wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
co myślę o psychiatrii dzieci i młodzieży...
Autor Wiadomość
klameczka 
Ola


Dołączyła: 13 Cze 2007
Posty: 19
Skąd: III-Miasto:)
  Wysłany: 2009-12-17, 20:07   co myślę o psychiatrii dzieci i młodzieży...

DZIECI SĄ ZWIERCIADŁEM CZASÓW

-czyli problemy
z psychiką dzieci

„Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat.”
-Janusz Korczak


Mam wrażenie, że stan zdrowia psychicznego (jeśli chodzi
o zdrowie dzieci) nie jest aż tak skomplikowany jak wydaje się stale poszerzanej terminologicznie psychologii. Ale również na pewno nie tak prosty jak przedstawia go zachodnia psychiatria.
Wiedza ta jest bardzo rozbudowana i dla wielu imponująca, ale niestety nie ma z niej zbyt wiele pożytku praktycznego. Wszyscy, którzy ją stosują w praktyce, dochodzą do podobnych wniosków...

Zaburzenia psychiczne są odstępstwami od 'normy' życia, którą ustala 'ogół' czyli opinia publiczna ‘według krzywej Gaussa’.
Zarówno socjologia jak psychologia czy psychiatria próbują sprostać tym oczekiwaniom opinii publicznej i ustalić kryteria 'normy społecznej', które spełnić powinien człowiek jako 'jednostka społeczna'.

Być może człowiek jest jednostką społeczną, ale przecież nieraz traci ochotę na „życie w społeczeństwie”. Zwłaszcza gdy zorientuje się, że jest traktowany jak mrówka robotnica czy truteń w ogromnej pasiece...
A także, gdy ma wrażenie 'zdalnego sterowania' i chce się uwolnić od tego wpływu...
Nie wydaje się, żeby dzieci miały ochotę na takie życie.
Ono przecież powinno być piękne, twórcze i nie przemijać tak szybko...

Żadna naukowa książka nie odzwierciedli indywidualnego życia, wszelkie próby opisu są tylko kolejnymi odbiciami perspektywy autora.

Najtrafniej oddał to Stasiuk stwierdzeniem, iż „lepiej studiować źródła niż komentarze”, bo „życie składa się ze zdarzeń”.

Więc zdarza się, że rodzi się dziecko.
Zdarzenie zwyczajne czy niezwykłe?
Zależy dla kogo.
Ale ono powinno być przede wszystkim NATURALNE.
Wbrew opinii dorosłych, małe dzieci pamiętają związany z tym stres i to jest zdecydowanie większy stres dla organizmu dziecka niż dla kobiety, ponieważ odtąd będzie on musiał radzić sobie zupełnie „sam”, pozostając w całkowitej zależności od innych mających wpływ na jego życie...

Odpowiedzialność za wpływ na dziecko powinna trwać aż (I TYLKO) do momentu jego usamodzielnienia (z biologicznego punktu widzenia jest to moment, w którym 'młode' potrafi samo zdobyć pokarm, a z naszego-ludzkiego to cały czas, gdy przebywa w bliskości opiekuna).


Więcej odpowiedzialności 'ponosić' czyli 'brać na siebie' nie można a wręcz jest to niewskazane, bo ona obciąża rodziców niepotrzebnie a dzieciom odbiera wolność, która jest pierwszym i podstawowym prawem człowieka (kiedyś prawem naturalnym nie wymagającym specjalnych Deklaracji...).

Wszelkiej pomocy należy udzielać tylko w RAZIE zaistnienia POTRZEBY (w czasie proporcjonalnym do jej rangi), bo wtedy zapewnia się dziecku poczucie wolności (za którą stoi rosnąca świadomość odpowiedzialności za swoje coraz bardziej samodzielne decyzje) i poczucie bezpieczeństwa (w tym prawo do popełnienia błędu). Wbrew pozorom, dzieci niczego więcej do szczęścia nie potrzebują! Tak samo jak dorośli zresztą.
Żaden dorosły nie jest w stanie zapewnić dziecku pełni tych wrażeń oraz zaspokoić wszystkich potrzeb.

Poczucie bezgranicznej akceptacji
i pełnego zrozumienia nie jest możliwe ani całkiem słuszne w rodzinnej hierarchii.
A anarchia w rodzinie wydaje się wymysłem psychologii „bezstresowego wychowania”, które jest jakąś utopią niemożliwą do spełnienia. Albo hipokryzją i daje poczucie samotności i izolacji, bo dzieci wyczuwają każdy fałsz nieokazywania prawdziwych uczuć.
Zrozumienie nie jest możliwe bez porozumienia a akceptacja bez wspólnych przeżyć, to są wartości „pokoleniowe” i „kulturowe”. Dzieci mogą je odnaleźć tylko pośród innych dzieci. Bez poczucia wolności nie będą wiedziały, że mają prawo szukać przyjaciół... o podobnych lub zupełnie innych zainteresowaniach, w podobnym wieku, z którymi potrafią się porozumieć
i z nimi 'tworzyć' wspólne paczki, a potem rodziny... i mają ‘wolny wybór’ towarzystwa, w jakim chcą przebywać.

