wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
W wózku z ekologiem
Autor Wiadomość
arahja 


Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 23 Cze 2008
Posty: 1148
Skąd: brno
Wysłany: 2009-10-05, 18:03   W wózku z ekologiem

Przestaję lubić to pismo od dłuższego czasu, a tym artykułem... zresztą - sami przeczytajcie:
hxxp://przekroj.pl/cywilizacja_spoleczenstwo_artykul,5605.html

Cytat:

Milena Rachid Chehab

Dość teorii! Przestaję marudzić zza biurka o dwutlenku węgla. Wychodzę do miasta, by stawić czoła ekologom z krwi i kości. Umówiliśmy się na zakupy

Przysięgam. Na ekozakupy miałam pojechać komunikacją miejską, ewentualnie rowerem. Ale żeby uniknąć spóźnienia, naprawdę musiałam jednak wziąć taksówkę. Na szczęście z dwóch czekających pod moim domem aut taksówka furgon (którą można by przeprowadzać dwupokojowe mieszkanie) czekała na moją sąsiadkę. Ale i tak stres, że na nasze spotkanie jadę obrzydliwie smrodzącym samochodem, był na tyle duży, że wysiadłam przecznicę dalej. Po głowie cały czas chodziło mi zdanie, które dzień wcześniej wypowiedział Karol: „Mało co bardziej denerwuje niż osoba, która jedzie na etyczne zakupy wielkim SUV-em”. Kamila Tyniec, Karol Strzemieczny i Kasia Kwaśniewska, powszechnie zwana Katką, członkowie grupy eFTe promującej etyczną konsumpcję*, na nasze wspólne ekologiczne zakupy przyjechali oczywiście rowerami. Niestety, nie po raz ostatni okazałam się czarną owcą. Chwilę później okazało się bowiem, że nie mam listy zakupów, która jest potrzebna, by nie kupować za dużo i żeby nic się nie zmarnowało. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Warzywniak za rogiem
W większości supermarketów rajd z wózkiem zaczyna się od stoiska owocowo-warzywnego. Ładny widok i zdrowe produkty – nic tylko wkładać je do koszyka. Etyczny konsument potrafi oprzeć się pokusie. – owoce i warzywa najlepiej kupować na targu albo od sprzedawcy, który parkuje swoją nyskę na rogu naszej ulicy, a wszystkie produkty przywozi z własnego gospodarstwa – tłumaczy Karol. Powinny być spełnione dwa warunki: sezonowość i lokalność. Chodzi o to, żeby ograniczyć food miles, czyli odległość, jaką dany produkt pokonuje z pola, na którym rośnie, na nasze talerze.

Gdy ja już na dobre żegnam się z warzywami, bo w mojej okolicy nie ma najmniejszego nawet targu, okazuje się, że sprawa nie jest beznadziejna. W opcji minimum wystarczy na tabliczkach sprawdzać kraj pochodzenia danego produktu (czosnek z Polski znalazłam dopiero w czwartym sklepie, wszędzie indziej był z Chin lub Hiszpanii). I nie kupować warzyw i owoców w plastikowych pudełkach oraz w folii (niektóre plastikowe opakowania wyściełane są dodatkowo folią bąbelkową), na widok których Karol łapie się za głowę. Dyplomatycznie oszczędzam mu uwagi, że na Zachodzie w ten sposób pakuje się większość owoców i warzyw oznaczanych później jako ekologiczne.

Kura bez sensu (życia)
Gdy na stoisku z nabiałem pakuję do koszyka zdrowe i skondensowane śniadanie, czyli jogurt naturalny z dołączonym pojemniczkiem z owocami lub płatkami śniadaniowymi, moi rozmówcy patrzą z politowaniem.

– Jeśli chcesz coś takiego, to nie lepiej kupić duże opakowanie jogurtu naturalnego (o 10 groszy tańsze) i dodać do niego konfitury , najlepiej własnoręcznie zrobione? – życzliwie sugeruje Karol, który ze znajomymi przetwory robi przez całe lato, co powoli staje się wydarzeniem towarzyskim. I wkłada do koszyka słoik ekologicznego dżemu truskawkowego, tylko o 70 groszy droższego od zwykłego Tenczynka. – Lepiej też wziąć produkt z regionalnej mleczarni zamiast z wielkiego koncernu, który jest na większości czarnych list organizacji ekologicznych, a krowy karmi antybiotykami – dodaje Katka.

