|
wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich
|
Przebieg porodu |
Autor |
Wiadomość |
Veronique
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 14 Lis 2014 Posty: 922 Skąd: Tübingen
|
Wysłany: 2014-11-26, 14:46
|
|
|
Mamamagda, oni tak pewnie z troski, żebyśmy sie przygotowały na najgorsze i nie wariowaly na porodowce - ja tak to odbieram |
_________________ hxxp://www.maluchy.pl]
hxxp://www.maluchy.pl]
Anyone who doesn't go crazy can't be normal. |
|
|
|
|
zlotooka
Pomogła: 6 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1849 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2014-11-26, 19:15
|
|
|
Kat... napisał/a: | Jeśli jest jakby za wcześnie i wypierasz mocno, to może coś tam popękać, jest ogólnie nieprzyjemnie. Ale jeśli poczekasz dosłownie do ostatniej chwili i tylko lekko pomożesz, to się wyślizgnie prawie sam |
Kurczę, to moje "zatwardzenie" było jakieś giga
Ja parłam nie na komendę, tylko wtedy, kiedy czułam, i musiałam to robić z całych sił, a nic mi się nie wyślizgnęło samo
Veronique, piękny poród, piękny opis. Rzeczywiście "very pleasant". I jak szybciutko!
Veronique napisał/a: | Nie do konca jestem w stanie sobie wyobrazic sobie jaki strach ale i jaka przeogromna siła musza towarzyszyć kobiecie, ktora świeżo po porodzie musi podążać za swoim dzieckiem do innego szpitala...zlotooka jestes wielka! |
Dziękuję
Ale wiesz, nie czułam tak naprawdę żadnego heroizmu, w sumie to właściwie się nie zastanawiałam nad tą decyzją, dla mnie to było naturalne, że matka musi być tam, gdzie noworodek. Trudny był następny tydzień, kiedy jednak byłyśmy oddzielnie, tylko z 2 odwiedzinami dziennie na karmienie i zawożenie mleka.
Ech, mroczny czas, nie ma co wspominać... Lepiej jest nam teraz |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://kie-lbie-we-lbie.blogspot.com/
hxxp://wegeblw.pl/ |
|
|
|
|
Veronique
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 14 Lis 2014 Posty: 922 Skąd: Tübingen
|
Wysłany: 2014-11-26, 20:42
|
|
|
Zlotooka, jesteś Himenka i juz. Sam porod to wielkie obciążenie psychiczne i fizyczne, plus strach o własne dziecko - to sa ekstremalne przeżycia. Szpital powinien Cię razem z mała do jednej karetki wsadzić...
My tu gadu gadu o porodach a mnie juz drugie po głowie chodzi, nawet o tym pisałam w wątku o karmieniu piersią i zachodzeniu w ciaze. Ja juz właściwie na drugi dzien po porodzie zapytałam Ala Bundiego kiedy moge następne mieć... |
_________________ hxxp://www.maluchy.pl]
hxxp://www.maluchy.pl]
Anyone who doesn't go crazy can't be normal. |
|
|
|
|
zlotooka
Pomogła: 6 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1849 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2014-11-26, 22:26
|
|
|
Ech, a mój małżonek stwierdził, że poród Zosi i to co po nim (zwłaszcza) było dla niego taką traumą, że never more A ja chciałabym, chociaż i boję się |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://kie-lbie-we-lbie.blogspot.com/
hxxp://wegeblw.pl/ |
|
|
|
|
kml
Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Sie 2013 Posty: 2181 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: 2014-11-27, 10:51
|
|
|
Veronique fantastyczny opis