Nieodpowiedzialne jest natomiast branie na siebie całkowitej odpowiedzialności za postępowanie drugiego człowieka, również zachowanie dziecka (zwłaszcza 'na odległość' czyli 'zdalne sterowanie'), bo po pierwsze jest to niemożliwe, a po drugie ten człowiek się czuje zniewolony i wtedy albo pretensjonalnie próbuje ‘zerwać’ więzi z rodzicem albo łatwo poddaje zwierzchnictwu czyjejś 'władzy' lub 'kierownictwu' nie zawsze 'przychylnych'. W takich okolicznościach może się nigdy nie dowiedzieć, że sam ma o sobie decydować i oczekiwać od innych szacunku dla jego wolności i czasu.
Dziecko powinno mieć okazję doświadczyć pełni wrażeń i emocji.
Dobrze jest mu pozwolić na przeżycie naturalnego i korzystnego
z ewolucyjnego punktu widzenia strachu i automatycznej nań reakcji- „walki lub ucieczki” również autonomicznej, więc nie wymagającej naszej świadomej kontroli. Jednak dorośli „świadomie” chcą coraz częściej wszystko kontrolować i na wszystko, co dotyczy dziecka, mieć wpływ... i wpływają... nie zawsze pozytywnie.

Zwierzęta, gdy czują strach, wybierają najczęściej ucieczkę, bo w walce traci się energię, której im szkoda... Chyba że bronią swoich dzieci lub swojego 'właściciela', czasem swojego terytorium. I to jest naturalnie uzasadnione.

Strach, jeśli staje się uczuciem przedłużonym i rozwijanym w ‘analitycznym’ procesie myślowym i ludzkiej wyobraźni, nie rozwianym czyli zbagatelizowanym przez nikogo, wywołuje rosnące napięcie czyli stres.
Trzeba pamiętać, że skumulowany w czasie i nierozładowany stres jest przyczyną rozwinięcia w stan przewlekły większości zaburzeń psychicznych i uzależnień.

Ponieważ pęd życia wydaje się być coraz szybszy, mało kto uświadamia sobie swoje uczucia i wypiera stres na poziomie racjonalnym. Ale stres się kumuluje w organizmie, podobnie jak metale ciężkie czy konserwanty,
i 'odkłada' w postaci wydzielonych neuromediatorów na poziomie układu limbicznego w mózgu człowieka a nikt nie wie, ile go jeszcze jego organizm 'zniesie' bezobjawowo czyli nie broniąc się przed nim...

Każdy stres się w ten sposób 'zapisuje' w pamięci emocjonalnej w ciągu całego życia (i każdy te wspomnienia zbiera tworząc własną mapę uczuciowej wyobraźni). Profesor Maria Orwid nazwała takie wspomnienie „traumą” ale to przez swoje osobiste doświadczenia związane z holokaustem. Każdy ma własną skalę przeżyć zapisującą własne doświadczenia. Zawsze jest jakieś źródło stresu, często niejedno, tylko mało kto go w pamięci szuka, bo nadmierne nim obciążenie odbiera energię, której szukanie wymaga...
Dlatego (wbrew złudzeniom „singli”) potrzebujemy czasem innych ludzi, żeby nam pomogli w szukaniu... Jednak gdy człowiek 'ponowoczesny' pracuje ponad własne, adaptacyjne możliwości i odczuwa tylko „zmęczenie”, nie ma siły niczego szukać.
Bez wątpienia dotyczy to także dzieci.

„Nie ma dzieci, są ludzie” (Korczak)

Antoine de Saint-Exupery: „Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół.”



Przyjaciół również nie można 'zamówić' przez internet, a znajomości chat-owe przez brak pełni wrażeń ‘zmysłowych’ wydają się zastępczym, wirtualnym złudzeniem i tylko kradną czas, wypełniając pozornie pustkę samotności, której nie są w stanie wypełnić, podobnie jak seriale telewizyjne czy gry komputerowe.

Z wyjątkiem na szczęście książek oraz muzyki. Z książkami jest inaczej, z książkami można się zaprzyjaźnić, można się utożsamić z ich bohaterami i przeżywać razem z nimi przygody, można się zaprzyjaźnić i 'polemizować' z autorem niezależnie od czasu, w którym pisał...

„Kto czyta książki, żyje wielokrotnie”

„Gdy człowiek ma przy sobie książkę, nigdy nie jest sam.”
(Arturo Perez-Reverte).

Podobnie z piosenkami, bo ich wykonawcy mogą śpiewać dokładnie to, co myślimy i przeżywamy. W ten sposób często ratujemy się przed niezrozumieniem ze strony najbliższego otoczenia. Gdybym miała 'leczyć' zaburzenia nastroju, to tylko muzyką. Ona przecież istnieje zupełnie za darmo, a każdy może szukać swojej, tak jak swoich myśli, melodii i słów. A potem wyrażać te słowa i znaleźć takie miejsce, gdzie można to zrobić bez obaw, że go będą podejrzewać o 'nienormalność'.