Przy półce z jajkami żartujemy z napisów na opakowaniach: jajka z serca natury, świeże, zdrowe, wiejskie, z czystego i zielonego regionu. Cóż z tego, że region na załączonym obrazku wygląda jak bramy raju, skoro numer chowu (3) na skorupce sugeruje, że kura nigdy nawet nie widziała słońca, bo przez całe życie tłoczy się w metalowej klatce na powierzchni wielkości kartki formatu A4. W końcu znajdujemy jajka jedynki” z chowu wolnowybiegowego) i „zerówki” (w pełni ekologiczne), ale są nawet dwa razy droższe od klatkowych. – Część zaoszczędziłaś na jogurcie, na resztę jeszcze będziesz miała okazję – pociesza mnie Kamila.

Punkt zdobywam za odrzucenie mleka w kartonie Tetra Pak, który nie nadaje się do recyklingu, bo składa się nie tylko z papieru, ale też z folii i aluminium. Katka: – Co prawda w niektórych krajach już sobie radzą z tetrapakiem, ale u nas to ciągle pieśń przyszłości.
Chwilę debatujemy nad dylematem, czy wybrać leko  szklanej, czy plastikowej butelce. Ta pierwsza bowiem łatwiej się potem przetwarza, ale ta druga jest lżejsza, czyli mniej zanieczyszcza środowisko przy transporcie. Kamila przestrzega, że takie rozterki to codzienność każdego, kto decyduje się na świadome kupowanie, lecz to pocieszenie ani na milimetr nie zbliża mnie do odłożenia na półkę mniej ekologicznej butelki. Na szczęście ktoś znajduje na półce mleko w zwykłym, nadającym się na makulaturę kartonie. Chwilowa radość nie ma granic, gdy okazuje się, że pochodzi ono z małej lokalnej mleczarni i jest nisko pasteryzowane (ideałem byłoby niepasteryzowane w ogóle, ale takiego to ze świecą szukać).

Na stoisku z pieczywem bezbłędnie odrzucam chleb w plastikowej folii, choć mój i tak pewnie zawiera w mące jakieś ulepszacze. Ale szybko decydujemy, że kilkukilometrowa wyprawa do piekarni, gdzie chleb wypieka się metodami w pełni tradycyjnymi, z nieulepszanej mąki, to jednak zbyt duża ekstrawagancja. Katka i Karol co prawda od niedawna sami pieką chleb w domu, ale i tak na wszelki wypadek noszą ze sobą łócienną torebkę , a nawet kilka małych foliówek, żeby nie pakować pieczywa za każdym razem do nowej torebki.

Prawidłowe (papierowe) pakowanie wybrałam również na stoisku z produktami mącznymi, choć nie bardzo rozumiałam, co moi rozmówcy mają przeciwko ryżowi w torebkach. Dla etycznego zakupowicza plastik to zło, którego należy się wystrzegać na wszelkie możliwe sposoby. – Chociażby dlatego, że większość po zużyciu trafia na wysypisko, gdzie rozkłada się tysiące lat. A nawet jeśli trafi do recyklingu, żeby go przerobić, potrzeba dużo energii, której produkcja truje środowisko – tłumaczy Karol.

Komu robimy dobrze
Problem recyklingu powraca kilka kroków dalej, gdy przychodzi do kupna herbaty. Najlepsza jest sypana, a jeśli chcę w saszetkach, lepiej nie brać tej, której torebka jest spięta metalowym zszywaczem. Decydujemy się na herbatę ekologiczną, choć 25 torebek kosztuje 9,80 złotego (Lipton jest po 7,45 złotego). Jest nie tylko organiczna, czyli wyhodowana bez żadnych pestycydów, ale i fair trade. – Dzięki temu certyfikatowi mam pewność, że rolników, którzy dostarczyli kawę, herbatę czy kakao, nikt nie zrobił w konia. Że dostali za swój produkt cenę, która pozwoli im godnie żyć, i wsparcie, dzięki któremu nie muszą stosować szkodliwych nawozów – tłumaczy Katka. Ale nawet ona, choć jest zdeklarowaną zwolenniczką fair trade, nie radzi kupować fairtrade’owej czekolady. Bo choć na Zachodzie produkty z charakterystycznym zielono-niebieskim znaczkiem są o 10–20 procent droższe od zwykłych, u nas jest to przynajmniej kilkadziesiąt procent – najtańsza czekolada fair trade kosztuje 8 złotych, dlatego bez wahania decydujemy się na zwykłą, „niekoncernową polską Goplanę” za 3,30. – Problem w tym, że w Polsce nie ma jeszcze niezależnej organizacji, która może wydawać certyfikaty fair trade. To skazuje nas na import głównie z Niemiec, po tamtejszych cenach – tłumaczy Katka. Najbardziej mnie zastanawia, skąd etyczni klienci mają pewność, że certyfikaty rzeczywiście gwarantują ekologiczność czy przestrzeganie praw pracowniczych. – Przede wszystkim to wielka sformalizowana machina i trzeba się mocno postarać, żeby dostać na przykład unijny znaczek „rolnictwo ekologiczne”. Poza tym do tej pory nie było właściwie żadnych przekrętów. W Niemczech dotąd wybuchły dwa skandale, ale przy tak ogromnej skali sprzedaży tych produktów to naprawdę nic – mówi Katka. Karola takie pytania strasznie denerwują. – Nie dlatego, że nie powinno się ich zadawać, bo powinno się. Ale mam wrażenie, że większość ludzi, która odrzuca etyczne kupowanie, używa tego argumentu jako pretekstu, żeby nie musieć myśleć o tym, co wkłada do koszyka – wyjaśnia Karol.