Myślę jednak, ze nastawienie do porodu niewiele by pomogło gdyby natura przewidziała inny poród dla Ciebie. Przynajmniej ja się mocno zawiodłam na pozytywnym podejściu
Ciągle się zastanawiam kiedy mi minie trauma poporodowa. Codziennie oglądam swoja ranę i gula rośnie w gardle. |
_________________ hxxp://www.suwaczek.pl/] |
|
|
|
|
panikanka
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 24 Mar 2012 Posty: 888 Skąd: Toronto
|
Wysłany: 2014-11-27, 11:12
|
|
|
Cytat: | Ech, a mój małżonek stwierdził, że poród Zosi i to co po nim (zwłaszcza) było dla niego taką traumą, że never more A ja chciałabym, chociaż i boję się |
Zlotooka, czas leczy rany, może kiedyś za 5 lat zachce się znów takiego małego ślicznego słodkiego... i razem założymy wątek ciążówki 2019 |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
www.wegeblw.pl
www.zdrowieodkuchni.info |
|
|
|
|
Veronique
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 14 Lis 2014 Posty: 922 Skąd: Tübingen
|
Wysłany: 2014-11-27, 19:34
|
|
|
Kml, jasne, ze samym pozytywnym nastawieniem nie da sie urodzić naturalnie, jednak tak jak przesadna spina, nerwy i strach (czytaj wzrost adrenaliny a za tym spadek oksytocyny) mogą skutecznie hamowac akcje porodową, tak pozytywne nastawienie, wiara w to, ze bedzie dobrze, mogą skutecznie pomoc w poddawaniu sie temu procesowi..
Ale oczywiście sa tez sytuacje, ze nie da sie rodzic naturalnie i na szczęście istnieje dobrze rozwinięta medycyna! Dlatego rodziłam w klinice a nie w domu na przykład....na tzw wszelki wypadek. |
_________________ hxxp://www.maluchy.pl]
hxxp://www.maluchy.pl]
Anyone who doesn't go crazy can't be normal. |
|
|
|
|
zlotooka
Pomogła: 6 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1849 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2014-11-27, 19:36
|
|
|
panikanka, tylko że za 5 lat to ja już będę blisko 40-ki Zegar tyka |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://kie-lbie-we-lbie.blogspot.com/
hxxp://wegeblw.pl/ |
|
|
|
|
gaba
Dołączyła: 30 Lip 2012 Posty: 539 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: 2014-11-28, 13:42
|
|
|
panikanka, przecudna historia,dziękuję, śmiałam się i płakałam na przemian i zachciało mi się znowu rodzić
zlotooka, byłaś bardzo dzielna, tyle godzin moje dwa porody trwały 5 i 4h no ale ja z tych niecierpliwych więc podłączyli mi oxy od razu |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/] |
|
|
|
|
panikanka
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 24 Mar 2012 Posty: 888 Skąd: Toronto
|
Wysłany: 2014-11-28, 18:54
|
|
|
Veronique, tak opisałaś poród, że wydaje się lekki i przyjemny "Muśnięcia", potem 2 godzinki, kilka partych i hop mała na świecie To musiało być cudowne, jak mała od razu się dopsnęła do cyca
Veronique napisał/a: | Zastanawiam sie tylko nad tymi partymi, czemu nie czułam do konca ze chce przeć skoro miałam juz 10 cm rozwarcia? Któraś z Was tak miała? Moze jakbym się dalej luzowala, oddychala - tak czułam wtedy ze byłoby lepiej, to mała by tak jakos sie "wyslizgnela" sama bez potrzeby nacinania? | Gdzieś czytałam (chyba u P. Agrawal) że gdy dorobisz się już tych 10 cm rozwarcia, to zanim rozpoczną się skurcze parte może minąć trochę czasu, natura daje ci chwilę abyś odsapnęła, zebrała siły na dalszą pracę i wypieranie dziecka.
