak religia i ze mi jest niepotrzebna.
Jesli bede miala dziecko to oczywiscie go nie ochrzcze. Szczesliwie zyjac wspolczesnie w duzym miescie to nie powinien byc problem dla dziecka.

zojanka - 2014-12-01, 17:19

@koko
Jeśli ktoś pozwala swoje dziecko wychowywać obcym i niezaufanym ludziom ze strachu "co powiedzą", to nie akceptacja, ale głupota i nieodpowiedzialność. Niezależnie od tego czy ci ludzie są katolikami, czy nie.

koko - 2014-12-03, 11:29

zojanka napisał/a:
@koko
Jeśli ktoś pozwala swoje dziecko wychowywać obcym i niezaufanym ludziom ze strachu "co powiedzą",

W dzisiejszych czasach już raczej nie oddaje się dziecka na wychowanie zakonnicom ;-) Dzieciak ma styczność z różnymi osobami, nauczycielami, przedszkolankami, kolegami i ich rodzicami, katechetami. Wierzę, że jednak jest wychowywany głównie przez rodziców i to oni zaszczepiają w dziecku pewne postawy i wartości. Nie demonizowałabym (nomen omen) wpływu osób "obcych i niezaufanych".
Już abstrahując od głównego nurtu dyskusji widzę, że od katoli wymaga się większej tolerancyjności i elastyczności, ale jakoś samych katoli nikt za bardzo już nie akceptuje i wielu ludzi na nich po prostu mówiąc kolokwialnie - jedzie. Myślę, że ta tolerancja ma działać w dwie strony.

lilias - 2014-12-03, 21:20

koko napisał/a:
zojanka napisał/a:
@koko
Jeśli ktoś pozwala swoje dziecko wychowywać obcym i niezaufanym ludziom ze strachu "co powiedzą",

W dzisiejszych czasach już raczej nie oddaje się dziecka na wychowanie zakonnicom ;-) Dzieciak ma styczność z różnymi osobami, nauczycielami, przedszkolankami, kolegami i ich rodzicami, katechetami. Wierzę, że jednak jest wychowywany głównie przez rodziców i to oni zaszczepiają w dziecku pewne postawy i wartości. Nie demonizowałabym (nomen omen) wpływu osób "obcych i niezaufanych".
Już abstrahując od głównego nurtu dyskusji widzę, że od katoli wymaga się większej tolerancyjności i elastyczności, ale jakoś samych katoli nikt za bardzo już nie akceptuje i wielu ludzi na nich po prostu mówiąc kolokwialnie - jedzie. Myślę, że ta tolerancja ma działać w dwie strony.


prawda

zojanka - 2014-12-04, 00:24

@koko
Nie musisz oddawać zakonnicom w sensie dosłownym - wystarczy że ochrzcisz, bo rodzice cię proszą, nakarmisz mięsem - bo teściowie tego wymagają itd. Innymi słowy, zamiast przekazywać dziecku własne wartości, przekazujesz cudze pod wpływem nacisku otoczenia. Dziecko jest podatne na manipulacje, to od rodziców zależy, w jakim stopniu pozwolą wszelkim ciociom i dziadkom na wtrącanie się. I chyba, delikatnie rzecz ujmując, żartujesz z tą tolerancją katolików - jakoś żaden inny światopogląd nie jest ludziom narzucany w taki sposób, jak katolicyzm - a to obowiązkowe msze święte w szkole z którymi kuratorium nic nie robi, a to religia od żłobka (jasne, możesz nie posyłać - ale wytłumacz dwulatkowi czemu się go oddziela od pozostałych dzieci), a to prawne uwarunkowania przeciwko osobom homoseksualnym czy klauzula sumienia dla farmaceutów. Jakoś nie słyszałam o ateiście, który by namawiał wierzących rodziców do niechrzczenia dzieci czy nieposyłania ich do komunii. Ale katolików, którzy chcą nie tylko wychowywać w wierze swoje dzieci, ale też przymuszać do niej innych pod pretekstem bycia "większością" jest na pęczki. Podobnie jest zresztą z rodzicami mięsożernymi.

malwiska - 2014-12-04, 10:20

zojanka, o tak! Wszędzie na około. ;/
bojster - 2014-12-04, 11:33

zojanka napisał/a:
jakoś żaden inny światopogląd nie jest ludziom narzucany w taki sposób, jak katolicyzm


W krajach bardziej świeckich niż Polska, tę rolę z powodzeniem przejmują islamiści. Mówię o UK, Francji czy Holandii, bo o tym, jak wygląda "tolerancja" w krajach takich jak Arabia Saudyjska czy Irak, nie muszę chyba wspominać.

hxxp://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Amnesty-International-sa-dowody-czystek-etnicznych-w-polnocnym-Iraku,wid,16854161,wiadomosc.html
hxxp://natemat.pl/82995,islamski-terror-w-europie
hxxp://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/islam;w;szkolach;chca;przejac;placowki;w;wielkiej;brytanii,166,0,1488038.html

To tylko niektóre wiadomości z mediów mainstreamowych. a Wy się przejmujecie religią w szkole i chrzczeniem dzieci "bo tak wypada". :P Jeszcze będziemy dziękować polskim katolikom jak zostaniemy ostatnim niezislamizowanym państwem w Unii. ;-)

kml - 2014-12-04, 15:51

bojster napisał/a:
Jeszcze będziemy dziękować polskim katolikom jak zostaniemy ostatnim niezislamizowanym państwem w Unii. ;-)

Ksenofobia, bieda i Katolicyzm uratują nas przed Islamem :mrgreen:

Poli - 2014-12-04, 16:09

zojanka napisał/a:
@koko
Nie musisz oddawać zakonnicom w sensie dosłownym - wystarczy że ochrzcisz, bo rodzice cię proszą, nakarmisz mięsem - bo teściowie tego wymagają itd. Innymi słowy, zamiast przekazywać dziecku własne wartości, przekazujesz cudze pod wpływem nacisku otoczenia. Dziecko jest podatne na manipulacje, to od rodziców zależy, w jakim stopniu pozwolą wszelkim ciociom i dziadkom na wtrącanie się. I chyba, delikatnie rzecz ujmując, żartujesz z tą tolerancją katolików - jakoś żaden inny światopogląd nie jest ludziom narzucany w taki sposób, jak katolicyzm - a to obowiązkowe msze święte w szkole z którymi kuratorium nic nie robi, a to religia od żłobka (jasne, możesz nie posyłać - ale wytłumacz dwulatkowi czemu się go oddziela od pozostałych dzieci), a to prawne uwarunkowania przeciwko osobom homoseksualnym czy klauzula sumienia dla farmaceutów. Jakoś nie słyszałam o ateiście, który by namawiał wierzących rodziców do niechrzczenia dzieci czy nieposyłania ich do komunii. Ale katolików, którzy chcą nie tylko wychowywać w wierze swoje dzieci, ale też przymuszać do niej innych pod pretekstem bycia "większością" jest na pęczki. Podobnie jest zresztą z rodzicami mięsożernymi.


Polac jej , dobrze prawi :mryellow:

Bojster no chyba zartujesz, zapomnialas ze nasza religia spalila na stosie 2 ml kobiet ? Wiele ml bylo torturowanych i zamordowanych ?

My polacy nie przeszlismy dobrowolnie na katolicyzm, najpierw mordowali, gwalcili i torturowali nas.

Wiec obecnie islamizm sie chowa przy naszej religii i raczej nie dorowna nigdy w podbojach chrzescijanskich

bojster - 2014-12-04, 17:48

Poli napisał/a:
Bojster no chyba zartujesz, zapomnialas ze nasza religia spalila na stosie 2 ml kobiet ? Wiele ml bylo torturowanych i zamordowanych ?

My polacy nie przeszlismy dobrowolnie na katolicyzm, najpierw mordowali, gwalcili i torturowali nas.

Wiec obecnie islamizm sie chowa przy naszej religii i raczej nie dorowna nigdy w podbojach chrzescijanskich


Ty piszesz o przeszłości, a ja o teraźniejszości i możliwej przyszłości. Dlatego napisałem, że obecnie islam z powodzeniem przejmuje rolę dawniej sprawowaną przez chrześcijaństwo i podtrzymuję to zdanie.

Poli - 2014-12-05, 13:18

Nie uwazam ze przeszlosc nalezy zapomniec i bawic sie w to jaki islam jest zly. Islam nie dorasta do piet i raczej nigdy nie dorosne naszej religii, nawet jak codziennie beda obcinali glowe amerykanskiemu dziennikarzowi.
Druga sprawa zapominamy ze islam jest mloda religia w porownaniu do naszej, wiec zacofanie i ich barbarzynskie metody nie powinny dziwic, prawdopodobnie za 500 lat beda w tym samym punkcie co my teraz.

A ja mam nadzieje ze my za 500 lat zapomnimy co to religia i bedziemy sie smiac ze spowiedzi itp bzdur.

frjals - 2014-12-05, 14:00

Poli napisał/a:
za 500 lat zapomnimy co to religia

nie sądzę, żeby to było kiedykolwiek możliwe. Religia może mieć bardzo różną formę, wcale nie musi przypominać wielkich monoteizmów. Ja raczej mam nadzieję, że religia uwolni się od wątpliwego pośrednictwa "urzędników" między człowiekiem a bogami - czego właśnie przykładem jest np spowiedź. I od narzucania jakiejkolwiek jedynie słusznej drogi.

bojster - 2014-12-05, 19:14

Poli napisał/a:
Nie uwazam ze przeszlosc nalezy zapomniec i bawic sie w to jaki islam jest zly. Islam nie dorasta do piet i raczej nigdy nie dorosne naszej religii, nawet jak codziennie beda obcinali glowe amerykanskiemu dziennikarzowi.
Druga sprawa zapominamy ze islam jest mloda religia w porownaniu do naszej, wiec zacofanie i ich barbarzynskie metody nie powinny dziwic, prawdopodobnie za 500 lat beda w tym samym punkcie co my teraz.


No tu się zgadzam, prawdopodobnie za 500 lat będą rządzić cała Europą. ;-)

ana138 - 2014-12-05, 23:49

obawiam się, że może stać sie to trochę wcześniej niz za 500 lat :-/
koko - 2014-12-06, 13:55

zojanka napisał/a:
@koko
Innymi słowy, zamiast przekazywać dziecku własne wartości, przekazujesz cudze pod wpływem nacisku otoczenia. Dziecko jest podatne na manipulacje, to od rodziców zależy, w jakim stopniu pozwolą wszelkim ciociom i dziadkom na wtrącanie się.

O właśnie, dokładnie o to mi chodziło. Ale między próbą wtrącania się teściów/katechetów, kogokolwiek a "oddawaniem na wychowanie" widzę wielką różnicę.
Myślę też, że jeśli rodzic jest niedojrzały w jakimś sensie (a tak właśnie rozumiem przyjęcie postawy przestraszonego "dryfującego drewienka na wielkim oceanie życia", na którym fale robią teściowie i katecheci), to nie w katolikach (czy katolach raczej) upatrywałabym głównego powodu życia w zakłamaniu (nie wiem, czy jasno to ujęłam, bo jakaś otępiała dzisiaj jestem).
Nie żyjemy w państwie świeckim, wiadomo. Ale czy NAPRAWDĘ spotkałaś kogoś, kto REALNIE w konkretnej sytuacji chciał twoje dziecko indoktrynować, wychowywać? Ja mieszkam w małej wsi, bardzo ciasnej światopoglądowo, nikt nigdy ani słowa nie powiedział na temat wychowania naszych dzieci, włączając w to księdza.

zojanka - 2014-12-06, 21:26

@Koko
Owszem - do porodu brakuje mi paru miesięcy, a już słyszałam od rodziny że mam ochrzcić swoje dziecko, bo tak wypada, łącznie z wykładami i karczemnymi awanturami pt. jaką to zrobię mu krzywdę, gdy tego nie zrobię. A to i tak pikuś w porównaniu z tym, co musiałam przejść decydując się na apostazję w małym miasteczku. Jeśli więc mieszkasz w małej wsi, gdzie wszyscy tolerują wegetariańskich niekatolików (no chyba że jesteście katolikami, wtedy ciężko żeby ksiądz się was czepiał), to nie wieś "ciasna światopoglądowo" ale miejsce, które warto promować jako tolerancyjne.

majaja - 2014-12-07, 13:06

koko napisał/a:
Ja mieszkam w małej wsi, bardzo ciasnej światopoglądowo, nikt nigdy ani słowa nie powiedział na temat wychowania naszych dzieci, włączając w to księdza.
ale po co ksiądz miałby się wtrącać w wychowanie twoich dzieci skoro ty akurat mieścisz się w mainstreamie? Ja mieszkam w wielkim mieście i często muszę walczyć by moje prawa zapisane w konstytucji i innych ustawach nie były łamane, gdybym mieszkała na Podkarpaciu to pewnie emigracja by mi została ...
jaskrawa - 2014-12-07, 17:25

ciekawe jak będzie u nas. nasza wieś, mimo że to nie taka "prawdziwa" wieś z krowami i polami za domem, ale raczej podmiejska z trawnikami i iglakami ;) , to wiem, że raczej "kościelna" mocno. kościół jest tu centrum życia kulturalnego itd..
z tym islamem to nie żarty. macie rację, być może, pisząc, że katolicyzm, ksenofobia i ogólna niechęć do "obcych" i "innych" uratują nas przed islamem :D . z dwojga złego już wolę Terlikowskiego :D , przynajmniej łbów nie obcinają :D .
nie wiem czy ich okrucieństwo to kwestia tego, że są mniej więcej pół tysiąca lat młodsi. nie sądzę, by o wiek religii chodziło. raczej o ogólne uwarunkowania kulturowe wynikające z położenia geograficznego, politycznego, warunków naturalnych itd.. i samej ich "świętej księgi" która dość jasno (niestety) mowi o tym, co trzeba robić z niewiernymi. wprawdzie w "naszym" ST też są takie fragmenty, gdzie Bóg mówi mniej więcej tyle, że trzeba zrobić wrogom z dupy jesień średniowiecza, ale to są (podobno) nieliczne fragmenty, a koran aż roi się od takich prikazów. w dodatku my jeszcze mamy Jezusa i NT w klimacie miłości i hippisów (z całym szacunkiem!!! nie nabijam się!), a oni nie :mrgreen: . może w tym tkwi szkopuł...
w ogole to ja do tej pory uważalam się za wzór tolerancji, wiadomo, w młodości kolczyk w nosie i straszliwa niechęć do wszelkich skinów, narodowców itp.. ale teraz, gdy mi w Polsce wyskoczy kiedykolwiek jakiś przedstawiciel "policji obyczajowej" (czy jak ich tam zwą) nawołującej do przestrzegania szariatu, to zakurwię z laczka i poprawię z kopyta, cytując klasyka :D
tak czy owak sprzeciwiam się akceptacji dla ślepej akceptacji WSZYSTKICH. co nie znaczy, że w obawie przed islamem ochrzczę dziecko. mam nadzieję, że będzie tak samo odporne na islam, nie będąc ochrzczone.. tak czy owak to i tak zależy od wielkiej polityki tego świata, a nie woli moich biednych dzieci.

zojanka - 2014-12-07, 18:44

Akurat patrole moralności już w Polsce mamy - i nie są to bynajmniej islamiści, a katolicy. Konkretniej to przedwcześnie wyłysiali młodzieńcy wiadomego ruchu, którzy w swoim mniemaniu wcale nie zastraszają dziewczyn, a jedynie bronią "białych Polek" przed zejściem na złą drogę - innymi słowy, wzorują się na swoich islamskich odpowiednikach. W islamie jest mniejszy szacunek wobec kobiet - ale jednocześnie katowana kobieta ma prawo do rozwodu, czego odmawia się jej w katolicyźmie. W obu religiach natrafisz na ludzi tolerancyjnych, fanatyków i terrorystów (vide Breivik) - religia sama w sobie nie jest problemem, zaczyna nim być, gdy jej wyznawcy próbują narzucić reszcie społeczeństwa swój sposób bycia. Im więcej fanatyków w danej religii, tym bardziej niebezpieczna staje się ona dla otoczenia.
koko - 2014-12-07, 21:19

zojanka napisał/a:
@Koko
Owszem - do porodu brakuje mi paru miesięcy, a już słyszałam od rodziny że mam ochrzcić swoje dziecko, bo tak wypada, łącznie z wykładami i karczemnymi awanturami pt. jaką to zrobię mu krzywdę, gdy tego nie zrobię.

