wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja Afryka
Autor Wiadomość
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2010-03-01, 14:29   Moja Afryka

No więc pytało mnie parę osób, czy bloga mam albo gdzie opisuję wyprawy. no więc odpowiedź brzmi: nigdzie :lol: ale zawsze mogę zacząć ;-) a że akurat pisałam dłuuuugiego mejla do bratniej duszy mej podróżniczej w Chile aktualnie, więc od razu wkleję tutaj, to kto chce może poczytać.... na razie 1 część podróży, będą jeszcze 2.
Indżoj :-P

1. Jak to się robi w Nairobi

No więc Afryka. jakoś nie wiem, od czego zacząć... chyba w odcinkach Ci będę pisać.. w każdym razie po pierwsze przyjechaliśmy do Nairobi, i tam nas za przeproszeniem w chuja zrobili. tzn. D, się zarejestrował na stronie Hospitality Club no i tam oczywiście klimat cud, miód, orzeszki, przyjeżdżajcie, będziecie u nas spać za darmo, z lotniska was odbierzemy, obiadek razem ugotujemy – lovely. Wszystko fajnie, tylko że okazało się, że mieszkamy w takiej dzielni, że strach nos wychylać, nie ma wody bieżącej, mieliśmy zero intymności jakiejś, ciągle sięjacyś ludzie przewalali przez ten dom, I jeszcze nam kazali zapłacić 60$ za transport na lotnisko I dworzez autobusowy I za obiad… no generalnie taniej by na wyniósł hotel+taksówki… no nic, frycowe zapłaciliśmy.

I właśnie moim największym (i jedynym) rozczarowaniem w tej wyprawie są ludzie. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby miejscowe, które były miłe bezinteresownie – a tak, to było jak w piosence: „żyję w kraju w którym wszyscy chcą mnie zrobić w ch… za moją kasę”. I oczywiście, są tacy, którzy dadzą Ci odczuć, że ich bezdenne lenistwo, cwaniactwo i opierdalactwo jest TWOJĄ winą, ty biały potomku kolonistów… no niestety, ale jeszcze trochę w tym kraju i stałabym się rasistką, naprawdę. A już lokalni faceci budzili we mnie obrzydzenie. Nie fizyczne – wielu jest niesamowicie przystojnych pięknych po prostu – ale są tak puści, leniwi i rozlaźli, że załamka. Kolesie całymi dniami nie robią NIC – siedzą, gadają, gapią się na ulicę. Wszystko robią kobiety i często niestety dzieci. Faceci mają czas – opierdalają się i ewentualnie kombinują, jakby tu wycackać z kasy „mzungu”, czyli białych. Gdyby jeszcze do tego byli tak nachalni jak Hindusi (którzy przynajmniej potrafią być bezinteresowni), to bym oszalała… Ale było kilka osób, które zapamiętam pozytywnie bo byli kochani, i kilka takich, które zapamiętam dobrze, bo przymknę na parę rzeczy oko. Pewnie w mniej turystycznych rejonach jest inaczej – ale póki co, ta afrykańska gościnność, to jakiś żart jest. Na sprzedaż – owszem. Tak po ludzku – niekoniecznie.