„ Nie tam jesteśmy w domu, gdzie mieszkamy, lecz tam, gdzie nas rozumieją” (Ch.Morgensten)

„ (...)ludzie tak naprawdę mogą mieszkać tylko w innych ludziach, depresja to nic innego, jak bezdomność, na depresję cierpią ludzie, którzy nie mają w kim mieszkać(...)”
(Wojciech Kuczok, „Senność”)

„ Mówić. Własne słowa, jedyny dowód na to, że nie biorę udziału w zabawie szaleńców, że nie jestem wyspą dryfującą po przeraźliwym morzu.”
(Andrzej Stasiuk, „Mury Hebronu”)

Tak samo ważne może być radio. Radio przez muzykę i słowa obecnych tam ludzi, potrafi stworzyć atmosferę szczególną, jego słuchacze tworzą audytorium, mogą się wymieniać myślami nie narzucając ich nikomu.
To zupełnie odwrotnie niż telewizja.

„Atmosfera”, „klimat”, „wystrój”, „brzmienie”- to wszystko określa uczucia, przekazywane przecież pozawerbalnie, więc ich psychologiczny podział na emocje wydaje się być sztucznym uproszczeniem cyfrowego świata, o jakim śpiewa Sidney Polak. To jednak ich dewaluajca.


Człowiek jednak, w tym zwłaszcza dziecko jest bez wątpienia „zwierzęciem stadnym” i tylko kombinacje ludzkiej inteligencji doprowadziły do alienacji i kultu „samowystarczalnej jednostki”, która wcale nie jest samowystarczalna ani niezależna, tylko tak „jej” się może wydawać.
Taki obraz jest współcześnie kreowany medialnie jako ‘trendy’.
To złudzenie stwarza dystans między ludźmi, coraz częściej żyjącymi „Razem osobno” jak zauważył i opisał Zygmunt Bauman.

A lęk przed samotnością najskuteczniej leczą wszelkie nałogi...







Scenariusz filmu „Requiem for a dream” czy rzeczywistość?

O ile kampanie antynarkotykowe prezentują naukowemu światu wykresy statystycznie uwierzytelniające, w jakim stopniu poszczególne narkotyki uzależniają, o tyle koncerny farmaceutyczne prezentują dane
i wykresy wprost przeciwne porównywane z 'placebo', które 'uzależnia'
w 'nieistotnym statystycznie' stopniu nierzadko bardziej niż 'substancja czynna'. Dlatego współczesnym dzieciom z cywilizacyjną chorobą o skrócie ADHD ich nadopiekuńczy (z nadmiernym poczuciem odpowiedzialności więc ograniczająco- kontrolujący), nadruchliwi i nadpobudliwi rodzice (zapracowani ponad miarę i próbujący połączyć pracę z życiem 'rodzinnym'
i towarzyskim oraz zakupowo-internetowo-komórkowo-serialowym) podają przed śniadaniem pochodną amfetaminy, żeby polepszyć ich naukową koncentrację, sami połykają jej pochodne 'na odchudzanie', a ambitni studenci zdobywają nań recepty przed sesjami egzaminacyjnymi, ponieważ ta forma jest tańsza a przede wszystkim legalna (sic?) A potem większość tak prędko żyjących ludzi, jeśli nie nadużywa alkoholu, żeby spokojnie zasnąć, połyka wieczorem legalne pochodne morfiny, bo bez nich też już sobie nie radzi-ma zaburzenia lękowe, napady duszności, wrażenie zaburzeń rytmu serca... Wszystkie leki działające ośrodkowo mogą wywołać 'działania niepożądane' oraz zależność identyczną z narkotykową i angielska nazwa ‘drugs’ byłaby dla nich o wiele bardziej adekwatna. Większość z nich jest refundowana i dostępna na receptę w każdej aptece. Recepty nieraz są przedłużane i wypisywane bez konsultacji nie zawsze przez osoby do tego upoważnione, często przez studentów, stażystów i pielęgniarki 'na zlecenie', ponieważ wszystkim na spełnienie wszystkich oczekiwań niecierpliwych pacjentów brakuje już czasu. Słowo 'pacjent' pochodzi od łacińskiego 'patientia' czyli cierpliwość, ale tego zjawiska brakuje dziś obustronnie.

A zarówno tym dzieciom jak ich uzależnionym rodzicom brakuje po prostu wolnego czasu i poczucia bezpieczeństwa, którego nie można przecież wykupić w żadnym towarzystwie ubezpieczeniowym…

A przecież przydałoby się, gdyby takie ‘rzekomo nadpobudliwe' dzieci mogły się wybrać z tatą na spacer lub basen zamiast zostać tylko przez niego podwiezione na jakieś ‘obowiązkowe zajęcia fakultatywne’... chcąc/nie chcąc, bo nikt nikogo już o nic nie pyta
z braku czasu na refleksję.