Może skoro jeszcze młode się nie wykluło, na razie jest to tylko próba sił i wyznaczenie granic, do których sięga kontrola dziadkowo-rodzicielska? Może jak teraz ich przystopujecie, to będą wiedzieć, na ile "wpuszczacie ich" w wychowanie dziecka?
majaja, wiesz, jak wygląda na naszej wiosce mainstream, czy tylko tak sobie gdybasz?

jagodzianka - 2014-12-07, 21:45

jaskrawa napisał/a:
i samej ich "świętej księgi" która dość jasno (niestety) mowi o tym, co trzeba robić z niewiernymi. wprawdzie w "naszym" ST też są takie fragmenty, gdzie Bóg mówi mniej więcej tyle, że trzeba zrobić wrogom z dupy jesień średniowiecza, ale to są (podobno) nieliczne fragmenty, a koran aż roi się od takich prikazów.

Serio przeczytałaś Koran?

majaja - 2014-12-07, 22:23

jaskrawa napisał/a:
z dwojga złego już wolę Terlikowskiego , przynajmniej łbów nie obcinają .
a mają taką możliwość? :shock: daj Terlikowskiemu władzę, a będziesz tu miała taki szariat, ze talibowie na nauke będą przyjeżdżać.
jaskrawa napisał/a:
ale to są (podobno) nieliczne fragmenty, a koran aż roi się od takich prikazów. w dodatku my jeszcze mamy Jezusa i NT w klimacie miłości i hippisów
poodbno, nie będę sie upierać, bo nawet przez Biblię nie przebrnęłam, z wielką męką dotarłam do połowy, choc Koran zdaje się jest krótszy ... ale z tego co kojarzę to kk zakazał oglądania Jesus Christ Superstar :mrgreen: i generalnie uważał hipsów z ich wolną miłością i wolnością jako tako za narzędzie szatana co najmniej. Mnie tam w każdym razie mądrzy ludzi uczyli że islam i chrześcijaństwo podobne są do siebie. W każdym razie lepszą pozycję kobiety w społeczeństwie na pewno nie zawdzięczmy chrześcijaństwu (weż pod uwagę, że kk niekoniecznie jest tu najgorszy, niektóre kościoły protestanckie to dopiero miały wizje).
koko napisał/a:
majaja, wiesz, jak wygląda na naszej wiosce mainstream, czy tylko tak sobie gdybasz?
wiem jak to wyglada w pół-wsch i na Podlasiu (w wioskach, że wrony zawracają), myślę, że u ciebie gorzej nie jest.
zojanka - 2014-12-07, 22:51

@majaja
Osobiście jestem na drugiej księdze królewskiej ST i serio bym się ucieszyła, gdyby pojawiły się fragmenty o innym wydźwięku niż "bóg-psychopata promuje ludobójstwo i beatyfikuje morderców" - jeśli pojawiły się tam jakieś pozytywne aspekty to na tyle nieliczne, że zginęły w gąszczu "mordujcie się nawzajem". Aż odechciewa się czytać :-/
@Jaskrawa - skoro są to fragmenty "nieliczne", to kiedy wreszcie pojawią się takie o cywilizowanym wydźwięku?
A swoją drogą co trzeba zrobić, żeby zacytować daną osobę tak żeby jej tekst był w ramce?

jagodzianka - 2014-12-07, 23:05

majaja napisał/a:
(weż pod uwagę, że kk niekoniecznie jest tu najgorszy, niektóre kościoły protestanckie to dopiero miały wizje).

nie wiem majaja o jakich kościołach mówisz, ale w tych które znam kobiety mają się o wiele lepiej niż w katolickim. Choć zależy z której strony patrzeć bo na pewno przeciętni protestanci w Polsce są bardziej radykalni w swej wierze niż przeciętni katolicy.
Ale z całą pewnością masz tu rację co do tego, że kobiety swoją pozycję nie zawdzięczają żadnej religii.

majaja - 2014-12-07, 23:14

zojanka napisał/a:
A swoją drogą co trzeba zrobić, żeby zacytować daną osobę tak żeby jej tekst był w ramce?
zaznaczyć cytowany fragment i klinąć na dymek, ten pośrodku, tyle że czasami trzeba kilka razy spróbować by załapało.
zojanka napisał/a:
Aż odechciewa się czytać
ja musiałam do egzaminu, a ty po co?
zojanka napisał/a:
skoro są to fragmenty "nieliczne", to kiedy wreszcie pojawią się takie o cywilizowanym wydźwięku?
w NT, co nie znaczy że jest on czystą miłością, a poza tym dobrze jest pamietać, że powstał wiele lat po śmierci Jezusa i w najlepszym przypadku z trzeciej ręki. Do tego w kk jest coś takiego jak tradycja, a w zasadzie Tradycja, która generalnie jest nie mniej ważna od Biblii, że katolicy mogą czytać sami Biblię od niewiele ponad sto lat. To jak z obrzezaniem kobiet w islamie, nigdzie w Koranie tego nie ma co nie przeszkadza tym co to robią powoływać się na Koran.
majaja - 2014-12-07, 23:17

jagodzianka napisał/a:
nie wiem majaja o jakich kościołach mówisz, ale w tych które znam kobiety mają się o wiele lepiej niż w katolickim. Choć zależy z której strony patrzeć bo na pewno przeciętni protestanci w Polsce są bardziej radykalni w swej wierze niż przeciętni katolicy.
jak dla mnie to już baptyści pod to podpadają
jaskrawa - 2014-12-08, 10:59

Koranu nie czytałam, ale czytałam jakiś czas temu rozległy dość artykuł nt temat z licznymi cytatami.
Co do Biblii to czytałam kiedyś znaczna część ST, pamiętam, że były tam rozmaite kawałki ale nie odniosła wrażenia ze było ich wiele. Ale może moja pamięć jest wybiorcza, czytałam to pod innym kątem i jestem w takim razie skłonna przyznać Ci rację, zojanka :)

jagodzianka - 2014-12-09, 19:54

majaja napisał/a:
nigdzie w Koranie tego nie ma co nie przeszkadza tym co to robią powoływać się na Koran.

To tak jak z czyścem, katolicy powołują się na jakieś niejasne wersety, a wg protestantów (i chyba większości wyznań opierających się na Biblii) czegoś takiego nie ma w ogóle.
majaja napisał/a:
jak dla mnie to już baptyści pod to podpadają

Serio? Jeśli chodzi o funkcje w kościele to na pewno się z tym nie zgodzę. Kobieta przemawiająca w kościele katolickim to jakiś kosmos, podczas gdy u protestantów nie jest to niespotykane.

majaja - 2014-12-09, 20:15

jagodzianka napisał/a:
Serio? Jeśli chodzi o funkcje w kościele to na pewno się z tym nie zgodzę. Kobieta przemawiająca w kościele katolickim to jakiś kosmos, podczas gdy u protestantów nie jest to niespotykane.
ja akurat od baptystów szłyszałam, ze kobieta ma się słuchać męża, bo tak mówi Biblia i temu podobne teksty, ale możliwe że sie myle i miałam po prostu do czynienia z neofitami.
jagodzianka - 2014-12-09, 22:10

majaja, bo jest tak napisane. Biblia jest jedna więc tak samo obowiązuje katoliczki jak i baptystki. Jest też dużo wskazówek dla mężów o tym, żeby dbali o żonę i tak dalej, więc jeśli para konsekwentnie przestrzega pisma wychodzi całkiem spoko.
Znam to środowisko dobrze i rzeczywiście jest tak, że małżeństwa są zawierane z dużo większą rozwagą, ludzie są też jakby "łagodniejsi", bardzo poważnie podchodzą do swojego związku, tego by nie krzywdzić drugiej osoby (wszak to grzech!). Pewnie rzeczywiście jakby przełożyć same zasady na przeciętną polską parę to mogłoby się skończyć podobnie jak w islamie, ale u nich to działa. Zresztą nie ma też wielu sztywnych ram. O wiele większa część Biblii jest pozostawiona do samodzielnej interpretacji.
Nie wielu znam facetów tak szanujących kobiety jak protestanci.
Może rzeczywiście trafiłaś na neofitów. ;)

jaskrawa - 2014-12-14, 13:49

Sorry, ale zmienię nieco temat :) . Jak u kochanych sióstr/braci w niewierze czy innowiercow zmagania z nadchodzącymi zewsząd świętami? Moje trzyletnie dziecko już wyspiewuje w domu "chwała na wysokości", nawet z odpowiednią gestykulacja... No i co z tego, i tak jeszcze nie kuma
W ogóle o co chodzi :) .
A reli w przedszkolu nie ma... Tyle że są jasełka. No ale czy mogłabym jej zabronić? Jakoś tego nie widzę na razie. Póki nie ma szans na merytoryczna rozmowę, zostawiam sprawy własnemu biegowi.

kamma - 2014-12-14, 15:23

jaskrawa napisał/a:
Moje trzyletnie dziecko już wyspiewuje w domu "chwała na wysokości"

Spoko, mój wyśpiewuje "pała na wysokości" ]:->
Córa uczyła się grać "Lulajże" na cymbałkach, ale raczej nie czuje się zindoktrynowana.
Uczestniczymy w historiach świątecznych na tyle, na ile mamy ochotę. Ale zgodnie taktujemy to raczej jako okazję do wyżerki, obdarowania się prezentami i spotkania z rodziną.
Polecam kolędy wykonaniu Die Toten Hosen ]:->

jagodzianka - 2014-12-14, 21:43

kamma napisał/a:
Polecam kolędy wykonaniu Die Toten Hosen

Albo Para Wino :mrgreen:
Fifi narazie tylko choinkę chce ubierać, właściwie już ubrał taką małą i używał jako "aparatu" do zmieniania ludzi w roboty, samochody i inne takie.

jazgottt - 2014-12-16, 01:09

Sądzę, że udział w jasełkach to dla dzieci taka zabawa w teatrzyk i bajkę o Jezusku:) nie wydaje mi się aby dzieci z rodzin bezwyznaniowych potraktowały to bardziej serio niż Czerwonego Kapturka;)
jaskrawa - 2014-12-16, 16:42

jazgott, uważam podobnie. moje dziecko wykorzystuje kolędę jako okazję do ćwiczeń fizycznych. chwała na wysokości - rączki unosi do góry, pokój na ziemi - schyla się. nie ma w ogóle pojęcia, o co chodzi. i nawet nie pyta. gdy zacznie pytać, kto to jest Jezus, to jej powiem, że niektórzy ludzie wierzą, że. a ja i tata do tych ludzi nie należymy. i już, żadnego oceniania czy rozkminki, czyste fakty.

kamma, synek mojej sio to samo śpiewał rok temu :D :D
już pisałam to chyba tu, ale moja matka, gdy była zupełnie mała, śpiewała w kościele "i józef stalin i jóżef stalin ono pielęgnuje" :D :D
to były lata pięćdziesiąte, nazwisko stalina padało czasem w rozmowach zwykłych ludzi no i mamie obiło się coś o uszy. więc gdy w kościele śpiewali coś, co brzmiało podobnie, myślała, że chodzi o tę samą osobę :D . to właśnie pokazuje, ile dzieciory z tego wszystkiego rozumieją i jaki sens mają lekcje religii dla trzylatków :D

Sowa - 2014-12-16, 17:29

Kuzynka śpiewała kiedyś: Gloria in exelsis VIDEO zamiast deo. A ja osobiście słyszałam rosłego pana śpiewającego własną wersję papieskiej piosenki na przekór reszcie współśpiewaczy: Swoją MATKĘ pozostawiam na brzegu (tam jest "barkę" jakby ktoś nie wiedział). Straszny offtop, ale się nie mogłam powstrzymać.
jaskrawa - 2014-12-16, 18:50

Sowa :mrgreen: :mrgreen:
Dobre :D

Capricorn - 2014-12-16, 18:53

Sowa napisał/a:
Swoją MATKĘ pozostawiam na brzegu


love :) :) :) :) :)

moony - 2014-12-16, 20:53

Na drugiej stronie "Muszę wam opowiedzieć..." jest "zasłyszane z podwórka" - zajrzyjcie tam. Ja zaglądałam w pracy, wszyscy pospadali z krzeseł :mrgreen:
go. - 2014-12-17, 10:51

moony, :lol: :lol:

Ja jestem w mega pozytywnym szoku, właśnie dzwoniła do mnie pani z przedszkola, że zaraz gruba S. zaczyna wiligię grupową w ramach dodatkowej religii-znaczy takiej dodatkowej, która jest prowadzona jak jest mokro zamiast wyjśćia na plac zabaw ;) (wigilia prowadzona przez katechetkę z opłatkiem i innymi bajerami) i czy w ramach niechodzenia na rel. sobie nie życzę, żeby S. w tym uczestniczył. Myslałam, że muszę lecieć do niego do przedszkola, ale po prostu idzie na pół godziny do 4-latków. Ale fajnie, że to wzięli pod uwagę :-D mimo, że i tak, jesteśmy dziwakami ;-) hehe, a ciekawe jakby zareaglowali jakbym poprosiła o bezglutenowy opłatek ]:-> ]:->

bojster - 2014-12-17, 11:00

Kto to jest gruba S.? :P
jaskrawa - 2014-12-17, 13:12

go, dodatkowa rela w przedszkolu? WTF? BG opłatek :D :D:D:D LOVE :D :D
moony, zajrzałam na ostatnią stronę wątku (podniosę, bo szkoda, żeby leżal zapomniany :D ) i już prawie siknęłam i nie wiem czy tam iść teraz, bo młody spi i niechybnie go obudzę zduszonym chichotem :D

moony - 2014-12-17, 13:59

bojster, chyba chodziło o "grupę S." ;)
jaskrawa, zajrzyj na pierwszą, tam są dopiero hity.