2. Śniegi Kilimandżaro

OK, jedziemy dalej. Po 7 godzinach jazdy busem dotarliśmy z Nairobi do Arushy, noc w sympatycznym skromnym hoteliku (30 dolców za noc – w Azji za coś takiego płaci się 10…) i ruszamy na trek. Pierwszy dzień luzik, w lesie równikowym, małpy, liany, itp. Drugi dzień – coś jak nasza kosodrzewina: krzaczki, trawy, kwiaty, kaktusowato-ananasowate stwory, bardzo pięknie. Noc ciężka: zimno, głowa boli (3700m). potem dzień aklimatyzacyjny, słońce pali, zadyszka lekka, ale ok., noc sympatyczna.
W końcu dokładnie widać Kibo, i naszą praktycznie pionową z tej perspektywy drogę na szczyt i rano jak nie ma chmur jest tak, jak u Ernesta „przed nimi stał wielki jak świat, wspaniały, olbrzymi, nieprawdopodobnie biały i błyszczący w słońcu ”, tyle, że tego śniegu coraz mniej I lodowca prawdopodobnie nasze dzieci już nie doczekają, bo ma zniknąć w ciągu dekady 
Kolejny dzień – moje krajobrazy, czyli zimna wysokogórska pustynia, w której zakochałam się już w indyjskich Himalajach. Pustka, przestrzeń, wiatr, niebo i skały – piękne kolory, surowo. Wieczór w bazie, cudowne spektakle chmur, śnieg lekko pada, zimno. Mawenzi wygląda bajkowo przysypany śniegiem, cały w chmurach… Zero spania, wysokośc daje po głowie. Po 23 wychodzimy atakować szczyt. Nie zapomnę tego do końca życia: czarne niebo z miliardami gwiazd, mój urywany oddech i szuranie żwiru, śpiew przewodnika pod nosem, pod nami wije się migoczący świetlisty wąż z latarek innych wchodzących ekip, wirują płatki śniegu, kręci mi się w głowie, szczyt nade mną wydaje się być tak blisko, a wciąż nieosiągalny, jestem w totalnie innym wymiarze.
Po 3-4 godzinach mam dość, jest już całkiem biało, sypie coraz bardziej, ludziom brakuje sił, mijamy faceta siedzącego w śniegu i kiwającego się nieprzytomnie, ktoś daje mu wodę, ktoś kogoś podnosi, D. mija grupa Kazachów – rano nie będą tego w ogóle pamiętać… szczyt wciąż nade mną tak cholernie daleko….
Kolejna godzina, nie mam siły podnieść butelki, D. poi mnie jak niemowlaka :lol: wstaję, idę, pytając siebie, po jaką cholerę ja to w ogóle robię? Ile ja już razy się sama o to pytałam…. :-D po godzinie zaczynamy kluczyć między skałami, już tylko 40 minut, pół godziny.. ostatnie podciągnięcia i JEST stoję na kraterzena Gilman’s Point, przede mną wężyk ludzi, migoczą światełka pode mną, za mną kłębi się mlecznobiała pustka jak wata – chmury ponad calderą, a ja stoję na dachu Afryki i myślę o tym, że zaraz się porzygam… po chwili siadam, bo kręci mi się w głowie, zaczynam się trząść i mam wrażenie, że zemdleję. Przywodnik mnie przytula i gratuluje, pyta, czy chcę iść na Uhuru – już po płaskim, godzinka drogi do tabliczki na szczycie krateru. W tym momencie czuję, że odjeżdżam, świat wiruje i łapie mnie taki skurcz łydki, że nie mogę stać na nodze.. śnieżyca wali, nic nie widać. Boję się, że jak się wywalę na tych skałach, to coś sobie zrobię, poza tym nic nie widać i tak, więc daję spokój, D. idzie. Ja stoję na krawędzi jeszcze przez chwilę i widzę, jak czarne niebo przebija pozioma czerwono-żółto-pomarańczowa kreska: świta. Zaczynam schodzić. A właściwie zjeżdżam po żwirze trochę jak na nartach, podpierając się kijami. Przewodnik łapie mnie za rękę i zsuwamy się na przełaj stoku – czad :mryellow:

Po drodze spotykamy ludzi, którzy wciąż jeszcze idą na szczyt i takich, którym niestety się nie udało. Podobno 2 osoby musiały zejść już z bazy z podejrzeniem obrzęku płuc (a kilka osób w ogóle nie wyszło z bazy), sporo zrezygnowało w trakcie. Ja mam fioletowo-niebieskie usta i sine paznokcie – podobno też nie najlepszy objaw. Docieramy do bazy, biorę painkillery, acetazolamid (już trzeci od wczoraj) wczoraj zwalam się na 2 godziny w ciuchach, czapce i kurtce. Porter budzi mnie na chwilę przynosząc mi sok i gratulując, po 2 godzinach D. w stanie totalnej dewastacji dociera do bazy (biegiem, bo bał się o mój stan) i widząc mnie żywą :P zwala się na pryczę na godzinę. Udało mu się dojść do lodowca, ale nie było widać NIC – tylko biało dookoła… z trudem przełykamy lunch i noga za nogą wleczemy się do obozu 1000 m niżej, gdzie zostajemy na noc i ja idąc do kibla nad ranem upadam i skręcam kostkę, buahahha. Schodzę na niej następnego dnia do bramy parku, wieczorem kostka puchnie do rozmiarów wielkiej śliwki :-/ ale nie boli, więc nie jest źle - chodzę na niej jeszcze 2 tygodnie, do powrotu do Pl.