Wszyscy dorośli mówią, że 'taki po prostu już jest świat' i pędzą dalej, a przecież to oni go tworzą... Sami sobie czy dla kogo?

Równocześnie wydaje się, że „źródło” stresu tkwi zawsze na zewnątrz organizmu. Podobnie jak zanieczyszczenia środowiska i drobnoustroje.
Nawet jeżeli jest opóźnionym w czasie wspomnieniem i 'obiektywnie w tym miejscu i czasie' nic nam nie zagraża... Nic prócz pamięci i wyobraźni.

Ponieważ wyobraźnia zgodnie z nazwą to chyba zdolność do tworzenia w myślach 'obrazów' na podstawie informacji odbieranych innymi zmysłami niż wzrok, to wszelkie zdjęcia w gazetach, telewizji i internecie 'odbierają' tę zdolność przez narzucenie gotowych obrazów czyli 'fragmentów, wycinków rzeczywistości' spostrzeganych przez fotografa sponsorowanego przez media... A mediów zazwyczaj nie interesują piękne zdjęcia artystów...
Kreują obraz świata nierzadko przerażający.

„The more you watch, the less you know”

Współcześnie stresogenne informacje płyną do nas przez wszystkie technologiczne 'zdobycze cywilizacji' niosące strumieniami nadmiar informacji i bodźców, z którymi nie wiadomo, co począć. To nasze dodatkowe, cywilizacyjne „narządy zmysłów”, którymi odbieramy świat nie w bezpośrednim kontakcie, czyli empirycznie, tylko tak, jak go nam „malują”
(a media robią zawsze to, na czym zależy mediom, wszelkie informacje w mediach są podawane dlatego, że wydają się być „medialne” i stają się medialne po podaniu...)


„Media są ekranem świata, na którym bez przerwy pojawiają się coraz to nowe, wybrane obrazy. Ale kto je wybiera i według jakiego kryterium?”
(Ryszard Kapuściński)

Obraz każdej tragedii czy katastrofy często budzi nieuświadomione (nawet u ludzi 'zdystansowanych') uczucie strachu (bo gdzieś na przykład zdarzył się dostatecznie spektakularny wypadek, a przecież mogliśmy tam być osobiście lub ktoś nam bliski- nie musimy sobie niczego wyobrażać- przecież widzimy ten wypadek tak jakbyśmy w nim bezpośrednio uczestniczyli) i ten strach uruchamia określone odruchy biologiczne- angażuje autonomiczny układ nerwowy zwany też „układem walki lub ucieczki” -to ewolucyjnie umożliwia przetrwanie i występuje u wszystkich zwierząt. Organizm w obliczu takiego 'wrażenia zmysłowego' musi błyskawicznie ocenić, jak się zachować, żeby pozostać w tej sytuacji przy życiu: walczyć czy uciekać, to jest instynkt, artyści wolą go nazywać intuicją. Bardziej poetycko.
I niewątpliwie piękniej.

Człowiek, który nie uświadamia sobie w takiej sytuacji niepokoju, odczuwa z jego powodu zmęczenie lub złość i albo je rozładowuje w ruchu (bo najlepiej uciec od „źródła”), pozostając zaś-”walczy”: reaguje agresją (emocjonalnie) a mentalnie nie czuje tego, gdyż ją tłumi, a czasem próbuje sobie racjonalnie wytłumaczyć i szuka problemów w swoim własnym życiu.

To może nakręcić spiralę stresu i spowodować wydzielanie się różnych neurotransmiterów w obrębie ośrodkowego układu nerwowego, które nie są korzystne dla jego zdrowia. Jednak ich wydzielanie najczęściej jest 'reakcją wtórną' na sytuację zewnętrzną.

Taka sama reakcja występuje u dziecka, jednak jest bardziej zwielokrotniona, ponieważ nie ma ono odpowiedniego krytycyzmu względem oglądanych obrazów stanowiących wycinek często bardzo odległej rzeczywistości. Spostrzega obraz jako całość i często nie potrafi zapomnieć
o tym, co zobaczyło. Potrzebuje komentarza. Nie zna skali problemów ani ich proporcji. Wszystko odnosi do siebie i swojego życia.

Przedłużone poczucie lęku i zagrożenia (utrwalane przez myślenie o tym i ogólnie zamartwianie się) powoduje wzrost poziomu kortyzolu, progesteronu oraz testosteronu, produkowanych przez nadnercza.

Testosteron u mężczyzn a progesteron u kobiet zostały w „Procesie Psychologicznym” oskarżone o uczucia gniewu, wściekłości i przyczynę agresji, która również wynika z przedłużonego poczucia zagrożenia. Dlatego psychologowie wciąż zwracają uwagę na to, jak dobrze jest rozładowywać swoją złość i jednak ją wyrażać- nauczyć się rozpoznawać to uczucie
i je wyładować w nie krzywdzący dla siebie i innych sposób.
To fakt, w przeciwnym razie złość hormonalnie ‘kumuluje się’ w organizmie
i albo zostanie rozładowana przez alkohol, papierosy, leki uspokajająco-nasenne czy inne ‘używki’ ; „wybuchnie” agresją wobec najbliższego otoczenia albo zamieni się w autoagresję, która może prowadzić do samookaleczeń i prób samobójczych (bardzo częstych u coraz młodszej, impulsywnej młodzieży...)