Nasze przedszkole ma wigilię jutro, tzn. odświętne stroje i ryba po grecku na obiad. Czy coś więcej, nie wiem, ale mi to raczej nie przeszkadza.

jaskrawa - 2014-12-17, 18:25

Mnie też nie, idziemy w piątek, biere paszteciki z soczewica, wreszcie będzie okazja by trochę poznać innych rodziców, bo mijamy się w przelocie :)
go. - 2014-12-18, 10:26

a macie taką z rodzicami wiligie? To fajnie, bo ja znam tylko rodziców, którzy odbierają o tej samej godzinie dzieciaczki i panów, którzy na zabieraniach siedzą ze mną z tyłu i nie mają długopisu nigdy :mrgreen: Aha i babeczkę, którą poznałam w lesie na grzybach, a potem się okazało, że nasze chłopaki w 1 grupie w przedszkolu. Nauczyła mnie rozpoznawać zielone gąski :mryellow: taki ot, sorry :mrgreen:
U nas to podobno wyglądało, że katechetka czytała cośtam z biblii dla dzieci, pokazywali sobie obrazki świętej rodziny, stajenki, trzech króli, potem dzielili się opłatkiem i uczyli się kolęd, a na koniec modlitwa. A S. w tym czasie robił odlew betoniarkę z gipsu w równoległej grupie :D

jagodzianka - 2014-12-18, 22:28

go. napisał/a:
A S. w tym czasie robił odlew betoniarkę z gipsu w równoległej grupie

Ale czad!
U nas chyba żadnych obrzędów nie ma poza ubieraniem choinki.

jaskrawa - 2014-12-19, 12:29

U nas reli nie ma, ale wiem, że kolęd się uczyli i są jakieś jasełka, ale nie wiem czy nie takie bardziej przerobione na dziecięcy klimat. Wigilia jest dziś, z rodzicami. Ma być nawet ksiądz :mrgreen:
Generalnie nie chce mi się iść, ale nie dlatego, że NIE, ale dlatego, że całą noc nie spałam, Jasiolowi idą zęby czy nie wiem, chyba też katar go męczy, w każdym razie całą noc popłakiwał, jęczał i prawie oka nie zmrużyłam. W związku z tym nie mam kompletnie siły, zwłaszcza że poprzednia noc też zarwana w połowie. Może stary pójdzie, o ile zdąży z pracy. Wczoraj nawet jej kupił sukienkę, a dzisiaj ja, mimo trybu zombie i asysty nudzącego się Jaśka, do tego bolącej piszczeli (ktoś wie, co to może być? tak mnie boli kość lewej nogi, z przodu, że całą noc była to druga z przyczyn mojej bezsenności, ale nie mam skurczy ani nic, tylko centralnie kość boli, palący, pulsujący ból), zrobiłam paszteciki z socze, zapakuję im, niech idą. Szkoda mi, bo chciałam właśnie trochę tych ludzi zobaczyć, zebrań u nas nie ma (tzn było jakieś na początku, ale my nie byliśmy, bo jeszcze nie mieszkalismy tu), a w szatni to każdy ubiera dziecko i tylko dzień dobry - do widzenia, czasem się zamieni słowo i tyle. Ale jak pomyślę, że mam jeszcze młodego ciągnąć, z tym glutem do pasa i siebie z bolącą nogą i głową. Bez sensu. Nienawidzę świąt, tak w ogóle. Jeszcze w dodatku stary miał "GE-NIAL-NY" pomysł, ze skoro many nowy dom, dużo miejsca i jest tak miło, to zaprosił wszystkich (wszystkich :( ( ) do nas na wigilię.
A ja bym chciała móc schować się pod kołdrą na chociaż trzy dni, bez dzieci. Moich i cudzych.
I tęsknię do wigilii w zeszlym roku, gdy siedzielismy we troje (z małym w brzuchu), zjedliśmy kanapki, oglądaliśy jakieś bajki na kompie, w zasadzie był to zupełnie zwyczajny wieczór. Rany, było tak cudownie.

go. - 2014-12-20, 13:56

Dobra, nie ominęło i nas. Na rytmice śpiewali kolędy (15 minut, ale jednak). S. "cośtam" zapamiętał. Poszliśmy dzisiaj w ramach wolnej soboty pojeździć autobusami, siedzimy na przystanku a on mi znienacka "chałwa na wysokości, chałwa na wysokości". Ja się pytam skąd to znasz. A S., że "pani w przedszkolu tak śpiewała i ona chyba zna naszego dziadka, bo to on chowa chałwę tak wysoko, żebym nie mógł jej sięgnąć" ]:-> Jak widać po topicu chyba to ulubiona kolęda 3-latków :lol:
jaskrawa - 2014-12-20, 14:43

go. hahahahha :D
w ogóle to mi uświadamia absurd tej sytuacji, bo one NIC z tego nie kumają. wczoraj moja Marysia, wraz z innymi dzieciakami śpiewała jakąś pieśń w stylu "Jezusie idę do Ciebie", machając malowniczo łapkami. a po powrocie do domu mówi do mnie - Mamo, dlaczego był święty Mikołaj na tych urodzinach? myślała, ze to urodziny były w przedszkolu. W sumie dobrze pojęła :D BN to przecież urodziny Jezusa. Ale ona raczej kojarzy to z urodzinami z innych względów - były ciastka.
Nie widzę w tym, że brała udział w jasełkach nic niewłaściwego, oczywiście. po prostu to dość zabawne, że rodzice muszą mieć "teatrzyk" w wykonaniu swoich dzieci. chyba chodzi w tym wszystkim o to, by młode popracowały, nauczyły się czegoś na pamięć, a potem mogli się cieszyć tym, że rodzice to widzieli i są dumni. spoko. na wigilii było milutko. ksiądz jakiś młody, wpadł i zaraz wypadł, bo się spieszył. nie było żadnych długich kazań, ani - na szczęście - umoralniania czy innych takich.

agus - 2014-12-20, 22:38

jaskrawa napisał/a:
w ogóle to mi uświadamia absurd tej sytuacji, bo one NIC z tego nie kumają
Może nie powinnam w ogóle tego tematu czytać ani się odzywać, ale tak się zastanawiam, w czym jest lepsza ideologia wpajana dzieciom przez was od ludowych obchodów Bożego Narodzenia? I co z niej z kolei kumają? I czy nie warto, by poznały trochę tradycje dominującej religii rodzinnego kraju - chociażby po to, by wiedziały, od czego się odwracają (skoro rodzice im mówią, że trzeba się odwrócić)?
jaskrawa - 2014-12-20, 23:34

agus, hmmm... Ale jaką ideologię wg Ciebie wpajam dziecku? Poza tym napisałam właśnie, że nie widzę nic złego w tym, że śpiewa kolędy. I widzę za to, że nie ma pojęcia o czym śpiewa. Zarówno ona jak i koledzy, dzieci wierzących rodziców...
Skąd w ogóle pomysł,że mówię dziecku, że na się odwrócić od religii? Moje dziecko ma trzy lata i nie wie nawet co to znaczy religia....

agus - 2014-12-21, 18:34

jaskrawa, wybrałam Twój cytat, bo mi się wydał kwintesencją kontekstu, powinnam była doczytać uważniej inne Twoje wypowiedzi, przepraszam. Racja, 3-latki niewiele rozumieją, ale zdecydowanie można im w prosty sposób pewne rzeczy wyjaśniać.
Co do Twojego pytania: każdy z nas ma jakąś postawę i przekonania na temat religii i duchowości (skrótowo nazwałam to tu ideologią) - wg mnie żadna nie jest ani lepsza ani gorsza, włączając katolickie. Tymczasem w tym wątku są wypowiedzi z lekka pogardliwe o obrzędach świątecznych, religii a nie widziałam jeszcze żadnych pisanych w ten sposób przez forumowych katolików na temat ateizmu czy innych systemów religijnych - to razi.
Chyba czas przestać czytać wątek. ;-)

go. - 2014-12-21, 19:41

agus napisał/a:
Racja, 3-latki niewiele rozumieją, ale zdecydowanie można im w prosty sposób pewne rzeczy wyjaśniać.


3-latki w ogóle nie mają "abstrakcyjnego" myślenia. S. ma np taką książeczkę obrazkową 'jak żyły dzieci 100 lat temu i teraz'. Nie kuma totalnie o co kaman. "100 lat temu? to było jak mnie nie było? a to wiem, mnie nie było ostatanio jak byłem chory" :mryellow:

CO do pogardliwości to ja jeszcze niedawno całkiem broniła generalizowania katolików, księży, religii itd. Ale coraz bardziej kościół mnie do siebie zraża, mimo, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. więc już mi przeszło bronienie "generalizowania" ;-)

jaskrawa - 2014-12-21, 20:07

agus, spoko, ja rozumiem, że się można wkurzać, ludzie się nabijają, ze jest nagonka na Kościół itd... mnie się to nie podoba, ale też, z drugiej strony, są ludzie, którzy są źli, że ich dzieci są w pewien sposób włączane wbrew ich woli do celebrowania świąt, obrzędów, które dla rodziców nic nie znaczą. i tez maja wiele racji. ja mam do tego akurat dość luźne podejście, ale - no właśnie - to dlatego, że mała i tak nie może zostać "zindoktrynowana", bo po prostu teraz nie wchłonie żadnej wiedzy. ale - pamiętajmy - dzieci wierzą dorosłym, pani w przedszkolu, dorośli w przedszkolu to jednak dla dziecka autorytety. i jesli Marysia będzie miała jakieś - np. sześć lat (nie wiem, nie mam pojęcia, kiedy dzieci są zdolne pojąć, kim jest Bóg itd.) i ktoś jej będzie próbował bez mojej zgody i wiedzy wyjaśniac, że Bóg na pewno istnieje (na religię nie pojdzie, ale beda jakies jaselka i byc moze zacznie pytac, o co chodzi) i ją kocha (co gorsza - mimo że rodzice myślą inaczej), to już się wkurzę, niestety, bo to moje dziecko i mam prawo je wychować w zgodzie z wlasnym światopoglądem. co nie znaczy, że zabronię jej wyznawania jakiejś religii, gdy już osiągnie taki wiek, by sama byla w stanie zrozumiec czego chce.
ja osobiście się nie nabijam z religii ani obrzędów, jeśli już się nabijam to właśnie trochę z tego, jak te małe to widzą, że nic nie kumają, śpiewają "pała na wysokości", co dobitnie świadczy o tym, że nie rozumieją znaczenia słów modlitw, kolęd itd.. pamiętam jak synek koleżanki, będąc w wieku mojej Marysi, gadał coś o Jezusie, co mu trochę nawiedzony tata do głowy "natłukł" - i gadał zupełnie bez sensu, myląc Jezusa z postaciami z bajek chyba.. dlatego nabijam się z tego ojca - że on naiwnie wierzył, że synek będzie religijnym, pobożnym chłopcem, podczas gdy syn po prostu jest małym dzieciakiem, który jest w stanie pojąć jedynie rzeczy namacalne, tu i teraz, kojarząc np. Jezusa z kimś, kogo widział i zna. to mnie trochę bawi po prostu.
sama jestem "trochę" buddystką - mówię trochę, bo fakt jest taki, że nie mam specjalnie czasu na praktykę, a na niej się zasadza ta religia czy jak mówią niektórzy światopogląd. do łba by mi nie przyszło, by zabierać trzyletnie dziecko na jakaś praktykę do ośrodka buddyjskiego, zachęcać by robiła pokłony Buddzie... nie ten czas.

agus - 2014-12-21, 21:49

Dzięki za fajne wypowiedzi, trochę lepiej rozumiem, o co wam chodzi.
I jeszcze coś z własnego podwórka: wychowałam się na wsi, było intensywnie katolicko a ja również dość mocno religijna aż do czasu liceum, gdy zaczęłam czytać książki uczące krytycznego spojrzenia na różne rzeczy - i zrobiłam odwrót o 180 stopni. Tak więc - mimo wysiłków rodziny, szkoły, księży dziecko poszło swoją drogą. ;) Może nie warto robić tyle hałasu wokół ludowych obrzędów świąt itp, bo tak naprawdę niewiele ma to wspólnego z esencją wiary i niekoniecznie się przekłada na coś głębszego (stety albo niestety, zależy od punktu widzenia).

jaskrawa - 2014-12-21, 22:20

agus, całkowita racja, dziecko kiedyś dorośnie i samo i tak zdecyduje. na razie nie martwią mnie żadne jasełka :) czy obrzędy "na wspolnym gruncie". nawet jesli dadzą jej kiedyś rolę Maryi ;) , mozna dziecku przecież wyjaśnić - tak jak ja to widzę po prostu - ze niektórzy wierzą, ze to się wydarzylo naprawdę, a ja w to nie wierzę, w kazdym razie - w naszym kraju powszechnie się BN obchodzi, a odegranie roli jakiejś owieczki, pastuszka czy kogo tam przyjdzie zagrać, to po prostu rola, taka jak rola w Czerwonym Kapturku, żeby zrobić coś razem, skoro wszyscy to robią. to, że się gra w jakby nie było przedstawieniu, nie oznacza, że wyznajemy wiarę. co zaś do wspolnych modlitw, żegnania się, brania aktywnego udziału w religijnych "epizodach" w przestrzeni wspolnej - ja, jako niewierząca mama po prostu stoję sobie z boku i się przyglądam w ciszy, z szacunkiem, bo to oczywiste. ja nie wierzę - nie żegnam się, nie modlę, nie uczę dziecka modlitw. więc ono, nie chodząc na religię, nie zna ich również, sorry. jeśli będzie chciało je znać, porozmawiam z nim o tym. jesli uzna, że wierzy (gdy już będzie zdolne intelektualnie i duchowo do takiego wyznania), bardzo proszę. paradoksalnie, w świetle tego co mówisz, agus, u mojej córki jest większa szansa, że będzie wierząca w sytuacji, gdy my nie wierzymy, niz gdybyśmy ją zachęcali :D . nasza młoda to chodzący bunt przeciw starym :D
kamma - 2014-12-21, 23:07

Przyglądam się Waszej dyskusji - bardzo to ciekawe - i teraz nadszedł czas na moje trzy grosze. Będzie z lekka exhibit: Moja religijność przeszła przez różne etapy: od bezrefleksyjnego klepania regułek ("bo tak wypada") poprzez świadome zaangażowanie, etap zwątpienia, rozszerzone poszukiwania (np. kościół polskokatolicki) aż po obecny ateizm (a może poganizm? Będę zgłębiać). Pod wpływem Waszych refleksji naszło mnie na rozpatrzenie roli moich własnych rodziców w tej mojej drodze. To było mega... Bo gdybym miała oceniać rolę rodziców na każdym etapie, to musiałabym opowiedzieć o tym, jak się dziwiłam, że nie chodzą ze mną do kościoła (kwestię wychowania religijnego pozostawili mojemu praktykującemu dziadkowi) , potem o tym, jak próbowałam ich nawrócić, a potem byłam im wdzięczna za to, że mnie nie indoktrynowali własnymi rękami. Aż na koniec - żal, że wpisali mnie do tej instytucji zanim mogłam w ogóle wyrazić własną opinię. I mimo że są bardzo mocno w opozycji wobec "kleru", to na wieść, że nie zamierzam chrzcić moich dzieci, utworzyła się koalicja pt. "ale ochrzcić trzeba".
Takiego koktajlu nie zamierzam fundować moim dzieciom. Zrobią, co uznają za stosowne. Nie chcę stawiać na nich krzyżyka w imię tradycji czy czegokolwiek innego. Sama chciałabym być poza strukturami kościoła katolickiego, ale według prawa kanonicznego nie ma takiej opcji, bo nawet apostaci są, za przeproszeniem, członkami. Tyle, że wyklętymi. Cdn. ]:->

moony - 2014-12-22, 06:52

B. po powrocie z przedszkolnej wigilii, przyniósł następujące "rewelacje": "Byliśmy na kukiełkach (jasełkach - nie dziwię się,że nie zapamiętał, słowo totalnie nowe) i była do zjedzenia taka śmieszna karteczka" :-D
Proces wyjaśniania co i jak będzie długi i mozolny ;) Jakiś czas temu staliśmy na światłach obok kościoła, musiałam tłumaczyć czemu "ten pan jest tak przyczepiony". Było to dla mnie niezłe wyzwanie, musiałam użyć słownika trzylatka,który nie rozumie czym jest symbolika.

agus - 2014-12-22, 11:22

moony napisał/a:
Proces wyjaśniania co i jak będzie długi i mozolny ;)
Ale wyjaśniać warto. :)
Mam tu przyjaciół muzułmanów, hinduistów i grekokatolika - w sposób naturalny przychodzi zainteresowanie ich wiarą i praktyką (tym bardziej, że dostaję życzenia z okazji ich najważniejszych świąt - dzięki temu świętuję niemal cały rok ;) ), tym bardziej dzieci w Polsce mają i będą mieć przyjaciół/kolegów katolików; bardzo dziwnie tak zupełnie się odcinać i nie wiedzieć, o co chodzi w życiu tych osób. Dlatego właśnie nie mogłam zrozumieć niechęci do jasełek itp, tak jakby to było jakieś zagrożenie dla światopoglądu rodziców (rozumiem argument o zbyt wczesnym wieku).

Pani D. - 2014-12-22, 17:18

Cześć! Przede wszytskim, to czytając ten wątek nieźle sie uśmiałam z Waszych maluchów. JUż się nie moge doczekać rozmów z własnym dzieckiem ;)

Ja dopiero zastanawiam się, jak kwestia religii będzie wyglądała u mnie w rodzinie. Oboje z mężem jesteśmy po cywilu, chrzcić nie zamierzamy. Może to głupio zabrzmi ale żal mi troche mojego Małego,że nie będzie chodził do kościoła, uczył się kolęd itp. Ja jako dziecko byłam ogólnie dość uduchowiona i obrzędy katolickie sprawiały mi frajdę ( uwielbiałam gorzkie żale i do dzis znam tekst :lol: )

Odrzuciłam kościół stosunkowo niedawno, bo jakieś 5 lat temu. I tesknię za triduum paschalnym, przed wielkanocą i za roratami przed BN i przede wszystkim za duchowym przeżywaniem świąt.

