krzysztof
Dołączył: 30 Wrz 2008 Posty: 259
|
Wysłany: 2018-01-28, 16:10 Dusza i ciało Ildikó Enyedi.
|
|
|
recenzje:
Cytat: | „Dusza i ciało” – ludzie i jelenie, Joanna Raflesz, 19 października 2017
hxxp://www.okiemkrytyka.com/fil/rcz/dusza-cialo-ramach-europejskiego-kina-artystycznego/
15 października został ustanowiony Europejskim Dniem Kina Artystycznego. Z tej okazji Gdyńskie Centrum Filmowe przygotowało kilka tytułów, a w tym przedpremierowo nagrodzony Złotym Lwem na Berlinale węgierski obraz pt.: „Dusza i ciało”. Nawet bardzo przedpremierowo, bo film w polskich kinach pojawi się dopiero w styczniu przyszłego roku. Jeśli jednak będziecie mieli okazję zobaczyć gdzieś film wcześniej, to polecam, bo zdecydowanie warto.
Co jest ważniejsze – dusza czy ciało? Gdzie się rozpoczyna miłość? To są pytania reżyserki Ildikó Enyedi. Aby na nie odpowiedzieć, wprowadza w kadr zwierzęta. Endre (Géza Morcsányi) i Maria (Alexandra Borbély) to pracownicy rzeźni. On ma upośledzone ciało (sparaliżowaną rękę), ona nieco autystyczny umysł. Tylko ich dusze są wolne, silne i dzikie – jak jelenie w zimowym lesie. Na jawie bohaterowie filmu „Dusza i ciało” nie potrafią się odnaleźć, w żaden sposób do siebie zbliżyć; za to we śnie dzielą dokładnie te same marzenia.
Piękne sceny obrazujące jelenie szukające pożywienia w wielkim lesie, pijące z potoku, zbliżenia na lśniącą sierść zwierząt, to wszystko jest bardzo sensualne, cielesne. A jednocześnie, chyba ze względu na majestatyczne piękno przyrody i dobór zwierzęcia, sen bohaterów jest udaną metaforą duszy. I świetnie kontrastuje z drastycznymi obrazami z rzeźni.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że kilka osób wyszło z seansu, zbyt poruszonych dokładnym przedstawieniem pracy rzeźników. Trudno tu nie wejść na minę, ale myślę, że scena obcinania głowy krowie i wnętrzności wypływających na białe kafle jest mocna, ale na miejscu. Na pierwszym poziomie symbolizuje po prostu ciało – mięso, ale przez umieszczenie tego mięsa w danym kontekście, scena nabrała jeszcze jednego znaczenia: przypomniała nam, widzom, o naszej własnej cielesności, o tym, że to zakrwawione zwierzę staje się później naszym posiłkiem. Schludnie porcjowanym, owiniętym w plastikową folię, przygotowanym dla naszych uduchowionych ciał.
Pomimo kilku drastycznych scen, „Dusza i ciało”, jak to często bywa w europejskich produkcjach, toczy się niespiesznie i pozbawiony jest gwałtownych emocji. Dużym atutem jest subtelny humor: osobliwy wybór romantycznej piosenki „What He Wrote” Laury Marling (w ramach dygresji – Alexandra Borbély odtwarzająca główną rolę jest bardzo podobna do piosenkarki, ciekawe czy to przypadek?) i scena powstrzymanej próby samobójczej doskonale wpasowują się w moje poczucie humoru. Humor jest chyba zresztą jednym z największych atutów kina artystycznego: zawsze na poziomie, czasami absurdalny, inteligentny.
Jednym z zabiegów, po który chętnie sięgają reżyserzy kina artystycznego jest otwarte lub niejednoznaczne zakończenie. Czasami wydaje się, że to zwykłe lenistwo albo brak pomysłu na domknięcie fabuły, ale co do zasady pozostawienie widzowi możliwości interpretacji jest dobrym pomysłem. Moim ulubionym przykładem takiego zakończenia jest „Przeszłość” w reżyserii Asghara Farhadiego (jeśli jeszcze nie oglądaliście, to bardzo zachęcam). Węgierska reżyserka też zdecydowała się na ten chwyt. Film kończy się, kiedy bohaterowie wreszcie łączą się nie tylko duszą, ale też ciałem. A następnego ranka nie pamiętają swoich snów. Czy to na pewno szczęśliwe zakończenie?
Dusza i ciało
Joanna Raflesz
Podsumowanie
"Dusza i ciało" to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów artystycznych ostatnich czasów. Na pewno nieco kontrowersyjny z uwagi na dobór środków, ale odważny w pozytywnym sensie i godny polecenia. |
Cytat: | „Dusza i ciało”, reż. Milików Enyedi (2017), Martyna Janas.
hxxp://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:qfPVGfddttoJ:www.movieway.pl/dusza-cialo-recenzja/+&cd=8&hl=pl&ct=clnk&gl=pl&client=firefox-b
Zwycięzca Berlinale 2017 jest niewątpliwie obrazem nietypowym, ale tym bardziej godnym zainteresowania.