Kortyzol jest hormonem sterydowym, który obniża odporność organizmu i wydziela się w przewlekłym stresie także u wszystkich zwierząt, które dodatkowo 'traktuje się' innymi sterydami w unowocześnionym technologicznie i chemicznie 'przemyśle produkcji żywności', żeby zwiększyć tego przemysłu 'wydajność'. Ludzie współcześnie spożywający mięso z tzw. 'masowej produkcji' zmniejszają zatem swoją odporność a zwiększają poziom stresu.
A dzieci jako organizmy najbardziej wrażliwe są szczególnie na ten wpływ narażone.

W ten sposób wszyscy coraz częściej zaczynają potrzebować psychoterapii, która odnosząc się do przeszłości przypomina podróż
„W poszukiwaniu straconego czasu”...
Czasu, który odbieramy sobie sami, bo wciąż chcemy być kiedy indziej i gdzie indziej 'na bieżąco'. A mało kto współcześnie (oprócz małych dzieci i wszystkich zwierząt) potrafi być na bieżąco skupiony na „tu i teraz” (problemy z koncentracją uwagi czy nuda?)

Nieustannie kontrolujemy zatem ostatnie 'wydarzenia', czyli najnowsze doniesienia z prasy i telewizji... które rzadko nas nawet pośrednio dotyczą,
a odchodzą w przeszłość, na którą nie mamy najmniejszego wpływu. Tak jakbyśmy 'musieli' być ciągle na bieżąco z historią, która nie jest naszym udziałem...

Nasza historia wobec tego przemija na obserwowaniu historii innych, co najlepiej pokazała popularność programu 'Big Brother'.
A wtedy sami jesteśmy ‘pod kontrolą’ mediów.
Każda kontrola jako ograniczenie wolności wywołuje w końcu bunt...
Choroba psychiczna wydaje się być pewnego rodzaju 'buntem' pamięci i wyobraźni. Jak w wierszu Józefa Czechowicza pt.”Przemiany”...


„Szaleństwo jest jak zgubienie drogi. Przy sprzyjającym splocie okoliczności zewnętrznych i wewnętrznych może się przytrafić każdemu.”
(Judith Fathallah)

Ponadto zupełnie czymś innym zdaje się być ‘odczuwanie objawów', które oznaczają zawsze tylko 'odstępstwo od normy' czyli zdrowia, niż 'utożsamienie się' z diagnozą psychiatryczną, która może oznaczać... wszystko, co znajdziemy na jej temat na stronach www.google.pl
A informacje tam zawarte często nie mają nic wspólnego ze stanem faktycznym, wzbudzają nasze obawy, 'nakręcają' na nie i przerażają najgorszym rokowaniem. Ponieważ diagnoza psychiatryczna
w przeciwieństwie do psychologicznej jest zawsze negatywna, podkreśla zaburzenia i pogorszenie „stanu psychicznego” w każdym aspekcie, nie wzmacnia nikogo ukazaniem jego wewnętrznych 'zasobów' czyli mocnych stron, a to działa zawsze przygnębiająco i nikogo pozytywnie nie nastraja.

Myślę, że do walki 'o zdrowie psychosomatyczne' ludzie potrzebują (zaraz po tlenie i czystej wodzie) kontaktu z dziećmi, przyjaciółmi
(z podobnego pokolenia i kręgu kulturowego, bo taka wspólnota daje poczucie przynależności), zwierzętami i roślinami- potrzebują OGRODÓW, PARKÓW i LASÓW, potrzebują ruchu na świeżym powietrzu i bezpośredniego, namacalnego (sensu stricte) kontaktu z Naturą tj. żywym Życiem, które coraz bardziej odbiera i 'zasłania' czyli zastępuje cywilizacja... martwe sprzęty i zimne rzeczy.

Magnetyczne telewizory, radioaktywne komórki i interaktywny internet.
Z narzucającymi się jak ruchome bilboardy reklamami zakupów.
„Cywilizacja to niekończący się ciąg potrzeb, których nie potrzebujemy”
(Mark Twain)

Cywilizacja to również napierająca ze wszystkich stron lawina oczekiwań i pretensji wszystkich do wszystkich o wszystko w przeszłości (bliższej i dalszej), przenoszona drogą elektroniczną przez kable sieci telefonii komórkowej, telewizji satelitarnej i internet.

