wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

Dziecko i cywilizacja - Kilka pytan na temat slodyczy

muszynka - 2011-01-17, 11:44
Temat postu: Kilka pytań na temat słodyczy
U nas w domu nie jada się cukru ani też innych zamienników cukru. Staramy się odżywiać makrobiotycznie.
Mamy dwuletniego synka który nie dostaje od nas słodyczy. Jednak nigdy nie chcieliśmy aby były one dla nasze dziecka owocem zakazanym. Więc jak jesteśmy gdzies w gościach czy u rodziny to jak ktoś go poczęstuje słodyczami to mu nie zabraniamy.
Niestety nasze społeczeństwo zbyt często często dzieci cukrem. Aktualnie jesteśmy w Hiszpani gdzie nasz syn otrzymaju przy każdej wizycie np. na stacji benzynowej czy sklepie jakiegoś cukierka lub lizaka.
No i teraz pytanie do Was - czy macie może dośwaidczenia w tej dziedzinie. Czy lepiej zabraniać mu jedzenia słodyczy które dostanie czy pozwalać?????
Nadmienię iż jak może ich zjeśc ile chce to zazwyczaj kończy się na kilku cukierkach bo więcej nie jest w stanie zjeść.

Co lepsze zakazny owoc czy liczyć na jego rozsądek???

Lily - 2011-01-17, 11:51

muszynka, dość popularne jest robienie takiego "słodkiego dnia" np. w sobotę, gdzie dziecko może sobie wybrać jakieś słodycze i bez wyrzutów sumienia (Twoich ;) ) je zjeść. Więc może te sprezentowane cukierki zachować na taki dzień właśnie?
ELA - 2011-01-17, 11:52

JA nie daję JULI słodyczy typu lizaki, cukierki itp a ma już prawie 3 lata ;-) DAję jej suszone owoce, miód, czasem jakies razowe ciastka
JA jestem przeciwniczką dawania tak małym dzieciom cukru w takiej postaci ale wybór należy do CIEBIE

śliwka - 2011-01-17, 11:58

Zgadzam się z ELĄ.
maga - 2011-01-17, 13:34

muszynka, to jest bardzo trudny temat. Mam podobne dylematy, choć póki co nie mamy z tym problemów.
Ziomek nie dostaje cukru w czystej postaci. Staram się robić mu domowe słodycze - ciasta z razowej mąki na suszonych owocach, melasie; razowe babeczki z domowym dżemem bez cukru itp. Z kupnych słodyczy jada od czasu do czasu jedynie to: hxxp://www.ekoprodukt.pl/id/142/musli-chlebek-amarantusowy
Oczywiście także takie słodycze traktowane są przez nas jako łakocie, dawane raz na kilka dni.
Ziomek na razie nie wie, co to jest czekolada, lizaki, cukierki i inne tego typu dobra. W sklepie nie zwraca na to w ogóle uwagi. Zna samo pojęcie "słodycze", powtarza, że Ziomek tego nie je, że się od tego psują zęby itp., ale tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, co dany termin oznacza. Chiałabym utrzymać ten stan rzeczy jak najdłużej, więc staram się, jak mogę, żeby nie był obdarowywany tego typu produktami. W sytuacji, gdy ktoś obcy częstuje Ziomka cukierkiem, lizakiem, ciasteczkiem, uprzejmie dziękujemy informując, że syn nasz nie jada cukru. Zdaję sobie sprawę, że jego świadomość wzrasta i niedługo staniemy przed problemem - pozwolić w kontrolowany sposób czy zupełnie zakazać :roll: Z doświadczenia znajomych wiem, że całkowite zakazanie może działać przeciwko naszym intencjom. Dziecko tak bardzo zaczyna pragnąć zakazanego owocu, że skupia się całkowicie na próbach jego zdobycia. Dlatego póki co staram się uzyskać pewien kompromis. Np. na urodzinach ziomkowej koleżanki nie mówiłam nic, gdy dostał kawałeczek tortu. Ziom zjadł dwie łyżeczki i więcej nie chciał. Myślę, że gdyby odbyło się to w atmosferze zakazów, mojego gadania, jego pragnienie by wzrosło i koniec końców cały kawałek byłby zjedzony.
Myślę, że zależnie od sytuacji trzeba stosować takie małe kompromisy - wybierać mniejsze zło, żeby w dziecku nie wzbudzać poczucia krzywdy, że inni mogą a ono nie.
Aha, gdy idziemy do kogoś w gości, staram się zabierać ze sobą jakiś domowy łakoć, żeby dać Ziomkowi w momencie, gdyby pojawiły się jakieś niepożądane słodycze.