Przez alejkę z daniami gotowymi i półgotowymi o składach przypominających indeks w podręczniku do chemii ledwie przemykamy, choć Karol nie może się nadziwić, że istnieje coś takiego jak pulpety w metalowej puszce wielkości średniego garnka. Ale widząc moją minę, gdy zachwala gotowanie dwudaniowych obiadów (jeśli nie masz czasu, można gotować na dwa–trzy dni) zamiast nieekologicznych „zup w 2 minuty” albo stołowania się na mieście, łagodzi: – Zawsze zostaje cudowny polski wynalazek, czyli garmażeria, gdzie jedzenie jest świeże i nienafaszerowane środkami konserwującymi – uśmiecha się. I jakoś zupełnie mnie nie dziwi, gdy okazuje się, że na takie zakupy chodzi z własnym pojemnikiem. Ale gdy Kamila mówi, że zdarza jej się „zjeść vifonika”, gdy zostanie jej z wyjazdu na spływ kajakowy, Karol spontanicznie przyznaje się do zjedzenia wielkiej pizzy. I to nawet popitej colą, chyba najbardziej nieekologicznym napojem świata.

Lepszy kompocik
Na dłuższe rachunki sumienia i żale za grzechy czasu już nie mamy, bo panie, którym zasłaniamy półkę z sosami w torebkach, mają nas serdecznie dosyć. Na stoisku rybnym sięgamy do poradnika WWF mówiącego, które gatunki można jeść bez obaw (na przykład karp ), a z których lepiej zrezygnować, bo w ten sposób przykładasz rękę do nadmiernych połowów ryb zagrożonych wyginięciem (dorsz). Przy lodówce z paczkowanymi wędlinami konstatujemy tylko, że ekologiczne parówki 6 sztuk za 10,32 złotego) są co prawda o 4 złote droższe od morlinek, ale tych drugich jest o 100 gramów mniej, za to lista składników liczy kilkanaście pozycji więcej. – Ale mogłyby być niepaczkowane w ten nieszczęsny plastik, a na przykład sprzedawane na stoisku z krojonymi wędlinami tuż obok – nie ma litości Karol.
Zachwytów nad bogactwem właściwości prozdrowotnych spodziewałam się na stoisku z sokami. Nic bardziej mylnego. Nawet stuprocentowe soki bez dodatku cukru nie znalazły uznania u moich rozmówców. Powód? Tetra Pak albo plastikowe butelki. Poza tym to – podobnie jak butelkowana woda – zupełnie niepotrzebny wydatek. – Znacznie tańszy i lepszy jest kompot – twierdzi Katka. Owoce a zimę moi rozmówcy przez cały sezon mrożą na potęgę, a babcine przepisy zawsze się sprawdzają.

Najbardziej bałam się przy kasie. Okazało się jednak, że rachunek nie różni się bardzo od standardowego, choć przyznaję, że produktów w koszyku było zdecydowanie mniej. – W ten sposób walczysz z niepotrzebnymi rzeczami, które lądują na śmietniku. Na Zachodzie nawet jedną trzecią kupowanego jedzenia się wyrzuca, a i u nas jest go coraz więcej – mówi Karol. – Poza tym możesz mieć poczucie, że choć nie zrobiłaś zakupów najmniejszym kosztem, ludzie i środowisko ucierpieli dużo mniej niż przy przeciętnych zakupach – dodaje Katka. Gdy wychodzimy z supermarketu, namawiam moich rozmówców na wstąpienie do pobliskiego sklepu z ciuchami. Cała trójka się poddaje. Ich szafy wypełniają ubrania z second-handu lub upolowane na coraz popularniejszych wymienialniach organizowanych w gronie znajomych (eFTe robi je też w stołecznych kawiarniach). W drodze na przystanek tramwajowy powtarzam sobie słowa Kamili, że przestawienie się na etyczne kupowanie nie powinno być terapią szokową, ale zmianą aplikowaną w małych dawkach, więc dyskretnie zahaczam o centrum handlowe. Kamila, Katka i Karol dawno zniknęli za rogiem.
_________________
hxxp://czeski-sen.blogspot.cz
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 12