Przemysł niszczy przyrodę i zdrowie ludzi, również tych, którzy angażują się 'bez opamiętania' czyli bezrefleksyjnie w jego dalszy rozwój...
co koreluje u nich ze spadkiem odporności na stres i frustrację.
Na dodatek rozwijające się wciąż kolejne technologiczne, wirtualne udogodnienia zastępują pracę człowieka, przez co rośnie rzesza ludzi bezrobotnych i niepotrzebnych, z poczucia bezużyteczności wpadających
w alkoholizm i narkomanię. I różnice społeczne pogłębiają się znacząco, co odczuwalne jest już wśród dzieci przedszkolnych.

Wielu żyje w nieustannym napięciu pod presją możliwej utraty pracy, bo 'na ich miejsce jest przecież wciąż tylu chętnych', a ‘oni mają tyle zobowiązań, pozaciągali kredyty'. Bardzo dokładnie dowiadują się o tym pracodawcy, więc stają się oni idealnymi kandydatami do manipulowania i zastraszania. Stają się 'zasobami ludzkimi' do 'zarządzania'... czyli często wykorzystywania.

Cywilizacja nie ma 'zdrowej' przyszłości, kiedy staje się dyktaturą cyfr sprawdzanych 24h/dobę w notowaniach giełdowych, od których zależy 'kto ma racje bytu' a kto 'wypada z rynku', czyli kto ma władzę, a tej władzy podporządkowała się prawie całkowicie już nauka, praca i edukacja.
Na szczęście próbuje nie poddawać się jej w pełni szeroko pojęta Kultura.

„Trzeba pilnować, by kultura pielęgnowała dobroć, nie nienawiść. Wojna się skończyła, a my ciągle tego nie potrafimy. Najlepsze uniwersytety europejskie, a takim jest Sorbona, w najbardziej demokratycznym państwie, a takim jest Francja, mogły wykształcić największych ludobójców, bo takim był Pol Pot. To znaczy, że nie dość dobrze uczymy, system edukacyjny jest zły. Bo nienawiść dużo łatwiej wzbudzić, niż skłonić do miłości. Nienawiść jest łatwa. Miłość wymaga wysiłku i poświęcenia.
Pozwalamy, żeby na ulicach miast demokratycznych krajów, w imię swobód demokratycznych, odbywały się parady nienawiści i nietolerancji. To zły znak. I to nie jest demokracja, bo demokracja nie polega na przyzwoleniu na zło, nawet najmniejsze, bo ono może nie wiadomo kiedy urosnąć.”(Marek Edelman)

A tylko kultura trwa ponadczasowo, ocala wartości i ratuje środowisko, bo przede wszystkim go nie niszczy, więc może ocalić jeszcze kogoś po nas...
Tak żeby nie spełniła się prognoza filmu „Wiek głupoty” z ostatniego Planete Doc Review (ten film powinien być 'obowiązkową lekturą' wszystkich 'wpływowych' dorosłych).
Dorosłych a nie dzieci!
Dla dzieci takie wizje są nazbyt drastyczne.

Dla ratowania życia na ziemi powstała dla nich filozofia czyli ekologia i sozologia, których powinno się uczyć od przedszkola, ponieważ jest aktualnie ważniejsza niż jakikolwiek ‘obcy język’. Budzi ona podziw i szacunek dla funkcjonowania świata przyrody i pokazuje jak go chronić.


Tymczasem w ślad za biznesową pogonią pędzą coraz młodsze dzieci, bardziej interaktywne od swoich bohaterów z gier Playstation, bo chcą być jeszcze szybsze niż swoi rodzice- nieubłagane prawa ewolucji... I nie wszystkie dają radę z towarzyszącym temu stresem, więc przyjęło się uważać, że „psychiatria dzieci i młodzieży” jest specjalizacją dziś deficytową...
A to nieporozumienie!

W ten sposób 'kształtuje się' społeczeństwo uzależnione od leków, alkoholu, papierosów i psychoterapii. Czy nie można w porę się zreflektować, że 'american dream' kończy się u wielu również 'kryzysem' na kozetce u psychoanalityka, przecież docierają do nas filmy Woody'ego Allena...

Dzieci nie potrzebują żadnej psychoanalizy, ponieważ są często świadome motywów swojego zachowania, pamiętają, od kiedy zaczęło się dziać z nimi „gorzej” i czują, dlaczego to trwa. Problem w tym, że nie zawsze znajdują w swoim otoczeniu osobę, której mogłyby się zwierzyć bez poczucia winy, bo zwykle biorą na siebie odpowiedzialność za swoje gorsze samopoczucie i impulsywne czyli niekontrolowane ‘złe zachowanie’.

"Bo dorosłemu nikt nie powie: 'Wynoś się', a dziecku często się tak mówi. Zawsze jak dorosły się krząta, to dziecko się plącze, dorosły żartuje, a dziecko błaznuje, dorosły płacze, a dziecko się maże i beczy, dorosły jest ruchliwy, dziecko wiercipięta, dorosły smutny, a dziecko skrzywione, dorosły roztargniony, dziecko gawron, fujara. Dorosły się zamyślił, dziecko zagapiło. Dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze. Niby żartobliwy język, a przecież niedelikatny."
(Janusz Korczak - 'Kiedy znów będę mały')

Ale świadomość (wgląd) niczego nie zmienia w sytuacji zewnętrznej. Można zmienić nastawienie do otoczenia, ale to nie zmienia środowiska...