No ale cóż. Wiara utracona :)
Ale dziecko chyba chcę żeby było wyedukowane religijnie, jeszcze to rozważę. Musze porównac podstawę programowa etyki i religii i zadecyduję :)

- 2014-12-23, 00:23

Pani D., kolędy nasze dzieciaki znają, spędzamy święta rodzinnie, więc nie izolujemy ich od tradycji, traktujemy to jako zwyczaje rodzinne i tyle :) rzeczywiście roraty wyglądają z boku fajnie, bo ma się ta lampeczkę i w ogóle ale ja osobiście z dzieciństwa pamiętam to raczej jako taką męczarnię przed najlepszym czyli wigilią :P lampiony można robić w domu nie tylko od święta ;) za to w triduum uczestniczyłam świadomie dopiero pod koniec szkoły średniej, wcześniej nie brali nas na to rodzice. Za to np. moja starsza sie cieszyła, ze nie musiała tyle rzeczy zakuwać przed komunią świętą co jej koledzy i koleżanki z klasy; u niej i u syna nie chodzą na religię po dwie osoby i cała reszta im zazdrości ;) imo najważniejsza jest autentyczność. Pamiętam, ze od zawsze mnie wkurzał marazm z jakim ludzie śpiewali Alleluja w Wielkanoc, to w końcu radość czy co???
jaskrawa - 2014-12-24, 22:14

Ja też trochę za tym tęsknię. Za mistyka, przeżywaniem... Może też trochę czuję, że odbieram to dziecku...
Ale - tak naprawdę jest w życiu masa innych fajnych zdarzeń, atrakcji, a duchowych przeżyć nie tylko religia dostarcza. Moja wiara tez umknela, nie ma, koniec, to już raczej nieodwołalne. Dopiero teraz rozumiem znaczenie określenia "łaska wiary ". Nie wyobrażam sobie zaś udawania przed własnym dzieckiem tej wiary.

Kat... - 2014-12-25, 02:09

agus, podoba mi się to, co napisałaś. Też tak trochę myślę. Rodzice "wychowali" mnie na inną niż jestem. Na pewno nie na wegankę ateistkę ;-)
I kiedyś myślałam, że będę zabraniać, pilnować, a teraz staram się patrzeć na dzieci nie jako na moje projekty, ale oddzielnych ludzi, którzy mają prawo dużo wiedzieć i wybrać to, co im będzie pasowało. Dlatego sama namawiałam syna do udziału w jasełkach, pozwalam na rzeczy, których ja nie robię i gdzie się da daję wybór. Przecież z takiego powodu nie poczuję zawodu, nie przestanę go kochać.
Ja tej mistyki nigdy nie doznałam, próbowałam jako dziecko ale jak miałam jakieś 9-10 lat przestałam. Od tego czasu chodziłam na etykę/do biblioteki.
Ale jednak nie chcę żeby był wyedukowany religijnie. Wiele mi się w tym nie podoba i nie chce żeby takie rzeczy brał za pewnik bo mu ktoś ważny dorosły powiedział.

jazgottt - 2014-12-26, 11:43

Agus nie zgodzę się z Tobą, że każdy ma jakąś postawę czy przekonania tudzież przemyślenia na temat religii. Wiem - bo sama ich nie mam. Równie dobrze mogłabym rozprawiać na temat moich przekonań odnośnie istnienia wróżek z małymi dziećmi co odnośnie przekonań na temat religii z osobamu wierzącymi;) dla mnie temat po prostu nie istnieje i nie myślę o wierze w boga (nieważne którego) tak jak i nie zastanawiam się nad istnieniem elfów;)
Jeśli będę miała okazję mieć dzieci to bardzo prawdopodobne, że nawet nie poruszę z nimi tematu religii jeśli same go nie zaczną;) ot po prostu normalnie o tym nie myślę:) aczkolwiek kolędy jako piosenki nawet lubię jak i niektóre piosenki o nieszczęśliwej miłości (której nie zaznałam i nad którą nie rozmyślam). Jasełka jako przedstawienie teatralne są wg mnie ok - nikomu nie zaszkodzi czasem mała szopka;)
Sądzę, że większość ludzi, którzy mnie znają, nawet nie wie, że nie przynależę do żadnej religii. Opiekowałam się kilka lat najpierw jednym dzieckiem z pewnej rodziny, potem po przerwie opiekuję się już 5 lat drugim dzieckiem z tej rodziny. Dopiero z rok temu starsza moja podopieczna odkryla, że nie chodzę do kosciola - akurat o to zapytała. Szybko wybrnęłam z tego, że jedni chodzą do kościoła, a drudzy nie - dzieci bez problemu przyjmują takie wyjaśnienia:) rozmowa skończona, światpogląd przekazany jej przez rodziców nienaruszony:)

Kat - jestem również za tym aby nie decydować za dzieci czyli jeśli rzeczywiście kiedyś będę miała dziecko i zzcznie się domagać zapoznania go z religią (nieważne, z którą), to przedstawię mu możliwie rzetelne informacje na temat danej religii. Jakoś ciężko mi uwierzyć aby dziecko nie indoktrynowane od małego rzeczywiście będąc starsze i rozumne w coś takiego uwierzyło, jednak jakby taki cud się stał uważam, że należy dziecku pozwolić na to. Dziecko jest jakby nie było odrębnym bytem i nie musi być naszym podobieństwem:)

jaskrawa - 2014-12-26, 14:53

jazgottt, zgadzam się z Tobą generalnie, ale nie byłabym pewna, że dziecko, które w dzieciństwie "było ateistą" (piszę w cudzysłowie, bo mam na myśli to, że rodzice byli ateistami i nie wpajali dziecku żadnych religijnych, ani też antyreligijnych postaw), pozostanie nim. powiedziałabym raczej, że przy zaistnieniu określonych warunków, wszystko jest w tym temacie możliwe. istnieją przecież neofici w każdej religii, a wielu ludzi ze swej natury poszukuje rozmaitych duchowych doznań (nie znaczy to, że każdy). i jeśli tylko trafią w odpowiednie środowisko, może poznają odpowiedniego partnera czy przyjaciół, są zdolni również uwierzyć w Boga (a nawet w Allaha). nie oceniałabym też tego w ten sposób, że "rozumni" ludzie automatycznie muszą być niewierzący. takie słowa są wg mnie nieco krzywdzące. znam kilkoro katolików, praktykujących, wcale nie są bezrozumni czy bezrefleksyjni. większość z nich ;) jest wręcz ponadprzeciętnie inteligentna :) . nie podchodzą do swojej wiary bezrefleksyjnie, nie wynika ona raczej z nawyku czy wychowania. każdy z nich już milion razy miał powód czy okazję by od tej wiary odejść, a są do tego zdolni - wiem, bo dokonali w życiu innych, "wywrotowych" wyborów i nieraz szli pod prąd, bez akceptacji rodziców. a jednak wierzą, widocznie tego potrzebują. znam też ludzi, którzy byli całe życie ateistami (takimi z domu), nikt nie wyrobił w nich nawyku wierzenia w rozmaite nadprzyrodzone siły, a teraz są gorliwymi buddystami, przyjmującymi z pełnym przekonaniem wiarę w rozmaite istoty o nadnaturalnych mocach, wynikających z ich duchowego rozwoju i praktyki itd. itd.. może to coś innego niż Bóg, ale jednak to też sprawy wymagające czystej wiary, na pewno nie takie, które poznajemy "naukowo", widząc je po prostu, czy doświadczając rozumowo czy zmysłowo.
dlatego, moim zdaniem, wychowanie "ateisty" nie gwarantuje, że dzieć przy tym poglądzie zostanie. to jednak tylko potwierdza tezę o (nie)szkodliwości religijnego czy ateistycznego wychowania - bo dziecko i tak pójdzie potem swoją drogą, jednak oczywiście pod warunkiem, że nie wychowamy człowieka "złamanego", niezdolnego do świadomych wyborów, podążającego za tłumem i bojącego się wyrazić własne zdanie.

go. - 2014-12-26, 14:58

Ja mam mamę katoliczkę, która ciągała mnie do kościoła. Nienawidziłam tego, traktowałam to jak straconą godzinę. Jechałam do kościoła rowerem i jedyne do mnie ratowało to to, że bliska koleżanka z klasy też była "ciągana" przez swoją mamę ;) W połowie podstawówki zrobiłam bunt.
Mój ojciec antyklerykał. Nigdy mnie nie przeciwstawiał, mówił jedynie o swoich poglądach jak go pytano.
Religia w szkole była beznadziejna. Ogólnie niedawno mi się przypomniało, jak się nagonka na pedofili kościelnych zrobiła, że w 7 klasie mieliśmy "takiego fajnego księdza". Młody, blondyn, grał z nami w kosza, spotykał się po lekacjach, kazał nam do siebie mówić "wujek". W końcu wyleciał za pedofilię. Wtedy tego nie zakodowała, pamiętam, że po nim przyszedł ksiądz, który był strasznym chamem i bardzo nam było szkoda poprzednika...
W liceum zafascynowałam się kościołem... ale to dlatego, że miałam chłopaka, który chodził na wieczorne msze i można było nawet mając "szlaban" pobyć ze znajomymi w spokoju. Szlaban szlabanem ale do kościoła rodzice nie puszczą? ]:-> Zerwałam z gościem, wróciłam do normalnego życia ;-)

jaskrawa napisał/a:
by zabierać trzyletnie dziecko na jakaś praktykę do ośrodka buddyjskiego, zachęcać by robiła pokłony Buddzie


Miałam kilkuletnią przygodę z buddyzmem. "Dłużej" w 2 miastach, w dwóch ośrodkach praktykujących. Jednak to co pisze jaskrawa jakiś czas temu (jeszcze w tym roku) mocno mnie odepchnęło od tego całego "przedsiewziecia". Za dużo w tym myślenia, religijnych szopek, przerost formy nad treścią. Jak mam składać pokłony komuś, kto bogiem nie jest. Żadnego guru nie uznaję. Mogę mieć nauczyciela, ale po to, żeby się rozwijać, a nie go czcić. To mi tak bardzo nie grało, nawet tu w polskich ośrodkach (nie wspominając o realiach wschodu), że przeszłam na "bycie sympatyzującą z buddyzmem". Chodzę na wspólne medytacje, spotkania -które określam jako koleżeńskie- i tyle. Żadnych historyjek, indoktrynacji, hierarchii itd. to nie dla mnie. Uff :-D

jaskrawa - 2014-12-26, 15:45

go., myślę, ze miałybyśmy wiele do omówienia w kwestii buddyzmu :D , gdybyśmy się spotkały. ja mam chyba bardzo podobne doświadczenia. jestem realistką, racjonalistką, nie umiem wierzyć tak "na słowo"... i też mam wrażenie przerostu formy nad treścią. podobają mi się założenia tej religii - czy światopoglądu. bardzo wiele wyjaśniają, moim zdaniem o wiele lepiej opisują porządek świata niż chrześcijaństwo. nie mam jednak problemu z pokłonami - ale to wszystko zależy, kochana, od wyjaśnienia. buddyści nie kłaniają się nauczycielowi jako osobie - jakiemuś bogu. kłaniają się Buddzie czyli równiez temu buddzie w nas samych :D . ale to temat na dluzszą dyskusję, zresztą mniejsza o to. nie o pokłony chodzi. ja mam raczej problem z brakiem mozliwości świadomego wyboru praktyki dla siebie. buddyzm w Polsce to trochę sztuczny twór, kultura azjatycka naniesiona na polskie realia... nie potrafię z pełnym przekonaniem wypowiadać tych wszystkich mantr, czytać sutr - w azjatyckich językach. co gorsza - gdy się je przełozy na polski, wydają mi się jeszcze bardziej przebajdurzonymi bajdami niż te "nasze" :D .
jeszcze inna sprawa - brak mi tu możliwości świadomego wyboru praktyki, jakiejś prostoty w tym. buddyzm tybetański np. strasznie się różni od zen, ascetycznego w formie. ale - zen wydaje mi się cholernie odległy od "oryginalnego" buddyzmu, który narodził się na terenie dzisiejszego Nepalu, a do którego, podobno, najbardziej podobny jest obecnie buddyzm Theravady czyli to, co się wyznaje obecnie w krajach Azji pd-wsch. poza tym np. nauczyciele zen nie żyją w celibacie, a mnie zindoktrynowano w grupie, do której kiedyś należałam, że jednak nauczyciel powinien być na tyle zaawansowany w praktyce, by kogoś nauczać, by móc już zrezygnować z seksu i żony (wszak praktyka ma na celu stopniową rezygnację z "ziemskich" uzależnień"). nie umiem tego ocenić i tak dalej, i tak dalej. dlatego zen jakoś nie do końca mi się podoba, raczej mi bardziej hobby przypomina niż religię. tybetański - przerost formy nad treścią. z kolei buddyzm chiński to ... i tak dalej i tak dalej :D . wszędzie widzę jakieś kulturowe uwarunkowania, zbyt silne dla mojego pieprzonego europejskiego umysłu. więc też raczej sympatyzuję, medytuję gdy mam czas, wg "wzoru" raczej zenowskiego, ale nie jestem związana z żadnym ośrodkiem, bo jakoś nic mnie nie przekonało na tyle bym wsiąkła totalnie.

kml - 2014-12-26, 16:24

jazgottt napisał/a:
Agus nie zgodzę się z Tobą, że każdy ma jakąś postawę czy przekonania tudzież przemyślenia na temat religii. Wiem - bo sama ich nie mam. Równie dobrze mogłabym rozprawiać na temat moich przekonań odnośnie istnienia wróżek z małymi dziećmi co odnośnie przekonań na temat religii z osobamu wierzącymi;) dla mnie temat po prostu nie istnieje i nie myślę o wierze w boga (nieważne którego) tak jak i nie zastanawiam się nad istnieniem elfów;)

Nawet jesli ktoś ma owe przekonania, to <wiekszosc jesli nie wszyscy> nie wyjasnia nic dzieciom poki nie zaczynaja pytac. Tak jak z mikolajem. Idziesz na rozdanie prezentow czy do kosciolam, piszesz list czy uczysz pacierza. Takze ja nie mam zamiaru nic mlodej wyjasniac, a na pewno nie klamac - czy to o niepokalanym poczeciu, mikolaju czy bocianie.

jaskrawa - 2014-12-26, 18:38

a u nas, wyobraźcie sobie, był "św. mikołaj" :D , ale to dlatego, że urządziliśmy rodzinie tak zwane "prawdziwe święta". mamy nową chatę i święta są okazją, by moja rodzina i rodzina mojego chłopa się poznali. do tej pory nie było okazji - w starym mieszkaniu nie było miejsca na większą imprezę, jeśli urządzaliśmy Marysi urodziny - zapraszaliśmy wszystkich na raty - bo wsyscy mieszkamy w innych miastach, zawsze było wygodniej, by nocowali u nas, a nie mogli wszyscy na raz nocować, bo nie było gdzie. ślubu nie braliśmy, chrztów nie było, więc i okazji do poznania się rodzin też nie, mimo że jesteśmy razem już od ponad sześciu lat :D . w tym roku więc mój M. postanowił, że wigilia będzie u nas, to będzie okazja. no i było bardzo miło. a że zarówno moja sio jak i brat mojego M mają synów w podobnym wieku, co moja córka, to była trójka bąków, idealnych do "wiary w św. mikołaja". mieli straszną frajdę, Mikołajem był sąsiad :D :D i znakomicie się spisał. ale, cóż, chociaż to zabrzmi trochę głupio, Mikołaj stał się dla mnie raczej symbolem świąt i prezentów niż świętości i wiary... więc nie traktuję go jako elementu religijnej edukacji. myślę, że najdalej za dwa lata młode same zorientują się, że facet ma brodę na gumce i taki będzie koniec zabawy :D w każdym razie wcześniej tez zawsze myślałam, że żadnego mikołaja i żadnej ściemy. ale o żadnej kapuście czy bocianach mowy nie będzie, mloda już teraz wie, że dzieci wychodzą z brzucha. w dodatku ostatnio miała z tatą rozmowę nt. tego skąd się biorą dzieci w brzuchu :D . zapytała, gdzie Jasio był wcześniej. tata powiedział, że nie wie :) , a może był gdzieś w kosmosie? tak sobie żartem powiedział. młoda teraz uważa, że dzieci przychodzą do brzucha z kosmosu. w sumie prawda :D . ale będziemy z nią o tym jeszcze gadać, gdy już będzie w stanie zrozumieć to, że MY NIE WIEMY, że jedni myślą to, a inni tamto. na razie jeszcze nie ogarnia, że jest jakiś pluralizm światopoglądowy :)
jagodzianka - 2014-12-26, 21:38

haha a u nas mikołajem był Filip.
koralina1987 - 2014-12-26, 22:30

jaskrawa, dobrze, że było fajnie :) To najważniejsze!
A propos Mikołaja jakiś czas temu koleżanka szukała osoby, która by się przebrała i przyszła do domu w stroju Mikołaja do jej dwóch córek - uwaga - po co? Żeby je nastraszyć :-? masakra, oczywiście skomentowałam, że po co ktokolwiek ma je straszyć, a już w ogóle Mikołaj, jako niby taka postać magiczna itd. to nie rozumiem, no to się dowiedziałam "bo są niegrzeczne to żeby wiedziały, że nie dostaną prezentów jak się nie poprawią..." - no comments :-|

koralina1987 - 2014-12-26, 22:32

Lila była na pochodzie Mikołajów :) Za rok powinna być bardziej zainteresowana ;)
koko - 2015-01-10, 10:47