priya - 2011-01-17, 20:47

U nas przez pierwsze 2 lata było tak jak u magi, potem Nat coraz częściej miał kontakt ze słodyczami aż w końcu zaczął je uwielbiać. Jako-tako to kontrolowałam, ale tylko jako-tako :roll: W końcu pojawiły się pierwsze problemy z zębami, a że przy drugiej wizycie u dentysty Natek użarł panią doktor w palec i zniosłam go z fotela wijącego się w spazmach złości i frustracji, umówiliśmy się, że słodycze będą odtąd tylko w sobotę. I trzymamy się tego. Wyjątkiem są szczególne okazje (np. urodziny). Ale generalnie nawet jeśli w tygodniu dostanie od kogoś coś słodkiego, zachowuje sobie to na "dzień słodyczy". Idealnego rozwiązania jednak nie widzę. Młody najwyraźniej oddałby wiele za słodycze,a więc efektu "owocu zakazanego" nie uniknęliśmy...
muszynka - 2011-01-17, 21:02

Dziękuję za rady.
Filip nie lubi jedzenia na słodko o dziwo a słodycze lubi.
W jakim wieku wprowadzałyście słodki dzień? Bo Filp ma dopiero 2 lata i nie wiem czy nie jest za mały aby odróżniać dni.

priya - 2011-01-17, 21:05

U nas dopiero jak skończył 4 lata... A dni tygodnia znał mając 3, więc Twój synek może się nie orientować za bardzo. Ale z pewnością znajdzie się jakiś sposób. Może jakiś wyrazisty kalendarz, w którym można mu pokazywać mijające dni i zaznaczyć te, w których może zjeść coś słodkiego?
excelencja - 2011-01-17, 21:54

muszynka, ja robię jak maga - mniej więcej. Czyli za każdym razem jak ktoś próbuje dać, a raczej próbował - córce lizaka - mówiłam, że ona nie je słodyczy.
A teraz mówi sama: "Nie jem cukieru" :)
kwestia nawyku i świadomości :)
Czasem dostaje lizaka z syropu owocowego z evergreen (no dobra, do tej pory 2 razy :) ) ) albo żelki bez żelatyny, które obie lubimy. Ciast nie je bo nie lubi, domowe ciastka tak, ale rzadko piekę bom leniwa. Owoce, orzechy.

[ Dodano: 2011-01-17, 21:56 ]
priya, to my mamy tak z tv- że kreskówki są w weekend - po prostu mówię: dziś jest środa, bajki są w sobotę czyli jeszcze czwartek, piątek i dopiero sobota.
I luz.

gosia_w - 2011-01-23, 21:09

Córcia (lat 5) nie dostaje w domu kupnych słodyczy (sporadycznie gorzką czekoladę), jada kupne tylko na przedszkolnych imprezach (wtedy pozwalam na ciasteczka, cukierków ani lizaków nigdy nie jadła). Ale je dużo "słodyczy" domowych. Są bez cukru, robione często ze słodem, lub z suszonymi owocami. Postanowiłam ograniczyć ilość tych słodyczy, córcia się zgodziła na jeden dzień słodyczowy. I mam problem - jak zdefiniować co to są słodycze? Czy wafel ryżowy z domowymi powidłami bez cukru to słodycze? A tarta jabłkowa - mąka razowa, masło, woda, jabłka? A placuszki z mąki, jajka, mleka zbożowego i jabłek? Co według Was wchodzi do kategorii słodycze, a co nie? Chciałabym ten temat właściwie rozpracować, jeśli po deklaracji córci dam jej coś słodkiego w tygodniu, to sprawa przepadła. A będzie mnie z pewnością dokładnie rozliczać z tego, co to są słodycze :roll:

Nie wiem, co dawać córci na drugie śniadanie i podwieczorek - nie je ani zup ani kanapek. Żadnych past, pasztetów. Często daję jej na drugie śniadanie owoce (świeże i suszone), czasem wafel z powidłami, a na podwieczorek jakieś domowe "słodycze" (placuszki, ciasto, muffinki).

excelencja - 2011-01-23, 21:55

gosia_w, moim zdaniem wszystko co nie zawiera cukru ani nie jest celowo dosładzane czymś typu słód - nie jest słodyczem :)
I jednocześnie nie ma formy ciasta ani ciastka.
- właśnie to wymyśliłam :)

a serio to myślę, że przy zdrowym żarciu bez sensu, bo np ciasteczka robię bez cukru (takie owsiane, czy krajanki), racuchy- bez cukru, do tego zdrowe itp itd.
No nie widzę w tym nic złego, zeby codziennie podeżreć sobie 1 ... 2...3... ciastka owsiane...
w tej sytuacji definiowanie wydaje mi się nierealne.

Christa - 2011-01-23, 23:38

U nas jest podobnie jak u magi. Tzn. w domu slodyczy w ogole nie ma (ale my z Rafalem tez po prostu nie jemy slodyczy) i Max jedyne slodkosci je poza domem z naszym przyzwoleniem. Sa to zazwyczaj ciasta/ciastka na jakichs imprezach. I zauwazylismy, ze zwykle konczy sie na jednym/dwoch kawalkach albo czasem po prostu czegos sprobuje i za chwile oddaje, mowiac, ze niedobre.
Nie zna jeszcze cukierkow i lizakow i mam nadzieje, ze szybko nie pozna. Gdy ktos chce Maxia poczestowac, to mowie przy Maxiu, ze my tego nie jemy, bo to jest niezdrowe. Choc jesli to jest ciastko i widze, ze bardzo chce, to mu pozwalam.
Staram sie nie wprowadzac "slodyczowego terroru", zwlaszcza po tym, jak jakis rok temu poznalam pewnego dosyc otylego Australijczyka, ktory zwierzyl mi sie, ze w dziecinstwie mama zabraniala mu jesc slodycze i jak sie wyprowadzil z domu, to mial taka zadze slodyczy, ze jadl je bez opamietania i tak mu zostalo do tej pory. Po prostu pochlania slodycze w takich ilosciach, ze nie moze sie powstrzymac. Bardzo chcialabym tego uniknac.

gosia_w, w moim slowniku takie rzeczy jak razowy nalesnik/racuszek z powidlami/dzemem bez cukru lub po prostu z rodzynkami i jablkami w srodku to nie slodycz. Max tez je czasem takie rzeczy na kolacje i nie uwazam, zeby bylo to cos zlego.
Ale muffinek i ciasto to juz u nas slodycz.

ELA - 2011-01-23, 23:43

Dla mnie też słodycze to coś co jest sztucznie dosładzane..miodem, cukrem itp
ale jaglanka ze słodkimi jabłkami( niedosładzanymi ) to dla mnie nie słodycz ;-)
Gosia a używałaś kiedyś Stewii jako słodzika..to ponoć magiczna i zdrowa roślinka która słodzi i działa grzybobójczo..próbowałam..faktycznie słodka jest jak cukier prawie

zorro - 2011-01-24, 00:06

Ja bazowałam raczej na swoim rozsądku, potem jak syn był już większy, mógł trzymać otrzymane słodycze w swoim 'schowku' w pokoju. Ale musiał spytać, czy może. Nie mieliśmy jednego ustalonego dnia. Słodycze wywędrowały ze schowka, gdy pojawila się młodsza siostra. Do drugiego roku nie tykała słodyczy, ale jak poznała, nie mogę liczyć na jej 'rozsądek'. Więc schowek syna jest teraz w ogóle niedostępny dla dzieci. Tylko, że my segregujemy słodycze. Otrzymane 'na zewnątrz' to róznego rodzaju badziewne farbowane cukiereczki. Właściwie zatrzymujemy tylko czekoladę (najchętniej czarną) i pierniki. Ale na urodzinach kolegów, pozwalam wyjątkowo jeść bez segregacji, a zwykle na urodzinach niestety są słodycze nienajwyższych lotów. Wyjątek, nasza szkoła, na urodziny można przynosić tylko domowe lub suszone owoce.
Gdy ktoś chce moje dzieci częstować słodkościami, mówię, że nie jadamy.