A współcześnie częściej to wcale nie dzieci nie radzą sobie z rodzicami, tylko rodzice z dziećmi. To z braku czasu. Zamiast je spokojnie poobserwować i spróbować poznać ich indywidualne oczekiwania (żeby pomóc spełnić marzenia czyli doradzić jak 'urzeczywistnić' któreś z ich pozornie 'nierealnych' pomysłów), próbują coraz bardziej autorytarnie wychować. To wywołuje naturalny opór i bunt.
Dlatego im bardziej rodzice starają się 'wpłynąć' na dzieci, tym bardziej dzieci swoim uporem 'wpływają' na rodziców, a 'szantaż emocjonalny' będzie zawsze po ich stronie, dzieci nie potrzebują w tym celu czytać podręczników pod tytułem „Jak sobie poradzić z wychowaniem przez rodziców”.

Zwłaszcza kiedy wszystkim brakuje czasu i cierpliwości, bo dzieci
z natury nie bywają cierpliwe. Być może gdyby od okresu prenatalnego 'słuchały' tylko muzyki Mozarta, ewentualnie chill-out, to rodziłyby się od razu jakimiś „mistrzami zen”, ale wtedy nie miałyby ochoty się zmieniać, bo ponoć stan ten jest już 'ostateczny'... A młodość miała przecież „ponad poziomy” wzlatywać, a żeby tak było, musi każdy zacząć od niższego poziomu.
Każdy ma też zupełnie różny „start”.
Poza tym nie każdy ma ochotę 'wzlatywać' w tym samym czasie w tym samym kierunku. A niektórzy być może wcale nie mają na to ochoty?
A niektórzy mający ochotę nie mają często takiej szansy...

Zrównane oczekiwania czyli obowiązkowe wymagania edukacyjne
i społeczne stwarzają wszystkim równo coraz większą presję, co w gruncie rzeczy 'podcina skrzydła' i potrafi zamienić czyjeś życie w koszmar.

A najbardziej prócz zjawiska 'cierpliwości' brakuje już w dzieciństwie zjawiska 'przyjaźni'. Dorośli coraz bardziej 'organizują' swoim dzieciom czas, a wtedy nie da się stworzyć żadnych trwałych więzi. Jedyne, co naprawdę pomaga dzieciom w szpitalach psychiatrycznych, oprócz nabrania dystansu do ich trudnej sytuacji osobistej lub trudnej sytuacji ich rodziców, na przykład 'rozbitych' rodzin, to nie leki ani diagnozy czy testy psychologiczne, tylko okazja, żeby poznać inne dzieci, opowiedzieć im o sobie i wysłuchać ich historii i refleksji spojrzenia na własną, i wreszcie mieć na to wszystko czas (z perspektywy dorosłych to często 'czas marnotrawiony' a wtedy dzieci nie mają ochoty wychodzić ze szpitala i wracać do domu).

„Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, dla cierpiącego psychicznie-przyjaciel.” (Tales z Miletu)


Lekarstwem rozładowującym wiele problemów dzieci jest również zatracone i często zapomniane wśród 'ściśle wykształconej' inteligencji ‘myślenie magiczne’.
Nieraz dziecko, jeśli zostaje samo
(i dłużej 'poza zasięgiem' telefonu, telewizora i komputera), wyobraża sobie „coś” lub „kogoś” najczęściej inne dziecko, żeby mieć się z kim bawić i wtedy nigdy nie czuje się samotne. Bywa przekonane, że jego zabawki widzą i czują to samo, co ono i dlatego opiekuje się nimi i z nimi rozmawia. Zabawki 'odpowiadają' w jego wyobraźni różnymi głosami. Po wyjściu z dziecięcego pokoju świat zabawek 'ożywa' i dlatego powstały przygody zwierzątek ze 'Stumilowego Lasu' i wszystkie filmy animowane. Przecież to nie jest schizofrenia wczesnodziecięca!
To fantazja...
Przedstawiona w filmie „Labirynt Fauna” ukazującym, co się dzieje, gdy dziecko się boi, bo przebywa we 'wrogim' otoczeniu bezwzględnych dorosłych.

W innych okolicznościach pisał Zbigniew Herbert słowami:
„są tacy, którzy w głowie hodują ogrody
a włosy ich są ścieżkami
do miast słonecznych i białych
łatwo im pisać
zamykają oczy
a już z czoła spływają
ławice obrazów...”

Każde dziecko tworzy własny świat w wyobraźni, ten świat jest 'odzwierciedleniem' jego sytuacji w najbliższym otoczeniu, od której ucieka, gdy jest zbyt trudno. To reakcja adaptacyjna.
Jeśli sytuacja je 'przerasta' nie ma ochoty na 'powrót do rzeczywistości'. Coraz bardziej ucieka w świat własnych marzeń, które stają się koszmarami, gdy są odbiciem nierzadko brutalnej rzeczywistości. I w końcu wcale nie chce się ‘obudzić’ z tego ‘snu
na jawie’, nawet jeśli jest przykry, ponieważ ma nad nim kontrolę, która daje mu poczucie bezpieczeństwa...