Chyba tata był i miał alibi w postaci Lilki :lol:
migdalowa - 2015-01-18, 11:45

U mnie w rodzinie BN nie jest świętem kościelnym tylko rodzinnym. nigdy nie chodziliśmy do kościoła ani moi rodzice ani my.. nikt nas nigdy nigdzie nie ciągnął, nie wypychał. Jako dzieci chodziliśmy na religię ale ja w gimnazjum sama się wypisałam podobnie jak moje rodzeństwo. Poznaliśmy, zobaczyliśmy, podjęliśmy decyzję
Lily - 2015-01-18, 15:08

migdalowa napisał/a:
nigdy nie chodziliśmy do kościoła ani moi rodzice ani my
migdalowa napisał/a:
Jako dzieci chodziliśmy na religię
Hmm, trochę to dziwne, czyj to był pomysł? Czy nie jest tak, że na religii w pewnym sensie wymaga się od dzieci, by uczestniczyły w mszy?
bojster - 2015-01-18, 21:59

Lily napisał/a:
migdalowa napisał/a:
nigdy nie chodziliśmy do kościoła ani moi rodzice ani my
migdalowa napisał/a:
Jako dzieci chodziliśmy na religię
Hmm, trochę to dziwne, czyj to był pomysł? Czy nie jest tak, że na religii w pewnym sensie wymaga się od dzieci, by uczestniczyły w mszy?


Chyba nie, mój kolega zawsze mówił "jestem, nie byłem, nie mam" i jakoś go z religii nie wyrzucali. ;-)

tatara - 2015-05-18, 18:55

U mnie nie było łatwo, gdy tylko wspomnieliśmy rodzinie o takim pomysle wywołało to istną burzę. Ostatecznie ulegliśmy i zdecydowaliśmy się na chrzest w sumie stwierdziliśmy że dla nas to bez znaczenie a jeśli dla innych członków rodziny jest to ważne to czemu mamy dla ich przyjemności tego nie zrobić.
koralina1987 - 2015-05-19, 08:01

tatara, bezsens. To ich dziecko czy Wasze?
Lily - 2015-05-19, 08:57

tatara napisał/a:
to czemu mamy dla ich przyjemności tego nie zrobić.
Chrzest dla przyjemności to rzeczywiście podkreślenie wagi tego sakramentu...
koralina1987 - 2015-05-19, 10:49

Lily, moze na komunie dostanie kucyka to bedzie juz w ogole czad...tak dla przyjemnosci.
zojanka - 2015-05-19, 15:26

To jeszcze zależy do rodzaju chrztu - chrzest z wody rzeczywiście może uchodzić za nieszkodliwe czary mary, podobnie jak czerwone wstążeczki, chociaż mimo wszystko dziadkowie powinni uszanować, że rodzice sobie czegoś nie życzą. Na chrzest w kościele na pewno bym się nie zgodziła - raz, że to hipokryzja i ogólnie nie fair i wobec dziecka, i wobec zgromadzonych w kościele (to jakby koleżanka powiedziała że została wege, żeby ci zrobić przyjemność, a potem i tak by jadła mięso) a dwa - dzieciak mógłby mieć do mnie słuszny żal, bo strasznie ciężko się z tego wyplątać. Chrzest dziecko może przyjąć w dowolnym wieku, dokonać apostazji dopiero, jak jest pełnoletnie.
kokosikanka - 2015-05-20, 11:25

dlaczego miałoby mieć żal?
Przyjaciel mojego męża kilka lat temu został ateistą, tz ogólnie przestał wierzyć i chodzić do kościoła. Nigdy nie miał żalu do swoich rodziców, że go ochrzcili i nie ma potrzeby się "z tego wyplątywać". Traktuje chrzest, komunie, bierzmowanie jako "folklor i miłe wspomnienie". Uważa, że skoro nie wierzy to jeden pieron czy to miał czy nie miał i nie ma potrzeby oficjalnego wyjścia z kościoła bo mu na tym nie zależy, a nie zależy mu na wyjściu z kościoła oficjalnym bo na kościele i na wierze jako takiej mu nie zależy.
W sumie ja myślę podobnie - po co zbędnie zawracać sobie głowę takimi rzeczami i się tym emocjonować.

bojster - 2015-05-20, 11:27

kokosikanka napisał/a:
dlaczego miałoby mieć żal?
Przyjaciel mojego męża kilka lat temu został ateistą, tz ogólnie przestał wierzyć i chodzić do kościoła. Nigdy nie miał żalu do swoich rodziców, że go ochrzcili i nie ma potrzeby się "z tego wyplątywać". Traktuje chrzest, komunie, bierzmowanie jako "folklor i miłe wspomnienie". Uważa, że skoro nie wierzy to jeden pieron czy to miał czy nie miał i nie ma potrzeby oficjalnego wyjścia z kościoła bo mu na tym nie zależy, a nie zależy mu na wyjściu z kościoła oficjalnym bo na kościele i na wierze jako takiej mu nie zależy.
W sumie ja myślę podobnie - po co zbędnie zawracać sobie głowę takimi rzeczami i się tym emocjonować.


To jednak trochę co innego być ochrzczonym przez rodziców-katolików niż przez rodziców-ateistów-bo-babcia-kazała.

kokosikanka - 2015-05-20, 11:39

no ale jak się już ma świadomość ( a nie np. okres buntu jako nastolatek) tylko się jest dorosłym i świadomym swojej "nie wiary" człowiekiem to co za różnica kto ochrzcił? Skoro chrzest i inne sakramenty jako samo w sobie nie mają żadnego znaczenia to czemu ma mieć znaczenie czy ochrzcili rodzice bo chcieli czy zrobili to bo chcieli mieć święty spokój w rodzinie?
Myślę, że np. taki 35 letni mężczyzna ma raczej gdzieś powód chrztu żeby się w to zagłębiać i jeszcze mieć pretensję do czegoś co było 35 lat temu np. Jak sam żyje w innych czasach.

maga - 2015-05-20, 12:08

kokosikanka, w/g mnie różnica jest zasadnicza - chodzi o hipokryzję, w jakiej jest wychowywane dziecko. Rodzice - katolicy postępują zgodnie ze swoimi przekonaniami, wychowują dziecko w zgodzie z przyjętymi wartościami. To jest dla mnie jak najbardziej ok, i jeśli dziecko uzna po latach, że nie odpowiadają mu te wartości, może podjąć decyzję o odejściu od wiary.
Rodzice niewierzący, chrzcący dziecko "dla świętego spokoju", postępują wbrew swoim przekonaniom, więc uczą dziecko życia w zakłamaniu (nie piszę tutaj o niemowlęciu ale o dziecku starszym, które po latach zaczyna dostrzegać dysonans wychowawczy).
Ot taka "drobna" różnica.

Lily - 2015-05-20, 12:57

Jeśli się traktuje poważnie religię, a nie jak folklor, to jak najbardziej ma znaczenie, co robimy, także swoim dzieciom. Chrzczenie dziecka, gdy się jest niewierzącym, wydaje mi się potwornym konformizmem i hipokryzją. Po co? Przecież podczas chrztu rodzice zobowiązują się wychować dziecko w danej religii, w wierze - nie nauczyć go śpiewać pieśni i klepać paciorek, lecz nadać życiu taki akurat fundament.
Mam wrażenie, że często ateiści są w stanie lepiej uzasadnić swoje decyzje, niż ci, którzy chrzczą z przyzwyczajenia, bo tradycja każe. Oczywiście nie w tym przypadku, gdy się "robi komuś przyjemność". Inna sprawa, jaką wartość ma chrzest dokonany dla czyjejś przyjemności...

go. - 2015-05-20, 15:39

Lily napisał/a:
jak folklor


zabiłaś mnie tym określeniem :mrgreen: :mryellow:

kokosikanka - 2015-05-20, 17:02

maga napisał/a:
kokosikanka,
Rodzice niewierzący, chrzcący dziecko "dla świętego spokoju", postępują wbrew swoim przekonaniom, więc uczą dziecko życia w zakłamaniu (nie piszę tutaj o niemowlęciu ale o dziecku starszym, które po latach zaczyna dostrzegać dysonans wychowawczy).

Nie wydaje mi się, żeby takie ochrzczenie było "wbrew swoim przekonaniom". Np. przyjdzie jakaś starsza babcia czy ciotka i też może wierzyć w jakieś zabobony i np, czerwoną kokardkę będzie chciała dać do kołyski czy coś. Rodzice w zabobony nie wierzą i to jest wbrew ich przekonaniom ale najczęściej nawet się nie odzywają bo co mają starszej osobie przykrość robić - nic to nie zaszkodzi a mogą potraktować to jako tradycję czy ciekawą sytuację. Podobnie moim zdaniem jest z chrztem - można potraktować jako ładną tradycję i spotkanie rodzinne. Ja trochę rozumiem takie chrzczenie, "dla rodziny". Jak ktoś ceni sobie święty spokój i nie chce mu się miliony razy tłumaczyć swoich wyborów jak cała rodzina jest wierząca i za każdym razem się wykłucać to ochrzci i ma święty spokój na całe lata bez tłumaczenia się.
Są przecież też małżeństwa zmuszone przez sytuację do mieszkania w jednym domu z np. rodzicami czy teściami mocno wierzącymi i codzienne nerwy przez kilka lat nie są warte kilku godzin ceremonii.
Nie uważam, też żeby potem w przyszłości dziecko miało pretensję do swoich rodziców, że tak postąpili skoro samo jest niewierzące i jest mu religia obojętna. Raczej takie dziecko załóżmy np syn co ma już sam z 35 lat i własne dzieci i może "natarczywych" teściów rozumie postępowanie swoich rodziców, że woleli miło spędzać życie niż słuchać pouczeń rodziny.
Ja np. w codziennych sprawach z moją teściową, która i tak mieszka daleko nigdy się nie kłócę bo szkoda mi na to czasu. Wolę przytakiwać i potem i tak robić po swojemu. Ja mam święty spokój i wiem, że mnie lubi a ona czuje się ważna czy tam akceptowana.

maga - 2015-05-20, 17:45

Konformizm, o którym piszesz, jest hipokryzją, na którą ja się absolutnie nie zgadzam i nie chcę wychowywać dziecka w ten sposób. Niestety świat pełen jest takich zachowań - smutne to dla mnie. Wolę pokazywać swojemu dziecku, że potrafię bronić swoich przekonań i wartości, że moje poglądy są ważne, ważniejsze dla mnie niż poglądy cudze. Nawet w imię braku akceptacji ze strony rodziny. Uwierz, nam też nie było łatwo - karmienie piersią, weganizm nasz, dziecka, brak chrztu i wiele innych - przechodziliśmy przez bardzo ciężkie sytuacje, awantury, próby walk podjazdowych, ale warto było. W tym momencie my i nasze poglądy są szanowane. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła robić coś wbrew sobie, dla świętego spokoju...
A czy dorosłemu dziecku jest wszystko jedno, czy zostało ochrzczone, sprawa dyskusyjna. Ja mam za złe mojej matce, że wyganiała mnie do kościoła, sama tam nie chodząc. Mam delikatną pretensję do niej, że postępowała zgodnie z owczym pędem i kazała mi chodzić na religię, bo tak trzeba.

frjals - 2015-05-20, 20:03

maga, zgadzam się w 100%. Staram się nie oceniać ludzi, ale takie zachowania nie mieszczą mi się w głowie :roll: . To brak szacunku dla innych, a przede wszystkim dla siebie - czy twoje poglądy naprawdę nie są nic warte? A jak będą chcieli żebyś zmieniła fryzurę, albo dietę, albo imię dla dziecka się nie spodoba to też dla świętego spokoju zrobisz to co chce rodzina? No jakoś mimo szczerych chęci nie rozumiem :-> .
kokosikanka napisał/a:
Nie uważam, też żeby potem w przyszłości dziecko miało pretensję do swoich rodziców, że tak postąpili skoro samo jest niewierzące i jest mu religia obojętna

ja jestem przykładem takiego dziecka, ochrzczonego gdzieś na boku dla babci (przez moją mamę), a potem wychowywanego w domu ateistycznym. Wierz mi - poryczałam się kiedy w wieku nastoletnim wyszło, że jestem ochrzczona i miałam pretensje - już wtedy było to dla mnie całkowitym nonsensem. Całe szczęście, że zagłębiając się w moją obecną religię nie czuję się związana w żaden sposób z chrześcijaństwem i nie mam problemu z tym naznaczeniem, które rzeczywiście nie miało i nie ma żadnego znaczenia w moim życiu. A są ludzie, którzy właśnie w takiej sytuacji mają problem z chrztem jako obrzędem wiążącym na poziomie energetycznym czy duchowym.

To jest wybór dla dziecka akurat tego co jest dla rodziców nieważne :roll: .

kokosikanka - 2015-05-20, 20:50

maga napisał/a:
Wolę pokazywać swojemu dziecku, że potrafię bronić swoich przekonań i wartości, że moje poglądy są ważne, ważniejsze dla mnie niż poglądy cudze. Nawet w imię braku akceptacji ze strony rodziny. Uwierz, nam też nie było łatwo - karmienie piersią, weganizm nasz, dziecka, brak chrztu i wiele innych - przechodziliśmy przez bardzo ciężkie sytuacje, awantury, próby walk podjazdowych, ale warto było. W tym momencie my i nasze poglądy są szanowane. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła robić coś wbrew sobie, dla świętego spokoju...

Może to ja nie do końca dobrze opisałam o co mi chodzi. Nie pisałam, ze tacy ludzie nie bronią swoich poglądów. Albo inaczej - będę pisać jako ja to będzie mi łatwiej.
Np. u mnie to jest tak, że mam swoje zdanie i poglądy ale nie często się z nimi dzielę dlatego, że mało mnie interesuje zdanie innych jeśli jest odmienne - bo nie widzę sensu w kłótniach - bo każdy ma swoje zdanie a dyskusje na temat tych zdań nie mają większego sensu - bo i tak każdy zostaje przy swoim. Dlatego, skoro wiem, że ktoś ma inne zdanie to mu przytakuję i robię swoje po swojemu.
W codziennych czynnościach np. teściowa jest upartą kobietą i chce mi wciskać swoje obiady lub ciasta (a wiem, że gotowała czy piekła pół dnia mimo, iż jest stara i chora) to nie widzę sensu w kłótni i tłumaczeniu, że tego nie jem i jeszcze robieniu przykrości, że mi coś nie smakuje - dlatego biorę do domu bez gadania, jeszcze podziękuję - a potem albo daję siostrze albo niestety w śmieci, chociaż tego unikam na maxa. I dzięki temu mogę cieszyć się obecnością teściowej, ploteczkami miłym spędzaniem czasu a nie dyskusją dlaczego nie jem, czemu mi nie smakuje i że jej przykro, że nie chce zabrać.
Chrzest w moim odczuciu - dla osoby nie wierzącej to nic nie znaczące kilka godzin. Jeśli sobie pomyślę, że musiałabym słuchać co spotkanie z rodziną jakiś insynuacji - albo co gorsza kłótni i się denerwować i tracić na to czas, zamiast spędzać go w miłej atmosferze - bo nie wiadomo ile tego czasu mamy jeszcze na spędzanie wspólnych rodzinnych chwil - to wolałabym poświęcić te kilka godzin - ochrzcić i cieszyć się spokojem na lata. Jeśli coś jest mi obojętne a wiem, że ucieszy moich bliskich to mogę się poświęcić i to zrobić.

kamma - 2015-05-20, 21:06

kokosikanka napisał/a:
Jeśli coś jest mi obojętne a wiem, że ucieszy moich bliskich to mogę się poświęcić i to zrobić.