gaba jeszcze ci mało dziecioków |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
www.wegeblw.pl
www.zdrowieodkuchni.info |
|
|
|
|
panikanka
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 24 Mar 2012 Posty: 888 Skąd: Toronto
|
Wysłany: 2014-11-28, 19:28
|
|
|
jaskrawa, przeczytałam Twój DRUGI strasznie śmiesznie opisałaś, czuję bratnią duszę, nie dość że podobny poród, to podobnie napisane no ale jakoś pociechy nie zaznałam, że z drugim łatwiej, skoro wrzeszczałaś "kurwa rodzę ostatni raz" i że nie będzie następnego razu hehe |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
www.wegeblw.pl
www.zdrowieodkuchni.info |
|
|
|
|
neina
Pomogła: 44 razy Dołączyła: 23 Paź 2007 Posty: 2342 Skąd: Teddington
|
Wysłany: 2014-11-28, 22:57
|
|
|
Dziewczyny, to jest mega dziwne, ale jak Was czytam, to chce mi się znowu rodzić. Nigdy nie miałam zapędów masochistycznych |
_________________ <img src="hxxp://www.alterna-tickers.com/tickers/829543.png" border=0> |
|
|
|
|
gaba
Dołączyła: 30 Lip 2012 Posty: 539 Skąd: Szczecin
|
Wysłany: 2014-12-04, 17:02
|
|
|
panikanka, ano mało, przydałaby się dziewczynka |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/] |
|
|
|
|
panikanka
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 24 Mar 2012 Posty: 888 Skąd: Toronto
|
Wysłany: 2014-12-18, 08:20
|
|
|
gaba, mi też
ale ciiiiiiii... |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
www.wegeblw.pl
www.zdrowieodkuchni.info |
|
|
|
|
mięta
Dołączył: 26 Kwi 2014 Posty: 183
|
Wysłany: 2015-01-06, 01:16
|
|
|
Dzień dobry,
postanowiłam opisać tutaj swój poród, bo może ktoś z Olsztyna i okolic byłby zainteresowany rodzeniem w szpitalu Malarkiewicza (podobno wyróżnia się on na tle innych szpitali - nie wiem, nie sprawdzałam ).
O 6:30 poczułam, jak odchodzą mi wody, po wstaniu się upewniłam, bo chlusnęło. Ponieważ były czyste, w szpitalu pojawiłam się po dwóch godzinach. Po podłączeniu do ktg okazało się, że nie ma czynności skurczowej, więc trzeba będzie wywoływać. Na porodówce dostałam kroplówkę i po jakimś czasie mój dobry humor zniknął, bo skurcze to największa masakra na świecie. Miła, młoda położna zalecała chodzenie, więc kursowałam z kroplówą po korytarzu póki starczyło mi sił. Co jakiś czas mnie badała i za każdym razem jakiś postęp w rozwieraniu był, a badanie to bolało jeszcze bardziej od skurczy. Kiedy były już bardzo silne, zaleciła mi polewanie się ciepłą wodą pod prysznicem, co uczyniłam. Nie pomagało. Po kolejnym badaniu zaleciła kicanie na piłce, więc pomiędzy skurczami kicałam na niej zgodnie z instrukcją położnej. Mniej więcej w tym czasie zaczęłam błagać o znieczulenie, więc po kolejnym badaniu jakimś cudem wypisałam papiery dla anestezjologa, pozwolono mi się położyć i obiecano, że o 15:30 przyjdzie anestezjolog (do kroplówki podłączono mnie koło 11, czyli 4,5h cierpiałam). Po tym co się stało, miałam ochotę wycałować i wyściskać wszystkich anestezjologów na świecie za to, jak dobrymi są ludźmi. Pan był przemiły, opisywał wszystko, co zamierza robić, kompletnie żadnego ukłucia nie poczułam. Jeszcze około 3 skurcze poczułam, potem już nic. Cały czas towarzyszyli mi mąż i mama, a dzięki znieczuleniu nareszcie mogłam z nimi porozmawiać, pożartować, rozluźnić