gosia_w - 2011-01-24, 08:10

exce, Christa, dzięki za podzielenie się Waszymi przemyśleniami. Mój problem wynika z tego, że wydaje mi się nielogiczne, że forma ma znaczenie, przy tej samej treści. Czyli placuszki ok, a muffinki, do których daję daktyle, a nie daję słodu nie ok.
ELA, mi nie chodzi o zmianę słodzika, słód ryżowy jest moim zdaniem w porządku.
Kwestia jedzenia słodyczy pojawiła się u nas stąd, że córcia ma od kilku miesięcy zaśluzowany organizm (spływa jej w gardle, więc często kaszle, czasem ma katar, choć poza tym jest całkiem zdrowa). Córcia nie je nabiału (sporadycznie w przedszkolu - naleśniki na mleku lub śmietana do zupy) ani cukru (znów poza przedszkolem - tam jest kompot z cukrem, nie wiem, jak z surówkami). Szukam "winnego" i pomyślałam, że może za dużo tych domowych słodyczy. Czyli że 1-2 ciastko owsiane to za dużo. Nie wiem. Wolałabym żeby na podwieczorek zjadła np. chleb z pastą, ale ona tego nie tknie.

gosia_w - 2011-01-24, 10:40

to słabo, bo nie dam rady zabierać jej przed obiadem. Już i tak odbieram przed podwieczorkiem z uwagi na zawartość cukru w tymże.
Dzisiaj przy śniadaniu: "Mamo, pamiętaj, dzisiaj dzień bez słodyczy. Dopiero w niedzielę będę jadła." Rozczuliło mnie to.

bronka - 2011-01-24, 10:48

gosia_w napisał/a:
Dzisiaj przy śniadaniu: "Mamo, pamiętaj, dzisiaj dzień bez słodyczy. Dopiero w niedzielę będę jadła." Rozczuliło mnie to.

ale super :-D

U nas w domu zawsze są domowe bezcukrowe słodycze- ciastka w określonym miejscu w szafce, albo ciasto po weekendzie. Dzięki temu moje maluchy nie rzucają się na to jak dzikie. Zjedzą sobie 1-2 i już.
Mamy zasadę- w domu trzymamy fason, ale na wakacjach hulaj dusza 8-)

priya - 2011-01-24, 13:39

Nat też mnie zaskakuje od ostatniej (tydzień temu) wizyty u dentysty. Wizyta była wypasiona, dokładnie taka jakiej oczekiwałam dla dziecka (dodam: zrażonego dziecka). Panie pokazały i opowiedzały mu wszystko tak dokładnie i zabawnie, że teraz jest zły nawet jak mu chcialam wode z sokiem dać. Mowi: daj mi coś, czego nie lubią bakterie! Słodkich kulek kokosowych z kaszy nie chciał jeść (choć bez cukru), poprosił żeby mu zrobić dopiero w sobotę, czyli nasz dzień słodyczy.
Christa - 2011-01-24, 23:23

gosia_w, priya, brawo dla Kamilki i Nata. Super podejscie!

gosia_w, dla mnie jest jednak roznica pomiedzy racuchami/nalesnikami a muffinkami. Muffinki wygladaja po prostu jak ciasto/babeczka nawet jesli nie ma w nich slodu, a sa daktyle. Maja po prostu forme ciasta, natomiast nalesniki/racuchy na cieplo to po prostu "posilek".

[ Dodano: 2011-01-26, 11:02 ]
Reszte watku na prosbe gosi_w przenioslam do tematu "Karmienie wybrednego kilkulatka" hxxp://wegedzieciak.pl/viewtopic.php?p=389126#389126]TUTAJ


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group