Zdaje się, że tu leży pies pogrzebany. Dla jednych jest to sprawa trzeciorzędna, kilka godzin w kościele i luz, po krzyku. Dla innych chrzest ma głębokie znaczenie:
frjals napisał/a:
A są ludzie, którzy właśnie w takiej sytuacji mają problem z chrztem jako obrzędem wiążącym na poziomie energetycznym czy duchowym.

... i dodam od siebie: lub też politycznym.
Rozumiem obie strony. Jeśli coś jest nieistotne, to szkoda nad tym drzeć szaty. Dla mnie akurat chrzest z wiekiem staje się kwestią coraz ważniejszą, czego nie byłam w stanie przewidzieć, gdy postanowiłam odejść od kościoła. A moja historia jest identyczna jak magi, mogłabym się podpisać pod każdym słowem, zarówno odnośnie przeszłości, jak i teraźniejszości.
Nawiasem mówiąc, na walce o bezchrzest moich dzieci spędziłam łącznie kilka godzin, ostatnio 6 lat temu. Raczej nie więcej, niż trwa sam chrzest i cała ta otoczka. Postawiłam na swoim - i spokój.

Lily - 2015-05-20, 21:58

kokosikanka napisał/a:
Jeśli coś jest mi obojętne a wiem, że ucieszy moich bliskich to mogę się poświęcić i to zrobić.
A tak się głupio spytam, bo w Boga raczej nie wierzę: myślisz, że to się Bogu podoba? Bo ja myślę, że się za głowę trzyma i jęczy: "Nie o to mi chodziło...".
kokosikanka napisał/a:
albo co gorsza kłótni i się denerwować i tracić na to czas, zamiast spędzać go w miłej atmosferze
Gdybym uległa, odbierałabym tę atmosferę nie jako miłą, lecz jako fałszywą. Bo w pewnym sensie bym ich oszukała. Gdybym oczywiście miała taką rodzinę (i dziecko). Sama jestem ochrzczona i tylko tyle, dowiedziałam się o tym mając kilkanaście lat i poczułam się, jakby mi ktoś w twarz dał (powinnam to wiedzieć od zawsze).

frjals napisał/a:
Wierz mi - poryczałam się kiedy w wieku nastoletnim wyszło, że jestem ochrzczona i miałam pretensje

Ooo, mamy ze sobą coś wspólnego ;)

kokosikanka - 2015-05-20, 22:05

Lily napisał/a:
A tak się głupio spytam, bo w Boga raczej nie wierzę: myślisz, że to się Bogu podoba? Bo ja myślę, że się za głowę trzyma i jęczy: "Nie o to mi chodziło...".

Jeśli ktoś nie wierzy w Boga to jakim cudem może myśleć czy się to Bogu podoba skoro w jego opinii Boga nie ma? Tak może pomyśleć tylko osoba, która myśli, że Bóg jest. A rozmawiamy o ochrzczeniu przez niewierzące osoby :>

zojanka - 2015-05-20, 22:20

kokosikanka napisał/a:
Np. przyjdzie jakaś starsza babcia czy ciotka i też może wierzyć w jakieś zabobony i np, czerwoną kokardkę będzie chciała dać do kołyski czy coś. Rodzice w zabobony nie wierzą i to jest wbrew ich przekonaniom ale najczęściej nawet się nie odzywają bo co mają starszej osobie przykrość robić - nic to nie zaszkodzi a mogą potraktować to jako tradycję czy ciekawą sytuację.

Jest zasadnicza różnica pomiędzy zawiązywaniem czerwonej wstążeczki (którą możnaby co najwyżej przyrównać do chrztu z wody) a zapisywaniem do realnej instytucji religijnej, mającej jednak wiele na sumieniu, z której dziecko nie będzie mogło się łatwo wypisać. Znam co najmniej kilka przypadków, w których dzieci miały o to do rodziców pretensje, całkiem słuszne. Pomijam już fakt, że nie słyszałam o wielkiej imprezie zorganizowanej z okazji zawiązania przez ciocię czerwonej wstążeczki, no ale w co kto wierzy.
kokosikanka napisał/a:
Są przecież też małżeństwa zmuszone przez sytuację do mieszkania w jednym domu z np. rodzicami czy teściami mocno wierzącymi i codzienne nerwy przez kilka lat nie są warte kilku godzin ceremonii.


Wtedy zasadniczym problemem nie jest to, że teściowie/rodzice są wierzący ale to, że nie szanują własnych dzieci i ich wyborów. W takich sytuacjach pozostaje przemęczyć się jak długo trzeba i szukać innego lokum, zanim dziadkowie zaczną podawać dziecku mięso czy doprowadzą do rozpadu małżeństwa ciągłym wtrącaniem się.

amylee - 2015-05-20, 23:24

Hym mi tam wszysyko jedno z tym chrztem. Ja rowniez jestem ochrzczona, do kosciola chodzilam, poki musoalam, tzn sama sie nie zbuntowalam i zobaczylam, ze ktos tu mnie robi w wala posylajac na msze, a samemu zostajac w domu :mryellow: Z religii wypisalam sie na wlasne zyczenie. Ale nikomu nie mam niczego za zle, no bo czemu? Jestem ochrzczona, wykomuniowana, wybierzmowana...ani mnie to grzeje ani ziebi :-) Do kosciola nie chodze. Malz mowi, ze chce chrzcic, babcie szaleja...niech sobie tam chrzcza...warunkiem jest wege impreza, jak zorganizuja, to prosze bardzo. Ja wydzwaniac po knajpach nie bede, a stac przy garach tym bardziej ]:-> Mysle, ze dziecko jakos szczegolnie na tym nie ucierpi...

Widze, ze czesc osob tu martwi sie co bedzie, jak dziecko bedzie mialo pretensje, ze zostalo ochrzczone...a co bedzie, jesli nie spodoba mu sie, ze chrzczone nie bylo? A bedzie mu np glupio chrzcic sie w wieku ilus tam lat...?

Wszystko to i tak nasze dywagacje. Ja mysle, zeby do chrztu, jak i zycia w ogole, podchodzic na luzie i z dystansem. A nie ze tam hipokryzja od razu, zycie w oszustwie itp...Ja chyba corce powiem (jesli dojdzie do chrztu), ze sama nie wiedzialam, co zrobic i ochrzciclam na wypadek, jakby jej wlasnie zalezalo potem na komunii itd. A o tym zdecyduje juz sama. Bardziej zalezy mi na tym, zeby wyrosla m in na empatyczna, ciekawa swiata dziewczyne, niz na wierzaca lub nie....

frjals - 2015-05-20, 23:26

Lily napisał/a:
Ooo, mamy ze sobą coś wspólnego

:mryellow: powiedziałabym nawet, że niejedno ;-)

amylee - 2015-05-20, 23:35

Tzn luz luzem, ale po zastanowieniu sie wyszlo mi na to, ze jednak staram sie do chrztu zniechecicbi skomplikowac neco jego organizacje ;-) a wiec jestem zdania, ze mi wszystko jedno i chyba podswiadomie wiem, ze nie do konca...To tak, jak ze slubem, do kosciola nie chodze i jakbym miala przyrzekac cos przed oltarzem, to by byla dla mnie bardzo zabawna sytuacja :-)

Rozumiem i szanuje wszelkie powody chrzczenia i nie. Jednak najwazniejsze, to dzialac w zgodzie ze soba, czy do dla wlasnego swietego spokoju, czy dla glebokiego przezycia :-)

Hehe, juz sobie wyobrazam moje dziecko w jakims kretynskim atlasowym kapelutku ]:-> czy w razie czego mozemy isc sie chrzcic w jakims mniej wymuszonym stroju, ot np w dresie ]:-> tzn eleganckim, bawelnianym niemarkowym luznym stroju...
Czas spac chyba ;-)

kml - 2015-05-20, 23:42

amylee napisał/a:
Ja chyba corce powiem (jesli dojdzie do chrztu), ze sama nie wiedzialam, co zrobic i ochrzciclam na wypadek, jakby jej wlasnie zalezalo potem na komunii itd.

Przeciez przed komunia moze sie ochrzcic jesli bedzie chciala do niej przystapic, a wypisac z KK sie nie da. Apostazja to nie jest wysstapienie z KK. Takze ja wolalabym zeby mnie rodzice nie chrzcili, zeby dali mi wybor.

mandy_bu - 2015-05-21, 09:06

Napiszę z innej strony. Jestem osobą wierząca, tak na 100%. Chrzczę dzieci, przystępują do 1 szej Komunii, co niedziela w kościele i jeszcze więcej. UBIERAM DZIECI W KRETYŃSKIE ATŁASOWE KAPELUSIKI I BIAŁE SZATKI. To dla mnie i mojego męża bardzo ważne. Rodziców chrzestnych wybieram sensownie wśród znajomych wierzących. Nie wyobrażam sobie, żeby dawać dzieciom "wybór" i nie chrzcić, ponieważ Bóg to ważna cześć naszego życia. Brak wyboru również jest wyborem.
Znam wiele osób, które do sakramentów przystępowało dla "świętego spokoju". Po wyjściu z kościoła pluli na kler, bo czarni, grubi, kradną, chcą kasę i gwałcą dzieci. Natomiast katole to ciemnogród, wiocha, prostactwo i czysta agresja.
Dzieci takich rodziców w moim przekonaniu ulegają totalnej schizofrenii.
Natomiast takie traktowanie sakramentów jest brakiem szacunku dla ludzi, którzy wierzą.
Nie pozwoliłabym nikomu dla świętego spokoju wiązać czerwonych wstążeczek przy wózku, czy wciskać mi schabowego na talerz.
Chyba nie lubię świętego spokoju.

zojanka - 2015-05-21, 09:40

Amylee, jeśli twój mąż chce chrzcić, a nie tylko rodzice/teściowie, to trochę inna sprawa. Wiadomo, że wiążąc się z katolikiem trzeba iść na pewne kompromisy, chrzest nie jest wtedy hipokrytyczną pokazówką, a elementem wychowania dziecka w danym systemie wartości (dla nas może się to wydawać za wcześnie, ale katolik poważnie może się obawiać, że w razie nieszczęścia jego dziecko nie zostanie zbawione itd.). Tylko z tą wegetariańską imprezą, jak znam takich naciskających rodziców, może być ciężko - ale jeśli twój mąż też jest wege, to może uda mu się to wywalczyć.

Jeśli dziecku głupio jest pójść do chrztu w wieku szkolnym to znaczy, że jeszcze do tej decyzji nie dorosło - jeśli problemem jest ostracyzm w szkole, to zawsze można przyjąć chrzest w innej parafii. Zwykle jednak nie powinno być problemu - dla dzieciaka to dodatkowa impreza z prezentami.

Veronique - 2015-05-21, 10:55

Ja na szczescie nie mam tego problemu, bo ja jako ateistka a maz agnostyk nie poruszaliśmy zgodni e nawet tego tematu. Moja rodzina tez sami ateisci, wiec żadnego problemu nie ma, nie bylismy z bratem u komunii ani bierzmowania. Niestety zostaliśmy ochrzczeni (moja prababcia silnie związana z moja mama powiedziała ze umrze jesli nie zostaniemy ochrzczeni i tak tez sie stało rzutem na taśmę, oboje - i chyba wlasnie w jakimś zwykłym ubraniu, bez kapelusika i szatek - zreszta to były lata 80 - moja mama sie cieszyła jak używane buty dla nas skombinowala a co dopiero eleganckie stroje). Zrobił to jakis strasznie daleki kuzyn mojego taty, jedyny ktory sie zgodził ochrzcić dzieci rodzicow mających "jedynie" slub cywilny). Na komunie i bierzmowanie sie moi rodzice zbuntowali, posyłani nie bylismy i ksiądz mnie wręcz szykanowal nazywając czarna owieczka - wprost do 7 letniego dziecka w szkole. Było mi bardzo przykro.
Ja poszłam w totalny ekstremalny ateizm ale moj brat na przykład ożenił sie z katoliczka, slub kościelny wzięli i chrzci swoje dzieci. Nie wiem do konca czy po to by zrobic przyjemność żonie czy on w to wierzy, bo tak jak ja jestem lewakiem i liberałem dla niego tak on głosi poglądy mocno konserwatywne. Generalnie rownież uważam, ze oboje rodzicow powinno decydować. Fajnie jak sie zgadzają. Ja przerabiałam związek z zagorzałym wyznawca religii i tak jak mi to zwisa generalnie w co kto wierzy tak tutaj po prostu sie nie dało normalnie żyć!

Veronique - 2015-05-21, 10:59

I jeszcze dodam ze Danika jako prawdziwa córka swej matki nosi imie poganskie. :-D
amylee - 2015-05-21, 11:07

mandy_bu, przepraszam, jesli poczulas sie urazona stwierdzeniem kretynskie atlasowe kapelutki. Oczywiscie dla mnie one takie sa (przynejmniej te ze strojow do chrztu, ktore widzialam, a taki wlasnie stroj mialam na mysli), ale to tylko moje zdanie.
No i wlasnie o to chodzi, ze kazdy robi, co mu dyktuje serce, przekonania itp.
Ja traktuje sakramenty zupelnie niepowaznie, ale to nie znaczy, ze nie szanuje ludzi, dla ktorych to jest swietosc. To po prostu nie moja sprawa. Mam dystans i "robie sobie jaja" z religii, ale to, ze ktos czuje sie dotkniety, to juz tego kogos sprawa. Tzn chodzi mi o pewien dystans, bo przeciez mnie ani odrobine nie obchodzi, czy ktos akceptuje moja wiare, zartuje z niej itp. Ja swoje przekonania mam. A np dietw wege wszyscy wkolo neguja, probuja namowic do zmiany, zartuja... No, w kazdym razie ja nie twierdze, ze katolicy, to ciemnogrod itp. Dla mnie to ciezkie do pojecia, jak mozna wierzyc, ale nie mowie, ze wierzacy, to idioci. Kazdy potrzebuje w zyciu czegos innego i najwazniejsze, to umiec to akceptowac.

zojanka, moj maz niby chce, ale podobnie jak ja, sam nie wie, po co ;-) koscielny slub rowniez mu sie nie marzy.
Babcie namawiaja, ale jak sie postawie na serio, to nie beda mialy wyjscia, jak akceptacja malej poganki :-D
No ja jestem troche skolowana, bo naprawde ten chrzest to malo istotna sprawa. Wlasnie o wiele bardziej, jesli bylaby impreza po uroczystosci, to nie chcialabym, zeby inny swietowali moment chrztu mojego dziecka kawalkami martwych zwierzat.