Ale nie zrozumie się tego świata bez poznania całej osobistej oraz społeczno-ekonomicznej sytuacji rodzinnej, całego środowiska, z którego się wywodzi, bez poznania książek, które były mu czytane, filmów, które obejrzało, gier komputerowych i muzyki, której słucha oraz osobistych problemów jego przyjaciół (czasem bohaterów kreskówek), którymi też się przejmuje. I bez 'oswojenia' dziecka czyli zbudowania zaufania, które trwa w czasie i nieraz 'kosztuje' go bardzo wiele wobec tych szczególnie zamkniętych w sobie, nieśmiałych i zablokowanych w wyrażaniu uczuć dzieci.

W dobie nadmiaru informacji, wrażeń i zewnętrznych bodźców bardzo trudno komukolwiek ‘ogarnąć’ świat pojedynczego dziecka, które 'nie ogarnia własnego świata'. Tak naprawdę 'w pełni' nie jest to nigdy możliwe, ale też nie jest konieczne, bo 'akceptacja' jest ważniejsza niż 'zrozumienie'.

Poza tym nie trzeba nikomu zadawać natarczywych pytań, bo dzieci często odpowiadają byle co lub nieprawdę, starając się spełnić tylko oczekiwania pytających za cenę spokoju. Nie warto wszystkich odpowiedzi traktować równie poważnie... A są też sprawy, których wcale nie warto poruszać, ponieważ dzieci chcą o nich zapomnieć i to jest najlepszy pomysł, więc powinny mieć prawo do zachowania tajemnicy.

Przypominanie niczego nie zmienia tylko rozdrapuje 'emocjonalne rany' i utrwala pamięć o przykrych wydarzeniach, które przecież nie muszą się już nigdy powtórzyć…
Mam w związku z tym przekonanie, że takim ‘problematycznym’ dzieciom wcale nie są potrzebne żadne leki psychotropowe i izolacja w szpitalach psychiatrycznych (która budzi w nich zawsze realne obawy przed wykluczeniem społecznym), tylko spokój, czas, uwaga, rozmowa i możliwość wyrażenia swoich uczuć i myśli słowami, piosenkami, rysunkami, jakąkolwiek twórczością czy aktywnością...

„ Każde dziecko jest w duszy artystą” (Pablo Picasso)

Leki psychotropowe natomiast tylko blokują ich aktywność, wywołują przykre objawy niepożądane i w gruncie rzeczy utrwalają ich stan.

Dostrzegać należy również fakt, że dzieci wcale nie są beztroskie.
Mają problemy same ze sobą, z akceptacją w grupie rówieśniczej i swoim dojrzewającym i zmieniającym się szybko ciałem (wahania poziomu hormonów odbijają się w ich zmiennym nastroju i wyglądzie) oraz martwią się o rodziców, jeśli czują, że oni sobie z czymś nie radzą. Zawsze chcą im jakoś pomóc, chcą mieć wpływ na poprawę ich sytuacji, mimo że jej nie rozumieją.
Często też biorą na siebie odpowiedzialność za wpływ na 'konflikty rodzinne', włączając się w nie stają przed koniecznością wyboru strony i wtedy czują się obarczone oskarżeniem drugiej strony o 'niesolidarność' i zawsze potrzebują ‘zwolnienia’ z tej odpowiedzialności.



„Nie obarczaj dziecka całą swoją wiedzą, ponieważ ono urodziło się już w innych czasach” (E.M.Forster)




Nikt nie uniknie stresu w życiu, ale w miarę dorastania każdy człowiek uczy się radzić sobie z nim coraz lepiej i wypracowuje własne metody, które najczęściej wynikają z osobistych zainteresowań i pasji.
Realizacja takich pasji daje każdemu poczucie spełnienia i chwilowego ‘zapomnienia’
o wszelkich problemach czyli ‘zwolnienia celem wzięcia głębszego oddechu'.






Każde dziecko jest zupełnie wyjątkowe, niestandardowe i niepodręcznikowe, nie poddaje się żadnym 'instrukcjom obsługi', ponieważ ma zupełnie inną konstelacje preferencji, zainteresowań i talentów, które samo w sobie potrzebuje odkryć, a rolą wszystkich wychowawców i opiekunów jest pomóc mu to w sobie odkryć zamiast oczekiwać, że będzie tylko naśladować we wszystkim innych.

„Dzieci to goście, którzy pytają o drogę ” (przysłowie hinduskie)

A najlepszymi odpowiedziami bywają dla nich inspirujące pytania...
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]



"Jeśli marzysz samotnie-to tylko marzysz.
Jeśli marzysz wspólnie z innymi-
tworzysz rzeczywistość."
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 12