atmosferę, a nawet udało się zrobić pamiątkowe selfie na piłce (bo kicałam na niej już bez bólu, więc lepiej się przykładałam do ruchów). No cóż, co prawda po pewnym czasie znieczulenie przeszło, ale i tak zapamiętałam tą ogromną ulgę i cieszę się, że ten poród nie kojarzy mi się teraz wyłącznie z potwornym bólem dzięki niemu. Do końca 1 etapu siedziałam na ubikacji. Pamiętam, że po uzyskaniu pełnego rozwarcia raz spróbowałam urodzić, ale położna powiedziała, że jeszcze nie teraz bo cośtam. Po pewnym czasie wkurzyłam się i stwierdziłam, że mam tego dość, i mają to ze mnie wycisnąć, bo dłużej tego nie zniosę! Mąż i mama zgodnie z moją prośbą poszli za drzwi. No i tak, w książeczce wypisali, że 2 etap trwał 20 minut. Pamiętam, że rodziłam z trzema położnymi, dwie po bokach trzymały mnie za nogi a trzecia wiadomo gdzie. Pamiętam też, że zapytano mnie czy chcę dotknąć główkę gdy już wyłaziła, to ze strachem powiedziałam "nie, nie chcę!". Pamiętam do dziś głos położnej dopingującej mnie. I teraz co najważniejsze - dziecko położono mi natychmiast na brzuchu (na mnie wsadzano mu jakąś rurkę do buzi:P), ja byłam przerażona a oni pobierali krew pępowinową chyba. Potem mi dziecko zabrali, ale widziałam je - kilka osób nad nim się pastwiło i było widać, że wszystko robią na mega obrotach, by jak najszybciej mi je oddać. Założyli dziecku pampersa i położyli mi pod koszulą nocną tak, by miało kontakt z moją skórą. Od razu się uspokoiło, podnosiło głowę i otwierało oczy, jak to ssak szukało piersi więc pani położna natychmiast mi je przystawiła. I tak sobie leżałam ponad dwie godziny... W międzyczasie anestezjolog był i chyba dał mi kolejne znieczulenie, był też pan Malarkiewicz i pomógł mi urodzić łożysko, bo nie chciało odejść (oszukali mnie, że po wyjściu dziecka już nie czuje się bólu - rodzenie łożyska było gorsze niż rodzenie dziecka!). Potem długo mnie zszywali, bo podobno oprócz krocza popękała mi szyjka, mówiono, że straciłam bardzo dużo krwi. Na czas zszywania wpuszczono moją mamę, po zszywaniu także męża. Po pewnym czasie dziecko zabrano, zawinięto i w korytku oddano mężowi, a mnie przeniesiono na wózek i na 1-osobową salę. Pamiętam to przyjemne uczucie po znieczuleniu - kompletnie nie czułam swojej lewej nogi, mogłam poruszać stopą, ale całej nogi kompletnie nie mogłam unieść ani na milimetr.
Co do opieki poporodowej mam mieszane uczucia. Niektóre położne były do rany przyłóż, przesympatyczne, życzliwie pomagające, a inne gburowate i oschłe, choć ogółem każdą można było poprosić o pomoc, rzecz w tym jak tej pomocy udzielały. A mi akurat ona była baaaardzo potrzebna... Generalnie pobyt w szpitalu wspominam nie najlepiej, ale to dlatego właśnie, że byłam totalnie zmęczona nocami i liczyłam tylko minuty aż przyjedzie mój mąż i mnie wesprze. Nie mogłam się doczekać wyjścia.
I ostatnia ważna sprawa: wybrałam dietę wegetariańską. Niestety na dzień dobry dostałam coś, co wyglądało na marchewkę w galarecie a ostatniego dnia "niewiadomoco" w galarecie - wolałam nie ryzykować i oddałam, znalazłam też kawałeczek ciała w zupie, ale poza tym było nieźle. Ponoć rzadko spotyka się truskawkowy koktajl w szpitalu. Generalnie najadałam się tym co dostawałam i byłam w stanie zjeść.