W sumie dobrze, ze tu wlazlam, bo chyba coraz bardziej zaczynam rozumiec, ze chrzcic nie chce...napisalam o swietowaniu...bo to sie wlasnie wstepuje do kosciola i celebruje ten moment...tylko ja nie mam potrzeby ani wstepowania ani swietowania tego...
Pewnie poczatkowo Pola bedzie podchodzic do tego obojetnie, a jak sobie dorosnie, to niech wstepuje, gdzie jej sie spodoba :-)

maga - 2015-05-21, 11:29

kokosikanka napisał/a:
Nie pisałam, ze tacy ludzie nie bronią swoich poglądów

Właśnie to robisz:
kokosikanka napisał/a:
Dlatego, skoro wiem, że ktoś ma inne zdanie to mu przytakuję i robię swoje po swojemu.

kokosikanka napisał/a:
nie widzę sensu w kłótni i tłumaczeniu, że tego nie jem i jeszcze robieniu przykrości, że mi coś nie smakuje - dlatego biorę do domu bez gadania, jeszcze podziękuję - a potem albo daję siostrze albo niestety w śmieci

Dla mnie to brak szacunku dla osoby, która się poświęciła, obdarowując Ciebie posiłkiem, poświęceniem, energią. Ja nie mogłabym potem spokojnie
kokosikanka napisał/a:
cieszyć się obecnością teściowej, ploteczkami miłym spędzaniem czasu

Uważam, że pokazywanie innym swojego podejścia do życia i bronienie swojego zdania prędzej czy później procentuje. Wolę kilka razy przejść przez burzliwą wymianę poglądów i pozwolić na to, "żeby teściowej było przykro", że się dla mnie poświęciła a ja jej poświęcenia nie przyjmuję, niż wesoło sobie plotkować mając poczucie, że ani moje ani jej zdanie nie jest szanowane.
kokosikanka napisał/a:
Chrzest w moim odczuciu - dla osoby nie wierzącej to nic nie znaczące kilka godzin. Jeśli sobie pomyślę, że musiałabym słuchać co spotkanie z rodziną jakiś insynuacji - albo co gorsza kłótni i się denerwować i tracić na to czas, zamiast spędzać go w miłej atmosferze - bo nie wiadomo ile tego czasu mamy jeszcze na spędzanie wspólnych rodzinnych chwil - to wolałabym poświęcić te kilka godzin - ochrzcić i cieszyć się spokojem na lata. Jeśli coś jest mi obojętne a wiem, że ucieszy moich bliskich to mogę się poświęcić i to zrobić.

Tutaj mówisz wyłącznie o sobie. Robienie przyjemności innym przez przyjmowanie ich światopoglądu w/g mnie jest brakiem szacunku nie tylko dla tych ludzi, ale też dla innych, dla których w/w świtopogląd jest istotny. Vide mandy_bu:
mandy_bu napisał/a:
To [sakrament] dla mnie i mojego męża bardzo ważne.
mandy_bu napisał/a:
Natomiast takie traktowanie sakramentów jest brakiem szacunku dla ludzi, którzy wierzą.

amylee napisał/a:
a co bedzie, jesli nie spodoba mu sie, ze chrzczone nie bylo? A bedzie mu np glupio chrzcic sie w wieku ilus tam lat...?

A co będzie, jeśli nie spodoba mu się, że nie jest obrzezany? A co będzie, jeśli nie spodoba mu się, że nie miał postrzyżyn? Wychowujemy dzieci zgodnie ze swoimi poglądami, nie z poglądami cudzymi, więc nie rozumiem, dlaczego dziecko miałby mieć pretensje, że nie wykonaliśmy na nim obrzędu grupy społecznej czy religijnej, z którą się nie identyfikujemy.
Co to znaczy, że komuś będzie głupio przyjąć sakrament? Dla mnie to jakiś absurd. Takie rzeczy powinny wychodzić z wewnętrznej potrzeby, więc gdzie tu miejsce na wstyd?
amylee napisał/a:
Bardziej zalezy mi na tym, zeby wyrosla m in na empatyczna, ciekawa swiata dziewczyne, niz na wierzaca lub nie....

Przekazując dziecku swoje konformistyczne podejście do życia; pokazując, że można działać wbrew sobie i nie szanować poglądów innych ludzi?

Lily - 2015-05-21, 11:37

Tak na marginesie - zaczynam rozumieć, czemu w wielu domach komunia to taka żenująca impreza, na której liczą się tylko prezenty i ubrania...
Veronique - 2015-05-21, 14:31

A propo komuni: hxxp://www.sfora.pl/polska/Zenada-na-Pierwszej-Komunii-Niesmaczne-zdjecia-g77658
kml - 2015-05-21, 14:58

mandy_bu napisał/a:
Brak wyboru również jest wyborem.

Tak oczywiście. Tylko w tym przypadku chrzest mozna przyjąć zawsze, a unieważnić się go nie da. Apostazja nie sprawia, ze przestajemy być dla KK katolikami.

Veronique - 2015-05-21, 15:34

kml napisał/a:
chrzest mozna przyjąć zawsze, a unieważnić się go nie da. Apostazja nie sprawia, ze przestajemy być dla KK katolikami.


Dla kogoś kto nie wierzy taki chrzest nie ma żadnego znaczenia, wiec jest z marszu nieważny. Ktos mógłby odprawić rożne dziwactwa i gusła nade mna w wieku niemowlęcym i to nie znaczyloby nic kompletnie dla mnie samej. Swego syna (jesli takiego bede mieć) chętnie obrzezam ze względów higienicznych, ale czy bedzie oznaczać to ze jest żydem lub muzułmaninem?
Apostazja faktycznie nic nie daje ale w takim sensie, ze dalej bedzie sie figurowac w tych abstrakcyjnych i wybujalych statystykach i to mnie na prawdę denerwuje. Ale sam fakt jej dokonania to symbol i im wiecej osób jej dokona tym generalnie lepiej. Dlatego sie wypisze z tej organizacji. Rodzice obiecali byc moimi świadkami :-) . Tylko kompletnie nie wiem gdzie sie udać, ponoć do własnej parafii, a ja nawet nie wiem gdzie jest moja parafia bo nigdy do żadnej nie należałam i nic o tym nie wiem...

Lily - 2015-05-21, 16:54

Veronique napisał/a:
Tylko kompletnie nie wiem gdzie sie udać, ponoć do własnej parafii, a ja nawet nie wiem gdzie jest moja parafia bo nigdy do żadnej nie należałam i nic o tym nie wiem...
Tam, gdzie byłaś ochrzczona.
amylee - 2015-05-21, 17:32

maga napisał/a:

Przekazując dziecku swoje konformistyczne podejście do życia; pokazując, że można działać wbrew sobie i nie szanować poglądów innych ludzi?

To jest Twoje zdanie, ok. Moje jest inne :-) Bynajmniej nie dzialam wbrew sobie. I nie zamierzam odpowiadac, czy tlumaczyc sie, bo jak pisalam wyzej niewiele mnie zdanie innych interesuje.

Ps. zamiast wychowywac dziecko wole pozwolic Jej swobodnie wzrastac :-)

Veronique - 2015-05-21, 19:11

Lily napisał/a:
Veronique napisał/a:
Tylko kompletnie nie wiem gdzie sie udać, ponoć do własnej parafii, a ja nawet nie wiem gdzie jest moja parafia bo nigdy do żadnej nie należałam i nic o tym nie wiem...
Tam, gdzie byłaś ochrzczona.


A nie jakos tam gdzie sie jest zamledowanym? Ja byłam ochrzczona gdzieś na końcu swiata, w małej wiosce oddalonej bardzo od rodzinnych Kielc. Tam gdzie przebywał ksiądz - daleki krewniak. A dokonanie apostazji pewnie nie zakończy sie na jednej wizycie...

amylee - 2015-05-21, 21:04

Veronique, mi tez sie wydaje, ze wg meldunku, bo chrzest mialam gdzie indziej, niz teraz parafie. Ale z apostazja to pewnie do wszystkich swietych trzeba sie udac ;-)
kml - 2015-05-21, 21:32

Veronique napisał/a:

Dla kogoś kto nie wierzy taki chrzest nie ma żadnego znaczenia, wiec jest z marszu nieważny.

Ale dla KK jest wazny, co bardzo sie mi nie podoba :/

O apostazji hxxp://www.apostazja.pl/jak.html

Veronique - 2015-05-21, 22:29

kml napisał/a:
Veronique napisał/a:

Dla kogoś kto nie wierzy taki chrzest nie ma żadnego znaczenia, wiec jest z marszu nieważny.

Ale dla KK jest wazny, co bardzo sie mi nie podoba :/

O apostazji hxxp://www.apostazja.pl/jak.html


Stronkę znam choc od dawna na nia nie zagladalam, ale dziekuje :-)
Ja wiem czemu dla nich jest ważny, zeby nabijać sobie statystyki i trzymać władze. Nie wierze za grosz ze chodzi o cos innego.
Ale i tak warto sie stamtąd wypisywać, im wiecej sie wypisze tym bliżej nam do świeckiego państwa.

Veronique - 2015-05-21, 22:49

amylee,

Ja generalnie najchętniej bym odpuscila bo co komu taka apostazja moja da. Tylko powkurzam jakiegos ksiezulka i sama strace troche czasu na to słuchając nieprzyjemnych rzeczy i wdając sie w jałowe dyskusje. Nigdy nie byłam związana z kościołem, nie chodziłam na msze. Nawet nie chce sie wgłębiać o co w tej religii chodzi. Ale ponieważ rownież dzięki mnie figurujacej w spisach kościołowi sie wydaje ze moze mowić o 95% katolików w Polsce i rządzi, szantażuje, wlazi z buciorami w zycie ludzi i deprawuje polityków. Niech wie ze "mojej duszy" (używając ichniej terminologii) nie ma, mimo ze i tak bedzie twierdził, ze ma (bo jestem za przeproszeniem ochrzczona). Pomijając fakt, ze oni doskonale wiedza kto wierzy a kto nie (choc o wiarę tu najmniej chodzi), chce sie wypisać zeby było czarno na białym: przyszła, wypisała sie i kropka. Mojej córki nie wpisza juz nigdzie. No chyba ze w przyszłości tego bedzie chciała...
Córka mojego męża (10 latka) mam wrazenie uległa moim wpływom, rozmawiając ze mna na ten temat stwierdziła: nie wierze w boga i kropka. Bardzo spodobała mi sie tak kropka. Ucięła dyskusje i dalsze niepotrzebne pytania :mryellow:
Wczesniej nie umiała sie określić, kombinowala ze bóg był ale teraz go nie ma i takie tam. Jej mama jest pastorem w kościele protestanckim....także wesoło jest....

jaskrawa - 2015-05-23, 00:56

Lily napisał/a:
kokosikanka napisał/a:
Jeśli coś jest mi obojętne a wiem, że ucieszy moich bliskich to mogę się poświęcić i to zrobić.
A tak się głupio spytam, bo w Boga raczej nie wierzę: myślisz, że to się Bogu podoba? Bo ja myślę, że się za głowę trzyma i jęczy: "Nie o to mi chodziło...".


Lily, love za ten tekst :D
Mądra z Ciebie babka :)

Ja nie kumam porównania zawiązania czerwonej wstążeczki przez jakąś babinkę do organizowania całego tego chrztu dla przyjemności rodziny.
Owszem, sami organizujemy w naszym domu święta "dla przyjemności rodziny", ale nie robimy żadnych obrzędów, po prostu spotykamy się z nimi i jemy razem jakieś żarcie - u nas w domu jest najwięcej miejsca. Ot co. Nikt od nas nie wymaga, byśmy szli razem na pasterkę lub czytali wspólnie Pismo Święte. Ani chrzcili dzieci, na szczęście w tej kwestii już dawno odpuścili. a przecież chrzest własnego dziecka to jakiś akt wiary...
jeśli raz damy sobie wejść na głowę babkom, matkom, teściowym i ciotkom i wujkom i teściom - będą się wtrącać w każdej istotniejszej sprawie. już od poczęcia dziecka ;) jesli rodzina przejawia tendencje do wtracania się, trzeba pokazac, kto decyduje i basta.

Kat... - 2015-05-23, 02:28

maga, zupełnie się z Tobą zgadzam.
Dzisiaj z synem widzieliśmy dzieci w strojach komunijnych idące do kościoła z okazji białego tygodnia i zapytał dlaczego są tak ubrani. Odpowiedziałam, że miały komunię i teraz trwa biały tydzień.
S:A czy ja będę miał komunię?
J: Nie.
S: Aha to dobrze. A dlaczego?
J: Przede wszystki dlatego, że żeby przyjąć komunię, trzeba być ochrzczonym, Ty nie jesteś więc nikt by Ci takiej komunii nie udzielił. A żebyś został ochrzczony musiałam w kościele obiecać, że będę Cię wychowywała w duchu kościoła. A nie będę.
S: A moja siostra cioteczna miała chrzest.
J: Tak, jej rodzice są wierzący, chodzą co niedziela do kościoła, życją zgodnie z jego zasadami, to jest dla nich bardzo ważne, to oczywiste, że wychowują ją zgodnie z tym w co wierzą i zapisują ją do kościoła. My z tatą nie chodzimy do kościoła, nie żyjemy zgodnie z jego zasadami i byłoby bardzo nie fair gdybyśmy coś takiego obiecali. Nie lubię kłamać.
Oczywiście powiedziałam, że ja również przyjęłam komunię i był jeden z ostatnich moich kontaktów z kościołem.

Podejrzewam, że jak się zorientuje jakie fanty można zgarnąć temat powróci ale bym chciała moją postawą i zachowanie pokazać mu, ze jeśli ja czegoś nie chcę, nie czuję się z czymś dobrze, to nie. Nie chciałabym żeby otrzymał przekaz, że wystarczy ponaciskać i na wszystko się zgodzę. Nie chcę żeby z takiego postępowania brał przykład.

amylee - 2015-05-23, 10:18

Kat..., o to dobre jest, zarzuce taki tekst babciom ;-)
zojanka - 2015-05-23, 11:53

Cytat:
jeśli raz damy sobie wejść na głowę babkom, matkom, teściowym i ciotkom i wujkom i teściom - będą się wtrącać w każdej istotniejszej sprawie. już od poczęcia dziecka ;) jesli rodzina przejawia tendencje do wtracania się, trzeba pokazac, kto decyduje i basta.


Dokładnie. Nawet jak w żadnej innej dziedzinie już się nie odpuści, to będą do końca życia ten chrzest wypominać za każdym razem, jak zrobi się coś nie po ich myśli - że przecież wtedy dla świętego spokoju czy przyjemności babci się zgodziliście - więc dlaczego nie tym razem, że zmieniliście się na gorsze - bo zrobiliście się mniej ugodowi itd. Innymi słowy chrzczenie dziecka dla poprawienia stosunków z rodziną może mieć odwrotny skutek...

amylee - 2015-05-23, 15:26

zojanka, eee, nasze babcie sa takie kochane, ze raczej wszystko robia pod nas. Na chrzcie im zalezy, bo po prostu tak sie robi, do kosciola nie chodzi i wydaje mi sie, ze sa z tego pokolenia, ktore nie do konca potrafi sie wylamac i jeszcze czasem robi cos, bo tak nalezy. Z cala reszta, lacznie z niekupowaniem ubranek i zabawek, ktorych koloru nie akceptuje, sa dostosowane. Wszyscy raczej jestesmy pogodni i ten chrzest, to tez nie ma jakiejsc wielkiej rangi, aczkolwiek ja poszukuje argumetow, ktore moglyby sprawic, ze babcie zrozumieja na glebszym poziomie dlaczego w naszym przypadku chrzest nie ma sensu.
Nie chodzi mi tez o pokazanie, kto tu rzadzi, no bo wiadomo, ze babcie mialy juz swoje dzieci i swoje szanse, a ja chce popelniac swoje bledy.
Moja mama, to jest aniol, ktory juz na tyle mnie poznal, ze wie, na co sobie moze pozwolic (a niebawem tak sie zapozna i ze swoja wnusia, bo juz sie obie ladnie ogarniaja), a tesciowa, to sie boi przyjechac, jak jestem sama w domu, tzn. jak nie ma jej syna, czyli mego malza ]:-> tzn. ja tak mysle, a moze po prostu mnie nie lubi, hehe :mryellow: ...to tez taki zart...ciezko w ogole tu pogadac, bo slowo pisane w ogole nie oddaje emocji...i niekiedy robi sie tak powaznie...

