wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy dać dziecku mięso do spróbowania?
Autor Wiadomość
majczi 

Dołączyła: 05 Sty 2015
Posty: 292
Skąd: Opole
Wysłany: 2016-08-22, 11:47   

Wszystko komplikuje sie w momencie, gdy jeden z rodziców je mięso. Mój syn na razie jest wege, ale martwię się jak to będzie dalej wyglądać, mój facet twierdzi, ze nie będzie można mu zabraniac spróbowania mięsa jesli będzie chcial (poza domem, bo w domu jemy wegetariańsko), ja się z tym oczywiście nie zgadzam, ale z drugiej strony faktycznie moze być ciężko wytłumaczyć fakt, ze mama nie je mięsa, tata je, a on nie je, bo tak chce mama? Oczywiście będę starala sie tłumaczyć, opowiadać, tak żeby bylo to dla niego naturalne, ale jesli on mimo to będzie chcial tego mięsa spróbować czy je jeść, to chyba przegram :-(
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]
 
 
zojanka 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 01 Mar 2014
Posty: 570
Skąd: Toruń
Wysłany: 2016-08-22, 13:57   

W małżeństwach mieszanych siłą rzeczy jest inaczej, bo i mama i tata są dla dziecka autorytetami. Znam przypadek, w którym wegetarianka gotuje mięso dla swojego dziecka i męża, więc mięso poza domem nie jest imho złym kompromisem.
 
 
kml 

Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 2181
Skąd: Śląsk
Wysłany: 2016-08-22, 14:33   

majczi napisał/a:
to chyba przegram :-(

Oj tam zaraz ;) Może akurat nie będzie miało parcia na mięso. Poza tym to nie zawody. Dziecko prędzej czy później pójdzie swoją drogą, trzeba się na to przygotować.

Mnie bardziej zastanawia kiedy zacząć tłumaczyć dziecku z jakiego powodu nie jemy mięsa. Moja córka na razie zauważyła, że tata i babcia jedzą "kiełbaskę", a my nie. Ale nie pyta o nic, to nie widzę sensu jej opowiadać.
_________________
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
Anja 


Pomogła: 78 razy
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 3747
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-08-22, 20:08   

majczi napisał/a:
Wszystko komplikuje sie w momencie, gdy jeden z rodziców je mięso.

Rzeczywiście z reguły dziecko podąża śladem mięsożernego taty, ale ja znam jeden przypadek, gdzie syn był wege tak jak mama (bardzo smacznie gotujaca). W domu mięsa nie było. Trzymam kciuki. :)
 
 
Veronique 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 14 Lis 2014
Posty: 922
Skąd: Tübingen
Wysłany: 2016-08-22, 21:25   

kml napisał/a:

Mnie bardziej zastanawia kiedy zacząć tłumaczyć dziecku z jakiego powodu nie jemy mięsa. Moja córka na razie zauważyła, że tata i babcia jedzą "kiełbaskę", a my nie. Ale nie pyta o nic, to nie widzę sensu jej opowiadać.


Wtedy gdy sie tym tematem zainteresuje.
Moja zna pojęcie "mięso", wie ze tata i reszta rodziny je jedza. Nie cechuje tego negatywnie ani pozytywnie, zawsze słyszała ze niektórzy jedza mięso a niektórzy nie. I ze ona i ja nie jemy Czasem mowi: tata lubi mięso! W sklepie przechodząc obok półek z mięsem (choć unikam i nie znoszę zapachu wiec uciekam stamtąd nie rozglądajac sie) mowi: to jest mięso taty! Kiedys zabrał ja na wegetarianskiego burgera, ktory wyglądał na "mięsnego" - powiedziała ze tego nie chce i nie ruszyła (a lubi z tata rozne rzeczy jesc).
Nie mam spiny ze MUSI byc wege, to moje "pobożne" zyczenie, mowie jej jak jest odkąd tylko poruszam tematy jedzeniowe z nia. Gdy zapyta mnie co to jest mięso powiem prosto i prawdziwe ze to zabite zwierzeta. Oszczędzę jej drastycznych przekazów ale nie bede ściemniać.
A jesli bedzie chciała mimo wszystko sprobowac to bedzie mi wewnętrznie smutno ale niech decyduje sama o sobie. Na razie ciezko mi to sobie wyobrazic, mam wrażenie ze to ze nie jemy mięsa u niej mieści sie w tych samych prawdach życiowych jak fakt ze mama i tata ja kochaja, tata ma czarne oczy a ona ma na imie Danika...
No ale w pewnym wieku wiele rzeczy stawia sie na głowie wiec zobaczymy...
_________________
hxxp://www.maluchy.pl]

hxxp://www.maluchy.pl]

Anyone who doesn't go crazy can't be normal.
 