Żadnych czapeczek, łapek niedrapek, promowane karmienie piersią i generalnie widać było takie racjonalne podejście położnych do opieki nad noworodkiem.
Nic więcej nie pamiętam. Ogółem te dni wspominam jakby przez mgłę, a hormony zabierają mi pamięć o tym potwornym bólu, który jakimś cudem przeżyłam.
Koniec. |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/] |
|
|
|
|
zlotooka
Pomogła: 6 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1849 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2015-01-06, 12:44
|
|
|
mięta, gratulacje!!!
Jak ma na imię dzidziuś i kiedy się pojawił na świecie? |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://kie-lbie-we-lbie.blogspot.com/
hxxp://wegeblw.pl/ |
|
|
|
|
mięta
Dołączył: 26 Kwi 2014 Posty: 183
|
Wysłany: 2015-01-06, 14:18
|
|
|
Dziecko zgodnie z moimi przeczuciami okazało się chłopcem i ma na imię Gabriel, a ukazał się tu niestety jeszcze w zeszłym roku (27go), choć termin miałam na dziś. |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://www.suwaczki.com/] |
|
|
|
|
Salamandra*75
Salamandra*75
Pomogła: 22 razy Dołączyła: 11 Lis 2007 Posty: 1294
|
Wysłany: 2015-01-06, 16:29
|
|
|
mięta gratulacje syna |
_________________ hxxp://fajnamama.pl]
hxxp://fajnamama.pl] |
|
|
|
|
kml
Pomogła: 5 razy Dołączyła: 21 Sie 2013 Posty: 2181 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: 2015-01-06, 19:01
|
|
|
mięta, gratulacje Opis bardzo prawdziwy |
_________________ hxxp://www.suwaczek.pl/] |
|
|
|
|
Paulis
Pomogła: 1 raz Dołączyła: 16 Mar 2013 Posty: 840 Skąd: KRK
|
Wysłany: 2015-01-06, 21:11
|
|
|
mięta napisał/a: | Dziecko zgodnie z moimi przeczuciami okazało się chłopcem i ma na imię Gabriel, a ukazał się tu niestety jeszcze w zeszłym roku (27go), choć termin miałam na dziś. |
Gratuluję synka bardzo ładne imię mu nadaliście. A czemu 'niestety'?
Zapraszamy się do naszego wątku Pędraczkowego 2014 skoro się jeszcze na 2014 załapał |
_________________ hxxp://lilypie.com]
hxxp://straznik.dieta.pl/] |
|
|
|
|
madalenka
Pomogła: 2 razy Dołączyła: 25 Sie 2009 Posty: 155
|
Wysłany: 2015-01-06, 23:29
|
|
|
To ja się zmobilizuję i opiszę swój. To będzie dobra opowieść.
O 5 obudził mnie pierwszy skurcz. Nie dałam się zwieść tak łatwo, od ponad dwóch tyg miałam dość mocne przepowiadające, dlatego moje zaufanie, że ten poród w końcu nastąpi zostało mocno zachwiane. Miałam wrażenie, że albo zostanę w ciąży do końca życia, albo któregoś dnia brzuch mi się magicznym sposobem po prostu wchłonie. Perspektywa porodu była dla mnie wybawieniem, końcówkę ciąży wspominam jako bardzo męczącą. Nie mówiąc już o zniecierpliwieniu, tak bardzo chciałam zobaczyć swoje maleństwo. W każdym razie ten skurcz zapalił we mnie wątły promyczek nadziei, że to już. Szybko przyszedł następny i kolejne. Leżenie sprawiało mi duży dyskomfort. Moja nadzieja rosła. Postanowiłam wejść do wanny. Skurcze nie przeszły. Była godzina 7, skurcze regularne, co 10 minut. Pobiegłam obudzić męża i powiedzieć mu, że warto zabrać się za śniadanie, żebym miała siłę sprawnie urodzić naszą córkę tego pięknego dnia. Zadzwoniłam