Lily - 2015-05-23, 16:05

amylee napisał/a:
Na chrzcie im zalezy, bo po prostu tak sie robi
Ale czy Ty czytasz, co piszesz?
majaja - 2015-05-24, 22:16

jaskrawa napisał/a:
Ja nie kumam porównania zawiązania czerwonej wstążeczki przez jakąś babinkę do organizowania całego tego chrztu dla przyjemności rodziny.
ja bym kumała gdyby chrzest nie pociągał za sobą konsekwencji, bo skoro już ochrzciłaś to do komunii też pójdzie, a jak ma iść do komunii to na religię też musi chodzić, a są parafie gdzie wymaga się by rodzice takiego dziecka chodzili do kościoła z dzieckiem przez cały ten rok (co dość logiczne jest zresztą), no i jak nie będziesz księdza po kolędzie przyjmować skoro dzieci ochrzciłaś i w duchu katolickim wychowujesz ...
jaskrawa - 2015-05-25, 11:05

Gdybym była katoliczka, byłoby mi przykro, że w moim kościele ludzie przychodzą ochrzcic dziecko ot tak sobie, mówiąc że to zdarzenie mniejszej rangi itp.
Przecież to sakrament, święty sakrament dla chrześcijan.

zojanka - 2015-05-25, 22:48

amylee: jeśli poszukujesz argumentów - paradoksalnie łatwiej jest znaleźć argumenty dla kogoś, kto robi coś z przekonania, niż dla osoby robiącej coś, "bo wypada". Możesz spróbować, że na takiej samej zasadzie mogłabyś domagać się, aby babcie przeszły na wegetarianizm - bo sprawiłoby ci to przyjemność i twoim zdaniem tak należy robić. Możesz powołać się, że obecnie coraz więcej osób nie chrzci dzieci itd., więc to już nie taki problem jak kiedyś (aczkolwiek problem cały czas istnieje właśnie dlatego, że ludzie boją się nie chrzcić - a mniej ochrzczonych to łatwiejsza walka o etykę w szkole itd), możesz powołać się na psychologię rozwojową - że małe dziecko potrzebuje konkretnych wzorców i ciężku mu będzie wytłumaczyć, czemu go ochrzciliście ale nie chodzicie do kościoła, albo czemu ksiądz na religii mówi, że żyjecie w grzechu bo nie macie ślubu kościelnego itp. Kilkulatek funkcjonuje w pewnym sensie w świecie autorytetów i jak ksiądz - autorytet podważa autorytet rodziców, to dzieciak może się tym naprawdę przejąć.
amylee - 2015-05-26, 09:11

zojanka, jeszcze ta religia w szkole...jak ja nienawidzilam faceta chodzacego po koledzie, zawsze klamalam, ze pozyczylam zeszyt do religii kolezance, bo wnerwialo mnie wklejanie obrazkow i malowanie wokol nich szlaczkow. Do biezmowania poszlam tylko dlatego, ze przygotowania zwalnialy z lekcji. Tyle bylo w glowie dzieciaka ;-)
Na razie babcie milcza w temacie, pewnie wroca do niego na roczek, bo chyba wymyslily sobie laczona impreze. Urodziny mojej corki i chrzest, akurat ]:->

Veronique - 2015-05-26, 12:49

amylee
A Ty masz w ogóle slub kościelny? Bo bez tego chyba chrztu sie nie da zrobic?

kamma - 2015-05-26, 12:51

Da się, ale rodzicom nie wolno przystąpić do komunii.
jaskrawa - 2015-05-26, 12:58

Im więcej tych, którzy mają odwagę powiedzieć babciom czy innym członkom rodziny - NIE (choćby nie wiem jak dobre intencje tą rodziną kierowaly i choćby nie wiem, jak kochana była - bo nie w tym rzecz), tym szybciej problem przestanie być problemem.
Pomyślmy. Jeśli w tym kraju - strzelam - 20 % rodziców nie chodzi nigdy do kościoła i nie deklaruje się jako katolicy (takich, co po prostu nie chodzą regularnie jest oczywiście wiecej - ale większość z nich, jakby co, powie, że do Kościoła jakoś tam należy i identyfikuje się - rozumiem to oczywiście) - i oni nie będą chrzcić dzieci - i wysylać na religię, to w klasie 30-osobowej będzie co najmniej sześcioro dzieci niechrzczonych. To już spora grupa wsparcia w razie czego :) I na te dzieci mogą się powołać kolejni rodzice, mający wątpliwości i nie chcący "sprawiać przykrości rodzinie". Gdy jakaś babcia powie - rozumiem, że nie wierzycie/nie jesteście katolikami, ale TAK SIĘ ROBI, będzie można powiedzieć - w naszych czasach wiele osób już tego nie robi i nie ma w tym nic dziwnego.

koralina1987 - 2015-05-26, 13:02

jaskrawa, lubie to ;)
amylee - 2015-05-26, 16:15

Veronique, no cos Ty, oczywiscie, ze nie mam! :-)
Ale chrzcic wolno, bo rodzice mojej chrzesnicy tez bez slubu. To nie przeszkadzalo, ale to, ze chrzestny ma dzieci bez slubu juz tak. Ksiadz sie na niego wypial i oficjalnie nie figuruje w papierach, jako chrzestny :shock:
I choc poczatkowo ksiadz cos tam marudzil o tym slubie rodzicow, to PLNy skutecznie zawiazaly mu usta. Ot, caly sens kosciola (wg mnie oczywiscie).
U komunii wszyscy bylismy normalnie....

amylee - 2015-05-26, 16:17

jaskrawa, a wtedy i my wreszcie bedziemy mogli mowic: inni tez nie chrzcza ]:-> (w odpowiedzi na wszyscy inni maja chrzest). I czekam na: inni mnie nie obchodza :mryellow: :mryellow:
zojanka - 2015-05-26, 17:02

amylee napisał/a:
Ale chrzcic wolno, bo rodzice mojej chrzesnicy tez bez slubu. To nie przeszkadzalo, ale to, ze chrzestny ma dzieci bez slubu juz tak. Ksiadz sie na niego wypial i oficjalnie nie figuruje w papierach, jako chrzestny :shock:


To akurat jak najbardziej ma sens. Z punktu widzenia kk dziecko ma prawo do zbawienia, więc niezależnie od grzechów rodziców - ma prawo do chrztu. Rodzice, o ile nie wzięli ślubu kościelnego, nie są zobowiązani do wychowania dziecka w wierze katolickiej. Rodzice chrzestni - już tak, to ludzie którzy mają umacniać dziecko w wierze, rozwiewać jego wątpliwości religijne itd. Osoba, która nie żyje zgodnie z regułami kk będzie w tej roli z automatu mniej wiarygodna.

amylee - 2015-05-26, 18:08

zojanka, a jednak dwa razy zostalam chrzestna, hehe Ale zgadzam sie z Toba.
Sowa - 2015-05-26, 18:52

zojanka napisał/a:
Z punktu widzenia kk dziecko ma prawo do zbawienia, więc niezależnie od grzechów rodziców - ma prawo do chrztu.
W tym momencie nauczanie kk jest takie, że każde dziecko po śmierci idzie do nieba, nawet jeśli nie ma chrztu. Wcześniej była mowa, że te dzieci są w jakimś "specjalnym miejscu". No ale wiadomo, nikt tego tak naprawdę nie wie.
amylee napisał/a:
U komunii wszyscy bylismy normalnie....
Ty mówisz poważnie? Byłaś u komunii jako niewierząca? W ogóle to nie można zostać chrzestnym, nie będąc wierzącym praktykującym. Nikt wam o tym nie mówił przy ustalaniu daty chrztu chociażby? Nie wiem, jak w tym momencie z ważnością sakramentu...
Wiecie co, miałam się tu nie wypowiadać, no ale mi normalnie ręce opadają jak takie coś słyszę.

koralina1987 - 2015-05-26, 19:56

Sowa, ale takie praktyki to norma. Mieszkamy w zupelnie innej czesci Polski i jest tu tak jak opisuje amylee, moj maz 2 razy zostal chrzestnym mimo ze jest niepraktykujacy od x lat. Powiedział szczerze rodzicom tych dzieci ze bedzie zlym ojcem chrzestnym w ujeciu kosciols bo ani nie chodzi ani nie ma zamiaru pomagac im w wychowaniu zgodnie z nauka kk. Ale oni go chcieli. Do komunii nie podszedl tak samo jak do spowiedzi ale tu nie bylo problemu bo zna sie z proboszczem z interesow w pracy to jedrn telefon i bylo po klopocie...ot kk.
kml - 2015-05-26, 20:32

A my z chłopem jesteśmy szczerzy wobec kk, rodziców, dziecka oraz SIEBIE i odmawiamy. Nie wyobrażam sobie inaczej. Nie interesuje mnie co oni uważają, ja nie mam zamiaru kłamać.
amylee - 2015-05-26, 21:13

Sowa, nie oceniaj po jednym zdaniu ...15 lat temu moglam myslec inaczej...zreszta mniejsza z tym. Jest dokladnie tak, jak pisze koralina1987. Nas nawet nikt nie zapytal, czy jestesmy wierzacy. Za pierwszym razem moze jeszcze jakies pozory byly, ale za drugim Pana w bialym fartuchu interesowala tylko koperta. Zreszta to wies...on mieszka ze swoja pokojowka i ich dziecmi na plebanii...mysle, ze zeby ludzie zaczeli traktowac powaznie kk, to najpierw sami ksieza musza zaczac to robic...
Teraz nie bywam w kosciele, ale jakby mi przyszlo isc do komunii, to dla mnie bylaby to zwykla mechaniczna czynnosc z jedzeniem wody z maka, zadne tam symbole....no, ale nie chadzam :-)

kml, ale przeciez rodzina moja czy meza koraliny doskonale wiedziala, jakimi chrzestnymi bedziemy i to byl ich wybor. Jakie klamstwo..? Nie wiem, jak u koraliny, ale u nas (w sensie tu, gdzie mam chrzesniaki) to podejscie do chrztu raczej formalne, niz mistyczne ;-)
No, chyna, ze chodzi o ta formulke, co sie klepie w kosciele. Nie traktowalabym tego, jako klamstwo, jesli dla kogos kk i religia nie ma w ogole znaczenia...sam wie i informuje, ze nie bedzie pomagal w wychowaniu w duchu kk...troche to rzucanie slow na wiatr, ale tak to niestety wyglada...

kml - 2015-05-26, 22:07

amylee, mam inne zdanie na ten temat. Jest kilka warunkow do spelniania aby zostać chrzestnym. Jednym z nich jest chyba spowiedź i uzyskanie na niej rozgrzeszenia. A takowego nie dostaniesz jesli na spowiedzi powiesz, ze jestes po slubie cywilnym. I to jest klamstwo. Tak samo jak przystepowanie do komunii świętej bez rozgrzeszenia. Dziwne jest dla mnie zaslananie sie innymi. Co mnie inni obchodza?

Jak idziecie do kościoła na ślub/pogrzeb innej osoby to sie modlicie, zegnacie itd.?

go. - 2015-05-26, 22:15

kml napisał/a:
Jednym z nich jest chyba spowiedź i uzyskanie na niej rozgrzeszenia.


jest taka opcja jak świadek chrztu. Nie musi spełniać kryteriów przykładnego katolika. Ale pewnie nie każdy ksiądz to uznaje...

Cytat:
A takowego nie dostaniesz jesli na spowiedzi powiesz, ze jestes po slubie cywilnym. I to jest klamstwo.

można być "błądzącym", tylko odczuwać "czynny żal i postanowanie poprawy" :lol:
Pojęcie "czynny żal" mnie mega śmieszy. A najlepsze, że istnieje też w urzędach skarbowych i ZUSach ]:->

kml napisał/a:

Jak idziecie do kościoła na ślub/pogrzeb innej osoby to sie modlicie, zegnacie itd.?


absolutnie nie. Nie klękam, nie modle się, żadnych symboli religijnych. Generalnie bywam w kościele tylko na pogrzebach, i to na szczęście raz na parę lat. Choć też fajnie, że coraz częściej w moim środowisku są świeckie.
A już najbardziej co mnie irytuje na 2 pogrzebach, w których uczestniczyłam klecha gadał o katastrofie smoleńskiej. Żenada

jaskrawa - 2015-05-26, 23:27

Ja mam taki sam pogląd na sprawę, jak kml. Bycia chrzestną odmówiłam nawet własnej siostrze, gdy chrzciła synka. Powiedziałam jej, co myślę o takich akcjach. Moja sio zrozumiała oczywiście. Ochrzciła dziecko, bo uważa się za osobę wierzącą, mimo że nie ma ślubu i nie chodzi do kościoła, poza świętami. W gruncie rzeczy to rozumiem. Rozumiem potrzebę "zapisania" dziecka do Kościoła, jako wspolnoty ludzi wierzących. Kościół to jedyna dostępna, bliska im, bo w niej wyrośliśmy, reprezentacja Boga na Ziemi. Jeśli ktoś nawet niespecjalnie kocha ten Kościół i księży, ale jest wierzący, to jednak zwraca się do katolickich kapłanów z prośbą o ochrzczenie dziecka czy ślub itd. Rozumiem taką postawę bardziej niż ateistów, którzy chrzczą, bo tak wypada albo boją się opinii sąsiadów czy rodziny.


W ogóle to uśmiejecie się może (zwłascza go. :D ), ale gdy byłam jeszcze praktykująca buddystką, to jesli np. szłam czyjs na ślub kościelny, w związku z czym musiałam uczestniczyć w mszy, ze swoim ówczesnym facetem-buddystą, kłanialiśmy się lekko (żeby nie robić siary i skandalu :D )... Matce Boskiej. A to dlatego, że niektórzy buddyści utożsamiają Maryję z buddyjską Guanyin, inaczej Avalokiteśvarą. Ten bodhisattwa w chińskim czy wietnamskim buddyzmie jest przedstawiany jako kobieta i w gruncie rzeczy jej wizerunek mocno przypomina "naszą" Matkę Boską. Poza tym recytowaliśmy sobie w głowie Mantrę Wielkiego Współczucia i inne, przez całą mszę :)

To były jednak szalone czasy mojego silnego zaangazowania w praktykę, niestety potem odeszlam od tego z powodów, które opisywałam już gdzies wczesniej na forum - teraz uważam się za buddystkę bardziej jako wyznawczyni filozofii buddyjskiej niż "wierna" tej religii. Inaczej - z poglądu, że buddyzm jest religią - którą wyznaję - przeszłam do poglądu, że to światopogląd - i ja go w sumie podzielam. Tak czy owak nie mam zamiaru wciągać w to wszystko dziecka, póki małe :)

Teraz w kościele, jeśli muszę iść na ślub czy pogrzeb, nie klękam, po prostu stoję sobie gdzieś z tyłu, staram się okazać szacunek wszystkim zebranym.

majaja - 2015-05-26, 23:31

kml napisał/a:
Jest kilka warunkow do spelniania aby zostać chrzestnym.
mam wrażenie, że nie tylko dla księzy liczy się tylko portfel, chrzestnego dobiera się pod kątem tego jak bardzo wypasiony prezent na komunię może dać :mrgreen:
jaskrawa - 2015-05-26, 23:35

majaja, to glówne kryterium czasem :D u mnie w dalszej rodzinie był taki przypadek - mimo licznych kandydatek na chrzestne w postaci siostry matki dziecka, bliskich kuzynek itd., na co dzień obecnych w życiu matki i dziecka, na chrzestną została wybrana daleka ciotka z Ameryki :D
amylee - 2015-05-27, 07:46

jaskrawa, no, u nas w rodzinie tak wlasnie jest...chodza do kosciola na pasterke, z koszyczkiem i przy okazji rodzinnych uroczystosci...moze faktycznie to potrzeba bycia czescia jakiejsc wspolnoty...

kml, rozumiem Cie. Ja traktuje temat bardzo lekko. I oczywiscie nie klekam w kosciele, nie chodze do spowiedzi itp, musialabym miec rozdwojenie jazni :mryellow:

kml - 2015-05-28, 12:54

amylee napisał/a:
Ja traktuje temat bardzo lekko.

To nie jest kwestia traktowania tematu z mojej strony. Ja taka jestem i tak podchodzę do życia. Być może dlatego nikt nawet nie próbuje mnie przekonywać do chrztu młodej ]:-> A jak ktoś mówi co innego niż robi, to inni nie traktują go poważnie. Wiedzą, ze jest po co drążyć dziurę w brzuchu. U mnie jak pisałam nawet do obcięcia grzywki nie namawiają. Wszyscy oprócz Igi, ona wiadomo matkę okręciła dookoła palca ]:->


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group