wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
MARIA GRODECKA "Dziecko wegetariańskie"
Autor Wiadomość
Malinetshka 
Paulina


Pomogła: 73 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 5765
Skąd: Łódź
Wysłany: 2007-06-11, 12:55   MARIA GRODECKA "Dziecko wegetariańskie"

Wklejam artykuł, który był wklejony przez kogoś innego na starym forum (chyba Anię D., ale nie mam pewności, przepraszam :oops: ) Nie wiem też czy dobry wybrałam dział na forum. W razie czego proszę adminów o naprawę :roll: i pouczenie :mrgreen:


MARIA GRODECKA „Dziecko wegetariańskie”

Gdy bierzemy do ust pierwszy kęs pokarmu, rozpoczyna się w naszym organizmie seria złożonych procesów, min. wydzielania enzymów trawiennych i śluzu. Najpierw, pod wpływem wrażeń smakowych i zapachowych, mózg odbiera informację o jakości substancji pokarmowych i wysyła sygnał powodujący wydzielanie enzymów odpowiednich do strawienia tego właśnie pokarmu. Ponadto następuje wzmożone wydzielanie śluzu - substancji ochronnej, wyścielającej min. drogi oddechowe i przewód pokarmowy. Szczególnie dużo śluzu wydziela się w żołądku i jelitach wtedy, gdy pokarmem jest skoncentrowane białko, zwłaszcza zwierzęce.
Trawienie białka zaczyna się w żołądku pod wpływem pepsyny w obecności kwasu solnego, substancji tak silnie działających, że tylko ochronna warstwa śluzu zdolna jest zapobiec uszkodzeniu ścianek żołądka. Podobnie warstwa śluzu chroni ścianki dwunastnicy, gdzie przebiega dalszy proces trawienia białka pod wpływem trypsyny. Im więcej białka wchodzi do przewodu pokarmowego, tym intensywniejsze jest ochronne wydzielanie śluzu.
Naturalny proces trawienia w ludzkim układzie pokarmowym polega na przetwarzaniu i przyswajaniu jedzenia roślinnego - warzyw, zbóż, owoców, w których zawartość białka jest niewielka i nie powoduje wydzielania śluzu w ilościach charakterystycznych dla stanu alarmowego zagrożenia organizmu inwazją skoncentrowanego białka zwierzęcego. W wolnym od zatorów śluzowych przewodzie pokarmowym roślinożercy białko roślinne zostaje wchłonięte w całości, łagodnie i łatwo. A właśnie ludzkie niemowlę rodzi się jako istota roślinożerna i w sposób naturalny przystosowana jest do pożywienia roślinnego. W pierwszym okresie życia, podobnie jak dla wszystkich innych ssaków, mleko jest dla niego podstawowym, kompletnym źródłem wartości odżywczych, z białkiem włącznie. Mleko matki zawiera około 1,6 % białka, tzn. mniej niż u któregokolwiek z innych ssaków. W mleku krowy jest bowiem 3,5 % białka, a w mleku szczura 8,7 %. Ale ta właśnie niewielka ilość białka wystarcza, żeby w ciągu pierwszego roku życia waga niemowlęcia wzrosła 3-krotnie. Panuje przekonanie, że przechodzenie na normalną "dorosłą" dietę musi łączyć się nierozerwalnie z podawaniem dziecku mięsa. Inicjacja w mięsożerstwie następuje zazwyczaj za pośrednictwem zupki jarzynowej na wywarze z mięsa lub kości. Niektóre dzieci już po ukończeniu 3 miesięcy otrzymują takie toksyczne, chorobotwórcze wywary. Organizm dziecka reaguje na to w sposób naturalny, tzn. jednoznacznie negatywny. Pierwszym sygnałem bywa rozpaczliwy protest przeciwko jadaniu rosołów i wywarów z kości, którą to naturalną niechęć nazywa się wtedy "brakiem apetytu". Jednak matki przekonane o konieczności podawania dziecku mięsnych zupek, wszelkimi sposobami łamią tę fizjologiczną barierę ochronną niechęci i stopniowo przyzwyczajają dzieci do nienaturalnego dla nich, toksycznego pokarmu.
Podawanie dziecku białka zwierzęcego powoduje najczęściej alarmową reakcję organizmu. Zaczyna się seria zatruć pokarmowych, niestrawności, biegunek: idą w ruch stosowne środki farmakologiczne. Zwiększone wydzielanie śluzu w przewodzie pokarmowym powoduje zaklejanie nim kosmków jelitowych, a to ogranicza ich chłonność i bywa, że u dzieci zjadających wystarczające ilości pokarmu zaczynają występować objawy niedoborów pokarmowych. Często dzieci w tym okresie chudną i tracą apetyt, a dynamiczny do tej pory rozwój wyraźnie się załamuje. Śluz w nadmiarze wydziela się u nich nie tylko w przewodzie pokarmowym, ale również i w drogach oddechowych, i dziecko wchodzi w ciężki dla niego, a kłopotliwy dla rodziców okres tak zwanych "zaziębień". Są to uporczywe katary, migreny, anginy, zapalenia uszu, gardła, oskrzeli. W ten sposób organizm usiłuje pozbyć się nadmiaru śluzu, który jest doskonałą pożywką dla wszelkich bakterii chorobotwórczych.
Przyczynę tych "zaziębień" przypisuje się ochłodzeniu ciała, zaczyna się dziecko cieplej ubierać, co oczywiście prowadzi do przegrzania i pogarsza jeszcze sytuację zdrowotną. Znowu idą w ruch antybiotyki, co z kolei powoduje wyjałowienie organizmu z witamin i czyni go podatnym na różne schorzenia spowodowane ich brakiem. W ten sposób dziecko zostaje wmanewrowane w kołowrót zdrowotnych niedoli, kłopotów, a często i dramatów właściwych ludziom przekonanym o potrzebie jadania mięsa.
W książce "Odżywianie dziecka do pierwszego roku życia" znakomity pediatra, prof. Mieczysław Michałowicz pisze: "Z podawaniem mięsa można śmiało powstrzymać się do końca trzeciego półrocza życia dziecka. Dzieci żywione bez mięsa chowają się doskonale, natomiast zbyt wczesne i zbyt obfite włączanie mięsa do jadłospisu dziecka może spowodować zaparcie stolca i wywołać zatrucie" (str.445).
Wiadomo też, że niepodawanie mięsa zalecał profesor swoim małym pacjentom aż do ukończenia czwartego roku życia. Ponadto zawsze usilnie prosił matki o dawanie dzieciom warzyw i owoców, "ale - dodawał - nie oprócz mięsa, lecz zamiast".