też do douli, ale ustaliłyśmy, że jeszcze chwile poczekamy i zobaczymy co z tego będzie. Zjadłam śniadanie, włączyłam hipnozę, rozłożyłam poduszki, na których klęczałam podczas skurczów, a w międzyczasie chodziłam podekscytowana po domu, wybierając ubranie, które założę na wyjście ze szpitala, i doglądając męża czy na pewno wszystko spakował co trzeba. Byłam przeszczęśliwa. O 9 skurcze napływały co 4 minuty, ale zupełnie to do mnie nie docierało - zdziwiłam się, gdy doula powiedziała, że najwyższy czas jechać do szpitala. Już?! Czas mi mijał błyskawicznie, zresztą tak było aż do końca. Pojechaliśmy więc. Klęczałam sobie na tylnim siedzeniu, rozmawialiśmy we trójkę, ja, doula i mąż i było bardzo sympatycznie. W szpitalu (św. Zofii) okazało się, że mam 2 cm rozwarcia. Skurcze były bolesne, ale do przeżycia, szczególnie klęczenie okazało się przyjazną pozycją. Klękałam sobie na czas skurczów na izbie przyjęć i było mi zupełnie wszystko jedno, bo przebywałam w swoim świecie. Ja tu rodzę córkę, co wy wiecie o życiu. Zrobili mi ktg, kategorycznie odmówiłam leżenia, więc mnie posadzili. Mój dobry nastrój się utrzymywał. Położna zaprowadziła nas na salę porodową - co prawda nie do mojego wymarzonego domu narodzin, z powodu podejrzenia hypotrofii, ale było to dla mnie obojętne, chciałam już po prostu mieć dziecko na rękach, nieważne w jakich okolicznościach. Rozgościliśmy się, mąż zapalił świeczki zapachowe, włączył hipnozę, ja się przebrałam. Położna przyszła i omówiła z nami punkt po punkcie plan porodu - poczułam się wysłuchana i zrozumiana. Wszystko przebiegało bardzo dobrze. Siła skurczów narastała. Doula miała dużo pomysłów, jej okłady i masaże przynosiły mi ulgę. Szczególnie zrelaksowała mnie pozycja, w której siedziałam mężowi na kolanach a doula kołysała nas chustą. Pomagało też, gdy wieszałam się na chuście podwieszonej do sufitu. Ta pozycja bardzo rozluźniała mi biodra. Natomiast skakanie na piłce zupełnie mi nie odpowiadało. Mąż mnie wspierał jak mógł, widziałam jego troskę, przytulenie dodawało mi sił. Kolejne badanie (przyjemnie nie było, ale bolesne też nie) wykazało 4 cm. Weszłam do wanny. Skurcze nasiliły się. Przyszła położna i powiedziała, że czas na kolejne ktg, więc niestety muszę na chwile wyjść z wody. Wyszłam. Niechętnie. Tym razem siedzenia też odmówiłam, przypięła mnie jak klęczałam. Godzina 13, ja czuję, że już jestem u kresu. Zaraz umrę z wycieńczenia, braku powietrza, bólu i w ogóle mam dość. Z przerażeniem stwierdziłam, że mam pewnie ok 6 cm rozwarcia, to jeszcze będzie trwało nie wiadomo ile, zupełnie nie wiem jak kobiety są w stanie to przeżyć. Poprosiłam o znieczulenie. Mąż taktownie przypomniał mi, że przecież chciałam rodzić bez. Poczułam dużą złość i zaczęłam nalegać. Podpisałam wszystko co mi dali, podpięli mnie do kroplówki, położna powiedziała, że wszystko wskazuje na to, że będę mogła je otrzymać i wyszła po anestezjologa. Wstąpiła we mnie nadzieja, która pomogła mi przetrwać te parę skurczów. I nagle poczułam, że coś się zmienia. Powiedziałam douli, że chyba prę. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem i poszła zawołać położną. Nie dostałam znieczulenia. Parłam. Mój mąż otrzymał polecenie grzania pieluch. Nie mógł uwierzyć, że to już. Wtedy odeszły wody. Niestety zielone, więc na samą końcówkę przyszła druga położna, ginekolog i pediatra. Bardzo byłam zmęczona, bolało mnie napieranie główki, ale chciałam już to skończyć jak najszybciej, więc zmobilizowałam wszystkie swoje siły. Zobaczyłam łzy wzruszenia w oczach mojego męża i usłyszałam nieśmiałe gaworzenie małej główki. O 13:55 Alicja pojawiła się na świecie. Od razu wylądowała u mnie na brzuchu i była to najdziwniejsza i najcudowniejsza chwila w moim życiu. Obawiałam się, że będzie zniekształcona, fioletowa, we krwi i mazi - co będzie, jak mi się nie spodoba? Na szczęście urodziłam najpiękniejszą córkę na świecie. Przyssała się jak mały glonojad. Mąż przeciął pępowinę. W tym czasie urodziłam łożysko (zupełnie bezboleśnie) i zszyli moje pęknięcie I stopnia. Nie przejęłam się tym jednak za bardzo, byłam bardzo wdzięczna, że mnie nie nacięli, i że położna za wszelką cenę starała się mnie chronić podczas II fazy. Największą ulgę poczułam jednak dopiero wtedy, gdy mnie zostawili, wszystko już było zszyte i pod kontrolą. Mogłam skupić się na swoim maleństwie. Patrzyłam się na nią całą dobę (ktoś gdzieś kiedyś dał mi taką radę, żeby tej pierwszej nocy się wyspać, odpocząć po porodzie i nabrać siły na przyszłość - ale ten ktoś chyba nigdy nie urodził dziecka). Udało nam się dostać indywidualną salę, więc kontemplowaliśmy z mężem nasz mały cud. Święta spędziliśmy we trójkę, w domu, dokładnie tak jak to sobie wymarzyłam. |
|
|
|
|
Sowa
Pomogła: 2 razy Dołączyła: 06 Mar 2014 Posty: 606 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2015-01-07, 00:12
|
|
|
madalenka, piękny opis i widać, że dużo jest w tobie spokoju. I oczywiście imię wybraliście najpiękniejsze |
_________________ <img src="hxxp://global.thebump.com/tickers/tt1aeebe.aspx" alt=" Baby Birthday Ticker Ticker" border="0" /> |
|
|
|
|
Poli
Pomogła: 17 razy Dołączyła: 07 Mar 2011 Posty: 1315 Skąd: Dania
|
Wysłany: 2015-01-07, 12:06
|
|
|
Madalenka, rzeczywiscie super opis . Powiem ci ze po moim ostatnim porodzie Lila spala ok 10 godzin ciurkiem. Wiec jest czas na odpoczecie po porodzie. Jednak ja co chwile zagladalam do niej sprawdzalam czy oddycha itp , nie wierzylam, ze noworodek moze tyle stac Ale jak widac i noworodek jest mega zmeczony po porodzie. |
_________________
|
|
|
|
|
madalenka
Pomogła: 2 razy Dołączyła: 25 Sie 2009 Posty: 155
|
Wysłany: 2015-01-07, 12:32
|
|
|
Tak, noworodek tak, Alicja też raczej spała, ale we mnie było tyle emocji, że nie mogłam zmrużyć oka. |
|
|
|
|
zlotooka
Pomogła: 6 razy Dołączyła: 18 Kwi 2013 Posty: 1849 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2015-01-07, 15:36
|
|
|
madalenka, pięknie, super czytać takie opisy fajnych porodów z happy end'em
A może pochwalisz się Alutką na Pędrakach? |
_________________ hxxp://www.suwaczki.com/]
hxxp://kie-lbie-we-lbie.blogspot.com/
hxxp://wegeblw.pl/ |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
|