 
Zosia90 

Dołączyła: 16 Sie 2016
Posty: 8
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-08-26, 08:55   

Rozmawiałam ostatnio z przyjaciółką o tym właśnie. U mnie po ciężkich przebojach jakoś rodzina zaakceptowała, że Matylda nie je mięsa. Choć dalsza rodzina patrzy na nas jak na zwyroli :D
Ale u nas oboje jesteśmy wege. U przyjaciółki tylko ona - plus mieszka w pobliżu rodziców, którzy także jedzą mięso. I prawdopodobnie wszyscy by chcieli temu maluchowi coś wcisnąć. Na szczęście to czysto teoretyczne rozważania. No ale jak sobie z tym radzić?
_________________
Ale to, że coś jest oczywiste nie oznacza jeszcze, że jest prawdą. - Terry Pratchett
 
 
zojanka 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 01 Mar 2014
Posty: 570
Skąd: Toruń
Wysłany: 2016-08-28, 20:16   

przede wszystkim nie zostawiać sam na sam z dziadkami, chyba że w ostateczności i już nie ma innego wyjścia. Ale jeśli mieszka w pobliżu rodziców, to pewnie ma też w okolicy jakieś zaufane koleżanki
 
 
Zosia90 

Dołączyła: 16 Sie 2016
Posty: 8
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-08-30, 14:03   

Własnie nie. To jest wieś, gdzie od domu do domu jest przynajmniej kilometr. Do miasta ma +/- 20 km. A rodzice mają dom na tym samym podwórku.
_________________
Ale to, że coś jest oczywiste nie oznacza jeszcze, że jest prawdą. - Terry Pratchett
 
 
neina 


Pomogła: 44 razy
Dołączyła: 23 Paź 2007
Posty: 2342
Skąd: Teddington
Wysłany: 2016-08-30, 15:09   

Mój syn (8 lat) jest wege, pomimo, że jego tata jadł mięso. Tylko, że od kilku lat nie jesteśmy razem i więcej przebywał zawsze ze mną niż z tatą.
_________________
<img src="hxxp://www.alterna-tickers.com/tickers/829543.png" border=0>
 
 
Veronique 


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 14 Lis 2014
Posty: 922
Skąd: Tübingen
Wysłany: 2016-08-31, 13:25   

U nas cała rodzina jest mięsożerna (ze strony meza tylko jedna z 5 sióstr jest weganka) i problemów nie mamy. Raz najstarsza siostra meza stwierdziła : Danika powinna jesc mieso. . Zanim zdążyłam cos powiedziec w obronie stanął brat meza mowiac, ze jest zdrowa, silna i swietnie sie rozwija na diecie wege (to fakt, Danika jest mega sprawna fizycznie i intelektualnie) Babcia z dziadkiem (moi rodzice) stają na głowie by gotowac jak najzdrowsze i jak najlepiej zbilansowane posiłki wege. Maz uważa ze ta dieta jest bardzo zdrowa i sam chetnie je co mu z Danika przygotowujemy (a częściej jest to nawet weganskie niz wegetariańskie jedzenie)
Także rodzina mięsożerna w tym druga połówka nie musza oznaczac problemow.
_________________
hxxp://www.maluchy.pl]

hxxp://www.maluchy.pl]

Anyone who doesn't go crazy can't be normal.
 
 
dort 


Pomogła: 56 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 2569
Skąd: okolice
Wysłany: 2016-09-01, 08:37   

u nas rodzina bliższa i dalsza je mięso, mój L. również, jedynie ja i chłopcy nie jemy mięsa, do tego również nabiału i chłopcy jakoś nie mieli większych trudności z tym, że nie jemy zwierząt, czasami starszy zastanawia się jak ono smakuje i mówi, że może się kiedyś zdecyduje spróbować, żeby właśnie sprawdzić smak - a rodzina na początku walczyła, broniła się, ale już po tylu latach zaakceptowała nasz sposób jedzenia (ale to był długi i bolesny dla wszystkich proces :-P )
_________________
syn 02.09.2005r. i syn 09.06.2013r.
 
 
z_grzywką 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 31 Mar 2010
Posty: 560
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-09-06, 12:24   