Obecnie obawa przed pozbawieniem dziecka owych rosołowych zupek, a potem i mięsa, opiera się na kilku stereotypowych, nieuzasadnionych przekonaniach:

* że tylko mięso zawiera lizynę, jeden z aminokwasów egzogennych, niezbędnych do syntezy białka w organizmie,
* że dziecku pozbawionemu mięsa grozi niedorozwój, kwashiorkor, pelagra, debilizm, awitaminoza i ogólne charłactwo,
* że tylko w mięsie jest żelazo,
* że w mięsie znajdują się substancje podporowe, bez których kości i tkanka łączna dziecka nie mogłaby się ukształtować.

Komplet aminokwasów egzogennych uzyskuje się jadając urozmaicone pokarmy roślinne, tzn. owoce, warzywa, produkty zbożowe i rośliny strączkowe. A lizyna znajduje się najobficiej w roślinach strączkowych, tzn. fasoli, grochu, soi, soczewicy, a także w otrębach pszennych (lub mące z pełnego przemiału), w mleku, serze, jajkach. A z warzyw: w dyni, brukselce, groszku zielonym, fasolce szparagowej, we włoskiej kapuście, grzybach, szparagach, kalafiorze, szpinaku i ziemniakach oraz we wszystkich zielonych warzywach liściastych. Pełnowartościowe białko zawierają też wszystkie owoce, wprawdzie niewiele, bo od 1 do 2 g w 100 g produktu, ale za to w pełni przyswajalne. Natomiast np. białko mięsa kurzego przyswajalne jest tylko w 65 %.
Przyjmuje się obecnie, że dziecko do ukończenia 1 roku życia potrzebuje 3 razy więcej białka, niż dorosły (ostatnio ustalona norma dla dorosłych wynosi 0,47 g na każdy kilogram ciała dziennie), a od 1 do 3 roku życia - 2 razy więcej. Potem stopniowo zapotrzebowanie obniża się do poziomu normy dla dorosłych. Te normy białkowe są jednak w praktyce mało uchwytne i jeżeli tylko jako ogólną wskazówkę i zasadę przyjmie się różnorodność podawanych pokarmów, to nie zachodzi obawa niedoborów białka, ani żadnych innych. Każdy pokarm roślinny zawiera przecież jakiś procent białka, ponieważ jest substancją organiczną.