Otwarcie filmu do złudzenia przypomina „Pokot” Agnieszki Holland. Wszechobecna biel śniegu, gołe gałęzie drzew, niemalże odczuwalny mróz. Cisza i spokój – paradoksalnie budzące niepokój.
Jeleń widoczny na ekranie od początku wydaje się być bohaterem filmu. To nie przypadek, że tak długo się mu przypatrujemy. W jego oczach odbija się coś na kształt oczekiwania, jakby roszczenia. Zwierzę musi odegrać w produkcji znaczącą rolę.
Endre (Géza Morcsányi) i Jenő (Zoltán Schneider) wspólnie zarządzają renomowanym zakładem przemysłowym. Twórcy filmu zapraszają nas na spacer po rzeźni, dzięki czemu widzimy wszystko. Wszystko. Ogłuszane i zabijane krowy, rozbiór tusz i wykrawanie mięsa.
Nie ma tu miejsca na cenzurę. Krew i łamane kości. Nie tylko naturalistycznie, ale i dokumentalnie. Filmowcy nie odtwarzali prawdziwych zjawisk, a rzeczywiście znaleźli się z kamerą pośród krzątaniny w zwyczajny dzień pracy zakładu. Podczas seansu już w czasie pierwszego kwadransa z sali kinowej wyszło 8 osób.
Zaskoczę Was, ale wbrew pozorom „Dusza i ciało” jest filmem o miłości.
Kontrolerka jakości pracująca przy przedsiębiorstwie Endre i Jenő udała się na zwolnienie, a na jej miejsce przysłano drobną i cichą Márię (Alexandra Borbély). Kobieta zachowuje dystans względem współpracowników. Nie kontaktuje się z nikim w godzinach pracy, a przerwy obiadowe spędza przy stoliku samotnie. Spełzają na niczym usilne próby Endre ocieplenia relacji z nieśmiałą blondynką.
Ponadto Mária jest bardzo skrupulatna i bezkompromisowa. Obniża klasę wysokiej jakości wołowiny ze względu na trzymilimetrowe przekroczenie dopuszczalnej ilości tłuszczu. Pracuje w skupieniu i nie pozwala sobie na dołączenie do personelu podczas przerwy kawowej.
Któregoś ranka dyrektorzy odkrywają, że z zakładu został skradziony środek wzmagający popęd płciowy u bydła. Policja – nie mogąc zidentyfikować sprawcy włamania do szafki z lekami – zaleca przyspieszenie cyklicznych testów psychologicznych pracowników. Funkcjonariusze wskazują lekarza, który na podstawie przeprowadzanych wywiadów może wyłonić potencjalnego oskarżonego.
Jedno z pytań zawartych w kwestionariuszu dotyczy ostatniego snu. Endre opowiada o zimowym lesie i potoku, z którego pił zimną wodę. W śnie tym był jeleniem. Mária – jako łania – w swoim śnie była w tym samym miejscu.
Pani psycholog podejrzewa, że para pracowników żartuje sobie z niej, opowiadając ten sam zmyślony sen. Kiedy konfrontuje ich nagrane uprzednio relacje, zaintrygowani Mária i Endre zaczynają codziennie porównywać swoje sny. Okazuje się, że co noc się w nich spotykają.
„Dusza i ciało” stanowi fascynującą hybrydę. Od naturalistycznego widoku bydlęcej krwi przechodzimy do malowniczych krajobrazów sennych. Dramat społeczny miesza się romansem, a twór na kształt zimnego dokumentu zamienia się w tajemniczą baśń. Oniryzm i subtelność pośród brutalności i wulgarności.
Enyedi raz po raz puszcza oko do widza. Nic nie jest tu oczywiste i prostacko przewidywalne. W pozornie schematycznej historii kryje się wiele niuansów, prowokujących przemyślenia. Zadajemy sobie proste pytania, za którymi mogą się kryć złożone i wieloznaczne odpowiedzi.
Romansu w rzeźni jeszcze nie widziałam – ten z pewnością zapamiętam na długo.
|
Film otrzymał 4 nagrody na 67. Festiwalu Filmowym w Berlinie – Złotego Niedźwiedzia.....
hxxps://pl.wikipedia.org/wiki/Dusza_i_cia%C5%82o#Nagrody
Film od minionego piątku jest wyświetlany w kinach studyjnych w całej Polsce.
hxxp://www.kinastudyjne.pl/kina.html
pzdr. |
|