Ja jestem wege, mój syn był wege, mąż je mięso. W przedszkolu Marcel jadł bezmięsnie ale ciekawiły go potrawy innych dzieci.
W szkole wszystko się zmieniło. Przygotowywałam mu obiady, zawsze takie aby pasowały do obiadów innych dzieci. Jeśli kotlet to kotlet, jeśli potrawka to potrawka, etc. Jednak w pewnym momencie okazało się, że moje obiady zaczęły wracać do domu a Marcel zaczął podjadać obiady szkolne.
Wie co to jest mięso i skąd się bierze, wie, że kiełbaska to zwierzę. Ale mimo to czasem chce jeść. Ma 7 lat, nie zabraniam mu.
Ostatnio przyznał, że niektórzy chłopcy się z niego śmieją, że je kanapki z pastą warzywną a nie np. kiełbasą. W głowie mi się to nie mieści.
 
 
zojanka 

Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 01 Mar 2014
Posty: 570
Skąd: Toruń
Wysłany: 2016-09-06, 13:20   

Mieszkamy w Polsce, tutaj każda inność to powód do wyśmiewania. Niektóre szkoły (tam gdzie trafili nauczyciele z przypadku a nie z powołania) organizują nawet całodniowe wycieczki dla pierwszoklasistów, żeby wychwycić "odmieńców". Dziecko zawsze może powiedzieć, że po prostu nie lubi mięsa, ale rozumiem, że to nie dla każdego akceptowalne. Jedno co mnie zastanawia, to te obiady w szkołach - z tego co pamiętam na początku podstawówki jadała je połowa klasy, z czasem coraz mniej - w liceum na 37 osób tylko ja i koleżanka chodziłyśmy na stołówkę. Szkolne obiady to teraz jakiś przymus albo standard?
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2016-09-06, 15:02   

zojanka napisał/a:
Szkolne obiady to teraz jakiś przymus albo standard?
Możliwe, że rodzice są mniej dostępni dla dzieci i rzadziej gotują, więc wykupienie obiadów jakoś wg nich załatwia sprawę?
Ja na szczęście nie musiałam jeść na stołówce, ale jadałam tam np. na półkolonii i na samą myśl o gulaszu z kotła mnie mdli...
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
Agnieszka 

Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5199
Wysłany: 2016-09-06, 19:25   

Sądzę, że to decyzja rodziców i samego dziecka (zwłaszcza starszego, przy małym dziecku jestem zdania, że rodzice decydują i dobrze gdy są zgodni w poglądach). Oczywiście, są dzieci, które nęci talerz innych, eksperymentują i warto uwzględnić taki fakt. Często grupa rówieśnicza ma tutaj duży udział (zwłaszcza w okresie późniejszej edukacji), niestety nie zawsze odmienność np. jedzeniowa jest akceptowana wśród dzieci, i nie tylko jedzeniowa np. wyznaniowa.

Moja córka nie jadła, nie jada i w poglądach jest stała (może kiedyś chłopak, partner będzie miał wpływ na decyzje żywieniowe - pożyjemy, zobaczymy). Do pewnego wieku jadała wegańsko, potem sama chciała nabiał (ułatwia to relacje z rówieśnikami: urodziny, wycieczki, nocowania poza domem). Szkolnie nie jadała obiadów bo nie bardzo było co w oferowanym menu (potrawy mięsne albo opcje, których nie lubiła, no i regulacje: cały obiad, tylko zupa, tylko II danie). W pdst raz była na opcji wakacyjnej ale po pierwsze nie podobało jej się, a po drugie zamieszanie z papierami: dostarczanie zaświadczeń lekarskich, oświadczeń czemu rezygnujemy z posiłków itd.

Jako dziecko do pewnego momentu jadałam w szkolnej stołówce ale mi nie smakowało, rodzice uznali że lepiej dać mi kasę na bar mleczny, który się znajdował obok domu i mogłam sobie wybrać to. na co mam ochotę. W domu prawie zawsze była zupa, kolacje też często były na ciepło. Kiedy funkcjonowały duże zakłady to standardem były zarówno: żłobki, przedszkola przyzakładowe, hotele dla pracowników, stołówki i ludzie korzystali z tych opcji. Dla pracowników była niewielka odpłatność za posiłki albo nawet za darmo (to było chyba uzależnione od stanowiska, wykonywanej pracy) ale można było też wykupić posiłki dla rodziny (takie na wynos, termos obiadowy był potrzebny). Jak pamiętam w takiej stołówce były do wyboru 2 rodzaje zupy i 2 drugie dania. Można było wybierać jedno danie lub całość posiłku. Mój tata okresowo korzystał z takiej opcji np. gnając po pracy na działkę, do pasieki czy w sytuacji pobytu szpitalnego mamy. Potem już sama stawałam do garów. Prawie zawsze mieszkaliśmy rodzinnie blisko siebie więc i pomoc rodziny: babci, cioci miała miejsce.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 13