Zawartość przyswajalnego białka w podst. produktach żywnościowych:

* kasza jęczmienna (6 dkg) - 6 g
* kasza gryczana (6 dkg) - 7 g
* makaron gotowany (20 dkg) - 4 g
* ryż (1/3 szklanki) - 5 g
* ziemniaki (25 dkg, surowe) - 3 g
* chleb (1 kromka) - 1,5 g
* jarzyny gotowane (1,5 szklanki) - 5 g
* owoce (2 średnie jabłka) - 2 g
* mleko (1 szklanka) - 7 g
* twarożek (10 dkg) - 13 g
* fasola (1/3 szklanki) - 6 g
* soja (5 dkg) 10 - g
* jajko (1 sztuka) 6 - g
* cebula (1 średnia) - 2g

Warto zwrócić uwagę, że procent białka w owocach i warzywach jest taki sam jak w mleku kobiecym. Dodatek skoncentrowanego białka (tzn. fasola, twarożek, jajka, orzechy) powinien więc być niewielki. Małemu dziecku fasolę dawaną do zupki należy wymierzać dosłownie na ziarnka, bo białkiem roślinnym również można dziecko przekarmić, powodując skutki podobne do następstw karmienia mięsem.
Szczególna ostrożność niezbędna jest przy dawkowaniu soi, która zawiera 40 % białka, podczas gdy fasola ma go kilkanaście procent. Soja gotowana za krótko (poniżej pół godziny) ma własności antytrypsyczne i może spowodować biegunkę. Jeżeli jednak nie dajemy dziecku żadnych roślin strączkowych, dopóki nie będzie miało 2-3 lat, to też nie zachodzi obawa niedoborów, bo różne aminokwasy egzogenne są ponadto w chlebie, owocach, jarzynach, kaszach i twarogu. Byle tylko nie za dużo produktów o zawartości skoncentrowanego białka, takich właśnie jak ser, fasola, orzechy.
Dziecko karmione w sposób urozmaicony, jeżeli otrzymuje warzywa, owoce, produkty zbożowe z pełnego przemiału (grube kasze, pieczywo graham lub inne z pełnej mąki), trochę tłuszczu roślinnego i masła (niedużo) oraz niewielki dodatek nabiału, na pewno nie jest zagrożone, jak się niektóre matki obawiają, niedorozwojem umysłowym. Właśnie dopiero wtedy jego struktury mózgowe mogą rozwijać się prawidłowo i na pewno znacznie lepiej niż u dziecka permanentnie zatruwanego toksynami białka zwierzęcego i chemicznymi lekami, przyjmowanymi dla zlikwidowania tych zatruć.