Ogólnie różnice wysokości były takie:
Dzień 1 - z 1800 na 2700
Dzień 2 - z 2700 na 3700
Dzień 3 - 3700- 4500- 3700 (aklimatyzacja)
Dzień 4i5 - z 3700 na 4700, 5 godzin przerwy, wejście na 5690 (D. na 5980), zejście na 4700, 3 godziny przerwy, zejście na 3700.
Dzień 6 - zejście do 1800.

Niestety, teraz miesiąc w stabilizatorze, zakaz squasha innych sportów, więc już sama nie mogę ze sobą wytrzymać :-(


Ufff, to się rozpisałam… ciąg dalszy nastąpi!
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
Humbak 


Pomogła: 80 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3936
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2010-03-01, 14:41   

sylv, brak mi słów, nie wiem co napisać...
jak opanuję myśli, napiszę :)

niewątpliwie czekam na część dalszą i będę dopingować powstanie bloga, koniecznie!!!!! :-D
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/q/qbfxwgk3a.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/z/zv7rbqnhj.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers"><img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/3/3hcbwsnal.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
 
 
rosa 
born to be wild


Pomogła: 174 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 7459
Skąd: Zielonka
Wysłany: 2010-03-01, 14:57   

wow, jestem pełna podziwu :-)
_________________
hxxp://rosa-robi-to.blogspot.com/
And what would life be like without a few mistakes
 
 
biechna 


Pomogła: 65 razy
Dołączyła: 09 Cze 2007
Posty: 4587
Wysłany: 2010-03-01, 18:01   

sylv, czekam na ciąg dalszy :-D Wspaniały wypad. Dochodź szybko do siebie i opowiadaj dalej.

A z tym rasizmem, to ja Cię dobrze rozumiem :->
 
 
excelencja 


Pomogła: 46 razy
Dołączyła: 01 Sty 2008
Posty: 4973
Skąd: Grójec
Wysłany: 2010-03-01, 18:46   

swietnie się czyta!
_________________
<img src="hxxp://alterna-tickers.com/tickers/generated_tickers/c/cz2uabiht.png" border="0" alt="AlternaTickers - Cool, free Web tickers">
hxxp://tropyprzyrody.pl/]
 
 
bodi 
lucky lucky me :)


Pomogła: 91 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 4234
Skąd: UK
Wysłany: 2010-03-01, 19:17   

sylv, dziękuję i czekam na więcej :D
_________________

 
 
mossi 


Pomogła: 20 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 2010
Skąd: Sari/Wro
Wysłany: 2010-03-01, 20:01   

excelencja napisał/a:
swietnie się czyta!
podzielam zdanie :-) Sylwia myślałaś o napisaniu książki?
_________________
Ja chcę dobrze ale nie udaje mi się to jak Kaliszowi dieta
 
 
kasiulka1975 
kasiulka1975

Dołączyła: 17 Lut 2010
Posty: 11
Wysłany: 2010-03-02, 16:11   

Super,pisz kobieto!
 
 
renka 
mama sama

Pomogła: 123 razy
Dołączyła: 02 Sie 2007
Posty: 3354
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2010-03-02, 22:39   

Sylv, tez mnie sie bardzo podoba jakim "okiem" to wszystko piszesz ;-)
Czekam zatem na cd. relacji z afrykanskiej wyprawy :-)
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://alterna-tickers.com]

Ostatnio czytane:
1) HAWKINS P., Dziewczyna z pociągu
hxxp://bonito.pl/k-1098909-dziewczyna-z-pociagu
2) KRAJEWSKI M., Władca liczb
hxxp://bonito.pl/k-1318363-wladca-liczb
3) KRAJEWSKI M., Arena szczurów
hxxp://bonito.pl/k-1301314-arena-szczurow

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,19 sekundy. Zapytań do SQL: 12