Wszystkie witaminy są przede wszystkim w świeżych owocach i warzywach, a nie w mięsie. Mit o witaminowej wartości mięsa pokutuje już tylko siłą inercji z okresu, zanim Kazimierz Funk odkrył rzeczywiste źródło witamin.
Pelagra to choroba spowodowana brakiem wit. A, C, B-3, a głównie witaminy PP. Wśród opinii na temat tej choroby błąka się również mit, że na pelagrę choruje się z powodu niedojadania mięsa. Witaminę PP wytwarza w ludzkim przewodzie pokarmowym pewien gatunek bakterii, ale tylko w obecności jednego z aminokwasów egzogennych, mianowicie tryptofanu. Wśród aminokwasów egzogennych mięso tego tryptofanu ma właśnie najmniej. Natomiast rzeczywistym źródłem tryptofanu i witamin są: warzywa - szpinak, soja, groch, marchew, kalafior, brukselka, pomidory, papryka, kapusta, zielona fasolka, ziemniaki ; owoce - jabłka, gruszki, banany, brzoskwinie, śliwki, suszone morele, daktyle ; ziarna - orzechy, migdały, ziarno słonecznika i sezamu, otręby pszenne ; zboża - pszenica, owies, żyto, jęczmień, ryż, kukurydza. Szczególnie bogata w tryptofan jest kasza jaglana (ta z prosa). Poza tym dobrym jego źródłem są jajka i mleko. W książce Ruth Bircher "Eating Your Way To Health" ten właśnie zestaw pokarmów nazwano "czynnikami antypelagrycznymi".
Żelaza potrzebuje dziecko 12-15 mg dziennie. Lista produktów zawierających żelazo jest tak długa, że trudno by tutaj wymienić wszystkie, ale oto niektóre z nich (w 100 g produktu): biały ser - 66 mg, pory i selery - ok. 20 mg, czosnek - 41 mg, chleb z otrębami lub z pełnej mąki - 12 mg. Od 20 do 50 mg żelaza zawierają: jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie, miód, wszystkie zieleniny, min. szpinak i sałata, ponadto: soja, fasola, cykoria, ryż, jęczmień, twarożek, orzechy, rodzynki, cebula, kapusta i wiele innych pokarmów roślinnych. Przyswajanie żelaza może być blokowane brakiem białka w diecie oraz brakiem witaminy C i kobaltu. Kobalt zaś występuje: w kaszy gryczanej, białym serze, grzybach, jajkach, pomidorach, a po trochu to właściwie we wszystkich produktach naturalnych, to znaczy nierafinowanych.
W sprawie tzw. substancji podporowych, nazywanych potocznie żelami, utarło się przekonanie, że należy podawać dziecku mięso (głównie cielęcinę), jako rzekomo niezastąpione źródło owych żeli, bez których nie ukształtują się u dziecka kości i chrząstki. Jest to opinia równie nieuzasadniona jak ta, że bez jadania móżdżku cielęcego dziecko pozostanie z pustą czaszką. W rozwijającym się organizmie noworodka zachodzą procesy przemiany materii wyznaczone genetycznie i podobnie jak wszystkie inne, tak samo substancje podporowe powstają w komórkach same .
Wiadomo ponadto, że kolagen, który jest głównym składnikiem tkanki łącznej, tak cenionej w mięsie jako rzekomo niezbędny budulec dla ciała dziecka, jest białkiem z grupy skleroproteidów, całkowicie odpornych na działanie enzymów proteolitycznych, tzn. tych, które powodują rozkład białka w przewodzie pokarmowym. A ponieważ żaden organizm nie przyswaja białka nie strawionego, więc dziecko nie ma z niego żadnej korzyści. Przynosi zamiast tego ogromne szkody. Kolagen bowiem, odpornych na działanie enzymów trawiennych, ulega w wyniku długiego gotowania denaturacji i powstaje z niego rodzaj klajstru (klej stolarski robi się przecież z wygotowanych kości), który zjadany przez dziecko w "rosołku" zapoczątkowuje w jego przewodzie pokarmowym proces tworzenia się złogów, które nie ulegają ani rozłożeniu, ani wydaleniu. Wartość żeli jest więc mitem, bo ten balast złogów rośnie w ciągu lat i jest potem źródłem dolegliwości trawiennych oraz pożywką dla bakterii chorobotwórczych.
Stwierdzono, że u dzieci karmionych mięsem od wczesnych miesięcy życia, już przed ukończeniem 2 lat życia obserwuje się objawy sklerotycznego stwardnienia żył. Jadanie mięsa zwierząt karmionych paszą z dodatkiem hormonów, co jest częstą praktyką w nowoczesnych hodowlach, powoduje czasem poważne zaburzenia hormonalne u małych dzieci, np. przedwczesne dojrzewanie płciowe.
Dziecko, które nie otrzymuje mięsa i odżywiane jest starannie, nie tylko nie zostaje pozbawione niczego, co by wspierało jego rozwój fizyczny i umysłowy, ale właśnie jest uwolnione od balastu chorobotwórczych obciążeń, dolegliwości i cierpień, zarówno w okresie dzieciństwa jak i w dorosłym życiu.
W diecie dziecka, obok mięsa, nie powinno być też cukru. Cukier nie jest bowiem pokarmem, a tylko używką, tak jak np. kawa, i karmiąc nim dziecko wprowadza się je w nałóg. Obecność cukru we krwi blokuje przyswajanie niektórych biopierwiastków, min. selenu i cynku, a z kolei brak selenu uniemożliwia przyswajanie witaminy E. Cukier powoduje też rozkład soli wapniowych, co ma fatalny wpływ na przyszłe uzębienie dziecka. Opinie lekarzy i dietetyków o szkodliwości cukru są zupełnie zgodne. Łaknienie cukru jest takim samym nałogiem wyniesionym z dzieciństwa, jak nałóg jedzenia mięsa. Zamiast cukru dziecko otrzymywać powinno miód. Miód, oprócz znanych żywieniowych zalet, ma własności uodparniające na choroby infekcyjne, jest więc dla niemowląt i małych dzieci szczególnie cenny. Można go podawać rozpuszczony w ciepłej przegotowanej wodzie jako napój w proporcji 1 łyżeczka na szklankę wody, jednak nie więcej.

Jeżeli dziecko karmione jest piersią, to do 5 miesięcy żadne dodatkowe pokarmy nie są mu potrzebne, bo w czasie karmienia skład mleka matki ulega stopniowym zmianom, stosownie do potrzeb rozwijającego się organizmu dziecka. Wtedy należy zadbać przede wszystkim o dietę matki, min. wykluczyć ostre przyprawy, a zwiększyć ilość surowych i gotowanych warzyw i świeżych owoców, mleka i sera, ale mięsa nie wyłączać, o ile karmiąca je do tej pory jadała. Zarówno ciąża, jak i okres karmienia, to nie jest czas odpowiedni na dokonywanie takich zmian. O tym należy pomyśleć co najmniej na pół roku przed poczęciem dziecka, jeżeli chce się zapewnić mu optymalne warunki rozwoju, zarówno w okresie płodowym, jak i w okresie karmienia.
Dzieci karmione z butelki mogą już w drugim lub trzecim miesiącu życia otrzymywać 1 lub 2 łyżeczki dziennie rozcieńczonego soku z jabłka i marchwi na przemian, a w sezonie jesiennym dobrze jest marchew zastąpić sokiem z dyni. Dynia ma dużo witaminy A i nie wchłania uprawowych środków chemicznych tak intensywnie jak marchew.
Od 4 miesiąca można już podawać papki owocowe, też w ilości 1 do 2 łyżeczek dziennie i tę ilość stopniowo zwiększać. Słodkie jabłka utarte, a gruszki i śliwki obrane, bezpestkowe, rozgniecione widelcem na talerzu. Owoce gotowane w kompotach są już "martwe", a oprócz tego z dodatkiem cukru mają ograniczoną wartość odżywczą. Owoce do przygotowania napojów można wykorzystywać surowe, rozdrobnione i zalane przegotowaną letnią wodą na 1 godzinę. Taki "organiczny" płyn zawiera wiele cennych enzymów i witamin.
Jako najogólniejszą wskazówkę żywieniową dla starszego dziecka wegetariańskiego można przyjąć dawanie mu jak najwięcej, chociaż jedną trzecią, pokarmów "żywych", tzn. nie gotowanych, dojrzałych i pochodzących w miarę możliwości z upraw organicznych (tzn. uprawianych bez stosowania środków chemicznych, tylko na oborniku i kompostach).
Najcenniejszym pokarmem są owoce i nadziemne warzywa, dojrzewające w słońcu. Nowalijki bowiem bywają przeważnie pozbawione niektórych wartości biologicznych na skutek przyśpieszonego, sztucznie stymulowanego wzrostu i dojrzewania. Powoduje to ominięcie - przeskoczenie pewnych etapów dojrzewania i wtedy niektóre składniki, decydujące o walorach zdrowotnych tych owoców i warzyw, nie występują w nich wcale lub też w ilości znacznie ograniczonej. Dlatego najlepiej dawać dziecku owoce i warzywa uprawiane i dojrzewające w warunkach naturalnych, a więc wybierać te "sezonowe", które akurat są już dojrzałe. Matki rujnujące się np. na szklarniowe, wczesne pomidory czy marchew, wcale nie czynią dla zdrowia dziecka tego, co najlepsze.
Pod nowalijki nieuczciwi ogrodnicy sypią zwiększone dawki azotu, aby przyspieszyć ich wzrost. Warzywa zebrane wkrótce potem zawierają w swoich tkankach mineralny azot, który nie zdążył jeszcze przetworzyć się na białko w procesie wegetacji i krąży w sokach komórkowych w postaci rakotwórczych azotanów. Tak więc lepiej w tym okresie podawać dziecku marchewkę zeszłoroczną, w której nie ma azotanów, a za to jest zwiększona ilość zgromadzonego przez zimę karotenu.
Owoce i warzywa "żywe", tzn. nie gotowane, w pełni dojrzałe, uprawiane bez chemii, zawierają wszystkie te walory odżywcze, które dziecku potrzebne są do rozwoju i zdrowia. Takich proporcji składników, jakie w nich występują, nie byłby w stanie uzyskać w laboratorium żaden ze współczesnych biochemików. Syntetyczne preparaty nigdy nie dorównają w doskonałości naturalnym, żywym pokarmom.
Owoce należy dziecku podawać możliwie oddzielnie, same, nie łączyć ich z warzywami, ani z białkiem, jedynie z gotowaną kaszą. Jeżeli słodzić, to tylko miodem. Nie traktować ich jako dodatku do zasadniczych dań, ani jako deseru lub przysmaku, lecz jako pełnowartościowy pokarm. Zwłaszcza, że dzieci - wegetarianie mają znacznie większy apetyt na owoce niż te, które otrzymują mięso.

(Miesięcznik "Zdrowie")
_________________
hxxp://www.myticker.eu/ticker/]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 12